text_structure.xml 118 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JózefKlim">Witam wszystkich posłów i zaproszonych gości. Otwieram posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Stwierdzam kworum oraz przyjęcie protokołów z posiedzeń nr 10, 11, 13, 14, 15, 16, 18, 19 i 20 wobec niewniesienia do nich zastrzeżeń.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#JózefKlim">Dzisiejsze posiedzenie jest kontynuacją posiedzenia z 1 kwietnia br., w czasie którego sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Kazimierz Plocke przedstawił informację o stanie prac nad przygotowaniem dokumentów programowych i legislacyjnych dotyczących wykorzystania środków pomocowych Unii Europejskiej na lata 2007–2013, a w szczególności Krajowego Planu Strategicznego na rzecz Rybołówstwa, Sektorowego Programu Operacyjnego „Rybołówstwo i przetwórstwo ryb 2007–2013”; o stanie prac programowych i legislacyjnych dotyczących spraw działu administracji rządowej „Rybołówstwo”, krajowych instrumentów wsparcia ws. rybołówstwa oraz informację na temat rozporządzenia Komisji (WE) nr 169/2008 z dnia 25 lutego 2008 r. Jak zwykle ostatnim punktem naszego posiedzenia będą sprawy bieżące. Przypominam, że ten porządek został już przez Komisję przyjęty. Dzisiaj kontynuujemy posiedzenie przerwane tydzień temu.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#JózefKlim">Zapraszam pana ministra wraz ze współpracownikami do zajęcia miejsca za stołem prezydialnym. W ten sposób będzie pan miał lepszy kontakt z posłami i zaproszonymi gośćmi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechMojzesowicz">Zgłaszam wniosek formalny o przedstawienie na którymś z najbliższych posiedzeń Komisji informacji o funkcjonowaniu Agencji Rynku Rolnego. Zdaję sobie sprawę, że każdy minister ma prawo dobierać sobie współpracowników, ale sygnały napływające z Agencji są wyjątkowo niepokojące, ponieważ jest w nich mowa o powoływaniu osób kompletnie nieprzygotowanych do pełnienia funkcji, na które zostały mianowane. To są sygnały świadczące o tym, że zostały przekroczone pewne standardy. Dlatego proszę, żeby jeszcze w czasie obecnego posiedzenia Sejmu została nam przedstawiona pełna informacja dotycząca tej kwestii, bo to kompromituje nas, jako osoby pracujące na rzecz rolnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JózefKlim">Zwracam uwagę, że jest to wniosek kwalifikujący się raczej do drugiego punktu porządku dnia, czyli do „spraw bieżących”. I nie jest to wniosek formalny, ale raczej merytoryczny, ponieważ dotyczy funkcjonowania ARR.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JózefKlim">Przystępujemy do realizacji pierwszego punktu porządku obrad. Przypominam, że pan minister Kazimierz Plocke przedstawił informację na posiedzeniu w dniu 1 kwietnia, a wcześniej państwo otrzymali materiały dotyczące tej problematyki przygotowane przez MRiRW. Proszę o zgłaszanie się do dyskusji, najpierw panie i panów posłów, a potem zaproszonych gości.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JózefKlim">Równocześnie informuję, że salę mamy zarezerwowaną na nieco ponad dwie godziny, dlatego proszę o krótkie pytania i treściwe odpowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#CzesławHoc">Nie chciałem zabierać głosu na początku, ponieważ myślałem, że najpierw swoje uwagi zaprezentują przedstawiciele organizacji rybackich, ale skoro została przyjęta taka konwencja posiedzenia, to postaram się teraz zadać kilka, a może nawet kilkanaście pytań.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#CzesławHoc">Na pierwszym posiedzeniu, którego to dzisiejsze jest kontynuacją, pan minister Kazimierz Plocke przedstawił informację, albo raczej – chciał ją przedstawić, bo z tej informacji tak naprawdę niewiele wynikało. Była to informacja dość pobieżna i nijaka. Były w niej zawarte chęci, np. „będziemy aktywnie działać”, „będziemy czynić starania”, „doprowadzimy do realizacji”, „będziemy rozwijać polskie rybołówstwo” itd.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#CzesławHoc">Na podstawie obserwacji mogę powiedzieć, co MRiRW, a konkretnie Departament Rybołówstwa dotychczas zrobił, a czego nie zrobił. Zdaję sobie sprawę, że być może jest to tylko moja opinia, która nie zawsze musi być słuszna.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#CzesławHoc">Zacznę od tego, czego pan minister nie zdążył zrobić. Nie zdążył opracować spójnej, jednolitej i perspektywicznej strategii dla polskiego rybołówstwa, nawet w aspekcie pewnej reorientacji w zakresie polityki dotyczącej kwot połowowych. Co prawda pan minister odpowiedział na moje pytanie dotyczące wypowiedzi prezydenta Francji pana Nicolas’a Sarkozy’ego w kwestii likwidacji w przyszłości kwot połowowych i strategii polegającej na tym, że oficjalnie rząd francuski to odwołał, ale sądzę, że w przyszłości ta polityka dotycząca kwot połowowych będzie się zmieniać.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#CzesławHoc">Nie zdążył pan wypłacić rekompensat tym rybakom, którzy przestrzegali postanowień unijnego rozporządzenia nr 804. Proszę pamiętać, że ci rybacy, którzy nie wypłynęli w morze i przestrzegali tych postanowień, również ponieśli duże straty, ponieważ ich głównym źródłem utrzymania były połowy dorsza.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#CzesławHoc">Nie zdążył pan także wyeliminować, albo podjąć próby eliminacji zagranicznych potężnych „paszowców”. Jest takie dziwne przyzwolenie, być może również polskiej administracji na połowy tego typu. Mam na myśli połowy dokonywane przez jednostki zagraniczne, bo polskie nie mają takich rozmiarów.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#CzesławHoc">Nie zdążył pan wyegzekwować uruchomienia SPO „Rybołówstwo i przetwórstwo ryb 2007–2013” praktycznie drugi rok pozbawiając polskich rybaków unijnych środków.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#CzesławHoc">Nie wiem, jakie są działania pana ministra dotyczące naukowej oceny skutków używania pławnic łososiowych. Wiem, że w tej informacji przedstawił pan trzy propozycje dotyczące pławnic: dofinansowanie armatorów, którzy łowili przy użyciu pławnic i w związku z wprowadzeniem zakazu utracili możliwość prowadzenia dalszej działalności, wprowadzenie nowych narzędzi albo wprowadzenie połowów przy użyciu pławnic z zastosowaniem akustycznych urządzeń odstraszających. Prawdopodobnie chodzi o pingery, chociaż wiem, że dotyczący ich przetarg został odwołany z nieznanych mi powodów.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#CzesławHoc">Również nie zdążył pan, panie ministrze, podać szczegółowych informacji dotyczących dodatkowych rekompensat za ochronę dorsza za rok 2008.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#CzesławHoc">A teraz powiem, co pan zdążył zrobić, lub raczej – co, moim zdaniem, zbyt pochopnie pan zrobił. Zdążył pan skrzywdzić niektórych polskich rybaków. Po pierwsze, wydając 12 lutego 2008 r. rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi o pomocy finansowej pozbawiające rekompensat za dodatkowe czasowe zawieszenie działalności połowowej dorsza. Myślę, że nie miał pan prawa pozbawiać rybaków tych rekompensat, ponieważ rozporządzenie nr 804 ich nie dotyczyło. Po drugie, rybacy, którzy już wypłynęli i jakoby złamali zakaz wprowadzony przez rozporządzenie nr 804, to najczęściej byli rybacy łodziowi. Przypominam, że mieli oni w tym czasie ważne licencje połowowe. Nie przekroczyli także limitu. A po trzecie, nie wypłynięcie przez trzy miesiące, lub nawet przez miesiąc w morze, oznacza dla nich praktycznie zaprzestanie albo nawet likwidację działalności gospodarczej. Podkreślam, że są to przedsiębiorstwa rodzinne.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#CzesławHoc">Zdążył pan również wycofać, albo wycofuje pan skargę na KE złożoną przez rząd pana Jarosława Kaczyńskiego w sprawie stwierdzenia nieważności tego właśnie rozporządzenia nr 804. Sądzę, że jest to pochopna i niezbyt przemyślana decyzja. Jeśli pan minister, albo ministerstwo jeszcze tego nie dokonało, to prosiłbym, radziłbym oraz apelowałbym o dodatkowe przedyskutowanie tej sprawy, pewną powściągliwość i przemyślenie tej decyzji.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#CzesławHoc">Sądzę, że doprowadził pan także poprzez nieudolną albo spolegliwą politykę do znacznego uszczuplenia kwot połowowych w bieżącym i w przyszłym roku. Przypomnę, że w informacji wygłoszonej na poprzednim posiedzeniu Komisji powiedział pan, że to jest sukces. Ja tego nie odbieram jako sukces, ponieważ po pierwsze, mówił pan, że było 14 tys. t przełowienia, a wynegocjował pan 8 tys. t. W takim razie proszę o wyjaśnienie, jaka metodologia została zastosowana wspólnie z panem komisarzem Borgiem, że podjęto decyzję o zmniejszeniu z 14 tys. t do 8 tys. t? A może trzeba było wynegocjować tylko 4 tys. t? Albo 2 tys. t? A po drugie podobno poprzedni Minister Gospodarki Morskiej wynegocjował tylko 5% spłaty rocznie, natomiast pan wynegocjował 30% rocznie, tj. 2400 t. W kolejnych latach przy tak niskiej kwocie połowowej będzie to w praktyce oznaczać krach polskiego rybołówstwa, ponieważ nie będzie się można utrzymać przy tak niskich kwotach połowowych.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#CzesławHoc">Zapewne będzie jeszcze wiele pytań. Ja pytam może dość pobieżnie i powierzchownie, ale wiem, że rybołówstwo bałtyckie nie jest tylko problemem 25–30 tys. osób zatrudnionych w tym sektorze, to nie jest nawet problem ekosystemu morskiego oraz polskiej racji stanu. To jest problem znacznie bardziej poważny. Problem przyrody i ludzi oraz kraju, ale również problem natury filozoficznej. Dość powiedzieć, że któregoś dnia przeczytałem wywiad, w którym na pytanie jednej z klientek kupującej dorsza i targującej się o cenę, sklepikarz powiedział: „To, proszę pani, nie jest ryba, to jest ludzkie życie”. Niejednokrotnie rozmawiałem z prostymi rybakami, kochającymi morze i swoją pracę i dowiedziałem się, że to jest coś więcej, niż tylko praca, niż tylko przyroda. I coś więcej niż polska racja stanu. Naprawdę warto walczyć o rybołówstwo i warto postrzegać rybaka, jako człowieka kochającego swój zawód, kochającego i szanującego tradycję, a nie tylko widzieć w nim człowieka przeławiającego ryby w sposób niekontrolowany.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#CzesławHoc">Pan minister ma wiele moich zapytań i interpelacji, ma również ostatni list otwarty. Myślę, że naprawdę warto zająć się polskim rybołówstwem bałtyckim. I wreszcie uregulować i uporządkować nabrzmiałe problemy. Oraz wspólnie nad tym popracować bez oglądania się na opcje polityczne.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#CzesławHoc">Na razie tyle. Ale być może zabiorę jeszcze głos w dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JózefKlim">Jeszcze raz proszę o zwięzłe wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JerzySafader">17 lat pracuję w rybołówstwie, a konkretnie w przetwórstwie ryb i muszę z przykrością stwierdzić, że od 17 lat jest tak samo. Wiem, że panie i panowie posłowie mają ograniczony czas, również pan minister i koledzy rybacy, dlatego postaram się przedstawić bulwersujące mnie sprawy w telegraficznym skrócie.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#JerzySafader">Po pierwsze, dorsza, którego rzekomo nie ma w Bałtyku, my w tej chwili nie możemy przerobić i z tego punktu widzenia rybacy powinni wstrzymać połowy. Jest jeszcze ten problem, że dorsz bałtycki, jako ryba delikatna nie nadaje się do podwójnego mrożenia, ponieważ później jest z niego trudno zrobić dobry produkt. Rynek tego nie zaakceptuje, dlatego musi być przerabiany na bieżąco. To jest tylko sygnał dla tych, którzy twierdzą, że w tej chwili sytuacja dorsza bałtyckiego jest taka trudna.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#JerzySafader">Sprawa racjonalnej gospodarki na Bałtyku od lat jest niestety nieunormowana przez polskie rządy, również ten obecny. Jedni albo nie chcieli, albo nie zdążyli, różnie bywało. Przepraszam za określenia, których będę używać, ale one i tak będą delikatne. Jest to brak wiedzy, brak chęci i brak dyplomacji. Nie ma nas w Unii, nie ma nas kto reprezentować, nie ma w Unii Europejskiej polskiego stanowiska dotyczącego Morza Bałtyckiego. Otrzymuję setki telefonów, a reprezentuję dużych przedsiębiorców zatrudniających w swych firmach od dziesięciu do półtora tysiąca ludzi, z pytaniami, co będzie dalej i jakie mamy perspektywy.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#JerzySafader">Po raz pierwszy o tym mówię, panie ministrze, chociaż spotykam się z panem piąty raz, że departament zajmujący się rybołówstwem jest słaby. Tam nie ma ludzi. I od tego trzeba zacząć. Złoty minister nie zrobi nic bez ludzi. To jest oczywiste i trzeba o tym pamiętać. Nawet przedsiębiorca nie poprowadzi przedsiębiorstwa bez odpowiedniej kadry. I tyle powiem na temat bałtyckiego dorsza. Polska do dziś nie przedstawiła racjonalnego programu ochrony dorsza w Morzu Bałtyckim. Trzeba to w końcu zrobić, żeby być partnerem dla UE i prowadzić konkretne rozmowy.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#JerzySafader">Przedstawialiśmy już pewne konkretne propozycje. Dzisiaj pierwszy raz uczestniczę w posiedzeniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi poświęconym tej problematyce i nie chciałbym się za bardzo rozwodzić, ale, jeśli będą następne posiedzenia na ten temat i panowie posłowie będą mnie pytać, to chętnie odpowiem.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#JerzySafader">Jednak chcę teraz zwrócić uwagę na jedną bardzo ważną sprawę. Nas martwią, męczą i denerwują środki z SPO na lata 2007–2013. Informacja, którą otrzymaliśmy z MRiRW, jest informacją (staram się być grzeczny) nie do przyjęcia. Ja tego nie rozumiem. To już jest czwarty termin. W tej chwili się mówi, że SPO na lata 2007–2013 może być realizowany w IV kwartale br., czyli w rzeczywistości w I kwartale roku 2009, albo nawet później. Przecież tak nie można. