text_structure.xml 116 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich. Porządek dzienny został państwu dostarczony na piśmie. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zamówiła ekspertyzę, związaną z nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Choć nie ma ostatecznego kształtu koncepcji projektu, to jednak Komisja chciałaby mieć informacje na ten temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PosełMarekJurek">Części naszych gości należy się wyjaśnienie, że zgodnie z ustalonym wcześniej porządkiem obrad będziemy dzisiaj prosić KRRiT i Polskie Radio SA o wyjaśnienie zaistniałej odmowy publikacji przez Polskie Radio ogłoszenia społecznego, upamiętniającego stan wojenny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Jest to prośba zgłoszona przez grupę posłów. Będę prosił przedstawicieli KRRiT i kierownictwa Polskiego Radia SA o pozostanie na posiedzeniu po zakończeniu debaty na temat koncepcji nowelizacji ustawy w celu udzielenia wyjaśnień w sprawie, którą przedstawił poseł Marek Jurek. Czy są jeszcze uwagi do porządku dziennego? Zgłoszeń nie słyszę. Stwierdzam, że porządek dzienny został przyjęty. Przystępujemy do rozpatrzenia punktu pierwszego. Proszę przewodniczącego Juliusza Brauna o przedstawienie informacji na temat koncepcji nowelizacji, o których, niestety, wciąż więcej wiemy z mediów niż od KRRiT.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Uwzględniając fakt, że część osób nie uczestniczyła w pracach Komisji Kultury i Środków Przekazu poprzedniej kadencji, pozwolę sobie na kilka wyjaśnień natury historycznej. Ustawa o radiofonii i telewizji weszła w życie w 1993 r. i od tego czasu była kilkakrotnie nowelizowana. Jednak to, co działo się i dzieje na rynku radiowym i telewizyjnym wymusza kolejne, dalej idące zmiany. W momencie powstawiania ustawy nie było jeszcze mowy o technice cyfrowej, o rozsiewie satelitarnym czy o dziejących się w tej chwili w całym świecie zjawiskach ekonomicznych. Można powiedzieć, że po 8 latach mamy już do czynienia z inną epoką na rynku mediów. KRRiT jeszcze pod przewodnictwem Bolesława Sulika przygotowywała obszerną nowelizację ustawy, obejmującą m.in. konsekwencje wprowadzenia technologii cyfrowej, ale także kwestie związane z poborem abonamentu, z doskonaleniem funkcjonowania mediów publicznych. KRRiT złożyła na ręce pana premiera Włodzimierza Cimoszewicza projekt obszernej nowelizacji w czasie kadencji Sejmu, która skończyła się w 1997 r. Projekt ten nie został skierowany pod obrady Sejmu, przejął ją rząd premiera Jerzego Buzka, ale zaproponował podzielenie nowelizacji na części. Od tego czasu często w publicystyce przywoływane są pojęcia: pierwsza, druga czy trzecia transza. Były to kolejne, planowane transze nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Można powiedzieć, że do skutku doszła wyłącznie pierwsza transza, czyli nowelizacja dostosowująca polskie prawo do prawa europejskiego. Nie były to żadne rewolucyjne zmiany, gdyż właśnie od początku nasza ustawa była pisana w zgodzie z generalnymi założeniami, obowiązującymi w całej Europie. Trzeba jednak pamiętać o tym, że prawo europejskie również się zmienia. Gdy kończyła się poprzednia kadencja Sejmu, postanowiliśmy, że na początku obecnej kadencji KRRiT zaproponuje po raz kolejny rządowi dokonanie obszernej nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Oczywiście, projekt sprzed 4 lat wymagał daleko idących zmian ze względu na duże przekształcenie na rynku radiowym i telewizyjnym. Przed wakacjami zaprosiłem grupę ekspertów, którzy przygotowali propozycje nowelizacji. Były one niekiedy rozbieżne, czasami dotykające spraw innych niż te, które KRRiT chciałaby ująć w nowelizacji. Dorobek zespołu, w którym m.in. uczestniczyli: były przewodniczący KRRiT Bolesław Sulik i jej były wiceprzewodniczący Witold Graboś, stał się przedmiotem prac Krajowej Rady. W tej chwili mamy przygotowany materiał, który w pierwszych dniach 2002 r. chcielibyśmy przetworzyć w formę projektu nowelizacji. W nowelizacji po raz kolejny chcielibyśmy ująć zapisy związane z integracją europejską, co wiąże się z szybkimi zmianami prawa europejskiego. Musimy dostosowywać nasze prawo do prawa europejskiego i wcale nie dlatego, że ktoś to nam nakazuje. Chodzi o to, by nasi nadawcy i nasze ciała regulujące mogły funkcjonować na rynku europejskim na normalnych, partnerskich zasadach. Przypomnę, że od 1991 r. Polska jest stroną europejską konwencji o telewizji bez granic.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Przystąpienie do tej konwencji było jedną z pierwszych symbolicznych decyzji otwarcia na świat i dlatego dotyczą nas postanowienia tej zmieniającej się konwencji. Zmiany przepisów, mających na celu pełne dostosowanie naszych przepisów do przepisów prawa europejskiego, obejmują także pewne korekty dotyczące tzw. kwot. W ostatniej nowelizacji ustawy Sejm wprowadził szereg kwot produkcji w języku polskim, tzw. kwot kulturowych - muzyki instrumentalnej, utworów słowno-muzycznych. Tak rozbudowany system kwot okazał się nie do wyegzekwowania, gdyż po prostu kwoty wzajemnie na siebie zachodzą. Po to, by można było skutecznie egzekwować kwotę europejską i kwotę polską, postaramy się zaproponować nowe definicje i pewne uproszczenie tego systemu tak, by tych kwot nie było 7 a znacznie mniej. Kolejne zmiany wiążą się z funkcjonowaniem publicznej radiofonii i telewizji. Kwestia ta jest przedmiotem debaty w KRRiT, więc trudno mi nawet powiedzieć, jaki jest kierunek decyzji, gdyż jej jeszcze nie ma. Mogę jedynie powiedzieć, jakie kwestie są rozważane. Przewidywane jest wprowadzenie licencji programowych dla nadawców publicznych. W tej sprawie decyzja została już właściwie podjęta. Chodzi o to, by przyznająca środki z abonamentu KRRiT mogła posiadać narzędzie do oceny tego, w jaki sposób te pieniądze są wykorzystywane. Nadawcy publiczni otrzymaliby licencję programową, zawierającą pewne minimalne obowiązki, które dotyczyłyby audycji, nazywanych przez ustawę zadaniami czy powinnościami mediów publicznych. W licencji mogłoby się znaleźć zobowiązanie telewizji publicznej, która otrzymuje kwotę z abonamentu przewidywaną na określonym poziomie w ciągu 4 lat, do wyemitowania 5 czy 10% czasu audycji informacyjnych, publicystycznych, edukacyjnych. Telewizja publiczna musi wyprodukować określoną liczbę spektakli teatralnych, filmów dokumentalnych itd. To wszystko znajdowałoby się w licencji po stronie zobowiązań, natomiast KRRiT zapisywałaby w niej prognozowaną kwotę wpływów z abonamentu. Gdyby w ciągu 4-letniego okresu funkcjonowania licencji prognozowana kwota zmieniała się w sposób znaczący, byłoby to podstawą do zmiany zapisów dotyczących obowiązków mediów publicznych. W KRRiT jest zgodność co do samej koncepcji licencji. W KRRiT trwa dyskusja na temat systemu organizacji mediów publicznych. W odniesieniu do radia publicznego KRRiT nie zamierza proponować żadnych istotnych zmian. Nie chcemy tutaj proponować nowelizacji przepisów, które przewidują funkcjonowanie tzw. dużego radia, czyli spółki Polskie Radio SA, nadającego 4 programy o charakterze ogólnokrajowym. Jeśli chodzi o Telewizję Polską SA, to rozważna jest propozycja stworzenia struktury piętrowej pod względem systemu własności, tzn. wydzielenia dwóch jednostek publicznej telewizji. Pierwszą z nich byłaby Telewizja Polska SA, nadająca dwa programy ogólnokrajowe, a drugą jednostką byłaby Polska Telewizja Regionalna - spółka córka, czyli spółka powołana w całości z udziałem kapitału Telewizji Polskiej SA. Celem tej jednostki byłoby nadawanie programu ogólnokrajowego z istotnymi częściami regionalnymi. W KRRiT opinie na ten temat są podzielone, wczoraj dyskutowaliśmy o tych kwestiach. Sądzę, że w najbliższym czasie zostanie podjęta jakaś decyzja. Ze strony naszych ekspertów pojawiła się koncepcja całkowitej zmiany formuły rad programowych, a praktycznie likwidacji obowiązkowego ich istnienia. KRRiT nie podziela tego stanowiska. Uważamy, że rady programowe, być może w zmodyfikowanej formule, są ważnym elementem funkcjonowania publicznego radia i telewizji. Nie zamierzamy proponować jakichś istotnych zmian, związanych z zasadami koncesjonowania.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Wyjątkiem jest kwestia „uczytelnienia” relacji między KRRiT czy jej przewodniczącym a Urzędem Regulacji Telekomunikacji. W tej chwili, w zależności od tego, czy rozpoczyna się lekturę od ustawy o radiofonii i telewizji, czy od ustawy: Prawo telekomunikacyjne, można dojść do rozbieżnych wniosków co do kompetencji poszczególnych organów. Zamierzamy jednoznacznie zapisać, że niezależnie od technologii koncesje przyznawane są przez KRRiT.Kwestie technologii cyfrowej. Pojawiłby się m.in. całkowicie nowy rozdział: rozpowszechnianie sygnału multipleksu. W tej chwili mamy do czynienia jedynie z nadawaniem satelitarnym. Istnieją tzw. platformy satelitarne, do których na zasadzie pewnej analogii stosuje się przepisy przyjęte kilka lat temu w ustawie o radiofonii i telewizji. Jest to jednak coraz bardziej niewystarczające. Przed kilkunastoma dniami zostało uruchomione nadawanie eksperymentalne w naziemnym systemie cyfrowym, trzeba więc jednoznacznie określić zasady nadawania koncesji w systemie cyfrowym. W tej chwili pomiędzy nadawcą i odbiorcą zachodzi rewolucyjna zmiana. Do tej pory było jasno powiedziane, że mamy nadawcę, który emituje sygnał i odbiorcę, który go odbiera, gdyż koncesja obejmuje nadajnik i wiadomo, że to wystarcza. W sytuacji nadawania cyfrowego przy pomocy multipleksu pomiędzy nadawcą a odbiorcą pojawia się operator multipleksu. Sygnał do odbiorcy dociera dopiero po przetworzeniu w multipleksie. Koncesja musi więc określać zasady funkcjonowania multipleksu i gwarantować faktyczne dotarcie do odbiorcy. Nic nie warta byłaby koncesja na nadawanie, jeśli nie gwarantowałaby przejścia sygnału przez multipleks. Pojawiają się tutaj również kwestie związane z wykorzystywaniem sygnału multipleksu do innych celów niż nadawanie programu radiowego i telewizyjnego. Trzeba wyraźnie określić kompetencje dotyczące podziału pojemności multipleksu na programy radiowe i telewizyjne oraz na różnego rodzaju usługi, które są bliskie radiofonii i telewizji, np. wideo na życzenie, albo są jej zupełnie odległe, gdyż są klasyczną usługą rynkową, np. usługi bankowe czy usługi sprzedaży na odległość, czego nie należy mylić z telesprzedażą. Ogromne zainteresowanie publiczne budzi kolejne podejście do modyfikacji systemu poboru abonamentu. Jest to kwestia, która od bardzo dawna wraca pod obrady Komisji. Obecnie obowiązujący system poboru abonamentu jest mało skuteczny. Ustawa przewiduje, że każdy, kto posiada odbiornik nadający się do odbioru programu, jest obowiązany płacić abonament. W ustawie od samego początku jest przyjęte tego rodzaju domniemanie. Nie trzeba nikomu udowadniać faktycznego oglądania telewizji, wystarczy, że ma sprawny odbiornik. Zawsze odbiorniki wymagały rejestracji, którą prowadzi poczta i ona też pobiera opłaty na podstawie pośredniego, ale wyraźnie zapisanego w ustawie monopolu. System ten funkcjonuje coraz gorzej. W poprzedniej kadencji Komisja Kultury i Środków Przekazu i Sejm przyjęły propozycję nowelizacji ustawy, w której przewidziano połączenie techniki poboru opłaty abonamentowej z opłatą za energię elektryczną. Ostatecznie ta nowelizacja nie weszła w życie. Kilka lat temu rząd deklarował przygotowanie innej propozycji, która jednak nie pojawiła się. KRRiT powtórnie szczegółowo przeanalizowała propozycję połączenia opłaty abonamentowej z opłatą za energię elektryczną.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Ze względu na generalną reformę systemu dostarczania energii ta propozycja okazała się nierealna. Nie ma już państwowego czy pośrednio państwowego systemu zakładów energetycznych. Są prywatyzujące się zakłady energetyczne oraz prywatne instytucje, zajmujące się pośrednictwem w pobieraniu opłat za energię. Na tym samym obszarze mogą funkcjonować różne instytucje pobierające opłatę za energię, czyli droga, która wydawała się drogą czytelną, okazała się być drogą donikąd. Wróciliśmy do rozważanego już wcześniej pomysłu. Chcemy zaproponować poszerzenie formuły domniemania. Proponujemy zlikwidować obowiązek rejestrowania odbiorników przez osoby fizyczne i przyjąć domniemanie, iż w każdym gospodarstwie domowym jest odbiornik, a ustawa od samego początku mówi, że płaci się za jeden niezależnie od liczby posiadanych odbiorników. Chodziłoby o stworzenie systemu, w którym z faktem istnienia gospodarstwa domowego związany byłby obowiązek płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego. Oczywiście takie domniemanie można obalić przy pomocy bardzo prostego zabiegu. Wystarczy złożyć oświadczenie o nieposiadaniu odbiornika. Jednak to oświadczenie upoważniałoby do kontroli jego prawdziwości. Składając je jednocześnie wyrażałoby się zgodę na skontrolowanie jego prawdziwości. Wprowadzenie tego systemu uporządkowałoby sytuację od strony psychologicznej. W tej chwili wiele osób nie zarejestrowało odbiornika i wobec tego nikt się o nic nie upomina. Należy się spodziewać, że niezależnie od systemu odpowiedzialności karnej za nieprawdziwe oświadczenie, samo jego składanie byłoby na tyle nieprzyjemnym działaniem, że zapewne wiele osób nie decydowałoby się na to. Poza tym znacznie łatwiejsze byłoby sprawdzenie niewielkiej grupy osób składającej oświadczenia o nieposiadaniu odbiornika niż generalne kontrolowanie wszystkich. Myślę, że w tej chwili nie warto omawiać szczegółowych propozycji. Uczynimy to, gdy będziemy przedstawiali gotowy projekt. W mediach często pojawiają się zupełnie nieprawdziwe informacje na temat rozwiązań europejskich tej kwestii. W dużych krajach europejskich funkcjonuje system abonamentowy. We wszystkich krajach, oprócz Wielkiej Brytanii, publiczni nadawcy mają prawo do podwójnego finansowania, tzn. korzystają z abonamentu oraz z rynku reklamowego. Nie mają więc żadnego uzasadnienia twierdzenia, że tam, gdzie jest abonament, to nie ma finansowania z reklam. Prawo europejskie wyraźnie pozwala na tego rodzaju podwójne finansowanie. Można powiedzieć, że we Francji jest nawet potrójny system finansowania. Około połowy budżetu telewizji publicznej stanowią dochody z reklam, reszta to pozostałe dochody. We Francji jest ok. 23 mln gospodarstw domowych, z czego 20 mln płaci abonament - mniej więcej 4-krotnie wyższy niż w Polsce. Trzeba podkreślić, że Skarb Państwa płaci do funduszu abonamentowego za 3 mln tych, którzy nie zapłacili, ale nie są to jednak ci, którzy uchylili się od płacenia, lecz najubożsi. W najbliższym roku Skarb Państwa w formie dotacji przekaże telewizji publicznej 1 mld franków (600 mln zł), aby ułatwić jej przejście na nadawanie naziemną techniką cyfrową.