text_structure.xml 135 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich zebranych. Pan minister Józef Pilarczyk za chwilę do nas przybędzie. Jego samolot nieco się spóźnił. W dzisiejszym porządku dziennym mamy dosyć obszerny temat. Jest nim ocena przygotowania polskiego rybołówstwa w obliczu integracji z Unią Europejską. Najpierw wysłuchamy wprowadzenia, którego dokonają przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Następnie przejdziemy do dyskusji, podczas której przedstawiciele branży - oni są bezpośrednio zainteresowani omawianymi dzisiaj zagadnieniami, zatem niech zabierają głos w pierwszej kolejności - oraz posłowie będą mogli przedstawić swoje uwagi, pytania, wnioski i propozycje rozwiązań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#DyrektorDepartamentuRybołówstwawMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiLechKempczyński">Proces dostosowywania polskiego rybołówstwa do wymogów Wspólnej Polityki Rybackiej UE rozpoczął się już jakiś czas temu, czyli mniej więcej w roku 2000. Jednym z podstawowych elementów tego procesu było przygotowanie w Departamencie Rybołówstwa Sektorowego Programu Operacyjnego - Rybołówstwo i Przetwórstwo Rybne 2004–2006. Ten fundamentalny dokument wytyczył kierunki i strategię rozwoju rybołówstwa na najbliższe lata. Pozwoli nam on obecnie na prowadzenie tych procesów w warunkach, które powstały po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Chciałbym zaznaczyć, że zagadnienia rybołówstwa są postrzegane przez członków europejskiej Komisji Rolnictwa, Rozwoju Wsi i Rybołówstwa. Również przez Komisję Europejską rybołówstwo jest postrzegane jako bardzo ważny element gospodarki żywnościowej. Dlatego zainteresowanie Komisji Europejskiej stanem i rozwojem naszego rybołówstwa jest bardzo duże. Nie zawsze opinie na temat polskiego rybołówstwa były pochlebne, ale w ostatnim okresie przed akcesją były już bardzo pozytywne. Departament Rybołówstwa wykonał, przy współudziale Morskiego Instytutu Rybackiego oraz całego środowiska, ogromną i spektakularną pracę, dzięki czemu powstał ten dokument. Jego podstawowe założenia wyglądają w sposób następujący. Po pierwsze, jest to restrukturyzacja floty rybackiej. Najkrócej mówiąc zagadnienie polega na tym, żeby dostosować liczbę łowiących jednostek do stanu zasobów. Niestety, stan zasobów bałtyckich nie jest obecnie w najlepszej kondycji, szczególnie jeżeli chodzi o dorsze, który to gatunek decyduje o opłacalności rybołówstwa. W związku z tym konieczne jest dostosowanie liczby łowiących statków do stanu zasobów. Po drugie, jednym z ważniejszych elementów tego całego przedsięwzięcia, którego realizacja czeka nas w ciągu najbliższych 2,5 roku, jest wycofanie około 40 proc. jednostek. Takie jest założenie Sektorowego Programu Operacyjnego. Będzie się to wiązało z wieloma problemami, w tym z faktem, iż pracę może stracić około 1000 osób. Jest to niekorzystny aspekt społeczny tego przedsięwzięcia. Wycofywanie jednostek odbywa się - zgodnie z założeniami Sektorowego Programu - za odprawą dla właścicieli i jednorazowymi odprawami dla pracowników przez nich zatrudnionych. W związku z tym rysuje się kolejny problem polegający na tym, iż można przypuszczać, że do gmin nadmorskich w określonym i dość krótkim czasie spłyną dość poważne kwoty. Osobnym problemem jest sposób zagospodarowania tych pieniędzy. Znając rzutkość i przedsiębiorczość mieszkańców można się spodziewać, że te pieniądze zostaną prawidłowo zagospodarowane. W każdym razie należy się liczyć z tym, że te pieniądze się pojawią. Kolejne bardzo istotne zagadnienie, które do tej pory nie było dostrzegane, a z pewnością nie było uwzględniane w wielu projektach, to konieczność odbudowy rynku rybnego. Przed 1989 r., może młodzi już nie pamiętają, istniała taka instytucja, jak Centrala Rybna, która była monopolistą w dziedzinie obrotu rybami. Kiedy ta instytucja przestała istnieć, nastąpiła pustka, a wręcz likwidacja rynku rybnego.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#DyrektorDepartamentuRybołówstwawMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiLechKempczyński">Było to niedobre tak dla konsumenta, jak i dla producenta czyli dla rybaka. Tak więc bardzo ważną sprawą jest obecnie odbudowa tego rynku. W tej chwili dysponujemy już rejestrem przedsiębiorstw uprawnionych do skupu i obrotu rybami. Według danych na koniec kwietnia, tych przedsiębiorstw jest 368. Jednym z elementów odbudowy tego rynku są lokalne centra pierwszej sprzedaży. Początkowo zakładano, że będzie ich 7, ale ze względów formalnych pozostało ich 5. Przypomnę owe względy formalne. Najważniejsza kwestia to własność publiczna obiektów. Najpierw mieliśmy kłopoty ze znalezieniem tych obiektów, ale w końcu je znaleźliśmy i dzięki programowi PHARE (organizacja rynku rybnego), rozpoczęły się prace nad adaptacją tych budynków. W Ustce budynek centrum był budowany od zera, natomiast w pozostałych centrach czyli w Helu, Władysławowie, Darłowie i w Kołobrzegu adaptowano istniejące już budynki. W dniu 15 lutego br. odbył się międzynarodowy przetarg na wyposażenie tych centrów. Zgodnie z zapisem traktatu po 3 miesiącach mają nastąpić dostawy, czyli tych dostaw należy spodziewać się od 15 maja. Z tego co wiem, to całe wyposażenie tych centrów znajduje się już w drodze. Chciałbym zaznaczyć, że te centra nie są niezbędnym warunkiem dla funkcjonowania rynku. Są to pokazowe miejsca cywilizowanego sposobu handlu rybami. Tam rybak będzie mógł przekazać swój produkt i odbędzie się to na najwyższym poziomie europejskim. Tam nastąpi sortowanie i dalsza wysyłka ryb. To jest bardzo ważny element dla rynku. Natomiast ciągle mamy pewne kłopoty z adaptacją początkową. Powinna ona być już zakończona. Upatruję przyczyny tych opóźnień w fakcie, że te centra w ciągu 5 lat powinny były przejść pod zarząd organizacji producenckich, ale w momencie, kiedy cały program był uruchamiany takich organizacji po prostu nie było. Problem polega na tym, że administracja nie ma żadnej mocy, żeby zmienić samodzielnie podmioty gospodarcze, jakimi są armatorzy rybaccy, do utworzenia tego typu organizacji. Wykonaliśmy dużą pracę propagandową na rzecz zakładania tych organizacji. Powoli przynosi to pewien efekt. Wczoraj mieliśmy okazję usłyszeć w Ustce, że pierwsza taka organizacja rybaków bałtyckich już powstała. Czy powstaną następne i czy potrzeba tych organizacji więcej, to już jest odrębny problem do rozstrzygnięcia wewnątrz środowiska. My w żaden sposób nie będziemy w to wnikali. Powstają również organizacje rybaków śródlądowych i hodowców ryb. Tego dotyczy kolejny rozdział Sektorowego Programu Operacyjnego. Do tej pory była to dziedzina bardzo mało widoczna. Chciałbym zaznaczyć na marginesie, że nawet w ramach Dyrekcji Generalnej Rybołówstwa wydział rybactwa śródlądowego jest najmniejszym z wydziałów. Jest on traktowany trochę jak niechciane dziecko. Natomiast chciałbym podkreślić, że obecnie po akcesji Polski oraz Węgier, Słowacji i Czech, gdzie akwakultura śródlądowa jest szeroko rozwinięta, powstają już pewne zaczątki działań ze strony Dyrekcji Generalnej Rybołówstwa na rzecz rozwoju tej dziedziny. Jest to bardzo ważny element całego sektora rybnego. Standard zasobów morskich, jak wiadomo, jest nie najlepszy. Stan konsumpcji ryb w Polsce też jest niski.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#DyrektorDepartamentuRybołówstwawMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiLechKempczyński">W związku z tym jedynym sposobem zwiększenia spożycia ryb jest ich hodowla. Nasze warunki geograficzne i przyrodnicze w praktyce nie pozwalają na hodowlę ryb. Nie mamy takich warunków zewnętrznych do hodowli łososi, jakie mają na przykład Norwegia, Irlandia czy Szwecja. Nasze wybrzeże jest takie, jakie jest i dlatego pozostaje nam hodowla ryb słodkowodnych. Ten rodzaj hodowli bardzo intensywnie się rozwija. Ostatnim elementem, który jest poruszany w Sektorowym Programie Operacyjnym, jest kwestia infrastruktury portów rybackich. Kwestia ta wzbudza wiele emocji. Potraktowaliśmy ten element jako bardzo istotny. Program daje samorządom gmin nadmorskich możliwość skorzystania z niewielkiej sumy na cele infrastruktury portów morskich. Zaznaczam, że są to środki przeznaczone tylko na wyposażenie portów, natomiast nie mogą za to być budowane żadne terminale, zbiorniki ropy etc. Chodzi tylko o wyposażenie typowe dla portu morskiego. Jednym z rezultatów tych wszystkich działań restrukturyzacyjnych są pewne zagadnienia społeczne. Trzeba zaznaczyć, że proces wycofywania się z uprawiania rybołówstwa jest procesem absolutnie dobrowolnym. Jest to po prostu możliwość. Sektorowy Program Operacyjny i związane z nim fundusze unijne dają taką możliwość. Czy ktoś skorzysta z tej możliwości, to jest jego wybór i jego decyzja. Rozumiem, że to jest decyzja bardzo trudna, ponieważ to ma ona charakter ostateczny. Powrotu do rybołówstwa już nie będzie. W związku z tym mamy też na względzie owe sprawy społeczne, czyli zabezpieczenie ludzi i danie im szansy rozpoczęcia innej działalności gospodarczej. Jak już powiedziałem, cały Program opracowywany był wspólnie z organizacjami zrzeszającymi rybaków oraz naukowcami z Morskiego Instytutu Rybackiego. W tej chwili w Komisji Europejskiej pracuje się już nad nową strategią, jakkolwiek Wspólną Politykę Rybacką Unii Europejskiej wciąż określa się mianem nowej, to już teraz pracuje się nad wspólną polityką na lata 2007–2013. Głównym założeniem tej polityki jest większa dbałość o rybołówstwo przybrzeżne, łodziowe. Będzie ono otoczone znacznie większą opieką niż dotychczas, tak ze strony Dyrekcji Generalnej Rybołówstwa, jak i przez wszystkie kraje członkowskie. Wiąże się to z faktem, iż rybołówstwo przybrzeżne jest swego rodzaju dziedzictwem kulturowym, nie tylko polskiego, ale każdego wybrzeża. Dotyczy to także Hiszpanii, Grecji czy Włoch. Jest to związane też z tym, że ludzie w Polsce staną się bogatsi i będą korzystali z tej formy wypoczynku. Rybołówstwo przybrzeżne jest tym elementem, który będzie pozwalał na rozwój wędkarstwa morskiego. Ta forma wypoczynku już rozwija się w naszym kraju dość intensywnie. Kolejnym elementem tej strategii będzie rozwój kultury śródlądowej. Powoli już przygotowujemy się do tego, ponieważ zmiana Wspólnej Polityki Rybackiej będzie dotyczyła również Polski. Bardzo ważnym elementem tej nowej polityki pozostawienie funduszu rybackiego w dotychczasowej formule. Pojawiły się koncepcje, żeby fundusz rybacki włączyć do funduszu rolniczego. Na szczęście ten pomysł upadł i fundusz rybacki pozostanie co najmniej w takim wymiarze, w jakim był do tej pory. To są trzy główne założenia nowej polityki i nowej strategii przygotowywanej przez Komisję Europejską, której my, jako pełnoprawni członkowie Unii Europejskiej będziemy podporządkowani.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#DyrektorDepartamentuRybołówstwawMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiLechKempczyński">Tytułem wprowadzenia to byłoby wszystko. Jeżeli będą pytania, to chętnie na nie odpowiem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#RybactwawAgencjiRestrukturyzacjiiModernizacjiRolnictwaAndrzejNajman">Od stycznia pełnię funkcję dyrektora Biura ds. Rybactwa. Biuro to zostało utworzone na początku ubiegłego roku. Tworzono je w okresie, gdy krystalizowały się zadania wynikające z realizacji i wdrażania Sektorowego Programu Operacyjnego - Rybołówstwo i Przetwórstwo Ryb. Początkowo zakładano, że Agencja będzie obsługiwała te wszystkie działania, które nie są związane bezpośrednio z rybołówstwem morskim. Zadania związane z rybołówstwem morskim zostały Agencji powierzone pod koniec grudnia ubiegłego roku, co spowodowało konieczność gwałtownego naboru nowych pracowników w celu obsłużenia tego dosyć bogatego programu. Jak państwu wiadomo, sektorowy program operacyjny w sumie zawiera 18 działań. Do tego trzeba sporządzić tzw. pełne oprzyrządowanie papierowe. Ci z państwa, którzy interesowali się programem SAPARD i jego wdrażaniem, wiedzą, że wdrażanie funduszy strukturalnych opiera się na gotowych papierach, tak jest w przypadku SAPARD, jak i w przypadku FIFG (finansowego instrumentu sterowania rybołówstwem). Mówi się o gotowych papierach, ale praktycznie żaden papier nie jest gotowy, bo w trakcie całego procesu zbierania wniosków, ich rozliczania i raportowania do instytucji zarządzającej, a później do Komisji Europejskiej - to wszystko jest opisane w księgach procedur - każdy papier jest osobno przygotowywany. Jest to ogromna praca, ale Biuro już ją zakończyło. W te chwili w Biurze ds. Rybactwa zatrudnionych jest 35 osób. We wdrażaniu Sektorowego Programu będą brały udział regionalne oddziały Agencji, których jest 16. W każdym województwie jest oddział Agencji. Zadbano również o to, żeby wzmocnić kadrowo - te oddziały regionalne, na które, w związku z wdrażaniem Sektorowego Programu spadnie największy ciężar obowiązków przyjmowano do pracy specjalistów. Tak więc oddziały gdyński i szczeciński otrzymały dodatkowo po 7 etatów. Zatrudniono tam pracowników, którzy brali już udział w wypracowywaniu procedur potrzebnych do wdrażania Sektorowego Programu. W tej chwili wszystko jest już gotowe do przyjmowania wniosków. Planuje się utworzenie w Koszalinie punktu informacyjno-doradczego. Dotychczas Agencja nie tworzyła - na przykład w związku z SAPARD - placówek tego typu, ponieważ była związana warunkami akredytacji. W zasadzie Agencja służyła pomocą i instruktażem do momentu ogłoszenia naboru wniosków. W tej chwili chcemy pójść o krok do przodu. Mając na względzie to, że środkowe Wybrzeże jest równie odległe od Szczecina i Gdańska i odpowiadając na zapotrzebowanie środowiska rybackiego, chcemy w najbliższym czasie otworzyć ów ośrodek doradczo-informacyjny w Koszalinie. To nie będzie filia oddziału, ani punkt zbierania wniosków. Będzie to miejsce, gdzie rybacy z Ustki, Kołobrzegu i Darłowa będą mogli zasięgnąć rady i otrzymać informacje na temat sposobu prawidłowego wypełniania wniosków i ubiegania się o wszelką pomoc, jaką Sektorowy Program Operacyjny oferuje. To by było wszystko. W zasadzie czekamy tylko na dzień 27 maja, kiedy to Sektorowy Program ma być zatwierdzony przez Komitet Monitorujący. Dzień dzisiejszy jest terminem przedstawiania pewnych uzupełnień. Po niezbędnych konsultacjach Program zostanie podpisany jako rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#RybactwawAgencjiRestrukturyzacjiiModernizacjiRolnictwaAndrzejNajman">To z kolei pozwoli zawrzeć umowę pomiędzy Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi a prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Umowa ta uczyni z Agencji instytucję wdrażającą i płatniczą. Płatniczą dlatego, że to wszystko jest realizowane na zasadzie delegowania funkcji. Jedynym płatnikiem sektorowych programów operacyjnych jest Ministerstwo Finansów, które z kolei deleguje funkcje płatnicze do resortów, a te mogą delegować owe funkcje do agencji rządowych. Tak będzie również w przypadku tego sektorowego programu. Generalnie staraliśmy się tak to ustawić w ramach procedur, żeby większość spraw rozstrzygała się na poziomie regionalnych ośrodków. W przypadku Sektorowego Programu Operacyjnego dla rybołówstwa i przetwórstwa rybnego, proces ten będzie wyglądał w następujący sposób. Zainteresowani będą składali wnioski w regionalnych oddziałach Agencji, w zależności od miejsca zamieszkania. Następnie wnioski te będą weryfikowane pod względem formalnych i administracyjnym. Następnie wnioski te będą sukcesywnie przesyłane do Komitetu Sterującego w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Tam będą zapadały ostateczne decyzje, co do przyznania pomocy oraz ewentualnie co do kolejności realizacji tej pomocy, jeżeli zaistnieje taka konieczność. Następnie, już w tej formie, lista wraca do regionalnych ośrodków i cała reszta odbywa się w tychże ośrodkach. Owa reszta to zarówno zawieranie umów z beneficjentami jak i nadzór nad realizacją umów, przyjmowanie wniosków o płatność, kontrola wykonania, czyli tzw. kontrola na miejscu oraz wypłata środków na konto wskazane przez beneficjenta. To wszystko, co w tej chwili mógłbym powiedzieć o samej stronie organizacyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">Otwieram