text_structure.xml 171 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#RobertSmoleń">Otwieram posiedzenie Komisji do Spraw Unii Europejskiej. Dzisiejsze posiedzenie jest nietypowe, bowiem w pierwszym punkcie postanowiliśmy przedyskutować celowość utrzymywania okresów przejściowych w obszarze swobodnego przepływu osób w kontekście sytuacji na rynku pracy Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji po dniu 1 maja 2004 r. W tym celu zaprosiliśmy trójkę ambasadorów reprezentujących trzy państwa, które otworzyły swoje rynki pracy dla Polaków oraz obywateli innych krajów, które przystąpiły w tym roku do Unii Europejskiej, bez jakichkolwiek ograniczeń. Na sali są obecni ambasador Irlandii w Polsce Thelma Doran oraz ambasador Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej w Polsce Charles Graham Crawford. Spodziewamy się jeszcze ambasadora Królestwa Szwecji w Polsce Matsa Staffanssona, który dołączy do nas za chwilę. Jest obecna również trójka przedstawicieli władz brytyjskich, a mianowicie członek Rady Westminster City Angela Harvey, pracująca w Radzie Westminster City Janet Haddington oraz pracujący w londyńskiej policji Malcolm Barnard. Są to osoby, które przybyły specjalnie po to, aby na forum Komisji przedstawić pewne praktyczne wnioski wiążące się z obecnością Polaków w Wielkiej Brytanii po dniu 1 maja 2004 r. Zaprosiliśmy na dzisiejsze spotkanie również ambasadorów - lub ich przedstawicieli - wszystkich pozostałych krajów Unii Europejskiej. Uczyniliśmy to po to, aby wszyscy mogli wysłuchać specjalnych oświadczeń bądź raportów na temat tego, jak wygląda sytuacja na rynkach pracy, które po dniu 1 maja zostały otwarte bez jakichkolwiek ograniczeń. Mam informację, że obecni są: ambasador Republiki Włoskiej Giancarlo Leo, ambasador Republiki Portugalskiej Maria Margarida de Araújo de Figueiredo, Ambasador Republiki Słowenii Božo Cerar, ambasador Królestwa Hiszpanii Rafael Mendívil Peydro, ambasador Republiki Finlandii Jan Store, chargé d`affairs Republiki Łotewskiej Biruta Bera. Są też obecni przedstawiciele innych krajów Unii Europejskiej, a mianowicie Austrii, Republiki Czeskiej, Danii, Estonii, Francji, Grecji, Królestwa Niderlandów, Litwy, Niemiec i Węgier. Wszystkich serdecznie witam. Ze strony polskiej oczekujemy na przybycie wicepremiera Jerzego Hausnera, którego coś zatrzymało. Dotrze do nas, kiedy tylko pozwolą mu na to niezapowiedziane obowiązki. Przybędzie na pewno. Są obecni inni przedstawiciele rządu w osobach minister Krystyny Gurbiel, ministra Mirosława Zielińskiego, ministra Józefa Pilarczyka i ministra Tomasza Nowakowskiego. Witam członków Komisji, pracowników Kancelarii Sejmu i przedstawicieli mediów, którzy licznie przybyli na dzisiejsze spotkanie, co mnie nie dziwi, ponieważ temat jest rzeczywiście ważny i interesujący dla polskiej opinii publicznej. Mamy do czynienia z okresem przejściowym dla obywateli nowych krajów, które wstąpiły do Unii Europejskiej w tym roku. Okres ten dotyczy jednej z kardynalnych zasad, na której jest zbudowana Unia Europejska, a więc zasady swobodnego przepływu osób i pracowników. Prowadziliśmy bardzo intensywne negocjacje zmierzające do tego, żeby okresy przejściowe albo w ogóle nie były wprowadzane, albo były jak najkrótsze. Jesteśmy wdzięczni trzem krajom, które zdobyły się na to, aby nie zamykać swoich rynków pracy. Po sześciu miesiącach funkcjonowania takiego rozwiązania, chcemy zobaczyć, jakie praktyczne skutki ono przyniosło, czy sprawdziły się nasze przepowiednie, że nie ma żadnych zagrożeń dla rynków pracy państw, które je otworzyły, czy też sprawdziły się złowieszcze przepowiednie o zalewie starych krajów Unii Europejskiej przez obywateli nowych krajów przybywających w poszukiwaniu zatrudnienia i wypierających tamtejszych pracowników z miejsc pracy. Za chwilę się o wszystkim przekonamy. Chcę powitać prezesa Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej Wacława Maciuszonka.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#RobertSmoleń">Ziemia lubuska stanowi region przygraniczny, który z problemem przepływu pracowników przez granicę miał do czynienia już wcześniej. Była to jednak albo czarna, albo szara strefa. Chętnie zapytam prezesa Wacława Maciuszonka o to, jakie skutki dla polskiego biznesu mogą mieć różne rozwiązania. Myślę, że możemy w tym zakresie otrzymać ciekawą informację. Tyle tytułem wstępu. W tej chwili chciałbym prosić panią ambasador Irlandii Thelmę Doran o przedstawienie, jak wygląda sytuacja na rynku pracy w Irlandii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#ThelmaDoran">Cieszę się, że mam możliwość przedstawienia doświadczeń Irlandii w sprawach wynikających z naszej decyzji o otwarciu rynku pracy dla obywateli dziesięciu nowych państw członkowskich Unii Europejskiej, w tym Polski. Decyzja weszła w życie z chwilą przystąpienia tych krajów do Unii, tj. dnia 1 maja 2004 roku. Chciałabym teraz przedstawić względy, którymi kierował się mój rząd, podejmując wspomnianą decyzję, oraz zmiany, które wystąpiły od tego czasu. Na początku chciałabym się pokusić o dwa spostrzeżenia. Po pierwsze, ponieważ upłynęło zaledwie sześć i pół miesiąca od czasu rozszerzenia, wszelkie wnioski wyciągnięte przez władze mojego kraju co do skutków bezwarunkowego otwarcia z konieczności muszą być wstępne. Uważamy, że konieczne jest przynajmniej jednoroczne doświadczenie, żeby można było pokusić się o pierwszą obiektywną analizę sytuacji. Po drugie, wszyscy zdają sobie sprawę, że doświadczenie jednego kraju członkowskiego, w tym przypadku Irlandii, nie musi bezpośrednio być porównywalne z doświadczeniem innego kraju. Czynniki takie jak: bliskość geograficzna, język oraz wymagania rynku pracy mogą mieć wpływ na przyjęte podejście oraz doświadczenia nabyte przez kraj członkowski. Z radością informuję, że dotychczasowe doświadczenia Irlandii w związku z dopuszczeniem obywateli wszystkich krajów członkowskich do rynku pracy są bardzo pozytywne. Przedstawię teraz czynniki, które wpłynęły na naszą decyzję w tym względzie. Przez 150 lat Irlandia była krajem emigracji. Młodzież irlandzka wyjeżdżała za granicę w poszukiwaniu pracy. Sytuacja ta uległa zmianie w latach 90., kiedy szybki wzrost gospodarczy przemienił nasz kraju z kraju emigracji w kraj imigracji. Od 1997 do 2000 r. Irlandia doświadczyła bezprecedensowego wzrostu gospodarczego sięgającego 10% produktu krajowego brutto. Tak dobre wyniki spowodowały bezprecedensowy wzrost zapotrzebowania na siłę roboczą, co z kolei doprowadziło do braków na rynku pracy. Perspektywa rozszerzenia Unii Europejskiej dla każdego kraju członkowskiego wiązała się z pytaniami w sprawie swobodnego przepływu osób na terenie Unii Europejskiej. Irlandia postanowiła zapewnić pełną swobodę obywatelom wszystkich państw bez żadnych zobowiązań na rynku pracy. Ustawa o pozwoleniu na zatrudnienie z 2003 r. stanowiła podstawę ustawodawczą dla stanowiska Irlandii. Jak zaobserwował wicepremier Irlandii, ówczesny minister przedsiębiorczości, handlu i zatrudnienia, podczas rozpatrywania projektu ustawy przez parlament irlandzki w kwietniu 2003 r. projekt ten został uznany przez rząd irlandzki za coś, co stwarza fantastyczną szansę. Szansa ta polegała na możliwości wyciągnięcia przyjaznej dłoni do nowych krajów członkowskich w celu tworzenia z nimi nowych sojuszy. Wiele z krajów ma szansę znaleźć się w takiej sytuacji, w jakiej Irlandia znalazła się wstępując do EWG w 1973 r. Mam na myśli rozwój gospodarczy, wielkość i liczbę ludności. Celem ustawy było stworzenie podstaw legislacyjnych dla umożliwienia z dniem 1 maja 2004 r. pełnego dostępu do rynku pracy obywatelom nowych krajów członkowskich.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#ThelmaDoran">Od tego dnia od obywateli owych krajów nie byłyby wymagane pozwolenia na pracę w Irlandii. Decyzja, aby zapewnić obywatelom nowych państw członkowskich pełny dostęp do irlandzkiego rynku pracy, została podjęta z kilku względów. Po pierwsze - być może jest to najważniejsze - rząd i parlament irlandzki chciały wysłać mocny i jednoznaczny sygnał nowym krajom członkowskim, że zamierzamy od samego początku okazać solidarność oraz promować integrację w ramach Unii Europejskiej. W ten sposób chcieliśmy wyznaczyć ton dla długofalowych relacji pomiędzy Irlandią a wspomnianymi krajami. Po drugie, uznaliśmy - zostało to potwierdzone wynikami wyliczeń - że nie ma powodów oczekiwać nadmiernie dużych przypływów ludzi do pracy do Irlandii z nowych krajów członkowskich. Poprzednim rozszerzeniom Unii Europejskiej towarzyszyły obawy zalewu pracowników z nowych krajów członkowskich, ale obawy te nie ziściły się. Ponadto gdyby Irlandia postanowiła ograniczyć dostęp do rynku pracy poprzez utrzymywanie wymagań posiadania pozwoleń na pracę, nowe kraje członkowskie mogłyby czuć się zawiedzione, zważywszy na dość dobry stan irlandzkiego rynku pracy. Kolejny czynnik wiązał się z faktem, że emigracja ekonomiczna z ówczesnych krajów akcesyjnych w latach poprzedzających przyjęcie wspomnianej ustawy przebiegała bardzo pozytywnie. Osoby z tych krajów otrzymały około 35% czyli 13.752 pozwoleń na pracę wydanych w roku 2002, z czego 1/3 stanowiły pozwolenia wydane ponownie. Mimo istnienia dość wysokiej rotacji należy sądzić, że pracownicy z krajów akcesyjnych byli cenieni przez pracodawców ze względu na etos pracy i wiarygodność. Chciałabym również dodać, że wspomniana ustawa zawiera postanowienie, które umożliwia ewentualne ponowne wprowadzenie wymagania posiadania pozwolenia na pracę w wypadku zniekształceń na rynku pracy, które wymagałyby takich działań. Obecność podobnej klauzuli nie oznacza, że rząd irlandzki pesymistycznie postrzega nasze perspektywy gospodarcze na najbliższe lata, ani że spodziewa się zbyt dużego napływu pracowników. Rząd irlandzki uznał to jednak za roztropny krok przed rozszerzeniem w obliczu określonych niepewności. Brak podobnego zabezpieczenia oznaczałby, że irlandzkie prawodawstwo krajowe byłoby bardziej liberalne niż traktaty Wspólnot Europejskich. Ponadto byłoby to wbrew zapewnieniom udzielonym przez rząd w kontekście drugiego referendum w sprawie traktatu nicejskiego. Reasumując podejście przyjęte przez Irlandię w zakresie swobodnego przepływu pracowników z nowych krajów członkowskich wywodziło się zarówno z wyraźnych potrzeb ekonomicznych, jak i z chęci okazania solidarności z naszymi nowymi partnerami. Od dnia 1 maja do Irlandii przybyło ponad 40 tys. obywateli z dziesięciu nowych krajów członkowskich. Pośród nich 19 tys. osób przyjechało z Polski. Szacuje się, że przynajmniej 60% z nich zaczęło działać na rynku pracy. Podobnie jak wszyscy pracownicy w Irlandii, pracownicy z nowych krajów członkowskich cieszą się ochroną prawa irlandzkiego i prawa unijnego. W irlandzkim departamencie przedsiębiorczości, handlu i zatrudnienia istnieje wydział do spraw zatrudnienia, który ma na celu działanie w zakresie poszanowania praw pracowników. Cieszę się, że wytyczne w tym względzie zostały wydane w języku polskim. Niniejszym członkom Komisji przekazuję kopię owych wytycznych. Władze irlandzkie podkreślają, że jeżeli ktokolwiek dysponuje informacją na temat niewłaściwego traktowania cudzoziemców pracujących w Irlandii, powinien zwrócić się do wspomnianego departamentu. Premier Bertie Ahern wielokrotnie podkreślał, że właściwym sposobem na to, żeby Irlandia dalej się rozwijała, jest pomoc innym krajom europejskim w ich wysiłkach na rzecz wzmocnienia swojej gospodarki. Najlepiej jest szukać sposobów na podniesienie standardów tak, abyśmy wszyscy mogli przejść do nowej ery wzrostu.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#ThelmaDoran">Jak powiedziałam na początku mojego wystąpienia, przedwczesne byłoby wyciąganie konkretnych wniosków z naszych dotychczasowych doświadczeń wynikających z otwarcia rynku pracy. Niemniej jesteśmy zadowoleni z dotychczasowego rozwoju sytuacji. Obiecujemy sobie też wiele dobrego w przyszłości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#RobertSmoleń">Proszę teraz o zabranie głosu ambasadora Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej w Polsce Charlsa Grahama Crawforda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#CharlesGrahamCrawford">Mam wielką przyjemność rozmawiać z członkami Komisji. Wcześniej występowałem w Komisji Spraw Zagranicznych w Izbie Gmin. Teraz mam taką okazję do raz drugi. To naprawdę wspaniała okazja, że mogę rozmawiać o czymś, co okazało się wielkim sukcesem. Właśnie widziałem się z marszałkiem Józefem Oleksym. Spotkałem się z nim wcześniej. Przez przypadek zbiegły się dwa spotkania. Kiedy marszałek Józef Oleksy był ministrem spraw wewnętrznych i administracji spotkałem się z nim, aby powiedzieć mu, że rząd brytyjski zgodzi się na swobodny przepływ pracowników z nowych krajów członkowskich bez żadnych obostrzeń. Rozpisywały się na ten temat gazety. Pojawiało się wiele kontrowersji. Niektóre grupy polityczne namawiały Wielką Brytanię do zastosowania okresu przejściowego. Z marszałkiem Józefem Oleksym spotkałem się wtedy po to, aby oficjalnie przekazać rządowi polskiemu stosowną wiadomość. Zapytał mnie wówczas o trick, gdzie jest to, co jest napisane małym drukiem, o co naprawdę chodzi. Kiedy powiedziałem, że nie ma żadnej pułapki, cały czas domagał się, żebym powiedział mu, o co chodzi. Ze swej strony zapewniałem, że chcemy pozwolić nowym pracownikom na przyjazd do Wielkiej Brytanii. Chcemy też, aby ci, którzy pracowali tam nielegalnie, uregulowali swoją sytuację. W dniu dzisiejszym chciałbym powiedzieć, w jaki sposób to wszystko się stało. Wydaje się, że ambasador Irlandii poruszyła już wiele ogólnych kwestii. Nie będę ich powtarzał, ponieważ jest to jasne. Ogólnie sytuacja postrzegana jest przez rząd brytyjski i przeze mnie w kontekście konkurencyjności Europy oraz Strategii Lizbońskiej. Chodzi o to, aby towary, usługi, kapitał, ludzie przemieszczali się swobodnie w całej Europie. Jest to główny cel dla wszystkich z nas, dla Unii Europejskiej, dla Polski. Nawet jeśli jedna z małych części odpowiednio nie zadziała, będziemy na tym tracić. Dlatego też na swobodne przemieszczanie pracowników musimy patrzeć w szerszym kontekście. Oczywiście żadnemu krajowi nie podobałaby się sytuacja, w której nagle zostałby zalany przez cudzoziemców, których nie mógłby kontrolować. Było wiele przerażających prognoz na temat tego, co stanie się na brytyjskim rynku, jeśli zgodzimy się na swobodny przepływ pracowników z dowolnego kraju Unii Europejskiej. W tej chwili w Unii Europejskiej jest 300 mln ludzi. Co się stanie, jeśli w przyszły wtorek wszyscy przyjadą do nas? Było w tym względzie wiele niepokojów, wiele zmartwień. Obiecaliśmy, że będzie swobodny przepływ pracowników i spełniliśmy ową obietnicę podobnie jak Irlandia. Dlaczego? Dlatego że leżało to w naszym interesie. Sytuacja w Wielkiej Brytanii jest wyjątkowa. Przeglądałem dzisiaj dane liczbowe. Mamy 800 tys. ludzi, którzy są formalnie zarejestrowani jako osoby poszukujące pracy. Nie jest to zbyt dużo. Mamy 600 tys. oficjalnych ofert pracy. Bezrobocie jest zatem na poziomie niemal zerowym. Nasza gospodarka rozwija się prężnie. Nie każda część kraju jest bogata, nie każda odnosi sukcesy, ale generalnie w tej chwili sytuacja jest bardzo dobra. Pamiętam, kiedy dorastałem, jako studenci martwiliśmy się, czy w ogóle dostaniemy pracę, ponieważ bezrobocie było duże.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#CharlesGrahamCrawford">Obecnie świat się zmienił. Potrzeba wielu nowych pracowników, żeby nam pomogli. Polska chciała wprowadzić okresy przejściowe po wejściu do Unii Europejskiej. To normalne. Członkowie Komisji wiedzą lepiej ode mnie, że Polska chciała wprowadzenia okresów przejściowych w zakresie polityki konkurencyjności, polityki rolnej, nabywania ziemi, swobodnego przepływu towarów, rybołówstwa, ropy naftowej, ochrony środowiska. Polska chciała uzyskać okresy przejściowe w tych wszystkich dziedzinach po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Jest to rzecz zupełnie normalna. Nasi koledzy z innych państw członkowskich chcieli uzyskać okresy przejściowe w zakresie swobodnego przepływu pracowników. Nie chodzi o to, że we trójkę możemy powiedzieć, jacy byliśmy mądrzy. Wszyscy podchodzili do tego w inny sposób, ponieważ w tamtej chwili posiadali inne profile gospodarcze, inne wymogi dotyczące rynku pracy. Jednak długoterminowy cel sprowadza się do tego, że chcemy, aby w całej Europie panował swobodny przepływ pracowników. Brytyjczycy zastosowali pewne rozwiązanie przejściowe. Wprowadziliśmy program rejestracji pracowników. Wcześniej czegoś takiego nie było. Ludzie pracujący w Wielkiej Brytanii po to, żeby mieć dostęp do świadczeń społecznych, muszą się zarejestrować. Jest to coś nowego. Około dziesięć lat temu znieśliśmy wizy dla Polaków. Było bardzo wielu Polaków, którzy pracowali w Wielkiej Brytanii nielegalnie. Powiedzieliśmy, że mogą się zarejestrować w ramach wspomnianego programu bez ponoszenia jakichkolwiek kar i konsekwencji. Chcieliśmy, aby szara czy czarna strefa przestała istnieć. Gdyby pomimo tak hojnego gestu skutki były negatywne, zastrzegliśmy sobie prawo przejrzenia wszystkich rozwiązań jeszcze raz. Jak widać, ulice Gdańska czy Warszawy nie opustoszały. Nadal wielu Polaków mieszka w Polsce. Wcale nie nastąpił zalew Wielkiej Brytanii spowodowany napływem Polaków. Bardzo wiele osób przemieszcza się tam i z powrotem. W ciągu trzech miesięcy do września około 500 tys. gości przyjechało do nas z nowych krajów Unii Europejskiej, z tzw. grupy A8. Chodzi o wszystkie kraje nowo przyjęte oprócz Cypru i Malty. Dla tych dwóch krajów mieliśmy już wcześnie specjalne rozwiązania. Nie wszyscy przyjeżdżali do pracy. Niektórzy przyjeżdżali odwiedzić kraj, rodzinę, turystycznie itp. 91 tys. osób zarejestrowało się w nowym programie rejestracji pracowników, z czego 55% stanowili Polacy. Ogółem zarejestrowało się około 50 tys. Polaków. Nie oznacza to, że wszyscy oni wyjechali do Wielkiej Brytanii po dniu 1 maja 2004 roku. Niektórzy wcześniej pracowali w Wielkiej Brytanii nielegalnie. Szacujemy, że ci ludzie zarobili około 120 mln funtów i zapłacili około 20 mln funtów podatków. Po prostu zarejestrowali się i zaczęli legalnie płacić podatki. Dlatego pojawiają się oni również w statystykach. Ludzie pracują w przemyśle gastronomicznym, rolnictwie, turystyce, produkcji, transporcie, w zasadzie we wszystkich dziedzinach w całym kraju. Oczywiście w największych ośrodkach jest najwięcej pracowników. Ostatnio jechałem z Cambridge do Oxfordu. Wstałem bardzo rano. Musiałem gdzieś po drodze zjeść kanapkę. Zatrzymałem się w hotelu na drodze w zasadzie donikąd, na pustkowiu. Był tam Polak, który podał mi kanapkę z bekonem. Później, kiedy oddawałem wynajęty samochód na lotnisku, również polski pracownik przyjął go ode mnie. Jak widać, wszędzie w Wielkiej Brytanii pracują Polacy. Sam miałem dwa przypadkowe spotkania w ciągu jednego dnia.