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#PrzewodniczącyKrajowejRadyRadiofoniiiTelewizjiJuliuszBraun">Podane informacje mówią o tym, jakie kwoty funkcjonują na rynku, także w przypadku nadawców publicznych, oraz o tym, jak ważne jest usprawnienie tego systemu w Polsce. Zaprezentowałem główne tezy nowelizacji, którą będziemy mogli przedstawić w ciągu najbliższych tygodni. Zgodnie z obowiązującym brzmieniem ustawy KRRiT, w porozumieniu z prezesem Rady Ministrów, projektuje kierunki polityki państwa w dziedzinie radiofonii i telewizji. W połowie stycznia 2002 r. chcemy przekazać panu premierowi projekt nowelizacji. Mamy nadzieję, że tym razem droga inicjatywy ustawodawczej będzie szybka, sprawna i skuteczna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Głęboko wierzę, że przekazując ten projekt panu premierowi, pan przewodniczący nie dołączy suplementu francuskiego modelu finansowania, gdyż obecnie budżet naszego państwa nie jest w stanie dźwigać nawet mniejszych ciężarów. Czy pan prezes Zarządu Polskiego Radia SA pan Ryszard Miazek chciałby przedstawić swoją opinię wobec koncepcji zaprezentowanej przez przewodniczącego Juliusza Brauna?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PrezesZarząduPolskiegoRadiaSARyszardMiazek">Z wielkim zainteresowaniem przyjęliśmy inicjatywę nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Udzieliliśmy jej poparcia, a przedstawiciel Polskiego Radia brał udział w pracach grupy roboczej, przygotowującej wstępny projekt nowelizacji. Na bieżąco byliśmy informowani o kierunku prac. Do przedstawionego nam wstępnego projektu przedłożyliśmy już Krajowej Radzie nasze opinie. Myślę, że dzisiaj nie ma potrzeby relacjonowania naszego stanowiska. Cieszy nas tendencja zmierzająca do przygotowania całego aktu medialnego do wymogów epoki cyfrowej. Z zadowoleniem witamy umocnienie roli KRRiT, gdyż ten niezwykle trudny rynek wymaga silnego regulatora. Z punktu widzenia nadawcy publicznego cieszą nas propozycje umacniające rolę arbitrażową, regulacyjną KRRiT. Z zadowoleniem przyjmujemy intencję utrzymania dotychczasowego zasięgu nadawania programów radia publicznego. Ograniczenie tej działalności przyniosłoby bardzo niewielki skutek ekonomiczny, gdyż wszystkie koszty stałe musielibyśmy utrzymywać w prawie niezmienionym zakresie. U progu ery cyfrowej musimy założyć, że w przyszłości będziemy mogli nadawać więcej programów i w tej chwili nie powinniśmy uszczuplać czy rozpraszać potencjału nadawcy publicznego. Gdy spojrzymy na całe pole działalności mediów publicznych, to mało istotny okazuje się koszt jednego programu. Krytycznie wypowiedzieliśmy się w stosunku do koncepcji licencjonowania naszych programów. Uważamy, że byłby to niepotrzebny wysiłek biurokratyczny. Ustawa przyznała nadawcy samodzielność, w profilowaniu programów. Obecny kształt programowy jest dziełem samego nadawcy, a zawsze jest możliwa korekta naszych działań programowych. Co roku przekazujemy KRRiT bardzo szczegółowe dane dotyczące naszych programów i jesteśmy w stałym kontakcie. Istnieją więc instrumenty do tego, by kształtowanie programów dokonywało się przy obecnym porządku prawnym. Nie chcielibyśmy, aby uznano część naszego programu za działalność misyjną a część za niemisyjną. Kierujmy się fundamentalną zasadą, iż cała nasza propozycja programowa spełnia misję radia publicznego. Tę funkcję spełniają także programy muzyczne i rozrywkowe, a zwłaszcza audycje informacyjne, które przecież są podstawą naszej działalności jako nadawcy publicznego. Gdyby w erze cyfrowej pojawiały się możliwości nadawania kolejnych programów, to byłoby dobrze je licencjonować. Wtedy KRRiT określałaby format tych programów, uzasadniała ich istnienie i sposoby dalszego finansowania. Licencja na taki dodatkowy program na pewno spełniałaby swoją rolę. Opowiadamy się za utrzymaniem w strukturze Polskiego Radia programu dla zagranicy. Jakiekolwiek wydzielenie może podrożyć funkcjonowanie tego programu i utrudnić współpracę z pozostałymi programami Polskiego Radia, które składają się na jego ofertę. Jesteśmy za umocnieniem naszej samodzielności w dysponowaniu archiwum, co wyrażaliśmy wielokrotnie. Po raz kolejny potwierdzamy naszą wolę dysponowania tymi archiwami w sposób nieskrępowany. Cieszy nas wszystko, co prowadzi do dalszego uszczelnienia systemu abonamentowego.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#PrezesZarząduPolskiegoRadiaSARyszardMiazek">Zgadzamy się z opinią, że radykalna zmiana tego systemu mogłaby wprowadzić nowy rodzaj ryzyka dla funkcjonowania mediów publicznych. Lepiej więc doskonalić to, co jest zaakceptowane przez społeczeństwo. Spośród dawnych krajów socjalistycznych tylko Polska wprowadziła ten system i czerpie z tego jakiś profit. Nasz odbiorca został już przyzwyczajony do takiej formy opłaty i nie trzeba z tej tradycji rezygnować. Pozycja naszych mediów publicznych jest chyba najlepsza wśród byłych krajów socjalistycznych, gdyż została oparta na dwóch źródłach finansowania. Myślę, że to, co dobre, powinno być kontynuowane. Cieszy nas to, że projekt nowelizacji prowadzony jest w duchu tradycji europejskiej, czyli pewnej równowagi między mediami komercyjnymi i publicznymi, podziału ich ról i zapewnienia odpowiednich źródeł finansowania. Utrzymanie tej tendencji uważamy za bardzo zasadne i będziemy wspierać ten kierunek prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Za chwilę udzielę głosu panu Witoldowi Grabosiowi, desygnowanemu przez pana prezesa Roberta Kwiatkowskiego do reprezentowania Telewizji Polskiej SA. Jednak radziłbym prezesowi Robertowi Kwiatkowskiemu, aby przekładał posiedzenia zarządu, nawet jeśli dotyczą budżetu i uczestniczył w posiedzeniach naszej Komisji. Może się bowiem okazać, że reforma telewizji dokona się bez jego opinii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#DoradcaprezesaZarząduTUPSAWitoldGraboś">Prezes Robert Kwiatkowski zapewne będzie uczestniczyć w posiedzeniach Komisji, gdyż problem jest bardzo ważny. Jestem również upoważniony do przekazania przeprosin za nieobecność pana prezesa. Tak się złożyło, że Zarząd TVP SA omawia budżet na rok przyszły. Byłem wśród ekspertów KRRiT, którzy pracowali nad ustawą nowelizującą ustawę o radiofonii i telewizji. Jest już chyba ostatni dzwonek na to, by rzecz nabrała tempa, gdyż znajdujemy się na progu nowej rzeczywistości - technologicznej i rynkowej. W najbliższej przyszłości będą intensyfikować się procesy, które oznaczają łatwiejszą emisję programu, większą ofertę programową i związaną z tym segmentację rynku medialnego, a także przechodzenie na programy płatne, czyli na systemy poboru abonamentu przez nadawców komercyjnych. Następuje także kumulacja kapitału medialnego. Nadawcy zmierzają do obniżenia kosztów produkcji poprzez próbę wielokrotnego sprzedania tego samego towaru - także w różnych mediach. Czeka nas istotna zmiana, polegająca na tym, iż część pozyskiwanych dzisiaj przez nadawców dochodów przesunie się w kierunku operatorów. Trzeba liczyć się z tym, że pozycja nadawców będzie umniejszać się w stosunku do producentów i właścicieli programów. Jeśli dodamy do tego trudną sytuację gospodarczą i zmniejszone wpływy reklamowe w tym roku oraz spadek wpływów abonamentowych, to konieczne jest powzięcie jakichś postanowień w tej materii. Trzeba tak zmodyfikować prawo medialne, by dało mediom publicznym względną pewność funkcjonowania i właściwego wypełniania ich misji. Rząd brytyjski zapewnił BBC do 2006 r. przychody większe o 2% ponad stopień inflacji. Chętnie powołujemy na przykład BBC, ale warto również wiedzieć, że niedawno ten nadawca przeprowadził ofensywę programową, zmierzającą do poszerzenia jego obecności na rynku medialnym. Analiza ramówki BBC od 10 do 16 grudnia br. wskazuje, że w ofercie programowej tego nadawcy dominują trzy gatunki programowe: informacja, audycje popularno-rozrywkowe (głównie seriale) oraz audycje z pogranicza publicystyki i dokumentu, w tym także seriale dokumentalne. BBC w godzinach popołudniowych i wieczornych nie nadaje takich gatunków programowych jak: publicystyka polityczna, gospodarcza czy też kulturalna. Jest to program nakierowany na widza masowego i w zasadzie pomija bardziej wysublimowane oczekiwania. Podaję ten przykład po to, by uzmysłowić, że pomimo powszechnego nieukontentowania programem telewizja publiczna w Polsce pod względem pełnienia misji sytuuje się dość dobrze również w ocenach międzynarodowych. W ocenie rocznika Europejskiego Obserwatorium Audiowizualnego w Strasburgu w 2001 r. polska telewizja publiczna zamieszcza w swoim programie m.in. więcej pozycji reprezentujących gatunki misyjne (z wyjątkiem informacji), niż inne telewizje publiczne w Europie. TVP SA chciała uruchomić informacyjny kanał tematyczny, ale - niestety - nie zgodził się na to właściciel. To miejsce na rynku zajął już nadawca komercyjny. Uważam, że telewizja publiczna powinna mieć prawo do kanałów tematycznych. By telewizja publiczna mogła właściwie pełnić swą misję, potrzebna jest pewność finansowania. Polski abonament jest bardzo niski, ale wiem, że ograniczona jest możliwość jego podwyższenia.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#DoradcaprezesaZarząduTUPSAWitoldGraboś">W 2000 r. łączna opłata radiowo-telewizyjna wynosiła w naszym kraju 35,4 euro, w Słowenii - 126 euro, zaś w Islandii - 338 euro, czyli 10 razy więcej niż w Polsce. Nie sugeruję podnoszenia bez końca wysokości abonamentu. Należy raczej myśleć o poprawie jego poboru. Propozycja KRRiT zmierza właśnie w tym kierunku. Dość trudne byłyby do wprowadzenia inne rozstrzygnięcia, np. odpis procentowy z wpływów reklamowych nadawców komercyjnych na rzecz nadawcy publicznego. Ze względu na trudności proceduralne i prawne niemożliwy do wprowadzenia wydaje się pomysł powszechnego niskiego podatku medialnego. Być może należałoby rozważyć model francuski, w którym niedobory wpływów abonamentowych pokrywane są z budżetu państwa. Kwestia struktury telewizji publicznej. Trzeba się zastanowić nad tym, czy rzeczą właściwą jest finansowanie przez telewizję publiczną programu, będącego promocją Polski za granicą. Prościej i łatwiej byłoby stwierdzić, że jest to powinność państwa, więc być może trzeba szukać innych rozwiązań strukturalnych. Daleki jestem od zniesienia odpowiedzialności TVP SA za ten program. Uważam, że telewizja publiczna powinna współuczestniczyć w jego realizacji i ponosić również część kosztów, ale czy powinno to być tylko jej obowiązkiem?Sprawa ośrodków telewizji publicznej. Oprócz telewizji niemieckiej nie ma w Europie telewizji, która miałaby ustawowy obowiązek utrzymywania kilkunastu programów lokalnych. Wiemy, że produkcja własna w tych ośrodkach bardzo zmalała, praktycznie do kilku godzin dziennie. Nie są to więc programy samodzielne. W dużej mierze wypełniają je audycje zakupione albo wyemitowane wcześniej w innych antenach. Trzeba zastanowić się nad rozwiązaniem, o którym mówił przewodniczący KRRiT, by na bazie ośrodków terenowych stworzyć jeden wspólny program informacyjny, i to w taki sposób, by on nie umniejszał powinności lokalnych, by istniała możliwość tzw. rozszczepień na potrzeby obsługi społeczności lokalnych. Ważne jest, by telewizja publiczna nie została w skansenie analogowym. Chodzi o to, aby telewizja publiczna miała możliwość korzystania z nowych technologii. To kwestia kanałów tematycznych, ale także możliwość bycia operatorem multipleksu. Część wpływów reklamowych odpłynie w kierunku operatorów. Nie ma powodu, dla którego telewizja publiczna miałaby być nieobecna na tym polu. Ona również powinna uzyskiwać wpływy jako operator multipleksu. Taka propozycja zawarta jest w przedłożonej przez przewodniczącego KRRiT propozycji. Różnię się nieco od prezesa Ryszarda Miazka w kwestii misji. Dobrym pomysłem jest dookreślenie pojęcia misji w ustawie lub danie dyspozycji do jej sprecyzowania w licencji. Skończą się nieistniejące dyskusje na temat tego, czym powinny zajmować się media publiczne. W dodatku propozycja licencji daje możliwość określenia sposobu finansowania gatunków preferowanych, czyli misyjnych. Ważnym elementem, zgodnym z tendencją europejską jest to, by wpływy abonamentowe w całości były przeznaczone na misję, natomiast wpływy reklamowe i inne mogłyby ewentualnie uzupełniać misję. Nigdy nie powinno być sytuacji odwrotnej. Nie ma więc chyba niczego zdrożnego w zamyśle, aby istniały licencje programowe. Pomysł ten pozwala także na wprowadzenie sprawozdawczości programowej, czyli czegoś, czego nie było do tej pory.