dyskusję. Witam pana ministra, który właśnie do nas przybył. Panie ministrze, pragnę poinformować pana, że w toku obrad wprowadzenie do tematu przedstawili: pan dyrektor Departamentu Rybołówstwa MRiRW oraz pan dyrektor Biura ds. Rybactwa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Obecnie przechodzimy do etapu zadawania pytań i zgłaszania uwag przez osoby bezpośrednio zainteresowane tematem, czyli przedstawicieli branży rybołówstwa oraz samorządowców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WiceprezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichRyszardKlimczak">Przede wszystkim chciałbym bardzo serdecznie podziękować w imieniu rybaków za to, że Komisja sejmowa zdecydowała się na przyjazd do Kołobrzegu w celu zapoznania się z problemami polskiego Rybołówstwa i dokonania oceny stanu przygotowania naszego Rybołówstwa do wejścia Polski do Unii Europejskiej. Będziemy chcieli ukazać państwu, jak wyglądają pierwsze dni w Unii Europejskiej z punktu widzenia naszej branży oraz jakie są skutki akcesji. Przekażemy również nasze pierwsze spostrzeżenia i przede wszystkim przedstawimy nasze oczekiwania związane z faktem wejścia do Unii Europejskiej. Myślę, że będziemy również mieli okazję pokazać paniom i panom posłom, jak wygląda zaplecze polskiego rybołówstwa, a zatem porty oraz polska flota rybacka. Będzie ku temu znakomita okazja, ponieważ dzisiaj znaczna część polskiej floty rybackiej stoi w portach niby z powodu brzydkiej pogody. Tak to nazywamy. Myślę, że po to kurty zeszły do portu w Kołobrzegu, żeby można było pokazać państwu stan posiadania polskiej floty rybackiej. Specjalnie dla pań posłanek i panów posłów kołobrzeska flota rybacka zeszła do portu. Przejdę teraz do omówienia problemów polskiego rybołówstwa. Wszystkim wiadomo jest, że od 1 maja jesteśmy pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej i zgodnie z zasadami obowiązującymi w UE możemy korzystać z wszystkich rozwiązań, jakie przysługują jej członkom. Mamy również obowiązki. Dotyczą one realizacji Wspólnej Polityki Rybackiej Unii Europejskiej, która ściśle precyzuje prawa i obowiązki rybaków i administracji rybackiej. Wspólna Polityka Rybacka nakłada obowiązek przestrzegania tych zasad, a przede wszystkim znajomość tych zasad. Pierwsze dni naszego członkostwa w Unii Europejskiej wykazały, że ze znajomością tych zasad nie jest najlepiej. Okazało się, że szczebel terenowy administracji rybackiej nie jest dostatecznie przygotowany do tego, żeby rozsądnie i prawidłowo oceniać i analizować dyrektywy, zarządzenia i rozporządzenia regulujące sposób wykonywania rybołówstwa. Pierwsze dni pobytu polskich jednostek na morzu wykazały, że mylnie interpretowano niektóre zapisy. Spowodowało to, że część rybaków była zmuszana do opuszczania strefy połowowej innych państw Unii Europejskiej, co zgodnie z zasadą zawartą w Rozporządzeniu 2371 nie powinno mieć miejsca. Niestety, okazało się, że administracja rybacka nie była przygotowana do prawidłowej analizy tego typu dokumentów. Stąd wynikły pewne nieporozumienia. Sądzę, że one nie będą zachodziły w przyszłości, niemniej jednak takie fakty miały miejsce. Również Straż Graniczna stwarza pewnego rodzaju problemy z odprawami jednostek rybackich, traktując wyjścia w morze na starych zasadach, jakie obowiązywały w poprzednim stanie rzeczy, a przecież Unia Europejska to swoboda przekraczania granic i przemieszczania się. Niestety, w przypadku pewnej części rybołówstwa funkcjonowania takiej zasady jeszcze nie odczuwamy. Nadal jesteśmy traktowani tak, jak to czyniono w przeszłości. Mamy również pewne obiekcje co do oczekiwań pojawiających się ze strony urzędów celnych. Urzędy te wyszukują bzdurne - naszym zdaniem - przepisy, utrudniające funkcjonowanie polskiego rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WiceprezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichRyszardKlimczak">Jest to dla nas zupełne zaskoczenie. Urzędy celne wymagają od nas dodatkowych dokumentów, które jakoby są wymagane przez Unię Europejską. Powoduje to, iż armatorzy niezbyt przychylnie traktują administrację, w tym przypadku służby celne. Według nas służby te nadinterpretują także przepisy Unii Europejskiej. Wiele analogicznych krytycznych uwag można by zaadresować do służb weterynaryjnych, które bezpośrednio podlegają panu ministrowi Józefowi Pilarczykowi. Dziwimy się bardzo, że służby weterynaryjne również w wielu przypadkach wymagają od nas takich dokumentów, które tak naprawdę rybołówstwo unijne będą obowiązywały dopiero od roku 2008. Sprecyzuję, że chodzi o handlowy dokument identyfikacyjny. Uważamy, że to również jest nadinterpretacja przepisów unijnych, a także nadinterpretacja oczekiwań europejskich służb weterynaryjnych. Jeżeli chodzi o dalsze oczekiwania służb weterynaryjnych, to nie chciałbym o tym mówić, bo sądzę, że przedstawiciele przetwórstwa rybnego w Polsce będą chcieli dzisiaj zabrać głos na ten temat. Oni najbardziej i na własnej skórze odczuwają skutki nadinterpretacji niektórych przepisów Unii Europejskiej, dokonywanej przez służby weterynaryjne. Pan dyrektor Lech Kempczyński mówił o Sektorowym Programie Operacyjnym w zakresie rybołówstwa i przetwórstwa. Usłyszeliśmy, że ten Program jest dobrze przygotowany oraz że został on przygotowany we współpracy ze środowiskiem rybackim. Wszystko się zgadza, bowiem faktycznie Sektorowy Program Operacyjny wyznacza pewne ramy funkcjonowania polskiego rybołówstwa w ściśle określonym przedziale czasowym. Należy jednak pamiętać o tym, że w ślad za Sektorowym Programem Operacyjnym idą pewne szczegóły, w tym konkretne procedury. W tym zakresie brakuje rozwiązań, które mogłyby dawać nam nadzieję, że ów Program będzie sensownie realizowany. Te wszystkie szczegółowe kwestie do dnia dzisiejszego jeszcze się nie pojawiły. Mam na myśli choćby rozpoczęcie procesu modernizacji polskiej floty rybackiej. Zgodnie z deklaracjami pana ministra Józefa Pilarczyka, zresztą złożonymi podczas jednego ze spotkań w Kołobrzegu, oczekiwaliśmy, że procedury dotyczące tego procesu będzie można rozpocząć 15 kwietnia. Niestety, życie zweryfikowało te deklaracje. One nie są już w tej chwili aktualne, ponieważ z informacji, które uzyskaliśmy wynika, że te procedury będą dostatecznie przygotowane dopiero po 16 maja, a więc zdecydowanie później niż deklarowano. O jakie procedury chodzi? Przede wszystkim chodzi nam o wnioski, które byłyby oficjalnie zatwierdzone przez ministra i możliwe do wypełnienia przez tych polskich rybaków, którzy chcieliby likwidować swoją flotę. Przesuwanie w czasie rozpoczęcia tego typu procedur pesymistycznie nastraja rybaków. Bardzo wielu z nich widząc to zjawisko przestaje wyrażać chęć uczestniczenia w procesie restrukturyzacji polskiej floty rybackiej. W związku z tym apeluję, żebyśmy te procedury jak najszybciej uwiarygodnili i jak najszybciej pokazali je oficjalnie w Internecie. Jeżeli będziemy to przesuwali w czasie, to faktycznie będziemy mieli problem z osiągnięciem określonego celu. Celem tym jest redukcja floty. Zakłada się, że redukcja ta ma dotyczyć 40 proc. jednostek. Zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy czas do 2006 r., ale uświadamiamy sobie, że jeżeli tego procesu nie rozpoczniemy jak najszybciej i nie uruchomimy go w jak największej skali już w pierwszym roku po akcesji, to przez cały czas będziemy mieli problemy z funkcjonowaniem polskiego rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WiceprezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichRyszardKlimczak">Będziemy mieli problemy także z utworzeniem organizacji producenckiej, chociaż pan dyrektor mówił, że faktycznie powstały już pierwsze organizacje producenckie. One będą powstawały. To jest fakt. Nie wiemy jeszcze ile ich powstanie. Zgodnie z polskim prawodawstwem maksymalnie może ich powstać pięć. Na pewno powstaną inne organizacje producenckie. Ale tak naprawdę my zaczynamy realizować swoje zadanie zgodnie z ustawą o organizacjach producenckich i pomocy finansowej dla Rybołówstwa. W tym właśnie trybie tworzymy organizacje producenckie. Nie można natomiast zarzucać nam, że lokalne centra pierwszej sprzedaży ryb nie powstają tylko dlatego, że nie ma organizacji producenckich, które zarządzałyby tymi centrami. Prosiłbym, żeby takie wnioski nie były formułowane, ponieważ nie są one prawdziwe. Lokalnymi centrami pierwszej sprzedaży ryb mogą zarządzać nie tylko organizacje producenckie, ale również inne podmioty, które mogą być powołane z mocy prawa przez właścicieli tych obiektów. Nie jest więc prawdą, że tylko i wyłącznie organizacje producenckie powinny tym zarządzać. One mogą to robić, ale nie muszą. To tak gwoli sprostowania. Organizacje producenckie powstaną również w Kołobrzegu. Mamy już przygotowany projekt takiej organizacji producenckiej. Na razie jednak nie rejestrujemy takiej organizacji. Zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że rozwiązania unijne dotyczące organizacji producenckich są dobrze sprecyzowane, że gdyby powstała taka organizacja producencka, to ona nie ma jeszcze szansy uznania w Unii Europejskiej. Nie ma bowiem w naszym prawodawstwie wielu rozwiązań, które dawałyby szansę prawidłowego funkcjonowania takiej organizacji. Mam na myśli przede wszystkim to, że owej szansy nie dają: nadmiar floty rybackiej oraz niewielkie kwoty połowowe, które mamy do wykorzystania. Nie mówię o szczegółach. Chcę tylko zarysować ten problem. Te dwa uwarunkowania uniemożliwiają prawidłowe określenie planu ekonomicznego funkcjonowania organizacji producenckich w przypadku ich powstania w obecnym momencie. To jest dopiero sprawa przyszłości. Myślę, że o prawidłowym funkcjonowaniu tych organizacji będzie można mówić, jeżeli zredukujemy potencjał połowowy w jakiejś skali. Wówczas jest szansa, że te organizacje faktycznie będą w sposób prawidłowy funkcjonowały. Możemy oczywiście powoływać organizacje „papierowe”. Faktycznie będziemy je powoływać tylko po to, żeby w sposób prawidłowy zarządzać tymi lokalnymi centrami pierwszej sprzedaży ryb, które de facto są potrzebne polskiemu rybołówstwu do tego, żeby sprzedawać ryby w normalnych warunkach i żeby koncentrować sprzedaż ryb właśnie w tych miejscach. To jest początek tworzenia rynku rybnego w Polsce. Sądzimy, że właśnie lokalne centra pierwszej sprzedaży ryb będą owym początkiem. One nie muszą być jakimś wyznacznikiem tego rynku, ale będą jednym z jego ogniw. Dlatego one muszą powstać. Martwi nas jednak to ciągłe przesuwanie w czasie momentu zakładania lokalnych centrów pierwszej sprzedaży. Harmonogram przewidywał, że te centra powstaną 1 maja tego roku. Z wypowiedzi pana dyrektora wynika, że czas ich ewentualnego otwarcia jest niewiadomy. Pokażemy państwu dzisiaj obiekt, które miasto Kołobrzeg przeznaczyło na lokalne centrum pierwszej sprzedaży ryb. Przekonacie się państwo, jak ta sprawa w praktyce wygląda. Samorząd lokalny przekazał dla Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi obiekt do adaptacji wyglądał w momencie przekazania zupełnie inaczej niż teraz. Następuje jego dewastacja. Jeżeli będziemy przesuwali w czasie decyzję o modernizacji tego obiektu, to lada moment złodzieje - widać wyraźnie jak grasują oni po tym obiekcie - wyniosą stamtąd wszystko co jest możliwe do wyniesienia. Oznacza to, że na modernizację obiektu będziemy musieli wyłożyć znacznie większą kwotę niż byłoby to konieczne na wcześniejszym etapie. Będziemy sobie zadawali pytanie: kto te środki może wyłożyć.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WiceprezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichRyszardKlimczak">Znowu będziemy musieli prosić samorząd lokalny lub organizacje rybackie lub bezpośrednio rybaków: „wyłóżcie te środki, bo brakuje nam jakiejś kwoty na modernizację obiektu”. Oby nie było tego typu oczekiwań ze strony administracji rybackiej, bo tak naprawdę tworzenie organizacji rynku rybnego według polskiego prawodawstwa leży po stronie administracji centralnej, a my mamy być tylko jednym z ogniw tego procesu. Niedawno tworzyliśmy nową ustawę o rybołówstwie. Mieliśmy nadzieję, że zgodnie z oczekiwaniami środowiska rybackiego, uda nam się dzięki tej ustawie zmienić zasady zarządzania polskim rybołówstwem. Mieliśmy również nadzieję, że nareszcie powstanie zasygnalizowane w tej ustawie jedno centrum zarządzające rybołówstwem zamiast trzech centrów aktualnie funkcjonujących. Obecnie mamy w kraju trzy okręgowe inspektoraty, które faktycznie w różny sposób wypełniają swoją rolę. Według nas ich działanie nie jest właściwe. Będzie to stwarzało ciągłe problemy w zarządzaniu rybołówstwem. Może niektórzy z państwa mają na ten temat inne zdanie. My swoją opinię mamy wyrobioną już od wielu lat. Uważamy, że tak ułożony sposób organizacji zarządzania rybołówstwem jest błędny. Istniała szansa, iż dzięki tej ustawie uda się zmienić ów sposób zarządzania. Niestety strona rządowa przygotowała niedobry projekt nowego systemu zarządzania rybołówstwem. Podkomisja nie przyjęła tego projektu. Również sposób prezentowania tego projektu był źle przygotowany. Podkomisja odrzuciła go w całości, a szkoda, bo cały czas będziemy mieli problemy ze sposobem zarządzania rybołówstwem. Owo zarządzanie będzie zdecydowanie droższe w takiej formule, jaką mamy w tej chwili. Jeżeli mamy mówić o przybliżeniu rybaka do administracji rybackiej - mówił o tym pan dyrektor Andrzej Najman - to liczyliśmy się z tym, iż niezbędne jest przybliżenie form odpowiedzialności za pewną część restrukturyzacji polskiego rybołówstwa do tych centrów, gdzie faktycznie skoncentrowane jest owo rybołówstwo. Niezbyt szczęśliwe jest to, że okręgowe komórki Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa są ulokowane w Szczecinie. Tamże rybacy będą musieli składać wszystkie wnioski. Tak naprawdę w okolicach Szczecina nie ma zbyt dużego rybołówstwa. W okolicach Szczecina oraz w Świnoujścia było w przeszłości rybołówstwo, ale przez byle jaką politykę państwa zostało ono tam zdegradowane do takiej pozycji, że praktycznie całe rybołówstwo jest skoncentrowane na środkowym Wybrzeżu. Trzeba robić wszystko, żeby przybliżyć rybakowi wszystkie możliwości, które są do wykorzystania przez polskie rybołówstwo. Dlatego namawiamy przedstawicieli Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - w tym pana dyrektora Andrzeja Najmana - żeby w Koszalinie powstał specjalny punkt, który zajmowałby się informowaniem rybaków oraz rozpatrywaniem składanych przez nich wniosków. Sądzę, że pan minister Józef Pilarczyk zgadza się ze mną, bowiem to jest jego inicjatywa, żeby taki punkt powstał w Koszalinie. Była też propozycja stworzenia takiego punktu w Kołobrzegu, ale z różnych przyczyn koncepcja ta nie zostanie zrealizowana. My się nie kłócimy. Faktycznie taki punkt powinien powstać właśnie w Koszalinie. Jest to w pełni zasadne. Wydaje mi się, że wspomniane przez pana dyrektora Andrzeja Najmana akredytacje dla tego czy dla tamtego punktu to jest taka typowo „papierowa” bzdura. Czy jest to problem zmienić akredytację? My tego naprawdę nie wiemy, ale nie można mówić, że taki punkt nie przejdzie akredytacji. Nie rozumiemy takiego stwierdzenia. Martwi nas, że polska administracja rybacka w ostatnich dniach przed wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej popełniła kardynalny błąd. Dotyczy on współpracy dwustronnej z Norwegią w zakresie rybołówstwa. Jesteśmy zaskoczeni tym, że oto 30 kwietnia przedstawiciel Królestwa Norwegii próbował nas szantażować w sprawie tejże współpracy dwustronnej. Stwierdził on: „owszem damy wam na 2004 r. 750 ton czerniaka, ale pod warunkiem, że zerwiecie z nami dwustronną umowę”.