text_structure.xml 357 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#HipolitGliwic">Otwieram posiedzenie. Protokół 11 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów, Protokół 12 posiedzenia znajduje się w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Wańkowicz i Iżycki. Listę mówców prowadzi s. Iżycki.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#HipolitGliwic">Na porządku dziennym dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1929/30.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#HipolitGliwic">Do głosu są zapisani pp. senatorowie: Kulerski, Szafranek, Dawidsohn, Perzyński, Motz, Kamieniecki, Soroko i Gaszyński. Jeszcze 6 minut mają Panowie Senatorowie do zapisywania się do głosu.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#HipolitGliwic">Głos ma s. Kulerski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WiktorKulerski">Wysoka Izbo Senatorska! Na schyłku mego życia, po 18 latach przerwy w pracy parlamentarnej, stanąłem ponownie na trybunie parlamentarnej. Tym razem jest to trybuna parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej. Panowie zrozumieją, że wobec tego z pewnem wzruszeniem stanąłem na tem miejscu. Jest to, jak powiedziałem, trybuna Rzeczypospolitej Polskiej, tej Polski, na której przyjście przygotowywaliśmy od lat dziesiątków tam, w naszym b. zaborze pruskim, pod jarzmem najgorszej niewoli, nasze masy ludowe, w których serca kładliśmy wiarę w lepszą przyszłość, to jest w przyjście, w zmartwychwstanie Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WiktorKulerski">Wzruszenie moje jest potęgowane jeszcze wspomnieniami, bo ta trybuna przypomina mi inną trybunę, trybunę parlamentu niemieckiego, na której i ja i jeden z naszych kolegów, senator ksiądz Brandys, oraz inni koledzy, zasiadający w Sejmie, występowaliśmy w obronie naszych praw, w obronie praw naszego narodu, które przez prusactwo w szczególnie rafinowany sposób były deptane. Tam, gdzie ludność polska była wprost w niesłychany sposób prześladowana, oczy wiście w sposób prawny, to znaczy przy pomocy ustaw wyjątkowych, naturalną jest rzeczą, że my ustosunkowywaliśmy się wobec postępków rządu pruskiego względnie niemieckiego w odpowiedni sposób.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WiktorKulerski">W walce tej, którą prowadziliśmy w obronie praw naszego narodu, niejednokrotnie byliśmy zniewoleni do bardzo jaskrawych, bardzo ostrych wystąpień, które były jednakże warunkowane i podyktowane okrucieństwem, z jakiem spotykaliśmy się ze strony niemieckiej. Dość powiedzieć, że naprzykład na jednem z posiedzeń ja w gorączce walki mogłem, ale mogłem słusznie rzucić w twarz premjera kanclerza ówczesnej Rzeszy Niemieckiej, księcia Bólowa, stygmatyzującą go apostrofę: „morderca tam siedzi”. A w innym wypadku musiałem powiedzieć, że wobec zbrodni, jakiej się prusactwo w stosunku do Polaków dopuszcza, musi na nie przyjść druga klęska podobna do klęski pod Jeną, co też w rzeczywistości się stało.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#WiktorKulerski">Dlaczego o tem mówię w tej chwili? Chciałbym, aby nasze mniejszości narodowe, których skargi się tu słyszało, których skargi słyszało się także i w Sejmie, jednak zrozumiały i poznały należycie tego przyjaciela berlińskiego, który przecież na naszych ziemiach wichrzy robotą podziemną, krecią, żeby te nasze mniejszości spowodować do wystąpień jaskrawych wobec Państwa, do knowań może antypaństwowych. Właśnie dla nauki tych naszych mniejszości chciałbym w krótkich słowach przytoczyć okoliczności, które mnie spowodowały do tych ostrych wystąpień, o których poprzednio mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#WiktorKulerski">Otóż było to w czasach, kiedy w Prusiech wolno było dla psa postawić budę, dla bydła obórkę, ale kiedy człowiekowi nie wolno było postawić domu dla siebie; kiedy to w wozach cygańskich mieścili się Drzymały, Peplińscy i kiedy Chrząszczom siłą rozwalano ukryte kuchenki podziemne. Wówczas niejaki Chrząszcz, biedny inwalida kopalniany, który sobie przy nadzwyczajnych oszczędnościach trochę grosza zaoszczędził i za ten grosz chciał chatę wybudować, zwoził materjał budowlany, chciał zacząć budowę. Tymczasem władze pruskie powiedziały: nie wolno. Chrząszcz wziął się więc na sposób, wybudował stodołę i w tej stodółce pod ziemią postawił sobie kuchenkę. Wezwano go jednakże bardzo prędko do rozebrania tej kuchenki. Ale Chrząszcz oczywiście nie usłuchał, bo rozumował, że jeżeli sobie za swój grosz zaoszczędzony na nędzy i swojej tę kuchenkę wybudował, to, przynajmniej po ludzku sądząc, tak mu sumienie mówiło, ma prawo ją zostawić. Pewnego dnia, gdy Chrząszcz wracał do swej podziemnej nory, zastał tam żandarma i murarza, którzy rozwalają mu jego kuchenkę. Oczywiście zamroczyło go, wpadł do sąsiedniej komory, porwał strzelbę i położył trupem murarza, położył trupem żandarma, a potem w zagajnikach wpakował sobie ładunek ołowiu w głowę i sam legł trupem. I kiedy śmiano mówić o tym człowieku w parlamencie niemieckim jako o mordercy, ja miałem — zdaje się — prawo w ten sposób wystąpić.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#WiktorKulerski">Otóż pod adresem naszych mniejszości narodowych powiadam: taki był stosunek do nas Polaków w Prusiech. I ja, znając stosunki bardzo dobrze, mogę stwierdzić autorytatywnie, że my bylibyśmy Bogu dziękowali na kolanach za to, gdyby stosunki w Prusiech były wtenczas panowały takie, jakie dla mniejszości naszych u nas obecnie panują. Niejednokrotnie patrzę np. na swobodę rozmaitych organizacyj niemieckich, które swobodnie, z głośnym wesołym śpiewem maszerują szosą blisko mego mieszkania na wsi. Nikt im nie przeszkadza, nie zaczepia. Stwierdzam, że my tej swobody nie mieliśmy. Za nieprawne urządzenie rzekomo publicznego pochodu płaciliśmy kary lub szliśmy do więzień.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#WiktorKulerski">Więc niech to będzie dla naszych mniejszości miarą tego, coby było, gdyby były pod rządami podobnemi, pod jakiemi myśmy kiedyś byli, a mianowicie pod rządami państwa pruskiego.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#WiktorKulerski">Mówię te rzeczy tutaj także z innego jeszcze względu. Wiadomo, że w Genewie w tych dniach mają być omawiane sprawy mniej szóści, że autorem, wniosku takiego jest p. Stresemann. Chciałbym tutaj stwierdzić, że właśnie p. Stresemann był i jest członkiem stronnictwa, które w najgwałtowniejszy sposób z nami wałczyło, które było ojcem wszystkich tych ustaw wyjątkowych, przy pomocy których dokonywano na nas tego strasznego ucisku! I ten p. Stresemann dzisiaj śmie występować na arenie międzynarodowej jako par excellence obrońca niby tych przez nas uciskanych mniejszości narodowych! A trzeba stwierdzić jednakże, że te dzisiejsze mniejszości narodowe w Niemczech są również w o wiele gorszem położeniu niż mniejszości u nas. I ten p. Stresemann, ongi bardzo mały p. Stresemann, przez mało kogo znany, który był członkiem partji narodowo-liberalnej, jak wówczas jego stronnictwo się zwało, dziś chce światu dawać nauki i nam chce dawać nauki, w jaki sposób się ustosunkować należy do mniejszości narodowych. Mam nadzieję, że nasi przyjaciele w Genewie dadzą mu należytą odprawę.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#WiktorKulerski">Zwracając się do innych spraw, chciałbym na wstępie zaznaczyć, że jestem człowiekiem, który umie myśleć tylko kategorjami państwowemi. Dla mnie miarodajną jest zasada wielkiego kanclerza Zamojskiego, który powiedział, że niema szczęścia w rodzinie, niema szczęścia w domu, gdy w państwie niema szczęścia.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#WiktorKulerski">Chciałbym właśnie dlatego do każdego naszego rządu ustosunkować się w ten sposób zawsze życzliwy, bo przecież to są rządy polskie. Myśmy przez dziesiątki lat walczyli o to, by podlegać rządom polskim. Myśmy marzyli, śnili o tem, by im podlegać. I dlatego u mnie będzie zawsze pierwszym popędem, by pójść na spotkanie rządu polskiego i by z nim współpracować. Muszę jednak zaznaczyć, że to nie zawsze jest możliwe. Muszę zaznaczyć np., że stronnictwu, do którego mam zaszczyt należeć, tę współpracę wprost się obrzydza, że się je do niej zniechęca, a czynią to przedewszystkiem czynniki tego stronnictwa, które popularnie się nazywa B. B. Czynniki te, zdaje się, na samą myśl, że Piast naprzykład mógłby współpracować z Rządem, na samą myśl powtarzam, zdaje się, dostają szoku nerwowego.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#komentarz">(S. Rodowicz: Nic podobnego.)</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#WiktorKulerski">Inaczej, proszę Pana, trudno sobie wyobrazić to wrogie odnoszenie się do wszystkich kroków, które dążyły do umożliwienia tej współpracy. Gdy np. zeszłego roku na specjalne zaproszenie pojechałem do Spały i tam przy zetknięciu się z rozmaitemi osobami zacząłem wentylować i omawiać tę kwestję, stwierdzając, że nie chodzi nam tu wcale o tę dawną współpracy, na którą się niektóre stronnictwa tak kusiły, t. j. o współpracę, któraby miała na oku przedewszystkiem żłób rządowy, żłób państwowy, lecą, że my uważamy, iż naszem nie tylko prawem, ale i obowiązkiem jest współdziałać w taki czy inny sposób z Rządem dla przyszłości narodu i Państwa, oczywiście nie w roli stronnictwa rządowego — to prędko w jakiemś piśmie lwowskiem sanacyjnem pojawiła się wzmianka o nędznej ofercie Piasta. A gdy jeden z wybitnych przedstawicieli naszych z trybuny sejmowej także dał wyraz chęci współpracy, to jeden z przedstawicieli panów z B. B. powiedział: mowy o tem być nie może i z gorzką ironją odrzucał i odpychał tak pojętą chęć współpracy naszej. Jakżeż wobec takiego stanu rzeczy człowiek szanujący się o tej współpracy ma myśleć, szczególnie też wobec tego, że niezadowolenie, rozgoryczenie ludności, którą my reprezentujemy, jest tak bardzo wielkie?</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#komentarz">(Głos: Witos przeszkadza.)</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#WiktorKulerski">Witos przeszkadza? Czyż jest w takiem twierdzeniu sens? To jest zresztą bardzo wielki zaszczyt dla p. Witosa, że on niby ma być powodem, iż się chce całą Polskę na głowie postawić. Ale przecież p. Witos jest tylko jednym z członków stronnictwa, jednym z członków klubu, a klub jednakże, stosownie do zasad demokracji, nie na rozkaz jednostki, lecz większością decyduje o sprawach i zawsze większością będzie decydował. A ustosunkowanie się klubu naszego do Rządu musi zależeć od tego, jak się Rząd ustosunkuje do ogółu obywateli, którzy się przyznają do Państwa, którzy chcą tego Państwa, którzyby chcieli w godny sposób współpracować z każdym rządem dla dobra narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, mimo, że współpraca z Rządem dla nas obecnie jest niemożliwa, chciałbym, żeby z tej trybuny zawsze mogły iść słowa uznania w tych sprawach, gdzie to uznanie jest możliwe; chciałbym przedewszystkiem, żeby z tej trybuny zawsze wiała troska o dobro Państwa! Nawet w krytyce ona się mieścić winna. Współpracę z Rządem inaczej pojmuję, niż ona jest naogół pojmowana. Nie uważam, żeby nawet stronnictwo, które się nazywa rządowem, miało za zadanie zawsze i wszędzie przytakiwać temu, co Rząd mówi, zawsze pochwalać to, co Rząd czyni. Mnie się zdaje, że tam krytyka jest czasami bardzo na miejscu. Ale krytyka powinna być życzliwa, zawsze zdążająca do dobra Państwa, zawsze zdążająca do tego, żeby Rządowi w poczynaniach, które są celowe, które są właściwe i Służą dobru narodu, pomagać.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, tak pojmując współpracę z Rządem, uważam także, że słowa krytyki mogą być objawem chęci współpracy, oczywiście musi to być krytyka twórcza, musi to być krytyka życzliwa, musi to być krytyka, która nie ma sprawiać rozgoryczenia, która nie ma sprawiać przykrości, która nie ma docinać, ale która przedewszystkiem ma mieć na oku cele państwowe, pa mieć na oku cele te, które mają służyć dobru ogólnemu, dobru narodu. Proszę Panów, niestety i ja, chociaż ożywiony, jak już poprzednio powiedziałem, zawsze tą chęcią współdziałania, nie z interesu osobistego, nie z jakiejś ambicji, ale dlatego, że będąc więcej człowiekiem czynu niż słowa, chciałbym, aby ostatnie data mego życia jednakże upłynęły zawsze w pracy, któraby dała pewne rezultaty dodatnie, pozytywne dla ogółu — muszę dzisiaj krytycznie ustosunkować się do pewnych poczynań, do pewnych objawów w dziedzinie pracy państwowej, w dziedzinie dążeń Rządu. Proszę jednakże, bym nie był źle zrozumiany; daleką jest odemnie chęć robienia przykrości, dokuczania i chciałbym, żeby te moje proste słowa przyczyniły się do tego, i by, w Państwie, by wśród narodu polskiego zapanowało większe zadowolenie, niż się je dziś widzi. Krytyki wprawdzie dziś bardzo niechętnie się słucha. Niejednokrotnie mam wrażenie, jakoby członkowie Rządu niebardzo chętnie jej słuchali. Mam to wrażenie, że pp. przedstawiciele Rządu, pp. Ministrowie, nieraz się obrażają za krytykę, nieraz nawet najbardziej rzeczową i najbardziej życzliwą. A jeżeli to się nie ujawnia zawsze u przedstawicieli Rządu, to w każdym razie widzi się tego rodzaju objawy o wiele ostrzejsze i przykrzejsze u tej mianowicie prasy, która się sama tak chełpliwie i bardzo głośno nazywa prasą rządową. Tam naprawdę każdy człowiek, który w jakikolwiek bądź sposób odnosi się krytycznie do postępowania naszych czynników rządowych, Rządu i jego przedstawicieli, jest poniewierany, opluwany, nieraz poprostu ściągany do ścieków. Mimo to ja będę się musiał odnieść krytycznie do pewnych objawów, chociażbym się nawet narażał na ryzyko, że i mnie, po czterdziestokilkoletniej prawie pracy w dziedzinie obrony praw narodu, a odkąd mamy wolną, niepodległą Polskę w pracy dla tej nowej Polski — oplują i rzucą do ścieków.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, widzimy w ostatnich czasach b. częste i coraz to ostrzejsze napaści na nasz parlament polski. Mam zaszczyt być członkiem parlamentu i jako taki mam obowiązek także stać na straży honoru tego parlamentu.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#WiktorKulerski">Nie uchodzi, ażeby przedstawicielstwo narodowe w ten sposób przez tę samą prasę było traktowane. Nie posądzam pp. przedstawicieli Rządu, nie posądzam Rządu, żeby on na to się godził, żeby chciał tego rodzaju rzeczy, przypuszczam, że niema ministra, któryby tego chciał, ale w każdym razie my wolelibyśmy być świadkami tego, by Rząd tę prasę, od niego jednakże w znacznym stopniu zależną, poskromił i nauczył szacunku dla parlamentu, dla tej powagi, jaką jest parlament.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#WiktorKulerski">Niech się nikomu nie zdaje, że podważając powagę parlamentu, poniżając jego autorytet, nie podważa się autorytetów innych. Jest to bardzo błędne pojęcie, bo poniewieranie autorytetu parlamentu tylko doprowadzić może do tego, że wszystkie autorytety, nawet największe, będą cierpiały na tem. Jestem świadkiem tego, badam i widzę, że te autorytety nam drogie w Polsce zostają podważane przez te metody, jakich w ostatnich czasach byliśmy świadkami w zwalczaniu parlamentu.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#WiktorKulerski">Parlament nasz, zdaje się, jeśli nie jest lepszym, to nie jest gorszym od wielu innych parlamentów zachodnich, niebardzo się różni od parlamentów zachodnich. Nie rozumiem więc tej walki przeciwko parlamentowi naszemu.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#WiktorKulerski">Niejednokrotnie ma się wrażenie, że naprawdę chodzi pewnym czynnikom o to, aby ten parlament wogóle przestał istnieć, jakby chodziło o to, by znieść parlament polski wogóle. Zdaje mi się, że to jednakże byłby eksperyment bardzo a bardzo niebezpieczny. Widzimy przecież w przeszłości, że tam, gdzie parlamentów nie było, lub gdzie te parlamenty stały się karykaturą, przychodziło do katastrof państwowych...</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#komentarz">(Głos: Zawsze.)</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#WiktorKulerski">...strasznych dla tych państw. Ja nie wątpię, że Polskę spotkałaby katastrofa, gdyby chciano u nas usunąć parlament. Ja mam to uczucie, że to byłby początek końca Polski...</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#komentarz">(Głos: Początek rewolucji.)</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#WiktorKulerski">...i dlatego na samą myśl o takiej ewentualności słupieję, poprostu nie wiem, jak się do takich dążeń ustosunkować, jak o nich mówić w parlamentarny sposób.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#WiktorKulerski">Pewnie, że parlament nasz ma wady, bo ostatecznie parlament jest odbiciem dość dokładnem naszego narodu, więc będzie miał te wady, które ma nasz naród, i te wady trzeba usunąć. Dajcie przedewszystkiem odpowiednią ordynację wyborczą, która byłaby naprawdę demokratyczną, która byłaby naprawdę sprawiedliwą. Mówi się, że to dzisiejsze 5-przymiotnikowe prawo wyborcze jest najsprawiedliwsze, najbardziej demokratyczne, najpożyteczniejsze dla Państwa. Ja powiem przeciwnie, że ono jest niedemokratyczne, niesprawiedliwe i najszkodliwsze dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#komentarz">(S. Motz protestuje.)</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#WiktorKulerski">To jest mój punkt widzenia, może się mylę, nie jestem człowiekiem nieomylnym, ja nigdy na to nie pozuję, taki jest mój pogląd, wypowiadam go. Panowie jesteście innych poglądów, możecie Panowie je wypowiadać. Teraz powiem, dlaczego ono jest niedemokratyczne. Niedemokratyczne jest dlatego, że daje możność sabotowania woli większości, sabotowania, wykonania tej woli większości, przeprowadzenia jej planów. Dlatego ono jest niesprawiedliwe, bo jeżeli jesteśmy demokratami, zawsze i wszędzie musi naprawdę decydować większość, a mniejszość musi się poddać jej woli.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#WiktorKulerski">Należy więc ordynację wyborczą, która doprowadza do takiej nienormalności, w odpowiedni sposób zmienić. Jest ona niesprawiedliwa dlatego, że mniejszości, która się powinna poddać większości według zasad demokracji, daje możność sabotowania woli większości, że ona poprostu krzywdzi tę większość, że ona np. tutaj w kraju narodowi polskiemu uniemożliwia odpowiednie wykonywanie tego, co jest jego prawem. Dlatego powiadam, że. ona jest niesprawiedliwa! A dla Państwa, proszę Panów, jest ona bezwzględnie najszkodliwsza, bo daje możność tej mniejszości podkopywania, rozsadzania Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#komentarz">(Głos: Zawsze mniejszość będzie istniała.)</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#WiktorKulerski">Ta mniejszość ma obowiązek poddać się większości.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#WiktorKulerski">Powiedziałem poprzednio, że parlament nasz ma może wady, które trzeba naprawić, ale na to, ażeby był inny, na to trzeba, by naród się zmienił. Cóż jednak widzimy proszę Panów? Naród nasz, zdaje mi się, w ostatnich setkach lat nawet w najcięższej niewoli niewiele się nauczył, naród nie zmienił się w wielkim stopniu.</u>
          <u xml:id="u-2.35" who="#komentarz">(Proszę Panów, patrzymy przecież dzisiaj na objawy, na jakieśmy patrzyli w ubiegłych stuleciach; widzimy dziś znowu np. walkę wszystkich z wszystkimi. (Głos: Tak było i tak będzie.)</u>
          <u xml:id="u-2.36" who="#WiktorKulerski">Może być, że tak będzie, ja w to jednakże nie wierzę. Ja mam to uczucie, że jednakże naród można wychować, naród można prowadzić do działalności takiej, która zawszę będzie pożyteczna dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.37" who="#WiktorKulerski">Pod tym względem daje przykład Mussolini. Ja nie pod każdym względem będę pochwalał to, co Mussolini robi. Nie wiemy jeszcze zresztą, jaki będzie koniec tego eksperymentu.</u>
          <u xml:id="u-2.38" who="#komentarz">(Głos: Napewno zły.)</u>
          <u xml:id="u-2.39" who="#WiktorKulerski">My widzimy coprawda, że do tej pory Mussolini ma naprawdę poważne rezultaty, ma wielkie rezultaty...</u>
          <u xml:id="u-2.40" who="#komentarz">(Głos: Dawny dyktator Meksyku, Diaz, miał początkowa bardzo dobre rezultaty, ale potem okazało się, że były złe, bo teraz jest tam rewolucja od 28 lat.)</u>
          <u xml:id="u-2.41" who="#WiktorKulerski">Ja byłbym raczej wolał, żeby Pan swoje zdanie wypowiedział z trybuny, a swojemi uwagami nie przerywał mi tak często toku myśli.</u>
          <u xml:id="u-2.42" who="#komentarz">(Głos: Ja oklaskiwałem przedtem.)</u>
          <u xml:id="u-2.43" who="#WiktorKulerski">Dziękuję, ale wolałbym, bym mógł spokojnie mówić. Proszę Panów, ja twierdzę, że Mussolini jak dotąd ma bardzo piękne, bardzo wielkie rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-2.44" who="#komentarz">(S. Motz: Zobaczymy jeszcze.)</u>
          <u xml:id="u-2.45" who="#WiktorKulerski">Nie wiem, ale Mussolini jest także wychowawcą narodu, on nie obrzydza narodowi samego siebie, on budzi w nim dumę, wiarę w siebie, pokazuje dalekie horyzonty i cele i do tych celów go prowadzi.</u>
          <u xml:id="u-2.46" who="#komentarz">(S. Motz: Prowadzi do konfliktu europejskiego.)</u>
          <u xml:id="u-2.47" who="#WiktorKulerski">Może Panowie dożyjecie, ja nie wiem, czy tego dożyję, więc pozwólcie mi Panowie mieć choć tę iluzję, że tak jest, jak ja mówię. Mieć iluzje jest niedobrze — Panowie powiadają, a jednak iluzje są u nas szczególnie potrzebne, aby ułatwić sobie życie i działanie.</u>
          <u xml:id="u-2.48" who="#komentarz">(Głos: Ale nie w parlamencie.)</u>
          <u xml:id="u-2.49" who="#WiktorKulerski">Ja się Panom przyznam otwarcie, że gdybym nie miał pewnych iluzyj dziś jeszcze, nie byłbym zdolny wogóle pracować, wogóle żyć. Więc niechże ja mam tę iluzję. Powiadam więc, że Mussolini umie narodowi wskazywać wielkie cele, umie prowadzić do tych celów, umie w narodzie budzić wiarę w siebie, a to jest bardzo ważna rzecz — wiara w siebie. Jest ona bardzo ważnym czynnikiem tak dla jednostki, jak i dla narodu. Twierdzę, że nasz naród można w ten sposób naprawić, można podnieść jego wartość i moralną i inną, I wydaje mi się, że wtenczas będziemy mieli także inne parlamenty. Więc rozumiem dążenie do naprawy, ale chcieć parlament usuwać siłą — to myśl szalona. Aluzje takie pojawiają się jednak niejednokrotnie w prasie, mianowicie w prasie rządowej. Niedawno czytałem, że obecnie to jest ostatnia w Polsce próba, którą robi się z parlamentem. Ma to znaczyć, że parlament ma w danym razie wogóle zniknąć z widowni. Poprzednio powiedziałem, że byłoby to wielkiem nieszczęściem i powtarzam to jeszcze raz. Dla nas ten parlament, tak samo jak w innych państwach, jest jakby wentylem bezpieczeństwa wewnętrznego. Tego wentylu bezpieczeństwa nie należy usuwać, a nie należy go nawet zatykać, bo to musi prowadzić do katastrofy.</u>
          <u xml:id="u-2.50" who="#WiktorKulerski">Już jeden wentyl zatkano niestety, mianowicie ten wentyl to prasa. Zatkano go dekretem prasowym. Rozumiem, że naprawa była potrzebna, jednak naprawa, która ma ten skutek, że się na łamach prasy pojawiają białe miejsca takie same, jak w moich organach się pojawiały bardzo często podczas wojny światowej i okupacji — jest bardzo przykrą rzeczą. I ten fakt, że takie białe miejsca się pojawiają coraz częściej w organach prasy i że te organa prasy nawet się tem chlubią, robią sobie tem nawet reklamę, ten fakt powinien dać do myślenia. I według mego zdania Rząd nie powinien czekać, aż z Sejmu wyjdzie wniosek usunięcia dekretu prasowego, ale Rząd wobec takich objawów, dających do myślenia, powinien sam dążyć do tego, żeby dekret prasowy zmienić, żeby dać prasie taką ustawę, któraby zasługiwała na miano ustawy zachodniej, ustawy europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.51" who="#WiktorKulerski">Powiedziałem już poprzednio, że naród nasz w ciągu ostatnich wieków niebardzo na pożytek się zmienił, że np. ciągle prowadzi nieokiełznane, wprost wściekłe walki wewnętrzne. Mogłyby się one odbywać naprawdę w sposób łagodniejszy, spokojniejszy. Ale, proszę Panów, cóż powiedzieć na to, że sam Rząd przyczynia się do zaostrzenia tej walki wewnętrznej, tej walki stronnictw przeciwko sobie. Przyczynił się do tego przez utworzenie osobnego stronnictwa rządowego Proszę Panów, według mego zdania, takie tworzenie rządowej partji przez sam rząd jest na Zachodzie nie do pomyślenia. Ma się rozumieć, że mogą być stronnictwa mniej lub więcej popierające rząd, można stworzyć z tych stronnictw jakiś blok, któryby popierał rząd w jego celowych dążeniach, ale, proszę Panów, nie myślałem, że się doczekam stworzenia stronnictwa par excellence rządowego przez sam Rząd.</u>
          <u xml:id="u-2.52" who="#komentarz">(Głos: A gdzie takie jest?)</u>
          <u xml:id="u-2.53" who="#WiktorKulerski">Które to jest, Panowie pytają? Oczywiście jest to stronnictwo, o którym poprzednio mówiłem, które u nas się popularnie nazywa B. B. Mówi się, że to jest blok. Nie, to jest stronnictwo, które ma prawicę, lewicę i środek, jak każde inne stronnictwo, ale to sjest stronnictwo rządowe. Jeżeli powiem, że Rząd przyczynił się do utworzenia tego stronnictwa, to zdaje się, że w tem nie odbiegam od prawdy, bo jednak Rząd do tego utworzenia faktycznie się przyczynił; nie powiedziałbym tego specjalnie o p. Premjerze, nawet o p. Ministrze Składkowskim, ale jednak muszę kłaść winę za to przedewszystkiem na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, za które jest odpowiedzialny p. Minister Składkowski. Przyczyniły się do utworzenia tego stronnictwa, tworzyły je przedewszystkiem pewne wydziały tego ministerstwa, niemniej jednak odpowiedzialność za to spada na całe ministerstwo i w ostateczności także na cały Rząd.</u>
          <u xml:id="u-2.54" who="#WiktorKulerski">A jak mianowicie to stronnictwo tworzono? Jak np. tworzono to stronnictwo i B. B. u nas na Pomorzu? U nas ono występowało Coprawda z inną listą wyborczą. Uważano, że nam nie można zaproponować listy, na której występują Żydzi, p. Wiślicki i p. Kirszbraun, i mniej lub więcej jawni wrogowie kościoła katolickiego. Uważano, że nas nie można poczęstować tego rodzaju listą i dlatego tej liście, która miała zawierać członków bloku t. zw. bezpartyjnego, dano cyfrę nie jedynki, lecz trzydziestki. A w jaki sposób ściągano wyborców do tej listy, w jaki sposób ściągano członków do tego stronnictwa? Ściągano ich z naciskiem bardzo wielkim, a nawet korupcją. Nacisk ten można poprostu nazwać terorem, ale chcę go zakwalifikować jako nacisk bardzo silny i dla Zachodu niezrozumiały. Nie są to bajki, to i ja osobiście odczułem nawet na własnej skórze. Człowieka, który przez kilkadziesiąt lat stoi w pracy publicznej, człowieka, który przez dziesiątki dat bojował za sprawę polską, tego człowieka chciano teroryzować groźbą walki. Nie czynił tego ś. p. wojewoda Młodzianowski, którego cieniom przy tej okazji i z tej trybuny chciałbym złożyć hołd, ale czynił to dygnitarz, który specjalnie z Warszawy przyjechał, a należał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pan ten chciał silnym naciskiem, groźbą walki wpływać na mnie, jako na prezesa okręgowego „Piasta”, bym się stał nielojalnym wobec swego stronnictwa — oczywiście bez skutku. Walka z „Piastem” w całej Polsce była wściekła, a trudno nam było zrozumieć, dlaczego specjalnie walczy się ze stronnictwem „Piasta”. Przecież i wśród panów z B. B. i wśród członków Rządu jest wiele osób takich, które uznają, że „Piast” był i jest stronnictwem, które chce zawsze robić robotę państwową i które uważa, że stronnictwa powinne być instrumentem do robienia polityki państwowej. Nie wiem, jaki lęk był powodem, że nas zwalczano a outrance, że np. na Pomorzu zwalczano nawet organizacje czysto gospodarcze, których członkowie należą do rozmaitych stronnictw, dlatego, że te organizacje zostały pozakładane przez piastowców i są prowadzone w znacznej mierze przez członków „Piasta”. Te organizacje zwalczano w niesłychany sposób, w sposób, który dla mnie w każdym razie był i do dziś dnia jest zupełnie niezrozumiały.</u>
          <u xml:id="u-2.55" who="#WiktorKulerski">Dziś, zdaje się, co do znaczenia stronnictwa rządowego B. B. dla Państwa dają się zauważyć poważne rozczarowania. Opinją kolosalnie się zmieniła, daje się to zauważyć nawet wśród członków tego stronnictwa...</u>
          <u xml:id="u-2.56" who="#komentarz">(S. Rodowicz: Co Pan mówi?)</u>
          <u xml:id="u-2.57" who="#WiktorKulerski">...a niemniej wśród przedstawicieli Rządu. Mimo to do nas na Pomorze i do Wielkopolski pcha się stronnictwo B. B., ponieważ matadorom jego zdaje się, że gdyby lista, na której stali kandydaci rządowi, była nie trzydziestą, lecz jedynką, to rezultat wyborów byłby w b. zaborze pruskim inny. To są złudzenia. Wszyscy w b. zaborze pruskim jesteśmy najmocniej przekonani, że gdyby tę próbę przy przyszłych wyborach chciano powtórzyć, wszyscy, jak burza, pójdziemy przeciwko tej liście z takim rezultatem, jaki był przy ostatnich wyborach, a mianowicie, że ani jednego kandydata z tych list nie wybrano. Jeżelibyśmy mieli w bliskim czasie doczekać się nowych wyborów, napewno będzie to samo.</u>
          <u xml:id="u-2.58" who="#WiktorKulerski">Niestety, naturalną jest rzeczą, że to wciskanie się do nas stronnictwa B. B. fatalnie oddziaływa na nastroje naszej ludności, która pod wieloma względami i tak jest bardzo rozczarowana. Proszę Panów, myśmy bardzo pragnęli unifikacji, cała ludność bardzo pragnęła unifikacji, bo zrozumiała, że tak nie powinno być, by jedna dzielnica rządziła się jednem prawem, a inne dzielnice Innem. Uważaliśmy, że ta unifikacja jest potrzebna. Ale dzisiaj cały Ib. zabór pruski dochodzi do przekonania, że ta unifikacja była dla niego jednak mało pożyteczna, a dla Państwa nawet szkodliwa. Proszę Panów, u nas się przypuszczało, że się będzie podnosiło inne dzielnice do tej wyżyny cywilizacyjnej, do tych stosunków zachodnich, jakie u nas panują, a, niestety, widzimy, że jesteśmy często ściągani na niższy poziom, niż ten, który był u nas, i pod tym względem osiągnięto już bardzo smutne rezultaty. Pragnęlibyśmy więc bardzo zwrócić na to uwagę, że to wciskanie się stronnictwa, którego nikt u nas nie chce, które jest u nas poprostu znienawidzone z powodów, o których już poprzednio mówiłem, jest rzeczą przedewszystkiem dla Państwa szkodliwą.</u>
          <u xml:id="u-2.59" who="#WiktorKulerski">W oczach naszych mas ludowych zaś ten stygmat, że na liście jedynki stali: p. Wiślicki i p. Kirszbraun, mniej lub więcej uznani wrogowie kościoła katolickiego, ten stygmat zawsze pozostanie na stronnictwie B. B., bez względu na to, czy będzie taką czy inną listę wysuwał.</u>
          <u xml:id="u-2.60" who="#WiktorKulerski">Ale my nie chcemy tego stronnictwa u nas, nie chcemy tej działalności, tej propagandy u siebie nie dlatego, żebyśmy się jej ze względów partyjnych obawiali. Nie, wcale nie. Bo rezultat przy przyszłych wyborach będzie zupełnie taki sam, jak przy ostatnich wyborach z 30-ką! Ale uważamy, że wciskanie się do nas B. B. ma ujemne skutki dla Państwa samego, dla Rządu także. Ono potęguje opozycję do Rządu, a gdzie jej niema, tam ją budzi. Bo ostatecznie ludność składa wszystko, co czyni B. B., na karb Rządu, słusznie czy niesłusznie, zwłaszcza wobec tego, że to stronnictwo, nazywa się stronnictwem rządowem! Rozdźwięk u nas i tak jest dość znaczny. Wszyscy zaczynają jednak zwolna rozumieć, że trzeba raczej siły skupić. Wiemy przecież, jakie jest położenie. Patrzymy, jak prusactwo wyciąga swoje pazury coraz śmielej, coraz bezceremonjalniej nie tylko po Pomorze, po „korytarz”, który, jak się mówi, jest kamieniem węgielnym Polski, ale po cały b. zabór pruski. Widzimy przecież, że dygnitarze urzędowi, wysokie figury urzędowe pruskie ciągle w tej czy innej formie okazują chętkę zagarnięcia t. zw. „korytarza”. Więc my musimy siły nasze skupić, a nie marnować w bezsensownej powiedziałbym poprostu walce, w walce, która żadnego pożytku, a szkodę przynosi Państwu. Proszę Panów, my dlatego nie chcemy, żeby się do nas wciskało to stronnictwo, które rozbiją, które jest powodem, że marnuje się siły w walce niepotrzebnej, które jest powodem, że ta skała spiżowa, jaką my kiedyś byliśmy, zaczyna się kruszyć, bo ta minerska robota ją rozsadza, odbiera energję do zwalczania wroga zewnętrznego, do skupienia całej energji, by wysiłki podziemne wrogie niemieckie paraliżować.</u>
          <u xml:id="u-2.61" who="#WiktorKulerski">Więc z tych względów uważam, że ta działalność jest szkodliwa dla Państwa, a szkodliwa jest nawet dla samych Panów, bo ona potęguje niechęć do Waszego stronnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.62" who="#komentarz">(S. Gaszyński: Pan tak dobrze współpracował z p. Beselerem, dlaczego Pan nie może współpracować z Marszałkiem Piłsudskim?)</u>
          <u xml:id="u-2.63" who="#WiktorKulerski">Jeżeli wolno mi odpowiedzieć Panu, to jest to jedno z tych twierdzeń, które ja scharakteryzowałem w najostrzejszy sposób, twierdzenie równie śmiałe, jak bezpodstawne i twierdzeniem tego rodzaju faktów nieprawdziwych Pan nie mnie obraża, ale swoją prawdomówność poddaje w wątpliwość.</u>
          <u xml:id="u-2.64" who="#komentarz">(S. Gaszyński: Chciałbym uwierzyć.)</u>
          <u xml:id="u-2.65" who="#WiktorKulerski">Jeżeli Pan chce uwierzyć, to odsyłam Pana do wyroków sądu koronnego w Warszawie, do tych zeznań kilkunastu świadków, należących nawet do stronnictw zwalczających mnie w najostrzejszy sposób, a podnoszących zarzuty nawet nie tak skrajne, jak Pan podnosił. Odsyłam Pana do tego wyroku, gotów jestem go nawet Panu osobiście przedłożyć i Pan się przekona, że podobne twierdzenia są nikczemnem oszczerstwem. Oczywiście me mogę tak skrajnych wyrazów używać względem panów należących do tego gremjum, ale muszę powiedzieć, że twierdzenia tego rodzaju, jeżeli się one będą pojawiały poza tą Izbą, zawsze będę nazywał nikczemnem oszczerstwem. Wyrok sądu koronnego w Warszawie, do którego się musiałem, niestety, uciec, bo w naszej dzielnicy prócz kilku wszystkie procesy, które wytaczałem, przedawniano i nie mogłem się tam doczekać należytego wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-2.66" who="#komentarz">(Głos: Nikt nie może być prorokiem we własnym kraju.)</u>
          <u xml:id="u-2.67" who="#WiktorKulerski">— wyrok sądu koronnego i jego motywy są tego dowodem.</u>
          <u xml:id="u-2.68" who="#WiktorKulerski">Wracam jednak do toku myśli, który mi Pan przerwał.</u>
          <u xml:id="u-2.69" who="#komentarz">(Głos: Nawet Witosa obiliście w Poznaniu.)</u>
          <u xml:id="u-2.70" who="#WiktorKulerski">Ja o tem nic nie wiem. Panowie zdają się zawsze więcej wiedzieć, niż jest w rzeczywistości. A pocóż to, Panowie, stronnictwo całe identyfikujecie z osobą jednego człowieka, który tylko jest członkiem stronnictwa, członkiem klubu, jak wielu innych. Panowie, zdaje się, także macie rozmaitych członków i chyba nie zechcecie ich identyfikować z całem stronnictwem.</u>
          <u xml:id="u-2.71" who="#WiktorKulerski">Wracam jednak do przedmiotu i chciałem jeszcze raz prosić Panów o rozważenie tego, co mówiłem o wciskaniu się tego stronnictwa B. B. na nasze ziemie. Chciałem się zwrócić z uwagą do Rządu, by, jeżeli naprawdę to stronnictwo nie działa z jego ramienia, z jego woli — Rząd zechciał wyprzeć się go przy nadarzającej się okazji w odpowiedni sposób, by za działalność tego stronnictwa i u nas niepotrzebnie nie był bity.</u>
          <u xml:id="u-2.72" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-2.73" who="#WiktorKulerski">Mówiło się dawniej tyle o walce z t. zw. partyjnictwem. Partyjnictwo i ja zwalczam, a jednak to, co B. B. dziś robi, jest krzewieniem partyjnictwa. Zdaje się, że stronnictw i tak było dużo, a tymczasem liczba została pomnożona dzięki temu, że takie nowe stronnictwo powstało.</u>
          <u xml:id="u-2.74" who="#WiktorKulerski">Do Wysokiego Rządu mam prośbę, by nam tej obrony naszych Kresów Zachodnich nie utrudniał przez zarządzenia, postanowienia szkodliwe. Chcemy, tę obronę całą siłą, z całym rozmachem sprawować; my chcemy być przednią strażą Rzeczypospolitej, ale prosimy jednakże bardzo, ażeby nam tej pracy nie utrudniać zarządzeniami, które według naszego zdania są szkodliwe dla tej pracy. Mianowicie ogromnie obawiamy się traktatu handlowego z Niemcami, ogromnie się go obawiamy — powtarzam. Mówiono nam, że podobno ten traktat ma dać prawo osiedlania się osobom fizycznym i osobom prawnym z Rzeszy Niemieckiej pochodzącym, osobom należącym np. do rzemiosła, do kupiectwa i t. d. Obawiamy się, żeby to nie stało się faktem, bo wtenczas oczywiście siła naszego rozmachu w obronie zostanie osłabiona. To może mieć katastrofalne skutki dla naszych Kresów Zachodnich. My tam z wielkim mozołem za czasów jeszcze niewoli położyliśmy podwalinę pod skromny rozwój naszego rzemiosła, naszego kupiectwa, wogóle stanu średniego byłej dzielnicy pruskiej. Traktat handlowy, któryby pozwolił na osiedlenie się właśnie tych osób fizycznych i prawnych, o których poprzednio mówiłem, byłby w najwyższym stopniu szkodliwy, bo zaszkodziłby bardzo słabemu jeszcze stanowi średniemu, a umożliwiłby, spotęgował tę krecią robotę, która z poręki Berlina u nas, jak powszechnie wiadomo, jest uprawiana. Obawiamy się, że osoby, któreby się osiedliły, miałyby na celu przedewszystkiem nie cele gospodarcze, ale cele polityczne. Jesteśmy przekonani, że to byliby przywódcy przedewszystkiem tych tajnych organizacyi wojskowych, które u nas istnieją. Mamy dowody na to, że one istnieją.</u>
          <u xml:id="u-2.75" who="#WiktorKulerski">Jak pod tym względem wygląda nasz pas graniczny, niedawno temu opisywałem w Komisji Spraw Zagranicznych; chciałbym to krótko i tutaj powtórzyć.</u>
          <u xml:id="u-2.76" who="#WiktorKulerski">Nietylko pas graniczny, ale dzisiejszy cały b. zabór pruski jest pokryty siecią tajnych organizacyi wojskowych którym się chce z Berlina dać podoficerów i oficerów, aby w danym razie, to jest w razie ciężkiej chwili mogły spełnić swoje zadanie na tyłach armji polskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.77" who="#WiktorKulerski">Było to w r. 1920 przy okazji ankiety, którą komisja delimitacyjna dla delimitowania granicy niemiecko-polskiej urządziła po tamtej stronie granicy na pograniczu pomorskiem. Ja wtenczas byłem szefem delegacji polskiej i w lokalu, gdzie miała się odbyć ankieta, pojawiłem się przypadkowo wcześniej, niż jakikolwiek inny komisarz. Wszedłem do olbrzymiej sali, w której miała odbyć się ankieta, lecz tam sprzątano, więc poszedłem do sąsiednich ubikacyj. Było ich trzy. W kącie każdej stała wiązka jakichś 10 karabinów, tak że stało 100–120 karabinów w tych kątach. A w podwórzu zauważyłem moc pudeł z amunicją. Teraz dopiero zrozumiałem zagadkę, którą dla mnie stanowiła okoliczność, że gdy zbliżałem się do granicy, widziałem idące od granicy gromadki młodych ludzi, prawie że w ordynku wojskowym. Gdy zastępcy memu, pewnemu pułkownikowi, zwróciłem na to uwagę, tenże odpowiedział, że wyglądają jak wojskowi poprzebierani po cywilnemu. Zwróciłem się potem z zapytaniem do gospodarza Niemca, co się tu działo. Ponieważ mówiłem po niemiecku, jak rodowity Niemiec, więc gospodarz wziął mnie za Niemca i powiedział, że tutaj tej nocy zapadły bardzo ważkie uchwały.</u>
          <u xml:id="u-2.78" who="#WiktorKulerski">Te ważkie uchwały są zrozumiałe dla każdego, kto sobie uprzytomni, że to był rok 1920, że szli bolszewicy, lecz byli oni dość daleko, tak że te karabiny nie mogły być użyte na szkodę armji polskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.79" who="#WiktorKulerski">Tak, jak wtenczas było na pograniczu, jest dziś wszędzie. Oczywiście nie chciałbym przez to powiedzieć, że u nas niema lojalnych Niemców. To chcę stwierdzić, gdyż nie chcę obrażać niczyich uczuć, nawet przeciwnikom nie chcę krzywdy robić. Otóż stwierdzam, że są i tacy, którzy są bardzo lojalni, którzy są radzi, którzy się czują szczęśliwymi, że są w Państwie Polskiem. Mam przykład taki: jeden z byłych sołtysów, który sąsiaduje ze mną, gdy go spotkałem i pytałem, dlaczego został w Polsce, dlaczego nie wyszedł, gdy tylu jego znajomych i krewnych uciekło, dał mi taką odpowiedź: „Proszę Pana, gdzieby mnie było lepiej, gdziebym miał większą swobodę, niż tu w Polsce? Dlatego zostałem, a moi znajomi i krewni, którzy uciekli, dzisiaj opłakują, że uciekli, i żałują, że nie zostali w Polsce”. Wskażę także na mennonitów, którzy mieszkają nad Wisłą, a których też nie namawiało do tego, by wychodzili. Gdy ich namawiano, by wyszli, odpowiedzieli: „Królowie polscy nas tu sprowadzili, myśmy służyli w ubiegłych stuleciach Rzeszy Niemieckiej, dziś chętnie służyć będziemy Polsce”.</u>
          <u xml:id="u-2.80" who="#WiktorKulerski">Powracając jeszcze raz do sprawy traktatu handlowego, ponawiam prośbę, by przez zawarcie traktatu tego rodzaju nie szkodzono sprawie narodowej i nie osłabiano naszej obrony Kresów Zachodnich. Prosimy, aby nas w naszych dążeniach popierano. Będziemy także bardzo radzi z kontroli, my ją nietylko znosić, ale z miłą chęcią witać będziemy, ale chcemy, byśmy w pracy naszej byli należycie popierani, żeby ludności naszej w b. zaborze pruskim nie zwalczano dlatego, że należymy do tego czy innego stronnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.81" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Dosyć.)</u>
          <u xml:id="u-2.82" who="#WiktorKulerski">Panowie mówią dosyć, ale ja jeszcze nie skończyłem. Ale może teraz przejdę do przedmiotów, które Panów będą mniej dotykały, które nie będą Panów tak drażniły, jak moje poprzednie wywody. Chciałbym jednak stwierdzić, że wcale nie miałem chęci Panom dokuczyć, ani przykrości sprawić, mówiłem w interesie Państwa, w interesie naprawy stosunków u nas, a chciałbym, aby Panowie i Rząd z tego wyciągnęli konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-2.83" who="#komentarz">(S. Rodowicz: Mam wątpliwości, czy Rząd będzie się z tem liczył.)</u>
