text_structure.xml 47.8 KB
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PoselRomanGiertych">Otwieram posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Na dzisiejszym posiedzeniu Komisji gościmy pana Jana Kobylańskiego, prezesa USOPAŁ, organizacji Polaków w Ameryce Łacińskiej, który przybył do nas z Ameryki Południowej. Mam nadzieję, że to spotkanie pozwoli nam zrozumieć problemy Polaków mieszkających w Ameryce Łacińskiej. Będziemy dziś rozmawiać na temat przyszłości relacji między mieszkającą tam Polonią i ojczyzną. Sądzę, że będzie to dobry wstęp do jutrzejszej debaty w Senacie, która będzie ważnym elementem budowy związków między Polską a rozsianą po całym świecie Polonią. Porządek dzienny zawiera dwa punkty, omówienie zagadnień związanych z działalnością Polonii w Ameryce Łacińskiej oraz rozpatrzenie wolnych wniosków. Na początek proszę prezesa Jana Kobylańskiego o zabranie głosu i rozpoczęcie dyskusji, którą następnie będziemy mogli rozwijać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PrezesUniiStowarzyszeniOrganizacjiPolskichAmerykiLacinskiejJanKobylanski">Cieszę się, że mogę być tutaj z państwem, z przewodniczącym Komisji oraz z paniami i panami posłami. Niestety nie mam pamięci do nazwisk, więc witam się generalnie ze wszystkimi. W krajach Ameryki Południowej Senat jest główną izbą ustawodawczą, natomiast w Polsce jest inaczej. Tutaj główną izbą ustawodawczą jest Sejm i to od niego zależą ustawy i kierunki działania. Założeniem polskich organizacji w Południowej Ameryce jest utrzymanie samodzielności i niebranie udziału w wewnętrznym życiu politycznym ojczyzny, gdyż takie działania tworzyłyby tylko trudności organizacyjne i niesnaski. Naturalnie każdy z nas chce w jakiś sposób współpracować, ale tak, by nie niszczyć swojej indywidualności, a co za tym idzie swoich organizacji. W Ameryce Łacińskiej jest paręset organizacji polskich, najwięcej, bo ponad dwieście, w Brazylii, w Argentynie jest ich około czterdziestu, a w innych krajach po kilka, np. w Urugwaju są trzy. Stworzona przez nas USOPAŁ, czyli Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej jednoczy wszystkie polskie organizacje od dziesięciu lat. Nie było to łatwe, gdyż bardzo trudno jest osiągnąć porozumienie wszystkich organizacji i ustalić jeden, wspólny kierunek działania, zresztą jest tak także w organizacjach stworzonych przez inne narodowości, nie tylko Polaków. Dlatego wyszliśmy z założenia, że gdy chodzi o Polskę, naszą ojczyznę, to powinniśmy przyjąć to co Polacy wybiorą. Skoro wybrali takie państwo, taki rząd i tego prezydenta, to my naturalnie będziemy respektować postanowienia narodowe naszego kraju, mimo że osobiście każdy z nas może te postanowienia mniej lub bardziej popierać. Nasze kontakty z niektórymi organizacjami politycznymi w kraju i ich działaniami nie zawsze były pozytywne, czasem wręcz przeciwnie. Staraliśmy się unikać takich sytuacji i możliwie często zwracać się do rządu w Polsce czy też do różnych organizacji z prośbami i propozycjami dotyczącymi poprawy sytuacji. W tej chwili mam na myśli nieporozumienia z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Mimo to, bardzo nas cieszy spotkanie z parlamentem, gdyż chcemy być ponad tymi nieporozumieniami. Sejm i Senat jest dla nas podstawą, gdyż składa się z przedstawicieli całego kraju. Mamy nadzieję, że współpraca z Komisją będzie zawsze owocna i zgodna. My ze swojej strony dołożymy wszelkich starań do zgodnej współpracy zarówno z Komisją, jak i z całym polskim Sejmem. Raz jeszcze dziękuję za zaproszenie naszej delegacji. Składa się ona z czterech osób. Oprócz mnie w jej skład wchodzi pan profesor Leszek Szybisz, który jest profesorem uniwersyteckim w dziedzinie fizyki i w swej karierze prowadził wykłady także na polskich uniwersytetach. Jest z nami również pani Rosalia Martinez Campuzano z Paragwaju, która w USOPAŁ zajmuje się kwestiami kobiet i kontaktami z Paragwajem. Członkiem delegacji jest też pani Ewa Leszczyńska-Marengo, pełni ona funkcję prezesa organizacji polskich w Kordobie w Argentynie. Chciałbym zaznaczyć, że mąż pani Marengo jest argentyńskim pułkownikiem, co pokazuje, że Argentyńczycy nie są do Polaków uprzedzeni, i że Polonia nie odczuwa przejawów szowinizmu.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PrezesUniiStowarzyszeniOrganizacjiPolskichAmerykiLacinskiejJanKobylanski">Chciałbym także  poinformować, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat odnieśliśmy w Argentynie dużo sukcesów. Jest ona jedynym krajem na świecie, w którym stworzono dla Polski Komisję Senacką, dzięki czemu w Senacie jest stu Polaków. Polskie lobby jest bardzo mocne, w żadnym innym kraju nie spotkałem takiego, które mogłoby mu dorównać. Mam nadzieję, że w przyszłości uda się stworzyć równie korzystną sytuację także w innych krajach. Proszę o pytania, na które w miarę możliwości odpowiemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PoselRomanGiertych">Zachęcam do zabrania głosu także innych członków delegacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#DyrektorwUniiStowarzyszeniOrganizacjiPolskichAmerykiLacinskiejLeszekSzybisz">Po raz pierwszy mam okazję przemawiać w parlamencie kraju innego niż Argentyna i przyznam, że nie jest to łatwe. Chciałbym podkreślić, że w Argentynie staramy się podtrzymywać tradycje polskie. Byłem prezesem Związku Polskiego w Buenos Aires i niestety muszę przyznać, że język polski powoli ginie z powodu zawierania coraz liczniejszych mieszanych małżeństw. Mimo trudności z zachowaniem języka, staramy się zachować polską tradycję. Utworzony został zespół taneczny, który wykonuje różne polskie tańce, takie jak mazurek czy kujawiak, co podtrzymuje nas na duchu, nawet jeśli nie wszyscy znają ojczysty język. Przedtem pracowałem w zarządzie głównym Związku Polaków w Argentynie, a obecnie należę do grupy doradców zarządu, którego prezesem jest pan Jan Kobylański. Bardzo cieszę się ze spotkania z reprezentantami polskiego społeczeństwa i jeszcze raz dziękuję za zaproszenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PoselRomanGiertych">Otwieram dyskusję. Na początek chciałbym zadać pytanie, które zawsze stawiamy rodakom mieszkającym w innych krajach. Jakie są wasze oczekiwania wobec ojczyzny? Co chcielibyście w kraju Polsce zmienić, ulepszyć, aby poprawić relacje pomiędzy krajem a Polakami mieszkającymi poza granicami ojczyzny. Jakie macie pomysły, uwagi i opinie na temat relacji Polska-Polonia? Co powinno zostać poprawione?