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PosełJerzyWenderlich">W tej chwili głos zabiorą posłowie, a następnie goście naszego posiedzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełBogdanZdrojewski">Pytanie do przewodniczącego naszej Komisji - czy pan przewodniczący znajduje się w tak samo komfortowej sytuacji jak członkowie Komisji uczestnicząc w dyskusji nad dokumentem, którego nie mamy?Czy to, co było przedstawione przez pana Witolda Grabosia w odniesieniu do ośrodków regionalnych, znajduje się w jakimś dokumencie? Przewodniczący Juliusz Braun nie poruszył tej kwestii. Chodzi mi o status ośrodków regionalnych, ich przyszłość. Bardzo się cieszę, że Komisja Kultury i Środków Przekazu wyprzedza premiera w dostępie do projektu i możliwości jego opiniowania. Chciałbym jednak wiedzieć, czy to przedłożenie nie było jeszcze opiniowane przez członków rządu. Proponowana nowelizacja ustawy obejmuje właśnie telewizję publiczną. Czy w procedurze opiniowania uczestniczyły główne stacje telewizji komercyjnej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Dyskomfort czułem również, gdy o koncepcjach czytałem w mediach i dlatego jak najszybciej postanowiłem zaprosić przedstawicieli KRRiT, by ów dyskomfort pomniejszyć lub w ogóle zlikwidować. Gdy przewodniczący Juliusz Braun zarysował koncepcję nowelizacji, poczułem się lepiej niż wówczas, gdy czytałem o nich w mediach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosłankaIwonaŚledzińskaKatarasińska">Bardzo liczyłam na obecność prezesa Roberta Kwiatkowskiego. Gdy prezydium Komisji zastanawiało się nad celowością zwołania tego posiedzenia, to przede wszystkim zmotywowały nas bardzo rozbieżne doniesienia medialne. Z jednej strony mówiły one o koncepcjach prezentowanych przez przewodniczącego Juliusza Brauna, a z drugiej strony podawały informacje płynące z zarządu telewizji publicznej, które przesądzały pewne sprawy. Nie ulega wątpliwości, że właśnie taką przesądzoną sprawą jest przyszłość programu regionalnego. Zapowiedzi zarządu TVP SA nie mają nic wspólnego z koncepcjami, które pojawiły się w KRRiT. Jeśli jest spółka-córka, czyli Polska Telewizja Regionalna, to rozumiem, że jest to w miarę samodzielny byt, który samodzielnie kształtuje swoje oblicze programowe, zaś aportem telewizji publicznej są ośrodki, studia, kamery. Pojawia się też koncepcja częściowej bądź całkowitej prywatyzacji ośrodków regionalnych, ale ze wskazaniem ewentualnego zajęcia się tym przez samorządy. Nie chcę przesądzać o tym, która z tych koncepcji zostanie zawarta w projekcie ustawy. Wiem natomiast, że zarząd telewizji publicznej reformuje swoją spółkę w kierunku, który nie ma nic wspólnego z tymi koncepcjami. Jest to jakby postanowione. Każdy z nas ma jakieś kontakty z ośrodkami regionalnymi i wiemy, że jest to już postanowione. Nastąpiło ograniczenie produkcji własnej do minimum. Część dyrektorów tych ośrodków opracowuje koncepcję programową. Bardzo dobrze, że produkcja regionalna to pasma informacyjne, ale, niestety, poza tymi pasmami nie ma już nic więcej. Nawet w dokumentach program regionalny tych ośrodków nazwany jest pasmem informacyjnym telewizji publicznej. Pan Witold Graboś usiłował nam wytłumaczyć, z czego to wynika. Zapisałam sobie nawet sformułowania, mówiące o tym, że trzeba inaczej spojrzeć na lokalność i regionalność, że to nie ma być skansen. Kategorycznie nie zgadzam się z tego typu definicjami. Nie chodzi o skansen, lecz o to, że im bardziej decentralizuje się państwo, to tym bardziej centralizuje się telewizja publiczna. Za chwilę będziemy mieć Radiokomitet, ale pod inną nazwą. A nam chodzi o budowanie lokalnych wspólnot. Jeśli w społeczeństwie mamy tak dużo osób obawiających się np. integracji z Unią Europejską, to chodzi także m.in. o to, by te obawy i fobie osłabiać, przełamywać. Możemy to robić m.in. poprzez lokalność takich mediów jak telewizja i radio. Jak chcemy budować samorządność?Pan Witold Graboś był bardzo zadowolony z oferty programowej telewizji publicznej. Uważam, że telewizja publiczna nie robi nic innego oprócz łamania art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji, który mówi, jakie w szczególności zadania ma telewizja publiczna. Jeżeli w szczególności zadaniem jest popieranie twórczości artystycznej, literackiej, naukowej oraz działalności oświatowej, to nie ma tutaj mowy o zarabianiu pieniędzy na programie „Imieniny u Krystyny”. Ustawodawca w ustawie zapisał zadania telewizji publicznej, które są przez nią realizowane w minimalnym stopniu. Ciągle słyszymy stwierdzenie: tyle misji, ile abonamentu.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#PosłankaIwonaŚledzińskaKatarasińska">Wprowadzimy nowelizację ustawy, poprawimy w sposób zdecydowany ściągalność abonamentu, a misji nie będzie więcej. Jeśli ma się bardzo rozrośniętą firmę, powiązaną z różnymi firmami, w które telewizja publiczna obrasta, to można wydać każdą kwotę pieniędzy. Nie można stwierdzić, że te pieniądze będą lepiej wydane. Kto to zagwarantuje? Zatrudniająca 6 tys. osób telewizja publiczna wyda każdą kwotę. Prosiliśmy o to spotkanie, gdyż chcielibyśmy usłyszeć konkretną informację o tym, co telewizja publiczna ma zamiar zrobić, by przestała łamać ustawę, a przynajmniej zaczęła ją wypełniać. Bardzo ważnym elementem jest tutaj dla mnie kształt programów regionalnych. Taka dyskusja toczy się już co najmniej od kilku miesięcy. Chciałabym także wiedzieć, w jaki sposób w nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji zostanie wzmocniona pozycja KRRiT wobec nadawców. Wydaje mi się, że właśnie to jest najsłabszym punktem Krajowej Rady. Przecież pieniądze podatników są wydawane na znaczną część produkcji telewizyjnej i radiowej, a ciągle nie ma to dobrego przełożenia na kontrolę parlamentarną. Przy okazji oceny sprawozdania KRRiT wchodzimy na mównicę i mówimy wszystko co najgorsze o telewizji publicznej, która tego wysłuchuje, idzie do siebie i w dalszym ciągu robi to, co chce. Parlament chce się zmierzyć z tym problemem. Gdy będzie uchwalał ustawę, to musi mieć gwarancję, że pieniądze publiczne będą wydawane zgodnie z zadaniami i celami nadawców publicznych. Niestety, nie żyjemy we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Być może w Wielkiej Brytanii w godzinach popołudniowych nie musi być publicystyki, dokumentu i muzyki, ale w Polsce musi być.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PosełJerzyWenderlich">W kwestii formalnej zabierze głos przewodniczący Juliusz Braun.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PrzewodniczącyKRRiTJuliuszBraun">Chciałbym wyjaśnić sprawę etapu naszych prac. Realizując bardziej niż ktokolwiek inny zasadę otwartości naszej pracy, zaprezentowaliśmy państwu informację o tym, co robimy w tej chwili. To nie jest jeszcze etap uzgodnień międzyresortowych - może to rozpocząć premier - ani publicznych konsultacji, które będą możliwe wtedy, gdy projekt zostanie zamknięty i będzie go można przekazać w formie dokumentu. W tej chwili jest to etap wewnętrznych prac KRRiT i dzielimy się z państwem bieżącymi informacjami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Traktujemy telewizję jako dobro wspólne i w związku z pytaniami posła Bogdana Zdrojewskiego, proszę przewodniczącego Juliusza Brauna o przekazanie posłom propozycji stabilnych już koncepcji, by mogły być bazą do rozważań, co wpłynie później na bardziej przemyślany, doskonały kształt nowelizacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PosłankaBarbaraCiruk">Na naszym posiedzeniu do tej chwili wygłoszono wiele okrągłych zdań. Nie wiem, czy jest to parlamentarna konwencja, by każdy wyszedł ze spotkania z poczuciem dobrze lub gorzej spełnionego obowiązku. Moje pytania będą dotyczyć problemu regionalnego. Przewodniczący Juliusz Braun powiedział, że układ programu regionalnego będzie w zasadzie dwuczęściowy. Pierwszą częścią będzie program ogólnokrajowy, a drugą program regionalny. Czy należy rozumieć, że część ogólnokrajową będą stanowiły obrady Sejmu, a częścią regionalną będzie to, co uda się wyprodukować, ale nie wiadomo za jakie pieniądze. Chciałabym powiedzieć panu Witoldowi Grabosiowi, że jest ustawowy obowiązek utrzymywania ośrodków regionalnych. W ośrodku białostockim został wyprodukowany reportaż pt. „Czarnobylcy”, który na festiwalu w Porto otrzymał I nagrodę w wysokości 10 tys. euro. Po upływie długiego czasu został wyemitowany w Białymstoku za kwotę brutto, na całą ekipę, 900 zł. Przykład ten może świadczyć o wysokości środków przeznaczanych na ośrodki regionalne. KRRiT w swoje działania ma wpisany monitoring, i to za duże pieniądze, a ja chciałabym wiedzieć, na czym on polega. Czy dotyczy, i w jakim stopniu, ośrodków regionalnych, czy obejmuje program, sprawy finansowe? W opublikowanym w „ Przeglądzie” wywiadzie z panem Pacławskim została roztoczona cudowna wizja ośrodków regionalnych. Chciałabym wiedzieć, skąd będą na to pieniądze. Pragnę zapytać również o to, po co w Białymstoku buduje się duże studio. Zastanawialiśmy się nawet nad tym, czy przypadkiem ten ośrodek nie ma być sprzedany, zwłaszcza że doszło już do dużej liczby zwolnień. Toczy się 12 procesów i będą one przez telewizję przegrane, a są to bardzo duże pieniądze. Jaki to jest więc monitoring i czy w ogóle możemy mówić o rozwoju programu regionalnego, który zgodnie z zaleceniem Unii Europejskiej będzie przecież programem sztandarowym. Pracę zawodową zaczynałam w 1980 r. przy Radiokomitecie i w tej chwili mogę zaśpiewać: Radiokomitecie, wróć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PosełMarekJurek">Bardzo dziękuję przewodniczącemu naszej Komisji za zorganizowanie tego spotkania. Warto na początku naszej pracy wymienić poglądy na temat tego, jak można ulepszyć rzeczywistość. Jaki tryb legislacyjny przewiduje KRRiT? Czy będzie taki sam jak przy poprzednich próbach, tzn. czy będzie to inicjatywa rządowa? Czy też będzie to inicjatywa grupy posłów lub przedłożenie Komisji?Trzy pytania do zaprezentowanego nam zbioru pomysłów. Czy wśród celów społecznych planowanej nowelizacji jest prywatyzacja części majątku telewizji publicznej? Chodzi mi o to, czy KRRiT zakłada, że taki proces byłby pożądanym efektem. Czy będzie proponowane rozwiązanie otwierające temu drogę? Czy planowana nowelizacja będzie przewidywać zmniejszenie kadry kierowniczej, zarządzającej, tzn. liczbę rad nadzorczych, zarządów itd.? Zachęcałbym bardzo do takiego przedsięwzięcia, gdyż pozwoliłoby to np. zmniejszyć tempo corocznego zwiększenia abonamentu albo pozwoliłoby na odciążenie pewnych grup społecznych od jego płacenia. Jest to istotne w czasie, gdy na wniosek rządu parlament uchwala zmniejszenie zabezpieczeń społecznych. Być może KRRiT powinna wrócić do sugerowanych kiedyś pomysłów, np. zwolnienia z płacenia abonamentu części osób w szczególnie trudnej sytuacji - nie tylko kombatantów. Jeśli zmniejszylibyśmy koszty działania publicznej radiofonii i telewizji, to tym samym i potrzeby byłyby nieco mniejsze. Co będzie, jeśli nadawca publiczny nie uzyska licencji? Na przykład KRRiT nie będzie chciała przyznać licencji albo nadawca powie, że proponowane wymagania są niewykonalne i tego nie przyjmie? Wydaje mi się, że na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Spróbuję więc sam odpowiedzieć na intencję zawartą w tej propozycji. Mówiąc najprościej tę samą funkcję spełnia zwykły podział abonamentu, który nie musi być sztywny. Abonament można dzielić w zależności od realizacji misji. Jeśli KRRiT myśli o przydziale abonamentu jako o przedmiotowej dotacji na realizację programów o charakterze społecznym, to może ten przywilej warto rozszerzyć na wszystkich nadawców. Żaden nadawca nie jest przecież niezdolny do zrealizowania ambitnego reportażu, adaptacji klasyki w formie filmu telewizyjnego, serialu czy też programu publicystycznego. Skoro więc mają być licencje, to może warto uwzględnić tych, którzy już są licencjonowani i chcieliby się ubiegać o licencję na udział w ośrodkach publicznych po to, by zrealizować cele społeczne. Czy KRRiT zastanawiała się nad tym, co będzie, jeśli ktoś nie będzie chciał podjąć tej licencji lub nie zgodzi się na jej warunki? Licencjonowanie musi być działaniem fakultatywnym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosełPiotrGadzinowski">Źle się stało, że pewne idee i pomysły, które mają miejsce w KRRiT, stały się faktami medialnymi. Dowiadywaliśmy się, że już znowelizowaliśmy ustawę o radiofonii i telewizji. Dziennikarze z ośrodków regionalnych dowiadywali się, że ktoś coś już za nich zrobił. Sytuacja w Warszawskim Ośrodku Telewizyjnym jest fatalna, choć wydawałoby się, że jest to dobry i silny ośrodek. Dziennikarze właściwie nie mają co robić, nie są wykorzystywani i nędznie opłacani. Rodzi to wielkie niezadowolenie, co powinno dostrzegać kierownictwo telewizji. Jest jakaś idea kanału informacyjnego i obiecuje się dziennikarzom pracę w tym kanale. Jednak na razie bardzo dobrzy dziennikarze nie mają co robić. Może się okazać, że jeśli ziści się idea kanału informacyjnego, nie będzie ludzi do pracy, gdyż wszyscy wcześniej odejdą. Z dzisiejszego posiedzenia Komisji wynika, że chyba w najbliższym czasie będziemy musieli zwołać podobne, by zorientować się w sytuacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#SekretarzstanuAleksandraJakubowska">Dziękuję za zaproszenie na posiedzenie Komisji. Przede wszystkim będę mówiła w charakterze parlamentarzysty, ponieważ dzisiaj miałam okazję usłyszeć trochę więcej, mimo że odbyliśmy z przewodniczącym Juliuszem Braunem prywatną rozmowę na tematy założeń tej ustawy i pracy KRRiT nad tym projektem. Ministerstwo Kultury w swoim zakresie obowiązków i zadań ma prowadzenie polityki audiowizualnej i tak jak Komisja Kultury i Środków Przekazu powinno być partnerem w tworzeniu tego typu ustawy. Podzielam troskę posła Marka Jurka o tryb legislacyjny tej ustawy. Z informacji ministerstwa wynika, że Komitet Integracji Europejskiej zobowiązał rząd do dostarczenia w terminie do 15 stycznia 2002 r. uzgodnionego międzyresortowo projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, zaś przewodniczący