text_structure.xml 83.8 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Otwieram posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu. Witam wszystkich. Przywraca ono dobrą tradycję sejmową prezentowania przez ministrów własnej wizji funkcjonowania resortu. Gdybyśmy dzisiaj zapytali ministra Andrzeja Celińskiego o szczegóły, to odpowiedź byłaby nadmierną grzecznością z jego strony, gdyż na takie pytania jest oczywiście za wcześnie. Mam zaszczyt powitać pana ministra Andrzeja Celińskiego oraz sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury - panią Aleksandrę Jakubowską. Świat kultury dźwiga ogromny bagaż nieporozumień, bagaż mało przejrzystych rozwiązań. Można nawet powiedzieć o jakimś syndromie obcości Brechta - na wiele spraw trzeba więc spojrzeć od nowa. Takie zdanie wypowiedział jeden z byłych ministrów, z którego działalnością niezupełnie się zgadzam. Mam chyba prawo do takiej opinii, zwłaszcza że nie wymieniam nazwiska. Jednak w obecnej sytuacji kultury olbrzymie znaczenie ma myśl o spojrzeniu od nowa na wiele rzeczy. Dziś trudno oczekiwać od pana ministra podania szczegółów funkcjonowania resortu, jego wizji. Z całą pewnością minister Andrzej Celiński rozmyśla o tym od długiego czasu, a nie od chwili objęcia urzędu. Wiemy, że ta sfera jest od lat bardzo bliska panu ministrowi. Proszę pana ministra o przedstawienie wizji funkcjonowania resortu kultury. Prosimy także o poinformowanie nas o najściślejszym gronie współpracowników, o strukturze resortu. Słyszeliśmy o podjęciu przez pana ministra pewnych kroków w zakresie restrukturyzacji ministerstwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Korzystając z okazji chciałbym pogratulować panu posłowi Jerzemu Wenderlichowi wyboru na przewodniczącego Komisji Kultury i Środków Przekazu. Składam również gratulacje członkom prezydium Komisji: posłowi Janowi Byrze i posłance Iwonie Śledzińskiej- Katarasińskiej. Proszę posła Tadeusza Samborskiego o przekazanie pozdrowień posłowi Zdzisławowi Podkańskiemu. Mam nadzieję, że ten rząd będzie realizował jedną politykę. Jako kurtuazyjne traktuję słowa przewodniczącego Komisji o mojej wizji ministerstwa. Te słowa odnoszą się raczej do programu, jaki wspólnie z Unią Pracy i PSL chcielibyśmy realizować w tym obszarze odpowiedzialności państwa. Przed polityką kulturalną państwa widzimy cztery generalne zadania. Jednym z nich jest ochrona dziedzictwa przeszłości. Można tu mówić o sensownym przeniesieniu przeszłości do przyszłości. Drugie zadanie to pomoc w tworzeniu kultury współczesnej i powiększaniu zasobów dziedzictwa dla przyszłych pokoleń zgodnie z zasadą, iż każdy, kto przychodzi do służby publicznej, powinien zostawić przynajmniej to, co zastał, a jeszcze lepiej, gdy zostawi trochę więcej. Trzecie zadanie to zwiększanie możliwości, które pozwolą społeczeństwu korzystać z dziedzictwa kulturalnego i kultury. Działania te można nazwać rozszerzaniem dostępu do dóbr kultury. Czwarte zadanie jest czymś nowym w działaniach rządu i ministra kultury. Chodzi o wykorzystanie kultury jako instrumentu budowania wizerunku Polski i Polaków, do projektów związanych z polską polityką zagraniczną. Polityka kulturalna państwa będzie prowadzona na wszystkich szczeblach władzy publicznej - zarówno w strukturze władzy rządowej, jak i w strukturze władzy samorządowej. W strukturze władzy samorządowej będą realizowane podstawowe zadania polityki kulturalnej państwa, podtrzymywanie oraz rozwój wspólnoty narodowej i obywatelskiej. Pojęcia „wspólnoty narodowej” używam we francuskim znaczeniu tego słowa. Chodzi o zachowanie dziedzictwa kulturalnego, o wspieranie twórczości i edukacji kulturalnej, o promocję kultury polskiej poza granicami naszego kraju. Zmiany ostatnich 12 lat warunkują ponowne zdefiniowanie polityki kulturalnej zwłaszcza tam, gdzie decentralizacja zadań państwowych wymagać będzie wzmocnienia. Nie chciałbym wprowadzać zbyt obszernych elementów polemicznych czy krytycznych wobec prac moich poprzedników. Uważam, że polityka kulturalna powinna skupiać się wokół trzech pojęć: kontynuacji, zmian i czasu, w jakim się dokonują. Po 12 latach od momentu odzyskania pełnej suwerenności narodu we własnym państwie i możliwości kształtowania swoich instytucji przychodzi czas na to, by te zmiany zaszły w obszarze polityki kulturalnej państwa. Po reformie administracyjnej kraju obecna struktura prawna, organizacyjna tej sfery polityki państwa wydaje się nieco anachroniczna. Polityka kulturalna państwa powinna i będzie uwzględniać restrukturyzowanie instrumentarium organizacyjnego i instytucjonalnego, by odpowiadało ono tworzącym się nowym zasadom organizacji instytucji kultury, w której działają zróżnicowane podmioty, a więc takie, których organem założycielskim jest organ administracji rządowej oraz podmioty, których organem założycielskim jest organ władzy samorządowej.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Mamy też w tej sferze wykorzystywaną z większą intensywnością formę organizacji pozarządowych. Nasza polityka będzie wspomagać i regulować procesy stabilizacji oraz umacniania społecznej świadomości inicjatyw obywatelskich w kulturze. Mam nadzieję, że będzie funkcjonalnie harmonizować współdziałanie nowego układu: państwo-rynek-inicjatywy obywatelskie. Chciałbym podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze jest już czas, by rząd, Ministerstwo Kultury myślało w kategoriach rynku dla produktów kultury. Jest już także czas na to, aby wyraźnie określić rolę organizacji pozarządowych, działających w sferze kultury. Mamy tutaj do czynienia z szeregiem problemów. Z jednej strony trudno sobie wyobrazić rozwój tak kreatywnej dziedziny, jaką jest kultura, bez udziału organizacji pozarządowych. Z drugiej zaś strony kultura poprzez swoją kreatywność łączy się z cechą bardzo różnej jakości. Pojawia się tu problem niezwykle trudnej selekcji, gdyż bardzo trudno jest w tej dziedzinie zastosować w miarę zobiektywizowane kryteria ocenne. Bez selekcji nie ma mowy o świadomej polityce w tej dziedzinie. Trzeba będzie pokonywać tę trudność, przed którą będzie stał rząd, Ministerstwo Kultury i parlament. W dziedzinie polityki kulturalnej w znacznej mierze mieści się promocja dzieł kultury wysokiej i ich twórców, a także możliwie pełna prezentacja polskiej tradycji i kultury ludowej, polskiego obyczaju i sztuki użytkowej, walorów turystycznych naszego kraju. Podkreślam, że ilekroć używam pojęcia narodu, to zawsze myślę o całej wspólnocie obywateli polskich, zamieszkujących obszar, którym włada państwo polskie. Pragnąłbym, aby nigdy w Polsce pojęcie narodu czy polskości nie dzieliło. Na szczęście w Polsce nie ma tego rodzaju problemów czy konfliktów. Ekonomizacja kultury to włączenie jej produktów do oferty gospodarczej kraju - zwłaszcza na poziomie regionalnym i lokalnym. Wizerunek kulturowy państwa w sposób istotny wpływa na jego międzynarodową pozycję, na jego atrakcyjność, na atrakcyjność jego oferty gospodarczej, eksportowej, na przyciąganie korzystnych dla niego inwestycji. Dlatego politykę kulturalną będziemy traktować jako bardzo ważny element wspierający strategię rozwoju społeczno-gospodarczego państwa. Posłużę się dość banalnym przykładem. Łatwo można sobie wyobrazić delegację państwa polskiego z misją gospodarczą do Japonii bez jakiegoś inwestora czy biznesmena. Jeśli w tej delegacji znajdzie się np. ktoś, kto może dobrze zagrać Chopina, to z całą pewnością delegacja będzie dowartościowana w nadzwyczajny sposób. Równie łatwo można sobie wyobrazić podobną sytuację w Moskwie, gdzie delegacja z udziałem Beaty Tyszkiewicz z pewnością uzyska więcej aniżeli bez jej obecności. Chodzi o bardzo istotny element budowania wizerunku kraju. W handlu międzynarodowym znana jest reguła mówiąca o tym, że produkt identyfikowany z określonym krajem wytworzenia nie uzyskuje na rynku konsumentów respektu wyższego aniżeli kraj, z którego pochodzi. Znakomitym przykładem jest Korea Południowa i Japonia. W naszej polityce kultura będzie bardzo istotnym elementem wspierania strategii gospodarczej Polski. Zjawisko globalizacji kultury, zwiększania możliwości, szybkości przepływu informacji, rozwoju form kultury masowej stawia rząd przed kolejnym wyzwaniem, jakim jest wspieranie (zgodnie z zasadą pomocniczości) tych działań kulturalnych, które ze względu na swój charakter mogą zostać wyparte poza przestrzeń społecznej percepcji. Dotyczy to zarówno rozmaitych form rodzimej twórczości, jak i form o malejącym znaczeniu kulturalnym w miarę rozwoju mediów, technik elektronicznych, czy też w miarę umasawiania produkcji kulturalnej. Zmienił się charakter mecenatu państwowego. Został on poddany twardym regułom polityki budżetowej. W wyniku reform decentralizacyjnych szereg inicjatyw powinno znaleźć i znajdzie wsparcie na poziomie lokalnym bądź regionalnym jako wzmocnienie procesu demokratyzacji życia kulturalnego, czego najważniejszymi wyznacznikami są: autonomia decyzji twórców i organizatorów oraz podporządkowanie mecenatu państwa zasadom przejrzystości gospodarowania środkami publicznymi. Bardzo wyraźnie chciałbym odgraniczyć to, czego jestem pewny, od tego, czego nie jestem pewien, więc z pewnym wahaniem chciałbym powiedzieć, że szukać będziemy zwłaszcza takich form wspierania lokalnych inicjatyw, które byłyby formami typu: „złotówka do złotówki”.