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#WiceprezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichRyszardKlimczak">Czegoś tu nie rozumiemy, no bo jak można doprowadzić do takiej sytuacji, żeby w ostatnim dniu naszego bycia poza Unią miały miejsce tego typu przypadki. Właśnie z tego powodu polskie rybołówstwo traci możliwość łowienia w tym roku na wodach norweskich. Rokrocznie 10 jednostek miało szansę tam łowić, ale niestety w tym roku jednostki tam nie popłyną. Wynika to z błędu popełnionego przez polską administrację. Nie potrafiła ona na czas ustalić w sposób rozsądny zasad współpracy polsko-norweskiej. Identycznie postąpiono - wrócę teraz do początku lat 90. - w zakresie współpracy z Rosją. Efektem tego jest fakt, że nie mamy rybołówstwa dalekomorskiego. Przykre jest, że na czas nie uzgodniono z Unią pewnych rozwiązań, mimo że w marcu odbywały się spotkania na szczeblu ministerialnym. Nie wiemy jednak, na jaki temat rozmawiano i jaki był efekt tych rozmów. Po prostu nie znamy ich protokołu. Martwi nas również to, że polskie rybołówstwo - mówimy o tym od dawna - traci możliwość korzystania ze środków Unii Europejskiej w zakresie budowy nowych jednostek oraz modernizacji jednostek rybackich. Podczas rozmów z przedstawicielami Unii przeoczono pewne rozwiązania i nie zawarliśmy tego tematu w protokole końcowym negocjacji. My wręcz błagaliśmy, żeby o tym nie zapomnieć. Pan minister Józef Pilarczyk twierdził, że po 1 maja 2004 r. wystąpi o derogację w tym zakresie. Panie ministrze, liczymy na to, że pan już wysłał takie pismo do Komisji Europejskiej i odpowie nam pan dzisiaj, czy faktycznie tak się stało. Wiemy, że zaniedbanie w tym zakresie poczyniło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To właśnie ten resort powinien pilnować tych spraw. Sygnalizowaliśmy te problemy jego przedstawicielom. Owo zaniedbanie skutkuje tym, że polscy rybacy nie mają możliwości sięgnąć po te środki. De facto można by je uzyskać w roku 2004, ale który z polskich rybaków jest w stanie wypełnić wszystkie niezbędne w tym celu wnioski. To jest fizycznie niemożliwe. W związku z powyższym nasze oczekiwania w tym zakresie idą w innym kierunku. Wciąż jeszcze funkcjonuje branżowy program w zakresie rybołówstwa i przetwórstwa na lata 2000–2006. Są tam zapisy umożliwiające budowę nowych jednostek rybackich oraz modernizację starych jednostek. Skoro nie potrafiono zawrzeć z Unią Europejską porozumienia dotyczącego możliwości korzystania ze środków na budowę i modernizację jednostek, to liczyliśmy na to, że będziemy mogli nadal korzystać z linii kredytowej BR12. Okazało się jednak, że, mimo wstępnych deklaracji, które uzyskaliśmy na ten temat z Departamentu Rybołówstwa, pojawiają się ogromne problemy w zakresie wykorzystania tej linii. Ponoć jest tak, iż zgodnie z zasadą, która obowiązuje w Unii Europejskiej, jeżeli w jakimś zakresie istnieje unijna pomoc finansowa, to identyczna pomoc nie może być udzielana w ramach państwa członkowskiego. Liczymy się zatem z tym, że owa linia BR12 po 1 maja de facto nie istnieje. Oczekuję deklaracji, że ta linia będzie nadal funkcjonowała i my będziemy mogli z niej korzystać do roku 2006. Jeżeli tak nie jest, to domagamy się, żeby nasza administracja wymogła na Unii Europejskiej, żebyśmy mogli korzystać z puli środków unijnych przeznaczonych na budowę i modernizację jednostek rybackich. Tych problemów jest więc bardzo wiele. Ja bym na tym poprzestał. Sądzę, że inni przedstawiciele rybaków i przetwórców również będą chcieli zabrać głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">Mam następującą prośbę. Otóż to pierwsze, wystąpienie było dosyć długie i nakreślono w nim wiele problemów. Prosiłbym, żeby kolejne osoby, które będą zabierały głos, zgłaszały dosyć krótkie uwagi lub pytania i nie powtarzały już tego co zostało powiedziane. Chodzi o to, żebyśmy potem przeszli do fazy odpowiedzi. Czas płynie nieubłaganie. Minęła już pierwsza godzina posiedzenia, a program naszego pobytu jest dość napięty. Proszę zatem o krótkie pytania, zastrzeżenia i propozycje w kwestii: co należy zrobić dla polepszenia sytuacji polskiego Rybołówstwa w tych nowych warunkach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JanCiesielski">Na wstępie chciałbym podziękować za zaproszenie nas na to posiedzenie oraz za umożliwienie nam przedstawienia naszego programu. Reprezentuję nową spółkę, jaka powstała w Poznaniu, czyli Wielkopolski Rynek Hurtowy-MRS. Skrót MRS oznacza rynki branżowe, które budujemy w ramach tej spółki: MRS - mięso, ryby, sery (ogólniej - przetwory mleczarskie). Jest to pierwszy rynek branżowy, jaki powstał w Polsce. Pragnę stwierdzić, że problem rynku ryb jest dla nas bardzo istotny, ponieważ dotychczas taki rynek nie był w kraju organizowany, a więc wszystko, co robimy ma charakter pionierski. Departament Rybołówstwa MRiRW włożył olbrzymi wysiłek w działania w tym zakresie. Od wielu lat uczestniczymy na pewną skalę w tych działaniach. Plan założenia w Poznaniu rynku ryb jest realizowany już od trzech lat. Dzieje się to z różnym skutkiem. W tej chwili doprowadziliśmy to do takiej fazy, iż powstała możliwość założenia tego rynku. Praktycznie zakończyliśmy wszystkie wstępne działania, w tym prace projektowe i konstrukcję kapitałową. Praktycznie za miesiąc czy za dwa miesiące rozpoczniemy budowę rynku ryb. Uczestnicząc w pracach związanych z Sektorowym Programem Operacyjnym stwierdziliśmy, że rynek ryb musi mieć pełny charakter. Sprawa nie może ograniczyć się do tych problemów, o których dzisiaj była mowa, czyli kwestii połowów, jednostek rybackich oraz problemów związanych ze stowarzyszeniami i instytucjami branżowymi. To nie miałoby sensu, jako że mamy otwarte granice, a w Unii Europejskiej oraz poza nią są kraje, które mają olbrzymie doświadczenie, jeżeli chodzi o rynek ryb. My nie mamy jeszcze żadnych doświadczeń tego typu. Gdy zaistnieje taki zamiar, podmioty zagraniczne mogą wejść na nasz rynek i opanować go. Nie będziemy wówczas mieli odpowiednich elementów organizacyjnych, które mogłyby nie tyle stanowić konkurencję, co w równorzędny sposób działać na naszym rynku. Dlatego uważamy, iż ważnym elementem jest rozszerzenie rynku pierwotnego, czyli pierwszego centrum czy aukcji rybnej, do rynku hurtowego bezpośredniej sprzedaży. Rozmawialiśmy na ten temat podczas dotychczasowych prac realizowanych przez Departament Rybołówstwa MRiRW. Stwierdziliśmy, że w Polsce należałoby stworzyć 3–4 duże centra bezpośredniej sprzedaży ryb, czyli tzw. rynki hurtowe, zresztą na wzór tzw. rynków ryb funkcjonujących w Mediolanie, Paryżu czy Madrycie. W celu stworzenia tych centrów jest oczywiście potrzebny kapitał oraz pewien program. Ów program w zasadzie jest już gotowy. Od kilku lat współpracujemy w tym zakresie z różnymi podmiotami, w tym głównie z ośrodkiem w Ustce. Wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, w jaki sposób stworzyć taki program dla całego kraju. Stwierdziliśmy, że podstawową kwestią jest stworzenie jednolitego programu informatycznego. Na nim musi się opierać pełna logistyka oraz przekazywanie informacji związanych z zakupem ryb. Byłoby bardzo dobrze - jest to celowe - żeby ów program był wspólny i jednolity dla całego rynku ryb. W tym jednolitym programie powinny partycypować aukcje pierwszej sprzedaży ryb, rynki hurtowe, a także wszystkie duże zakłady przetwórstwa ryb słodkowodnych.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#JanCiesielski">Chodzi bowiem o to, żebyśmy mogli wszystkie te produkty sprzedawać na jednym rynku i w ramach jednego systemu. Dopiero to wytworzy siłę tego rynku i jego pełną organizację w skali kraju. Jeżeli chodzi o tworzenie owego rynku hurtowego w Poznaniu, to mamy już kapitał na jego budowę. Plany i projekty są praktycznie gotowe. Rynek ryb będzie się mieścił w hali o powierzchni około 7 tys. m2. Z tej hali będą korzystali wszyscy operatorzy rynku ryb, a więc przedstawiciele firm połowowych, przetwórczych oraz przetwarzających ryby słodkowodne. Rynek rybny w Poznaniu będzie zaopatrywał sieci handlowe, małe przetwórnie oraz małe hurtownie położone w oddaleniu od tego rynku. Przede wszystkim musimy zorganizować tam bardzo dobrą logistykę. Rzecz bowiem w tym, że w przypadku świeżych ryb logistyka jest podstawowym elementem niezbędnym do zapewnienia właściwej jakości ryb na terenie całego kraju, w sklepie czy w gastronomii. Jak już stwierdziłem kapitał jest już przygotowany. Część tych pieniędzy to kapitał zewnętrzny. Natomiast chcielibyśmy, żeby część kosztów realizacyjnych była pokryta z funduszy strukturalnych. Mamy pewne wątpliwości co do uzgodnień i określeń dotyczących tych funduszy. Chodzi mi o zarządzenia i rozporządzenia określające sposób wykorzystania tych funduszy na rynku ryb. Nie jest wyraźnie powiedziane, że rynek ryb może z tych funduszy korzystać w przypadku organizowania handlu hurtowego rybami. Z funduszy strukturalnych mogą bezpośrednio korzystać tylko zakłady przetwórcze oraz stowarzyszenia. Jest to wyraźnie napisane w stosownych dokumentach. Natomiast nie jest jasno określone, tak jak w przypadku innych branż - mięsnej czy mleczarskiej - że z tych funduszy mogą korzystać rynki hurtowe. W tej sytuacji mamy pewien apel. Jeżeli mają w Polsce powstawać hurtowe rynki ryb, to musi być dokonana pewna zmiana określenia w przepisach, tak żeby z tych funduszy - ogólna kwota wynosi około 20 mln zł - mogły korzystać również powstające rynki hurtowe zajmujące się sprzedażą ryb. Sądzę, że jeszcze wiele osób chce poruszyć rożne istotne problemy. Na tym więc zakończę. Rozdaliśmy państwu materiały dotyczące powstania hurtowego rynku ryb w kompleksie „MRS” w Poznaniu, a także zasad jego działania. Znajdują się tam również informacje dotyczące systemów informatycznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PrezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichBogdanWaniewski">Na wstępie chciałbym podziękować panu posłowi Kazimierzowi Plocke za wybronienie nas od tych potwornych opłat portowych, jakie nam groziły z dniem wejścia do Unii Europejskiej. Wszystko pozostało na starych zasadach, a osobiste wstawiennictwo pana posła spowodowało, że jesteśmy w przychylniejszy sposób traktowani przez polską administrację. Mam trzy pytania. Wspominano dzisiaj o budowie i modernizacji naszej floty rybackiej. Muszę państwu powiedzieć, że w ostatnim okresie poprzedzającym wstąpienie do Unii Europejskiej polscy armatorzy, chcąc dostosować swoje kutry do wymogów, standardów czy wręcz do potrzeb konkurowania z flotą unijną, podjęli potężny trud w celu zmodernizowania owych jednostek. W praktyce działania te były realizowane od października zeszłego roku i trwają do tej pory. Obecna sytuacja wygląda tak, że w modernizacji, czasami wręcz w głębokiej przebudowie, mamy około 40 jednostek. Korzystając z obecności tak wielu osób chciałbym poprosić pana ministra o przedstawienie wiążącej informacji, jaki status formalny ma ta część naszej floty? Ona w tej chwili jest na moment przed zmianą w zapisach w Rejestrze Statków Rybackich. Czy zmiany tych zapisów zostaną dokonane w takiej formie, jaką przybiorą te jednostki po modernizacji? Na dzień dzisiejszy wiemy, że była tworzona lista statków przeznaczonych do modernizacji. Natomiast nie mamy informacji o tym, że została wydana wiążąca dla dwóch stron pisemna decyzja o tym, że jeżeli te jednostki zostaną przebudowane, to będą wpisane odpowiednie zmiany w rejestrze i zmiany te będą honorowane przez nas i przez Unię Europejską. Pragnę poinformować państwa, że polscy rybacy zadłużyli się w bankach w celu dokonywania modernizacji jednostek; zadłużenia wynoszą około 1,5 mln zł na każdą jednostkę. Kolejna kwestia dotyczy paliwa. Obecnie nie mamy możliwości tankowania taniego paliwa, ponieważ nie ma listy podmiotów uprawnionych do jego dystrybucji bez akcyzy. Do tego dochodzi problem z małymi łodziami, tymi, które bazują na plażach. Dopłynięcie do Kołobrzegu jest dla nich bardzo trudne. Pokonanie dystansu z Mrzeżyna do Kołobrzegu w ich przypadku jest prawie wyprawą za morze. Problem polega na tym, że w rozporządzeniu nie zostało zapisane, że można zatankować paliwo na zapas, o ile ma być użyte do celów rybackich. Można by je tankować choćby do beczek. Rozumiem, że istnieje obawa, że nie daj Boże ktoś sobie 20 litrów tego paliwa zatankuje do samochodu osobowego, ale ograniczanie działalności rybackiej przez takie drobiazgi jest - moim zdaniem - bezsensem. Kolejne pytanie dotyczy sprawy, która jest dla nas życiowa. Otóż nowa ustawa o rybołówstwie z 2004 r. - tzw. ustawa kompetencyjna - scedowała jurysdykcję Polski w zakresie kreowania polityki rybackiej do pasa przybrzeżnego o szerokości 12 mil. Dalej rozciąga się jurysdykcja Unii Europejskiej. Powstało spore zamieszanie, ponieważ 30 kwietnia 2004 r. okręgowe inspektoraty rybołówstwa otrzymały informację zawierającą adres e-mailowy, pod którym owe inspektoraty mają szukać zapisów prawa unijnego, na podstawie których mają nas od 1 maja kontrolować. Gdy przeczytałem tę informację, to mi się włos na głowie zjeżył. Kiedy owe inspektoraty miały się nauczyć tego prawa? Z tego właśnie brały się takie przypadki, że nasi inspektorzy wyganiali polskie kutry ze strefy szwedzkiej. Tłumaczenie takiego postępowania było krótkie: „Wyganiamy was, ponieważ nie zgłosiliście połowu”.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#PrezesStowarzyszeniaArmatorówRybackichBogdanWaniewski">Po co mieliśmy zgłaszać? Przecież jesteśmy w Unii. Zaistniał cały ciąg takich zdarzeń. Na tych stronach internetowych był podany adres, gdzie mamy szukać tych przepisów. Prawo unijne w tym zakresie jest w całości nieprzetłumaczone, panie ministrze. To są wyrywkowo przytoczone 3 lub 4 rozporządzenia. Natomiast jak wszedłem na te strony i zacząłem to wszystko czytać, to okazało się, że owych rozporządzeń jest tam kilkanaście. Nie można tak wyrywkowo powybierać rozporządzenia, zarządzenia czy jakieś inne formy prawne i twierdzić, że na bazie tego mamy pracować. Podam prosty przykład natury technicznej. Do tej pory mówiono nam, że będzie można używać worków polskiej konstrukcji. One są nie gorsze, a może nawet lepsze od worków unijnych. Tymczasem 6 maja otrzymaliśmy informację, że obowiązuje używanie worków unijnych. W dodatku wymiana ma się odbyć w bardzo krótkim czasie. Na skalę całej floty koszt tej operacji wyniesie około 5–6 mln zł. Problem polega na tym, że kontrole cały czas się odbywają. Czy naprawdę nie można było uprzedzić, że owa zmiana jest konieczna, bo stronie polskiej nie uda się przeforsować używania polskich worków. Przecież już od października ub.r. wiedziano, że nie da się nic zrobić w tej sprawie. Od 1 maja mogą nas kontrolować inspektorzy unijni. W praktyce oznacza to, że oni mogą całą naszą flotę postawić w portach, jako że nie mamy owych obowiązujących od października worków najnowszej generacji. Nie zostaliśmy na czas poinformowani i sądziliśmy, że nasze worki mogą być nadal używane. Coś takiego byłoby zresztą uzasadnione, bowiem one naprawdę są bardzo dobre.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PosełKazimierzPlocke">Wczoraj pan wojewoda Jan Sylwestrzak powiedział, że rybołówstwo jest ważną dziedzina gospodarki narodowej. Nasza Komisja podziela ten pogląd, czego dowodem jest, że sytuacja w tej dziedzinie jest przedmiotem wielu naszych rozmów i dyskusji. To dobrze, że spotykamy się dzisiaj w Kołobrzegu w celu dokonania oceny przygotowania polskiego rybołówstwa w obliczu integracji z Unią Europejską. Żeby dokonać tej oceny trzeba się odnieść do tego co już było oraz do aktualnej sytuacji. Dlatego chciałbym, żebyśmy cofnęli się do naszego pierwszego wyjazdowego posiedzenia poświęconego rybołówstwu, które odbywało się w Jastarni na Półwyspie Helskim. Dwa lata temu dyskutowaliśmy tam o bardzo wielu ważnych problemach, które wymagają rozstrzygnięcia przez polską administrację rybacką, a także przez samych rybaków, armatorów oraz administrację samorządową. Dyskutowaliśmy wtedy o następujących kwestiach. Po pierwsze - niedopuszczenie polskiej strefy ekonomicznej kutrów rybackich o długości całkowitej powyżej 30 metrów i mocy silnika powyżej 611 kilowatów. Był to wniosek skierowany przez naszą Komisję. Niestety okres 5-letni nie został wynegocjowany. Nie udało się, i w traktacie akcesyjnym znajdują się zapisy dopuszczające wszystkie kutry do polskiej strefy ekonomicznej. Na szczęście opinia polskich rybaków została uszanowana przy formułowaniu Wspólnej Polityki Rybackiej i owe wielkie kutry rybackie będą z Morza Bałtyckiego wycofywane. Tyle udało się w tym momencie osiągnąć. Druga kwestia, która była wówczas dyskutowana dotyczyła rekompensat dla rybaków i armatorów kutrów rybackich z tytułu wydłużonego okresu ochronnego. Mamy jeszcze w tym zakresie coś do zrobienia, ponieważ nie udało nam się wypracować ostatecznych propozycji, pomimo że już jesteśmy państwem Unii Europejskiej. Wydaje mi się, że trzeba wrócić do tej kwestii, ponieważ polscy rybacy nie mogą być pozbawieni możliwości, które posiadają rybacy z innych państw Unii Europejskiej. Dodatkowo chciałbym zwrócić uwagę na istotną kwestię, iż w sposób jednostronny wprowadziliśmy okres ochronny na ryby płaskie. Również ten fakt powoduje, iż dochody polskich rybaków zostały uszczuplone. W ostatnich tygodniach mieliśmy przykłady sytuacji, iż ta kwestia doprowadziła do wielu niezrozumiałych dla polskich rybaków sytuacji, zwłaszcza tutaj na środkowym Pomorzu. Obecnie w Polsce obowiązują inne okresy ochronne dla ryb płaskich niż w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Wydaje nam się, że należałoby te okresy ujednolicić. Zwracam się do pana ministra o podjęcie stosownej inicjatywy w tej kwestii. Kolejny problem, o którym mówiliśmy w Jastarni, to pilna potrzeba przeprowadzenia, w uzgodnieniu ze środowiskami rybackimi, restrukturyzacji rybołówstwa zgodnie z wymogami Unii Europejskiej. Dopiero 16 maja ma nastąpić zatwierdzenie procedur dotyczących restrukturyzacji floty rybackiej. Natomiast do zrealizowania pozostaje jeszcze segmentacja floty. Myślimy o tej kwestii już od pewnego czasu. Kolejna pilna kwestia to ustawowe uregulowanie rynku. Dyskutowaliśmy na ten temat dwa lata temu. Obecna sytuacja jest bardzo trudna, ponieważ rynek rybny nie funkcjonuje tak jak powinien.