Juliusz Braun dzisiaj powiedział, że do 15 stycznia ma zamiar przekazać ten projekt premierowi. Kiedy naprawdę ten projekt będzie dostarczony i kiedy zostaną przeprowadzone uzgodnienia międzyresortowe? Resort kultury także chciałby uczestniczyć w tych pracach, ponieważ ma sporo własnych przemyśleń na temat kształtu prawa audiowizualnego w Polsce. Chciałby również, aby projekt tej ustawy był kompatybilny z przygotowywanym projektem ustawy o kinematografii i jej finansowaniu. Nie może być tak, by rzecz dotycząca pewnej grupy zawodowej czy pewnych instytucji była rozsiana po kilku ustawach. Musimy zdecydować, czy zostanie to zawarte w ustawie o radiofonii i telewizji albo w ustawie o kinematografii. Po prostu musi być jakaś współpraca. Chciałbym się dowiedzieć, czy w ustawie wyraźnie zostanie zapisany zakaz prywatyzacji telewizji publicznej. Powinniśmy mieć jasność w tej sprawie i powinniśmy podjąć decyzję, czy chcemy doprowadzić do prywatyzacji telewizji publicznej, czy też uważamy, że telewizja publiczna jest wartością ogólnonarodową, którą należy chronić i wspierać przy każdej okazji. Nie zgadzam się z panem Witoldem Grabosiem, który porównywał BBC z Telewizją Polską SA. Takie porównania mogą odnosić się tylko do jednej płaszczyzny, tzn. obiektywizmu i apolityczności. Nikt nigdy nie twierdził, że BBC jest wzorem misji kulturowej, oświatowej. Państwa tak bogate jak Wielka Brytania mogą sobie pozwolić na to, by jego obywatele korzystali z kultury wysokiej, z edukacji w inny sposób niż tylko przez telewizję. Dla społeczeństwa polskiego przy różnicach między ścianą zachodnią i wschodnią, gdzie 80% Polaków swoją jedyną informację o świecie czerpie z programów telewizji publicznej, telewizja publiczna ma do spełnienia zupełnie inną misję niż BBC.Wśród tez prezentowanych przez pana Witolda Grabosia trochę dziwnie zabrzmiało stwierdzenie, że to państwo powinno promować Polskę za granicą a nie telewizja publiczna. Czy telewizja publiczna jest spółką komercyjną, prywatną, czy spółką Skarbu Państwa. Telewizja Polska SA jest spółką Skarbu Państwa. Ostatnio będąc na Ukrainie, miałam okazję oglądać Telewizję Polonia. Muszę powiedzieć, że nie jest to żadna promocja Polski, lecz nadawanie starych, przedwojennych filmów, pokazujących wieś podolską w zapaskach, w łapciach z łyka i taki obraz przekazujemy za granicę.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#SekretarzstanuAleksandraJakubowska">Nie można się więc dziwić, że w telewizji niemieckiej przy okazji programów o integracji Polski z Unią Europejską jest pokazywana chałupa kryta strzechą i furmanka. Taki obraz przekazujemy za granicę poprzez Telewizję Polonia. Jest to telewizja adresowana do Polonii, a nie do nowoczesnych społeczeństw zachodnich, które będą decydowały o tym, czy Polska wstąpi, czy też nie do Unii Europejskiej. Nieszczęściem jest konstrukcja prawna telewizji publicznej jako spółki Skarbu Państwa. Jednak nikt nie zobowiązuje telewizji publicznej do tego, by goniła za zyskiem. Pytałam ministra finansów i ministra skarbu państwa, czy gdyby telewizja publiczna wypracowała jedną złotówkę zysku, to czy odmówiono by jej audytu. Wystarcza jedna złotówka zysku i audyt jest udzielany tej spółce, a więc trochę dziwna jest pogoń telewizji publicznej za milionami zysku a oszczędzanie na działalności misyjnej. Jedną z najważniejszych spraw dla telewizji publicznej jest kwestia abonamentu. Pamiętamy ciężkie czasy, kiedy usiłowaliśmy coś zrobić z abonamentem i uwierzyliśmy zapewnieniom, że szybko otrzymamy projekt rządowy. Nie dostawaliśmy go przez 4 lata. Problem z prawem polega na tym, że nieprzestrzegane jest wtedy, kiedy nie ma jego egzekucji. Jeśli ludzie są w trudnej sytuacji finansowej, to abonament radiowo-telewizyjny jest pierwszą opłatą, z której zrezygnują. Jeśli nie zapłacą za prąd, to zostanie im wyłączony. Jeżeli nie zapłacą czynszu, to zostaną eksmitowani. Nie ma natomiast żadnej egzekucji w momencie niepłacenia abonamentu. Jaka będzie egzekucja płatności, jeśli nawet przyjmiemy formę oświadczeń o nieposiadaniu odbiornika? Komu będą składane te oświadczenia? Jaka będzie droga egzekucji i płatności? Co będzie z tymi, którzy nie złożyli oświadczenia, a nie płacą abonamentu? W jakiej formie będzie to egzekwowane? Czy będzie to kolejne kilkaset tysięcy spraw w sądach publicznych?Kwestia misji telewizji publicznej. Jeżeli ustawa doprowadzi do tego, że wyraźnie wzrośnie ściągalność abonamentu i rzeczywistości? Co będzie z tymi, którzy nie złożyli oświadczenia, a nie płacą abonamentu? W jakiej formie będzie to egzekwowane? Czy będzie to kolejne kilkaset tysięcy spraw w sądach publicznych?Kwestia misji telewizji publicznej. Jeżeli ustawa doprowadzi do tego, że wyraźnie wzrośnie ściągalność abonamentu i rzeczywiście będzie podpisywana licencja programowa dla nadawców publicznych, to powinien być w niej zapisany sposób spełniania tej emisji. W ustawie mamy zapisaną misję telewizji publicznej, natomiast nikt nie mówi o sposobie jej realizacji. Na jednym z ostatnich publicznych spotkań prezes Robert Kwiatkowski mówił, że telewizja publiczna więcej wydaje na kulturę niż Ministerstwo Kultury. Chciałabym się dowiedzieć, kiedy te programy kulturalne są emitowane. Jeżeli do kategorii programów kulturalnych, edukacyjnych zaliczymy biesiady piwne, różne festyny czy kolejne benefisy mniej lub bardziej znanych aktorów, to wydaje mi się, że to nie jest misja kulturotwórcza telewizji publicznej. Jeśli od wysokiego urzędnika telewizji publicznej słyszę, że muzyka klasyczna nie nadaje się do pokazywania, to musi być w tym coś zastanawiającego. Czy w projekcie nowelizacji ustawy KRRiT spróbowała zawrzeć jakieś przepisy, które zwiększyłyby egzekucję Krajowej Rady wobec nadawców, nieprzestrzegających prawa i warunków koncesji? Wiem, że droga sądowa jest drogą przez mękę.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#SekretarzstanuAleksandraJakubowska">Przewodniczący Juliusz Braun mówił już o tym, że jeden z pierwszych ukaranych nadawców komercyjnych, który po godz. 20.00 nadał film zawierający ponad 60 brutalnych scen, został ukarany wysoką grzywną pieniężną, ale odwołał się i podobno nie było jeszcze pierwszej rozprawy, a minęły już 3 lata. Egzekwowanie prawa w takim tempie sprawia, że nadawca, publiczny i komercyjny, staje się bezkarny. Zanim dojdzie do procesu w I instancji, następnie w II i III, to upłynie tak długi czas, że wszyscy już o tym zapomną. Szczególnie jest dla mnie istotna kwestia ośrodków regionalnych. Mam za sobą złe doświadczenia współfinansowania oddziału regionalnego przez samorząd. Jest to jeden z najgorszych pomysłów. Nie chodzi tylko o to, że samorządy są biedne i nie mają pieniędzy na większość przekazanych im instytucji. Chodzi także o to, że wtedy telewizja staje się serwilistyczna. Nigdy nie widziałam takiego panegiryku jak panegiryk na cześć gminy Gogolin w pierwszym programie regionalnym telewizji opolskiej, gdyż wszystkie gminy składały się na część pieniędzy, których telewizja opolska nie mogła dostać z centrali. Najgorszym z możliwych jest pomysł przekazywania tych ośrodków samorządom albo ich prywatyzacja. Słusznie dzisiaj zauważono, że tworzymy Europę regionów. Regionalna telewizja to nie tylko ludzie potrafiący robić programy, które mogą być pokazywane w telewizji centralnej. Ośrodek regionalny telewizji to ośrodek integrujący społeczność lokalną. Często jest inicjatorem wielu akcji społecznych, charytatywnych, a jego rola kulturotwórcza jest nie do zastąpienia. Sądzę, że nie jest dobrym pomysłem stworzenie zupełnie nowej konstrukcji prawnej z ośrodków regionalnych. Oczywiście, można zdublować pomysł radiowy, ponieważ po kilku latach okazało się, że świetnie działa struktura osobnych spółek Skarbu Państwa w regionalnych ośrodkach radiowych i nie ma żadnych zakusów na ich prywatyzację. Nie bardzo rozumiem, czemu ma służyć powoływanie spółki-córki, z kolejną nową radą nadzorczą, nowym zarządem. Z kolei te zarządy zapewne będą powoływały kolejne rady nadzorcze w oddziałach. Taka struktura nie ma odnośnika w realiach, w których działają np. rozgłośnie radiowe. Poza tym nie widać sensu ekonomicznego istnienia tego typu tworów. Moją wypowiedź w trzech czwartych proszę potraktować jako wypowiedź posła IV kadencji Sejmu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PosełRyszardUlicki">Bardzo się cieszę, że nie jest to aż tak bardzo oficjalna koncepcja, co sugerowały doniesienia medialne. Czy państwo zastanawialiście się nad tym, czy „pacjent” wytrzyma tę operację, gdyż wszystko wskazuje na to, że może tej operacji nie przeżyć - zwłaszcza telewizja. Wiele kłopotów sprawia nam oparta na prawie handlowym filozofia mediów w Polsce. Trudno jest nam oceniać np. misję, która jest tworem duchowym, mistycznym, niekiedy nie dającym się nawet opisać. Tak naprawdę można nic nie zrobić, ponieważ ma się świadomość, że nie da się zrobić. Posłużę się przykładem telewizyjnego magazynu o samorządach, który ma bardzo dobrą oglądalność, mimo ogólnego przekonania, że taki program musi być nudny. Niestety, program już się nie ukazuje, a jego autorom kazano szukać sponsorów. Można więc sobie wyobrazić, jak piękny, apologetyczny będzie program o jakimś samorządzie, który wyłoży na to pieniądze. Na przykład w gazetach regionalnych są wkładki, prezentujące sukcesy samorządów, choć są tysiące niezadowolonych mieszkańców tego okręgu. Weryfikują to w swoich biurach posłowie, do których zwracają się mieszkańcy. Opisana przez nich rzeczywistość jest zupełnie inna niż ukazana w regionalnej gazecie czy programie. Wydaje mi się, że koncepcje sieci telewizyjnej wymyślone są z biedy i pobrzmiewają w nich głosy tęsknoty za Radiokomitetem. Moim zdaniem, koncepcja ośrodków regionalnych jest całkowicie niedopracowana. Sukces radiofonii polegał właśnie na samodzielności ośrodków radiowych i na tym, że zachowały one stosunkowo wiele dobrze pojętego regionalizmu. Regionalizm nie może być bowiem rozumiany jako prowincjonalizm. Mamy do czynienia z pomysłem przypominającym nieco model włoski. By zaoszczędzić pieniądze, to wyemituje się część programu satelitarnego, a ośrodki go uzupełnią o informacje tego rodzaju, że w danej miejscowości podobnie jak w innej został przejechany pies. Obawiam się, że właśnie taki może być program telewizji regionalnej. Jestem emocjonalnie związany z radiem w Koszalinie. Jest tam wybudowany piękny, ogromny budynek, ale pod względem słuchalności ta rozgłośnia przegrywa z rozgłośnią mieszczącą się na powierzchni 60 m2, co jest fenomenem obecnych czasów. Dzisiaj można zamknąć się w pokoju i zasypać słuchaczy dobrymi audycjami. Zasadne są pytania o kontrolowanie deklaracji posiadania odbiornika. Pamiętam, jak prezes Wojciechowski chciał kupić kożuchy, pistolety, by chodzić po domach i sprawdzać posiadanie odbiornika. Mamy tu do czynienia z problemem prawnym. Jak chcemy to skontrolować? Moim zdaniem, tego nie da się zrobić. Znałem członków rady programowej, którzy mówili, że nie mają w domu telewizora. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że dzisiaj całym programem telewizyjnym rządzi reklama, a chyba nie chcemy tak zdominowanej telewizji publicznej. Kwestia rad programowych. Rada programowa wydawała się zdobyczą demokracji. Wiele materiałów rady programowej mówi o tym, jak powinna wyglądać telewizja publiczna. Niezdolność przebijania się rady z tym dorobkiem polega właśnie na jej fatalnym zamocowaniu, na tym, że tworzono pozory demokracji. Słabo zamocowana rada była quasi-demokratycznym „ kwiatkiem do pańskiego kożucha”. W pierwszej kadencji rady było dwóch marszałków, którzy właściwie o niczym nie mogli decydować.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#PosełRyszardUlicki">Było to i jest nadal żenujące. Stale istnieje obawa, że do mediów wejdzie jakaś grupa ludzi. Powiem brutalnie, że jesteśmy związani z radą za jedyne 210 zł, które dostajemy raz w miesiącu, niezależnie od liczby posiedzeń, zaś ludzie chcą artykułować poglądy jakiejś grupy osób czy środowisk. Nawet wysłani tam senatorowie i posłowie źle się czuli, gdy komuś przeszkadzali i byli cierniem w bijącym sercu mediów. Moim zdaniem, ta sytuacja jest chora, więc potrzebny jest jakiś względnie niezależny organ. Ów niezależny organ sprawił, że w telewizji spadł poziom agresji. Nie ma już straszliwych kreskówek, które wychowywały bezrozumnych bandziorów. Walczyliśmy o prezentowanie w telewizji postaw prozdrowotnych, walczyliśmy o teatr. Mógłbym podać długą listę pożytecznych rzeczy, które udało nam się wywalczyć. Protestuję przeciwko likwidacji zdobyczy polskiej demokracji i proszę o życzliwe przyjęcie moich uwag. Choć faktycznie jest już ostatni dzwonek na zmiany, to jednak musimy mieć czas na głębsze zastanowienie się i dlatego bardzo cieszę się, że doszło do dzisiejszego spotkania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PosłankaElżbietaWięcławska">Telewizja publiczna, która de facto jest instytucją państwową, zaczęła podlegać regułom wolnej gry rynkowej. Rzekoma reforma TVP SA powoduje, że żadnym regułom nie podlegają zarówno działania kadrowe jak i polityka finansowa. Ośrodki regionalne minimalizują swoją działalność dlatego, że po prostu nie mają pieniędzy. Polityka kadrowa w ośrodkach regionalnych wygląda w ten sposób, że stanowiska dyrektorów zajmują ludzie, którzy zupełnie nie mają pojęcia o pracy w telewizji. Nie są fachowcami. Od kolegi z ośrodka białostockiego usłyszałem, że u nich programem rządzi ktoś, kto jeszcze do niedawna był dyrektorem elektrociepłowni. Tak więc wygląda polityka kadrowa. Nie ma żadnych reguł polityki finansowej, a ograniczenia programowe wynikają z braku pieniędzy. Zdarza się tak, że często po wykonaniu programu zmniejsza się przyjętą wcześniej wycenę. W dodatku w majestacie prawa zwalnia się z pracy doświadczonych dziennikarzy podając jako powód przyczyny ekonomiczne i mimo to przyjmuje się nowych pracowników, którzy muszą się uczyć. Wiadomo, że przy okazji zwalnia się z pracy ludzi niepokornych. Jak można wytłumaczyć podatnikom, że ich pieniądze z abonamentu pójdą np. na wygrane przez pracowników procesy? W Łodzi pracownicy wygrali wysokie odszkodowania. Jeśli pracowaliby, to za te pieniądze mogliby tworzyć programy. Dyrektorzy telewizji w Łodzi łamią prawo. 