          <u xml:id="u-2.84" who="#WiktorKulerski">Chciałby jeszcze stwierdzić, że nastroje nietylko u nas, ale w całym kraju kształtują się bardzo ponuro. Jeżeli kiedyś z tej trybuny…</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JulianSzymański">Pan Senator wyczerpał już cały kontyngent. Proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WiktorKulerski">Jeżeli p. Marszałek stwierdza, że upłynął czas dla nas przeznaczony, to oczywiście będę musiał kończyć, ale p. Marszałek przyzna, że te ciągłe przerywania, których p. Marszałek był świadkiem, nie mogły wypłynąć na skrócenie przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(S. Perzyński: To zależy tylko od treści Pańskiego przemówienia.)</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#WiktorKulerski">Proszę Panów, chciałbym się jeszcze zastrzec krótko przeciw temu, co się nazywa etatyzmem. Coprawda p. Minister Skarbu zastrzegł się też przeciw niemu, twierdził, że go niema, a jednakże p. Moraczewski wcale się pod tym względem nie krępuje, p. Moraczewski nawet w „Przedświcie” bardzo często piszę ze swoim podpisem rzeczy, które przecież naprawdę są dowodem tego, że Państwo nasze nietylko coraz bardziej idzie w kierunku etatyzmu, ale że ono ma zdążać poprostu do państwowego socjalizmu, przeciw czemu my musielibyśmy się bardzo a bardzo zastrzec.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#WiktorKulerski">Dalej musimy się także zastrzec przeciw zanadto szybkiemu postępowi w dziedzinie reform społecznych. W dziedzinie reform społecznych trzeba być bardzo oględnym, bo jak Polska nie dorosła do wielu rzeczy jeszcze, tak i robotnik polski, szczególnie w Kongresówce, a także w Warszawie nie dorósł do takiego rozwoju ustawodawstwa społecznego…</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#komentarz">(S. Perzyński: Czas wyczerpany.)</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#WiktorKulerski">jaki my u siebie mamy. Chwalimy się tem wobec zagranicy, że podpisaliśmy więcej umów międzynarodowych w tej dziedzinie, aniżeli nawet Ameryka. I właśnie dlatego Ameryka tworzy kapitał, którym może nas zasilać. Dlatego my zastrzegamy się przeciw temu, my chcielibyśmy, żeby najpierw robotnik dojrzał więcej, żeby rozumiał…</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#komentarz">(S. Perzyński: Dosyć.)</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#WiktorKulerski">To nie od Pana zależy, niech Pan będzie łaskaw nie przeszkadzać mi, bo inaczej będę musiał przedłużać moje przemówienie. Proszę Pana Marszałka o to, bym miał swobodę w spokoju skończyć moje wywody i żeby Panowie z B. B. ciągle mi nie przeszkadzali.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JulianSzymański">Panie Senatorze, to jest zwyczaj parlamentarny, przeciw któremu nie mogę występować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WiktorKulerski">Znam ten zwyczaj, ale stwierdzam niemniej, że jestem stale krępowany i że nie mogę…</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(S. Perzyński: Dosyć, czas już się skończył.)</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#WiktorKulerski">Naprawdę wartołoby, by Panowie zachowali większą powściągliwość.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#WiktorKulerski">Mówię o tej oględności w sprawie ustawodawstwa społecznego, choć przecież nie jestem zacofańcem pod względem społecznym. Byłem przecież pierwszym, który w r. 1906 zaprowadził 8-godzinny dzień pracy w swoich zakładach, ferje płatne i t. d., mając wtenczas już około 100 pracowników, którzy byli płatni nie na akord, ale za dniówkę.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#WiktorKulerski">Wreszcie chcę się też zastrzec przeciwko twierdzeniu — przykro mi bardzo — p. Marszałka Senatu, który swego czasu tu głosił, że radość życia napełnia cały naród. Ja przeciwnie, twierdzę, że mękę życia widzę u większej części narodu z powodu stosunków, które się wytworzyły, a mianowicie też z powodu stosunków, które dowodzą, że niema dziś pełnej swobody myśli w Polsce, że brak tolerancji wobec odmiennych poglądów politycznych. Dowodem tej nietolerancji są także występy Panów z B. B. tutaj, np. to ciągłe przeszkadzanie mi, przerywanie wątku myśli. Tę nietolerancję Waszą cały kraj dzisiaj odczuwa, a z powodu ucisku myśli, a także pod wpływem strasznych stosunków gospodarczych, niejednokrotnie ludzie zazdroszczą tym, którzy umarli. Powiem Panom, że i ja się nawet nieraz przyłapuję na zazdrości np. względem mojego kolegi ś. p. Leona Czarlińskiego, który umarł wtenczas, kiedy Polska zmartwychwstała i całą radość, całe szczęście, jakie wtenczas uczuwał z powodu zmartwychpowstania Polski, zabrał do grobu. Stwierdzam jeszcze raz, że jest to wielką pomyłką, gdy się twierdzi, że jest radość życia wśród narodu, przeciwnie, czuję się mękę życia z wielu, wielu powodów, a także ze względów gospodarczych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JulianSzymański">Ale cyfry statystyczne co innego mówią.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WiktorKulerski">Owszem, Panie Marszałku, i ja tę statystykę śledzę. Mnie ona co innego mówi. Niestety, wobec tego, że Panowie z B. B., a także P. Marszałek wciąż mnie upominają, iż czas mój upłynął, nie mogę o tem jeszcze się rozwodzić i cyfry cytować.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#WiktorKulerski">Na zakończenie chciałem tylko dać jeszcze wytłumaczenie dlaczego stronnictwo moje nie może się pozytywnie ustosunkować do budżetu. Ono, niestety, musi raczej stanąć na stanowisku neutralnem i za budżetem głosować nie będzie, a to dlatego, że naprawdę dzieją się rzeczy, których pogodzić nie można z naszem pojmowaniem praworządnych stosunków w Państwie, z naszem pojmowaniem metod właściwych rządowych i t. d. i t. d. Niezadowolenie i rozgoryczenie ludności przez nas reprezentowanej i wogóle ogółu narodu jest tak wielkie, że właśnie dlatego, aczkolwiek pragnęlibyśmy współpracy z Rządem, jednak musimy się, nie z naszej winy, ustosunkować w ten sposób do budżetu, że za nim głosować nie będziemy. Kończę moje przemówienie obecnie tylko dlatego, że nie starczy mi czasu, by poruszyć jeszcze inne piekące sprawy, która poruszyć chciałem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Szafranek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JanSzafranek">Wysoki Senacie! Od chwili powstania Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej mieliśmy nadzieję, że zakwitnie w Polsce miłość i sprawiedliwość i zawsze głosowaliśmy rok rocznie za budżetem, bo uważaliśmy, że trzeba dać podatki, że trzeba dać budżet Państwu. Obecnie nasz stosunek się zmienił. W roku zeszłym Rząd nie wykonał ustawy sejmowej, nakazującej wyasygnowanie 100 miljonów złotych na rolnictwo. To nam daje powód do niedowierzania i do ustosunkowywania się do Rządu nie tak, jak sobie niektóre stronnictwa życzą. Ale jest jeszcze i inny powód. W czasie wyborów do Sejmu obecnego stosowano do Stronnictwa Chłopskiego teror, unieważniając nasze listy, i dlatego my tutaj w tak małej liczbie się znajdujemy. Obecnie sama przez się wiara niknie w to, w co wierzyliśmy przedtem i niknie zaufanie do Rządu Marszałka Piłsudskiego. Te względy nakazują nam zajęcie innego stanowiska do obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#JanSzafranek">Przedstawiony nam przez Komisję Skarbowo-Budżetową projekt zmian budżetu, uchwalonego przez Sejm na rok 1929/30, uważamy za wyraźną dążność do wyciągnięcia z tej najliczniejszej klasy chłopskiej jak najwięcej, nie oszczędzając częstokroć ostatniej koszuli, a nie dając wzamian za to nic, lub nawet działając rozmyślnie na szkodę chłopów.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#JanSzafranek">Że tak jest istotnie, pozwolę sobie przytoczyć niektóre dane. Projekt budżetowy uchwalony przez Sejm, nawiasem mówiąc, również nie uwzględnia kardynalnych potrzeb rozwoju gospodarczego Państwa. Poprawki senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej przewidują zwiększenie wydatków. I tak: w części 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych o 7.056.960 zł., a w części 8 — Ministerstwo Skarbu o 433.000 zł., w części 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości o 310.000 zł., w Ministerstwie Spraw Wojskowych o 3.327.726 zł. Aby mieć na te dodatkowe sumy, przewiduje się następujące zmniejszenie w innych wydatkach i skreśla się to, co Sejm już uchwalił. I tak: w części 12 — Ministerstwo Rolnictwa 3.093.000 zł., w części 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego 16.814.260 zł., w części 16 — Ministerstwo Reform Rolnych 34.702.635 zł. Oto są cyfry, które same o sobie mówią: do czego Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu dąży i czego chce.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#JanSzafranek">A teraz zwróćmy uwagę na cel tych sum. Otóż wszystkie powiększenia wydatków idą na co? Na fundusze dyspozycyjne i podróże służbowe dla dygnitarzy rządowych. Natomiast sumy skreślone odnoszą się w części 12 — Ministerstwo Rolnictwa do popierania produkcji rolnej 1.950.000, zasiłki na popieranie meljoracji rolnych 1.700.000, zwalczanie chorób zakaźnych 350.002 i t. p., a w części 13 — Ministerstwo Oświaty budowa szkół powszechnych 10.000.000, szkoły wyższe 3.079.000, dotacje naukowe 2.900.000, popieranie twórczości naukowych 1.435.000, w części 16 — Ministerstwo Reform Rolnych pomoc kredytowa i opieka nad gospodarstwami powstałemi w myśl przebudowy ustroju rolnego 15.071.000 zł, pomoc kredytowa przy scalaniu gruntów 8.500.000 i t. p. — te sumy komisja Senatu skreśliła, a Wysoki Senat miałby te skreślenia uchwalić.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#JanSzafranek">Biorąc pod uwagę wartość tych poprawek, stwierdzam, że posunęliście się Panowie za daleko. Rozpęd Wasz w kierunku skreślania pozycyj uchwalonych przez Sejm powagi Senatu nie podniesie.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#JanSzafranek">Co Panami kieruje w przyznawaniu zupełnie niepotrzebnych kredytów, a skreślaniu potrzebnych Państwu — to już trudno zrozumieć. Bo komu dobro społeczeństwa i ojczyzny leży na sercu, ten nie może sobie pozwolić na luksusowe podróże i na częstokroć nieracjonalne i bez należytego wyliczenia fundusze dyspozycyjne kosztem sum przeznaczonych na poprawę ustroju rolnego i oświaty. Uważam, że to jest zbrodnia, którą popełnia się na narodzie, tamując oświatę przez oszczędność, i w tym wypadku Wysoki Senat zadecyduje co jest droższe: protekcje ministerjalne za fundusze dyspozycjne i podróże, czy oświata naszych pokoleń.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#JanSzafranek">Wysoki Senat raczy pamiętać, by szkolnictwo powszechne na wsi zreformować, bo dzisiejsza nauka w tych szkołach ma wielkie braki i chłopów nie zadawała.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#JanSzafranek">Na rolnictwo nie chcecie Panowie dać pieniędzy, które Sejm uchwalił, bo cóż ono Was może obchodzić. Nie dość na tem. Rząd nakładając wysokie cła wywozowe na zboże, ma na celu jedynie, żeby chleb nie podrożał w miastach. Ale czy Rząd zbadał stan wsi, czy wie że chłopi sprzedają korzec żyta za 28 zł, a za buty płacą 60 zł? Możeby tak Premjer Bartel i ministrowie pojechali sobie kiedy na wieś i usłyszeli te złorzeczenia przeciwko Rządowi i jego metodzie rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#JanSzafranek">Metodą Rządu obecnego jest, by dogodzić miastom. Sprowadza się żyto z Niemiec i płaci się za nie drożej, niż za krajowe, o 10 zł na kwintalu. Sprowadza się pszenicę z Węgier i płaci się o 16 zł więcej, niż za krajową. W ten sposób niszczy się i podkopuje produkcję rolną. Tłuszcze sprowadza się z zagranicy, zabija się hodowlę świń i uboży się naszego rolnika wskutek tych metod naszego Rządu. Produkcja zboża już się obecnie nie opłaca. To chłopi dobrze sobie zapamiętają. Radość życia nie jest radością taką, jak to sobie niektórzy wyobrażają, na wsi jest nędza i płacz, ludzie marzną, a teraz będą się topić.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#JanSzafranek">Nadto projekt budżetu, uchwalony przez Sejm, przewiduje przy każdym dziale budżetowym osobną kwotę na t. zw. zapomogi, remuneracje i nagrody dla urzędników. Wysoki Senacie, żyjemy przecież w warunkach normalnych, przeto uposażenie urzędników powinno być wystarczające w stosunku do ich potrzeb, a wszelkie protekcyjne dodatki powinne zniknąć raz na zawsze, bo to demoralizuje ludzi. Jeżeli przyznajecie Panowie, że uposażenie urzędników jest niewystarczające, a na podwyżki niema pieniędzy, to skreślcie wszystkie kredyty na zapomogi, nagrody, godziny nadliczbowe, zbyteczne fundusze dyspozycjne i reprezentacyjne, a z uzyskanych stąd oszczędności będzie można przyznać urzędnikom dodatki do uposażenia i nie trzeba też będzie nakładać z tego powodu nowych podatków. Tem samem przekreśli się ten ferment, to wielkie niezadowolenie wśród urzędników, wśród wyższych i niższych kategorji, i uniknie się tych nieporozumień stanowych w Polsce. Proszę uczyńcie Panowie tę sprawiedliwość.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#JanSzafranek">Wysoki Senacie! Teraz chciałbym Wysokiemu Senatowi przedstawić swoje spostrzeżenia co do polityki, jaką prowadzi Rząd na Kresach. Dwa miesiące temu byłem koło Kowla i byłem na targu, przyglądając się jako rolnik targom bydła, świń. Naturalnie obchodziło mię to, jak się sprzedaje, jakie są ceny itd. Chciałbym widzieć tu p. Ministra Skarbu i do niego się zwrócić z apelem i zapytaniem, jak on myśli dalej tę sprawę pokierować. A mianowicie, sprawdziłem, że cały handel prowadzi się w obcych walutach. Niczego się tam nie kupuje i niczego się nie sprzedaje inaczej, jak tylko za ruble i za dolary. Nasz pieniądz, nasz złoty jest ignorowany. Dlaczego? Pytałem się o to takich chachłów, odpowiedzieli mi, że polskiej walucie nie wierzą, że uważają Państwo Polskie za państwo sezonowe i z tej przyczyny gromadzą tylko złoto i dolary. Panie Ministrze, czyby nie dobrze było, żeby to złoto, które tam jest u tej ludności, znalazło się w naszym skarbcu?</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#komentarz">(Głos: Bardzo dobrze.)</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#JanSzafranek">Czy niema na to środków, żeby to złoto ściągnąć?</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#JanSzafranek">Przedewszystkiem o drugą rzecz mi chodzi. Chodzi mi o to, że jeżeli ta ludność nie ma jeszcze przekonania do Państwa, to jest także jakgdyby odseparowana od niego, nie jest scementowana z tem Państwem.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#JanSzafranek">A teraz także i Kresy Zachodnie. Jeszcze jako mały chłopiec zawsze marzyłem o tem, żeby Polska była silna. Kiedy już jako człowiek dojrzały zacząłem zajmować się polityką, obserwowałem doskonale rządy naszych zaborców. Widziałem, jakie rząd pruski stosował metody względem rolnictwa, jak starał się mieć w rolnictwie fachowych ludzi kosztem państwa. bo uważał, że ośrodki obsadzone niemieckimi kolonistami na ziemiach polskich są fortecami dla Niemców. Czy rząd polski stara się o to, czy rząd polski robi coś, żeby polskość wzmocnić, zwłaszcza, żeby na Kresach Zachodnich jak najwięcej Polaków osiedlić? Nie widzimy tego i nawet nie widzimy planu, a jednak, chwała Bogu, dziesięć lat już upłynęło od czasu powstania Państwa Polskiego i w tym kierunku nic się nie zrobiło. Czy jesteśmy, Wysoki Senacie, tak pewni, że nam nie zagrozi wojna, że nam nie zagrozi jakiś kataklizm zewnętrzny, który nam uniemożliwi osiedlanie i umieszczanie tam naszych placówek? W tym kierunku nic się tam nie robi, majątki, wielkie obszary jak pozostawały, tak i pozostają nieskolonizowane. A my przecież dobrze sobie zdajemy sprawę, że ci panowie obszarnicy, którzy przy lada jakiejś zawierusze wewnętrznej czy zewnętrznej ulotnią się z kraju, nie będą obrońcami tej ojczyzny, ale będzie tym obrońcą kolonista chłop.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#JanSzafranek">Dalej widzimy i taką rzecz, jaka się dzieje w Ministerstwie Robót Publicznych. To Ministerstwo wprawdzie, dysponując sumami uchwalonemi przez sejmy poprzednie, prowadzi obwałowanie Wisły, obwałowanie rzek, ale to idzie w bardzo, bardzo powolnem tempie. Obecnie mamy rok 1929, wiosna jest już spóźniona, będzie nam groziło wielkie niebezpieczeństwo powodzi, powódź robić będzie spustoszenia w rolnictwie. I znowu będziemy myśleli — o czem? O dożywianiu ludności, o przyjściu jej z pomocą w nabyciu inwentarza i wogóle wszystkiego tego, co jest potrzebne dla podtrzymania gospodarza, dla podtrzymania rolnika. A czy myśli się o tem, aby jak najprędzej ukończyć uregulowanie rzek? Bynajmniej, Ministerstwo Robót Publicznych, a tem samem i Rząd przedewszystkiem myśli — o czem? O udogodnieniach dla miast, o rozbudowie miast, o budowie wielkich gmachów reprezentacyjnych, które rentować się nie będą. Takie gmachy może są potrzebne, ale przedewszystkiem musimy myśleć o tem, aby podnieść rolnictwo, a kiedy rolnictwo będzie mocne i dobrze zagospodarowane, to rolnictwo, które jest podstawą Państwa, wtenczas będziemy mogli myśleć także stopniowo o takich gmachach reprezentacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#JanSzafranek">I dlatego rok rocznie będzie kieska nawiedzała te okolice w kraju, gdzie są nieobwałowane i nieuregulowane rzeki. Na to pieniędzy niema. Na budowę gmachów, jak powiedziałem, są, ale na wzmożenie produkcji rolnej, na oświatę, na roboty publiczne to pieniędzy niema.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#JanSzafranek">Wysoki Senacie! Nie tedy droga do mocarstwowego stanowiska Polski. Najpierw musimy być gospodarczo mocni i silni i silnie przywiązani wszyscy, wszystkie stany, do Polski. O to należy się nam troszczyć i o to powinniśmy wszyscy dbać.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Dawidsohn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie! Zabierając głos z tej wysokiej trybuny, zwracam się do Wysokiego Senatu, by zechciał z całym spokojem wysłuchać i wsłuchać się w te żale i skargi ludności żydowskiej, które Wysokiej Izbie przytoczę.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#JózefHerszDawidsohn">Przemawiam już po wyniku ujemnym głosowania w Wysokim Sejmie nad naszemi wnioskami, które zawierały tak minimalne żądania nasze, że li tylko zupełna obojętność na potrzeby 3-miljonowej ludności, dlatego, że to są Żydzi, mogła być motywem odrzucenia tych wniosków. Tak odniosła się do nas większość sejmowa, a Rząd albo zupełnie pomijał nasze zarzuty, albo jeżeli niektórzy pp. Ministrowie raczyli odpowiedzieć, to ujawniło się w tych odpowiedziach zupełne ignorowanie naszych potrzeb, niechęć do zgłębienia tego ważnego problemu, a w niektórych odpowiedziach przebijała ta nuta ironji, a nawet zniewagi.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#JózefHerszDawidsohn">Gdy na Komisji Budżetowej Wysokiego Sejmu przedstawiciel klubu naszego zwrócił uwagę, że do robót publicznych państwowych przyjmuje się zbyt mało Żydów, że się ich bojkotuje, p. minister odpowiedział: Pan nie rozumie, co to jest bojkot, pan mi chyba nie proponuje, abym robił lustrację obrzezanych lub nieobrzezanych pracowników, pan wyolbrzymia tę sprawę, jak swego czasu zajście w Kielcach, które wszak było tylko sporem o jakąś panienkę. To jest dosłowna odpowiedź p. ministra. Naigrywanie się, Wysoka Izbo, z obrzędu religijnego, dla Żydów świętego, przytaczanie zupełnie niepotrzebne zajść w Kielcach, tych smutnych zajść, podczas których została przelana niewinnie krew żydowska, tych smutnych zajść, na których wspomnienie zżyma się z bólu serce każdego Żyda, a rumieńcem wstydu zalewa się twarz każdego obywatela polskiego, przytaczanie tych zajść i sprowadzanie tej tragicznej sprawy do groteskowego sporu o jakąś panienkę — oto jak ujmuje p. Minister Robót Publicznych wielki problem pracy dla Żydów obywateli.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#JózefHerszDawidsohn">Gdy na Komisji Budżetowej Wysokiego Sejmu przedstawiciel klubu naszego wskazywał, że poczynania w dziedzinie higjeny są teoretycznie bardzo słuszne, ale że tempo wprowadzania ich w życie jest zbyt pośpieszne, że mechanizacja piekarń spowoduje wprawdzie, że pewna część ludności otrzyma chleb zdrowszy, ale zato inna część ludności zupełnie niesprawiedliwie będzie pozbawiona wszelkiej możności zarobkowania na chleb nawet najgorszy, że mechanizacja piekarń przy obecnych warunkach kredytowych i ekonomicznych kraju nie da się przeprowadzić, bo na to potrzebne są miljony dolarów, których kraj nie ma i dostać nie może, — na to p. Minister był łaskaw odpowiedzieć: panowie stawiacie barjerę, ja dam chleb zdrowszy ludności żydowskiej ponad waszemi głowami. Dlaczego ponad naszemi głowami, a nie przy współpracy z nami? Tego zrozumieć nie mogę i tego nie potrafi wytłomaczyć nam p. Minister, a co się tyczy stawiania barjery przez nas, uważamy to jeżeli nie za lapsus linguae, to za lapsus mentis p. Ministra, bo jeżeli stawianiem barjer nazywać się ma żądanie równouprawnienia i dla nas Żydów w Polsce, to pragnę z tego wysokiego miejsca jak najuroczyściej oświadczyć, że pełniąc obowiązki lojalnych obywateli kraju, domagać się będziemy pełnego równouprawnienia, nietylko na papierze, lecz i w życiu, przy zachowaniu i pielęgnowaniu naszej starej kultury i naszego języka, i raczej zginiemy w nierównej walce jako naród wolny, niż żyć będziemy jako niewolnicy.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#JózefHerszDawidsohn">Również nie godzimy się i nigdy nie pogodzimy się z zapatrywaniem p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wyłuszczonem na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Wysokiego Senatu. P. Minister wcale nie może sobie wyobrazić, żeby państwo miało łożyć wydatki na powszechne szkolnictwo dla dzieci żydowskich w języku żydowskim lub hebrajskim, a my sobie wcale nie możemy wyobrazić, jak się dalej będzie wynaradawiać dzieci żydowskie, jak się je będzie nadal przymusowo wtłaczać w szkolnictwo powszechne z językiem wykładowym polskim, te dzieci żydowskie, które w domu rodziców mówią po żydowsku lub hebrajsku. Wszystkie dzieci żydowskie i ich rodzice pragną znać język polski, język państwowy, lecz jest zupełnie co innego słuchać wykładów języka polskiego, a zupełnie co innego słuchać wszystkich wykładów w języku polskim. I po co spaczać i łamać psychikę dziecka? Takie metody kształcenia już dawno potępiła pedagogika, a taka polityka oświatowa jest polityką specyficznego gatunku, nie mającą nic wspólnego z pojęciem „oświata”, które wszak zawiera w sobie czynniki idealne, a nie silę i gwałt na duszy dziecka.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#JózefHerszDawidsohn">Ale doprawdy doprowadzającą do śmiechu, lecz do śmiechu przez łzy, Wysoki Senacie, była odpowiedź, ministra sprawiedliwości p. Meysztowicza. Gdy na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu przedstawiciel nasz zwracał uwagę, iż dotychczas nie zostały zniesione ograniczenia carskie, że są u nas czynniki państwowe, które nie zgadzają się z zasadniczym postulatem naszej Konstytucji, iż każdy obywatel jest równy przed prawem, i stosują te ograniczenia w życiu, że Rząd wbrew swoim zapowiedziom nie wniósł noweli o zniesienie tych ograniczeń, jak również nie skorzystał pod tym względem z okresu pełnomocnictw, podczas którego wydał setki różnego rodzaju dekretów — p. Minister Sprawiedliwości odpowiedział: te ograniczenia są rozproszone w różnych ustawach, trudna jest ich kodyfikacja, możnaby było przez niedopatrzenie przepuścić jedno ograniczenie i to wyszłoby na krzywdę ludności żydowskiej. Aż 8 lat nie starczyło do skodyfikowania tych ograniczeń i jaka troskliwość o losy żydowstwa: lepiej zostawić wszystkie ograniczenia, niż broń Boże przepuścić choćby jedno! Nie wiem, czy obecny p. Minister Sprawiedliwości Car, który tyle energji wykazuje w szybkiem redagowaniu ustaw i w jeszcze szybszem wprowadzaniu ich w życie, nie załatwi ostatecznie tej sprawy, nie zerwie tej żółtej przeklętej płachty ghetta z ludności żydowskiej, nie zetrze tej hańbiącej plamy z prawodawstwa polskiego. Zapytuję, czy obecny Minister Sprawiediwości Car nie załatwi wreszcie tej sprawy, czego domaga się prymitywne pojęcie sprawiedliwości i praworządności w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie, zdawałoby się, że p. Minister Spraw Zagranicznych, wybitny mąż stanu, ujmie głębiej problem żydowski. I oto ze zdumieniem czytamy, że w wywiadzie swoim, udzielonym w Lugano, na zapytanie dziennikarzy, angielsko-amerykańskich, jak się Żydom wiedzie w Polsce, odpowiedział: dobrze, mieszkają w miastach w większych skupieniach; dowód, że dobrze, bo ustały wszelkie skargi. Wysoki Senacie! Myśmy nie sprostowali tego wynurzenia, lecz proszę osądzić, jeśli my, Żydzi, tłumimy w sobie wszelkie nasze żale i bóle, aż do ostatecznych granic możliwości, przy najwyższem napięciu naszej lojalności wobec Państwa, czyż należy się nam za to, by nas sprowadzać do smutnej roli pajaców z melodyjną, lecz bardzo tragiczną arją „Ridi pagliazzo”, gdy się z bólu płakać chce, radosne śpiewać piosenki! Jeśli p. Minister Spraw Zagranicznych już musiał dla dobra Państwa zrobić takie wynurzenia, to przynajmniej powinien był po przyjeździe do kraju na pierwszej Radzie Ministrów zacytować stare, lecz wieczne nowe słowa wybitnego męża stanu: dajcie mi dobrą politykę wewnętrzną, dam wam dobrą politykę zewnętrzną, i powinien był domagać się zmiany stosunku Rządu do sprawy żydowskiej. Lecz niestety tego nie zrobił.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#JózefHerszDawidsohn">A wprost zdumiewającem już dla nas było wystąpienie samego p. Premjera, człowieka bardzo światłego, wybitnego uczonego, profesora, który usiłuje przejawami psychiki ludzkiej tłomaczyć skomplikowane ruchy społeczne. P. Premjer, który 19 Iipca 1926 r. z tego oto miejsca, kiedy tu stała jeszcze mównica sejmowa, zapowiedział zniesienie ograniczeń carskich — tenże p. Premjer niedawno wniósł poprawkę do ustawy o czynszownikach, która ograniczała prawa polskich obywateli niepolskiej narodowości. I doprawdy nie wiem — czy to była fatalna zmora snu, czy też urojona rzeczywistość, czy to była ta prawdziwa, rzeczywista rzeczywistość, ta smutna, szara rzeczywistość, że w wolnej Rzeczypospolitej Polskiej nietylko nie znosi się starych ograniczeń, lecz usiłuje się wprowadzać nowe.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie, zobrazowałem stosunek Rządu do nas, przytoczyłem odpowiedzi niektórych pp. ministrów. Podstawą dla tego stosunku, główną przyczyną jest spaczone pojęcie u nas o Państwie i obywatelach. Państwo — wszak to jest związek społeczny, zrzeszenie ludzi dla ich wspólnego dobra, których wzajemny stosunek reguluje umowa pod nazwą konstytucji. I nie wolno żadnemu rządowi być rządem jednej narodowości lub jednego wyznania lub jednej grupy społecznej. Do wspólnej skarbnicy Państwa znoszą świadczenia obywatele wszystkich narodowości i nie wolno w każdym obywatelu polskim niepolskiej narodowości upatrywać wroga Państwa, identyfikując, na wzór poprzednich rządów, stosunek do Rządu ze stosunkiem do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#JózefHerszDawidsohn">Z wielką rozwagą i z szerokim horyzontem linji politycznej należy przystępować do rozstrzygania sprawy mniejszości narodowych w Polsce, tych mniejszości, które stanowią według urzędowej statystyki przeszło 1/3 ludności całego Państwa. A jeżeli się wychodzi z mylnych przesłanek, to się dochodzi do mylnych wniosków, do tej polityki obecnej, niesprawiedliwej wobec tych mniejszości i fatalnej dla interesów Państwa. Za wielki grzech poczytują ludności żydowskiej, że poszła do wyborów w bloku technicznym z innemi mniejszościami. Znaleziono kilku panów, którzy podjęli się rozbijania społeczeństwa żydowskiego, którzy ułożyli swoją oddzielną listę, która nie znajdowała się pod troskliwą opieką Rządu, to znaczy nie podlegała tym represjom, jak im podlegała nasza lista narodowa. I dano nagrodę tym panom, premjowano ich za rozbicie społeczeństwa żydowskiego, stawiając ich na liście prorządowej, co prawda w ogonku, aby niewszyscy widzieli i rozumieli. Rzeczą tych panów tak czy inaczej postępować, ale zapytuję, czy to jest sukces, że się korzysta z usług ludzi, którym ich społeczeństwo odmówiło wszelkiego zaufania, gdyż z tej listy, którą oni utworzyli, nikt z nich nie został wybrany. A w ślad za rozbijaniem społeczeństwa żydowskiego poszły akty zemsty na tych, którzy przyjmowali udział w wyborach listy 18. A w ślad za tem idzie rozbijanie Koła Żydowskiego, gdyż Rząd wskazuje palcem: z tym z Koła Żydowskiego mówić będę, a z tamtym mówić nie chcę. Nazwał prezesa koła żydowskiego, pos. Grünbauma, szkodnikiem Państwa, ujawniając to swoje zdanie wobec obywateli cudzoziemskich, jak to było w ostatnim czasie, którzy wizytowali niektórych naszych ministrów, nazwał tak tego posła Grünbauma, który w r. 1927 na posłuchaniu u prezydenta Coolidge'a, w obecności naszego ambasadora Ciechanowskiego, ukrywając faktyczny stan rzeczy, wychwalał stosunek Polski do Żydów; tego posła Grünbauma, o którym później prof. Krzyżanowski w swoim wywiadzie powiedział, że bardzo się przyczynił do otrzymania pożyczki; tego posła Grünbauma, o którym ambasador Ciechanowski w swoich telegramach i w urzędowym swoim raporcie mówił, że zachowanie się posła Grünbauma w Ameryce było więcej niż poprawne; tego posła Grünbauma, któremu kolonja polsko-amerykańska urządzała bankiety i wygłaszała mowy dziękczynne. Ale tu nie chodzi o posła Grünbauma. On został wybrany jako pretekst, jako ofiara, tu chodzi o dalszą linję postępowania Rządu — o politykę łamania i rozbijania wszystkiego tego, co nie chce bezkrytycznie uważać poczynań Rządu za zbawienne dla Państwa. Rząd nam nie nakaże, kogo mamy wybierać na prezesa Koła Żydowskiego i nawet projekt Konstytucji, zgłoszony przez Bezpartyjny Blok do Sejmu, nie przewiduje aż tak daleko idących uprawnień Rządu, by Rząd miał prawo mianować prezesów klubów parlamentarnych.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie! My wszyscy Żydzi w cudownem zmartwychwstaniu Polski upatrujemy sprawiedliwy wyrok historji, zwycięstwo prawdy nad zbrodnią, sprawiedliwości nad siłą. Lecz Polska nietylko cudem zmartwychwstała, w przeciągu półtora wieku bohatersko walczyła i krwią swoich najlepszych synów płaciła za żywiołową chęć wyrwania się z niewoli, a wśród bohaterów, walczących c niepodległość Polski, znamy nazwiska żydowskie, znamy pułki żydowskie. Myśmy walczyli i za waszą i za naszą wolność.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#komentarz">(Głos: Za Polski wolność.)</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#JózefHerszDawidsohn">Za naszą w Polsce wolność.</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#JózefHerszDawidsohn">Ale 10 lat minęło od szczęśliwej chwili zmartwychwstania Polski, a myśmy tej wolności nie otrzymali. My wszyscy Żydzi uchylamy czoła przed marszałkiem Piłsudskim, jako narodowym bohaterem Polski, który umiał na szalę dziejów swego kraju rzucić nietylko łaskę narodów, lecz i siłę zbrojną polską, który w nadludzkich wysiłkach, mozołach, trudach i zmaganiach wykuwał niepodległą Polskę. Ale dajcie i nam żyć, jako ludziom wolnym, marzącym i śniącym o swej siedzibie narodowej na dalekich, starych ziemiach swoich praojców, a w diasporze pełniącym obowiązki lojalnych obywateli kraju. Wy nam tego nie dajecie; na ulicy żydowskiej rozlega się jęk głodu i chłodu, a tego krzyku rozpaczy nie słyszy Rząd ani Sejm, nie wiem — czy usłyszy Wysoki Senat.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Zawiele patosu, zamało historji i rzeczywistości.)</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#JózefHerszDawidsohn">Przymusowy wypoczynek niedzielny stawia tragiczny dylemat przed każdym Żydem: albo łam swoje wierzenia, łam swoje świętości, łam swoje tradycje i pracuj w sobotę, a jeśli nie chcesz, musisz zginąć z głodu. Bo proszę Wysokiego Senatu, katolicy świętują 17% roku, a żydzi 37%, co grozi zupełną ekonomiczną zagładą Żydów. Ustawa o przymusowym wypoczynku niedzielnym rujnuje doszczętnie i demoralizuje szerokie masy żydowskie. Odmawianie nam świętego prawa każdego obywatela, prawa do pracy, nieprzyjmowanie nas na urzędy państwowe, niedopuszczanie nas do pracy w kolejnictwie, w przedsiębiorstwach państwowych, w monopolach, rugowanie nas z każdej placówki ekonomicznej, obciążanie nas niepomiernemi podatkami i za to wszystko zupełne prawie odmawianie nam wszelkich dotacyj na nasze cele kulturalne, społeczne, filantropijne i wyznaniowe — oto są, Wysoki Senacie, nasze żale i bóle, które jeśli nie w sercach, to wszak w umysłach polskich mężów stanu powinny wywołać przekonanie, iż tak dalej trwać nie może i musi się przystąpić do rozwiązania kwestji żydowskiej, żeby dać nam możność istnienia i życia, żeby dać nam możność kochania tej Polski, jako Ojczyzny przybranej, jako kraju wolności i tolerancji.</u>
          <u xml:id="u-12.17" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie! Za tą wysoką trybuną, za prezydjalnem miejscem Wysokiego Senatu, złotemi zgłoskami wyryta została dewiza „salus reipublicae suprema lex esto”, a dlatego tam, na najwidoczniejszem miejscu tej Wysokiej Izby, żeby patrzano na te słowa i przejmowano się ich treścią nietylko z ław senatorskich, lecz i z ław rządowych, które niestety są prawie i dzisiaj, jak zwykle, puste. A salus rei publicae może być tylko wynikiem salutis wszystkich obywateli bez różnicy narodowości i wyznań.</u>
          <u xml:id="u-12.18" who="#JózefHerszDawidsohn">Wysoki Senacie! Przy obecnej strukturze budżetu, opartej na maksymalnych żądaniach od ludności żydowskiej i minimalnych świadczeniach na rzecz tej ludności musimy i głosować będziemy przeciw budżetowi...</u>
          <u xml:id="u-12.19" who="#komentarz">(Głos: Otóż to!)</u>
          <u xml:id="u-12.20" who="#JózefHerszDawidsohn">...lecz zwracamy się z gorącym apelem do tej Wysokiej Izby, żeby zechciała przez przyjęcie naszych wniosków i rezolucji wskazać Rządowi inną drogę postępowania wobec nas, żeby dać nam możność w przyszłości ustosunkowania się inaczej do budżetu, czego my, Żydzi, z głębi duszy pragniemy.</u>
          <u xml:id="u-12.21" who="#komentarz">(Głos: To jest stosunek do Państwa!)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Perzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#StefanBolesławPerzyński">Wysoki Senacie! Mam głębokie przekonanie, że to, co się tu stało przed chwilą, to oświadczenie, które złożył p. senator Dawidsohn w swem ostatniem końcowem zdaniu, jest niesłychanie charakterystyczne dla całokształtu naszego życia politycznego. Ten piękny ustęp jego zdania i końcowy — tak sprzeczne — nazwałbym „prawdą polską” — szumne frazesy, głębokie zapewnienia o salus reipublicae i natychmiast w tem samem zdaniu spokojne oświadczenie: „przeciwko budżetowi jednak pójdziemy”. I to, proszę Panów, ze wszystkich ław i na wszystkie strony stale mamy w Polsce i przeciwko temu my — nasz klub, jak najenergiczniej występujemy, w tem upatrujemy swoją rację istnienia i to uważamy za honor naszej wałki i naszego sztandaru.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#StefanBolesławPerzyński">Między życiem a ideologją jest u Was tak niesłychana przepaść Panowie, iż nie jesteście w stanie jej niczem wypełnić.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#komentarz">(Głos: Co to znaczy „u Was”?)</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#StefanBolesławPerzyński">Na prawo i na lewo od nas.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#StefanBolesławPerzyński">Wczoraj rozpoczęła się w tej Wysokiej Izbie, zarówno z lewicy jak i z prawicy, dysputa polemiczna, bardzo zresztą wstydliwa, przeciwko projektowi Bezpartyjnego Bloku o Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#StefanBolesławPerzyński">P. Marszałek Posner, żeby podejść do dyskusji o Konstytucji, o zagadnieniu, o problemie, który w tej chwili interesuje i fascynuje całą Polskę, powiedział, że mówić będzie o niej tylko dlatego, że projekt Konstytucji dotyczy między innemi i pewnych zmian w ustroju Senatu. Uważam, że to nie jest słuszne stanowisko, ażeby Senat do takiego zagadnienia tylko niejako incydentalnie podchodził. Prawda, nie będziemy decydowali, nie będziemy głosowali nad projektem Konstytucji jako izba prawodawcza.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#komentarz">(Głos: Całe szczęście!)</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#StefanBolesławPerzyński">Ale nasza opinją, Panie Senatorze, może bardzo zaważyć na losach tego głosowania. I chociaż Pan nie żałuje, że my nie będziemy głosowali, to jednak uważam, że przez pracę naszą na głosowanie Sejmu wpłyniemy.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#komentarz">(Głos: Tak jest!)</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego nie potrzeba do tego zagadnienia w Senacie podchodzić ubocznie, przeciwnie, od tego zagadnienia uważał za właściwe prezes naszego klubu rozpocząć ogólną debatę nad budżetem w Senacie. Śmiało na ten temat mówić będziemy, albowiem rozumiemy, że projekt Konstytucji, przez B. B. przygotowany, jest skutecznem lekarstwem na uzdrowienie tych niezdrowych, stosunków, którym tak świetny wyraz dal nam przed chwilą p. sen. Dawidsohn.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#komentarz">(Głos: Ona nigdy nie będzie obowiązywać.)</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#StefanBolesławPerzyński">Zobaczymy i to niezadługo, jak ta Konstytucja zacznie obowiązywać, Pan ją jeszcze zobaczy.</u>
          <u xml:id="u-14.13" who="#komentarz">(Głos: Czy to pewnik, Panie Senatorze?)</u>
          <u xml:id="u-14.14" who="#StefanBolesławPerzyński">Tak jest, ponad wszelką wątpliwość.</u>
          <u xml:id="u-14.15" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż proszę Panów, uważam, że ponieważ ta Konstytucja obowiązywać będzie niezadługo, więc to wysokie ciało o tej Konstytucji mówić i myśleć powinno i spokojnie tę rzecz rozważać, albowiem głos nasz ma jednak jaki taki walor w Polsce i myślę, że dostojni Panowie, tą powagą sami się doskonale cieszycie.</u>
          <u xml:id="u-14.16" who="#StefanBolesławPerzyński">P. Marszałek Posner wystąpił wczoraj w obronie wolności w Rzeczypospolitej Polskiej jakoby zagrożonej w Podstawowem swojem istnieniu. Prawnik, polityk, gdy mówi takie słowa, to prawdopodobnie ma do tego dostateczne podstawy i dane, przytoczy argumenty, przytoczy zasady, na których takie funduje twierdzenie. Ja ośmielę się twierdzić, że ani jedna zasada, ani jedna podstawa nie była podłożona pod mowę p. Marszałka Posnera. Myśmy usłyszeli kilka bardzo mocnych zdań i ani jednego argumentu. Bo powiedziane było, że Rzeczpospolita Polska wolnością stoi. A jakaż to wolność w Polsce jest zagrożona? Czy udział narodu w stanowieniu o sobie? czy usunięty został ktokolwiek od prawa do głosu?</u>
          <u xml:id="u-14.17" who="#komentarz">(Głos na lewicy: 1/4 część ludności.)</u>
          <u xml:id="u-14.18" who="#StefanBolesławPerzyński">O, ja nie mogę, Panowie, poważnie traktować — oczywiście w znaczeniu naukowem, w znaczeniu prawdy naukowej, a nie chciałbym inaczej tej kwestji stawiać — twierdzenia, że nawet obecna ordynacja wyborcza jest niedemokratyczną. Można to sobie powiedzieć, można to potem przez kwadrans uzasadniać, ale przecież z tem nawet nie można polemizować. Tam, gdzie jest 5-przymiotnikowe, powszechne, równe, tajne, bezpośrednie, proporcjonalne głosowanie przy udziale kobiet...</u>
          <u xml:id="u-14.19" who="#StefanBolesławPerzyński">(S. Januszewski: Przy udziale starostów.),</u>
          <u xml:id="u-14.20" who="#StefanBolesławPerzyński">...tam się powiada, że czwartą część ludności odcięto od głosu. To jest tak ryzykowne twierdzenie, że wygląda najzupełniej na żart, bo to nie jest nawet paradoks.</u>
          <u xml:id="u-14.21" who="#StefanBolesławPerzyński">Czy w Polsce brak jest wolności sumienia i przekonań, czy jakaś wolność została przez projekt Bloku Bezpartyjnego Współpracy z Rządem zaatakowana i zagrożona?</u>
          <u xml:id="u-14.22" who="#StefanBolesławPerzyński">I znowu na pomoc p. Marszałkowi Posnerowi przyszedł p. sen. Kulerski, który powiada, że w tej chwili zwalcza się parlamentaryzm polski. Czy przez to, że naród został powołany do obioru Prezydenta, że Prezydent dostał upoważnienia, które będą regulować te wszystkie wybujałe indywidualizmy, które już raz Polskę do katastrofy doprowadziły — o! na to my już poraz wtóry nie pozwolimy!</u>
          <u xml:id="u-14.23" who="#komentarz">(S. Koerner: I nakładać podatki.)</u>
          <u xml:id="u-14.24" who="#StefanBolesławPerzyński">Nakładać podatki, proszę Panów, będzie jednak Sejm i Senat. Będzie Pan miał ten wysoki zaszczyt, ja wiem jak Pan będzie to chętnie robił, Panie Senatorze, Pan to bardzo lubi. To prawo pozostawiono w naszym projekcie Konstytucji specjalnie z myślą o Panu.</u>
          <u xml:id="u-14.25" who="#komentarz">(Głos: Pozostawiono prawo, żeby płacić?)</u>
          <u xml:id="u-14.26" who="#StefanBolesławPerzyński">O płaceniu nie mówię. To inna rzecz. Pan Senator będzie tylko uchwalał.</u>
          <u xml:id="u-14.27" who="#StefanBolesławPerzyński">Wracam do tematu. Czy potrzeba sięgać do niedawnej naszej przeszłości, ażeby usprawiedliwić to wszystko, co w naszym projekcie Konstytucji jest zagwarantowane dla Prezydenta?</u>
          <u xml:id="u-14.28" who="#StefanBolesławPerzyński">Utarła się fikcja, której istnienie wczoraj zresztą jeszcze raz p. sen. Posner unaocznił, twierdząc, iż my od 10 lat żyjemy pod rządami Konstytucji marcowej. To jest fikcja, która nie odpowiada rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-14.29" who="#komentarz">(Głos: Nie, od 1921 r.)</u>
          <u xml:id="u-14.30" who="#StefanBolesławPerzyński">Od trzech lat Konstytucja ta już nie istnieje. To trzeba pamiętać, o tem nie można zapominać, to jest kamień węgielny współczesnego życia Polski, iż marcowa Konstytucja w maju 1926 r. została przekreślona, że zbankrutowała, że ten niesłychany dokument, jaki niedoświadczony naród polski w Sejmie Ustawodawczym stworzył, musiał przestać istnieć, bo nie mógł się ostać na swoich słomianych nogach. Bo nie jest prawdą to, co twierdził p. Marszałek Posner, że jest jakaś wolność, jakaś nieokreślona wolność, nie ujęta w jakieś ramy, jakaś abstrakcyjna wolność, której obywatel może sobie używać tak, jak używa chustki do nosa. Dawno już minęły takie teorję. Wolność może być fundowana tylko na prawie i poza prawem wolności niema.</u>
          <u xml:id="u-14.31" who="#komentarz">(Głos: Żeby tylko zawsze to prawo było.)</u>
          <u xml:id="u-14.32" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego ten stan w Polsce, który się wytworzył obecnie i który trzyma na swoich barkach jeden jedyny człowiek, musi zostać ujęty w pewną określoną i zdecydowaną formę prawną...</u>
          <u xml:id="u-14.33" who="#komentarz">(P. Koerner: Żeby stale trzymał na swoich barkach jeden człowiek?)</u>
          <u xml:id="u-14.34" who="#StefanBolesławPerzyński">...któraby polskiej rzeczywistości odpowiadała.</u>
          <u xml:id="u-14.35" who="#StefanBolesławPerzyński">Powiedział któryś z Panów wczoraj, nie wiem, czy p. prof. Głąbiński, czy p. Marszałek Posner, że naród nie zniesie — zdaje się, że to p. prof. Głąbiński — że naród nie zniesie prawa, że naród nie zniesie ustroju, do którego się on nie nadaje. I to jest prawda, święte słowa. Powiem więcej, naród nie zniesie sobie przeciwnej, nawet najmocniejszej władzy, władzy nawet tak potężnej, jaką była władza najrozmaitszych Mikołajów i Wilhelmów. Taką władzę zniesie i obali. Ale naród polski umiał powołać i znieść niejednego dyktatora, który zawiódł jego nadzieje. Umiał jednak także we wdzięcznej pamięci przez dziesiątki i setki lat zachowywać nazwiska dyktatorów, którzy nie zawiedli jego zaufania, umiał ich czcić i stawiać im pomniki, na piedestał ideału ich postawić i do dnia dzisiejszego piastować pamięć tych naczelników i tych dyktatorów, co go do zwycięstwa wiedli i co honor narodu wysoko postawić umieli.</u>
          <u xml:id="u-14.36" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego, proszę Panów, niema obawy, żeby naród polski nie umiał wytworzyć sobie warunków, w których będzie się rozwijać pomyślnie.</u>
          <u xml:id="u-14.37" who="#StefanBolesławPerzyński">Dalej powiedziano wczoraj, że niesłusznie to wszystko, co w Polsce dotąd istniało, nazywa się wolnością, swawolą. Myślę, że to twierdzenie, jakkolwiek w formie negatywnej podane, jest jeszcze za słabe. W Polsce była taka wolność, że przechodziła nietylko w swawolę, ale w kompletny marazm. Przypomnijmy sobie Panowie okres czasu przed wypadkami majowemi, zanim z tym marazmem, niby z tą wolnością w Polsce, nie skończyło się jednem mocnem uderzeniem pięści czy pałasza, jak Panowie wolicie. Ta wolność była tak powszechna, że nie było takiego głupstwa, które się ostać nie mogło w tej wolności.</u>