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Powiedziałem już kilka słów o naszych relacjach z Polską i o naszej strategii działania wobec kraju. Postaram się powiedzieć coś więcej na ten temat. Od państwa polskiego oczekujemy tylko współpracy i tego, by Polacy nie podejmowali żadnych decyzji o Polonii bez skonsultowania ich z Polonią. W przypadku Polaków mieszkających za granicą szczególnie ważne jest porozumienie z ojczyzną i zrozumienie. Było ono nam okazane już wielokrotnie i mamy nadzieję, że nadal będzie. Przyznam, że biorąc pod uwagę cały parlament, to mniej kontaktów mieliśmy z Sejmem, gdyż w Polsce, to Senat jest odpowiedzialny za utrzymywanie kontaktu i opiekę nad polskimi organizacjami za granicą. Ta część kontaktów z polskimi władzami układa się dobrze i nie mamy powodu do krytycznych uwag. Chcielibyśmy utrzymać dobrą współpracę z polskim parlamentem, zarówno z poszczególnymi izbami, jak i z parlamentem jako całością. Nie chcemy być zmuszani do jakichś konkretnych kierunków czy działań politycznych, niezależnie od tego jakie by one nie były. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma wyznaczoną specyficzną funkcję. Powinno się ono zajmować przedstawicielstwem państwa jako narodu w stosunku do innych państw. Jeśli zaś chodzi o polskie organizacje za granicą, to chcemy utrzymać bliższy kontakt z parlamentem czy z prezydentem. Mamy nadzieję, że zakres tego kontaktu uda się rozszerzyć i nie będzie na tym poziomie problemów. Nie chciałbym wypowiadać się krytycznie o różnych sytuacjach mających miejsce w przeszłości. Mamy nadzieję, że w przyszłości zarówno Sejm, jak i Senat będzie dla Polaków za granicą dobrym partnerem do współpracy. Dotychczas naszym najbliższym partnerem była organizacja Wspólnota Polska. Na posiedzeniu obecny jest pierwszy marszałek Senatu w nowej Polsce, pan Andrzej Stelmachowski, który jest prezesem Wspólnoty Polskiej. Współpraca z tą organizacją była zawsze bardzo dobra i mam nadzieję, że nadal tak będzie, jednak to nie zależy od Polonii, ale od Polaków mieszkających w kraju. Tak samo jest z Sejmem i Senatem. Dziękujemy za zaproszenie do polskiego parlamentu, które nie tylko nas bardzo cieszy, ale jest również zaszczytem. Mam nadzieję, że kontakty Polonii z Polską się rozszerzą. Zaznaczam, że Polonia w żadnym wypadku nie chce ani opiniować, ani wpływać na wewnętrzne sprawy Polski. To szybko przeszkodziłoby we współpracy i stworzyło złą atmosferę. Nasza współpraca powinna odbywać się na poziomie historycznym i kulturalnym i właśnie w tym kierunku zmierzają polskie organizacje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PoselAntoniKobielusz">Chciałbym zadać naszym gościom kilka pytań. Po pierwsze proszę pana prezesa Jana Kobylańskiego, a także pozostałych członków delegacji o przedstawienie swojej pozycji w krajach, które obecnie zamieszkujecie. Jak oceniacie wasz udział w biznesie i w kulturze tych państw? Chciałbym się również dowiedzieć jak oceniacie swoją pozycję społeczną. Moje drugie pytanie nawiązuje do wzmianki o kłopotach z zachowaniem języka polskiego wśród Polonii. Polonia we wszystkich krajach, nie tylko w Ameryce Łacińskiej ma podobny problem. Starsi chcieliby, żeby ojczysty język był używany i nie zanikł, by posługiwali się nim także młodzi. Wiemy jednak, że młodzi nie zawsze chcą uczestniczyć w różnego rodzaju przedsięwzięciach patriotycznych czy okolicznościowych. W związku z tym chciałbym zapytać czy udało się państwu wypracować metody, które zachęcałyby młodzież do udziału w takich przedsięwzięciach oraz przybliżały, a nawet wpajały im wartości, na których Polonii zależy. Trzecie pytanie dotyczy współpracy z Ameryką Łacińską. W tej chwili w parlamencie trwają pracę nad wieloma projektami ustaw, które mają doprowadzić do pobudzenia naszej gospodarki i do rozwoju gospodarczego. W pracach tych dużą rolę odgrywa kwestia współpracy ekonomicznej z zagranicą. Także z Ameryką Południową chcielibyśmy nawiązać ściślejszą, a co za tym idzie owocniejszą niż dotychczas współpracę. Czy państwo, jako mieszkańcy krajów Ameryki Łacińskiej widzicie możliwość współpracy ekonomicznej? Jeśli tak, to proszę o wskazanie nam obszarów, którymi szczególnie warto się zainteresować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Każde z zadanych pytań jest poważne i zasługuje na obszerną odpowiedź. Zacznę od pierwszego pytania. Jak już wspomniałem odnieśliśmy duży sukces w Argentynie. Mamy tam poparcie i bardzo mocne lobby w Senacie. We wszystkich naszych kongresach brali udział prezydenci Argentyny, z którymi zawsze utrzymywaliśmy przyjazne stosunki. Obecnie, o czym zapewne wszyscy państwo wiecie z gazet i telewizji, Argentyna przeżywa duże kłopoty polityczne i nie wiemy jak dalej potoczy się sytuacja. Jednak dotychczas wszyscy prezydenci począwszy od doktora Manema de la Ruya Porta, a skończywszy na obecnym prezydencie doktorze Eduardo Duhalde byli przyjaciółmi Polaków. Daje nam to dużą