text_structure.xml 69.9 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Otwieram, pierwsze po przerwie wakacyjnej, posiedzenie Komisji Finansów Publicznych. W porządku obrad mamy jeden punkt, a mianowicie zaopiniowanie wniosków w sprawie wyboru na stanowisko członka Rady Polityki Pieniężnej. Ustawa o Narodowym Banku Polskim, w art. 13 pkt 7 mówi, że „uzupełnienie składu Rady na miejsce opróżnione z przyczyn określonych w ust. 5 i 6, organy powołujące dokonują nie później, niż w okresie trzech miesięcy od odwołania lub stwierdzenia wygaśnięcia mandatu członka Rady. Członek Rady, powołany w tym trybie, pełni swe funkcje do końca kadencji, na którą powołany był jego poprzednik”. W pkt 8 tegoż artykułu mówi się, że: „ponowne powołanie do składu Rady jest niedopuszczalne, chyba, że poprzednie powołanie nastąpiło w trakcie kadencji, na okres krótszy niż trzy lata”. Pragnę zatem zwrócić uwagę, bo były na ten temat pytania, że kadencja powołanego, w drodze uzupełnienia, członka Rady, trwa równo z kadencją obecnej Rady. Nie wybieramy zatem członka na pełny 6-letni okres kadencji, a tylko dokonujemy uzupełnienia na czas trwania kadencji obecnej. Proponuję, aby nasze posiedzenia miało następujący przebieg. W pierwszej kolejności poproszę o zabranie głosu posłów, którzy, w imieniu swoich klubów, zaprezentują poszczególnych kandydatów na członków Rady Polityki Pieniężnej. Jeśli kandydaci chcieliby następnie zabrać głos, wówczas udzielę im głosu, a potem przejdziemy do debaty, to znaczy zadawania pytań i wygłaszania wypowiedzi związanych z tematem naszego posiedzenia. Na koniec zarządzę głosowanie nad poszczególnymi kandydaturami, przy czym warto tu zwrócić uwagę, że nasza Komisja wydaje tylko opinię na temat zgłoszonych kandydatów. Bez względu więc na wynik naszego głosowania, o wyborze na członka Rady rozstrzyga cały Sejm na posiedzeniu plenarnym. My nie dokonujemy więc wyboru, a tylko udzielamy naszej opinii, jako Komisja Finansów Publicznych, choć ta opinia będzie z pewnością brana pod uwagę przez Wysoką Izbę. Przypomnę, że wszyscy członkowie Komisji otrzymali krótkie charakterystyki dorobku panów: Jana Czekaja, Stefana Kurowskiego i Jana Winieckiego, których serdecznie witam na naszym posiedzeniu. Ponieważ czas mamy ograniczony, bo o godz. 12 rozpoczynamy obrady plenarne Sejmu, bardzo proszę, aby w imieniu Klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej, kandydaturę pana Jana Czekaja zechciał zarekomendować poseł Wiesław Kaczmarek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WiesławKaczmarek">Chciałbym w paru słowach scharakteryzować postać pana Jana Czekaja i czynię to ze szczególną satysfakcją ponieważ był taki okres, że miałem przyjemność z nim współpracować. Prof. Jan Czekaj urodził się w roku 1950 i jest absolwentem krakowskiego środowiska akademickiego, ponieważ ukończył studia w tamtejszej Akademii Ekonomicznej uzyskując tytuł magistra ekonomii, a następnie na tej samej uczelni zdobył tytuł doktora nauk ekonomicznych z tematyki, która wiąże się z finansowymi instrumentami oddziaływania na efektywność gospodarowania środkami trwałymi. Było to w roku 1982, zaś w roku 1993 uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk ekonomicznych, z obszaru już nieco innego, bo związanego z rynkiem kapitałowym. Tytuł rozprawy habilitacyjnej, również na Akademii Ekonomicznej w Krakowie, brzmiał: „Kursy akcji notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie w świetle współczesnej teorii rynku kapitałowego”. Recenzentami tej pracy byli: prof. Andrzej Sopoćko i prof. Roman Domaszewicz. To jest krótki rys historii akademickiej Jana Czekaja. Dziś, pan profesor nadal związany jest z Akademią Ekonomiczna w Krakowie będąc jej wykładowcą i kierownikiem Katedry Rynku Kapitałowego. Nie będę tu przytaczał tytułów obszernej listy publikacji, artykułów, książek i ekspertyz, które początkiem swym sięgają lat 70-tych. Chcę natomiast zwrócić uwagę, że zagadnienia, którymi zajmuje się pan profesor można scharakteryzować w trzech obszarach. Są to: finanse przedsiębiorstw, rynek kapitałowy oraz zagadnienie transformacji gospodarki planowanej centralnie w gospodarkę rynkową. Są cztery obszary, które uważam za cenne, charakterystyczne, a jednocześnie przydatne do pracy w Radzie Polityki Pieniężnej, a co, moim zdaniem, ma wymiar prekursorski. Otóż, pan profesor Jan Czekaj jest jednym z tych ekonomistów, którzy mieli odwagę pisać o potrzebie istnienia rynku kapitałowego już w połowie lat 80-tych, kiedy to praktycznie nikomu się jeszcze nie śniło, że z początkiem roku 1991 powstanie w Polsce Giełda Papierów Wartościowych i odbudowany zostanie rynek papierów wartościowych. Pisanie w tamtym czasie o potrzebie istnienia takiego rynku miało więc pewne znamiona abstrakcji. Druga rzecz, która była efektem jego pracy, a którą może sobie przypisać jako ewidentny sukces, to osiągnięcia z okresu gdy pracował w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. Będąc wiceministrem w tym resorcie otrzymał zadanie zbudowania podstaw prawnych i całej logistyki prawnej dla funkcjonowania, bardzo potrzebnych polskiej gospodarce, a nie istniejących wówczas w kategoriach prawnych, funduszy inwestycyjnych. W nielicznym zespole przygotowana została wtedy w ministerstwie ustawa o funduszach inwestycyjnych, którą przyjęto w Sejmie i wprowadzono w życie, a jej efekty możemy dziś obserwować poprzez działanie różnego rodzaju instytucji jakimi są fundusze inwestycyjne. Mogę również stwierdzić, że w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, pod kierunkiem prof. Jana Czekaja rozpoczęto prace nad reformą systemu ubezpieczeń społecznych i to, co było później efektem tzw. drugiego filara tych ubezpieczeń, zostało właśnie przygotowane przez ten resort pod kierownictwem pana profesora.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WiesławKaczmarek">Trzecia rzecz, która go wyróżnia, a na którą warto zwrócić uwagę przy ocenie osoby pana profesora i jego przydatności do pracy w Radzie Polityki Pieniężnej, jest coś, co nazwałbym umiejętnym połączeniem wiedzy mikro o przedsiębiorstwie z wiedzą makro o tym, co się dzieje w gospodarce, jak relacje tych makro wskaźników wpływają na sytuację indywidualną przedsiębiorcy, spółki, czy przedsiębiorstwa państwowego. Wiąże się to z wiedzą pana profesora oraz pracami, które, będąc nauczycielem akademickim, podejmował na żywym rynku, odpowiadając jednocześnie za wiele projektów związanych z restrukturyzacją przedsiębiorstw lub ich prywatyzacją. Czwarta rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę to fakt, że prof. Jan Czekaj jest osobą, która poza wiedzą akademicką i wiedzą związaną z funkcjonowaniem przedsiębiorstw w rzeczywistych warunkach gospodarczych, ma jeszcze ważne doświadczenie związane z pracą w administracji, i to dwojakiego rodzaju. Jest to doświadczenie z pracy w administracji rządowej, ponieważ był okres kiedy pełnił funkcję wiceministra w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, a obecnie jest wiceministrem finansów. Równie ważne, a może nawet ważniejsze, z punktu widzenia ewentualnej przyszłej funkcji jest to, że pan profesor jest osobą mającą bardzo rozległe doświadczenie z pracy w różnego rodzaju instytucjach zajmujących się nadzorem funkcjonowania poszczególnych segmentów rynku, instytucji finansowych i kapitałowych. Wspomnę tylko, że jedną z operacji, którą nadzorował było wydzielenie krajowego depozytu papierów wartościowych z Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Jest też wiceprzewodniczącym Komisji Nadzoru Bankowego, członkiem Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych, członkiem Rady Nadzorczej Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Poza instytucjami o charakterze nadzorczym ma też doświadczenie z okresu gdy był przewodniczącym Rady Nadzorczej Banku Przemysłowo-Handlowego czy też członkiem Rady Nadzorczej Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Wydaje mi się, że te cztery obszary w pełni dokumentują to, że kandydatura pana profesora Jana Czekaja jest dobrą kandydaturą. Dzięki wiedzy jaką posiada i doświadczeniu zawodowemu i akademickiemu będzie on mógł w przyszłości, w sposób odpowiedzialny, wypełniać funkcję członka Rady Polityki Pieniężnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Proszę teraz o zabranie głosu posła Antoniego Macierewicza, który przedstawi sylwetkę prof. Stefana Kurowskiego, kandydata zgłoszonego przez Klub Parlamentarny Ligi Polskich Rodzin.