text_structure.xml
294 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 16 min. 20)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Spraw Zagranicznych — August Zaleski, Minister Rolnictwa — Leon Janta-Polczyński. Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych — Józef Beck. Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych — Mrozowski, Przedstawiciel Ministerstwa Przemysłu i Handlu — Sokołowski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 13 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 14 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Hubicka i Wańkowicz. Listę mówców prowadzi s. Hubicka.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Wpłynęło podanie od p. s. Dąmbskiego o udzielenie mu 2 tygodniowego urlopu z powodu złego stanu zdrowia. Z uwagi na to, że udzieliłem mu już urlopu, zwracam się do Wysokiej Izby o aprobatę, na dalsze udzielenie urlopu. Nie słyszę sprzeciwu, uważam, że Izba zgadza się na to.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do 1 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Gospodarstwa Społecznego o projekcie ustawy, zmieniającej rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 15 lutego 1928 r. o utworzeniu biura projektu melioracji Polesia (druk sejm. nr 98).</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Jako sprawozdawca głos ma s. Wańkowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#StanisławWańkowicz">Wysoka Izbo! Rozporządzenie p. Prezydenta Rzeczypospolitej z 15 lutego 1928 r. powołało do życia Biuro projektu melioracji Polesia z siedzibą w Brześciu n/Bugiem i poleciło temu biuru opracowanie projektu melioracji Polesia i planu finansowego do zrealizowania tego projektu. Otóż w czasie robót okazało się, że zakres działania biura został zakreślony zbyt szczupło, mianowicie, że dla urzeczywistnienia całego planu, należy dołączyć do tego planu jeszcze dwa powiaty: kostopolski i rówieński. Otóż ustawa, którą referuję, to opuszczenie właśnie naprawia i dodaje w odpowiednim paragrafie, w art. 3 punkt b) rozporządzenia z 15 lutego 1928 r. jeszcze dwa wyrazy: kostopolski i rówieński.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#StanisławWańkowicz">Ponieważ ustawa ta nie nastręcza żadnych wątpliwości, wnoszę, ażeby Wysoki Senat zechciał przyjąć ją w brzmieniu sejmowem.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z Panów Senatorów do głosu nie jest zapisany. Poddaję, pod głosowanie wniosek, w myśl propozycji komisji, o przyjęcie projektu w brzmieniu sejmowem. Kto jest za tem, proszę o powstanie. Większość, przyjęty.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Punkt 2: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 8 listopada 1927 r., uzupełniającego art. 24 ustawy o państwowym podatku dochodowym (druk sejmowy nr 121).</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Sprawozdawca s. Żaczek ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Jest zasada, że podatek dochodowy jest wolny od dodatków na rzecz związków komunalnych i gmin. Od tej zasady ustawa o podatku dochodowym przewiduje w art. 24 wyjątek, że na terenach b. zaboru pruskiego, na górnośląskiej części woj. śląskiego gminy i związki komunalne uprawnione są do pobierania dodatków do podatku dochodowego w wysokości 3 do 5%. Zasada ta ma jednak pewne ograniczenie, mianowicie że temu dodatkowi komunalnemu nie podlegają uposażenia służbowe i emerytury, które są płatne ze Skarbu Państwa. Obecnie przedłożony Wysokiej Izbie projekt ustawy ma na celu rozszerzenie tego ograniczenia także na uposażenia służbowe i emerytury, płatne z funduszów związków komunalnych, które byłyby również wolne od tego podatku na rzecz gmin i związków komunalnych.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#KazimierzZaczek">Komisja Skarbowo-budżetowa Wysokiej Izby przychyliła się do tego projektu i uchwaliła go w brzmieniu sejmowem, wychodząc z tego założenia, że to ograniczenie dotyczy tych samorządów, które znajdują się stosunkowo w najlepszej jeszcze sytuacji finansowej, t. zn. samorządów b. dzielnicy pruskiej, dla których ten uszczerbek w budżecie będzie miał stosunkowo małe znaczenie. Ponadto trzeba zwrócić uwagę, że dotychczasowe dodatki komunalne stawiały urzędników związków komunalnych, płatnych ze skarbu państwa, w gorszej sytuacji o tyle, że urzędnicy ci mieli w ten sposób mniejsze uposażenie, podczas kiedy inne kategorie urzędników państwowych uposażenie to pod tym względem miały korzystniejsze.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#KazimierzZaczek">Na podstawie uchwały Komisji Skarbowo-budżetowej mam zaszczyt wnieść: Wysoka Izba raczy uchwalić projekt ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt do głosu się nie zapisał, przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w brzmieniu sejmowem, zechce wstać. Stoi większość — ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie zmiany ustawy z dn. 1 lipca 1926 r. o opłatach stemplowych (odbitka nr 32).</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca s. Szarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Sejm uchwalił onegdaj nowelę do ustawy z dnia 1 lipca 1926 r. o opłatach stemplowych, która zmienia jej postanowienia co do opłat stemplowych od dewiz, czyli weksli zagranicznych i od spółek.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#MarcinSzarski">Według dziś obowiązującego prawa, nie podlega opłacie stemplowej weksel, wystawiony zagranicą, na zagranicę ciągniony, tamże płatny i brzmiący na walutę zagraniczną. Zwolnienie to tłumaczy się faktem, że weksel taki może mieć tylko bardzo luźną łączność z Polską, gdyż powstawszy i gasnąc zagranicą, jeżeli się znajdzie w Polsce, to chyba tylko przejściowo, ale mimo to może chwilowo oddać usługi gospodarstwu społecznemu, służąc jako podkład dla biletów bankowych. Doświadczenie nauczyło jednak, że podobne usługi, a nawet daleko większe, oddać może dewiza, t. j. weksel, brzmiący na walutę zagraniczną, ciągniony na zagranicę, i tamże płatny, jednak nie wystawiony zagranicą, ale w Polsce. Taka dewiza służy mianowicie najczęściej dwum celom, przedewszystkiem interesowi eksportowemu, gdyż eksporter polski trasuje na odbiorcę zagranicznego, a eskontując dewizę, przychodzi do gotowizny przed płatnością sumy, należnej za wysłany towar, a następnie służy importowi kapitału zagranicznego do Polski, który, jak wiadomo, niechętnie i rzadko przypływa tutaj na długie terminy, natomiast na terminy krótsze, zwykle na jeden rok, jest łatwiejszy do dostania, przyczem jednak zagraniczny kredytodawca wymaga, żeby kredytobiorca polski był wystawcą, akceptantem żeby był bank zagraniczny w formie t. zw. rembursu, a remitantem tylko kredytodawca.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#MarcinSzarski">Warunki te są zrozumiałe z tego powodu, że w tym wypadku kredytodawca zagraniczny ma bezpośredni regres do banków zagranicznych, więc unika w razie nie zapłacenia weksla, ścigania przed sądami polskiemi. Jeżeli się jednak zważy, że opłata stemplowa od weksli wynosi 3 promille, że obciąża w tej wysokości interes eksportowy, a przy dopływie kapitału zagranicznego, w którym to wypadku wymaga się czterokrotnego odnowienia trzymiesięcznych weksli, co podraża kredyt zagraniczny o 1,2%, względnie z dodatkiem 10% nadzwyczajnego dodatku — o 1,32% rocznie, to uznać należy, że wobec dążenia do ułatwienia eksportu względnie dopływu kapitału zagranicznego, zwolnienie takich dewiz jest więcej niż usprawiedliwione i odpowiada w zupełności żądaniom kół gospodarczych, stawianym co do tego od kilku lat.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#MarcinSzarski">Przy tej sposobności jednak nowela uwalnia ustawę stemplową od pewnej niewłaściwości i przypadkowości. Mianowicie, według dzisiejszego prawa weksel, wystawiony zagranicą, płatny tamże, a wymieniający jako trasata osobę, która w Polsce ma zamieszkanie, ale nie wymieniający obok nazwiska dłużnika żadnej miejscowości, jest wolny od opłaty stemplowej. Jednak to jest niesłuszne, gdyż w tej formie weksla naodwrót ujawnia się zwykle interes importowy zagranicy do Polski. Jeżeli w tym wypadku, obok nazwiska trasata, mieszkającego w Polsce, jest wymieniona miejscowość, znajdująca się w Polsce, to i w takim razie ten weksel jest wolny od opłaty, o ile trasat zaopatrzył weksel w swój podpis w czasie chwilowego pobytu zagranicą. Widać z tego, że należność opłaty stemplowej zależy tutaj od dowolności stron, względnie od przypadku. Tę wadliwość i nieścisłość usuwa nowela, którą mam zaszczyt tu referować, uzależniając należność opłaty stemplowej nie od przypadku, lecz od stanu faktycznego, a więc od miejsca zamieszkania lub siedziby trasata.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#MarcinSzarski">Wymienione zmiany dotyczą art. 122, 123 i 125 ustawy o opłatach stemplowych. Nowela prócz tego przedłuża ze względu na dzisiejszą koniunkturę gospodarczą termin, do którego obowiązywała zniżona z 2% na 1% stawka opłat stemplowych od umów o zawiązanie spółki, od umowy o powiększenie kapitału spółki, od wpłat na udziały w spółdzielniach, od kapitału spółki zagranicznej, przeznaczonego na działalność w Polsce i od akcji zagranicznych, do Polski wprowadzonych. Obowiązująca ustawa stemplowa te ulgowe stawki utrzymywała w mocy do r. 1931. Wobec lichej koniunktury jest wskazane, ażeby termin obowiązujący na ulgowe stawki 1% został przedłużony i nowela przedłuża go też do końca bieżącego 1931 roku.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#MarcinSzarski">Ponieważ przedmiotem opłaty stemplowej w tym wypadku jest uchwała o powiększeniu kapitału, opłata stemplowa staje się wymagalną w dniu powzięcia tej uchwały, płatną zaś jest w miesiąc od początku okresu, wyznaczonego do przyjmowania wpłat na powiększony kapitał zakładowy. Aby zatem tego rodzaju powiększenia kapitału „na zapas”, które uchwalane bywają bez dostatecznych podstaw możliwości realizacji, nie korzystały i po latach z tej ulgowej stawki, nowela obecna postanawia, że korzystać z tej stawki będzie można tylko w tych wypadkach, w których okres, przepisany dla wpłat na powiększony kapitał, nie może się rozpocząć później, niż 30 czerwca 1932 roku.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#MarcinSzarski">Przedstawione tutaj motywy, zupełnie uzasadnione i usprawiedliwione, zostały uznane i skłoniły Komisję Skarbowo-Budżetową do przyjęcia noweli do ustawy o opłatach stemplowych bez zmian, w brzmieniu uchwalonem przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#MarcinSzarski">Na podstawie tego mandatu wnoszę: „Wysoki Senat raczy nowelę do ustawy o opłatach stemplowych przyjąć bez zmian, w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm”.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z pp. Senatorów do głosu nie jest zapisany, przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem projektu ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, zechce wstać. Stoi większość, ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do punktu 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie uzupełnienia art. 1 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 17 maja 1927 r. o zmianie art. 6 ustawy z dn. 28 listopada 1925 r. o upoważnieniu Rządu do zaciągania pożyczek państwowych oraz o biletach skarbowych, bilonie i pomocy dla instytucyj kredytowych (odbitka nr 33).</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca s. Żaczek.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! P. Minister Skarbu upoważniony został ustawą z dnia 28 listopada 1925 r. do udzielania pomocy finansowej do wysokości 65 milionów złotych tym instytucjom kredytowym, które w łączności z ogólnem położeniem finansowem i gospodarczem kraju mogą tej pomocy potrzebować.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#KazimierzZaczek">Ustawa ta została rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z maja 1927 r. znowelizowana w ten sposób, że to upoważnienie, udzielone Ministrowi Skarbu, zostało czasowo ograniczone terminem do końca 1927 r. Obecnie przedłożony Wysokiej Izbie projekt ustawy ma na celu przedłużenie upoważnienia Ministra Skarbu do udzielania pomocy kredytowej instytucjom finansowym także po upływie 1927 r., jednak w granicach tylko 20 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#KazimierzZaczek">Fundusz 65 milionów zł., z którego pomoc finansowa instytucjom kredytowym była udzielana, powstał z następujących źródeł: z pozabudżetowych sum obrotowych w wysokości 41 milionów zł., dalej z wpływów szwedzkiej pożyczki zapałczane, wreszcie z reszty emisji biletów zdawkowych. Cała suma w wysokości 65 milionów zł. została wyczerpana. Muszę zaznaczyć, że ta operacja kredytowa nie pociągnęła za sobą żadnych strat dla Skarbu, t. zn. spłata pożyczek, udzielonych instytucjom finansowym, odbywa się w sposób normalny wraz z odsetkami, stypulowanemi przez poszczególne umowy z instytucjami finansowemu Po dzień 31 grudnia 1930 r. spłacono z kapitałów udzielonych pożyczek sumę 28.000.000 i odsetek 9.000.000, razem więc spłacono już 37.000.000 zł. Pozostaje do spłacenia w terminie do r. 1951 gotówką suma 28.000.000, oraz w drodze amortyzacji, względnie wykupu papierów wartościowych zł 11.000.000. Stan zatem pożyczek pod koniec r. 1930 wynosi sumę 39.000.000. Roczna spłata z tytułu odsetek od udzielonych pożyczek wynosi około 3.000.000 zł.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#KazimierzZaczek">Taki więc jest stan rozrachunku funduszu, o którym mowa.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#KazimierzZaczek">Zachodzi teraz pytanie czy ustawa, którą Wysoka Izba uchwaliła, o popieraniu eksportu drogą stworzenia funduszu eksportowego, który również ma być zasilany ze źródeł, o których jest tu mowa, nie staje w kolizji z zamierzeniami tej ustawy użycia częściowego tych źródeł na udzielenie pomocy finansowej instytucjom kredytowym?</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#KazimierzZaczek">Otóż skutkiem uchwalenia wspomnianej przezemnie ustawy o funduszu eksportowym część wpływów z wpłat pożyczki i procentów, udzielonych z funduszu sanacyjnego banków do wysokości 60 milionów złotych, przekazana została na rachunek funduszu eksportowego. Przedłużenie upoważnienia Ministra Skarbu do udzielenia dalszej pomocy finansowej instytucjom kredytowym do wysokości 20 milionów także po upływie r. 1927 z tą ustawą o funduszu eksportowym nie jest w sprzeczności. Zwolnienie funduszów Ministerstwa Skarbu, powstałe z wpłaty kapitału i odsetek pożyczek sanacyjnych banków, wynosi, jak wspomniałem, po koniec grudnia 1930 r. 37 milionów złotych, a łącznie z pewnemi rezerwami ta kwota wynosi około 40 milionów złotych, która to suma pozostaje do dyspozycji Ministra Skarbu. Upoważnienie Ministra do zużycia na cele pomocy dla instytucyj kredytowych 20 milionów wyczerpuje połowę wolnych funduszów, pozostawiając wolne dalsze 20 milionów, które mają być przekazane na rachunek państwowego funduszu eksportowego. Państwowy fundusz eksportowy nie dozna również uszczerbku wskutek późniejszego wpływu kwoty z pożyczek na pomoc instytucyj kredytowych, mogącego wyniknąć z dalszego udzielenia pomocy tym instytucjom, gdyż art. 3 ustawy o państwowym funduszu eksportowym przewiduje, że wpływ ze spłaty pożyczek i odsetek do wysokości 60 milionów, które będą mu przekazane, następować będzie w ciągu dłuższego okresu czasu.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#KazimierzZaczek">Art. 3 ustawy o funduszu eksportowym postanawia, że Skarb Państwa może przyjmować odpowiedzialność za poręki, udzielane przez fundusz eksportowy do wysokości 60 milionów złotych, przed terminem wpływu sum ze spłat kapitału i odsetek z pożyczek, udzielanych na cele pomocy instytucjom kredytowym. Przez te gwarancje Skarbu Państwa państwowy fundusz eksportowy ponosi dostatecznie zapewnioną odpowiedzialność finansową, potrzebną dla osiągnięcia ceny, dla której został powołany do życia. Ponadto trzeba zauważyć, że państwowemu funduszowi eksportowemu przekazane zostały wpływy ze spłat pożyczek i procentów do łącznej wysokości 60.000.000 zł. Nadwyżka więc ponad tę sumę może być użyta na inny cel, w danym wypadku na cel, o którym jest mowa, na udzielanie dalszej pomocy instytucjom kredytowym. Skoro ogólna suma funduszów sanacyjnych banków na skutek oszczędności wzrośnie do 80.000.000, może być z tej sumy użyta kwota 20.000.000 na dalszą pomoc dla instytucji kredytowych, bez kolizji z celami i zadaniami państwowego funduszu eksportowego.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#KazimierzZaczek">Jak miałem zaszczyt już wspomnieć, akcja pomocy finansowej, udzielanej instytucjom kredytowym, nie przynosi Skarbowi Państwa żadnych strat, a ponieważ rezultat jej dla życia gospodarczego był bardzo dodatni, ponieważ dalej jeszcze mogą w przyszłości zachodzić sporadyczne wypadki potrzeby dalszego stosowania tej pomocy przez Ministra Skarbu, przeto Komisja Skarbowo-Budżetowa Wysokiej Izby przychyliła się do projektu, uchwalonego już przez Sejm i przedkłada niniejszem wniosek o przyjęcie tego projektu ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, zechce wstać. Stoi większość, ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji konsularnej między Rzecząpospolitą Polską, a Królestwem Serbów, Chorwatów i Słoweńców, podpisanej w Białogrodzie dn. 6 marca 1927 r. (druk sejmowy nr 136). Jako sprawozdawczyni głos ma s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#HannaHubicka">Wysoka Izbo! Konwencja konsularna pomiędzy Polską a Królestwem Serbów, Chorwatów i Słoweńców podpisana była w Białogrodzie dn. 6 marca 1927 roku. Poprzedziła ją konwencja, zawarta dnia 4 maja 1925 r., o wzajemnych stosunkach prawnych, o obrocie prawnym. Wszystkie dziedziny, które nie były uregulowane w poprzedniej konwencji, zostały załatwione przez odesłanie do konwencji o obrocie prawnym. Konwencja obecna składa się z 23 artykułów, które regulują całokształt wzajemnych stosunków konsularnych. Nie będę ich wyliczać, mają je Panowie przed sobą w druku senackim nr 136.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#HannaHubicka">Jeżeli chodzi o pewne charakterystyczne cechy konwencji, należy zaznaczyć, że posiada ona klauzulę największego uprzywilejowania t. zw. warunkowego, która zresztą jest wprowadzona obecnie we wszystkich konwencjach konsularnych, następnie zabezpiecza ona opiekę nad marynarzami. Konwencja ta wypełnia znaczną lukę w stosunkach prawnych między obu państwami. Jeżeli dotychczas brak tej konwencji nie dawał się tak dotkliwie odczuwać, to działo się to dzięki serdecznym stosunkom, które nas łączą z Jugosławją i wzajemnemu zrozumieniu potrzeb obu państw. Jednak obecność około 15.000 obywateli naszych w Jugosławji nakazuje jak najszybsze uregulowanie konwencji.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#HannaHubicka">Uważam, że uzasadnienie jest bardzo proste, uzasadniać tej konwencji bliżej nie potrzebuję. Ani na komisji sejmowej, ani na komisji senackiej, ani na plenum Sejmu żadnych zastrzeżeń przeciwko niej nie zrobiono, wobec tego w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie konwencji w brzmieniu takiem, w jakim została nam przedłożona przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt głosu nie żąda, przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy, zechce wstać. Większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznej o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji konsularnej pomiędzy Polską a Belgią, podpisanej w Brukseli dnia 12 czerwca 1928 r. (druk sejmowy nr 134).</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Hubicka.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Konwencja konsularna pomiędzy Polską a Belgią wzorowana była na poprzednich konwencjach tego typu, mianowicie w owym czasie posiadaliśmy konwencję z Francją i Jugosławją, którą tylko co miałam zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie. Wobec tego, że z Belgią ustalonych stosunków prawnych nie posiadamy, konwencja niniejsza została odpowiednio rozszerzona na te dziedziny.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Nie poddając szczegółowej analizie tych artykułów, które zresztą nigdy nie były kwestionowane, gdyż nie odbiegają od typu ogólnie przyjętego, zaznaczam tylko, że istnieje pewne zastrzeżenie, o którem należy wspomnieć, mianowicie że konwencja nie odnosi się do kolonii belgijskiej Konga, ale nadmienić należy, że art. 26 konwencji mówi, że w razie, gdyby z tego powodu powstały jakieś trudności, to rządy obu państw uregulują te sprawy w drodze zwykłej notyfikacji.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Konwencja ma wejść w życie w miesiąc po wymianie dokumentów, co ma nastąpić w Warszawie. Obowiązywać będzie do chwili jej wypowiedzenia, potem jeszcze przez 6 miesięcy. Potrzeba szybkiej ratyfikacji tej konwencji nasuwa się sama przez się, bo konwencja ta reguluje szereg bardzo pilnych spraw, związanych z obecnością dość dużej liczby, mianowicie około 50.000 obywateli naszych w Belgii.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#WładysławRaczkiewicz">Oprócz uzasadnienia, załączonego w druku sejmowym, pozwolę sobie dodać pewien szczegół, mianowicie, że brak konwencji konsularnej z Belgią był jedną z przyczyn, dla której nie mogliśmy zawrzeć konwencji emigracyjnej. Wprawdzie niezawarcie tej konwencji zostało spowodowane innemi jeszcze przeszkodami, mianowicie Belgią powołała się na brak ustawy o cudzoziemcach, która dotąd nie została wydana, przypuszczalnie i obecny kryzys ekonomiczny wpływa na opóźnienie tej konwencji, jednakowoż przez zawarcie umowy konsularnej usunięte będą przynajmniej niektóre przeszkody natury prawnej.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#WładysławRaczkiewicz">Z tych względów komisja senacka upoważniła mnie do zwrócenia się do Wysokiej Izby z prośbą o ratyfikację tej konwencji bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z pp. Senatorów do głosu nie jest zapisany, przystępujemy do głosowania. Kto z pp. Senatorów jest za wnioskiem komisji, zechce wstać. Stoi większość, wniosek przyjęty.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do następnych punktów: Sprawozdania Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji konsularnej pomiędzy Polską a Rumunią, podpisanej wraz z protokółem końcowym w Bukareszcie dn. 17 grudnia 1929 r. (druk sejmowy nr 189).</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#WładysławRaczkiewicz">O projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji pomiędzy Polską a Rumun ją, dotyczącej pomocy i ochrony sądowej w sprawach cywilnych wraz z protokółem końcowym, podpisanych w Bukareszcie dn. 19 grudnia 1928 r. (druk sejmowy nr 192).</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#WładysławRaczkiewicz">O projekcie ustawy w sprawne ratyfikacji Traktatu Gwarancyjnego między Polską a Rumunią, podpisanego w Genewie dn. 15 stycznia 1931 r. (druk sejmowy nr 194).</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#HannaHubicka">Przystąpię z kolei do omówienia trzech konwencyj, zawartych w latach od 1929 do 1931 z Rumunią i przedłożenia ich Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#HannaHubicka">Przedstawię je w porządku chronologicznym, t. j. w takim, jak były zawarte.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#HannaHubicka">Więc najpierw konwencja konsularna, zawarta 17 grudnia 1929 r. w Bukareszcie. Również jak poprzednia konwencja, nie odbiega ona od zwykłego typu konwencyj konsularnych, wobec tego szczegółowo referować jej nie będę. Należy podnieść tylko, iż ponieważ nie było również dotąd konwencji prawnej, odpowiednie dziedziny zostały w tej konwencji uregulowane, a dotyczy to przepisów art. 14, 15 i 16, w których jest mowa o ubezwłasnowolnieniu i t. d. Artykuły te zostały oparte na konwencjach innych tego samego typu.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#HannaHubicka">Co się tyczy innych praw, podnieść należy, że tak, jak w poprzednich konwencjach, tak i umowa zawarta z Rumunią, zawiera klauzulę, największego uprzywilejowania. Konwencja zawiera również klauzulę największego uprzywilejowania w stosunku do marynarzy polskich, dając konsulatom polskim prawo do opieki nad marynarką i jej załogą.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#HannaHubicka">Specjalnie należy wspomnieć o protokóle końcowym, mianowicie o tem, iż przepis, zawarty w tym protokóle, który dotyczy klauzuli największego uprzywilejowania, o którym mówi art. 18, nie przeszkodzi dyskusji nad ewentualnem przyjęciem klauzuli narodowej co do sprawy, będącej przedmiotem tegoż ustępu w czasie zawierania umowy handlowej między Polską a Rumunią.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#HannaHubicka">Konwencja bliższego uzasadnienia nie wymaga. Zarówno stosunki handlowe nasze z Rumunią, jak i liczba Polaków zamieszkałych w Rumunii, w czem około 5.000 obywateli polskich, mówią tu same przez się, że sprawa konwencji konsularnej z Rumunią jest rzeczą ważną. Było to doprawdy rzeczą nienormalną, że do tej pory umowy z tem państwem nie mieliśmy.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#HannaHubicka">Z tych powodów Komisja Spraw Zagranicznych wnosi o ratyfikację, tej umowy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt do głosu się nie zapisał, przystępujemy do głosowania nad tą ustawą. Kto jest za przyjęciem ustawy w myśl wniosku komisji, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma w dalszym ciągu sprawozdawczyni s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#HannaHubicka">Drugą z kolei umową naszą z Rumunią z pośród umów, zawartych ostatnio, i dotychczas nieratyfikowaną, jest umowa o pomocy i ochronie sądowej. Zawarta w dwa dni po podpisaniu konwencji konsularnej, jest ona uzupełnieniem tej konwencji zupełnie zrozumiałem, jeśli się zważy, ile trudności przedstawia procedura sądowa, dotycząca obywateli dwu różnych państw, oraz ile procesów wynika pomiędzy obywatelami dwu państw sąsiadujących.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#HannaHubicka">Dzięki konwencji, zawartej w dniu 19 grudnia 1929 roku, uzyskano szereg ułatwień w regulowaniu spraw takich, jak: doręczanie wezwań sądowych, wykonywanie rekwizycyj, udzielanie prawa ubogich, wzajemna pomoc przy udzielaniu wyjaśnień z zakresu obowiązującego prawa, informacyj co do wpisów w księgach stanu cywilnego, uproszczenia w legalizacji dokumentów i t. d.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#HannaHubicka">Konwencja ta nie wymaga bliższego uzasadnienia, wymaga natomiast pewnych wyjaśnień. Ponieważ wyjaśnienia znajdują się bardzo obszernie w druku sejmowym nr 192, przytaczać ich tutaj nie będę.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#HannaHubicka">Konwencja nie napotkała żadnych zastrzeżeń, ani na komisji sejmowej, ani na plenum Sejmu, ani na komisji senackiej, z tych względów proszę Wysoki Senat o przyjęcie konwencji bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt głosu nie żąda. Przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem tej ustawy bez zmiany, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#HannaHubicka">Osobne miejsce należy się polsko-rumuńskiemu traktatowi gwarancyjnemu. Referent sejmowy, przedkładając plenum Izby świeżo zawarty traktat gwarancyjny polsko-rumuński, zaznaczył słusznie, iż ratyfikacja tej umowy należy do rzędu rzadkich spraw, które spotykają w Sejmie zupełna jednomyślność wszystkich ugrupowań, mimo, iż chodzi o sprawę wagi pierwszorzędnej, wymagającą głębokiego wniknięcia i zastanowienia.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#HannaHubicka">Śmiem sądzić, że twierdzenie to jest conajmniej w równym stopniu słuszne, o ile chodzi z kolei o aprobato Senatu.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#HannaHubicka">Za traktatem, jaki mam zaszczyt przedłożyć Wysokiej Izbie w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych, przemawiają w sposób jasny i prosty pobudki zarówno rozumowe, jak uczuciowe.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#HannaHubicka">Umowa obecna jest przedłużeniem dawnego traktatu gwarancyjnego, zawartego w r. 1926 i ekspirującego jak wiadomo, w dniu 26 marca r. b. Wiemy, że dawny traktat spełnił całkowicie pokładane w nim nadzieje, wiemy również, że jest on tak samo potrzebny na przyszłość. Zdajemy sobie sprawę z dodatniego wrażenia, jakie w obu narodach wywołać musi fakt zachowania ciągłości w dotychczasowych stosunkach polsko-rumuńskich, wreszcie wiemy, jakie znaczenie ta ciągłość stosunków naszych z Rumunią posiada dla stabilizacji stosunków w Europie.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#HannaHubicka">Jeśli chodzi o punkt widzenia uczuciowy, trudnoby mi było znaleźć słowa, któreby lepiej określały węzły, łączące nas z Rumunią, jak słowa referenta sejmowego. Wybaczy mi Wysoka Izba, iż przytoczę je tutaj. „Są więzy, które ciężko się nosi, a łatwo się rozrywa, są to bowiem więzy przymusu. Istnieją natomiast więzy, których się nie czuje, które nie krępują swobody życiowej, bo wypływają z wzajemnej przyjaźni i szacunku i takich więzów rozerwać niepodobna”. Sądzę, że słowa te oddają wiernie uczucia, jakie żywimy tu wszyscy i w tej Wysokiej Izbie i w całem społeczeństwie naszem w stosunku do Rumunii, nie wątpiąc, że uczucia te są podzielane po tamtej stronie.</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#HannaHubicka">Przechodząc do omówienia samej treści traktatu, powołać się muszę na to, co zaznaczyłam już na wstępie, iż traktat ten jest przedłużeniem umowy z r. 1926. Dodam obecnie, że jest on ponadto jego powtórzeniem i to niemal dosłownem, chodziło tu bowiem właśnie o danie wyrazu dążeniom obu rządów do zachowania ciągłości w dotychczasowych stosunkach Polski i Rumunii. Z tych samych względów zachowano również i tę samą formę traktatu, aż do tytułu włącznie.</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#HannaHubicka">Podobnie jak traktat z r. 1926, nowy traktat obejmuje przedewszystkiem wzajemną gwarancję całości granic obu państw, opierając te postanowienia na art. 10 Paktu Ligi Narodów. Tak samo, jak poprzednio, na mocy art. 2 konwencji, obie strony przyrzekają sobie wzajemnie i niezwłocznie pomoc i poparcie w ramach Paktu Ligi w zastosowaniu do wypadków przez ten Pakt przewidzianych. Sposób wykonania tych postanowień pozostaje nadal przedmiotem umów specjalnych, o charakterze technicznym. Co się tyczy art. 2, zastosowano tu jedynie pewną poprawkę stylistyczną, polecającą na przestawieniu pewnych wyrazów. Artykuły: 3, 4 i 5 pozostają niezmienione. Art. 3, jak wiadomo, obowiązuje obie strony do niezawierania oddzielnego zawieszenia broni lub pokoju, art. 4 nakazuje wzajemne porozumiewanie się w sprawach polityki zagranicznej, zaś art. 5 obowiązek niezawierania bez uprzedniego porozumienia się obu stron przymierza z państwem trzeciem. Różnice w stosunku do poprzedniego traktatu znajdujemy dopiero w końcowych artykułach, mianowicie w art. 6 i 7. Art. 6 dawnego traktatu został mianowicie skreślony, stał się bowiem zbyteczny z chwilą zawarcia w dniu 26 października 1929 r. polsko-rumuńskiej konwencji pojednawczo — rozjemczej, o której tam była mowa, oraz z chwilą wprowadzenia niektórych klauzul rozjemczych do art. 31 konwencji handlowej, podpisanej w dn. 23 czerwca 1930 r., dotychczas nie ratyfikowanej. Na specjalne podkreślenie zasługuje natomiast zmiana, jaka zaszła w redakcji art. 6, odpowiadającego dawnemu 7. Mianowicie obecnie artykuł ten przewiduje możność milczącego przedłużenia traktatu na dalsze okresy pięcioletnie, przez co zapewnioną została ciągłość w stosunkach polsko-rumuńskich. Jest to bardzo ważna zmiana, albowiem ona właśnie zapewnia nam stabilizację tych stosunków.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#HannaHubicka">Temu samemu celowi służy art. 7, w którym jest powiedziane, że ratyfikacja ma nastąpić jak najprędzej. Rozumiano przez to możność zapewnienia ciągłości i przed ratyfikacją, zanim wygaśnie poprzedni traktat.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#HannaHubicka">Wysoka Izbo! Sądzę, że dalszego uzasadniania traktat, jaki mam zaszczyt przedstawić w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych, nie wymaga. Niech mi wolno będzie jednak powtórzyć tu raz jeszcze to, co tylekrotnie mówcy poprzednio przemawiający z tej trybuny mówili, ilekroć chodziło o stosunki nasze z Rumunią, że mianowicie polska polityka zagraniczna opiera się na kilku trwałych filarach. Do takich filarów zaliczyć przedewszystkiem należy nasze sojusze z Francją i Rumunią. Na nich gruntuje się pokój naszego Państwa, na nich też opiera się pokój świata. Nowy traktat gwarancyjny polsko-rumuński jest właściwie traktatem obronnym i jest jednym z kamieni, które składają się na budowę tych filarów.</u>
