text_structure.xml
92.5 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#MieczysławCzerniawski">Otwieram posiedzenie Komisji Finansów Publicznych. Witam naszych gości, członków Komisji oraz przedstawicieli rządu z premierem Markiem Belką. Chcielibyśmy poprosić pana premiera o krótkie omówienie sytuacji finansów publicznych na tle budżetu na rok 2002, po przyjęciu przez poszczególne komisje, w tym i naszą, ustaw okołobudżetowych. Informuję państwa, że naszym obradom przysłuchuje się kierownictwo Porozumienia Uczelni Warszawskich, z czego płynie wniosek, że nie wszyscy studenci znajdują się na ulicy. Część ich przedstawicieli zwróciła się do mnie z prośbą o umożliwienie im posłuchania tego, o czym będziemy mówić w czasie niniejszego posiedzenia. Pan premier rozmawiał zresztą z nimi w poniedziałek, ja rozmawiałem przed godziną. Myślę, że to dobra praktyka w tej trudnej sytuacji. Członków Komisji informuję, że do świąt powinniśmy zakończyć pracę nad ustawami okołobudżetowymi, a zaraz po 1 stycznia będziemy pracować nad budżetem. Naszą część, dotyczącą Ministerstwa Finansów, długu zagranicznego, długu wewnętrznego oraz innych działów, w tym na przykład GUS, realizować będziemy samodzielnie, a następnie przystąpimy do wysłuchania sprawozdań poszczególnych komisji branżowych, po czym zajmiemy się rozpatrywaniem kolejnych działów budżetowych. Na głosowania poświęcimy dwa lub trzy posiedzenia w końcu stycznia, tak by na 31 stycznia przygotować sprawozdanie do drugiego czytania. Panie premierze, mówię o harmonogramie pracy Komisji, ponieważ otrzymałem w tej sprawie wiele pytań. Wyjaśnię więc od razu, dlaczego nie będziemy głosować poszczególnych wniosków oddzielnie. Otóż doświadczenie wskazuje, że Komisja Finansów Publicznych powinna najpierw dysponować zbilansowanymi wszystkimi wnioskami, bo pozwala to na pełniejszą orientację. Wiemy też, że gdy podejmujemy decyzję w jednej kwestii, to w konsekwencji musimy podejmować również decyzje w kwestiach innych. A że wniosków będzie bardzo wiele, wiadomo już teraz; wnioski zgłoszone zostaną ponadto przez posłów w czasie posiedzenia Komisji. Nie mówię już o poprawkach zgłoszonych w czasie drugiego czytania oraz o poprawkach Senatu. Pragnę poinformować członków Komisji, że jutro rozpoczynamy posiedzenie od sprawozdania na temat nowelizacji budżetu na rok 2001. Wszystko wskazuje na to, że będzie ono krótkie, ponieważ nie zostały zgłoszone żadne poprawki. Jeśli w czasie jutrzejszego drugiego czytania zgłoszone zostaną poprawki w sali plenarnej, zaraz po zakończeniu debaty nad nowelizacją ustawy zwołamy posiedzenie Komisji, w czasie którego poprawki te zostaną rozpatrzone, tak by jeszcze jutro mogło się odbyć trzecie czytanie i głosowanie. W dniu jutrzejszym Senat zbiera się na jednodniowym posiedzeniu, z możliwością przedłużenia obrad również na dzień następny, dlatego też bardzo dobrze byłoby, gdybyśmy mogli wprost z drugiego czytania przejść do trzeciego, choć obawiam się, że to plany nieco na wyrost. Czym się jednak kierujemy, czyniąc takie założenia? Otóż rozmawiałem z reprezentantami różnych klubów i z rozmów tych wynika, iż uchwalimy zapewne nowelizację budżetu na rok bieżący, ale zabraknie nam czasu na uruchomienie wszystkich środków, tak by można je było wykorzystać do końca roku. Apeluję zatem do państwa posłów o zwrócenie szczególnej uwagi na potrzeby chwili w tej niełatwej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. W kwestii ustaw okołobudżetowych natomiast, które dotyczą bezpośrednio Komisji Finansów Publicznych, to jeśli drugie ich czytania zakończą się na przykład przed południem w piątek, proponowałbym, żeby nasze posiedzenie zwołać na popołudnie, ponieważ wszystko wskazuje na to, że głosowania odbędą się jeszcze w piątek wieczorem. Moglibyśmy więc w godzinach popołudniowych rozpatrzyć poprawki. Jeśli nam się to nie uda, będziemy musieli przystąpić do tego w sobotę.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#MieczysławCzerniawski">Jest to konieczne, ponieważ trzecie czytania mają się odbyć w poniedziałek. Tego też dnia w godzinach popołudniowych będą głosowane wszystkie poprawki i ustawy okołobudżetowe. Wyłączam z tego wyliczania ustawę nowelizującą budżet, gdyż chcemy ją rozpatrzyć w całości na posiedzeniu jutrzejszym. Na dzisiejsze popołudnie zapowiedziano posiedzenia prezydiów klubów, jak też i klubów, w związku z czym powinniśmy niniejsze posiedzenie zakończyć do 15.45. O to samo zwrócił się zresztą premier Marek Belka, który musi o tej porze nas pożegnać. W imieniu Komisji Finansów Publicznych oddaję teraz głos panu premierowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#MarekBelka">Zgodnie z prośbą pana przewodniczącego, zacznijmy od sytuacji aktualnej. Powiedzieć w tej sprawie należy, że podatki wpływają w tempie, które nas nie zaskakuje. Nie ma żadnych niespodzianek ani pozytywnych, ani negatywnych z punktu widzenia fiskusa. Informację tę uznaję za „średnio złą”, a to z tej przyczyny, iż założyliśmy wprawdzie taki właśnie spływ podatków w przedstawianym projekcie nowelizacji ustawy budżetowej na rok bieżący, ale oznacza to, że luka w dochodach państwa może być o około 2 miliardy - 2 miliardy 500 milionów większa niż ta, którą przewidywano w nowelizacji z połowy roku. Łączne wpływu do budżetu mogą więc wahać się między 140 a 142 miliardami złotych. Przepraszam państwa, że na dwadzieścia dni przed końcem roku nie jestem w stanie podać informacji precyzyjnych, lecz problem w tym - o czym członkowie tej Komisji znakomicie zresztą wiedzą - iż całość miesięcznych wpływów podatkowych odnotowywana jest pod koniec miesiąca. W tym miesiącu, ze względu na święta, sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Podjęliśmy wysiłek spłaty części zobowiązań Skarbu Państwa narastających przez lata - w wysokości 3 miliardów 800 milionów złotych. Pozycja jest przedmiotem nowelizacji, nad którą Komisja pracuje, a nam zależy bardzo na tym, by nowelizacji tej dokonać w sposób, który nie spowodowałby zakłóceń płynności budżetu, szczególnie na początku przyszłego roku. Planujemy bowiem spłatę w perspektywie dłuższej niż kilka dni czy tygodni. Przykre zaskoczenie przeżyliśmy w związku z sytuacją w zakresie prywatyzacji. Trzeba mieć bowiem świadomość, że odkładanie prywatyzacji przynosi konkretne koszty dla budżetu. A o tym, że nie jest to tylko teoria, może świadczyć fakt, iż odłożenie do końca przyszłego roku sprzedaży od 10 do 15 procent TP SA oznacza dość łatwe do obliczenia straty. Naturalnie, było to odroczenie uzasadnione ze względu na bardzo niedobrą sytuację na rynku. Przypomnieć wszakże trzeba, że gdy prywatyzowaliśmy TP SA, jedną akcję sprzedawaliśmy po 38 złotych, podczas gdy obecna cena rynkowa waha się od 12 do 15 złotych za akcję. Inwestor zaś skłonny jest płacić 20 złotych. Należy o tym pamiętać przy planowaniu projektów prywatyzacyjnych w przyszłości, ponieważ - jak się okazuje - nadmierna przebiegłość niekiedy nie popłaca. Gdybyśmy podjęli decyzję o sprzedaży wszystkiego, co państwo zamierzało sprzedać inwestorowi strategicznemu, byłyby z tego znaczące korzyści dla budżetu. Przedłuża się także - a być może stoi w ogóle pod znakiem zapytania - realizacja transakcji związanej z PZU. Nie zamierzam oceniać tych dwóch faktów pod względem merytorycznym, niemniej jednak z punktu widzenia budżetu brak sfinalizowania owych transakcji oznacza, że wbrew oczekiwaniom nie wpłynie w tym roku około 5 miliardów 500 milionów złotych, a to z kolei zasadniczo zmienia sytuację Ministerstwa Finansów pod względem płynności. Być może, pieniądze te wpłyną w roku przyszłym, być może jednak nie wpłyną w ogóle. Według naszych ocen oznacza to, że rynkowe stopy procentowe są wyższe mniej więcej o 1 punkt procentowy od tego, co byłoby, gdybyśmy mogli zmniejszyć zapotrzebowanie na rynku na kapitał. Ponadto, jeśli dziś o te 5 miliardów 500 milionów złotych zwiększa się dług publiczny, to koszty obsługi tego długu w roku przyszłym, a już na pewno w roku 2003, będą o 600 milionów złotych wyższe.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#MarekBelka">Zdecydowaliśmy się tym samym obciąć w budżecie roku 2003 finansowanie innych celów społecznych - jakich, to już nie będę w tym gronie wymieniać. To zresztą iunctim, tak że nikt nie poczuje się bezpośrednio dotknięty owymi decyzjami. Żeby nie zagłębiać się w szczegóły, podkreślę jedynie raz jeszcze, że odłożenie dwóch wspomnianych projektów prywatyzacyjnych oznacza w praktyce, iż w roku 2003 możliwości wydatkowe państwa zmniejszą się o 600 milionów złotych. O tyle właśnie będzie mniej pieniędzy na edukację, na zdrowie, być może w każdej z tych dziedzin zabraknie na przykład po 300 milionów złotych. Sytuacja pod względem płynności finansowej, aczkolwiek niezagrożona w tej chwili, jest o tyle trudniejsza na pierwszy kwartał przyszłego roku, że będziemy zmuszeni zwiększyć popyt na kapitał na rynku polskim, co niewątpliwie może zahamować, niezmiernie korzystny przecież, trend spadkowy stóp procentowych. Mówiąc o bardzo wysokich stopach procentowych, mam na myśli przede wszystkim horrendalne wprost oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw. Natomiast z punktu widzenia kosztów obsługi długu stopy w ostatnim półroczu wyraźnie spadły. 