text_structure.xml 245 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 m. 25 po poł.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów Leopold Skulski, Minister Spraw Wewnętrznych Stanisław Wojciechowski, Minister Spraw Zagranicznych Stanisław Patek, Minister Spraw Wojskowych Józef Leśniewski, Minister Sprawiedliwości Jan Hebdzyński, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Tadeusz Łopuszański, Minister Przemysłu i Handlu Antoni Olszewski, Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Franciszek Bardel, Minister Kolei Żel. Kazimierz Bartel, Minister Poczt i Telegrafów Ludwik Tołłoczko, Minister Robót Publicznych Andrzej Kędzior, Minister Aprowizacji Stanisław Śliwiński, Minister Pracy i Opieki Społecznej Edward Pepłowski, Prezes Najwyższej Izby Kontroli Państwa Józef Higersberger, Kierownik Ministerstwa Zdrowia Publicznego Dr. Witold Chodźko, Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Tomasz Wilkoński.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Poczt i Telegrafów Jan Urbański, w Ministerstwie Robót Publicznych Henryk Dudek, w Ministerstwie b. Dzielnicy Pruskiej Adam Poszwiński, w Prezydjum Rady Ministrów Władysław Wróblewski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 121 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 122 posiedzenia znajduje się w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają dziś p.p. Sołtyk i Dębski. Listę mówców prowadzi p. Sołtyk.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę P. Sekretarza o odczytanie Interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JanDębski">Interpelacja pp. Pussaka, Miedzińskiego i to w. z N. Ch. K. R. do p. Ministra b. Dzielnicy Pruskiej w sprawie zastosowania ustawy o bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JanDębski">Interpelacja p. Bigońskiego i tow. z N. Ch. K. R. do pana Prezydenta Ministrów w sprawie reemigracji wychodźców do kraju.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#JanDębski">Interpelacja pp. Zamiary, Michalaka i tow. z N. Ch. K. R. do p. Ministra b. Dzielnicy Pruskiej w sprawie ustawy o ochronie lokatorów.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#JanDębski">Interpelacja pp. Ziemięckiego, Żuławskiego, Barlickiego, Perla i tow. do p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej w sprawie niewprowadzenia w życie ustawy o czasie pracy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Interpelacje te odeślę do Pana Prezydenta Ministrów na drodze regulaminem przepisanej. Szanowni Posłowie!</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(Posłowie powstają)</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Znowu śmierć nieubłagana zrobiła dotkliwą lukę w szeregach naszych. Przed dwoma dniami rozstał się z tym światem kolega nasz, dr. Bronisław Malewski, jako ofiara wypadku samochodowego.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#WojciechTrąmpczyński">W zmarłym traci kraj wybitnego, zasłużonego obywatela, my tracimy dobrego kolegę, traci Sejm najsumienniejszego pracownika.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Niezapomnianą pozostanie działalność zmarłego jako naczelnego lekarza w korpusie Dowbora Muśnickiego, następnie jako naczelnego lekarza wojsk polskich.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Przedewszystkiem jednak na pamięć potomności zasługuje działalność jego jako posła naszego Sejmu, mianowicie jako członka naszej Komisji Wojskowej. Dla swego trafnego ujmowania zagadnięty z zakresu organizacji wojska polskiego, był zmarły wybierany przez tę Komisję sprawozdawcą najważniejszych ustaw wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#WojciechTrąmpczyński">W trudnej pracy nad ujednostajnieniem armii polskiej, nad wytworzeniem jak największej spoistości wewnętrznej wojska, zmarły położył niespożyte zasługi przez swój rzeczowy, sprawiedliwy i pełen bezstronności stosunek do wszystkich odłamów, z których powstało wojsko polskie.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Służąc wiernie idei, że silna i spoista armia jest podstawą bytu Rzeczypospolitej i wolności Narodu, zmarły był w swej działalności sejmowej unaocznieniem zasady, że prawdziwy patriotyzm polega na codziennem a sumiennem spełnianiu obowiązków wobec społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Uczciliście, Szanowni Panowie Posłowie, pamięć zmarłego przez powstanie. Upraszam Was, abyście jaknajliczniej stawili się na jutrzejszy obchód pogrzebowy i oddali zasłużonemu koledze ostatnią posługę.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#komentarz">(Głosy: Cześć — posłowie zajmują napowrót miejsca)</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Przechodzimy do porządku dziennego. Zgłoszono wniosek, ażeby punkt 2 wziąć najprzód. Nie słyszę protestu, a Więc przystępujemy do rozprawy nad preliminarzem budżetu Państwa Polskiego część XVI: Ministerstwo Zdrowia Publicznego (druk nr. 1237). Głos ma poseł Rottermund.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#StefanRottermund">Wysoki Sejmie! Budżet Ministerstwa Zdrowia Publicznego jest drugim z kolei, który Komisja Skarbowo-Budżetowa składa Wysokiej Izbie do rozpatrzenia i ewentualnego zatwierdzenia w drugiem czytaniu. Budżet ten stanowi tylko ułamek złożonego Sejmowi preliminarza, o którym generalny sprawozdawca Komisji Skarbowo Budżetowej p. Głąbiński, a w niedalekiej przeszłości i sam Rząd orzekli, że właściwie jest raczej fantazją, ale preliminarzem nie jest. Zdawałoby się zwalnia mnie to jako sprawozdawcę komisji Skarbowo-Budżetowej od zastanawiania się nad szczegółami tej części budżetu i jedynie wniosek, który przyjęła Komisja Skarbowo-Budżetowa, aby zastanawiać się nie tyle nad cyframi preliminowanemi, ile raczej na treścią wydatków, skłania mnie, bym przez dłuższą chwilę zwrócił uwagę Wysokiego Sejmu na gospodarkę, jaka przez te cyfry spoziera, jaka uderza każdego przeglądającego tenże budżet uważniej.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#StefanRottermund">Ale uprzednio, choć w kilku słowach, uważam za konieczne określić przyczyny, które tę gospodarkę z początku nawet dobrze pomyślaną spaczyły.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#StefanRottermund">Już przewodniczący Komisji Skarbowo Budżetowej, zdając Sejmowi sprawozdanie z budżetu Ministerstwa Robót Publicznych, podkreślił te anormalne stosunki, jakie się wytworzyły we wszystkich ministerstwach wskutek złego zestawienia pozycji budżetowych za pierwsze półrocze 1919 r. Powtarzać przytoczonych uwag nie będę. Najsilniej jednak muszę podtrzymać protest złożony w tem przemówieniu w imieniu komisji przez posła Głąbińskiego co do dalszego postępowania Rządu w sprawie budżetu Państwa za pierwsze półrocze 1919 r., Rząd dawny przedstawił fantazję nierealną, za drugie I półrocze zaś, za ten właśnie okres, w którym żyjemy, a który za miesiąc się już skończy, nie przedstawił dotąd nici Wskutek tego, że i Rząd obecny nie zdążył jeszcze tej sprawy załatwić, Sejm nie może korzystać z zasadniczego swego prawa konstytucyjnego: kontroli nad wydatkami Rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#StefanRottermund">Gdyśmy uchwalali preliminarz w pierwszem czytaniu, wtedy w porozumieniu z Rządem wysunięto nawet pewną koncepcję udzielenia Rządowi prowizorium, jedno-, dwu-, kilkumiesięcznego, a nawet dłuższego, co jednak w praktyce wykonane nie było. Obecny minister p. Grabski zapowiedział w grudniu w Komisji Skarbowo-Budżetowej, że w najbliższym czasie budżet złoży. Tymczasem mamy marzec za pasem, wydatki rosną, komisja niby nad czemś radzi, krytykuje, uchwala drobiazgi, a budżetu, jak nie było, tak niema. To współżycie z Rządem „na wiarę” musi się już raz skończyć. Tutaj jednak pewną winę przypisać Sejm musi sam sobie, swojej powolności i brakowi sprawności.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#StefanRottermund">Wysoka Izbo! Składając sprawozdanie z budżetu Ministerstwa Zdrowia Publicznego, które powinno być drogowskazem przy układaniu budżetu na drugie półrocze, zastrzec się muszę i zwrócić uwagę wszystkich, że referat swój opracowałem w miesiącu sierpniu r. ub., a więc z górą sześć miesięcy temu i Komisja Skarbowo Budżetowa przyjęła go w dniu 8 października. Sprawozdanie to w druku zostało Sejmowi złożone miesiąc temu. Czyż zdziwi to kogoś, że dzisiaj nastręcza się już wiele nowych pytań, nowych zagadnień i braków, których splot może najgroźniej właśnie zaważył na sprawie zdrowia publicznego? Od kiedy Komisja Skarbowo-Budżetowa ten preliminarz rozpatrzyła, wysunęły się zagadnienia szczególniej trudne, skomplikowane, przedewszystkiem walką z epidemiami, idącemi ze wschodu. Sprawa instytucji Cekaduru, instytucji do walki z durem plamistym, o której w preliminarzu mowy jeszcze niema i co do której na Komisji głosu nie zabierałem, ta sprawa była jedną z tych kropli, które przepełniły czarę niezadowolenia z gospodarki byłego Ministra Zdrowia Publicznego, a w pewnych umysłach postawiła pod znakiem zapytania nawet istnienie samego ministerstwa. Doszło do tego, że poseł inżynier technolog Rosset, należący do Zjednoczenia Mieszczańskiego, uprzednio członek nieistniejącej już Polskiej Partii Postępowej, wystąpił z głośnym Wnioskiem skasowania Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Ponieważ sprawa ta, tak ważna dla przyszłości i rozwoju fizycznego i tężyzny przyszłych pokoleń naszych, jest na dzisiejszym porządku dziennym i jedynie na żądanie Rządu p. Marszałek przestawił ją na punkt drugi, co utrudnia zrozumienie wielu uwag budżetowych, jestem zniewolony mówić o niej nie przy budżecie, lecz w następnem, już merytorycznem mojem przemówieniu. Tutaj ograniczę się do zaznaczenia, że uwag, które poczyniłem w sprawozdaniu, a Które Komisja Skarbowo Budżetowa przyjęła, Ministerstwo w wielu wypadkach jeszcze nie wprowadziło w życie. Jeśli przeto źle się działo w Ministerstwie, wina to Sejmu, a przedewszystkiem wnioskodawców radykalnego rozwiązania sprawy, iż żadnych kroków nie czyniono. Jednego tylko osiągnąć już nie zdołałem: co się działo w drugim półroczu 1919 r. w Ministerstwie, jak szafowano pieniędzmi, na jakie cele i na jakie nowe pozycje wydatkowano — dowiedzieć się było nie sposób.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#StefanRottermund">Wysoki Sejmie! Czyż nie będę wyrazicielem już nie tylko Komisji, ale i całego Sejmu, gdy dodam, iż należy najsilniejszy nacisk na Rząd wywrzeć, ażebyśmy mogli jak najprędzej poznać na co się wydatkowało w tym okresie?</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#StefanRottermund">Wogóle nasza gospodarka budżetowa w drugiem półroczu 1919 r. a z nią potajemna, nie licząca się z opinią Sejmu, rozrzutność Ministerstwa Zdrowia Publicznego ma swój równoważnik chyba w austriackiej gospodarce finansowej. Opiekuńczy duch ekscelencji Bilińskiego, który nie czuł się odpowiedzialnym nawet za wypuszczenie bez pozwolenia Sejmu nowych banknotów, ponieważ takiego wyraźnego przepisu w uchwalonych przez Sejm zasadach organizacji Państwa nie było, wprowadził na błędną drogę i innych ministrów. Zaczęli gospodarować i nielicząc się z opinią Sejmu, idąc po i linii, na której opinią kraju nie mogła ich popierać. Jako jeden z błędów nie do przebaczenia, który Ministerstwu Skarbu i tolerować nie było wolno, było to, że pomimo nawoływań Sejmu, co podkreśliłem i w drukowanem sprawozdaniu na wstępie, układano budżet i robiono wydatki nie czekając zakończenia sporu co do kompetencji j ministerstw.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#StefanRottermund">Naprzykład już choćby co do Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Ministerstwo to w preliminarzu obdarzono tytułem oficjalnym „Ministerstwo Zdrowia Publiczne go”. Tymczasem dekret z dn. 30 października 1918 r., na którego podstawie ministerstwo to istnieje, głosi zgoła co innego: dawne ministerstwo za Rady Regencyjnej, utworzone w dn. 4 kwietnia 1918 r., miało być podzielone na Ministerstwo Ochrony Pracy i Ministerstwo Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej. Dekret z dnia 30 października 1918 r. pomimo znanej istnej powodzi mniej lub więcej udolnych dekretów, wydanych przez gabinety panów Moraczewskiego i Paderewskiego, ani odwołany, ani zmieniony nie został. Przeciwnie, dziwnym zbiegiem okoliczności, a więc jakby zgodnie z polityką i pianami Rządu, złożony został Sejmowi w dniu jego otwarcia do zatwierdzenia.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#StefanRottermund">Tymczasem w okresie, w którym Rząd składał niniejszy preliminarz budżetu Sejmowi, bezwzględnie wiadomem już było, iż Sejm stwierdził chaos, wywołany powierzeniem wbrew dekretowi z dn. 30/X 1918 r. prowadzenia całego działu państwowej opieki społecznej panu Ministrowi Ochrony Pracy. Pogwałcenie dekretu nastąpiło jedynie przez akt nominacyjny b. ministra Iwanowskiego, co wyjaśnione zostało w Sejmie wielokrotnie. Zainteresowani ministrowie wiedzieli, iż Sejm dalsze tolerowanie takiego stanu uznał za Niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#StefanRottermund">W dn. 18/V 1919 r. Komisje Opieki Społecznej i Zdrowia Publicznego na wspólnem posiedzeniu ze sprawozdawcą tej sprawy z ramienia Komisji Konstytucyjnej, a w dn. 27/V 1919 r. plenum Sejmu wezwało Rząd, ażeby: „w ciągu 2 tygodni przedłożył projekt rozgraniczenia kompetencji poszczególnych ministerstw w dziale opieki społecznej, połączonym Komisjom Zdrowia Publicznego, Ochrony Pracy i Opieki Społecznej”.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#StefanRottermund">Minęło nie dwa tygodnie, nie dwa miesiące, ale z górą cztery, i Rząd nie tylko sprawy tej nie uregulował, ale nie umiejąc czy nie chcąc dać ostatecznej w oznaczonym czasie odpowiedzi, nie uznał nawet za swój obowiązek zwrócić się do Sejmu z odpowiedniem wyjaśnieniem i przedstawieniem.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#StefanRottermund">„Jak długo w jakimkolwiek państwie konstytucyjnem ostałby się gabinet, któryby w ten sposób spostponował uchwałę Sejmową?” mówiłem, jako sprawozdawca pól roku temu, a tymczasem nawet już po dwóch miesiącach życia obecnego rządu nic jeszcze w tej sprawie zdecydowane nie zostało.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#StefanRottermund">Błędna polityka tajemnicy i nieliczenia się z opinią Sejmu w dziedzinie finansów, którą prowadził b. minister Biliński, odbiła się może najgroźniej na gospodarce Ministerstwa Zdrowia, jako względnie nowego typu organizacji państwowej. Posunięcia, które to Ministerstwo czyniło, zresztą zgodne z uchwaloną przez Sejm zasadniczą ustawą sanitarną, szczególniej przy braku podziału kompetencji między niem a Ministerstwem Pracy wywoływały scysje i nadmierne niepotrzebne ze skarbu państwa wydatki. Dlatego też w swojem sprawozdaniu jako jeden z pierwszych punktów na Komisji Skarbowo-Budżetowej postawiłem rezolucję, ażeby Rząd dokładnie określił i załatwił tę sprawę sporną.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#StefanRottermund">Rezolucję tę, którą Wysoki Sejm w druku złożonym Sejmowi posiada, odczytam w zakończeniu.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#StefanRottermund">Przechodzę do samego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#StefanRottermund">Bilans wykazuje tu przewyżkę rozchodów nad dochodami w wysokości 19,530,170 mk., w rzeczywistości zaś, o ile polegać na danych przedstawionych przez Ministerstwo Zdrowia Publicznego w sprawie zwiększenia kredytu zgodnie z uchwałą Rady Ministrów z dnia 6/V 1919 r. o 1,783,450 mk, przewyżka ta wynosi razem 21,313,620 mk.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#StefanRottermund">Pozycji dochodowych budżet wykazuje ogółem 11 na ogólną sumę 5,515,889 mk. Odpowiednio ugrupowane dochody te dzielą się na:</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#StefanRottermund">a) dochody jako zwrot kosztów leczenia chorych (50% ogólnych kosztów utrzymania szpitali) 2,067,000 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#StefanRottermund">b) zwrot jednorazowej zaliczki na zakup środków lekarskich do składnicy 1,300,000 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#StefanRottermund">c) dochody z warzelni soli w Ciechocinku. 1,286,430 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#StefanRottermund">d) dochody ze zdrojowisk (Busk, Ciechocinek) 445,459 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#StefanRottermund">e) zaległa należność za limfę od powiatów 25,000 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#StefanRottermund">f) ze sprzedaży wydawnictw 75,000 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#StefanRottermund">g) różne z 7 zakładów państwowych 117,000.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#StefanRottermund">Razem 5,515,889 mk.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#StefanRottermund">Z powyższych pozycji grupa druga jest jedynie przejściową i podana została w tej wysokości w wydatkach bez ściślejszego wyjaśnienia; w razie powtórzenia jej w następnym budżecie, konieczne będzie wydzielenie jej w osobny paragraf, co da możność wyjaśnienia, w jakim stosunku ingerencja Państwa obciążyła wydatkami handlowe koszta sprzedawanych środków lekarskich.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#StefanRottermund">Obliczenia dochodów w grupie a) oparte na zasadzie zwrotu należności za leczenie w szpitalach państwowych w wysokości 50%, są, łagodnie mówiąc, optymistyczne. Błąd polega na tem, iż ściągnięcie należności od większości pacjentów będzie, pomimo wysiłków ze strony organów wykonawczych niewykonalne; pozatem następny budżet musi zawierać tu pozycję przechodnią za leczenie ubogich chorych, którego pokrycie kosztów obciążać Winno to ministerstwo, któremu powierzona będzie opieka społeczna nad ubogimi. Sprawa ta ściśle wiąże się z poruszoną we wstępie kwestią rozgraniczenia kompetencji między Ministerstwem Zdrowia a Ministerstwem Pracy, jak również ze sprawą powstania w kraju organizacji Kas chorych.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#StefanRottermund">Dochody z warzelni soli w Ciechocinku słusznie zaliczono do budżetu Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Reorganizacja jednak zarządu warzelni, rozszerzenie kompetencji w tym kierunku Ministerstwa Przemysłu i Handlu bezwzględnie musi być wzięte pod uwagę przed złożeniem następnego budżetu Sejmowi. Wogóle nasuwa się wątpliwość, czy techniczna strona wytwórczości w warzelni stoi na wysokości zadania; wykazane przez Ministerstwo liczby świadczą, iż wytwórczość ta jest stanowczo zbyt mała. W tym kierunku Rząd powinien uczynić jaknajwiększy wysiłek już nie tylko w celu osiągnięcia większego dochodu dla Skarbu Państwa, ale przedewszystkiem zapewnienia ludności większej ilości warzonej soli.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#StefanRottermund">Dochody z taks kuracyjnych i łazienek w miejscowościach kąpielowych w Królestwie, stanowiących własność Rządu (Ciechocinek i Busk) zostały w preliminarzu obliczone zbyt nisko. Przypuszczalnie zależy to z jednej strony od niewielkiej ilości dni kąpielowych w tych miejscowościach w I półroczu, z drugiej strony od pozostawienia jeszcze z lat ubiegłych zbyt niskich norm opłat. Opłaty te bez żadnej krzywdy dla leczącej się tamże ludności, szczególniej tej zamożniejszej poprostu nieraz wyrzucającej pieniądze na miejscu dla celów, nic wspólnego z lecznictwem nie mających, powinny być podwyższone choćby już tylko w stosunku kosztów obecnego utrzymania w zdrojowisku do kosztów utrzymania tamże przed Wojną. Pobieżne obliczenia stwierdzają, iż zwiększy to dochód najmniej o 50 do 70%.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#StefanRottermund">W tejże pozycji dochodów z miejscowości kąpielowych brak również pozycji przechodniej na pokrycie taks kuracyjnych i biletów kąpielowych, jak ulgowych tak i bezpłatnych, któremi powinny być obciążone budżety odpowiednich ministerstw, Co do pozostałych pozycji w dziale dochodów, podkreślić należy niemożliwe dalej do tolerowania fakty, iż np. w Łodzi państwowy zakład badania środków spożywczych działa jeszcze bez zmiany na zasadzie dorywczego rozporządzenia okupanta niemieckiego, a takiż państwowy zakład w Warszawie — na zasadzie rozporządzeń b. rządu rosyjskiego. W budżecie doprowadza to do anomalii, iż zakład łódzki ma prawo nakładania kar, ściąganych przez policję na rachunek zakładu, co znajduje swój wyraz w odpowiedniej pozycji budżetowej, zakład warszawski zaś nic o tem źródle dochodu nie wspomina. Po zwróceniu na to uwagi przez Komisję Skarbowo Budżetową mogę zakomunikować, że Ministerstwo tę sprawę w krótkim czasie uregulowało.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#StefanRottermund">O innych drobniejszych pozycjach dochodów mówić tutaj nie będę, zastrzegając, że szczegóły podałem w sprawozdaniu, które w druku zostało Wysokiemu Sejmowi przedstawione.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#StefanRottermund">Przechodzę do najważniejszej części preliminarza, mianowicie wydatków. Ogółem wydatki obejmują 21, a zgodnie z przedstawieniem Rady Ministrów na zasadzie uchwały z dnia 6 maja 1919 roku, nawet 22 pozycje, z tego:</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#StefanRottermund">a) grupa I — Zarząd Centralny przyczynia Skarbowi wydatków ogółem według preliminarza — 16,737,687 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#StefanRottermund">b) grupa II — Urzędy Wykonawcze — poz. 11, 13, 18, 21–2,322,990 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#StefanRottermund">c) grupa III — Szpitale Państwowe, poz., 2, 12–4,837,112 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#StefanRottermund">d) grupa IV — Stacje Choleryczne, poz. 9–63,500 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#StefanRottermund">e) grupa V — Zdrojowiska Państwowe, poz. 14, 15–2,151,125 mk.,</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#StefanRottermund">f) grupa VI — różne Zakłady Państwowe, poz. 3, 4, 5, 6, 7, 8, 10, 16, 17, 19, 20, 22–717,095 mk.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#StefanRottermund">Ogółem na sumę 26,829,509 mk.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#StefanRottermund">Gdyby osądzać działalność Ministerstwa Zdrowia Publicznego na podstawie przedstawionego preliminarza bez krytycznego wejrzenia w treść każdego z działów i grup wydatków, wystarczyłoby jedno zestawienie: wydatków zarządu centralnego (16,737,687) z ogólną sumą wydatków całego Ministerstwa (26,829,509), ażeby mimowoli pomyśleć o konieczności szczegółowej w tym kierunku rewizji. Wydatkując prawie dwukrotnie więcej, aniżeli wynoszą wydatki wszystkich podwładnych mu organów (62 : 38%), zarząd centralny teoretycznie byłby więc wykonawca olbrzymiej części wszystkich zadań Ministerstwa, podczas gdy organy wykonawcze, w których Winna się ogniskować właśnie główna treść działalności każdego Ministerstwa, odgrywałyby zupełnie znikomą rolę. Winą jest twórców budżetu, iż taka charakterystyka zarządu centralnego błędnie nasuwa się pod oczy. Gdyby na niej opierać krytykę działalności Ministerstwa, należałoby podzielić zdanie tych oponentów, racji bytu Ministerstwa Zdrowia jako samodzielnej jednostki.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#StefanRottermund">Wysoki Sejmie! Zwracam uwagę, że wniosek o skasowanie Ministerstwa podał poseł Rosset w styczniu. Gdyby poseł Rosset był zajrzał do uchwały Komisji Skarbowo-Budżetowej z dn. 8 października 1919 r. i do uchwał Komisji Zdrowia Publicznego, byłby znalazł odrazu wytłomaczenie tych wątpliwości, które mu się nasunęły w styczniu, albo, które wyolbrzymione plotką doszły doń po trzech miesiącach dopiero. Jam już w październiku dowiódł, Panie pośle wnioskodawco, na czem polega błąd w oświetleniu działalności zarządu centralnego Ministerstwa na zasadzie budżetu i wskazałem co zmienić należy w organizacji, ażeby nie narazić Ministerstwa na dyletanckie propozycje ponownego zreformowania na policyjno-sanitarny organ Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#StefanRottermund">Zasadniczy błąd polegał przedewszystkiem na nadmiernej centralizacji wszystkich agend Ministerstwa, błędnej tendencji zagarniania przez zarząd centralny często teoretycznie wielkich ilości dziedzin życia państwowego, które w sprawie zdrowia publicznego jakąkolwiek rolę odgrywały. Był to błąd polityki dawnego Ministra. Śmiało i otwarcie mogę powiedzieć, że wszyscy, którzy dobrze umieli ocenić takie działanie, byli przeciwnikami polityki dawnego ministra Janiszewskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.42" who="#StefanRottermund">Drugi błąd już czysto buchalteryjny, polega na wadliwem zaliczaniu do wydatków zarządu centralnego pod różnemi nazwami tych wydatków, które winny być umieszczane bądź w nowych, bądź w innych odpowiednich pozycjach.</u>
          <u xml:id="u-5.43" who="#StefanRottermund">Mianowicie do wydatków zarządu centralnego zaliczono ogółem nieprawidłowo pozycji na ogólną sumę 10,835,000 marek a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-5.44" who="#StefanRottermund">1) § 8 poz. 1 (koszty utrzymania lekarzy epidemicznych, kolumn dezynfekcyjnych itp.) 2,552,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.45" who="#StefanRottermund">2) § 8 poz. 2 (urządzenie i utrzymanie szpitali ruchomych) 1,680,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.46" who="#StefanRottermund">3) § 8 poz. 5 (narzędzia, chemikalja, książki dla lekarzy powiatowych) 20,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.47" who="#StefanRottermund">4) § 8 poz. 6 (inst. bad. sanit.) 50,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.48" who="#StefanRottermund">5) § 8 poz. 7 (stacja doświadczalna w Kaskadzie) 33,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.49" who="#StefanRottermund">6) § 8 poz. 9 (zakład dla słabowitych dzieci) 60,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.50" who="#StefanRottermund">7) § 8 poz. 13 (składnica środków lekarskich) 1,500,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.51" who="#StefanRottermund">8) § 6 poz. 7 (opieka nad dzieckiem i matką) 3,140,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.52" who="#StefanRottermund">9) § 10 (zakup i adaptacja gmachów dla instytucji badawczych) 1,800,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.53" who="#StefanRottermund">Razem 10,835,000 marek.</u>
          <u xml:id="u-5.54" who="#StefanRottermund">Biorąc to pod uwagę, budżet zarządu centralnego według jego rzeczywistej treści należy rozpatrywać w następującem zestawieniu:</u>
          <u xml:id="u-5.55" who="#StefanRottermund">a) na administracyjne wydatki Ministerstwa (w tem na urzędników 580,277 mar.) 1,029,237 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.56" who="#StefanRottermund">b) na zapomogi 3,886,000 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.57" who="#StefanRottermund">c) na prace organizacyjne lub reorganizacyjne 716,000 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.58" who="#StefanRottermund">d) na wydawnictwa 200,000 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.59" who="#StefanRottermund">e) nowa pozycja na pomoc lekarską dla pracowników Ministerstwa Poczt i Telegrafów 61,450 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.60" who="#StefanRottermund">f) inne 10,000 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.61" who="#StefanRottermund">Razem 5,902,687 mar.</u>
          <u xml:id="u-5.62" who="#StefanRottermund">g) błędnie wprowadzone 10,835,000 mk.</u>
          <u xml:id="u-5.63" who="#StefanRottermund">Ogółem wydatków 16,737,687 mk.</u>
          <u xml:id="u-5.64" who="#StefanRottermund">W rzeczywistości więc na ogólną sumę wydatków całego Ministerstwa Zdrowia Publicznego w wysokości 26,829.509 mk. Zarząd centralny wydatkuje bezpośrednio 5,902,687 mk. czyli 20%, przyczem wydatki administracyjne pociągają za sobą koszt 1,029,237 mk. czyli również 20%; z tego na personel urzędniczy wydatkuje się 580,277 czyli 10% ogólnych kosztów administracyjnych zarządu centralnego.</u>
          <u xml:id="u-5.65" who="#StefanRottermund">Dopiero takie zestawienie pozwala stwierdzić, że wydatki administracyjne zarządu centralnego nie tylko nie są nadmierne, ale raczej w porównaniu z innemi ministerstwami Względnie niskie.</u>
          <u xml:id="u-5.66" who="#StefanRottermund">O ileż jednak w odmiennem świetle przedstawia się sprawa wydatków administracyjnych na personel urzędniczy, gdy przyjrzymy się rzeczywistej wydajności pracy, zależnej od fachowych kwalifikacji poszczególnych urzędników.</u>
          <u xml:id="u-5.67" who="#StefanRottermund">Od najwyższych szczebli aż do najniższych pracowników fachowych znajdujemy w większości wydziałów Ministerstwa takie pomieszanie ludzi, kwalifikacji, etatów itp., iż przy tym budżecie Komisja Skarbowo-Budżetowa nie znalazła innej drogi wyjścia, jak najgorętsze poparcie wniosku posła Kędziora, który żąda od Rządu przed złożeniem nowego budżetu przedstawienia Sejmowi: „należycie opracowanego etatu płac, ilości etatów oraz kwalifikacji osób, urzędujących w Ministerstwie Zdrowia Publicznego”. Rezolucję powyższą jako trzecią Komisja składa w zakończeniu do zatwierdzenia Wysokiemu Sejmowi.</u>
          <u xml:id="u-5.68" who="#StefanRottermund">W imię słuszności przyznać przytem należy, iż wiele z odziedziczonych po uprzednich nienormalnych czasach braków wśród personelu urzędniczego obecny Minister Zdrowia Publicznego już stara się, jeśli nie usunąć, to przynajmniej poprawić.</u>
          <u xml:id="u-5.69" who="#StefanRottermund">Najważniejszemi jednak przeszkodami, z któremi raz nareszcie Rząd powinien rozpocząć walkę, są:</u>
          <u xml:id="u-5.70" who="#StefanRottermund">a) brak statutu służbowego dla urzędników państwowych, co nie pozwala na ostateczne określenie obowiązków fachowców, pracujących w Ministerstwie, którzy, będąc teoretycznie etatowymi pracownikami, jak zresztą wszyscy urzędnicy obecnego Rządu, za wymówieniem cztero miesięcznem mogą być z urzędu usunięci;</u>
