text_structure.xml
167 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 m. 30 po poł.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów Wincenty Witos, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Maciej Rataj Minister Kolei Żelaznych Zygmunt Jasiński, Minister Poczt i Telegrafów Władysław Stesłowicz, Minister Aprowizacji Bolesław Grodziecki. Minister Sprawiedliwości Stanisław Nowodworski, Minister Przemysłu i Handlu, Stefan Przanowski, Kierownik Ministerstwa Zdrowia Publicznego Witold Chodźko, Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Tomasz Wilkoński.)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Sprawiedliwości Jan Morawski, w Ministerstwie Skarbu Ignacy Weinfeld, w Ministerstwie Spraw Wojskowych Gen. Eugenjusz Michaelis.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#StanisławOsiecki">Otwieram posiedzenie. Protokół 207 posiedzenia jest przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 208 posiedzenia znajduje się w biurze sejmowem do przejrzenia.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#StanisławOsiecki">Jako sekretarze zasiadają posłowie: Szymczak i Harasz.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#StanisławOsiecki">Listę mówców prowadzi poseł Harasz.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#StanisławOsiecki">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Bochenka i tow. do pp. Ministrów Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Pracy i Opieki Społecznej oraz Sprawiedliwości w sprawie krzywdzenia służby kościelnej przez proboszcza w Woli Zarzeckiej, pow. łańcucki, oraz w sprawie lichwiarskich interesów z żydami uprawianych przez tegoż proboszcza.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#WincentySzymczak">Interpelacja pp. Webera, Herza i tow. z klubu N. P. R. do p. Ministra b. Dzielnicy Pruskiej w sprawie nadużyć magistratu miasta Torunia.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#WincentySzymczak">Interpelacja pp. Nadera, Herza i tow. z klubu N. P. R. do p. Ministra b. Dzielnicy Pruskiej w sprawie zaaresztowania przez starostę Ostrzeszowskiego pp. Jędrzejczaka i Hałyszkę z Ostrzeszewa.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Bucznego i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie nadużyć wojskowych w gm. Jabłonna pow. warszawskiego.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Żyd. Stron. Lud. i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie pastwienia się żandarmerii w Lublinie nad szeregowcem Muszyńskim oraz ograbienia go.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Kotasa i tow. z Klubu N. Z. L. do Rządu w sprawie sprzedaży drzewa w lasach rządowych ziemi Piotrkowskiej.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Zw. Mieszcz. i tow. do p. Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie nadużyć na jeziorach Augustowskich.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Zw. Mieszcz. i tow. do p. Ministra Rolnictwa i Dóbr Państwowych w sprawie kornika szerzącego się w lasach polskich.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#WincentySzymczak">Interpelacja posłów Zw. Mieszcz. i tow. do p. Ministra Robót Publicznych w sprawie braku buchalterii w tartaku państwowym Augustów.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Putka i tow. do p. Ministra Robót Publicznych w sprawie stolarni rządowej w Wadowicach.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Putka i tow. do p. Ministra Aprowizacji w sprawie wypłaty należytości za zboże w pow. wadowickim.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Mrożewskiego i tow. z klubu N. Z. L. do p. Ministra Skarbu w sprawie stałych opóźnień w nadsyłaniu do kas powiatowych obligacji pożyczki państwowej i patentów handlowych.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Mrożewskiego i tow. z klubu N Z. L. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie nadużyć policji w Mazowiecku.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Ziemięckiego i tow. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie ograniczeń i represji, stosowanych przez władze administracyjne do organizacji i prasy białoruskiej.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Jakuba Madeja i tow do pp. Ministrów Spraw Wojskowych i Spraw Wewnętrznych w sprawie szpitala epidemicznego w Radzyniu w pow. siedleckim.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Trzcińskiego i tow. z klubu N. Z. L. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie szpitali wojskowych.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Matakiewicza i tow. do p. Ministra Skarbu i do p. Prezesa Głównego Urzędu Likwidacyjnego w sprawie wzywania poszkodowanych wojną mieszkańców pow. tuchowskiego i świadków przez Komisję Szacunkową w Tarnowie, do przesłuchania w sprawie szkód wojennych do Tarnowa, zamiast przesłuchiwania ich na miejscu w Tuchowie.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławOsiecki">Interpelacje te odeślę panu Prezydentowi Ministrów na drodze regulaminem przepisanej.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#StanisławOsiecki">Poseł Feliks Starzyński prosi o urlop na 8 dni z powodu choroby w rodzinie, p. Ignacy Góralski prosi urlop na dni 10.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#StanisławOsiecki">Przystępujemy do porządku dziennego: Nagłość wniosku posła Gdyka i tow. w sprawie masowych wypadków zatrucia chlebem.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#StanisławOsiecki">Dla uzasadnienia nagłości głos ma poseł Gdyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#LudwikGdyk">Wysoki Sejmie! Na nasze społeczeństwo zmęczone długoletnią wojną, wyczerpane ciężkiemi warunkami aprowizacyjnemi, jest jeszcze zamach ludzi nieuczciwych, którzy korzystają z najcięższych chwil naszego życia gospodarczego. Oprócz rozwielmożnionego paskarstwa, rozwielmożniła się też banda trucicieli i w ciężkiej pogoni za kosztownym kawałkiem chleba zdobywa się już nie chleb, a truciznę. Od niedawnego czasu ujawniały się stopniowo wypadki zatrucia chlebem, a później przybrały one rozmiary prawie masowe. Społeczeństwo ogromnie się zatrwożyło, że w tym kosztownym pokarmie jest trucizna, która ujemnie działa na zdrowie, a nawet powoduje śmierć.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#LudwikGdyk">Dowiadujemy się z pism, że istnieją już poprostu związki trucicieli i taki związek władze policyjne wykryły w Zakroczymiu.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#LudwikGdyk">To jest zbrodnia z premedytacją, inaczej tego nazwać nie można, jeżeli się dosypuje różne substancje, o których wiadomo, że działają na szkodę zdrowia. Tych rzeczy bezkarnie dalej prowadzić nie można. Masy, które zmuszone są do kupna chleba, są zatrwożone, bo i w chlebie kontyngentowym okazują się domieszki niezdrowe — zgniłe płatki kartoflane, cóż dopiero mówić o mące pozakontygentowej, do której dosypuje się gliny, piasku i gipsu. Wiadomo wszystkim, że tego organizm ludzki nie przetrawi. Jest niedopuszczalne, żeby banda trucicieli prowadziła dalej swój zbrodniczy proceder i dlatego mam nadzieję, że Wysoki Sejm nie będzie żądał dłuższego uzasadnienia nagłości wniosku i uchwali ją.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#LudwikGdyk">Wniosek brzmi: „Wzywa się Rząd, aby natychmiast w powyższej sprawie wszczął surowe dochodzenia we wszystkich miejscowościach gdzie znajdują się piekarnie i składy mąki, piekarnie zaś, które nie otrzymały prawa na wypiek, zamknąć i winnych posiadania niezdrowej mąki oddać pod sąd doraźny”.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#LudwikGdyk">Jeszcze raz stwierdzam, że musimy wziąć w obronę życie ludzkie. Ludzi, którzy z premedytacją działają na szkodę zdrowia, a nawet życia ludzkiego, muszą być ukarani surową ręką sprawiedliwości. Dlatego mam nadzieję, że Wysoka Izba w imię sprawiedliwości, w imię słuszności, w imię zabezpieczenia tych mas, które są skazane na łaskę i niełaskę na trucicieli, nagłość mojego wniosku uchwali.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Minister Sprawiedliwości.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#MinisterSprawiedliwościNowodworski">Nie dotykając narazie meritum proponowanej Wysokiej Izbie uchwały, pragnę dać wyjaśnienia w tej sprawie w granicach, w jakich to dzisiaj jest dla mnie możliwe.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#MinisterSprawiedliwościNowodworski">Do władz sądowych wpłynęły dotychczas trzy sprawy o zatrucie chlebem. Jedna z nich jest to sprawa wypadku śmiertelnego zatrucia Zofii Bretsznajder przy ulicy Waliców nr. 6. Przeprowadzona analiza chemiczna mąki i chleba wykazała węglan baru, to jest soli trującej. Chleb ten nabyła zmarła Bretsznajder u straganiarki, a ta od piekarza, który sprzedał jej 8 bochenków, a z tych odebrał z powrotem 6. Mąka przechodziła w Warszawie kilkakrotnie z rąk do rąk. Okazało się, że była przeszmuglowana z poza Warszawy. Ślady docierają do pewnej miejscowości, która jest już znana władzom śledczym, w której jednak w tej chwili ze względów zrozumiałych nie uważam za możliwe publicznie wymienić. Zdaje się, że winni będą w najbliższej przyszłości wykryci.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#MinisterSprawiedliwościNowodworski">Druga sprawa dotyczy zatrucia chlebem Ludwika Werndta w Nowym Dworze. Dochodzenia wykazały, że chleb, który spożył, pochodził z piekarni Icka Karcowicza w Nowym Dworze, mąka zaś była nabyta przez niego od Chaskiela Kohna i Moszka Pietruchy z Zakroczymia. Otóż jeden z nich, Kohn ukrył się, drugi został aresztowany.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#MinisterSprawiedliwościNowodworski">Tu muszę sprostować mylne informacje, które ukazały się w prasie, że został on wypuszczony na wolność przez sędziego śledczego. Jest to niezgodne z prawdą, gdyż wypuściła go na wolność policja niezwłocznie po aresztowaniu, na skutek czego już wdrożono dochodzenie przeciw temu organowi policji, który się tego czynu dopuścił. Sędzia śledczy nakazał niezwłoczne aresztowanie, ale okazało się, że i Pietruch ukrył się, tak, że rozkaz dotąd nie jest wykonany. Listy gończe rozesłano.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#MinisterSprawiedliwościNowodworski">W Zakroczymiu było kilka wypadków zatrucia chlebem bez skutków śmiertelnych. Okazało się, że mąka pochodziła od Mendla Różnickiego i Szmula Diamenta, którzy również ukryli się, zanim zdołano ich aresztować. Następnie najważniejszą jest sprawa wielu wypadków zatrucia chlebem w Warszawie, w których pierwotnie dochodzenia były przeprowadzone przez urząd śledczy policji warszawskiej. Sprawy te również zostały przekazane sędziemu śledczemu celem przyśpieszenia ich biegu i uzgodnienia postępowania w nich. Wszystkie one zostały od paru dni przekazane jednemu sędziemu śledczemu, który specjalnie temi rzeczami się teraz zajmuje. Ta sprawa warszawska jest niezmiernie skomplikowana z tego powodu, że mąka i chleb pochodzą z wielu miejsc. Niektóre analizy już przeprowadzono, inne są na ukończeniu. Analizy wykazały w mące zanieczyszczenie nasionami chwastów, jak kąkolu i innych, a w chlebie wykazały ten sam węglan baru, który był w mące zakroczymskiej. W jednym wypadku próba mąki wykazała gips. Otóż okazało się, że mąka na chleb, który wypieka się w wielu piekarniach warszawskich jest nabywana od różnych miejskich i pozamiejskich szmuglerzy. Zamieszanych w tę sprawę jest wielu piekarzy, handlarzy i pośredników. Czyni się wszystko w celu przyśpieszenia śledztwa, jednak sprawa jest tak skomplikowana, że w tej chwili konkretniejszemi danemi Wysokiemu Sejmowi jeszcze służyć nie mogę.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(Głos: Kilka słów może powie o tem p. Wiceminister Zdrowia).</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Kierownik Ministerstwa Zdrowia Publicznego.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#KierownikMinisterstwaZdrowiaPublicznegoChodźko">Proszę Wysokiego Sejmu, sprawą chleba zajmowaliśmy się od bardzo dawnego czasu, gdyż pierwsze nasze badania w tej sprawie sięgają 1919 r. Jednak dawniej nie było tak ciężkich wypadków, jakie się zdarzyły w początku stycznia r. b.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#KierownikMinisterstwaZdrowiaPublicznegoChodźko">Natychmiast po ujawnieniu pierwszych zatruć chlebem Okręgowy Urząd Zdrowia m. Warszawy otrzymał poleceniem przeprowadzenia w tej sprawie jak najenergiczniejszych dochodzeń. Próbki chleba natychmiast przesłano do analizy, i Państwowy Zakład Badania Żywności już w początku stycznia ujawnił w tym chlebie węglan baru; jednak wykrycie źródła nie było jeszcze możliwe dopóki przypadkowo władze sanitarne nie wpadły na wypadek ciężkiego zatrucia w Nowym Dworze. Dopiero to zatrucie doprowadziło do wykrycia składów w Zakroczymiu. Komisja sanitarna pod przewodnictwem dyrektora Urzędu Zdrowia dra Łazarowicza udała się do Zakroczymia i tam znalazła, jak już wspominał p. Minister Sprawiedliwości wiele beczek i worków z węglanem baru. Ukazanie się tej Komisji wywołało ogromny popłoch w tem miasteczku. Worki i beczki zaczęto topić w rozmaitych studniach nawet w miejscach ustępowych, chowano pod domami i t. d.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#KierownikMinisterstwaZdrowiaPublicznegoChodźko">Analiza zawartości tych worków i beczek stwierdziła, że był to przedewszystkiem węglan baru, niejednokrotnie prawie czysty węglan baru — była to kombinacja, naśladująca mąkę, którą sprzedawano piekarzom dla osiągnięcia zysków. Ta mąka właśnie była szmuglowana do Warszawy. W Warszawie Komisja Sanitarna, ustaliła jeden skład tej zatrutej mąki. Pozatem jeszcze Okręgowy Urząd Zdrowia przeprowadził nocą rewizję piekarni w Warszawie i ujawnił wiele bardzo poważnych zaniedbań.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#KierownikMinisterstwaZdrowiaPublicznegoChodźko">Pan Minister Sprawiedliwości już wspomniał jakie są zarządzenia władz śledczych, sądzę, że dalszym materiałem będę mógł za jakiś czas Wysokiej Izbie służyć. W każdym razie, w tej chwili jest opracowane rozporządzenie normujące porządki w piekarniach, które będzie obowiązywało w całem państwie. Rozporządzenie to ukaże się w najbliższym czasie.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#KierownikMinisterstwaZdrowiaPublicznegoChodźko">Pozatem zostanie powołana stała Komisja chlebowa, która się zajmie specjalnie sprawami chleba. Sądzę, że ta Komisja powinna być powołana rozporządzeniem Rady Ministrów z pewną władzą egzekutywną.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#KierownikMinisterstwaZdrowiaPublicznegoChodźko">Na tem muszę się ograniczyć, dopóki dalsze dochodzenia nie dadzą nowych materiałów.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StanisławOsiecki">Przeciw nagłości nikt się nie zgłosił. Bez głosowania mogę sądzić, że nagłość jest przyjęta. Wniosek ten odeślę do Komisji Prawniczej i Zdrowia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#StanisławOsiecki">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Administracyjnej w sprawie projektu ustawy o ubezpieczeniach państwowych i Państwowej Dyrekcji Ubezpieczeń (druk nr. 2313 i 1824).</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Dębski.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JanDębski">Wysoki Sejmie! Warunki, sięgające często w psychikę narodu naszego, i warunki naszej kultury, materialnej spowodowały, że obszerne połacie Rzeczypospolitej są wybudowane w drzewie i słomie i przeszło 80 proc. budowli jest w każdej chwili narażonych na klęskę ogniową. Nic dziwnego przeto, że pożary masowe są u nas zjawiskiem powszedniem, gdzieindziej nie notowanem. Palą się już nie tylko pojedyńcze nieruchomości, lecz całe połacie wsi i miasteczek, a i w miastach pożary nie są rzadkością. Dość powiedzieć, że w takiej b. Kongresówce statystyka notuje, że rok rocznie około 20,000 budynków bywa zniszczonych przez ogień. Jeżeli tę statystykę uzupełnimy danemi z innych dzielnic kraju, to śmiało można powiedzieć, że rok rocznie około 50,000 budynków idzie z dymem, a jeżelibyśmy to pomnożyli przez lat 12, to szkody wyrządzone przez pożary w tym czasie, równałyby się zniszczeniom wojennym, przez które Polska przeszła przez okres 6 lat.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#JanDębski">Widzimy więc, że mamy tu do czynienia z klęską żywiołową, wobec której ani Państwo, ani samorządy, które przedewszystkiem powołane są do zajmowania się zagadnieniami natury gospodarczej, nie mogą być obojętne. Musimy to sobie otwarcie powiedzieć, że u nas uświadomienie tego niebezpieczeństwa i płynących stąd konsekwencji jest jeszcze zbyt małe. Nie wszystkie dzielnice w jednakowym stopniu posiadają to uświadomienie. Jeżeli chodzi o dzielnicę poznańską, mamy tam już wyższy stopień uświadomienia i lepszy stan budynków pod względem ogniotrwałości. Natomiast ogromne połacie Rzeczypospolitej, jak Małopolska, jak była Kongresówka, jak Kresy Wschodnie uświadomienia tego jeszcze nie posiadają i dlatego też w tych dzielnicach zwłaszcza mamy do czynienia z tą klęską żywiołową w ogromnych rozmiarach. Przy tem małem uświadomieniu gospodarczem na wsi i w miasteczkach, w których budynki te stanowią przeszło 86% ogółu budynków Rzeczypospolitej Polskiej, ubezpieczenie, pozostawione dobrej woli jednostek, dostępnem jest ono tylko znikomej części ludności i nie pomagają tu żadne środki agitacyjne, nie pomagają nawet wytrawni, wypróbowani agenci, nie pomaga nawet działalność społeczna. Akcja w tym kierunku rozwija się bardzo powoli. Żywym przykładem tego jest Małopolska, która już w roku 1888 w sejmie galicyjskim uchwaliła przymusowe ubezpieczenia budowli, a tylko krętactwa czynników wiedeńskich realizację tej uchwały udaremniły, to też widzimy, że w Małopolsce obecnie zaledwie ¼ lub nawet mniej budynków jest zabezpieczonych od ognia, reszta bezpowrotnie ginie w płomieniach.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(Wicemarszałek Bojko obejmuje przewodnictwo).</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#JanDębski">Zagadnienie ochrony od tej kląski obejmuje trzy sprawy: sprawę racjonalnego budownictwa, sprawę pomocy przy samym ogniu i sprawę ubezpieczeń wzajemnych. Widzimy jak nierozerwalnie te trzy zagadnienia ze sobą się łączą, bo nie dosyć jest pomóc w racjonalnem budownictwie, nie dosyć jest nieść pomoc przy pożarze, trzeba po pożarze dać natychmiast odszkodowanie i nie pozostawiać setek ludzi w roli nędzarzy, jako ciężar dla Państwa. Co więcej, instytucja ubezpieczeń, gdy rozporządza dużemi środkami, zmierza nie tylko w tym kierunku, ażeby ci, którzy zostali zniszczeni otrzymali odszkodowanie, lecz i do tego, ażeby ich środki zostały wyzyskane dla popierania dwu pierwszych akcji i dlatego przymusowe ubezpieczenie budowli od ognia, wraz z budownictwem racjonalnem i strażą pożarną całkowicie muszą być oddane w ręce samorządu. Samorząd jest przecież przymusowym związkiem mieszkańców danego terenu, i władzom gminnym przysługuje prawo uchwalania zarządzeń opartych na przymusie, o ile tyczą się dobra powszechnego a przez inne ustawy państwowe nie są normowane. Poszczególnym samorządom byłoby przeto wolno zakładać i prowadzić własne zakłady ubezpieczeń komunalnych, lecz rozumiemy dobrze, że obręb jednej gminy a nawet województwa wobec takiego losowego zjawiska jak pożary byłby niewystarczający.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#JanDębski">Powiązanie więc pod tym względem pożarowym wszystkich gmin w jeden łańcuch odpowiedzialności solidarnej, w jedną kooperatywę ubezpieczeń przeciwpożarowych staje się konieczne.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#JanDębski">Zadanie to spełnić ma właśnie ta instytucja, którą ma do życia Sejm powołać.