22 września br. zapadł wyrok sądu okręgowego przywracający do pracy zwolnionych dziennikarzy. Następnego dnia, 23 września br. związki zawodowe otrzymały pismo z propozycją zwolnienia tych samych pracowników - oczywiście z powodów ekonomicznych. Po co więc Sejm tworzy Kodeks pracy? Czy KRRiT wie o tym, co dzieje się w TVP SA? Od 2 lat mówią o tym głośno wszystkie związki zawodowe. Mówią o tym, że system producentów zewnętrznych to nie reforma, lecz wyprowadzanie pieniędzy na zewnątrz. Poza tym jest to system powodujący korupcjogenne zachowania. Gdy zgłasza się 3 kandydatów, to wygra ten, kto znajduje się bliżej telewizyjnej władzy. Produkcja zewnętrzna miała być tańsza od wewnętrznej. Okazuje się, że produkcja zewnętrzna jest dużo droższa, a nie ma pracy dla prawdziwych fachowców, gdyż nie ma pieniędzy. Są pieniądze dla producentów zewnętrznych, ponieważ jest obowiązek wytworzenia jakiejś liczby programów przy pomocy producentów zewnętrznych. Skandaliczne są reguły wolnej gry zastosowane w telewizji publicznej, czyli de facto państwowej, gdyż jedynym jej udziałowcem jest Skarb Państwa. Związki zawodowe mówią o tym od 2 lat, ale nikt nie chce tego słuchać. Jakie są systemy nadzoru nad telewizją publiczną? Jaka jest to reforma? Z jednej strony słyszymy, że ośrodki regionalne mają nadal istnieć, z drugiej zaś strony mówi się nam o ich prywatyzacji. Zwalnia się ludzi, mówi się o braku pieniędzy na utrzymanie ośrodka, a jednocześnie wykonuje się remont. Mamy do czynienia ze sprzecznymi informacjami, płynącymi z instytucji, które powinny zajmować się nadzorem nad telewizją publiczną. Jaką rolę spełnia KRRiT? To, o czym mówię, zawarte jest w przedłożonym nam pakiecie pism od związków zawodowych. To wszystko mogę potwierdzić, gdyż pracowałam w telewizji prawie 30 lat. Zostałam zwolniona za to, że powiedziałam prawdę o tym, co dzieje się w ośrodkach regionalnych. Moje podstawowe pytanie brzmi: czy ktoś nadzorował i nadzoruje to, co dzieje się w TVP SA? KRRiT dokładnie zna tę sytuację, gdyż niejednokrotnie o tym rozmawialiśmy, ale nic z tego nie wynikało. Chciałabym jeszcze dodać, że w telewizji nie respektuje się praw związkowców, o czym mówiliśmy Krajowej Radzie. Przewodniczący związków zawodowych są wyrzucani z pracy. Po co więc uchwalamy Kodeks pracy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PosłankaBarbaraCiruk">Bardzo często w Telewizji Białystok powtarzany jest tekst: no to weźmiemy go głodem, niech siedzi na gołej pensji, czyli będzie miał netto 300 zł miesięcznie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PosłankaRenataBasta">Bardzo się cieszę, że dzisiaj mam przyjemność i okazję poznać członków KRRiT oraz pracowników TVP SA. Mojeulubione medium to radio, natomiast telewizja zawsze była dla mnie państwem w państwie, co zresztą dzisiaj zostało potwierdzone. Chciałabym zadać kilka pytań również w imieniu posłanki Elżbiety Jankowskiej. Czy przewiduje się wzbogacenie i doprecyzowanie linii programowej, zadań publicznej radiofonii i telewizji, określonych w art. 21 ustawy? Czy w związku z wprowadzeniem nowego podziału administracyjnego kraju i samorządu terytorialnego na szczeblu województwa oraz w odpowiedzi na ideę Unii Europejskiej promującej Europę regionów przewiduje się wzbogacenie i dookreślenie linii programowej dla rozgłośni regionalnych Polskiego Radia SA? Czy i w jaki sposób KRRiT przewiduje kontrolę i rozliczanie stacji publicznych z realizacji tejże linii programowej i czy zostanie to powiązane z przydziałem środków abonamentowych? Większość bloków programowych Radia Łódź w tonacji, języku i tematyce audycji nie odbiega od stacji komercyjnych, jednocześnie bardzo odbiega od poziomu, które oferuje nam Polskie Radio SA w Warszawie w programie I, II i IV.Czy nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji będzie zmierzać w kierunku zwiększenia samodzielności programowej ośrodków regionalnych telewizji i tym samym przyczynia się do integracji i promowania problematyki swojego regionu na antenie? Czy przy okazji nowelizacji przewiduje się unormowanie stanu oficjalnego nazewnictwa rozgłośni regionalnych Polskiego Radia SA? Na przykład Polskie Radio w Poznaniu rekomenduje się jako Radio Merkury, co może kojarzyć się z radiowęzłem Międzynarodowych Targów Poznańskich i sugerować, że jest to lokalna komercyjna stacja radiowa. Polskie Radio w Zielonej Górze określa się jako Radio Zachód. Takie nazewnictwo sugeruje, że dana rozgłośnia jest jedną ze stacji komercyjnych, działających w danym mieście czy regionie. Skoro są to regionalne rozgłośnie Polskiego Radia, niech więc zostaną zobligowane do używania oficjalnej nazwy, np. Polskie Radio Poznań, Polskie Radio Zielona Góra. Jakie jest uzasadnienie dla nazywania Programu IV Polskiego Radia Radiem Bis? Przecież ten program pełni bardzo ważną funkcję edukacyjną, ma własne zadania, własną kadrę dziennikarską i nie jest mutacją ani powtórką audycji innych programów Polskiego Radia. Czy nie lepiej byłoby przywrócić dawną nazwę, czyli Program IV Polskiego Radia, a np. Telewizję Polonia nazwać Telewizją Bis?Czy przewiduje się dalsze utrzymywanie rad programowych? Moim zdaniem, są to ciała fasadowe, gdyż ich skład jest budowany w oparciu o kryteria polityczne. Istnienie tych rad burzy jasny i klarowny układ organów spółki, a każda dwuwładza bardzo przeszkadza w sprawnym zarządzaniu i egzekwowaniu odpowiedzialności od poszczególnych organów i osób. Za realizację zadań programowych odpowiada przecież kilkuosobowy zarząd, w którego składzie zazwyczaj znajduje się profesjonalny dziennikarz i ekonomista, a często także i prawnik. Zarząd jest oceniany przez radę nadzorczą, a pod względem programowym także przez KRRiT.Czy KRRiT przewiduje poważniejsze zainteresowanie się nadzwyczaj bogatymi zasobami fonograficznymi Polskiego Radia SA, zwłaszcza w dziedzinie wykonawczej sztuki muzycznej i aktorskiej? Już niewiele trzeba czasu, by te zasoby uległy bezpowrotnemu zniszczeniu.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#PosłankaRenataBasta">Na tych taśmach utrwalone są kreacje najwybitniejszych polskich artystów, muzyków i aktorów. Nagrania te jak najszybciej powinny znaleźć się na płytach kompaktowych i być udostępniane poprzez antenę i rynek. Obecnie społeczeństwo nie ma dostępu do tych cennych dóbr kultury narodowej. Istniejący stan można porównać do np. hipotetycznej sytuacji, w której dzieła Mickiewicza, Miłosza, Chopina i Moniuszki złożono by w archiwach, nie wydawano i nie wznawiano. Taki stan jest karygodny i niczym nie usprawiedliwiony. Na przykład w rozgłośni Polskiego Radia Łódź leżą prawie nikomu nieznane, niepublikowane i nieemitowane na antenie nagrania światowej sławy sopranów, takich jak: Teresa Żylis-Gara, Teresa Wojtaszek czy artystów scen polskich, jak np. Jadwiga Andrzejewska. Czy KRRiT monitoruje przestrzeganie przepisów ustawy o języku polskim w polskich mediach elektronicznych? Jakie sankcje stosuje za niechlujstwo językowe dziennikarzy na antenie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Jeśli poruszane kwestie nie będą dotyczyły tematu posiedzenia, tzn. koncepcji nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, to nie wyrażę zgody na to, by przewodniczący Juliusz Braun udzielał na nie odpowiedzi. Choć poruszane sprawy są bardzo ważne, to jednak bardzo proszę o nieodbieganie od tematu dzisiejszego posiedzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PosłankaAnnaSobecka">Słowa pana przewodniczącego zrozumiałam jako asekurację i osłonę instytucji, których przedstawicieli dzisiaj gościmy. Zabierając głos z trybuny sejmowej w sprawie ustaw okołobudżetowych i szukania rezerw oszczędnościowych wskazywałam na nieodpowiedni dobór dziedzin, z których chce się ściągnąć jeszcze więcej od społeczeństwa. Wskazałam, gdzie można szukać tych oszczędności - w administracji. Dzisiaj przy rozważaniach o nowelizacji ustawy i koncepcji regionalnych ośrodków telewizyjnych usłyszałam o spółce-córce, która miałaby nowy zarząd, nową radę nadzorczą i wiążący się z tym nowy wydatek pieniędzy publicznych. Dysponująca 159 bardzo wysoko uposażonymi etatami KRRiT ma w swoich zadaniach egzekwowanie od telewizji publicznej zapisów ustawy o radiofonii i telewizji. Należy to wziąć pod uwagę rozważając możliwość szukania rezerw oszczędnościowych. KRRiT powinna egzekwować chociażby zapis mówiący o tym, że telewizja publiczna powinna respektować chrześcijański system wartości, przyjmować za podstawę uniwersalne zasady etyki, służyć umacnianiu rodziny, kształtowaniu postaw prozdrowotnych, zwalczaniu patologii społecznych, rozwojowi kultury, nauki i oświaty ze szczególnym uwzględnieniem polskiego dorobku intelektualnego i artystycznego. To wszystko jest zapisane w rozdz. IV art 21 pkt 2 ustawy o radiofonii i telewizji. Nie zgodzę się z moim przedmówcą z SLD, który mówi, że w telewizji publicznej mamy mniej agresji. Chyba oglądamy różne programy, gdyż ja w telewizji publicznej obserwuję przemoc, agresję, wulgaryzm, obsceniczność. Co więcej, młodym widzom podaje się gotowe recepty na to, jak należy zabijać, jak używać siły fizycznej. Myślę, że to nie jest telewizja, która powinna wychowywać, a taki obowiązek mają ludzie dorośli, niekoniecznie wywodzący się z organu konstytucyjnego. Jak i kiedy KRRiT wyegzekwowała od telewizji publicznej realizację ustawy o radiofonii i telewizji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Proszę naszych gości o krótkie wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WiceprezesZarząduRozgłośniPolskiegoRadiaPIKwKoszalinieRobertKrawczyk">Rozmawiamy o projekcie ustawy, która ma jedno zasadnicze zadanie w odniesieniu do publicznej radiofonii i telewizji. Trzeba powiedzieć, że definicja misji nie do końca jest wyjaśniona. Prezes Ryszard Miazek mówi, że misją jest wszystko, co nadaje publiczne radio, natomiast Witold Graboś stwierdza, że tylko pewne segmenty programu związane są z misją, z którą będzie związana licencja. Z licencją zaś związane są pieniądze. Myślę, że w projekcie nowelizacji powinna być poszerzona definicja misji. Chodzi nie tylko o programy edukacyjne, oświatowe i kulturalne, ale także o informację, o transmisje i retransmisje imprez kulturalnych. Właśnie te programy kosztują najwięcej. Na ostatnim spotkaniu z kolegami z 17 rozgłośni radia publicznego mówiliśmy o tym, co powinno być zawarte w projekcie nowelizacji. We Wrocławiu, Zielonej Górze i Olsztynie mamy do czynienia z rozszczepieniem programów. Takie kilkugodzinne rozszczepienie byłoby bardzo dobre również dla rozgłośni Pomorza i Kujaw, gdzie mamy dwa bardzo duże ośrodki - Toruń i Włocławek. Wzrosłaby słuchalność i następowałaby integracja lokalnych społeczności. W projekcie ustawy powinno być jasno zaznaczone powołanie jednej firmy zarządzającej prawami autorskimi. Obecnie co chwila trzeba negocjować osobne umowy z instytucjami, reprezentującymi różnego rodzaju podmioty i prawa autorskie. W krajach europejskich jest jedna firma zarządzająca prawami, rozdzielająca później pieniądze, np. na poziomie 6%.Jeżeli w projekcie w ogóle nie jest poruszana sprawa rozgłośni regionalnych, to może projektodawca zastanowiłby się nad jeszcze jedną możliwością. W Niemczech, w ramach CDF, są ośrodki radiowo-telewizyjne, które mają status niezależnych publicznych rozgłośni radiowo-telewizyjnych. W Bydgoszczy jest radio publiczne i jest oddział telewizji publicznej. Przy produkcji programów można by wykorzystać logistycznie to, co jest związane z ich strukturami organizacyjnymi (transport, technika, finanse itd.) i samych dziennikarzy. Być może warto nie iść ku „córce”, czyli ku skupiającej wszystkie ośrodki telewizji regionalnej, lecz zmierzać w stronę modelu niemieckiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PrezesZjednoczonychPrzedsiębiorstwRozrywkowychZbigniewBenbenek">Reprezentuję medialną grupę biznesową, która jest współwydawcą „Superekspresu” i współwłaścicielem lokalnych rozgłośni komercyjnych. Interesuje nas uregulowanie dotyczące możliwości konsolidowania mediów. Uregulowania tej kwestii są bardzo różne, a świat bardzo radykalnie zmierza w kierunku multimedialności. Następuje olbrzymia konwergencja mediów i nie można mówić tylko o mediach elektronicznych, trzeba mówić o mediach w ogóle. Proponowana ustawa w zasadzie przesądzi o kształcie mediów w Polsce. Prawdopodobnie wejdzie w życie w przededniu naszego wstąpienia do Unii Europejskiej. Znikną wtedy ograniczenia kapitałowe. Sądzę, że dzisiejsza dyskusja jest bardzo istotna, a polityka państwa w tym zakresie powinna być jasno określona: czy będziemy liberalizować ograniczenia, czy też pójdziemy w kierunku istniejących w Europie uregulowań, które chyba nie są najlepszym wzorem. W zakresie mediów Europa przegrywa z Ameryką. Liberalny rynek amerykański doprowadził do wielu fuzji. W wyniku największej z nich powstała firma o kapitalizacji ponad 100 mld dolarów. Dzisiejszą dyskusję zdominował problem reorganizacji mediów publicznych - w szczególności telewizji. W momencie, gdy znikną ograniczenia dotyczące dystrybucji, tzn. przyznawania koncesji na rozpowszechnianie drogą naziemną, to siłą rzeczy rola mediów publicznych będzie maleć. Media komercyjne będą miały nieograniczony dostęp do możliwości nadawania. Rozwój technologii sprawi, że zniknie to, co teraz jest ograniczone ilością częstotliwości - np. multipleksy to nieograniczona możliwość dystrybucji. W zasadzie będzie się liczyć zawartość i wtedy grupy medialne będą miały bardzo duży wpływ na ukształtowanie rynku mediów. Oczywiście, na media trzeba patrzeć jak na czwartą władzę, ale również jak na biznes o dużej dynamice rozwoju. Przewodniczący Juliusz Braun nie powiedział o planach KRRiT w określaniu pozycji dominującej o tym, czy właściciel gazety będzie miał prawo do posiadania stacji telewizyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PrzewodniczącyRadyZakładowejZwiązkuZawodowegoPracownikówRadiaiTelewizjiTVPSAAndrzejSzenk">Wszyscy dobrze wiemy, że diabeł tkwi w szczegółach, dlatego organizacje związkowe działające w telewizji publicznej są bardzo zainteresowane zmianami ustawy i chciałyby mieć możliwość ewentualnego wypowiedzenia się na ten temat. Uważamy, że telewizja publiczna to nie tylko budynek i ściany, ale ludzie tam pracujący, którzy są żywotnie zainteresowani tymi zmianami. Uważamy, że istotna jest kwestia dania ustawowych możliwości zdobywania przychodów z innych źródeł niż abonament i reklama. Nie podlegająca dyskusji misyjność telewizji kosztuje i na pewno telewizja publiczna powinna zdobywać środki z innych źródeł, by nie obciążać budżetu państwa. Sprawa reformy mediów publicznych. Odniosłem wrażenie, że praktycznie dyskusja dotyczyła telewizji publicznej. Niektóre wypowiedzi są krzywdzące dla pracowników tej instytucji. Ubolewam, że na dzisiejszym spotkaniu nie było prezesa Roberta Kwiatkowskiego. Bardzo proszę przewodniczącego Komisji o zorganizowanie posiedzenia, dotyczącego wyłącznie telewizji publicznej z udziałem prezesa i wszystkich członków zarządu TVP SA.