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AntoniMacierewicz">Zacznę od tego, że kandydatura prof. Stefana Kurowskiego zgłoszona została przez grupę posłów, a w tym: posłów Ligi Polskich Rodzin, Koła Parlamentarnego Polski Blok Ludowy, Koła Poselskiego Ruchu Katolicko-Narodowego, Koła Poselskiego Porozumienia Polskiego, Koła Poselskiego Ruchu Odbudowy Polski oraz grupę posłów niezrzeszonych. Prof. Stefan Kurowski jest niewątpliwie jednym w najwybitniejszych polskich ekonomistów. Jego dorobek to kilkanaście publikacji książkowych i ponad 300 rozpraw i artykułów zamieszczanych w najpoważniejszych pismach fachowych. Studia ekonomiczne ukończył w roku 1949 na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Łódzkiego. Na tej uczelni studiował jednocześnie socjologię i filozofię słuchając wykładów takich profesorów jak Tadeusz Kotarbiński, Józef Chałasiński, Jan Szczepański czy Edward Lipiński. W roku 1950, po przeniesieniu się do Warszawy, rozpoczął publikację artykułów na tematy gospodarcze w czasopismach fachowych, a także stał się publicystą społeczno-gospodarczym. Publikował w takich czasopismach jak „Gospodarka Planowa”, „Inwestycje”, „Przegląd Budowlany” i „Życie Gospodarcze”. W roku 1957 wydał zbiór artykułów naukowych i publicystycznych w książce pt. „Szkice optymistyczne”. Ta książka przeszła do legendy walki o zmiany i reformy gospodarcze w Polsce lat 50-tych, 60-tych i 70-tych. W roku 1963, za pracę pt. „Historyczny proces wzrostu gospodarczego”, uzyskał w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie stopień doktora habilitowanego, jednakże w wyniku nacisków zewnętrznych politycznych, Rada Wydziału Finansów i Statystyki tej uczelni bezprawnie cofnęła nadany mu tytuł naukowy. W roku 1966 musiał więc habilitować się ponownie. Stopień docenta zatwierdzono mu w roku 1968, zaś etat docenta w Zakładzie Nauk Historycznych PAN uzyskał w roku 1970. W roku 1973 otrzymał stanowisko docenta w Instytucie Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN. W latach 60-tych i 70-tych wygłaszał liczne odczyty i wykłady na tematy gospodarcze w terenowych kołach Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, a także w różnych organizacjach społecznych, w tym w duszpasterstwach akademickich. W roku 1977 napisał obszerną monografię pt. „Zróżnicowanie przestrzenne gospodarki polskiej”, której nie pozwolono mu wówczas wydać. Do tematu tego wrócił w latach 90-tych rozszerzając badania o stan, aż do roku 1989, i wydał tę książkę w roku 1996. W roku 1980 opublikował monografię pt. „Ludność w historii i w polityce”, a książka ta czekała 10 lat na wydanie, bowiem napisana została w roku 1970. W roku 1980 przygotował także do druku obszerną monografię urbanistyczną pt. „Warszawa na tle stolic Europy”, wydaną dopiero w roku 1987. W październiku 1982 r. podjął, obok pracy w Instytucie Geografii PAN, zajęcia dydaktyczne na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Od roku 1983 kierował sekcją ekonomii na tym wydziale KUL, a od roku 1984 był tam kierownikiem Katedry Polityki Gospodarczej. W roku 1985, po przeprowadzeniu przewodu, otrzymał na KUL tytuł profesora nadzwyczajnego, a w roku 1992 uzyskał, także na tej uczelni tytuł profesora zwyczajnego.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AntoniMacierewicz">W czerwcu 1990 r., po przeprowadzeniu przewodu w Instytucie Geografii PAN otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego. Obecnie wykłada politykę gospodarczą w Wyższej Szkole Handlu i Finansów Międzynarodowych. W latach 80-tych publikował w tzw. drugim obiegu opracowania ekonomiczne i socjologiczne, a m.in. obszerną rozprawę pt. „Reforma gospodarcza w PRL - trzecie podejście 1986 r.”. W końcu lat 80-tych, na podstawie wykładów prowadzonych na KUL, napisał monografię pt. „Polityka gospodarcza PRL”, którą wydano dopiero w roku 1990. Głównym obszarem badań prof. Stefana Kurowskiego była teoria ekonomii, a w jej ramach problemy wartości. Badał je w opozycji do ekonomii marksistowskiej przeciwstawiając się monopolowi tej szkoły ekonomicznej i dogmatycznemu traktowaniu twierdzeń nauki. Problemy teorii wartości wiązał z teoretycznym badaniem mechanizmu rynkowego i z zagadnieniem rachunku gospodarczego. Szczytowym osiągnięciem jego badań w tym zakresie było sformułowanie ogólnej teorii rachunku gospodarczego w artykule pt. „Rachunek ekonomiczny na szczeblu pojedynczego podmiotu gospodarczego”, który opublikowany został w piśmie „Ekonomista” nr 2. Drugim nurtem badawczym w pracach profesora były problemy rozwoju gospodarczego. W książce pt. „Historyczny proces wzrostu gospodarczego” prof. Stefan Kurowski sformułował i przeprowadził dowód statystyczny prawa rozwoju gospodarczego według krzywej logistycznej. W badaniach socjologicznych sformułował teorię stratyfikacji społecznej w oparciu o tzw. wyróżniki socjologiczne. Jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na znaczenie informacji w pracy pt. „Struktura społeczna a rewolucja informatyczna” wydanej w roku 1970. W badaniach demograficznych podjął próbę sformułowania teorii rozwoju ludności w oparciu o pojęcie „funduszu populacyjnego” oraz wskazał na powiązania między wzrostem ludności a politycznymi procesami historycznymi. W badaniach geograficznych badał zróżnicowanie polskiej przestrzeni gospodarczej przy zastosowaniu opracowanej przez siebie metody „pasów sąsiedztwa”. Metodę tę zastosował także do badań przestrzenno-geograficzno-gospodarczych odnośnie gospodarki Hiszpanii, Anglii i Turcji. W badaniach urbanistycznych wprowadził skwantyfikowany pomiar poziomu rozwoju urbanistycznego miast i zastosował go do porównań Warszawy ze stolicami europejskimi w pracy pt. „Warszawa na tle stolic Europy”, wydanej w roku 1987. Ten krótki przegląd drogi naukowej i dorobku prof. Stefana Kurowskiego pokazuje, że jest on człowiekiem o wybitnym intelekcie, ale także potrafi swe racje formułować i ich bronić. Wówczas, gdy inni ekonomiści składali hołdy wobec dogmatów marksistowskich, prześcigając się w powtarzaniu sloganów o wyższości gospodarki socjalistycznej nad kapitalistyczną, prof. Stefan Kurowski miał odwagę powiedzenia, że „król jest nagi” a gospodarka socjalistyczna musi przegrać wyścig z kapitalistyczną. Nie był to rok 1980, ani też nie działo się to w Londynie. Był to rok 1962, a teza ta była podsumowaniem analizy przeprowadzonej w najbardziej przenikliwej książce, jaką opublikowano na temat praw rządzących wzrostem gospodarczym. Była to książka pt. „Historyczny proces wzrostu gospodarczego”. Za tę wybitną książkę profesor nie otrzymał nagrody, lecz zakaz druku, a Władysław Gomułka i usłużni publicyści brutalnie atakowali go na posiedzeniach plenum PZPR i w reżimowych mediach, nie dając mu możliwości do polemiki. Mechanizm ten działał także później, gdy w czasach Solidarności profesor wskazywał, że powrót do własności prywatnej jest koniecznością cywilizacyjną i gospodarczą, zaś dzisiejsi liberałowie forsowali wówczas tzw. model samorządowy, do czego dziś się nie przyznają, a o czym, niestety, mało kto pamięta. Prof. Stefan Kurowski nie zmienił zdania. To jego ówcześni oponenci, działając dziś z neoficką zaciętością, doprowadzają kraj do ruiny.