<u xml:id="u-18.10" who="#HannaHubicka">Imieniem Komisji Spraw Zagranicznych, proszę Wysoką Izbę o przyjęcie tego traktatu bez zmiany.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy ratyfikacyjnej w brzmieniu sejmowem, zechce wstać. Stoi cała Izba, ustawa przyjęta jednomyślnie.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji miedzy Rzecząpospolitą Polską a Królestwem Węgierskiem w celu zapobieżenia podwójnemu opodatkowaniu w dziedzinie podatków bezpośrednich, podpisanej w Warszawie dn. 12 maja 1928 r. (druk sejmowy nr 190).</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma sprawozdawca s. Potocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Wysoka Izbo! Jednem z ważnych zagadnień ekonomicznych życia międzynarodowego jest kwestia podwójnego opodatkowania. Komitet Finansowy Ligi Narodów poświecił temu zagadnieniu specjalna uwagę, stwarzając dla rozpatrzenia tego problemu Komitet Ekspertów. Po przeprowadzeniu studiów zalecono państwom zawieranie konwencyj bilateralnych (dwustronnych), któreby zapobiegały podwójnemu opodatkowaniu oraz związanej z tem zagadnieniem, ucieczce kapitałów. W tym celu opracowane zostały wzory umów, które służą za substrat umów konkretnych między poszczególnemi państwami.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Stosując się do zalecania Komitetu Finansowego Ligi Narodów, Polska zawarła już kilka umów powyższego rodzaju, między innemi z Czechosłowacją i Austrią. Wyrazem tej tendencji jest również konwencja z Węgrami o zapobieżenie podwójnemu opodatkowaniu w dziedzinie podatków bezpośrednich. Konwencja ta pochodzi z dnia 12 maja 1928 r. i została sporządzona pierwotnie tylko w języku francuskim w myśl wzoru Ligi Narodów. Tłumaczenie fachowe powyższego tekstu autentycznego zostało dokonane przez Ministerstwo Skarbu w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i zajęło pewien czas wskutek trudności uzgodnienia niektórych terminów fachowych podatkowych.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Wymieniona konwencja dotyczy wszystkich podatków bezpośrednich, zarówno państwowych jak samorządowych, z uwzględnieniem wzorów, podanych przez Ligę Narodów. I tak konwencja powyższa rozróżnia pomiędzy podatkami przychodowemi, t. j. płynącemi z pewnego poszczególnego źródła dochodów, np. nieruchomości i pomiędzy ogólnemi podatkami dochodowemi, dotyczącemi całości gospodarstwa danej osoby. Konwencja przeprowadza zasadę, że przychód oraz dochód czysty z nieruchomości, wierzytelności zakładów przemysłowych i t. d. podlega opodatkowaniu na terytorium tego Państwa, w którem znajduje się źródło dochodu, względnie w którem praca jest dokonywana. Konwencja normuje powyższe kwestie w art. 2 i 3, w których ustala pojęcie „zakładu”, oraz normuje kompetencje władz fiskalnych względem przedsiębiorstw, które posiadają zakłady na terytorium obu państw. W ustępie przedostatnim art. 3 strona polska zastrzegła sobie, zgodnie z ustawą z dnia 15 lipca 1925 r. o podatku przemysłowym, iż pobieranie państwowego podatku przemysłowego, łącznie z dodatkami samorządowemi, nie sprzeciwia się zasadom niniejszej konwencji. Podobny wyjątek od ogólnej zasady pobierania podatku przez władze tego Państwa, w którem znajduje się źródło opodatkowanego dochodu, został uczyniony, o ile chodzi o uposażenie służbowe i emerytury, wypłacane przez Skarb Państwa, względnie przez samorządy.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">W art. 5–1 konwencja normuje pobieranie podatków od przychodu z kapitału (papierów wartościowych, wkładów bankowych i t. d), tantiem oraz rent.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">O ile chodzi o podatek dochodowy, konwencja, zgodnie z zasadą terytorialną, stanowi, iż dochód płynący z nieruchomości opodatkowuje się w tym kraju, w którym nieruchomość jest położona, dochód zaś czysty podlega opodatkowaniu w kraju, w którym zamieszkuje podatnik. Podobną zasadę przeprowadza również konwencja przy stałym podatku majątkowym, jakoteż ewentualnym przyszłym podatku od majątku, względnie od przyrostu majątkowego. Do podatku jednorazowego, którego ustanowienie nastąpiło przed wejściem w życie powyższej konwencji, nie odnoszą się wyżej przytoczone przepisy dla uniknięcia konieczności ewentualnego prostowania wymiarów podatkowych.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Artykuły od 11 do 14 regulują ogólne kwestie formalne, art. 15 zaś zawiera ogólną klauzulę co do wzajemnej pomocy prawnej w sprawach podatkowych, upoważniając rządy obu państw do zawarcia specjalnej umowy, dotyczącej postępowania przy udzielaniu tej pomocy.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie tej konwencji w brzmieniu rządowem.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Do głosu nikt się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Stoi większość, przyjęta.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji między Rzecząpospolitą Polską a Królestwem Węgierskiem w celu zapobieżenia podwójnemu opodatkowaniu spadków, podpisanej w Warszawie dn. 12 maja 1928 r. (druk sejm. nr 193).</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma sprawozdawca s. Potocki.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#ZygmuntLeszczyński">Konwencja, dotycząca zapobieżenia podwójnemu opodatkowaniu spadków, ma na celu wykluczenie możliwości opodatkowania tych samych przedmiotów majątkowych, należących do tego samego spadku, raz na rzecz Polski, drugi raz na rzecz Węgier, W tym celu przeprowadzono zasadę wytyczną, że majątek spadkowy należy opodatkowywać w tym kraju, w którym majątek ten się znajduje. Dotyczy to majątku nieruchomego wraz z przynależnościami oraz przedsiębiorstw, względnie udziału w przedsiębiorstwach. Co się tyczy innych przedmiotów majątkowych, o ile spadkodawca miał w tym kraju miejsce zamieszkania, obowiązuje zasada terytorialna, o ile nie — konwencja zachowuje suwerenność podatkową obydwu państwom w stosunku do ich obywateli.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#ZygmuntLeszczyński">Chodzi tu np. o wypadki, gdzie obywatel polski lub węgierski nie miał miejsca zamieszkania w państwie, w którem pozostawił ruchomy majątek, a więc ekonomiczne węzły jego z tym krajem są luźniejsze. Art. 6 postanawia, iż dla oceny, czy pewien przedmiot majątkowy podlega podatkowi spadkowemu, miarodajne są postanowienia tego państwa, które podatek wymierzy bez względu na to, gdzie ten przedmiot się znajduje. Art. 9 zawiera podobne, jak w konwencji pierwszej postanowienia, dotyczące udzielania sobie wzajemnej przez oba państwa pomocy prawnej.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#ZygmuntLeszczyński">Ponieważ omawiana Konwencja nie narusza zasadniczo postanowień polskich ustaw podatkowych, a odpowiada możliwie najidealniej zasadzie sprawiedliwości podatkowej, przeto ratyfikacja jej jest ze wszechmiar pożądana.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#ZygmuntLeszczyński">Proszę przeto o przyjęcie tej konwencji.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt głosu nie żąda, przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za ratyfikacją tej Konwencji w redakcji sejmowej, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do ustawy w sprawie ratyfikacji:</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#ZygmuntLeszczyński">1) traktatu przyjaźni, handlowego i nawigacyjnego pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Republiką Chińską, podpisanego wraz z protokółem końcowym w Nankinie dn. 18 września 1929 r.;</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#ZygmuntLeszczyński">2) dwóch not w sprawie wzajemnego udzielania opieki kulturalnej i religijnej, wymienionych pomiędzy Rządem Polskim a rządem chińskim dn. 18 września 1929 r. w Nankinie;</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#ZygmuntLeszczyński">3) protokółu dodatkowego do traktatu przyjaźni, handlowego i nawigacyjnego pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Republiką Chińską z dn. 18 września 1929 r., podpisanego w Nankinie dn. 1 lipca 1930 r. (druk sejm. nr 48.)</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#ZygmuntLeszczyński">Jako sprawozdawca głos ma s. Potocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Wysoka Izbo! W rezultacie kilkuletnich rokowań pomiędzy rządem chińskim w Pekinie a delegatem pełnomocnym R. P. p. K. Pindorem, został podpisany dnia 19 maja 1928 r. traktat przyjaźni i handlowy pomiędzy Polską a Chinami. Wkrótce po podpisaniu traktatu w stosunkach wewnętrznych chińskich nastąpiły radykalne zmiany, które odbiły się również i na stosunkach Chin z zagranicą. Nowa partia rządowa Kuomintang, po przeniesieniu stolicy do Nankinu, postanowiła oprzeć politykę traktatową na nowych zasadach, wobec czego traktat polsko-chiński, zawarty w Pekinie, nie mógł wejść w życie.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Celem zawarcia nowej umowy z rządem nacjonalistycznym w Nankinie rząd polski wydelegował do Chin w charakterze delegata pełnomocnego Polski p. Bartla de Wejdental, który, po przybyciu do Nankinu w maju r. 1929, niezwłocznie przystąpił do nowych rokowań. W rezultacie tych pertraktacyj został podpisany w Nankinie dnia 18 września 1929 r. traktat przyjaźni, handlowy i nawigacyjny pomiędzy Polską a Chinami. Celem wyjaśnienia niektórych postanowień traktatu dnia 1 lipca 1930 r. został podpisany przez pełnomocników polskiego i chińskiego protokół dodatkowy. Strona chińska ratyfikowała traktat już w październiku r. 1929, natomiast z ratyfikacją protokółu dodatkowego czeka na ratyfikowanie przez nas traktatu i protokółu.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Traktat polsko-chiński gwarantuje nam w sprawach celnych największe uprzywilejowanie, wobec czego wprowadzenie go w życie należy uważać za bardzo ważny etap rozwoju stosunków handlowych polsko-chińskich. Eksport polski do Chin w przeciągu ostatnich lat wykazywał stałe tendencje rozwoju, nawet w trudnych warunkach beztraktatowych. Można się spodziewać, iż oparcie handlu polskiego z Chinami na podstawach prawnych, wynikających z zawartej umowy, przyczyni się do przyspieszenia tempa naszej ekspansji gospodarczej na niezwykle chłonnym rynku chińskim.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Pozatem traktat polsko-chiński zawiera gwarancje nieskrępowanego rozwoju kilkutysięcznej kolonii w Chinach na polu kulturalnem i społecznem. Noty, wymienione pomiędzy rządem polskim a chińskim, zapewniają expressis verbis opiekę władz lokalnych dla instytucyj kościelnych, oświatowych i społecznych obywateli polskich w Chinach. Wprowadzenie w życie traktatu spowoduje dla Polaków, zamieszkałych w Chinach, automatyczne zniesienie różnych trudności wjazdowo-pobytowych, którym dotychczas muszą podlegać, jako obywatele państwa beztraktatowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt do głosu się nie zapisał, przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w brzmieniu sejmowem, zechce wstać. Większość, ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do ustawy w sprawie ratyfikacji podpisanego w Warszawie, dn. 28 grudnia 1928 r., wraz z protokółem podpisania, protokółu dodatkowego do konwencji handlowej, zawartej między Rzecząpospolitą Polską a Królestwem Węgier w Budapeszcie dn. 26 marca 1925 r. (druk nr 19). Głos ma sprawozdawca s. Potocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">W r. 1925, w dniu 26 marca została podpisana pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Królestwem Węgier umowa handlowa. Była ona do wypowiedzenia bez terminu. Otóż po wejściu w życie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o obliczeniu stawek celnych na nową walutę w r. 1928, Węgry czuły się tem rozporządzeniem poszkodowane i wniosły o zmianę niektórych artykułów tej konwencji handlowej. Rząd nasz zgodził się na to dlatego, że uważał motywy węgierskie za uzasadnione i przy tej sposobności chciał zmienić pewne przepisy, które były niekorzystne dla nas.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Jak się przedstawia nasz stosunek z Węgrami, daje o tem pojęcie następujące zestawienie.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Polska wywiozła w 1919 r. do Węgier 10.166.149 kwintali wartości 56.718.000 zł, sprowadziła zaś z Węgier 277.379 kwintali wartości 32.916.000 zł, osiągając w ten sposób 6 miejsce w imporcie, zaś 9 w eksporcie węgierskim. W porównaniu do 2 lat poprzednich powyższe cyfry stanowią sukces Polski. W r. 1927 wywiozły Węgry do Polski towaru za 46.471.000 zł, przywiozły zaś z Polski za Zł 53.980.000, a w r. 1928 import węgierski do Polski pod względem wartości przewyższył nasz import do Węgier, ponieważ w 1928 r. samych zbóż sprowadziliśmy z Węgier za Zł 22.867.000.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Obecnie muszę zaznaczyć, że nasze stosunki z Węgrami są aktywne, że nasz wywóz do Węgier góruje i to dość znacznie nad przywozem z Węgier. Od czasu, gdy zawarliśmy tę konwencję, zaszła zmiana i znaczna strata dla nas, a głównie dla naszego przemysłu naftowego. Węgry zawarły umowę handlową z Rumunią i naskutek tej umowy produkty naftowe rumuńskie odbiły nam niemal całkowicie rynek węgierski, natomiast uzyskaliśmy bardzo nieznaczną dla nas zniżkę na produkty przemysłu metalowego, włókienniczego i bawełnianego. Teraz zwłaszcza przyjęcie tego protokółu do konwencji handlowej jest dla nas aktualne, bo od 2 miesięcy państwo węgierskie znajduje się w ostrym konflikcie celnym z Czechosłowacją i przed naszym przemysłem i handlem otwierają się poważne widoki na rynki zbytu, które dotychczas miała na Węgrzech Czechosłowacja, Dotyczy to głównie przemysłu metalowego i bawełnianego.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Wobec powyższych korzystnych dla nas widoków, wynikających z tego protokółu, proszę o jego przyjęcie.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt z Panów Senatorów 'do głosu się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Stoi większość, ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego t. j. do projektu ustawy w sprawie ratyfikacji drugiego protokółu dodatkowego do konwencji handlowej z Węgrami z dn. 26 marca 1925 r., podpisanego w Budapeszcie dn. 27 marca 1930 r. (druk sejm. nr 35).</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma sprawozdawca s. Potocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Wysoka Izbo! W dniu 27 marca 1930 r. został podpisany w Budapeszcie drugi protokół dodatkowy do konwencji handlowej z Węgrami z dnia 26 marca 1925 r., dotyczący sprawy kolejowej.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Chodzi o to, że stosunki kolejowe między dwoma państwami, które są bardziej skomplikowane niż stosunki handlowe, były uregulowane w konwencji handlowej polsko-węgierskiej w r. 1925 na podstawie klauzuli największego uprzywilejowania. A ponieważ poprzednio była zawarta konwencja handlowa z Czechosłowacją, która przyznawała Czechom w Polsce i wzajemnie Polakom w Czechosłowacji korzystanie z taryfy kolejowej wewnętrznej, więc i państwo węgierskie korzystało również z tych taryf kolejowych. Obecnie oba rządy doszły do przekonania, że tak liberalne uregulowanie sprawy nie przynosi spodziewanych korzyści i wobec tego podpisały drugi dodatkowy protokół do konwencji handlowej, postanawiając stosunki kolejowe uregulować na podstawach ogólnych, t. zn. na podstawach międzynarodowych konwencyj, zawartych w swoim czasie w Bernie, Genewie i Barcelonie. Do tego protokółu dołączono dwie klauzule: jedna t. zw. klauzula litewska, a druga klauzula, wynikająca z naszych stosunków z Z. S. S. R. na podstawie Traktatu Ryskiego.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#JerzyJózefHenrykPotocki">Proszę o uchwalenie tego protokółu.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt do głosu nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego, ustawy w sprawie ratyfikacji umowy między Rzecząpospolitą Polską o Rzesza Niemiecka o żegludze powietrznej, podpisanej w Berlinie dnia 10 grudnia 1927 r. (druk sejm. nr 150).</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma sprawozdawca s. Roztworowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WojciechRostworowski">Wysoka Izbo! Polska jeszcze w r. 1919 podpisała konwencję międzynarodową o żegludze powietrznej, ale ponieważ wówczas tej konwencji Niemcy nie podpisały, bo były od niej wyłączone, więc obecnie poszczególne państwa podpisują, na tych samych zasadach opartą, konwencję z Rzeszą Niemiecką. Konwencję taką zawarliśmy 28 sierpnia 1929 r. Dotyczy ona tylko statków sportowych i turystycznych, nie dotyczy zaś stałych linii komunikacji lotniczej, ani również przewozu poczty, przewiduje tylko, że tak jedno, jak i drugie może być następnie przedmiotem specjalnego układu. Natomiast normuje w sposób najogólniejszy przepisy, dotyczące przelotu przez granicę, sprawy prawne, celne, sposób rejestrowania statków, oznaczania statków powietrznych i t. d. Zastrzega wreszcie, że pewne rejony mogą być dla tej komunikacji powietrznej przez każdą z układających się stron zastrzeżone, jako niedostępne.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#WojciechRostworowski">Następnie statki powietrzne podlegają zakazom przywozu i wywozu, nie mogą przewozić ani broni, ani amunicji, ani gazów trujących.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#WojciechRostworowski">Umowa niniejsza może być wypowiedziana w terminie 12-miesięcznym. W razie sporów, podlegają one Sądowi rozjemczemu, obie strony wybierają rozjemcę, a gdyby się na rozjemcę nie zgodziły, wówczas strony zwracają się do Prezydenta Związku Szwajcarskiego z prośbą o wyznaczenie go.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#WojciechRostworowski">Ponieważ ta umowa ma charakter ramowy i nie nakłada żadnych specjalnych ciężarów na państwo, a jest pewnem otwarciem dla nas okna w świat w tej dziedzinie, która jest dziedziną przyszłości, w dziedzinie komunikacji lotniczej, przeto wnoszę o ratyfikację jej w brzmieniu sejmowem.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy ratyfikacyjnej, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do ustawy w sprawie ratyfikacji konwencji weterynaryjnej między Polską a Włochami, podpisanej wraz z protokółem końcowym w Rzymie dn. 22 lipca 1930 r. (druk sejm. nr 191).</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Roztworowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#WojciechRostworowski">Wysoka Izbo! Miałem już zaszczyt referować Wysokiej Izbie konwencję weterynaryjną z Francją, którą Wysoka Izba przyjęła. Otóż konwencja weterynaryjna z Włochami, podpisana dnia 22 lipca 1930 r., opiera się na tych samych podstawach, na których została zawarta konwencja weterynaryjna z Francją. Reguluje ona przywóz produktów zwierzęcych, tak żywych, jak i przetworów zwierzęcych, i jest wynikiem, jak i konwencje francuska i belgijska, zaufania do naszej administracji weterynaryjnej.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#WojciechRostworowski">Dzięki temu nasz eksport produktów hodowlanych znajduje nowy dla siebie, bardzo poważny rynek zbytu, który nawet przed wejściem w życie tej konwencji już zdołał dać bardzo poważne rezultaty. Włochy w tej chwili bodajże są najpoważniejszym naszym rynkiem zbytu dla produktów hodowlanych. Dotychczas najwięcej szło wołowiny, bo około 8.000 sztuk od sierpnia roku zeszłego. Jest nadzieja, że ten eksport będzie się mógł rozwinąć i obejmie nie tylko mięso wołowe i woły, ale i konie, drób i w szczególności jajka.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#WojciechRostworowski">Wobec tego, że niema w tym traktacie żadnych specjalnych klauzul, któreby wywóz utrudniały, a przeciwnie, umowa jest oparta na zaufaniu do naszej administracji weterynaryjnej — wnoszę o przyjęcie jej bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt z Panów Senatorów do głosu nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do następnego punktu: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji układu między Polską a Niemcami w sprawie rybołówstwa na bieżących i stojących wodach granicznych, podpisanego w Berlinie dnia 10 grudnia 1927 r. (druk sejm. nr 150).</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Sprawozdawca s. Roztworowski ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#WojciechRostworowski">Wysoka Izbo! Ta konwencja reguluje niezmiernie drobny odcinek naszych stosunków z Niemcami. Źródłem tej konwencji jest już konwencja graniczna polsko-niemiecka, podpisana w Poznaniu dnia 27 stycznia 1927 r., która przewidywała zawarcie umowy, dotyczącej rybołówstwa na bieżących i stojących wodach granicznych.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#WojciechRostworowski">Otóż użytkowanie wód dla celów rybołówstwa na terenach wodnych, bieżących i stojących, na pograniczu, jest zapewnione dla mieszkańców obu układających się państw. Obywatele obu układających się państw, na podstawie tych samych źródeł prawnych, na podstawie tych samych podstaw prawnych mają prawo użytkowania i eksploatowania bogactw rybnych na tych wodach. Potrzebują do tego kart rybackich, które wydawane są przez właściwą administracje, a potwierdzane przez drugą stronę. Rybakom pogranicznym przysługuje prawo lądowania na brzegu strony przeciwnej, składania tam przyborów rybackich, przywożenia prowiantów i t. d.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#WojciechRostworowski">Te rzeczy są bardzo szczegółowo regulowane w części 2 konwencji. Część 3 natomiast zajmuje się wyłącznie sprawą ochrony samego zwierzostanu. I tutaj tworzone są komisje mieszane, które tych rzeczy pilnują i mają prawo dopraszać rzeczoznawców. W razie sporu te komisje mieszane mają prawo powoływania rzeczoznawców, gdyby to nie doprowadziło do porozumienia, to sprawą ewentualnego nieporozumienia zajmuje się Rząd i reguluje ją.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#WojciechRostworowski">Układ może być wypowiedziany na 6 miesięcy naprzód, przed pierwszym kwietnia każdego roku.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#WojciechRostworowski">Wnoszę o przyjęcie tej ustawy w brzmieniu sejmowem bez zmiany.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt do głosu się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w brzmieniu sejmowem, zechce stać. Większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie o projekcie ustawy w sprawie przystąpienia Polski do traktatu, dotyczącego Spitsbergu, podpisanego w Paryżu dn. 9 lutego 1920 r. (druk sejm. nr 135).</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma sprawozdawca s. Pawelec.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! Ustawa w sprawie przystąpienia Polski do traktatu, dotyczącego Spitsbergu, traktatu, podpisanego w Paryżu dnia 9 lutego 1920 r., nie budzi żadnej wątpliwości. Mocą tego traktatu suwerenność nad archipelagiem wysp arktycznych, obejmujących grupę zwaną Spitsbergiem oraz wyspę Niedźwiecką, została przyznana Norwegii. Wszystkie inne państwa do tego traktatu przystąpić mogą przez akces na ręce rządu francuskiego. Rząd francuski zwrócił się do rządu polskiego o przystąpienie do traktatu.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#AlojzyPawelec">Traktat obecnie dla Polski nie ma większego znaczenie, ponieważ państwo polskie, z braku odpowiedniej floty, nie może brać udziału w eksploatowaniu dość poważnych bogactw tego terytorium, w przyszłości jednak prawdopodobnie będzie to możliwem. Wobec tego w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych wnoszę o przyjęcie ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt z Panów Senatorów do głosu nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowane. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem tej ustawy, zechce powstać. Stoi większość, ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie przystąpienia Polski do porozumienia w celu rewizji porozumienia o ujednostajnieniu przepisów leków silnie działających, wraz z protokółem podpisania, podpisanych w Brukseli dnia 20 sierpnia 1929 r. (druk sejm. nr 148).</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Jako sprawozdawca głos ma s. Pawelec.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! Chciałbym przedstawić, jaki cel ma to międzynarodowe porozumienie. Otóż to międzynarodowe porozumienie chcę zapobiec temu, żeby leki i lekarstwa o tej samej nazwie w różnych państwach i w różnych krajach zawierały różną ilość silnie działających substancyj, lub silnie działających trucizn. To jest, krótko mówiąc, cała treść tego międzynarodowego porozumienia. Dla Polski sprawa ma o tyle znaczenie, że obecnie w naszem państwie mamy trzy farmakopeje, pozostawione nam po państwach zaborczych. O ile Polska przystąpi do tego porozumienia, trudności te zostaną usunięte.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#AlojzyPawelec">Wobec tego, w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych wnoszę o przyjęcie ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał, przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego, mianowicie do sprawozdania o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji międzynarodowej konwencji dotyczącej statystyk gospodarczych, protokółu oraz aktu końcowego międzynarodowej konferencji, dotyczącej statystyk gospodarczych, podpisanych w Genewie dn. 14 grudnia 1928 r. (druk sejm. nr 204).</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma sprawozdawca s. Pawelec.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! Międzynarodowa konwencja, dotycząca statystyk gospodarczych, ma dla życia gospodarczego i naukowego bardzo wielkie znaczenie. Konwencja ta chcę wprowadzić we wszystkich krajach i państwach jednolity system statystyk gospodarczych i przepisuje jednolite metody, jakimi państwa te powinny się przy tych statystykach posługiwać. W państwach zaś, w których takich statystyk niema, nakłada przymus wprowadzenia ich. Polska statystykę tę w zakresie, przepisanym przez tę konwencję, już prowadzi. Przyjęcie tej konwencji nie nakłada więc na Państwo Polskie żadnych nowych ciężarów, i wskutek tego w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych wnoszę o przyjęcie tej ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt do głosu się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Przystępujemy do sprawozdania o projekcie ustawy w sprawię ratyfikacji konwencji związkowej paryskiej z dn. 20 marca 1883 r. o ochronie własności przemysłowej, przejrzanej w Brukseli dn. 14 grudnia 1900 r., w Waszyngtonie dn. 2 czerwca 1911 r i w Hadze dn. 6 listopada 1925 r. (druk sejm. nr 149).</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Pawelec.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#AlojzyPawelec">Konwencja związkowa paryska z Hagi z dnia 6 listopada 1925 r. nie jest nową, ale jest nowelizacją już dawniejszej konwencji w sprawie ochrony własności przemysłowej. Nowelizacja ta zawiera dalszy rozwój zasad ochrony przemysłowej, na podstawie doświadczenia jurydykatury i życia praktycznego, ustalenie w sensie ekonomicznym pojęcia własności przemysłowej i rozszerzenie tej ochrony także na handel. Dalej zawiera określenie bliższe pojęcia t. zw. patentu na wynalazki, ułatwia korzystanie z t. zw. prawa pierwszeństwa, przedłuża zbyt krótki dotychczas termin i wprowadza dla członków związku różne inne udogodnienia nowoczesne.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#AlojzyPawelec">Ratyfikacja konwencji tej jest dla każdego państwa, jak i dla Polski, korzystna, i wskutek tego w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych wnoszę o przyjęcie konwencji w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Nikt do głosu nie jest zapisany, przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w redakcji sejmowej, zechce wstać. Stoi większość — ustawa została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#ZygmuntLeszczyński">Zarządzam 10-minutową przerwę.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji: a) Dorozumienia polsko-niemieckiego, podpisanego w Warszawie dn. 31 października 1929 r. wraz z protokółem końcowym, ad art. II porozumienia, b) umów, podpisanych przez Polskę w Hadze dn. 20 stycznia 1930 r., c) umów z Francją, Wielką Brytanią i Włochami w sprawie uregulowania przez Polskę długu, powstałego z okupacji terytoriów plebiscytowych, oraz dl układów, podpisanych w Paryżu dn. 28 kwietnia 1930 r. w sprawie zobowiązań Węgier, wynikających z traktatu w Trianon (druk sejm. nr 44).</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca s. Wielowiejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#JózefWielowieyski">Wysoki Senacie! Ustawy, które mam zaszczyt referować Wysokiej Izbie, są następujące: w sprawie ratyfikacji 1) Dorozumienia polsko-niemieckiego, podpisanego w Warszawie dnia 31 października 1929 r. wraz z protokółem końcowym ad art. II porozumienia, 2) umów, podpisanych przez Polskę w Hadze dnia 20 stycznia 1930 r., 3) umów z Francją, Wielką Brytanią i Włochami w sprawie uregulowania przez Polskę długu, powstałego z okupacji terytoriów plebiscytowych. podpisanych w Hadze 20 stycznia 1930 r. oraz 4) układów, podpisanych w Paryżu dnia 28 kwietnia 1930 r. w sprawie zobowiązań Węgier, wynikających z traktatu w Trianon.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#JózefWielowieyski">Układy wymienione pod punktami 1, 2 i 4 związane są pewnem junctim i wchodzą w życie dopiero po ich ogólnej ratyfikacji. Junctim to tworzą: deklaracja polska z 30 września 1929 roku w sprawie przyjęcia z zastrzeżeniem zasad planu Younga, dział I i IV Porozumienia polsko-niemieckiego, Porozumienia państw wierzycielskich Niemiec, Porozumienia państw wierzycielskich Austrii, Węgier i Bułgarii i układ z Niemcami, t. zw. Nowy Plan.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#JózefWielowieyski">Pierwszy z tych układów — porozumienie polsko-niemieckie z 31 października 1929 r. — jest, mojem zdaniem, z punktu widzenia interesów Państwa Polskiego najważniejszy, pozwolę więc sobie zanalizować go Wysokiej Izbie bardziej szczegółowo. Ponieważ układ ten nie jest pozbawiony podkładu czysto politycznego, a przytem na terenie krajowym bardzo często używa się go jako odskoczni w dziedzinie polityki wewnętrznej, uważałem nie tylko za wskazane, ale wprost za konieczne, analizę moją postawić na płaszczyźnie czysto rzeczowej, uwypuklając jednakowo tak pozytywne jak i negatywne punkty układu.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#JózefWielowieyski">Porozumienie polsko-niemieckie z dnia 31 października 1929 r. jest ujęte w formie deklaratywnej, składającej się z sześciu działów i z protokółu końcowego.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#JózefWielowieyski">Dział pierwszy mówi o junctim z planem Younga.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#JózefWielowieyski">Dział drugi: Niemcy w imieniu państwa i swych obywateli zrzekają się wszystkich pretensyj do Państwa Polskiego, stojących w związku z wojną lub traktatami pokoju. Natomiast Rząd Polski uznaje we własnem imieniu oraz w imieniu swych obywateli ustaloną w planie Younga zasadę inklusif amount (wpłat globalnych).</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#JózefWielowieyski">Dział trzeci: Rząd Polski oświadcza, iż zrzeka się wszelkich likwidacyj, opartych na art. 92 i 297 traktatu pokojowego.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#JózefWielowieyski">Dział czwarty ustala arbitraż na wypadek nieporozumień interpretacyjnych.</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#JózefWielowieyski">Dział piąty zobowiązuje rządy do natychmiastowego porozumienia w sprawie dalszej działalności Mieszanego Trybunału rozjemczego polsko — niemieckiego.</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#JózefWielowieyski">Dział szósty potwierdza wymieniony w punkcie pierwszym junctim z Planem Younga.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#JózefWielowieyski">Protokół końcowy, składający się z czterech punktów, ma charakter specyfikacyj wyjaśniających do postanowień działu II Porozumienia.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#JózefWielowieyski">Pozatem w związku z powyższym układem nastąpiła wymiana szeregu listów, dopełniających i wyjaśniających powyższe porozumienie, a mianowicie:</u>
<u xml:id="u-44.12" who="#JózefWielowieyski">1) List ministra Zaleskiego z dnia 31 października 1929 r. i posła Rauschera z tegoż dnia, precyzujące znaczenie słów „w rękach ich właściciela lub dawnego właściciela”.</u>
<u xml:id="u-44.13" who="#JózefWielowieyski">2) List posła Rauschera z dnia 31 października 1929 r. i Ministra Zaleskiego z tejże daty, regulujące t. zw. sprawę Bauernbanku.</u>
<u xml:id="u-44.14" who="#JózefWielowieyski">3) Listy Ministra Zaleskiego z 31 października 1929 r. i 1 listopada 1929 r., zawiadamiające posła Rauschera o decyzji Rządu Polskiego w sprawie wykonywania prawa odkupu, zastosowanego do t. zw. osad rentowych, (cztery komentarze).</u>
<u xml:id="u-44.15" who="#JózefWielowieyski">4) List posła Rauschera z dnia 31 października 1929 r. i Ministra Zaleskiego tejże daty w sprawie zrzeczenia się przez rząd niemiecki dalszego dochodzenia spraw, dotyczących osób prawnych, wspomnianych w porozumieniu z 30 sierpnia 1930 r., jak również odwołania się do Trybunału w Hadze w sprawie zasady wspólności majątkowej między małżonkami i w sprawie wspólności spadkobierców.</u>
<u xml:id="u-44.16" who="#JózefWielowieyski">Żeby móc ocenić tak ważne z punktu widzenia Państwa Polskiego porozumienia, trzeba sobie przedewszystkiem zdać sprawę: 1) jakie były zasadnicze przesłanki, które skłoniły Rząd do zawarcia tego układu, 2) jakie dla Państwa wynikną z tego straty materialne, czy też korzyści i jaki jest ich ewentualny bilans.</u>
<u xml:id="u-44.17" who="#JózefWielowieyski">Co się tyczy punktu pierwszego, to stwierdzić trzeba, że traktaty pokoju nakładają na Polskę poza obowiązkiem zapłacenia na rzecz Komisji odszkodowań wartości mienia państwowego, przejętego na terytoriach b. zaboru pruskiego i przydzielonego taboru kolejowego, oraz udziału w publicznych długach Niemiec, obowiązek dokonania rozrachunków z Rzeszą Niemiecką i Austrią z tytułu wzajemnych pretensyj, związanych z wojną i z cesją terytorialną.</u>
<u xml:id="u-44.18" who="#JózefWielowieyski">Co się tyczy tych ostatnich zobowiązań, o ile chodzi o Niemcy, to traktat wersalski w szeregu artykułów tworzy tytuły do wzajemnych polsko-niemieckich pretensyj państwowych i prywatnych, stojących w związku z wykonaniem traktatu pokoju.</u>
<u xml:id="u-44.19" who="#JózefWielowieyski">Tytuły te dzielą się na następujące kategorie: Wzajemne pretensje państwowe i prywatne, które rozważane były bądź przed Mieszanym Trybunałem rozjemczym w Paryżu, bądź na terenie rokowań rozrachunkowych polsko-niemieckich (dopłaty likwidacyjne, renty, rozrachunek międzypaństwowy, Chorzów i t. d.). Faktyczną wysokość pretensyj do Polski z tytułu procesów, zawisłych przed Trybunałem Mieszanym w Paryżu, strona niemiecka podaje na 540 milionów marek złotych. Najważniejsze z tych pretensyj są roszczenia z tytułu dopłat likwidacyjnych, t. zw. kolonistów anulowanych, byłych dzierżawców domen państwowych i t. d.</u>
<u xml:id="u-44.20" who="#JózefWielowieyski">O ile chodzi o pretensje Państwa Polskiego i obywateli polskich do Niemiec, Polsce traktat wersalski nie przyznał bezpośrednio praw do odszkodowań. Protokół w Spaa rezerwuje jedynie na podstawie art. 116 traktatu wersalskiego prawa Polski do odszkodowań jako części składowej imperium rosyjskiego.</u>
<u xml:id="u-44.21" who="#JózefWielowieyski">Traktat wersalski stwarza tytuły do pretensyj wzajemnych polsko-niemieckich, zaś układ londyński z 1924 r., wprowadzający w życie plan Dawes'a, który ustalał zasadę t. zw. globalnych spłat, uniemożliwił realizację tych pretensyj, gdyż stwarza jedynie obowiązek Niemiec do płacenia określonych rat rocznie, z wykluczeniem wszystkich innych wypłat, wynikających z wojny i traktatu, pretensje zaś polskie temi ratami objęte nie zostały. Pretensje te mogły być przeto teoretycznie spłacane dopiero po dokonaniu całkowitej wypłaty na rzecz państw alianckich.</u>
<u xml:id="u-44.22" who="#JózefWielowieyski">Zasada spłat globalnych przeszła do nowego planu, podpisanego w dniu 20 stycznia 1930 r. w Hadze, i to na podstawie zaleceń rzeczoznawców w rozdziale 9-tym planu Younga, noszących tytuł „Likwidacja Przeszłości”, co wobec ostatecznego ustalenia wysokości i rozdziału anuitetów niemieckich oznacza definitywne przekreślenie możliwości otrzymania od Niemiec wypłat sum, które się Polsce od Rzeszy należały ponad kwotę 500.000 mk. złotych rocznie, przyznanych jej z anuitetów. Eksperci jednak, którym zwrócono uwagę na konsekwencje, wypływające z zasady globalnych spłat, wystosowali ze swej strony zalecenie do Niemiec, by one ze względów słuszności również zrezygnowały ze swoich pretensyj do państw wierzycielskich.</u>