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Zgłaszaliśmy tyle wniosków, tyle próśb. Praktycznie co miesiąc spotykamy się w ministerstwie, stawiamy swoich ludzi do dyspozycji, bo mamy dziesiątki, a może setki fachowców, którzy mogą pomóc ministerstwu w opracowaniu tego programu. Dlaczego nie chce się z nich skorzystać? Ja tego nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#JerzySafader">Jeśli chodzi o przetwórnie dorszowe, to my musimy „uciekać” od dorsza. I to nie dlatego, że go nie ma, tylko dlatego, że nie ma polityki w tym zakresie i nie wiemy, co będzie w roku 2009 lub 2010. Z powodu sytuacji, jaka była w ub. r. już padła jedna przetwórnia spod Darłowa zatrudniająca 350 osób. I będą padać następne. Dlatego musimy się przestawiać na inną rybę. Musimy zostawić dorsza w spokoju. A szkoda.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#JerzySafader">Mamy jeszcze jeden problem. Skorzystaliśmy z funduszy unijnych. Były to setki milionów zł z SPO na lata 2004–2006. Przez 5 lat nie możemy urządzeń zakupionych za te środki sprzedać, ani zagospodarować, ponieważ te inwestycje były dokonywane „pod dorsza”. Prosiliśmy pana ministra i prosimy nadal, żeby znaleźć furtkę, żebyśmy nie musieli oddawać tych pieniędzy. To jest bardzo poważny problem.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#JerzySafader">W informacji jest napisane, że w czerwcu lub lipcu KE przyjmie SPO na lata 2007–2013. Zastanawiam się, dlaczego polski rząd lub pan minister, planuje uruchomić ten program dopiero w końcu 2008 r.? 6 miesięcy pracować nad uruchomieniem tego programu, kiedy KE zatwierdzi go w lipcu? My tego nie wytrzymamy. Czekamy na te pieniądze, chcemy modernizować swoje firmy i wykorzystać na ten cel fundusze unijne. Tymczasem administracja nam to blokuje. Przecież to jest nienormalna sytuacja. Ciągle się ten termin przesuwa i przesuwa. Z całym szacunkiem panie ministrze, ale 19 kwietnia mamy posiedzenie Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb i będziemy interweniować w tej sprawie u ministra Marka Sawickiego, u premiera i u wszystkich osób odpowiedzialnych za wykorzystanie funduszy z SPO na lata 2007–2013. Nie mamy innego wyjścia. I prosimy członków Komisji, żeby nam w tym pomogli. Żeby był jakiś rozsądny grafik realizacji tego wszystkiego, bo jak na razie ma miejsce ciągłe przesuwanie na później. W informacji jest napisane, że po oficjalnej akceptacji przez KE będą wydane szczegółowe przepisy krajowe precyzujące zasady ubiegania się o dofinansowanie w ramach tego programu. Na litość Boską, na co my czekamy? Czy ARiMR nie powinna już teraz usiąść z nami i ustalić zasady funkcjonowania tego programu w Polsce natychmiast po zatwierdzeniu? Będziemy z tym czekać na zatwierdzenie SPO przez KE? A kiedy KE to zatwierdzi, to będziemy się bić przez pół roku lub rok z administracją, jak to zrobić? Przecież to wszystko można robić równocześnie. Na co czekać? Kiedy będzie akceptacja, to ARiMR powinna już w sierpniu być gotowa do wdrożenia tego programu. Nie rozumiem tego wszystkiego. Może dlatego, że jestem przedsiębiorcą, a nie kim innym. Trzeba mieć to wszystko poukładane.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#JerzySafader">W tej informacji nie ma ani słowa przeprosin za to, że tak opóźnione jest wykorzystanie środków z SPO. Nie ma tam słowa „przepraszam” za to, że są planowane tak odległe terminy. Nie ma uzasadnienia, dlaczego te terminy są tak odległe, dlaczego to trwa tyle miesięcy. Wypadałoby uszanować polskiego rybaka i przetwórcę, a w ogóle Polskę, i to „przepraszam” powiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#KazimierzWojnicz">Jestem przedstawicielem organizacji zrzeszającej producentów. Członkowie mojej organizacji są bardzo zaniepokojeni, że konsultacje dotyczące SPO na lata 2007–2013, trwające od 2006 r., praktycznie nie zostały zakończone do tej pory. Wielokrotnie przesyłaliśmy propozycje dotyczące zmiany tego programu, żeby można było wykorzystać środki przeznaczone na rybołówstwo. Przestudiowałem ostateczną wersję SPO na lata 2007–2013, która znajduje się na stronach internetowych MRiRW. I to, co zostało ustalone w kwietniu 2006 r. w zakresie rybołówstwa w ogóle nie zostało uwzględnione. Panie ministrze, na spotkaniu w Morskim Instytucie Rybackim na początku grudnia 2007 r. w pana obecności wręczyłem pani Marcie Rabczyńskiej nasze propozycje, żeby w końcu coś w tym SPO uaktualnić, ponieważ to są sprawy bardzo dla nas ważne. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale wykorzystanie tych środków oznacza dla rybaków być albo nie być. Pani Rabczyńska to przyjęła i na tym się skończyło. Nie została z tego uwzględniona nawet kropka. Zastanawiam się, po co my się w to angażujemy, jeśli nie ma żadnych efektów. A później będą pretensje do rybaków, że było 650 mln euro i nie zostało wykorzystane. Tak, jak się stało w przypadku SPO na lata 2004–2006. A już jest opóźnienie prawie półtoraroczne. Może pan minister mi odpowie, bo na sali nie widzę przedstawicieli ARiMR. Chyba, że się mylę, a jeśli są, to z tym pytaniem zwracam się do nich: Co mogą zrobić rybacy, którzy mają modernizować kutry w tym roku? To są duże pieniądze. Czy mają składać wnioski? Z formalnego punktu widzenia nie powinni, ponieważ SPO nie jest jeszcze zatwierdzony. Pieniądze mogą się pojawić w IV kwartale br. lub w I kwartale 2009 r. A ludzie będą teraz musieli pieniądze wyłożyć z „własnej kieszeni” i nie będą mogli ich odzyskać. Jeśli nie ma możliwości uruchomienia tych środków w ramach SPO, bo jeszcze nie funkcjonuje, to może rząd zaliczkowałby środki na te wydatki, a później mógłby te pieniądze „wyciągnąć” z SPO. Wydaje mi się, że już najwyższy czas, żeby podjąć decyzję, co z tym problemem zrobić. Trzeba przygotować rozporządzenia, przygotować ludzi do składania wniosków. Ja sam mam odnowienie klasy w lipcu. I co mam zrobić? Skąd wezmę 150 tys. zł? Kto mi je później zwróci? Jednym słowem, jeśli chodzi o SPO, to jest tragedia.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#KazimierzWojnicz">Panie ministrze, obserwując obecną sytuację w rybołówstwie (mam na myśli zwłaszcza nasilone kontrole unijne, nie mówię już o naszych inspektorach), to nie chcę być złym prorokiem, ale jestem realistą twardo stąpającym po ziemi i czuję przez skórę, że Unia zrobi nam „powtórkę z rozrywki”. Ich specjaliście wiedzą, jakie są wydajności, mają doskonałe rozeznanie, ile się łowi, jak się łowi, jakie są nieprawidłowości. I wcale się nie zdziwię, a nawet jestem na 90% pewny (wspomną państwo moje słowa), że w czerwcu lub nawet w maju zamkną nam połowy. I co wtedy będzie? W związku z tym mam pytanie do pana ministra. Czy przygotował pan jakiś plan pomocy strukturalnej dla rybaków w przypadku takiego rozwoju sytuacji? Bo ludzie nie przetrwają. Jak powiedział pan prezes Safader, tej ryby jest dużo, tylko ceny są coraz niższe, ale nie będę się dalej zagłębiał w ten problem, bo nie jest to temat dzisiejszego posiedzenia. Jednak jest możliwość udzielenia pomocy strukturalnej. Przewiduje ją rozporządzenie dotyczące pomocy de minimis. Ale w tym kierunku nic się nie robi, chociaż apelowałem o to już jesienią ub. r. Podam, panie ministrze, prosty przykład. Wczoraj przejrzałem faktury, żeby sprawdzić, kiedy była taka cena dorsza o tej porze roku. Szanowni państwo, taka sama cena dorsza była 7 lat temu, tylko, że cena 1 l paliwa wynosiła 80 gr, a dzisiaj – 2,40 zł. Ołowianka, czyli linka do podwieszki pod nety zdrożała o 100%. Jak w takiej sytuacji ma funkcjonować rybak? Dlatego pomoc strukturalna jest wręcz nieodzowna bez względu na to, czy nam wstrzymają połowy, czy nie. Ona musi ruszyć, bo tak dalej nie może być. Przecież my nie mamy porównywalnych warunków rybołówstwa, jeśli mamy się wzorować na rybakach francuskich lub hiszpańskich, bo w oparciu o te wzory jest u nas tworzony Nowy Rynek Rybny, bazujący na aukcjach rybnych i Lokalnych Centrach Pierwszej Sprzedaży Ryb (LCPSR). Ale jest pewna różnica. Właścicielem lokalnych centrów we Francji są samorządy lokalne. Mało tego – rybak płaci tylko 30 euro centów za 1 l paliwa, a paliwo po każdej podwyżce ceny jest dotowane przez państwo. Kiedy u nas tak będzie? A jest taka możliwość, bo Unia dała na 3 lata 21.150 tys. euro na pomoc dla rybołówstwa, tylko najpierw trzeba pieniądze wyłożyć z własnego budżetu. Dlaczego Polska tego nie robi? Szanowni państwo, tak dalej być nie może. W tej sytuacji, kiedy są bardzo trudne warunki bytowe, chcę oficjalnie powiedzieć jako szef organizacji zrzeszającej producentów, a odpowiednie pismo już wysłałem do MRiRW, że w takich warunkach moja organizacja nie przejmie Lokalnego Centrum Pierwszej Sprzedaży Ryb w Darłowie. Nie będziemy samobójcami. Przy tych limitach? Kto tam da ryby? Szara strefa się powiększyła, bo rybaków do tego zmuszono. Bo ci, którzy mieli obroty nawet na drugich fakturach nie zmieścili się w ryczałcie. Bo ryczałt obniżono z 205 tys. euro do 150 tys. euro. A teraz weszła pełna księgowość i szara strefa się rozrasta. Kto będzie dawał ryby do lokalnego centrum? Żaden rybak nie będzie dawać. Inny problem związany z LCPSR, to brak nowej ustawy o rybołówstwie i rynku rybnym. Dawno skończyły się gwarancje dla sprzętu stanowiącego wyposażenie LCPSR, ponieważ termin ich uruchomienia przewidziano najdalej na 30 czerwca 2005 r. A mamy już 2008 r. i nie wszystkie centra zostały uruchomione. W Kołobrzegu centrum nie zostało przejęte przez organizację producentów, która tylko dba, żeby nie uległo zniszczeniu. Na Helu centrum nie zostało oddane. We Władysławowie jest w ogóle inna sprawa, ponieważ tamtejsze LCPSR jest własnością spółki Skarbu Państwa, co jest w ogóle ewenementem. Jakie są jeszcze przeciwwskazania przy przejęciu lokalnego centrum? Takie centrum nie będzie mogło pozyskać środków obrotowych z banku na szybkie opłacanie dostaw ryb, ponieważ nie jest właścicielem sprzętu, ani obiektu, jest tylko dzierżawcą. Po co rybak ma dostarczyć rybę do centrum, skoro zapłatę otrzyma dopiero wtedy, kiedy ta ryba zostanie sprzedana? Kto będzie czekać miesiąc na pieniądze? To odstrasza rybaków od dostarczania ryb do lokalnych centrów. I nie będą ich dostarczać, dopóki będą takie limity.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#KazimierzWojnicz">Może nadszedł czas naciskania na Unię, żeby zmieniła swoją politykę. Przede wszystkim trzeba kontynuować politykę nacisku na Unię, żeby zweryfikowała swoją politykę dotyczącą zasobów dorsza. Po co nam jakieś zamykanie Bałtyku? Jeśli będą siatki z dużymi oczkami, będziemy łowić dużą rybę. Na sztuki będzie to mniej, ale wszystkim się będzie opłacać. To jest prosta metoda, tylko trzeba ją w końcu wymusić na Unii. Powołać komisję, naciskać na drodze rządowej i dyplomatycznej, poprzez wszystkich ministrów. Bo inaczej pójdziemy z torbami i zostanie nam szczątkowe rybołówstwo, będące tylko dodatkiem do innej działalności. I będziemy na Wybrzeżu folklorem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JerzyWysoczański">Jerzy Wysoczański, Związek Rybaków Polskich. ZRP jest związkiem niezależnym. Niejednokrotnie spotykają nas zarzuty, że współpracujemy z PiS lub z innymi partiami politycznymi. Nieprawda. Jako rybacy chcemy współpracować z każdym aktualnym ministrem. Na tym chciałem na zawsze zamknąć ten temat. Będziemy współpracować z tymi posłami, którym na sercu rzeczywiście leży naprawa polskiego rybołówstwa. Żeby to było jasne. I proszę nam więcej nie zarzucać, że rybak jest uwikłany w jakieś tam PiS-owskie lub PO-wskie sprawy. Nas to nie interesuje. Mnie to nie interesuje.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JerzyWysoczański">Jak jest dzisiaj, tak jeszcze nigdy nie było. Przeżyliśmy czasy „komuny” i inne. Pan doskonale wie, panie ministrze, że po wyborach ja osobiście i cały zarząd spotkaliśmy się z panem. Zaproponowałem panu wówczas współpracę. Pan tę propozycję przyjął. Dokonaliśmy pewnych uzgodnień. I czekaliśmy trzy miesiące, dotrzymujemy słowa, nie było nas w mediach. Nie było nas w prasie. Ale stwierdzam, że wszystko stoi w miejscu. Czas upływa, a rybacy są w coraz trudniejszej sytuacji. Najważniejsze przyczyny to dobór kadr i zerowa współpraca z pana administracją. Nie ma żadnej współpracy. Pan sam tego nie udźwignie. Może nie jest pan fachowcem, może jest pan sprytny, a może nie. W każdym razie my wiemy jedno, że dobry dyrektor departamentu jest człowiekiem, który bezpośrednio współpracuje ze środowiskiem rybackim. Nie ma takiej osoby. Miał pan propozycje. Ale tu znowuż uwikłanie partyjne, nie wypada tego, nie wypada tamtego. Trudno, pana sprawa. W każdym razie sytuacja jest kompletnie zabagniona.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#JerzyWysoczański">Brak jest jakiejkolwiek reprezentacji na zewnątrz. Pytam, kto nas reprezentuje w UE? Jesteśmy tam? Tam po prostu nas nie ma. A tam są rozgrywane wszystkie sprawy. Są tam reprezentacje takich krajów, jak Szwecja, Dania, czy Niemcy, ale nie ma naszego przedstawicielstwa. I jesteśmy rozgrywani.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#JerzyWysoczański">To, co dzieje się na Bałtyku, to nie jest sprawa dzisiejsza, to jest kwestia zaniedbań co najmniej piętnastu lat. Były ze strony niektórych rządów próby podejmowania konkretnych rozmów z UE. I myślę, że należało podążać w tym kierunku. Mamy dosyć miękkich rozmów. A Unia będzie nas dalej rozgrywać? Dlaczego? Dlaczego tylko do Polski skierowano kontrole? Dlaczego dostaliśmy 5 miesięcy? I dlaczego pod koniec sierpnia UE zamyka nam Bałtyk wprowadzając rozporządzenie nr 804?</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#JerzyWysoczański">Niech państwo nie myślą, że złamanie przez rybaków zakazów zawartych w rozporządzeniu nr 804 było rzeczą prostą. Długo rozważaliśmy „za” i „przeciw”. Ale proszę nam wierzyć – nie mieliśmy wyjścia. Pięć miesięcy stania w portach, remonty. W lipcu i sierpniu, w tych miesiącach, w których jest ochrona dorsza, my wydaliśmy wszystkie posiadane pieniądze. Jak można nam zakazać połowów od września do końca roku, nie zapewniając żadnych funduszy, ani rekompensat? My wiemy jedno – polscy rybacy nie złamali prawa jako takiego, polscy rybacy po prostu poszli po chleb, żeby utrzymać swoje rodziny, załogi, swoje jednostki. To jest nasze życie. Tak nie można. Na podstawie czterech wyrywkowych kontroli zamyka się Bałtyk. Powtarzam – decyzja była bardzo trudna. Ubolewamy nad tym, że kiedy idziemy po chleb, jeszcze nas się karze. A karze nas się potrójnie. Za jedno przewinienie karze nas się trzy razy. Po pierwsze – rozpoczęte procedury. Druga sprawa, to zabranie nam rekompensat. I po trzecie – danie nam limitu, który jest nie do przyjęcia. Ile lat jeszcze będziemy funkcjonować w tej fikcji fundowanej nam przez UE? Ile lat będziemy udawać, że wszystko jest dobrze? Ludzie kochani, jak dalej żyć? Takiej sytuacji w polskim rybołówstwie jeszcze nigdy nie było.