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PosełJerzyWenderlich">W swych wypowiedziach panie posłanki Renata Basta, Elżbieta Więcławska, Anna Sobecka zawarły pewne uwagi wykraczające poza dzisiejszy temat. Odnoszą się do innych spraw, związanych z telewizją. Czuję się więc upoważniony do zwołania posiedzenia, poświęconego właśnie tym problemom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#CzłonekKRRiTLechJaworski">Postaram się ustosunkować do szczególnie mnie interesujących kwestii. Chodzi mi zwłaszcza o Telewizję Polonia. Nie jest tak, że nie ma uzasadnienia jej funkcjonowanie w strukturze TVP SA. Oprócz tego, że ma ona promować Polskę za granicą, jest jednak telewizją skierowaną do Polaków za granicą. Na przykład dla Polaków w Kazachstanie jest to jedyny pomost łączący ich z ojczyzną, zaś element promocji może być realizowany jako jedno z zadań telewizji publicznej. Kwestia prywatyzacji. Jestem niereformowalnym przeciwnikiem prywatyzacji telewizji publicznej. Jednak zawarcie zakazu w ustawie nie miałoby sensu o tyle, że mogłoby być zmienione w takim samym trybie. W ustawie zawarty jest zapis mówiący o funkcjonowaniu telewizji publicznej w określonej formie, będącej stuprocentową własnością Skarbu Państwa. Zmiana tego stanu wymagałaby nowelizacji ustawy. Jeżeli w ustawie zapisalibyśmy, że telewizja publiczna nie może być prywatyzowana, to w takim samym prostym trybie można by to zmienić. Zapis o zakazie prywatyzacji musiałby się więc znaleźć w Konstytucji, ale nie mogę sobie tego wyobrazić. Mam nadzieję, że w tej chwili nikt poważnie nie myśli o takiej sytuacji. Wydaje mi się, że również w zarządzie TVP SA dominuje jednoznaczny pogląd, mówiący o tym, iż powstanie Polskiej Telewizji Regionalnej nie ma zmierzać ku jej prywatyzacji. Kwestia roli producentów zewnętrznych w funkcjonowaniu telewizji publicznej. W nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji zawarty jest istotny szczegół, który może być pewnym ważnym tropem. W przepisach dotyczących zadań publicznej radiofonii i telewizji zawarty jest zapis mówiący, że do ich zadań należy tworzenie i rozpowszechnianie programu. Dopisujemy tu również produkowanie programu. Uważam, że jest to istotne rozwiązanie, wskazujące na to, iż jest pewna granica w korzystaniu z producentów zewnętrznych, gdyż do zadań publicznej radiofonii i telewizji należy również produkowanie programów. Jest to także zapisanie w projektach przepisów i w założeniach do nowelizacji. Nawet KRRiT nie dysponuje dokumentem, który byłby projektem nowelizacji. Ten projekt dopiero tworzy się. W projektach zapisów dotyczących Polskiej Telewizji Regionalnej również zawarty jest element produkowania. To, że w oddziałach telewizji regionalnej pasmo regionalne zmniejszało się na rzecz pasma wspólnego, wcale nie oznacza jakiejś prawidłowości, którą należy pochwalić. Uważam, że po prostu źle był odczytany art. 30 ustawy o radiofonii i telewizji, który mówi, iż celem oddziałów terenowych jest m.in. tworzenie programów regionalnych, bliskich regionom - zwłaszcza w okresie, gdy nastąpiła zmiana podziału administracyjnego kraju. Uważam, że w wypadku powstania Polskiej Telewizji Regionalnej jako własności TVP SA powinna być podkreślona regionalność. Można to zrobić np. poprzez wyraźne wskazanie procentu realnego czasu nadawania pasm regionalnych w ogólnopolskim programie Polskiej Telewizji Regionalnej. Rzeczywiście, w założeniach nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji są wskazane elementy dotyczące koncentracji mediów.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#CzłonekKRRiTLechJaworski">Uważam, że do tego problemu należy podejść bardzo ostrożnie i delikatnie, kierując się zasadą, by przede wszystkim nie szkodzić. Łatwo jest zaszkodzić, wprowadzając jakiś nieprzemyślany zapis. Trzeba pamiętać o konsekwencjach, jakie będą miały miejsce po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Pragnę przypomnieć, że w zasadzie nie był wykorzystywany art. 36 ust. 2 pkt 2 ustawy, który stwarza KRRiT dość duże możliwości interweniowania. Może warto zastanowić się nad rozwinięciem tego przepisu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PrzewodniczącyradyprogramowejTVPSAJanDworak">Chciałbym się odnieść do kwestii roli rady programowej w mediach publicznych. Cieszę się, że nie rozwijany jest pomysł zmniejszenia jej roli. Logika wywodu prezesa Zbigniewa Benbenka była dla nas absolutnie jasna i jednoznaczna. Została zaprezentowana logika rynkowa, a prawa rządzące rynkiem mediów komercyjnych są bardzo bezwzględne i trzeba umieć je wykorzystywać. Media publiczne są polem pewnej fantazji społecznej, używanej często dla bardzo dobrych i pożytecznych celów. Media publiczne są instytucją podobną do szkoły, a modeli szkoły jest tyle, ile ich sobie ludzie wymyślą. Uważam, że rada programowa powinna być doceniona, choć nie może ona kolidować z pozycją innych organów spółki, tzn. zarządu i rady nadzorczej. Sprawa licencji programowych. Jest to wielkie niebezpieczeństwo, gdyż zmierza to w kierunku likwidacji publicznego charakteru radia i telewizji. Znalazło to wyraz w wypowiedzi posła Marka Jurka, który zadał pytanie: dlaczego z tej licencji nie mieliby korzystać inni nadawcy, którzy także potrafią produkować programy o dużej wartości artystycznej i wadze społecznej. Konsekwencją licencji będzie uchylenie odpowiedzialności zarządu za część niemisyjną programu, a program misyjny wcale nie będzie inny niż w chwili obecnej. Kryteria nadal będą ulotne i będą podlegały daleko idącej weryfikacji w zależności od tego, kto i czego oczekuje od audycji misyjnych. Czy osoby pracujące nad projektem zdawały sobie sprawę z konsekwencji wprowadzenia licencji programowych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#PrzewodniczącyKRRiTJuliuszBraun">Postaram się skoncentrować wyłącznie na sprawach związanych z tematem dzisiejszego posiedzenia. Po zakończeniu prac w KRRiT, które z punktu widzenia drogi legislacyjnej są wyłącznie etapem redagowania projektu, chcielibyśmy przekazać projekt rządowy z intencją, by podobnie jak we wszystkich poprzednich poważnych nowelizacjach była to inicjatywa rządowa. Wydaje nam się, że w zakresie formalnego inicjowania procedur kwestie dotyczące ustroju mediów powinny należeć do kompetencji rządu. Czy celem podjętych przez nas prac jest prywatyzacja? Celem nie jest prywatyzacja, a kwestię wprowadzenia ewentualnego jej zakazu wyjaśnił minister Lech Jaworski. W ustawie nie ma żadnej furtki, która pozwalałaby prywatyzować. Gdyby ktoś chciał prywatyzować cokolwiek z mediów publicznych, to musiałby zmienić ustawę. Gdybyśmy w ustawie zawarli zapis o zakazie prywatyzacji, to taki zakaz można by usunąć poprzez zmianę ustawy, a więc przygotowywany projekt nie otwiera żadnej ścieżki do prywatyzacji. Sprawa licencji programowych. Licencja nie jest odrębnym wydzieleniem jakiegoś pasma programu misyjnego. Jest ona realizacją postulatu, przewijającego się także na posiedzeniach Komisji Kultury i Środków Przekazu poprzedniej kadencji Sejmu. Jest to stworzenie Krajowej Radzie narzędzi do kontroli realizacji misji przez media publiczne. Jeśli w licencji zapiszemy pewne minimalne zobowiązania, to nie znaczy, że jest to jakiś odrębny fragment, zaś reszta ma nie podlegać kryteriom ustawy. Na przykład ustawa mówi, że media publiczne mogą tworzyć szczególne warunki dla prowadzenia debaty publicznej, mają szczególne obowiązki w zakresie kultury, w zakresie rzetelnego ukazywania różnorodności zdarzeń itd. To wszystko obowiązuje w odniesieniu do całości programu, zaś licencja ma służyć temu, by powiedzieć, że wszystkie funkcje, które media publiczne mają realizować przez cały czas nadawania swego programu, w pewnym określonym czasie muszą być realizowane przy użyciu określonych form radiowych czy telewizyjnych. Realizując swoje zadania wobec kultury telewizja publiczna musi w ciągu roku wyprodukować bądź zlecić wyprodukowanie np. 50 premier teatru, czy wyemitować 120 filmów dokumentalnych itd. Wykorzystujemy tu m.in. model francuski, gdzie jest system „ zeszytu” zobowiązań, które publiczne media muszą wykonać. Chcielibyśmy również wprowadzić pewne ograniczenia, by np. filmy dokumentalne były emitowane w godz. 8.00–22.00, a nie pomiędzy 23.00 a 5.00 rano. Temu właśnie ma służyć licencja. Licencja ma służyć ukierunkowaniu misji i ma stworzyć narzędzia do kontroli, gdyż słabością działania KRRiT jest brak narzędzi, umożliwiających kontrolę wykonywania zadań. Takie narzędzia są w odniesieniu do nadawców komercyjnych. Zwłaszcza nowo wydawane licencje od roku bieżącego mają bardzo precyzyjnie zapisane pewne minimalne wymogi. Wyraźnie jest zapisane, jaki procent czasu programowego ma zajmować informacja, publicystyka. Musi też być muzyka, w tym nowości muzyczne. Nowością w koncesjach jest to, że przy pewnym formacie muzycznym nadawca musi nadawać także premiery, co jest ogromnie ważne dla rozwoju rynku muzycznego. Chodzi nam o to, by precyzyjne urządzenia mogły być stosowane nie tylko w odniesieniu do nadawców komercyjnych, ale także wobec nadawców publicznych. Chcielibyśmy wykorzystać rady programowe mediów publicznych, w zmodyfikowanej formule, do kontroli realizacji obowiązków wynikających z licencji. Ta kwestia znajduje się dopiero na etapie dyskusji. Chcielibyśmy, by rady programowe przedstawiły KRRiT sprawozdania, w których w szczególności będą oceniać sposób wykonania przez media licencji programowych.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#PrzewodniczącyKRRiTJuliuszBraun">Jednocześnie określałoby to jasno pewne zadania rady programowej. Kwestia ośrodków regionalnych TVP SA i rozgłośni radiowych Polskiego Radia SA. Ustawodawca wprowadził tu odmienne rozwiązania organizacyjne. Związane jest to przede wszystkim z tym, że funkcjonowanie radia jest ok. 10 razy tańsze od funkcjonowania telewizji. Istnienie w Polsce 17 samodzielnych regionalnych spółek radia publicznego jest możliwe dlatego, że te spółki działają, ich kondycja jest niezła, realizują swoje zadania i otrzymują na to 1555 mln zł ze środków abonamentowych w ciągu roku. Na działalność oddziałów, 12 ośrodków, spółki TVP SA rocznie z abonamentu jest przeznaczone 300 mln zł, co stanowi 60% wszystkich środków, jakie telewizja publiczna otrzymuje z abonamentu. Pieniądze te służą przede wszystkim utrzymaniu ośrodków w sensie materialnym. Gdyby wieżowiec telewizji w Szczecinie wynająć w całości w celach komercyjnych, to i tak trzeba by do niego dopłacać. Koszty funkcjonowania ośrodków są ogromne w relacji do nielicznej widowni tych oddziałów. Stąd właśnie powstała koncepcja wydzielenia spółki Polska Telewizja Regionalna. Chcielibyśmy wprowadzić do ustawy obowiązki dotyczące pasm rozłącznych. W tej chwili ustawa mówi, że jest 12 programów regionalnych, a tak naprawdę mamy trzeci program ogólnopolski i 3–4 godziny programu regionalnego. Powiedzmy więc uczciwie, że jest to program ogólnopolski, a w nim 3,5 czy 6 godzin prawdziwego programu regionalnego - przede wszystkim o charakterze publicystycznym. Temu właśnie ma służyć nowa koncepcja i jestem jej zwolennikiem. W KRRiT opinie na ten temat są rozbieżne i nie potrafię powiedzieć, czy Krajowa Rada przedstawi ostatecznie taką propozycję. Kwestia egzekucji naszych decyzji wobec nadawców. To są decyzje o charakterze administracyjnym, więc podlegają kontroli sądowej. Problem tkwi w tym, że sąd się nie spieszy. Jeśli sąd zacznie funkcjonować, tak jak powinien, tzn. we właściwym czasie będzie weryfikować nasze decyzje administracyjne, to sytuacja wróci do normalności. Jednak w dalszym ciągu tak nie jest, np. dopiero teraz sąd zakwestionował uzasadnienie do decyzji, którą podpisał jeszcze w początkach swego urzędowania przewodniczący Bolesław Sulik. Pozostaje nam jedynie poprawić to uzasadnienie, choć od dawna nie ma podmiotu, który odwoływał się od decyzji KRRiT.W dyskusji poruszono sprawę Unii Europejskiej i regionów. Na pewno powinny pozostać ośrodki nadające program regionalny, ale w rozsądnym wymiarze i tematyce. Należy jednak pamiętać, że w Niemczech w nie każdym nowym landzie jest samodzielna telewizja. Niemcy uznali, iż ich na to nie stać, mimo że pierwotnie system przewidywał istnienie w landach samodzielnych ośrodków telewizyjnych. Kwestia abonamentu i kontroli. Chodzi nam właśnie o to, by nie wchodzić do mieszkania. Jeśli ktoś nie chce płacić, musi to jasno powiedzieć. Jeśli ktoś nie złoży deklaracji, to nie trzeba wchodzić do jego mieszkania, gdyż należności można egzekwować w trybie tzw. egzekucji administracyjnej. Prezes Zbigniew Benbenek podniósł problem konsolidacji. W istotnej części podzielam opinie pana prezesa.