text_structure.xml
453 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
944
945
946
947
948
949
950
951
952
953
954
955
956
957
958
959
960
961
962
963
964
965
966
967
968
969
970
971
972
973
974
975
976
977
978
979
980
981
982
983
984
985
986
987
988
989
990
991
992
993
994
995
996
997
998
999
1000
1001
1002
1003
1004
1005
1006
1007
1008
1009
1010
1011
1012
1013
1014
1015
1016
1017
1018
1019
1020
1021
1022
1023
1024
1025
1026
1027
1028
1029
1030
1031
1032
1033
1034
1035
1036
1037
1038
1039
1040
1041
1042
1043
1044
1045
1046
1047
1048
1049
1050
1051
1052
1053
1054
1055
1056
1057
1058
1059
1060
1061
1062
1063
1064
1065
1066
1067
1068
1069
1070
1071
1072
1073
1074
1075
1076
1077
1078
1079
1080
1081
1082
1083
1084
1085
1086
1087
1088
1089
1090
1091
1092
1093
1094
1095
1096
1097
1098
1099
1100
1101
1102
1103
1104
1105
1106
1107
1108
1109
1110
1111
1112
1113
1114
1115
1116
1117
1118
1119
1120
1121
1122
1123
1124
1125
1126
1127
1128
1129
1130
1131
1132
1133
1134
1135
1136
1137
1138
1139
1140
1141
1142
1143
1144
1145
1146
1147
1148
1149
1150
1151
1152
1153
1154
1155
1156
1157
1158
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 9.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczą na posiedzeniu Marszałek Sejmu Czesław Wycech i wicemarszałek Jerzy Jodłowski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#CzesławWycech">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#CzesławWycech">Powołuję na sekretarzy posłów Marię Regentową i Stanisława Hasiaka.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#CzesławWycech">Protokół i listę mówców prowadzi poseł Maria Regentowa.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#CzesławWycech">Proszę Posłów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#CzesławWycech">Prezydium Sejmu zawiadamia, że udzieliło urlopów następującym Obywatelom Posłom, względnie usprawiedliwia ich nieobecność na dzisiejszym posiedzeniu: Czapski Józef, Dąbek Paweł, Lejwoda Stanisław, Maniak Maria, Wende Jan Karol.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#CzesławWycech">Ustalony przez Prezydium Sejmu porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został Obywatelom Posłom doręczony.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#CzesławWycech">Czy w sprawie porządku dziennego dzisiejszego posiedzenia ktoś z Obywateli Posłów pragnie zabrać głos?</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#CzesławWycech">Poseł Kazimierz Skowroński prosi o głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KazimierzSkowroński">Panie Marszałku, Wysoka Izbo! Podany do wiadomości Wysokiej Izby porządek obrad dzisiejszego posiedzenia zawiera debatę nad budżetami Ministerstw Oświaty i Nauki oraz Kultury i Sztuki.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#KazimierzSkowroński">W związku z tym ośmielę się do laski marszałkowskiej zgłosić projekt pewnej zmiany.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#KazimierzSkowroński">W tych dniach z tułaczki na łono Ojczyzny powróciły skarby wawelskie, widome symbole tysiąclecia naszego narodu i państwa. W tej chwili setki tysięcy Polaków i pielgrzymki z całego kraju składają im należny hołd w salach Muzeum Narodowego w stolicy.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#KazimierzSkowroński">Uważam, że nie powinno wśród tych setek tysięcy obywateli z całego kraju zabraknąć także i reprezentacji społeczeństwa całego narodu i najwyższej władzy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej — Wysokiego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#KazimierzSkowroński">Dlatego sądząc, że będę wyrazicielem życzeń, pragnień i uczuć Wysokiej Izby, ośmielę się prosić gorąco Pana Marszałka i Prezydium Wysokiej Izby o dodanie do porządku obrad dzisiejszego naszego posiedzenia jeszcze jednego punktu jako ostatniego — spowodowanie wysłania delegacji naszej Wysokiej Izby, Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, względnie spowodowanie wzięcia udziału nas wszystkich en masse w tej pielgrzymce do Muzeum Narodowego w stolicy, celem złożenia należnego hołdu skarbom wawelskim — widomym znakom tysiąclecia naszego narodu i państwa, które wróciły nareszcie z tułaczki na Ojczyzny łono — tym razem na zawsze.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#CzesławWycech">Proponuję, aby propozycję posła Skowrońskiego przekazać do rozpatrzenia Konwentowi Seniorów. Czy wnioskodawca godzi się na to?</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#KazimierzSkowroński">Tak jest.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#CzesławWycech">Wobec tego wniosek rozpatrzy Konwent Seniorów. Innych propozycji nie ma? Nie słyszę.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#CzesławWycech">Wobec tego uważam, że Sejm porządek dzisiejszego posiedzenia przedstawiony przez Prezydium Sejmu zatwierdził.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#CzesławWycech">Przystępujemy do dalszej łącznej dyskusji nad projektami ustawy budżetowej i uchwały o Narodowym Planie Gospodarczym na rok 1959 oraz sprawozdaniami Rządu z wykonania budżetu państwa i Narodowego Planu Gospodarczego wraz z wnioskiem Najwyższej Izby Kontroli w przedmiocie absolutorium dla Rządu — za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 1957 r.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Janowi Vogtowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JanVogt">Wysoki Sejmie! Omawiając zadania budżetowe i plan na rok 1959, chciałbym zastanowić się nad udziałem w eksporcie produkcji rolnej i przemysłu rolno-spożywczego, tym bardziej że artykuły rolno-spożywcze zdobywają na rynkach światowych coraz to nowych odbiorców ze względu na jakość tych artykułów, mimo dość znacznej konkurencji ze strony państw wyżej ekonomicznie postawionych.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JanVogt">Komisja Handlu Zagranicznego wraz z Ministerstwem Handlu Zagranicznego doszukiwała się różnych możliwości zdobywania coraz to większej masy na eksport. Możliwości takie istnieją. Dowodem tego jest chociażby to, że na artykuły rolne i pochodzące z produkcji rolnej kilkakrotnie zwiększyliśmy swój zbyt za granicą. Możliwości takie Komisja nasza znajduje przede wszystkim w zwiększeniu produkcji rolnej takich artykułów, jak mak, tytoń, cykoria, ziemniaki sadzonki, ziemniaki jadalne i wiele, wiele innych.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JanVogt">W związku z tym zwiększenie eksportu naszych artykułów rolnych zależy od naszej produkcji rolnej. W porównaniu z 1958 r. znajdujemy możliwości zwiększenia eksportu następujących artykułów: ziemniaki jadalne o 3 tys. ton, ziemniaki sadzeniaki o 3 tys. ton, cykoria o 2 tys. ton, maku o 1.500 ton, ziół o 700 ton, owoców o około 10 tys. ton, cebuli o około 5 tys. ton, tytoniu o około 1.300 ton.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#JanVogt">Dla przykładu podam też kminek, który do roku 1954 był artykułem importowanym, obecnie można jego eksport zwiększyć o około 200 ton.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#JanVogt">Aby zwiększyć eksport rolno-spożywczy, Komisja nasza postuluje: wprowadzenie kontraktacji artykułów rolnych na eksport, którą miałaby prowadzić Centrala Rolnicza Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, Centrala Ogrodnicza, Centrala Nasienna.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#JanVogt">Zwiększyć trzeba opłacalność produkcji rolnej kosztem zmniejszenia marży niektórym centralom handlowym lub skróceniem drogi towarów pomiędzy producentem a Centralą Handlu Zagranicznego. Podam dla przykładu, że Centrala Nasienna za niektóre nasiona w wielu wypadkach pobiera do 33% marży; cena gęsi, którą płaci się producentowi, wynosi 18 zł za kilogram, natomiast Centrala Handlu Zagranicznego płaci o 100% więcej. Należałoby przeanalizować to i kosztem różnic marż, skrócenia drogi zwiększyć cenę artykułów na eksport.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#JanVogt">Konieczne jest dostosowanie zamienników za artykuły eksportowe; poza tym rozbudowanie zaplecza w postaci magazynów, w postaci chłodni, suszarni, abyśmy mogli towar przetrzymać i w wypadku odpowiedniej ceny za granicą towar ten eksportować; dostosowanie jakości i estetyki naszych opakowań do wymagań odbiorców.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#JanVogt">Dalej nasza Komisja w ostatnich dwóch latach proponowała rozbranżowienie, raczej decentralizację niektórych central handlu zagranicznego. Na skutek naszych wniosków powstały cztery nowe centrale oparte na spółdzielczości, między innymi „Polkoop”, oparty o szerokie zaplecze Centrali Rolniczej, poza tym „Hortex”, oparty o Centralę Ogrodniczą, „Koopexim” — o spółdzielczość pracy i ostatnio Związek Spółdzielni Spożywców „Społem” otrzymał również licencję na handel zagraniczny.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#JanVogt">Zadaniem tych central jest nawiązanie jak największego kontaktu ze spółdzielczością zagraniczną. Najlepiej z tych zadań wywiązała się Centrala Handlu Zagranicznego „Polkoop”, która w 80% wykonała swoje plany za 1958 rok ze spółdzielczością innych krajów.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#JanVogt">Mówiąc o eksporcie rolnym należy również wspomnieć o udziale w eksporcie artykułów przemysłowo-rolnych. Istniejące warunki rozwoju dla tego przemysłu są odpowiednie, przede wszystkim ze względu na dość znaczny areał użytków rolnych na jednego mieszkańca, poza tym dogodne warunki klimatyczne, a przede wszystkim położenie geograficzne w stosunku do naszych odbiorców.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#JanVogt">Przed wojną przemysł rolno-spożywczy koncentrował się jedynie w takich dziedzinach, jak cukrownictwo i gorzelnictwo, a pozostałe przemysły przetwórcze stanowiły małe warsztaty, będące prywatną własnością. Po wojnie, w latach 1945–1958 przemysł nasz rozwinął się, ale jeszcze nie w takim stopniu, jak tego od niego wymagamy.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#JanVogt">W okresie tym przetwórstwo zostało przekształcone w przemysł olejarski, owocowo-warzywny, cukrowniczy, mięsny, mleczarski itd. Ponadto powstały nowe gałęzie przemysłu, jak przemysł drobiarsko-jajczarski, koncentratów spożywczych, odżywek zielarskich. Wprawdzie w porównaniu z 1956 r. eksport rolno-spożywczy wzrósł o 8,2%, niemniej jednak możliwości eksportowe nie są jeszcze zupełnie wykorzystane. W eksporcie rolno-spożywczym dotychczas partycypuje znikoma jeszcze ilość artykułów.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#JanVogt">Przede wszystkim posiadają ciężar gatunkowy w naszym eksporcie artykuły pochodzące z przemysłu mięsnego, które w ogólnym obrocie artykułów rolnych zajmują 52%; przemysł drobiarsko-jajczarski zajmuje 13,7%, cukrowniczy 15,8% i mleczarski 9,3%. Pozostałe przemysły partycypują w znikomej stosunkowo ilości. O wykonaniu tych obrotów stanowi zaledwie — jak powiedziałem — nieduży asortyment towarów. Przede wszystkim: bekon, szynka, słonina, smalec, żywiec, drób, jaja, mąka ziemniaczana i jęczmień browarniany. Plan na lata 1959–1965 zakłada wzrost produkcji przemysłu rolno-spożywczego o 53%. Przemysł rolno-spożywczy będzie dążył przede wszystkim, do urozmaicenia asortymentu, i obok zwiększania eksportu już tradycyjnych naszych artykułów, jak mięso, jaja, drób i inne, do rozwinięcia eksportu nowych gałęzi przemysłu, takich jak przemysł cukierniczy, ekstraktów spożywczych, wódek i koncentratów spożywczych.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#JanVogt">Aby to osiągnąć, trzeba przede wszystkim ustawić nasz przemysł na odpowiednim poziomie. Przede wszystkim trzeba poprawić jakość towarów, zmienić opakowania, opanować nowe metody technologiczne i poprawić estetykę naszych opakowań.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#JanVogt">Napięte zadania eksportowe przemysłu rolno-spożywczego na następne lata wymagają m.in. modernizacji i rozbudowy istniejących już zakładów przemysłowych, budowy nowych zakładów przemysłowych, a to przede wszystkim we wschodniej i środkowej części Polski, tam, gdzie posiadamy znaczną ilość surowców. Przemysł spożywczy wobec niewystarczających rozmiarów inwestycji w planie 6-letnim nie został przygotowany do zwiększonych zadań produkcyjnych. Nowa polityka rolna, która dała możliwości zwiększenia produkcji rolnej i eksportu, zmusza do szybkiego inwestowania tego przemysłu. Na przykład w porównaniu z 1957 r. inwestycje w 1958 r. wzrosły o 19%, a w 1959 r. mają wzrosnąć o 23%.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#JanVogt">Aby przemysł rolno-spożywczy mógł dalej rozwijać swoją działalność, przede wszystkim musi szukać rezerw pozainwestycyjnych, jak podniesienie kwalifikacji pracowników, poprawa organizacji i rytmiczności pracy.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#JanVogt">Na tej bazie może rozwinąć się eksport. Eksport może jednak ulec pewnemu zahamowaniu na skutek niewłaściwej produkcji naszych opakowań. Jeżeli chodzi o jakość naszych artykułów eksportowych, to bardzo często przewyższa ona jakość takich samych artykułów za granicą, niemniej jednak bardzo często i nieestetyczne i prymitywne opakowania dyskwalifikują nasz towar za granicą. Wystawa, zorganizowana podczas posiedzenia naszej Komisji, przez Ministerstwo Przemysłu Rolno-Spożywczego pokazała dość szeroki asortyment towarów na eksport i dość ładne opakowanie. Z tego wynikałoby, że nasz przemysł jest zdolny produkować opakowania i gwarantuję, że przy minimalnym wkładzie inwestycji lub sprowadzeniu nowych maszyn opakowania nasze będą dobre i będą miały ładny wygląd, co wpłynie na wzrost popytu za granicą. Z uwagi na zwiększone zadania w latach 1959–1965 należałoby również, w związku z poszerzeniem asortymentu naszych artykułów przemysłu rolno-spożywczego, już rozpocząć pewną reklamę tych artykułów za granicą a równocześnie należałoby wprowadzić pewne zmiany organizacyjne w naszych centralach handlu zagranicznego, żebyśmy mogli spełnić te wszystkie zadania, które postawiło przed nami XII Plenum.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Janowi Królowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JanKról">Wymiana międzynarodowa towarów i usług w ogólnym układzie gospodarczym spełnia a przynajmniej powinna spełniać rolę twórczą. Jest bowiem samodzielnie pracującym działem gospodarki narodowej. To co nazywamy efektywnością ekonomiczną handlu zagranicznego nie jest zwykłą sumą arytmetyczną wywozów i przywozów, jest całym problemem ekonomicznym. Można to praktycznie określić w ten sposób, że rola handlu zagranicznego będzie konstruktywna o ile i w jaki sposób zwiększy się w rezultacie naszego działania dochód narodowy przypadający do podziału.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#JanKról">Jeżeli z tego punktu widzenia spojrzymy na nasze dotychczasowe metody działania, to stwierdzimy, że to, co się działo na odcinku handlu, były to akcje doraźne, nieraz przypadkowe i robione na zapas. Linia naszego handlu zagranicznego rozwijała się nieregularnie, często w sposób żywiołowy, nie był to jednak okres zorganizowanej ekspansji, nie był to okres burzy i naporów. Czymże wobec tego był?</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#JanKról">Bardzo żałuję, że okoliczności nie pozwoliły Ministrowi Handlu Zagranicznego być obecnym przy debacie naszej nad jego resortem, ale sądzę, że ktoś jest upełnomocniony do reprezentowania go na ławach rządowych. Mam wrażenie, że Obywatel Minister Dietrich nie da wszystkiemu rady, a byłoby dobrze, gdyby przynajmniej podsekretarz stanu przysłuchiwał się tej debacie, bo przecież jednak bądź co bądź wysiłki nasze muszą być jakoś uhonorowane. Ale to tylko taka luźna uwaga. Dlatego to mówię, bo niedawno kierownik resortu handlu zagranicznego oświadczył, że to, iż przywozimy zboże a nie nawozy sztuczne, jest smutną koniecznością biednego.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#JanKról">W handlu zagranicznym przeżywaliśmy okres smutnych konieczności. Takich smutnych konieczności mieliśmy więcej w przeszłości, ale niewątpliwie i z tymi koniecznościami musimy się jeszcze nieraz liczyć i w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#JanKról">Jeżeli mimo to w obrocie przekroczyliśmy wolumen wyrażający się liczbą 2 mld dolarów, to ta liczba świadczy jednocześnie o wielkości naszego wysiłku, a zarazem o wielkości naszych wyrzeczeń. Taki wolumen już się liczy w skali międzynarodowej. W nasze działanie stopniowo i pomału staramy się wprowadzić elementy planu i racjonalnego kierunku, bowiem co jak co, ale handel zagraniczny nie może ponosić ryzyka wynikającego z nieudolności, złej organizacji produkcji, z nierealnego planowania, z wszelkiego rodzaju przypadkowości.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#JanKról">Kierunkowa naszej działalności — to uzyskanie możliwie w pełnym zakresie tak zwanej opłacalności ekonomicznej, to jest wywiezienie produktu, w którym najszerzej, najpełniej skoncentrowano zorganizowaną społeczną pracę, towaru w którym zamknięto wysoką sprawność organizacyjną i myśl twórczą. Sukcesy finansowe będą tylko logicznym następstwem takiego działania. To są zasady, a dane cyfrowe zawarte są w sposób zwięzły i krótki w październikowych uchwałach Komitetu Centralnego Partii z ubiegłego roku. W streszczeniu mówią one, że w okresie 5-latki udział w eksporcie żywności i surowców spożywczych powinien wzrosnąć do ca 20% całości wywozu. Eksport maszyn, urządzeń i środków transportu wynoszący w 1957 r. 780 mln rubli dewizowych należy doprowadzić do około 2.300 mln rubli w 1965 r.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#JanKról">Rozwijając dalej nowe asortymenty towarowe, uzyskać należy znaczną nadwyżkę dóbr inwestycyjnych nad ich importem. Tyle w krótkości dane wytyczne. Cyfry to są znaczne, zamiary ambitne, bardzo trudne do wykonania. Trudności byłyby nawet nie do pokonania, gdyby nie zacieśniająca się coraz bardziej kooperacja państw obozu socjalistycznego, obozu rozporządzającego olbrzymią bazą surowców, obszernym rynkiem uniezależnionym od koniunkturalnych wahań na rynkach kapitalistycznych. I to sprawia, że nawet w tym trudnym okresie linia nasza w obrocie międzynarodowym jest linią stałego wzrostu.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#JanKról">Przedmiotem głównym moich rozważań będzie o ile ta linia rozwoju naszego handlu zależna jest od produkcji rolnej i produkcji przemysłu opartego na surowcach rolniczych, inaczej — w jaki sposób i w jakim stopniu wywóz produktów rolnictwa ułatwi, co więcej, umożliwi nam wykonanie, jeżeli nawet nie podwyższenie, wskaźników eksportu maszyn i urządzeń.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#JanKról">Nie jest dla nikogo tajemnicą, że poglądy nasze w stosunku do możliwości rozwoju wywozu rolnego były bardzo pesymistyczne i nieraz dawano temu wyraz w sposób oficjalny.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#JanKról">Twierdzono, że eksport rolny nie może mieć charakteru strukturalnego, zasadniczego, że może wzrosnąć w granicach bardzo wymiernych. Prosta konsekwencja takiego stanowiska było zaniedbanie nakładów inwestycyjnych w rolnictwie i przemyśle rolnym. Stare, mało wydajne maszyny w przemyśle rolnym, brak magazynów, składów, chłodni, urządzeń, transportu, długo jeszcze będzie stał nam na przeszkodzie w naszych wysiłkach, mimo że w ostatnim czasie staramy się nadrobić to wszystko przez zwiększone kredyty i środki płatnicze.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#JanKról">Pesymizm zawarty jest i w tych stwierdzeniach, że właściwie nowa polityka rolna wyzwoliła głównie rezerwy administracyjne tłumione w poprzednim okresie. Rezerwy te są rzekomo, jak chcą niektórzy, na wyczerpaniu. Że w następnym okresie przyrost produkcji nie będzie się mógł opierać na rezerwach spontanicznie uruchamianych przez sam fakt usuwania hamulców administracyjnych, że musi się oprzeć na postępach intensyfikacji gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#JanKról">Zobaczymy później, jak to się ułoży. To jest o tyle ścisłe, o ile te hamulce są usuwane, a na odcinku organizacji produkcji rolnej nie wszystko jeszcze jest uporządkowane.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#JanKról">Dość wskazać choćby na świadczenia rolnictwa, zawarte w obowiązkowych dostawach, które hamują rozwój pewnych zasad gospodarczych w rolnictwie, jak choćby specjalizacja, rejonizacja produkcji.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#JanKról">Rozumiemy, że tego nie usunie się jednym pociągnięciem pióra, że to wymaga czasu, ale należałoby możliwie jak najszybciej zorganizować dystrybucję na innych zasadach, choćby na zasadzie powszechnej kontraktacji. Mówię tu o rolnictwie w szerokim aspekcie. Niektórzy twierdzą, że to może wzmocnić gospodarczo drobne gospodarstwo chłopskie a w konsekwencji utrudnić, jeżeli nie uniemożliwić reorganizację ustroju rolnego.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#JanKról">Nie będziemy tu uzasadniać niesłuszności takiego poglądu. Z doświadczenia, z własnej obserwacji, jako spółdzielca jestem przekonany, że na słabym ekonomicznie i zacofanym gospodarczo warsztacie chłopskim ani nie dokonamy reorganizacji ustroju rolnego ani na nim nie oprzemy nowego ustroju rolnego.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#JanKról">Zresztą nie można ostatnich sukcesów rolnictwa na odcinku produkcji i na odcinku eksportu kłaść jedynie i wyłącznie na konto automatyzmu. Z pełną satysfakcją i zadowoleniem wysłuchaliśmy na Komisji słów Ministra Rolnictwa wyrażających pełne uznanie dla wysiłku chłopa polskiego i dla osiągnięć gospodarczych rolnictwa w ostatnim czasie. Stwierdzamy z zadowoleniem, że ze strony resortu nie było to tylko platoniczne skwitowanie.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#JanKról">Jeżeli chodzi o ocenę wagi rolnictwa, to tu w ostatnim czasie dokonał się zasadniczy przełom. W dziedzinie eksportu, już choćby to, że dużą część naszego wywozu rolnego lokować będziemy na tak zwanych rynkach wolnodewizowych, skłania nas do uruchomienia wszystkich rezerw produkcyjnych i wydania prawdziwej walki o aktywizację eksportu.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#JanKról">Jesteśmy na prawdziwym froncie bojowym i na tym froncie już dokonano pewnych posunięć. Nie wyczerpię całości zagadnienia, ale dla przykładu wezmę pierwszy z brzegu problem. Nazwijmy go operacją — masło. Była to operacja kompleksowa, bo złożyło się na nią: zniesienie obowiązkowych dostaw mleka, podwyżka cen masła, a zarazem obniżka cen margaryny wraz ze zwiększeniem jej produkcji ilościowej i jakościowej. Całość dobrze kompleksowo przemyślana i logicznie wykonana. Musiały być efekty. Tu nie chodzi o zwiększone globalne sumy wywozu, nawet i to, że z importera staliśmy się eksporterem. Dokonano według mnie rzeczy ważniejszej. Nie tylko wygospodarowano nadwyżki, zrobiono więcej — stworzono rezerwy, stworzono bazę produkcyjno-wywozową. Bazując bowiem tylko na remanentach i na resztkach, naszego eksportu nie zbudujemy.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#JanKról">W związku z omawianą sprawą muszę dotknąć problemu na pozór tylko drugorzędnego. Przepraszam z góry za nieco trywialny ton tego fragmentu, ale prawie nie podobna zareagować na to inaczej. A zacznę od tego, że jeden z kolegów widział jak w Gorzowie, mieście sporym i uprzemysłowionym, krowa na ulicy zatrzymała tramwaj. Milicjant kierujący ruchem spokojnie spędził zwierzę z toru. Gdzie tu sensacja? Nie ma sensacji. Za to na bocznych uliczkach i przedmieściach naszych miasteczek są dziesiątki krów. I w okresie, kiedy bijemy się o każdy kilogram produkcji, w niektórych naszych miasteczkach, szczególnie na zachodzie kraju, przystąpiono metodami administracyjnymi do likwidacji tej drobnej produkcji mleka. Czyż w tym zjawisku jest jakaś na przyszłość groźba? Na pewno nie grozi nam hinduizm. Nikt u nas nie uzna krowy za wcielenie bóstwa. Ale czy to nie może nam grozić zaśmieceniem czystej idei industrializacji kraju? I o to nie mam obawy. Krowa może zatrzymać tramwaj, ale nie zatrzyma normalnego rozwoju naszej ekonomiki narodowej. W swoim czasie zniknie ona z przedmieść i znajdzie się w PGR-ach, bo tam jest krów w tej chwili za mało, jak zresztą jeszcze jest za mało w całym rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#JanKról">Jeżeli mówię o tym, bynajmniej nie żądam przez to prymatu dla spraw rolnictwa i nie wysuwam tez pachnących nawet agraryzmem; uznaję jedynie, że droga do industrializacji kraju posiada swój naturalny, zgodny z podstawowymi wymogami gospodarności kierunek. Takich kompleksowych operacji jak „operacja masło” musimy przeprowadzić więcej. Na czoło wysuwają się naszym zdaniem operacja „kartofel” i operacja „drób, jaja”. Szczególnie ta ostatnia może być nie tylko efektowna, ale i bardzo efektywna finansowo.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#JanKról">Po co to wszystko wysuwałem? Po to, ażeby dzięki wysiłkowi rolnictwa, przy pomocy kompleksowo pojętej organizacji produkcji już w najbliższym czasie osiągnąć w eksporcie rolnym wskaźnik nie 16, jak dziś, a wskaźnik 20 ogólnego naszego wywozu — jak to zresztą postulują uchwały Komitetu Centralnego PZPR z października 1958 r. W perspektywie planu do 1975 r. osiągniemy wtedy nie 16.5%, jak zakładają planiści, a co najmniej 30% naszego ogólnego wywozu. Bo taki a nie inny procent minimalny my, rolnicy, zakładamy i taki on będzie. Mam nadzieję, że planiści się nie obrażą na nas, jeżeli my taki procent uzyskamy. A ze wskaźnikiem sobie poradzimy.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#JanKról">Rzecz prosta, że aby taki wskaźnik uzyskać, rolnictwo musi włożyć wiele wysiłku. Jego organizacje społeczne i gospodarcze muszą wykazać wysoką prężność organizacyjną. Chodzi tylko o to, aby opinia gospodarcza widziała w rolnictwie już dziś potencjalną bazę produkcyjną zdolną do wyprodukowania i wywiezienia nie głodowego produktu, nie remanentu — powtarzam — nie resztek, ale produktu wytworzonego przy wskaźnikach zaspokajających nasze potrzeby konsumpcyjne.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#JanKról">Mówimy tu w tej chwili o tej tak potrzebnej rolnictwu atmosferze przychylności, o pogłębieniu zaufania w możliwości rolnictwa. Ale nie tylko to. Muszą iść w parze i pewne posunięcia na odcinku organizacji i właściwego ustawienia czynników odgrywających właściwą rolę w procesie wytwarzania, reprodukcji i wywozu. Posunięcia na dziś i posunięcia obliczone na jutro.</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#JanKról">Weźmy dla przykładu eksport drobiu czy jaj, o której to sprawie przed chwilą mówiliśmy. Czy nie za duży procent wartości osiąganej w eksporcie jaj i drobiu pozostaje w formie kosztów na różnych etapach przerobu i handlu? Tłumaczy się wprawdzie, że przemysł otrzymuje od producenta niezbyt dobry produkt. Zgoda. Zobaczmy jednak, jak to się układa przy takim towarze jak jaja.</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#JanKról">Jest rzeczą znaną, że nasze kury niosą mało, ale dają wspaniały produkt. Co do tego nikt na całym świecie nie ma najmniejszej pretensji. Jednak koszty skupu, przerobu, opakowania i koszty handlu, przypadające na 1 jajo eksportowe, są wyższe w Polsce niż w Holandii. Mamy obliczenia, że w maju 1957 r. stosunek narzutu kosztów na 1 eksportowe jajo z Polski i Holandii był jak 3 do 1. Będę bardzo rad, jeżeli mi ktoś powie, że to się dziś zmieniło.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#JanKról">Nie będę nużył słuchaczy cyframi. Mam tu przed sobą tabelkę kosztów przy eksporcie drobiu. Koszty te sięgają 100% ceny płaconej producentowi. Daleki jestem od twierdzenia, że wszystko to, co się dzieje z produktem od momentu zakupu do czasu wywozu, jest niepotrzebne. A jednak choć byśmy nie wiem jak dotowali instytucje pośredniczące, one jajka nam nie zniosą — mogą je tylko wyhołubić. My rolnicy powiadamy, że hołubią je dziś za drogo.</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#JanKról">Drugi problem, drugi aspekt tego samego problemu. Na przestrzeni ostatniego półwiecza następowało gwałtowne przesuwanie się ośrodków produkcji jaj z krajów o ekstensywnej gospodarce drobiowej do krajów o gospodarce intensywnej.</u>
<u xml:id="u-9.27" who="#JanKról">W 1906 r. odpowiednie cyfry kształtowały się następująco: produkcja ekstensywna wynosiła 95% całości wywozu, intensywna — 5%. W 1932 r. ekstensywna — 55%, intensywna 45%. W 1954 r. ekstensywna — 20%, intensywna — 80. Przy czym na rynku wywozowym z gospodarki ekstensywnej pozostała tylko Polska.</u>
<u xml:id="u-9.28" who="#JanKról">Co daje naszej gospodarce taki stan? Mało, bardzo mało. Natomiast przejście do gospodarki intensywnej jest nam potrzebne i konieczne nie tylko z racji uzyskania większych kwot wywozowych. W dużym stopniu chodzi tu o zasadnicze przesunięcie na odcinku wewnętrznego spożycia. Tu marny już pewne osiągnięcia, ale jakże jeszcze małe.</u>
<u xml:id="u-9.29" who="#JanKról">Obliczono na przykład, że w czterech krajach, w których ekonomika jest zbliżona do naszej, podaż na rynek wewnętrzny na głowę ludności wynosiła: zbóż chlebowych — 190 kg, u nas — 335 kg, ziemniaków — 355 kg, u nas — 1.151 kg. W wysokokalorycznych produktach sytuacja przedstawia się odwrotnie. Można tu powiedzieć: jesteśmy za biedni, aby tyle cennego surowca w siebie ładować.</u>
<u xml:id="u-9.30" who="#JanKról">Nie wyczerpiemy rzecz prosta wszystkich tematów, ale zagadnienie premii eksportowej, zagadnienie bodźców materialnych przy wywozie jest sprawą doniosłą. Im ta premia jest bliżej producenta, względnie przetwórcy, bezpośrednio uszlachetniającego obrót, tym lepiej. Tam, gdzie można i gdzie to jest celowe — należy wprowadzić zasadę bezpośredniej kontraktacji eksportowej przez producenta, jakkolwiek rozumiemy, że hasło preferencji produkcji, specjalnej produkcji na eksport, na dłuższą metę nie jest słuszne. Wypływa ono z naszej rzeczywistości i chwilowo może przynieść nam poważne rezultaty.</u>
<u xml:id="u-9.31" who="#JanKról">Malutki przykład: wywóz cebuli, stanowiący zaledwie 40% naszych możliwości produkcyjnych. Trochę wysiłku producenta, trochę organizacji rolniczych, niewielki nakład w urządzenia, a będą wyniki tak produkcyjne, jak i efekty finansowe zupełnie inne. Przecież gdy przesuniemy część premii eksportowej w kierunku producenta, to nasz chłop każdą sztukę cebuli „wolskiej” owinie w bibułkę i trud ten z nadwyżką mu się opłaci.</u>
<u xml:id="u-9.32" who="#JanKról">Na zakończenie dotknę, zresztą tylko krótko, sprawy importu.</u>
<u xml:id="u-9.33" who="#JanKról">Import maszyn i urządzeń inwestycyjnych jest w ogólnej masie importu bardzo znaczny. Jakkolwiek ogólna tendencja ograniczenia jego jest słuszna, to mimo wszystko należałoby postulować większe niż dotychczas zaopatrzenie przemysłu rolnego w sprzęt inwestycyjny, szczególnie tam, gdzie te urządzenia dają prawie natychmiastowe wyniki.</u>
<u xml:id="u-9.34" who="#JanKról">Na przykład koszt zakupu dwóch kompletnych urządzeń do produkcji mączki, o zdolności przerobowej po 100 ton surowca na dobę — za 220 tys. dolarów, eliminuje prawie całkowicie import 3.200 ton mączki za 500 tys. dolarów. Urządzenia do dyfuzji ciągłej w cukrowniach amortyzują się już w okresie dwóch kampanii cukrowniczych.</u>
<u xml:id="u-9.35" who="#JanKról">Mówiąc krótko o imporcie, trzeba wysunąć podstawową tezę. Musi być on zgrany z całością naszej gospodarki. I tutaj malutki przykład drugorzędny, ale bardzo charakterystyczny.</u>
<u xml:id="u-9.36" who="#JanKról">Nigdy nie zapomnę wyścigu pomidorów z naszej spółdzielni produkcyjnej z pomidorami bułgarskimi na rynek do Gdańska.</u>
<u xml:id="u-9.37" who="#JanKról">Posiadamy duży kombinat cieplarniany. Produkt wytworzony w specjalnych warunkach musi być sprzedany z jaką taką nadwyżką. W roku ubiegłym, w najbardziej gorącym okresie produkcyjnym, wszedł nam — zresztą nie tylko nam w paradę import pomidorów.</u>
<u xml:id="u-9.38" who="#JanKról">Rozumiem, że nie należy popierać autarkii, że przecież naszego rynku nie zamkniemy, że produkcja nie tylko warzyw jest u nas jeszcze niedostateczna, że import różnych towarów jest potrzebny. Ale w tym wszystkim trzeba uchwycić właściwy czas, właściwy sens i właściwą cenę.</u>
<u xml:id="u-9.39" who="#JanKról">Wydaje się, że import w niektórych wypadkach posiada charakter wybitnie fiskalny. Rozumiem drenaż. Czasami jest on konieczny, aby ściągnąć z rynku nadmierną ilość środków płatniczych. Ale co tu dużo gadać. Zarzućmy zasłonę. Przyznaję, że ja się tego tematu po prostu boję. Odważę się jedno powiedzieć, że na odcinku cen, na odcinku ustalania kto, ile i za co, czeka nas wszystkich olbrzymia praca. Bez rozwikłania tego procesu jakżeż trudno nam będzie prawidłowo ustawić politykę importowo-eksportową.</u>
<u xml:id="u-9.40" who="#JanKról">Wysoka Izbo! Wiemy, że na warsztacie prac Rządu są projekty uchwał, jak ogłoszona już uchwała o mobilizacji środków chemicznych i sprzętu dla ochrony roślin, jak przygotowywana a mająca kapitalne znaczenie uchwała paszowa i cały szereg posunięć gospodarczych. Sądzimy, że ujrzą one szybko światło dzienne i będą z całą energią realizowane.</u>
<u xml:id="u-9.41" who="#JanKról">Rozpoczęto perspektywiczne badania poszczególnych rynków towarowych pod kątem widzenia polskiego eksportu i importu. Rozpoczęto prace nad ustalaniem efektywności naszego wywozu. Są to prace o kolosalnej wadze. Zadecydują one o kierunku i dynamice naszej ekspansji gospodarczej na zewnątrz. Wierzymy, że te sztabowe organizacyjne poczynania powiążą w logiczną całość wysiłek robotnika i chłopa. Rezultatem będzie to, że resortowy minister przyjdzie, stanie przed nami i powie: dokonaliśmy dzieła, przywozimy nawozy sztuczne, a nie zboże, a co więcej — podnieśliśmy wszystkie zamierzone wskaźniki eksportu maszyn i urządzeń. Do realizacji tych zadań Zjednoczone Stronnictwo Ludowe przyłoży rękę.</u>
<u xml:id="u-9.42" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#CzesławWycech">Głos ma poseł Zygmunt Kluza.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#ZygmuntKluza">Wysoka Izbo! Debata nad planem i budżetem wywołuje niemałe zainteresowanie w całym społeczeństwie. Społeczeństwo razem z nami dyskutuje problemy i kierunki rozwoju na spotkaniach poselskich, a dzisiaj kontroluje, o ile zostały uwzględnione zgłoszone postulaty w ustalonych planach rozwojowych i rocznych. Oczywista, że nie wszystkie sprawy mogą być realizowane. Jednak społeczeństwo coraz bardziej jest przekonane, że założenia planu są i będą realizowane, chociaż realizacja ich wymaga dużego wysiłku.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#ZygmuntKluza">Okres, w jakim toczy się dzisiejsza debata, na szczególne znaczenie dla klasy robotniczej, która w czynach przedzjazdowych wysuwa kontrplany i nie tylko wykrywa, ale i uruchamia coraz to nowe rezerwy produkcyjne. Niemałe zainteresowanie jest również handlem zagranicznym. Co roku daje się słyszeć słowa, jak kształtować się będzie nasz handel zagraniczny, co i gdzie będziemy eksportować, a co i skąd będziemy importować.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#ZygmuntKluza">Przed dwoma laty Komisja Handlu Zagranicznego poświęciła i nadal poświęca wiele uwagi temu zagadnieniu. Tu, z tej trybuny padło stwierdzenie, że handel zagraniczny nie może pracować na zasadach straży przeciwpożarowej, a musi on swoją pracę oprzeć na wytycznych do planu i budżetu w ścisłej współpracy z przemysłem i poszczególnymi resortami.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#ZygmuntKluza">Szczególnie wnikliwie badano celowość importu inwestycyjnego, przy czym zwracano uwagę na remanenty inwestycyjne pochodzenia importowego. Dzisiaj sprawa importu inwestycyjnego jest szczególnie badana i trzeba stwierdzić, że niemałą rolę odegrała tu powołana przez Rząd Komisja Antyimportowa oraz lepsza współpraca zainteresowanych resortów z handlem zagranicznym.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#ZygmuntKluza">Duży wysiłek został dokonany w samym resorcie handlu zagranicznego, który przez wnikliwą analizę pracy placówek zagranicznych oraz central handlu zagranicznego w kraju, jak również rozpoczęcie badań nad ekonomicznością eksportu otrzymał bogaty materiał, który służy do ustalania asortymentu eksportu i importu oraz jego kierunków geograficznych.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#ZygmuntKluza">Analizując plan importu i eksportu handlu zagranicznego, trzeba stwierdzić, że zadania z roku na rok wzrastają, aczkolwiek ciągle jeszcze jest wyższy import od eksportu. Jeżeli chodzi o rodzaj naszego eksportu, to trzeba stwierdzić, że w tych ostatnich dwóch latach zmienia się zasadnicza struktura naszego eksportu. Jeżeli porównamy na przykład okres obecny z latami przedwojennymi, to eksport inwestycyjny wynosił zaledwie 5% importu inwestycyjnego, a 94% eksportu stanowiły surowce i półfabrykaty. Cyfry te dobitnie znamionują jak zacofaną spuściznę przejęła władza ludowa, która z roku na rok zmienia te wskaźniki.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#ZygmuntKluza">Obywatele Posłowie pozwolą, że przytoczę kilka liczb. Jeżeli w 1955 r. przekroczyliśmy 40% udziału eksportu inwestycyjnego, to udział maszyn i urządzeń w eksporcie stale wzrasta. I tak: w 1955 r. wynosił 13,1% w 1956 r. — 15,6%, w 1957 r. — 20%, a w 1958 r. — 26.7%. Dzisiaj eksport maszyn i urządzeń osiągnął 85% importu sprzętu inwestycyjnego.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#ZygmuntKluza">O tym, jak prawidłowo został obrany kierunek handlu zagranicznego, niech świadczy takie porównanie: w 1950 r. eksportowaliśmy maszyn i urządzeń 6,7%, surowców i półfabrykatów 67.8%, artykułów rolno-spożywczych — 16,3% i artykułów konsumpcyjnych pochodzenia przemysłowego — 9,2%.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#ZygmuntKluza">W 1958 r. wyeksportowano maszyn i urządzeń — 26,7%, surowców i półfabrykatów — 51,1%, artykułów rolno-spożywczych — 17%, artykułów konsumpcji przemysłowej — 5,2%.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#ZygmuntKluza">A założenia na rok 1965 przewidują, że będziemy eksportować maszyn i urządzeń 37,7%, surowców i półfabrykatów tylko 39,8%, artykułów rolno-spożywczych — 17,9%, artykułów konsumpcji przemysłowej — 4,6%.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#ZygmuntKluza">Tak więc struktura i prężność naszego eksportu zależne są od stanu uprzemysłowienia naszego kraju. Istotnym wskaźnikiem poziomu handlu zagranicznego jest stosunek wskaźnika handlu zagranicznego do dochodu narodowego. Jeżeli pominiemy takie kraje jak Związek Radziecki czy USA, jako kraje samowystarczalne, to stwierdzimy, że stosunek ten w Polsce jest jeszcze dużo niższy niż w innych rozwiniętych krajach. I tak: w 1955 r. stosunek obrotów zagranicznych do dochodu narodowego wynosił u nas 19,6%, co w porównaniu z Anglią o wskaźniku 36,5%, Francją — 26,7%, NRF — 39,7% wskazuje na bardzo niską wymianę towarową z zagranicą.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#ZygmuntKluza">Trzeba tu podkreślić, że mimo iż jesteśmy krajem zależnym w dużym stopniu od handlu zagranicznego, to niektóre dziedziny przemysłu opierają się wyłącznie na importowanym surowcu, np. hutnictwo, włókiennictwo, częściowo chemia i inne, to bez eksportu równoczesnego nie moglibyśmy należycie rozwijać naszej gospodarki narodowej. Nie mielibyśmy czym spłacać naszych długów zagranicznych, nie mielibyśmy za co kupić nowoczesnych urządzeń. Doprowadziłoby to do zahamowania niektórych dziedzin produkcji wskutek nasycenia rynku. I dlatego też teza w handlu zagranicznym, przy dzisiejszej konkurencji na rynkach świata, że trzeba wychodzić na rynek zagraniczny z towarem nie wtedy, kiedy się nasyci rynek wewnętrzny, ale wtedy, gdy się rozpoczyna produkcję, wydaje się jak najbardziej słuszna i trzeba ją realizować, mimo że spotykamy się z krytyką różnych krótkowzrocznych malkontentów.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#ZygmuntKluza">Krytykowano nas, że niepotrzebnie inwestujemy w hutnictwo, bo przecież musimy importować rudę i rzeczywiście importujemy 85% rudy żelaza i 100% rudy manganowej, chromowej oraz dla innego przemysłu kauczuk i bawełnę. Musimy jednak dzisiaj stwierdzić, że w hutnictwie nie jest problemem ruda importowana, bo mamy ją w każdej ilości i jakości ze Związku Radzieckiego, ale problemem jest koks i mimo że wydobywamy rocznie prawie 100 mln ton węgla, to musimy importować również poważną ilość koksu, ponieważ za mało jeszcze doinwestowaliśmy nasze górnictwo węgla koksującego.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#ZygmuntKluza">Tak więc budżet 1959 r. oraz plan mówią o większym nasileniu inwestycyjnym, a zakładany przy tym większy wzrost eksportu maszyn i urządzeń stwarza jedynie realne przesłanki prawidłowości struktury eksportu oraz warunki wzrostu globalnej wartości tegoż eksportu. Fakt, że udział surowców w eksporcie maleje, jest chyba zjawiskiem nader korzystnym, albowiem o wiele więcej korzyści przynosi państwu wywóz wyrobów gotowych.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#ZygmuntKluza">Sejmowa Komisja Handlu Zagranicznego z zadowoleniem stwierdza, że wzrasta w eksporcie udział artykułów rolno-spożywczych, chociaż eksport ten napotyka poważne trudności, gdyż wzrasta stale spożycie wewnątrz kraju, są ograniczone możliwości wzrostu produkcji, jak również istnieje silna konkurencja na rynkach zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#ZygmuntKluza">Znajdują się jeszcze, na szczęście coraz mniej liczni, domorośli i zaściankowi krytycy kierunków geograficznych naszego handlu zagranicznego. Nie rozumieją, a raczej nie chcą rozumieć, że siła naszego handlu zagranicznego w skali międzynarodowej wypływa nie tylko z potencjału i prężności naszego kraju, ale i z siły współpracy krajów socjalistycznych, a szczególnie ze współpracy ze Związkiem Radzieckim.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#ZygmuntKluza">W dynamice rozwoju naszego eksportu napotykamy poważne trudności w handlu eksportowanymi przez nas towarami z krajami kapitalistycznymi. Na przykład węgiel, cynk, wyroby walcowane, cukier, masło, bekon, szynki, tkaniny wełniane i inne. Ceny tych towarów poważnie zniżkowały, a ponadto nie mogliśmy ulokować tych towarów w zaplanowanej ilości. Przeprowadzona analiza w 1958 r. wykazała, że per saldo w obrotach z kratami kapitalistycznymi straciliśmy wskutek niekorzystnego ruchu cen sto kilkadziesiąt mln zł dewizowych w skali rocznej w stosunku do założeń planu.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#ZygmuntKluza">Szczególne wahania w naszym eksporcie wywołał kryzys węglowy w zachodniej Europie. Jeżeli w końcu 1955 r. zapasy węgla na hałdach europejskiej wspólnoty węgla i stali sięgały 7,5 mln ton, to w 1958 r. wzrosły do 23 mln ton. Taka sytuacja nie sprzyja eksportowi naszego węgla zarówno do NRF, Francji, jak i do Anglii. Podobne zjawiska mamy i na innych odcinkach. Nie oznacza to, że my nie czynimy i że czynić nie będziemy maksymalnych wysiłków w rozszerzeniu naszego eksportu do krajów kapitalistycznych. Eksport ten jest i będzie nam potrzebny, ponieważ musimy importować dziś i w przyszłości wiele towarów i urządzeń z tych krajów, niezbędnych dla potrzeb naszej gospodarki narodowej.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#ZygmuntKluza">Na tym tle inaczej wygląda rola i współpraca państw socjalistycznych, z ZSRR szczególnie. Obrót handlowy Polski z krajami socjalistycznymi na przestrzeni ostatnich lat kształtował się następująco: w 1950 r. — 3,1 mld zł, w planie na 1959 r. — przewiduje się 5,9 mld zł. Tak więc na przestrzeni lat 1950–1957 obrót handlowy Polski z krajami socjalistycznymi wzrósł o 74%, a według planu na 1959 r. osiągnie wzrost o przeszło 90%.</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#ZygmuntKluza">Znamienny jest fakt, że w 1957 r. obrót ten wynosił 60,9% całkowitego obrotu zagranicznego Polski. A w 1959 r. planuje się dalszy wzrost do około 62%. W obrocie tym pozycja obrotów ze Związkiem Radzieckim wynosi 50% obrotów z krajami socjalistycznymi.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#ZygmuntKluza">Nasze dostawy urządzeń i maszyn do Związku Radzieckiego stale wzrastają i przewiduje się, że w 1965 r. wartościowo wzrosną prawie o 100% w stosunku do eksportu dzisiejszego. Eksportujemy również do Związku Radzieckiego pewne ilości surowca, ale wskaźniki wzrostu są daleko mniejsze i mniejszy mają udział w puli eksportowej. W 1958 r. wyeksportowaliśmy do Zw. Radzieckiego 3.600 tys. ton węgla. Eksportujemy również artykuły konsumpcyjne, artykuły sportowe, instrumenty muzyczne, meble gięte i wiele innych, których wartość w 1960 r. wyniesie ca 50 mln rubli a plan na 1965 r. przewiduje wzrost tego rodzaju eksportu do wartości ca 70 mln rubli. Tak więc szybki rozwój uprzemysłowienia naszego kraju mógł następować dzięki zamówieniom z krajów obozu socjalistycznego, a ze Związku Radzieckiego szczególnie.</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#ZygmuntKluza">Zgodnie ze stale postępującymi uprzemysłowieniem naszego kraju i rozwojem gospodarki narodowej zmienia się charakter importu. Z materiałów, z których korzystała sejmowa Komisja Handlu Zagranicznego, wynika, że import inwestycyjny stale wzrasta i tak plan na 1959 r. w stosunku do wykonania 1957 r. wzrasta o przeszło 17,6%.</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#ZygmuntKluza">Ponieważ import maszyn i urządzeń dla niektórych resortów maleje — to nie znaczy, że maleją inwestycje — daje nam to jeszcze tę gwarancję, że obecnie wiele rzeczy, które dawniej importowaliśmy, dzisiaj produkujemy już u siebie w kraju, a importujemy jedynie urządzenia bardziej nowoczesne, droższe. Rozdział limitów na import inwestycyjny potwierdza to przypuszczenie. Komisja Handlu Zagranicznego pragnie jednak zasygnalizować Rządowi, by resort górnictwa, który wiele potrzebnych urządzeń produkuje we własnym zakresie w wypadku niedostatecznego postępu przy produkcji urządzeń bhp otrzymał dodatkowo wygospodarowane dewizy na potrzebny sprzęt bhp w kopalnictwie węglowym.</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#ZygmuntKluza">Ogółem import inwestycyjny wzrasta tak z krajów socjalistycznych, jak i kapitalistycznych. Warto zwrócić uwagę na problem cen. Szerzyły się wśród niektórych grup ludzi kłamliwe informacje o rzekomo niekorzystnych cenach w obrotach z krajami socjalistycznymi. Rzeczywistość jednak jest inna. Np. cena uzyskiwana w 1958 r. za węgiel w Związku Radzieckim wynosiła 68,11 rubla za tonę, a np. we Włoszech — 45,45 rubla za tonę. Przy innych artykułach uzyskujemy różnicę cen o około 20% wyższą na naszą korzyść w obrotach z krajami socjalistycznymi. W obrotach handlu zagranicznego z krajami socjalistycznymi stoimy na gruncie cen światowych, jednak eliminuje się przejściowe wahania cen, wynikające ze zjawisk kryzysowych lub spekulacyjnych. Dlatego obecny spadek cen nie odbija się w zasadzie na poziomie cen towarów stosowanych w obrotach wewnątrz obozu socjalistycznego.</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#ZygmuntKluza">Nie trzeba chyba udowadniać, że o eksport bije się każdy kraj, który posiada potencjał mocy produkcyjnej i może wejść na obce rynki. Każdy kraj chce utrzymać się na rynkach zagranicznych, gdyż dewizami, jakie płyną z tego tytułu, utrzymuje własny potencjał produkcyjny, wprowadzając do niego coraz to nowe zdobycze postępu technicznego, które pozwalają mu konkurować na rynkach światowych. Gdybyśmy chcieli produkować np. statki tylko na własne potrzeby, na pewno nie wykorzystalibyśmy naszego potencjału produkcyjnego.</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#ZygmuntKluza">Po tych kilku danych, należałoby postawić sobie pytanie, czy wszystko zrobiliśmy w zakresie handlu zagranicznego?</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#ZygmuntKluza">Otóż sejmowa Komisja Handlu Zagranicznego na swych posiedzeniach wysuwała cały szereg wniosków i dezyderatów pod adresem poszczególnych resortów, jak również central handlu zagranicznego i Ministerstwa Handlu Zagranicznego. Postulowano Ministrowi Przemysłu Ciężkiego konieczność wzmocnienia biur konstrukcyjno-technologicznych przy zakładach produkujących tabor kolejowy oraz doinwestowania tego przemysłu, konieczność szybszego i dokładniejszego opracowywania ofert przez biura ofertowe gotowych obiektów. Postulowano konieczność produkcji silników okrętowych w kraju i zmniejszenia importu kooperacyjnego dla tej produkcji. W przemyśle obrabiarkowym Komisja Handlu Zagranicznego zwracała uwagę na wyposażenie elektrycznych urządzeń przy obrabiarkach, podniesienie ich jakości, jak również produkowanie bardziej nowoczesnych typów obrabiarek. Postulowano również zwiększenie produkcji tych maszyn i urządzeń, które cieszą się dobrym popytem na rynkach światowych.</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#ZygmuntKluza">Pod adresem handlu zagranicznego sejmowa Komisja Handlu Zagranicznego postulowała jeszcze bardziej wnikliwą analizę opłacalności handlu, lepszą kontrolę placówek zagranicznych i lepsze powiązanie central handlu zagranicznego z przemysłem i poszczególnymi producentami na eksport.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#ZygmuntKluza">Żeby te zadania wykonać, należy uznać za słuszne dalsze doinwestowanie przemysłu i dlatego rok 1959 winien być prężniejszy pod względem inwestycyjnym tak dotyczącym importu, jak i własnej produkcji zgodnie z planem i budżetem. Dotychczasowe nasze osiągnięcia handlu zagranicznego, większa jego aktywność na rynkach zagranicznych, coraz prawidłowsza struktura tego handlu, coraz lepsza atmosfera i klimat sprzyjające jego rozwojowi pozwalają mieć nadzieję, że trudne i wymagające dużego wysiłku zadania na rok 1959 nasz handel zagraniczny wykona równie dobrze, jak w roku 1958.</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Franciszkowi Twardawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#FranciszekTwardawa">Wysoki Sejmie! Pragnę parę słów poświęcić sprawom bytowo-socjalnym. W ostatnich kilku latach zaopatrzenia emerytalne i renty przeszły pozytywne przeobrażenia. Zmiany zapoczątkował dekret o powszechnym zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i ich rodzin z czerwca 1954 r. Dalszej poprawy sytuacji rencistów dokonano w 1956 r.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#FranciszekTwardawa">Poprawa sytuacji ekonomicznej państwa osiągnięta w 1958 r. pozwoliła na dokonanie dalszej, bardziej zasadniczej zmiany w lipcu 1958 r.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#FranciszekTwardawa">O wysiłku finansowym ze strony państwa świadczą rosnące kwoty rocznych wydatków. Wynosiły one na te cele (bez rent kolejowych):</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#FranciszekTwardawa">— rok 1954 — około 2.500 mln zł,</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#FranciszekTwardawa">— rok 1956 — około 3.500 mln zł,</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#FranciszekTwardawa">— rok 1958 — około 7 mld zł.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#FranciszekTwardawa">Przewiduje się, że wydatki na zaopatrzenie emerytalne wyniosą w 1959 r. kwotę około 9 mld zł, a łącznie z rentami kolejowymi — około 10 mld zł.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#FranciszekTwardawa">Wydatki na renty w stosunku do dochodu narodowego wynosiły w 1955 r. — 1,47%, w 1956 r. — 1,57%, w 1957 r. — 1,9%, w 1958 r. — 2,6% i w 1959 r. wyniosą 3,1%.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#FranciszekTwardawa">Ponieważ ilość zaopatrzeń w końcu 1958 r. niewiele odbiega od ilości zaopatrzeń w 1954 r., oznacza to, że wzrost wydatków w 1958 r. poszedł w całości na poprawę sytuacji rencistów.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#FranciszekTwardawa">Czy to oznacza, że osiągnięty przeciętny poziom zaopatrzeń zadowala zainteresowanych? Niewątpliwie zaspokaja on w dużej większości tylko elementarne potrzeby rencistów, zwłaszcza tych, którzy pobierają zaopatrzenia w minimalnej wysokości. Dalsze zmiany na lepsze związane są z rozwojem ogólnej sytuacji ekonomicznej i finansowej państwa.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#FranciszekTwardawa">Ustawa z dnia 28 marca 1958 roku, która przyniosła likwidację podziału rencistów na dwie grupy i wzrost poziomu zaopatrzeń, przyniosła też zmiany niektórych warunków przyznawania i pobierania rent.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#FranciszekTwardawa">Słyszy się nieraz opinie i życzenia ze strony zainteresowanych, jak: płacenie zaopatrzeń według wysługi lat, płacenie dodatku 1% za przepracowane lata ponad 25 lat dla wszystkich rencistów, skrócenie wieku uprawniającego do renty starczej o 5 lat, objęcie rentą z karty górniczej również tych górników, którzy przeszli na emeryturę przed 1951 rokiem.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#FranciszekTwardawa">Na te głosy i życzenia można i należy powiedzieć, że ustawa z dnia 28 marca 1958 roku rozwiązała najpilniejsze zasadnicze zagadnienia i bolączki.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#FranciszekTwardawa">Nie mogła ona rozwiązać wszystkich zagadnień ani też nie wszystkie rozwiązania natury szczegółowej można uważać za idealne. Będą one stopniowo w miarę możliwości gospodarczych kraju ulepszane.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#FranciszekTwardawa">Parę słów w sprawie pomocy społecznej ze strony państwa. Nasza sejmowa Komisja Pracy i Spraw Socjalnych zajmowała się ostatnio bliżej tym zagadnieniem i pragnąłbym z tej trybuny kilka słów powiedzieć o zjawiskach korzystnych, jakie w tej dziedzinie zaszły w ostatnich latach, jak też o zjawiskach, które budzą pewien niepokój.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#FranciszekTwardawa">Jest dobrze, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma program konkretnie zmierzający do wzajemnego zbliżenia państwa i obywateli przez rozwój różnych, nie stosowanych dotychczas form pomocy otwartej.</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#FranciszekTwardawa">Tak wiec obok zapomóg pieniężnych, stanowiących dotychczas wyłączną formę pomocy, wprowadza się pomoc w formie posiłków, zaopatrywania w odzież i opał na zimę, organizacji drobnych usług i poradnictwa.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#FranciszekTwardawa">Z uznaniem należy przyjąć zapowiedź stworzenia sieci opiekunów społecznych, których zadaniem będzie rozpoznawani potrzeb i organizacja ich zaspokajania, wychodzącą poza ramy działalności resortu pracy i opieki społecznej, a obejmującą również zagadnienia opieki nad rodzinami alkoholików, dziećmi opuszczonymi, maikami samotnymi itp.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#FranciszekTwardawa">Należy podkreślić stały, bardzo poważny wzrost środków na pomoc pozazakładową otwartą. Mianowicie budżet 1950 r. przeznaczył na te cele 11,2 mln zł, w 1957 r. ponad 96 mln zł, a w 1958 r. — już prawie 126 mln zł. Te pociągnięcia niewątpliwie usuną wiele trudności związanych z niedostatecznymi możliwościami zaspokajania potrzeb w dziedzinie opieki zakładowej. Wzrost liczby miejsc w zakładach nie nadąża bowiem za potrzebami.</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#FranciszekTwardawa">Chciałbym tu przytoczyć kilka liczb.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#FranciszekTwardawa">W 1959 r. będziemy mieli we wszystkich 8 typach zakładów opieki społecznej około 36.500 miejsc, co oznacza wzrost w stosunku do 1958 r. o około 2.500 miejsc, to jest o 7,2%; w tym czasie jednak, to jest na dzień 1.1.1959 r., oczekiwało na umieszczenie w zakładach pomocy społecznej 5.725 osób, w tym 2.664 głęboko niedorozwiniętych dzieci. To znaczy, że ta zwiększona liczba miejsc jeszcze nie zapewni możliwości umieszczenia wszystkich potrzebujących.</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#FranciszekTwardawa">Szczególnie zła jest sytuacja w dziedzinie zaspokojenia potrzeb dotyczących dzieci głęboko niedorozwiniętych umysłowo.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#FranciszekTwardawa">Trzeba podkreślić przy tym wysiłek i sprawność w organizacji zakładów tego typu, w 1959 r. przybywa bowiem 1.200 miejsc, na ogólny przyrost około 2.500 miejsc. Łagodzi to jednak tylko, ale nie rozwiązuje tego trudnego zagadnienia. Toteż wydaje się, że w przyszłej pięciolatce trzeba na rozbudowę tego typu zakładów skierować poważny wysiłek.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#FranciszekTwardawa">Dalej — chciałbym zwrócić uwagę na potrzebę poważnej aktywizacji organizacji społecznych i szerokich mas społeczeństwa dla mobilizacji środków, i to nie tylko finansowych, dla rozwoju różnych form samopomocy i rozwoju bezpośredniej opieki nad tymi ludźmi, którzy tej opieki i pomocy potrzebują.</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#FranciszekTwardawa">Warto podkreślić, że w preliminarzu budżetowym na 1959 rok na świadczenia pieniężne z ubezpieczenia na wypadek choroby i macierzyństwa oraz ubezpieczenia rodzinnego przewiduje się kwotę 10.836 mln zł, z czego na zasiłki chorobowe przypada kwota 2.232 mln zł i na pozostałe zasiłki 8.604 mln zł.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#FranciszekTwardawa">Kwota 2.232 mln zł ma pokryć zasiłki chorobowe za blisko 59 mln dni niezdolności do pracy z powodu choroby leczonej ambulatoryjnie.</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#FranciszekTwardawa">W 1953 r. wypłacono zasiłki chorobowe za blisko 65 mln dni niezdolności do pracy na kwotę 2.290 mln zł.</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#FranciszekTwardawa">Z przytoczonych danych wynika, że na rok 1959 przewiduje się zmniejszenie wydatków na zasiłki chorobowe i liczby dni zasiłkowych mimo wzrostu zatrudnionych i wzrostu zarobków.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#FranciszekTwardawa">Powstaje pytanie, dlaczego w roku 1959 przewiduje się zmniejszenie wydatków na zasiłki chorobowe.</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#FranciszekTwardawa">Zagadnienie absencji chorobowej i związanych z tym wydatków było z tej wysokiej trybuny omawiane już parokrotnie. Obserwowaliśmy w latach poprzednich stały wzrost absencji, a w 1957 r. — jak przypominamy sobie — nastąpił gwałtowny, nieuzasadniony jej skok. Skok ten, jak wykazany badania, nie wypływał ze zwiększenia zachorowalności, lecz był wynikiem nadużywania uprawnień do zwolnień lekarskich.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#FranciszekTwardawa">W związku z tym Wysoki Sejm uchwalił w dniu 6 czerwca 1958 r. ustawę o zwalczaniu nadużyć w zakresie wykorzystywania zaświadczeń o czasowej niezdolności do pracy.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#FranciszekTwardawa">Ustawa ta była potrzebna, o czym najlepiej świadczy spadek liczby dni zasiłkowych, obserwowany w drugim półroczu 1953 roku. O ile bowiem w pierwszym półroczu 1958 r. dni zasiłkowych było około 35 mln, to w drugim półroczu — mimo wzrostu zatrudnionych — spadła ta liczba do 30 mln. Przy tym trzeba podkreślić, że do rzadkości należały przypadki, aby pracownik faktycznie chory nie otrzymał należnego mu zasiłku.</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#FranciszekTwardawa">Przy ocenie wydatków na zasiłki chorobowe w II półroczu 1958 r. należy mieć na uwadze fakt, że był to początkowy okres działania wymienionej ustawy, w którym niewątpliwie nie zostały wyczerpane wszelkie środki zapewniające właściwe warunki zdrowotności załóg, a z drugiej strony eliminujące nadużywanie uprawnień do zwolnień lekarskich. Z tego też względu w II półroczu 1958 r. stan absencji chorobowej kształtował się jeszcze na poziomie wyższym w porównaniu ze średnią z lat 1954–1956 o około 1,5 mln dni.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#FranciszekTwardawa">Zgodnie z zasadą ustalania limitów na zasiłki chorobowe na poziomie odpowiadającym absencji z lat 1954–1956, te 1,5 mln dni zasiłków zakłady pracy będą musiały pokryć ze swego funduszu płac. W III kwartale 1958 r. zakłady pracy, z tytułu przekroczenia limitów, pokryły z funduszu płac zasiłki chorobowe na kwotę ponad 70 mln zł.</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#FranciszekTwardawa">Wprowadzenie odpowiedzialności zakładów pracy za przekroczenie limitów na zasiłki chorobowe zmusza je do zwracania uwagi na stan bezpieczeństwa i higieny pracy, na polepszenie stanu zdrowotności załóg, profilaktykę i lecznictwo przyzakładowe.</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#FranciszekTwardawa">W przeciwieństwie do obniżenia wydatków na zasiłki chorobowe, wydatki na zasiłki pozostałe, a więc rodzinne, szpitalne, połogowe i pogrzebowe wzrastają w budżecie na rok 1959 o kwotę ponad 370 mln zł w porównaniu z rokiem 1958.</u>