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#JerzyWysoczański">Widać wyraźnie, że Unia zaplanowała sobie kompletną likwidację polskiej floty. Robi to bardzo skrupulatnie i świetnie jej się to udaje. A dlaczego? Bo jesteśmy nieudolni? Na to wygląda. Kasacja floty już była. Czterdzieści parę procent. A skutek jest odwrotny od zamierzonego. I dzisiaj, co? Kasujmy się dalej. Dokładnie 620 jednostek, na które przydzielamy limit dorszowy. Głównie chodzi o dorsza, bo łososia „mamy z głowy”. Panie ministrze, jesteśmy bardzo zmęczeni. Jeśli pan chce dalej likwidować polską flotę, to niech pan to zrobi jak najszybciej. Żeby pan nas dalej nie męczył i nie dręczył. Jak najszybciej otworzyć furtkę. Ci, co umierają niech się skasują. Trudno. Mówię to z wielkim ubolewaniem. Boli mnie serce z powodu tamtych kasacji, bo jak można mówić, że dostosujemy flotę do zasobów? Do jakich zasobów, skoro od 20 lat nie mamy żadnych badań. Czy wiemy, jakie są zasoby? My wiemy, ale tylko dla siebie. Tymczasem Unia twierdzi, że nie ma dorsza. A my widzimy, czy go nie ma. A więc, panie ministrze, jeśli chodzi o kasację, to jest zalecenie UE, bo jak powiedział w czasie sympozjum naukowego na Litwie pan dyr. Priebe odpowiedzialny za kontrole w Polsce, największym zagrożeniem na Bałtyku są te polskie łódki. A jest ich najwięcej. A jaka jest siła naszej floty? 220 jednostek o długości 17–25 m. Poniżej są łodzie. W sumie jest 860 jednostek, z których 600 to łodzie. Jakie łodzie? Wiosła i do przodu. To jest ta siła i zagrożenie dla UE. Rozbijane są przedsiębiorstwa rodzinne.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#JerzyWysoczański">Jeśli macie nas tak dalej gnębić, panie ministrze, jeśli Unia tak chce, to ja zgłaszam konkretną propozycję. Nie męczmy się dalej. Dajcie nam rekompensaty i zamknijcie Bałtyk, ale dla wszystkich krajów nadbałtyckich. Dla „paszowców” też. Nie tylko dla Polaków. Na dwa lata zamykamy Bałtyk. I nie męczcie nas. Dajcie rekompensatę dla przetwórców, bo też się męczą. I dajcie rekompensatę dla rybaków, jeśli uważacie, że tego dorsza rzeczywiście nie ma. W ten sposób sprawa będzie załatwiona uczciwie. Może w końcu Unia zrozumie, że nas okłamuje prze tyle lat.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#JerzyWysoczański">Na czym polega właściwa ochrona dorsza? Jeżeli mamy dalej tę fikcję utrzymywać, to na to absolutnie nie ma zgody. Jak wspomniał mój przedmówca, pan prezes Wojnicz, jeśli wprowadzimy prawdziwą ochronę dorsza, to dwa lata będzie ciężko, ale jesteśmy w stanie się tego wyrzec. Mówi się, że dorsz jest mały, ale on się trze, bo widzimy, ile jest ikry. Jednak, jeśli chcemy mówić o właściwej ochronie dorsza, to mówmy o konkretach. To było przerabiane z panem dr Karnickim, który znajduje się na tej sali. Jesteśmy w stanie zgodzić się na takie rzeczy, jak zamknięcie Głębi Bornholmskiej na stałe. Ale we właściwy sposób. Nie tak, jak w 2003 i 2004 roku. Głębia Bornholmska była wówczas zamknięta na dwa lata. I co z tego? Po dwóch latach jednym rozporządzeniem minister Pilarczyk wprowadził 16 „paszowców” duńsko-szwedzkich i w ciągu dwóch tygodni te jednostki „wymiotły” wszystko, co chroniliśmy przez 2 lata. Więc jaki jest sens takiej ochrony dorsza? Nie ma innego wyjścia, jak zamknięcie Głębi Bornholmskiej. Przez 2 lata będziemy mieć mniej, ale po dwóch latach wszyscy odżyjemy. Jeśli chcemy mówić o rzeczywistej ochronie, a nie o fikcji, nie ma innego wyjścia. Musimy podjąć decyzję. Do tego trzeba włączyć naukę, do tego trzeba włączyć fachowców. Pan minister nie ma innego wyjścia, jak sięgnąć po najlepszych ludzi. Największe zabagnienie jest w tej chwili w rybołówstwie. Dłużej tak nie można.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JózefKlim">Mam prośbę. Przyjechało wiele osób, które również chciałaby zabrać głos. Proszę o wyartykułowanie problemów i zmierzanie do konkluzji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JerzyWysoczański">Istotną sprawą jest import ryby. Największym odbiorcą w Polsce jest duńska firma mieszcząca się w Koszalinie. Ceny są niskie, nie mamy gdzie ryb sprzedać, bo monopol przyjechał do Polski, wykończył polskich przetwórców, ustala ceny i wszystko reguluje. Ta firma przerabia dziennie 140 t dorsza. Takie ma moce przerobowe. Ale importuje 30% ze Szwecji, 30% z Danii, a w Polsce skupuje tylko 30% ryby. To jest nie do przyjęcia, bo skoro ta firma jest w Polsce, to uważam, że w pierwszej kolejności powinna zagospodarować nasz surowiec, a dopiero potem importować. Ale nie ma takiej decyzji, nie ma takiej współpracy. Aktualna cena w Danii jest bardzo niska. Ale u nas niestety nie ma jednej rzeczy. O rynku rybnym w ogóle nie wspomnę, bo kompletnie „leży”, aukcja też ma problemy. Tymczasem u nich ceny są niskie, ale mają gwarantowane ceny wycofania. Mają ceny wycofania ryby! I rybacy swoje dostają. To jest właśnie „dołowanie” naszych cen i rujnowanie polskiego rybołówstwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JózefKlim">Teraz głos zabierze przedstawiciel rybaków pan Maciej Dlouhy. Dobrze przeczytałem nazwisko?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MaciejDlouhy">Nie wiedziałem, że mamy tak wielu ekspertów w dziedzinie rybołówstwa, bo jest wśród nich również pan poseł Hoc. Ja w temat lekarzy, leków i leczenia ludzi nie podjąłbym się tak szeroko i tak głęboko wnikać. Kolega zabierający głos przede mną jest z kolei wojskowym. Na armii, amunicji i wyposażeniu też się nie znam. Natomiast chciałbym trochę uporządkować kwestie związane z tym, co się stało, że polskie rybołówstwo znajduje się w takiej zapaści. Sądzę, że jest ważne, żebyśmy zrozumieli, co jest powodem tego, że dzisiaj rybacy również między sobą są w różny sposób skłóceni.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#MaciejDlouhy">Pan poseł Hoc często cytuje, a właściwie – prawie zawsze, słowa tych, którzy stoją po przeciwnej stronie, niż prawdziwi rybacy, to znaczy tacy, którzy rozumieją Wspólną Politykę Rybacką. Od tego zacznijmy.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#MaciejDlouhy">Żeby rozumieć rybołówstwo, trzeba wejść głębiej, właśnie we Wspólną Politykę Rybacką. I nie mówić, że my możemy sobie załatwić limity, albo dlaczego limity są takie małe, bo to jest bzdura. Przepraszam, za to słowo, nie chcę nikogo urazić, ale tak jest. KE podejmuje decyzje na podstawie prognoz przygotowanych przez ICS (Międzynarodowe Centrum Badań Morza), czyli naukowe ciało doradcze UE. Unia ma po całym Bałtyku rozsiane instytuty naukowe, z których zbiera dane i na tej podstawie są opracowywane prognozy na rok następny. Ale zmierzam do tego, co się wydarzyło przez ostatnie dwa lata. Tak się nieszczęśliwie stało, że najpierw pani Hojarska wprowadziła dyrektora departamentu, który rozpoczął całą sprawę, bardzo zresztą kiepską. Mam na myśli „rozłożenie” rybołówstwa, ponieważ był to człowiek, który z rybołówstwem nie miał nic wspólnego. A później był przełom, pan Wiechecki, tworzenie Ministerstwa Gospodarki Morskiej. Potem nasz kolega, pan Hałubek, przy całym szacunku dla niego, popełnił parę potężnych błędów. A przede wszystkim należy przestrzegać zasady, że w dach sąsiada nie rzuca się kamieniami. A tak się zdarzyło, że pan Gróbarczyk i pan Hałubek obrzucili naszych sąsiadów błotem, a może jeszcze gorzej, a później liczyli na to, że będą nas słuchać w KE i wspierać nasze sprawy. Tak się nie dzieje.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#MaciejDlouhy">Na pytanie, dlaczego Polska jest szczególnie kontrolowana przez UE odpowiedź jest prosta. Przez ostatnie 2–3 lata to przecież nie kto inny, niż np. w ub. r. nasz pan minister Hałubek i pan Wysoczański mówili w wywiadach dla prasy, że w Polsce się wielokrotnie przeławia ryby, bo tej ryby jest tak dużo, a skoro jest dużo, to nam się należy. Taki roszczeniowy stosunek i podejście do sprawy świadczą o tym, że niektórzy z panów nie rozumieją tego, iż od 2004 roku jesteśmy w UE. I za to, że otrzymaliśmy potężne fundusze strukturalne, zrzekliśmy się naszej strefy ekonomicznej. To był jeden z warunków. Unia będzie decydować o tym, ile możemy łowić, kiedy możemy łowić i jak możemy łowić. Tak się stało, że zakazano używania pławnic. Poniekąd była to decyzja polityczna, ale Unia ma narzędzia i Unia decyduje o tych sprawach. A my musimy się podporządkować. Są dwie ścieżki dla starania się o jakiekolwiek zmiany w polityce KE. To jest Regional Adviser Council, ciało doradcze skupiające organizacje wszystkich państw nadbałtyckich poza Rosją, które składają wnioski do KE i dalej wszystko odbywa się poprzez ministerstwa. Ale oczywiście trzeba szukać koalicji. Ta koalicja jest w tej chwili trudna do stworzenia ze względów, o których mówiłem wcześniej. Wydaje mi się, że jest wręcz naiwnością przypuszczanie, że my, jako Polska potrafimy zrobić coś takiego, co próbowali poprzednicy, składając wnioski o zwolnienie pana Borga ze stanowiska komisarza. Mój przedmówca o tym nie powiedział, ale on najwięcej robił w tej sprawie. Składał petycje w Brukseli i w Warszawie. To tak wygląda, że niedługo sekretarka zwolni pana premiera. To jest mniej więcej na tym poziomie.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#MaciejDlouhy">Poza tym poprzedni rząd współpracował tylko ze Związkiem Rybaków Polskich, a pozostałe organizacje były spychane na margines. Tymczasem ZRP jest organizacją związkową, czyli nie jest to organizacja rybacka. Związkowcy powinni się dopominać o płace, owszem – o rekompensaty i o jakieś jeszcze sprawy socjalne. Natomiast trzeba od tego oddzielić sprawy rybołówstwa. To jest jakieś nieporozumienie, bo przetwórcy również zaczynają się wypowiadać na temat zarządzania zasobami. Oczywiście to jest ich interes, bo jest to dla nich kwestia być, albo nie być, natomiast o sprawach zarządzania rybołówstwem powinny się wypowiadać głównie organizacje producentów. Tak jest na całym świecie, a przynajmniej w Europie. I dziwię się, że słuchamy tutaj wszystkich i jest takie trochę pomieszanie. Bo właściwie nie wiem, czego panowie oczekują. Myślę, że są panowie zagubieni. Dlatego warto rozdzielić, kto jest kim, a wtedy będziemy wiedzieć, co dalej.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#MaciejDlouhy">KE kieruje do Polski coraz nowe kontrole. Te kontrole są jawne lub mniej jawne. Ocena po tych kontrolach w zakresie tzw. nieraportowanych połowów jest dość jednoznaczna. Jest ona z pewnym marginesem błędu, niemniej jednak decyzje o zakazie połowów będą wiążące. Zaznaczam, że do tej pory Polska nie została jeszcze ukarana. Na razie Polska zwróciła 8 tys. t przełowionej ryby. Kara dopiero może nas spotkać i oby to nie nastąpiło. Jestem Polakiem i chciałbym, żeby to nas ominęło. Niestety Unia jest takim walcem, który toczy się bardzo powoli, ale druzgocze wszystko. I boję się, że ta kara spadnie na nas któregoś dnia jak grom z jasnego nieba. Oby się tak nie stało.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#MaciejDlouhy">A jeszcze na własne życzenie sobie jeszcze dokładamy, ponieważ również w tym roku zostały przez KE odnotowane nieraportowane połowy. I tak, jak powiedział kolega z mojej organizacji – Krajowej Izby Producentów Ryb, prawdopodobnie te kary się nałożą. Czym to może grozić? Tym, że będziemy mieć zakaz połowów dorsza na 2–3 lata. Trudno powiedzieć, jaka będzie wysokość kary.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#MaciejDlouhy">W ubiegłym roku przekonaliśmy się, do jakiego stopnia minister może być nieodpowiedzialny, nakłaniając rybaków do łamania prawa unijnego. Tak się niestety stało. To było wyraźne. Powiedziano: „Będziecie łowić, a my nie będziemy was karać”. Prasa o tym pisała, wszyscy o tym wiedzieliśmy. Proszę państwa, to jest brak odpowiedzialności. Wydaje mi się, że poprzedni rząd, któremu bardzo dobrze życzyłem, stracił kredyt zaufania w KE. Stracił dlatego, że w Unii rybołówstwo nie jest traktowane, jak w Polsce, gdzie jest marginalne. W Unii rybołówstwo jest na poziomie rolnictwa i traktuje się je bardzo poważnie. I unici myślą – skoro w Polsce ministerstwo nakłania do łamania unijnego prawa, to czego się możemy spodziewać?</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#MaciejDlouhy">Jeszcze dwa słowa i już będę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JózefKlim">Bardzo proszę o konkluzję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MaciejDlouhy">Jestem zaniepokojony dwiema sprawami. Pierwsza to SPO. Pan premier Lepper zlikwidował Komitet Sterujący, trudno powiedzieć z jakiego powodu. Jest to ciało działające na zasadzie wolontariatu, dlatego trudno mi stwierdzić, jaki był powód.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#MaciejDlouhy">Po drugie, martwi mnie to, że cena ryby jest tak niska. Ale niska nie dlatego, że jest dużo ryby łowionej w ramach limitów, tylko to jest ryba z nieraportowanych połowów. Nie może być inaczej. Ale ponieważ obecna cena 4,50 zł jest dramatycznie niska, to rybacy ciągle sprzedają ryby poza aukcją rybną, gdzie jest tzw. cena rynkowa. A dlatego sprzedają poza aukcją rybną, ponieważ rynek ryb z nieraportowanych połowów ciągle jest w rozkwicie.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#MaciejDlouhy">Powiem również parę słów o kosztach. Jest zadziwiające, że Sanepid staje się państwem w państwie. Rozumiem, że jest potrzebny do kontroli statków, restauracji, gdziekolwiek ludzie mają kontakt z żywnością. Ale trudno sobie wyobrazić, żeby przedstawiciele przychodzili na statek, gdzie do niedawna stosowaliśmy tzw. uzdatniacze wody pitnej, chociaż i tak nikt tej wody nie pije. Stosuje się ją głównie do mycia rąk, mycia się i gotowania, ponieważ do picia używa się wody mineralnej. Natomiast lekarz bada taką wodę na zawartość bakterii. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Trzeba takie badanie przeprowadzać nawet sześciokrotnie, a każde badanie kosztuje 200–300 zł. Mogą państwo obliczyć, w jakie koszty jest wpędzany rybak. I to sztucznie. Jeśli chodzi o pobieranie próbki wody, to lekarz z Sanepid zabrania wówczas nawet oddychać, bo mogą się dostać bakterie. To jest jakaś paranoja! Ja tego nie rozumiem. Tak się dzieje na statkach. A co się dzieje w porcie? W porcie jest 600 podmiotów gospodarczych prowadzących skup ryby. Skrzynki są takie, że brud z nich dosłownie kapie. I tam Sanepid nie kontroluje. Nie kontroluje także nieumytych samochodów. A dlaczego Sanepid tego nie kontroluje? Bo pracuje od siódmej do piętnastej, czy od ósmej do szesnastej. Tymczasem samochody przyjeżdżają w nocy.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#MaciejDlouhy">Jest jeszcze jedna sprawa generująca koszty rybakom. Chodzi mi o ustawę o bezpieczeństwie morskim, która jest ustawą PRL-owsko-unijną. Np. jest tam karta bezpieczeństwa żeglugi. Wymysł PRL, żeby rybak nie uciekł do Szwecji, albo na Bornholm. I ona funkcjonuje do dzisiaj. Na świecie nie ma czegoś takiego, jak karta bezpieczeństwa żeglugi. Jest certyfikat bezpiecznej żeglugi, a to jest zupełnie coś innego. Taki certyfikat wydaje się raz na 5 lat, jest wywieszony na mostku i stwierdza się w nim, że statek nadaje się do żeglugi, spełnia warunki bezpieczeństwa. Karta bezpieczeństwa żeglugi określa stan załogi, siłę wiatru itp. I bosman, który niedawno urywał śruby w PGR, decyduje, czy rybak wypłynie na ryby, czy nie. Bo jemu się nie podoba i mówi: a może jutro będzie wiało i pan nie może wypłynąć na ryby. To są przepisy PRL-owsko-unijne. I jeszcze Państwowy Rejestr Statków, który również „dokłada” rybakom potężne koszty, bo urząd morski każe kartę odnawiać co rok. A koszty PRS za świadectwo klasy łodzi o długości 15–17 m, to ok. 17 tys. zł. Mają państwo obraz dodatkowych kosztów przy tych niskich cenach ryby. W takim zestawieniu możemy zrozumieć ból rybaków, bo ja go też rozumiem.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#MaciejDlouhy">Przepraszam, że tak długo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JózefKlim">Faktem jest, że umówiliśmy się na twardą męską rybacką rozmowę. Tylko nadal mam prośbę, żeby ta dyskusja była bardzo skondensowana.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#CzesławHoc">Podziwiam pana Glouhy, za specyficzny, szczególny sposób koncyliacji i dyskusji. Nie dość, że pan się w ogóle nie przedstawił, bo ja nawet nie wiem, kim pan jest i kogo pan reprezentuje, to przedstawił się pan przede wszystkim jako wielki specjalista i uzurpator. Po pierwsze uzurpator, ponieważ nie proszony odpowiadał pan na pytania zadane panu ministrowi. Jest pan uzurpatorem. Nikt pana się o nic nie pytał. Nie zadawałem panu pytań, pytałem pana ministra, a więc nie prosiłem pana o udzielenie odpowiedzi. To po pierwsze.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#CzesławHoc">A po drugie, jeśli jest pan jest tak wielkim specjalistą, to dlaczego tak źle dzieje się w rybołówstwie?</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#CzesławHoc">Po trzecie, sam pan przyznaje, że nic pan nie wie o Sanepid, a tyle rzeczy pan o nim powiedział. A sam pan powiedział, że w ogóle się pan nie orientuje. To niech pan nic nie mówi, jeśli pan się nie orientuje.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#CzesławHoc">Po czwarte, ja pana nie znam, a pan wiedział, że jestem lekarzem. A ja nie wiem, kim pan jest. I to jest ta różnica. Z tym stylem i z tą koncyliacją, oczywiście w cudzysłowie, daleko pan nie zajdzie. I na pewno nie rozwiąże pan problemów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JózefKlim">Nie chciałem wcześniej przerywać, ale pan poseł Hoc ma rację – nie róbmy wycieczek ad personam. Spotkaliśmy się, żeby dyskutować o węzłowych problemach rybołówstwa. Dlatego mam prośbę – koncentrujmy się na problemach, pokażmy je, nie powtarzajmy tego, co zostało wcześniej powiedziane, idźmy odrobinę dalej, żeby jak najszerszy pejzaż można było przedstawić panu ministrowi i członkom Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#GrzegorzSzomborg">Grzegorz Szomborg, Związek Rybaków Polskich. Ja chciałem wrócić do sprawy pławnic. Wytłumaczę niewtajemniczonym, na czym rzecz polega. Po prostu omyłkowo zakazano używania pewnego rodzaju sieci. Pozostawiono sieci, w których zanotowano incydentalne przyłowy morświna, a usunięto sprzęt, gdzie te zdarzenia nie miały miejsca. W żadnych dokumentach, którymi dysponuje ICS i KE, nie ma mowy o tym, że zanotowano przyłów morświna w zakazanych od 1 stycznia pławnicach.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#GrzegorzSzomborg">Chciałbym również przedstawić, jak interesy rybaków reprezentuje nowa władza, nowy rząd. Bodajże w styczniu pan sekretarz stanu został poinformowany przez członka ZRP, że jest jeszcze ścieżka, zresztą wywalczona przez europosła PO pana Chmielewskiego, polegająca na tym, że w terminie do dnia 1 stycznia Komisja zapewnia przeprowadzenie naukowej oceny skutków używania wymienionego sprzętu i przedstawi jej wyniki Parlamentowi Europejskiemu i Radzie. Wymóg tego artykułu, zawarty zresztą w rozporządzeniu zakazującym używania tego sprzętu, nie został wypełniony. Panu ministrowi została przedstawiona ekspertyza prawna, na podstawie której mógł wysłać do Komisji ponaglenie, a jeśli ten warunek nie zostałby przez Komisję spełniony, przysługuje państwu polskiemu, czyli rządowi, skarga do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Pomimo przedstawionej ekspertyzy, pan minister nie podjął żadnych działań. Według tej ekspertyzy takie działania może podjąć również osoba fizyczna. Z powodu zaniechań pana ministra, ja, jako osoba fizyczna zostałem zmuszony do obrony interesów polskich rybaków. Mamy nadzieję, że KE ponownie, na podstawie jakichś bzdur, nie napisze, że zanotowano jakiś przyłów. I tak poświęca się interes, co prawda małej, ale jednak jakiejś grupy rybaków. Bo, jak się dowiedziałem, sama KE w rozmowach z panem ministrem stwierdziła, że ci, którzy zostaną wyłączeni z tego połowu łososia, nie powinni „przerzucić się” na połowy dorsza. To znaczy, że należy te jednostki skasować. Bo jaka jest inna możliwość? Na szproty takie małe jednostki nie pójdą, ani na śledzia. I w ten sposób zostaniemy „wyautowani”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#ZbigniewKarnicki">Nazywam się Zbigniew Karnicki i jestem dyrektorem naukowym Morskiego Instytutu Rybackiego. Rybołówstwem zajmuję się 50 lat. 15 lat pracowałem w Departamencie Rybołówstwa Organizacji do spraw Wyżywienia i Rolnictwa ONZ w Rzymie, m. in. jako dyrektor do spraw polityki rybackiej.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#ZbigniewKarnicki">Są państwo członkami Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jaka byłaby państwa reakcja, gdyby Polska trzykrotnie przekroczyła kwotę mleczną? Co by nam zrobiła KE? Myślę, że sprawa jest jasna. I chciałbym, żeby nasza dyskusja, przynajmniej jej końcówka, potoczyła się w kierunku tego, co powinniśmy zrobić, żeby polskie rybołówstwo jak najmniej ucierpiało na tym wszystkim, co zostało zaniedbane w przeszłości. Bo to była wina nie tylko ostatniego rządu. Tak, jak mówili moi koledzy, poprzednie rządy również się przyczyniły do tej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#ZbigniewKarnicki">Zasadniczym problemem polskiego rybołówstwa jest przekraczanie ustalonych przez KE wielkości kwot połowowych. Komisja ma na to wszelkie dokumenty. Gdziekolwiek i jakiekolwiek metody liczenia są stosowane, wychodzi trzykrotne, albo nawet wyższe, przekroczenie kwoty. Według ostatnich informacji dotyczących kontroli przeprowadzonych przez unijną inspekcję rybacką, sytuacja w stosunku do ub. r. nie uległa zmianie. W dalszym ciągu jest w Polsce wysokie przekroczenie kwoty połowowej. Moi koledzy rybacy twierdzą, że ryby jest dużo. Ja tego nie kwestionuję. Ale jak, na Boga Ojca, można zinterpretować wyniki, kiedy średnia wydajność na jednostkę kutrów duńskich w styczniu-lutym br. wyniosła ponad 13 t, litewskich – 10,5 t, a polskich – 3,2 t. Zdajmy sobie sprawę z tego, że taka jest prawda. Nie zgadzam się z panem Wysoczańskim i z pozostałymi kolegami, z wszystkimi twierdzącymi, że Unia działa wyłącznie przeciwko Polsce, że wysyła inspektorów tylko do Polski. Gdyby tak było, ten raport dotyczyłby wyłącznie naszego kraju. Doskonale państwo wiedzą, jak funkcjonuje Unia. I w tej chwili mogę powiedzieć, a przewidywałem to również wcześniej, w 2006 r., że walec unijny zaczyna się toczyć. Mówiłem – nie dajmy się przejechać. Daliśmy się nie tylko przejechać, ale i rozjechać. Dlatego dzisiaj najważniejszą sprawą jest pokazanie Unii, a mamy na to bardzo mało czasu, że polska administracja panuje nad sytuacją, że robi postępy w redukowaniu szarej strefy. Rozmawialiśmy z panem ministrem o tym, że są takie możliwości. Ale czas nam ucieka. 14 lub 18 kwietnia odbędzie się w Luksemburgu posiedzenie Rady Ministrów, gdzie może lec w gruzach to, co pan minister Plocke z takim sukcesem wynegocjował. Bo inspektorzy udowodnią, że niestety nic się nie zmieniło. I to jest największy problem, który musimy rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#ZbigniewKarnicki">Zgadzam się w sprawie SPO z moimi szanownymi kolegami, ale jest możliwość uruchomienia przez rząd, w związku z wszelkimi przekroczeniami terminów i opóźnieniu we wdrażaniu tego programu, pewnych środków na najważniejsze działania, które później sobie z SPO odbierze. O takiej możliwości KE mówiła. I myślę, że na tym powinniśmy się przede wszystkim koncentrować.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#ZbigniewKarnicki">Sektor drobnego rybołówstwa, tych łodzi, w dużej mierze niesie za sobą kulturę rybacką tych rybackich rodzin. To jest sektor wymagający specjalnej osłony. Są środki, które powinny zostać uruchomione w ramach programu de minimis i wspomóc ten sektor.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#ZbigniewKarnicki">Sprawa pławnic niewątpliwie została „zawalona” przez poprzedni rząd. Mówię to z pełną świadomością. Pan minister rolnictwa Jurgiel, obecny na tej sali, wywalczył w KE przedłużenie derogacji na wycofywanie pławnic. I na pewno był to sukces. A co dalej? Nic. Jego następcy nic w tej sprawie nie zrobili, poza wysłaniem w ostatnim momencie jednego lub dwóch pism do KE. Doskonale państwo wiedzą, że podejmowanie trudnych politycznych decyzji wymaga dużo chodzenia, nie tylko przez ministrów, żeby uzyskać poparcie. Dania wyraźnie powiedziała, że chce nas poprzeć w sprawie przedłużenia derogacji na wycofywanie pławnic. Osobiście rozmawiałem na ten temat. Notatkę w tej sprawie przesłałem do Ministerstwa Gospodarki Morskiej i nic w tej sprawie nie zostało zrobione. Na posiedzeniu Rady Unii ta sprawa została zamknięta.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#ZbigniewKarnicki">Jako fachowiec, panie pośle Hoc odpowiem panu na pytanie, choć nie mnie pan pytał. Dlaczego mamy tak niską kwotę połowową? Przecież Morski Instytut Rybacki przesłał do Ministerstwa Gospodarki Morskiej naukową opinię, że zasoby dorsza, zwłaszcza jego stado tarłowe powiększyły się. W związku z tym, zgodnie z długoterminowym planem odbudowy dorszy, kwota połowowa dorsza w roku 2008 powinna być zwiększona o 15%. Takie było stanowisko również Regionalnej Rady Doradczej Morza Bałtyckiego, która jest reprezentacją wszystkich rybaków bałtyckich. I takie było stanowisko Danii. Dlaczego zamiast 15% więcej wynegocjowaliśmy 5% mniej? Bądźmy uczciwi i zostawmy w spokoju rozliczanie przeszłości. Ja nie chcę w to wchodzić.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#ZbigniewKarnicki">Jeszcze raz potwierdzam – KE najprawdopodobniej w końcu maja albo na początku czerwca, jak w ub. r., zamknie nam połowy dorsza. I co wtedy? Jaka będzie osłona dla rybaków? Czy na posiedzeniu Rady Ministrów w Luksemburgu uda nam się utrzymać wynegocjowany w ub. r. sukces? Nie wiem. Ale myślę, że to są w tej chwili najważniejsze sprawy i na nich powinniśmy się koncentrować.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#ZbigniewKarnicki">I jeszcze jedna sprawa. Chciałby stanowczo zaprotestować przeciwko stwierdzeniu pana Wysoczańskiego, który powiedział, że od 20 lat nie prowadzi się badań naukowych na Bałtyku. Nie wiem, czy państwo je otrzymali, ale pozwoliłem sobie wysłać na adres sekretarza Komisji egzemplarze „Wiadomości rybackich”, gdzie jest przedstawiony punkt widzenia nas – naukowców, na temat tego, co nam grozi. Wszystkie państwa nadbałtyckie prowadzą badania. A Polska, jako państwo członkowskie UE, ma obowiązek prowadzić Narodowy Program Zbioru Danych Rybackich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#GrzegorzŁukasiewicz">Nie chciałbym powtarzać kolejny raz tego, co powiedzieli przedmówcy, zarówno panowie rybacy, jak pan dyrektor z MIR, ale chciałbym skoncentrować uwagę panów posłów i pana ministra na dwóch sprawach.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#GrzegorzŁukasiewicz">Mówimy o SPO na lata 2007–2013. Kolega wspomniał, że praktycznie od 2006 r. nie było żadnych konsultacji w tej sprawie. A w materii rybackiej w ciągu tych dwóch lat zmieniło się bardzo dużo. Przede wszystkim zmieniły się warunki wykonywania rybołówstwa dla naszych rybaków, zwłaszcza w ub. r. Coraz większa jest świadomość środowiska rybackiego, że droga nie prowadzi przez „wojowanie” z KE, że są inne możliwości. Reprezentowane przeze mnie zrzeszenie jest największą organizacją, skupia ok. 200 armatorów, dysponujących 150 statkami rybackimi. Zrzeszenie istnieje od 50 lat, a wcześniej w tym regionie działały maszoperie. Podczas działania poprzedniego rządu ZRM wystosowało bardzo niepopularną w środowisku rybackim odezwę do rybaków, żeby nie łamać prawa unijnego i nie pogarszać sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#GrzegorzŁukasiewicz">Obecnie apelujemy o jak najszybsze uruchomienie nowego SPO, ale przede wszystkim o wprowadzenie nowego dokumentu dotyczącego zarządzania nakładem połowowym, którego w tej chwili nie ma jeszcze nawet zrębów. Komisja, zgodnie z rozporządzeniem nr 1198, daje nam ogromne możliwości rozładowania tego wielkiego napięcia społecznego, jakie stwarzają postoje. Nikt z nami nie rozmawia, nikt nie chce z nami dyskutować, jak wprowadzić taki system postojów i takich rekompensat, żeby rybacy, którzy chcą łowić dorsza, mogli mieć godziwe limity, a reszta rybaków mogła otrzymać godziwe odszkodowania. Sądzę, że to jest właściwy kierunek naszych działań, a nie rozliczanie się, kto i co zrobił w poprzedniej kadencji, czy dwie lub trzy kadencje temu. W tej chwili nie widzimy rozwiązania. Mówi się, że w czerwcu lub lipcu zamkną nam Bałtyk, a może we wrześniu. Powinniśmy się skupić na osi 1 tego nowego programu.