<u xml:id="u-44.23" who="#JózefWielowieyski">Umowa warszawska jest właśnie realizacją tego zalecenia.</u>
<u xml:id="u-44.24" who="#JózefWielowieyski">Prócz tego było rzeczą pożądaną oczyszczenie hipoteki Państwa, pozostającej zawsze pod znakiem zapytania co do obciążeń, jakie mogą spaść na nią z tytułu sum należnych Niemcom, co nie powiększało zdolności kredytowych Państwa na rynkach międzynarodowych.</u>
<u xml:id="u-44.25" who="#JózefWielowieyski">Uregulowanie ostateczne wielu spornych kwestyj, wiszących czy to przed Trybunałem Mieszanym, czy to w uciążliwych negocjacjach dyplomatycznych, które przeważnie mogły doprowadzić czy to do Trybunału międzynarodowego w Hadze, czy ewentualnie do komisji koncyliacyjnej, niezmiernie dodatnio wpłynęło na rzeczowe oczyszczenie atmosfery stosunków polsko-niemieckich, a temsamem wzmacniało naszą pozycję międzynarodową.</u>
<u xml:id="u-44.26" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli chodzi o punkt drugi, to jest o zbilansowanie materialnych korzyści i strat, wypływających z umowy warszawskiej, to po stronie czynnej zapasać należy zwolnienie Polski ze wszystkich zobowiązań wobec Niemiec, stojących w związku z wojną i traktatem pokoju, które, jak wskazałem, przedstawiały bardzo znaczne sumy. W ten sposób uchylone zostały ujemne dla Polski skutki, wypływające z zasady globalnych wypłat i charakteru nieobowiązującego zaleceń ekspertów co do rezygnacji Rzeszy Niemieckiej ze swoich analogicznych pretensyj do Polski. Podkreślić należy, że zawarta w t. zw. Nowym Planie, podpisanym w Hadze, rezygnacja Niemiec w stosunku do innych państw wierzycielskich jest daleko więcej ograniczona i w żadnej mierze nie jest dostateczna dla zabezpieczenia słusznych interesów Polski.</u>
<u xml:id="u-44.27" who="#JózefWielowieyski">Dalej po stronie czynnej zapisać należy, że zgodnie z zastrzeżeniem polskiem, złożonem 30 sierpnia 1929 r. w Hadze, umowa warszawska umożliwiła dopiero Polsce przystąpienie do Nowego Planu, który załatwił zagadnienie rozrachunku z państwami sprzymierzonemi i oczyszczenie się Polski z ciężarów na rzecz tych państw, które na nią złożył traktat wersalski.</u>
<u xml:id="u-44.28" who="#JózefWielowieyski">Po stronie biernej pozytywnie materialnego nic zapisać nie można, gdyż, jak już powiedziałem, możności wyegzekwowania naszych pretensyj od Niemiec przekreślone były przez zasadę globalnych wypłat.</u>
<u xml:id="u-44.29" who="#JózefWielowieyski">Ustępstwa zaś ze strony polskiej, t. j. uznanie zasady globalnych spłat, dalej zrzeczenie się, zgodnie z zaleceniem planu Younga, przez Polskę dalszej likwidacji mienia, praw i interesów niemieckich, wreszcie częściowe zrzeczenie się prawa odkupu włości i osad rentowych, nie dadzą się ująć w pozytywne cyfry, gdyż po części nie są ustępstwami charakteru materialnego, po części zaś nie były do zrealizowania.</u>
<u xml:id="u-44.30" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli spojrzymy na tę sprawę z punktu widzenia ogólnych zysków niemieckich, to, nie mówiąc już o znacznych korzyściach, wynikających dla Niemiec z planu Younga i ze związanej z nim przedterminowej ewakuacji Nadrenii, w stosunku do Polski otrzymują Niemcy nie dający się cyfrowo ująć, ale tem nie mniej bardzo pozytywny moralny zysk w zrzeczeniu się przez Polskę likwidacyj i częściowo praw wykupu w zastosowaniu do t. zw. osad rentowych.</u>
<u xml:id="u-44.31" who="#JózefWielowieyski">Przechodząc do umów, podpisanych przez Polskę w Hadze dnia 20 stycznia 1930 r., to Układ polski i sprzymierzonych z Niemcami (Nowy Plan), podpisany w Hadze 20 stycznia 1930 r., załatwia, jak wyżej zaznaczono, całokształt zagadnienia rozrachunku z państwami sprzymierzonemi. Natomiast art. 1 zobowiązuje Niemców do wypłaty anuitetów, z których Polska ma otrzymać 500.000 mk złotych rocznie w ciągu 37 lat.</u>
<u xml:id="u-44.32" who="#JózefWielowieyski">Podkreślić należy, że w punkcie D) art. 3 wyraźnie zaznaczone jest, że postanowienia umowy warszawskiej z dnia 31 października 1929 r. wchodzą w miejsce odnośnych postanowień, zawartych w tym artykule, czem stworzone jest junctim między obydwoma układami, gdyż układ warszawski wszedł jako część integralna do Nowego Planu.</u>
<u xml:id="u-44.33" who="#JózefWielowieyski">Układ Polski i sprzymierzonych z Austrią zawarty w Hadze 20 stycznia 1930 r.</u>
<u xml:id="u-44.34" who="#JózefWielowieyski">Austria zwolniona zostaje od dalszych wypłat, wynikających z traktatów na przyszłość, z tem jednak zastrzeżeniem, iż układ ten nie narusza w niczem umów poszczególnych, zawartych uprzednio na mocy traktatu w St. Germain, lub traktatów i konwencyj dodatkowych.</u>
<u xml:id="u-44.35" who="#JózefWielowieyski">Wszystkie mocarstwa wierzycielskie, a więc także i Polska zrzekają się prawa pretensji i likwidowania jeszcze niezlikwidowanych majątków, praw i udziałów, które w chwili wejścia w życie traktatu w St. Germain należały do obywateli dawnej monarchii austriackiej.</u>
<u xml:id="u-44.36" who="#JózefWielowieyski">Wreszcie układ nie narusza w niczem porozumień, zawartych w przedmiocie zagwarantowanej pożyczki austriackiej, austriackich bonów reliefowych, jak również zobowiązań, wynikających z art. 203 traktatu w St. Germain, Układ Polski i Sprzymierzonych z Bułgarią z dnia 20 stycznia 1930 r. Zainteresowanie Polski tylko uboczne.</u>
<u xml:id="u-44.37" who="#JózefWielowieyski">Układ Polski i Sprzymierzonych z Węgrami z dnia 20 stycznia 1930 r. Zainteresowanie Polski tylko uboczne.</u>
<u xml:id="u-44.38" who="#JózefWielowieyski">Układ Polski i Sprzymierzonych z Czechosłowacją w dniu 20 stycznia 1930 r. Zainteresowanie Polski tylko uboczne. Należy zaznaczyć, że Czechosłowacja na mocy tej umowy płaci z tytułu długu wyzwolenia na rachunek wielkich mocarstw w ciągu 37 lat po 10 milionów marek złotych. Jak Panowie w dalszym ciągu zobaczą, Polska została od tego całkowicie zwolniona.</u>
<u xml:id="u-44.39" who="#JózefWielowieyski">Porozumienie między Polską i sprzymierzonymi wierzycielami Niemiec w sprawie wypłat, już uskutecznionych na podstawie zawieszenia broni, Traktatu Wersalskiego i konwencyj dodatkowych, podpisane w Hadze 20 stycznia 1930 r., skreśla wszystkie zobowiązania Polski, obciążające jej konto w Komisji Odszkodowań z tytułu przejęcia mienia państwowego Niemiec w byłym zaborze pruskim, wraz z częścią długu publicznego przedwojennego Niemiec, przypadającego na Polskę. Polska zwolniona została od zapłaty za wartość mienia państwowego, przejętego na terytoriach byłej Dzielnicy Pruskiej i przydzielonego taboru kolejowego, którą to wartość Komisja Odszkodowań oszacowała na 2,2 miliardy marek złotych, oraz od udziału w długu publicznym przedwojennym Rzeszy Niemieckiej 18 milionów marek zł. Porozumienie to zwalnia dalej Polskę (75 milionów marek złotych), Radę Portu (81 milionów marek złotych), W. M. Gdańsk (120 milionów marek zł.) cd obowiązku wypłacenia Komisji Odszkodowań należności za mienie, przejęte na terytorium w. m. Gdańska.</u>
<u xml:id="u-44.40" who="#JózefWielowieyski">Porozumienie między mocarstwami wierzycielskiemi Austrii, Bułgarii, Węgrów (Dług Wyzwolenia) Haga 20 stycznia 1930 r. Polska zostaje całkowicie zwolniona od obowiązku zapłaty za mienie państwowe, cedowane Polsce na terytoriach, które wchodziły w skład dawnej Austrii. Wartość tego mienia oszacowana była na 1.355 milionów koron złotych. Dalej układ zwalnia Polskę od t. zw. Długu Wyzwolenia, opartego na układzie, podpisanym w St. Germain en Leje dnia 10 września 1919 roku, w wysokości 225,5 milionów złotych franków, przypadających na Polskę.</u>
<u xml:id="u-44.41" who="#JózefWielowieyski">Następnie układy między Polską a Austrią, dotyczące uregulowania niektórych przedwojennych długów austriackich, podpisane w Hadze 20 stycznia 1930. Układ ten dotyczy likwidacji polskiego deficytu w austriackich przedwojennych rentach papierowych oraz uregulowania obciążających Polskę przedwojennych austriackich pożyczek kolejowych, będących w posiadaniu obywateli austriackich. Układ ten jest dla Polski korzystny, gdyż reguluje ostatecznie rozrachunki, które obciążały dość poważnemi sumami hipoteki Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-44.42" who="#JózefWielowieyski">Przechodząc do umów z Francją, Wielką Brytanią i Włochami w sprawie uregulowania długu, powstałego z okupacji terytoriów plebiscytowych, podpisanych w Hadze dnia 20 stycznia 1930 r., to choć niema właściwie zastrzeżonego formalnie junctim z Nowym Planem, to jednak jako należące do tych, które wynikły z wojny i traktatów pokoju, traktowane są łącznie.</u>
<u xml:id="u-44.43" who="#JózefWielowieyski">Podstawą prawną tych zobowiązań jest wymiana not między panem Poincare, jako przewodniczącym Konferencji Ambasadorów, z dnia 24 maja 1922 r. a ministrem pełnomocnym R. P. Zamojskim z dnia 6 czerwca 1922 r.</u>
<u xml:id="u-44.44" who="#JózefWielowieyski">Ogólna suma wynosi 50.221.848.47 m. zł. Spłata w ciągu 35 lat, według zgóry opracowanego obliczenia, poczynając od dnia 15 kwietnia 1931 r., przyczem do tej daty Polska nie płaci żadnych procentów, a po tej dacie 4%.</u>
<u xml:id="u-44.45" who="#JózefWielowieyski">Układ dla Polski korzystny, gdyż skreślono procenty po dzień 15 kwietnia 1931 r. Niskie względnie oprocentowanie, gdyż 4%, termin początku spłat rok 1931, system spłat w anuitetach rosnących, co zmniejsza obciążenie lat najbliższych, bez wystawienia na te sumy bonów, co odciąża rynek kredytowy Polski.</u>
<u xml:id="u-44.46" who="#JózefWielowieyski">Co do układów, podpisanych w Paryżu dnia 28 kwietnia 1930 r. w sprawie zobowiązań Węgier, wynikających z Traktatu w Trianon, to Polska nie jest w nich specjalnie zainteresowana.</u>
<u xml:id="u-44.47" who="#JózefWielowieyski">Bilansując łącznie wszystkie te układy, trzeba uznać, iż są one dla Polski wskazane, gdyż Skarb Polski zostanie zwolniony z miliardowych zobowiązań płatniczych, jednocześnie zostanie umorzone około 3000 procesów przed instytucjami międzynarodowemi i usunięta zostanie nieokreśloność zobowiązań Państwa Polskiego. Pozostanie zaś tylko Rządowi Polskiemu obowiązek odszkodowania tych obywateli polskich, którzy ponieśli bezpośrednie straty wskutek postanowień Porozumienia Polsko-Niemieckiego (art. 1 p. 1) i układu państw wierzycielskich z Austrią. (Art. I p. 3).</u>
<u xml:id="u-44.48" who="#JózefWielowieyski">Art. 2 ustawy postanawia, że obywatele polscy, poszkodowani wskutek zawartych umów z Niemcami i Austrią, mają być odszkodowani przez Państwo Polskie na mocy specjalnej ustawy.</u>
<u xml:id="u-44.49" who="#JózefWielowieyski">Opierając się na miarodajnych i wiążących informacjach, mogę oświadczyć, iż termin „obywatele polscy”, użyty w art. 2 powyższej ustawy, oznacza zarówno osoby fizyczne jak i prawne.</u>
<u xml:id="u-44.50" who="#JózefWielowieyski">Art. 3, 4 i 5 dotyczą wejścia w życie ustawy.</u>
<u xml:id="u-44.51" who="#JózefWielowieyski">W konkluzji pozwalam sobie zaproponować w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych następującą rezolucję:</u>
<u xml:id="u-44.52" who="#JózefWielowieyski">Wysoki Senat uchwalić raczy przyjęcie bez zmian uchwał Sejmu w sprawie:</u>
<u xml:id="u-44.53" who="#JózefWielowieyski">1) Porozumienia polsko-niemieckiego, podpisanego w Warszawie dnia 31 października 1929 r. wraz z protokółem końcowym ad art. II Porozumienia;</u>
<u xml:id="u-44.54" who="#JózefWielowieyski">2) Umów, podpisanych przez Polskę w Hadze dnia 20 stycznia 1930 r.;</u>
<u xml:id="u-44.55" who="#JózefWielowieyski">3) Umów, podpisanych z Francją, Wielką Brytanią i Włochami w sprawie uregulowania przez Polskę długu, powstałego z okupacji terytoriów plebiscytowych, oraz 4) Układów, podpisanych w Paryżu dnia 28 kwietnia 1930 r. w sprawie zobowiązań Węgier, wynikających z traktatu w Trianon.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. Minister Spraw Zagranicznych,</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#MinisterSprawZagranicznychZaleski">Wysoka Izbo! Po tak wyczerpujących dyskusjach w obu Komisjach Spraw Zagranicznych i na plenum Sejmu trudno jest zaiste znaleźć nowe argumenty tak samo za, jak i przeciw ratyfikacji zawartych przez Rząd traktatów z Rzeszą Niemiecką. Wszystko, co o nich powiedzieć można, już było powiedziane, to też nie będę raz jeszcze argumentacji tej powtarzał. Po obu stronach przytoczono argumenty ważkie i daleki jestem od lekceważenia tych krytyk, które zostały wysunięte przeciwko umowom z Niemcami. Ale proszę Panów, przeciwko każdej umowie międzynarodowej można przytoczyć szereg ważnych i ciekawych argumentów. Wynika to z samej natury aktów międzynarodowych, które z konieczności muszą być kompromisem. Poza kompromisem niema innego sposobu załatwienia spraw międzynarodowych. Powiem więcej, jeżeli się chcę, aby kompromis był trwały, to musi on nakładać na obie strony mniej więcej jednakowe ciężary i dawać im jednakowe korzyści, inaczej ta strona, która na umowie więcej traci, skorzysta z pierwszej sposobności, aby umowę wymówić. Jest to prawdą ogólnie znaną, i dlatego nie leży w niczyim interesie staranie się o zawieranie umów, przynoszących korzyści jednej stronie, gdyż takie umowy nie wytrzymują próby życia; o ile chodzi o umowy bilateralne, jest rzeczą dość stosunkowo łatwą wyważyć i obliczyć wzajemne zyski i straty. Można naturalnie się pomylić, ale mam przekonanie, że w swej ocenie wzajemnych ofiar i korzyści w przedłożonych dziś umowach Rząd się nie pomylił.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#MinisterSprawZagranicznychZaleski">O ile chodzi o tak zwane umowy haskie i związaną z niemi umowę warszawską, to przedewszystkiem zaznaczyć trzeba, że po przyjęciu przez mocarstwa sprzymierzone Planu Younga pole, na którem decyzja pozostała w ręku Rządu polskiego, tak się zmniejszyło, iż stosunkowo łatwem stało się zbadanie materiału, pozostawionego do dalszych układów. Przekonany jestem, iż przy bezstronnem ustosunkowaniu się dojdziemy do przekonania, iż układy te przedstawiają sprawiedliwy kompromis. Bo, proszę Panów, nie zapominajmy, iż zrzekliśmy się prawa likwidacji jedynie w stosunku do 30 obiektów miejskich i do 23.000 ha ziemi, z których odkupiliśmy już z wolnej ręki 13.000 ha, tak, że właściwe zrzeczenie się obejmuje tylko 10.000 ha. A zato otrzymaliśmy umorzenie milionowych procesów paryskich, odszkodowania za Chorzów i t. d. Proszę Panów, ośmielę się twierdzić, iż gdybyśmy przeznaczyli na dalszy wykup ziemi, której likwidacji zrzekliśmy się, tylko sumy chorzowskie, to wykup owych 10.000 ha nie pochłonąłby nawet tej sumy.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#MinisterSprawZagranicznychZaleski">Co do sprawy zrzeczenia się przez Rząd polski prawa odkupu, to przedewszystkiem należy stwierdzić, iż i tu zrzeczenie nasze dotyczy jednego tylko z 7 sposobów, jakie mamy prawnie do pozbawienia kolonistów ich własności, i że przez wykluczenie ludzi karanych za zbrodnie i przestępstwa zapewniliśmy sobie, iż tylko ludzie lojalni pozostaną właścicielami osad rentowych. Zresztą nie zapominajmy, że osad rentowych w Polsce wogóle pozostało tylko około 13.000, co w przeszło 30-milionowem Państwie stanowi minimalny odsetek. A za to otrzymaliśmy przejęcie przez Niemcy wszelkiej odpowiedzialności materialnej, wynikłej ze sporu o cesję rent b. komisji kolonizacyjnej gdańskiemu Bauernbankowi.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#MinisterSprawZagranicznychZaleski">Pomimo trudności, jakie przedstawia wyliczenie sum, będących jeszcze w procesie, sądzę, iż możemy sobie powiedzieć, że pod względem finansowym interes, jaki zrobiliśmy, jest całkowicie korzystny dla nas. Mógłby mnie kto zapytać, jak twierdzenie to pogodzić z tem, co powiedziałem o konieczności równoważności ustępstw przy zawieraniu umów. Otóż cała rzecz polega na tem, że ustępstwa jednej strony mają często znaczenie inne dla drugiej strony. W mojem przekonaniu rząd niemiecki podpisał tę umowę z Polską dlatego, iż dla niego zrzeczenie się likwidacji miało daleko większe znaczenie moralne, niż faktyczne. Chodziło mu o zakończenie tego procesu likwidacyjnego, który, właściwie mówiąc, pojęty był jako kara za wywołanie wojny. Wobec dążności do normalizacji stosunków powojennych w Europie, która leży również na linii ogólnej polityki polskiej, ustępstwo tego rodzaju miało dla Niemiec daleko więcej znaczenia prestiżowego, niż dla nas materialnego i dlatego mogliśmy otrzymać za nie znaczne ustępstwa finansowe. Właściwie mówiąc, trudniej jest wybalansować straty i zyski z umowy handlowej, gdyż działanie jej dotyczy przyszłości, Ale dlatego też umowę zawarliśmy tylko na jeden rok i zostawiliśmy sobie prawo podwyższania stawek celnych, co daje nam zupełnie dostateczną możność korektywy na wypadek, gdyby bądź obliczenia nasze były mylne, co nie wydaje mi się prawdopodobne, bądź też gdyby jakakolwiek akcja ze strony naszego kontrahenta stała się powodem nadwerężenia równowagi na naszą niekorzyść. Także i pod tym względem mogę stwierdzić, iż zawarta umowa ma cechy sprawiedliwego kompromisu i nie grozi nam żadnemi niebezpieczeństwami.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#MinisterSprawZagranicznychZaleski">Ale wszelkie umowy bilateralne w naszych czasach poza swojem bezpośredniem znaczeniem dla układających się stron mają jeszcze znaczenie szersze, wpływają one bowiem na ogólne kształtowanie się stosunków międzynarodowych. Jeżeli twierdzenie takie jest słuszne w odniesieniu do wszelkiego rodzaju traktatów, to tembardziej stosuje się ono do umów, które mamy przed sobą. Jedna z nich dotyczy likwidacji skutków finansowych wojny, druga ma na celu normalizację stosunków handlowych między dwoma tak wielkiemi organizmami gospodarczemi, jakimi są Polska i Niemcy, obejmujące łącznie około stu milionów ludzi. Jest zrozumiałem przeto, iż umowy o takiej rozpiętości nie mogą być obojętne nie tylko dla opinii publicznej, ale i dla interesów całej Europy, łaknącej normalizacji stosunków i podniesienia uczucia pewności, tak niezbędnej dla gospodarczego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#MinisterSprawZagranicznychZaleski">Polska przez ciągłą i szczerą współpracę nad utrwaleniem tego uczucia nie tylko bezpośrednio zyskuje na jego wzmocnieniu, ale wyrabia sobie opinię bojownika pokoju i pracy gospodarczej. Jestem przekonany, iż Wysoki Senat, powołany do wypowiedzenia ostatniego słowa przy ratyfikacji przez Polskę umów haskich, umowy likwidacyjnej i umowy handlowej z Rzeszą Niemiecką, zadokumentuje raz jeszcze naszą szczerą chęć współpracy nad powrotem do normalnego ekonomicznego życia Europy.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Seyda.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#MarianSeyda">Wysoka Izbo! Pan referent trzymał się, zresztą z natury rzeczy, bardzo ściśle ram, które nazwał ramami rzeczowemi. Pan Minister Spraw Zagranicznych przekroczył już nieco te ramy i wskazał na różnice korzyści, jakie ma z umowy likwidacyjnej jeden kontrahent, a drugi. Pan Minister uczynił to coprawda bardzo delikatnie, użył określeń — powiedziałbym z mego punktu widzenia — słabych, nie sięgających jeszcze w głąb istoty rzeczy. Ale w każdym razie już wskazał na to, że dla Polski korzyści są natury materialnej, dla Niemiec moralnej. Złagodził to jeszcze określeniem, że dla Niemiec chodzi o znaczenie prestige'owe i że chodzi im tylko o zakończenie procesu likwidacyjnego.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#MarianSeyda">Gdybym miał rozważać tylko tę stronę, o której mówił pan referent, to aczkolwiek w niejednym szczególe się z nim nie godzę, moglibyśmy jednakże w rezultacie dojść do mniej czy więcej zgodnego mianownika. I gdyby z drugiej strony tak było, jak mówi Pan Minister Spraw Zagranicznych, gdyby to była tylko kwestia prestige'owa, tylko kwestia zakończenia procesu likwidacyjnego, to możebyśmy się i tutaj zgodzili, a w każdym razie różnica poglądów między p. Ministrem Spraw Zagranicznych a nami nie byłaby tak bardzo wielka, jaką jest w istocie. Otóż my, Klub Narodowy, jesteśmy przeciwni ratyfikacji tej ustawy. Nie tak bardzo łatwo zdecydowaliśmy się na to z przyczyn, których i p. referent i cała Izba nie trudno się domyśli.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#MarianSeyda">Klub nasz jest przeciwny przyjęciu tej ustawy, która upoważnia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej do ratyfikowania umowy likwidacyjnej polsko-niemieckiej razem z umowami haskiemi. Jest przeciwny, chociaż — co już podkreśliłem bardzo silnie na gruncie Komisji Spraw Zagranicznych Senatu — jesteśmy, jak zresztą całe społeczeństwo polskie, bezwzględnie za normalizacją stosunków międzynarodowych, a także za normalizacją stosunków polsko-niemieckich. I podczas, kiedy po stronie niemieckiej ani tej tendencji, ani tej chęci w narodzie niemieckim co do Polski niema, po stronie Polski stwierdzić należy — i niewątpliwie potwierdzą to wszyscy Panowie tutaj obecni — że ta wola pokoju, ta wola pokojowej współpracy, zwracająca się ku Niemcom, istnieje. Jesteśmy przeciwni tej ustawie, chociaż uważamy oczyszczenie hipotek wszystkich państw zainteresowanych, a przedewszystkiem oczywiście Państwa Polskiego, za rzecz bezwzględnie dobrą. I dlatego przedtem powiedziałem, że gdyby chodziło o dyskusję i załatwienie sprawy w ramach, w jakich ją ujął p. referent, gdyby do tych ram można było się ograniczyć, a nie trzeb było na rzecz spojrzeć w szerszej perspektywie, w takim razie nie byłoby tych różnic. Nasze przeciwstawienie się tej ustawie, jak już z tego, co powiedziałem, wynika, nie jest zgoła przeciwstawieniem się jakimkolwiek pokojowym tendencjom politycznym, ale jest przeciwstawianiem się tej polityce względem Niemiec, która, naszem zdaniem, nie wzmacnia, lecz osłabia podstawy pokoju.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#MarianSeyda">Umowy haskie zniosły rękojmię bezpieczeństwa dla Polski; polsko-niemiecka umowa likwidacyjna przekracza w znacznej mierze zalecenia haskie w tej sprawie zrobione, przekracza je, i to kosztem żywotnych interesów Polski, poświęca te żywotne interesy Polski na rzecz sąsiada, który nie tylko wyraźnie głosi, że zmierza do obalenia naszej granicy, ale też z dnia na dzień nad tem konsekwentnie pracuje; pracuje nad tem, ażeby w pierwszym etapie odebrać nam Pomorze, a wiemy, że to był niegdyś pierwszy rozbiór Polski, za którym musiały przyjść i dalsze rozbiory.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#MarianSeyda">Ażeby sprawę bezpieczeństwa zrozumieć, należy sobie przypomnieć, że we wrześniu r. 1928 w Genewie rządy sprzymierzone powzięły trzy postanowienia, a mianowicie: postanowiły załatwić sprawę odszkodowań, postanowiły usunąć okupację Nadrenii i postanowiły z powodu zniesienia okupacji Nadrenii stworzyć zabezpieczenie zamienne w postaci komisji konstatacyjno-koncyliacyjnej.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#MarianSeyda">Pan Minister Spraw Zagranicznych w zgodzie z wolą narodu polskiego, kilkakrotnie na terenie krajowym, a przedewszystkiem na terenie zagranicznym, stanął na gruncie tezy, że jeżeli będzie zniesiona okupacja Nadrenii, to musi być stworzone zabezpieczenie zamienne, w którem Polska przedewszystkiem jest zainteresowana. I stanął p. Minister Spraw Zagranicznych bardzo silnie na stanowisku — co spowodowało nawet pewne echa na gruncie francuskim, a mianowicie, że Polska ma prawo głosu w tej sprawie, ponieważ w sprawie bezpieczeństwa Traktat Wersalski najwyraźniej w odnośnych artykułach od 428 do 432 mówi o prawie wszystkich państw względnie rządów sprzymierzonych i stowarzyszonych, a nie wyklucza tych czy innych, nie wyklucza Polski.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#MarianSeyda">Sejm powziął jednomyślną uchwałę w dniu 6 lutego 1929 r., żądającą dostatecznej za usunięcie okupacji Nadrenii rękojmi przeciwko zaczepnym działaniom niemieckim. Tymczasem co się stało w w Hadze w sierpniu 1929 roku? Polska nie została dopuszczona do rozprawy w sprawie bezpieczeństwa — przepraszam — Polska została usunięta poza nawias, chociaż jej urzędowy przedstawiciel, Minister Spraw Zagranicznych, zgodnie z wolą całego narodu polskiego podkreślał, że Polska ma prawo głosu w tej sprawie na podstawie Traktatu Wersalskiego.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#MarianSeyda">A co się stało pod względem merytorycznym? Sprawa realnego zabezpieczenia zamiennego w miejsce okupacji Nadrenii odpadła. Konferencja haska przeszła nad tem całkowicie do porządku dziennego. A więc Polska została usunięta jako podmiot, mający prawo głosu w tej sprawie, i Polska została, że się. tak wyrażę może troszkę nieparlamentarnie, wykwitowana także pod względem merytorycznym. Ta kwestia, która była dla nas kwestią żywotną, podstawową, przestała istnieć.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#MarianSeyda">Dlatego sądzę, że nie popełnię przesady, gdy stwierdzę, że konferencja haska i umowy haskie i haskie zalecenia stanowią nowy, i to walny etap niemieckiej politycznej ofensywy, która zmierza do czego? Zmierza do tego, ażeby w przeciwstawieniu do państw zachodnich dla Polski stworzyć stan wyjątkowy prawno-polityczny, z którego następnie w chwili właściwej będzie można wysnuć wnioski polityczne na terenie międzynarodowym. A nad przygotowaniem tych wniosków polityka niemiecka bez przerwy i konsekwentnie pracuje.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#MarianSeyda">Jeżeli tak jest, jeżeli polityczna strona umów haskich jest przeciwna podstawowym interesom polskim, jeżeli ta polityczna strona umów haskich sprzeciwia się jednomyślnej uchwale parlamentu polskiego, uchwale, w myśl której działał przedstawiciel Rządu Polskiego, p. Minister Spraw Zagranicznych, to zdaje mi się, że jest rzeczą zrozumiałą, szczególnie dla nas, jako dla obozu, który największy nacisk kładzie na znaczenie ziem zachodnich jako bezpieczeństwa dla całości Państwa Polskiego, że stosunek do tego, co się stało, jest ujemny.</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#MarianSeyda">Zarzucano nam w Komisji Spraw Zagranicznych, że mimo wszystko jest to rzeczą niesłychaną, że wypowiadamy się przeciw woli, mniej czy więcej, całego politycznego świata międzynarodowego. I przyznam p. referentowi słuszność. Ta sytuacja, która jest, a mianowicie, że musimy takie konsekwencje wysnuć, jest istotnie niesłychaną i to nas, jak już raz powiedziałem, bardzo dużo kosztuje. Podkreślam jednak, że nie jest to nasza wina, że dzieją się w świecie politycznym takie rzeczy niesłychane, że one biorą taki niesłychany obrót, tak niesłychanie jednostronny na korzyść Niemiec, a na niekorzyść bezpieczeństwa Polski, że Niemcy tak niesłychane rzeczy robią w obliczu całego świata politycznego.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#MarianSeyda">Wcięlibyśmy, żeby przebieg sprawy był inny, a mianowicie wolelibyśmy, żeby Polska była miała głos w Hadze — dzięki wpływowi Państwa Polskiego, dzięki znaczeniu jego w świecie międzynarodowym. Wolelibyśmy, żeby Polska (oczywiście nie własnemi rękoma, ale przez swój wpływ na sojuszników i przyjaciół politycznych) była zdołała przeprowadzić podtrzymanie w Hadze kwestii realnych rękojmi bezpieczeństwa dla Państwa Polskiego. I wolelibyśmy, żeby Polska była z Niemcami zawarła taką umowę likwidacyjną, któraby była możliwa do przyjęcia dla nas i dla wielu innych, pod względem nie tylko gospodarczym, ale także politycznym.</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#MarianSeyda">To wszystko bylibyśmy woleli, ale z chwilą, gdy rzecz nie z naszej przyczyny i nie z naszej winy wzięła polityczny obrót niekorzystny dla Państwa Polskiego, uważamy za swój obowiązek ustawie tej się sprzeciwić.</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#MarianSeyda">Powiedziano nam w Komisji Spraw Zagranicznych: „Ależ Traktat Wersalski także nie dał nam wszystkiego, czegośmy pragnęli i nad czem pan sam pracował”! Prawda. Ale Traktat Wersalski, proszę Panów, w porównaniu z tem, co było przedtem, dał narodowi polskiemu wartości olbrzymie, tak olbrzymie, że do końca wojny wielu nie wierzyło w to, że one są możliwe, a umowy haskie, mówię o ich politycznej stronie — nie dają plusów, lecz dają bezwzględne minusy Państwu Polskiemu i narodowi polskiemu.</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#MarianSeyda">I powiem więcej. Tego, co się stało w Hadze, umów haskich i umowy likwidacyjnej polsko - niemieckiej, nie można brać w oderwaniu, jako rzeczy jednej, może niedoskonałej, ale jednej, na którą przecież możnaby się zgodzić. Przeciwnie, należy te rzeczy brać w perspektywie linii rozwojowej polityki międzynarodowej. Wówczas stwierdzimy, że wszystko, co się w ostatnich latach działo, wszystko to oznacza linię spadkową, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo Polski, a oznacza linię zwyżkową, jeżeli chodzi nie tylko o prestige Rzeszy Niemieckiej, ale i o realne jej możności działania przeciw Polsce. Dlatego nie można umów haskich porównywać z Traktatem Wersalskim. Przepraszam, ale gdzie Rzym gdzie Krym!</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#MarianSeyda">Zarzucano nam dalej, że trwamy przy starych metodach, że stoimy na tym gruncie, na którym polityka polska i cały świat stał w roku 1918, gdy Niemcy zostały pobite i gdy pracowano nad traktatem pokojowym z Niemcami. Chyba to nieporozumienie. Przedewszystkiem faktem jest, że Francja stoi na czele pacyfizmu, polityki pokojowej. Ale ta Francja jedną ręką podpisuje umowy w Locarno, w Genewie, Hadze, Paryżu, a drugą sypie miliardy na fortyfikację swoich granic. Pytam się, czy fortyfikowanie granic to jest środek nowy, czy stary. Zdaje mi się, że to jest środek stary, bardzo wypróbowany, że to jest ten środek, który uratował w wojnie światowej Francję, który uratował całą cywilizację, i któremu my zawdzięczamy w dużej mierze zjednoczenie i niepodległość. Więc nie można z lekceważeniem przechodzić do porządku dziennego nad temi staremi środkami w przeciwstawieniu do nowych.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#MarianSeyda">A jeżeli chodzi o Klub Narodowy, to nie ja w Komisji Spraw Zagranicznych mówiłem o utrzymaniu okupacji Nadrenii, nie mówiłem, bo to jest nierealne; raczej wspomniał o tem p. referent, jako o marzeniu, jako o pragnieniu, że byłoby lepiej, gdyby tak było, ale oczywiście tak nie jest. Ja z tego pod adresem p. referenta nie wysnuwam oczywiście wniosku, że on chociażby tylko w marzeniu jest myślami w przeszłości: natomiast stwierdzam, że z naszej strony nie było mowy ani o roku 1918, ani o trwaniu przy okupacji Nadrenii, natomiast była z naszej strony mowa o czemś innem. Była mowa o roku 1928, a nie 1918; i była mowa o tem, co nie Stronnictwo Narodowe zrobiło, lecz co rządy sprzymierzone postanowiły, a mianowicie, żeby dać nowe zabezpieczenie zamienne w postaci komisji konstatacyjno-koncyliacyjnej wzamian za zniesienie okupacji Nadrenii.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#MarianSeyda">Jeżeli rządy sprzymierzone po roku, to znaczy w sierpniu 1929 r. odstąpiły od tego, co postanowiły we wrześniu r. 1928, to pytam się, czy na tej podstawie można ukuć broń przeciwko naszej polityce i zrobić nam zarzut, że trzymamy się tak kurczowo metody, która była miarodajna w r. 1918, a nie mamy zrozumienia dla „postępu” stosunków politycznych i dla tego wszystkiego, co się z tym „postępem” łączy.</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#MarianSeyda">W komisji p. referent s. Wielowiejski powiedział, że należy już przejść do porządku dziennego nad porównywaniem stanowiska politycznego polskich narodowców w sprawie niemieckiej ze stanowiskiem nacjonalistów niemieckich w sprawie polskiej. Mnie to ucieszyło i dlatego podkreślam tę opinię, której pan referent dał wyraz. Ale gdyby p. referent był dłużej na terenie parlamentarnym, to wiedziałby, że z kół dziś mu bardzo bliskich podnoszono ten zarzut nie tylko w prasie nieurzędowej polskiej, ale i w różnych organach oficjalnych i t. d. Ale mniejsza z tem. Stwierdzam, że jest przepaść między naszem stanowiskiem a stanowiskiem nacjonalistów niemieckich, tak samo jak jest przepaść między stanowiskiem narodu polskiego a stanowiskiem narodu niemieckiego.</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#MarianSeyda">Zdaje mi się jednak, że byłoby tak samo rzeczą pożądaną, żeby ad akta odłożono ten drugi zarzut, że Stronnictwo Narodowe tak kurczowo trzyma się tego, co było w r. 1918. O tem mowy niema, bo liczymy się z ewolucją stosunków. Chodzi tylko o to, jak się z nią liczyć należy, do jakich granic iść możemy, ażeby bezpieczeństwo Państwa Polskiego nie doznało uszczerbku.</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#MarianSeyda">Już przedtem powiedziałem, że to, co się stało oznacza walny etap ofensywy niemieckiej. Dla nas stąd wniosek następujący. Jeżeli temu, co się dzieje, a co uważamy za szkodliwe dla interesów Państwa Polskiego, dla jego bezpieczeństwa, jeżeli temu — powtarzam nie może się przeciwstawić Rząd polski, dlatego, że już jest zaangażowany, ja to rozumiem, to może jest rzeczą pożądaną, żeby się odezwał głos społeczeństwa polskiego. A jeżeli się nie może odezwać głos całego społeczeństwa, bo znowu pewna część jest zaangażowana, to może Panowie rozważą, czy nie jest rzeczą pożądaną, żeby się odezwał głos przynajmniej części społeczeństwa, żeby się nie nazywało za granicą, że Polska wszystko przyjmuje, że Polska na wszystko się godzi, że Polska uważa, że wszystko jest w porządku. Już przecież Briand ten argument wygrał przeciwko Polsce, kiedy chodziło o Millerahda, Franclin- Bouillona i innych polityków francuskich. Powiedział: „Jakto, żądacie, żebym się angażował przeciwko Niemcom na rzecz Polski, jeżeli Polska jest z tego co się dzieje zadowolona, jeżeli Polska uważa, że wszystko jest w porządku? Może więc Panowie pod tym kątem widzenia spojrzą na to, co robimy z pełną świadomością i z całem poczuciem odpowiedzialności. Robimy to, jak już przedtem powiedziałem, z największą wobec zagranicy przykrością, ale jesteśmy tego zdania, że skądciś w Polsce głos musi się odezwać przeciwko temu, co się dzieje.</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#komentarz">( Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#MarianSeyda">Czynimy to z największą przykrością, tem bardziej, że jak już przedtem powiedziałem, uważamy, że pod względem finansowym, gospodarczym, pod względem rozrachunkowym, pod względem oczyszczenia hipotek, to, co się stało w Hadze, jest korzystne i dla Polski i dla wszystkich państw zainteresowanych.</u>