<u xml:id="u-13.36" who="#FranciszekTwardawa">Obserwując rozwój na odcinku omówionych zagadnień, przekonuję się, że mimo wielu jeszcze trudności kierunek jego jest właściwy i prowadzi do stopniowej poprawy. Dlatego też z przekonaniem będę głosował za projektem planu i budżetu na rok 1959.</u>
<u xml:id="u-13.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Witoldowi Dąbrowskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WitoldDąbrowski">Wysoka Izbo! Chcę mówić o służbie zdrowia z punktu widzenia jej szeregowego pracownika pracującego nie w stolicy, nie w dużym ośrodku, ale w mieście powiatowym. Zabierając głos na sesji budżetowej, chcę wpierw kilka słów poświęcić sprawie budżetu przeznaczonego na służbę zdrowia.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#WitoldDąbrowski">Budżet resortu zdrowia na rok 1959 przewiduje wydatki na sumę 11.512.674 tys. zł. Dochody resortu zdrowia wynoszą 227.414 tys. zł. Wskaźnik wzrostu budżetu w stosunku do 1958 r. wynosi 11,4%. Mimo że wzrost budżetu nie jest wystarczający w porównaniu z potrzebami, a szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę przyrost naturalny ludności, obejmowanie coraz większej ilości ludzi świadczeniami, wzrost poziomu świadczenia usług, to jednak budżet ten zapewnia i zabezpiecza wykonanie podstawowych założeń służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#WitoldDąbrowski">Jak widzimy z tego, dochody służby zdrowia w sumie 227 mln zł, w porównaniu z wydatkami sięgającymi powyżej 11 mld zł, są skromnym odsetkiem tego, co państwo na służbę zdrowia łoży. Ideałem socjalistycznej służby zdrowia jest bezinteresowne świadczenie usług. W naszych warunkach ekonomicznych, gdy istnieje jeszcze dość duża grupa gospodarki nieuspołecznionej, nie może być mowy o bezpłatnym świadczeniu przez państwo usług jednakowo wszystkim obywatelom. Ale jeżeli celem państwa socjalistycznego jest całkowite uspołecznienie gospodarki, to w rozwoju służby zdrowia i w jej finansowaniu przede wszystkim będą odgrywały rolę środki finansowe państwowe. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że dochody w służbie zdrowia wynoszą 227 mln zł, to nawet niech one wzrosną o 100 czy 200%, to i tak będą skromną cząstką tego, co na służbę zdrowia wydaje państwo.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#WitoldDąbrowski">Na sesjach budżetowych w 1957 r. i w 1958 r. z tej wysokiej trybuny padały rzeczowe żądania podwyżki płac pracowników służby zdrowia. Istnienie zaniżonych płac służby zdrowia było bezsporne. Koniec 1958 r. przyniósł pewne odprężenie i zadowolenie w szeregach pracowników służby zdrowia, do czego przyczyniła się uchwalona przez Rząd podwyżka płac, która w stosunku rocznym pociągnęła za sobą wydatek ze skarbu państwa w samym resorcie zdrowia na sumę 607 mln zł. Podwyżka ta wyrównała nasze kilkuletnie stanie w tyle za innymi grupami pracowniczymi i zbliżyła bardzo realnie nasze płace do płac pracowników inżynieryjno-technicznych ze średnim i wyższym wykształceniem.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#WitoldDąbrowski">Do zadań służby zdrowia należy nie tylko leczenie chorych, ale jej podstawowym zadaniem winna być przede wszystkim profilaktyka. Ministerstwo Zdrowia w swoich planach na najbliższy okres zagadnienie profilaktyki postawiło dość mocno. Zapobieganie chorobom nie polega tylko na oświacie sanitarnej, ale na czynnym działaniu.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#WitoldDąbrowski">W 1958 r. resort zdrowia wydatkował 1 mln dolarów na zakup szczepionki przeciwko Heine-Medina. Jest to duży wydatek, wydatek w dewizach, ale jakże bardzo uzasadniony. Ile nieszczęść, ile kalectwa powoduje ta choroba, a koszt leczenia tej choroby, kalectwo i przeżycia ludzkie, których nie przeliczy się na pieniądze, są niewspółmiernie wyższe od wydatków na szczepionkę. Niedobrze jest tylko, że nie zawsze społeczeństwo docenia konieczność szczepień profilaktycznych i nie rozumie — jak to było co prawda wyjątkowo ze szczepieniami przeciwko Heine Medina — że jest to działanie właśnie dla dobra społeczeństwa. Szczepienia w naszym kraju, ta podstawowa działalność profilaktyczna, która zabiera dużą część budżetu, są prowadzone coraz sprężyściej i konsekwentniej.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#WitoldDąbrowski">Z profilaktyką wiąże się nierozerwalnie poziom sanitarny kraju. Poziom sanitarny jest u nas jeszcze dość niski, szczególnie na wsi polskiej. Jest to zagadnienie, któremu ostatnio coraz więcej poświęca się uwagi. Ale jest to zagadnienie, za które czyni się odpowiedzialną niesłusznie tylko służbę zdrowia.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#WitoldDąbrowski">Służba zdrowia bierze i musi brać czynny udział, wskazywać drogi podniesienia poziomu sanitarnego, ale jest to pole do pracy dla wszystkich organizacji społecznych, szczególnie wszystkich organizacji pracujących na wsi, dla rad narodowych, jest to zagadnienie dla całego społeczeństwa, jest to zagadnienie wychowania młodzieży w domu i w szkole.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#WitoldDąbrowski">Mówiąc o oddziaływaniu szkoły, wiązać to trzeba z pracą lekarza w szkole — higieną szkolną. Praca pracownika służby zdrowia w szkole jest ciężka, polega przede wszystkim na profilaktyce. Do niedawna mieliśmy ciągłą płynność kadr i duży brak kadry lekarskiej, pracującej w higienie szkolnej. Ostatnia podwyżka płac stworzyła bodźce materialne dla lekarzy pracujących w szkole. Powinno to spowodować dopływ lekarzy zajmujących się higieną szkolną.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#WitoldDąbrowski">Opieka lekarska nad młodzieżą szkolną musi się znaleźć w centrum zainteresowania całej administracji służby zdrowia i resortu oświaty. Higiena szkolna winna być pod nadzorem Ministerstwa Zdrowia i przez nie prowadzona — i w tej sprawie — wydaje mi się — winno nastąpić uzgodnienie stanowisk z Ministerstwem Oświaty.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#WitoldDąbrowski">Dobrze pojęta i prowadzona profilaktyka to ogromne źródło rezerw w resorcie zdrowia. Jak powiedziałem już, jednym z ogniw profilaktyki jest oświata sanitarna pojęta właściwie i prowadzona przez ludzi znających zagadnienie. Niektóre pogadanki w naszym radiu, niektóre artykuły w naszej prasie mają posmak taniej, niepożądanej sensacji. Stwarzają fobię, powodują nieuzasadnione żądania od służby zdrowia. Szczególnie dotyczy to chorób nowotworowych.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#WitoldDąbrowski">Wydaje mi się, że jeśli chodzi o to zagadnienie trzeba podawać wiadomości uzgodnione z odpowiednimi komórkami. Jakże często ośmieszamy się, poszukując tych czy innych specyfików przez radio. Winę za to ponoszą nieraz sami lekarze, żądając dla chorych tego czy innego specyfiku, w którego stosowaniu sami nie mają większego doświadczenia, a leki o podobnym działaniu, ale innej nazwie, znajdują się u nas w kraju. Jakże śmieszny był fakt szukania plazmy i corrisonu przez radio, co prawda przez amatorów posiadaczy krótkofalówek i sprowadzania tych leków z Berlina zachodniego, kiedy leki te były u nas w Polsce, były one w Bydgoszczy, a właśnie Bydgoszcz ich poszukiwała.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#WitoldDąbrowski">Wysoka Izbo! Ustawa o radach narodowych stworzyła możliwości właściwego gospodarowania w terenie, dała możliwości opieki nad poszczególnymi dziedzinami naszego życia radom narodowym. Służba zdrowia prawie że w całości znajduje się pod opieką rad narodowych i właśnie nad tą opieką, nad stosunkiem rad narodowych do zagadnienia służby zdrowia chciałbym się zatrzymać.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#WitoldDąbrowski">Przy analizie budżetów poszczególnych wojewódzkich rad narodowych, a tak samo to wygląda z budżetami powiatowych rad narodowych, rzuca się w oczy, że niektóre rady narodowe naprawdę z troską, z właściwym zrozumieniem podchodzą do zagadnień zdrowia. Natomiast niezrozumiały jest fakt, że w budżetach uchwalonych przez niektóre wojewódzkie rady narodowe zaniżono wydatki przeznaczone na zdrowie, na leczenie, na bieliznę. Istnieją przecież jakieś ogólne normy, które wytyczył resort zdrowia. Wydaje mi się, że to, iż niektóre rady narodowe zaniżają w uchwałach budżetowych przyjęte ogólnie normy w służbie zdrowia, wypływa stąd, że zapominają, iż właśnie rada narodowa jest całkowicie gospodarzem swego terenu i nie może liczyć na to, że „na służbę zdrowia, a szczególnie na leczenie, to jakoś tam z góry dołożą”.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#WitoldDąbrowski">Normy przyjęte przez resort zdrowia na leczenie i tak są normami za niskimi w porównaniu do potrzeb, ale wypływają one w tej chwili z możliwości finansowych. Nie powinno się więc ich jeszcze obciążać, a odwrotnie rady narodowe z wypracowanych dodatkowych kredytów, w miarę oceny swych innych potrzeb, powinny podległym sobie placówkom zdrowia, a właściwie swym chorym mieszkańcom, pomagać.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#WitoldDąbrowski">Jest faktem niezaprzeczalnym, że w życiu człowieka odgrywają rolę nie tylko warunki materialne, stworzone na bazie uposażenia miesięcznego, ale również ciepła i należyta atmosfera. Szczególnie dotyczy to służby zdrowia, która, jak żadna inna dziedzina, narażona jest na niezadowolenie, na narzekania. Wypływa to stąd, że możliwości nasze nie nadążają za potrzebami. Wydaje mi się, że nie wolno jest zapominać, iż praca lekarza, pielęgniarki, położnej, felczera jest pracą ciężką, odpowiedzialną, pracą, która wymaga przychylnej atmosfery i odpowiedniego stosunku.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#WitoldDąbrowski">Poza płacami, które zostały już wyrównane w służbie zdrowia, na czoło wysuwają się warunki mieszkaniowe. Po V Krajowym Zjeździe Pracowników Służby Zdrowia Urząd Rady Ministrów pismem z dnia 13 marca 1958 r. wydał zalecenia radom narodowym w sprawie poprawy sytuacji mieszkaniowej pracowników służby zdrowia. Nawet w zaleceniu tym zagwarantowano 5,1% mieszkań, jako minimum stanu izb z ogólnego budownictwa, dla oddania do dyspozycji służby zdrowia. Niektóre rady narodowe w zależności od potrzeb oddają dużo więcej, dają 10–15% ogólnego uzysku izb mieszkalnych.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#WitoldDąbrowski">Natomiast zupełnie niezrozumiały jest fakt nierespektowania przez niektóre rady narodowe zaleceń Urzędu Rady Ministrów mówiących o warunkach bytowych pracowników służby zdrowia. Chciałbym, by głos mój z tej wysokiej trybuny dotarł do prezydiów rad narodowych. My, pracownicy służby zdrowia, wykonujemy swój podstawowy obowiązek, jakim jest opieka nad człowiekiem chorym, ale też — pracując w dzień i w nocy — musimy czuć opiekę i atmosferę życzliwości.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#WitoldDąbrowski">Wsie, miasteczka żądają fachowych pracowników służby zdrowia. Słuszne jest żądanie, by docierać z lekarzem tam gdzie tylko można. Państwo kształci lekarzy, rosną kadry, ale kiedy ta młoda kadra przychodzi tam, gdzie jej potrzebują, widzi, że musi czekać na mieszkanie, opiekę itd.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#WitoldDąbrowski">W świadczeniach na służbę zdrowia, szczególnie w okręgach wiejskich, muszą się znaleźć finansowe środki społeczne. Z zadowoleniem można stwierdzić, że dość dużo ośrodków zdrowia powstaje tam, gdzie jest inicjatywa ludności, gdzie jest chęć i troska, a nie tylko żądania i wymagania. Państwo nasze w miarę swych możliwości finansowych buduje ośrodki zdrowia, szpitale i jeszcze przez długie lata będzie musiało budować. Dlatego, powtarzam, inicjatywa w terenie poparta świadczeniami ludności może przyśpieszyć rozwój placówek służby zdrowia, tak jak to dzieje się w tej chwili ze szkołami z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#WitoldDąbrowski">Zdajemy sobie sprawę, że rozmieszczenie kadr fachowych w poszczególnych ośrodkach nie jest jednakowe. Dotyczy to różnych terenów naszego kraju, a szczególnie miasta i wsi. Brak lekarzy odczuwa specjalnie wieś polska, ale z roku na rok sieć placówek służby zdrowia na wsi wzrasta. Wzrost ten zakłada również i plan na rok 1959. Czy wzrost wystarczający? Nie! Ale długo będzie niewystarczający przy naszych potrzebach.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#WitoldDąbrowski">Pamiętajmy, że rok 1945 był rokiem startu prawie nie istniejącej służby zdrowia na wsi. Tego, że na wieś przypada o wiele mniej lekarzy na 1000 mieszkańców niż w mieście, nie można brać w liczbach bezwzględnych, bo przecież w tych miastach, w miasteczkach w szpitalach leczy się również ludność wiejska. Nie ma prawie już teraz w Polsce zakątka, gdzie nie dociera pogotowie ratunkowe. Ale czy to jest wystarczające? Nie. Mamy potrzeby, wieś odczuwa brak opieki lekarskiej, ale idziemy pomału, w miarę możliwości, naprzód. Jeżeli nie będziemy tylko stawiać żądań, ale pomożemy w urządzeniu się lekarza na wsi, w urządzeniu placówki lecznictwa na wsi — przyśpieszymy wzrost opieki lekarskiej na wsi.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#WitoldDąbrowski">Przy rozmieszczaniu kadr lekarskich w terenie jest ta trudność, że lekarze sami niechętnie idą do małych miasteczek, a tym bardziej wsi. Duże ośrodki, miasta stanowią istną Mekkę, do której ciągną nie tylko lekarze lepiej wyspecjalizowani, ale i młodzi. Jest również dziwny i niezrozumiały fakt, że nawet ta młodzież, która wyszła ze wsi i która w ankietach przy przyjęciu na akademię medyczną pisała, że medycynę chce studiować dlatego, by wiedzą swą służyć wsi — nie chce wracać na wieś. A jeżeli się zdarzy, że ktoś idzie chętnie sam na wieś po skończeniu studiów, to po krótkim czasie z niej ucieka.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#WitoldDąbrowski">Ministerstwo Zdrowia wydało zarządzenie o określonym czasie zatrudnienia asystentów w klinikach i szpitalach. Wydało również zarządzenie ograniczające możliwości specjalizacji, szczególnie chodziło tu o specjalizowanie się systemem dojazdowym. Zarządzenia te miały, Wydaje się, na celu dostarczenie ośrodkom prowincjonalnym lepiej wyspecjalizowanej kadry odchodzącej z większych miast i niedopuszczenie do pracy specjalistów niedouczonych, którzy specjalizowali się dorywczo. Słuszne będzie, jeżeli Ministerstwo Zdrowia, poza wydaniem koniecznych zarządzeń, będzie umiało należycie je egzekwować. To pomoże w lepszej organizacji służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#WitoldDąbrowski">Mówiłem już, że na wsi nie jest dobrze, że jest brak opieki lekarskiej. Ale czy w miastach i w dużych ośrodkach robotniczych jest już zupełnie dobrze z opieką lekarską? Wydaje mi się, że też nie, że też są braki, a szczególnie trudności te pogłębia ciągła płynność kadr dająca o sobie boleśnie znać w przemysłowej służbie zdrowia. Ostatnia podwyżka płac tworząc bodźce materialne dla pracowników służby zdrowia pracujących w zakładach przemysłowych — wydaje mi się — powinna wpłynąć na stabilizację kadr lekarskich, jak również na przypływ bardziej doświadczonych lekarzy, co spowoduje podniesienie poziomu przemysłowej służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#WitoldDąbrowski">Przebudowa czy też zmiany organizacyjne w służbie zdrowia muszą przebiegać w połączeniu i uzależnieniu od całej gospodarki narodowej. Nie mogą pozostawać w tyle za zmianami w innych dziedzinach naszego życia. Realizacja posunięć dotyczących przebudowy wsi, dotyczących uprzemysłowienia kraju pociąga za sobą konieczność zmian w służbie zdrowia. Wiele zmian wymaganych przez życie za ciężko i za powoli dojrzewa w resorcie zdrowia. Wiele zmian powinno być dokonane w sposób rozsądny i przemyślany, z ołówkiem w ręku, jaka będzie z tego korzyść.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#WitoldDąbrowski">Do dyspozycji służby zdrowia stoją kadry fachowych pracowników. Przez 14 lat wyszkolono tysiące lekarzy i pielęgniarek. Mamy dobrze wyszkolonych i wyspecjalizowanych lekarzy. Lekarze nasi wyjeżdżający za granicę w celach naukowych nie przynoszą nam wstydu, czego dowodem są listy uznania, jakie otrzymuje Ministerstwo Zdrowia. Wydaje mi się, że w tym zagadnieniu cierpimy na kompleks niższości, nie doceniając poziomu naszej własnej służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#WitoldDąbrowski">Odczuwamy natomiast duży brak personelu średniego. Nad tym zagadnieniem chciałbym się zatrzymać. Przy kształceniu kadr personelu średniego — wydaje mi się — że resort popełnił w przeszłości trochę błędów. Nie doceniono konieczności szkolenia pielęgniarek dobrze przygotowanych, mających średnie wykształcenie. Zgodzić się trzeba z tym, że brak takich kadr zmuszał do zastąpienia ich pielęgniarkami po różnych kursach PCK. Gdyby jednak, obok szybkiego kształcenia pielęgniarek na kursach 6-miesięcznych, konsekwentnie dążono do rozbudowy szkół pielęgniarskich i szkolenia pielęgniarek w normalnym toku, nie mielibyśmy takich braków, jakie są w tej chwili.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#WitoldDąbrowski">Musi istnieć między kadrami fachowymi w służbie zdrowia jakaś proporcja. Proporcja ta w stosunku między lekarzami a personelem średnim wskutek szybkiego dopływu kadr lekarskich, a bardzo małego dopływu kadr pielęgniarskich pogarsza się i będzie się pogarszała, jeżeli ilość studentów w akademii medycznej w stosunku do ilości uczennic w szkołach medycznych średnich w najbliższym czasie nie ulegnie zmianie. Może należałoby rozważyć konieczność zmian proporcji między ilością studentów na wydziałach lekarskich a ilością uczennic w szkołach pielęgniarskich?</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#WitoldDąbrowski">Ostatnio notowaliśmy fakty zmniejszonego dopływu do szkół pielęgniarskich. Wpłynęły na to zaniżone płace. W obecnej chwili płace pielęgniarek nie są niższe niż płace innych pracowników ze średnim wykształceniem. Zawodowi temu, który wymaga przywiązania i poświęcenia, przywraca się pełną godność. Problem rozbudowy szkół pielęgniarskich, problem naboru kandydatek do nich winien być jednym z czołowych problemów stojących przed administracją służby zdrowia. Propozycja resortu stworzenia studium pielęgniarskiego przy akademii medycznej nie jest szczęśliwym rozwiązaniem problemu pielęgniarskiego. Nie wiem, czy nie najsłuszniejszą drogą awansu dla pielęgniarki mającej średnie wykształcenie a chcącej się uczyć, nie będzie ułatwienie dostania się na wydział lekarski akademii medycznej.</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#WitoldDąbrowski">Lekarz, pielęgniarka, laborant, położna — jedno bez drugiego istnieć nie może i w szkoleniu tych fachowych pracowników służby zdrowia musi istnieć jakaś proporcja, wynikająca z potrzeb.</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#WitoldDąbrowski">Jedną z trudniejszych spraw leżących pracownikom służby zdrowia na sercu są niemoralne jednostki znajdujące się między nami. I zarówno pracownicy służby zdrowia, jak i władze związkowe muszą prowadzić zdecydowaną walkę z wszelkimi przejawami niemoralności, braku etyki, walkę — aż do wykluczania z naszych szeregów. Jednostki takie należą co prawda do wyjątków, ale wyjątki te w niektórych wypadkach rzucają cień na szeroką rzeszę rzetelnych, uczciwych pracowników, krzywdząc ich.</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#WitoldDąbrowski">Jeden z polskich malarzy powiedział: „O malarstwie najłatwiej jest mówić tym, i tym najłatwiej krytykować je, co nic o nim nie wiedzą”. Wydaje mi się, że powiedzenie to można zastosować do służby zdrowia. Jakże często łatwo jest krytykować służbę zdrowia, bo mało się ją zna, bo nie widzi się właściwej pracy i przeżyć pracowników służby zdrowia w trosce o powierzonych im chorych.</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#WitoldDąbrowski">Jakże często prasa nasza, zamiast pomagać, przez nieopatrzne artykuły krzywdzi nas. Krytykując służbę zdrowia najłatwiej jest zdobyć tani poklask, ale wczujmy się w chorego, w jego psychikę, kiedy dla przykładu ma poddać się zabiegowi operacyjnemu i ma być operowany przez chirurga, o którym dzień przedtem przeczytał niepochlebny artykuł, przedstawiający tego chirurga w złym świetle. Chciałbym, by ci redaktorzy znaleźli się, zamiast tego chorego, na stole operacyjnym i wczuli się w jego psychikę. Nie chodzi już może o nas, pracowników służby zdrowia, ale chodzi o spokój i zaufanie całej rzeszy chorych. Krytyka rzeczowa pomaga, ale niewłaściwa krytyka przynosi służbie zdrowia, bardzo dużo krzywdy.</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#WitoldDąbrowski">Nie oznacza to bynajmniej, że prasa nie może być czułym orężem walki z deprawacją, spekulacyjnymi tendencjami, jakie przejawiają się tu i ówdzie w służbie zdrowia. Ale, jak powiedziałem, trzeba robić to rozważnie, bez podrywania autorytetu tych, którzy pracują uczciwie. Szczególnie dotyczy to szerokich rzesz tych pracowników służby zdrowia, którzy pracując na dalekiej prowincji, pełnią ciągle, bez przerwy, permanentne ostre dyżury, nie mając ani dnia, ani nocy, ani święta spokojnego.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#WitoldDąbrowski">Zdajemy sobie również sprawę z tego, że stosunki w samej służbie zdrowia nie są najlepsze. Szczególnie dotyczy to stosunków istniejących między lekarzami. Jakże często lekarze pracujący na prowincji spotykają się z przykrościami ze strony kolegów, którzy czasami są gorzej przygotowani zawodowo, ale pracują w dużym ośrodku i są w dodatku zarozumiali. Niewłaściwe stosunki między niektórymi pracownikami służby zdrowia wpływają demobilizująco na pozostałych pracowników służby zdrowia i niepotrzebnie podrywają ich autorytet wśród społeczeństwa. Sprawie stosunków w służbie zdrowia powinien więcej uwagi poświęcić resort i związek zawodowy.</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#WitoldDąbrowski">Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednym zagadnieniu, które gnębi nas, pracowników służby zdrowia, a które przynosi całemu społeczeństwu krzywdę, to jest o sprawie znachorstwa i szarlatanerii. Jeżeli pracownik służby zdrowia zaniedba chorego, jeżeli w dodatku spowoduje śmierć, nawet bez swojej winy, to dość szybko — i zresztą może słusznie czasami — wkracza wymiar sprawiedliwości. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego, skoro istnieje odpowiedni przepis prawny przewidujący sankcje karne za wykonywanie zawodu lekarza bez uprawnień, tolerujemy znachorstwo i szarlatanerię. Mówię: „tolerujemy”, bo jeżeli spytałbym się obywatela Ministra Sprawiedliwości, ile po wojnie było wyroków na znachorów i szarlatanów, prawdopodobnie dostałbym odpowiedź, że kilka, a znachorów w Polsce mamy setki.</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#WitoldDąbrowski">Lekarz za zaniedbanie odpowiada przed sądem. Wydaje mi się, że znachor, który leczy gruźlicę płuc, owrzodzenie czy nowotwory przewodu pokarmowego, który doprowadza chorych do stanu nieuleczalnego, powinien tym bardziej być ścigany przez organy sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#WitoldDąbrowski">Z tej wysokiej trybuny chciałbym zaapelować do Generalnego Prokuratora i Ministra Sprawiedliwości, by podległym pracownikom zwrócili uwagę na konieczność ścigania tych potencjalnych przestępców, jakimi są wszyscy ci, którzy wykonują zawód lekarski bez uprawnień. Wiem, że winę za dopuszczenie do pracy w zawodzie lekarskim ludzi nie mających uprawnień ponosi również i resort zdrowia, który wskutek złej kontroli dopuścił do pracy ludzi bez żadnego przygotowania. Fakty, które ostatnio zostały ujawnione, obciążają administrację służby zdrowia i obciążają również fachowców, pod których okiem ci ludzie pracowali.</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#WitoldDąbrowski">Wysoki Sejmie! Poruszyłem jedynie kilka spraw, najbardziej nurtujących służbę zdrowia. Zdaję sobie sprawę, że nie sposób było w ciągu kilkunastu minut omówić choć pewną grupę zagadnień, dotyczących służby zdrowia i obowiązków wobec społeczeństwa, jakie ma służba zdrowia. Ale wydaje mi się, że będę wyrazicielem wszystkich nas siedzących tutaj na tej sali, którym zagadnienie zdrowia jest bliskie, że jeżeli poruszone sprawy znajdą swój właściwy oddźwięk, wówczas to o czym mówiłem, będzie dużym krokiem naprzód i przyniesie rozwiązanie spraw najbardziej nurtujących naszą służbę zdrowia i społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Stanisławowi Zajączkowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#StanisławZajączek">Wysoka Izbo! Liczba 11.512.674 tys. zł oznacza, że podobnie jak w latach poprzednich następuje wzrost wydatków na opiekę zdrowotną. Jeśli bowiem jeszcze w roku 1955 wynosiły one ponad 5 mld zł, to obecnie, a zatem w ciągu 4 lat podwoiły się, stanowiąc bezpośredni dowód jaką troską Rząd otacza sprawy zdrowia publicznego i jakich dokłada wysiłków, by potrzeby zdrowotne ludności zaspokoić w miarę posiadanych środków jak najpełniej. Oznacza to wreszcie, że i w tej dziedzinie stopa życiowa naszego społeczeństwa ulega podwyższeniu, że dynamika rozwojowa nakładów na służbę zdrowia, chociaż nakłady te jeszcze nie w pełni zaspokajają wszystkie i ciągle wzrastające potrzeby — utrzymuje się w dalszym ciągu.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#StanisławZajączek">Przytoczone liczby świadczą, że wydatki na głowę ludności, które wynosiły w roku 1955 195 zł, obecnie wynoszą około 380 zł, a więc są podwojone. Za liczbami tymi kryje się liczba 24,5 tys. lekarzy, którzy obecnie pracują na różnych placówkach służby zdrowia, dzięki czemu osiągnęliśmy wskaźnik 8,4 lekarza na 10 tys. ludności w porównaniu z 6.700 lekarzy, których mieliśmy w roku 1946 przy wskaźniku 4,6 na 10 tys. ludności.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#StanisławZajączek">Za cyfrą budżetu kryje się wreszcie 154 tys. rozmaitego typu łóżek dla chorych, 9.605 lekarzy dentystów, 8.535 farmaceutów, ponad 56 tys. pielęgniarek, 10 akademii medycznych, instytuty naukowe, średnie szkoły medyczne, żłobki, uzdrowiska, sanatoria i wiele rozmaitych przedsiębiorstw będących pod zarządem Ministerstwa Zdrowia, których działalność jest na usługach służby zdrowia. Za cyframi tymi kryje się wreszcie podniesiona stawka na leki w lecznictwie zamkniętym, która wynosiła 7,70 zł, a obecnie wzrasta do ponad 9 zł, kryje się wreszcie także podwyższona stawka na żywienie chorych.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#StanisławZajączek">Przytaczam tylko niektóre cyfry, i to wyrywkowo, by na ich podstawie wskazać, jak wielkiego wysiłku dokonano w organizacji i rozbudowie niemal od podstaw, jeśli chodzi o kadry naszej służby zdrowia, wysiłku, którego chyba nie można mierzyć zwykłą miarą.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#StanisławZajączek">Plan na rok bieżący i na lata następne przewiduje dalszy wzrost kadr lekarskich, tak byśmy w roku 1965 mogli osiągnąć wskaźnik 12,2 lekarza na 830 mieszkańców, co pozwoli niewątpliwie na zwiększenie opieki lekarskiej nad ludnością. Jeśli więc chodzi o kadrę lekarską, o kadrę leczącą, należy uznać, że rozwój jej dokonuje się prawidłowo i gwarantuje, iż stopniowo w ciągu kilku lat osiągniemy poziom krajów takich, jak Szwecja ze wskaźnikiem 14,4 lub Węgry ze wskaźnikiem 13,6.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#StanisławZajączek">Ten szybki wzrost kadry lekarzy, dokonany dzięki wielkiemu wysiłkowi — trzeba to podkreślić — akademii medycznych, pociągnął jednak za sobą wiele ujemnych konsekwencji, jak na przykład to, że 60% obecnie zatrudnionych lekarzy liczy 40 lat, a więc, że jest to stosunkowo młoda kadra, która wchodziła do zawodu bezpośrednio po studiach, obszerniejszych wprawdzie niż niegdyś, ale nie zawsze dostatecznie przygotowana fachowo. Stąd w jej łonie występuje chęć dokształcania się, która w niedalekiej jeszcze przeszłości wypływała nie tylko z chęci pogłębienia wiedzy, ale często z chęci uzyskania dodatku specjalistycznego, aby uzupełnić niskie pobory lekarzy. Przepisy o tak zwanej specjalizacji, obejmujące krótkie okresy czasu tej specjalizacji, nie zawsze sprzyjały pogłębieniu wiedzy lekarskiej. Nastawienie zresztą samego Ministerstwa Zdrowia sprzyjało raczej kształceniu specjalistów, dzięki czemu dzisiaj niemal 50% lekarzy to specjaliści I i II stopnia, tak iż obecnie odczuwamy raczej brak lekarzy ogólnych, tych, którzy by odpowiadali dawnemu doktorowi wszechnauk, a więc odczuwamy brak typu lekarza najlepiej nadającego się do lecznictwa otwartego w mieście, a szczególnie na wsi.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#StanisławZajączek">Należy z uznaniem podkreślić, że wydane przed kilkoma dniami nowe przepisy o specjalizacji, niewątpliwie potrzebnej, przedłużają okres tej specjalizacji, a zatem będą sprzyjać faktycznemu i dokładniejszemu opanowaniu danej gałęzi wiedzy. Należy to szczególnie podkreślić, gdyż — jak z tego można wnosić — coraz więcej uwagi skupia się na kształceniu lekarzy ogólnych.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#StanisławZajączek">Nie wiem jednak, czy samo zwiększenie wymagań w stosunku do przyszłych specjalistów, czy przedłużenie okresu samej specjalizacji da oczekiwany efekt i czy istotnie zautomatyzuje niejako proces zwracania się lekarzy ku medycynie ogólnej, która przecież w przeciwieństwie do kadr specjalistów nie jest wyróżniana żadnymi dodatkami, a resort w dalszym ciągu takich dodatków nie przewiduje.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#StanisławZajączek">Należy się więc zastanowić nad — moim zdaniem — ważnym momentem psychologicznym. Lekarz ogólny, bez tytułu specjalisty, nie uprzywilejowany finansowo, będzie się czuł w pewnej mierze spauperyzowany w stosunku do specjalisty i chyba stanie się to, wbrew zresztą tendencjom resortu, czynnikiem hamującym w uzyskaniu tej tak bardzo pożądanej przez nas kadry lekarskiej. Trzeba więc znaleźć środki, które pozwolą przywrócić właściwą rangę lekarzowi ogólnemu, i to środki oddziaływania jeszcze w czasie studiów lekarskich młodzieży medycznej, w większości myślącej jeszcze na lawach szkolnych o specjalizacji.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#StanisławZajączek">Skoro już mowa o podnoszeniu kwalifikacji zawodowych, trzeba dodać, że resort czyni wiele wysiłków w celu ich podniesienia. Przewiduje się, że stopniowo większość lekarzy będzie periodycznie przeszkalana w Instytucie Doskonalenia Kadr. Ale i tu rodzi się pytanie, czy pozostawić temu instytutowi wyłączność doszkalania i czy nie należałoby wykorzystać w tym celu wielu katedr specjalistycznych, które by co jakiś czas urządzały u siebie odpowiednie kursy doszkalające.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#StanisławZajączek">O warunkach doszkalania nie tylko bowiem decydują wykładowcy, ale i warsztat pracy, w którym oni pracują. Osiągnięto by przy tym — jak mi się wydaje — jeszcze jeden efekt. Wpłynęłoby to na intensyfikację i pogłębienie prac badawczych katedr, ożywiłoby życie naukowe samych akademii medycznych, powiązałoby je jeszcze intensywniej z terenem i może pomogłoby do nawiązania z powrotem kontaktów między uczniem i wychowawcą. Kto wie zresztą, czy właśnie obok nawiązania tych kontaktów fachowych nie mogłoby się to stać jednym ze środków służących do nawiązania kontaktów także i wychowawczych.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#StanisławZajączek">W ten sposób praca wychowawcza akademii medycznej rozciągnęłaby się także poza jej mury. Dobrze by więc było, by Ministerstwo Zdrowia rozważyło tę sprawę i dołączyło ją do owych 8 punktów, w których pan Minister Zdrowia Barański nakreślił w czasie uroczystości 10-lecia Akademii Medycznej w Szczecinie zadania naukowo-dydaktyczne akademii medycznych, a w których w lapidarnej formie zawarta jest wielka troska resortu o jakość moralną i fachową absolwentów tych akademii, o kierunki ich kształcenia — i to nie tylko formalnego.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#StanisławZajączek">Momenty wychowawczo-moralne w żadnym studium nie odgrywają bowiem tak ważnej roli, jak w naukach medycznych i dlatego słusznie resort zwiększa uwagę na tę stronę pracy akademii medycznych, która wpływa potem w znacznej mierze na jakość pracy późniejszych lekarzy. O wychowaniu młodzieży mówi punkt 4 oraz punkt 6, kładący nacisk na dobór właściwego grona nauczającego. U nas wytwarza się już typ pracownika naukowego, dydaktyka-wychowawcy i proces ten, jak mi się zdaje, stopniowo się pogłębia i rozszerza wśród samodzielnych pracowników nauki i jej kadr asystenckich, pragnących związać swą przyszłość z pracą naukową i wychowawczą. Proces ten, jak słusznie uważa Ministerstwo, należy pogłębiać, przyśpieszać i oprzeć na unowocześnionej dydaktyce.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#StanisławZajączek">Należy sobie jednak zdać sprawę, że pracownik naukowo-dydaktyczny najbardziej bezpośrednio styka się ze studentem i że jego oddziaływanie wychowawcze jest nie tylko bezpośrednie, ale i w dużej mierze — za pośrednictwem kadry asystenckiej. Dlatego do ograniczenia liczebności tej kadry należy w szkołach medycznych odnosić się z wielką ostrożnością właśnie dlatego, by zabiegi wychowawcze w stosunku do studenta medycyny mogły stać się intensywniejsze wskutek mniejszej liczby studentów oddanych opiece pracowników naukowo-dydaktycznych.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#StanisławZajączek">Osobnym ogromnym zagadnieniem jest sprawa rekrutacji i środowiska, z którego rekrutacja ta się odbywa. W zeszłym roku zagadnienie to zostało częściowo rozwiązane.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#StanisławZajączek">Zdaniem moim należałoby się zastanowić, czy nie wprowadzić jeszcze przy egzaminie wstępnym badań stwierdzających uzdolnienia do zawodu. Obok bowiem zaostrzenia dyscypliny studiów, jak tego żąda Ministerstwo, przypadkowość wyboru zawodu i brak odpowiednich uzdolnień jest przyczyną powstania ogromnych strat finansowych, nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo wielkich strat finansowych, wskutek skreślania, urlopowania, czy powtarzania roku, nie wspominając już chyba o jeszcze większych stratach moralnych, jakie tego rodzaju wypadki przynoszą często młodemu człowiekowi.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#StanisławZajączek">Można by się zastanowić, czy tego rodzaju badania nie mogłyby się stać jednym z czynników realizujących i na tym terenie hasła walki z marnotrawstwem ludzi, czasu, pieniędzy, a. obok tego zastanowić się, jak studenta medycyny, nie absorbując go zbytnio, zawczasu uspołeczniać przez wciąganie go do pracy społecznej.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#StanisławZajączek">Środki zresztą mogą być różne, jak chociażby ten z Akademii Medycznej w Szczecinie, gdzie studenci starszych lat założyli uniwersytet robotniczy w jednym z miasteczek powiatowych.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#StanisławZajączek">W ostatnich czasach dużo mówi się o tak zwanym merkantylizmie lekarzy, o ich bezdusznym stosunku do chorego, przy czym często, może za często, generalizuje się zarzuty, widząc sprawę przez zaciemniony pryzmat pewnej części małej liczby lekarzy, którzy zawód swój traktują nie jako służbę społeczną, ale jako sposobność do szybkiego wzbogacenia się. Ale jak zawsze i wszędzie, tak i tu generalizowanie jest szkodliwe. Słuszną jest rzeczą, że społeczeństwo żąda, by na straży zdrowia publicznego stał człowiek cieszący się — dzięki swym walorom moralnym i zasobom wiedzy — zaufaniem i szacunkiem. Trzeba podkreślić, że większość kadr lekarskich jest taka, i chyba właśnie dlatego w ciężkich chwilach po wyzwoleniu ta szczupła kadra, licząca niespełna 7 tys. lekarzy, wzięła na siebie ciężar zwielokrotnionej pracy, wykonując ją ofiarnie, w bardzo nieraz ciężkich warunkach.</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#StanisławZajączek">Dlatego też nie wolno zarzutów uogólniać i nie wolno lekkomyślnie odbierać im tej godności ludzkiej, jaką zdobyli sobie w większości ciężką i ofiarną pracą, i nie wolno im odbierać tego czystego nazwiska, które często jest ich jedynym dobrem i które pragną przekazać w spadku swym dzieciom.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#StanisławZajączek">Zaszły ostatnio ubolewania godne wypadki lekkomyślnego nie sprawdzonego oskarżenia lekarzy przez jedno z czasopism wrocławskich oraz prowadzenia ulicami Białegostoku, w biały dzień, skutego lekarza, w stosunku do którego zarzuty okazały się niesłuszne. Nadaje się takim wypadkom posmak sensacji. Ale przez przedwczesne, lekkomyślne rozdmuchiwanie takich wypadków podrywa się zaufanie chorego do lekarzy, a nawet do całej służby zdrowia, podrywa się to zaufanie, które stanowi poważny czynnik leczniczy, bo wzbudza wiarę w skuteczność leczenia i stanowi pomoc w mobilizowaniu organizmu chorego i jego sił do zwalczania choroby. Kiedyś łamano pióra o pawłowizm w stosunku do chorego, ale pomyślmy także o pawłowizmie w stosunku do lekarzy.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#StanisławZajączek">Od lekarza społeczeństwo ma prawo wymagać najwyższej moralności, ofiarności i oddania się służbie. Jeśli zdarzają się wypadki łamania moralności lekarskiej, to wypadki takie zasługują na najsurowsze potępienie i karę nie tylko ze względu na dobro chorego, ale i na dobro całej służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#StanisławZajączek">Należy żałować, że zagadnienia, o których mówię, tak późno weszły na warsztat pracy Ministerstwa i Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia, że tracono czas na spory formalne, zamiast możliwie jak najwcześniej zagadnienia moralności lekarskiej i zagadnienia związane z wykonywaniem zawodu lekarskiego ująć w odpowiednie przepisy, a powołane instytucje wyposażyć w odpowiednie sankcje wykonawcze i egzekucyjne. Dotychczas działające komisje kontroli zawodowej egzekutywy tej nie miały, kontrolę zawodową wykonywały nie zawsze właściwie pod względem fachowym dobrane zespoły, same zaś nakładane kary były bądź za łagodne, bądź też często następnie łagodzone przez instancje i komisje kontrolne wyższego szczebla. W interesie pracowników służby zdrowia, a także i leczących się leży, by prace te zostały przyśpieszone, jak najszybciej ukończone i odpowiednio skodyfikowane.</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#StanisławZajączek">Wydaje mi się, że należy ująć także w odpowiednie przepisy wykonywanie zawodu przez pielęgniarki, bo i od nich wymagamy odpowiedzialności i wysokiej moralności, i one przecież pełnią ową trudną i odpowiedzialną pracę przy tym samym chorym, co i lekarz. Ponadto przepisy te powinny należycie określić sprawę współpracy personelu pielęgniarskiego z lekarskim.</u>
<u xml:id="u-17.24" who="#StanisławZajączek">Przepisy o wykonywaniu zawodu lekarskiego i pielęgniarskiego muszą jak najszybciej zostać uzupełnione pragmatyką służbową, bo jednak chyba wiążą się one ze sobą dość ściśle i łącznie będą stanowić instrument nie tylko stabilizacji pracy w służbie zdrowia, ale i walki o podwyższenie poziomu pracy.</u>
<u xml:id="u-17.25" who="#StanisławZajączek">Słuszną wreszcie jest rzeczą, że przystąpiono do weryfikacji kadr lekarskich i słusznie oddano tę sprawę w ręce aktywu społecznego. Od dawna wołano o to i od dawna proponowano takie właśnie rozwiązanie tych spraw, bo dopatrywano się w tym zabiegu jednego ze środków, który między innymi oczyści szeregi służby zdrowia z oszustów i szarlatanów. Ale chyba tej weryfikacji nie trzeba ograniczać tylko do strony formalnej, to znaczy do stwierdzenia prawdziwości dyplomu. Przy tej sposobności należałoby w samym Ministerstwie dokonać przeglądu spisu zagranicznych szkół, które uprawniają u nas do podjęcia czy kontynuowania studiów bądź nostryfikacji dyplomów. Okres powojenny mógł być okresem ulgowym ze względu na brak kadr, teraz zaś, gdy mamy jej już liczbę stosunkowo wystarczającą, nie możemy sobie pozwolić na żadne dalsze ulgi.</u>
<u xml:id="u-17.26" who="#StanisławZajączek">Weryfikacji wreszcie nie należy chyba ograniczać tylko do strony formalnej, ale w związku z sytuacją, jaka się częściowo wytworzyła, rozszerzyć ją także na stronę moralną, by wreszcie radykalnie oczyścić atmosferę wokół pracy lekarza.</u>
<u xml:id="u-17.27" who="#StanisławZajączek">Jednym ze środków walki z tak zwanym merkantylizmem w pewnej małej grupie pracowników służby zdrowia niewątpliwie będzie zamierzona etatyzacja kadr, która wkrótce ma być przeprowadzona. Niestety, nie można jej było przeprowadzić wcześniej, głównie z powodu niedostatecznej liczby tych kadr i niskich do niedawna uposażeń w służbie zdrowia. Dlatego ostatnia podwyżka płac, dokonana przez Rząd wskutek wysiłku Ministerstwa, sejmowej Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej i Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia, ułatwi ją w znacznym stopniu. Dlatego także i z tego względu, że korzystnie odbije się ona na organizacji służby zdrowia, należy z uznaniem podkreślić duży wysiłek finansowy, jakiego dokonał Rząd w związku z jej realizacją.</u>
<u xml:id="u-17.28" who="#StanisławZajączek">Zrównanie płac lekarzy z poziomem płac pracowników inżynieryjno-technicznych należy uznać za symbol z dawna postulowanego uznania pracy służby zdrowia za pracę produkcyjną i uważam, że to jest jej najistotniejsze znaczenie.</u>
<u xml:id="u-17.29" who="#StanisławZajączek">Etatyzacja pozwoli resortowi — i tego się po nim spodziewamy — na racjonalniejsze rozmieszczenie kadr służby zdrowia w kraju, pozwoli mu skierować odpowiednich lekarzy do służby zdrowia w przemyśle, do pracy na wsi, do higieny szkolnej, gdzie ciągle jest ich jeszcze za mało.</u>
<u xml:id="u-17.30" who="#StanisławZajączek">Ale etatyzacja powinna być użyta i do tego, by możliwie jak najszybciej i jak najskuteczniej wyrównać dysproporcje w samych kadrach służby zdrowia. W jednym z ostatnich biuletynów statystycznych Ministerstwa Zdrowia, omawiających sieć i działalność zakładów służby zdrowia w roku 1957, znajduje się na stronie 64 kilka wykresów, z których wynika, że na przykład w województwie szczecińskim wskaźnik odnoszący się do lekarzy medycyny wynosił 10, do lekarzy dentystów leżał w obrębie od 3,0 do 3,9, farmaceutów zawarty jest w obrębie od 1,5 do 1,9, felczerów wynosił 4,0, pielęgniarek — od 20,0 do 21,9, położnych — od 2,5 do 2,9.</u>
<u xml:id="u-17.31" who="#StanisławZajączek">Wynika z tego, że w stosunku do liczby zatrudnionych lekarzy było tam za mało farmaceutów, pielęgniarek i położnych. To ostatnie jest szczególnym mankamentem, gdyż — jak wiadomo — województwo to przoduje w rozrodczości, i to nawet na skalę europejską.</u>
<u xml:id="u-17.32" who="#StanisławZajączek">Jeszcze większe już nie tylko dysproporcje, ale wręcz braki kadr występują na przykład w województwie rzeszowskim.</u>
<u xml:id="u-17.33" who="#StanisławZajączek">Niełatwa to będzie sprawa i praca musi być rozłożona na lata. Dysproporcje wynikają bowiem z ciągłej niedostateczności niektórych kadr, jak szczególnie — na co trzeba zwrócić baczną uwagę — farmaceutycznych, których wskaźnik dla Polski na rok 1959 nie tylko się nie zwiększył, lecz wręcz spadł z 3,0 w 1958 r. na 2,9 w końcu 1958 r. Dysproporcje te wynikają także z ciągłej dysproporcji kadr pielęgniarskich, o czym mówił mój poprzednik poseł doktor Witold Dąbrowski.</u>
<u xml:id="u-17.34" who="#StanisławZajączek">Tych ostatnich wprawdzie jest ponad 50 tys., a więc statystycznie wypadają 2 pielęgniarki na jednego lekarza. Liczby te są jednak tylko liczbami statystycznymi, gdyż wiele pielęgniarek pracuje w otwartej służbie zdrowia na stanowiskach właściwie biurowych, przeniósłszy się tam wskutek zbyt niskich uposażeń, jakie do niedawna pobierały, i lżejszej pracy. Czy wskutek ostatniej podwyżki, i to znacznej, zechcą wrócić do lecznictwa zamkniętego, wymagającego przecież większych poświęceń? Te, które czują w sobie powołanie do zawodu, niewątpliwie to uczynią. Ale jest to chyba jedyna rezerwa, na którą w chwili obecnej można liczyć. Nie wrócą lub wrócą tylko bardzo nieliczne te, które odeszły od zawodu do innych, intratniejszych zajęć, i co do tego nie ma chyba się co łudzić. Wątpliwe zresztą, czy byłby to element wartościowy dla służby zdrowia. Rezerwy są więc małe. Ministerstwo rozwiązanie widzi w uruchamianiu nowych ośrodków szkolenia kadr pielęgniarskich.</u>
<u xml:id="u-17.35" who="#StanisławZajączek">Wydaje mi się, że sprawa polega nie tylko na tym, iż szkołę otwieramy, ale i na tym, czy jej zapewnimy nabór, a ten ciągle jeszcze nie zaspokaja pełnych potrzeb. Należałoby zatem — jak sądzę — rozważyć sprawę lokalizacji tych szkół i umiejscowić je tam przede wszystkim, gdzie pełny nabór miałby widoki największego powodzenia. To znaczy na tych terenach, gdzie istnieje i utrzymuje się znaczna liczba kobiet poszukujących pracy, jak na przykład województwa: kieleckie, białostockie czy rzeszowskie.</u>
<u xml:id="u-17.36" who="#StanisławZajączek">Ewentualny nadmiar pielęgniarek wyszkolonych w tych województwach należałoby potem, na drodze etatyzacji, przesunąć do innych województw, zapewniając im przede wszystkim mieszkania, i to nie tylko przez rady narodowe, ale i z własnego budownictwa mieszkaniowego Ministerstwa Zdrowia. Jest ono zresztą w ogóle bardzo niedostateczne, co niewątpliwie będzie stanowić poważną przeszkodę w realizacji procesu etatyzacji nie tylko kadr pielęgniarskich.</u>
<u xml:id="u-17.37" who="#StanisławZajączek">Wreszcie ostatnia uwaga dotycząca etatyzacji. Należy życzyć resortowi, by proces ten prowadził z całą konsekwencją, i to nie tylko wśród szeregowych pracowników służby zdrowia, ale i wśród pracowników wyższych rang.</u>
<u xml:id="u-17.38" who="#StanisławZajączek">W związku z omawianym zagadnieniem chciałbym zwrócić uwagę na tak zwane spółdzielnie pracy lekarzy specjalistów, których liczba stale rośnie, szczególnie w dużych miastach. W I półroczu ubiegłego roku liczba ich wynosiła 36, a liczba zakładów przez nie prowadzonych — 240.</u>
<u xml:id="u-17.39" who="#StanisławZajączek">Należy powitać z uznaniem inicjatywę lekarzy, którzy przechodząc do spółdzielni zrzeszają się w organizacji należącej do wyższego typu organizacji społecznych. Niskie, w Szczecinie 30-złotowe, honoraria pobierane od pacjentów niewątpliwie wpływają regulująco na honoraria pobierane przez lekarzy wolno praktykujących.</u>
<u xml:id="u-17.40" who="#StanisławZajączek">Nie trzeba jednak zapominać o tym, że organizacja spółdzielcza leży poza formalnymi kompetencjami Ministerstwa Zdrowia i że nie można dopuścić do tego, by stojąc twardo na stanowisku jednolitości socjalistycznej służby zdrowia tworzyć jakiś autonomiczny pion służby zdrowia, wymykający się spod kompetencji Ministra. Trzeba bowiem pamiętać, że spółdzielnie te mają uzupełniać sieć placówek i pracę publicznej służby zdrowia, a nie ją zastępować. że mają jej pomagać, a nie dezorganizować ją przez odciągniecie kadr od publicznej służby zdrowia, że mają to być spółdzielnie wieloprofilowe lekarzy specjalistów.</u>
<u xml:id="u-17.41" who="#StanisławZajączek">Dobrze by zatem było, by Ministerstwo zajęło się sprawą spółdzielni i doprowadziło do jakiegoś porozumienia się z pionem spółdzielczości, aby roztoczyć nad nimi opiekę i współpracę. która ma dotyczyć nie tylko strony fachowej tych spółdzielni.</u>
<u xml:id="u-17.42" who="#StanisławZajączek">Na wstępie rzuciłem kilka liczb, które świadczą o chlubnym dorobku naszej służby zdrowia. Nie należy jednak zapominać i o jej trudnościach i brakach. O jednej chcę wspomnieć. To przyrost liczby łóżek różnego typu. Przyrost ten wyniesie zgodnie z planem na rok 1950 zaledwie 5.045 łóżek, tak iż wskaźnik łóżek szpitalnych łącznie z łóżkami w izbach porodowych i w izbach chorych wzrośnie zaledwie o 0.9–4.4. gdy obowiązujący wskaźnik wynosi 10. Z tych 5.045 łóżek tylko 1.630 powstanie z inwestycji. czyli że zlokalizuje się je zgodnie z ustalonymi planami i potrzebami. 2.840 łóżek otrzymamy natomiast z adaptacji obiektów rewindykowanych, a wiec aczkolwiek w naszej sytuacji będą te łóżka istotnie bardzo cennym nabytkiem, to jednak lokalizacja tych łóżek nie odpowiada istotnym potrzebom i nie rozwiązuje dysproporcji w zaopatrzeniu w łóżka poszczególnych województw. To ostatnie bowiem może być rozwiązane głównie na drodze nowego budownictwa, bardzo kosztownego, gdyż cena 1 łóżka szpitalnego wynosi ponad 200.000 zł.</u>
<u xml:id="u-17.43" who="#StanisławZajączek">By zaspokoić zatem najpilniejsze potrzeby, wyrównać ubytki w liczbie łóżek, należałoby przed rokiem 1965 stworzyć około 100 tys. łóżek, czyli wydatkować na ten cel około 21 mld zł. Jest to kwota olbrzymia, której samo Ministerstwo, posiadające w swym budżecie wysoce niedostateczne środki, nie jest w stanie wyłożyć. Rozwiązanie tego bardzo poważnego zagadnienia będzie wymagać ze strony samego Ministerstwa ogromnych wysiłków i tylko częściowo zaradzi tej trudności zwiększenie do maksimum przelotowości łóżek szpitalnych i sanatoryjnych obecnie istniejących, co sobie resort zakłada jako cel.</u>