satysfakcję. W naszych kongresach brał udział również prezydent Brazylii. Obecny gubernator Kurytyby, Lerne pochodzi z rodziny przybyłej z Polski. To wszystko zapewnia nam dobrą pozycję. Główna siedziba USOPAŁ znajduje się w Urugwaju. Cieszymy się tam dużym poparciem państwa. Wszystkie nasze przedsięwzięcia, szczególnie kongresy, zawsze odbywają się pod patronatem prezydenta państwa i z udziałem ministrów. Z ich okazji wydajemy książki, które bardzo chętnie prześlę polskim politykom. Są to książki, które wydajemy za własne pieniądze. W pozostałych państwach skupiska Polaków są mniejsze. Znajdują się one głównie w Peru, Wenezueli i Meksyku. Kilka lat temu miałem przyjemność założyć dwie polskie organizacje w Meksyku, jedną w Ciudad de Mexico, a drugą w Monterrey. Monterrey jest to milionowe, częściowo uniwersyteckie miasto, w którym na uniwersytetach uczą się dziesiątki tysięcy uczniów. Z dumą mogę powiedzieć, że wśród uniwersyteckich profesorów jest około dziesięciu Polaków, którzy jakieś dziesięć, piętnaście lat temu przyjechali do Monterrey na kontrakty. W Ciudad de Mexico też mamy dobrą sytuację. W jednej z najważniejszych gazet wydawanych po hiszpańsku mamy własną kolumnę. Ponadto w meksykańskiej telewizji pracuje kilku Polaków. Tak mniej więcej wygląda sytuacja i jesteśmy z tego dumni. Na żadnym innym kontynencie sytuacja Polaków nie jest tak korzystna jak w Ameryce Południowej. Nie znam państwa ani w Europie, ani w Ameryce Północnej, w którym Polonia i sprawy Polaków cieszą się tak dużym poparciem i zainteresowaniem rządzących jak w krajach Ameryki Południowej. Wszystkie te poczynania i inicjatywy są samodzielnymi działaniami organizacji polskich, i muszę przyznać, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych niestety nie zawsze nam pomaga. Na nasze kongresy nie raz przyjeżdżali przedstawiciele polskiego Sejmu i Senatu, a także rządu. Mamy nadzieję, że nadal tak będzie, z całego serca zapraszam. Uważam, że kwestia ekonomiczna, która została poruszona w poprzedniej wypowiedzi jest bardzo ważnym zagadnieniem. Jeśli chodzi o rynek produktów rolnych, to przypomnę, że Ameryka Południowa jest znana z dużej produkcji artykułów spożywczych, takich jak mięso, zboże, itp. Podobnie jest w Polsce, więc ten rynek nie stwarza zbyt wielkich szans. W swoim czasie Polska eksportowała do Ameryki Południowej bardzo dużo węgla, jednak dziś przestało się to opłacać, gdyż węgiel nie jest już atrakcyjnym produktem.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Obecnie do  Ameryki Łacińskiej sprowadza się z Polski kartofle. Może to kogoś zdziwi dlaczego akurat kartofle z Polski, ale przyczyna jest prosta. Statki towarowe płynące do Polski z Ameryki Południowej przywożą głównie owoce tropikalne, a potem, aby nie wracać na pusto, transportują kartofle. Dzieje się tak głównie w okresach, gdy w Ameryce Południowej brakuje kartofli, to znaczy w bardzo gorących porach roku, w których uprawa tej rośliny jest niemożliwa. Trzymanie kartofli w chłodniach jest drogie i nie opłaca się, gdyż taniej jest je sprowadzić. Niestety owoce tropikalne i kartofle są wyjątkiem. Jeśli chodzi o zasadnicze produkty naturalne rolnictwa polskiego czy południowoamerykańskiego, to na tym rynku nie ma wielkich szans na opłacalny handel. Przez pewien czas sprowadzano z Polski tekstylia, były to głównie doskonałe produkty wełniane. Niestety obecnie mamy na świecie do czynienia z wielką produkcją produktów tekstylnych wytwarzanych z materiałów syntetycznych. Rynki zbytu na tego typu towary na całym świecie zajmują takie kraje jak Chiny czy Korea. W Polsce bardziej opłaca się sprowadzać tekstylia, niż je produkować. W Ameryce Południowej jest tak samo. W dzisiejszych czasach te syntetyczne produkty wyparły z rynku naturalne. Wprawdzie z Polski często importuje się samochody, jednak nie polskie marki, ale produkowane w Polsce fiaty. Importuje się je do Ameryki Południowej jako włoskie auta. Innym artykułem, który niegdyś sprowadzany był do Ameryki Łacińskiej w większych ilościach były traktory. Przyznam, że w swoim czasie kontynent ten był dużym rynkiem zbytu dla polskich traktorów. Niestety obecnie rynek ten podupadł. Polskie traktory stały się za drogie, jak na produkty przeznaczone na sprzedaż za granicę, a przez to popyt na nie bardzo się w Ameryce Południowej zmniejszył. Przyznam, że nie rozumiem dlaczego ceny tych maszyn tak wzrosły. Jak widać niestety nie ma artykułów, które Polska może ofiarować Ameryce Łacińskiej i na odwrót, obroty na rynku są zbyt małe. Jest jeszcze kwestia transportu, którego koszty podnoszą cenę towarów. Metr kubiczny na statku jest drogi, na dodatek wiele towarów przewozi się obecnie tylko liniami lotniczymi, co jest jeszcze kosztowniejsze niż transport statkiem. Mam jednak nadzieję, że handel się rozwinie. Bardzo często spotykam grupy polskich handlowców, którzy przyjeżdżają do Ameryki Południowej i próbują prowadzić tam interesy. Niestety często ponoszą porażki, ale jest to głównie wina rynku. Po prostu mamy podobne produkty rolnicze, a polskie produkty przemysłowe są za drogie w porównaniu do towarów konkurencyjnych, szczególnie produkowanych w Azji. Podobna sytuacja ma miejsce w Europie. Rynki zbytu są zapełnione produktami azjatyckimi, które we wszystkich gałęziach przemysłu konkurują z towarami rodzimymi. Niestety nic na to nie możemy poradzić. Powinniśmy się za to starać, żeby misje handlowe z Polski nie były misjami państwowymi, powinni to być raczej doświadczeni, agresywni kupcy czy przemysłowcy. Nie wiem jak bardzo opłaciłoby się takie działanie na rynkach Ameryki Południowej, ale może sytuacja się poprawi.