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#AntoniMacierewicz">W czasach komunistycznych profesor udowadniał, że gospodarka socjalistyczna musi przegrać z kapitalistyczną. Dziś, z identyczną precyzją, wskazuje, że skrajnie liberalna polityka Leszka Balcerowicza jest błędna, że są istotne przesłanki wskazujące na konieczność zasadniczej zmiany polityki pieniężnej. Przypomnijmy niektóre z nich. Po pierwsze: wzrost wydajności pracy w Polsce od dłuższego już czasu przewyższa wzrost wydajności w innych gospodarkach zachodnich. To właśnie tutaj, zdaniem profesora, upatrywać należy prawdziwych i trwałych źródeł spadku inflacji. Po drugie: o ile Rada Polityki Pieniężnej, od jakiegoś czasu, systematycznie obniża stopy procentowe, to banki zagraniczne działające w Polsce i dysponujące dominującym potencjałem finansowym, nie czynią tego w ogóle, lub czynią w niezwykle ograniczonym stopniu. Skutek jest taki, że przy malejącej inflacji, rośnie realna stopa kredytu, a to oznacza, że przedsiębiorstwa, nie mogąc otrzymać kredytu, ograniczają produkcję, kraj popada w stagnację gospodarczą i utrzymuje się gigantyczne bezrobocie zagrażające realną katastrofą cywilizacyjną Polski. Po trzecie: polska gospodarka dusi się z braku pieniędzy. Bez zmiany polityki pieniężnej żadne zabiegi reformatorskie nie będą skuteczne. Odnosząc się z całym szacunkiem do wysiłków pana premiera Jerzego Hausnera, o ile nie nastąpi zmiana polityki pieniężnej, z jego programu pozostanie tyle, ile z autostrad premiera Marka Pola. Politykę Narodowego Banku Polskiego należy więc zmienić. Leży to także w zakresie działań Rady Polityki Pieniężnej. Oczywiście, nie wolno ryzykować nawrotu do inflacji, ale w sytuacji Polski, przedłużający się stan stagnacji jest gorszy niż umiarkowana inflacja, bowiem generując ogromne bezrobocie staje się zagrożeniem dla całej gospodarki, dla państwa i dla narodu. Rada Polityki Pieniężnej, a zatem i jej skład oraz koncepcja jaką reprezentuje, mają w obecnej sytuacji pierwszorzędne znaczenie i mogą przesądzić o losach polskiej gospodarki. W debacie na temat polityki gospodarczej, roli Rady Polityki Pieniężnej i Narodowego Banku Polskiego prof. Stefan Kurowski jest zwolennikiem silnej pozycji banku centralnego, dobrze współpracującego z rządem, ale przede wszystkim odpowiedzialnego przed Sejmem, jako jedynym, pluralistycznym reprezentantem woli narodu. Niezależność banku centralnego nie może oznaczać bowiem, że stawia się on ponad rządem, Sejmem i narodem, że niezależny od wpływów polskich staje się częścią międzynarodowej infrastruktury finansowej, postawionej nad narodem. Dziś Rada polityki Pieniężnej, na skutek jednostronnie liberalnego składu, jest po prostu narzędziem w rękach prezesa banku centralnego. Taka sytuacja jest niezgodna z intencją Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która wprawdzie gwarantuje prezesowi banku przewodnictwo w Radzie, ale czyni ją organem jedynie i wyłącznie odpowiedzialnym za politykę pieniężną, w tym za ustalanie stóp procentowych. Konstytucja, stanowiąc Radę Polityki Pieniężnej, stwarzała gwarancję, aby zasadnicze decyzje w zakresie polityki pieniężnej podejmowane były w sposób kolegialny, przy uwzględnieniu pluralizmu w sposobie patrzenia na gospodarkę. Stało się inaczej, gdyż Rada została zmonopolizowana przez ekonomistów opcji neoliberalnych. Jednostronność opinii reprezentowanych w Radzie przyczynia się także do szkodliwych dla gospodarki i kompromitujących dla Rady decyzji, jak choćby wielokrotnie błędne definiowanie celu inflacyjnego.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#AntoniMacierewicz">Pluralistyczna Rada mogłaby skutecznie modyfikować jednostronną politykę banku centralnego, przyczyniając się do likwidacji tarć między bankiem a rządem i wprowadzając czynnik równowagi do polskiej polityki gospodarczej, wstrząsanej napięciami między polityką rządu, a polityką banku centralnego. W dzisiejszej sytuacji Sejm może tylko w jeden sposób wpłynąć na politykę pieniężną banku, a mianowicie, poprzez wybór takich członków Rady Polityki Pieniężnej, którzy poza dogmatami liberalnymi widzą także gospodarkę, ludzi i potrzebę rozwoju kraju. Jak dotąd w tym zespole nie było nikogo zdolnego przeciwstawić własną koncepcję dyrektywom prezesa Leszka Balcerowicza. Prof. Stefan Kurowski robił to, w ciągu ostatnich 20 lat, wielokrotnie i chociaż nie chciano go słuchać, zawsze ostatecznie okazywało się, że miał rację. Uwzględniając jego dorobek, wiedzę i reprezentowane koncepcje gospodarcze, w mniemaniu posłów, których ja reprezentuję, prof. Stefan Kurowski jest najwłaściwszym kandydatem na członka Rady Polityki Pieniężnej. Na koniec trzeba powiedzieć, że prof. Stefan Kurowski jest człowiekiem prawym, nie tylko dlatego, że był w opozycji, a prześladowany za swoje poglądy nie ugiął się lecz potrafił twórczo pracować dla Polski. Nie tylko dlatego, że za swoje działania i poglądy był internowany w stanie wojennym, ale także dlatego, że jest człowiekiem po prostu uczciwym, nie przekupnym i nie koniunkturalnym. Jest człowiekiem na trudne czasy, które dziś przeżywa Polska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Proszę teraz o przedstawienie kandydatury prof. Jana Winieckiego zgłoszonego przez grupę posłów Klubu Poselskiego Platformy Obywatelskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#ZbigniewChlebowski">Prof. Jan Winiecki urodził się w roku 1938 w Sopocie. Studiował w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie na Wydziale Handlu Zagranicznego oraz na Uniwersytecie Warszawskim, na Wydziale Prawa i Administracji, gdzie w roku 1971 uzyskał doktorat z tematyki prawno-ekonomicznej. Siedem lat później habilitował się z tematyki którą obecnie określa się jako międzynarodową ekonomię polityczną, także na Uniwersytecie Warszawskim, na Wydziale Nauk Politycznych. Prowadzi wykłady w wielu uczelniach na całym świecie, bądź jako zaproszony gość, bądź też profesor wizytujący. W Europie są to uczelnie wszystkich krajów, poza Islandią, ale wspomnieć też należy Stany Zjednoczone, Kanadę, Meksyk, Japonię, Koreę Południową oraz republikę Południowej Afryki. Prof. Jan Winiecki pracował w Zakładzie Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, w Zakładzie Nauk Zarządzania PAN, w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych, na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Był profesorem mianowanym uniwersytetu w Aalborg w Danii. Jest dożywotnim profesorem mianowanym Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Wykłada w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Prof. Jan Winiecki opublikował ponad 20 autorskich książek i monografii naukowych. Ma też wielokrotnie większy udział w publikacjach zbiorowych książek oraz artykułów. Większość prac opublikowana została za granicami Polski, głównie w języku angielskim, choć można też znaleźć tłumaczenia jego prac na język niemiecki, francuski, hiszpański, a nawet japoński i koreański. Jest najczęściej cytowanym w świecie polskim ekonomistą. W latach 1986–1995 miał największą liczbę własnych publikacji w monitorowanych, liczących się, czasopismach ekonomicznych. Również obecnie ma największą liczbę cytowań własnych artykułów w publikacjach obcych. Od wielu lat jest zaangażowany w sprawy publiczne. Od połowy lat 80-tych uczestniczył w pracach tzw. konwersatorium, a więc nieformalnego ciała doradczego podziemnej Solidarności. Ze względu na wolnorynkowe poglądy odmówił udziału w tzw. koszyku ekonomicznym Okrągłego Stołu, choć w sierpniu 1989 r. był jednym z głównych autorów tzw. Raportu Beksiaka czyli najbardziej radykalnego programu stabilizacji i zmian systemowych, przygotowanego na zlecenie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Był członkiem zespołu doradców premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. W latach 1991–1993 reprezentował Polskę, jako dyrektor wykonawczy, w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, odpowiedzialny w Radzie Nadzorczej za grupę krajów wśród których była także Polska. Ze stanowiska tego zrezygnował po wyborach parlamentarnych w 1993 r. Od połowy lat 90-tych był wiceprzewodniczącym, a potem przewodniczącym Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Obecnie wybrany został na przewodniczącego na kolejną kadencję. Prowadzi także działalność, którą określa jako publiczną edukację ekonomiczną, początkowo na łamach prasy podziemnej, a następnie już jako współzałożyciel i przez 6 lat pierwszy prezydent Wolnorynkowego Trustu Mózgów fundacji Adama Smitha.