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#JanDębski">Ma to być instytucja, zrzeszająca wszystkich obywateli Rzplitej, mających wspólny interes w obronie przed klęską ogniową. Zakłady prywatne, interesowane jedynie w osiąganiu zysków, unikają wsi i miasteczek — dowodzą tego liczby — sięgają tylko po ryzyko najlepsze, dlatego też nie mogą zabezpieczyć interesów najszerszych mas wobec klęski ogniowej. Nic przeto dziwnego, że szerokie masy ludowe zorganizowane w tych, czy innych instytucjach domagają się zaprowadzenia tego przymusu. I tu powołuję się na uchwały szeregu gmin wiejskich, sejmików, na uchwały zjazdu Kółek Rolniczych i zarządów tych instytucji, na uchwały straży pożarnych, na opinię działaczy samorządowych. Nawet Związek Miast Rzeczypospolitej uchwałą z dnia 6 stycznia 1920 r., powziętą przy licznym udziale delegatów z Małopolski, uznał na konieczne przyjąć zasadę przymusowego ubezpieczenia od ognia wszystkich nieruchomości miejskich a prezydjum tego Związku miast uchwałą swoją zaledwie z przed 2 tygodni stanęło na stanowisku bezwzględnego przymusu i monopolu w 75% oszacowania.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#JanDębski">Tego rodzaju organizacje ubezpieczeń publiczno-samorządowych, istniejące w Polsce od lat 118, widzimy, w wielu państwach na zachodzie. Bawaria od szeregu pokoleń posiada publiczno-państwowy zakład ubezpieczeń o charakterze pełnego monopolu i częściowego przymusu. To samo widzimy w szeregu kantonów w Szwajcarii, następnie w Danii, Austrii, Norwegii i w poszczególnych krajach Rzeszy niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#JanDębski">I Polska posiadała od r. 1843 do 1866 wielki zakład publiczno-państwowy o cechach pełnego monopolu i przymusu. Zakład ten przodował wówczas pokrewnym organizacjom na Zachodzie.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#JanDębski">Ponieważ zakład ten ma stanowić podwalinę nowej instytucji, jest ze wszechmiar wskazanem, żeby mu poświęcić więcej uwagi. Ubezpieczenia państwowe, które działają do dziś w Kongresówce, zostały zaprowadzone jeszcze za czasów pruskich w r. 1803 z przymusem i monopolem ubezpieczania budowli miejskich, wiejskich i pomyślny rozwój tej instytucji nasunął myśl ubezpieczania ruchomości, od r. 1833 inwentarza i płodów rolnych, surowców, sprzętów domowych i towarów, zaś od roku 1843 i 1844 został utworzony jeszcze dział transportów wodnych, lądowych i kolejowych, dział ubezpieczeń na życie, wreszcie utworzono Kasę Oszczędności, nakoniec dział ubezpieczeń od gradobicia i od księgosuszu u bydła. Niezależnie od tego rozwinięto działalność przeciwpożarową: pożyczano na zakup sikawek wynagradzano za dostarczanie ich do pożaru. Ówczesna Dyrekcja Ubezpieczeń jeszcze w roku 1843 powołała do współpracy radców ubezpieczeniowych, wybieranych z grona ubezpieczonych w celu pilnowania, by pogorzelcy nie byli krzywdzeni i w celu czuwania nad funduszami instytucji.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#JanDębski">Nacechowana wysokiem zrozumieniem potrzeb kraju i poczuciem obywatelskiem działalność Dyrekcji Ubezpieczeń, zorganizowanej opieki społecznej, została przerwana przez moskali, którzy w 1866 roku instytucję tę w dotychczasowej formie skasowali, decentralizując, pozbawiając ją monopolu i pozostawiając tak zreformowanej instytucji pole działania tylko w zakresie przymusowych ubezpieczeń budowli do sumy rubli 5.000, i z prawem ubezpieczania ponad tę sumę sposobem dobrowolnym. Narazie zachowano organ wybieralnych radców, a nadzór powierzono departamentowi administracyjnemu ministerstwa spraw wewnętrznych, miejscowy zaś zarząd sprawowała władza gubernialna.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#JanDębski">Wskutek braku centralnego organu kierowniczego interesy ubezpieczonych traktowano po macoszemu, zależnie od kaprysu prowincjonalnej biurokracji, nie posiadającej ani chęci, ani możności prowadzenia operacji na stopie zawodowej, współczesnej. To też reforma z 1900 roku, powołująca do życia w Warszawie zarząd centralny, była jak o tem świadczy rozwój operacji ubezpieczeń dobrowolnych, niewątpliwie znacznym krokiem naprzód, chociaż równocześnie z reformą skasowano organizację radców, a kierownictwo spoczęło w rękach rosyjskich urzędników. W chwili opuszczenia Polski przez Rosjan w 1915 roku stan instytucji charakteryzowały następujące cyfry: było ubezpieczonych w tej instytucji na sumę 878,320,000 r. 1,102,000 ruchomości oszacowanych na sumę — 1,177,595,000 rubli i opłacających składki roczne 5,450,170 rubli. Kapitał zapasowy został przez rząd wywieziony do Rosji i według wiadomości otrzymanych z Moskwy wynosił rubli 19,135,700.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#JanDębski">Już w r. 1915 Centralny Komitet Obywatelski, oceniając szkodę, jaka wynikała z dłuższej przerwy w działalności instytucji, podjął kroki w celu jej uruchomienia. Od pierwszych chwil wskrzeszenia organizacji do kierowania jej sprawami została powołana Rada Nadzorcza z przedstawicieli instytucji ogólno-krajowych, która do czasu ukonstytuowania się władz polskich, przez czas okupacji, sprawowała w stosunku do tej instytucji wszelkie funkcje, w zakres władz państwowych wchodzące. Celem Rady Nadzorczej jest — być wyrazicielem opinii i interesów społecznych i służyć jako łącznik aparatu wykonawczego z masą ubezpieczonych. Dekretem Naczelnika Państwa z dnia 8 lutego 1919 r. skład Rady ustalono w składzie po 2 delegatów od Związku Miast, Związku Kółek Rolniczych i Centralnego Towarzystwa Rolniczego, po jednym od Towarzystwa Przemysłowców i Rady Zjazdów Górniczych, prezesa Zarządu i członka kooptowanego przez Radę samą. Centralna władza wykonawcza pozostała w poprzedniej formie Zarządu, na prowincji zaś dla likwidacji szkód i szacowania budowli istnieją ekspozytury powiatowe to jest biura, złożone z kilku osób z inspektorem na czele. W pracy oddziałów powiatowych współdziałają urzędy gminne i miejskie, które pobierają składki i zawiadamiają o pożarach. Organizacja zewnętrzna, jak również i ustawa pozostały bez zmian zasadniczych.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#JanDębski">Okres od 1915 r. do chwili obecnej poświęciła instytucja przedewszystkiem odbudowie archiwum, wywiezionego częściowo do Rosji, a jest to praca nadzwyczaj ciężka i mozolna, zważywszy, że olbrzymia ilość ubezpieczonych jednostek i utrudnienie przejazdów podczas okupacji wymagały znacznego nakładu sił i energii. Organizowano też dział przeciwpożarowy jako organ stały instytucji, że tu wymienię jeszcze 6 inspektorów do spraw pożarnictwa dla propagandy, organizacji, lustrowania straży i t. d. Opracowano cały przez Rosjan niewystudiowany materiał statystyczny, wreszcie opracowano nowe taryfy, oparte na badaniach statystycznych nad palnością, różnych kategorii ryzyk, przyczem uwzględniono zasadę, by każda kategoria opłacała składkę według własnej palności. Powołanie do życia Floriańskiego związku straży ogniowych z centralną składnicą strażacką, instytucji organizującej kilkadziesiąt tysięcy członków straży i mającej doniosły wpływ na podniesienie poziomu pożarnictwa i zawodowej współpracy, również zapisać należy na dobro Ubezpieczeń Wzajemnych, które do powstania Związku dały inicjatywę i popierają go dotychczas materialnie. Dziś w celu większego zbliżenia organów wykonawczych do ogółu ubezpieczanych, dokonywa się reorganizacja, która jednocześnie sprowadzi personel urzędniczy do niezbędnego minimum sił fachowych.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#JanDębski">Ale instytucja ta, działająca w tak ciężkich warunkach w czasie wojny, dziś jeszcze pracuje ciągle na podstawie ustawy, wydanej w roku 1900 i tymczasowego dekretu Naczelnika Państwa.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#JanDębski">Ustawa z r. 1900 jest jednak przeżytkiem, a nowy projekt, który został wniesiony do Sejmu ma właśnie na celu zapewnić rozszerzonej i odrodzonej organizacji współczesną budowę w ramach państwowości polskiej, ma powołać społeczeństwo do współudziału, oddając ubezpieczonym całkowite kierownictwo, ma uczynić z tej instytucji aparat do walki z klęską ogniową, a zyski przekazywać przez samorządy na potrzeby straży pożarnych i budownictwa racjonalnego; Art. 16 proponowanej teraz ustawy mówi o tem szczegółowo, mianowicie:</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#JanDębski">„Po odłożeniu na kapitał zapasowy dla każdego działu odpowiedniej części nadwyżki funduszów P. D. U., resztę przeznacza się na cele natury publicznej, związane z zadaniami P. D. U. a w szczególności na:</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#JanDębski">a) środki przeciwpożarowe, jak to: zakładanie straży ogniowych, udzielanie im zasiłków, dokonywanie prób i badań w zakresie środków i sposobów walki z klęską ogniową, wydawanie dyplomów, odznaczeń i nagród;</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#JanDębski">b) zapomogi dla związków straży ogniowych i ich poszczególnych oddziałów;</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#JanDębski">c) popieranie akcji władz komunalnych w kierunku urządzania zbiorników wody, studzien zwykłych i artezyjskich, oraz wodociągów;</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#JanDębski">d) popieranie budownictwa racjonalnego, zwłaszcza po pożarach masowych, a w tym celu przeznaczanie funduszów na prowadzenie działu wydawania pożyczek ulgowych na budowę ogniotrwałych zagród po pożarze, tudzież przekrycie budowli już istniejących materiałami ogniotrwałemi;</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#JanDębski">e) popieranie organizowania wytwórni wzorowych materiałów ogniotrwałych, tudzież udzielanie pożyczek niskoprocentowych stowarzyszeniom budowlanym, zakładanym na zasadach współdzielczych zwłaszcza przez samorządy w celach racjonalnej odbudowy;</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#JanDębski">f) popieranie organów samorządowych przy zakładaniu składów materiałów ogniotrwałych i udzielanie rzeczonych materiałów miejscowej ludności na warunkach ulgowych;</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#JanDębski">g) popieranie badań meteorologicznych w zakresie opadów gradowych;</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#JanDębski">h) popieranie istniejących pracowni bakteriologicznych w zakresie badań naukowych nad zarazami inwentarza żywego i zaopatrywanie ludności w szczepionki ochronne na warunkach ulgowych, oraz popieranie walki z epidemiami;</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#JanDębski">i) wszelkiego rodzaju badania naukowe i wydawnictwa, mające na celu szerzenie idei ubezpieczeniowej i spółdzielczej, zwłaszcza przez samorząd;</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#JanDębski">j) popieranie wogóle wszelkich poczynań kulturalnych, należących do zakresu działalności P. D. U.”.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#komentarz">(Mówi:)</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#JanDębski">Do tego artykułu, który w tak wyczerpujący sposób określa cele, jakim mają służyć zyski, nie miałbym nic więcej do dodania. Jak wiele można temi funduszami osiągnąć niech świadczą te cyfry, które posiadamy z działalności instytucji o podobnym charakterze w Niemczech. Dość powiedzieć, że za okres 10 lat przed wojną niemieckie publiczne zakłady ubezpieczeniowe na akcję przeciwpożarową wydały 75,405,000 mk. i to w kraju pod względem budowlanym i pod względem sprawności straży ogniowych stojącym o wiele wyżej niż nasz. Tam z tych instytucji ubezpieczeniowych, jak się okazuje pokaźne sumy kraj czerpał na akcję przeciwpożarową i na racjonalne budownictwo.</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#JanDębski">Ustawa, którą Komisja Administracyjna przedkłada Wysokiemu Sejmowi, oddaje kierownictwo tą instytucją w ręce Rady Nadzorczej, powiązanej z samorządami. Rada Nadzorcza tworzy się z przedstawicieli sejmików i rad miejskich, w drodze wyborów, po 3 członków z każdego województwa z pośród ubezpieczonych. Dla zrównania interesów gospodarczych — ⅓ członków Rady Nadzorczej będzie obrana z miast, 2/3 zaś od sejmików. Że społeczeństwo samo i ubezpieczeni będą decydowali o losach tej instytucji, że będą tą instytucją zarządzać świadczą o tem atrybucje, jakie mają przysługiwać Radzie Nadzorczej, mianowicie Rada Nadzorcza ma układać budżet instytucji, ma opracowywać taryfy, ma zarządzać lokatą funduszów, ma przeprowadzać podział zysków, obierać dyrektora naczelnego, rozpatrywać skargi na zarząd i t. p. Natomiast zarząd jest tylko organem fachowym, składającym się z dyrektorów poszczególnych działów, jest jedynie wykonawcą woli Rady Nadzorczej, czyli ubezpieczonych, i odpowiedzialnym jest przed nią za prawidłowy bieg działalności instytucji.</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#JanDębski">Przeciw tej ustawie w Komisji, w prasie, na zebraniach, na zjazdach, a zwłaszcza ze strony towarzystw akcyjnych, towarzystw prywatnych czynione są dwa najważniejsze zarzuty. Pierwszy, że instytucja ta jest jeszcze jedną z instytucji zaprowadzających w Polsce etatyzm i utrwalających w Polsce biurokratyzm. Mówi się, że Polska Dyrekcja Ubezpieczeniowa, że Towarzystwo Wzajemnych ubezpieczeń jest niczem innem, jak właśnie uosobieniem etatyzmu, tego kierunku, przy którym rząd ima się prowadzenia czynności gospodarczych, leżących w zakresie inicjatywy prywatnej. Wykazałem już na początku, że aby samorząd czy państwo skutecznie mogły walczyć z tą klęską żywiołową, gdzie wchodzą w rachubę już nie miliony lecz miliardy, nie możemy poprzestać jedynie na zachęcaniu ludności do wzajemnych ubezpieczeń, na agitacji, bo agitacja, nawet, kiedy przeprowadzają ją ludzie najbardziej zainteresowani, kiedy przeprowadzają ją płatni agenci, akcjonariusze, nawet wtedy gdy wydaje się na reklamę olbrzymie sumy, daje — jak to stwierdzają dane statystyczne — wyniki znikome. W Polsce, przy jej dzisiejszem uświadomieniu i stanie budownictwa nie będziemy mogli nic zrobić bez środków niemal przymusowych. Dlatego też nie można takich instytucji tworzyć osobno w każdej gminie, w każdym powiecie, czy województwie, lecz akcja ta musi być jednocześnie scentralizowana i objąć całą Rzeczpospolitą. Z tą samą racją możnaby postawić zarzut, że gmina, że samorząd wiejski, czy miejski, że każda instytucja społeczna, która rozporządza pewnym aparatem i nieraz obejmuje cały kraj, również wprowadza etatyzm. Ale przecież bez aparatu organizacyjnego, bez aparatu urzędniczego żadna instytucja się nie obywa. Chodzi o co innego, chodzi o to, żeby instytucja ta była bezpośrednio związana ze społeczeństwem, żeby społeczeństwo przez organy wybrane miało nad nią nadzór, stałą kontrolę, a to się tutaj stanie — więc niema mowy o tem, żebyśmy stwarzali nową formę etatyzmu państwowego.</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#JanDębski">Ktokolwiek zaznajomił się z ustawą o tej instytucji, widzi wyraźnie, że tylko powodowanie się jakimś uprzedzeniem i chęcią sprowadzenia całej walki o zasady tej instytucji do walki z hasłem, potępianem dziś w Polsce, z hasłem, któremu nikt nie chce hołdować, mianowicie do walki z etatyzmem, że tylko ta chęć może być przyczyną, że w tej ustawie wyszukuje się cech etatyzmu i widzi się w niej nową biurokratyczną instytucję państwową. Lecz stwierdzam, i nikt mi nie dowiedzie, że jest inaczej, stwierdzam, że nie jest ona instytucją rządową centralną, ani centralą biurokratyczną, lecz jest aparatem na wskroś publiczno-społecznym, o cechach szerokiej użyteczności publicznej, administrowanym przez czynniki z samorządów czerpane. I tu występują następujące cechy, które właśnie uwidaczniają ten jej samorządowy publiczny charakter:</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#JanDębski">W budżecie państwowym P. D. U. nie figuruje i żadnych zasobów z jego skarbu nie czerpie. Fundusze posiada własne, formowane ze składek ubezpieczeniowych. Pokrywa straty z kapitałów ubezpieczeniowych, a szkody nadzwyczajne, któreby w latach poszczególnych przypaść mogły, pokrywa z funduszów rezerwowych, lub pobiera składkę dodatkową, co jest całkowicie zgodne z zawodową techniką ubezpieczeniową, oraz ideą wzajemności, która jest punktem wyjścia dla organizacji tej wielkiej kooperatywy.</u>
<u xml:id="u-11.34" who="#JanDębski">Drugi zarzut, że instytucja ta ma być instytucją scentralizowaną, utrwalającą nawet system biurokratyczny, jest również sprzeczny z projektem ustawy, który jest Sejmowi przedłożony, bowiem P. D. U. pozostawia sobie tylko nadzór i kierownictwo funkcjami, jako to: ogólną rewizję i kontrolę, główną rachubę i reasekurację, ogólną statystykę, natomiast wszelkie czynności wykonawcze czyli: szacowanie budowli i przyjmowanie wogóle ubezpieczeń, likwidację szkód, wypłatę odszkodowań, przekaże swym mocno usamodzielnionym oddziałom prowincjonalnym.</u>
<u xml:id="u-11.35" who="#JanDębski">Oddziały takie, kierowane fachowo przez zarząd, a pozostające pod kontrolą i kierownictwem Rady Nadzorczej, będą formowane — trzeba tu zaznaczyć, że to już dzieje się w Ubezpieczeniach Wzajemnych działających w Kongresówce — na terenie województw mniej więcej po jednym oddziale na każde sto tysięcy nieruchomości z tysiącem pogorzeli: Oddziały te zasilane będą przez wskazówki, ewentualnie rewidowane będą przez radców ubezpieczeniowych w sejmikach, to jest przez tych radców, z których obiera się Rada Nadzorcza. O stworzeniu nowej armii urzędniczej, jak o to pomawiają nas przeciwnicy projektu, a obrońcy interesów prywatnych — nawet mowy być nie może. Szacowanie budowli spoczywać będzie nie w ręku urzędników, lecz przedstawicieli miejscowego ogółu.</u>
<u xml:id="u-11.36" who="#JanDębski">Tu zwracam jeszcze uwagę na te artykuły ustawy, które wyraźnie mówią, że cały aparat urzędniczy będzie zredukowany do minimum. Pobieranie składek, szacowanie i opłata szkód, zawiadamianie o pożarach to wszystko ma spoczywać w ręku najczęściej już funkcjonujących urzędników samorządowych, przez co zaprowadza się ogromna oszczędność w administracji i przez co właśnie coraz bardziej wiąże się te instytucje z samorządem wiejskim i miejskim. Gdyby chodziło o liczbę urzędników, to według cyfr z obecnego stanu tej instytucji, która jest przedmiotem krytyki, mniej więcej na 100.000 budynków wypada 32 urzędników. W porównaniu z prywatnemi ubezpieczeniami, w porównaniu z instytucjami ubezpieczeniowemi zagranicznemi jest to liczba bardzo mała, i zupełnie świadczy o tem, że ta instytucja w tym zakresie w jakim dziś pracuje, nie zmierza bynajmniej do przeładowania nas stanem urzędniczym. Dla skuteczności walki z ogniem potrzebna jest powszechność, potrzebny jest przymus ubezpieczeniowy, a to na to, żeby przy połączeniu na gruncie tej instytucji wielu różnorakich przedmiotów ubezpieczenia niebezpieczeństwo ognia t. zw. ryzyko zniwelować do najmniejszych, t. j. najwięcej korzystnych rozmiarów. I widzimy, że Towarzystwo Wzajemnych Ubezpieczeń, działające na terenie dawniejszej Kongresówki, jest dzisiaj towarzystwem najtaniej pracującem, posiadającem najmniejszą taryfę.</u>
<u xml:id="u-11.37" who="#JanDębski">Wysuwa się zarzut, że stronnictwo, które reprezentuje tutaj masy ludowe, forsuje tę ustawę w tym celu, ażeby kosztem tych, którzy posiadają lepsze budynki, kosztem miast, dworów i lepiej zabudowanych wsi, zostali ubezpieczeni biedni, najbiedniejsi, najgorzej zabudowani. Otóż zarzut ten jest bezpodstawny, dość przyjrzeć się artykułom ustawy, które mówią, że dla każdego działu ubezpieczeń są zagwarantowane osobne taryfy, w każdym dziale ubezpieczeń te taryfy muszą być bezstronne. Co innego, że przez zaprowadzenie przymusu i skupienie w swoim ręku ogółu budowli, to ryzyko, które instytucja będzie ponosić jest zmniejszone, nie mówiąc już o tem, że instytucja będzie wtedy mogła ześrodkować wszystkie zyski do walki z pożarami. Przeto o jakimkolwiek uprzywilejowaniu poszczególnych działów czy o faworyzowaniu grup społecznych w Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń mowy być nie może. Argumenty tej miary są bezpodstawne, i świadczą jedynie o złośliwej tendencji tych wszystkich, którzy we wszelkich projektach gospodarczych zawsze muszą dopatrywać się wbijania klina pomiędzy wieś a miasto, i postępują tak, jakgdyby wszelkie projekty gospodarcze, które pojawiają się w Sejmie, tylko z punktu widzenia interesów wsi lub miast musiały być rozpatrywane. Czy to wieś czy miasto, czy fabryka, czy kościół mają zawarowane taryfy najobiektywniej ułożone bo wszelki subjektywizm i dowolność byłyby dynamitem, któryby rozsadził instytucję, a instytucja ta musi się opierać na zaufaniu, na poczuciu słuszności i na kalkulacji zawodowej. Że tak jest a nie inaczej mam na to dowody nie tylko teoretyczne ale cyfrowe. Mianowicie biorę taryfę Ubezpieczeń Wzajemnych taryfę wyjątkowo niską, zgodną z palnością w tym dziale zaledwie 36 do 60 fenigów od 1000 marek, czego nie spotyka się w żadnem towarzystwie o charakterze prywatnym akcyjnym, czy nawet o charakterze wzajemnych ubezpieczeń. Jest to taryfa za budynki murowane.</u>