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#PosełKazimierzPlocke">Jak usłyszeliśmy w Ustce, o rynku ryb decyduje przetwórca i konsument, czyli rynek wtórny, o którym mówił pan prezes Maciej Dlouchy. Musimy ów rynek stworzyć. Oczekujemy wspólnych wysiłków i błyskawicznych działań ze strony administracji rządowej i samorządowej. Chodzi o to, żeby lokalne centra pierwszej sprzedaży ryb mogły zafunkcjonować w sposób zgodny z ustawą i zgodny z oczekiwaniami środowisk rybaków i armatorów rybackich. Dzięki temu ów rynek rzeczywiście będzie mógł powstać. Przypominam, że już czwarty rok jest prowadzona dyskusja na temat centrów pierwszej sprzedaży. Niestety, wciąż nie ma ostatecznych rozstrzygnięć. Nie chciałbym się wdawać w dyskusję, kto jest winny, a kto nie jest winny. Chodzi mi po prostu o czas, który tracimy. Niedawno miałem okazję zapoznać się z sytuacją rybaków z Zalewu Szczecińskiego i Jeziora Dąbie, którzy są na tyle zdeterminowani, że chcą odejść od rybołówstwa. Jest to zły znak. Oni sprzedają ryby po cenach niższych niż wynikałoby to z zasad ekonomii. W tym momencie to rybołówstwo jest nieopłacalne. W związku z takimi sytuacjami, powinniśmy przyspieszyć nasze działania. Uważam, że nie powinno do takich sytuacji dochodzić. Kolejna kwestia dyskutowana w Jastarni, to zasady zarządzania żywymi zasobami na Morzu Bałtyckim. Chciałbym zwrócić uwagę na potrzebę wypracowania polityki rybackiej w odniesieniu do polskiej strefy 12-milowej. Ta sprawa rzeczywiście jest zaniedbana. Musimy spowodować rzeczywiste funkcjonowanie takiej polityki. Oczywiście kwestie związane z tą strefą są już regulowane przepisami unijnymi, ale chciałbym, żeby ta sprawa było jednoznacznie rozstrzygnięta. Prosiłbym pana ministra o informację, na jakim etapie się w tym zakresie znajdujemy. Kolejna kwestia, to powołanie „Krajowego Urzędu Rybackiego”. Tak to wtedy formułowaliśmy. Inaczej to ujmując, chodziło nam o modernizację i restrukturyzację polskiej administracji rybackiej. Dzisiaj wiemy, że ta administracja będzie funkcjonować w dotychczasowych strukturach. Była nadzieja na to, że przy okazji uchwalania nowej ustawy o rybołówstwie - przyjęliśmy ją niedawno - uda się dokonać tych odważnych zmian. Niestety, ta propozycja nie została zaakceptowana przez parlament, aczkolwiek rząd z taką inicjatywą występował. Jeżeli chodzi o zasady kontroli strefy rybackiej i regulowania nakładu połowowego, zadanie to zostało wycofane, ponieważ kwestie te są regulowane przepisami unijnymi. Kolejny problem to restrukturyzacja polskiej floty rybackiej w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego. Zadanie zostanie wykonane. Sektorowy Program Operacyjny jest już przygotowany i zatwierdzony, natomiast czas jego realizacji ma niebawem nastąpić. Jest jeszcze jedna ważna kwestia - wspominali o niej wczoraj pan wojewoda oraz pan marszałek - mianowicie rola rybołówstwa w regionach nadmorskich. Jest to zadanie do zrealizowania na poziomie trzech województw - zachodniopomorskiego, pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Oczekujemy na włączenie się samorządów wojewódzkich w realizację związanych z tą kwestią zadań. Jednak według mojej oceny na razie prowadzone są dyskusje, które nie bardzo mogą doprowadzić do określonych wniosków czy ustaleń i do przekształcenia się w propozycje konkretnych rozwiązań.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#PosełKazimierzPlocke">Chodziłoby o wypracowanie samorządowej koncepcji dotyczącej polskiego rybołówstwa. Kolejna kwestia to promocja gospodarki rybnej. Wiemy, że po 1 maja nie mogą funkcjonować hasła „Teraz Polska”, „Dobre, bo Polskie” czy „Polska Zdrowa Żywność”. Trzeba zatem znaleźć inne sposoby promocji polskich produktów rybackich. Jest to niezbędne do tego, żeby rzeczywiście możliwe było wejście z naszymi produktami na rynek unijny. Jednym z ważnych tematów, które wówczas dyskutowaliśmy był dostęp do łowisk. Obecnie, mimo podpisanej umowy dwustronnej z Rosją, nie dysponujemy podpisaną umową dotyczącą dostępu do łowisk dalekomorskich. Prosiłbym, żeby pan minister poinformował nas, jaka jest obecnie sytuacja w tym zakresie. Znamy przykład Dalmoru. Rzeczywiście coś w tym wszystkim nie zafunkcjonowało. Pozostaje jeszcze kwestia umowy z Norwegią, o której mówił pan prezes Ryszard Klimczak. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego tak się stało i co polska administracja zamierza zrobić, żeby nie doszło do sytuacji, iż polscy rybacy będą pozbawieni możliwości poławiania ryb w strefie norweskiej. Jeżeli chodzi o kwestię bezrobocia, a więc zapewniania nowego zajęcia rybakom, którzy tracą pracę, to na tym polu nie mamy sukcesów. Nie opracowano - wspólnie z samorządami - programu likwidacji bezrobocia, mimo zarezerwowanych na ten cel środków finansowych. Sądzę, że należałoby przyspieszyć prace nad opracowaniem tego programu. Środki na ten cel, o ile dobrze pamiętam, znajdują się tak w budżecie państwa, jak i w budżecie Unii Europejskiej. Jeżeli chodzi o temat usług sportowo-rekreacyjnych, to sprawa została załatwiona w sposób, który jest oceniany jako zadowalający. Pozostaje jeszcze kwestia aparatury do pomiaru dioksyn. Rozumiem, że sprawa jest jeszcze do załatwienia. Z moich obserwacji wynika, że na razie nie dysponujemy w kraju specjalistyczną aparaturą tego typu. Istotna jest również kwestia ubezpieczenia w KRUS (Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego) w przypadku tzw. rybaków łodziowych. Otrzymaliśmy od wiceministra gospodarki, pracy i polityki społecznej, pana Krzysztofa Patera przyrzeczenie, że w nowelizowanej ustawie o KRUS zostaną zawarte te elementy i będzie można w trybie ustawowym objąć tę grupę rybaków ubezpieczeniem w ramach KRUS. Na zakończenie mojej wypowiedzi pragnę stwierdzić, iż nasza Komisja powinna na podstawie dzisiejszego posiedzenia sporządzić dezyderat do rządu. Chodzi bowiem o to, żeby przyspieszyć uregulowanie tych kwestii, które trzeba jeszcze uregulować. Chciałbym jeszcze wrócić do zagadnienia poruszonego wczoraj podczas naszej wizyty w Morskim Instytucie Rybackim. Chodzi o inne rozwiązanie sprawy ochrony morświnów. Problem ten był również sygnalizowany w ostatnich Wiadomościach Rybackich. Jakie rząd zamierza podjąć działania w celu doprowadzenia tej sytuacji do normalności. Ponadto wiadomo mi, że Ministerstwo Środowiska ma w tej kwestii inne zdanie, niż rybacy. Pragnę stwierdzić, że wciąć aktualny jest wniosek dotyczący okresu przejściowego związanego z modernizacją polskiej floty rybackiej. Chodzi nam o to, żeby ów okres można było wydłużyć na czas po 1 stycznia 2005 r. Rozumiem, że to jest kwestia do negocjacji z Unią Europejską. Wierzę, że ta sprawa zostanie załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#PosełKazimierzPlocke">Pozostaje jeszcze kwestia sprzedaży paliwa. Chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób paliwo będzie dystrybuowane i jakie instytucje są upoważnione do jego sprzedaży. W tym zakresie nie powinno być żadnych wątpliwości. Na zakończenie mojej wypowiedzi dodam, że wiele kwestii rzeczywiście zostało rozstrzygniętych, natomiast pozostało jeszcze wiele szczegółowych spraw, które denerwują środowisko rybackie. Wymagają one jak najszybszego rozstrzygnięcia. Myślę, że te problemy, które zasygnalizują dzisiaj przedstawiciele branży, zostaną rozwiązane także dzięki dobrej współpracy naszej Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełStanisławKopeć">Proponuję, żebyśmy odbyli teraz 10-minutową przerwę. Jako pierwszy po przerwie głos zabierze pan poseł Piotr Krutul, Tych z państwa, którzy również będą chcieli wziąć udział w dyskusji, proszę o zapisanie się do głosu.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#PosełStanisławKopeć">Wracamy do dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PosełPiotrKrutul">Mam dość istotne pytanie do pana ministra. Jeżeli chodzi o posiedzenie, które odbyło się w Jastarni 23 kwietnia 2002 r., to rzeczywiście na większość pytań, które wówczas zostały zadane na dzień dzisiejszy nie ma wciąż odpowiedzi. Oceniam, że odpowiedzi nie ma na jakieś 90 proc. z tych pytań. Wiele z nich zadali: pan prezes Ryszard Klimczak oraz pan prezes Bogdan Waniewski. Sytuacja nadal jest bardzo niejasna. Dlatego prosiłbym pana ministra o ustosunkowanie się do wszystkich pytań, które były zadane w Jastarni. Nie zgodzę się z panem posłem Kazimierzem Plocke co do sprawy KRUS. Były propozycje, żeby przyjąć rybaków do KRUS, ale nie ma w tym zakresie żadnej woli politycznej. Owszem, pojawi się ta wola polityczna, jeżeli składka zostanie podniesiona z 700 do 3000 zł rocznie. Jeżeli chodzi o wniosek pana prezesa Ryszarda Klimczaka - złożony jeszcze w Jastarni - żeby resort przyjął nazwę „Ministerstwo Rolnictwa i Rybołówstwa”, to w tym zakresie również nic się nie dzieje. Jeżeli ma powstać nowy rząd pana premiera Marka Belki i ma być przeprowadzona pewna restrukturyzacja ministerstw, to należałoby zaproponować tę zmianę nazwy resortu. Problem polega na tym, że Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest po macoszemu traktowana przez pana marszałka. Projekty ustaw nie są kierowane do nas tylko do Komisji Europejskiej oraz do innych komisji. Nasza Komisja nie zajmowała się rybołówstwem, natomiast czyniła to Komisja Europejska. Szkoda, że pan poseł Bogusław Liberadzki, przewodniczący podkomisji ds. transportu, nie przyjechał do Kołobrzegu - chcieliśmy tego - na dwudniowe lub trzydniowe posiedzenie podkomisji, podczas którego moglibyśmy przeanalizować sprawę, o której była już dzisiaj mowa, czyli żeby nie było trzech okręgowych inspektoratów, tylko żeby był jeden krajowy inspektorat rybacki. Niestety, nie było takiej woli politycznej i ustawa była szybko uchwalana w takiej, a nie innej wersji. Terminy nagliły, bo zbliżał się 1 maja. Przyjęliśmy wszystko hurtem bez potrzebnych analiz. Do tego można w każdej chwili wrócić. Wtedy było za mało czasu, bowiem za późno otrzymaliśmy z MRiRW projekt tej ustawy. Wczoraj w Ustce zadałem przedstawicielowi resortu pytanie - nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi - co się stało z 32 mln zł, które były w budżecie roku 2003 na rynki ryb. Gdzie są te pieniądze. Rzeczywiście Ustka otrzymała 12 mln zł czy też 7 mln zł, ale nie wiem, co się stało z owymi 32 mln zł. Skoro mówimy o rynku ryb, to proszę nas poinformować, jaka jest docelowa koncepcja rządu w zakresie stosunków własnościowych w ramach rynków hurtowych i rynków ryb. Kto ma być docelowo ich właścicielem - samorząd wojewódzki czy generalnie samorządy, a może Skarb Państwa lub Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa? Jak ma wyglądać model tych rynków i jakie są koncepcje rządu i projekty ustaw, które z tego co wiemy, znajdują się w resorcie rolnictwa i rozwoju wsi? Pan minister powiedział w Jastarni, że konsumpcja ryb w Polsce wynosi 450 tys. ton. Sami wyławiamy 200–250 tys. ton. Brakuje nam więc 200 tys. ton. Spożycie ryb będzie wzrastało. Wobec tego pytam, skąd weźmiemy surowiec. Jeżeli przegraliśmy negocjacje z Unią Europejską - nie mówię już o porozumieniach dwustronnych, takich jak z Norwegią - to co będzie dalej.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PosełPiotrKrutul">Skąd przetwórstwo, które rzeczywiście wydało ogromne środki - przetwórcy zadłużyli się tudzież otrzymali środki w ramach SAPARD - weźmie surowiec. Potwierdza się to, co pan minister powiedział w Jastarni, czyli że odłowimy określoną ilość dorszy, łososi etc., ale na więcej nie ma szans. Właściwie to będziemy mieli jeszcze mniej własnego surowca, ponieważ reforma Wspólnej Polityki Rybackiej będzie się wiązała ze zmianami na naszą niekorzyść. Obowiązują takie, a nie inne kwoty połowowe, a skoro mają funkcjonować organizacje producenckie, to niezbędna jest owa modernizacja. Teraz mam konkretne szczegółowe pytanie: jak będzie wyglądać praktyczna realizacja wniosku rybaka, który chce złomować swój kuter. Wyobraźmy sobie, że ów rybak pisze wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ale powstaje zasadnicze pytanie: kto ma złomować ten kuter i za jaką kwotę będzie to zrobione. Powiedzmy, że rybacy dostaną po 100 czy 150 tys. zł, ale ile będzie kosztowało owo złomowanie. Przecież ono nie będzie realizowane na koszt budżetu państwa, tylko na koszt właściciela kutra. Ile w takim razie zostanie mu pieniędzy i co będzie z tymi ludźmi dalej? Nie mówię teraz o górnikach, którzy nie mają gdzie pracować, bo kopalnie zostały zamknięte. Pytam, co z tymi rybakami. Nie jest wyjściem restrukturyzacja czy złomowanie. Co dalej z tymi rybakami? Ile docelowo ma pozostać kutrów? Mówi się o 40 proc. statków do redukcji i że bardziej chodzi o zachodnie Wybrzeże. Ile mniej więcej będzie tych złomowań? Jeżeli tylko 10 proc. kutrów zostanie zezłomowanych, to jakie będzie ekonomiczne uzasadnienie funkcjonowania pozostałych 300 czy 350 kutrów? Czy rzeczywiście ci rybacy będą mieli zapewnioną ekonomiczną egzystencję. Tym bardziej - i to już jest zagrożenie traktatu akcesyjnego - że wczoraj w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni nie widzieliśmy na owym monitorze jednostek połowowych krajów Unii Europejskiej. Owszem, były kutry z Estonii, Łotwy, a nawet z Rosji. Natomiast unijnych kutrów nie było. Czy mamy rozumieć, że od 1 do 7 maja nie ma na Bałtyku kutrów duńskich czy jakichkolwiek innych. Ja w to nie wierzę. Być może te kutry jednak są na Bałtyku. Jakie wobec tego jest zagrożenie, jeżeli chodzi o kwoty połowowe jednostek rybackich z Unii Europejskiej? Pytałem o to w Jastarni, ale sądzę, że byłoby dobrze, gdybyśmy dzisiaj otrzymali odpowiedź na to pytanie. Oczywiście to bardzo dobrze, że istnieje Sektorowy Program Operacyjny. Problem jednak w tym, że to Bruksela pociąga za sznurki, a nie polski rząd. Wszystkie sprawy związane z reformą, czyli ze Wspólną Polityką Rybacką - analogicznie jak ze Wspólną Polityką Rolną - są w gestii Brukseli, a nie rządu Polskiego. My jako sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie mieliśmy żadnego wpływu na kształt Sektorowego Programu Operacyjnego. Narodowy Plan Rozwoju był omawiany na forum Komisji Europejskiej i Komisji Infrastruktury. My jako sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi możemy mieć zastrzeżenia i zbierać się na wyjazdowych posiedzeniach, ale nic nie znaczymy, ponieważ pan marszałek Marek Borowski nie zadecydował, że przynajmniej należy zasięgnąć naszej opinii czy też skierować do naszej Komisji projekt ustawy o rybołówstwie oraz projekt ustawy o Narodowym Planie Rozwoju. Można mówić o tych sprawach bez końca, ale poruszę jeszcze tylko sprawę wędkarzy. Panie ministrze, czy jest prawdą, że według rozporządzenia ministra i rozwoju wsi, jeżeli wędkarz wynajmuje za 120 zł kuter i wypływa na Bałtyk, to może on złowić tylko 5 kg ryb? Z czego to wynika? Dlaczego tylko 5 kg, a nie na przykład 50 kg.