52-tygodniowe bony skarbowe sprzedajemy dziś według rentowności 10,6–10,7 procent. Naturalnie, to wciąż dość drogo, ale i tak widać wielką różnicę w porównaniu z faktem, że na początku roku było to 17 procent. Dla przedsiębiorców wszakże niewielka to pociecha, ponieważ muszą oni nie tylko płacić w banku znacznie wyższe stopy procentowe - na przykład 18 procent, choć, oczywiście, jest to zróżnicowane w zależności od banku, od kredytobiorcy - lecz stopa inflacji wynosi dla nich nie 4 procent, ale nierzadko nawet 0 procent. A to dlatego, że wskaźnik cen przemysłowych w Polsce wynosi minus 0,3 procent. Niewiele nas dzieli od końca roku, ale swe wyjaśnienia chciałem zacząć od sytuacji tegorocznej, tak by mieli państwo świadomość, że pod względem płynności sytuacja budżetu państwa z końca roku bezpośrednio przekłada się na sytuację w pierwszym kwartale roku następnego. W sprawie budżetu na rok 2002 wielokrotnie już mówiłem, iż jest to budżet oparty na założeniach ostrożnych. I tak, jeśli przewidujemy 1 procent wzrostu gospodarczego, to w gruncie rzeczy odnosimy się do środka wachlarza prognoz napływających ze świata czy też z krajowych ośrodków prognostycznych. Muszę podzielić się z państwem informacją o częstym pojawianiu się tezy, że w rzeczywistości sytuacja ukształtuje się nieco korzystniej, niż oczekujemy. Słyszy się, że w grę może wchodzić nie 1 procent, lecz 1,5 bądź też nawet 2 procent wzrostu gospodarczego. Gdyby tak istotnie było, wszyscy moglibyśmy się tylko cieszyć. Niestety, nie można na takim założeniu opierać budżetu, zwłaszcza że sytuacja międzynarodowa jest płynna. Nie da się wykluczyć jej pogorszenia wskutek faktu, że główne potęgi gospodarcze stoją dziś na progu recesji albo zostały już nią ogarnięte. Dodatkowym elementem niepewnej sytuacji jest kryzys argentyński, który wprawdzie wciąż nie wybucha, niemniej jednak może to nastąpić w każdej chwili, a wówczas należy się liczyć z gwałtownym pogorszeniem warunków funkcjonowania gospodarek tzw. wschodzących rynków, a zatem i gospodarki polskiej. Chciałbym też podzielić się z państwem uwagą, że nasze założenia odnoszące się do wpływów podatkowych, które zawsze oceniałem jako konserwatywne, już takie, niestety, nie są. A to dlatego, że część „marginesu bezpieczeństwa” w zasadzie zlikwidowaliśmy, wycofując się z propozycji podwyżek VAT na budownictwo. Stało się tak, ponieważ zamierzaliśmy tę propozycję połączyć z propozycją zwrotu części kosztów budowy, odpowiadającej podwyżce VAT, dla inwestorów w budownictwie mieszkaniowym. Kiedy jednak przyszło do ustalania konkretnych sposobów realizacji tychże zwrotów, okazało się, że jeśli chcielibyśmy objąć tym rozwiązaniem całe budownictwo mieszkaniowe, a więc nie tylko budownictwo indywidualne, lecz i TBS, i samorządy lokalne, budujące mieszkania na wynajem itd., zwrot VAT w formie dotacji oznaczałby naruszenie ustawy o pomocy publicznej. Okazało się ponadto, że w praktyce mielibyśmy do czynienia z rozwiązaniem bardzo skomplikowanym, gdyż niezmiernie trudne byłoby zakreślenie granicy, poza którą zwrot miałby nie przysługiwać. Gdy padła jeszcze propozycja zwrotów również na materiały przeznaczane na remonty, w sensie systemowym przekreślony został sens wprowadzania w życie wspomnianego rozwiązania. Merytorycznie, oczywiście, istniałby sens takiego kroku, ale nie miałaby szans żadna kontrola, a w efekcie rozwiązanie obejmowałoby całość materiałów budowlanych. Z punktu widzenia budżetu planowana operacja zaczęła przybierać farsowy charakter. Zdecydowaliśmy się więc na odstąpienie od niej, choć w momencie jej powstania wyglądała dość dorzecznie. Będziemy jednak nad nią nadal pracować, ale w tej chwili skutek jej zaniechania jest taki, że nasze założenia dotyczące wpływów budżetowych są dziś nieco mniej konserwatywne. Wprowadziliśmy wprawdzie do ustawy pewne elementy uzupełniające, w związku z czym liczymy na to, że zysk NBP w tym roku będzie wyższy niż przewidywany, ale sytuacja taka stwarza niejaki nacisk na stronę dochodową budżetu w roku przyszłym. Jak państwu doskonale wiadomo, budżet jest obecnie procedowany w komisjach, a przedłożenia rządowe są modyfikowane w stronę prowadzącą do zwiększenia wydatków z budżetu państwa w roku przyszłym. Obliczyliśmy, że jest to od 2 miliardów 600 milionów do 2 miliardów 700 milionów złotych. Co to oznacza? W sensie ściśle księgowym istnieje kilka możliwości. I tak wśród propozycji są takie, które budzą mniejsze wątpliwości merytoryczne, co polega na tym, iż pewien krok w tył, proponowany przez komisje, znajduje niejakie uzasadnienie, jak na przykład w wypadku rozluźnienia warunków otrzymywania świadczeń przedemerytalnych, pomocy dla zatrudnianych absolwentów, tzw. szklanki mleka czy tak dyskutowanych ulg na przejazdy. Ostatnie na liście proponowanych zwiększeń wydatków są wydatki związane z urlopami macierzyńskimi. Problem polega na tym, że ze względów naturalnych należałoby wprowadzić dziewięciomiesięczne vacatio legis. Oszczędność dla budżetu byłaby wówczas znacznie mniejsza niż to przewidywaliśmy. Wspomniane propozycje stwarzają konieczność kilkusetmilionowych wydatków z budżetu.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#MarekBelka">W tej zaś sytuacji istnieją dwa wyjścia. Przede wszystkim członkowie Komisji Finansów Publicznych mogą jeszcze podjąć starania o znalezienie możliwości pewnych przesunięć. Rzecz w tym, że im mniejsza kwota związana z określoną zmianą, którą można by nazwać zmianą prospołeczną, tym większa szansa znalezienia oszczędności w różnych, choć w sumie nielicznych, miejscach budżetu. W gronie tej Komisji nie muszę wskazywać pozycji, o których wspominam. Są jednak i pozycje większe, związane z wypłatami wynikającymi z Karty Nauczyciela i z kolejnego etapu wzrostu wynagrodzeń pracowników szkół wyższych. Tu w grę wchodzą pieniądze bliskie miliardowi złotych. A takich pieniędzy w obecnym budżecie nie da się w żaden sposób znaleźć. Możliwości są więc niezmiernie ograniczone; można by jedynie zdecydować się na proporcjonalne cięcia w innych rodzajach wydatków. Chciałbym jednakże uświadomić słuchaczom, że wydatki łączne w budżecie państwa są określone na poziomie 183 miliardów 970 milionów złotych. Jeżeli wyłączymy z tej kwoty wydatki, które ruszyć trudno - wynagrodzenia, subwencje ogólne dla jednostek samorządu terytorialnego, obsługa długu publicznego, dotacje dla FUS, dla Funduszu Alimentacyjnego, Funduszu Pracy itp. - pozostaje niemal 55 miliardów złotych. Jeśli z kolei z tej kwoty odejmiemy koszty związane z dotacjami na zadania zlecone dla jednostek samorządu terytorialnego, koszty związane z dotacjami celowymi na dofinansowanie zadań wynikających z kontraktów wojewódzkich - i tak już znacznie zmniejszone - koszty kredytów na usuwanie skutków powodzi itd., to pozostaje niespełna 44 miliardy złotych. Oznacza to, że jeśli chcemy tą drogą uzyskiwać środki na realizację pewnych celów społecznych, to 1 procent cięć da sumę 422 milionów złotych. Jeżeli więc chcemy znaleźć w budżecie sumę rzędu 2 miliardów złotych, to trzeba dokonać cięcia 5-procentowego. Jeśli chcemy znaleźć 800 milionów złotych, trzeba cięcia przeprowadzić na poziomie 2 procent itd. To praktycznie jedyna możliwość. Mówiłem już, że w wypadku każdego budżetu posłowie są w stanie dokonać pewnych przesunięć na sumy kilkakrotnie mniejsze niż wspomniane 2 miliardy 600 milionów złotych. Jeśli jednak w grę wchodzą kwoty poważniejsze, wiąże się to nieuchronnie z koniecznością dokonania cięć wydatków w innym miejscu budżetu. W nawiązaniu do dających się słyszeć sugestii trzeba powiedzieć, że możliwe jest, oczywiście, zwiększenie podatków. Chciałbym jednak państwa prosić, by nie próbowali tego państwo robić za pomocą zapisów odnoszących się do zwiększenia ściągalności podatków. Ostatnie trzy lata udowodniły, że jest to droga prowadząca donikąd. Deklarowaliśmy zwiększenie ściągalności, i do tego tylko działanie w tym zakresie się ograniczało. Nie przedsiębrano bowiem żadnych konkretnych działań, które byłyby w stanie doprowadzić do poprawy w tej dziedzinie. Pogarszała się ponadto koniunktura gospodarcza, a zatem siłą rzeczy ściągalność spadała. Zamierzamy podjąć kroki mające spowodować większą ściągalność podatków, ale na domniemanych skutkach tych działań opierać budżetu nie wolno. Jako minister finansów, bardzo proszę państwa posłów, by nie szli w tym kierunku, ponieważ jest to tylko samooszukiwanie się.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#MarekBelka">Jeśli mamy stworzyć budżet, przy którym w ciągu roku nie trzeba będzie manipulować, uniknijmy przyjmowania założenia, że ściągalność znacząco wzrośnie. Mogą państwo, naturalnie, zaproponować nowe podatki, ale nie jest to w moim przekonaniu rozwiązanie godne polecenia. Wielokrotnie podkreślałem, że budżet ostatnich lat cierpiał na dwie zasadnicze choroby. Pierwsza z nich polega na złej koniunkturze gospodarczej, która sprawiała, że strumień dochodów budżetowych zwężał się, a w efekcie wpływy podatkowe państwa będą w tym roku po raz pierwszy mniejsze nominalnie niż w roku ubiegłym. Przyczyna, generalnie rzecz ujmując, jest oczywista - słaba koniunktura gospodarcza. Skoro bowiem rentowność przedsiębiorstw spada niemal do zera, trudno się dziwić, że wpływy z podatku dochodowego od osób prawnych także spadają. Jeśli płace rosną wolniej, to oczywiste jest też, że maleje podatek dochodowy od osób fizycznych. Jeśli stagnacja ogarnia z kolei sprzedaż detaliczną, małe są wpływy z podatku VAT. Jeśli coraz niższa jest inflacja, to z punktu widzenia wpływów budżetowych jest to zjawisko niekorzystne. Paradoksalnie również niekorzystny jest dla budżetu wzrost eksportu, ponieważ nie zbieramy z tego VAT; jest to część produkcji zwolniona od tego podatku. Drugą chorobą budżetu w ostatnich latach był brak dyscypliny wydatków, przy czym nie chodzi tylko o marnotrawstwo w skali mikro, czyli o złe wydawanie pieniędzy. Mieliśmy bowiem do czynienia z marnotrawstwem w skali makro czy też raczej z brakiem kontroli w skali makro. Mówiąc kolokwialnie, w ostatnich latach po prostu zaszaleliśmy, podejmując jako państwo cały szereg dodatkowych zobowiązań. Wynikały zaś one z przyjmowanych ustaw, których nigdy zresztą nie będziemy w stanie w pełni zrealizować. Dlatego też budżet na rok 2002, jak i