          <u xml:id="u-5.71" who="#StefanRottermund">b) brak sił prawdziwie fachowych, któreby zechciały wstąpić na służbę państwową wobec niskiego uposażenia, wywołanego nadmiernem tworzeniem poszczególnych referatów, wydziałów itp.;</u>
          <u xml:id="u-5.72" who="#StefanRottermund">c) ciągle wahania w polityce rządowej co do zadań i kompetencji Ministerstwa Zdrowia Publicznego, co czyni pracę w wielu działach często jałową i bezprzedmiotową, odstręczając od niej znane w społeczeństwie siły fachowe, gotowe nawet do ofiar osobistych dla celów ogólno-państwowych;</u>
          <u xml:id="u-5.73" who="#StefanRottermund">d) tkwiąca jeszcze wciąż krytyczna rezerwa wśród miarodajnych sił fachowych w społeczeństwie szczególnie w byłym zaborze rosyjskim, w stosunku do Ministerstwa Zdrowia Publicznego, spowodowana doktrynersko-papierową tegoż działalnością za czasów okupacji niemieckiej, za czasów zaś istnienia niepodległego państwa skomplikowana zbytnim centralizmem w stosunku do innych ministerstw i samorządów, a często zbędnym biurokratyzmem.</u>
          <u xml:id="u-5.74" who="#StefanRottermund">Pierwszy krok W zwalczaniu tych trudności musi wyjść od Ministerstwa Zdrowia Publicznego i żałować tylko należy, iż pomimo silnego współdziałania z Rządem Sejmu w tych sprawach bardzo mało uczyniono. Pośród pewnej choć nieznacznej ilości pracowników fachowców, którzy z godnem zaznaczenia poświęceniem, a co ważniejsza, ze znajomością rzeczy, pracę swą Ministerstwu oddali, zaczęło się szerzyć zniechęcenie i myśl o opuszczeniu stanowisk.</u>
          <u xml:id="u-5.75" who="#StefanRottermund">Z drugiej jednak strony zaznaczyć muszę, iż na wielu posadach w Ministerstwie znaleźli się pracownicy, może najbardziej dobremi chęciami ożywieni, jednak bez gruntownego przygotowania fachowego, którzy jeszcze za okupacji niemieckiej na te stanowiska wstąpili, przekonani, że współpracując wówczas z Niemcami, dobrze i słusznie sprawie ogólnej służyć będą. Część z nich nabyła kwalifikacji, część jednakże jest balastem w Ministerstwie i kilka nazwisk takich osób urzędników jest stale na ustach niektórych posłów, jako dowód, że Ministerstwo, mające takich urzędników, niczem się Polsce nie przysłuży. Z tymi właśnie urzędnikami, a liczba ich choć się zmniejsza, jednak jest względnie poważna, Ministerstwo musi się wreszcie rozstać.</u>
          <u xml:id="u-5.76" who="#StefanRottermund">Dość powiedzieć, iż jak świadczy broszura wydana przez Ministerstwo w r. 1919, a zawierająca rzecz przedstawioną w czasie narad przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia z przedstawicielami władz sanitarnych galicyjskich, wydziału lekarskiego uniw. Jagiellońskiego i izb lekarskich, odbytych W Krakowie w dn. 15, 16 i 17 stycznia 1919 roku (pod tytułem „Obecna organizacja i działalność Ministerstwa Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej”) — Ministerstwo na początku rozpatrywanego okresu budżetowego liczyło w Zarządzie Centralnym: 92 osoby, z tego 60 różnych referentów fachowców, jako to lekarzy (44), chemików i t. p. a 32 siły wykonawcze biurowe, które powołane były do wykonania technicznego pracy tego wielkiego ciała fachowego.</u>
          <u xml:id="u-5.77" who="#StefanRottermund">Pominąć już można, iż na samym początku, gdy prawie żadnej pracy wykonawczej nie było, Ministerstwo liczyło 16 wydziałów, kierowanych bądź przez naczelników, bądź przez specjalnych referentów, i to wydziałów uderzająco między sobą niewspółmiernych, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-5.78" who="#StefanRottermund">a) higiena publiczna,</u>
          <u xml:id="u-5.79" who="#StefanRottermund">b) walka z chorobami zakaźnemi,</u>
          <u xml:id="u-5.80" who="#StefanRottermund">c) nadzór nad produktami spożywczemi,</u>
          <u xml:id="u-5.81" who="#StefanRottermund">d) zakłady lecznicze,</u>
          <u xml:id="u-5.82" who="#StefanRottermund">e) zdrojowiska i uzdrowiska,</u>
          <u xml:id="u-5.83" who="#StefanRottermund">f) opieka państwowa nad dzieckiem i matką,</u>
          <u xml:id="u-5.84" who="#StefanRottermund">g) opieka państwowa nad umysłowo chorymi,</u>
          <u xml:id="u-5.85" who="#StefanRottermund">h) hygiena rzemiosł, przemysłu i komunikacji,</u>
          <u xml:id="u-5.86" who="#StefanRottermund">i) hygiena i inspekcja mieszkań,</u>
          <u xml:id="u-5.87" who="#StefanRottermund">k) opieka nad inwalidami i kalekami,</u>
          <u xml:id="u-5.88" who="#StefanRottermund">l) eugenika,</u>
          <u xml:id="u-5.89" who="#StefanRottermund">m) sprawy farmaceutyczne,</u>
          <u xml:id="u-5.90" who="#StefanRottermund">n) kontrola sanitarno-weterynaryjna,</u>
          <u xml:id="u-5.91" who="#StefanRottermund">o) sprawy dentystyczne,</u>
          <u xml:id="u-5.92" who="#StefanRottermund">p) sprawy statystyczne,</u>
          <u xml:id="u-5.93" who="#StefanRottermund">r) sekretariat Ministerstwa Zdrowia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-5.94" who="#StefanRottermund">Dokonana w przededniu okresu rozpatrywanego budżetu w dniu 30 grudnia 1918 roku reforma stworzyła ogółem 20 wydziałów podzielonych na 4 sekcje. Komisja Zdrowia Publicznego, wysłuchawszy referatu ówczesnego p. Ministra w pierwszych tygodniach istnienia Sejmu, jako jedno z pierwszych wymagań postawiła sprawę reorganizacji Zarządu Centralnego, uwzględniając przedewszystkiem zmniejszenie liczby wydziałów i nadmiernej ilości referatów czysto teoretycznych.</u>
          <u xml:id="u-5.95" who="#StefanRottermund">Pierwsze kroki dawały powód do nadziei, że sprawa pójdzie dobrym torem.</u>
          <u xml:id="u-5.96" who="#StefanRottermund">Z dwudziestu wydziałów w końcu półrocza pozostawiono już tylko 15, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-5.97" who="#StefanRottermund">a) Sekcja I:</u>
          <u xml:id="u-5.98" who="#StefanRottermund">1) Wydział I. do spraw zwalczania chorób zakaźnych ostrych i przewlekłych,</u>
          <u xml:id="u-5.99" who="#StefanRottermund">2) Wydział II. do spraw zwalczania chorób wenerycznych,</u>
          <u xml:id="u-5.100" who="#StefanRottermund">3) Wydział III. szpitalnictwa ogólnego,</u>
          <u xml:id="u-5.101" who="#StefanRottermund">4) Wydział IV. opieki Państwowej nad psychicznie chorymi,</u>
          <u xml:id="u-5.102" who="#StefanRottermund">5) Wydział V. higieny zawodowej z opieką nad inwalidami.</u>
          <u xml:id="u-5.103" who="#StefanRottermund">b) Sekcja II:</u>
          <u xml:id="u-5.104" who="#StefanRottermund">1) Wydział VI. higieny miast i wsi,</u>
          <u xml:id="u-5.105" who="#StefanRottermund">2) Wydział VII. higieny zdrojowisk,</u>
          <u xml:id="u-5.106" who="#StefanRottermund">3) Wydział VIII. higieny mieszkań,</u>
          <u xml:id="u-5.107" who="#StefanRottermund">4) Wydział IX. kontroli środków spożywczych,</u>
          <u xml:id="u-5.108" who="#StefanRottermund">5) Wydział X. departament opieki nad dzieckiem i matką, opieka szkolna, oraz referat dentystyczny.</u>
          <u xml:id="u-5.109" who="#StefanRottermund">c) Sekcja III:</u>
          <u xml:id="u-5.110" who="#StefanRottermund">1) Wydział XI. kontroli aptek i hodowla roślin,</u>
          <u xml:id="u-5.111" who="#StefanRottermund">2) Wydział XII. do spraw aprowizacji sanitarnej,</u>
          <u xml:id="u-5.112" who="#StefanRottermund">d) Sekcja IV:</u>
          <u xml:id="u-5.113" who="#StefanRottermund">1) Wydział XIII. prezydjalny,</u>
          <u xml:id="u-5.114" who="#StefanRottermund">2) Wydział XIV. prawniczy,</u>
          <u xml:id="u-5.115" who="#StefanRottermund">3) Wydział XV. statystyki lekarskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.116" who="#StefanRottermund">To zmniejszenie ilości wydziałów nie poszło jednak równolegle ze zmniejszeniem nadmiernej ilości urzędników. Kto sam zniechęcony nie podał się do uwolnienia, wcielony zostawał do innych wydziałów, co nadało całej reformie raczej charakter papierowy. Szukając ludzi wykwalifikowanych przy wielkim rozroście prac, Ministerstwo w okresie od i kwietnia 1919 r. w ciągu trzech miesięcy budżetowych przyjęło:</u>
          <u xml:id="u-5.117" who="#StefanRottermund">a) w Sekcji I. 8 urzędników w tem 3 lekarzy;</u>
          <u xml:id="u-5.118" who="#StefanRottermund">b) w Sekcji II. 6 urzędników w tem 2 lekarzy;</u>
          <u xml:id="u-5.119" who="#StefanRottermund">c) w Sekcji III. 12 urzędników w tem 2 lekarzy;</u>
          <u xml:id="u-5.120" who="#StefanRottermund">d) w Sekcji IV. aż 18 urzędników, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-5.121" who="#StefanRottermund">1) w wydziale prezydjalnym 9 nowych urzędników, podnosząc liczbę wszystkich urzędników, a do 40 (30% wszystkich urzędników w Ministerstwie);</u>
          <u xml:id="u-5.122" who="#StefanRottermund">2) w wydziale prawniczym przyjęto wszystkich nowych 7 urzędników;</u>
          <u xml:id="u-5.123" who="#StefanRottermund">3) w wydziale statystyki lekarskiej 2 nowych urzędników.</u>
          <u xml:id="u-5.124" who="#StefanRottermund">Ogółem pod koniec okresu budżetowego na dzień 1/IV, 1919 r. liczba urzędników doszła do 141, w tem etatowych 71, poza etatem — 70; samych lekarzy było 45, czyli o jednego nawet więcej, aniżeli na początku tegoż okresu.</u>
          <u xml:id="u-5.125" who="#StefanRottermund">Tak przeprowadzona reorganizacja nasuwa mimowolną uwagę, iż Ministerstwo dalej kontynuuje politykę, którą uprawiano za czasów okupacji niemieckiej. Ministerstwo, jako organ państwowy przedewszystkiem wykonawczy musi przestać uważać się za instytucję naukową, skupiającą na swoich urzędach lekarzy pracujących naukowo; jako organ wykonawczy Rządu, obejmujący zadania znacznie przekraczające wiadomości tych, którzy otrzymali jedynie fachowe wykształcenie lekarskie, Ministerstwo, jeżeli ma dalej istnieć samodzielnie, musi w myśl artykułu II Zasadniczej Ustawy Sanitarnej powoływać wszelkich odpowiednich na urzędy fachowców, nawet z pominięciem często zbytnich teoretyków lekarzy.</u>
          <u xml:id="u-5.126" who="#StefanRottermund">Z takiem zdaniem wystąpiłem na Komisji Skarbowo-Budżetowej, ja, lekarz, i dzisiaj, choć jestem najgorętszym przeciwnikiem załatwienia sprawy w myśl wniosku posła Rosseta i tow., zdanie to powtarzam, wierząc, że takie postawienie kwestji właśnie uzdrowi samo Ministerstwo, bez potrzeby czynienia nowych prób, nad któremi wszędzie już państwowość przeszła do porządku dziennego. Może nigdy przysłowie: „medice cura te ipsum” nie będzie tak na miejscu, jak w tym momencie użyte, a odpowiadające tej uchwale, którą Komisja Skarbowo-Budżetowa przyjęła.</u>
          <u xml:id="u-5.127" who="#StefanRottermund">W szczególności Ministerstwo winno:</u>
          <u xml:id="u-5.128" who="#StefanRottermund">1) zmniejszyć w jak najkrótszym czasie liczbę wydziałów (np. wydziały VI i VIII) a przedewszystkiem przeprowadzić reformę sekcji IV;</u>
          <u xml:id="u-5.129" who="#StefanRottermund">2) znieść szereg zbędnych referatów;</u>
          <u xml:id="u-5.130" who="#StefanRottermund">3) skumulować szereg referatów, ażeby usunąć nadmierne rozdrobnienie obowiązków, co powoduje zbyt niskie uposażenie poszczególnych urzędników;</u>
          <u xml:id="u-5.131" who="#StefanRottermund">4) przeprowadzić reformę, dotyczącą praw i obowiązków lekarzy, którzy jedynie parę godzin pracy poświęcają Ministerstwu wobec braku dostatecznego dla nich zajęcia (urzędnicy parogodzinni);</u>
          <u xml:id="u-5.132" who="#StefanRottermund">5) nie powoływać na podrzędne urzędy biurowe drogo opłacanych fachowców, specjalnie lekarzy, których brak kraj tak odczuwa;</u>
          <u xml:id="u-5.133" who="#StefanRottermund">6) nie szafować wysokiemi rangami (w wydziale VI na 7 urzędników 3 radców ministerialnych i 1 naczelnik wydziału).</u>
          <u xml:id="u-5.134" who="#StefanRottermund">Wszystko to przyczyni się w wysokim stopniu do zmniejszenia niezbyt koniecznych wydatków ze Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.135" who="#StefanRottermund">Odpowiednią czwartą rezolucję Komisji odczytam w zakończeniu.</u>
          <u xml:id="u-5.136" who="#StefanRottermund">Powyższe 6 punktów dotyczyły wydatków na personel urzędniczy. Co do innych wydatków zarządu centralnego, dłuższą uwagę Komisji zwróciła pozycja na adaptację gmachów i remont lokalów. Opinia publiczna w miesiącu sierpniu r. ub. była zaniepokojona artykułem, który zjawił się w krakowskim „Na przodzie”, donosząc, że były Minister Zdrowia Publicznego na urządzenie apartamentów własnych w gmachu Ministerstwa wydał 100.000. Ponieważ dotyczy to już wydatków nowego okresu budżetowego, nie poddawano tej sprawy rewizji. Sądzę jednak, że Ministerstwo Robót Publicznych, które na te cele wydatkuje, uzasadnienie tej pozycji złoży Sejmowi w odpowiednim czasie.</u>
          <u xml:id="u-5.137" who="#StefanRottermund">Pozycja wydatków na zapomogi dla instytucji samorządowych, społecznych i t. p. (par. VI), tak słusznie, w zasadzie preliminowanych w stosunku do potrzeb chwili bieżącej nie wykazywała jasnego planu działalności Ministerstwa. Przeciwnie, ujawniająca się w budżecie pewna dążność Ministerstwa do przejmowania na rachunek Państwa wielu z utrzymywanych przez tę instytucje agend, a co gorsze przypisywanie sobie władzy nad samorządami, pozwalającej na zastępcze za nich działanie bez ich zgody a na ich rachunek, zasługuje na jak najżywsze odparcie. Państwo Polskie raz wreszcie musi przestać wzorować się na dawnym galicyjskim rządzie krajowym, który był przecież tylko wykonawcą samorządu krajowego. Specjalnie przestrzec należy przed sumarycznem upaństwawianiem szpitalnictwa W Państwie; jest to mrzonka, z którą rozstać się trzeba i to im prędzej tem lepiej dla Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.138" who="#StefanRottermund">Odpowiednią, piątą rezolucję Komisji również odczytam w zakończeniu.</u>
          <u xml:id="u-5.139" who="#StefanRottermund">Z innych wydatków zasługują na uwagę koszty wydawnictw; wydawnictwa Ministerstwa tak krytycznie były oceniane przez sfery fachowe, a tak luksusowo były wydawane, iż w przyszłości preliminarz na ten dział wydatków musi podlec szczegółowszemu rozpatrzeniu. W każdym razie usunięta być musi anomalia, iż na wydawnictwa oprócz zarządu centralnego preliminują i poszczególne agendy ministerialne jak: pracownia Wassermann (dział 10 poz. 7), Instytut Farmaceutyczny (Dział XIX poz. 7) i t. p.</u>
          <u xml:id="u-5.140" who="#StefanRottermund">O innych pozycjach, umieszczonych błędnie w budżecie zarządu centralnego słuszniejszem będzie mówić przy odpowiednich dla nich innych działach.</u>
          <u xml:id="u-5.141" who="#StefanRottermund">Przechodzę do działu drugiego.</u>
          <u xml:id="u-5.142" who="#StefanRottermund">Dział ten pod tytułem „Państwowe szpitale epidemiczne” obejmuje jedynie t. zw. szpitale ruchome w liczbie 24 przejęte od Towarzystwa Galicyjskiego Czerwonego Krzyża i Komitetu Biskupiego Krakowskiego, lub już w ubiegłem półroczu utworzone przez Ministerstwo. Powinien on obejmować właściwie preliminarz nowych 20 szpitali ruchomych (§ 8 poz. 2) oraz koszta zorganizowania i utrzymania kolumn dezynfekcyjnych (§ 8 poz. 1) względnie bezzwrotne zapomogi na prowadzenie szpitali epidemicznych przez samorządy (§ 6).</u>
          <u xml:id="u-5.143" who="#StefanRottermund">Przewidziane tutaj pobory lekarzy w stosunku do płac w zarządzie centralnym są niepomiernie małe (800 mk. miesięcznie); to samo dotyczy i personalu pomocniczego (dezynfektor pobiera 200 mk. miesięcznie).</u>
          <u xml:id="u-5.144" who="#StefanRottermund">Na stanowcze zastrzeżenie zasługuje tutaj pozycja 3 par. 9 „inne wydatki” w wysokości 1,100,760 mk., co stanowi około 40% całego budżetu państwowego szpitali epidemicznych. W tych „innych wydatkach” mieszczą się ni mniej ni więcej tylko wszystkie „rzeczowe wydatki” świadczące o całej właściwej gospodarce szpitali. Paragraf ten obejmuje żywienie chorych i personalu, gospodarstwo szpitalne, pranie bielizny, kupno mydła, zakup drobnych sprzętów, kupno lekarstw, utrzymanie koni i wozów, przewóz szpitali, utrzymanie centralnej kancelarii w Krakowie. O celowości powyższych wydatków i ich wysokości wobec takiego ryczałtowego załatwienia sprawy nic powiedzieć nie można. Nie kwestionując też wysokości preliminowanej sumy, zastrzec się należy, ażeby Ministerstwo na przyszłość pozycji podobnie z formułowanych do swojego budżetu nie wprowadzało; w tym duchu Komisja składa do zatwierdzenia W zakończeniu rezolucję piątą.</u>
          <u xml:id="u-5.145" who="#StefanRottermund">Co do działów 3 (Instytut Epidemiologiczny), 4 (Instytut Pasteurowski), 5 (Instytut Bakteriologiczny w Łodzi), 6 (Instytut Bakteriologiczny w Lublinie), 7 (Instytut Bakteriologiczny w Płocku), 8 (Instytut szczepienia ospy), 10 (Pracownia Warszawska), 16 (Zakład Badania środków spożywczych w Warszawie), 17 (takiż w Łodzi), 19 (Instytut Farmaceutyczny) jak również pozycji umieszczonych w budżecie Zarządu Centralnego; co do § 8 poz. 6 Instytut dla badań sanitarnych), § 8 poz. 7 (stacja doświadczalna w Kaskadzie), wreszcie co do umieszczonego W dodatkowym budżecie działu 22 (pracownia serologiczna Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, obecnie upaństwowiona, oraz państwowy zakład wyrobu surowic) — nasuwają się jedynie następujące uwagi i dezyderaty:</u>
          <u xml:id="u-5.146" who="#StefanRottermund">a) trzeba bezwzględnie usunąć z przyszłych preliminarzy pozycję „inne wydatki”, jeśli obejmują one wydatki rzeczowe, stanowiące tak jak i w dziale drugim nieraz 30% ogółu wydatków (Instytut szczepienia ospy bez usprawiedliwienia);</u>
          <u xml:id="u-5.147" who="#StefanRottermund">b) usunąć zasadę dysponowania przez poszczególne agendy wydatkami na druki, które wreszcie powinny być ujednostajnione;</u>
          <u xml:id="u-5.148" who="#StefanRottermund">c) zaleca się większą ostrożność w dobieraniu personelu kierowniczego w niektórych z powyższych agend przez powoływanie na te stanowiska ludzi bardziej doświadczonych, fachowych, których większe zastępy posiadają inne ziemie polskie (Instytuty badania środków spożywczych).</u>
          <u xml:id="u-5.149" who="#StefanRottermund">W szczególności co do instytucji badawczych dla środków żywności podkreślić należy, iż organizacja tychże nasuwała podczas dyskusji w Komisji wiele poważnych wątpliwości. Formalnie choć dekret z dn. 7 lutego 1919 M 191 nie upoważnia do tego, Ministerstwo zaczęło je tworzyć na terenie b: Królestwa Kongresowego jako państwowe zakłady badania żywności, nakładając na nie i zadania i obowiązki. Najgorsze, iż w całej tej dziedzinie nadzoru nad żywnością rozporządzenia Ministerstwa mało oglądały się na słuszne wymagania rolnictwa, przemysłu i handlu.</u>
          <u xml:id="u-5.150" who="#StefanRottermund">W dziale 9, obejmującym „stacje choleryczne” jako rodzaj pogotowia w 16 punktach kraju, prócz nienormalnego wstawieniem pozycji „inne wydatki” w wysokości 31.000 (50%!), zasługuje tylko na uwagę, iż ułożony jest zbyt dorywczo, nie odpowiadając ważności zadania swego. Wierzyć należy, iż w następnym budżecie dział ten będzie lepiej opracowany.</u>
          <u xml:id="u-5.151" who="#StefanRottermund">Dział 11 „urzędy sanitarno-obyczajowe” — obejmuje te wyjątkowo żywe organizacje Ministerstwa, których Względnie dość wysokie wydatki są zupełnie usprawiedliwione.</u>
          <u xml:id="u-5.152" who="#StefanRottermund">Dział 12 „szpital w Tworkach — bezwzględnie musi w przyszłym budżecie podlec rewizji. Dość zaznaczyć, iż pensja tylko personalu pomocniczego, podana na 475.320 mk., po dodaniu potrąceń za mieszkanie z całodziennem utrzymaniem wynosi 634.400 mk. Utrzymanie chorych płatnych, przy 100 darmowych, zapewnia szpitalowi nadwyżkę 43.000 mk., a przy tem deficyt dochodzi do 30%. Należy za utrzymanie 100 chorych darmowych obciążyć odpowiednie Ministerstwo, opiekujące się ubogimi, oraz podnieść wysokość zwrotu kosztu leczenia chorych, który w rzeczywistości wynosi nie 6 mk., lecz prawie 20 mk. Pozycja ta nie może w takiej wysokości obciążać skarbu państwa; musi być rozłożona na odpowiednie gminy lub jednostki prawnie obowiązane do pokrycia kosztu leczenia chorych.</u>
          <u xml:id="u-5.153" who="#StefanRottermund">Pozatem dochody z komornego w 5 budynkach i z dzierżawy 30 morgów ziemi są zbyt skromne.</u>
          <u xml:id="u-5.154" who="#StefanRottermund">Dział 13 j 18 obejmują jedynie koszta utrzymania personelu urzędów wykonawczych.</u>
          <u xml:id="u-5.155" who="#StefanRottermund">Dział 14 „zakład kąpielowy i warzelnie w Ciechocinku — wymaga zastanowienia się co do dalszego prowadzenia zdrojowisk przez Państwo w łączności z ogólnym stanem gospodarki Państwa w tej dziedzinie. Opracowanie planu zdrojowisk w kraju jest kwestią palącą z punktu widzenia dochodów dla Państwa i potrzeb ludności. Odpowiednią siódmą rezolucję Komisji odczytam w zakończeniu. Co do Ciechocinka, jak wykazuje budżet, całkowite dochody z warzelni soli łącznie z dochodem taksy i łazienek nie pokrywają wydatków mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-5.156" who="#StefanRottermund">a) personal zakładu leczniczego kosztuje (stały 121.500 marek, sezonowy 63.850 marek) Mk. 185.350,</u>
          <u xml:id="u-5.157" who="#StefanRottermund">b) opał, światło i utrzymanie porządku Mk. 102.500,</u>
          <u xml:id="u-5.158" who="#StefanRottermund">c) stypendia i zapomogi Mk. 8.200,</u>
          <u xml:id="u-5.159" who="#StefanRottermund">d) wydawnictwa Mk. 2.500,</u>
          <u xml:id="u-5.160" who="#StefanRottermund">e) biurowe Mk. 9.000,</u>
          <u xml:id="u-5.161" who="#StefanRottermund">f) inne Mk. 50.230.</u>
          <u xml:id="u-5.162" who="#StefanRottermund">Razem Mk. 357.840 czyli nie licząc remontów, inwestycji w wysokości 760.240 mk., wydatki wynoszą więcej o 39.979 mk. na pół roku, niż dochody.</u>
          <u xml:id="u-5.163" who="#StefanRottermund">Z tego widoczne jest, iż gospodarka administracyjna musi podleć rewizji. Rachunek warzelni powinno się prowadzić osobno, o czem świadczyć powinna odpowiednia pozycja w budżecie. Taksy i zdrojowe i ceny kąpieli muszą być podwyższone, jak również musi być podana suma przechodnia na pokrycie kosztów biletów ulgowych i bezpłatnych wydawanych na rachunek innych ministerstw.</u>
          <u xml:id="u-5.164" who="#StefanRottermund">Podobne uwagi dotyczą działu 15 „zakład zdrojowo-kąpielowy w Busku”. Po wykluczeniu nawet wydatków na inwestycje i reparacje 176.250., które przecież przynajmniej w 10 do 15% muszą obarczać doroczny budżet, pozostałe 189.385 marek wydatków nie pokrywają się 127.598 marek dochodu, dając deficyt 61.787 mk. i na pół roku.</u>
          <u xml:id="u-5.165" who="#StefanRottermund">Co do działu 20 to śmiało stwierdzić można, że instytucja, w której tylko, personel pomocniczy kosztuje o 6.500 marek więcej niż cały przewidywany dochód, w rękach urzędu państwowego funkcjonować może dalej tylko jako stacja doświadczalna. W założeniu swem słuszna, w rękach instytucji społecznych, nawet wysoko subsydjowanych napewno dałaby ona lepsze wyniki dla rynku handlowego.</u>
          <u xml:id="u-5.166" who="#StefanRottermund">Wreszcie co do działu 21 nasuwa się uwaga co do zbyt niskiego uposażenia lekarzy powiatowych, oraz uregulowania przez Rząd sprawy ich prawnych dodatkowych wynagrodzeń przy czynnościach sądowych i t. p., które to wynagrodzenia otrzymują lekarze w innych częściach państwa. Setki skarg i nieporozumień, na tem tle powstających, musi się raz wreszcie załatwić. Pozycja 2 obejmuje płace personelu kancelaryjnego, co niezgodne jest z uwagą do działu 2 części 7 (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych). Sprawa ta wymaga wyjaśnienia.</u>
          <u xml:id="u-5.167" who="#StefanRottermund">W zakończeniu Komisja Skarbowo-Budżetowa uchwaliła przyjąć i złożyć Sejmowi do zatwierdzenia Wniosek Komisji Zdrowia Publicznego, który zwraca uwagę Rządu na jedno z ważniejszych zagadnień, wobec jakich stać będzie jeszcze długo Ministerstwo Zdrowia Publicznego w Polsce. Dotyczy to walki z jedną z najgroźniejszych chorób społecznych, dotąd w planową akcję niezupełnie ujętą — walki z alkoholizmem. Sprawę tę porusza ostatnia rezolucja, która wzywa Rząd, ażeby na ten cel wstawić w przyszłości i do budżetu odpowiednie pozycje.</u>
          <u xml:id="u-5.168" who="#StefanRottermund">Opierając się na wszystkich wyżej przytoczonych motywach, w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej składam Wysokiemu Sejmowi następujące rezolucji do zatwierdzenia, a zgodnie z ogólnym wnioskiem co do całego preliminarza budżetu Państwa Polskiego za i półrocze 1919 roku, równocześnie wniosek o zatwierdzenie t. j. przyjęcie W drugiem czytaniu części XVI tegoż preliminarza, dotyczącej Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Rezolucje brzmią:</u>
          <u xml:id="u-5.169" who="#StefanRottermund">Wysoki Sejm raczy wezwać Rząd:</u>
          <u xml:id="u-5.170" who="#StefanRottermund">1) do wykonania uchwały Sejmu z dnia i czerwca w sprawie złożenia Sejmowi projektu podziału kompetencji pomiędzy Ministerstwem Zdrowia a Ministerstwem Pracy w dziedzinie opieki społecznej;</u>
          <u xml:id="u-5.171" who="#StefanRottermund">2) do wniesienia na Sejm w najkrótszym czasie projektu ustawy, ostatecznie regulującej w myśl obecnego programu rządowego kwestię dalszego istnienia Ministerstwa Zdrowia Publicznego i Ministerstwa Opieki Społecznej zgodnie z dekretem z dn. 30/X 1918 r. wobec tego, iż dekret ten przez akty nominacyjne ministrów pracy dwóch ostatnich gabinetów został spostponowany;</u>
          <u xml:id="u-5.172" who="#StefanRottermund">3) do przedstawienia Sejmowi należycie uzasadnionego etatu plac, ilości etatów oraz kwalifikacji osób, urzędujących w Ministerstwie;</u>
          <u xml:id="u-5.173" who="#StefanRottermund">4) do dalszego przeprowadzenia w szybszem tempie reorganizacji zarządu centralnego Ministerstwa Zdrowia Publicznego przez zmniejszenie nadmiernej ilości wydziałów (sekcja administracyjna), zamianę szeregu urzędników, traktujących swe stanowiska w Ministerstwie dorywczo (urzędnicy parogodzinni) a nawet nie posiadających na nie odpowiednich kwalifikacji, wreszcie przez usunięcie nadmiernej centralizacji wszystkich spraw zdrowia publicznego, doprowadzającej do tworzenia urzędów, które obarczają Skarb Państwa nadmiernemi wydatkami;</u>
          <u xml:id="u-5.174" who="#StefanRottermund">5) do szerszego uwzględnienia w budżecie pomocy od Skarbu Państwa organom samorządowym i instytucjom społecznym na cele zdrowotności publicznej, przy równorzędnem ograniczeniu do minimum wydatków na prowadzenie odpowiednich instytucji (szpitale, instytuty serologiczne, plantacje roślin i t. p.) przez Państwo;</u>
          <u xml:id="u-5.175" who="#StefanRottermund">6) do usunięcia z preliminarza pozycji „inne wydatki”, która właściwie, obejmując wydatki rzeczowe, wynoszące nieraz 30% i wyżej wydatków ogólnych, pozostawia urzędom dowolność ich spożytkowania beż dostatecznego usprawiedliwienia;</u>
          <u xml:id="u-5.176" who="#StefanRottermund">7) do przedstawienia planu gospodarki państwowej w sprawie uzdrowisk i zdrojowisk, specjalnie zreformowania gospodarki pozostających pod zarządem Ministerstwa Zdrowia Publicznego państwowych przedsiębiorstw kuracyjnych (Ciechocinek, Busk) w celu usunięcia dopłat do ich eksploatacji obciążających Skarb Państwa;</u>