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#GrzegorzŁukasiewicz">Mamy doświadczenie we wdrażaniu funduszy strukturalnych, które są obsługiwane przez ARiMR. ZRM było, jest i chciałoby być nadal beneficjentem pomocy strukturalnej, ale jest coraz gorzej. Każdy z ministrów obiecuje nam poważną rewizję procedury i jej uproszczenie, ale bez rezultatu. Podam przykład. W 2006 r. składaliśmy projekty i trzeba było do nich dołączyć 7 załączników. Po udoskonaleniu na przełomie 2006 i 2007 trzeba już było dołączyć 23 załączniki. Te procedury są przede wszystkim niezrozumiałe. Jeśli rybak nie może dołączyć jakiegoś „kwitka” z 1953 r., nie przyznaje mu się pomocy. Często chodzi o statki, które miały historię wojskową, a wyciągnięcie z wojska jakiegokolwiek dokumentu jest niemożliwe. Są mnożone sztuczne problemy. A przecież administracja centralna dysponuje tzw. Systemem Informacyjnym Rybołówstwa Morskiego, do którego ma dostęp ARiMR. Agencja ma pełen dostęp do dokumentów i danych dotyczących danego statku, a często właściciel lub armator tego dostępu nie ma, więc jest przepychanka, kto jest lepszy. Wiem, że niektóre wnioski z sierpnia nie zostały jeszcze zaakceptowane. Podajemy w danych statystycznych, że mamy złożone wnioski na 140% środków, ale wypłaconych jest tylko 50%. A mówimy o SPO 2004–2006.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#GrzegorzŁukasiewicz">Inny absurd. Jak zostało już wcześniej powiedziane, rybacy stali od czerwca do końca roku. W zeszłym roku zostało zakupione przez ZRM 10 tys. skrzyń, żeby można było podnieść jakość surowca, a także w związku z inspekcjami sanitarnymi. Przez 7 miesięcy, kiedy skrzynie leżały w porcie, a statki stały, nikt nie przychodził. Kiedy w styczniu zaczął się sezon połowowy, przyjeżdżają urzędnicy ARiMR i żądają od nas 10 tys. skrzyń. Żebyśmy je im okazali, bo pan urzędnik chce każdą skrzynkę zaznaczać flamastrem. Przecież to jest absurd! Jeśli nie dostarczymy tych skrzyń, to grożą nam windykacją.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#GrzegorzŁukasiewicz">ARiMR mając w swych procedurach 15 dni na rozpatrywania wniosku, rozpatruje ten wniosek 5 albo 6 miesięcy. Tak było np. w przypadku projektu szkoleniowego, który miał być realizowany latem, a rozpoczął się w październiku i nie mógł już być kontynuowany w listopadzie i grudniu z powodu trudnych warunków hydro-meteorologicznych. Dlatego zgłosiliśmy, że nie zostaną zrealizowane jego dwa elementy. Ale ponieważ cel projektu nie został zrealizowany, to środki nie zostaną zwrócone. Przecież chyba nie na tym ma polegać pomoc. Apeluję w imieniu ZRM o przeprowadzenie poważnej rewizji działalności instytucji wdrażających nowe programy. Bo w obecnej sytuacji możemy doprowadzić do tego, że tych środków wykorzystamy może 50%, 60% lub 70% i będziemy musieli je zwracać. Nie tylko z SPO 2004–2006, ale również z następnego programu, jeśli zostanie wdrożony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#AndrzejGościniak">Andrzej Gościniak, prezes Stowarzyszenia Armatorów Łodziowych. Panie dr Karnicki, ja jestem naprawdę w szoku. Pan doskonale wie, że cała polska flota liczy ponad 600 jednostek, w tym 450 to rybacy łodziowi. Jeśli UE zamknie nam w maju łowiska, to będzie tragedia. Nie wiem, skąd ma pan te dane. My w styczniu byliśmy w morzu tylko raz, w lutym 3 razy, a w marcu – 5 razy. Ja tego nie potrafię zrozumieć. Wszyscy wiemy, że ryba jest, bo jedna łódź rybacka wylosowana do dnia dzisiejszego złowiła 65 t dorsza. Od 1 stycznia do dnia dzisiejszego. Legalnie, bo to są połowy naukowe.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#AndrzejGościniak">Następnie twierdzi pan, panie doktorze, że my jesteśmy najsłabsi ekonomicznie, że nas należy chronić. Ale ja tego nie widzę. Rozporządzenie nr 169, które otwiera Szwedom, Litwinom, Łotyszom możliwość łowienia dorsza nawet w okresie letnim, czyli tarła, to jest skandal. Pan to popiera, widzę po minie. A dlaczego nie poparł pan postulatu polskich rybaków łodziowych, żebyśmy w lipcu i sierpniu mogli legalnie łowić flądrę? Flądra nie podlega żadnej ochronie. Niech mi pan powie, dlaczego nie możemy jej łowić? Dlaczego nie możemy łapać hakami sandacza i węgorza? Tego też nam zabroniono. I pan myśli, że jak w maju w Komisji zamkniecie nam te łowiska, to my przeżyjemy? Plajta nastąpi już w czerwcu. Jaką my mamy dyplomację?</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#AndrzejGościniak">Panie ministrze, mam do pana pytania. Nie mamy rekompensat ani nawet podpisanych umów za 2007 r. za to czasowe zawieszenie działalności dotyczące dorsza. Po półtora roku wy chcecie dać rekompensaty? To nie są rekompensaty, dzięki którym my coś zyskujemy, to jest zwrot składek na ZUS, postojowego, portowego, ubezpieczenia i innych. Nie wiemy również, co będzie z 2008 r. Jakie są zasady? Nic nie wiemy. Jak my mamy przeżyć? Sytuacja jest tragiczna. Niech pan sobie wyobrazi, co będzie z tymi rybakami w maju i w czerwcu. Ja pochodzę z trzypokoleniowej rodziny rybackiej. I jak my wszyscy przyjedziemy tutaj ze swoimi rodzinami, to może być gorzej, niż pokazali górnicy. Ja za nic nie ręczę. Dzisiaj ma pan jeszcze czas i może pan jeszcze coś zrobić. Apeluję o to do pana i proszę pana o to. Bo my już dłużej nie wytrzymamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WiesławKamiński">Jestem mgr inż. rybactwa z 35 letnią praktyką i prezesem jedynej w Polsce Aukcji Rybnej i właściwie jedynego prawidłowo funkcjonującego Lokalnego Centrum Pierwszej Sprzedaży Ryb. Aukcja ma trudności, ale nie ma problemów. Jako praktyk chciałbym potwierdzić słowa naukowca, pana dr Karnickiego oraz wyrazić zaniepokojenie i podzielić się swoimi opiniami, jako specjalista od ryb, a nie od spraw socjalnych. Bo trzeba rozdzielić bolesne problemy polskiego rybaka, sprawy socjalno-bytowe i sprawy funkcjonowania rybołówstwa dzisiaj i w przyszłości. A największym problemem aukcji rybnej jest szara strefa. To jest nie tylko sprawa zasobów naturalnych, ale przede wszystkim – omijania fiskusa. To jest poważny problem w ostatnich miesiącach, ponieważ limit przechodzenia na książkę podatkową został obniżony o 100 tys. euro. I to jest również jakiś powód, żeby omijać sprawy podatkowe. Dlatego na tej sali powinniśmy jasno powiedzieć, kto jest za płaceniem podatków, a kto nie. Kto jest za szarą strefą, a kto nie.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#WiesławKamiński">35 lat temu z kolegami ichtiologami pływaliśmy jako rybacy świeżo po studiach na łowiskach Labradoru. Były to wówczas najbardziej wydajne łowiska dorsza na świecie. Flota polska i floty całego świata łowiły tam po 100 t dorsza na dobę. Obecnie te łowiska są przełowione, a wioski i miasteczka rybackie – wyludnione. To samo stało się z łowiskami Kalifornii. Najbardziej obfitujące w sardynki łowiska na świecie w ciągu 5 lat II wojny światowej zostały przełowione i do dzisiaj to stado się nie odrodziło. Chciałbym potwierdzić jako praktyk i kupujący od wielu podmiotów, że w Bałtyku udział dużego dorsza, który ma zdolność odnawiania stada, wynosi ok. 10–15%. A w niektórych przypadkach jeszcze mniej. Jestem zaniepokojony tym zjawiskiem i tym nawoływaniem. Jest sprawa socjalna i to jest sprawa rządu. Nie chciałbym się wypowiadać na temat rekompensat. Ale chciałbym przestrzec. Bo, jeśli czytamy w prasie, że babcia emerytka za przywłaszczenie z głodu batonika za 3,20 zł idzie pod sąd grodzki, to nie ma tłumaczenia, że byliśmy zmuszeni do łamania prawa.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#WiesławKamiński">W II półroczu ub. r. ostro walczyliśmy, bo rozporządzenie nr 804 było dla nas bardzo dotkliwe, ponieważ KE zastosowała odpowiedzialność zbiorową. Wobec wszystkich podmiotów – tych, które przeławiały i tych, które nie przeławiały, tych funkcjonujących w białej strefie i w szarej. Wszyscy zostaliśmy jednakowo potraktowani – boleśnie. A część kolegów się śmiała: Kolego prezesie, ty się boisz, nie kupujesz w czasie obowiązywania zakazu, to upadniesz. Jakoś nie upadliśmy i uważam, że ten kierunek chyba jest prawidłowy, że nie mogą być jednakowo traktowani rybacy, którzy świadomie zrezygnowali z dodatkowych dochodów i nie złamali unijnego rozporządzenia i ci, którzy chcieli pokazać, że nie będą się stosować do tego zakazu.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#WiesławKamiński">Sprawa pławnic bardzo dotknęła polskich rybaków i polskie rybołówstwo. Jako aukcja skupiliśmy w ub. r. łącznie ok. 150 t ryb łososiowatych na kwotę ponad 3 mln zł. W tym roku wolno łowić na haki. Ryby łososiowate łapią się na haki na przynętę tylko pierwsze dwa mroźne miesiące w roku i właściwie już jest po sezonie na łososia. I połowy spadły prawie stokrotnie w porównaniu z ub. r., bo skupiliśmy tylko 3 t ryby na kwotę 40 tys. zł. W innych firmach konkurencyjnych jest podobnie. W to miejsce wejdzie łosoś z Norwegii, który jest o wiele tańszy.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#WiesławKamiński">Aukcja Rybna w Ustce chce konkurować uczciwie, zaprasza wszystkich rybaków, ale głównie jesteśmy partnerem dla Krajowej Izby Producentów Ryb, której prezesem jest siedzący obok pan Wojnicz. Oni z nami współpracują i są zadowoleni z wysokich cen. Każdego dnia mamy cenę wyższą niż konkurencja o 40 gr, a nawet o złotówkę. Stąd różne głosy krytyczne i atakujące nasza aukcję rybną. Obecnie płacimy 4,90 zł, a konkurencja – 4,50 zł. I tu chciałbym zwrócić uwagę na pewne zjawisko, jest na ten temat również artykuł w „Dzienniku Bałtyckim”. Cena dorsza spadła do 4,50 zł, a na początku stycznia wynosiła już 10 zł. Czyli spadła prawie trzykrotnie. Cena dorsza w detalu wynosi w „Realu” (to jest taka sieć marketów) na Wybrzeżu 19,50 zł. I ani drgnie. Filet z dorsza kosztuje 25 zł. I daję panom posłom pod rozwagę, gdzie jest ta nadwyżka, kto ją przechwytuje. A to wszystko odbywa się kosztem rybaka. I dlatego właśnie wymyślono na Zachodzie, to nie był nasz polski pomysł, to przyszło z UE, żeby ta zwyżka ceny dla rybaka była kosztem pośredników. I to widzimy dzisiaj. Ta cena nie spadła dlatego, że rynek jest zapchany. Spadła, ponieważ jest niesamowity wysyp ryby. Podzielam obawy kolegów. Realne jest niebezpieczeństwo zamknięcia przez UE łowisk w tym roku. To, co dzieje się w ostatnich tygodniach, nieraportowane połowy, osiągnęło niesamowite rozmiary. A trzeba uważać, bo to się może źle skończyć dla całego sektora: dla rybaka, dla firm handlowych i dla przetwórstwa, które nie jest w stanie przebranżowić się na inne gatunki ryb.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#GrzegorzHałubek">Grzegorz Hałubek, Związek Rybaków Polskich. Chciałbym się zwrócić do pana ministra. Nie wiem, czy pan sobie przypomina, że kiedy odchodziłem z ministerstwa, zostawiłem panu pisemny dowód gotowości do współpracy, którego kopię mam w swoich dokumentach. Napisałem tam, że jestem gotów do współpracy z panem na każdej płaszczyźnie dotyczącej rybołówstwa, oczywiście w oparciu o prawdziwe informacje i prawdziwe założenia. Napisałem również, że nie wydaje mi się możliwe, a było to 5 miesięcy temu, aby można to było już zrobić bez wskazania konkretnych osób winnych obecnej sytuacji w rybołówstwie. Nie chciałbym z tego wyłączać również swojej osoby, ponieważ oczywiście mogą być także zarzuty wobec mojej osoby, bo w końcu byłem tam te 3 miesiące. Dzisiaj deklaruję po raz drugi, że ZRP przechodzi do fazy współpracy z panem, ale już na zasadach, które zapisałem w piśmie skierowanym do pana, czyli wszystkie dokumenty dostają przedstawiciele wszystkich partii politycznych w Polsce oraz premier i prezydent. Ponieważ, jak słusznie uznał mój kolega Jurek Wysoczański, to co dzieje się na Bałtyku, to są problemy bardzo trudne do rozwiązania, czego doświadczyłem i ja, i minister Gróbarczyk. Żeby ułatwić panu działanie, żeby pan miał większe wsparcie, ta informacja będzie udostępniana wszystkim partiom, żeby utworzyć wspólny, pozapolityczny front w celu obrony polskiego rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#GrzegorzHałubek">Mam również serdeczną prośbę do pana przewodniczącego dzisiejszym obradom i do pana ministra Gróbarczyka. Ponieważ na sali pojawił się jakiś powiew dość poważnego strachu przed UE i pewnego rodzaju niemożność pojawiająca się w niektórych wypowiedziach, że Polska nie może nic załatwić w Unii, chciałbym prosić pana ministra Gróbarczyka (chociaż mógłbym to oczywiście zrobić sam, ale wiem, że pan minister Gróbarczyk lepiej ode mnie czuje te sprawy), żeby pan minister Gróbarczyk w trosce o przyszłość polskiego rybołówstwa, w trosce o kontakty polskiego rządu w UE w sprawach rybołówstwa, przekazał swoją wiedzę, którą nabył na temat rozmów z UE i na temat reakcji pewnych osób na niektóre kwestie tam ujawniane. Ale przede wszystkim, żeby przekazał, że pewne rzeczy można zrobić, w ogóle nie machając żadną szabelką, tylko uporczywie przedstawiając oczywiste argumenty. Pana Gróbarczyka proszę, żeby to nam dzisiaj przekazał. Oczywiście, jeśli pan przewodniczący pozwoli.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#GrzegorzHałubek">Natomiast ja powiem panu, panie ministrze, w jakich aspektach widzę z panem współpracę. Wszystko, co teraz powiem skrótowo, znajdzie pan w formie rozszerzonej w tym raporcie, o którym mówiłem, a który jest już na ukończeniu. Miał być gotowy dzisiaj, ale po wypowiedziach, które słyszałem będzie on miał trochę inny kształt. Będzie zaostrzony.