<u xml:id="u-17.44" who="#StanisławZajączek">Wprawdzie już dziś około 50% terenowego planu inwestycyjnego na służbę zdrowia przeznaczono na budowę nowych szpitali, ale trzeba będzie chyba nakłady na ten cel jeszcze zwiększyć. Ponadto należy się zastanowić, czy inne resorty nie mogłyby wziąć udziału w finansowaniu inwestycji szpitalnych.</u>
<u xml:id="u-17.45" who="#StanisławZajączek">Wysoka Izbo! W swym przemówieniu dotknąłem tylko kilku zagadnień nurtujących służbę zdrowia, nie kusząc się o wyczerpujące jej przedstawienie. Uwagę zwróciłem głównie na zagadnienie związane z pracą, z pracownikami służby zdrowia, gdyż zawsze człowiek, szczególnie w służbie zdrowia, jest zagadnieniem najważniejszym.</u>
<u xml:id="u-17.46" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Józefowi Kędzierskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#JózefKędzierski">Panie Marszałku! Koleżanki i Koledzy! Miałem zaszczyt brać udział w obradach krajowego zjazdu szkolnictwa zawodowego i rolnego, który się odbył w dniach 21–24 stycznia br. Po raz pierwszy brało w mm również udział szkolnictwo zarodowe medyczne, którego zadaniem jest szkolenie pielęgniarek, położnych, laborantek i laborantów, dietetyczek, higienistek i innych. Trzeba przyznać, że komisja zdrowia tegoż zjazdu przyszła na zjazd dobrze przygotowana, mając materiały przygotowane przez Ministerstwo Zdrowia tak w zakresie statystycznym, jak i w planowaniu na przyszłość. Resort zdrowia, włączając się do prac zjazdowych, przedstawił swoją problematykę w celu zaznajomienia szerokiego ogółu społeczeństwa i najwyższych czynników życia politycznego i gospodarczego z koniecznością zwrócenia większej uwagi na sprawę szkolenia średniego personelu medycznego i uwzględnienia jego palących potrzeb w nakładach finansowych i inwestycyjnych w ciągu najbliższych lat.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#JózefKędzierski">Pogłębiający się z roku na rok deficyt w dziedzinie kadr pielęgniarskich zaczyna być problemem, w którego rozwiązaniu trzeba służbie zdrowia pomóc. Już w tej chwili nie można uruchomić gotowych szpitali czy oddziałów w szpitalach, a nawet musi się zamykać istniejące. Zdarzyło się to w Warszawie, Szczecinie, Krakowie, Łodzi i w miastach powiatowych, co świadczy nie o jakichś lokalnych specyficznych trudnościach, ale o brakach w całym kraju. To samo dzieje się w dziedzinie laborantek, dietetyczek, pracowników rentgenowskich i innych.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#JózefKędzierski">W naszym kraju przypada 1,7 pielęgniarki na 1.000 mieszkańców, gdy za granicą jest ich od 5 do 7. Ministerstwo planuje zapotrzebowanie na 145 tys. pielęgniarek w 1975 r. przy istniejących obecnie 53 tys. i masowym ich odpływie z zawodu na skutek małżeństwa, chorób i zmiany zawodu.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#JózefKędzierski">Moim zdaniem, zagadnienie średniego personelu medycznego jest ważne z dwóch zasadniczych przyczyn:</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#JózefKędzierski">Po pierwsze — stoimy przed lawinowym przyrostem młodych roczników. Skierowanie dziewcząt do szkół i zawodu pielęgniarki pozwoli nam na wchłonięcie tego przyrostu i częściowe rozładowanie zagadnienia. Naturalnie, potrzebne są do tego pewne przygotowania i inwestycje, o czym zjazdowa komisja zdrowia w swych tezach wspomina. A więc szeroka propaganda zawodu pielęgniarskiego wśród społeczeństwa, podniesienie znaczenia i szacunku do tegoż zawodu, przygotowanie kadr nauczycielskich, budowa nowych szkół i internatów w ramach Tysiąclecia, zwiększenie ilości stypendiów, ale zwrotnych w razie zmiany zawodu, poprawa warunków w internatach, lepsze warunki mieszkaniowe i wyżywienia.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#JózefKędzierski">Jako ciekawostkę podam, że wyżywienie psa policyjnego kosztuje 7,5 zł, chorego w szpitalu 12–16 zł, więźnia 16 zł, żołnierza 19 zł, sportowca od 32 do 82 zł, a wyżywienie naszych dzieci w wieku, w którym rosną, a w szkołach zawodowych już i pracują, ponieważ dużo warsztatów szkolnych jest na rozrachunku gospodarczym, wynosi tylko 9,1 zł. Przypuszczam, że zgodzi i się ze mną, że jest to co najmniej paradoksem.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#JózefKędzierski">Po drugie — nie ulega wątpliwości, że z każdym rokiem w miarę postępowania demokratyzacji naszego życia państwowego musi następować w tempie przyśpieszonym rozwój wszelkich instytucji użyteczności publicznej, między innymi i służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#JózefKędzierski">Do wykonania ciągle wzrastających zadań konieczny jest wzrost kadr fachowych, może nawet większy, aniżeli planuje to Ministerstwo Zdrowia, ponieważ uważam za konieczny rozwój służby zdrowia tak wszerz, jak i wzwyż.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#JózefKędzierski">Przez rozbudowę wszerz rozumiem objęcie opieką przez społeczną służbę zdrowia całego społeczeństwa. W najbliższych latach powinno się tę opiekę rozciągnąć na całą ludność naszego państwa. Czy będzie to osiągnięte drogą przymusowego ubezpieczenia, czy w inny sposób — sprawa ta musi być wreszcie rozsądnie załatwiona. Nie można pojedynczych ludzi chronić przed chorobami, gdy reszta nie podlega tej ochronie, tak jak nie można wygubić chwastów na poletku doświadczalnym przy zachwaszczonym masywie pól.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#JózefKędzierski">W tym miejscu postuluję, aby już w tym roku objąć bezpłatną opieką lekarską i szpitalną wszystkie kobiety rodzące i dzieci w wieku przedszkolnym. Kobiety rodzące, a więc te, które spełniają swoje zasadnicze funkcje społeczne, funkcje przedłużania życia narodu, warte są chyba tego, a wszystkie dzieci powinny mieć równy start życiowy. Zdaje się, że na tym poziomie społecznej równości i sprawiedliwości już jesteśmy, a istniejące kadry medyczne muszą sobie dać radę ze zwiększoną pracą.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#JózefKędzierski">Rozbudowa wzwyż to — prócz coraz lepszych kadr lekarskich i pielęgniarskich, coraz lepiej wyposażonych szpitali — przejście z medycyny klasycznej, to jest od opieki nad chorym, na drogi medycyny postępowej, czyli profilaktyki i medycyny sportowej. Do tego znowu są potrzebne odpowiednie kadry ludzkie.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#JózefKędzierski">Wiem, jak Ministerstwo Zdrowia boryka się z rozlicznymi trudnościami, wiem, jak musi pokonywać najróżniejsze przeszkody. Stawianie przeze mnie takich postulatów mogłoby uchodzić za nierealne, gdybym nie wiedział, że służba zdrowia jest oczkiem w głowie Partii, która od zarania niepodległości nie szczędzi na nią starań i funduszów. Mam więc nadzieję, że Partia i Rząd w zrozumieniu doniosłości zagadnienia postawią powyższą sprawę na odpowiednim miejscu w hierarchii potrzeb naszego narodu.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#JózefKędzierski">Proszę Kolegów! Będąc przy głosie, pozwolę sobie podziękować naszemu Rządowi za uchwałę z lipca ubiegłego roku, w której to uchwale Rząd przeznaczył duże kredyty na aktywizację Przemyśla i życia gospodarczego Przemyśla i ziemi przemyskiej. Istotnie, do Października co najmniej 60% społeczeństwa polskiego nie orientowało się, że Przemyśl leży w granicach państwa polskiego. Przykre to było tym bardziej, że Przemyśl przygotowuje się do obchodu tysiąclecia swego istnienia jako prastary gród polski. Miasto nasze, zniszczone i przedzielone granicą w czasie II wojny światowej, przeszło poza tym walki z bandami UPA, tak że wojna dla ziemi przemyskiej zakończyła się w kilka lat później aniżeli na pozostałym obszarze kraju. Gdy kraj przystąpił już do odbudowy, myśmy jeszcze krwawili. Niestety, i w następnych latach polityka centralna nie była łaskawa dla tych ziem. Hamowanie życia gospodarczego, likwidacja istniejących zakładów pracy, przenoszenie zakładów i instytucji w głąb kraju i województwa, szykany przygraniczne nie wpływały na rozwój, a nawet cofały życie gospodarcze. Jako przykłady, jedne z wielu, podam zlikwidowanie elektrowni i fabryki zegarów elektrycznych, zlikwidowani betoniarni miejskiej, odebranie miastu rzeźni miejskiej i innych dochodów, zamknięcie młyna handlowego w Sielcu, jedynego na terenie województwa rzeszowskiego i w związku z tym paradoksalne wożenie zboża do przemiału do Zielonej Góry, a wreszcie jako szczyt nonsensu gospodarczego — zabranie urządzonego i odpowiednio wyposażonego laboratorium z miejskiego ośrodka zdrowia i przeniesienie go aż do Częstochowy (naturalnie bez rekompensaty pieniężnej). — Oto nieliczne przykłady, wybrane z wielu innych, a świadczące o jakby celowej dyskryminacji Przemyśla.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#JózefKędzierski">Zrozumiale więc jest, że uchwała Rządu z lipca 1958 r., zmieniająca zupełnie politykę wobec tych ziem — pozwoliła odetchnąć społeczeństwu, które tak uporczywie trwa na tej ziemi, i dała mu nadzieję na przyszły rozwój i na włączenie się do ogólnego nurtu życia gospodarczego Polski.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#JózefKędzierski">Mogę zapewnić, że władze miejscowe i społeczeństwo dołożą starań i na pewno postawione przed nimi zadania wykonają, muszą tylko prosić o wyrozumiałość i nieco cierpliwości, ponieważ nie mając dużych przedsiębiorstw mogą mieć trudności z wykonaniem zadań.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#JózefKędzierski">Wobec tego należałoby się zastanowić, czy nie wykorzystać istniejących rezerw roboczych w postaci uspołecznionego rzemiosła oraz istniejącego na naszym terenie przedsiębiorstwa państwowo-prywatnego robót budowlano-montażowych, które wykazało w czasie swego istnienia dużą aktywność. Chodzi o zrównanie tych jednostek z przedsiębiorstwami państwowymi, głównie pod względem przepisów bankowych, aż do czasu stworzenia i uruchomienia na naszym terenie dużego i odpowiednio zaopatrzonego w sprzęt przedsiębiorstwa inwestycyjno-budowlanego.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#JózefKędzierski">Proszę Państwa! Rząd podejmując tę uchwałę — zdaje się — nie przypuszczał, jakie znaczenie ma ona dla naszych ziem. Inwestycje włożone w te ziemię po kilku latach się zwrócą, gdyż ziemie te kryją wiele bogactw naturalnych już odkrytych i wciąż odkrywanych oraz bogactw leśnych, wodnych itp.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#JózefKędzierski">Poza tym żyjąc na tym terenie jesteśmy uczuleni — tak jak naskórek na otaczający świat — na to, co się dzieje u sąsiadów. Na terenie dawnej Małopolski Wschodniej w porównaniu z 1939 rokiem nastąpił kolosalny rozkwit życia gospodarczego i społecznego. U nas natomiast była próżnia, niebezpieczna, gdyż trudno sobie wyobrazić, żeby w geograficznym centrum Europy mogła taka pustynia gospodarcza istnieć. Uchwała ta napawa nas nadzieją, że próżnia ta zostanie wypełniona, że zostanie wypełniona przez nasz Rząd i nasze władze. Bardzo dziękuję.</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#CzesławWycech">Zarządzam 20-minutową przerwę w obradach.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Przerwa w posiedzeniu od godz. 11 min. 30 do godz. 12 min. 5.)</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JerzyJodłowski">Wznawiam obrady. Udzielam głosu posłowi Janowi Żurkowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JanŻurek">Wysoki Sejmie! Przejęcie władzy w Polsce przez masy pracujące stało się punktem zwrotnym również i w dziedzinie zdrowia w mieście i na wsi. Od chwili gdy pierwsze zadanie, które stanęło przed służbą zdrowia Polski Ludowej, to jest uchronienie kraju przed klęskami epidemii, zostało według stwierdzenia ówczesnego Ministra Zdrowia wypełnione z honorem, resort zdrowia i całe społeczeństwo notuje z każdym rokiem nowe osiągnięcia na terenie naszego państwa.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#JanŻurek">Każdego roku wzrastają w Polsce Ludowej sumy budżetowe wydatkowane na zdrowie i równolegle wzrastają: liczba lekarzy, pielęgniarek, ośrodków zdrowia i izb chorych, izb porodowych i punktów położniczych oraz stacji pogotowia i zespołów lotnictwa sanitarnego.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#JanŻurek">Dla przykładu: jeżeli w roku 1956 nakłady terenowe w zakresie służby zdrowia wynosiły na sprawy bieżące przeszło 4 mld zł, a na inwestycje przeszło 400 mln zł, to w roku 1959 na sprawy bieżące przeznacza się przeszło 8 mld, a na inwestycje prawie 700 mln zł. Ogólny budżet na zdrowie wynosi przeszło 11 mld zł, ogólne wydatki służby zdrowia wzrastają w porównaniu z rokiem 1958 o 1,5 mld zł, z czego przeszło 1 mld zł przeznaczono na płace, a 1/4 mld na wzrost i poprawę usług.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#JanŻurek">Ilość fachowej służby zdrowia wzrasta ogółem o 6.205 pracowników, w tym lekarzy medycyny — o 2.757, a pielęgniarek — o 2.147.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#JanŻurek">Liczba lekarzy medycyny na 10 tys. mieszkańców wynosi już 9,2, gdy tymczasem w roku 1938 wynosiła zaledwie 3,7. Liczba łóżek szpitalnych na 10 tys. mieszkańców wynosi obecnie 45,6, a w roku 1938 wynosiła 21,1.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#JanŻurek">Niekorzystnie kształtuje się jeszcze liczba pielęgniarek w stosunku do liczby lekarzy, a także rozmieszczenie kadr lekarskich w mieście i na wsi oraz w poszczególnych województwach. Pomimo tego wzrastają realne możliwości opieki nad zdrowiem obywateli.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#JanŻurek">Istnieje jednak ogólne przekonanie, że z dobrodziejstw służby zdrowia w Polsce Ludowej korzysta głównie miasto i zakłady pracy, a tylko w bardzo nieznacznej mierze chłopi na wsi. Podam więc liczby publikowane lub uzyskane z materiałów dowodowych Ministerstwa Zdrowia, które zlustrują działalność służby zdrowia na wsi w czołowych pozycjach i złagodzą to przekonanie.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#JanŻurek">W roku bieżącym według planu Ministerstwa Zdrowia notujemy następujący ilościowy wzrost placówek służby zdrowia na wsi w stosunku do roku ubiegłego:</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#JanŻurek">— liczba ośrodków zdrowia wzrasta o 127, co czyni razem 1.741,</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#JanŻurek">— liczba łóżek porodowych wzrasta o 206, co czyni razem 6.326,</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#JanŻurek">— liczba punktów położniczych wzrasta o 187, co czyni razem 3.745,</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#JanŻurek">— liczba godzin lekarskich w ośrodkach zdrowia wzrasta o 670 tys., co czyni razem 5.011 tys.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#JanŻurek">— liczba godzin lekarsko-dentystycznych w ośrodkach zdrowia wzrasta o 517.300, co czyni razem 3.490 tys.</u>
<u xml:id="u-22.13" who="#JanŻurek">Słuszne będzie, jeśli podam ustalone normy obsady kadrowej na jeden ośrodek zdrowia. Ośrodek zdrowia obliczony średnio na 5 tys. ludności ma następującą kadrę: jednego lekarza ogólnej specjalności, jednego lekarza dentystę plus pomoc dentystyczną, jedną położną, jednego felczera — równocześnie instruktora higieny — i dwie pielęgniarki, ogólną i pediatryczną.</u>
<u xml:id="u-22.14" who="#JanŻurek">W razie istnienia przy ośrodku zdrowia izby chorych lub izby porodowej dochodzi dodatkowy personel.</u>
<u xml:id="u-22.15" who="#JanŻurek">Ośrodki takie spełniają w zupełności powierzone zadania w zasięgu swego działania, ale ich liczba w stosunku do potrzeb wsi jest jeszcze za mała. Według potrzeb wsi brakuje przeszło 1.000 ośrodków zdrowia, które mają być zorganizowane do roku 1975 według perspektywicznych planów Ministerstwa Zdrowia.</u>
<u xml:id="u-22.16" who="#JanŻurek">Uważam za celowe podkreślić słuszny postulat, by lekarzom na wsi przyznano lepsze warunki i większe dodatki, niż mają obecnie. Należy wiązać lekarzy ze wsią przez umożliwienie im budowy domków jednorodzinnych oraz umożliwienie zakupu środków lokomocji; wieś będzie miała wówczas wcześniej — jeszcze przed zorganizowaniem własnego ośrodka zdrowia — przynajmniej własnego lekarza.</u>
<u xml:id="u-22.17" who="#JanŻurek">Obecnie w zasadzie wszyscy mieszkańcy wsi, a więc i chłopi, są już objęci opieką lekarską, której zakres jest zależny od tego, czy są pracownikami zatrudnionymi w zakładach państwowych, społecznych czy własnych. W związku z tym rozróżnia się:</u>
<u xml:id="u-22.18" who="#JanŻurek">— robotnika rolnego, zatrudnionego w PGR jako pracownika najemnego, który ma wszystkie świadczenia za darmo, z wyjątkiem leków, które odpłaca w 30%, i środków opatrunkowych, za które płaci 100%,</u>
<u xml:id="u-22.19" who="#JanŻurek">— członka spółdzielni produkcyjnej, której wszystkie świadczenia otrzymuje bezpłatnie a jedynie za leki i środki opatrunkowe płac: pełną należność,</u>
<u xml:id="u-22.20" who="#JanŻurek">— chłopa indywidualnego, który może korzystać z porad w ambulatorium w lecznictwie otwartym według cennika, poza tym niektóre świadczenia profilaktyczne otrzymuje bezpłatnie, na przykład: szczepienia obowiązkowe, bezpłatne leczenie ambulatoryjne dzieci do lat trzech, bezpłatne leczenie w poradniach: przeciwgruźliczej, przeciwwenerycznej, przeciwreumatycznej i przeciwjaglicznej. Korzysta również z prześwietleń masowych — małoobrazkowych. Leczenie szpitalne bezpłatne przysługuje mu w przypadkach ostrych chorób zakaźnych, odpłatne — w innych chorobach, przy czym opłata zależna jest od przychodowości gospodarstwa, obliczona na podstawie zaświadczenia z gromadzkiej rady narodowej.</u>
<u xml:id="u-22.21" who="#JanŻurek">Korzystanie z sanatoriów i uzdrowisk jest również dla wsi dostępne. Robotnicy PGR i członkowie spółdzielni produkcyjnych leczeni są bezpłatnie. Chłop indywidualny zakwalifikowany przez lekarza do leczenia sanatoryjnego może otrzymać skierowanie z Zarządu Kółek i Organizacji Rolniczych. który otrzymuje od Ministerstwa Zdrowia 10 tys. miejsc bezpłatnych. Chłop otrzymuje miejsce w sanatorium bezpłatnie lub odpłatnie — zależnie od zamożności. Opłaty idą na zakup dodatkowych miejsc w sanatoriach.</u>
<u xml:id="u-22.22" who="#JanŻurek">Inwalidzi wojenni i inwalidzi pracy PGR wszystkie świadczenia lekarskie i leki otrzymują bezpłatnie. Chłopi indywidualni, których sytuacja materialna jest zła, mogą przez pewien okres otrzymywać pomoc lekarską, leki i środki opatrunkowe darmo na podstawie zaświadczeń gromadzkiej rady narodowej. Pogotowie ratunkowe w naszych wypadkach i w wypadku zachorowania jest osiągalne dla każdego chłopa w każdej miejscowości. Dla chłopa indywidualnego możliwe jest uzyskanie ulgi lub całkowite umorzenie należności za usługi pogotowia ratunkowego. Dla chłopów dostępna jest w nagłych wypadkach również pomoc zespołów lotnictwa sanitarnego.</u>
<u xml:id="u-22.23" who="#JanŻurek">Największe jednak osiągnięcia w stosunku do okresu przedwojennego mamy w zakresie opieki nad kobietą i dzieckiem na wsi. Ośrodki zdrowia na wsi udzielają kobietom w ciąży ponad 200 tys. porad rocznie. Jeżeli liczbę porodów w latach 1951–1957 przyjmiemy ogółem za 100, to porody pod opieką społecznej służby zdrowia wynoszą w roku 1951 ogółem 69,5, a w roku 1957–93,5. Poza opieką społecznej służby zdrowia na wsi pozostaje więc 6,5% porodów, lecz w liczbie tej jest część porodów odbyta w czasie praktyki prywatnej położnych i lekarzy.</u>
<u xml:id="u-22.24" who="#JanŻurek">Zgony kobiet na wsi na choroby ciąży, porodu i połogu spadły z 11,8 na 10 tys. porodów w roku 1950 do 6,6 już w roku 1956. Dzisiaj kobieta na wsi przy porodzie nie ginie. Mamy taką śmiertelność przyporodową jak najbardziej postępowe kraje.</u>
<u xml:id="u-22.25" who="#JanŻurek">Opieka nad dzieckiem wiejskim uległa również dużej poprawie:</u>
<u xml:id="u-22.26" who="#JanŻurek">1) Ośrodki zdrowia na wsi udzielają rocznie ok. 2 mln porad dzieciom chorym oraz ponad 400 tys. porad dzieciom zdrowym.</u>
<u xml:id="u-22.27" who="#JanŻurek">2) Poradnie w miastach udzielają porad dzieciom ze wsi; rocznie około 1.200 tys. dzieci chorych oraz około 200 tys. dzieci zdrowych.</u>
<u xml:id="u-22.28" who="#JanŻurek">3) W szpitalach w ciągu roku jest leczonych około 170 tys. dzieci ze wsi, a liczba ta stanowi około 50% ogółu dzieci leczonych w szpitalach.</u>
<u xml:id="u-22.29" who="#JanŻurek">4) Pod opieką specjalnej szkolnej służby zdrowia jest 12.011 zakładów nauczania na wsi, co stanowi około 50% ogólnej liczby zakładów nauczania na wsi. Poza tym ośrodki zdrowia na wsi objęły opieką 9.500 przedszkoli i szkół podstawowych na wsi. Ośrodki zdrowia na wsi w roku 1957 przebadały około 850 tys. uczniów w ramach opieki profilaktycznej nad szkołami, niezależnie od porad udzielanych dzieciom w poradniach.</u>
<u xml:id="u-22.30" who="#JanŻurek">Ten stan rzeczy, którym możemy się chlubić, bo jest bezsprzecznie dorobkiem Polski Ludowej, nie zaspokaja jeszcze palących potrzeb wsi, które przedstawić można z częściowym wyłączeniem wsi śląskich, mających warunki miejskie — następującymi faktami:</u>
<u xml:id="u-22.31" who="#JanŻurek">— pierwszym faktem jest wczesna śmiertelność niemowląt na wsi, która stanowi 2/3 wszystkich zgonów niemowląt, zmniejszona w Polsce Ludowej w stosunku do okresu przedwojennego prawie o 50%. Dynamika demograficzna na wsi jest większa niż w mieście, ale o ileż większa jest jeszcze śmiertelność. Najwięcej niemowląt umiera w ciągu 10 pierwszych dni, co potwierdza fakt, że kobiety wiejskie nie są w większości przygotowane do ciąży i porodu, do pielęgnacji niemowląt, do świadomego macierzyństwa i do wychowania dziecka. Brak oświaty sanitarnej przynosi tu społeczne szkody;</u>
<u xml:id="u-22.32" who="#JanŻurek">— drugim faktem jest krzywica, nieodłączny towarzysz złych warunków życia dziecka na wsi. Na 1.800 dzieci wiejskich zbadanych przez Instytut Medycyny Pracy i Higieny Wsi na terenie kilku województw stwierdzono krzywicę w 83% u dzieci do lat 3 i w 30% u dzieci w wieku ponad 7 lat;</u>
<u xml:id="u-22.33" who="#JanŻurek">— trzecim faktem jest próchnica zębów gdyż według badań wymienionego Instytutu obejmuje 30% dzieci do lat 3 a 94% dzieci szkolnych na wsi;</u>
<u xml:id="u-22.34" who="#JanŻurek">— czwartym jest gruźlica, spowodowana najczęściej zakażeniem mlekiem gruźliczych krów oraz zakażeniem przez najstarszych członków rodziny, spełniających opiekę nad dziećmi na wsi. Man tu na myśli niehigieniczny sposób podawania pokarmu dziecku;</u>
<u xml:id="u-22.35" who="#JanŻurek">— piątym z kolei faktem jest niedorozwój fizyczny, spowodowany ciężkimi warunkami bytowymi dziecka na wsi oraz pracą często ponad siły od najmłodszych lat. Około 12 do 20% badanych dzieci miało opóźniony rozwój fizyczny, czyli 1/5 dzieci na wsi karleje. Wśród młodocianych chłopców wiejskich 10 do 11% to osobnicy z ponad 2-letnim opóźnieniem wzrostu w stosunku do swego wieku.</u>
<u xml:id="u-22.36" who="#JanŻurek">Odnośnie do ludzi starszych na pierwszym miejscu stawiam wroga nr 1 — alkoholizm, którego niszczycielskiej działalności ani wyjaśniać, ani uzasadniać nie potrzeba.</u>
<u xml:id="u-22.37" who="#JanŻurek">Ile wydaje się na wódkę, niech zilustrują następujące przykłady:</u>
<u xml:id="u-22.38" who="#JanŻurek">— w Stoczku Łukowskim w roku 1957 w GS wydano na wódkę 16 mln zł, a na wszystkie inne artykuły zaledwie 11 mln zł;</u>
<u xml:id="u-22.39" who="#JanŻurek">— w województwie olsztyńskim w latach 1953–1955 na jednego mieszkańca wypadało 12–13 zł wydatku na rozrywki kulturalne, a 600 zł na wódkę;</u>
<u xml:id="u-22.40" who="#JanŻurek">— w powiecie górowskim, woj. olsztyńskie, w roku 1957 na jednego mieszkańca wypada średnio 4 zł na rozrywki kulturalne, a 840 zł na wódkę.</u>
<u xml:id="u-22.41" who="#JanŻurek">— w małym osiedlu Miłosław, województwo poznańskie, wydano w ubiegłym roku 1,5 mln zł na wódkę.</u>
<u xml:id="u-22.42" who="#JanŻurek">Ale mamy i przykłady, że wieś podejmuje zdecydowaną walkę ze złem:</u>
<u xml:id="u-22.43" who="#JanŻurek">— w Kamienicy Starej, powiat jeleniogórski, dzięki staraniom lekarza dra Turskiego zniesiono wyszynk alkoholu już w roku 1956. Po kilku latach w miejscowości tej powstała poradnia specjalistyczna, poradnia sportowa, LZS z 350 członkami płci obojga, którzy zbudowali stadion sportowy i łaźnię wiejską;</u>
<u xml:id="u-22.44" who="#JanŻurek">— w powiecie wołowskim, woj. wrocławskie, w grudniu 1957 roku zakazano wyszynku wódek i spirytusu. Jakkolwiek nie zlikwidowano w ten sposób w 100% spożycia alkoholu, to w ciągu trzech kwartałów ludność tego powiatu zaoszczędziła 7 mln zł;</u>
<u xml:id="u-22.45" who="#JanŻurek">— w Zdziłowicach, województwo lubelskie, ludność zażądała zniesienia wyszynku alkoholu i zwróciła się do prokuratora o pociągnięcie do odpowiedzialności kierownika gospody za sprzedaż wódki nieletnim;</u>
<u xml:id="u-22.46" who="#JanŻurek">— w Likuzach, województwo olsztyńskie, kilkuset mieszkańców walczy o zniesienie gospody z powodu rozpijania młodzieży i dorosłych.</u>
<u xml:id="u-22.47" who="#JanŻurek">Na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło poważne zaktywizowanie miast i wsi przeciwko alkoholizmowi, ale pomimo tego w roku 1958 ogólne spożycie wyrobów alkoholowych w przeliczeniu na 100-procentowy spirytus wynosiło w Polsce 104 mln litrów, na które wydano około 20 mld zł, z czego na wieś wypada 8 mld zł. Gdybyśmy potrafili doprowadzić do zmniejszenia spożycia alkoholu o 50%, co jest całkiem realne, to dysponowalibyśmy rocznie sumą około 10 mld zł, które mogłyby w pełni zaspokoić potrzeby zdrowia na wsi w ciągu jednego roku, gdyby, rzecz oczywista, na ten cel zostały przeznaczone.</u>
<u xml:id="u-22.48" who="#JanŻurek">Na drugim miejscu stawiam dużą zachorowalność, w której czołowe miejsce zajmują choroby przewodu pokarmowego, spowodowane nie tylko złym odżywianiem, ale również niehigienicznym i złym przyrządzaniem i doborem potraw oraz złym uzębieniem.</u>
<u xml:id="u-22.49" who="#JanŻurek">Wreszcie jako niewystarczającą lub wręcz kompromitującą należy określić higienę komunalną na wsi, jak na przykład złe studnie, które są w 60% zanieczyszczone chemicznie, a w 70% zanieczyszczone bakteryjnie, następnie złe urządzenia i ogrodzenia gnojowni, złe ustępy oraz brak kąpielisk. Również zła i stanowczo niedostateczna jest higiena szkolna, co stwierdziły zgodnie dwa resorty: Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Oświaty na wspólnym kolegium w dniu 3 bm. i podjęły celowe i — wierzymy w to — skuteczne uchwały. Powstaje teraz pytanie: co w obecnych warunkach, w realizacji bieżącego budżetu, jest realne, jeśli chodzi o poprawę zdrowotności na wsi? A oto odpowiedź.</u>
<u xml:id="u-22.50" who="#JanŻurek">Jesteśmy w stanie dokonać zasadniczego przełomu w zakresie zdrowia na wsi, jeżeli do systematycznej pracy prowadzonej przez resort zdrowia włączy się całe społeczeństwo, a przede wszystkim szkoła, która powinna promieniować na środowisko wiejskie. Każde dziecko wstępujące do szkoły powinno być zbadane, a dzieci potrzebujące opieki — izolowane i leczone. Są dowody z województwa katowickiego i województwa koszalińskiego, że w obecnych warunkach budżetowych i lokalowych prace te są realne. Dalsza opieka nad zdrowiem dziecka w całym okresie jego nauki szkolnej musi być prowadzona systematycznie i kontrolowana przez władze szkolne oraz resort zdrowia. Dziecko ze szkoły podstawowej powinno wyjść z wyleczonymi zębami i z pełnym doszczepieniem przeciwgruźliczym. W każdej szkole, każdego dnia i dla każdego dziecka powinna się znaleźć szklanka mleka. Przykładem może być szkoła nr 4 w Katowicach i wiele innych szkół w województwie katowickim i w innych województwach. Szkoła podstawowa powinna przez wszystkie lata nauki wyrabiać nawyk picia mleka. Niektórzy pedagodzy-lekarze twierdzą, że brak nawyku picia mleka powoduje w okresie późniejszym nawyk picia wódki.</u>
<u xml:id="u-22.51" who="#JanŻurek">Próchnica u dzieci i kłopot z żywieniem to zagadnienie nie zamożności, lecz kultury żywienia. Przecież nie musi się od razu gotować na trzy dni. Stwierdzono w wielu krajach, że najlepszym lekarstwem na próchnicę to właśnie picie mleka i szczoteczka do zębów, na co stać każdy dom. A przecież szczoteczki do zębów dla wszystkich dzieci i wszystkich dorosłych kosztują zawsze mniej niż ambulanse dentystyczne i nie powodują bólu. Trzeba sobie wreszcie zdać sprawę z faktu, że 80% zachorowań na wsi to choroby powodowane brudem rąk.</u>
<u xml:id="u-22.52" who="#JanŻurek">Sprawa łaźni na wsi jest nie mniej ważnym problemem niż sprawa świetlicy. Obecnie, gdy ofiarnością społeczną przy pomocy państwa wyrasta 1000 szkół na Tysiąclecie Polski, wieś polska powinna przyjąć jako własne hasło, by w każdej wsi, w której wyrasta szkoła Tysiąclecia, wyrosła również w czynie społecznym łaźnia wiejska dla uwidocznienia przełomu w zakresie zdrowia i higieny wsi. Zdecydowany bój o naukę, kulturę, oświatę, higienę i zdrowie dla wsi trwa, lecz nadszedł czas, by z uwagi na Tysiąclecie państwa do tego boju włączyć wszystkie rezerwy zbiorowe i indywidualne, jakie włączyły do podobnej walki Związek Radziecki i Chińska Republika Ludowa. Mam na myśli zdobywanie dla wsi przyszłych pracowników przez fundacje i stypendia.</u>
<u xml:id="u-22.53" who="#JanŻurek">Poważnym orężem w tej walce jest oświata sanitarna, która w Polsce ma bogate tradycje. W Polsce Ludowej prowadzi ją służba zdrowia i organizacje społeczne, spośród których na pierwsze miejsce wysuwa się Towarzystwo Wiedzy Powszechnej, które wznowiło ruch uniwersytetów powszechnych o różnych poziomach i skupiło do tej pracy poważnych naukowców i wykładowców. Z pracy ich korzysta najwartościowszy element potencjalnych społeczników, przyszłych wychowawców w zakresie kultury sanitarnej i profilaktycznej w swoich środowiskach.</u>
<u xml:id="u-22.54" who="#JanŻurek">Dla rozszerzenia tej pracy nie tylko w uniwersytetach powszechnych, ale i w odrębnych cyklach odczytowych, szczególnie na wsi, sejmowa Komisja Oświaty i Nauki wystąpiła z wnioskiem o podwyższenie dotacji dla Towarzystwa Wiedzy Powszechnej o 2.800 tys. zł. Realizacji tego postulatu oczekujemy od Ministerstwa Oświaty.</u>
<u xml:id="u-22.55" who="#JanŻurek">Trzeba z uznaniem podkreślić, że prace w zakresie sanitarno-zdrowotnym podjął również Związek Młodzieży Wiejskiej przez organizowanie szkolenia młodych matek. Klasyfikacja form oświaty sanitarnej nasuwa jeszcze poważne trudności, podobnie zresztą jak klasyfikacja form oświaty dorosłych w ogóle.</u>
<u xml:id="u-22.56" who="#JanŻurek">Tematyka oświaty sanitarnej i profilaktycznej ze względu na jej funkcję społeczną powinna być wprowadzona nie tylko do zakładów kształcenia nauczycieli, do szkół wszystkich typów i do placówek oświaty dla dorosłych, ale również uwzględniona w pracy wszystkich organizacji społecznych, szczególnie na wsi.</u>
<u xml:id="u-22.57" who="#JanŻurek">Żaden lekarz pracujący na wsi, nauczyciel czy działacz społeczny GS „Samopomoc Chłopska”, kółek rolniczych, kół gospodyń wiejskich, PCK, organizacji młodzieżowych czy ZHP nie może przechodzić obojętnie obok przejawów braku oświaty sanitarnej na wsi, obok dowodów braku higieny i walki o zdrowie. Czynna postawa wobec zła to pierwszy obowiązek każdego działacza. W zakresie zdrowia powinniśmy nie tylko utrzymać istniejące placówki na wsi, ale je poszerzyć w zależności od potrzeb środowiska. Należy się na przykład stanowczo przeciwstawić tendencjom niektórych gromadzkich rad narodowych do likwidacji etatów położnych na wsi, gdyż położna jest często jedynym i bezwzględnie potrzebnym pracownikiem służby zdrowia. Warto tu podkreślić jeszcze jeden przykry fakt, że wieś spożywa mniej warzyw niż miasto, a przecież nie powinno być na wsi ani jednego domu, przy którym nie rosłyby warzywa, chociażby dla dzieci.</u>
<u xml:id="u-22.58" who="#JanŻurek">Reasumując powyższe uwagi stawiam następujące wnioski:</u>
<u xml:id="u-22.59" who="#JanŻurek">— trzeba zmierzać do tego, aby powszechna opieka lekarska, zgodnie z art. 60 naszej Konstytucji, w coraz szerszym stopniu obejmowała wszystkich mieszkańców wsi;</u>
<u xml:id="u-22.60" who="#JanŻurek">— już dzisiaj istnieją warunki, aby opieką lekarską objąć wszystkie dzieci szkolne — nie należy z tym zwlekać; leczenie gruźlicy jako choroby społecznej, zakaźnej, powinno być bezpłatne dla wszystkich obywateli, a więc i dla chłopów, nie tylko w poradniach, lecz i w szpitalach. Bezpłatne leczenie gruźlicy jest dla chłopów zagadnieniem kluczowym;</u>
<u xml:id="u-22.61" who="#JanŻurek">— profilaktyka stosowana w dotychczasowych formach powinna być poszerzona, a jeden z jej działów — oświata sanitarna — powinna uzyskać w hierarchii potrzeb oświaty i kultury dorosłych jedno z pierwszych miejsc, szczególnie na wsi;</u>
<u xml:id="u-22.62" who="#JanŻurek">— bez oświaty sanitarnej nie powinna być prowadzona żadna praca kulturalno-oświatowa dla młodzieży i dorosłych na wsi.</u>
<u xml:id="u-22.63" who="#JanŻurek">Ministerstwo Zdrowia powinno realizować powszechny obowiązek działalności profilaktycznej dla wszystkich lekarzy w formie wykładów z zakresu posiadanej specjalności w ilości dwóch godzin miesięcznie. W trosce o związane ze wsią kadry lekarskie rady narodowe i instytucje działające na wsi, jak GS, kółka rolnicze i mleczarnie powinny tworzyć fundusz stypendialny dla studentów akademii medycznych. Jest to tym bardziej pilne, że w ostatnim okresie niepokojąco spadła liczba młodzieży chłopskiej przyjmowanej na wyższe studia medyczne.</u>
<u xml:id="u-22.64" who="#JanŻurek">Zanim zrealizowana zostanie z funduszów państwowych państwowa sieć ośrodków zdrowia na wsi, powinniśmy dać pełne poparcie inicjatywie Centrali Rolniczej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, która od roku 1955 prowadzi akcję spółdzielni zdrowia w najdalszych zakątkach wsi polskiej.</u>
<u xml:id="u-22.65" who="#JanŻurek">W każdej wsi powinien być założony telefon czynny całą dobę, dla użytku ogólnego wszystkich obywateli, a więc i dla możliwości wezwania pogotowia ratunkowego w razie nagłego wypadku. Dobrze byłoby, gdyby Ministerstwo Łączności rozważyło możliwości w tym zakresie.</u>
<u xml:id="u-22.66" who="#JanŻurek">Ponieważ budżet nasz zapewnia w ramach naszych maksymalnych możliwości również rozwój opieki nad zdrowiem obywateli, Klub Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego będzie głosował za przyjęciem i uchwaleniem tego budżetu.</u>
<u xml:id="u-22.67" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JerzyJodłowski">Udzielam głosu posłowi Janowi Miodońskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JanMiodoński">Wysoka Izbo! Mamy sesję budżetową, toteż te uwagi, które tutaj pragnę poświęcić medycynie, będą dotyczyć budżetu, będą pozostawać przede wszystkim w związku ze sprawami budżetu i jego należytego wykorzystania.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#JanMiodoński">Medycyna, służba zdrowia należą w Polsce do tych gałęzi, które w okresie powojennym charakteryzował bujny, silny wzrost i rozwój. Przy tak gwałtownym wzroście zawsze powstają problemy właściwego stosunku tego rosnącego tworu do innych gałęzi życia i do własnej problematyki, do możliwości rozwiązywania tych problemów.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#JanMiodoński">To, co tutaj powiem, jest przeznaczone przede wszystkim dla nielekarzy, dla was, bo, my, lekarze, i nasz resort znamy te troski na wylot, znamy je od drugiej strony, od podszewki. Toteż, ani nic nowego, ani nic sensacyjnego dla lekarzy nie zamierzam i nie potrafię powiedzieć. Problemy, które nas gnębią, których rozwiązanie stanowi dla nas dużą trudność, wynikają stad, że chociaż budżet resortu zdrowia jest duży, to jednak w stosunku do olbrzymach zadań, jakie medycyna w państwie ludowym powinna spełniać, budżet ten jest nadzwyczaj skromny, wskutek czego wynikają różne trudności.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#JanMiodoński">Może paradoksem będzie się na pierwszy rzut oka wydawać, jeśli powiem, że liczba lekarzy w chwili obecnej u nas, w Polsce, jest za duża. Nie jest ona za duża, gdy chodzi o niesienie pomocy całemu społeczeństwu, ale jest za duża w tym sensie, że nie znajduje dostatecznej dla siebie liczby odpowiednich placówek pracy.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#JanMiodoński">Kształcenie w akademiach medycznych jest długie i kosztowne. Rozwiązaliśmy je w sposób może najbardziej ekonomiczny, ale nie najbardziej naszym potrzebom odpowiadający. Najbardziej ekonomicznym sposobem kształcenia lekarzy — to jest może znowu paradoks — jest kształcenie specjalistów, bo wykształcić lekarza, który by się znał na całości medycyny w sposób dostateczny, aby nieść pomoc, jest znacznie trudniej niż wykształcić człowieka, który częstokroć specjalistą staje się przez to, że zna się na pewnej rzeczy w sposób mniej więcej zadowalający. O reszcie jego wiadomości można by natomiast powiedzieć, że zadowalające, ani dostateczne nie są na tyle, aby go można było nazwać lekarzem ogólnym.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#JanMiodoński">Problem kształcenia lekarza ogólnego jest trudny od strony kształcenia i od strony uplasowania tego człowieka w terenie. Od strony kształcenia jest trudny dlatego, że lekarz ogólny to nie ten, który wybiera sobie w ciągu studiów najważniejszą dziedzinę medycyny, a resztę pomija. Takiemu człowiekowi — lekarzowi ogólnemu — wszyscy specjaliści i wszystkie działy wszczepiły pewną ilość wiadomości, które są najistotniejsze dla lekarza ogólnego. To jest problem trudny.</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#JanMiodoński">Tempo kształcenia jest nieraz na tego rodzaju wyposażenie lekarza w wiedzę za szybkie, za gwałtowne. Lekarz ogólny radzi sobie w terenie znacznie lepiej niż specjalista, potrzebuje mniej technicznych pomocy, gdy tym czasem lekarz-specjalista bez odpowiednich warsztatów pracy, wyposażonych w odpowiednie techniczne urządzenia, staje się bezradny.</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#JanMiodoński">I to jest jedna z przyczyn, dla których można powiedzieć, że liczba naszych lekarzy jest za duża, bo za mała jest liczba placówek dla naprawdę wysoko wykształconych specjalistów.</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#JanMiodoński">I drugi jeszcze przykład i zadanie. Kształcimy na naszych klinikach asystentów w ciągu 9 lat. Etat się kończy, człowiek idzie w teren. Jest specjalistą chirurgiem czy ma inną specjalność. I gdzie się ma podziać, aby nabytą wiedzę i nabyte doświadczenia w dalszym ciągu adekwatnie sprawować i społeczeństwu oddawać to, na co go stać, czego się nauczył? Częstokroć okazuje się, że człowiek po dziewięciu latach pracy specjalistycznej nie znajduje innego zajęcia jak praca w ośrodku. Na klinikach będą kształcić się nowe kadry od nowa, od pierwszego roku niejako pracy klinicznej, a specjalista z 9-letnim stażem nieraz z trudem poszukuje odpowiedniego dla siebie warsztatu pracy.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#JanMiodoński">Za mało mamy szpitali. Jeśli stworzymy dostateczną ilość placówek pracy, to ci, których wykształciliśmy na specjalistów, znajdą dla siebie możność adekwatnej pracy dla społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#JanMiodoński">Jeśli dziś na stanowisko ordynatora oddziału chirurgicznego w Krynicy wpływa 13 podań, jeśli na stanowisko ordynatora szpitala i kierownika oddziału chirurgicznego w takim Brzesku wpływa 7 podań, to moglibyśmy być z tego w pewnym sensie i pod pewnym katem widzenia bardzo zadowoleni. Powiedzielibyśmy sobie: No, skoro tak wielu się zgłasza, jest w czym wybierać, więc wybierzemy najlepszych.</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#JanMiodoński">Otóż powstaje znowu tragedia niezależna od służby zdrowia. Przytoczę teraz opinię nie swoją. Jest to zdanie wielu z moich wyborców, którzy są lekarzami, którzy są konsultantami bądź to krajowymi, bądź wojewódzkimi, którzy są profesorami, ludźmi z wielkim doświadczeniem. Podkreślają oni na podstawie własnego doświadczenia, że na obsadę kierowniczych placówek w szpitalach prowincjonalnych niewłaściwy wpływ i decyzję wywierają rady narodowe. Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni, jeśli rady narodowe kontrolują pracę lekarzy we wszystkich placówkach. Ale jeśli chodzi o obsadę, zwłaszcza placówek kierowniczych, resort zdrowia ze swej strony dołożył wszystkich starań, aby ludzie fachowi, aby komisje fachowców i ludzi o najwyższym etycznym poziomie decydowały o tym, kto i gdzie może kandydować i powinien być przyjęty. Tymczasem obsadzenie tych stanowisk poza kompetencją czynników fachowych jest dla społeczeństwa bynajmniej nie zawsze najkorzystniejsze.</u>
<u xml:id="u-24.12" who="#JanMiodoński">Pod tym względem kończą się kompetencje służby zdrowia. Apelujemy o pomoc do społeczeństwa, ażeby tego rodzaju wypadki więcej się nie zdarzały.</u>
<u xml:id="u-24.13" who="#JanMiodoński">Jeśli chodzi o stosunek władz prawnych, przede wszystkim prokuratury, do spraw lekarskich, zdarzają się wypadki, była tutaj dziś już o tym mowa, gdzie istotnie słuszne i sprawiedliwe jest, aby prokurator wkraczał tam, gdzie się dzieje naprawdę źle, gdzie była naprawdę zła wola. Taki wypadek, jak mrożący krew w żyłach wypadek białostocki, jest odpowiedni dla prokuratora. Ale niejednokrotnie nadgorliwość wynikająca z niefachowości wprowadza niepotrzebnie czynnik terroru do medycyny. Zdarzało się na przykład, że pracownik dobry, wykwalifikowany zostawił jakiś instrument lub część instrumentu w jamie brzusznej. Jest to wielkie przekroczenie i wielkie nieszczęście, ale i wyrok i ocena — niesprawiedliwe.</u>
<u xml:id="u-24.14" who="#JanMiodoński">Jeden z największych chirurgów i najlepszych ludzi, Bier, w swych pamiętnikach powiada, że jeśli wieloletni chirurg twierdzi o sobie, że nigdy niczego w brzuchu nie zostawił, to po prostu kłamie.</u>
<u xml:id="u-24.15" who="#JanMiodoński">Trzeba wybierać takich, do których się ma zaufanie, ale nie wolno ich terroryzować. Nic nie ma niebezpieczniejszego dla zdrowia pacjenta jak sterroryzowany lekarz — tam gdzie spokój i równowaga są podstawowymi warunkami dobrej pracy.</u>
<u xml:id="u-24.16" who="#JanMiodoński">Bardzo ważnym problemem w medycynie jest sprawa personelu średniego, pielęgniarskiego i laboranckiego. Otóż podkreślano, iż podwyżka płac jest dużym osiągnięciem. No, niewątpliwie każda podwyżka jest osiągnięciem. Ale to, co się dzieje w zakresie służby pielęgniarskiej, świadczy, że fundusze, jakimi służba zdrowia rozporządza i może dać na te cele, nie są dostateczne. Do Was więc apeluję, aby dostatecznymi się stały. Bo chcemy wszyscy, aby przy chorym pełniły obowiązki osoby o należytym poziomie moralnym i odpowiednim wykształceniu. A tymczasem ludzie z odpowiednim wykształceniem, takim, jakie powinny mieć pielęgniarki, znajdą w innych gałęziach zatrudnienie materialnie lepsze i łatwiejsze. Służba lekarska i pielęgniarska jest niezmiernie ciężka, a w dodatku jest służbą niebezpieczną.</u>
<u xml:id="u-24.17" who="#JanMiodoński">Jeśli byście chcieli sprawdzić, to mam liczby i dowody. Zapadalność na gruźlicę między pielęgniarkami jest duża. Czy tę zapadalność należy w jakiś sposób łączyć z wynagrodzeniem personelu pielęgniarskiego? Jest to kwestia do dyskusji. Podkreśliłem sam fakt. Wynagrodzenie w dzisiejszych czasach składa się w każdym fachu z dwóch zasadniczych elementów: pensji i problemu mieszkaniowego. Wynagrodzenie i płace nie są duże. Obecna podwyżka między innymi w ten sposób przebiegała, że pewne grupy otrzymały podwyżkę o 20 zł lub też w ramach regulacji przy podwyżce dostały o kilkadziesiąt złotych mniej.</u>
<u xml:id="u-24.18" who="#JanMiodoński">Proszę Państwa! Jeśli jest jakaś podwyżka i jeśli jakaś grupa pracowników nie zostanie tą podwyżką objęta, nie dostanie ani mniej ani więcej, to sobie powie: „Ha, widać nad nami nie debatowano, nie na nas tym razem była kolej, cierpliwie poczekajmy, to najstosowniejsze”. Ale jeżeli pracownik na skutek debaty o podwyżce dostanie o 20 zł więcej lub o 50 zł mniej, to jest naprawdę rozdrażniony. Jeśli miała służyć dyskusja do tego, alby wynik jej tak się przedstawiał, to tego rodzaju sytuacji powinniśmy unikać.</u>
<u xml:id="u-24.19" who="#JanMiodoński">Jeśli chodzi o mieszkania; to, proszę Państwa, pielęgniarka czy lekarz nie mogą mieszkać gdzieś za miastem. Konkretnie znam wiele przykładów, gdzie instrumentariuszki do klinik krakowskich dojeżdżają z odległości kilku lub kilkunastu kilometrów spoza miasta. Warunki dojazdu nie są szczególnie łatwe ani dobre. W porze zimowej o przeziębienia nietrudno i zespół operacyjny jest zdekompletowany.</u>
<u xml:id="u-24.20" who="#JanMiodoński">Pamiętam, jak w klinice Zawerbucha jednym z warunków i przepisów było, aby członkowie zespołów operacyjnych nie byli narażeni w czasie zimy na większe zmiany temperatury, bo zepsuć zespół operacyjny, wydrzeć jednego czy dwóch z tego zespołu — to bardzo ryzykowna rzecz i bardzo często odbija się na przebiegu pracy zespołowej.</u>
<u xml:id="u-24.21" who="#JanMiodoński">Sprawa zapewnienia mieszkań personelowi pielęgniarskiemu jest więc w konsekwencji ważna i dla chorych — o czym proszę pamiętać.</u>
<u xml:id="u-24.22" who="#JanMiodoński">Chciałbym jeszcze powiedzieć o starych pracownikach, o starych pielęgniarkach i laborantach medycyny. Padały w tych dniach bardzo słuszne i głębokie uwagi o płynności kadr. W zakresie medycyny i pomocniczej służby zdrowia ta płynność, niestety, jest duża. A wynika właśnie ze złych warunków materialnych, jakie ci ludzie mają. Istnieje jednak grupa ludzi, którzy od trzydziestu paru, czterdziestu, ba, pięćdziesięciu lat pracują w służbie zdrowia.</u>
<u xml:id="u-24.23" who="#JanMiodoński">Trzeba sobie powiedzieć i podkreślić, że jeżeli chodzi o czynniki resortowe, to chciano do tego zagadnienia podejść z największą szlachetnością, tymczasem czynniki biurokratyczne — i to nieraz bardzo daleko stojące — rzeczy te utrudniały. Jeśli pracownik po 40 latach pracy zostanie przez czynniki finansowe cofnięty w grupie uposażeń dlatego, że nie zdał tych egzaminów, jakie dziś są wymagane, a o których przed 40 czy 30 laty mowy nie było, to nie tylko ten stary pracownik jest rozgoryczony, ale wszyscy młodzi patrzą i powiadają: „Oto co nas może spotkać, kiedy popracujemy 40 lat”.</u>
<u xml:id="u-24.24" who="#JanMiodoński">W rezultacie tam, gdzie powinna być mowa o jubileuszu, o medalu, o nagrodzie, czynnik fiskalny cofa stawkę i obniża uposażenie. Protestujemy przeciw tego rodzaju wydarzeniom, choćby nawet były sporadyczne, bo zniechęcają one pracowników służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-24.25" who="#JanMiodoński">Proszę Państwa! Mówiłem raczej o samych rzeczach niemiłych, mówiłem o naszych bolączkach, na które Wy przede wszystkim wpływ mieć powinniście. Nie ma cudów i wyczarować się niczego nie da. Na olbrzymie zadania, jakie służba zdrowia spełnia, przeznaczone są bardzo skromne środki finansowe i musimy o tym myśleć, aby w najbliższej przyszłości te rzeczy i wiele innych, o których tu mówiłem, mogły rzeczywiście ulec poprawie.</u>
<u xml:id="u-24.26" who="#JanMiodoński">Parę słów jeszcze, kiedy już stoję na trybunie, chciałbym poświęcić Tysiącleciu. Kiedy był ten wielki dzień, w którym uchwaliliśmy obchody Tysiąclecia, mówiłem wtedy, że jest to między innymi decyzja śmiała, bo zmusza nas do odpowiedniego przygotowania się i zaprezentowania naszego dorobku przed oczami świata. Kiedy mówimy o jubileuszu, to podkreślamy przede wszystkim te rzeczy, które nas mogą należycie legitymować, więc między innymi osiągnięcia nauki, uczelnie, towarzystwa naukowe, zakłady, które przecież są znane, które zdobyły sobie sławę pracą i tradycją naukową. One to muszą znaleźć się na odpowiednim poziomie.</u>
<u xml:id="u-24.27" who="#JanMiodoński">Jeśli przedstawiać będziemy zagranicy obiekty i instytucje nowe, to niewątpliwie niejedną z nich będziemy pokazywali z dumą. Psychologicznie jednak musimy zdać sobie z tego sprawę, że człowiek patrzący z zewnątrz będzie na rzecz nową zawsze patrzył krytycznie. Będzie w niej dopatrywał się propagandy i będzie krytycznym spojrzeniem badał, czy to, co się przedstawia, spełnia pokładane nadzieje.</u>
<u xml:id="u-24.28" who="#JanMiodoński">Tymczasem o instytucjach starych, a znanych i zasłużonych, cudzoziemiec przybywający do Polski częstokroć ma wyrobione zdanie i baczyć nam wypadnie, aby się nie rozczarował, aby chwila obecna nie pomniejszała chwil przeszłych, aby linia rozwoju zaznaczyła się z siłą i szła ku górze.</u>
<u xml:id="u-24.29" who="#JanMiodoński">W związku z Tysiącleciem mówimy o wyposażeniu i rozbudowie zakładów. Mówię tylko o naukowych. Otóż jeśli chodzi o sprawy budżetowe, musimy rozróżnić tu dwie rzeczy: wyposażenie istniejących zakładów i budowę nowych. Zakłady nasze mogą wchłonąć wiele nowej aparatury. Mamy pracowników, którzy przy nowych aparatach i instrumentach mogą od jutra stanąć i pracować, rozwijać twórczość naukową, przygotowywać w ten sposób siebie i nas do wielkiego obchodu. Toteż te wszystkie instrumenty i aparaty, które mogą znaleźć pomieszczenie w naszych obecnych budynkach i zakładach, powinny być jak najrychlej sprowadzone, jak najrychlej uruchomione. Jednak część inwestycji możliwa będzie dopiero wtedy, kiedy staną projektowane budowy czy zakłady nowe albo rozszerzone. Ta część wyposażenia musi istotnie czekać, ale dobrze zastanowić się trzeba, jaką część aparatów można już dziś uruchomić i sprowadzić, a jaka naprawdę musi czekać.</u>
<u xml:id="u-24.30" who="#JanMiodoński">Czas najwyższy, abyśmy od dekretów i planowania, gdy chodzi o sprawy budowy, przeszli do konkretnych czynów, do realnej robociarskiej pracy, gdzie zgrzyt otwieranych skrzyń, gdzie młotek spadający, gdzie kielnia rzucająca zaprawę na nowe cegły świadczą o pracy. Musimy się śpieszyć, jeśli nie chcemy się spóźnić, bo termin upływa, a warto się wysilić, skorośmy się na taką ważną decyzję zdobyli.</u>
<u xml:id="u-24.31" who="#JanMiodoński">Jeszcze jedna sprawa w związku z jubileuszem. Stworzyliśmy wiele placówek w naszym szkolnictwie i w pracy naukowej.</u>
<u xml:id="u-24.32" who="#JanMiodoński">Równomiernie jednak doprowadzaliśmy do nazbyt wielkiego rozproszkowania, do nazbyt wielkiej wielotorowości, zupełnie od siebie niezależnej. Toteż dziś coraz bardziej zaczyna nurtować myśl o nawiązaniu łączności między instytucjami naukowymi, i jest to myśl niewątpliwie słuszna, bo nauka jest jedna, tylko jej przejawy są różne. Jedne są siły, które pchają myśl naukową naprzód. Tymczasem rozproszkowanie w tym stanie rzeczy, w jakim się obecnie znajdujemy, jest bardzo duże. Mówi się wręcz o eksperymentowaniu nad łączeniem współżycia uczelni danego środowiska. W kilku słowach chcę przypomnieć sprawę Uniwersytetu Jagiellońskiego.</u>
<u xml:id="u-24.33" who="#JanMiodoński">Proszę Wysokiej Izby! Uniwersytet ten — nie można inaczej powiedzieć — został w ostatnich czasach odarty ze swoich wydziałów. To jest uniwersytet, któremu zostały, praktycznie biorąc, dwa wydziały. Na uniwersytecie tym tradycje współżycia i współpracy międzywydziałowej istnieją od dawna. Jeśli mówi się o eksperymentach współdziałania szkół wyższych i pewnej ich unifikacji, to ten stary ośrodek, w którym tradycje tego rodzaju pracy są z dawna znane, do tego nowego eksperymentu — uważam — szczególnie dobrze się nadaje.</u>
<u xml:id="u-24.34" who="#JanMiodoński">Eksperyment w naukach przyrodniczych to słowo budzące dreszcz nadziei na nowe odkrycie. W ramach organizacji społecznych słowo „eksperyment” to słowo, które budzi dreszcz pewnego ryzyka i niepewności, toteż trzeba być szczególnie ostrożnym, gdy się eksperymentuje.</u>
<u xml:id="u-24.35" who="#JanMiodoński">Uważam, że są tereny, na których kierunek, jaki eksperyment wyznacza, był już w jakiś sposób wypróbowany, i tam właśnie eksperyment ma najlepsze szanse powodzenia.</u>
<u xml:id="u-24.36" who="#JanMiodoński">Musimy dbać o to, aby na Tysiąclecie nasza nauka dobrze się zaprezentowała, bo nauka dziś — wszyscy to rozumieją — jest jednym z najpiękniejszych, największych i najsilniejszych wyrazów wszelkiej rewolucji. Naukowiec i nauka — ta nauka, która ma uznanie w całym świecie, zdobyła to uznanie dlatego, że stworzyła rzeczy nowe, że dała nowy dorobek, że w dniu dzisiejszym stworzyła to, czego jeszcze wczoraj nie było. Pod tym względem nauka jest wielkim wyrazem rewolucji.</u>
<u xml:id="u-24.37" who="#JanMiodoński">W państwie naszym tego rodzaju element nie może być ani zlekceważony, ani tym bardziej pominięty.</u>