<u xml:id="u-11.38" who="#JanDębski">Za takież budowle murowane po wsiach, które wszak są więcej narażone na ogień ze względu na charakter zabudowań i skoncentrowanie ich, taryfa ta wynosi od 80 do 100 fen. za 1000 mk. sumy ubezpieczenia. Również odpowiednie taryfy i dworska, kościelna, fabryczna i inne mają te składki ogniowe najsprawiedliwiej opracowane, bo jeszcze raz powtarzam, dla tej instytucji byłoby wprost samobójstwem, gdyby poważyła się wprowadzać jakiś subjektywizm klasowy, skoro cała organizacja musi być oparta na zaufaniu sprawiedliwości i gospodarczej solidarności wszystkich zainteresowanych.</u>
<u xml:id="u-11.39" who="#JanDębski">Jeszcze jednym argumentem, który się wysuwa przeciw tej ustawie, jest to, że istniejące instytucje prywatne zostałyby w ten sposób pozbawione możności egzystencji, że zabija się inicjatywę prywatną, że tysiące pracowników, zatrudnionych w prywatnych instytucjach ubezpieczeniowych, agenci, będą pozbawieni chleba.</u>
<u xml:id="u-11.40" who="#JanDębski">I ten zarzut, z całą stanowczością twierdzę, jest bezpodstawny, a zbliża się do tych środków zwalczania, jakich się imają przedsiębiorcy prywatni w walce chociażby z kooperatywami. Trzeba uznać fakt, że instytucja wzajemnych ubezpieczeń przypisuje sobie wyłączność ubezpieczenia od ognia tylko w dziale budowli i że podobne wyłączności, podobne monopole widzimy i w innych państwach n. p. w Bawarii.</u>
<u xml:id="u-11.41" who="#komentarz">(Głosy: W Urugwaju)</u>
<u xml:id="u-11.42" who="#JanDębski">O tem jeszcze będę mówił. Życzyćbyśmy sobie mogli, abyśmy pod względem kultury materialnej stanęli na tym poziomie, na jakim dziś Bawaria stoi. Przez pozostawienie budowli przy instytucji wzajemnych ubezpieczeń, uszczupli się co prawda stan posiadania przedsiębiorstw prywatnych, lecz uszczuplenie to sięgnie zaledwie 10–15% w Kongresówce, a w Małopolsce 20–25% stanu posiadania prywatnych przedsiębiorstw. Jeśli się weźmie nadto pod uwagę, że przedsiębiorstwa prywatne uprawiają jeszcze i inne mocno rozgałęzione i dochodowe działy jak to: życiowy, wypadków nieszczęśliwych, gradowy, transportowy, kradzieżowy, szyb, to uszczuplenie, o którem mówiłem, przedstawiać się będzie zaledwie co najwyżej w 10%.</u>
<u xml:id="u-11.43" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Osiecki).</u>
<u xml:id="u-11.44" who="#JanDębski">Wreszcie i ten ubytek zakłady prywatne sowicie wyrównać mogą przez wyzyskanie przymusu ustawowego o ubezpieczeniu ruchomości rolnych, na które rozciągać się będzie działalność zarówno tej publicznej instytucji, jakoteż zakładów prywatnych. Stwierdzić z tego miejsca należy, iż działalność prywatnych przedsiębiorstw ubezpieczeniowych, przesiąknięta jedynie dążeniem osiągania jak największych zysków, nie zawsze jest zgodna z dobrem ubezpieczonych, którzy w towarzystwach akcyjnych nie mają żadnego wpływu na gospodarkę bezpośrednio ich dotyczącą.</u>
<u xml:id="u-11.45" who="#JanDębski">W Polsce powstał ostatniemi czasy szereg przedsiębiorstw ubezpieczeniowych. W ostatnim roku otrzymało pozwolenie 7 towarzystw prywatnych akcyjnych ubezpieczeniowych o kapitale akcyjnym, który czerpią tak z banków, jak i domów bankierskich, o których nagłą interpelację Wysoki Sejm do rozważania przyjął.</u>
<u xml:id="u-11.46" who="#JanDębski">Wysuwa się także zarzut, że skutkiem przejęcia przez Państwową Dyrekcję Ubezpieczeń budowli utrudnia się towarzystwom prywatnym stosunki z zagranicą, a ja zapytuję, czy zarzut ten jest szczery i rzeczywistości odpowiadający. Powołuję się jeszcze raz na Bawarię, gdzie przy istniejącym pełnym monopolu na budowle, zakłady prywatne znajdują się w rozkwicie mając aż nadto wielkie pole do działania, a szkód żadnych nie doznając w stosunkach reasekuracyjnych.</u>
<u xml:id="u-11.47" who="#JanDębski">Nie o dobro przecież i zyski akcjonariuszy towarzystw prywatnych nam powinno chodzić, lecz przedewszystkiem o dobro szerokich mas ludowych, których potrzeby ta instytucja ma zaspakajać. Nie możemy przecież powodować się tem, czy mogą istniejące towarzystwa prywatne rozwijać się kosztem klęsk ogniowych i dawać wielkie zyski ludziom, lecz tem, czy ma istnieć instytucja, która wszystkie zyski ma obracać na cele społeczne, na cele walki z klęską ogniową.</u>
<u xml:id="u-11.48" who="#JanDębski">Ze przymus i wyłączność ubezpieczenia budowli przez organizację publiczno-samorządową są gospodarczo uzasadnione nie tylko w stosunku do wsi i miasteczek, lecz również i miast, żywy przykład tego daje nasze stołeczne miasto Warszawa. Posiada ono od lat kilkudziesięciu pełny monopol i przymus na budowle, a organizacja ta rodowód swój prowadzi z dawnej Dyrekcji Ubezpieczeń, którą rząd zaborczy rosyjski jak już nadmieniłem zmiażdżył przed laty niespełna 50, pozostawiając Magistratowi ustawę z r. 1844, obecnie już stanowiącą anachronizm. Tu również na terenie Warszawy widzimy dobitny przykład pogodzenia, raczej rozgraniczenia Inicjatywy publiczno-municypalnej z inicjatywą prywatną. Działający z mocy ustawy dawnej Dyrekcji Ubezpieczeń Magistracki Zakład Ubezpieczeń zbiera na gruncie monopolu 1,200,003 marek składki rocznie. Zdawałoby się, iż prywatne przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe nic już do działania na gruncie stołecznym nie mają, a jednak w tymże dziale ogniowym, z ruchomości, towarów, mechanizmów i t. p. zbierają one rocznie przeszło 15,000,000 marek składki ogniowej. A więc towarzystwa prywatne na gruncie Warszawy otrzymują 15 razy więcej składek, niż Zakład Ubezpieczeniowy magistracki, mający monopol i przymus ubezpieczeniowy co do budowli.</u>
<u xml:id="u-11.49" who="#JanDębski">Miasto stołeczne Warszawa zgodnie z projektem, przedłożonym Sejmowi, i wzorem dawnej solidarnej łączności zawodowej z takąż organizacją zostało obecnie wcielone w ramy nowej instytucji ubezpieczeniowej. Prawda, że Rada miejska sprzeciwiła się temu, żądając wyodrębnienia Warszawy i pozostawienia jej instytucji, działającej samodzielnie. Jakkolwiek nie jestem do tego upoważniony, bo na Komisji Administracyjnej olbrzymią większością zadecydowano włączenie tej instytucji do ogólno-państwowej, jednakże sądzę, że zarówno w interesie tej nowej instytucji jak i instytucji Magistratu m. Warszawy będzie leżało, ażeby to zlanie, czy włączenie, czy też pozostawienie odbyło się na drodze polubownej, na drodze porozumienia. Sądzę przeto, że i Komisja Administracyjna zgodzi się na wprowadzenie odpowiedniego ustępu, w którym byłaby mowa, że zlanie czy włączenie tej instytucji ubezpieczeniowej m. Warszawy z instytucją ogólno-państwową nastąpi dopiero po porozumieniu z radami nadzorczemi tych obydwu instytucji.</u>
<u xml:id="u-11.50" who="#komentarz">(Głos: Warszawa protestuje przeciw temu)</u>
<u xml:id="u-11.51" who="#JanDębski">Przeciwnie, na Zjeździe Związku Miast zarząd związku zgodził się w myśl ustawy Sejmowej, na przymus, zgodził się na monopol w wysokości 75%. Warszawa ma jedynie pewną obawę co do tego, że posiada duże kapitały, że te kapitały będą wchłonięte w tę instytucję. Te obawy są zupełnie płonne. Instytucja ta posiada już z czasów przedwojennych kapitał zapasowy i ma na zasadzie przedwstępnej umowy, zawartej w Rydze, zapewniony zwrot kapitałów wywiezionych do Rosji i niema mowy o tem, ażeby tym kapitałem rozporządzał magistrat m. Warszawy. Ja osobiście — nie mogę mówić w imieniu Komisji Administracyjnej, nie jestem do tego upoważniony, jestem zwolennikiem załatwienia tej sprawy przez porozumienie Magistratu m. Warszawy z Radą Nadzorczą Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń.</u>
<u xml:id="u-11.52" who="#JanDębski">Zaznaczyłem już poprzednio, że nowa instytucja wzajemnych ubezpieczeń, jako spadkobierczyni dotychczasowej organizacji ubezpieczeniowej przejmuje zgodnie z art. 39 projektu wszelkie jej aktywa. Aktywa te sięgają 10 milionów marek rezerw, odłożonych przez uruchomioną w kraju instytucję, niezależnie od 19 milionów rubli, wywiezionych do Rosji. Jeżeli to zamienimy na marki, będzie to wynosiło około 100 milionów marek. Nie tylko starczą te zasoby na rozszerzenie się państwowej Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń w zakresie ogniowym, lecz z tego źródła odrazu wytworzone być mogą kapitały zapasowe dla innych działów tej organizacji.</u>
<u xml:id="u-11.53" who="#JanDębski">Dotknę jeszcze zadań, jakie spełniać będzie Polska Dyrekcja Ubezpieczeń, organizując dział życiowy. Dział ten prowadzony na zasadach wolnej konkurencji z zakładami prywatnemi, lecz przez szereg czynników zbliżonych do ludzi mniej uświadomionych warstw ludności, będzie mógł z wielką korzyścią dla dobrobytu mas ludowych popularyzować ideę ubezpieczania się na życie, zwłaszcza w zakresie t. zw. ubezpieczeń ludowych. Gminy, kółka rolnicze, straże ogniowe, działacze samorządowi pod kierunkiem fachowych organów P. D. U. będą propagatorami tej idei. Już to samo, że dział ubezpieczeń życiowych, umacniający przezorność i zapobiegliwość ojców i karmicieli rodzin, będzie spopularyzowany w szerokich warstwach narodu, umocni autorytet organizacji i dobrobytowi społeczeństwa się przysłuży.</u>
<u xml:id="u-11.54" who="#JanDębski">Z fiskalizmem dział ten, jak również cały aparat Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń, nic wspólnego posiadać nie będzie, a powoływanie się niektórych ludzi, mało świadomych rzeczy na monopol życiowy we Włoszech i Urugwaju, gdzie skarb państwa ze względów fiskalnych te działy uprawia, nie ma tu najmniejszego zastosowania.</u>
<u xml:id="u-11.55" who="#JanDębski">Dla ścisłości pozwolę tu sobie zwrócić uwagę na to, iż zakłady ubezpieczeń publicznych w Niemczech uprawiają i dział życiowy, który w tych zakładach zresztą świeżo przed wojną wprowadzony, rokuje jak najlepsze widoki rozwoju.</u>
<u xml:id="u-11.56" who="#JanDębski">Trzeba jeszcze zaznaczyć, iż wszelkie działy tej nowej instytucji ubezpieczeniowej, co wyraźnie w art. 13 ustawy jest zastrzeżone prowadzi się oddzielnie na mocy osobnej rachunkowości i samostarczalności, przy odrębnych rezerwach.</u>
<u xml:id="u-11.57" who="#JanDębski">Koszta administracyjne istniejącej już przed wojną organizacji ubezpieczeń wzajemnych były prawie w dwójnasób niższe, od kosztów towarzystw akcyjnych, albowiem sięgały 14–16%, gdy w towarzystwach akcyjnych wynosiły 28–32%. Tocząca się wojna wszędzie i powszechnie te koszty podrożyła, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę zniszczenia w archiwach, jakie przez lata ostatnie te instytucje ponieść musiały. Lecz już rok bieżący po przejściowym okresie organizacji, zredukował te koszta organizacyjne prawie do stopy przedwojennej.</u>
<u xml:id="u-11.58" who="#JanDębski">Ustawa, przedłożona Wysokiemu Sejmowi, jest ustawą ramową, ustawą, która w ogólnych zarysach daje podwaliny tej nowej instytucji i stara się w tych ogólnych zarysach odpowiedzieć na pytania, które stają wobec nas w dziedzinie zagadnienia klęski ogniowej. Oczywiście od tej ustawy nie można wymagać, żeby ona obejmowała to wszystko, co będzie wchodziło w zakres działalności Rady Nadzorczej, Zarządu i wszystkich organów wykonawczych instytucji. Mówię o tem, uprzedzam bowiem zarzuty, które były czynione na Komisji Skarbowo-Budżetowej, iż nie jest przewidziane, kto będzie wypłacał, kto będzie szacował, jak i w jakiej formie. Zaznaczam, że ustawa w tej formie jest ustawą ramową, a poza tem musi wyjść cały szereg rozporządzeń wykonawczych, normujących te rzeczy. Wreszcie czyniono mi zarzut, choćby nawet przyznając rację moim wywodom, że ustawa ta w stosunku do towarzystw prywatnych zaprowadza bardzo silną konkurencję, co więcej, że niszczy instytucje prywatne, które przecież otrzymały od Rządu koncesję. Muszę stwierdzić, że koncesji żadnych Rząd dla towarzystw ubezpieczeniowych czy akcyjnych, czy innych, nie dawał, tak samo jak nie udziela koncesji na banki, sklepy, trafiki i t. d. Są to tylko pozwolenia i żadnych zobowiązań Rządu być nie może. Zresztą gdyby wynikły nieprzewidziane straty, to jeden z ostatnich artykułów tej ustawy przewiduje, że sprawami temi właśnie ma się zająć Minister Skarbu, w jego ręku leży wykonanie tej ustawy, likwidowanie obecnych instytucji, rozrachunek z temi wszystkiemi instytucjami, z któremi w kolizję wchodziłaby ta ustawa.</u>
<u xml:id="u-11.59" who="#JanDębski">Poprawki mniejszości, które są tutaj zgłoszone, wprawdzie niewielkie, godzą jednak zupełnie w idę przewodnią tej ustawy i są nie do przyjęcia. Mniejszość Komisji, mniejszość bardzo niewielka, po długich debatach zgodziła się na zasadę przymusu. Nie było w Komisji nikogo, ktoby pod koniec jej posiedzeń domagał się pozostawienia dotychczasowego stanu rzeczy, utrzymania status quo. Cała Komisja stwierdziła, że przymus wobec żywiołowej klęski jest potrzebny, ale mniejszość przeciwna jest zaprowadzeniu monopolu, pozornie ze względów zasadniczych, o których mówiłem, niewprowadzenia nowej instytucji biurokratycznej, niewprowadzania etatyzmu. Gdybyśmy przyjęli przymus bez monopolu gdybyśmy powiedzieli, że każdy kto jednak posiada jakąkolwiek nieruchomość w Polsce, jest obowiązany się ubezpieczyć, to jakie mielibyśmy zjawisko?</u>
<u xml:id="u-11.60" who="#JanDębski">Instytucje prywatne nawet instytucie wzajemnych ubezpieczeń przyjmowałyby ryzyka najlepsze przez odrzucanie ryzyk gorszych, posiadałyby tylko ryzyko najlepsze, co wywołałoby to, że publiczne instytucje, przeciw którym nie występowano, instytucje publiczne samorządowe byłyby zmuszone przyjmować najgorsze ryzyka. To doprowadziłoby do tego, że taryfa ubezpieczeniowa byłaby niesłychanie wysoka i klęski które w tych najgorszych ryzykach są najpoważniejsze, doprowadziły do ruiny taką instytucję, i wcześniej czy później Skarb Państwa musiałby tej instytucji pomóc.</u>
<u xml:id="u-11.61" who="#JanDębski">Jeżeli ktoś przychodzi do przekonania, że konieczny jest przymus, to logiczną konsekwencją tego jest danie przywileju instytucji publicznej ubezpieczenia nieruchomości, bo tylko w tym wypadku będzie ona mogła rozporządzając całością rozkładać to ryzyko między wszystkie budowle, potrafi skoncentrować w sobie tyle środków, żeby one wystarczyły na akcję przeciwpożarową. W innym wypadku będzie to akcja chybiona i jeżeliby ta ustawa w tej formie przyszła na Sejm, byłoby lepiej, żeby Sejm jej nie uchwalał wcale i zostawił status quo. Obecnie na terenie b. kongresówki mamy i przymus i monopol, ale tylko do wysokości określonej sumy, mianowicie do wysokości 20.000 marek na zasadzie ostatniego dekretu. Otóż to jest niewystarczające.</u>
<u xml:id="u-11.62" who="#JanDębski">Śmiem twierdzić, że jeśli chodzi o przedstawicieli ludności wiejskiej, od wszystkich gmin i sejmików idzie to domaganie się, zarówno z Małopolski, jak z b. Kongresówki, aby zaprowadzono przymus i monopol w całej sumie oszacowania. Inaczej sprawa się przedstawia, jeżeli chodzi o b. zabór pruski, który pod tym względem stoi najwyżej. Tam działały przed wojną towarzystwa obce, niemieckie, ale te, które dziś działają, są to towarzystwa o charakterze publicznym. One ten charakter publiczny mają i ze względu na wyższy stopień kulturalny i uświadomienia ludności, tam daleko jest większa ilość ubezpieczonych, daleko mniejsze jest niebezpieczeństwo ogniowe, więcej mamy budynków z materiałów ogniotrwałych i lepiej mamy budynki rozrzucone po wsiach i miasteczkach. Dlatego dla b. dzielnicy pruskiej to zagadnienie nie ma tego pierwszorzędnego znaczenia, nie jest nawet tak bezpośrednio wyczuwane przez masy, jak w innych dzielnicach Rzeczypospolitej. Dlatego większość Komisji — ja jako referent muszę stanąć lojalnie na stanowisku tej uchwały większości Komisji — zgodziła się, że b. zabór pruski na razie pozostanie wyłączony.</u>
<u xml:id="u-11.63" who="#JanDębski">W jakim kierunku rozwinie się ta instytucja, czy jak chcą jedni: pozostanie taką jaką jest, będzie tą instytucją samorządową, ale scentralizowaną, czy też zamieni się na prowincjonalne, wojewódzkie instytucje przy wzmożeniu się naszego życia gospodarczego i samorządowego trudno jest w tej chwili przesądzić. W każdym razie, w decydowaniu o losie tej instytucji nie chciałbym, ażeby walka była rozegrana na tle walki o etatyzm czy nie etatyzm, biurokratyzm czy niebiurokratyzm. Chciałbym, ażeby ta walka była rozegrana z powołaniem się na ducha tej ustawy, a nie opierała się na pewnych pozorach. Pozorami często jest łatwiej straszyć, ale nie dość jest straszyć, trzeba jeszcze dowieść na podstawie ustawy jej ducha, całej jej konstrukcji, że jest to ustawa, która stwarza instytucję nie samorządową, że opiera się na fiskalizmie, na monopolu państwowym, że nie jest obliczona dla interesu ubezpieczonych, tylko dla interesów fiskalnych Państwa. Tego, śmiem twierdzić, nikt nie potrafi udowodnić.</u>
<u xml:id="u-11.64" who="#JanDębski">Do dyskusji szczegółowej pozostawiam sobie omówienie poszczególnych artykułów tej ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#AndrzejWierzbicki">Wysoki Sejmie! Chciałbym zająć takie stanowisko, do jakiego wezwał w ostatnich słowach swego przemówienia mój przedmówca.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#AndrzejWierzbicki">Ustawa którą Sejm obecnie rozważa ma rzeczywiście niesłychanie doniosłe znaczenie: a ma to znaczenie z dwu względów. Przedewszystkiem sama przez się, jako akt prawodawczy, który ma uzdrowić w Polsce stosunki pożarowe, który ma zadość uczynić dawno odczuwanej potrzebie, ażeby w dziedzinie zabezpieczenia najszerszych warstw ludności od klęski pożarowej zrobić zasadniczy krok naprzód. Następnie jako zagadnienie natury zasadniczej zagadnienie kierunku, w jakim ma być rozstrzygnięta sprawa ubezpieczeń. Damy dzisiaj świadectwo nie w przemówieniach programowych, lecz w konkretnym akcie prawodawczym, w jaki sposób Sejm chce rozpocząć nową erę odbudowy życia gospodarczego w Polsce, zapowiedzianą w niedawno wysłuchanem ekspose p. Prezydenta Ministrów.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#AndrzejWierzbicki">W ustawie o ubezpieczeniach państwowych, która obejmuje niezmiernie szeroki zakres, jest kilka momentów specjalnie spornych, które wywołują ścieranie się zdań i opinii. Byliśmy świadkami, jak z powodu tej ustawy Sejm zasypywany był literaturą z jednej strony przez zwolenników ustawy, z drugiej strony przez szereg instytucji ubezpieczeniowych. Dzięki temu jednak Sejm okazuje się przygotowany do rozstrząsania tej ustawy więcej może, aniżeli do jakiegokolwiek innego zagadnienia. Trzeba rzeczywiście stwierdzić, że społeczeństwo w tej dziedzinie nie stało poza murami Sejmu, tylko starało się w bardzo silny i intensywny sposób na Sejm oddziaływać, każdy ze swego punktu widzenia. Wskutek tego posłowie sejmowi mają zadanie ułatwione, bo sprawa jest poniekąd przygotowaną, a teraz należy szczegółowo się rozejrzeć w tym nawale materiałów, które z obydwuch stron zostały przedstawione; należy skorygować te materiały i dojść do jakiegoś konkretnego wniosku.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#AndrzejWierzbicki">To co proponuje projekt ustawy ma już poniekąd precedens w Królestwie Kongresowem. Jak widzieliśmy z niezmiernie szczegółowego sprawozdania p. posła Dębskiego, Kongresówka ma w tej dziedzinie praktykę stuletnią przeszło w różnych okresach dziejów naszych stosowaną i niezmiernie bogatą w doświadczenie.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#AndrzejWierzbicki">Zasadniczą tezą posła Dębskiego jest ta, że sposób, w jaki proponuje rozwiązać zagadnienie ubezpieczeń Komisja Administracyjna, jest nie tylko najlepszy, ale że jest to sposób jedynie wskazany i że wszelkie poprawki, a w tej liczbie poprawki mniejszości Komisji godzą jak gdyby w sam rdzeń ustawy.