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#PrzewodniczącyKRRiTJuliuszBraun">Jest to bardzo ważna sprawa. Istotne jest stworzenie w Polsce warunków do tego, by mogły powstać grupy medialne, które byłyby w stanie konkurować na równych zasadach z koncernami europejskimi czy amerykańskimi. Na pewno w ustawie nie powinniśmy tworzyć barier, które utrudniałyby konsolidację polskich podmiotów, natomiast jeszcze nie mamy do zaproponowania żadnych rozwiązań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#RyszardMiazek">Podtrzymuję zajęte wcześniej stanowisko, zwłaszcza w kwestii licencjonowania programów. Jest zasadnicza sprzeczność między pojęciem licencji, a zasadą samodzielności. Licencja to powtarzanie, odtwarzanie tego samego produktu, nadawanie go w sposób niezmienny, zastrzeżony. Pojęciem licencji posługujemy się np. przy zakupie programów artystycznych, rozrywkowych. Co więc miałoby oznaczać licencjonowanie? Obawiamy się licencjonowania odwołując się do tradycyjnego pojęcia licencji. Uważamy, że zasada samodzielności jest jakby kamieniem granicznym, który legł u podstaw ustawy i dalej powinniśmy się na nim wspierać. W ostatnich 10 latach zupełnie nie zmieniła się struktura gatunkowa produkcji radiowej. Nie zmienił się nawet procentowy udział niektórych programów. Jesteśmy finansowani głównie przez abonament, nie było więc presji komercjalizacji. Ceną tego jest nasz udział w rynku ogólnopolskim, wynoszący zaledwie 24%. Jest on najniższy w Europie. Wspólnie z regionami udział ten wynosi 32%, co plasuje nas w Europie na trzeciej pozycji od końca. Telewizja publiczna komercjalizowała program i w związku z tym utrzymała wyższy udział w rynku. Znacznie poważniejsze dla programu są inne zagrożenia. Wszyscy nadawcy, także publiczni, chcą kierować swoje programy do określonych grup wiekowych, upatrując w tym głównej satysfakcji z nadawania programu. Są to grupy wiekowe od 20 do 49 lat. Nawet program I Polskiego Radia SA wstydzi się opinii programu, słuchanego przez osoby w wieku powyżej 50 lat. Dziennikarze, programiści wstydzą się np. „Matysiaków” czy „Jezioran”. Musimy bardzo mądrze opierać się tego typu tendencjom. Program nadawcy publicznego musi być różnorodny, by trafiał do wszystkich grup wiekowych, niezależnie od ceny rynkowej, jaką przyjdzie nam za to zapłacić. Abonament mamy właśnie po to, by przeciwstawić się tendencji, o której mówiłem przed chwilą. Borykamy się z wielkim problemem banalizacji programu. Wielu redaktorów mizdrzy się wobec słuchaczy uciekając w banał. Zwracają nam na to uwagę odbiorcy, gdyż nie tego oczekują. Czy można się temu przeciwstawić jakimś zapisem prawnym? Jedyną drogą jest mądra rozmowa z naszymi kolegami. Powinniśmy utrzymać opinię radia publicznego, które nie musi banalizować swoich audycji, komentarzy, felietonów. Powinniśmy mieć opinię radia, które orientuje ludzi na świat, przygotowuje do jakichś wyborów. Jest to bardzo trudne i nie da się łatwo zawrzeć w zapisach prawnych. Radio Bis powstało w okresie, gdy była tendencja do upodabniania nazw do nazw stacji komercyjnych. Bardzo ryzykowna jest zmiana nazwy po 10 latach. Wewnątrz radia dominuje opinia, by już nie zmieniać nazwy. Pilnujemy tego, by podawano nazwę: Polskie Radio Bis. Kwestia archiwów Polskiego Radia SA. Jest to nasze wielkie dobro, ale też wielki problem finansowy, związany z przeniesieniem tych zbiorów na nowe nośniki. W dziale archiwum zatrudniamy 75 osób po to, by chronić te zbiory. Obecnie trwa przetarg na multimedialną radiową bazę danych. Cyfryzacja następuje już w tej chwili, ale w znacznie mniejszym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#RyszardMiazek">Otrzymujemy na to określone środki z KRRiT. Kolejne 3–4 lata będą dla Polskiego Radia bardzo kosztownym okresem. W tym czasie powinniśmy przenieść wszystkie stare archiwa na nowe nośniki i w jakiś sposób szerzej je udostępnić. Dzisiaj też są udostępniane, a także są przedmiotem wykorzystania komercyjnego. Warunki wykorzystania zbiorów archiwum są określone prawem. Chciałbym podkreślić, że archiwom nic nie grozi, choć nie są udostępniane, znajdują się w klimatyzowanych pomieszczeniach. Są natomiast obawy, że nowe nośniki mogą być poddane zupełnie nieprzewidzianym zagrożeniom. Być może okażą się płonne nasze nadzieje na to, że na nośnikach cyfrowych utrwalimy nasze archiwa na kilkadziesiąt lat. Kwestia konsolidacji. Rzeczywiście, jest to zjawisko europejskie, światowe. Ta tendencja jest również silna na rynku polskim. Pragnąłbym, aby ustawodawca zauważył, że fuzje i konsolidacje kapitałowe następują na rynku prywatnym, natomiast media publiczne bardziej rozpraszają swoją działalność niż łączą. Chcielibyśmy, aby została zauważona tendencja łączenia wysiłków także z regionalnymi ośrodkami radiowymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WitoldGraboś">Poseł Ryszard Ulicki spytał, czy „pacjent przeżyje operację”? Mam prawie pewność, że „pacjent nie przeżyje bez operacji”. Przy obecnych zmianach technologicznych i rynkowych naszym wspólnym obowiązkiem jest mądre prognozowanie przyszłości polskich mediów publicznych i nie tylko publicznych. Naziemny rozsiew cyfrowy jest jedynym sposobem, aby poddać polskiemu prawu medialnemu nadawców, którzy będą rozpowszechniać sygnał z terenu Polski. Jest to dla mnie sprawa, która dotyka polskiej racji stanu, rzeczy dotyczących naszej tożsamości państwowej i narodowej. Nie mam dobrej informacji dla pani minister Aleksandry Jakubowskiej. Spółki nie mogą żyć bez zysku, gdyż nie mogłyby inwestować. A nieinwestowanie przy tak szybko zmieniających się nowych technologiach jest pomysłem na samozagładę. Rzeczywistość jest więc bardziej okrutna niż nam się wydaje. Spółki muszą mieć zysk, by mogły normalnie pełnić swoją funkcję. Nie mamy jeszcze odpowiedzi na pytanie: co z Telewizją Polonia? Czy ma to być program dla Polaków za granicą, czy też program promujący Polskę za granicą? Warto odpowiedzieć na to pytanie, ale proszę przewodniczącego Komisji, byśmy spróbowali rozszerzyć odpowiedzialność za ten program na inne podmioty, również na takie, które kreują polską politykę zagraniczną. Nie zamykajmy również możliwości otworzenia innych źródeł finansowania tego programu. Godny rozważenia jest pomysł fundacji. Problem ośrodków telewizji publicznej. Przewodniczący Juliusz Braun w zasadzie podał już główne fakty. Sprawa prywatyzacji, to raczej nośny problem dziennikarski, publicystyczny. Co miałaby oznaczać prywatyzacja ośrodków? Kto miałby to kupić? Czy chodziłoby o kupno ogromnej bazy, która dzisiaj jest nikomu niepotrzebna? W tej chwili dla całego programu ogólnopolskiego można np. wykorzystać bazę krakowską i to wystarczy. Czy ktoś kupiłby załogę w postaci 2100 osób zatrudnionych w tych ośrodkach? Zapewne łakomym kąskiem jest miejsce na rynku i możliwości techniczne rozpowszechniania sygnału. Jeżeli bierzemy odpowiedzialność za mądry, rozsądny kształt polskiego rynku medialnego, to nie mówmy o prywatyzacji, chyba że są jakieś prognozy, których ja po prostu nie znam. Sprawa samorządów. W grupie ekspertów pracujących nad projektem nowelizacji nie było ani jednej osoby, która opowiadałaby się za tym, by samorządy stały się współudziałowcem oddziałów telewizji publicznej. Powstałby bowiem problem: czy to nadal byłaby telewizja publiczna? Poza tym przy mizerii finansowej samorządów taki pomysł byłby sposobem na zagładę tych ośrodków. Oddalmy więc ten problem, choć każdy ma prawo do własnego zdania na ten temat. Ośrodki regionalne to ogromna baza z 2100 pracownikami, to 60% wpływów z abonamentu, przeznaczonych na utrzymanie tych oddziałów. Stanowi to ok. 20% całego budżetu telewizji publicznej. Jednocześnie jest to zaledwie 3% udziału w rynku, gdyż oglądalność jest, niestety, śladowa. Czy można utrzymać tę strukturę?Trzej najważniejsi nadawcy komercyjni mieli możliwość emitowania programów lokalnych.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#WitoldGraboś">W koncesji dla Canal Plus został zawarty zapis, że ten nadawca musi utworzyć pięć programów lokalnych w dużych miastach. Nadawca poprosił o zmianę koncesji, gdyż nie zdołałby sfinansować takiego przedsięwzięcia. Telewizja Polsat ma w koncesji zapisaną możliwość emitowania programów lokalnych, ale jej nie realizuje, gdyż to po prostu się nie opłaca. Telewizja TVN miała programy lokalne, ale nadawca poprosił KRRiT o unifikację, gdyż emitowanie programów lokalnych było nieopłacalne. Co zrobić z ośrodkami regionalnymi? Myślimy z sympatią o tych ośrodkach i próbujemy ocalić jak najwięcej z tego, co jest ich powinnością. Rzeczywiście, konsolidują one lokalne społeczności i pełnią bardzo ważną misję. Nie polemizuję z głosem pani posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej czy z wypowiedzią pani minister Aleksandry Jakubowskiej. Kierujemy się tą samą troską, lecz zwracamy uwagę na różne zagrożenia. Szukaliśmy analogii w świecie - w Anglii, wNiemczech i we Francji. Bardzo ciekawy jest przykład francuski. Jest to 13 ośrodków telewizji, 3 dzienniki dziennie, 48 dzienników emitowanych w 24 regionach i 38 dzienników lokalnych. Oglądalność programów lokalnych wynosi powyżej 60%. Szukaliśmy wzorców, które będą szansą dla naszych ośrodków. Zapytano o spółkę-córkę. Przede wszystkim pozwoli to na policzenie własnych kosztów, co właśnie jest samodzielnością. Nie może być już miejsca na oczekiwanie, że stanie się cud i ktoś coś za nas załatwi. Chodzi o samodzielność, która zmusza do myślenia ekonomicznego i do opracowania własnej strategii obecności na rynku. To będzie nowy podmiot, nowy program, a więc również nowa szansa dla dziennikarzy, szansa spożytkowania najlepszych umiejętności, talentów i bazy. Łatwiej będzie o wymianę programów, o bardziej logiczny układ i oszczędniejszą produkcję. Trzeba również pamiętać o tym, że jest to ogromna baza produkcyjna. Nie wykluczam sytuacji, w której ta nowa spółka będzie w sferze produkcji konkurencją dla spółki-matki, gdyż obniży koszty. Wydaje mi się, że jest to jedyny rozsądny sposób, aby spożytkować to, co ma telewizja publiczna i pełnić jej misję w inny sposób. Być może ta powinność będzie pełniona lepiej niż dzisiaj jesteśmy w stanie to robić. Nie podchodzimy z niechęcią do licencjonowania programów publicznych. Jest to propozycja ustrojowa, systemowa. Nie analizujemy jej w oderwaniu, nie analizujemy jedynie pojedynczych spraw - być może nawet ważnych. Licencja daje możliwość sprawozdawczości programowej, możliwość dookreślenia tego, co jest powinnością mediów publicznych. Wiąże misję z finansowaniem ze środków społecznych, ale także oddziela to, co misyjne i niemisyjne, dając nadawcom publicznym możliwość obecności na rynku komercyjnym. W ten sposób nadawcy publiczni przestają być w getcie publicznym, stają się podmiotem, który może operować również na rynku. Myślę, że jest to dla nich duża szansa. Uważam, że należy uwłaszczyć nadawców publicznych, dając im archiwa. Do tej pory sytuacja nie jest normalna. Nadawcy publiczni administrują, segregują, katalogują, udostępniają te zbiory i przenoszą na nowe nośniki, natomiast do końca nie wiadomo, czy są właścicielami archiwów, czy też nie. Archiwa muszą mieć dobrego gospodarza. Wiem, że to, co mówię, nie spotka się z sympatią nadawców komercyjnych.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#WitoldGraboś">Jednak nie wierzę, by ktoś zaopiekował się tymi zbiorami lepiej niż nadawcy publiczni. Poza tym nie dopuszczam myśli, by te archiwa zostały rozproszone między różne podmioty. Lepszego miejsca i lepszych opiekunów nikt im nie znajdzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Bardzo dobrze, że doszło do dzisiejszego spotkania, na którym omawiamy jeszcze koncepcję, a nie projekt. Dzisiaj zaprezentowaliśmy swoje poglądy i wizje. Głęboko wierzę, że przedstawione przez posłów pewne pomysły i koncepcje zostaną w jakiejś części przejęte przez KRRiT i przysłużą się temu, by projektowany akt legislacyjny rzeczywiście stanowił o tym, że telewizja jest naszym wspólnym dobrem. Myślę również, że dzisiejsze spotkanie przysłuży się temu, że ten akt prawny ujrzy światło dzienne wcześniej niż później. Poza tym im częściej będziemy się teraz różnić, tym później w finale będziemy rzadziej się kłócić. Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji. Przystępujemy do rozpatrzenia punktu drugiego porządku dziennego. Grupa posłów zgłosiła wniosek, aby kierownictwo radia publicznego przedstawiło moją opinię na temat odmowy emisji przez Polskie Radio SA płatnych reklam, przypominających o wprowadzeniu stanu wojennego. Czy w tej chwili chciałby zabrać głos poseł Marek Jurek, który zgłosił propozycję wprowadzenia tego tematu do dzisiejszego porządku obrad?