budżety kolejne, muszą być oparte na założeniu, iż wydatki należy powściągnąć. Muszą one wprawdzie rosnąć, jest to oczywiste, niemniej jednak musi się to odbywać w tempie umiarkowanym, stabilnym, które wykluczałoby cięcia w środku roku, rozpaczliwe próby ratowania budżetu za pomocą nowelizacji. Tego z całą pewnością w obecnym budżecie nie będzie, jeśli zostanie on uchwalony w postaci generalnie zbliżonej do wersji rządowej. Dyscyplinowanie wydatków stanowi wyraźny sygnał dla poszczególnych ministrów i wojewodów, że mają tak planować wydatki, by co roku znaleźć się w rosnącym limicie 4–5 procent. Zaoszczędzone pieniądze będzie można wydać na cele najważniejsze według tych osób. Jeśli zaś ministrowie czy wojewodowie zamierzają dokonać większych wydatków, nie ma przeciwwskazań, ale pod warunkiem, że wygospodarują pieniądze kosztem oszczędności na innym polu. Przedstawiany budżet stanie się niewykorzystaną szansą, jeżeli wraz z jego realizacją nie rozpoczniemy audytu celowościowego wszystkich wydatków państwa. Dlatego też rozpoczniemy ów audyt. Konieczna jest też dogłębna analiza sposobu wydatkowania pieniędzy, a jako jej skutek - reforma w tym zakresie w poszczególnych działach finansów publicznych. Budżet ten wyznacza jedynie ramy, dyscyplinuje i zapowiada dyscyplinę na lata kolejne. Bardzo ważne jest, byśmy byli wiarygodni i byśmy dotrzymali słowa. A to nasze słowo daje się wyrazić zapisem w postaci: 183 łamane przez 40. Niezmiernie ważne w moim przekonaniu jest to, że podstawowym wyznacznikiem polityki budżetowej jest przyjęcie pewnego limitu wydatków i dlatego też tak bardzo zależy nam na tym, by posłowie pomogli nam w naszych działaniach, zmierzających do poprawy sytuacji finansowej.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#MarekBelka">Państwo posłowie jeszcze co najmniej przez trzy kolejne lata będą pracować nad przedstawianymi projektami budżetu. I co? Co roku mamy walczyć o przetrwanie finansów publicznych? Uważam to za nonsens. Perspektywa kolejnych corocznych destabilizacji to przecież żadna perspektywa, droga prowadząca donikąd. Pragnąłbym, aby członkowie Komisji Finansów Publicznych pomogli nam tego uniknąć, bo przecież trzeba uniknąć tej beznadziejnej corocznej rundy cięć i związanej z tym destabilizacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MieczysławCzerniawski">Dziękuję, panie premierze. Proponuję, byśmy pozostały czas posiedzenia poświęcili na pytania, uwagi i zgłaszanie ewentualnych wątpliwości.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#ZytaGilowska">Nie ukrywam, że słów pana premiera słuchałam ze ściśniętym sercem, ponieważ nie zanosi się na to, że sytuacja będzie lepsza niż przedstawiona. Część wydatków jest przecież zamrożona, odłożona w czasie, a to oznacza, iż wcześniej czy później i tak trzeba będzie je ponieść, no chyba że w ciągu dwóch lat wejdziemy do Unii Europejskiej, dostaniemy duże pieniądze i wszystkie braki będziemy mogli pokryć. Chciałabym prosić pana premiera o odpowiedź na kilka konkretnych pytań. Po pierwsze, ile nas naprawdę kosztuje ZUS? W załączniku nr 6 do projektu ustawy budżetowej przeczytałam, że odpis wynosi 2 miliardy 800 milionów złotych. Jednocześnie wszakże z art. 31 projektu ustawy budżetowej wynika, że ZUS będzie mieć prawo do odpisu składek przekazywanych do otwartych funduszy emerytalnych w wysokości 0,8 procent przypisu tych składek. Zastanawiam się więc, jakie to są razem pieniądze i czy musi nas to tyle kosztować, zwłaszcza że Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu przedłożyło nam zestawienie, datowane na 29 listopada 2001 roku, z którego to zestawienia dowiedziałam się, że w ZUS jest piętnastoosobowa Rada Nadzorcza, a jej przewodniczący zarabia 10 tysięcy złotych. Nieznane są mi pensje zastępców przewodniczącego. Po drugie, ile kosztuje nas w rzeczywistości KRUS? Na podstawie przedłożonych materiałów nie jestem w stanie zorientować się w tych kosztach. Wiem jedynie to, co wynika z art. 32 projektu ustawy budżetowej, to znaczy, że odpis od funduszu emerytalno-rentowego na fundusz KRUS ma wynosić 350 milionów 550 tysięcy złotych. Wiemy jednak, że wchodzi tam w rachubę również fundusz składkowy, na temat którego we wspomnianym materiale BSE podano, iż ze względu na fakt, że ma on osobowość prawną, nie jest wykazywany w ustawie budżetowej. Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, co osobowość prawna ma tu do rzeczy, ale przyjmuję, że taka właśnie jest zasada. Funduszy jest zresztą kilka. Usiłowałam się zorientować, jakie kwoty wchodzą w rachubę, ale nie udało mi się to, w związku z czym proszę o pomoc w rozjaśnieniu sytuacji. Nie wiadomo nawet, jakie są tam płace, ile jest osób; wiem jedynie, że dużo. Po trzecie, gdzie są wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej? Wiadomo, że od jakiegoś czasu mają osobowość prawną, niemniej nie znalazłam ich ani w sprawozdaniu z wykonania ustawy budżetowej za 2000 rok, ani w projekcie ustawy budżetowej na rok 2002. Po czwarte, czy rząd zamierza w jakiś sposób okiełznać wydatki na istnienie instytucji, które mają się znakomicie? Z moich szacunków wynika na przykład, że Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych na swoje istnienie wydaje 9 procent funduszy, Narodowa Fundacja Ochrony Środowiska 13 procent, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, mający 49 oddziałów terenowych - 26 procent. Czy to jest naprawdę konieczne? Obawiam się, że jeśli nie zadbamy o ograniczenie kosztów istnienia niektórych instytucji, trudności z domknięciem budżetu będą występować zawsze. Po piąte, z art. 36 projektu ustawy budżetowej wynika, iż środki przekazane na budowę, modernizację, utrzymanie oraz ochronę dróg krajowych, wojewódzkich i powiatowych, a także zarządzanie nimi wyniosą niespełna 4 miliardy 500 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#ZytaGilowska">Nie wiem, jak wyglądają proporcje tych wydatków, ale wiedzą to na pewno członkowie Komisji Infrastruktury, mnie jednak interesuje przede wszystkim to, ile kosztuje nas Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Generalna Dyrekcja Dróg Publicznych ma się bowiem, zgodnie z informacją zawartą w przedłożeniu rządowym, przekształcić w Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Próbowałam szukać interesujących mnie danych i w załączniku nr 2 do projektu ustawy budżetowej, w części 39 - Transport, w dziale 600 - Transport i łączność, w rozdziale 60011 - Drogi publiczne krajowe znalazłam informację, że wydatki bieżące jednostek budżetowych wyniosą tu ponad 874 miliony złotych. Czy myli mnie intuicja, podpowiadająca, że to właśnie koszty istnienia Generalnej Dyrekcji wraz z oddziałami?</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WojciechJasiński">Sytuacja, na temat której mówił pan premier, istotnie jest bardzo trudna, ale przecież pan premier ma pewne rezerwy. Polegają one głównie na progu startowym, a jedną z nich jest niższa baza, założona w uzasadnieniu do ustawy dochodowej. Nasuwa mi się tu uwaga generalna. Otóż pan premier szacuje dochody bieżące na 141–142 miliardy złotych, podczas gdy na koniec listopada - jak przypomina mi poseł Robert Luśnia - szacował je pan na 129 miliardów złotych. Tak mówił pan w Sejmie. Przyrost październikowy sięgał prawie 13 miliardów. Tyle samo zapewne było w listopadzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#MarekBelka">W listopadzie, o ile dobrze pamiętam, było to 12 miliardów 600 milionów.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#WojciechJasiński">Mam przed sobą sprawozdanie operatywne, które mówi, że do końca października było 115 miliardów złotych, a więc skoro na koniec listopada mówił pan o 129 miliardach, to prosty rachunek wskazuje, że przyrost musiał wynieść blisko 14 miliardów złotych. Wiadomo, że dochód grudniowy musi być jeszcze wyższy, bo rozlicza się i listopad, i grudzień, wiadomo, że napływa większa akcyza itd. Grudzień zresztą jest najbardziej „handlowym” miesiącem w roku, w związku z czym i wpływy są tradycyjnie większe. Nie mam nic przeciwko ostrożnemu szacowaniu dochodów państwa, tak właśnie powinno być, niemniej jednak wchodzi tu w grę wspomniana sprawa rezerwy. Przyszłoroczną rezerwą jest oczekiwany wyższy zysk NBP, co pan premier sygnalizował w swej wypowiedzi. Rezerwa następna wiąże się z tym, że zwiększenie tegorocznego deficytu musi w jakiejś części skutkować obniżeniem deficytu przyszłorocznego, co pan premier również przyznał podczas poprzedniego naszego spotkania. A skoro wspomniał pan o podatkach, to opowiadałbym się jednak za wprowadzeniem podatku importowego. Nie przekonuje mnie argumentacja naszych zachodnich partnerów, utrzymujących, że takie rozwiązanie będzie w praktyce dla nas gorsze. W rzeczywistości będzie ono gorsze dla nich. Wiadomo, że tegoroczna praca nad budżetem musi trwać dłużej. Chciałbym się zatem dowiedzieć, czy w wypadku potwierdzenia się moich słów rząd zgłosi autopoprawkę, której celem będzie zmniejszenie deficytu budżetowego, czy też mają państwo inne priorytety.