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#PosełPiotrKrutul">Wędkarze słono płacą za wynajęcie kutra. Niestety, w przypadku przekroczenia tego niskiego limitu muszą pozbyć się części złowionych ryb. Ostatnie pytanie. Czy to prawda, że rozwija się w rybołówstwie „szara strefa”? Z tego, co słyszeliśmy w trakcie tzw. rozmów kuluarowych wynikało, że „szara strefa” się rozszerza. Owszem, z jednej strony jest to możliwość zapewnienia sobie bytu przez rybaków. Oczywiście w tym trudnym okresie zdarzają się różne sytuacje, ale jak zaradzić takim sytuacjom i rozszerzaniu się „szarej strefy”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosełWojciechZarzycki">Proces integracji europejskiej to nie tylko akty związane z datą 1 maja. Okazuje się, że po dniach świątecznych można przywołać polskie przysłowie „Im dalej w las, tym więcej drzew”. Ma ono zastosowanie także w dyskusji prowadzonej podczas dzisiejszego posiedzenia. Jego temat jest niezwykle istotny. Obraz przekazany nam przez panów reprezentujących branże rybołówstwa i przetwórstwa ryb jest dość nieciekawy. Panie ministrze, jak uzasadni pan niewykorzystanie wszystkich możliwości, które zostały nam dane. Czy dzisiejsza informacja przekazana przez „Gazetę Wyborczą”, iż utraciliśmy kwotę 500 tys. euro na szkolenia doradców rolniczych oraz że brak było nadzoru ze strony resortu jest prawdziwa? Chciałbym zapytać, jak zostały wykorzystane środki unijne przekazywane na branżę Rybołówstwa i przetwórstwa w ramach programu SAPARD? Jakie są możliwości dalszego wykorzystania tych środków po 1 maja? Jak dalece zaawansowana jest sprawa przygotowań do pozyskania tych środków? Kolejne pytanie dotyczy ekonomiki rynku ryb. Jak rynek ten może przyczynić się do zwiększenia konsumpcji oraz do obniżenia cen? Ceny ryb w Polsce centralnej są bardzo wysokie. Czy organizacja rynku ryb przyczyni się do regulacji cen? Wydaje się, że dzięki temu konsumenci będą mogli kupować ryby taniej. Wyraźnie widać, że utraciliśmy branżę cukrowniczą. Co rząd, w tym minister rolnictwa i rozwoju wsi, zamierza zrobić, żeby nie utracić branży następnej, czyli rybołówstwa i przetwórstwa rybnego? Czy znajdzie zastosowanie drugie przysłowie: „Mądry Polak po szkodzie”. Pytam o to, bowiem tutaj jawi się taki obraz, że zaniedbaliśmy wiele spraw. Przedstawiciele branży stwierdzili dzisiaj, że są zaskakiwani przepisami, które na każdym kroku będą utrudniać działalność w sferze rybołówstwa. Wczoraj nie zobaczyliśmy owych kutrów unijnych. Zupełnie jakby były one schowane gdzieś tam za mgłą. Następnie obejrzeliśmy piękną nieruchomość przygotowaną do zlokalizowania tam rynku ryb. Niestety, brakuje pieniędzy na to, żeby natychmiast ten rynek uruchomić i przeciwstawić się bardzo dobrze zorganizowanemu unijnemu rynkowi ryb. Dla mnie niezrozumiałe jest, że inne warunki dotyczą wypływania na Bałtyk naszych kutrów rybackich, a inne dotyczą kutrów państw UE. Czy znowu mamy być rybakami, czy rolnikami drugiej kategorii? Czy pan minister mógłby zarysować obraz polskiego rybołówstwa i przetwórstwa, tak jak go w perspektywie 2 czy 5 lat widzi resort rolnictwa i rozwoju wsi? Jakie działania resort przewiduje w tym okresie? Chciałbym poprzeć opinię, iż należałoby dokonać zmiany nazwy resortu w taki sposób, żeby nosił on nazwę „Ministerstwo Rolnictwa i Rybołówstwa”. Sądzę, że skoro przypisano ministrowi rolnictwa nadzór nad rybołówstwem, to nazwa ta będzie adekwatna i przyczyni się do lepszego dostrzegania problemów, którymi się dzisiaj zajmujemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PrezesKrajowejIzbyRybackiejMaciejDlouchy">Wspólnie z panem prezesem Janem Ciesielskim pracujemy nad tworzeniem rynku rybnego w Poznaniu. Może na wstępie wyręczę pana ministra i odpowiem na dwa z zadanych dzisiaj pytań. Jeżeli chodzi o połowy wędkarskie - sam jestem wędkarzem - to zapewniam państwa, że 5 sztuk ryb to jest naprawdę dużo. Ryby ważą 1,5 do 2 kg. Limit został ustalony na podstawie konsultacji ze wszystkimi organizacjami wędkarskimi. Jeżeli pan poseł ma informacje od rybaka indywidualnego, to należy pamiętać o tym, że cel jego połowów jest zupełnie inny. Zapewniam pana posła, że każdy wędkarz jest zachwycony, jeżeli złowi 5 sztuk takich ryb. To są połowy sportowe, natomiast jeżeli się łowi więcej, to wiadomo, że czyni się to dla celów handlowych. W statutach wszystkich organizacji wędkarskich jest napisane, że nie wolno rybami handlować. Tymczasem do takiego handlu dochodziło. Oto sedno sprawy. Dlatego postanowiłem wyjaśnić tę kwestię.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosełPiotrKrutul">I ten limit został wprowadzony na wniosek organizacji wędkarskich?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PrezesKIRMaciejDlouchy">Tak, bowiem niektórzy wędkarze handlowali rybami, a robili to w ten sposób, że przychodzili do smażalni ryb i sprzedawali złowione ryby taniej, zaniżając ceny ryb na szkodę tych osób, które ryby łowią zawodowo. Jeżeli chodzi o drugą kwestię, czyli ceny ryb, to pragnę stwierdzić, że rynek ryb tworzy się w taki sposób, iż Aukcja Rybna w Ustce oraz centra pierwszej sprzedaży ryb mają w swoich statutach zapisane non profit. Cena ryb nie jest ustalana ani przez lokalne centrum pierwszej sprzedaży, ani przez Aukcję Rybną. Cenę ustala konsument. Czyli ryba kosztuje tyle, ile konsument zapłaci. Uwalniamy ceny. Chodzi właśnie o to, żeby konsument decydował o cenie, a nie rybak, czy ktokolwiek inny. Rybak czy organizacja producencka ustalają tylko ceny minimalne. Resztą rządzą prawa rynku. Konsument będzie mógł kupić rybę taniej, bo nie będzie jej kupował przez pośredników, jak do tej pory. O to właśnie walczymy. Rynek będzie cywilizowany, bowiem nastąpi jego standaryzacja. Konsument będzie ustalał ceny ryby, natomiast nie będzie tego czynił pośrednik, który do tej pory zwielokrotniał cenę ryby kupowanej bezpośrednio od rybaka, co nie działało na korzyść rybołówstwa. Od odpowiedzi na pytania panów posłów przejdę teraz do meritum mojej wypowiedzi. Pierwszorzędnym problemem jest to, że wprawdzie mamy flotę i rybaków, ale nie mamy portów. Pięć lat temu na forum Komisji Transportu i Gospodarki Morskiej mówiliśmy o tym, iż nie należy dopuszczać do tego, żeby porty i infrastruktura portowa trafiały w prywatne ręce. Niestety, tak się stało. Akurat dzisiaj musiałem o tym powiedzieć, ponieważ państwo nie jesteście może do końca świadomi, że 80 proc. nabrzeży jest w rękach prywatnych. Ci prywatni właściciele wystąpią o fundusze strukturalne, bo muszą zapłacić co najmniej 60 czy 70 proc. kosztów z własnej kieszeni, a koszty te są niesamowite. Więcej nie będą inwestować, a czas niektórych nabrzeży już minął, bo nabrzeża były budowane na 100 lat i ten okres właśnie minął w zeszłym roku, mija w tym roku lub minie w najbliższych latach. W tej sytuacji grozi nam zamknięcie portów. A poza tym prywatni właściciele nie dopuszczają niektórych statków do nabrzeży portowych albo narzucają horrendalne ceny za użytkowanie portu. Jest to przecież ich prywatny teren. Urzędy morskie - jest ich trzy, a kiedyś był tylko jeden, ale nie będę rozszerzał tego tematu - wyzbyły się zarządzania tymi nabrzeżami i na ogół zajmują się tylko zarządzaniem kanałami. Nabrzeżami nie, bo one są prywatne. Przeważnie dzieje się tak, że ci prywatni właściciele grodzą te swoje tereny na działki, zagrażając bezpieczeństwu, ale o tym nie będę teraz mówił. Wszystko to prowadzi do tego, że będziemy mieli flotę, ale nie będziemy mieć nabrzeży. Nie będzie gdzie wyładować kutra. Każdy właściciel nabrzeża sam ustala ceny za ładunki, postój etc. To jest bardzo istotny problem. Pięć lat temu posłowie mówili, że wyjściem z tej sytuacji byłaby chyba tylko renacjonalizacja. Zaznaczam, że chodzi tylko o tereny portowe, a nie o budowle. Tak jest na całym świecie. Teren portowy powinien być własnością państwa, gminy, miasta etc., ale z pewnością nie własnością prywatną. Stworzenie rynku ryb jest niezbędne po to, żeby konsumenci w całej Polsce mieli dostęp do tego towaru.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#PrezesKIRMaciejDlouchy">Najpierw trzeba jednak stworzyć rynek pierwotny, który następnie zostałby rozszerzony na polskie miasta. W tym celu należy zapewnić cywilizowane warunki składowania ryb. Przecież ryb nie można przewozić zwykłym samochodem, a po przewiezieniu postawić ich na piasku, na trawie czy w jakiejś szopie. Zresztą także standardy unijne wymuszają składowanie ryb w jakichś sensownych warunkach. W tym właśnie zakresie niezbędne jest dokapitalizowanie rynków ryb. Odbyliśmy spotkanie z prezesami rynków hurtowych z większości dużych polskich miast. Wszyscy oni pytali, skąd mają wziąć pieniądze na prawidłowe magazynowanie ryb. Chodzi o instalację komór, które pozwolą na zapewnienie cywilizowanych warunków przewozu i składowania ryb. Byłoby dobrze, gdyby rząd zechciał wesprzeć finansowo taką inicjatywę. Teraz powiemy kilka zdań na temat systemu funkcjonowania hurtowego rynku ryb posługując się przykładem Poznania. Może oddam głos panu prezesowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PrezesWRHMRSJanCiesielski">Chciałbym się odnieść do niezwykle istotnej kwestii ceny ryb. Rzeczywiście to rynek będzie decydował o tej cenie, z tym że ta cena będzie w konfrontacji z tym, co będziemy importować. Musimy bardzo pilnować, żeby ceny polskie nie były wyższe niż ceny ryby importowanej. Cena polskiej ryby będzie niższa, jeżeli niższe będą koszty, a niższe koszty będą wtedy, gdy będziemy mieli bardzo dobrze zorganizowany rynek, czyli zorganizowaną informację oraz logistykę. Pozwoli to dotrzeć rybie najwyższej klasy bezpośrednio do konsumenta w bardzo krótkim czasie. W takim przypadku za tę rybę będzie można więcej wziąć. Możliwe będzie konfrontowanie jej ceny z ceną ryby importowanej. To wszystko będzie można zrealizować tylko w przypadku, gdy będzie zrealizowany cały system, który jest tematem przygotowanej przez nas prezentacji wizualnej. Niestety czas nas goni. Dlatego przekażę państwu te informacje w bardzo dużym skrócie. Pierwsza aukcja ryb, z którą współpracujemy - chodzi oczywiście o aukcję w Ustce - będzie prowadziła sprzedaż ryb, a informacje trafią drogą elektroniczną wprost do końcowych odbiorców. Oni będą kupować ryby według określonej ceny rynkowej. Po określeniu ceny i podjęciu decyzji zakupu, ryba będzie w systemie logistycznym i w jak najkrótszym czasie dostarczona do rynków dystrybucyjnych, czyli na przykład do rynku poznańskiego. Jeżeli to będzie dobrze zorganizowane, to końcowy odbiorca otrzyma rybę bardzo dobrej jakości. W takim przypadku będziemy mogli konkurować z rynkiem zagranicznym. Poza rybą świeżą, na rynku będzie również ryba mrożona. Aukcja w Ustce będzie także organizowała import. Poprzez system aukcyjny, ryby z importu będą oferowane dla rynków wewnętrznych. W tym zakresie istotna jest jedna podstawowa kwestia, o której już wspominałem. Otóż musi istnieć jednolity system informatyczny, który obejmie cały rynek ryb, a zatem aukcję pierwszej sprzedaży, rynki hurtowe oraz producentów ryb słodkowodnych. To dopiero umożliwi odniesienie sukcesu. Proponujemy, żeby hurtowe rynki ryb powstały w 3–4 miejscach w kraju. Na to są potrzebne pieniądze. O część tych pieniędzy postaraliśmy w ramach systemu, który realizujemy w Poznaniu. Istnieje możliwość zastosowania tego systemu również w przypadku kolejnych rynków. Natomiast druga połowa środków musi być znaleziona w systemie funduszy strukturalnych. Mówiłem poprzednio o tym, że w przepisach dotyczących funduszy strukturalnych nie ma odniesienia, które mówiłoby o dotacji dla rynków hurtowych. W przerwie obrad rozmawialiśmy z panem dyrektorem Andrzejem Najmanem i stwierdził on, że wprawdzie bezpośredniego odniesienia nie ma, natomiast beneficjentami funduszy strukturalnych mogą być przedsiębiorstwa. Dla rynków hurtowych to nie wystarczy. W takich warunkach finansowych zorganizowanie takiego rynku byłoby trudne. W związku z tym postulujemy zmianę w przepisach, która polegałaby na tym, że byłoby wyraźnie określone, iż część funduszy strukturalnych będzie można przeznaczyć na aukcję pierwszej sprzedaży ryb oraz przedłużenie rynku bezpośredniego w postaci rynków hurtowych działających wewnątrz kraju. Apelujemy o tę zmianę w przepisach. Fundusze powinny być większe. Słyszałem tu o kwocie 600 tys. zł na jeden rynek hurtowy. To jest stanowczo za mało. Jeżeli weźmie się pod uwagę wymagania związane z logistyką oraz z informatyką, to oczywiste się staje, że potrzebne są znacznie większe kwoty.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#PrezesWRHMRSJanCiesielski">Jeżeli chcemy posiadać dobrze zorganizowany rynek, nie gorszy niż w innych krajach Unii Europejskiej, to powinniśmy znaleźć pieniądze niezbędne na ten cel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#DyrektorwARiMRAndrzejNajman">Gwoli wyjaśnienia, bo nie zrozumieliśmy się dokładnie w czasie rozmowy, którą toczyliśmy w przerwie. Otóż w Sektorowym Programie Operacyjnym znajduje się zapis, który umożliwia realizację tego, o czym pan prezes mówił w swoim pierwszym wystąpieniu. Przewiduje się tam, że oprócz organizacji producentów rybnych z tych funduszy będą mogły korzystać również inne podmioty. To się nazywa: „inne operacje wśród uczestników obrotu rynkowego”, co oznacza, że wszyscy inni uczestnicy tego obrotu będą mogli korzystać z tych funduszy - rozumiem, że WRH-MRS mieści się w tej formule - z przeznaczeniem na takie cele jak „organizowanie handlu elektronicznego i innych technologii informatycznych w celu upowszechnienia informacji technicznej i handlowej”. Unia Europejska jest zainteresowana tą kwestią, ponieważ pierwsza sprzedaż musi być rejestrowana i musi odbywać się pod pełną kontrolą. Natomiast nie jest celem Wspólnej Polityki Rolnej i wspólnego rynku udzielanie bezpośredniej pomocy z FIFG (Finansowy Instrument Sterowania Rybołówstwem), ponieważ sprawy rynkowe związane z obrotem rybami oraz z tworzeniem ceny są bilansowane z funduszu NEOGA - rolnego - z sekcji orientacji. My również, jako Agencja, będziemy tam płatnikiem. Przy czym podmiotami pomocy finansowej są organizacje producentów rybnych. Tamże mogą oni znaleźć pieniądze na tworzenie dalszych ogniw łańcucha obrotu rybami. Pragnę wyjaśnić, że nie chodziło o kwotę ponad 600 tys. zł na jeden rynek hurtowy, tylko o ponad 600 tys. euro.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosłankaElżbietaPielaMielczarek">Jestem gościem tej Komisji, jako że nie jestem jej członkiem. Postaram się zatem bardzo skracać swoją wypowiedź. Chciałabym zwrócić uwagę na trzy kwestie. Po pierwsze, pan prezes Ryszard Klimczak mówił, że istnieją jakieś przeszkody prawne w zakresie działalności i rejestracji organizacji producenckich. Myślę, że byłoby dobrze, gdybyśmy poznali te przeszkody prawne, bo jeżeli one faktycznie istnieją, to rolą Komisji jest zwrócenie uwagi na te przeszkody i potrzebę ich wyeliminowania.- w dezyderacie, który będzie kierowany do odpowiednich organów. Po drugie, chciałabym uzyskać odpowiedź na pytanie, z którym zwracali się do nie rybacy ze Świnoujścia i okolic, a mianowicie, dlaczego: dzieje się tak, że na poszczególne gatunki ryb na tym samym akwenie - Morzu Bałtyckim - obowiązują różne okresy ochronne, w zależności od tego, czy ryby te są odławiane przez polskich rybaków, czy na przykład przez rybaków duńskich? Sądzę, że rodzi to niepotrzebne konflikty, a cała sprawa warta jest wyjaśnienia. Sprawa trzecia - uważam ją za szalenie istotną - to problem akcyzy na paliwo rybackie. Pozwoliłam sobie interweniować w tej sprawie u ministra finansów, jednak myślę, że zbiorowa siła Komisji jest dużo większa niż siła pojedynczego parlamentarzysty. Sprawa ta jest niebagatelna, bo przecież już od wielu lat paliwo to było objęte niższą akcyzą, czyli było w pewnym sensie dotowane przez państwo. Jeżeli jest to możliwe, to należałoby ten układ utrzymać. Chciałabym się jeszcze odnieść do kwestii, o której mówił pan prezes przewodniczący Maciej Dlouchy. Sprawa ta ma znaczenie strategiczne, a chodzi o to, że w wyniku transformacji część małych portów przeszła w ręce prywatne. Pragnę jedynie przypomnieć państwu, że stara ustawa z 1991 r. uwłaszczyła tych wszystkich, którzy gospodarowali w portach na zasadzie użytkowania wieczystego gruntu oraz własności budynków. Im więcej czasu upływało od 1991 r., tym bardziej gmatwały się procesy prywatyzacyjne przebiegające w obrębie małych portów. Wydaje mi się, że dzisiaj nie może być mowy o renacjonalizacji tych portów. Dlatego trzeba znaleźć inny cywilizowany sposób na to, żeby opłaty portowe pobierane przez podmioty prywatne zostały unormowane. Swój odpowiedni wymiar powinny również mieć kwestie korzystania z funduszy Unii Europejskiej w celu modernizacji tychże portów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">W naszej Komisji panuje taki zwyczaj, że jeżeli ktoś jest naszym gościem, bo interesuje się tym, czym się zajmujemy, to jesteśmy mu za to wdzięczni. Ktoś taki może się w naszej Komisji czuć jak u siebie. Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos? Nie stwierdzam. Proszę zatem pana ministra o odniesienie się do postawionych w trakcie dyskusji kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiJózefPilarczyk">Może najpierw odniosę się do pytania pana posła Piotra Krutula, który nawiązał do posiedzenia w Jastarni. Faktycznie podczas tamtego wyjazdowego posiedzenia Komisji bardzo dogłębnie zostały przeanalizowane uwarunkowania wynikające ze Wspólnej Polityki Rybackiej Unii Europejskiej. Analizowaliśmy wszystkie aspekty, którymi miał później zająć się rządowy zespół negocjacyjny. Wtedy dyskutowaliśmy głównie na temat, czy kutry krajów Unii Europejskiej powinny mieć dostęp do polskiej strefy ekonomicznej. Wyjaśniliśmy tę kwestię. Wystarczy przypomnieć, że podstawowym warunkiem dostępu do strefy połowowej jest posiadanie kwoty połowowej. Nie ustąpiły te wszystkie przyczyny, o których wtedy mówiliśmy i dotyczące dorsza, które ograniczają możliwości połowowe. Według danych wynikających z badań Morskiego Instytutu Rybackiego ilość dorsza na Bałtyku nie upoważnia do zwiększania kwoty połowowej. Przedstawiciele branży rybołówstwa z pewnością wiedzą, jakie dyskusje były w tym roku prowadzone na posiedzeniu Międzynarodowej Komisji Morza Bałtyckiego i jakich argumentów używali nasi przedstawiciele w celu utrzymania możliwości połowu dorsza na Bałtyku na poziomie około 16 tys. ton. W tym miejscu trzeba z uznaniem powiedzieć o taktyce i sposobie tych negocjacji oraz argumentach, których użył zespół negocjacyjny kierowany przez pana dyrektora Zbigniewa Karnickiego. Chciałbym podziękować panu dyrektorowi i członkom tego zespołu, ponieważ udało się przekonać wszystkich członków Międzynarodowej Komisji, że należy utrzymać ów limit wynoszący prawie 16 tys. ton. Niewątpliwie Wspólna Polityka Rybacka - miałem okazję się o tym przekonać - ma na celu przede wszystkim wyegzekwowanie zasad określonych w tej polityce, szczególnie w zakresie związanym z kwotowaniem. Chodzi o to, żeby można było sukcesywnie zwiększać możliwości połowowe. Taki jest cel dalekosiężny. Dopóki kwoty połowowe nie będą respektowane i nie pozwolą na osiągnięcie określonego celu, zostaną one utrzymane. Tym celem jest przede wszystkim taka ochrona zasobów, żeby one się zwiększały, a nie zmniejszały. Nie jest celem Wspólnej Polityki Rybackiej ograniczenie połowów. Ochrona zasobów w poszczególnych akwenach połowowych jest na tyle rozwinięta, na ile jest to konieczne, żeby przyszłe pokolenia rybaków miały więcej ryby, a nie mniej. To jest główny cel Wspólnej Polityki Rybackiej. Pieniądze z kasy unijnej są wydawane na to, ażeby działaniami pośrednimi, chociażby takimi jak zachęcanie do ograniczenia ilości nakładu połowowego w poszczególnych krajach członkowskich Unii, wpływać na poprawę ekonomiki Rybołówstwa. Z drugiej strony chodzi również o dbałość, żeby ryb w poszczególnych akwenach było coraz więcej, a nie coraz mniej. To jest generalny cel. Muszę powiedzieć, że dyskusja na temat, jak egzekwować regulacje w zakresie połowów i ich kwotowania toczona jest w całej Unii Europejskiej. Uczestniczyłem w międzynarodowej dyskusji tego typu i muszę państwa poinformować, że oprócz krajowych czy narodowych inspekcji czy inspektoratów w Unii Europejskiej zamierza się wprowadzić unijną inspekcję rybacką.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiJózefPilarczyk">Jej zadaniem będzie kontrolowanie skuteczności narodowych inspekcji rybackich. Inicjatywa ta ma być podjęta, ponieważ efekty uzyskiwane w wyniku działań inspekcji narodowych są dalekie od oczekiwanych. Ryb w niektórych akwenach jest coraz mniej. Rybacy doskonale wiedzą, że okresy ochronne na niektórych akwenach Unii Europejskiej nie są już wystarczające. Wprowadza się całkowity zakaz połowu niektórych gatunków ryb, jako że ich populacja jest już tak mała, że grozi ich wyginięciem. Te cele również musimy realizować na Bałtyku, ale nie dlatego, że chce tego Unia Europejska, tylko dlatego, że pamiętamy, iż na Bałtyku łowiliśmy swego czasu ponad 100 tys. ton dorsza rocznie, a dzisiaj możemy łowić zaledwie 16 tys. ton. Mamy świadomość, że mimo wszystko łowimy więcej. Nie respektowaliśmy do tej pory ściśle tych regulacji, które w Polsce obowiązywały. Wszyscy wiemy o tym, że w rybołówstwie funkcjonuje szara strefa. Mówię o tym, mimo że są wśród nas przedstawiciele środków masowego przekazu. Chciałbym przypomnieć moją deklarację sprzed dwóch lat - chciałbym również ją wypełnić - kiedy to stwierdziłem, że egzekwowanie ustaleń dotyczących kwotowania rozpoczniemy w momencie realizacji Sektorowego Programu Operacyjnego. Dzisiaj tak nazywamy ten program, a wtedy mówiliśmy o możliwościach finansowania redukcji nakładu połowowego z budżetu krajowego. Do tej pory nie było to jednak możliwe. Tworzą się warunki do tego, żeby poprawić efektywność i rachunek ekonomiczny rybołówstwa prowadzonego na Bałtyku. Dlatego w tym roku kładziemy główny nacisk na to działanie, które ma ograniczyć nakład połowowy na Bałtyku. Jeszcze raz podkreślam, że składanie wniosków o złomowanie jest dobrowolne. Dzisiaj trudno mi jest określić, ile tych wniosków zostanie złożonych i jaka docelowa liczba kutrów powinna realizować połowy - głównie chodzi o połowy dorsza na Bałtyku. Zapewne wczoraj mieliście państwo możność zapoznać się z fachowymi informacjami na ten temat. Rzeczywiście chodzi głównie o ten gatunek. Jest on najbardziej znaczący gospodarczo i ekonomicznie dla polskiego rybołówstwa. Wszystkie dane liczbowe, które do tej pory padały, wynikają z pewnych analiz. Chodzi w nich przede wszystkim o odpowiedź na pytanie „co się stanie jeżeli...”. Prowadzimy te analizy w Departamencie Rybołówstwa. Wynika z nich, że jeżeli złomowanie dotyczyłoby około 40 proc. obecnego nakładu połowowego, to efektywność ekonomiczna pozostałych jednostek byłaby na tyle duża, że moglibyśmy mówić o rentowności na poziomie kilkunastu procent. Jeżeli zatem chcemy mówić o przywróceniu normalnych relacji ekonomicznych, to wystąpi ona wtedy, gdy ograniczenie nakładu połowowego wyniesie 35–40 proc. To jest instrument możliwy do wykorzystania. W dalszym ciągu duże znaczenie mają organizacje rybackie. Wprawdzie pośrednio, ale spore znaczenie będą miały również tworzące się grupy producenckie. Pytali państwo również o rybołówstwo dalekomorskie. Zapewniam państwa, że to nie żadne problemy z dziedziny polityki zagranicznej i naszych stosunków z Rosją spowodowały, że nie łowimy na akwenach rosyjskich. Po prostu przez długie lata ZSRR, a później Rosja, prowadziły na swoich akwenach - zresztą brała w tym udział także nasza flota - rabunkową politykę rybacką.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiJózefPilarczyk">Z tego faktu wynika wyeliminowanie obcych flot z rosyjskiej strefy połowów - na przykład z Morza Ochockiego - co zostało uczynione przy pomocy dekretu prezydenta Rosji. W tym zakresie nie ma prawnych możliwości uzyskania w Rosji kwot połowowych, z których kiedyś mogliśmy korzystać. Owszem, można łowić na Morzu Beringa. Przedstawiciele Dalmoru mówią jednak, że tam nie ma po co płynąć. Wprawdzie Rosjanie dają kwoty połowowe, ale jak zapłaci się za owe kwoty, to jednak ryb za to złowić nie można, bo ich tam w dalszym ciągu po prostu nie ma. Tak więc w zasadzie musimy się opierać na tym, co złowimy na Bałtyku oraz na tym, co kupimy od naszych tradycyjnych dostawców. Największym naszym dostawcą ryby zawsze była Norwegia. Może powiem parę słów o umowie z Norwegią. Otóż umowa ta polegała na tym, że udostępniliśmy Norwegom nasz rynek. Polegało to na tym, że stawki celne na główne gatunki ryb pochodzące z Norwegii były zerowe, czyli po prostu nie było cła. W zamian za to z tej umowy wynikały pewne przywileje, na przykład owe 750 ton czerniaka. Sytuacja zmieniła się o tyle, że od momentu wejścia do Unii Europejskiej będą nas obowiązywać stawki celne obowiązujące w UE. Nie będzie więc już bezcłowego importu ryb z Norwegii. W marcu faktycznie spotkałem się z norweskim ministrem rybołówstwa. Nasze stanowisko był wspólne i jednoznaczne. Po naszym wejściu do Unii administracja unijna będzie - na mocy przepisów unijnych - administratorem tej umowy. Oznacza to, że umowa będzie realizowana. Będziemy korzystać z dotychczasowych kwot połowowych, ale w tym zakresie konieczne będą decyzje administracji unijnej. Nasz interes leży w tym, żeby od administracji unijnej wyegzekwować prawo wynikające z umowy polsko-norweskiej. Nasze działania realizowane w ramach odpowiedniej komisji UE idą zatem w kierunku zapewnienia nam dalszego korzystania z prawa wynikającego z umowy polsko-norweskiej. Nie są słuszne zarzuty, że polska administracja coś zaniedbała w tej sprawie. Przepraszam, ale my naprawdę nie odpowiadamy za działania norweskiej dyplomacji. Szczególnie nie odpowiadamy za nieodpowiedzialne działania dyplomacji norweskiej. Sami byliśmy tym zaskoczeni, gdy 30 kwietnia radca ambasady złożył w Ministerstwie Spraw Zagranicznych propozycję rozwiązania z tym samym dniem umowy polsko-norweskiej. W zamian za to Norwegowie obiecali, że pozwolą nam jeszcze w tym roku skorzystać z 750 ton czerniaka i na tym koniec, w następnych latach po prostu tej umowy już by nie było. Oczywiście nie zgodziliśmy się na takie postawienie sprawy. Umowa nadal obowiązuje. Jeżeli Norwegia będzie chciała tę umowę rozwiązać, to oczywiście będzie mogła to uczynić. Każda strona umowy ma prawo umowę rozwiązać, ale musi to być zrobione zgodnie z określonymi procedurami prawa międzynarodowego. Do tej pory nasze kontakty z Norwegami były na tyle szczere i owocne, a że nie przewidujemy, aby ta umowa miała być zerwana czy rozwiązana. Na marginesie, pragnę stwierdzić, że Polska nie tylko weszła do Unii Europejskiej, ale weszła również do Europejskiego Obszaru Gospodarczego, do którego należy również Norwegia oraz Islandia. Ze względu na fakt, że Norwegia będzie odnosić pewne korzyści z poszerzenia Unii Europejskiej - ma dostęp do rynku unijnego na preferencyjnych warunkach - utworzy ona tzw. norweski instrument finansowy. Będzie to kwota 600 mln euro, która będzie postawiona do dyspozycji nowych krajów członkowskich, w tym również do dyspozycji Polski, proporcjonalnie do podziału innych środków unijnych. Liczymy, że do roku 2010 około 50% owych środków z budżetu norweskiego zostanie postawione do dyspozycji nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Nasz rząd ustalił, że program wykorzystania tych środków przygotuje minister gospodarki. Przedstawiliśmy swoje propozycje w tym zakresie, choć trzeba powiedzieć, że nie są one za bardzo akceptowane przez pozostałe resorty. Robimy wszystko, żeby można było również z tego norweskiego instrumentu finansowego przeznaczyć pewną część na wsparcie infrastruktury rybołówstwa i rozwiązywanie problemów tej branży. Byłoby to wsparcie udzielane niezależnie od Sektorowego Programu Operacyjnego. Mamy w tym wspólny interes i podejmujemy stosowne działania w ramach Ministerstwa Gospodarki i Pracy - aby część tych środków, czyli około 300 mln euro, również wykorzystać na wsparcie niektórych zadań związanych z rybołówstwem koordynuje je pani minister Krystyna Gurbiel. Jakie to będą zadania, to oczywiście będzie zależeć od polskiego rządu. Tytuły zadań będą konsultowane ze stroną norweską, jednak z ostatniego spotkania z ministrem Svenem Ludvigsenem wynikało, że Norwegowie również będą preferować te zadania, które dotyczyć będą rybołówstwa i przetwórstwa ryb. Biorąc pod uwagę potencjał naszego przetwórstwa ryb, musimy liczyć się z tym, że w dalszym ciągu około 50 proc. surowca będzie trzeba importować. Po prostu nie jesteśmy w stanie wyłowić z Bałtyku więcej ryb. Dlatego nadal musimy korzystać z zakupu od rybaków zagranicznych. Problem polega na tym, że od 1 maja nie istnieje już cło z krajami Unii Europejskiej, a więc przetwórcy są bardziej zachęceni do kupowania ryb od rybaków unijnych niż od rybaków norweskich. W handlu z Norwegią obowiązuje 2 proc. cła na łososia, natomiast w handlu z krajami Unii ryba ta nie będzie obłożona cłem. Chciałbym jeszcze wrócić do tych zagadnień, które przedstawiał pan prezes Ryszard Klimczak. Oprócz naszych działań związanych m.in. z legislacją, Sektorowym Programem Operacyjnym cyklicznie spotykamy się z przedstawicielami polskiej branży rybołówstwa. Grupują się oni w gremium po nazwą Sztab Kryzysowy w Rybołówstwie. Należą do tego gremium m.in. panowie prezesi Bogdan Waniewski oraz Ryszard Klimczak. Nie chcę zajmować stanowiska w kwestii działań Straży Granicznej, urzędów celnych czy nawet Służby Weterynaryjnej. Proponuję, żebyśmy w ciągu najbliższych dwóch tygodni odbyli spotkanie z udziałem przedstawicieli tych służb i instytucji i przeanalizowali na roboczo te wszystkie problemy. Spotkanie to jest niezbędne, skoro panowie wskazujecie, że te instytucje funkcjonują niezbyt precyzyjnie. Proponowałbym, żebyśmy przyjęli takie ustalenie, bowiem nie chcę ponosić odpowiedzialności za działania instytucji, których nie nadzoruję. Jeżeli chodzi o Sektorowy Program Operacyjny, to faktem jest, iż zakładaliśmy, że od 15 kwietnia będzie można pobierać wnioski i je wypełniać. Niestety, to się nie do końca udało. Z pewnością państwo posłowie doskonale wiecie o tym, że podstawą uruchomienia wszystkich sektorowych programów jest ustawa o Narodowym Planie Rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiJózefPilarczyk">Zapewne częściowo z winy rządu ustawa ta została uchwalona zbyt późno, jakkolwiek prac sejmowe nad nią trwały dosyć długo. Faktem jest, że ta ustawa została uchwalona dopiero pod koniec kwietnia. Na jej podstawie są przygotowywane i wydawane rozporządzenia ostatecznie wprowadzające określone dokumenty związane z tym programem. Obecnie można stwierdzić, że wszystkie druki i dokumenty są już opublikowane, wprawdzie jeszcze nieformalnie, ale są one już uzgodnione i zatwierdzone przez Komitet Monitorujący. Można już otrzymać te druki w inspektoratach rybołówstwa, tudzież można je wydrukować z Internetu. Nic nie stoi na przeszkodzie, by je już wypełniać nie czekając na 16 maja. Od tego dnia przewidujemy pełną gotowość do przyjmowania pierwszych wniosków przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Jeszcze raz przeanalizujemy, jakie maksymalne kompetencje można by dać biuru powiatowemu w Koszalinie, tak żeby faktycznie rybacy ze środkowego Wybrzeża mogli być obsługiwani bez potrzeby odbywania dalekich podróży. Będziemy jeszcze analizować tę kwestię wspólnie z panem prezesem Wojciechem Pomajdą oraz z panem dyrektorem Andrzejem Najmanem. Pragnę poinformować państwa, że jeżeli chodzi o działania, które mogą być realizowane w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego i które dotyczą modernizacji naszej floty rybackiej, to robimy wszystko, żeby terminem ich zakończenia był koniec 2005 r. Wniosek o jednoroczną derogację, czyli o okres przejściowy, jest już przygotowany i będzie przedstawiony. Niestety, ta kwestia nie trafiła jeszcze na posiedzenie Rady Ministrów. Mam nadzieję, że stanie się to w najbliższym czasie, bowiem tego typu decyzje muszą być decyzjami rządu. Podtrzymuję deklarację, że będziemy w dalszym ciągu robić wszystko, żeby działanie polegające na modernizacji naszej floty mogło być realizowane do końca 2005 r. Podczas pobytu w Polsce pana Jurgena Holmquista, dyrektora Dyrekcji Generalnej Rybołówstwa w Brukseli, przedstawiłem mu ten problem. Nie powiem, żeby podchodził on do tej sprawy z zachwytem, ale wstępnie ją przedyskutowaliśmy i ustaliliśmy, że po 1 maja problem będzie analizowany przez Komisję Europejską. Rozstrzygnięcie jej będzie zależało - tak jak to jest zazwyczaj w Unii Europejskiej - od poparcia innych krajów członkowskich. W tym zakresie musimy wykonać pewną pracę u podstaw w celu przekonania przynajmniej kilku krajów członkowskich, żeby ten nasz wniosek był poparty. Pragnę zadeklarować, że wrócimy do kwestii organizacji Inspekcji Rybackiej. Informowałem przedstawicieli branży o tym, że podczas posiedzenia Komisji wspólnie wyraziliśmy opinię, że marzec i kwiecień, czyli ostatnie dwa miesiące przed wejściem do Unii Europejskiej, to był zły czas na przeprowadzanie restrukturyzacji w Inspekcji Rybackiej. Wrócimy zatem do tego problemu, jednak chcę jeszcze raz podkreślić, że najważniejsze jest personalne i sprzętowe wzmocnienie Inspekcji Rybackiej. W moim przekonaniu nie jest najistotniejsze czy będzie jeden inspektorat, czy będą funkcjonowały - tak jak w tej chwili - trzy okręgowe inspektoraty. Objechałem inspektoraty i przynajmniej w przypadku dwóch z nich szczegółowo analizowałem możliwości dokonania tej zmiany jeszcze w lutym i marcu. W przypadku Inspekcji Rybackiej najważniejsze jest umocnienie jej punktów działających w portach. Te placówki muszą funkcjonować co najmniej w układzie dwuzmianowym. Docelowo powinny one być dostępne przez całą dobę. Ostatecznie statki rybackie wpływają do portu i wypływają zeń na okrągło.