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Natomiast jeśli chodzi o  polonijną młodzież i zanikanie wśród niej ojczystego języka, to jest to proces przykry, ale zrozumiały. W przypadku czwartej czy piątej generacji emigracji polskiej, a taka sytuacja często ma miejsce, np. w Brazylii czy w Argentynie, język ojczysty w rodzinie utrzymuje matka. Jeśli matka mówi innym językiem, dziecko automatycznie przejmuje język matki. W rodzinie pani Ewy Leszczyńskiej było wprawdzie inaczej, ale jest to wyjątek. Jeśli w każdej z pięciu generacji zawierane są małżeństwa mieszane, to zanik ojczystego języka jest niestety procesem nieuniknionym. Ludzie ci mają polskie nazwiska, są przywiązani do naszego narodu, tradycji i historii, czują się Polakami, ale język niestety zanika. Tak samo jest wśród emigrantów innych narodowości. Poza tym kiedy dzieci pójdą do szkoły, chcą dobrze mówić językiem kraju, w którym mieszkają. Jeśli takie dziecko mówi z obcym akcentem, to inne dzieci często sprawiają mu trudności. Rodzice zwykle pracują i nie mogą cały czas zajmować się dziećmi, co sprawia, że kontakt z językiem ojczystym jest ograniczony. Taka sytuacja nie pomaga zachowaniu języka. Na dodatek brakuje nam podręczników, taki kłopot mają zarówno emigranci z Polski, jak i z innych krajów. Przy większych i ważniejszych polskich organizacjach, np. w Argentynie czy w Brazylii utworzone są szkoły polskie, w których zajęcia są bezpłatne, jednak dostajemy za mało polskich podręczników, których wydawanie na miejscu jest niestety trudne. Brakuje nam także książek dwujęzycznych, napisanych po polsku i po hiszpańsku. Istnieje organizacja profesora Dębicza, CESSNA, która wydaje różne broszurki. Z tego co się dowiedziałem, państwo wydaje na ten cel ogromne pieniądze. Muszę jednak powiedzieć, że jest to działanie pozbawione sensu, gdyż u nas praktycznie nikt tych broszurek nie czyta. Mamy nadzieję, że parlament i Ministerstwo Kultury i Oświaty będą praktyczne i zaczną wydawać to, co dzieci chętnie przeczytają, a nie to, co chcą wydawcy, by zarobić pieniądze. Dalsze takie postępowanie nie ma sensu i niestety muszę się do tego odnieść krytycznie. Podkreślam to już od kilku lat, ale dotychczas nie nastąpiła widoczna zmiana postępowania. Mam nadzieję, że to się zmieni, jednak zależy to od Polaków mieszkających w kraju i od parlamentu, który nim rządzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#DyrektorwUniiStowarzyszeniOrganizacjiPolskichAmerykiLacinskiejEwaLeszczynskaMarengo">Jest mi trudno mówić po polsku. Jak już powiedział pan Jan Kobylański mój ojciec był Polakiem. Ja należę do pierwszej generacji, urodziłam się w Argentynie. Mój ojciec przyjechał tam po II wojnie światowej. Moja mamusia była Włoszką. Polskiego nauczyła się w Anglii. Dzięki temu w mojej rodzinie mówiliśmy po polsku. Jednak często brakuje mi słów. Po hiszpańsku byłoby mi bardzo łatwo wyrazić co w tej chwili czuję, po polsku jest mi trudno. Ale to nic. Od kilku lat jestem prezeską Polskiego Związku w Kordobie. Mamy zespół pieśni i tańca, nazwaliśmy go Krakus. Mamy małą polską szkółkę. W każdą sobotę odbywają się w niej lekcje. Prowadzi je Argentyńczyk, Wiktor Bustos. Nasz nauczyciel wyjechał do Polski, by nauczyć się języka polskiego. Był w Polsce sześć lat. Zainteresował go naszym językiem znajomy, który był Polakiem. Teraz jest członkiem związku. Jest tłumaczem, uczy dzieci polskiego tańca i języka. Kiedy był w Polsce poznał Polkę, pobrali się, a teraz mają małą córeczkę i mieszkają w Kordobie. Mamy trudności ze zdobyciem ładnych strojów dla naszego zespołu, mimo to staramy się tańczyć wszędzie i pokazywać polską kulturę. Nasi rodzice już nam nie pomagają, teraz my pracujemy, by polska kultura nie zginęła. Jestem w Polsce trzeci raz. Wcześniej byłam w ojczyźnie razem z zespołem. Dzięki Wspólnocie Polskiej nasz zespół mógł w Lublinie uczyć się, tańczyć i śpiewać. Kiedy dzieci wróciły do Argentyny chciały ze szczęścia tańczyć na dachach. Taką radość miały w sercach po tym wyjeździe. Dlatego proszę o pomocną dłoń. Jesteśmy bardzo daleko, ale jest nam bardzo potrzebna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PrezesWspolnotyPolskiejAndrzejStelmachowski">Pozwolę sobie dodać coś do tego co już powiedział pan prezes Jan Kobylański i pani Ewa Leszczyńska. Pozycja Polaków w Argentynie i Urugwaju jest rzeczywiście bardzo wysoka. Świadczy o tym fakt, że parlament argentyński wydał specjalną ustawę, która ustanawia dzień ósmego czerwca dniem osadnika polskiego, co jest wydarzeniem bez precedensu. Możemy być dumni, gdyż inne nacje takich uchwał nie uzyskały. Swego czasu odbyła się konferencja tzw. grupy z Rio Punto del Este, w trakcie której pan Jan Kobylański zaprosił do swojej hacjendy ośmiu prezydentów i wszyscy przyjęli zaproszenie. Wydał wtedy ucztę godną Wierzynka. Trzeba przyznać, że nie każdemu jest dane gościć naraz ośmiu prezydentów. Chciałbym też nawiązać do wydarzenia sprzed około roku, kiedy to pozbawiono pana Jana Kobylańskiego funkcji konsula honorowego. Uważam, że minister Władysław Bartoszewski pośpieszył się z podpisaniem tej decyzji i dokonał tego bez głębszego zastanowienia. Przyczyną tego były pewne konflikty z ambasadorami polskimi. Jednak muszę przyznać, że niektóre nominacje na ambasadorów nie były najszczęśliwsze. Pan Jan Kobylański nie wspomniał o tym ze względów kurtuazyjnych, ale ja o tym mówię, gdyż uważam, że było to postępowanie wymagające zadośćuczynienia. Sytuacja Polonii w Brazylii jest bardziej skomplikowana. Tamtejsza Polonia jest zdecydowanie biedniejsza od argentyńskiej. Przyczyn jest kilka, między innymi to, że nie było tam nowych fal emigracji na liczącą się skalę. Poza tym nad brazylijską Polonią nadal ciąży doktryna nacjonalizmu brazylijskiego prezydenta Getuliu Vargasa. Wprawdzie