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#AndrzejWierzbicki">Zagadnienie samo przez się jest niezmiernie trudne. Dlaczego? Bo z jednej strony musimy doprowadzić do tego, ażeby ubezpieczenia od ognia objęły naprawdę cały obszar Rzeczypospolitej Polskiej, co trudne jest w warunkach wysokiego ryzyka pożarowego w większości naszych wsi i miasteczek i bardzo niskiego uświadomienia ludności zbyt niskiego, by powszechne ubezpieczenia ogniowe mogły być przeprowadzone w drodze dobrowolnej. Z drugiej strony niełatwo jest zagadnienie ubezpieczeniowe w tych warunkach tak rozwiązać, by same ubezpieczenia były tanie. Dlaczego? Istotą ubezpieczenia jest, ażeby każdy obiekt ubezpieczyć w istotnej wartości. Jeśli będzie niżej ubezpieczony, to w takim razie pogorzelec nie będzie w stanie się odbudować; jeśli zaś będzie oszacowany wyżej w takim razie instytucja ubezpieczeniowa nie wytrzyma kalkulacji, bo powstawać będą pożary nie wskutek wypadków losowych, lecz często bardzo wskutek złej woli, wskutek chęci wyzyskania sytuacji. Praktyka i statystyka „Ubezpieczeń Wzajemnych” dowodzi, że około 50% pożarów powstaje z powodów niewyjaśnionych, a z tej drugiej połowy kilkanaście procent przypada na wypadki podpalania, podpalania ze złej woli i podpalania z pobudek zemsty. Dlatego to koniecznem jest szacować ubezpieczone nieruchomości ściśle według ich wartości, t. j. niezmiernie dokładnie. I na tem polega trudność zagadnienia, bo żeby wykonać szacunek dokładnie, trzeba mu poświęcić bardzo dużo czasu. Jeżeli zaś poświęci mu się dużo czasu, dużo sił fachowych, to w takim razie szacunek ten będzie niezmiernie kosztowny. Jeżeli zaś korzystać przy szacowaniu z metod uproszczonych, to prowadzi zawsze do tego, że pewne budynki są niedocenione, a inne oszacowane zbyt wysoko. Dlatego to, ażeby rozwiązać zagadnienie oceny budowli trzeba pomiędzy precyzyjnością a prostotą metod szacowania znaleźć ten złoty środek, ażeby i ścisłość była zachowana i aparat nie był jednakże zbyt kosztowny.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#AndrzejWierzbicki">Jeżeli zagadnienie to zastosujemy do ubezpieczeń naszych budynków małomiasteczkowych i strzech włościańskich, to zobaczymy, że te budowle, a nawet i domy mieszkalne wielkomiejskie dadzą się ująć w kilka czy kilkanaście typów, a więc zagadnienie prostoty i taniości metod szacunkowych może być stosunkowo łatwo rozwiązane. Jeżeli jednak przejdziemy do zabudowań więcej skomplikowanych, do wielkich gmachów fabrycznych, to zagadnienie to będzie nieskończenie trudniejsze i nie da się załatwić w drodze szacowania schematycznego. W jaki więc sposób rozwiązać owo zagadnienie, w jaki sposób pogodzić wymagania precyzyjności i taniości? Istniejące instytucje ubezpieczeniowe mają niewątpliwie w tej dziedzinie duże trudności do pokonania.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#AndrzejWierzbicki">Sprawą taniości i precyzyjności oszacowania nie wyczerpują się jednak zadania instytucji ubezpieczeniowych. Niezmiernej wagi zadaniem jest jeszcze szybkość ich działania — szybkość regulowania zobowiązań wobec ubezpieczonych. Trzeba bowiem, ażeby pogorzelec otrzymał nie tylko całkowitą sumę niezbędną dla odbudowy budynku, lecz ażeby tę sumę otrzymał możliwie szybko.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#AndrzejWierzbicki">Jeżeli chcemy zbadać, w jaki sposób wykonywują dzisiaj te zadania instytucje ubezpieczeń tak społeczne, jak prywatne, oraz instytucje przymusowych ubezpieczeń wzajemnych, to możemy się zwrócić do ogłoszonych przez nie sprawozdań. Poprzestańmy na roku 1918 i 1919, bo są to lata, kiedy według sprawozdania prezesa „Ubezpieczeń Wzajemnych” p. Chomicza, trudne warunki roku 1916 i 1917 były już przezwyciężone. Mianowicie czytamy w jednej z prac p. prezesa Ubezpieczeń Wzajemnych, („Walka z klęską ogniową”, str. 60):</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#AndrzejWierzbicki">„W roku 1916 i 1917 oszacowano (sporządzono nowych wykazów) w obu okupacjach 150.708 nieruchomości z 416.000 budynkami, nadto sporządzono 20.298 operatów pogorzelowych, na których rachunek już w czasie wojny z pobieranej jednocześnie składki ogniowej wypłacono 10.300.000 mk. wynagrodzenia pogorzelowego. Obecnie (t. j. w r. 1918), dzięki zdobytej przez personel rutynie i pokonaniu nadmiaru pracy, powstałego skutkiem okoliczności wojny, instytucja pracuje już normalnie”.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#AndrzejWierzbicki">Dlatego to umyślnie biorę ten okres, w którym, według świadectwa prezesa Ubezpieczeń Wzajemnych, instytucja ta już przeszła do normalnej pracy. Jeżeli weźmiemy ostatnie dwa lata, za które ogłoszono sprawozdania Ubezpieczeń Wzajemnych, to widzimy, że w roku 1918 szkody pogorzelowe wyniosły 5.518.000 mk. Natomiast nieuregulowane zobowiązania pogorzelowe w tymże okresie czasu, t. j. na 31 grudnia 1918 r. wynosiły 12.197.000 mk. Jeżeli przejdziemy do roku następnego 1919, to widzimy, że szkody pogorzelowe w ciągu tego roku wyniosły 8.650.000 mk., zaś nieuregulowane należności pogorzelowe wyniosły około 14 milionów, ściśle 13.998.000 mk. Czegóż to dowodzi? Dowodzi to, że w roku 1919 instytucja była winna pogorzelcom 14.000.000 mk., t. j. nie wypłaciła całej tej należnej im sumy. A suma ta jest ogromna, bo równa sumie szkód pogorzelowych z dwóch lat razem, gdyż szkody z r. 1918 i 1919 — t. j. 5,5 miliona i 8,6 miliona, wynoszą razem 14,1 miliona.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#AndrzejWierzbicki">Jakiż wniosek z tego wynika? Świadczy to o wielkiem opóźnieniu likwidacji strat pogorzelowych. Oczywiście, to zadłużenie instytucji wobec pogorzelców na sumę 14 milionów marek nie powstało odrazu, przeszło ono jeszcze z lat ubiegłych i mogły być specjalne przyczyny powstania tak wielkich zaległości. Widzimy jednak, że z roku na rok zadłużenie to wzrasta i kiedy w roku 1918 wynosiło 12.200.000 marek, to w roku 1919 — doszło do 14 blisko milionów. A powtarzam, że są to lata, w których według świadectwa prezesa Ubezpieczeń Wzajemnych instytucja pracowała już normalnie.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#AndrzejWierzbicki">Zainteresowałem się wobec tego pytaniem, jak jest w innych instytucjach, a przedewszystkiem zainteresowały mnie nie instytucje akcyjne, lecz instytucje społeczne, spółdzielcze, które działały na tym samym terenie Królestwa Kongresowego, na którym operowała instytucja Ubezpieczeń Wzajemnych. Mówię o „Snopie”. Jeśli się zainteresujemy drukowanemi sprawozdaniami „Snopa”, to okaże się, że w roku 1918 jego szkody pogorzelowe wynosiły 1,509,000 mk., gdy tymczasem nieuregulowane zobowiązania pogorzelowe wynoszą tylko 150.000. To znaczy, że suma nieuregulowanych zobowiązań równa się nie dwuletniej sumie szkód, jak we „Wzajem. Ubezp.”, lecz tylko sumie szkód z jednego z ułamkiem miesiąca. Jeżeli weźmiemy rok 1919, to w tym roku pogorzele wynosiły 4,396.000 mk., a zobowiązania nieuregulowane — 791,000, to jest 18% szkód pogorzelowych, czyli znów widzimy, że nieuregulowane zobowiązania równe są sumie szkód nie za okres dwuletni, tylko za okres dwumiesięczny. I to jest fakt niesłychanej doniosłości i wagi, bo rzeczą dla pogorzelca najistotniejszą jest, ażeby nie czekał na wypłatę wynagrodzenia pogorzelowego, lecz mógł rzeczywiście natychmiast się odbudować.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#AndrzejWierzbicki">Widzimy więc, że w instytucji tak wielkiej, jaką jest Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych i w mniejszej znacznie instytucji nieakcyjnej, a tylko opartej na samopomocy samych ubezpieczonych stosunki są wprost biegunowo przeciwne. Z ogłoszonych danych bilansowych widać, że w tej dziedzinie instytucja przymusowych Ubezpieczeń Wzajemnych nie potrafiła w latach wojennych rozwiązać problematu lepiej niż zwykła instytucja społeczna. A, że instytucja Ubezpieczeń Wzajemnych i przed wojną zagadnienie to również źle i zapewne gorzej jeszcze rozwiązywała, jest to uznane nie przez kogo innego, tylko przez samego kierownika ówczesnego instytucji — p. Daniłowskiego, który jako prezes Ubezpieczeń Wzajemnych był powołany, ażeby dać zarządzanej przez siebie instytucji świadectwo istotne i prawdziwe, ale w żaden sposób nie po to, by przedstawiać ją w świetle gorszem aniżeli na to zasługiwała.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#AndrzejWierzbicki">Ze sprawozdania p. Daniłowskiego widzimy, że wielka, olbrzymia instytucja, która obejmuje teren całego Królestwa Kongresowego, właśnie przez tę swoją wielkość, tę swoją olbrzymiość rozwiązała wprawdzie korzystnie zagadnienie wzajemnej reasekuracji — wykazała rzeczywiście liczbę przeszło 3 mil. ubezpieczonych budynków we wsiach i miasteczkach i stwierdziła, że jest to portfel zupełnie wystarczający i nie wymagający reasekuracji w innych towarzystwach. Jednakże pomimo tego i pomimo względnie niedrogich składek ubezpieczeniowych instytucja ta według świadectwa samego jej prezesa wykazuje ważne braki i działalność jej pozostawia bardzo wiele do życzenia.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#AndrzejWierzbicki">Na str. 81 pracy p. Daniłowskiego czytamy:</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#AndrzejWierzbicki">„Ubezpieczający i pogorzelcy czekają — pierwsi po pół roku i więcej na ubezpieczenie swoich budowli, drudzy — tak samo długo, a nawet i po lat kilka — na wypłatę odszkodowania pożarowego”.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#AndrzejWierzbicki">Wynikami tego są czytamy dalej, „niszczenie przez ogień rok rocznie setek budowli nieubezpieczonych; chroniczne powtarzanie się w bilansach zarządu pozycji 1–1½ miliona rubli nieuregulowanych odszkodowań”.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#AndrzejWierzbicki">A więc nie tylko w czasie wojny, lecz i w okresie przedwojennym instytucja, jednocząca całe Królestwo Kongresowe, nie potrafiła wypełnić należycie tych dwóch najważniejszych zadań — szybkiej likwidacji szkody i wypłaty odpowiadającej istotnej stracie pogorzelca. Lepiej o wiele zadanie to rozwiązała instytucja samopomocy społecznej, oparta na wzajemności.</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#AndrzejWierzbicki">Oto jest odpowiedź na pytanie referenta Komisji, posła Dębskiego, w jakim kierunku powinien iść rozwój nowej instytucji ubezpieczeń: w kierunku centralizacji czy decentralizacji. Zbadanie bilansów i sprawozdań jednej instytucji i drugiej, centralistycznej i decentralistycznej, dowodzi, że rozwój i pomyślność P. D. U. zapewni tylko decentralizacja. Kwestia przełożenia ryzyka jednego okręgu, który może być bardziej wystawiony na żywiołowe klęski, na inne okręgi może być rozwiązana i przy decentralizacji — w drodze wzajemnego wyrównania ryzyka, w drodze wzajemnej reasekuracji poszczególnych okręgów. W każdym razie na pierwszym planie powinno stać zagadnienie szybkości likwidacji szkód i wypłaty odszkodowania w sumie, która odpowiada istotnej wartości budynków i istotnym potrzebom odbudowy.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#AndrzejWierzbicki">Jeśli zagadnienie szybkiej likwidacji miało zawsze bardzo doniosłe znaczenie, to w czasie obecnym, gdy nasza waluta nie jest jeszcze ustalona, znaczenie to jest tem bardziej olbrzymie, bo pogorzelec z r. 1918 jest w bardzo trudnej sytuacji, jeśli sumę odpowiadającą stosunkom z tego roku odbiera dopiero w r. 1919 lub nawet 1920 r. Oczywiście, że w tych warunkach odbudować się nie może. Dlatego też chociaż projekt ustawy jest ramowy i nie przesądza kierunku rozwoju P. D. U., to jednak sądzę, że rozwój ten powinien iść w kierunku decentralizacji, bo tylko ten kierunek będzie rozwojem prawdziwym.</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#AndrzejWierzbicki">Przechodzimy do następnego momentu, mianowicie do różnicy poglądów między referatem większości i zgłoszonemi wnioskami mniejszości w sprawie monopolu P. D. U.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#AndrzejWierzbicki">Mniejszość nie zgłosiła votum separatum co do zasady przymusu. W sprawie tej mogą być dwie idee. Idea więcej twórcza, która się opiera o uświadomienie społeczeństwa, która daje szerszy teren dla agitacji twórczej, która jest oczywiście obcą idei przymusu. Jednak być może, że w chwili obecnej Polska niema czasu na ową ewolucję i trzeba wypowiedzieć się przeciwko tej idei bardziej twórczej i płodnej, ale wolniej działającej i trzeba zastosować ideę przymusu państwowego. Ale państwowy przymus ubezpieczeń wcale nie jest związany z przymusem ubezpieczenia się w specjalnie ad hoc powołanej instytucji. Tu jest zasadnicza różnica między wnioskami większości i mniejszości. Jeśli mniejszość zgłosiła do tych punktów projektu poprawki, to opiera się na tej zasadniczej przesłance, że bodźcem postępu społecznego i gospodarczego, bodźcem istotnym i naturalnym jest współzawodnictwo wolnych instytucji, z których każda siłą tego współzawodnictwa dążyć musi do jak największej sprawności, do najlepszych metod szacowania i najszybszej likwidacji szkód pożarowych. To jest ta zdrowa, jedyna koncepcja, która może każdą instytucję natchnąć duchem inicjatywy. Jeśli od woli właściciela nieruchomości zależy wybór instytucji, w której ma się ubezpieczyć, to wszystkie instytucje, które chcą spełniać to zadanie, będą pod wzajemną kontrolą. Jeśli zaś momentu wolnego wyboru niema, to instytucja posiadająca monopol ubezpieczeń skazana jest na skostnienie. Bo nawet, jeśli siłą rozpędu ideowego instytucja taka w pierwszych latach wytęża wszystkie siły, by zadanie wypełnić jak najlepiej, to jednak przechodzą lata, zmieniają się ludzie — i nieodwołalnie rozpoczyna się kostnienie. Przeciw kostnieniu temu niema rady, skoro instytucja jest zamknięta jakby w fortecy — skoro nikt inny w tej dziedzinie nie może działać, nie może szerzyć nowych idei i tworzyć nowych ulepszeń. Każda instytucja wyłączna jest skazana na zamarcie, każda taka instytucja musi się stać instytucją zacofania a nie postępu, instytucją biurokratyczną nawet wtedy, gdyby była pod wpływem nie rządu lecz pod wpływem sił społecznych.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#AndrzejWierzbicki">Dlatego mam całkowite zrozumienie dla wniosku mniejszości, i na obalenie tego wniosku trzeba przytoczyć istotnie niezmiernie ważne powody, istotnie musiałoby być udowodnione, że jeżeli tej instytucji nie damy monopolu, to ona się nie utrzyma. Wtedy powiedziałbym — trudno, jeżeli musimy ubezpieczać wszystkich, a nie da się tego przeprowadzić bez monopolu, to trudno, pójść na tę ofiarę. Jeżeli jednak zapoznamy się głębiej z zagadnieniem i z tym materiałem, który rzecznicy projektu przedstawili Panom posłom, bo ja tylko tym materiałem przeważnie rozporządzam, to okaże się, że monopol P. D. U. nie jest wcale rzeczą niezbędną ani konieczną. Zaraz to udowodnię cytatami. W motywach do projektu ustawy o Państwowej Dyrekcji Ubezpieczeniowej podane są urzędowe dane statystyczne zaczerpnięte z ostatniego roku przed wojną, z wyjaśnieniem (str. 42), że te dane statystyczne są zupełnie ścisłe. Dlatego też temi a nie innemi danemi będę operował i czytam:</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#AndrzejWierzbicki">„Ogół budowli ubezpieczonych w państwowym zakładzie wynosił 3,639,581 (przy 1,102,884 nieruchomościach), oszacowanych na rb. 1,177,595,000, ubezpieczonych zaś na 878,320,000 rb., co stanowi 74,6%. Gdy zaś z ogólnej sumy oszacowania wszystkich budowli w kraju, potrąci się oszacowanie fabryk (suma oszacowania rb. 116,427,000, suma ubezpieczenia rb. 24,735,000), to suma ubezpieczona w państwowym zakładzie znacznie już wzrośnie, sięgając 80,4% ogólnego oszacowania budowli w kraju”.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#AndrzejWierzbicki">Okazuje się więc według tych danych urzędowych, że w ogólnej sumie ubezpieczeniowej 878 milionów rb., suma przypadająca na ubezpieczone fabryki wynosiła tylko 24 miliony i pomimo to instytucja pod względem finansowym dawała widocznie zupełnie dobre i pewne wyniki, gdyż prezes Ubezpieczeń Wzajemnych oświadczył, że właśnie bierze za punkt wyjścia nie obecne koszty prowadzenia instytucji, lecz koszty przedwojenne i że te koszty wynosiły 12% a więc, że w okresie przedwojennym ubezpieczenia w zakładzie państwowym były bardzo tanie. A czyż zakłady przemysłowe ubezpieczone w instytucji państwowej były jakimś istotnym czynnikiem jej taniości i powodzenia? Z odczytanych cyfr widzimy, że z ogólnej sumy ubezpieczonej 878 milionów na fabryki przypadało tylko 24 miliony, czyli zaledwie 3% całej sumy ubezpieczonej. Czyż te 3% mogą być czemś istotnem w ogólnej masie ubezpieczonej? Czyż mogą one zaważyć na losie instytucji, i czyż bez nich wyniki operacji byłyby gorsze?</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#AndrzejWierzbicki">Przejdę dalej do pracy jednego z wybitnych przedstawicieli Ubezpieczeń Wzajemnych od ognia, p. Łukaszewicza, który w obszernej rozprawie oświetlającej całokształt zagadnienia przedstawił nam i sprawę rozkładu ryzyka. Mam tu przed sobą jego broszurę; „Ubezpieczenia od ognia w samorządzie miejskim”. P. Łukaszewicz miał za zadanie udowodnić Związkowi Miast, że nie jest w jego interesie tworzenie odrębnej instytucji ubezpieczeniowej, że mylne są jego przypuszczenia jakoby wyodrębnienie budowli miejskich i miasteczkowych miało zmniejszyć ryzyko i stawki ubezpieczeniowe. Cytuję tu ustęp ze str. 29 rozprawy p. Łukaszewicza:</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#AndrzejWierzbicki">„Każdy kto chce bliżej zapoznać się z wynikami statystyki pogorzelowej tego działu, uzna tezę wyodrębnienia miasteczek i miast w osobny związek ubezpieczeniowy co najmniej za nieuzasadnioną pod względem zawodowym, nie mówiąc już o innych szkodach, które niewątpliwie dla takiego związku stąd wyniknąć muszą. O przyczynieniu zaś szkody interesom reszty działów, zwłaszcza dla tak wielkiego, jakim jest dział włościański — (9,103.800 budowli tego działu wobec 229.237 budowli miast większych i średnich oraz 306.564 miast mniejszych i miasteczek) — nie może być mowy, gdyż działy te jako wielkie i urozmaicone różnorodnością ryzyk, kalkulację samodzielną znakomicie wytrzymałyby”.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#AndrzejWierzbicki">Widzimy więc z tej literatury, którą przytaczałem, że obiekty ubezpieczeniowe wiejskie stanowią tak olbrzymią masę o tak różnym stopniu ryzyka, że same dla siebie całkowicie wystarczają, a mówi to nie kto inny, tylko jeden z przedstawicieli państwowego zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych. Zdaje się, że jest to świadectwo zupełnie miarodajne i zupełnie odpowiedzialne i że nie możemy się z niem nie liczyć. Ale, gdybyśmy nawet nie znali tej broszury p. Łukaszewicza, to czyżbyśmy nie doszli do tegoż wniosku, uprzytomniając sobie, że na terenie tylko samego Królestwa Kongresowego istnieje aż 3 miliony różnorodnych budowli, a jeśli do tego dołączymy Małopolską i te inne olbrzymie połacie poza granicami Królestwa Kongresowego, które do Rzeczypospolitej przyjdą, to przecież liczba ta conajmniej się podwoi i będziemy mieli nie trzy, lecz 6 milionów budowli, a może więcej. Liczmy już jednak tylko 6 milionów budynków i zdajmy sobie sprawę, że to przecież rzeczywiście jest kolosalny portfel ubezpieczeniowy. Ryzyka tej masy różnorodnych budynków będą się całkowicie wzajemnie pokrywały i zabezpieczały, i niema powodu, ażeby do tego portfelu przymusowo wtłaczać ryzyka zupełnie odrębne, wymagające innej organizacji i innych metod oceny.</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#AndrzejWierzbicki">Ale spotkam się jeszcze z zarzutem, że w takim razie, bez praw wyłączności zakładu państwowego, instytucje społeczne i spółki akcyjne potrafią przez swoich agentów wśród tych 6 milionów budynków wiejskich i małomiasteczkowych wyłowić ryzyka najlepsze i przeciągną je na swoją stronę, a wtedy dla instytucji państwowej pozostaną tylko gorsze ryzyka. Ten zarzut również zupełnie nie odpowiada ani życiu, ani temu wszechstronnemu oświetleniu, które daje sprawie fachowa literatura.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#AndrzejWierzbicki">W Komisji Skarbowo-Budżetowej słyszeliśmy oświadczenie prezesa Ubezpieczeń Wzajemnych p. Chomicza, że w Małopolsce ubezpieczonych jest tylko 25% budynków wiejskich i miejskich, t. j. tych właśnie, w których ubezpieczeniu są zainteresowane najszersze warstwy ludności. Czegóż to dowodzi? Dowodzi to, że rzeczywiście dla powszechnego ubezpieczenia wsi i miasteczek nie wystarcza ta organizacja, którą rozporządzają instytucje, oparte na samopomocy i instytucje oparte na kapitale akcyjnym. Dlaczego? Dlatego, że tych obiektów, które należy ubezpieczyć, jest tak wiele, że bez pomocy Państwa i bez pomocy samorządów niepodobieństwem jest dla instytucji prywatnych do obiektów tych dotrzeć i składki od nich ściągnąć. To więc jest właściwa dziedzina ubezpieczeń państwowych i na te obiekty pomoc państwowa powinna się skierować. Dlatego słuszną jest rzeczą, że według projektu opracowanego przez Komisję Administracyjną ta ogólna instytucja ubezpieczeniowa Rzeczypospolitej będzie miała pewnie szeroką pomoc Państwa i samorządów i daleko idące przywileje w dziedzinie wykonawczej. Pomoc ta jest sprawą olbrzymiej wagi i tylko przy tej pomocy Polska Dyrekcja Ubezpieczeń będzie mogła spełniać swoje zadanie.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#AndrzejWierzbicki">Mamy więc w projekcie ustawy art. 9, który mówi:</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#AndrzejWierzbicki">„Pobór składek w zakresie ubezpieczeń przymusowych odbywa się za pośrednictwem urzędów podatkowych państwowych, względnie samorządowych; w zakresie ubezpieczeń dobrowolnych pobór składek może być uskuteczniany przez specjalne w tym celu z ramienia P. D. U. wyznaczane organa. Urzędy samorządowe otrzymują za ściąganie składek wynagrodzenie z funduszów P. D. U. w wysokości 2% od ściągniętej sumy”.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#AndrzejWierzbicki">Art. 10 projektu mówi:</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#AndrzejWierzbicki">„Składki ubezpieczeniowe z działu ubezpieczeń przymusowych korzystają z prawa bezspornej egzekucji trybem administracyjnym i z przywilejów służących podatkom państwowym. Od zaległych składek pobiera się za zwłokę 1% od sumy zaległej za każdy miesiąc”.</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#AndrzejWierzbicki">Są jeszcze art. 35, 36 i 37, które mówią:</u>