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#CharlesGrahamCrawford">Pewnie członkowie Komisji są zainteresowani tym, co się dzieje w przypadku wyzysku, maltretowania, złego traktowania pracowników. W Wielkiej Brytanii ludzie pracujący nielegalnie są w pewien sposób zdominowani, zarządzani przez gangi po to, żeby nie pojawiali się w statystykach. Dzięki programowi rejestracji obecnie można już uniknąć szantaży, złego traktowania. Pracownik może powiedzieć: „Jeżeli mnie nie zarejestrujesz, złożę na ciebie donos”. Analizujemy sytuację i chcemy uchwalić stosowną ustawę, tak aby nie można już było zatrzymywać paszportów pracowników. Niektórzy pracodawcy zabierają paszporty nowym pracownikom. Później ich nie oddają. W ten sposób kluczowy dokument zostaje zabrany danej osobie. Chcemy zatwierdzić specjalną ustawę, która zapobiegnie takim sytuacjom. Oczywiści nie zawsze pracodawcy tak wyzyskują pracowników, wykorzystują ich. Czasami są to Brytyjczycy, czasami Polacy. Są też gangi brytyjskie. Przeprowadzamy działania, żeby ludzie, którzy wychodzą z szarej czy czarnej strefy, mogli wieść godne życie, pełne szacunku. Bardzo wiele osób, które pojechały do Wielkiej Brytanii, wróciło. Musimy mieć umiejętności, które możemy sprzedać. Taki jest rynek. Może się zdarzyć, że naszych umiejętności nikt nie zechce kupić. Niektórzy na tym wygrywają, np. ci, którzy serwują kanapki z bekonem i odbierają na lotnisku samochody. Polski ambasador w Wielkiej Brytanii powiedział, że na Wyspach jest bardzo duża społeczność polska, która na początku wykonywała bardzo proste prace, a w tej chwili przeprowadza ekspansje na obszar bankowości. Są to ludzie, którzy odnieśli sukces. Niektórzy nie odnieśli takiego sukcesu. Niedługo posłowie usłyszą, co się dzieje w Westminsterze, czyli w samym sercu Londynu. Występują tam pewne problemy z Polakami, którym nie udało się znaleźć zatrudnienia. Są to problemy społeczne. Nie tylko dla nas, ale i dla nich stanowi to duży problem. Co nam się udało? Współpracowaliśmy z polskim rządem przed akcesją. Drukowaliśmy ulotki. Umieszczaliśmy informacje na stronach internetowych. Przeprowadziliśmy kampanię. Wywieszaliśmy plakaty w biurach zatrudnienia, na uniwersytetach, właściwie wszędzie, po to, żeby wszystkich poinformować. Jeżeli ktoś chce przenieść się z Gdańska do Warszawy, żeby znaleźć pracę, to nie jest to takie proste. Gdy chce przenieść się z Gdańska do Manchesteru, będzie to jeszcze trudniejsze. Należy się zastanowić, zanim wyjedziemy. Nie należy ot, tak sobie wsiąść do samolotu, będąc pewnym, że łatwo znajdziemy pracę. Polski rząd bardzo dobrze przyjął naszą inicjatywę. Bardzo dobrze współpracowaliśmy. Możemy pogratulować polskiemu rządowi dobrej współpracy. Jak już wcześniej mówiłem, wszystko było publikowane w Internecie i rozpowszechniane na wszystkie inne sposoby. Nadal współpracujemy z polskim rządem w sprawach zatrudnienia. Staramy się stworzyć sieć europejskich biur zatrudnienia. Przeprowadzamy targi, różnego rodzaju imprezy, podczas których szukamy pracowników. Mamy projekt bliźniaczy pomiędzy Newcastle a Rzeszowem. Drukujemy ulotki, biuletyny itd. Robimy bardzo dużo, aby ludzie, którzy jadą do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu zatrudnienia, odnieśli sukces i znaleźli pracę. Nie chcemy, aby marnowali czas. Podstawowe przesłanie jest takie: swobodne przemieszczanie się osób nie jest łatwe, ale jakoś musimy działać. Pamiętajmy o tym, że nie chodzi tu o sześciomiesięczny plan, tylko sześcio albo nawet szesnastoletni. Musimy przyjrzeć się sprawie za sześć czy szesnaście lat. Wtedy wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#CharlesGrahamCrawford">Korzyści z zaistniałej sytuacji odnosi i Polska, i Wielka Brytania. Występują też korzyści w zakresie konkurencyjności Europy. Jeżeli ktoś słucha tego przesłania i zastanawia się nad wyjazdem do Wielkiej Brytanii, proszę, aby przygotował się do wyjazdu, proszę, aby przeprowadził analizę. Nikt nie dostanie pieniędzy za darmo. Wielka Brytania nie chce u siebie osób, które przyjeżdżają, żeby pobierać zasiłek. Brytyjczycy również będą przyjeżdżali do Polski. To nie jest ruch jednostronny. Na pewno określona liczba Brytyjczyków będzie przyjeżdżała do Polski. Coraz częściej słyszę o Brytyjczykach, którzy jeżdżą tutaj, żeby wykonywać różne rzeczy. Transport jest coraz tańszy. Znam kilka osób, które mieszkają w Wielkiej Brytanii, przyjeżdżają do Polski do pracy i wracają na weekend. Coraz więcej będzie modeli zatrudnienia, które będą się stawać coraz powszechniejsze. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że rząd polski z nami współpracuje w celu rozwiązywania wszelkich problemów Europejczyków związanych z rejestracją w Polsce czy Wielkiej Brytanii. Polska musi spełniać w tym zakresie wysokie standardy. Myślę, że na razie sytuacja jest dosyć dobra. Pamiętajmy, że swobodne przemieszczanie się pracowników polega właśnie na przemieszczaniu się pracowników. Nie chodzi o to, żeby Polak pojechał do Wielkiej Brytanii i został tam na zawsze. Chodzi o przemieszczanie się: kilka tygodni pracujemy tu, kilka tygodni albo miesięcy tam. Potem przenosimy się gdzie indziej. Chodzi o elastyczność, o to, żeby wszystko się zmieniało. Chodzi o przepływ, a nie o statyczną sytuację. Jeżeli spojrzymy na to z tego punktu widzenia i zorganizujemy podobne spotkanie za dwadzieścia lat, cały europejski rynek pracy będzie wyglądał o wiele lepiej niż teraz. Polska, Wielka Brytania i wszystkie nasze kraje partnerskie dostosują się do rzeczywistości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#RobertSmoleń">Witam zapowiadanego wcześniej ambasadora Królestwa Szwecji w Polsce Matsa Staffanssona. Po to, żeby pozostać przy całościowej ilustracji odnoszącej się do tego, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii, poproszę teraz o zabranie głosu członka Rady Westminster City Angelę Harvey. Proszę o przedstawienie tej drugiej strony obecności Polaków na rynku brytyjskim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AngelaHarvey">Dziękuję bardzo za zaproszenie na posiedzenie Komisji. Na samym początku chciałabym przedstawić Janet Haddington, która jest kierownikiem programu dla ludzi śpiących na ulicach w Westminsterze, oraz inspektora Malcolma Barnarda z policji londyńskiej. Myślę, że w ten sposób pokazujemy, jak dobre jest partnerstwo pomiędzy władzami a policją w Westminsterze. Zanim zajmę się problemem osób śpiących na ulicach, chcę powiedzieć kilka słów na temat dzielnicy Westminster. Potem powiem, na czym polega problem spania na ulicach w tej dzielnicy. Westminster to bardzo mała dzielnica w samym sercu Londynu, bardzo ważna dla całego kraju. Tam znajduje się Buckingham Palace, siedziba rządu brytyjskiego. Westminster zamieszkuje populacja licząca poniżej 250 tys. osób, tj. około 0,4% ludności całej Wielkiej Brytanii. Wypracowujemy 5% PKB. W Westminsterze mamy wiele różnych ofert pracy. Jest to również główne centrum transportowe. Jest tam położony dworzec autobusowy „Victoria”. Do Westminsteru przyjeżdża wielu imigrantów. Jest to bardzo zróżnicowana dzielnica. 20% mieszkańców pochodzi z różnych grup etnicznych. Ponad 50% ludzi urodziło się poza Wielką Brytanią. W szkołach w Westminsterze używa się około stu różnych języków. Jesteśmy dumni, że tak zróżnicowana populacja wybrała Westminster jako swój dom. Cieszymy się, że przyjeżdża do nas tak wielu nowych pracowników. Jak powiedział ambasador Charles Graham Crawford, szacuje się, że jest około 600 tys. ofert pracy. W Westminsterze potrzebujemy wykwalifikowanych pracowników. Komunikat z naszej strony jest taki, że z chęcią witamy pracowników z nowych krajów członkowskich, jednak radzimy im, żeby zanim przyjadą do Wielkiej Brytanii, przygotowali się i zastanowili nad realistycznymi oczekiwaniami. Westminster ma bogate obszary. Jednak występują w nim również zagłębia biedy. Zarówno w zamożnych, jak i biednych obszarach koszty utrzymania są bardzo wysokie. Małe mieszkanie kosztuje ponad 1 mln zł. Wynajęcie pokoju w mieszkaniu to koszt około 3 tys. zł miesięcznie. Poza tym trzeba zapłacić lokalne podatki i opłaty licznikowe. Życie w Londynie jest bardzo drogie. Oszczędności szybko znikają. 80% pracowników z nowych krajów członkowskich, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii pomiędzy majem a wrześniem tego roku, zarabia poniżej 36 zł za godzinę. Poza tym muszą wydać pieniądze na naukę języka angielskiego. Bardzo często kończą oni na ulicy. Po prostu śpią na niej. Jestem odpowiedzialna za kwestie zakwaterowania w Westminsterze. Jestem odpowiedzialna za 13 tys. mieszkań. Co roku otrzymujemy około 6 tys. podań od ludzi bezdomnych, którzy potrzebują mieszkań. Możemy pomóc poniżej 20% z nich. Obecnie tymczasowego zakwaterowania dostarczamy dla około 20 tys. rodzin. Mamy około 4,5 tys. osób na liście oczekujących. Tak wygląda sytuacja w zakresie zakwaterowania w centrum Londynu odnośnie do ludzi, których nie stać na wynajem mieszkania od osób prywatnych. Tak przedstawiają się koszty utrzymania w Londynie. Ustawy stosowane wobec pracowników z nowych krajów Unii Europejskiej określają, że nie możemy pomóc im w zakwaterowaniu. Osoby te muszą mieć dosyć dużo funduszy, aby wynająć sobie mieszkanie i pracować w Wielkiej Brytanii.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#AngelaHarvey">Jestem także odpowiedzialna za osoby śpiące na ulicach w Londynie. Nasze obszary zainteresowania tym problemem zbiegają się w całym Londynie, w całej Wielkiej Brytanii. Coraz większą uwagę poświęca się osobom śpiącym na ulicach w Westminsterze. Mamy najwyższą liczbę takich osób w skali kraju. Pomimo tego że nasza dzielnica ma obszar poniżej 2 tys. hektarów, od początku ponad 200 osób co noc spało na ulicach. Staraliśmy się ciągle zmniejszać tę liczbę. Około tysiąca osób rocznie śpi na ulicy. W maju wśród nich było 40 Polaków. W ciągu sześciu miesięcy Polaków było prawdopodobnie 225. Jesteśmy zaniepokojeni tą sytuacją. Chcemy pomóc tym ludziom. Są to ludzie wykluczeni ze społeczeństwa. Stanowią oni jedną z najbiedniejszych grup społecznych. Spanie na ulicy jest bardzo niebezpieczne. Skraca oczekiwaną długość życia. Wśród osób śpiących na ulicach występuje dużo wyższa zapadalność na gruźlicę. Umieralność jest 20 razy wyższa niż u ogółu populacji w grupie wiekowej od 24 do 60 roku życia. Również współczynnik samobójstw jest wyższy, i to 45 razy. Bardzo często ludzie śpiący na ulicy nadużywają narkotyków i alkoholu, co powoduje przedwczesną śmierć. Okazuje się, że od dnia 1 maja 2004 roku jest więcej osób śpiących na ulicy, które korzystają jednak ze stołówek i hoteli. Wśród nich są Polacy. Martwimy się losem tych osób oraz coraz większą presją zwiększającej się ich liczby. Między tymi osobami panuje konkurencja, co powoduje kolejne problemy. Mamy dodatkowe powody do niepokoju związane z nowo przybyłymi osobami z nowych krajów członkowskich. Niektóre z nich nie mówią po angielsku. Często padają one ofiarami oszustów. Mówił już o tym ambasador Charles Graham Crawford. Chociaż gangi - w tym polskie - działają nielegalnie, biorą udział w wyzysku pracowników. Obywatele Unii Europejskiej są często ofiarami takich gangów, jeżeli muszą spać na ulicy. Mamy dużo powodów do niepokoju związanych z porządkiem publicznym. Każdy, kto przyjeżdża do Londynu i ma mniej niż 1000 funtów, nie ma jeszcze zakwaterowania ani pracy, prawdopodobnie popadnie w tarapaty. Na pewno pogorszy się jego zdrowie psychiczne i fizyczne. Może też popaść w alkoholizm. Bardzo często taka osoba pada ofiarą przestępców. Chodzi o przestępstwa, które nie są później zgłaszane na policję. Bardzo często nie możemy pomóc tym ludziom w zakresie zakwaterowania. Możemy tylko udzielić im informacji. Nasze zespoły nie są w stanie świadczyć pełnych usług Brytyjczykom, którzy śpią na ulicach ze względu na problemy komunikacyjne, problemy językowe. Nasze możliwości pomocy dla obywateli innych państw Unii Europejskiej również są ograniczone. Ma to również wpływ na działalność policji. Koszty obsługi ludzi śpiących na ulicy to około 600 tys. funtów rocznie. Mówię o kosztach ze strony policji. Ogólnie rzecz biorąc, w Westminsterze wydaje się około 20 mln funtów na takie osoby i rozwiązanie problemu spania na ulicach. Ze względu na zwiększającą się liczbę osób śpiących na ulicy policja ma coraz więcej pracy. Musi ściślej nadzorować sytuację. W jaki sposób posłowie mogą nam pomóc w tym, co chcemy osiągnąć? Czy Komisja nie mogłaby zachęcić odpowiednich agencji, aby opublikowały stosowne informacje i udzielały porad? Prosimy radzić ludziom, którzy chcą się przenieść, aby przemyśleli swoją decyzję i odpowiednio się przygotowali. Warto udzielić informacji dotyczących kosztów życia w Londynie. Prosimy o zniechęcenie tych, którzy chcą przenieść się do Wielkiej Brytanii, ale nie mają wystarczających środków. Prosimy o zachęcanie, aby najpierw zainteresowane osoby nauczyły się języka angielskiego.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#AngelaHarvey">Należy również monitorować proces rekrutacji pracowników przez gangi działające w Polsce. Chodzi tu o ludzi wyzyskujących pracowników już w Wielkiej Brytanii. Być może, warto dołączyć do lobby w Unii Europejskiej, które będzie wspierało osiągnięcie sukcesu w zakresie mobilności pracowników w Unii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#RobertSmoleń">Panie Angela Harvey i Janet Haddington, a także pan Malcolm Barnard pozostają do dyspozycji członków Komisji. Będą oni w stanie odpowiedzieć na każde pytanie związane z omawianym aspektem obecności Polaków w krajach Unii Europejskiej. W tej chwili proszę ambasadora Matsa Staffanssona o przedstawienie sytuacji na rynku pracy w Szwecji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#MatsStaffansson">Bardzo się cieszę, ze zaproszono mnie do udziału w tak ważnej debacie na temat swobodnego przepływu osób w Unii Europejskiej. Z radością podzielę się z członkami Komisji szwedzkimi doświadczeniami w tym zakresie. Akurat tak się złożyło, że ten punkt negocjacyjny przypadł na okres szwedzkiego przewodnictwa w Unii Europejskiej, tj. na pierwszą połowę 2001 roku. Jak wszyscy posłowie zapewne pamiętają, był to wówczas dość trudny „orzech do zgryzienia”. Wspomniana problematyka wzbudzała ogromne emocje. Dotyka ona w dużym stopniu także wrażliwych spraw wewnętrznych zarówno w starych krajach unijnych, jak i w nowych krajach Unii Europejskiej. Udało się zamknąć negocjacje w tej dziedzinie. Osiągnięty wówczas kompromis umożliwia członkom Unii Europejskiej stosowanie okresów przejściowych przed całkowitym otwarciem swoich rynków pracy. Rząd szwedzki bardzo wcześnie zadeklarował, że Szwecja nie zamierza skorzystać z okresów przejściowych, że ma zamiar otworzyć rynek pracy od pierwszego dnia po rozszerzeniu. Przeprowadzone przez nas analizy nie wskazywały bowiem na przyszłe zagrożenia w związku z masowym napływem do Szwecji ludności z nowych krajów członkowskich. Na początku tego roku, kiedy było wiadomo, że rozszerzenie nastąpi w dniu 1 maja, trochę nieoczekiwanie w Szwecji rozgorzała na ten temat debata. Była ona zainicjowana przez media, przede wszystkim przez telewizję. Koncentrowała się na rzekomym ryzyku socjalnego dumpingu oraz tzw. turystyce socjalnej. Efektem, moim zdaniem trochę niefortunnej, debaty medialnej było to, że w szwedzkim parlamencie - Riksdagu pod koniec kwietnia, parę dni przed rozszerzeniem Unii, odbyła się debata i głosowanie pod hasłem: czy z dniem pierwszego 1 maja Szwecja ma całkowicie rozszerzyć swój rynek pracy, czy też ma wprowadzić pewien okres przejściowy pozwalający na graniczenia w swobodnym napływie siły roboczej z zagranicy. Uważano, że wprowadzenie okresu przejściowego dałoby parlamentowi i rządowi trochę więcej czasu na dostosowanie krajowego ustawodawstwa przede wszystkim w zakresie transferów pomocy społecznej i zasiłków. Parlament szwedzki - Riksdag zdecydowaną większością głosów opowiedział się jednak za całkowitym otwarciem rynku pracy bez żadnych okresów przejściowych. Trzeba dodać, że już wcześniej, w ciągu ostatnich piętnastu, dwudziestu lat, o ile nie dłużej, do Szwecji, zwłaszcza latem, przyjeżdżało wielu pracowników sezonowych, przede wszystkim z Polski, oraz w ciągu ostatnich dziesięciu lat z państw nadbałtyckich. Każdego lata i jesieni tysiące Polaków wykonywało prace ogrodnicze, np. przy zbiorach truskawek czy jabłek. Wszyscy musieli uzyskać pozwolenie na pracę w Szwecji. Wymagało to ogromnego zaangażowania administracyjnego. Pozwolenie na pracę należało uzyskać przed przyjazdem do Szwecji. Osoba zamierzająca osiedlić się w Szwecji również musiała uzyskać pozwolenie na pobyt przed przyjazdem. W zasadzie nie można było uzyskać tego na miejscu. Należało to zrobić wcześniej, zwracając się do Ambasady Szwecji w Warszawie lub od Konsulatu Generalnego Szwecji w Gdańsku.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#MatsStaffansson">Decyzja szwedzkiego Riksdagu z ostatnich dni kwietnia tego roku miała natychmiastowe konsekwencje. Od dnia 1 maja obywatele nowych krajów unijnych, podobnie jak obywatele starej „piętnastki”, nie potrzebują w Szwecji pozwoleń na pracę. Obywatel polski od dnia 1 maja jest traktowany tak samo jak obywatel włoski czy holenderski. Obywatel polski, jeśli chce udać się do Szwecji w celu podjęcia pracy, może przyjechać i poszukiwać jej na miejscu. Ma prawo przebywać na terytorium Szwecji bez pozwolenia na pobyt do dziewięćdziesięciu dni. Kto chce zostać dłużej - obojętne, czy jest to Polak, Niemiec czy Portugalczyk - musi uzyskać pozwolenie na pobyt. O pozwolenie to można jednak starać się na miejscu bez zbędnej biurokracji. Wcale nie trzeba tego czynić z wyprzedzeniem. Ten, kto znajdzie pracę w Szwecji i może się z niej utrzymać, bez problemu otrzyma pozwolenie na pobyt. Należy dodać, że od dnia 1 maja nie wprowadzono zasady powszechnego prawa do emigrowania do Szwecji. Ten, kto przyjeżdża do Szwecji, czy to Polak, czy Hiszpan, czy Estończyk, a nie znajduje zatrudnienia i nie może się sam utrzymać, nie może liczyć na to, że po dziewięćdziesięciu dniach otrzyma pozwolenie na pobyt. Takie zasady obowiązywały w Szwecji przed dniem 1 maja w stosunku do krajów starej „piętnastki”, a od dnia 1 maja także w stosunku od wszystkich nowych krajów członkowskich poszerzonej Unii Europejskiej. Mamy za sobą sześć i pół miesiąca doświadczeń z całkowicie otwartego rynku pracy w stosunku do Polski i pozostałych nowych członków. Jakie możemy wyciągnąć wnioski? Po pierwsze, widzimy wyraźny wzrost napływu siły roboczej, ale absolutnie nie można mówić o polskim „potopie”, inwazji obywateli państw nadbałtyckich czy też innych nowych krajów członkowskich. Można zapytać: dlaczego? Należy przypuszczać, że jedną z przyczyn stanowi kwestia języka. W Szwecji trudno jest znaleźć pracę, która nie wymagałaby chociażby podstawowej znajomości języka szwedzkiego. Język szwedzki ma przecież stosunkowo mały zasięg. Niewielu Polaków bądź innych cudzoziemców potrafi porozumieć się w tym języku. Trzeba powiedzieć, że nasza statystyka jest niepełna. Tak naprawdę dzisiaj nie możemy powiedzieć, ilu Polaków tego lata skorzystało z nowego prawa pobytu do dziewięćdziesięciu dni na terytorium Szwecji bez pozwolenia i jednoczesnego zarobkowania w tym czasie. Nasza statystyka obejmuje okres od 1 maja do 1 października. Jeśli popatrzymy na liczbę tych, którzy w ciągu pierwszych pięciu miesięcy po akcesji złożyli wniosek o pozwolenie na pobyt po to, aby zostać dłużej i pracować w Szwecji, zaobserwujemy 75-procentowy wzrost. Wydaje się, że to dużo, ale po spojrzeniu na liczby bezwzględne okaże się, że wcale tak nie jest. W roku 2003 w okresie maj-październik 1500 osób z dziesięciu nowych krajów przystępujących do Unii Europejskiej starało się o pozwolenie na pobyt w Szwecji. W tym samym okresie tego roku, po dniu 1 maja liczba ta wzrosła do 2600 osób, czyli o 75%. Polska odpowiada za największy wzrost. Liczba Polaków ubiegających się o pozwolenie na pobyt w Szwecji wręcz się podwoiła. W okresie maj-październik 2003 było to 800 obywateli polskich, natomiast w okresie maj-październik 2004 było to 1600 Polaków.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#MatsStaffansson">Powtórzę, że z 2600 ogółem wszystkich osób z dziesięciu nowych państw Unii Europejskiej ubiegających się o pobyt w Szwecji w pierwszych miesiącach po rozszerzeniu 1600 osób stanowili Polacy. Naszym zdaniem, wcale nie są to wielkie liczby, a wręcz przeciwnie - bardzo małe w porównaniu z tym, co słyszałem przed chwilą z ust ambasadorów Wielkiej Brytanii i Irlandii. Wśród osób ubiegających się obecnie o pozwolenie na pobyt Polacy dominują na południu Szwecji oraz w rejonie Sztokholmu. Najwięcej wniosków dotyczy zatrudnienia w rolnictwie i budownictwie, np. jako stolarz. Wśród obywateli krajów nadbałtyckich przeważa branża gastronomiczna. Zatrudniają się oni jako personel restauracji i sprzątający. Sporym problem w Szwecji nadal jest to, że wielu obywateli nowych krajów członkowskich pracuje „na czarno”, czyli nie płaci podatków. Zjawisko tak było już wcześniej. Nie wydaje się, aby sytuacja w tym zakresie po dniu 1 maja uległa znacznej zmianie. Na koniec chciałbym powiedzieć parę słów na temat przyszłości. Można skonstatować, że w Szwecji z całą pewnością coraz większym problemem w przyszłości będzie brak siły roboczej. Według niektórych obliczeń do roku 2015 prawie 1/3 obecnych zatrudnionych opuści rynek pracy przechodząc na emeryturę. Przyrost naturalny nie jest wystarczający. Uniwersytety i szkoły wyższe nie nadążą z kształceniem odpowiednich kadr w deficytowych branżach. W niektórych dziedzinach gospodarki i życia społecznego za pięć, dziesięć lat sytuacja może być bardzo uciążliwa. Tak może być w służbie zdrowia, opiece społecznej, edukacji, niektórych branżach technicznych oraz specjalistycznych, jak np. informatyka. Pielęgniarki i lekarze to dwie grupy zawodowe, które nie tylko w przyszłości, ale już teraz wymagają importu siły roboczej. W przyszłości musimy się liczyć z niedostatkiem stomatologów, ich personelu pomocniczego, farmaceutów, weterynarzy, higienistek oraz powiększającymi się lukami personalnymi wśród fizykoterapeutów. Wspomniałem o tym po to, aby pokazać, że ze szwedzkiej perspektywy rozszerzenie Unii Europejskiej i otwarcie rynku pracy to nowe możliwości. Otwarcie rynku pracy w moim kraju dość powszechnie jest postrzegane nie jako zagrożenie, ale jako potencjał na przyszłość mogący przysporzyć nam wielu korzyści. Dotychczasowy rozwój sytuacji po dniu 1 maja pokazuje, że ci, którzy przewidywali czyhające na Szwecję niebezpieczeństwa, nie mieli racji. Tym optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć swoje krótkie wystąpienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#RobertSmoleń">Chciałbym, abyśmy przedstawione analizy uzupełnili o polskie oceny. Cały czas czekamy na premiera Jerzego Hausnera. Chciałbym zapytać, czy minister Mirosław Zieliński dokona prezentacji, czy też zaczekamy na premiera Jerzego Hausnera. Słyszę, że jest już za drzwiami. Sugeruję jednak, aby minister Mirosław Zieliński przedstawił analizy będące przemyślanymi spostrzeżeniami przygotowanymi specjalnie przez resort gospodarki. Mają one akceptację kierownictwa resortu. Rozumiem, że członek kierownictwa jest w pełni przygotowany i upoważniony do ich prezentacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MirosławZieliński">Na prośbę Komisji do Spraw Unii Europejskiej Ministerstwo Gospodarki i Pracy dokonało przeglądu sytuacji na rynku pracy, oceny w zakresie wykonywania traktatu akcesyjnego. Wszystko to analizowaliśmy z punktu widzenia celowości dalszego utrzymywania ograniczeń w zakresie dostępu do rynku pracy. Przedstawiliśmy pisemny raport, który składa się z czterech części. Najpierw dokonaliśmy analizy prawnej. Oceniliśmy wykonanie traktatu akcesyjnego. Dokonaliśmy analizy statystycznej. Na końcu zamieściliśmy część wnioskową.