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#HalinaNowinaKonopka">Chciałabym poznać przewidziane elementy stymulujące wzrost gospodarczy. Jak na razie bowiem planowane są tylko oszczędności i sięganie po pieniądze do kieszeni obywateli. Chciałabym też uzyskać informację na temat procesu przygotowywania instrumentów mających umożliwić ściągalność podatków od koncernów zagranicznych. Pan premier kwestionuje co prawda zasadność zajmowania się w tej chwili sprawą ściągalności, lecz ja uważam, że to sprawa zasadnicza, a wspomniane instrumenty obiecał pan przygotować. Proszę także o informację, czy Ministerstwo Finansów ma już rozeznanie w kwestii choćby przybliżonych wielkości sum należnych nam z tytułu nie uiszczonych podatków zagranicznych. Myślę, że wypadałoby już się w tym orientować. Szukamy intensywnie pieniędzy i stwierdzam, że plan wydatków budżetu państwa, który otrzymaliśmy, wygląda przerażająco. Zanim powiem o nim kilka słów komentarza, pragnęłabym otrzymać informacje w kolejnej sprawie. Chodzi o Radę Polityki Pieniężnej i jej rolę w trudnościach naszej gospodarki oraz finansów. Obsługa długu publicznego rośnie w przyszłym roku do 118,9 procenta w stosunku do roku bieżącego. Obsługa tego długu jest zależna wprost od poziomu stóp procentowych, które ustala Rada Polityki Pieniężnej. Gdyby tak Rada zdecydowała się obniżyć stopy do bezpiecznego poziomu - a profesor Dariusz Rosati mówi, że jeśli chodzi o poziom inflacji, można by dokonać obniżki o 2–3 procent bez zagrożenia podniesieniem inflacji - dałoby to pokaźne oszczędności. Problem jest niebagatelny, bo proszę zauważyć, iż w roku 2000 deficyt budżetowy był prawie równy kosztom oprocentowania długu krajowego, a więc w grę wchodzą poważne sumy. Na tle tych rozważań rodzi się pytanie, kto odnosi korzyści ze status quo utrzymywanego przez Radę Polityki Pieniężnej. Odpowiedź jest prosta: korzyści odnosi zagraniczny krótkoterminowy kapitał spekulacyjny. Dlaczego jesteśmy tak hojni dla bardzo sympatycznych niekiedy, lecz obcych podmiotów? Dlaczego pan premier tak bezwzględnie obdziera ze skóry tylko Polaków? Przedstawiony budżet jest dość zastanawiający, bo nakłady wzrastają tylko w nielicznych punktach, a we wszystkich dziedzinach kluczowych drastycznie spadają. Czy nie zastanawia fakt, że o 106 procent więcej przeznacza się na urzędy naczelnych organów władzy państwowej, kontroli, ochrony, prawa, sądownictwa, podczas gdy wszędzie indziej przewiduje się obniżki? Tam, gdzie występuje konieczność dostosowania polskiej gospodarki, i nie tylko gospodarki zresztą, do poziomu Unii Europejskiej, mamy do czynienia z cięciem nakładów. Tniemy na przykład oświatę, a w niej przecież nadzieja na przyszły rozwój.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#MieczysławCzerniawski">Prosiłbym pana premiera o odniesienie się do zadanych pytań, a do kolejnych przejdziemy po uzyskaniu odpowiedzi i wyjaśnień, ponieważ sporo nagromadziło się spraw wymagających ustosunkowania się do nich.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#MarekBelka">Jeśli chodzi o pytania posłanki Zyty Gilowskiej, są one nadzwyczaj interesujące, tym bardziej że zastanawialiśmy się dokładnie nad tym samym, konstruując budżet. Rozumiem jednak, że interesują panią posłankę konkretne liczby, a zatem poproszę o ich podanie wiceminister Halinę Wasilewską-Trenkner. Na razie natomiast chciałbym odnieść się do wypowiedzi posła Wojciecha Jasińskiego oraz posłanki Haliny Nowiny-Konopki. Niestety, tegoroczny poziom PKB nie jest wyższy niż ten, który założyliśmy w budżecie, czyli że wciąż wynosi on mniej niż 730 miliardów złotych, podczas gdy liczyliśmy na 760–770 miliardów złotych. W ścisłym nawiązaniu do pytania pana posła przypominam, że bazą jest poziom wpływów podatkowych, przy czym w różnych miesiącach zawsze może być mowa o dwóch liczbach. I tak na przykład na koniec listopada mówiło się o 129 miliardach złotych, ale gdybym podał wówczas, że chodzi o 128 miliardów, także nie minąłbym się z prawdą, ponieważ miliard złotych to subwencje odprowadzane dla samorządów. Stąd właśnie pochodzą rozbieżności w wysokości podawanej kwoty. Jeśli przewidujemy wpływy na koniec roku, to do 128 miliardów złotych trzeba dodać... No właśnie. Ponieważ grudzień tradycyjnie jest lepszy pod względem wpływów niż inne miesiące, trudno czynić założenia na temat konkretnej sumy. Poseł Wojciech Jasiński podpowiada, że powinno być to łącznie 140 miliardów złotych. Owszem, powinno, ale nie ma co do tego żadnej pewności. Istotnie, bywało tak, ale w roku ubiegłym na przykład - nie. Dlatego też zachowujemy daleko posuniętą ostrożność. Do wczoraj włącznie nie nastąpiło nic, co pozwalałoby przypuszczać, że będziemy mieć do czynienia z jakąś rewelacją w omawianym względzie. Jeżeli okaże się, że jest 142 miliardy złotych, to istotne będzie każde 100 milionów złotych więcej, bo wówczas będziemy w stanie trochę mniej zebrać z rynku kapitałowego na początku przyszłego roku. W kwestii wyższego zysku NBP muszę powiedzieć, że bardzo trudno mi planować ów zysk. Otrzymaliśmy po prostu pewne informacje w tej sprawie, co pozwoliło nam z nieco mniej ciężkim sercem wycofywać się z propozycji VAT w budownictwie. Nie ma co ukrywać, że musieliśmy przecież pogodzić się wówczas z powstaniem znacznie mniej komfortowej sytuacji dochodowej, niż oczekiwaliśmy. Bardzo interesujące jest pytanie w sprawie ewentualnej nowelizacji w związku z poziomem deficytu budżetowego. Jeszcze przed trzema miesiącami uważałem, iż osiągnięcie 40 miliardów złotych deficytu w roku 2002, przy założeniu, że uda nam się powściągnąć wydatki z przewidywanej kwoty stu osiemdziesięciu kilku miliardów, będzie łatwe. Kiedy jednak przestudiowaliśmy dokładnie prognozy wpływów budżetowych, sporządzane w Ministerstwie Finansów przed czterema, pięcioma czy nawet sześcioma miesiącami, doszliśmy do wniosku, że w aktualnej sytuacji niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Dlatego też wystąpiliśmy z budzącymi tak wielkie emocje propozycjami podatkowymi. Jak mówiłem w jednym z wywiadów, gdyby nie one, nie osiągnęlibyśmy 40-miliardowego deficytu, a wówczas wiarygodność polityki budżetowej stanęłaby pod wielkim znakiem zapytania.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#MarekBelka">Dlatego też nowelizacja budżetu, nad którą dobiegają końca prace sejmowe, ułatwiła nam nieco sprawę przy konstruowaniu budżetu na rok 2002. Jak jednak powiedziałem, kilka miesięcy temu byliśmy przekonani, że sytuacja gospodarcza będzie o wiele lepsza. Wrażenie to jednak zniknęło, gdy dokładnie przyjrzeliśmy się temu, co dzieje się po stronie podatkowej. W kwestii podatku importowego muszę przypomnieć, że akcyza na prąd dla przeciętnej polskiej rodziny oznacza wzrost obciążenia o 3 złote 30 groszy miesięcznie. Podatek importowy według posłów PSL, zdecydowanych zwolenników tego rozwiązania, spowoduje półtoraprocentowy wzrost średniej rocznej stopy inflacji w roku przyszłym. Oznacza to, że rodzina o bardzo niskich dochodach - na przykład tysiąc złotych miesięcznie - poniesie dodatkowy koszt pięciokrotnie wyższy, czyli ponad 15 złotych. Podatek importowy z punktu widzenia obciążenia gospodarstw domowych to po prostu kolejny podatek. A o ile akcyza wynosi 2 miliardy złotych, o tyle podatek importowy obliczamy na 10 miliardów złotych.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#WojciechJasiński">Przepraszam, o podatku tym wspomniałem jedynie na marginesie mojej wypowiedzi. Chciałbym natomiast uzyskać informację, czy rząd wniesie ewentualnie autopoprawkę dotyczącą zmniejszenia deficytu budżetowego. Kiedy będziemy kończyć pracę nad budżetem, rząd będzie już wiedział, jakie były wpływy.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#MarekBelka">Budżet jest tak skonstruowany, żeby rząd nie musiał zgłaszać ani autopoprawki, ani nowelizacji zwiększającej deficyt. Jeżeli natomiast deficyt miałby być mniejszy, to nie potrzeba żadnej autopoprawki, bo to w gruncie rzeczy tylko kwestia lepszego samopoczucia, ponieważ mniejszy deficyt oznacza poprawę sytuacji w roku 2003. Sądzę, że panu posłowi chodzi o coś innego. Jeżeli okaże się w ciągu dwóch najbliższych miesięcy, że sytuacja jest znacznie lepsza, niż obecnie oczekujemy, to czy nie należałoby zwiększyć wydatków? Taka jest chyba intencja pytania pana posła. Sprawa nie jest wszakże prosta, ponieważ wówczas przestaje być wiarygodna całość koncepcji budżetu, która opiera się na założeniu, że wydatki z roku na rok będą wzrastać według umiarkowanego tempa, niezależnie od tego, co dzieje się z deficytem. Dlatego też nie uważam za dobry pomysł dokonywanie zmian jeszcze w trakcie prac nad budżetem. Inaczej wyglądałaby sprawa - czysto teoretycznie, bo nie przypuszczam, by mogła zaistnieć w rzeczywistości - gdyby posłowie pracowali nad budżetem jeszcze pod koniec marca i pojawiły się materialne podstawy do dokonania przesunięć w ramach budżetu. Wówczas, oczywiście, suwerenny Sejm mógłby tego dokonać. Posłanka Halina Nowina-Konopka prosiła o wymienienie elementów stymulacji wzrostu gospodarczego. W budżecie nie ma wiele tych elementów, chociażby dlatego, iż z wyjątkiem tych fragmentów budżetu, które dotyczą na przykład finansowego wspierania inwestycji, pomocy dla małych i średnich przedsiębiorstw, kontraktów regionalnych, wydatki inwestycyjne - bo one mają przede wszystkim prowzrostowy charakter - są w budżecie niewielkie. To zresztą skutek tej niedobrej sytuacji, która nawarstwiała się przez lata. Pewne mechanizmy stymulacji wzrostu gospodarczego nie są w budżecie zawarte, i nie będą. Zamierzamy wszakże zaktywizować tzw. rezerwę uwłaszczeniową; są to pewne pakiety akcji firm prywatyzowanych i firm, które będą sprywatyzowane. Nie ryzykuję chyba wiele, twierdząc, że obecny rząd nie będzie podejmował prób powszechnego uwłaszczenia. Prawo jednak istnieje i odpis na fundusz uwłaszczeniowy również. Bezsensem jest bezcelowe jego utrzymywanie; jedyne wyjście to zaktywizowanie go. Jak to zrobić? Właśnie odbywa się na ten temat dyskusja. Czemu ma służyć wspomniane zaktywizowanie? M.in. stymulowaniu zatrudnienia absolwentów, co w moim przekonaniu powinno być bezwzględnym priorytetem przy wykorzystywaniu owych środków. To chyba dość oczywiste zresztą, skoro największą naszą współczesną plagą jest bezrobocie, a zwłaszcza bezrobocie wśród młodzieży. A w takiej sytuacji środki z aktywizacji tej części majątku państwowego będziemy właśnie w tę stronę kierować. Jeśli chodzi o strategię finansowania inwestycyjnego, to myślę, że można opisać ją następująco. Otóż finanse budżetu państwa będą dość stabilne, a środków na duże projekty inwestycyjne nigdy tam nie będzie dosyć. Gdzie w takim razie powinny się znaleźć środki na finansowanie projektów rozwojowych? W ramach polityki regionalnej, w ramach samorządów. Pracujemy nad tym, aby stworzyć inżynierię finansową, która pozwoli na użycie niewielkich środków budżetowych, równie niewielkich środków samorządowych, lecz także środków prywatnych, pożyczanych, na współfinansowanie projektów unijnych. Jeżeli w tym, co słyszymy z Unii Europejskiej, jest choćby tylko część prawdy, to w rachubę wchodzą kwoty znaczące w skali całego kraju, kwoty ważne makroekonomicznie.