          <u xml:id="u-14.38" who="#StefanBolesławPerzyński">Panowie wszyscy, jak tu siedzicie, jesteście politykami, jesteście wytrawnymi mężami stanu, jesteście senatorami, a więc zadajcie sobie przez jedną chwilę trud wyliczenia prezesów rządów, które na przestrzeni lat kilku rządziły w Polsce. To jest trud ponad siły. Każdy z nas wyliczy prezesów ministrów czy premjerów angielskich czy francuskich, ale nie wyliczy polskich. To jest stan, który fundowała w początku mała Konstytucja, a potem Konstytucja marcowa, którą zresztą Panowie i Wasi przyjaciele zmienili w roku 1926, zdaje się, w sierpniu. Z tym faktem należy się liczyć.</u>
          <u xml:id="u-14.39" who="#StefanBolesławPerzyński">Jeżeli się w Polsce broni wolności, to nie można w Polsce zapominać o prawie, albowiem wszystkich nas dążenie jest jedno: Polsce praworządność zapewnić i Polsce zapewnić jasną przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-14.40" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Swawola władz administracyjnych!)</u>
          <u xml:id="u-14.41" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego to jest mało: swawola, to był marazm, a nawet znacznie gorzej, to był brak czynu i tolerowanie wszelkich niedorzeczności.</u>
          <u xml:id="u-14.42" who="#komentarz">(Głos: W przyszłości może być to samo.)</u>
          <u xml:id="u-14.43" who="#StefanBolesławPerzyński">Zobaczymy, co przyjdzie, a przyjdzie prawo, które już dziś jest życiem...</u>
          <u xml:id="u-14.44" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Właśnie, właśnie.)</u>
          <u xml:id="u-14.45" who="#StefanBolesławPerzyński">...i Panowie widzicie, jakie doskonałe rezultaty to życie dzisiejsze...</u>
          <u xml:id="u-14.46" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S: Dla kogo?)</u>
          <u xml:id="u-14.47" who="#StefanBolesławPerzyński">...i to prawo dzisiejsze już w Polsce dało. Bo przecież nie będziemy brali na serjo i zbyt głęboko do serca tych opozycyjnych przemówień, któreśmy tu dziś w tej Izbie i wczoraj słyszeli.</u>
          <u xml:id="u-14.48" who="#komentarz">(S. Koerner: To jest ta wolność, którą Pan reprezentuje.)</u>
          <u xml:id="u-14.49" who="#StefanBolesławPerzyński">To jest ta wolność, którą ja reprezentuję. Takie słowa naprzykład, jakie przed chwilą powiedział p. senator Dawidsohn, że trzeba spojrzeć na ulice żydowskie — tak Pan zdaje się dosłownie powiedział — i zobaczyć tam łudzi głodnych. Boże kochany — jakżeby to były błogosławione czasy, cóżby to był za eden, gdyby w Polsce głodowali tylko Żydzi! Więc ludność chrześcijańska w Pańskiem przekonaniu już jest syta zupełnie. Co to jest za frazes, jakże on daleko odszedł od rzeczywistości! My wiemy i głęboko nad tem bolejemy, że ta ludność żydowska głodująca ma chrześcijańskich kolegów znacznie więcej, że to są niestety koledzy po fachu i że troska nasza o poprawienie ustroju Rzeczypospolitej do tego się sprowadza, żeby współwyznawcy Pańscy i moi przestali głodować, żeby w tej Polsce można było zaprowadzić mocny rząd, który Polskę poprowadzi do jasnej, promienistej przyszłości, a ta przyszłość musi być jednocześnie przyszłością zamożną.</u>
          <u xml:id="u-14.50" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego pocóż to wszystko? P. profesor Głąbiński w swojem twierdzeniu o przewrotności obecnego Rządu poszedł tak daleko, że przytoczył błahy przykład dla udowodnienia swojej tezy, ale ten przykład znowuż niesłychanie charakteryzuje tę polską rzeczywistość. P. profesor Głąbiński powiedział, że jeden z jego przyjaciół partyjnych nie mógł się dostać do adwokatury dlatego właśnie, że jest p. profesora Głąbińskiego przyjacielem partyjnym. Trzeba faktu, że w tej Izbie zasiada kilku prawników, którzy się w statucie o palestrze doskonale orjentują, i ci prawnicy wiedzą, że do adwokatury można się dostać nie przez Rząd, że Rząd z mianowaniem czy wpisywaniem na listę adwokatów nie ma nic wspólnego, że o tem decyduje Rada, że p. Marszałek Posner, który jest prawnikiem prawdopodobnie doskonale wie, że na czele Rady adwokackiej w Warszawie stoi p. Jan Nowodworski, mecenas i adwokat, mój kolega, który przecież o mało, że razem z Panami nie zasiadał obok p. prof. Głąbińskiego — jeżeli do p. Jana Nowodworskiego p. prof. Głąbiński nie ma zaufania, to napewno Rząd najmniej w tem zawinił.</u>
          <u xml:id="u-14.51" who="#StefanBolesławPerzyński">To są fakta, które Panowie cytują, a z takiemi faktami zawsze sobie radzić można. Można odeprzeć fakty, nie można się przeciwstawić abstrakcji i jeżeli ktoś woła: wolność, wolność, wolność, to tej wolności przeciwstawić można tylko prawo, a myślę, że prawa bać się nie należy.</u>
          <u xml:id="u-14.52" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego muszę podkreślić jeszcze raz, iż przeciw projektowi Konstytucji należy wysuwać nie fetysze wolności, ale rzeczową krytykę i myśl, jak należy polską Konstytucję stworzyć, bo powiedziałem, że polska rzeczywistość i głos o polskiej rzeczywistości, to są zupełnie różne rzeczy. Ja nie chcę używać słów mocnych i nie chcę mówić o demagogji, ale jeżeli sięgniemy do niedawnego życia w Polsce, to zobaczymy, że ten chwast, co się demagogją zwie, bujnie zarósł łany naszego życia politycznego. Pamiętacie Panowie, że w niedawnej przeszłości nie przeprowadzaliśmy żadnego programu, że nasze partje do wyborów nie szły z żadnemi konkretnemi celami, które należałoby przeprowadzić w wysokich izbach ustawodawczych, tylko szliśmy z fetyszem demagogji.</u>
          <u xml:id="u-14.53" who="#komentarz">(Głos: Z nazwiskiem Marszałka.)</u>
          <u xml:id="u-14.54" who="#StefanBolesławPerzyński">To jest polska rzeczywistość najbardziej istotna, Marszałek to jest program, co do którego nie ma Pan wątpliwości, co ten program w sobie mieści.</u>
          <u xml:id="u-14.55" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-14.56" who="#StefanBolesławPerzyński">Marszałek nie zmienił od niepamiętnych czasów, dla mnie niepamiętnych, jak mogę sięgnąć pamięcią, na jedną jotę swojej ideologji, jego ideologją jest czynem, jest faktem życia.</u>
          <u xml:id="u-14.57" who="#komentarz">(S. Posner: Ocenę tego niech Pan nam zostawi, my trochę lepiej znamy Marszałka. S. Kłuszyńską przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-14.58" who="#StefanBolesławPerzyński">Co proszę Pani? Ja nie słyszę, co Pani powiedziała. Dlaczego Pani nie chce powtórzyć? Pani sen. Kłuszyńską coś powiedziała, czego ja nie słyszałem i teraz nie mogę się dowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-14.59" who="#komentarz">(S. Posner: Tę ocenę wierności p. Marszałka swoim przekonaniom i wierzeniom lepiej nam zostawić, którzy go znamy od trzydziestu paru lat.)</u>
          <u xml:id="u-14.60" who="#StefanBolesławPerzyński">Czy to nie jest, proszę Panów, znowu bardzo niedemokratyczne, co s. Posner mówi? Mnie się odmawia prawa do sądzenia, a to z jakiej racji?</u>
          <u xml:id="u-14.61" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B: Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-14.62" who="#StefanBolesławPerzyński">Cóż to za przywileje dla P. P. S.?</u>
          <u xml:id="u-14.63" who="#komentarz">(S. Posner: Czy Pan jest przed sądem, żeby takie argumenty wysuwać przeciwko swemu koledze? Czy ja Panu odbieram głos?)</u>
          <u xml:id="u-14.64" who="#StefanBolesławPerzyński">Pan proponuje, żebym nie wydawał sądu, ja mam do tego prawo narówni z innymi.</u>
          <u xml:id="u-14.65" who="#komentarz">(S. Posner: Oczywiście, nawet z tego prawa Panowie korzystają bardzo obficie, jeżeli chodzi o Pańskich kolegów, Panie Senatorze.)</u>
          <u xml:id="u-14.66" who="#StefanBolesławPerzyński">Idźmy dalej, wracam do tematu. Więc powiedziałem, że w naszem życiu politycznem panował frazes, panował frazes demagogiczny w większej części i na ten frazes agitowano i na ten frazes wprowadzano ludzi do ciał ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-14.67" who="#komentarz">(S. Kopciński: Z Czerwonego Kurjera.)</u>
          <u xml:id="u-14.68" who="#StefanBolesławPerzyński">Tak jest, z Czerwonego Kurjera. Kurjer Czerwony też propagował.</u>
          <u xml:id="u-14.69" who="#komentarz">(S. Kopciński: Bardzo poważny. Miss Polonja! Wesołość. Głosy: Brawo, Miss Polonja niech żyje. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-14.70" who="#StefanBolesławPerzyński">Niech Pan będzie łaskaw wznieść okrzyk na jej cześć, dlaczego Pan tego nie robi?</u>
          <u xml:id="u-14.71" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż tę rzeczywistość polską fundowano na frazesie demagogicznym. I my, idąc do wyborów z tym systemem, z tym sposobem myślenia zerwaliśmy. Ja rozumiem, że to musiało stać się kamieniem obrazy, że to musiało wywołać protest, że to musiało nawet dzisiaj wylać się w formie bardzo poważnych narzekań p. s. Kulerskiego, który, jakby się zdawało z jego przemówienia, był urodzonym piastowcem od wieków na ziemi wielkopolskiej zakorzenionym. Otóż p. Kulerski powiada: Blok Bezpartyjny „pcha się” na Pomorze, to tak jakby tam Piast miał swoją kolebkę, był autochtonem z Poznańskiego czy z Pomorza i jakby tylko ta ideologją mogła tam kwitnąć. P. Kulerski wywołał przy tej okazji widmo separatyzmu. I jakże niepotrzebnie! Przecież on sam powiedział, że w tej swojej obiecanej ziemi nie znalazł sprawiedliwości, musiał do Warszawy po sprawiedliwość przyjechać. Z tego widać jak nikt nie może być prorokiem we własnym kraju. I dlatego znowu z tym momentem, z tą ilustracją do tego, co jest frazesem w Polsce, chcę przejść do porządku dziennego i powiedzieć, że klub Bloku w Polsce się nie pcha i pchać się nie potrzebuje, że Klub Współpracy idzie przez Polskę jak wielki, ożywczy nowy prąd.</u>
          <u xml:id="u-14.72" who="#komentarz">(Wrzawa. S. Januszewski: To jest najlepszy frazes, to jest dopiero frazes! Różne głosy.)</u>
          <u xml:id="u-14.73" who="#StefanBolesławPerzyński">To jest w tej chwili bezsilna złość, to jest śmiech nieszczery,...</u>
          <u xml:id="u-14.74" who="#komentarz">(Głos: To się udało p. Senatorowi.)</u>
          <u xml:id="u-14.75" who="#StefanBolesławPerzyński">...to jest ze strony Panów śmiech przez łzy.</u>
          <u xml:id="u-14.76" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
          <u xml:id="u-14.77" who="#StefanBolesławPerzyński">Żeby Pana przekonać, Panie Senatorze, że tak jest, ja proponuję Panu pójść na pierwsze lepsze zebranie, które na temat Konstytucji w tej chwili urządza nasz klub w całej Polsce. Pan zobaczy, że tam miejsca wolnego niema, że tam ludzie się tłoczą.</u>
          <u xml:id="u-14.78" who="#komentarz">(S. Januszewski: A ja Pana zaprowadzę, Senatorze, na wyzwoleniowe zebranie, to Pan zobaczy. Głos: Pan ma iluzje.)</u>
          <u xml:id="u-14.79" who="#StefanBolesławPerzyński">Ja jeszcze do Pana będę miał zaszczyt zwrócić się, Panie Senatorze, ja z Panem będę rozmawiał.</u>
          <u xml:id="u-14.80" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż, proszę Panów, wracając do stosunków na Pomorzu i w Poznańskiem, racją jest, że w tej chwili nie będziemy potrzebowali wystawiać listy nr 30, gdyż lista nr 1 w tej chwili na taki walor w całej Polsce, że jeżeli Pan powiada, że maskowało się ją listą nr 30, to Pan ma rację, że nie było większego błędu podczas wyborów, jak właśnie to.</u>
          <u xml:id="u-14.81" who="#komentarz">(S. Motz: Robiliście przy pomocy Departamentu Policji.)</u>
          <u xml:id="u-14.82" who="#StefanBolesławPerzyński">Myślę, że ta rzecz, jeżeli nie jest dostatecznie przezemnie wyjaśniona, to w każdym razie mam wrażenie, żeśmy się porozumieli co do zasadniczych i podstawowych naszych usiłowań. Powiedziałem, że do wyborów szliśmy nie pod jakimś demagogicznem hasłem, ale konkretnym programem czynu. Najbardziej konkretnym takim czynem było — stworzenie ustroju Polski. Do tego ustroju Polski dążymy zdecydowanie. Rozumiemy, że Panowie możecie go nam nie dać uchwalić, ale wierzymy, że rzeczywistość polska, że Wasi wyborcy w powszechności swojej zmuszą Was do tego, że i Wy za tym projektem swoje głosy oddacie.</u>
          <u xml:id="u-14.83" who="#komentarz">(S. Motz: Nie, nie damy.)</u>
          <u xml:id="u-14.84" who="#StefanBolesławPerzyński">Nie mów hop, póki nie przeskoczysz, tak powiada polskie przysłowie. Tej rzeczywistości polskiej trzeba się koniecznie dotknąć, nie można przyglądać się jej z odległości 2.000 km.</u>
          <u xml:id="u-14.85" who="#komentarz">(Głos: Cofa się Pan z poprzedniego stanowiska.)</u>
          <u xml:id="u-14.86" who="#StefanBolesławPerzyński">To trzeba zobaczyć, bardzo proszę, żeby Pan był łaskaw przyjść na pierwsze lepsze zebranie, które się urządza co niedziela w Warszawie i zobaczyć, jak wygląda ta rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-14.87" who="#komentarz">(S. Motz: Gdzie są sami urzędnicy.)</u>
          <u xml:id="u-14.88" who="#StefanBolesławPerzyński">Pan mówi o urzędnikach. To znowu jest kwestja uboczna, o której chciałem znacznie później mówić. Kwestja urzędnicza w Polsce jest kwestją bardzo poważną i bardzo żałujemy, że my, będąc realistami w życiu gospodarczem i politycznem, nie możemy w tej chwili w sposób demagogiczny przyobiecywać urzędnikom tych podwyżek, jakie im Panowie nieustannie przyrzekacie w ogólnej dyskusji, choć potem tak ładnie cofacie się przy głosowaniu nad budżetem. To trzeba było też powiedzieć, ja nie chciałem tego mówić, ale skoro zostałem do tego zaproszony, musiałem to Panom powiedzieć. Urzędnicy już mieli możność na tem się poznać, że w ogólnej debacie stawia się wnioski o podniesienie pensyj urzędniczych, a kiedy się ma tak przeważającą ilość głosów w Sejmie, to się potem tego wniosku nie przeprowadza. Tu jest znowu rozdźwięk pomiędzy Waszemi słowami a Waszemi czynami, rozdźwięk, który w każdej chwili gotów jestem w każdem Waszem posunięciu uwidocznić.</u>
          <u xml:id="u-14.89" who="#komentarz">(S. Januszewski: Podwyższenie płac urzędniczych jednakże zostało przeprowadzone przez Sejm.)</u>
          <u xml:id="u-14.90" who="#StefanBolesławPerzyński">Podwyżka pensyj urzędniczych nie została przeprowadzona.</u>
          <u xml:id="u-14.91" who="#komentarz">(S. Januszewski: To Pan się myli. Proszę przeczytać ustawę skarbową. Zapomniał Pan o ustawie skarbowej.)</u>
          <u xml:id="u-14.92" who="#StefanBolesławPerzyński">Doskonale o niej pamiętam. Proszę porównać wnioski i głosowanie.</u>
          <u xml:id="u-14.93" who="#komentarz">(Głos: To nie jest demagogja?)</u>
          <u xml:id="u-14.94" who="#StefanBolesławPerzyński">To nie jest demagogja, to jest podkreślenie tej prawdy, o której Panowie nie powinni ani na chwilę zapominać.</u>
          <u xml:id="u-14.95" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż dalej wracając do dyskusji i wracając do przyszłego projektu Konstytucji… (Różne głosy przerywające). Bardzo proszę, niech Pan będzie łaskaw. My dysponujemy dużym, czasem i ja gotów jestem zawsze z Panem polemizować. Mnie to nieprzeszkadza.</u>
          <u xml:id="u-14.96" who="#komentarz">(Głos: A te trzy roczniki i mianowani senatorowie?)</u>
          <u xml:id="u-14.97" who="#StefanBolesławPerzyński">Przejdziemy i do mianowanych senatorów, jeżeli Pana ta kwestja interesuje.</u>
          <u xml:id="u-14.98" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż wracając znowu do zasadniczej mojej myśli, bo nie chciałbym Panów bez odpowiedzi pozostawić, a jednak muszę wypowiedzieć to, co wypowiedzieć w tej Wysokiej Izbie potrzeba, powiadam, że my o wolności jako o abstrakcji nie będzięmy mówili, a będziemy rozumieli wolność tylko w granicach prawa i ustaw. I dlatego, proszę Panów, projekt Konstytucji, który w tej chwili ma Wysoki Sejm w swej debacie, jest tym projektem, który ubiera w realne formy prawne istniejącą polską rzeczywistość, z której, mam wrażenie, jeżeli Panowie nie są zadowoleni, to tylko dla tej prostej przyczyny, że Panowie dążycie do absolutu, do ideału, a ideał i absolut nie urzeczywistniają się na tym świecie.</u>
          <u xml:id="u-14.99" who="#StefanBolesławPerzyński">Referent generalny budżetu przedstawił Panom istotny stan rzeczy. W porównaniu do naszej przeszłości nasza teraźniejszość jest zupełnie inna, ale ta teraźniejszość została ufundowana przez czyn, który teraz w Konstytucję oblekany będzie. 150 lat niewoli nauczyło nas cenić i szanować wolność, i prawdą jest, że Rzeczpospolita wolną być musi i w Rzeczypospolitej obywatel wolnym być musi, ale nie w tem znaczeniu, w jakiem to chciała rozumieć Konstytucja marcowa, albowiem ta Konstytucja nie stworzyła wolności, lecz stworzyła marazm, Panie Marszałku (zwracając się do p. s. Posnera). Bo ta Konstytucja nie wytrzymała kilku lat życia, ta Konstytucja upadła. Rozumiemy, iż Prezydent obleczony musi być w prawa, które pozwolą mu regulować rzeczywistość polską.</u>
          <u xml:id="u-14.100" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-14.101" who="#StefanBolesławPerzyński">Tylko Panowie zapominają, że ten Prezydent będzie tak samo organem narodu, bo przez powszechne, równe i t. d. prawo głosowania wybierany będzie z kandydatów, których wystawi Sejm i Prezydent Rzeczypospolitej. Naród polski mą doskonałą możność przejawienia w tych warunkach swej woli. I jeżeli Pan, Panie Senatorze...</u>
          <u xml:id="u-14.102" who="#komentarz">(Zwracając się do s. Motza.)</u>
          <u xml:id="u-14.103" who="#StefanBolesławPerzyński">...jest pewny swoich wyborców, to Pan powinien być rad z takiego postawienia rzeczy, albowiem Pański kandydat może dostać te wielkie uprawnienia, jak Pan to sam mówił, więc czego się obawiacie wobec tego? Czy Pan by nie chciał, ażeby Pański przyjaciel został prezydentem obdarzonym…</u>
          <u xml:id="u-14.104" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Nie!)</u>
          <u xml:id="u-14.105" who="#StefanBolesławPerzyński">Więc będziemy się starali, żeby został nasz kandydat.</u>
          <u xml:id="u-14.106" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Nie! Głos: Wasz kandydat nie przejdzie!)</u>
          <u xml:id="u-14.107" who="#StefanBolesławPerzyński">Zobaczymy.</u>
          <u xml:id="u-14.108" who="#StefanBolesławPerzyński">Wracając do tematu po tych małych rozmówkach, które ze sobą z powodzeniem prowadzimy, bo Panowie są dla mnie bardzo łaskawi, wracając do tego tematu, którym jest Konstytucja, muszę powiedzieć, że głosy, które z tej strony Izby się rozlegały, iż projekt B. B. znosi parlamentaryzm i idzie do jedynowładztwa, również wyrosły na tej samej glebie, o której już mówiłem, że ona przeważa na łanach politycznego życia Polski. Bo Panowie raczyli powiedzieć, że projekt Bloku Bezpartyjnego znosi parlamentaryzm, a któryś z Panów znowuż był łaskaw powiedzieć, że nietylko znosi, ale powiększa o 50 senatorów. Otóż tam, gdzie parlament jest wybierany przez powszechne, równe i tajne głosowanie, gdzie parlament jest obdarzony pełnią władzy ustawodawczej, i tam, gdzie parlament ma prawo pociągania Rządu do odpowiedzialności, to w tych warunkach ja sobie nie wyobrażam, proszę Panów, w jaki sposób można zaryzykować twierdzenie, że projekt Konstytucji Bloku Bezpartyjnego znosi ustrój parlamentarnego rządzenia państwem.</u>
          <u xml:id="u-14.109" who="#komentarz">(Głos: A kto naznacza członków Trybunału Stanu w Waszym projekcie?)</u>
          <u xml:id="u-14.110" who="#StefanBolesławPerzyński">W tej chwili będę i o tem mówił, jeżeli to p. Senatora interesuje, ale nie odrazu, nie mogę wszystkich zadowolić jednocześnie, to jest ponad moje skromne siły. Ja wiem, co mogę i czego nie mogę.</u>
          <u xml:id="u-14.111" who="#komentarz">(S. Posner: Pan wszystko może!)</u>
          <u xml:id="u-14.112" who="#StefanBolesławPerzyński">Bardzo dziękuję, to jest komplement.</u>
          <u xml:id="u-14.113" who="#komentarz">(S. Posner: My się dawno znamy.)</u>
          <u xml:id="u-14.114" who="#StefanBolesławPerzyński">Ja mam nadzieję, że to zostanie nawet zastenografowane.</u>
          <u xml:id="u-14.115" who="#komentarz">(S. Posner: Ja to mówię zupełnie szczerze.)</u>
          <u xml:id="u-14.116" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż Panowie powiadają, jak tutaj przed chwilą p. sen. Motz był łaskaw powiedzieć, że parlament ustanawia prawa tylko w tym momencie, kiedy obraduje. Ja myślę, że nietylko przyszły parlament tak będzie postępował, ale tak jest na całym świecie i inaczej być nie może.</u>
          <u xml:id="u-14.117" who="#komentarz">(S. Motz: Przez 10 miesięcy nieczynny.)</u>
          <u xml:id="u-14.118" who="#StefanBolesławPerzyński">Jeżeli Pan uważa, że budżetowa sesja jest za krótka, niech Pan pamięta, że ten parlament ma prawo zgłosić wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej, że ten projekt nawet zgóry przewiduje porządek dzienny, nad którym ten parlament będzie obradował.</u>
          <u xml:id="u-14.119" who="#komentarz">(Głos: Ale pozwala się odraczać.)</u>
          <u xml:id="u-14.120" who="#StefanBolesławPerzyński">Taka sesja może być zwołana, ilekroć Wysoka Izba tego zażąda, a pozatem parlament ponad wszelkiemi wątpliwościami będzie zwoływał Prezydent Rzeczypospolitej, bo ten Prezydent Rzeczypospolitej, którego naród polski wybierze i na czele postawi, to nie będzie człowiek, któryby nie odpowiadał godności i wysokości tego potężnego narodu.</u>
          <u xml:id="u-14.121" who="#komentarz">(S. Posner: To nie człowiek, lecz nadczłowiek. Inny głos: W to wierzymy.)</u>
          <u xml:id="u-14.122" who="#StefanBolesławPerzyński">Jeżeli w to wierzymy, to płonne są wszelkie obawy, wystarczy mieć wiarę w naród polski i jego godność.</u>
          <u xml:id="u-14.123" who="#StefanBolesławPerzyński">Przejdźmy teraz dalej do naszego demokratyzmu, który, Boże kochany, tak chętnie się kwestjonuje. Ja myślę, że niesłusznie. Pomijam już to, że na tych ławach środkowych siedzi moc stałych, wypróbowanych demokratów, którzy nie zmienili swoich przekonań, boć niebardzo wiem, coby świadczyło o tej zmianie przekonań, coby wskazywało, że ci ludzie raptem się odmienili. Czy Panowie nie uważają, że ci ludzie nietylko mają szczerość przekonań, ale i odwagę ich wypowiedzenia i czy Panowie nie zechcieliby sobie uprzytomnić tych nieustannych szeptów, jak każdy z Was przyznaje się do tego, że jest piłsudczykiem, tylko wszystko robi, aby Piłsudskiemu drogę do budowania Polski utrudnić? Otóż, proszę Panów, my mamy nietylko odwagę swoich przekonań, ale mamy odwagę wyjawienia tych przekonań i ta jest między nami bardzo często zachodząca różnica. I dlatego, mając siebie i całą masę, większość swoich kolegów za szczerych demokratów, uważam, że my śmiało i z całem przekonaniem możemy bronić tego projektu Konstytucji, który, wierzę, ciałem się stanie.</u>
          <u xml:id="u-14.124" who="#StefanBolesławPerzyński">Mam wrażenie, żeśmy sobie o przyszłym Sejmie demokratycznym dość powiedzieli i wyłożyli tę sprawę zupełnie wyraźnie.</u>
          <u xml:id="u-14.125" who="#komentarz">(S. Posner: Zamało)</u>
          <u xml:id="u-14.126" who="#StefanBolesławPerzyński">Nie, to napewno dosyć. Ja wiem, jaki jest mój czas i myślę, że mogę przejść do innych kwestyj, które Panów interesują.</u>
          <u xml:id="u-14.127" who="#komentarz">(Głos: Trzy roczniki!)</u>
          <u xml:id="u-14.128" who="#StefanBolesławPerzyński">Trzy roczniki i 50 senatorów. Panowie ciągle jesteście zwolennikami fikcji, a nie rzeczywistości życia, I proszę Panów, bardzo często wystarcza Wam frazes, żeby Wam zastąpił życie. Tak też jest i z temi trzema rocznikami.</u>
          <u xml:id="u-14.129" who="#komentarz">(Głos: Może Pan co powie o tem.)</u>
          <u xml:id="u-14.130" who="#StefanBolesławPerzyński">W tej chwili wszystko powiem, tylko nie mogę odrazu, boby nie zdążono zapisywać, a to jest warte utrwalenia, przynajmniej tak mi się zdaje, ja jestem zarozumiały.</u>
          <u xml:id="u-14.131" who="#komentarz">(S. Posner: To jedyna Pańską wada, że Pan jest zarozumiały.)</u>
          <u xml:id="u-14.132" who="#StefanBolesławPerzyński">Ach! Żebym miał tylko tę jedną wadę, Panie Marszałku! Chciałbym przecież w tej chwili być za Pańskim przykładem subtelnym i ironicznym w stosunku do siebie.</u>
          <u xml:id="u-14.133" who="#komentarz">(S. Posner: Jakto?)</u>
          <u xml:id="u-14.134" who="#StefanBolesławPerzyński">Przecież Pan chyba nie ma mi za złe, że chcę Pana, Panie Marszałku, naśladować.</u>
          <u xml:id="u-14.135" who="#komentarz">(S. Posner: Pana stać na oryginalność)</u>
          <u xml:id="u-14.136" who="#StefanBolesławPerzyński">E! Nie, Pan jest wzorem, Pan jest starszym prawnikiem ode mnie. Pan jest doświadczeńszym człowiekiem, Pan w swojem wczorajszem przemówieniu o swojem doświadczeniu dużo mówił, no i mnie to trafiło do przekonania.</u>
          <u xml:id="u-14.137" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż, proszę Panów, ja znowu wracam do swojej myśli, ja czasem muszę się skupić, bo Panowie chwilami naprawdę mi przerywają i myśl mi mącą, więc wracam do tych trzech roczników i do mojego twierdzenia, że Panowie często zadowalają się frazesem, nie bacząc na rzeczywistość. To jest zresztą teza, którą zasadniczo w mojem przemówieniu przeprowadzam. Otóż ta rzecz wygląda tak, że powołuje się obywateli od 21 roku życia do udziału w głosowaniu powszechnem ludowem i jednocześnie uchwala się ustawę, że każdy młodzieniec 21-letni idzie na trzy lata do wojska, które nie ma prawa głosowania — o! i Panowie są w dalszym ciągu przeciwni zasadzie, by nadać wojsku prawo głosowania. Otóż proszę Panów, stwarza się fikcję — nadaje się obywatelowi, mającemu 21, 22, 23 lata prawo głosowania poto, żeby następnie w tej chwili wcielić go do wojska i pozbawić go tego prawa głosu. Czy Panowie przeto nie uważacie, że to jest tylko fikcja i czy Panowie nie zważycie, że tych z pośród naszych młodzieńców, którzy się od służby wojskowej nie uchylają, którzy do wojska się zgłaszają i gamą, którzy się wdrażają do służby ojczyźnie, tych ludzi pozbawia się prawa głosowania, ci wszyscy zaś, którzy z tej czy innej racji do wojska nie poszli, mieliby korzystać z przywileju decydowania o przyszłym losie Państwa? Czy to nic nie mówi Panom? Czy nad taką rzeczywistością nie należy się, Panowie, choć sekundę zastanowić? I czy przeto nie jest sprawiedliwem zerwać ze szkodliwą fikcją, przenieść prawo wyborcze na obywateli 24-letnich i powiedzieć — niema wyjątków w Polsce, i powiedzieć, że od tego wieku wszyscy głosują bez wyjątku i bez względu na to, czy są członkami armji czy nie. I czyż nie jest to prawdą, co ja twierdzę, a to, co Panowie głosicie, czy nie jest niezdrową fikcją?</u>
          <u xml:id="u-14.138" who="#komentarz">(Głos: Nikt nie służy w wojsku 3 lata.)</u>
          <u xml:id="u-14.139" who="#StefanBolesławPerzyński">Nie jest? Cóż na to poradzić, niech Panowie zechcą zajrzeć do ustawy, a zobaczycie, że każdy obywatel, mający 23 lata, powinien służyć w wojsku.</u>
          <u xml:id="u-14.140" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Ale nie 24.)</u>
          <u xml:id="u-14.141" who="#StefanBolesławPerzyński">No tak, bo wtedy jest w wojsku, potem wychodzi i jako 24-letni obywatel głosuje.</u>
          <u xml:id="u-14.142" who="#StefanBolesławPerzyński">I teraz, proszę Panów, przechodzimy do tej drugiej kwestji, którą byliście łaskawi poruszyć i która Was tak interesuje, do kwestji mianowania 50 senatorów.</u>
          <u xml:id="u-14.143" who="#komentarz">(S. Motz: To nie będzie przyjęte, po co o tem mówić?)</u>
          <u xml:id="u-14.144" who="#StefanBolesławPerzyński">Zobaczymy.</u>
          <u xml:id="u-14.145" who="#StefanBolesławPerzyński">Powszechne wybory zostały w Polsce utrzymane. Polityczne jednak wyrobienie narodu polskiego, chyba wszyscy Panowie z tem się zgodzicie, nie jest tak wysokie, jakbyśmy wszyscy sobie tego życzyli.</u>
          <u xml:id="u-14.146" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-14.147" who="#StefanBolesławPerzyński">W naród polski mam głęboką wiarę, nie mam wiary w przygotowanie polityczne narodu, stale o tem mówię i stale pragnę współdziałać w wychowanki i przygotowaniu politycznem narodu. Panowie pamiętajcie, że my mamy 150 lat życia przekreślonego, że my jesteśmy jako państwo młodsi o 150 lat życia od wielu innych narodów, jeżeli chodzi o nasz parlamentaryzm, i dlatego bez ujmy dla nikogo, z głęboką wiarą w naród polski, to można sobie powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-14.148" who="#komentarz">(Głos: Gdzież ta wiara?)</u>
          <u xml:id="u-14.149" who="#StefanBolesławPerzyński">I dlatego bardzo często zdarza się tak, o czem Panowie zresztą doskonale wiecie, że ludzi, których chcielibyśmy przeprowadzić do ciała ustawodawczego, ludzi niezbędnych niejednokrotnie, inaczej jak tą drogą do tego ciała spokojniejszego, już zrównoważonego wprowadzić byśmy nie mogli, a wprowadzić chcielibyśmy i musimy, bo tego wymaga dobro Polski, bo tego wymaga wysokość przygotowania ludzi, powołanych do ustanawiania praw.</u>
          <u xml:id="u-14.150" who="#StefanBolesławPerzyński">Otóż, proszę Panów, to poza wszelką wątpliwością, nie jest kajdanami, które już na narodzie polskim zobaczył p. prezes Głąbiński, człowiek, którego stronnictwo tyle lat wzdychało do silnej władzy.</u>
          <u xml:id="u-14.151" who="#StefanBolesławPerzyński">Myślę, że mógłbym już skończyć, lecz jeszcze jedno tylko chciałbym podkreślić i na jedno uwagę w ogólnej dyskusji nad budżetem zwrócić. Załatwię to jednem zdaniem, którem mianowicie odpowiem p. senatorowi Trojanowi. Ja nie będę wchodził w całość zagadnienia, które on poruszał. Głęboko się z nim nie zgadzam, bo wiem, że nie ma on racji. Myślę, że znajdą się znawcy tej sprawy, którzy na ten temat z p. senatorem Trojanem porozmawiają. Jabym chciał tylko podkreślić jedno jego powiedzenie, któreby mi dawało gwarancję, że się porozumiemy w przyszłości, oczywiście, jeżeli Pan szczerze to mówił, Panie Senatorze Trojan, a nie mam żadnego dostatecznego powodu w szczerość słów Pańskich w tym momencie nie wierzyć. Pan powiedział, że dotychczasowa polityka polska jest wadliwa i że jest szkodliwa nietylko dla narodu ruskiego, ale i dla Polaków, dla Państwa Polskiego. I wszystko to w tym celu Pan tylko mówił, ażeby Państwo Polskie na tem nie ucierpiało. Niczegobym sobie więcej nie życzył, jak tego, żeby każda myśl Pańska tę miała podstawę w swojem rozumowaniu,</u>
          <u xml:id="u-14.152" who="#komentarz">(Oklaski na ławach.)</u>
          <u xml:id="u-14.153" who="#komentarz">(B. B. S. Trojan: Chodzi mi o dobro narodu ukraińskiego, gdyż Wy już dbacie o dobro narodu polskiego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Motz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#BolesławMotz">Wysoka Izbo Senatorska! Miałem zamiar przemawiać conajwyżej 5 minut o jednym z punktów budżetu, który został nam przedstawiony, jednak zmuszony jestem nie 5, a prawdopodobnie 10 minut zajmować uwagę Szanownego Zgromadzenia. Jestem zmuszony z tego powodu, że wchodząc na salę przed godziną, zastałem na trybunie przemawiającego p. s. Kulerskiego, którego z początku bardzo gorąco oklaskiwałem, a którego potem zdenerwowałem swojemi przerywaniami i który mówił, że mu dokuczam. Z początku, gdy go oklaskiwałem, nic nie mówił, ale kiedy byłem innego zdania, powiedział, że mu przeszkadzam w wypowiadaniu jego myśli. Oklaskiwałem go z całą szczerością wtenczas, gdy on, wychowany w państwie, które już od stulecia posiada ustrój parlamentarny, wypowiadał się w obronie parlamentu i w obronie podstawowych ustaw Rzeczypospolitej Polskiej. Mówił tutaj rzeczy powszechnie znane już we wszystkich krajach cywilizowanych i nietylko znane, ale wprowadzone. Mówił, że w żadnym z cywilizowanych krajów żadna poważna, długotrwała rzeczywiście i solidna władza nie może istnieć, o ile ona nie jest oparta na dobrze zorganizowanym ustroju parlamentarnym. Mówił dalej, że podrywanie, dyskredytowanie w oczach tłumu, nierozumiejącego zupełnie, co to jest ustrój parlamentarny, takich instytucji, jak nasz parlament, czy to Izba poselska czy Izba senatorska jest robotą antypaństwową. W tym punkcie zgadzałem się z nim i oklaskiwałem go.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#BolesławMotz">Niestety, zmuszony do emigracji przed kilkudziesięciu łaty, wychowany jestem na Zachodzie i obserwując ściśle, to co się tam dzieje, przyszedłem do przekonania, że kraj, który nie ma poważnych podstaw ustroju parlamentarnego, dąży do zguby, do katastrofy, do wcześniejszego łub późniejszego upadku.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#BolesławMotz">Jeden z moich przyjaciół z lewicy, którego osobiście nie znam, wczoraj czy przedwczoraj w Sejmie zabronił mi wogóle zajmowania się sprawą Konstytucji; powiedział, że dr. Motz, to jest uczony, który powinien siedzieć w swojej nauce medycznej i nie powinien się mieszać wogóle do spraw konstytucyjnych. Przyznam się szczerze, że już od najmłodszych lat, być może od roku 15-go, kiedy byłem uczniem gimnazjum bialskiego, zawsze sprawy polityczne, sprawy, dotyczące narodu naszego, interesowały mnie i w dalszym ciągu interesują i pomimo tego zakazu w dalszym ciągu temi sprawami jako obywatel polski i senator Rzeczypospolitej Polskiej mam prawo się interesować i o sprawie Konstytucji polskiej od czasu do czasu, może błędny, ale w każdym razie swój pogląd mogę wypowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#BolesławMotz">Z tej samej strony, z mego obozu demokratycznego lewicowego, bo my jesteśmy razem z p. Marszałkiem Posnerem starzy demokraci i radykali, młodzież nie będzie nas uczyła, jakimi należy być, bo my już takimi radykałami i demokratami umrzemy...</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#komentarz">(S. Posner: Proszę bardzo, niech młodzież uczy.)</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#BolesławMotz">...z tego obozu nazwano mnie endekiem.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#komentarz">(Głos: Obol)</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#BolesławMotz">Czy u endeków, czy u chadeków, czy u B. B., gdziekolwiek znajduje się jakaś doza prawdy, to bez ceremonji, nawet wtenczas, gdy moi kochani zacni wyzwoleńcy nieraz są innego zdania, ja swoje zdanie głośno wypowiadam i uważam za swój obowiązek obywatelski zawsze je wypowiadać, choćby mnie nazywano endekiem, faszystą, albo chociażby mi zabraniano zajmować się sprawą Konstytucji, jak to mnie spotkało w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#BolesławMotz">I dlatego z taką radością oklaskiwałem s. Kulerskiego, że chodzi mi o ideę, a nie o stronnictwo, które tę ideę wygłasza. Z taką radością go oklaskiwałem jako jeden z Polaków, którzy patrzyli na ustrój parlamentarny zagranicą, w tem głębokiem przekonaniu, że jeśli nie uporządkujemy naszego stosunku do parlamentu i nie zaprzestaniemy tych najróżnorodniejszych napaści, kalumnji, oszczerstw, które się rzucało od paru lat — nie chcę wymieniać ścisłej daty — na tę naszę instytucję, to my dojdziemy do katastrofy, podważając istotne podstawy praworządności Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#BolesławMotz">Powtórzę Panom rozmowę, jaką miałem na jednym bankiecie w Paryżu z pewną hrabiną — ze względu na mój wiek, a nie ze względu na me przekonania zdarza mi się w Paryżu siadać koło „wysoko postawionych osób”. Rozmawiałem z tą panią, która, wróciwszy do domu, prawdopodobnie swojemu małżonkowi powiedziała: „wiesz, spędziłam wieczór z tym starym Motzem, nie masz pojęcia, co on opowiadał”. A ja jej opowiadałem rzeczy bardzo proste, które reasumują moje głębokie przekonania w tym zakresie. Powiedziałem jej, że w Polsce są dwie kategorje ludzi. Jedni, którzy nie mają nic do stracenia. Dla nich jest drobnostką, co się będzie działo. Ale jest druga kategorja ludzi, którzy posiadają fabryki, posiadają tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy ha ziemi i lasów. Z tej sfery posiadających była też ta pani. Ci powinniby się rachować troszkę z tem, co się w Polsce dzieje. We wszystkich krajach cywilizowanych ta sfera dąży do tego, ażeby ewolucja społeczna odbywała się w sposób spokojny, normalny, bo oni mają coś do stracenia, powiedziałem: w waszej sferze słyszałem rozmowę przed chwilą jednego z panów, który przyjechał z kraju i powiedział w ten sposób: Tę demokrację weźmiemy za mordę — chociaż to był hrabia, ale on tak mówił — i zapędzimy tam, gdzie należy, oktrojujemy jej jakąś tam Konstytucję i będzie wszystko w porządku. Otóż ja tej hrabinie powiedziałem: ponieważ Wy macie coś do stracenia — a to są ludzie, którzy mają istotnie coś do stracenia — jeżeli wy, ludzie posiadający, zamiast dążyć do umiaru, do uspokojenia, do porozumienia z temi klasami, które entre nous soit dit były zawsze w walce i zawsze będą w walce, bo w tej chwili chcę powiedzieć p. Kulerskiemu, że walki zawsze były i zawsze będą, gdyż na tem świat stoi; że tak jest, uczy nas historja, nawet nie współczesna, lecz Grecji i Rzymu, bo i to od czasu do czasu zdarza nam się, że czytamy i wiemy, że wałki były i będą; więc o ile element konserwatywny, element poważny, przemysłowy i handlowy nie będzie dążył do tego, aby uspokoić te walki, aby ta ewolucja społeczna, która jest nieunikniona, odbywała się w formie legalnej, to Panowie ryzykują to, na co patrzymy w Paryżu, że wielcy książęta, którzy pożenili się ze szwaczkami, teraz otwierają wielkie domy mody, jak Madeleine i inne, ale nasi książęta i hrabiowie nie zdążą, bo miejsca już są zajęte. Otóż taką polityką doprowadzą do tego, że za kilka lat — ja już nie doczekam tego, bo jestem za stary — ale moi synowie będą widzieli ich jako sprzedających zapałki na I'Avenue de I'Opera, albo prowadzących taksówki, jak wielu wielkich książąt i ludzi posiadających wielkie majątki w Rosji, których osobiście znałem z dawnych czasów, a których widzi się obecnie jako szoferów. Otóż te wszystkie zapędy w kierunku oktrojowania, narzucenia demokracji czegokolwiekbądź prowadzą do tego. Powiedziałem tej biednej pani, która prawdopodobnie nic jeść nie mogła ze smutku, że pierwszy dzień oktrojowania Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która nie przejdzie przez parlament, nie będzie uzgodniona, która nie będzie wynikiem kompromisu między różnemi stronnictwami — będzie to pierwszy dzień rewolucji w Polsce. Ta rewolucja może się skończyć za lat 10, 15, lub 20, ja tego określić nie mogę, ale to będzie pierwszy dzień rewolucji, a ostatnia strona tej rewolucji, to może sobie pani zapisać, będzie taka, że wszyscy posiadacze wielkich dóbr, fabryk i lasów będą u nas w Paryżu szoferami taksówek i moi synowie będą wożeni przez naszych wielkich posiadaczów.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#BolesławMotz">To nieporozumienie, które istnieje w naszej drogiej Ojczyźnie, wynika z tego, że właściwie zaledwie 1/3 część Rzeczypospolitej Polskiej ma pewne doświadczenie, pewną wprawę w t. zw. systemie współczesnym rządów, to jest parlamentarnych rządów. Dawny zabór austrjacki łub pruski żyły tem życiem parlamentarnem, 2/3, to znaczy Królestwo i Kresy nic z tem życiem nie miały wspólnego, to też dla nich każda najdrobniejsza rzecz, każde starcie na posiedzeniu nie Senatu — w Senacie tego nie bywa — ale Sejmu, jest wyolbrzymiane do rozmiarów awantury. Teraz coprawda te awantury wychodzą z tej sfery, która przyszła do Sejmu, żeby go uzdrowić, ale nie przeczę, że będą takie chwile, kiedy i moi przyjaciele z lewicy również od czasu do czasu coś będą mieli do powiedzenia bardzo głośno — w innych parlamentach, niemieckim, austrjackim czy francuskim, ludzie nieraz biją się krzesłami: — szczęśliwie, że u nas niema krzeseł — to nic nadzwyczajnego i nad tem się przechodzi do porządku dziennego. Dziś się pobiją, a jutro siedzą i na nowo dysputują nad rzeczami bardzo poważnemi i jedno nie przeszkadza zupełnie drugiemu.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#BolesławMotz">Zrozumienie s. Kulerskiego, że bez ustroju parlamentarnego, bez należycie zorganizowanego życia państwowego, opartego o przedstawicielstwo narodowe, nie może być mowy o żadnym trwałym systemie, oklaskiwałem, bo dotyczyło to dobrej strony. Potem niezawsze już byłem jego zdania i wtedy zaprotestował przeciw mojemu przerywaniu. Zagranicą można przerwać jednem zdaniem i nieraz w jednem zdaniu powiedzieć więcej, niż w całej mowie. P. Kulerski zaczął zerkać w kierunku faszyzmu, mussolinizmu i t. d., zaczął mówić, że Mussolini coś dobrego zrobił, że jest wielka, nadzieja, że rezultat będzie dodatni. Panom opowiem pewną rozmowę, którą miałem bardzo niedawno z jednym z moich kolegów profesorem uniwersytetu w Neapolu, faszystą. Zapytałem się go, jak tam u was będzie?</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#BolesławMotz">U nas — odpowiedział, a jest faszystą — dopóki będzie Mussolini, to naturalnie wszystko w ręku potrafi utrzymać. To rzecz zupełnie zrozumiała. Ale z chwilą, kiedy on przejdzie do innego świata w taki albo inny sposób — nie chcę tego w tej chwili ściśle precyzować bo jestem dyplomatą, jestem w Komisji Spraw Zagranicznych, więc prezes Komisji Spraw Zagranicznych mógłby mi tutaj zaraz uwagę zrobić — przejdzie do wieczności, to, powiada mi ten faszysta z Neapolu, będzie taka rzeź w Italji, jakiej jeszcze świat nie widział!</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#komentarz">(Głos: Inni mówili inaczej.)</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#BolesławMotz">To powiedział faszysta. Mamy takich erudytów jak p. Posner, jak p. Gliwic, widzę swego przyjaciela Jabłonowskiego, który to wszystko doskonale zna, więc oni potwierdzą, że był na świecie taki doskonały, miły, sympatyczny i bardzo pożyteczny dla swego kraju dyktator, który się nazywał, o ile się nie mylę Diaz. Panował w Meksyku może z 50 lat.</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#komentarz">(S. Posner: 30 lat.)</u>
          <u xml:id="u-16.16" who="#BolesławMotz">30 lat, przepraszam, to wystarczy. Oddawał swemu narodowi jak największe usługi, budował koleje, drogi. Meksyk rozwijał się jak najlepiej, ale dyktator uważał, że te wszystkie parlamenty, ci wszyscy przedstawiciele, te wszystkie sejmy to jest hołota, z którą nie chce rozmawiać.</u>