<u xml:id="u-48.23" who="#MarianSeyda">A teraz przechodzę do umowy likwidacyjnej polsko-niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-48.24" who="#MarianSeyda">Na wstępie chciałbym powiedzieć, że Niemcy nie tylko pod względem politycznym, ale i pod względem finansowym, gospodarczym, rozrachunkowym, odniosły bardzo wielkie korzyści w Hadze. Przypomnę, że postanowiono obniżyć sumę odszkodowań do mniej niż — ⅓ części pierwotnego poziomu. Postanowiono obniżyć świadczenia w naturze i spłaty roczne. Otworzono perspektywę dalszej redukcji przez związanie zobowiązań niemieckich z długami aliantów wobec Stanów Zjednoczonych. Pojawiło się w perspektywie moratorium. Zniesiono kontrolę międzynarodową. A sankcje? Wzamian za te olbrzymie ustępstwa miała Rzesza Niemiecka zrzec się wszystkich pretensyj do rządów sprzymierzonych, a więc i do Polski. Polska pośpieszyła się z pertraktacjami z Rzeszą, wyprzedziła inne państwa, zawarła umowę likwidacyjną z Niemcami i w tej umowie stanęła na gruncie nie tezy rządów sprzymierzonych, lecz tezy niemieckiej, że wzamian za tamte olbrzymie ustępstwa Rzesza Niemiecka rezygnuje z pretensyj państwa niemieckiego, lecz nie z pretensyj obywateli państwa niemieckiego. To oczywiście pociągnęło za sobą daleko sięgające konsekwencje, zniewoliło Polskę do dania ekwiwalentu. Powtórzę jednak, co powiedziałem w Komisji Spraw Zagranicznych i na co się p. referent zgodził, że jeżeli chodzi o stronę ściśle rozrachunkową, to moglibyśmy się długo spierać na ten temat. Istnieje spór pomiędzy fachowcami. Nie chcę się jednak wdawać w kwestię rozrachunków co do tych miliardów między Polską a międzynarodową komisją odszkodowań i tych setek milionów, które w praktyce zredukowałyby się do znacznie niższej pozycji, między Niemcami a Polską i odwrotnie.</u>
<u xml:id="u-48.25" who="#MarianSeyda">Natomiast muszę podkreślić, że umowa likwidacyjna przekracza zalecenia haskie, bo obejmuje wypadki, gdzie już likwidacja została wdrożona. W roku 1925 i 1926, gdy się toczyły rokowania polsko-niemieckie, wykluczano od rezygnacji z likwidacji Pomorze, udziały w cukrowniach i rozpoczęte likwidacje. Od końca 1927 r. zrobiliśmy pod tym względem duże ustępstwa. Istniały pierwotnie dwie listy obiektów: pierwsza lista tych obiektów, z których Państwo Polskie gotowe było zrezygnować, i druga tych, przy których się Państwo Polskie upierało słusznie ze względów militarnych, ze względów bezpieczeństwa. Z tych dwóch list zrobiła się jedna. Ponadto mowa była pierwotnie tylko o obiektach, wobec których likwidacja nie była jeszcze wdrożona, tymczasem to się zmieniło.</u>
<u xml:id="u-48.26" who="#MarianSeyda">Chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Niemcy już teraz wyciągają praktycznie konsekwencje z tej umowy, która jeszcze nie jest ratyfikowana. Mianowicie otrzymałem z bardzo autentycznego źródła wiadomość następującą: wiadomo, że Najwyższy Trybunał Administracyjny latami nie rozpatrywał spraw likwidacyjnych, że te rzeczy się przeciągały. Gdy teraz pojawiają się orzeczenia Trybunału, które kwestionują dokonaną likwidację z powodu takich czy innych błędów formalnych, Niemcy oświadczają, że to podpada pod umowę likwidacyjną, że wskutek tego i w tych wypadkach, gdzie przed laty już likwidacja została dokonana, gdzie strona formalno-prawna wskutek przewleczenia jej przez Najwyższy Trybunał Administracyjny do tej pory nie była zdecydowana, likwidacja upada.</u>
<u xml:id="u-48.27" who="#MarianSeyda">W pertraktacjach likwidacyjnych najważniejszą rzeczą było to, że Państwo Polskie zgodziło się na zrezygnowanie z prawa odkupu — powiedziano: w jednym z siedmiu wypadków — ale, Panie Ministrze, powiedzmy: w najważniejszym wypadku, bo najnormalniejszy wypadek to wypadek śmierci właściciela osady rentowej. Rezygnacja z prawa odkupu ma dla nas znaczenie najważniejsze w tej umowie, i to najważniejsze w sensie ujemnym. Niemcy, jak już powiedział p. referent, zrzekli się skarg przed trybunałem rozjemczym w Paryżu o renty, ale dodam o renty, oszukańczo przepisane na Bauernbank w ostatniej chwili, gdy państwo niemieckie przegrywało. Tych skarg w imieniu interesantów zrzekło się państwo niemieckie, a Polska wzamian za to zrzeka się prawa odkupu w razie śmierci właścicieli osad, i to w stosunku do przeszło 12, blisko 13.000 osad.</u>
<u xml:id="u-48.28" who="#MarianSeyda">Pan Minister Spraw Zagranicznych powiedział, że chodzi „tylko” o 13.000 osad. Uważam, że to jest strasznie wiele i chciałbym, ażeby ten wyraz „tylko” nie istniał. Muszę na to zwrócić uwagę, że jeżeli chodzi o głowy, jest to blisko 80.000 Niemców, czyli ⅓ całej ludności niemieckiej, która istnieje na ziemiach zachodnich, a my mamy to nazwać „tylko”? Państwo Polskie zrobiło to bez żadnego związku z zaleceniami haskiemi, bo zalecenia te dotyczą likwidacji, a tutaj nie chodzi o zlikwidowanie stanu, który zrodził się z Traktatu Wersalskiego, lecz o odziedziczenie praw po Komisji Kolonizacyjnej z kontraktów cywilnych, zawartych między Komisją Kolonizacyjną względnie Komisją Generalną a nabywcami rent. Jeżeli Polska dziś z tych przepisów kontraktowych z własnej woli za materialne ekwiwalenty, za zrzeczenie się procesów o obiekty oszukańcze, rezygnuje, to idziemy na rękę byłym kolonistom pruskim bardziej, niż pruska komisja kolonizacyjna. Ona zastrzeżenie to robiła wobec swoich własnych rodaków, wobec Niemców, wobec tych, którzy byli nasłani na to, ażeby przeprowadzać eksterminację żywiołu polskiego na ziemiach polskich, a teraz Państwo Polskie na rzecz tych byłych kolonistów pruskich z tego prawa kontraktowego rezygnuje.</u>
<u xml:id="u-48.29" who="#MarianSeyda">Powiedziano podobno, że to nie godzi się, żeby Państwo Polskie korzystało z takiego przepisu, ale tu zachodzi pewna sprzeczność. Jeżeli bowiem tak silnie podkreśla się państwową polską rację stanu i postulat podporządkowania tej państwowej polskiej racji stanu wszelkich względów partykularnych i indywidualnych, to zdaje mi się, że to nadmiernie wrażliwe uczucie polskie, nadmierny liberalizm względem byłych kolonistów pruskich nie jest na miejscu, tem bardziej, że niejednokrotnie liberalizm ten zawodzi, gdy chodzi o własnych rodaków w wewnętrznych naszych stosunkach. Ale nie chcę do tego tematu przechodzić.</u>
<u xml:id="u-48.30" who="#MarianSeyda">To, co się stało w sprawie rezygnacji z prawa odkupu stwarza nawet przywilej dla osadników Niemców, na niekorzyść osadników Polaków, i, jeżeli te rzeczy będą załatwione, trzeba będzie dopiero specjalnej ustawy, ażeby osadników Polaków zrównać pod względem prawnym z osadnikami Niemcami. Przeczono temu w prasie i przeczono temu w komisjach Sejmu i Senatu, ale mimo to podtrzymuję to twierdzenie, bo wymiana listów pomiędzy Panem Ministrem Spraw Zagranicznych a posłem niemieckim Rauscherem stwarza absolutnie podstawę dla interwencji Berlina w tej sprawie. Interwencji nie procesowej, panie Ministrze, ja to rozumiem, już mówiłem o tem na komisji, tu pan Minister i Panowie mają rację, ale ja mam na myśli inną interwencję, to jest dyplomatyczną, ściśle polityczną. Boć pytam się, po co to zrobiono? Czy był to jednostronny akt humanitarny? Panowie sami przyznają, że był to ekwiwalent za inne walory, które strona niemiecka rzuciła na szalę. Ale jeżeli tak jest, to czy Panowie sądzą, że gdyby Rząd polski nie stosował się, do tej umowy, to rząd niemiecki wszystko przyjmie cicho i nie będzie robił trudności? Czy Panowie istotnie sądzą, że Polska zatrzymała w tej sprawie wolną rękę? Nie. Tej wolnej ręki nie ma już Polska w tej sprawie. Pan Minister potwierdzi to, że o wiele trudniej jest coś odrobić, czegoś nie dotrzymać, niż wstrzymać się od przyrzeczenia, wstrzymać się od zobowiązania.</u>
<u xml:id="u-48.31" who="#MarianSeyda">Ale proszę Panów, gdy są bardzo ważne rzeczy w grze, gdy chodzi o pokój, gdy chodzi o pretensje polityczne świata międzynarodowego do Polski, ażeby ona rękę przykładała do pokoju, poszedłbym daleko w ustępstwach; Polska mogłaby się na bardzo wiele zgodzić, mogłaby się zgodzić na niejedno, co jest w umowie haskiej, i na niejedno, co jest w umowie likwidacyjnej, chociaż nie na wszystko, na niejedno mogłaby zamknąć oczy, ale oczywiście pod jednym warunkiem, a mianowicie, że kontrahent odniesie się do Państwa Polskiego uczciwie, że kontrahent odniesie się uczciwie do założeń haskich, do motywów, do zaleceń, do umów haskich, a przecież w Hadze najwyraźniej powiedziano, że podstawą uregulowania i likwidacji następstw wojny musi być dobra wola i wzajemne zaufanie. A ja pytam się, gdzie w stosunku do Polski jest dobra wola Niemiec i gdzie jest z ich strony cokolwiek, co mogłoby zasłużyć na zaufanie z naszej strony. Przykro mi, że muszę tu stwierdzić — zresztą nie lubię polemizować osobiście, ale muszę stwierdzić, że przed kilku miesiącami p. Minister w Komisji Spraw Zagranicznych powiedział, że to, co się dzieje w Niemczech, to nie jest wyraz woli narodu i rządu niemieckiego. Dzisiaj sądzę, że wszyscy już godzimy się na to, że to jest absolutnie wola całego narodu niemieckiego, wola rządu niemieckiego. Temu przecież obecny minister Curtius dał wyraz, jak zresztą i inni politycy niemieccy, że nie uznaje się stanu rzeczy, stworzonego przez traktaty, i że naród niemiecki nie spocznie, póki go nie zmieni. Jakże to pogodzić z zaleceniami haskiemi, które miały być myślą przewodnią wszystkich umów likwidacyjnych?</u>
<u xml:id="u-48.32" who="#MarianSeyda">Jest jeszcze jeden argument, który wytoczono, aby nas przekonać i wogóle przeciwników tych umów, a mianowicie ten, że jeżeli Niemcy nie chcą uznać wyraźnie, dobrowolnie dzisiejszego stanu rzeczy i dzisiejszej granicy polsko-niemieckiej, to w takim razie należy właśnie taką uprawiać politykę, aby ich wciągać powoli w stosunki i współpracę gospodarczą. Zgodziłbym się na to, ale — gdyby chodziło o inny naród, inne państwo, innego sąsiada. Zgodziłbym się na to, gdybym nie znał tysiącletniej historii stosunku narodu niemieckiego do Polski. Zgodziłbym się na to, gdybym nie znał niemieckich enuncjacyj najoficjalniejszych w dzisiejszej chwili. Przypominam, że tenże sam minister Curtius, którego przed chwilą wymieniłem, zastrzegł się, że uważałby dla siebie i dla narodu niemieckiego za obrazę, gdyby ktokolwiek ośmielił się z podpisania tych umów wysnuć wniosek, że naród niemiecki, że rząd niemiecki uznaje dzisiejszy stan traktatowy.</u>
<u xml:id="u-48.33" who="#MarianSeyda">Więc proszę Panów, jeżeli tak jest, to chęć wciągnięcia Niemiec we współpracę nie ma dla nas realnych widoków politycznych, które Panowie mają na oku.</u>
<u xml:id="u-48.34" who="#MarianSeyda">Może nie zaszkodzi, że powtórzę tutaj to, co powiedziałem w Komisji Spraw Zagranicznych, a mianowicie, że doszło już do tego, że społeczeństwo niemieckie, że rząd niemiecki nie tylko u siebie uprawia propagandę przeciw naszym granicom. Tego samego dnia, kiedy Sejm uchwalał tę ratyfikację, radjo w Königswusterhausen rozsyłało na cały świat przez cały wieczór mowy propagandowe, które twierdziły, że nie tylko Pomorze i Śląsk, ale nawet Poznańskie jest „urdeutsch” i Niemcom się należy.</u>
<u xml:id="u-48.35" who="#MarianSeyda">Nie koniec na tem. Ostatecznie fale wychodzą z Königswusterhausen, albo z Berlina, ale propaganda i polityka niemiecka przeszła już na grunt naszych sojuszników i tak się zachowuje w Paryżu, jakby to był Berlin. W Komisji Spraw Zagranicznych powiedziałem, że mam nadzieję, iż będę wyrazicielem wszystkich obecnych bez różnicy poglądów i przekonań, gdy powiem, że gdyby Niemcy ośmielili się u nas twierdzić, że należy się im Alzacja i Lotaryngia, które to ziemie są dla Francji tem samem, czem Pomorze dla Polski, bo kwestia Pomorza i wogóle zachodnich ziem naszych, to kwestia niepodległości Polski...</u>
<u xml:id="u-48.36" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-48.37" who="#MarianSeyda">...gdyby się tu na gruncie Warszawy niemiecka propaganda ośmieliła robić chociażby setną część tego, co robi w Paryżu przeciwko Polsce, to wszyscy byśmy dołożyli do tego ręki i Rząd niewątpliwie również, by tę propagandę przepędzić poza granice Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-48.38" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-48.39" who="#MarianSeyda">Panowie znacie nasze stanowisko. Przykładamy jak największą wagę do sojuszu polsko - francuskiego, uważamy go za kamień węgielny naszej polityki zagranicznej. Tak było, tak jest i tak będzie. Ale właśnie dlatego jest pewna gorycz w nas i jest żal, któremu może nie zawadzi dać wyraz, jeżeli się nie jest na oficjalnem stanowisku.</u>
<u xml:id="u-48.40" who="#MarianSeyda">Przedewszystkiem oczywiście trzeba bronić swojej skóry samemu. I tutaj chciałbym powrócić do tego, co powiedziałem przedtem. Powiedziałem, że Francja jedną ręką podpisuje Locamo, Hagę i t. d., a drugą ręką się broni, fortyfikuje swoje granice. Otóż zastanówmy się nad tem, czy analogicznie postępuje Polska.</u>
<u xml:id="u-48.41" who="#MarianSeyda">Gdy w Komisji Spraw Zagranicznych stwierdzałem, że Panowie wygłaszali z tej trybuny referaty o kolejnictwie, o sprawach wojskowych, o lotnictwie, o stosunkach niemiecko-sowieckich i t. d. w ten sposób, że mogłem sobie powiedzieć, że zapewne jesteśmy zwarci nie tylko w naszych dążeniach, ale także w ocenie stosunków sąsiedzkich, zwłaszcza z sąsiadem zachodnim. Ale z drugiej strony zauważyłem, że gdy dochodzimy do wniosków praktycznych, to tutaj drogi się rozchodzą. Gdy w Komisji Spraw Zagranicznych pociągnąłem paralelę między Polską a Francją, gdy podniosłem, że Francja fortyfikuje swoje granice a Polska nie, że granica Polski jest otwarta, że otwarty jest dostęp Polski do morza i nie zasłonięta wspaniała Gdynia, która w parę godzin może być zniszczona, gdy mówiłem, że trzebaby jednakowoż o tej granicy zachodniej pomyśleć, to potraktowano sprawę tę dość lekko. A jednak sprawa na to nie zasługuje. Gdy były pertraktacje haskie w toku, usłyszałem z najpoważniejszej i najkompetentniejszej polskiej strony w tej sprawie oświadczenie, że otrzymamy 3 miliardy franków na fortyfikację granic zachodnich, że to jest kwestia tygodni. Więc jeżeli tę kwestię tak stawiano w okresie Hagi, to chyba dzisiaj nie wolno rozumować: niema o czem mówić! Polska, niestety, nie tylko nie pamięta o utwierdzeniu własnych granic, ale jeszcze utwierdza placówki niemieckie po własnej stronie, bo tych 13.000 osad niemieckich, Panie Ministrze, to jest strasznie wielka rzecz, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo Polski.</u>
<u xml:id="u-48.42" who="#MarianSeyda">Powiedziano, że wykonanie prawa odkupu jest trudne — być może — i że nie stosowano go bardzo często, lub gdy zastosowano, to przy wykonaniu zaszły trudności. Godzę się na to. Zresztą jeżeli chodzi o liczbę, to muszę zwrócić na to uwagę, że każdego roku tych kolonistów umierałoby więcej, bo oczywiście przybywa im lat, więc okazji do stosowania prawa odkupu z roku na rok byłoby więcej. Ale chciałbym zwrócić uwagę na rzecz następującą. Nie chodzi nawet o spieszne wykonanie tego prawa, bo hurtem nie dałoby się to zrobić; trzeba mieć cierpliwość; pokolenie całe musiałoby przeżyć ten okres aż do pełnego wykonania prawa; ale fakt, że nad byłymi kolonistami wisi ten bicz, że mogą im być osady odebrane, to byłby niesłychanie ważki argument dla umysłowości niemieckiej, bo umysłowość niemiecka liczy się wyłącznie z realnemi rzeczami. Jeżeli Polska z prawa odkupu rezygnuje, to sama utwierdza te osady, to sama przyczynia się do tego, że osadnicy Niemcy nie będą się już polszczyli, że nie będą dobrowolnie sprzedawali osad w polskie ręce, tembardziej, że będą mieli za plecami Berlin, który ich będzie w tem podtrzymywał. Wskutek tego Państwo Polskie własnemi rękoma wstrzymuje nawet proces polonizowania się kolonistów, względnie ich dzieci, a proces ten już był się zaczął. Teraz stosunki się zmieniają. Już się to dzieje i w miastach i na wsi. Niemcy są już dziś zupełnie inni. W pierwszych latach po wojnie nie śmieli nawet mówić głośno po niemiecku na ulicy, a dzisiaj panoszą się i krzyczą w głos po niemiecku, jakgdyby byli w Berlinie czy Wrocławiu.</u>
<u xml:id="u-48.43" who="#MarianSeyda">Najważniejszą rzeczą w tej kwestii, i to rzeczą, która nas najwięcej boli i wyjmuje nam broń z ręki, to strona moralna w stosunku do polskiego społeczeństwa. Dotąd mówiłem o konsekwencjach co do Niemców osadników, teraz przejdę do polskiego społeczeństwa, do wpływu nań moralnego. Otóż musicie Panowie zdać sobie z tego sprawę, że ten fakt, że Państwo Polskie utwierdza własnemi rękoma na ziemiach polskich dzieło byłej pruskiej komisji kolonizacyjnej, to musi demoralizować społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-48.44" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-48.45" who="#MarianSeyda">To jest rzecz nieunikniona. Przecież nie myślcie Panowie, że w tem społeczeństwie są sami idealiści. W każdem społeczeństwie przeważają ludzie kierujący się instynktem materialnym. Panowie składaliście w komisji hołd społeczeństwu ziem zachodnich i jego zaletom. Ale to nie spadło z nieba, to było w twardej walce wypracowane. Społeczeństwo było za łeb wzięte, by było karne. Gdyby nie to, byłoby się społeczeństwo w czasie wojny załamało.</u>
<u xml:id="u-48.46" who="#MarianSeyda">Przy drugim temacie, przy traktacie handlowym, apelowaliście Panowie w komisji do społeczeństwa, że cały naród ma zaufanie, że społeczeństwo, które takich rzeczy dokonało przed wojną i które po wojnie — przepraszam, że się tak wyrażę — wypluło niemczyznę w ciągu paru lat, że to społeczeństwo sprosta trudnościom, które się na nie zwalą z powodu umów z Niemcami. Ale niech Panowie zważą, że przed wojną mieliśmy kolosalne moralne argumenty. Wszystko, co było złe, to leżało po stronie Niemiec. A dziś, co mamy zrobić? Ktoś zechce sprzedać Niemcowi dom, sprzedać Niemcowi magazyn, sprzedać osadę, zechce kupować u Niemców, zechce wziąć kredyt w banku niemieckim, jakim prawem możemy powiedzieć, że to jest niegodne, jakim prawem możemy powiedzieć, że jest to godne potępienia? Będziemy to robili mimo to i tak, ale muszę stwierdzić, że nasze podstawy moralne będą niesłychanie osłabione, bo pierwszy lepszy mały człowieczek powie: dlaczego ja nie mogę tego robić, dlaczego nie mam się kierować instynktem materialnym, jeżeli Państwo Polskie nim się kieruje, jeżeli Państwo Polskie utwierdza dzieło komisji kolonizacyjnej za rezygnację z procesów o renty? To straszne podcięcie podstaw moralnych społeczeństwa, a my zdajemy sobie sprawę, że walka, która nas czeka, nie będzie łatwa.</u>
<u xml:id="u-48.47" who="#MarianSeyda">Społeczeństwo to nie jednostki, społeczeństwo to miliony, które rozumują prostolinijnie. Społeczeństwo nie będzie mogło zrozumieć, że jakiegoś Antka czy Wojtka za to, że 5 ha sprzedał przed wojną Niemcowi, powieszono na suchej gałęzi i przeklęto w trzecie pokolenie, a teraz przychodzi niepodległe Państwo Polskie i jemu wolno utwierdzić 13.000 osadników b. kolonistów pruskich. Pod względem psychologicznym będzie to zupełny przewrót dla tego społeczeństwa. Dlatego mamy ten jakiś wielki żal, gorycz, że społeczeństwo, które już wiele przeszło, narażone zostało właśnie od strony moralnej na nową bardzo ciężką próbę.</u>
<u xml:id="u-48.48" who="#MarianSeyda">Pan referent powiedział: „To jest wszystko prawda w 9/10 i on ma rację, ale nie należy łączyć pod jednym kapeluszem spraw międzynarodowych i naszej wewnętrznej walki z niemczyzną”. Otóż z tego, co przed chwilą powiedziałem, wynika, że sprawy te są najściślej ze sobą związane, bo ta druga, moralna, jest konsekwencją pierwszej, politycznej.</u>
<u xml:id="u-48.49" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
<u xml:id="u-48.50" who="#MarianSeyda">Zbliżam się do końca i chciałbym stwierdzić, że to, co powiedziałem — przepraszam, jeśli się trochę uniosłem, powiedziałem nie jako Poznańczyk. Jestem Poznańczykiem z krwi i kości, tam się urodziłem i tam pracowałem. Kilkadziesiąt lat tam walczyło się z niemczyzną, przeszedłszy wychowanie narodowe w rodzinie pruskiego urzędnika, który w 39-tym roku służby państwowej został wyrzucony nad Ren za to, że synów wychował na narodowców polskich. Ale nie o poznańskość chodzi. To, że się jest z tej dzielnicy, jest rzeczą drugorzędną. Gdybym nabrał przekonania, że to, co się dzieje, jest nie tylko finansowe, ale i politycznie korzystne dla Państwa Polskiego jako całości, miałbym odwagę nie tylko tutaj, ale i tam w Poznaniu, Toruniu, Katowicach stanąć i robić inaczej, niż niektórzy Panowie, którzy przed wyborami obiecywali solennie, zaklinali się, przysięgali, a teraz postępują inaczej. Gdybym był tego zdania, że interes Państwa Polskiego jako całości tego wymaga, żądałbym od tego społeczeństwa ziem zachodnich, żeby się temu podporządkowało, żeby choćby i stłumiło w sobie akcenty antyniemieckie, nie mówiąc już o takich „akcentach”, jak grożenie przedstawicieli Panów przed wyborami na placu Wolności w Poznaniu Niemcom wojną. A byli tam korespondenci zagraniczni, którzy te mowy naprzód otrzymali w tekście francuskim i angielskim.</u>
<u xml:id="u-48.51" who="#MarianSeyda">Kwestia ziem zachodnich i ich rdzennej polskości jest kwestią bezpieczeństwa całego Państwa, które przez te ziemie jest zasłonięte.</u>
<u xml:id="u-48.52" who="#MarianSeyda">Może po tem, co powiedziałem, ksiądz senator Schulz, który tutaj się skarżył na zeszłe wybory, zrozumie, dlaczego myśmy nie mogli iść z Wami razem. Społeczeństwo wiedziało, co będzie, że w wyborach to tak, a po wyborach to będzie inaczej. Ale zostawmy te sprawy na uboczu.</u>
<u xml:id="u-48.53" who="#MarianSeyda">Gdyby sprawa wzięła taki obrót, żeby Panów stronnictwo zgodnie z tem, co tam wówczas zapowiadało, uczyniło zadość temu, co naszem zdaniem jest niezbędne do stworzenia bezpieczeństwa, gdyby Panowie te umowy odrzucili, to Księże Senatorze ja byłbym pierwszy, któryby się uderzył w piersi i powiedział, że stała się Panom krzywda.</u>
<u xml:id="u-48.54" who="#komentarz">(S. ks. Schulz. Mnie chodziło tylko o Pomorze.)</u>
<u xml:id="u-48.55" who="#MarianSeyda">Pomorze czy Poznańskie, to obojętne. Patrzymy na sprawę nie ze stanowiska wyborczego, nie ze stanowiska jednej dzielnicy, lecz ze stanowiska interesów Państwa jako całości. Przejdą czasy dzisiejsze, przejdą czasy jutrzejsze i my wszyscy, którzy tutaj siedzimy, przejdziemy, ale nie zniknie zagadnienie polsko-niemieckie; ono będzie trwało, a wobec tego zagadnienia wyjdziemy zwycięsko tylko pod warunkiem, że będziemy naszego sąsiada oceniali nie nerwowo wprawdzie i nie uczuciowo, ale trzeźwem zrozumieniem jego dążeń w przeszłości i teraźniejszości.</u>
<u xml:id="u-48.56" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy i lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Michejda.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#SMichejda">Wysoki Senacie! Bezprzedmiotowem jest apelowanie do Wysokiego Senatu, by nie ratyfikował umowy likwidacyjnej, to też ograniczę się tylko do określenia stanowiska w tej sprawie ludności Pomorza, którą mam zaszczyt w tej Izbie reprezentować, ograniczyć się muszę do założenia uroczystego protestu przeciw ratyfikacji wspomnianej ustawy.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#SMichejda">Znane są bezwzględne eksterminacyjne metody walki społeczeństwa i rządu niemieckiego z polskością w ostatnich dziesiątkach lat przed wielką wojną, miały one doprowadzić do zniszczenia i doszczętnego wytępienia żywiołu polskiego. Społeczeństwo polskie zostało zmuszone do walki o język, o wiarę, o ziemię, nawet o chleb, wobec organizacji walki ekonomicznej. Walka ta wytężona, nie ustająca ani na chwilę, walka z przeciwnikiem posiadającym wyższą kulturę techniczną, silną organizację społeczną, większą przedsiębiorczość, zdrowe podstawy ekonomiczne, walka z przeciwnikiem posiadającym poparcie potężnych instytucyj rządowych i miliardowe zasoby, walka z przeciwnikiem, który do stosunków handlowych i kredytowych wniósł zasadę narodowego i politycznego bojkotu, zasadę ekonomicznego zniszczenia Polaków, walka ta wytworzyć musiała w dzielnicach zachodnich charaktery czynne, charaktery silne, odmienne od dotychczasowego typu, odmienne od typu innych dzielnic, tembardziej, że ludność miała możność czynnego życia publicznego i zbiorowego działania. Warunki te z jednej, a kościół i praca oświatowa z drugiej strony, doprowadziły do uobywatelnienia w najszerszem i istotnem znaczeniu tego słowa szerokich mas, do umocnienia ich moralnych walorów. A ideą przewodnią w walce tej, jak to powiedział czcigodny poseł ks. Łosiński w Sejmie, była mocna wiara w sprawiedliwość, była wiara, że narzędziem wymiaru tej sprawiedliwości będzie Polska. I przyszła sprawiedliwość Boga i historii. Lud pomorski, dzięki swemu hartowi, zachował Pomorze dla Polski, utrzymał dla Polski warunki mocarstwowej rzeczypospolitej przyszłości. A oto Polska wymiaru sprawiedliwości historycznej wykonać nie chcę. Lud pomorski uważa to za ciężką krzywdę nie tylko jemu, ale i całej Polsce wyrządzoną.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#SMichejda">Słyszy się tu ważkie argumenty za ratyfikacją. Powiada się: dobro całości Państwa wymaga ofiar jego części. Teza słuszna. Stwierdzono jednak wielokrotnie na komisjach Izb ustawodawczych i z trybuny sejmowej, stwierdzono w dyskusjach i rozważaniach publicznych, stwierdzono w organizacjach społecznych najróżniejszych kategoryj, że to dobro Państwa, które wypłynie z umowy likwidacyjnej i związanych z nią umów, jest bardzo problematyczne. Stwierdzono również, że następstwa tych umów dla ziem zachodnich muszą być ujemne, a mogą być zabójcze. Czy ktokolwiek, kto choć trochę zna psychikę niemiecką, może mieć wogóle wątpliwości, że Niemcy nie wyzyskają z całą systematycznością i w całej pełni wszystkich uprawnień i korzyści, jakie wypływają dla nich z tych umów? Czy jest ktokolwiek trzeźwo i realnie myślący, ktoby sądził, że my będziemy mogli korzystać z przyznanej nam w umowach „wzajemności”? Ten kompromis wypełni się naszym tylko kosztem. Przecież następstwa tych umów nie wzmocnią polskiego stanu posiadania na ziemiach zachodnich, nie wzmocnią polskości gospodarczo, a osłabią.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#SMichejda">Cała energia społeczeństwa będzie zmuszona wyładować się tylko w obronie swego stanu posiadania, a w dzisiejszych warunkach od Państwa wielkiej pomocy chyba spodziewać się nie można. Przecież następstwa umów osłabią nie tylko nasze pozycje wewnętrzne, ale i naszą pozycję międzynarodową. Silne Pomorze jest warunkiem naszego dostępu do morza, jest podstawą naszej przyszłości i naszego istnienia państwowego. Czyż nie uczy nas historia, że ilekroć oddalaliśmy się od Bałtyku, tylekroć szliśmy ku upadkowi. Czy leży więc w interesie całego Państwa osłabianie polskości ziem zachodnich?</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#SMichejda">Jakież są dalsze argumenty za ratyfikacją? Powiada się: ratyfikacja jest aktem woli pokojowej współpracy ze wszystkimi pragnącymi poprawy w sytuacji gospodarczej świata. Jest dalej aktem współpracy polskiej nad pokojem. Zdaje mi się, że ratyfikacją nie umocnimy nigdzie przekonania, że chcemy pokojowo współpracować nad poprawą sytuacji gospodarczej, boć mam wątpliwości, czy istnieje ktokolwiek myślący normalnemi kategoriami, ktoby nas posądzał, że chcemy współpracować w poprawie sytuacji gospodarczej świata na drodze nie pokojowej. Czy zaś ratyfikując umowy współpracujemy nad pokojem? Może się mylę, ale mam wrażenie, że nie. W chwili, kiedy my tworzymy akt współpracy nad pokojem, znajdujemy zaraz czuły oddźwięk na nasze ustępstwa, na ideę powszechnego pokoju. 15-go marca r. b. odbyła się transmitowana po całej Europie akademia dla uczczenia 700-letniej rocznicy powstania Torunia, na której b. nadburmistrz m. Torunia stawił „unsere alte Stadt Torn” jako niemieckie miasto, które obecnie liczy 5% Niemców; 11-go marca r. b. Ostmarkenverein urządził „wieczór poznański”; motywem: tęsknota „za ziemią rodzinną” i gorące pragnienie „zobaczenia pięknego kraju Kujaw i Poznania”. W politycznej zaś części stwierdzenie: „Dzisiejsze ziemie zachodnie Polski cały swój rozwój kulturalny zawdzięczają wyłącznie Niemcom”; Poznań, Leszno, Rawicz, ba i Gniezno to dawny niemiecki „Kulturboden”. Zakończenie: „Tereny niemieckiej kultury” winny być „przywrócone niemieckiemu prawu” (müssen dem deutschen Rechte zurück gegeben werden”).</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#SMichejda">My manifestujemy naszą wolę pokoju, a Niemcy organizują Treviranus'siady, pas osiedleńczy na pograniczu Polski i wydają miliard marek na Osthilfe.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#SMichejda">Nie łudźmy się. Ustępstwami w umowach z Niemcami nie okupimy pokoju. Pokój okupić moglibyśmy tylko za cenę straszną, za cenę dostępu do Bałtyku, za cenę Pomorza.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#SMichejda">Jeśli w najbliższych latach nie przyjdą kataklizmy dziejowe, które nasz obecny ustrój społeczny zmienią w jego zasadniczych podstawach, to, nie łudźmy się, chwila jest bliższą, jak nam się wydaje, gdy wbrew naszej woli stoczyć będziemy musieli w tej czy innej formie zażarty bój.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#SMichejda">W takiej chwili nie wolno nam osłabiać Pomorza i ziem zachodnich, choćby najdrobniejszem ustępstwem. Ale nie tylko to. Nasze stosunki wewnętrzne trzeba nastawić, nie słowem tylko, na wzmocnienie Pomorza, trzeba nastawić w kierunku zespolenia organicznego tej dzielnicy z Polską, w kierunku scementowania Pomorza z macierzą na zawsze. A to się, niestety, nie dzieje. Ratyfikacja umów nie działa w tym kierunku.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#SMichejda">Pomorze, lud całego Pomorza, swój obowiązek państwowy i polski spełnia i spełni.</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#SMichejda">Caveant konsules nie quid detrimenti respublica capiat.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#SMichejda">Głosujemy przeciwko umowie.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Kulerski.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#WiktorKulerski">Wysoki Senacie. Do omawiania przedmiotu, który tak wymownie przez pierwszego mówcę, był przedstawiony i do których to słów dorzucił drugi mówca słowa bardzo gorące, słowa, które rzucają światło na nastroje w naszym b. zaborze pruskim, na nastroje, które wywołuje właśnie ta sprawa, która nas dzisiaj zajmuje, przystępuję nadzwyczaj wzruszony, powiedziałbym nawet, przygnębiony. Bo i ja znam nastroje, jakie w całej b. dzielnicy pruskiej dzisiaj się ujawniają właśnie wskutek tego miecza damoklesowego, który dotąd wisiał nad głowami naszego społeczeństwa, a który teraz na te głowy ma spaść w postaci ratyfikacji umowy likwidacyjnej, która nadzwyczaj wzburzyła umysły naszej ludności. Żadne korzyści gospodarcze nie mogą zrównoważyć tych szkód, jakie ratyfikowanie tej umowy przyniesie tej części narodu, która bezpośrednio dotknięta jest ratyfikacją tych umów.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#WiktorKulerski">Ludzie łamią sobie poprostu głowy, dlaczego się to dzieje? Najwymowniejsze argumenty, któreby mogli przytoczyć ci, którzy oświadczają się za ratyfikacją tej umowy, nie trafiają do przekonania. One są niezrozumiałe dla ludzi, którym się, je przedkłada. Dochodzi przecież do tego, że ludności się zdaje, że poza tem wszystkiem kryje się jakaś ponura tajemnica, że jest coś, jakieś związanie przez kogoś, które jest powodem właśnie tej ratyfikacji umów, przez wszystkich uznanych za niesłychanie szkodliwe dla Narodu i Państwa, że poza tem jest jakaś ponura tajemnica, której jednak nikt rozgryźć nie może. Szerzą się plotki wprost potworne, bo ludzie nie mogą zrozumieć, że Państwo Polskie może własnoręcznie cios taki wymierzać interesom narodowym i państwowym na naszych kresach zachodnich.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#WiktorKulerski">Minister Zaleski wykazywał, jakie są korzyści materialne, które mają spłynąć na Polskę. Uważamy te korzyści, mimo wszystko, za problematyczne; pewnie, że one się, inaczej przedstawiają p. Ministrowi, może i innym, w gruncie rzeczy jednak tych korzyści de facto, w rezultacie ostatecznym najprawdopodobniej nie będzie; wszyscy są bowiem przekonani, że Niemcy jak dotąd, umieją się wyłgiwać, albo powiedzmy umieli tak postępować, że zobowiązania, jakie na nich nakładała przegrana wojna, coraz bardziej zmniejszano — więc i tutaj znajdą sposób, ażeby nawet z tych drobnych korzyści, jakie ma nam niby dać ustawa likwidacyjna, się wykręcić. Będą oni umieli tak postępować, że korzyści dla Polski w rezultacie będą istotnie bardzo nikłe, albo wogóle żadne. Ale gdyby nawet jakieś korzyści gospodarcze, finansowe były, ludność nasza nie może zrozumieć, że za korzyści materialne do pewnego stopnia sprzedaje się rzeczy w najwyższym stopniu wartościowe, charakteru narodowego i nawet państwowego. Tak — ludność nasza wierzmy w to, że istotnie tak jest i oburza się, że odstępować można bardzo cenne wartości narodowe i polityczne za korzyści materialne. To ją doprowadza do strasznego wzburzenia.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#WiktorKulerski">Dlaczego to wszystko właściwie się robi, to zrozumieć dla naszej ludności istotnie jest bardzo trudno. Tego nikt zrozumieć nie może.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#WiktorKulerski">Mówi się, że wymagają tego względy na opinię zagraniczną, na obowiązki, które nakłada na nas polityka mniejszościowa, żeby nie było szemrania po stronie naszych przyjaciół politycznych, żeby nasze stanowisko nie utrudniało im współdziałania politycznego z Polską. Mówi się to. ale ta argumentacja nikogo nie przekonywuje. I składa się winę na Rząd, który nie umiał tak objaśnić opinii zagranicznej co do charakteru Niemiec, co do ich dążeń, co do ich ostatecznych celów, by nasi przyjaciele zagraniczni zrozumieli, że Polska żadną miarą tą drogą pójść nie może, na jaką oni ją pchają.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#WiktorKulerski">Niejednokrotnie podnosiłem potrzebę wielkiej propagandy Państwa Polskiego. Już w poprzednim Senacie na komisji niejednokrotnie wskazywałem na tę potrzebę. Zwracałem na to uwagę, że trzebaby rozwinąć ogromną propagandę zagranicą, żeby zagranica wreszcie zrozumiała, kim są Niemcy, czego od nich można się spodziewać i do czego ostatecznie dążą.