          <u xml:id="u-5.177" who="#StefanRottermund">8) do uwzględnienia w budżecie Ministerstwa Zdrowia Publicznego wydatków na akcję walki z alkoholizmem w kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Smulikowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JulianSmulikowski">Wysoki Sejmie! Korzystając z rozpraw nad budżetem Ministerstwa Zdrowia Publicznego chciałbym zwrócić uwagę, że skoro Komisja Skarbowa wnosi tak wielką ilość rezolucji, należałoby także ująć w rezolucji sprawę leczenia nauczycieli chorych na gruźlicę. Jest to w związku najściślejszym z ustawą, którą Wysoki Sejm uchwalił dn. 27 maja 1919 r. Ustawa ta przewiduje, że tylko ten może zostać nauczycielem, kto posiada kwalifikacje zdrowotne. Zatem Państwo przyjmuje do zawodu nauczycielskiego tylko ludzi zdrowych i tylko tacy ludzie mogą być mianowani nauczycielami. Z tego wynika obowiązek Państwa, ażeby leczyć na koszt Państwa tych wszystkich, którzy tracą zdrowie z powodu pełnienia swoich obowiązków zawodowych.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#JulianSmulikowski">Nie potrzeba tu zbyt szeroko się rozwodzić, ażeby udowodnić, jak koniecznem i ważnem jest tworzenie sanatoriów dla chorych, na gruźlicę. Przy dzisiejszych opłakanych warunkach higienicznych, w jakich znajduje się ludowe szkolnictwo powszechne, gdzie Większość szkół niestety mieści się jeszcze w chałupach wiejskich najczęściej zagrzybionych, gdzie z powodu odległości od miasta, nauczycielstwo jest pozbawione środków leczniczych, sanatoria są Wprost koniecznością i powinny być jak najszybciej przez Państwo założone. Dzisiaj niestety stan rzeczy jest taki, że na całej przestrzeni Rzeczypospolitej Polskiej jest zaledwie jeden szczupły dom zdrowia w Zakopanem, który mieści się W obcym budynku Bratniej Pomocy Słuchaczów Wszechnicy Jagiellońskiej i posiada zaledwie 10 miejsc dla nauczycieli chorych na gruźlicę.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#JulianSmulikowski">Ten stan jest dłużej nie do zniesienia i obowiązkiem Wysokiego Sejmu jest przyjść nauczycielstwu z pomocą. Jestem świadom tego, że równocześnie należałoby przyjść z pomocą tym szerokim warstwom robotniczym, które w najważniejszych nawet ośrodkach przemysłowych nie mają szpitali i sanatoriów, sądzę też, że będziemy mieli sposobność mówić o tej sprawie przy przygotowującej się ustawie o kasach chorych. Narazie zaś wyłączę tylko jedną sprawę t. j. leczenie nauczycielstwa szkół powszechnych, ponieważ Wiem, że akcja taka jest w toku i uważam że obowiązkiem Rządu, jest przyjść nauczycielstwu z pomocą, ze względu na przytoczoną ustawę, którą Wysoki Sejm przyjął w maju u. r. Dlatego proszę Wysoką Izbę o przyjęcie na razie do tych 8 rezolucji jeszcze dziewiątej, która brzmi:</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#JulianSmulikowski">„Sejm wzywa Rząd, ażeby przyszedł z pomocą nauczycielstwu w tworzeniu domów zdrowia — przez subwencjonowanie już istniejących domów leczniczych, przez udzielanie pożyczek, wreszcie budowę sanatoriów dla gruźliczo chorych, członków stanu nauczycielskiego”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt więcej nie żądał. Przystępujemy do głosowania. Przeciwko rezolucjom, postawionym przez Komisję Skarbowo Budżetową w druku M 1237 nikt głosu nie zabrał, mogę więc bez głosowania przypuścić, iż rezolucje te zostały przyjęte.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Dalej p. Smulikowski postawił rezolucję tylko co odczytaną. Proszę tych Posłów, którzy są za tą rezolucją, ażeby powstali z miejsc. Większość. Rezolucja przyjęta. Tem samem Nr. 2 porządku dziennego jest załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy teraz do nr. i porządku dziennego:</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Sprawozdanie komisji sejmowej dla zbadania wniosku o przekształcenie Ministerstwa Zdrowia Publicznego na Departament Zdrowia przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (druk nr. 1376).</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Rottermund.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StefanRottermund">Wysoki Sejmie! Na pierwszem posiedzeniu w d. 11 stycznia r. b. po raz pierwszy, jak widać z kroniki sejmowej, na wniosek p. Marszałka uchwalonym został wybór specjalnej komisji, której polecono rozpatrzeć jedynie wniosek incydentalny, złożony przez p. Rosseta, o zniesienie Ministerstwa Zdrowia Publicznego i przemianowania go na departament przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Komisję tę powołać miały ze swego grona trzy komisje sejmowe: Komisja Administracyjna, Komisja Opieki Społecznej i Komisja Zdrowia Publicznego. Zgodnie z uchwałą Sejmu każda z tych komisji wybrała osobną delegację z pięciu osób, które w łączności utworzyły wspomnianą komisję. Komisja ta, ukończywszy swą pracę pod mojem przewodnictwem, wybrała mnie jednogłośnie na sprawozdawcę; w imieniu wszystkich delegacji mam przeto zaszczyt złożyć sprawozdanie Wysokiemu Sejmowi.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#StefanRottermund">Komisja Administracyjna, Opieki Społecznej i Zdrowia Publicznego, otrzymawszy uchwalę Sejmu co do wyboru delegacji, z początku wahały się, azali nie należy dać tym delegacjom z góry dyrektywy co do głosowania, uznając je jedynie za podkomisje porozumiewawcze, bez prawa zmiany decyzji, powziętej w komisji. Z czasem jednak, wobec tego, że każda komisja wybrała skład delegacji według zwykłego klucza klubowego, uznano, że zgodnie z uchwałą Sejmu Komisja ta ma prawo definitywnego przedstawiania sprawozdań bezpośrednio Sejmowi.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#StefanRottermund">Komisja na pierwszem posiedzeniu, zaznajomiwszy się z treścią wniosku p. Rosseta, podzieliła wniosek na dwie części. Pierwsza część dotyczyła sprawy zniesienia Ministerstwa Zdrowia wogóle, jako samodzielnej jednostki, druga decyzji, gdzie ewentualnie przydzielić Ministerstwo Zdrowia, jeśliby ono skasowane być miało.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#StefanRottermund">Jak widać z dalszego przebiegu rozpraw w Komisji, do rozpatrzenia drugiej części wniosku, gdzie przydzielać to Ministerstwo lub gdzie przydzielać jego poszczególne części, nie doszło. Poza tem zastanawiano się, czy wniosek ten jest tylko wnioskiem dorywczym z inicjatywy poselskiej, czy za nim stoi poważniejszy głos, a za taki głos przedewszystkiem musiała komisja uznać głos Rządu. Stwierdzono ku Wielkiemu zdziwieniu większości Komisji, że Rząd właśnie poważniej potraktował całą sprawę, a kto wie czy nie sam był cichym inicjatorem wniosku. Wobec tego Komisja w swojem gronie uważała za konieczne wysłuchać opinii Rządu, co o tyle zostało ułatwione, iż w tymże czasie gabinet ministrów powziął odpowiednią uchwałę.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#StefanRottermund">Przedewszystkiem jednak Komisja w swem gronie uznała za nieodzowne rozstrzygnąć pytanie, czy sama zasada istnienia samodzielnego. Ministerstwa Zdrowia W Polsce, jest słuszną. Ażeby sprawy nie załatwić powierzchownie, Komisja szczegółowo starała się zapoznać z obfitym materiałem, jaki z całej Polski powołane do takiej decyzji czynniki, na ręce bądź Marszałka Sejmu, bądź moje, jako przewodniczącego Komisji Zdrowia, złożyły. Głos tej opinii był jednomyślnie jak najbardziej stanowczo za utrzymaniem i dalszym rozwojem Ministerstwa Zdrowia. Uważam za konieczne Wysokiej Izbie przedstawić te opinie, ażeby rozwiać błędne plotki, że są sfery fachowe lub społecznie odpowiednio do tego przygotowane, które się wypowiadają za skasowaniem Ministerstwa Zdrowia. Odczytam pokrótce tylko nazwy ważniejszych z tych instytucji, które opinie swoje Komisji zdążyły przedstawić samodzielnie; inne czyniły to przez delegatów lub ograniczyły się do uchwał uświadamiających opinię.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#StefanRottermund">a) Małopolska. Wschodnio-galicyjska Izba Lekarska, Tow. Lekarskie Lwowskie, Związek lekarzy Małopolski, Wydział Lekarski lwowski, Wydział Lekarski lwowskiego Uniwersytetu, Okręgowy Urząd Zdrowia we Lwowie, Uniwersytet Jagielloński, Izba Lekarska, Krakowskie Tow. Lekarskie i inne.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#StefanRottermund">b) b. Królestwo Kongresowe. Towarzystwo Lekarskie płockie, łódzkie, radomskie, kaliskie, piotrkowskie, Stowarzyszenie Lekarzy Polskich w Warszawie, Wydział Lekarski Uniwersytetu warszawskiego, Związek Lekarzy Polskich i inne.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#StefanRottermund">c) Poznańskie. Uniwersytet poznański, Departament Zdrowia b. dzieln. pruskiej, Wydział Lekarski Uniwersytetu poznańskiego, Okręgowy Urząd Zdrowia przy województwie poznańskiem, Wydział Lekarski Tow. Przyjaciół Nauk w Poznaniu, Związek lekarzy państwowych polskich w b. dzielnicy pruskiej, Związek lekarzy rządowych województwa Poznańskiego i inne.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#StefanRottermund">d) Kresy Wschodnie. Uniwersytet Wileński im. Batorego, Wydział Lekarski Uniwersytetu Wileńskiego i inne.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#StefanRottermund">Poza tem zgłosiły swe opinie w tymże duchu poszczególni najznakomitsi działacze, jak prof. M. Raczyński, dawny minister Zdrowia, dr. Janiszewski i inni: Największy krytyk-teoretyk dr. Polak potępił jakiekolwiek tutaj bezplanowe postępowanie, uważając, iż gdziekolwiek istnieć będzie dział zdrowia, musi być przedewszystkiem określony jego zakres, organizacja i kompetencje organów. Ale może wszystkie powyższe opinie są zbyt jednostronne, gdyż jak się to mówi, jedynie skupiają lekarzy.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#StefanRottermund">Okazuje się jednak, że i szereg instytucji społecznych: harcerskich, sokolskich i higienicznych, również wzywa do najgorętszego przeciwdziałania niszczeniu organizacji samodzielnej pieczy nad zdrowiem ludności, rozpoczynającem się wskutek niezrozumienia przez opinię Ministerstwa Zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#StefanRottermund">Prawda, nie mogę zamilczeć, iż znalazła się instytucja fachowa, a przynajmniej sądząc z natury, na nazwę fachowej zasługująca (choć fach, którą ona reprezentuje nie bardzo szczycić się tem będzie), która wypowiedziała się za skasowaniem Ministerstwa Zdrowia. Było to Farmaceutyczne Towarzystwo łódzkie, które zażądało wzamian dwóch departamentów: lekarskiego i farmaceutycznego. Zamiast reformy — nowy departament z nowym szeregiem urzędników Tak śmiałego zdania wypowiedzieć się nie zdecydowały, oprócz Łodzi, żadne towarzystwa farmaceutyczne.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#StefanRottermund">Obok tych głosów opinii, którą wyraziły poszczególne ciała fachowe w Polsce, a który to materjał Komisja szczegółowo rozpatrzyła, rozległ się głos może najpoważniejszy, na jaki nas stać, uchwała Rady Najwyższej Lekarskiej Królestwa Polskiego. Na posiedzeniu tej Rady w dn. 21 grudnia 1919 r. byli obecni delegaci i tych instytucji, o których mówiłem, i innych, w ogólnej liczbie 60 osób, powołani jako kwiat inteligencji fachowej, która w tej dziedzinie pracuje i działa. Uchwalono zwrócić się wprost do Naczelnika Państwa, do Marszałka Sejmu i do Prezydenta Ministrów z wezwaniem, ażeby likwidacji Ministerstwa Zdrowia, tej radykalnej zmiany, która opinii społecznej idzie w poprzek, zaniechano.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#StefanRottermund">Pozatem Komisja rozpatrzyła poważniejsze prace fachowe, które W tym kierunku ogłosili obecnie w momencie kryzysu ministerialnego tacy znani działacze, jak prof. M. Raczyński (Sprawy zdrowotne narodu polskiego Warszawa 1920 r.), docent dr. Janiszewski, dr. Szulc i inni.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#StefanRottermund">Nie będę zaprzątał uwagi Wysokiej Izby dalszemi szczegółami prac przygotowawczych Komisji; jednakże śmiało powiedzieć mogę, że może żadna sprawa, na Sejmie przedstawiona, nie była uprzednio tak gruntownie opracowaną nie tylko przez posłów, ale i przez opinię publiczną.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#StefanRottermund">Jednakże poza tą opinią polską, a raczej wszechpolską, uwzględnić należało i motywy istnienia samodzielnych ministerstw zdrowia w innych państwach.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#StefanRottermund">Komisja postawiła sobie pytanie, czy rzeczywiście jest to jakiś nowy twór, tylko w Polsce powołany do życia, to Ministerstwo Zdrowia, i czy Polskę stać na to, żeby dziś już odrazu rozpoczynać organizację pieczy nad zdrowiem od Ministerstwa Zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#StefanRottermund">Nie wolno nie doceniać faktu, że Polska powstała, jako niepodległa po największej katastrofie dziejowej — po wojnie, a stoi wobec likwidacji wojny. Wobec tejże likwidacji stoją i wszystkie cywilizowane państwa świata. Jak więc one reagują na to zagadnienie i czy już przed wybuchem wojny nie było tamże jakiej ustalonej opinii? Uczyniono odpowiednie zestawienie. Z zestawienia tego, co do największych zwycięskich mocarstw, okazało się, że Anglia rozpoczęła planową działalność w zakresie pieczy nad zdrowiem jeszcze przed wojną, przystępując do stworzenia Ministerstwa Zdrowia, do którego dołączono poprzednie Ministerstwa Samorządów i Ubezpieczeń społecznych. Dalej, w Stanach Zjednoczonych, jak to wyraźnie ambasador w Warszawie zakomunikował, czynią to samo; wobec projektu skasowania Min. Zdrowia w Polsce Ameryka gotowa jest oddać Polsce jako dyktatora do walki z chorobami zakaźnemi tego człowieka, którego chce powołać u siebie na Ministra Zdrowia. We Francji, o czem wiedzą członkowie Wysokiego Sejmu, którzy się interesują, sprawami polityki ogólnej gabinet Milleranda powołał już Ministra Zdrowia jako Ministra Zdrowia i Ubezpieczeń Społecznych.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#StefanRottermund">Mamy więc zdaje się W tem zestawieniu kwiat mocarstw zachodnich: Francję, Anglię i Stany Zjednoczone.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#StefanRottermund">Przyjrzyjmy się teraz tym mocarstwom, które padły W tej walce.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#StefanRottermund">Austria jeszcze na początku wojny stworzyła Ministerstwo Zdrowia. Obecnie austriackie Zgromadzenie Narodowe w dniu 14 marca 1919 r., przydzielając dawny urząd państwowy zdrowia do urzędu opieki społecznej, uchwaliło położyć najsilniejszy nacisk na to, ażeby urząd zdrowia publicznego w ramach urzędu państwowego opieki społecznej zachował samodzielność organizacyjną jak najdalej idącą.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#StefanRottermund">A co uczyniły Niemcy? Koledzy z Poznańskiego, którzy najlepiej tę rzecz przestudiowali, pierwsi zwrócili na to uwagę, iż w Prusach, w tem państwie, w którym tak trudno zawsze szły reformy, w dniu 22 i 23 maja 1919 r. zdecydowano zasadniczo usunąć sprawy zdrowotne z pod zarządu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i przekazać je nowemu Ministerstwu: „Ministerium fur Volkswohlfaht”, w którem zdrowie publiczne zajęło przodujące stanowisko. Nie mówię już o Turcji. która również to ministerstwo posiada.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#StefanRottermund">Jeżeli sięgniemy wreszcie do państw, które się wytworzyły po rozpadnięciu się Austrii, to Czecho-Słowacja i Jugosławia również już mają ministerstwa zdrowia. Z jakimż więc państwem porównać Polskę? Nie jest może ona w oczach niektórych mocarstwem pierwszej klasy, jakim jest Francja, Anglia, Stany Zjednoczone, ale przecież nie może stać niżej nawet od tych państw, które po rozbiciu Austrii sprawy zdrowotne na pierwszym planie postawiły! Czyżby Polska w tym momencie powiedzieć sobie miała, że spada do szeregu nieodpowiedzialnych, trzeciorzędnych państw?</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#StefanRottermund">W tym stanie rzeczy Komisja zniewolona była uznać, że sprawa istnienia w Polsce samodzielnego ministerstwa zdrowia, zakwestionowana z punktu widzenia nowej organizacji państwowej, musi być dodatnio przesądzoną. Dla Sejmu możeby to jednak nie wystarczyło. Komisja Wzięła przeto pod uwagę opinię, jaka się wytworzyła w Polsce co do realnych potrzeb chwili. A może w Polsce niema ich tyle, ile gdzieindziej, ażeby aż tworzyć samodzielne ministerstwo zdrowia? I tu nie było Wątpliwości: Polska raczej w większym stopniu niż wszystkie państwa zachodnie zainteresowana jest w tem, ażeby w niej sprawy zdrowia i wychowania fizycznego były postawione na odpowiednim planie. W Polsce dziś modnem się stało, że przy każdej sposobności przodownicy narodu wzywają rozumne elementy narodowe, przedewszystkiem do wzmożonej pracy. Hasło pracy stało się tym sztandarem, który się stawia wszystkim przed oczyma, i dla którego państwo j est gotowe ponieść największe ofiary, d czyż praca i zdrowie nie są to dwa pojęcia ze sobą najsilniej zespolone? Apeluje się do narodu, ażeby pracował bez przerwy, bez wytchnienia, woła się, aby chciał pracować, ale nikt się nie zapyta, czy naród ten może pracować. Jeżeli zwłaszcza Sejm i Rząd te żądania stawia w formie uroczystej, to przyjmują oni obowiązek, ażeby nad zdrowiem tej ludności odpowiednią pieczę rozciągnąć. Bez zdrowia nie ma siły, więc niema i pracy wydajnej; zdrowie daje i chęć do niej.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#StefanRottermund">Ale może to jest stanowisko jak niektórzy oponenci mogliby podnieść teoretyczne. Przejdźmy więc do praktycznego rozstrzygnięcia zagadnienia. O Ministerstwie Zdrowia wyrobiło się obecnie, szczególniej w określeniu niektórych przedstawicieli Rządu pojęcie, że jest to urząd do walki z epidemiami. Zapominano o jednem: że z epidemii nawet dżuma, i najgorsze, najstraszniejsze tyfusy plamiste, są niczem W porównaniu z największym wrogiem, z chronicznemi chorobami społecznemu Gruźlica, alkoholizm, choroby weneryczne i t. p., oto wróg, gorszy niż dżuma i tyfus plamisty. I nie czas dopiero wtedy radzić, gdy naród przez nie zdegenerowany do pracy nie będzie mógł stanąć. Państwo w programie swojej budowy musi o tem pamiętać, a Sejm musi baczyć, ażeby istniał powołany, odpowiedzialny przed nim czynnik, któryby tę walkę planowo i rozumnie prowadził.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#StefanRottermund">Obawy, żeby w Polsce naprawdę nie było odpowiedniego człowieka, któryby dzisiaj do tej walki stanął, są conajmniej przesadzone. Gdyby tak niebyło, to pod wielkim znakiem zapytania należałoby postawić u nas także organizację państwową w innych dziedzinach. Przecież na tych ławach ministerialnych przez rok ubiegły siedzieli ludzie, jak niesprawiedliwie mówi się w Sejmie nieudolni, przecież była mowa np. o tem, że Ministerstwo Pracy, to najważniejsze ministerstwo, na które przedewszystkiem oko nasze powinno być zwrócone, miało ministra Iwanowskiego, a jednak nikt nie śmiał powiedzieć, że należy znieść Ministerstwo Pracy; przecież nieudolnymi byli kierownicy Ministerstwa Handlu i Przemysłu, Skarbu i t. d., ale czyż komu przyszło do głowy znosić i te ministerstwa?</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#StefanRottermund">Reasumując powyższe motywy i nie poddając się żadnym ubocznym wpływom, Komisja przyszła do przeświadczenia, że ze względu na najżywotniejsze interesy Państwa należy zasadę istnienia Ministerstwa Zdrowia uznać za słuszną i brać ją jako podstawę przy dalszych konferencjach z Rządem. Stanowisko Rządu wyjaśnił Komisji p. Prezydent Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#StefanRottermund">Tylko stanowisko Rządu, jak to powiedziałem na wstępie, silniej podtrzymało wniosek p. Rosseta i towarzyszy. Ponieważ umotywowanie samego wniosku ograniczyło się tylko do naprawy sprawności działania organów rządowych, zastanawia się nad tem, czy Rząd odrzuca również i samą zasadę istnienia Ministerstwa Zdrowia w Polsce. Nie będę powtarzał szczegółów oświadczenia p. Prezydenta Ministrów, ponieważ stanął on wobec Komisji na stanowisku, jak je sam określa, praktycznem, nie teoretycznem. Komisja najchętniej na to stanowisko przedstawiciela Rządu się zgodziła, przychylając się do zdania, że Ministerstwo zdrowia ze względu na organy wykonawcze niższego rzędu na równi z innemi ministerstwami jak najbardziej zespolone być powinno z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. „Tylko ponieważ obecnie te organy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie są dostatecznie zorganizowane, jak mówił p. Prezydent Ministrów, a przedewszystkiem dotyczy to organów drugiego stopnia t. j. województw, ergo Rząd uważa, że do czasu ostatecznego sformowania województw stan obecny może być zachowanym; gdy województwa zaczną działać formalnie, Rząd uważa, że będzie można istnienie Ministerstwa Zdrowia przekreślić”.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#StefanRottermund">Przewidując wniesienie takiego projektu w odpowiednim czasie p. Prezydent Ministrów przedstawił niektóre motywy, które jednak grzeszyły nieuwzględnieniem doniosłości sprawy chorób społecznych i walki Państwa z niemi. Motyw, że i obecne epidemie osłabną niedługo w następnych paru miesiącach, co w równym mniej więcej czasie z powstaniem województw uzasadni postawienie przez Rząd na porządku dziennym wniosku o potrzebie likwidacji Ministerstwa Zdrowia, ten motyw opierał się chyba na zupełnej nieznajomości charakteru obecnych epidemii. Na podkreślenie zasługuje jedynie projekt, iż Rząd bacząc bardzo pilnie, ażeby sprawa zdrowia była odpowiednio postawiona W działalności wszystkich ministerstw, pragnie jak najszybciej stworzyć Radę Sanitarną, której brak i Sejm i Komisja Zdrowia Publicznego dawno już odczuwają.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#StefanRottermund">Te wyjaśnienia Rządu przekonały Komisję, że Rząd wbrew wnioskodawcom w każdym bądź razie w chwili obecnej nie uznaje za aktualne rozpatrywać zasadniczo sprawy likwidacji Ministerstwa Zdrowia. Jako referent stwierdzam tedy, że stanowisko Komisji, która w zasadzie uznała konieczność stałego istnienia Ministerstwa Zdrowia, zupełnie nie zgadza się ze stanowiskiem Rządu. Ponieważ jednak potrzeba rewizji stanu obecnego, przedstawiona przez Rząd, nie jest w chwili obecnej aktualna, Komisja uczyniła Rządowi ustępstwo i w tym duchu zredagowała swe sprawozdanie. O tem, co będzie W przyszłości, nie mówmy, teraz nie niepokójmy opinii publicznej! Na dziś tedy Komisja proponuje Sejmowi przejść do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#StefanRottermund">Wysoka Izbo! Wymiana zdań w Komisji pozwala mi jednak już tu zaznaczyć przeświadczenie członków Komisji, iż, gdy powstaną województwa. Rząd po dłuższem ich funkcjonowaniu zmieni swą obecną opinię co do tego i świadom wielkiej odpowiedzialności, do tej opinii już nie wróci. Najlepsze nawet udoskonalenie funkcjonowania Województw i starostw nic tu nie zmieni.</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#StefanRottermund">Wysoka Izbo! przypominamy sobie dobrze przemówienie przedstawiciel klubu, z którego wyszedł wniosek posła Świdy, który przedstawił nam stopień uzdolnienia pp. starostów. Oni to wraz z podporządkowanymi im urzędnikami lekarzami powiatowymi mają wziąć pieczę nad zdrowiem ludności w swoje ręce, oni, te siły nie przygotowane nawet do najpierwszych obowiązków! Za lat 5 lub 10 te siły może się wyrobią, to jest rzecz możliwa, ale w każdym razie można być spokojnym, że wtedy dopiero i województwa zaczną dobrze funkcjonować. Wtedy przystąpimy do rozpraw o Ministerstwie Zdrowia, jeśliby jeszcze jakie wątpliwości istniały; rząd obecny chyba sam nie wierzy, ażeby do tego czasu dotrwał, niepotrzebnie przeto zniewolił niejako Komisję do zastanowienia się nad jeszcze jedną ewentualnością, dotyczącą obowiązku Rządu wogóle, ażeby przyszedł do Sejmu z tą sprawą wtedy, gdy powstaną województwa i będą normalnie funkcjonować. Komisja w tym punkcie nie zgodziła się z obecnym rządem i wnioskodawcą, ażeby to dzisiaj przesądzać. Tego Komisja nie żąda od Panów, takich rezolucji Rządowi świadomie stawiać nie chce. Z punktu widzenia lojalności sprawozdawczej czuję się w tym momencie w obowiązku podkreślić, że w druku przez omyłkę słowa: „uznała wniosek za nieaktualny”. napisano drobnym drukiem. Może to mieć znaczenie dla zrozumienia wniosku. Jakkolwiek jest motyw drobny, ale ponieważ czynione były zastrzeżenia, uważam to za konieczne zaznaczyć.</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#StefanRottermund">Tyle mówi wniosek, który, jak widzimy, jest zgodny ze stanowiskiem Rządu. Co do motywów, które przedstawił p. Rosset, mówiąc, że sprawność administracji przy istnieniu Ministerstwa Zdrowia szwankuje, to rzecz polega na nieporozumieniu. Rozumiem wnioskodawcę, który w tym dziale może dostatecznym materiałem nie rozporządzał; rzeczywiście po części było w Ministerstwie Zdrowia dążenie do Wytwarzania zbędnych, odrębnych niższych organów wykonawczych. Jest to błąd, który już dawno rozstrzygnęły wszystkie państwa, które posiadają ministerstwa fachowe albo specjalne. Skoro każde ministerstwo czy to Ministerstwo Aprowizacji, czy Ministerstwo Przemysłu i Handlu, czy Ministerstwo Pracy musi mieć własne organy wykonawcze albo przestać istnieć, to zapytuję, czy temi organami wykonawczemi nie będą zawsze organy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych? One i tylko one mogą prowadzić gospodarkę W starostwach i województwach. Ale to nie znaczy, żeby skasować Ministerstwo Aprowizacji, Ministerstwo Przemysłu i Handlu, Ministerstwo Pracy i t. p. Tak samo, jak tamte ministerstwa, Ministerstwo Zdrowia musi widzieć w tych województwach i starostwach swoich przedstawicieli i w tym samym stopniu, W jakim ci wojewodowie i starostowie będą funkcjonariuszami podległymi Ministerstwu Aprowizacji w zakresie tegoż kompetencji, Ministerstwu Pracy — o ile temu właśnie ministerstwu będą przekazywane sprawy pracy będą oni podlegać także Ministerstwu Zdrowia Publicznego. I to nie jest żaden pomysł. Sądzę, że wnioskodawca nie znał rozporządzenia podpisanego jeszcze przez ministrów Janiszewskiego i Wojciechowskiego w dniu 27 listopada r. ub., które, może pod Względem redakcyjnym nieszczęśliwie, ale w treści z wyjątkiem kilku punktów zupełnie I dobrze sprawę rozstrzygnęło.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#StefanRottermund">Czytając poszczególne artykuły widzimy, iż lekarz powiatowy, mianowany przez Ministra Zdrowia, nie przestając być jego funkcjonariuszem, musi działać łącznie ze starostą, tak, jak starosta bez lekarzy z reguły nie może wydawać rozporządzeń, ani zarządzeń sanitarnych. Jest to bardzo trafne rozgraniczenie kompetencji w dziadzinie pieczy nad zdrowiem; rzecz inna, czy zachodzi potrzeba, żeby lekarz zaliczony był do personalu starostwa ze wszystkiemi stąd konsekwencjami, co doprowadziło np. według brzmienia art. 5 i 6 do tego, że starosta ma „pouczać” urząd zdrowia, tak samo jak wszystkich podporządkowanych starostwu urzędników. Czyżby starosta miał pouczać i lekarza w sprawach zdrowia? Jest to niedopatrzenie. Zdaje się użyto tu wyrażenia galicyjskiego, które razi nasze ucho; ale jeśli chodzi o administracyjną sprawność i jednolitość działania, to i ono jest dla mnie zupełnie zrozumiałe.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#StefanRottermund">Ale przyjrzyjmy się sprawności działania urzędów zdrowia, w myśl wnioskodawców, z punktu widzenia czasu i tempa ich pracy. Tu już łatwo dostrzec, że przyłączenie Ministerstwa Zdrowia do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wpłynęłoby raczej opóźniająco na załatwianie spraw zdrowotnych. Np. dyrektor departamentu zdrowia, chcąc wydać rozporządzenie lekarzom powiatowym, musiałby to zrobić za pośrednictwem całego aparatu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czekając swojej kolei i uzyskując każdorazowo zgodę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, bez jakiejkolwiek apelacji. Jako Minister Zdrowia wyda on to rozporządzenie Bezpośrednio jako odpowiedzialny członek rządu, czyż sprawy nie zostaną wtedy załatwione w czasie dwa razy szybszym? A choroba nie czeka, epidemia nie jest cierpliwa. Może biurokracji wtedy stałoby się lepiej zadość, możeby wiele spraw lepiej opisano, ale chorzy tymczasem czekać chyba nie powinni.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#StefanRottermund">Wysoka Izbo! Więc ten wzgląd na czas i tempo pracy Rządu dla spraw zdrowia raczej skłonić musiały Komisję do Wyrażenia zdania, że utrzymanie Ministerstwa Zdrowia w tem ujęciu, jak to czyni rozporządzenie z 27 listopada r. ub., należy uznać za słuszne i jedynie miarodajne dla Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#StefanRottermund">Wreszcie nie wytrzymuje krytyki uwaga, iż sprawność Rządu w sprawie zdrowia byłaby lepsza, bo po skasowaniu Ministerstwa Zdrowia ilość sił urzędniczych by się zmniejszyła. Jest to modlitwa, którą wszyscy odmawiamy. Prawda, w Rządzie jest za dużo urzędników, trzeba ich liczbę zmniejszyć, ale czy sprawność wtedy będzie większa, jeśli pozostanie ten sam materiał urzędniczy? Doświadczenie prawie trzymiesięczne raczej o czem innem nas uczy. Gdy zaczęła się częściowa parcelacja Min. Zdrowia, gdy, jak powiadają, Ministerstwo Zdrowia zaczęło już trupem pachnąć, nowe projekty musiały przewidywać znaczne zwiększenie liczby urzędników dla spraw zdrowia po różnych ministerstwach. Zamiast jednego referenta który obejmował dwa lub trzy działy dla kilku, ministerstw, w każdym ministerstwie zaczęły powstawać projekty tworzenia samodzielnych wydziałów. I tak np. w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest wydział szkół zawodowych. Obecnie już się mówi, że jest rzeczą zrozumiałą i słuszną, aby ten wydział szkół zawodowych zajmował się i szkołami masarzystów, felczerów i sanitariuszów. Nadzór i rejestrację tych szkół prowadzi Ministerstwo zdrowia, co nie przeszkadza temu, że referenci M. W. R. i O. P. chodzą po Warszawie i szukają dopiero, czy takie szkoły wogóle istnieją. Tak będzie i W innych ministerstwach, jeśli np. Ministerstwa Pracy, Przemyślu i Handlu, Spraw Wewnętrznych i inne zaczną po swojemu ustalać u siebie nowe działy, ażeby zadowolić opinię Sejmu i społeczeństwa, że się coś dla zdrowia robi. Ale co się robić będzie, a najważniejsza: kto przed nami będzie odpowiedzialny za całokształt spraw zdrowia? Rozłożenie odpowiedzialności, jak się mówi na cały gabinet jest fikcją, gdyż bezpośrednio tylko jeden człowiek, a takim może być tylko Minister Zdrowia, powinien tu odpowiadać.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#StefanRottermund">Pozostaje sprawa szczegółów na chwilę obecną. Ujęto je w formie rezolucji, którą Komisja uważa za stosowne przyłączyć do wniosków. Pierwsza z nich umieszczona w druku Nr. 1376, który Wysoki Sejm mą przed sobą, wzywa Rząd, specjalnie p. Prezydenta Ministrów, aby jak najszybciej przeprowadził mianowanie Ministra Zdrowia Publicznego odpowiedzialnego przed Sejmem i wchodzącego w skład Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#StefanRottermund">Przyjrzyjmy się motywom tej rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#StefanRottermund">Pod wpływem opinii Sejmu a względnie pod wpływem szerzących się epidemii i grozy tychże, uznano pomimo wszystko za konieczne mianować kierownika Ministerstwa Zdrowia. Szkoda, że ta nominacja przyszła dopiero w dwa miesiące. Dwa miesiące trwało interregnum, które się bardzo boleśnie odbiło na administracyjnej sprawności organów Ministerstwa, Ale mniejsza o to. Stało się. Nie chciałbym już więcej na tę sprawę zwracać uwagi.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#StefanRottermund">Mianowanie kierownika Ministerstwa według oświadczenia Rządu ma czynić zadość chwili obecnej. „Tu chodzi tylko o nazwę” mówi Rząd, „czy to będzie Minister czy kierownik Ministerstwa, to wszystko jedno”. Otóż zdaniem Komisji Sejm bynajmniej sprawy tej tak przyjąć nie powinien. Kierownikiem mianowany jest urzędnik, wiceminister danego ministerstwa. Na początku dzisiejszego posiedzenia miałem zaszczyt zreferować te zarzuty, te błędy, jakie w Ministerstwie tkwiły. Zapytam, czy do usunięcia ich urzędnik, nawet bardzo dzielny, będzie miał dostateczną siłę i autorytet? Sądzę, że istotnie miarodajnem jest doświadczenie, na które się powoływał Prezydent Ministrów, że w poprzednim gabinecie był tylko kierownik Ministerstwa Kolei p. Eberhardt a przecież — zdaniem Prezydenta Ministrów wszystko szło dobrze; ale właśnie co do sprawności Ministerstwa Kolei w tym okresie pozwolę sobie pokornie być innego zdania. Może właśnie niedobrze działo się w tem ministerstwie dlatego, że p. Eberhardt był tylko kierownikiem, i nie wiedział naprawdę czem jest.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#komentarz">(Głos: Niedołęga)</u>