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#ZbigniewChlebowski">Jest publicystą pisującym do licznych czasopism a m.in. do „Rzeczpospolitej”, „Gazety Wyborczej”, „Wprost”, „Polityki”, „Tygodnika Powszechnego” oraz wielu czasopism zagranicznych. Prof. Jan Winiecki jest jednym z najwybitniejszych makroekonomistów polskich i osobą bezpartyjną. Zdaniem Platformy Obywatelskiej, zgłaszającej jego kandydaturę na członka Rady Polityki Pieniężnej, spełnia on kryteria wymagane przez prawo i dobre obyczaje. Jest wybitnym fachowcem w dziedzinie finansów i człowiekiem politycznie niezależnym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Po zaprezentowaniu kandydatów mamy przystąpić do debaty, ale przypominam, że o godz. 12.00 rozpoczyna się posiedzenie plenarne Sejmu i dlatego proszę, abyśmy nie uciekali się do ocen Narodowego Banku Polskiego czy Rady Polityki Pieniężnej, a skupili się tylko nad kandydatami. Chciałbym abyśmy do godz. 12.00 odbyli debatę i głosowania, a także wybrali sprawozdawcę bowiem jest propozycja, aby wybory do Rady Polityki Pieniężnej odbyły się jeszcze dziś, po godzinie 17. Do tego czasu musimy jeszcze przygotować na piśmie naszą opinię, tak aby ją dostarczyć wszystkim posłom. Dlatego też pozwalam sobie, w imieniu własnym i całego prezydium Komisji, apelować o konkretne pytania i zwięzłe odpowiedzi. Nie uciekajmy się zatem do daleko idących ocen politycznych, choć są one zawsze bardzo interesujące. Zanim rozpocznę debatę zapytam jeszcze czy ktoś z kandydatów chciałby w tym momencie zabrać głos? Nie słyszę zgłoszeń, a zatem przechodzimy do debaty czyli wypowiedzi i zadawania pytań przedstawionym kandydatom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#BarbaraMarianowska">Chciałabym zapytać wszystkich kandydatów o ich ocenę obecnej równowagi na rynku pieniądza. Proszę też o odniesienie się do zmian realnej podaży pieniądza przez pobudzenie popytu globalnego, przy obecnej polityce fiskalnej. Wydaje się, że są to problemy bardzo istotne. Mam też pytanie dotyczące tego, jak panowie oceniacie obecną politykę fiskalną i monetarną i jej skuteczne pobudzenie w dziedzinie gospodarki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WojciechJasiński">Chciałbym prosić, aby kandydaci poszerzyli swoje rozważania na temat polityki pieniężnej o to, jak widzą stosunki między bankiem centralnym i Radą Polityki Pieniężnej a rządem, który w ostatecznym rozrachunku odpowiada za politykę gospodarczą. Jak, zdaniem panów, powinny wyglądać te relacje?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JózefGruszka">Ja mam także pytanie do wszystkich trzech kandydatów, które zbliżone jest do pytania mego przedmówcy. Chodzi o to, jak panowie widzicie najlepszy model współpracy Rady Polityki Pieniężnej i banku centralnego z rządem. Taka współpraca, moim zdaniem, jest konieczna, ale jaki model byście panowie wybrali i jak powinna ona funkcjonować, w sytuacji, gdy mamy na uwadze interes państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AntoniStryjewski">Pana prof. Stefana Kurowskiego chciałbym zapytać o to, czy, jego zdaniem, słuszna była w naszym państwie w latach 90-tych polityka inflacji? Czy obecnie grozi nam deflacja? Jakie objawy mogą świadczyć o tym, że zjawisko deflacji nam zagraża? Jak ma się polityka Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej do polityki rządu? Czy jest to polityka współodpowiedzialności i współpracy, czy też wręcz odwrotnie? Jaka jest różnica między inflacją kosztową a popytowo-pieniężną? Zanim przejdę do pytań pod adresem prof. Jana Winieckiego pozwolę sobie na głębszą konstatację. Chodzi o to, że patrząc na obecny skład Rady Polityki Pieniężnej widzimy, że prawie wszyscy mają za sobą przeszłość w PZPR. W jakimś momencie przeszli oni na pozycje liberalne, ale w różny sposób powiązani są nadal ze środowiskami obecnego establishmentu SLD-owskiego reprezentującego, czy to Pałac Prezydencki, czy urząd premiera. W związku z tym być może okaże się, że wybierając prof. Jana Winieckiego dołożymy tylko do tego grona kolejną osobę z tego środowiska. Moje pytanie do pana brzmi więc następująco: czy był pan członkiem PZPR i jak długo? Jakie były powody wstąpienia i wystąpienia z partii? Jakie idee marksizmu-leninizmu były panu bliskie kiedy pan wstępował do partii i jakie są bliskie dzisiaj, czy też już ich pan nie uznaje? Czy zerwał już pan współpracę doradczą z niemieckim bankiem Inwestbank, czy czeka pan dopiero na decyzję Sejmu w tej sprawie? Chciałbym też wiedzieć jaką rolę państwa widzi pan w gospodarce. Czy chodzi tu tylko o dotacje dla wybranych przedsiębiorców, którzy i tak mają się nie najgorzej? Pana Prof. Jana Czekaja chciałbym zapytać o to, co przeczytałem w informacji jaką nam dostarczono. Jest tam napisane, że był pan wiceministrem w resorcie przekształceń własnościowych. Proszę mi zatem powiedzieć jakie osiągnięcia w tym zakresie ceni sobie pan najbardziej? I jak w ogóle ocenia pan ten kilkunastoletni proces prywatyzacji polskiej gospodarki? Chodzi mi głównie o prywatyzację dokonaną w drodze wyprzedaży majątku. Przypomnę tu, że chociażby prof. Jan Poznański, czy też prof. Stefan Kurowski sygnalizowali, że nasza gospodarka faktycznie została wyprzedana za jedną dziesiątą realnej wartości. Czy pan też tak ocenia i jaki jest pana udział w tym procesie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Jeszcze raz apeluję abyśmy nie wchodzili w politykę i zwalniam pana prof. Jana Winieckiego z odpowiedzi na te pytania, które dotyczyły skrajnych ocen politycznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#GabrielaMasłowska">W moim przekonaniu, tym co różni poszczególnych kandydatów jest ich stosunek do suwerenności monetarnej Polski i do niezależności banku centralnego. Chciałabym w związku z tym zapytać wszystkich panów, czy istnieją przekonujące potwierdzenia w badaniach empirycznych, że jest zależność między długofalowym tempem wzrostu gospodarczego kraju, a niezależnością banku centralnego? Co sądzicie panowie o koncepcji monobanku, stosowanej z powodzeniem przez kraje azjatyckie? Panów Jana Czekaja i Jana Winieckiego chciałabym prosić o przedstawienie procedur wyjścia ze strefy euro. Wiem, że jesteście panowie zwolennikami likwidacji polskiego złotego i polskiej władzy monetarnej. Czy zatem znane są panom takie procedury? Praca w Radzie Polityki Pieniężnej wymaga posiadania umiejętności sporządzania prognoz makroekonomicznych. Interesuje mnie zatem, na ile praca panów w Radzie ułatwi całej Radzie, a także naszej gospodarce, sporządzanie takich prognoz? Czy moglibyście panowie zaprezentować takie sytuacje, w których w przeszłości udało się wam trafnie przewidzieć, na kilka miesięcy naprzód, zachowanie wybranych zjawisk makroekonomicznych i finansowych takich jak np. znaczne przyhamowanie lub przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego w Polsce, lub w grupie wybranych krajów, hossa lub krach na rynkach akcji, wzmocnienie lub osłabienie złotego? Szczególnie interesujące byłoby przedstawienie przez panów takich sytuacji, w których nie dość, że dana prognoza się sprawdziła, to jeszcze dodatkowo, w momencie jej formułowania, różniła się znacznie od prognoz większości innych ośrodków analitycznych. Odpowiedź na te pytania pozwoli nam na wyrobienie opinii czy panowie posługujecie się dobrze aparatem prognostycznym, a dodatkowo, czy w momencie tworzenia prognoz wykazujecie niezbędną samodzielność.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JerzyCzerwiński">Mam trzy pytania szczegółowe do prof. Stefana Kurowskiego. Jak pan ocenia obie tzw. reformy Balcerowicza? Przypomnę, że jedna dotyczy lat 1990–1991, druga zaś to schładzanie gospodarki po roku 1998. Jaki jest pana stosunek do podatku liniowego? Jak mógłby pan określić związek między inflacją i bezrobociem, a w szczególności, jaki jest wpływ Rady Polityki Pieniężnej na bezrobocie i jaki powinien być ten wpływ? Prof. Jana Czekaja chciałbym spytać o jedną sprawę. Otóż, w roku 1994 premier Włodzimierz Cimoszewicz sporządził, w ramach tzw. akcji czyste ręce, listę osób, które, według niego, naruszały obowiązującą wtedy ustawę antykorupcyjną, pobierając nienależne gratyfikacje z tytułu zasiadania w radach nadzorczych różnych podmiotów gospodarczych. Pan, piastujący wówczas funkcje podsekretarza stanu w resorcie przekształceń własnościowych, także znalazł się na tej liście z sumą 40 mln zł. Proszę o wyjaśnienie tej sprawy, a w szczególności, czy suma pobrana przez pana nienależnie, została zwrócona do Skarbu Państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#MarekZagórski">Moje pierwsze pytanie kieruję do prof. Jana Czekaja. Otóż rząd Leszka Millera rozpoczął swoje urzędowanie od wojny z Radą Polityki Pieniężnej. Czy pan, pełniący dziś funkcję wiceministra finansów, ma chęć być „zbrojnym ramieniem rządu” w tej sprawie? Jak pan dziś patrzy na stosunki jakie powinny panować między Radą Polityki Pieniężnej i Narodowym Bankiem Polskim, a Radą Ministrów? Drugie pytanie kieruję do wszystkich kandydatów, w szczególności do prof. Stefana Kurowskiego. Poseł Antoni Macierewicz w swoim wystąpieniu, bardzo obrazowo i dokładnie prezentującym sylwetkę pana profesora, powiedział iż Rada jest dzisiaj narzędziem w rękach Leszka Balcerowicz. Jak sobie panowie wyobrażacie siebie w roli narzędzi w rękach Leszka Balcerowicza? W sensie prawnym, poza wprowadzeniem nowego członka, nic się przecież w funkcjonowaniu Rady nie zmieni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#DariuszGrabowski">Mam dwa pytania do wszystkich kandydatów. Pierwsze dotyczy oceny polityki banków komercyjnych. Czy bank centralny, w dzisiejszej rzeczywistości ma możliwość oddziaływania na wysokość stopy procentowej w bankach komercyjnych i czy, w związku z tym, realizuje taką politykę, czy nie? Czy to jest dobrze, czy źle? Chciałbym zapytać także czy jesteście panowie za, czy przeciw wstąpieniu Polski do europejskiego systemu monetarnego i jakie argumenty przemawiają za jednym, lub drugim stanowiskiem?