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Chodzi o to, by wyzwalać inicjatywę lokalnych środowisk, a jednocześnie nie popierać takich działań, gdzie ludzie nimi zarządzający nie zadają sobie trudu szukania innych możliwości finansowania. Staramy się szukać takich form, w których opieranie się na budżecie nie będzie jedynym sposobem zdobywania pieniędzy. Będziemy wspierać zwłaszcza te inicjatywy, które podejmują ludzie poszukujący maksymalizacji możliwości ich sfinansowania. Najistotniejszymi działaniami wynikającymi z polityki kulturalnej państwa będą: stworzenie programu wspierania inicjatyw kulturalnych, wspieranie wartościowej twórczości artystycznej, upowszechnianie świadomości rangi kultury, międzynarodowa współpraca kulturalna oraz wspieranie mniejszości narodowych, współtworzących kulturę w granicach Rzeczypospolitej. Chciałbym powiedzieć, że zawsze jest tak, iż każda polityka ma program i są ludzie, którzy będą go realizować. Mówi o tym każdy nowy rząd na początku nowej kadencji parlamentu. Kultura jest jednak taką dziedziną, w której na margines powinny być spychane różnice partyjne czy też różnice między aktualną koalicją rządzącą i opozycją. Powinna być natomiast wspierana rzeczywista inicjatywność i kreatywność. Do kierownictwa Ministerstwa Kultury (i zostało to zaakceptowane) zaproponowałem ludzi, którzy przede wszystkim mają kompetencję merytoryczną w tej dziedzinie. Sekretarzem stanu została pani Aleksandra Jakubowska. Jej podstawowa odpowiedzialność będzie skupiała się na współpracy z parlamentem, co jest zgodne z sensowną definicją pojęcia sekretarza stanu w strukturze administracji rządowej. Jest to również obowiązek uczestnictwa w stałym Komitecie Rady Ministrów, któremu będzie przewodniczył prof. Marek Belka, oraz współpraca z organami władzy samorządowej. Podsekretarzem stanu został nominowany pan Maciej Klimczak, który przez 10 lat pracował na stanowisku dyrektora departamentu w Ministerstwie Kultury. Ta nominacja jest moim sygnałem tego, że dobra praca w resorcie kultury może zakończyć się nominacją ministerialną. Druga nominacja dotyczy osoby równie kompetentnej i związanej z obszarem kultury. Jest to nominacja dla pana Rafała Skąpskiego, obecnego wiceprezesa Polskiego Radia SA. Pan Rafał Skąpski będzie musiał zrezygnować z szeregu swoich działań w sferze kultury, gdyż nie łączy się odpowiedzialności rządowej z przewodniczeniem Fundacji Kultury. Zwracam uwagę na fakt, że nie jest to osoba przypadkowa w tej sferze. Mam nadzieję, iż pewnym obyczajem będzie to, że w tej sferze będą dwa stanowiska polityczne: ministra i sekretarza stanu. W przypadku pani Aleksandry Jakubowskiej jej kompetencja czyni nieistotnym określenie: stanowisko polityczne. Mam nadzieję, że niższe stanowiska w resorcie będą zajmowali ludzie wybrani czy nominowani ze względu na swoje kompetencje merytoryczne. Przewodniczący Jerzy Wenderlich zwolnił mnie z obowiązku przedstawiania szczegółów naszych planów. Nie będę omawiał spraw szczegółowych, dlatego że razem z Aleksandrą Jakubowską mamy bardzo głębokie przeświadczenie, iż potrzebne są istotne zmiany w strukturach organizacyjnych tego segmentu odpowiedzialności państwa. Chodzi o bardzo głębokie zmiany, dotykające centrali ministerstwa i szeregu instytucji bezpośrednio z nią związanych.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Jeżeli żywi się tego rodzaju przeświadczenie, to płynąca z dobrego zarządzania dyrektywa mówi, iż najpierw trzeba dobrze się przygotować, zaprojektować i dopiero wtedy można przystąpić do realizacji w sposób zdecydowany i nie rozwlekając tego w czasie. Mam nadzieję, że posłowie rozumieją, iż za takim postępowaniem nie kryje się unik, lecz poczucie odpowiedzialności za skutki zmian, które naszym zdaniem są niezbędne w tym obszarze odpowiedzialności państwa. Mam przed sobą tabele ilustrujące budżet na poziomie ministerstwa i na poziomie poszczególnych jednostek organizacyjnych. Pewne miejsca zostały zaznaczone różnymi kolorami. Wszędzie jest bardzo dużo koloru zielonego, którym zaznaczono rozmaite dziwactwa w wydawaniu pieniędzy publicznych. Oznaczono w ten sposób rzeczy całkowicie lub prawie całkowicie niezrozumiałe dla przeciętnej jakości analityka finansowego. Pokazuje to konieczność zmian w tym segmencie oraz to, jak poważne nadzieje można wiązać z uwolnieniem pewnych rezerw, wynikających z niedopracowanej struktury zarządzania w tym obszarze odpowiedzialności państwa i w wydatkowaniu pieniędzy publicznych nie zawsze usprawiedliwionym czy określonym pewnymi standardami i kryteriami. Kończąc, chciałbym powiedzieć, że praktycznie przez tydzień siedziałem w pokoju na Krakowskim Przedmieściu, a od niedzieli rozpocząłem pewną aktywność zewnętrzną. Niech naszą politykę określą pierwsze cztery wydarzenia: w Poznaniu (w niedzielę), w Teatrze im. Słowackiego (w środę), Sejny w przyszłym tygodniu i 5 listopada br. w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Pragnę podkreślić imprezę w Sejnach i myślę, że wszyscy wiedzą, dlaczego to robię.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Dziękuję bardzo panu ministrowi Andrzejowi Celińskiemu. Dziękuję również za gotowość udzielenia odpowiedzi na pytania. Myślę, że pokazane przez pana ministra tabele ostudzą chęć do zadawania nazbyt szczegółowych pytań. Obawiam się, że pan minister chciałby szczegółowo odpowiadać, a tabele są obszerne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PosełTadeuszSamborski">Myślę, że właściwa jest gradacja celów, nakreślonych przez pana ministra. Bardzo się cieszę, że pan minister akcentuje potrzebę rozszerzania dostępu do dóbr kultury, co rozumiem jako wyrównywanie szans w dostępie do tych dóbr. Cieszy mnie to, że pan minister pragnie z kultury uczynić instrument wspomagania innych działań promocyjnych za granicą. Dotychczas nie zawsze to się nam udawało, a takie zadanie jest ambitne, trudne i rzeczywiście powinno znaleźć się wśród priorytetów. Odczuwam brak zaakcentowania edukacji kulturalnej. Możemy tworzyć dobra kultury współczesnej, możemy ochraniać dziedzictwo, ale trzeba pamiętać o możliwości degradacji nawyku korzystania z dóbr kultury. Jeśli nie będzie to elementem programu i działań państwa, to może dojść do bardzo poważnego zagrożenia. Gdy mówimy o chlebie, jego braku i głodnych dzieciach, to rzeczywiście w exposé mogło nie znaleźć się nic o kulturze, gdyż są ważniejsze sprawy gospodarcze. Premier nie zdeklarował tego, czy kultura będzie ważna w programie rządu, czy będzie to czynnik budowania tożsamości, zwłaszcza w procesie integracji z Europą. Jak wobec tego na tle innych ministrów widzi pan minister swoje szanse w dostępie do środków finansowych? W jakim miejscu pan minister upatruje możliwości rezerw? Dzisiaj pan premier mówił o tym, że widzi pewne rezerwy, np. w odbudowie zaufania społecznego, co spowoduje zwiększony dynamizm. Czy, zdaniem pana ministra, takie rezerwy są w kulturze?Czy pan minister zamierza wnieść kilka nowych inicjatyw, projektów, nad którymi będziemy pracowali jako nad efektem uogólnionych postulatów różnych środowisk?Czy pan minister zamierza naprawić błędy techniczno-organizacyjne, które wystąpiły w procesie przyporządkowywania instytucji kultury poszczególnym podmiotom? Na przykład mające filie w całej Polsce Muzeum Kolejnictwa jest przyporządkowane samorządowi woj. mazowieckiego. Każdy radny woj. mazowieckiego kwestionuje wydawanie pieniędzy na filie tego muzeum w Jeleniej Górze czy w Zakopanem. Podobnych błędów jest wiele, gdyż podziału dokonywano pospiesznie. Wiemy, że jakąś rolę odgrywał w tym również minister Pałubicki. Czy pan minister zamierza tu wprowadzić jakąś korektę?Pan minister powiedział, że różnice partyjne będziemy usuwali na margines. Generalnie zgadzam się z takim poglądem i skłaniam się ku takiemu traktowaniu kultury. Jednak dokonane przez pana ministra fakty kadrowe nie w pełni odzwierciedlają tę tak bardzo potrzebną logikę. Chciałbym, aby pan minister dał sygnał bardzo poważnym środowiskom Polski prowincjonalnej w dobrym znaczeniu tego słowa. Myślę tu o wsiach, małych miasteczkach, a kulturę ludową traktuję jako bardzo ważny składnik kultury narodowej. W ostatnim roku przeprowadziliśmy wielką i niezwykle udaną ogólnopolską akcję pod hasłem: Rok Reymontowski. Choć nie otrzymaliśmy z ministerstwa żadnych środków, udało się nam przeprowadzić tę wielką akcję, której pokłosie było w 49 krajach świata. 50 szkół przyjęło imię Władysława Reymonta. Akcja ta była przykładem tego, jak wiele można osiągnąć wyzwalając entuzjazm społeczny. Nośnikami takich akcji czy idei jest PSL, które tradycję zainteresowania kulturą ludową wywodzi od Wysłouchów, od wielu działaczy okresu międzywojennego, od uniwersytetów ludowych, od Solarzów.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#PosełTadeuszSamborski">Pan minister jest pierwszym ministrem, który przyszedł z propozycją bez udziału w kierownictwie ministerstwa członka desygnowanego przez PSL, które jest elementem układu władzy i koalicji. Jest to złamanie tradycji i bardzo źle postrzegane w reprezentowanych przeze mnie środowiskach. Pan minister słusznie powiedział, że musi być pewna harmonia, więc dajmy właściwe sygnały do wszystkich środowisk. Nie zgadzam się więc z zaistniałym stanem rzeczy, a reprezentowane przeze mnie środowiska wyrażają pewne zastrzeżenie do takiego sposobu podejścia. Oczywiście, będziemy współpracowali z panem ministrem i ministerstwem, gdyż wytyczone cele są ambitne. Bardzo nam się podoba to, że pan minister mówi o inicjatywach obywatelskich. Myślę, że w zakresie kultury będziemy także mówili o dyplomacji społecznej. Sądzę, że pan minister przyjrzy się takim instytucjom kultury, które po prostu są strukturami zaśniedziałymi i statycznymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi na pytania posła Tadeusza Samborskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">W pewnym momencie mojego wystąpienia zorientowałem się, że mówię już 20 minut i dlatego nie zatrzymałem się dłużej na sprawach edukacji kulturalnej. 