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#RobertSmoleń">Korzystając z okazji, że minister Mirosław Zieliński zawiesił głos, chciałbym powitać premiera Jerzego Hausnera. Cieszymy się, że premier Jerzy Hausner dotarł na nasze spotkanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MirosławZieliński">Myślę, że uwarunkowania prawne są doskonale znane. W dostępie do rynku pracy jest dwuletni okres derogacji z możliwością przedłużenia go o trzy i kolejne dwa lata. Jak wiadomo, z derogacji tej nie skorzystały tylko trzy państwa. Jest kilka państw, które wprowadziły pewne ułatwienia w dostępie do rynku pracy. Przede wszystkim są do Dania, Norwegia, Finlandia. Pewne ułatwienia zastosowały też Włochy i Holandia. Ułatwienia te polegają przede wszystkim na ułatwieniu procedury wydawania zezwoleń na pracę, konkretnie rezygnacji z testu rynku pracy. Jest to bardzo istotne. Przyśpieszyło to procedurę uzyskiwania pozwolenia na pracę. Na bardzo pozytywną ocenę zasługuje realizacja postanowień traktatu w zakresie swobody przepływu osób. Ograniczenie dostępu do rynku pracy to tylko jeden fragment. Jeśli natomiast chodzi o swobodę przepływu osób, muszę powiedzieć, że właściwie nie mamy sygnałów informujących nas o jakichkolwiek ograniczeniach. Nie mamy kłopotów z uznawaniem wykształcenia, zapewnieniem takiego samego traktowania pod względem prawnym czy zabezpieczenia społecznego. Co jest dla nas bardzo istotne, traktat akcesyjny przewiduje prawo do pracy dla tych, którzy pracowali przez okres dwunastu miesięcy przed dniem 1 maja. Nie mamy istotnych sygnałów o tym, żeby występowały jakiekolwiek naruszenia traktatu. Pojawiły się natomiast pewnego rodzaju ograniczenia w dostępie do rynku usług. Paradoksalnie - w przypadku niektórych krajów dostęp do rynku usług w tej chwili jest dla Polaków trudniejszy niż przed akcesją. Rozmawiamy na ten temat bilateralnie. Nie będę wymieniał tych krajów. Niektóre państwa, które nie występowały o derogację w zakresie świadczenia usług, nagle wprowadziły dla usługodawców wymóg uzyskiwania pozwolenia na pracę, co spotkało się z naszym wielkim zaskoczeniem. Rozmawiamy bilateralnie, rozmawiamy też z Komisją Europejską. Komisja Europejska bardzo szczegółowo interesuje się realizacją traktatu akcesyjnego przez wszystkie państwa w zakresie dostępu do rynku pracy oraz rynku usług. Jeżeli chodzi o ocenę wielkości migracji, nasze szacunki zgadają się z tymi, które przedstawili zaproszeni ambasadorowie. Wyciągamy stąd wniosek, że nie ma zagrożenia dla rynku pracy w tych krajach, które zdecydowały się na otworzenie swoich rynków dla obywateli polskich oraz obywateli wszystkich państw przystępujących do Unii Europejskiej. Nie odnotowaliśmy także żadnego zagrożenia tzw. turystyką socjalną, o której wspominał ambasador Mats Staffansson. Nie mamy takich sygnałów. Myślę, że nie stanowi ona żadnego problemu. Należy podkreślić, że dostęp do rynku pracy to nie tylko dostęp w postaci stałego zatrudnienia, ale także praca sezonowa. Paradoksalnie - jeśli uwzględnimy prace sezonowe, jeśli uwzględnimy liczbę osób, które uzyskały pozwolenia na pracę, np. w sektorze usług, w Niemczech, które były najbardziej zainteresowane derogacją, okaże się, że na rynku niemieckim pracuje najwięcej Polaków, nie powodując żadnego zagrożenia dla tegoż rynku. Chciałbym dodać jeszcze dwa słowa na temat naszych analiz dotyczących nielegalnego zatrudnienia. Bardzo się cieszę, że jak powiedział ambasador Charles Graham Crawford, zmniejszyła się liczba nielegalnie pracujących. Część Polaków pracujących od tej pory nielegalnie zarejestrowała się. Nie chodzi tylko o zabezpieczenie społeczne, bezpieczeństwo socjalne, dostęp do służby zdrowia czy ubezpieczenia.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#MirosławZieliński">Jest to pewne odciążenie dla polskiego budżetu. Nielegalny pracownik w państwie, w którym pracuje, nie płaci podatków. Ponadto cały koszt zabezpieczenia społecznego spada na nas. Mam na myśli utrzymanie szkół, całej infrastruktury. Otwarcie rynku pracy wcale nie wiąże się z tym, że chcielibyśmy, aby więcej Polaków wyjechało. Nie zawsze zależy nam na tym, żeby wyjeżdżali. Chodzi także o ograniczenie ponoszonych przez nas społecznych kosztów nielegalnego podejmowania pracy za granicą. Nie spodziewamy się, żeby w przyszłości migracja polskich pracowników spowodowała jakiekolwiek zagrożenia na rynku pracy krajów starej „piętnastki”. Chciałbym podkreślić, że taka sama sytuacja była przy poprzednich rozszerzeniach, zwłaszcza gdy do Unii Europejskiej wstępowała Grecja, Hiszpania, Portugalia. Było wówczas bardzo wiele obaw. Obawy te nie sprawdziły się. Tak samo nie sprawdzają się i w tej chwili w tych krajach, które otworzyły rynek pracy, i myślę, że nie spełniłyby się w tych krajach, które dotąd nie otworzyły swoich rynków pracy. Sądzę, że nie ma prawdziwych, realnych ekonomicznych i społecznych przyczyn, żeby kraje, które utrzymują derogację, przedłużały ją poza pierwsze dwa lata ujęte w traktacie akcesyjnym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#RobertSmoleń">Po to, aby mieć pełny obraz sytuacji, zanim otworzę dyskusję, chciałbym poprosić prezesa Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej Wiesława Maciuszonka o krótkie przedstawienie sytuacji z punktu widzenia polskich przedsiębiorców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WiesławMaciuszonek">Z naszych doświadczeń zebranych na ziemi lubuskiej, czyli nad samą granicą wynika potwierdzenie tego wszystkiego, co zostało dziś powiedziane. Na razie ruch jest niewielki. Trochę ludzi wyjeżdża, część z nich wraca, zatrzymują się oczywiście ci, którzy są do tego przygotowani, tzn. znają język, posiadają dobre wykształcenie. Wracają ci, którzy kompletnie są do tego nieprzygotowani. Jeżeli ci, którzy zostali, trafiają na ulicę, jest to ostrzeżenie dla pozostałych. Na pewno w jakiś sposób preferowani są ci, którzy mają doświadczenie, są dobrymi fachowcami. Jakie skutki rodzi to dla pracodawców? Przede wszystkim trzeba podnosić płace. Zaczynamy to robić szczególnie w odniesieniu do niektórych bardziej intratnych zawodów. Można zapytać, czy to źle. Osobiście uważam, że jest to nieuniknione. Jeśli nie ma granicy na Odrze i Nysie, nie może być też aż takiej granicy płacowej. Jeżeli taka granica będzie, będzie się szerzyła szara strefa, będą różne obejścia, które w jakimś stopniu już obserwujemy. Generalnie jesteśmy przygotowani na zwiększenia płac dla naszych pracowników, szczególnie dla najlepszych. Byliśmy wcześniej przygotowani na to, że w związku z wejściem do Unii Europejskiej płace będą musiały wzrastać. Nie ma nad tym co dyskutować. Cieszę się, że ambasador Thelma Doran zauważyła, że polscy pracownicy są cenieni. Reprezentuję firmę, która ma odziały zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Z naszego doświadczenia mogę powiedzieć, że takich pracowników jak w Polsce nie ma ani na Wschodzie, ani na Zachodzie. Nie wiem, dlaczego np. menedżerowie są opłacani wyżej i na Wschodzie, i na Zachodzie. Myślę, że nie jest to normalne. Płace muszą wzrosnąć. Pomyślmy o perspektywach dla młodych ludzi, którzy kończą studia. Jeżeli mają pracować za 1000 czy 1500 zł, wolą robić wszystko inne niż pracować w zawodach, których się wyuczyli. Badania, ile osób pracuje w wyuczonym zawodzie, zapewne byłyby ciekawe. Płace muszą rosnąć. Myślę, że jedynym atutem Polski nie powinna być akurat tania siła robocza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#RobertSmoleń">Otwieram dyskusję. Kto z posłów chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#StanisławaPrządka">Z wielkim zainteresowaniem wysłuchałam ciekawych wystąpień wszystkich ambasadorów. Tematyka, którą dzisiaj omawiamy, jest nam szczególnie bliska. Jest bliska nie tylko nam, posłom na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, ale szerszym kręgom polskiego społeczeństwa. Minęło już sześć miesięcy od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Mamy więc pewne doświadczenia i spostrzeżenia. Pozwalają one przypuszczać, że chodzi o gorącą tematykę, która nie jest bliska tylko nam, Polakom. Porusza się ją bowiem także w innych krajach Unii Europejskiej. Chcę podziękować polskiemu rządowi za bardzo starannie opracowane merytoryczne materiały, które szczegółowo pokazują problem, jednocześnie dając podstawę do jednoznacznego zaprzeczenia czarnym scenariuszom, które były głoszone przez różne środowiska w Polsce, ale również przez niektóre kraje Unii Europejskiej, że po dniu 1 maja 2004 roku Polacy zaleją unijny rynek pracy. Takie sygnały stały się zapewne argumentem dla większości państw unijnych do zastosowania okresów przejściowych, przyjętych w traktacie akcesyjnym. Półroczne doświadczenia pokazały, że tylko trzy państwa, tj. Irlandia, Wielka Brytania i Szwecja, wprowadziły pełny dostęp do swych rynków pracy. Dania, Norwegia, która jest poza Unią Europejską, Włochy i Holandia wprowadziły istotne ułatwienia. Pozostałe kraje nie otworzyły się nawet częściowo na przyjęcie pracowników z krajów tzw. dziesiątki. W konsekwencji stopień liberalizacji przepływu pracowników między Polską a starymi państwami członkowskimi jest niewielki. Jeszcze raz chcę odwołać się do doświadczeń z tego krótkiego okresu. Wdrożenie w życie zasady swobodnego przepływu osób pokazało, że migracja wystąpiła w stopniu umiarkowanym. Owa migracja nie zakłóca sytuacji panującej na rynku pracy Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Szwecji. Chodzi o Polaków, którzy podjęli pracę w tych krajach, w większości przypadków pracę sezonową. Stanowi to w sumie ułamek procenta w stosunku do liczby zatrudnionych we wspomnianych państwach. Okres sześciu miesięcy pokazał także, że nie potwierdzają się obawy przed turystyką socjalną czyli przed nadużywaniem świadczeń z opieki społecznej przez migrantów pochodzących z naszego regionu. Takie obawy zgłaszały głównie państwa skandynawskie. Niepokój nasz budzi fakt, że w niektórych państwach członkowskich występują ograniczenia dotyczące delegowania pracowników w celu wykonywania usług. Takiej sytuacji nie przewiduje traktat akcesyjny. Tego typu praktyki, w moim przekonaniu, naruszają prawo wspólnotowe. Na przykład Holandia, Włochy i Dania żądają wprowadzenia pozwoleń na pracę dla pracowników delegowanych. Austria i Niemcy wprowadzają w tym zakresie dodatkowe utrudnienia. Fakt, że Irlandia, Wielka Brytania i Szwecja nie udzielają niektórych świadczeń socjalnych pracownikom z nowych państw członkowskich, rodzi pytanie, czy w ten sposób nie zostaje naruszone prawo Unii Europejskiej dotyczące zakazu dyskryminacji pracowników migrujących. We wszystkich krajach Unii Europejskiej występuje tendencja starzenia się populacji, dlatego legalna migracja Polaków odpowiada potrzebom rynku pracy państw unijnych, zwłaszcza że legalnie zatrudnieni pracownicy nie wypierają pracowników miejscowych z rynku pracy, chociażby ze względu na wymaganą znajomość języka, o której wcześnie mówili ambasadorowie. Na tle tej bardzo krótkiej informacji czy też analizy chciałabym skierować krótkie pytanie do premiera Jerzego Hausnera.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#StanisławaPrządka">Czy rząd polski podejmuje działania zmierzające do szerszego otwarcia rynku pracy w ramach Unii Europejski? Czy sygnalizowana zmiana stanowiska Francji wobec wspomnianej kwestii jest realna, jeżeli tak, to kiedy zmiana ta wejdzie w życie? Czy na szczeblu Unii Europejskiej analizowano skalę zjawiska, jeżeli tak, to jakie są przeszkody w podjęciu przez kraje „piętnastki” decyzji w sprawie otwarcia rynków dla krajów nowo przyjętych? Myślę, że trzem państwom, które otworzyły rynki do końca, należy się podziękowanie za odwagę i otwarcie rynków. Z krótkich doświadczeń, które przekazali nam ambasadorowie, wynika, że Polacy są dobrymi specjalistami, że polscy pracownicy są poszukiwani, że są to dobrzy fachowcy w różnych dziedzinach. Trzeba jednak powiedzieć, że Polsce nie zależy na drenażu mózgów. Owszem, jesteśmy zainteresowani wyjazdem naszych pracowników na okresy przejściowe, na zasadach elastycznego pobytu. Chodzi tu o Polaków, którzy chcą próbować podjęcia pracy na rynkach zagranicznych. Jednak skoro tyle państw zamknęło swoje rynki, ciągle nasuwa się pytanie, jakie są przyczyny zajmowania takiego stanowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#ZygmuntWrzodak">Z uwagą wysłuchaliśmy wystąpień ambasadorów, którzy przedstawiali nam, jak Polacy są przyjmowani w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Szwecji. Wywodzę się z ugrupowania, które jest zdecydowanie przeciwne strukturze socjalistycznej, jaką jest Unia Europejska. Jest to struktura zbiurokratyzowana, która nie tworzy miejsc pracy. Świadczą o tym wyniki makroekonomiczne. Byłem też działaczem związkowym NSZZ „Solidarność”. Do dzisiaj jestem członkiem tego związku. Znam problemy ludzi pracy. Znam od podstaw zagadnienie, dlaczego w Polsce jest tak wysokie bezrobocie. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest rabunkowa pseudoprywatyzacja, która dla 80% Polaków kojarzy się z likwidacją i zamykaniem miejsc pracy. Jest to jeden z powodów złej przemiany gospodarczej, która stworzyła masowe bezrobocie, tak że niektórzy Polacy muszą szukać pracy poza granicami naszego kraju. Każdy ich wyjazd, szczególnie tych, którzy mają rodziny, do innych krajów, powoduje rozbicie rodzin, osłabienie więzi rodzinnych, mały wpływ na wychowanie młodego pokolenia. Nikt lepiej nie wychowa dzieci jak ich prawowici rodzice. Myślę, że ambasadorowie znają sytuację naszego państwa, widzą, jak wiele w Polsce można zrobić, jakie czekają nas inwestycje. Powinien zaistnieć rozwój gospodarczy, który tworzyłby nowe miejsca pracy. Niestety, polityka makroekonomiczna prowadzona od czternastu lat jest szkodliwa dla społeczeństwa, dla Polski. To jest powód, dla którego nie ma możliwości tworzenia nowych miejsc pracy. Nie tylko ja tak oceniam sytuację, ale całe moje ugrupowanie. Gdziekolwiek nie spojrzeć, widać gołym okiem, że nie ma dróg, chodników, że nie jest zbyt czysto, że brakuje mieszkań. W Polsce brakuje około 2 mln mieszkań. 3 mln hektarów polskiej ziemi leży odłogiem. Wiele firm, które mogłyby eksportować i produkować swoje wyroby, jest eliminowanych z rynku pracy. Zdajemy sobie sprawę, że trwa walka o podział międzynarodowego rynku pracy, szczególnie w krajach Unii Europejskiej. Niestety, Polska tutaj ewidentnie traci. Moje słowa nie są kierowane do tych krajów, które otworzyły swój rynek pracy dla naszych rodaków. Kieruję je przede wszystkim pod adresem polskiego rządu. Chodzi bowiem o błędną politykę kolejnych rządów, które doprowadzają do bezrobocia. Myślę, że dostosowywanie się polskiego przemysłu, polskich finansów, polskiej złotówki do wymogów Unii Europejskiej, w tym do europejskiego systemu finansowego, co w ostateczności ma doprowadzić do likwidacji złotego i wstąpienia do Europejskiego Banku Centralnego, spowoduje kolejny wzrost kosztów utrzymania polskich rodzin, kolejny wzrost kosztów utrzymania firm, powstanie kolejnej lawiny ludzi biednych, bezrobotnych, niemających nadziei. Nasze pieniądze, które są zdeponowane, choćby rezerwa dewizowa polskiego państwa np. w Wielkiej Brytanii, Klubie Paryskim czy w Stanach Zjednoczonych, służą pobudzeniu rozwoju gospodarczego w wymienionych państwach. Rezerwy np. Wielkiej Brytanii nie są deponowane w naszym kraju, żeby móc je wykorzystać w obrocie kredytowym. Reasumując, musimy wykonać wielką pracę jako Polacy, jako polskie państwo, rząd, parlament. Chodzi o to, żeby rozwijać naszą gospodarkę, żeby inwestować. Musi nastąpić rozwój, który tworzy nowe miejsca pracy.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#ZygmuntWrzodak">Serce się kraje, kiedy Polacy szukają schronienia wspólnie z bezdomnym Anglikiem, żeby przespać się na ulicy w jakimś pudełku. To jest nasza wina, nas Polaków. Musimy dążyć do tego, żeby to zmienić, żeby takich sytuacji nie było. W Polsce Anglicy nie szukają pracy, nie szukają miejsc, gdzie mogliby się przespać, noclegowni. Niestety, szukają ich Polacy, przebywając poza granicami kraju. To jest upokarzające. Kryzys, który Polska przechodzi od kilkunastu lat, jest w szczególności spowodowany tym, że mamy do czynienia z dostosowywaniem się do czegoś unijnego, do czegoś związanego z finansami Unii Europejskiej. To jest szkodliwe. Stanowi to ograbianie naszego państwa. Od wiele lat wymiana handlowa między Polską a starą Unią Europejską jest na korzyść tej drugiej. Blisko 100 mld dolarów stara Unia Europejska zarobiła na Polsce. To są konkretne miejsca pracy. Swego czasu, od roku 1997 do roku 2000 Polska straciła na rzecz „piętnastki” około 1,5 mln miejsc pracy. To do naszego kraju sprowadza się stare samochody, stare meble, stare lodówki itd. Stara Unia Europejska się oczyszcza. Powoduje to w naszym kraju brak rozwoju, inwestycji. To trzeba zmienić. Swoje słowa kieruję przede wszystkim do rządzących w Polsce, którzy to, co mówiłem, powinni sobie wziąć głęboko do serca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#RobertSmoleń">Kilka osób będących na sali poprosiło mnie, abym wskazywał czas wystąpienia. Nie chcę autorytarnie narzucać czasu wystąpienia. Po trzech minutach będę jednak dawał mówcy sygnał dźwiękowy. Jeżeli uczestnicy spotkania zaakceptują takie rozwiązanie, będę zobowiązany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#AndrzejGałażewski">Ja też jestem ze związku zawodowego NSZZ „Solidarność”. Kolega siedzący obok mówi, że też jest członkiem związku. Obaj jesteśmy z innego ugrupowania politycznego, a mianowicie Platformy Obywatelskiej. Ugrupowanie to ma zgoła inne poglądy na naszą obecność w Unii Europejskiej. Jak widać, pojemność Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” jest duża. Traktuję - podobnie jak większość moich kolegów - unijny rynek pracy jako także polski rynek. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, a nie państwem pozostającym na zewnątrz, które korzysta z dobrodziejstwa innych państw unijnych. Jesteśmy jednym z elementów Unii Europejskiej. Cały rynek unijny jest naszym rynkiem. Należy ubolewać, że jest jeszcze pozamykany. Do tego właśnie chciałbym się odnieść. To, że nie będzie dużego ruchu pracowników poszukujących pracy w krajach dawnej „piętnastki”, przed dniem 1 maja 2004 roku mógł swobodnie policzyć nawet średnio wyuczony ekonomista. W Polsce liczba pracowników, specjalistów jest ograniczona. Jak powiedział ambasador brytyjski, występują bariery językowe. Szczególnie dotyczy to takich krajów, jak: Finlandia, Portugalia, Szwecja czy Grecja. Dla Polaków języki używane w tych krajach, są kompletnie egzotyczne. Bez narażenia się na duży błąd można było się zorientować, że nie nastąpi exodus Polaków za granicę, tylko będą to normalne ruchy. Praktyka pokazała, że tak jest w istocie. Wydaje mi się, że okresy przejściowe zostały stworzone pod wpływem presji polityków, presji raczej nie społecznej, tylko medialnej. Media kreowały pewną rzeczywistość. Miałem okazję śledzić to w Niemczech. Przed dniem 1 maja 2004 roku okazało się, że główną obawą po stronie Niemiec jest obawa przed zalewem polskich robotników. Mówiono, ze miliony Polaków przejadą przez całe Niemcy. Tuż po dniu 1 maja okazało się, że jesteśmy sympatyczni, mili i że chętnie nas witają. Jaka jest praktyka, pokazały niemieckie samorządy. Przygraniczne niemieckie gminy zachęcają nas do osiedlania się w Niemczech, do wykupywania gruntów i domów, do studiowania, do podejmowania pracy. Wydaje mi się, że działania polityków na najwyższym szczeblu rozeszły się z rzeczywistością, jaka jest oczekiwana przez naszych sąsiadów. Chcę zwrócić się do ambasadora brytyjskiego z pewnym pytaniem. Wiem, że problem szarej strefy w Wielkiej Brytanii, szczególnie przed dniem 1 maja 2004 roku, był problemem konkretnym. Czy akcesja spowodowała w tym zakresie jakieś zmiany? Czy szara strefa w Wielkiej Brytanii w dalszym ciągu jest taka sama? Czy została ona „wypełniona” innymi firmami, innymi ludźmi? Czy rozszerzenie Unii Europejskiej miało duże znaczenie w zakresie zmiany struktury lub wielkości szarej strefy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#GabrielJanowski">Chciałbym podziękować ambasadorom za wystąpienia. Chcę podziękować w imieniu tych, którzy pracują w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji. Stworzono im bowiem - być może, jedyną - możliwość podreperowania budżetów. To jest chwalebne. Wspomniane trzy kraje wykazały pewną wyobraźnię, dalekowzroczność i po prostu ludzkie podejście do sprawy. Tyle, jeśli chodzi o pochwały. Bardzo mnie niepokoi to, co się dzieje w Polsce. Swój los wiążemy niejako z tym, że w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Irlandii znajdziemy pracę, dobrobyt. Dobrobyt musimy stworzyć tutaj, w Polsce. Przykro mi o tym mówić, ale piętnaście lat doświadczeń, o czym mówił poseł Zygmunt Wrzodak, jednoznacznie świadczy, że nie robiono nic, żeby wzmocnić polski potencjał gospodarczy, by stwarzać nowe miejsca pracy. Wprost przeciwnie, przeprowadzano destrukcję. Rozpoczęto od rolnictwa, od totalnego otwarcia na początku lat 90. Poprzez masowy napływ żywności polskie rolnictwo zostało zniszczone. Dziesiątki tysięcy rolników, chłopów praktycznie straciło swój warsztat pracy. Dzisiaj ci ludzie jadą do Belgii czy gdzie indziej pracować, ponieważ podcięto podstawy ich egzystencji. To nie było przypadkowe. Chciano wyeliminować jedną z większych potencji rolniczych w Europie. W jakiejś części się to udało. Obecnie daje się jakieś pieniądze na odbudowę polskiego rolnictwa i przystosowanie do Unii Europejskiej. Do jakiego rolnictwa unijnego się przystosowujemy? Do rolnictwa zdegradowanego, uprzemysłowionego ponad miarę, skoncentrowanego i schemizowanego. Nie tędy droga. Mówię o tym stanowczo, ponieważ kiedyś odpowiadałem jako szef NSZZ RI „Solidarność” za tę część społeczeństwa. Jako minister rolnictwa widziałem z całą wyrazistością, co się dzieje. Moje protesty były wtedy wyśmiewane. Dzisiaj oczywiście przyznaje mi się rację, że niszczono polskie rolnictwo o wielkiej potencji. To samo można odnieść do przemysłu. Można wiele zarzucić komunizmowi - nie byłem jego zwolennikiem, a nawet walczyłem z nim od najmłodszych lat - ale należy stwierdzić, że jakiś stan zorganizowania przemysłowego wówczas był. Były dziedziny, które nawiązywały do europejskiego poziomu. Wymienię choćby cementownie i papiernie. Były to dziedziny na poziomie europejskim. Edward Gierek roztropnie czy nieroztropnie zaciągał kredyty. Część pieniędzy bezpowrotnie stracono, część wiąże się z pewnym dorobkiem. Świetny zakład „Zamech” został przejęty przez ABB. Co robi ABB? Zamyka zakład, likwiduje miejsca pracy. Można podać wiele takich przykładów. Trzeba popatrzeć na proces przemian w Polsce z wielu stron, a nie zachwycać się dzisiaj, że ktoś nam ofiaruje jałmużnę w postaci jakichś miejsc pracy trzeciego sortu. Kluczowe miejsca nie są jeszcze dostępne i długo nie będą. Następuje degradacja polskich studentów czy też absolwentów, którzy mają stosowne wykształcenie i muszą wykonywać podrzędne prace. Nie ma szans, żeby rozwijali się w swoich dziedzinach. Jestem wielkim zwolennikiem tego, żeby młodzież, studenci wyjeżdżali na zachód, tam się uczyli organizacji pracy i wielu innych rzeczy. Sam zresztą z tego dobrodziejstwa korzystałem, będąc studentem.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#GabrielJanowski">Natomiast nie można dopuścić do tego, żeby w Polsce zadomowiła się myśl o trwałej emigracji zarobkowej. Powoduje ona przede wszystkim dezintegrację rodziny. Następuje wielkie spustoszenie. Doświadczamy już tego na Opolszczyźnie. Nie ma tam praktycznie sprawnej rodziny, nie ma w niej szacunku, jaki dawniej wynikał z pewnych nawyków. Mój kolega Holender kiedyś mi powiedział: „Wy, Polacy jesteście bardzo szczęśliwi”. Nastawiłem uszu i spytałem: „Dlaczego?”. Odpowiedział: „Tyle jeszcze macie do zrobienia”. Istotnie, w Polsce jest nasze miejsce. Tu mamy wiele do zrobienia, od budownictwa poczynając. Wielu spraw w swoim wystąpieniu nie dotknąłem. Wszystko, w tym infrastruktura, wymaga nadzwyczajnych działań i wielkich programów. To rząd i premier Jerzy Hausner powinni w tym przodować. Niestety, tak nie jest. Kończąc jeszcze raz dziękuję ambasadorom za przychylność wobec polskich pracowników, którzy poszukują za granicą ratunku, ale nie jest to droga właściwa. Mam nadzieję, że z tej drogi przyszły rząd zejdzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#KrystynaSkowrońska">O związkach zawodowych mówić nie będę. Chciałabym, aby można było powiedzieć, że osoby, które będą chciały pracować za granicą, same dokonają takiego wyboru, a ci, którzy będą chcieli pracować w kraju, będą pracować w kraju. Jest to element możliwości i swobody wyboru miejsca pracy i miejsca zamieszkania. W takim kontekście będę dalej mówić. Mam nadzieję, że ambasadorzy, reprezentując swoje rządy, przynajmniej w dwóch kwestiach mogliby popierać stanowisko Polski. Ostatnio mieliśmy do czynienia z dyskusją o podatkach, o terminologii i o ewentualnych stawkach podatkowych. Znając doskonale sytuację Irlandii w tym obszarze, chciałabym poprosić, żeby to, co jest ważne dla Polski, aby mogła być ona konkurencyjna na rynku europejskim - mogą u nas inwestować przedsiębiorcy zagraniczni - zostało utrzymane. Chciałabym zbliżenia stanowisk, które powodowałyby w tym zakresie jakieś działania. Kolejna sprawa jest prozaiczna. Ze strony ambasadorów padła wypowiedź, że jeżeli pracownicy polskiej służby zdrowia, między innymi pielęgniarki i lekarze, na to się zdecydują, mogą pracować za granicą. Wydaje się, że jest jeden problem - ukłon w kierunku premiera Jerzego Hausnera - a mianowicie to, że w traktacie akcesyjnym został zapisany okres derogacji w zakresie uzupełnienia wykształcenia przez pielęgniarki. Chodzi o rok 2010. Panie, które pracują w tym zawodzie, nie wybierają się za granicę. Na dzień dzisiejszy dobrze wykonują swój zawód. Mogą się o tym przekonać pacjenci. Byłoby dobrze, gdyby okres derogacji odnośnie do zawodu pielęgniarki był dłuższy. Zwracam się w tej sprawie z apelem zarówno do premiera Jerzego Hausnera, jak i rządów poszczególnych krajów. Chodzi o to, żeby okres derogacji był dłuższy niż do 2010 roku. Zainteresowane środowiska, jak i ja osobiście proponujemy rok 2015. Byłoby to dobre i oczekiwane rozwiązanie ze strony państw Unii Europejskiej. W tym zakresie ambasadorowie pokazali, że reprezentowane przez nich rządy były otwarte na tego typu pionierskie działania w zakresie otwarcia rynku pracy. Mam nadzieję, że w tych dziedzinach, o których mówię, będą kierowane stosowne sugestie. Będę przedstawiała określone propozycje i składała wnioski w Komisji do Spraw Unii Europejskiej, która dzisiaj gości ambasadorów. Chcę, żeby stosowna inicjatywa została podjęta. Wiem, jak trudno jest takie postępowanie przeprowadzić. Sądzę jednak, że w tej konkretnej sprawie oczekiwania polskich środowisk, jak i możliwości wyjazdu określonych osób, to jest nas wspólny interes. Wystąpię ze stosownym wnioskiem. Złożę go na ręce przewodniczącego Komisji, żeby sprawa, którą poruszyłam, stała się tematem posiedzenia Komisji do Spraw Unii Europejskiej. Chodzi tu także o działania podejmowane po stronie rządów państw, które na dzisiejszym spotkaniu są reprezentowane przez ambasadorów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#RobertSmoleń">Czy ktoś jeszcze z członków Komisji chciałby zabrać głos? Nie widzę. Chcę teraz udzielić głosu przedstawicielowi Ambasady Francji Xavierowi Rouard, który wcześniej prosił mnie o możliwość wypowiedzenia się na forum Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#XavierRouard">Chcę zabrać głos, dlatego że padło pytanie o perspektywę zmiany pozycji Francji. Gdy był u nas z wizytą Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, zostało zapowiedziane, że zostanie utworzona francusko-polska grupa robocza w celu zbadania możliwości bardzo szybkiego otwarcia naszego rynku pracy. W przyszłym tygodniu w poniedziałek odbędzie się pierwsze seminarium międzyrządowe francusko-polskie. Do programu seminarium wpisaliśmy wspomnianą przeze mnie kwestię. Grupa robocza będzie miała na celu poprawienie funkcjonowania istniejących umów. Będzie też badać możliwości otwarcia rynku pracy w szybszym tempie w niektórych dziedzinach. Będzie także badała możliwości pomocy studentom, żeby mogli podjąć pracę. Dotyczy to w równej mierze studentów polskich i francuskich. Grupa robocza na pewno będzie utworzona. Ma ona rozpocząć prace na początku przyszłego roku. Chodzi o to, żeby zbadać możliwości szybszego otwarcia francuskiego rynku pracy dla Polaków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JerzyHausner">Chcę podkreślić, że rozmowa, która się dzisiaj odbywa na forum Komisji do Spraw Unii Europejskiej, jest bardzo potrzebną inicjatywą. Chcę podziękować i pogratulować członkom Komisji, że zainteresowali się oni ważną sprawą, zainteresowali się w dobrym momencie, kiedy mamy już pierwsze oceny i trzeba formułować stanowiska, które pozwolą podejmować dalsze działania. Chciałem także podziękować za to, że rozmowa odbywa się z udziałem przedstawicieli ambasad, krajów, samorządów, którzy mogą powiedzieć, jak w praktyce wygląda swobodny przepływ pracowników po wejściu nowych krajów do Unii Europejskiej. Pod moim adresem były kierowane konkretne pytania i uwagi. Oczywiście, odpowiem na nie. Taki jest mój obowiązek. Wprawdzie nie było to kierowane wprost do mnie - raczej pośrednio - chcę jednak powiedzieć, że na forum Komisji zostały przedstawione dwie deklaracje polityczne. Chciałbym odnieść się do dwóch deklaracji posła Zygmunta Wrzodaka i posła Gabriela Janowskiego i jako poseł, i jako minister. Jako poseł i minister chcę powiedzieć - co nie jest chyba zaskakujące - że kategorycznie nie zgadzam się z ocenami, które sformułowali posłowie. Stwierdzając to, uwalniam się tym samym od przeciwstawiania się wszystkim wygłaszanym tutaj poglądom. Chcę jednak przynajmniej w kilku zdaniach wyłożyć, dlaczego z tymi poglądami się nie zgadzam. Z jednym poglądem posła Zygmunta Wrzodaka byłbym gotów się zgodzić, ponieważ lubię znaleźć jakąś nic porozumienia. Zgoda ta będzie jednak trochę żartobliwa. Poseł Zygmunt Wrzodak powiedział, że od czternastu lat była w Polsce prowadzona zła polityka makroekonomiczna. Policzyłem, że biorąc za początek 1989 rok czternaście lat kończy się na roku 2001. Byłbym gotów zgodzić się częściowo z poglądem, że od roku 2002 prowadzimy nieco inną politykę makroekonomiczną, politykę, która nie tylko zwraca uwagę na problemy makroekonomii, ale także na problemy polityki strukturalnej. Prowadzimy politykę respektowania rygorów makroekonomicznych, ale także politykę, która ma pobudzać rozwój. Nie sądzę, że posłowi Zygmuntowi Wrzodakowi chodziło o to, by ulokować swój protest wobec polityki gospodarczej właśnie na końcu 2001 roku. Dlatego swoją zgodę potraktowałem lekko żartobliwie. Przypominam sobie - i będę je stale przypominał - wystąpienie klubowego kolegi posła Zygmunta Wrzodaka, a mianowicie posła Bogdana Pęka, który z wielkimi emocjami, które zwykł okazywać w debatach parlamentarnych, i z wielka pewnością siebie, wraz z całym Klubem Parlamentarnym Ligi Polskich Rodzin dowodził, jakim to wielkim nieszczęściem będzie wejście Polski do Unii Europejskiej. Mówił on, że już w 2004 roku produkcja zacznie spadać, a bezrobocie będzie rosnąć. Powiedziałem wtedy wyraźnie, że podam się do dymisji, gdyby tak się miało stać, licząc na to, że poseł Bogdan Pęk także poda się do dymisji bądź zrezygnuje z mandatu poselskiego, gdyby miało być inaczej. Umówiliśmy się publicznie, że gdyby poseł Bogdan Pęk miał rację, ja na dowód tego, że się mylę i jestem człowiekiem niekompetentnym, podam się do dymisji. Nie muszę się podawać do dymisji, bo na szczęście produkcja w Polsce rośnie, a bezrobocie, choć bardzo słabo, jednak spada.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#JerzyHausner">Co najważniejsze, rośnie eksport. Bardzo wyraźnie, dynamicznie wzrasta eksport. Mamy wyraźną poprawę w naszym bilansie handlowym, co dla kraju, który jest krajem na dorobku, krajem, który się relatywnie szybko rozwija, nie jest sprawą łatwą. Najczęściej w takich sytuacjach, kiedy występuje przyspieszenie wzrostu, następuje także pogorszenie bilansu handlowego. My natomiast poprawiamy bilans handlowy. Z kim handlujemy przy rozwijającym się eksporcie? 80% naszej wymiany handlowej to wymiana w ramach krajów Unii Europejskiej. Najkorzystniejszą relację w bilansie handlowym mamy właśnie z grupą krajów europejskich, znacznie gorszą mamy z krajami Europy Wschodniej, a najgorszą z pozostałymi krajami świata, gdzie kupujemy surowce i nie bardzo mamy co sprzedawać. Chcę wyraźnie powiedzieć, że czasami ktoś mówi o rozwoju, o miejscach pracy, o wielkich polskich problemach, i jednocześnie odrzuca naszą obecność w Unii Europejskiej. Osobiście nie widzę możliwości osiągnięcia owych celów poza Unią Europejską. To, co już się dzieje, jest dla mnie oczywistym dowodem, że jest to dla Polski wielka szansa. Jeśli dzisiaj mamy dodatni bilans handlowy z Wielką Brytanią czy Szwecją i z uśmiechem na twarzy mogę spotykać się z moim kolegą, ministrem gospodarki rządu Szwecji Leifem Pagrotskim, oznacza to, że jest to efekt naszej umowy stowarzyszeniowej, a w tej chwili naszej obecności w Unii Europejskiej i że do tego potrafiliśmy się wystarczająco dobrze przygotować. Choć nic nie jest dane z góry, mamy szansę. Chcę spytać posła Zygmunta Wrzodaka i posła Gabriela Janowskiego, z kim mielibyśmy handlować, gdybyśmy nie mieli handlować z krajami Unii Europejskiej. Gdybyśmy mieli handlować bez perspektywy bycia w Unii, to zapewniam, że takich warunków dla naszego eksportu i wymiany handlowej, jakie mamy obecnie, na pewno nie mielibyśmy. Tak jak wszyscy na tej sali, opowiadam się za tym, żeby Polska się rozwijała, żeby było więcej miejsc pracy, żeby likwidować ubóstwo, żeby mówić o dobrobycie naszych rodaków. Nie widzę takich możliwości poza Unią Europejską. Poza nią nie ma bowiem żadnego innego ugrupowania, z którym Polska mogłaby handlować. W takim przypadku byłaby to Polska, która by się zamykała, Polska, która miałaby gospodarkę autarkiczną. Taka gospodarka w żadnym przypadku nie miałaby szans na spełnienie tych celów, o których wszyscy mówimy. To zniszczone tak potwornie rolnictwo, jak twierdzi poseł Gabriel Janowski, dzisiaj jest rolnictwem, które jest konkurencyjne, które eksportuje. Nawet, jeżeli jest mniej subsydiowane niż rolnictwo zachodniej części Europy - mam na myśli stare kraje członkowskie - jest to rolnictwo, które między innymi wpływa na poprawę naszego bilansu handlowego. Jeżeli poseł Gabriel Janowski tak krytycznie patrzy na stan rolnictwa w starych krajach członkowskich i na skutki Wspólnej Polityki Rolnej, to mam wrażenie, że powinniśmy wspólnie występować nie o to, żeby Polska nie była w Unii Europejskiej, lecz o to, żeby Polska będąc w Unii Europejskiej zabiegała o inną politykę rolną, taką, którą będziemy uważali za korzystną nie tylko dla naszych narodowych interesów, ale także dla rozwoju Europy w ogóle. Nie mogłem nie zareagować, choćby ze względu na obecność naszych gości zagranicznych, na wspomniane dwie deklaracje polityczne. Teraz przechodzę do rzeczy. Prowadzimy bilateralne rozmowy z rządami wszystkich krajów, starając się przekonywać, że doświadczenia Szwecji, Irlandii i Wielkiej Brytanii już dzisiaj pokazują, że argumenty, które były przyjmowane w debacie wewnętrznej w tych krajach, za wprowadzeniem restrykcji, ograniczeń w swobodzie przepływu pracowników, nie są uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#JerzyHausner">Przed upływem dwuletniego okresu warto zastanowić się, czy nie wprowadzić jednak choćby częściowych ułatwień. Na pewno warto dzisiaj rozpocząć przygotowania polityczne w krajach starej Unii Europejskiej do podjęcia decyzji o nieprzedłużaniu okresu ograniczeń. Prowadzimy rozmowy bilateralne. Przedstawiciel Ambasady Republiki Francuskiej mówił o tym, że w poniedziałek odbędzie się konsultacja pomiędzy rządem Francji i rządem Rzeczypospolitej Polskiej. Premier Marek Belka wyjeżdża na nie z grupą ministrów. Jednym z przedmiotów rozmowy będzie kwestia otwarcia rynku francuskiego dla pracowników nie tylko z Polski. To nie może być działanie tylko na rzecz naszego kraju, ale na rzecz wszystkich krajów członkowskich. Chcemy uzyskać możliwie szybko deklarację rządu francuskiego. Jaką deklarację? Chcę podkreślić, że premier Marek Belka będzie oczekiwał możliwie szybko deklaracji, że Francja nie przedłuży okresu ograniczeń, który został wprowadzony. Będziemy o to prosić, będziemy o to się ubiegać, będziemy przekonywać, będziemy perswadować. Pragnę powiedzieć, że na forum Komisji Europejskiej, na forum Unii Europejskiej będziemy się domagać, żeby już teraz zostały przygotowane raporty, analizy pokazujące, że potwierdziły się te opinie ekspertów, w których stwierdzono, że żadnego zakłócenia europejskiego rynku pracy i rynków narodowych nie będzie. Chcemy w związku z tym, żeby już w tej chwili były przygotowane działania, które ograniczą stosowanie formuły „2 + 3 + 2” do absolutnie wyjątkowych przypadków. Co oznacza działanie na forum Komisji Europejskiej? Oznacza, że musimy podjąć debatę. Z jednej strony są argumenty, które przedkładamy, które potwierdzają między innymi doświadczenie brytyjskie. Nie chodzi o to, że nie nastąpiły żadne zakłócenia na rynku brytyjskim, ale także o to, że pojawiły się zjawiska korzystne. Część nielegalnego zatrudnienia obecnie się legalizuje. Musimy podjąć debatę w jeszcze w innym kontekście. Mianowicie, w części krajów Unii Europejskiej rozpoczęła się debata o tzw. delokalizacji, czyli o tym, że następuje przeniesienie przez inwestorów, przedsiębiorców swojej działalności produkcyjnej do nowych krajów unijnych. Nie wiem, czy pojęcie „delokalizacji” w ogóle jest słuszne. Mam wrażenie, że zawiera ono w sobie negatywne wartościowanie. A przecież swoboda przepływu kapitału jest jednym z fundamentów, jednym z filarów Unii Europejskiej. Określenie „delokalizacja” jest określeniem, które mówi, że dzieje się coś negatywnego. Wolałbym więc, aby nie było ono w ogóle używane. Chcę wyraźnie powiedzieć, że jeżeli ktoś się martwi, że inwestorzy z jego kraju przenoszą działalność do takiego kraju jak Polska, co, jak już mówiłem, jest normalnym funkcjonowaniem wspólnego rynku, może warto się zastanowić, dlaczego tak czynią. Jeżeli chciałoby się to w sposób dopuszczalny powstrzymać, najlepiej byłoby otworzyć własne rynki pracy. Jednym z argumentów jest przechodzenie ze swoją działalnością do miejsc, gdzie jest siła robocza o odpowiednich kwalifikacjach i w odpowiedniej liczbie. Chodzi o siłę roboczą, która jest konkurencyjna ze względu na relację pomiędzy wynagrodzeniem a wydajnością pracy. Świadczy to o konkurencyjności, której przecież sztucznie nie budujemy. W związku z tym odrzucamy pojęcie „delokalizacji”.