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#WiktorKulerski">Jestem przekonany, że gdyby, zamiast rozmaitych broszur, które mają robić reklamę jednostce, lub i życiu gospodarczemu naszego narodu, grono historyków w zarysie napisało dzieje Niemiec, a przedewszystkiem dzieje słowiańszczyzny zachodniej, i gdyby się tę pracę było streściło, spopularyzowało i w milionach egzemplarzy rzuciło na zagranicę, to nastroje zagranicą a mianowicie też we Francji byłyby zupełnie inne, bo gdyby narody, o których właśnie mówię, były dostatecznie zorientowane w dziejach niemieckich i w dziejach słowiańszczyzny, gdyby wiedziały, że ta słowiańszczyzna jednak sięgała swojego czasu aż hen za Ren, oczywiście w zamierzchłych wiekach, nawet już przed wędrówkami ludów, czemu Niemcy zwykle przeczą, powiadając, że to wszystko były najścia w czasie wędrówek narodów; gdyby zagranica wiedziała, że istotnie cała środkowa Europa aż po Ren a na południu do granicy Italii — była zamieszkała przez plemiona słowiańskie, tępione przez ludzi północnych obuchem tych ludzi północnych, nie powiem Germanów, bo i to jest błędnie pojęta nazwa, dlatego, że przymiotnik „germański” pochodzi od pojęcia nie etnograficznego, ale geograficznego, albowiem Germania Ptolemeuszza, ta prawie wyłącznie w owych czasach była zamieszkała przez Słowian — gdyby to wszystko wiedzieli nasi przyjaciele polityczni zagranicą, to rozumieliby doskonale odmowne stanowiska tych, którzy się sprzeciwiają ratyfikacji runowy likwidacyjnej.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#WiktorKulerski">W Szwajcarii południowo - wschodniej nie daleko Małoji jest głęboka, ciemna otchłań, którą ludzie tamtejsi nazywają „Asihorne djure”, nie daleko od Davos jest stacja Lietzi Ruety (ludzie rudzi), pod Konstancją odkryto budowle wodne, które nawet Niemcy uznają za słowiańskie — dowód, że cała Szwajcaria była słowiańska. A gdy sięgniemy do Tacyta, to stwierdzimy, że w owych czasach kiedy Rzymianie walczyli z Cheruskami — w sąsiedztwie mieszkali Słowianie, którzy się do tych walk nie mieszali. Tak widzimy więc, jak była rozlokowana ludność słowiańska kiedyś na zachodzie Europy. A gdy porównamy te czasy dawniejsze z dzisiejszemi, to musimy stwierdzić, że cała potęga Niemiec jest zbudowana na grobach słowiańskich, a o tem bardzo mało kto z naszych przyjaciół politycznych zagranicą ma pojęcie. Gdyby dalej starano się w odpowiedni sposób wykazać, że w ciągu dziejów w narodzie niemieckim skrystalizował się ostateczny cel podbicia całego świata, gdyby wykazano, jak on konsekwentnie do tego celu ciągle dążył i dzisiaj dąży, to istotnie zagranica potrafiłaby innemi oczami na nas patrzeć, na nasze odmowne stanowisko i nie mielibyśmy tego pchania nas stale na drogę, która jest dla nas drogą zatraty. Nic pod tym względem nie robiono, propagandy tak pojętej nie było i dlatego dostajemy się zawsze w takie położenie jak obecnie, że nasi przyjaciele polityczni zagranicą wymagają od nas wprost niemożliwych rzeczy. I tym razem — nie mogę sobie inaczej wyobrazić — prawdopodobnie znowu bardzo silny wpływ naszych przyjaciół politycznych zagranicą działa, że dochodzimy do takiej ostateczności jak ratyfikowanie tej umowy likwidacyjnej. Gdyby była odpowiednia propaganda zagraniczna, to wszystkiego tegoby nie było i położenie nasze obecnie byłoby niewątpliwie o wiele korzystniejsze i nie bylibyśmy pod przymusem, tak szalenie szkodliwym dla naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#WiktorKulerski">Powiedziałem poprzednio: gdyby nasi przyjaciele polityczni znali ostateczny cel Niemiec, i stwierdzałem, że ostatecznym ich celem jest panowanie nad światem. A to nawet w czasie ostatniej wojny niektórzy z polityków niemieckich wyraźnie powiedzieli, coprawda nie publicznie, ale mówili to w poufnych rozmowach, i tak pewien bardzo wybitny polityk niemiecki, mianowicie Erzberger swojego czasu w rozmowie politycznej do mnie otwarcie się przyznał: tak jest, my dążymy do panowania nad światem. Ja wohl, wir wollen Welterrschaft. I, proszę Panów, istotnie w czasie wojny oni bardziej byli bliskimi tego celu, aniżeli mogłoby się wydawać. Była przecież chwila, że groziło niebezpieczeństwo zawarcia osobnego pokoju pomiędzy Petersburgiem a Berlinem już za czasów carskich. Dużo ludzi nad tem pracowało i był moment taki istotnie, że ten cel był bliski. Stwierdził to nawet świeżo taki polityk, jak Bülów, w swoich pamiętnikach. Myśmy w czasie wojny, a przynajmniej część społeczeństwa, to niebezpieczeństwo widzieli, rozumieliśmy, jakie konsekwencje musiałyby z tego wyniknąć, gdyby do zawarcia osobnego pokoju między Berlinem a Petersburgiem za czasów carskich było doszło. Byłem i jestem przekonany, że gdyby do tego doszło, to w takim razie Rosja na pewien okres czasu stałaby się neutralną, nawet nie w tym stopniu, ażeby Niemcom nie sprzedawała surowców, żywności i t. d., ale ostatecznie trwałoby to prawdopodobnie nie długo, bo jak już o tem wspomniałem w komisji, byłoby doszło wreszcie do tego, że Rosja byłaby sobie przypomniała — że właśnie największym nieprzyjacielem jej to jest wieloryb. I tak odwieczna nieprzyjaźń między wielorybem, a białym niedźwiedziem odżyła, a i armia rosyjska organizowana przez oficerów i generałów niemieckich byłaby pod ich wodzą runęła na tyły Anglii w Indiach i wtedy mielibyśmy zupełnie inny obraz wyniku wojny i wtedy Polska nie byłaby powstała, jako państwo wolne i niepodległe.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#WiktorKulerski">Niemcy doskonale to rozumieją, jak wielki błąd popełnili, odwracając się od tradycyjnej przyjaźni z Rosją. Oni to po wojnie, a nawet w czasie wojny zrozumieli, że gdyby tej tradycyjnej przyjaźni nie byli zerwali, to wojna światowa byłaby wzięła zupełnie inny obrót, a kto wie. czyby do wojny wogóle przyszło, bo i bez wojny Niemcy doszliby do celów, któreby ich zbliżały do panowania nad światem. Rosja byłaby bowiem poszła jeszcze bardziej pod wpływy niemieckie, aniżeli była przed wybuchem wojny. Losy Europy i świata byłyby się inaczej ukształtowały.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#WiktorKulerski">Dziś Niemcy to rozumieją i dlatego widzimy to uparte dążenie dojścia do porozumienia nawet z Sowietami, aczkolwiek to nawet dla państwa niemieckiego stanowi poważne niebezpieczeństwo. Oni jednakże zrozumieli, że tamtędy dla nich jest droga do panowania nad światem i ta straszna ich nienawiść do nas dlatego nimi miota, ponieważ myśmy się położyli na progu do tej drogi, którą dla nich wedle ich przekonań wiedzie do panowania nad światem. Dlatego tę przeszkodę, którą my stanowimy, koniecznie chcą rozbić, zniszczyć, żeby móc runąć dalej ku wschodowi, żeby poprostu na nowych cmentarzyskach słowiańskich rozbudować swoją światową potęgę. To wszystko należy powiedzieć naszym przyjaciołom politycznym. Gdyby się to było stało, jesteśmy przekonani, bylibyśmy w zupełnie innem dzisiaj, o wiele korzystniejszem położeniu. A środków było na to dosyć. Bo nawet na tę propagandę tak, jak ja ją sobie wyobrażam, środki według mego zdania byłyby wystarczające. Kilka milionów rocznie konsekwentnie używanych niewątpliwie osiągnęłoby rezultaty, któreby dzisiaj nasze położenie nam ułatwiły.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, jest zrozumiałą rzeczą, że nas, którzy bezpośrednio braliśmy udział w walce obronnej naszego stanu posiadania w b. zaborze pruskim, gdzie myśmy tej walce przewodzili, za którąśmy w konsekwencji płacili olbrzymie kary pieniężne, szliśmy do więzień pruskich, że nas, powtarzam, męczy i boli więcej, niż cokolwiek bądź innego, gdy patrzymy na to, jak osiągnięte cele naszej walki, to jest umocnienie żywiołu polskiego mimo wszelkich wysiłków niemieckich, by go zmiażdżyć, by go poprostu wytępić, jak te rezultaty, jakieśmy osiągnęli — obecnie przez tego rodzaju umowy są niweczone — a to już w niepodległem Państwie Polskiem. Właśnie ta okoliczność tak strasznie roznamiętnia także nasze masy, poprostu wściekają się przeciw tym, których uważają za inicjatorów tych przedłożeń.</u>
<u xml:id="u-52.12" who="#WiktorKulerski">Trzeba sobie przypomnieć jednak te czasy naszej walki i jej cele. Walczyliśmy przecież o skarby narodowe, religijne, a podstawą tych skarbów, podstawą możności zachowania ich była właśnie ziemia polska. Bywała ona przez komisję kolonizacyjną wydzierana społeczeństwu polskiemu i to w ostatnich czasach z pewnemi nawet poważnemi skutkami. Coprawda tym wysiłkom przeciwstawiał się lud polski. Gdy wydaliśmy hasło: składać grosz do grosza na czarną godzinę, a przedewszystkiem na wykupienie chociaż szmatka ziemi z niewoli niemieckiej, to to hasło działało cuda. Ono miało ten skutek, że w czasie działania komisji kolonizacyjnej rzesze ludowe, robotnicze, ten robotnik, który stał się gospodarzem, ten chłop, gospodarz małorolny, że jednem słowem masy ludowe wykupiły z rąk niemieckich więcej ziemi, aniżeli komisja kolonizacyjna zdołała wykupić z naszych rąk. A bohaterstwo tych ludzi było naprawdę kolosalne; starali się za każdą cenę z oszczędności, z odejmowania sobie od ust, gromadzić choćby najmniejszy fundusik, ażeby wykupić szmacik ziemi z rąk niemieckich. Trzymano się. tej ziemi rękami i nogami, zębami wprost. I wyrazem tych dążeń wówczas byli Drzymała w Poznańskiem, a u nas na Pomorzu Pepliński, którzy w swych wozach cygańskich trzymali się swojej ziemi. Dzięki bohaterstwu ludu ta walka skończyła się wielkim sukcesem walczącej ludności. Ta walka z takim skutkiem prowadzona jednakże pozwoliła nam doczekać się połączenia z macierzą. Ludność nasza uświadomiona pod względem narodowym i kulturalnym zdołała utrzymać te ziemie, weszła do Państwa Polskiego, jako nie tylko bardzo pożyteczny, ale jako bardzo cenny czynnik.</u>
<u xml:id="u-52.13" who="#WiktorKulerski">Rozumieją więc też Panowie, dlaczego ta ludność na samą myśl o umowie likwidacyjnej strasznie się burzy, jak to np. stwierdzał także poprzedni mówca w swem przemówieniu.</u>
<u xml:id="u-52.14" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, pozatem trzeba sobie jednak uprzytomnić, jako powstało te 12 czy 13.000 osad. P. Minister zdaje się zredukował w swojem przemówieniu tę ilość do 10.000, ale jest obojętne, czy 10 czy 13.000, t. j. ogółem 180.000 ha ziemi i mniej więcej 80.000 ludności. Otóż trzeba sobie uprzytomnić jak powstały te osady.</u>
<u xml:id="u-52.15" who="#WiktorKulerski">Wiadomo, że komisja kolonizacyjna za pieniądze, na które myśmy się także składali swoimi datkami podatkowemi, więc także za pieniądze polskie, wykupywała ziemię z rąk polskich i potem ją odstępowała kolonistom na to, aby oni po wieczne czasy siedzieli na tych koloniach, aby ta ziemia przenigdy nie wróciła do rąk polskich. Sprowadzano kolonistów z okolic niemieckich i osadzano ich na naszych ziemiach, aby na niej coraz większe piętno niemczyzny wycisnąć. Ludność polska, kiedy te ziemie dzięki Bogu, na podstawie Traktatu Wersalskiego się dostały pod władzę Państwa Polskiego, miała prawo przypuszczać, spodziewać się i oczekiwać tego, że zostanie wymierzona sprawiedliwość, że krzywdy wyrządzone polskości i ludowi polskiemu przez pruską komisję kolonizacyjną zostaną zmazane; miała prawo spodziewać się, że ta ziemia, która się powinna była dostać przy pomocy prywatnej kolonizacji polskiej przez Prusactwo później zakazanej, do rąk ludu polskiego — przejdzie w wolnej Polsce w posiadanie synów ludu polskiego, Polaków. Otóż Panowie musicie sobie wyobrazić, musicie sami odczuwać ten ból, który szarpie serca tej ludności, gdy ona widzi, że to Państwo Polskie, które miało zrealizować jej nadzieje, przyczynia się do tego, że ta ziemia pozostaje w rękach niemieckich według ludzkich obliczeń po wieczne czasy.</u>
<u xml:id="u-52.16" who="#WiktorKulerski">Otóż to jest powód, dlaczego ta umowa likwidacyjna tak szalenie ujemnie oddziaływa na nastroje wśród naszej ludności, tak że ona staje się, poprostu ciosem dla myśli państwowej, dla rozwoju tej myśli państwowej! I ona jest powodem, że nastroje naprawdę stają się zwolna, jeżeli nie antypaństwowe, to jednak coraz bardziej obojętne wobec tego Państwa, które nie umie czy nie chcę spełnić tego, co ludność polska uważa za elementarną sprawiedliwość.</u>
<u xml:id="u-52.17" who="#WiktorKulerski">W komisji, gdy była mowa o tej umowie i gdy mówiono także o traktacie handlowym, wyrażano nadzieję, że ludność polska, która przecież tyle wykazała dzielności za czasów niewoli, która umiała tak się skutecznie obronić przeciwko dążeniom asymilacyjnym naszych największych wrogów, teraz da sobie radę z tem zwiększonem niebezpieczeństwem niemieckiem. Rząd Polski bowiem dziurawi przecież tę tamę, jaką nasze granice zachodnie miały stanowić przeciwko grożącemu nam zalewowi niemieckiemu. Rząd Polski dziurawi sam tę tamę, przez którą zalew niemiecki znajdzie drogę do naszych ziem, dla dalszego parcia na wschód. Rząd Polski umacnia w ten sposób tam forpoczty niemieckie na naszych ziemiach, daje możność oparcia się Niemcom, państwu niemieckiemu o te właśnie osady, które będą stanowiły do pewnego stopnia małe forteczki, na których oprze się dalszy postęp niemczyzny. Mówiono nam, że ludność nasza będzie się umiała obronić mimo wszystko. Proszę Panów, jak można w ten sposób rozumować? Piętrzy się niebezpieczeństwa, powiększa się to niebezpieczeństwo, które nam stale grozi, a potem mówi się do ludności: Ty, ludności, broń się! Proszę Panów, dziś niema tego zapału, jaki był wówczas, gdy cel tej obrony był dla każdego najmniejszego prostaczka jasny. Dzisiaj niestety, cele tej obrony nie są tak jasne, a sfery nasze rządzące przyczyniają się do tego, że te cele stają się coraz mniej jasnemi. Dlatego nie można w ten sposób rozumować. Słyszało się nawet zdanie takie: Rząd pomoże w tej walce! Ale, proszę Panów, w obietnicę Rządu u nas, w b. dzielnicy pruskiej dziś mało kto, a z mas młodych już nikt nie wierzy. Przeciwnie, widzimy nawet, że niszczy się nie tylko ludzi, którzy bardzo czynny udział brali w tej walce odpornej, którzy przodowali, niszczy się instytucje i placówki, które przodowały w tej walce, ale niszczy się z powodów partyjnych dziś nawet takie współdzielcze instytucje, które obecnie pracowały nad tem, aby pewne placówki niemieckie opanowywać i osłabiać przez to niemczyznę. Obala się je ze względów partyjnych, jak niedawno tutaj przy okazji rezolucji, którą wniosłem, wskazywałem, wspominając o Kasie Osadniczo-Parcelacyjnej w Grudziądzu. Jakże wobec tego w tej ludności wykrzesać zapał i siłę, aby stanęła należycie do obrony szczególnie, gdy się ciągle piętrzy niebezpieczeństwa i utrudnia się tym, którzy dziś chcą walczyć w obronie polskości, tę walkę przez rozmaite kroki i czyny, które naturalnie osłabiać muszą i siły i rozmach obrony.</u>
<u xml:id="u-52.18" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, wobec tego wszystkiego my, przedstawiciele b. dzielnicy pruskiej, najostrzej protestować musimy przeciw myśli ratyfikowania tej umowy i oczywiście przy głosowaniu, które, mamy nadzieję, będzie imienne, głosować będziemy jak i cały Klub Ludowy przeciw temu przedłożeniu.</u>
<u xml:id="u-52.19" who="#WiktorKulerski">Nie możemy i nie chcemy narazić się na słuszny zarzut, że myśmy się przyczynili do uchwalenia ratyfikacji umowy likwidacyjnej, nie chcemy by nas zapisano do tej czarnej księgi, do której dawniej zapisywano jako zdrajców wszystkich, którzy sprzedawali ziemie Niemcom.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#długówmiędzysojuszniczychMrozowski">Wysoka Izbo! Zabieram głos tylko i jedynie w zamiarze sprostowania jednej uwagi p. s. Seydy i udzielenia wyjaśnień co do pewnej kwestii, którą p. s. Seyda był łaskaw podnieść.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#długówmiędzysojuszniczychMrozowski">P. s. Seyda, uznając, że pod względem finansowym i rozrachunkowym akty haskie są dla ogółu państw i dla Polski korzystne, czyni nam jednak zarzut, jakobyśmy mieli zejść z platformy żądania od Niemców zrzeczenia się pretensyj swych obywateli. Zdaje mi się, że tutaj jest pewne nieporozumienie, albowiem w układzie warszawskim wyraźnie powiedziano w art. 2, że rząd niemiecki zrzeka się wszelkich pretensyj bądź do państwa, bądź do jego obywateli (osoby fizyczne i prawne), któreby mogły być, lub będą mogły być kierowane bezpośrednio lub pośrednio do Polski. Z drugiej zaś strony w art. 3 układu ogólnego z Niemcami Niemcy się zrzekły tylko pewnej ilości ściśle określonych pretensyj, wśród których z pretensyj obywateli państwa niemieckiego figurują tylko i jedynie pretensje niemieckie. Oczywiście gdyby ten przepis zastosować do naszych żądań, do naszej sprawy, to tego rodzaju zrzeczenie wcale by nam nie dało najmniejszej satysfakcji.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#długówmiędzysojuszniczychMrozowski">Co zaś do uwagi szanownego p. senatora Seydy, że obecnie zapadają wyroki Najwyższego Trybunału Administracyjnego, które unieważniają licytację i wytwarza się przez to sytuacja niezmiernie trudna, to muszę Panom wyjaśnić, że wedle art. 3 umowy warszawskiej Rząd Polski zrzekł się likwidacji odnośnie do majątków prywatnych i udziałów niemieckich w Polsce, znajdujących się jeszcze w rękach ich właścicieli lub dawnych właścicieli w dniu 1 września Jeżeli więc właściciel został usunięty z majątku przed 1 września 1929 r., to zrzeczenie się likwidacji do niego się nie stosuje. A z drugiej strony znowu zrzeczenie się przez rząd, niemiecki pretensyj do Rządu Polskiego dotyczy nie tylko pretensyj, które mogły być skierowane, ale które mogłyby być skierowane. Wobec tego niewątpliwie wyroki Trybunału Administracyjnego nie stwarzają żadnego nowego prawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Lista mówców wyczerpana. Głos ma. s. Wielowiejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#JózefWielowieyski">Wysoka Izbo! Bardzo przepraszam, że będę musiał zacząć od sprawy osobistej. Pan s. Seyda zaszczycił moją skromną osobę paroma drobnemu szpileczkami. Zanadto szanuję p. Seydę, ażebym mógł opuścić cokolwiek z jego przemówienia. Muszę powiedzieć, że mam zwyczaj, gdy traktuję poważne sprawy państwowe, pomijać sprawy osobiste. Ukłócia tych szpileczek mnie nie zabolały, ale zabolało mnie to, że senator polski, a specjalnie p. Seyda, chwycił się tego sposobu, który nie jest godzien ani tej Izby, ani osoby p. Seydy, którego niezmiernie wysoko cenię.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#JózefWielowieyski">Przechodząc teraz do sprawy rzeczowej mam wrażenie, że jest wielkiem nieszczęściem tej Izby — gdy mówię o tej Izbie, mówię o jej architektonicznej strukturze — że nie ma oświetlenia zgóry, ale okna na prawo i na lewo. Pociąga to wielu z nas do tego, ażeby przemawiać w formie, którą Niemcy określają Fensterhinaus i która jest przeznaczana więcej nazewnątrz niż nawewnątrz. Pozwoli więc Wysoka Izba, że z przemówienia p. s. Seydy wyłowię w imię poczucia prawdy i sprostuję te, niektóre twierdzenia, które w mojem najgłębszem przekonaniu były właśnie przeznaczone nazewnątrz, a następnie będę mówił o tych sprawach, które uważam, że były właściwym tematem naszej dyskusji.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#JózefWielowieyski">Pan s. Seyda był łaskaw powiedzieć, że nie powinniśmy traktatów haskich ratyfikować. Bardzo usilnie w komisji podkreślał i powtórzył to samo na plenum, że właściwie nie traktat likwidacyjny z Niemcami, o któryby się można jeszcze dużo spierać, jest dla niego główną, że tak powiem, kością obrazy, ale że główną kością obrazy jest ratyfikacja traktatu w Hadze, który jest jego zdaniem przypieczętowaniem naszej złej polityki zagranicznej, który jest stwierdzeniem braku naszej siły, braku prestiżu Państwa i podpisaniem, jak powiedział p. s. Seyda, osłabienia bezpieczeństwa Polski przez oderwanie granic wschodnich Niemiec od bezpieczeństwa granic zachodnich. Proszę Panów, śmiem twierdzić, że jest w tem może pewna doza prawdy, ale jest niezmiernie duża doza tego, co jest przeznaczone na zewnętrzny efekt i co ośmielę się nazwać tem przemówieniem nazewnątrz.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, zanalizujmy ten zarzut, który p. s. Seyda był łaskaw tutaj z całą umiejętnością, na jaką go stać, z całym gorącym zapałem kochającego te kresy zachodnie serca, ale może nie z całą obowiązującą tę Wysoką Izbę bezstronnością, przedstawić.</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#JózefWielowieyski">Otóż, Wysoka Izbo, tak jak w historii jest bardzo ważną rzeczą nie wyrywać poszczególnych faktów, ale przedstawiać ich łańcuch tak, jak fakty te się rozwijały, tak w polityce jedną z najważniejszych rzeczy jest nie gonić za mrzonkami, nie gonić za formułkami, ale gonić za tą samą konsekwencją realizmu politycznego, który wyraża się w przebiegu ewenementów tak, jak one jedne po drugich następują.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#JózefWielowieyski">P. s. Seyda powiada, że ratyfikacja przez nas traktatów haskich nie jest niczem innem jak pogodzeniem się z ewakuacją Nadrenii i że ewakuacja Nadrenii jest naruszeniem naszego bezpieczeństwa. Pan senator Seyda zapomniał jednak powiedzieć w rozwoju historycznym, że gdy Traktat Wersalski, który p. s. Seyda zna dobrze — bo jako świadek muszę powiedzieć, że był jednym z jego twórców, jeżeli chodzi o wywalczenie naszych granic zachodnich, nie powiedział jednak tak ważnej rzeczy, że w okupacji Nadrenii były takie zastrzeżenia traktatowe, wskutek których faktycznie okupacja ta była wykonywana tylko przez pewne armie. Gdy p. s. Seyda mówił o naruszeniu bezpieczeństwa i składał za to winę tylko na naszą polską politykę zagraniczną, to zapomniał powiedzieć o jednym fakcie z Traktatu Wersalskiego, który się nie tyczy ściśle Polski, ale który mógłby być przytoczony jako wytłumaczenie, uzasadnienie historycznego rozwoju tej tezy, której p. senator Seyda chciał rzekomo bronić. Proszę nie zapominać, że jeżeliby Francja i Anglia stanęły na tym samym gruncie, to w izbie francuskiej mogłoby paść oskarżenie z powodu niedołęstwa polityki francuskiej, bo Ameryka nie zaratyfikowała traktatu i nie zagwarantowała bezpieczeństwa Francji, tak jak to miało być, i co było przyczyną ustępstw, które Clemeceau, o czem p. Seyda doskonale wie na równi ze mną — zrobił w kwestii Nadrenii.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#JózefWielowieyski">Zastosowanie dzisiaj tej zasady, że za rozwój historii polityki w Nadrenii polityka polska jest odpowiedzialną, według mnie nie jest ściśle. P. senator Seyda powiedział, że sam nasz Minister Spraw Zagranicznych dopominał się za to ekwiwalentu. Tak. Spełnił swój obowiązek. Ekwiwalentu tego nie otrzymał jednak, bo widocznie nie było to rzeczą do przeprowadzenia. I p. s. Seyda powołuje się na fakt, że nawet w początkach rząd francuski, a powiedzmy nawet alianci, za ewakuację Nadrenii żądali komisji koncyliacyjno-kontrolującej, t. j. zdawali sobie sprawę, że ta komisja byłaby pewnego rodzaju gwarancją i p. Senator to przytaczał, jako broń ukutą przeciwko naszej polityce zagranicznej. Tymczasem co się okazało? Że nie z naszej winy, bo to nie leżało w naszej orbicie, tylko z rozwoju historycznych faktów ta rzecz, która była stawiana przez aliantów, nie została zrealizowana, to znaczy, że dla wytłumaczenia tych rzeczy trzeba je śledzić w całokształcie rozwoju od samego początku aż do samego końca. Otóż ja mam wrażenie, że żądanie od nas, od naszej polityki zagranicznej, żeby się była nie godziła na ewakuację. Nadrenii — a p. Senator twierdzi, że ratyfikowanie przez nas układów haskich dziś, kiedy Nadrenia jest dawno ewakuowana, jest tem praktycznem, realnem pogodzeniem się, to ja mam wrażenie, że to nie jest ścisłe, że to jest właśnie to, co jest przeznaczone nazewnątrz dlatego, że byłoby to realną rzeczą, gdybyśmy w Nadrenii mieli nasze wojska i gdyby te wojska miały tę siłę, któraby mogła tę okupację Nadrenii utrzymać jednostronną decyzją Rządu Polskiego. Proszę Panów, politykę zagraniczną tak, jak każdą politykę, trzeba stawiać na gruncie realizmu. Realizmem zaś jest wysuwać tylko takie postulaty, które się ma możność wykonać. Wysuwanie innych tez — wybaczy mi p. Senator Seyda — może robić rzeczywiście duże wrażenie nazewnątrz, ale nie wewnątrz i nie może być uznane za politykę o charakterze realnym.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, przechodząc teraz do sprawy samej, p. s. Seyda w końcu swojego przemówienia powiedział mi, że ja w komisji rozbiłem tę sprawę na dwie części: na tę część, którą nazwałem polityką Polski wobec Niemiec w łączności z polską polityką europejską, i drugą część — politykę polską wobec Niemiec, to, co ja nazwałem polityką w „cztery oczy”.</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#JózefWielowieyski">P. s. Seyda powiedział mi, że to się zupełnie łączy, że tego rozdzielić nie można. Ponieważ p. s. Seyda na to twierdzenie swoje nie dał mi żadnego wytłumaczenia, ani żadnej argumentacji, więc pozwoli p. Senator, że pomimo całego szacunku, jaki mam dla niego, nie mogę stanąć na tym gruncie, bym miał mu wierzyć w tej sprawie tylko na słowo i pozwolę sobie powtórzyć tę argumentację, którą miałem zaszczyt wczoraj przedłożyć w Komisji Spraw Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#komentarz">(S. Seyda: Przez kwadrans o tem mówiłem, o bezpośrednich konsekwencjach moralnych dla społeczeństwa nawewnątrz tych umów.)</u>
<u xml:id="u-56.10" who="#JózefWielowieyski">Panie Senatorze, nie chciałbym w colloqujum wchodzić, bo już raz przez Pana Marszałka z tego powodu zostałem przywołany do porządku, ale muszę stwierdzić, że połączenie tych dwóch rzeczy w tej formie, jak to p. Senator rozwinął, w dziedzinie, którą zanotowałem, jako „demoralizację całego społeczeństwa nawewnątrz”, to pozwoli p. Senator, że to się jedno z drugiem nie łączy. A jeżeli Pana źle zrozumiałem, to będę zmuszony nudzić Panów drugi raz tą samą argumentacją, ponieważ ze strony Pańskiej z tem się spotkałem. P. Senator wybaczy, że powrócę do tego, co mówiłem wczoraj na komisji.</u>
<u xml:id="u-56.11" who="#JózefWielowieyski">Ja dzielę wyraźnie te dwie sprawy i twierdzę, że nieratyfikacja układów haskich, to jest oderwanie się przez Polskę od polityki europejskiej. Czy nas to stać, czy nas stać na izolację zupełną, na splendid isolation, kiedy nie mamy ani tej sytuacji geograficznej, ani tej potęgi morskiej, którą mają ci, którzy tę politykę praktykowali, a już dzisiaj jej praktykować nie mogą — to wydaje mi się, że w takim wypadku orzeczenie dzisiaj, że my powinniśmy od tej ogólnej polityki się oderwać, a potem jednak mówić o konieczności sojuszu po oderwaniu się od tej polityki ogólnej, po wyłączeniu się z polityki europejskiej — wybaczy p. Senator, nie mogę wziąć tego jako polityki realnej, a muszę tak samo ją zakwalifikować jako politykę nazewnątrz.</u>
<u xml:id="u-56.12" who="#JózefWielowieyski">Otóż, proszę Panów, myślę, że ta polityka, którą nazwę polską polityką europejską wobec Niemiec, rozwijała się w pewnej konsekwencji polityki wszystkich aliantów. Proszę Panów, mówi się dużo dzisiaj o ugodowości polityki francuskiej wobec Niemców. Ale nie operujmy kategoriami roku 1930, 1929 i 1928, cofnijmy się troszkę w tył, w epokę zaraz po ratyfikacji Traktatu Wersalskiego. Przecież cała polityka angielska była wówczas porozumieniem się z Niemcami, żeby ich wygrywać przeciwko Francji, cała polityka włoska ostatnich dni, przedostatnich dni, przed traktatem morskim, nie była niczem innem, jak wygrywaniem proniemieckiej polityki w polityce wobec Francji.</u>
<u xml:id="u-56.13" who="#JózefWielowieyski">Otóż trzeba sobie powiedzieć, że to nie jest operowanie „staremi kategoriami”, które p. Senator mi odrzucił, jako piłkę, chociaż to nie ja to powiedziałem wczoraj w komisji, ale jest to poprostu orientacja w momentach politycznych w tem, co się na świecie dzieje. Nie jest to coprawda obowiązkiem ludzi, którzy uczęszczają na wiece, ale jest to obowiązkiem ludzi, którzy mają zaszczyt zasiadać w tej Izbie.</u>
<u xml:id="u-56.14" who="#komentarz">(S. Kozicki: Ale mogą się mylić także.)</u>
<u xml:id="u-56.15" who="#JózefWielowieyski">Ja nie twierdzę, iż jestem nieomylny i historia nas będzie kiedyś sądziła i ktoś z nas napewno będzie się mylił.</u>
<u xml:id="u-56.16" who="#komentarz">(Głos z prawej strony: Nasz patriotyzm nam co innego mówi.)</u>
<u xml:id="u-56.17" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli ja nie zarzucam Panom złej wiary, więc proszę, Panów i Panowie nie zarzucajcie mi tego w moich przekonaniach, bo trzeba mieć fair play.</u>
<u xml:id="u-56.18" who="#komentarz">(Głos z prawej strony: Najlepiej wiemy.)</u>
<u xml:id="u-56.19" who="#JózefWielowieyski">Ja przyzwyczajony jestem, że Panowie na wszystko macie monopol — na Boga i na narodowość i bierzecie w monopol sojusz z Francją i w tej chwili bierzecie w monopol politykę z Niemcami...</u>
<u xml:id="u-56.20" who="#komentarz">(S. Kozicki: Chodzi o prostą logikę.)</u>
<u xml:id="u-56.21" who="#JózefWielowieyski">...można pęknąć od tego wszystkiego. P. senator Kozicki wzywa mnie do logiki. Wydaje mi się, że my w swoich rozumowaniach idziemy po tej linii, aby wykazać właśnie, że Panowie w tej polityce cierpią na brak logiki i to celowo, bo Wam chodzi o efekt zewnętrzny.</u>
<u xml:id="u-56.22" who="#komentarz">(Przerywania na prawicy. Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-56.23" who="#JózefWielowieyski">Przechodząc dziś do tej kwestii, która nas bardzo blisko obchodzi, do tego oderwania się, z całą śmiałością twierdzę, że byłoby to kolosalnym błędem z naszej strony, gdybyśmy nie ratyfikowali traktatów haskich, dlatego, że pociągnęłoby to dla nas konsekwencję oderwania się od ogólnej polityki, co nie leży w interesie Polski i jej bezpieczeństwa, ani w interesie Polski, jako wielkiego mocarstwa, bo pierwszym obowiązkiem wielkiego mocarstwa jest prowadzenie nie tylko swojej własnej polityki, ale polityki europejskiej i ogólnoświatowej.</u>
<u xml:id="u-56.24" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli przejdziemy do drugiej części, t. j. do tej części, gdzie p. s. Seyda mówi o ustosunkowaniu się naszem do Niemiec, to muszę powiedzieć, że w całości podzielam zdanie p. s. Seydy. Wszystkie niebezpieczeństwa ze strony Niemiec, o których mówi p. s. Seyda, my widzimy. I proszę Panów, niezmiernie wysoko cenimy poznańczyków, niezmiernie wysoko cenimy całą Waszą przeszłość, jesteśmy chapeauks bas przed całą Waszą ofiarnością, przed całą Waszą energią, ale mimo całego podziwu, jaki dla Was mamy, nie możemy się zgodzić, żebyście mieli monopol patriotyzmu polskiego. Niech Panowie nam wierzą, że nad temi sprawami i my się zastanawiamy, rozważając te wszystkie niebezpieczeństwa, o których Panowie mówią. Jeżeli się mówi o całokształcie polityki polskiej, o całokształcie bezpieczeństwa Polski, to ono w 90% przy 75% skupia się na pewnych granicznych punktach, ale w całokształcie swoim ono leży na barkach całego Państwa. Panowie, wypowiadając się przeciw traktatowi likwidacyjnemu, powiadają, że on rodzi pewne dla Państwa Polskiego niebezpieczeństwo, i Panowie mówią o osiedleniu na granicy niemieckiej pewnej liczby Niemców. Otóż powtórzę to, co wczoraj miałem zaszczyt mówić w komisji, że dużo lepiej jest, jeżeli się ma zlokalizowanego wroga, który pozostaje pod kontrolą, aniżeli wroga, który zlokalizowany nie jest, który grasuje i buszuje po całym kraju i z którym walka jest najtrudniejsza i który to element jest dla Państwa Polskiego najniebezpieczniejszy.</u>
<u xml:id="u-56.25" who="#JózefWielowieyski">Panowie obciążacie nas odpowiedzialnością, że my fiksujemy tam pewną liczbę elementu niemieckiego. Muszę powiedzieć, że tak. Niebezpieczeństwo pewne jest, uważam, że znacznie jednak mniejsze, aniżeli to, co Panowie twierdzą, ale w tem ustosunkowaniu się Panów do tego niebezpieczeństwa były jednak ze strony Panów takie posunięcia w przeszłości, które nie świadczą o tem jasnem poczuciu, które się tak wyraźnie dziś u Panów zarysowuje, Dla walki ze szpiegostwem są pewne fundusze w budżetach, które mają bardzo wyraźne przeznaczenie. Otóż w tym roku, kiedy mamy większość w Izbach, budżety te zakwestionowane nie były. W roku zeszłym, kiedy nie myśmy mieli większość, nie tylko te budżety były zakwestionowane, ale te budżety były poobcinane, więc tu śmiem twierdzić, że był właśnie pewien brak logiki.</u>
<u xml:id="u-56.26" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To jest w tej chwili powiedziane na zewnątrz.)</u>
<u xml:id="u-56.27" who="#JózefWielowieyski">Zupełnie nie, jest to skonstatowanie faktu, który niestety muszę powtórzyć po raz drugi, bo wczoraj o tem samem mówiłem w komisji.</u>
<u xml:id="u-56.28" who="#JózefWielowieyski">Chciałbym skończyć z przemówieniem p. s. Seydy, bo choć, muszę przyznać, że mowa jego była i świetna i bardzo odczuta i bardzo długa, tem niemniej muszę przejść i do innych przemówień, a mianowicie do przemówienia p. s. Michejdy. Przemówienie jego miało charakter deklaracyjny. Muszę powiedzieć, że nie śmiałbym o niem powiedzieć, że jest powiedziane na zewnątrz, ale tyczyło się specjalnie, że tak powiem, jego wyborców. To już jest pewnego rodzaju polityka wyborcza, deklaracja złożona w imieniu swojej prowincji i nie jestem w stanie jej zanalizować. Nie jestem z Pomorza, i nie wiem jaki jest w tem procent prawdy. Muszę przejść nad tem do porządku dziennego. Nosiło to charakter, że tak powiem, deklaracyjny, więc nie wchodzi w dziedzinę obowiązków moich jako referenta sprostowanie lub potwierdzenie tych wywodów.</u>
<u xml:id="u-56.29" who="#JózefWielowieyski">P. senatorowi Kulerskiemu muszę powiedzieć, że jest dla mnie przykrością odpowiadać p. Senatorowi po krzywdzie, którą nam w swem przemówieniu wyrządził.</u>
<u xml:id="u-56.30" who="#JózefWielowieyski">Prostować czy karcić tę krzywdę, którą p. Senator nam wyrządził nie leży w moich atrybucjach, nie chcąc ich przekraczać, nie będę o niej mówił. Z przemówienia p. s. Kulerskiego zasługuje na uwagę jedna dziedzina i tu śmiałbym nawet zwrócić uwagę na to reprezentantów Ministerstwa Spraw Zagranicznych. P. s. Kulerski mówił dużo o propagandzie, że u nas jest prowadzona źle. Muszę powiedzieć, że zgadzam się z p. s. Kulerskim. P. s. Kulerski tak jednak świetnie przeprowadza propagandę działalności swojej „skromnej osoby”, jak się wczoraj na komisji wyraził, i swoich najbliższych przyjaciół w tej pracy, którą zresztą uważam za zupełnie słuszną, że rzeczywiście śmiałbym się zwrócić do reprezentantów Ministerstwa, ażeby skorzystali dla propagandy naszej zagranicznej z tych świetnych zdolności p. s. Kulerskiego.</u>
<u xml:id="u-56.31" who="#JózefWielowieyski">Otóż, proszę Panów, obowiązkiem moim jako referenta jest konkludować. Muszę powiedzieć, że ani te argumenty, które były wypowiedziane na zewnątrz, ani te argumenty, które były wypowiedziane na wewnątrz, nie przekonały mnie. Nawet te groźby, które cisnął na nas p. s. Kulerski nie zastraszyły mnie. I wchodząc wewnątrz swojego własnego sumienia politycznego, muszę powiedzieć, że stoję na tych samych konkluzjach na których stałem w swoim referacie tak z punktu widzenia interesów polityki naszej ogólnej, jak z punktu widzenia polityki naszej wobec Niemiec, uważam, że traktat ten pod wielu względami i w wielu szczegółach może być nie jest doskonały, jest jednak dla Państwa Polskiego w całości swojej dodatnim, w ogólnej polityce naszej wskazanym, i dlatego śmiem podtrzymać wniosek, aby Wysoki Senat raczył ratyfikację jego uchwalić.</u>