          <u xml:id="u-16.17" who="#BolesławMotz">Otóż ten Diaz zamiast wychowywać społeczeństwo, zamiast przygotowywać je do tego, ażeby ono stopniowo z dziecka, przypuśćmy, niedojrzałego, nie umiejącego chodzić, zrobiło się czemś dorosłem, silnem, mocnem, to on wszystko załatwiał sam, rządził sam. Były tam także sfery, które go otaczały analogicznie do niektórych sfer, które istnieją w innych państwach — i czem się to wszystko skończyło? Temu zacnemu Diazowi, gdy doszedł do sześćdziesiątego któregoś roku — p. Marszałek Posner musi wiedzieć, ile miał lat, w każdym razie dużo — pewnego pięknego poranku Meksykanie powiedzieli, że mają go dosyć, niech sobie pojedzie w okolice Paryża na Champs Elyses. I cóż się dzieje? Po tej dyktaturze tak dobrej, szlachetnej, tak rzeczywiście pożytecznej dla kraju, ten kraj, zdaje się od roku 1912, przez 17 lat znajduje się w stałej anarchji. To też my demokraci, czy socjaliści, te rzeczy wiemy. My wiemy, że jakikolwiek ustrój, oparty na najbardziej szlachetnej, bardzo inteligentnej, bardzo użytecznej jednostce, nie wystarcza, ażeby państwo potem stopniowo popłynęło po normalnej, zdrowej drodze. Otóż na takie rzeczy może sobie pozwolić Portugalja lub Meksyk, których nikt nie zaczepia, ale my na takie eksperymenty pozwolić sobie nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-16.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-16.19" who="#BolesławMotz">My mamy dwóch sąsiadów, z którymi chcemy żyć w zgodzie, a mianowicie nową Rosję — to nie nasza rzecz, jak tam sobie gospodarują, i jakie mają rządy, ale to jest państwo, mające 140 miljonów ludności — i 70 miljonowy naród niemiecki,...</u>
          <u xml:id="u-16.20" who="#komentarz">(Głos: 60-miljonowy)</u>
          <u xml:id="u-16.21" who="#BolesławMotz">...wkrótce 70, 80-miljonowy, — my z nimi chcemy żyć w zgodzie, w przyjaźni i to jest nasza zasada demokratyczna, radykalna. Ale niestety dopóki nie wytworzą się stosunki braterskie, o które nam chodzi, a Panowie młodzi, — wśród nas starych są i niektórzy młodzi — a może i niektórzy starzy będą jeszcze widzieli, bo świat tak prędko teraz idzie, że jednak z tymi Niemcami i Moskalami dojdziemy do jakichś normalnych stosunków. A tymczasem jest sytuacja niebezpieczna, są różne tendencje — ale to już należy do spraw zagranicznych i ktoś z Panów, mówiąc o tem, powie — są różne tendencje, które mogą być niebezpieczne i dlatego my na takie próby, któreby naród polski pozostawiły w stanie anarchji, chaosu i nieporządku, nie możemy iść. Wysiłek demokracji nie polega na tem, aby nie dopuścić do żadnej zmiany, aby utrącić wszelkie próby wzmocnienia Państwa Polskiego — ale wzmocnienie Państwa Polskiego a wzmocnienie władzy Prezydenta Rzeczypospolitej — to są dwie rzeczy zupełnie różne… Nie mogę się nad tą kwestją długo zatrzymywać, bo nie mam na to czasu, ale uważam, że my demokraci, my ludzie obozu lewicowego, nietylko nie chcemy osłabiać, gdyż jesteśmy pierwszymi państwowcami polskimi i z tej placówki naszej nie zejdziemy — my chcemy aby nastąpiło wzmocnienie, ale nie takie, któreby prowadziło do nowych konfliktów, do nowych zatargów. Nie będę wchodził we wszystkie szczegóły. Patrzę na te rzeczy zupełnie objektywnie i zdaleka i powiem Panom z „Jedynki”, którzy kochają tak samo szczerze ojczyznę jak i my, że wprowadzenie tego rodzaju systemu, jaki został zaproponowany, prowadzi Polskę do nowego chaosu, do walki prezydentury z Sejmem, co prędzej czy później musi się skończyć rewolucją i zwycięstwem demokracji.</u>
          <u xml:id="u-16.22" who="#BolesławMotz">Są ludzie, którzy powiadają, że świat idzie na prawo, Dlaczego? Dlatego, że Action Francaise urządziła demonstracje na Place de la Concorde, ale w Paryżu tak się ich lekceważy, że nawet do kozy nie chce się ich brać. Czytam w niektórych dziennikach, że świat idzie w kierunku katolickim, konserwatywnym i t. d. Zupełnie objektywnie patrzę na ten świat — świat idzie w kierunku demokracji i ona zwycięży, chodzi o kompromis między prawicą, centrum i lewicą, ażeby wytworzyć taki system, w którym wszyscy wspólnie jakoś spokojnie moglibyśmy żyć, rozwijać i umacniać państwowość polską.</u>
          <u xml:id="u-16.23" who="#BolesławMotz">Przechodzę teraz do istotnego mojego przemówienia, które postaram się w kilku słowach streścić.</u>
          <u xml:id="u-16.24" who="#BolesławMotz">Ja poruszę tylko jeden punkt naszego budżetu, a jeżeli czynię to podczas ogólnej dyskusji, to dlatego, że gdybym poruszył tę sprawę przy dyskusji nad budżetem któregoś z ministerstw, to wyglądałoby, jakbym specjalnie temu ministerstwu chciał docinek zrobić. Otóż Wysoki Senacie, chcę mówić o jednej bardzo ważnej i z punktu interesów Polski naglącej sprawie, mianowicie o sprawie funduszów dyspozycyjnych, która jest związana z różnemi ministerstwami. Dotychczas najwięksi wrogowie parlamentaryzmu polskiego, którzy codzień szkalują i dyskredytują przedstawicielstwo nasze, aby je obniżyć w oczach tłumu, nie rozumiejąc zupełnie, że to jest jedyna podstawa praworządności — nie mogą tego zarzutu wytoczyć przeciw naszym ciałom parlamentarnym, że gdy się do nich zwracano w sprawie obrony Rzeczypospolitej, lub godnego jej przedstawicielstwa, że te ciała, czy to Sejm, czy Senat, stawiały jakiekolwiek trudności. Uchwalano przez cały szereg lat, bez żadnej trudności, w atmosferze, że tak powiem, bardzo przyjacielskiej wszelkie fundusze dyspozycyjne. A teraz znaleźliśmy się w chwili kryzysu. W sprawie właśnie funduszów dyspozycyjnych nastąpił pewien impas, że trudno wiedzieć w jaki sposób z tego wszystkiego wybrnąć. Jakie jest źródło, jakie jest pochodzenie tego kryzysu. Ten kryzys w istocie zaczął się od pewnego czasu, nie od roku, dwóch, trzech, tylko od pewnego czasu. W obecnej chwili już Rząd żąda od parlamentu, aby mu udzielił 30, a może i więcej, Panowie to ściślej wiedzą, miljonów złotych do jego kompletnej dyspozycji. Wiadoma rzecz, że jest jeszcze 100.000.000 zł t. zw. zaopatrzenia wojskowego, które również kontroli niczyjej nie podlega, w każdym razie ja zastanawiać się będę szczególniej nad temi 30.000.000. Naturalna rzecz, że te 30.000.000, podzielone przez dwa, to znaczy 15.000.000 złotych jest drobnostką w porównaniu z tem, co sąsiednie państwa na tego rodzaju prace wydają. Czytali Panowie wykaz ogromnych sum jakie Rzesza Niemiecka, która skarży się na to, że jest w wielkiej nędzy i musi żądać zmniejszenia wszelkich ciężarów, jakie chcą na nią nałożyć, wydaje na tę rubrykę, która u nas faktycznie przedstawia się w wysokości 30 miljonów zł. Tak samo wiemy, co III internacjonał wydaje na te rzeczy. Więc same cyfry nie są wielkie w porównaniu z tem, ale dla kraju tak biednego, jak Polska, tak wyniszczonego wojną i sytuacją powojenną, suma 30 miljonów to jest bardzo poważna, zwłaszcza jeżeli dodamy jeszcze te 100 miljonów, które również nie przechodzą przez kontrolę Państwa. Otóż nic dziwnego, że tak samo społeczeństwo jak i parlament, chciałyby, aby te ciężko zapracowane grosze były w najlepszy sposób zużyte. I tutaj zaczyna się właśnie kwestja czy rzeczywiście te 30 miljonów, które nas obchodzą, były tak zużyte, jakbyśmy tego chcieli, to jest na te cele, na które zostały przeznaczone. Otóż analiza spokojna tego wszystkiego, co dotychczas było zrobione, wskazuje, wydaje mi się, że to tak nie było.</u>
          <u xml:id="u-16.25" who="#BolesławMotz">Nie chcę powtarzać plotek, które krążą na ten temat, ale sam fakt, że taka masa plotek krąży a conto funduszów dyspozycyjnych, świadczy, że tam jednak coś jest, że tam się coś dzieje nieodpowiedniego. I to niewątpliwie było pierwszym punktem do pewnego osłabienia zaufania naszego parlamentu co do tych rubryk. Nie chcę powtarzać innych rzeczy, ale były pogłoski, że z funduszu dyspozycyjnego w jednem z ministerstw uzupełniano pensje wyższych urzędników. Czy to jest prawda czy nie prawda, my nie wiemy, ale takie pogłoski krążą. Krążą pogłoski, że jeden z panów ministrów nie nadużył, ale źle zużył te sumy, które parlament mu uchwalił i dla jednej godziny odczytu, wygłoszonego bardzo daleko, podobno z funduszu dyspozycyjnego było zużyte koło 600.000 zł. Godzina odczytu jakiegoś pana ministra. Być może i z wielką radością bym się dowiedział, że to są rzeczy nieprawdziwe, ale takie pogłoski krążą. To wszystko już wytworzyło atmosferę nieufności do tak zw. funduszów dyspozycyjnych. Jeden z najwybitniejszych członków Senatu ze stronnictwa rządowego, p. sen. Lubomirski w jednym ze swoich artykułów piszę, że z funduszów dyspozycyjnych Rząd utrzymuje różne gazety. To jest tajemnica powszechnie znana. Wiemy nawet jakie sumy wydaje. Są takie pisma, które otrzymują tylko z jednego Ministerstwa, a są inne, które otrzymują z dwóch Ministerstw. I te sumy są znane: 18.000 czy 20.000 zł. z tego czy innego Ministerstwa. Dla nas parlamentarzystów, którzy uchwalają te pieniądze na to, ażeby broniono Rzeczypospolitej od szpiegów, lub by ją reprezentowano w odpowiedni sposób w stosunkach międzynarodowych, samo dowiedzenie się, że jakieś pisma partyjne, broniące pewnej polityki, otrzymują z tych funduszów subsydja, jest do pewnego stopnia niezachęcające, ażeby iść z zamkniętemi oczami, jak dotychczas w sprawie uchwalania funduszu dyspozycyjnego.</u>
          <u xml:id="u-16.26" who="#BolesławMotz">Przed paru dniami stał się fakt bardzo ważny. P. Minister Spraw Wojskowych na posiedzeniu naszej Komisji Senackiej oświadczył, że jenerałowie Rzeczypospolitej Polskiej, którzy byli przez jakiś czas Ministrami Spraw Wojskowych — nadużywali tych funduszów. Nie chcę powtarzać wyrażeń, które p. Minister Spraw Wojskowych używał, tylko powiem, że tego rodzaju zarzut, zrobiony generalicji polskiej i ministrom polskim, nie podnosi aureoli ani naszego wojska, ani naszej generalicji. Depesze, które poszły natychmiast za granicę do wszystkich państw o tem, że ministrowie Rzeczypospolitej Polskiej nadużywają, delikatnie mówiąc, możności rozporządzania funduszami dyspozycyjnemi, wcale naszej aureoli i aureoli wojska Rzeczypospolitej Polskiej nie podniosły. A przecież nam chodzi o to, że kiedy jakiś generał, czy minister spraw wojskowych pojedzie i będzie rozmawiał z ministrem spraw wojskowych angielskim, czy francuskim, żeby ten człowiek patrzył na niego, jak na równego sobie, to jest jak na człowieka uczciwego, ale w tej chwili, kiedy depesze poszły po tej mowie, kiedy tak poważny organ, jak Messager Polonais, uznał za swój obowiązek ściśle przetłumaczyć co do słowa, żeby czasem nic nie zaginęło, i rozesłać, żeby wszystkie ambasady na całym świecie dowiedziały się, jak to było powiedziane, to uważam, że tego rodzaju wypowiedzenie się nie podniesie aureoli Rzeczypospolitej ani wojska, dla którego parlament robi wszystko co tylko można, ażeby wzmocnić sytuację kraju na zewnątrz i na wewnątrz. Stało się tu niedawno, że w sprawie funduszów dyspozycyjnych Minister Spraw Wojsk. powiada, że nie zawsze idą tam, gdzie byśmy sobie tego życzyli. Jednem słowem wytworzyła się sytuacja bardzo ciężka, jak Panowie widzą, znajdujemy się w impasie. To Panom nie podoba się, a jednocześnie odmawia się ostatecznie tych właśnie funduszów, które są w gruncie rzeczy potrzebne na funkcjonowanie normalne Państwa. Mam nadzieję, że tego kiedyś nie będzie, jak będą Stany Zjednoczone Europy, tych funduszów nie będzie potrzeba, ale chwilowo jeszcze są potrzebne. O ile ten konflikt nie będzie zażegnany, to nie możemy z tego wyjść bez szkody dla Rzeczpospolitej — a nam przecież nie chodzi o osoby nawet najwięcej szanowane, dla których możemy mieć największy szacunek, ale chodzi nam o interes Rzeczypospolitej Polskiej. Wytworzyła się sytuacja taka, że parlament, który reprezentuje obecnie i zawsze będzie reprezentował opinję ogółu, nie ma dotychczas zaufania.</u>
          <u xml:id="u-16.27" who="#BolesławMotz">Nad tem zastanawiałem się sam osobiście i zastanawiałem się z moimi kolegami z klubu Wyzwolenia, i zdaje mi się, że ażeby wrócić do stanu normalnego, rzucam myśl, — że być może to zaufanie mogłoby być przywrócone tylko w jeden sposób, to jest drogą kontroli. Proszę Panów, my pomimo naszego wielkiego liberalizmu jesteśmy zanadto wielkimi państwowemi, abyśmy nie zdawali sobie sprawy z tego, że są rzeczy, które muszą być poddawane kontroli publicznej. A kontrola publiczna i kontrola niepubliczna, to są dwie rzeczy różne. Nie chodzi o to, aby Rządowi coś narzucać, bo kiedyś się może stanie, że parlament narzuci Rządowi, ażeby była utworzona kontrola nad t. zw. funduszem dyspozycyjnym. Ta kontrola nad funduszem dyspozycyjnym może być w bardzo prosty sposób zorganizowaną. Może się składać z trzech osób, do których całe społeczeństwo, prawie całe będzie miało zaufanie. Jest to Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów i Prezes Najwyższej Izby Kontroli.</u>
          <u xml:id="u-16.28" who="#BolesławMotz">Otóż zwracam się do nieobecnego tutaj Rządu — w innych krajach rząd jest zawsze obecny — i proponuję, aby to nie wyglądało na jakieś votum nieufności specjalnie w tym zakresie, żeby ten Rząd był łaskaw zastanowić się nad tem, w jaki sposób można zorganizować tę kontrolę funduszów dyspozycyjnych, ażeby to funkcjonowało w sposób normalny.</u>
          <u xml:id="u-16.29" who="#BolesławMotz">Wyobrażam sobie, że gdybym był ministrem jakiegokolwiek resortu, byłoby mi nieprzyjemnie posiadać w rękach swoich miljony złotych, za które ja tylko sam odpowiadam, i których kontroli nie poddaję. I mnie się zdaje, że to nie jest nieufność do naszych ministrów, do naszego Rządu. Przecież nawet słyszałem o jednym takim ministrze, który kiedy poraz pierwszy dostał pieniądze i rozdawał je, to zjawił się z pokwitowaniami u niższego szefa, by zdać mu sprawozdanie i ten dopiero odpowiedział, że na mocy Konstytucji niema potrzeby dawać sprawozdania. Minister wyszedł, na tem się skończyło. Ale tak się może zdarzyć z każdym ministrem, taki jest odruch. Pan X, Y — wielu z panów będzie jeszcze ministrami Rzeczypospolitej, gdy Panowie będziecie rozporządzali temi funduszami, to czy Panom nie będzie przyjemnie, jak Panowie będą mieli pokwitowanie, aby po śmierci Panów dzieciom nie powiedziano, że ten pan X, Y, kiedy był ministrem, jakieś złe rzeczy robił, które uwłaczają jego pamięci.</u>
          <u xml:id="u-16.30" who="#BolesławMotz">Więc to nie jest wystąpienie przeciw interesom pp. Ministrów, przeciwnie ja się stawiam na ich miejscu i uważam, że z wielką radością przyjąłbym tego rodzaju aeropag, do którego całe społeczeństwo miałoby zaufanie, że raz na rok zjawiłbym się na komisji, złożonej z Prezydenta Rzeczypospolitej, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli i Prezesa Ministrów i powiedziałbym, że pieniądze na to i na to były wydane. Oni by podpisali, że wszystko było w porządku i jabym umierał w spokoju. Dodam, że gdyby tę myśl Rząd wziął pod uwagę, to być może, że przy głosowaniu Sejm w sprawie funduszów dyspozycyjnych mógłby pójść na drogę porozumienia, bo wtedy zacząłby się pewien powrót do zaufania, to znaczy, że Sejm wiedziałby, że będzie kontrola nad tem, co on uchwala. Ten projekt chciałem w kilku słowach przedstawić i mam nadzieję, że dojdzie to do Rządu, który może weźmie to pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-16.31" who="#BolesławMotz">Na zakończenie chciałbym powiedzieć dwa słowa tylko. Nie chciałbym, ażeby Senat wyciągnął niesłuszny wniosek z tego, co powiedziałem. Przedmówca mój ciągle wytykał mi to, że jestem Polakiem, który ciągle siedzi za granicą. Nie chciałbym, ażeby mnie zrozumiano, że przyjechał jakiś Pan do krytykowania moralności i uczciwości, że ten projekt to jest nowa forma pilnowania uczciwości Rzeczypospolitej Polskiej. Ja przyznam się szczerze, że choć daleko mieszkam, ale ściśle śledzę to, co się w Ojczyźnie dzieje. Codziennie otrzymuję organy prasy najrozmaitszych stronnictw, najrozmaitszych opinij i bardzo pilnie patrzę na to co się dzieje. I na zakończenie mogę podkreślić — to jest moje osobiste przekonanie, że przez te 10 lat Rzeczypospolitej jestem zdumiony, że tych 550 parlamentarzystów, jak również tych 180, czy 170 ministrów — statystycy prawdopodobnie będą to lepiej wiedzieli — tak szlachetnie, tak uczciwie dla tej Rzeczypospolitej pracowali. Były najrozmaitsze zarzuty, najrozmaitsze kalumnje rzucano, które dochodziły i do obcych, o tych różnych strasznych wadach naszych instytucyj parlamentarnych.</u>
          <u xml:id="u-16.32" who="#BolesławMotz">Otóż obserwując przez 10 lat, z prawdziwą radością konstatuję, że to co mogło się stać — bo na miłość Boga, w takim chaosie, w jakim Polska powstawała, to wśród tych 550 posłów i senatorów, czy też 180 czy 160 ministrów czy nie mogło się znaleźć 2, 3, 4 ludzi niegodnych, jak to mówią parszywych owiec, którzy mogli rzeczywiście zrobić coś nieuczciwego? Otóż pomimo tych wszystkich oświadczeń i artykułów, które były na ten temat, ja osobiście uważam, że zarzutu nieuczciwości wszystkim ministrom i wszystkim parlamentarzystom dotychczas zrobić nie można. Aby ta propozycja moja kontroli specjalnej nad funduszami nie była tak traktowana, że przychodzi jakiś pan i pozwala sobie krytykować uczciwość polską, powiem, że dumny jestem z tego, co przez te 10 lat widziałem tak samo w parlamencie, jak też wśród rządów naszych.</u>
          <u xml:id="u-16.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kamieniecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WitoldKamieniecki">Wysoka Izbo! Skarżył się wczoraj p. s. Trojan, przedstawiciel Klubu Ukraińskiego, że nie jest słuchany w izbach prawodawczych Polski. Muszę ten zarzut odeprzeć. Słuchaliśmy mowy p. s. Trojana z wielką uwagą, natomiast mam wątpliwości, czy dla dobra stosunków polsko-ukraińskich należy takie mowy wygłaszać.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#WitoldKamieniecki">Zdumiewa mnie logiczna wewnętrzna sprzeczność w wywodach p. s. Trojana. Z jednej strony p. Senator domaga się od Rządu polskiego opieki, pomocy, poparcia dla poczynań narodowych i kulturalnych ukraińskich, a zwłaszcza kredytów gospodarczych, z drugiej strony kwestjonuje Pan granice Państwa Polskiego i usiłuje Pan wywołać wrażenie, że władza polska w województwach południowo-wschodnich jest władzą narzuconą, z którą ludność ukraińska jest w walce. Konsekwencja logiczna nakazywałaby z tych dwóch stanowisk wybrać jedno, bo trudno jest żądać kredytów i pomocy od przeciwnika, któremu się wypowiedziało śmiertelną walkę. Pan przedstawiciel Klubu Ukraińskiego nad koniecznością logiczną przechodzi dość łatwo do porządku dziennego, traktując swoje wystąpienie raczej jako okazję do pogłębienia przepaści między dwoma narodami, do podsycenia fermentu. Takie Panów stanowisko wywołuje odrazu odpowiedź po drugiej stronie. Szowinizm nacjonalistyczny polski bardzo chętnie przemawia tym samym tonem, i walka się zaostrza.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#WitoldKamieniecki">Muszę oświadczyć, że postawieni między dwoma szowinizmami, my się sprowokować nie damy,...</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#komentarz">(Głos: Kto my?)</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#komentarz">(Inny głos: Postępowi Polacy.)</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#WitoldKamieniecki">...my tego języka nienawiści i zemsty za swój język uważać nie będziemy, może właśnie dlatego, że nie jesteśmy partją polityczną, tylko wielkim obozem państwowym, odpowiedzialnym za losy Państwa i odpowiedzialnym za zadania, jakie Państwo ma do spełnienia. To stanowisko państwowe pozwoli nam zawsze podejmować wspólnie z Panami dyskusję na temat potrzeb ludności ukraińskiej czy to w dziedzinie gospodarczej, czy kulturalnej, czy oświatowej, natomiast nie podejmiemy dyskusji i odeprzemy ją z całą siłą, jeżeli będzie chodziło o granice Państwa Polskiego i o samo Państwo Polskie na tych terenach południowo-wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#komentarz">(Oklaski. S. Trojan: Chodzi o ziemię, o szkoły i o inne potrzeby.)</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#WitoldKamieniecki">Jeżeli Wam chodzi istotnie o rozwój tego kraju, i o dobrobyt jego mieszkańców, musicie uznać, że władza polska jest tam podstawą spokoju, ładu, cywilizowanego życia.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#komentarz">(Głos: Ani w Austrji tego nie było.)</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#WitoldKamieniecki">Niema żadnej analogji między strażnicami polskiemi, które stoją w tej chwili nad Zbruczem, a posterunkami austrjackiemi przed wojną.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#komentarz">(S. Trojan: Dlaczego?)</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#WitoldKamieniecki">Te strażnice polskie nad Zbruczem bronią nietylko polskiej racji stanu, polskiego interesu państwowego, ale bronią bezpieczeństwa życia i mienia każdego obywatela.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#WitoldKamieniecki">Gdybyśmy sobie wyobrazili, że na chwilę zbraknie tych organów polskich, mielibyśmy kraj w chaosie i szybko powrócilibyśmy do epoki dzikich pól.</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#WitoldKamieniecki">Bezpieczeństwo, z jakiego korzysta ludność, możność spokojnego spożywania owoców swej pracy jest zasługą przedewszystkiem władz polskich. A jeżeli to Panów nie przekonywa,...</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#komentarz">(Głos: Nie przekonywa, policja nie daje bezpieczeństwa.)</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#WitoldKamieniecki">...to spojrzyjcie na wschód. Przykład tego, co się dzieje za naszym kordonem, musi być przekonywującym dla każdego, kto chce widzieć rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#WitoldKamieniecki">Organom władzy polskiej zawdzięcza ludność ukraińska ten istotnie świetny rozwój gospodarczy, jaki obserwujemy w ostatnich latach.</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#komentarz">(S. Trojan: Tak Wy mówicie.)</u>
          <u xml:id="u-18.20" who="#WitoldKamieniecki">Ten rozwój gospodarczy, który leży w intencjach Rządu, a który witamy z prawdziwą radością, ten stały rozwój jest konstatowany przez najbardziej bezstronnych obserwatorów cudzoziemskich.</u>
          <u xml:id="u-18.21" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-18.22" who="#WitoldKamieniecki">Panowie znają tych cudzoziemców, którzy objeżdżają kraj.</u>
          <u xml:id="u-18.23" who="#komentarz">(P. Trojan: Bolszewicy również obwożą różnych cudzoziemców i pokazują swój raj, ale czy on jest naprawdę, to jest kwestja.)</u>
          <u xml:id="u-18.24" who="#WitoldKamieniecki">Panowie dobrze wiedzą, że ci cudzoziemcy, którzy jeżdżą, mają oczy do patrzenia i uszy do słyszenia zupełnie samodzielnie, i że my od nich możemy się nauczyć, a nie oni od nas. Otóż nie ulega wątpliwości, że ten rozwój byłby jeszcze świetniejszy, gdyby niesumienna agitacja nie odciągała ludności od produkcyjnej pracy,...</u>
          <u xml:id="u-18.25" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-18.26" who="#WitoldKamieniecki">...i gdyby kredyty, przeznaczone na pracę gospodarczą, nie były zużywane dla celów politycznych.</u>
          <u xml:id="u-18.27" who="#komentarz">(S. Trojan: Przynajmniej jeden fakt proszę podać!)</u>
          <u xml:id="u-18.28" who="#WitoldKamieniecki">P. senator Trojan odwołuje się do historji. Otóż historja to jest niewątpliwie wielka skarbnica, ale trzeba z niej korzystać bardzo umiejętnie, bo łatwo może się zamienić w zatrutą studnię. Panowie chętnie wybierają z przeszłości, zresztą dość bezkrytycznie, te wszystkie momenty, które nas dzielą. Z przeszłości Panowie czerpią tylko ziarna nienawiści. I tu nie pójdziemy drogą Panów...</u>
          <u xml:id="u-18.29" who="#komentarz">(S. Trojan: I my również nie!)</u>
          <u xml:id="u-18.30" who="#WitoldKamieniecki">...i będziemy się starali wydobyć z historji wzory twórcze, wzory współpracy. Zresztą pod tym względem były też różne głosy między Wami. Mogę Panem przytoczyć bardzo ciekawy głos z niebardzo odległej przeszłości, zaledwie 50 łat — to nie są wieki — jednego z prawdziwych Rusinów, ks. Dabijańskiego, który w 1865 roku na sejmie lwowskim powiada: „Były czasy, kiedy Polacy i Rusini, używając wolności narodowych i wolności sumienia, żyli spokojnie obok siebie: radzili razem nad wspólnem dobrem wspólnej im ojczyzny i wspólnych nieprzyjaciół wspólnie odpierali… A gdybyśmy spojrzeli w głąb niejednej mogiły z owych czasów, obaczylibyśmy kości polskie pomieszane z ruskiemi kośćmi wojowników, którzy nie polegli w wojnie domowej, ale w obronie wspólnej swojej ojczyzny…” Przedewszystkiem jednak trzeba zrozumieć ten produkt historji, jakim jest dzień dzisiejszy. To jest najwymowniejszy argument, jaki historja pozostawiła: w trzech południowo wschodnich województwach mamy zgórą dwa i pół miljona ludności polskiej...</u>
          <u xml:id="u-18.31" who="#komentarz">(S. Trojan: Trochę za dużo.)</u>
          <u xml:id="u-18.32" who="#WitoldKamieniecki">...która tam nie jest świeżym przybyszem i nie jest sztucznie kolonizowana, lecz jest krwią z krwi i kością z kości tej ziemi. Ludność polska, która tani od zarania wieków siedzi, nie jest jedną kastą, lecz całkowitem społeczeństwem, od włościan i robotników do inteligencji miejskiej i wielkich właścicieli ziemskich, wszystkie stany są tam reprezentowane. Żadnemu z tych ludzi nie możemy odmówić prawa uważania tej ziemi, na której się urodził, i na której pracuje, za swoją ojczyznę.</u>
          <u xml:id="u-18.33" who="#komentarz">(S. Trojan: Rzeczywistość mówi, że nietylko po wsiach, ale i po miastach dziesięciolecie niepodległości Polski nie byłoby przez nikogo święcone, gdyby nie urzędy, a przecież i my tam jesteśmy.)</u>
          <u xml:id="u-18.34" who="#WitoldKamieniecki">To już jest tak jaskrawa sprzeczność z rzeczywistością, że trudno polemizować.</u>
          <u xml:id="u-18.35" who="#WitoldKamieniecki">Otóż tej rzeczywistości nie zmieni żadna Panów uchwała, ludność polska od wieków na ziemiach południowo-wschodnich siedzi i siedzieć będzie, czy to Panom się podoba, czy nie. Niema takiej granicy, któraby ludność polską od ludności ukraińskiej od siebie oddzielić mogła, jesteśmy skazani na to, ażeby mieszkać obok siebie na jednej ziemi. I z tego współżycia wynika jedna logiczna, rozsądna konsekwencja — konieczność zgodnego współżycia. Zamiast zgodnego współżycia Panowie wolicie walkę, ale powiedzcie otwarcie, o co walczycie! To nie jest walka o wolność, to jest wałka o wyłączne panowanie,...</u>
          <u xml:id="u-18.36" who="#komentarz">(S. Trojan przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-18.37" who="#WitoldKamieniecki">...my nasz program będziemy wykonywać z Wami, albo bez Was, ponad Waszemi głowami.</u>
          <u xml:id="u-18.38" who="#komentarz">(S. Trojan: Czy mamy być tymi baranami, a Wy rzeźnikami?)</u>
          <u xml:id="u-18.39" who="#WitoldKamieniecki">Jest to program współpracy i zgodnego współżycia obu narodów. I niech Pan się nie łudzi, Panie Senatorze…</u>
          <u xml:id="u-18.40" who="#komentarz">(S. Trojan: Pan niech się nie łudzi.)</u>
          <u xml:id="u-18.41" who="#WitoldKamieniecki">...żebyśmy potrzebowali do realizacji tego programu zawierać blok obozu współpracy z Rządem z Narodową Demokracją.</u>
          <u xml:id="u-18.42" who="#komentarz">(S. Trojan: Pan Wierczak i pan Jaruzelski w Sejmie jednakowo nas traktują.)</u>
          <u xml:id="u-18.43" who="#WitoldKamieniecki">Do tego, żeby spełnić swój obowiązek państwowy, żadnych porozumień partyjnych nie potrzebujemy, spełnimy go sami.</u>
          <u xml:id="u-18.44" who="#WitoldKamieniecki">To jest prawie wszystko, co chciałem p. senatorowi Trojanowi odpowiedzieć. Upewniam Pana, że Pan się myli, że Pan się łudzi, jeżeli Pan zarzuca obozowi współpracy z Rządem niedocenianie zagadnienia narodowościowego w Polsce. Upewniam Pana, że znaczenie tego zagadnienia rozumiemy w całej pełni i powagę jego doceniamy.</u>
          <u xml:id="u-18.45" who="#komentarz">(P. Trojan: Nie słów, ale czynów trzeba.)</u>
          <u xml:id="u-18.46" who="#WitoldKamieniecki">Pomimo wszystkich przeszkód, piętrzonych z jednej i z drugiej strony przez fanatyzmy nacjonalistyczne, będziemy zmierzali do wytkniętego celu z nieubłaganą konsekwencją. Będziemy zmierzali do tego, aby umożliwić i zorganizować współżycie i współpracę narodów, mieszkających pod wspólnym dachem jednej Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-18.47" who="#komentarz">(Oklaski. S. Trojan: Jakim sposobem?)</u>
          <u xml:id="u-18.48" who="#WitoldKamieniecki">Żadna Pańska ironją nas od tego nie odwiedzie. Wierzymy mocno, że program wspólnej, twórczej pracy w końcu, w ostateczności zwycięży program nienawiści.</u>
          <u xml:id="u-18.49" who="#komentarz">(Oklaski. Głosy: Brawo. S. Trojan: Nie słów, ale czynów trzeba.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JulianSzymański">Wobec tego, że referent generalny, p. sen. Szarski zrzeka się głosu, uważam dyskusję ogólną za zakończoną. Zbierzemy się po przerwie o godz. 4 min. 15 i rozpoczniemy dyskusję szczegółową.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#JulianSzymański">Wznawiam przerwane posiedzenie. Przystępujemy do szczegółowej dyskusji, mianowicie do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym część 1 Prezydent Rzeczypospolitej. Jako sprawozdawcą głos ma S. Dąmbski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławDąmbski">Wysoka Izbo! Po bardzo obszernej dyskusji ogólnej, w której siłą rzeczy i według zwyczaju wszystkich parlamentów dotknięte zostały wszystkie sprawy dotyczące całokształtu naszego życia państwowego, wskutek czego może uwaga co do samego budżetu mniej szczegółowo w tej dyskusji mogła wystąpić, wezwał nas p. Marszałek do przyjrzenia się bliżej budżetowi, który na rok nadchodzący mamy uchwalić.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#StanisławDąmbski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przychodzi do Panów co do części 1 tego budżetu z wnioskiem, byście raczyli uchwalić wydatki i dochody tej części budżetu zupełnie zgodnie z temi pozycjami, w jakich ten budżet został w pierwotnem, a następnie dodatkowem przedłożeniu rządowem przedstawiony Izbom ustawodawczym, i w tej wysokości w jakiej zgodnie z Rządem został przyjęty przez Sejm. Nie będę Panom przedstawiał cyfry poszczególnych paragrafów, mają je Panowie przed sobą. Wniosek komisji, który zechcą Panowie uchwalić, wyraża się w sumie wydatków tego budżetu 3.862.963 zł., w sumie dochodów 275.160 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#StanisławDąmbski">Ograniczę się tylko do najkrótszych uwag, które charakteryzują ogólny charakter tego budżetu. Powiedzieć możemy śmiało, że bez niepotrzebnego, a zawsze szkodliwego marnotrawstwa, ta część budżetu wyraża się w wydatkach zupełnie odpowiednio do potrzeb utrzymania tego Domu, którego wydatki obejmuje. Do Szefa tego Domu i całego tego Domu zwracają się uczucia i nasze w Izbach ustawodawczych i całego społeczeństwa z najwyższą czcią i miłością. Pragniemy wszyscy, aby utrzymanie tego Domu było na tym poziomie, który odpowiadać powinien i dumie naszego narodu i godności naszej wiekowej tradycji i kultury, żeby i dla naszego uczucia i w stosunku do naszych sąsiadów reprezentacja naszego Państwa, która tem się wyraża, była pełna godności, powagi i siły.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#komentarz">(Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#StanisławDąmbski">Wielu z nas i tu w Izbach ustawodawczych i w szerokich warstwach społeczeństwa pragnie, żeby w rozwoju stosunków znalazły się w tym Domu nietylko walory zewnętrznego blasku, ale i walory wewnętrzne, walory powagi i siły, i odpowiedniego udziału we władzy państwowej, a wszyscy, bez względu na poglądy polityczne, pragniemy tam widzieć zawsze momenty najwyższej kultury duchowej i intelektualnej, na którą Polskę stać być musi i powinno.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#StanisławDąmbski">Proszę o przyjęcie pozycji zgodnie z wnioskiem komisji.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JulianSzymański">Do dyskusji nikt się nie zgłosił.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#JulianSzymański">Przechodzimy do części 2: Sejm i Senat. Sprawozdawca s. Iżycki ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AleksanderIżycki">Wysoka Izbo! Zastanawiając się nad budżetem Sejmu i Senatu, komisja zatrzymała się nad pewnemi tezami, które chciałem Panom tutaj przedstawić. Nie będę całości odczytywał, pozwolę sobie jednakże odczytać niektóre ustępy:</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#AleksanderIżycki">„W krajach, gdzie parlamentaryzm jest uznany i szanowany, izba poselska i senatorska każda z osobna są najzupełniej autonomiczne i od rządu niezależne. Tam prezydenci poszczególnych izb powołują specjalne dla każdej izby komisje gospodarcze (w osobie kilku kwestorów), obliczają niezbędne wydatki i określony przez siebie ryczałt gospodarczy uzyskują do swojej dyspozycji bezpośrednio ze skarbu, zdając następnie rachunki tylko swojej komisji gospodarczej i nie przedstawiając ich wcale najwyższej izbie kontroli. W ten sposób akcentowaną jest autonomja każdej z izb parlamentarnych, wzajemna ich niezależność i zupełna niezależność od ministra skarbu i rządu. Zapewne powiecie Panowie, że jest to forma — tak, ale forma wieloznacząca”.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#AleksanderIżycki">Przecież niedopuszczalne jest, żeby Rząd nadawał budżety Izbom parlamentarnym, choćby nawet tylko w formie przedłożenia rządowego, a tem mniej, żeby się zgadzał na ich zmianę, lub żeby się jej sprzeciwiał, co, jak się okazuje, miało miejsce w roku zeszłym, gdy minister Czechowicz nie zgodził się na utrzymanie pewnej, zresztą bardzo nieznacznej, pozycji budżetowej i zarządzał zredukowanie tej pozycji.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#AleksanderIżycki">Komisja, zastanawiając się nad tą sprawą, przyszła jednakże do wniosku, że u nas panują inne zwyczaje. Z temi zwyczajami liczymy się, ale rozumiemy, że forma nie powinna zabijać treści, że w rzeczywistości zupełna swoboda i niezależność Izb parlamentarnych musi być utrzymana. Brak tej swobody z jednej strony w pewnym stopniu wpływać musi, choć może nieznacznie, na autorytet Izb, rozumiemy jednakże, że podniesienia autorytetu Izb musimy szukać nie w tej formie, ale w poważniejszych rzeczach, a mianowicie w treści. Rozumiemy, że praca Izb musi być rzeczywiście wysoka i tylko wtedy możemy szczycić się, że parlamentaryzm polski nawiąże do swoich dawnych polskich tradycji. To też czynnikiem najważniejszym dlatego będzie, żebyśmy my jako ustawodawcy nie załatwiali tutaj tylko sporów wzajemnych, nie przeprowadzali tylko targów o wzajemne interesy, ale mieli przedewszystkiem na względzie wielką całość wielkiego Państwa, a jednocześnie przy tej pracy korzystali z doświadczeń innych, korzystali z tego, co nauka nam dać może. I tu musimy w pewnym stopniu przyznać, że w krótkim względnie czasie zrobiliśmy już cośkolwiek, powiem nawet, że dość dużo.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#AleksanderIżycki">Chcę mówić o naszej bibljotece. Bibljoteka, która powstała w r. 1920, czyli jest jedną z bardzo młodych instytucji, otrzymała wprawdzie w spadku pewne zasoby z innych likwidujących się bibljotek, miała tylko niewielkie fundusze. Mimo to w ciągu bardzo krótkiego czasu bardzo dobrze się zorganizowała, przedewszystkiem dzięki swemu dyrektorowi, p. Kołodziejskiemu, który od początku prowadzi ją z wielką umiejętnością, co w komisji było w zupełności przez wszystkich uznane. Rozumiemy, że bibljoteką nasza jest właśnie tym mózgiem, który może niesłychanie ułatwić naszą pracę, ale trzeba liczyć się z tem, że szybkie orjentowanie się w poważnym naukowym księgozbiorze, dla ludzi nieraz nieodpowiednio do tego przygotowanych, jest niesłychanie trudne, i bez pomocy poważnych specjalistów pracy pożytecznej nie zrobimy.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#AleksanderIżycki">Dlatego też w komisji przeważało zdanie, że nie powinniśmy żałować pieniędzy nietylko na rozszerzenie bibljoteki, ale i na pomnożenie personelu bibliotecznego, który mógłby być w pewnym stopniu pomocniczym aparatem dla naszej pracy. Rozumiemy, że oprócz personelu stałego, należałoby od czasu do czasu zapraszać rzeczoznawców, którzyby nam ułatwiali także tę pracę, jednem słowem stworzyć taką instytucję, któraby usuwała wady i niedokładności, nieraz bardzo często spotykane w ustawach, które wychodzą z izb parlamentarnych polskich. Otóż mając to na względzie, oprócz wniosków, z któremi tu przychodzi Sejm i które tu są drukowane — powtarzać ich nie będę, mają one przeważnie charakter zmian formalnych, jak powiększenie płac urzędników, powiększenie ilości węgla i t. d. — to są wszystko szczegóły, które Panowie tutaj znajdą, — występuje nasza komisja jeszcze z dwoma wnioskami, a mianowicie, o asygnowanie 10.000 zł. na powiększenie wydatków bibljotecznych i na utworzenie stanowiska specjalnego redaktora stenogramu, na co potrzeba 7.100 zł. na to, aby praca w biurach komisyjnych była również segregowana, redagowana i t. d., bo nie wszystko da się ująć w taką formę, w jakiej to byłoby pożądane.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#AleksanderIżycki">Dalej występujemy jeszcze z innym wnioskiem, który tutaj przeczytam szczegółowo:</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#AleksanderIżycki">„Oprócz powyższego dodatku, zdaniem mojem, należałoby pomyśleć o wprowadzeniu następujących ulepszeń. Ustawy, które polskie ciała parlamentarne zatwierdzają, niejednokrotnie grzeszą pewnemi niedokładnościami, nietylko redakcyjnej i językowej natury, ale są niezgodne pod względem prawnym z innemi ustawami, wydanemi poprzednio, lub też niejasne albo dwuznaczne; na tę okoliczność zwrócił w swoim czasie uwagę poseł, obecnie senator Kamieniecki i złożył jeszcze do Sejmu Ustawodawczego wniosek w sprawie utworzenia sejmowego biura prawniczego. Wprawdzie wtedy nie było jeszcze Senatu, ale i obecnie wniosek ten jest aktualny, gdyż Senat często staje przed alternatywą albo wstrzymać ustawę, której zatwierdzenia oczekują zainteresowani z niecierpliwością, albo świadomie zaniedbać poprawek i wypuścić ustawę niedoskonałą.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#AleksanderIżycki">„Zdaniem mojem, dałoby się uzyskać pożądaną zmianę panujących w Sejmie stosunków, gdyby przed trzeciem czytaniem ustawy były przez sejmowych urzędników, — odpowiednio wykwalifikowanych, przestudiowane. W tym celu należałoby uzupełnić referat prawny, zorganizowany przez obecnego Marszałka Sejmu, pewną ilość urzędników.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#AleksanderIżycki">„Temu samemu referatowi należałoby również powierzyć załatwianie petycji, których wielka ilość wpływa do Sejmu i Senatu bezpośrednio, czy też na ręce obydwóch Marszałków, czy poszczególnych posłów. Petycje obecnie załatwiają się w sposób mechaniczny — odsyła się je do właściwego urzędu, a petenta zawiadamia się, że podanie zostało przesłane danemu ministrowi do właściwego załatwienia, petent w takim wypadku jest przeświadczony, że Sejm lub Senat nakazał załatwić jego sprawę właściwie, t. j. pomyślnie, i dopiero po wielu miesiącach oczekiwania i łudzenia się przekonuje się, że podanie zginęło pomiędzy niezliczoną ilością niezałatwionych kawałków.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#AleksanderIżycki">„W pruskim Landtagu sprawa petycji jest, mojem zdaniem, zorganizowana daleko lepiej i dobrze byłoby, gdybyśmy podobną organizację przy naszym parlamencie stworzyli. Tam wszystkie petycje są rozpatrywane przez biuro petycyjne przy sejmie i każdy petent otrzymuje z powrotem swoje podanie z odpowiedniemi wskazówkami i radami, przyczem biuro nieraz zasięga informacji i porad od właściwych urzędów. Petent dowiaduje się tą drogą, jakie są widoki na pomyślny wynik jego sprawy, w jakiej formie należy zredagować podanie, jakie dowody i dokumenty do tego podania dołączyć, jakie wnieść opłaty. Słowem otrzymuje wyczerpującą i życzliwą radę, a nie, nic nie znaczący, a nawet niejednokrotnie wprowadzający w błąd suchy i bezmyślny frazes”.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#AleksanderIżycki">Tego rodzaju biuro petycyjne dałoby nam bardzo duży materjał, który tu skoncentrowany, jednocześnie nieraz posłużyłby może nawet i dla inicjatywy ustawodawczej. Z tej masy petycji widzielibyśmy te bóle, które w narodzie się spotykają i załatwienie ich w tej formie mogłoby ogromnie zmienić warunki naszej pracy. Otóż ten projekt wtedy nie mógł być głosowany w swoim czasie w Komisji Budżetowej dlatego, że nie mieliśmy pod tym względem opinji obu marszałków — Sejmu i Senatu. Otrzymałem od Komisji Budżetowej polecenie prosić Marszałka Senatu, żeby się porozumiał z Marszałkiem Sejmu. Ten wniosek formułuje już w tej formie, który zresztą już post factum Komisja Budżetowa przyjęła.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#AleksanderIżycki">Nie mogąc głosować nad tym wnioskiem do chwili uzgodnienia go z p. Marszałkiem Sejmu i Senatu, Komisja poleciła referentowi omówić tę sprawę z p. Marszałkiem Senatu i prosić go, ażeby on się porozumiał w tej sprawie z p. Marszałkiem Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#AleksanderIżycki">Na Komisji Budżetowej została poruszona kwestja powiększenia liczby urzędników biur Senatu i Sejmu o 5 osób, celem zorganizowania specjalnego biura, mającego za zadanie ułatwienie członkom Izb pracy ustawodawczej oraz załatwianie wpływających petycji.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#AleksanderIżycki">Wniosek powyższy pp. Marszałkowie Sejmu i Senatu aprobowali, zmniejszając narazie ilość tych urzędników do 2; jeden na etacie Senatu, drugi na etacie Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#AleksanderIżycki">Należy więc wstawić w części 2a) do § 2 — 7100 zł. i takąż sumę 7100 zł. do części 2b) do § 2.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#AleksanderIżycki">Wobec tego proszę Wysoki Senat o uchwalenie budżetów Senatu i Sejmu z tem uzupełnieniem.</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#AleksanderIżycki">Zastanawialiśmy się przytem, czy jednak tego rodzaju zmiana i wogóle chęć rozwinięcia biur parlamentarnych jest racjonalna i czy może ona nie przekracza czy to naszej możności, czy w porównaniu z innemi krajami nie jest wygórowana. Tu mogę Panom podać trochę cyfr, które są tutaj wydrukowane — ja je prędko przebiegnę. Jeżeli będziemy porównywali wydatki na parlament w różnych państwach, to okaże się, że u nas jeden mieszkaniec płaci na koszty parlamentu 34 grosze, w Czechosłowacji 80 groszy, we Francji — 76 groszy, w Belgji — 45 groszy, w Niemczech — 30 groszy, ale to dlatego, że w tem nie są uwzględnione sejmy miejscowe, gdybyśmy to uwzględnili, byłoby znacznie więcej. Co do ilości urzędników, znowu my stoimy bardzo nisko. W Niemczech jest 145 tylko w samym parlamencie, nie licząc poszczególnych sejmów, Prusy np. mają w sejmie — 75, Czechosłowacja — 120, Stany Zjednoczone — 656, Austrja — 151, Polska — 59. Proszę Panów, rozumie się, że tamte parlamenty mogą pracować, mogą mieć robotę przygotowaną. Nasze biura jak dotychczas są tylko biurami gospodarczemi, a biur naukowych, biur, któreby rozszerzały tę pracę, niema wcale.