51 proc. budżetu resortu kultury przeznaczono na edukację kulturalną i jest to wydatek bezpośredni. Myślę, że w rzeczywistości ten odsetek jest znacznie wyższy. Trzeba wziąć pod uwagę liczbę uczniów szkół artystycznych I i II stopnia i szkół wyższych. Właśnie od tych uczniów zaczyna się rynek odbiorców kultury - być może na trochę wyższym poziomie. Dodam, że są w tym względzie ambitne plany i mam nadzieję, iż pokaźna ich część zostanie zrealizowana. Odbyły się już wstępne rozmowy z telewizją publiczną i z ministrem edukacji. Są już także pewne zapowiedzi ministra skarbu, które pozwoliłyby oprzeć działalność w zakresie edukacji kulturalnej na instrumencie, który był blokowany przez ministra skarbu poprzedniej koalicji. Chodzi o drugi kanał telewizji publicznej, czyli o to medium, które z jednej strony stanowi o współczesnym świecie, a z drugiej strony posiada prawie całkowicie niewykorzystane zasoby producenckie i archiwalne, które w pewnej mierze można wykorzystać. Chodzi o działalność w zakresie edukacji kulturalnej. Są tu jednak potrzebne decyzje ministra skarbu. Mam nadzieję, że obecna koalicja usunie dotychczasową blokadę. Kwestia exposé premiera i braku w nim słów o kulturze. Nie podzielam niepokoju posła Tadeusza Samborskiego. Wydaje mi się, że pewnym anarchizmem jest exposé, w którym politykę rządu przedstawia się działami administracji publicznej bądź resortami. Nie zabiegałem zbytnio o to, by w exposé znalazł się trzy - bądź czterozdaniowy akapit o kulturze. Uważam, że dużo istotniejsze jest to, by w pewnym momencie rząd przyjął precyzyjnie określony plan działań w tej dziedzinie, by rząd wspólnie podejmował decyzje, które kształtują możliwości realizacji polityki państwa w sferze kultury. Jest to dla mnie kwestia podstawowa i dlatego nie będę walczyć o pieniądze. Mam nadzieję, że decyzje w tym rządzie będą podejmowane racjonalnie z punktu widzenia wspólnych planów polityki, w której polityka kulturalna państwa ma swoje miejsce. Dotychczas w sposób skandalicznie mały wykorzystywano produkty kultury - zarówno te, które mieszczą się w historii, jak i te, które są kreacją współczesną dla stymulowania wzrostu gospodarczego i powodzenia gospodarczego Polski. Mam nadzieję, że na posiedzeniach Rady Ministrów rzetelnie przedstawione plany ograniczenia niepotrzebnych wydatków i wskazanie rzeczywistych potrzeb finansowych będzie dużo silniejszym argumentem ministra aniżeli kilka zdań poświęconych tej problematyce w exposé premiera. Być może się mylę i być może należało powiedzieć kilka zdań, chociażby dla uspokojenia pracowników tej sfery. Nie chciałbym mówić o rezerwach, gdyż byłoby to już wskazanie projektów działań, o których wcześniej mówiłem, że trzeba je przygotować a następnie dobrze i w szybkim tempie zrealizować. Rezerwy są zwłaszcza tam, gdzie moim zdaniem część środków była marnotrawiona. W budżecie roku 2000 i obecnie realizowanym budżecie 2001 roku są pozycje, gdzie pieniądze publiczne były ewidentnie marnotrawione. Są to niemałe środki, które stworzyłyby niejednej, wielkiej narodowej instytucji kultury zupełnie inne warunki realizacji jej zadań statutowych.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Z tej sytuacji muszą być wyciągnięte wnioski - zarówno organizacyjne, jak i personalne. Jeżeli potrafimy wykazać, że pieniądze były marnotrawione, to muszą być wyciągnięte jakieś wnioski. Wolałbym poruszyć ten temat za miesiąc. Problem nieobecności polityków PSL w kierownictwie resortu. Chciałbym przypomnieć, że w ostatnich dwunastu latach najlepszy budżet minister kultury miał za rządów ministra Zdzisława Podkańskiego, który niewątpliwie był ministrem z PSL. Doceniam ten wysiłek i nie lekceważę pozycji PSL w tym obszarze. Zwracam jednak uwagę na to, że jest to bardzo mały resort, są w nim cztery stanowiska kierownicze i z pewnością nie ma potrzeby zwiększania ich liczby. Myślę nawet, że w strukturze organizacyjnej jest za dużo kierowników, a za mało pracowników. Od początku przyjęliśmy założenie, że ograniczany będzie czynnik polityczny. Polityczne są jedynie dwa stanowiska. Podjęliśmy starania o to, by nie było stygmatu partyjności w tym obszarze. Jeżeli w przyszłej polityce personalnej okazałoby się, że PSL mogłoby mi postawić zarzut nieuwzględniania czy rugowania ludzi związanych z tą partią, to proszę o natychmiastowe zwracanie mi uwagi. Pragnę powiedzieć, że nie obchodzi mnie to, czy ktoś w przeszłości był związany z takim czy innym ministrem. Dla mnie istotne jest to, jak funkcjonuje jego departament. Jeśli departament pracuje dobrze i jest nadzieja, że będzie działał jeszcze lepiej, to z całą pewnością jego dyrektorowi nie spadnie włos z głowy tylko dlatego, że współpracował np. z ministrem Kazimierzem Ujazdowskim. Kwestia obchodów Roku Kultury, Roku Reymontowskiego. Za dwa lata jest planowany Rok Juliana Tuwima. Jestem jednak trochę sceptyczny wobec uprawiania w Polsce polityki ceremonialnej. W tej chwili kończy się Rok Kultury. Czy poza jedną wyraźną ekspozycją premiera ktoś widział Rok Kultury w Polsce? Czy ktoś doświadczył tego, że jest to Rok Kultury? Unikam ceremonialności i wydaje mi się, że powinniśmy raczej skupiać się na konkretnych przedsięwzięciach, które budują obraz polskiej kultury, wyzwalają inicjatywność środowisk i kreują nowe wartości. Rzeczywiście, przeżywamy związany z globalizacją okres pewnej unifikacji kulturalnej. Jednak lada moment dostrzeżemy, że w kulturze będzie miało miejsce duże poszukiwanie czegoś specyficznego, czegoś, co identyfikuje jakiś obszar ze szczególną dla niego wartością. W tej chwili obserwujemy to zjawisko w turystyce. Obecnie najszybciej rozwijają się te tereny, gdzie do walorów turystycznych dołączona jest oferta kulturalna, gdzie jest coś specyficznego. Bierzemy to pod uwagę w planach działania resortu, którym mam zaszczyt kierować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Proponuję, by pan minister udzielał odpowiedzi po serii pytań poselskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PosłankaIwonaŚledzińskaKatarasińska">Mimo wyjaśnień pana ministra powrócę jednak do wątku braku tematu kultury w exposé premiera. Martwi mnie to, iż mimo chęci i siły przebicia pana ministra Rada Ministrów może uznać, że pieniądze (których nie ma) muszą iść zupełnie gdzie indziej. Wierzę w to, że nie wszystko zależy od pieniędzy, ale nie nauczyliśmy się jeszcze gospodarować według zasady: „złotówka do złotówki”. Tę zasadę chcieli wprowadzić kolejni ministrowie w resorcie kultury. Niestety, cały czas brakuje umiejętności, klimatu czy też zrozumienia. Nie można więc zbytnio liczyć na to składane finansowanie. Rozumiem, że dzisiaj pan minister nie może nam przestawić struktury czy też szczegółowych zamierzeń resortu. Jednak czuję się trochę zawiedziona, gdyż spodziewałam się usłyszeć coś nowego, a w przedstawionej nam propozycji nie ma nic nowego. Pan minister używa sformułowania: polityka kulturalna, ale nie zrozumiałam, na czym ona ma polegać. Będziemy się spotykali i musimy dać panu ministrowi pewien kredyt zaufania i trochę czasu. Zadam więc konkretne pytania, na które dzisiaj powinniśmy otrzymać odpowiedzi. Ucieszyło mnie to, że pani minister Aleksandra Jakubowska m.in. ma współpracować z samorządami. Jeśli to naprawdę coś znaczy, to być może jest to zaczątek jakiegoś innego prowadzenia polityki kulturalnej. Załóżmy, że pan minister zamierza wprowadzać zasadę: „złotówka do złotówki”. Znam co najmniej kilku poprzednich ministrów, którym to się nie udało. Chciałabym wiedzieć, czy w najbliższym czasie parlament może się spodziewać projektów jakichś ustaw. Jeśli tak, to jakich, gdyż dzisiaj rano prezydium Komisji zastanawiało się nad tym, czy dostaniemy coś od rządu, czy też sami musimy zacząć wymyślać, byśmy razem mogli przystąpić do pracy, gdyż właśnie do tego nas wybrano. Czy w najbliższym czasie ministerstwo przygotuje, a rząd przedstawi jakieś istotne projekty ustaw dotyczących tej dziedziny?Kwestia edukacji kulturalnej. Owe 51 proc. budżetu resortu jest przeznaczone nie na edukację kulturalną, lecz na szkolnictwo artystyczne. W poprzedniej kadencji rozważaliśmy problem, czy Ministerstwo Kultury ma zajmować się całością szkolnictwa artystycznego. Wydaje mi się, że szkoda czasu i trudu ministerstwa na to, by zajmować się wszystkimi typami szkół artystycznych. Byłoby dobrze, gdyby ministerstwo miało więcej czasu, energii i możliwości na działania na polu prawdziwej edukacji kulturalnej, dostępu do dóbr kultury, na polu promocji Polski w świecie poprzez kulturę. Sprawa Komitetu Kinematografii i produkcji filmów w Polsce. Przez 10 lat Komitet Kinematografii zabierał pieniądze na produkcję filmów. Czy uznajemy kinematografię za komercyjną dziedzinę działalności kulturalnej czy też mamy jakieś inne pomysły? Czy zostanie podtrzymany dotychczasowy model, w którym wewnątrz ministerstwa jest ministerstwo w postaci Komitetu Kinematografii? Nie oceniając tej konstrukcji chciałabym jednak powiedzieć, że jest ona trochę dziwna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PosełPiotrGadzinowski">Pragnę zadać kilka szczegółowych pytań, gdyż poseł jest czasem listonoszem i przekazuje pytania od zainteresowanych środowisk. Podobnie jak posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska nawiążę do kwestii kinematografii. Czy Komitet Kinematografii „padnie” w ramach powszechnych oszczędności? Jeśli tak się nie stanie, to czy będą zmiany personalne na szczeblu kierowniczym? Czy rząd zamierza skierować do Sejmu własny projekt ustawy o kinematografii bądź produkcji audiowizualnej?W tej chwili telewizja publiczna jest wielkim mecenasem kultury, zwłaszcza produkcji audiowizualnej. Telewizja publiczna ma jeszcze trochę pieniędzy, choć twierdzi, że ma ich coraz mniej. Czy Ministerstwo Kultury spróbuje rozwiązać problem ściągalności abonamentu, czy też będzie tak jak poprzednio, tzn. będziemy mieć do czynienia z przerzucaniem problemu do innego ministerstwa, problem nieściągalności abonamentu pozostanie, a na słowa krytyczne pod adresem telewizji publicznej będziemy słyszeli odpowiedzi: tyle misji, ile abonamentu. Czy Ministerstwo Kultury zamierza wprowadzić nowelizację w ustawie o radiofonii i telewizji po to, aby sprecyzować obowiązki telewizji publicznej w zakresie zadań kulturotwórczych? Trzeba mieć świadomość tego, że szybciej pieniądze znajdą się w telewizji publicznej niż w budżecie. Pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu podjęliśmy uchwałę o zwiększeniu dostępności radia publicznego, zwłaszcza Programu 1 Polskiego Radia SA. Wszyscy podkreślali olbrzymią zasługę Programu 1 Polskiego Radia SA. w spełnianiu kulturotwórczej misji tego radia. Czy ministerstwo