          <u xml:id="u-9.42" who="#StefanRottermund">Dalej — mianowanie tylko czasowego kierownika Ministerstwa Zdrowia uważa Komisja za szkodliwe już z tego powodu, że kierownik taki jest tylko wykonawcą spraw od wypadku do wypadku. Żądać od niego, ażeby przedstawił całokształt polityki własnej, albo wzniósł się ponad swe stanowisko urzędnicze, jak to robić powinien odpowiedzialny minister, jest rzeczą nie do pomyślenia. Jeżeli jogo polityka przed Sejmem nie znajdzie uznania, to, zasłaniając się słusznie Prezydentem Ministrów, co najwięcej jako urzędnik wróci na stanowisko podsekretarza stanu. Boć rzecz jasna, pełniąc swe funkcje jako urzędnik, nie jest on w pełni odpowiedzialny przed Sejmem. W konsekwencji odpowiedzialnym za cały dział zdrowia w Państwie staje się sam Prezydent Ministrów, a kierownik Ministerstwa jest tylko wykonawcą jego zarządzeń. A ja się tego boję. Prezydent Ministrów nie powinien zaprzątać wielce cennej uwagi swojej i czasu tym jednym działem. To jest dział szalenie trudny; znajomość jego wymaga wielkiego przygotowania. Zresztą zapytuję czy w interesie państwa dzisiaj specjalnie leży, żeby był odpowiedzialny Prezydent Ministrów, a nie ten, któremu on ten dział powierzy. Jeśli Rząd uznaje kwalifikacje obecnego kierownika, niech mianuje go ministrem z pełną przed Sejmem odpowiedzialnością.</u>
          <u xml:id="u-9.43" who="#StefanRottermund">Nawet w imię interesów polityki międzynarodowej jest wskazanem, ażeby nie obarczać p. Prezydenta Ministrów zbyteczną W tych sprawach odpowiedzialnością. Epidemia groźna idzie ze wschodu, ingerencja państw Ententy w walce z niemi u nas jest już i tak dość dużą. Prezydenta Ministrów angażuje opinią mocarstw zachodnich, którą Sejmowi na poufnem posiedzeniu zakomunikowano. Jeżeli napadnie minister, to nie upadnie gabinet, a my dość mamy jednego upadku gabinetu przed niedawnym czasem.</u>
          <u xml:id="u-9.44" who="#StefanRottermund">Ale bierzmy rzecz praktycznie, czy p. Prezydent Ministrów jest w stanie choćby dopilnować spraw zdrowia na Radzie Ministrów? Boć to co się działo przez te dwa ubiegłe miesiące? Tylko jako krótką ilustrację podam kilka uchwał, które tam zapadły. P. Minister Poczty i Telegrafu uważał za słuszne, ażeby jak najwięcej pieniędzy skarbowi przysporzyć. Na Radzie Ministrów nie rozumiejąc treści sprawy, przychodzi on z wnioskiem, ażeby lekarz bez różnicy każdy nalepiał jak zwykły urzędnik znaczki po 25 fenigów na zawiadomieniach o epidemii, które były dotąd zwolnione od porta. Otóż lekarz mając obowiązek moralny zawiadomić władze o wypadkach choroby zakaźnej, musi za spełnienie nie tego obowiązku dopłacać z własnej kieszeni, ażeby rząd miał dochody. Otóż wszędzie indziej lekarz otrzymywałby za tę funkcję raczej odpowiednią renumerację. Otóż lekarze przestali dokładnie zawiadamiać o wypadkach a przynajmniej zaczęli to czynić W mniejszym stopniu. Rezultat można było zgóry przewidzieć: na papierze epidemia się zmniejszyła, skarb uzyskał większe zyski, ale zdrowotność poczęła bardziej szwankować. Czy p. Prezydent Ministrów jest tu winien? Byłoby absurdem winić go. Winna jest organizacja. Gdyby tam siedział Minister Zdrowia i sprawy dopilnował, to do takiego absurdu by nie doszło.</u>
          <u xml:id="u-9.45" who="#StefanRottermund">Dalej Ministerstwo Przemysłu i Handlu, a specjalnie Komisji Przywozu i Wywozu chodzi o to, żeby wyznaczyć odpowiednie cła i Skarb Państwa zasilić. Więc bez zapytania czynników fachowych, wskutek nieobecności Ministra Zdrowia, zapada uchwala wpuszczania do kraju specyfików szkodliwych dla zdrowia. Nikt się o to nie troszczy, że wpuszcza się nawet falsyfikaty szkodliwe, że spekulanci wyzyskują dobrą wiarę ludności, dając złe produkty za drogie pieniądze. Ministrowie Skarbu, Przemysłu i Handlu załatwiają sprawę tylko z fiskalnego punktu widzenia, a nie z punktu widzenia interesów zdrowotności w kraju. Nie mniej odznaczyły się już w tym okresie nieładu sławne starostwa, o których już mówił p. Świda, w Suwalszczyźnie. Tam już tak dalece zapominano o istnieniu Ministerstwa Zdrowia, że nawet koncesje na apteki w Suwalszczyźnie wydawać począł starosta.</u>
          <u xml:id="u-9.46" who="#StefanRottermund">Oto kilka kwiatków togo nieładu, który powstał w tym krótkim okresie zakwestionowania istnienia Ministerstwa Zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-9.47" who="#StefanRottermund">Nie będę już Panom przytaczał, co po ustąpieniu Ministra działo się w Państwowym Komitecie Pomocy Dzieciom. Kiedy Amerykanie się przekonali, że nie mają z kim gadać, zaczęli działać samorzutnie. Choć według regulaminu państwowego dyrektora Komitetu mianuje Minister Zdrowia, dzielny ten Amerykanin, nie czekając, aż Rząd się na to zdecyduje, sam zasiadł na fotelu dyrektora i pełni tę funkcje jak umie. Dyrektora z ramienia polskiego rządu niema i Rząd siedzi cicho. Nie podnoszę tej sprawy drażliwej W szczegółach ze względów dla Wysokiej Izby dobrze zrozumiałych. Dobrze przynajmniej, że Amerykanie dzieci nasze karmią...</u>
          <u xml:id="u-9.48" who="#StefanRottermund">To samo tyczy się, co do Centralnego Komitetu do walki z tyfusem (CKDUR). Prawda, p. Prezydent Ministrów na początku zainteresował się nim widząc, że tam są wprost nadużycia. Posłał rewidenta ze swego ramienia, ale i na tem koniec, bo przecież Prezydent Ministrów ma na oku ogólniejsze, ważniejsze rzeczy W państwie. Był rewidentem pan Norblin przez tydzień, czy dwa; podobno rewidował, potem wyjechał, nie ukończywszy rewizji. Tymczasem CKDUR dalej „pracuje” i z czasem może nawet ślady tych przestępstw jakoś się zatrą.</u>
          <u xml:id="u-9.49" who="#StefanRottermund">Zapytuję, czy choćby tych kilka kwiatków z ostatnich chwil, które Panom przedstawiłem, nie stwierdzają potrzeby natychmiastowego powołania człowieka silnego, odpowiedniego, któryby uregulował te rzeczy i za politykę tych urzędów odpowiadał? Jeśli i on będzie nie zupełnie udolny, niech idzie precz, chociaż nie tak, jak odszedł dawny minister. Polskę chyba stać na odpowiednią siłę. Trzeba umieć szukać: nie potrzebuje Polska, aby jej aż Ameryka odstępowała swoich kandydatów na ministrów zdrowia. W Polsce znajdą się ludzie, którzy tym zadaniom sprostają, w mniejszym może stopniu niż Amerykanie, ale w każdym razie z dostatecznym zrozumieniem interesów ludności miejscowej.</u>
          <u xml:id="u-9.50" who="#StefanRottermund">A może kierownik Ministerstwa Zdrowia nie potrzebuje mieć programu działania, bo i takie pytanie postawiono w Komisji? Może wystarczy, że będzie taki kierownik i programu żadnego nie trzeba? Otóż o tem właśnie mówi druga rezolucja. Za długo już czekamy. Minęły 2 miesiące, jak posłowie Małopolski poruszyli sprawę epidemii, specjalnie w Galicji Wschodniej. Troszkę się wrzawy zrobiło, w Sejmie, dużo krzyku na zewnątrz. Dwa tygodnie minęło od powołania specjalnego dyktatora, a sprawa niby idzie, ale jak idzie, tośmy widzieli w Komisji Zdrowia. Ciągłe kręcenie się w kółko i.... nie chcę już o tem mówić, aby opinii publicznej bez potrzeby nie trwożyć. Sprawy idą tak, jak gdyby śmierć do nas nie przemawiała. Kłopoczą się o to, czy władza dyktatora, który ma walczyć z epidemią, kończy się na granicy Bugu, czy za Bugiem, czy obejmuje ona wielkorządztwo p. Osmołowskiego czy nie? Tyfus plamisty na Bug nie patrzy. Pamiętajmy, że w państwie naszem zapada tygodniowo na tyfus plamisty przeciętnie 25000 ludzi. Połowa z nich umiera. Stu lekarzy — może Panowie zechcą się z tym faktem liczyć — stu lekarzy przez 3 miesiące zginęło na tyfus, a mamy zaledwie przeszło 2000 lekarzy w Polsce, a więc zginęło więcej, niż uniwersytet rocznie wydać może. Za tyfusem idzie dżuma i cholera, dyzenteria, ospa czarna, idzie wyniszczenie ludności, przedewszystkiem tych, którzy przez wojnę najbardziej pokrzywdzeni zostali. Tu, sądzę, bez programu żyć dalej nie sposób. Sejm już dawno czeka na tem program. Rząd musi wyraźnie powiedzieć, co chce czynić, aby z czasem nie załamać rąk i nie zawołać: „ratujcie ludzie z zachodu!” — Takiego postępowania samodzielnego państwa żaden naród Zachodu nie rozumie.... Caveant konsules! Obawy przed kuteralą z zewnątrz mogą się stać smutną rzeczywistością.</u>
          <u xml:id="u-9.51" who="#StefanRottermund">Wniosek posła Rosseta i tow. zdaje mi się, daj Boże, żebym był w błędzie, jeszcze bardziej sparaliżował dobre chęci Rządu. Rząd wiedząc o inicjatywie części Izby poselskiej, mógł się zawahać i niejednej sprawy nie przeprowadził.</u>
          <u xml:id="u-9.52" who="#StefanRottermund">Wysoka Izbo! Niech więc ta druga rezolucja zwróci uwagę Rządu, że posiadanie programu w dziedzinie zdrowia jest dla Sejmu jednem z najdonioślejszych zagadnień chwili. Uczyni to zadość tym obowiązkom, jakie kraj na nas posłów położył. Będę chyba wyrazicielem opinii tych wszystkich zatroskanych o przyszłość swoją i kraju lekarzy, felczerów, sanitariuszy, pielęgniarek, którzy tam na wschodzie walczą, giną w walce, widząc nieład tutaj w centrali i padają tego nieładu ofiarą. Niech oni wiedzą, Ze przynajmniej Sejm dba o ich losy, że żąda naprawy; żąda od Rządu nareszcie ładu i programu. Sejm czeka na Ministra Zdrowia, czeka na jego program.</u>
          <u xml:id="u-9.53" who="#StefanRottermund">Kończę. Dla naszej Izby sprawa Ministerstwa Zdrowia stała się drażliwą nie dlatego, żeby była taką naprawdę. Błędnie ją oświetlano i stąd uprzedzenia, przesądy. „Lepiej jest jeden przesąd zwalczyć, niż 100 miast zdobyć” przypomniał jeden z ministrów. I tu jest przesąd; bodajby przekleństwo przesądów, które nad tą sprawą zawisło nie zawisło i nad decyzją Wysokiego Sejmu!</u>
          <u xml:id="u-9.54" who="#komentarz">(Głosy: Brawo referent!)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PBuzek">Szanowni Panowie! Wniosek komisji znalazł bardzo wymownego obrońcę w szanownym kol. przedmówcy, pozwolę sobie jednak oświetlić sprawę może trochę i z innego punktu widzenia. P. kolega sprawozdawca jest za utrzymaniem samodzielności Ministerstwa Zdrowia i przytoczy! nam na uzasadnienie szereg argumentów. Przedewszystkiem przytoczył nam uchwały poważnych korporacji w kraju, przemawiających za utrzymaniem samodzielnego Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Nie przeczę, że te korporacje są powagą w sprawach lekarskich, ale ta kwestią nie jest tylko kwestią ściśle nauki lekarskiej. Jest to kwestią przedewszystkiem ustroju administracyjnego. Jeżeli lekarz wyjdzie ze swej pracowni naukowej i zabiera się do rozwiązania zadań natury administracyjnej, to praca jego odnosi skutek wtenczas, gdy jest odpowiednio z całym ustrojem administracyjnym skoordynowana. I o to skoordynowanie lekarza fachowca z resztą administracji w danej kwestii chodzi. Od tego zależy cała skuteczność zwalczania chorób epidemicznych, podniesienia higieny publicznej. Otóż zdaje mi się, że nad tem zagadnieniem p. referent nie zastanawiał się tak intensywnie, jakby tego dany problemat wymagał.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PBuzek">Kwestią ta nie jest rzeczą nową w literaturze. Kwestią samodzielności Ministerstwa Zdrowia sięga dziesiątków lat. Było to zawsze sporne, czy lepiej skoordynować administrację sanitarną z resztą administracji w ten sposób, że ją się włączy w jedno z istniejących ministerstw, zwłaszcza w ministerstwo spraw wewnętrznych, czy też lepiej skoordynować w ten sposób, że tworzy się osobne ministerstwo. Muszę zaznaczyć, że mimo wszystko, co szanowny p. sprawozdawca przytoczył, zagranica naogół tę kwestię przecież inaczej rozwiązała. Zwłaszcza przykład Anglii mówi tutaj bardzo dużo.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#PBuzek">Sam. p. sprawozdawca mówił, że tam kwestią lekarska, więc ministerstwo zdrowia publicznego jest połączone również z ministerstwem spraw samorządowych. Co to znaczy? Z ministerstwem spraw samorządowych, to znaczy z ministerstwem spraw wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(Głos: Tam jest inaczej)</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#PBuzek">Wiem, że tam jest co Innego, tam jest połączone t. j. „Selfgovernment Board”. Ale ten „urząd spraw samorządu jest bliższy naszego ministerstwa spraw wewnętrznych, niż t. zw. „Home Secretary”, a to z tego powodu, że państwo angielskie innych władz administracyjnych na prowincji nie ma prócz organów samorządowych. Więc spraw lekarskich nie można było przyłączyć do biurokratycznego właściwego ministerstwa spraw wewnętrznych, lecz do ministerstwa spraw samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#PBuzek">Pan kolega powołał się też na Austrię. Otóż w Austrii ja byłem przy tworzeniu się ministerstwa zdrowja publicznego i wiem o co chodziło.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(P. Rottermund: Mówiłem nie o byłej Austrji, lecz o obecnej.)</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#PBuzek">O obecnej wiem tyle, że zostało to ministerstwo zdrowia publicznego zniesione i obecnie tam takiego ministerstwa niema. W Czechach zostało utrzymane, ale w Austrii zostało zniesione.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#PBuzek">Pytam się, dlaczego tak jest. Dlaczego praktyka w innych krajach idzie W tym kierunku, aby przecie te agendy połączyć? Czy tym innym krajom nie chodzi o zwalczanie epidemii, nie chodzi o zdrowie publiczne? Owszem są to kraje, jak Anglia, które stoją na wysokości zadania. Anglia jest najbardziej miarodajna pod względem zwalczania chorób społecznych, zwłaszcza tego rodzaju jak suchoty i alkoholizm. Tylko, że wychodzą tam słusznie ż tego założenia, że w tych sprawach wyłącznie kulturalnych trzeba współpracy całego społeczeństwa, szczególniej współpracy zorganizowanej związków robotniczych i korporacji komunalnych. Praca takich kas chorych więcej znaczyła dla zwalczania suchot, niż mogłaby znaczyć działalność policyjna instytucji czysto urzędowych. Niemieckie kasy inwalidów więcej zrobiły niż mogłaby zrobić administracja rządowa, chociażby nawet ministerstwo zdrowia istniało.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#PBuzek">Tak samo dostarczenie odpowiednich i pomieszczeń dla szpitali, odpowiednie I wyposażenie tych szpitali i postawienie ich na wysokim poziomie wymaga intensywnej Współpracy ciał samorządowych. Jeślibyśmy ześrodkowali tę całą działalność, tobyśmy ją zbiurokratyzowali a zbiurokratyzowanie działalności wyszłoby na niekorzyść zdrowia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#PBuzek">Pan kolega mówił, że jeśli Istnieje osobne ministerstwo zdrowia publicznego, to zwalczanie chorób zakaźnych i zadania sanitarne mogą być wykonane sprawnie i szybko. Otóż pod tym względem zdaje się, że doświadczenie nas uczy czego innego. Myśmy Ministerstwo Zdrowia Publicznego mieli i widzieliśmy, że istnienie jego dało powód do ciągłych frykcji międzyministerjalnych, do ciągłych sporów o kompetencję. Nie dziwmy się temu, że tak było.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Głos: To jest we wszystkich ministerstwach)</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#PBuzek">Nie we wszystkich i nie w tym stopniu. Otóż nie dziwmy się, że tak było. Troska o zdrowie publiczne obejmuje wszystkie dziedziny życia, więc czy to w szkołach, czy w przemyśle, czy w rolnictwie, czy w innych dziedzinach życia, wszędzie czyhają na życie ludzkie, na zdrowie ludzkie różne niebezpieczeństwa, które muszą być zwalczane. A przez kogo mają być zwalczane?</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#PBuzek">Pan kolega radzi ześrodkowanie całej tej akcji W ministerstwie zdrowia publicznego, wtedy jednak pozostanie to, że co do jednej i tej samej rzeczy będą wydawane rozkazy z innych stron i powstanie polykojranie to jest panowanie wielu w jednej dziedzinie, zamieszanie, zamiast sharmonizowania pracy, dysharmonia i tarcia.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#PBuzek">Maszyna państwowa jest jakby zegarek. Jeśli w tym zegarku jest choćby jedno kółko niezupełnie dobrze sharmonizowane z resztą, to cała maszyna utyka i nie może iść odpowiednio dalej. I zdaje się, że z tego punktu widzenia nad skoordynowaniem administracji sanitarnej z innemi zadaniami administracji należałoby nam się bliżej zastanowić.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#PBuzek">Przyszedłem do przekonania, że najlepiej byłoby jednak ten wniosek odesłać do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#PBuzek">Jeszcze na jeden argument szanownego kolegi przedmówcy chciałbym tu zareagować. Mianowicie pan kolega w wymownych słowach mówił, że ludzie umierają, a niema odpowiedzialnego kierownika dla Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Otóż zdaje mi się, że sprawa przecież tak nie stoi, że kierownik Ministerstwa jest, Istnieje przecież podsekretarz stanu, który, jeśli niema ministra, automatycznie jego stanowisko obejmuje i ponosi odpowiedzialność przez czas sprawowania rządów, Swoją drogą, przyznają koledze słuszność, że jest rzeczą pożądaną, ażeby ten niezdecydowany stan, czy istnieć ma osobne ministerstwo, czy departament spraw zdrowia publicznego jak najszybciej się skończył.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#PBuzek">Naogół byłbym tego zdania, że dla zwalczania chorób zakaźnych byłoby rzeczą najbardziej pożądaną, żeby człowiek, posiadający fachowe wykształcenie lekarskie był podsekretarzem stanu a naczelnik jego spełniał tę rolę, jaką spełnia we wszystkich państwach rządzonych parlamentarnie, był tym, który stara się dostosować działalność ministerstwa do zmiennych prądów opinii publicznej, ażeby wskutek tego minister był tem zjawiskiem przejściowem, a fachowy podsekretarz stanu zjawiskiem stałem.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#PBuzek">Z tego nie wynika, ażeby program działalności administracji sanitarnej miał dawać minister. Owszem, przypuszczam, że należy to przedewszystkiem do zadań organu fachowego, by przedstawiać odpowiedzialnemu ministrowi kierunki działalności sanitarnej, to czego ze względów fachowych wymaga działalność administracyjna w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#PBuzek">Jestem przekonany, że w tym krótkim czasie wszechstronnie tą kwestę omówić jest bardzo trudno. Zastanówmy się nad wszystkiemi kompetencjami, któremi rozporządza Ministerstwo Zdrowia, które po części nasze uchwały sejmowe mu nadały. Zastanówmy się nad tem, czy w interesie publicznym, w interesie zwalczania zwłaszcza grożących epidemii kompetencje te powinny być przyłączone tu albo tam czy też pozostać mają przy ministerstwie zdrowia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#PBuzek">To wszystko wymaga dokładniejszego zastanowienia się w tej komisji, która jest powołana do tego, ażeby sharmonizować cały ustrój administracyjny, t. j. do Komisji Administracyjnej. Dlatego pozwalam sobie postawić wniosek, ażeby Wysoki Sejm raczył uchwalić odesłanie Wniosków tej osobnej Komisji sejmowej do Komisji Administracyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Meissner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Wysoki Sejmie! Związek Ludowo-Narodowy, w imieniu którego mam zaszczyt przemawiać, rozstrzyga jak w całej swojej polityce także kwestię istnienia Ministerstwa Zdrowia Publicznego jedynie ze stanowiska dobra Państwa Polskiego. Częstokroć słyszy się głos dowcipnisiów: „To małomiasteczkowy spór aptekarza z lekarzami”. Mają na myśli p. prezydenta Skulskiego i Komisję Zdrowia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">To nie jest taki spór, tylko rzecz poważniejsza, to rozdźwięk pomiędzy uchwalą Rady Ministrów a postanowieniem Komisji 15-tu, złożonej z inicjatywy p. marszałka z 3 komisji sejmowych, której znaczenie podniósł p. referent.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Przypomina się mimowoli sprawa dawnych ministrów Englicha i Karpińskiego. Kiedy ustępował min. Englich, następca jego oświadczył Sejmowi, że wszystko co poprzednik zrobił, było złe i fałszywe i obalił krótko przedtem powziętą uchwałę sejmową o stemplowaniu znaków obiegowych.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Tak samo zdaje się, i Rząd p. Skulskiego zaczyna swoje panowanie: działo się dawniej za Paderewskiego źle, ergu musi paść jakaś ofiara — i tą ofiarą musi być Ministerstwo Zdrowia Publicznego. Dlaczego właśnie to ministerstwo uważa Rada ministrów za zbyteczne, a nie inne, które uchodzą za przejściowe, jak n. p. Ministerstwo Aprowizacji lub Pracy, nie wiem. Nawet w postawionym przez p. Rosseta wniosku o zniesienie Ministerstwa Zdrowia Publicznego dopatrujemy się napróżno poważnych argumentów.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Dopiero kiedy się wzburzyła opinia Sejmu, przystąpiono do argumentacji. Muszę to podkreślić ponieważ Sejmowa Komisja Zdrowia Publicznego pierwsza poważnie rozważyła wniosek i poznała jego grozę.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Jeżeli się chce sanacji ministerstw, to trzeba skreślić wszystkich tych, którzy niepotrzebnie siedzą w innych ministerstwach. Tam należy z całym spokojem i rozwagą przeprowadzić sanację, ale nie zamieniać jedno ministerstwo na jakiś departament, któryby podlegał innemu ministerstwu. Czy usuwając Ministerstwo Zdrowia Publicznego, poprawi się budżet państwowy? Czy zmniejszy się wydatkowanie? Otóż stwierdzam, że ten sam aparat dotychczasowego ministerstwa, którego program został przyjęty na Radzie Ministrów, wymaga tej samej ilości ludzi — więc o jakiejkolwiek oszczędności mowy być nie może. Rzekomo za departamentem przemawia, że sprawność egzekutywy będzie lepsza. Ten argument, jak już stwierdził sprawozdawca dr Rottermund, nie przekona nikogo, ponieważ pomiędzy departamentem zdrowia publicznego a władzą wykonawczą, t. j. województwami stawia się — Ministra Spraw Wewnętrznych, który zajęty innemi sprawami, raczej będzie hamulcem szybkości i sprawności, aniżeli łącznikiem przyśpieszenia. Stwierdzam, że bezpośrednia styczność Ministra Zdrowia Publicznego z województwami, jako władzą wykonawczą jest sprawniejsza i szybsza, aniżeli porozumiewanie się przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Dlaczego Anglja i Francja przystąpiły do utworzenia ministerstwa zdrowia publicznego? Dlatego, że państwa przyszły do przekonania, że w różnych sprawach, mianowicie w kwestiach handlu zagranicznego, higieny społecznej i miast itd. potrzebni są przyrodnicy-lekarze-fachowcy, którzy mogą na Radzie Ministrów bezpośrednio wpływać na uchwały. W Polsce chodzi chyba także o to, ażeby ten kto ma zdrowotne sprawy odpowiedzialnie załatwiać mógł zasiadać w Radzie Ministrów. Nie powinny zachodzić takie wypadki, o jakich mówił I sprawozdawca p. Rottermund. Rada Ministrów nie może rozstrzygać spraw sanitarnych bez tego, który ustawy sanitarne opracowuje, i który powinien być za nie odpowiedzialny. Tym czynnikiem odpowiedzialnym może być jedynie minister z pełnemi prawami. Jeśli już dzisiaj Francja i Anglia ześrodkowała wszelkie sprawy sanitarne w osobnem ministerstwie, to tem więcej dla Polski koniecznem jest, ażeby był samodzielny Minister Zdrowia Publicznego. Wymaga tego nasze położenie geograficzne jak i niski stan sanitarny naszych ziem i groźba inwazji chorób zakaźnych ze wschodu. Jeśli p. Buzek myśli, że ustrojem administracyjnym wszystkie sprawy sanitarne zdoła uregulować, to muszę podkreślić, iż on właśnie udowodnił w swojem przemówieniu, że ustrój administracyjny przeszkadza raczej uzdrowotnieniu narodu polskiego. Dlaczego? P. Buzek właśnie wykazał, że walki z chorobami nagminnemi, jak gruźlicą nie można było w ten sposób skutecznie prowadzić, że raczej koordynacja najróżniejszych instytucyj, które w tym kierunku pracują, i społecznych organizacji może doprowadzić do uzdrowotnienia kraju, nigdy zaś ustrój administracyjny, który może wykonywać jedynie ustawę sanitarno-policyjną.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Ustrój administracyjny może prowadzić tylko wówczas do dobrego wyniku, jeśli stosunki państwowe będą zupełnie uregulowane, jeśli będą zupełnie dobrze zorganizowane wszystkie ministerstwa. A nie przypuszczam, żeby Ministerstwo Spraw Wewnętrznych było już tak doskonale zorganizowane, żeby się mogło uporać z tak trudnym działem, jakim by był departament zdrowia publicznego. Ten czas nie nadszedł jeszcze, tak samo jak nie nadszedł czas, ażeby znieść Ministerstwo Aprowizacji. Wiemy, że na czas likwidacji wojny tworzy się i w innych państwach Ministerstwa przejściowe. Warunki obecne w Polsce wojującej wymagają samodzielnego Ministerstwa Zdrowia Publicznego. Jak sobie wyobrazić wcielanie zasadniczej Ustawy Sanitarnej w ustrój administracyjny np. na kresach, które zdobywają nasze wojska, a które pod względem administracyjnym nie weszły jeszcze w skład Państwa Polskiego. Jeszcze tam nie mamy swoich województw j i starostw. Ale musimy tam iść, ażeby i zapobiec złemu, aby choroby zaraźliwe I nie zagrażały Polsce. Tam są te ogromne obszary, które trzeba koniecznie zająć sanitarnie „departament zdrowia przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych” nic nie pomoże, bo nie ma prawa dostępu. Może to zrobić jedynie samodzielne ministerstwo, obejmując tam niejako sanitarną dyktaturę.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Gdyby był p. prezydent Skulski wczas zamianował Ministra Zdrowia Publicznego to byśmy nie byli zmuszeni stwarzać osobnej dyktatury sanitarnej. To jest niesłychana rzecz narażać państwo niepotrzebnie na ogromne wydatki.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">Urządzenie kwarantan, tam, gdzie się walczy z chorobami zakaźnemi wymaga skoordynowania najróżniejszych ministerstw. W tej sprawie muszą być wydawane zarządzenia, uzgodnione na Radzie Ministrów, np. przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych — Ministerstwo Kolei, Aprowizacji i wszystkie muszą brać czynny udział w urządzaniu kwarantan.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#CzesławGorgoniuszMeissner">To nie są drobne rzeczy, to jest polityka sanitarna, którą może przeprowadzić tylko minister, zasiadający w Radzie Ministrów. Zresztą już. na to zagranica zwróciła uwagę Polsce, mamy taki komunikat, że Anglia zwraca się do naszego rządu, dziwiąc się, że nie mianuje się Ministra Zdrowia Publicznego i oświadcza się za utrzymaniem tego ministerstwa. Gdyby nie było tej luki w obsadzeniu ministerstwa Zdrowia Publicznego, tej dziwnej opieszałości rządu, że nie mianował zaraz po kryzysie gabinetowym ministra zdrowia, nie mielibyśmy owej ingerencji państw obcych, dyktatury sanitarnej. Pomoc obcą W walce z tyfusem musimy z całą wdzięcznością przyjąć, ale nie możemy pozwolić na to, ażeby ententa decydowała w tych sprawach i przysyłała swojego zastępcę ministra. Musi zrobić to rząd polski i p. prezydent Skulski. Nasz klub oświadcza się stanowczo za pozostawieniem samodzielnego Ministerstwa Zdrowia Publicznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Chudy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#AntoniChudy">Wysoko Izbo! Między wielu argumentami, które w tej Wysokiej Izbie przytoczono przeciw Istnieniu Ministerstwa Zdrowia, znajduje się również argument p. Buzka, że osobne Ministerstwo Zdrowia utrudnia sprawność machiny sanitarnej. Jestem wręcz przeciwnego zdania, tembardziej, że w b. Austrii mieliśmy dowód, jak wygląda akcja sanitarna, jeśli jest połączona z czynnikami samorządnemi, z administracją kraju. Widzieliśmy, że była to instytucja ściśle biurokratyczna, która zadań swoich normalnie nie spełniała. Widzieliśmy że w Austrii był to czynnik w rodzaju, jakby kitu, który miał łączyć kraje austriackie w jedną całość. Do administracji należało również szkolnictwo i pewne starostwa w Galicji miały niejednokrotnie sposobność używać tych spraw dla swych celów politycznych. Widzieliśmy, że w czasie n. p. wyborów te gminy były nieraz zamykane z powodu szerzących się rzekomo epidemii, które ustępowały natychmiast po dokonaniu wyborów.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#AntoniChudy">Nie rozumiem więc dlaczego u nas w Polsce, przy budowie nowego państwa, mamy się opierać na tym przykładzie i łączyć z administracją akcję sanitarną i stosunki zdrowotne państwa. Wiemy wszakże, że im więcej agend jednoczy się w jednem ręku, tembardziej agendy te są upośledzone i tem gorzej i niedbałej są wykonywane. Jest rzeczą jasną i zrozumiałą, że jeżeli będzie istniało Ministerstwo Zdrowia, które będzie miało na myśli tylko zdrowie i pielęgnowanie stosunków zdrowotnych, wówczas będzie ono mogło swoją działalność odpowiednio rozszerzyć.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#AntoniChudy">Powiada się i słusznie, że zrobiliśmy dotychczas złe doświadczenie na ministrze zdrowia. Wiemy, że błędem dotychczasowego p. Ministra Zdrowia było, że zajmował się wszystkiem i wszystko chciał podporządkować pod swoją Władzę, tylko nie zajmował się stosunkami zdrowotnemi. Największym zaś jego błędem było to, że nie umiał zorganizować szpitalnictwa, ani niem administrować. Ale czy dziś stosunki na tem polu się polepszyły? Bynajmniej, stosunki w szpitalnictwie nadal są złe i jeżeli obecnie połączymy sprawę sanitarną z administracyjnemi, będzie jeszcze gorzej.