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#MarekBelka">Miliard euro to 4 miliardy złotych, a proste mnożenie wskazuje, że 4 miliardy euro to 16 miliardów złotych. Nigdy nie przeznaczaliśmy w Polsce w sektorze publicznym takich pieniędzy na inwestycje. Na razie możemy, oczywiście, uznać to jedynie za ponętne perspektywy, ale nie zmienia to faktu, że musimy dysponować mechanizmem, który pozwoli w przyszłości na absorpcję tych środków. Jest to niewątpliwie niekontestowalne zadanie państwa. W podniesionej przez panią posłankę kwestii ściągalności podatków czuję się zobowiązany do bardzo wyraźnego podkreślenia, że nie chcę, by budżet państwa oparty był na założeniu zwiększonej ściągalności podatków. Nie oznacza to jednakże, iż w jakikolwiek sposób chciałbym ograniczyć działania mające na celu zwiększenie owej ściągalności. Wszelkie działania mające w efekcie przynieść zwiększoną ściągalność podatków zostaną podjęte. Jeśli zaś chodzi o pytanie o wysokość sum, które w wyniku procederu transferowania zysku wypływają za granicę, to muszę stwierdzić, że, niestety, nie dysponuję takimi szacunkami. Proszę nie wierzyć, jeśli ktoś bardziej przebiegły będzie utrzymywać, że chodzi na przykład o 400 czy też 800 milionów złotych, ponieważ będą to kwoty wzięte po prostu z sufitu. Będziemy, naturalnie, podejmować próby zmienienia tej sytuacji, ale nie jest to proste i nie da się przeprowadzić z tygodnia na tydzień. Trzeba odpowiednio przygotować osoby, które się tym zajmą, wykształcić je, a to musi potrwać. Oczywiste jest, iż koszty oprocentowania długu zależne są od stóp procentowych, ale jest tak, że koszty obsługi długu w roku przyszłym w 90 procentach są zdeterminowane tym, co stało się w latach poprzednich. Tak więc niższe stopy procentowe mogą zmniejszyć koszt obsługi długu w roku 2003, i na to liczymy. Odbywa się to bowiem z pewnym poślizgiem. Sytuacja w roku przyszłym jest natomiast w dużej mierze przesądzona m.in. przez fakt finansowania się Skarbu Państwa w poprzednich latach tzw. obligacjami zerokuponowymi. Są to takie obligacje, których koszt obsługi zapisuje się w momencie wykupu, a wykup przypada właśnie na rok 2002. Stopy procentowe zaś wówczas były bardzo wysokie. Dlatego wiadomo, że w grę wchodzą bardzo wysokie koszty. Jeśli nawet NBP obniżyłby dziś radykalnie stopy procentowe, w niewielkim jedynie stopniu wpłynęłoby to na koszt obsługi w roku przyszłym; korzyści powstałyby dopiero w roku 2003. Na szczegółowe pytania posłanki Zyty Gilowskiej odpowie pani minister.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#MieczysławCzerniawski">Oddaję więc pani minister głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Zacznę od pytania o koszty działania wielkich instytucji. I tak, jeśli chodzi o ZUS, to dbając o koszty związane z wdrażaniem reformy, instytucja ta istotnie pobiera opłaty za usługi zbierania składek od wszystkich swoich kontrahentów, to znaczy od OFE, kas chorych, Funduszu Pracy oraz od Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ostatnio zaś również od PFRON. Składki są różne, a więc obok odpisu w wysokości 2 miliardów 800 milionów złotych ZUS otrzymuje również około 700 milionów złotych. Trzeba jednak powiedzieć i to, że z pieniędzy owych musi sfinansować obsługę całego systemu pobierania składek - opłaty za Internet, abonamenty pocztowe; opłaca z tego także częściowo wydatki związane z inwestowaniem w system informatyczny. W kwestii instytucji, których wydatki na własne istnienie należałoby okiełznać, chciałabym przypomnieć, że przed tygodniem, omawiając ustawy okołobudżetowe, dyskutowaliśmy nad tym, aby środki na wynagrodzenia w instytucjach zaliczanych do sektora finansów publicznych zostały w roku przyszłym zamrożone, podobnie jak w wypadku jednostek budżetowych. Jeśli chodzi o wydatki rzeczowe, to możliwości naszego oddziaływania ograniczają się wyłącznie do dyscyplinowania tych wydatków, do dyscyplinowania możliwości uzyskiwania i rozliczania dotacji. Tylko tą drogą możemy oddziaływać na instytucje, o których mowa, jeśli są to instytucje nie będące jednostkami budżetowymi. Warto dodać, iż instytucje budżetowe w budżecie roku 2002 na swe istnienie bieżące mają wydatki mniejsze niż w roku bieżącym o dwadzieścia kilka, trzydzieści kilka procent. To wyraźna próba ograniczenia kosztów. Jeżeli chodzi o KRUS, jego wydatki własne kształtują się na poziomie 390 milionów złotych; fundusz składkowy natomiast, finansowany ze składek, z tych 5 procent ogólnych przychodów KRUS, działa i jest rozliczany w ramach zakładu KRUS, w związku z czym nie jest wykazywany odrębnie. Prawdą jest, na co zwróciła uwagę pani posłanka, że nie ma w zestawieniu budżetu wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej, a to dlatego, że budżet i wszystkie jego służby wielokrotnie otrzymały ze strony tych jednostek odmowę poddania się kontroli. Są to istotnie osoby prawne, działające na podstawie praw spółek handlowych, z tego też powodu nie wchodzą w zakres sektora. Żeby można było przeprowadzać kontrolę tych podmiotów, należy zmienić ustawę. I ostatnia sprawa podniesiona przez posłankę Zytę Gilowską, czyli koszt istnienia Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych i jej wszystkich „przybudówek”. Instytucja ta utrzymywana jest w ramach 4 miliardów 500 milionów złotych. Sprawa kosztów działania poszczególnych jednostek to przedmiot naszej nieustającej uwagi, nie doceniany jednak przez wszystkie inne komisje tak, jak docenia go Komisja Finansów Publicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#ZytaGilowska">Do przewodniczącego Komisji mam prośbę, by zaraz po zakończeniu prac nad budżetem wrócić do sprawy ustawy o systemie ochrony środowiska, ponieważ wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej bez najmniejszych wątpliwości mają środki publiczne, w związku z czym powinny bezwzględnie być objęte zasadami kontroli, o której mówi pani minister.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#MieczysławCzerniawski">Przyjmuję wniosek i zobowiązuję się dopilnować, by sprawa ta jak najszybciej stała się przedmiotem obrad Komisji. Proszę o zabieranie głosu kolejne osoby, które chciałyby się zwrócić z pytaniami do pana premiera. Ponieważ, jak wspomniałem, nasz gość dysponuje ograniczonym czasem, apeluję o zwięźle formułowane pytania, bez komentarzy.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#DariuszGrabowskiniez">Postaram się o krótkie ujęcie problemów, ale jest ich kilka. Generalna sprawa, na którą chciałbym zwrócić uwagę, da się ująć bardzo krótko: jest źle, a będzie jak? Według słów pana premiera będzie gorzej, a będzie gorzej, bo nie widać instrumentów, które umożliwiłyby poprawę. A myślę, że jest kilka miejsc, w których można by znaleźć źródło wpływów do budżetu. Po pierwsze, obecny kurs walutowy jest tak niekorzystny dla eksporterów jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Rząd zaś w moim przekonaniu nie robi nic, by eksporterom przyjść z pomocą, a przecież to rząd i minister finansów odpowiadają za kurs walutowy. Po drugie, akcyza na paliwo. Panie premierze, gdyby pojechał pan na tereny tzw. ściany wschodniej, przekonałby się pan, co się tam zaczyna dziać. Przemyt paliwa, tak jak spirytusu i tytoniu, zaczyna być niemal instytucją. Jeśli proponowana akcyza w podwyższonej wysokości zostanie istotnie wprowadzona, przemyt osiągnie skalę niewyobrażalną. Po trzecie, spór z NBP na tle stóp procentowych. Rozumiem, że spór taki może trwać, lecz są w tym sporze i argumenty. Jeśli dziś Stany Zjednoczone przyjmują stopę procentową poniżej stopy inflacji, czyli mają ujemną stopę procentową, a wszystko po to, by wspierać gospodarkę, to dla naszych liberałów powinien być to argument decydujący. Po czwarte, co zrobić w celu oszacowania wysokości transferów kapitału zagranicznego? Myślę, że pewnym sposobem mogłyby być przybliżone wyliczenia. Jeżeli bowiem znana jest średnia rentowność kapitału na świecie - a dane finansowe tego rodzaju, przynajmniej bilansowe, firmy podają - to co stoi na przeszkodzie oszacowaniu hipotetycznego zysku firm działających w Polsce? W taki właśnie sposób można podać, ile wynosi dochód, a zatem i podatek. Dlaczego nie robimy tego? Sądzę, że byłaby to jakaś metoda oddziaływania na te firmy. Po piąte, audyt celowości wydatków państwa. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale wydaje mi się, że może się to okazać kolejną próbą wpuszczenia firm audytorskich, głównie zagranicznych, do polskich firm, którym dogłębnie się przyjrzą, i do polskiego budżetu. Czy nie należałoby zastanowić się, kto mógłby dokonywać związanych z audytem czynności? Jestem ponadto zdania, że generalny problem dzisiejszej naszej sytuacji polega nie na tym, jak mniej wydać, ale na tym, jak zwiększyć dochody do budżetu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#RobertLuśnia">Przepraszam, że odbiegnę nieco od tematu, ale jest to potrzebne. Otóż tegoroczny budżet kosztował ponad miliard 200 milionów złotych, w wypadku budżetu przyszłorocznego będzie to ponad 3 miliardy 500 milionów złotych. Panie premierze, dwadzieścia trzy dni temu skierowałem do pana pismo z prośbą o siedem dokumentów. Wyrosłem już z czasów, kiedy mama czytała mi bajki, a minister Andrzej Raczko - rozumiem, że w porozumieniu z panem premierem - udzielił mi odpowiedzi, nie nadsyłając wszakże żadnego z dokumentów, o jakie prosiłem. Są zaś one związane z tzw. spłatą długu brazylijskiego. Mam nadzieję, że tego rodzaju rzeczy w przyszłości się nie powtórzą i że pan premier na prośbę posłów będzie dostarczał konkretne dokumenty.