prezydent ten już dawno nie żyje, jednak jego dążenie do zamknięcia wszystkich szkół etnicznych, a właściwie do wyeliminowania wszystkich grup etnicznych było silnym ciosem dla Polonii i jej interesów. Skutki tego działania niestety są odczuwalne do dzisiaj. Mimo to możemy w Brazylii zaobserwować pewne zadziwiające, ale bardzo pozytywne zjawisko, mam na myśli masowe odradzanie się polskiej kultury. Wprawdzie nie w formie języka, ale za to w postaci świadomości narodowej, co jest niezwykle ważne. Niedawno określiłem, że osób polskiego pochodzenia w Brazylii jest milion sto tysięcy, jednak moja wypowiedź została sprostowana przez duchownych, którzy powiedzieli, że tak rzeczywiście było, ale kiedyś. Obecnie liczba ta wynosi półtora miliona. Jeszcze jedna uwaga. Na posiedzeniu padło pytanie o kwestie ekonomiczne. Chciałbym podać przykład pana Skowrona z Misiones, który eksportuje jerbamatę do Kazachstanu i mu się to opłaca. Podczas mojej wizyty w Kazachstanie zostałem poczęstowany niemiecką wódką Barbarossa. Odmówiłem oczywiście, gdyż nie po to jechałem do Kazachstanu, żeby tam pić niemiecką wódkę. Zdarzenie to jednak nasuwa na myśl pewne pytanie. Gdzie są nasi handlowcy? Dlaczego nie potrafią eksportować wódki do Kazachstanu, skoro tamtejszy rynek może być rynkiem zbytu dla jerbamaty. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedno zdarzenie. Mniej więcej przed dziesięciu laty pan Jan Kobylański chciał ufundować Poczcie Polskiej kilka serii znaczków. Poczta Polska odmówiła, ponieważ miała kontrakty z Niemcami, za które jednak musiała zapłacić.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#PrezesWspolnotyPolskiejAndrzejStelmachowski">To są refleksje, którymi chciałem  się z państwem podzielić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PoselPiotrGadzinowski">Chciałbym zapytać naszych gości o polskie media, mam na myśli telewizję Polonia i Radio Polonia. Czy odbieracie państwo te programy? Jeśli tak, to jak państwo je oceniacie? Chciałbym się także dowiedzieć jak państwo oceniacie współpracę z polskimi placówkami konsularnymi i dyplomatycznymi?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Mogę się wypowiedzieć tylko odnośnie ostatnich dziesięciu lat. Na nieszczęście Polska nie miała szkoły dyplomatycznej. Na całym świecie dyplomaci są zawodowcami, przy czym dyplomaci polityczni stanowią mały procent tej grupy. W Polsce potrzeba tworzenia nowej dyplomacji pojawiła się dość nagle, przez co ludzie zupełnie do tego nieprzygotowani, którzy czasem byli zwykłymi przedstawicielami i sprzedawali koszulki, nagle zostawali ambasadorami. Często zdarzały się sytuacje bardzo podobne do opisanej w znanej książce "Kariera Nikodema Dyzmy". Oczywiście Polska posiada dobrych, zawodowych dyplomatów. Jako przykład mogę podać pana Wiznera, który dzisiaj pracuje w ONZ, a także pana Polańskiego czy ambasadora Jana Janiszewskiego. Wszyscy byliśmy z nich dumni i bardzo zadowoleni ze współpracy z nimi, czego zdecydowanie nie mogę powiedzieć o tych improwizowanych dyplomatach. Nie będę wymieniać nazwisk, gdyż nie chciałbym spowodować nieporozumień. Wszystko to zostało dokładnie i zupełnie otwarcie opisane w naszym "Głosie Polskim", który istnieje już od osiemdziesięciu lat. Nie raz zwracaliśmy się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale wszystkie nasze pisma ginęły, nigdy nie doczekaliśmy się odpowiedzi. To bardzo prosty sposób, ktoś pisze, a adresat nie odpowiada. Przyznam, że sam czasami używam tego sposobu w moim życiu handlowym, jednak nigdy nie powinien być stosowany w życiu dyplomatycznym. Naprawdę nie chcę podawać nazwisk, ale wystarczy przeczytać nasze gazety, tam wszystko jest napisane. Sytuacja nie jest beznadziejna, byli także bardzo dobrzy ambasadorowie, jak np. doktor Rin w Chile, z którym kontakty były bardzo pozytywne. Mam nadzieję, że powoli stworzy się w Polsce katedrę dyplomacji, nasza dyplomacja nie może być w dalszym ciągu improwizacją. Jestem zdecydowanie przeciwny temu, żeby Polonia krytykowała za granicą swoich rodaków. Nie krytykujemy Polaków za granicą, ale zwracamy się do instytucji państwowych w Polsce, które niestety pozostają głuche. Mam nadzieję, że sytuacja się powoli zmieni, i że zwrócicie większą uwagę na to, co dzieje się poza granicami kraju. Rozumiem jednak, że polska demokracja jest jeszcze młoda. Nie chcę zarzucać Sejmowi, że to także jego wina, jednak ci ambasadorowie przeważnie są wybrani właśnie przez Sejm. Postarajcie się dokładnie sprawdzać kandydatów i nie robić takich wysyłek ad hoc. Nie powinno być tak, że dana osoba zostaje ambasadorem, gdyż ma jakieś kontakty prywatne, handlowe czy inne. Ambasadorami powinni być wybitni przedstawiciele polityczni kraju, którzy otrzymali tę funkcję za swoje zasługi w tej czy innej organizacji, i którzy coś sobą w kraju reprezentują. Jak już wspomniałem zdarzyło się, że jeden z ambasadorów był przedtem sprzedawcą koszulek. Został wysłany na placówkę, mimo iż jego poprzedni zawód nie miał nic wspólnego z zawodem dyplomaty. Przynajmniej część z państwa zna trochę mój życiorys i wie, że byłem w obozach koncentracyjnych, i że zacząłem w Warszawie na Pawiaku. Nie mieszkam w Polsce, ale jestem Polakiem i moim pragnieniem jest, aby Polacy byli znani, i by opinia o nich była jak najlepsza. To jednak nie zależy do Polonii. Osoby wchodzące w skład służby dyplomatycznej są wyznaczane w kraju przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Prosimy, by w przyszłości wyznaczający wzięli pod uwagę fakt, że służba ta reprezentuje kraj. Natomiast jeśli chodzi o media elektroniczne, to muszę opowiedzieć o pewnym zdarzeniu, abyście państwo dobrze zrozumieli moje nastawienie do tej kwestii. Dwa lata temu odbył