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#GrzegorzHałubek">Posługujemy się dokumentami rządowymi. Pierwszy z nich, to sporządzona przez Morski Instytut Rybacki w Gdyni „Analiza rentowności wykonywania rybołówstwa morskiego w Polsce”, ekspertyza wykonana na zlecenie MRiRW nosząca datę 11 maja 2006 r. Są tam dwie tabele – na str. 8 i na str. 9. Tabela na str. 8 jest zatytułowana „Wielkość i wartość połowów bałtyckich w latach 2004–2005”. Wyjaśniam, że chodzi o dorsza. W tabeli jest podane, że według danych oficjalnych w 2004 r. wyniosły one 15,1 tys. t, a w 2005 r., czyli już po pewnej redukcji floty i po zmniejszeniu kwoty połowowej – 12,8 t. Na następnej stronie jest tabela zatytułowana „Wielkość i wartość połowów bałtyckich w latach 2004–2005”, ale już według danych szacunkowych. I w 2004 r. te połowy wniosły 60,6 t, czyli cztery razy więcej, a w roku 2005 – 46 t, również prawie cztery razy więcej. Cała polska polityka rybacka, zarówno od strony prawodawstwa, jak i w kontaktach z UE opiera się na danych ze str. 8, bo polska administracja od 15 lat, jak to słusznie powiedział kolega, wysyła do UE dane oficjalne, czyli dopasowuje swoje kwoty połowowe do przyznanych z UE, a wcześniej – z Komisji Bałtyckiej. Natomiast polska flota, żeby przeżyć i żeby pracowały zakłady przetwórcze, naprawdę złowiła 66 t i 46 t. Panowie są z Komisji Rolnictwa i wiedzą, co by się działo, gdyby odkryto, że w Polsce kwota mleczna przekraczana jest czterokrotnie. Ale muszą sobie panowie wyobrazić sytuację, że równocześnie w innym kraju kwota mleczna jest przekraczana np. siedmiokrotnie. Jak by panowie na to zareagowali? W raporcie, który przygotuję, dostarczę dowodów na to, co teraz mówię. Mam pełną świadomość tego, że jestem nagrywany i że moje wypowiedzi znajdą się w Internecie. Jeżeli kwota mleczna byłaby w innym kraju przekraczana siedmiokrotnie, a w Polsce – czterokrotnie, to panowie posłowie na pewno by na to odpowiednio zareagowali. Traktuję to jako analogię do stwierdzenia pana doktora, który powiedział tylko o przekraczaniu kwoty mlecznej przez Polaków. Udowodnię moje twierdzenia przedstawiając konkretne dokumenty. A więc polskie rybołówstwo obraca się w realiach ze str. 9, a próbuje się dopasować flotę połowową i kwoty połowowe w UE do danych ze str. 8. Jest to fikcja i równocześnie ilustracja do afery dorszowej na Bałtyku.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#GrzegorzHałubek">Następną ilustracją do afery dorszowej na Bałtyku jest to, że odbyłem z rzeczonym panem Chmielewskim spotkanie opłatkowe 22 grudnia ub. r., na którym obecny był pan Marek Gzel, w czasie którego pan Chmielewski zaczął zadawać pytania panu Markowi Gzelowi dotyczące tego, ile jest na Bałtyku łodzi nielimitowanych, czyli poniżej 8 m długości. Pan Marek Gzel powiedział, że jest ich 5 tys. Pan prof. Chmielewski zapytał go, ile mniej więcej te łodzie muszą złowić, żeby rybacy mogli przeżyć. Zostały wówczas przedstawione pewne wyliczeniu, ale nie chcę wchodzić w szczegóły. Przedstawił je Pan Marek Gzel, były dyrektor „Barki” w Kołobrzegu, który jest również praktykiem. I wyszło na to, że według pana Marka Gzela te łodzie poniżej 8 m długości, łowią legalnie w UE w sposób nieraportowany 150 tys. t dorsza, co nie jest odnotowane w żadnych statystykach połowowych, ani przez ICS, który później przedstawia ekspertyzy dotyczące zasobów. Wobec tego porównując legalny limit dla wszystkich państw bałtyckich na poziomie 65 tys. t, przy założeniu, że 150 tys. t dorsza nie trafia do statystyki, mamy świadectwo tego problemu. Możemy się oczywiście różnić w opiniach, czy to jest 100 tys. t, czy może tylko 80 tys. t, a może, jak ja twierdzę, 200 tys. t. Bo ja twierdzę, że poza ewidencją jest 200 tys. t. Mówię o tym, ponieważ bez rozwiązania tych problemów nigdy nie dojdziemy do zbudowania jakiegoś rozsądnego rozwiązania dla polskiego rybołówstwa, ponieważ to, o czym mówię jest fundamentem szacowania zasobów, ustalania kwot połowowych i ekonomii. Dlatego z panem ministrem będziemy rozmawiać o tych aspektach sprawy.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#GrzegorzHałubek">Na dowód moich racji przytaczam inny dokument rządowy. MIR odpowiada w nim panu Stanisławowi Podleskiemu. Pismo jest datowane 3 sierpnia 2006 r. Pytanie pana Podleskiego brzmi: „Jakie wyjście z sytuacji widzi kierownictwo MIR w aspekcie dopasowania rzeczywistych połowów bałtyckich do danych połowowych, które są przekazywane przez poszczególne państwa bałtyckie do ICS?”. Odpowiedź pana Linkowskiego, dyr. MIR. „MIR w Gdyni, uczestnicząc w spotkaniach państw bałtyckich w ramach Komisji Bałtyckiej i UE...”</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JózefKlim">Proszę o konkluzję, bo to jest być może dłuższy dokument.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#GrzegorzHałubek">To nie jest dużo, a sprawa jest istotna. Naprawdę jeszcze tylko kilka zdań. „MIR w Gdyni, uczestnicząc w spotkaniach państw bałtyckich w ramach Komisji Bałtyckiej i UE, wielokrotnie wnioskował, aby wszystkie państwa bałtyckie dokonały szacunku faktycznych połowów dorsza i w sposób anonimowy przekazały je Grupie Roboczej do spraw Dorsza ICS. Podkreślano, że nie ma to na celu wykazania wielkości połowów nieraportowanych przez poszczególne państwa, a jedynie faktyczną ocenę wielkości połowów dorsza i uwzględnienie ich w ocenie stanu zasobów. Ostatni raz taką propozycję przedstawiciel Instytutu złożył na spotkaniu państw bałtyckich w lipcu 2005 r. w Brukseli. Uczestnicy zgodzili się, że należałoby tego dokonać, ale problemem jest metodyka, jaką należy zastosować do dokonania takiego szacunku. Widząc, że jest to gra na zwłokę, przedstawiciel MIR poinformował, że prześle metodykę stosowaną w Polsce i metodyka ta została do państw bałtyckich przez polskie przedstawicielstwo w Brukseli przekazana”. I konkluzja: „Wyraźnie więc widać, że brak jest woli politycznej dla oceny i przedstawienia faktycznej wielkości połowów na Bałtyku”. To, o czym w tej chwili mówię, jest powszechnie znane w Unii i wszyscy w KE wiedzą, co się dzieje na Bałtyku. Nie trzeba nic dodawać. Ten cały opis jest zawarty w stanowisku sztabu kryzysowego rybołówstwa polskiego, gdzie cały mechanizm jest zapisany i są podpisy wszystkich związków.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#GrzegorzHałubek">Dlaczego poprzedni rząd podjął decyzję o ratowaniu polskiego rybołówstwa, umożliwiając połowy i wchodząc jednocześnie w spór? Mam przed sobą dwa dokumenty. Jeden z 30 lipca kierowany do pana Rafała Wiecheckiego, w którym związki proszą, żeby wystąpić do Prezesa Rady Ministrów o nieprzestrzeganie przez Polskę rozporządzenia nr 804. Drugie pismo jest z 12 lipca, w którym sztab kryzysowy wnosi o pilne podjęcie przez rząd Polski negocjacji, w celu cofnięcia rozporządzenia nr 804. Jest tam również cała litania uzasadnień natury ekonomicznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JózefKlim">Naprawdę proszę już o zakończenie wystąpienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#GrzegorzHałubek">Kończę pławnicami. Jestem w posiadaniu dokumentu, powinien on być szczególnie cenny dla pana ministra, gdzie jest napisane, że 25–29 marca na Helu w Polsce zebrało się szacowne gremium od ssaków morskich i sporządziło tabelkę, z której wynika, że półdryfy do połowu łososi, ale kotwiczone, łowią morświny. W 1991 r. – jednego, najwięcej w 1993 r., bo cztery, a w 1997 r. – też jednego. Razem przez ileś tam lat wyszło 18 sztuk. Z tego zrobiono raport. I kilka zdań niżej wysnuwa się z tego następującą konkluzję, że w tych semidryfach złowiono morświny i przedstawia się fakty, które stają się główną podstawą do zniesienia pławnic na Bałtyku. W tej konkluzji czytamy, że na Bałtyku muszą być zredukowane połowy dryfnetami, już nie semidryfnetami, tylko dryfnetami i sieciami stawianymi dennie. Taka jest konkluzja. Jeśli porównać wagę i rangę tego dokumentu, to przypomina się afera Rywina i zwrot „lub czasopisma”. Identycznie stało się w tym przypadku. Przez litość dla nich nie będę odczytywać nazwisk osób tam podpisanych, ale jeśli semidryfy zamieniają się w dryfy, to podpisane tam szacowne osoby nie mogły tego nie zauważyć. Twierdzę, że zostało to zrobione celowo, żeby zlikwidować pławnice na Bałtyku. Jest to dla pana ministra dowód wadliwej decyzji, która w UE została podjęta wobec rybaków i argument do walki. Na tej podstawie zostało stworzone fałszywe prawo, które uderzyło nie tylko w polskich, ale w ogóle w bałtyckich rybaków łowiących łososie sieciami dryfującymi. Jeśli KE nie znajdzie w sobie siły, żeby się „wygrzebać” z tego typu decyzji, to naprawdę należałoby rozważyć jakieś działania dyplomatyczne w tym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#GrzegorzHałubek">Konkluzja jest następując: panie ministrze, deklarujemy współpracę na bazie prawdy. Pewne rzeczy będą dla pana szokujące, bo nie wszystko pan wie. O naszym raporcie poinformujemy tę Komisję. Prosimy o powołanie specjalnej podkomisji, o czym mówiliśmy wcześniej. Rozmawialiśmy z panem Jurgielem o tym, żeby kontakty z Komisją miały charakter stały i żebyśmy informowali, co się dzieje w UE i co się dzieje w polskim rybołówstwie.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#GrzegorzHałubek">I jeszcze jedna sprawa – zamknięcie połowów w 2008 r. z tytułu rzekomego ponownego przekroczenia kwoty połowowej. To w ogóle nie jest możliwe. Z docierających do nas informacji wynika, że unijni inspektorzy nie sporządzają raportów z kontroli, ani raportów na szczeblu okręgowych inspektorów, nie dają także żadnych potwierdzeń uczestnictwa w kontrolach u rybaków. W ub. r. raporty unijne były potwierdzane przynajmniej na szczeblu okręgowych inspektorów. Wysnuwam z tego wniosek, że Unia przeprowadza pozorne kontrole, ponieważ nie chce drugi raz używać tej argumentacji, która była przedstawiona raz w Brukseli, a w Warszawie dwa razy. Natomiast, jeśli by się tak stało, że UE na podstawie tych pozornych wyrywkowych kontroli zamknie Polsce połowy, to skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, która już jest gotowa, w zasadzie bez wprowadzania żadnych zmian złożą polscy rybacy. Bo wiemy, że rząd chce tę skargę wycofać. Rząd, w którego pracach uczestniczyliśmy pan Gróbarczyk i ja, również rozważał wycofanie tej skargi, ale w zamian za pewne ustępstwa, jak przynajmniej zaprowadzenie porządku w kwotowaniu i w raportowaniu. To są bardzo poważne kwestie, które mogłyby być rozważone. Jeśli polski rząd wycofa skargę „za darmo”, a w UE skargę może składać, jak powiedział kolega, nawet osoba prywatna, to my tę skargę złożymy jako związek. I jej nie wycofamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JózefKlim">O głos prosił pan minister i powoli będziemy się zbliżać do zakończenia naszego dzisiejszego posiedzenia. Proszę o wyłączenie mikrofonu przez ostatniego mówcę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#KazimierzPlocke">Bardzo dziękuję za to spotkanie i cenne uwagi, niejednokrotnie krytyczne pod adresem rządu, co będzie dobrą podstawą, żeby wysnuć z nich odpowiednie wnioski.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#KazimierzPlocke">Ale jedna uwaga do wypowiedzi pana Grzegorza. Skoro był taki genialny plan ratowania polskiego rybołówstwa, to trzeba się zastanowić, dlaczego nie został zrealizowany. Jeśli można było uratować polskie rybołówstwo, uzyskać większe kwoty połowowe i większy wpływ na Wspólną Politykę Rolną, to dlaczego nie został on zrealizowany? Na to pytanie nie oczekuję dzisiaj odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#KazimierzPlocke">Państwo dobrze wiedzą, że SPO na lata 2004–2006 został przyjęty z rocznym opóźnieniem, a wszystkie rozporządzenia, które były konieczne do jego uruchomienia, zostały przygotowane przez polski parlament pół roku później. Z tych powodów wszystko się opóźniło półtora roku. I ten ciąg zdarzeń ma dalej miejsce. Dlatego warto sobie zadać pytanie, co i jak zrobić, żeby stworzyć warunki dla zdecydowanie wcześniejszego przyjmowania dokumentów ważnych dla tego środowiska.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#KazimierzPlocke">Podstawowym dokumentem obowiązującym w całej UE jest Wspólna Polityka Rybacka zatwierdzona w 2002 r. rozporządzeniem nr 2371. Obowiązuje ona wszystkie państwa UE, także państwa bałtyckie, jeśli mówimy o rybołówstwie bałtyckim. Chciałbym, żebyśmy mieli świadomość, że sytuacja w rybołówstwie bałtyckim jest obecnie najtrudniejsza. Dlatego poświęcamy jej bardzo dużo czasu. W rybołówstwie dalekomorskim, rybołówstwie zalewowym i akwakulturze również są problemy, ale nie są tak mocno nagłaśniane, jak problemy dotyczące rybołówstwa bałtyckiego. Nie chciałbym wracać do przeszłości, ponieważ została już ona opisana w wystąpieniach przedstawicieli związków i organizacji rybackich. Wolę skoncentrować się na przyszłości, która jest ważniejsza, niż opisywanie przeszłości. Niech to czynią historycy, natomiast my mamy swój czas i ten czas chcielibyśmy dobrze wykorzystać.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#KazimierzPlocke">Nie jest możliwe natychmiastowe rozwiązanie wszystkich problemów. Dlatego chciałem zaproponować kilkupunktowy plan działania, który chcemy wspólnie zrealizować. I to w jak najkrótszym czasie, żeby sprawy istotne i ważne nabrały nowego wymiaru i nowego tempa.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#KazimierzPlocke">Po pierwsze, planujemy dokończenie i uzyskanie zatwierdzenia SPO na lata 2007–2013. Tutaj mam niedosyt, ponieważ pan Safader ma rację, kiedy powiedział, że mówiliśmy o tym w styczniu na spotkaniu w Gdyni, a mamy już kwiecień i jeszcze ta sprawa nie została do końca załatwiona. Nie została załatwiona z kilku powodów, nie chcę tłumaczyć, z jakich. KE oczekiwała od nas sensownego planu działania, który chce zatwierdzić dopiero 17 kwietnia tego roku w Luksemburgu. Jest to plan związany z ochroną naszych zasobów, z planem kontroli. Wymagał on ogromnej dyskusji, którą przeprowadziliśmy z państwami bałtyckimi dla osiągnięcia kompromisu. Celowo mówię „kompromisu”, ponieważ mieszczą się w nim również sprawy związane z tym, że polska flota rybacka w ogóle wyszła na Bałtyk. Dlatego chciałbym, żebyśmy wszyscy mieli jasność i pewność, że brak rozmów i konsultacji z KE przez ostatnie 6 miesięcy 2007 r. spowodował zagrożenie, iż polska flota nie będzie miała możliwości rozdysponowania kwot połowowych. Konieczne było również uzgodnienie z KE spraw związanych z rozliczeniem przełowionej kwoty dorsza. Pan dyrektor Karnicki mówił, skąd się te kwoty wzięły. One się wzięły z prostego przeliczenia. Import ryb do Polski w ub. r. był na poziomie 14,5 tys. t, eksport – ponad 30.700 t. Różnica wynosi 16 tys. t. Do tego należy dodać ryby, które były na tzw. rynku wewnętrznym – ok. 10 tys. t. To daje w sumie 26 tys. t ryby, której nie ma w kwotach połowowych. Ilość dorsza z nieraportowanych połowów wyniosła 8 tys. t do końca I półrocza 2007 r. Podzielmy sobie 26 tys. t przez 8 tys. t i otrzymamy ilość przełowionego dorsza. To jest cała prawda i tylko prawda. Można się z tym zgadzać lub nie, ale ten rząd podjął rozmowy z KE. I dzisiaj jest rzeczywiście bardzo trudno, a następne decyzje być może będą jeszcze trudniejsze, ale jestem przekonany, że jeśli będziemy rozmawiać, to osiągniemy cel. A więc po pierwsze SPO i moje publiczne zobowiązanie, że do końca kwietnia ma on być przygotowany i skonsultowany ze środowiskiem. I będzie.