<u xml:id="u-24.38" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#CzesławWycech">Głos ma poseł Franciszek Karłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#FranciszekKarłowski">Wysoki Sejmie! Wystąpienie swoje w toczącej się debacie budżetowej pragnę poświęcić sprawie higieny i opiece lekarskiej nad młodzieżą szkół wiejskich. Jest to jeden z najbardziej zaniedbanych odcinków naszego życia, a zarazem niezmiernie ważny z punktu widzenia troski o przyszłość narodu, jego tężyznę i żywotność.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#FranciszekKarłowski">Niedostateczny stan opieki lekarskiej nad młodzieżą wiejską wiąże się z ogólnie niedostatecznym jeszcze stanem lecznictwa na wsi. Wiele już w tym zakresie odrobiono. Chodzi przede wszystkim o zdrowotność naszej młodzieży.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#FranciszekKarłowski">Moi przedmówcy na temat opieki lekarskiej i na temat higieny szkolnej mówili już dużo. Jednak istnieją jeszcze pewne dysproporcje. Widoczną jednak taką dysproporcją w opiece lekarskiej między miastem a wsią jest niedostateczna sieć punktów aptecznych i aptek, ośrodków zdrowia, jako też izb położniczych. Jak wynika z oceny sytuacji, rysują się bardzo poważne zadania dla rad narodowych oraz resortu zdrowia w dziedzinie rozwoju urządzeń i opieki lekarskiej na wsi.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#FranciszekKarłowski">Jest rzeczą jasną, że na gruncie wielu jeszcze niedomagań w dziedzinie zdrowia na wsi w ogóle wzrasta również szereg poważniej szych słabości w zakresie ochrony zdrowia młodzieży szkół wiejskich. Jako nauczyciel szkoły wiejskiej od wielu już lat stykam się bezpośrednio z groźnym zjawiskiem nękania dzieci chłopskich przez szereg poważnych chorób, które, nie leczone w porę, zostawiają trwałe ślady i wpływają ujemnie na rozwój młodego organizmu zarówno pod względem fizycznym, jak i umysłowym. Ten stan rzeczy budzi niepokój nie tylko wśród lekarzy i pedagogów, ale i całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#FranciszekKarłowski">Badania prowadzone przez resort wykazujące cały szereg wad naszej młodzieży, są badaniami prowadzonymi wycinkowo, dlatego nie dają całego obrazu schorzeń młodzieży wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#FranciszekKarłowski">Z badań przeprowadzonych przez lekarzy wiejskich ośrodków zdrowia wynika, że około 14% młodzieży jest kierowane do lekarzy specjalistów w związku z poważnymi schorzeniami. Troska o ochronę dziecka nie może się ograniczać jedynie do urządzeń zdrowotnych i opieki lekarskiej. Jest rzeczą powszechnie znaną, że szereg poważnych chorób ma swoje źródło w braku czystości i higieny osobistej. Istnieje wiele przyczyn obiektywnych, które wpływają ujemnie na zdrowotność młodzieży na wsi. Brak jest na wsi odpowiednich pomieszczeń na klasę, brak dobrej wody do picia, o której tu już była mowa. Wiele przyczyn, które wpływają na niedostateczny jeszcze stan higieniczny naszych szkół, jak uzupełnienie sprzętu do utrzymania czystości, czy uporządkowanie otoczenia szkoły, wymagają większej troski ze strony komitetów rodzicielskich, rad gromadzkich, kierownictwa szkoły i całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#FranciszekKarłowski">Z analizy cyfr zawartych zarówno w poprzednich, jak i obecnym budżecie wynika, że nasze państwo na oświatę i zdrowie przeznacza bardzo wiele, tyle na ile nas stać w chwili obecnej. Sądzę, że tak będzie i w przyszłych latach i w tej sprawie nie trzeba z pewnością składać postulatów. Istnieje jednak potrzeba postulowania w wielu sprawach wiążących się z wykonaniem budżetu i działalnością ogniw władzy państwowej w terenie, gdyż pod tym względem jest wiele do ulepszenia i poprawy.</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#FranciszekKarłowski">O niektórych z tych wniosków, jakie nasuwają się ze spotkań z wyborcami oraz osobistego doświadczenia, Chciałem krótko powiedzieć. Istnieje przede wszystkim potrzeba opracowania dalekosiężnych planów budowy sieci ośrodków zdrowia w kraju. Chodzi o to, aby każde województwo i powiat miały wyraźną perspektywę na przyszłość pod tym względem. Jeżeli jasne będzie, co, gdzie i kiedy robić się będzie w zakresie budownictwa zdrowotnego, to pewien jestem, że wpłynie to w ogromnym stopniu na pobudzenie społeczeństwa do różnego rodzaju czynów i inicjatywy, które znacznie pomogą państwu w wypełnianiu luk w tym zakresie. Uważam również, że przy budownictwie obiektów i ośrodków zdrowia wiele zdziałać mogą również związki i organizacje gospodarcze i społeczne przez gromadzenie materiału budowlanego, organizowanie wypału polowego cegły itp.</u>
<u xml:id="u-26.8" who="#FranciszekKarłowski">Dla przykładu podam, że w moim okręgu wyborczym jedna ze spółdzielni samopomocy chłopskiej w celu przyjścia z pomocą chłopom w budowie ośrodka zdrowia zadeklarowała 100 tys. zł.</u>
<u xml:id="u-26.9" who="#FranciszekKarłowski">Myślę, że warto z tej trybuny zachęcić do rozszerzania tego rodzaju inicjatywy. Sądzę, że należy również zatroszczyć się o stworzenie lekarzom wiejskim lepszych warunków i możliwości osiedlania się na wsi oraz o zapewnienie im utrzymywania kontaktów z ośrodkami naukowymi celem pogłębiania kwalifikacji lekarskich.</u>
<u xml:id="u-26.10" who="#FranciszekKarłowski">Z rozmów z lekarzami, jakie prowadziłem, wynika, iż ta ostatnia sprawa wpływa szczególnie na osiedlanie się lekarzy na wsi. Wskazują oni nie bez słuszności, że osiedlanie się na wsi jest najczęściej równoznaczne z oderwaniem się od postępu w medycynie i tym samym z obniżaniem kwalifikacji.</u>
<u xml:id="u-26.11" who="#FranciszekKarłowski">Uważam, że Ministerstwo Zdrowia winno podjąć wysiłki celem zapewnienia lekarzom wiejskim opieki fachowej i kontaktów z ośrodkami czy zakładami naukowymi.</u>
<u xml:id="u-26.12" who="#FranciszekKarłowski">W zakresie opieki zdrowotnej nad dziatwą szkolną godny rozważenia i wprowadzenia w życie jest wniosek, który znalazł już swoje praktyczne zastosowanie na niektórych terenach, aby na stałe przywiązać lekarza do szkoły w określonym regionie. Chodzi o to, aby istniejące ośrodki zdrowia w określonym promieniu sprawowały stały nadzór nad szkołami, przy czym lekarz sprawujący tę opiekę winien być przynajmniej jeden dzień w tygodniu zwolniony od innych czynności. Do szkół znajdujących się poza działaniem ośrodków zdrowia winno się również przydzielić stałych lekarzy z pobliskich miast lub ośrodków powiatowych.</u>
<u xml:id="u-26.13" who="#FranciszekKarłowski">Niezmiernie ważną sprawą jest zapewnienie lekarzom środków poruszania się w terenie. Wprawdzie Prezes Rady Ministrów w swoim rozporządzeniu zobowiązał wszystkie zakłady i instytucje państwowe do udostępnienia samochodów odpłatnie służbie zdrowia w określonych wypadkach, to jednak praktycznie zarządzenie to nie wszędzie jest przestrzegane. Należy dodać przy tym, że niektóre resorty wydały zakaz swoim ogniwom w terenie wypożyczania swoich samochodów. Warto wprowadzić tu jasność i zagwarantować praktycznie pomoc służbie zdrowia w tej bardzo ważnej sprawie.</u>
<u xml:id="u-26.14" who="#FranciszekKarłowski">Są to niektóre wnioski z wielu innych, jakie nasuwają mi się w obecnej sytuacji. Jestem przekonany, że sprawa zdrowia w ogóle, a opieka nad młodzieżą szkolną w szczególności znajdzie żywe zainteresowanie i dalszą systematyczną kontynuację w wysiłkach resortu i Rządu.</u>
<u xml:id="u-26.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JerzyJodłowski">Głos ma poseł Marian Garlicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#MarianGarlicki">Wysoki Sejmie! Zagadnienia dotyczące opieki zdrowotnej w naszym kraju były niejednokrotnie przedmiotem dyskusji na ubiegłych sesjach sejmowych, jak również znalazły swe miejsce w obecnej debacie nad planem i budżetem na rok 1959. Wielu posłów omawiając poszczególne gałęzie naszej gospodarki narodowej poruszyło marginesowo problemy związane z opieką zdrowotną, podkreślając jej rolę i znaczenie w zamierzonych planach na rok bieżący i na lata następne. Bardziej szczegółowa analiza służby zdrowia w dniu dzisiejszym ma na celu zwrócenie szczególnej uwagi na jej braki i niedociągnięcia, omówienie jej osiągnięć oraz wysunięcie pewnych dezyderatów pod adresem zainteresowanych resortów.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#MarianGarlicki">Opieka nad zdrowiem społeczeństwa jest zagadnieniem bardzo ważnym. Obserwując w tej dziedzinie wiele osiągnięć oraz wybitną poprawę w codziennej pracy służby zdrowia nie wolno nam przeoczyć szeregu spraw, które wymagają stopniowego załatwienia. Nie sposób wymieniać wszystkie braki służby zdrowia, dlatego ograniczę się do tych, które przez wyborców są najczęściej poruszane.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#MarianGarlicki">Dużo zastrzeżeń budzi higiena i wychowanie fizyczne w szkole, stan sanitarny wsi i miast, opieka nad kalekami i inwalidami, brak miejsc dla chronicznie chorych, brak dostatecznej ilości ośrodków rehabilitacyjnych dla dzieci z porażeniami wiotkimi i spastycznymi, niewystarczająca ilość miejsc dla gruźlicy, zwłaszcza kostno-stawowej u dorosłych, zły stan naszych zdrojowisk oraz brak mieszkań dla pracowników służby zdrowia, który jest już chroniczny.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#MarianGarlicki">Pomimo niewątpliwych wysiłków resort zdrowia nie zdołał uporządkować tych spraw.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#MarianGarlicki">Trudno w tej chwili analizować przyczyny takiego stanu rzeczy, lecz wydaje się, że wiele z wymienionych spraw można by szybciej załatwić przy ściślejszej współpracy Ministerstwa Zdrowia z Ministerstwem Oświaty, z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej, z Głównym Komitetem Kultury Fizycznej oraz z Centralnym Zarządem Uzdrowisk.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#MarianGarlicki">Jak dotychczas przynajmniej współpraca wymienionych resortów i instytucji ma charakter raczej luźny i nie skoordynowany, o czym mogłem się przekonać podczas pracy w Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#MarianGarlicki">Niewątpliwie w wykonaniu planu resortu zdrowia podstawowe znaczenie odgrywają środki finansowe. Są one w tym roku wyższe o 1,5 mld zł i wynoszą 11.512.674 tys. zł. Suma ta, jak na nasze warunki i nasze możliwości, niewątpliwie jest bardzo poważna i daje realne możliwości wykonania zamierzonych planów roku bieżącego.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#MarianGarlicki">Budżet uwzględnia również sumę 607 mln zł przeznaczoną na podwyżkę dla pracowników służby zdrowia, która jednak w pewnym sensie niewątpliwie rozwiązała stale dyskutowany problem płac. Podwyżka pomimo pewnych zastrzeżeń stworzy niewątpliwie lepsze warunki życiowe pracownikom służby zdrowia, zwłaszcza pielęgniarkom, co z kolei winno wpłynąć na podwyższenie jakości usług tak w lecznictwie otwartym, jak zamkniętym.</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#MarianGarlicki">Również podwyższenie norm na leki do 9 zł dziennie pozwoli przy racjonalnej, rzecz jasna, gospodarce lekami na zaspokojenie potrzeb i powinno zahamować stałe przekraczanie limitów na lekarstwa. Oceniając pozytywnie budżet Ministerstwa Zdrowia na rok 1959, chciałbym poruszyć dwa zagadnienia, które — poza na wstępie wymienionymi — budzą poważne zastrzeżenia i wymagają, moim zdaniem, nieco szerszego omówienia, pomimo że były już częściowo poruszone.</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#MarianGarlicki">Pierwsze z nich to sytuacja w dziedzinie kadr fachowych służby zdrowia, drugie zagadnienie dotyczy warunków pracy w akademiach medycznych.</u>
<u xml:id="u-28.10" who="#MarianGarlicki">Wszyscy pamiętamy bezpośredni okres po wojnie, kiedy liczba lekarzy medycyny wynosiła zaledwie 8.735, a pielęgniarek ponad 11.238. Katastrofalny stan kadry fachowej zmusił nas do intensywnego szkolenia lekarzy i pielęgniarek, do zwiększenia liczby akademii oraz powiększenia sieci szkół pielęgniarskich. W tym czasie powstało również wiele szkół felczerskich, których kreowanie w skutkach okazało się mniej szczęśliwe.</u>
<u xml:id="u-28.11" who="#MarianGarlicki">Celem zaspokojenia rosnących potrzeb terenu i uzupełnienia strat wojennych byliśmy zmuszeni przyjmować na pierwsze lata medycyny po 400 i więcej studentów. Rzecz jasna, że ta ilościowa produkcja kadr była niewątpliwie zjawiskiem ujemnym, lecz w owym czasie konieczność zmuszała nas do tego i innego wyjścia nie było. Obecnie, kiedy w roku 1958 liczba lekarzy wzrosła do 24 tys., to w roku 1959 wzrośnie do 27 tys., w roku 1960 — do 30 tys., a w roku 1965 osiągnie liczbę 38 tys., pomimo że planowaną liczbę przyjęć na pierwszy rok studiów w 1959 r. ograniczono znacznie, bo do 2.150 osób. Mamy nadzieję, że w ten sposób będziemy mieli odpowiednią i wystarczającą liczbę lekarzy.</u>
<u xml:id="u-28.12" who="#MarianGarlicki">Za 6 lat na 850 mieszkańców przypadnie jeden lekarz medycyny. To jest chyba, jak na nasze warunki, liczba optymalna i wystarczająca, rzecz jasna, o ile odpowiednio rozmieścimy kadry lekarskie, nie dopuszczając do nadmiernego osiedlania się w miastach oraz zapewnimy im warsztaty pracy. Wtedy będziemy mogli zapewnić pomoc lekarską na wysokim poziomie w mieście i na wsi, pod tym jednak warunkiem, że proporcjonalnie do liczby lekarzy wzrośnie kadra pomocniczego personelu lekarskiego — kadra pielęgniarek. Na ten temat już dziś mówiono, chciałbym jednak przedstawić parę liczb ilustrujących to zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-28.13" who="#MarianGarlicki">Wiemy o tym, że bez odpowiedniej liczby kadry pielęgniarskiej praca lekarza będzie bardzo utrudniona, a czasami wręcz niemożliwa. Obecnie, w roku 1958, liczba pielęgniarek wynosiła ponad 53 tys., z tego jedynie 30 tys. stanowiły pielęgniarki wykwalifikowane, reszta, to pielęgniarki przyuczone — rzecz jasna, mniej wartościowe. Planowana liczba pielęgniarek na rok 1965 wynosi 70 tys. Jeżeli przyjmiemy, że obecnie na jednego lekarza wypadają ponad 2 pielęgniarki, przy czym obecnie wymagane minimum wynosi 2,5, to w roku 1965 na jednego lekarza wypadnie 1,8, a więc stosunek liczbowy znacznie się zmniejszy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę większy ubytek pielęgniarek w stosunku do ubytku naturalnego lekarzy oraz urlopy macierzyńskie, sytuacja w kadrach pielęgniarskich ulegnie znacznemu pogorszeniu.</u>
<u xml:id="u-28.14" who="#MarianGarlicki">Realne potrzeby na rok 1965 wynoszą 90–95 tys. pielęgniarek, to jest o 20 tys. pielęgniarek więcej, niż zaplanowano.</u>
<u xml:id="u-28.15" who="#MarianGarlicki">Ten niewspółmierny wzrost kadr lekarskich w stosunku do pielęgniarskich budzi poważne obawy, skoro dzisiaj przy względnie lepszej proporcji odczuwamy stały brak personelu pielęgniarskiego; doprowadza on niekiedy do zamknięcia czynnych oddziałów, bądź uniemożliwia otwarcie nowych.</u>
<u xml:id="u-28.16" who="#MarianGarlicki">Niepokojące są dane dotyczące stosunkowo małego napływu do szkół pielęgniarskich. Stawiają one pod znakiem zapytania wykonanie nawet planów zamierzonych.</u>
<u xml:id="u-28.17" who="#MarianGarlicki">Dla przykładu: w styczniu roku bieżącego na 1440 wolnych miejsc zgłosiło się raptem 611 kandydatek. Trudno w tej chwili dociekać przyczyn pewnej niechęci do zawodu pielęgniarskiego. Moi przedmówcy wyjaśniali pewne sprawy. Należy jednak zastosować wszelkie środki, aby sytuację poprawić. Zwiększenie propagandy wśród uczennic ostatnich klas licealnych, zwiększenie inwestycji na budowę szkół, powiększenie ilości stypendiów, stworzenie szkół w większych miastach i umożliwienie studiów eksternistycznych — być może poprawi stan obecny. Jeżeli szybko nie zajmiemy się tym zagadnieniem, to służba zdrowia może po kilku latach znaleźć się w bardzo kłopotliwej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-28.18" who="#MarianGarlicki">Z kolei słów parę o akademiach medycznych. Szkolenie przyszłych lekarzy, farmaceutów, stomatologów, jak wiemy, odbywa się w 10 akademiach.</u>
<u xml:id="u-28.19" who="#MarianGarlicki">Poza zajęciami dydaktycznymi akademie są obowiązane do pracy naukowej i leczniczej. Niektóre z nich jednak, jak na przykład akademie w Białymstoku czy Zabrzu, przejęły cały ciężar lecznictwa zamkniętego, ponieważ w miastach tych nie ma szpitali miejskich.</u>
<u xml:id="u-28.20" who="#MarianGarlicki">Pomimo trudnych przeważnie warunków lokalowych, braków w kadrze nauczającej i nadmiernej liczby studentów akademie medyczne należycie wywiązują się ze swych obowiązków wierząc, że w miarę powiększania się dochodu narodowego sytuacja ulegnie korzystnej zmianie.</u>
<u xml:id="u-28.21" who="#MarianGarlicki">W budżecie Ministerstwa Zdrowia na naukę i szkolnictwo wyższe przeznaczono w roku 1959. sumę 633.203 tys. zł. Nie jest to suma duża, Gorzej, że na inwestycje scentralizowane i zdecentralizowane zaplanowano raptem 123.750 tys. zł.</u>
<u xml:id="u-28.22" who="#MarianGarlicki">Kwota powyższa starczy zaledwie na wykończenie szpitali klinicznych w Łodzi i Białymstoku, oraz na zbudowanie domu akademickiego w Łodzi. W planie nie uwzględniono potrzeb warszawskiej Akademii Medycznej, której kliniki przy ulicy Nowogrodzkiej są przestarzałe i wymagają stałych remontów, łódzkiej Akademii Medycznej, której zakłady teoretyczne, znajdują się w fatalnych pomieszczeniach, oraz krakowskiej Akademii Medycznej, gdzie sytuacja lokalowa wymaga również szybkiej poprawy.</u>
<u xml:id="u-28.23" who="#MarianGarlicki">Co gorsza, również w planie 5-letnim budowa nowych klinik i zakładów teoretycznych jest raczej problematyczna.</u>
<u xml:id="u-28.24" who="#MarianGarlicki">Niestety rozwój nauk medycznych, podobnie jak przemysłu, jest uzależniony od nowych inwestycji. Ciasne i nie przystosowane do potrzeb naukowych pracownie hamują niewątpliwie pracę twórczą, utrudniają kształcenie kadr naukowych, a także studentów.</u>
<u xml:id="u-28.25" who="#MarianGarlicki">Przestarzałe kliniki nie pozwalają na realizowanie nowoczesnych metod leczenia.</u>
<u xml:id="u-28.26" who="#MarianGarlicki">Braki w aparaturze oraz trudności w nabyciu często drobnej części zapasowej opóźniają i dezaktualizują badania naukowe.</u>
<u xml:id="u-28.27" who="#MarianGarlicki">Praca w takich warunkach nie może dać dobrych wyników i dlatego należy tym najbardziej potrzebującym akademiom dopomóc.</u>
<u xml:id="u-28.28" who="#MarianGarlicki">W budżetach na najbliższe lata musimy jednak przewidzieć potrzebne fundusze do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb wymienionych akademii.</u>
<u xml:id="u-28.29" who="#MarianGarlicki">W szczególnie trudnych warunkach znalazła się Śląska Akademia Medyczna. Rozmieszczenie klinik i zakładów teoretycznych w Zabrzu, Rokitnicy, Bytomiu, Biskupicach i Lublińcu stwarza szczególnie trudne warunki pracy dydaktycznej i naukowej na tej akademii.</u>
<u xml:id="u-28.30" who="#MarianGarlicki">Od przeszło trzech lat toczą się rozmowy i konferencje na różnych szczeblach w sprawie lokalizacji Akademii Medycznej w jednym miejscu — jak dotychczas bez efektu, co niewątpliwie odbija się na pracy dydaktycznej, naukowej, jak również i na stabilizacji kadr.</u>
<u xml:id="u-28.31" who="#MarianGarlicki">Jako były rektor tej uczelni oraz poseł bierni śląskiej proszę Obywatela Premiera o ostateczną decyzję w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-28.32" who="#MarianGarlicki">Na koniec parę słów o dotychczasowym toku studiów w akademiach medycznych.</u>
<u xml:id="u-28.33" who="#MarianGarlicki">Do niedawna studia medyczne trwały 5 lat. Na skutek starań Ministerstwa Zdrowia przedłużone zostały do lat 6, obecnie zaś dodano rok siódmy w formie jednorocznej obowiązkowej praktyki szpitalnej.</u>
<u xml:id="u-28.34" who="#MarianGarlicki">Decyzja raczej słuszna, z jednym zastrzeżeniem, że równocześnie nie zmieniono programu roku szóstego, który również jest rokiem praktyk szpitalnych.</u>
<u xml:id="u-28.35" who="#MarianGarlicki">Program nauki w akademiach medycznych w stosunku do okresu przedwojennego został znacznie rozszerzony. Wzrosła liczba godzin wykładowych i ćwiczeń, wprowadzono szereg nowych obowiązkowych przedmiotów i egzaminów.</u>
<u xml:id="u-28.36" who="#MarianGarlicki">Próby poprawy organizacji i toku studiów polegają, jak dotychczas, na zmianie systemu zdawania egzaminów (zresztą nie zawsze szczęśliwie pomyślanych); liczba godzin wykładowych i ćwiczeń pozostała ta sama, a nawet w niektórych akademiach została powiększona.</u>
<u xml:id="u-28.37" who="#MarianGarlicki">Ułożenie planu zajęć w uczelni jest dla każdego dziekana na początku roku bardzo trudnym problemem i wielką łamigłówką, zwłaszcza w tych akademiach, gdzie pomiędzy zakładami a klinikami są dosyć duże odległości. Toteż praktycznie zajęcia, zwłaszcza na niższych latach, trwają od godziny 8 do godziny 17 i dłużej.</u>
<u xml:id="u-28.38" who="#MarianGarlicki">Czas na studiowanie, rozrywki kulturalne jest bardzo ograniczony. Biorąc pod uwagę powyższe trudności należy — moim zdaniem — programem nauczania objąć rok szósty, co wpłynie korzystnie na pewną dyscyplinę studiów, poziom wiadomości naszych studentów, ułatwi pracę profesorom i naukę słuchaczom.</u>
<u xml:id="u-28.39" who="#MarianGarlicki">Tych kilka uwag, które uzupełniają wypowiedzi moich przedmówców, podyktowane zostało troską o dobro naszej służby zdrowia i o podniesienie poziomu nauk medycznych w naszym kraju.</u>
<u xml:id="u-28.40" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JerzyJodłowski">Udzielam głosu posłowi Władysławowi Pawlinie.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WładysławPawlina">Wysoki Sejmie! Koledzy posłowie przemawiający przede mną podnosili wysiłek państwa ludowego i osiągnięcia w zakresie zapewnienia obywatelom opieki nad zdrowiem — najcenniejszym skarbem człowieka. Mówili z uznaniem, i ja przyłączam się do ich głosów, o działalności Ministerstwa Zdrowia zmierzającej do zlikwidowania wieloletnich zaniedbań w tej dziedzinie na wsi. Nie osiągnęliśmy jeszcze tego poziomu służby zdrowia, jaki osiągnęły kraje bogatsze, bardziej gospodarczo rozwinięte. Mamy jeszcze braki w kadrach, a szczególnie w bazie materialnej lecznictwa, występują bardzo poważne różnice w rozmieszczeniu ich w poszczególnych rejonach kraju, choć w ustawieniu planu gospodarczego resortu na rok 1959 widać tendencje do łagodzenia tych dysproporcji.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#WładysławPawlina">Mimo stwierdzonej poprawy w zakresie ochrony zdrowia ludności wiejskiej istnieje dalej wyraźna różnica pomiędzy stanem zdrowia miast i wisi, na co ma wpływ i stopień możliwości korzystania z opieki lekarskiej. Gdy w roku 1957 na 10 tys. ludności miast korzystało z przyjęć przez lekarzy medycyny w zakładach pomocy otwartej 28.701 osób, to wskaźnik ten dla ludności wiejskiej wynosił 10.941. W tymże roku na 10 tys. ludności miasta Warszawy korzystało z pomocy lekarzy medycyny 70.378 osób, a na 10 tys. mieszkańców wsi w województwie warszawskim korzystało z takiej pomocy 8.361 osób. Objęcie mieszkańców wsi dostateczną opieką lekarską jest problemem bardzo poważnym i trudnym do rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#WładysławPawlina">Wydaje się, że w obecnych warunkach poważniejsze zwiększenie przez państwo nakładów na cele zdrowia na wsi nie jest możliwe bez ryzyka zakłócenia równowagi w trwałym rozwoju innych — równie ważnych dziedzin działalności państwa. Potrzebne nakłady na budownictwo zakładów otwartej pomocy leczniczej, jak ośrodki zdrowia, izby porodowe, izby chorych, na mieszkania dla pracowników służby zdrowia oraz na koszt utrzymania tej służby, rozłożone na lat 15, szacuje się na sumę kilkunastu miliardów złotych.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#WładysławPawlina">A jednak sprawa podniesienia stanu zdrowia połowy obywateli Polski Ludowej jest pilna i zmusza do szukania rozwiązań tego problemu. Toczy się dyskusje o modelu służby zdrowia na wsi, ścierają się poglądy — czy powszechna, państwowa służba zdrowia, czy dobrowolne ubezpieczenie chłopów, czy może wolna praktyka lekarska, czy spółdzielnie zdrowia załatwią nabrzmiały już problem. Sprawa jest przedmiotem szczególnego zainteresowania kierownictw Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Wyrażam głębokie przekonanie, że będzie rozwiązana w sposób najbardziej właściwy i możliwie szybki.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#WładysławPawlina">W toczącej się dyskusji nad tym zagadnieniem zarysowuje się zgodność poglądów, że problem wiejskiej służby zdrowia może być rozwiązany stopniowo, plan rozbudowy bazy materialnej musi być rozłożony na lata, że może być pomyślnie rozwiązany przy wspólnym wysiłku Rządu, całego społeczeństwa i samych chłopów.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#WładysławPawlina">Chciałbym podkreślić, że w państwie budującym socjalizm jedynym konsekwentnym rozwiązaniem będzie wprowadzenie powszechnej, państwowej służby zdrowia, utrzymywanej z budżetu ogólnego.</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#WładysławPawlina">Chłopi zdają sobie sprawę z ograniczonych możliwości państwa, dlatego sami coraz częściej podejmują inicjatywę, świadczą na rzecz budowy ośrodków zdrowia i organizują wiejskie spółdzielnie zdrowia. Spółdzielczości zdrowia pragnę nieco więcej uwagi poświęcić już choćby z tego względu, że w toku dyskusji nad modelem wiejskiej służby zdrowia nie brakło głosów podważających celowość rozwijania tej idei. Trzeba tu wyraźnie stwierdzić, że społeczne działanie chłopów, świadczących dobrowolnie na rzecz ochrony swojego zdrowia tam, gdzie pomoc państwa jeszcze nie sięga, idea świadczeń zdrowych na rzecz chorych jako wyraz wysokiego wyrobienia społecznego chłopów zasługuje w pełni na większe poparcie Rządu i partii politycznych.</u>
<u xml:id="u-30.7" who="#WładysławPawlina">Myśl organizowania się chłopów dla ratowania swojego zdrowia zrodziła się w okresie międzywojennym. W okresie powojennym, kiedy organizatorzy nowego państwa ludowego stanęli wobec ogromnych zniszczeń gospodarczych i biologicznych, powrócono do spółdzielczego działania w zakresie ochrony zdrowia. Towarzysz Ochab w referacie wygłoszonym na I Zjeździe Partii mówił o spółdzielczości zdrowia, mającej wypełnić straszliwe luki powojenne w zakresie opieki zdrowotnej, spowodowane nędzą lat wojny, wyniszczeniem kadr lekarskich i bazy materialnej lecznictwa przez okupanta.</u>
<u xml:id="u-30.8" who="#WładysławPawlina">Hasło zostało podchwycone przez spółdzielczość gospodarczą, która czuła się odpowiedzialna nie tylko za zaspokojenie materialnych potrzeb swoich członków, ale też za ich zdrowie. W sprzyjającym klimacie politycznym, przy życzliwym poparciu Ministerstwa Zdrowia, przy wydatnych świadczeniach spółdzielni gospodarczych wszystkich rodzajów — spółdzielczość zdrowia rozwijała się szybko, osiągając poważne wyniki w swej działalności. Lecz przyszedł czas inny, kiedy i Ministerstwo Zdrowia uznało, że samo zdolne będzie rozwijać sprawę zdrowia. Przejęto istniejące obiekty spółdzielni na rzecz państwowej służby zdrowia, uznając sam ruch na rzecz spółdzielni za zbędny. Wkrótce jednak okazało się, że państwo nie jest w stanie w aktualnych warunkach ekonomicznych zapewnić wszystkim obywatelom odpowiedniej opieki lekarskiej, zwłaszcza ludności wiejskiej, mimo dużych wysiłków w tym kierunku. I znowu w dniu 25 czerwca roku 1955 Rada Główna i Zarząd Centrali Rolniczej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” podejmują uchwałę w sprawie organizowania spółdzielni zdrowia.</u>
<u xml:id="u-30.9" who="#WładysławPawlina">Bilans 3-letniej działalności w zakresie ochrony zdrowia tego rodzaju spółdzielni jest następujący: w chwili obecnej działa w kraju 66 spółdzielni zdrowia, z których 42 powstały w województwach: lubelskim, krakowskim, rzeszowskim i kieleckim, a więc tam, gdzie jeden ośrodek zdrowia w roku 1957 przypadał przeciętnie na 213 km2 i na 26 tys. ludności. Inne spółdzielnie powstały również w okręgach bardzo zaniedbanych pod względem rozwoju sieci placówek państwowej służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-30.10" who="#WładysławPawlina">Spółdzielnie zdrowia zrzeszają 20.200 członków, którzy wpłacili 1.446 tys. zł udziałów, ale ich świadczenia bezpłatne na przygotowanie pomieszczeń na gabinety i mieszkania dla lekarzy szacuje się sumą około 20 mln zł. 110 lekarzy medycyny i dentystów zatrudnionych w spółdzielniach zdrowia, zamieszkałych na wsi i nie uprawiających prywatnej praktyki udzieliło porad i pomocy lekarskiej w ciągu 3 kwartałów 1958 r. w 172.515 wypadkach, w czym było 60% uprawnionych do bezpłatnych świadczeń w zakresie służby zdrowia. Dla tych ostatnich dopiero zorganizowanie spółdzielni zdrowia urealniło prawo do bezpłatnej opieki.</u>
<u xml:id="u-30.11" who="#WładysławPawlina">Sześćdziesiąt kilka spółdzielni zdrowia to niedużo, ale inaczej ta liczba będzie wyglądać, jeżeli weźmiemy pod uwagę przyrost ośrodków zdrowia w latach 1956–1958. Liczba ich wzrosła o 295 w porównaniu z rokiem 1955. 62 spółdzielnie, które w tym czasie rozpoczęły działalność, stanowią już 23% państwowych ośrodków zdrowia. Centrala Rolnicza Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” planuje uruchomić w roku bieżącym nowych 68 spółdzielni zdrowia, a plan państwowy przewiduje zwiększenie liczby ośrodków o 127.</u>
<u xml:id="u-30.12" who="#WładysławPawlina">Trzeba tu z naciskiem stwierdzić, że spółdzielnie zdrowia nie korzystają z dotacji państwowych. Ministerstwo Zdrowia zwraca pewne sumy jako ekwiwalent za bezpłatną opiekę świadczoną ubezpieczonym przez spółdzielnie zdrowia. Sumy te stanowią około 60% wpływów spółdzielni za leczenie, to jest tyle, ile wynosi procent ubezpieczonych korzystających bezpłatnie z usług spółdzielni.</u>
<u xml:id="u-30.13" who="#WładysławPawlina">Centrala Rolnicza Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” sprawuje nadzór organizacyjny i udziela spółdzielniom kredytów inwestycyjnych na urządzenie gabinetów i zakup sprzętu medycznego. Są to świadczenia chłopskiej centrali spółdzielczej na rzecz swoich członków, i tak być powinno. Nie chcę bynajmniej twierdzić, że wszystkie spółdzielnie pracują bez zarzutu — tak jak nikt nie odważyłby się mówić, że wszystkie ośrodki zdrowia wykazują najwyższy poziom usług i organizacji pracy. Wiele jest jeszcze braków, wiele pilnych potrzeb, ale fakt, że przeszło 100 lekarzy medycyny i dentystów mieszka i pracuje nieraz na głuchej wsi i są gotowi o każdej porze dnia i nocy nieść pomoc potrzebującym, tam gdzie odległości, brak komunikacji, dróg, telefonów czynią pomoc lekarza z miasta często niedostępną - jest ogromnym dorobkiem spółdzielni zdrowia. Nie potrzeba chyba udowadniać, jak ogromne znaczenie dla podnoszenia ogólnej kultury, likwidowania poczucia degradacji wsi, dla podnoszenia stanu sanitarnego i zdrowotnego ma fakt zamieszkania na wsi lekarza medycyny, dentysty czy wykwalifikowanej pielęgniarki.</u>
<u xml:id="u-30.14" who="#WładysławPawlina">Zasadniczym dążeniem medycyny winno być utrzymanie zdrowia, a nie leczenie schorzeń — i właśnie szeroko pojętą działalność profilaktyczną prowadzą wiejskie spółdzielnie zdrowia. Zainteresowanie członków działalnością „swojej” spółdzielni, osobisty autorytet lekarza mieszkającego wśród podopiecznych, znającego warunki bytowe leczonej ludności — powodują większą skuteczność prowadzonej akcji profilaktycznej na wsi. Korzyści, jakie stąd płyną, nie da się wymierzyć złotówkami.</u>
<u xml:id="u-30.15" who="#WładysławPawlina">Do szybszego rozwoju ruchu spółdzielczego potrzebny jest odpowiedni klimat — dlatego trzeba, aby sprawą popularyzacji tej idei zajmowała się nie tylko garstka zapaleńców, entuzjastów, ale by sprawa spółdzielni zdrowia znalazła się w programach działania partii politycznych, organizacji gospodarczych, związków młodzieżowych, kół gospodyń i rad narodowych.</u>
<u xml:id="u-30.16" who="#WładysławPawlina">Palącą potrzebą spółdzielni zdrowia jest budowanie ośrodków zdrowia i mieszkań dla lekarzy. Państwo powinno przyjść z pomocą inicjatywie spółdzielczej, finansując ją w wysokości 60–70% kosztów budowy. Trzeba zaznaczyć, że z udziałem społecznej pomocy i kontroli każda złotówka daje o wiele większe efekty ekonomiczne. Dwunastomilionowy fundusz przewidziany w budżecie Ministerstwa Zdrowia na rok bieżący na popieranie czynów społecznych znajdzie w tym wypadku najwłaściwsze wykorzystanie.</u>
<u xml:id="u-30.17" who="#WładysławPawlina">Dalszym postulatem spółdzielców jest tworzenie zachęty materialnej do wstępowania na członków spółdzielni. Taką zachętą może być wprowadzenie ulg dla członków spółdzielni w pobieranych opłatach za leki i za pobyt w szpitalach. Uważam, że zrównanie chłopów - członków spółdzielni zdrowia z ubezpieczonymi w opłatach za leki byłoby zupełnie uzasadnione i możliwe do wprowadzenia.</u>
<u xml:id="u-30.18" who="#WładysławPawlina">Dużo trudności sprawia spółdzielcom angażowanie odpowiednio przygotowanych lekarzy do pracy w specyficznych, trudnych warunkach wsi. Judymów nieczęsto spotyka się w życiu.</u>
<u xml:id="u-30.19" who="#WładysławPawlina">Opracowanie i wprowadzenie w życie „karty praw lekarza wiejskiego”, która stwarzałaby mu optymalne warunki do wykonywania zadań, jest sprawą bardzo pilną. Mamy obecnie dwa i pół raza więcej lekarzy w Polsce niż przed wojną, ale na wsi pracuje ich znacznie mniej niż przed wojną.</u>
<u xml:id="u-30.20" who="#WładysławPawlina">Godna również gorącego poparcia jest myśl fundowania przez spółdzielczość gospodarczą wsi stypendiów dla studentów medycyny. Warunkiem otrzymania takiego stypendium byłoby zobowiązanie do pracy w spółdzielni zdrowia po ukończeniu studiów. Życzyć by sobie również należało, by do 34 specjalizacji, których program ustala zarządzenie Ministra Zdrowia z dnia 24 października 1958 r., dodano w niedługim czasie jeszcze jeden program specjalizacji: lekarza ogólnego.</u>
<u xml:id="u-30.21" who="#WładysławPawlina">Bardzo ważnym zagadnieniem jest właściwe rozmieszczenie sieci punktów pomocy leczniczej na wsi. Wydaje się konieczne opracowanie przez resort zdrowia szczegółowego planu ich rozmieszczenia i koordynacja działania resortu i inicjatywy chłopskiej.</u>
<u xml:id="u-30.22" who="#WładysławPawlina">Zdajemy sobie sprawę, że najlepiej nawet zorganizowana służba zdrowia nie rozwiązuje jeszcze sprawy zdrowia wsi. Jakiegoś generalnego uporządkowania wymagają sprawy stanu sanitarnego wsi, budownictwa, urządzeń komunalnych, sportowych, wydanie przepisów ochraniających czystość wód i powietrza na wsi.</u>
<u xml:id="u-30.23" who="#WładysławPawlina">Chcę poruszyć jeszcze jedno zagadnienie, które ma bardzo duże znaczenie dla utrzymania zdrowia, prawidłowego rozwoju fizycznego, a także dla podniesienia kultury wsi, mianowicie zagadnienie sportu i wychowania fizycznego.</u>
<u xml:id="u-30.24" who="#WładysławPawlina">Mówiąc o sporcie w Polsce trzeba przede wszystkim stwierdzić na tle jego osiągnięć, że na czoło wysuwa się dorobek w wychowaniu fizycznym i sporcie na wsi. Ludowe zespoły sportowe w okresie swego dwunastoletniego istnienia stały się nieodłączną częścią życia młodzieży, przyczyniając się tym samym do podnoszenia kultury wsi. Osiągnięć LZS nie można mierzyć ilością rekordów Polski czy też Europy; pod tym względem wieś pozostaje w tyle, ale jeśli chodzi o wyniki w umasowieniu życia sportowego, to niejedna wieś może być przykładem dla miasta. Chciałbym na poparcie swej tezy podać kilka przykładów z ostatniego czasu.</u>
<u xml:id="u-30.25" who="#WładysławPawlina">Zrzeszenie ludowych zespołów sportowych przy swych 380.000 członków ogarnia swym zasięgiem 2,5% mieszkańców wsi. W ubiegłym roku imprezy ludowych zespołów sportowych ogarnęły poważną liczbę młodzieży niezorganizowanej, zwłaszcza ze szkół wiejskich. Wiele imprez sportowych na wsi cieszy się dużą popularnością. Na przykład w organizowanym turnieju piłki siatkowej o puchar „Dziennika Ludowego” brało udział 4.645 drużyn, a więc ponad 40.000 osób.</u>
<u xml:id="u-30.26" who="#WładysławPawlina">W piłce nożnej wzięło udział w rozgrywkach około 3 tys. drużyn, które borykały się niejednokrotnie z dużymi trudnościami, bo jak wiadomo, nie mają one takich bogatych opiekunów jak zespoły w miastach. Z tych to przyczyn co najmniej drugie tyle drużyn w ogóle nie wystartowało, gdyż koszty podróży lub brak środków lokomocji nie pozwoliły im na udział w zorganizowanych rozgrywkach piłkarskich.</u>
<u xml:id="u-30.27" who="#WładysławPawlina">W lekkoatletyce — obok wielu imprez — ludowe zespoły sportowe wzięły udział w biegach narodowych w liczbie przewyższającej uczestników biegów w miastach. We wszystkich imprezach organizowanych w roku ubiegłym przez ludowe zespoły sportowe brało udział ponad 1.100 tys. młodzieży wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-30.28" who="#WładysławPawlina">Obok uczestników tych masowych imprez sport wiejski ma wielu utalentowanych wychowanków, którzy sięgali już po tytuły mistrzowskie. Tytuły te zdobyli Fornalczyk z Jaworznika w kolarstwie, Gierszewski z Charzykowych w bojerach, Jóźkowiak z Bojanowa w lekkoatletyce. Wielu czołowych atletów, narciarzy, bokserów i gimnastyków — to członkowie lub wychowankowie LZS, w jeździectwie zaś LZS mają 7 mistrzów Polski.</u>
<u xml:id="u-30.29" who="#WładysławPawlina">W roku bieżącym zrzeszenie LZS razem ze Związkiem Młodzieży Wiejskiej rozwinie, opierając się na własnych bazach sportowo-turystycznych, masowy ruch turystyczno-wypoczynkowy, który, miejmy nadzieję, zapoczątkuje mało dotychczas rozwinięty ruch turystyczny na wsi. Chciałbym przy tym dodać, że poza pewną pomocą inwestycyjną Zrzeszenie nie otrzymuje żadnych środków na działalność turystyczną. Środki te w całości niemal przeznacza się dla PTTK, które nie przejawia prawie żadnej działalności na wsi.</u>
<u xml:id="u-30.30" who="#WładysławPawlina">Osiągnięcia sportu wiejskiego są jednak niewspółmierne do możliwości młodzieży wiejskiej. Dalszy rozwój sportu wiejskiego uzależniony jest nie tylko od samych sportowców, działaczy i władz zrzeszenia. Potrzebne jest do tego zrozumienie wszystkich instytucji działających na wsi, a przede wszystkim powiatowych i gromadzkich rad narodowych.</u>
<u xml:id="u-30.31" who="#WładysławPawlina">Działalność organizacyjną LZS finansuje się z budżetu państwa; na rok 1959 przyznano na ten cel kredyty w wysokości 45 mln zł. Warto chyba podkreślić, że na jednego mieszkańca w Polsce na sport i wychowanie fizyczne przeznacza się 14,95 zł, a na jednego mieszkańca wsi — tylko 2,37 zł. Poważne zastrzeżenie budzi również decyzja GKKF co do rozdziału kredytów inwestycyjnych na urządzenia sportowe. Sumy te, jak wiadomo, pochodzą głównie z dochodów gry Totalizator Sportowy. Na rok 1959 przyznano LZS, jedynemu w zasadzie inwestorowi, jeśli chodzi o sport na wsi, sumę 6.196 tys. zł, to jest około 3% sumy przewidzianej w budżecie państwa na inwestycje sportowe i o wiele mniej, aniżeli wynoszą straty przy budowie jednego tylko centralnego obiektu sportowego w Warszawie — Torwaru.</u>
<u xml:id="u-30.32" who="#WładysławPawlina">A przecież wieś uczestniczy w grze Totalizator Sportowy gdzieś w granicach 15%. Potrzeby w zakresie budownictwa sportowego na wsi są ogromne, jeżeli się zważy, że w 246 miastach powiatowych nie ma sal gimnastycznych, a w 66 powiatach nie ma boisk sportowych. Słuszne wydają się zatem pretensje przedstawicieli sportu wiejskiego, postulujące zwiększenie sum na inwestycje do wysokości 10% dochodów z Toto-lotka.</u>
<u xml:id="u-30.33" who="#WładysławPawlina">Nie ucierpi na tym rozwój sportu w miastach, jeżeli Główny Komitet Kultury Fizycznej wpłynie na likwidację przerostów administracyjnych w klubach, które zatrudniają dziś około 6 tys. pracowników.</u>
<u xml:id="u-30.34" who="#WładysławPawlina">Dla porównania: Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych zatrudnia 855 pracowników, w tym 116 administracyjnych. Sama tylko likwidacja 10–15% etatów administracyjnych klubów wyrówna z nawiązką zwiększenie środków na inwestycje sportowe na wsi.</u>
<u xml:id="u-30.35" who="#WładysławPawlina">W polityce zmierzającej do rozwoju sportu musi nastąpić koordynacja. Pożądane jest, ażeby szkoły, przynajmniej 7-klasowe z nowego budownictwa, miały sale gimnastyczne, które będą służyć potrzebom nie tylko młodzieży szkolnej, ale i młodzieży sportowej. Można też będzie wykorzystać je na potrzeby turystyki. Boiska sportowe należy lokalizować przy szkołach podstawowych, by dziatwa szkolna mogła z nich korzystać podczas lekcji wychowania fizycznego. Dla rozwoju sportu ważne jest wytworzenie nawyków sportowych już u dzieci szkolnych, zatem wychowanie fizyczne w szkołach podstawowych powinno być poważniej niż dotychczas potraktowane. Wiąże się z tym konieczność uwzględnienia w programach nauczania liceów nauczycielskich przedmiotów wychowania fizycznego. Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych jako inwestor powinno zwrócić uwagę na budowę tanich obiektów sportowych i budować je tam, gdzie istnieje gotowość wykonania prostej robocizny czynem społecznym, a finansować należy budowę szatni, odrodzeń i tym podobnych urządzeń pomocniczych.</u>
<u xml:id="u-30.36" who="#WładysławPawlina">Należy większą uwagę zwrócić na urządzanie pływalni na wodach naturalnych wsi. Baseny takie mogą służyć jako rezerwuary wody do gaszenia pożarów, na cele irygacyjne, wpłyną dodatnio na ożywienie ruchu turystycznego.</u>
<u xml:id="u-30.37" who="#WładysławPawlina">Współdziałać w tym mogą różne instytucje, jak Państwowy Zakład Ubezpieczeń, ochotnicze straże pożarne, Komitet do Spraw Turystyki i inne. Bardzo ważna jest również sprawa uporządkowania stanu prawnego posiadania urządzeń sportowych na wsi.</u>
<u xml:id="u-30.38" who="#WładysławPawlina">Wyroki Sejmie! Przedstawiłem niektóre tylko problemy związane ze zdrowiem i rozwojem kultury fizycznej mieszkańców wsi. Uwzględnienie ich w bieżącej działalności państwa będzie miało duże znaczenie w likwidacji dysproporcji rozwojowych miasta i wsi, w zbliżeniu socjalizmu do wsi.</u>
<u xml:id="u-30.39" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JerzyJodłowski">Proszę Sekretarza Posła Stanisława Hasiaka o odczytanie komunikatu.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#StanisławHasiak">Posiedzenie Komisji Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego odbędzie się w dniu dzisiejszym, to jest 11 lutego, bezpośrednio po zarządzeniu przerwy obiadowej po posiedzeniu Sejmu.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#StanisławHasiak">Posiedzenie odbędzie się w sali nr 102.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JerzyJodłowski">Zarządzam przerwę obiadową do godz. 16.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(Przerwa obiadowa od godz, 14 do godz. 16.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#CzesławWycech">Wznawiam obrady. Konwent Seniorów rozpatrzył wniosek posła Kazimierza Skowrońskiego o uzupełnienie porządku dziennego dzisiejszego posiedzenia.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#CzesławWycech">Jako posłowie na Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej podzielamy z całym narodem radość z powrotu części skarbów narodowych do Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#CzesławWycech">Radość nasza nie może być pełna, ponieważ pozostała część skarbów znajduje się ciągle jeszcze poza granicami Polski.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#CzesławWycech">O zainteresowaniu się Sejmu tą sprawą świadczy fakt, że w Komisji Przejęcia Dóbr Kultury Narodowej uczestniczą przedstawiciele Sejmu, a mianowicie: przewodniczący Komisji Kultury i Sztuki — poseł Jan Karol Wende oraz członek Komisji Spraw Zagranicznych — poseł Marian Aleksander Kubicki.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#CzesławWycech">Sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych w przeszłości zajmowała się sprawą powrotu do kraju skarbów narodowych. Sprawa powrotu pozostałej części tych bezcennych wartości będzie również przedmiotem jej przyszłej troski. Jest to nasz obowiązek wobec postulatów całego narodu.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#CzesławWycech">Z uwagi na to Konwent Seniorów nie widzi potrzeby uzupełniania porządku dziennego dzisiejszego posiedzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#KazimierzSkowroński">Panie Marszałku, proszę o głos w sprawie oświadczenia,</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#CzesławWycech">Proszę. Głos ma poseł Kazimierz Skowroński.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#KazimierzSkowroński">Panie Marszałku, Wysoki Sejmie! Uznając słuszność decyzji Konwentu Seniorów, wniosek w sprawie porządku obrad dzisiejszego posiedzenia zgłoszony do laski marszałkowskiej, wycofuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#CzesławWycech">Wobec tego sprawę uważam za wyczerpaną.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#CzesławWycech">Przystępujemy do dyskusji.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Ryszardowi Hillowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#RyszardHill">Wysoka Izbo! Obecna debata budżetowa zbliża się ku końcowi. Dość szczegółowo zostały omówione problemy przemysłu, budownictwa, rolnictwa i zdrowia. Ja chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby na sprawę rozwoju kultury fizycznej i sportu.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#RyszardHill">Kolega poseł Rozmiarek w swym przemówieniu podkreślił w sposób dość wyraźny wagę i znaczenie prawidłowego rozwoju kultury fizycznej. Zagadnienie LZS omówił poseł Pawlina. Ja zamierzam poruszyć dwa zagadnienia: rozwój sportu wyczynowego, wychowania fizycznego i sportu masowego.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#RyszardHill">W roku 1956 zaczęto kształtować nowe formy organizacyjne kultury fizycznej. Są one dobrze pomyślane w teorii. Łączą korzyści centralnej dyspozycji z szeroką mobilizacją wykonawcy, opartą na rzeczywistym samorządzie.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#RyszardHill">Ale jak działają one w praktyce? Skąd płyną jeszcze liczne braki?</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#RyszardHill">Oczywiście, powody są złożone, spróbujmy jednak sięgnąć do podstawowych.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#RyszardHill">W dziedzinie sportu wyczynowego główne źródło tkwi — moim zdaniem — w niedomaganiach organizacyjnych i słabości kadrowej. Wojewódzkie komitety kultury fizycznej nie mają wpływu na finansowanie klubów, a częściowo tylko mają wpływ na inwestycje i remonty. Dwa lata temu dokonano reaktywizacji związków sportowych. Związek sportowy decyduje o swej dyscyplinie centralnie, od góry. To, co się dzieje w klubie i czym klub lub sekcja dysponują, już od nikogo nie zależy. Również między klubami powstały olbrzymie dysproporcje. Życie klubowe, które bujnie zaczęło rozkwitać, zahamowane zostało częściowo rysującymi się dysproporcjami w sposobie finansowania.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#RyszardHill">Większość środków i dotacji państwowych dociera do dużych miast i wielkich klubów. Szczególnie słabo dotowane są kluby związane ze związkami zawodowymi. Ponadto rysuje się ostatnio tendencja w wielkich zakładach pracy i w państwowych gospodarstwach rolnych do wycofywania się ze świadczeń w stosunku do podopiecznych klubów; w konsekwencji pojawiło się poważne niebezpieczeństwo likwidowania sekcji deficytowych, takich jak: hokej na lodzie, koszykówka, łyżwiarstwo szybkie i inne. Zrodziły się też groźne tendencje do faworyzowania tylko piłki nożnej.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#RyszardHill">Jeszcze jeden mankament — to próby rozbudowy administracji w klubach, o czym już szeroko mówił kolega poseł Pawlina.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#RyszardHill">Niezbędne staje się przeprowadzenie analizy stanu zatrudnienia w klubach, aby stanowczo i natychmiast powstrzymać rozbudowę administracji. Istnieje więc potrzeba wprowadzenia porządku i planowości pracy przez odpowiednią politykę wojewódzkich i powiatowych komitetów kultury fizycznej. Jest to osiągalne, gdy się przyjmie zasadę dotowania klubów z kwot pochodzących z budżetu państwa przez wojewódzkie komitety kultury fizycznej przy ścisłej konsultacji z zainteresowanymi federacjami i związkami sportowymi.</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#RyszardHill">Moim zdaniem, byłaby to reforma poważna i skuteczna. Nie powinna ona jednak godzić w społeczny patronat centralny resortów ani też związków zawodowych, ani zakładów pracy. Patronat ten jest konieczny, zapewnia klubom dodatkowe korzyści, pomoc ideową i opiekę oraz wiąże je z określonym środowiskiem.</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#RyszardHill">Wymienione niedomagania i trudności nie mogą nam przesłonić poważnych osiągnięć związków sportowych, wynikających z ofiarnej pracy działaczy sportowych, trenerów i czołowych zawodników.</u>
<u xml:id="u-39.11" who="#RyszardHill">W 1958 roku na 438 zawodników i zawodniczek reprezentujących barwy Polski Ludowej, startujących w mistrzostwach świata i Europy, zdobyto 13 złotych medali, 8 srebrnych i 8 brązowych, a miejsc punktowanych w sumie 87, to jest przeszło dwukrotnie więcej niż w roku 1957.</u>
<u xml:id="u-39.12" who="#RyszardHill">Na listach dziesięciu najlepszych na świecie w wymiernych dyscyplinach sportu znalazło się w roku 1958, spośród Polaków, 29 lekkoatletów i 5 ciężarowców.</u>
<u xml:id="u-39.13" who="#RyszardHill">Na analogicznych listach dziesięciu najlepszych w Europie znajduje się 36 lekkoatletów i 7 ciężarowców.</u>
<u xml:id="u-39.14" who="#RyszardHill">Z podanych cyfr wynika, że rok 1958 przyniósł nam znaczny postęp w podnoszeniu naszego wyczynu sportowego w skali europejskiej i światowej.</u>
<u xml:id="u-39.15" who="#RyszardHill">Również znaczny postęp sportu wyczynowego wskazuje tabela rekordów Polski poprawiona w roku 1958 — 234 razy, w roku 1957 — 163 razy.</u>
<u xml:id="u-39.16" who="#RyszardHill">Mniej widoczny postęp widzimy w grach zespołowych, gdzie w roku 1957 na 142 spotkania międzypaństwowe mamy 59 wygranych, 12 remisów i 71 przegranych. W roku 1958 — na 122 spotkania — 56 wygranych, 10 remisów i 63 przegrane.</u>
<u xml:id="u-39.17" who="#RyszardHill">Należy uwzględnić, że statystykę tę ciągnie w dół w obydwu wypadkach hokej na lodzie i w pewnej mierze piłka nożna.</u>
<u xml:id="u-39.18" who="#RyszardHill">Analizując rozwój wyczynu sportowego, nie sposób nie zatrzymać się nad problemami polityki naszych spotkań międzynarodowych. Międzynarodowa wymiana sportowa rozwija się bardzo pomyślnie i w roku ubiegłym była bardzo szeroka. Zawodnicy polscy biorą udział we wszystkich niemal mistrzostwach świata i Europy.</u>
<u xml:id="u-39.19" who="#RyszardHill">W tej sprawie znów wrócę do cyfr. W roku 1958 przeprowadzono 778 kontaktów przy udziale 10.500 zawodników i zawodniczek, z tym, że za granicę wyjechało 6.200 osób, a przyjechało do Polski 4.300. Dwie trzecie kontaktów stanowi wymiana z bratnimi krajami socjalistycznymi, co obok uzasadnienia politycznego ma pełne uzasadnienie ekonomiczne i szkoleniowe. Najwięksi i najbliżsi partnerzy, to Związek Radziecki — wymiana osiągnęła 1.200 osób, Niemiecka Republika Demokratyczna około 2 tys. osób i Czechosłowacja — 1 tys. osób.</u>
<u xml:id="u-39.20" who="#RyszardHill">Wymiana sportowa przyniosła korzyści szkoleniowe, wielkie obycie zawodników na arenie międzynarodowej, zacieśniła przyjaźń z zawodnikami wielu krajów, miała bardzo dodatni wpływ na liczne ośrodki polonijne.</u>
<u xml:id="u-39.21" who="#RyszardHill">Mówiąc o rozwijających się kontaktach międzynarodowych naszych wyczynowców, chciałbym podkreślić, że w ostatnim czasie uległy poważnej poprawie warunki finansowania, dzięki którym realizowane są wyjazdy za granicę. Tak, że osobo-dzień zawodnika, włączając koszt przejazdu, jest w sumie ogólnej 10-krotnie niższy od kosztów delegacji służbowej. Nieuzasadnioną złośliwością jest rozpowszechnianie wiadomości o rzekomo wysokich kosztach dewizowych wymiany sportowej.</u>
<u xml:id="u-39.22" who="#RyszardHill">W roku bieżącym przed działaczami sportowymi staną nowe zadania w dziedzinie sportu wyczynowego. Najpoważniejsze wśród nich związane będą z przygotowaniami olimpijskimi. W roku bieżącym, jako przedolimpijskim, według założeń planowych wzrośnie ilość czołowych zawodników objętych opieka Polskiego Komitetu Olimpijskiego do około 350, jak również zwiększona zostanie liczba trenerów specjalistów do 70, a lekarzy sportowych — do ponad 20.</u>
<u xml:id="u-39.23" who="#RyszardHill">Chcę stwierdzić, że słusznie postąpił Polski Komitet Olimpijski, kierując się polityką oszczędnościową. Koszty przygotowań olimpijskich nie obciążą budżetu państwa, a środki będą wygospodarowane społecznie. Olimpiady w Londynie w roku 1948 i w Helsinkach w roku 1952 finansowane były wyłącznie przez państwo. Żadnych korzystnych wyników wówczas nie osiągnęliśmy. Olimpiada w Melbourne w roku 1956 i koszty z nią związane zostały pokryte z funduszów społecznych. Państwo dostarczyło jedynie dewiz. Wyniki były na ogół dobre.</u>
<u xml:id="u-39.24" who="#RyszardHill">Koszty wyprawy na olimpiadę rzymską chcą pokryć w dewizach Główny Komitet Kultury Fizycznej i Polski Komitet Olimpijski z oszczędności, wynikających z korzystnych kontaktów wymiany z zagranicą. Z olimpiadą rzymska sport polski wiąże wielkie nadzieje, które nie mogą być zawiedzione. Ogólnie możemy stwierdzić, że jeśli rok 1958 przyniósł wyraźnie określone i niezaprzeczalne osiągnięcia w dziedzinie wyczynu, o tyle postęp w dziedzinie wychowania fizycznego i sportu masowego jest nieznaczny i znikomy.</u>
<u xml:id="u-39.25" who="#RyszardHill">Przed dwoma laty rozpoczęty proces samo-likwidacji kół sportowych zagroził rozwojowi sportu uprawianego nie dla wąskiego tylko wyczynu, lecz dla rozrywki i w trosce o sprawność fizyczną na co dzień. Na odcinku kultury fizycznej i sportu rekreacyjnego powstała więc próżnia organizacyjna.</u>
<u xml:id="u-39.26" who="#RyszardHill">Od półtora roku zapełnia ją Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej. Powołanie do życia TKKF stało się koniecznością ze względu na zainteresowanie społeczeństwa ćwiczeniami fizycznymi. Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej znalazło wydajną glebę dla swej działalności ze strony komitetów kultury fizycznej, ze strony wielu rad narodowych, w oparciu o związki zawodowe, Związek Młodzieży Socjalistycznej. Według danych z listopada ubiegłego roku towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej liczy około 60 tys. uczestników zrzeszonych w 638 ogniskach.</u>
<u xml:id="u-39.27" who="#RyszardHill">Ogniska TKKF prowadzą działalność statutową w 1.748 zespołach ćwiczebnych. W zespołach bierze udział około 50% mężczyzn, 30% kobiet oraz około 20% dzieci i młodzieży. Przy zarządach wojewódzkich TKKF skupia się około 600 czynnych i oddanych działaczy wychowania fizycznego, którzy prowadzą i rozwijają zespołowo gimnastykę we wszystkich formach, obozownictwo, kemping, wycieczki, wypoczynek niedzielny i świąteczny, gry sportowe itp. Organizują działalność kulturalno-oświatową i towarzyską w zakładach pracy i środowiskach miejskich. Rozwój sportu masowego ma poważnego przeciwnika w postaci niewystarczającej bazy materialnej. Sytuacja wychowania fizycznego w szkołach podstawowych, zwłaszcza na prowincji, jest trudna.</u>
<u xml:id="u-39.28" who="#RyszardHill">Niedostateczna ilość urządzeń sportowych jest hamulcem w rozwoju wychowania fizycznego w szkołach. Dla przykładu kilka danych statystycznych z woj. warszawskiego: na 2.080 szkół średnich i podstawowych sale gimnastyczne posiadają zaledwie 124 szkoły. Jeszcze gorzej wygląda sprawa boisk przyszkolnych. Brak boisk w wielu szkołach uniemożliwia właściwą realizację programu wychowania fizycznego. W ostatnim czasie, w związku z apelem budowy tysiąca szkół, wzrosła aktywność komitetów rodzicielskich i podniosło się zainteresowanie dyrekcji szkół omawianymi zagadnieniami. Obecnie w budowie znajduje się 470 boisk, 70 sal gimnastycznych i kilkanaście obiektów międzyszkolnych ośrodków sportowych.</u>
<u xml:id="u-39.29" who="#RyszardHill">Ruch sportowy zorganizowany przez szkolne koła sportowe objął pół miliona młodzieży szkolnej. Jest to ilość niewystarczająca. W tym celu został powołany szkolny związek sportowy, z którego działalnością wiążemy wielkie nadzieje. Głosy działaczy tego związku i nauczyciele wychowania fizycznego stwierdzają, że kwota 10 zł wydatkowana przeciętnie na ucznia w ciągu roku jest niewystarczająca i powinna być zwiększona.</u>
<u xml:id="u-39.30" who="#RyszardHill">Dwa momenty mogą ten stan poprawić: po pierwsze — inwestycje, po drugie — kadry nauczycieli, trenerów i instruktorów. Obecnie plan inwestycyjny GKKF oparty jest na wpływach z „Totalizatora Sportowego”. Czysty zysk z „Totka” w roku 1958 wyniósł około 390 mln zł. Obecnie, kiedy minął przejściowy „Toto-szał”, bo tak można powiedzieć, przeciętny dochód tygodniowo wynosi około 4 mln zł. Pozwoliło to zaplanować zysk przedsiębiorstwa na rok 1959 w wysokości ca 190 mln zł. Na podstawie wpływów z „Totalizatora” 250 mln zł obrócono na inwestycje sportowe, co oznacza przeszło dwukrotny wzrost urządzeń sportowych w porównaniu z rokiem 1957 oraz realny plan budownictwa w roku 1959 wyrażający się kwotą ca 300 mln zł.</u>