<u xml:id="u-56.32" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Zapoznałem się ze stenogramu z końcowym ustępem mowy p. s. Kulerskiego, który użył obraźliwych porównań i wyrażeń i za to przywołuję p. s. Kulerskiego do porządku,</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Proszę o głos w sprawie głosowania.)</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Głąbiński,</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#StanisławGłąbiński">Wnoszę o imienne głosowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Kto z pp. Senatorów popiera ten wniosek? Biuro jest zgodne, że niema dostatecznej ilości, gdyż jest tylko 16 Panów Senatorów, a regulamin wymaga 20.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Wobec tego przystępujemy do głosowania w trybie zwykłym. Kto z pp. Senatorów jest za przyjęciem ustawy zgodnie z uchwałą sejmową i wnioskiem komisji, zechce wstać. Stoi większość, ustawa została przyjęta w brzmieniu sejmowem.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Przechodzimy do ostatniego punktu, do sprawozdania Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji umowy gospodarczej między Rzecząpospolitą Polską, a Rzeszą Niemiecką, podpisanej wraz z 8 załącznikami i protokółem końcowym w Warszawie, w dniu 17 marca 1930 r. (druk sejm. nr 45).</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Jako sprawozdawca głos ma s. Wielowiejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#JózefWielowieyski">Wysoka Izbo! Mam zreferować Wysokiej Izbie ustawę w sprawie ratyfikacji umowy gospodarczej między Rzecząpospolitą Polską a Rzeszą Niemiecką, podpisanej wraz z 8 załącznikami i protokółem końcowym w Warszawie dn. 17 marca 1930 r.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#JózefWielowieyski">Ustawa ta, jako mająca zakończyć okres wojny celnej, zrodziła się przez to samo w warunkach specjalnych, niezmiernie trudnych, czego najlepszym dowodem jest fakt, że negocjacje, rwąc się parokrotnie i zmieniając dwukrotnie zasadnicze swe podstawy, trwały przez lat 5.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#JózefWielowieyski">Niedość na tem, od czasu podpisania umowy do czasu złożenia jej do ratyfikacji minął prawie rok czasu, a właściwie dziś właśnie mija rok, i to rok wielkich przemian tak politycznych jak i szczególnie gospodarczych, wywołanych kryzysem światowym, a specjalnie rolniczym, które nie pozostały bez wpływu na ocenę wartości materialnych powyższej umowy.</u>
<u xml:id="u-60.3" who="#JózefWielowieyski">Rok ten zaznaczył się również w Niemczech szeregiem takich zarządzeń w dziedzinie ochrony celnej, które nie wchodząc nawet w analizę pobudek politycznych, czy też konieczności gospodarczych wywołujących je, stworzyły warunki, w których już i tak niebardzo wielkie dla nas korzyści umowy zmalały w znacznym stopniu.</u>
<u xml:id="u-60.4" who="#JózefWielowieyski">Zanim więc przystąpię do analizy paragrafów samej umowy, którą zresztą Panowie Senatorowie znają już dobrze, tak z dyskusji w prasie jak i w Sejmie, pozwolę sobie uwypuklić zasadnicze przesłanki, które, mojem zdaniem, legły w fundamencie „umowy gospodarczej” i które nawet w obecnych warunkach skłaniają Rząd, aby domagał się od ciał ustawodawczych ratyfikacji tego układu.</u>
<u xml:id="u-60.5" who="#JózefWielowieyski">Otóż przedewszystkiem trzeba sobie zdać sprawę z tego, że umowa z Rzeszą Niemiecką nie jest umową zwykłą, gdyż Niemcy są naszym sąsiadem, z którym posiadamy dość znaczną wspólną granicę. Przytem sytuacja geograficzna jest taka, że stan wojny celnej z Niemcami blokuje w znacznym stopniu nasz eksport na zachód.</u>
<u xml:id="u-60.6" who="#JózefWielowieyski">Ponieważ ustrój wewnętrzny Z. S. R. R. w dziedzinie handlu zagranicznego jest na takich zasadach oparty, że nie może być właściwie mowy o normalnych wolnych obrotach handlowych, przeto całą naszą granicę z Rosją, niestety, musimy uważać za martwą w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-60.7" who="#JózefWielowieyski">Ograniczony stosunek nasz handlowy ze światem do pozostałego odcinka granicznego musimy stanowczo uznać nie tylko za niedostateczny, ale za ujemny, gdyż uzależnia nas zbytnio od pojedyńczych państw.</u>
<u xml:id="u-60.8" who="#JózefWielowieyski">Wojna celna z Niemcami pozwala im stosować względem Polski wszelkie represje, wzajemność zaś z naszej strony, choć teoretycznie zupełnie jednaka, w rzeczywistości nią nie jest, gdyż gatunek towarów wzajemnej wymiany jest inny i towar nasz, jako przeważnie surowiec, ma dużo więcej trudności przenikania do Niemiec drogą okólną, niż towar niemiecki, który w przeważnej swej części jest typu przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-60.9" who="#JózefWielowieyski">Gdyby więc nawet umowa gospodarcza z Niemcami nie zażegnała całkowicie walki celnej, jak to by można wnioskować z ostatnich zarządzeń Berlina w tej dziedzinie, to i tak jest rzeczą dla nas dogodniejszą, by posunięcia taryfowe toczyły się w ramach traktatu niż w całkowitej swobodzie stanu beztraktatowego. Z chwilą zrealizowania traktatu, i to pozwalam sobie Panom Senatorom podkreślić z całą usilnością, wszelkie bojowe celne zarządzenia Rzeszy nie będą się mogły kierować li tylko przeciw Polsce, ale będą jednocześnie stosować się do całego świata, a temsamem więc w walce z temi zarządzeniami Polska będzie mogła liczyć na licznych, a nieraz bardzo wpływowych i cennych sojuszników.</u>
<u xml:id="u-60.10" who="#JózefWielowieyski">Wyjątkowo protekcjonistyczna polityka celna Niemiec nie może być rzeczą trwałą, gdyż wreszcie okaże się ona zgubną dla samej Rzeszy. Z chwilą, gdy Berlin przyjdzie do opamiętania i zacznie stosować rozsądną politykę celną przy zawartym traktacie, Polska automatycznie zacznie korzystać z normalizacji tych stosunków.</u>
<u xml:id="u-60.11" who="#JózefWielowieyski">Nastroje gospodarcze świata w dobie obecnej domagają się najszerszego zastosowania zasady wolnego handlu. Nastroje te znalazły swój wyraz w umowie genewskiej, dążącej do stabilizacji ceł. Z nastrojami temi musimy się liczyć. Jawna zaś wojna celna jest znacznie dalszem odchyleniem od tych nastrojów, aniżeli jakakolwiek forma traktatu.</u>
<u xml:id="u-60.12" who="#JózefWielowieyski">Brak uregulowanych stosunków handlowych na giełdzie światowej jest zawsze poczytywany za minus w ocenie zdolności kredytowych danego państwa. Byłoby więcej niż lekkomyślnością osłabianie tej hipoteki przez petryfikację stanu wojny celnej i pozostawienie tak ważnych i znacznych obrotów handlowych, jakimi będą stosunki handlowe z Niemcami, pod stałym znakiem zapytania.</u>
<u xml:id="u-60.13" who="#JózefWielowieyski">Z powyższej analizy, zdaniem mojem, wynika jasno, że stan traktatowy dla Państwa Polskiego jest lepszym, niż stan wojny celnej, choćby nawet traktat ten nie dawał narazie Polsce żadnych korzyści, choćby nie był czem innem, jak dalszym ciągiem wojny celnej, walki, ujętej jednak w pewne ramy i walki, co jest niezmiernie ważnem, nie zlokalizowanej, ale noszącej wyraźny charakter walki światowej.</u>
<u xml:id="u-60.14" who="#JózefWielowieyski">A więc stan traktatowy.</u>
<u xml:id="u-60.15" who="#JózefWielowieyski">Ale jak wyżej powiedziałem, umowa może nam nie dawać narazie znacznych doraźnych korzyści bezpośrednich, tembardziej więc winniśmy zastanowić się, czy nie daje nam ona doraźnych bezpośrednich strat i z tego punktu widzenia winniśmy umowę gospodarczą z Niemcami zanalizować.</u>
<u xml:id="u-60.16" who="#JózefWielowieyski">Na wstępie tej analizy trzeba skonstatować, że umowa gospodarcza z Rzeszą Niemiecką, jak każda umowa między równymi, jest rezultatem ustępstw, kompromisem wzajemnie krzyżujących się interesów.</u>
<u xml:id="u-60.17" who="#JózefWielowieyski">Następnie trzeba również skonstatować, że umowy gospodarcze, częściej handlowemi zwane, mają już swoją przeszłość, swą historię i swoje ustalone typy.</u>
<u xml:id="u-60.18" who="#JózefWielowieyski">Otóż przed negocjatorami naszymi stały dwie możliwości.</u>
<u xml:id="u-60.19" who="#JózefWielowieyski">Primo: Zawarcie szerokiego traktatu na czas dłuższy, opartego na zasadzie taryfowej, a więc wprowadzającego szereg wzajemnych zniżek celnych i fiksującego cła.</u>
<u xml:id="u-60.20" who="#JózefWielowieyski">Traktat taki, jako zindywidualizowany, szczególnie w epoce rodzącego się kryzysu, był wielką i niebezpieczną niewiadomą i z tego powodu na skutek stanowiska delegacji niemieckiej myśl zawarcia takiego traktatu została poniechaną.</u>
<u xml:id="u-60.21" who="#JózefWielowieyski">Drugą możliwością było: Traktat, oparty na zasadzie największego uprzywilejowania, traktat beztaryfowy, to znaczy nie zawierający żadnych zniżek celnych, ani żadnych liksacyj ceł, a więc tem samem w tej dziedzinie nie wiążący.</u>
<u xml:id="u-60.22" who="#JózefWielowieyski">Umowa gospodarcza z Rzeszą Niemiecką z dnia 17 marca 1930 r. jest właściwie tego typu. Jej punkt wyjścia to zasada największego uprzywilejowania, tak w dziedzinie taryf celnych, jak i w dziedzinie wchodzącej w zakres formalności celnych. Odstąpieniem od zasady największego uprzywilejowania jest w dziale zakazów ogólnych, w której to dziedzinie zastosowaną została formuła kontyngentów.</u>
<u xml:id="u-60.23" who="#JózefWielowieyski">Prócz tego umowa zawiera część, odnoszącą się do tranzytu, z naszego punktu widzenia niezmiernie ważną i przepisy osiedleńcze, które jako niebezpieczne wymagały bardzo starannego przestudiowania, niezmiernie skomplikowanych negocjacyj i wprowadzenia możliwie jak największych ograniczeń zasady największego uprzywilejowania.</u>
<u xml:id="u-60.24" who="#JózefWielowieyski">Umowa nosi charakter do pewnego stopnia próby i przewidziana jest na rok jeden.</u>
<u xml:id="u-60.25" who="#JózefWielowieyski">Przechodząc do analizy poszczególnych artykułów, to art. 1 przeprowadza ściśle zasadę największego uprzywilejowania, tak w dziedzinie ceł, jak i formalności celnych. Art. 2 omawia sprawę importu bezpośredniego i pośredniego przez obcy obszar celny i przyrównuje je do siebie. Art. 3 przyrównuje podatki konsumcyjne, nie tylko do formuły kraju najbardziej uprzywilejowanego, ale do opłat krajowych. Art. 4 omawia sprawę nacjonalizacji towaru, którą omawia również i ostatecznie ustala protokół końcowy. Art. 5 omawia sprawę zakazów i ograniczeń i dopuszcza je tylko w wypadkach, gdy są stosowane do wszelkich innych krajów. Art. 6 omawia sprawy towarów, które ulegają w obecnej chwili zakazowi przywozu lub wywozu w Niemczech.</u>
<u xml:id="u-60.26" who="#JózefWielowieyski">Na mocy p. 1 tego artykułu i zał. 1, Polska otrzymuje kontyngent 320.000 ton węgla netto i uregulowana jest sprawa sposobu eksportu i handlu węglem na odpowiednich terytoriach celnych. Ustęp ten z punktu widzenia interesów polskich jest bardzo dodatni. Niemcy zastrzegły sobie prawo wymówienia umowy, gdyby węgiel polski zbijał ceny na rynku niemieckim.</u>
<u xml:id="u-60.27" who="#JózefWielowieyski">Pkt. 2. Co do przywozu tlenku ołowiu i minii ołowianej (zał. 2) — otrzymuje Polska kontyngent 10.000 q — dla Polski korzystny.</u>
<u xml:id="u-60.28" who="#JózefWielowieyski">Pkt. 3. Co do przywozu z Polski zwierząt i produktów zwierzęcych (zał. 3 i 4), to Polska otrzymuje kontyngent 200.000 sztuk świń rocznie, który po 18 miesiącach podnosi się do 275.000 sztuk, a następnie po 12 miesiącach do 350.000 sztuk rocznie, żywych lub bitych. Sztuki żywe przewożone być mogą wyłącznie drogą morską do rzeźni granicznych morskich i nie mogą być dostarczane na wielkie rynki niemieckie, t. j. te, na których odbywają się urzędowe notowania cen. Sztuki bite mogą być dostarczane drogą lądową, ale nie mogą być sprzedawane na wolnym rynku, a muszą być dostarczane fabrykom przetworów mięsnych. Ponieważ utrudnienia te mogłyby uniemożliwić Polsce korzystne wyzyskanie przyznanego kontyngentu, rząd niemiecki zagwarantował Polsce za pośrednictwem Reischverband der Deutsche Industrie umieszczenie na rynku niemieckim przyznanej ilości sztuk.</u>
<u xml:id="u-60.29" who="#JózefWielowieyski">Polska zastrzegła sobie, w razie niemożności zrealizowania całego kontyngentu, prawo wypowiedzenia umowy. Pozatem Polska otrzymuje prawo przywozu do Niemiec zwierząt jednokopytowych, żywego ptactwa domowego, mięsa wieprzowego, łoju wołowego, jelit, skóry i kości wyschniętych lub przesolonych, ptactwa domowego i dzikiego w stanie bitym, wełny, włosia, szczeciny i pierza, mleka, masła, jaj, szmat, zwierzyny, raków, pszczół, siana, słomy oraz mączki kostnej. W punkcie tym, załącznik 4, zafiksowane są wszystkie warunki i świadectwa t. zw. weterynaryjne. Punkt ten nawet przy bardzo wysokiem podniesieniu ceł przez Niemcy poważnie obciąży nasz rynek mięsny i da nam możność podniesienia poziomu naszej kultury w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-60.30" who="#JózefWielowieyski">Punkt 4 tegoż artykułu. Niemcy zobowiązują się zezwolić na wywóz z terytorium Rzeszy złomu w ilościach, przewidzianych w umowie przedstawicieli polskiego i niemieckiego przemysłu z dnia 21 grudnia 1928 r. (165.000 ton).</u>
<u xml:id="u-60.31" who="#JózefWielowieyski">Punkt 5. Niemcy przyznają Polsce roczny kontygent 100.000 kwintali surowej smoły z węgla kamiennego.</u>
<u xml:id="u-60.32" who="#JózefWielowieyski">Oba te punkty są korzystne dla interesów gospodarczych Polski.</u>
<u xml:id="u-60.33" who="#JózefWielowieyski">Art. 7. Polska przyznaje Niemcom kontygenty różnorodnych towarów, zakazanych do wwozu do Polski na mocy rozporządzeń z 10 lutego 1928 r. i z 28 grudnia 1929 r.</u>
<u xml:id="u-60.34" who="#JózefWielowieyski">Artykuł ten jest korzystny dla Niemiec i jest częściowym ekwiwalentem za wyżej wymienione koncesje.</u>
<u xml:id="u-60.35" who="#JózefWielowieyski">Art. 8 omawia sprawę tranzytu i rozszerza formułę, największego uprzywilejowania przez zobowiązanie wzajemne nie pobierania żadnych opłat tranzytowych. Postanowienia te obejmują również tranzyt en rupture de charge.</u>
<u xml:id="u-60.36" who="#JózefWielowieyski">Artykuł ten jest dla Polski, jak to już miałem zaszczyt Panom podkreślić na wstępie mego sprawozdania, pierwszorzędnego znaczenia, daje nam możność w dziedzinie hodowlanej rozwinąć akcję obliczoną na rynki zachodnie. Wspomnieć tu muszę również, że Niemcy przyznały Polsce prawo tranzytowania bitych świń do wolnych stref portów niemieckich dla zaprowiantowywania statków morskich.</u>
<u xml:id="u-60.37" who="#JózefWielowieyski">Art. 9 i 10 dotyczą sposobu traktowania komiwojażerów, wzorów i próbek. Muszę tu podkreślić, że handel domokrążny jest wykluczony.</u>
<u xml:id="u-60.38" who="#JózefWielowieyski">Art. 11 specyfikuje przedmioty zwolnione od opłat celnych pod warunkiem powrotnego wywozu (narzędzia, opakowania, eksponaty i t. p.).</u>
<u xml:id="u-60.39" who="#JózefWielowieyski">Art. 12 ustala obowiązek wskazania władzy, która udziela obowiązujących informacyj o stawkach taryf celnych (zgodnie z konwencją genewską).</u>
<u xml:id="u-60.40" who="#JózefWielowieyski">Art. 13 ustala sprawę świadectw pochodzenia.</u>
<u xml:id="u-60.41" who="#JózefWielowieyski">Art. 14 omawia sprawę wystawiania certyfikatów (analiz zdrowotności towaru), Art. 15. W celu uproszczenia formalności celnych zobowiązano się do wzajemnego uznawania plomb i pieczęci celnych (szczegóły do specjalnej umowy).</u>
<u xml:id="u-60.42" who="#JózefWielowieyski">Art. 16 zobowiązuje strony do podjęcia w ciągu 3 miesięcy rokowań na wniosek jednej ze stron w sprawie rozszerzenia upoważnień do odprawy przysługujących granicznym urzędom, gdyby się to okazało potrzebnem.</u>
<u xml:id="u-60.43" who="#JózefWielowieyski">Art. 17 zobowiązuje strony do przedsięwzięcia odpowiednich środków w celu zwalczania nierzetelnej konkurencji w obrocie handlowym.</u>
<u xml:id="u-60.44" who="#JózefWielowieyski">Art. 18–28 dotyczą osób fizycznych i prawnych.</u>
<u xml:id="u-60.45" who="#JózefWielowieyski">Postanowienia te ze względu na specjalną sytuację naszych województw zachodnich mogły nosić w sobie zarodek specjalnych niebezpieczeństw i zasada państwa najbardziej uprzywilejowanego nie mogła tu być stosowana bez ograniczenia. Walka więc przy pertraktacjach, które toczyły się nie tylko na forum delegacji, ale i na drodze bezpośrednich negocjacji dyplomatycznych, była niezmiernie ciężka i skomplikowana.</u>
<u xml:id="u-60.46" who="#JózefWielowieyski">Rząd Polski zdawał sobie dokładnie sprawę, iż zawarcie porozumienia gospodarczego z Rzeszą bez uregulowania w niem zakresu uprawnień osób fizycznych i prawnych było rzeczą niemożliwą tem bardziej, że wszystkie traktaty handlowe zawierane przez Polskę posiadają odpowiednie stypulacje i wszystkie państwa kontynentu europejskiego udzieliły obywatelom Rzeszy Niemieckiej tych uprawnień w traktatach handlowych zawartych w okresie powojennym.</u>
<u xml:id="u-60.47" who="#JózefWielowieyski">Rząd Polski stanął zasadniczo na gruncie klauzuli największego uprzywilejowania z wyraźnem zastrzeżeniem swobodnego działania ustawodawstwa wewnętrznego (ustawa o cudzoziemcach, o ochronie rynku pracy i t. p.) Pozatem licząc się ze specjalną sytuacją naszych województw zachodnich, Rząd Polski stanął na gruncie ograniczenia klauzuli największego uprzywilejowania w dziedzinie osiedlenia do tych kategorii obywateli niemieckich, których wyjazd do Polski łączył się z wykonaniem gospodarczych czynności, wynikających z umowy, żeby zabezpieczyć Polskę od możliwości masowego napływu żywiołu niemieckiego.</u>
<u xml:id="u-60.48" who="#JózefWielowieyski">Umowa gospodarcza polsko-niemiecka czyni zadość wyżej pomienionym wytycznym.</u>
<u xml:id="u-60.49" who="#JózefWielowieyski">Zasada swobodnego działania ustawodawstwa wewnętrznego została w całej rozciągłości utrzymana i pozytywnie podkreślona w art. 21 co do osób fizycznych, a w art. 28 co do osób prawnych.</u>
<u xml:id="u-60.50" who="#JózefWielowieyski">Uprawnienia osób fizycznych odnośnie do wjazdu i pobytu oparte są na klauzuli największego uprzywilejowania.</u>
<u xml:id="u-60.51" who="#JózefWielowieyski">Uprawnienia co do osiedlenia. Klauzula największego uprzywilejowania ograniczona została do osób, które się osiedlają dla celów gospodarczych, wynikających z zastosowania traktatu. Za takie uznani są: samodzielni kupcy, przemysłowcy i tacy pracownicy, którzy zajmują stanowiska kierownicze, wymagające specjalnego zaufania lub fachowcy na wyższych stanowiskach.</u>
<u xml:id="u-60.52" who="#JózefWielowieyski">Wyjęci są z pod prawa osiedlenia drobni kupcy, sprzedający w detalu oraz rzemieślnicy. Pozatem należy zwrócić uwagę na doniosły fakt, iż osiedlenie rustykalne zostało tą drogą pośrednio wyłączone.</u>
<u xml:id="u-60.53" who="#JózefWielowieyski">Co się tyczy przywileju osiedleńczego, udzielonego obywatelom, zamieszkałym na danem terytorium przynajmniej od 1 stycznia 1919 r., to wprowadzony on został dla obrony interesów robotników polskich, zamieszkujących w Niemczech, a tylko rekoszetowo tyczy się obywateli niemieckich, zamieszkałych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-60.54" who="#JózefWielowieyski">Art. 29 zobowiązuje strony do rokowań co do warunków ruchu podróżnych i towarów na obustronnych drogach tak lądowych jak i wodnych.</u>
<u xml:id="u-60.55" who="#JózefWielowieyski">Art. 30 zobowiązuje strony do traktowania statków i ich ładunków tak jak własne i najbardziej uprzywilejowanego kraju.</u>
<u xml:id="u-60.56" who="#JózefWielowieyski">Wyłączona jest żegluga przybrzeżna i rybołówstwo przybrzeżne.</u>
<u xml:id="u-60.57" who="#JózefWielowieyski">Art. 31, 32 i 33 omawiają sposób traktowania statków i ich towarów w portach i na wypadek awarii.</u>
<u xml:id="u-60.58" who="#JózefWielowieyski">Art. 34 omawia sprawy przewozu emigrantów, przyznaje klauzulę, największego uprzywilejowania, ale zabezpiecza Polsce swobodę wewnętrznej reglamentacji i ekskluzywność portów Gdańska i Gdyni.</u>
<u xml:id="u-60.59" who="#JózefWielowieyski">Art. 35 zastrzega, że klauzula największego uprzywilejowania nie obejmuje wypadków: a) specjalnych ulg ruchu granicznego na przestrzeni 15 kilometrów, b) wypadku unii celnej, c) ulg przeznaczonych dla wyrównania opodatkowania lub uniknięcia podwójnego opodatkowania lub zapewnienia ochrony prawnej i pomocy prawnej.</u>
<u xml:id="u-60.60" who="#JózefWielowieyski">Art. 36 zawiera zastrzeżenie prawa Rządu Polskiego oświadczenia, że wolne miasto Gdańsk jest również stroną kontraktującą.</u>
<u xml:id="u-60.61" who="#JózefWielowieyski">Art. 37 ustala arbitraż na wypadek sporów co do wykładni.</u>
<u xml:id="u-60.62" who="#JózefWielowieyski">Art. 38 omawia sprawę wejścia w życie traktatu, jego trwania i wypowiadania. Zobowiązuje strony do odwołania gospodarczych zarządzeń bojowych, omawia również sprawę amnestii w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-60.63" who="#JózefWielowieyski">Załączniki omawiają I, II, III, IV szczegóły przyznanych Polsce kontyngentów i warunki ich wwozu. Powoływałem się na nie przy omawianiu punktów art. 6.</u>
<u xml:id="u-60.64" who="#JózefWielowieyski">Załącznik VII specyfikuje kontyngenty przyznane Niemcom przez Polskę, o których wspomniałem przy omawianiu art. 7.</u>
<u xml:id="u-60.65" who="#JózefWielowieyski">Załącznik VIII ustala typ przemysłowej karty legitymacyjnej.</u>
<u xml:id="u-60.66" who="#JózefWielowieyski">Protokół końcowy nie jest niczem innem, jak komentarzem i rozwinięciem poszczególnych artykułów umowy i był uwzględniony przezemnie przy rozpatrywaniu poszczególnych punktów.</u>
<u xml:id="u-60.67" who="#JózefWielowieyski">Protokół końcowy wspólnego posiedzenia delegacji ustala znaczenie pewnych terminów określających, które mogłyby budzić wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-60.68" who="#JózefWielowieyski">Wymiana not między ministrem Twardowskim a ś. p. posłem Rauscherem w liczbie jedenastu dotyczy i jest wykonaniem niektórych zobowiązań, wynikających z umowy.</u>
<u xml:id="u-60.69" who="#JózefWielowieyski">Bilansując zyski i straty, które dać nam może umowa gospodarcza z Niemcami i biorąc za punkt wyjścia tego zbilansowania chwilę obecną i wszystkie zastrzeżenia, które miałem zaszczyt Wysokiej Izbie zreferować w początkach mego przemówienia, dochodzę do wniosku, że choć umowa ta, a specjalnie w warunkach obecnej chwili, warunkach wytworzonych nie przez nas, nie będzie w stanie dać tych efektów i korzyści, na które Rząd mógł liczyć w chwili podpisywania umowy i o których mówi jeszcze w motywacji ustawy ratyfikacyjnej, to tem niemniej daje nam ona, jeżeli nie korzyści bezpośrednie, to bezpośrednie możliwości, jest z punktu widzenia nie tylko polityki ogólnoświatowej, ale także z punktu widzenia naszej ogólnoświatowej polityki gospodarczej wskazana i nie może nas narazić na jakiekolwiek bezpośrednie materialne czy też gospodarcze niepowetowane straty.</u>
<u xml:id="u-60.70" who="#JózefWielowieyski">Konkurencja handlowa z Niemcami i klauzule tyczące osiedlenia pomimo, iż Rząd postarał się je zredukować do minimum, niezaprzeczenie tworzą dla kraju naszego choć nieuniknione, ale tem niemniej pewne niebezpieczeństwo.</u>
<u xml:id="u-60.71" who="#JózefWielowieyski">Zanadto jednak wierzę w żywotne siły naszego narodu, a specjalnie w zahartowaną w długiej a nierównej walce z niemczyzną odporną duszę naszych braci z kresów zachodnich; zbyt wierzę w zdolności organizacyjne przemysłu naszych województw centralnych i południowych, ażebym wątpił, że na gruncie wolnej konkurencji pracy potrafimy się dostatecznie obronić.</u>
<u xml:id="u-60.72" who="#JózefWielowieyski">Gdyby okazało się, że Niemcy w tej walce zastosowywać będą broń dumpingu czy to przemysłowego, czy kredytowego, wymagać będziemy od Rządu naszego, aby dał społeczeństwu polskiemu środki przeciwstawienia się tej agresji.</u>
<u xml:id="u-60.73" who="#JózefWielowieyski">Liczymy na wszystkie czynniki naszego życia gospodarczego, na ich energię, na ich umiejętność, na ich patriotyzm, one zaś mogą liczyć, że w lojalnej tej walce konkurencyjnej z dobrze zorganizowanym potężnym przemysłem i handlem niemieckim, każdy Polak bez względu, do jakiego stronnictwa należy, bez względu na to, jaki kąt kraju naszego zamieszkuje, nie tylko sercem, ale i ramieniem będzie z niemi, a jestem pewien, że i Rząd w tym wypadku swój obowiązek wobec nich stuprocentowo wypełni.</u>
<u xml:id="u-60.74" who="#JózefWielowieyski">W myśl wszystkiego powyższego pozwalam sobie postawić Wysokiej Izbie w imieniu Komisji Spraw Zagranicznych następujący wniosek:</u>
<u xml:id="u-60.75" who="#JózefWielowieyski">„Wysoki Senat uchwalić raczy bez zmian uchwałę Sejmu w sprawie ratyfikacji umowy gospodarczej między Rzecząpospolitą Polską a Rzeszą Niemiecką, podpisanej wraz z 8 załącznikami i protokółem końcowym w Warszawie dnia 17 marca 1930 r.”.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Bartoszewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#JoachimBartoszewicz">Wysoki Senacie! Uważam, że dla należytej oceny postanowień traktatu handlowego, o którego ratyfikacji mamy teraz zadecydować, nie wystarcza, ażebyśmy zanalizowali poszczególne postanowienia i artykuły tego traktatu.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#JoachimBartoszewicz">Należy sobie zdać sprawę przedewszystkiem z tego, co każda ze stron w tym traktacie otrzymała w myśl swoich dążeń w życiu gospodarczem. Zajmiemy się przedewszystkiem tem, co uzyskali Niemcy. Aby mieć na to pytanie odpowiedź, musimy sobie zdać sprawę i przypomnieć tradycyjne dążenia polityki niemieckiej w stosunku do ziem polskich, i potem zobaczyć, czy te dążenia zostały zrealizowane w tym traktacie, czy też nie.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#JoachimBartoszewicz">Polityka ekonomiczna Niemiec w stosunku do ziem polskich już od dłuższego czasu idzie w tym samym kierunku. Są pewne linie wytyczne tej polityki, które możemy ustalić i one streszczają się w następującem: Niemcy dążyły zawsze do tego, aby ziemie polskie, te ziemie, które dziś wchodzą w obręb Państwa Polskiego, były najlepszym odbiorcą ich przemysłowych wytworów, a zatem, ażeby utrzymały swój możliwie najczystszy charakter rolniczy i nie rozwinęły należycie swego przemysłu.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#JoachimBartoszewicz">Następnie chodziło Niemcom o to, ażeby zachować w swych rękach pośrednictwo między Polską, a światem, ażeby właśnie przez Niemcy szły towary do Polski i ażeby z Polską rachowano się tylko o tyle, o ile w grę wchodzi pośrednictwo niemieckie.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#JoachimBartoszewicz">Te linie wytyczne polityki ekonomicznej Niemiec dają się zaobserwować przed wojną światową, podczas wojny i po wojnie. Przed wojną wyrazem tej polityki było hamowanie rozwoju przemysłowego na ziemiach polskich, nie tylko byłego zaboru pruskiego, to byłoby im łatwe do zrobienia, ale nawet na tych ziemiach polskich, które należały do innych zaborów, a więc w byłym zaborze austriackim i rosyjskim, Niemcy posiadały tam swoje wpływy polityczne i temi wpływami operowały w ten sposób, ażeby utrudnić i zahamować rozwój różnych przemysłowych przedsiębiorstw na ziemiach polskich, należących wówczas do Austrii i Rosji. Przykładowo przypomnę hamowanie rozwoju naszej produkcji soli potasowych w Kałuszu i Stebniku, soli w Wieliczce i w Bochni, pewną politykę w stosunku do terenów węglowych w Zagłębiu Dąbrowskiem, wykupywanych przez Niemców na to, aby nie prowadzić przemysłu górniczego i nie stwarzać konkurencji dla węgla górnośląskiego. Analogiczne przykłady możnaby cytować i co do przemysłu w b. Królestwie Kongresowem (przemysł łódzki i t. d.).</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#JoachimBartoszewicz">Podczas wojny Niemcy starały się również tę samą politykę prowadzić, albowiem wtedy, kiedy byli okupantami naszych ziem polskich, to wiedzą Panowie, z jaką skwapliwością wywozili oni z Polski w głąb Niemiec nasze urządzenia fabryczne wszelkiego rodzaju.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#JoachimBartoszewicz">Po wojnie Niemcy zastosowały w stosunku do Polski bojkot handlowy na to, ażeby utrudnić rekonstrukcję naszych warsztatów przemysłowych. Bojkot ten wyszedł do pewnego stopnia na pożytek Polski, albowiem starała się ona o sprowadzenie sobie z innych krajów instalacyj dla odbudowy zrujnowanego przemysłu, i zrobiła pierwszy krok ku gospodarczemu uniezależnieniu się od Niemiec. Wreszcie, kiedy Polska, począwszy od roku 1923, zaczęła zawierać traktaty handlowe z różnemi państwami, i kiedy Niemcy zorientowały się, że przemożny ich udział w ogólnym obrocie handlowym Polski poczyna się zmniejszać, wówczas zażądały one rozpoczęcia rokowań o zawarcie traktatu handlowego z Polską.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#JoachimBartoszewicz">W początku r. 1925, właściwie w końcu r. 1924, rozpoczęły się te pertraktacje i trwały do początku roku 1930. Rezultatem tych mozolnych negocjacyj jest traktat, który dziś Rząd przedłożył nam do ratyfikacji, Historia tych pertraktacyj jest bardzo ciekawa i bardzo pouczająca: były one dwukrotnie przerywane. Pierwsza przerwa nastąpiła w połowie czerwca 1925 r., kiedy Niemcy, korzystając z wygaśnięcia art. 224 Konwencji Genewskiej, która nam pozwalała na wwóz węgla, żelaza i stali bez cła do Niemiec, uważały tę chwilę za odpowiednią na to, ażeby nam zamknąć ten wwóz, przypuszczając, że to nam sprawi wielkie zawikłania gospodarcze i polityczne na naszym Śląsku i zmusi do szybkiego podjęcia rokowań i zgodzenia się na te warunki, które nam Niemcy postawią, Polska musiała odpowiedzieć na ten krok Niemiec zarządzeniami celnemi. Rozpoczęła się więc wojna celna, która trwa po dzień dzisiejszy.</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#JoachimBartoszewicz">Otóż można się na tę wojnę celną zapatrywać z różnych punktów widzenia. Można powiedzieć, tak jak dziś to słyszeliśmy, i co każdy przyznać musi, że zawsze lepiej żyć w pokoju niż w wojnie. To jest jasne, proszę Panów. Ale, jeżeli popatrzymy na ten okres wojny celnej z punktu widzenia tych zasadniczych dążeń polityki niemieckiej, o której mówiłem poprzednio, to musimy powiedzieć i przyznać, że jednak ta wojna celna miała dla Polski pewne korzystne rezultaty. A ujawniły się one w tem, że Polska w tej wojnie celnej, narzuconej nam przez Niemcy, uzyskała okazję i możność wyswobodzenia się do pewnego stopnia z supremacji Niemiec w naszym ogólnym obrocie handlowym.</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#JoachimBartoszewicz">Dla uwidocznienia tego monopolu niemieckiego w naszych stosunkach handlowych, muszę przytoczyć kilka cyfr. Otóż w 1923 r. Niemcy importowały do nas 43% ogólnego naszego importu, a myśmy wywozili do Niemiec w tymże 1923 r. 50% całego naszego eksportu.</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#JoachimBartoszewicz">W 1924 r. cyfry są już nieco mniejsze, ale w każdym razie jeszcze dość duże. To jest właśnie okres, kiedy Polska przez zawieranie traktatów zaczęła wchodzić w stosunki handlowe z innemi państwami. W tymże roku 1924 przywóz z Niemiec do Polski wynosił 34% ogólnego naszego importu, a wywóz nasz do Niemiec — 42% całego naszego eksportu. W 1925 r. wybucha wojna celna i udział Niemiec w naszym obrocie handlowym spada, Największy spadek przypada na rok 1926, bo prawie o połowę, Botem te cyfry nieco idą w górę, i w roku 1929 Niemcy importują do nas 27% ogólnego naszego importu, a my eksportujemy do Niemiec 32 proc. całego naszego eksportu.</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#JoachimBartoszewicz">Przytoczyłem te cyfry dla uzmysłowienia Panom, że nawet w okresie wojny celnej, udział Niemiec w ogólnym naszym obrocie handlowym jest znaczny, albowiem stanowi prawie trzecią część naszego obrotu. I musimy to wziąć pod uwagę, czy jest rzeczą korzystną i bezpieczną, aby Państwo nasze było w tej mierze uzależnione gospodarczo od innego państwa, szczególniej, jeśli tem państwem są Niemcy.</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#JoachimBartoszewicz">Otóż, co do wojny celnej, powtarzam, że dała nam ona możność pewnego uniezależnienia się od Niemiec w naszych obrotach handlowych i w naszem życiu gospodarczem.</u>
<u xml:id="u-62.14" who="#JoachimBartoszewicz">Teraz mamy tę wojnę celną zakończyć przez przyjęcie traktatu handlowego. Otóż, pamiętając o dążeniach polityki ekonomicznej Niemiec w stosunku do Polski i o monopolistycznem stanowisku Niemiec w naszym obrocie handlowym, zobaczmy, jak się ten traktat przedstawia. Stwierdzić muszę, że dążenie Niemiec do uczynienia z Polski wydatnego odbiorcy dla ich produktów przemysłowych zostało w traktacie w dużej mierze zrealizowane. Traktat ten nie jest traktatem taryfowym, lecz oparty jest na klauzuli największego uprzywilejowania. Wobec tego zarówno Polska jak i Niemcy mają swobodę operowania swojemi stawkami celnemi.</u>
<u xml:id="u-62.15" who="#JoachimBartoszewicz">Ale jeżeli chodzi o wwóz niemieckich przemysłowych wyrobów do Polski, to nie możemy zapominać o tem, że na podstawie klauzuli największego uprzywilejowania Niemcy korzystać będą z pięciuset kilkudziesięciu zniżek celnych, które przyznaliśmy Francji i Czechosłowacji w zawartych z nimi traktatach handlowych. Gdy przytem dodamy, że zapewnione Niemcom w traktacie kontyngenty dotyczą w samej mierze tych samych kategoryj towarów, dla których Francja i Czechosłowacja uzyskały zniżki celne, to, że te towary, które Niemcy chcą lokować w Polsce, będą wwiezione na podstawie zniżek celnych, określonych procentowo w traktacie francuskim i absolutnie w traktacie czechosłowackim, czyli, że to ulokowanie produktów przemysłowych Niemcy mają zapewnione. Jakie to może mieć rezultaty na stosunki przemysłu naszego rodzimego, to zapewne jest kwestią przyszłości. Cyfrowo przedstawić to w dzisiejszym momencie jest trudno. Jednak jeżeli zważymy, że Niemcy, korzystając ze swego monopolistycznego i uprzywilejowanego stanowiska w naszym obrocie handlowym, zaleją nas swemi produktami fabrycznemu daleko silniej od Francji i Czechosłowacji, to w takim razie można i należy przewidywać, że stworzą one groźną konkurencję dla naszego rodzimego przemysłu, że zahamują jego rozwój i nie pozwolą na utrwalenie się czy powstanie tych gałęzi przemysłu, które mają kapitalne znaczenie dla bezpieczeństwa i obrony naszego kraju. Pod tym względem dążenia Niemiec zostały zrealizowane w tym traktacie.</u>
<u xml:id="u-62.16" who="#JoachimBartoszewicz">A pozatem Niemcy osiągnęły drugi swój ważny postulat, mianowicie zachowanie w swych rękach pośrednictwa handlowego. Wynika to z udzielonych Niemcom kontyngentów na towary, których u siebie nie wyrabiają, a które przywożą z innych zamorskich i niezamorskich krajów. A więc takie jest dla Niemiec gospodarcze znaczenie podpisanego z Polską traktatu handlowego.</u>
<u xml:id="u-62.17" who="#JoachimBartoszewicz">A co za to otrzymuje Polska?</u>