podejmie działania w celu realizacji tej uchwały, czy skieruje to do Ministerstwa Infrastruktury? To, co uchwaliliśmy, może po prostu zniknąć w przepastnych pokojach ministerstw. Często stwierdza się, że uchwaliliśmy także prawo pracy, które grozi tym, że artystka baletu będzie musiała tańczyć do 65 roku życia i dopiero wtedy będzie mogła przejść na emeryturę. Czy ministerstwo coś zrobi, by wyjaśnić te nieporozumienia?Teatry skarżą się na to, iż ustawodawstwo pracy, związane z tygodniem pracy, powoduje, że niektóre teatry nie mogą wystawiać premier w niedzielę. Muszą grać w poniedziałki, dni, które zwyczajowo nie są dniami teatralnymi. Co ministerstwo zamierza zrobić w tej kwestii?W Brukseli odbywają się „Europalia”, tzn. prezentacje polskiej kultury. Podobno jest dobry program, lecz, niestety, nie wie o tym nikt lub prawie nikt. Czy ministerstwo wyciągnie jakieś wnioski z tej sytuacji?Kwestia pieniędzy. Rzeczywiście, najwięcej środków na kulturę było w czasie, gdy ministrem kultury był Zdzisław Podkański. A teraz np. prasa donosi, że ASP nie ma pieniędzy, by płacić modelom. Czy można się spodziewać jakichś decyzji finansowych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Czy troska posła Piotra Gadzinowskiego o wiek, w którym artystka baletu musi jeszcze tańczyć, wypływa ze smaku artystycznego pana posła, czy z poczucia humanitaryzmu? Słyszę, że chodzi jeszcze o aspekt zdrowotno-medyczny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PosełRyszardUlicki">Niedobrze się stało, że w exposé premiera nie było nawet kilku zdań na temat kultury. Nawet wtedy, gdy nie było niepodległego państwa, byliśmy okupowani, to jednak mieliśmy armię i oświatę, gdyż naród wiedział, że nie da się przetrwać bez armii i oświaty. Jeśli w uznawanej przez wszystkich hierarchii wartości nie będziemy umieli usytuować kultury w należytym miejscu i wyartykułować tego usytuowania, to - niestety - będziemy potem narzekali. Pamiętam czasy, kiedy marzyło mi się, aby w budżecie był 1 proc. środków na kulturę. Niestety, nigdy do tego nie dochodziło. Dzisiaj tych pieniędzy jest już bardzo mało. Myślę, że dysponujemy taką ilością środków, która nie pozwala na likwidowanie kultury, i to jest jedyne pocieszenie. Te pieniądze nie pozwalają nawet na zwolnienie pracowników kultury, gdyż zabrakłoby na odprawy. Uwaga w kwestii kinematografii. Uważam, że razem z panem ministrem powinniśmy zastanowić się nad losem polskiej kinematografii. Środowiska twórcze tkwią w głębokim przekonaniu, że stare rozwiązania należy podtrzymywać i wielu twórców nadal uważa, iż państwo powinno być głównym sponsorem. Niestety, nie mamy średniej klasy, która w świecie utrzymuje różne inicjatywy, instytucje i nie ma u nas zwyczaju dawania na kulturę części pieniędzy. Wydaje mi się, że w najbliższych latach będziemy przeżywali głęboki kryzys kinematografii, i to właśnie z powodu braku pieniędzy, a nie braku talentów. Rodzą się różne pomysły. Jest nawet próba zmuszania publicznych nadawców do tego, by część swojego zysku przekazywali na kinematografię. A przecież w gospodarce wolnorynkowej nikt nie może zmusić właściciela firmy do tego, by wydawał pieniądze na jakieś cele. Myślę, że są tutaj potrzebne zarówno rozwiązania organizacyjne, jak i finansowe. Sądzę, że powinniśmy się pochylić nad prawnymi regulacjami sponsoringu w Polsce. Ta kwestia powinna zostać ostatecznie uregulowana prawnie. Ludzie muszą wiedzieć, że opłaca się wspierać kulturę, jednak muszą być wyraźnie określone zasady, a obowiązujący system nie bardzo jest opłacalny dla tego, kto sponsoruje. Dzisiaj nie mamy odpowiedniego mechanizmu. Bardzo mnie interesuje powrót do debaty nad ochroną dóbr intelektualnych. Należałem do grona posłów, którzy mieli zaszczyt pracować nad polskim prawem autorskim. Wydawało nam się, że robimy wielki krok naprzód w tej dziedzinie. Jesteśmy jednak krajem, w którym powszechnie gwałci się prawa ochrony dóbr intelektualnych. Uważam, że w pewnym okresie ministerstwo wydało za wiele licencji dla organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i część nadawców czy wydawców zachowywała się jak klient, który udaje, że nie wie, komu ma zapłacić czynsz. Twórcy zostali ukarani nadmiarem tych licencji, ponieważ wielu nadawców (publicznych i komercyjnych) udawało, że nie wie, z kim ma rozmawiać. Okazało się, że na rynku działa tak dużo tych organizacji, iż teraz trudno jest właściwie ustalić, komu się te pieniądze należą. „Lista płac” została tak wydłużona, że twórca znalazł się na samym końcu. Przychylam się do wszystkich uwag, które dotyczą kwestii przyszłości telewizji.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PosełRyszardUlicki">Wydaje mi się, że dzisiaj telewizja może być skutecznym i dobrym instrumentem upowszechniania kultury. Cieszy mnie to, że pan minister o tym mówi, ale z niepokojem chciałbym zauważyć, że wiele do życzenia pozostawia zarówno kondycja firmy, jak i stosunek społeczeństwa do abonamentu, który właściwie jest dobrowolną daniną. Kiedyś pewien prezes Radiokomitetu chciał powołać strażników w mundurach, którzy mieli to sprawdzać. Jako członek rady programowej TVP SA mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony z jej programu, ale trzeba zauważyć, iż oczekiwania wobec telewizji publicznej przekraczają jej realne możliwości. Telewizja powinna mieć trzykrotnie więcej pieniędzy, by była taka, jaką chcemy mieć. Chciałbym również namówić do zastanowienia się nad modelem szkolnictwa artystycznego w Polsce. Mam nadzieję, że wraz ze wzbogaceniem się całego społeczeństwa będą się rodziły różnego rodzaju nowe potrzeby. Ludzie będą chcieli elegancko mieszkać, mogą być piękne cmentarze, mogą być piękne bramy, piękne witryny czy też wykończenia lokali mieszkalnych. Niestety, w Polsce nie ma już ludzi, którzy mogą to robić. Myślę, że część przyszłych bezrobotnych można by nauczyć rzemiosła artystycznego. Oczywiście, trzeba kształcić tak, by w tych profilach mógł wyrastać rzeźbiarz, który będzie tworzył wielkie dzieła, ale także będzie posiadał pewne rzemieślnicze umiejętności. Przyglądam się zastępom absolwentów różnych szkół artystycznych, którzy zgłaszają rozmaite pretensje, gdyż dzisiaj nie ma zapotrzebowania na ich dzieła. Obrót dziełami sztuki jest przecież obecnie fatalny i właściwie nie mamy żadnego rynku. Sądzę, że należy wyjaśnić kwestię ram funkcjonowania instytucji kultury. Moim zdaniem, część z nich znalazła się w obszarze bardzo poważnego zagrożenia z uwagi na to, iż wiele samorządów nie jest w stanie ich utrzymać. Będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem prowincjonalizacji wielu ośrodków miejskich, które dysponowały filharmoniami, teatrami i muzeami. Znam los takich teatrów, które zamieniły się w teatry objazdowe i właściwie trudno jest mówić o uprawianiu sztuki. W tej chwili przypomina to bardziej estradę niż teatr. Wystawia się mniej ambitne sztuki i o mniejszej obsadzie. Szuka się repertuaru lekkiego, łatwego i przyjemnego. Całkowicie zaniedbanym obszarem jest prasa społeczno-kulturalna. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju „chłamem” prasowym, który nie kształtuje żadnych estetycznych gustów, żadnych potrzeb. Zniknęło bardzo wiele tytułów, wiele tytułów nie może się przebić a ich nakłady są skandalicznie niskie. Możemy stać się krajem troglodytów, jeżeli nie wpoimy nawyku czytania takiej prasy już od najmłodszych lat. Pamiętam, że w młodości spotykaliśmy się po to, by dyskutować o prasie literackiej, co rozbudzało jakąś namiętność, ciekawość itd. Dzisiaj zaś nie ma czego czytać. Są natomiast gazety będące prostym tłumaczeniem obcych tytułów prasowych. Apeluję więc o dostrzeżenie tego problemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosłankaIzabelaJarugaNowacka">Chciałabym uspokoić posła Piotra Gadzinowskiego. Sejm poprzedniej kadencji przyjął niekorzystne rozwiązania, zmuszające kobiety do przejścia na emeryturę o 5 lat wcześniej, więc pan poseł nie zobaczy 65-letniej baletnicy. Przy obecnym poziomie bezrobocia kobiety kierowane są na emeryturę już w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego. Dołączam się do głosów mówiących o tym, że w exposé premiera zabrakło słowa: kultura. Wydaje mi się, że kultura powinna wspierać strategię społeczno-gospodarczą. Jednym z celów tego rządu, także prezydenta, jest nasz akces w Unii Europejskiej. To, co prezentujemy jako nasze osiągnięcia kulturalne, jest co najmniej wątpliwej jakości i bardzo jednostronne. Jeżeli mamy pozyskać przychylność i dobrze się zaprezentować, to należy pokazać pełne osiągnięcia kultury. Pan minister już dziś powiedział o tym, jak promocja Polski w sferze gospodarczej może być wspierana przez Chopina w Japonii, a Beatę Tyszkiewicz w Moskwie. Myślę, że w exposé premiera zabrakło właśnie tego aspektu. Uważam, że pan premier powinien wspomnieć o roli, jaką w promocji Polski powinna odegrać polska kultura. Mam nadzieję, że rozpocznie się dialog o naszej własnej tożsamości i o pewnej indywidualności kultury polskiej. Myślę, że mamy z tym kłopoty. Niestety, następuje pewne upolitycznienie - np. prawica chciałaby konserwowania jakichś mitów, stereotypów, a czasami wręcz upiorów przeszłości, z kolei lewica dość nieśmiało mówi o pluralizmie, przypomina o charakterystycznej dla Polski tolerancji, o poszanowaniu różnic religijnych, etnicznych. Sądzę, że ten dialog nie powinien zostać upolityczniony, powinien zostać podjęty w sposób publiczny. Nie mam złudzeń co do tego, iż taki dialog może się szybko zakończyć, ale mam nadzieję, że się rozpocznie i taka właśnie jest moja prośba.