się bardzo udany kongres polski w Kurytybie, którego prezesem był pan Wachowicz. Przez pewien czas byłem współprezydentem. Znajdowałem się na sali, w której było paręset osób, kiedy podszedł do mnie pan Bogusław Spański i powiedział, że ma monopol na telewizję w Polsce. Zdziwiłem się, że jakikolwiek kraj, a w dodatku mój ojczysty, dał prywatnej firmie monopol na swoją telewizję państwową. Takiego działania nie praktykuje się nigdzie na świecie. Pan Spański zaś powiedział, że ma umowę podpisaną na dwadzieścia pięć lat i chciałby nadawać telewizję Polonia w Brazylii i Argentynie. Stwierdził, że byłoby to możliwe, gdyż ma swoje miejsce na satelicie, ale w krajach tych jest za mało ludzi, którzy by mu zapłacili. Dowiedział się on, że pomagam organizacjom polskim w Południowej Ameryce i spytał czy nie zgodziłbym się sfinansować nadawania tego programu. Odpowiedziałem, że nie rozumiem jak prywatna firma może mieć na to monopol. Zapytałem konsula generalnego czy to prawda, a on to potwierdził. Funkcję tę pełnił wtedy pan Makowski, który był jednym z tych dobrych dyplomatów. W związku z tą sprawą napisałem do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale nie odpowiedziano na moje pismo rzeczowo. Wobec tego zapytałem pana Bogusława Spańskiego jak wygląda sytuacja. Odpowiedział, że potrzebowałby 300 tysięcy dolarów i za te pieniądze sygnał będzie nadawany. Po dwóch czy trzech miesiącach razem z panem Makowskim zacząłem pisać o tej sprawie i atakować zaistniałą sytuację w gazecie "Głos Polski". Przyjechałem do Warszawy, gdzie zostałem zaproszony na spotkanie z Telewizją Polską. Zostałem bardzo miło przyjęty przez ówczesnego prezesa Telewizji Polskiej, pana Roberta Kwiatkowskiego i jednego z dyrektorów. Okazało się, że zaproszony został również pan Bogusław Spański. Zdziwiłem się i spytałem po co został zaproszony. Odpowiedziano, że powodem jest posiadanie przez niego monopolu na telewizję. Pan Robert Kwiatkowski zaproponował, żebym zwrócił się do Sejmu i Senatu o pokrycie wydatków na nadawanie telewizji Polonia. Jeśli parlament stwierdzi, że nie ma pieniędzy, wtedy zapłaci Telewizja Polska. Zapytałem wtedy o jaką sumę chodzi, na co odpowiedziano mi, że o 3 miliony dolarów. Jak to możliwe, że w ciągu trzech miesięcy 300 tysięcy zmieniło się w 3 miliony? Czy wystarczy, że ktoś nam powie, że mamy zapłacić i my to zrobimy? Naturalnie postarałem się wywołać aferę. Udałem się do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w której pracują panowie Juliusz Braun i Jan Sęk oraz kilku innych i zostałem przyjęty. Senatora, pana Jana Sęka znam od lat, poparł on moje stanowisko, że trzeba anulować kontrakt z Bogusławem Spańskim, gdyż ma on wady prawne. Taki kontrakt jest właściwie sprawą dla adwokata. Po dwóch dniach zapytałem pana Jana Sęka, co zrobiono w sprawie kontraktu. Odpowiedział mi, że trzeba tę sprawę zostawić w spokoju i że to się załatwi. Przecież takich spraw się w ten sposób nie załatwia. Opowiadam o tym, abyście zdali sobie sprawę, jak wyglądała sprawa telewizji w Kurytybie. Miesiąc temu do Brazylii przyjechał polski prezydent i otworzył połączenie telewizyjne z Polską. Jednak nikt nas o tym nie zawiadomił. Oficjalnie jeszcze o tym nie wiemy, choć może kiedyś ktoś nas o tym poinformuje.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Powinniście  utrzymywać bardziej ścisły kontakt z polskimi organizacjami za granicą i Polakami, którzy tam żyją i pracują. Są to organizacje ad honorem, nikt na nich nie zarabia, a przynajmniej nie powinien. Kontakt ten jest im bardzo potrzebny i na razie niestety dość ograniczony. Dlatego bardzo się cieszę, że mogę mówić do tak ważnej instytucji, jaką jest izba poselska. Mam nadzieję, że w przyszłości kontakt między krajem, a Polonią będzie lepszy. Jest takie powiedzenie, że nowa miotła zamiata lepiej. Chcielibyśmy, by nowy rząd zrobił trochę porządku z pomyłkami przeszłości. Nie chodzi mi wcale o sympatie czy antypatie polityczne, ale o nadzieję na konkretne czyny zamiast pustych rozmów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PoselPiotrGadzinowski">Chciałbym się jeszcze dowiedzieć jak przedstawia się kwestia Radia Polonii?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">W ogóle nie odbieramy Radia Polonii. Nikt nie widzi w tym szansy na zarobek, a więc nie ma zainteresowania tą sprawą. Odbieramy tylko różne samodzielne stacje naszych organizacji. Z Polski nie dociera do nas żadna stacja radiowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PoselFranciszekStefaniuk">Sądzę, że wspomniane na posiedzeniu problemy staną się przedmiotem pracy Komisji Łączności z Polakami za Granicą. W jednej z wypowiedzi, której tematem były relacje między Polakami mieszkającymi za granicą i ojczyzną, prezes Jan Kobylański stwierdził, że Polonia ma mniejszy kontakt z Sejmem. Dzieje się tak ze względu na układ regulaminowy między Sejmem a Senatem. Sejm uchwala dla Senatu budżet na działalność polonijną, ale to Senat zajmuje się działalnością związaną z Polonią. Mimo takiego układu i zgodnie z regulaminem Sejmu funkcjonuje w nim Komisja Łączności z Polakami za Granicą. W I kwartale tego roku uchwaliliśmy dzień drugiego maja świętem Polonii i Polaków mieszkających poza granicami kraju. Święto to jest na początku wiosny, jest to najładniejszy czas w Polsce. Słuchałem wypowiedzi pani Ewy Leszczyńskiej i uważam, że pani mówi po polsku bardzo ładnie, gdyż mówi pani z sercem. Wypowiedź pani Ewy Leszczyńskiej jest dowodem na to, że Polonia potrzebuje kontaktu z Polakami i z ojczyzną. Chciałbym podziękować naszym rodakom mieszkającym za granicą za podtrzymywanie polskiej kultury i tradycji oraz za to, że daleko poza granicami kraju możemy usłyszeć nasz język, nawet jeśli są to tylko strzępy jego pierwotnego brzmienia. Chciałbym podziękować za wysiłek, który wkładacie w tworzenie Polski tam, gdzie żyjecie.  