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PosełMarekJurek">W „Rzeczpospolitej” przeczytałem wywiad, który mnie zaskoczył, gdyż prawo do zamieszczania ogłoszenia jest elementarnym prawem obywatelskim, gwarantowanym w prawie prasowym, poza tym jest pochodną wolności wypowiedzi w ogóle. Choć być może udręką dla redakcji jest obowiązek publikowania ogłoszeń, to jednak nadawca publiczny ma obowiązek zamieścić ogłoszenie ważne dla istotnej grupy społecznej. Nie do obrony jest twierdzenie o drastyczności treści ogłoszenia, gdyż w tym czasie pan Wojciech Jaruzelski był obecny także w mediach publicznych i przedstawiał swoją wersję wspomnień w bardziej obszerny sposób niż jednozdaniowy komentarz do jego przemówienia ze strony autorów tego ogłoszenia. W żadnym wypadku nie można przyjąć, że trudność tematu dyskwalifikuje reklamę społeczną. Mamy przecież reklamy społeczne przeciwko przemocy w rodzinie, przeciwko udrękom kobiet itd. Różnego rodzaju trudne tematy są właśnie przedmiotem reklam społecznych. Mają one uwrażliwić opinię publiczną i tak było w tym wypadku. Z zasady, że reklama nie może urażać przekonań politycznych, nie można wyprowadzać opinii, iż nie można prezentować przekonań politycznych, a tym bardziej historycznych. Uważam, że stała się rzecz bardzo niedobra i groźna. Od radia oczekiwałbym wycofania się z tego stanowiska do poważnego przypadku naruszenia wolności wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#PosełJerzyWenderlich">O wyjaśnienia w tej sprawie proszę pana prezesa Ryszarda Miazka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#RyszardMiazek">Nie byłem powiadomiony o tym, że ta sprawa będzie przedmiotem dzisiejszego posiedzenia. Postaram się wyjaśnić okoliczności decyzji podjętej przez kierownictwo Biura Reklamy Polskiego Radia SA za wiedzą członków zarządu, którzy zostali poinformowani o tym, że taka odmowa zostanie udzielona. Autorem uzasadnienia są służby prawne Polskiego Radia SA, zarząd go nie uzgadniał ani nie pisał. Po prostu nasi prawnicy napisali uzasadnienie odmowy tak jak uważali. Obecnie pochylają się nad nim prawnicy innego biura, by zbadać czy było ono właściwe. Chciałbym przypomnieć posłowi Markowi Jurkowi werset mówiący o tym, by nie wodzić na pokuszenie. 11 grudnia br. nadawca publiczny został właśnie wystawiony na pokuszenie, by zrobił coś, czego do tej pory nigdy nie robił i czego nie zrobił żaden inny nadawca - ani publiczny, ani prywatny. Mając świadomość wystawienia na taką próbę, podjęliśmy decyzję o nieprzekraczaniu tej granicy. Nigdy wcześniej nie nadaliśmy reklamy, której treścią byłaby wypowiedź polityczna czy pogląd polityczny. Oczywiście, nie dotyczy to okresu kampanii wyborczej. Będziemy bardzo radzi, jeśli ktoś pomoże nam odnieść się głębiej do tej decyzji. Nie wiemy, czy postąpiliśmy słusznie, czy też nie. My jedynie interpretujemy prawo. Naszą najgłębszą intencją było odpowiedzieć na ducha i literę ustawy. Nie powinniśmy nadawać takich reklam, gdyż precedens byłby bardzo łatwy do powtórzenia przez inne grupy społeczne, które mają przeciwstawne poglądy w jakiejś sprawie. Można sobie wyobrazić niekończący się strumień tego typu propozycji. Każdy mógłby przynieść taką reklamę zamieścić w niej coś brzydkiego na jakąś osobę i powiedzieć, że my nie ponosimy odpowiedzialności za treść reklam. W ten sposób pasma reklamowe moglibyśmy całkowicie wypełnić tego typu stanowiskami politycznymi. Chciałbym podkreślić, że treść tej reklamy jest niezwykle dziwna. Zapoznałem się z jej scenariuszem, który w 95% jest uzasadnieniem wprowadzenia stanu wojennego. Każdy socjolog stwierdziłby, że słuchacz zachowa w pamięci nie końcowe zdanie, lecz treść uzasadnienia stanu wojennego. Nie wiem, czy chodziło o utrwalenie treści uzasadnienia wprowadzenia stanu wojennego, a więc o reklamowanie. Okazałoby się, że dla wielu ludzi byłaby to właśnie reklama stanu wojennego, jego uzasadnienia, a nie tego, że zabił on nadzieje innych. Wczoraj z miarodajnych źródeł usłyszałem, że była to prowokacja, a my nie zdaliśmy egzaminu w jej odrzuceniu. Nie jestem specjalistą od prowokacji, nie znam się na ich tworzeniu i na ich oddalaniu. Zrobiliśmy tak, jak to zrozumieliśmy. Jeśli KRRiT stwierdzi, że popełniliśmy błąd i nas ukarze, to poddamy się temu werdyktowi i następnym razem będziemy się kierować jego wykładnią. Powtarzam, że nie mieliśmy innych argumentów niż te, które związane są z ustawą. Apeluję o to, aby nie wystawiać nadawcy publicznego na takie pokusy. Jesteśmy za poważną firmą, by poddawać się tego typu prowokacjom.13 grudnia br. nadaliśmy 20 godzin programów, poświęconych stanowi wojennemu, a w dniach sąsiadujących z datą rocznicy poświęciliśmy temu 38 godzin programów. Wszyscy mogli więc zaprezentować swoje stanowiska. Mamy nawet pisemne protesty słuchaczy, którzy stwierdzają, że za bardzo były ferowane opinie przeciwników stanu wojennego.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#RyszardMiazek">Wszyscy zaś wiemy, że opinia publiczna jest wobec tego problemu bardzo podzielona. Pragnę zauważyć, że nie była to reklama społeczna, gdyż stan wojenny jest aktem stricte politycznym, który rodził skutki społeczne. Z historii znamy wiele takich aktów politycznych - począwszy od powstań narodowowyzwoleńczych, które do dzisiaj dzielą historyków i opinię publiczną. Gdyby każdy taki fakt poddać tego typu reklamie, ogłoszeniu płatnemu, to zostałaby przekroczona pewna granica. Byłby to taki „Big Brother” w reklamie, w dodatku u nadawcy publicznego, który tym samym upoważniłby innych do naśladowania. Prowokacja polegała tutaj na tym, że każda podjęta decyzja była zła - zarówno odmowa, jak i przyjęcie, które byłoby jeszcze gorszą decyzją. Kończąc powtarzam, że poddamy się werdyktowi KRRiT.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Czy ktoś z posłów pragnąłby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#PosełPiotrGadzinowski">Chciałbym sprostować to, co powiedział poseł Marek Jurek. W prawie prasowym nie ma obowiązku zamieszczania ogłoszeń płatnych. Rozdz. 6 art. 36 pkt 1 mówi: „Prasa może zamieszczać odpłatne ogłoszenia i reklamy. Ogłoszenia i reklamy nie mogą być sprzeczne z prawem lub z zasadami współżycia społecznego”. Pkt 3 mówi: „Ogłoszenia i reklamy muszą być oznaczone w sposób nie budzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego”. Pkt 4 mówi: „Wydawca i redaktor mają prawo odmówić zamieszczenia ogłoszeń i reklam, jeżeli ich treść lub forma jest sprzeczna z linią programową bądź charakterem publikacji”. Pkt 5 mówi: „Na żądanie organów upoważnionych do tego na podstawie przepisów wydawca lub redaktor są zobowiązani do podania... itd.”.Gdy jeszcze czynnie uprawiałem zawód redaktora, wielokrotnie zdarzyły mi się przypadki, gdy np. radio publiczne odmawiało zamieszczania płatnych reklam jednego z tygodników ze względu na formę, która też miała charakter prowokacji. Poddaliśmy się temu, ponieważ dopuszcza to prawo. Uważam, że nie mamy do czynienia z przypadkiem łamania prawa prasowego, choć oczywiście możemy dyskutować na temat tej reklamy czy ogłoszenia. Byłoby jednak dobrze, gdybyśmy najpierw mogli to zobaczyć lub usłyszeć. Jeżeli zaś chodzi o zasady prawne, to prawo prasowe jest tu jednoznaczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#PosełMarekJurek">Muszę stwierdzić, że wyjaśnienia prezesa Ryszarda Miazka są zupełnie niezadowalające, gdyż nie przywołują żadnych podstaw prawnych takiej odmowy, poważnych merytorycznych względów. Mamy więc do czynienia z drastycznym naruszeniem wolności wypowiedzi - nie politycznej, lecz historycznej. Jeśli fakty, które kiedyś były polityczne, zyskują sobie istotne miejsce w historii narodowej, to stają się częścią świadomości narodowej. Mogą budzić spory historyczne, ale przestają być faktami politycznymi, stają się częścią świadomości historycznej. W tym wypadku mamy do czynienia z działaniem grupy społecznej, która w warunkach mizerii kulturowej w Polsce angażuje się w podtrzymanie świadomości historycznej społeczeństwa i przekonania o tym, że to, co działo się 20 lat temu, to właśnie nie polityka lecz historia. W imię tego, że powstanie styczniowe budzi w Polsce spory, czego dowodem może być książka Tomasza Łubińskiego, więc w Polskim Radiu tego publikować nie wolno. Biorąc pod uwagę głos mojego przedmówcy, łatwo można dojść do wniosku, że niemożna nawet mówić o rocznicy chrztu Polski, gdyż to również jest sporny fakt w historii Polski. Cytat z prawa prasowego potwierdza to, co stwierdziłem wcześniej. Możliwość odmówienia publikacji reklamy jest wyjątkową decyzją prawną, zastrzeżoną dla redakcji, które mają wyraźnie zdefiniowaną linię programową. Linia programowa Polskiego Radia SA jest zdefiniowana w ustawie o radiofonii i telewizji. Ma to być radio otwarte dla debaty publicznej, kształtuje świadomość historyczną społeczeństwa, otwarte dla wszystkich Polaków. Nie wróżę dobrze tej sprawie, jeśli stanie się przedmiotem dalszego sporu prawnego. Wolałbym, by mój przedmówca zdecydował się, w jakiej roli występuje - posła na Sejm RP czy też doświadczonego redaktora pisma, do którego działalności nawiązuje. Ilekroć zwraca się na to uwagę kolegom klubowym czy partyjnym pana posła, to na ogół przeciwstawiają te role. Mówią, że poprzednia rola społeczna absolutnie nie ma nic wspólnego z rekomendacją i rolą, jaką w ich klubie parlamentarnym i partii politycznej odgrywa były redaktor. Myślę, że nie jest to dobre dla reputacji reprezentowanego przez pana posła ruchu politycznego, a w moim najgłębszym przekonaniu również dla majestatu Rzeczypospolitej. Proszę przewodniczącego KRRiT o ustosunkowanie się do wypowiedzi prezesa Polskiego Radia SA.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#PosełJerzyWenderlich">W trybie ad vocem głos zabierze poseł Piotr Gadzinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#PosełPiotrGadzinowski">Czy poseł Marek Jurek zwracał się do kierownictwa Klubu SLD o jakieś świadectwo moralne bądź opinię dotyczącą mojej osoby? Kiedy pan poseł rozmawiał na temat mojej legitymacji, mojej działalności poselskiej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Czy poseł Marek Jurek chciałby się odnieść do wypowiedzi posła Piotra Gadzinowskiego?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PosełMarekJurek">Nawiązując do moich licznych wypowiedzi w debatach publicznych, do bardzo częstych spotkań z ministrami obecnego rządu. Zawsze odbierałem wrażenie, że przeciwstawiane są te dwie role - rola polityka, która rzekomo nie ma nic wspólnego z jakąś niegdysiejszą działalnością. Wolałbym, byśmy rozmawiali o przedmiocie dzisiejszego spotkania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#PosełPiotrGadzinowski">Myślę, że warto byśmy rozmawiali na temat i chciałbym, aby pan poseł Marek Jurek powstrzymał się od takich komentarzy, od opowiadania jakichś niesprawdzonych, wymyślonych rzeczy. Komisja sejmowa nie jest dobrym miejscem do opowiadania plotek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#PosełFranciszekWołowicz">Prawdopodobnie kłopot polega na tym, że członkowie Komisji nie wiedzą, o czym mówimy. Poseł Marek Jurek zna tę reklamę, natomiast my jej ani nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy. Nie jesteśmy uprawnieni do rozstrzygania, czy odmowa była zgodna z prawem czy też nie. Muszą to sprawdzić kompetentne osoby bądź organy. Z wypowiedzi prezesa Ryszarda Miazka wynikało, że tę sprawę badał jakiś zespół prawników, wydał jakąś opinię i nie mam podstaw, by ją kwestionować. Usłyszeliśmy, że ten problem będzie jeszcze badał inny zespół prawników oraz KRRiT.Powtarzam, że nie wiemy, o czym mamy dyskutować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#PosełJerzyWenderlich">O wyrażenie opinii w tej sprawie proszę pana przewodniczącego Juliusza Brauna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#PrzewodniczącyKRRiTJuliuszBraun">Nie byliśmy poinformowani o tym, że ta sprawa znajdzie się w porządku obrad, więc nie mogę przedstawić opinii KRRiT, która swoje stanowisko może zaprezentować dopiero po głosowaniu. Mogę jedynie wyrazić swoje stanowisko w tej sprawie. Nie podzielam opinii pana prezesa Ryszarda Miazka. Ustawa o radiofonii i telewizji nie daje żadnych podstaw do odmowy emisji treści, będącej z formalnego punktu widzenia reklamą, która dotyczy problematyki społecznej bądź politycznej. Są kraje, gdzie reklama polityczna jest zakazana, ale w Polsce nie ma takiego zakazu. Zapoznałem się z nagraniem tego spotu i nie znajduję żadnych podstaw, by uznać, że może on ranić czyjekolwiek poglądy polityczne. Nie widzę więc żadnych podstaw prawnych do odmowy przyjęcia tego zlecenia. Przewodniczący rady nadzorczej Polskiego Radia SA, pan Andrzej Długosz, zwrócił się do zarządu o wyjaśnienia w tej sprawie. Mam nadzieję, że otrzyma je również KRRiT.Dyskusyjna jest możliwość interwencji KRRiT w przypadku działania, które nie było związane z emisją czegokolwiek. KRRiT może interweniować wtedy, gdy zostanie wyemitowana reklama, która narusza przyjęte zapisy prawne. W tym przypadku nie została wyemitowana żadna reklama. Moim zdaniem, nie zawierała ona niczego sprzecznego z prawem. Czy KRRiT może wypowiedzieć się w sprawie, która nie jest związana z emitowanym programem? Jest to kwestia dyskusyjna, uważam, że kompetencje KRRiT raczej nie sięgają tak daleko. Istnieje możliwość ewentualnego wystąpienia na drogę sądową, gdyby zleceniodawcy tej reklamy uznali, że zostały naruszone ich uprawnienia. Jest to moja pierwsza refleksja na temat oceny możliwości działań prawnych. Powtarzam, że nie widzę żadnego uzasadnienia dla odmowy emisji tej reklamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos w tej sprawie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#PosełJacekSauk">Pytanie do przewodniczącego Juliusza Brauna. Gdyby zleceniodawcy wystąpili na drogę sądową, to czy można byłoby liczyć na taką opinię KRRiT, jaką dzisiaj wyraził pan przewodniczący?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#PrzewodniczącyKRRiTJuliuszBraun">Nie mogę powiedzieć, jaka byłaby opinia KRRiT, gdyż jest ona wyrażana w wyniku głosowania 9 osób. Przedstawiłem jedynie moją opinię, jaką wyrobiłem sobie na podstawie lektury informacji prasowych i po wysłuchaniu nagrania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Czy ktoś jeszcze pragnąłby zabrać głos w tej sprawie? Zgłoszeń nie słyszę. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>