<u xml:id="u-13.36" who="#AndrzejWierzbicki">Art. 35 „Władze gminne w zakresie ubezpieczeń obowiązkowych winny:</u>
<u xml:id="u-13.37" who="#AndrzejWierzbicki">a) przyjmować składki (zgłoszenia) ubezpieczeniowe i przesyłać je właściwym organom P. D. U.,</u>
<u xml:id="u-13.38" who="#AndrzejWierzbicki">b) zawiadamiać inspektorów o wynikłych w obrębie gmin wypadkach przewidzianych ubezpieczeniem,</u>
<u xml:id="u-13.39" who="#AndrzejWierzbicki">c) czuwać nad terminowym poborem składki ubezpieczeniowej i przelewać ją do kas właściwych,</u>
<u xml:id="u-13.40" who="#AndrzejWierzbicki">d) zarządzać kroki egzekucyjne względem płatników ociągających się z uiszczeniem należności przypadających z rejestrów poborowych”.</u>
<u xml:id="u-13.41" who="#AndrzejWierzbicki">Art. 36.: „Urzędy skarbowe winny czuwać nad prawidłowym i terminowym przelewem składek ubezpieczeniowych z kas gminnych do kas powiatowych, tudzież kontrolować organa kasy powiatowej w zakresie stanu i obiegu funduszów pozostających w kasie na rachunku P. D. U.”.</u>
<u xml:id="u-13.42" who="#AndrzejWierzbicki">Art. 37 mówi: „Kasy skarbowe winny przesyłać 1-go i 16-go każdego miesiąca właściwemu inspektorowi P. D. U. wykazy o stanie i obrocie funduszów ubezpieczeniowych”.</u>
<u xml:id="u-13.43" who="#AndrzejWierzbicki">To są przywileje olbrzymie, któremi nie rozporządzają żadne ubezpieczeniowe spółki akcyjne ani żadne towarzystwa współdzielcze. I to jest fakt niezmiernie doniosły, który decyduje o stanowisku P. D. U. wobec innych instytucji ubezpieczeniowych. Polska Dyrekcja Ubezpieczeniowa w dziedzinie ryzyka małomiasteczkowego i włościańskiego staje wskutek tego prawie poza konkurencją, bo rzeczywiście trzeba by jakiejś nadzwyczajnej doskonałości, ażeby pozbawione tych przywilejów towarzystwa prywatne mogły w tych warunkach wyrwać od P. D. U. obiekty ubezpieczeniowe dla siebie.</u>
<u xml:id="u-13.44" who="#AndrzejWierzbicki">Więc niema obawy, by P. D. U. wyposażona w tak olbrzymie przywileje nie potrafiła sprostać temu zadaniu, nie potrafiła utrzymać w swoim portfelu ryzyka małomiasteczkowe i wiejskie. A gdyby się okazało, że pomimo tych olbrzymich przywilejów, pomimo że administracja państwowa i samorządowa jest na usługi P. D. U. w dziedzinie bodaj najważniejszej — bo w dziedzinie inkasa składek, pomimo prawa przymusu — gdyby się okazało, że i w tych warunkach P. D. U. nie będzie w stanie konkurować z towarzystwami prywatnemi, to rzeczywiście wystawiłaby ona sobie świadectwo nieudolności kompletnej. Ale na taką nieudolność nie pozwolą wszakże Sejmiki i Rady Nadzorcze z grona Sejmików wybrane, które będą czuwać i kierować tą instytucją, ażeby się ona nie kompromitowała.</u>
<u xml:id="u-13.45" who="#AndrzejWierzbicki">Zdaniem ustawy jest zatem postawić P. D. U. w tych warunkach, ażeby mogła ona działać tak sprawnie, by istotnie interesom ludności zadośćuczynić. Ale nie można stwarzać monopolów, nie można zamykać całej ludności w ciasnych ścianach jednej instytucji i powiedzieć: „Niema wyjścia, czy będziesz obsługiwany dobrze czy niedobrze — musisz w P. D. U. pozostać, bo w żadnej innej instytucji ubezpieczyć ci swoich budynków nie wolno”. Bo rzeczywiście, czyż nie byłoby to rzeczą niesłychaną — dając instytucji państwowej tyle przywilejów — powiedzieć jeszcze w dodatku: „Nikomu więcej nie wolno w dziedzinie ubezpieczeń pracować, bo inaczej instytucja państwowa nie spełni swego zadania”. Dlatego też mniejszość komisji Administracyjnej, godząc się na ogólny przymus ubezpieczeń, nie zgodziła się na wyłączność P. D. U. i nie mogła się również zgodzić na prawo pierwszeństwa, czyli znowu częściowej wyłączności, do 25% sumy oszacowania budowli fabrycznych, bo dla rozwoju instytucji wcale to nie jest potrzebne.</u>
<u xml:id="u-13.46" who="#AndrzejWierzbicki">Skoro mówimy o rozwoju polskiej Dyrekcji Ubezpieczeniowej, skoro sprawozdawca Komisji poseł Dębski oświetlił tak szczegółowo historię ubezpieczeń państwowych w Polsce, to należy jeszcze zastanowić się przez chwil parę, czy projekt ów który ma obecnie rozszerzyć monopolistyczne uprawnienia tej instytucji nie ma precedensów w jej przeszłości? Może to dawni kierownicy państwowych ubezpieczeń i dawne władze rządowe doszły do wniosku, że w tym kierunku należy poprowadzić instytucję i pchnąć jej rozwój? Może w sprawozdaniach tych kierowników znajdziemy wskazówki, jak instytucja ta wytrzymywała konkurencję z instytucjami prywatnemi akcyjnemi, czy spółdzielczemi? Zapoznajmy się więc z wydaną w r. 1912 pracą P. Daniłowskiego, ostatniego przedwojennego przewodniczącego „Wzajemnych Ubezpieczeń”. W pracy tej rozważa on, w jaki sposób dalszemi losami tej instytucji pokierować należy wobec projektowanego wprowadzenia w Kongresówce samorządów miejskich. Już wtedy p. Daniłowski stwierdził, że w 1910 r. Tow. „Snop” miało ubezpieczonych ruchomości wiejskich na sumę 75 milionów rubli, wydatki zaś administracyjne w tym czasie wynosiły 47.000 rb., t. j. 6 kop. na 100 rb. sum ubezpieczonych, czyli „prawie dwa razy mniej aniżeli w ubezpieczeniach instytucji rządowej (Wzajemnych Ubezpieczeniach), chociaż wskutek charakteru, rodzaju i rozmiarów operacji tych dwóch zakładów, wydatki administracyjne powinny by były dawać stosunek wręcz odwrotny”.</u>
<u xml:id="u-13.47" who="#AndrzejWierzbicki">A dalej p. Daniłowski interesuje się — co robić z państwowym zakładem ubezpieczeń, gdy w kraju zostanie wprowadzony samorząd. Zastanawiał się nad tą sprawą nie tylko on jeden — jeszcze wcześniej zastanawiały się również nad nią centralne władze rządowe. I już w r. 1900 została przeprowadzona ciekawa polemika pomiędzy rosyjskim ministrem spraw wewnętrznych i ministrem skarbu. Pierwszy traktował zakład ubezpieczeń wzajemnych jako instytucję biurokratyczno-rosyjską i dlatego nawiązywał wszystkie przesłanki do tego, ażeby tę biurokratyczno - rosyjską urzędową instytucję wyposażyć we wszelkie uprawnienia i przywileje i w dalszym ciągu utrzymać przymusowo w jej portfelu nie tylko ryzyka włościańskie i małomiasteczkowe, ale i ryzyka dworskie i przemysłowe. Natomiast wręcz odmiennego zdania był minister skarbu Witte, który jako mąż stanu pragnął pchnąć na drogę rozwoju i wolnej inicjatywy Rosję całą, a wraz z nią „nolens volens” i Kongresówkę, która była wtedy składową jej częścią. Otóż Witte nie mógł zrozumieć, jak może Polska znosić dłużej państwowy monopol ubezpieczeń, jak mogą zwłaszcza znosić go te warstwy które są dostatecznie uświadomione i które potrafią się ubezpieczyć według własnego wolnego wyboru. Dlatego Witte godził się na monopol ubezpieczeniowy w Polsce z tym tylko warunkiem, że po 5 latach od wprowadzenia w życie ustawy o tym monopolu musi być ona zrewidowana i musi być stwierdzone, czy istnieją rzeczywiście powody do przymusowego ubezpieczenia w państwowej instytucji i wszystkich kategorii ryzyka, a przedewszystkiem budowli fabrycznych dworskich. Witte mówił wtedy, że jeśli państwowa instytucja ubezpieczeniowa będzie wolna od wad i jeśli koszty ubezpieczeń będą w niej niższe niż gdzieindziej, to bezwątpienia żadne sposoby prywatnych przedsiębiorstw nie zdołają odciągnąć od zakładu państwowego przemysłowców, wielkich właścicieli ziemskich i t. p., którzy oczywiście bardziej niż kto inny mogą słusznie ocenić własną korzyść i pożytek. Dalej Witte mówi, że nie można przyznać słuszności pomysłowi ministra spraw wewnętrznych, ażeby instytucja ubezpieczeniowa służyła obcym sobie celom, t. j. ażeby nieliczne ryzyka najlepsze były raz na zawsze przywiązane do instytucji państwowej na ciężkich dla nich warunkach dlatego tylko, by w ten sposób więcej korzyści miała większość ryzyk gorszych. (Str. 16 pracy Daniłowskiego).</u>
<u xml:id="u-13.48" who="#AndrzejWierzbicki">I otóż nadszedł moment r. 1912, w którym prezes instytucji wzajemnych ubezpieczeń musiał stwierdzić, że monopol przysługujący tej instytucji nie pomógł jej do spełnienia zadania. Stwierdził on to po szczegółowej analizie, po drobiazgowej pracy, która musiała być dla niego gorzką, bo on kierownik instytucji, musiał przyznać się, że nie rozwiązał powierzonego sobie zadania. Do jakich wniosków dochodził Daniłowski? Oto wyprowadza on wniosek niezmiernie ciekawy, że łączenie w jednej instytucji ryzyk różnorodnych typów powoduje tak wysokie koszty szacowania i wymaga tak wykwalifikowanych sił technicznych, że wskutek tego koszty ubezpieczeń zwiększają się niepomiernie. A w czemże widział Daniłowski wyjście z sytuacji? Oto w tem, by instytucja zadowoliła się pewnemi tylko typami ryzyk, mianowicie: małomiasteczkowem i wiejskiem. Wynikająca z tego oszczędność w kosztach będzie tak poważna, że pomimo zmniejszenia portfelu ubezpieczeniowego, ubezpieczenia same będą tańsze. A nie mówi tego Daniłowski à priori, tylko przedstawia szczegółowe rozważania, analizę dawnego budżetu i sposób stworzenia nowego. Okazuje się z tych cyfrowych zestawień, że wykluczenie jednej bardziej skomplikowanej kategorii ryzyk nie daje żadnego minusu, a przeciwnie instytucja będzie działać taniej i sprawniej. Mamy więc znowu niezmiernie ciekawe świadectwo człowieka, który instytucję przez szereg lat prowadził i który musiał stwierdzić: byliśmy na błędnej drodze, nie możemy wchłaniać ryzyk, przemysłowych i dworskich, gdyż powiększa to niewspółmiernie nasze koszty i żadnych korzyści zwiększenie portfelu nie daje. Ten wniosek jest dla nas tem ciekawszy, że właśnie dotyczy instytucji, którą chcemy obecnie przetworzyć na instytucję wszechpolską, i której portfel chcemy zwiększać. Jeżeli już w czasach przedwojennych p. Daniłowski doszedł do przekonania, że dla instytucji, a mianowicie dla obniżenia premii korzystnem i dobrem będzie ograniczyć swoją działalność do ryzyka małomiasteczkowego i włościańskiego, to teraz, kiedy ta instytucja otrzymuje olbrzymi portfel nowych ryzyk wskutek rozszerzenia jej terenu — tem konieczniejszem się staje nie wtłaczać w jej ramy w drodze przymusu ryzyk, których szacunek jest skomplikowany, a więc przedewszystkiem ryzyk przemysłowych i wielkomiejskich. Widzimy więc, ze wskazówek i doświadczenia przeszłości, że mylną jest droga, na którą weszła Komisja Administracyjna, a mylną jest ze względu na samą taniość ubezpieczeń. Stwierdziliśmy, że przed wojną koszty administracji w państwowym zakładzie ubezpieczeń były wyższe niż w „Snopie”.</u>
<u xml:id="u-13.49" who="#AndrzejWierzbicki">A teraz przekonamy się, że stosunki te nie poprawiły się i w czasie wojny. Według sprawozdania „Ubezpieczeń Wzajemnych” za r. 1918 na 10½ milionów zebranych premii koszty administracyjne wyniosły 5 milionów, a więc 48% — oczywista rzecz, że mówię to i mogę mówić tylko na podstawie materiałów ogłoszonych drukiem. Przy tem obliczeniu do kosztów administracyjnych oczywiście nie włączono zasiłków na akcję społeczną i przeciw pożarową. W r. 1919 na 20½ milionów zebranych premii (bez akcji społecznej) wydatki administracyjne wyniosły 9.909 000 mk., t. j. 44% premii. Można na to odpowiedzieć, że to był okres wojenny i że teraz będzie taniej. Zobaczymy w takim razie, ile wyniosły w tymże wojennym okresie koszty administracyjne „Snopa”. Otóż w r. 1918 koszty te w „Snopie” wyniosły nie 48%, a tylko 22% zebranych premii, a koszty „Snopa” w r. 1919 wyniosły nie 44%, a 34%. Widzimy więc, że nie tylko w okresie przedwojennym, ale i w okresie wojennym prowadzenie przedsiębiorstwa państwowego było kosztowniejsze niż instytucji prywatnej, że w zakładzie państwowym w czasie tych dwóch lat wydano tyleż prawie na koszty prowadzenia, ile należało wydać ludności odszkodowań pożarowych.</u>
<u xml:id="u-13.50" who="#AndrzejWierzbicki">A skoro tak jest, to sprawa budżetu przyszłej P. D U. jest sprawą pierwszorzędnej doniosłości i sejmiki nie będą mogły wywrzeć istotnego wpływu na rozwój tej instytucji, jeżeli nie będą miały w swojem ręku jej budżetu. Okazuje się jednak, że projekt ustawy o P. D. U. w dziedzinie budżetowej ani pod względem interesu Skarbu, ani pod względem interesu sejmików, które będą ponosić odpowiedzialność wobec ludności za rezultaty ubezpieczeń — nie odpowiada swemu zadaniu. W projekcie powiedziane jest tylko (art. 8), że „Skarb Państwa nie ponosi odpowiedzialności za straty instytucji”. Powiedziane jest następnie, co robić z kapitałem zapasowym, ale niema ani słowa o tem co robić, jeżeli strat danego roku z kapitału zapasowego się nie pokryje, jeżeli go nie wystarczy. Otóż to jest olbrzymi brak, trzeba go koniecznie poprawić. Dlatego proponuję poprawkę, że straty te pokrywa ogół ubezpieczonych. Ale tego mało — trzeba określić, w jaki sposób ogół ma te straty ponieść. Dlatego należy art. 12 uzupełnić przepisem:</u>
<u xml:id="u-13.51" who="#AndrzejWierzbicki">„Jeżeli kapitał zapasowy nie pokryje strat w danym dziale, to niepokrytą sumę strat należy pobrać z dodatkowej składki ubezpieczeniowej od ogółu ubezpieczonych danego działu, proporcjonalnie do pobranej składki w tymże roku”.</u>
<u xml:id="u-13.52" who="#AndrzejWierzbicki">Tylko po wprowadzeniu tej poprawki podstawy finansowe P. D. U. będą rzeczywiście w ustawie zabezpieczone, a bez załatwienia tej kardynalnej rzeczy ustawa oczywiście nie da się pomyśleć.</u>
<u xml:id="u-13.53" who="#AndrzejWierzbicki">Przejdę teraz do sprawy władz kierowniczych P. D. U. bo ustawa ustawą, ale trzeba pamiętać, że w ramach tej ustawy będzie żyła i rozwijała się instytucja o niezmiernie doniosłem znaczeniu, a więc zasadniczą jest rzeczą, kto będzie za tę instytucję odpowiedzialny? Mamy w projekcie ustawy art. 17, który mówi: „Kierownictwo sprawami P. D. U. należy do Rady Nadzorczej i Zarządu”. Więc Rada Nadzorcza i Zarząd są odpowiedzialne za wszystko. Jeżeli jednak przejdziemy do artykułów dalszych i zapytamy się, czy to jest istotnie instytucja samopomocy społecznej, to okaże się, że tak nie jest, że jest to tylko mistyfikacja. P. D. U. w projekcie Komisji Administracyjnej nie jest instytucją społeczną. Co decyduje o. społecznym charakterze instytucji? Jest ona społeczną, jeżeli organy społeczne nią kierują i jeżeli organy społeczne mają pełnię władzy kierowniczej. A cóż się okazuje w projekcie? Czy od tego organu odpowiedzialnego Rady Nadzorczej jest uzależniony personel instytucji? Nic podobnego. Stwarza się nowy olbrzymi zespół urzędników państwowych. Prezes Zarządu jest tylko przedstawiany do nominacji przez Radę Nadzorczą, a mianowany na wniosek Ministra Skarbu przez Naczelnika Państwa. Cały wyższy personel mianuje i zwalnia Minister Skarbu, Prezes Zarządu i jego zastępca, tudzież pracownicy etatowi Polskiej Dyrekcji są urzędnikami państwowymi i podlegają przepisom służbowym dla urzędników państwowych. Etaty ich zatwierdza Minister Skarbu na wniosek Rady Nadzorczej. Mamy więc w projekcie taką sytuację, że przed owem ciałem społecznem, przed ową Radą Nadzorczą staje nie funkcjonariusz społeczeństwa, lecz staje wysoki urzędnik państwowy opancerzony nominacją Naczelnika Państwa. Jakże to wpłynie na sprawność instytucji? Oto, jeżeli się dostanie urzędnika niekompetentnego, to potem niewiadomo, co z tym urzędnikiem zrobić, bo pozbawić urzędu urzędnika państwowego jest rzeczą niezmiernie trudną. Trzeba chyba udowodnić jakąś nadzwyczajną jego nieudolność. Tymczasem instytucja społeczna, chcąc sprawnie działać, musi mieć rękę wolną, by móc usunąć człowieka nie tylko wtedy, gdy jest nieudolny całkowicie, ale i wtedy, gdy nie stoi na wysokości zadania. Od razu więc stwarza się grunt do konfliktów między Radą Nadzorczą a prezesem Zarządu oraz zespołem urzędników. Czyż więc jest to instytucja społeczna? I pytam się cui bono potrzebna jest taka koncepcja, po co robić tę mistyfikację? Z początku nazywa się tę instytucję „Państwową Dyrekcją Ubezpieczeń”, ale w trakcie robót komisyjnych wyraz „Państwowa” zamienia się na „Polska”, ażeby nie przestraszać społeczeństwa tem, że ma to być aparat biurokratyczny państwowy. Ale jeśli ta Dyrekcja Ubezpieczeń jest „Polską”, a nie „Państwową”, to niechaj prezes jej Zarządu będzie obywatelem polskim i odpowiedzialnym wobec władz społecznych, niech będzie urzędnikiem instytucji samorządowej ale niech się nie chowa za fortecę nietykalności urzędniczej za pomocą nominacji przez Naczelnika Państwa. W projekcie zaś przedłożonym Sejmowi widzimy mistyfikację, zabawę w instytucję społeczną, bo Radą Nadzorcza, która nie ma sił wykonawczych od niej uzależnionych, staje się radą malowaną.</u>
<u xml:id="u-13.54" who="#AndrzejWierzbicki">I czyż Rada P. D. U. nie jest naprawdę radą malowaną? Musi to uznać każdy, kto zapozna się z artykułami określającymi kompetencje tej Rady. Więc oto art. 17 wylicza wiele praw i wiele obowiązków, które należą do Rady Nadzorczej i Zarządu, ale zaraz potem art. 19 mówi, że Minister Skarbu ma w Radzie swego stałego delegata, a ten delegat może postawić veto nie tylko w razie sprzeczności uchwał Rady z ustawą, lecz również wtedy, kiedy według jego przekonania uchwały te będą sprzeczne z dobrem instytucji. Wracamy więc do czasów rządów rosyjskich, kiedy to pomiędzy samorządami miejskimi a rządem rozgrywała się znamienna walka o to, czy organy rosyjskiego rządu mają prawo zawieszania uchwał rad miejskich tylko w wypadkach sprzeczności z prawem, czy też i w tym wypadku, gdy są według pojęcia władz „niecelowe”. I wtedy patrzyliśmy na to wszyscy z oburzeniem, traktowaliśmy to jako niebezpieczny zakus na prawa samorządów, twierdziliśmy, że niepodobieństwem jest, ażeby organa rządowe decydowały o celowości lub niecelowości uchwał instytucji społecznej. A dzisiaj sami chcemy dać organom Rządu taką władzę.</u>
<u xml:id="u-13.55" who="#AndrzejWierzbicki">Okazuje się więc, że Rada Nadzorcza P. D. U. nie jest wcale kierownikiem, lecz tylko doradcą. Jeżeli jej rady będą uznane przez delegata Ministerstwa Skarbu, to dobrze, a jeśli nie, to musi się z tem pogodzić, że będzie tak jak Rząd zadecyduje. To jest wkładanie na Rząd, na Ministra Skarbu nowej odpowiedzialności. Czyż ten Rząd ma mało zadań do wykonania, czyż Minister Skarbu mało ma odpowiedzialności za całokształt swego resortu, ażeby tego ministra robić jeszcze odpowiedzialnym za instytucję samopomocy społecznej? To jest aberracją. Więc nie można mówić, że tworzy się instytucję społeczną, lecz trzeba powiedzieć wyraźniej, że jest to instytucja rządowa z ciałem doradczem, wybranem przez sejmiki. A wtedy nie można wkładać na sejmiki odpowiedzialności za działalność instytucji, bo każdy przedstawiciel sejmików będzie wiedział, że odpowiedzialność jego jest fikcją, skoro każdy jego wniosek może być przez Ministra Skarbu unieważniony. Jeżeli kto nie ma pełni praw i odpowiedzialności, to nie jest istotnie kierownikiem instytucji. I cała ta organizacja władz naczelnych P. D. U. zawiera według mnie jeden moment zupełnie niezrozumiały i zupełnie z pojęciem demokratyzmu niezgodny. Bo oto instytucje ubezpieczeń prywatne, kapitalistyczne spółki akcyjne, zakłady ubezpieczeniowe, oparte na wzajemności dobrowolnej, podlegają daleko mniejszej kontroli Rządu i Ministerstwa Skarbu, niż ta instytucja, którą ma skierować organ społeczny wyłoniony przez sejmiki i zjazdy wojewódzkie. Dlaczego tak ma być, jest to zupełnie niezrozumiałe.</u>