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieRolnictwaiRozwojuWsiJózefPilarczyk">W tym roku podejmujemy działania w celu doposażenia okręgowych inspektoratów w sprzęt, jako że sprzęt, którym obecnie dysponują, jest niewystarczający. Pragnę również zwrócić uwagę, iż przebudowy wymaga system informatyczny obejmujący te trzy okręgowe inspektoraty. To był dla mnie argument, dla którego w tym okresie zaniechaliśmy podejmowania decyzji o jakiejkolwiek restrukturyzacji. Powinniśmy zająć się tym zagadnieniem. Nie ulega wątpliwości, że rola Departamentu Rybołówstwa będzie znacząca. Nie ograniczymy ani nie zlikwidujemy tego Departamentu. Wnioski o to, żeby nadać resortowi nazwę „Ministerstwo Rolnictwa i Rybołówstwa” są bardzo dobre. Niewątpliwie nazwa taka miałaby duże znaczenie propagandowe dla rybołówstwa. Pragnę jednak poinformować państwa, że w ustawie o działach administracji rządowej jest zapisany dział „rolnictwo i rybołówstwo”. Oznacza to, że rybołówstwo zawiera się w rolnictwie. Obecnie minister rolnictwa obsługuje trzy działy: rolnictwo, rynki rolne i obszary wiejskie. Stąd w nazwie resortu zawarte są w zasadzie dwa elementy, czyli rolnictwo i obszary wiejskie. Wydaje mi się, ż cała ta sprawa ma bardziej charakter techniczny i kosmetyczny niż merytoryczny. Niewątpliwie istotne jest to, żeby pieniądze, które wydajemy na administrację były efektywnie wykorzystane. Trzeba spokojnie podejść do tej kwestii i jeszcze raz ją spokojnie przeanalizować. Chciałbym poinformować państwa, że korzystanie z kredytu BR 12 jest możliwe pod warunkiem, że się nie korzysta z innych środków pomocowych. Innymi słowy, korzystanie ze środków unijnych wyklucza korzystanie ze środków preferencyjnych czy ze wsparcia krajowego. Wszystkie linie preferencyjne inwestycyjne, czyli tzw. kredyty inwestycyjne, będą istniały przez najbliższe trzy lata. Zostały one zgłoszone do Komisji Europejskiej jako te, które chcemy utrzymać przez pierwsze trzy lata członkostwa w Unii Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PosełPiotrKrutul">Bruksela może się nie zgodzić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Teoretycznie tak, ale w praktyce jest to niemożliwe. Przede wszystkim, ustalona została zasada, że pomoc unijna nie może się pokrywać z pomocą krajową, czyli nie można korzystać z dwóch źródeł. Natomiast wszędzie, gdzie...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">Przepraszam, panie ministrze, ale mam uwagę do pana posła Piotra Krutula. Panie pośle, trzeba było startować do Parlamentu Europejskiego, to może miałby pan później szansę dopilnować tych spraw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Pan prezes Bogdan Waniewski postawił problem owych 40 jednostek, które w tej chwili znajdują się w modernizacji - jak je traktować. Przyznam, że nie bardzo zrozumiałem, na czym polega ten problem. Myślę, że przeanalizujemy jeszcze raz tę kwestię na roboczo. Jeżeli obecnie modernizacja została sfinansowana z linii kredytowej i w ten sposób poprawiono parametry tych jednostek, to nie widzę żadnego problemu. Widzę, że pan dyrektor Leszek Dybiec chce dodatkowo wyjaśnić tę kwestię. Nie do końca zrozumiałem w czym rzecz. Sprawa paliwa. Rzeczywiście wystąpił kilkudniowy poślizg. Dzisiaj czy najpóźniej jutro ukaże się rozporządzenie ministra finansów dotyczące tego zakresu. Nie będzie już paliwa rybackiego i paliwa żeglugowego, tylko będzie jedno paliwo. Jeżeli chodzi o te małe jednostki rybackie, to problem ten będzie rozwiązywany tak jak do tej pory. Przynajmniej ja nie otrzymałem sygnałów, że w tym zakresie wystąpią jakieś dodatkowe obostrzenia. Jeżeli ten problem do tej pory istniał i był w jakiś sposób rozwiązywany, to nadal można stosować te same rozwiązania. Nie widzę przeszkód. Potrzebne są tylko pewne dokumenty - deklaracje czy zobowiązania - świadczące o tym, że to paliwo wykorzystuje się na cele związane z prowadzeniem rybołówstwa. Poruszono dzisiaj cały zespół zagadnień związanych z lokalnymi centrami pierwszej sprzedaży ryb. Rzecz w tym, że owe centra nie są elementem Wspólnej Polityki Rybackiej. Te centra mogą być organizowane oraz wspierane finansowo. One w tej chwili są wspierane ze środków PHARE. Natomiast nigdzie nie jest powiedziane, że one muszą być wspierane. My przyjęliśmy zasadę, że owe pierwsze pięć centrów będziemy organizowali za środki z PHARE. Minister rolnictwa i rozwoju wsi jest teoretycznym - można tak to określić - i tymczasowym beneficjentem tych projektów. Natomiast faktycznymi beneficjentami są samorządy terytorialne i organizacje zrzeszające rybaków. Można powiedzieć, że te centra to jest cywilizowany sposób obsługi rybaków w porcie. Może się to przekształcić - zabiega o to pan prezes Maciej Dlouchy - w aukcję rybną. Oby ta koncepcja wypaliła, aczkolwiek należy wziąć pod uwagę, że istnieje klika barier do pokonania. Pokonanie pierwszej bariery polega na tym, żeby faktycznie powstały organizacje rybackie, które przejmą te centra, bowiem to od rybaków zależy, czy będą oni chcieli sprzedawać ryby w tych centrach. Jeżeli rybacy się zorganizują, będą widzieć wspólny interes i postanowią, że nigdzie na boku nie będą sprzedawać dotychczasowym odbiorcom, tylko zdecydują się wszystko sprzedawać przez te centra, to z pewnością cel obrany przez pana prezesa Macieja Dlouchego oraz innych organizatorów tego przedsięwzięcia zostanie zrealizowany. Druga bariera polega na tym - mówiłem o tym panu prezesowi - że jednak trzeba będzie pomyśleć o wyposażeniu tych centrów w urządzenia chłodnicze. Chodzi o to, żeby nie było konieczności ekspediowania od razu pierwszego dnia świeżej ryby z tego centrum. Nie zawsze przecież będą istniały ku temu możliwości organizacyjne i transportowe.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Cała koncepcja jest - w moim przekonaniu - bardzo dobra. Należy jeszcze szukać różnych rozwiązań, żeby można było ją zrealizować w kooperacji z rynkami hurtowymi, gdzie będą wydzielone sektory do handlu rybami. Nie jestem w stanie w tej chwili odpowiedzieć na pytanie: skąd wziąć środki finansowe i jakie źródła z obszaru funduszy strukturalnych - oprócz Sektorowego Programu Operacyjnego - można jeszcze wykorzystać w celu dokapitalizowania tych wszystkich koncepcji, o których panowie wspominaliście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PosełPiotrKrutul">A te 32 mln zł z ubiegłego roku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Panie pośle, jeżeli chodzi o te 32 mln zł, to nie było tej sumy w budżecie na rybołówstwo. To były pieniądze, które przewidywano na dofinansowanie rolniczych rynków hurtowych. Przedstawię państwu mój pogląd w kwestii rolniczych rynków hurtowych. Uważam, że to niedobrze, iż właścicielami tychże rynków hurtowych są agencje nadzorowane przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Obecnie sytuacja jest taka, że to jest worek bez dna. Z wyjątkiem Poznania i Zielonej Góry wszystkie pozostałe rynki mają mniejsze lub większe - często bardzo duże - problemy finansowe. Wszystkie rolnicze rynki hurtowe czekają na dokapitalizowanie. Wszyscy mówią o pierwszym, drugim czy już nie wiadomo którym etapie budowy rynków hurtowych. Następnie stwierdzają, że potrzebny jest etap kolejny i dalsze dokapitalizowanie tych rynków. Po prostu brakuje zainteresowania dobrym wynikiem finansowym tych rynków w trakcie ich budowy. Moje stanowisko - prezentowałem je już niejednokrotnie - jest następujące. W pierwszej kolejności należałoby te rynki oddać za darmo producentom. W drugiej kolejności należałoby je oddać samorządom rolniczym. I wreszcie w trzeciej kolejności należałoby je oddać samorządom terytorialnym. Nawet, gdyby było trzeba w przyszłym roku budżetowym podjąć wysiłek finansowy i przekazać rynkom hurtowym określoną kwotę, to zróbmy to, ale oddajmy te rynki tym, którym powinny one służyć. Nie trzymajmy ich w dalszym ciągu w rękach agencji państwowych. W przeciwnym razie nigdy nie wyjdziemy z tej sytuacji. Uważam, że w tej sprawie powinny decydować samorządy wojewódzkie i izby rolnicze. Trzeba znaleźć odpowiednią formułę w tym zakresie, ponieważ owe rynki mają służyć między innymi realizacji regionalnej polityki rolnej. Polityka rolna powinna być realizowana w ujęciu regionalnym. Rolnicze rynki hurtowe nie powinny służyć bliżej nieokreślonym podmiotom, tylko przede wszystkim producentom rolnym zlokalizowanym w konkretnym regionie Polski. Przepraszam, ale moja opinia jest taka: rynek w Broniszach służy Warszawie, a Warszawa ten rynek ignoruje. Budżet rolnictwa wydawał i w dalszym ciągu wydaje duże pieniądze na to, żeby kupcy warszawscy mieli cywilizowany system zaopatrzenia w produkty i artykuły rolno-spożywcze. Oznacza to, że kosztem rolnictwa budowana jest w Warszawie infrastruktura handlowa. Nikt nie powie, że jest inaczej. Prezydenta miasta Warszawy rynek w Broniszach nic nie obchodzi, a tam zaopatrują się przede wszystkim detaliści, czyli sklepikarze, którzy robią biznes w całym mieście. We Wrocławiu dochodzi do paradoksalnej sytuacji, że władze miejskie wręcz wspierają rynek hurtowy funkcjonujący w innej części miasta. Natomiast władze te nie są specjalnie zainteresowane rynkiem hurtowym, który był wybudowany z pieniędzy budżetu państwa, czyli ze środków jednej, drugiej czy trzeciej agencji. W związku z powyższym to wszystko trzeba po prostu ucywilizować. Bardzo mi się podoba hiszpański model funkcjonowania rolniczych rynków hurtowych. Tam po 50 proc. kapitału należy do państwa i do miasta. Tak państwu, jak i miastu zależy na tym, żeby taki rynek funkcjonował. W Polsce rynki hurtowe są obecnie na utrzymaniu trzech właścicieli. Pozostali nie bardzo się liczą od strony kapitałowej. Powiedziałem już, że jest to worek bez dna. Do tego tematu trzeba wrócić. Stanie się to z inicjatywy ministra rolnictwa i rozwoju wsi.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Przed sformułowaniem projektu budżetu na 2005 r. trzeba po prostu podjąć w tym zakresie jakieś rozstrzygnięcia. Jeżeli chodzi o badanie dioksyn, to obecnie sytuacja jest taka, że wstępny etap prób jest realizowany w Morskim Instytucie Rybackim, natomiast finalne badania są realizowane w Norwegii. Przy czym pragnę poinformować państwa, że Państwowy Instytut Weterynarii organizuje obecnie laboratorium, w którym zostanie zastosowana jakaś uproszczona metoda badania dioksyn - amerykański patent - równie skuteczna, jak te metody, które do tej pory były stosowane w Europie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PosełKazimierzPlocke">Ile kosztuje jedno badanie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Jest to drogie badanie. Jedna próba kosztuje 3000 zł. Kolejna kwestia. Dlaczego system monitorowania statków nie identyfikuje kutrów Unii Europejskiej? Wydaje się, że tę sprawę można załatwić w ciągu kilku dni. Wystarczy zgrać te dwa systemy informatyczne. Oczywiście naszym celem jest to, żeby widzieć wszystkie jednostki znajdujące się na Morzu Bałtyckim. Padło tutaj stwierdzenie, że za sznurki Sektorowego Programu Operacyjnego pociąga Bruksela, a Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi nic nie znaczy i nie ma nic do powiedzenia. Pragnę poinformować państwa, że w zakresie Sektorowego Programu Operacyjnego sytuacja wygląda zgoła inaczej. Przedstawiciele środowisk rybackich potwierdzają, że my najpierw długo przygotowywaliśmy projekt Programu. Tak to sobie przynajmniej wyobrażaliśmy, że przedstawiamy Komisji założenia programu - kilkakrotnie sprawa ta była omawiana na forum Komisji - natomiast nie ma elementu decyzyjnego po stronie Komisji. Kompetencje decyzyjne leżą po stronie rządu i obowiązują w tym zakresie określone procedury. Jak już mówiłem, przygotowaniem do wprowadzenia Sektorowego Programu Operacyjnego były zapisy zawarte w ustawie o Narodowym Planie Rozwoju. Następnie Program ten określały rozporządzenia, do których wydania zostali upoważnieni poszczególni ministrowie. Program realizowany jest w ramach procedur wykonywanych przez inne instytucje na podstawie upoważnień ustawowych. Od polskiego rządu zależała wysokość kwoty ustalonej na realizację Sektorowego Programu Operacyjnego dla rybołówstwa. Pamiętam jak nasz resort prowadził boje w momencie, gdy Bruksela chciała nam obniżyć tę kwotę na Program do 120 mln euro. Wspólnie interweniowaliśmy w tej sprawie, bo było to realne zagrożenie. W rezultacie naszych starań w innych sektorach środki zostały przez Brukselę uszczuplone właśnie po to, żeby nie zabierać ani jednego euro z puli przeznaczonej na nasz Sektorowy Program. Od polskiego rządu, polskiej administracji, zależała wysokość kwoty na sektorowe programy operacyjne. Polska otrzymała kopertę na cały Narodowy Plan Rozwoju. Następnie zostało to podzielone na poszczególne sektorowe programy operacyjne. Od szczegółowych ustaleń z przedstawicielami branży zależy, jakie działania są realizowane i jakie kwoty zostały przeznaczone na poszczególne działania. Mamy prawo zmieniać pierwotne kwoty, z tym że procedura alokacji środków pomiędzy poszczególnymi działaniami trwa około pół roku. Jeżeli chodzi o nasz Sektorowy Program Operacyjny, to niezbędne jest poinformowanie i uzyskanie potwierdzenia z administracji brukselskiej. Chodzi o to, żeby ewentualne zmiany były wprowadzone również w dokumentach znajdujących się w Brukseli. Pan prezes Maciej Dlouchy wyjaśniał już kwestie limitu dotyczącego wędkarskiego połowu dorsza. Planowana jest zmiana tego rozporządzenia. Poinformuję państwa - czekam również na opinie - że limit może wynosić 7 sztuk tej ryby. Przez cały czas traktujemy to jako działalność rekreacyjno-sportową, a nie działalność zarobkową. Faktycznie, gdyby owe połowy przybrały charakter masowy, to mogłoby zabraknąć dorszy na kwotę połowową. Musimy zwracać uwagę na to, żeby nie zaszkodzić naszemu rybołówstwu. Pan poseł Wojciech Zarzycki pytał, dlaczego utraciliśmy kwotę 500 tys. euro przeznaczoną na szkolenia doradców rolniczych. Po powrocie do Warszawy przeanalizuję tę kwestię i sformułuję odpowiedź, ale na razie fakt utraty tych środków nie jest mi znany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PosełWojciechZarzycki">W dzisiejszej Gazecie Wyborczej jest napisane, że doszło do utraty takiej kwoty i że zawiniło Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Przeanalizuję tę kwestię. W tej chwili nie jestem w stanie odnieść się do treści tej informacji prasowej. Nie znam tego tekstu. Przyznam, że rzadko czytam rano Gazetę Wyborczą. Pragnę poinformować państwa, że ze środków SAPARD na rybołówstwo - głównie na przetwórstwo - zostało wykorzystane 120 mln zł. Kolejna kwestia. Otóż nie obawiamy się, że utracimy