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Czy są jeszcze dalsze pytania? Nie słyszę, a zatem proponuję...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AntoniStryjewski">Panie pośle, dokonał pan rzeczy niesłychanej ponieważ zrecenzował pan moją wypowiedź, co się nie godzi. Nie chce mi pan także udzielić ponownie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Nie recenzowałem pańskiej wypowiedzi i proszę mi nie przerywać ponieważ na Komisji Finansów Publicznych nie prowadzi się sporów, tak jak na sali posiedzeń plenarnych. Proszę o uszanowanie trybu i zasad obowiązujących w naszej Komisji, które akceptują wszyscy członkowie, również z pańskiego ugrupowania. Ja prosiłem tylko abyśmy nie wchodzili w daleko idące oceny polityczne. Nie zakwestionowałem natomiast żadnego pańskiego pytania. Jeśli zechce pan nadal polemizować, udzielę panu głosu po wysłuchaniu odpowiedzi jakich udzielą nam kandydaci. Proponuję, aby odpowiedzi udzielane były w tej samej kolejności co prezentacja kandydatów, chyba, że są inne propozycje. Zgłoszeń nie słyszę. Pierwszym kandydatem był prof. Jan Czekaj i jego proszę teraz o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JanCzekaj">Pytań było bardzo wiele, a większość ma ogromny ciężar gatunkowy i aby udzielić szczegółowych odpowiedzi trzeba byłoby poświęcić kilka godzin. Rozumiem, że czasu mamy niewiele dlatego postaram się odpowiedzieć krótko, w miarę możliwości na wszystkie pytania. Posłanka Barbara Marianowska zadała kilka pytań, chyba najszerzej traktujących problemy, bo dotyczących oceny polityki pieniężnej i fiskalnej oraz wzajemnych zależności między tymi dwoma politykami. Ja bym na to odpowiedział, że z praktycznego i teoretycznego punktu widzenia, odpowiednia koordynacja polityki fiskalnej i polityki monetarnej stanowi jeden z najważniejszych problemów, i to zarówno praktycznie jak i teoretycznie. Moim zdaniem, koordynacja polityki pieniężnej i polityki fiskalnej w naszej gospodarce, nie zawsze przebiega w sposób prawidłowy. To co dzieje się na linii rząd, Rada Polityki Pieniężnej, czy szerzej, Narodowy Bank Polski, nacechowane jest swego rodzaju konfliktem w związku z czym bardzo trudno jest uzgodnić pewne kwestie. Te problemy pojawiają się bardzo często np. przy ocenie założeń budżetu dokonywanych przez Radę i Narodowy Bank Polski. Przyjmuje się tu najczęściej takie pozycje, z których wynika, że nie da się tych problemów uzgodnić. Myślę, że w dotychczasowej historii mieliśmy kilka takich przypadków, które by uzasadniały taką właśnie tezę. Chciałbym tu zwrócić uwagę na rok 2001. W trakcie prac na budżetem NBP domagał się wówczas od rządu ograniczenia deficytu budżetowego do poziomu 1,5–1,7 proc. PKB, mówiąc jednocześnie, że jeżeli te wskaźniki nie zostaną osiągnięte wtedy nastąpi zaostrzenie polityki pieniężnej, gdyż, zdaniem NBP groziło to nawrotem wysokiej inflacji. Jak pamiętamy, w trakcie tego roku okazało się, że nie tylko nie osiągnęliśmy zakładanego wskaźnika, ale deficyt wzrósł do 4,5 proc. PKB, a mimo to nie spowodowało to negatywnych konsekwencji w zakresie inflacji. NBP, po swoich bardzo mocnych zapowiedziach, zaczął, w rezultacie, obniżać stopy procentowe, bo zmusiła go do tego realna sytuacja na rynku. To tylko jeden z przykładów, kiedy mieliśmy do czynienia z trudnością w uzgodnieniu polityki monetarnej i polityki fiskalnej. W tej chwili, w trakcie prac nad koncepcją polityki gospodarczej rządu, gdy funkcję wicepremiera pełnił Grzegorz Kołodko, a potem Jerzy Hausner, również pojawiły się pewnego rodzaju niebezpieczeństwa. Nie ulega wątpliwości, że stanowisko premiera Jerzego Hausnera względem polityki makroekonomicznej jest takie, że opowiada się on za lekkim pobudzeniem gospodarki za pomocą bodźców fiskalnych. Oczywiście nasuwa się tu pytanie, jaka będzie na to reakcja banku centralnego, bo jeżeli, w odpowiedzi na to, zaostrzy on politykę pieniężną, to oczywiście pojawią się nowe trudności, jakie pojawiały się w przeszłości, praktycznie od roku 1997, kiedy to nastąpiło wyraźne zaostrzenie polityki pieniężnej. W pierwszym kwartale, realna stopa procentowa, rozumiana jako stopa redyskontowa banku centralnego, wynosiła 4,8 proc., a pod koniec tego roku już 11,3 proc. Ten poziom utrzymywał się zresztą aż do trzeciego kwartału roku 2000.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#JanCzekaj">Miało to takie konsekwencje, że o ile, w drugim kwartale 1997 dynamika wzrostu nakładów inwestycyjnych wynosiła 21,7 proc., to potem mieliśmy do czynienia z gwałtownym realnym spadkiem wielkości nakładów inwestycyjnych. Oczywiście dziś możemy ex post dokonywać pewnych ocen, ale ja nie chciałbym wystawiać w tej chwili jednoznacznych cenzurek. Przedstawiam tylko pewne dane liczbowe, ocenę pozostawiając słuchaczom. Nie ulega natomiast wątpliwości, że ogólna odpowiedź jest taka, że koordynacja polityki pieniężnej i polityki fiskalnej pozostawia wiele do życzenia. Poseł Wojciech Jasiński pyta o stosunki między rządem a Radą Polityki Pieniężnej. Oczywiście, wiemy, że te stosunki nie układają się najlepiej, ale chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Otóż my czasami pozostawiamy to uznaniu Rady czy też rządu podczas gdy w ustawie o Narodowym Banku Polskim zapisane jest jednoznacznie, że „... celem NBP jest utrzymywanie wartości pieniądza oraz wspieranie polityki gospodarczej rządu, jeżeli nie jest to sprzeczne z celem podstawowym”. Rada Polityki Pieniężnej nie ma zatem swobody co do tego, czy powinna czy nie powinna wspierać polityki gospodarczej rządu, bo istniejące prawo obliguje ją do tego. Oczywiście, mam świadomość tego, że jest sprawą ogromnie delikatną wyważenie tego, które z działań wspierających tę politykę zagrażają realizacji celu podstawowego, a które nie. Myślę jednak, że dbając o zachowanie konstytucyjnej rozdzielności tych dwóch organów, istnieje wiele płaszczyzn współdziałania, które nie grożą odebraniu samodzielności bankowi centralnemu, ale w ramach tego, lepszej koordynacji. Poseł Józef Gruszka pytał jak ja widzę model współpracy Rady Polityki Pieniężnej z rządem. Otóż ja myślę, że wskazanie wynikające z zapisów ustawy o NBP jest dość czytelne i jednoznaczne. Ustawa zobowiązuje do współpracy te dwa organy, natomiast jeśli chodzi o kwestię techniki, są różne sytuacje i różnie są one oceniane przez strony. Musi być prowadzony między nimi dialog i w efekcie muszą być podejmowane takie decyzje, które służą interesowi gospodarczemu Polski. Poseł Antoni Stryjewski pytał o osiągnięcia w procesie prywatyzacji Polski. Otóż ja, w trakcie pracy w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, nie zajmowałem się bezpośrednio prywatyzacją. Byłem odpowiedzialny za instytucje rynku finansowego, a także za kształtowanie, szerzej rozumianej, polityki prywatyzacyjnej. Nie brałem więc udziału w projektach prywatyzacyjnych, choć mam własny pogląd na te procesy, które się dokonały w Polsce w tym okresie. Trzeba byłoby tu jednak wejść w szczegółowe rozważania, bo poszczególne projekty przynosiły różnego rodzaju efekty, bowiem ich logika ekonomiczna była inna. Generalnie postawiłbym za tę politykę ocenę w okolicach czwórki, przy pięciostopniowej skali ocen. Moim zdaniem, prywatyzacja w Polsce realizowana była najlepiej ze wszystkich krajów, które przechodziły okres transformacji gospodarczej. Istotne dla tego modelu jest to, że był to model bardzo zróżnicowany, stwarzający możliwości realizacji różnych ścieżek prywatyzacji. Np. dużym osiągnięciem była prywatyzacja pracownicza, która też może być oceniana różnie, bo z punktu widzenia ekonomicznego efekty nie zawsze były takie, jakich oczekiwaliśmy. Prywatyzacja pracownicza stworzyła jednak właściwy klimat wokół całego tego procesu i w związku z tym przyczyniła się w dużej mierze do jego powodzenia. Kontrowersyjny jest problem, o jakim wspomniano tutaj. Otóż, ja znam książkę prof. Poznańskiego, a ponieważ zaliczam się do grona jego przyjaciół, dyskutowałem z nim na temat szacunków jakich on tam dokonał. Myślę, że są one co najmniej zgrubne, zaś autora poniosła nieco fantazja. Mówi on o całym przemyśle sprzedanym w obce ręce, podczas gdy myśmy sprzedali zagranicznym inwestorom ok. 10 proc. krajowego przemysłu. Kiedy toczyłem dyskusję z autorem, moje szacunki nie sięgały więcej niż 10 proc.