<u xml:id="u-13.56" who="#AndrzejWierzbicki">A teraz druga sprzeczność. Powiedziane jest w projekcie, że Skarb Państwa nie ponosi odpowiedzialności za straty instytucji, a tymczasem Minister Skarbu zatwierdza etaty urzędników. Jeżeli on te etaty zatwierdza i jeśli na te etaty nie wystarczy funduszów, to wszak jasnem jest, że pójdą urzędnicy do Ministra Skarbu i powiedzą: „Tyś to zatwierdzał, daj pieniędzy”. A on odpowie: „Niema”. Cóż to za gra w ciuciubabkę? Więc albo niech się powie wyraźnie, że jest to instytucja państwowa i w takim razie niech skarb ponosi konsekwencje finansowe, albo jeżeli ich nie ponosi, to niechże ta instytucja naprawdę będzie instytucją samopomocy społecznej a nie mistyfikacją tylko. A w tej postaci, z temi sprzecznościami w całym szeregu artykułów, z tem pomieszaniem funkcji społecznych i rządowych — ustawa byłaby rzeczywiście absolutnym dziwolągiem.</u>
<u xml:id="u-13.57" who="#AndrzejWierzbicki">Przechodzę do momentu bardzo doniosłego, do jednego z zasadniczych punktów który wywołuje w społeczeństwie największą sympatię dla najszybszego powstania tej instytucji w rozszerzonym i odnowionym zakresie. Mówię tu o art. 16, o tej akcji przeciwpożarowej zapobiegawczej, to są te wszystkie zasiłki dla związków straży ogniowej, to jest popieranie akcji władz komunalnych, urządzanie studzien, wodociągów, popieranie racjonalnego budownictwa i t. d. Jest to ważny „punctum saliens”, tej ustawy, jest to jeden z motywów, dla których zwolennicy projektu pragną, ażeby portfel P. D. U. był możliwie największy, a monopol możliwie pełny, bo wtedy im większa ilość ryzyk ubezpieczeniowych będzie skoncentrowana w P. D. U. tem większe zasoby finansowe zgromadzi ona dla akcji przeciwpożarowej. Mówi się więc, że kto nie chce poprzestać na tem. by P. D. U. płaciła odszkodowania pogorzelowe, lecz chce, by związki straży ogniowej się rozwinęły i żeby budownictwo racjonalne powstało, ten i powinien dążyć do rozszerzenia zakresu monopolu P. D. U. Jednakże rozumowanie to jest błędne, monopol nie jest jedyną drogą do rozwoju akcji zapobiegawczej.</u>
<u xml:id="u-13.58" who="#AndrzejWierzbicki">Ja mogę w tej chwili zaproponować daleko lepsze rozwiązanie tej sprawy. Jaka jest racja, by tylko ubezpieczeni w P. D. U. mieli brać udział finansowy w tej akcji zapobiegawczej? Czy nie prościej i lepiej, żeby na cele akcji zapobiegawczej był ustanowiony specjalny podatek od wszelkich ubezpieczeń ogniowych, zawieranych we wszystkich zakładach tak publicznych jak i prywatnych, i żeby ten podatek był w całości przekazywany nie komu innemu tylko właśnie P. D. U? W ten sposób ta instytucja, mając prawo przymusu, będzie mogła i bez monopolu ściągnąć na akcję zapobiegawczą fundusze nie tylko ze swojego portfelu, ale ze wszystkich polis, na terenie Rzeczypospolitej gdziekolwiek zawieranych. Wszak wtedy los akcji zapobiegawczej nie będzie już zależał od dorywczych zapomóg w tych latach, kiedy w portfelu instytucji okażą się zyski, lecz będą na tę akcję przeznaczone wpływy stałe, dzięki którym całą tę akcję zapobiegawczą będzie można rozwinąć celowo, normalnie i systematycznie.</u>
<u xml:id="u-13.59" who="#AndrzejWierzbicki">Po przeanalizowaniu całego projektu twierdzę, że zagadnienie tak wielkiej doniosłości, tak wielkiej wagi, nie może być rozstrzygnięte przez Sejm w tej formie, jaką proponuje Komisja Administracyjna. Starałem się liczyć z pewnem zdenerwowaniem Sejmu, który pragnie tę ustawę możliwie szybko uchwalić, starałem się ograniczyć tylko do poprawek niezbędnych i koniecznie potrzebnych, jednakże nawet, ograniczywszy tak swoje zadanie, musiałem zgłosić poprawki aż do kilkunastu artykułów. Dlatego dla dobra sprawy wnoszę, ażeby po zamknięciu generalnej dyskusji odesłać projekt ustawy do rozważenia na wspólnem posiedzeniu Komisji Administracyjnej i Skarbowo-Budżetowej, ażebyśmy się tam mogli nad temi poprawkami zastanowić, uzgodnić je i ułatwić przeprowadzenie ustawy w takiej postaci, któraby rzeczy wiście odpowiadała doniosłości zadania.</u>
<u xml:id="u-13.60" who="#AndrzejWierzbicki">Sprawa ta ma dlatego jeszcze tak zasadniczą wagę, że jest to pierwsza ważna ustawa po nowym zwrocie, który nastąpił w naszym Rządzie, po programowem ekspose Pana Prezydenta Ministrów, który zapowiedział nowe liberalne zasady polityki gospodarczej Rządu. Otóż byłoby rzeczą niezmiernej wagi, żeby ten program rządowy nie utknął na pierwszej ustawie konkretnej, którą Wysoki Sejm uchwali po programowych przemówieniach. Bo nie może być silniejszego dowodu braku zaufania do programu rządowego, jak jeżeli zaraz po uroczystem jego proklamowaniu pierwsza ustawa o wielkiej wadze gospodarczej będzie uchwalona przez plenum Izby nie w myśl tego programu, tylko wbrew niemu. W mojem przekonaniu nie ulega wątpliwości, że byłoby to niczem innem jak votum nieufności dla polityki Rządu, choć nie przejawiłoby się ono formalnie przez dymisję gabinetu. Ale gdyby Rząd w takim razie nie zdobył się na wyciągnięcie takich konsekwencji, to zadaniem pewnych przynajmniej stronnictw jest postawić tę sprawę zupełnie jasno i wyraźnie i nie dopuścić do mistyfikacji. Zresztą rzeczywiście Sejm w pierwszej wielkiej reformie gospodarczej powinien wypowiedzieć się, czy popiera program Rządu, ogłoszony przez Pana Prezydenta Ministrów, czy idzie wbrew temu programowi.</u>
<u xml:id="u-13.61" who="#komentarz">(Poruszenie na sali. P. Diamand: Należy to rozplakatować).</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Dalszy ciąg dyskusji nad tą sprawą odbędzie się na następnem posiedzeniu. Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem p. Prezydenta Ministrów.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Dubanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#EdwardDubanowicz">Wysoka Izbo! Nie śmiem oddawać się złudzeniu, że debata ogólna, prowadzona w obecnej sytuacji nad ekspose p. Prezydenta Ministrów, może przynieść Państwu znaczniejszy pożytek.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#EdwardDubanowicz">Zaczęła się ona odrazu ostrym zgrzytem, głosem ślepej nienawiści i bezwzględnej walki partyjnej, parogodzinnem przemówieniem b. Wiceprezydenta Rządu, o ile się nie mylę, do dn. 4 stycznia b. r. p. posła Daszyńskiego, Wielkiego Mistrza propagandy zagranicznej.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#komentarz">(Poruszenie na sali)</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#EdwardDubanowicz">Wczoraj pod koniec obrad byliśmy świadkami drugiego podobnego wystąpienia: p. posła Stapińskiego, które, jak sądzę, wogóle nikomu prócz niego nie mogło przynieść pożytku, w każdym zaś razie nie przyczyniło się do podniesienia powagi i tej Wysokiej Trybuny i całego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#komentarz">(Głos: Słusznie!)</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#EdwardDubanowicz">Pozatem mieliśmy dwa przemówienia: prezesa klubu P. S. L. p. Dębskiego, nacechowane przesadnym, poniekąd, nawet triumfalnym entuzjazmem i zadowoleniem, jakkolwiek były tam także tony, podkreślam to, pewnej krytyki, oczywiście w odniesieniu do tych resortów ministerialnych, które nie znajdują się w rękach stronnictwa mówcy. Obok niego zaś przemówienie reprezentanta Zw. L. N. szanownego p. Głąbińskiego, przesycone, niestety, tylko gorzką krytyką, zbyt surową, jeśli się uwzględni całokształt obecnych warunków, wprost niesprawiedliwe, jeśli idzie o Rządy poprzednie, poprzedzające gabinet p. Prezydenta Witosa.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#EdwardDubanowicz">Szanowni Panowie! Oświadczenie, które z kolei rzeczy muszę na tem miejscu złożyć w imieniu N. Z. L., pójdzie po drodze pośredniej pomiędzy obu temi ostatniemi oświadczeniami. Nie możemy niestety unosić się jeszcze dzisiaj uczuciem entuzjazmu i triumfalnego zadowolenia, nie możemy też skądinąd, bo nie pozwala nam na to obowiązek wobec Państwa, tak jak my go pojmujemy, poprzestać na biernej, wyczekującej, a więc jałowej krytyce.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#EdwardDubanowicz">Nie sądzimy wogóle, ażeby w stosunku do Rządu w naszych warunkach można było stawiać wygórowane wymagania i oczekiwania. Rząd nie jest wszechmocny, odrazu stosunków w kraju przetworzyć nie może. Dobrze będzie, jeżeli wiele z tych niedomagań, na które skarżymy się od dwóch lat, da się usunąć w ciągu następnej kadencji sejmowej. Powtarzam z całym naciskiem, że Rząd może u nas dopiero wówczas spełnić należycie swoje zadania, jeśli po swojej stronie będzie miał pełne, rzetelne poparcie wszystkich stronnictw, mających w swym programie akcję państwową, twórczą i budującą, jeśli nadto będzie miał za sobą współdziałanie całego czynnego i patriotycznie uświadomionego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#EdwardDubanowicz">Wolelibyśmy pewnie już dzisiaj, ażeby Rząd przestał Sejmowi przedstawiać swe oświadczenia w formie pięknie opracowanych elaboratów na temat: co w kraju jest do zrobienia, i jaki wobec tych zadań jest stosunek Rządu. Radzibyśmy, owszem, mieć przed sobą jako deklarację Prezydenta Rządu krótkie, jasne zestawienie dokonanych realnych faktów. Byłoby to może mniej piękne, ale prostsze, i co ważniejsza bardziej pożyteczne. Może i dyskusja po takiem ekspose będzie bardziej rzeczową, bardziej owocną w skutki. Nam zwłaszcza, jako stronnictwu pozytywnej, praktycznej pracy państwowej, nie lubiącemu szafować pustemi obietnicami, ale też i nie lubującemu się w popisach, obliczonych jedynie na efekt, na popularność, takie postawienie rzeczy daleko więcej wydawałoby się właściwem.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#EdwardDubanowicz">Nie znaczy to, ażebyśmy mieli in merito niedoceniać oświadczenia p. Prezydenta gabinetu, albo umniejszać zasługę dobrej woli, jaka z niego przebija. Powiem więcej. Jako program pozytywnej pracy oświadczenie Prezydenta Witosa na ogół nam odpowiada. Odpowiadać musi zresztą choćby i z tego względu, że jest to program całego gabinetu, program wspólny, więc obejmujący także i nasze postulaty.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#EdwardDubanowicz">Skoro jednak program ten wchodzi w szczegóły, nie mogę nie dodać do niego paru uwag i zapytań.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#EdwardDubanowicz">Podniesiono tu już wczoraj fakt, że rokowania w Rydze przeciągają się ponad uzasadnioną potrzebę i ponad zapowiedź, którą tu słyszeliśmy. Nie możemy powstrzymać się, aby nie skierować do Rządu wezwania, ażeby uczynił wszystko, co jest potrzebne do wyjaśnienia tego stanu rzeczy i usunięcia tych przyczyn, których usunięcie leży w jego mocy. Chcemy pod tym względem być bez zarzutu. Chcemy, ażeby po naszej stronie nie było win, wynikających czy to z braku umiejętności, starań, czy dopatrzenia rzeczy.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#EdwardDubanowicz">Ambicja, chociażby szlachetna, jednostek czy partii nie może w takich razach narażać na szwank dobra Rzeczypospolitej. Nie chcemy, ażeby czy to w świecie, czy zwłaszcza w Polsce mogły być zdania podzielone w wypadku, gdyby rokowania te, tak rzetelnie zapoczątkowane, nie miały dać rychłego i pokojowego zakończenia.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#EdwardDubanowicz">To jedno, nie jedyne wszakże. Rozumiem, że w programie p. Prezydenta Witosa są punkty, których urzeczywistnienie napotyka na przeszkody, nie może tedy nastąpić odrazu, ale dopiero po pewnym czasie. Są jednak i takie punkty, których urzeczywistnienie nie napotyka na żadne przeszkody, a jednak i one figurują zawsze jeszcze jako zapowiedzi — ale nie jako fakty.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#EdwardDubanowicz">Żeby to wyjaśnić na przykładzie, dodam, że nie mogę zrozumieć, dlaczego to w oświadczeniu Rządu czytamy, że „dla Małopolski zgodnie z ustawą z dn. 3 grudnia 1919 r. prowadzone są prace przygotowawcze w kierunku zniesienia delegatury rządu i rozpoczęcia działalności 4 województw Małopolski”, a w rzeczywistości ta akcja rządowa nie doprowadziła dotąd do pozytywnych rezultatów, mimo, że o ile mi wiadomo — w sprawie tej niema żadnych przeszkód, z wyjątkiem tych chyba, któreby mogły istnieć z woli samego p. Prezydenta Ministrów. Skądinąd sprawa jest najzupełniej i ze wszystkich względów słuszna, przez ludność od wielu miesięcy gorąco upragniona i przez Sejm zdecydowana.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#EdwardDubanowicz">Tak samo nie rozumiem na jakie przeszkody, o tyle, o ile rozumie się sprawa ta zależy od naszego Rządu, napotyka uporządkowanie opłakanych stosunków politycznych na kresach wschodnich, a przede wszystkiem w Wileńszczyźnie? W sprawie tej na Komisji Spraw Zagranicznych poparliśmy stanowisko Rządu, dodając tylko te naturalne zastrzeżenia:</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#EdwardDubanowicz">a) „że Komisja Rządząca na Wileńszczyźnie zachowa całkowicie linię polityki Rządu Polskiego,</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#EdwardDubanowicz">2) że żadne czynniki oficjalne, poza rządowemi, nie będą w Wilnie prowadziły odrębnej akcji politycznej, jak również nie dostarczą środków państwowych na akcję polityczną, któraby kolidowała z polityką Rządu”.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#EdwardDubanowicz">P. Minister Spraw Zagranicznych przyjął i uznał za słuszne te warunki. Przyrzekł też dać odpowiednie rękojmie. Niestety do tej chwili ich nie posiadamy.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#EdwardDubanowicz">Przechodząc do sprawy sojuszu wojskowego z Francją, którą to sprawę wnioskiem naszym z dn. 17 grudnia staraliśmy się z dziedziny teorii sprowadzić na grunt realny, muszę przypomnieć, że jako warunek dodatniego rezultatu tej akcji wymieniliśmy odrazu potrzebę należytego uporządkowania naszych stosunków wojskowych. Mianowicie druga część wniosku, wniesionego przez nas w tej sprawie, brzmiała: Żądamy, ażeby w okresie ostatnich ferii świątecznych były „przygotowane przez Rząd projekty ustaw nieodzownych do takiego zorganizowania naszej armii, jak jest to konieczne do zawierania układów wojskowych z innemi państwami”. Niestety dotąd projekty te przez p. Ministra Spraw Wojskowych nie zostały nam przedstawione.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#EdwardDubanowicz">Nie możemy też — przechodząc do innych spraw — zrozumieć, dlaczego mimo całego tak sympatycznego ustępu o oświacie, mimo, iż niejednokrotnie, muszę to skonstatować, spotykaliśmy się z dobremi chęciami p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jednak w uposażeniu szkolnictwa średniego i wyższego niema jeszcze żadnego postępu, dlaczego w szkolnictwie powszechnem zawsze jeszcze góruje agitacja partyjno-polityczna nad rzetelnym, wysokim interesem oświaty ludowej? Tem mniej jest rzeczą jasną dlaczego, mimo tylu interwencji, w sprawie ludzkiego uposażenia naszego duchowieństwa, spotykamy się i w Ministerstwie Oświaty i w Ministerstwie Skarbu zawsze tylko z dobremi chęciami? Każdy z panów ministrów zapewnia, że sprawa o ile zależy od niego, jest najzupełniej załatwiona, a jednak w rzeczywistości stan rzeczy jest taki, że uposażenie duchowieństwa, nie mówiąc już niższego, ale i wyższego, wywołuje na naszą twarz w katolickiem państwie, rumieniec wstydu. Starałem się w tej sprawie dotrzeć do źródła i oto jaki otrzymałem odpis pisma Ministerstwa Skarbu w sprawie uposażenia duchowieństwa do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dnia 2 października 1920 r. No 56459.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#EdwardDubanowicz">„Ministerstwo Skarbu zwróciło się do Ministerstwa Oświaty o jak najspieszniejsze przedłożenie projektu norm uposażenia duchowieństwa, podnosząc, że sprawa ta, będąc w ścisłym związku z przeprowadzeniem ustawy rolnej odnośnie do dóbr duchownych, winna być jak najrychlej zadecydowaną.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#EdwardDubanowicz">Minio upływu dłuższego czasu Ministerstwo Skarbu odnośnego projektu dotychczas nie otrzymało.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#EdwardDubanowicz">Przewidując, iż studium nad wnioskami Ministerstwa Oświecenia Publicznego, celem zajęcia odpowiedniego stanowiska przez Ministerstwo Skarbu, wymagać będzie dłuższej pracy, nie chcąc być odpowiedzialnem za przewlekanie ostatecznej decyzji, Ministerstwo Skarbu zwraca się ponownie z prośbą o jak najrychlejsze przedłożenie szczegółowego projektu wraz z uzasadnieniem, zaopatrzonem w niezbędne dla ocenienia doniosłości finansowej danego projektu daty statystyczne”.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#komentarz">(Mówi)</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#EdwardDubanowicz">Szanowni Panowie! Ja nie twierdzę, że prawda leży tu koniecznie po stronie Ministerstwa Skarbu. Nie chcę wogóle być sędzią w tej sprawie. Nie jestem do tego powołany. Zdaje mi się tylko, że zachodzi potrzeba, ażeby tę rolę rozjemcy pomiędzy obu Ministerstwami objął p. Prezydent Ministrów.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(Głos na lewicy. Niema Pan większego zmartwienia?)</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#EdwardDubanowicz">Przyznajemy chętnie znaczny postęp w sprawie uporządkowania stosunków urzędniczych, nie rozumiemy jednak, dlaczego i tu oddala się niejednokrotnie wypróbowane, wykwalifikowane siły urzędnicze, przesuwa się jednak na inne stanowiska bardzo wiele sił urzędniczych, będących jedynie balastem dla państwa; dlaczego w traktowaniu spraw urzędniczych niema należytej równomierności. Dlaczego urzędników i niższych funkcjonariuszy państwowych np. w Małopolsce wschodniej napełnia się goryczą przeciw państwu przez niedostarczanie im tego, do czego Państwo wobec nich zobowiązało się prawnie i co innym, szczęśliwszym ich kolegom zostało już przez Państwo dostarczone?</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#EdwardDubanowicz">Nie rozumiem dlaczego bezużyteczna a raczej szkodliwa, kosztowna przytem propaganda zagraniczna zawsze jeszcze utrzymuje się na naszym etacie państwowym? Dlaczego defenzywa wojskowa nie jest — jak to wewnątrz kraju w państwie praworządnem by wypadało, zredukowana do minimum, tak pod względem rozmiarów jak i funkcji.</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#EdwardDubanowicz">Musimy się zapytać, jakie realne środki ma Rząd na oku, ażeby wyjść z dotychczasowego stanu upadku naszej waluty i jej deprecjacji. Rozumiemy, że na plenum Sejmu o tem mówić byłoby jeszcze przedwcześnie, ale wszak i w tej sprawie jak i np. w sprawie tępienia rozrzutności i lichwy, paskarstwa i drożyzny służy p. Ministrowi Skarbu zawsze do rzeczowych wyjaśnień Komisja Budżetowa. Zażądamy tam na jednem z najbliższych posiedzeń, ażeby sprawa banków, które wzięły udział w deprecjacji naszej waluty, została jasno i kategorycznie wyświetlona i załatwiona, zażądamy, ażeby płacenie podatków nie było opóźniane przez rozsyłanie blankietów podatkowych, których ludność rozumieć, a więc i wypełniać nie może.</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#EdwardDubanowicz">Ufamy Rządowi, że w zbliżającej się, krytycznej chwili, podejmie należytą akcję, ażeby nie dopuścić do zanarchizowania naszego Państwa przez wrogów wewnętrznych w przeddzień plebiscytu przez strajki kolejowe i rolne.</u>
<u xml:id="u-15.32" who="#EdwardDubanowicz">Ufamy, że o ile idzie o stosunki gospodarcze Rząd nasz wdroży dostatecznie energiczne kroki, ażeby można było już rychło przejść do jedynie słusznego systemu, którego domagamy się już oddawna, do zasady wolnego handlu.</u>