<u xml:id="u-39.31" who="#RyszardHill">Jednak opieranie planów inwestycyjnych na wpływach z „Totalizatora” jest niepewne i pozycja ta w planie 5-letnim powinna znaleźć stałe miejsce w budżecie państwowym.</u>
<u xml:id="u-39.32" who="#RyszardHill">Dla uzyskania prawidłowych podstaw planowania w rozwoju sportu masowego i szkolnictwa konieczne jest:</u>
<u xml:id="u-39.33" who="#RyszardHill">1) ustalenie tabeli wyposażenia normatywów finansowych na wychowanie fizyczne w szkole oraz obowiązku budowy urządzeń sportowych w każdej szkole,</u>
<u xml:id="u-39.34" who="#RyszardHill">2) ustalenie norm i projektów typowych dla urządzeń szkolnych,</u>
<u xml:id="u-39.35" who="#RyszardHill">3) ustalenie nomenklatury stanowisk nauczycielskich.</u>
<u xml:id="u-39.36" who="#RyszardHill">Trzeba pamiętać, że podstawy sprawności fizycznej i zdrowia fizycznego młodzież nabywa już w szkole podstawowej. Stad też potrzeba większej niż dotychczas troski nad wychowanym fizycznym w szkołach podstawowych i średnich.</u>
<u xml:id="u-39.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Stanisławowi Stommie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#StanisławStomma">Wysoki Sejmie! Obecna nasza dyskusja nosi miano dyskusji budżetowej. Ale w rzeczywistości w toku tej dyskusji poruszane są szeroko także inne zagadnienia, nie wiążące się ściśle z budżetem, wszystkie — można powiedzieć — bolączki życia polskiego, szeroko pojęte. I w związku z tym mamy w tej chwili na porządku dziennym zagadnienia oświaty i wychowania. Otóż korzystam z tej okazji. Jako pierwszy przemawiający w tym kolejnym cyklu zagadnień poruszę problem młodego pokolenia.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#StanisławStomma">Mówi się powszechnie o kryzysie młodego pokolenia. Wprawdzie w życiu tak jest, że zawsze ludzie pokolenia starszego oceniają pozycję młodych jako kryzysową. Tym razem wszelako może ten kryzys rzeczywiście przybiera ostrzejsze znamiona.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#StanisławStomma">Na zachodzie Europy, w krajach kapitalistycznych, rysuje się on niezwykle jaskrawo. Dowodem jest wypadek, jaki zdarzył się w kraju tak klasycznego dobrobytu i liberalizmu jak Szwecja — rozruchy uliczne tak zwanych chuliganów. Zagadnienie to jest i u nas aktualne.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#StanisławStomma">Jeszcze przed Październikiem redaktor Manturzewski sformułował ten problem i opisał w swoich doskonałych reportażach, które stały się znane szeroko w Polsce. Od tego czasu datuje się niewątpliwie w tym zakresie znaczna poprawa. Jeżeli chodzi o chuligaństwo jako zjawisko przestępcze, to ono raczej ulega zmniejszeniu i rysuje się w tym względzie poprawa. Ale to nie znaczy, żeby można było stwierdzić, iż wyczerpane są wszystkie bolące i pilne problemy młodego pokolenia, że jest zlikwidowane to, co określiłem mianem kryzysu.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#StanisławStomma">Gdybyśmy porównywali naszych — jak to się mawia — egzystencjalistów, naszą młodzież z młodzieżą tego samego pokolenia w innych krajach, zobaczylibyśmy, że pewien wspólny mianownik daje się dość łatwo ustalić. Tym wspólnym mianownikiem jest chyba zbuntowanie. Jest to młodzież jakoś wewnętrznie zbuntowana. Bardzo często rażą nas formy rozrywki tej młodzieży. Słyszy się głosy krytyczne o Piwnicach, Stodołach. Razi forma malarstwa, razi życie kawiarniane tej młodzieży itd.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#StanisławStomma">Jeżeli chodzi o sprawy artystyczne, nie chcę w nie wchodzić. Będzie jeszcze z naszego ramienia tę sprawę poruszał poseł Kisielewski, nie chcę mu kraść tematu.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#StanisławStomma">Mówi się: pokolenie bezideowe, pokolenie jałowe. Czy rzeczywiście tak ostry sąd jest uzasadniony? Sądzę, że młodzież zasługuje na wzięcie w obronę przed tak ostrą dyskwalifikacją, na którą chyba w tej mierze nie zasługuje. Powiedziałem, że cechą jej jest zbuntowanie. Przejawia się ono w rozmaitych formach, które nas wielokrotnie rażą, w formach rzeczywiście bezideowych i jałowych — to trzeba przyznać.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#StanisławStomma">Jednakże czy na dnie tej przekory, tego jakiegoś buntu nie ma zdrowego ziarna? Czy rzeczywiście to pokolenie, które dziś jest, nazwijmy je tak, pokoleniem panującym w sensie szeroko pojętym, rozwiązało wszystkie problemy, czy życie nasze nie obfituje w absurdy? Ostatecznie młodzież wie, że poprzedzające ją pokolenie przeżyło dwie straszliwe wojny światowe i że ci ludzie jakoś dopuścili do tych dwóch katastrof. Oczywiście, młodzież upraszcza, generalizuje. Nie chcę aprobować ich ocen, tylko powiadam: zrozumiejmy punkt widzenia i te nieraz może nawet złudzenia optyczne młodzieży.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#StanisławStomma">Czy życie nie obfituje w absurdy? Z jednej strony, jak twierdzą fachowcy i znawcy, wojna jest dziś niemożliwa ze względu na rozwój techniki, ze względu na absurd zatrucia atmosfery wybuchami, a z drugiej strony ciągle się tym narzędziem operuje w polityce, ciągle się operuje tego rodzaju szantażem, ciągle ten miecz Damoklesa wisi nad ludzkością. Jeden spiętrzony absurd. Absurdów takich można byłoby wymienić więcej.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#StanisławStomma">Naturalny jest pęd młodzieży do ruszania się po świecie, więc istniejące bariery, przegrody, zapory w tym względzie muszą irytować, muszą oburzać. Młodzież czuje jakiś anachronizm tego faktu w stosunku do idącej epoki. To jest postawa tej przekory, postawa protestu i smutku, tworząca wspólnie tak zwany egzystencjalizm, który oczywiście nie daje się identyfikować z egzystencjalizmem w sensie filozoficznym.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#StanisławStomma">Wszedłem nieco w analizę, a chodzi raczej o wnioski.</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#StanisławStomma">Młodzież rzeczywiście reaguje protestem raczej bezideowym. To prawda. Młodzież, dajmy na to z roku 1848 miała jasny program, wiedziała, za co idzie na barykady. Obecna młodzież nie ma tego jasnego programu, ale wówczas zagadnienia były o wiele prostsze. Dzisiaj każdy program wymaga właściwie rozwiązania globalnego, bo wszystkie problemy stają się globalne. Trudno wymagać od tych młodych syntezy globalnej. To jest krótka próba analizy.</u>
<u xml:id="u-41.12" who="#StanisławStomma">Przechodzę do próby wniosków. Jeżeli obserwuję zarówno obóz (jeśli tak wolno mi powiedzieć) katolicki, jak i z drugiej strony obóz przyjmujący marksizm, to zdaje mi się, że w obu tych obozach rysuje się podobna tendencja w stosunku do młodego pokolenia. Jest jak gdyby taka postawa, że lekarstwem na wszystko powinno być podporządkowanie się i zdyscyplinowanie.</u>
<u xml:id="u-41.13" who="#StanisławStomma">Myślę, że są to środki mało realne w stosunku do młodzieży. Młodzież rozumiałaby takie podporządkowanie jako rezygnację ze swojego protestu. Wreszcie to pokolenie nie byłoby w stanie dać młodzieży rozwiązania dalekosiężnych problemów, które dla nas dopiero na horyzoncie się rysują. Dlatego politycy zasadniczo chyba zawsze mają trudności z młodzieżą, że zajęci są problemami żywymi dnia codziennego, kiedy młode pokolenie wybiega już ku problemom rysującym się na horyzoncie.</u>
<u xml:id="u-41.14" who="#StanisławStomma">Wobec tego zagadnienia formułujemy ze swej strony dwie tezy, jeżeli można tu mówić w ogóle o wnioskach, co jest pewnym uproszczeniem.</u>
<u xml:id="u-41.15" who="#StanisławStomma">Teza pierwsza — że na ogół zdrową atmosferą rozwoju tej młodzieży będzie atmosfera wolnego starcia ideowego, że w wolnym starciu ideowym następuje selekcja poglądów. Poglądy się urabiają i kształtują się charaktery. To jest pierwszy nasz postulat — postulat wolnej atmosfery, wolnego starcia dla młodzieży.</u>
<u xml:id="u-41.16" who="#StanisławStomma">Teza druga. Granice liberalizmu są oczywiście zawsze sporne, zawsze jest zagadnieniem nader złożonym, w którym miejscu przeciąga się granice reglamentacji życia i jego rozmaitych przejawów. Wydaje mi się natomiast, że w danym wypadku można jedną tezę postawić, to znaczy, że zasługują na ochronę i zasługują na tolerowanie wartościowe ośrodki pracy wychowawczej, niezależnie od tego, z jakiego światopoglądu biorą inspiracje. Chodzi o wyniki pedagogiczne. Jeżeli wyniki pedagogiczne się weryfikują, jeżeli są słuszne, jeśli kształtują dobrze człowieka — to w takim razie, niezależnie od inspiracji światopoglądowej, tego rodzaju ośrodki pracy pedagogicznej zasługują na ochronę i zasługują na wolność. To druga nasza teza podstawowa.</u>
<u xml:id="u-41.17" who="#StanisławStomma">Muszę rzucić kilka słów w obronie tych ośrodków młodzieży, z którymi się stykam i które są ośrodkami ukształtowanymi na gruncie światopoglądu katolickiego.</u>
<u xml:id="u-41.18" who="#StanisławStomma">Mówię tu ośrodki, ale to jest określenie nieścisłe, bo suponuje jakieś organizacje czy coś w tym rodzaju. W tym wypadku nie chodzi o organizacje — nie ma żadnej kadry zorganizowanej. Jeżeli mówię ośrodki, to chodzi mi po prostu o ludzi rozsianych tu i tam, ale spotykających się na wspólnych ścieżkach życiowych tych i tamtych, znajdujących się, udzielających sobie wymiany wrażeń, jeżeli znajdują się w jednym — terytorialnie — miejscu. W tym sensie mówię o ośrodkach. Takich ośrodków jest i dużo, i mało, nie wiadomo ile, one są rozsypane. Otóż na ich rzecz chciałbym z tej trybuny wypowiedzieć dobre słowo.</u>
<u xml:id="u-41.19" who="#StanisławStomma">To są ośrodki młodzieży rzeczywiście bardzo wartościowej, która daje także swój dobry wkład dla państwa. Co jest ich cechą charakterystyczną? Nie różnią się oni tak bardzo od tej innej młodzieży, z którą współżyją, która jest, dajmy na to, młodzieżą bezwyznaniową. Ale jedna cecha charakterystyczna jest bardzo wyraźna, a mianowicie, że źródłem ich siły moralnej jest religia — i to zasługuje na uszanowanie. W ich sprawie chciałem rzucić te słowa.</u>
<u xml:id="u-41.20" who="#StanisławStomma">Nie można się łudzić, że jeżeli są w kraju rozmaite orientacje światopoglądowe, to są równocześnie różnice — i muszą być różnice — w pojęciach i zapatrywaniach na sprawę wychowania. To jest rzecz zupełnie prosta i jasna. Jeżeli podnosimy tutaj postulat rozwoju środowisk weryfikujących się wynikami pedagogicznymi — niezależnie od światopoglądu — to wypływa jedno zagadnienie podstawowe, które wymaga chwili zastanowienia.</u>
<u xml:id="u-41.21" who="#StanisławStomma">Wydaje mi się, wbrew pozorom, że u podłoża trudności, które wypływają w Polsce na tym tle, leżą jednak problemy dość generalne. Różnice w ocenie religii w ogóle i w ocenie ludzi wierzących, ich wartości w życiu społecznym. Te różnice, wydaje mi się, mają swoje konsekwencje bardzo doniosłe. Nie możemy się łudzić, żeby te różnice dały się tak łatwo zlikwidować. Procesy tego rodzaju porozumień między rozmaitymi środowiskami ideowymi są długoletnie. Natomiast słuszne jest chyba dążenie do zmniejszania różnic i rzucenia tych kilku słów wyjaśnienia naszej podstawy: dlaczego afirmujemy prawo do wychowania także na innym podłożu światopoglądowym niż materializm.</u>
<u xml:id="u-41.22" who="#StanisławStomma">Istnieje chyba niebezpieczeństwo konserwowania pewnych starych podziałów, które tracą swój sens społeczny. I sądzę, że zawsze pokolenia tak zwane panujące — jak się tu już raz wyraziłem — mają tendencje do narzucania młodzieży tych problemów, które za czasów ich młodości były żywe, aktualne i społecznie uzasadnione. Ale w ten sposób przerzuca się w nową epokę problemy ze starej epoki, które dziś już tracą, że się tak wyrażę, grunt pod nogami. Naszą tezą jest, że nie ma dziś podstaw społecznych dla konfliktów religijnych. Jeszcze nie tak dawno nasuwały się takie powody, ale sytuacja się zmienia, zmienia się radykalnie. Na ten temat chcę powiedzieć parę słów. Nie jest to przeniesienie do Sejmu dyskusji światopoglądowych, ale dotknięcie bardzo podstawowego problemu, od którego zależy w rezultacie regulacja wielu podstawowych, praktycznych zagadnień naszego życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-41.23" who="#StanisławStomma">Otóż twierdzę, że te sprawy szybko ulegają zmianie.</u>
<u xml:id="u-41.24" who="#StanisławStomma">Po pierwsze — inny jest układ społeczny niż choćby przed II wojną światową, inni są dziś już nosiciele przekonań religijnych, podział na wierzących i niewierzących nie odpowiada żadnemu podziałowi społecznemu. Konia z rzędem temu, kto potrafi wykazać jakąkolwiek korelację społeczna między różnicami światopoglądowymi w Polsce. Jeśli wejdziemy na klatkę schodową wielkiego bloku w Warszawie czy w innym mieście, któż się domyśli, pod którymi numerami mieszkają wierzący, a pod którymi niewierzący. W tym samym biurze, przy tym samym biurku siedzą i tacy, i inni. Nie ma żadnych korelacji społecznych miedzy tymi różnicami. — To pierwszy element zmiany.</u>
<u xml:id="u-41.25" who="#StanisławStomma">Po drugie — zmienił się charakter społeczeństw wierzących. Niewierzący nie zawsze to dostrzegają — dlatego słuszne jest mówienie o tym. Przez społeczeństwa wierzące przeszedł nurt odrodzenia religijnego. Odbywa się przejście od statyki do dynamiki. Wyjaśnię to nieco bliżej. Wygasa religijność statyczna, to jest kończy się tradycyjny i utylitarny stosunek do religii, postawa, kiedy religia była wykorzystywana do jakichś celów utylitarnych, kiedy służyła nieraz do osłony wygody osobistej, jak to powiedział kiedyś Stanisław Brzozowski w Legendzie Młodej Polski — religia służąca jako piorunochron dla wygody osobistej, dla osobistego egoistycznego życia. Tak bywało. Otóż te środowiska — powiadam — przechodzą dziś ewolucję od statyki do dynamiki.</u>
<u xml:id="u-41.26" who="#StanisławStomma">Religijność dynamiczna każe wyciągnąć konsekwencje z wyznawanej nauki, budzi czujność sumienia, budzi sumienie społeczne, nie pozwala także przejść obojętnie obok krzywdy, każę się o nią upomnieć. To drugi element zmiany.</u>
<u xml:id="u-41.27" who="#StanisławStomma">Wreszcie trzeci. Powiedziałbym, że zmienia się funkcja obiektywna religii w miarę zmiany warunków społecznych i zadań społecznych, które stają przed ludzkością. Religia, jak to się mówi, interioryzuje człowieka, to znaczy skierowuje uwagę ku problemom życia wewnętrznego, ku tworzeniu własnej jaźni, ku kształtowaniu w sobie osobowości. Otóż ta interioryzacja w pewnym okresie drażniła nieraz ludzi niewierzących, którzy widzieli w niej stan demobilizacji, mówili, że się toczy walka o sprawiedliwość społeczną, a natomiast ze strony katolickiej istnieje tendencja do interioryzacji człowieka, przeto do demobilizowania go społecznie.</u>
<u xml:id="u-41.28" who="#StanisławStomma">W naszym przekonaniu sąd taki i wtedy był uproszczony, jakkolwiek rozumiemy, że był on wytłumaczalny. Po pierwsze, rzeczywiście wiele było środowisk takich, które religii używały za piorunochron, po wtóre ze względu na to, że w ogóle w walce upraszcza się nieraz stanowisko innych ludzi. Dziś jednak uproszczenia takie nie są już wytłumaczalne. Na czoło wysuwają się dziś wartości pozytywne, walor szczególny mają cnoty pokojowe dnia codziennego, codziennej pracy: wytrwałość, uczciwość, umiejętność współżycia, odwaga cywilna itd.</u>
<u xml:id="u-41.29" who="#StanisławStomma">I wreszcie wielka rzecz: urobienie odporności człowieka w stosunku do tej narkozy zdawkowej i zewnętrznej, którą narzuca technika cywilizacyjna, a która jest ekwiwalentem złudnym w stosunku do żmudnego i codziennego wysiłku normalnego dnia pracy — znalezienie dostatecznej siły, odporności wewnętrznej, aby nie ulec tym właśnie zdawkowym i w rezultacie rujnującym pokusom.</u>
<u xml:id="u-41.30" who="#StanisławStomma">Religia odkrywa dla człowieka świat epopei wewnętrznej, popycha — jak już mówiliśmy — ku perypetiom wewnętrznym, ku tworzeniu w sobie osobowości, jak kiedyś powiedział kardynał Newman: na tworzeniu w człowieku człowieka.</u>
<u xml:id="u-41.31" who="#StanisławStomma">Przepraszam za te refleksje, które mogły robić wrażenie teologicznego wywodu. Dlaczego o tym mówię? Bo chodzi mi o to, żeby zmniejszyć różnice, które powodują istotne nieporozumienia i nieufność do środowisk wychowujących się na podstawach religii, które w naszym przekonaniu powinny na to zaufanie zasługiwać.</u>
<u xml:id="u-41.32" who="#StanisławStomma">Jest faktem empirycznym, faktem normalnym, że religia dla wielu ludzi jest źródłem siły, a katolicyzm w szczególności — jako religia autentyczna, oparta na bogatym życiu sakramentalnym. Jest to fakt prosty i z któregokolwiek punktu widzenia go oceniamy.</u>
<u xml:id="u-41.33" who="#StanisławStomma">Wydaje nam się, że zawsze empirycznie ma on znaczenie pozytywne — i to niezależnie od naszego stanowiska a priori, którego, oczywiście, się nie zapieramy. Ten fakt — z jakiejkolwiek strony go ująć — wydaje się mieć znaczenie pozytywne. Gdybyśmy się co do tego porozumieli, droga do rozwiązywania wielu problemów byłaby przetarta.</u>
<u xml:id="u-41.34" who="#StanisławStomma">Mówimy o tym na wyrost, ale wydaje się, że tego rodzaju akcent jest też potrzebny.</u>
<u xml:id="u-41.35" who="#StanisławStomma">Nam chodzi o jedno — o uznanie faktu podstawowego, że wartości religijne mają w wychowaniu sens humanistycznie dodatni. Jest to teza podstawowa, o którą walczymy, po to krzyżujemy szpady i krzyżować będziemy.</u>
<u xml:id="u-41.36" who="#StanisławStomma">Urzeczywistnieniem każdej idei jest człowiek — i miarą, i sprawdzianem każdej idei jest człowiek. Temu egzaminowi chętnie poddajemy naszą młodzież. Wydaje się, że człowiek wierzący w Polsce już egzamin zdał: zarówno w dobie niewoli, w okresie ucisku, w okresie prześladowań, w obozach, jak ojciec Kolbe, kiedy poszedł na śmierć za innego człowieka, który miał rodzinę — jak i dziś, kiedy weryfikuje się pracę wielu codziennych, zwykłych, szarych ludzi, jak dziś, kiedy idea owocuje w postaci dobroci i cierpliwości jakiejś pielęgniarki, która tę siłę czerpie ze źródeł religijnych.</u>
<u xml:id="u-41.37" who="#StanisławStomma">Czym jest katolicyzm w Polsce? Nie chodzi nam tu o statystykę, ale o fakt, że to są duże złoża siły moralnej. Powstaje pytanie, jak wykorzystać te złoża. Chodzi o to, by te siły wykorzystywane były w Polsce twórczo, by twórczo się w Polsce uaktywniały. Może natomiast się wytworzyć sytuacja, gdy będą się one jałowo zużywać, bo mogą się rozładowywać w jakichś napięciach wewnętrznych, które raz się zwiększają, raz opadają. W stanie jakiegoś napięcia wewnętrznego, na tle jakiejś scysji na podłożu rodzinnym energia ta może się wciąż rozładowywać i spalać bezużytecznie. Nam chodzi o jej twórcze kierowanie.</u>
<u xml:id="u-41.38" who="#StanisławStomma">Zdajemy sobie natomiast sprawę, że nie jest to zagadnienie jednostronne, ale dwustronne. Ciężar rozkłada się zarówno na obóz wierzących, jak i niewierzących. Zdajemy sobie sprawę, że i dla nas wynikają stąd obowiązki, które na siebie staramy się przyjąć.</u>
<u xml:id="u-41.39" who="#StanisławStomma">Chcemy kłaść fundamenty trwałego współżycia. Tolerancja nie jest biernością, wymaga od ludzi postawy aktywnej. Tolerancja jest jakimś aktywnym problemem do rozwiązania. Trzeba się przełamywać, przezwyciężać w sobie niechęci, opory, odruchy, szukać w imię wyższych celów tego, co łączy — przy uszanowaniu dla cudzej osobowości.</u>
<u xml:id="u-41.40" who="#StanisławStomma">Dla tego ważne jest kształtowanie atmosfery. Elementy atmosfery współżycia to równość w traktowaniu obywateli — na to kładę największy nacisk — niezależnie od przekonań, a druga sprawa to wzajemny szacunek.</u>
<u xml:id="u-41.41" who="#StanisławStomma">W tym miejscu muszę wnieść skargę na pewne organy prasy i pewne formy propagandy. Pod tym względem jesteśmy wielokrotnie dotykani. Kiedyś na którejś z konferencji międzynarodowych w sprawie rozbrojenia reprezentowali Polskę dwaj profesorowie polscy, obaj aktywnie przyznający się do katolicyzmu i wyznający go bardzo wyraźnie. To nie przeszkadza, że słyszy się na zebraniach krótki skrót sytuacji w formie: zabobon.</u>
<u xml:id="u-41.42" who="#StanisławStomma">Pismo „Argumenty” też pozwala sobie na podobną klasyfikację środowisk i idei, które mają za sobą dwa tysiące lat głębokich perypetii rozwojowych, głębokiego rozwoju kulturalnego.</u>
<u xml:id="u-41.43" who="#StanisławStomma">Otóż to są rzeczy, które oczywiście bardzo boleśnie dotykają.</u>
<u xml:id="u-41.44" who="#StanisławStomma">W czasie mego ostatniego pobytu we Włoszech pewien wybitny myśliciel i polityk włoski, bardzo zresztą w świecie szanowany i znany, powiedział do mnie: „Polska jest nadzielą świata”. W jakim sensie jest nadzieją świata? Ze tu utrwalają się formy współżycia i współpracy ludzi różnych przekonań. Miał, oczywiście, na myśli stosunki między wierzącymi i niewierzącymi oraz stosunki między Kościołem i Państwem takie, jakie się w Październiku kształtowały.</u>
<u xml:id="u-41.45" who="#StanisławStomma">Ludzie są zmęczeni napięciem, ciągłą groźbą wojny, zmęczeni poczuciem, że miecz Damoklesa wisi nad ich głowami. Chcą pokoju, współpracy. Dojrzewa też coraz bardziej kryzys zimnej wojny. Ludzie mają dość zimnej wojny, pragną restytucji zaufania, normalnych ludzkich stosunków. I dlatego zwracają się oczy na Polskę.</u>
<u xml:id="u-41.46" who="#StanisławStomma">Słyszałem takie zdania wciąż i wciąż: jeżeli u was ludzie potrafili się dogadać, jeżeli marksiści i katolicy znaleźli modus vivendi, to może jest to zapowiedzią zmian i na szerszą skalę, może to zadatek odprężenia w świecie.</u>
<u xml:id="u-41.47" who="#StanisławStomma">I ci, co tak myślą, nie mieli żadnej intencji wbijania klina w obóz socjalistyczny. Odwrotnie — cenili fakt, że Polska utrzymuje jedność z blokiem socjalistycznym.</u>
<u xml:id="u-41.48" who="#StanisławStomma">Jeżdżąc na Zachód przeżywałem wiele chwil wzruszających. To samo przeżywali koledzy, jak Zawieyski i inni. Widziano we mnie działacza katolickiego z jednej strony, a zarazem przedstawiciela Parlamentu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Toteż składano wciąż na moje ręce najserdeczniejsze życzenia, aby polski eksperyment współżycia udał się, aby się rozwijał i stawał się coraz mocniejszy. Życzenia te brałem żywo do serca. Chciałbym, ażeby ci ludzie nie byli zawiedzeni. Po powrocie do kraju ogarnia mnie niejednokrotnie pewien smutek. Takie wielkie nadzieje w świecie, a tyle niebezpieczeństw na terenie domowym, bezustannie Scylle i Charybdy, które z największym trudem trzeba wymijać.</u>
<u xml:id="u-41.49" who="#StanisławStomma">Z tej trybuny podkreślałem naszą radość z powodu nowych stosunków między Kościołem i Państwem po Październiku. Ostatnio narastają trudności, jest coraz więcej spraw otwartych i budzą się obawy, żeby się nie sprawdzała teza dialektyczna, że ilość przechodzi w jakość. Żeby ilość spraw otwartych, narastających, nie powodowała zmian czasem i samej jakości tego stosunku. Tych naszych dezyderatów, naszych obaw, tutaj formułować nie będę; przedstawiamy je często właściwym władzom, z premedytacją nie będę tutaj o nich mówić, dlatego że nie przyczyniałoby się to do ich załatwienia. Istnieje wspólna komisja, złożona z przedstawicieli Kościoła i Rządu, i Chcielibyśmy, aby się zbierała i aby stopniowo trudności usuwała. Nie chodzi nam o pokwitowanie tej sprawy, lecz o załatwienie.</u>
<u xml:id="u-41.50" who="#StanisławStomma">Już kończę.</u>
<u xml:id="u-41.51" who="#StanisławStomma">Myśmy wybrali: jesteśmy za porozumieniem i współżyciem. Jest to wybór konsekwentny, przemyślany i zdecydowany. Widzimy niebezpieczeństwa. Nic nas z obranej drogi nie sprowadzi. W każdej sytuacji apelować będziemy o wzajemne zrozumienie i poszanowanie — z jednej strony postulując wolność i swobodną działalność Kościoła, z drugiej zaś wspólny twórczy wysiłek wierzących i niewierzących dla dobra narodowego. Jesteśmy pewni w tej naszej postawie pozytywnej oceny przyszłych pokoleń. Jesteśmy pewni, że jest to sprawa dobra i zasługująca na walkę.</u>
<u xml:id="u-41.52" who="#StanisławStomma">Wiemy też, że towarzyszą nam dobre życzenia ze strony wierzących w Polsce, a także i niewierzących, bo wydaje mi się, że w Polsce ludzie nie palą się do konfliktów wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-41.53" who="#StanisławStomma">Ufamy, że piętrzące się trudności będą usuwane stopniowo, że pomimo pewnych zakłóceń pójdziemy wytrwale do tego celu, jakim jest pokój wewnętrzny i współżycie ludzi dobrej woli. Dlatego — że się tak wyrażę — nie odrywamy ręki od pługa. Mamy wolę jak najaktywniejszego włączania się w nasze prace państwowe. I w tym duchu koło nasze — jako wyraz naszego stosunku do państwa — powzięło decyzję, że będzie jednogłośnie głosować za budżetem państwa.</u>
<u xml:id="u-41.54" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Bolesławowi Drobnerowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#BolesławDrobner">Wysoki Sejmie! Kiedy przeglądam roczniki statystyczne z lat ostatnich, to natrafiam na tabelki nastrajające bardzo optymistycznie. Ale natrafiam też na tabelkę, która mnie bardzo niepokoi. Chodzi o przestępczość wśród nieletnich — i to religijnych, w mniejszym stopniu bezwyznaniowych. To jest przerażająca tabelka.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#BolesławDrobner">Nie czytam nigdy przemówień i nic nie mam tutaj przed sobą, mam tylko tabelkę.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#BolesławDrobner">Dlaczego jest duża przestępczość wśród nieletnich? W 1952 r. stanęło 38 tys. osób przed sądami dla nieletnich, a w 1953 r. — 41 tys., to znaczy więcej.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#BolesławDrobner">Ktoś by powiedział, że następne tabele pokazują zmniejszanie się tej cyfry. Ale to złuda. Zmniejsza się ilość, a zwiększyła się „smutna jakość”, ponieważ sędziowie dla spraw nieletnich mówili, że ciężar tych spraw, które prowadzą, jest coraz gorszy, coraz większy.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#BolesławDrobner">Nie ma dymu bez ognia. I nie ma skutku bez, przy czyny. I choć się uczyli religii, to jednakże nie ustrzegli się konfliktu z ustawą. I to jest przerażające. Nie tylko dlatego, że religia nie jest piorunochronem przed czymkolwiek gorszym.</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#BolesławDrobner">Sam osobiście jestem ateistą, jestem bezwyznaniowy i niepotrzebny mi jest piorunochron przed czymś złym. Wychowałem dzieci, wychowałem wnuków, wychowaliśmy bez religii, bez wyznania — i nie są wcale gorsi od innych.</u>
<u xml:id="u-43.6" who="#BolesławDrobner">To jest zabobon, Kolego Stomma — jeden z wielu.</u>
<u xml:id="u-43.7" who="#BolesławDrobner">Umyślnie o tym mówię, żeby się nie zdawało, że po takim przemówieniu, no to już jest jasne: tylko wracać na łono Kościoła!</u>
<u xml:id="u-43.8" who="#BolesławDrobner">Muszę tę dygresję zrobić, bo nie umiem nie polemizować z przeciwnikami tak szlachetnymi zresztą, jakim jest poseł Stomma. Gdybym teraz umarł — co się zdarzyć może — przypadkowo w takiej miejscowości, gdzie jest tylko cmentarz wyznaniowy przy gminie rzymsko-katolickiej, no to nie mógłbym leżeć koło profesora Stommy, gdyby też tam umarł, bo jestem przecież bezwyznaniowiec. I mówiło się tutaj na sali sejmowej o tym, że to jest święta ziemia, do której tacy, którzy nie mają piorunochronu, nie mogą dojść.</u>
<u xml:id="u-43.9" who="#BolesławDrobner">Nie ma skutku bez przyczyny. Weszła w życie ta młodzież wychowana i urodzona w czasie okupacji, źle wychowana; wszyscy jesteśmy winni. Teraz spotykamy tę młodzież w sądach dla nieletnich — rocznik 1945, rocznik 1946 — dzieci, które mają po 14, 15 lat. I tych spraw jest coraz więcej i coraz gorszych.</u>
<u xml:id="u-43.10" who="#BolesławDrobner">Czym się to tłumaczy? Różnymi przyczynami.</u>
<u xml:id="u-43.11" who="#BolesławDrobner">No, wychowanie okropne. Rodzice — czy zawsze są nadzwyczajnymi wychowawcami, środki — czy zawsze są najlepsze? Te dzieci są ofiarami. Ta młodzież, którą trzeba kochać, mimo że ona wchodzi w konflikt z ustawą karną, ta młodzież jest ofiarą warunków, które do tego doprowadziły. W przyszłości będziemy tego unikać i unikniemy.</u>
<u xml:id="u-43.12" who="#BolesławDrobner">Popatrzmy, co sąd może zrobić w sprawie tej młodzieży? Może dać sędzia — obok ławników — upomnienie. No, wątpliwa kara. Czy upomnienie może nagle zmienić, czy to upomnienie może wpłynąć na tego chłopca tak nadzwyczajnie?</u>
<u xml:id="u-43.13" who="#BolesławDrobner">Następnie — dozór rodzinny. Byłem ławnikiem w sądzie dla nieletnich i nieraz, widząc tych rodziców, myślałem, że pod ich dozór dziecka nie oddałbym. Nie zawsze są oni nadzwyczajni. Dozór kuratora — przeważnie są to ludzie starsi, emeryci, którzy chcą społecznie pracować, ale oni psychiki dziecka nie znają i po pewnym czasie opuszczają ręce — szkoda dla łobuziaka czasu.</u>
<u xml:id="u-43.14" who="#BolesławDrobner">Dalej idzie zakład wychowawczy. Ale o nim w tej chwili mówić nie będę. Wreszcie zakład poprawczy.</u>
<u xml:id="u-43.15" who="#BolesławDrobner">Otóż byłem niedawno w jednym zakładzie poprawczym. Zakład poprawczy to jest właściwie więzienie. Brama zamknięta, ale uciekają, mało tego — swobodni, ale grypsy wysyłają, to znaczy więzienie. Komendant, czy jak się nazywa ten człowiek, który mnie uświadamiał o tym, powiadał: „Nasi chłopcy chodzą do kina, tak, zachowują się spokojnie”. Ale poszedłem do jednego kina i spytałem bileterów-proletariuszy, jak to jest z tymi chłopcami, którzy przychodzą z zakładu poprawczego. „Ano, zachowują się dobrze, tylko wszyscy na nich pokazują palcami: to są te łobuzy; uważaj, bo cię po drodze okradną”. To znaczy mundur wskazuje na to, że ten chłopiec jest przestępcą, na niego rzuca się już cień poważny.</u>
<u xml:id="u-43.16" who="#BolesławDrobner">To znaczy zakłady poprawcze nie są dobrą karą. Są złą karą w naszych warunkach.</u>
<u xml:id="u-43.17" who="#BolesławDrobner">Ale wrócę do statystyki. Statystyka powiada, że w 1952 r. sądy dla nieletnich daty upomnienia 2.820 chłopcom (mniej tam jest dziewcząt), a w 5 lat potem spadła ta liczba do 2.238. Jest to poważny spadek, wskazujący na poprawę, napełniający optymizmem. Dozór rodziny spadł z 4.386 na 3.544. A to cudownie! Dozór kuratora spadł z 4.717 na 4.185. W zakładzie wychowawczym, o którym za chwilę będę mówił, ilość wychowanków spadła z 831 na 704.</u>
<u xml:id="u-43.18" who="#BolesławDrobner">Wszystko cudownie! Tylko teraz zastanówmy się nad taką liczbą: w tym samym 1952 roku skazanych na zakład poprawczy było 4.736, ale w 1957 roku — 6.101. No, to jest poważna sprawa, to są najgorsze kary, najcięższe: zakład poprawczy. Co się okazuje w naszych warunkach? Że z tych 4.736 skazanych do zakładów poprawczych posłano zaledwie 1.410, a na 6.101 tylko 1.757. Każdy zapyta, a co z resztą? Reszta dostała zawieszenie kary. To znaczy wychodzi na ulicę, no i będzie swoje dalej robić, bo kara tylko w zawieszeniu. A jeśli jeszcze raz takiego młodocianego przestępcę złapią, będzie recydywistą i będzie gorzej.</u>
<u xml:id="u-43.19" who="#BolesławDrobner">Czy to jest słuszna kara? Czy to jest słuszna metoda? Jestem innego zdania. I powiadam: tam brama zamknięta, więc uciekają, brama zamknięta, więc przesyłają grypsy. A kto wychowuje tych chłopców w tym zakładzie poprawczym? Człowiek, który wykonuje rozkaz, jest w mundurze służbowym. Wszyscy ci, którzy mnie tam spotkali, są w mundurach. Pytam: no dobrze, a pochodzenie społeczne tych chłopców? Dostaję odpowiedź: nie pamiętam. A mnie się zdawało, że taki człowiek powinien pamiętać.</u>
<u xml:id="u-43.20" who="#BolesławDrobner">W zakładzie wychowawczym, o którym będę mówił, w Pilicy, na pamięć wiedzą, znają rodziców, ci rodzice przychodzą często do swoich synów albo do podopiecznych. W tym drugim zakładzie nie wiedzą nic. Opanował mnie smutek, kiedy dowiedziałem się, że na 136 podopiecznych 113 jest z warstwy robotniczej — musimy na to zareagować, rozumieć, co to znaczy — zaledwie 11 ze wsi, a reszta z kół inteligencji. A on, ten człowiek w mundurze, nie wie o tym. Bo tam ten materiał ludzki jest nie kontrolowany, bo Ministerstwo Sprawiedliwości nie zwraca uwagi na dobór odpowiednich ludzi, którzy nie tylko dyscypliny wojskowej uczą w tym zakładzie poprawczym, ale powinni uczyć, podnosić poziom moralności, uczciwości itd.</u>
<u xml:id="u-43.21" who="#BolesławDrobner">Równo 3 lata temu, w 1956 roku, 24 kwietnia, na tej sali sejmowej mówiłem o zakładach wychowawczych. Wspomniałem, że widziałem kiedyś w 1936 roku pod Moskwą komunę bezprizornych, bardzo ciekawy kombinat młodzieżowy — wspaniały. Tam brama otwarta, tam nie ma więzów, kajdan, tam się nie chodzi w mundurach. I rozmawiałem z młodymi ludźmi, którzy tam pracują — nadzwyczajnie zadowoleni. Potem Makarenko napisał Poemat pedagogiczny, zawalone są półki w księgarniach u nas tą książką Makarenki.</u>
<u xml:id="u-43.22" who="#BolesławDrobner">A my teraz w Pilicy w powiecie olkuskim mamy „Poemat pedagogiczny” wspaniały. Ilekroć przyjeżdżam do tego zakładu wychowawczego, to widzę postęp nadzwyczajny. No, brama otwarta, poza godzinami nauki, kiedy chcesz to wyjdziesz, przyjdziesz. Chłopcy mają serdeczny stosunek do swoich wychowawców, do dyrektora — panuje swoboda. Mało tego. Mają warsztaty stolarskie, mają warsztaty blacharskie, które założono w krótkim czasie wobec chętnego stosunku kuratorium — dawniej to inaczej bywało. Przyjdzie tam zegarmistrz i będzie tych chłopców uczył, radiotechnik, fotograf, bo nie wszyscy chcą heblem pracować i nie wszyscy chcą robić z blachy różne wyroby.</u>
<u xml:id="u-43.23" who="#BolesławDrobner">A w zakładzie poprawczym — szewstwo i krawiectwo. Musi chłopak ruchliwy, w którym krąży krew, a nie woda ani mleko, siedzieć na zydlu szewskim i dumać o tym, jak stamtąd uciec. Nie ma podejścia indywidualnego do tej młodzieży.</u>
<u xml:id="u-43.24" who="#BolesławDrobner">W zakładzie wychowawczym robią wspólne wycieczki na Wybrzeże, w tym zakładzie wychowawczym jest swoboda wyjazdów. Na przykład na święta Bożego Narodzenia na 80 podopiecznych 72 wyjechało do domu, do rodziny, do rodziców. I wróciło 72. Tylko jeden przyszedł do dyrektora i powiada: „Panie Dyrektorze, odbierz mi Pan ubranie, daj mi Pan piżamę, bo mnie ciągnie na wagary”. Przyznał się. Umiejętnie postąpił dyrektor tego zakładu wychowawczego — chłopak został, pracuje, uczy się dobrze.</u>
<u xml:id="u-43.25" who="#BolesławDrobner">Taki powinien być stosunek i trzeba uczyć ludzi, trzeba wychowywać odpowiednich wychowawców, bo to nie jest taka prosta sprawa. Trzeba także dać im mieszkania, żeby nie korzystać tylko z tych ludzi, którzy mieszkają w Pilicy. Państwo teraz, w tym roku, da na trzy budynki mieszkalne, przez co zwiększy się zaraz ilość wychowanków z 80 do 110 czy 120. Bardzo dobrze.</u>
<u xml:id="u-43.26" who="#BolesławDrobner">Ale komu my zawdzięczamy ten zastrzyk optymizmu, jak ja to nazywam. No, takiej historii, że ośmieliłem się właśnie przed trzema laty zaapelować do Ministra Finansów towarzysza Dietricha i powiedzieć tak — ani nie mamy projektu wstępnego, ani nie mamy dokumentacji technicznej, a prosimy o pół miliona na ten rok, a na przyszły rok o milion. Wspaniały czyn. Nie mogę się dość nachwalić Ministra Dietricha. Twierdzę, że to był kredyt zaufania. Gdybyśmy traktowali te półtora miliona bez wszelkiej dokumentacji i jako pożyczkę, to ta młodzież oddaje procenty „lichwiarskie”. Tyle od siebie daje za to, co zrobił Minister Dietrich wtedy. No, to będzie go dziś kosztowało. Tak za darmo nie chwalimy.</u>
<u xml:id="u-43.27" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-43.28" who="#BolesławDrobner">Ale to jest pars pro toto. Jeden zakład wychowawczy na województwo krakowskie. Jeśli jest miejsce — to się wysyła, a nie było miejsca w zakładzie wychowawczym — idź na spacer i rób swoje dalej. A jakie to przestępstwa? No, pijaństwo, no, chuligaństwo, kradzieże mienia państwowego, społecznego, prywatnego, wszystko jedno — nie pytają się o metrykę, jak kradną, no, zabójstwa nawet. Teraz to będzie inaczej. Ale w sądach dla nieletnich w Krakowie leży 100 wniosków. Dla ukaranych nie ma miejsca w zakładzie wychowawczym jednym, drugim — trzeba budować w całej Polsce takie nakłady wychowawcze, w całej Polsce, i nie żałować pieniędzy.</u>
<u xml:id="u-43.29" who="#BolesławDrobner">Znaleźliśmy zabytkowy pałac po hrabiach Wodzickich. Chcieliśmy go dać Ministrowi Zdrowia. On woli dobry dom, którego nie trzeba naprawiać. Wspaniały pałac, trzeba go wyremontować, będzie to kosztować 3 mln zł. Jeszcze trzeba by budować na olbrzymim terenie szkołę, jedną z tysiąca, i nowy zakład wychowawczy w Kościenikach pod Krakowem. Nie trzeba będzie budować specjalnych domów mieszkalnych jak w Pilicy. Podaję tylko ten przykład, bo blisko jest Nowa Huta, w której teraz wybudujemy w krótkim czasie, w ciągu 2–3 lat, 40 tys. izb mieszkalnych i stamtąd, z odległości 2 km będą przyjeżdżać autobusem wychowawcy, nauczyciele itd.</u>
<u xml:id="u-43.30" who="#BolesławDrobner">Bardzo uprzejmie proszę o pół miliona w tym roku, a na przyszły rok o milion. Jeżeli chłopak w wieku 13, 14, 15 lat tonie w rzece, najbliższy milicjant skoczy do wody, wyciągnie go i za to dostaje Złoty Krzyż Zasługi. Należy mu się. A za wyciągnięcie tych 80 chłopaków już teraz z Pilicy i tych 100 z Kościeników będzie nie za dużo nie tylko złotych, ale brylantowych krzyży, bo tak jak nasze złote — nie są ze złota, to będą brylantowe krzyże zasługi, dobrze się należące. Oto mówię, że mamy z tych zakładów wychowawczych nadzwyczajne doświadczenia i dlatego lepiej, zamiast zawieszać karę, wysłać do zakładów wychowawczych. Lepsze to niż zostawienie ich na ulicy.</u>
<u xml:id="u-43.31" who="#BolesławDrobner">Teraz wrócę do takiej sprawy, którą mógłbym zatytułować, gdybym to pisał w prasie, „zastrzyk optymizmu”. Zastrzyk optymizmu — dodam jeszcze coś — polskiej witaminy J. My wiemy wszyscy, że istnieje B-ekstra, czy super B, najlepsze, ale jeszcze J nie znamy. Witaminę C znamy. Powiem o takiej rzeczy. W końcu października umieściłem w „Dzienniku Polskim” w Krakowie taką notatkę. Pozwolę sobie przeczytać: „Chcieliśmy uzyskać w Wojewódzkiej Radzie Narodowej fundusze na wybudowanie nowego zakładu opieki społecznej dla starców, względnie nieuleczalnie chorych, przeznaczonego li tylko dla mieszkańców spoza Krakowa. Dotychczas mieszkańcy spoza Krakowa korzystają z 50% łóżek w Krakowskich Zakładach Opieki Społecznej. Miejski Wydział Pomocy Społecznej odmawia bardzo często miejsca starym spracowanym ludziom z Krakowa, a ci, którzy się dostali do zakładu specjalnego, przebywają w straszliwej ciasnocie”.</u>
<u xml:id="u-43.32" who="#BolesławDrobner">Jak reaguje na to para chłopów z ziemi podkrakowskiej? Będę o nich mówił. Dostaję pewnego dnia list, czytam, jestem zachwycony. Zastrzyk optymizmu. Mówię z góry, Towarzyszu Ministrze — ani grosza od Was.</u>
<u xml:id="u-43.33" who="#komentarz">(Wesołość na sali).</u>
<u xml:id="u-43.34" who="#BolesławDrobner">„Szanowny Panie Doktorze. Kiedyś wyczytaliśmy w gazecie pańskie słowa w ustępie „proszę o głos” i byliśmy tak wzruszeni dobrocią Pana Doktora, że pan jest łaskawy i dobry, że poruszył ten najważniejszy i najboleśniejszy problem, tę ciężką dolę starego spracowanego człowieka. Były wypadki, i jeszcze są do dziś, że ubogi człowiek stary nie ma gdzie życia zakończyć, a umiera pod gołym niebem. Więc my, Jaroszowie — na J — Jan i Anna z Nowej Wsi szlacheckiej nr 127 postanowiliśmy oddać pod budowę domu dla starców piękną parcelę, jaka tylko potrzebna. I również pod ogród na przechadzkę. Parcela znajduje się w środku gromady, przy pięknych zagajnikach, na miejscu kościół, elektryka na wykończeniu, autobus kursuje, miejscowość zdrowa, wesoła...” itd. itd. „...Ufajmy, że znajdą się ludzie, którzy będą dawali składki, aby powstał dom i tysiącom starców otarł łzy, a będą pokolenia wspominały tu na ziemi, a po śmierci i Pan Bóg panu doktorowi — mimo piorunochronu brakującego mi — po stokroć zapłaci”.</u>
<u xml:id="u-43.35" who="#komentarz">(Wesołość na sali.)</u>
<u xml:id="u-43.36" who="#BolesławDrobner">Zgoda, pojechałem tam, pod Liszki pod Krakowem, spotkałem się z chłopami czarującymi, prostymi ludźmi, szlachetnymi. Taki Jarosz to taki polski chłop, to potęga i basta. Powiedział mi on: „Może to nie wszystko, dodamy więcej, bo mamy, grosz nie ciąży na hipotece”.</u>
<u xml:id="u-43.37" who="#BolesławDrobner">Tacy ludzie się znajdują, nie biorą ze skarbu, nie ciągną ze skarbu państwa, lecz darują na rzecz skarbu państwa. I tam dom musi powstać, na 100 łóżek będzie miejsce. Będziemy budowali dalsze domy, bo proponujemy, ażeby powstał komitet składający się z posłów miasta Krakowa i województwa krakowskiego z Premierem Cyrankiewiczem na czele.</u>
<u xml:id="u-43.38" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-43.39" who="#BolesławDrobner">No, jest posłem miasta Krakowa, to jego też musi kosztować. Będziemy składki zbierać na dom, tak jak Warszawa zbiera na dom Matysiaków. Tak powstanie azyl dla ludzi spracowanych — dom im. Jaroszów. To będzie dobry czyn właśnie dzięki patriotyzmowi tych ludzi.</u>
<u xml:id="u-43.40" who="#BolesławDrobner">A teraz korzystam z tego, że Marszałek jest dla mnie bardzo uprzejmy, i będę mówił o czymś zupełnie innym. Niestety, sprawa ta nie dotyczy budżetu ani planu gospodarczego, ale to jest jedyna okazja, żebym teraz przy okazji debaty budżetowej poruszył ją. I nie zacznę od własnych uwag, tylko zacznę od przeczytania jednego małego artykuliku, zamieszczonego w jednym z pism krakowskich. Jest to artykuł sędziego dla nieletnich, obywatelki Ireny Piotrowskiej, która pisze:</u>
<u xml:id="u-43.41" who="#BolesławDrobner">„Od chwili ukazania się ustawy, w myśl której księdzu nie wolno udzielać ślubu kościelnego osobom nie posiadającym jeszcze ślubu cywilnego, sąd dla nieletnich w Krakowie oblegany jest niemal przez interesantów przychodzących tu z prośbą o zezwolenie na udzielenie im ślubu cywilnego.</u>
<u xml:id="u-43.42" who="#BolesławDrobner">Kim są owi interesanci? 16 i 17-letnie dziewczęta, najczęściej bez wyuczonego zawodu, bez mieszkania, bez jakichkolwiek warunków do stworzenia rodziny. Zwykle petentka motywuje swą prośbę ważkim powodem: mieszka razem z narzeczonym, jest w ciąży, chociaż nie zawsze jest to zgodne z prawdą, mimo przedłożenia nieraz świadectwa lekarskiego o tym stanie.</u>
<u xml:id="u-43.43" who="#BolesławDrobner">Ponieważ konsekwencje zawieranego w tak młodym wieku, nieprzemyślanego i opartego na chwiejnych podstawach małżeństwa są w przeważającej części przykre, sąd podejmuje wszelkie środki, mające na celu zapobieżenie przyszłym tragediom dwojga młodych. Nierzadko obydwoje wspólnie mają niewiele ponad 30 lat. Wzywa kolejno dziewczynę, narzeczonego, ich rodziców lub opiekunów w celu przesłuchania. Pytania dotyczą ukończenia jakiejś szkoły, służby wojskowej narzeczonego, pracy zawodowej, zasobów materialnych, warunków mieszkaniowych, które pozwoliłyby na ustabilizowanie życia młodych i założenie rodziny. Petentka musi się orientować w pielęgnacji niemowląt, wychowaniu dziecka, prowadzeniu gospodarstwa itd. Odpowiedzi w rodzaju: dzieckiem zajmie się mama, albo: będę się starał o pracę, w wojsku jeszcze nie służyłem, będziemy mieszkać kątem u rodziców, skoro dziecko przyjdzie na świat, otrzymamy chyba mieszkanie — są smutnym dowodem braku rozwagi i przygotowania młodych do poważnych zadań, powtarzam — do poważnych zadań, jakie niesie ze sobą małżeństwo. W takich wypadkach sąd nie udziela i udzielać nie będzie zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego, nawet jeśli petentka spodziewa się dziecka;</u>
<u xml:id="u-43.44" who="#BolesławDrobner">Dotychczas nieletni kandydaci na małżonków postępowali następująco: zawierali ślub w kościele (to nie ja piszę), a potem, ponieważ żona miała zostać matką, otrzymywali ślub cywilny. Nierzadko zdarzały się wypadki, że mężczyzna zawierał z nieletnią ślub kościelny, choć kiedyś zawarł już z inną ślub cywilny.</u>
<u xml:id="u-43.45" who="#BolesławDrobner">Jakie z tego wynikały konsekwencje, nie trzeba chyba mówić, i dlatego ustawa regulująca ostatecznie sprawę zawierania małżeństw jest nader słuszna.</u>
<u xml:id="u-43.46" who="#BolesławDrobner">Zdaniem sądu dla nieletnich, powinno się też co rychlej wprowadzić zarządzenie o zapowiedziach w urzędach stanu cywilnego oraz ustalenie pewnego okresu czasu, np. pół roku, od chwili zgłoszenia do zawarcia ślubu, tak aby młodzi mogli się lepiej poznać i przemyśleć sprawę”.</u>
<u xml:id="u-43.47" who="#BolesławDrobner">Spotykam na dyżurach poselskich dość często młode dziewczęta w trudnym okresie brzemiennym, których mąż wyjechał albo poszedł do wojska i żadnych alimentów nie zostawił; Mógł powiedzieć, że skoro Pan Bóg daje dzieci, to i daje na dzieci, ale niestety, umowy takiej — przynajmniej w tym wieku — już nie ma. Śluby — jak mi powiedziano w Urzędzie Stanu Cywilnego w środku miasta, a nie w Nowej Hucie — między 18 a 20 rokiem stanowią — 34% ilości ślubów w ogóle w tym roku, między 20 a 22 rokiem — 22%. I często się zdarza, że w pierwszym roku po ślubie jest już prośba o rozwód. Tych rozwodów jest dość dużo, Między rokiem 1950 a rokiem 1957 — to podaje Rocznik Statystyczny — zwiększyła się ilość rozwodów z 0,43‰ na 0,55‰. To jest poważne ostrzeżenie.</u>
<u xml:id="u-43.48" who="#BolesławDrobner">Czy my powinniśmy obojętnie powiedzieć: no, trudno i darmo, Konstytucja daje prawo zawierania ślubu pełnoletniemu chłopcu i pełnoletniej dziewczynie po 18 roku życia. Do tego wieku trzeba mieć z sądu opiekuńczego prawo do zawarcia ślubu, ale od 18 roku życia oni głosują.</u>
<u xml:id="u-43.49" who="#BolesławDrobner">My do młodzieży mamy nie tylko — powiem o sobie — stosunek pozytywny. Poseł Stomma wie, że my tę młodzież kochamy, darzymy prawdziwym sentymentem. Myśmy walczyli o prawa dla tej młodzieży, tylko że doświadczenie uczy nas... Musimy się zastanowić, czy trzymać się sztywno dogmatu, Konstytucji, czy można też zmienić ją trochę, wprowadzić jakąś nowelę, jakąś zmianę artykułów, żeby nie było tych strasznych rzeczy, o których pisze Piotrowska, o których ja tak dobrze wiem.</u>
<u xml:id="u-43.50" who="#BolesławDrobner">Zacytuję jedno ciekawe zdanie z interesującej książki prof. Schaffa Spór o zagadnienia moralności: „Łatwiej jest rozwiązać kwestie ogólne, niż odpowiadać na pytania wymagające szczegółowej i konkretnej wiedzy. Na takie pytania można odpowiedzieć tylko w oparciu o konkretne doświadczenia praktyczne”. A te konkretne doświadczenia praktyczne mówią, że trzeba zmienić przepisy.</u>
<u xml:id="u-43.51" who="#BolesławDrobner">To będzie bardzo niepopularne, może młodzież wystąpi przeciwko mnie, nie pierwszy raz w moim życiu. Ja ich dalej kochać będę. A my dla poprawy tej ciężkiej sytuacji musimy zdobyć się na odwagę. Sądzę, że każda zwłoka w przetrzymaniu tej sprawy i chowaniu jej pod korzec jest niebezpieczna. Periculum in mora. I sądzę, że powinna teza starorzymska kierować nami wtedy, kiedy staniemy wobec rządowego projektu — zmiany Konstytucji. Owszem, prawa do głosowania, ale jeszcze nie do zawierania ślubów.</u>
<u xml:id="u-43.52" who="#BolesławDrobner">Poczucie odpowiedzialności nie istnieje jeszcze u tych młodych ludzi, poczucie przywiązania do rodziny. Wszyscyśmy się żenili i sam wiem, że nie byłem jeszcze doświadczony, nie wiedziałem, jak podchodzić do tego. Łamią się charaktery bardzo często przy tym, trudne są te sprawy. My musimy się na to zdobyć.</u>
<u xml:id="u-43.53" who="#BolesławDrobner">Zakończę starorzymskim takim powiedzeniem: „Caveant, consules” — to znaczy w tym wypadku, my suwereni — „ne quid detrimenti Respublica capiat” — to znaczy musimy się strzec, ażeby Rzeczpospolita nie doznała krzywdy i straty.</u>
<u xml:id="u-43.54" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Henrykowi Jabłońskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#HenrykJabłoński">Wysoka Izbo! Dyskusja nad planem i budżetem daje nam możność poruszenia olbrzymiego wachlarza problemów w najrozmaitszych dziedzinach gospodarki, kultury i polityki, wszystkie one bowiem znajdują jakieś swoje odbicie w planie gospodarczym państwa i w jego finansach. W różnych też częściach budżetu napotykamy problemy nauki, coraz bardziej bowiem przenikają one całokształt naszego życia. W związku z tym właśnie zjawiskiem poruszyć pragnę zagadnienia, które wydają się wielkiej doniosłości, a nie znalazły dotychczas w naszym kraju należytego rozwiązania. Myślę o koordynacji badań naukowych i wprowadzaniu w życie zdobyczy nauki.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#HenrykJabłoński">Byłoby jak najbardziej niesłuszne, gdybyśmy nie doceniali poważnych osiągnięć nauki polskiej w ostatnich latach, które zawdzięcza ona przede wszystkim stale wzrastającej opiece naszego państwa, wyrażającej się choćby we wzroście nakładów finansowych i w poszerzaniu bazy materialnej warsztatów naukowych.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#HenrykJabłoński">Tendencję stałego wzrostu budżetu nauki — tę samą, co w latach ubiegłych — widzimy i w roku bieżącym.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#HenrykJabłoński">Innego rodzaju zjawisko korzystne dla rozwoju nauki widzimy w stałym wzroście roli nauki w planowaniu zadań gospodarczych państwa i w udziale uczonych w organach planujących.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#HenrykJabłoński">Podkreślić wreszcie trzeba, jako jeszcze jedno ważne zjawisko dodatnie, powszechne uznanie przez polski świat naukowy dwóch fundamentalnej wagi zasad:</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#HenrykJabłoński">— konieczności planowego działania w zakresie nauki, wyrażającego się w opracowywaniu długofalowych planów rozwoju nauki oraz — dla krótszych okresów czasu — opracowywania planów badawczych;</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#HenrykJabłoński">— konieczności wiązania planów naukowych z potrzebami gospodarczymi i kulturalnymi państwa.</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#HenrykJabłoński">Z tym wiąże się zrozumienie podejmowania przez naukę badań kompleksowych o szczególnym znaczeniu, powstanie komitetów i komisji problemowych, skupiających uczonych różnych specjalności, ale podejmujących wspólnie ważne zadania, jak dla przykładu gospodarka wodna, elektryfikacja kraju, problematyka planowania przestrzennego, aktywizacja terenów zaniedbanych itp.</u>
<u xml:id="u-45.8" who="#HenrykJabłoński">Na marginesie jednak rejestru najważniejszych zjawisk pozytywnych dodać od razu należy, że przyjęcie najsłuszniejszych nawet założeń programowych nie wystarczy, jeśli nie potrafimy przewidzieć dla ich realizacji odpowiednich form organizacyjnych. Pod tym względem zaś uznać należy, że wiele jeszcze i to bardzo wiele pozostaje do zrobienia.</u>
<u xml:id="u-45.9" who="#HenrykJabłoński">Ściślej biorąc, należałoby właściwie sprawę postawić od drugiej strony. Właśnie dlatego, że mamy już poważne osiągnięcia, że umocniło się wiele dawniej już w Polsce uprawianych dyscyplin nauki, że poważnie zaawansowane zostały prace w zakresie nowych, dawniej wcale lub prawie wcale nie uprawianych kierunków naukowych, że powstały nowe, poważne warsztaty naukowe, możemy i powinniśmy na wyższy poziom podnieść prace w zakresie planowania działalności naukowej i jej koordynacji.</u>
<u xml:id="u-45.10" who="#HenrykJabłoński">Pierwsze z brzegu przykłady wystarczą, by uzmysłowić słuszność tej tezy.</u>
<u xml:id="u-45.11" who="#HenrykJabłoński">Jeśli kilka lat temu jeszcze prawie nie mieliśmy naukowego czasopiśmiennictwa technicznego, to dziś niemal we wszystkich ważniejszych działach nauk technicznych posiadamy na dobrym, często bardzo dobrym poziomie, regularnie wychodzące publikacje periodyczne. W zakresie rozbudowy sieci warsztatów naukowych rok 1958 zaznacza się takimi choćby osiągnięciami, jak uruchomienie reaktora atomowego w Świerku i akceleratora w Krakowie, a krakowski ośrodek badań jądrowych urósł już do rozmiarów pozwalających na przekształcenie go w samodzielny instytut. W tym samym roku 1958 niedawno wyodrębniony jako samodzielna jednostka Zakład Maszyn Matematycznych Polskiej Akademii Nauk uruchomił pierwszą w Polsce wyprodukowaną cyfrową maszynę liczącą.</u>
<u xml:id="u-45.12" who="#HenrykJabłoński">Odkryte u nas niedawno nowe złoża cennych kopalin stwarzają nowe perspektywy gospodarce narodowej.</u>
<u xml:id="u-45.13" who="#HenrykJabłoński">Równocześnie nasi uczeni zdobywają coraz mocniejszą pozycję w dziedzinach nowych i szczególnie ważnych z punktu widzenia perspektyw rozwoju samej nauki i postępu technicznego. Dotyczy to zarówno nauk podstawowych, technicznych jak i biologicznych.</u>
<u xml:id="u-45.14" who="#HenrykJabłoński">Przy tym wszystkim olbrzymi potencjał badawczy tkwiący w wielkiej sieci instytutów naukowych i katedr szkół wyższych mógłby być jeszcze lepiej wykorzystany, gdybyśmy potrafili lepiej nim kierować. A niezbędne instrumenty merytorycznej koordynacji i planowania zostały przecież również stworzone. Wystarczy wspomnieć około 80 komitetów naukowych PAN, grupujących najwybitniejszą kadrę naukową całego kraju. Komitety te przy opracowywaniu poszczególnych zagadnień mogą odwoływać się do szerszych jeszcze zespołów ekspertów, a z drugiej zaś strony jednoczyć swe wysiłki, by kompleksowo rozstrzygać wiele problemów wspólnych czy zazębiających się.</u>
<u xml:id="u-45.15" who="#HenrykJabłoński">Dwa przykłady wystarczą dla ilustracji tego zagadnienia: Komitet Elektryfikacji Polski na przykład musi posługiwać się innymi grupami specjalistów, gdy bada problem źródeł energii, innymi, gdy rozpatruje problem sieci, jeszcze innymi, gdy zajmuje się kwestią surowców elektrotechnicznych; poza tym wszyscy oni nie mogą decydować w oderwaniu od pracy sąsiadów, a nadto pominąć współpracy z ekonomistami, specjalistami planowania przestrzennego itd.</u>
<u xml:id="u-45.16" who="#HenrykJabłoński">A przecież sprawy naszej techniki, a więc i sprawy elektryfikacji, nie zamykają się w istocie tylko w granicach naszego własnego kraju. Jesteśmy częścią wielkiej socjalistycznej rodziny, w której musi istnieć odpowiedni podział zadań, bo tylko wtedy będziemy najlepiej wykorzystywać, każdy osobno i wszyscy razem, swoje możliwości. Stąd wynika specjalne pole do kompleksowego rozstrzygania wielkich i skomplikowanych problemów, takich jak na przykład wspomniany problem elektryfikacji.</u>