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#JanCzekaj">Mogę powiedzieć, że były raczej bliżej 5 proc., a więc prawda była nieco inna. Posłanka Gabriela Masłowska pytała czy istnieje korelacja między niezależnością banku centralnego a wzrostem gospodarczym. Otóż, ja nie znam takich badań, które w sposób jednoznaczny udzielałyby odpowiedzi na to pytanie. Sam się tym problemem nie zajmowałem, więc nie chcę się wypowiadać ostatecznie. Są natomiast pewne sugestie wskazujące na to, że niezależność banku centralnego, w długim okresie, jest czynnikiem przyczyniającym się do zwiększenia dynamiki wzrostu gospodarczego. Nie jest to jednak zbyt jednoznaczne. Jeśli popatrzymy np. na gospodarkę amerykańską gdzie bank centralny jest w miarę niezależny, to w dłuższym okresie nie rozwija się ona tak szybko jak byśmy sądzili. Pomiędzy rokiem 1950 a 2002 należała ona do słabiej rozwijających się gospodarek w świecie, jeśli chodzi o kraje OECD. Jednoznacznej odpowiedzi tutaj nie ma. Wśród krajów charakteryzujących się wyższą zależnością banku centralnego spotkać możemy takie, które rozwijają się wolniej niż te, które nie mają takiego systemu, choć taka konstatacja wymaga długookresowej analizy. Może takie badania były prowadzone, ale ja się nie spotkałem z kompleksowymi danymi na ten temat i dlatego nie chciałbym się wypowiadać jednoznacznie. Na pytanie dotyczące likwidacji złotego odpowiem, że problem polega na tym, iż my nie mamy wyboru. Przystępując do Unii Europejskiej my zobowiązujemy się jednocześnie do wprowadzenia euro. Jest tylko kwestia terminu. Zatem wyjście z euro jest takie samo jak wyjście z Unii. Jeśli chodzi natomiast o prognozy, to ja zawodowo nie zajmuję się sporządzaniem prognoz ekonomicznych i dlatego zbyt wielu informacji nie mógłbym tutaj podać. Mogę jednak powiedzieć, że w roku 2001 toczyłem polemikę na łamach „Gazety Wyborczej” z prof. Józefiakiem z Rady Polityki Pieniężnej. Dotyczyła ona oceny działalności Rady i polityki tejże Rady. Sformułowałem wówczas taką tezę, iż praktycznie rzecz biorąc, możliwości wzrostu nakładów inwestycyjnych pojawią się wtedy, gdy realne stopy procentowe spadną poniżej 5 proc. W tej chwili obserwujemy taką mniej więcej sytuację na rynku pieniężnym i prawdopodobnie zwiększają się też nakłady inwestycyjne, choć nie mamy jeszcze pełnych danych na ten temat. Poseł Jerzy Czerwiński pytał o kwestię tzw. czystych rąk. Otóż, ja byłem wówczas członkiem rady nadzorczej przedsiębiorstwa komunalnego w Krakowie i muszę powiedzieć szczerze, że wiedza na ten temat była wówczas taka, iż nie jest to łamanie prawa. Niestety, to się zdarza, że nie znamy wszystkich przepisów. Posłom też się to przydarza. Oczywiście ponieśliśmy z tego tytułu konsekwencje publicznego napiętnowania, choć dziś nie pamiętam o jaką to sumę chodziło. Pamiętam jednak, że nie było tytułu na jej zwrot, w związku z tym, ja tych pieniędzy nie zwracałem. Jeśli to było 40 mln zł, tak jak pan powiedział, to trzeba pamiętać, że to kwota w starych pieniądzach, przed wymianą. Poseł Marek Zagórski pytał o relacje między rządem a Radą Polityki Pieniężnej. Otóż, ja nie wiem, czy premier Leszek Miller szedł na wojnę z Radą. Nie sądzę, aby była taka intencja. Rząd w większości przypadków zachowywał się raczej powściągliwie.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#JanCzekaj">Więcej natomiast jawnej i nie zawsze uzasadnionej krytyki widzimy po stronie Rady Polityki Pieniężnej. Ja, oczywiście, uważam, że należy dążyć do zacieśnienia współpracy, do czego istnieją ramy zarówno konstytucyjne jak i ustawowe. Jeśli chodzi o ocenę polityki banków komercyjnych, to możemy wystawiać tu różne oceny. Chciałbym zwrócić uwagę, że jest tu sporo nieporozumień. Z moich badań wynika, że stopy rynkowe są bardzo ściśle powiązane ze stopą redyskontową, czy też referencyjną, banku centralnego. Jeśli chodzi o kredytobiorców, to każdy z nas chciałby aby stopy procentowe były jeszcze niższe, ale ja nie byłbym skłonny do ingerencji bezpośredniej. Zostawmy to procesom rynkowym, kształtując odpowiednio warunki makroekonomiczne. Jeśli chodzi natomiast o pytanie na temat euro, to myślę, że nie mamy tu wyboru, o czym już mówiłem. Są oczywiście określone korzyści z tym związane, do których należą choćby koszty transakcyjne. Przestaje istnieć także ryzyko kursowe. Wchodząc w jednolity obszar walutowy będziemy też mieć łatwiejszy dostęp do kapitału ponieważ odpadają już wszystkie trudności związane z wymianą waluty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Panie profesorze, wprawdzie my nie jesteśmy komisją śledczą, ale ja bym prosił, aby pan sobie przypomniał kwestię związaną z pana udziałem w radzie nadzorczej. To pytanie może paść także w trakcie obrad plenarnych Sejmu. Oddaję teraz głos prof. Stefanowi Kurowskiemu, aby odpowiedział na zadane mu pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#StefanKurowski">Postaram się odpowiadać krótko, grupując pewne pytania w rozdziały, zgodnie z tym jak wielu posłów one zaabsorbowały. Chodzi tu przede wszystkim o relacje między bankiem centralnym a rządem, a także między polityką pieniężną a polityką fiskalną rządu. Jakie ja mam zdanie na te sprawy? Wielokrotnie pisałem na te tematy, a moje stanowisko wyraża się już choćby w tytułach tych publikacji. 14 września 2000 r. w „Myśli Polskiej” zamieściłem artykuł pt. „Szkodliwa dwuwładza”. Uważam, że mamy bowiem do czynienia z dwuwładzą o sprzecznych celach, a nawet o wrogich celach ze strony jednej z tych władz i to jest szkodliwe dla kraju. 11 października 2000 r. udało mi się opublikować w „Gazecie Wyborczej” artykuł pt. „Fatalne skutki alienacji NBP”. Sądzę zatem, że stan tzw. niezależności NBP jest niezmiernie szkodliwy, przy czym słowo „narodowy” stawiam tu w cudzysłów. Prof. Jan Czekaj mówił także na ten temat i wynika, że jest on nastawiony pokojowo do całej sprawy, bo nie chciałby nic zmieniać. Ja uważam natomiast, że w tej „współpracy” stroną niezmiernie agresywną jest cała struktura banku, a więc prezes, Rada Polityki Pieniężnej i zarząd. Stroną natomiast defensywną, a czasem nawet tchórzliwą jest, niestety, rząd. I nie są to animozje osobiste, zaś dzieje się tak dlatego, że rząd odpowiada przed Sejmem i narodem natomiast Narodowy Bank Polski wypracował sobie taką pozycję, że jest niezależny od nikogo. Nie odpowiada ani przed Sejmem, ani przed narodem. Może przed historią, choć myślę, że chyba też nie. Ja jednak sądzę, że przed kimś jednak odpowiada i jest zależny, tyle tylko, że ten podmiot nie znajduje się w Polsce, choć mówimy o polskim banku narodowym. Od dawna już mam własną koncepcję jak to powinno wyglądać. Otóż, w roku 1996, biorąc udział w posiedzeniu Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej nakreśliłem model takiej współpracy i on się do dziś nie zmienił. Zwracam uwagę, że należy mocniej akcentować służebność banku centralnego. NBP ma wspierać politykę gospodarczą państwa, a zwłaszcza politykę stabilizacji i koniunktury oraz politykę wzrostu gospodarczego. Słowo „wspierać” oznacza, że tę politykę prowadzi państwo, zaś NBP ma ją właśnie wspierać, jako jeden z członów tego państwa. Nie może tu być mowy o jakichś równorzędnych podmiotach gospodarczych, które współdziałają, bo państwo ma prowadzić politykę, a NBP ją wspiera. Taka jest moja koncepcja tego modelu. A jak jest naprawdę? Otóż NBP nie tylko nie wspiera, ale gdzie może tam przeszkadza rządowi. Przypomnijmy choćby postulat schładzania gospodarki wysunięty i wprowadzany w życie przez obecnego prezesa, a wówczas ministra finansów, a potem działania Rady polegające na podnoszeniu stóp procentowych. Zmierzało to do tego aby ingerować w politykę budżetową i fiskalną rządu w kierunku zmuszenia rządu, aby ograniczył wydatki socjalne. Tym, którzy prowadzą politykę pieniężną o to właśnie chodzi, o ograniczenie wydatków socjalnych. I stąd się bierze atak na rząd o zbyt duży deficyt budżetowy. Pan prof. Jan Czekaj pokazał nam przed chwilą, że zwiększenie deficytu nie prowadziło do wzrostu inflacji, lecz przeciwnie, inflacja wówczas spadała.