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#AntoniChudy">Znam dokładnie dzisiejsze stosunki W szpitalu w Jarosławiu. Chorzy nie dostają tam Wiktu, ponieważ dyrektor szpitala już przeszło od roku stara się o otrzymanie środków spożywczych, ale ich dostać nie może. Ludzie obcy i rodziny chorych muszą dostarczać chorym środków żywności. W szpitalu z powodu braku węgla nie odbywa się dezynfekcja, chorych się nie kąpie i wogóle dzieją się dziwne rzeczy. Ludzie, którzy chorym na tyfus przynoszą jedzenie, sami się zarażają. Takie stosunki istnieją nie tylko w tej miejscowości, ale i wszędzie. Jednak lekarstwem na to nie może być zniesienie Ministerstwa Zdrowia. Nikt wraz z kąpielą nie wylewa i dziecka. Należy to, co jest złe, usunąć, to znaczy mianować ministra odpowiedniego, energicznego, któryby tę akcję wziął w swoje ręce i dobrze ją przeprowadził.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#AntoniChudy">Żyjemy obecnie w czasach bardzo ciężkich i dziś marzeniem każdego człowieka i całego narodu jest, ażeby te trudne i ciężkie czasy przetrwać; dziś wszyscy myślą tylko o aprowizacji, o odżywianiu się, Wreszcie o unikaniu chorób. A te choroby są straszne! Epidemie, które całą nawałą ciągną od wschodu, coraz bardziej się rozpowszechniają, coraz więcej zabierają ofiar. Musimy przeciw temu największemu wrogowi zmobilizować wszystkie siły, zmobilizować je W jednem ręku. Dzisiaj choruje na tyfus około ćwierć miliona ludzi i utrzymanie ich przy życiu i zdrowiu jest teraz najważniejszem zadaniem państwa. A nikt tego zrobić nie potrafi, tylko Ministerstwo Zdrowia, które będzie dobrze zorganizowane, na czele którego będzie stał człowiek energiczny i biorący się do rzeczy rozsądnie. Dziś instynkt samozachowawczy nakazuje każdemu człowiekowi zachowanie zdrowia. Jakże my ten naczelny postulat ludzkości spełniamy?</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#AntoniChudy">W ten sposób, że wnosimy o zniesienie obecnego Ministerstwa Zdrowia. Dziwne to jest lekarstwo na naszą niedolę. Znosimy Ministerstwo zamiast powiedzieć: owszem, Ministerstwo Zdrowia należy utrzymać, zamianować Ministra energicznego dać mu wszystkie środki i rozszerzyć jego władzę. To byłoby dopiero środkiem zbawczym. Wówczas nie potrzebowalibyśmy się uciekać do t. zw. „dyktatury zdrowotnej”, gdyż nasze własne Ministerstwo mogłoby to samo wykonać. Dziwnym też wydaje mi się taki wniosek p. Rosseta. Wygląda na jakąś pomyłkę, nieporozumienie albo niedocenienie tego stanu i tych opłakanych stosunków, W jakich żyjemy.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#AntoniChudy">Nie pojmuję coby mogło mieć Wspólnego Ministerstwo Zdrowia z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, jak te dwa czynniki można połączyć? Gdyby nasze stosunki finansowe były istotnie tak opłakane, że musielibyśmy oszczędzać na zdrowiu całej ludności, lepiej by już było skoordynować Ministerstwo Zdrowia z Ministerstwem Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#AntoniChudy">Stronnictwo, w imieniu którego mam zaszczyt przemawiać, zapatruje się na tę sprawę jasno, oświadcza się stanowczo za utrzymaniem Ministerstwa Zdrowia i domaga się obsadzenia stanowiska Ministra Zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#AntoniChudy">Piecza nad zdrowiem ludności jest dziś najważniejszym postulatem, jakiego ludność domaga się „od państwa. Ludność uboga, pracująca, wyczerpana tyloletnią wojną, ludność która tyle nieszczęść na swoich barkach przeniosła, dziś błaga i żąda pomocy Państwa i dlatego opieka nad zdrowiem tych mas jest dziś najważniejszym postulatem.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#AntoniChudy">Uważamy, że życzeniem ludności pracującej jest utrzymanie Ministerstwa Zdrowia i wydatna pomoc, wydatna ochrona zdrowia pracujących klas.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(Brawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. de Rosset.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Wysoki Sejmie! W przemówieniu swojem sprawozdawca słusznie powiedział, że sprawa ta istotnie poruszyła wszystkie sfery i stała się tak rozgłośną, jak bodaj niewiele spraw w naszym kraju, rozstrzyganych przez Sejm. Rozgłos ten nastąpił wskutek agitacji, która była prowadzona przeciw wnioskowi z całą zawziętością i nawet z pominięciem pewnych form, które zachować by należało. Słyszeliśmy np. tutaj powoływanie się na opinię posła amerykańskiego, który niewątpliwie nie z własnej Inicjatywy napisał swój list, w którym popiera istnienie tego Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Mam również przed sobą numer „journal de Pologne”, w którym znowu Polak, nazwiskiem, zdaje się, Kuczkowski, umieścił artykuł p. t. „Walka przeciw postępowi” i w artykule tym nie waha się wcale pisać do cudzoziemców, że zniesienie Ministerstwa Zdrowia ma pewne szanse przejścia w Sejmie wobec jego ignorancji. Obraża się nawet Sejm wówczas, gdy chodzi o przeprowadzenie tego, co wydaje się tak bezwzględnie słusznem. Nic dziwnego też, że na pytanie, postawione wielu instytucjom, dały one odpowiedź, o której tutaj mówi P kolega Rottermund. Ale jak stawiano pytanie? Stawiano je tak: Patrzcie, co za potworne, niepostępowe rzeczy się dzieją! P. Rosset, (bo zapomniano w tym druku wymienić, że to jest wniosek Rosseta „i tow.”, robiąc wyjątkowy zaszczyt dla mnie, wobec tego, że nad tym wnioskiem Sejm ma przejść do porządku dziennego), ten obskurant, który znany jest ze swego zacofania, występuje przeciw nauce; chce oto zwalić I ministerstwo zdrowia, jedno z pierwszych w świecie utworzone u nas, wśród naszych ministerstw jedno z najstarszych, ho już za Niemców utworzono niemiecko polskie Ministerium Zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Otóż rzecz się ma wręcz przeciwnie. Wniosek, który nosi przypadkowo mój podpis, byt wynikiem narad, które się odbywały w swoim czasie między grupami większości przy tworzeniu obecnego ministerstwa. Zdawało się nam, że właśnie trzeba ratować tę nieszczęsną sytuację, W której zdrowie publiczne jest zupełnie zaniedbane. Widzieliśmy grozę epidemii i czuliśmy, że coś trzeba zrobić, żeby temu położyć kres.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#komentarz">(Głos: Zmienić ministra)</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Ale widzieliśmy, że nawet zmiana ministra nie pomoże, gdyż rzecz polega na całkiem innej przesłance. Wystąpiliśmy istotnie z twierdzeniem, że Ministerstwo Zdrowia aczkolwiek jest rzeczą bezwątpienia teoretycznie słuszną, a nawet praktyczną, którą kiedyś będzie należało urzeczywistnić, jednakże w chwili dezorganizacji naszego ustroju państwowego, a raczej w chwili pierwocin jego organizacji weszło klinem między inne ministerstwa samo nie może ruszyć wozu z miejsca, innym przeszkadza, gdyż zdejmuje ze wszystkich ministerstw odpowiedzialność za pracę, której Ministerstwo Zdrowia nie wykonywa.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Zdawało nam się jednak, że nie ta krytyka roli Ministerstwa Zdrowia Publicznego jest podstawą wniosku.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Wcale nie. Poprostu zdawało nam się, że ułatwi się rozwiązanie sprawy, kiedy Ministerstwo Zdrowia stanie się departamentem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i w ten sposób oprze się na jego sile egzekutywnej i dalej poprowadzi swoje sprawy. Nie rozumiałem ani przez chwilę, żeby dyrektor departamentu medycznego był czemś innem, jak ministrem w sprawach zdrowia, nie myślałem, że cała energia w ratowaniu bliźnich upada od chwili, kiedy tak drogocenna rzecz, jak zdrowie, nie będzie związana z tytułem, samochodem i mieszkaniem ministerialnem.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(Głos: To nie są zasadnicze argumenty)</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Proszę Panów, poruszono tu wiele rozmaitych koncepcji, ale ani jedna nie wytrzymuje krytyki. Powiada się np., że Ministerstwo Przemysłu i Handlu puszcza W obieg lekarstwa bez pozwoleń, i to ma być dowód, że niezbędne jest Ministerstwo Zdrowia. Gdzieindziej zaś starosta otworzył aptekę bez pozwolenia władzy lekarskiej. i to też ma być dowód, że Minister Zdrowia jest potrzebny, żeby pilnował tego starostę i t. d. Otóż przecież i dawniej zapewne i w Austrii i u nas istniał departament Spraw Wewnętrznych i żadnych lekarstw nie wolno było bez jego pozwoleń puszczać, nie wolno było otwierać aptek etc. Tu nic się nie zmieniło. Chodzi o kwestię budżetową, chodzi o to, że są związane pewne przywileje nie tylko służbowe z istnieniem tego ministerstwa, o których nie chcę mówić, a które wołałbym, żeby nie były, by nie obciążać Państwa zbytniemi kosztami, a wojska pozbawiać lekarzy. Ale jeśli mówię o zbytnich kosztach, to mówimy o kosztach śmiesznych, bo całe to ministerstwo obejmuje budżet, jak słyszeliśmy dziś, 21 milionów marek, czyli, licząc na dawne kacapskie pieniądze, coś około pół miliona rubli. Na tem oparte jest całe ministerstwo, które, jak tutaj ze sprawozdania widzimy, miało w chwili owej 92 urzędników, a obecnie podobno, jak słyszeliśmy, ma 148. I oto taki organ państwowy potrzebuje być aż oddzielnem ministerstwem. Najgorszą krytykę całej tej historii przedstawił sprawozdawca dzisiejszy dr. Rottermund w innym dokumencie, mianowicie w preliminarzu budżetowym Ministerstwa Zdrowia Publicznego dzisiaj rozpatrywanym, gdzie poddał w sposób bardzo ostry krytyce postępowanie Ministerstwa. Z tej krytyki np. słyszeliśmy, że budżet jest ułożony tak, że właściwie Komisja Skarbowo Budżetowa powinna raczej żądać zupełnego odrzucenia tego budżetu, że następnie widzimy tam wady i to wady zasadnicze, o które mnie najwięcej chodzi, że w nadmiernej centralizacji wszystkich agend ministerstwa oraz błędnej tendencji zagarniania przez zarząd centralny, często czysto teoretycznego, jaknajwiększej ilości dziedzin życia państwowego, w których sprawa życia państwowego odgrywa jakąkolwiek rolę. Tak samo będziemy czytali tu, że ujawnia się w budżecie dążność Ministerstwa do przejmowania na rachunek Państwa Wielu agend, należących do samorządów, My zaś jesteśmy zwolennikami jaknajszerszej ingerencji samorządu w sprawach higieny publicznej.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Jeżeli dodam, że tu gdzieś jest i ustęp, w którym się mówi, jak jedno ministerstwo drugiemu starało się coś odebrać, to dopiero Panowie zobaczą, że słusznie jako chaos scharakteryzował dr. Rottermund to sprawozdanie, które przed chwilą Sejm łaskawie i jednomyślnie przyjął.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Zdrowie oczywiście zależy od kultury, czyli od ministerstwa oświaty w szerokiem znaczeniu słowa, zależy od samorządu, który w zachodniej Europie 10 razy tyle robi dla spraw higieny, i zależy następnie od Rządu. Chodzi o to, że ten samorząd cały oddany jest władzy i Ministra Spraw Wewnętrznych, że dalej policja, która jest organem wykonawczym, i należy znowu do Ministra Spraw Wewnętrznych. Dlatego więc nie dla teorii; w myśl której może z czasem powinno i się te rzeczy urządzić, ale dla celów praktycznych, korzystamy z tego, że udało się nam jako tako zorganizować mu nie palność, jako tako zorganizować policję. P. Minister Spraw Wewnętrznych i miał już nieraz możność wypowiedzieć z pewnem zadowoleniem, że coraz lepszym materiałem dysponuje, tymczasem temu materiałowi odbiera się funkcje, które wykonywać może i powinien, a zaczynamy w chwili grożącego tyfusu mobilizować nowe siły, wkraczać w dziedzinę samorządu, zajmować się np. wyrzucaniem z mieszkań i t. p. pobocznemi sprawami.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Nie chcę Panom dłużej zajmować czasu, wymienię tylko, że takie np. porównanie zastępcy Ministerstwa Kolei z zastępcą Ministra Zdrowia nie jest trafne. Stacja Koluszki ma daleko więcej podwładnych, niż cale Ministerstwo Zdrowia. To są rzeczy różniące się od siebie zasadniczo. Jabym powiedział, że nie widzę, na co cierpi to ministerstwo. Wiceministrem jest p. Chodźko, b. minister zdrowia, a więc sprawa leży w tym samym ręku, a dzisiaj Panowie powiadają, że Sejm odmawia prawa wykonywania tych : zagadnień, które wykonane być mają. Czemu te władze nie odnoszą ją do tych ministerstw, które mają egzekutywę, które mogą nadać siłę ich rozporządzeniom, dziś nie będącym niczem innem, jak zapisanym papierem? Jeżeli inżynier ośmiela się mówić w sprawie Ministerstwa Zdrowia Publicznego, to tylko dlatego, że stoi na stanowisku interesów państwowych. Nie miałbym śmiałości podpisywać tego i wniosku, gdybym nie oparł się na opinii j szerokich kół lekarskich, wprawdzie nie i tych, które mają chęć wygłaszać kandydackie mowy, ani dążących do zajmowania posad ale tej inteligentnej a uspołecznionej warstwy lekarzy, z którą miałem styczność. Wszyscy j się oni wypowiadali przeciw temu, jedni bardzo energicznie, drudzy słabiej, inni nic nie mówili, dlatego, że nie chcieli się narażać korporacji, bo każda korporacja ma siłę, jak np. korporacja inżynierów komunikacji w Rosji, często nie jedna trumna Więcej pojedzie, na cmentarzyska, ponieważ lekarz lekarzowi nie chce szkodzić, dla solidarności zawodowej. Ale gdyby opinią tych ludzi została uznana za nieważną pod zarzutem, że moi przyjaciele lekarze to ludzie mało kompetentni, to mam dokument bardziej kompetentny. Otóż, kiedy Polska odbudować się zaczęła, kiedy myślano o tworzeniu szeregu dokonanych faktów, kiedy robiono wszystko, co można, aby Polska w chwili swojej niepodległości była czemś bardzo silnem, wtedy bardzo poważna instytucja nasza zajęła się sprawą organizacji zdrowia publicznego. W owej chwili, a był to czas okupacji, wydany został projekt prawa o przedmiocie zdrowia publicznego W r. 1917. W przedmowie powiedziano:</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#AleksanderHenrykdeRosset">W epoce brzemiennej w sprawie niepodległości Ojczyzny.... instytucje zawodowe i społeczne, chcąc się przyczynić do sprawy odbudowy kraju, zebrały się i oto uchwaliły projekt prawa w przedmiocie zdrowia publicznego.... Nazwiska, które tu są, nie są mniej imponujące, jak te, które, błędnie zapytane, dały dziś tak błędną odpowiedź przez usta dr. Rottermunda na posiedzeniu Sejmu. Czytamy więc, że w poszczególnych pracach brali udział:</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Delegaci Towarzystwa Lekarskiego, Towarzystwa medycyny i t. d. i t. d., rektor Brudziński, minister zdrowia, dr. Chodźko, dr. prof. Jaworski, i t. d. i t. d., potem statyści tacy, jak Parczewski, Higersberger, Ochimowski i t. d. higienista dr. Polak i t. p. słowem wszystkie nasze znakomitości. Oprócz tego i fizyk m. Krakowa b. minister zdrowia p. Janiszewski też tutaj figuruje. Dalej Szanowni Panowie, wprawdzie W innym nieco dziale, ale również w tej książce figuruje, jak to się po łacinie nazywa, bo dobrze nie wiem „risum teneatis amici” dr. Stefan Karp-Rottermund.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Otóż w tym projekcie prawa o zdrowiu publicznem pieczę o zdrowie publiczne W Polsce podług art. i poleca się samorządom pod nadzorem władz państwowych. W art. 2 jest mowa, że zarząd sprawami zdrowia w Polsce należy do ministerstwa spraw wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(Brawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Rozprawa wyczerpana. Głos ma jeszcze sprawozdawca p. Rottermund.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StefanRottermund">Wysoki Sejmie! Z pośród mówców jeden tylko poseł Buzek postawił wniosek realny. Mój przedmówca, poseł Rosset, aczkolwiek bardzo ciekawe tu sprawy poruszał, jednak żadnego wniosku nie zgłosił. Uważam przeto, że ani odpowiadać, ani zwalczać jego argumentów nie mam potrzeby. Sądząc z tonu przemówienia, ma on raczej objekcje co do mojej osoby, zgadza się jednak z wnioskiem Komisji. Inni mówcy najgoręcej popierali wniosek Komisji. Zwracam się jednak do tak znakomitego znawcy stosunków parlamentarnych, jakim jest prof. Buzek, i zapytam, czy sam nie miałby nic przeciw temu, gdybym jako sprawozdawca sejmowy zgodził się na jego propozycję. Wszak Sejm uczynił coś więcej niż przekazanie jednej Komisji wniosku, powołując ponad istniejące komisje komisję specjalną, do której należeli posłowie z Komisji Administracyjnej, Komisji Zdrowia Publicznego i z Komisji Opieki Społecznej, po pięciu z każdej. Błędem by więc było, ażeby skoro te delegacje już się zebrały i uchwałę powzięły, uchwałę ich odesłać ponownie do jednej z nich dla wyrażenia opinji. Zdaje mi się, że p. prof. Buzek, który spokojnie tę rzecz tutaj potraktował, potępiłby mój krok, jako sprawozdawcy, gdybym zalecił Wysokiemu Sejmowi poparcie jego wniosku. Nie wierzę przecież, żeby w tem była ukryta chęć wyrażenia votum nieufności tym przedstawicielom Sejmu, którzy prowadzą pracę w Komisji Opieki Społecznej i Zdrowia Publicznego. A przecież od wpływu na decyzję wykluczeni byli właśnie ci, którzy pracę Ministerstw Zdrowia znają najlepiej. Czy tylko suchy administracyjny punkt widzenia ma tu decydować? Mnie się zdaje, że to nie byłe tendencją wniosku prof. Buzka. Ale nie wchodząc w meritum wniosku posła Buzka, sądzę, że ze względu na to, że sprawa dziś przezemnie referowana została zupełnie wyjaśniona, nie wywołując podrażnienia nie mówię o podrażnieniu posła Rosseta, Wysoki Sejm przyjmie uchwały komisji specjalnej i jej rezolucje przezemnie zgłoszone. Przyjęcia wniosku p. Buzka, odraczającego decyzję, nie uważam za wskazane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do głosowania. Nasamprzód głosować będziemy nad wnioskiem prof. Buzka o odesłanie wniosku komisji sejmowej z druku nr 1376 do Komisji Administracyjnej. Proszę tych Posłów, którzy są za tym wnioskiem, ażeby powstali z miejsc. Jest większość, zatem sprawa ta została odesłana do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przechodzimy do nr. 3, porządki dziennego:</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Sprawozdanie Komisji Zdrowia Publicznego o wniosku p. Szybiłły w sprawie skasowania postanowienia administracyjnego b. generał-gubernatora vol Besselera z d. 28 sierpnia 1917 r., dotyczącego felczerów (druk nr. 1116 i 611), Głos ma p. Falkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StefanFalkowski">Wysoki Sejmie! Pan kolega poseł Szybiłło w swym wniosku z czerwca roku ubiegłego o skasowanie postanowienia administracyjnego b. generał-gubernatora von Beselera z d. 28 sierpnia 1917 r., dotyczącego felczerów, mając na uwadze, że aczkolwiek upłynął już długi szereg miesięcy od czasu wyjścia okupantów z kraju, dotąd pozostało w mocy owo postanowienie, które do minimum ogranicza działalność felczerów, a na podstawie którego p. Minister Zdrowia wydał okólniki, prosił Wysoki Sejm o uchwalenie następujących wniosków:</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#StefanFalkowski">Sejm wzywa rząd:</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#StefanFalkowski">1) Aby odwołał i skasował postanowienie administracyjne b. generał-gubernatora Warszawskiego v. Beselera, z dnia 28/VIII 1917 r., jak również okólników Ministerstwa Zdrowia Publicznego, wydanych na podstawie powyższego postanowienia.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#StefanFalkowski">2) Wobec niedostatecznej liczby lekarzy w Polsce i odpowiednich urządzeń sanitarnych, udzielić dyplomowanym felczerom zezwolenia na praktykę w duchu rozporządzeń i zbioru praw rządowych nr. 100 z 1875 roku.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#StefanFalkowski">3) Pozwolić felczerom stosować środki lecznicze, wzorując się na spisie medykamentów, dołączonym do cyrkularza za nr. 911 z r. 1873, str. 248 i 257 załącznika do zbioru Praw i rozporządzeń działu lekarskiego.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#StefanFalkowski">4) Wydać rozporządzenie drogą ustawodawczą celem powołania felczerów na posady zajmowane przed wojną, a mianowicie: felczerów powiatowych, miejskich, szpitalnych, kolejowych, które to posady zajęte są obecnie przez mniej wykwalifikowanych t. zw. „nadzorców zdrowia” i t. p. nic wspólnego z zawodem lekarskim nie mających.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#StefanFalkowski">5) Przyjmować do armii polskiej felczerów wykwalifikowanych jako urzędników wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#StefanFalkowski">6) Przedstawić projekt ustawy o reformie felczeryzmu.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#StefanFalkowski">Wniosek p. kolegi Szybiłły skierowany został do Komisji Zdrowia Publicznego, która go przejrzała, przedyskutowała i w której imieniu mam zaszczyt być wobec Wysokiej Izby referentem.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#StefanFalkowski">Co do wniosku pierwszego, to. p. Szybiłło żąda odwołania i skasowania postanowienia administracyjnego von Beselera z dnia 28 sierpnia 1917 r., jak również skasowania okólników Ministra Zdrowia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#StefanFalkowski">Zaznaczyć muszę, że w b. Królestwie Polskiem obowiązywała i dotychczas obowiązuje ustawa z r. 1838, t. zw. Instrukcja dla felczerów, oraz ustawa z roku 1842 o zgromadzeniach felczerskich. Prawodawstwo rosyjskie stale to zaznaczało, aczkolwiek, podkreślam to, władze rosyjskie zawsze u nas wprowadzały takie zarządzenia, które się opierały na przepisach obowiązujących wyłącznie w Rosji. Działo się to nie tylko w tej dziedzinie, działo się to wbrew prawu zasadniczemu. Władze okupacyjne niemieckie po objęciu rządów w naszym kraju przywróciły stosowanie niektórych przepisów, które właściwie u nas nigdy nie straciły mocy obowiązującej, a tylko nie były uwzględniane przez b. władze rosyjskie. Przepisy o felczerach właśnie do tej kategorii przepisów należy zaliczyć.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#StefanFalkowski">Postanowienie administracyjne b. generał-gubernatora Von Beselera nie jest jakimś nowem rozporządzeniem. Opiera się ono całkowicie na instrukcjach z r. 1838 i 1842, do tego nawet stopnia, że zachowuje bardzo często jego styl, a nawet wyrażenia. Postanowienie Von Beselera na samym wstępie zaznacza, że felczerom aprobowanym przysługuje prawo wykonywania zabiegów leczniczych tylko stosownie do przepisów instrukcji z dnia 27 grudnia 1838 r. Tutaj zaznaczyć muszę, że władze niemieckie, wydając to postanowienie, zwracały się do ówczesnego ministra zdrowia o opinię.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#StefanFalkowski">P. poseł Szybiłło żąda również odwołania okólników Ministra Zdrowia, wydanych niby to na zasadzie powyższego postanowienia. P. Minister Zdrowia w swych okólnikach stale opierał się na ustawach z r. 1838 i 1842, jeżeli zaś powołał się na postanowienie okupantów, to jedynie ze Względów formalnych. Ja osobiście uważam, że powoływanie się przez p. Ministra Zdrowia na to postanowienie, było niezręcznem, bo mógł się powołać wogóle na obowiązujące u nas ustawy. Co się tyczy lekarzy powiatowych, to ci nigdy nie wydawali okólników, tylko wydawali je na zasadzie okólników p. Ministra Zdrowia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#StefanFalkowski">We wniosku drugim i trzecim p. Szybiłło żąda, ażeby felczerom dyplomowanym udzielić pozwolenia na praktykę w duchu rozporządzenia rządowego za Nr. 100 z r. 1875 i pozwolić im na stosowanie wszystkich środków leczniczych, wzorując się na spisie lekarstw, załączonym do cyrkularza za nr. 911 z r. 1873. Kolega Szybiłło atakuje Ministerstwo, że wydaje okólniki w duchu rozporządzeń niemieckich, a sam domaga się od nas, żebyśmy się stosowali do rozporządzenia rosyjskiego z r. 1875, które obowiązywało tylko w Rosji.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#StefanFalkowski">Wprowadzenie tego rozporządzenia byłoby niewłaściwe, a nawet szkodliwe. Zrównanie w prawach felczerów naszych z felczerami rosyjskimi mogłoby być tylko w tym wypadku usprawiedliwione i wogóle możliwe, jeżeliby stopień wykształcenia felczerów rosyjskich i felczerów w Polsce stał na jednym poziomie. Tak jednak nie jest, o czem bardzo łatwo przekonać się możemy, porównując wymagania, jakie stawiane są felczerom rosyjskim i felczerom polskim. Różnice pod tym względem są olbrzymie.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#StefanFalkowski">Wniosek kol. Szybiłły zabiega o rozszerzenie praw felczerów w duchu przepisów rosyjskich, jednakże, jak już zaznaczyłem, stopień wykształcenia nie jest jednakowy. Dla felczerów rosyjskich t. zw. „pomoszczników wracza” wymagane jest 4 klasowe wykształcenie, a w ich szkołach felczerskich jest poziom wysoki. U nas od kandydata na felczera wymaga się tylko znajomości pisania i czytania ich działań arytmetycznych, a poziom w szkole felczerskiej jest znacznie niższy, niż w szkołach felczerskich rosyjskich. Oczywiście, oprócz tego rodzaju felczerów są jeszcze felczerzy wojskowi i właśnie główny kontyngens felczerów tutaj w Polsce składa się z tych felczerów wojskowych. Po przyjściu z wojska zdają oni egzamin szkole felczerskiej warszawskiej, albo po praktyce szpitalnej otrzymują pozwolenie na praktykę felczerską na zasadzie „żurnalnawo razpariażenia”, po złożeniu egzaminu w urzędzie lekarskim. Panowała tu istna orgia i znane było ogólnie w Polsce, że 300 rubli płaciło się w urzędzie lekarskim urzędnikowi rosyjskiemu i otrzymywało się świadectwo lekarskie, a jacy felczerzy otrzymywali świadectwa, niech posłuży oświadczenie jednego z wójtów włościan, który mówił: „Nasz felczer recept nie zapisuje, bo jest niepiśmienny”. Bardzo często po 3 miesięcznej praktyce u takiego niepiśmiennego felczera, zjawiał się kandydat do szkoły felczerskiej i za 300 rubli znów pozwolenie na praktykę felczerską otrzymywał.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#StefanFalkowski">O ile znam p. kolegę Szybiłlę, to jemu wcale nie zależy na tem, ażeby prawa takich felczerów były rozszerzane.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#StefanFalkowski">Co do czwartego wniosku p. Szybiłły t. j. wydania rozporządzenia drogą ustawodawczą celem powołania felczerów na posady zajmowane przed wojną, a mianowicie felczerów powiatowych, miejskich, szpitalnych i kolejowych, to u nas właściwie ograniczeń pod tym względem niema.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#StefanFalkowski">Ci z felczerów, którzy nabyli prawa w Polsce, prawa te mają nadal i nie wolne ich pozbawiać tych praw, ale rozszerzać praw tych nie możemy, nie możemy praw felczerskich rozszerzać na Poznańskie i na Galicję, gdzie felczerów nie znają i nie uznają.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#StefanFalkowski">Wszystkie przepisy zasadnicze w Polsce przyznają felczerom rolę jedynie wykonawców wskazówek lekarskich. Niestety bardzo mało felczerów u nas stosuje się do tego, olbrzymia większość felczerów podejmuje się czynności, do których wcale nie jest przygotowana. Lekarzom potrzebna jest pomoc ludzi z takiem przygotowaniem, jakiego felczerzy u nas nie posiadają, potrzebni są sanitariusze i dezynfektorzy, a felczerzy znajomości w tym zakresie w szkole felczerskiej warszawskiej nie otrzymali. Wszak na kolejach, W szpitalach, a nawet w projektowanych obecnie kasach chorych posady nie są skasowane dla felczerów. Szczególniej w szpitalu felczer może dla siebie znaleźć bardzo odpowiednie zajęcie.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#StefanFalkowski">Koledze Szybiłłę o co innego chodzi, chodzi mu o to, żeby u nas stało się prawem to, co weszło tylko w zwyczaj wskutek stanowiska b. władz rosyjskich. Wszak po wyjściu Rosjan bardzo wiele narzuconych nam ustaw obecnie nie obowiązuje, wszak aneksy rosyjskie nie są prawem, stosowane były tylko w celach „objedinlenia”.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#StefanFalkowski">Nikt nie odbierał u nas praw felczerom. Wszak w maju r. ub. Ministerstwo Zdrowia Publicznego zorganizowało nawet egzaminy, zrobiło pewien przegląd felczerów, żeby ten dział uporządkować, ażeby ci, którzy właściwie zdobyli prawa felczerskie, mogli i nadal z tych praw nabytych korzystać. Chodzi tylko o ujednostajnienie tej sprawy, wprowadzenie jej w odpowiednie łożysko i nadanie sprawie felczerskiej należytego kierunku.</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#StefanFalkowski">Proszę Wysokiej Izby, na przyszłość felczerstwa w Polsce nikt nie zamierza popierać. Tego zdania jest nawet bardzo wielu z pośród felczerów. Felczerzy, którzy odpowiednie prawa nabyli, będą z tych praw korzystać w całej pełni, będzie to jednak ostatnie pokolenie felczerów w Polsce. Popyt na felczerów jest coraz mniejszy, potrzeba natomiast pielęgniarek i sanitariuszy.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#StefanFalkowski">Co się tyczy wniosku 5, aby przyjmować do armii polskiej felczerów wykwalifikowanych, jako urzędników wojskowych, to wychodząc zasadniczo z tego stanowiska, które tu Panom nakreśliłem, uważam, że od naszej świeżo organizującej się armii, która składa się i z części armii b. austriackiej i z części armii b. niemieckiej, gdzie felczerów nie znali, trudno wymagać, ażeby przejściowo wprowadzała instytucje felczerów. To samo, oczywiście, dotyczyć może i urzędników państwowych, jak np. felczerów powiatowych.</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#StefanFalkowski">Co do punktu 6, aby przedłożono projekt ustawy o reformie felczerstwa, to ponieważ reformy felczerstwa u nas nie będzie, zbędnem jest opracowywanie takiej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#StefanFalkowski">Pamiętać należy o tem, że zdrowie ludności musi być w rękach najbardziej kompetentnych.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#komentarz">(P. Szybiłło: I uczciwych)</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#StefanFalkowski">I uczciwych. Szukać w życiu musimy coraz nowych i coraz lepszych form, dążeniem naszem być powinno; ażeby u nas zapanowały stosunki podobne do stosunków na zachodzie, tak jak jest zresztą u nas w Galicji, jak jest w Poznańskiem, gdzie felczerów nie znają i nie uznają.</u>