<u xml:id="u-45.17" who="#HenrykJabłoński">Nawiasem dodać warto, że zagadnienie to powtórzy się w różnych wariantach w najrozmaitszych dziedzinach gospodarki, a w konsekwencji również i nauki.</u>
<u xml:id="u-45.18" who="#HenrykJabłoński">Coraz większego znaczenia w tych warunkach nabiera sprawa kooperacji między poszczególnymi pionami działalności naukowej. Jest ona przede wszystkim konieczna ze względu na prawidłowy rozwój nauki, bo na drodze kooperacji każda z dyscyplin uzyskuje cenne inspiracje badawcze z doświadczeń i osiągnięć dyscypliny współdziałającej. Są jednak i inne ważne motywy, nakazujące nam dziś szczególną uwagę poświęcić temu zagadnieniu. A więc przede wszystkim jeśliby każdy z pionów (nie mówiąc już — każdy z instytutów) chciał rozwijać we własnym zakresie wszystkie potrzebne mu badania, to w olbrzymiej ilości dziedzin nie starczyłoby nam ani kadry, ani potrzebnej aparatury. W konsekwencji mielibyśmy szkodliwe rozproszenie środków, osłabiające tempo pracy naukowej w ogóle. Dla przykładu: biochemia i biofizyka wkraczają dziś różnymi drogami w szereg działów innych nauk biologicznych, medycznych czy rolniczych i gdybyśmy w każdym zespole nauk tworzyli osobne instytuty biochemii i biofizyki — gdy dotychczas nie potrafiliśmy istniejącemu już Instytutowi Biochemii zapewnić należytych warunków pracy — byłoby to w praktyce likwidowanie możliwości rozwoju tych gałęzi nauki.</u>
<u xml:id="u-45.19" who="#HenrykJabłoński">Jak wielki zaś jest wachlarz problematyki biochemicznej, wystarczy wskazać na niedawno osiągnięte wyniki o szczególnym znaczeniu dla praktyki. Oto dane z ostatniego roku: opracowano projekty oznaczania składników krwi, moczu, płynu mózgowo-rdzeniowego, a zwłaszcza metod pozwalających na proste rozwiązania zagadnień wysuwanych przez lekarzy-klinicystów. Opracowano biochemizm pylicy i metody rozpoznawcze dla laborantów toksykologicznych w wypadkach zatruć zawodowych tlenkiem węgla i węglowodorami aromatycznymi. Przeprowadzono badania nad gatunkami wełny i jej składem aminokwasowym, co pozwoli na poprawienie jakości wełny przez dobór paszy o odpowiednim składzie. Dokonano szeregu badań ważnych dla przemysłu farmaceutycznego i spożywczego. Weźmy tylko dla przykładu rozwiązanie zagadnienia witaminizacji makaronów lub dokonanie biochemicznej charakterystyki koncentratów obiadowych itd.</u>
<u xml:id="u-45.20" who="#HenrykJabłoński">W sumie, jakież olbrzymie pole dla kooperacji między różnymi dyscyplinami nauki, a zarazem między biochemią a przemysłem, medycyną i rolnictwem. Równocześnie istnieje konieczność rozwijania drogą właściwej kooperacji badań niezbędnych społecznie. Dla przykładu mikrobiologia polska ma w wielu zakresach bardzo duże osiągnięcia, ale wiadomo również każdemu, kto się tym interesuje, że na przykład w zakresie mikrobiologii lekarskiej mogłoby być o wiele lepiej. Trzeba chcieć i umieć wyciągnąć stąd wnioski, uwzględniając wszechstronnie nasze możliwości kadrowe.</u>
<u xml:id="u-45.21" who="#HenrykJabłoński">A wreszcie dwa słowa jeszcze o konieczności planowego, stałego wyrównywania frontu nauki. Prawda, że nigdy nie uda się zapewnić w pełni równomiernego rozwoju wszystkich dziedzin nauki. Zależy on przecież od konkretnych osiągnięć badawczych. Łatwo jednak — systematycznie śledząc sytuację w nauce — dostrzegać luki i zapóźnienia, a w konsekwencji planowo dążyć do pobudzania wysiłków badawczych na tych zacofanych odcinkach.</u>
<u xml:id="u-45.22" who="#HenrykJabłoński">Tak na przykład trzeba zwrócić szczególną uwagę na wspomnianą tu już marginesowo ekonomię. Naturalnie nie brak polskim ekonomistom ważnych i cennych prac naukowych, ale nie jest tajemnicą, że poziom ekonomii w całym naszym obozie nie dotrzymuje tempa wielu innym dziedzinom nauki. Tymczasem właśnie w interesie każdego z naszych krajów i współpracy między nimi potrzeba nam wielkiego specjalnego wysiłku naukowego w zakresie ekonomii, przy możliwie najpełniejszym przeanalizowaniu perspektyw stojących przed krajami socjalistycznymi. I nikt nas — wbrew pozorom — nie może w tym wyręczyć, bo nikt tak dobrze do analizy naszych możliwości nie może być przygotowany, jak właśnie nasi ekonomiści, rozporządzający odpowiednim materiałem badawczym dotyczącym Polski. Ale równocześnie śledzić muszą oni pilnie nie tylko to, co nowego rodzi się bezpośrednio w naszej gospodarce, ale również jakie perspektywy ukazują wyniki innych badań naukowych, co w konsekwencji prowadzi do szeroko pojętej kooperacji między różnymi dyscyplinami naukowymi w Polsce i do wielostronnych kontaktów z pracami naukowymi w bratnich krajach.</u>
<u xml:id="u-45.23" who="#HenrykJabłoński">Inny przykład: Słusznie w tezach XII Plenum Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej mówi się o rozwijaniu fizyki jako jednej z nauk podstawowych.</u>
<u xml:id="u-45.24" who="#HenrykJabłoński">Już nie mówiąc o powszechnie znanym, choć może nie zawsze docenianym w praktyce, gdy rozpatrujemy perspektywy przemysłu, problemie fizyki jądrowej czy izotopów promieniotwórczych, przypomnijmy choćby takie zagadnienia, jak półprzewodniki, substancje magnetyczne, jak poszukiwanie nowych materiałów, aerodynamikę czy wreszcie automatykę, której rozwój jest zależny od wielu badań fizycznych. Zresztą długo jeszcze można by przytaczać poszczególne kierunki fizyki mające w perspektywie olbrzymie konsekwencje praktyczne dla gospodarki narodowej. Ale oznacza to zarazem — podkreślić to trzeba z największym naciskiem — że nie wystarczy planowanie rozwoju badań naukowych i odpowiednio do tego bazy materialnej warsztatów badawczych, trzeba nadto wyraźnie ukierunkować szkolenie kadr dla wykorzystania zdobyczy tych właśnie dziedzin fizyki, trzeba wreszcie przygotować przemysł choćby tylko do tego, by umiał osiągnięcia nauki wdrożyć do praktyki. Z drugiej strony przemysł musi stworzyć zaplecze dla dalszych prac naukowych w zakresie fizyki.</u>
<u xml:id="u-45.25" who="#HenrykJabłoński">A czy pod tym względem jest dobrze, czy choćby zadowalająco? Niestety, nie! Jeszcze nie jest za późno, ale odpowiednie decyzje muszą przyjść bardzo szybko. Wystarczy tylko wskazać na sytuację fizyki na politechnikach, by zrozumiała stała się konieczność nowych, zasadniczych i śmiałych rozwiązań.</u>
<u xml:id="u-45.26" who="#HenrykJabłoński">Rozwijanie fizyki w uniwersytetach i instytutach akademickich absolutnie wystarczyć nie może, choć — mówiąc nawiasem — i tu wiele trzeba poprawić. Ale z fizyką techniczną mającą tak doniosłe znaczenie praktyczne jest wręcz źle i z tego trzeba wyciągnąć wnioski.</u>
<u xml:id="u-45.27" who="#HenrykJabłoński">Nie mam tu, rzecz oczywista, zamiaru zabierać cennego czasu Wysokiej Izbie szczegółowym omawianiem całokształtu sprawy, jaką pozwoliłem sobie poruszyć — biorąc zresztą za punkt wyjścia dyskusję, która toczyła się na posiedzeniach sejmowej Komisji Oświaty i Nauki. Chodziło mi tylko o zilustrowanie kilku przykładami jej ważności, aby móc przejść do wniosków. Uczeni polscy dzięki opiece Partii i Rządu, dzięki umiłowaniu swego zaszczytnego zawodu i tkwiącym w nich możliwościom twórczym potrafią w coraz większym stopniu wzbogacać ogólnoludzką skarbnicę kultury. Ich możliwości należy jednak jak najlepiej wykorzystać. Aby prawidłowo tego dokonać, trzeba pamiętać, że badania naukowe w Polsce prowadzi obecnie 76 wyższych uczelni, 80 placówek Akademii Nauk, około 100 placówek resortowych. W pewnych zresztą dziedzinach należy doliczyć do tego jeszcze instytucje społeczne, jak niektóre towarzystwa naukowe. Instytucje te są podporządkowane wielu resortom i tak na przykład szkoły wyższe 6, a instytuty badawcze 20 różnym centralnym urzędom.</u>
<u xml:id="u-45.28" who="#HenrykJabłoński">Równocześnie specjalizacja zadań badawczych z punktu widzenia potrzeb gospodarki, podział zadań badawczych, ich koordynacja oraz wykorzystanie wyników badań w praktyce, wymagają uzgodnień międzyresortowych oraz decyzji w skali ogólnokrajowej. Faktem zaś jest, że żadna z istniejących obecnie instytucji naukowych czy nienaukowych nie posiada warunków do podejmowania takich decyzji i wydawania obowiązujących zarządzeń.</u>
<u xml:id="u-45.29" who="#HenrykJabłoński">Nie wystarcza opracowanie najlepszych choćby planów rozwoju nauki czy planów badawczych. Trzeba bowiem z jednej strony zabezpieczyć realność ich wykonania, z drugiej — należyte wykorzystanie osiągniętych wyników.</u>
<u xml:id="u-45.30" who="#HenrykJabłoński">A opracowanie planów przez samych tylko uczonych nie może być uznane za rozwiązanie idealne. Inicjatywa w zakresie nowych badań musi być dwustronna. Musi wychodzić zarówno ze strony uczonych, jak i ze strony praktyki, i to praktyki rozumianej bardzo szeroko, rozpatrywanej zarówno od potrzeb poszczególnych dziedzin życia, jak od kompleksowych zadań stojących przed państwem i jego najwyższymi organami.</u>
<u xml:id="u-45.31" who="#HenrykJabłoński">Konieczne jest więc po pierwsze — pełne wykorzystanie przez Rząd istniejących już w kraju instytucji, mogących stanowić fachowy czynnik merytorycznej koordynacji działalności naukowej, jakimi są przede wszystkim, choć nie wyłącznie, Komitety Naukowe PAN. Po drugie — powstać musi organ rządowy, który miałby za zadanie przede wszystkim opiniowanie, względnie opracowywanie i przedkładanie naczelnym władzom państwowym projektów:</u>
<u xml:id="u-45.32" who="#HenrykJabłoński">1) wytycznych polityki Rządu w sprawach nauki;</u>
<u xml:id="u-45.33" who="#HenrykJabłoński">2) zarządzeń zabezpieczających wykonanie perspektywicznych planów rozwoju nauki i okresowych planów badań naukowych wraz z ich powiązaniem z planami rozwoju gospodarki narodowej;</u>
<u xml:id="u-45.34" who="#HenrykJabłoński">3) zarządzeń i decyzji wynikających z analizy przedkładanych Rządowi sprawozdań z działalności naukowej poszczególnych resortów oraz ekspertyz naukowych sporządzanych dla potrzeb naczelnych władz państwowych;</u>
<u xml:id="u-45.35" who="#HenrykJabłoński">4) wniosków w sprawie wysokości środków finansowych, przeznaczonych na badania naukowe, propozycji ich rozdziału tak między poszczególne piony organizacyjne, jak i podstawowe gałęzie nauki lub dyscypliny naukowe;</u>
<u xml:id="u-45.36" who="#HenrykJabłoński">5) wniosków w sprawach organizacyjnych dotyczących życia naukowego;</u>
<u xml:id="u-45.37" who="#HenrykJabłoński">6) wykonywanie na zlecenie Rządu czynności opiniodawczych, doradczych i kontrolnych;</u>
<u xml:id="u-45.38" who="#HenrykJabłoński">7) współpracę z różnymi resortami państwowymi w zakresie wdrażania w życie praktyczne osiągnięć nauki i ewentualnie spełnianie funkcji zarządzania państwowego w konsekwencji wymienionych zadań w zakresie zleconym przez Rząd.</u>
<u xml:id="u-45.39" who="#HenrykJabłoński">Są to postulaty najniezbędniejsze. I jeśli z długiej listy spraw, które można by jeszcze przy okazji wymienić jako czekające uregulowania, wybrałem tylko niektóre — to dlatego, że wszystkie tu wymienione narzucają się z nieodpartą koniecznością całemu światu naukowemu, który na tyle już wzmocnił się wewnętrznie tak pod względem potencjału badawczego, jak też — nie bójmy się tego słowa — pod względem zrozumienia swej roli politycznej, że gotów jest bez porównania w większym niż to jest obecnie stopniu służyć budownictwu socjalistycznemu w naszym kraju pod przewodnictwem Partii.</u>
<u xml:id="u-45.40" who="#HenrykJabłoński">Chcemy już dziś nie tylko opieki nad nauką, nie wystarcza nam nawet samo zwiększanie dotacji na naukę, ale pragniemy śmiałej dalekosiężnej polityki naukowej państwa, a z drugiej strony chcemy stałego zwiększania wpływu nauki na życie gospodarcze i kulturalne kraju. Wymaga tego prawidłowy rozwój samej nauki, ale przede wszystkim wymagają tego potrzeby życia całego narodu, bo od prawidłowej polityki naukowej, od sprawnego kierownictwa życiem naukowym i od wydajności pracy warsztatów naukowych zależy w olbrzymiej mierze tempo socjalistycznych przeobrażeń naszej ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-45.41" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Marianowi Lityńskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#MarianLityński">Dotychczasowa dyskusja dostarczyła niemało dowodów na to, jak wzrasta prężność i znaczenie naszych Ziem Zachodnich dla całokształtu gospodarki narodowej. Chciałbym jako poseł ziemi szczecińskiej i reprezentant jednej z wyższych uczelni na tych ziemiach podkreślić także wkład naszego państwa ludowego na odcinku roli uczelni akademickich w kształtowaniu kadr o wyższym wykształceniu na tych ziemiach i dla potrzeb tych ziem, aby w świetle wrogiej nam propagandy zagranicznej uwypuklić ich osiągnięcia na tych ziemiach. Otóż przed rokiem 1939 na obszarze naszych obecnych ziem północno-zachodnich istniały tylko trzy szkoły wyższe o dziewięciu wydziałach — w Gdańsku i Wrocławiu. W roku 1957/58 szkolnictwo wyższe zwiększyło siedmiokrotnie ilość uczelni akademickich. Mamy tam bowiem 21 szkół wyższych o 92 wydziałach, co stanowi 27,6% stanu ogólnokrajowego. Jedynie dwa województwa zachodnie: zielonogórskie i koszalińskie nie posiadają szkół wyższych, ale taki stan istnieje również na ziemiach centralnych (województwa rzeszowskie i kieleckie).</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#MarianLityński">Na jedną uczelnię wyższą przypadało około 370 tys. ludności w skali krajowej, zaś 360 tys. na Ziemiach Zachodnich. Można przeto powiedzieć, że sieć uczelni na Ziemiach Zachodnich jest proporcjonalna do ogólnej sieci w całym kraju. Jeśli można mówić o brakach w specyfice tej sieci, to jedynie o potrzebie drugiego uniwersytetu na ziemiach północno-zachodnich, w którym to kierunku realne starania obserwuje się w środowisku szczecińskim. Sprawa ta jednak jest utrudniona z powodu niedostatecznej kadry pracowników naukowych. Kadra naukowa na Ziemiach Zachodnich w latach władzy ludowej wzrosła sześciokrotnie, tak że w stosunku do ogółu pracowników nauki szkół wyższych w Polsce stanowiła w 1957/58 roku 31,3%. Mimo to niezadowalający jest jeszcze procent samodzielnych pracowników nauki w stosunku do ogółu pracowników działalności podstawowej. Na Ziemiach Zachodnich procent ten jest niższy, wynosi — 23,9% w stosunku do 31,2 w skali krajowej. Ten zrozumiale długotrwały proces powinien przebiegać z dużą pomocą nie tylko władz centralnych, ale — i przede wszystkim — miejscowych władz terenowych. Należy pod tym rozumieć atrakcyjność zamieszkania, wyposażenia warsztatów pracy, ulgi w czynszach dla pracowników nauki itp., co niestety nie wszędzie jest doceniane.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#MarianLityński">W zachodnioniemieckim czasopiśmie „Baltische Studien” nie tak dawno rewizjoniści tamtejsi, szkalując zagospodarowanie naszych ziem północno-zachodnich, uznali za główne niebezpieczeństwo dla siebie nie tyle wielkie inwestycje gospodarcze, które na naszych Ziemiach Zachodnich od szeregu lat mają miejsce, ile fakt działalności na tych ziemiach szkół wyższych, stanowiących główne ośrodki utrwalania się polskości tych ziem i oddziaływania kulturalnego we wszystkich kierunkach.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#MarianLityński">Szkolnictwo wyższe na Ziemiach Zachodnich potrzebuje na wzmocnienie kadry samodzielnych pracowników nauki okresu 5–7 lat aby osiągnąć poziom względnie zadowalający. Aby to nastąpiło w perspektywie następnej pięciolatki, to jest do roku 1965, należy mu stworzyć odpowiednie środki materialne, wyposażyć w pomoce dydaktyczne i aparaturę naukową, do najnowocześniejszego poziomu, rozbudować brakującą jeszcze resztę domów studenckich itp.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#MarianLityński">Szkoły wyższe na naszych Ziemiach Zachodnich kształcą przeważnie młodzież z przylegających rejonów. Stanowią przeto nieustające źródło nowej ludowej kadry o wyższym wykształceniu, spełniają swą historyczną rolę zespolenia na wieki tych ziem z Macierzą.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#MarianLityński">Wysoka Izbo! Chciałbym przejść do drugiej sprawy, to jest do problemu finansowania badań naukowych prowadzonych przez szkoły wyższe. Pragnę podkreślić, że sejmowa Komisja Oświaty i Nauki postulowała zwiększenie środków na wydatki bieżące i inwestycje w części 38 dział IV, rozdz. 73 o 53 mln zł oraz uzupełnienie tamże rozdziału 300 par. 17 o 25.500 tys. zł na inwestycje scentralizowane. Z tych wniosków tylko część została uwzględniona, natomiast reszta znalazła się w części 74 budżetu w tak zwanych środkach rezerwowych, limitowanych tam do wysokości 125 mln złotych — z wyraźnym przeznaczeniem na badania naukowe. Ministerstwo Finansów nie kwestionuje celowości postulowanych przez resort szkolnictwa, wyższego kwot na badania naukowe, ale stanęło na granicy zaniżonego w 1958 r. limitu wykonania i stawia — w zasadzie nie pozbawioną racji — sprawę uruchomienia tej rezerwy w zależności od załatwienia tak zwanej koordynacji pomiędzy Polską Akademią Nauk, szkołami wyższymi i instytutami resortowymi, o czym szczegółowiej mówił kolega prof. Jabłoński w wygłoszonym przed chwilą przemówieniu. Powołując się na uchwałę Rady Ministrów nr 495 z dnia 15 grudnia 1958 roku, upoważniającą Ministra Finansów do przenoszenia kredytów tej rezerwy na sfinansowanie badań naukowych na wniosek właściwych ministrów, zwracam się do Pana Ministra Finansów z prośbą o skorzystanie z uprawnień, które mu daje wspomniana uchwała, dla możliwie najrychlejszego uruchomienia tych rezerw. Nauka nie może czekać do rozstrzygnięcia sporu dotyczącego koordynacji, której konieczność nie budzi wśród naukowców wątpliwości, ale której załatwienie trwa już chyba dwa lata. Badania naukowe muszą być oparte o plan perspektywiczny — nigdy zaś o roczny — i na zabezpieczenie takiego planu muszą być także ustalone środki. Dziś katedry szkół akademickich, zakłady naukowe PAN i instytutów resortowych czekają na otwarcie kredytów, tak jak czeka urzędnik każdego pierwszego na pobory.</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#MarianLityński">Poza tym środki materialne muszą być do dyspozycji katedry bez względu na wynik badań — jako że są i takie badania, które szybkich i pozytywnych wyników nie przynoszą. Trzeba także pamiętać, że planowanie badań nie może być analogiczne z planowaniem produkcji materialnej, a błąd ten popełnia jeszcze Ministerstwo Finansów. Mierniki przykładane do tego typu planowania powinny być wyraźnie inne. Uzyskanie przez pracownie badawcze środków jeszcze w bieżącym miesiącu pozwoli na dokonanie szybkich zamówień i stworzy pewne prawdopodobieństwo uzyskania aparatury jeszcze z końcem bieżącego roku. Chciałbym przypomnieć, że łączne potrzeby resortu szkolnictwa wyższego na badania naukowe w rozdziale 73 sięgają dodatkowej sumy większej jak 53 mln złotych. Zabezpieczenie jednak tych środków w części 74 budżetu przez Ministra Finansów jest oczywistym dla mnie dowodem pełnego zrozumienia dla ich potrzeb, dowodem troski o rozwój badań naukowych w naszym kraju.</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#MarianLityński">W uchwalanym budżecie nie znalazły się również dostatecznie wysokie środki na rozpowszechnianie tych badań, to jest na wydawnictwa naukowe. Chodzi tu o niedostateczną bazę zarówno do ilości, jak i jakości wyposażenia technicznego, chodzi o podjęcie radykalnych środków na zmodernizowanie wyposażenia drukarni naukowych.</u>
<u xml:id="u-47.8" who="#MarianLityński">Jest regułą, że książka o trudnym składzie, a takie są w większości wydawnictw naukowych, czeka na wykonanie i staje się mniej atrakcyjną wobec równoległych wydawnictw naukowych za granicą. Na 1 grudnia 1958 roku oczekiwało w drukarniach podległych Ministerstwu Szkolnictwa Wyższego 86 tytułów książek PWN-u o łącznej objętości 1.542 arkuszy wydawniczych — głównie z takich dyscyplin, jak matematyka, fizyka, technika, językoznawstwo itp.</u>
<u xml:id="u-47.9" who="#MarianLityński">Dzieje się tak dlatego, że mamy przestarzałe wyposażenie, brak matryc, kadr fachowych itd. Łączy się z tym zły stan chemigrafii w drukarniach naukowych z powodu braku doinwestowania działów chemigraficznych. W chwili obecnej Państwowe Wydawnictwo Naukowe ma poważne zamówienia zagraniczne na dostawę gotowych książek naukowych w językach obcych naszych polskich autorów oraz zagranicznych na ogólną sumę około 400 tys. dolarów, a chyba nie budzi wątpliwości fakt, że eksport usług poligraficznych jest wysoce opłacalny, zapewnia bowiem dopływ dewiz potrzebnych na inwestycje drukarskie.</u>
<u xml:id="u-47.10" who="#MarianLityński">Kierując się właśnie tymi potrzebami uchwaliła sejmowa Komisja Oświaty i Nauki postulat powiększenia kredytów inwestycyjnych na najniezbędniejsze uzupełnienie bazy poligraficznej drukarń naukowych Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego o 7 mln 100 tys. zł z równoczesnym zabezpieczeniem potrzebnych na ten cel dewiz.</u>
<u xml:id="u-47.11" who="#MarianLityński">Wniosek ten nie zyskał niestety aprobaty sejmowej Komisji Planu, Budżetu i Finansów, ale nie przestał być hierarchicznie szczególnej wagi. W związku z tym apeluję do Pana Ministra Finansów o rozważenie możliwości tej realizacji.</u>
<u xml:id="u-47.12" who="#MarianLityński">Chciałbym także przypomnieć Wysokiej Izbie, że niedawno uchwaliliśmy ustawę o szkołach wyższych, z której wynika obowiązek publikacji prac doktorskich i habilitacyjnych. Trzeba być przeto konsekwentnym także w stworzeniu tych możliwości.</u>
<u xml:id="u-47.13" who="#MarianLityński">Muszę także zwrócić uwagę na potrzebę zaszeregowania drukarń naukowych do wyższej kategorii przedsiębiorstw poligraficznych. W chwili obecnej podstawą do zaszeregowania jest ilość zatrudnionych pracowników, a nie jakość wykonywanych prac. Zgodnie z uchwalonym dezyderatem Komisji Oświaty i Nauki postulaty zaszeregowania drukarń naukowych przez Centralny Zarząd Przemysłu Poligraficznego w miejsce IV kategorii do I lub II kategorii są zupełnie słuszne, gdyż stworzy to korzystniejsze warunki uposażenia pracowników, od których wymagane są szczególnie wysokie kwalifikacje.</u>
<u xml:id="u-47.14" who="#MarianLityński">Należałoby także zmienić kryteria stosowane przez Komisję Planowania i Ministerstwo Finansów i drukarń naukowych, upodobniające je do zwykłych przedsiębiorstw przemysłowych. Drukarnia naukowa nie może skrzywiać skutkiem takich kryteriów swego profilu produkcyjnego, poszukując łatwych i dochodowych robót.</u>
<u xml:id="u-47.15" who="#MarianLityński">Gdy jest mowa o rozdziale środków materialnych na badania naukowe, to trzeba wyraźnie stwierdzić, że szkoły wyższe skupiają w sobie przeważającą większość samodzielnych pracowników nauki, są podstawową kuźnią badań i wymagają w skali krajowej priorytetu w pokrywaniu swych potrzeb nie tylko dydaktycznych, jak to się zwykło stosować. Jako drastyczny przykład niech posłuży limitowanie potrzeb kadrowych szkół akademickich według obciążenia dydaktycznego, to znaczy pensum, dalej w katedrach technicznych, przyrodniczych i rolniczych stosunek ilości asystentów do laborantów na niekorzyść tych ostatnich itd.</u>
<u xml:id="u-47.16" who="#MarianLityński">Można również stwierdzić, że łącząc zadania prac badawczych oraz dydaktyki i wychowania, szkoły akademickie znajdują się w znacznie trudniejszej roli niż na przykład instytuty resortowe. Mówię o tym dlatego, że przed kierownikiem naszej katedry staje nieraz mur zardzewiałych — to jest starych, a niekiedy i nowych — przepisów biurokratycznych, za którymi kryje się albo schemat wzięty żywcem z dziedziny materialnej gospodarki narodowej, albo brak zaufania, co wymaga dawno już zasadniczych rewizji.</u>
<u xml:id="u-47.17" who="#MarianLityński">Chciałbym — aby przy całej słuszności zasady, że środki można dawać tylko na określone cele — nasza Komisja Planowania i Ministerstwo Finansów uznały obiektywne trudności stojące dziś przed katedrą i nie utrudniały, mimo woli, w oparciu o sztywne i często nieżyciowe przepisy — jej prac badawczych.</u>
<u xml:id="u-47.18" who="#MarianLityński">Wysoka Izbo! Jako referent budżetu Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego powiedziałem na Komisji Oświaty i Nauki, że nie byłbym w zgodzie z własnym przekonaniem i postulatami ogółu pracowników nauki, gdybym przy omawianiu budżetu nie poruszył postulowanej już na posiedzeniu tejże Komisji sprawy uposażenia tej grupy pracowników. Zdaję sobie sprawę, że rzecz to niełatwa i że pracownicy nauki żyją tak samo w określonych warunkach naszej gospodarki narodowej, jak pracownicy innych resortów. Mimo to sprawa podniesienia uposażenia pracowników nauki w ogóle — a pomocniczych pracowników nauki w szczególności — nasuwała się konsekwentnie nie po raz pierwszy już w ubiegłym roku — a jej uzasadnienie jest zrozumiałe chociażby w porównaniu z uposażeniem podobnych pracowników w sąsiadujących z nami krajach obozu socjalistycznego, np. Czechosłowacji, Węgier, Bułgarii, NRD, nie mówiąc już o ZSRR. Jest oczywiście zrozumiałe, że nie można tu mówić tylko o pracownikach nauki szkół wyższych, ale że sprawa ta dotyczy także pracowników PAN i instytutów resortowych i że posiada ona skomplikowaną specyfikę.</u>
<u xml:id="u-47.19" who="#MarianLityński">Reforma uposażeń pracowników nauki nie mogła dotychczas doczekać się realizacji wobec jeszcze większych trudności na innych odcinkach gospodarki narodowej. I jakkolwiek wszyscy to rozumiemy — sprawa ta staje się paląca wobec wyraźnie rysującego się odpływu młodej kadry pracowników nauki i poważnej konkurencji różnych dziedzin gospodarki narodowej.</u>
<u xml:id="u-47.20" who="#MarianLityński">Dzieje się zaś zwykle w takich okolicznościach, że — niestety — odpływają właśnie najzdolniejsi.</u>
<u xml:id="u-47.21" who="#MarianLityński">Ten stan staje się i dlatego poważny, że nasza starsza kadra samodzielnych pracowników nauki jest już w poważnie zaangażowanym wieku i wykrusza się w szybkim tempie.</u>
<u xml:id="u-47.22" who="#MarianLityński">Biorąc stan powyższy pod uwagę — sejmowa Komisja Oświaty i Nauki zwróciła się z dezyderatem do Prezydium Rządu o rozpatrzenie zagadnienia podwyżki uposażenia pracowników nauki, podtrzymując swój poprzedni dezyderat w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-47.23" who="#MarianLityński">Troska naszej władzy ludowej o los oświaty i nauki, czego dowodem są coroczne plany i budżety, pozwala się spodziewać, że wiele potrzeb szkół wyższych — dotychczas jeszcze nie zrealizowanych z przyczyn obiektywnych trudności — zostanie zaspokojonych w najbliższym czasie, stwarzając dalsze sprzyjające warunki, zabezpieczające wysoką jakość i rozwój ich prac dydaktycznych i badawczych.</u>
<u xml:id="u-47.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#CzesławWycech">Udzielam głosu posłowi Zbigniewowi Gertychowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#ZbigniewGertych">Wysoka Izbo! Przed naszym rolnictwem, o czym z tego miejsca już była mowa, stoją poważne zadania szybkiego i stałego zwiększania produkcji zarówno ze względu na konieczność wyżywienia coraz to większej liczby ludności, jak również i ze względu na zwiększające się potrzeby eksportowe.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#ZbigniewGertych">Jednym z najważniejszych ogniw postępu w każdej dziedzinie, a więc i w rolnictwie, jest nauka i dlatego chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby na niektóre problemy nauki rolniczej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#ZbigniewGertych">Mój przedmówca, poseł Jabłoński, omówił funkcję nauki i poruszył kilka generalnych problemów, które również odnoszą się do nauki rolniczej, tym bardziej, że jest ona jedną z nauk stosowanych. Jednakże rozpatrując funkcję samej tylko nauki rolniczej trzeba pamiętać — co pozwolę sobie dodać w uzupełnieniu uwag posła Jabłońskiego — o jej innej nieco sytuacji wobec specyfiki samego rolnictwa oraz jego ukształtowania w naszym kraju i trudności wynikających z tej specyfiki dla nauki rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#ZbigniewGertych">Pozwolę sobie przypomnieć, że proces produkcyjny odbywa się w rolnictwie w corocznie zmieniających się, zmiennych w czasie i miejscu, warunkach przyrodniczych i przy zmiennych elementach, jakimi są organizmy żywe.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#ZbigniewGertych">U nas w kraju dochodzi do tych faktów jeszcze ogromne rozproszenie i zróżnicowanie oraz rozdrobnienie produkcji w pojedynczych warsztatach, jakimi są gospodarstwa rolne, których mamy obecnie ponad 3 mln. Stąd też wypływa konieczność wyodrębnienia nauki rolniczej spośród innych nauk stosowanych, odrębnego sposobu traktowania jej funkcji, form i metod przez nią stosowanych, co wiąże się bezwzględnie z koniecznością istnienia specyficznych form organizacyjnych i odmiennych sposobów powiązań nauk rolniczych z życiem gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#ZbigniewGertych">Po tej krótkiej uwadze wstępnej niech mi wolno będzie zastanowić się nad niektórymi problemami nauki rolniczej w kraju.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#ZbigniewGertych">Nasza nauka rolnicza ma duży i poważny dorobek naukowy zarówno z okresu przedwojennego, jak i powojennego, przy czym w ostatnich latach dorobek ten bardzo poważnie się zwiększył. Przede wszystkim w minionym dwunastoleciu stworzone zostały podstawy naukowe niektórych dziedzin rolnictwa. Myślę tutaj na przykład o sadownictwie czy warzywnictwie, czy też mechanizacji, dla których obecnie już dysponujemy naukowymi, opartymi na ścisłych metodach pracami. Dalej, stworzono bazę materialną i kadrową do badać w każdej niemal gałęzi rolnictwa. Prawda, że baza ta jeszcze nie jest w pełni wyposażona w nowoczesną aparaturę i zainwestowana w potrzebne urządzenia, a młoda kadra naukowa musi się nadal dokształcać, ale już sam fakt publikowania rocznie ponad 1.200 prac świadczy o tym, że jesteśmy na dobrej drodze. Szkoda tylko, że poważna część tych prac nie dotarła i nie dociera do praktyki.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#ZbigniewGertych">Badania naukowe w rolnictwie prowadzone są przez wyższe szkoły rolnicze, V Wydział Nauk Rolniczych i Leśnych Polskiej, Akademii Nauk i Ministerstwo Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#ZbigniewGertych">Wyższych szkół posiadamy 7 w stosunku do 6 przed wojną. Szkoły te posiadają 410 katedr i zakładów, w których pracuje 1.870 pracowników naukowych. W 1958 r. pracownicy wyższych szkół rolniczych wykonywali 3.300 tematów naukowo-badawczych, przy czym 1050 opracowywanych było w 67 rolniczych i leśnych zakładach doświadczalnych.</u>
<u xml:id="u-49.9" who="#ZbigniewGertych">Najpoważniejsza instytucja naukowa rolnicza, utworzona jako V Wydział w ramach Polskiej Akademii Nauk, posiada 5 zakładów i 1 instytut naukowy oraz 8 komitetów stałych. Badaniami zajmuje się w tym wydziale 560 naukowców, przy czym w różnych komisjach współpracuje dalszych 200 wybitnych specjalistów i fachowców. Na warsztacie badawczym znajduje się 410 tematów.</u>
<u xml:id="u-49.10" who="#ZbigniewGertych">Trzecią poważną bazę badań naukowych stanowi 10 instytutów podległych Ministerstwu Rolnictwa. Instytuty te posiadają 101 zakładów z 59 gospodarstwami doświadczalnymi. Prace naukowo-badawcze prowadzi w nich 1.380 pracowników naukowych nad 1.700 tematami. W odniesieniu do tych cyfr chciałbym jednak zaznaczyć, że byłoby błędem, gdyby ktoś zsumował liczbę samodzielnych pracowników nauki z wymienionych trzech ośrodków badawczych. Trzeba bowiem uprzytomnić sobie — co na pewno nie jest dobre, ale ukształtowane zostało w specyficznych warunkach powstawania tych instytucji — że mamy tutaj do czynienia z faktem wielokrotnego występowania tych samych osób w różnych instytucjach naukowych.</u>
<u xml:id="u-49.11" who="#ZbigniewGertych">Poza tymi trzema zasadniczymi ośrodkami badań nad problematyką rolną lub związaną z rolnictwem pracują instytuty podległe Ministerstwu Przemysłu Spożywczego i Skupu: Instytut Naukowy Leczniczych Surowców Roślinnych, Instytut Maszyn Rolniczych i Instytut Przemysłowy Włókien Łykowych. W rolnictwie działa również 11 niedawno powstałych rolniczych rejonowych zakładów doświadczalnych i kilkadziesiąt stacji usługowych, jak stacje oceny nasion, kwarantanny i ochrony roślin, inseminacyjny i zakłady higieny weterynaryjnej.</u>
<u xml:id="u-49.12" who="#ZbigniewGertych">Nauka rolnicza ma więc za sobą już duże osiągnięcia, zarówno w zakresie rozwoju badań naukowych, jak i form organizacyjnych oraz kadrowych. Widać jednak również wiele braków i niedociągnięć, które nawet doprowadziły do organizacyjnego impasu i zwężenia funkcji nauki. Fakt ten wystąpił wyraźnie w zakresie współpracy z praktyką rolniczą. Wszystkie te braki i wiele innych były powodem długiej i trudnej dyskusji, toczącej się wśród naukowców i praktyków.</u>
<u xml:id="u-49.13" who="#ZbigniewGertych">Przede wszystkim obecny stan organizacyjny nauki rolniczej budzi zastrzeżenia. Mimo licznych wysiłków w tym kierunku nadal brak dostatecznej synchronizacji prac z powodu słabej ich koordynacji. Obserwuje się też duże rozproszenie środków i wielotorowość w finansowaniu. W ostatnich latach ujawniły się także tendencje do tworzenia w ośrodkach naukowych — posiadających już dobrze prowadzone placówki badawcze — zakładów o tych samych zadaniach, a nawet nazwie, jedynie podległych innym jednostkom nadrzędnym. Charakter badań rolniczych może po części usprawiedliwić to rozproszenie prac, na pewno bowiem bardzo trudno jest przeprowadzić granice i określić, w którym momencie określony temat czy zagadnienie powinno być prowadzone przez placówki naukowe podległe resortowi rolnictwa czy Polskiej Akademii Nauk, czy też na przykład Ministerstwu Przemysłu Spożywczego i Skupu, czy Ministerstwu Przemysłu Chemicznego. Niemniej jednak wypadki dublowania zadań, a nawet zakładów, przez różne instytucje naukowe, wielotorowość i rozproszenie wskazują na brak faktycznego koordynatora w naukach rolniczych i związanych z rolnictwem oraz brak jednolitej reprezentacji tejże nauki.</u>
<u xml:id="u-49.14" who="#ZbigniewGertych">Wydaje się również, że dotychczas nie zawsze nauką samodzielnie kierowali jej pracownicy, a istniały tendencje do administrowania niejako nauką.</u>
<u xml:id="u-49.15" who="#ZbigniewGertych">Drugim bardzo ważnym brakiem, który szczególnie żywo odczuwa opinia społeczna, jest brak dostatecznego przenikania wyników prac badawczych do praktyki rolnej. Odbiorcą pracy naukowca powinien być chłop i każdy pracownik zatrudniony w rolnictwie, jednakże już sama liczba pracowników naukowych w stosunku do milionów gospodarstw rolnych mówi o tym, że nawet w najbardziej sprzyjających warunkach kadra naukowa nie może bezpośrednio obsłużyć każdego warsztatu rolnego, nie mówiąc już o dotarciu do każdego rolnika. Nie na tym zresztą powinna polegać rola naukowca.</u>
<u xml:id="u-49.16" who="#ZbigniewGertych">Z drugiej strony duży, bo ponad 1200 prac naukowych rocznie wynoszący dorobek nauki powinien na pewno znaleźć zastosowanie w praktyce, bo przecież temu ma on służyć. Można śmiało twierdzić, że dorobek ten nie był i nie jest jeszcze właściwie wykorzystany.</u>
<u xml:id="u-49.17" who="#ZbigniewGertych">Popularyzacja wyników odbywała się dotychczas często w sposób fragmentaryczny i przypadkowy, zależnie od osobistej predylekcji naukowca, system zaś wykorzystania wyników był i jest dotychczas niedostatecznie rozwinięty. Wokół tego zagadnienia toczy się od dłuższego czasu spór: czy winą obarczyć naukowca, czy też praktyka. Reminiscencje tego sporu znalazły oddźwięk również w niektórych wczorajszych wystąpieniach kolegów posłów.</u>
<u xml:id="u-49.18" who="#ZbigniewGertych">Z tego, co mówiłem, bynajmniej nie wynika, że naukowiec ma być tylko biernym obserwatorem. Były wprawdzie głosy i, niestety, są jeszcze zwolennicy tej tezy, że naukowcy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za popularyzowanie wyników własnych prac, że ich rolą jest tylko doprowadzenie do uzyskania wyniku. Sama działalność większości instytutów i niektórych katedr przeczy temu, niektóre bowiem zakłady terenowe instytutów stały się już ośrodkami oddziaływania na postęp wiedzy rolniczej w swoich rejonach, a inne — w miarę możliwości i właściwości — organizowały różne formy przekazywania wyników. Żeby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.</u>
<u xml:id="u-49.19" who="#ZbigniewGertych">Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa prowadzi ponad 2.500 doświadczeń terenowych w gospodarstwach spółdzielczych i indywidualnych, których każdy chłop może niejako dotknąć ręką. Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w 8.300 punktach w kraju rozpowszechnia mało znane rolnikowi rośliny i odmiany. Instytut Melioracji i Użytków Zielonych organizuje konkursy dla rolników w zakresie zagospodarowania łąk i metod wypasania owiec. Instytut Sadownictwa — poza podobną działalnością — prowadzi kursy dla praktyków i kieruje masową akcją przeszczepiania drzew. Instytuty zorganizowały również pomoc w przeszkalaniu klasyfikatorów gleb, wydały kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy zaleceń i instrukcji. Mógłbym z działalności niemalże wszystkich instytutów i placówek wymienić długą listę podobnych przykładów.</u>
<u xml:id="u-49.20" who="#ZbigniewGertych">Na podstawie tych doświadczeń i, aby ułatwić dotychczasowe wysiłki, zmierzające do powiązania nauki z praktyką, utworzono ostatnio rejonowe zakłady doświadczalne, podległe administracyjnie wojewódzkim radom narodowym, a w najbliższej przyszłości stworzone zostaną rolnicze ośrodki naukowo-doświadczalne, które przejmą również prace usługowe i doświadczalnictwo masowe.</u>
<u xml:id="u-49.21" who="#ZbigniewGertych">W odniesieniu do wyższych szkół rolniczych nasuwa się jeszcze taka uwaga: w 1957 roku szkoły wyższe przejęły wiele gospodarstw rolnych w celu prowadzenia w nich prac badawczych, a także dla umożliwienia studentom odbycia praktyk rolniczych. Placówki te powinny zaznajamiać młodzież z nowoczesnymi metodami pracy i najnowszymi osiągnięciami nauki.</u>
<u xml:id="u-49.22" who="#ZbigniewGertych">Tymczasem stopień zainwestowania i na przykład mechanizacji w tych gospodarstwach jest, ogólnie biorąc, niższy niż w niektórych gospodarstwach PGR. Toteż student nie ma możliwości praktycznego zaznajomienia się z tym, co usłyszał na wykładach, a nawet nie może zapoznać się z działaniem nowoczesnych maszyn, z którymi spotka się w przyszłej swojej pracy w produkcji.</u>
<u xml:id="u-49.23" who="#ZbigniewGertych">Dlatego też chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby na poprawkę wniesioną przez Komisję Rolnictwa i Przemysłu Spożywczego oraz Komisję Oświaty i Nauki do projektu budżetu, proponującą przeznaczenie 15 mln zł na inwestycje rolniczych i leśnych zakładów doświadczalnych wyższych szkół i prosić Wysoką Izbę o zatwierdzenie jej w całości. Również należy z uznaniem podkreślić zrozumienie z jakim przyjął tę poprawkę Rząd, zaznaczam jednak, że suma ta nie pokrywa w pełni potrzeb zakładów i wymagać będzie wydatnego uzupełnienia w przyszłym roku.</u>
<u xml:id="u-49.24" who="#ZbigniewGertych">Wydaje mi się, że w tym miejscu należy również przypomnieć jeden fakt, na który zwróciło już uwagę XII Plenum naszej Partii. Myślę o sytuacji, w jakiej znalazła się grupa absolwentów wyższych szkół rolniczych, kadra inżynieryjno-techniczna, kierująca w zasadzie produkcją rolną i pracująca w PGR, w zarządach rolnictwa, która prawie zupełnie zatraciła więź z wiedzą i postępem nauk rolniczych. Bezwzględnie, należy systematycznie zapoznawać tych pracowników z osiągnięciami nauki i podnosić ich kwalifikacje przez różnego rodzaju formy współpracy czy nawet organizowanie periodycznych kursów lub seminariów. Tu chyba miejsce na apel do Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, by podjęło jak najszybciej decyzję rozwiązującą ten problem — jak sądzę — za pośrednictwem macierzystych uczelni tych ludzi.</u>
<u xml:id="u-49.25" who="#ZbigniewGertych">Nie będę omawiał sprawy szkolenia i dokształcania szerokich mas chłopskich, gdyż wykroczyłoby to poza ramy zakreślone na początku wystąpienia, pragnę tylko wskazać na fakt, że od stopnia wykształcenia każdego człowieka zajmującego się rolnictwem oraz od jego przygotowania fachowego zależy również postęp w rolnictwie, a szczególnie przenikanie do produkcji wyników naukowych i ich adaptacja w każdym warsztacie rolnym. To jednak jest sprawą par excellence oświaty. Jest to zagadnienie szkolenia instruktorów, kierowników gospodarstw, a szczególnie nauczycieli szkół rolniczych — którzy z reguły powinni mieć wyższe wykształcenie — a nawet nauczycieli szkół podstawowych.</u>
<u xml:id="u-49.26" who="#ZbigniewGertych">Uważam za stosowne zwrócić również uwagę Wysokiej Izby na fakt, że obecnie mamy nowe organizacje, które muszą być także pośrednikiem między nauką a praktyką. Myślę tutaj o organizacji kółek rolniczych, związkach branżowych oraz spółdzielczości. Działalność instruktorska tych instytucji musi oprzeć się na nauce i jej wynikach — i jest naturalnym ogniwem, którego brak tak bardzo dawał się odczuć w poprzednich latach.</u>
<u xml:id="u-49.27" who="#ZbigniewGertych">Te nowe elementy i wyciągnięty właściwy wniosek o konieczności stworzenia pośredniego stopnia pomiędzy nauką rolniczą a odbiorcą należy uznać za bardzo pocieszające i zabezpieczające już w dużej mierze oddziaływanie nauki rolniczej na postęp w rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-49.28" who="#ZbigniewGertych">Na zakończenie chciałbym z dużym zadowoleniem stwierdzić, że powoli wypracowuje się prawidłową i odpowiadającą naszym warunkom strukturę nauki rolniczej i sposoby jej powiązań z praktyką. Generalnie można by przyjąć następujący schemat. Szkoły wyższe oprócz dydaktyki prowadzą prace badawcze, o nachyleniu powiedziałbym, bardziej teoretycznym, instytuty natomiast większy nacisk kładą na usługowy charakter badań. Całą naukę rolniczą koordynuje jeden ośrodek, którym w myśl ostatnich propozycji ma być zreorganizowany Wydział V Polskiej Akademii Nauk, Ogniwami pośrednimi, znajdującymi się w punkcie zetknięcia się nauki i produkcji, są rolnicze wojewódzkie ośrodki doświadczalne, w skład których wchodzą stacje usługowe i rejonowe zakłady, dalej kadra, instruktorska kółek rolniczych, związków branżowych, przemysłu oraz spółdzielczości. Naturalnie, poza tym musi istnieć wiele powiązań bezpośrednich, jak udział fachowców i specjalistów — praktyków w radach i komisjach instytucji naukowych czy odwrotnie — naukowców w naradach produkcyjnych.</u>
<u xml:id="u-49.29" who="#ZbigniewGertych">Z dużym zadowoleniem trzeba również stwierdzić, że podjęte w ostatnich miesiącach wysiłki — przede wszystkim Ministerstwa Rolnictwa i V Wydziału PAN przy współpracy Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, a częściowo i komisji sejmowych — pozwoliły na jasne zdanie sobie sprawy z obecnej sytuacji i opracowanie projektu, który powinien w możliwie jak najszybszym czasie stać się przedmiotem ostatecznych decyzji władz odpowiedzialnych za naukę rolniczą.</u>
<u xml:id="u-49.30" who="#ZbigniewGertych">Ostateczne rozwiązanie wieloletnich poszukiwań, dyskusji i sporów w sprawie prawidłowego schematu organizacyjnego oraz roli nauk rolniczych w gospodarce narodowej stanowić będzie poważny krok naprzód i przyniesie na pewno wiele pożytku nauce, a tym samym i produkcji rolnej.</u>
<u xml:id="u-49.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#CzesławWycech">Zarządzam półgodzinną przerwę w obradach.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#komentarz">(Przerwa w posiedzeniu od godz. 18 min. 30 do godz. 19 min. 10.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#JerzyJodłowski">Wznawiam obrady. Głos ma poseł Władysław Fołta.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#WładysławFołta">Wysoki Sejmie! Prowadzona przez nas debata nad planem narodowym i budżetem państwa na 1959 r. w swej treści ogranicza się nie tylko do potrzeb dzisiejszego dnia, ale rysuje perspektywy lat następnych — co ma, moim zdaniem, szczególne znaczenie.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#WładysławFołta">Przecież w gospodarskiej myśli zaspokajanie bieżących potrzeb i rozwiązywanie ważnych problemów musi dokonywać się pod kątem przyszłości. W takim ustawieniu spraw jest mniej niespodzianek i rozczarowań oraz większa możliwość umacniania i doskonalenia form naszego ustroju, w ramach których realizujemy na co dzień społeczną sprawiedliwość, a tym przecież jest socjalizm.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#WładysławFołta">Pod takim kątem widzenia pragnąłbym dotknąć sprawy wychowania, systemu kształcenia, perspektyw jego form w świetle potrzeb młodego pokolenia. Chcę zaznaczyć, iż mój głos w tej materii jest wyrazem opinii chłopskiego działacza oraz członka Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, do którego mam zaszczyt należeć.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#WładysławFołta">Czynię to dlatego, gdyż kształcenie młodego pokolenia jest podstawowym zagadnieniem dla państwa i narodu, zagadnieniem w pewnym sensie warunkującym rozwój naszego przemysłu i rolnictwa, przez które tworzymy nasze dobra materialne i kulturalne, bez których nie ma życia ludzkiego na ziemi. Do codziennej troski nad systemem tworzenia jego perspektywicznych reform zmusza nas samo życie.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#WładysławFołta">Biologicznie zdrowy naród polski ma ze wszystkich krajów o podobnych warunkach największy przyrost naturalny. Nasz największy skarb, jakim są dzieci i młodzież, szybko rośnie. Rokrocznie powiększa się ludność naszego kraju o 500 tys. nowych obywateli.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#WładysławFołta">Ta nieśmiertelność i żywotność narodowa przynosi radość i troskę. Radość dziecięcego szczebiotu, troskę właściwego przygotowania do życia młodzieży. W naszych szkołach w 1956 r. mieliśmy w klasach od 1 do 7 szkół podstawowych 3.654 tys. uczniów, a za lat 15, tj. w 1975 r. mieć jej będziemy 5.593 tys. Młode pokolenie wchodzące dopiero w życie o ileż ciekawszy ma wokół siebie świat, aniżeli my, za naszej młodości. Przecież dziś po firmamencie przestworzy krążą już nie tylko gwiazdy i księżyce, ale i twór ludzkiego geniuszu, wynik jego pracy, radziecki sputnik-satelita słońca. Również dziś o niepojętej dla przeciętnego człowieka energii w przyrodzie daje znać nie tylko przedzierająca czarne chmury błyskawica i bijący grzmotem piorun, ale wydarty przez człowieka atom, który właściwie przez ludzkość użyty może stworzyć raj na ziemi, albo w ręku szaleńca — zagładę i zniszczenie.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#WładysławFołta">Dzisiaj już nam nie wystarcza zaspokajanie prymitywnych codziennych potrzeb dotyczących jedzenia, ubrania, dachu nad głową, ale nasze wymagania są coraz bardziej złożone, wysubtelniane, estetyzowane. Jest to logiczne następstwo rozwoju kulturalnego i cywilizacyjnego. Na tej płaszczyźnie stawiamy dziś przed twórcami naszych dóbr narodowych coraz nowe i nowe zadania, modernizujemy przemysł, rozwijamy wielką chemię, przeobrażamy strukturalnie rolnictwo.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#WładysławFołta">W tych przemianach dominują dwa czynniki: pierwszy — przy dotychczasowych środkach i wysiłku uzyskiwać coraz wyższą wydajność produkcyjną, drugi — zmniejszać trud fizyczny robotnika i rolnika w wyniku trwającej rewolucji technicznej, która jest normalnym zjawiskiem XX wieku. Te wielkie przemiany społeczne, kulturalne, produkcyjne w Polsce Ludowej dokonują się jakże często ponad miarę naszych możliwości. Wynika to stąd, iż byliśmy w przeszłości krajem zacofanym gospodarczo, kolonialistycznie eksploatowanym i niszczonym przez dwie wojny światowe.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#WładysławFołta">Wielkie nasze osiągnięcia zawdzięczamy tylko temu, że obalony został ustrój kapitalistyczny oraz że budujemy socjalizm. W socjalistycznym ustroju osiągamy prawdziwą demokrację, bo nie ma klas wyzyskujących, a zrównanie społeczne i kulturalne robotników, chłopów, inteligencji dokonywa się poprzez wyzwalanie bogactwa talentów tkwiących w masach ludowych oraz stwarzanie wszystkim praw i możliwości równego życiowego startu.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#WładysławFołta">Również socjalistyczny ustrój, charakteryzujący się uspołecznianiem środków produkcji, przesuwa prawo zarządzania gospodarką na masy ludowe poprzez różnorakie formy samorządu, co dziś wyrażają terenowe organy władzy państwowej i samorządne, społeczne i gospodarcze instytucje i stowarzyszenia. Celem jest człowiek i pełne zaspokojenie jego potrzeb materialnych i kulturalnych.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#WładysławFołta">Socjalistyczny ustrój, udoskonalający życie przez formy odpowiadające masom ludowym, wymaga równocześnie, aby treść tych form wypełniał człowiek o kulturze i moralności socjalistycznej, to jest oddany sprawie, chętny do pracy, umiejący wcielać w życie słuszne plany. Nowego człowieka w socjalistycznym społeczeństwie formują warunki, w których wypada mu żyć i działać. Priorytet ma wykształcenie, które dać powinno pełne przygotowanie zawodowe i moralne do życia.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#WładysławFołta">Od socjalistycznego człowieka życie wymaga rozwiniętej i wykształconej osobowości, której siłą są nieograniczone możliwości ludzkiego rozumu. Chcę tu zauważyć, że poseł Stomma nie ma racji mówiąc, że tę siłę daje moralność li tylko religijna.</u>
<u xml:id="u-52.12" who="#WładysławFołta">Człowiek kulturalny stawia sobie zadanie być nie tylko odbiorcą, ale i twórcą kultury. Kultura, jak wiemy z dziejowych doświadczeń, jest wynikiem pracy ludzkiej, a nie objawieniem nadprzyrodzonych sił, jak to nawet często prostym chłopom chcą wmawiać doktorzy filozofii. Aby osiągnąć pewien poziom kultury, człowieka znamionować musi umiejętność współdziałania z drugim człowiekiem, szacunek dla ludzi odmiennego koloru skóry czy obyczaju i przestrzeganie wzajemnego pokojowego współistnienia. Te elementy działania mogą być rozwinięte tylko w klimacie gorącego umiłowania narodu, internacjonalnego współżycia z innymi narodami. W takim klimacie, który stwarza socjalistyczny ustrój, dominować powinien kult pracy, dzięki której tworzymy bogactwo narodowe. Społeczna własność powinna być poszanowana i zabezpieczona.</u>
<u xml:id="u-52.13" who="#WładysławFołta">Socjalistyczny człowiek, pracujący i działający w gromadzie, w pełni docenia i szanuje prawa regulujące życie tej gromady, dąży do przestrzegania praworządności. Jest on człowiekiem zasad, a nie frazeologiem — jest przygotowany do konkretnej pracy, gotowy do poświęceń dla sprawy narodowej i ogólnoludzkiej.</u>
<u xml:id="u-52.14" who="#WładysławFołta">Te wymagania, które stawia nowemu człowiekowi nasz ustrój socjalistyczny, muszą cechować charakter młodego pokolenia. By to osiągnąć, kształcimy młode pokolenie. Szkoła, nauka, oświata — jak określił tow. Gomułka „w socjalizmie mają najpełniejsze możliwości rozwoju, stając się równocześnie motorem rozwoju socjalizmu”.</u>
<u xml:id="u-52.15" who="#WładysławFołta">Do zasadniczych i podstawowych elementów kształcenia młodzieży zaliczyć należy szkolnictwo podstawowe. W tej dziedzinie w ludowej Polsce mamy wspaniałe osiągnięcia. W 1938 r. mieliśmy 4.430 szkół podstawowych 7-klasowych, obejmujących 45% ogółu dzieci w wieku szkolnym, a w warunkach wiejskich tylko 27%. Dziś, w 1958/59 r. mamy 17.068 szkół 7-klasowych obejmujących 91,3% ogółu młodzieży w wieku szkolnym, w tym na wsi 85,4%. Wielkim naszym osiągnięciem jest również zrealizowanie powszechności nauczania i zlikwidowanie analfabetyzmu.</u>
<u xml:id="u-52.16" who="#WładysławFołta">Te wielkie osiągnięcia nie eliminują jeszcze braków. Znane są one nam powszechnie w postaci niedostatecznej ilości izb szkolnych i mieszkań nauczycielskich, pomocy naukowych, jak też niedostatecznej ilości kwalifikowanych nauczycieli.</u>
<u xml:id="u-52.17" who="#WładysławFołta">Nie o tym chcę mówić, bo ten problem na pewno podniosą inni dyskutanci, ale pragnę dotknąć spraw ustrojowo-organizacyjnych naszego szkolnictwa podstawowego.</u>
<u xml:id="u-52.18" who="#WładysławFołta">Zasadniczym problemem jest sprawa reformy szkolnej. Obowiązek 7-letniego nauczania w zakresie szkoły podstawowej winien być poszerzony o dalsze lata nauki, zgodnie z potrzebami społeczno-gospodarczymi i kulturalnymi narodu. W miarę naszego ekonomicznego rozwoju trzeba upowszechnić kształcenie ogólne i zawodowe na poziomie średnim, w myśl hasła rzuconego na grudniowym Zjeździe działaczy oświaty i kultury „Polska — krajem uczących się ludzi”.</u>
<u xml:id="u-52.19" who="#WładysławFołta">Również dla podniesienia poziomu nauczania i wychowania należy zrewidować programy szkolne w szkołach podstawowych utrzymując zasadę jednolitości. Treść programu winna w pełni uwzględniać przygotowanie młodego pokolenia do życia, pracy w społeczeństwie oraz dać mu niezbędne wiadomości z dziedziny nauk humanistycznych i matematyczno-przyrodniczych, z równoczesnym przyswajaniem najnowszych zdobyczy technicznych oraz wiązania nauki z praktyczną pracą w przemyśle i rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-52.20" who="#WładysławFołta">Należy zauważyć, że w dzisiejszej erze atomu i sputników szkoła 7-letnia nie spełnia już swych zadań, jak to czyniła w ubiegłym stuleciu. Za reformą szkolną przemawiają różnorakie względy. Pierwszy i zasadniczy — te stale wzrastający proces industrializacji kraju oraz okres stosowania automatyzacji w procesach produkcyjnych. Stan ten wymaga podniesienia ogólnego poziomu wykształcenia nie wybranej elity, ale całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-52.21" who="#WładysławFołta">Za reformą szkoły podstawowej przemawiają też względy psychologiczno-pedagogiczne. Lata, w których młodzież kończy 7 klasę, są u niej okresem dojrzewania psychofizycznego, a więc okresem, w którym młodzież wymaga opieki i rady pedagoga i nauczyciela. Roli tej nie spełniają najczęściej rodzice. Młodzież kończąca 7-latkę ani się nie szkoli dalej, ani nie pracuje zawodowo ze względu na brak jakiegokolwiek przygotowania i młodzieńczy wiek. Powstaje więc pewna próżnia. W takiej próżni u setek młodzieży powstają zarodki późniejszych jej chorób społecznych — chuligaństwa, nieumiejętności zawodowej. Zamiłowanie do określonego zawodu rodzi się u młodzieży w 16 i 17 roku życia. Niewypełnienie tej próżni powoduje, iż wielu pracujących na wsi i w mieście w późniejszym wieku jest mało wydajnych, bo niewykwalifikowanych, społecznie biernych i mało aktywnych politycznie. Szczególnego znaczenia nabiera likwidowanie tej próżni w stosunkach wiejskich, gdzie 1/4 młodzieży po szkole podstawowej nie kształci się dalej, gdyż znaczna odległość wsi od szkoły średniej czy zawodowej utrudnia uczęszczanie do nich, a brak dostatecznej ilości miejsc w internatach i brak stypendiów zamykają podwoje szkolne, szczególnie dla biednych dzieci wsi.</u>