<u xml:id="u-15.33" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-15.34" who="#EdwardDubanowicz">Przy zaprowadzeniu wolnego handlu musi oczywiście N. Z. L. żądać zniesienia kordonu między Poznańskiem a Pomorzem i Kongresówką. Tylko jednolite stosunki gospodarcze mogą podnieść produkcję rolniczą b. dzielnicy pruskiej, która to produkcja w ostatnich latach znacznie się obniżyła. Rozpisanie wyborów do sejmików powiatowych i wojewódzkich w tej dzielnicy jest tem potrzebniejsze, że w b. Kongresówce takie wybory już się odbyły. B. dzielnica pruska zaś przyzwyczajona jest do życia samorządowego i, gdy wybory będą dokonane może pod tym względem przodować całemu państwu. Ministerstwo b. dzielnicy pruskiej będzie mogło wówczas część swych kompetencji przelać na rady wojewódzkie, a wówczas przeprowadzimy jego likwidację. Niedopuszczalne jest, ażeby likwidacja taka mogła być dokonana przed zorganizowaniem się samorządu województw.</u>
<u xml:id="u-15.35" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie)</u>
<u xml:id="u-15.36" who="#EdwardDubanowicz">Z drugiej strony winno Ministerstwo b. dzielnicy pruskiej opracować plan, w jaki sposób i w jakim czasie poszczególne kompetencje winny przejść na województwa. Brak inicjatywy Ministra b. dzielnicy pruskiej, a dalej nieogłoszenie takiego planu publicznie wywołało niepotrzebne nieporozumienia.</u>
<u xml:id="u-15.37" who="#EdwardDubanowicz">Nie chcemy, Wysoka Izbo, mnożyć tych uwag i zastrzeżeń, chociaż niestety i w tej dziedzinie, którą p. Prezydent z pewnością radby postawić na pierwszem miejscu, w dziedzinie rolnictwa, mielibyśmy nie jedno, do powiedzenia. Nie widzimy, mianowicie dość energicznego starania, a przedewszystkiem umiejętności odpowiedniego Ministerstwa, ażeby podnieść produkcję rolną i zapobiec wreszcie fatalnej gospodarce w lasach rządowych. Akcja odbudowy kraju i rolnictwa, na wschodzie zwłaszcza jest zawsze jeszcze więcej na papierze, niż w życiu. Parcelacja, któraby tak znakomite mogła robić postępy, zwłaszcza przy pomocy instytucji prywatnych pod kontrolą Rządu, została niestety zatamowana i włościanie niejednokrotnie, mając sporo nagromadzonego grosza nie mogą zań zakupić ziemi.</u>
<u xml:id="u-15.38" who="#EdwardDubanowicz">Ufamy, że we wszystkich tych kierunkach Rząd spełni całkowicie swoje obowiązki. Jesteśmy też gotowi poprzeć go dalej, jak popieraliśmy dotąd. Jesteśmy gotowi mimo, a raczej dlatego także, że obecny jego kierownik, oczywiście przy pomocy czynników innych, przyczynił się w znacznym stopniu do obalenia obu poprzednich gabinetów.</u>
<u xml:id="u-15.39" who="#komentarz">(Poruszenie)</u>
<u xml:id="u-15.40" who="#EdwardDubanowicz">A przecież oba te gabinety nie były bez pożytku dla Państwa Polskiego: pierwszy z nich — gabinet p. Prezydenta Paderewskiego przywrócił Polsce normalny kontakt z Zachodem; przywrócił krajowi spokój wewnętrzny i równowagę stosunków wewnętrznych, drugi zaś rząd p. Prezydenta Skulskiego był pierwszym w Polsce gabinetem parlamentarnym, był rządem, który zrobił niejedno na polu uporządkowania stosunków wewnętrznych, i który przez wniesienie opartego na umowie 4 centrowych stronnictw projektu konstytucji postawił nakoniec tę sprawę na gruncie realnym.</u>
<u xml:id="u-15.41" who="#EdwardDubanowicz">Mimo to, a nawet, jak powiedziałem częściowo i dlatego nie zamierzamy przeciwstawiać się obecnemu gabinetowi i życzymy gorąco jego kierownikowi, ażeby się utrzymał jak najdłużej przy sterze. Ciężkie, to i trudne zadanie, pojmuję dobrze, przyszłość oceni je należycie. Poparliśmy go wszyscy, poparliśmy go kiedy kraj był w krytycznej chwili najazdu bolszewickiego i dzięki temu uchyliliśmy wspólnemi siłami grożące niebezpieczeństwo. Chcemy iść z nim razem także i w obecnej pokojowej pracy nie możemy się jej przypatrywać biernie i sceptycznie. Musimy wyzyskać każdą chwilę danego nam czasu, ażeby tworzyć, budować przyszłość Polski, przyszłość, którą inni tak lekkomyślnie i tak zaciekle w dzisiejszej dobie podważają.</u>
<u xml:id="u-15.42" who="#komentarz">(Brawo)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma poseł de Rosset.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Wysoki Sejmie! Wczoraj nie wyszedłem z Sejmu zbudowany przemówieniami, miałem to samo zresztą uczucie, co mój kolega, poprzedni mówca Dubanowicz. Nic dziwnego zresztą, bo w kraju, w którym idzie z odbudową wogóle tak ciężko i budowanie naszych charakterów i myśli nie odbywa się z łatwością. Więcej wczoraj słyszeliśmy o partiach, aniżeli o rzeczy samej, a krytyka, która miała sięgnąć Premiera, ta krytyka sięgała w przeszłość i najniesłuszniej, że tak powiem, na barki obecnego gabinetu wkładała ciężary, które w istocie należą do poprzednich gabinetów, o ile słusznie nota bene i te poprzednie gabinety pod tym względem należy obciążać.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Dla przykładu przytoczę sprawę Ministerstwa Skarbu. Ministerstwo to było w ręku panów: Englicha, Karpińskiego, Bilińskiego i Grabskiego, zanim przeszło do Ministra, który w ostatniej dobie objął ten trudny mandat. Otóż poza p. Bilińskim co do reszty zdawałoby się, że stronnictwo, które wczoraj tak utyskiwało pod tym względem, przyjmuje największą odpowiedzialność i zrzekanie się tej odpowiedzialności twierdzeniem, że Minister nie mógł wpływać na inne ministerstwa, nie zgadza się z praktyką życiową; bo praktyka przedewszystkiem wykazuje, że wszystkie ministerstwa niestety są zależne od Ministerstwa Skarbu jako tego, co szafuje funduszami. A oprócz tego pan Władysław Grabski dłuższy czas zajmował stanowisko premiera i Ministra Skarbu jednocześnie, a więc miał możność prowadzenia polityki takiej, jaką należało; przypuszczam, że pod względem skarbowości zrobił wszystko, co mógł, i że nie tu leży źródło tych nieszczęść, które i nasza skarbowość napotyka. Więc nie chcę winić nikogo, chcę powiedzieć, że również jest niesłuszne zwalanie tej winy na tych, którzy jak np. obecny Minister Skarbu najmniej dotychczas są temu winni.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Ale, proszę Panów, nie jest to jedyne z wczorajszych pozostałych mi wrażeń. Pomijam, że dyskusja zeszła na temat, który tak daleki był od dyskusji nad mową premiera, że zastanowić by się należało, czy słusznie do tej debaty użyty został. Mój kolega i przyjaciel p. Dębski, jako przewodniczący stronnictwa, wystąpił w roli obrońcy swego premiera i obecnego Rządu. Zadanie tak trudne w tym Sejmie, bo po raz pierwszy się zdarzające, że może niezupełnie tak wyglądało, jak wyglądać powinno było.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Otóż my się tem będziemy różnili, że wprost i otwarcie powiemy, że podtrzymujemy ten Rząd dlatego, że w Rządzie tym mamy naszego przedstawiciela, i że dopóki ten przedstawiciel jest w nim, jesteśmy w porozumieniu z całem Ministerstwem, rozumiemy co się tam dzieje, mamy odpowiedni wpływ, a więc i odpowiedzialność i na zasadzie tej Gabinet cały podtrzymujemy. A jeżeli chodzi o Pana Prezydenta Witosa, to trzeba przyznać, że od czasu, jak objął władzę gabinetu w swoje ręce, zyskał sobie swoimi rozumnymi przemówieniami nie tylko wśród nas posłów i nie tylko wśród swoich kolegów ministrów, ale wśród całego społeczeństwa szacunek i uznanie. W tych warunkach ułatwione jest nam zadanie powiedzenia krótko i węzłowato, że rząd pana Witosa, dopóki jest w tym składzie, o jaki chodzi w tej chwili, dopóki jest w takim związku z nami, w jakim się obecnie znajduje — popieramy i życzymy mu podobnie jak mój poprzednik, jak najtrwalszego bytu. Trwałość bytu, proszę Panów, zależy oczywiście od utworzenia silnego rządu i o ten silny rząd nam chodzi. I jeżeli pragniemy tego silnego rządu, to wymagamy go nie jednostronnie od Rady Ministrów i poszczególnych ministrów, ale wymagamy go i od Sejmu i od społeczeństwa. My uważamy, że Sejm swojemi pracami komisyjnemi nieraz temu przeszkadza. Komisje, które częstokroć przekraczają granice kompetencji sejmowych i wkraczają w dziedzinę bezpośredniego rządzenia, nie tylko sprawom nie dopomagają, ale sprawy utrudniają, sprawy wprowadzają na drogę zadrażnień, które nie prowadzą do żadnego celu. Przeciążenie naszych komisji sprawami do nich nie należącemi, wcale nie przyczynia się do utrwalenia silnego rządu, a przeciwnie rząd ten osłabia.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Pragnęlibyśmy, aby nasi ministrowie i przedstawiciele Rządu nie siedzieli w komisjach jak na ławie oskarżonych, lecz aby zrozumieli, że członkowie komisji są współpracownikami ich, i że po to podnoszą te sprawy, żeby wspólnie z nimi poprowadzić tak lub inaczej nawę danego ministerstwa. Natomiast ten sposób, który dziś zaczyna wchodzić w modę, że ministrowie zastępują się podrzędniejszymi urzędnikami, nie może mieć zastosowania, jak również musimy wymagać, aby Rząd tak poważne w komisjach zajmował stanowisko, aby wkraczanie w dziedziny obce, wtrącanie się w bezpośrednią administrację nie było nadal w naszym Sejmie tolerowane.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Tyle uwag ogólnych. Oczywiście ekspose każde rozpoczyna się sprawami zagranicznemi. One stanowią sedno zwłaszcza w naszym kraju, gdzie ustrój dopiero powstaje, i tutaj na wielkiej fali politycznej przedewszystkiem wybija się sprawa ostatnich odwiedzin Naczelnika Państwa we Francji i wynika stąd szereg konsekwencji.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#AleksanderHenrykdeRosset">O sprawach tych, zwyczajem, który u nas jest stały, będziemy zbyt późno poinformowani. Narazie nic nie możemy powiedzieć. Nie jest tak jak we Francji, gdzie np. dzisiaj odbywa się posiedzenie konferencji ambasadorów, a jutro już Izba deputowanych zabiera głos; u nas to nastąpić może później może b. późno, może tylko na skutek jakiejś interpelacji. Ale mniejsza o to. Na razie nie wiemy, co się dzieje, mamy tylko jedno ogólne wrażenie, że dochodzimy do celu, to jest do tego związku z Francją, który był wyrazem niejednokrotnych życzeń naszego Sejmu. Czy istotnie, jak tu zaznaczono wczoraj, trzeba było to zrobić dwa lata temu, tego nie wiem, bo wiem i znam swoje pragnienia a raczej nasze pragnienie, ale nie wiem, jakie pragnienie było wówczas we Francji. W moim rozumie przedstawia się rzecz w ten sposób, że dyplomatycznie rzecz biorąc, sojusz nasz może przed dwoma laty krępowałby pod wieloma względami i nas i Francję.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#komentarz">(Głos: Tak jest!)</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#AleksanderHenrykdeRosset">I może nie byłby dla nas tak korzystny. Trzeba pamiętać że linię Cursona nie sam Curson ustanawiał, trzeba pamiętać że nasza polityka na wschodzie była polityką naszą, lecz nie polityką Ententy, że stanowi ona zaszczytną kartę naszego prowadzenia spraw polityki zagranicznej, i że nie koniecznie proszę Panów byłoby pożądane związywać się warunkami przedwczesnemi, któreby tej polityki realizować nie pozwoliły. Tem goręcej witam w dniu dzisiejszym ten sojusz, choć może niesłusznie temu związkowi nadaję taką nazwę. Ale tem goręcej go witam obecnie, że widzę w tym fakcie dowód, że istnieje już porozumienie nie tylko w stosunku wzajemnym naszym do Niemiec i Wersalskiego Traktatu, ale zarazem w stosunku do naszego przyszłego pokoju w Rydze.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Oczywiście od Francji niedaleko do Anglii z jednej strony, a z drugiej strony gdy się mówi o sprzymierzeńcach, mówić należy i o Anglii, tembardziej, że fakty stwierdzają, iż Anglia poniekąd schodzi ze swojego stanowiska i że w dalszym ciągu gorąco podtrzymuje swojego sprzymierzeńca, Francję. Tu nam, którzy nie jesteśmy zawodowymi dyplomatami, wolno jest mówić nieco inaczej i wolno powiedzieć, że z tego co uszu naszych dochodzi z rozmów z dyplomatami angielskimi, można wnosić, że pomiędzy Anglią i Polską zapanują jak najdoskonalsze stosunki wtedy, gdy sprawa naszych granic będzie uregulowana. Nie dziwię się, że Anglia ma tego rodzaju poglądy na sprawę polską, ale dziwiłbym się Polakom, gdyby byli z tego zadowoleni. Przeciwnie, uważamy, że przyjaźń nasza z Anglią jest tem pożądańszą w chwili obecnej, im więcej mamy dowodów, że stosunek Anglii do nas nie opiera się na przyjaźni. Przyjaźnią nie możemy nazwać całego szeregu aktów, w których systematycznie i jawnie rząd Jego Królewskiej Mości sprzeciwia się najżywotniejszym interesom naszego narodu. To też wzmianki, które donoszą, że Rząd Brytański zwrócił się do Pana Ministra Przemysłu i Handlu z zaproszeniem go na narady w sprawach ekonomicznych, cieszą nas wielce, bo składają dowód, że rząd angielski chce wejść z nami w bliższe stosunki. Tylko, że pragnieniem naszem byłoby, ażeby nie traktowano naszego kraju i naszego narodu tak, jak Sowdepję, by nie pertraktowano z nami wyłącznie tylko o sprawach ekonomicznych, zaniedbując tę część wielką i doniosłą akcji politycznej, którą my, jako naród w dalszym ciągu — jeśli tak chcą — romantyczny, stawiamy ponad złoto i chleb powszedni.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(Brawa)</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Na tle tych stosunków, o których mówiłem, wysunęła się również i sprawa Rumunii i cieszymy się, że choć późno, choć nie wówczas, gdy pod Warszawą byli bolszewicy, ale przynajmniej dziś te stosunki dochodzą do tego punktu, na którym, zresztą niezależnie od sytuacji, w której znajdowali się wrogowie, stała polska dyplomacja, która pragnie oddawna zespolić wszystkie narody, które powstały lub rozszerzyły się kosztem Rosji i utrzymać na takiem stanowisku, któreby zabezpieczyło całemu światu wieczysty, jeśli wolno tak się wyrazić, pokój. Chcemy pokoju, który umożliwi dobre sąsiedzkie z Rosją stosunki to znaczy, że zapewnionoby wobec Rosji front taki, który nareszcie zabezpieczy to, co niegdyś Rosja zdobyła niesłusznie a słusznie dziś odstępuje, gdy przechodzi w okres innego swego istnienia, nie imperialistycznych zdobyczy, gdy już tak samo jak każdy inny naród, pragnie żyć swojem własnem życiem, a nie kosztem innych pobitych narodów.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Krytyka spraw politycznych dotyka u nas przeważnie, że tak powiem, osobistości. Była podnoszona cała sprawa dyplomacji, ale podnoszono ją pod adresem poszczególnych osób i to, muszę przyznać, nie odpowiada godności Sejmu, ażeby używano argumentów przeciw ludziom takich, jak ich tytuły hrabskie i książęce, zamiast, ażeby te zarzuty skondensowały się na najbardziej umotywowanych rzeczach. Wiem, że w Paryżu nie robią z owsa ryżu, ale i to wiem, że jeśli ocenić stosunki, jakie istnieją pomiędzy polskim rządem a innemi, to koniec końców te stosunki w Paryżu wyglądają lepiej, niż gdzieindziej i doprowadziły do odwiedzin Naczelnika państwa i do tych warunków przyjęcia, które bądź co bądź świadczą, że nasz przedstawiciel tam zachował się odpowiednio. To też kiedy jak kiedy, ale nie tego dnia właśnie, był czas o tej sprawie i w ten sposób mówić jak się mówiło o panu Zamojskim. Przeciwnie, powiem raczej, że pod adresem nietytułowanych posłów za granicą miałbym coś więcej do powiedzenia.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Przedewszystkiem przypomina mi się p. poseł przy Watykanie, któremu niejednokrotnie bądź w komisji, bądź tutaj robiono zarzuty. Muszę zwrócić uwagę Rządowi naszemu stanowczo na te anormalne stosunki, jakie panują w Rzymie, w naszej reprezentacji Watykańskiej. Przedewszystkiem zapomnieliśmy o jednej rzeczy: nie mamy do dziś dnia konkordatu, nie wiemy jak ta sprawa stoi, czy my na razie opieramy nasze stosunki z Watykanem na którejkolwiek z tych koncepcji, które dawniej nasz kraj łączyły z Watykanem? Przypuszczam, że Rząd, jak z natury rzeczy należy, dobrał tę koncepcję, która dla Rządu Polskiego i dla naszej państwowości jest najdogodniejszą. Jeśli sobie wyobrazimy, że to jest niemiecka czy rosyjska, to przyznają mi zapewne koledzy, że stanowisko wysłannika Watykanu p. Rattiego tutaj zasługuje na pewną rozwagę, tembardziej, że o ile szło o Śląsk nie było stąd pożądanych rezultatów. Wiadomo, że kroki pod tym względem przedsięwzięte uzyskały zmianę kierunku, ale uzyskały ją dzięki wędrówce naszego czcigodnego krakowskiego biskupa Sapiehy i kol. naszego Arcybiskupa Teodorowicza, nie zaś dzięki naszej dyplomacji. Tak rzeczy chyba stać nie powinny.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Żaden naród śmielej jak my nie ma prawa żądać uregulowania swojego stosunku do Watykanu jak się należy, bo nie może być tam w Stolicy Apostolskiej najmniejszej wątpliwości, żeby w kraju tym bądź społeczeństwo, bądź reprezentujący go Sejm wystąpiły w jakikolwiek sposób przeciwko kościołowi katolickiemu. Natomiast mamy prawo żądać i wymagać, żeby tam, gdzie chodzi o interes naszego Państwa, polityka Watykanu nie krzyżowała się z naszą.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(Głosy: Bardzo słusznie!)</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Jeśli już mówię o osobach, to przykro mi, ale muszę powtórzyć ze wszech stron napływające skargi na to, że reprezentacje nasze w różnych miastach państw zagranicznych nie dbają zupełnie o interesy bądź naszego przemysłu, bądź naszego handlu, bądź wogóle naszych obywateli, że starają się tylko o nawiązanie jak najlepszych stosunków towarzyskich z rządami, by jak najprędzej wprowadzić je do salonów ambasad polskich...</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(P. Dębski: Rauty świetnie się udają!)</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#AleksanderHenrykdeRosset">... co jest rzeczą i konieczną i potrzebną, ale bynajmniej nie stanowi głównego zadania danej ambasady. Powiem więcej, że jeżeli nasi dyplomaci pójdą po tej drodze, to polskie ambasady dalej szanowane nie będą. Obcy uszanują je tylko wówczas, jeżeli zrozumieją, że to są nie tylko ludzie wysoko pod względem towarzyskim stojący, nie tylko dyplomaci prowadzący dyplomatyczną akcję, ale że są to także rzetelni przedstawiciele swego narodu i rzetelni obrońcy praw swoich współobywateli.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Nie jest takim np. nasz poseł Kamieniecki w Rydze, na którego skargi ze wszystkich stron przychodzą i dają powód do interpelacji w Sejmie z powodu zaniedbywania obrony interesów obywateli polskich, polskości, i t. d., i t. d.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Ale jak powiedziałem, będzie czas kiedyindziej przy innej sposobności te rzeczy poruszyć. Ażeby skończyć z naszą dyplomacją, chcę podnieść jeszcze jedną sprawę. Była tutaj deputacja Białorusinów. Nie należymy do ludzi miękkich, przeszliśmy wojnę i stwardniały nam w tej wojnie serca, jesteśmy też do tego przyzwyczajeni, że petycje napływają ze wszystkich stron; a jednak krwawiło się serce i łzawiło się oko, gdy się słyszało tych kilkudziesięciu włościan i robotników, którzy przybyli z Mińszczyzny i dalekich stron Białorusi, prawosławnych w przeważnej liczbie, pozatem katolików, i przynieśli nam podpisy tysięcy ludzi, także żydów choć każdy podpis położony był pod grozą śmierci dla nich i dla ich rodzin. Opowiadali nam o strasznych stosunkach, jakie tam panują. Sądzę, że nasza delegacja w Rydze, która ciągle znajduje się w opresji i w opałach z czego dziś wynikła nawet sprawa dwóch więzionych kobiet, powinnaby wyzyskać sytuację i stanąć w obronie tego nieszczęśliwego ludu, który przecież, zanim się te sprawy rozstrzygną, ma prawo choćby w granicach Sowdepji domagać się swoich autonomicznych praw, bo te prawa zastrzegła sobie Sowdepja co do nas i my w stosunku do niej. Sądzę, że dyplomacja nasza powinna jak najszybciej wysłuchać tych skarg, zanieść je w odpowiednie miejsce i żądać od pana Jofego i jego towarzyszy natychmiastowego ukrócenia tych gwałtów, które tam się dzieją nad życiem, mieniem i sumieniem tamtejszej ludności.</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest)</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Bardzo niedawno dowiedzieliśmy się, że sprawa Galicji Wschodniej wchodzi na porządek dzienny Ligi Narodów, wchodzi ona z ramienia p. Petruszewicza i oto delegat nasz p. Aszkenazy na gorąco ma jechać regulować tę sprawę. Podobno akt ten został wniesiony 28 listopada do Ligi Narodów, podobno do tego czasu leżał w szufladzie naszego Ministra Spraw Zagranicznych i podobno obecnie dopiero zajęto się tą sprawą. Nastręcza mi ona znowu myśli pochmurne i znowu sądzę, że jednak dyplomacja nasza nie stoi na tem stanowisku, którego wymagaliśmy dla obrony naszych interesów politycznych.</u>