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#MieczysławCzerniawski">Mogę, oczywiście, zarządzić tajne posiedzenie, tak by można było wszystkich członków Komisji poinformować o sprawie wspomnianej przez pana posła. O ile się orientuję, niektóre z tych dokumentów opatrzone są pewną klauzulą. Zastanowimy się w prezydium Komisji nad tą kwestią.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#ZbigniewChlebowski">Nie chciałbym posługiwać się retoryką stosowaną przez jednego z posłów, który zażądał, by pan Leszek Balcerowicz, zawiesiwszy na ścianie planszę, pokazał, w jaki sposób oblicza stopy procentowe. Nie żądam więc podobnego sposobu zaprezentowania nam, w jaki sposób dokonuje się w Ministerstwie Finansów obliczeń, niemniej prosiłbym o jasne wytłumaczenie, skąd się wzięła dziewięćdziesięciomiliardowa dziura w finansach publicznych. W przedstawionym projekcie ustawy budżetowej po stronie planowanych wydatków widnieje kwota 183 miliardów złotych, po stronie dochodów jest to 143 miliardy złotych, a więc deficyt wynosi 40 miliardów złotych. Propozycje oszczędności zawarte w ustawach okołobudżetowych mogą przynieść według szacunków rządowych od 8 do 10 miliardów złotych. W grę wchodzi zatem łączna kwota 50 miliardów złotych. Prosiłbym więc pana premiera o wyjaśnienie, dlaczego mówi się o 90 miliardach złotych.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#AldonaMichalak">Na stronie 68 uzasadnienia do ustawy budżetowej w zestawieniu zatytułowanym „Szczegółowe dane o wydatkach budżetu państwa na subwencje i dotacje” jako pkt 7 widnieją dotacje dla jednostek nie zaliczanych do sektora finansów publicznych, czyli dla: fundacji, stowarzyszeń i pozostałych jednostek, na rok bieżący w kwocie 409 milionów 113 tysięcy oraz na rok przyszły w kwocie 300 milionów 761 tysięcy. Proszę o informację, w jaki sposób środki te są wydatkowane. Czy istnieje szczegółowy wykaz wymienionych w pkt 7 stowarzyszeń, fundacji i pozostałych jednostek? Myślę, że pytanie jest uzasadnione, gdyż w grę wchodzi ogromna przecież kwota. Prosiłabym też o przyjrzenie się racjonalności i celowości wydatkowanych w ten sposób pieniędzy. Z własnego doświadczenia wiem, że wiele tego typu instytucji czerpie pieniądze w sposób nieograniczony i niekontrolowany.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#AnitaBłochowiak">Pan premier apelował do nas jako członków Komisji Finansów Publicznych o szczególną rozwagę przy rozważaniu propozycji budżetowych. Oczywiście, że to właśnie nasza Komisja powinna zachować szczególne baczenie na kwestie, o których mowa, niemniej wspomniał już pan premier o kilku propozycjach komisji branżowych, zwiększających wydatki. Dlatego też sądzę, że byłoby wskazane, gdybyśmy otrzymali zestawienie kosztów wynikających z tych propozycji. Mam na myśli propozycje odnoszące się do akcji typu „szklanka mleka”, do zmiany w kwestii świadczenia przedemerytalnego, do podwyżki wynagrodzenia nauczycieli, jeśli byłaby wprowadzana od 1 września, a nie od 1 stycznia, jak planował poprzedni rząd. I kolejna sprawa - ulg na przejazdy. Sygnalizował pan premier, że mogłoby to ewentualnie zaistnieć przy zastosowaniu cięć w innych wydatkach bądź też po znalezieniu gdzieś pieniędzy, ale wiadomo, że przy istniejącej mizerii finansowej trudno byłoby tego dokonać. Niemniej chciałabym poinformować, że podczas ostatniego posiedzenia Komisja przyjęła poprawkę dotyczącą czterdziestodziewięcioprocentowej ulgi dla studentów i uczniów, przy czym byłaby to ulga przysługująca na imienne bilety miesięczne. Chciałabym się dowiedzieć, o ile ewentualne przyjęcie tej poprawki zwiększyłoby wydatki w budżecie.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#MieczysławCzerniawski">To kwestia 200 milionów złotych.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#StanisławStec">Chciałbym się dowiedzieć, czy zdaniem pana premiera założona w projekcie ustawy budżetowej na 2002 rok dziesięcioprocentowa stopa kredytowa nie jest za wysoka. Czy nie powinien być to raczej poziom 6–8 procent? Pytanie drugie dotyczy kursu dolara. Czy kurs dolara w stosunku do złotówki: 4,22 do 1 nie jest zbyt niski, zważywszy interesy eksporterów?</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#MieczysławCzerniawski">Proponuję, by pan premier udzielił odpowiedzi na tę serię pytań, żeby nie nagromadziło się za dużo spraw naraz.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#MarekBelka">Chciałbym zacząć od pytania w sprawie dziewięćdziesięciomiliardowej dziury budżetowej. Proponuję o wyjaśnienia zwrócić się do ministra Jarosława Bauca. Dlaczego ja mam analizować jego liczenie? Ze swej natomiast strony mogę powiedzieć jedynie, iż kryzys finansów publicznych nie polegał na tym, że minister Jarosław Bauc zapadł w sen, lecz na tym, że przyniósł do Sejmu budżet, który w tydzień po uchwaleniu wymagał nowelizacji, i to bardzo głębokiej. Jeżeli z dnia na dzień okazuje się, że w budżecie brakuje 17 miliardów złotych, a zaraz potem, że może jeszcze kolejnych 2 miliardów, to jest to kryzys, przede wszystkim kryzys intelektualny tworzenia budżetu. Mnie nie potrzeba już żadnego innego argumentu. Kiedy więc wciąż kierowane są do mnie pytania o 90 miliardów ministra Bauca, odpowiadam niezmiennie, że to jego należy pytać.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#ZbigniewChlebowski">W tej sytuacji pytam o 20 miliardów dolarów premiera Leszka Millera.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#MarekBelka">Premier również powinien odesłać pana posła do Jarosława Bauca, bo 90 miliardów złotych to właśnie 20 miliardów dolarów. Te 90 miliardów złotych zaś to potencjalna skala klęski budżetowej, gdyby nie dokonywać żadnych działań zapobiegawczych.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#MieczysławCzerniawski">Panom posłom, którzy właśnie teraz kierują kolejne pytania do pana premiera, przypominam, że nie udzieliłem im głosu. Bardzo proszę pozwolić panu premierowi na dokończenie wypowiedzi i ustosunkowanie się do zgłoszonych spraw. Przypominam też panom o niedawnych działaniach podejmowanych w naszej Komisji. Przecież zajmowaliśmy się nie tylko budżetem na rok przyszły; była i nowelizacja budżetu tegorocznego, były i sprawy związane z wprowadzanymi blokadami.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MarekBelka">Jeśli ktoś wątpi w złą sytuację budżetową, w skalę zagrożenia, to cóż, tnijcie państwo wydatki.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#RobertLuśnia">Nie o to chodzi. Chodzi o wypowiedź premiera Leszka Millera.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#MarekBelka">A dlaczego nie pyta pan o wypowiedź ministra finansów i premiera Jerzego Buzka, w tej samej kwestii? Bo to było dawno, dwa miesiące temu, prawda? Rzecz się działa w innym świecie.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#RobertLuśnia">Pan żartuje, panie premierze.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#MarekBelka">To pan żartuje, panie pośle, podobnie, jak żartuje pan, pytając o dług brazylijski. Chcę jednak powiedzieć, że jeśli podejmą państwo decyzję o tajnym posiedzeniu Komisji, to jeżeli jest to możliwe w świetle prawa, dokumenty, o których mowa, jesteśmy gotowi ujawnić. Nie ma w nich niczego, co mógłby pan podważać. Obawiam się natomiast, że reputacja naszego kraju ucierpi, gdy informacje te będą następnie publikowane, będą wykorzystywane do publicznego roztrząsania. Obawiam się tego, ponieważ utnie nam to możliwości dokonywania takich samych, bardzo korzystnych, transakcji w przyszłości. A niewątpliwie z Brazylią już mamy sprawę załatwioną. Gdybyśmy nic nie robili pod względem zarządzania długiem zagranicznym, to szlibyśmy prosto na ścianę olbrzymiego zadłużenia zagranicznego w latach 2004–2009. W roku bodajże 2008 mielibyśmy do spłacenia 4 miliardy 500 milionów złotych długu. Po transakcji brazylijskiej na ten rok już jest o 600 milionów złotych mniej. Musimy robić coś, żeby dług rozłożyć w czasie, żeby go zamienić na innego typu instrumenty. Będzie zapewne wówczas rządzić inna koalicja, nie obecny rząd, ale my myślimy o tym, co będzie za 5–6 lat. A to chyba nic złego? Choć być może nie jest to rozsądne.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#MieczysławCzerniawski">Nie całkiem ma rację poseł Robert Luśnia, wciąż podkreślający, że posłowie mają prawo do dopuszczenia do tajemnicy państwowej. Obowiązuje ustawa, która wymaga od każdego posła uzyskania specjalnego certyfikatu, jeśli chodzi o materiały tajne o specjalnym znaczeniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#MarekBelka">W tej sprawie nie zabieram głosu, to kwestia procedur. Z mojej strony nie ma żadnego powodu do utajniania dokumentów, z jednym wszakże zastrzeżeniem. Otóż jeżeli materiały, o których mówimy, przestaną być tajne, przestaniemy być wiarygodnym partnerem dla Klubu Paryskiego, dla naszych wierzycieli. Poseł Dariusz Grabowski pytał o audyt celowościowy, a nawiązała do niego również pośrednio posłanka Aldona Michalak. Czuję się zobowiązany do uściślenia poprzedniej wypowiedzi. Nie chodzi, naturalnie, o audyt w zwykłym znaczeniu tego słowa; nie chodzi o audyt pod względem księgowym czy też nawet prawnym. Na pewno nie będziemy się zwracać do audytorów. Chodzi o audyt celowościowy, to znaczy o przegląd celowościowy, dokonany przez polskich specjalistów. Niewykluczone, że zaprosimy także przedstawicieli parlamentu, tyle że zanosi się na bardzo ciężką pracę, przewidywaną na cały rok lub co najmniej na pół roku. Będzie to audyt, w którym będziemy chcieli uzyskać odpowiedź na pytanie, czy cel danej pozycji budżetowej jest w ogóle realizowany, czy też nie, czy jest sensowne, by budżet państwa finansował jakieś przedsięwzięcie, czy nie lepiej byłoby, żeby robił to ktoś inny. Sytuacja przypomina tę, jaka występowała kiedyś w Stanach Zjednoczonych, gdy zaproponowano stosowanie zasady, w myśl której wydatki nie przechodzą na zasadzie inercji z roku na rok. Za każdym razem należy podejmować decyzję, czy w ogóle mają być kontynuowane. Przeglądu takiego chcemy dokonać właśnie w roku 2002. Być może będziemy wówczas mogli odpowiedzieć sobie na pytanie, które postawiła posłanka Aldona Michalak.