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PosełBogdanZdrojewski">Pierwsze pytanie nie dotyczy instytucji kinematografii, ale polskiej kinematografii. W 1999 roku zespoły producenckie i dystrybutorzy bez powodzenia podjęli inicjatywę stworzenia ustawy. Obecny wicemarszałek podjął się mediacji - także bez efektu. Jest natomiast pilna potrzeba wprowadzenia takiej ustawy, która z jednej strony będzie chroniła polską produkcję, a z drugiej strony być może opodatkuje produkcję obcą, zwłaszcza amerykańską. Tak właśnie zrobili Francuzi. Czy pan minister wystąpi z taką inicjatywą?Drugie pytanie wiąże się z wypowiedzią posła Piotra Gadzinowskiego. W tej chwili dyrektorzy teatru są karani przez Państwową Inspekcją Pracy za to, że źle oddają przepracowane przez aktorów (ale nie tylko) soboty i niedziele. Wynika to ze sprzeczności dwóch ustaw - Kodeksu pracy i ustawy o pracownikach instytucji artystycznych. Istnieje pilna potrzeba nowelizacji tej ustawy, gdyż wiadomo, że Kodeksu pracy nie można znowelizować zbyt szybko. Czy ministerstwo podejmie się takiej inicjatywy? Wiem, że prezes Kazimierz Kaczor oraz dyrektor Teatru Telewizji Jacek Wecksel przygotowali stosowny projekt. Czy jest szansa na jego przyjęcie i szybkie przekazanie do prac naszej Komisji?Trzecie pytanie dotyczy wypowiedzi pana ministra. Pan minister powiedział, że w ministerstwie są dwa stanowiska polityczne, przy czym jego stanowisko jest niekoniecznie polityczne. Jakie jest więc to drugie stanowisko i dlaczego jest tak bardzo polityczne?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosłankaBarbaraCiruk">Jestem dziennikarką radiową i telewizyjną. Pracowałam w najmłodszym ośrodku telewizyjnym, w ośrodku białostockim. Chciałabym zapytać o funkcję i rolę ośrodków regionalnych, które zamiast rozwijać się - zmniejszają swoją działalność. Pan minister bardzo ładnie powiedział o swoim wyjeździe do Sejn, gdzie znajduje się biała synagoga. Można jeszcze pojechać trochę dalej - do Puńska. Problemem jest brak pieniędzy na produkcję czegokolwiek o tych miejscach. Wyprodukowanie dwudziestominutowego reportażu kosztuje w naszym ośrodku 900 zł brutto. Takie są stawki. Jak pan minister widzi rolę ośrodków regionalnych, które także mogą promować polską kulturę?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PosełTadeuszCymański">W exposé premiera nie dziwi mnie brak fragmentu o kulturze. Jeśli przyjrzymy się wnikliwiej programowi wyborczemu SLD, to można dojść do pewnych przypuszczeń, które wiążą się z pytaniem o to, jaka jest wizja kultury i jakiej kultury, jakiej cywilizacji, jakich środków przekazu? Nie było o tym ani słowa, choć w konstytucji poświęcono temu cały rozdział, a sejmowa Komisja ma w nazwie określenie: Kultury i Środków Przekazu. Myślę, że jest to bardzo ważna konstatacja. W programie SLD znalazł się zapis mówiący o tym, iż Sojusz zagwarantuje warunki dla ekspresji kulturalnej. Jeżeli pan minister mówi o marnowaniu pieniędzy, to należy zapytać o to, czy z marnowaniem pieniędzy nie mamy do czynienia od kilku lat?Ogromnie lubię słuchać posła Piotra Gadzinowskiego, który z wdziękiem rozbawia, ale bywa, że zamienia w żart bardzo ważne tematy. Nie wszystko jest jednak takie wesołe, a misją posłów nie jest to, byśmy miło spędzali czas, lecz byśmy postawili bardzo ważne pytania. Czy pan minister jako minister kultury jednoznacznie zaangażuje się w problem kreowania (zwłaszcza w mediach) przemocy, chamstwa, bylejakości i erozji języka polskiego? Pragnę zauważyć, że tymi problemami zajmowały zajęły się aktywnie różne osoby, instytucje i środowiska. Niestosowna jest taktyka milczenia czy eleganckiego umywania rąk. Myślę, że to, o co pytam, łączy się z kulturą, gdyż wpływa na kulturę, rozumianą trochę szerzej niż kultura salonów, kultura muzeów czy instytucji. Kwestia abonamentu. Był bardzo ciekawy pomysł, aby opłatę abonamentową dołączyć do rachunków np. za energię elektryczną. Wizja, o której mówi premier, to niechęć do wszelkiego rodzaju nakazów i zakazów. Zwyciężyła wolność, więc nie można zmuszać obywateli do tego, by płacili abonament przy rachunku za energię elektryczną. Obywatele mają prawo wyboru, a efekt jest widoczny. Jest to problem zasadniczy. Mamy ustawę, mamy konstytucję, nad tym problemem od wielu lat pracowały (bezskutecznie) wybitne autorytety świata kultury, a także rzecznik praw dziecka, rzecznik praw obywatelskich, dziennikarze. Czy komercja i pogoń za pieniędzmi mają być decydujące w sprawach kultury i mediów? Czy mają być ważniejsze niż bardzo ważne problemy i żywotne interesy społeczne? Są to bardzo ważne pytania i minister kultury mógłby na te kwestie odpowiedzieć. Wierzę, że poglądy pana ministra znacznie się różnią od potężnego nurtu, który widzę w SLD. Na szczęście w tej formacji są duże różnice i w tych różnicach pokładam swoje nadzieje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PosełMarekJurek">Chciałbym zadać trzy krótkie pytania. Po pierwsze, chodzi mi o ocenę funkcjonowania ustawy o radiofonii i telewizji. Czy w tej chwili ministerstwo widzi potrzebę zmian (i jakich) w tej ustawie?Druga kwestia to ocena funkcjonowania MKiDN w okresie rządów poprzedników pana ministra. Rozumiem, że może to być dla pana ministra sprawa delikatna, ale przecież chodzi o politykę państwa. Interesuje mnie to, co będzie przedmiotem kontynuacji, a co zmiany? Czy np. takie instytucje promocji kultury polskiej jak Instytut Adama Mickiewicza będą mogły cieszyć się wsparciem pana ministra? Trzecia sprawa dotyczy zapowiedzi kierunku prac ministerstwa. Co oznacza plan reorganizacji Ministerstwa Kultury dla instytucji kultury, podlegających ministerstwu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PosłankaElżbietaWięcławska">Do niedawna byłam pracownikiem telewizji i mogę powiedzieć, że w tej chwili obserwujemy zabieg kasacji ośrodków regionalnych. Wyrzuca się dziennikarzy, natomiast nie ogranicza się zatrudnienia w administracji. Odbija się to bardzo niekorzystnie na poziomie telewizji. Zapowiedziano, że ośrodki regionalne będą transmitować obrady sejmowe oraz nadawany będzie program informacyjny w rodzaju TVN 24 i faktycznie nie będzie już czasu antenowego dla prezentacji regionów. Jak rząd zgadzając się na taką restrukturyzację ma zamiar realizować politykę regionalną? Przecież nie można jej realizować w Warszawie, trzeba to robić w regionach i właśnie tam powinny być propagowane wszelkie działania - także rządu. Rząd przykłada dużą wagę do wejścia do Unii Europejskiej. W krajach Unii obserwujemy szczególną tendencję do regionalizacji ośrodków telewizyjnych. Jak więc sytuacja naszych ośrodków odpowiada naszemu dążeniu do Unii Europejskiej?Pan minister powiedział, że Ministerstwo Kultury będzie kładło ogromny nacisk na dziedzictwo kulturalne na zasadzie łączenia teraźniejszości z przeszłością i z przyszłością. Dlaczego więc z nazwy ministerstwa zniknął człon: dziedzictwo narodowe? O ile wiem, była to decyzja rządu i pana ministra. Trzeba też pamiętać o kosztach. Każda zmiana nazwy to koszty, co również należy wziąć pod uwagę. Nie sądzę, by zmiana nazwy była trafną decyzją, jeżeli pan minister szczególnie podkreśla sprawę dziedzictwa narodowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosełTadeuszCymański">Zadane pytanie jest bardzo ważne - dlaczego zrezygnowano z członu: dziedzictwo narodowe? Czy pan minister ma takie samo zdanie jak rząd?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PosełTadeuszSamborski">Zgadzam się z poglądem pana ministra, że polityka ceremonialnych inicjatyw prowadzi donikąd. Przykład Roku Reymontowskiego podałem po to, by wyrazić taki pogląd: jeśli inicjatywa wyjdzie z salonów za rogatki miast i trafi do serc i umysłów wielkiego ruchu animatorów kultury, to ma szansę powodzenia. Rok Reymontowski był sukcesem. 49 szkół, w większości wiejskich, przyjęło imię Władysława Reymonta, a obchody odbywały się w czterdziestu kilku krajach świata. Świadczy to o tym, że ta idea trafiła na falę społecznego zapotrzebowania. Moje zastrzeżenia były głosem wielu środowisk, które tworzą polską kulturę i uczestniczą w niej siłą swojego zaangażowania przy bardzo minimalnym wsparciu władz. premiera w Warszawskiej Operze Kameralnej kosztuje tyle, ile wynosi 11–12 budżetów na kulturę starostów powiatowych. Mamy do czynienia z dwoma innymi światami i brakuje mi przedstawiciela świata, który bazuje na społecznym entuzjazmie i społecznej aktywności. Ja i twórca Festiwalu Filmów Komediowych jesteśmy reprezentantami tego świata, gdzie człowiek na co dzień jest rolnikiem, jego żona gospodynią, a w niedzielę on jest komendantem ochotniczej straży pożarnej i dyrygentem orkiestry, zaś ona szefową zespołu pieśni i tańca. Oboju kultywują obyczaje, tradycje, a animatorem kultury jest działacz PSL, który dostaje sygnał, że ta działalność jest nieważna dla kierownictwa resortu kultury. Obawiam się, że pan minister nie chce widzieć pewnych tez programowych i unika niesionego przez nas programu. Bardzo mocno będziemy akcentowali pomoc mniejszościom narodowym, co jest pewnym miernikiem cywilizacyjnym, standardem. Mamy także obowiązek wspomagać kulturę mniejszości polskiej w krajach sąsiednich, a minister kultury musi mieć na te sprawy pewien pogląd.