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#KazimierzPlocke">Drugi punkt naszego planu, który chciałbym wspólnie z państwem zrealizować, to wypłata rekompensat. Od dzisiaj dyrektorzy ARiMR otrzymają od prezesa stosowne upoważnienia do wydawania decyzji o przyznaniu rekompensat. Chcemy, żeby po 15 kwietnia te rekompensaty mogły być wypłacane zgodnie z wydanym rozporządzeniem.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#KazimierzPlocke">Trzecim punktem jest przygotowanie projektów ustaw związanych z rynkiem rybnym, ustawą o rybołówstwie morskim, Europejskim Funduszem Rybackim i ustawą o akwakulturze. Z tym, że ta ostatnia będzie procedowana w II półroczu tego roku. Potwierdzam opinię, że rynek rybny trzeba zbudować. Obecna ustawa nie stwarza dobrych podstaw do stwierdzenia, że w Polsce mamy rynek rybny. Jesteśmy w trakcie przygotowań, ale proszę środowisko o wsparcie i pomoc, bo to przecież nie jest ustawa dla rządu, tylko dla środowiska. Dlatego trzeba nad nią bardzo poważnie popracować. W każdym razie projekty ustaw są już na ukończeniu i jeśli będzie taka potrzeba, to poszczególne przepisy poddamy konsultacji.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#KazimierzPlocke">Kolejny punkt, to przygotowanie programu związanego z pomocą de minimis dla rybołówstwa. Wydałem departamentowi odpowiednie polecenie. W tej chwili trwają zapewne ostatnie prace związane z zakończeniem procedury legislacyjnej w parlamencie. Planujemy tę pomoc de minimis (i takie są ustalenia kierownictwa resortu) przeznaczyć w części dla środowiska rybackiego na określone cele, które chcielibyśmy wspólnie określić. Mają to być środki na modernizację, na dopłaty do paliwa, lub na jeszcze inne cele. Tutaj rzeczywiście potrzebujemy państwa pomocy i merytorycznego wsparcia.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#KazimierzPlocke">Kolejnym, piątym punktem planu jest propozycja dotycząca wypracowania modelu kwot połowowych na rok 2009. Oczywiście przyjmuję propozycje poszczególnych środowisk, które chcą wesprzeć działania ministra w tej sprawie. Bo przecież chodzi o wspólny, narodowy interes. Jeśli będą dobre propozycje, będziemy je rozważać. Ważny jest również program rekompensat, który niestety nie jest jeszcze przygotowany, ale chcemy podjąć pracę nad tym dokumentem.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#KazimierzPlocke">Natomiast sprawa pławnic jest jeszcze otwarta. Nie zgadzam się z opinią pana Szomburga, ponieważ nie jest prawdą, że rząd nic w tej sprawie nie zrobił. Zrobiliśmy tyle, ile było można. Jest oświadczenie KE, że sprawa pławnic jest nadal otwarta. KE wyasygnuje środki finansowe, żeby w sposób naukowy zbadać, jakie narzędzia mogą być zastosowane do połowu łososia. KE zastanawiała się również nad tym, w jaki sposób zrekompensować straty rybakom, którzy łowią łososia pławnicami. Powtarzam – sprawa jest otwarta. Również nad nią będziemy dyskutować 14 kwietnia w Luksemburgu.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#KazimierzPlocke">I sprawa przetargu na pingery. Przetarg został odwołany, bo w ub. r. nikt się do niego nie zgłosił. Ponownie został ogłoszony w tym roku i obecnie jest w trakcie realizacji. W tej chwili nie mam więcej informacji na ten temat.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#KazimierzPlocke">Tyle, jeśli chodzi o najpilniejsze sprawy. Wszystkie inne kwestie poruszone na tej sali są równie ważne, ale te uznałem za najpilniejsze, ponieważ one decydują o tym, w jakim kierunku będziemy działać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JózefKlim">Jeśli chodzi o wniosek dotyczący powołania podkomisji, to zajmie się tą sprawą prezydium naszej Komisji. Jednak nie sądzę, żeby taka podkomisja została powołana, ponieważ ta problematyka będzie raczej monitorowana przez całą Komisję. A za jakiś czas będziemy mieć informacje z MRiRW na temat realizacji deklaracji, które dzisiaj złożył pan minister.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#JózefKlim">Przypominam, że to jest już końcówka naszego posiedzenia, ale do głosu zgłosili się jeszcze posłowie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#RomualdAjchler">Na samym początku chciałem się zwrócić do zaproszonych gości – szanowni państwo, nie pouczajcie posłów, co mają robić, ponieważ zajęcie się państwa problemami to jest właśnie odpowiedź posłów na państwa potrzeby. Chcemy się przysłuchać temu, co trapi wasze środowisko i pomóc wam te problemy rozwiązać. Te pouczenia są po prostu zwykłym nieporozumieniem, ponieważ Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest po to, żeby pomóc te problemy rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#RomualdAjchler">Z uwagą przysłuchiwałem się wystąpieniu pana ministra i te 5 punktów, które pan przedstawił, być może rozwiąże niektóre problemy, ponieważ one dotyczą prawie wszystkich spraw, o których była tutaj mowa, również krytycznych słów kierowanych pod adresem rządu.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#RomualdAjchler">W związku z tym mam konkretną propozycję. Nie sądzę, panie przewodniczący, żebyśmy do rozwiązania każdego problemu powoływali podkomisję, ponieważ za chwilę będziemy omawiać następny trudny problem i znowu będzie propozycja powołania podkomisji. Ja jednak chciałbym odejść od tego schematu, że kiedy jest problem, to powołuje się komisję, żeby to „zagadać”. Tak kiedyś było. Dlatego mam propozycję, którą kieruję bezpośrednio do pana ministra. Panie ministrze, z dyskusji wynikało, że jest wiele przepisów przeszkadzających rybakom w pozyskiwaniu środków z ARiMR. Przykładem była liczba zaświadczeń niezbędnych do otrzymania pomocy. Proponuję, żeby w ramach resortu rolnictwa, z udziałem osób wskazujących te zbędne przepisy wymagające zaświadczeń czasami nawet z 1953 r., powołać zespół, który dokonałby przeglądu wszystkich przepisów przeszkadzających rybakom w pozyskiwaniu środków z UE. Jeżeli to są wymogi prawa polskiego, to po zakończeniu tego przeglądu dokumentów byłoby racjonalne spotkanie się w celu omówienia tego tematu i być może wykorzystania efektów tej pracy przy nowelizacji ustaw, o których pan mówił, żeby tego typu zbędne dokumenty zostały wyeliminowane. Z własnego doświadczenia wiem, że każdy urzędnik potrafi tak skomplikować sprawę, żeby utrudnić jej załatwienie petentowi. Jest nie do zaakceptowania, że Polska nie wykorzystuje środków z UE, a jeśli je wykorzystuje, to w 50%. Musimy tak pokierować przepisami, żeby nie dochodziło do nadużyć, ale przede wszystkim trzeba ograniczyć ich liczbę, a zbędne wyeliminować.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#RomualdAjchler">Mówił pan, panie ministrze o tych projektach ustaw, które rząd ma zamiar przedstawić. Do kiedy to ma nastąpić? Bo chodzi o to, żebyśmy za pół roku nie spotkali się znowu z taką informacją, że już wkrótce projekty będą w Sejmie. Dlatego prosiłbym o deklarację, kiedy one trafią do parlamentu. A sądzę, że jeśli trafią do naszej Komisji, to z pewnością będą szybko rozpatrzone.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#RomualdAjchler">Nie przyjmuję nawet do wiadomości informacji, że przekracza się kwoty połowowe pięciokrotnie i porównywania tego z kwotą mleczną. Co oznacza przekraczanie kwoty mlecznej rolnicy przekonali się na własnej skórze. Na skutek działań poprzedniego rządu udało się te skutki zminimalizować i sankcje nie były tak dotkliwe, ja mogłyby być, ale nie chciałbym, żeby teraz ukarani zostali rybacy. Dlatego jedyna możliwość, jaką widzę w tej sprawie, to są ciągłe rozmowy z KE. Nie może być tak, że przez pół roku nie rozmawia się z KE na tematy rybackie. To jest nie do zaakceptowania, panie ministrze. Brak rozmów partner odbiera jako lekceważenie, to nie buduje dobrego klimatu, a także od klimatu zależy, co jesteśmy w stanie później w stanie wynegocjować w sprawach rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#RomualdAjchler">Mówiłem już o kwestiach pomocy rybakom śródlądowym. Pan minister podzielił pogląd, że należałoby wrócić do zmiany ustawy o Agencji Nieruchomości Rolnych i uregulować sprawy dotyczące przede wszystkim poznańskich związków zawodowych rybaków proszących o zmniejszenie czynszu, który w ciągu jednego roku wzrósł o 100%. Tyle musieli rybacy zapłacić za stawy dzierżawione od ANR. To należałoby w trybie pilnym zmienić i rząd powinien się tym zainteresować. Jeśli tak się nie stanie, pozostanie nam przygotowanie projektu komisyjnego nowelizacji. Jeśli uzna pan, panie ministrze, że moglibyśmy pójść w tym kierunku, to jestem za tym, żeby Komisja taką inicjatywą się wykazała. Oczywiście przy poparciu rządu.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#RomualdAjchler">Panie przewodniczący, prosiłbym żeby pan się zastanowił nad kwestią powołania proponowanego przeze mnie zespołu, opracowania listy przepisów przeszkadzających i przedstawienie jej naszej Komisji. A wtedy zastanowimy się, co można zrobić, żeby pomóc.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#NorbertRaba">Jestem posłem z Dolnego Śląska, ale myślę, że powinienem zabrać głos w sprawach dotyczących rybaków, ponieważ po tej długiej dyskusji odnoszę wrażenie, że niestety polscy rybacy nie są jeszcze w UE. Wiem, że to są gorzkie słowa, być może niesprawiedliwe, ale tak naprawdę usłyszeliśmy dzisiaj od przedstawicieli związków, żeby może rząd zapewnił pieniądze na SPO 2007–2013, a jak ten program już zostanie uruchomiony, to sobie środki odbierze. To jest jakieś totalne nieporozumienie i niezrozumienie programów unijnych, które nie należą się, jak „psu zupa”. To jest konkurs. Nie każdy rybak dostanie te pieniądze. Może być taka sytuacja, że te pieniądze nie będą mogły być wykorzystane, ponieważ polscy rybacy nie są przygotowani do tego, żeby wypełnić sprawnie wnioski, złożyć je itd.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#NorbertRaba">Dość dziwna jest dla mnie sytuacja, w której notorycznie dokonywane są połowy ponad limit. Być może należałoby przeprowadzić jakąś akcję edukacyjną. Dla mnie jest niedopuszczalne i niezrozumiałe, jak można dokonywać połowów ponad limit, mając świadomość, że UE może nas za to ukarać. A w kilku wystąpieniach usłyszałem ton akceptacji tego, co się robi. Nie jestem rybakiem, ale dla mnie, dla Polaka, który jest w UE, to jest niedopuszczalne. Nie do pojęcia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JózefKlim">Pozwolę sobie w jednej kwestii się nie zgodzić. Wydaje mi się, że polscy rybacy są przygotowani do uzyskania środków z UE, natomiast są w tym zakresie różne przeszkody natury administracyjnej i innej. Dlatego nie wchodźmy w ten ton dyskusji, bo tworzymy kolejny problem i posiedzenie na ten temat może trwać godzinami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#ZbigniewCzucha">Akurat ja jestem posłem z Pomorza, dlatego jest to dla mnie sprawa wyjątkowo ważna. I zabolały mnie słowa pana posła Hoca, który zaczął naprawę naszego rybołówstwa od postawienia zarzutów. Myślę, że to nie buduje dobrego klimatu. Ta droga jest po prostu zła i się z nią nie zgadzam. Myślę również, że nie powinniśmy naszych gości pouczać i udzielać im reprymend, bo to także nie tworzy dobrego klimatu.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#ZbigniewCzucha">Moim zdaniem istotne są te głosy, które przestrzegają i wskazują zagrożenie wstrzymania połowów. A takie zagrożenie istnieje. I chyba we wszystkich wypowiedziach było słychać tę troskę. A, że „nie ma odpuść” w kwestii przekraczania limitów, przekonali się Brytyjczycy i Irlandczycy. Francuzi rozpoczęli swoją wojnę sardelową i zapłacili chyba 300 mln euro kary. „Nie ma odpuść”. I jeśli chcemy zrujnować polskie rybołówstwo, to namawiajmy rybaków do wychodzenia w morze i łamania przepisów. To nie jest dobra droga i ze strony naszej Komisji na pewno nie będzie na to zgody.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#ZbigniewCzucha">Nie słyszałem ani jednego słowa podziękowania. Być może nie należą się one ministrom, ale uważam, że pan minister Plocke w tym krótkim czasie co mógł, to zrobił. Bo było zagrożenie, że nie będzie decyzji połowowych i rybacy nie mogliby wyjść w morze. Tylko nadzwyczajna mobilizacja wszystkich służb podlegających panu ministrowi sprawiła, że rybacy mogą wychodzić w morze. Doceńmy ten wysiłek i szukajmy porozumienia.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#ZbigniewCzucha">Pan poseł Ajchler słusznie poruszył sprawę uproszczenia procedur. Panie ministrze, mój wielki apel i myślę, że wszystkich znajdujących się na tej sali o to, żeby nie było 21 załączników, jak to powiedział jeden z uczestników dyskusji. Trzeba upraszczać te procedury, bo wtedy nie będzie tych zagrożeń, o których mówił pan poseł Raba. Żeby tym, którzy mają kłopoty z samodzielnym wypełnianiem wniosków, nie piętrzyć jeszcze dodatkowych trudności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#StanisławKalemba">Ja ograniczę się do wniosków. Życzyłbym środowisku, w którym naprawdę znajdują się znakomici fachowcy, żeby znalazło wspólne stanowisko w zasadniczych sprawach prezentowanych na zewnątrz. Wewnątrz można „się prać”, ale gra na paru fortepianach w zasadniczych sprawach wam nie pomaga, ani w Polsce, ani w Unii.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#StanisławKalemba">Druga sprawa, to kadrowe wzmocnienie Departamentu Rybołówstwa o fachowców. Jest Wspólna Polityka Rolna, jest Rybacka. Nic nie zaoszczędzimy na jednym, czy drugim etacie, bo musimy być naprawdę dobrze przygotowani.