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#AleksanderIżycki">Proszę Panów, jeszcze chciałbym zwrócić uwagę na to, czy może nasz budżet specjalnie bardzo rośnie, może Sejm i parlament z każdym rokiem kosztuje coraz drożej. Tu znowu będziemy mieli ciekawe cyfry. W 1925 roku, jeżeli weźmiemy złoty w złocie, parlament nasz kosztował 7.600.000, w 1926 roku — 4.700.000, w 1927 — 4.900.000, w 1928 — 4.900.000, na rok przyszły projektuje się 5.300.000. Są to stosunkowo bardzo niewielkie cyfry, bo stanowi to zaledwie 0,17 proc. całego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#AleksanderIżycki">Proszę Panów, jeszcze chciałem tu wspomnieć o pewnych naszych, tradycjach, które również bardzo wysoko stawiały nasze dawne izby parlamentarne. Mam wrażenie, że w dużym stopniu do tych tradycyj przyczynił się ten duch, który, rozumie się, za dobrych czasów, panował w naszych izbach, parlamentarnych — wtedy, kiedy umieliśmy unanimitate załatwiać różne, nieraz bardzo ciężkie i trudne sprawy, wtedy umieliśmy się wzajemnie przekonywać, umieliśmy słuchać, umieliśmy dla dobra wielkiej Ojczyzny ustępować nieraz ze swego zdania, tylko na to, żeby wytworzyć wzajemne porozumienie. W takiej atmosferze dałoby się i dziś dużo zrobić. Zaciekłość i pewne zacietrzewienie, które do nas przeszło, mojem zdaniem, jako spadek po walkach nacjonalizmów różnego rodzaju, okropnie utrudnia nasze życie i naszą sytuację. Za dawnych czasów w Polsce żyliśmy wszyscy zgodnie i wielka Rzeczpospolita była miejscem, gdzie narody swobodnie się ze sobą spotykały i wspólnie pracowały, nie wytwarzała tych sporów, a przedewszystkiem dlatego, że Polacy wtedy umieli się bratać, umieli się zbliżać do swoich sąsiadów, umieli tworzyć unję, umieli się łączyć. Dziś ta jakaś zaciekłość, czy moskiewskich rusyfikatorów, czy pruskich hakatystów, i nas zaraziła, a wskutek tej zarazy żyjemy w ciężkich warunkach i w tych warunkach praca w parlamencie jest niesłychanie trudna.</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#AleksanderIżycki">Na końcu sprawozdania znajduje się ustęp, gdzie wspominam o naszej dawnej tradycji, że my rozumieliśmy, że cała władza jest nie gdzieindziej, jak tylko w Sejmie, — to Panowie pewnie przeczytają. Rozumiem, że takie wyjaśnienie, jakie tu podaję, prawa Sejmu podnosi i zaznacza, że wszelka władza pochodzi od narodu, o czem nieraz tu zapominamy. Nie utrzymanie prestige'u Rządu, ale potrzeby i wola narodu powinne być dla nas najwyższym nakazem.</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#AleksanderIżycki">Sądzę, że taki układ, jaki się u nas wytworzył, pewnej grupy współpracy z Rządem, byłby w Polsce dawniej niezrozumiały i w Europie byłby niezrozumiały. Przypuszczam że tam rząd współpracuje z parlamentem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JulianSzymański">Do dyskusji nikt się nie zgłosił.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do części 4: Prezydjum Rady Ministrów. Jako sprawozdawca głos ma s. Dąmbski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StanisławDąmbski">Wysoka Izbo! Mam przedstawić do uchwały Wysokiej Izby budżet Prezydjum Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#StanisławDąmbski">Ta część budżetu obejmuje wydatki biura p. premjera, wydatki Trybunału Administracyjnego i Trybunału Kompetencyjnego.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#StanisławDąmbski">Nie będę wchodził w szczegóły pozycyj i paragrafów, tembardziej, że macie Panowie przed sobą tekst sprawozdań, a my wszyscy w Komisji Budżetowej nie wątpimy ani na chwilę, że Panowie tekst tych sprawozdań dokładnie już przeczytali i z nim się zapoznali. Przychodzimy z wnioskiem, by Senat uchwalił wydatki i dochody tego działu budżetu zgodnie z uchwałami Sejmu w wysokości: w wydatkach zwyczajnych — 2.522.133 zł., w wydatkach nadzwyczajnych — 450.000 zł., w dochodach — w sumie 33.940 zł.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#StanisławDąmbski">Jeżeli dorzucę kilka uwag dotyczących tego budżetu, powtarzając to, co jest podane w sprawozdaniu, to głównie dlatego, że różnica między obradami naszemi w komisji a na plenum Senatu jest ta, że stąd te rzeczy dostają się do wiadomości ogółu, a zatem jest może dobrze, żeby te momenty, które w obradach komisji podnosiliśmy jako ważne, tą drogą dostały się do wiadomości szerszej.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#StanisławDąmbski">Dlatego podniosę z uznaniem, że w paragrafach tego budżetu znaleźliśmy wydatek na wydawnictwo ogólnego sprawozdania rocznego z działalności rządu. Takie sprawozdanie wydał rząd za rok 1927. Rząd nie jest obowiązany do tego rodzaju sprawozdań, znajdowaliśmy w komisji, że jest jednak rzeczą ogromnie dodatnią, jeżeli takie coroczne sprawozdania z działalności Rządu są publikowane. Nie są one wprawdzie tematem dyskusji czy uchwał Izb, ale tak samo nam, członkom izb ustawodawczych, jak i społeczeństwu, umożliwiają lepszy pogląd na działalność całoroczną Rządu, niż to może mieć społeczeństwo tylko z luźnych sprawozdań prasowych.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#StanisławDąmbski">Druga pozycja, którą także jako ogromnie dodatnią podnieść tutaj pragnę, to wydatki połączone z organizowanemi teraz w Prezydjum Rady Ministrów pracami nad studjum dla usprawnienia administracji publicznej. Jest to wydatek w tym budżecie nowy, wydatek, który uważaliśmy w komisji za ogromnie wskazany i racjonalny. Niewątpliwie jest interesem pierwszorzędnym społeczeństwa, aby stosunek jego do administracji publicznej układał się jak najjaśniej, jak najprościej i jak najżyczliwiej.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#StanisławDąmbski">Wszystko, co możemy wprowadzić, a do czego te studja nam dadzą materjał, by technikę działania naszych urzędów usprawnić i ich stosunek do ludności uprościć, zrobić lepszym, musimy powitać, jako rzecz pierwszorzędnej potrzeby i doniosłości.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#StanisławDąmbski">Pragnę wreszcie zwrócić uwagę z tej trybuny na ogromne zasługi, jakie przyznać należy prezesowi Trybunału Administracyjnego i sędziom tego trybunału, którzy przez zorganizowanie racjonalne pracy wewnętrznej, przez spotęgowanie intensywności tej pracy potrafili wyprowadzić Trybunał Administracyjny z bardzo poważnych zaległości, w jakich się znajdował, na drogę już dużo lepszą, zmniejszenia tych zaległości i sprowadzenia w niedalekiej przyszłości jego działania do odpowiedniej kurencji i sprawności wykonawczej.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#StanisławDąmbski">Z budżetem Prezydjum Rady Ministrów łączą się trzy przedsiębiorstwa p. B., których wyraz w budżecie znajduje się w nadwyżce dochodów względnie dopłatach ze Skarbu Państwa. To jest Polska Agencja Telegraficzna, której wydatki i dochody komisja prosi, by Senat przyjął — dochody w sumie 1.551.000 zł., wydatki w sumie 2.382.100 zł., czyli deficyt do pokrycia ze Skarbu Państwa wynosi 831.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#StanisławDąmbski">Drugiem przedsiębiorstwem są drukarnie państwowe, które komisja prosi, żeby Senat przyjął w sumach: w dochodach 3.867.090 zł., w wydatkach 3.739.630 zł., czyli nadwyżka wynosi 127.460 zł.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#StanisławDąmbski">Wreszcie przedsiębiorstwo wydawnictw państwowych — komisja wnosi w dochodach 1.149.030 zł., w wydatkach — 538.160 zł., zatem spodziewana wpłata do Skarbu Państwa w tej pozycji wynosi 610.870 zł.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#StanisławDąmbski">W powyższych pozycjach przedkładam budżet Prezydjum Rady Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Jabłonowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WładysławJabłonowski">Wysoka Izbo! Istnieje, jak wiadomo, 5-miljonowy fundusz, przeznaczony na popieranie nauki i kultury, a funduszem tym zawiaduje Prezydjum Rady Ministrów. Niedawno czytaliśmy w pismach, że na zamku obradował komitet, który ma specjalnie kierować temi pracami, mającemi na względzie popieranie nauki i kultury, właśnie czerpiąc z tego 5-miljonowego funduszu. Nic z tego, nad czem radzono, o czem mówiono, co zamierzano robić, jak tę naukę popierać, nic z tego nie przenika do wiadomości publicznej. W prasie o tem nic nie było, najmniejszej wzmianki. Tylko drogą uboczną można się dowiedzieć, jak rzeczy stoją, jakie są zamiary, jaka się organizuje praca w tym kierunku. Ja np. coś nie coś mogłem się temi drogami ubocznemi dowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#WładysławJabłonowski">Wiem, że podobno jest zamierzone wielkie, krytyczne, kompletne wydanie dzieł Mickiewicza. Można o tem dużo powiedzieć. My pamiętamy, że w pierwszym Sejmie uchwaliliśmy istotnie wydanie dzieł Mickiewicza, ale mieliśmy na celu zupełnie co innego, mianowicie wydanie w olbrzymiej ilości egzemplarzy, tak, ażeby te książki mogły się dostać w ręce szerszych mas. Tutaj, jak widzimy, jest praca, mająca na względzie niewątpliwie zadośćuczynienie wielkich wymagań nauki, wogóle wymagań wobec tak wielkiej postaci, jaką jest Mickiewicz, ale te rzeczy mają zupełnie inny charakter. Będą one miały przedewszystkiem wartość dla ludzi nauki, oraz dla miłośników, będzie to wydawnictwo prawdopodobnie bardzo drogie, w nielicznych egzemplarzach wydane, do którego szerokie masy nie będą miały najmniejszego dostępu.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#WładysławJabłonowski">Tę pracę raczej należałoby powierzyć naszym instytucjom naukowym. Akademji Umiejętności, Towarzystwu Naukowemu Warszawskiemu, wogóle tym instytucjom, które mając w swem łonie fachowców, łatwiej mogą rozplanować, zorganizować i wykonać tego rodzaju pracę. Chodzi o to, że my o tem, co komitet wspomniany robi, nic nie wiemy, do wiadomości bowiem publicznej nic z jego działalności nie przenika. A są to rzeczy, które mogą interesować ludzi, którym sprawy nauki i kultury nie są obojętne.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#WładysławJabłonowski">Więc mając to na względzie, wnoszę tutaj rezolucję następującą: „Wzywa się Rząd, by ogłaszał sprawozdania o czynnościach oraz wydatkach Komitetu Funduszu 5 miljonów dla popierania nauki i kultury, którym zawiaduje Prezydjum Rady Ministrów”.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#WładysławJabłonowski">Muszę tu jeszcze nadmienić, że Szanowny Referent tego działu godzi się na tę rezolucję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JulianSzymański">Nikt więcej głosu nie żąda.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do części 3: Najwyższa Izba Kontroli. Sprawozdawca s. Kłuszyńską ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Kontrola majątku państwowego, możność wykonywania tej kontroli zupełnie niezależnie od wszystkich czynników jest wielkim dorobkiem świata demokratycznego. Początki kontroli sięgają wieków średnich, ale kontrola wykonywana w owym czasie była kontrolą tylko władz podwładnych, rachmistrzów, kasjerów, nie była kontrolą władzy wykonawczej i to odpowiadało zupełnie duchowi czasu. Absolutystyczny władca nie życzył sobie, aby ktokolwiek kontrolował jego poczynania.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#DorotaKłuszyńska">Rewolucja francuska odrazu przystąpiła do uregulowania prawa kontroli. Napoleon w r. 1807 wydał edykt, który był punktem wyjścia dla bardzo wielu krajów, w późniejszych okresach i według tego edyktu już organizowano kontrolę, ale i ona nie była pełną i ślady tego zostały po dzień dzisiejszy we Francji, ponieważ ta kontrola nie jest kontrolą celowości wszystkich poczynań, a jest tylko także kontrolą rachunków, kwitów i t. d., bo i Napoleon oczywiście nie życzył sobie bezwzględnej kontroli. Prawo kontrolowania formalności rachunków bez prawa krytyki zarządzeń rządu pod względem celowości gospodarczej odbiera Izbie obrachunkowej we Francji możliwość działania na nowożytną skalę. Braki te jednak usuwa do pewnego stopnia kontrola wydatków zamierzonych, wykonywana przez specjalnych kontrolerów. Bez aprobaty, czyli wizy specjalnych kontrolerów nie może żaden rachunek być realizowany. We Francji izba obrachunkowa zależna jest od ministra skarbu, ale zarządzenia ministra skarbu nie podlegają jej kontroli. Prezydent mianuje prezesa izby kontroli i oczywista jest on nieusuwalny.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#DorotaKłuszyńska">W innych krajach, np. w Belgji, prezes najwyższej izby kontroli jest zależny wyłącznie od parlamentu. Parlament powołuje tego prezesa najwyższej izby i jemu też tylko jest prezes podległy. Ważnem uzupełnieniem ustawy o izbie kontroli w Belgji jest prawo wydawania opinji w wypadkach żądania kredytów dodatkowych, i skoro budżet musi być przekroczony. Najwyższa Izba Kontroli daje swoją opinję w sprawie żądania kredytów dodatkowych.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#DorotaKłuszyńska">Można by jeszcze powiedzieć kilka uwag o Włoszech, ale właściwie to w tej chwili nie byłaby rzeczowa ocena włoskich stosunków, bo jak jest we Włoszech za rządu Mussoliniego, jak prawo kontroli jest wykonywane albo niewykonywane, to oczywiście usuwa się od wszelkiej możliwości zbadania. W okresie, kiedy jeszcze Mussolini nie był absolutnym panem Włoch, kontrola tam była wstępna, to znaczy żaden rachunek nie mógł być realizowany, o ile nie był poprzednio zbadany przez najwyższą izbę kontroli.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#DorotaKłuszyńska">W krajach powojennych: w Czechosłowacji, Austrji, Niemczech, kontrola jest zupełnie niezależna od wszystkich czynników rządowych; w Niemczech jest najwyższą władzą państwa, samodzielną w stosunku do Rzeszy i podlegającą tylko prawu.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#DorotaKłuszyńska">W Polsce Najwyższa Izba Kontroli powołaną została dekretem Naczelnika Państwa z 7 lutego 1919 roku, a ustawa z dnia 23 czerwca 1921 roku daje Najwyższej Izbie Kontroli duże kompetencje. Bada ona gospodarkę Państwa nietylko co do legalności, ale i pod tym względem celowości gospodarczej, co jest sprawą niesłychanie wielkiej wagi. Najwyższa Izba Kontroli wykonywa kontrolę faktyczną i kontrolę następną. Jest ona władzą, w czynnościach swoich opartą na zasadach kolegialności, z Ministerstwami równorzędną, od Rządu niezależną, podległą bezpośrednio Prezydentowi. Prezes Najwyższej Izby Kontroli składa przysięgę w ręce Prezydenta Rzeczypospolitej. Mianuje go Prezydent na wniosek Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#DorotaKłuszyńska">Art. 7 Konstytucji obowiązuje Rząd do przedkładania Sejmowi zamknięć rachunkowych do zatwierdzenia. Najwyższa Izba Kontroli według art. 9 Konstytucji obowiązana jest przedstawić Prezydentowi, Sejmowi i Senatowi wnioski o udzielenie lub odmówienie Rządowi absolutorjum najpóźniej w 6 miesięcy od dnia otrzymania od Ministra Skarbu ogólnego zamknięcia rachunków z całej gospodarki państwowej, udzielając odpisu powyższych uwag i wniosku Prezesowi Rady Ministrów i Ministrowi Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#DorotaKłuszyńska">Kroniki naszego życia parlamentarnego nie notują wypadku, żeby Najwyższa Izba Kontroli wystąpiła do Sejmu z podobnym wnioskiem. Zamknięć rachunkowych dokonał Rząd dopiero w ostatnich miesiącach roku ubiegłego za rok: 1923, 1924, 1925, ostatnio za rok 1925 i 1927. Uwagi więc o wykonaniu budżetów powoli będą miały znaczenie realne, a nie historyczne.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#DorotaKłuszyńska">Najwyższa Izba Kontroli ma prawo w wypadkach szczególnie ważnych lub nie cierpiących zwłoki przedstawić Prezydentowi Rzeczypospolitej, Sejmowi i Senatowi sprawozdanie i wnioski z poszczególnych wyników badania, a odpisy przesyła Prezesowi Rady Ministrów i p. Ministrowi Skarbu. Najwyższa Izba Kontroli ma więc prawną i ustawową podstawę do zwracania się bezpośrednio do ciał ustawodawczych. Wielka szkoda, że prezes Najwyższej Izby Kontroli, jak to stwierdził referent sejmowej Komisji Budżetowej, nie skorzystał z tego prawa, kiedy stwierdził przekroczenie budżetu na rok 1927/28 na sumę 568 miljonów. Zdaje mi się, że gdyby Najwyższa Izba Kontroli była zwróciła się wówczas do Sejmu w tej sprawie, do czego miała prawo, do czego miała tytuł, czego nikt nie śmiałby poczytywać za jakiekolwiek nadużycie lub mieszanie się do nieswoich spraw, byłoby się uniknęło bardzo wielu nieporozumień, które z tego tytułu oczywiście miały miejsce.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#DorotaKłuszyńska">Na wypadek stwierdzenia nadużycia, Izba Kontroli powinna mieć prawo zwrócenia się do prokuratora. Nowelizacja ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli powinna iść po linji rozwinięcia także i kontroli wstępnej. Wprawdzie uzyskanie wiz, bez których nie mogłyby ministerstwa rozpoczynać żadnej akcji, opóźnia bieg spraw, korzyści jednak są niewspółmiernie wielkie.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#DorotaKłuszyńska">Kontrola następna, konstytucyjnie zagwarantowana, ma oczywiście podstawowe znaczenie, a Najwyższa Izba Kontroli w myśl ustawy o izbach kontroli ma złożyć Sejmowi swoje „uwagi” o wykonaniu budżetu, co dla obrad Komisji Budżetowej jest niesłychanie ważne. Jednak wiemy z doświadczenia, że kontrola następna tylko stwierdza nadużycia, ale nie jest w stanie im zapobiedz i bardzo często nadużycia, dochodzące niejednokrotnie do wielkich, miljonowych sum, już są dla Państwa niepowetowane, a sumy te są bezpowrotnie stracone, bo istotnie niema mowy, żeby je można było odebrać. Co najwyżej winowajca idzie do więzienia.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#DorotaKłuszyńska">Przy tej sposobności chcę poruszyć jedną sprawę niesłychanie ważną. Idzie o sprawę funduszów dyspozycyjnych. Koło tej sprawy rozwinęła się w ostatnich miesiącach bardzo ożywiona dyskusja. Tajemniczość funduszów dyspozycyjnych oczywiście pozostawia ogromne pole najrozmaitszym domysłom słusznym, czy niesłusznym, uzasadnionym, czy nieuzasadnionym, ale gdy coś raz jest pokryte tajemniczością, trudno, ażeby koło tego nie snuła się taka, czy inna legenda. Rozumiemy, że fundusz dyspozycyjny czy Ministra Spraw Wewnętrznych, czy Ministra Spraw Wojskowych nie może być badany tak, jak może być badany każdy inny rachunek. Ale sam p. Minister Spraw Węwnętrznych, czy Spraw Wojskowych nie dysponuje temi wszystkiemi funduszami. Przecież on koło siebie ma grono urzędników, którzy są właściwie wykonawcami i oni są wtajemniczeni w to, co robi p. Minister, komu te pieniądze daje, na jakie cele. Zdaje mi się, że prezes Najwyższej Izby Kontroli, a przynajmniej my w jego imieniu mamy prawo domagać się, żeby jeden członek czy Kolegjum Najwyższej Izby Kontroli miało prawo wglądu w fundusze dyspozycyjne. I gdyby ta sprawa była postawiona na tej płaszczyźnie, zdaje się zupełnie możliwej do przyjęcia, zaoszczędzonoby przedewszystkiem na ten temat niepotrzebnych rozmów, wersji, a ostatecznie kontrola i w tym wypadku absolutnie by nie zaszkodziła.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#DorotaKłuszyńska">W sprawie funduszów publicznych niema mowy i nie powinno być mowy o jakiemś zaufaniu. To nie jest sprawa zaufania człowieka do człowieka, to jest sprawa funduszów publicznych i dlatego obstawianie, obwarowywanie tych funduszów wszystkiemi możliwemi, do dyspozycji stojącemi, środkami, jest dobrem prawem parlamentu i z tego prawa powinien bezwarunkowo skorzystać oczywiście nie Senat, tylko Sejm, który ma inicjatywę ustawodawczą i może ewentualnie ustawę zmienić. Najwyższa Izba Kontroli jest tą instytucją w Państwie, która powinna cieszyć się zaufaniem bez zastrzeżeń. Do działalności Najwyższej Izby Kontroli społeczeństwo musi się odnosić z dobrą wiarą, że to, co ona skontrolowała, że to co podała do publicznej wiadomości, że to na czem spoczęła pieczęć Najwyższej Izby Kontroli, a tą pieczęcią są nazwiska powołanych ludzi do tego urzędu, że to nie powinno ulegać najmniejszej absolutnie wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#DorotaKłuszyńska">Tymczasem 28 lutego na posiedzeniu Komisji budżetowej, przy rozważaniu budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych, p. Minister Spraw Wojskowych oświadczył, że w latach ubiegłych z budżetów Ministerstwa Spraw Wojskowych, w ściśle określonych pozycjach jak „Inne wydatki” i „Różne” kradziono pieniądze. Dla mnie jest rzeczą zupełnie obojętną, na jakie cele używano tych pieniędzy, czy kto włożył do banku, czy sobie kupił posiadłość, czy poprostu zabawił się. Pozostaje fakt oskarżenia o kradzież. W zamknięciach rachunkowych, które Rząd przedłożył parlamentowi, w sprawozdaniach Najwyższej Izby Kontroli za ubiegłe lata nie znajdujemy żadnej wzmianki ani uwagi Najwyższej Izby Kontroli, która pozwoliła by przypuszczać, że w budżetach Ministerstwa Spraw Wojskowych popełniano kradzieże. Pozwolę sobie zatem zapytać Pana Prezesa, co może w tej tak ważnej sprawie powiedzieć, ażeby opinją, publiczna nietylko w kraju, ale i za granicą, na którą się tak często powołujemy przy różnych sposobnościach, nie miała prawa przypuszczać, że pomiędzy wierszami sprawozdań Najwyższej Izby Kontroli mogą się kryć pospolite kradzieże.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#DorotaKłuszyńska">Wydaje mi się, że nie spotkam się w tym wypadku ze zdaniem ani jednego odpowiedzialnego człowieka, któryby nie musiał przyznać, że Najwyższa Izba Kontroli ma jednak specjalne znaczenie w opinji społeczeństwa i że nie jest rzeczą dobrą, nie jest rzeczą słuszną, podważać jeden z tych filarów, na którym opiera się społeczeństwo. Przecież komuś w tej Polsce trzeba wierzyć, przecież nie można działać w ten sposób, żeby ludzie wzajemnie na siebie patrzyli i żeby jeden drugiemu chciał z oczu wyczytać: czy ty przypadkiem nie jesteś złodziejem. Uważam, że mamy poprostu prawo domagać się tego, aby to uspokojenie opinji nastąpiło w możliwie jak najprędszym czasie i aby p. Prezes rzeczywiście w tym wypadku skorzystał z prawa swojej zupełnej niezależności. Najwyższa Izba Kontroli jest od nikogo niezależną, jest sama w sobie władzą i ma możność zrobić nawet w tej chwili w Polsce to, czego, przypuszczam, bardzo wielu ludzi nie chce czy nie może uczynić.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#DorotaKłuszyńska">Jeżeli przejdę do omówienia preliminarza na r. 1929/30, to jest on najmniejszy procentowo, bo wynosi zaledwie 0,3 proc. preliminowanej sumy całego budżetu. W dochodach budżet preliminuje sumę 145.055 zł., o 10.000 zł. wyższą. niż w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#DorotaKłuszyńska">Wydatki przewiduje się na rok 1929/30 w sumie 5.312.200 w zwyczajnych wydatkach, zaś nadzwyczajne 1.760.000 zł., czyli razem 7.072.200 zł.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#DorotaKłuszyńska">Budżet ten nie budził żadnych wątpliwości, jedynie pozycja wydatków nadzwyczajnych — 1.600.000 zł., preliminowana na budowę gmachu Najwyższej Izby Kontroli, wywołała pewną dyskusję w Komisji Sejmowej. Najwyższa Izba Kontroli pracuje w warunkach niesłychanie trudnych, bardzo odpowiedzialnych i rzeczywiście, kto widział lokal, w którym pracują urzędnicy Najwyższej Izby Kontroli, musi przyznać, że ten gmach wcale nie odpowiada swojemu celowi i że wybudowanie gmachu dla Najwyższej Izby Kontroli jest rzeczą słuszną i powinno być przez parlament uchwalone.</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#DorotaKłuszyńska">W konkluzji zatem moich wywodów proszę o przyjęcie preliminarza budżetowego Najwyższej Izby Kontroli według brzmienia, uchwalonego przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JulianSzymański">Głos ma p. Prezes Najwyższej Izby Kontroli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Wysoki Senacie! Pani referentka bardzo słusznie zauważyła, że Najwyższa Izba Kontroli jest władzą najzupełniej niezależną, i zupełnie słuszny wyciągnęła stąd wniosek, że właśnie dlatego musi mieć pełne oparcie w opinji społecznej, musi w tej opinji społecznej czuć podstawę swej działalności. I to jest przyczyna, dla której zabrałem tu głos, ażeby oświetlić trochę naszą działalność i wyjaśnić, że niestety może być bardzo dużo nadużyć, których kontrola przecież schwytać i wydobyć na światło dzienne nie potrafi.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Trzeba pamiętać, że działalność kontroli państwowej opiera się przedewszystkiem na podstawie rachunkowości, prowadzonej przez Państwo. To jest punkt wyjścia. Jeżeli się przychodzi do kontroli, bada się przedewszystkiem rachunki, przegląda się asygnaty. Jeżeli treść asygnaty budzi wątpliwość, w takim razie bada się te dokumenty, które były dołączone do talonu, bada się je co do ścisłości rachunku, a więc czy operacja matematyczna w rachunkach jest dokładnie zrobiona, co do legalności wydatków, a w miarę potrzeby uzupełnia się wyniki tych badań badaniem t. zw. faktycznem, które właściwie może niepotrzebnie przeciwstawia się innym typom kontroli, bo właściwie to wszystko są trochę różne techniczne środki do jednego celu. Ale punktem wyjścia jest bądź co bądź rachunek.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Podkreślam, że, jak to również zauważyła p. referentka, są pewne działy wydatków państwowych aż dotąd zupełnie z pod kontroli usunięte. Mam na myśli fundusze dyspozycyjne — ale pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeden szczegół, że aż do roku 1924, to znaczy właściwie tylko w budżecie 1924 roku, fundusz dyspozycyjny np. Ministerstwa Spraw Wojskowych nie jest wyszczególniony jako osobny paragraf, lecz figuruje jako jedna pozycja paragrafu, jeżeli dobrze pamiętam 7 czy 8 w dziale 2 pod rubryką „inne wydatki”. Te „inne wydatki” mają szereg pozycji i jedną z tych pozycyj jest właśnie fundusz dyspozycyjny. Kiedy zastanawiałem się nad tą kwestją, przyszła mi pewna wątpliwość, czy taki fundusz dyspozycyjny, który w budżecie, w preliminarzu, nie figuruje, jako odrębna pozycja, bo preliminarz operuje tylko paragrafami, — czy ten fundusz dyspozycyjny przez to, że go utopiono w takim paragrafie, nie podlega ogólnym przepisom o rachunkowością więc i o kontroli. A zbadawszy ustawę skarbową, doszedłem do przekonania, że tak nie jest, bo w ustawie skarbowej na rok 1924 zupełnie wyraźnie, tam gdzie jest mowa o prawie virement, mówi się o virement pomiędzy poszczególnemi pozycjami, chociaż w preliminarzu budżetowym, który jest do tej ustawy dołączony, żadnej wogóle pozycji niema. Co to znaczy i jaki stąd wyciągnąć wniosek? Ten, że drukowany preliminarz jest niejako poprostu skróceniem, i że właściwie chcąc taki preliminarz, dołączony do ustawy skarbowej, należycie odczytać, trzeba go uzupełnić temi pozycjami, które się znajdowały w przedłożeniu rządowem. A w takim razie pozycja znajdująca się w paragrafie „inne wydatki” jest pozycją zupełnie samodzielną, fundusz dyspozycyjny jest częścią składową ustawy skarbowej i kontroli nie podlega.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Co prawda, to są czasy roku 1924, kontrola roku 1924 jest czemś już dawno zamkniętem, ale zastanawiając się nad tą kwestją właśnie z powodu tych świeżych wydarzeń, doszedłem do przekonania, że w roku 1924 nawet w paragrafie „różne wydatki” mogą się mieścić wydatki, do których Kontrola zupełnie nie ma dostępu.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Jeżeli chodzi o samą zasadę kontroli funduszu dyspozycyjnego, — zapewne to jest kwestja do rozwagi, ale to nie jest sprawa tak prosta dlatego, że tu są dwie kwestje: Jedna faktyczna: tajność. Rozumiem, że z tego punktu widzenia można pewne wybrane osoby dopuścić do kontroli; ale jest jeszcze inna rzecz, jest właśnie kwestja, jaki stopień zaufania okazać chciały naczelnikowi pewnego działu administracji ciała ustawodawcze wtedy, kiedy oddawały pewną kwotę wyraźnie do jego dyspozycji, to jest kwestja granicy zaufania. Zaufanie może iść tak daleko, że się powie: zwalniamy od wszelkich rachunków, od wszelkiej kontroli.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Ale jak daleko idzie to zaufanie, to mogą określić tylko ci właśnie, od których ten akt zaufania wychodzi, To znaczy kwestja kontroli t. zw. funduszów dyspozycyjnych musi być określona ustawowo. Sprawa jest delikatna, ale gdy będzie ustawowo określona, wtedy będzie można położyć pewne granice temu zaufaniu, którego wyrazem jest przyznanie naczelnikowi tego lub innego działu administracji funduszu dyspozycyjnego.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Ale nie chcę już mówić o funduszu dyspozycyjnym. Nawet przy tych wydatkach, które są stwierdzone dokumentami i są kontroli dostępne, nie badamy i nie możemy badać w 100% wszystkich wydatków. Jest zresztą nawet rezolucja sejmowa z dawnych jeszcze czasów, która wskazuje kontroli w tym kierunku plan działania, powiada tak:</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Kontrola w 100% nie może być co rok przeprowadzana co do każdego działu gospodarki państwowej; trzeba to światło pełne rzucać po kolei na poszczególne odcinki tej gospodarki, a więc w jednym roku przeprowadzić stuprocentową kontrolę wydatków, powiedzmy tego działu danego ministerstwa, a w drugim roku innego działu i t. d.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Z tego wynika, że każdego roku bada się szczegółowo i dokładnie tylko pewien procent, i to my w każdem naszem sprawozdaniu podnosimy, że kontrola jest wyrywkowa, i staramy się wyszczególniać, jaki procent wydatków zbadano zupełnie dokładnie. Na to niema rady, personel nasz musiałby być trzykrotnie większy, żeby zbadać wszystkie pozycje, żeby się nie ograniczyć do tej kontroli wyrywkowej, która aż dotąd jest koniecznością, i która w przepisach w instrukcji o sposobie wykonywania kontroli, jest zupełnie wyraźnie przewidziana. Nie do każdego działu wydatków przywiązuje się większą wagę. Dlaczego nie? — to rzecz prosta; jeżeli mamy po kolei oświetlić poszczególne wycinki gospodarki, to rzucamy to światło przedewszystkiem na takie działy, które z punktu widzenia skarbowego reprezentują sumy poważne. Więc powiedzmy, jeżeli chodzi o dział wyżywienia w wojsku, jeżeli chodzi o uzbrojenie, jeżeli chodzi o budownictwo wojskowe, to ponieważ to są pozycje poważne, ponieważ tam istotnie straty i interes Skarbu mogą być bardzo duże, staraniem Najwyższej Izby Kontroli jest oświetlić w jednym roku ten odcinek, w drugim roku ten paragraf, w trzecim roku ten dział. Ale są też wydatki stosunkowo drobne, jak właśnie w znacznej części te wydatki „różne”, przy których tej kontroli 100-potowej — z reguły się nie wykonywa, przegląda się asygnacje, i jeżeli tam coś specjalnie zwraca uwagę, wtedy się te rzeczy bada, ale o dokładnem badaniu każdej pozycji poprostu niema mowy i to są rzeczy, z których trzeba sobie zdawać sprawę, jeżeli wydaje się ten lub inny sąd o działalności kontroli.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">My nie jesteśmy w stanie wszystkiego skontrolować, a nie potrzebuję mówić jeszcze jednej rzeczy, od której może wypadało zacząć, mianowicie, że tego rodzaju wydatki, przy których się mówi o nadużyciach, przy których się mówi o kradzieżach, w tych dokumentach, do których mamy dostęp z reguły, nie będą w ten sposób określane, a przecież my z reguły z temi dokumentami mamy do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Otóż prosiłbym, aby Wysoki Senat raczył te wyjaśnienia przyjąć do wiadomości, bo rzeczywiście każde, powiedzmy, osłabienie zaufania do zupełnej niezależności i do zupełnej sumienności Najwyższej Izby Kontroli w dziedzinie badań, które przeprowadza, są pewną szkodą społeczną.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">O tem, żeby między wierszami naszych sprawozdań, czy naszych uwag jeszcze coś należało czytać, niema mowy, bo to co mamy do powiedzenia, czy sprawa jest drażliwa czy nie, to mówimy i drukujemy zupełnie jasno i wyraźnie. Jeżeliśmy czegoś nie spostrzegli, to w takim razie nie możemy o tem mówić.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">A tu jeszcze przy tej sposobności chciałem zwrócić uwagę na to, że w jednym kierunku p. referentka może nie zwróciła na jeden szczegół uwagi, mianowicie, że pewne akcje kontroli są już rozpoczęte, nie należą dopiero do przyszłości. Chodzi mi o uwagi do zamknięć rachunkowych. Te zamknięcia zostały stosunkowo dość późno wniesione, były i po naszej stronie pewne opóźnienia, ale nasze uwagi do zamknięć za rok 1923 i za rok 1924 są już od kilku miesięcy wydrukowane i przedłożone Sejmowi oraz Senatowi. Uwagi do zamknięć za rok 1925 kończą się, poprostu ostatnie strony już się drukują. Uwagi za rok 1926/27, choć te zamknięcia stosunkowo niezbyt dawno otrzymaliśmy, są już niemal kompletnie zredagowane i dziś właśnie odbyło się posiedzenie kolegjum, które ustaliło ostatecznie zasady co do wniosków, jakie temi uwagami mają być objęte. Zamknięcia rachunkowe za rok 1927/28 dostaliśmy przed paru dniami, mamy 6-miesięczny termin i tego terminu dotrzymamy. Śmiem więc powiedzieć, że w czasie ostatniego roku postęp w tej dziedzinie pracy Najwyższej Izby Kontroli, powiedzmy odrazu, także i w pracy Ministerstwa Skarbu, jest bardzo wielki i te rzeczy bardzo niedługo będą mogły być przedmiotem badań i obrad ze strony ciał parlamentarnych.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">I z tem niech mi wolno będzie połączyć parę słów do pewnego stopnia dla własnej obrony. Idzie o kwestję tych kredytów dodatkowych, które rzeczywiście — to mówię od siebie, jako Prezes Najwyższej Izby Kontroli, — te kredyty nielegalizowane są moją zmorą, to jest moje udręczenie i właściwie dopiero od czasu, kiedy widziałem, jak poszła ta sprawa przy projekcie ustawy skarbowej, kiedy widziałem, że wszystkie zainteresowane czynniki, a więc inicjatywa Sejmu i dobra wola Rządu godzą się na to, ażeby tę sprawę kredytów dodatkowych definitywnie, a przynajmniej w drodze próby — bo ta ustawa jest na 1 rok — ale przecież jasno i dokładnie określić, miałem wrażenie, że kamień spadł mi z serca.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Chodzi o przeszłość, chodzi tu o zarzuty, które słyszałem, żeby nie przesadzić, 5 razy w Sejmie, a które słyszę także i tu w Senacie, mianowicie, że w swoim czasie mogłem zrobić odrazu doniesienie z chwilą, kiedy Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła przekroczenia budżetu w r. 1927/1928.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Wysoki Senacie! Te przekroczenia, jak stwierdził w Sejmie prof. Krzyżanowski, były przez niego nawet cyfrowo podane w marcu, względnie w kwietniu roku 1928 na podstawie drukowanych aktów. Więc te rzeczy tajne nie były. Prawda, co innego jest takie uzyskanie prywatnej wiadomości, a co innego urzędowy akt Kontroli, która z tem zwraca się do Sejmu. Ale zwrócić się do Sejmu z powtórzeniem tego, co było w sprawozdaniu drukowane, to jest trochę za mało, i dlatego, jak oświadczyłem w Komisji Budżetowej Sejmu, poczyniłem odpowiednie kroki, żeby w drodze protokółów, w drodze kontroli fatycznej spisać te wszystkie kredyty dodatkowe, zbadać te uchwały, na których się one opierają, motywy, poprostu mieć pełny materjał do użytku Sejmu. I mając ten materjał stanąłem dopiero wobec tej kwestji, czy odrazu nawet jeszcze w czasie ferji Sejmu donieść o przekroczeniach do Sejmu, czy czekać, aż przyjdzie sprawozdanie, które składamy w początkach października, które rzeczywiście w tym czasie złożyliśmy, może parę dni później, bo chciałem je złożyć razem z uwagami, na to, żeby pewnemi rezultatami pracy móc się poprostu pochwalić przed ciałami parlamentarnemi, i umieścić dane o przekroczeniach w tem sprawozdaniu. I wtedy rzeczywiście wybrałem tę drogę, żeby to powiedzieć w sprawozdaniach, które Panowie mają, i w których te rzeczy są drukowane.</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroliWróblewski">Sądzę i dotąd mam to przekonanie, że nie ponoszę żadnej absolutnie winy.</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do części 12 — Ministerstwo Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#JulianSzymański">Jako sprawozdawca głos ma s. Boguszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#StefanBoguszewski">Wysoki Senacie! Zanim przystąpię do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Reform Rolnych, chciałbym poruszyć sprawy, zaczepione tutaj w dyskusji ogólnej, a w szczególności przez s, Januszewskiego i s. Szafranka. Mianowicie s. Januszewski twierdził, że jest rozbieżność pomiędzy tem, co mówił p. s. Szarski w sprawozdaniu generalnem, a tem, co zawierają nasze sprawozdania poszczególne, w szczególności powoływał się na sprawozdanie moje. Muszę stwierdzić, że my mamy odwagę odnosić się krytycznie do tego, co robi Rząd i mamy odwagę również stawać przed naszymi wyborcami z temi rzeczami, które tutaj uchwalamy. Nie pozwalamy sobie na to, aby, powołując się na zmniejszenie takiej czy innej kwoty w budżecie, twierdzić, że szerokie masy ludowe i robotnicze będą miały argumenty poważne i dostateczne do oceny roli Sejmu względnie Senatu. Uważamy, że Senat jest odpowiedzialny i jest świadomy tej odpowiedzialności, którą bierze na siebie, przeprowadzając taką czy inną zmianę w budżecie, i wcale się nie obawia tego, że pewne momenty mogą być wykorzystane nawet, powiedzmy sobie, demagogicznie.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#StefanBoguszewski">P. s. Januszewski stwierdził, że stosunki na wsi wcale się nie poprawiły. Jabym powiedział, że stosunki ki na wsi nie poprawiły się w tej mierze, jakby się tego pragnęło, jednak poprawa zaszła znaczna w porównaniu ze stanem przed rokiem 1926. P. s. Januszewski posunął się nawet dalej, bo podał, żeśmy skreślili sumy, które faktycznie nie zostały skreślone, Powiedział, że w dziale 4 § 14 zostało skreślone na kursy rolnicze dla nauczycieli szkół powszechnych 200.000 zł., tymczasem Komisja Senatu, Panie Senatorze, tego nic skreśliła i w poprawkach tutaj drukowanych Pan tego nie znajdzie, aczkolwiek muszę stwierdzić, że o skreślenie tej kwoty występowałem z tego względu, że specjalne fundusze na kursy rolnicze dla nauczycieli szkół powszechnych powinneby być w Ministerstwie Oświecenia Publicznego, a nie w Ministerstwie Rolnictwa, ponieważ Ministerstwo Oświecenia Publicznego powinnoby udzielać stypendjów nauczycielom na słuchanie tych kursów. Przez wstawienie do budżetu Ministerstwa Rolnictwa nie zostaje osiągnięte to, o co chodzi, a mianowicie możność delegowania nauczycieli szkół powszechnych na takie kursy.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#StefanBoguszewski">Przyznaję, żeśmy skreślili wiele pozycyj. Skreśliliśmy istotnie, tak, jak mówił p. sen. Januszewski, 1.700.000 zł zasiłków na popieranie meljoracyj rolnych, ponieważ meljorację rolne są tym środkiem podniesienia produkcji rolnej, który jest najbardziej opłacalny ze wszystkich, jakie można przedsięwziąć w rolnictwie, i nie uważamy za słuszne, ażeby były przeprowadzane z zasiłków z budżetu państwowego. One nie powinne obciążać podatkami ludności rolniczej. Skreśliliśmy fundusze przeznaczone na pomoc państwową przy scalaniu, na pomoce kredytowe, uważając, że to, cośmy już zdołali osiągnąć w Ministerstwie Rolnictwa, a co jeszcze pokutuje w Ministerstwie Reform Rolnych, — cała pomoc kredytowa dla rolnictwa powinna być skoncentrowana w Banku Rolnym, a nie w budżecie. Pomoc kredytowa z funduszów budżetowych może się tylko w ten sposób odbywać, że na kapitał zakładowy banku mogą być podnoszone dotacje, co zostało zresztą bardzo wydatnie zrobione w ostatnich czasach.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#StefanBoguszewski">Pan s. Trojan podniósł, że skreślone zostały jeszcze w Sejmie zasiłki dla organizacji „Silskyj Hospodar”. Panie senatorze, to samo zagadnienie było przy rozpatrywaniu budżetu podniesione z powodu wniosku Klubu Żydowskiego i jednak doszliśmy do. porozumienia. Zostały skreślone kwoty, oznaczone w objaśnieniach do budżetu z tego powodu, że wstawianie, wymienianie organizacji, której rząd ma przyjść z pomocą, z postawieniem kwoty, jest uprzywilejowaniem danej organizacji i tak samo sprzeciwilibyśmy się, gdyby była wymieniona organizacja polska. Ale nigdy polskie organizacje nie były w budżecie wymieniane, że ma ta czy inna z nich otrzymać zasiłek z funduszów państwowych. I z tego powodu Klub Żydowski wniósł tylko rezolucję z wykreśleniem kwoty, a komisja rezolucję przyjęła.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#StefanBoguszewski">Teraz przechodzę do samego sprawozdania. Muszę stwierdzić, że budżet Ministerstwa Rolnictwa od roku 1925, to znaczy od tego roku, kiedy może być porównywany już w walucie stałej, wzrasta nieomal z roku na rok. Budżet Ministerstwa Rolnictwa w roku 1925 stanowił 1,2% całości wydatków budżetowych, zaś w roku obecnym, to jest w preliminarzu na rok następny, wynosi 2,2%, czyli wzrost jest o 1%. Te kwoty stale wzrastają. Jeśli weźmiemy porównanie z innemi państwami, to nasz budżet, ten który rozpatrujemy, jest mniej więcej na tym poziomie w stosunku do całości budżetu, co w Czechosłowacji, gdzie również budżet Ministerstwa Rolnictwa wynosi 2,2% całości budżetu. Większy budżet mają tylko Prusy. Francja wydatkuje znacznie mniej aniżeli my, bo tam tylko 1/2% budżetu stanowią wydatki na rolnictwo. Nie chciałbym Panów nużyć tutaj przytaczaniem innych porównań. Muszę stwierdzić, że Polska zajmuje miejsce nie ostatnie tak w stosunku do ziemi użytkowej, jak i w stosunku do jednego mieszkańca tej ziemi pod względem kwot przeznaczonych na rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#StefanBoguszewski">Tutaj chciałbym zwrócić uwagę w szczególności na jeden dział. Nie będę mówił o sprawie etatów w Ministerstwie Rolnictwa; jak komisja miała możność przekonać się i jak zresztą w sprawozdaniu drukowanem Panowie znajdą, nie są one nadmierne. Na czoło zagadnień właściwie wysuwa się sprawa popierania produkcji rolnej, to nadaje charakter całej polityce Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#komentarz">(S. Januszewski: Ministerstwo dużo zrobiło.)</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#StefanBoguszewski">I śmiem twierdzić, że od r. 1926 jest stały wzrost wydatków na popieranie produkcji rolnej, Śmiem twierdzić, że w r. 1925, a więc w tym czasie, do którego Panowie tak wzdychacie, wydawano na popieranie produkcji rolnej w budżecie Ministerstwa Rolnictwa tylko 5% tego budżetu. Już w r. 1926 jest 31%, a w 1927/28 r. 42% całego budżetu ministerstwa, w r. 1928/29 — 30%, w r. 1929/30 jest preliminowane 37% całości budżetu rolnego. Nie jest słuszne twierdzenie, że na popieranie produkcji rolnej zbyt mało się przeznacza.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#StefanBoguszewski">Oczywiście mam do zauważenia, że nietylko zagadnienie podniesienia produkcji w rolnictwie jest tem, na co Ministerstwo powinno zwracać uwagę. Nie samo podniesienie produkcji decyduje o dobrobycie szerokich mas rolniczych. Musi się jednocześnie zwrócić uwagę na organizację produkcji, na organizację jej zbytu, na organizację jej przetwórstwa. Jest rzeczą dla mnie pewną, że jeśliby nawet produkcja rolna w warsztatach drobnych, w warsztatach karłowatych podniosła się o 100%, to ona nie będzie wystarczała na utrzymanie rodzin na tych warsztatach siedzących. I dlatego bardzo duży nacisk kładę na konieczność zwrócenia uwagi na samo organizowanie produkcji. Stwierdzić trzeba, że w zakresie podniesienia produkcji Ministerstwo Rolnictwa osiągnęło z jednej strony duże rezultaty, z drugiej strony jednak warunki te, które u nas istnieją, doprowadziły do częściowego obniżenia produkcji rolnej. Województwa zachodnie w roku 1925/26 w porównaniu z rokiem 1912/13 mają obniżoną produkcję zbóż. W woj. Poznańskiem spadła ona z 19,8 cetn. metr. na 17,9. Ale jednocześnie podnieść należy, że w województwach centralnych i wschodnich jest dość znaczny przyrost produkcji, bo w centralnych województwach z 11,5 w roku 1912/13 doszliśmy do produkcji 14 cetn. metr. — w roku 1925/1926; w województwach wschodnich z 8 cetn. metr. w roku 1912/13 doszliśmy do 10 cetn. z hektara w roku 1925/26.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#StefanBoguszewski">Jeżeli chodzi o produkcję inwentarza, ta tutaj we wszystkich działach, z wyjątkiem owiec, poszliśmy bardzo znacznie naprzód. W ilości produkowanych koni, całego pogłowia i w trzodzie, stan powojenny zwiększył się o 21% w porównaniu ze stanem przedwojennym. W produkcji bydła rogatego zwiększenie wynosi 3 proc. Natomiast jest bardzo znaczne obniżenie w produkcji owiec, bo produkcja owiec stanowi obecnie zaledwie 45 proc. stanu przedwojennego, co się zresztą tłomaczy zmienionemi warunkami ekonomicznemi i co ma miejsce nietylko w Polsce, ale i na zachodzie.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#StefanBoguszewski">Osobno będę mówił o koniach, natomiast pragnę zwrócić uwagę na zagadnienie zbytu trzody. I tutaj zgodnie z tem, co podniósł s. Januszewski, nie uważamy i my za zupełnie szczęśliwe rozwiązanie tego zagadnienia przez utworzenie syndykatu dla eksportu, ale musimy stwierdzić, że uważamy w obecnych warunkach powołanie do życia takiego, syndykatu dla uregulowania naszego handlu trzodą na rynku wiedeńskim i czeskim za jedynie możliwe. Niema innej możności rozwiązania tego zagadnienia, jak przez powołanie tego syndykatu. Pragnęlibyśmy oczywiście, ażeby jaknajprędzej wytworzyły się warunki, któreby dały możność nieuciekania się do oddawania w monopol prywatny tego handlu trzodą na rynku zagranicznym, ale tem niemniej nie możemy przeciwko temu syndykatowi w tej chwili występować.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Posner.)</u>