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PosełEugeniuszCzykwin">Ponieważ Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych jako jedyna w Sejmie uznała, że nie ma potrzeby spotykania się z żadnym ministrem, więc korzystam z okazji, gdyż minister kultury w swym zakresie obowiązków ma również wspieranie kultury mniejszości narodowych i pragnę zadać tylko jedno pytanie. Ze zrozumiałych względów najbardziej interesują mnie Białorusini w Polsce. Jest to grupa, która najszybciej się polonizuje. Do roku 1989 przyczyny tych procesów nie były znane. Od 10 lat socjologowie w ośrodkach naukowych prowadzą badania i w zasadzie już wiadomo, dlaczego ta grupa nie wytrzymuje owego naznaczenia, stygmatyzacji i wytraca swą tożsamość narodową i kulturową. Trzeba przy tym powiedzieć, że środki przeznaczane na wspieranie tej kultury nie są takie małe. Czy pan minister zechciałby skorzystać z opinii świata nauki i uwzględnić je przy ewentualnych decyzjach? Być może pomoc Ministerstwa Kultury byłaby wtedy bardziej efektywna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PosełJanByra">Zrozumiałe jest, że kultura to obszar sporów ideowych i wartości, dlatego chcę docenić deklarację pana ministra i namowę do tego, byśmy zepchnęli na margines czystą politykę. Rozumiem to jako deklarację, że ten rząd nie będzie próbował wykorzystywać władzy administracyjnej do organizowania wolności twórczej lub do preferowania środowisk bliskich mu ideowo czy środowisk koleżeńskich, co niestety zdarzało się w minionych latach. Pan minister powiedział, że będzie jedna polityka rządu, a nie poszczególnych ministrów. Chciałbym jednak namówić pana ministra do tego, aby starał się zdecydowanie upominać o pieniądze budżetowe. Ważną kwestią jest opracowanie nowej formuły finansowania - zwłaszcza poza budżetem. Jeśli jednak pan minister chce prowadzić aktywną politykę kulturalną, wprowadzać mecenat państwa, to trzeba mieć odpowiednie środki finansowe. Jeżeli tylko darczyńcy i organizacje pozarządowe będą dawały część pieniędzy, to pan minister nie będzie miał wpływu na wykorzystanie tych środków. Wpływ będą mieli darczyńcy i organizacje pozarządowe, a sponsorować będą takie imprezy, które będą pokazywane w telewizji, czyli przedsięwzięcia medialne. Muszą więc być odpowiednie środki z budżetu państwa. Ważna jest informacja o tym, że minister Aleksandra Jakubowska będzie zajmowała się kontaktami z samorządami. W wyniku reformy ponad 390 samorządowych instytucji kultury zostało pozostawionych samym sobie. Rząd wyzbył się odpowiedzialności za tę sferę. Jest tutaj wiele słabości, a pani minister Aleksandra Jakubowska zna je doskonale, gdyż pracowała w naszej Komisji właśnie wtedy, gdy wchodziła w życie reforma samorządowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Wśród wielu wypowiedzi było sporo pytań, ale także opinii, będących pewnego rodzaju suplementem do wystąpienia pana ministra, który przedstawił zręby swojej koncepcji prowadzenia resortu kultury. Proszę pana ministra o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Pragnę bardzo serdecznie podziękować za tak liczne i bardzo różnorodne pod względem tematycznym wypowiedzi. Należę do osób, które bardzo ważnie słuchają tego, co się do nich mówi. W obszarze kultury trzeba maksymalnie rozszerzać wachlarz celów, poglądów, dopuszczalnych możliwości, oczywiście biorąc pod uwagę możliwości finansowe i zdrowy rozsądek. Trzeba starać się łączyć możliwie szerokie skrzydła funkcjonowania państwa. Gdy obejmowałem resort, przypomniałem sobie czas, kiedy w latach siedemdziesiątych tworzyłem latające uniwersytety. Największą moją radością był moment, gdy z jednej strony udało mi się pozyskać m.in. Janka Strzeleckiego, Adama Kerstena, a z drugiej strony ojców jezuitów z Torunia i z Poznania, którzy z całą pewnością nigdy nie mieli opinii ludzi związanych z jakąkolwiek lewicą w Polsce. Najważniejsze było to, że doszło do zgody, do współpracy, a łączyło tylko jedno - problem edukacji. Z punktu widzenia łączenia, a nie dzielenia ludzi kultura stwarza być może jeszcze szersze możliwości niż edukacja. Cieszę się z uwag posłów, chociaż nie ze wszystkimi potrafię się dzisiaj zgodzić. Kwestia exposé premiera. Być może był to mój błąd, gdyż widziałem je wcześniej i może powinienem uczynić wysiłek, by coś tam włączyć. Jednak w moim charakterze leży zupełne nieprzywiązywanie wagi do tego rodzaju ceremonialności, co zapewne będzie moim obciążeniem. Kultura będzie w gospodarce, w edukacji, w walce z przestępczością i w bardzo różnych dziedzinach. Kultura musi przenikać bardzo różne dziedziny. W niektórych wypowiedziach poruszono wątek walki o pieniądze, o pozycję itd. Na szczęście ja z tym rządem nie muszę walczyć, gdyż nie stwarza on ani okazji, ani potrzeby, by jego ministrowie walczyli z nim. Oczywiście, pieniądze są istotnym środkiem do realizacji celów, a minister odpowiada za właściwą argumentację w dyskusji na temat propozycji budżetowych. Jest to zupełnie oczywiste. Moja argumentacja będzie przede wszystkim argumentacją rzeczową. Z jednej strony będziemy wskazywali kolegom to, iż potrafimy rzetelnie rozliczać się z pieniędzy, które dotychczas dostawaliśmy, wykazywać słuszność i celowość ponoszonych wydatków oraz ich zgodność z projektem. Nie wyobrażam sobie, by dalej można było tolerować sytuacje, w których projekty jaskrawo rozmijają się z ich realizacjami. W gospodarce rynkowej każde porządne przedsiębiorstwo dawno by upadło pod zarządem zarządców, których projekty mijają się z późniejszymi realizacjami. Budżet jest podstawowym narzędziem pracy ministra. Mam nadzieję, że nie będzie to walka z rządem, lecz rzetelna argumentacja. Mam nadzieję, że te sprawy znajdą dobrą argumentację w gospodarce czy np. w walce z przestępczością. Posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska poruszyła sprawę zasady: „złotówka do złotówki”. Nie lekceważymy tutaj umiejętności ludzi i organizacji. Nie przyjmuję i nie przyjmę do wiadomości stwierdzenia, że skoro nie udało się to już wielu innym osobom, to i nam się nie uda. Nie przyjmuję tej argumentacji, zwłaszcza na pierwszym spotkaniu z Komisją Kultury i Środków Przekazu. Proszę zauważyć, że udział przychodów własnych w przychodach ogółem Muzeum Narodowego w Warszawie wynosi 38 proc., Wawelu - 41,4 proc., Malborka - 45,7 proc.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Wydawałoby się, że są to miejsca najtrudniejsze do tego, by w przychodach ogółem był tak wysoki udział przychodów własnych. Nie lekceważmy zasady: „złotówka do złotówki”. Ministerstwo Kultury jest nieprawdopodobnie ciężkim ministerstwem z punktu widzenia odpowiedzialności moralnej. Trzeba bowiem rozstrzygać dylemat - komu dać, a komu nie dać. Nie ma takiego drugiego ministerstwa. Złośliwie powiem, że w strukturze zarządzania państwem jest to ostatni relikt socjalizmu w Polsce. Nie ma takiego drugiego ministerstwa, gdzie jest tyle po uważaniu towarzysza ministra, pana ministra, kolegi ministra. Niestety, trochę musi być po uważaniu, gdy taka jest specyfika tego obszaru, pewnych wyborów, o które nieraz z całą pewnością będziemy sprzeczać się z posłem Tadeuszem Cymańskim. Jednak to „po uważaniu” musi być jakoś opisane, musza być jakieś kryteria. Tam, gdzie nie może być opisane, to trzeba powiedzieć, że nie jest się w stanie tego zrobić. Są dwa kryteria, z których chciałbym umieć się rozliczyć przynajmniej sam przed sobą. Pierwsze to premiowanie aktywności. W Polsce szereg fundacji tworzonych jest po to, by móc wyciągnąć rękę po publiczne pieniądze. Jeśli ktoś tworzy fundację, to znaczy, że ma pomysł. Być może w konkretnym przypadku udział finansów publicznych musi być spory. Przede wszystkim będziemy premiować tych, którzy potrafią sami działać i im lepiej potrafią to robić, tym bardziej będą premiowani. Trzeba jednak pamiętać o tym, że np. inicjatywa w Krasnymstawie ma do pokonania o wiele więcej przeszkód niż inicjatywa na Zamku Królewskim w Warszawie, który w stosunku do innych instytucji ma nieprawdopodobne możliwości finansowania pozabudżetowego, a jednocześnie ma nieprawdopodobne finansowanie z budżetu. Rodzi się więc pytanie - dlaczego? Gdyby taki zamek z takimi możliwościami był w innej społeczności, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Niestety, jednak dużo będzie „po uważaniu”.Drugie kryterium to jak najmniej autyzmu. Nie mam nic przeciwko wysokiej kulturze. Jeżeli jednak są tak wielkie, wspaniałe i znakomite inicjatywy, że publiczność jest już kompletnie niewystarczająca, to akurat nie budżet państwa powinien je specjalnie finansować. Inicjatywność i wyzbycie się cech autyzmu to dwa kryteria, które chciałbym bardzo poważnie brać pod uwagę. Posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska zwróciła uwagę, że owe 51 proc. środków odnosi się nie do edukacji, lecz do szkolnictwa artystycznego. Przez lata pani poseł była dziennikarką, a ja socjologiem. Mamy tutaj dokładnie tę samą wiedzę. Specyfiką szkół artystycznych (zwłaszcza I stopnia) jest to, że kreują odbiorców kultury, którzy nie są później pracownikami kultury w żadnym znaczeniu tego słowa, lecz rozsypują się po całej strukturze społecznej i są drożdżami dla szerszego odbioru kultury. Z całą pewnością lekko nie podejdę do postulatu wyzbycia się szkół artystycznych. Podobnie nie uważam, że słusznie się stało, iż szkoły leśnicze znalazły się w gestii MEN. Są pewne rodzaje aktywności, które aby nie zginąć, muszą być branżowe, a nie samorządowe czy ogólne. Do zrozumienia tego potrzebna jest elementarna empiria i zdrowy rozsądek. Niepotrzebne są żadne wielkie koncepcje. Trzeba być uczciwym wobec własnego myślenia.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Przepięknie powiedział Clinton: nie bójcie się myśleć, nie bójcie się mówić co myślicie. Szkoły specyficzne (nie ogólne) giną wtedy, gdy zostają podporządkowane samorządom. Z całą pewnością edukacja kulturalna jest daleko szersza od szkolnictwa. Gdy mówiłem o nieautystycznych aktywnościach kulturalnych, to na pierwszy rzut oka teatr uliczny zawsze będzie dla mnie sensowniejszy od teatru zamkniętego w ścianach budynku - zwłaszcza gdy taki teatr uliczny wejdzie np. do dzielnicy robotniczej. A to oczywiście jest głównie funkcja edukacyjna. O sprawach kinematografii, telewizji, radia, Europaliów i o samorządach będzie mówiła minister Aleksandra Jakubowska. Pragnę zwrócić uwagę tylko na jeden problem. W tej chwili przeglądamy powstałe wcześniej projekty, gdyż nie uważamy, że koniec jednej kadencji Sejmu kończy wszystko. Przeglądamy także rozmaite próby podejmowanych prac legislacyjnych w ministerstwie. Już teraz możemy powiedzieć, że będą przez nas podjęte cztery istotne projekty. Niektóre z nich są bardzo bliskie propozycjom zgłoszonym w poprzednich latach. Mam nadzieję, że w ciągu kadencji będzie zrealizowany najambitniejszy z planów, tzn. oparcie finansowania kreacji w kulturze, a także ochrony dóbr już istniejących - na takim sposobie, który dawałby korzyść tzw. sponsorom. Oczywiście, jest to problem podatków. Nie wiem, czy obecny Sejm będzie zdolny przeprowadzić odpowiednie ustawodawstwo - zarówno z punktu widzenia wewnętrznego, jak i okoliczności zewnętrznych. Z całą pewnością podejmiemy w rządzie wysiłek