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#StanisławKalemba">O 85% praw unijnych decydują lobbystyczne organizacje, które siedzą w Brukseli, a o 15% decydują Rada Unii i KE. Takie są fakty. Z tej dyskusji wyraźnie wynika, że nie mają panowie reprezentacji w Brukseli w COPA-COGECA itp. Trzeba zrobić tak, żeby ta reprezentacja mogła tam o tych problemach mówić. A w kontekście ustawy dotyczącej dofinansowania organizacji rolniczych, nad którą pracujemy, mam pytanie panie ministrze, która organizacja będzie reprezentować rybołówstwo. Tym przedstawicielstwem albo będą izby rolnicze, albo dopiszmy to środowisko do naszej ustawy i niech mają swoje przedstawicielstwo w Brukseli. Wówczas będą mogli tam o swoich sprawach rozmawiać, bo nikt ich nie będzie lepiej reprezentować, jak to środowisko. Dlatego powinno uczestniczyć w tych gremiach.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#StanisławKalemba">Jedną sprawą są kwoty połowowe, a drugą respektowanie tych kwot jednakowo przez wszystkie państwa. Nie powinno być tak, że w przypadku niektórych będzie tolerowane 2–3 krotne przekroczenie. Wszyscy muszą być jednakowo traktowani. I jeśli wtedy będzie kwota, którą trzeba wyegzekwować, trzeba to zrobić w taki sposób, o jakim mówił pan, który można powiedzieć, zjechał cały świat. Jeśli jest tolerancja, to niech będzie jednakowa dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#StanisławKalemba">Co do programów, to niestety uruchomienie jest opóźnione o półtora roku. To jest niedobrze, ale wiemy o tym. Ale nawet te same działania co roku obudowuje się coraz większą liczbą załączników. To samo dotyczy wniosków o płatności obszarowe. Wiem, jaki tu jest mechanizm – ARiMR zleca opracowanie dokumentacji dotyczącej wniosków zewnętrznym firmom. Dlatego im więcej zaproponują załączników, tym więcej „skasują”. A inni pracują nad zmianą programów informatycznych, bo też trzeba je dostosować. Firmy doradcze mają wtedy pole do popisu i również za to „kasują” odpowiednie kwoty. Po prostu trzeba to przerwać. Uważam, że ARiMR ma taką armię doświadczonych pracowników w oddziałach powiatowych i regionalnych, że oni mogą to przygotować, a nie firmy zewnętrzne. Bo inaczej sobie z tym wszystkim nie poradzimy.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#StanisławKalemba">Podsumowując – są partnerzy otwarci na współpracę, trzeba wzmocnić Departament Rybołówstwa, bieżące kontakty i reprezentację w Brukseli. Nie ukrywam, że wiele spraw powtarza się na każdym posiedzeniu Komisji, dlatego powinniśmy pewne rzeczy rozwiązywać. Ja wiążę pewne nadzieje z panem ministrem, który musi tak „ustawić” służby, żeby to nareszcie zaczęło działać. A jak się ustali reguły, to trzeba ich przestrzegać. Problem polega na tym, że mleko można zmierzyć, są na to faktury, a wszystkich ryb w Bałtyku się nie da policzyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#MichałSzczerba">Bardzo ciężko jest zabierać głos po panu pośle Kalembie, ponieważ zawsze precyzyjnie eksponuje pan wszystkie ważniejsze tematy. Natomiast jest w języku angielskim takie powiedzenie „personel is policy”, czyli „jacy ludzie, taka polityka”. A jeśli chodzi o osobę nadzorującą, czyli pana ministra Plockego, to my, posłowie tej Komisji mamy do niego pełne zaufanie. Wiemy, że ten temat szczególnie leży na sercu panu ministrowi. Jednak rzeczywiście jest potrzebne wzmocnienie kadrowe na poziomie departamentów zajmujących się rybołówstwem zarówno w MRiRW, jak i ARiMR. To jest bardzo ważna sprawa i tu będziemy oczekiwać od ministra i o prezesa Agencji wymiernych i konkretnych działań.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#MichałSzczerba">Należy również pamiętać o tym, że tak naprawdę nasza aktywność w UE, to jest w dużej mierze dyplomacja i lobbing. Pamiętajmy także o tym, że te osoby, które są wysyłane do Brukseli, które negocjują (nie mam tu na myśli finalnych etapów), muszą być naprawdę bardzo dobrze przygotowane, świetnie zorientowane i potrafiące oddziaływać na każdym poziomie negocjacji lub dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#MichałSzczerba">Druga sprawa, to reprezentacja środowiska rybackiego na poziomie europejskim. Mam na myśli związki oraz organizacje branżowe. Powinniśmy zastanowić się, jakiego wsparcia możemy im udzielić, żeby ich głos nie był słyszany tylko tutaj w Sali Kolumnowej Sejmu, na ul. Wiejskiej, tylko tam, gdzie są podejmowane realne decyzje. W kontekście tego, co mówił pan poseł Kalemba, czyli nowej ustawy o organizacjach rolniczych, powinna być wyraźnie postawiona także kwestia finansowego wsparcia państwa aktywności.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#MichałSzczerba">Ja, jako poseł warszawski obserwowałem to, co się działo z tym targiem politycznym, który miał miejsce w przypadku waszego sektora w poprzedniej koalicji. Trzeba to sobie jasno powiedzieć. To wyprowadzanie departamentu rybołówstwa z jednego resortu do drugiego, kłopoty logistyczne, zamieszanie, odejście wielu wartościowych urzędników, którzy mieli już tego wszystkiego dosyć, o tym wszystkim również trzeba sobie na tej sali wyraźnie powiedzieć, bo to nie sprzyjało budowaniu i wzmocnieniu waszej pozycji, nie służyło niczemu, co mogłoby doprowadzić do tego, żeby te programy operacyjne zostały zaakceptowane przez KE w terminach, które sobie założyliśmy. Obecne wzmocnienie w osobie pana ministra, który pochodzi z woj. pomorskiego, lepsze wzmocnienie departamentów w ministerstwie i w Agencji, to jest jedyny klucz do tego, żeby Polska była traktowana jako partner, który budzi szacunek i respekt, a zarazem – żebyśmy mogli skutecznie realizować cele naszej polityki dotyczącej państwa środowiska i tego sektora gospodarki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#KrzysztofJurgiel">Proponuję, żeby nie komplikować spraw, bo z wieloma stwierdzeniami, zwłaszcza wygłoszonymi prze posłów PO, można by dyskutować. Panowie, rządzicie już pół roku, a więc już nie można zwalać winy na poprzedników, tylko trzeba podejmować decyzje i przyjmować rozwiązania. To posiedzenie zostało zwołane na wniosek PiS. Przypominam, że na poprzednim posiedzeniu Komisji przewodniczący krytykował nas za to. Uważam, że po paru miesiącach jest najwyższy czas, żeby Komisja zajęła się tymi problemami i przy współpracy z rządem przyjęła rozwiązania, które będą korzystne dla polskiego rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#KrzysztofJurgiel">Jeśli pan minister nie będzie miał nic przeciwko temu, to proponuję, żebyśmy do 15 maja otrzymali, jako Komisja, informację nt. realizacji tym siedmiu punktów, które wymienił pan minister, a także informację bieżącą dotyczącą działań, które będą podejmowane w tym obszarze. Oraz dodatkowo proponowałbym jeszcze jeden punkt – wykorzystanie środków z SPO na lata 2004–2006. Prosiłbym, żeby Komisja przyjęła taki wniosek, jeśli taki termin odpowiada panu ministrowi. Sądzę, że w tym czasie szereg spraw zostanie załatwionych, a jak je załatwiono, to ocenimy w drugiej połowie maja na posiedzeniu Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WojciechMojzesowicz">Od siedmiu lat obserwuję, z jednej strony jako producent rolny, przez 6 lat szef tej Komisji i krótko minister, dyskusje na różne tematy w różnych branżach. I na tej podstawie uważam, że największy problem jest z urzędami średniego szczebla. Jeśli niektórzy koledzy mówią dzisiaj o tym, że wzrasta liczba dokumentów, to przepraszam, ale tego nie robią krasnoludki. Terminy gonią każdego szefa resortu i każdego wiceministra. Przychodzi dokument przygotowany w departamentach. Weźmy za przykład wniosek obszarowy. Pracuje nad tym departament, w którym jest zatrudnione 60 osób. Ten departament zleca niektóre prace na zewnątrz, a minister w końcu dostaje dokument gotowy do podpisania, bo nie może przygotowywać osobiście wszystkich dokumentów, skoro urzędników pracujących na rzecz rolnictwa jest w Warszawie 5,5 tys. Posłowie mają dobre intencje, minister też ma dobre intencje, poprzednicy też takie mieli. Natomiast ktoś to musi przerobić mądrze. Minister może tego oczekiwać i przedstawić swoje oczekiwania, a potem może tylko czekać na skuteczne przygotowanie dokumentów przez urzędników.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#WojciechMojzesowicz">Nie zgadzam się z opinią, że musimy podporządkować się wszystkiemu, co jest zapisane w Unii. Bo wtedy możemy się tylko poderżnąć. Nieraz trzeba stawiać sprawy twardo. Pamiętam, jak we wrześniu pojechałem do Brukseli (a byłem tam tylko dwa razy jako minister), bo wiedziałem, że na rynku brakuje mleka i postawiłem wniosek o zwiększenie kwoty mlecznej. Wiele osób wtedy mówiło, że to jest absolutnie nie do zmiany. Dlatego nie mówię tu o łamaniu prawa, ale czasami trzeba się odezwać. I trzeba walczyć o swój interes.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#WojciechMojzesowicz">Wracając do urzędników, to obserwowałem tę kwestię z obu stron i uważam, że są również dobrzy urzędnicy. Ale te wszystkie załączniki do wniosków nie są wymyślane w Brukseli. Dlatego, jeśli przygotuje się dokument i do tego zwiększy się liczbę załączników, to jeśli pan minister Plocke będzie miał 15 kwietnia coś do podpisania, a dokument dostanie 3 dni lub nawet tydzień wcześniej, pamiętajmy, że odesłanie tego dokumentu do korekty spowoduje znaczne opóźnienie.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#WojciechMojzesowicz">Na tej sali powinna siedzieć ARiMR, bo to do niej są pytania. Przecież chodzi o to, żeby ci ludzie bezpośrednio się dowiedzieli, co trzeba zrobić.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#WojciechMojzesowicz">Jakiś czas temu mówiliśmy o rynku mięsa na Wschodzie. Jeszcze niedawno, bo we wrześniu mówiono, że jest to jakiś wstęp do czerwonego mięsa. Minęło 6 miesięcy i dalej nie udało się nic zrobić, Dlatego, że to wcale nie są takie proste rzeczy. Dlatego trzeba walczyć. Nie ukrywam, że przecież w UE jest ważna taktyka. Ministrowie w niektórych krajach Unii celowo podburzają rolników, żeby wyszli na drogi i protestowali, bo wtedy mają argumenty, żeby ostrzej występować w ich sprawie. Co nie znaczy, że nie trzeba być ostrożnym, bo za łamanie prawa można zostać ukaranym. Ale trzeba się domagać swego i pokazywać problemy. Bo jeśli środowisko rolne lub rybackie nie będzie ostro wyrażać swych problemów, to w Unii powiedzą, że problemy te wymyśla urzędnik. A więc trzeba mówić o problemach i ostro występować, dlatego, że to jest dodatkowy argument w bardzo trudnych rozmowach w Brukseli. Trzeba o tym pamiętać, niezależnie od tego, kto to robi. Francuscy rolnicy mają o wiele większe dopłaty niż nasi, a wychodzą na drogi i robią rewolucję. A francuski minister mówi, że nie może ustąpić nawet o tyle, bo mu rolnicy nie pozwolą. To są trudne męskie rozmowy i środowiska muszą wyrażać swoje problemy, bo taka jest ich rola.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#CzesławHoc">Chciałem poddać uwadze jeszcze jeden problem. Dyskutujemy o dorszu w takiej konwencji, jakby to była sprawa jednej organizacji rybackiej, czy w ogóle rybaków, natomiast musimy pamiętać, że to naprawdę jest sprawa państwowa, a nawet ponadpaństwowa. O dorsza były konflikty między państwami: 3 wojny dorszowe Islandii z Wielką Brytanią, Grenlandii ze Wspólnotą Europejską, Kanadyjczyków z Hiszpanami. A więc to jest poważny problem i musimy rzeczywiście walczyć, albo, jak pan minister powiedział na początku, te stosunki normalizować. Tylko, że ta normalność powinna być w obie strony. Przypominam rozporządzenie nr 169 z 25 lutego 2008 r. z mocą wsteczną od 1 stycznia, które tak naprawdę pokazuje, że Unia podchodzi do polskiego rybołówstwa dość lekceważąco.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#CzesławHoc">W każdym razie, panie ministrze, po owocach go poznacie. Przedstawił pan sześciopunktowy program, a pan poseł Jurgiel zaproponował, żeby do 15 maja dać czas na jego realizację. Bardzo prosimy o te owoce. Bo samo dostosowanie potencjału połowowego polskiego rybołówstwa do zasobów dorsza trzeba naprawdę zrealizować, ale trzeba to zrobić w oparciu o realne, rzeczywiste dane. A tych danych nie ma. I prosimy o spójne prawo, sprawiedliwe i dotyczące wszystkich krajów nadbałtyckich, a nie tylko restrykcyjne prawo dla polskiego rybaka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#JózefKlim">Teraz udzielam głosu panu ministrowi Gróbarczykowi, tym bardziej, że w pierwszym punkcie była poruszana jego sprawa. Panie ministrze – krótko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#MarekGróbarczyk">W zasadzie chciałem tylko wesprzeć głos pana posła Hoca i pana posła Mojzesowicza i prosić pana ministra, ponieważ takie jest oczekiwanie środowiska i całego Pomorza, o nie odstępowanie od idei Grupy Doradczej. To jest moja prośba i zarazem prośba całego środowiska. Niech pan nie odstępuje. Jest dobry klimat w UE, w Komisji, u komisarza Borga, żeby powołać Grupę Doradczą na szczeblu dyrektorów, łącznie z panem dyr. Dybcem i dyrektorami poszczególnych departamentów w KE i żeby dokończyć tę sprawę, która została zaczęta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#JózefKlim">Czas dzisiejszego posiedzenia powoli dobiega końca. Bardzo dziękuję państwu za tę dyskusję. Jak powiedziałem, to jest męska, rybacka, czasami twarda dyskusja, ale zebraliśmy się po to, żeby zostały ukazane największe problemy. Zostały złożone pewne deklaracje, również przez pana ministra i za jakiś czas dokonamy podsumowania tego, co już zostało zrobione. Zamykam drugi punkt naszego posiedzenia. W ostatnim punkcie porządku dnia są przewidziane sprawy bieżące. Jeśli nikt się nie zgłasza, to stwierdzam, że porządek obrad został wyczerpany. Przepraszam, zgłasza się pan poseł Ajchler.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#RomualdAjchler">Nadszedł czas na raport dotyczący programu zwalczania choroby Aujeszky’ego i ocenę tego, co robi w tej sprawie resort rolnictwa. Proponuję, żeby Komisja zajęła się tą kwestią, żeby prezydium Komisji przygotowało posiedzenie poświęcone tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#JózefKlim">Przyjmujemy to do wiadomości. Jeśli nie ma innych propozycji, to informuję, że porządek dzienny tego posiedzenia został wyczerpany. Protokół z dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do wglądu w sekretariacie Komisji w Kancelarii Sejmu. Jeśli są jeszcze jakieś inne drobne sprawy, to proszę to załatwić w rozmowach dwustronnych, ponieważ musimy opuścić tę salę.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#JózefKlim">Zamykam posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>