          <u xml:id="u-21.29" who="#StefanFalkowski">Dlatego też domagać się będziemy od p. Ministra nie ustawy o reformie felczerstwa, lecz przygotowania przepisów przejściowych dla tych felczerów na terenie b. zaboru rosyjskiego, którzy te prawa nabyli i powinni z nich korzystać stosownie do obowiązujących ustaw. Natomiast domagać się będziemy od p. Ministra Zdrowia Publicznego, aby w jak najkrótszym czasie zorganizowane zostały szkoły dla niższej służby sanitarnej.</u>
          <u xml:id="u-21.30" who="#StefanFalkowski">Na zasadzie tego wszystkiego, co Wysokiej Izbie przedstawiłem, Komisja Zdrowia Publicznego postanowiła jednogłośnie zaproponować przejście do porządku dziennego nad wnioskiem p. kolegi Szybiłły, oraz prosi wysoki Sejm o uchwalenie następujących 3 rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-21.31" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-21.32" who="#StefanFalkowski">Sejm wzywa Rząd:</u>
          <u xml:id="u-21.33" who="#StefanFalkowski">1) do ułożenia przepisów przechodnich dla felczerów w b. zaborze rosyjskim, które mają się oprzeć na instrukcji dotychczas obowiązującej, ze zmianami odpowiadającemi wymaganiom chwili, bez rozszerzenia jednak dotychczasowych praw felczerskich, wobec braku odpowiedniego fachowego wykształcenia posiadających je felczerów;</u>
          <u xml:id="u-21.34" who="#StefanFalkowski">2) do dalszego stopniowego znoszenia instytucji felczerów, nie krzywdząc oczywiście tych, którzy wykonanie praktyki felczerskiej nabyli, w takiem jednak tempie, ażeby jak najszybciej na terenie b. zaboru rosyjskiego mogły zapanować stosunki istniejące na Zachodzie, a przedewszystkiem u nas w Galicji i W b. zaborze pruskim, gdzie felczerów nie mają i nie uznają;</u>
          <u xml:id="u-21.35" who="#StefanFalkowski">3) do powołania do życia w jak najkrótszym czasie szkół dla niższej służby sanitarnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MarianMalinowski">Wysoka Izbo! Nie zupełnie zgadzam się z wywodami p. posła Falkowskiego. Jeżeli weźmiemy pod uwagę obecny stan sanitarny, głównie w Kongresówce, to musimy zwrócić uwagę na to, że sił lekarskich wogóle u nas brak i zanim uniwersytety nasze dadzą nam nowy zastęp lekarzy, musimy pomyśleć o tem, żeby ktoś mógł nieść pomoc lekarską biednej ludności. Wiemy że były szkoły felczerskie w Kongresówce, skąd wychodziło mnóstwo wykwalifikowanych i dobrze wykwalifikowanych felczerów. Otóż prawo beselerowskle tych felczerów ogranicza i doprowadza do tego, że całe rzesze ludności ubogiej w miasteczkach i po wsiach pozbawione są pomocy lekarskiej, albowiem lekarze grupują się przeważnie W Większych miastach.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#MarianMalinowski">Jeśli porównamy stan, jaki jest za granicą a u nas, to, o ile wiem, w Niemczech przypada jeden lekarz na 2,000 mieszkańców, w Austrii na 2,500, a u nas na 6,000 mieszkańców, a zdarza się często, że na 20 i 30,000 m., pozatem zdarza się, że W dwóch i trzech powiatach niema wcale lekarza, to znaczy, że miliony mieszkańców pozbawione są pomocy lekarskiej. Obecni tu posłowie przedstawiciele wsi dobrze tę sprawę znają i wiedzą, jak jest trudno na wsi o jakiegokolwiek lekarza, że felczer wykwalifikowany w wielu wypadkach jest poprostu błogosławieństwem.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#MarianMalinowski">Jestem zdania, że pomocy lekarskiej powinniby udzielać lekarze, ale zanim ci lekarze będą, nie ograniczajmy w prawach tych wykwalifikowanych felczerów, którzy w wielu wypadkach lekarzy zastąpić mogą.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#MarianMalinowski">Powiedziano, że jest instrukcja dla felczerów. Mam ją przed sobą, jest to instrukcja powiatowego urzędu zdrowia w Będzinie, która i stylistycznie nawet ładnie wygląda. Otóż powiedziano tam: „Felczerowie przeważnie są do doglądania i opatrywania chorych, tak w szpitalach jakoteż i w prywatnej praktyce, tudzież dla udzielania pomocy, jaka jest dozwolona w tym stopniu”.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#MarianMalinowski">Dalej czytamy, że felczerom dozwala się uskuteczniać niektóre pomniejsze czynności chirurgiczne jako to: puszczać krew, tamować płynie krwi z żył powierzchownych, stawiać bańki, wykonywać nasiekania, przystawiać wilcze łyko i wizykatorie, zaciągać zawłoki, zakładać źródełka, szczepić ospę, dawać enemy itd. To jest instrukcja urzędowa. Jeśli taką instrukcję wysyłają urzędy zdrowia, to jakże ci felczerzy są traktowani, czem ten felczer ma być, komu to „łyko” ma przystawiać?</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#komentarz">(Głos: Skandal)</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#MarianMalinowski">Dalej mówi się w tej instrukcji, że felczer nie ma prawa u osoby dorosłej upuścić Więcej krwi niż pół funta, a dalej że musi mieć narzędzia kieszonkowe, sznyper, banecznik i bańki, klucz do rwania zębów, strzykawkę do dawania enem i jeszcze inne drobne rzeczy. Otóż to jest dowód, jak się felczerstwo traktuje, a tymczasem w wielu fabrykach, kopalniach i zakładach niema lekarzy, bo ich wogóle w Polsce brak i siłą rzeczy są felczerzy.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#MarianMalinowski">Nie jestem felczerem, bronię tylko interesów ludności, która przez to beselerowskie prawo jest pozbawiona tej pomocy.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#MarianMalinowski">Ale podobno jest prawo, które powiada, że felczer musi nieść pomoc, bo inaczej będzie odpowiadał wedle paragrafów kodeksu karnego, a tymczasem ogranicza się tego felczera, ażeby pomocy nie mógł nieść czyli pcha się go w ten sposób do odpowiedzialności. Uważam, że powinniśmy dążyć do tego, żeby w przyszłości lekarze mogli zastąpić felczerów, a niższą służbę lekarską, żeby spełniali sanitariusze czy pielęgniarze, ale to w dzisiejszych warunkach jest niepodobieństwem I byłoby szkodliwą rzeczą felczerów wykwalifikowanych ograniczać w prawach.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#MarianMalinowski">Zupełnie bym się zgodził na rezolucję Komisji, z wyjątkiem tej części, że przechodzimy nad sprawą skasowania postanowienia beselerowskiego do porządku dziennego. Prócz tego proponuję zmianę mianowicie w punkcie 1: wykreśliłbym słowa „ze zmianami odpowiadającemi wymaganiom chwili”, a wstawiłbym słowa: „zostawiając czasowo wykwalifikowanym obecnie felczerom prawa potwierdzone przez rosyjski senat rządzący z 1913 r.”. Ma to trwać, dopóki się nowej ustawy u nas nie stworzy i dopóki nasze uniwersytety nie dadzą odpowiedniej ilości lekarzy.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#MarianMalinowski">Bo niech Wysoka Izba sobie wyobrazi te olbrzymie przestrzenie polskich wsi i miasteczek, gdzie lekarzy jeszcze za 5 i 10 lat nie będziemy mieli, bo dla nich nie jest to interes, zaś lekarzy ideowych, którzy chcą iść w masy i tam pomagać i ratować, takich nie jest tak dużo. Lekarz po to zostaje lekarzem, ażeby brać W mieście za poradę i pisanie recept pieniądze, a my wiemy, jak to klasa robotnicza musi w ogonkach stać, zanim dostanie się do pana lekarza. W wielu wypadkach wskutek takich ograniczeń lekarz drogo bierze, felczer nie będzie miał prawa pomóc, a wtedy nie będzie możności usuwania znachorów, lekarzy wodnych, morskich i jak się tam jeszcze nazywają. Trzeba się stanowczo nad tem zastanowić. Jestem zdania, że przejść do porządku dziennego nad wykwalifikowanymi felczerami, których dziś mamy, jest niepodobieństwem, bo to byłoby ze szkodą dla kraju i dlatego proszę Wysoką Izbę, ażeby do 1 punktu rezolucji zgłoszonych przez sprawozdawcę p. Falkowskiego, przyjęto zmianę przeze mnie zaproponowaną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Szybiłło.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#TeodorSzybiłło">Zanim przejdę do meritum swego wniosku, czuję się w obowiązku oświadczyć, że daleki byłbym przeciwstawiać się jednomyślności Komisji, gdyby nie okoliczność, że prócz panów lekarzy, jeszcze i przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia Publicznego, lekarz, którego nazwiska nie wyjawię, na tem posiedzeniu powiedział, że jest bezwzględnym felczerożercą. Byli wprawdzie na tem posiedzeniu zacni posłowie z Poznańskiego i byłej okupacji austriackiej, ale niestety zabrakło przedstawicieli sfer robotniczych z Kongresówki; gdyby nie to, uchwała Komisji Zdrowia Publicznego byłaby wypadła zupełnie inaczej i ja miałbym dziś daleko łatwiejsze zadanie, bo przynajmniej votum seperatum wypłynęłoby z ust członka Komisji Zdrowia Publicznego, a nie z ust wnioskodawcy.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#TeodorSzybiłło">Zanim przejdę do poszczególnych punktów wniosku mego, muszę odpowiedzieć szanownemu p. referentowi Komisji na niektóre zarzuty. Sam p. referent przyznaje, że nie bardzo zręcznie Ministerstwo Zdrowia Publicznego postąpiło, powołując się na dekret beselerowski. P. referent Komisji dr. Falkowski powiada, że to prawo wcale nie jest nowe, bo przecież z samego brzmienia niektórych wyrazów można wnioskować, że jest stare. Trudno, ale ja już nie chcę wstecz się cofać, tylko iść naprzód i nie wiem jakbyśmy tutaj nazwali człowieka,. któryby zaczął iść tyłem. Uczepiliśmy się instrukcji z 1838 r., instrukcji tak samo wydanej przez rząd obcy, rząd moskiewski. Przytaczamy nic nie mówiącą ustawę z 1842 r. o zgromadzeniach felczerskich, powiadamy, że z chwilą, kiedy okupant opuścił granice wolnej Rzeczypospolitej Polskiej, żadne aneksy nas nie obchodzą, a jednak trzymamy się instrukcji rosyjskiej, która jest dogodniejszą dla niektórych tylko, podkreślam to, panów lekarzy. Prócz instrukcji z 1838 roku jest moc aneksów, bo niestety prawa moskiewskie posługiwały się właściwie tylko okólnikami i aneksami. Nie zapominajmy, że prócz aneksów tyczących się praw felczerów u nas nawet do dziś dnia obowiązuje prawo karne. A okoliczności tak się składają, że zwężone prawo z 1838 roku zamyka zupełnie działalność felczerów. Bo przecież to prawo jest dziś absurdem, Chciałbym, żeby mi kto z Komisji Zdrowia Publicznego pokazał tego felczera, który upuści funt krwi, on by raczej dolał funt krwi do tej serwatki płynącej w żyłach polskich. Jeżeli kto mówi, że trzeba utrzymać się przy instrukcji z 38 roku, gdzie się mówi o jakimś „wilczem łyku”, to nie dalej jak wczoraj telefonowałem do aptek, pytając się, czy ten środek posiadają, oczywiście, że nie.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#TeodorSzybiłło">Jeżeli mi kto mówi, że felczerowi wolno stawiać cięte bańki, to zabieg taki byłby przecież straszną krzywdą i Ministerstwo Zdrowia powinnoby karą obłożyć tych, którzy Szafują krwią polską. Ale to też słyszałem od felczerów, z jak sarkastycznym uśmiechem lekceważenia przyjmują ów komunikat Ministerstwa Zdrowia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#TeodorSzybiłło">Pozwolę sobie dalej przytoczyć, że felczerów obowiązuje prawo karne, a przez to i aneksy, które zdaniem Komisji Zdrowia Publicznego felczerów niby to obowiązują i które należy przystosowywać w miarę potrzeby dawania pomocy szerokim warstwom ludowym i robotniczym, lecz których nie należy zwężać. To obowiązujące prawo karne przytaczam tutaj za poradą prawników i za ich zupełną zgodą. Mianowicie artykuł, z 1875 roku nr 100 Zbioru Praw i Rozporządzeń rządowych, na który się powołałem, określa prawa i obowiązki felczerów, którzy ukończyli szkoły felczerskie, nie żadne ziemskie i nie żadne „własne felczerskie”.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#TeodorSzybiłło">Art. 690 i 872 ustawy lekarskiej z roku 1892, mówi że w razie odmówienia pomocy przy wezwaniu, felczer podlega karze według art. 372 i 1522 kodeksu karnego, tom 15 Zbioru Praw wydanego w roku 1885, a to po raz pierwszy grzywną 10 rubli, po raz drugi 50 rubli, a po raz trzeci do 100 rubli. Tak się przedstawia sprawa felczera, który idzie do mas nie w celu zarobkowania, ale z pobudek współczucia niedoli bliźniego.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#TeodorSzybiłło">Zbyt pochopnie referent gwarantował, że lekarze powiatowi własnych okólników nie wydają. Mam tu okólniki takie i przeczytam je.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#TeodorSzybiłło">Gdyby poseł Falkowski nie jako doktor powiatowy, lecz jako pacjent zawezwał felczera, gdyby ten się nie stawił i gdyby I z tego wynikły jakieś poważniejsze następstwa, to za te następstwa felczer ukarany by został grzywną i aresztem od 3 do 7 miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#TeodorSzybiłło">Tak bardzo certujemy się o to, czy pozostawić dekret Beselera, czy nie, ale to jest bezcelowe bo dzisiaj t tak przechodzi się nad nim do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#TeodorSzybiłło">Jeżeli się mówi, że nie będzie ustawy o reformie felczeryzmu, bo felczeryzmu nie będzie, to może jeszcze i społeczeństwo ma o tem coś do powiedzenia, ja Wierzę, że u nas felczeryzm potrwa jeszcze przez pewną ilość lat, wszak tu się słyszy, że zdrowie publiczne to nie lada rzecz, a ja spytam teraz, czy nawet najzapamiętalszy mój przeciwnik mógłby wskazać na setki procesów wytoczonych felczerom przez samych pacjentów, nie przez policję, nie przez lekarzy powiatowych, ale przez tych, którzy ucierpieli, procesów o to, że ci felczerzy tak mocno uszkodzili zdrowie i tyle sfabrykowali aniołków? Może kto powie, że statystykę co do tego trudno przeprowadzić. Ale z nastroju, który panuje wśród panów lekarzy, a nawet wśród felczerów, wierzę, że takich skarg było dużo. Wszak chory, któremu felczer zaszkodził, a choćby tylko nie pomógł, zwraca się ze skargą do lekarza, a że lekarz skonstatowawszy przewinienie felczera, napewno felczera nie pogłaskał, to rzecz pewna. Ale mamy też głosy publiczne mówiące co innego, mamy moc dzienników, które pochlebnie się odzywają o obywatelskich czynach felczerów np. że wtenczas, kiedy niektórzy lekarze jak tchórze uciekali, zostawiając chorych na łożach szpitalnych, to felczer przez parę miesięcy był lekarzem, był ordynatorem szpitala, np. w Pabianicach i wielu innych większych miastach. Może są sporadyczne wypadki partactwa felczerów, może się znajdzie wśród nich taki analfabeta, jak ten, o którym ów Wójt opowiadał, ale nie można tych wypadków uogólniać, bo gdybyśmy weszli na tę drogę i gdybyśmy zaczęli rozprawiać o kwalifikacjach i o uczciwości i o oddaniu się temu szlachetnemu zawodowi, jaki ma lekarz i ten marny jego pomocnik felczer, to byśmy daleko nie doszli. Warto o tem zamilczeć.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#TeodorSzybiłło">Chodzi o to, żeby w tym krótkim przejściowym czasie, który będzie trwał tem krócej im prędzej Rząd przyjdzie ze swoją ustawą nie posługiwać się rozporządzeniami i aneksami moskiewskiemi, ani dekretem przejściowym Beselera. To potrwa 4 czy 6 tygodni; i do tej pory ja wierzę, że głos opinii publicznej nie wystąpi przeciw uchwale, żeby felczerom przyznać prawa z roku 1875. Zgodzę się na rezolucję kolegi Malinowskiego, ale chcę iść naprzód, bo zdaje mi się, że od r. 1838 wiedza zarówno lekarzy jak i felczerów poszła naprzód, a nie w tył, i od tego czasu tak dobrze wychowawcy jak i wychowańcy są lepiej pod względem zawodowym wykształceni. To też nie cofajmy się wstecz, odrzućmy dekrety Beepera, jak i aneksy i rozporządzenia różnych moskiewskich rad medycznych i niech Rząd przyjdzie jaknajprędzej z ustawą dla felczerów.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#TeodorSzybiłło">Szanowny pan referent wspomniał o felczerach analfabetach, powiedział, iż są tacy, a i jakiś wójt zaświadczył, że felczer nie napisze recepty, bo pisać nie umie. Dobrze jest, że nie napisze kiedy nie umie, ale wiemy, że to nie jest winą felczera. Felczerzy nie samem płakaniem i narzekaniem dopominają się o swoje prawa. Oni stali i stoją nawet podczas wojny na tam stanowisku, że chcą pogłębić swoją wiedzę. Te kursy, które własnym kosztem związek felczerów urządził i prowadził podczas wojny, to ciągłe domaganie się wiedzy. Wydawanie własnych organów świadczy że oni idą z postępem i życiem. Jeśli znalazł się felczer analfabeta, to pytam się, kto bierze odpowiedzialność za to? Ja chciałem przemilczeć, że byli tak nieuczciwi lekarze, którzy, zasiadając przy egzaminach, w radach gubernialnych za czasów okupacji moskiewskiej za głowę cukru wydawali papiery felczerskie. Jestem daleki od tego, aby bronić takich złoczyńców, i chciałbym, aby ręka sprawiedliwości Najjaśniejszej Rzeczypospolitej dotknęła tych, którzy takich felczerów w świat puścili. My tu mówimy o przeszłości, mówimy, że to działo się za czasów okupacji moskiewskiej, ale Szanowny Pan referent wspomniał też o egzaminie z dnia 4 maja 1919 r. Przyjrzyjmy się temu egzaminowi i tym pobudkom, które go wywołały. Stało się tak, że kiedy wszystkie, uczelnie nasze pod batem moskiewskim jęczały, nie mogąc znieść rusyfikacji, wtedy śladem uniwersytetu polskiego poszły też szkoły felczerskie i zrobiły obstrukcję. I cóż? Szkoły te zamknięto, a wszakże wiemy, że składały się z dwóch kursów. I wiemy, że przedtem, zanim kandydat na felczera wstąpił do szkoły, musiał przedstawić świadectwo szpitalne. Ten młodzieniec, który oddawał się temu zawodowi ideowo, a nie tak szalbiersko i powierzchownie, jak Wojciech sanitariusz, który jest sanitariuszem po 6 tygodniach praktyki, albo dezynfektor po śmiesznym 4-tygodniowym kursie w Warszawie, pozostaje w zawieszeniu, straciwszy, parę swoich młodych lat. Dzięki zabiegom związku felczerów, u ś. p. rektora uniwersytetu Brudzińskiego uzyskano to, że słuchaczom z drugiego kursu, którzy nie mogli ukończyć szkoły felczerskiej, pozwolono zdawać egzaminy jako eksternistom i urządzono dla nich ten egzamin. Było ich czterdziestu kilku, ale stopień felczerski uzyskało przeszło dwustu felczerów. Daleki jestem od posądzań, ale nawet na Komisji Zdrowia Publicznego, kiedy miałem zaszczyt być obecnym, jeden z referentów na ucho mi powiedział, że tam jakoś się dziwnie stało, że ten co powinien był zdać egzamin, nie zdał go, a ten co nie powinien — to zdał. Wśród tych co uzyskali stopień felczera był Trąbka, który zdaje mi się jest w calem znaczeniu tego słowa trąbą, a związek felczerów nie przyjął go do swej korporacji. Nasuwa mi to podejrzenie, od którego chciałbym być daleki, że systematycznie obniża się godność zawodową, chcąc w ten sposób poderwać ich egzystencje. Byłem zmuszony to wypowiedzieć, inaczej bym tego nie uczynił.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#TeodorSzybiłło">Następnie szanowny pan referent powiedział: dziś nam lekarzom felczerzy nie wystarczają, nam potrzeba sanitariuszy. Nie chcę wmawiać w p. d-ra Falkowskiego, którego wielce szanuję, kłamu, daleki jestem od tego, ale czuję, że nie jest w zgodzie ze swojem sumieniem jako lekarz fabryczny, to z góry czuję. Dam przykład: P. dr. Falkowski, jako lekarz fabryczny, bardzo często miał wielką pomoc ze swego pomocnika felczera. Gdy dr. Falkowski był w ambulatorium podczas godzinnego przyjęcia, gdy potrzeba było zbadać 100 chorych, felczer pomagał mu bardzo wiele. Jeżeli się mylę co do stosunków w Zagłębiu Dąbrowskim, to powiem o stosunkach łódzkich. Podczas przyjęć ambulatoryjnych, dajmy na to, w fabryce, gdzie jest zatrudnionych 2000 robotników, lekarz przyjeżdżał na wizytację dwa razy na tydzień w godzinach południowych, aby robocie fabrycznej nie zabierać czasu, od godz. 12 do godz. 1, lub wpół do drugiej miał zbadać 130–200 chorych osób. Oprócz tego trzeba było wydać kwity na zapomogi z kasy chorych i recepty, a podczas drugiej wizytacji trzeba było opisać nieszczęśliwe wypadki. I cóż — czy tam felczer nie oddawał wielkiej przysługi, czy w wielu razach nie wyręczał doktora?</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#TeodorSzybiłło">Posuwam się dalej. Pan doktor mieszkał za daleko, a był jednocześnie lekarzem i kasy chorych i fabrycznym. No i cóż? Czy ten felczer nie bywał wtedy ginekologiem, czy nie tamował wielkich krwawień, czy nie bywał chirurgiem, czy nie robił resekcji, czy nie był lekarzem, czy nie pisał recept? Ale wtedy wszystko było mu wolno, bo zastępował pana lekarza fabrycznego i nibyto pod jego okiem pracował. W tych granicach, dopóki obsługiwał robotników fabrycznych, wolno mu było wszystko robić, ale gdy wyszedł za drzwi fabryki już nie wolno mu było nic zrobić.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#TeodorSzybiłło">A przy tej sposobności działy się takie rzeczy, o których wiadomość powziąłem nie ze swoich domysłów, bo tutaj siedzi kolega, który zna stosunki łódzkie, i Wie, o której firmie mówię. Nawet najuczciwszy lekarz, któryby z całem zaparciem się siebie spełniał swoje posłannictwo ideowe, spotykał się w pracy swojej z przeszkodami, które w złem świetle stawiały jego dobrą wolę. Była np. instrukcja od zarządzającego fabryką, żeby nie bacząc na epidemię grypy, lub inne choroby posłał Więcej ludzi do roboty, bo za dużo ludzi choruje. Lekarz niestety dlatego, żeby nie utracić stanowiska, zamilkł i poddał się rozporządzeniu zarządcy satrapy kapitalistycznego. I cóż się stało? Lekarz odjechał, a robotnicy przychodzili w ambulatorium do felczera i w zaufaniu prosili go: niech mnie pan felczer lepiej obejrzy i niech mi pan da lekarstwo, gdyż ja nie z próżniactwa — ale naprawdę chory jestem. I często — w wypadkach, gdzie lekarz kazał przylepić plaster Fajarda felczer skonstatował, że jest zapalenie płuc lub opłucnej, a nie zwyczajna chłopska kolka w boku.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#komentarz">(Wesołość).</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#TeodorSzybiłło">To są fakty smutne, tu śmiać się nie potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#TeodorSzybiłło">Pan referent twierdzi, że felczerzy już teraz nie wystarczają doktorom jako pomocnicy. Poziom wykształcenia warszawskiej szkoły felczerów był istotnie bardzo niski. Dlatego też felczer z tej szkoły nie ma pretensji nazywać się lekarzem i nie chce zapisywać środków drastycznych, mieszczących się w szafce pod lit. b), albo a). Ależ Panowie, jeżeli każdy przechodzeni ma prawo wstąpić do apteki i kupić kwasu solnego, dlaczego felczer nie ma prawa zapisać solucji z kwasu solnego, co, jak panom wiadomo, jest środkiem na trawienie.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#TeodorSzybiłło">Jeżeli w ten sposób będziemy tę sprawę traktować, to może głos publiczności poza Sejmem dobitnie się upomni o prawa felczerów w Naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#TeodorSzybiłło">Pan referent powiedział, że dążyć trzeba do tego, aby zniszczyć felczeryzm. Ma się rozumieć — stopniowo, byle nie tak od razu, nie rewoltą, bo mamy przecież przekonania rewolucyjne, ale tak zdusić go za gardło, aby po cichu umarł, a nie strzelić do niego. Takie jest ewolucyjne pastowane w odradzającej się Ojczyźnie. Mówi się, że felczer ma za mało wyszkolenia, felczer, który praktykował pod okiem lekarza zanim wstąpił do szkoły felczerów, a potem odbył kurs dwuletni pod okiem profesora uniwersytetu. P. dr. Falkowski powiada, że na to, aby być przyjętym do szkoły felczerskiej, wystarczało umieć tylko czytać i pisać! Ale widocznie wymagano trochę więcej, bo np. za czasów kiedy profesor Jaszczyński był kierownikiem szkoły felczerów a chirurgię wykładał dr. B. Sawicki, uczniowie szkoły felczerskiej posługiwali się podręcznikiem anatomii Gepnera, pisanym w połowie po łacinie. Po łacinie! A przecież tu słyszeliśmy, jak inżynier dzisiejszy p. Rosset nie mógł się połapać w łacinie d-ra Rottermunda!</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#TeodorSzybiłło">Mówicie, że są za mało wykształceni, a teraz chcecie ich zastąpić przez sanitariuszy lub sanitariuszki. Znałem zacnego, zgasłego przedwcześnie W Warszawie dr. Romana Jażdżyńskiego. I jakież to on stawiał warunki? „Tylko jeżeli felczer szpitalny pod moim okiem będzie opatrunki robił — -mówił — to operację wykonam”. Jakoś te operacje udawały się, bo okrył się sławą, choć umarł w 45 roku życia. A dzisiaj chce się zastąpić felczerów dezynfektorami i sanitariuszami. My nie przeciwstawiamy się temu, bo i oni są potrzebni. Ale niech Pan Doktor sobie wyobrazi, że na kopalni zaproponują mu usunięcie felczera i zastąpią go sanitariuszem, który skończywszy kurs 6-tygodniowy, niebieski fartuch zamieni na biały i zamiast grzebać w rynsztoku, grzebać zacznie w ciele ludzkiem. Wszakże już lewatywa jest zabiegiem trudnym, o którym się odczyty wygłasza, a zastrzyknięcie i szczepienie ospy, to również sprawy za trudne, ażeby byle kogo dopuścić do takiej operacji.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#TeodorSzybiłło">Jeśli zaś Panowie doktorzy powiedzą, że jest ich tak dużo, że oni te wszystkie czynności sami wykonają, to wtedy usuńmy felczerów z powierzchni ziemi. Będąc na zjeździe przeciw wyludnieniu kraju delegowanym z m. Łodzi, nie jako lekarz, słyszałem tam, że dane statystyczne wykazały, iż w Kongresówce było około 1900 lekarzy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, zwykły procent zasłabnięć, a w świecie lekarskim przyjmuje się, że człowiek choruje przeciętnie 20 dni w roku, to obliczywszy to Wszystko, przekonamy się, że jednak tych sił lekarskich nie wystarczy. Wiemy, że nawet te ambulatoria, które są, to przecież jest tylko absurd, wiemy, że daleko nam do idealnej pomocy lekarskiej, wiemy, że daleko lepsze jest radjum Curie Skłodowskiej niż tiocol. Ale jeśli robotnik nie ma na radjum, to trzeba mu dać chociaż tiocol; jeśli niema lekarzy na wsi, to trzeba chłopu dać bodaj felczera, ażeby z jaką taką osłodą życie zakończył, jeżeli mu felczer nie potrafi pomóc. Lekarza za trudno na wieś dostać; nie chcę tu robić przytyków, ale istotnie tak mało jest lekarzy, że można ich mieć tylko W Większych zbiorowiskach ludności jak Warszawa, Lublin i po części Łódź.</u>
          <u xml:id="u-25.21" who="#TeodorSzybiłło">Zanim wstąpiłem na trybunę, przed chwilą jeden z kolegów posłów opowiedział mi, że pewien lekarz wezwany do chorego za postawienie baniek wziął 1000 mk. Na drugi dzień wezwano felczera, bo należało zabieg powtórzyć, było to zapalenie płuc — i felczer zrobił to samo za 50 mk. Mówię to na odpowiedzialność tego kolegi i on się tego nie zaprze. Zdaje mi się więc, że felczer jest potrzebny.</u>
          <u xml:id="u-25.22" who="#TeodorSzybiłło">A weźmy teraz pod uwagę, że zajmujemy kresy wschodnie, gdzie ludność po większej części była przyzwyczajona do niesienia pomocy przez tak zwanego „wołostnego felczera” i felczera ziemskiego i gdzie ich teraz niema, bo Ministerstwo Zdrowia Publicznego postarało się wprawdzie o to, ażeby stworzyć karawanę mułów w Kairze, zakupiło muły, ale pomocy lekarskiej za wojskiem polskiem na kresy nie posłało. Dając żołnierza polskiego kresowcom, opieki lekarskiej mimo głodu i panowania tyfusu nie dajemy im żadnej Na lekarzy nas nie stać a na czynność felczerów nie chcemy pozwolić. Czy my sobie ludność kresów w ten sposób zjednamy, nie wiem, niech na to odpowie p. referent.</u>
          <u xml:id="u-25.23" who="#TeodorSzybiłło">Co się tyczy reformy felczerskiej, to przypomnę jedną rzecz. Wiemy, że za czasów okupacji rosyjskiej, nasi synowie oddawani byli przez rodziców tylko na wydział medyczny i prawny, bo gdyby syn powiedział ojcu, że chce być urzędnikiem, to jest kancelistą w ucząstku policyjnym, czy w urzędzie gubernialnym, to by mu rodzic łeb urwał. Wszyscy się skupiali na tych dwóch wydziałach uniwersytetu. I czy za dużo lekarzy zastała Najjaśniejsza Rzeczypospolita Polska? Za mało. A jeżeli dziś młodzież z wyższem wykształceniem, widząc, że trzeba nam administratorów kraju, z tych wyższych uczelni będzie wyjeżdżała na specjalne kursa za granicę, ilość kandydatów na medycynę się zmniejszy i nie Wiem, czy lekarze potrafią obsłużyć ludność, gdy jak dane statystyczne powiadają, prawie 6–7000 osób przypada na jednego lekarza. Otóż felczeryzm chyba nie tak prędko zostanie zwinięty. Ja teraz nie chcę przesądzać tej sprawy, tylko kategorycznie z tego miejsca śmiem zaprotestować przeciwko twierdzeniom, że sanitariusz po 6 tygodniowym kursie, albo dezynfektor zastąpi felczera, owszem twierdzę, że opinią, jakoby felczer był nie tylko zupełnie zbędnym, lecz nawet wcale nieużytecznym do pomocy lekarskiej, nie jest głosem lekarzy polskich.</u>
          <u xml:id="u-25.24" who="#TeodorSzybiłło">Jeżeli Szanowny Pan referent twierdził, że lekarze powiatowi nie wydają swoich osobnych okólników, to ja dowiodę, że jest inaczej. Mało, lekarze powiatowi, bo nawet i sierżant policyjny potrafi swoje okólniki wydawać, tak ta sprawa została rozdmuchana. Mianowicie były wypadki, że nie tylko felczerów, ale i apteki zawiadamiano, że jeżeli będą wydawać lekarstwa na najniewinniejsze nawet recepty felczerskie, to „będą oddane do urzędu walki z lichwą i spekulacją”. Nie wiem, co za stworzenie z tego urzędu chcemy zrobić, już i tak głowy niema, zaledwie tułów mu pozostał — jeżeli takie sprawy będą mu jeszcze przekazywane, to przestanie już być żywem stworzeniem. Powiada się, że felczerzy są nie odpowiedzialnymi do pewnego stopnia, i wydaje się poufne zarządzenia i komunikaty np. w sprawie szczepienia ospy, mam tu wycinki z gazet z opisami wypadków, że po zaszczepieniu ospy przez felczerów lekarz musiał je powtórzyć, aczkolwiek ta ospa była dobrze zaszczepiona. Ale jest rzecz jeszcze ciekawsza. Wolno szewcowi buty zrobić, ale rachunku wystawić nie wolno, dlaczego? Już nawet tę surowicę, którą felczer dostaje z najodpowiedniejszego źródła lekarskiego, wolno mu ospę zaszczepić, ale świadectwo felczerskie o szczepieniu ospy nie ma żadnej wartości. Dlaczego? Lekarz unieważnia świadectwo o sczepieniu ospy wydane przez felczera ponieważ pobiera za takowe 20 marek.</u>
          <u xml:id="u-25.25" who="#TeodorSzybiłło">Mówi się, że się nie ogranicza praw felczerów ale ja słyszałem tylko narzekania felczerów i to zupełnie słuszne, że się ich prawa ogranicza. Skasowano np. wszystkie posady felczerów miejskich i powiatowych, zapominając, że oni byli urzędnikami, że im się nawet emerytura należy, a zapomniano im nawet miejsca wymówić.</u>