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#JerzyHausner">Odrzucamy także pojęcie „dumpingu podatkowego”. Uważamy, że jest to błędna ścieżka rozumowania. Jest ona błędna o tyle, że niezależnie od tego, iż jest irracjonalna w kategoriach ekonomicznych, zaprzecza fundamentom Unii Europejskiej. Lepiej bronić tych fundamentów i pokazywać, jakie wspólne korzyści będziemy mieli nie w cofaniu się w zakresie budowania wspólnego rynku, ale w umiejętnym posuwaniu do przodu. Zaraz zresztą powiem kilka słów w sprawie pielęgniarek. Prowadzimy rozmowy bilateralne i prowadzimy aktywną działalność na forum Komisji Europejskiej i różnych agend, by przygotowywać to, co - naszym zdaniem - powinno nastąpić, to znaczy przygotowywać moment, kiedy w znacznie większym zakresie swoboda przepływu pracowników będzie stosowana nie tylko w trzech, ale także w innych krajach Unii Europejskiej. Byłem pytany, co Polska robi w przypadku tych krajów, w których, jak uważamy, następują zakłócenia w liberalizacji świadczenia usług, które już dzisiaj traktatowo są zliberalizowane. Posłanka Stanisława Prządka wymieniła pięć takich krajów. Potwierdzam, że mamy wątpliwości w stosunku do tych właśnie krajów, aczkolwiek sytuacja w każdym z nich jest różna. Owe pięć krajów podzieliłbym na trzy grupy. Najwięcej problemów mamy z Holandią i Włochami. Skierowałem nawet korespondencję dyplomatyczną do swoich kolegów. Co więcej, nie tylko wysłałem korespondencję, ale także rozmawiałem z ministrem gospodarki Holandii. Specjalnie do niego pojechałem, żeby na ten temat porozmawiać. Punkt widzenia ministra pracy nie jest dokładnie punktem widzenia ministra gospodarki. Liczę na to, że argumenty ministra gospodarki będą przekonujące dla rządu holenderskiego. Spotkałem się także z ministrem gospodarki Włoch. Nie tylko wysłałem korespondencję do ministra pracy. Przekonywałem ministra gospodarki, że nasze uwagi nie powinny być bagatelizowane. Liczę na to, że rozmowy i korespondencja doprowadzą do zmiany postępowania, które dzisiaj uważamy za niewłaściwe. W przypadku dwóch krajów, Austrii i Danii, to, co dostrzegamy jako pewien rodzaj nieprawidłowości, nie jest dzisiaj przez nas stawiane tak zdecydowanie, aczkolwiek sygnalizujemy, że problemy związane z ograniczaniem w dostępie do rynku usług pracowników delegowanych również tam występują. Zupełnie innym i najpoważniejszym dla nas problemem jest kwestia współpracy z rządem Niemiec. Z jednej strony musimy pamiętać, że największa grupa pracowników z Polski pracuje w Niemczech. To nie stało się teraz, ale trwa do wielu, wielu lat, także gdy chodzi o usługi. Z drugiej strony obserwujemy rzecz, co do której wydawało mi się, że z ministrem Wolfgangiem Clementem porozumieliśmy się. Porozumieliśmy się, w jednej sprawie, że niezależnie od tego, na jak długo rząd niemiecki postanowi - ma do tego prawo - o wprowadzaniu ograniczeń, gdy chodzi o dostęp polskich pracowników do rynku pracy Niemiec, nie nastąpi pogorszenie w stosunku do tego, co było przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Ze swej strony uważamy jednak, że nastąpiło pogorszenie, zwłaszcza gdy chodzi o pracowników delegowanych. To jest powód, dla którego w najbliższym czasie mam zamiar spotkać się z ministrem Wolfgangiem Clementem.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#JerzyHausner">Zresztą sprawy te były podnoszone na niedawno odbytej w Krakowie konsultacji rządów Polski i Niemiec. Nie chcę jednoznacznie stawiać sprawy, że chodzi o rzecz, którą trzeba sygnalizować w kategoriach jakichkolwiek naruszeń. Chcę wyraźnie powiedzieć, że systematycznie sygnalizujemy całą sprawę i nie jest tak, że nigdy ona nie występowała. To, że nie nagłaśniamy sprawy na zewnątrz, oznacza, że szukamy takiego rozwiązania, takiego dogadania, które w stosunkach polsko-niemieckich nie doprowadzałoby do jakiegoś kolejnego źródła napięć. Chcę stwierdzić w imieniu rządu, że jest to nam absolutnie niepotrzebne. Nie jest to intencją rządu. Jednocześnie nie zamierzamy rezygnować z podnoszenia spraw, które już były przez nas podnoszone i co do których, jak rozumiem, umówiliśmy się bardzo wyraźnie. Nie nastąpi pogorszenie sytuacji polskich pracowników na rynku niemieckim po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Tę zasadę z ministrem Wolfgangiem Clementem w czasie rozmów w Warszawie, jak sądzę, uzgodniliśmy. O to właśnie zabiegałem. Wykazałem zrozumienie z jednej strony dla sytuacji w Niemczech, jeśli chodzi o rynek pracy, o reformy, które są tam czynione, o kwestię bezrobocia, z drugiej strony dla faktu, że najwięcej Polaków pracuje właśnie w Niemczech. Musi to być przez nas dostrzegane. Jeżeli chcemy partnerstwa, musimy wczuwać się w sytuację partnera, a nie tylko stawiać swoje własne interesy narodowe jako jedyne. We wszystkich tych dziedzinach nasza analiza, którą przekazaliśmy członkom Komisji, oznacza, że wyciągnęliśmy z tego wnioski i podejmujemy działania zarówno w sprawach, które mają poszerzyć pozytywne zjawiska, jak i w sprawach, które mają ograniczyć zjawiska negatywne. W odpowiedzi posłance Krystynie Skowrońskiej chciałbym powiedzieć, że mam inną propozycję niż przyjmowanie wystosowanego apelu o przedłużanie okresu, który polski personel pracowniczy ma na uzupełnienie kwalifikacji. Myślę, że lepiej przyśpieszyć owo uzupełnienie. Jestem gotów wspólnie ze środowiskiem pielęgniarskim wyasygnować pieniądze z Funduszu Pracy na przyśpieszenie kształcenia. Zamiast wydłużać okres, lepiej zmieścić się w tym wyznaczonym wcześniej. O jakie kształcenie tu chodzi? Chodzi o uzupełnienie kształcenia w zakresie dyplomów, a po drugie o kształcenie językowe połączone z kwalifikacjami zawodowymi. Zamiast ubiegać się o wydłużanie okresu, lepiej ubiegać się o szybsze uzupełnienie kwalifikacji. Z pewnego punktu widzenia tego, że w Polsce jest zapotrzebowanie na pomocniczy personel medyczny, a także na lekarzy, nie można postrzegać jako zjawiska negatywnego. Nie chciałbym jednak, żebyśmy widzieli w tym sposób na rozwiązywanie problemów polskiej służby zdrowia. Problemy polskiej służby zdrowia są tak poważne, że nie jest to żadna droga na ich rozwiązywanie. Uważam, że zamiast myślenia, iż pielęgniarki powinny mieć kwalifikacje umożliwiające im podjęcie pracy w krajach, w których jest zapotrzebowanie na taki personel z tego względu, że ich społeczeństwa demograficznie są starsze, lepiej pomyślmy o tym, żeby jak najszybciej bądź relatywnie szybko weszła w życie proponowana przez Komisję Europejską dyrektywa w sprawie usług i żeby między innymi dopuścić do liberalizacji przynajmniej części usług medycznych. Lepiej byłoby, gdyby nasze pielęgniarki organizowały własne firmy, które usługi medyczne świadczyłyby także za granicą, ale swoją działalność rejestrowały u nas, niż gdyby jedyną alternatywą dla zatrudnienia w Polsce była migracja. Jednym ze sposobów pozytywnego reagowania na problemy, które obserwujemy - nie występuję przeciwko ograniczaniu swobody przepływu osób - jest liberalizowanie usług. Moim zdaniem doprowadzi to do racjonalniejszych zachowań, które będą mniej negatywne, o ile ktoś uważa, że migracja zawodowa jest czymś negatywnym. Nie bagatelizuję problemów podniesionych przez posła Gabriela Janowskiego w zakresie funkcjonowania rodzin, tym bardziej że w Polsce mamy bardzo niski wskaźnik dzietności. Coraz większym kryzysowym problemem stają się kwestie demograficzne, o których trzeba mówić coraz bardziej otwarcie i poważnie. W związku z tym tym bardziej patrzmy, jak w ramach fundamentów Unii Europejskiej rozwiązywać nasze problemy, godząc problemy różnych krajów.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#JerzyHausner">Wydaje mi się, że właśnie takie spojrzenie na rynek usług medycznych byłoby najbardziej rozsądne. Jednocześnie proszę przekazać Naczelnej Radzie Pielęgniarek i Położnych moją deklarację włączenia się w rozwiązanie zaistniałego problemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#RobertSmoleń">Widzę, że poseł Gabriel Janowski koniecznie chce odpowiedzieć na pytanie premiera Jerzego Hausnera. Odnoszę jednak wrażenie, że było to pytanie retoryczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#GabrielJanowski">Chciałbym przedstawić krótki komentarz. Ponieważ należymy do Unii Europejskiej, ambasadorowie i wszyscy nasi goście są niejako naszą rodziną. Wobec tego pozwoliliśmy sobie na dyskusję w bardzo otwarty sposób. Nie jestem przeciwnikiem handlu, podobnie jak takim przeciwnikiem nie jest nikt przytomny. Chodzi o to, żeby handel był korzystny oraz żeby nie było drenażu, jaki wystąpił na początku lat 90. poprzez totalne otwarcie. Olbrzymie zasoby finansowe, jakie Polacy gromadzili przez wiele lat, zostały wydane na barwioną wodę z Renu i inne kompletnie niepotrzebne świecidełka, np. na video itp., zamiast na rozwój rodzimej przedsiębiorczości. Jeśli chodzi o rolnictwo, akurat mam pewną przewagę nad premierem Jerzym Hausnerem, chociaż premier Jerzy Hausner jako ekonomista również powinien to wiedzieć. Czy dla kraju o takim potencjale rolniczym to, że obecnie coś eksportuje, stanowi osiągnięcie? Proszę popatrzeć na eksport rolny małej Holandii, Francji i paru innych krajów. Wtedy dopiero można dostrzec właściwe proporcje. Niestety, przez złą politykę prowadzoną przez piętnaście lat doprowadziliśmy do olbrzymiego zniszczenia potencjału rolniczego. Proszę mierzyć sprawy uczciwie i rzetelnie. Opowiadam się za otwarciem. Nigdy nie byłem totalnym przeciwnikiem Unii Europejskiej. Byłem przeciwnikiem nadmiaru przepisów, wszystkich regulacji krępujących przedsiębiorczość i inicjatywę. Trzeba z tym walczyć. Inicjatywa komisarza do spraw handlu w sprawie zniesienia barier, jeśli chodzi o świadczenie usług, jest znakomita. Trzeba to rozwijać, ponieważ da to pewną równoprawność polskim fachowcom w świadczeniu usług na Zachodzie na zasadzie partnerstwa, a nie trzeciorzędnej pracy zarobkowej, jaką - niestety - w większości teraz wykonują.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#GabrielJanowski">Odnoszę wrażenie, że teraz premier Jerzy Hausner chce zabrać głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JerzyHausner">Temu, co powiedział poseł Gabriel Janowski, przeciwstawiałem się przede wszystkim z uwagi na radykalizm ujęcia. Jeżeli poseł Gabriel Janowski mówi, że zniszczono polskie rolnictwo, a teraz nagle to, co zniszczono, okazuje się konkurencyjne, to przypomina mi to film, o którym opowiadaliśmy sobie w młodości, o tym, jak go zabili a potem uciekł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#RobertSmoleń">Na tym zakończyliśmy tę część dyskusji. Chciałbym zapytać, czy nasi goście na zakończenie chcieliby zabrać głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#ThelmaDoran">Bardzo cieszą mnie uprzejme uwagi ze strony różnych mówców na temat decyzji rządu mojego kraju oraz krajów, których przedstawiciele są obecni na sali, w sprawie otwarcia rynku pracy. Jedna z uwag dotyczyła ustawy o zasiłkach i ubezpieczeniach społecznych. Pojawiło się stwierdzenie, że nowe kraje członkowskie nie są traktowane na równi z innymi krajami członkowskimi. Mogę zapewnić, że w Irlandii tak nie jest. Wprowadziliśmy ustawę dotyczącą kształtu systemu ubezpieczeń społecznych. Zawiera ona postanowienia ograniczające dostęp do zasiłków dla osób z krajów niemających związku z Irlandią przez pierwsze dwa lata ich pobytu w Irlandii. Nie dotyczy to tylko obywateli dziesięciu nowych krajów członkowskich, ale wszystkich cudzoziemców przebywających w Irlandii. Celem tego jest ochrona naszego systemu ubezpieczeń społecznych, zasiłków rodzinnych. Nie ma to żadnego związku z osobami, które płacą składki. Takie osoby mają prawo do takich samych świadczeń jak wszyscy. Raczej chodzi o pomoc społeczną i zasiłki dla dzieci. Dotyczy to wszystkich cudzoziemców niemających związku z Irlandią, którzy przybywają do naszego kraju spoza Zjednoczonego Królestwa Irlandii i przebywają krócej niż dwa lata.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#CharlesGrahamCrawford">Cieszy mnie możliwość wysłuchania ożywionej wymiany poglądów przez kolegów z Unii Europejskiej oraz posłów. Zadano mi konkretne pytanie dotyczące szarej strefy, co się z nią stało po dniu 1 maja. Otóż do Wielkiej Brytanii rocznie przybywa 24,5 mln osób czyli 50–60 tys. ludzi dziennie. Bardzo trudno wszystkich monitorować, śledzić. Trudne jest już zapewnienie przepływu ludzi przez porty lotnicze. Szara strefa istnieje. Ponieważ jest szara, nie da się jej zmierzyć, ocenić. Osoby pracujące nielegalnie, „na czarno” raczej nie poddają się badaniom statystycznym. Możemy jedynie starać się ograniczyć motywy, które skłaniają ludzi do podejmowania pracy „na czarno”. Osoba, która zatrudnia ludzi do zbioru truskawek czy nielegalnej pracy w jakiejś dziwnej fabryce, prowadzi pewną siatkę, zabiera paszporty, dokumenty, właściwie więzi pracowników. Tacy ludzie znajdują się w beznadziejnej sytuacji. Jest to niedobre. Żaden Polak nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji. Każdy Polak, który znalazł się w takim położeniu, powinien zgłosić się do biura porad obywatelskich i powiedzieć, że chce się wyrwać z pułapki, w którą się zaplątał. W Wielkiej Brytanii mogą przebywać osoby niebędące obywatelami krajów unijnych. Takich osób plan zarejestrowania pracowników nie dotyczy. Ustawa jednak im również ma pomóc, ma stworzyć dla nich pewne szanse rekursu prawnego. Jak starałem się wykazać, mamy do czynienia z szeroko zakrojonym programem zmian. Trudno jest ustalić, czy jakaś gałąź gospodarki warta jest utrzymywania. Kiedy dorastałem, w Wielkiej Brytanii kwitło górnictwo. Teraz cały sektor przemysłu związany z górnictwem praktycznie zniknął. W to miejsce poprzez szkolenia, poprzez pobudzanie gospodarki innymi sposobami, stworzyliśmy nowe miejsca pracy. Chodzi o europejską przestrzeń, o to, aby stała się ona bardziej konkurencyjna. Musimy to osiągnąć. Tempo wzrostu gospodarki europejskiej wynosi ponad 2%. Nie jest najgorsze, ale gospodarka amerykańska rozwija się w tempie 4%. Wydaje się, że nie jest to duża różnica, kiedy jednak obliczymy różnice pomiędzy gospodarkami amerykańską i europejską w okresie czterech lat, wówczas okaże się, że wynoszą one 2 bln dolarów. To dużo. Wynika to z różnego tempa wzrostu. Nie możemy ponadto zapominać o gospodarce Chin czy Indii. Musimy o tym pamiętać, żeby działać elastycznie i rozwijać się w tempie, które odpowiada różnym krajom, Polsce, Wielkiej Brytanii. Nie jest to łatwe, ale z naszego punktu widzenia doświadczenia są pozytywne. Korzystając z obecności premiera Jerzego Hausnera chciałbym podziękować rządowi polskiemu za dobrą współpracę z różnymi resortami, możliwość przekazania stosownych informacji przed akcesją oraz prowadzone kampanie informacyjne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#MatsStaffansson">Chciałbym podziękować za zaproszenie na bardzo interesującą debatę. Jak mówiłem w swoim wystąpieniu, liczba osób z nowych krajów członkowskich ubiegających się o prawo pobytu w Szwecji jest bardzo mała. Nie dostrzegamy żadnego ryzyka. Nie dostrzegamy fali imigrantów z nowych krajów członkowskich. Oczekujemy, że otwarcie naszego rynku pracy spowoduje, że w czasie wakacji sporo studentów będzie chciało się wybrać do Szwecji do pracy. Będą bardzo mile widziani. Zapraszamy ich. Jednocześnie chciałbym ostrzec przed różnymi niepoważnymi ofertami i pośrednikami pracy. Mieliśmy z nimi sporo kłopotów. W ostatnich latach jeszcze przed poszerzeniem pojawiało się sporo fałszywych pośredników pracy. Na ogół byli to Polacy. Ogłaszali w prasie, że po zapłaceniu 2000 zł otrzyma się pewną ofertę pracy. Ludzie naiwnie płacili pieniądze, często wyjeżdżali na północ Szwecji, gdzie okazywało się, że niczego nie było. Chciałbym ostrzec przed takimi ofertami, ponieważ rodzą one przykre konsekwencje, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy nie mają dużo pieniędzy. Podobnie jak mówili przedstawiciele strony brytyjskiej, ludziom wybierającym się do pracy do Szwecji, czy to na krótko, czy to na dłuższy okres, polecamy, aby się dobrze przygotowali, aby w miarę możliwości uczyli się języka, tak żeby potem nie narażali się na przykrości, na to że przyjadą i nie będą mieli pieniędzy. U nas mieszkania do wynajęcia też są stosunkowo drogie. Nie chcielibyśmy, żeby ludzie się rozczarowywali, ponieważ naprawdę mamy bardzo pozytywne nastawienie do obywateli nowych krajów członkowskich. Z chęcią witamy ich w Szwecji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#CharlesGrahamCrawford">Na koniec chciałbym pozostawić pewien upominek. Jest to raport z monitoringu przebiegu akcesji. Kopię raportu, który zawiera przerażająco nudne dane statystyczne, składam na ręce przewodniczącego Komisji. Członkowie Komisji mogą zapoznać się z ową kopią. Można ją przekazać do Biblioteki Sejmowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#RobertSmoleń">Na pewno będziemy go studiować i z niego korzystać. Nasze dzisiejsze spotkanie chciałbym spuentować propozycją przyjęcia dezyderatu. Za chwilę przedstawię jego projekt. Jeśli Komisja wyrazi zgodę, dezyderat zostanie przyjęty. Proponuję, aby treść dezyderatu była następująca: „Komisja do Spraw Unii Europejskiej w dniu 17 listopada 2004 r. przeprowadziła dyskusję na temat celowości utrzymywania okresów przejściowych w obszarze swobodnego przepływu osób w kontekście sytuacji na rynku pracy w Irlandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. W trakcie debaty Komisja zapoznała się ze stanowiskiem rządów państw, które otworzyły swoje rynki pracy dla obywateli nowych państwa członkowskich. Jak wynika z analiz przedstawionych przez przedstawicieli Irlandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii, pół roku, które minęło od rozszerzenia Unii Europejskiej, wykazało, że w tych państwach nie wystąpiły negatywne zjawiska dla rynków pracy ani obywateli tych państw. Napływ pracowników z krajów, które przystąpiły do UE w 2004 r., przyniósł korzystne efekty gospodarcze krajom, które otworzyły swoje rynki pracy bez ograniczeń. Komisja do Spraw Unii Europejskiej potwierdza, że swobodny przepływ pracowników stanowi w rozumieniu Sejmu RP jedną z podstawowych zasad, na których zbudowana została Unia Europejska. Komisja wzywa Rząd RP do bezzwłocznego podjęcia dialogu z rządami państw Unii Europejskiej w sprawie otwarcia rynków pracy dla obywateli polskich i nowych państw członkowskich przed upływem okresów przejściowych. Komisja zwraca się również do Rządu o kontynuowanie działań na rzecz liberalizacji dostępu obywateli polskich do rynku usług wszystkich państw Unii Europejskiej”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AndrzejMarkowiak">O ile dobrze zrozumiałem, wzywamy rząd, żeby wystąpił w interesie obywateli nowych państw członkowskich. Czy nie jest to zbyt daleko idące posunięcie? Nasz premier wcale nie wie, czy będzie do tego upoważniony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#RobertSmoleń">I czy inne kraje tego chcą. Dobrze, wykreślę ten fragment.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JerzyHausner">Czy trzeba wzywać rząd do tego, co już robi? Czy nie można napisać, że Komisja oczekuje kontynuowania działań?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#RobertSmoleń">Z tego, co zrozumiałem, rząd ustami premiera Jerzego Hausnera zadeklarował, że prowadzi dialog w sprawie nieprzedłużania okresów przejściowych, które zostały już ustalone. Projekt dezyderatu wzywa rząd, żeby podjął dialog w sprawie skrócenia okresów, jakie zostały wprowadzone. Na tym polega różnica. Stąd nasze wezwanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#StanisławaPrządka">Myślę, że wyraz „wzywa” możemy zastąpić jakimś innym, np. „apeluje”, „wnosi” czy „oczekuje”. Określenie „wzywa” byłoby dobre, gdyby rząd niczego nie robił w tej dziedzinie, a przecież robi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#RobertSmoleń">Dobrze, użyjemy określenia „apeluje”. Wydaje się, że jest ono kompromisowe. Czy jest zgoda na jego przyjęcie? Jeśli tak, uznaję, że Komisja przyjęła cały dezyderat. Na tym zamykam pierwszy punkt porządku obrad. Za chwilę ogłoszę pięciominutową przerwę po to, aby nasi goście mogli opuścić salę. Przerwa nie będzie długa, ponieważ premier Jerzy Hausner niedługo ma kolejne spotkania, a następne punkty chcemy rozpatrzyć w jego obecności. Zarządzam przerwę.