Jesteście obywatelami innych państw, ale w waszych duszach jest jeszcze miejsce dla Polski i ciągle wracacie do swoich korzeni. Przyjmijcie życzenia z okazji zbliżającego się święta, niech będzie ono taką coroczną okazją do bliższych kontaktów. Z dzisiejszej dyskusji wynika, że w kontaktach Polonii z Polską istnieją problemy i nieporozumienia. Niestety one zawsze będą obecne w tej czy innej postaci. Chciałbym jednak zapewnić i sądzę, że zarówno prezydium, jak i wszyscy członkowie Komisji się ze mną zgodzą, że zawsze będziemy starać się utrzymywać ciepły, przyjazny klimat, gdyż to jest najważniejsze. Często potrzebne są środki finansowe, jednak kiedy ktoś zapyta ile, to odpowiedź może być bardzo prozaiczna, zawsze będzie ich za mało, gdyż takie jest życie. Natomiast z tego, co zauważyłem brakuje takiej serdecznej łączności, zrozumienia, kontaktów. To, że czasem milczenie zastępowało odpowiedź na wasze monity musi być bardzo bolesne. Chciałem życzyć wam dużo wrażeń i ciepła w czasie wizyty w Polsce i aby ten pobyt stał się przysłowiowym ładowaniem akumulatorów. Nasza Komisja nie dysponuje środkami finansowymi, a jej działalność nie opiera się na pomocy finansowej, nawet nie mamy budżetu na takie cele. Działalność Komisji Łączności z Polakami za Granicą powinna ułatwiać i ocieplać kontakty z Polonią i mam nadzieję, że uda się ten cel osiągnąć. Poruszonymi dziś problemami będziemy zajmować się na posiedzeniach Komisji, choć nie mogę zagwarantować z jakim skutkiem. Chciałem podziękować panu prezesowi Janowi Kobylańskiemu, za jego znamienne słowa. Za przypomnienie, że USOPAŁ nie jest organizacją polityczną. Nie angażuje się w politykę, ale chce kontaktu z ojczyzną, a ojczyzna to nie polityka.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#PoselFranciszekStefaniuk">Polski nie można rozpatrywać  przez perspektywę jakieś formacji politycznej, ponieważ rodacy są rodakami, a Polonia Polonią. Tych pojęć nie da się zdefiniować w kategoriach barw politycznych. Kontakty Polonii z Polską są kwestią bardzo delikatną i wymagają subtelnej postawy. Odkładając na bok kwestie polityczne zło jest złem, a dobro dobrem. Będziemy więc próbować odnajdywać granicę między dobrem a złem i starać się, aby nasze wzajemne kontakty były coraz cieplejsze. Przekazujemy wam pozdrowienie, pozdrowienie naprawdę polskie, od serca. Może jest ono niewymierne w słowach, ale niech będzie takie, jak mowa pani Ewy Leszczyńskiej. Wydawało się pani, że jej mowa jest nieskładna, a ona nas po prostu wzrusza i za to dziękujemy. Zabierzcie z sobą to pozdrowienie z Polski. Dopiero zaczynacie swój pobyt w ojczyźnie, będziecie mieli dużo wrażeń. Niech wszystko, co tu spotkacie i zobaczycie stanie się dobrymi wspomnieniami z Polski, i niech wam ją zawsze przypomina.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#DyrektorUSOPALLeszekSzybisz">Chciałbym poruszyć kwestię stypendium i przyjęcia w kraju ludzi, którzy skończyli studia uniwersyteckie np. w Urugwaju, Argentynie czy Brazylii. Chodzi o to, by mogli tutaj przyjechać po studiach, w czymś się wyspecjalizować i przy okazji poprawić swój język polski. Wiem, że Komisja nie posiada budżetu na ten cel, mam na myśli raczej poparcie, ułatwienie kontaktów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PoselRomanGiertych">Chciałbym coś wyjaśnić w sprawie budżetu. Komisja Łączności z Polakami za Granicą w aspektach polonijnych podlega Ministerstwu Spraw Zagranicznych, to jest kwestia, za którą odpowiadamy. Kwestia budżetu podlega Sejmowi, budżet Senatu również jest uchwalany przez Sejm. Natomiast, ze względu na tradycyjną rolę Senatu jako opiekuna Polonii, działalność Wspólnoty Polskiej i Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie jest finansowana z Kancelarii Senatu. Ten budżet nie jest bezpośrednio zarządzany przez Sejm. Jeżeli zaś chodzi o sprawy stypendiów, to proszę, by zostało to zapisane do protokołu. Kolejne posiedzenie Komisji poświęcimy tej kwestii i poprosimy Ministerstwo Edukacji Narodowej o informacje oraz o przygotowanie odpowiedniego programu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PoselTadeuszSamborski">Jesteście ambasadorami polskiej kultury i historii na obczyźnie, a konkretnie w Ameryce Południowej. Podobną rolę spełniają placówki misyjne, które się tam znajdują. Mam na myśli misjonarzy marianów czy franciszkanów. Jakie kontakty są miedzy wami i jak przekładają się one na kontakty z Polonią?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Jest to dla nas bardzo ważny temat. Jesteśmy bardzo dumni z pracy polskiego kościoła katolickiego w Południowej Ameryce. Jest tam ponad czterystu księży Polaków, mamy biskupów polskich w Brazylii, a nawet w Boliwii. Są to Polacy, którzy jako księża wyjechali do Ameryki Południowej i dzisiaj są biskupami w krajach zamieszkania. Jest dużo różnych zakonów, także kobiet, które prowadzą domy starców, domy dla dzieci, itp. Nie pamiętam ich nazw, ale przyznam, że robią to bardzo dzielnie. W Kurytybie jest bardzo dużo organizacji kościelnych. Jedna z tych organizacji ma bardzo nowoczesną drukarnię, którą prowadzi w sposób handlowy. Prowadzą tam normalną działalność zarobkową, a przy okazji wykonują także prace po cenie kosztu dla spraw polskich. W Argentynie działają siostry, które prowadzą argentyńskie gimnazjum na bardzo wysokim poziomie. Z całym przekonaniem możemy podziękować tym organizacjom za pozytywną współpracę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#ZastepcadyrektoradepartamentuwMinisterstwieSprawZagranicznychWieslawOsuchowski">W imieniu ministra spraw zagranicznych, pana Włodzimierza Cimoszewicza chciałbym usprawiedliwić jego nieobecność, związaną z wizytą w Kirgistanie i Kazachstanie. Chciałbym też zaznaczyć, że jednym z ważniejszych tematów tej wizyty są sprawy biznesu i naszej aktywizacji na tym polu, czyli sprawy gospodarki. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że nieobecny jest również pan minister Sławomir Dąbrowa. Jego nieobecność niestety związana jest z tragicznym wydarzeniem, gdyż zamierza on uczestniczyć w pogrzebie Tomasza Leoniuka, który był kierownikiem Wydziału Konsularnego w Ałma Acie. Pogrzeb ten odbywa się właśnie dzisiaj. Panie przewodniczący, bardzo proszę o przyjęcie tych usprawiedliwień.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PoselRomanGiertych">Chciałbym powiedzieć kilka słów na temat wypowiedzi pani Ewy Leszczyńskiej. Myślę, że rolą naszej Komisji jest przypominanie parlamentowi, społeczeństwu i rządowi, że naród polski składa się nie tylko z tych 40 milionów obywateli, którzy mieszkają pomiędzy Bugiem a Odrą, między Tatrami a Bałtykiem. Polski naród składa się w rzeczywistości z 60 milionów obywateli, czyli z tych mieszkających w kraju, jak i z tych, którzy mieszkają w różnych państwach na całym świecie. Częścią tego wielkiego narodu są także nasi goście, reprezentujący kontynent południowoamerykański. Nasi rodacy już półtora wieku temu trafiali na ten kontynent w poszukiwaniu chleba. Zapisali piękną kartę w historii tamtych krajów, narodów. Myślę, że obecna pozycja polityczna związków polonijnych, o której mówił pan prezes Jan Kobylański jest wynikiem wieloletniej pracy naszych rodaków. Jest wynikiem rzetelności, pracowitości i uczciwości, które to cechy są w krajach Ameryki Łacińskiej utożsamiane z mianem Polaków. Przyjmijcie państwo od Komisji życzenia dla wszystkich naszych rodaków, którzy nie mogli przyjechać do Polski, życzenia serdeczne, wyrażające nadzieję na spełnienie pewnej wizji przyszłości. Aby Polacy, po bardzo dotkliwym doświadczeniu komunistycznym uświadomili sobie, że jesteśmy narodem rozsianym po całym globie. Mam nadzieję, że stworzymy taką macierz, która rzeczywiście będzie matką dla wszystkich Polaków. Matką, która będzie pomagać, podtrzymywać, do której zawsze można będzie wrócić i znaleźć ciepły kąt. Chciałbym, aby Polska była miejscem, do którego każdy Polak będzie mógł wrócić, niezależnie od tego skąd pochodzi, jakiego jest obywatelstwa i jakim włada językiem. Jest zresztą taki zapis w naszej konstytucji. Może nie wszyscy państwo o tym wiecie, ale jest w niej prawo mówiące, że każdy Polak ma prawo powrotu do ojczyzny. Tak jest zapisane w konstytucji i taki jest również wymiar pracy wykonywanej przez Komisję. Wiele można mówić na temat przyszłości. Na pewno musi być ona kształtowana w inny sposób, niż było to robione dotychczas. Musimy pójść inną, lepszą drogą, tak by nasze związki pogłębiać i zacieśniać. Osobiście także mam emigracyjne korzenie. Moja rodzina musiała wyemigrować z kraju po II wojnie światowej. Miejscem docelowym stała się Wielka Brytania, ale przez pewien czas miała nim być Argentyna. Były wtedy takie plany, aby wszyscy Polacy, którzy wyemigrowali po II wojnie światowej osiedlili się w Ameryce Południowej. W związku z tym również w mojej rodzinie były projekty osiedlenia się w Ameryce Południowej. Później jednak zdecydowano, że celem będzie Londyn, ze względu na większą możliwość kontaktu z Polakami. Mogło się jednak tak zdarzyć, że decyzja byłaby inna, a wtedy urodziłbym się w Argentynie. Emigracja stanowi wątek historii mojej rodziny. Dlatego tym bardziej jest mi miło gościć rodaków z zagranicy oraz należeć do Komisji Łączności z Polakami za Granicą, która zajmuje się właśnie związkami kraju z Polonią. Chciałbym się jeszcze odnieść do wypowiedzi pana marszałka Andrzeja Stelmachowskiego. Chodzi mi o wydarzenie, które miało miejsce w poprzedniej kadencji Sejmu, przy innym rządzie, które było w historii polskiej dyplomacji wydarzeniem bez precedensu. Mam na myśli odebranie tytułu konsula honorowego przez pana Władysława Bartoszewskiego. W moim przekonaniu był to wielki wstyd dla polskiej dyplomacji. Osoby, które dopuściły się nie tylko tego, ale też wielu innych zaniedbań, poniosły surową karę polityczną.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#PoselRomanGiertych">Obecnie nie ma w  parlamencie ugrupowania, które tworzyło ówczesny rząd. Wprawdzie zostało ono surowo rozliczone przez polską opinię publiczną, jednak wstyd pozostał. Chciałbym serdecznie przeprosić prezesa Jana Kobylańskiego za to wydarzenie. Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by naprawić tę sprawę i chciałbym, by w działalności naszej dyplomacji nigdy więcej nie doszło do podobnych, wstydliwych wydarzeń. To wszystko co chciałem państwu powiedzieć. Mam nadzieję, że jutrzejsza debata w Senacie będzie owocna, szczególnie, że słyszałem o projekcie uchwały Senatu, która stanowić będzie impuls na drodze rozwoju relacji Polski z Polonią. Myślę, że na tym możemy zakończyć dzisiejsze posiedzenie Komisji. Jeszcze raz dziękuję panu prezesowi Janowi Kobylańskiemu i naszym gościom, że zgodzili się z nami dzisiaj spotkać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PrezesUSOPALJanKobylanski">Dziękuję za zaproszenie w imieniu nas wszystkich i specjalnie w swoim własnym. Mam nadzieję, że w przyszłości nasza współpraca będzie łatwiejsza, pozytywniejsza, bardziej praktyczna i owocna. Było nam bardzo miło. Dzisiejsza obecność tutaj jest dla nas ogromnym zaszczytem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PoselRomanGiertych">Na tym zamykam posiedzenie Komisji Łączności z Polkami za Granicą.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>