Á propos proponowanego przez posła Dariusza Grabowskiego szacunku zysków zagranicznych muszę powiedzieć, że nie można dokonywać obliczeń na podstawie średniej rentowności kapitału na świecie. Trzeba by natomiast wziąć pod uwagę średnią rentowność kapitału w Polsce. Faktem jest, że firmy, o których mowa, znajdują się często w pierwszej fazie funkcjonowania w naszym kraju, czyli w fazie raczej inwestowania niż wypracowywania zysków, niemniej wiele z nich osiągnęło już fazę, w której powinny mieć zyski, ale ich nie mają. Powstaje jednak pytanie, czy ich potencjalne zyski powinniśmy szacować według stopy zwrotu na świecie, czy też raczej w Polsce w latach 2000–2001. Sądzę wszakże, iż nie będziemy teraz problemu tego rozstrzygać.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#DariuszGrabowskiniez">Myślę, że należy zwrócić uwagę na fakt, że ostatnio hipermarkety występują o zwrot VAT. To już kuriozum.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#MarekBelka">Jeśli mają takie prawo, to korzystają z niego. Nierozstrzygniętym zagadnieniem pozostaje istotnie, czy umiemy w sposób kompetentny, bez narażania się na konieczność wypłaty w przyszłości odszkodowań, poradzić sobie z tą sytuacją. Odpowiedź jest jednoznaczna: na razie tego nie potrafimy. Zarówno poseł Dariusz Grabowski, jak i poseł Stanisław Stec podnieśli sprawę kursu dolara i stóp procentowych. Wyjaśniam zatem, iż budżet i w tym zakresie jest budżetem ostrożnym - zakładamy w nim nie to, co byłoby najchętniej widziane przez ministra finansów, lecz określone realia. Zakładamy więc utrzymanie się obecnego nastawienia w polityce pieniężnej Rady Polityki Pieniężnej, choć zarazem proszę o przyjęcie do wiadomości, iż jeśli zakładamy, że średnia roczna stopa procentowa tzw. interwencyjna znajduje się na poziomie 10 procent, to w istocie oznacza to, że oczekujemy jeszcze jednej obniżki w ciągu niedługiego czasu, a potem pewnej stabilizacji. Dla przypomnienia podam, że obecnie jest to 11,5 procent. Przewidujemy, że koniec roku będzie to 9 procent. Co to oznacza? To mianowicie, że jeśli sytuacja ukształtuje się inaczej, to będzie lepiej, sytuacja będzie korzystniejsza z punktu widzenia obsługi długu zagranicznego w roku 2003 i następnych, bo w 2002 jeszcze nie. Jesteśmy ostrożni, dlatego czynimy założenia takie, jakie znajdują się w projekcie ustawy budżetowej. Jeżeli jednak mają państwo w sprawie stóp uwagi, to nie pod moim adresem powinny być one kierowane. Ze swej strony mogę tylko podzielić się z państwem uwagą, że w moim przekonaniu złotówkę na wysokim poziomie utrzymuje oczekiwanie na dalsze obniżki stóp procentowych. Bardzo fortunnie by się złożyło, gdyby w najbliższych miesiącach Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję o znaczącej obniżce stóp procentowych, w związku z czym na jakiś czas zapanowałby spokój w tej dziedzinie. Jaki bowiem byłby skutek praktyczny? Taki, że cały tzw. krótki kapitał uciekłby z Polski albo przynajmniej przestał spekulować na rynku wtórnym papierów wartościowych. Przestałby być zainteresowany zyskami możliwymi do osiągnięcia na polskich papierach skarbowych w krótkim czasie. Mogłoby wówczas nastąpić osłabienie złotówki. Jak głębokie? Nie wiem, może o 5, może o 8 punktów procentowych. Z rozmów z eksporterami wynika, że byłoby to z ich punktu widzenia niezmiernie pożądane. Czy wartość dolara na poziomie 4 złotych 22 groszy jest kursem realistycznym? To średni kurs roczny, a zatem jeśli dzisiaj cena dolara wynosi 4 złote 6 groszy, a zakładamy, że osiągnie 4 złote 22 grosze, to obawiam się niekiedy, czy nie jest to przejaw nadmiernego optymizmu. Oznaczać by to bowiem musiało, że na koniec roku dolar osiągnie na przykład 4 złote 40 groszy. Jak zostało już wspomniane, stopy procentowe w USA są bardzo niskie, a co więcej, nie wyklucza się jeszcze jednej obniżki. Ale sprawa ewentualnego wzorowania się na USA również nie do mnie powinna być kierowana.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#DariuszGrabowskiniez">Proszę jednak zwrócić uwagę na fakt, że wysokość stóp procentowych przekłada się na zyskowność NBP, przy czym rząd wykazuje, że zyskowność owa wzrośnie. Jeśli stopy w Stanach Zjednoczonych są tak niskie, to z czego ma wynikać wzrost w NBP?</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#MarekBelka">Należy powiedzieć przede wszystkim, że wpływy do budżetu z zysku NBP w roku przyszłym są całkowicie zdeterminowane zyskiem tegorocznym. Sądzę, że więcej na ten temat będzie mógł powiedzieć państwu obecny tu prezes Andrzej Bratkowski, reprezentujący NBP. W nawiązaniu do pozostałych pytań chciałbym powiedzieć, że podatki akcyzowe w Polsce w roku 2002 z niewielkimi wyjątkami pozostaną w zasadzie na poziomie dotychczasowym. Nie przewidujemy podwyżki akcyzy na alkohol, na piwo - które w sensie podatkowym nie jest za alkohol uważane - na samochody, choć w tym ostatnim przypadku jesteśmy wprost bombardowani propozycjami producentów, by wprowadzić na przykład akcyzę, i to progresywnie rosnącą, na używane samochody importowane. Problem w tym, że podejmując decyzję tego rodzaju, powinniśmy objąć akcyzą wszystkie używane samochody. Nie byłbym zdecydowany iść w tym kierunku. W sprawie paliw przewidujemy jednorazową dwuipółprocentową zwyżkę, co oznacza wzrost o 3 grosze na litrze. Może być, naturalnie, kwestią dyskusyjną, czy w ogóle powinniśmy podejmować taką decyzję, tyle że nie możemy pozwolić sobie na zlekceważenie kilkuset milionów złotych, bo tak obliczamy efekt tej decyzji. Popyt na paliwa mimo wszystko utrzymuje się na wysokim poziomie. Poseł Dariusz Grabowski wyraził zaniepokojenie zwiększonym przemytem paliwa przez granicę wschodnią, ale przemyt ów jest jednak łatwiejszy do wykrycia niż w wypadku wódki czy papierosów. Notabene nie przewidujemy w tym roku również wzrostu akcyzy na wyroby tytoniowe. Jeśli zaś chodzi o przemyt, to oprócz walki z przemytem na skalę hurtową, która jest oczywista, zastanawialiśmy się, jakie środki zastosować wobec tzw. mrówek. Pamiętamy, że poprzedni rząd miał propozycję wprowadzenia opłaty granicznej w wysokości 20 złotych. Byłoby to niewątpliwie jakieś ograniczenie ruchu tzw. mrówek, lecz obawiam się, że gdybyśmy teraz wykorzystali tę propozycję w praktyce, zgiełk medialny wokół podatku od oszczędności, od oprocentowania lokat czy podatku VAT na budownictwo stałby się ledwie słyszalnym szumem wobec wrzawy, jaka rozpętałaby się wokół opłat granicznych. A powód jest bardzo prosty - opłaty tego typu uderzyłyby bardzo mocno w mieszkańców regionów przygranicznych. Opór byłby olbrzymi i trudno przewidywalny, niewykluczone, że łącznie z jakimiś gwałtownymi ruchami. Stwierdziłem zatem, że niewarta skórka za wyprawkę i nie zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#MieczysławCzerniawski">Panie premierze, prosiłbym jeszcze o ustosunkowanie się do pytania posłanki Haliny Nowiny-Konopki. Informuję też od razu państwa, że następne pytania będziemy kierować do minister Haliny Wasilewskiej-Trenkner, ponieważ, zgodnie z zapowiedzią wcześniejszą, pan premier musi niebawem opuścić nasze posiedzenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#HalinaNowinaKonopka">Prosiłabym o przedstawienie elementów stymulujących wzrost gospodarczy, o co zwróciłam się wcześniej. Oczywiste jest dla mnie, że nie są zawarte one wyłącznie w budżecie, w którym znacznie łatwiej natrafić na elementy obniżające możliwość wzrostu. Jeśli jednak rozpatrujemy budżet, musimy mieć rozeznanie w całokształcie tych zagadnień. Dlatego też prosiłabym o wyjaśnienie, gdzie znajdzie się rekompensata strat, które ponosić będziemy przy zaprezentowanej konstrukcji budżetu oraz konstytucji podatkowej. Prosiłabym też o informację, dlaczego do tej pory nie ma rozeznania w wysokości kwot należnych nam podatków. Czy państwo w ogóle starają się zdobyć takie rozeznanie? Być może efekt obniżenia stóp procentowych byłby odczuwalny dopiero w 2003 roku, ale jestem przekonana, że pan premier ma nadzieję na sprawowanie urzędu również wtedy. Może warto by więc było odnieść się i do tego tematu. Bardzo więc proszę o uczynienie tego.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#MarekBelka">Jeśli chodzi o zaległości podatkowe, są one bardzo dokładnie rejestrowane i wymienione w budżecie. Sądzę ponadto, że minister Halina Wasilewska-Trenkner będzie mogła podać je szczegółowo. Mam jednak wrażenie, że pani posłance chodzi przede wszystkim o podatki, które nie są oficjalnie naliczone. Muszę więc od razu poinformować, że nie są one naliczone, ponieważ nie wiemy, jak to robić. Jeśli istotnie te podatki są przedmiotem zainteresowania pani posłanki, to do nich właśnie się odnosiłem, mówiąc o zyskach transferowanych przez firmy zagraniczne. Natomiast na temat podatków, które zostały naliczone, choć nie ściągnięto ich, jest mowa na stronach 274 i 275 uzasadnienia do ustawy budżetowej na rok 2002. Odnośnie do stóp procentowych zapewniam, że chodzi mi nie tylko o rok 2003, ale i o lata następne, przy czym powód tego zainteresowania nie wynika z chęci zapewnienia sobie większego komfortu funkcjonowania na stanowisku ministra finansów. Martwię się również o to, co będzie w omawianym zakresie w roku 2008 i 2009, kiedy to będziemy mieli do czynienia z narastaniem spłat zadłużenia zagranicznego. Zastanawiamy się nad tym już teraz.