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#RobertSmoleń">Ogłaszam koniec przerwy. Porządek obrad przewiduje kolejne punkty. Ze względu na obecność naszych gości nie pytałem formalnie o stanowisko Komisji w sprawie porządku dziennego. Chciałbym zapytać teraz, czy są uwagi do przedstawionego porządku? Nie widzę. Stwierdzam, że będziemy procedować zgodnie z doręczonym porządkiem. Punkt drugi przewiduje rozpatrzenie w trybie art. 9 ust. 3 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. informacji rządu w odniesieniu do „Rozporządzenia Rady (WE) nr 1386/2004 z dnia 26 lipca 2004 r. zmieniającego decyzję Komisji 2002/602/EWWiS w sprawie stosowania pewnych ograniczeń w przywozie niektórych wyrobów stalowych pochodzących z Federacji Rosyjskiej”. Przypomnę, że tryb art. 9 ust. 3 stosujemy wówczas, gdy rząd podjął decyzję bez zasięgania opinii Komisji do Spraw Unii Europejskiej. Zgodnie z wytworzoną praktyką stosowne punkty rozpatrujemy w obecności konstytucyjnego ministra. Cieszę się, że premier Jerzy Hausner, który złożył deklarację, iż będzie przychodził na posiedzenia Komisji, jest obecny na naszym spotkaniu. Konsekwentnie dotrzymuje słowa, co mnie bardzo cieszy. Proszę premiera Jerzego Hausnera o wprowadzenie do rozpatrywanego punktu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#JerzyHausner">Jest to problematyka, którą w szczególności zajmuje się minister Mirosław Zieliński i jego otoczenie. Proszę pozwolić, że powiem o kilku zasadniczych kwestiach. Gdyby moje informacje były niesatysfakcjonujące - nie będę z pamięci odtwarzał wszystkich liczb, tylko powiem w zarysie, o co chodzi - poproszę ministra Mirosława Zielińskiego o przedstawienie uzupełniających danych. Cała sprawa wynika przede wszystkim z tego, że uregulowania dotyczące kontyngentów określających możliwości eksportowe wyrobów stalowych z Rosji na rynki krajów Unii Europejskiej były uzgadniane przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Konkretnie porozumienie w tej sprawie było podpisane w kwietniu 2004 r. Problem w związku z tym dotyczy tego, jak dostosować kontyngenty do faktu, że jest dziesięć nowych krajów członkowskich. Propozycja polega przede wszystkim na tym, żeby kontyngentami objąć również nasze kraje, po drugie, żeby w kontyngentach na 2004 r. uwzględnić kontyngenty niewykorzystane w roku 2003 r. Sprecyzowane jest, jakich grup artykułów stalowych kontyngenty dotyczą, jaka jest ich skala, co wynika z tego, co już przyjęto i co wynika z dotychczas niewykorzystanego kontyngentu. W żadnym przypadku nie zwiększa to dostępności w stosunku do tego, co istniało poprzednio i w żadnym przypadku nie naraża polskiego rynku. Przypomnę, że jesteśmy zainteresowani dostawami, ponieważ stanowią one podstawę surowcową po części dla naszego przemysłu hutniczego. Nie doznajemy żadnego uszczerbku. Przeciwnie - z ekonomicznego punktu widzenia jesteśmy zainteresowani rozwiązaniem całej sprawy. Nie mogliśmy z wyprzedzeniem przedstawić sprawy Komisji i prosić o akceptację stanowiska rządu, dlatego że technologia pracy nad tak naprawdę technicznym rozporządzeniem wykluczała taką możliwość. Stąd korzystamy z artykułu, który stwarza nam możliwość poinformowania o tym post factum.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#RobertSmoleń">Otwieram dyskusję. Czy są chętni do zabrania głosu? Nie widzę. Stwierdzam, że Komisja wysłuchała i przyjęła do wiadomości informację Rady Ministrów w odniesieniu do „Rozporządzenia Rady (WE) nr 1386/2004 z dnia 26 lipca 2004 r. zmieniającego decyzję Komisji 2002/602/EWWiS w sprawie stosowania pewnych ograniczeń w przywozie niektórych wyrobów stalowych pochodzących z Federacji Rosyjskiej” (COM/2004/459 końcowy) oraz o przyczynach niezasięgnięcia opinii w tej sprawie. W związku z prośbą rządu o zmianę kolejności rozpatrywania punktów trzeciego i czwartego w tej chwili przechodzimy do omówienia punktu czwartego. Przewiduje on rozpatrzenie w trybie art. 8 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. informacji rządu w sprawie zajęcia przez Radę Unii Europejskiej stanowiska w sprawie „Rozporządzenia Komisji (WE) Nr 1447/2004 z dnia 13 sierpnia 2004 r. nakładającego tymczasowe środki ochronne w odniesieniu do przywozu łososia hodowlanego”. Rząd oczywiście reprezentuje premier Jerzy Hausner, ale mam napisane, że w tej sprawie głos zabierze minister Mirosław Zieliński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#MirosławZieliński">Kwestia ograniczenia dostępu łososia norweskiego do rynku unijnego był dyskutowana już wielokrotnie. Przypomnę, że Komisja akceptowała stanowisko rządu wtedy, gdy ograniczenie dostępu było wprowadzane po raz pierwszy kilka miesięcy temu. Dzisiejsza dyskusja wywołana jest propozycją modyfikacji przyjętych uprzednio regulacji. Komisja Europejska przygotowała ich modyfikację na skutek protestu niektórych krajów członkowskich, a zwłaszcza na skutek stanowiska Danii, która niezadowolona z rozporządzenia Komisji wystąpiła o rozpatrzenie regulacji przez Radę Unii Europejskiej. Proponowana obecnie przez Komisję regulacja jest niekorzystna z tego punktu widzenia, że choć zwiększa kontyngent, czyli formalnie ułatwia dostęp łososia norweskiego do polskiego rynku, czym zainteresowany jest nasz przemysł przetwórczy, ale jednocześnie proponuje zastosowanie ceny minimalnej. De facto oznaczałoby to dalsze pogorszenie dostępu łososia norweskiego do polskiego rynku, a tym samym kłopoty dla polskiego przemysłu przetwórczego. Jednoznaczna opinia środowisk gospodarczych i rządu wskazuje na to, że powinniśmy sprzeciwić się nowej regulacji. Taka jest propozycja stanowiska rządu zawarta w przedstawionych materiałach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#RobertSmoleń">Otwieram dyskusję. Czy są chętni do zabrania głosu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#GrażynaCiemniak">Uważam, że możemy poprzeć stanowisko rządu. Chciałabym jednak zapytać, komu w szczególności służyłaby proponowana regulacja, gdyby została przyjęta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#RobertSmoleń">Czy są jeszcze jakieś pytania? Nie widzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#MirosławZieliński">Regulacja, która w tej chwili obowiązuje, czyli środek przejściowy, została wprowadzona na skutek inicjatywy Irlandii i Wielkiej Brytanii. Chodzi o interes hodowców brytyjskich i irlandzkich. Analiza, jakiej dokonaliśmy, brytyjskiego i irlandzkiego przemysłu hodowlanego wskazuje, że są kłopoty. Rozumiemy, dlaczego. Wynikają one głównie z procesu restrukturyzacji hodowli. Norwegia od dawna ma hodowle o wielkich rozmiarach, natomiast w tamtych krajach ciągle duże znaczenie posiadają hodowcy, którzy produkują niewielkie ilości łososia. Zamiast restrukturyzować czy też zamiast uzyskać pewien okres ochronny, rządy tamtych krajów wystąpiły o takie, a nie inne regulacje. Jest to sprzeczne z interesami naszego przemysłu przetwórczego. Po różnych dyskusjach i bardzo skutecznym lobbingu ze strony niektórych krajów przyjęliśmy stanowisko, które przedkładamy Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#RobertSmoleń">Stwierdzam, że Komisja wysłuchała i przyjęła do wiadomości informację Rady Ministrów dotyczącą procedur przyjmowania „Rozporządzenia Komisji (WE) NI 1447/20040 z dnia 13 sierpnia 2004 r. nakładającego tymczasowe środki ochronne w odniesieniu do przywozu łososia hodowlanego” oraz o stanowisku rządu zajmowanym w trakcie owych procedur. Na tym kończymy rozpatrywanie punktu czwartego. Przychodzimy do omówienia punktu trzeciego, który obejmuje informację o stanowisku, jakie Rada Ministrów ma zamiar zająć podczas rozpatrywania projektów aktów prawnych Unii Europejskiej na posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności, które odbędzie się w dniach 25–26 listopada 2004 r., w związku z zasięgnięciem opinii Komisji w tych sprawach w trybie art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 11 marca 2004 r. W trakcie posiedzenia komisji otrzymaliśmy trzy dokumenty związane z tym punktem. Otrzymaliśmy je w trybie art. 8, ale z zaznaczeniem, że doręczone akty prawne będą przedmiotem dyskusji podczas posiedzenia Rady do spraw Konkurencyjności w dniach 25–26 listopada. Tak więc będziemy mieć informację nie tylko ustną, ale też w formie pisemnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#JerzyHausner">Na posiedzeniu Rady do Spraw Konkurencyjności nie tylko akty prawne są przedmiotem analizy. Odbywa się także debata w różnych istotnych kwestiach. Jeśli jednak chodzi o akty prawne, będą rozpatrywane dwa bardzo istotne, a mianowicie projekt dyrektywy w sprawie rejestracji i oceny udzielania zezwoleń i stosowanych ograniczeń w zakresie chemikaliów (system REACH) oraz projekt dyrektywy dotyczącej usług na wewnętrznym rynku Unii Europejskiej. O tych dwóch aktach chciałbym powiedzieć nieco więcej. Oprócz tego będą rozpatrywane akty prawne mniejszej rangi, a mianowicie dyrektywa o transgranicznym łączeniu się spółek z udziałem kapitałowym oraz rozporządzenie w sprawie monitoringu obrotu niektórymi substancjami używanymi do nielegalnego wyrobu narkotyków i substancji psychotropowych. Jeśli chodzi o dyrektywę w sprawie systemu REACH, nadal będzie to ogólna debata polityczna, ale skoncentrowana w trzech istotnych punktach, które wynikają z prac podejmowanych od momentu poprzedniej dyskusji na ten temat, która nie była dyskusją jesienną, tylko wiosenną. W szczególności toczyły się prace eksperckie, które wiążą się z oceną skutków wprowadzenia proponowanych rozwiązań w sensie skutków gospodarczych kosztów funkcjonowania przedsiębiorstw. Polska w tej chwili występuje w tej sprawie z bardzo ostrożnym stanowiskiem, ponieważ eksperci unijni jeszcze nie dokonali oceny skutków wprowadzenia projektowanych rozwiązań w polskiej gospodarce. Oczekujemy, że najwcześniej wiosną przyszłego roku tego rodzaju profesjonalna analiza, która była robiona dla przemysłów chemicznych wszystkich krajów, zostanie zrobiona także dla Polski. Odbywały się warsztaty eksperckie, w trakcie których dyskutowano takie zagadnienia jak: - uproszczenie procedur i wprowadzanie bardziej przyjaznych przemysłowi mechanizmów, - redukcja kosztów związanych z rejestracją substancji, - redukcja biurokratycznej procedury związanej z rejestracją, - modyfikacja systemu, tak aby był on bardziej efektywny ekonomicznie i nie stwarzał barier dla małych i średnich przedsiębiorstw. Im dłużej trwają prace nad aktem prawnym, tym więcej wywołuje on wątpliwości, czy w konsekwencji nie spowoduje negatywnych skutków, jeśli chodzi o konkurencyjność przemysłów chemicznych w Unii Europejskiej i czy rzeczywiście da się rozwiązać wszystkie problemy w sposób, który nie będzie obciążał przedsiębiorstw nadmiernymi kosztami. Jedną ze spraw bardzo mocno dyskutowanych jest zasada: jedna substancja - jedna rejestracja. Chodzi o to, żeby nie mnożyć kosztów rejestracji substancji. Wiąże się to z problemem, z jednej strony udostępniania wyników badań przez przedsiębiorstwa, które analizują substancje, a z drugiej strony współponoszenia kosztów za wykonywanie badań. Rozwiązanie tej kwestii jest niezwykle trudne. Można powiedzieć, że Polska będzie w trakcie debaty opowiadała się za tym, żeby kontynuować prace, ale żeby też przy wprowadzaniu nowych rozwiązań były respektowane kwestie konkurencyjności i żeby nie zakłócało to funkcjonowania przemysłów chemicznych.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#JerzyHausner">Najogólniej rzecz biorąc, takie jest nasze stanowisko. Będziemy zachęcać raczej do kontynuowania studiów niż do szybkiego finalizowania pracy nad aktem prawnym. Inaczej jest w przypadku dyrektywy dotyczącej usług. W tej sprawie na poprzednim posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności, we wrześniu odbyła się niezobowiązująca dyskusja ministrów. Występowałem w tej sprawie z generalnie pozytywną oceną dyrektywy. Teraz chcemy podtrzymać ową pozytywną ocenę, a nawet ją wzmocnić, podkreślając, że jeśli Unia Europejska zastanawia się nad tym, co należy robić, żeby realizować Strategię Lizbońską i żeby wzmacniać konkurencyjność gospodarek unijnych, to nie da się tego osiągnąć bez poszerzenia wspólnego rynku o usługi. Prawdą jest, że część usług została zliberalizowana na podstawie innych aktów prawnych, ale większość usług nie podlega dzisiaj reżimowi wspólnego rynku. Na pewno wejście w życie dyrektywy będzie wymagało kilku lat. Przymierzanym dzisiaj momentem jej wdrożenia jest rok 2010. Jest to odległa perspektywa. Uważamy, że przebieg prac oraz stanowiska prezentowane obecnie przez poszczególne kraje wcale nie gwarantują, że cel ten zostanie osiągnięty. Jeśli się go nie osiągnie, trudno będzie mówić o wspólnym rynku w gospodarkach, których znaczną część produktu krajowego brutto wytwarzają usługi. W których miejscach Polska na pewno będzie przeciwna wprowadzaniu liberalizacji usług? Są to gry losowe i zakłady wzajemne. Będziemy przeciwstawiali się objęciem liberalizacją owych usług, kierując się przekonaniem, że jest to jedna z podstaw finansów publicznych, w związku z czym nie należy ich liberalizować. Będziemy przeciwni też liberalizowaniu usług medycznych w zakresie usług finansowanych ze środków publicznych. Uważam, że w tym względzie nasze stanowisko w tej chwili powinno być dosyć sztywne, póki nie przyjmiemy koncepcji zmian we własnym systemie zdrowotnym. W tej chwili wewnątrz rządu trwa debata, czy powinniśmy zaproponować całościowe wyłączenie jakiejś innej grupy usług z postanowień dyrektywy. Rząd wypowie się w tej sprawie we wtorek, dlatego że część ministrów uważa, że niektóre usługi powinny być całościowo wyłączone z dyrektywy. Mam nadzieję, że stanowisko to zostanie zastąpione stanowiskiem bardziej otwartym, zmierzającym nie do wyłączenia wszystkich usług, tylko włączenia ich do dyrektywy pod pewnymi warunkami. Jednym z obszarów, nad którym dyskutujemy, są usługi z zakresu pomocy społecznej. Wygląda na to, że minister polityki społecznej będzie w tej sprawie stopniowo zmieniał swoje stanowisko na stanowisko bardziej otwarte, czyli takie, że usług w tym zakresie nie należy wyłączać z dyrektywy, ale że należy je liberalizować pod pewnymi warunkami. Drugim bardzo mocno dyskutowanym obszarem jest stosowanie zasady kraju pochodzenia. Mówiąc ogólnie chodzi o zasadę, że ktoś, kto oferuje usługi na innym rynku, prowadzi działalność w oparciu o własne ustawodawstwo. W tej sprawie będziemy podnosić dwa fundamentalne zagadnienia. Chodzi o to, jak pogodzić zasadę kraju pochodzenia, która jest o wiele wygodniejsza, niż gdyby obowiązywało prawo danego kraju, z dwoma kwestiami, a mianowicie skuteczną ochroną konsumentów oraz przestrzeganiem standardów, które państwo ma prawo ustanawiać w zakresie usług, szczególnie tam, gdzie mają one charakter usług użyteczności publicznej. Użyteczność publiczna jest traktowana głównie jako usługi komunalne, więc raczej chodzi o usługi, które mają pewną szczególną wartość z punktu widzenia państwa.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#JerzyHausner">Odnosi się to np. do usług edukacyjnych, które mogłyby być liberalizowane. Rodzi się jednak pytanie, jak przestrzegać standardów. Państwo musi mieć możliwość określania standardów i ich weryfikowania. Rodzi się pytanie, jak pogodzić zasadę kraju pochodzenia z ochroną konsumentów. Przykładem mogą być tu usługi pocztowe. Chodzi o to, jak pogodzić to ze stosowaniem standardów tam, gdzie państwo, współfinansując usługi i zabiegając o to, żeby z nich korzystano, ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek wprowadzać standardy. Generalnie stanowisko Polski będzie pozytywne w stosunku do projektowanej dyrektywy. Będziemy zdecydowanie popierali prowadzone prace, będziemy opowiadali się za ich szybkim zakończeniem. Zapewne nie będziemy wnosić o przyśpieszenie momentu jej wejścia w życie, ale na pewno będziemy wnosić o przyśpieszenie prac. Będziemy opowiadać się za całościowym wyłączeniem usług z zakresu gier losowych i zakładów wzajemnych oraz usług medycznych w tej części, która jest finansowana ze środków publicznych. W przypadku pewnej grupy usług będziemy mówili, że trzeba je włączyć, ale wymagają one pewnego specjalnego potraktowania. Jak już mówiłem, jeśli chodzi o zasadę kraju pochodzenia, będziemy żądali jej doprecyzowania i będziemy mówili, na czym ma ono polegać. Jeśli chodzi o dyrektywę dotyczącą transgranicznego łączenia się spółek z udziałem kapitałowym, prace eksperckie, które trwają w tej dziedzinie, głównie dotyczą dwóch zagadnień. Jedno wiąże się z prawem spółek. W naszym rządzie odpowiada za to Minister Sprawiedliwości. Pojawia się pytanie, jak mają wyglądać połączone organy łączących się spółek, jeśli ustawodawstwo dotyczące prawa spółek jest odmienne. Mamy różne wzory funkcjonowania prawa spółek. Chodzi o to, jak mają wyglądać organy połączonych spółek. Druga sprawa to kwestia udziału w organach czynnika pracowniczego. Na przykład chodzi o to, jak uregulować kwestię połączenia się spółki polskiej i niemieckiej. W Niemczech obowiązuje zasada Mitbestimmung, czyli partycypacji pracowników w organach spółek, podczas gdy tego rodzaju rozwiązań, z wyłączeniem przedsiębiorstw państwowych, czyli pewnej marginalnej formy funkcjonowania podmiotów gospodarczych, w Polsce nie ma. W tej chwili trwają bardzo wnikliwe dyskusje. Ze swej strony będziemy popierali tzw. propozycję węgierską w kwestii udziału pracowników, a więc rozwiązanie, w którym będzie można wybrać model jednego z krajów, ale nie będzie można pogorszyć sytuacji pracowników w stosunku do tego, z czego korzystali dotychczas. Uważamy też, że można w tym miejscu skorzystać z wzorca, jaki stanowi uregulowanie kwestii tzw. spółek europejskich. Nie będzie to dyskusja zamykająca kwestie związane ze wspomnianą dyrektywą. Jeżeli chodzi o rozporządzenie w sprawie monitoringu obrotu niektórymi substancjami używanymi do nielegalnego wyrobu narkotyków i substancji psychotropowych, opowiadamy się za jego przyjęciem. Chodzi tu o dostosowanie wcześniej istniejących regulacji prawnych do obecnych nowych okoliczności i standardów. Głównie chodzi o monitorowanie, reglamentowanie, kontrolowanie przepływu tzw. prekursorów czyli czynników i substancji chemicznych, które współcześnie służą do wyrobu narkotyków i substancji psychotropowych. Chodzi o poddawanie ścisłej regulacji i reglamentacji eksportu tego rodzaju substancji. Uważamy, że przedstawiona propozycja jest rozsądna i w zasadzie dobrze dopracowana. Będziemy popierali przyjęcie wskazanego aktu prawnego. Na posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności w ramach grupy ministrów odbędzie się pierwsza dyskusja na temat śródokresowego raportu dotyczącego realizacji Strategii Lizbońskiej, czyli tzw. raportu Wima Koka. Wspólnie będziemy zastanawiali się, gdzie leżą problemy, czy problem polega na tym, że zbyt słaba jest skuteczność realizacji, implementacji narodowych mutacji Strategii, czy problem tkwi w działaniach na poziomie rządów, czy też w działaniu Wspólnoty jako całości. Uważamy, że słabości są zarówno tu, jak i tu. Nasze doświadczenia z dyrektywą w sprawie systemu REACH, która - powiem szczerze trochę we własnym imieniu wychodząc poza instrukcje - przypominają tendencje do tego, by wszystko bardzo szczegółowo regulować, poddawać ścisłej biurokratycznej kontroli. Widać, że następuje tu pewnego rodzaju otrzeźwienie, tak aby nie podważać podstaw konkurencyjności własnego przemysłu chemicznego. Na drugim biegunie ulokowałbym brak postępu ze względu na bardzo ścisłe narodowe myślenie w zakresie uregulowań, które są niezbędne, o ile Unia Europejska chce budować swoją konkurencyjność. Chodzi o rozumne włączenie usług we wspólny rynek. Odbędzie się dyskusja na ten temat. Będziemy chcieli w niej aktywnie uczestniczyć. Jesteśmy do niej przygotowani. Wiąże się z tym również dyskusja na temat tzw. lepszej jakościowo regulacji unijnej. Wyraźnie widać, że w wielu punktach nastąpiło nadmierne zbiurokratyzowanie rozwiązań prawnych, nadmierna formalizacja, co daje negatywne rezultaty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#RobertSmoleń">Premier Jerzy Hausner za chwilę będzie musiał nas opuścić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#JerzyHausner">O godz. 18.00 będę miał u siebie gościa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#RobertSmoleń">Pozostaje jednak minister Krystyna Gurbiel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#JerzyHausner">I wszyscy pozostali moi współpracownicy, którzy są o wiele lepiej przygotowani ode mnie do referowania. Nie miałbym żadnej wiedzy, gdyby nie oni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#RobertSmoleń">Dziękuję premierowi Jerzemu Hausnerowi za udział w naszym spotkaniu. Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#AndrzejGałażewski">Pisemna informacja rządu dotyczy tylko trzech aktów prawnych. Nie ma materiału dotyczącego bardzo ważnej - nie chcę powiedzieć najważniejszej - dyrektywy w sprawie usług pożytku publicznego. Dobrze by było, gdybyśmy go otrzymaliśmy po to, abyśmy mogli nad nim podyskutować. Dyskusja na temat wspomnianej dyrektywy równolegle toczy się w Komisji Rynku Wewnętrznego Parlamentu Europejskiego. Posłem sprawozdawcą jest Polka Małgorzata Handzlik. Nawiązałem z nią kontakt. Prawdopodobnie dzisiaj przesłała mi uwagi przedkładane przez Komisję do projektowanej dyrektywy. Dobrze by było, gdybyśmy w piątek lub za tydzień mogli podyskutować na ten temat. Chętnie wziąłbym udział w takiej dyskusji zaopatrzony w nieco większą wiedzę pochodzącą z Parlamentu Europejskiego. Czy mogę prosić minister Krystynę Gurbiel o dostarczenie pisemnej informacji rządu w tym zakresie? Resztę gdzieś znajdziemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#RobertSmoleń">Moją intencją było odbycie pogłębionej debaty na ten temat na jednym z posiedzeń Komisji. Ponieważ nie jest to jeszcze etap decyzyjny, myślę, że spokojnie możemy zaczekać na powrót naszej delegacji. Wzbogaceni o wiedzę, która będzie płynęła z posiedzenia Rady, dyskusję możemy odbyć na początku grudnia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#GrażynaCiemniak">Chciałabym zabrać głos w sprawie dyrektywy dotyczącej systemu REACH. Jako obserwator w Parlamencie Europejskim oraz członek Komisji Środowiska, Zdrowia i Polityki Konsumenckiej akurat miałam możliwość uczestniczyć w dyskusji. W samym parlamencie trwa ona od ponad roku. Chciałabym potwierdzić to, co powiedział premier Jerzy Hausner. Wszystkie dotychczasowe wypowiedzi zmierzają do ustanowienia bardzo rygorystycznych wymogów. Dochodzi do tego jeszcze ochrona środowiska. Przepisy w tej dziedzinie muszą być przestrzegane. Obawiam się, że gdyby rozwiązania zaszły tak daleko, jak to się dzisiaj dyskutuje, będzie to ze szkodą zarówno dla przemysłu europejskiego, konkurencyjności europejskiego przemysłu chemicznego jako całości, jak i przemysłu polskiego. Jesteśmy dosyć istotnym i konkurencyjnym producentem niektórych wyrobów na światowym rynku. Jak dowiedzieliśmy się od premiera Jerzego Hausnera, będzie wykonana analiza, jaka była robiona w odniesieniu do dotychczasowych krajów członkowskich Unii Europejskiej w zakresie oceny skutków, wpływu na konkurencyjność. Czy nasz rząd ma zamiar wykonać niezależną, własną ekspertyzę? Czy w tym zakresie są podejmowane jakieś działania przez Izbę Przemysłu Chemicznego? Czy wydawała ona jakieś opinie, czy rząd zasięgał u niej opinii, czy ma zamiar to zrobić? Uważam, że warto byłoby mieć oparte na merytorycznych przesłankach stanowisko polskiego przemysłu. W części będzie ono na pewno subiektywne, ale jest ono potrzebne do dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#AndrzejGrzyb">Podzielam pogląd wyrażony przez posła Andrzeja Gałażewskiego, że sprawa segmentu związanego z liberalizacją pewnego sektora usług, w szczególności usług, które nazwałbym usługami publicznymi, wymaga nie tylko refleksji nad usługami w sektorze medycznym, tam gdzie są zaangażowane środki publiczne. Przecież w przypadku usług w sektorze pomocy społecznej również są angażowane środki publiczne, z tym że jest inny gestor środków publicznych. Są to usługi wykonywane przez samorządy. W związku z tym wydaje się, że chociażby z tego względu, iż podmiotem są samorządy - usługi z zakresu pomocy społecznej niejednokrotnie stanowią 30% budżetów samorządów - wymaga to daleko idącej refleksji przy współudziale tychże samorządów, a w szczególności ich korporacji w zakresie związanych z tym skutków. Druga sprawa to kwestia standardów. Tych, którzy prowadzą usługi z zakresu pomocy społecznej, a w szczególności domy pobytowe, zobowiązaliśmy - będę się trzymał tego przykładu - do wykonania określonych zadań w zakresie standaryzacji do roku 2006. W chwili obecnej ma dojść do standaryzacji nie tylko w zakresie dyslokacji mieszkańców, a więc liczby metrów per capita, odpowiedniej liczby urządzeń sanitarnych, wind, stanu pomieszczeń socjalnych, zaplecz, kuchenek itd. - właściciele, samorządy wydały na to ogromne pieniądze - ale też w zakresie liczby personelu w przeliczeniu na liczbę pensjonariuszy, osób będących podopiecznymi. Musimy się zdecydować, co chcemy osiągnąć. Kiedy patrzę na wymogi sprecyzowane przez ówczesnego ministra polityki społecznej, odnoszę wrażenie, że gdybyśmy chcieli wypełnić wspomniany standard, praktycznie wszystkie usługi będą deficytowe. Koszty osobowe przekroczą wpływy, jakie uzyskuje się z tychże usług. Dochodzi do tego kwestia liberalizacji. Obserwowaliśmy, jak to wygląda w systemie niemieckim. Wszędzie usługi publiczne w tym zakresie są droższe od tych oferowanych przez firmy prywatne świadczące tego rodzaju usługi. Standard obiektów de facto zawsze jest lepszy, ponieważ prywatny inwestor więcej pieniędzy wkłada w standard. Jeśli chodzi natomiast o usługi świadczone na rzecz przebywających tam pacjentów, a więc np. o liczbę godzin rehabilitacji, zajęcia kulturalne, terapie zajęciowe itp., okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. Nie jest to tylko moja zewnętrzna ocena, ale również tych, którzy zajmują się standaryzacją i oceną wykonywanych wewnątrz usług. Myślę, że wymaga to daleko idącej refleksji. Namawiam, żeby w ramach debaty nad usługami publicznymi w tym sektorze do dyskusji przywołać, chociażby na forum Komisji - namawiam też do tego rząd - również przedstawicieli samorządów. Jak powiedziałem, w niektórych samorządach powiatowych na cele związane ze świadczeniem wspomnianych usług przeznacza się 30% budżetu. Abstrahuję od zmiany zasad finansowania, od współpartycypacji ze strony samorządów gminnych, z których terenów pochodzą potencjalni pensjonariusze. Druga sprawa, która jest z tym związana, to potrzeba wystąpienia i oceny ze strony przedsiębiorców. Akurat dzisiaj rozmawialiśmy na ten temat z przedstawicielami ich korporacji. Byłby to doskonały moment na to, żebyśmy nie popierali rozwiązań, które w istotny sposób będą godziły w interesy naszych przedsiębiorców. Trzecia uwaga dotyczy projektu dyrektywy w sprawie systemu REACH. Może to wywołać daleko idące skutki dla polskiego rynku pracy. Szacuje się, że redukcja zatrudnienia w sektorze chemicznym spowodowana wprowadzaniem regulacji prawnej wynosiłaby od 5 do 10%.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#AndrzejGrzyb">Jest to ogromna liczba pracowników. Gdyby miałoby być tak, że z jednej strony obniża się konkurencyjność sektora - oczywiście zdaję sobie sprawę ze wszystkich walorów związanych z bezpieczeństwem - a z drugiej strony likwiduje się miejsca pracy, uważam, że deklarowana przez rząd chęć wspierania prac mających na celu szybkie przyjęcie potrzebnej dyrektywy jest trochę niepokojąca. Myślę, że wymaga to pewnej refleksji. Ostatnia sprawa dotyczy łączenia się spółek. Mam wątpliwości związane z faktem, że istnieje pewien stan zobowiązań. Abstrahuję od tego, co mówili przedstawiciele rządu, że są różne rozwiązania prawne, jeśli chodzi o sposób funkcjonowania, zakładania spółek, podstawy prawne czy statutowe. Oprócz tego istnieje pewien stan, w którym następuje połączenie. Nie dzisiaj, ale w przyszłości chciałbym nabyć pewną wiedzę na temat tego, jak będzie regulowana kwestia wierzytelności, zobowiązań, ich przejęcia, sfery klientów itd. Według jakiego prawa będzie regulowane wszystko to, co zostało zastane w dacie przejęcia? Przecież w grę będą wchodziły różne systemy prawne. Różny będzie stan zobowiązań wobec spółki, która się łączy, jak i spółki wobec partnerów zewnętrznych, swoich pracowników. Niesie to za sobą daleko idące konsekwencje. Przecież jest prowadzona nie tylko działalność gospodarcza, ale też są zatrudnieni ludzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#RobertSmoleń">Czy są jeszcze jakieś głosy w dyskusji? Nie widzę. Wobec tego proszę minister Krystynę Gurbiel o udzielenie odpowiedzi na postawione pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#KrystynaGurbiel">Rozpocznę od odniesienia się do tzw. dyrektywy usługowej. Rzeczywiście, w materiałach pisemnych, które przekazaliśmy, nie ma propozycji stanowiska wobec wspomnianej dyrektywy. Stało się tak z dwóch względów. Po pierwsze, jak powiedział premier Jerzy Hausner, stanowisko, chociaż jest przygotowane i było wstępnie przedstawione w trakcie posiedzenia Komitetu Europejskiego Rady Ministrów, ze względu na to, że jest to sprawa dosyć kontrowersyjna, przede wszystkim w zakresie proponowanych wyłączeń, będzie przedmiotem dyskusji na posiedzeniu rządu w najbliższy wtorek. Ponadto czekamy jeszcze na wyniki pracy COREPER-u, który zajmuje się tą dyrektywą. Mam nadzieję, że we wtorek wieczorem będziemy mogli przekazać Komisji pisemne stanowisko rządu, jakie zostanie przyjęte na obecnym etapie prac. Na razie dyskusja jest w pewnym sensie wstępna. Chociaż trwa już długo, nadal utrzymują się dosyć poważne rozbieżności co do zakresu dyrektywy. Wiele państw członkowskich zgłasza potrzeby różnych wyłączeń. W związku z tym można sądzić, że dyskusje będą trwały jeszcze długo. Dyskusja, na którą będzie więcej czasu i która odbędzie się w gronie wszystkich zainteresowanych, na pewno będzie pomocna dla określenia stanowiska na kolejnym etapie prac nad projektowaną dyrektywą. Po pierwsze, chodzi o to, czy chronimy usługodawców, czy zwiększamy konkurencyjność poprzez rozszerzenie zakresu działania wolnego rynku. W przypadku ochrony zdrowia sytuacja jest szczególna. Jeśli mówimy o innych usługodawcach sektora publicznego, aspekt ten musi być brany pod uwagę. Na dłuższą metę można sądzić, że wszystkim bardziej będzie się opłacało uwolnienie rynku, chociaż może to powodować pewne kłopoty dla usługodawców z sektora publicznego, którzy są chronieni. Jest to jeden z aspektów, jakie są brane pod uwagę. Drugi aspekt wiąże się z kwestią np. usług audiowizualnych. Premier Jerzy Hausner nie wymieniał ich, przedstawiając rzecz w skrócie. Chodzi tu o zapewnienie ochrony odpowiednich wartości, kultury narodowej itp. Odpowiedni udział tego typu przekazu powinien być zapewniony nawet przy liberalizacji rynku usług audiowizualnych. Przy kwestii edukacji również jest oczywiste, że podobne wartości muszą zostać zapewnione. Jest to kwestia określenia standardów. Mamy tu do czynienia z niezwykle skomplikowaną materią. Chyba wszystkie państwa, a na pewno większość z nich, ma różne zastrzeżenia w odniesieniu do tego, co powinno zostać włączone i na jakich warunkach w zakres dyrektywy. Stanowisko, które przekażemy Komisji we wtorek, nie będzie stanowiskiem szczegółowym. Prace wciąż się toczą. Trzeba je będzie uszczegóławiać. Jeśli chodzi o system REACH - na pakiet w tym zakresie składają się projekty dyrektywy i rozporządzenia - analiza kosztów została wykonana w ubiegłym roku na zlecenie Ministerstwa Gospodarki i Pracy. Na analizę tę powoływał się poseł Andrzej Grzyb. Jej podsumowanie jest zawarte w uzasadnieniu stanowiska rządu. Wskazuje ona na bardzo wysokie koszty dla polskich przedsiębiorstw, które mogą rzutować na tak poważną redukcję zatrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#KrystynaGurbiel">Dla argumentacji Polski na forum unijnym bardzo ważna będzie też analiza, która zostanie dokonana przez ekspertów zakontraktowanych przez Komisję Europejską. Oczywiście Ministerstwo Gospodarki i Pracy konsultowało pakiet z Izbą Przemysłu Chemicznego. Jest o tym mowa w uzasadnieniu. Nawet jeśli tego nie zaznaczyliśmy, nasze stanowisko uwzględnia opinię Izby Przemysłu Chemicznego, która wskazuje na zagrożenia dla polskiego przemysłu chemicznego. Bezpośrednio dotyczy to przemysłu chemicznego, ale w konsekwencji będzie dotyczyło też tych przedsiębiorstw, które będą kupować produkty. Ich cena wzrośnie, jeśli zostaną wprowadzone tak restrykcyjne regulacje. Wskazane kwestie niewątpliwie są przedmiotem naszej uwagi. Polska w szczególności zwraca uwagę na zagrożenia dla małych i średnich przedsiębiorstw. Wykonawca analizy, która był zamówiona, nie był w stanie dokładnie policzyć skutków dla małych i średnich przedsiębiorstw ze względu na rozproszenie tej grupy przedsiębiorców. Skutki zostały policzone przede wszystkim w odniesieniu do dużych firm. Wśród producentów substancji, które miałyby być objęte pakietem, oczywiście są też małe i średnie przedsiębiorstwa. Mogą one wyjść na tym jeszcze gorzej, ponieważ może to doprowadzić do ich upadku. Stanowisko rządu dąży do kontynuowania prac z tego względu, że początkowym założeniem było to, żeby uprościć cały system, żeby było łatwiej funkcjonować, żeby system rejestracji i obrotu chemikaliami był ujednolicony, uporządkowany, łatwiejszy, prostszy i dzięki temu sprzyjał konkurencyjności przy zachowaniu norm niezbędnych ze względu na ochronę środowiska i zdrowia ludzkiego. W trakcie prac początkowe założenie coraz bardziej się rozmydlało. Podobnie jak inne kraje członkowskie wskazujemy, że w tej chwili efekt obecnych projektów byłby odwrotny do zamierzonego. Krytyka propozycji jest dość powszechna, również ze strony międzynarodowych i unijnych organizacji przedsiębiorców. Liczymy na to, że w wyniku dalszych prac uda się powrócić do pierwotnego założenia i uzyskać regulację, która będzie zachowywała zdrowy rozsądek, o ile tak to można krótko określić. Niewątpliwie nie spieszymy się w tym zakresie. Nie ma żadnego powodu, dla którego Polsce miałoby zależeć na tym, żeby prace nad pakietem zostały zakończone jak najszybciej. To, na czym na pewno będzie nam zależało, to to, żeby nie wprowadzał on rozwiązań, które byłyby niekorzystne dla polskich przedsiębiorców, a w rezultacie doprowadziły do utraty miejsc pracy. O zasięganiu opinii już mówiłam. Poseł Andrzej Grzyb zwracał uwagę na konieczność zasięgania opinii samorządów i organizacji pracodawców oraz pracobiorców, jeśli chodzi o dyrektywę dotyczącą usług. Na pewno jest to słuszny postulat. Jeśli chodzi o konsultacje z partnerami społecznymi, to jeżeli dobrze pamiętam, Prezydent RP podpisał już nowelizację ustawy o Komisji Trójstronnej. Będziemy zobowiązani do bardzo podobnych konsultacji jak z Komisją do Spraw Unii Europejskiej. Przeprowadzenie konsultacji z Komisją Trójstronną będzie obowiązkiem rządu. Niewątpliwie konsultacje z samorządami także powinny się odbyć.</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#KrystynaGurbiel">W toku dalszych prac po sformułowaniu wstępnego stanowiska rządu tego typu konsultacje na pewno będą. Teraz w największym skrócie odniosę się do aktu prawnego dotyczącego łączenia się spółek. Zanim powstanie spółka transgraniczna, rozliczenia spółek, które są łączone lub które tworzą nową spółkę, będą dokonywane zgodnie z prawem krajowym każdej z łączących się spółek. Przepraszam pomyliłam się, będą dokonywane zgodnie z prawem siedziby spółki. Obecna jest przedstawicielka Ministerstwa Sprawiedliwości, będąca fachowcem w tej dziedzinie. Jeżeli będzie taka potrzeba, udzieli ona bardziej szczegółowych informacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#RobertSmoleń">Chcę spytać, czy poseł Andrzej Grzyb chce uzyskać bardziej szczegółowe informacje, czy też wystarczy to, co powiedziała minister Krystyna Gurbiel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#AndrzejGrzyb">Czy po posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności nie powinniśmy wrócić do tego tematu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#RobertSmoleń">Do spółek? Chyba nie. Czy omawiana dyrektywa będzie przyjmowana na posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#KrystynaGurbiel">Zawiera ona sporo artykułów. Na razie odbywa się dyskusja nad art. 1, 2 i 14. Do stanowiska końcowego jest jeszcze daleko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#RobertSmoleń">Wrócimy do tego tematu, kiedy projekt aktu prawnego będzie bardziej dojrzały. Odbyliśmy ciekawą dyskusję. Nikt z członków Komisji nie zakwestionował tego, co o polskim stanowisku mówili premier Jerzy Hausner i minister Krystyna Gurbiel. Stwierdzam, że Komisja wysłuchała i przyjęła do wiadomości informację o stanowisku, jakie Rada Ministrów ma zamiar zająć podczas rozpatrywania projektów aktów prawnych na posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności, które odbędzie się w dniach 25–26 listopada 2004 roku, w związku z zasięgnięciem opinii Komisji w tych sprawach w trybie art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 11 marca 2004 roku. Rząd zwrócił się do nas w trybie art. 9, mimo że przesłał nam informację w trybie art. 8. Tym samym zamykam punkt czwarty porządku dziennego. Przechodzimy do rozpatrzenia punktu piątego, tj. do rozpatrzenia „Wniosku dotyczącego rozporządzenia Rady zmieniającego rozporządzenie Nr 539/2001 w kwestii mechanizmu wzajemności”. W tym punkcie porządku dziennego rząd jest reprezentowany przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jana Truszczyńskiego. Posłami koreferentami ze strony Komisji są posłowie Andrzej Grzyb i Andrzej Gawłowski. Posłowie koreferenci wnosili o rozpatrzenie wspomnianego dokumentu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#JanTruszczyński">Mam nadzieję, że posłowie otrzymali informacje zawarte w dokumencie, który został przedstawiony Komisji, wraz z uzasadnieniem stanowiska, jakie Polska zajęła w pierwszej fazie dyskusji na temat modyfikacji wzmiankowanego rozporządzenia Rady, jak i stanowiska, które zajmuje obecnie, a także wraz z uzasadnieniem stanowisk innych krajów członkowskich, które uległy ewolucji głównie pod wpływem naszej postawy. Niewątpliwie wskazana jest modyfikacja rozporządzenia w określonym stopniu. Nie chcemy jednak likwidacji automatyzmu wprowadzania sankcji wizowych. Nie chcemy doprowadzić do tego, żeby Komisja Europejska decydowała o wprowadzeniu zasady wzajemności. W ostatecznym rachunku musi to leżeć w gestii państwa członkowskiego. W odniesieniu do państw trzecich, które po takiej modyfikacji rozporządzenia chciałyby wprowadzić obowiązek wizowy wobec obywateli któregokolwiek z 25 krajów członkowskich, można sobie wyobrazić określony mechanizm uruchamiany na mocy tego rozporządzenia i zmuszający państwa trzecie do refleksji w zakresie zmiany swojej postawy. Nie możemy natomiast zgodzić się na to, o czym już powiedziałem. Chodzi o kompletne wyrugowanie automatyzmu w zasadzie wzajemności oraz wyjęcie inicjatywy finalnej z ręki dotkniętych wprowadzeniem reżimu wizowego państwa bądź państw członkowskich Unii Europejskiej. Jeżeli nie będzie zmian w projekcie modyfikacji rozporządzenia, które spełniają ramowe warunki, warunki brzegowe, wyznaczone stanowiskiem Polski, w ostatecznym rachunku sprzeciwimy się modyfikacji rozporządzenia. Jak Komisja zauważyła, w tej sprawie musi być jednomyślność. Nie ma mowy o modyfikacji bez uzyskania pełnej zgody wszystkich 25 państw członkowskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#RobertSmoleń">Czy głos chcą zabrać posłowie koreferenci?