<u xml:id="u-52.22" who="#WładysławFołta">W tej sytuacji teoria równego startu dziecka z miasta i odległej wsi jest przez samo życie obalana. Stąd mamy mniej dzieci wiejskich uczących się w szkołach średnich czy wyższych aniżeli dzieci miejskich, choć wszystkie mają jednakowe prawa do zdobywania nauki i wykształcenia.</u>
<u xml:id="u-52.23" who="#WładysławFołta">Przedłużenie szkoły 7-letniej dla młodego pokolenia tak wsi, jak i miasta, to czynnik zasadniczy. O ile chodzi o wieś, młodzież zdobędzie dzięki temu większą możliwość opuszczenia wsi bardzo przeludnionej, szczególnie w województwach: rzeszowskim, krakowskim, kieleckim. Przeprowadzenie takiej reformy szkoły podstawowej dokonuje się tak w krajach socjalistycznych, jak i kapitalistycznych. Taką perspektywę dla naszego szkolnictwa wskazał również towarzysz Gomułka na wrześniowej naradzie aktywu oświatowego, akcentując, by Ministerstwo Oświaty eksperymentowało w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-52.24" who="#WładysławFołta">Właściwe przeprowadzenie tej koniecznej reformy jest w dużej mierze uzależnione od całego społeczeństwa. W pierwszym rzędzie trzeba nam pokryć brak 30 tys. izb szkolnych dla szkolnictwa podstawowego. Trwająca w całym kraju powszechna akcja gromadzenia funduszów na tysiąc szkół-pomników Tysiąclecia Państwa Polskiego powinna w tym świetle nabrać jeszcze większego rozmachu. Pragnę z tej trybuny zaapelować do braci chłopów, by wypełnili godnie i sumiennie apel Polskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu, wzywający do świadczeń na ten cel. Piękny przykład realizacji tego apelu dali nam bracia robotnicy ze śląskich kopalń. Obywatelskie świadczenia na szkoły zsynchronizowane z pomocą państwa umożliwią młodemu pokoleniu wyższy poziom kształcenia i wychowania.</u>
<u xml:id="u-52.25" who="#WładysławFołta">W temacie, o którym mówimy, na szczególne podkreślenie zasługuje problem szkolnictwa zawodowego i rolniczego. Mimo dużych osiągnięć i w tej dziedzinie istniejący stan nie może zadowalać. Mówią o tym potrzeby naszego przemysłu, budownictwa oraz usług dla ludności pracującej. Szczególnie na wsi daje się odczuć dotkliwie brak dobrych rzemieślników kołodziei, zdunów, bednarzy czy kowali. Bardzo istotnym problemem jest pokrycie potrzeb w zakresie usług krawieckich czy szewskich, tak w mieście, jak i na wsi.</u>
<u xml:id="u-52.26" who="#WładysławFołta">Równocześnie stale rozwijający się przemysł wymaga od robotnika coraz to wyższych kwalifikacji zawodowych i technicznych, bez których nie ma możliwości podniesienia wydajności pracy, jakości produkcji i potanienia jej kosztów.</u>
<u xml:id="u-52.27" who="#WładysławFołta">Mimo że szkolnictwo zawodowe może poszczycić się blisko półmilionową armią, bo 480 tys. uczącej się młodzieży, to sieć jego wymaga uzupełnienia i właściwego lokalizowania. Dla pokazania anomalii istniejących w tej dziedzinie chcę podać przykład z województwa rzeszowskiego. Weźmy powiat przeworski, wybitnie rolniczy, o wielkim rozdrobnieniu chłopskich gospodarstw, (na ogólną ilość 14.505 jest tam aż 11.799 gospodarstw) do trzech hektarów, a równocześnie o wielkim przeludnieniu, które wyraża się cyfra 149 mieszkańców na 1 km2, z czego aż 84,6% mieszka na wsi. W tym powiecie, podobnie, jak w brzozowskim, nie ma żadnej szkoły zawodowej. W takiej sytuacji młodzież z konieczności idzie do szkoły ogólnokształcącej, a więc nie zdobywa najczęściej zawodu, co wpływa na dalsze rozdrabnianie gospodarstw i na nieprodukcyjne wykorzystanie młodych i silnych rąk do pracy.</u>
<u xml:id="u-52.28" who="#WładysławFołta">Mówiąc o szkoleniu zawodowym chcę tu zaakcentować konieczność poważnej jego reorganizacji. Mówiono na ten temat na VIII Plenum Naczelnego Komitetu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego poświęconym sprawom oświatowym. Zaakcentowano na tymże Plenum, że dotychczasowy system trzyletnich zasadniczych szkół zawodowych nie daje młodzieży dobrego przygotowania, mimo dużych kosztów utrzymania warsztatów szkolnych i internatów, a z drugiej strony nie otwiera drogi do dalszej nauki w technikach zawodowych. Nadmiernie rozbudowana specjalizacja w zasadniczych szkołach zawodowych, nie dość skoordynowana z potrzebami gospodarki narodowej, osłabia ogólne i techniczne przygotowanie młodzieży oraz utrudnia jej zatrudnienie.</u>
<u xml:id="u-52.29" who="#WładysławFołta">Zasadnicze szkoły zawodowe w wyniku jednokierunkowej i wąskiej specjalizacji nie są w stanie w wielu gałęziach pracy zaspokoić potrzeb wsi na kwalifikowanych rzemieślników.</u>
<u xml:id="u-52.30" who="#WładysławFołta">W ramach szkolnictwa zawodowego nie sposób pominąć szkolenia rolniczego. W tej dziedzinie niepokoi brak śmielszych zamierzeń jego rozbudowy — a przecież bez zwiększenia poziomu oświaty rolniczej nie można poważnie zwiększyć produkcji rolnej. Wskaźniki kształcenia na odcinku rolnictwa i leśnictwa, zakładają wzrost w roku szkolnym 1960/61 w stosunku do roku 1955/56 o 0,1%. Fakt ten dowodzi, iż kształcenie rolnicze na poziomie średnim i wyższym jest słabo doceniane. A przecież my w Polsce stoimy przed poważnym problemem nie tylko zmiany strukturalno-produkcyjnej w rolnictwie, ale intensyfikowania całej produkcji rolniczej, szczególnie jeśli chodzi o zboże, gdzie nasza wydajność jest bardzo niska.</u>
<u xml:id="u-52.31" who="#WładysławFołta">Zjednoczone Stronnictwo Ludowe bezpośrednio działające na wsi, skupiające chłopów — producentów, uważa, iż w całokształcie narodowej edukacji muszą znaleźć się środki na kształcenie rolników.</u>
<u xml:id="u-52.32" who="#WładysławFołta">W większej skali należy rozbudować podstawowe szkoły przysposobienia rolniczego. Szkoły tego typu powinny być organizowane nieomal w każdej gromadzie wiejskiej. Istnieje również potrzeba rozbudowy sieci internatowych jednorocznych lub dwuzimowych szkół rolniczych, obejmujących nauczaniem starszych wiekiem chłopców i dziewczęta. Dla tych ostatnich organizować trzeba kursy gospodarstwa domowego.</u>
<u xml:id="u-52.33" who="#WładysławFołta">Również w naszym ustawodawstwie znaleźć się powinien przepis warunkujący dziedziczenie gospodarstwa rolnego uzyskaniem świadectwa ukończenia takiej szkoły. W niższym szkolnictwie rolniczym istniejące teraz 235 technika rolnicze z liczbą 24.130 słuchaczy nie powinny być likwidowane, ale ilość ich musi wzrastać. Na wsi, w gospodarce indywidualnej i spółdzielczej rolnicy z pełnym średnim wykształceniem odegrali i odgrywają wybitną rolę w dziedzinie postępu gospodarczego i organizacji produkcji rolnej.</u>
<u xml:id="u-52.34" who="#WładysławFołta">Zasadniczym problemem z punktu widzenia rozwoju naszej kultury i gospodarki narodowej jest kształcenie młodzieży w średniej szkole ogólnokształcącej. Z niej rekrutują się przeważnie, poza kandydatami do szkół wyższych, kadry do naszej administracji państwowej, spółdzielczej itp.</u>
<u xml:id="u-52.35" who="#WładysławFołta">Obserwując, jak pracownicy posiadający średnie wykształcenie wykonują swoje funkcje nie trzeba być wnikliwym obserwatorem, by nie zauważyć ich małego przygotowania do praktycznego życia, niechęci, a nawet pogardy dla pracy fizycznej oraz pokutującego w naszym polskim życiu, nie wykorzenionego z kretesem szlachecko-burżuazyjnego nawyku do elitaryzmu, który, jakże często, nawet u chłopskiego proletariusza dochodzi do głosu, gdy tenże stanie się „panem”.</u>
<u xml:id="u-52.36" who="#WładysławFołta">Że jest tak i w naszym ustroju socjalistycznym, wynika stąd, że kształcenie średnie w tych zakładach jest słabo powiązane z życiem. Stwarza się przeświadczenie, że do wykonywania na przykład zawodu urzędnika administracyjnego trzeba tylko nauki ogólnej, a nie praktycznego doświadczenia.</u>
<u xml:id="u-52.37" who="#WładysławFołta">Dzisiaj jest pewnego rodzaju paradoksem, iż absolwent szkoły średniej ogólnokształcącej nie ma żadnych umiejętności poza wykształceniem ogólnym.</u>
<u xml:id="u-52.38" who="#WładysławFołta">Zjednoczone Stronnictwo Ludowe popiera w całej rozciągłości postulat wysunięty na wrześniowej naradzie aktywu oświatowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, by w pracach nad perspektywiczną reorganizacją szkolnictwa uwzględnić wiązanie szkoły średniej z życiem. Wielkich prac w tym kierunku dokonywuje się w Związku Radzieckim oraz w innych krajach socjalizmu, na przykład w Chinach. Doświadczenia te powinny być u nas pilnie studiowane i wykorzystywane przy wprowadzaniu reform. Także w metodzie wychowawczej winniśmy wykorzystać bogate tradycje naszej polskiej myśli pedagogicznej i bogaty dorobek wychowawczy organizacji młodzieżowych, szczególnie Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej czy Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”.</u>
<u xml:id="u-52.39" who="#WładysławFołta">Szkoła średnia powinna dać absolwentowi przygotowanie do studiów wyższych oraz podstawowe umiejętności przy równoczesnym wysokim poziomie socjalistycznej moralności.</u>
<u xml:id="u-52.40" who="#WładysławFołta">Mówiąc o kształceniu z pozycji potrzeb młodego pokolenia nie sposób pominąć szkolnictwo wyższe. Szczególnie w naszym polskim życiu uwidacznia się duży brak kadr naukowych i technicznych spowodowany przede wszystkim wojną i hitlerowską okupacją, która wielu wybitnych profesorów, lekarzy, nauczycieli i inżynierów uśmierciła w obozach ludobójstwa. Trzeba nie tylko wyrównać, ale powiększać kadrę naukowo-techniczną, bo przemiany zachodzące w produkcji przemysłowej i rolniczej oraz współzawodnictwo między przodującymi krajami świata wymagają od nas kadry naukowo-technicznej stojącej na najwyższym poziomie.</u>
<u xml:id="u-52.41" who="#WładysławFołta">Mimo wielkich osiągnięć w dziedzinie szkolnictwa wyższego, wyrażających się dziś 78 wyższymi uczelniami w kraju przy 35 istniejących w 1939 roku, niepokoić musi zjawisko spadku młodzieży robotniczej i chłopskiej na wyższych uczelniach. I tak na przykład w roku szkolnym 1952/53 na pierwszym roku było 35,9% studentów pochodzenia robotniczego, a w roku szkolnym 1957/58 jest jej 24,1%. Podobnie jest z młodzieżą chłopską, której w 1952/53 r. było 25,1%, a w 1957/58 r. — 21,1%. Niekorzystnie kształtuje się procent młodzieży chłopskiej na studiach politechnicznych, wynoszący od 16% do 20%, medycznych od 10% do 15%, a szczególnie jest bardzo niski na wyższych uczelniach o kierunku artystycznym.</u>
<u xml:id="u-52.42" who="#WładysławFołta">Spada procent młodzieży pochodzenia robotniczego i chłopskiego na wyższych uczelniach, rośnie natomiast ilość młodzieży sfer inteligenckich i innych, osiągając 47,3%. Mówiąc o tym nie myślę o wprowadzeniu administracyjnych metod naboru na wyższe uczelnie. Dając pierwszeństwo zdolnościom i pilności oraz należytemu poziomowi przygotowania się do studiów, zwracać należy uwagę, by przy przyjmowaniu na studia nie miało miejsca kumoterstwo, czy powierzchowna ocena wyniku egzaminów wstępnych, szczególnie ostrych w stosunku do młodzieży ze środowisk robotniczych i chłopskich.</u>
<u xml:id="u-52.43" who="#WładysławFołta">Wysoka Izbo! Problem kształcenia młodego pokolenia jest złożony i wymaga od nas dużej pracy na tym odcinku. W planach naszego rozwoju i perspektywach realizacji pełnych zasad socjalizmu muszą znaleźć się środki organizacyjne, które zaspokoiłyby potrzeby młodzieży oraz zabezpieczyły narodowi wzrost produkcji i kultury. By to osiągnąć, mobilizować trzeba całe społeczeństwo do współdziałania z organami państwa w zakresie kształcenia i wychowania. W szczególności muszą wzrastać nakłady na budowę i ulepszenie wszystkich pionów szkolnictwa, rosnąć musi opieka nad kadrą nauczycielską i naukową. Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, spadkobierca sześćdziesięciokilkuletnich tradycji postępowego i radykalnego ruchu chłopskiego, stawiającego wiedzę dla ludu jako jeden ze swych zasadniczych celów, będzie konsekwentnie pracować, by wiedza i umiejętności zawodowe stały się powszechne, szczególnie na wsi, gdzie dziedzictwo wieków krzywdy i ciemnoty, poniżenia i wyzysku jest jeszcze jaskrawo widoczne.</u>
<u xml:id="u-52.44" who="#WładysławFołta">Powszechność ludowego wykształcenia, uprzystępnienie wiedzy są nie tylko aktualne na wsi, ale we wszystkich środowiskach naszego państwa. Nie będzie przesady jeśli powiem, że istnieje potrzeba i klimat do rozpoczęcia systematycznej pracy w dziedzinie kształcenia i wychowania prowadzonej już nie przez XVIII-wieczną, ale współczesną Komisję Edukacji Narodowej. Ten problem winien stać się przedmiotem szczegółowej analizy naszych Partii i stronnictw politycznych w sensie koncepcyjnym oraz prac Rządu zabezpieczających realizację zamierzeń.</u>
<u xml:id="u-52.45" who="#WładysławFołta">Zbliżające się Tysiąclecie naszego państwa, zastające nas na etapie budowy socjalistycznego społeczeństwa, winno równocześnie zastać nas przy modelowaniu socjalistycznego człowieka dzięki odpowiedniemu kształceniu i wychowaniu. Socjalistyczny człowiek w naszym polskim życiu jest nie tylko dziedzicem, ale i kontynuatorem najbardziej humanistycznej i postępowej treści naszej kultury, która miała zawsze na celu piękno i dobro, sprawiedliwość i wolność, braterstwo i pokój, tak na polskiej ziemi jako też i na świecie.</u>
<u xml:id="u-52.46" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#JerzyJodłowski">Głos ma poseł Jan Maciela.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#JanMaciela">Wysoka Izbo! O poważnych osiągnięciach w zakresie nauczania i wychowania naszej młodzieży w Polsce Ludowej mówili i na pewno jeszcze mówić będą koledzy posłowie. Pragnę poświęcić parę chwil dziedzinie kształcenia dorosłych.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#JanMaciela">W latach 1945–1958 szkołę podstawową dla dorosłych ukończyło ponad 250 tys. osób, a liceum dla dorosłych i liceum korespondencyjne ponad 80 tys. osób. Około 30% absolwentów liceów dla dorosłych ukończyło lub kończy wyższe uczelnie.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#JanMaciela">Szkoły te pomogły i nadal pomagają pracownikom milicji, kadrze wojska polskiego, pracownikom politycznym i terenowych rad narodowych oraz zakładów pracy w zdobywaniu wykształcenia ogólnego.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#JanMaciela">Pozytywną rolę w zakresie kształcenia robotników spełniały uniwersytety powszechne i szkoły pracy społecznej, dostarczając naszej administracji i gospodarce uspołecznionej wysoko wartościowych pracowników.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#JanMaciela">Niemałą też rolę w budzeniu życia społeczno-oświatowego na wsi odegrała działalność wychowawcza uniwersytetów ludowych.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#JanMaciela">Z inicjatywy Partii i Rządu prowadzona była w latach 1949–1952 intensywna praca oświatowa nad likwidacją analfabetyzmu ze współudziałem rad narodowych, organizacji społecznych i związków zawodowych. W wyniku przeprowadzonej w tym zakresie akcji nauczono pisać i czytać ponad 1.095 tys. osób.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#JanMaciela">Niemniej ważnym zadaniem w zakresie kształcenia dorosłych, wiążącym się ze sprawą likwidacji analfabetyzmu, było kontynuowanie pracy oświatowej wśród byłych uczestników kursów dla analfabetów oraz wśród tych osób, którym wskutek niedostatecznego wykształcenia groził powrotny analfabetyzm. Dla tych osób organizowano naukę w zespołach, na kursach ogólnokształcących oraz w punktach czytelnictwa indywidualnego. Tymi formami pracy oświatowej objęto ponad pół miliona osób. Krótkotrwały jednak okres nauki na kursach dla analfabetów, niepełna w wielu wypadkach realizacja programu, były przyczyną niedostatecznego opanowania umiejętności czytania i pisania. Wskaźniki liczbowe przesłaniały nieraz niedostateczne w dużym stopniu wyniki nauczania, a zbytni pośpiech w akcji likwidacji analfabetyzmu nie sprzyjał utrwaleniu nabywanych wiadomości. Toteż mamy dziś jeszcze do czynienia z powrotnym analfabetyzmem, co gorsza występuje on wśród części młodzieży, która ukończyła niepełną szkołę podstawową w Polsce Ludowej.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#JanMaciela">Mimo stworzenia korzystnych warunków organizacyjnych rozwoju kształcenia dorosłych dotychczasowe osiągnięcia nie zaspokoiły istotnych potrzeb społecznych w tej dziedzinie. W dalszym ciągu istnieją ogromne dysproporcje pomiędzy społecznymi potrzebami oświatowymi a stanem faktycznym.</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#JanMaciela">Pomimo bardzo niskiego na ogół poziomu przeciętnego wykształcenia naszego społeczeństwa władze oświatowe borykają się z trudnościami w organizowaniu szkół i kursów dla dorosłych o programie szkolnym z powodu niedostatecznej liczby słuchaczy. Obecnie liczba uczniów w szkołach średnich dla dorosłych przewyższa liczbę uczniów w szkołach podstawowych dla dorosłych, mimo że badania przeprowadzane w terenie wykazują, iż mamy jeszcze ogromny odsetek ludzi w wieku produkcyjnym, nie mających ukończonej szkoły podstawowej. Liczbę tę rokrocznie powiększa grupa młodzieży, która opuszcza szkołę podstawową nie kończąc jej. Dane wskazują nadto, że trzeba wyrównywać luki w kształceniu przede wszystkim w zakresie szkoły podstawowej.</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#JanMaciela">Materiały uzyskane przez Biuro do Spraw Prezydiów Rad Narodowych przy Urzędzie Rady Ministrów, które w tym zakresie prowadzi systematycznie szczegółowe badania, wskazują na niski jeszcze poziom wykształcenia ogólnego aktywu rad. Około 44% ogółu radnych nie ukończyło szkoły podstawowej, 84% ogółu radnych posiada co najwyżej wykształcenie podstawowe.</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#JanMaciela">W świetle tych danych obecna liczba uczniów w szkołach podstawowych dla dorosłych i na kursach, sięgająca około 60 tys. osób, nie jest wprawdzie mała, ale — jak na nasze stosunki — jest niewystarczająca.</u>
<u xml:id="u-54.11" who="#JanMaciela">Uchwały Partii i Rządu w sprawie dokształcenia pracowników w zakresie szkoły podstawowej stworzyły bardziej sprzyjającą atmosferę działalności oświatowej w zakładach pracy. Uwidoczniło się to już w bieżącym roku szkolnym.</u>
<u xml:id="u-54.12" who="#JanMaciela">Do szkół dla dorosłych zgłaszają się ludzie starsi i przyszło ich około 20% więcej niż w roku poprzednim, a do szkół średnich nawet o 30% więcej. Dotychczasowe uchwały i zarządzenia w sprawie dokształcania pracowników w zakresie szkoły podstawowej nie spowodowały większego przełomu w postawie samych pracowników, którzy powinni się kształcić.</u>
<u xml:id="u-54.13" who="#JanMaciela">Trudności pozyskania uczniów do szkół dla pracujących są wynikiem dewaluacji wykształcenia w opinii publicznej i braku bodźców zainteresowania materialnego, które by skłaniały robotników i chłopów do zdobywania wiedzy.</u>
<u xml:id="u-54.14" who="#JanMaciela">Określony poziom wykształcenia nie był dotąd koniecznym warunkiem awansu w przemyśle, rzemiośle i handlu. Ten stan rzeczy uniemożliwia nie tylko skuteczną działalność oświatową wśród dorosłych, ale ma również ujemne następstwa dla naszej gospodarki. Należy bezwzględnie respektować zasadę, że zatrudnienie pracowników w gospodarce uspołecznionej, handlu, rzemiośle, a stopniowo i w rolnictwie powinno być uwarunkowane posiadaniem przez pracownika świadectwa ukończenia przynajmniej 7-klasowej szkoły podstawowej. Tym natomiast osobom, które nie mają ukończonej szkoły podstawowej, a zajmującym obecnie stanowiska, które takiego wykształcenia wymagają, należy dopomóc i domagać się od nich uzupełnienia wykształcenia w określonym terminie.</u>
<u xml:id="u-54.15" who="#JanMaciela">Jest też rzeczą konieczną ustanowienie obowiązku szkolnego dla młodzieży pracującej w wieku do lat 18, o ile nie posiada ukończonej szkoły podstawowej. Realizacja tego obowiązku musiałaby się odbywać częściowo w okresie godzin pracy i na koszt państwa. Osoby w wieku powyżej 18 lat powinny również korzystać z odpowiednich ulg od obowiązującego wymiaru godzin pracy oraz mieć możność wyboru najdogodniejszych dla siebie zmian pracy. Realizacja tych postulatów jest sprawą szczególnie pilną, gdyż znaczna część niepowodzeń w wielu dziedzinach naszego życia gospodarczego i społecznego jest wynikiem niskiego poziomu zawodowego i ogólnego wykształcenia pracowników.</u>
<u xml:id="u-54.16" who="#JanMaciela">Niski poziom wykształcenia ogólnego dużej części naszego społeczeństwa utrudnia jej zdobywanie wiedzy zawodowej i korzystanie z dorobku kulturalnego.</u>
<u xml:id="u-54.17" who="#JanMaciela">Atrakcyjność placówek kształcenia dorosłych powinna być podnoszona przez stosowanie w nich odpowiednich metod prowadzenia zajęć oraz nowoczesnych pomocy naukowych.</u>
<u xml:id="u-54.18" who="#JanMaciela">Jednym ze środków podnoszenia atrakcyjności i użyteczności nauki w placówkach kształcenia dorosłych powinno być włączenie do obowiązkowego programu zajęć elementów wiedzy praktycznej oraz ściślejsze powiązanie procesu dydaktyczno-wychowawczego z procesami produkcyjnymi zakładów przemysłowych i rolnych, w których bezpośrednio uczestniczą słuchacze.</u>
<u xml:id="u-54.19" who="#JanMaciela">Obok szkolnych form kształcenia dorosłych powstało w kraju dużo nowych placówek oświatowo-wychowawczych w celu umożliwienia młodzieży i dorosłym uzupełnienia i pogłębienia wiedzy ogólnej i technicznej oraz przygotowania ich do życia społecznego w środowisku. Nastąpiło też bardzo duże ożywienie działalności organizacji społecznych w dziedzinie oświaty dorosłych. Prócz Towarzystwa Wiedzy Powszechnej, które usprawniło formy i treść swojej pracy, działalność oświatową podjął Związek Młodzieży Socjalistycznej, Związek Młodzieży Wiejskiej, Związek Studentów Polskich, kółka rolnicze, związki zawodowe i szereg innych organizacji. Organizacje te i instytucje skupiły swoją działalność głównie na prowadzeniu uniwersytetów powszechnych, robotniczych i internatowych uniwersytetów ludowych.</u>
<u xml:id="u-54.20" who="#JanMaciela">Pomimo trudności wynikających z żywiołowości powstawania uniwersytetów, braku odpowiedniego instruktażu, pomocy naukowych placówki te mają już pewien dorobek. Wokół uniwersytetów powszechnych skupiły się poważne grupy młodzieży i dorosłych widząc w nich możliwość uzupełnienia wiedzy ogólnej i zdobycia wiadomości praktycznych.</u>
<u xml:id="u-54.21" who="#JanMaciela">W ubiegłym roku szkolnym czynnych było w kraju ponad 600 uniwersytetów powszechnych, różnych typów i stopni, skupiających ponad 40 tys. słuchaczy.</u>
<u xml:id="u-54.22" who="#JanMaciela">Obok uniwersytetów powszechnych na wsi — w miastach też powstały uniwersytety dla rodziców, które są ośrodkami podnoszenia kultury pedagogicznej społeczeństwa — w miejscowościach przemysłowych powoływane są do życia uniwersytety robotnicze, które obok zaspokajania indywidualnych zainteresowań robotników popularyzują wśród nich osiągnięcia nauki i techniki.</u>
<u xml:id="u-54.23" who="#JanMaciela">Nie obowiązują tu jednolite programy. Ustalanie tematów dokonuje się wśród tych ludzi, którzy będą słuchali wykładów w danej placówce.</u>
<u xml:id="u-54.24" who="#JanMaciela">Uniwersytety powszechne są formą kształcenia młodzieży i dorosłych, która umożliwia słuchaczom zaspokajanie zainteresowań i która wskazuje im metody i kierunek samokształcenia.</u>
<u xml:id="u-54.25" who="#JanMaciela">Kuratoria i inspektoraty szkolne powinny być w zasadzie naturalnymi koordynatorami pracy. Jako terenowe władze oświatowe muszą one sprawować opiekę i nadzór pedagogiczny nad wszystkimi placówkami oświaty dorosłych bez względu na to, kto jest ich organizatorem, nie naruszając autonomii organizacji społecznej w sprawach organizacyjnych i programowych.</u>
<u xml:id="u-54.26" who="#JanMaciela">Obok uniwersytetów powszechnych czynnych jest 10 internatów uniwersytetów ludowych, których działalnością zajmie się Rada Uniwersytetów Ludowych, powołana przez Zarząd Główny Związku Młodzieży Wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-54.27" who="#JanMaciela">Placówki kształcenia dorosłych w obecnej postaci są jeszcze mało atrakcyjne i przez to, że nie mają odpowiednich podręczników nie uwzględniają w programie w dostatecznym stopniu form pracy kulturalno-artystycznej. Istniejący podział administracji na administrację w zakresie form oświaty dorosłych i administrację form pracy kulturalno-artystycznej nie sprzyja łączeniu pracy oświatowej z kulturalno-artystyczną.</u>
<u xml:id="u-54.28" who="#JanMaciela">Dla usprawnienia wielostronnych posunięć w dziedzinie kształcenia dorosłych należałoby z tej trybuny postulować skoordynowanie wysiłków Ministerstwa Oświaty, Ministerstwa Kultury i Sztuki i zainteresowanych organizacji społecznych, by wspólnym wysiłkiem zapewnić jeszcze lepsze efekty, tak niezbędne dla naszego kraju.</u>
<u xml:id="u-54.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#JerzyJodłowski">Udzielam głosu posłowi Zygmuntowi Olczakowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#ZygmuntOlczak">Wysoki Sejmie! Przedstawione Wysokiej Izbie i wymienione już w debacie budżetowej wskaźniki i liczby ilustrujące zaplanowane zadania i wzrost poszczególnych odcinków oświaty pokazują wyraźnie, jak poważne miliardowe środki z całego budżetu państwa są przeznaczone na oświatę i wychowanie. Dane te ilustrują wyraźnie, że w bieżącym roku planujemy znaczny wzrost środków na te cele. Mimo to jednak zdajemy sobie w pełni sprawę z tego, że środki te nie są współmierne do stale rosnących potrzeb w zakresie oświaty i wychowania.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#ZygmuntOlczak">Do potrzeb związanych z koniecznością podniesienia ogólnego poziomu w zakresie wykształcenia i wychowania obywateli państwa nowoczesnego, państwa socjalistycznego, do potrzeb związanych z obowiązkiem przygotowania olbrzymiej liczby nowych kadr dla stale rosnącego i unowocześnianego przemysłu i rolnictwa, czy wreszcie do potrzeb związanych z koniecznością objęcia nauczaniem i wychowaniem coraz większych powojennych roczników dzieci i młodzieży.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#ZygmuntOlczak">Najbardziej ostro ten problem wystąpi, co prawda, dopiero w latach następnych. Trzeba nam jednak widzieć go już przy realizacji zadań roku bieżącego. Dlatego też zachodzi pilna potrzeba powszechnej mobilizacji do pełnego wykonania zaplanowanych zadań oświatowych na rok 1959 oraz potrzeba sięgnięcia do dodatkowych możliwości i środków, na przykład środków społecznych, możliwości będących w dyspozycji zakładów pracy i tak dalej.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#ZygmuntOlczak">Zrozumiała i ze wszech miar godna poparcia całego społeczeństwa staje się więc zainicjowana przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą na XII Plenum Komitetu Centralnego akcja budowy tysiąca szkół — pomników w okresie obchodu Milenium naszego państwa. Akcję tę w pełni poparło Stronnictwo Demokratyczne i Zjednoczone Stronnictwo Ludowe oraz wszystkie działające w Polsce organizacje społeczne, jak również całe nasze społeczeństwo, które już w początkowym okresie akcji podjęło wielomilionowe zobowiązanie w zakresie świadczeń finansowych, materiałowych oraz świadczeń własnej pracy przy budowie nowych szkół.</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#ZygmuntOlczak">Realizacja narodowego planu gospodarczego na rok bieżący i na lata następne jest w znacznym stopniu uwarunkowana przygotowaniem odpowiednich pod względem liczby i kwalifikacji kadr pracowników. Szczególnie ważną rolę ma tu do spełnienia nasze, stosunkowo młode, ale mające już dość szeroki zasięg szkolnictwo zawodowe, nie ukształtowane jeszcze w pełni pod względem samej organizacji i dostosowania go do praktycznych zadań.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#ZygmuntOlczak">Przewidywany w planie bieżącego roku rozwój tego szkolnictwa w oparciu o państwowe środki budżetowe musi być w pełni wykonany, a nawet poważnie przekroczony przez włączenie dodatkowych środków, zwłaszcza wygospodarowanych przez przemysł, który winien być szczególnie zainteresowany w jak najlepszym zapewnieniu odpowiednich fachowych kadr do wykonania wzrastających zadań.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#ZygmuntOlczak">Sprawę tę docenia dobrze górniczy przemysł węglowy, który postanowił zorganizować szkoły zawodowe we wszystkich większych kopalniach i rozpoczął realizację tego słusznego założenia. Trzeba jednak stwierdzić, że poważna liczba większych zakładów przemysłowych nie docenia jeszcze w pełni interesów i obowiązków w zakresie zabezpieczenia sobie odpowiednio wykwalifikowanych kadr.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#ZygmuntOlczak">Często występuje tendencja do doraźnego raczej przygotowywania, w trybie skróconym i przyśpieszonym, ledwo przyuczonych niższych kadr robotniczych, a nie planuje się tego problemu w szerszym, gruntowniejszym ujęciu perspektywicznym. Tendencje te są niesłuszne i można powiedzieć — krótkowzroczne. Ilustracją tego stanu rzeczy jest występujący wielokrotnie dość formalistyczny i powierzchowny stosunek zakładów opiekuńczych do podopiecznych szkół zawodowych. Ilustracją tego stanu rzeczy jest występujący często brak opieki i właściwego wykorzystania w produkcji młodych wykwalifikowanych kadr fachowych, przychodzących z technicznych szkół zawodowych. Ludzie ci są często spychani na boczne tory i na stanowiska, na których nie mogą wykorzystać i rozwijać w warunkach praktycznych zdobytych w szkole kwalifikacji.</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#ZygmuntOlczak">Panuje jeszcze często obawa starych, ledwie przyuczonych kadr — niejednokrotnie zajmujących w zakładach pracy kierownicze stanowiska — przed młodymi, wykwalifikowanymi kadrami, aby ich zbyt prędko nie zastąpiły. Ci młodzi ludzie po zetknięciu się z taką atmosferą tracą zapał do pracy, załamują się psychicznie, często nawet przechodzą do innej pracy, marnotrawiąc wielkie nakłady i wysiłek włożony przez państwo w ich przygotowanie zawodowe.</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#ZygmuntOlczak">Należy zwalczać tego rodzaju szkodliwe tendencje i niewłaściwą atmosferę. Należy wyjaśniać szkodliwe tendencje i niewłaściwą atmosferę. Należy wyjaśniać niesłuszność tendencyjnie lansowanej opinii o nieprzydatności do pracy młodych kadr z uwagi na ich jednostronne, teoretyczne przygotowanie, nie poparte doświadczeniem praktycznym. Ogólny poziom rozwoju umysłowego, teoretyczne wiadomości fachowe uzyskiwane przez młode kadry w specjalistycznych szkołach zawodowych w powiązaniu z nabywanymi już w toku pracy produkcyjnej doświadczeniami praktycznymi, stanowią bowiem zasadnicze elementy dobrego przygotowania kadr pracowniczych.</u>
<u xml:id="u-56.10" who="#ZygmuntOlczak">Zagadnienie właściwego stosunku zakładów pracy do pogłębiania praktycznego przygotowania młodych kadr i podnoszenia ich kwalifikacji staje się dziś jednym z kluczowych problemów gospodarki narodowej, jednym z istotnych warunków podniesienia wydajności, poziomu organizacji i kultury pracy.</u>
<u xml:id="u-56.11" who="#ZygmuntOlczak">Przemysł nasz znajduje się obecnie w szczególnej sytuacji, gdyż corocznie przychodzi i przychodzić będzie do niego nie tylko wiele nowych kadr pracowniczych z różnego typu szkół zawodowych lub uczelni, ale także liczne rzesze młodych ludzi bądź na praktykę odbywaną w czasie studiów czy nauki, bądź do odbycia obowiązkowego stażu pracy, między innymi na podstawie ustawy z dnia 2 lipca 1958 r. Fakt ten nakłada na zakłady pracy szczególny obowiązek otoczenia tych młodych ludzi właściwą opieką i stworzenia im odpowiedniej atmosfery i warunków do upraktycznienia swoich kwalifikacji zawodowych i właściwego ich wykorzystania w zadaniach produkcyjnych tych zakładów.</u>
<u xml:id="u-56.12" who="#ZygmuntOlczak">Nie można zgodzić się z dotychczasowym stosunkiem wielu zakładów pracy do tego problemu i z utrzymującą się opinią, że jedynie szkoły i uczelnie ponoszą całkowitą odpowiedzialność za przygotowania młodych kadr. Istotną rolę mają tu do spełnienia wszystkie zakłady pracy, a zwłaszcza ich kierownictwo, oraz stare, fachowe i doświadczone kadry techniczne — i o tych obowiązkach w imię zapewnienia rozwoju i perspektywy zakładów należy bezwzględnie pamiętać.</u>
<u xml:id="u-56.13" who="#ZygmuntOlczak">Osiągnięta i coraz bardziej rozwijana decentralizacja w zakresie zarządzania przemysłem, a szczególnie stworzenie dużej samodzielności gospodarczej przedsiębiorstwom, nie tylko nakłada na nie poważny obowiązek zatroszczenia się o zabezpieczenie odpowiednio przygotowanych kadr fachowych, lecz daje także poważne możliwości wygospodarowania i przeznaczenia na ten cel odpowiednich środków materialnych.</u>
<u xml:id="u-56.14" who="#ZygmuntOlczak">Uzasadnia to organizowanie i prowadzenie przez zakłady pracy, a zwłaszcza większe, własnych szkół zawodowych o pełnym cyklu nauczania i uprawnieniach równych szkołom zawodowym utrzymywanym z funduszów Ministerstwa Oświaty.</u>
<u xml:id="u-56.15" who="#ZygmuntOlczak">Za popieraniem rozwoju tego typu szkól zawodowych przemawia wiele istotnych warunków, jakie mają zakłady przemysłowe, a które są jeszcze trudne do osiągnięcia w znacznej liczbie szkół zawodowych innego typu, a mianowicie: lepsza i nowocześniejsza baza techniczna, to jest maszyny i urządzenia, możliwości szkolenia w praktycznych warunkach normalnej produkcji, odpowiednie kadry fachowców, które mogą być użyte do celów szkolenia i inne.</u>
<u xml:id="u-56.16" who="#ZygmuntOlczak">Wreszcie system przyzakładowych szkól zawodowych stwarza warunki do takiej terenowej lokalizacji i typizacji szkolnictwa zawodowego, która jest najbardziej zbliżona do realnych potrzeb naszego życia.</u>
<u xml:id="u-56.17" who="#ZygmuntOlczak">Ta ostatnia sprawa jest jeszcze poważną bolączka naszego szkolnictwa zawodowego, której usunięcie nastręcza wiele kłopotów.</u>
<u xml:id="u-56.18" who="#ZygmuntOlczak">Miałem możność uczestniczyć w delegacji parlamentarnej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, która odwiedziła w ubiegłym roku Rumunię. Znalazłem tam wiele przykładów potwierdzających w praktyce słuszność moich wywodów. Prawie przy wszystkich zwiedzanych przez nas większych zakładach przemysłowych spotykaliśmy przyzakładowe szkoły zawodowe, dobrze urządzone i wyposażone przez zakłady. Szkoły te przygotowywały wykwalifikowanych robotników, a nawet średnie kadry techniczne na potrzeby zakładów.</u>
<u xml:id="u-56.19" who="#ZygmuntOlczak">Pod adresem szkolnictwa zawodowego w ogóle, w związku z realizacją zaplanowanych na rok bieżący zadań, nasuwają się jeszcze następujące uwagi.</u>
<u xml:id="u-56.20" who="#ZygmuntOlczak">Oprócz niewątpliwie pilnej sprawy wypracowania całej koncepcji szkolnictwa zawodowego dostosowanej w większym stopniu do konkretnych potrzeb naszego życia i rozwiązania sprawy przygotowania nowych kadr nauczycielskich, zachodzi konieczność szybkiego doszkolenia pod względem przedmiotowym i pedagogicznym pracujących, zwłaszcza w zasadniczym szkolnictwie zawodowym, nauczycieli oraz uzupełnienia przygotowania pedagogicznego kadr, posiadających wysokie kwalifikacje techniczne.</u>
<u xml:id="u-56.21" who="#ZygmuntOlczak">Pozwoli to na szybsze podniesienie poziomu wychowania absolwentów szkół zawodowych, szczególnie, w zakresie rzetelnego stosunku do pracy, systematyczności i umiejętności organizowania sobie pracy, postawy obywatelskiej i stosunku do własności społecznej, kultury pracy itp.</u>
<u xml:id="u-56.22" who="#ZygmuntOlczak">Konieczne jest wygospodarowanie i wynalezienie środków finansowych na doinwestowanie szkół zawodowych — i to jest możliwe — jeszcze w bieżącym roku, a ostatecznie w latach najbliższych. Wniosek ten nastręcza się z analizy warunków, w jakich mieszczą się i pracują szkoły zawodowe. Przykład sytuacji szkół zawodowych w województwie łódzkim jest naprawdę wymowny i ilustrujący ten stan. Szkoły zawodowe np. w Wieluniu, w Sieradzu, czy dużym mieście przemysłowym Pabianice — mam na myśli szkołę drzewną — od wielu lat mieszczą się w prymitywnych barakach bez odpowiedniego wyposażenia i urządzenia. Na przestrzeni zaś 14-lecia w województwie łódzkim zbudowano zaledwie 2 nowe budynki dla szkół zawodowych.</u>
<u xml:id="u-56.23" who="#ZygmuntOlczak">Wysoka Izbo! Jednym z podstawowych warunków prawidłowej budowy ustroju socjalistycznego w Polsce jest wychowanie człowieka i to poczynając od dzieciństwa, aż do praktycznego włączenia go w nurt życia społeczno-politycznego i gospodarczego. Wymaga to wypracowania takiego systemu kształcenia i wychowania, który obejmowałby całokształt zagadnień dydaktyczno-wychowawczych, poczynając od okresu przedszkolnego, aż do studiów wyższych. Jest to pilne zadanie, szczególnie w związku z potrzebą ujednolicenia obecnego systemu oraz dokonania w nim takich zmian i reform, aby możliwie szybko dostosować go do naszych warunków i potrzeb oraz tempa współczesnego życia.</u>
<u xml:id="u-56.24" who="#ZygmuntOlczak">Dlatego też zajmują się tym zagadnieniem wszystkie działające w Polsce partie polityczne, a w tej liczbie i reprezentowane przeze mnie na tej trybunie Stronnictwo Demokratyczne próbuje ten problem rozwiązać, chociaż, jak dotąd, bezskutecznie. Ministerstwo Oświaty, cały aktyw nauczycielski i wreszcie całe społeczeństwo żywo dyskutuje nad tym, jak najlepiej ustawić nasz system oraz program nauczania i wychowania.</u>
<u xml:id="u-56.25" who="#ZygmuntOlczak">Należałoby życzyć możliwie szybkiego i jak najbardziej korzystnego zakończenia tej mozolnej pracy oraz wskazać, że prace te winny iść w następujących głównych kierunkach:</u>
<u xml:id="u-56.26" who="#ZygmuntOlczak">— podniesienia przeciętnego, ogólnego poziomu wykształcenia obywatela przez przedłużenie obowiązku szkolnego;</u>
<u xml:id="u-56.27" who="#ZygmuntOlczak">— włączenia do systemu wychowania odpowiednio zreformowanego i prawidłowo ustawionego wychowania przedszkolnego dla dzieci w wieku od 3 do 6 lat;</u>
<u xml:id="u-56.28" who="#ZygmuntOlczak">— ulepszenia programów nauczania w kierunku bardziej praktycznego dostosowania ich do zmieniających się stale potrzeb życia;</u>
<u xml:id="u-56.29" who="#ZygmuntOlczak">— stworzenia rzeczywistych warunków dla zdobywania coraz wyższych kwalifikacji przez przechodzenie do szkół wyższych szczebli. Mam na myśli tzw. zasadę drożności.</u>
<u xml:id="u-56.30" who="#ZygmuntOlczak">— wreszcie zabezpieczenie wysoko kwalifikowanych pod względom rzeczowym i pedagogicznym kadr nauczycielskich do szkół wszystkich typów i szczebli.</u>
<u xml:id="u-56.31" who="#ZygmuntOlczak">Jeżeli mówiłem o potrzebie wypracowania systemu i programu nauczania i wychowania ustawionego bardziej pod kątem zaspokajania naszych konkretnych potrzeb życiowych, to nie miałem na myśli spełnienia tego wymogu w ramach wąskiego praktycyzmu, który widzi tylko potrzebę politechnizacji naszego szkolnictwa ogólnokształcącego.</u>
<u xml:id="u-56.32" who="#ZygmuntOlczak">Uważam bowiem, że szkolnictwo ogólnokształcące ma do spełnienia ważną rolę w przygotowaniu człowieka do życia i pracy. Ma ono dać możliwie duży zasób wiedzy ogólnej, która stanowi podstawę dalszej dobrej specjalizacji zawodowej, a nie jest, jak niektórzy sądzą, niepotrzebnym balastem. Dlatego też system i program szkolnictwa zawodowego winien opierać się poważnie na wykształceniu ogólnym i bardzo je doceniać.</u>
<u xml:id="u-56.33" who="#ZygmuntOlczak">W związku z tym zachodzi potrzeba wyraźnego sprecyzowania funkcji średniej szkoły ogólnokształcącej oraz określenia jej właściwego miejsca w naszym systemie nauczania i wychowania.</u>
<u xml:id="u-56.34" who="#ZygmuntOlczak">Niewyjaśnienie tej sprawy nastręczało już wiele kłopotów w bieżącym roku i spowodowało niewykonanie planu naboru uczniów do ósmych klas szkół 11-letnich.</u>
<u xml:id="u-56.35" who="#ZygmuntOlczak">Konieczne jest również wypracowanie pełnego systemu oraz dążenie do stworzenia rzeczywistych warunków stałego kształcenia i podnoszenia kwalifikacji ludzi włączonych już do pracy, bez odrywania ich od pracy zawodowej.</u>
<u xml:id="u-56.36" who="#ZygmuntOlczak">Chodzi o to, że obecny system kształcenia i system studiów dla pracujących jest już przestarzały, nieatrakcyjny i działa w oparciu o mało nowoczesne zasady i formy.</u>
<u xml:id="u-56.37" who="#ZygmuntOlczak">Dlatego ostatnio wyczuwa się znaczne zmniejszenie pędu do studiów zaocznych na szczeblu wyższym, o czym wymownie świadczy niewykonanie w bieżącym roku planu naboru na zaoczne studia wyższe.</u>
<u xml:id="u-56.38" who="#ZygmuntOlczak">Zagadnienie to jest bardzo ważne wobec konieczności pogłębiania i rozwijania powszechnego pędu społecznego do kształcenia się i zdobywania coraz to wyższego poziomu ogólnego oraz kwalifikacji zawodowych. Jest ono także bardzo istotne z uwagi na potrzebę nadążania za stale rozwijającym się postępem technicznym, kulturalnym i społecznym.</u>
<u xml:id="u-56.39" who="#ZygmuntOlczak">Niezmiernie ważnym warunkiem powodzenia naszych zamierzeń i poczynań w zakresie oświaty i wychowania jest oparcie ich na podbudowie naukowej i to zarówno na bazie światowych zdobyczy i doświadczeń naukowych, jak i własnych wypracowań naukowych osiąganych przez badania prowadzone w naszych specyficznych warunkach politycznych, społecznych i ekonomicznych.</u>
<u xml:id="u-56.40" who="#ZygmuntOlczak">Sprawa ta wciąż jeszcze nie jest doceniana dostatecznie. Dlatego też konieczne jest zwrócenie uwagi na potrzebę dalszego rozwoju nauk pedagogicznych, socjologicznych, psychologii i innych oraz przeznaczenie na ten cel w najbliższym czasie odpowiednich środków.</u>
<u xml:id="u-56.41" who="#ZygmuntOlczak">Wysoka Izbo! Jak już uprzednio wspomniałem, istotnym warunkiem dobrej realizacji naszych zadań oświatowo-wychowawczych są odpowiednio przygotowane kadry nauczycielskie. Pragnę jednak jeszcze mocniej podkreślić, iż pierwszoplanowym zadaniem, jakie stoi obecnie przed Ministerstwem Oświaty i Ministerstwem Szkół Wyższych, jest ostateczne wypracowanie jednolitego i możliwie najlepiej dostosowanego do aktualnych potrzeb naszego życia społecznego i państwowego, systemu i programu kształcenia kadr nauczycielskich dla wszystkich szczebli i typów szkół. Oczywiście mam tu na myśli kształcenie nowych nauczycieli oraz jednoczesne postawienie pod ich adresem odpowiednich wymagań w zakresie kwalifikacji dla poszczególnych stopni szkół oraz stworzenie całego systemu środków dla spełnienia tych wymagań.</u>
<u xml:id="u-56.42" who="#ZygmuntOlczak">W odniesieniu do wymaganego systemu i programu kształcenia nauczycieli nasuwają się następujące uwagi: Ministerstwo Szkół Wyższych nie włączyło się dostatecznie do tych prac i nie widzi w orbicie swoich zadań problemu kształcenia kadr nauczycielskich szczególnie dla szkolnictwa zawodowego. Są tu raczej tylko poczynania bardzo sporadyczne. Wydaje się też, że nasze uniwersytety nie rozumieją w pełni swojej społecznej roli w kształceniu kadr nauczycielskich. Samo Ministerstwo Oświaty ma także chwiejne stanowisko w sprawie stosunku uniwersytetów do wyższych szkół pedagogicznych.</u>
<u xml:id="u-56.43" who="#ZygmuntOlczak">W związku z szybką rozbudową studiów nauczycielskich należy zwrócić uwagę na zabezpieczenie kadry wykładowców, bazę naukową i wypracować dostatecznie jasną ich funkcję w systemie kształcenia nauczycieli. Zadania w zakresie oświaty i wychowania oraz aktualna sytuacja wymagają możliwie szybkich rozwiązań i decyzji, a w związku z tym pełnej koordynacji pracy na tym odcinku ze strony obu resortów oraz większej ich aktywizacji.</u>
<u xml:id="u-56.44" who="#ZygmuntOlczak">W odniesieniu do stanu kwalifikacji pracujących aktualnie już w tym zawodzie rysuje się wyraźnie potrzeba opracowania realnych form oraz stworzenia rzeczywistych warunków dla dopełniania kwalifikacji pedagogicznych u nauczycieli, którzy mają właściwe przygotowanie przedmiotowe oraz do uzupełnienia kwalifikacji przedmiotowych przez nauczycieli z przygotowaniem pedagogicznym. Dotyczy to nauczycieli szkół ogólnokształcących i zawodowych z tym, że — jak uprzednio wspomniałem — sprawa ta załamuje się ostrzej w nauczycielskich kadrach szkół zawodowych, gdzie występuje stosunkowo słabe przygotowanie pedagogiczne.</u>
<u xml:id="u-56.45" who="#ZygmuntOlczak">O tym, że zachodzi potrzeba częściowej wymiany kadr nauczycielskich, a przede wszystkim uzupełnienia ich kwalifikacji świadczą następujące dane liczbowe, podane na sejmowej Komisji Oświaty i Nauki. Na ogólną liczbę około 122 tys. nauczycieli szkół podstawowych około 6.500 nie posiada wymaganego przygotowania zawodowego, zaocznie zaś kształci się ledwie około 13 tys. nauczycieli. Ukończyło studia zaoczne około 2 tys. nauczycieli, a studium nauczycielskie — 4.900. W szkolnictwie średnim jest ogółem 6% nauczycieli ze stopniem doktora nauk i około 43% ze stopniem magistra.</u>
<u xml:id="u-56.46" who="#ZygmuntOlczak">Konieczne jest więc pobudzać i rozwijać zarysowujący się jeszcze dość słabo pęd do nauki i podnoszenia kwalifikacji zawodowych wśród nauczycieli pracujących już w zawodzie. Chodzi tu nie tylko o stawianie wymagań, ale także o stworzenie odpowiednich warunków i form organizacyjnych, które by mogły sprzyjać zaspokajaniu potrzeb nauczycieli w zakresie stałego dokształcania się.</u>
<u xml:id="u-56.47" who="#ZygmuntOlczak">Wydaje się, że prowadzone przez Związek Nauczycielstwa Polskiego ogniska metodyczne oraz ośrodki metodyczne przy szkołach zawodowych na ogół tego zadania nie spełniają, zważywszy ich słabe wyposażenie w gabinety, materiały naukowe zawierające aktualne zdobycze, wreszcie dość przypadkowy dobór kadr instruktorskich na ogół nie przygotowanych do tej pracy.</u>
<u xml:id="u-56.48" who="#ZygmuntOlczak">Planowane zadania na odcinku wychowania przedszkolnego stawiają poważne obowiązki przed kadrami wychowawców przedszkoli. Dlatego też słuszna wydaje się teza o zrównaniu — w zakresie kształcenia i dokształcania oraz doceniania ważności roli wychowawczej — kadr wychowawców przedszkoli z kadrami nauczycielskimi.</u>
<u xml:id="u-56.49" who="#ZygmuntOlczak">Jestem przekonany, że tych kilka przytoczonych przeze mnie myśli i uwag pomoże w oświetleniu sytuacji na odcinku oświaty i wychowania oraz przyczyni się w pewnym stopniu do zabezpieczenia ich realizacji.</u>
<u xml:id="u-56.50" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#JerzyJodłowski">Głos ma poseł Piotr Wrzeszcz.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#PiotrWrzeszcz">Wysoki Sejmie! Oświata i nauka w hierarchii naszych potrzeb zaczynają wysuwać się na jedno, z pierwszych miejsc. Akcentują to Partia, Rząd i całe społeczeństwo. W dziedzinie oświaty i wychowania szczególną uwagę przywiązuje do szkolnictwa Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, do którego należę.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#PiotrWrzeszcz">W Polsce Ludowej nastąpiła demokratyzacja systemu kształcenia i poszerzył się jego zasięg na poziomie pełnej szkoły podstawowej, zawodowej, średniej i wyższej. Nie będę omawiał już, jaki procent młodzieży uczęszczał przed wojną do szkoły podstawowej, bo zrobił to poseł Fołta. Natomiast chcę wykazać, że demokratyzacja systemu kształcenia wyraziła się również w dążeniu do zrównania poziomu szkoły podstawowej na wsi i w mieście przez zapewnienie szkole wiejskiej, w porównaniu ze stanem przedwojennym, z górą dwa razy większej liczby nauczycieli w stosunku do liczby dzieci oraz przez zrównanie szkoły na wsi i w mieście pod względem programowym.</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#PiotrWrzeszcz">Wydatki na oświatę i naukę wzrastają z roku na rok. W budżecie Ministerstwa Oświaty na rok 1959 r. wzrastają one w porównaniu z 1958 r. o około 15% to jest do sumy 11.414.410 tys. zł wobec 9.537.430 tys. zł w 1958 r., nie licząc inwestycji.</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#PiotrWrzeszcz">Mimo poważnego wzrostu sum na oświatę wciąż jeszcze mamy wiele trudnych problemów do rozwiązania na tym odcinku. Spowodowały je zarówno wiekowe zaniedbania jak i zniszczenia wojenne. Jednym z tych trudnych problemów jest budownictwo szkolne. W miastach szkoły są przepełnione, młodzież uczy się na trzy zmiany, na wsi zaś około 20% izb szkolnych mieści się w wynajętych chatach i barakach, często ciasnych, ciemnych i bez podłóg. Nieraz jedna sala od drugiej odległa jest o pół kilometra. Problem ten został podniesiony do rangi ogólnokrajowej.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#PiotrWrzeszcz">W związku z Tysiącleciem Państwa Polskiego rzucono hasło budowy 1000 szkół. Społeczeństwo w większości chętnie podejmuje uchwały opodatkowując się na ten cel. Trzeba podkreślić dużą ofiarność ludności wiejskiej w budowie szkół. Jako przykład może nam posłużyć wieś Politów w województwie kieleckim, gdzie chłopi zgromadzili około 80% materiałów do budowy szkoły oraz pracowali nocą przy świetle elektrycznym przy wykopach fundamentów, gdyż w dzień byli zajęci pracami w polu.</u>
<u xml:id="u-58.5" who="#PiotrWrzeszcz">Wiele można by dać podobnych przykładów. Często jednak te czyny chłopskie są niewidoczne, gdyż przedsiębiorstwa budowlane liczą je na własny rachunek.</u>
<u xml:id="u-58.6" who="#PiotrWrzeszcz">Budżet Ministerstwa Oświaty na inwestycje szkolne na 1959 r. wzrasta o około 43% w stosunku do roku przeszłego.</u>
<u xml:id="u-58.7" who="#PiotrWrzeszcz">Zachodzi jednak obawa, że plan 5-letni w zakresie budownictwa szkolnego nie zostanie zrealizowany ze względu na brak odpowiedniej kontroli. W każdym razie warunki lokalowe szkół będą jeszcze gorsze w 1959 r. niż były w 1958 r., gdyż potrzeby wzrastają szybciej niż faktyczny wzrost inwestycji. Przeto należy uprzywilejować inwestycje szkolne w planach przedsiębiorstw budowlanych oraz dać pierwszeństwo nabywania materiałów budowlanych i usprawnić nadzór techniczny, aby polepszyć sytuację na tym odcinku. Można liczyć na poprawę wówczas, gdy zaczną powstawać szkoły Tysiąclecia.</u>
<u xml:id="u-58.8" who="#PiotrWrzeszcz">W dalszym ciągu nie realizujemy w pełni powszechności nauczania, gdyż około 100 tys. dzieci w wieku szkolnym znajduje się poza szkołą, z czego bez uzasadnionej przyczyny nie uczęszcza do szkoły około 65 tys. dzieci, w tym około 57 tys. dzieci wiejskich. Rady narodowe niechętnie podejmują kroki, aby zmusić rodziców do posyłania dzieci do szkoły. Całą odpowiedzialność nakłada się na kierownictwo szkół i nauczycieli. Niektórzy kierownicy zaś unikają tego, gdyż nie chcą wchodzić w zatargi z ludnością miejscową, uważając że utrudniałoby to im pracę pedagogiczną w szkole i w środowisku.</u>
<u xml:id="u-58.9" who="#PiotrWrzeszcz">Dążymy do tego, aby objąć kształceniem całą młodzież do 18 roku życia. Dyskutowane jest w naszym kraju przedłużenie szkoły podstawowej o 2 lata. Dwie ostatnie klasy mają łączyć wykształcenie ogólne z elementami przysposobienia zawodowego. Wyłania się stąd znów potrzeba większej ilości izb lekcyjnych i nauczycieli.</u>
<u xml:id="u-58.10" who="#PiotrWrzeszcz">Koniecznością jest podniesienie oświaty i kultury rolnej na wsi i dlatego należałoby objąć kształceniem rolniczym całą młodzież wiejską, która ma pracować na roli. Dziś nie wystarcza już gospodarować metodą ojców. Kto chce poświęcić się zawodowi rolnika, ten powinien posiadać odpowiednie kwalifikacje, a przynajmniej przejść odpowiedni szczebel przysposobienia rolniczego. Na to pieniądze znaleźć się muszą. Trzeba stwierdzić, że duży procent młodzieży nie kończy 7 klas, szczególnie na wsi, gdyż w terminie przepisowym wychodzi z tej klasy tylko 47% uczniów.</u>
<u xml:id="u-58.11" who="#PiotrWrzeszcz">W szkołach wiejskich duży jest odsiew młodzieży. Składa się na to wiele przyczyn. Przede wszystkim od początku dziecko chłopskie przychodzi do szkoły mniej rozwinięte niż dziecko miejskie, około 13% dzieci wiejskich powtarza klasy I i II, albowiem dzieci w mieście w większości przygotowują się w przedszkolu przed pójściem do szkoły podstawowej, natomiast procent dzieci wiejskich w przedszkolach jest znikomy.</u>
<u xml:id="u-58.12" who="#PiotrWrzeszcz">Nie myślę o tym, aby siatką przedszkoli obejmować wszystkie dzieci wiejskie od 3 do 6 lat. Ministerstwo Oświaty tworzy ogniska i klasy przedszkolne przy szkołach podstawowych na wsiach, co daje dobre wyniki. Należałoby rozszerzyć tę działalność wszędzie tam, gdzie na to pozwalają warunki.</u>
<u xml:id="u-58.13" who="#PiotrWrzeszcz">Od samego początku dziecko wiejskie ma trudniejszy start, poczynając od szkoły podstawowej, a kończąc na wyższej uczelni. Szkoła wiejska jest przeważnie w trudniejszych warunkach. Najczęściej dziecko wiejskie uczy się w szkole mniej godzin i w gorszych warunkach. Szkoły na wsi mają złe pomieszczenia oraz słabo wyposażone są w pomoce naukowe. O poprawie wyników pracy szkół wiejskich zadecydować może przede wszystkim dobry nauczyciel, toteż trzeba stworzyć mu lepsze warunki materialne.</u>
<u xml:id="u-58.14" who="#PiotrWrzeszcz">Postuluję, aby nauczycielom wiejskim przyznać dodatki za trudną pracę. Dotyczy to przede wszystkim nauczycieli pracujących w trudnych warunkach terenowych.</u>
<u xml:id="u-58.15" who="#PiotrWrzeszcz">Nic dziwnego, że trudniej jest słabo przygotowanemu dziecku wiejskiemu dostać się do szkoły średniej i trudniej jest mu ją skończyć. Dużą rolę odgrywają internaty. Szkoły średnie i zawodowe, które ich nie mają, są właściwie zamknięte dla młodzieży wiejskiej. Toteż suma przewidzianych na rok bieżący kredytów na pomoc dla młodzieży uczęszczającej do tych szkół wynosi 570.500 tys. zł i jest wyższa aniżeli w 1958 r. o 6.500 tys. zł. Z sumy tej kwota 122 mln zł przeznaczona jest na stypendia dla młodzieży, zaś 285.800 tys. zł na utrzymanie internatów oraz 62.700 tys. zł na dopłatę do wyżywienia uczniów w stołówkach. Na wniosek Komisji Oświaty i Nauki zostaje dodatkowo przeznaczone na ten cel 3.535 tys. zł. Wydatki na internaty nie tylko wzrastają z powodu podwyższenia liczby miejsc, lecz również z powodu podwyższenia przeciętnych norm budżetowych w przeliczeniu na jeden osobo-dzień.</u>
<u xml:id="u-58.16" who="#PiotrWrzeszcz">O poprawie materialnych warunków pracy szkół świadczy przede wszystkim wzrost normy na wydatki rzeczowe szkół, która przeciętnie w 1959 r. w kraju wynosi 4.263 zł na oddział szkoły podstawowej, podczas gdy w 1958 r. wynosiła 3.978 zł. Duże są jednak wahania w poszczególnych województwach: od 3.667 zł do 7.571 zł a jeszcze większa rozpiętość jest w powiatach. Normy niższe mają województwa: kieleckie, łódzkie i bydgoskie. Norma rzeczowa rośnie w wartościach nominalnych, a inaczej przedstawia się faktycznie tam, gdzie wzrosły wydatnie koszty usług. Dlatego należy stwierdzić, że norma rzeczowa w niedostatecznym stopniu zabezpiecza potrzeby szkół, w każdym razie zabezpiecza je w stopniu nie wyższym niż w ubiegłym roku. Ponadto koszt utrzymania izb nowych jest wyższy niż izb wynajętych.</u>