<u xml:id="u-62.18" who="#JoachimBartoszewicz">Było tu mówione w dzisiejszej dyskusji przy różnych okazjach, że polityka jest kompromisem, że przecież na podstawie kompromisu zawierają się układy, w których każda ze stron musi mieć równoważące się korzyści. Oczywiście, kompromis musi być w każdym układzie, a więc i w tym traktacie handlowym. Chodzi o to, jak się przedstawia ten kompromis i czy istotnie równoważą się korzyści polskie z korzyściami niemieckimi.</u>
<u xml:id="u-62.19" who="#JoachimBartoszewicz">A więc Polska ma zapewnione kontyngenty dla wwozu swoich produktów do Niemiec, z których najważniejsze są węgiel i produkty rolniczo-handlowe. I te kontyngenty są określone, do pewnego stopnia zagwarantowane i nie mam najmniejszego zamiaru poddawać w wątpliwość, że będą przez stronę niemiecką sabotowane. Przypuszczam, że będą należycie wypełnione wszystkie te umowne warunki, które w traktacie zabezpieczają nasz wywóz do Niemiec. Ale wobec ostatnich posunięć polityki ekonomicznej, celnej Niemiec, o których Panowie wszyscy wiedzą, wobec znacznego podniesienia ceł, właśnie na te produkty rolniczo-handlowe, nie w tem leży niebezpieczeństwo, że te kontyngenty będą przez Niemców nienależycie przyjmowane, tylko w tem, że my nie będziemy mieli interesu w tem, żeby wywozić nasze produkty rolnicze i handlowe do Niemiec. Jeżeliby Panowie wzięli pod uwagę ceny rynkowe obecnie istniejące w Niemczech i wysokość stawek celnych, to łatwo przyjdziecie do wniosku, że wywóz tych najważniejszych dla nas produktów nie będzie się wcale kalkulował. To jest strona życiowa a nie teoretyczna równoważników, jakie się w traktacie naszym znajdują.</u>
<u xml:id="u-62.20" who="#JoachimBartoszewicz">W traktacie jest wszystko w porządku, Za przywóz przemysłu fabrycznego z Niemiec, mamy wywóz naszych produktów zagwarantowany kontyngentami na płody rolnicze i na węgieł, do którego w tym traktacie nie przywiązuję większego znaczenia, albowiem dla innych powodów, o których nie mówię, trudno go nam będzie ulokować w Niemczech. A przecież ten równoważnik, który w traktacie wygląda bardzo poważnie, w życiu, w praktyce sprowadza się do fikcji. Jeżeli ja w ten sposób tutaj Panom tę rzecz przedstawiam, to także nie na podstawie swoich własnych kalkulacyj, bo nie jestem specjalistą kalkulacyj handlowych, ale dlatego, że to jest opinia dzisiejsza naszych kół rolniczych, które twierdzą, że o ile jeszcze przed rokiem traktat ten dawał korzyści naszemu rolnictwu, to dziś przy zmienionej sytuacji i przy podniesionych ciach niemieckich i przy wzmożonej produkcji rolniczej w Niemczech, nie przedstawia on dla polskiego rolnictwa żadnej istotnej wartości. Tak wygląda nasz polski równoważnik.</u>
<u xml:id="u-62.21" who="#JoachimBartoszewicz">Ale gdyby nawet ten równoważnik był realny, to jeszcze nie wiem, i pozwalam sobie wątpić, czy równoważyłby te straty, które poniesiemy przez zalanie Polski wytworami przemysłu niemieckiego i przez utrwalenie monopolu Niemiec w naszym obrocie handlowym i życiu gospodarczem.</u>
<u xml:id="u-62.22" who="#JoachimBartoszewicz">Na tem kończę przegląd gospodarczy traktatu handlowego.</u>
<u xml:id="u-62.23" who="#JoachimBartoszewicz">Przejdźmy do innych jego postanowień. Do sprawy osiedleńczej.</u>
<u xml:id="u-62.24" who="#JoachimBartoszewicz">Już p. referent powiedział, że to jest sprawa dość niebezpieczna. Nie chciałbym tutaj, żeby znów było jakieś nieporozumienie, może ja niezupełnie dokładnie oddaję jego myśl, ale tak, zdaje się, było powiedziane, że trzeba było dużych i skomplikowanych wysiłków, żeby tę sprawę tak uregulować, jak została w traktacie zredagowana. Tak, że to jest sprawa skomplikowana, to jest niewątpliwie, Że Niemcy nie chcieli jej inaczej uregulować, to jest także niewątpliwe. Ale właśnie o to chodzi, czy to, co zostało postanowione w traktacie, odpowiada naszym interesom? Dla mnie nie ulega wątpliwości, że nie.</u>
<u xml:id="u-62.25" who="#JoachimBartoszewicz">Proszę Panów, jeżeli się zawiera traktat handlowy, to oczywista rzecz, że musi być zagwarantowane to, żeby kupcy, fabrykanci i ich komiwojażerowie mieli dostęp do drugiego kraju dla wykonywania czynności przemysłowych i handlowych.</u>
<u xml:id="u-62.26" who="#JoachimBartoszewicz">To jest rzecz naturalna, wynikająca z samej istoty traktatu handlowego.</u>
<u xml:id="u-62.27" who="#JoachimBartoszewicz">Jeśli więc nie można było w obecnych warunkach zawrzeć z Niemcami t. zw. wielkiego traktatu, jeśli się szło na zawarcie małego traktatu, to należało zawęzić postanowienia o prawach osób fizycznych do tych granic, które wynikają z istoty traktatu handlowego, A jak wyglądają odnośne postanowienia traktatu? Czy odnoszą się one tylko do kupców, fabrykantów i komiwojażerów? Wcale nie. Czy regulują one kwestię wjazdu i pobytu czy podróżowania obywateli jednego państwa na terytorium drugiego? Także nie. Art. 19 traktatu reguluje osiedlanie się i to w bardzo szerokich rozmiarach. Przyznaje on prawo osiedlania się nie tylko kupcom i przemysłowcom, ale pracownikom fachowym i zaufanym we wszelkich przedsiębiorstwach przemysłowych i handlowych, a także w ubocznych przedsiębiorstwach przemysłowo-rolniczych. Pozwala się dalej osiedlać ludziom wolnych zawodów, związanych z handlem, czy przemysłem. Wreszcie, na podstawie art. 20 daje się prawo powrotu i osiedlenia się w Polsce tym Niemcom, którzy od 1-go stycznia 1919 r. stale w Polsce przebywali. Co zaś znaczy to stałe przebywanie, określają postanowienia protokółu końcowego, które mówią, że za przerwę stałego pobytu nie będzie uważana bytność poza krajem dla celów przejściowych, a więc dla studiów wszelkiego rodzaju, dla. zajmowania posad asystentów, kandydatów i t. p., w ten sposób fala niemców, która po 1 stycznia 1919 r. odpłynęła z Polski, może do niej powrócić i tam się utrwalić. Oczywiście są w traktacie zastrzeżenia ustawodawstwa wewnętrznego co do prawa wjazdu, pobytu i osiedlenia. Ale specjalnie dla tej kategorii Niemców, powracających z Niemiec do Polski, zastrzeżenia te mają mieć znaczenie tylko formalne, co jest wielkiem ułatwieniem ich powrotnej wędrówki. Tak, czy inaczej, my w tym traktacie handlowym dajemy Niemcom prawo osiedlania się w tak znacznej mierze, że przekracza ono znacznie konieczności traktatu ściśle handlowego. Oczywista, obliczenie ilości Niemców, którzy w wyniku traktatu przybędą i osiedlą się w Polsce, jest trudne. Takiego przybliżonego obliczenia nie podejmuję się Panom przedstawić. Mniejsza o to, czy to będzie 500 tysięcy, czy też 250 tysięcy. Nie wiem tylko, czy leży w naszym interesie, aby wpuścić do Polski tak znaczną, bądźcobądź masową ilość Niemców, którzy osiedlą się po miastach i po wsiach i którzy muszą stworzyć niewątpliwą konkurencję dla naszych fachowców przemysłowych i rzemieślniczych, którzy dziś mają wielką trudność w znalezieniu pracy. Będzie to napływ ludzi niepożądanych, nie w sensie ich nielojalności, ale jako czynnik konkurencyjny i bądźcobądż osłabiający odzyskaną polskość naszych ziem zachodnich. Będzie to czynnik, germanizujący nasze miasta i ośrodki przemysłowe. Osadnictwo rolne nie jest w tym traktacie przewidziane, ale załatwione zostało w umowie likwidacyjnej, o której dzisiaj tyle dyskutowano. To Niemcom wystarcza i nie stawiali oni postulatu osiedlenia Niemców na roli, które zresztą w dzisiejszej sytuacji byłoby przedsięwzięciem nierealnem.</u>
<u xml:id="u-62.28" who="#JoachimBartoszewicz">W tej dziedzinie osiedlenia jeszcze na jedną rzecz muszę zwrócić uwagę, mianowicie na kwestię równoważnika. Oczywista, że to, co jest przyznane Niemcom, przybywającym do Polski, jest również przyznane Polakom, przybywającym do Niemiec. Ale, proszę Panów, jednakowe prawa, przyznane nam i Niemcom, oznaczają w wykonaniu zupełnie co innego. Inny zupełnie jest pęd Niemców na wschód, niż nasz na zachód. Ja nie mówię tutaj — to jest kwestia całkowicie a part — w sprawę robotników sezonowych, ale kwestia takiego osiedlenia się Polaków w Niemczech, ażeby oni robili tam konkurencję przemysłowi czy handlowi niemieckiemu, to jest życiowo rzeczą zupełnie nierealną. Możemy przekreślić to, jako jakieś większe, masowe zjawisko. Tymczasem właśnie ze strony Niemiec tego masowego zjawiska musimy się spodziewać i musimy się z niem rachować. Tak się zatem przedstawia ten dział osiedleńczy w traktacie handlowym z punktu widzenia nie tylko jego postanowień, ale rezultatów, które z niego z konieczności wypłynąć muszą.</u>
<u xml:id="u-62.29" who="#JoachimBartoszewicz">A więc w dwóch omówionych wielkich działach traktatu handlowego, bo innych mniejszych nie będę tutaj poruszał, Niemcy 1) uzyskują możność utrzymania swego monopolowego stanowiska w obrocie handlowym z Polską i w całem naszem życiu gospodarczem, 2) mogą zahamować rozwój przemysłu polskiego, 3) mogą rzucić na ziemie polskie dużą ilość przemysłowców, kupców i fachowych pracowników, którzy będą wypierać i usuwać od pracy polskich pracowników tegoż rodzaju, którzy będą podnosić procent niemieckiej ludności w Polsce i niemczyć nasze miasta.</u>
<u xml:id="u-62.30" who="#JoachimBartoszewicz">Jeżeli tak jest po stronie niemieckiej, a jeżeli my ze swej strony nie na podstawie teoretycznych postanowień traktatu, ale na gruncie życiowych możliwości, nie będziemy w stanie, ani w dziale gospodarczym, ani w dziale osiedleńczym, uzyskać równoważnika — a zwracam uwagę, że program samowystarczalności ministra Schielego i silnie rosnąca w Niemczech produkcja rolniczo-hodowlana będzie bodaj trwałą ku temu przeszkodą — to pytam się, czy ten traktat handlowy może być uważany za korzystny dla Polski interes?</u>
<u xml:id="u-62.31" who="#JoachimBartoszewicz">A wreszcie nie zapominajmy o trzecim temacie, który nam się nasuwa na myśl przy omawianiu wszelkich stosunków z Niemcami. Mam na myśli polityczną stronę tego traktatu.</u>
<u xml:id="u-62.32" who="#JoachimBartoszewicz">My kwestię stawiamy tak, że przez zawarcie traktatu handlowego chcemy uzyskać normalizację stosunków gospodarczych z Niemcami. Nam chodzi o to, aby nam nie zarzucano, że my chcemy trwać w wojnie celnej, że utrzymujemy niepokój w gospodarczych stosunkach Europy Środkowej. To jest, proszę Panów, nasze polskie traktowanie sprawy. Ale cóż na to możemy poradzić, skoro Niemcy inaczej tę sprawę ujmują, kiedy polityczne względy są dla nich decydujące. Mogę to twierdzić na podstawie własnych obserwacyj podczas rokowań w r. 1925 i 1926, kiedy było widoczne, że momenty polityczne w rokowaniach tych grały pierwszorzędną rolę.</u>
<u xml:id="u-62.33" who="#JoachimBartoszewicz">Czy Panowie myślą, że narzucenie nam wojny celnej nie było aktem politycznym, że nie chodziło o to, aby wykazać, że podział Śląska jest absurdem, że na polskim Śląsku nastąpi katastrofa, kiedy mu się zamknie wywóz węgla i żelaza do Niemiec? Chwała Bogu, nic się wówczas nie stało. Katastrofy gospodarczej ani innej na Górnym Śląsku nie było, i nadzieje polityczne Niemiec się wówczas nie spełniły. Nastawienie Niemiec w tym traktacie jest polityczne i temu absolutnie nie można zaprzeczyć.</u>
<u xml:id="u-62.34" who="#JoachimBartoszewicz">Proszę Panów, różne są traktaty: są traktaty gospodarcze, które mają tylko gospodarcze znaczenie i o tyle tylko mają związek z polityką, o ile wogóle podstawy gospodarcze życia są z nią związane. Ten jednak traktat ma specjalne polityczne znaczenie i z tego punktu widzenia musimy go oceniać.</u>
<u xml:id="u-62.35" who="#JoachimBartoszewicz">Niemcy rozumieją, że jeżeli uzależnią od siebie pod względem gospodarczym Polskę, zalewając ją swojemi produktami przemysłowemi, nie pozwalając na rozwój polskiego rodzimego przemysłu i zachowując pośrednictwo pomiędzy światem a Polską, to inne polityczne plany, które mają w stosunku do Polski, będą w ten sposób łatwiej przygotowane i zrealizowane.</u>
<u xml:id="u-62.36" who="#JoachimBartoszewicz">Jakie to są plany, wiemy dobrze. Nikt się w Niemczech z niemi nie kryje, głośno się o nich mówi i wytrwale nad ich urzeczywistnieniem pracuje.</u>
<u xml:id="u-62.37" who="#JoachimBartoszewicz">Bylibyśmy chyba nierozważni, gdybyśmy zamykali oczy na to, że traktat handlowy, tak dla Niemiec korzystny, może być dla nich wygodnem narzędziem do przeprowadzenia ich ogólnego planu politycznego w stosunku do Polski. Ale wtedy, proszę Panów, musiałbym się zapytać, czy z tego punktu widzenia patrząc, jest rzeczą słuszną, ażebyśmy się tak śpieszyli z ratyfikacją tego traktatu. Co nas do tego zmusza? Czy to, aby wreszcie skończyć z wojną celną? Dobrze, ale cóż my przez to zyskujemy? Zapewne, każda wojna jest sama w sobie rzeczą niedobrą i nikt jej sobie nic życzy, ale politycznie oceniać ją można według skutków, dobrych czy złych, które przynosi. Ja wcale nie przemawiam za tem, ażeby utrzymywać koniecznie wojnę celną z Niemcami ad infinitum i uważam za słuszną tezę, iż lepiej jest mieć traktat handlowy, niż go nie mieć. Jednak uważam za niesłuszne takie rozumowanie, iż lepiej jest mieć traktat handlowy zły, niż stan beztraktatowy, a nawet w pewnych warunkach wojnę celną. Zły traktat pociąga za sobą złe konsekwencje, z których nieraz trudno jest wyjść.</u>
<u xml:id="u-62.38" who="#JoachimBartoszewicz">Tu muszę dotknąć kwestii, którą podniósł zarówno p. referent, jak i p. Minister Spraw Zagranicznych, mianowicie, że ten traktat handlowy jest próbą, że jest zawarty na rok i że można go przed tym terminem wypowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-62.39" who="#JoachimBartoszewicz">To znowu tak na papierze ładnie wygląda, ale ja twierdzę, że nie jest łatwą rzeczą wypowiedzieć traktat, który wszedł w życie. Formalnie to jest bardzo łatwo, ale tu nie chodzi o względy formalne, prawnie zawarowane, tu chodzi o zupełnie co innego.</u>
<u xml:id="u-62.40" who="#JoachimBartoszewicz">Najpierw, jeżeli tyczy się to spraw osiedlenia, to była już o tem mowa w debatach sejmowych, że pewnych skutków nie da się odrobić. Jeżeli ktoś się osiedlił w Polsce, to nie tak łatwo go wysiedlić. Wiemy, żeśmy nie wysiedlili nawet tych optantów, których można było wysiedlić na podstawie postanowień Traktatu Wersalskiego. Czy będziemy mogli rugować Niemców, którzy na podstawie traktatu handlowego osiedlą się w Polsce, to jest rzecz bardzo wątpliwa, i krok taki musiałby nas narazić na poważne komplikacje i zadrażnić na nowo stosunki nasze z Niemcami.</u>
<u xml:id="u-62.41" who="#JoachimBartoszewicz">Ale i w dziedzinie handlowej nie jest tak łatwo wypowiedzieć traktat. Przecież Niemcy wrócą do swoich tradycyjnych metod i praktyk kupieckich, będą niewątpliwie udzielać naszym kupcom kredytów towarowych o terminie dłuższym, łatwo prolongującym się. Przy tak zadzierzgniętych i nawiązanych stosunkach, z punktu widzenia interesów naszych własnych kupców, trudno będzie zdecydować się na wypowiedzenie traktatu, i decyzja w tym kierunku będzie się niewątpliwie odwlekała. A więc lepiej nie zawierać złego traktatu, niż potem się z niego wycofywać.</u>
<u xml:id="u-62.42" who="#JoachimBartoszewicz">Z powyższych zatem, omówionych powodów musimy uważać, że traktat handlowy, przedstawiony nam do ratyfikacji, jest dla interesów Polski szkodliwy z punktu widzenia gospodarczego, przez utrwalenie i pogłębienie naszej zależności ekonomicznej od Niemiec, i przez odcięcie nas, dzięki niemieckiemu pośrednictwu, od świata, do którego potrafiliśmy znaleźć drogi bezpośrednie w okresie wojny celnej. Uważamy ten traktat za szkodliwy dlatego, że pozwalamy osiedlać się w Polsce, a głównie na ziemiach naszych zachodnich, wielkiej ilości Niemców, którzy będą niebezpiecznym konkurentem dla polskiej ludności, a także niebezpiecznemi placówkami niemieckiemi w naszym kraju. Próby, na które narażamy polską ludność, ciężko walczącą o swój byt, w dzisiejszej ciężkiej sytuacji, nie dadzą się usprawiedliwić i nie można ich zbyć apelem do ich patriotyzmu, energii i odporności. Ludność ta ma już dosyć prób do zwalczenia. Ona nie będzie w stanie zrozumieć, dlaczego my sami je mnożymy dla powodów odległych i niekonkretnych, których nie potrafi pojąć. Uważamy dalej, że traktat handlowy będzie zużytkowany przez Niemcy dla realizowania ich wrogich wobec Polski zamysłów. Ja nie jestem pesymistą i wierzę głęboko, że Niemcom nie uda się tych zamysłów wykonać, jednak nie rozumiem, aby było wskazanem prowadzić tak nieoględną politykę, któraby mogła w jakikolwiek sposób ułatwić Niemcom przygotowanie planów, mających na celu zniszczenie niezawisłości gospodarczej, a w konsekwencji i politycznej naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-62.43" who="#JoachimBartoszewicz">Dlatego jesteśmy przeciwni wprowadzeniu w życie tego traktatu. Jeśli chcemy umownie uporządkować nasze stosunki gospodarcze z Niemcami, przygotujmy traktat inny, na skromniejszych, węższych podstawach oparty.</u>
<u xml:id="u-62.44" who="#JoachimBartoszewicz">Na traktat w dzisiejszej jego formie godzić się nie możemy i Klub nasz głosować będzie przeciwko jego ratyfikacji.</u>
<u xml:id="u-62.45" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! W imieniu klubu, który mam zaszczyt reprezentować, pozwolę sobie złożyć następującą deklarację:</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#MaksymilianThullie">Za ratyfikacją umowy gospodarczej z Niemcami dnia 17 marca 1930 r. nie będziemy głosowali głównie z powodu art. 19 i 20 tej umowy. Art. 19 i 20 pociągnąć mogą za sobą pozostanie na stałe Niemców, którzy optowali za Rzeszą Niemiecką, a prócz tego osiedlanie się innych Niemców dla celów gospodarczych, o których tu mówił s. Bartoszewicz. Osiedlanie się Niemców wewnątrz kraju, a może i w pobliżu granicy zachodniej, uważamy z punktu widzenia obrony Państwa za niepożądane, a to tembardziej, że Senat dziś ratyfikował umowę likwidacyjną, która utrwala stan liczebny Niemców w województwach zachodnich; a stan liczebny Niemców powiększyłby się przez przyjęcie umowy gospodarczej w sposób zagrażający może interesom Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Kulerski.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#WiktorKulerski">Wysoka Izbo! Co do traktatu handlowego, to mutatis mutandis możnaby te same zastrzeżenia przytoczyć, o ile chodzi o względy państwowe, polityczne i narodowe, jakie po części przytoczyłem przy umowie likwidacyjnej. Uważam go także za szkodliwy właśnie pod temi względami dla Państwa Polskiego, a w dodatku uważam go za szkodliwy dla naszego życia gospodarczego. Nie wiedzieć właściwie dla kogo ma się ten traktat handlowy uchwalać? Sfery gospodarcze, sfery rolnicze i przemysłowe są temu traktatowi przeciwne. Organizacje gospodarcze, rolnicze oświadczyłyby wyraźnie kiedy ten traktat został podpisany, że traci on całkowicie wartość dla rolnictwa polskiego wobec tych zmian celnych, jakie Niemcy u siebie zaprowadziły. Coprawda wtenczas jeszcze nie było tego programu, jaki potem wytoczył minister Schiele. Po ogłoszeniu programu ministra Schielego, organ Ministerstwa Przemysłu i Handlu „Polska Gospodarcza” napisała, że zamierzenia ministra Schielego ostatecznie odbierają resztki wartości, jakie posiadała w umowie gospodarczej klauzula największego uprzywilejowania, udzielona nam przez Niemcy. A teraz przytoczę głos bardzo znanego w kołach przemysłowych człowieka, mianowicie głos byłego ministra Klarnera, który powiedział, że nasz eksport wchodzi w szczególnie trudny okres walki światowej i wymaga energicznego współdziałania Państwa, Ostatnie posunięcia polityki niemieckiej przekreślają jakąkolwiek wartość gospodarczą dla Polski z tytułu tej umowy międzynarodowej.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów z tego właśnie wynika, że koła, dla których ten traktat ma być przeznaczony i który ma przynieść im korzyść, stwierdzają, że traktat nie ma dla nich wartości. A jak powiedziałem, pod względem politycznym, pod względem narodowym, on przyniesie Państwu według mego zdania tylko poważne szkody.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#WiktorKulerski">Granice nasze dla Niemiec będą na oścież otwarte. Corocznie kilkakroć tysięcy Niemców sprowadzi się na terytorium Polski, a szczególnie na terytorium naszych kresów zachodnich, a to z pożytkiem dla Państwa Polskiego napewno nie będzie. Przeciwnie, należy przypuszczać, że te sprowadzające się do nas masy ludności niemieckiej, które u nas będą chciały zarobkować, przedewszystkiem pod względem politycznym oddadzą poważne usługi tym, którzy ich przysyłają. Jest rzeczą pewną, że będą pod silnym wpływem Berlina i oczywiście na pożytek naszego kraju pracować nie będą. Po części będą to organizatorzy tajnych organizacji wojskowych, które i tak mają swoich członków na naszem terytorium.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#WiktorKulerski">Następnie uważamy, że uchwalenie traktatu tego, co do którego Niemcy wiedzą tak samo dobrze, jak my, że on Polsce korzyści nie przynosi, że jest tylko nowem ustępstwem wobec nich, będzie miało ten skutek, że Niemcy, widząc tę ciągłą ustępliwość polską, poprostu będą się rozzuchwalali jeszcze bardziej niż dotąd. Jestem przekonany, że uchwalenie tego traktatu, które ma znowu okazać dobrą wolę Polski wobec Niemiec i które ma przyczynić się do polepszenia stosunków; do zapewnienia pokoju, może tylko działać w przeciwnym zupełnie kierunku. To rozzuchwalenie Niemiec musi raczej pogarszać stosunki między nami, ono będzie oddziaływało mianowicie na te organizacje tajne, które są po tamtej stronie i które tylko czekają okazji, żeby wywołać awanturę, by doprowadzić do stosunków nie tylko naprężonych, lecz — wywołać wojnę. Jasną jest rzeczą, że Niemcy urzędowe bezpośrednio nie będą dążyły do wojny, nie będą okazywały tej chęci, nie będą wypowiadały wojny i wojna w ten sposób tym razem nie przyjdzie do skutku.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#WiktorKulerski">Jestem przekonany, że ona właśnie wyjdzie z organizacji wojskowych niemieckich, które u nas mają zakonspirowanych członków. Te organizacje wywołają kiedyś awanturę na granicy. One pozwolą sobie na najazd na naszą ziemię i postawią świat przed faktem dokonanym. Trzeba wiedzieć, że liczba tych towarzystw, o których mówiłem, tych organizacji wojskowych, liczy się na miliony. Dzięki naszej ustępliwości, przy naszem dawaniu Niemcom ogromnych korzyści bez ich odwzajemnienia się, możemy pewnego pięknego dnia znaleźć się w położeniu bardzo krytycznem.</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, a teraz jakie ten traktat przynosi korzyści naszym sferom przemysłowym, rzemieślnikom i kupiectwu? Przez zawarcie traktatu przemysł zostanie zagrożony, bo konkurencja przemysłu niemieckiego będzie tak wielka, że nasz przemysł na tem bardzo poważnie ucierpi. Inne warstwy jeszcze więcej ucierpią. W zaborze pruskim za czasów niewoli nie było zupełnie stanu średniego, nie było kupiectwa i rzemieślników. Z wielkim mozołem, przy wielkich ofiarach materialnych i ogromnej solidarności społeczeństwa zdołaliśmy sobie wytworzyć stan rzemieślnika polskiego, stan kupiectwa polskiego, których przedtem wcale nie było. Proszę Panów, ten stan rzemieślniczy i ten stan kupiecki właśnie są bardzo zagrożone przez zawarcie traktatu handlowego, aczkolwiek nie mogą się do Polski na podstawie tego traktatu wprowadzić ludzie, którzy zatrudniają więcej, niż 4 osoby. Jednakże, proszę Panów, jestem przekonany, że Niemcy znajdą sposób obejścia przepisu tego. Jedna wielka organizacja przemysłowa będzie pokrywała cały kraj siecią np. warsztatów reparacyjnych, która zwolna będzie zajmować miejsce naszych biednych rzemieślników, a nawet tych rzemieślników, którzy mają już sklepy. Podobnie będzie z kupiectwem polskiem, które w tym najeździe kupców niemieckich, popieranych przez Berlin, będzie miało bardzo niebezpiecznych konkurentów. I pod tym względem niebezpieczeństwo jest wielkie. Zostanie bowiem zmarnowany ten nasz dorobek bardzo poważny, który jest pod względem społecznym bardzo wartościowym. On bowiem, jak wczoraj przezornie na to zwrócił uwagę także p. senator Seyda, przyczynia się corocznie do wyrównania przeciwieństw społecznych. Pod tym względem więc ten traktat handlowy jest bardzo szkodliwy i dlatego my nie możemy za nim głosować tem mniej, że on, jak już poprzednio powiedziałem, żadnej wartości nie ma dla rolnictwa. Dlatego będziemy głosować przeciw traktatowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Kamieniecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#WitoldKamieniecki">Wysoka Izbo! Dziś upływa rok od chwili podpisania w Warszawie umowy gospodarczej z Niemcami, 17 marca 1930 r. Nie wiem czy to jest dobra wróżba, czy to jest zła wróżba, że właśnie w rocznicę podpisania przystępujemy do dyskusji nad ratyfikacją, w każdym razie świadczy to, że rzecz nie była robiona z pośpiechem, że był czas dla rozwagi i że z pełną świadomością Rząd nam projekt obecnej umowy do ratyfikacji przedstawia.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#WitoldKamieniecki">Z umową tą, z jej zawarciem, wiązały się nadzieje daleko idące. Było to zakończenie długotrwałej, bo od czerwca 1925 r. trwającej wojny celnej, Niestety ten miodowy miesiąc stosunków polsko-niemieckich trwał bardzo krótko, bo rychło po podpisaniu umowy, po 17 marca 1930 r. przyszły bojowe podwyżki ceł agrarnych niemieckich, które zmniejszyły bardzo znaczenie korzyści dopiero co podpisanej umowy.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#WitoldKamieniecki">Natomiast w ciągu tego roku po obu stronach granicy żywioły komunistyczne rozwinęły demagogiczną agitację przeciwko jakiemukolwiek porozumieniu polsko-niemieckiemu. Przedstawiciel Stronnictwa Narodowego zastrzegł się dzisiaj przeciwko przeprowadzaniu analogii między nacjonalizmem polskim a nacjonalizmem niemieckim, Gotowi jesteśmy to zastrzeżenie uznać i przyjąć do wiadomości, ale muszę wyrazić wątpliwość, czy uzna to zastrzeżenie opinia wielkich narodów europejskich. Dla nas zrozumiały jest namiętny ból i rozgoryczenie w mowie senatora Seydy, ale dla cudzoziemca te rzeczy są bardzo trudne do zrozumienia. Bardzo trudne do zrozumienia są takie zwroty retoryczne, jak zwrot o wypluciu Niemców, albo oburzenie na Niemców, że mówią głośno po niemiecku w restauracji; dla cudzoziemca będzie to zawsze równoznaczne z objawami najzaciętszej nienawiści niemieckiej do Polski. Te dwie rzeczy będą ważone na szalach i będą równoważne ze sobą. Opinia liberalna będzie widziała w stanowisku senatora Seydy takie same niebezpieczeństwo dla pokoju świata, jakie reprezentują, dzisiaj nacjonaliści niemieccy. A katolicka opinia świata będzie zdumiona, że tym językiem nienawiści przemawia stronnictwo, które rości sobie pretensje do monopolu na katolicyzm w Polsce.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#komentarz">(S. Kozicki: Nie rości sobie.)</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#WitoldKamieniecki">Podsycając dawne i świeże waśnie, nacjonalistyczny szowinizm nawzajem dostarcza sobie materiału, dla swoich tez o wzajemnem niebezpieczeństwie, zmuszając oba narody do życia w ciągłej niepewności i w ciągłym niepokoju, co jutro przyniesie, Granie na instynktach nienawiści jest najłatwiejszą metodą polityczną, zdobywając najłatwiejszy poklask, bo w każdej duszy ludzkiej na dnie gdzieś te struny nienawiści są ukryte i zawsze można je poruszyć. Ale nie wiem, czy to jest metoda najsumienniejsza. Gdyby przypadkiem demagogia opozycyjna sprowadziła na manowce większość Polaków i gdyby na naszych ławach rządowych zasiedli przedstawiciele dzisiejszej opozycji, jestem głęboko przekonany, że zmuszeni byliby albo taką samą umowę albo bardzo podobną do dzisiejszej do ratyfikacji przedstawić. Dziś pewność, że większość Wysokiej Izby mimo wszystko ratyfikację przeprowadzi, zwalnia opozycję od wszelkiej odpowiedzialności za to, co się z ustawą stanie i pozwala jej szukać partyjnych korzyści w buńczucznym, ale i nieodpowiedzialnym maksymalizmie.</u>
<u xml:id="u-68.5" who="#WitoldKamieniecki">Jest niezmiernie łatwo odmalować w najczarniejszych kolorach niebezpieczeństwa, jakie nam grozić mogą ze strony Niemiec. Liczne głosy polityków niemieckich, głosy przeniknięte jadem nienawiści do Polski, pełne jawnych i ukrytych gróźb, dostarczają w tym względzie niezmiernie bogatego materiału. Ale czy to rozwiązuje problem stosunków polsko-niemieckich? Stanowisko obozu nacjonalistycznego, niezmiernie mocne w krytyce, niezmiernie mocne w odmalowywaniu czarnych stron sytuacji, jest zupełnie niedostateczne, jeżeli chodzi o wskazanie pozytywnych środków walki z tym stanem rzeczy. Program nacjonalistyczny nie daje żadnego rozwiązania problemu, Na Komisji Spraw Zagranicznych pewne nadzieje były związane z możliwością zmiany sytuacji politycznej we Francji, była wyrażona nadzieja, że może przyjdzie taka chwila, kiedy polityka niemiecka zostanie skarcona odpowiednio w Paryżu. To nie wystarcza jako wskazanie praktyczne, i po tem przedstawieniu rzeczy, po przedstawieniu stanu stosunków polsko-niemieckich przez obóz nacjonalistyczny, pozostaje jeden tylko wniosek logiczny — wojna. Otóż dla nas, którzy widzieliśmy wielką wojnę, którzy Zdajemy sobie sprawę z tego, czem będzie przyszła wojna, i którzy rozumiemy ogrom pokojowych zadań, jakie stoją przed Polską, to rozwiązanie nie wystarcza i uważamy za swój obowiązek szukanie modus vivendi z sąsiadem, z którym graniczymy na przestrzeni 1912 km.</u>
<u xml:id="u-68.6" who="#WitoldKamieniecki">Byłoby może do życzenia, żeby po tej drugiej stronie granicy siedział naród inny, niż ten, który siedzi obecnie. Byłoby pożądanem, żeby to był naród spokojny i spokój miłujący, a nic Prusy, o których Mirabeau już w wieku XVIII powiedział, że wojna jest ich przemysłem narodowym, Ale niestety te rzeczy nie leżą w granicach możliwości politycznej. Jest takie brukowe powiedzenie, że jak się nie ma tego co się lubi, to się lubi to, co się ma. Jak się ma takiego sąsiada, jakiego my mamy, to z nim tego modus vivendi szukać należy.</u>
<u xml:id="u-68.7" who="#WitoldKamieniecki">Zresztą konieczność modus vivendi w dziedzinie gospodarczej wykazało samo życie. Po sześcioletniej wojnie celnej, mimo wszelkich ceł bojowych, mimo wszelkich zakazów, wymiana gospodarcza polsko-niemiecka nie tylko nie została zahamowana, ale raczej wzrosła w cyfrach absolutnych i w procentowym udziale w całości obrotu handlowego Polski. Mniej więcej 1/3 eksportu i importu polskiego przypada na obrót z Niemcami, co wynosi około 900 milionów złotych po obu stronach bilansu handlowego. Organizm gospodarczy polski i niemiecki nawzajem siebie potrzebują, nawzajem mogą sobie przynieść pewną ulgę w obecnym kryzysie gospodarczym i stosunki między temi dwoma organizmami muszą polegać na jakiejś podstawie umownej. Nie może panować w tych stosunkach zupełna anarchia, zupełna dowolność, zupełna niespodziewaność, nie pozwalająca na żadną kalkulację gospodarczą, któraby się mogła utrzymać na dzień jutrzejszy. Konieczność podstawy umownej w stosunkach gospodarczych polsko-niemieckich była punktem wyjścia rokowań, była punktem wyjścia tej mozolnej 5-letniej pracy, która doprowadziła wreszcie do podpisania układu z 17 marca 1930 r.</u>
<u xml:id="u-68.8" who="#WitoldKamieniecki">Nie przeceniamy doraźnego praktycznego znaczenia tego układu. Złośliwy, a powierzchowny krytyk mógłby nawet powiedzieć, że po 5 latach góra urodziła mysz, Umowa nie otwiera żadnej nowej ery w stosunkach gospodarczych polsko-niemieckich, nadal pozostają w mocy wysokie, prawie prohibicyjne cła, które zamykają rynek niemiecki przed znaczną częścią naszej produkcji rolnej i hodowlanej. Nie zostały również wprowadzone do umowy antyreglamentacyjne postanowienia i zalecenia Komisji Genewskiej, a skromne kontyngenty przywozowe, nawzajem sobie przyznane, nie będą miały poważniejszego znaczenia w życiu gospodarczem obu stron.</u>
<u xml:id="u-68.9" who="#WitoldKamieniecki">Trzeba przytem powiedzieć, że wszystkie pozostałe w mocy ograniczenia wymiany wzajemnej są znacznie dotkliwsze dla Polski, niż dla Niemiec. Polska produkcja surowca znacznie trudniej może sobie wyszukać jakieś dalsze zastępcze rynki zbytu, niż przemysłowa produkcja niemiecka.</u>
<u xml:id="u-68.10" who="#WitoldKamieniecki">Umowa z 17 marca 1930 r. nie urzeczywistnia bardzo wielu naszych usprawiedliwionych zupełnie postulatów, odpowiadających naturze stosunków gospodarczych, łączących Polskę z Niemcami. Pozostawiła również umowa bardzo wiele znaków zapytania, na które dopiero po zastosowaniu tej umowy w praktyce można będzie odpowiedzieć. Ale za to nie wyszliśmy w tej umowie ani krokiem poza przezorną ostrożność, nie naraziliśmy na szwank żadnej dziedziny produkcji polskiej, niema w umowie nic, coby krępowało Rząd Polski i groziło ujemnemi skutkami w dziedzinie gospodarczej, czy politycznej. Wprowadzając powszechnie już dziś przyjętą zasadę największego uprzywilejowania, zasadę wolnego tranzytu, zasadę zresztą ograniczonego wolnego wykonywania czynności handlowych i przemysłowych na terenie drugiej strony, umowa pozostawia w rękach obu rządów możność przeciwdziałania wszelkiemu nadużywaniu tych zasad. Umowa dopiero w praktyce wykaże, jakie ma znaczenie dla życia gospodarczego obu narodów, do jakiego stopnia jest ona poprawieniem sytuacji poprzedniej. Jak ostrożne pod tym względem są nasze przewidywania, tego dowodem powiedzenie referenta p. s. Wielowiejskiego, że układ z 17 marca 1930 r. jest może tylko pewnem umownem ograniczeniem dotychczasowej wojny celnej. Nie trzeba się temu dziwić. Za wiele się nagromadziło wzajemnej nieufności, za wiele trudności trzeba było przezwyciężyć w czasie tych pięcioletnich mozolnych rokowań, zrozumiałem jest przeto, że ten pierwszy krok musiał być krokiem ostrożnym, skromnym i nieśmiałym; a choć ten krok jest tak skromny, zarówno podpisanie umowy, jak i jej przedłożenie do ratyfikacji przez Rząd. Polski godne jest głębokiego uznania.</u>
<u xml:id="u-68.11" who="#WitoldKamieniecki">Nie z naszej winy najbliższa nam część Europy nie osiągnęła dotychczas zupełnej stabilizacji. Zorganizowanie trwałego pokoju, wzbudzenie poczucia bezpieczeństwa, umożliwienie normalnej współpracy pomiędzy sąsiadującemu ze sobą na tych obszarach narodami było i jest celem państwowej polityki polskiej Dzięki naszym wysiłkom i naszemu dojrzałemu umiarkowaniu pulsuje dzisiaj zdrowem normalnem życiem granica polsko — czesko-słowacka, polsko-rumuńska, polsko-łotewska. Wiemy wszyscy, ile dołożono starań, aby takie same stosunki wytworzyć na granicy polsko-litewskiej, a nawet na granicy polsko-sowieckiej, mimo całej sprzeczności naszych ustrojów państwowych i społecznych. We wszystkich kwestiach spornych umieliśmy zachować miarę i zrozumienie życiowych konieczności drugiej strony. Nie nadużywaliśmy ani naszych praw, ani naszej przewagi sił. Możemy być dumni, że jesteśmy obywatelami Państwa, które od pierwszej chwili swego istnienia może służyć za wzór dla wszystkich członków społeczności międzynarodowej, które się ustrzegło od dziecinnych chorób — nadmiernego apetytu i zaślepionej jednostronności.</u>