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#AndrzejGrzyb">Jest to o tyle interesujące, że w pierwszym podejściu, kiedy wspomniany projekt był prezentowany, mieliśmy do czynienia z jednoznacznym stanowiskiem rządu, iż będzie on wnosił o odrzucenie projektu w związku z tym, że narusza to dotychczasową zasadę wzajemności, przesuwając kompetencje w kierunku Komisji Europejskiej. Trzeba też wziąć pod uwagę wszystkie argumenty wyrażone tutaj przez ministra Jana Truszczyńskiego. Wydawało mi się, że wspomniane względy przemawiają za tym, żeby prezentacja tego tematu nastąpiła na posiedzeniu Komisji. Dyskusja w czasie posiedzenia Rady była pretekstem do tego, że rząd prezentuje stanowisko kontynuowania rozmowy na temat nowego projektu dotyczącego zasady wzajemności, w którym byłyby zawarte pewne modyfikacje, ale dwie podstawowe, pryncypialne zasady nie zostałyby złamane w przyszłości, biorąc pod uwagę ostateczny kształt rozporządzenia. Co jest tutaj istotne? Komisja miałaby pewną inicjatywę w zakresie rozpoczęcia rozpoznania, jeśli chodzi o sam mechanizm. Wydaje się, że skoro rząd prezentuje tutaj zasadę wzajemności w taki sposób, że zmiana mogłaby nastąpić tylko wtedy, gdy wspomniane dwie pryncypialne zasady byłyby respektowane w finalnym projekcie rozporządzenia, ze strony Komisji nie powinno być tutaj żadnych daleko idących zastrzeżeń. Powinniśmy podtrzymać stanowisko rządu, mimo że wcześniej popieraliśmy odrzucenie całego projektu. Jest to nowa sytuacja, z którą w czasie dotychczasowych naszych prac nie mieliśmy jeszcze do czynienia. Stąd uważałem, że sprawa ta powinna być zaprezentowana na posiedzeniu Komisji. Nie chcę, żeby powstało takie wrażenie, że rząd najpierw prezentuje stanowisko, iż należy odrzucić projekt w całości, a następnie mówi, żeby dalej nad nim dyskutować. Jakie są zatem główne przyczyny, które sprawiają, że dyskusja ma toczyć się dalej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#AndrzejGawłowski">Wcześniej mieliśmy do czynienia z sytuacją trochę „zerojedynkową” polegającą na tym, że albo popieramy zmiany uregulowań prawnych, albo je odrzucamy. Nie było trzeciego rozwiązania. Dzisiaj mamy nieco inną sytuację. Wynika to z tego, że nasze sztywne stanowisko spowodowało - po pierwsze - dyskusję, a po drugie wniesienie kompromisowych rozwiązań, które z jednej strony podtrzymują pryncypia, na którym nam zależało, a z drugiej uelastyczniają pewne procedury. I bardzo dobrze się stało. Mamy nową sytuację. Oczywiście, wskazana jest modyfikacja sztywnego stanowiska w pierwszej fazie. Cel jest jasny, klarowny. Nie można pozwolić na rozmycie mechanizmu wzajemności. Chodzi o to, żeby w szczególnych okolicznościach z tego mechanizmu można było skorzystać, żeby obronić pewne racje czy interesy, jakie istnieją po stronie między innymi polskiej, biorąc pod uwagę ruch wizowy czy bezwizowy w kontaktach międzynarodowych. Nie byłem przeciwny temu, żeby cała sprawa została przedstawiona na posiedzeniu Komisji. Rzeczywiście chodzi o modyfikację wcześniejszego stanowiska. Dobrze, że dzisiaj o tym rozmawiamy. W pełni popieram stanowisko, które zostało nam przedłożone w dokumencie przygotowanym przez stronę rządową. Tak należy trzymać. Należy wywalczyć to, o co nam najbardziej chodzi, na czym nam najbardziej zależy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#KrystynaSkowrońska">Mam pytanie do ministra Jana Truszczyńskiego związane z omówieniem zasady wzajemności. Na kiedy jest zaplanowane zakończenie rozmów? Jest to rzecz istotna. Chcę, żebyśmy wiedzieli, kiedy zostanie wypracowane ostateczne stanowisko. To, że dzisiaj trwają rozmowy, jest to pierwsza informacja dla Komisji. Bardziej jesteśmy jednak zainteresowani precyzyjną datą rozstrzygnięcia. Jeżeli w dniu dzisiejszym jest ona znana, minister Jan Truszczyński powinien nam ją podać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#AndrzejGałażewski">Minister Jan Truszczyński mówił, że część krajów, które poprzednio nie widziały problemu w liberalizacji stosownego przepisu, w tej chwili chciałaby raczej pewnego rodzaju ograniczeń, tak jak Polska. Jakie są to kraje? Czy są wśród 25 państw kraje, które w sposób zdecydowany chciałyby zmiany przepisu? Mam na myśli przepis w wersji pierwotnej, a nie tej bardziej „miękkiej”. Jakie są to państwa? Czy minister Jan Truszczyński przewiduje następną turę i kolejne zmiękczające nasze stanowisko dwa postulaty?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#RobertSmoleń">Czy ktoś jeszcze chciałby wyrazić swoją opinię? Nie widzę. Proszę ministra Jana Truszczyńskiego o ustosunkowanie się do głosów w dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#JanTruszczyński">Niestety, nie umiem podać terminu zakończenia prac. Takiego terminu po prostu nie ma. Po przedstawieniu propozycji modyfikacyjnych do pierwotnego projektu przedstawionego przez Komisję Europejską „piłeczka” leży po stronie Komisji Europejskiej, która musi poddać się refleksji. Dyskusja na posiedzeniu Komitetu Stałych Przedstawicieli odbyła się w połowie października tego roku. Od tej pory - według mojej wiedzy - nie słychać o dalszych postępach prac nad projektem omawianego aktu prawnego. W każdym razie w materiałach, które otrzymałem przed dzisiejszym posiedzeniem Komisji, nie ma śladu informacji, żeby coś konkretnego się wydarzyło od połowy października. Pozostaje czekać na reakcje Komisji Europejskiej na propozycje kodyfikacyjne postulowane przez Polskę i kilka innych krajów członkowskich, na czele z Niemcami, na co wskazujemy w dokumencie przedstawionym na dzisiejszą dyskusję na posiedzeniu Komisji. Teraz odniosę się do tego, kto jest za, kto jest przeciw. Nie ma co enumerować. Dokładnej listy tych, którzy są za, i tych, którzy są przeciw, przy sobie nie mam. Jest jasne, że to nie boli tych, którzy nie podlegają obowiązkowi wizowemu, natomiast w różnym stopniu boli tych, którzy mu podlegają w relacjach z Kanadą, Australią, Stanami Zjednoczonymi i Nową Zelandią. Istnieje małe prawdopodobieństwo, iż jakiś kraj trzeci zdecyduje się na wprowadzenie obowiązku wizowego w stosunku do jakiegokolwiek kraju Unii Europejskiej. W istocie to, co nam przeszkadzało i przeszkadza, to postulowane przez Komisję Europejską ujednolicenie procedury w odniesieniu zarówno do tych, którzy wprowadzaliby wobec nas obowiązek wizowy po wejściu w życie modyfikacji, jak i w stosunku do państw, które utrzymywały obowiązek wizowy w momencie przystępowania naszego kraju do Unii Europejskiej. Te dwie kategorie muszą być oczywiście rozróżnione. Na to jest zgoda szeregu krajów członkowskich. Jednak wiele zależeć będzie od dalszego przebiegu dyskusji i od tego, czy ci, którzy zachowują się neutralnie, a jest ich większość, przychylą się do propozycji kodyfikacyjnych. Zależy to również od stopnia elastyczności Komisji Europejskiej. Mniemam, że stopień elastyczności powinien być dość duży, zważywszy, że chodzi tutaj o akt prawny przyjmowany i modyfikowany wyłącznie na zasadzie jednomyślnej zgody państw członkowskich. Powinno się dokonać uwzględnienie naszych postulatów i racji. Jeśli nie, to, tak jak wcześniej powiedziałem, nie będzie modyfikacji w ogóle, ponieważ wrócimy do naszego pierwotnego stanowiska. Po prostu nie widzę innego rozwiązania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#RobertSmoleń">Mamy tutaj do czynienia z bardzo poważnym przypadkiem, przypadkiem precedensowym. To jest pierwszy przypadek, kiedy Komisja wyraziła swoją opinię odnoszącą się do jakiegoś projektu aktu prawnego, na dodatek ważnego dla polskich obywateli, a rząd zwraca uwagę Komisji, że stanowisko negocjacyjne sformułowane przy uwzględnieniu uwag z poprzedniego posiedzenia Komisji jest trudne do obrony w trakcie negocjacji. Rząd zwraca uwagę Komisji z odpowiednim wyprzedzeniem. W związku z tym, jak sądzę, Komisja powinna wyrazić określoną opinię. Stosowny dokument otrzymaliśmy w trybie art. 8. Ustawa nie przewiduje jakiejś szczególnej formy wyrażenia opinii przez Komisję w omawianej sprawie. Komisja ma prawo wyrazić opinię w każdej sprawie. W tym przypadku będzie to opinia bez ustawowego umocowania. Sugeruję, aby Komisja ją wyraziła. Widzę, że Biuro Studiów i Ekspertyz potwierdza taką możliwość. Proponuję nadać opinii Komisji następujące brzmienie: „Komisja wysłuchała informacji rządu dotyczącej procedury przyjmowania rozporządzenia Rady zmieniającego rozporządzenie Nr 539/2001 w kwestii mechanizmu wzajemności (COM/2004/437). W związku z faktem, że w trakcie dyskusji nad propozycją zmiany tego rozporządzenia Polska była jedynym krajem opowiadającym się za odrzuceniem projektu w całości, Komisja wyraża opinię, iż przedstawiciele Polski powinni wyrazić zgodę na dyskutowanie zmiany rozporządzenia pod warunkiem, że zostaną zachowane aktualnie obowiązujące pryncypia mechanizmu wzajemności, dając jednocześnie Komisji Europejskiej mandat do prowadzenia negocjacji oraz możliwość zastosowania innych sankcji niż wprowadzenie obowiązku wizowego. W przypadku jednak prowadzenia prac w kierunku złagodzenia i osłabienia mechanizmu wzajemności przedstawiciele Polski powinni podtrzymać dotychczasowe stanowisko, opowiadając się przeciwko zmianie dotychczasowego mechanizmu określonego w rozporządzeniu Rady Nr 539/2001 i odrzucając projekt zmiany rozporządzenia proponowany przez Komisje Europejską w całości”. Czy wszyscy zgadzają się na opinię w proponowanym brzmieniu? Nikt nie zgłasza sprzeciwu. Zamykam punkt piąty porządku dziennego. Przechodzimy do rozpatrzenia spraw bieżących. Nie widzę, żeby ktoś chciał w tym punkcie zabrać głos. Stwierdzam, że wyczerpaliśmy porządek obrad. Nie zamykam jeszcze posiedzenia Komisji. Proszę o chwilę uwagi. Mam opinię Biura Studiów i Ekspertyz, że tryb, w którym podjęliśmy decyzję w odniesieniu do punktu trzeciego, nie był trybem właściwym. Zastosowaliśmy tryb art. 9 ust. 1. Zwrócono mi uwagę, że dokumenty otrzymaliśmy od rządu w trybie art. 8. Poza tym nie otrzymaliśmy samych projektów aktów prawnych, w związku z tym zdaniem naszych ekspertów Komisja nie powinna przyjmować wspomnianych dokumentów w trybie art. 9 ust. 1. Powinna jedynie przyjąć do wiadomości w trybie art. 8 informację o przebiegu procedury przyjmowania określonych aktów prawnych. Jeżeli nie będzie sprzeciwu ze strony Komisji, uznam, że decyzję w sprawie punktu trzeciego podjęliśmy na podstawie art. 8.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#TomaszNowakowski">Przepraszam, że zajmuję czas. Chciałbym jednak przedstawić, jak wygląda sytuacja. Po pierwsze, rząd nie mógł przekazać stanowisk w trybie art. 6, ponieważ chodzi o akty prawne, które rząd otrzymał przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Rząd zdecydował, chcąc ułatwić nam wszystkim pracę, że w jakiś sposób przekaże stanowisko, jakie chce zająć w sprawie. Po drugie, Sejm otrzymał stosowne dokumenty, tak samo jak rząd, w ramach statusu aktywnego obserwatora, jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Są one w dyspozycji Sejmu. Po trzecie, premier Jerzy Hausner przedstawiał dzisiaj informację o stanowisku, jakie Polska chce zająć w odniesieniu do omawianych aktów prawnych, w trybie art. 9 ust. 1, zgodnie zresztą z porządkiem obrad. Chciałbym, żeby nie wiązać sprawy art. 6 i art. 9. Tryb art. 6 służy do przedstawienia stanowiska, jakie rząd chce zająć w odniesieniu do aktu prawnego. Fakt, że coś nie było przedstawiane w trybie art. 6 nie uniemożliwia przedstawienia stanowiska w trybie art. 9. W związku z tym premier Jerzy Hausner poinformował, jakie stanowisko rząd zamierza zająć w odniesieniu do stosownych aktów prawnych, w trybie art. 9 ust. 1.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#RobertSmoleń">Tu pojawia się problem, ponieważ od rządu otrzymaliśmy dokumenty w trybie art. 8. Jest prawdą, że mieliśmy w porządku obrad rozpatrzenie projektów aktów prawnych w trybie art. 9 ust. 1. Prawdą też jest, że otrzymaliśmy dokumenty zawierające informacje o stanowiskach rządu w określonych sprawach. Jeżeli dobrze rozumiem, nie otrzymaliśmy aktualnych projektów aktów prawnych już po negocjacjach. Tu nie chodzi o projekty, które kiedyś wpłynęły drogą elektroniczną do Sejmu, jeszcze zanim uzyskaliśmy członkostwo w Unii Europejskiej. W trakcie negocjacji wspomniane akty się zmieniły. Tak przynajmniej zakładam. Jak rozumiem, żaden z tych aktów nie będzie ostatecznie, definitywnie rozstrzygany na posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności. Jeżeli tak będzie, to możemy w trybie art. 8 przyjąć, iż wysłuchaliśmy informacji o przebiegu procedury stanowienia owych aktów i informacji o stanowisku, jakie rząd zamierza zająć. W tym miejscu powinniśmy na razie postawić kropkę. Myślę, że jeszcze raz albo i kilka razy wspomniane akty zostaną przekazane Sejmowi już w trybie art. 9 ust. 1 przed ostatecznym podjęciem decyzji. Tak rozumiem całą sprawę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#TomaszNowakowski">Oczywiście, że teksty aktów prawnych zmieniały się w trakcie prac w Radzie Unii Europejskiej. Wszystkie te zmiany są w dyspozycji sekretariatu Komisji. Po naszym wczorajszym spotkaniu z prezydium miałem wrażenie - jak sądzę, pozostali członkowie Komitetu Europejskiego Rady Ministrów również - że stosowanie art. 8 jest wyjściem naprzeciw postulatowi Komisji, aby członkowie Komisji otrzymywali informacje na piśmie. Przygotowywaliśmy wspomniane stanowiska, zanim jeszcze otrzymaliśmy agendę posiedzenia Rady do spraw Konkurencyjności. W związku z tym nie mamy innej możliwości przekazania informacji o stanowisku, jakie chcemy zająć w odniesieniu do poszczególnych aktów prawnych i przekazania dokumentów związanych z tą informacją członkom Komisji. Jedyną możliwość stanowi tryb art. 8. Jeśli to ma uniemożliwiać rządowi przedstawienie informacji w trybie art. 9 ust. 1, to znowu znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Dzisiaj premier Jerzy Hausner przyszedł na posiedzenie Komisji, będąc na nie zaproszony, przedstawiał stanowisko, jakie chce zająć na posiedzeniu Rady do spraw Konkurencyjności, w trybie art. 9 ust. 1. To jest obowiązek rządu. Przedkładanie informacji w trybie art. 8 jest chęcią ustalenia dobrych zasad współpracy, które nam wszystkim pomogą dyskutować o materii. Natomiast rząd musi wypełniać obowiązki ustawowe. Przedstawienie informacji w trybie art. 8 jest czymś ponad obowiązek ustawowy. Przedstawiciel rządu przyszedł dzisiaj na posiedzenie Komisji i przedstawił informację w trybie art. 9 ust. 1, ponieważ do tego jest ustawowo zobowiązany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#RobertSmoleń">Mamy sytuację, od której cały problem się zaczął. Mamy ustną informację, w tym przypadku również pisemną, ale bez tekstu aktu prawnego. Opieramy się wyłącznie na opinii rządu bardziej co do intencji niż jakichś działań w sferze ustawodawczej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#JerzyCzepułkowski">Wcale nie negujemy i nie korygujemy tegoż tekstu aktu prawnego, którego treść czy też meritum rząd nam przedstawia. W zasadzie nie odnosimy się do przecinków, kropek i średników w tekście, tylko do jego zawartości. Jeśli premier nam to dzisiaj relacjonuje i przedstawia jednoznaczny pogląd, jednoznaczne stanowiska, jednoznacznie zdecydowany sprzeciw albo poparcie, wzmocnimy tylko poparcie wcześniej przez nas prezentowane. Są prezentowane określone stanowiska rządu, do których musimy się odnieść. W związku z tym proponuję, żebyśmy wrócili do tej pierwszej propozycji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#RobertSmoleń">Proszę o zabranie głosu któregoś z przedstawicieli Biura Studiów i Ekspertyz, którzy się intensywnie naradzają.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#JerzyCzepułkowski">Szkoda, że we wczorajszym spotkaniu nie brali udziału przedstawiciele Biura Studiów i Ekspertyz. Wtedy być może doszlibyśmy do pewnej zgody. Być może wczoraj jakiś konsens zostałby wypracowany, co nie wyklucza potrzeby nowelizacji ustawy. Chodzi o to, żeby w jakiejś perspektywie czasowej dojść do takich przepisów, które spełnią oczekiwania, spełnią swoją role i nie będą przeszkodą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#AndrzejKurkiewicz">Wymaga wyjaśnienia, czy dokumenty, które będą przedmiotem obrad Rady do spraw Konkurencyjności, będą ostatecznie przez nią przyjmowane, czy też będą one przez nią dyskutowane i wobec tego będą podlegały dalszym negocjacjom i zmianom. Od tego zależy tryb. Jeżeli dokumenty miałyby zostać ostatecznie przyjęte na posiedzeniu Rady i stać się aktami prawa obowiązującego, to wtedy właściwy byłby tryb art. 9. Jeśli natomiast są one przedmiotem obrad Rady, ale nie zapada jeszcze decyzja i mogą być one w przyszłości zmienione, właściwym trybem jest tryb art. 8.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#RobertSmoleń">W art. 9 ust. 1 czytamy: „Przed rozpatrzeniem projektu aktu prawnego w Radzie Unii Europejskiej Rada Ministrów zasięga opinii organu właściwego na podstawie regulaminu Sejmu, przedstawiając informację o stanowisku, jakie Rada Ministrów ma zamiar zająć podczas rozpatrywania projektu w Radzie Unii Europejskiej”. Jeśli to literalnie odczytywać, to sformułowanie „przed rozpatrzeniem aktu prawnego” może oznaczać rozpatrzenie na każdym etapie, również podczas ogólnej dyskusji. Taka interpretacja ma w sobie pewną logikę. Jeżeli rząd podczas ogólnej dyskusji opowie się za jakimś kierunkiem rozwiązania, np. opowie się za tym, żeby nie regulować nadmiernie szczegółowo tego, co zostało zapisane w dyrektywie dotyczącej systemu REACH, albo opowie się za tym, żeby liberalizować rynek usług, to będzie to jakieś stanowisko, które będzie wpływało na późniejszy przebieg procedury stanowienia aktu prawnego. Trudno później oczekiwać, żeby rząd na kolejnym posiedzeniu Rady zmienił radykalnie swoje stanowisko, ponieważ np. Komisja do Spraw Unii Europejskiej uzna, że trzeba pójść w inną stronę niż pierwotnie. Wyrażenie stanowiska podczas różnych etapów stanowienia aktu prawnego również ma pewien wpływ. W interesie Komisji leży, żeby za każdym razem mogła ona wyrazić swoją opinię, a nie tylko jednorazowo wtedy, kiedy zapada ostateczne rozstrzygnięcie. To jest kwestia, którą kiedyś trzeba będzie doprecyzować, nowelizując ustawę. Moje zdanie członkowie Komisji znają. Chcę, żeby nie nastąpiło to zbyt wcześnie. Trzeba dać sobie trochę czasu, żeby obecne procedury zaczęły jakoś funkcjonować, żebyśmy mogli zaobserwować, gdzie są nieścisłości. Będziemy musieli doprecyzować, czy mamy wyrażać opinię w każdym przypadku, czy też jednorazowo przed ostatecznym rozstrzygnięciem. Gdyby to było jednorazowe, to wtedy mogłoby być zbyt późno, żeby Komisja w jakiś istotny sposób mogła wpłynąć na decyzję w sprawie, której dotyczy określony akt prawny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#TomaszNowakowski">Czasem są takie przypadki w pracach Rady Unii Europejskiej, że prace toczą się nad dyrektywą kilka lat i potem nagle się okazuje, że z dnia na dzień uzyskuje się kompromis i coś jest zatwierdzone. W moim przekonaniu, z punktu widzenia Komisji istotne jest, żeby na każdym etapie prac znała ona stanowisko rządu. Nie przewiduję tego w przypadku usług czy pakietu REACH, ale jeśli okaże się, że będzie większość wystarczająca dla przyjęcia wspomnianego pakietu, nagle zostaniemy skonfrontowani z sytuacją, kiedy musimy zająć ostateczne stanowisko. Jak wcześniej mówiłem, nie jest to przewidywane. Myślę jednak, że bezpieczniejszym rozwiązaniem jest, abyśmy na każdym etapie i przed każdym posiedzeniem Rady prezentowali nasze stanowisko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#RobertSmoleń">Ja też byłbym skłonny przychylić się do takiego trybu postępowania, do takiego rozumienia procedury, czyli uznania, że to, co powiedziałem, zamykając punkt trzeci porządku dziennego, jest trafne, przy jednym zastrzeżeniu - tu prosiłbym ministra Tomasza Nowakowskiego o wypowiedź do protokołu - że rząd nie dokona nadinterpretacji polegającej na tym, że skoro już raz opinia została Komisji wydana, to w związku z tym rząd czuje się zwolniony z obowiązku zasięgania opinii Komisji na kolejnych etapach prac.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#TomaszNowakowski">Jeśli rząd kiedykolwiek będzie musiał odejść od zajmowanego obecnie stanowiska, które było prezentowane członkom Komisji, wrócimy na posiedzenie Komisji. Tak się stanie, jeśli stanowisko będzie musiało być zmienione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#RobertSmoleń">Bądź jeśli to stanowisko będzie musiało być doprecyzowane bądź uszczegółowione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#TomaszNowakowski">Tak jest.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#RobertSmoleń">Mam pytanie do Biura Studiów i Ekspertyz, czy możemy tak to załatwić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#ZiemowitCieślik">Jest to jedna z konsekwencji, naszym zdaniem, nie dość konsekwentnego odczytania art. 9. W efekcie przyjęcia opinii przez Komisję dotyczącej stanowiska rządu rząd jest związany jej stanowiskiem. W tym momencie rząd rozpoczyna dalsze dyskusje w sprawie ewentualnego kształtu projektu aktu Unii Europejskiej, będąc związanym innymi wskazówkami. Przy takim odczytaniu art. 9 mógłby on przyjść z powrotem z tą samą sprawą na posiedzenie Komisji do Spraw Unii Europejskiej. To byłaby jednak pewnego rodzaju niekonsekwencja. Uważamy, że bardziej czytelne jest uznanie, że w tej chwili rozpatrujemy sprawę w trybie art. 9. Wówczas będzie jasne, że rząd ma obowiązek wynikający z ustawy wysłać swego przedstawiciela do Komisji do Spraw Unii Europejskiej jeszcze raz w momencie, kiedy będzie dysponował ostateczną wersją projektu i ostateczną formułą stanowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#RobertSmoleń">Otrzymałem podpowiedź ze strony posła Andrzeja Grzyba, żeby przyjąć pierwotną wersję, która została przeze mnie odczytana. Czy członkowie Komisji są gotowi zaakceptować moją propozycję? Słyszę, że tak. Przyjmujmy, że postąpiliśmy tak, a nie inaczej. Będziemy tę sprawę jeszcze analizować. Być może, okaże się, że zrobiliśmy odstępstwo, jeśli podczas konsultacji dojdziemy do wniosku, że postąpiliśmy nieprawidłowo. Na razie stan rzeczy przedstawia się tak, a nie inaczej. Zamykam posiedzenie Komisji do Spraw Unii Europejskiej.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>