          <u xml:id="u-32.12" who="#StefanBoguszewski">Muszę zwrócić uwagę na konieczność zwiększenia opieki Ministerstwa Rolnictwa nad współdzielczością rolniczą. Twierdzę to nietylko przy tym budżecie, ale przy każdej sposobności to powtarzam, że zagadnienie współdzielczości rolniczej u nas jeszcze nie znajduje dostatecznego zrozumienia. Warunki, w jakich produkuje drobne rolnictwo, zarówno gdy chodzi o nabywanie artykułów, dla rolnictwa potrzebnych, jak i o zbywanie artykułów rolniczych przez drobne gospodarstwa, które mogą spieniężyć i nabywać w drobnych tylko ilościach, czynią zagadnienie współdzielczości nadzwyczaj ważnem. I dlatego pragnąłbym zwrócić uwagę Ministerstwa na konieczność bardzo silnego poparcia współdzielczości rolniczej we wszystkich jej przejawach, zarówno rolniczo-handlowej, jak przetwórczej i kredytowej.</u>
          <u xml:id="u-32.13" who="#StefanBoguszewski">Mówiąc o innych działach pracy Ministerstwa Rolnictwa, muszę się zatrzymać nieco na hodowli koni. Jak wykazuje statystyka, przeprowadzona w roku 1927, u nas stan ilościowy przychówku koni maleje z roku na rok. W r. 1924 stan przychówku koni pozwalał na zastępowanie konia wybrakowanego już w okresie dziesięcioletnim, natomiast stan przychówku w r. 1927 daje możność zastąpienia konia dopiero w okresie szesnastoletnim. Stąd oczywiście, gdy przyjmiemy, że ogólna ilość pogłowia końskiego jest na tym poziomie, na którym utrzymać się powinna; stan hodowli koni musi być uważany za niekorzystny. Sądzę jednak, że wzrost nieco nadmierny ilości koni, — przyrost 21% w stosunku do stanu przedwojennego, — wskazywałby raczej na pewne przeciążenie ilością koni naszych gospodarstw i rzecz oczywista, wtedy zagadnienie przychówku nie wyglądałoby groźnie.</u>
          <u xml:id="u-32.14" who="#StefanBoguszewski">Mówiąc o hodowli koni w Polsce, uważam za swój obowiązek oddać tutaj cześć ś. p. Jurjewiczowi, dyrektorowi departamentu hodowli koni, który zmarł niedawno i który, jak stwierdzić to muszę, przyczynił się w bardzo dużej mierze do podniesienia tego działu produkcji rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-32.15" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-32.16" who="#StefanBoguszewski">Przejdę teraz do państwowych zakładów badawczo-naukowych, przedewszystkiem instytutu puławskiego. Instytut puławski ma za zadanie rozwiązywać zagadnienia, związane z rolnictwem. Muszę stwierdzić że nieco zbyt daleko instytut puławski stoi od zagadnień praktycznego rolnictwa, zbyt mało korzyści przynoszą jego prace bezpośrednio rolnictwu. To samo niestety muszę powiedzieć o Wydziale Ekonomiki drobnych gospodarstw. Ma on za zadanie badanie stanu drobnych gospodarstw w Polsce, a właściwie dotychczas poświęca wszystkie swoje prace ustalaniu rentowności gospodarstw, ustalaniu wysokości czystego zysku, podczas kiedy stwierdzić trzeba, że niema takiego zagadnienia z zakresu drobnego rolnictwa, jego stanu, poziomu kultury rolników samych, któreby miało dostateczne oświatlenie w naszej literaturze i nauce.</u>
          <u xml:id="u-32.17" who="#StefanBoguszewski">I stąd uważam za konieczne zwrócić uwagę Ministerstwa Rolnictwa na konieczność zreorganizowania tego stanu rzeczy, na konieczność przystosowania pracy Wydziałowi Ekonomiki drobnych gospodarstw i Instytutu Gospodarstwa Społecznego do potrzeb rolnictwa, do opracowywania chociażby mniej naukowego, mniej ścisłego, ale natomiast zagadnień bardziej aktualnych, których rozwiązywanie nasuwa każda chwila życia.</u>
          <u xml:id="u-32.18" who="#StefanBoguszewski">Chciałbym jeszcze omówić tutaj sprawę ważną, która była głośna, i znalazła silny oddźwięk na łamach prasy, mianowicie sprawę gospodarki leśnej. Były podnoszone zarzuty, rzekomo oparte na sprawozdaniach Izby Kontroli, ale zdaje mi się, na zbyt pośpiesznie wydanym sądzie, że nasza gospodarka leśna jest dewastacyjna. Na podstawie danych Urzędu Statystycznego muszę stwierdzić, że przyrost roczny w lasach państwowych z jednego hektara wynosi 2,84 m3, co daje jako roczny przyrost 8.066.093 m3 na przestrzeni lasów państwowych i to właściwie stanowi cyfrę wyjściową dla cięć, dokonanych w lasach państwowych.</u>
          <u xml:id="u-32.19" who="#komentarz">(Głos: Z prywatnemi dojdzie do 16.000.000.)</u>
          <u xml:id="u-32.20" who="#StefanBoguszewski">Prywatnych nie biorę pod uwagę, ponieważ zarzuty tyczyły się tylko lasów państwowych. Jeżeli wezmę gospodarkę państwową od r. 1919 i nie będę pomniejszać tych ilości cięć które były przeprowadzone na skutek dwukrotnych klęsk żywiołowych, raz kornika w 1922 r. i drugi raz sówkę-chojnówkę w latach 1925 do 1927, to przecięcie za tych dziesięć lat daje rocznie 9.455.894 m3, wyrębu, czyli wypada więcej zaledwie o 380.000 m3, niż podaje to Główny Urząd Statystyczny, co stanowi 5% ilości rocznego wyrębu. Śmiem twierdzić, że można te 5% przyjąć jako błąd, chociażby przy szacowaniu lasów. Stosunek wieku poszczególnych okresów rębności w naszych lasach państwowych jest nader korzystny, i można z całą pewnością twierdzić, że nietylko nie przerębujemy lasów, ale przeciwnie, jeszcze posiadamy bardzo znaczne zapasy, któreby wyrąbać było można.</u>
          <u xml:id="u-32.21" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-32.22" who="#StefanBoguszewski">Jeśli chodzi o zalesianie, związane również z zagospodarowaniem lasów, to muszę stwierdzić, że przeciętnie w przeciągu dziesięciolecia było zalesianych 42.846 ha, co jest powyżej tej ilości, która przeciętnie rocznie jest wyrębywana. I tylko z tego względu musimy tę większą ilość lasów zalesić, że jest rzeczą niezbędną uzupełnienie tych wszystkich luk, które nam okres wojenny i powojenny w lasach państwowych pozostawił.</u>
          <u xml:id="u-32.23" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-32.24" who="#StefanBoguszewski">O racjonalności gospodarki w lasach państwowych również świadczy i to, że obecnie już 61% wszystkich lasów państwowych ma powierzchnię leśną całkowicie urządzoną. Z całej ilości 2.486.000 ha definitywnie jest urządzona gospodarka na obszarze 1.557.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-32.25" who="#StefanBoguszewski">Jest niesłychanie interesujące i ważne zagadnienie cen. Niestety nie posiadamy materjału, na podstawie którego można byłoby wydać opinję o polityce cen, prowadzonej przez ministerstwo. Musimy się opierać, że tak powiem, na pewnych wrażeniach. Panowie znajdą w sprawozdaniu drukowanem wykaz cen na drewno użytkowe i na drewno opałowe w poszczególnych dyrekcjach lasów.</u>
          <u xml:id="u-32.26" who="#StefanBoguszewski">Na komisji tę rzecz rozpatrywaliśmy bliżej i doszliśmy do przeświadczenia, że ceny, szczególnie na drewno opałowe, w którem głównie zainteresowana jest ludność wiejska, nie są zbyt wygórowane, ale, jak powiadam, nie mamy objektywnych danych, nie mamy danych z zagranicy, ze względu na różnorodność notowań. Ceny drewna nie są notowane na giełdach drzewnych nigdzie, wskutek tego nie mamy porównania. Jest bardzo znaczna rozpiętość pomiędzy cenami w poszczególnych dyrekcjach. Najniższa cena jest w dyrekcji białowieskiej, gdzie drewno użytkowe jest płacone 15 zł. 85 gr. za metr sześć., podczas gdy drewno opałowe w dyrekcji białowieskiej kosztuje 3 zł. 71 gr. Najwyższa cena drewna użytkowego jest w dyrekcji pomorskiej — 60 zł. za metr sześć. Drewno opałowe jest najdroższe w dyrekcji bydgoskiej — 14 zł. 44 gr.</u>
          <u xml:id="u-32.27" who="#StefanBoguszewski">Jak już stwierdziłem, uważam za swój obowiązek zwrócić uwagę Rządu na pewne zagadnienia, które poruszyć należy. Nie krytykujemy dla krytyki, ale krytykujemy na to, ażeby rzecz ta doszła do wiadomości Rządu i mogła być przez Rząd poprawiona i na tem polega różnica pomiędzy nami, Panie Senatorze.</u>
          <u xml:id="u-32.28" who="#komentarz">(S. Januszewski: Tylko, że my nie wierzymy, że to Rząd poprawi.)</u>
          <u xml:id="u-32.29" who="#StefanBoguszewski">Pozatem komisja rozpatrując szczegółowo preliminarz budżetowy Ministerstwa Rolnictwa, który wyszedł z Sejmu, wnosi o zmiany następujące w wydatkach zwyczajnych:</u>
          <u xml:id="u-32.30" who="#StefanBoguszewski">W dziale 2, rozdz. 2 § 10 zmniejszenie o 43.000 równocześnie ze mniejszeniem analogicznej pozycji w dochodach, jako nie mającej istotnego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-32.31" who="#StefanBoguszewski">Zmniejszono pozycję na zwalczanie chorób zaraźliwych o 350.000 zł. ze względu na to, że jak wykazała praktyka, doświadczenie zeszłoroczne, fundusz ten nie byłby wykorzystany, niema więc potrzeby zwiększenia go tem bardziej, że muszę tu z uznaniem podnieść, iż prawie wszystkie choroby zakaźne zostały już zwalczone, nie potrzebujemy przeto w tych rozmiarach prowadzić walki z chorobami zakaźnemi, jak to miało miejsce w latach poprzednich, tem bardziej więc nie należy zwiększać tego wydatku.</u>
          <u xml:id="u-32.32" who="#StefanBoguszewski">Dalej proponujemy skreślenie wydatku na wyrobienie specjalistów w dziedzinie organizacji spółdzielni i handlu trzodą z tego względu, że w budżecie ministerstwa jest możność zmieszczenia tego wydatku w innym paragrafie tego samego działu 3. I jeżeliby ten paragraf został tutaj dodany, to raczej byłby skrępowaniem w kierunku zasilania spółdzielczości niż jego rozszerzeniem.</u>
          <u xml:id="u-32.33" who="#StefanBoguszewski">Dalej proponujemy skreślenie zasiłku na popieranie meljoracji rolnych o czem już mówiłem, o 1.700.000 zł. zasiłków dla szkół samorządowych o 300.000 zł na pomoce naukowe, dlatego, że dostarczanie pomocy naukowych dla szkół samorządowych należy do obowiązków samorządów i nie powinno być przerzucane na państwo.</u>
          <u xml:id="u-32.34" who="#StefanBoguszewski">Skreślamy zasiłki na oświatę pozaszkolną, zwiększone w Sejmie o 400.000 zł. z tego względu, że jest to dopiero początkowa akcja Ministerstwa Rolnictwa, przy której trudno przypuszczać, ażeby Ministerstwo mogło o 400.000 zł wydać więcej, jeśli chodzi o wydanie celowe.</u>
          <u xml:id="u-32.35" who="#StefanBoguszewski">Wreszcie proponujemy zmniejszyć badanie potrzeb drobnego rolnictwa o kwotę 50.000 zł, co nie jest represją względem instytutu, ale wolimy kwotę stąd uzyskaną przeznaczyć na budowę instytutu aerologicznego w Jabłonnie, który ze względów państwowych jest niezbędny, a którego budowa nie mogłaby się rozpocząć, gdyby odnośną kwotę uchwalono tylko w tej wysokości, jak to było, powiedzmy, przez omyłkę uchwalone w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-32.36" who="#StefanBoguszewski">Pozatem, jako ostatnią propozycję wnosimy o zwiększenie o 500.000 zł pozycji w dziale lasów państwowych na budowę leśniczówek, ze względu na to, że w lasach państwowych w ogromnej ilości brak leśniczówek, gajówek i służba leśna nie ma gdzie mieszkać. Dlatego uważamy za konieczne dotowanie tej pozycji. Zresztą to na ogólny wynik mało wpływa, bo to jest w funduszach obrotowych lasów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-32.37" who="#StefanBoguszewski">Na tem referat o Ministerstwie Rolnictwa kończę. Przejdę do budżetu Ministerstwa Reform Rolnych. Jako jedno z głównych zadań Ministerstwa Reform Rolnych trzeba podnieść sprawę scalania gruntów. Ministerstwo preliminuje obecnie scalanie na obszarze 419.300 ha. Proces scalania wzrasta z roku na rok. W roku 1924 było scalonych 32.000 ha. w roku 1925 — 68.000 ha. w roku 1926 ilość ta skoczyła na 146.000 ha. w roku 1927 na 265.000 ha. w 1928 na 325.000 ha. obecnie się preliminuje 419.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-32.38" who="#StefanBoguszewski">Jest jedno zagadnienie, na które chcę zwrócić uwagę również i Ministerstwa przy scalaniu, mianowicie na sprawę przenoszenia osiedli w nowowytworzonych gospodarstwach przy scalaniu. Oczywiście, nie chciałbym tutaj tej sprawy przesądzać, pragnę tylko zwrócić uwagę, że o ile z jednej strony ta bliskość osiedli do gruntu posiadanego jest rzeczą korzystną, ponieważ ułatwia uprawę, to jednak ma to i złe strony; więc przedewszystkiem znacznie utrudnia posyłanie dzieci do szkół, które musi się odbywać nietylko w okresie robót polowych, jak wyjeżdżanie na działki przy uprawie gruntów, ale przez cały rok. Tak samo wszelkie dostawy, wszelkie stosunki ze spółdzielnią mleczarską, która w danej wsi powstaję, również dostawa mleka musi się odbywać stale, a odsunięcie osiedla od tej spółdzielni wytwarza trudności przy transporcie mleka do mleczarni. Pozatem wskutek takiego rozrzucenia mogą zachodzić utrudnienia w życiu towarzyskiem, w warunkach bezpieczeństwa i t. d. Uważałbym za rzecz niezbędną, żeby Ministerstwo tą sprawą specjalnie się zainteresowało.</u>
          <u xml:id="u-32.39" who="#StefanBoguszewski">Co do samej procedury scaleniowej, to muszę stwierdzić, że procedura scaleniowa jest zawiła, uciążliwa, i, w przeświadczeniu mojem, wadliwa. Możnaby, sądzę, uniknąć tej zawiłości i uciążliwości, jeżeliby się nadało uprawnienia komisarzom ziemskim, jeżeliby się z urzędu powiatowego zrobiło pierwszą instancję, oczywiście z zachowaniem w niektórych sprawach decyzji komisyjnej, nie personalnej. Wadliwość procedury polega między innemi na stosowaniu t. zw. szacunków względnych, polegających na podziale gruntów komasujących się wsi na dowolną ilość klas i na dowolnem ustosunkowaniu wartości poszczególnych klas ziemi. To jest jedno z zagadnień, które musi być rozwiązane. Sądzę, że jest rzeczą niezbędną, żeby można było opierać klasyfikację gruntów na podstawach stałych, a nie na względnej klasyfikacji.</u>
          <u xml:id="u-32.40" who="#StefanBoguszewski">Przy scalaniu pierwszorzędnem zagadnieniem jest sprawa uzupełnienia gospodarstw karłowatych. Jeśli mam wyrazić swój pogląd osobisty, to twierdzę, że zagadnienie uzupełniania gospodarstw karłowatych jest właściwie tem, które powinno zająć dominujące stanowisko przy przeprowadzaniu reformy rolnej. Jest rzeczą nieekonomiczną tworzenie nowych gospodarstw, jeśli jest możność rozbudowania, rozszerzenia gospodarstw już istniejących.</u>
          <u xml:id="u-32.41" who="#StefanBoguszewski">Muszę stwierdzić, że do rozwiązania zagadnienia upełnorolnienia w bardzo znacznej mierze przyczyniła się likwidacja służebności i muszę podkreślić, że Ministerstwo Reform Rolnych zrobiło kolosalny wysiłek w sprawie uregulowania służebności. Do r. 1925 były zlikwidowane 14.904 osady. W roku 1928 było zlikwidowanych przeszło 49.000 gospodarstw. Preliminuje się na rok 1929/30 zniesienie służebności w 50.000 gospodarstw. W niektórych okręgach, w szczególności mam tutaj na uwadze Zamoyszczyznę, jest pewne, że tak powiem, sabotowanie tej akcji przez zarząd dóbr. I muszę stwierdzić, że rzecz ta robi bardzo niekorzystne wrażenie.</u>
          <u xml:id="u-32.42" who="#StefanBoguszewski">Akcja parcelacyjna Ministerstwa Reform Rolnych opiera się na parcelacji dobrowolnej. Kontyngent ustawowy jest wyczerpywany. W roku 1929/30 jest projektowane z podaży wolnej 130.000 ha, uzupełnienie do 200.000, przewidywane ustawą z gruntów państwowych wynosi 61.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-32.43" who="#StefanBoguszewski">Jaknajbardziej istotnem zagadnieniem jest zagadnienie polityki cen. Przy zmniejszonej drożyźnie kapitału zagadnienie to nie byłoby tak ostre, w naszych warunkach jednak, przy tak wysokich odsetkach, jakie rolnik nawet w instytucjach państwowych przy kredycie długoterminowym płacić musi, zagadnienie to nabiera dla rolnictwa szczególnego znaczenia. Wzrost cen na ziemię, nadmierny wzrost, powinien być hamowany. Uważam, że jest rzeczą niekorzystną, jeżeli rolnik, nabywając ziemię, musi bądź głodować, bądź wpadać w ręce lichwiarzy, albowiem przestaje być wówczas tym dodatnim czynnikiem w obrocie ogólnym towarowym, staje się nędzarzem i żyje tylko po to, aby wyprodukować pewną ilość artykułów rolniczych dla zaspokojenia swoich wierzycieli. Dlatego uważam, że jest rzeczą niezbędną, tak, jak to czyniło Ministerstwo Reform Rolnych dotychczas, przeciwdziałanie nadmiernemu śrubowaniu cen.</u>
          <u xml:id="u-32.44" who="#StefanBoguszewski">Muszę tutaj stwierdzić, że ilość kredytu długoterminowego udzielonego przez Państwowy Bank Rolny jest dość znaczna. Na 1 grudnia 1928 r. na kupno ziemi Państwowy Bank Rolny udzielił w 8-procentowych listach zastawnych przeszło 53 miljony zł. w 7-procentowych przeszło 13.500.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-32.45" who="#StefanBoguszewski">Na inwestycje i na spłatę uciążliwych zobowiązań w 8% listach zastawnych udzielono kredytów 29.000.000 zł. w 7% listach zastawnych 23.000.000 zł. razem do 1 grudnia 1928 r. udzielono kredytu długoterminowego 118.363.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-32.46" who="#StefanBoguszewski">Muszę tutaj zwrócić uwagę na to, o czem również w Komisji Skarbowo-Budżetowej mówiono, że Państwowy Bank Rolny powinien się zainteresować współdzielnością rolniczą i to wszelkich typów, zarówno rolniczo-handlową, jak i rolniczo-przetwórczą, jak i kredytową. Uważam, że byłoby rzeczą niezbędną utworzenie specjalnego wydziału w Państwowym Banku Rolnym, któryby się wyłącznie kredytami współdzielczemi zajmował.</u>
          <u xml:id="u-32.47" who="#StefanBoguszewski">Zwracam również w swojem sprawozdaniu uwagę na ustrój banku. Panowie mogą tę rzecz znaleźć w druku. Uważam, że ustrój władz banku jest nieco sztuczny i niezupełnie da się uzasadnić.</u>
          <u xml:id="u-32.48" who="#StefanBoguszewski">Muszę jeszcze zwrócić uwagę na bardzo obfitą działalność ustawodawczą Ministerstwa Reform Rolnych. Ministerstwo czuwa stale nad zagadnieniami ustawodawczemi, nad tem, ażeby regulować i upraszczać przepisy, dotyczące poszczególnych zagadnień, nieraz bardzo ciężkich, związanych z ustrojem rolnym. Nie będę wyliczał tych wszystkich ustaw, które zostały wydane, muszę to jednak zapisać na rubrykę zasług Ministerstwa Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-32.49" who="#StefanBoguszewski">Przy rozpatrywaniu szczegółów budżetu zostały przyjęte przez Komisję następujące zmiany, o których przyjęcie będą też prosił Wysoki Senat.</u>
          <u xml:id="u-32.50" who="#StefanBoguszewski">A więc koszty nadzoru nad parcelacją prywatną zostały w Sejmie zwiększone o 75.000 zł. Jest rzeczą możliwą, że pewna nadwyżka w tej pozycji będzie, ale trudno jest przewidywać zgóry, że prywatna parcelacja pójdzie ponad normę tej przewidywanej ilości hektarów, o której mówiłem wyżej. Dlatego koszty te proponuję zmniejszyć o 75.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-32.51" who="#StefanBoguszewski">Jak mówiłem, Ministerstwo projekt rozszerzenia działalności scaleniowej łączy z upełnorolnianiem. Z tego powodu uważamy za niezbędne zwiększyć odpowiedni dział wydatków na prace scaleniowe o 21/2 miljona zł. Proponuję zrobić to kosztem pomocy kredytowej przy scalaniu i zamianie gruntów. Ta pozycja została zwiększona przez Sejm o 9 miljonów złotych. Jak już podnosiłem, uważam, że akcja kredytowa powinna być dokonywana przez banki, a nie z funduszów budżetowych. Zostaje tam jeszcze kwota dość znaczna na pomoc kredytową, i nie proponuję całkowitego jej skreślenia, tylko zmniejszenie o 6 miljonów i przesunięcie 2 1/2 miljonów na prace scaleniowe.</u>
          <u xml:id="u-32.52" who="#StefanBoguszewski">Dotacje na fundusz zapomogowy i kredyty ulgowe zostały w komisji zmniejszone o 5.800.000 — o tyle, o ile podniósł Sejm. Wysokość tych dotacji jest związana z wykonaniem ustawy i sądzę, że Ministerstwo Reform Rolnych, proponując swój cały budżet, liczyło się z koniecznością wydatkowania tej kwoty, jaka odpowiada ilości zapotrzebowania, które się okaże. I dlatego, aczkolwiek bardzo ostro przeciwko temu wystąpił tutaj p. s. Januszewski, ja mam odwagę twierdzić, że za bardziej słuszne uważam oparcie się na wyliczeniach Ministerstwa Reform Rolnych, aniżeli, powiedzmy, na spekulacji myślowej wnioskodawców Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-32.53" who="#komentarz">(S. Januszewski: Czyż oni się na tem mniej znają? Tam są tak samo specjaliści. Bliżej życia są.)</u>
          <u xml:id="u-32.54" who="#StefanBoguszewski">Jeśli bliżej życia, to jednak napewno dalej od tej bezpośredniej pracy.</u>
          <u xml:id="u-32.55" who="#komentarz">(S. Januszewski: Tak, biurokratycznej!)</u>
          <u xml:id="u-32.56" who="#StefanBoguszewski">Dalej pomoc kredytowa przy znoszeniu służebności. Już o pomocy kredytowej mówiłem. Wogóle uważam, że pomoc kredytowa powinna się koncentrować w instytucjach kredytowych, a nie w budżecie państwowym. To samo dotyczy pomocy kredytowej przy meljoracjach. Pomoc kredytowa przy meljoracjach znajduje się w Państwowym Banku Rolnym i niema możliwości dostarczenia odpowiedniej pomocy kredytowej dla zmeljorowania Polski. Sądzę, że p. s. Januszewski wie o tem dobrze, że nawet jeślibyśmy wszystkie zasoby nasze, wszystkie wolne wpływy we wszystkich instytucjach, jakie tylko posiadają pieniądze, obrócili na ten cel, to by ich na zmeljorowanie Polski nie wystarczyło.</u>
          <u xml:id="u-32.57" who="#StefanBoguszewski">Wreszcie w wydatkach nadzwyczajnych dotację na ulgowe oprocentowanie pożyczek udzielonych w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego Komisja Skarbowo-Budżetowa projektuje zmniejszyć o 875.000 zł. dlatego, że Bank Rolny nie będzie w stanie odpowiedniej ilości kredytów rozdzielić, stąd oczywiście dotacja ta pozostałaby tylko na papierze. Na tem sprawozdanie moje kończę.</u>
          <u xml:id="u-32.58" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#StanisławPosner">Otwieram dyskusję nad obu sprawozdaniami p. s. Boguszewskiego łącznie, nad sprawozdaniem, dotyczącem Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#StanisławPosner">Pierwszy zapisany do głosu jest p. s. Tatarczak, drugi p. s. Kuźmyn. Głos ma s. Tatarczak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#StefanTatarczak">Wysoki Senacie! Z przemówienia p. senatora, referenta budżetu Ministerstwa Reform Rolnych i Ministerstwa Rolnictwa, wynikają bardzo ciekawe zestawienia. Zdawałoby się z przemówienia jego, że na przeszkodzie do skomasowania wsi polskiej jedyną przeszkodą ustawową jest szacunek nie stały, lecz odbywający się od czasu do czasu przez kolegjum powoływane, czy to przez komisarza ziemskiego, czy to w myśl ustawy, jako wynikające z ustawy o komasacji.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#StefanTatarczak">Ja chcę stwierdzić i podkreślić, że to jest zło mniejsze. Szacunek odbywa się na podstawie okólnika Ministerstwa Reform Rolnych, a tylko sama komasacja odbywa się przez komisję powołaną. Komasacja jest to wielkie zagadnienie na terenie wsi, wogóle na terenie całego Państwa, bo zdaje się, że niema ani jednego człowieka w Polsce, który cokolwiek orjentuje się w życiu gospodarczem i o tem życiu ma najmniejsze choćby pojęcie, któryby nie twierdził, że komasacja jest jedynym środkiem dla poprawy bytu wsi i jednocześnie dla poprawy bytu Państwa. Jeżeli chcemy uproszczenia — to zdanie p. referenta, że jedynem uproszczeniem byłoby skrócenie tych wszystkich apelacji, jest zupełnie słuszne, ale jest jedna rzecz jeszcze ważniejsza, że dziś jest tak wielki napływ komasacji, że prawie niema ani jednego powiatu na terenie Kongresówki, gdzieby nie było 30–40 zgłoszeń w powiecie i gdzieby nie przeprowadzono formalności, związanych z czynnościami komisarza i gromady. I to leży od 4 lat nietknięte, ponieważ są pewne ustawowe trudności i pewne utrudnienia, że czeka się tej kolejności, kiedy nareszcie ta sprawa tej wsi zostanie umieszczona w planie robót, i to leży do nieskończoności. Wskutek tego wśród chłopów jest okrutna nienawiść do tych czynników, które pobudziły tę bardzo doniosłą myśl o komasowaniu wsi, i wszyscy czekają, że nareszcie przyjdzie jakieś uproszczenie sprawy i uproszczenie postępowania, ażeby wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji. Znam wypadki na terenie niektórych powiatów, że chłopi od kilku lat nie wywożą nawozu ze swoich stajen li tylko dlatego, że czekają, że na wiosnę przyjdzie komisarz z geometrją i podzieli ich działki i będą mogli wywieźć ten obornik na swoje działki. Jest to słabe zrozumienie rzeczy na wsi. Ale niech Panów nie dziwi to, że jeżeli ten chłop ma wszystko zrobione, wszystko ma przygotowane, a tylko brak komisarza i zatwierdzenia formalnego przez okręgowy urząd ziemski, to w nim rodzi się taka myśl. Wskutek tego jest zubożenie wsi, a za tem idzie zubożenie Państwa.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#StefanTatarczak">Bardzo słusznie podniósł tutaj p. referent, że podstawą reformy nie jest jeszcze komasacja, że ważniejsze jest uzupełnienie gospodarstw karłowatych. Tylko mnie dziwi jeden jego argument, oparty nie na pozycji uchwalonej przez Sejm, gdzie zwiększa się kredyt ulgowy po to, aby móc zrealizować to, o czem mówił sam p. referent. Bo Wysoka Izbo, czy w myśl dzisiejszej ustawy, przy dzisiejszym szacunku, kiedy gospodarz ma płacić 4.000 zł za hektar ziemi drugiej klasy, czy jest możliwe, żeby ten biedak, który ma pół hektara ziemi, mógł płacić 10% szacunku? To jest pierwsze, ale może jeszcze znalazłoby się 80 czy 90% takich, którzyby wpłacili. Idźmy jednak dalej, Państwowy Bank Rolny daje pożyczki 40% przypuszczalnie nie więcej, jak stwierdziłem na terenie lubelszczyzny, więc wynika z tego, że ten gospodarz karłowaty ma ze swoich własnych funduszów pokryć 60%.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Z funduszu reformy rolnej.)</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#StefanTatarczak">Do tego zmierzam, Panie Ministrze. Jeżeli chcemy naprawdę uzupełnienia tych karłowatych gospodarstw, czego nie śmiem kwestjonować i wierzę w to mocno, choć grubo się myli p. s. Boguszewski, opierając się na przedłożeniu tylko p. Ministra, — otóż, jeżeli chcemy naprawdę przyjść z pomocą karłowatym gospodarstwom i uzupełnić je, to ta suma 5.800.000 jest bardzo potrzebna i konieczna, bo powiedzmy dobitniej i zdaje się, że p. Minister Reform Rolnych nie zaprzeczy, że fundusz ulgowy za rok 1928/29 nietylko nie pozostał w działach niektórych, ale wyczerpany był już w miesiącu październiku.</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Były dodatkowe fundusze.)</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#StefanTatarczak">Wobec tego nie uważam, że jest zbędne podniesienie tej sumy, a raczej była konieczność uchwalenia jej przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#StefanTatarczak">Jeżeli 40% daje Państwowy Bank Rolny, jeżeli na terenach niektórych województw chcemy uzupełnić kilkanaście osiedli, to znaczy skomasowanych wsi, to o tem niema mowy Wysoki Senacie, żeby w ramach tak szczupłego budżetu można tej rzeczy dokonać, chyba, że Ministerstwo Reform Rolnych, a również dzisiejsza większość rządowa, a raczej reprezentująca prawicę i centrum, inaczej to urządzą, rozumiejąc doskonale, że przy dzisiejszej ustawie gospodarstwa karłowate mogą być tak uzupełniane, że ten nieszczęśliwy karłowaty doczeka się prędzej trumny, niż uzupełnienia swego gospodarstwa. Wysoka Izbo, ja znam wypadek, że na terenie pow. lubartowskiego — p. Minister napewno zna te rzeczy, — gospodarstwo zrujnowane, zdewastowane, dzierżawione zgórą 17 czy 18 lat, było wywłaszczone przez wszystkie instancje państwowe, przez wszystkie, jakie można było przejść, aż do Sądu Najwyższego. Jest to majątek Chabąź własność hr. Ostrowskiego, lecz zbiegiem okoliczności ten majątek został zwolniony z pod przymusowego wykupu. Dlaczego? Dlatego, że ten hrabia, a raczej jego pełnomocnik, plenipotent, sam zwrócił się do komisarza ziemskiego na miejscu i zaofiarował 800 ha ziemi na rozparcelowanie między gospodarstwa karłowate, a raczej na uzupełnienie gospodarstw karłowatych. Mija już 5 lat, Panie Ministrze, jak ta sprawa się ciągnie, chłopi wpłacili już po 20% zadatku, geometra, siedzący tam od dwóch lat, porobił już wszystko, a dotąd tych rzeczy nie można dokonać. Wszystkie czynniki, komisarz ziemski, okręgowy urząd ziemski stwierdziły, że jest wyraźny sabotaż co do uzupełnienia gospodarstw karłowatych przez plenipotenta dóbr hr. Ostrowskiego, który jest nota bene nie Polakiem, lecz cudzoziemcem i nawet nie ma obywatelstwa polskiego, on sobie kpi z władz polskich poprostu. Powiada: wy sobie nakazujcie co chcecie, a ja będę robił co chcę. Wysoka Izbo! Okręgowy urząd ziemski odbiera mu pełnomocnictwo do parcelacji tej ziemi, ale Ministerstwo Reform Rolnych mu je przywraca.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych p. Staniewicz: Kiedy?)</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#StefanTatarczak">W roku 1928, Panie Ministrze, niech Pan będzie łaskaw sprawdzić tę rzecz. Cytuję dosłownie: okręgowy urząd ziemski odebrał pełnomocnictwo, stwierdził sabotaż, stwierdził, że plenipotent nie słuchał rozporządzeń komisarza i komisji, a Ministerstwo Reform Rolnych, stwierdzam jeszcze raz, przywróciło mu to.</u>
          <u xml:id="u-34.10" who="#StefanTatarczak">Wysoki Senacie! Przecież naprawdę chcemy dobrobytu kraju i naprawdę mamy na sercu te szerokie masy, które dziś są jedyną ostoją Państwa, a także są jedynym prawdziwym płatnikiem, bo jak nam powiedział p. Premjer, rolnictwo jedynie może kraj ratować przed ruiną i jedynie może zrównoważyć budżet, który dziś jest w deficycie każdego miesiąca. I wszyscy dążymy do tego, żeby podnieść produkcję, żeby móc wzmocnić płatniczość płatnika i jego dobrobyt, ale tutaj przeciw temu zawsze stają na przeszkodzie jakieś formalności. Jeżeli wezmę pod uwagę te wszystkie rzeczy, które panowie starostowie czy to wojewodowie, nie wiem czy w porozumieniu, czy z jakiegoś rozkazu, czy też może z polecenia robią po województwach po powiatach, i wezmę ten budżet do ręki, to przychodzę do przekonania, że albo komuś chodzi o uśpienie społeczeństwa polskiego, albo też niema porozumienia pomiędzy zwierzchnią władzą a władzami podwładnemi. Bo, jeżeli się zwołuje zjazdy regjonalne, jeżeli się zwołuje wojewódzkie zjazdy meljoracyjne, jeżeli się z polecenia Ministerstwa Rolnictwa tworzy przy sejmikach komisje rolne celem podniesienia wydajności i wytwórczości rolniczej, jeżeli olbrzymią część ich działalności spycha się na samorządy, poto, żeby nadać tętno życiu gospodarczemu, to nie mogę zrozumieć tutaj tej ciężkiej operacji, dokonanej w budżecie Ministerstwa Rolnictwa i w Ministerstwie Reform Rolnych, Myślę, że to wszystko robi się tylko na to, żeby zaprzątnąć i pociągnąć wszystkich uspołecznionych ludzi na terenie powiatów do zajęcia się pustem gadaniem, pustemi frazesami, i żeby w ten sposób później przed zmianą Konstytucji nie mieć odporu i nie mieć tego głośnego odzewu wsi i tego szarego pomruku wobec zamachu na zdobycze ludowe.</u>
          <u xml:id="u-34.11" who="#StefanTatarczak">Wysoki Senacie! Nie będę się dalej rozwodził, ponieważ wierzę, że p. Minister, który tu przyobiecał skinięciem głowy, że tą sprawą się zajmie, że sprawdzi to, co powiedziałem o majątkach na terenie powiatu lubartowskiego, które są parcelowane, a raczej które uzupełniają gospodarstwa karłowate, i może wreszcie zada cios tej zmorze, która dusi ludność tej gminy.</u>
          <u xml:id="u-34.12" who="#StefanTatarczak">Budżet ten ani w pozycjach Ministerstwa Reform Rolnych ani Ministerstwa Rolnictwa nas nie zadowala, ponieważ został w części zoperowany przez Komisję Budżetową, a chociaż niektóre pozycje byłyby możliwe do przyjęcia, jednak nie wierzymy w wykonanie tego budżetu, tak jak on brzmi. Wobec tego nie możemy głosować za tym budżetem. Co do tych zjazdów, o których mówiłem przed chwilą, to nie chciałbym, żeby to było zrozumiane w ten sposób, że jestem im przeciwny, owszem uważam, że każdy taki zjazd może dać także pożytek, ale chciałbym, żeby to było zgodnie robione z czynnikami, u góry stojącemi, to znaczy z odnośnem, ministerstwem, bo wtenczas mielibyśmy tę pewność, że to, co jest robione na dole, czy to w województwach czy powiatach, zostanie zrealizowane. Jeżeli tak nie jest, to musimy stwierdzić, że to robią tylko panowie starostowie, którzy widzą na wsi wesołość i radość. Ale chłopi dzisiaj tej wesołości nie mają. Niema prawie gminy na terenie województwa lubelskiego i innych województw, jak słyszałem od kolegów, gdzieby nie było takiej oto wesołości, że w gminie, gdzie dawniej 4, 5, 6 lat temu widywaliśmy 2, 3 sekwestratorów, dzisiaj pojawia się 14, 15, — i to jest ta radość życia, jaka istnieje na wsi.</u>
          <u xml:id="u-34.13" who="#StefanTatarczak">To też panowie starostowie widzą, że ludność nie jest w możności płacić takich ciężarów, jakie panowie zamierzają nałożyć na chłopa, a są już wnioski w komisji, żeby je powiększyć — starostowie w dobrej wierze, chcąc pomóc tej ludności, organizują i dokładają wszelkich wysiłków, żeby podnieść wydajność rolnictwa i dać możność zapłacenia tych właśnie danin, jakie dziś na wsi ciążą. Dlatego dziś na wsi niema tej radości życia, o której Panowie opowiadają, ale jest nędza i pomruk szary.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#StanisławPosner">Głos ma s. Kuźmyn.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#MykołaKuźmyn">Wysoki Senacie! Preliminarz, który jest przedmiotem obecnych rozważań Wysokiego Senatu, przygniata swoim ciężarem przedewszystkiem ludność ukraińską, która jest prawie wyłącznie ludnością rolniczą. Od początku panowania Polski na ziemiach ukraińskich nakłada się na ludność ukraińską różnego rodzaju, pod różnemi nazwami ciężary, daleko przechodzące jej siłę płatniczą, wskutek czego ludność zupełnie zubożała i znalazła się nad brzegiem przepaści. I kiedy z jednej strony zmusza się ludność ukraińską do ponoszenia wszelkiego rodzaju ciężarów na rzecz Państwa Polskiego, tak z drugiej strony Rząd Polski nie poczuwa się do żadnych zobowiązań wobec narodowości ukraińskiej. I o co tylko zaczepimy, czy to o sprawę odbudowy zniszczonych powiatów, czy o sprawę naszego szkolnictwa, czy o sprawę kolonizacji i wogóle reformy agrarnej, czy o sprawy podatkowe, gdzie egzekutor jest jedynym i nieodstępnym opiekunem ukraińskiej ludności, czy to o politykę kredytową, czy to o anarchję samorządów — wszędzie widzi się politykę eksterminacyjną.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#MykołaKuźmyn">Żeby nie rzucać głosowanych frazesów, chcę oprzeć się na faktach. Może żaden naród na wschodzie Europy nie poniósł w czasie długotrwałej wojny tyle ofiar w mieniu i życiu, ile poniósł naród ukraiński na ukraińskiej ziemi. Wystarczy wspomnieć, że samych budynków gospodarczych i mieszkalnych zniszczono powyżej pół miljona. Zarekwirowano i zniszczono inwentarz żywy i martwy, ograbiono ludność z odzieży, w miejsce zagonów i pól powstały rowy, okopy i zasieki kolczastej Ludność ukraińska mieszkała w jamach, a choroby dziesiątkowały ją. I nikt wtedy nie przyszedł z pomocą, gdy ta pomoc była kwestją życia lub śmierci tej ludności.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#MykołaKuźmyn">Przeciwnie, organa podatkowe nakładały i ściągały z całą bezwzględnością różnego rodzaju podatki, przeprowadzano rekwizycje i każda władza na swoją rękę zabierała ostatnią żywność. Istniały wprawdzie ekspozytury budowlane, powołane do życia przez władze austrajckie, materjał i pieniądze szły jednak na odbudowę obszarników i kolonistów polskich.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#MykołaKuźmyn">Dziesiątki formularzy wypełnianych przez włościańską ludność rolniczą, nadsyłanych przez różne urzędy, nie przyniosły obiecanej pomocy. Ludność ukraińska chwyciła się ostatecznego ratunku zaciągania pożyczek tak szumnie w swoim czasie reklamowanych w gospodarczych czasopismach przez Bank Rolny, ale i w tym wypadku nadzieje zniszczonej ludności ukraińskiej zawiodły, gdyż Bank Rolny ukraińskim włościanom pożyczek wcale nie udzielał.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#MykołaKuźmyn">Nie mam zamiaru poruszać sprawy, którą poruszało już tylu posłów w Sejmie, że tylko 2,2% całego budżetu przeznacza się na potrzeby rolnictwa. Dla mnie jest kwestja, czy wogóle w jakiejkolwiek formie nawet ten niski procent, nawet połowa tego procentu w stosunku do płatności i liczebności ukraińskiego rolnictwa dojdzie do wsi ukraińskiej. Wiem z praktyki, że przed trzema laty nawet drobne pożyczki rządowe, przeznaczone dla głodującej ludności, obracane były na budowę polskich domów ludowych.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#MykołaKuźmyn">Już sam ten fakt, że choć Polska jest krajem wybitnie rolniczym, sprowadza z zagranicy zboże na dokarmianie ludności miejskiej, a ludność wiejska głoduje i bardzo często karmi się chwastami, powinien być przestrogą dla Rządu. Żaden rząd polski dla podniesienia rolnictwa dotychczas nic nie zrobił, a forsowany dziś regjonalizm sam potępi się bezowocnością swoich zabiegów, gdyż w sposób biurokratyczny nie można podnieść kultury rolniczej. Jeżeli tu i owdzie znajdują się ludzie w ukraińskiem społeczeństwie rolniczem, którzy zastosowują się do najnowszych metod gospodarowania i racjonalnej uprawy ziemi, zasługa w tym wypadku jest wyłącznie towarzystw Silskyj Hospodar i Ukraińskiego Agronoma, który o chłodzie i głodzie spełnia swą misję, pracując nad podniesieniem rolnictwa wśród wyniszczonej ludności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#MykołaKuźmyn">Chcę natomiast poruszyć sprawę odbudowy zniszczonych powiatów. 10 lat mija od zakończenia wojny i na zachodnio-ukraińskich ziemiach około 50.000 rodzin, które miały przed wojną własne gospodarstwa, mieszka w ziemiankach i nie posiada budynków gospodarskich. W jednym powiecie Zborowskim na podstawie danych Urzędu Statystycznego z grudnia 1928 roku zostaje 2.358 rodzin, które wcale nie mają dachu nad głową, a 9.461 rodzin nie mają wcale żadnych budynków gospodarskich. Zniszczonych a nie odbudowanych 23 cerkwi i 23 szkół ludowych. Według mojego obliczenia ta liczba co do domów mieszkalnych i budynków gospodarskich wynosi prawie dwa razy tyle.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#MykołaKuźmyn">Ta ludność przez 10 lat chodzi prawie co miesiąc często po kilkadziesiąt kilometrów do biura pana starosty w nadziei otrzymania najmniejszej pomocy na odbudowę, ale tej pomocy nie otrzymuje i przez 10 lat odchodzi z niczem.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#MykołaKuźmyn">Kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych, wysyłanych pośrednio przez województwa na powiat, wywołuje tylko rozgoryczenie.</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#MykołaKuźmyn">I gdyby który z Panów, deklamujących ciągle o wielkomocarstwowem Państwie Polskiem, zobaczył mieszkania ludzi na tych zniszczonych terenach, tę skrajną nędzę, gdzie 89% ludności ginie na suchoty, z głodu i zimna, i zobaczyłby z jakich obywateli to Państwo składa się, przyszedłby do przekonania, że ironją jest mówić o lojalności, która w tym wypadku byłaby tylko lojalnością gladjatora rzymskiego.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#MykołaKuźmyn">Ja nie mówię już o obowiązku Rządu wobec obywateli, z których ściąga się podatki i różne daniny, od których bierze się podatek krwi rekruta, ale już sam altruizm ludzki nie może być obojętnym na to, co dzieje się z tymi ludźmi.</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#MykołaKuźmyn">Ukraińskie włościaństwo byłoby się odbudowało własnemi siłami bez żadnej pomocy rządowej, gdyby nie obciążono go różnego rodzaju podatkami. Tysiące gospodarstw większych lub mniejszych nietylko że zniknęło z powierzchni i niema z nich śladu, ale i pola ich zostały zniekształcone rowami strzeleckiemi i zdawałoby się, że dziesiątki lat upłyną, nim ręka rodziny przywróci urodzajność tej ziemi do pierwotnego stanu. Rząd polski od samego początku bez żadnych skrupułów ściąga podatki od tej ziemi, mimo iż do dziś dnia widnieją jeszcze okopy. Były wypadki, że policja polska wraz ze spekulantami z tematu zabierała ostatnich kilka belek cementowych, które służyły za schronienie dzieci sierot.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#MykołaKuźmyn">Ukraińskie włościaństwo ostatecznie byłoby się obeszło przy odbudowie bez rządowej pomocy, gdyby go nie wyniszczono nadmiernemi podatkami. I kiedy po dziesięciu latach zostaje taka ogromna ilość mieszkańców nieodbudowanych, a do budżetu wstawia się dziesięciomiljonową kwotę, zaledwie wystarczającą na mniej zniszczony jeden powiat, to chyba na to, aby demoralizować ukraiński naród, bo w tem tempie i za sto lat odbudowa zniszczonych powiatów ukończoną nie będzie.</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#MykołaKuźmyn">Przyczyną tak strasznego zubożenia ukraińskiego włościaństwa jest: 1) parcelacja obszarów dworskich między kolonistów, 2) podatki i 3) eksterminacyjna polityka polskich rządów wobec rolnictwa wogóle, a wobec ukraińskiego rolnictwa w szczególności. Skutki kolonizacji ziem zachodnio-ukraińskich już dzisiaj są straszne. Głód i nędza zmuszają dziesiątki tysięcy osób szukać ratunku w Brazylji, Argentynie, Kanadzie i t. p., przyczem one natrafiają w dodatku na różne przeszkody. Pozostała ludność jest ze wszech stron ściśnięta i za pastwisko dla jednej krowy wynajmuje się do roboty na całe lato. Tych, którzy przez całe życie pracowali na tych obszarach, wyrzucono na bruk bez żadnego odszkodowania, pozbawiając ich zupełnie warsztatu pracy i zasądzając na śmierć głodową.</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#MykołaKuźmyn">Proszę Panów, utwierdza się przekonanie, że ludność wiejska tak w stosunku do innych warstw społecznych, jak i w stosunku do czasów przedwojennych, opłaca za niskie podatki.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#MykołaKuźmyn">Jestem w posiadaniu bardzo dokładnego zestawienia opłacanych podatków przez jedną gminę w powiecie Zborowskim, Jeziernę, liczącą około 6000 mieszkańców. Przed wojną podatki tej gminy wynosiły: stałe podatki 12.000 koron, dodatki do podatków i to już licząc wraz z ryczałtem szkolnym — 6.000, razem wynosiły 18.000 koron, czyli licząc po 14 koron za 100 kg. żyta — wziąłem najwyższą cenę — wynosiły 1.285 korcy żyta. Dzisiaj ta sama gmina opłaca: podatki stałe 60.248 zł., dodatki gminne 28.089 zł 2 gr., podatki drogowe do wydziałów powiatowych 20.186 zł 48 gr. razem 109.143 zł 50 gr. Czyli licząc po 32 zł. za jeden korzec żyta, wyniesie to 3.100 korcy, t. j. gmina opłaca podatków 2% raza więcej, niż opłacała przed wojną. Nadmieniam, że w danej gminie nic nie usprawiedliwia podwyższenia podatków, przeciwnie, zniszczonych było około dwieście zagród i dotychczas tylko własnemi siłami się odbudowują. Prawda, jest w tej gminie kilku kupców zbożowych, którzy opłacają obrotowy podatek, ależ i tu płaci ten podatek rolnik, oni są tylko pośrednikami. Kupiec, płacąc za zboże wieśniakowi, oblicza z procentem wszystkie nakładane na niego ciężary i o tyle mniej płaci i dlatego taka ogromna różnica między ceną giełdową a cenami miejscowemi.</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#MykołaKuźmyn">Do tego trzeba dodać jeszcze inne opłaty, jakie ściągają czy to gminy, czy organa policyjne i to pod presją, jak LOPP, „dom policjanta”, „dom dziecka”, asekuracja przymusowa, a kiedy dodamy jeszcze do tego budowę szkół ludowych, budowę cerkwi, budowę domów czytelnianych, bez żadnej pomocy rządowej, a dalej wszystkie kary, które tak obficie spadają na wieś, jak kary za psy, gnojówki, wychodki, kominy, tabliczki przy wozach, palenie papierosów nawet na polu, tamowanie ruchu na wsi, jazda po lewej stronie, dalej opłaty targowe, opłata kominiarzy, — to będziemy mieli obraz prawdziwego piekła, obraz ruiny i zniszczenia.</u>