branżę rybołówstwa tak, jak to się stało w przypadku cukrownictwa. W ogóle dyskutowałbym, czy cukrownictwo rzeczywiście zostało stracone. Może sprawa Polskiego Cukru SA również nie jest jeszcze stracona. Myślę, że decyzje, które są podejmowane, są właściwe. Oby zostały one wyegzekwowane i zrealizowane. Pan poseł Wojciech Zarzycki pytał, jakie są perspektywy naszego Rybołówstwa. Musimy oczywiście brać pod uwagę kilka aspektów. Pierwszy z nich to obecna i przewidywana na przyszłość ilość ryb w Morzu Bałtyckim, a także realne możliwości zaopatrywania naszego przetwórstwa z innych źródeł. Wydaje się, że dość istotne znaczenie mają globalne problemy dotyczące zasobów ryb. Sprawa dotyczy nie tylko Bałtyku i Morza Północnego czy tej części Atlantyku, w której łowią jednostki rybackie Unii Europejskiej. Na całym świecie drastycznie zmniejszają się zasoby ryb. Przyznam, że dla mnie zaskoczeniem był fakt, że w krajach Piętnastki występował niedobór ryb oraz przetworów rybnych. Ów niedobór wynika przede wszystkim z sytuacji, w jakiej znalazła się Europa i świat. Mam na myśli owo zmniejszanie się zasobów. Perspektywy rybołówstwa należy określić w sposób następujący. Trzeba przewidywać, że nakład połowowy w dalszym ciągu musi być uzależniony od zasobów ryb. Jeżeli ilość dorsza w Bałtyku będzie wzrastać, to możemy liczyć się z tym, iż kwoty połowowe również będą większe i do przetwórstwa trafi więcej ryb. Wprawdzie nie uczyniono tego zbyt naukowymi metodami, ale zostało już ustalone, jakimi metodami można przyspieszyć zwiększanie zasobności Bałtyku. Ta analiza i te kierunki badań muszą być realizowane w sposób ciągły. Rola naszego Morskiego Instytutu Rybackiego jest w tym zakresie znacząca. Ciągłe analizy i badania są nam potrzebne, żeby dysponować argumentami na forum Komisji Europejskiej i skutecznie ubiegać się o kwoty połowowe, które będą satysfakcjonować naszych rybaków. Zapowiadam, że po wprowadzeniu w pełnym zakresie Sektorowego Programu Operacyjnego Inspekcja Rybacka będzie w sposób rygorystyczny egzekwować zasady regulacji rynku. Nastąpi to niebawem, jako że wystąpią już te korzystne działania, o których dzisiaj była mowa. Pragnę poinformować państwa, że jako członek Unii Europejskiej mamy pełne prawo składania wniosków o rozwiązania, które są dla Polski korzystne. Jeżeli chodzi o morświna, to rząd wystąpił o trwałą derogację w zakresie instrumentów, które mają utrudniać połowy na Bałtyku. Traktujemy Bałtyk jako środowisko niebędące środowiskiem pierwotnym morświna. W związku z tym nie trzeba - w naszym przekonaniu - stosować na Bałtyku takich restrykcji, jakie przewidziano w rozporządzeniu unijnym. Akurat tutaj nie trzeba stosować takich metod do ochrony tego zwierzęcia.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Wydaje mi się, że istnieje duża szansa na uzyskanie trwałej derogacji w tym zakresie. Druga kwestia, o którą będziemy występować, to przedłużenie okresu przeznaczonego na modernizację naszej floty rybackiej do końca 2005 r. Nie będę się rozwodził nad sytuacją w portach. To zagadnienie jest powszechnie znane. Nasza ocena jest w tym zakresie jednoznacznie krytyczna. Można powiedzieć, że ta sytuacja wiąże się z zaszłościami historycznymi. One zadecydowały o tym, że sytuacja w portach, chociażby w porcie w Kołobrzegu, jest aż tak trudna. Chciałbym jeszcze powiedzieć kilka zdań o przyszłym centrum pierwszej sprzedaży ryb w Kołobrzegu. Sytuacja była wyjątkowa, ponieważ wskazany przez samorząd budynek był bardzo źle usytuowany. Spowodowało to konieczność dodatkowych prac projektowych, a także opóźnienie w wydawaniu pozwolenia na budowę. Będziecie państwo mieli okazję obejrzenia tego portu. Można na przykładzie tego portu zobaczyć, jak niewłaściwie prowadzono prywatyzację, która niczemu nie służyła, a wręcz szkodziła. Z tym także wiązały się bardzo duże kłopoty ze znalezieniem lokalizacji dla tego centrum. Myślę, że akurat to zadanie, choć z pewnym opóźnieniem, ale będzie realizowane. Czy można podjąć inne działania, które przywróciłyby poprzedni stan portu, w to raczej wątpię. Dzisiaj pokazywano mi w porcie kołobrzeskim, jakie absurdy tam występują i kto po czyim terenie musi chodzić, żeby korzystać ze swojej własności. Można tylko ubolewać, że swego czasu doszło do podjęcia takich decyzji. Panie przewodniczący, to chyba tyle tytułem odpowiedzi na postawione dzisiaj kwestie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PosełStanisławKopeć">Dziękuję panu ministrowi. Pan prezes Maciej Dlouchy prosił o możliwość zadania jednego pytania. To jest pytanie do pani posłanki Elżbiety Pieli-Mielczarek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PrezesKIRMaciejDlouchy">Mam pytanie do pani posłanki jako do przewodniczącej sejmowej Komisji Infrastruktury. Pani przewodnicząca, moje pytanie ma bardzo zasadniczy charakter. Otóż większość tych małych portów utraciło już status portów transportowych. Natomiast kapitanaty tych portów traktują je jak swoją prywatną własność i to do tego stopnia, że chcą wyrugować inspektoraty rybołówstwa. Tak się dzieje w Ustce i w Darłowie. Inspektorat, który obejmuje te dwa porty, ma charakter szczególny, ponieważ mamy już zgłoszenia, że z chwilą powstania aukcji rybnej będą do nas zawijały kutry szwedzkie, duńskie, fińskie, łotewskie i litewskie. W tej sytuacji Inspekcja Rybołówstwa powinna mieć - poprzez inspektorat - wgląd w to, co dzieje się na terenie portu. Natomiast sytuacja jest taka, że inspektor, który zajmuje tam tylko bardzo małe pomieszczenie, otrzymał od kapitanatu portu polecenie wyprowadzenia się gdzieś na zaplecze. Jest to zupełnie niezrozumiałe. Te porty mają wyłącznie rybacki charakter. Kapitan portu powinien w nich pełnić rolę drugorzędną, a te kapitanaty w ogóle nie powinny być kapitanatami, tylko powinny być bosmanatami. Skoro jednak mamy nadwyżkę etatów, to z tego faktu wynika, że potrzebnych jest 14 pracowników. Po co tak duże zatrudnienie w tak małych portach, tego nie wiem. To jest właśnie to kuriozum, którego nie rozumiem. Na przykład w duńskich portach tej wielkości nie ma kapitanów, a tylko bosmani. Zwracam uwagę na te fakty, bo wydaje mi się, że my gdzieś te pieniądze przelewamy, tylko nie tam, gdzie powinniśmy je przelewać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#PrezesWielkopolskiejGiełdyRolnoOgrodniczejSAGrzegorzHempowicz">Pan minister nawiązał do kwestii rynków hurtowych funkcjonujących w kraju i przedstawił je jako kulę u nogi. Nie chciałbym, żeby te rynki były czyjekolwiek kulą u nogi. Prosiłbym państwa posłów o postrzeganie obecnie funkcjonujących rynków hurtowych jako bardzo istotnego elementu obrotu warzywami, owocami i innymi artykułami żywnościowymi. Należy się cieszyć, że takie rynki istnieją w kraju. Gdyby one nie istniały, to przy tak ogromnym rozdrobnieniu sfery producenckiej, ci biedni producenci nie mieliby gdzie sprzedawać swoich produktów. Rozwiązać problem należy, ale nie wolno od niego uciekać. Jeżeli powiedziało się A, to trzeba pamiętać o tym, że w alfabecie są jeszcze litery B, C, D itd., a na końcu jest jeszcze litera Z. Nie należy więc zatrzymywać się tylko na B i odpychać temat jako bardzo niepożądany. Uważam, że wiele posunięć, które się stosuje, zupełnie nie pasuje do tego, co rynek hurtowy ma sobą reprezentować i do tego, jakie zadania ma spełniać. Chodzi mi szczególnie o zadania rynku w stosunku do producentów, o których mówimy tutaj, że o nich dbamy, a tymczasem zarzynamy „złotą kurę”, czyli rynek hurtowy, który jest jedynym miejscem sprzedaży dla bardzo wielu producentów. Współczuję kolegom rybakom, że nie mają jeszcze rynków hurtowych z tradycją 10-letnią, czy nawet 5-letnią lub 2-letnią, bowiem byliby przynajmniej kilka kroków do przodu. Życzę państwu, żeby w waszym sektorze tempo podejmowania konkretnych działań było zdecydowanie szybsze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#PosełStanisławKopeć">Kura może i złota, ale jajeczko jakby nieco nieświeże. A pan minister przedstawił tylko swój pogląd na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#PrezesWGROSAGrzegorzHempowicz">Dokładnie, natomiast ja bronię rynków hurtowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PosłankaElżbietaPielaMielczarek">Tak się dobrze składa, że na sali obrad obecny jest pan poseł Leszek Sułek, przewodniczący podkomisji ds. gospodarki morskiej. Myślę, że możemy się we dwójkę zobowiązać do tego, że tematem naszych rozważań podczas najbliższego posiedzenia podkomisji będzie poruszona przez pana prezesa Macieja Dlouchego kwestia funkcjonowania kapitanatów portów w strukturach administracji morskiej państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PosełStanisławKopeć">Posiedzenie Komisji dobiega już końca. Udzielę jeszcze głosu panu marszałkowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#MariuszHalicki">Zafrapowało mnie stwierdzenie pana ministra, iż jedną z koncepcji jest przekazanie rynków hurtowych - obecnie są one w dyspozycji trzech agencji rządowych - samorządom wojewódzkim. Prosiłbym pana ministra o rozwinięcie tego wątku, ponieważ z pańskiej wypowiedzi i z kontekstu zrozumiałem, że te rynki jest to kula u nogi i występuje problem ich dokapitalizowania, zbilansowania oraz powiązania rynku hurtowego z rynkiem detalicznym. Do tego dochodzi niełatwa kwestia znalezienia mechanizmu, który doprowadziłby do tego, że kupuje się produkty w tym, a nie innym miejscu. Podawano przykłady rynków hurtowych Wrocławia i Warszawy. Te koncepcje są bardzo interesujące, ale chciałbym zapytać, w jakie narzędzia chcecie państwo wyposażyć samorządy wojewódzkie, żeby można było te rynki, które są w dyspozycji owych agencji, związać z hurtem, a następnie związać hurt z detalem. Jakie jest przełożenie samorządu województwa na samorządy terytorialne innego szczebla, które nie są z samorządem województwa powiązane w systemie hierarchicznym? Nasuwa mi się również pewna refleksja. Jest ona związana z tym, co obecnie przeżywamy. Zapewne jest to problem o mniejszej skali, ale analogiczna sytuacja występuje w przypadku kolei regionalnych. Przekazano je samorządom wojewódzkim i usiłujemy w tej chwili uporać się z tym problemem. Szczególnie trudna sytuacja występuje w tym województwie. Usiłuje nam się wmówić, że będziemy mieli z CIT 39 mln zł na koleje regionalne, podczas gdy wszystkie wskaźniki po pierwszym kwartale wskazują, że samorząd wojewódzki stać będzie na wydatek rzędu 19 mln zł. Mogę tylko ubolewać, że czasami bywamy w ten sposób zaskakiwani. W sytuacji, gdy centrum nie może sobie z czymś poradzić, to przekazuje się problem samorządowi terytorialnemu. Zdaję sobie sprawę, że samorząd terytorialny odpowiada za politykę regionalną, w różnych aspektach. Natomiast powstaje pytanie, w jakim aspekcie obecnie, w świetle obowiązujących dzisiaj rozwiązań ustawowych, samorząd województwa może kreować politykę rolną na swoim terenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#PosełStanisławKopeć">Rozumiem, że do kwestii regionalnych pan minister niekoniecznie musi się odnosić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Panie marszałku, problem polega na tym, że dzisiaj na dobrą sprawę oprócz ministra rolnictwa i rozwoju wsi oraz agencji, które minister nadzoruje, nie ma osób zainteresowanych funkcjonowaniem tych rynków. Wszyscy mówią: „Owszem niech one funkcjonują, ale to nie jest mój problem. Niech zajmuje się nim minister”. Czy pan marszałek sobie wyobraża zarządzanie szczecińskim rynkiem hurtowym przez ministra oraz trzech prezesów agencji z siedzibą w Warszawie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WicemarszałekMariuszHalicki">Ale marszałek województwa nie ma narzędzi i środków finansowych na zarządzanie takim rynkiem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#SekretarzstanuwMRiRWJózefPilarczyk">Muszę powiedzieć, że zbyt chaotycznie podejmowano w Warszawie decyzje o utworzeniu tych rynków hurtowych. Niektóre z nich zostały utworzone bez podstaw ekonomicznych. Zakres infrastruktury oraz inwestycji, które tam poczyniono w praktyce doprowadził do niewydolności finansowej. Dzisiaj w regionie nikt za to nie odpowiada. Natomiast odpowiada za to trzech czy czterech facetów w Warszawie i do nich można mieć dzisiaj słuszne pretensje, ponieważ oni uznali się za osoby właściwe do podejmowania decyzji o rynku hurtowym w różnych polskich miastach całego kraju. To wszystko jest od samego początku źle zorganizowane. W dalszym ciągu brniemy w te sytuację i każdy mówi tak: „Ponieważ właścicielem rynków są agencje, czyli minister, to niech one dają pieniądze”. Tam zaległości wynoszą 40 mln zł, 80 mln zł, ale nikogo w danym województwie nie obchodzi, że tam jest strata. Wszyscy mówią, że administracja rządowa źle zarządza i powinna dać pieniądze na rozwiązanie problemu. W związku z powyższym trzeba znaleźć gospodarza na szczeblu regionalnym. Mówiłem już o tym, że widziałem jak to funkcjonuje w Hiszpanii. Ten model mi się podobał. Z jednej strony miasto, a z drugiej strony administracja państwowa. Jest to model, który można rozważyć. Panie marszałku, przedstawiłem swój pogląd na problem, który od kilku lat jest nierozwiązany. Natomiast nie ma w tym zakresie żadnych decyzji. Moja propozycja sprowadza się do tego, iż przed tworzeniem budżetu na 2005 r. trzeba podjąć decyzję, przy udziale wszystkich zainteresowanych stron, co dalej z rynkami hurtowymi, kto ma być ich właścicielem i jakie mają być zasady ich finansowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#PosełStanisławKopeć">Kończymy ten temat, bo w przeciwnym razie musielibyśmy na nowo rozpocząć posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi poświęcone wyłącznie tematowi rynków hurtowych. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że problem pozostał do rozstrzygnięcia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#PosełWojciechZarzycki">Kończymy posiedzenie, ale wniosek z niego, który się sam nasuwa, to potrzeba skierowania dezyderatu Komisji w sprawie rybołówstwa i przetwórstwa. Składam wniosek o podjęcie prac nad projektem takiego dezyderatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PosełStanisławKopeć">Właśnie w ten sposób chcemy spuentować dzisiejsze posiedzenie. Proszę nam pozwolić to uczynić, panie pośle. Dziękuję państwu za udział w obradach oraz za dyskusję i konkretne wnioski, które będą podstawą tego dezyderatu. Myślę, panie przewodniczący, że podczas posiedzenia prezydium Komisji powołamy skład zespołu, który opracuje treść tego dezyderatu. Owa treść zostanie skonsultowana z przedstawicielami branży rybołówstwa i przetwórstwa oraz z innymi osobami, które dzisiaj przedstawiały te wszystkie problemy. Myślę, że przygotujemy treść tego dezyderatu w ciągu nadchodzącego tygodnia. Jest to tydzień sejmowy. Zaczynamy obrady już we wtorek rano, zatem czasu będzie dosyć. Nie stwierdzam sprzeciwu, a zatem taka jest wola Komisji. Dziękuję za wszystkie konstruktywne uwagi i propozycje. Zanim oddam głos panu przewodniczącemu, który formalnie zakończy posiedzenie Komisji, chciałbym zaprosić wszystkich obecnych na obiad, a następnie odwiedzimy Port Rybacki (Maszoperię Kołobrzeską) oraz firmę Nord-Fish.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PosełWojciechMojzesowicz">Bardzo dziękuję gospodarzom województwa, czyli panu marszałkowi, panu wojewodzie, panu staroście oraz panu prezydentowi miasta za to, że uczestniczyli w naszych obradach i wsłuchiwali się w to, co mieli do powiedzenia posłowie. Dziękuję również wszystkim bezpośrednio zainteresowanym tematem obrad, czyli przedstawicielom branży rybołówstwa, przetwórstwa i handlu. Sądzę, że w imieniu pań i panów posłów wypada również serdecznie podziękować panu przewodniczącemu Stanisławowi Kopciowi oraz panu posłowi Kazimierzowi Plocke za tak precyzyjne przygotowanie tego posiedzenia Komisji. Dziękuję wszystkim państwu za udział w obradach, szczególnie tym, którzy zabierali głos. Prezydium Komisji powoła zespół, który przygotuje projekt dezyderatu. Nasze stanowisko przygotują posłowie, którzy najlepiej znają się na problemach rybołówstwa. Stanowisko to zostanie przedstawione rządowi. Wobec wyczerpania porządku obrad zamykam wyjazdowe posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>