w tej sprawie. Od razu zapowiadam, że głównym problemem nie będą kwestie finansowe, lecz kwestia selekcji. Nie wyobrażam sobie, by w przypadku pewnych ulg z tytułu sponsoringu kulturalnego moglibyśmy się zgodzić na „chłam” w tej dziedzinie. Musi być więc jakiś element, który musi różnicować poglądy ludzi na temat skuteczności, sensowności i celowości tej polityki. Tutaj tkwi główny problem, z którym będziemy się borykać - jak to rozwiązać, by pan poseł Tadeusz Cymański nie musiał odnosić się do moich roszczeń, o których nie ma pojęcia, gdyż ich nie ujawniałem. Uwaga do kwestii kinematografii polskiej. Z naszego punktu widzenia dokument i debiut to dwa kluczowe słowa. Rok temu licząc się z bardzo wysoką oceną naszych działań kierownictwo SLD rozważało sytuację, w której rzeczywiście Sojusz będzie rządzić lub współrządzić krajem. Rozważaliśmy kwestię naszej jakości, to, czy jakością naszych ludzi jesteśmy w stanie sprostać wyzwaniom czasu. Jednym z bardzo poważnie rozważanych narzędzi była lista krajowa, na której nie miał się znaleźć żaden dotychczasowy poseł SLD. Chodziło o wprowadzenie ludzi młodych, aktywnych, z odpowiednim cenzusem itd. Zupełnie inną kwestią jest to, czy był to dobry pomysł. Chcę jedynie powiedzieć o sposobie myślenia. Jeśli tak się myśli o jakości swojej partii, która zbliża się do możliwości realizacji swojego programu, to podobne myślenie należy przenieść do tego, o czym dzisiaj rozmawiamy. Jeżeli ktoś nakręcił 10–15 filmów i pochłonęły one z budżetu określoną kwotę pieniędzy, to ten ktoś miał pewną szansę. Film fabularny jest przecież działalnością komercyjną. Taki ktoś nie może więc wyciągać ręki po pieniądze, które można dać debiutantowi.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#MinisterkulturyAndrzejCeliński">Nie można powodować sytuacji, w której Polski nie stać na opłacenie więcej niż dwóch debiutantów w ciągu roku. Niestety, doświadczenie z Komitetem Kinematografii głęboko rozmija się z tym, o czym mówię w tej chwili, a co jest pewnym postulatem odpowiedzialności za rozwój tej dziedziny kultury w Polsce. Kwestia prasy kulturalnej. Problem tkwi w tym, że nie da się zmusić ludzi do kupowania tego rodzaju tytułów prasowych. Jesteśmy świadkami pewnego procesu kulturowego. Mówiłem o tym, że będziemy szczególnie chronić pewne wartości w kulturze, zanikające w wyniku elektronizacji, globalizacji. Zdaję sobie sprawę, iż będziemy to robić trochę po omacku. Być może pewne rzeczy po prostu zanikną. Nie możemy jednak nikogo zmusić do tego, by stał się odbiorcą produktu, który mamy do zaoferowania. Ja również ubolewam nad tym, że „Tygodnik Powszechny” i „ Zeszyty Literackie” nie są czytane przez 300 czy 600 tysięcy Polaków, lecz przez bardzo małą liczbę kilkunastu tysięcy. Myślę, że gdyby polscy księża częściej czytali „Tygodnik Powszechny”, to być może kościół nie traciłby wiernych tak, jak traci. Problemem jest to, co w kulturze jest wypierane, a co wypiera, co stanowi presję, a co nam ucieka z obszaru kulturowego. Sprawa wizji kultury jest sprawą niezwykle delikatną. Gdybym się zdecydował na prezentację swojej wizji, to moglibyśmy się znaleźć na dwóch krańcach, gdyż w pewnych sprawach jestem śmiertelnie poważny, np. tam, gdzie mówiliśmy o dwóch patriotyzmach, o rozmaitym rodzaju przeżywania patriotyzmu. Jest to sprawa polityczna, kulturowa i rodzinna. Może więc będzie lepiej, jeśli nie będę prezentował swojej wizji, nie dlatego, by kogokolwiek przestraszyć, lecz dlatego, że mam mandat do bycia ministrem kultury. Dla ministra kultury, rządu i dla tego obszaru spraw będzie lepiej, gdy nie będzie się za bardzo wywierać presji na prezentowanie własnej wizji w tym obszarze. To, co mówiłem o latającym uniwersytecie, może się maksymalnie rozszerzyć. Niestety, Polska przez 50 lat była poza prawdziwą europejską debatą, a po 10 latach pełnej wolności do dzisiaj nie przeżyła debaty na temat historycznej polityki. A narody europejskie poznawały się. Niemcy poznawali szczyty osiągnięć francuskich, a Francuzi szczyty osiągnięć niemieckich. Niemcy badali największe swoje upadki, Francuzi swoje i wymieniali się tą wiedzą. Jeżeli powiesz, że gdzieś zbłądziłeś wobec przeciwnika, to jesteś bardziej wiarygodny w budowaniu pokoju. Jeżeli zamkniesz się w swojej skorupie, to tracisz wiarygodność. W Europie żyjemy nie w epoce konfrontacji, lecz na szczęście od 50 lat żyjemy w epoce współpracy. W tej chwili w Polsce lewica ma władzę, być może za ileś lat będzie ją miał koś inny, więc lepiej w tym obszarze nie prezentować za mocno własnej wizji kultury a dopuścić możliwie wiele innych. Oczywiście, nie jestem odbiorcą ani zwolennikiem pornografii, przemocy itp. Jednakże w sposób bardzo oględny postępowałbym z wszelkimi restrykcjami. Wybitny profesor socjologii, Bert Kuczyński, w 1962 roku na zlecenie parlamentu duńskiego opracował na podstawie wielkich badań ekspertyzę na temat roli pornografii dla przestępczości seksualnej. Efekt był piorunujący. Poza dwoma nieistotnymi z punktu widzenia ostrości i powszechności występkami seksualnymi prof. Kuczyński  przewidział, że będą maleć wszystkie inne przestępstwa seksualne. Parlament duński wprowadzając odpowiednie regulacje, liberalizując prawo w tym zakresie dokonał zmniejszenia przestępczości seksualnej w Danii. Chcę powiedzieć tylko tyle, że w świecie kultury z jednej strony mamy do czynienia z wartością, a z drugiej strony z doświadczeniem. Zawsze, przy każdej decyzji będziemy zadawać sobie pytanie: co jest słuszną i piękną deklaracją, a co jest rzeczywistością i co można zrobić mając instrumenty rządu, a nie instrumenty właściwe poecie, kaznodziei, artyście? Co można zrobić, by uczynić świat troszkę lepszym? Na przykład tak rozładować napięcia seksualne młodych ludzi, by niekoniecznie natychmiast biegli gwałcić. Sprawa oceny moich poprzedników. Od czerwca 1989 roku było 11, a być może 13 ministrów, którzy tę funkcję sprawowali rok, pół roku czy 3 miesiące i nie jestem w stanie dokonać oceny. Kwestia Instytutu Adama Mickiewicza. Na pierwszej stronie kalendarza tego Instytutu nie widnieje wizerunek Adama Mickiewicza ani Polski, lecz pana Kalbarczyka. Są pewne granice absurdu i można się z nimi godzić lub nie. Przeglądałem budżety 4 instytutów i nie widzę jasnej logiki, jasnego celu i jasnej funkcji celu realizowanego przez resort w utrzymywaniu instytucji wysokobudżetowych, których kompetencje zazębiają się. Gdy przychodzi do realizacji zadania, instytucje te zlecają prace zupełnie gdzie indziej. Mam zbyt głębokie doświadczenie gospodarcze w przedsiębiorczości, by mieć nadzieję, iż cokolwiek dobrego z tego wyniknie tylko dlatego, że mamy do czynienia z pieniędzmi budżetowymi. Proporcje przychodów własnych takich instytucji są dużo gorsze niż w przykładach podawanych przeze mnie wcześniej. W Instytucie Adama Mickiewicza stanowi to 2,3 proc. Przypomnę, że w muzeach przychody własne osiągnęły poziom 48 proc. Chciałbym teraz oddać głos pani minister Aleksandrze Jakubowskiej, by wypowiedziała się w sprawie telewizji, radia, samorządów i „Europaliów”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Mam nadzieję, że nieraz na posiedzeniach Komisji będzie okazja do bardziej szczegółowego mówienia o tych kwestiach - zwłaszcza wtedy, gdy przyjdziemy z pewnymi konkretnymi projektami. Posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska zapytała o to, na czym ma polegać moja współpraca z samorządem terytorialnym oraz z administracją rządową w terenie, gdyż do zakresu moich merytorycznych obowiązków będą również należały kontakty z wojewodami. Posłom, którzy nie pracowali w tej Komisji w poprzedniej kadencji Sejmu, chciałabym zwrócić uwagę na to, że razem z posłanką Iwoną Śledzińską-Katarasińską stoczyliśmy prawdziwy bój o to, by jak najwięcej ważnych jednostek kultury pozostało w gestii Ministerstwa Kultury, zdając sobie sprawę z tego, iż być może nie zostaną w pełni spełnione obietnice związane z reformą samorządową, tzn. to, że wraz z kompetencjami samorządom zostaną przekazane środki finansowe. I tak się stało. O ile pamiętam, zaczynaliśmy od listy 16 instytucji kultury, które miały podlegać ministrowi kultury. Przypomnę, że nawet Zamek Ujazdowski miał być przekazany powiatowi grodzkiemu warszawskiemu. W efekcie bojów Komisji Kultury i Środków Przekazu ta lista wydłużyła się do ponad 30 instytucji. Okazuje się, że nie objęła tych jednostek, którymi samorządy po prostu sobie nie radzą. Podam dwa skrajne przykłady. Powiatowi został przekazany zamek w Brzegu, mały Wawel, i jego sytuacja finansowania jest rzeczywiście tragiczna. W tej chwili zaczynają się tam rodzić jakieś inicjatywy, jest pomysł przygotowania wielkiej wystawy malarstwa współczesnego z udziałem kilkunastu krajów europejskich. Być może coś z tego wyniknie, ale obiekt znajduje się na skraju zamknięcia i postępującej dewastacji konserwatorskiej. Drugi przykład - małe muzeum Anny i Jarosława Iwaszczkiewicza w Stawisku w powiecie grodziskim. W pierwszym budżecie samorządowym przychody własne tego powiatu wynosiły 720 tys. zł, zaś utrzymanie małego muzeum, zatrudniającego 11 pracowników, kosztowało 520 tys. zł. Bogatego powiatu grodziskiego nie było stać na utrzymanie jednego małego muzeum. W wielu przypadkach wystarczy zainteresowanie się i współpraca z władzami samorządowymi po to, aby zdobyć środki pozabudżetowe. Na pewno konieczna jest (i rząd ją przygotuje) nowelizacja ustawy o finansowaniu samorządów. Nie może być tak, żeby światłe samorządy zabierały pieniądze np. z dotacji na drogi (są to jedyne nienaznaczone środki finansowe) i dawały na kulturę. Mniej światłe samorządy, będą po prostu remontowały dziury w drogach i zamykały biblioteki lub inne instytucje kultury. Kwestia telewizji, radia, abonamentu, misji itd. Jeśli nie w tym, to w przyszłym tygodniu KRRiT zapozna się z przygotowanym przez pracowników tej instytucji projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zajmuje się tym były członek Krajowej Rady - Witold Graboś. Najważniejszą sprawą w przygotowywanym projekcie jest właśnie uregulowanie sprawy abonamentu. Przypomnę, jaka była historia abonamentu. Poseł Tadeusz Cymański być może posługiwał się zbyt dużym skrótem.