          <u xml:id="u-25.26" who="#TeodorSzybiłło">Następnie gdzie felczer ma pogłębić swoją wiedzę, żeby przestał być analfabetą zawodowym? Ma się rozumieć pod okiem lekarza, ale gdzie? Czy w domu prywatnym, czy w szpitalu? Alboż do szpitala przyjmuje się chętnie felczerów? Mam dowód, że tak nie jest, przeczytam list. Z bólem serca powiedział, mi pewien felczer, że kiedy jako były zapasowy żołnierz armii rosyjskiej chciał wrócić na swoje stanowisko, to mu odpowiedziano: w budżecie nie jest przewidziana pozycja dla pana i pan miejsce tracisz.</u>
          <u xml:id="u-25.27" who="#TeodorSzybiłło">W drugim wypadku doktor zawezwał felczera, który do ostatniego dnia był na stanowisku, i powiedział mu: Ponieważ w budżecie nie przewidziano pozycji na utrzymanie pana, pan od dziś posady nie masz. Stało się to bez dwutygodniowego wypowiedzenia. Staramy się więc o to, żeby felczerów w szpitalach nie było. A gdzież oni mają swoją wiedzę pogłębiać, panowie lekarze? Tych, których nazywacie mało wykwalifikowanymi w swoim zawodzie, jeszcze się systematycznie ze szpitali usuwa. Ja mogę służyć panu referentowi temi wszystkiemi dowodami.</u>
          <u xml:id="u-25.28" who="#TeodorSzybiłło">Wszak dekret beselerowski pozwala wyjmować i usuwać zepsute zęby. Mimo to dwóch felczerów w Warszawie mieli o to proces; jednego Teichnera, skazano w drodze administracyjnej na 200 marek i skonfiskowano mu cęgi do wyrywania zębów. Drugi, widocznie sprytniejszy, postarał się o odpowiedniego prawnika, obronił się i został zupełnie od odpowiedzialności zwolniony.</u>
          <u xml:id="u-25.29" who="#TeodorSzybiłło">Oto jeszcze inny przyklap takiej sekatory. Nawet „Przegląd Lekarski” na każdym kroku stawia felczerów na równi ze znachorami. Bądź co bądź swoich kolegów czy wychowańców tak traktować nie można. Nazywa się ich mało inteligentnymi. Tak mówi Ministerstwo Zdrowia Publicznego, tak mówią lekarze powiatowi, natomiast Rzeczpospolita Polska mówi inaczej. Bo, gdy chodzi o podatek repartacyjny, felczer jest bardzo inteligentny, i wtedy już się nie patrzy, że przystosowano do niego instrukcję z 1838 r. zamiast 1875, że mu zwężono prawo praktyki, lecz z 32 mk. podatek repartacyjny podnosi mu się z 32 na 300 mk. I felczer płaci podatek repartacyjny, choćby od tych czynności, objętych z instrukcją 1838 r. i tak szlachetnie popartych przez p. Beselera, a zaakceptowanych i potwierdzonych przez Ministerstwo Zdrowia. Ale przecież trzeba do sprawowania mu tych czynności dać węgiel, bo rozumiem, że jeszcze do dentysty można przyjść w palcie, by ząb wyrwać, ale do felczera o postawienie suchych baniek nie można przyjść do zimnego pokoju. On zaś nie ma węgla, bo się go od przydziału węgla odsuwa. To jest też trochę niesprawiedliwe, bo tam właśnie nędzarze przychodzą.</u>
          <u xml:id="u-25.30" who="#TeodorSzybiłło">Także w innym wypadku, mianowicie gdy chodzi o podatek szpitalny, zalicza się felczerów do inteligentów, bo każę się. im płacić ten podatek według 1-szej klasy, na równi z pp. lekarzami i inżynierami. Pozatem felczer jest niby mało inteligentny i dlatego osoby inteligentne mają go zastąpić na pewnych posterunkach. Otóż przeczytam na czem polega inteligencja w mniemaniu Ministerstwa Zdrowia:</u>
          <u xml:id="u-25.31" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-25.32" who="#TeodorSzybiłło">„Poufne. Okólnik do lekarzy kolejowych. Warszawa 13 listopada 1919 r.</u>
          <u xml:id="u-25.33" who="#komentarz">(Mówi)</u>
          <u xml:id="u-25.34" who="#TeodorSzybiłło">Okólnik ten podpisany przez d-ra Krzyczkowskiego a odbity na hektografie świadczy, że Ministerstwo Zdrowia chce nas znowu gnębić świadectwami czystości wydawanemi za opłatą na rok, okólnik opiewa:</u>
          <u xml:id="u-25.35" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-25.36" who="#TeodorSzybiłło">„Szanowny Panie Kolego!</u>
          <u xml:id="u-25.37" who="#TeodorSzybiłło">Na posiedzeniu w Ministerium Zdrowia zaprojektowano, by w razie wybuchu epidemii (duru) p. Minister ogłosił pewien powiat lub kilka za niebezpieczne. I wówczas Ministerium Kolei ma mieć na każdej stacji w okolicy «niebezpiecznej» sanitariusza dla wydawania świadectw czystości, kwalifikowania publiczności na czystą i nieczystą, przyczem nie będzie się żądało szczegółowych oględzin z rozbieraniem się lecz oględziny powierzchowne.</u>
          <u xml:id="u-25.38" who="#TeodorSzybiłło">Z dyskusji uwidoczniło się, że felczerów na te posady Ministerium Zdrowia nie uważa za potrzebne brać, a lepiej, osoby inteligentne, studentki, pracownice z inteligencji. Trzeba Więc nam przygotować sobie takie kadry, może najlepiej z pośród rodzin inteligentnych pracowników kolejowych (inżynierów, techników, zawiadowców stacji i t. p.”).</u>
          <u xml:id="u-25.39" who="#komentarz">(Mówi)</u>
          <u xml:id="u-25.40" who="#TeodorSzybiłło">To znaczy, że córeczki i żoneczki tych panów będą wydawały świadectwa czy kto jest zakażony, czy nie.</u>
          <u xml:id="u-25.41" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-25.42" who="#TeodorSzybiłło">„Bo wówczas kwestia mieszkania, i żywienia się sanitariuszki byłaby rozwiązana. Najbardziej chodzi o stacje małe, na większych łatwiej się da wyszukać”.</u>
          <u xml:id="u-25.43" who="#TeodorSzybiłło">Proszę Was, Szanowny Kolego, o upatrzenie takich kandydatów — lepiej kandydatek — może w porozumieniu się z pp. inspektorami, zawiadowcami stacji, inżynierami. Wybór musi być staranny dla uniknięcia nadużyć, nietaktów i t. p. warunków materialnych teraz omawiać niepodobna, pewnie będą utrzymywane z dochodów z kart czystości”.</u>
          <u xml:id="u-25.44" who="#komentarz">(Mówi)</u>
          <u xml:id="u-25.45" who="#TeodorSzybiłło">Nie będę czytał dalej, podpisano dr. Krzyczkowski.</u>
          <u xml:id="u-25.46" who="#TeodorSzybiłło">Tutaj niema złej woli? To jest stanowczo dowodem złej woli lekarzy. Więc trzeba aż inteligencji pana inżyniera, albo jego żony czy córki na to, aby wydawać orzeczenia, że ta a ta osoba jest zakażona, i powinna podlegać dezynfekcji?. Biorę na siebie odpowiedzialność, przeczytałem nazwisko i zupełnie się z tego wytłumaczę.</u>
          <u xml:id="u-25.47" who="#TeodorSzybiłło">Żeby nie drażnić nikogo, nie chcę przesądzać, czy reforma felczerstwa w ten czy inny sposób ma być rozstrzygnięta. Opieram się tylko na tem smutnem przeświadczeniu, że niektórzy lekarze z pobudek konkurencyjnych starają się obniżyć poziom zawodowy felczerów wykwalifikowanych, szczególnie tych, którzy ukończyli warszawską szkołę felczerską, i w ten sposób występują przeciwko nim z bronią nadzwyczaj niebezpieczną, podrywają zaufanie publiczności, a nie dają wzamian nic lepszego.</u>
          <u xml:id="u-25.48" who="#TeodorSzybiłło">Chciałbym, żeby w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej była idealna pomoc lekarska, a warstwa, którą mam zaszczyt reprezentować, warstwa drobnomieszczańska, ludowa i robotnicza przyklasnęłaby temu, żeby pomoc lekarska była idealna. Ale dopóki nie będziemy mogli jeździć na automobilach, jeźdźmy na wozach o drewnianych osiach. Idźmy w ślady praojców naszych; nie zbudowawszy nic nowego, nie usuwajmy tego, co do użytku codziennego jest jeszcze możliwe. Nie idźmy w myśl rezolucji Komisji Zdrowia Publicznego, ażeby, wszelkie tego rodzaju instytucje po malutku kasować i notabene, ażeby istniał nadal dekret beselerowski. Zaznaczam, że w najkrótszym czasie przyjdzie Rząd Najjaśniejszej Rzeczypospolitej do nas z ustawą, więc nie certujmy się, nie wiążmy rąk felczerom z jednej strony przez lekarzy powiatowych, a z drugiej strony przez pacjentów, czyniąc felczerów odpowiedzialnymi w razie odmowy pomocy. Trzeba jakoś z tego błędnego koła wyjść. Wierzę mocno, że po wysłuchaniu przemowy mojego przedmówcy, jak i mojej może p. referent komisji zmieni cokolwiek swoje zdanie, iż do czasu tej ustawy, z którą przyjdzie Rząd — czy tylko dla obecnych pokoleń, czy dla przyszłych, tego nie przesądzam, należy utrzymać prawo i aneksy, niestety te, które być muszą i mogą dać możność bytu czteru tysiącom rodzin felczerskich. Ja stoję na. stanowisku patriotycznem polskim i dobra ojczyzny. Niechby umarły te 4 tysiące, ale przez to i inni będą umierali. Biedny wieśniak, który nie może zapłacić 1.000 marek za postawienie baniek, albo robotnik bezrolny, który nie ma na to, ażeby 200 marek zapłacić za wizytę lekarską, niech nie umiera na zwyczajną kolkę w boku, niech Sejm Najjaśniejszej Rzeczypospolitej nad jego śmiercią nie przechodzi do porządku dziennego. Jeżeli zaś w ten sposób, z punktu widzenia nie konkurencji zawodowej, lecz z obowiązku obywatelskiego rozwiążemy tę sprawę, przyjdziemy do porozumienia, a wierzę mocno, że głos opinji publicznej nam przyklaśnie i że będziemy mogli przeciwstawić się epidemji, szerzącej się wskutek nędzy i głodu, temu wyludnieni kraju, o którem tak rozprawiano na zjeździe w Warszawie w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-25.49" who="#TeodorSzybiłło">Jeśli zaś chodzi o to, że we wniosku swoim upominam się o pewne prawa dla felczerów, wstępujących do wojska, to dam przykład poczucia obywatelskiego tych felczerów. W 1914 roku zgłosili oni dezyderat, w którym mówią, że chętni są do świadczeń wojskowych. A wszak oni nie chcą być generałami, życzą sobie tylko, ażeby jako służący w wojsku nie z poboru, lecz z tytułu dla świadczeń wojennych, mieli pewne odróżnienie zawodowe stosownie do kwalifikacji. Może to nie będzie bardzo szkodliwe, jeżeli dostaną to odznaczenie i będą się różnić od szeregowca, który nie jest zawodowcem, i może to pp. lekarzom wielkiej konkurencji nie wytworzy. Jeżeli na odpowiednich warunkach powołamy ich do armii polskiej, to pójdą śmiało i chętnie. Na ten dezyderat Ministerstwo Zdrowia nie raczyło odpowiedzieć i dopiero teraz, gdy epidemia się wzmaga, przypomniano sobie, że prócz powołania inżynierów i prawników należy powołać także i felczerów. Wierzę mocno, że felczerzy polscy, którzy ukończyli szkołę warszawską, na punktach opatrunkowych zmniejszą liczbę ofiar synów naszych, walczących na froncie, bo w bardzo wielu wypadkach, jak głoszą okólniki i raporty, więcej ich umiera z braku opatrunków i z opóźnionych opatrunków, aniżeli z ręki przeciwnika. Rozwiążmy tę sprawę w ten Sposób, że do czasu, kiedy Rząd przyjdzie z ustawą dla felczerów w myśl mojego wniosku utrzymamy ustawę z r. 1875 i spis medykamentów z wyjątkiem oznaczonych literą a) i b), który to spis ma prawdopodobnie Ministerstwo Zdrowia. Niech niosą swoją pomoc, surowej zaś odpowiedzialności poddamy tych, którzy zaszkodzą zdrowiu swoich pacjentów. Opiekę nad tem będą mieli panowie lekarze i z każdej sposobności skorzystać będą mogli, aby kontrolę wykonać. Jeżeli pan referent mówi, że ustawa z r. 1875 jest tylko dla felczerów rosyjskich, to powołuję się na aneksy, które głoszą, że na urzędy państwowe mają pierwszeństwo felczerzy, którzy ukończyli szkołę warszawską. Jestem przekonany, że felczerzy dobrze spełnią swój obowiązek i dobrze zrozumieją swoje posłannictwo. Konkurencji lekarzom nie zrobią, a w braku lekarzy będą nieśli ochoczo swoją wiedzę, będę zaś prosił zarówno Ministerstwo Zdrowia jak i panów lekarzy, ażeby felczerzy mogli tę swoją wiedzę pogłębiać pod Waszym okiem i za Waszemi wskazówkami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma pan Kierownik Ministerstwa Zdrowia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WitoldChodźko">Wysoki Sejmie! Ministerstwo Zdrowia stoi na tem stanowisku, że stosunki poruszone przez p. Szybiłlę wymagają uregulowania. Oczywiście W większości wypadków to, co mówił p. Szybiłło tyczy się przeszłości, tyczy się epoki przedwojennej. Ministerstwo Zdrowia jest głęboko przeświadczone, że istotną sanację tych stosunków mogą sprowadzić tylko kasy chorych. Dopiero kasy chorych tak, jak na zachodzie, mogą rozwiązać tę sprawę ostatecznie. Jednakże oczywiście, dzisiaj trzeba do tej sprawy się zabrać i przynajmniej na razie ją załatwić. Dlatego Ministerstwo Zdrowia Publicznego przygotowało projekt ustawy w tej sprawie i w tym tygodniu na Radę Ministrów go wniesie, ażeby następnie Wysokiemu Sejmowi projekt ten przedłożyć.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WitoldChodźko">Muszę się zastrzec przeciw temu, żeby Ministerstwo Zdrowia Publicznego miało kiedykolwiek zamiar zastąpić felczerów dezynfektorami albo sanitariuszami z 6 tygodniowem wykształceniem. To są rzeczy całkiem niemożliwe. Ministerstwo Zdrowia Publicznego przygotowało obecnie statut towarzystw pielęgnowania chorych, których zadaniem będzie tworzenie 2-letnich albo 3-letnich kursów na wzór tego jak takie szkoły są utworzone zagranicą, W szczególności W Anglii. Szkoły te będą prowadzone przez towarzystwa subsydiowane bardzo wydatnie przez Ministerstwo Zdrowia Publicznego. Dyplomy tych szkół będą uznawane przez Państwo na podstawie odpowiednich warunków.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#WitoldChodźko">Tu tylko pozwolę sobie dodać dla sprostowania pewnego szczegółu z przemówienia p. posła Szybiłły, że okólnik dr. Krzyczkowskiego o którym wspominał, nie dotyczy Ministerstwa Zdrowia Publicznego, Dr. Krzyczkowski jest to lekarz kolejowy, a lekarze kolejowi Ministerstwu Zdrowia nie podlegają.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. ks. Kaczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#ZygmuntKaczyński">Wysoki Sejmie! Pragnieniem i dążeniem każdego z nas jest, aby w Polsce zapanowały normalne stosunki również i w dziedzinie sanitarnej i lekarskiej. Musimy się jednak liczyć z trudnościami, przeszkodami, które nam uniemożliwiają zaprowadzenie tych stosunków. Z temi przeszkodami liczył się również i rząd rosyjski, skoro wydawał specjalne ustawy o praktyce felczerskiej, a zarazem powołał do życia szkoły, które miały na celu kształcenie felczerów.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#ZygmuntKaczyński">Obecnie p. Minister Zdrowia Publicznego oświadczył, że będą specjalne kursy 2i 3 letnie dla wykształcenia tych, którzy mają nieść pierwszą pomoc. Otóż nazwa będzie inna, ale instytucja pozostaje ta sama.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#ZygmuntKaczyński">Instytucja felczerska u nas w Kongresówce powstała na skutek braku lekarzy. Brak lekarzy powiększył się po Wyjściu okupantów. Armia zażądała dość wielkiego kontyngentu lekarzy. Pełnią oni obecnie w większej liczbie służbę na froncie, tymczasem całe okolice w Polsce są pozbawione lekarzy. Tak np. zagranicą w Niemczech przypada 4.5 lekarzy na 10.000 ludności, tymczasem u nas w Polsce nieraz całe powiaty mają zaledwie jednego lekarza lub wcale go nie mają. Otóż z temi przeszkodami musimy się liczyć i wyjściem z tego trudnego położenia jest obecnie u nas skasowanie rozporządzenia beselerowskiego, przyznanie felczerom wolnej praktyki, jak to było za czasów rosyjskich.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#ZygmuntKaczyński">Gdy warunki się zmienią, gdy nasze uniwersytety wydadzą pokaźną liczbę lekarzy, wtedy zapanują warunki normalne i będzie można stopniowo likwidować instytucję felczerską. Ale do tego czasu jest jeszcze daleko.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#ZygmuntKaczyński">P. Minister wspomniał o kasach chorych. Naszem największem pragnieniem jest, ażeby powstały one jaknajprędzej. Nie możemy się jednak łudzić, że kasy chorych tak prędko powstaną. Rok minął, a w Warszawie nie powstała ani jedna kasa chorych, choć dekret został wydany zeszłego roku w styczniu. Czy możemy liczyć, żeby powstały one w ciągu 2, a nawet 5 lat na całym obszarze b. Kongresówki? jest to rzeczą niemożliwą. Według przewidywań statystyków naszych kasy chorych mogą powstać za lat kilkanaście i pokryć siecią Kongresówkę. Wobec tego mój klub oświadcza się za wnioskiem p. Szybiłły i będzie głosował przeciwko wnioskom komisji Zdrowia Publicznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Pietrzyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JózefPietrzyk">Wysoka Izbo! P. Szybiłło w tak dosadnych słowach przedstawi! jako fachowiec, tę sprawę, że ja bardzo nie wiele mam do dodania. Ale jako nie fachowiec chcę właśnie na zasadzie dokumentów, które mi przysłano z Zagłębia Dąbrowskiego scharakteryzować sytuację. Coprawda trudno mi będzie szerzej to wszystko wypowiedzieć, bo jako człowiek posiadający dzieci, boję się, żeby mnie lekarze nie ukarali w inny sposób. Ale trudno, skoro trzeba, to odczytam.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#JózefPietrzyk">Otóż w instrukcji jaką wydano dla felczerów jest jeden ciekawy paragraf który brzmi dosłownie:</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#JózefPietrzyk">„Jeśli lekarz wolno praktykujący uzna za konieczne, ażeby dozorowi felczerskiemu poruczyć chorych ubogich lub osoby niedostatecznie w służbie rządowej pozostające, jeśli w tej mierze zostaną rozporządzenia i przepisy lekarskie, i t. d.”. Dlaczego jest powiedziane nie „ludzi” tylko „ubogich”? To jest ciekawe. Takich dokumentów posiadam nieco więcej. Uważam, że albo felczerowi nie powierza się nikogo, ani ubogich ani bogatych, albo jeśli wolno robić wyjątki dla ubogich, to powinno się zaznaczyć, że stosuje się to wogóle do chorych, a nie specjalnie do ubogich. Tych rzeczy zrozumieć nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#JózefPietrzyk">Wyraźnie przebija w tem jedna myśl i to trzeba szczerze powiedzieć, że lekarzom chodzi o rubla, a nie o to czy felczer może co zrobić, czy nie.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#JózefPietrzyk">Choć nie jestem specjalistą i nie mam nic wspólnego z zawodem felczerskim, chcę zwrócić uwagę na to, że jednak większość robotników z Zagłębia Dąbrowskiego posługuje się felczerami, nie z tego względu, żeby nie miała zaufania do lekarzy, ale dlatego, że mimo częstych próśb do wszelkich czynników i władz, fabrycznych jak i państwowych pomocy lekarskiej znaleźć nie można, ponieważ brak jest lekarzy, a większość tych, którzy są, woli się skupiać w dużych środowiskach, a więc w Warszawie, w Łodzi i Lublinie. Tam lekarze chętnie przebywają.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#JózefPietrzyk">A Więc Warszawa, Łódź, Lublin mają powodzenie, natomiast już Zagłębie Dąbrowskie, a tembardziej mniejsze miasteczka nie będą skupiały i nie skupiają lekarzy. Czy opłaci się lekarzowi siedzieć w jakichś Kielcach czy w Radomiu, chyba, że się tam urodził, przyzwyczaił się do tego miasta i dlatego tam mieszka. Z tego więc względu większość miast i miasteczek, a tembardziej wsi naszych jest zupełnie pozbawiona lekarzy i pozostawiona opiece felczerów. Dziś więc odmawiać praw tym, którzy z konieczności muszą być tą pomocą, byłoby niesprawiedliwe i niesłuszne. Nie znaczy to, żebyśmy mieli popierać jakieś znachorstwo, czarowników, odżegnywaczy; tych popierać nie będziemy.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#JózefPietrzyk">Bardzo ładnie, że lekarze dążą do te go, ażeby nie było felczerów wcale, tylko lekarze; życzeniem robotników również jest, żeby mieć tylko lekarzy, ale dziś trzeba się liczyć z życiem. Sam sprawozdawca Komisji Zdrowia przyzna, że ani za rok, ani za cztery ani nawet za pięć lat tylu lekarzy nie będzie, żebyśmy mogli zadowolić wszystkie wymagania i potrzeby ludności. Trzeba się z tem liczyć, że felczerzy są i nie można im tego prawa odmówić.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#JózefPietrzyk">Wiem, choć Komisja Zdrowia Publicznego wyraźnie tego nie powiedziała, że miała jednak co innego na myśli. Pośród felczerów jest wielu żydów i może to się wydaje tak drażliwem. Prawda, że i nam się to wydaje niesympatyczne, ale trudno trzeba się z tem pogodzić skoro felczer posiada szkołę felczerską, bo nie mówię tutaj o różnych golibrodach, i fryzjerach gdyż tych trudno nazwać felczerami. A muszę zaznaczyć, że panowie lekarze, specjalnie i celowo już przed wojną nawet wytaczali przeciw felczerom kampanię w pismach satyrycznych, nawet używali na ten cel sceny i estrady, żeby zohydzić felczerów i dlatego właśnie przedstawiało się ich, jako golibrodów, fryzjerów i t. d.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#JózefPietrzyk">Co więcej, Wiem również o tem i mam na to dokumenty, że panowie, lekarze na felczerów powoływali swoich lokajów, jako pomocników, żeby wykazać, że felczer jest niewiele wart. O takich felczerach nie mówimy, o takich, którzy ukończyli szkołę felczerską przy Uniwersytecie Warszawskim, ewentualnie byli tam pod kierunkiem znanych lekarzy, którzy pobierali naukę od tych, którzy mają pojęcie o leczeniu. Mówimy o tych felczerach.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#JózefPietrzyk">Tutaj muszę ku pamięci wszystkich przypomnieć, że kiedy w 1905 r. szkoła felczerską przyłączyła się również do strajku o wprowadzenie języka polskiego, pp. lekarze spełnili bardzo patriotyczny czyn, bo przyczynili się do tego, żeby wytłumaczyć rządowi rosyjskiemu, że szkoły tej więcej otwierać nie należy. Ten fakt, na który mam dowody, chcę tu podkreślić.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#JózefPietrzyk">Z tego względu musimy upierać się przy tem, aby tym felczerom, którzy są wykwalifikowani, przyznać te prawa, jakie przed wojną mieli, a które na zasadzie rozporządzenia p. Beselera stracili.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#JózefPietrzyk">Chciałem również zwrócić się do dawnego p. Ministra Chodźki, W ciekawej sprawie okólnika poufnego, jaki wysłał do zarządu związku zawodowego felczerów m. Łodzi i ziemi Piotrowskiej w Łodzi. Okólnik jest tej treści:</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#JózefPietrzyk">„Dyrekcja służby Zdrowia Publicznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych po zasięgnięciu opinii rady lekarskiej Królestwa Polskiego komunikuje do poufnej wiadomości Zarządu projekt zarządzeń mających na celu wprowadzenie określonych norm w stosowaniu przepisów, wydanych przez generalnego gubernatora warszawskiego” z tego a tego dnia. Zarządzenie jest następujące: „Ułożyć i wydać spis recept, jakie wolno będzie felczerom przepisywać w tych miejscowościach, w których chwilowo lub wcale niema lekarza i t. d.”.</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#JózefPietrzyk">Znaczy się, że wolno było; praw im się odmawia, a w rzeczywistości pozwala się im na to.</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#JózefPietrzyk">Dalej: „Spis taki rozesłać do aptek z zastrzeżeniem, że tylko leki objęte temi receptami i tylko w takiej postaci wolno wydawać za podpisem felczerów”. Nie będę czytał dalej tego ciekawego i okólnika, który mimo rozporządzeń daje felczerom prawo przepisywać recepty, choć głośno odmawia im się tego prawa, i następnie muszę podkreślić wiele innych rzeczy. Otóż często, a właściwie stale zdarza się w Zagłębiu, że potrzeba lekarza na jakiejś kopalni, a ponieważ lekarz mieszka od 5 do 8 wiorst od kopalni, przeto na miejscu pozostaje tylko felczer. Odejmijmy tedy felczerom prawa jakie mają, a w takim razie robotnik będzie zupełnie pozbawiony jakiejkolwiek pomocy.</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#JózefPietrzyk">Z tych więc względów, nie chcąc specjalnie bronić felczerów, ale chcąc bronić i interesów robotników, musimy się domagać, aby wykwalifikowani felczerzy mieli stanowiska zapewnione, aby nie traktowano ich tak, jak się to obecnie robi, zwłaszcza przy umawianiu do kas chorych. Tam się ich nawet nie nazywa felczerami, ale „niższą służbą szpitalną” pp. lekarze nawet nie używają tego wyrazu „felczer”, tak jest dla nich wstrętny i obrzydliwy.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#JózefPietrzyk">Również i inne względy przemawiają za tem, że musimy bronić niektórych praw wykwalifikowanych felczerów, chodzi mianowicie o sprawę finansową. Czy p. sprawozdawca Komisji Zdrowia Publicznego wie o tem, ile żąda lekarz za przyjazd do chorego na wieś? 1.000 mareczek się żąda. Pytam się, kto ze służby folwarcznej, który z włościan, nawet z tych, którzy za zboże zdzierają z nas skórę może dać 1.000 mk?</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#komentarz">(P. Falkowski: Służba folwarczna ma pomoc darmo!)</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#JózefPietrzyk">Otóż stwierdzam, że nie wszędzie jest darmo. Darmo jest dopiero na zasadzie ostatniej umowy i nie wszyscy mają pomoc lekarską darmo, służba folwarczna ma darmo dopiero teraz, ale przecież nie wszyscy należą do służby folwarcznej, jest wielu małorolnych i bezrolnych, którzy nie będą mogli i nie mogą tego zapłacić. I ten wzgląd musimy wziąć pod uwagę. Mamy wielu robotników, którzy pragną pomocy lekarskiej, ale i nawet na 20 mk. wynagrodzenia dla lekarza nie mogą się zdobyć, dlatego wielką ulgą dla nich wezwać felczera.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#JózefPietrzyk">Muszę Panom przytoczyć jeszcze jeden ciekawy szczegół. Na niektórych kopalniach lekarz nie przybędzie do chorego, dopóki felczer nie postawi diagnozy, nie powie, czy lekarz jest potrzebny, czy nie. A więc ten felczer bez pomocy lekarza musi się znać na tem, jaka to jest choroba, skoro ma określić, czy potrzebny jest lekarz, czy nie. Dlaczegóż więc mamy go tak bardzo ograniczać? Według instrukcji w razie cholery, wolno felczerowi leczyć; należy go dopuścić nie tylko W wypadkach zasłabnięć na cholerę, ale i w innych wypadkach, w których naprawdę ma praktykę.</u>
          <u xml:id="u-31.22" who="#JózefPietrzyk">Nie będę już przedstawiał dalszych dowodów i dokumentów, jakie posiadam, powiem tylko jeszcze, że felczerów starają się oczerniać w ten sposób, że mówi się, iż ukrywają wypadki chorób zakaźnych. Związek felczerów na ostatniem zjeździe odparł ten zarzut w ten sposób, że byle jakiemu golibrodzie, który krew komuś puszcza, przypisuje się już takie znaczenie jak felczerom, już się o nim pisze, że jest felczerem. Tak nie jest i Związek zawodowy felczerów stwierdza, że nikt z felczerów, należących do Związku zawodowego nie popełnia takich czynów, któreby podpadły pod przepisy karne, czyli nie nadużywa swego wpływu, nie ukrywa chorób zakaźnych. Jest to tylko chęć szkodzenia felczerom i nic więcej.</u>
          <u xml:id="u-31.23" who="#JózefPietrzyk">Z tych więc względów głosować będziemy za tem, żeby w myśl wniosku kolegi Szybiłły przyznać felczerom te prawa, które jako wykwalifikowani i posiadający świadectwa mieli przed wojną i żądania ich poprzeć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Rozprawa wyczerpana. Głos ma jeszcze sprawozdawca p. Falkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#StefanFalkowski">Jeden z moich przedmówców powiedział, że nie czyta swojej mowy, że zwykł mówić z pamięci. Na to odpowiem, że znajdujemy się dopiero w początkowym okresie parlamentaryzmu, brak nam jest należytego wyrobienia, bardzo dobrzeby było, gdyby niektórzy z mówców sejmowych, to, co mają powiedzieć przedtem sobie napisali, a wówczas wypadłoby to inaczej, ku większemu pożytkowi sprawy. Ja ku rozweseleniu Wysokiej Izby przemawiać nie będę. Sprawa ta zbyt poważna, ażeby anegdotami zwalczać przeciwników.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#StefanFalkowski">Proszę Panów, przyzwyczajenie jest drugą naturą. Przyzwyczailiśmy się do felczerów więc ich bronimy. Cała Europa Zachodnia nie zna felczerów, nie zna ich Galicja i Poznańskie, a jednak nie mamy końca świata, pomoc lekarska jest tam na wysokim poziomie i ku zadowoleniu szerokich mas. Nasza armia, która felczerów nie zna, ma pomoc lekarską dostateczną i ku zadowoleniu Dowództwa Naczelnego.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#StefanFalkowski">Kolega Malinowski, broniąc tutaj szerokich warstw robotniczych, twierdzi, że jeżeli nie będzie felczerów, to pomoc lekarska będzie gorsza i winę składa na lekarzy fabrycznych. Ale tu niema winy, jedynie lekarzy, to nie jest winą nawet społeczeństwa polskiego i obecnego rządu, to jest wina rządów przeszłych rosyjskich, które w tym zakresie żadnych reform nie wprowadzały, to jest wina również wielkiego przemysłu, który chciałby, ażeby pomoc lekarska jak najtaniej kosztowała. Przecież ja felczeryzmu na chwilę bieżącą nie chcę kasować. Te 4000 felczerów, którzy obecnie w Polsce są — wystarczy na kilkadziesiąt lat, a przez ten czas kultura w Polsce się wzmoże, a wtedy robotnik, czy włościanin nie pójdzie do felczera. Włościanin będzie szukał pomocy u lekarza i lekarza specjalisty. Za 10 czy 15 lat gospodarki rządu polskiego będziemy mieli szereg nowych szos i kolei i nie trzeba będzie wówczas po 20, 30 wiorst jechać złemi drogami po lekarza. Felczer zaginie, jeżeli kultura się rozwinie w Polsce, jeżeli będzie postęp.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#StefanFalkowski">Panowie wiedzą doskonale, że myśmy w Polsce mieli znikomą ilość lekarzy. Do tego przyczynił się także rząd rosyjski, ale mamy już obecnie gromady młodzieży w uniwersytetach, za kilkanaście lat ilość lekarzy podwoi się i potroi i stan rzeczy radykalnie się zmieni. Musimy szukać w życiu nowych form. Idźmy drogą postępu, nie posługujmy się tu z tej wysokiej trybuny kumoszkowymi argumentami, bo to jest za wysoka trybuna, żeby stąd rozweselać Wysoką Izbę. Powinniśmy pamiętać, że trzeba rzucać jedynie poważne argumenty.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#komentarz">(P. Szybiłło: Czekamy na takowe)</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#StefanFalkowski">Ja, proszę Panów, zaznaczyłem już zasadnicze moje stanowisko, a teraz odpieram tylko zarzuty moich przedmówców. Należę do tych ludzi, którzy sprawę felczerów oceniają i doceniają. Tak się złożyło, że tam gdzie byłem, czy na kopalni „Saturn”, czy to jak obecnie na kopalni „Wiktor”, felczerów prawie do przyjaciół swych zaliczałem, ceniłem ich jako ludzi, ale to nie jest dostatecznym argumentem, ażebym był zwolennikiem felczeryzmu. Wszystkie argumenty kolegi Szybiłły tchną jakąś animozją i złością do warstwy lekarskiej, z każdego zdania to przebija. I ja także nie bronię niektórych lekarzy, należę w Zagłębiu Dąbrowskiem do tych, którzy zwalczają robotę lekarza-urzędnika.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(Brawa. Głos: Cześć)</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#StefanFalkowski">Dziś Związki lekarskie w Zagłębiu Dąbrowskiem w innych miejscowościach zażądały, ażeby lekarz nie przyjmował więcej ponad 15–20 chorych na godzinę, to jest tylu, ażeby mógł ich zbadać sumiennie. Być może że z powodu okresu wojennego znosić będziemy tę anomalię, jeszcze przez czas pewien, ale w przyszłości musi iść ku lepszemu, bo dziś lekarz w fabryce musi przyjąć tylu chorych, ilu przyjdzie, a teraz będzie przyjmował tylu tylko, ilu przyjąć może.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#StefanFalkowski">Nikt „felczerów za gardło dusić nie zamierza”. Przeciwnie, jeżeli się nie będzie zwiększać ilość felczerów, to ich zarobek i dobrobyt się zwiększy. W ubiegłym miesiącu byłem w Zagłębiu Dąbrowskiem; tam felczer niekiedy bierze więcej od lekarza za pomoc udzieloną robotnikowi. Gdybym chciał podkreślić rzeczy anegdotyczne, to mógłbym jeszcze więcej anegdot opowiedzieć niż kol. Szybiłło Wysokiemu Sejmowi, żeby się jeszcze bardziej podobały, ale uważam że to jest zbyteczne.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#komentarz">(P. Szybiłło: Tu nie chodzi o anegdoty, lecz o przykry fakt)</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#StefanFalkowski">Samych idealnych ludzi niema zarówno W świecie lekarskim, jak i w świecie felczerskim, są ludzie dobrzy i źli, są ludzie, którzy stoją na wysokości zadania i którzy nie stoją, ale z poszczególnych wypadków nie można stwarzać syntezy i nie wolno pod adresem świata lekarskiego stawiać takich zarzutów, świat lekarski przysłużył się Polsce nie tylko pod względem zawodowym, ale przedewszystkiem pod względem pracy obywatelskiej, uświadamiającej szerokie warstwy ludowe.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#StefanFalkowski">Nie możemy stosować się do instrukcji z 1875 roku, bo obowiązuje ona Rosję, a my w Królestwie mamy swoje instrukcje.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#komentarz">(Głos: Które? Czy te beselerowskie?)</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#StefanFalkowski">Te instrukcje są niedostateczne, nie można ich stosować tak dosłownie, jak tu kolega Malinowski przedstawił. Instrukcję taką, dostosowaną da chwili bieżącej p. Minister zamierza przedstawić Wysokiemu Sejmowi w krótkim czasie. Trzeba ją z duchem czasu uzgodnić.</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#StefanFalkowski">Instrukcja z 1875 roku obowiązywać nie może i nie będzie.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#komentarz">(Głos: Rząd przyjdzie ze swojemi prawami)</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#StefanFalkowski">Przyjdzie, ale nie możemy dziś uchwalać tego, co nie jest prawem w Polsce tylko w Rosji.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#komentarz">(Głos: Instrukcja z r. 1838 jest wydana przez Moskali)</u>