<u xml:id="u-17.24" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Smutnem wydarzeniem ostatniej chwili jest to, że jednocześnie z pobytem Naczelnika Państwa w Paryżu Rada Ambasadorów przypieczętowała ostatnią pieczęcią sprawę Śląska Cieszyńskiego. Nie chodzi mi o sam fakt, ale chodzi mi więcej o to, że chwilę wybrano bodaj czy stosowną i że świadczy to, że jednak polityka w stosunku do nas bywa rozmaita.</u>
<u xml:id="u-17.25" who="#AleksanderHenrykdeRosset">W przemówieniach wczorajszych wysuwano sprawę konstytucji. Leży ona także i w programie naszego premiera, który akcentował silnie konieczność zakończenia tej sprawy. Zdaje mi się, że jesteśmy obecnie na dobrej drodze. Ale jeżeli tu jeden z mówców t. zw. lewicy, bo u nas tak się dzieli, że faktycznie dobrze niewiadomo, gdzie kto jest, jeżeli jeden z mówców lewicy tak utyskiwał nad tem, że Konstytucja w kilku paragrafach czy też w całości wydaje mu się reakcyjną, to wynika stąd, że i lewica musi zrozumieć, że większość w tym Sejmie wypowiada się za Senatem. Z faktem tym należy się pogodzić, a raz pogodziwszy się myśleć nad tem, aby pozostałe paragrafy tej Konstytucji poszły, że tak powiem w tym samym sensie, bardziej na lewo, żeby odpowiadały nowoczesnym wymaganiom i rzeczywiście nie trąciły myszką, jak to z niektórych paragrafów czuć się daje. Niechże lewica raz zrozumie, że my chcemy mieć Polskę potężną, chcemy mieć Polskę praworządną i poważną. Poważny kraj bez Senatu się nie obejdzie i my Senat przeprowadzimy.</u>
<u xml:id="u-17.26" who="#komentarz">(Brawa na prawicy)</u>
<u xml:id="u-17.27" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Jeżeli mowa o konstytucji, a nie mam innej sposobności żeby sprawę tę poruszyć, muszę powiedzieć, że boleję nad tem, iż konstytucja ta nie ujmuje jednej zasadniczej sprawy, o czem już tu mówiłem na jakimś zaniedbanem posiedzeniu Sejmu, mianowicie sprawy centralizacji, lub decentralizacji. Poświęcono jej kilka tak niejasnych artykułów, że nie dają one zupełnie wskaźnika, po jakiej drodze ma iść nasz przyszły rząd. Z tego wszystkiego, z czem mamy do czynienia, widać, że mieliśmy rządy centralistyczne, i że szliśmy w kierunku wzorów francuskich, pod każdym względem. Będzie to zadaniem naszego stronnictwa, iż będziemy wymagali pod tym względem zmian, i będziemy bronili zasady decentralizacji, która polega na możliwem ograniczeniu interwencji państwa w zakresie samorządu. Nie możemy ograniczać oddanego temu samorządowi zakresu działania, a tem samem i zakresu sił podatkowych i kosztów finansowych, do których ma prawo ta dziedzina administracji państwowej, i w tym kierunku pracując ten punkt postawimy na pierwszym planie, nie zapominając o drugim bezwzględnym warunku decentralizacji rządu, a zarazem nowoczesnego, postępowego państwowego ustroju, to jest o poddaniu wszystkich spraw sądom i o prawach obywatela, w stosunku do Rządu takich samych jak Rządu do niego za pośrednictwem zwykłych sądów z pominięciem wszelkich koncepcji opartych na zasadach administracyjnych i tych, które tak wspaniale kwitły w Austrii, w Niemczech i do dziś dnia kwitną we francuskiem Konseil d'Etat. Wprawdzie w przemówieniu p. Witosa spotykamy pojęcie samorządu, sprawa ta jest tu poruszona, ale nie jest to istotne zrozumienie tego, co my przed samorząd rozumiemy. Mówiąc o samorządzie, kończy p. Witos że Polska jako dowód stworzyła już projekt samorządu autonomicznego dla przyszłego Śląska. Tu chodzi o zupełnie inną rzecz. Samorząd autonomiczny Śląska, ewentualnie dla innych prowincji, jest robotą ściśle polityczną, wynikającą z rozmaitych założeń o przesłankach ciągle politycznych. Nam chodzi o samorząd, któryby cały dział gospodarki społecznej ujął w swoje ręce i tym sposobem wciągnął w te czynności społeczeństwo, usuwając interwencję Rządu do musowych konieczności, do granic, po za któremi sprawy społeczeństwa nie powinne już być przedmiotem rządowej opieki tak — jak nam wiadomo — niepraktycznej i szkodliwej.</u>
<u xml:id="u-17.28" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Przechodząc właśnie do spraw administracyjnych muszę zaznaczyć, że w istocie wszystko to, co zrobił rząd p. Witosa, wskazuje, że choć zrobił jeszcze nie wiele, ale wszedł na drogę, która ma za zadanie ukrócić dotychczasowy system biurokratyczny i kasować rozmaite instytucje, o których szkodliwości jest przekonane całe nasze społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-17.29" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski: Ale propagandy zagranicznej jeszcze nie ruszył)</u>
<u xml:id="u-17.30" who="#AleksanderHenrykdeRosset">O propagandzie zagranicznej p. Witos nic nie mówił, a więc i ja nie mówię, a zresztą wczoraj mówił o tem kolega Głąbiński, więc po cóż mam robić plagiat.</u>
<u xml:id="u-17.31" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Otóż z tego sprawozdania widzimy, że istotnie wszystkie instytucje szkodliwe będą usunięte. Że Urząd Walki z Lichwą zostanie zniesiony, to jest rzeczą piękną, chodzi tylko o to, co go zastąpi i czy Pan Minister Sprawiedliwości potrafi w dostatecznie szybki sposób przeprowadzać sprawy sądowe, bo jeśli kwestia lichwy będzie szła normalną drogą, to nie osiągnie się zapomocą zwyczajnego sądownictwa pożądanych rezultatów. Ale muszę przyznać, że jeśli weźmiemy sprawę zatrucia chlebem, sposób i czas, w jakim Minister Sprawiedliwości sprawę tę załatwił, to możemy powiedzieć, że obawy moje zdają się być płonnemi.</u>
<u xml:id="u-17.32" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Czytaliśmy że likwidacja, względnie reorganizacja Guzy jest na ukończeniu. Żałuję, że dziś w Sejmie epoletów jest tak mało, raczej wcale niema i zapewne nikt nie powie im, co mówić będę w tej sprawie. Zniesienie Guzy było uchwalone w podkomisji, w której brałem udział. Komisja Spraw Wojskowych uchwaliła to jednogłośnie, gdyż w istocie był to organizm w organizmie i chociaż pod pewnym względem funkcjonował dobrze, lecz pod innemi, jako nie wchodzący organizacyjnie w skład Ministerstwa, był szkodliwy i anormalny.</u>
<u xml:id="u-17.33" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Chcąc wprowadzić wojskową subordynację, zgodziliśmy się na reformę przedstawioną przez Wiceministra Michaelisa i innego generała, którzy zdaje się niedobrze sobie zdawali sprawę z tego, co czytali. Otóż, czytali nam ci panowie, że będzie centrala poddana bezpośrednio pod zarząd Wiceministra Wojskowości że, będzie rozdawała zamówienia na wszystkie materiały potrzebne i niezbędne dla wojskowości, czyli to samo co czyniła Guza, która jednak nie miała dostępu do p. Wiceministra. Natomiast poszczególne departamenty w zakresie swoich specjalności będą mogły robić poszczególne kupna i zakupy komunikując je następnie temu centralnemu urzędowi. Taki ustrój był mądry i słuszny, Komisja go zaakceptowała i taka reforma miała nastąpić. Ale dowiadujemy się, że tego centralnego urzędu się nie stwarza, a tym departamentom rozdaje się władzę, wzmaga się je liczebnie i chce się rozproszkować tę robotę.</u>
<u xml:id="u-17.34" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Jest to niebezpieczeństwo wielkie; poszczególne te instytucje, nie ulegające odpowiedniej kontroli a konkurujące między sobą, stworzą to, co było najgorsze zarówno w intendenturze, jak w Guzie. To też zwracam uwagę Rządowi, że takie wykonanie uchwały komisji byłoby nadużyciem i że Guza nie powinna być tknięta, dopóki nie zostanie organizacja tamtych rzeczy ostatecznie przeprowadzona.</u>
<u xml:id="u-17.35" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Z Urzędem Węglowym z przywozem i wywozem mają się też załatwić, byleby tylko było co wywozić.</u>
<u xml:id="u-17.36" who="#komentarz">(Głos: Zwykle przecież węgla wcale niema)</u>
<u xml:id="u-17.37" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Niestety nie wierzę, aby po przyłączeniu Śląska było o wiele więcej węgla.</u>
<u xml:id="u-17.38" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Mógłbym przejść do spraw kolejowych, ale nie mam ochoty mówić o tem, bo podobno stosunki się tam poprawiają, a mówiłbym tylko o złodziejstwie, złodziejstwie i złodziejstwie towarów na kolejach.</u>
<u xml:id="u-17.39" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Chwileczkę czasu muszę poświęcić sprawie poznańskiej. Nie leży to w mojej specjalności choć kiedyś tutaj pierwszy podniosłem sprawę unifikacji, ale Panowie wiedzą, że Poznańczycy chcą unifikacji i nie chcą. Jak się razem zbiorą, to są zawsze zunifikowani w gabinecie na górze a tylko czasem w Sejmie dzielą się co do swoich zapatrywań.</u>
<u xml:id="u-17.40" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Podług mnie rzecz polega na tem, że panowie Poznańczycy, wychowani w niemieckim regimie, w swoim czasie po niemiecku urządzili swoje gospodarstwo, licząc na to, że ekonomię i życie społeczne można wbrew prawom fizyki, wbrew prawom ekonomicznym gwałcić. I chociaż dwa naczynia połączone z sobą jedną rurką muszą mieć płyn na jednej wysokości, oni robili wszystko co można, aby płyn z jednej strony rurki do drugiej nie przeszedł. Płyn przeszedł, a okradzionymi okazali się Poznańczycy; okradziono ich w miastach i na prowincji doszczętnie, zabrano im po psiej cenie wszystkie zapasy, na których mogli zrobić majątki, zabrano im zboże za bezcen i potem zaczęto wykupywać domostwa i ziemię również za bezcen. Zdewaluowano im najniesłuszniej markę i to samo narzucono Pomorzu. Stąd ta nauka, że nie unifikacja, ale przeciwnie, odwrotna polityka jest powodem nędzy Poznańskiego. I dziś trzeba na gwałt robić rozmaite zastrzeżenia pod tym względem, ażeby tych ludzi do reszty nie pozbawić środków istnienia, pozbawiwszy ich przedtem kapitałów, które mieli nagromadzone, aby — chociaż mają jeszcze dziś niższe ceny, nie dać im teraz naszej drożyzny. Oczywiście Poznańczycy buntują się, ale buntują się przeciw nam zamiast buntować się przeciwko swoim, którzy ich w tę kabałę wpakowali.</u>
<u xml:id="u-17.41" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-17.42" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Darujcie Panowie, że Was tak długo nudzę, ale już kończę. Jeszcze wobec tego, że tu rozmaici mówcy łaskawie mówili o swoich partiach, i ja coś o swojej powiem.</u>
<u xml:id="u-17.43" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-17.44" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Te poprzednie partie utyskiwały na to, że nie wszystko jest tak pięknie, jakby chcieli w tym świecie urządzić. Bo naturalnem dążeniem każdej partii jest swój własny rząd, i żadna z partii nie może się na to zdobyć, żeby dopóki tego rządu własnego nie będzie miała, była zadowolona z rządów i nie będzie też rządu, któryby w całości zadowolił nasze przekonania i zapatrywania. Z tem trzeba się pogodzić a nie jęczeć przy każdej sposobności i utyskiwać na fakty, którym sami jesteśmy winni. Jeśli w mojem przemówieniu powiedziałem, że jesteśmy kontenci ze swego ministra i staramy się za pośrednictwem jego być w odpowiednim kontakcie z Radą Ministrów, to tem zaznaczyłem swoje pragnienia na chwilę obecną, mając to uczucie, że może i mnie się uda w przyszłym Sejmie mieć mandat i należeć do ugrupowania zwycięskiego, jak to obiecuje sobie kolega Stapiński. Obiecuję sobie, że wejdziemy tu tak licznie, że zajmiemy środek i boki i utworzymy rząd mieszczański i zobaczycie Panowie, jak ładnie będzie wówczas w miastach, a może źle na wsi.</u>
<u xml:id="u-17.45" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-17.46" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Otóż proszę Panów, pozostały mi jeszcze dwa ministerstwa: jedno, o którem chciałbym mówić, a drugie o którym wołałbym nie mówić, ale niestety kojarzą się one ze sobą tak dalece, że zmuszony jestem mówić o obu wspólnie. Chodzi o Ministerstwo Skarbu i Ministerstwo Przemysłu i Handlu. W rozmaitych krajach, we Francji, w Austrii rozróżniano ministerstwo skarbu i ministerstwo finansów. U nas te rzeczy zbiegły się w jednej osobie i dzięki tym anormalnym warunkom, jakie stwarza wojna, Ministerstwo Skarbu swoje ręce rozprzestrzeniało coraz szerzej i przytem nie mogło ścisnąć dłoni zachłannej, bo nie mogło tego wszystkiego ogarnąć; a tymczasem przez te palce przeciekało wszystko i nic nie wpływało do skarbu. Ta zachłanność Ministerstwa Skarbu dała najfatalniejsze owoce. My, którzy mieszkamy tutaj w Kongresówce ze zdumieniem patrzymy, że nie płacimy podatków, które płaciliśmy nawet za czasów rosyjskich.</u>
<u xml:id="u-17.47" who="#komentarz">(Głos: Tak samo i w Małopolsce. Urzędnicy odsyłają tego, co chce oddać złoto, do banków prywatnych)</u>
<u xml:id="u-17.48" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Tak jest. W Paryżu dzienny dochód z marek naklejanych na rachunkach w sklepach, w restauracjach, przynosi milion franków, a u nas nic niema. Wszędzie, w sklepach, w jadłodajniach, gdzie wejdę, mam tylko awantury, a niektórzy ze zdumieniem słyszą, że takie nalepki powinny istnieć. Pisałem i mówiłem kilkakrotnie Ministrowi, ażeby druki odpowiednie zrobił i w każdym magazynie i w każdej restauracji umieścił. Uchwaliliśmy ten podatek i jest kara na tych, co nalepek nie dają i co przyjmują kwitki bez nalepek, a jednak nikt tego podatku nie płaci. Ministerstwo Skarbu korzysta tylko z takich podatków, które za nie bierze kto inny. Mianowicie zbierają za niego banki, zbierają różne instytucje i te dochody wpływają, ale żeby czasem te dochody nie pokryły chociażby części wydatków państwowych, więc jednocześnie Ministerstwo Skarbu zakłada różne przedsiębiorstwa, na których traci grubo więcej pieniędzy, niż przypadkiem kapnie z innej strony. I zakłada monopol tytoniowy, sprowadza po 3 marki papierosy, a sprzedaje po marce, to samo jest z innemi wyrobami i t. d. Za pomocą Sejmu wydano ustawy monopolowe tego rodzaju, że normalny zysk jest niemożliwy. Wierzcie mi Panowie, że dziś oprzeć skarb można głównie, jeżeli nie wyłącznie na konsumcyjnych podatkach, nie pomijając rzecz jasna tych podatków, które skarb nakłada jako podatek skarbowy, dochodowy, przymusowa pożyczka, ale których również się nie ściąga.</u>
<u xml:id="u-17.49" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Zobaczmy co robi Ministerstwo Skarbu.</u>
<u xml:id="u-17.50" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Ministerstwo wzięło monopol tytuniowy, wódczany i chce wprowadzić monopol na cukier, handluje drzewem, naftą, wtrąca się do węgla i t. d. Zamiast te rzeczy, o ile istotnie są handlem, oddać Ministerstwu Handlu i Przemysłu, obłożyć akcyzą i dopilnować, żeby ta akcyza wpływała, wprowadzić cła wywozowe, bierze je Ministerstwo w swoje ręce i marnuje. Weźmy przykład:</u>
<u xml:id="u-17.51" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Ministerstwo Skarbu kupiło cukier. Wykalkulowało, że sprzeda go z dostawą we Francji na jesieni za cenę taką, jaka będzie wówczas, bo kalkulowało giełdowo a nie po kupiecku, że cena musi się podnieść. Tymczasem kupiec normalny zrozumiałby doskonale, że jak sprzeda na pewien termin tyle a tyle milionów cukru, to na ten termin cena cukru spadnie. Rząd powinien wziąć za prawo wywozu tyle, ile można otrzymać dodatkowo, aby wyrównać walutowe różnice, a pozatem powinien pozostawić handel kupcom, bo to jest ich rzecz, bo wogóle bóg Merkury należy do bogów tej kategorii, że państwo nie powinno się z nim zadawać. Ta rzecz stosuje się i do innych spraw. Wiadomo mi jednak, że i tutaj Pan Minister Steczkowski doskonale te rzeczy wyrozumiał i że on już na innem stanowisku stoi. Wiadomo mi, że Urząd Naftowy przeszedł już do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, i że przypuszczalnie zostanie, że tak powiem, odpaństwowiony pod względem sprytu prowadzenia interesów a upaństwowiony pod względem siły podatkowej.</u>
<u xml:id="u-17.52" who="#komentarz">(Głos: O pożyczce przymusowej niech Pan co powie).</u>
<u xml:id="u-17.53" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Więcej nie chcę Panów nudzić, bo będzie na to czas, kiedy będzie mowa o budżetach poszczególnych ministerstw.</u>
<u xml:id="u-17.54" who="#AleksanderHenrykdeRosset">Niema pana Prezydenta Witosa, a chciałem mu na zakończenie przypomnieć, że na jednem z posiedzeń czytał nam listy rozmaite anonimowe, które nie szczędziły temu prawdziwemu przedstawicielowi ludu choćby nazwy „cham”. Niech ja bez anonimów przypomnę mu Wyspiańskiego, który „chamowi” dał w ręce złoty róg. Duch Wyspiańskiego róg ten złoty oddał w jego ręce i pragnąłbym, aby premier Witos zastosował się do hasła innego poety „uderzył w czynów stal” i zrealizował siłą i wytrwałością charakteru przy pomocy naszego Sejmu mocny, silny rząd.</u>
<u xml:id="u-17.55" who="#komentarz">(Brawa P. ks. Lutosławski: Ale polityka dęta nie wiele warta).</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#StanisławOsiecki">Proponuję odroczyć rozprawę do następnego posiedzenia.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#StanisławOsiecki">Przechodzimy do wniosków nagłych, a mianowicie:</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Piechoty i tow. z klubu N. Z. L. w sprawie nabywania od Rządu powojennego kolczastego drutu przedewszystkiem przez rolników — odsyłam do Komisji Rolnej i Spraw Wojskowych.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Malinowskiego i tow. o zabezpieczenie kraju i mieszkańców Rzeczypospolitej Polskiej przed stratami, wynikającemi z klęsk pożarowych — odsyłam do Komisji Administracyjnej i Skarbowo-Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły pp. Nowickiego, Sokolnickiej i tow. z Nar. Chrz KI. Rob. i Zw. L. N. w sprawie upaństwowienia gimnazjów żeńskich w Chełmnie i Grudziądzu — odsyłam do Komisji Oświatowej i Skarbowo-Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Mierzejewskiego i tow. posłów ze Zw. L. N. o jak najszybsze wznowienie robót przy budowie kolei Płock — Sierpc, Płock — Kutno i przy przebudowie kolejki Sierpc — Nasielsk — odsyłam do Komisji Komunikacyjnej.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły pp. Kamińskiego, Gdyka i tow. z Nar. Chrz. KI. Rob. w sprawie niedostarczenia kontyngentu — odsyłam do Komisji Aprowizacyjnej.</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Diamanda i tow. w sprawie państwowej lichwy węglowej — odsyłam do Komisji Opałowej.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#StanisławOsiecki">Proponuję odbyć następnego posiedzenie we wtorek o godz. 4 pp. z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-18.10" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-18.11" who="#StanisławOsiecki">1. Pierwsze czytanie ustawy, zmieniającej niektóre postanowienia ustaw o postępowaniu sądowem cywilnem w b. zaborze austriackim (Druk Nr 2446).</u>
<u xml:id="u-18.12" who="#StanisławOsiecki">2. Pierwsze czytanie ustawy, zmieniającej ustawę z dnia 16 marca 1920 r. w przedmiocie zmiany postanowień ustaw karnych, obowiązujących w b. zaborze austriackim (Druk Nr 2447).</u>
<u xml:id="u-18.13" who="#StanisławOsiecki">3. Pierwsze czytanie ustawy o ulgach co do kwalifikacji na urząd sędziowski i prokuratorski (Druk Nr 2448).</u>
<u xml:id="u-18.14" who="#StanisławOsiecki">4. Ustne sprawozdanie. Komisji Regulaminowej w sprawie wydania posłów: ks. Madeja (refer. p. Matakiewicz), Szyszkowskiego (ref. p. Mrożewski), Ramotowskiego (refer. Ks. Dachowski), Sobka (refer, p. Grzędzielski) i Perla (refer, p. Łakota).,</u>
<u xml:id="u-18.15" who="#StanisławOsiecki">5. Dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem Komisji Administracyjnej w przedmiocie ustawy o ubezpieczeniach państwowych i Państwowej Dyrekcji Ubezpieczeń (Druk Nr 2313 i 1824).</u>
<u xml:id="u-18.16" who="#StanisławOsiecki">6. Dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem Pana Prezydenta Ministrów.</u>
<u xml:id="u-18.17" who="#StanisławOsiecki">Nie słyszę protestu, porządek dzienny uważam za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-18.18" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 8 m. 20 w.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>