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Pierwszym projektem skierowanym przez rząd do Sejmu III kadencji była właśnie nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji. Przy tej pierwszej nowelizacji zaproponowaliśmy, aby abonament został połączony z opłatą za energię elektryczną, by istniała możliwość ścigania tych, którzy go nie uiszczają. Właśnie stanowisko rządu wstrzymało dalsze nasze prace, ponieważ rząd obiecał, iż w ciągu bardo krótkiego czasu dostarczy własny projekt rozwiązania kwestii abonamentu. Czekaliśmy na to 4 lata i nie doczekaliśmy się. Wadą pomysłu połączenia abonamentu z opłatą za energię elektryczną jest to, że nie ma sankcji prawnych, które by umożliwiały sprawdzenie, czy ktoś posiada odbiornik i nie płaci abonamentu. W wielu mieszkaniach i firmach liczniki energii elektrycznej są umieszczane poza lokalami. Do mieszkania można wejść wyłącznie z nakazem prokuratorskim. O ile wiem, Witold Graboś przygotowuje koncepcję oświadczeń o nieposiadaniu odbiornika. Takie oświadczenie pozwala już na kontrolę. Myślę, że o tym, w jakim stopniu będzie to kontrola urzędów skarbowych, a w jakim stopniu inna, dowiemy się w momencie, gdy ten projekt do nas trafi. W nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji na pewno musimy zawrzeć nowe elementy, które po prostu przynosi cywilizacja i rozwój technologii mediów elektronicznych. Przez ostatnie lata TVP SA miała ogromne problemy ze zmianą statutu, a zmiana ta pozwalała skorzystać z możliwości kanałów tematycznych. Być może powinno to być zawarte w ustawie - zarówno kwestia kanałów tematycznych, jak i platform cyfrowych. Są to bardzo ważne rzeczy i muszą się znaleźć w zapisach ustawy o radiofonii i telewizji. Obawiam się, że kanał tematyczny kulturalny może stać się dla telewizji usprawiedliwieniem rezygnacji w programach ogólnodostępnych z problematyki kulturalnej. Przypomina mi to trochę propozycję, którą usłyszałam kilkanaście tygodni temu na jednym ze spotkań ze środowiskami twórczymi. Zaproponowano, by zmusić multikina do tego, aby w jeden dzień w tygodniu bezpłatnie wyświetlały polskie filmy. Trzeba jeszcze zmusić widzów, by przyszli na polskie filmy. Tak samo może być z kanałem tematycznym, który będzie oglądał niewielki procent widzów, czekających do godz. 23.15, by obejrzeć „Pegaz”. Większość ludzi przyzwyczajonych do nowel brazylijskich, teleturniejów i nieustającej piosenki biesiadnej po prostu nigdy nie włączy tego kanału. Od dwóch kanałów telewizji publicznej musimy wymagać, by odpowiednia ilość czasu była poświęcona edukacji, kulturze i informacji, gdyż są to podstawowe cele misji telewizji publicznej. Zgadzam się z uznanym za cyniczne powiedzeniem prezesa Roberta Kwiatkowskiego - tyle misji, ile abonamentu. Jeżeli ta telewizja nie będzie oglądana, to nie będzie pieniędzy z reklamy. Muszą zmienić się proporcje. W tej chwili dochody z abonamentu stanowią mniej niż 30 proc. dochodów telewizji publicznej. Dochody z reklamy wynoszą ponad 70 proc. Jeśli tego nie zmienimy, to w dalszym ciągu będziemy mieli telewizję ścigającą się ze stacjami komercyjnymi. Będzie to telewizja, która jest dla wszystkich, a nie dla każdego. Moim zdaniem, telewizja publiczna powinna być telewizją dla każdego, a nie telewizją dla wszystkich. Jeżeli jest forma intelektualna oglądana przez 2 proc. widzów, to ci widzowie mają prawo obejrzeć taki program w telewizji publicznej. Mają do tego prawo także ci, którzy chcą oglądać programy mieszczące się w puli 33 proc. Chodzi o to, by telewizja publiczna była telewizją dla każdego, a nie telewizją dla wszystkich.Kwestia „Europaliów”. Akurat wczoraj rozmawiałam z naszym ambasadorem w Brukseli, który opowiadał mi o tej imprezie. Nasza wiedza o „Europaliach” wynika z jednego tekstu zamieszczonego w „Polityce”. W prasie belgijskiej ukazał się szereg entuzjastycznych recenzji, dotyczących inauguracji „Europaliów” i imprez polskich, które odbyły się w Brukseli i na terenie całej Belgii.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Jedyna zła recenzja ukazała się w „La libre Belgigne” i została ona przetransponowana na grunt polski poprzez dziennikarza, który napisał korespondencję dla „Polityki”, a potem korespondentka „Le Soir” opierający się na tym wtórnym tekście napisała drugą, złą recenzję „Europaliów” w prasie belgijskiej. Na pewno przekonująco podziała stos dobrych, pełnych entuzjazmu recenzji. Przedwczoraj odbyła się wielka impreza z udziałem belgijskiej pary książęcej - Filipa i Matyldy, w której uczestniczyło ponad 2 tysiące ludzi, z czego 3/5 stanowili Belgowie, którzy na stojąco przez kilka minut oklaskiwali „Mazowsze”, a większość Polaków zapewne myśli, że ten zespół już nie istnieje. To nie była polonijna impreza, na którą przychodzi emigracja z różnych lat, z sentymentu ogląda „Mazowsze”, wspomina wierzby płaczące i pola zielone. To byli Belgowie, zafascynowani właśnie tym elementem kultury polskiej. Czy w telewizji publicznej była relacja z tego wielkiego wydarzenia z udziałem pary książęcej? Czy w gazetach zamieszczano sprawozdania o tym, co wielkiego wydarzyło się w stolicy Belgii, o niespotykanym udziale Belgów w tym wydarzeniu? Nie było nic. Pokazuje to, jak sukcesy kultury polskiej za granicą prezentowane są w polskich mediach. Sprawa kinematografii. Faktem jest, że przez wiele lat nie mogły się porozumieć związane z filmem środowiska - producenckie i dystrybutorskie. Na przykład mieliśmy projekt ustawy o kinematografii producencki i projekt ustawy dystrybutorski. W tym roku byłam na festiwalu filmów w Gdyni, na którym był urządzany duży panel z udziałem polityków i twórców. Po raz pierwsi reprezentanci sześciu środowisk (m.in. Krajowej Izby Audiowizualnej, Stowarzyszenia Dystrybutorów, Telewizji Polskiej SA) przedstawili wspólne stanowisko dotyczące kinematografii polskiej. Składa się ono z sześciu projektów, a główna idea łącząca się z tym stanowiskiem mówi o tym, że kinematografia jest normalnym działem gospodarki, mogącym przynosić zyski. I ta idea jest do pełnego zaakceptowania. Odwołano się do modelu kanadyjskiego. W Kanadzie kinematografia stała się trzecią gałęzią gospodarki, przynoszącą do budżetu największe dochody. Gwiazdę łatwiej spotkać na ulicach Vancover niż Los Angeles. Właściwie cała produkcja Hollywood przenosi się do Kanady. Stworzono tu takie warunki działalności firmom producenckim, iż jest to wymarzone miejsce dla filmowców. Polsce filmowcy mówią: jeżeli będziemy mieli stworzone odpowiednie warunki działalności, to od budżetu państwa nie zażądamy nawet grosza, ponieważ potrafimy stworzyć z kinematografii dobrą dziedzinę produkcyjną, przynoszącą zyski państwu. Dodajmy jeszcze do tego program naszego rządu związany z rozwojem małych i średnich przedsiębiorstw, gdyż kinematografia to małe i średnie przedsiębiorstwa produkujące, działające na rzecz filmu. Może się okazać, że wzorem Kanady stać jest nas na sukces w tej dziedzinie i stać jest na to, by telewizja publiczna była głównym medium, przekazującym film polski Polakom. Do powszechnej świadomości i do społeczeństwa można trafić za pomocą dwóch form - książki i filmu.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#SekretarzstanuwMinisterstwieKulturyAleksandraJakubowska">Są to najłatwiejsze i najbardziej dostępne formy odbioru kultury. Musimy jednak dojść do porozumienia z TVP SA. Pytałam twórców w Gdyni o jasno określone kryteria przydzielania dotacji na filmy w TVP SA. Takich kryteriów nie ma. Tak, jak powiedział pan minister, robi to się „po uważaniu”. Gdyby ktoś zapytał mnie, jaki ostatnio w TVP SA widziałam film, który został przez nią wyprodukowany i pokazany w dobrym czasie antenowym, to nie potrafiłabym odpowiedzieć. Nie może być tak, by jedyną możliwością debiutu było nakręcenie przez młodego reżysera popłuczyn po amerykańskim kinie akcji. Jest to najłatwiejsza droga do tego, by zadebiutować w kinie polskim w wieku czterdziestu kilku lat. Swoją wypowiedź chciałbym zakończyć konkluzją, która będzie dla państwa jakąś deklaracją moich intencji. Uważam, że polska kultura jest jak wachlarz mieniący się wszystkimi kolorami. Jest tam miejsce na kolor zielony, na kolor biało-czerwony, związany z dziedzictwem narodowym, z patriotyzmem, i wszystkie barwy są ważne. Wyjęcie jakiejkolwiek z nich zubaża polską kulturę. Traktujmy ją właśnie jak wachlarz, który powinien zawierać wszystkie odcienie. Uszkodzenie jednego z piór wachlarza będzie szkodliwe dla całej kultury. Kultura i twórczość są dziedzinami życia, w których nie ma demokracji. Wybitny aktor nie może być traktowany tak samo jak grający w tej samej sztuce statysta. Myślę, że znajdzie to pełne zrozumienie Komisji wtedy, gdy będziemy przedstawiali konkretne projekty. Mamy kilka projektów, również takie, które są szansą na zdobycie sporej kwoty pieniędzy ze źródeł, których na razie wolimy nie ujawniać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PosełJerzyWenderlich">Serdecznie dziękuję ministrowi kultury - panu Andrzejowi Celińskiemu za przedstawienie zamierzeń resortu. Dziękuję panu ministrowi i pani minister za udzielenie odpowiedzi, które na pewno nie wszystkich w pełni usatysfakcjonowały, ale z pewnością były bardzo obszerne. Głęboko wierzę w to, i tę wiarę chciałbym przekuć w pewność, że pan minister i pani minister będą częstymi gośćmi naszych posiedzeń. Na koniec dwie informacje natury technicznej. Wczorajsze nasze posiedzenie ukonstytuowało prezydium Komisji. Dzisiaj chciałbym przedstawić pracowników Sekretariatu Komisji: starszego sekretarza - panią Ewę Sarnecką, sekretarza - pana Jana Jastrzębskiego i specjalistę - panią Elżbietę Prejs. Następne posiedzenie Komisji zaplanowane jest na wtorek, 6 listopada br. o godz. 13.00. Proszę posłów o przygotowanie i przedstawienie propozycji do planu pracy Komisji. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>