          <u xml:id="u-33.19" who="#StefanFalkowski">To są instrukcje krajowe które jednak obowiązywały.</u>
          <u xml:id="u-33.20" who="#komentarz">(Głos: Kto je podpisał z władz krajowych?)</u>
          <u xml:id="u-33.21" who="#StefanFalkowski">Felczerzy rosyjscy mają wykształcenie znacznie wyższe i prawa, któreby dotyczyły naszych felczerów, nie mogą, iść w parze z prawami felczerów rosyjskich.</u>
          <u xml:id="u-33.22" who="#StefanFalkowski">Jeszcze raz zwracam się do Wysokiej Izby z prośbą o przejście do porządku dziennego nad wnioskiem p. Szybiłły i przyjęcie trzech odczytanych rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do głosowania. Będziemy głosować nasamprzód nad wnioskiem Komisji.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#WojciechTrąmpczyński">„Wysoki Sejm raczy uchwalić: nad wnioskiem posła Szybiłły w sprawie skasowania postanowienia administracyjnego b. generał-gubernatora V. Beselera z dnia 28/VIJI 1917 roku w sprawie felczerskiej Sejm przechodzi do porządku dziennego”.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę tych Posłów, którzy są za wnioskiem komisyjnym, ażeby powstali z miejsc. Mniejszość. Wniosek został odrzucony.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do głosowania nad wnioskiem p. Szybiłły z druku nr. 611. Odczytywać go nie będę, zaznaczę tylko, że składa się z sześciu punktów. Czy stawia kto wniosek, ażeby głosować nad każdym punktem wniosku z osobna?</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#komentarz">(Nikt)</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Wobec tego głosujemy nad całością.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#komentarz">(P. Rataj: Proponuję, ażeby tę sprawę odesłać do Komisji)</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Jest wniosek, ażeby tę sprawę odesłać do Komisji. Proszę tych Posłów, którzy są za tym wnioskiem, ażeby powstali z miejsc. Większość. Zatem sprawa została W ten sposób załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Proponuje, żeby jeszcze załatwić nr. 4 porządku dziennego, który nie będzie wymagał dłuższych rozpraw, mianowicie: Sprawozdanie Komisji Likwidacyjnej o projekcie Głównego Urzędu Likwidacyjnego w przedmiocie likwidacji lwowskiej filii wojennego zakładu dla obrotu zbożem w Wiedniu (druk nr. 1456 i 1217).</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Grzędzielski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Wysoki Sejmie! Jednym z tworów centralnej gospodarki wojennej w Austrii był wojenny zakład dla obrotu zbożem, powołany do życia rozporządzeniami z dn. 21 i 27 lutego 1915 r. a oparty na statucie z dn. 21 czerwca tegoż roku. Według powyższych postanowień wojenny zakład dla obrotu zbożem był odrębną osobą prawną, w szczególności kupcem protokołowanym, który miał w różnych krajach koronnych filie, nie posiadające odrębnej osobowości prawnej. Zakład ten był zatem organem administracji państwowej, natomiast pracował pod nadzorem i gwarancją państwa tak, że za jego niedobory państwo austriackie odpowiadało. Z chwilą załamania się Austrii filia lwowska zakładu wojennego dla obrotu zbożem straciła związek z centralnym zakładem i przed ówczesnym organem rządzącym w Galicji stanęła konieczność jakiegoś postanowienia co do tej filii. Postanowienie to inaczej wyglądało w Krakowie, gdzie była Komisja Likwidacyjna, gdzie jednak była tylko filia tej filii, to znaczy lokalny zakład dla obrotu zbożem. Natomiast we Lwowie był zakład centralny filii i ten podlegał Tymczasowemu Komitetowi Rządzącemu.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Ta sprawa jednak nie należy do przedmiotu, o który nam dziś chodzi. Ostatecznie, kiedy Komisja Likwidacyjna i Komitet Rządzący zostały rozwiązane, zagadnienia zarządzenia co do zakładu wojennego obrotu zbożem przeszły na Rząd polski i dość wcześnie wystąpiono z projektem zlikwidowania tego zakładu i oddzielenia go od wiedeńskiego zakładu centralnego. Jednak sprawa przewlokła się głównie z tego powodu, że poprzednia rada ministrów stanęła na stanowisku, jakoby likwidację można przeprowadzić sposobem administracyjnym. Było to stanowisko błędne, dlatego, że zakład wojenny dla obrotu zbożem nie był organem administracji państwowej, lecz samoistną osobą prawną, opartą na przepisach prawa materialnego, cywilnego i handlowego, a więc rozporządzeniem administracyjnem nie można było jego majątku zlikwidować, tylko musiało się pójść na drogę ustawodawczą. Dopiero po dłuższej korespondencji pomiędzy władzami władze centralne warszawskie zaczęły podzielać stanowisko, które od początku zajmowały władze małopolskie, zwłaszcza prekuratoria Skarbu w Galicji i wystąpiły z wnioskiem o zlikwidowanie tego zakładu drogą ustawową. Likwidacja ta przedstawia dla Państwa Polskiego dwojaki interes:</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#WładysławLeonGrzędzielski">— po l) że wierzycielami tego zakładu filialnego lwowskiego są przedewszystkiem poddani Państwa Polskiego, a więc chodziło o zaspokojenie ich roszczeń do zakładu,</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#WładysławLeonGrzędzielski">— a po 2) to, że zakład ten pracował przecież pod gwarancją i nadzorem państwa, a więc do pewnego stopnia obowiązek czuwania nad jego dalszą gospodarką spadł na Państwo Polskie.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Niebezpieczeństwo leżało w tem, że zakład ten według przepisów ustawowych był ściśle związany z wiedeńskim zakładem centralnym, jemu podlegał i majątek fili mógł w każdej chwili zakład wiedeński tą czy inną drogą do siebie ściągnąć. I był nawet pewien wypadek, który stał się przedmiotem sporu, że lwowska filia Banku „Merkur”, mając u siebie depozyt filii lwowskiej zakładu dla obrotu zbożem odmówiła wydania go i drogą kompensaty, tudzież procesu przeprowadziła, że skompensowano i umorzono wierzytelność wiedeńskiej centrali Merkury, do Centralnego Zakładu dla obrotu zbożem, przez co kwotą przeszło 1.400.000 uszczuplono fundusz filii lwowskiej. Sumę zabrano wierzycielom a pośrednio Państwu Polskiemu. Ażeby zapobiec dalszemu zabieraniu funduszów krajowego zakładu i ażeby zakład, a raczej filia lwowska nie była odpowiedzialną za niedobory wiedeńskiego zakładu centralnego, które wynoszą, jak wiemy z głosów dziennikarskich — bo ścisłych wiadomości dostać nie można — około 150 milionów, konieczną jest rzeczą jak najwcześniej przeprowadzić oddzielenie i likwidację. Likwidacja filii wymaga zatem uniezależnienia jej od jej zakładu głównego i zabezpieczenia jej majątku dla wierzycieli, będących poddanymi Państwa Polskiego, a wreszcie zabezpieczenia ewentualnych nadwyżek dla Państwa Polskiego. Według sprawozdania przedłożonego przez lwowską filię wojennego zakładu obrotu zbożem nadwyżki są, a stan majątkowy jej przedstawia się jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Zestawienie dokładne jest niemożliwe, bo buchalteria cała prowadzona była w Wiedniu i książek odnośnych niema we Lwowie i nie można ich dostać, jedynie w miarę zgłaszania pretensji do zakładu i w miarę nadsyłania sprawozdań od lokalnych organizacji i od komisjonerów można było ustalić w przybliżeniu stan funduszów tego zakładu. Stan książkowy przedstawia się tak, Ze czynne pozycje wynoszą 13.506.664 kr. 23 zł., zaś pozycje stanu biernego — 26.644.830 kr. 61 hl. Wydawałoby się zatem, że zakład jest bierny. Tak nie jest, albowiem ze stanu biernego trzeba stanowczo odpisać, i do tego mamy prawo, pozycję 22.242.636 kr. 99 hl. a to dlatego, że to są zaliczki, które zakład centralny w Wiedniu dawał filii lwowskiej.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Tych zaliczek jednak zakład główny nie może dostać właśnie dlatego, że zakład filialny oddziela się zupełnie i odseparowuje. Jest to więc pozycja czysto rachunkowa, która zrealizowana być nie może, i likwidacja zdąża właśnie do tego, ażeby zakład wiedeński nie mógł dostać tych pieniędzy, bo mu się w rzeczywistości nie należą. Wobec tego stan przedstawiałby się o wiele korzystniej; tak że stan czynny wynosiłby 13.474.760 koron 33 halerzy, a stan bierny tylko 4.402194 kr i 62 hl. Wynikająca z obliczenia kwota nadwyżki nie musi bezwzględnie wpłynąć do kasy tego zakładu dlatego, że pozycje czynne w przeważnej ilości wypadków składają się znowu z wierzytelności, które nie wszystkie mogą być w obecnym stanie spraw ściągnięte, niektóre muszą być bezwzględnie odpisane, np. wierzytelności do byłego Skarbu austriackiego wojskowego są całkowicie nieściągalne.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Pozatem są znaczne pretensje do starostw powiatowych i tutaj byłby obowiązany do zwrócenia tych pieniędzy chyba rząd polski, jako ten, na którego przeszły agendy dawnej władzy administracyjnej Galicji. Więc byłoby to znowu tylko przesypywanie z jednej kieszeni do drugiej, a te pretensje także nie wszystkie można uważać za ściągalne. Są jednak pretensje, które mogą być ściągane i będzie to rzeczą dalszej likwidacji.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Po odpisaniu niektórych wątpliwych pozycji tak ze stanu biernego, jak i czynnego, stan czynny wynosiłby 4.533.559 kr i 20 hl., a rzeczywisty stan bierny — 2.419.900 koron 23 halerzy tak, że można uważać, jako pewnik, że bilans czynny tego zakładu będzie wynosił 1.813.658 kr 97 hl. Na to znajduje się W banknotach i w gotówce w kasie tegoż zakładu suma 1.396.051 koron i 51 hl.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Likwidacja ta jest na ukończeniu. Przypuszczać należy, że w marcu, jak mnie zapewniano we Lwowie, gdzie byłem jako sprawozdawca i przejrzałem agendy tego zakładu, likwidacja zostanie ukończona i pozostanie tylko część urzędników do załatwiania spraw buchalteryjnych i do ściągania reszty wierzytelności. Jeżeli dzisiaj koszta zakładu i administracji wynoszą 275.500 kr, a za lokal 3.000 kr, to już od i kwietnia 1920 roku liczba urzędników będzie zredukowaną o 8 osób, których płaca miesięczna wynosi 9.500 kr, a tak samo i czynsz się zmniejszy, bo część lokalu będzie można zająć na inne urzędy. Zakład jest więc czynny i trzeba te fundusze uratować. Według postanowień, na których się opiera powołanie do życia i urządzenie zakładu, te fundusze należałoby się centralnem zakładowi, tej centrali zbożowej w Wiedniu czyli głównemu zakładowi wojennemu dla obrotu zbożem. Państwo Polskie ma niezaprzeczenie Interes w oddzieleniu tego zakładu od Wiednia, chociaż zakład ten nie był instytucją państwową, ale zupełnie odrębną osobą prawną. Jako taki, mógłby się sam zlikwidować i można by się zupełnie w to nie wdawać, tak jak nie wdajemy się w likwidację rozmaitych towarzystw ubezpieczeniowych lub innych, które mają swoje filie na terenie Małopolski. Ale państwo ma interes w tem, ażeby ta likwidacja odbyła się pod jego nadzorem i ażeby fundusze te uratować. Fundusze te są dość znaczne i będą one w naszem ręku pewnego rodzaju realną gwarancją i rekompensatą na to, co przy rozrachunkach z niemiecką Austrią mogłaby przeciw Polsce komisja rozrachowań zgłosić. Więc obowiązkiem Państwa jest przeprowadzić tę likwidację.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Jeżeli chodzi o sam projekt ustawy, to Komisja w projekcie ustawy poczyniła bardzo małe zmiany. — Wniosek rządowy szedł jednak tak daleko, że w art. 3 proponował przyjęcie postanowienia, że wszelkie egzekucje i tymczasowe zarządzenia dla pretensji skierowanych przeciw filii, są niedopuszczalne. Wywołałoby to ten skutek, że i miejscowi wierzyciele, a więc poddani Państwa Polskiego, nie mogliby swoich pretensji dochodzić. Ponieważ zakazu takiego, nie wydano w drodze ustawy w pierwszej chwili, i ponieważ żadne wydane zarządzenia administracyjne nie mogły być rzez sądy uwzględniane, przeto wierzyciele mogli skarżyć swoje pretensje, zakład je uznawał, egzekucje były przeprowadzone i zakład rzeczywiście te pretensje wypłacał. Wobec tego Komisja stanęła na stanowisku, że byłoby za daleko idącem uznawać wszystkie egzekucje za niedopuszczalne i żądać eks post zniesienia egzekucji i wypłat, bo to wprowadziłoby zamieszanie w stosunki prawne, a sądy obciążyłoby niepotrzebną robotą. Trzeba było się liczyć z tym faktem, że według obowiązujących przepisów, egzekucje te były prawnie dozwolone, i żeby uniknąć kosztów i procentów zwłoki, trzeba było Wierzycieli zaspokoić. Dlatego komisja we wniosku swoim to postanowienie zmienia o tyle, że dochodzenie pretensji przez wierzycieli filii lwowskiej uważa za dopuszczalne, a egzekucje przeprowadzone, uznaje jako prawne.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Natomiast, jeżeli chodzi o skargi wierzycieli obcych, którzy mogą mieć pretensje do centralnego zakładu, to trzeba stanąć na stanowisku, że są one niedopuszczalne, bo majątek filii musi się uchronić przed takimi wierzycielami. Do tego zmierza zmiana przez Komisję.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Kończąc nadmieniam, że ustawa i zmiana, o której mówiłem, przeszły w komisji jednomyślnie. Wnoszę o przyjęcie ustawy i dołączonej rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt nie zażądał. Rozprawa wyczerpana. Poprawek żadnych nie Wniesiono, zatem jest dopuszczalne głosowanie nad całą ustawą. Proszę Posłów, którzy są za przyjęciem tej ustawy w drugiem czytaniu, aby powstali z miejsc.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Wszyscy)</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Ustawa ta jest jednomyślnie przyjęta. Proponuję, aby przystąpić do trzeciego czytania. Nikt nie protestuje, głosu nikt nie żąda, więc mogę przypuszczać, że ustawa i w trzeciem czytaniu została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Pozostaje jeszcze rezolucja z druku nr 1456:</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Wzywa się Rząd, aby jak najśpieszniej przeprowadził likwidację Wojennego Zakładu dla obrotu zbożem we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Bez głosowania przypuszczam, że rezolucja została przyjęta, gdyż nikt przeciw niej nie protestował.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Ostatni punkt porządku dziennego wobec spóźnionej pory spada.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Nadeszły następujące wnioski nagłe:</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Minister Skarbu przedstawia projekt ustawy o rozciągnięciu na obszarze b. zaboru austriackiego podatku wojennego na nadwyżki zysków towarzystw i dochodów osób pojedyńczych za rok 1919. Proponuje według zwyczaju sprawę w pierwszym czytaniu bez dyskusji odesłać do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Ćwikowskiego, Bednarczyka i tow. w sprawie ustawy o tymczasowych ulgach dla rolników, obowiązanych do służby wojskowej odsyłam do Komisji Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Walisiaka i tow. z Narodowego Zjednoczenia Ludowego W sprawie zabezpieczenia publiczności od złego traktowania przez funkcjonariuszy odsyłam do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Dreszera i tow. w sprawie utworzenia Instytutu Przemysłowego przy Ministerstwie Handlu i Przemysłu odsyłam do Komisji Przemysłowo Handlowej.</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Wniosek nagły p. Kiernika i tow. z Klubu P. S. L. w sprawie polityki celnej Rządu, obciążającej nadmiernemi opłatami niezbędne do życia artykuły, odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#WojciechTrąmpczyński">Następuje wniosek nagły p. Trzcińskiego i tow. z Narodowego Zjednoczenia Ludowego w sprawie rozporządzenia dla automobilistów.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#WojciechTrąmpczyński">Pan p. Trzciński ma głos dla umotywowania nagłości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JuliuszTrzciński">Wysoki Sejmie! Znane są harce automobilowe na ulicach Warszawy i innych miast. Myślę, że wszyscy posłowie przyznają, że trzeba raz unormować, jak automobile w miastach jeździć powinny,...</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(Głos: Niema takiej siły)</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#JuliuszTrzciński">... trzeba oznaczyć szybkość. Koniecznem jest, ażeby wpoić tę zasadę, że jeśli ktoś przejechał człowieka, to jego obowiązkiem jest, stanąć i udzielić mu pierwszej pomocy. Dlatego wnoszę, aby Rząd wydał w ciągu 10 dni rozporządzenie, które ureguluje szybkość jazdy automobilami w miastach i gęsto zamieszkałych osadach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Przeciwko nagłości nikt się nie oświadczył, mogę przypuścić, że nagłość przyjęta. Odsyłam wniosek do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Jest jeszcze wniosek p. Witosa i tow. z P. S. L. W sprawie poddawania oględzinom lekarskim kobiet przy reklamacjach kierowników gospodarstw i żywicieli rodzin.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma dla uzasadnienia nagłości wniosku p. Witos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WincentyWitos">Wysoki Sejmie! Bezsprzecznie materia której dotyka mój Wniosek, jest natury delikatnej i drażliwej. Mimo to chcę tę sprawę poruszyć, chociażby z tego powodu, że wywołuje coraz większe zupełnie zrozumiałe rozgoryczenie przeciwko praktyce niektórych organów władzy wojskowej, stosowanym na najspokojniejszych obywatelach naszego państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#WincentyWitos">We wniosku moim nadmieniam, że w całej Małopolsce, nie wiem, czy z wiedzą, czy bez wiedzy odpowiednich czynników, a więc Ministerstwa Spraw Wojskowych, odbywają się pobory rozmaitych roczników. Kiedy przychodzą reklamacje t. zw. kierowników gospodarstw rolnych i koniecznych żywicieli rodzin wzywa się I do Komisji lekarskiej kobiety, matki i siostry wyżej wymienionych celem dokonania oględzin.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#komentarz">(Głosy: Skandal — barbarzyństwo!)</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#WincentyWitos">Oględziny te odbywają się w ten sposób, że w obecności lekarzy, stanowiących komisję, a często nawet i ludzi nie mających nic wspólnego z tym fachem, każą się tym kobietom rozbierać do naga wśród drwin ludzi,...</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#komentarz">(Głos: Wprost nie do wiary!)</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#WincentyWitos">... którzy się tam znajdują i doprowadza się do tego, że w sposób niesłychany obraża się wstyd i godność kobiety. Ponieważ upomnienia i interwencja poszczególnych osób nie wydały rezultatu, przeto mimo iż materia ta jest nieprzyjemna i drażliwa, wobec niesłychanego rozdrażnienia i wzburzenia w ten sposób traktowanej ludności, bo takie rzeczy nie działy się nawet podczas rządów okupacyjnych i zaborczych...</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#komentarz">(Głosy: Nigdzie się nie działy)</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#WincentyWitos">... musiałem wystąpić przed forum publiczne, które musi zrobić z tem porządek, czego nie zrobiły władze do tego powołane. Jeśli dotknąłem tej materii, zastrzegam się, że nie występuję przeciw armii, ale przeciw tej rozpoczynającej się u nas hulance sołdateski. Widzimy dzisiaj, że na każdym kroku armia zaczyna być kastą, nie Związaną ze społeczeństwem. Musimy się przeciw temu zastrzec i przestrzec te czynniki, że postępują w sposób wysoce szkodliwy dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#WincentyWitos">Nadmieniam tu i do wiadomości czynników powołanych podaję, jak dalece lekceważy się zdrowie i życie ludzkie W tych czasach, kiedy to zdrowie tak wiele jest Warte i tak wiele kosztuje. Niedawno mówiono tu w polemice o felczerach, ile kosztuje lekarz, ile kosztuje lekarstwo i wizyta. Przytoczę tutaj fakt autentyczny, zaczerpnięty od czynników, które na to patrzyły i które niestety musiały to wykonywać. W Tarnowie, W dn. 3 lutego sprowadzono 500 ludzi poprzednio zacentrowanych, których miano wcielić do rozmaitych oddziałów armii czynnej. Przez dwa dni trzymano ich o chłodzie i głodzie, bo nie miano dla nich miejsca, a po dwóch dniach rozpuszczono do domów po to, aby znaczna część zachorowała z przeziębienia na zapalenie płuc i na inne choroby. Dziś jestem w posiadaniu dokumentów, że bardzo wielu z tych nieszczęśników znajduje się już na tamtym świecie. Jeśli ta robota będzie się dalej tak prowadzić W tych czasach niezwykle ciężkich, to trzeba zaznaczyć, że wojna sołdateski ze społeczeństwem istnieć nie powinna, gdyż prowadzi do ruiny i zagłady państwa.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#WincentyWitos">Dlatego, nie wchodząc W inne motywy, chcę prosić, aby Izba przyjęła równocześnie i motywy i wniosek jako nagły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Minister Spraw Wojskowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Wysoka Izbo! Chciałem w tej sprawie dodać kilka słów wyjaśnienia do wniesionego wniosku.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Dla stwierdzenia, czy popisowy jest rzeczywiście jedyną osobą zdolną do kierowania gospodarstwem, powiatowe komendy uzupełnień wzywają pozostałych członków...</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#komentarz">(P. Witos: 16-letnia dziewczyny i 70-letnie baby. Na ławach ludowych wrzawa. Marszałek dzwoni).</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Powiatowe komendy uzupełnień wzywają pozostałych członków rodziny, żeby sprawdzić stopień ich zdolności do pracy. Ponieważ przepis ten o zdolności koniecznej do prowadzenia gospodarstwa nie ogranicza się tylko co do mężczyzn, przeto powiatowe komendy uzupełnień powołują również do przeglądu i kobiety.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#komentarz">(Na ławach ludowych wrzawa. Głosy: Na całym świecie tego niema! To jest bezwstydne! Kto to wydał? Skandal, żeby dziewczęta badać! Hańba!)</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Proszę Panów dać mi wypowiedzieć wszystko, a potem będą Panowie sądzili.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#komentarz">(Głosy na ławach ludowych: My tego nie zniesiemy! P. Witos: Proszę się przypatrzyć temu wzburzeniu ludności. Lud już tego nie zniesie, to jest bolszewizm! Wrzawa)</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">W miarę rozwoju organizacji władz wojskowych, Ministerstwo starało się stopniowo zmienić sposób badania lekarskiego kobiet i ułatwić je stronom zainteresowanym, usuwając jednocześnie rażące strony tego badania. W czerwcu r. z. Ministerstwo wydało zarządzanie, ażeby kobiet nie badać, lecz ograniczyć się do żądania przedstawienia, orzeczenia wójta i komisarza powiatowego, że zainteresowani nie trudnią się inną pracą zarobkową ze względu na zbyt podeszły lub młodociany wiek, albo ze względu na stan zdrowia; wymagania te są konieczne. Okazało się to jednak nie wystarczające i musiano tego sposobu zaniechać.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">25 października r. z. wydano zarządzenie, ażeby kobiety, członkinie rodzin popisowych przedstawiały urzędowe poświadczenia lekarzy powiatowych, że są niezdolne do pracy. Jednakże na skutek protestu Ministerstwa Zdrowia z dnia 17 listopada stwierdzającego, że lekarze powiatowi są przeciążeni pracą, musiano i tego sposobu zaniechać.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Polecono więc by kobiety były badane na komisji przeglądowej, jednak tylko w obecności 2 lekarzy i w oddzielnym pokoju...</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#komentarz">(Głos: Skandal, kiedy to prawo wyszło?)</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">... 29 listopada r. z.</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#komentarz">(P. Czapiński: Panie Ministrze, czy to będzie w asystencji, czy bez tej asystencji? Głos: My tego nie zniesiemy)</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Rozporządzenie to wydało ministerstwo równocześnie z poleceniem, aby oględziny w komisji były przeprowadzone jak już wspomniałem przez 2 lekarzy w oddzielnym pokoju. Może być, że kobiety, które były tem dotknięte, uważały lekarzy wojskowych za oficerów. Innego rozporządzenia w tej sprawie niema.</u>
          <u xml:id="u-41.14" who="#komentarz">(Wrzawa. Głosy: Bezwstyd, to musi być zniesione!)</u>
          <u xml:id="u-41.15" who="#MinisterSprawWojskowychLeśniewski">Rozporządzenie to wprowadzono dlatego, że zaświadczenia wójtów gminnych nie mogły mieć znaczenia, bowiem okazało się potem wiele nadużyć. Na komisji przedstawię Panom zestawienia, w których wykażę, jaki % ludzi zwalnia się w ten sposób, przedstawię dowody cyfrowe, dlaczego byliśmy zmuszeni do takiego kroku. Mogę stwierdzić, że wszystkie środki, żeby wstydliwość kobiet była uszanowana, były poczynione, a jeżeli mimo tego zdarzały się nadużycia, to proszę poinformować mnie, a winnych surowo ukażę.</u>
          <u xml:id="u-41.16" who="#komentarz">(Wrzawa. Głosy: To musi być zniesione. Hurko nawet tego nie czynił!)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Przeciw nagłości nikt głosu nie żąda. Przystępujemy do głosowania nad nagłością. Proszę tych Posłów, którzy są za nagłością, ażeby powstali z miejsc. Większość. Nagłość została przyjęta. Sprawa idzie do Komisji Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Na tem porządek dzienny wyczerpany. Proponuję odbycie następnego posiedzenia w piątek o godzinie 4ej z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#WojciechTrąmpczyński">1) Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie dwóch pożyczek państwowych. (Dr. Nr. 1496 i 1453).</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#WojciechTrąmpczyński">2) Dzisiejszy piąty punkt: sprawozdanie Komisji Odbudowy Kraju. (Dr. Nr. 1436, 1319 i 1235).</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#WojciechTrąmpczyński">3) Sprawozdanie Komisji Pracy (dr. nr. 1345) w kwestii inspektorów pracy.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#WojciechTrąmpczyński">4) Sprawozdanie Komisji Komunikacyjnej o budowle kolei Sierpc Brodnica. Dr. Nr. 1487 i 1243).</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#WojciechTrąmpczyński">5) Sprawozdanie Komisji Administracyjnej w kwestii prawa patronatu. (Dr. Nr. 1485 i 1186).</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#WojciechTrąmpczyński">6) Sprawozdanie Komisji Oświatowej w kwestii funduszów stypendialnych dla słuchaczy wyższych zakładów naukowych. (Dr. Nr. 1491 i 1229).</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#WojciechTrąmpczyński">7) Budżet Ministerstwa Sprawiedliwości. (Dr. Nr. 1311).</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt nie protestuje, więc porządek dzienny przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Zarazem donoszę, że posiedzenie Komisji Rolnej odbędzie się jutro o godzinie 12 zamiast o 10 ze względu na pogrzeb kolegi ś. p. Malewskiego. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia 9 m. 20 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>