          <u xml:id="u-36.17" who="#MykołaKuźmyn">Każda instytucja posiada swego własnego egzekutora: gmina swego, wydział powiatowy swego, Kasa Chorych swego, zakład ubezpieczeń swego, inspektorat skarbowy swego, no i sąd swego woźnego. Zdarza się bardzo często, że ta brać egzekutorska schodzi się razem do jednej wioski, każdy w asystencji policji i robi ofenzywę w celu wyciągnięcia kilku albo kilkunastu tysięcy złotych wtedy, kiedy cała wioska nie posiada i stu złotych w gotówce. I wtedy święci orgje lichwa, lichwa straszna równoznaczna ze śmiercią danego płatnika. Kasy kredytowe wiejskie, które przed wojną rozwijały się z taką intensywnością i udzielały w tych wypadkach pomocy, znikły wskutek eksterminacyjnej polityki finansowej Rządu polskiego wobec wsi ukraińskiej. A tu trzeba zapłacić nietylko wymienioną należytość, nietylko kary za zwłoki, ale i koszta egzekucji i dlatego czynność egzekutorska jest najintratniejszą dziś posadą w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-36.18" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-36.19" who="#MykołaKuźmyn">Jak Rząd idzie na spotkanie w kierunku rozwoju ukraińskiego rolnika, niech zilustruje fakt następujący: Teodor Czorny w Jeziernej, właściciel dwóch morgów pola w dwóch kawałeczkach, dąży do skomasowania kawałeczków w jedną całość. A kiedy nadarzyła się sposobność, sprzedaje kawałeczki i kupuje od Izraela Selmana kontraktem kupna i sprzedaży z daty Tarnopol 31/X.1923 roku 2 morgi razem, za cenę 640 miljonów, co równało się wtedy około 380 dolarów amerykańskim. Władza skarbowa wymierzyła mu taksę przenośną do L. A. B. 533/24 w kwocie 386 zł 80 gr. Wobec tego, że Czorny rekurował, narosło procentu i kar do 450 zł 22 gr. Koszta rekursu, podróży, stemple wyniosły powyżej 50 zł. a że wtedy dolar stał 5.18, zapłacił Czorny za skomasowanie dwóch morgów 100 amerykańskich dolarów, czyli więcej, niż 4 część wartości nabytego przedmiotu. Komentarzy nie podaję. Dziś Czornego już nikt więcej do komasacji nie namówi, chyba, że się zmieni Konstytucja.</u>
          <u xml:id="u-36.20" who="#MykołaKuźmyn">Gdy ukraiński wieśniak sprzedaje co ze swojej karłowatej gospodarki, czyni to nie wskutek nadmiaru produkcji, lecz pod przymusem uiszczenia się z wypłat koniecznych tych wszystkich, tak obficie nakładanych ciężarów, procentów, kar itp.</u>
          <u xml:id="u-36.21" who="#MykołaKuźmyn">Ludność wiejska w większej części karmi się wyłącznie kartoflami i szczęśliwa, gdy je posiada.</u>
          <u xml:id="u-36.22" who="#komentarz">(Głos: Zmarzły.)</u>
          <u xml:id="u-36.23" who="#MykołaKuźmyn">Odżywianie odbija się w skarłowaceniu i wynędznieniu wsi ukraińskiej, bo nie wystarcza na utrzymanie zdrowia i życia. I wystarcza jeden niedoród kartofli, by na wsi wywołać katastrofę głodową. Ma się wrażenie, że na całej kuli ziemskiej niema najmniejszej analogji do polityki ekonomicznej, stosowanej przez rząd polski wobec ukraińskiego narodu. S. Kłuszyńską przedstawiała ubiegłego roku tu w tej Izbie położenie robotnika miejskiego, i powiedziała, że za 100 zł. miesięcznie musi on żyć w skrajnej nędzy. A ja śmiem twierdzić, ileż to rodzin wiejskich czułoby się szczęśliwemi, gdyby ich zarobek mógł wynosić 100 zł. kwartalnie. Robotnik wiejski przez 7 miesięcy w roku nie zarabia nawet na pudełko zapałek. Tak zwany gospodarz rolny w czasie tych mrozów bierze dwa korce kartofli i wiezie 30 km. do stacji i sprzedaje razem za 8 zł. A to już resztki, choć do końca roku gospodarczego jeszcze 6 miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-36.24" who="#MykołaKuźmyn">Panowie Ministrowie mówią, że to wszystko, co my tu mówimy, mija się z prawdą, bo gdyby tak było, to ludność czy gminy, które ponoszą tak wysokie ciężary, protestowałyby, a tych protestów tu wcale niema. Ale ja się pytam Panów, kto będzie protestował? Na czele tej gminy, o której wspomniałem, stoi do dziś dnia komisarz rządowy, a na czele wydziału powiatowego stoi również komisarz rządowy, p. starosta. Oni ze sobą zawarli pakt nieagresji, pakt Kelloga...</u>
          <u xml:id="u-36.25" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-36.26" who="#MykołaKuźmyn">...a ludność w ciągu 10 lat miała czas przekonać się, jakie znaczenie w Polsce mają rekursy, protesty itp.</u>
          <u xml:id="u-36.27" who="#MykołaKuźmyn">Teraz chciałbym powiedzieć jeszcze kilka słów o etatyzmie, jak on wygląda w praktyce na wsi. Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych, wprowadzając w życie ogólne ubezpieczenie wszystkich budynków, dokonał poprzednio przez swoich delegatów pomiarów, ocenił każdy budynek z osobna i na podstawie tej ściąga bezwzględnie i bezapelacyjnie, przymusowo, premję asekuracyjne. Po wypadku ognia delegat wspomnianego zakładu przyznaje odszkodowania, gdy chodzi o ukraińskiego wieśniaka, do 1/6, a najwyżej 1/4 części szkody wyrządzonej przez ogień. Jestem w posiadaniu dokumentów, które same za siebie mówią, a fakt, który chcę przytoczyć, jest jednym z codziennie praktykowanych przez to towarzystwo.</u>
          <u xml:id="u-36.28" who="#MykołaKuźmyn">Dnia 25 kwietnia ub. r. spaliła się chałupa Stefana Wołoszyna w Jeziernej, ubezpieczona na 2.000 złotych. Inspektor powiatowy zakładu przyznał odszkodowanie w kwocie 200, a następnie po długich targach, podniósł do 409 zł. Na zażalenie wniesione do powszechnego Zakładu Ubezpieczeń w Tarnopolu i na ponowną likwidację szkody, przyznano poszkodowanemu kwotę 527 zł. Poszkodowany, widząc, że tą drogą nie dobije się należącego mu się odszkodowania, zażądał rozstrzygnięcia sprawy przez sąd polubowny. Zebrany nareszcie sąd polubowny, którego superarbitrem był delegat Wydziału Powiatowego w Złoczowie, dokonał obliczenia, z którego wynikało, że odszkodowanemu należy wypłacić kwotę 1.130 zł. Powszechny Zakład Ubezpieczeń pismem z dnia 17 października 1928 r. L. 612 zawiadomił poszkodowanego, że nie zgadza się na orzeczenie sądu polubownego i odsyła go, by dochodził swych praw na drodze sądowej. Zaproponował jeszcze jedną podwyżkę do kwoty 624, a następnie do kwoty 799 zł.</u>
          <u xml:id="u-36.29" who="#MykołaKuźmyn">Rok dobiega od czasu powstania szkody, a z odszkodowaniem dotychczas końca niema. Zaznacza się, że nie jest to fakt oderwany. Ja mogę naprowadzić więcej analogicznych wypadków. I gdyby tak postępowała instytucja prywatna, musiałaby była sama przez się zlikwidować się, a Państwo Polskie wzięło w monopol prywatne mienie ukraińskiego włościanina, narażając go w dodatku na zupełną ruinę w razie powstania ognia.</u>
          <u xml:id="u-36.30" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-36.31" who="#MykołaKuźmyn">Drugą taką plagą dla wycieńczonej wsi ukraińskiej są Kasy Chorych. Kto tylko troszkę interesuje się odbudową zniszczonych powiatów, wie w jaki sposób i w jakich warunkach odbudowa ta dokonywa się. Trochę gliny, słomy i trochę belek, i przy pomocy rodziny i znajomych, bez żadnej siły fachowej, wieśniak wznosi budynek, w którego jednym kącie mieszka rodzina, w drugim stoi krowa, a w trzecim przedpotopowa sieczkarnia. Są i takie budynki, które wieśniak rano zaczyna, a wieczorem kończy, bez żadnej obcej pomocy. Wystarczy, by pokazał się w takiej wsi woźny Kasy Chorych, a ten wieśniak, chociażby żył w skrajnej nędzy, chociażby był obdłużony po uszy, musi zapłacić od budowy Kasę Chorych. Nie pomagają prośby, błagania, przedstawienia, że dzieci są bez kawałka chleba, zarząd Kasy Chorych tak długo szykanuje tę jednostkę, aż ona ze swojej nędzy zapłaci daninę do Kasy Chorych.</u>
          <u xml:id="u-36.32" who="#MykołaKuźmyn">Tak samo sprawa przedstawia się z rzemieślnikami wiejskimi. Rzemieślnik wiejski nie przyjmie obecnie do nauki żadnego chłopca wyłącznie z przyczyny podatków i Kasy Chorych, której on nie jest w stanie opłacać.</u>
          <u xml:id="u-36.33" who="#MykołaKuźmyn">Zaznaczyć należy, że chociaż ukraińska ludność opłaca od lat 10 tak wysokie podatki na rzecz Państwa Polskiego, nie ma na swoich terytorjach ani jednej ukraińskiej fachowej szkoły, tak, że niezadługo nie będzie wcale na wsi potrzebnych rzemieślników. Znam kilka miejscowości, które nie mogły dokończyć budowy cerkwi, ponieważ Kasy Chorych przekreśliły rachunek budowy i zabrały znaczną część funduszów, z tak wielkim trudem na budowę zebranych. Tak samo jest i z domami czytelnianemi. Kasa Chorych stała się dziś instytucją biurokratyczną, do której wieśniak płaci, a nigdy z niej nie korzysta.</u>
          <u xml:id="u-36.34" who="#MykołaKuźmyn">O etatyzmie kredytowym w Polsce nie będę mówił, bo zdaje mi się, że nie potrafiłbym należycie wywiązać się ze swego zadania. Znają go zresztą wszyscy tu w tej Wysokiej Izbie, choć panuje przysłowie: „syty głodnego nie zna”. U nas panuje przekonanie, że etatyzm kredytowy znajduje się na pierwszem miejscu w projekcie „zniszczenia Rusi”. Przytoczę tylko jeden wypadek. Banki państwowe wykluczyły wszystkie instytucje ekonomiczne ukraińskie pod pretekstem, że te instytucje są wykonawcami politycznych partyj ukraińskich. Ten pretekst jest kłamstwem. W naszym własnym interesie trzymamy te instytucje zdala od wszelkiej polityki. Wie o tem, a przynajmniej powinien wiedzieć, każdy wojewoda. Wymyślono jednak ten pretekst i doprowadzono do tego, że w tym roku Bank Rolny odmówił kooperacji ukraińskiej nawet kredytu nawozowego.</u>
          <u xml:id="u-36.35" who="#MykołaKuźmyn">Wysoki Senacie! Jako włościanin ukraiński, nie władający należycie językiem, w którym przyszło mi dziś przemawiać, nie powiedziałem ani części tego, co cierpi i znosi pod polskiem panowaniem ukraińskie włościaństwo. Żyją jeszcze staruszkowie po wsiach, którzy pamiętają te straszne dla naszego narodu czasy pańszczyźniane i oni opowiadają, że obecne życie włościaństwa ukraińskiego znajduje się w gorszych warunkach, niż w tych czasach pańszczyźnianych. Ale wskutek ekonomicznej polityki władz polskich wobec ukraińskiego włościaństwa, włościanin ukraiński zyskał głęboką świadomość narodową, wyzbył się iluzyj co do pomocy zewnętrznej i buduje własne życie ekonomiczne z głęboką wiarą, że niewola nie wieczna i że czeka go piękniejsze jutro.</u>
          <u xml:id="u-36.36" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Gruszczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Wysoka Izbo! Ministerstwo Rolnictwa ma za zadanie podnieść stan rolniczy w Polsce i w ostatnim okresie czasu obrało sobie drogę bardzo prostą, mianowicie zamiast podnieść stan rolnictwa, postanowiło podnieść cenę produktów rolnych na dubelt, a dobrobyt jakoby zdwoi się wtedy w całym kraju. Jednakże uważam, że gdyby się w tym kierunku poszło i gdyby Ministerstwo Przemysłu i Handlu również chciało podnieść swoje produkty na dubelt, wyniki stąd byłyby niekoniecznie dodatnie dla państwa, lecz ujemne. Przeszło 200 lat temu, kiedy rządziła szlachta, postanowiła sobie ona, że aby za nasze zboże, które szło do Gdańska, jak najwięcej kupić, należy skasować wszystkie cła i wszystkie towary szły do Polski bez cła. Oczywiście polskie rzemiosło upadło, miasta upadły, a skutek okazał się po 100 kilkunastu latach. Dlatego też zanim się mówi o wysokich cenach, zanim się wysłucha narzekań Ministerstwa Rolnictwa na to, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych reguluje te ceny, uważam, że należy rozpatrzyć dokładnie stan cen i stan konsumentów.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Mówi się, że my jesteśmy narodem rolniczym, dlatego że 60 proc. mieszka na wsiach, a 30 proc. po miastach. Ale my mamy rolników, którzy nie mają ziemi. Jakie półtora miljona mamy bezrolnych, a drugie półtora miljona mamy małorolnych t. zw. karłowatych gospodarstw, których gospodarstwa nie mogą wyżywić tych 3 miljonów rodzin rolniczych, które razem liczą, 3 pomnożone przez 4, to wynosi 12 miljonów głów. Ludności miejskiej jest 8 miljonów, więc razem 20 miljonów konsumentów, a tylko 10 miljonów producentów rolniczych. Dlatego też należy bezwzględnie prowadzić dokładną statystykę konsumcji, dokładną statystykę produkcji rocznej i w ten sposób regulować cenę żyta w stosunku do ogólnych potrzeb kraju. A więc nie należy jesienią pozwolić na wywóz, aby na wiosnę nie kupować, a można tylko nadmiar zboża wyprzedawać, by wiosną zboża starczyło. My szukamy konsumentów zagranicą, szukała ich i Rosja przez wiele lat, ale choć to był kraj rolniczy i miał wielkie ilości zboża, jednak wielki głód panował w środku państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Ale weźmy statystykę naszej konsumcji, gdzie jest obliczone, ile konsumujemy chleba i t. d. w Polsce. Otóż konsumcja chleba na głowę w Polsce wypada 150–160 kg. na głowę, kiedy w Bułgarji — przecież Bułgarja nie powinna być dla nas ideałem — konsumcja dosięga 240 kg. rocznie, we Francji — 240 kg., w Anglji mniej, ale zato konsumują więcej mięsa, cukru i t. d. Co do konsumcji chleba w Polsce, to jesteśmy na przedostatnim miejscu, a za nami jest tylko Bolszewja, bo ta używa chleba po 60 kg. na rok.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Otóż stojąc na przedostatniem miejscu co do konsumcji chleba w tym wielkim rolniczym kraju, należy poważnie pomyśleć nad tem, by podnieść konsumcję najpierw wewnątrz kraju i wcale nie opierać przyszłości na wywozie, bo kto opiera dochód z ziemi na wywozie, bardzo łatwo poślizgnie się i poślizgnął się już nieraz dlatego, że gdy przyjdą kanadyjskie urodzaje czy inne pobiją nasze ceny o połowę albo jedną trzecią część.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Nietylko należy podnieść konsumcję wewnętrzną chleba, ale tak samo mięsa, bo o mięsie, jajach, maśle kto mówi, kto je konsumuje? Organizuje się wywóz za granicę, ale w miastach, gdzie o tem słychać? Dla nich to są rzeczy takie, jak dla innych czekolada. Więc, jeżeli liczymy 20 miljonów konsumentów na wsi, to z całą świadomością konstatuję, że 6 miljonów konsumentów konsumuje chleb w niedzielę, święta, łub gdy z targu matka go przyniesie, a zresztą żyją wszyscy kartoflami, — niestety w tym roku kartofle mrozy pożarły i niewiadomo czy ta radość będzie tak wielka, zwłaszcza na tym przednówku. I dlatego Ministerstwo Rolnictwa nie powinno nadmiernie popierać podwyżek cen na zboże. Niech naprzód u siebie podwyższy odpowiednio płacę, ma przecież resortów wiele, całe leśnictwo, a w leśnictwie jak płacą robotników? Wielkie boje, staczane bywają o podwyższenie o złoty, czy pół złotego. Zatem Ministerstwo Rolnictwa powinno dążyć do podwyżek także u siebie i żądać podniesienia płac w Polsce i zarobków tak na wsi, jak i w mieście i w ten sposób ufundować sobie zbyt wewnętrzny.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">To nie przeczy, że jest też wiele innych środków podniesienia dobrobytu sfer włościańskich i samego rolnictwa. Ale ta działalność wymaga już oczywiście większych zasobów, tymczasem w tym budżecie tego zwiększenia nie widzimy, bo widzimy ten sam poziom, co w roku zeszłym, a ten stan przecie nie prędko poprawi rolnictwo na wsi.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów! Co do samego budżetu, co do sum budżetowych, które zredukowała komisja senacka, my jako przedstawiciele klas robotniczych bezwzględnie głosować będziemy przeciwko skreśleniom. Nas nie przekonało twierdzenie p. referenta, że wiele zasad tak Ministerstwa Rolnictwa, jak i Reform Rolnych powinien wypełniać Bank Rolny. Wszak wszystkim wiadomo, i p. referent to potwierdził, że Bank Rolny nie ma tyle, żeby mógł to wypełnić. Więc to nie jest żaden powód do skreślenia trzech i czterech miljonów na cel tak konieczny, jakim jest oświata zawodowa, jakim jest szereg tych meljoracyj i ulepszeń, które właśnie podnoszą rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Co do budżetu Ministerstwa Reform Rolnych, to w tym roku przewiduje on jeszcze o 1 miljon mniej niż było w zeszłym roku, a przecież i zeszłoroczną wysokością nie był chyba nikt zachwycony, nawet i Pan Minister. W przeszłym roku była suma 50 miljonów, a dziś jest netto suma 49 miljonów. Ale zamiast podwyższyć, zamiast należytej poprawy, myśmy się pokusili na 1 miljon, a przez to straciliśmy kilkanaście miljonów w rzeczywistości. Uważam, że to niezbicie świadczy, że może nie Ministerstwo Rolnictwa, ale Rada Ministrów w całości i Minister Skarbu, który może przydzielać taką sumę, nie przejmują się sprawą reformy tak jakby należało. Rozumie się, że ta sprawa zahacza w wysokim stopniu o Bank Rolny, który czeka na te pożyczki zagraniczne. Narazie my ich jeszcze nie widzimy i z tego powodu w tem Ministerstwie wielkich postępów w jego działalności niema.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Hałuszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów, to idzie w tem tempie, na jaki nas stać, i co do tego nie będę przedstawiał wniosków, zaznaczę tylko, że sprawa nadania ziemi, sprawa parcelacji zahacza się o jeden z największych szkopułów, o wysokość ceny. Właśnie 10 lat upłynęło, jak Państwo Polskie istnieje, 10 lat ciągle włościanin na wsi spodziewa się, że tę ziemię już, już dostanie, że ta parcelacja ziemi nastąpi, że te karłowate gospodarstwa znikną, a bezrolny chłop zostanie obdzielony ziemią. W tych 10 latach widzimy 3 okresy: pierwszy okres t. zw. rewolucyjnego załatwiania bez wykupu, lub tylko za maleńką wypłatą; po 1920-ym roku nastąpił okres sprawiedliwego oszacowania, a więc cena sprawiedliwa tak ustanowiona, żeby jednego nie skrzywdzić, a również drugiemu krzywdy nie zrobić, ale i ten okres już przeszedł i przyszedł okres kupiecki, zwyczajny kupiecki okres oszacowywania według wysokości renty dochodowej.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">A teraz Ministerstwo Rolnictwa przychodzi z pomocą; powiada, że produkty rolne powinne iść w górę, bo wtedy dobrobyt kraju podnosi się, i także Ministerstwo Reform Rolnych powiada, że ponieważ cena ziemi teraz wzrosła i cena produktów też wzrosła, więc i dochodowość wzrosła i mamy prawo przyznać dla ziemian cenę podwójną. I tym sposobem jeden drugiemu pomaga i w tym okresie przychodzimy do tego, że cena sięga dziś 6.000 zł. w prywatnej parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych p. Staniewicz: Gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">W lubelskiem, radomskiem, kieleckiem, do 4.000, 5.000, do 5.000 i więcej dochodzi w kutnowskiem, dokładnie miejscowości nie mogę podać, zresztą zamiast 6.000 niech będzie 4.000, ale chcę dodać, że i w preliminarzu państwowym cena wzrosła w okresie 1928/29 z 1.200 preliminowanych dla prywatnej parcelacji do 1.700 zł. Ja liczę, że to jest dosyć skromne, bo cena żyta w 1927 r. wynosiła tylko 34 zł., czy 30 parę złotych, w r. 1928 doszła do 60–70 zł. i wtedy można było podwoić, ale gdy cena spadła na 36 zł., to czemuż według zasady kupieckiej i cena ziemi nie spada, lecz idzie w górę lub utrzymuje się?</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Otóż dążymy do tego, a nawet żądamy, żeby Ministerstwo Reform Rolnych nareszcie zahamowało prywatną sprzedaż i prywatną parcelacją, żeby Bank Rolny przejmował wszystkie ziemie, przeznaczone do parcelacji, do swojego zarządzenia i sam sprzedawał w ten sposób, że cena samej ziemi będzie podlegała już nie kupieckim zasadom, lecz zasadzie zwyczajnej wzrostu ogólnego dobrobytu kraju.</u>
          <u xml:id="u-38.14" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Dlatego też w sprawie reformy rolnej żądamy, żeby parcelację przeprowadzał tylko Bank Rolny, to znaczy, żeby zahamować prywatną parcelację, a z drugiej strony musimy żądać, żeby Bank Rolny wydawał ziemię tylko dla karłowatych gospodarstw, na upełnorolnienie, oraz na obdzielenie tak służby rolnej dworskiej, jak też bezrolnych, którzy na wsi się znajdują. Natomiast, żeby nie ustępował ziemi tym, którzy już mają po 30–40 hektarów.</u>
          <u xml:id="u-38.15" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Również musimy żądać, żeby Bank Rolny właśnie w imię tego, że kapitały jego są bardzo ograniczone, żadnych pożyczek ani na meljorację, ani na żadne inne ulepszenia nie dawał innym sferom, jak tylko włościaństwu małorolnemu i średniorolnemu. Większym posiadłościom Ministerstwo powinno ułatwiać uzyskiwanie pożyczek zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-38.16" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">A teraz, proszę Panów, jeszcze jedna sprawa, poruszana tu niejednokrotnie w sposób może zbyt drażliwy, dla wielu może niezrozumiały, — sprawa zaognienia narodowościowego. Muszę powiedzieć, że włościaństwo polskie, ani chłop polski nie ma nieprzyjaźni do włościaństwa i chłopa ruskiego, białoruskiego, czy litewskiego. Dlatego, proszę Panów, bez względu na spór, który się tu toczy między różnymi ludźmi, a nieraz ponad temi sferami, my, jako przedstawiciele klasy robotniczej polskiej, żądamy od obydwu ministerstw, ażeby w ich sprawach resortowych nie było odróżniania, czy to jest mieszkaniec województwa kieleckiego, czy Rusin, czy Ukrainiec z województw kresowych, aby w tych sprawach nie było polityki, na jaką się skarżył jeden z przedstawicieli ludności ukraińskiej, któremu odmówiono pożyczki dla kooperatywy ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-38.17" who="#StanisławKonstantyGruszczyński">Proszę Panów, politykę niech prowadzi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, to jest jego bezpośrednie zadanie, ale co do zadań, które są w resorcie Ministerstwa czy to handlu, czy przemysłu, czy reform rolnych, czy rolnictwa, to bezwzględnie nie można dopuścić do ujmy czy ograniczeń. Nie możemy pozwolić, ażeby byli obywatele pierwszej i drugiej klasy w Państwie Polskiem. Nie mówię tego do kierownictwa Ministerstwa, bo przekonany jestem, że tak samo myśli, ale sam, żyjąc na Kresach przez 6 lat, wiem, że bywają urzędnicy od małych aż do średnich, którzy swoją polityką się przejmują i pragną podnosić Państwo właśnie taką ultra-narodową polityką. Uważam, że tutaj możemy żądać od Ministerstwa tylko jeszcze ściślejszego nadzoru, jeszcze ściślejszego pouczenia, ażeby w tych sprawach bezwzględnie żadnej różnicy między włościaństwem z jednego a drugiego województwa nie robiono.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma p. s. Szuyski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WacławSzujski">Wysoka Izbo! Utyskiwanie na ciężkie położenie w rolnictwie jest niemal powszechne. Wprawdzie p. s. Gruszczyński chciał to uczynić przywilejem ludności ukraińskiej, ja jednak pozwolę sobie oświadczyć, że to utyskiwanie tak dobrze dotyczy ludności ukraińskiej, jak i ludności polskiej.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#WacławSzujski">Naturalnie, kiedy jest źle, szuka się zawsze winnego. Rolnicy powszechnie upraszczają sobie tę sprawę twierdząc, że tej złej konjunkturze i złej sytuacji rolnictwa jest winien przedewszystkiem Rząd, Pozwolę sobie z całą objektywnością sine ira rozpatrzyć niektóre kwestje dotyczące rolnictwa i stwierdzić, ile jest winy rzeczywiście Rządu, a ile winy czynników, którym Rząd przeciwdziałać nie może.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#WacławSzujski">Otóż budżet Ministerstwa Rolnictwa, który wynosi 2,2% całości budżetu, czyli 56.000.000, to niewątpliwie kwota ta jest dość szczupła. Argument, że w innych państwach, np. we Francji, ten stosunek procentowy wydatków na rolnictwo jest mniejszy, aniżeli u nas, nie jest przekonywujący, albowiem te państwa, a w szczególności Francja, już uczyniły to, co trzeba było zrobić dla rolnictwa i nic dziwnego, że te wydatki mogą dzisiaj procentowo być niższe.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#WacławSzujski">Ministerstwo Rolnictwa w zakresie tego skromnego, jak powiadam, budżetu operuje nim jak trzeba. Kwoty, przeznaczone na pewne działy, są słuszne i mają swoje uzasadnienie. Jeżeli na podniesienie produkcji przeznaczono 37% całego budżetu, to rzeczywiście cyfra ta jest zupełnie zadawalająca. To samo dotyczy kwoty, przeznaczonej na szkoły rolnicze, na popieranie oświaty rolniczej, a wyrażającej się procentowo w 14,8% budżetu, Tak samo wydatki na weterynarję i na zorganizowanie służby weterynaryjnej, wynoszące 13%, przewyższają takie same wydatki w państwach sąsiednich, które niejednokrotnie czyniły nam zarzuty, że na tym punkcie nie dorośliśmy do wysokości zadania i że nie stoimy na należytym poziomie, bo w Czechosłowacji wydatki na weterynarję wynoszą 6 1/2%, a w Prusiech 5 1/2%. Jak więc powiedziałem, operowanie tym szczupłym funduszem, jaki jest przeznaczony na Ministerstwo Rolnictwa, jest odpowiednie, słuszne i uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#WacławSzujski">Także i w dziedzinie organizacji zbytu Ministerstwo Rolnictwa spełnia to, co do niego należy; wystarczy wymienić przyczynienie się do stworzenia syndykatów zbytu trzody chlewnej, co uważam za niezmiernie korzystne dla przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#WacławSzujski">Nie mniej jednak sytuacja w rolnictwie jest bardzo krytyczna i utyskiwanie jest powszechne. Przed kilku laty zwyciężyła jednak zasada, że punktem wyjścia dla rozwoju gospodarczego Państwa musi być rozwój rolnictwa. Musiano jednak przewidywać, że wykonanie tej zasady napotka na szereg trudności i argumentów przeciwnych, które były powodem, że przez szereg lat w Polsce kierowano się zasadą wprost przeciwną, zasadą, która uderzała w rolnictwo, czyli prowadzono ściśle politykę konsumenta, nie uwzględniając produkcji rolniczej. Chodzi więc o to, żeby ta zasada, skoro została uznaną za słuszną, mimo trudności, była konsekwentnie wykonywana. Zasada ta jednak do pewnego stopnia załamała się. Z pośród przyczyn ciężkiego położenia rolnictwa na pierwszy plan wysuwa się kwestja cen za płody rolnicze, stale o kilka złotych niższe od cen w krajach sąsiednich. Myśmy na wiosnę r. ub. ulegli sugestji, że urodzaj będzie zły, baliśmy się o trudności w wyżywieniu, o kwestję socjalną, pozwoliliśmy sobie na bardzo znaczny przywóz zboża i nie dopuściliśmy do jego wywozu, doprowadziliśmy do cen rzeczywiście bardzo niskich i to wszystko powoduje bardzo znaczny ubytek w dochodzie i stanowi o trudnościach finansowych rolnictwa i wsi.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#WacławSzujski">Dalszym powodem, dla którego stan rolnictwa i wsi jest krytyczny, jest także i to, że w latach poprzednich właśnie uprawiano politykę konsumenta i zasada: „przez rolnictwo do poprawy gospodarczej kraju” nie miała prawa obywatelstwa. Wskutek tego ceny za płody rolne także i w poprzednich latach były niskie, znacznie niższe, aniżeli w innych krajach, i w rezultacie rolnictwo weszło w obecny okres rzeczywiście bez żadnych zasobów.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#WacławSzujski">Poza tym czynnikiem, który wpływa na utrudnienie i pogorszenie sytuacji, jest naturalnie kredyt trudny, ciężki i drogi. Rolnictwo wysokiego oprocentowania nie znosi, potrzebuje kapitału obrotowego, a wszystko to są rzeczy na dzisiejsze czasy dla nas prawie że nieosiągalne.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#WacławSzujski">Wreszcie dochodzi do tego dość poważne obciążenie podatkowe. To wchodzi w zakres także naszego ustroju administracyjnego. Jest on do pewnego stopnia wadliwy: zbyt wiele ciężarów przesunięto na samorządy i zakreślono im zbyt wielki zakres działania. Samorządy tego wypełnić nie mogą. Oprócz tego jest to dowolnie i różnolicie traktowane w różnych powiatach. To wszystko wywołuje jednak bardzo silne obciążenie i należy przyznać słuszność ludności rolniczej, jeżeli na to obciążenie się uskarża.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#WacławSzujski">Jakie mogą być środki, któreby chociaż w części tym trudnościom zaradziły? Ja przedewszystkiem widzę jeden zasadniczy sposób, a to jest, żeby Minister Rolnictwa miał w swoim zakresie działania politykę cen. Minister Rolnictwa w Polsce powinien być odpowiedzialny za produkcję i jej podniesienie, ale powinien być także równocześnie odpowiedzialny za wyżywienie ludności. Te rzeczy rozgraniczane być nie mogą. Gdzie kucharzy sześć, tam niema co jeść. Jeżeli zasada jest słuszną, to jeden człowiek powinien ją przeprowadzać konsekwentnie od początku do końca.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#WacławSzujski">Druga sprawa, to jest sprawa kredytu. No, ta naturalnie nie jest do rozwikłania w jednej chwili, nie zależy wyłącznie od woli Rządu i jego dobrych chęci. Jeżeliby od woli Rządu zależała, to niewątpliwie ten kredyt chętnieby wziął w swoje ręce. Ale także i u nas, także i w naszem życiu gromadzą się pewne kapitały, kapitały bardzo poważne i będą się gromadzić także w przyszłości, i chodzi o to, że jeżeli u nas zasada poparcia rolnictwa ma w gospodarstwie społecznem górować, to fundusze, które się gromadzą w takich organizacjach społecznych, jak kasy chorych, zakłady ubezpieczeń i które sięgają czterystu kilku dziesięciu miljonów, muszą być w przeważającej części użyte na kredyt rolniczy i na pomoc rolnictwu.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#WacławSzujski">Dalszym sposobem, który może łagodzić trudności w rolnictwie, a przedewszystkiem zbyteczną i nadmierną depresję cen w pewnych okresach, jest skupywanie zboża przez organizacje i zakłady, a zwłaszcza przez armję, intendenturę i wojsko zapasów zbożowych na cały rok, w okresie największej podaży. Ręce, które wyrzucają zboże na rynek, są słabe i trzeba ten moment uchwycić i nie doprowadzać do nadmiernej zniżki cen na jesieni, z której potem ciężko jest się wydobyć.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#WacławSzujski">Dalsza kwestja, to jest kwestja podatków. Ministerstwo Skarbu, jak i Ministerstwo Rolnictwa musi mieć pełną świadomość, jakie właściwie są świadczenia wsi, co bierze rząd i co bierze samorząd. Te świadczenia samorządowe specjalnie nie mogą przekraczać pewnej miary, bo inaczej prowadzi to do konsekwencji bardzo ciężkich i do zubożenia wsi.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#WacławSzujski">Wreszcie, proszę Panów, wielkie nadzieje może rolnictwo przywiązywać do utworzyć się mających izb rolniczych. Poruszę tylko działalność izb rolniczych w pewnym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#WacławSzujski">Koniecznem jest, ażeby w powiecie był jasny obraz stanu gospodarstw, ich potrzeb, ich sytuacji pod każdym względem, bo wtedy tylko możliwa jest racjonalna pomoc. Otóż wyobrażam sobie, że dotarcie do wszystkich gospodarstw dla stwierdzenia istniejącego stanu rzeczy jest możliwe tylko przy przymusowej organizacji rolniczej, bo taka pomoc, o której mówię i myślę, musi być powszechna, a to jest tylko możliwe przy organizacji przymusowej. Kwestja ekonomiki gospodarstw, kwestja zorganizowania gospodarstw jest podstawową rzeczą dla rolnictwa w Polsce. I nic nie pomogą wszystkie nawozy sztuczne, nic nie pomogą największe nawet wydatki na ten cel, jeżeli nie potrafimy dotrzeć do każdego gospodarstwa, przyjrzeć się mu, wiedzieć, jak ono stoi i potrafić dopomóc mu, ażeby się zorganizowało należycie.</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#WacławSzujski">Jeśli przejdę teraz do kwestji budżetu Ministerstwa Reform Rolnych, to mam tutaj do powiedzenia dwie rzeczy. Przedewszystkiem będę tutaj w sprzeczności z moim kolegą klubowym, p. s. Boguszewskim, ale Blok Bezpartyjny mimo tego się nie rozpadnie, i wtedy, kiedy będzie potrzeba w interesie Państwa, będziemy niewątpliwie z s. Boguszewskim jednego zdania. Myślę tutaj o kwestji cen. Wszelkie sztuczne przeciwdziałanie zwyżce cen. ziemi uważam za grzech przeciw naturze. To jest zupełnie normalny rozwój. Ten rozwój jest konieczny i jest w ścisłej łączności ze spadkiem wartości złota, on być musi i jego powstrzymać nie można i nie powinno się. I choć byśmy nie wiem jakie sposoby wymyślali na to, żeby normalną — nie mówię o spekulacyjnej — zwyżkę cen ziemi powstrzymać, to się celu nie osiągnie, bo ziemia będzie zawsze miała swą cenę i po chwilowej nawet przerwie odrobi to, co poprzednio straciła. Zresztą jest rzeczą jasną, że zachód nie może upodabniać się pod względem cen do kresów, musi być odwrotnie — kresy będą upodabniać się pod względem cen ziemi do zachodu.</u>
          <u xml:id="u-40.16" who="#WacławSzujski">Jeżeli chodzi o reformę rolną, która tyle wywołuje zadrażnień, to i ona, jeżeli wykluczymy naturalnie takie stanowisko, że reforma rolna ma być, jak tego chce s. Makuch, dokonana bez odszkodowania,...</u>
          <u xml:id="u-40.17" who="#komentarz">(S. Makuch: Ja chcę tego razem z Sanojcą z B. B.)</u>
          <u xml:id="u-40.18" who="#WacławSzujski">...czyli ma być zniesione prawo własności, to ona przedstawia się w ten sposób, że bez względu na to, czyby ustawa o reformie rolnej była, czy nie była, to ilość hektarów ziemi, która przechodzi od większej własności do mniejszej, byłaby właśnie taka sama, jaka jest. Jest to proces naturalny, zupełnie zrozumiały i on będzie bez względu na to, czy reforma rolna będzie taka czy inna. Bo, proszę Panów, jak renta od kapitału umieszczonego w przemyśle, przewyższa rentę ziemi, to naturalną jest konsekwencją, że ziemia będzie wyzbywana, bo posiadający ziemię będzie musiał mimo oporu nawet przejściowego połakomić się na tę wyższą rentę, jaką może osiągnąć, wyzbywając się tej ziemi. Jest to więc proces, który będzie bez względu na to, czy jest ustawa o reformie rolnej, czy nie. Ale w Polsce nie o to chodzi, wiemy, że ten proces pójdzie i daj Boże, żeby do tego nie przyszło, żebyście Panowie z lewej strony Izby musieli komasować gospodarstwa małe, dla zaopatrzenia miast i dla wyżywienia armji. Ale, proszę Panów, przy przechodzeniu ziemi z rąk większej własności do mniejszej kwestją zasadniczą jest, kto tę ziemię dostanie, czy ona się dostanie w takie ręce, które z niej wydobędą należytą produkcję, jak ona będzie uprawiana, jak będzie obrabiana i co będzie produkowała. To jest zasadnicza kwestja dla sprawy rolniczej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-40.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Wańkowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#StanisławWańkowicz">Wysoka Izbo! Zagadnienie naprawy ustroju rolnego w Polsce interesowało i interesuje wszystkie ugrupowania polityczne od szeregu lat. Ale uważam, że zostało ono, niestety, dosyć jednostronnie ocenione i rozwiązane i dzięki temu właśnie jednostronnemu zrozumieniu tych podstaw, na których naprawa ustroju rolnego powinna była się oprzeć, powstał ten stan rzeczy, który postaram się Panom wyjaśnić.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#StanisławWańkowicz">Sejm uchwalił 20 grudnia 1925 r. ustawę o reformie rolnej, kładąc główny nacisk na to, ażeby ziemia jak najprędzej wyszła z rąk wielkiej własności, w tym celu uchwalił kontyngent roczny 200.000 ha. Na drugim planie dopiero postawiono kwestję — komu tę ziemię trzeba dać i jak ją dać. Oczywiście tak pojęta reforma rolna musiała przynieść takie skutki, jakie też przyniosła. Pierwszym skutkiem było, że poszła w nadzwyczaj szybkiem tempie, czego dowodem jest, że kontyngent przymusowy nietylko został osiągnięty, ale w każdym roku znacznie przekroczony.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#StanisławWańkowicz">Szczególnie w województwach wschodnich, z których pochodzę, ten proces poszedł tak daleko, że wykazu imiennego od lat trzech wogóle nie ogłaszano. Rezultat jest ten, że zapas ziemi stopniał nader szybko i według obliczeń Ministerstwa Reform Rolnych, z któremi miałem okazję się zapoznać, wynosi w całej Polsce około 1.500.000 hektarów. Na wschodzie jest jeszcze gorzej, zapas ziemi jest minimalny do tego stopnia, że np. w wojew. wileńskiem wynosi dziś tylko 30.000 ha ziemi na całe województwo, reszta zaś została już rozparcelowana.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#StanisławWańkowicz">Ogólna ilość rozparcelowanej dotychczas ziemi wynosi 1.640.945 ha., z czego z parcelacji prywatnej okrągło 1.000.000 ha., z parcelacji urzędowej 469.000, na parcelację wojskową poszło 138.000, zaś Państwowy Bank Rolny, któremu do wyłącznego wykonania niektórzy z Panów chcą oddać rozdrobnienie ziemi, rozparcelował przez cały ten czas 21.000 ha. Panowie widzą, że gdyby Państwowy Bank Rolny tą sprawą się zajął, to właściwie powiedziawszy, wykonanie reformy rolnej musielibyśmy absolutnie przekreślić.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#StanisławWańkowicz">Ziemia ta przeszła na własność bardzo rozmaicie. Parcelacja odbywała się pod nadzorem okręgowych urzędów ziemskich. Część ziemi poszła na samodzielne gospodarstwa, jakieś 904.000 ha. i na dodatkowe w sumie 549.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#StanisławWańkowicz">W tej całej sprawie przeoczono najważniejszą część zagadnienia naprawy ustroju rolnego, a mianowicie kwestję scalenia i uporządkowania obszarów wiejskich i co zatem idzie, dania możności racjonalnego rozwoju rolnictwa na tych scalonych i poprawionych obszarach. Nie przywiązywano do niej wagi, którą przywiązywać należy. To jest sedno kwestji naprawy ustroju rolnego. W obecnej chwili mamy na obszarze Państwa naszego 12 miljonów ha ziemi, która czeka na scalenie. I trzeba przyznać, że obecny p. Minister Reform Rolnych uznał wagę tego zagadnienia i rzeczywiście wszystkie wysiłki resortu, którym zarządza, skierowane są na rozwiązanie tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#komentarz">(Głos: Czemu pieniędzy nie dajecie?)</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#StanisławWańkowicz">Owszem, jest nawet poprawka o dodanie 2.500.000 zł. na ten cel, o co p. Minister prosił. Żeby zobrazować działalność ministerstwa w tym względzie, przytoczę, że od roku 1918 do roku 1925 scalono 217.428 ha, natomiast w roku 1926 146.000 ha., w 1927 — 265.000 ha., w 1928 — 325.000 ha., a o ile będziemy rachowali rok budżetowy według nowego układu Ministerstwa Reform Rolnych, to od 1 kwietnia 1928 r. do 1 kwietnia 1929 r., dojdziemy do 380.000 ha., czyli, że w jednym tylko ostatnim roku, zostało zrobione o 57 proc. więcej, aniżeli przez całe pierwsze 7 lat istnienia Państwa. I w tem jest wielka zasługa naszego Ministerstwa, ale to są dopiero początki. Ogółem zostało scalonych przez cały czas do roku obecnego, niecały miljon ha, a jak mówiłem, trzeba scalić 12 miljonów. Ruch scaleniowy rozwija się obecnie poprostu w żywiołowem tempie. Urzędy nie mogą nadążyć z załatwianiem podań, które wpływają o przedsięwzięcie scaleń. Bardzo słusznie jeden z pp. senatorów zaznaczył, że są wypadki, że sprawy leżą w urzędach po lat kilka. Rzeczywiście, wypadki takie zachodzą, ale trzeba pamiętać, że kadry, któremi rozporządza Ministerstwo Reform Rolnych, mają ograniczoną zdolność pracy i ograniczoną zdolność produkcji i trzeba powiedzieć, że aczkolwiek zbytnio się nie rozszerzyły, to sprawność znakomicie się podniosła, bo bez rozszerzenia aparatu jest postęp, który Panom w cyfrach przytoczyłem, a poszczególne urzędy okręgowe ziemskie, które pracę przeprowadzają, wykazały w tym względzie dużo polotu. Plany, które przedstawiają okręgowe urzędy ziemskie, są stale wyższe od tych, które za możliwe do przeprowadzenia uważa Ministerstwo, jednakże okręgi wywiązują się z tych zadań wziętych na siebie bardzo dobrze i w roku zeszłym scaliły znacznie więcej, aniżeli Ministerstwo preliminowało.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#StanisławWańkowicz">I obecnie również, aczkolwiek Ministerstwo projektowało w roku przyszłym scalić 419.000 ha., to okręgowe urzędy ziemskie chcą scalić około pół miljona, dokładnie 494.000 ha. I na to powiększenie potrzebna jest ta podwyżka 2.500.000, którą Panowie w poprawkach do budżetu znajdują.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#StanisławWańkowicz">Te pół miljona ha rocznie, to jest wedle oświadczenia Ministerstwa maksimum tego, co przy całem natężeniu pracy rocznie obecnie zrobić może. Gdy mówi się o komasacji, nasuwa się w całej pełni kwestja upełnorolnienia, o której Panowie wspominali, a co właśnie blisko się wiążę z tem, o czem mówiłem na początku mego przemówienia, o wadliwie szerokiej parcelacji. Na te 12 miljonów ha., które pozostają nam do scalenia, niewątpliwie dużo będzie gospodarstw, które trzeba będzie upełnorolnić. Ilość ziemi, któraby była do tego potrzebna, nawet w najbardziej w tym wypadku kompetentnym resorcie, nie jest jeszcze dokładnie znana, to też dokładnych cyfr przytoczyć nie mogę, ale wiemy, że w ostatnich dwóch latach, w 1927 i 1928 ogółem na upełnorolnienie i scalenie poszło około 40.000 ha. Część z tego było gruntów państwowych, część prywatnych. Ministerstwo oblicza, że przy pełnym rozwoju swojej działalności w najbliższych latach będzie potrzebowało na upełnorolnienie około 50.000 ha. Tymczasem jeżeli parcelacja, nakazana ustawą o reformie rolnej, w sumie 200.000 rocznie, pójdzie tem samem tempem, w jakiem idzie obecnie, to prosty rachunek wykazuje, że zapasu ziemi, który obecnie egzystuje, starczy na mniej więcej lat 5, a że scalanie według tego samego obliczenia trwać będzie około lat 20, a może i 25, przy najlepszej nawet woli Ministerstwa, to powstaję pytanie, z czego będą się upełnoralniali ci, którzy będą mieli nieszczęście scalać się po 5 latach. To też gdy słyszymy, że w Sejmie wnosi się nowelę do ustawy a reformie rolnej, podnoszącą kontyngent przymusowej parcelacji w dwójnasób, musimy się dziwić, bo dla każdego powinno być jasnem, że scalanie bez upełnorolnienia jest jednem złem, a przeprowadzanie parcelacji bez scalenia jest tem złem drugiem. Te dwie rzeczy trzeba ściśle ze sobą połączyć i ustosunkować w tych rozmiarach w jakich rzeczywistość na to pozwala.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#StanisławWańkowicz">Przechodząc do szczegółów wykonania scalenia, należy skonstatować, że w tem są pewne błędy, pewne niedostatki; najprzód dlatego, że procedura jest dosyć długa. W myśl tych wszystkich tablic, które oglądałem w Ministerstwie Reform Rolnych — jestem członkiem Głównej Komisji Ziemskiej, więc mam stale z tem do czynienia — wynika, że procedura scalenia jednej wsi wymaga 93 rozmaitych czynności; jest to więc dosyć długa procedura, aczkolwiek rzecz jest skomplikowana. Obecnie Ministerstwo opracowuje projekt zmiany tych przepisów tak, ażeby rzecz możliwie uprościć i przesunąć ciężar wykonania scalania na instancje niższe, któreby stały bliżej sprawy, co by niewątpliwie umożliwiło przyśpieszenie wykonania scalenia.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#StanisławWańkowicz">Jest druga kwestja zasadnicza, którą zresztą poruszył p. referent, to jest kwestja klasyfikacji. W Głównej Komisji Ziemskiej rozpatrujemy miesięcznie około 60 spraw scaleniowych i z tych 60 spraw, które dochodzą do komisji, na skutek skarg zainteresowanych, trzeba przyznać, że bardzo duży procent jest słusznie skarżony, ale niestety nie do naprawienia, dlatego, że skargi te opierają się na wadliwej klasyfikacji; ponieważ z klasyfikacji wypływa cała struktura nowego ustroju tej wsi — więc jeżeli podstawa jest wadliwa, to i struktura również, a to wywołuje słuszne i uzasadnione skargi. Ale ponieważ w myśl przepisów, klasyfikacja uprawnia się w pewnym wcześniejszym okresie czasu, więc prawnie wszystko jest już załatwione i chociaż skarżący ma rację, mimo najlepszej woli, komisja nic nie może zrobić i tak już pozostaje na wieczne czasy. Oczywiście, ponieważ nie można jednocześnie zatwierdzać klasyfikacji i projektów, bo jedno służy za podstawę drugiego, trzeba znaleźć środki, żeby system klasyfikacji zmienić i bardziej do warunków życiowych dostosować. Jak ta rzecz się przeprowadza? Otóż klasyfikację przeprowadzają rady scaleniowe, składające się z obywateli scalanej wioski. Zdawałoby się, że to są ludzie najbardziej powołani do przeprowadzenia klasyfikacji, ci, którzy najlepiej tę ziemię znają i najsprawiedliwiej to osądzą. Tymczasem praktyka wykazuje, że tak nie jest. Rady scaleniowe kierują się czasem może własnym interesem, a bardzo często nieświadomością co do właściwej wartości i ceny poszczególnych części danego objektu. Krótko mówiąc, patrzą na te sprawy pod kątem widzenia obecnego ustroju, a nie z punktu widzenia tego ustroju, do którego idą i w którym nadal żyć będą. Z tej racji prosiłbym Pana Ministra Reform Rolnych, żeby te rzeczy możliwie prędko usunął. Tu są rozmaite środki zaradcze. Należałoby może tym radom scaleniowym odjąć głos decydujący, a pozostawić tylko głos doradczy i przekazać klasyfikację odpowiednio wyszkolonym komisarzom scaleniowym i geometrom, znowelizować przepisy o klasyfikacji lub może wprowadzić jeszcze jedną instytucję, to jest instytucję przysięgłych taksatorów, którzy byliby ludźmi fachowymi w tej sprawie i te rzeczy zupełnie bezstronnie, z punktu widzenia nauki gleboznawstwa określali. Mam wrażenie, że wówczas wiele błędów, obecnie popełnianych, dałoby się uniknąć.</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#StanisławWańkowicz">Proszę Panów, jest jeszcze kwestja, którą tu poruszył i p. sen. referent Boguszewski. Pan s. Szuyski, który mówił przede mną, twierdził, że niestety nie może się zgodzić z p. referentem. Ja się również nie zgodzę, ale w innej sprawie, mianowicie w kwestji siedlisk. Uważam, że jednym z najważniejszych plusów przy przeprowadzaniu komasacji, to jest właśnie rozsiedlenie wsi, rozsiedlenie jednej ciasnej ulicy, w której wieś się dusi, i przeniesienie mieszkańców na nowe osiedla. P. sen. referent twierdził, że zachodzi kwestja uczęszczania dzieci do szkół, dowożenia mleka i t. p. To są kwestje drobne. Co znaczy dla rolnika, gdy siedzi stale i blisko tego objektu, na którym pracuje, gdy nie potrzebuje zwozić każdego snopa żyta 2 czy 3 kilometry, to wie tylko ten, kto się rolnictwem trudni — a oprócz tego czyż taka kwestja, jak kwestja pożaru, przy tej strasznej ilości pożarów, które niszczą corocznie dobytek wiejski, nie jest kwestją niezwykłej wagi?</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#StanisławWańkowicz">Proszę Panów, przypuszczam, że po wszystkich usprawnieniach scalania, o których mówiłem, kiedy scalanie to wreszcie po 20 latach dobiegnie końca i wówczas spojrzymy na ten gmach, który się wybudowało, to ja się boję jednego, że wówczas gmach ten już będzie w ruinie, a to dlatego, że jest jedna kwestja, do której Ministerstwo jeszcze nie przystąpiło, a może przystąpić zechce,...</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych p. Staniewicz: Już w przyszłym tygodni będzie na Radzie Ministrów.)</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#StanisławWańkowicz">...to jest kwestja zagwarantowania całości tych gospodarstw, które się obecnie tworzy.</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#komentarz">(Głos: Niepodzielność.)</u>