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#StefanKurowski">Ponieważ były pytania dotyczące prognozowania, pozwolę sobie przedstawić swoje przewidywania prognostyczne. 27 listopada 1999 r. opublikowałem w „Naszym Dzienniku” artykuł pt. „Wyższymi stopami procentowymi do niższej stopy życiowej”. To było właśnie po podniesieniu stóp przez Radę Polityki Pieniężnej. Każdy ekonomista, a nawet moi studenci mogli wówczas przewidzieć, co się stanie. Co natomiast może nastąpić teraz? Nadal będzie trwał zwiększony wzrost inflacji kosztowej, póki nie wygaśnie impuls kosztowy, który go spowodował, a więc przypuszczalnie aż do połowy przyszłego roku. Zmniejszy się ilość pieniędzy na rynku co będzie miało poważne i szkodliwe konsekwencje. Wszyscy już wiedzą, że ten manewr NBP zablokuje oczekiwane przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Może być nawet jeszcze gorzej. Tak wysokie ceny kredytów, przy rosnących kosztach towarów drastycznie obniżą popyt globalny i zmniejszą sprzedaż. Firmy odczują to jako gwałtowne pogorszenie koniunktury, inwestycje jeszcze bardziej spadną, a bezrobocie przybierze na sile. I tak się właśnie dzieje. W artykule z roku 1999 pisałem: „Trzeba sobie uświadomić, że teraz stopy procentowe stają się niebotycznie wysokie. Przy inflacji 9 proc., na koniec roku stopa procentowa netto wyniesie 11proc., a powiększona przez dodatkowe opłaty wzrośnie do 13 proc. Kto zdoła pokryć takie koszty kredytu i jakiej na to trzeba koniunktury? Takiej koniunktury jednak nie będzie. Odpływ pieniądza z rynku będzie się nasilał i nie tylko zwiększą się koszty kredytów, ale także wzrosną kwoty starych długów, które trzeba spłacać według podwyższonych stóp. Dodatkowo, wzrost oprocentowania depozytów odciągnie dalszy strumień pieniądza z rynku do banków. Wzrost stóp procentowych dotknie nie tylko przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe, ale przygniecie ciężko głównego dłużnika, którym jest budżet państwa. Wzrośnie oprocentowanie obligacji państwowych, a więc zwiększą się koszty obsługi długu wewnętrznego. Zyskają wierzyciele, posiadacze rządowych obligacji. Wzrosną koszty obsługi tych obligacji, za co będzie musiał zapłacić budżet państwa. Napłynie więc do Polski, tak niebezpieczny kapitał portfelowy”. Wszystkie te sprawy są oczywiste dla każdego kto cokolwiek wie o polityce pieniężnej i fiskalnej. Nie trzeba też być prorokiem, aby to przewidzieć. Wtedy, kiedy w roku 1963 pisałem, że gospodarka socjalistyczna nie zwycięży, trzeba było być wizjonerem, ale teraz nie. Teraz trzeba mieć wiedzę i rzetelność. Poseł Dariusz Grabowski pytał o rolę banków komercyjnych. Otóż, w ostatnim numerze „Głosu” jest wywiad ze mną, w którym mówię, że „obecnie, formalnie i oficjalnie bank centralny jest bardzo łagodny, spolegliwy i robiący wrażenie, że obfituje w pieniądze, bo małymi kroczkami obniża stopy. Ktoś inny jednak przejął jego rolę polityki restrykcyjnej, bo są dwa rodzaje polityki pieniężnej: ekspansywna, gdy dodaje się pieniędzy do rynku i restrykcyjna, kiedy się tego pieniądza ujmuje. U nas, w dalszym ciągu prowadzona jest polityka restrykcyjna, a role tę przejęły banki komercyjne”. Banki komercyjne są teraz w 70 proc. bankami zagranicznymi, a warunki jakie stawiają zwykłym klientom są takie, że nie ma możliwości aby np. uzyskać tam kredyt mieszkaniowy. Również przedsiębiorstwa polskie nie mogą korzystać z dużych pieniędzy jakie są w bankach komercyjnych. A co z tego wynika? Otóż, polityka pieniężna, którą wykładam w Wyższej Szkole Handlu i Finansów Międzynarodowych mówi o tych zjawiskach pieniężnych na rynku w taki sposób, że jest kilka agregatów pieniężnych: pieniądz wielkiej mocy i pieniądz zapisowy. To co jest w obrocie, to przede wszystkim jest pieniądzem zapisowym, który emitują banki komercyjne. Jeśli więc te banki sabotują akcję kredytową, to nawet gdyby bank centralny chciał zwiększyć masę pieniądza podstawowego, czyli pieniądza wielkiej mocy, to też nie da rady, bo owego pieniądza zapisowego nie jest dostatecznie dużo. Miara pokazująca strukturę między pieniądzem zapisowym a pieniądzem wielkiej mocy nazywa się mnożnikiem kreacji pieniądza. Otóż, ten mnożnik jest u nas bardzo niski, bo tylko baza monetarna jest u nas w rękach banku centralnego, natomiast wszystko poza tym kreują banki komercyjne, przy czym one kreują ex nihilo. Wprawdzie są pewne ograniczenia, które bank centralny im narzuca np. w postaci obowiązkowej stopy procentowej rezerwy, ale są to stopy bardzo niskie, bo tylko 5 proc. To natomiast co robią banki komercyjne to jest polityka twardego ograniczania podaży pieniądza zapisowego. I dlatego wskaźnik kreacji pieniądza jest u nas bardzo niski, podobnie jak wskaźnik monetyzacji, który nie przekracza 60 proc. PKB podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii jest ponad 200 proc., a w Niemczech ponad 150 proc. U nas się uważa, że każda złotówka na rynku to już jest zwiększony popyt na towar, którego nie ma i każdy obywatel zaraz biegnie z tymi pieniędzmi do sklepu. Tak wcale nie jest. A co się dzieje. To widać gołym okiem. Na rynku brakuje pieniądza, powstają ogromne zatory płatnicze, wszyscy są wszystkim winni, a nie ma na opłacenie elementarnych potrzeb. Jest produkcja i jest ona sprzedana, a więc wydaje się, że jest zapotrzebowanie społeczne, ale nie ma realizacji. W wyniku produkcji wytwarzany jest dochód, który otrzymują pracownicy, ale on się nie realizuje pieniężnie więc nie ma wydatków. I tak właśnie wygląda sytuacja na naszym rynku. Było też pytanie, jak ja bym się widział w roli członka Rady Polityki Pieniężnej. Ja rozumiem, że jako jeden z dziesięciu będę miał pewne możliwości decyzji w głosowaniach za obniżeniem lub podwyższeniem stóp procentowych. Nie znaczy to, że zawsze będę za obniżeniem, bo są sytuacje gdy trzeba głosować za podwyższeniem, wtedy np. gdy jest inflacja popytowa. U nas jednak mamy do czynienia najczęściej z inflacją kosztową, a wtedy nie tylko nie wolno podnosić stóp, ale przeciwnie, bank centralny powinien dodać pieniędzy na rynek prowadząc politykę adaptacyjną. Inflacja kosztowa wysysa bowiem pieniądze z rynku i dlatego jest ich coraz mniej. Popyt na pieniądz zależy od kilku czynników, a głównie od dochodu i cen. Im wyższe ceny tym wyższy popyt na pieniądz i to jest oczywiste. Inflacja kosztowa powoduje wzrost cen i to z przyczyn pozapieniężnych. Wzrost cen w takiej inflacji wyprzedza działania pieniężne i wobec tego bank centralny powinien w takiej sytuacji dodać pieniądza. Tak zrobiły banki centralne wielu krajów na początku lat 70-tych gdy pojawiła się inflacja kosztowa po gwałtownym podniesieniu cen ropy naftowej.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#StefanKurowski">W Wielkiej Brytanii inflacja wynosiła wówczas 17 proc., zaś w USA 11 proc. Nie nastąpił jednak wzrost bezrobocia ani głęboki kryzys bo bank umiejętnie zareagował. U nas natomiast, gdy tylko prezes banku zauważył nieznaczny wzrost inflacji kosztowej, rozdmuchany zresztą przez środki masowego przekazu, natychmiast podniósł drastycznie stopę procentową i wtedy podwójnie zabrakło pieniędzy na rynku, wzrosły bowiem ceny, a wyższe stopy odciągnęły dodatkowe pieniądze z rynku. A tak robić nie wolno. Ja polemizowałem wówczas z członkiem RPP, prof. Rosattim proponując, aby wprowadzić wówczas politykę adaptacyjną, ale on został przy swoim, a ja nie miałem dostępu do tych tytułów, które są powszechnie czytane, a do których miał dostęp prof. Rosatti. Osobiście jestem nastawiony pokojowo w stosunku do prezesa NBP, choć miałem z nim kilkakrotnie bardzo trudne sytuacje na forum publicznym. Jeśli jednak wejdę do NBP to nie po to, aby wywoływać wojnę, ale po to, aby uspokajać zapędy tamtejszych „jastrzębi”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Proszę teraz o udzielenie odpowiedzi na pytania zadane prof. Janowi Winieckiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JanWiniecki">Zacznę od relacji między rządem a bankiem centralnym i Radą Polityki Pieniężnej. Z rozmaitych wypowiedzi, zarówno tu, na tej sali, jak i poza nią, widzę, że wielkim powodzeniem cieszy się taka relacja, że rząd ma decydować, a bank i