<u xml:id="u-68.12" who="#WitoldKamieniecki">Wyrazem tej samej metody umiarkowania w zastosowaniu do granicy zachodniej jest omawiany obecnie układ gospodarczy. Dążymy do stabilizacji i normalizacji linii stycznej polsko-niemieckiej. Nie pozwolimy nadawać tej linii charakteru płynnego, chwiejnego niepewnego, ale nie dopuścimy również do wykopania na tej linii przepaści dzielącej dwa narody. Granicę naszą z Niemcami wytknął Traktat Wersalski, ale nieporównanie mocniejsze podstawy ma ona w samej naturze rzeczy. Dopóki istnieć będzie w życiu międzynarodowem zasada granic etnograficznych, dopóki nie wygaśnie szacunek dla nabytych wiekami historii praw narodu do własnej ziemi, dopóki uwzględniane będą konieczności gospodarcze olbrzymich obszarów ich prawa do wolnej komunikacji ze światem, dopóty żaden cios wymierzony w Traktat Wersalski nie Zachwieje granicą polsko-niemiecką. Opiera się ona na spiżowych podstawach słuszności i sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-68.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-68.14" who="#WitoldKamieniecki">A gdyby te podstawy nie były dostateczne, to wówczas na straży granicy zachodniej stanie zgodna i niezłomna wola 30 milionów obywateli Polski, broniących swego prawa do życia.</u>
<u xml:id="u-68.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-68.16" who="#WitoldKamieniecki">Wola tych 30 milionów obywateli Polski sprawia, że nie było i nie będzie w Polsce rządu, któryby zmianę granicy zachodniej uważał za temat do dyskusji.</u>
<u xml:id="u-68.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-68.18" who="#WitoldKamieniecki">Nie o nas samych zresztą w tym wypadku chodzi. Dostęp Polski do morza na krótkiej linii od Karwi po Kolibek zabezpiecza Bałtykowi charakter morza wolnego, otwartego. Dla sześciu państw morze Bałtyckie jest jedynym wylotem na świat, Stąd czerpią oddech płuca sześciu narodów. Dążenie do opanowania brzegów Bałtyku przez jeden naród, do stworzenia z Bałtyku mare clausum, marzenie o hegemonii niemieckiej czy o kondominium niemiecko-rosyjskiem na Bałtyku jest jednakowo groźne dla tych wszystkich sześciu państw bałtyckich. W walce o wolny Bałtyk nie będziemy odosobnieni.</u>
<u xml:id="u-68.19" who="#WitoldKamieniecki">Nie pozwolimy nadawać granicy zachodniej charakteru płynnego, ale nie chcemy również zamienić jej w przepaść. Trzeba to wyraźnie powiedzieć tym panom, którzy nie chcą żadnego porozumienia z Niemcami, którzy całą swoją psychiką trwają w nastrojach wielkiej wojny i 1918 r. i od tego czasu niczego nie zapomnieli i niczego się nie nauczyli. Przed chwilą protestował przedstawiciel Stronnictwa Narodowego przeciwko imputowaniu mu psychiki z 1918 r. Psychikę 1918 r. nazywam uważanie za najważniejszy instrument polityczny tych środków, które wówczas miały walor w świecie, które polegały na wykluczeniu Niemiec ze społeczności narodów cywilizowanych, na okupacji wojennej, na przymusowej likwidacji mienia niemieckiego. Twierdzę, że te instrumenty z polityki należy usunąć i odrzucić nie w imię jakiejkolwiek doktryny, ale dlatego, że są to zardzewiałe i nieskuteczne narzędzia walki.</u>
<u xml:id="u-68.20" who="#komentarz">(S. Evert: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-68.21" who="#WitoldKamieniecki">I jeżeli ktoś nie może poza te metody polityczne wyjść, to z całą słusznością mogę powiedzieć, że tkwi swoją psychiką w 1918 r.</u>
<u xml:id="u-68.22" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-68.23" who="#WitoldKamieniecki">Nie chcemy, aby nasza granica z Niemcami była przepaścią, dzielącą zachód Europy od wschodu, nie chcemy, ażeby zachód kończył się na naszej granicy, nie chcemy, aby ta granica odstraszała cudzoziemców swoją niedostępnością i swoim nastrojem wojennym, nie chcemy zamykać dróg, które przez Niemcy prowadzą do bliskich i pokrewnych nam krajów cywilizacji zachodniej. Pragniemy wytworzenia na granicy z Niemcami normalnego pokojowego życia i normalnej handlowej wymiany. Czy po drugiej stronie odpowie nam chęć równie szczerze pokojowa — o tem przekonamy się niezadługo. Nie wątpię, że Wysoka Izba uchwali dziś ratyfikację umowy gospodarczej. Czy parlament Rzeszy uchwali ją również, na to pytanie oczywiście niema odpowiedzi, bliski czas nam jej udzieli.</u>
<u xml:id="u-68.24" who="#WitoldKamieniecki">Nie chciałbym nadużywać cierpliwości Wysokiej Izby wobec spóźnionej zresztą pory i ograniczę się tylko jeszcze do jednego. 24 kwietnia r. b. wygasa niemiecko-sowiecki traktat przyjaźni uzupełniający porozumienie tych dwóch państw w Rapallo. Nie naszą rzeczą badać w jaki sposób rewolucyjny imperializm Sowietów znalazł wspólny język w odwetową polityką Niemiec. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, nie jest to żadną tajemnicą, że ostrze tego porozumienia było skierowane przeciwko Polsce, Można powiedzieć więcej: jak układ polsko-niemiecki jest symbolem pacyfikacji i odprężenia w Europie, tak układ niemiecko-sowiecki jest symbolem zamiarów wojennych, zapowiedzią nowej burzy. Oba te tak doniosłe, a tak różne od siebie układy wpłyną niemal jednocześnie pod obrady rządu Rzeszy. Jaką drogę postępowania obiorą odpowiedzialne czynniki niemieckie, czy zwyciężą dążenia do stabilizacji pokoju, czy hasła wojenne — nie wiemy. Ratyfikując dzisiaj umowę z 17 marca 1930 r. Polska zrobi wszystko, co leży w jej mocy, ażeby zwyciężył pokój.</u>
<u xml:id="u-68.25" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Kozicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#StanisławKozicki">Wysoka Izbo! Nie zabierałbym tu dzisiaj głosu, wychodząc z tego założenia, że wszystkie argumenty w sprawie, która nas tu obchodzi, zostały w ciągu tej długiej dyskusji w Sejmie i Senacie wyczerpane. Jeżeli to czynię, to tylko ze względu na część przemówienia mojego przedmówcy. Nie chodzi o to, ażeby przekonać kogoś, sądzę, że wszyscy mają zdanie wyrobione. Zresztą wynik jest przesądzony. Ale musi nam chodzić o to, ażeby stanowisko nasze było dobrze zrozumiane, ażeby stanowisko nasze było jasne. Otóż z tego, co mówił p. s. Kamieniecki wnoszę, że nie dość jasno jeszcze wytłumaczyliśmy to stanowisko, skoro powiedział to, co tu powiedział, P. s. Kamieniecki wziął parę wyrażeń z mowy p. Seydy, ażeby na nich oprzeć całą teorię. I dlatego w paru słowach, bardzo krótko, uwagę Panów zajmę.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#StanisławKozicki">Chcę jeszcze raz streścić, jakie są motywy naszego stanowiska. Przedewszystkiem różnimy się w ocenie sytuacji. My sądzimy, że pomimo tych nastrojów pokojowych, jakie dziś istnieją, pomimo tych starań o oparcie współżycia narodów na nowem prawie, odwieczne prawo współżycia ludów istnieje i działa, trzeba się liczyć z tem, że możemy się spotkać z nowemi zamiarami Niemiec zmiany naszych granic i naszych wzajemnych stosunków. Sam p. s. Kamieniecki w końcu przemówienia to przewidywał. A więc musimy tak prowadzić politykę, aby mimo tego, co dziś jest, na wszelki przypadek być do tego, co być może, przygotowanym. Możemy robić wobec tego wszystkie wysiłki dla pacyfikacji, możemy zawierać wszystkie umowy, jakie są potrzebne, możemy nawet robić różne ustępstwa na rzecz pokoju i pacyfikacji, ale do pewnych granic. Są takie rzeczy, w których ustępować nie można, a to są te pozycje, które w ewentualnem i możliwem starciu będą nam do naszej obrony potrzebne.</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#StanisławKozicki">Proszę Panów, dziś w Europie zachodniej jest system polityki, opartej na przeświadczeniu, że pokój światowy można zapewnić przez porozumienie francusko-niemieckie. Jednokowoż nie trzeba być ani prorokiem, ani wielkim politykiem, ale trzeba tylko logicznie myśleć i mieć trochę wyobraźni, ażeby dojść do wniosku, że porozumienie francusko-niemieckie, nie modus vivendi czasowy, ale porozumienie takie, na którem pokój światowy mógłby się oprzeć, musi być oparte na zadowoleniu wszystkich pragnień i żądań niemieckich. A wśród pragnień i żądań niemieckich na pierwszym planie stoi — powiem ordynarnie — rozbiór Polski. Nie dojdzie do porozumienia francusko-niemieckiego, jeżeli Francja się nie zgodzi na zadowolenie życzeń niemieckich. Dlatego twierdzę, że złudzeniem jest polityka, która sądzi, że można na porozumieniu francusko-niemieckiem oprzeć pokój świata, bo przyjdzie zawsze taka chwila, kiedy Niemcy zażądają wykonania swych żądań. Wiemy z doświadczenia, wystawią jedno żądanie, otrzymają, żądają więcej. Przyjdzie chwila, kiedy postawią sprawę polską i wówczas, zdaniem mojem, jakakolwiek będzie polityka francuska, będzie ona musiała powiedzieć „nie” — nie dlatego, żeby tu miłość do Polski, czy poczucie sprawiedliwości grały rolę, ale że istotne interesy Francji do tego ją zmuszą. I tak, jak w 1914 r. Francja weszła do wojny, mimo, że nikt we Francji tej wojny nie chciał, tak samo w r. 1935–1940—1945, gdyby przyszła chwila, w której Polskę by zaatakowano, Francja zajmie takie same stanowisko.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#StanisławKozicki">Ponieważ uważam za złudzenie gruntowanie tu przypuszczenia, że możnaby dojść tym systemem do celu i wyników realnych, przeto powtarzam, Polska musi pilnować, aby nic z tego nie ustępować, co w tym ewentualnym wypadku, jako pozycje będzie jej potrzebne.</u>
<u xml:id="u-70.4" who="#StanisławKozicki">My uważamy, proszę Panów, że ilość ziemi w rękach niemieckich na terytorium polskiem i ilość ludności niemieckiej na terytorium polskiem to są pozycje, zarówno w walce pokojowej Niemiec, w imię rewizji traktatów, jak przy ewentualnej walce zbrojnej. I tu jest punkt, co do którego, mojem zdaniem, negocjatorzy powinni byli powiedzieć: non possumus. Ja bardzo dobrze rozumień, że negocjatorzy, eksperci, fachowcy, negocjują traktat kompromisowo tak, jak można, ale od tego jest polityka i kierownictwo polityczne, żeby powiedzieć, do jakich granic iść można. I my sądzimy, że te granice przy zawieraniu tych traktatów zostały przekroczone, żeśmy ustąpili z pozycji, które — chciałbym się mylić — ale jestem pewny, że jeszcze dożyjemy chwili, kiedy sobie powiemy, że ustąpiliśmy pozycje, które w przyszłej obronie, czy to przeciw pokojowym atakom Niemiec, czy to przeciw zbrojnym, będą nam potrzebne.</u>
<u xml:id="u-70.5" who="#StanisławKozicki">I to jest jedyny motyw, dla którego jesteśmy tym traktatom przeciwni i, będziemy przeciwko nim głosowali. Gdyby były inne, prawdopodobnie byśmy za niemi głosowali.</u>
<u xml:id="u-70.6" who="#StanisławKozicki">Proszę Panów, bardzo mi zależy na tem. ażeby w umysłach Panów i w opinii ustaliło się przekonanie, że to są realne motywy, a nie jakiekolwiek względy nienawiści, czy chęć kopania przepaści, czy nasz nacjonalizm i ażeby w tem ostatniem słowie naszem, w tej długiej dyskusji, powiedzieć to, co mojem zdaniem jest istotne i zrozumiałe, tylko tyle, ażeby nasze stanowisko nie było mylnie rozumiane, dlatego pozwoliłem sobie parę minut jeszcze czasu Panom zabrać.</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma przedstawiciel Rządu p. Sokołowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Wysoka Izbo! Pozwolę sobie poddać uwadze szanownych Panów kilka rozważań fachowych na temat traktatu, który był dzisiaj przedmiotem dyskusji.</u>
<u xml:id="u-72.1" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Otóż, proszę Panów, ani dziś, ani poprzednio, kiedy przysłuchiwałem się dyskusji analogicznej, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że zachodzi jakieś nieporozumienie w stanowisku przeciwników umowy. Dużo argumentów zostało przytoczonych z tamtej strony, ale argumentów tego rodzaju, że, gdyby się zastanowić, czy w tym stanie rzeczy, o ile wszystkie te założenia są słuszne, można w chwili obecnej zawrzeć jakikolwiekbądź traktat z Niemcami, należałoby dojść do wniosku negatywnego. Powiem, że stanowisko pp. senatorów, którzy się wypowiedzieli przeciwko traktatowi, byłoby może zrozumiałe, gdyby ich zadaniem było udowodnienie wogóle niemożliwości porozumienia gospodarczego pomiędzy Polską a Niemcami.</u>
<u xml:id="u-72.2" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Wszyscy wiemy, że po tamtej stronie granicy istnieją ludzie, którzy z punktu widzenia swoich interesów, swoich dążności gospodarczych i swoich celów uważają, że porozumienie gospodarcze między Polską a Niemcami jest niemożliwe, wszelkie porozumienie, nie tylko obecne. W tym wypadku najdalej sięgające argumenty byłyby zrozumiałe, Ale również dokładnie wiemy, i to na podstawie nie tylko dyskusji, która tu miała miejsce, ale na podstawie prasy, na podstawie rozmów i wszystkiego, co się działo w ostatnich latach, że w Polsce zasadniczych przeciwników traktatu niema. Otóż w tym stanie rzeczy wydaje się, że argumenty, które były tutaj przytaczane przeciw traktatowi, albo biją w próżnię, albo idą zadaleko, zaś w każdym razie nie osiągają tego celu, do którego zostały użyte.</u>
<u xml:id="u-72.3" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Obecny traktat, któryśmy chcieli przy rokowaniach nazwać małym traktatem, jest istotnie, jak zupełnie słusznie podkreślił sen. Kamieniecki, rozstrzygnięciem typowo kompromisowem. Istotnie, złośliwy człowiek mógłby powiedzieć, że po pięciu latach pracy góra urodziła mysz. W chwili obecnej chodzi o przyjęcie, względnie odrzucenie przez Panów tego małego traktatu. Przypomnę, że pięć lat temu nie były możliwe żadne dyskusje, nie chodziło o jakikolwiek akt woli z naszej strony, tylko poprostu został nam narzucony stan wojny celnej, który rzeczywiście zawierał poważną groźbę dla całego naszego rozwoju gospodarczego. Jeżeli wówczas nikt z nas nie stracił nerwów, miał rację, to w chwili obecnej ta nerwowość, która się ujawnia wśród przeciwników traktatu, wydaje się całkowicie niezrozumiała.</u>
<u xml:id="u-72.4" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">W chwili obecnej chodzi przecież o normalizację stosunków, o zawarcie pokoju i to takiego, którego warunki były opracowywane w ciągu lat pięciu przez cały szereg osób. Nie mówię tu o świecie urzędowym, wspomnę, że przez cały czas byliśmy w bardzo ścisłym kontakcie z kołami gospodarczemi, czy to rolniczemi, czy też przemysłowemi i przy p. Ministrze Przemysłu i Handlu istniał taki komitet, naturalnie nieoficjalny, ale komitet, który dawał możność stałego, w razie potrzeby, kontaktu z przedstawicielami właśnie tych kół, któreby mogły być najbardziej zagrożone przez wejście w życie tego traktatu.</u>
<u xml:id="u-72.5" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Należy dodać do tego, że delegacja i to nie tylko delegacja nasza, ale oczywiście i delegacja niemiecka była stale pod presją stanu wojny celnej, który wymagał zupełnie specjalnej ostrożności w opracowywaniu każdego fachowego problemu, że zarówno my, jak i nasi partnerzy niemieccy, istotnie obawialiśmy się każdej litery, każdego przecinka, wystrzegaliśmy się z każdej strony wszystkiego, coby mogło tak czy inaczej spowodować niebezpieczeństwo, a, co więcej przewidzieliśmy marżę, czyli pewne możliwości na wypadek pomyłki, która zawsze jest, po ludzku sądząc, z jednej lub drugiej strony możliwa. Więc, proszę Panów, ten traktat w naszem najgłębszem przekonaniu nie może być niebezpieczny. Mogłaby być mowa tylko o pewnym momencie ryzyka — takiego, jaki oczywiście jest w każdej transakcji, zwłaszcza w transakcji miliardowej, którą reprezentuje traktat polsko-niemiecki, ale, jak powiedziałem, przewidzieliśmy pewną marżę na omyłki, na błędy, które mogliśmy popełnić i zawsze mamy możność skorygowania tych błędów w miarę ich wykrycia.</u>
<u xml:id="u-72.6" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Podstawą traktatu jest klauzula największego uprzywilejowania. Otóż ta podstawa, była konkretnie atakowana przez pp. senatorów, którzy się wypowiadali przeciwko traktatowi. Więc w toku tych 5-cioletnich rokowań były rozważane różne możliwości. Jeżeli Panowie sobie przypominają na początku rokowań, kiedy Niemcy jeszcze nie miały traktatów prawie z żadnem państwem, nie było traktatu ani z Francją, ani z żadnem innem wielkiem mocarstwem, nie tylko my, ale inne państwa, rozważały możliwości dalszych jeszcze ograniczeń traktatowych, jakiegoś wyeliminowania klauzuli największego uprzywilejowania, Okazało się to niemożliwem zadaniem zarówno dla nich, jak i dla nas. Powiem więcej, że w toku rozmów i dociekań, któreśmy mieli, doszliśmy do przekonania, że klauzula największego uprzywilejowania z naszego punktu widzenia powinna być postulatem, że bez klauzuli największego uprzywilejowania ten traktat przez nas wogóle zawarty by być nie mógł. Przy ocenie klauzuli ciągle się mówiło o defensywie, o tem, że niemiecki organizm gospodarczy, ten duży istotnie rezerwuar sił, który mamy przy naszej granicy zachodniej, uzyskuje jakieś możliwości ekspansji w naszym kierunku, które mogą być niebezpieczne, ale nic się nie wspomniało o tem, że i my reprezentujemy w stosunku do Niemiec także bardzo poważny rezerwuar sił i że jesteśmy żywotnie zainteresowani w ekspansji tych sił na rynek naszego sąsiada. Dla charakterystyki prężności naszego eksportu, przypomnę tylko Panom, że była przez szereg lat taka sytuacja, iż nasze jaja przy eksporcie do Niemiec opłacały 30 mk. cła, podczas, gdy jaja państw konwencyjnych opłacały 5 mk. Mimo to, nasz eksport jaj do Niemiec odgrywał poważną rolę. Ten jeden przykład tylko, ale on jest dowodem tego, że warunki geograficzne, bliskie sąsiedztwo, te pewne stosunki, jakie istnieją między nami a Niemcami, działają nie tylko w kierunku dla nas biernym, ale i w kierunku czynnym. Dla całkowitego zrozumienia potrzeby szerokiej klauzuli największego uprzywilejowania dla naszego wywozu należy po.zatem uwzględnić, że nasz eksport, eksport państwa, które zaczyna dopiero wychodzić na szeroki świat, które zaczyna się rozwijać i posiada możliwości rozwojowe prawie nieograniczone, zmienia się nie tylko ilościowo, lecz i jakościowo, a to w tempie nieraz szybkiem. Gdybyśmy zawarli z Niemcami traktat bez klauzuli największego uprzywilejowania, chociażby np. dla szynek, o których eksporcie z Polski wówczas nie było mowy. Panowie mogliby nam zupełnie słusznie zarzucić najwyższą lekkomyślność, ponieważ od jakiegoś pół roku ten eksport zaczął się rozwijać i istnieją wszelkie prawdopodobieństwa i możliwości, że będzie się rozwijał coraz bardziej. W bardzo wielu działach naszego przemysłu można zaobserwować analogiczne objawy, o których nie będę wspominał, żeby nie przeciągnąć dyskusji. My jesteśmy żywym organizmem i młodym organizmem, który ma bardzo dużo potencji rozwojowej, może czasami niedocenianej, Proszę Panów, ściskać ten organizm w jakichś wąskich granicach, narzucać te lub inne artykuły wywozu, narzucać ten lub inny kierunek wywozu, t. zn. ten organizm osłabiać i wstrzymywać jego rozwój. Z tego punktu widzenia zarówno w innych traktatach, jak i w niemieckim, dla nas klauzula największego uprzywilejowania była i jest rzeczą konieczną.</u>
<u xml:id="u-72.7" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Strona bierna klauzuli największego uprzywilejowania oznacza tylko tyle, że Niemcy uzyskali równość warunków konkurencyjnych wobec przemysłów państw trzecich. Trudno oczywiście powiedzieć, czy po wprowadzeniu w życie traktatu polsko-niemieckiego na podstawie konwencji, przyjdzie do Polski więcej maszyn z Niemiec, czy z państwa X, albo I. Państwa te będą ze sobą konkurowały, należy przypuścić, że każde z nich utrzyma się w granicach swojej specjalności i w tych działach, gdzie będzie mogło pracować lepiej i wydatniej. Jednakowoż zupełnie inną jest rzeczą konkurencja tych przemysłów z naszym.</u>
<u xml:id="u-72.8" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Klauzula największego uprzywilejowania nie jest przeszkodą dla kształtowania ochrony naszego przemysłu, jak będziemy chcieli i uważali za wskazane. Z punktu widzenia biernego działania traktatu, czyli ze stanowiska ochrony naszego przemysłu, możnaby było kwestionować w obecnych ciężkich warunkach celowość zawarcia traktatu taryfowego, lecz w żadnym wypadku nie obecnego traktatu, opartego wyłącznie na klauzuli największego uprzywilejowania.</u>
<u xml:id="u-72.9" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Mówi się, że na podstawie klauzuli Niemcy uzyskają zniżki, przysługujące państwom trzecim. Tak niewątpliwie jest. Ale stan posiadania państw trzecich jest zmienny i zależy od traktatów z niemi, a nie z Niemcami. Traktaty te w Polsce są wszystkie krótkoterminowe. Stan taryf konwencyjnych z państwami trzeciemi ciągle się zmienia zarówno w Polsce, jak i w Niemczech i krytyka jego należy nie do krytyki umowy polsko-niemieckiej, lecz do krytyki innych umów.</u>
<u xml:id="u-72.10" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Argument, wysuwany przeciwko układowi niemieckiemu z punktu widzenia ostatnich posunięć celnych Niemiec, również nie może być uważany za decydujący.</u>
<u xml:id="u-72.11" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Gdybyśmy sobie wyobrażali na chwilę, że jesteśmy w tej samej sali rok temu, kiedy jeszcze cła Schielego nie weszły w życie, znaczna część tych zastrzeżeń, które się ma przeciwko traktatowi w tej chwili, wcaleby nie istniała w momencie ratyfikacji. Wprowadzenie w życie tych ceł mogło nastąpić nie przed ratyfikacją umowy, lecz w okresie jej trwania i skutek byłby ten sam. Tego nie można uniknąć przy umowie beztaryfowej.</u>
<u xml:id="u-72.12" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Obecna polityka niemiecka może być dla Niemiec dobra, albo zła. Jeżeli jest dobra, Niemcy zachowają ją i z tego trzeba będzie wyciągnąć odpowiednie konsekwencje po naszej stronie. Jeżeli jest zła, będą oni zmuszeni w ten lub inny sposób ją zmodyfikować. Wtedy sytuacja się zmieni, W obecnym stanie płynnego gospodarstwa światowego nie łatwą jest rzeczą powiedzieć, jaka będzie nasza polityka za kilka miesięcy, czy za rok w stosunku do poszczególnych artykułów. W niektórych wypadkach możemy być liberalniejszymi, niż obecnie, w innych wypadkach możemy być bardziej protekcjonalni. W każdym razie gdyby klauzulę największego uprzywilejowania oceniać na podstawie jej każdorazowej zawartości, która z nią organicznie związaną nie jest, to wówczas ocena żadnego traktatu, opartego na klauzuli największego uprzywilejowania, nie byłaby zupełnie możliwa.</u>
<u xml:id="u-72.13" who="#DyrektorDepartamentuwMinisterstwiePrzemysłuiHandluSokołowski">Co do pośrednictwa temat jest zbyt obszerny, żebym mógł w obecnej chwili go przeanalizować; wspomnę tylko, że kwestia ta była rozpatrywana 2 lata temu w warunkach całkowitego spokoju, bez żadnego nacisku i pośpiechu również przez szereg komisyj, przy udziale kół gospodarczych, bezpośrednio zainteresowanych i że te badania doprowadziły nas do wniosku, że po zawarciu traktatu niemieckiego możemy zrezygnować z niektórych obostrzeń, któreśmy dotychczas stosowali w dziedzinie pośrednictwa. Czy to znaczy, że przez to rezygnujemy z zasady bezpośrednich stosunków z dostawcami i odbiorcami? Nie. Z tego żaden kraj nigdy nie rezygnował i nie rezygnuje. Nie analizując specjalnie tej bardzo trudnej dziedziny, któraby zajęła bardzo dużo czasu, chcę tylko podkreślić, że wprowadzenie przez nas pewnych ułatwień w dziedzinie t. zw. pośrednictwa Niemiec zależy od ukończenia wojny celnej i nie oznacza zmiany stanowiska Rządu Polskiego co do bezpośredniości przywozu.</u>
<u xml:id="u-72.14" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzielam głosu sprawozdawcy s. Wielowiejskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#JózefWielowieyski">Wysoka Izbo! Pozwolę sobie zabrać tylko krótką chwilę czasu Wysokiej Izbie, gdyż obawiam się, że mógłbym obrzydnąć Panom, co byłoby przykrością dla mnie, ale mógłbym obrzydnąć także sobie, co byłoby już poprostu tragicznem. Jako pewne resume krytyki i obrony, wykrystalizowały się dla mnie 2 momenty. Ze strony przeciwników traktatu wybiły się, że tak powiem, na pierwszy plan dwa przemówienia; p. s. Bartoszewicza, który jest przeciwnikiem traktatu z punktu widzenia także i gospodarczego, uważał ten traktat za zły z punku widzenia ekonomicznych interesów Polski, Twierdził, że ludność wystawiona jest na próby, które tej ludności jużby mogły się uprzykrzyć i że ten stan beztraktatowy, stan wojny celnej jest dla Państwa Polskiego więcej pożądany.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#JózefWielowieyski">Drugi — uwypuklony w ostatniem przemówieniu s. Kozickiego, który odchylił się odrobinkę od stanowiska s. Bartoszewicza i stawia kwestię na terenie czysto politycznym i twierdzi, że Rząd przekroczył granicę dopuszczalnych ustępstw i że przekroczenie to zagraża bezpieczeństwu polityki naszej wobec Niemiec, i że z tych przesłanek politycznych klub jego odmawia ratyfikacji traktatu.</u>
<u xml:id="u-74.2" who="#JózefWielowieyski">Pozatem, proszę Panów, p. s. Tullie powołał się na art. 20 i powiedział, że uważa art. 19 i 20 za szkodliwe z przyczyny osiedlenia i z tego powodu głosować za traktatem nie może. Ponieważ art. 20 widocznie przezemnie, jako referenta, był źle uwypuklony, skoro s. Tullie go nie zrozumiał, poczuwam się do obowiązku dania pewnych wyjaśnień.</u>
<u xml:id="u-74.3" who="#JózefWielowieyski">Otóż art. 20 efektywnie broni interesów robotników polskich w Niemczech, a w niczem, lub najwyżej w niezmiernie małym procencie może zagrażać zachodnim naszym prowincjom w formie masowego powrotu ludności niemieckiej. Jeżeli Panowie dokładnie przeczytają ten artykuł, to tam jest bardzo wyraźnie powiedziane, że prawo osiedlania mają ci, którzy zamieszkali bez przerwy — a za nieprzerwany jest uważany wyjazd dla odwiedzenia rodziny w kraju w krótkich ściśle ustalonych terminach, a przecież Niemcy, którzy opuścili prowincje zachodnie, opuścili je w 1918, 1919, 1920 i 1921 r., w chwili tych nastrojów, które ich po przegranej wojnie skierowywały do emigracji i dlatego też powrót ich jest uniemożliwiony, ponieważ pobyt został przerwany i jeżeli któremuś się zdarzyło, że powracał co rok, to procent tych powracających jest tak mały, że nie jest on dla Państwa Polskiego przerażający. Natomiast 80.000 robotników polskich, którzy nie wracali, ale tam mieszkali i na prośbę których ten artykuł został do traktatu wprowadzony, ci robotnicy z tego traktatu wyraźnie zyskają, a to z tego powodu, że oni rzeczywiście nie przerywali swego pobytu w Niemczech i do kraju nie wracali, a jeżeli wracali, to na krótki pobyt, więc to jest to, co klauzula przewiduje jako dopuszczalny nieprzerwany pobyt.</u>
<u xml:id="u-74.4" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli przejdziemy do tych dwóch sformułowanych powyżej zarzutów, to zarzut tego charakteru, który uwypuklony został przez s. Bartoszewicza, możnaby nazwać zadaniem ochrony cieplarnianej, która może czasem jest potrzebna na krótką metę, ale która stosowana a la longue musi osłabiać każdy organizm gospodarczy. Stwarzanie tej sztucznej atmosfery cieplarnianej dla jakiegokolwiek przemysłu i handlu jest dopuszczalne na krótką metę, na to, żeby handel się wzmocnił, żeby przemysł miał czas się zorganizować. Taka była myśl przewodnia Traktatu Wersalskiego, który udzielił klauzuli jednostronnej w stosunku do Niemiec do r. 1925. Była to chęć dania możności stanięcia na nogach. Niezaprzeczenie wojna celna z Niemcami otworzyłaby dla nas tę fazę może ciężkiej w pierwszej chwili walki, ale była szkołą, która nas postawiła do pewnego stopnia na nogi. Ale petryfikacja tej sztucznej cieplarnianej atmosfery tak, jakby to się wydawało, że uważał za pożądane w swojem przemówieniu p. s. Bartoszewicz, wydaje mi się dla naszego kraju niebezpieczną, gdyż zdążałaby do anemizacji życia gospodarczego i osłabiałaby energię samego narodu.</u>
<u xml:id="u-74.5" who="#JózefWielowieyski">Senator Bartoszewicz powiedział, że my zdążamy do wystawienia ludności na próbę. Otóż trzeba sobie zdać sprawę, że życie ludzkie jest rzeczą realną, i że przejście do normalnych stosunków handlowych jest postawieniem tego narodu w normalnych warunkach, w których on się, czy dziś, czy jutro znaleźć musi i w których musi bronić swoich interesów. Jeżeli w moim referacie powiedziałem, że wierzę w zdrowy instynkt naszego narodu, to nie w celu narażania go na jakiekolwiek wyjątkowe próby i wzywania go w tym wypadku do patriotyzmu, tylko wzywałem do przejścia do tęgo normalnego życia dwóch jednakowo uzdolnionych państw, a że zwracałem się do jego energii i patriotyzmu, to dlatego, że jak miałem zaszczyt Państwu w moim referacie powiedzieć, przemysł i handel niemiecki są dobrze zorganizowane i lekceważyć tego niebezpieczeństwa nie trzeba, gdy się przechodzi do normalnych stosunków, przyczem z punktu widzenia ekonomicznego miałem zaszczyt uwypuklić dodatnie strony traktatu, których pominąć, zdaniem mojem, nie wolno, gdy dyskutuje się o tej rzeczy z punktu widzenia ekonomicznego, a to mianowicie, że mamy pewne kontygenty zapewnione dla produktów naszego przemysłu rolniczego i że, proszę Panów, życie ekonomiczne jednak ma tę zasadę, że jakkolwiek są wysokie cła ochronne, zawsze do pewnego stopnia doprowadzają ceny rynku wewnętrznego do tego, że ci, którzy produkują na zewnątrz w lepszych warunkach i lepsze towary, zawsze mogą z zewnątrz konkurować nawet przy bardzo wysokich cłach.</u>
<u xml:id="u-74.6" who="#JózefWielowieyski">Chodzi tu w danym wypadku o to tylko, żeby stanęli na wysokości konkurencji, a na to, aby stanąć na wysokości konkurencji, trzeba do tej konkurencji mieć odwagę stanąć. I ja myślę, że oddajemy społeczeństwu naszemu tylko wielką usługę, jeżeli wprowadzamy je do normalnego, a nie cieplarnianego życia.</u>
<u xml:id="u-74.7" who="#JózefWielowieyski">Co się tyczy drugiego stanowiska, stanowiska, które nam bardzo jasno i niezmiernie uczciwie tutaj przedstawił p. senator Kozicki, to jest to wkroczenie w dziedzinę charakteru czysto politycznego, Jeżeli mówimy o tem, co p. senator Kozicki tutaj poruszył, to jest o kwestii porozumienia francusko-niemieckiego, to w zupełności podzielam zdanie p. senatora Kozickiego, że pokoju europejskiego oprzeć nie można na porozumieniu francusko-niemieckiem. Ale ja myślę, że wszyscy ci, którzy dziś w to wierzą, o ile są myślący, to wierzą, że za pośrednictwem tego porozumienia dojdzie się do porozumienia ogólno-europejskiego.</u>
<u xml:id="u-74.8" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, przed bardzo niedawnym czasem, bo przed dwoma tygodniami jeden z dość wybitnych przedstawicieli centrum niemieckiego rozmawiał w Paryżu z jednym z przedstawicieli obecnego rządu francuskiego; chodziło właśnie o kwestię tych pożyczek, o których Panowie w gazetach czytali. I gdy przedstawiciel rządu francuskiego powiedział: „Jakże wy chcecie na rynku naszym szukać pieniędzy dla siebie, kiedy zapowiadacie wojnę? — to z ust przedstawiciela centrum padły słowa takie: Jeżeli o to chodzi, to moglibyśmy dać pod tym względem pewne zobowiązania. I zobowiązania te przedstawiciel centrum skrystalizował w tej formie: Moglibyśmy zobowiązać się przez 25 lat nie poruszać sprawy korytarza, Panowie powiecie, że 25 lat nie jest zbyt daleko idącem zobowiązaniem. Przytaczam to tylko jako ilustrację, że przez to porozumienie francusko-niemieckie możnaby zdążać do porozumienia ogólno - europejskiego. A proszę Panów, powiem i mam to głębokie przekonanie, że nie jest tak, jak powiedział p. s. Kozicki, iż porozumienie europejskie z Niemcami skończyćby się mogło rozbiorem Polski. Ja jestem większym optymistą i twierdzę, że porozumienia europejskiego, a więc trwałego pokoju na świecie niema, tam, gdzie nie będzie na to zgody Polski. I dlatego nie obawiam się, że te granice politycznych ustępstw były w traktacie przekroczone — nie obawiam się, żeby ten wniosek, który Panom dziś stawiamy, o ratyfikację traktatu handlowego z Niemcami, mógł w czemkolwiek odbić się ujemnie czy na naszem bezpieczeństwie. czy na kwestii granic.</u>
<u xml:id="u-74.9" who="#JózefWielowieyski">Dla mnie kwestia granic rzeczywiście nie podlega dyskusji i co do tej kwestii nie mam najmniejszych wątpliwości, że ona jest bezsporna i że uchwalenie traktatu handlowego nie może na tę sprawę mieć najdrobniejszego wpływu. Ja twierdzę, że naród 30-milionowy, naród, którego przyrost normalny jest pół miliona ludności rocznie, naród, który przeszedł przez rozbiory, przez podział, przez ciężką atmosferę obrony nie tylko interesów gospodarczych, ale obrony duszy własnej, który wytrwał, który w ciągu dziesięciu łat pomimo ogromnych trudności i wielu popełnionych błędów doszedł do tego, do czego myśmy doszli, to proszę Panów, ja nie mam żadnych obaw co do przyszłości tego narodu — bylebyśmy mieli oczy otwarte na niebezpieczeństwa. I powtarzam to, co miałem zaszczyt Panom przy układzie likwidacyjnym powiedzieć, że tych rzeczy nie trzeba składać pod jeden kapelusz, że trzeba te rzeczy traktować zupełnie oddzielnie: kwestię naszego bezpieczeństwa trzeba załatwić kwestią naszego uzbrojenia, naszego pogotowia bojowego na wszelki wypadek, gdyby to było potrzebne — ale w dziedzinie organizacji naszej gospodarczej, w dziedzinie naszej polityki światowej musimy z wiarą, ze spokojem prowadzić pacyfistyczną politykę. I o ile ręka, którą my wyciągamy, nie spotka naprzeciwko siebie ręki, okutej w stal, ale choćby nawet bierną rękę, nie wyciągającą się do nas, to obowiązkiem państwa, które ma pretensję być wielkiem państwem, które ma pretensję w Europie odgrywać pewną rolę, jest jednak zawsze ten krok naprzód zrobić, a wierzę w to, że gdy przyjdzie jakiś krytyczny moment, to nas stać będzie na to, ażeby w odpowiedniej chwili stalowej ręce przeciwstawić stal. Dziś jednak handlowej, pacyfistycznej czy komercyjnej ręce wyciągnąć winniśmy handlową, pacyfistyczną czy komercyjną rękę.</u>
<u xml:id="u-74.10" who="#JózefWielowieyski">Wobec tego wszystkiego ja mam głęboką wiarę w to, że nie robimy pomyłki politycznej, jakkolwiek co jest słusznem, czy tezy p. s. Kozickiego, czy to stanowisko, które mam zaszczyt tutaj w tej chwili przedstawiać, na to może dać pozytywną odpowiedź tylko historia, a dzisiaj możemy mówić tylko o wzajemnej dobrej wierze, ale ja mam głębokie przekonanie, że my się nie mylimy i z tem głębokiem przekonaniem śmiem prosić Panów o ratyfikację tej konwencji.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja wyczerpana. Przystępujemy do głosowania. Kto z pp. Senatorów jest za przyjęciem ustawy w brzmieniu sejmowem bez zmian, zechce wstać. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
<u xml:id="u-75.1" who="#WładysławRaczkiewicz">W ten sposób porządek dzienny został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-75.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Jutrzejsze posiedzenie rozpocznie się o godz. 10. Porządek dzienny pp. Senatorom został rozdany.</u>
<u xml:id="u-75.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-75.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 23 min. 55)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>