          <u xml:id="u-42.17" who="#StanisławWańkowicz">Skomasowane już wsie dzielą się z szybkością godną lepszej sprawy. Informowali mnie ludzie, którzy zawodowo komasację przeprowadzają, że wsie, które oni sami już za istnienia Państwa Polskiego komasowali, dziś właściwie znowu potrzebowałyby komasacji. Otóż przedsięwzięcia, któreby temu stanowi rzeczy zaradziły, to jest jeszcze jedno zadanie i prośba, z jaką muszę się do Pana Ministra Reform Rolnych zwrócić.</u>
          <u xml:id="u-42.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Iżycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#AleksanderIżycki">Panowie mówcy z B. B. z każdym dniem coraz więcej mi się podobają, szczególnie to, co mówią, a nie to, co robią.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#komentarz">(Głos: Wzajemnie.)</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#AleksanderIżycki">Bardzo mi się podobał referat p. sen. Boguszewskiego od początku prawie do samego końca, ale jak przeczytałem koniec, to zobaczyłem, że jedno nie zgadza się z drugiem, że są różne sprzeczności. Panowie zawsze mówią to, co my myślimy, ale wykonać tego Panowie nie chcą. Proszę Panów, scalenie dziś idzie nadzwyczaj szybkiem tempem, ale życie domaga się jeszcze szybszego.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#AleksanderIżycki">Proszę Panów, jednocześnie słyszymy ze wszystkich stron, że robić tego wskutek tego pośpiechu dobrze nie można, a więc są pokrzywdzeni. Tak, są pokrzywdzeni. Wszyscy to potwierdzają. Ale skoro są pokrzywdzeni, to przecież ich los trzeba w jakiś sposób poprawić. Na to p. sen, Boguszewski mówi; jest kredyt bankowy. Przepraszam, kredyt bankowy jest dla ludzi normalnych, dla ludzi, którzy mają wszystkie warunki po temu, ażeby z tego kredytu korzystać. My to doskonale rozumiemy. Wskutek tych niesłychanych skarg, jakie się ze wszystkich stron właśnie w rezultacie komasacji podnoszą, uważaliśmy za konieczne podnieść znacznie sumę kredytu i w Sejmie to się stało. Ta sprawa była dyskutowana na Komisji Budżetowej, tam sobie zastrzegliśmy, jako votum mniejszości, że stanowczo będziemy się sprzeciwiali temu skreśleniu.</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#AleksanderIżycki">Tutaj mi się najmniej podobało w referacie p. sen. Boguszewskiego podkreślenie kwot 8.500.000 i 5.800.000. Szanowni Panowie, prosimy nie o słowa, ale o czyny. Gdybyśmy tą drogą szli, tobyśmy się porozumieli. Wy jesteście gotowi bardzo ładnie nam mówić, ale gdy chodzi o to, ażeby coś dać, to wyrwać bardzo trudno. Dlaczego? Niby dlatego, żeby równowagi budżetu nie naruszyć. Tego ja nie rozumiem. Przecież mamy budżety miesięczne. Nasz system budżetowy jest tak rozumnie ułożony, że czego w budżecie niema, tego minister skarbu nie da, ale tego co jest, także może nie dać. Wobec tego prosimy, żebyście wstawili te wydatki w budżet, a może da. A że u nas bywają tego rodzaju wypadki, że nie dają koniecznych pieniędzy, na to mieliśmy niedawno przykład bardzo ciężki, kiedy zatrzymała się cała robota w kilku okręgach ziemskich, gdzie brakowało pieniędzy na opłacenie koniecznych prac. I Wy mówicie: no cóż, trzeba gwałtownie regulować, ale pieniędzy niema!</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#komentarz">(S. Boguszewski: Ale Minister Skarbu dał.)</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#AleksanderIżycki">Dał Minister Skarbu, ale po jakich 3 czy 6 tygodniach dużych walk i dużych trudności. Ja rozumiem, że gdy będzie większa marża tego dawania, to każdego miesiąca będzie się wyrywać więcej i będzie się więcej robić, ale jeżeli tę marżę skrócić, to będzie dzielił na 12 miesięcy i będzie temi porcyjkami wydzielał i to będzie niewystarczające. Zwracam uwagę, że z tych kredytów mogą korzystać ci, którzy nie mają hipotek.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#AleksanderIżycki">Ponieważ, jak powiedziałem, pierwsza część bardzo mi się podobała, więc o tej części mogę nie mówić, ale główna część, to są czyny, o które proszę, więc jeżeli ta suma wynosi 8.500.000 a nie 5.800.000, to i to mi się podoba.</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#AleksanderIżycki">Przechodzę teraz do spraw Ministerstwa Rolnictwa. Ja również nie chcę poruszać innych rzeczy, tylko tę moją nieszczęśliwą bolączkę, którą już drugi rok mamy, to jest stosunki leśne i gospodarcze pomiędzy okoliczną ludnością a zarządem lasów. Tam się dzieją rzeczy, o których ludność mówi poprostu z największym żalem i z największym bólem. Ja tyle razy to mówiłem, że już powtarzać nie chcę, tembardziej, że już i czasu mam mało i muszę go oszczędzać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Średniawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#AndrzejŚredniawski">Wysoki Senacie! Co do budżetu Ministerstwa Rolnictwa miałbym tylko kilka uwag. Ministerstwo Rolnictwa, które w budżecie naszym jest bardzo słabo traktowane, zostało dość pokrzywdzone, poprawiono to poza wnioskami preliminarza rządowego, ale faktycznie jeszcze bardzo kuso. Któryś z Panów, zdaje się, że p. referent porównywał, że we Francji budżet na rolnictwo jest niższy, ale gdy porównamy z Czechosłowacją...</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#komentarz">(S. Boguszewski: To samo.)</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#AndrzejŚredniawski">...gdzie bardzo wysoko stoi rolnictwo, to jednak jaki tam jest stosunek do całości budżetu?</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#komentarz">(S. Boguszewski: 2%.)</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#AndrzejŚredniawski">U nas liczy się, że jest 2,2%. Pan referent przedstawił, że jest 2,2% w stosunku do całego budżetu, ale jeżeli uwzględnimy, że budżet nasz jest sztucznie obniżany, bo faktycznie wynosi przeszło 5,5 miljardów, gdyż przedsiębiorstwa są osobno wzięte i wchodzą do budżetu tylko swemi dochodami, bądź dopłatami, a gdybyśmy ten procent obliczyli w stosunku do faktycznego budżetu, to zobaczylibyśmy, jakby to wyglądało.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów, czem jest podniesienie rolnictwa? To nie jest tylko interes rolnictwa, ale to jest interes całego kraju. Mieliśmy czasy w poprzednim Sejmie, gdy za pierwszy warunek wielki przemysł postawił podniesienie rolnictwa, bo powiedział: my nie mamy w kraju żadnych odbiorców. Był tu senator Buzek, który udowadniał, że konsumcja wszystkiego jest mniejsza, i żelaza, i włókienniczych towarów, i cukru, i t. p. dlatego, że jest nędza i wskutek tego przemysłowcy nie mają odbiorców np. na maszyny i narzędzia rolnicze, bo chłop nie ma za co kupić. Oni to odczuwają i za pierwszy warunek postawili podniesienie rolnictwa we własnym interesie.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#AndrzejŚredniawski">Uchwalono w preliminarzu budżetowym w Sejmie 5.800.090 na wszystkie melioracje. To jest przecież śmieszna suma w stosunku do całego Państwa. P. referent mówi, że meljoracja to jest rentowny interes.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów, niech Panowie spróbują za te wysoko procentowe pożyczki prowadzić meljorację, to zobaczymy, czy Panowie wyciągną te procenty, nawet z wydrenowanego gruntu. Bo trzeba mieć pieniądze, chcąc robić pewną inwestycję. Mówią: kredyty. I tego kredytu nie można dostać nigdzie, a po jakich procentach dają na listy zastawne!</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#AndrzejŚredniawski">Jest w Sejmie ustawa w ten sposób uchwalona, że 1/3 część będzie pokrywać Rząd, 1/3 samorząd, a 1/3 właściciele. Zawiesili tę ustawę na czas sanacji budżetu, i póki nie będzie usanowany budżet, dopóty nie można jej wprowadzić w życie. A potem zmieniło się ją. Żeby przynajmniej obniżyć procenty, żeby na zdjęcia jakaś pomoc rządowa była, choć cośkolwiek. A tu się powiada, że to jest intratny interes. To są rzeczy tak ważne dla całego Państwa, że nie rozumiem, jak Panowie z Wysokiego Senatu mogą podobne słowa mówić. Jabym nie dziwił się, gdyby 20 miljonów uchwalono na meljorację, i więcej nawet, bo wiadomo, że mamy bagnisk bez liku i różnych nieużytków, które potrzebują meljoracji.</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#AndrzejŚredniawski">Teraz, proszę Panów, niema i nie było nic w budżecie na popieranie hodowli bydła. A co do tych innych rzeczy, jak poparcie nasiennictwa i t. d., to widzimy, że Senat prawie wszystko poskreślał, operację gruntowną przeprowadził i nie wiem, co z tego będzie i co pozostanie. Hodowlę bydła przerzucono dziś na samorządy. Samorządy dziś nie mogą podołać swoim obowiązkom, nie mają na to środków. Do pewnego stopnia pewną część ciężarów gospodarczych jest słuszne przerzucać na samorządy, ale są rzeczy zasadnicze. Jeżeli powiat ubogi w glebę, ubogi zupełnie, chociażby 100% podatku dał, to i tak będzie stąd nikła suma, a zwykle taki powiat ma wielkie potrzeby gospodarcze i właśnie jemu trzeba najwięcej pomagać. A więc słuszne jest, żeby były fundusze rządowe i żeby dawano, tam gdzie potrzeba, bo gdzie są bogate okolice, to sobie same dadzą radę.</u>
          <u xml:id="u-46.11" who="#AndrzejŚredniawski">Teraz Panowie mówią, że jest coraz lepiej, i to nawet z tej trybuny i od Pana Marszałka słyszałem, że jest coraz lepiej i w sanacyjnej prasie to samo się ciągle czyta, ale gdy się przyjdzie na wieś i popatrzy się na tę nędzę, to ja mówię, a ja nie przesadzam, ja nigdy przesady nie używam, ale mówię, że na wsi jest coraz gorzej. Jeżeli ci ludzie tak mówią, to widocznie komuś jest coraz lepiej, ale na wsi istotnie jest coraz gorzej. Nie dalej, jak dwa tygodnie temu mówiłem z pewnym sekwestratorem sądowym, który był posłany do wsi Trzemośni w pow. myślenickim. Pokazał mi on, że miał dwanaście sekwestrów przeprowadzić za długi, nie za podatki, tylko za długi kupieckie, bo to wszystko jest po uszy zadłużone we wszystkich spółdzielniach i we wszystkich kasach, jakie tylko gdzie są, u wszystkich kupców, po sklepikach itd. — ale przeprowadzić zdołał tylko trzy, bo nie było co zasekwestrować. Dość na tem, że wsie są zadłużone, bo były klęskowe lata. Teraz ten rok był lepszy, był urodzajniejszy, to trzeba przyznać. Ale gniotą ludność te długi. Bank Rolny dał także pożyczki zasiewowe, dał pożyczki na nawozy sztuczne, wszystko to egzekwują. Więc gdy ten Sekwestrator przychodzi, aby przeprowadzić sekwestrację u 12 gospodarzy, widzi tam pomarznięte ziemniaki, tam świnie zabili z powodu mrozu, tam cielę, ubrania niema, nędza jest, płacz jest. Udało mu się tylko 3 sekwestracje przeprowadzić. To mówię Panom sumiennie, Jest nędza coraz to większa.</u>
          <u xml:id="u-46.12" who="#AndrzejŚredniawski">Dużo górali naszych ma jedną lub dwie morgi gruntu ornego, a 3 do 5 marnych pastwisk i lasu po górach. Póki mieli coś drzewa w lesie, to rąbali i sprzedawali, a dziś się już chłopi sami skarżą, że nasze dzieci nie będą miały nawet chaty zbudować z czego, bo wszystko wyrąbano. Sprzedaży zakazać nie można, bo ci ludzie żyć muszą, więc sprzedają drzewo, żeby ratować dzieci. W takich warunkach mówi się, że jest coraz lepiej. Ludzie coś jakby obłędu dostali na tem tle, że ciągle się chwalą. Niechże życie chwali. Nie mówię już o wojnie, bo wojna swoje zrobiła i głównie żerowała na rolnictwie, ale te stosunki powojenne, te kontyngenty, te ceny maksymalne, to zamykanie granicy, te opłaty wywozowe, które w r. 1925 zostały zniesione, lecz w 1927 roku znowu je wprowadzono, i tak dalej.</u>
          <u xml:id="u-46.13" who="#AndrzejŚredniawski">Otóż, proszę Panów, ten rolnik do nędzy wielkiej został doprowadzony temi wszystkiemi operacjami, a odrazu on się nie podniesie. Panowie, którzy są rolnikami, przyznają, że chcąc gospodarkę dobrze poprowadzić, gospodarz musi przez szereg lat większe wkłady w gospodarstwo robić, więcej uprawiać i nawozić, żeby podnieść wartość ziemi. Otóż gospodarz potrzebuje tego wkładu i tego czasu, aby mógł gospodarstwo podnieść.</u>
          <u xml:id="u-46.14" who="#AndrzejŚredniawski">Wogóle rolnikowi jest bardzo ciężko i z tego powodu prosiłbym Wysoki Senat, aby w sprawach rolniczych te wszystkie obcięcia cofnął, gdy będzie uchwalał na plenum ten budżet. Szukajcie gdzieindziej pokrycia. Jeżeli Sejm ułożył budżet i wskazał dochody i były pewne nadwyżki, dlaczego masakrować właśnie rolnictwo, które powinno być otoczone wszechstronną opieką rządu.</u>
          <u xml:id="u-46.15" who="#AndrzejŚredniawski">Wziąłem raz za podstawę budżet austrjacki z 1914 r., uchwalony w 1913 r., i porównałem go z naszym, a dlatego porównywałem, że i obszar jest mniej więcej ten sam, cokolwiek może mniejszy w Austrji, niż w Polsce, ale co do ludności ten sam. Więc porównywałem i w tej Austrji po przerachowaniu na naszego złotego na budżet rolniczy było przeznaczone akurat dwa razy tyle, co u nas.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. ks. Manugiewicz.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#MichałHałuszczyński">S. ks. Manugiewicz:</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#MichałHałuszczyński">Wysoka Izbo! Zabieram głos o budżecie Ministerstwa Rolnictwa z tego tytułu, że polityką nigdy się nie zajmowałem, a całe życie zajmowałem się spółdzielniami rolniczemi. Przedewszystkiem chodzi mi o to, ażeby wyświetlić niektóre sprawy złączone ściśle z rolnictwem, aby wyświetlić na podstawia nie teorji, ale praktyki i doświadczeń życiowych.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#MichałHałuszczyński">Proszę Szanownych Panów! Bezsprzecznie prawdą jest, że Ministerstwo Rolnictwa zadaje sobie duży wysiłek, ażeby rolnictwo pchnąć naprzód, produkcję powiększyć, a rolnika zabezpieczyć. W tym celu Ministerstwo to zakłada szkoły, stacje doświadczalne, wydziały rolnicze przy województwach i samorządach, ustanawia instruktorów rolnych, aby nauka rolnictwa rozwijała się. I nie koniec na tem. Ministerstwo Rolnictwa zadaje sobie wiele trudu i pracy, aby tworzyć rzeczy nowe, których dotychczas nie było, zwłaszcza w Małopolsce, np. rzeźnie, bekoniarnie, które ostatniemi czasy zostały wybudowane, aby ułatwić rolnictwu eksport.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#MichałHałuszczyński">W tym także celu Ministerstwo Rolnictwa w ostatnich czasach ustanawia syndykaty, aby regulowały ceny. uprawiały standaryzację towarów, wreszcie po to, aby były niejako regulatorem między produkcją a zbytem. I to wszystko jest bardzo piękne, takiej robocie i pracy możemy tylko przyklasnąć. Mimo to jednak producent ma jeszcze wielkie zastrzeżenia co do rozwoju rolnictwa i dostateczności tego wysiłku. Mianowicie piękne są te nauki, piękne są wykłady instruktorów, bardzo piękne są te rozmaite poczynania inspektorów rolnych, ale do tego jeszcze potrzeba czegoś, co jest nieuchwytne, a mianowicie robi się rachunek zwyczajnie bez gospodarza.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#MichałHałuszczyński">Gospodarze, rolnicy zwłaszcza drobni bardzo chętnie garną się do tej oświaty rolniczej, jednak narzekają: co mnie z tego, że instruktor każe mi podnieść wydajność ziemi, produkcję żyta, czy pszenicy, że każe mi zakładać zarodową chlewnię, albo zaprowadzać rasę siemienthalerów, kiedy ja na to wszystko nie mam odpowiedniego zbytu, i to mi się nie rentuje. Faktem jest, że do r. 1928 rolnictwo rozwijało się powoli, ale stale. Ale rok ostatni nie był dobrym mimo urodzaju, mianowicie dlatego, że rolnik nie otrzymywał ceny odpowiedniej za swoje produkty, a wszystkie surowce, których potrzebuje, jak żelazo, drzewo, skóry, podrożały niezmiernie, I tu zachodzi właśnie tragedją.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#MichałHałuszczyński">Trzeba mieć na wszystkie artykuły odpowiedni zbyt. Proszę Panów, rolnictwo, zwłaszcza drobne, funduje bardzo wiele na hodowli trzody chlewnej, która musi mu opłacać i podatki i ubezpieczenia, i inne wydatki, a często i raty w kasie włościańskiej, to wszystko pokrywa właśnie z tego t. zw. cesarskiego wieprzka.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#MichałHałuszczyński">Proszę Panów Senatorów, ostatni rok pod tym względem grubo zawiódł. Gdy rolnik w 1927 r. otrzymywał za 1 kg. żywej wagi zł 2.50, to w roku 1928 otrzymywał tylko zł 1.20, zł 1.40, a najwyżej zł 1.50. A więc ten najważniejszy produkt w jego gospodarce rolnej zmalał niepomiernie i tem samem rolnik jest pokrzywdzony a budżet jego zgodzić się nie może. Rolnik ma najlepsze chęci, w ostatnich czasach zwłaszcza i wskutek wojny i po wojnie wziął się do czytania pism rolniczych, stara się o te wiadomości i wreszcie zaczyna kalkulować: to mi się opłaca, a to mi się nie opłaca. I tak doszło do tego, że gdyby nawet kazano mu produkować nie tytoń dla monopolu państwowego, którego 30% zużywa się krajowego w naszych fabrykach, ale gdyby mu (w przenośni) kazano produkować jedwabnictwo, winogrona, albo też ryż, gdyby się tylko udał, to chętnie się bierze do tego co jest rentowne i intratne. Nasz eksport rolny w ostatnim roku kuleje, ceny odpowiedniej niema, zbytu na bydło rogate także niema, a mały zbyt na masło albo na jaja nie wystarczy, żeby podtrzymać egzystencję rolnika. Nawet już są pewne cła nałożone i pewne zastrzeżenia. Jak powiedziałem syndykat jest dobry, ale o tyle, o ile na czele jego stoją ludzie pewni, o solidnym charakterze, którym rzeczywiście eksport tego produktu rolnego będzie leżał na sercu i o ile regulacja cen będzie się odbywała uczciwie.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#MichałHałuszczyński">W ostatnich czasach czytałem w Kurjerku Krakowskim, że od nas wywieziono do Anglji pewną ilość masła, do którego dodano margaryny i cały transport skompromitował nas wobec zagranicy. Jest to bardzo bolesne i Rząd bezwzględnie powinien użyć wszelkich sił, ażeby tę sprawę zbadać, bo to jest ogromna strata dla naszego rolnika, a przedewszystkiem podkopuje prestige naszego handlu i wogóle naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#komentarz">(Głos: Kto wywoził, czy spółdzielnie, czy prywatne osoby?)</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#MichałHałuszczyński">Wobec tego, że związki mleczarskie pracują bardzo intensywnie, więc tembardziej powinno się tę sprawę dobrze zbadać, ażeby tym spółdzielniom i związkom mleczarskim nie odbierać chęci do dalszej pracy.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#MichałHałuszczyński">Ministerstwo Rolnictwa stara się wszelkiemi silami mieć niejako czucie na pulsie tego rolnictwa i mieć kontakt z rolnikiem, nawet najdrobniejszym. Do tego używa rozmaitych dróg, a temi drogami są nietylko wydziały rolne przy województwach, ale także rozmaite towarzystwa rolnicze. Te towarzystwa rolnicze dzielą się na uprzywilejowane i nieuprzywilejowane, mają także swoje spółdzielnie, jedne lepsze, więcej forytowane, a drugie mniej. Proszę Panów, zdaje mi się, że lepiej byłoby, gdyby traktować te wszystkie towarzystwa rolnicze równomiernie, albo wogóle wcale tych towarzystw nie forytować, i zostawić tak jak było dawniej, że towarzystwa rolnicze miały zadania ideowe, na czele ich stawali gospodarze pierwszej klasy, którym dobro narodu leżało na sercu i którzy pracowali nad podniesieniem produkcji.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#MichałHałuszczyński">To rozumiem, to była praca ideowa. Dziś ta praca ideowa prawie zamarła, a przedewszystkiem występuje praca płatna i za wielkie pieniądze rezultatów tej pracy nie mamy. Proszę Panów, naprzykład hodowlę inwentarza zepchnięto w ostatnich czasach na samorządy, którym kazano mieć w każdym powiecie swego instruktora rolnego. Ale są powiaty bardzo maleńkie i biedne. W jednym z takich powiatów jest 15.000 wyasygnowanych na podniesienie rolnictwa, Z tego p. instruktor hodowlany ma dostać 7.500 zł. wobec tego druga połowa zostaje na podniesienie rolnictwa. A więc sam instruktor pochłania połowę tego budżetu. Ostatecznie jaki rezultat będzie, jeżeli będziemy mieli tego instruktora? Kilka razy urządzi wykłady i na tem koniec. Te wykłady nie odniosą należytego skutku, bo jak już powiedziałem, rolnicy mówią: co mi z tego, że słucham, że potrafję niejedno zrobić, kiedy taka robota mi się nie opłaca.</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#MichałHałuszczyński">Dla podniesienia rolnictwa koniecznie są potrzebne kredyty. Nie jestem zwolennikiem wielkich powszechnych kredytów, ale jestem zwolennikiem drobnych kredytów, które rozdzielane bywają w rozmaitych kasach spółdzielczych i kredytowych.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#MichałHałuszczyński">Prosiłbym bardzo p. Ministra Rolnictwa, ażeby Bank Rolny więcej troszczył się o te właśnie instytucje kredytowe na prowincji, a to dlatego, bo to jest kredyt, mogę powiedzieć śmiało, najzdrowszy. Rolnikowi w takiej kasie nigdy nie należy dawać dużo pieniędzy, bo się tym kredytem tylko psuje. Dać mu należy tylko tyle, ile koniecznie potrzebuje dla naprawienia swego gospodarstwa. I to jest najzdrowsze postępowanie dla rolnika. Nie sztuka go zadłużyć powyżej uszu, ażeby on potem nie był wypłacalny.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#MichałHałuszczyński">Proszę Panów, co się tyczy kredytu długoterminowego, to taki kredyt jest potrzebny, ale tylko dla tych, którzy kupują więcej gruntu, albo komasują i dołączają do swojego gospodarstwa. W takich razach powinno się przyjść z pomocą, bo to kredyt będzie zdrowy i oparty na powiększeniu gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-47.16" who="#MichałHałuszczyński">Na tem nie mogę skończyć, bo muszę zarzucić import do naszego kraju niektórych produktów rolnych. Mam tu na myśli przedewszystkiem tłuszcze i słoninę. Sprowadzamy tłuszcz i słoninę amerykańską, która jest daleko gorsza od naszej, nie wiemy, z jakich zwierząt ten tłuszcz pochodzi, a kosztuje dużo. My nie potrzebujemy wogóle takich rzeczy sprowadzać, bo mamy w kraju aż nadto tego produktu. W r. 1928 w Warszawie wszyscy właściciele wędliniarni narzekali na to bardzo, albowiem mieli na składzie po 2, 3 wagony słoniny i tłuszczów i nie było na to zbytu, a mimo to sprowadzano z zagranicy. To jest nienormalne i tego należy w przyszłości unikać, bo to podcina życie rolnika i jego produkcję. Dojdzie do tego, Panowie skonstatują to w przyszłym roku, że chów trzody chlewnej na drugi rok znacznie się zmniejszy, a do tego przyczyni się głównie import zagranicznego tłuszczu i słoniny.</u>
          <u xml:id="u-47.17" who="#MichałHałuszczyński">Prócz tego mam tutaj do zarzucenia import cebuli z Hiszpanji i Holandji. Czytałem o tem w pewnem pisemku rolniczem. Mamy cebuli aż za wiele. Tego roku zmarzło wiele cebuli. W f oku bieżącym cebula była po 8 zł. 100 kg. narówni z kartoflami. Ubiegłego roku ta sama cebula była w cenie 30 do 35 zł., a więc uprawa, kultura, chodzenie koło tej cebuli było intratne i rentowne. Naturalnie, że to będzie takie błędne koło. W zeszłym roku cena była dobra, w roku bieżącym jest bardzo niska, a na przyszły rok będziemy zmuszeni znowu z Hiszpanji czy Holandji cebulę sprowadzać, bo gospodarze się zniechęcili do produkowania takiego produktu, który im się wcale nie opłaca.</u>
          <u xml:id="u-47.18" who="#MichałHałuszczyński">Opieka Ministerstwa Rolnictwa, jest naprawdę opieką szczerą, prostolinijną, jednak należałoby ją jeszcze rozciągnąć i na inne kierunki i o tem właśnie chcę mówić. Mianowicie koniecznem jest zaopiekowanie się więcej rolniczemi spółdzielniami i rolniczemi włościańskiemi kasami. Trudno bałamucić rolnika i kazać mu wnosić podania do Państwowego Banku Rolnego. On robi rozmaite wyciągi, mapy u geometry, zrobi wyciąg z tabuli i z gminy, co kosztuje 60,70 zł., podanie pójdzie do Państwowego Banku Rolnego i tam leży, a bardzo często dostanie pożyczkę taki, który na to nie zasłużył, który ziemią tylko spekuluje, nie uprawia jej, tylko ją wydzierżawia, a taki rolnik, który pożyczki naprawdę potrzebuje, tej pożyczki nie dostanie. Trzeba mu raczej powiedzieć: nie wnoś podania do Państwowego Banku Rolnego, a dostaniesz mały kredyt, na jaki zasługujesz, czy w powiatowej kasie, czy w komunalnej, czy też w kasie oszczędnościowej spółdzielczej.</u>
          <u xml:id="u-47.19" who="#MichałHałuszczyński">Chciałbym jeszcze poruszyć sprawę opieki prawnej. Rzecz ma się tak: przed wojną, zwłaszcza w Małopolsce prawie wszystkie gospodarstwa były zadłużone i to bardzo znacznie, tak, że wojna właściwie stała się błogosławieństwem w tym wypadku, bo gospodarze, rolnicy pozbyli się swoich długów. Jednakże jedno było bardzo złe w tym właśnie czasie, mianowicie ustawodawstwo krzywdziło rolnika przed wojną, co do dzisiejszego dnia naprawione nie zostało. Przed wojną go krzywdziło w taki sposób, że były wypadki, że za 80 groszy licytowano całe gospodarstwo chłopa. To są fakty, że rozpoczęło się od 80 halerzy, koszty rosły i dochodziły do 400 koron i to gospodarstwo szło całe na licytację. Tak zadłużonych gospodarstw było bardzo wiele. Gdyby nie wojna, to te gospodarstwa byłyby zlicytowane. Nasze ustawodawstwo jeszcze tego nie naprawiło, mianowicie gospodarzy rolników, którzy są podstawą kraju, podstawą bogactwa narodowego, nie powinno się tak lekkomyślnie wywłaszczać z ich warsztatów pracy, nie powinno się ich wyrzucać z ziemi z lada przyczyny. Rolnik powinien mieć tak zwane minimum egzystencji, nie powinno się go pozbawiać warsztatu pracy. To minimum egzystencji istnieje dzisiaj i u przemysłowca i u kupca, istnieje u urzędnika, dlaczegóż by rolnik miał być tego dobrodziejstwa pozbawiony?</u>
          <u xml:id="u-47.20" who="#MichałHałuszczyński">W ostatnim czasie dzienniki przyniosły bardzo radosną nowinę, żeśmy zawiązali jeszcze ściślejsze węzły z Rumunją. Był już wprawdzie sojusz, przyjaźń wielka, ale teraz jest jeszcze większa. Więc chciałbym, ażeby ewentualnie nasze Ministerstwo Rolnictwa wyzyskało tę sytuację dla rolnictwa. Najpierw, by wyzyskało dla rolnictwa w ten sposób, ażeby wywłaszczeni gospodarze Polacy wreszcie swoje wynagrodzenie za skonfiskowane ziemie otrzymali. Drugą petycją jest ta, że mamy w Polsce obywateli, którzy za granicą rumuńską mają przyległe grunta. Rumuni nie pozwalają im tej roli uprawiać. W tej sprawie już kilka petycyj sam otrzymałem i kilka petycyj wnoszono do Rządu, ażeby przecież nastąpiła jakaś regulacja na tej granicy, ażeby gospodarz polski także miał przeświadczenie, że ta przyjaźń istnieje i że z tej przyjaźni i on ma przynajmniej jakąś korzyść, jaka mu się słusznie na jego roli, na jego ziemi należy. Były wprawdzie wypadki, że oni puszczali takiego gospodarza i on uprawiał swoje grunta, jednakże jak potem chciał produkty sprowadzać do Polski, to je wypuszczano za wielką opłatą.</u>
          <u xml:id="u-47.21" who="#MichałHałuszczyński">Rolnictwo nasze bardzo przychylnie przyjęło wniosek o nowym ustroju sądownictwa.</u>
          <u xml:id="u-47.22" who="#MichałHałuszczyński">Proszę Panów, sądownictwo także w niejednym wypadku bruździło, względnie wywłaszczało polskich obywateli i przez to i prywatne interesy i skarb Państwa był narażony. Były takie wypadki. Ja sam doznałem takiego wypadku, że byłem tabularnym właścicielem ziemi, miałem gospodarkę w swojem posiadaniu przez trzy lata. Wytoczono mi proces. Proces wygrałem w sądzie okręgowym i w sądzie apelacyjnym we Lwowie, a Sąd Najwyższy zmienił zupełnie uchwałę i poprostu wyrzucił mnie z posiadania. To nietylko mnie się zdarzyło, ale były wielkie dobra państwowe Izdebnik, które w ten sam sposób przeszły w obce ręce. A opinją publiczna naturalnie patrzy na to i takie sprawy potępia.</u>
          <u xml:id="u-47.23" who="#MichałHałuszczyński">Co do reformy rolnej, już nie chcę zabierać głosu, ale mam tutaj jeszcze małe zastrzeżenie. W ostatnich czasach sprzedawano bardzo wiele dóbr w Małopolsce Wschodniej, a mianowicie majątek około Stryja, t. zw. Skolszczyznę, wielkie dobra, które były własnością cudzoziemców, i pozwoliliśmy, aby znowu cudzoziemcy te dobra kupili. Czy nie lepiej by było, aby te dobra Skarb Państwa był kupił na własność i rozparcelował pomiędzy swoich obywateli? Byłoby dobrze, żeby te dobra nie przechodziły w inne ręce, lecz były przeznaczone na tak dawno już upragnioną reformę rolną.</u>
          <u xml:id="u-47.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#MichałHałuszczyński">Głos ma s. Ciastek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#FranciszekCiastek">Wysoka Izbo! Mając tak krótki, bo zaledwie kilkuminutowy czas do dyspozycji, a że przytem, jak widzimy, jesteście wszyscy Panowie przemęczeni tem słuchaniem i już dość nad tą sprawą rolnictwa i nad tą biedą i nędzą rolniczą moi przedmówcy narozwodzili się, więc ja ograniczę się do niektórych tylko szczegółów i wcale już biadać nie będę.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, jeżeli weźmiemy ogólnie ten wyraz „rolnictwo”, to u nas w Rzeczypospolitej dzieli się ono na dwie kategorje, na rolnictwo t. zw. większych obszarów i na rolnictwo drobne. Jeżeli chodzi o tę pierwszą kategorję, to choćby dla tej prostej przyczyny, że to są jednostki silniejsze, ludzie wykształceni, ludzie przygotowani, siłą rzeczy, siłą faktów mogą one sobie lepiej w tych ciężkich dzisiejszych czasach poradzić. Jeżeli przejdziemy do tej drugiej kategorji, to dlatego że są rozdrobnieni, że ten zespół rolników nie miał czasu ani możności do swego zawodu odpowiednio się przygotować, więc dlatego dola ich jest cięższą i dlatego te wszystkie skargi, wszystkie narzekania dziś słyszymy.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#FranciszekCiastek">Co do przyczyn tego stanu rzeczy, jaki jest, trzebaby się cofnąć o kilka lat wstecz. Gdyby kto z tej trybuny był zaczął mówić o biedzie, o potrzebach i nędzy drobnego rolnictwa, zgóry byłby nazwany demagogiem, zgóry byłby odsądzony od czci i wiary, i wszystkie twierdzenia, wszystkie jego dowodzenia nazwaneby były publicznym fałszem. Dzisiaj przyszedł ten czas, że jednak Panowie bez różnicy przekonań, bez różnicy, czy pochodzą z miast, czy ze wsi, jednak przyznają, że ten zły stan jest. A jest wskutek tego, że większość tych czynników, zarówno parlamentarnych, jak rządowych, w swoim czasie nie spojrzała życiowej prawdzie w oczy, nie trzymała się tej zasady, że państwo powinno się oprzeć na tym najpewniejszym fundamencie, na tem drobnem rolnictwie, nie opracowała pewnego planu.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#FranciszekCiastek">Proszę Panów, to się stało i jest to, co było przewidywane, jest to, co być musiało. I jeżeli jest dzisiaj coś do odrobienia, to najpilniejszą sprawą jest zawrócić raz z tej błędnej drogi, zastanowić się poważnie i ześrodkować wszystkie siły, zrobić cały wysiłek na to, ażeby temu złu zaradzić i ażeby ten fundament, tę podwalinę Rzeczypospolitej postawić tak, ażeby ona temu swojemu wielkiemu zadaniu mogła sprostać.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#FranciszekCiastek">Moi przedmówcy przytaczali tu różne sposoby. Proszę Panów, ja za najpierwszy sposób uważam, żeby plan naszego Rządu był dobrze opracowany, dobrze przemyślany, w najdrobniejszych szczegółach, ale nie taki plan robiony przy zielonym stoliku, przez panów, którzy bujają częstokroć w powietrzu, ale opracowany wspólnie z temi czynnikami, które z tem życiem na dole mają do czynienia, które je znają, które znają jego potrzeby. Jeżeli chodzi, proszę Panów, o drobnych rolników, to aczkolwiek staliśmy ciągle pod tym zarzutem, jednak zawsze bez względu na to, jaki jest rząd u góry, staraliśmy się dokonać tego wysiłku, ażeby, podnosząc stan naszych drobnych gospodarstw, podnosić tem samem i ogólny dobrobyt Państwa. I nadal nie uchylamy się od tego i nadal gotowi jesteśmy w każdej chwili ten wysiłek, to wielkie natężenie zrobić, żeby z tej ciężkiej biedy, w jakiej się dziś drobne rolnictwo znajduje, jak najprędzej można się było dźwignąć. Na całokształt tej sprawy składa się bardzo wiele rzeczy i składa się czynność nie jednego tylko Ministerstwa Rolnictwa, ale i wielu innych ministerstw. Ja o tych wszystkich szczegółach na komisji mówiłem i p. Minister Reform Rolnych, o ile mi wiadomo, bardzo się tą sprawą zainteresował. Więc jeżeli tę sprawę nasze czynniki rządowe pod uwagę wezmą, to jednak jeszcze dużo z tego zła, jakie się stało, da się naprawić.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#FranciszekCiastek">Na zakończenie mojego przemówienia chcę jeszcze wspomnieć o jednej sprawie, a mianowicie o rozwoju drobnego rolnictwa i o Konstytucji. Mógłby który z Panów zarzucić mi, że co ma wspólnego jedno z drugiem, że przecież gdyby nastąpiła zmiana Konstytucji, to chłop kartofli nie będzie sadził, pszenicy nie będzie siał, czy jego żona będzie z tyłu krowę doiła? Nie. W imię tej wielkiej prawdy, w imię tego wielkiego poczucia, że ten drobny rolnik, że ten mieszkaniec wsi stał się prawym obywatelem Państwa, spełniał on do dziś dnia swoje zadania i robił wszystko, co w jego mocy było, jedynie tylko dlatego, że miał to moralne zadowolenie, że miał to głębokie poczucie tego wielkiego obowiązku, jakie na niego wkłada to wielkie prawo, jakie miał w dzisiejszej Konstytucji. I proszę Panów, jeżeli dzisiaj zaszły takie zmiany, że ten lud, że ten drobny rolnik, że te miljonowe masy wsi będą w ten czy inny sposób upośledzone, to jednakże to się bardzo niekorzystnie odbije i to wcale szczęścia Państwu nie przyniesie.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#FranciszekCiastek">Zawsze jesteśmy gotowi za ten wielki przywilej, jaki w niepodległej Ojczyźnie uzyskaliśmy, do najdalej idących ofiar i do największych wysiłków, ale jedynie wtedy, jeżeli pod żadnym pozorem te największe przywileje, prawa obywatela, prawa człowieka nie będą nam odejmowane.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#MichałHałuszczyński">Dyskusja jest wyczerpana. Głos ma jeszcze referent.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#StefanBoguszewski">Nie będę zabierał długo czasu ze względu na spóźnioną porę, chcę tylko na parę rzeczy zwrócić uwagę. Mianowicie tutaj głównie muszę odpowiedzieć kolegom z B. B. My nie obawiamy się dyskusji publicznej nawet, bo jednak każda rzecz może być omówiona objektywnie.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#komentarz">(S. Posner: Nie obawiacie się dyskusji, bo macie zawsze rację, to jest zrozumiałe, bo Wy macie zawsze słuszność.)</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#StefanBoguszewski">Otóż co do polityki cen ziemi, uważam, że podstawą ceny ziemi powinna być opłacalność gospodarstwa. To jest zasadnicza rzecz. Niestety, nie zawsze to jest brane pod uwagę jako miernik wyłączny. Niejednokrotnie praca wkładana w ziemię również jest doliczana do wysokości tego dochodu, który ziemia daje.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#StefanBoguszewski">Chciałem powiedzieć, że nie mogę się zgodzić na to, czego żądał p. s. Średniawski, żeby meljorowanie gruntów było przeprowadzane z funduszów subwencyjnych. Uważam, że jest rzeczą niezbędną, żeby Rząd przychodził z pomocą przy obniżeniu oprocentowania, ale nie mogę się zgodzić na to, aby same meljorację były wykonywane z funduszów podatkowych. Na to są kredyty, kredyty w tym wypadku państwowe z Banku Rolnego, które powinne być podstawą przy meljorowaniu.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#StefanBoguszewski">Ponadto muszę uspokoić tych, którzy tu przemawiali w sprawie importu tłuszczów i słoniny, że już zostały odpowiednie kroki porobione, żeby import tłuszczów z zagranicy został powstrzymany, żeby w ten sposób mogła być podniesiona hodowla trzody. Dotychczasowy import wnikał stąd, że stawki celne na tłuszcze były niesłychanie niskie, lecz obecny Rząd te rzeczy uregulował.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#StefanBoguszewski">Pozatem nie wysuwano tutaj takich spraw, któreby wymagały odparcia. Chciałem tylko zwrócić uwagę pp. senatorów z Klubu Ukraińskiego, że jak Panowie z całej dyskusji wywnioskowali, te żale i ten stan nie jest tylko udziałem Panów. Sądzę, że dążeniem wspólnem naszem być powinno, żebyśmy sprawę wspomożenia drobnego rolnictwa i tej troski, którą drobne rolnictwo ma, łącznie i zgodnie załatwiali.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#MichałHałuszczyński">Wpłynęła interpelacja senatorów Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie nadużyć naczelnika gminy Ortynice, pow. Sambor.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#MichałHałuszczyński">Interpelację tę prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#MichałHałuszczyński">Jutrzejsze posiedzenie odbędzie się o godz. 10 m. 30 z rana, z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#MichałHałuszczyński">1. Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o sprzedaży nieruchomości państwowej w Warszawie (druk sejm. nr 293) — w/z sprawozdawcy Wicemarszałek Gliwic.</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#MichałHałuszczyński">2. Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o bezpłatnem odstąpieniu gruntu państwowego Towarzystwu Przyjaciół Szkoły Średniej w Kamiennej-Skarżysku) odbitka nr 31) — sprawozdawca sen. Przybylski.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#MichałHałuszczyński">3. Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy, zmieniającej częściowo brzmienie art. 24 ustawy z dnia 13 marca 1921 r. o zaopatrzeniu inwalidów wojennych i ich rodzin oraz o zaopatrzeniu rodzin po poległych i zmarłych lub zaginionych bez własnej winy, których śmierć, względnie zaginięcie pozostaje w związku przyczynowym ze służbą wojskową (druk sejm. nr 460) — sprawozdawca sen. Boguszewski.</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#MichałHałuszczyński">4. Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzach budżetowych na rok 1929/30:</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#MichałHałuszczyński">a) część 15 — Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej — sprawozdawca sen. Pepłowski;</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#MichałHałuszczyński">b) część 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych — sprawozdawca sen. Rolle;</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#MichałHałuszczyński">c) część 17 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów sprawozdawca sen. Przybylski;</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#MichałHałuszczyński">d) część 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości — sprawozdawca sen. Schreiber, Nie słyszę protestu, uważam porządek dzienny za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#MichałHałuszczyński">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-52.12" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 m. 30.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>