Rada mają słuchać. A przecież my mamy zadanie nie tyle koordynacji, co podziału celów. Inne cele ma bank centralny, a inne rząd. Oczywiście, zasada, że rząd decyduje i mówi co bank ma robić, a bank ma słuchać była dominującą w świecie aż do końca lat 70-tych. Przyniosła ona jednoznaczne rezultaty w postaci rosnącej, z dekady na dekadę, inflacji. Kiedy zaś rośnie inflacja to powiększa się destabilizacja i niepewność oraz maleją inwestycje. Gdy zaś maleją inwestycje, to po pewnym czasie nie ma już wzrostu gospodarczego. To była trudna lekcja, którą gospodarki zachodnie przeszły i dlatego od kilkunastu już lat widoczna jest tendencja oddzielenia kompetencji rządu działającego za pośrednictwem polityki fiskalnej i makroekonomii oraz banku centralnego działającego w obszarze polityki monetarnej. Tendencje światowe są zatem jednoznaczne. Jeśli zaś chodzi o empiryczne związki, o co tu pytano, to ja bym powiedział, że związki te są bezpośrednie między niepodległością banku centralnego a niską inflacją i pośrednio wpływają na wzrost gospodarczy. Niska inflacja jest czynnikiem pozwalającym przedsiębiorcom planować swoje wydatki, w tym także inwestycyjne, inwestycje zaś wzmagają wzrost gospodarczy. Były pytania dotyczące wpływu polityki fiskalnej na politykę monetarną w Polsce. Moim zdaniem, były dwa takie okresy kiedy należało zareagować zaporowo w sensie restrykcyjnej polityki monetarnej. Pierwszy to były lata 1996–1997 kiedy gospodarka wychodziła ewidentnie poza granice swoich możliwości produkcyjnych. Nakręcanie wówczas, w rozmaity sposób, popytu powodowało lawinowo rosnący deficyt w bilansie płatniczym i deficyt handlowy co, oczywiście, z konieczności musiałoby się odbić na osłabieniu złotego, a osłabienie złotego powodowałoby wzrost cen importowych, to zaś wzrost inflacji itd. To był zatem pierwszy okres gdy polityka monetarna została zaostrzona. Drugi taki okres nastąpił w roku 2000, kiedy to w lipcu inflacja wzrosła do 11,7 proc. choć na początku roku była ok. 6 proc. To był również sygnał, aby wprowadzić politykę restrykcyjną. Jak ją prowadzić to już pytanie na cały szeroki wykład, na który nie możemy sobie dziś pozwolić. Było też pytanie o stopy procentowe banków komercyjnych. Otóż, ja bym powiedział, że bank centralny nie ma bezpośredniego wpływu na banki komercyjne, i bardzo dobrze, bo mamy gospodarkę rynkową, która powinna być oparta na własności prywatnej, a tu zależności administracyjnej nie ma, i miejmy nadzieję, nigdy nie będzie. Na poziom stóp procentowych wpływa jednak nie tylko stopa referencyjna banku centralnego, ale także inne działania na rynku. Te inne działania są efektem rosnącego deficytu budżetowego. Jeżeli państwo pożycza coraz więcej, to musi też coraz więcej zapłacić uczestnikom rynku, a skoro tak, to banki muszą podnieść stopę oprocentowania swoich kredytów do poziomu porównywalnego.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#JanWiniecki">I to jest, moim zdaniem, jedną z głównych przyczyn tego, że istnieje nie tylko naturalne opóźnienie między spadkiem stóp banku centralnego, a spadkiem w bankach komercyjnych, ale także to, że różnica jest tu bardzo duża. Wśród powtarzających się pytań padła kwestia wyjścia z Unii Europejskiej i strefy euro. Ja chciałbym w tym miejscu przypomnieć, że znajdujemy się w okresie ostrej debaty konstytucyjnej w Unii Europejskiej i nie wiem, jaki będzie ostateczny kształt tej debaty. Osobiście byłbym zwolennikiem tego, aby do Unii można było nie tylko wejść, ale także z niej wyjść. To jednak, czy my powinniśmy wyjść, to już jest całkiem inna historia. Uważam, że powinniśmy przede wszystkim tam wejść i stać się częścią tej jednowalutowej strefy. Obok powodów podanych już przez prof. Jana Czekaja ja bym dodał jeszcze jeden, szalenie ważny w strefie mikroekonomicznej, zachowania się przedsiębiorstw. Przedsiębiorstwa lubią działać w warunkach jednakowych reguł gry. Jeżeli będziemy w strefie euro, to inwestorzy rozważający inwestycje w Polsce będą niewątpliwie brać pod uwagę fakt, czy będą tu działać według tych samych reguł. Ten sam pieniądz jest natomiast w tych sprawach bardzo ważnym elementem. W trakcie zadawanych pytań padł zarzut, że dzisiejsi liberałowie byli zwolennikami modelu samorządowego. Ja osobiście sobie tego nie przypominam, ale jako anegdotę mogę podać, że w czasach konspiracyjnych pisywałem co dwa tygodnie felietony do „Samorządnej Rzeczypospolitej”. Było tak do momentu gdy napisałem, na podstawie teorii ekonomii, o samorządności robotniczej w przedsiębiorstwie, pokazując, że jest to najgorsze z możliwych rozwiązań. To był mój ostatni felieton dla tej redakcji. Padło też pytanie na temat prognozowania. Ja robię systematycznie biuletyn dla West Deustsche Landesbank, który cieszy się dużym powodzeniem nie tylko u klientów, ale także wśród fachowców. Nazywa się on „Miesięczny Przegląd Ekonomiczny” a ukazuje się od trzech lat, więc można się zapoznać z moimi prognozami i porównać je z rzeczywistością. Kiedy rozważamy sytuację, czy bank centralny powinien być niezależny, uważam, że podawanie przykładu Stanów Zjednoczonych z lat 50-tych nie jest słuszne. Trzeba przecież pamiętać, że w tym czasie USA były, jedyną w świecie zachodnim, potęgą gospodarczą, podczas gdy Europa Zachodnia leżała w gruzach. Kraje odbudowujące się, siłą rzeczy, rozwijają się dużo szybciej. Jeśli więc chcemy tu dokonywać porównań, to dopiero od momentu gdy Europa Zachodnia dogoniła Stany Zjednoczone, co nastąpiło w połowie lat 80-tych. Od tego czasu różnica, na korzyść USA, jest bardzo wyraźna. Wiele już mówiono na temat inflacji kosztowej oraz inflacji popytowej. Ja czytam wiele literatury fachowej i wiem, że dyskusja na ten temat zakończona została w latach 60-tych. Dziś już się na ten temat nie dyskutuje. W roku 1972 laureat Nagrody Nobla James Tobbin napisał, że wszyscy jesteśmy monetarystami. Oznaczało to uznanie silnego oddziaływania polityki monetarnej, która jest w stanie przełamać inflację zarówno kosztową jak i popytową. Od tego momentu dyskusja na ten temat nie istnieje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Wysłuchaliśmy bardzo szerokich charakterystyk kandydatów, zadaliśmy im wiele pytań, na które oni odpowiedzieli, dodając także swoje osobiste refleksje. Sądzę, że była to bardzo interesująca wymiana myśli. W imieniu prezydium Komisji zgłaszam wniosek o zamknięcie debaty i przystąpienie do głosowania. Sprzeciwu nie słyszę, a zatem zarządzam głosowanie. Kandydatów proszę, aby na czas głosowania opuścili salę, choć nie jest to obowiązkowe. Możecie panowie postać na sali, choć nie chcemy wam stwarzać dodatkowego stresu wynikającego z obserwacji samego przebiegu głosowania. Nie chcemy też niczego ukrywać, ale chcemy zachować dobre kontakty na przyszłość ze wszystkimi panami. Głosować będziemy w kolejności takiej, w jakiej byli zgłaszani kandydaci. Jeszcze raz informuję, że opinia naszej Komisji jest tylko opinią pomocniczą dla Wysokiej Izby. Mogą więc być z naszej strony nawet trzy opinie pozytywne, bo one w żadnym stopniu nie wiążą Sejmu przed podjęciem ostatecznej decyzji. Kto z członków Komisji jest za pozytywnym zaopiniowaniem kandydatury prof. Jana Czekaja? Stwierdzam, że Komisja 13 głosami za, przy 7 przeciwnych i 3 wstrzymujących, postanowiła pozytywnie rekomendować kandydaturę prof. Jana Czekaja na członka Rady Polityki Pieniężnej. Kto z członków Komisji jest za pozytywnym zaopiniowaniem kandydatury prof. Stefana Kurowskiego? Stwierdzam, że Komisja przy 4 głosach za, 7 przeciwnych i 12 wstrzymujących postanowiła nie rekomendować kandydatury prof. Stefana Kurowskiego na członka Rady Polityki Pieniężnej. Kto z członków Komisji jest za pozytywnym zaopiniowaniem kandydatury prof. Jana Winieckiego? Stwierdzam, że Komisja przy 5 głosach za, 15 przeciwnych i 3 wstrzymujących postanowiła nie rekomendować kandydatury prof. Jana Winieckiego na członka Rady Polityki Pieniężnej. Pozostała nam jeszcze kwestia wyboru sprawozdawcy, który przedstawi Wysokiej Izbie naszą opinię na temat kandydatów. W imieniu prezydium proponuję aby sprawozdawca był poseł Józef Gruszka. Czy są inne propozycje? Nie słyszę. Czy jest sprzeciw wobec zgłoszonej kandydatury? Nie słyszę, a zatem sprawozdawcą jest poseł Józef Gruszka. Gratuluje i dziękuję. Ponieważ wyczerpaliśmy porządek obrad, dziękuję wszystkim za udział i zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>