<u xml:id="u-58.17" who="#PiotrWrzeszcz">Zaniżenie norm, jakie daje się zaobserwować w poszczególnych województwach i powiatach najczęściej nie wynika z niedoceniania spraw oświatowych przez miejscowe rady narodowe, lecz ze złych ich warunków finansowych, jak to ma miejsce w województwach kieleckim, rzeszowskim itp. Należy pomóc tym województwom, które mają zaniżone normy, aby stworzyć jednakowe warunki dla wszystkich szkół w kraju.</u>
<u xml:id="u-58.18" who="#PiotrWrzeszcz">Ważną rolę w dobrym funkcjonowaniu szkoły, podnoszeniu jej na wyższy poziom dydaktyczny i wychowawczy odgrywa jej kierownik czy dyrektor. Funkcje te winni pełnić najlepsi nauczyciele. Lecz w rzeczywistości nie wszędzie tak jest, gdyż nauczyciele niechętnie przejmują te stanowiska, ponieważ dodatki za kierownictwo są za niskie. Zapowiedziana podwyżka dodatków funkcyjnych w budżecie nie znajduje odzwierciedlenia.</u>
<u xml:id="u-58.19" who="#PiotrWrzeszcz">W związku z podnoszeniem stopnia organizacyjnego szkół, tworzenia nowych placówek szkolnych i przyrostem dzieci w wieku obowiązku szkolnego, odczuwa się brak nauczycieli. Wprawdzie zjawisko to jest przejściowe. Ministerstwo Oświaty stara się uzupełnić brakujące kadry przez przygotowanie maturzystów szkół ogólnokształcących na kursach pedagogicznych. Od dobrze przygotowanej kadry nauczycielskiej zależy w decydującej mierze poziom pracy szkoły i wyniki nauczania. Dlatego przed resortem stoją na tym odcinku poważne zadania:</u>
<u xml:id="u-58.20" who="#PiotrWrzeszcz">— ciągłą troska o jak najlepsze warunki pracy zakładów kształcenia nauczycieli — one przecież decydują o tym, jaki nauczyciel otrzymuje przygotowanie do pracy;</u>
<u xml:id="u-58.21" who="#PiotrWrzeszcz">— systematyczne podnoszenie kwalifikacji czynnych nauczycieli przez organizowanie kursów wakacyjnych i konferencji rejonowych; ważne jest również poprawienie warunków materialnych nauczycieli.</u>
<u xml:id="u-58.22" who="#PiotrWrzeszcz">Trzeba przyznać, że ostatnia podwyżka uposażeń i zniżka godzin nauczania wpłynęły dodatnio na samopoczucie nauczyciela. Wiele ma on jeszcze kłopotów i trudności zwłaszcza w odległych ośrodkach wiejskich. Społeczeństwo winno dążyć, aby nauczycielowi zapewnić odpowiednie warunki do całkowitego poświęcenia się szkole i młodzieży. W tym celu należy troszczyć się o podniesienie stopy ich życia osobistego, aby uwolnić od konieczności dodatkowego zarobkowania, które utrudnia im nie tylko dokształcanie się i zdobywanie wyższych kwalifikacji zawodowych, ale również pracę społeczną i oświatowo-kulturalną w środowisku.</u>
<u xml:id="u-58.23" who="#PiotrWrzeszcz">Mówiąc o szkole i nauczycielu, nie sposób nie wspomnieć o administracji szkolnej, która jest odpowiedzialna za organizację i stan szkolnictwa. W prezydiach rad utarło się mniemanie, że kuratoria i inspektoraty oświaty to są wydziały, o które najmniej trzeba dbać. Daje się tam najmniej etatów administracyjnych, mimo że wydziały te mają największy budżet do przerobienia.</u>
<u xml:id="u-58.24" who="#PiotrWrzeszcz">Najtrudniejszą sprawą do rozwiązania w administracji szkolnej jest brak środków lokomocji. Usprawniłoby to pracę kuratoriów i inspektoratów oświaty. Administracja szkolna do pracy terenowej powinna mieć przydzielone samochody, których utrzymanie zostałoby częściowo pokryte z zaoszczędzonych kosztów podróży i diet pracowników.</u>
<u xml:id="u-58.25" who="#PiotrWrzeszcz">Brak środków lokomocji wpływa źle na szkoły wiejskie, które za rzadko wizytowane są przez nadzór pedagogiczny ze względu na oddalenie i trudności komunikacyjne.</u>
<u xml:id="u-58.26" who="#PiotrWrzeszcz">Chcę powiedzieć jeszcze kilka słów o naszej nauce, która w pewnych dziedzinach może poszczycić się dużymi osiągnięciami. Badania naszych uczonych są różnokierunkowe. Działają tu potrzeby gospodarcze, warunki i możliwości. Trzeba stwierdzić, że nauka nasza coraz bardziej zdobywa sobie uznanie za granicą. Polska została przyjęta w poczet członków Komitetu Specjalnego Badań Antarktycznych. Dzięki bezpłatnemu przekazaniu nam „Oazy Bugiera” przez Związek Radziecki nasi uczeni dzisiaj przeprowadzają tam badania. Podstawą powierzenia nam tych badań były prace i osiągnięcia naszych ekspedycji naukowych w Arktyce.</u>
<u xml:id="u-58.27" who="#PiotrWrzeszcz">Niektóre z badań naszych instytutów naukowych przyniosły poważne podwyżki gospodarce narodowej, jak wydobywanie węgla zalegającego pod miastami i zakładami przemysłowymi, przez co otrzymujemy około 15 mln ton węgla rocznie, nie naruszając budowli. Mamy jednak i pewne zaniedbania w niektórych dziedzinach. Mam tu na myśli nauki rolnicze, którymi mało się interesowano. Sądzę, że w związku z reorganizacją V Wydziału Nauk Rolniczych i Leśnych Polskiej Akademii Nauk od tego roku prace badawcze na tym odcinku zostaną posunięte naprzód. Tak samo mało badań prowadzi się w dziedzinie socjologii, kultury ludowej i historii wsi. Należałoby powołać instytut badań kultury wsi, aby zajął się tymi zagadnieniami. Badania w tym zakresie pozwolą odkryć cenne pierwiastki, które wpływają na naszą kulturę i pozwolą wyjaśnić wiele zjawisk w naszym życiu. Na nich to wyrósł Państwowy Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze”, który swoimi pieśniami i tańcami zjednuje serca i sławi imię Polski na całym świecie.</u>
<u xml:id="u-58.28" who="#PiotrWrzeszcz">Dalszy rozwój nauki polskiej i kultury uzależniony jest od wzrostu dochodu narodowego. W budżecie na rok 1959 wydatki na ten cel Polskiej Akademii Nauk wynoszą 423.696 tys. zł. Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, które oprócz przygotowania kadr dla naszej gospodarki narodowej prowadzi badania w katedrach i zakładach, budżet swój zamyka sumą 1.734.541 tys. zł. Oprócz tego na naukę poważną kwotę wydają instytuty resortowe.</u>
<u xml:id="u-58.29" who="#PiotrWrzeszcz">Sejmowa Komisja Oświaty i Nauki, analizując budżet i plan Polskiej Akademii Nauk i Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, stwierdziła wiele jeszcze potrzeb, które nie mają pokrycia w budżecie tegorocznym. Zdajemy sobie sprawę, że przeznaczyliśmy na rozwój oświaty i nauki maksimum tego na co nas stać.</u>
<u xml:id="u-58.30" who="#PiotrWrzeszcz">Niemniej muszę zasygnalizować potrzebę zrealizowania słusznego wniosku Komisji Oświaty i Nauki, jak i Komisji Kultury i Sztuki dotyczącą wydania dzieł Oskara Kolberga. Cieszy nas, że Rząd pozytywnie ustosunkował się do tych wniosków. Znaczenie wydania dzieł Oskara Kolberga dla kultury narodowej i jej rozwoju jest wyjątkowe. To jest abecadło dla każdego działacza kulturalno-oświatowego i dla każdej placówki kulturalno-oświatowej, świetlicy, biblioteki, domu kultury, zespołu artystycznego i szkoły. To jest źródło niewyczerpanego materiału i natchnienia dla każdego twórcy. Ze względu na to znaczenie, edycja dzieł Kolberga, obejmująca około 50 tomów, winna wejść do programu prac związanych z Tysiącleciem państwa polskiego, aby jednak tej edycji dokonać w tym okresie, należy zagwarantować około 500 tys. zł, już w 1959 roku na zakończenie prac przygotowawczych, rozpoczętych przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.</u>
<u xml:id="u-58.31" who="#PiotrWrzeszcz">Wysoka Izbo! Wiele mamy jeszcze trudności do pokonania na odcinku oświaty i nauki. Wyrażam jednak głębokie przekonanie, że przy ogólnej konsolidacji sił i środków oraz przy współpracy całego społeczeństwa podniesiemy oświatę i naukę dla dobra budującego socjalizm narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-58.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#JerzyJodłowski">Głos ma poseł Antoni Wojtysiak.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#AntoniWojtysiak">Wysoki Sejmie! Debata budżetowa daje okazję do omówienia wielu rozmaitych spraw, które nurtują społeczeństwo, a nie zawsze mogą znaleźć pełny wyraz.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#AntoniWojtysiak">We wszystkich parlamentach świata debaty budżetowe są właśnie okazją do poruszenia tego wszystkiego, co jest w nowym roku gospodarczym ważne. W takiej debacie padają pod adresem Rządu pytania, uwagi, podnosi się krytyka, ocenia działalność, wyciąga wnioski dotyczące pozytywnych lub negatywnych stron życia.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#AntoniWojtysiak">Ale tam jest okazja do takiej krytyki ogólnej, którą stwarza przede wszystkim expose premiera. Wyrażam żal, że w naszym parlamencie nie ma tego zwyczaju, żeby Pan Premier przedstawiał nam wszystkim generalne expose dotyczące zamierzeń całego Rządu, natomiast podane mamy tylko bardziej szczegółowe zagadnienia, omawiane przez przewodniczącego Komisji Planowania i przez Pana Ministra Finansów.</u>
<u xml:id="u-60.3" who="#AntoniWojtysiak">Zdawałoby się wobec tego, że tak zagajona dyskusja nakazuje już trzymanie się tych węższych spraw planu gospodarczego i budżetu. Wydaje mi się, że takie ujęcie byłoby niesłuszne. Dlatego też pozwolę sobie rzucić pewne myśli, pewne uwagi na tematy ogólne.</u>
<u xml:id="u-60.4" who="#AntoniWojtysiak">Przede wszystkim takie tematy ogólne nastręczają się w związku z uroczystościami, do jakich się przyszykowujemy — do Milenium. Zdaje się, że każdy z nas interesuje się bardzo głęboko historią naszego kraju. Przypuszczam, że wszyscy zapoznaliśmy się z tymi wydawnictwami z historii Polski, jakie ostatnio zostały opracowane przez Polską Akademię Nauk, przez Instytut Historii. Pojawiły się przecież już pierwsze trzy części pierwszego tomu historii, obejmujące okres od najdawniejszych lat do roku 1764. Podobnie zjawiła się praca z historii Polski w języku rosyjskim, wydana przez Rosyjską Akademię Nauk. Są dwa wydawnictwa równoległe, można wiele rzeczy porównywać w tych dwóch wydawnictwach, moskiewskim i warszawskim. Czytanie to jest bardzo pożyteczne, nasuwa wiele myśli. Naturalnie nie mam zamiaru nużyć szanownych panów uwagami na ten temat. Chodzi mi tylko o jedno — że w tych opracowaniach jest ściśle podawana słuszna lub niesłuszna ocena poszczególnych okresów naszej historii.</u>
<u xml:id="u-60.5" who="#AntoniWojtysiak">Czytając tę historię myślałem sobie, jak to nasz okres będzie w przyszłości oceniany. My tak śmiało oceniamy okresy poprzednie, a jak następne pokolenia nas ocenią? Przecież to my jesteśmy twórcami dzisiejszej historii.</u>
<u xml:id="u-60.6" who="#AntoniWojtysiak">Powstaje pytanie: łatwo było stawiać zarzuty tym poprzednim okresom, ale czy te obowiązki, tę rolę i te zadania, jakie na nasze pokolenie spadły, prawidłowo wykonujemy, czy wykonujemy tak jakby sobie życzyły tego przyszłe pokolenia po nas następujące.</u>
<u xml:id="u-60.7" who="#AntoniWojtysiak">Wydaje mi się, że dzisiejszy okres jest okresem wyjątkowym na tle naszej historii tysiącletniej. Uderza to od razu — przypuszczam — każdego czytającego, który się zagłębi w losy naszej często jednak nieszczęśliwej ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-60.8" who="#AntoniWojtysiak">Dzisiejszy okres należy jednak zaliczyć do szczęśliwszych okresów naszej historii, pomimo że mamy wielu pesymistów. Ja osobiście należę do tego kręgu optymistów, którzy twierdzą, że my jesteśmy w wyjątkowo pozytywnym okresie dla naszego narodu. Opieram to przede wszystkim na tym, że doczekaliśmy chwili, kiedy ziemie rdzennie polskie znalazły się w granicach Rzeczypospolitej i z tego tytułu mamy ogromną zwartość narodową i gospodarczą.</u>
<u xml:id="u-60.9" who="#AntoniWojtysiak">Szkoda, że w tym Sejmie nie ma mapy naszej rozwijającej się historii 1000-letniej. Byłoby to bardzo pięknie, gdybyśmy tu zobaczyli mapę Polski za czasów Bolesława Chrobrego i zobaczyli dzisiejszą mapę lub pośrednie mapy, wykazujące drogę naszej Rzeczypospolitej, i żebyśmy wielkie daty naszej historii również mieli wypisane w tym Sejmie — to wtedy moglibyśmy stwierdzić, że jednak należymy do szczęśliwego pokolenia, do tego pokolenia, któremu wypadł dobry los gospodarowania na odzyskanych ziemiach rdzennie polskich.</u>
<u xml:id="u-60.10" who="#AntoniWojtysiak">Ale czy właśnie w stosunku do tych ziem i do tego okresu historii wypełniamy dobrze wszystkie zadania?</u>
<u xml:id="u-60.11" who="#AntoniWojtysiak">Wydaje mi się, że naczelnym obowiązkiem każdego państwa jest zapewnienie odpowiednich warunków dla pełnego rozwoju narodu, który tworzy to państwo, szczególnie takiego narodu jak nasz, który ciągle doznaje rozmaitych wpływów. Niestety nikt nie pozostaje bez wpływów. Ale czy potrafimy stworzyć takie warunki, ażeby nasz naród w tych zmianach, w tych przemianach, jakie zachodzą i jakie zachodzić będą zachował swoje odrębności narodowe dodatnie i przeniósł je dla polepszenia stylu życia społecznego i państwowego. To jest przecież najważniejszym zadaniem — i to zadanie również powinno być jak najmocniej podkreślane przez Sejm Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-60.12" who="#AntoniWojtysiak">Jedną ze stron ujemnych obecnego okresu jest niewypełnianie całkowite tych zadań, jakie na nas ciążą. Przede wszystkim ludność Ziem Zachodnich wyraża często żal w stosunku do Rządu, w stosunku do władz, że za mały odpór dajemy głosom rewizjonistów zgłaszających pretensje do naszych ziem. Na zebraniach i na zjazdach często mieszkańcy Ziem Zachodnich ubolewają, że rozmaici politycy typu krzyżackiego, którzy jeszcze nadal ten krzyżacki noszą płaszcz ośmielają się występować z żądaniami zwrotu ziem, które do nich prawnie nigdy właściwie nie należały i nie powinny należeć. Ludność Ziem Zachodnich domaga się natychmiastowej odpowiedzi na takie wystąpienia, chce, by takiej propagandzie przeciwstawiała się nasza propaganda.</u>
<u xml:id="u-60.13" who="#AntoniWojtysiak">Na sesjach i na naradach niektórzy radni stwierdzali, że ludność dowiaduje się z radia o jakichś żądaniach w stosunku do naszych granic, ale nie może doczekać się odpowiedniego komentarza, który powinien wyjaśnić, że żądania te są niesłuszne, że my je zwalczamy i wysuwamy odpowiednie argumenty.</u>
<u xml:id="u-60.14" who="#AntoniWojtysiak">Mnie się wydaje, że ludność nasza ma rację, występując z takimi sprawami. Powinniśmy na każdą taką akcję jak najmocniej reagować, tym bardziej że w świecie znajdziemy wielu rozumnych ludzi, którzy przyznają rację nam, nie tylko racje historyczne, ale i racje gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-60.15" who="#AntoniWojtysiak">Drugim zjawiskiem, które na naszych ziemiach odbija się ujemnie, jest zbyt wielka tolerancja i liberalizm w stosunku do tych Niemców, którzy przyjeżdżają na tereny śląskie i ośmielają się szerzyć propagandę, bezczelnie — wyraźnie to powtarzam z całą odpowiedzialnością za słowa, które tutaj mówię — bezczelnie odgrażać się w stosunku do naszej ludności, że oni tu wrócą. Mnie się wydaje, że takiej rzeczy żadne państwo na świecie nie może tolerować i my też nie powinniśmy tego tolerować. Wydaje mi się, że to są zbyt poważne rzeczy, ażeby można było nad nimi lekko przechodzić do porządku dziennego. Stawiam postulat, ażeby ta sprawa była wyraźnie w pracach Rządu uwzględniona i ażeby Rząd znalazł środki na to, żeby każdej propagandzie przeciwstawiać naszą propagandę, opartą na prawdzie i ażeby nie tolerować takich wystąpień na naszych ziemiach.</u>
<u xml:id="u-60.16" who="#AntoniWojtysiak">Następnym zagadnieniem, którym chciałem zająć Wysoką Izbę, jest sprawa naszego Sejmu. Sejm nasz został wybrany przez cały naród, jak wykazały wybory, i społeczeństwo polskie spodziewało się bardzo wiele po tym Sejmie. Może się spodziewało za wiele, ale w każdym bądź razie miało nadzieję, że Sejm ten spełni jakieś nadzieje.</u>
<u xml:id="u-60.17" who="#AntoniWojtysiak">Wydaje mi się, że ocena przez społeczeństwo prac Sejmu nie zawsze jest sprawiedliwa. Dlatego jest nie zawsze sprawiedliwa, że całe społeczeństwo niezbyt dobrze jest informowane o naszych pracach. Pewną ujemną rolę w tym spełnia — według mego rozumienia — nasza kochana prasa. Wielokrotnie już podnosili niektórzy posłowie, i w prasie były artykuły, żeby informacje o Sejmie były bardziej obiektywne, żeby to nie były impresje panów dziennikarzy. Impresja jest pożądana, ale wartościowsza jest prawda o tym, co my robimy.</u>
<u xml:id="u-60.18" who="#AntoniWojtysiak">Nie wydaje mi się właściwe, sądzę że nie byłoby tolerowane w żadnym państwie, ażeby dziennikarz prowadził dyskusję z mową posła, nie podając treści tej mowy, u nas zaś na porządku dziennym są właśnie takie enuncjacje. Wynika z tego, że nasz Sejm to w ogóle coś takiego, co nie ma żadnego znaczenia, jeżeli można się o nim w ten sposób wyrażać. Mnie się wydaje, że te rzeczy są niewłaściwie prowadzone i że z tego miejsca należy jak najmocniej temu się przeciwstawić. Obowiązkiem prasy jest obiektywne informowanie społeczeństwa o tym, co się w Sejmie dzieje i co się w naszym kraju dzieje, a nie stosowanie takich nieodpowiednich metod.</u>
<u xml:id="u-60.19" who="#AntoniWojtysiak">Wydaje mi się, że praca naszego Sejmu nie należy bynajmniej do łatwych. Każdy z nas, przypominając sobie historię naszych sejmów, które przecież już kilkaset lat trwają, wie o tym, że w historii tej były chwile bardzo piękne i chwile złe. Były sejmy wspaniałe i były sejmy mniej wartościowe.</u>
<u xml:id="u-60.20" who="#AntoniWojtysiak">A do jakich sejmów nas zaliczą w przyszłości? Jakiż to Sejm my stworzymy? Mnie się wydaje, że nasz Sejm obecny poszukuje nowego stylu pracy. To nie jest jeszcze Sejm, który mógłby być porównany do jakiegoś typu dawniej istniejącego. Nie. Mnie się wydaje, że tu się wytwarza nowy styl i w tym stylu pracy naszego Sejmu są niektóre rzeczy bardzo dodatnie, a niektóre mniej chwalebne.</u>
<u xml:id="u-60.21" who="#AntoniWojtysiak">Mowy niektórych naszych posłów stoją na bardzo wysokim poziomie i mogłyby przynieść zaszczyt każdemu parlamentowi, ale są mowy — sami Panowie wiedzą — którym daleko jest do poziomu parlamentarnego. Otóż dobrze by było, ażeby tych pierwszych mów było jak najwięcej, a tych drugich, oczywiście, żeby było mniej.</u>
<u xml:id="u-60.22" who="#AntoniWojtysiak">Następnie — sam ton dyskusji, w jakim jest ona prowadzona. Czy w Sejmie mamy prowadzić dyskusję opartą przede wszystkim na dobrym zrozumieniu argumentów przeciwnika, czy też na insynuacjach pod adresem przeciwnika i niezrozumieniu jego myśli? Podstawą dyskusji jest chyba przede wszystkim szczera chęć zrozumienia tego, z kim się prowadzi dyskusję. Tymczasem zdarzają się tutaj takie głosy — na szczęście niezbyt liczne — które operują insynuacjami w stylu „aha, my wiemy, do czego pan zmierza”. Do niczego nie zmierza. Zmierza do tego, co mówi, za to bierze pełną odpowiedzialność, a styl „aha, do czego pan zmierza” nie pasuje do parlamentu, lecz raczej do jakiegoś rozrabiackiego zebrania.</u>
<u xml:id="u-60.23" who="#AntoniWojtysiak">Sejm nasz — powiadam — ma strony dodatnie i ma ujemne. Za dodatnią rzecz uważam prace komisyjne, w których wiele zagadnień można gruntownie rozważyć. Ale te właśnie posiedzenia według mnie trwają w stosunku do potrzeb za krótko. Tak samo nasze prace plenarne. Mają one ten minus, że są zbyt skomasowane. Przykład chociażby dzisiejszego dnia.</u>
<u xml:id="u-60.24" who="#AntoniWojtysiak">Zdaje mi się, że mówię jako dwudziesty czwarty czy dwudziesty piąty z kolei. Podziwiam wielce szanownych kolegów, że jeszcze mnie słuchają, bo ja sam, kiedy miałem zabrać głos, musiałem pokonać w sobie mocne opory fizjologiczne, które we mnie powstały.</u>
<u xml:id="u-60.25" who="#AntoniWojtysiak">Otóż wydaje mi się, że można przecież taką dyskusję rozłożyć w czasie w ten sposób, abyśmy mogli te sprawy załatwiać po prostu w większej zgodzie z higieną. Trudno przebywać na sali tyle godzin. Mówimy o zdrowiu, higienie itd., ale zacznijmy od tego, ażebyśmy prowadzili obrady trochę higieniczniej.</u>
<u xml:id="u-60.26" who="#AntoniWojtysiak">Nie będę dalej prowadził rozważań na ten temat. Wydaje mi się, że zasadnicze myśli wypowiedziałem. Teraz przejdę do następnego zagadnienia. To, co Panowie byli łaskawi tutaj powiedzieć, jest w bardzo wielu rzeczach słuszne i całkowicie z tym się zgadzam. Ale przeważnie były to postulaty, dezyderaty. Tymczasem my nie tylko mamy postulować — przecież Sejm według Konstytucji jest najwyższą władzą Rzeczypospolitej. Jako władza upoważniony jest do tego, ażeby nie tylko postulował, ale wyraźnie decydował o tych sprawach, które są ważne dla naszego życia.</u>
<u xml:id="u-60.27" who="#AntoniWojtysiak">Jakież to sprawy są ważne? Panowie posłowie mówili przede wszystkim o tym, że sprawa zdrowia ludzkiego nie jest w Polsce na dobrym poziomie. No, co prawda, znają Panowie takie powiedzenie, że nasze Ministerstwo Zdrowia jest ministerstwem choroby, dlatego że wtedy wkracza, kiedy jest choroba. Ale Panowie bardzo pięknie mówili, że to powinno być właśnie Ministerstwo Zdrowia, że powinno przeciwdziałać chorobom.</u>
<u xml:id="u-60.28" who="#AntoniWojtysiak">Pan Poseł Żurek był łaskaw przedstawić potrzeby szkolnictwa i potrzeby wsi w zakresie służby zdrowia. Sprawy te były rozważane na Komisji Oświaty i Nauki, no i doszliśmy do wniosku, że to są zagadnienia bardzo ważne, które muszą być wykonane. Pan Poseł Żurek był łaskaw powiedzieć, że... Nie będę zresztą kolegów nużył powtarzaniem jego słów o tych 100 milionach litrów alkoholu i o tych miliardach na wódkę wydanych. Ja bym raczej podszedł do tego zagadnienia nie tyle od strony gospodarczej, ale od strony zdrowia i konsekwencji alkoholizmu.</u>
<u xml:id="u-60.29" who="#AntoniWojtysiak">Dziś jest rzeczą bezsporną — chyba każdy siedzący tu lekarz przyzna — że alkohol wywiera na tę komórkę biologiczną, która nazywa się człowiekiem, wpływ jak najbardziej ujemny. I mało tego, bo te właściwości ujemne przekazuje się następnemu pokoleniu. Chyba co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Dlatego mnie się wydaje, że nie należy tylko postulować, ażeby w Polsce nie było alkoholizmu i żebyśmy nie wypijali tyle wódki i tyle milionów nie tracili, tylko zajrzeli do naszego planu gospodarczego. Proszę Panów, nie będę Panów nudził liczbami — każdy może sobie zajrzeć do Rocznika Statystycznego, w którym są wyraźnie zestawione liczby wzrostu produkcji alkoholu od roku 1948. W roku obecnym mamy znowu wyprodukować według planu przeszło 73 miliony litrów wódki.</u>
<u xml:id="u-60.30" who="#AntoniWojtysiak">Bardzo się cieszę i przypuszczam, że każdy się cieszy, kiedy wzrasta produkcja okrętów, maszyn, samochodów itd. Jedna produkcja nas absolutnie nie powinna cieszyć — wzrost produkcji alkoholu do picia.</u>
<u xml:id="u-60.31" who="#AntoniWojtysiak">Otóż ja jako poseł uważam za swój obowiązek zaprotestować z tego miejsca przeciwko takiej produkcji. Stawiam wniosek, ażeby już w tym roku, nie odkładając, obniżyć produkcję alkoholu o 50%, podnieść cenę o 100% i zlikwidować 50% punktów sprzedaży.</u>
<u xml:id="u-60.32" who="#AntoniWojtysiak">W moim powiecie, z którego pochodzę jako poseł — właśnie kolega Żurek przytaczał te przykłady — zastosowano w zeszłym roku taki zakaz. Mnie się wydaje, że byłoby rzeczą wskazaną, ażebyśmy od pięknych słów, od dezyderatów dotyczących alkoholizmu przeszli do realnych czynów i żebyśmy się przeciwstawili dalszej produkcji alkoholu.</u>
<u xml:id="u-60.33" who="#AntoniWojtysiak">Nie będę szerzej tego motywował, gdyż są to sprawy chyba dla wszystkich zrozumiałe. Ten wniosek zgłoszę do Pana Marszałka na piśmie.</u>
<u xml:id="u-60.34" who="#AntoniWojtysiak">Następne zagadnienie, które nas interesuje jako oświatowców, to zagadnienie przede wszystkim powszechności nauczania. Mówiliśmy o tym długo na posiedzeniach Komisji, już drugi rok rozważamy te sprawy, a jednak w tym roku znowu około 100 tys. dzieci w wieku szkolnym pozostaje poza szkołą.</u>
<u xml:id="u-60.35" who="#AntoniWojtysiak">Proszę Panów! Można zgłaszać dezyderaty w sprawach, które są trudne do wykonania lub w ogóle niewykonalne, można je przekładać, ale mnie się wydaje, że właśnie tej sprawy nie można odkładać. Trzeba żądać, ażeby w roku w 1959 ten nieprzyjemny dla nas wszystkich stan był zlikwidowany.</u>
<u xml:id="u-60.36" who="#AntoniWojtysiak">Te 100 tys. dzieci musi się znaleźć w szkołach. Wobec tego zgłaszam drugi wniosek, ażeby powszechność nauczania była wprowadzona w roku obecnym.</u>
<u xml:id="u-60.37" who="#AntoniWojtysiak">Na Komisji podawano przyczyny braku szkół. Jedną z nich podaną przez dyrektora było to, że ministerstwa nie mogły między sobą uzgodnić spraw i nie mogły znaleźć odpowiedniej egzekutywy wykonawczej.</u>
<u xml:id="u-60.38" who="#AntoniWojtysiak">Proszę Panów! Tego rodzaju argumenty chyba są niewystarczające i należy żądać, żeby ten stan był jak najszybciej zlikwidowany.</u>
<u xml:id="u-60.39" who="#AntoniWojtysiak">Następne zagadnienie. Kiedy mówimy o naszej oświacie, zdajemy sobie sprawę z olbrzymiego dorobku, jaki ma nasz kraj w tej dziedzinie. Największy wróg musi przyznać, że ten dorobek jest. Kto tak jak ja widział Polskę — bo jeszcze do tego pokolenia należę — w ogóle bez polskiej szkoły, dzisiaj ma my kraj pokryty tysiącami szkół i 4,5 mln dzieci w szkołach, to może z tych osiągnięć być dumny. Nie powinniśmy jednak usypiać na laurach, tylko widzieć wszystkie słabe strony naszego szkolnictwa i oświaty i jak najszybciej je likwidować.</u>
<u xml:id="u-60.40" who="#AntoniWojtysiak">Jedną ze słabszych stron jest przede wszystkim system wychowawczy. Wydaje mi się, że dłużej tego stanu nie można tolerować. Po 15 latach, nie możemy się dopracować polskiego systemu wychowawczego. Panowie byli łaskawie poruszać sprawy młodzieży, tak lub inaczej je oświetlać — jedni pesymistycznie, drudzy optymistycznie.</u>
<u xml:id="u-60.41" who="#AntoniWojtysiak">Mnie się wydaje, że młodzież jest taka, jakie są warunki jej kształcenia. Młodzieży nie tworzą żadne niezwykłe rzeczy. Młodzież jest tylko wytworem określonych warunków i pewnych właściwości genetycznych, które ze sobą przynosi na świat. Nie możemy powiedzieć, że nasze polskie właściwości genetyczne są ujemne, że nasze dzieci są niezdolne. Jest pewien procent dzieci niezdolnych, ale generalnie nasza młodzież jest zdolna. Według mego rozumienia niewłaściwy jest tylko system wychowawczy. Ten system nie pozwala młodemu człowiekowi wytworzyć w sobie typu nowoczesnego Polaka.</u>
<u xml:id="u-60.42" who="#AntoniWojtysiak">Niektórzy panowie twierdzili, że nieważna jest sprawa światopoglądu. Mnie się wydaje, że jednak przy kształtowaniu psychiki dziecka nie można sobie wyobrazić ukształtowania tej psychiki bez określonego światopoglądu, ale nie można dziecka kształtować od razu w dwóch sprzecznych światopoglądach, bo to doprowadza do tak zwanego dwójmyślenia.</u>
<u xml:id="u-60.43" who="#AntoniWojtysiak">Ja się stale stykam z młodzieżą i bezwzględnie twierdzę na podstawie doświadczenia życiowego, że nasza młodzież jest w zasadzie dobra, tylko robi się na niej zbyt wiele eksperymentów. Na młodzieży akademickiej stale robimy eksperymenty i to, co się teraz robi, nie wydaje mi się dostatecznie przemyślane. Młody człowiek tylko raz ma dwadzieścia lat, tak jak i każdy z nas miał raz swoje dwadzieścia lat, ale te dwadzieścia lat pozostawiają ślady na całe życie.</u>
<u xml:id="u-60.44" who="#AntoniWojtysiak">Dlatego też wydaje mi się, że byłoby rzeczą jak najpilniejszą opracowanie nowego systemu wychowawczego, jednolitego, rozumnego, przepojonego nowoczesną myślą wychowawczą, opartego przede wszystkim na zdobyczach nauki w dziedzinie wychowania i w dziedzinie wiedzy.</u>
<u xml:id="u-60.45" who="#AntoniWojtysiak">Następnym zagadnieniem jest sprawa nauki, a szczególnie nauk rolniczych i wyższych szkół rolniczych. W ostatnich czasach Zakład Socjologii Polskiej Akademii Nauk przeprowadzał badania właśnie na temat wartości młodzieży w wyższych szkołach rolniczych. Zakład Socjologii nazwał to sondażem ankietowym. Co w tym sondażu było? Pytanie pierwsze brzmiało: dlaczego idziesz do wyższej szkoły rolniczej? Drugie pytanie: Jaki jest twój stosunek do zawodu? Trzecie: Jaki twój stosunek będzie do środowiska, w którym będziesz pracował? Na te trzy pytania przeważnie jednak odpowiedzi były negatywne. To znaczy, że młodzież niezbyt dobrze zdawała sobie sprawę z tego, po co idzie do wyższej szkoły, albo udzielała błędnych informacji. Na pytanie o stosunek do zawodu odpowiedź brzmiała: byle więcej zarobić, tam gdzie więcej płacą; a na pytanie dotyczące stosunku do środowiska były najrozmaitsze odpowiedzi, które nasuwają dosyć smutne refleksje.</u>
<u xml:id="u-60.46" who="#AntoniWojtysiak">Zdawałoby się, że przeczę sobie, przed chwilą powiedziałem bowiem, że młodzież jest dobra, a zakład socjologii podaje inną charakterystykę tej młodzieży. Otóż chciałem przede wszystkim zwrócić uwagę na to, że kiedy Zakład Socjologii przeprowadza takie badania, to może do takich wniosków dojść, jeżeli weźmie zbyt mało reprezentatywną grupę. Właśnie to zrobił. Wziął zbyt małą reprezentację, no i takie rzeczy wyszły.</u>
<u xml:id="u-60.47" who="#AntoniWojtysiak">W istocie sprawa nie tak się przedstawia. Jest ona bardziej złożona. Wydaje mi się, że należałoby w tej dziedzinie właśnie prowadzić badania naukowe i na tej podstawie wyciągać wnioski. W pewnych dziedzinach mamy poważne zaniedbania, jak na przykład w dziedzinie nauk rolniczych. Do tej dziedziny należy przede wszystkim socjologia wsi. W ostatnich czasach ruszyło się coś niecoś w tym zakresie, ale za mało. Następną dziedziną niedostatecznie opracowaną przez naukę jest ekonomika rolnicza i organizacja gospodarstw. Te działy — powiedziałbym — są deficytowe w tym znaczeniu, że nie wnoszą nic specjalnie nowego, gdy tymczasem obecne czasy wymagają innych metod badania i innego podejścia.</u>
<u xml:id="u-60.48" who="#AntoniWojtysiak">Na zakończenie chciałem poruszyć jeszcze sprawę może mniejszej wagi, ale sprawę, która ciągle w denerwujący sposób wpływa na środowisko wyższych szkół rolniczych. Na każdym zjeździe rektorów, na każdym większym zebraniu w Ministerstwie, tam gdzie są reprezentowane szkoły rolnicze, wysuwa się sprawę nazwy wyższej szkoły rolniczej. Przecież te szkoły dają doktoraty i mają pełne prawa akademickie, proponuję się więc, żeby je nazwać akademiami gospodarstwa wiejskiego. Ponieważ istnieje w Warszawie Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, więc tamte szkoły nazwane byłyby akademiami gospodarstwa wiejskiego. Wnoszę prośbę, ażeby Wysoki Sejm raczył poprzeć mój wniosek i ażeby sprawa nazwy była nareszcie załatwiona.</u>
<u xml:id="u-60.49" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#JerzyJodłowski">Udzielam głosu posłowi Marianowi Jaworskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#MarianJaworski">Wysoka Izbo! Już cały dzień mówimy o zdrowiu i oświacie. Wchodzi w rachubę dziecko, które jest największym skarbem dla rodziców i dla państwa. Ale i rok temu było to samo, przejawiała się ta sama troska i jak mówili przedmówcy, wcale tych zmian nie widzimy. Dalej mówimy o dzieciach poza szkołą i w przyszłym roku pewno tak samo będziemy mówić, i naszą kadencję skończymy na tym, że będziemy biadolić, ale żadnych nie doczekamy się rezultatów.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#MarianJaworski">Ja bym chciał zapytać Ministra Obrony Narodowej, czy też ma 100 tys. rekrutów — dezerterów. Jakoś Ministerstwo Obrony Narodowej umie wyłowić wszystkich i powołać, a nawet powołuje tych, co umarli. Zdarzają się takie wypadki, że rodzina przedstawia świadectwo, bo powołany już od 5 lat nie żyje.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#MarianJaworski">Dzieci natomiast nie można wcale wyłowić. To jest źle i winę za to ponosimy wszyscy, nie możemy się jednak zmobilizować, ażeby zlikwidować taki stan i już więcej o tych dzieciach nie mówić.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#MarianJaworski">Jak ta likwidacja ma być przeprowadzona? Czy mają się wziąć do tego wszyscy? Dotychczas załatwiał te sprawy tylko kierownik szkoły. Chodził i spisywał, ile jest dzieci. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej nie ma w ogóle porządku w kartach meldunkowych. Wykaz, który otrzymałem z MRN jako kierownik szkoły, pominął dwadzieścia kilkoro dzieci. W moim spisie jest ich więcej, a w spisie Prezydium Miejskiej Rady Narodowej mniej, bo nie ma ono dokładnej ewidencji lub źle ją prowadzi. Najczęściej więc kierownik szkoły pozostaje sam. Całe wakacje robi spisy i sprawdza. Są tacy, którzy sami się z dziećmi zgłaszają, wtedy kierownik ma łatwiejszą sytuację. Gdyby jednak czynnik społeczny — organizacje, komitet rodzicielski — i Partia tym się zainteresowały, na pewno by tego nie było i wszystkie dzieci by były zarejestrowane.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#MarianJaworski">Istnieje troska o dziecko, ale ta troska jest tylko w słowie, w czynie mało się przejawia.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#MarianJaworski">Mówiliśmy o przestępcach małoletnich. Mniej więcej w latach 1957 czy 1958 przewijało się tych przestępców małoletnich przez sądy dla nieletnich 24–25 tys. rocznie. Jest to ilość zastraszająca. Taki malec staje przed sądem i odpowiada za przestępstwo: ukradł gdzieś coś, a nawet czasem zdarzają się wypadki zabójstwa. Poseł Drobner mówił, żeby budować domy dla tych przestępców. Ja bym wołał inaczej — nie budować domów, tylko się zaopiekować dzieckiem i nie dopuścić, aby stało się ono przestępcą i odpowiadało przed trybunałem sprawiedliwości. Były już wnioski o powołanie opiekunów i społecznych, ale nie ujrzały one światła dziennego. Opiekunowie społeczni znaleźliby się w każdej wiosce, na każdej ulicy. Znajdą się ludzie dobrej woli, którzy kochają dzieci i chcą pracować społecznie. Byłaby to praca dla dobra dziecka, przyszłego obywatela. Wtedy można było by wyłowić wszystkich i umieścić w szkole. Taki opiekun społeczny sprawdziłby warunki tego dziecka, dowiedziałby się, dlaczego ono nie chodzi do szkoły. Jednakże sprawa opiekunów społecznych nie doczekała się realizacji. Uważam, że powinniśmy jak najprędzej powołać do pomocy tych opiekunów społecznych, a młodzieży wyjdzie to na dobre.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#MarianJaworski">Czy młodzież ma opiekę? Można powiedzieć, że młodzież opieki nie ma. W roku 1958 zostało zabitych na drogach — opieram się na danych Ruchu Drogowego, skąd zrobiłem wyciąg — 398 dzieci, 2.229 rannych, 462 utopiło się — 79 zginęło od niewypałów, a 218 zostało kalekami na skutek manipulacji z niewypałami. Jest to liczba bardzo duża. Powinniśmy się nad tym zastanowić i powinniśmy znaleźć sposoby, aby do tego nie dopuścić.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#MarianJaworski">Nasza milicja nie może sprostać temu zadaniu, bo to jest fizyczna niemożliwość. Ale gdyby całe społeczeństwo pomogło, to na pewno te liczby od razu by spadły. Ileż bólu i rozpaczy dla rodziców. Spośród tych tysięcy na pewno większość wyrosłaby na dzielnych ludzi, którzy może staliby się głośni na cały świat, a zginęli. Dlaczego?</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#MarianJaworski">W miasteczkach, a czy nawet i w większych miastach nie ma odpowiednich miejsc, gdzie by dzieci pod okiem starszych mogły się wyżywać w grach i zabawach.</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#MarianJaworski">Ogródki jordanowskie mamy tylko na pokaz. W miasteczkach powiatowych dzieci bawią się najczęściej gdzieś na mniej ruchliwych ulicach. Czyż w każdym takim miasteczku nie powinno się znaleźć miejsce — i to jest naszym obowiązkiem — na ogródek jordanowski. Czy wśród opiekunów społecznych nie znalazłby się ktoś, kto chętnie przyszedłby na godzinę czy dwie, ażeby mieć tylko ogólny nadzór nad zabawami w takim ogródku? Niech się tam młodzież bawi, niech znajdzie ujście dla swojej energii. Dzieci byłyby wtedy zdrowsze, a wiemy, że stan zdrowia naszej młodzieży źle się przedstawia.</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#MarianJaworski">My tutaj, Koledzy, w swoich referatach mówimy ogólnie, ale gdy się zobaczy karty zdrowia z wynikami przeglądu lekarskiego, to 75% dzieci jest chorych. A przecież gdy to dziecko będzie przebywać na świeżym powietrzu, będzie miało możliwe warunki do gry w piłkę i inne ćwiczenia, to na pewno i stan jego zdrowia się poprawi.</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#MarianJaworski">Apeluję więc do Rządu, żeby jednak wpłynął na prezydia rad narodowych miejskich, gromadzkich i powiatowych, aby się te miejsca dla dzieci znalazły. Znajdą się wtedy ludzie; pomoże nauczyciel, pomoże młodzież starsza i harcerstwo.</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#MarianJaworski">Wiele dzieci się topi. Dlatego też miejsca, gdzie są stawy, rzeki i kąpieliska, powinny być pilnowane. Na terenie dużych ośrodków sprawa ta jest rozwiązana, ale w miastach powiatowych i w miasteczkach małe i starsze dzieci topią się. Musimy bardzo czuwać nad dziećmi w czasie kąpieli. A z drugiej strony program szkolny przewiduje, że każde dziecko w szkole powszechnej powinno umieć pływać. Dzieci wolą jednak uczyć się pływania bez żadnej opieki.</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#MarianJaworski">Sprawa boisk. Popatrzmy na nasze szkoły. Są szkoły we wsiach, gdzie przecież ziemi mamy dosyć, ale szkoła jest ogrodzona i dzieci ćwiczą tylko na drogach. Na wsi nie ma wprawdzie wielkiego ruchu, ale taka sytuacja nie jest dobra. Nie można kupić ziemi, bo ktoś się upiera i nie chce sprzedać, a szkoła zostaje bez boiska. Przecież te rzeczy powinny być rozwiązane. Tam, gdzie jest szkoła, musi być i boisko.</u>
<u xml:id="u-62.14" who="#MarianJaworski">W okresie zimy mamy bardzo wiele wypadków utonięć, bo dziecko chętnie idzie się poślizgać. Ale gdzie? No, na staw, na rzekę. Lód się zarywa i dziecko tonie. Okólniki Ministerstwa Oświaty przestrzegają, uświadamiają młodzież, ale przecież młodzież lubi ten sport, trzeba by więc robić ślizgawki przy szkołach.</u>
<u xml:id="u-62.15" who="#MarianJaworski">Nawet w województwie warszawskim ślizgawek przy szkołach nie ma. W Warszawie widzimy gdzieś na skwerkach lodowiska, ale po wsiach tego się nie widzi. A kiedy się prosi prezydium miejskiej rady o pomoc, bo szkoła sama nie może sprostać takim wydatkom, to ludzie z rady wydadzą czasem zarządzenie, żeby szkoła sama to zrobiła, a najczęściej obiecują, że zrobią ślizgawkę na jesieni, ale przychodzi jesień, później zima i lodowisko nie jest przygotowane.</u>
<u xml:id="u-62.16" who="#MarianJaworski">Na terenie województwa warszawskiego, i w innych województwach mamy szkoły, gdzie są sale gimnastyczne. Czasem zdarza się, że sala gimnastyczna kilkanaście lat czeka na wykończenie. W Garwolinie jest sala o wymiarach 240 m2, 7,5 m wysoka i 32 lata jest w stanie surowym. Były zawsze obiecanki i zawsze nie można jej wykończyć. Toć z tej sali wszyscy by korzystali. Kiedy temu dwa lata interweniowałem w Ministerstwie Oświaty i w Kuratorium, wszędzie mi mówiono: no, zobaczymy, jak tam inwestycje i w końcu wam wyszykujemy. W tym roku kosztorys przewiduje na wykończenie tej sali 250 tys. zł, ale inspektorat daje tylko 50 tys., a 200 tys. jeszcze trzeba szukać.</u>
<u xml:id="u-62.17" who="#MarianJaworski">Takich sal mamy więcej. Na terenie powiatu rypińskiego sala jest 6 lat w stanie półsurowym. Młodzież przyszłaby, ale żeby mogła przyjść, musi być odpowiednia temperatura, żeby można było ćwiczyć. Tych rzeczy się nie robi i nikogo to nie razi. A przecież wieczorem powinna się zbierać młodzież i powinno się tę salę wykorzystać. Budynek jest postawiony i czeka, czeka... A tyle się mówi o potrzebie sportu!</u>
<u xml:id="u-62.18" who="#MarianJaworski">Niektórzy koledzy mówili o stanie zdrowia młodzieży. Jak ten stan może być dobry, jeżeli młodzież uczy się w klasie przy temperaturze 8 lub 5 stopni? Przecież szkolą jest przyczyną przeziębień i różnych schorzeń. Nauczyciel najczęściej ma miejsce gdzieś w okolicach pieca, a dziecko pod oknem, okna zaś są pojedyncze. Takich szkół mamy dużo. Wtedy dziecko, jeśli w domu ma siako tako znośne warunki, przeziębia się w szkole. Żadne władze nadzorcze sprawą temperatury nie interesują się, a inspektor szkolny powinien właśnie przyjechać z termometrem i zbadać, jaka jest temperatura w klasie.</u>
<u xml:id="u-62.19" who="#MarianJaworski">A przecież mamy okólnik, że w klasach o godz. 8 rano temperatura powinna wynosić co najmniej 10 stopni. Gdybyśmy tego się trzymali, to byśmy nie tylko na terenie woj. warszawskiego, ale i w Polsce 2/3 szkół musieli zamykać na okres, kiedy jest 10 stopni mrozu i jedna trzecia szkół miałaby lekcje. Ktoś by zapytał, czy klasy zrobiły się takie zimne ze starości? Możliwe, bo dużo jest drewniaków, ale one są zimne dlatego, że ze względu na zły gatunek węgla nie można rozgrzać pieców. Dla szkoły daje się najgorszy węgiel, bo każdy się kłóci o najlepszy węgiel dla siebie, a szkoła otrzymuje najgorszy. Czyż nie można nic zrobić, żeby szkoły dostawały węgiel I albo II kategorii? Dla ludzi, którzy palą w piecach, czynność ta jest męczarnią. Człowiek o godzinie 4 przychodzi palić w piecu i wkłada do niego 15 kg węgla, a wieczorem wyjmuje też 15 kg, bo węgiel tylko się rozżarza ale nie pali. Jeżeli dziś tutaj powiemy sobie prawdę, to nie będziemy o tych rzeczach mówić gdzieś na spotkaniach. Mówi się o miłości dziecka, twierdzimy że kochamy to dziecko. Ale jak można robić oszczędności na jego zdrowiu, na jego odżywieniu? Mówimy o akcji mlecznej i powiadamy: okólnik jest, ale właściwie przecież tej akcji mlecznej nie ma w województwie warszawskim. Są szkoły, ale na palcach można je policzyć, gdzie jako tako akcję dożywiania zorganizowano, ale większości szkół — nie tylko w województwie warszawskim, lecz i w innych województwach — nie ma do tego warunków. Trzeba mieć kuchenkę, trzeba gdzieś to mleko zagrzać czy kawę ugotować, trzeba tym dzieciom gdzieś to podać. Zdarza się, że dzieci przechodzą przez piec, którego rura prowadzi do przewodu kominowego, a mamy i takie szkoły na terenie naszego województwa, że po drugiej stronie sieni jest chlew dla świń i kiedy gospodarz nawóz wyrzuca, to dzieci po tym nawozie przechodzą. Wiemy, że co roku przybywa budynków szkolnych, ale z wykończeniem tych budynków i z oddaniem ich jest całe utrapienie. Zdarza się, że szkoła jest oddana do użytku 1 września, ale nie można do niej wprowadzić młodzieży, bo usterki nie są usunięte i nie można przedsiębiorstwo zmusić, by je usunęło i bezkarnie im to uchodzi. Toć przecież powinniśmy pociągnąć tych ludzi do odpowiedzialności. Gdyby ci ludzie byli pociągnięci do odpowiedzialności, na pewno dotrzymaliby terminu, naprawili tych 150 usterek, kiedy się budynek budował. To są ludzie, którzy demoralizują innych. Czasem przychodzi człowiek popatrzeć na budowę, a jeżeli to wypadnie w poniedziałek, to ludzie jeszcze są pijani i do południa robota się nie rusza. Tam należałoby sprowadzić prokuratora, żeby pociągnął kogoś do odpowiedzialności, ale przecież gdyby kierownik tej budowy był na poziomie i wiedział, co to jest odpowiedzialność, na pewno by do tego nie dopuścił. No, ale ludzie wybijają klin klinem. Piją w sobotę i w niedzielę, w poniedziałek poprawiają, a dopiero we wtorek biorą się do pracy. I komitet rodzicielski, i kierownictwo szkoły patrzą na to bezsilnie. Kiedy się coś mówi na ten temat, to ci wszyscy panowie powiadają: „Proszę pana, co tutaj ma do gadania komitet i co tutaj ma do gadania kierownictwo? Ilu ja tu będę miał tych kierowników?” I nawet komitet jest z takiej budowy często przepędzany. To są warunki, w jakich nauczyciel oraz komitety rodzicielskie pracują.</u>
<u xml:id="u-62.20" who="#MarianJaworski">Jeszcze jedna z najważniejszych spraw. Wracam do tematu młodzieży, tej właśnie, która kończy szkoły podstawowe i na tym kończy się wykształcenie.</u>
<u xml:id="u-62.21" who="#MarianJaworski">Poprzednicy moi mówili już z tego miejsca: no, myśli się nad tym i zorganizuje się kursy kroju i szycia dla dziewczynek, gdzie będą się mogły uczyć gospodarstwa domowego i warzywnictwa, żeby przygotować tę kobietę do życia, żeby, gdy wyjdzie za mąż za lat 4 i będzie matką, umiała pielęgnować swoje dzieci. I nauczyciel i komitety rodzicielskie widzą potrzebę organizowania takich kursów. A przecież mamy 4/5 takiej młodzieży i trzeba o niej myśleć. Młodzież, społeczeństwo czyta, że powzięte uchwały w tej sprawie są, że mówi się o tym. Ale kiedy się zgłaszają chłopcy i dziewczynki w celu zapisania się na te kursy, to wtedy kuratorium rozkłada ręce: nie mamy na to budżetu. Poczekajcie do roku 1960.</u>
<u xml:id="u-62.22" who="#MarianJaworski">Tak, będziemy czekać, no i co będzie z tej młodzieży? Młodzież w miasteczkach najczęściej gromadzi się pod restauracją, bo tam widzi różne jakieś nowe rzeczy, które ją bawią i sama szuka sposobu, ażeby do innej jakiejś, ukrytej knajpy, też wejść, kupić wódki i wypić.</u>
<u xml:id="u-62.23" who="#MarianJaworski">Z tym alkoholizmem to jest tragedia. Ale czy wiadome jest — chyba wiadome, bo przecież tu na sali są dyrektorzy — że odbywają się w każdej szkole (taki zwyczaj dawniejszy) tak zwane studniówki. Na sto dni przed maturą trzeba urządzić zabawę. Urządza te studniówki klasa 11 i prosi klasę 10, a później po maturze wyprawia pożegnanie klasa 10, która przeszła do klasy 11 i tak nawzajem. I na całego bal. I bal taki na studniówkach w niektórych liceach trwa aż do 4 rano. Jak można przyzwyczajać tę młodzież do nocnych zabaw? Godziny zabawy powinny być ograniczone i są, ale czy są przestrzegane? Młodzież z zabawy szkolnej wraca o godzinie 2 po północy. Chociaż ta młodzież kończy szkołę średnią, ale niech ona zachowa do końca dni szkolnych umiar. Jeśli ona już na terenie szkoły bawi się do godziny 2-ej, a jak skończy maturę, to do 6-ej się bawi, to co z takiego młodzieńca będzie, jak on pójdzie na wyższe studia, to on tam się dopiero będzie wyżywał...</u>
<u xml:id="u-62.24" who="#MarianJaworski">Przecież nasze Domy Akademickie są pozostawione bez opieki. Młodzież, która się oderwała od domu, uświadamiając sobie, że mama nie widzi, tata też nie widzi, to tutaj teraz można się wyżywać, bo ona w swoim miasteczku przypatrywała się życiu hulaszczemu różnych ludzi i tu zaczyna to samo robić. I przepada później na wyższych uczelniach. Trzeba przeprowadzić reorganizację.</u>
<u xml:id="u-62.25" who="#MarianJaworski">Jakby wyglądało nasze Ministerstwo Obrony Narodowej, gdybyśmy tak powołali rekrutów i tak byśmy ich wpuścili do koszar! Za jakiś tydzień koszary byłyby rozebrane, a cegła w kozły ustawiona. A jednak Ministerstwo Obrony Narodowej umie utrzymać tego żołnierza w ryzach, potulny on jest, ogolony, kurs rekrucki przeszedł, bo zna dyscyplinę wojskową i boi się „aniołów stróżów”, tych, co to chodzą z białymi opaskami. On ma respekt przed nimi.</u>
<u xml:id="u-62.26" who="#MarianJaworski">A jak wygląda nasza młodzież akademicka? Mówimy, że młodzież akademicka jest słabo przygotowana do wyższych studiów. To jest nieszczęśliwa młodzież, puszczona samopas. Trzeba by młodzieńca silnego charakteru, ażeby się nie dał włączyć w ten wir życia. Ja często chodziłem do Domu Akademickiego, w którym mam swego syna, i kiedy widziałem dziewczyny sprowadzane, trzymane pod pachą, przeplatające nogami, bo już nie mogły iść o własnych siłach, to rozpacz brała patrzeć na tę młodzież. I nikt z opiekunów młodzieży tego nie widział. No, gdzież jest ta opieka? I tu dopiero społeczeństwo powinno mieć pretensje.</u>
<u xml:id="u-62.27" who="#MarianJaworski">My mówimy, że poziom młodzieży studiującej jest niski. Jak może być poziom wyższy, kiedy on się wcale nie uczy, jak zostanie akademikiem. On przygotowuje się do egzaminu przez trzy dni; wtedy nie śpi, no i coś tam na to dostateczne odpowie. Czy to nie jest wiadome? Wiadome jest wszystkim.</u>
<u xml:id="u-62.28" who="#MarianJaworski">Kończąc, chciałbym jeszcze jedną z bardzo ważnych spraw poruszyć, mianowicie sprawę nauczyciela. Tak się często mówi, że życie nasze dobrze się układa, że mamy statystykę, tyle jest różnych zespołów młodzieżowych. Ale przyjrzeć się wioskom, miasteczkom, to chociaż są stadiony, to stoją one pustkami i nie są wykorzystywane, a domy kultury są często zamieniane na knajpy. Dzieje się tak dlatego, że brak jest odpowiedniego kierownictwa, dobór ludzi jest niewłaściwy, bez odpowiedniego przygotowania, który by umiał młodzież zainteresować.</u>
<u xml:id="u-62.29" who="#MarianJaworski">Nauczyciel nie jest w stanie objąć wszystkich problemów na swoim terenie, w swoim rejonie szkolnym, żeby to wszystko jakoś możliwie się układało. Dlaczego? Bo trzeba temu nauczycielowi dać pomoc i trzeba z nim rozmawiać szczerze. Ale jest on najczęściej pozostawiony bez pomocy. Czy to jest zachęta dla nauczyciela do pracy, jeżeli on się boryka z trudnościami, o wszystko sam zabiega. Po węgiel trzeba jeździć samemu, bo trzeba się wykłócić o przydział, po drewno na remonty jedzie kierownik szkoły, bo może dadzą mu lepszego drewna.</u>
<u xml:id="u-62.30" who="#MarianJaworski">Powinniśmy jednak większą opieką otoczyć szkoły. Na moje ręce przesyłają różne listy o takiej mniej więcej treści: Kolego, pamiętajcie, żeście w czasie okupacji do mnie przyjeżdżali w sprawie tajnej oświaty, a ja teraz mam wynagrodzenie 500 zł. Obiecaliście, jako posłowie na Sejm, że postanowicie przeprowadzić jeden portfel i dla tych ludzi, którzy położyli tak wielkie zasługi dla kraju, którym pomniki należy stawiać. Tym ludziom teraz ciężko wyżyć, trudno im koniec z końcem związać.</u>
<u xml:id="u-62.31" who="#MarianJaworski">Ja tutaj z tego miejsca postuluję — stawiając jednocześnie wniosek, który jednak trzeba jeszcze zrewidować — że należy nauczycielom zrównać renty. Niech będzie jeden portfel. Te cztery portfele to się nie skończą. Zawsze będzie stary portfel i nowy portfel. A przecież skład tych nauczycieli jest jednakowy.</u>
<u xml:id="u-62.32" who="#MarianJaworski">W ciągu 4 lat — w czasie okupacji — dojeżdżałem do wszystkich szkół, nie tylko na terenie województwa warszawskiego, ale i na terenie całego obszaru Generalnej Guberni. Wiele ludzi zna teraz mój adres i pisze: Kolego, przedstawcie naszą sprawę. I dlatego z tego miejsca mówię, że to jest niesprawiedliwie, że kolega, który dwa lata później poszedł na emeryturę, otrzymuje 960 zł, a ten kolega, z tego starego portfelu, znów ma stary portfel i pobierał 496 zł, a teraz pobiera 500 zł.</u>
<u xml:id="u-62.33" who="#MarianJaworski">To są ludzie, którzy po pierwszej jeszcze wojnie walczyli o szkołę polską w niewoli, mieli bardzo ciężkie czasy później, w okresie okupacji i po wyzwoleniu. Ci ludzie — ten starszy nauczyciel czy nauczycielka, brali udział w tajnej oświacie. Jak przyjechałem do nich, to chętnie się zgodzili na podjęcie pracy a teraz ten nauczyciel za tę swoją pracę otrzymuje 500 zł. Przecież tym ludziom należy w tych wioskach pomniki postawić, Kiedy się mówi i nawołuje do pracy, to młodzi nauczyciele patrzą i powiadają — za co? Taki sam los mnie spotka jako kolegę czy koleżankę.</u>
<u xml:id="u-62.34" who="#MarianJaworski">Skończyłem. Dziękuję.</u>
<u xml:id="u-62.35" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#JerzyJodłowski">Obecnie zabierze głos Minister Oświaty Władysław Bieńkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#WładysławBieńkowski">Ja, Wysoka Izbo, tylko w sprawie krótkiego wyjaśnienia, ponieważ liczba 100 tys. młodzieży nie uczęszczającej do szkoły wywołała tutaj różne interpretacje i nieporozumienia; interpelowano mnie nawet w tej sprawie w kuluarach. Otóż żeby było jasne — owa liczba 100 nie znaczy, że 100 tysięcy dzieci w Polsce jakoby jest poza szkołą, nie ma miejsca w szkole, natomiast znaczy ona, że obowiązek szkolny nie jest dokładnie wypełniany i szczególnie dla młodzieży już od IV klasy zaczyna się powolny odsiew, mniej widoczny w miastach, dotkliwy na wsiach. Po czwartej klasie, piątej, po szóstej spora ilość młodzieży przestaje chodzić do szkoły. I stąd bierze się owa liczba 100 tysięcy, formalnie zobowiązanych do uczęszczania do szkoły, a świecących tam nieobecnością.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#WładysławBieńkowski">Jeżeli natomiast idzie o to, czy są w Polsce dzieci nie chodzące do szkoły, bo tak interpretowano, to również, muszę powiedzieć, że takich dzieci teoretycznie w Polsce nie ma praktycznie trzeba powiedzieć, że z powodów demograficznych, w rozmaitych terenach wyspowych, osadach odległych, kilka tysięcy dzieci w Polsce ma utrudniony dostęp do szkoły. Kilka tysięcy dzieci mą odległość większą niż przepisana jest obwodem szkolnym i ta ilość dzieci ten obowiązek wypełnia z trudem. Być może, że są wypadki, że jego nie wypełnia, ale to są, powiadam, wypadki jednostkowe. Wreszcie jeżeli chodzi o tych dezerterów, no, tutaj porównano bardzo efektownie, że Ministerstwo Obrony Narodowej radzi sobie lepiej. No, zapewne, ale gdyby Ministerstwo Oświaty dysponowało takimi środkami, jakimi dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej, to i tak nie wiem, czy byśmy sobie równie dobrze radzili z naszymi dezerterami. Oni po prostu swoich dezerterów zamykają, a my naszych nie tylko że nie możemy zamykać, ale tu trzeba jeszcze i po główce pogłaskać i czekoladkę dać takiemu dezerterowi.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#WładysławBieńkowski">Istota zamyka się w społecznym zrozumieniu konieczności wypełniania obowiązku szkolnego. I tutaj na tym odcinku, na odcinku funkcjonowania naszych rad narodowych w dziedzinie dopilnowania, egzekutywy obowiązku szkolnego, istnieją jeszcze poważne luki. Tymi sprawami zajmuje się i Rząd, a nie wykluczone, że przyjdzie potrzeba stanąć i z tą sprawą jeszcze przed Plenum Sejmu. Dziękuję.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#JerzyJodłowski">Na tym zamykamy obrady w dniu dzisiejszym.</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#JerzyJodłowski">Protokół posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-65.2" who="#JerzyJodłowski">Następne posiedzenie odbędzie się jutro, 12 lutego, punktualnie o godzinie 9 rano.</u>
<u xml:id="u-65.3" who="#JerzyJodłowski">Na porządku dziennym posiedzenia będzie zakończenie debaty budżetowej nad budżetem i projektem uchwały o planie gospodarczym oraz projekt uchwały w sprawie zamknięcia sesji Sejmu.</u>
<u xml:id="u-65.4" who="#JerzyJodłowski">Jest jeszcze komunikat, o którego odczytanie proszę Obywatela Sekretarza.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#StanisławHasiak">Kancelaria Sejmu komunikuje, że dla Obywateli Posłów, którzy jeszcze nie mieli możności zwiedzenia wystawy odzyskanych dóbr narodowych w Muzeum Narodowym, zostanie zorganizowana możność zwiedzenia wystawy jutro to jest we czwartek, dnia 12 lutego o godz. 14.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#StanisławHasiak">Obywatele Posłowie, którzy zechcą uczestniczyć we wspólnym zwiedzeniu wystawy, zechcą zebrać się w holu Domu Poselskiego jutro o godz. 14.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#JerzyJodłowski">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 55.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>