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#HalinaNowinaKonopka">Wiem, że pan premier bardzo się śpieszy, dlatego proszę o wyjaśnienie już tylko sprawy najważniejszej. Proszę mianowicie o informację, gdzie pan widzi szansę na wzrost gospodarczy i jakie są elementy wzrost ów stymulujące.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#MarekBelka">Zacząłem swe wyjaśnienia od stwierdzenia, że w budżecie nie ma miejsca na budżetowe opisanie mechanizmów prowzrostowych. Te, które związane są z wydatkowaniem pieniędzy, a to na finansowane wspieranie inwestycji, a to na promocję eksportu, na wspieranie małej i średniej przedsiębiorczości, w budżecie się znajdują. Tyle że mimo świadomości sporego wysiłku, jaki się za tym kryje, wrażenie nie jest imponujące. Gdybym miał jednym zdaniem odpowiedzieć na pytanie, jakie jest stymulujące działanie przedstawionego budżetu, byłoby to stwierdzenie następujące: Budżet niniejszy zamyka się deficytem w wysokości 40 miliardów złotych, czyli 5,2 procenta PKB. Jest to budżet zamknięty deficytem najwyższym od roku 1992. Jeśli wierzymy, iż stymulowanie popytu ma na krótką metę znaczenie dla wzrostu gospodarczego, a powinniśmy wierzyć, to deficyt ów jest deficytem stymulującym popyt wewnętrzny. Mimo ruchów podatkowych, mimo ograniczania wydatków, deficyt, co już powiedziałem, jest w dalszym ciągu najwyższy od roku 1992, a zatem jest to budżet ekspansywny. Dziękuję państwu; muszę się już pożegnać.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#MieczysławCzerniawski">Dziękuję bardzo. Myślę, że w gronie Komisji będziemy mieć jeszcze niejednokrotnie okazję do spotkań z panem premierem. Na razie natomiast przychylam się do prośby posłanki Haliny Nowiny- Konopki o to, by w niedługim czasie prorozwojowy program rządu został opisany poza budżetem.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#MarekBelka">Oczywiście. Obiecaliśmy to.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#MieczysławCzerniawski">Mamy więc przyrzeczenie rządu, że w najbliższych tygodniach być może zakończy się intensywna praca nad zaprezentowaniem działań rządu w aspekcie ożywienia gospodarki w najbliższych latach. Również w SLD oczekujemy na te materiały. Jeszcze do posła Roberta Luśni chciałbym skierować kilka słów. Otóż przekonany jestem, że nie ma między nami zasadniczej różnicy zdań. Dość dobrze znam Regulamin Sejmu oraz treść ustawy o obowiązkach i prawach senatorów. Wiem, że inne są regulacje w sprawach materiałów tajnych, a inne w odniesieniu do materiałów tajnych specjalnego znaczenia. Zasygnalizowałem po prostu poprzednio, że dostęp posłów i senatorów do wiadomości oznaczonych klauzulą „tajne specjalnego znaczenia”, a także tryb udostępnienia wiadomości stanowiących tajemnicę państwową i służbową określają przepisy o ochronie tajemnicy państwowej i służbowej. Jak więc pan poseł doskonale wie, musi pan przejść procedurę weryfikacyjną i uzyskać certyfikat, upoważniający do dostępu do tych wiadomości. Ja wypełniałem tę 20-stronicową ankietę. Jeśli członkowie Komisji wyrażą wolę odbycia posiedzenia zamkniętego, bez udziału dziennikarzy, wyłącznie w gronie posłów, uczynimy to. Bywało już tak niejednokrotnie w czasie poprzedniej kadencji. Chciałbym wszakże porozumieć się w tej sprawie najpierw z prezydium Komisji, jak też z ministrem, byśmy nie dopuścili się przypadkiem działania niezgodnego z ustawą. Wniosek pana posła przyjąłem do realizacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#RobertLuśnia">Pan przewodniczący próbuje wmówić zebranym, że prawo do otrzymywania wiadomości tajnych ma tylko Komisja. Ustawa jednak mówi wyraźnie „posłowie i senatorowie”, a nie „Komisja”, co oznacza, że każdy z nas, posłów i senatorów, ma prawo do otrzymania informacji tajnych. Ministerstwo nie wyświadcza żadnej łaski, obiecując, że przedstawi dokumenty na zamkniętym posiedzeniu Komisji. Ma przecież obowiązek na życzenie posła przedstawić mu każdą informację tajną.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#MieczysławCzerniawski">Panie pośle, nie kontynuujmy zbytecznej polemiki. Mówiąc szczerze, nie znam ani pańskiego pisma, ani też treści odpowiedzi nadesłanej z Ministerstwa Finansów, lecz jeśli jest pan zdania, że minister finansów złamał przepisy art. 19, ma pan prawo interweniować w tej sprawie u Marszałka Sejmu i proszę, by zechciał pan to uczynić. Ja poszedłem w swych propozycjach dalej, by wszyscy członkowie Komisji mogli wysłuchać tych informacji i byśmy zamknęli już tę kwestię brazylijską. Jeżeli jednak woli pan drogę indywidualną, proszę pamiętać, że na straży naszych praw i obowiązków stoi Marszałek Sejmu i Prezydium Sejmu. Wracamy do porządku posiedzenia. Czy są pytania do pani minister?</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#StanisławŻmijan">Żałuję, że nie zdążyłem się zwrócić z tym pytaniem do ministra Marka Belki, mam jednak nadzieję, że i pani minister będzie mogła udzielić mi odpowiedzi. Chciałbym się zaś dowiedzieć, czy rząd zamierza realizować ustawę o finansowaniu dróg publicznych, a jeśli tak, to w jaki sposób. Prosiłbym o informację w tej kwestii, ponieważ ustawa określa jednoznacznie, jaki poziom środków finansowych przeznaczany jest na drogi publiczne, a jest to nie mniej niż 35 procent podatku akcyzowego od paliw silnikowych. Poprzedni rząd za normalną praktykę przyjął łamanie przepisów zawartych w ustawach, a w efekcie nie trafiały na wspomniany cel środki w ustawowo określonej wysokości. Obawiam się, że w tym roku sytuacja się powtórzy. Dlaczego tak sądzę? Dlatego, że drogi publiczne to drogi krajowe oraz drogi samorządowe. Do tych ostatnich zalicza się drogi wojewódzkie, powiatowe i gminne. Środki finansowe przeznaczone na drogi samorządowe trafiają do samorządów w postaci subwencji ogólnej. Samorządy natomiast, realizując własną politykę, na mocy własnych uchwał przeznaczają te środki na różne cele. Dla przykładu podam, że w pierwszych dwóch latach funkcjonowania samorządów ze środków na drogi wojewódzkie zdejmowano do 20 procent, a w wypadku środków na drogi powiatowe - nawet do 60 procent. A to chyba wymownie świadczy o łamaniu przepisów ustawy. Kto nie wykazuje staranności w przestrzeganiu wywiązywania się z obowiązku nałożonego mocą ustawy?Pragnę podkreślić, że środki finansowe na drogi publiczne wchodzą w skład najlepszej części wydatków, którymi bez wątpienia są wydatki prorozwojowe. Oczywiście, 12 procent to zdecydowanie za mało na ten cel, niemniej jednak za tą liczbą kryją się poważne środki finansowe, które w jakimś stopniu mogą łagodzić skutki bezrobocia.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#WaldemarBorczyk">Pani minister, co stało na przeszkodzie wprowadzeniu opłat za transport ciężarowy tranzytowy, szczególnie na kierunku wschodnim? Opłaty te mogłyby przecież w jakimś stopniu zmniejszyć dziurę budżetową, można by też przeznaczyć płynące z tego tytułu pieniądze na remonty dróg, jak choćby drogi nr 8 Warszawa - Wrocław. Byłoby to chyba znacznie lepsze wyjście niż szukanie pieniędzy u studentów, u młodzieży szkolnej czy u osób niepełnosprawnych. To w moim przekonaniu niepoważne postępowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#WiesławJędrusik">Wśród producentów energii elektrycznej szerzy się niepokój, wynikający z obaw, że wprowadzenie akcyzy w znaczący sposób odbije się na ich efektach ekonomicznych. Czy pani minister podziela ten niepokój?</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#ZytaGilowska">Chciałabym się odnieść do art. 20 projektu ustawy budżetowej, w którym mowa o tym, że dotacje celowe na dofinansowanie wypłaty przez gminę dodatków mieszkaniowych planuje się na kwotę 400 milionów złotych. Wykonanie tych dotacji w 2000 roku wyniosło 548 milionów złotych, przewidywanego wykonania na rok bieżący nie znam, lecz wydaje mi się, że pomiędzy rokiem 2000 a 2002 nie nastąpiły zmiany stanu prawnego, nie przeprowadzono żadnej nowelizacji ustawy. Przepraszam, okazuje się, że zmiany takie nastąpiły. Czy mogę zatem uznać, że zmiany owe usprawiedliwiają założenie w ustawie budżetowej, że 400 milionów złotych wystarczy w roku 2002 na dopłaty do dodatków mieszkaniowych?Jest bowiem wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który nakazuje przekazywanie tych kwot w proporcji do niezbędnych wydatków.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#MieczysławCzerniawski">Proszę, by pani minister zechciała się ustosunkować do tej grupy pytań.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">W odniesieniu do pytania posła Stanisława Żmijana wyjaśniam, iż mamy dwie regulacje, przy czym ustawa o finansowaniu dróg publicznych stanowi, że należy finansować budowę dróg, ich modernizację i utrzymanie odpisem od prognozowanych wpływów z akcyzy na paliwa silnikowe. Mówi ponadto, że w grę wchodzą dwa odpisy w pewien sposób na ten sam cel. I tak 10,5 procenta tych prognozowanych wpływów z akcyzy ma być przeznaczone na finansowanie gminom - podkreślam słowo „gminom”, bo już nie innym jednostkom terytorialnym - utraconego podatku od środków transportowych. Według drugiego zapisu odpis na finansowanie pozostałych dróg wynosi do 35 procent wpływów, przy czym kwotę dzieli się w sposób taki, że 60 procent ma być przeznaczonych na finansowanie dróg samorządowych, czyli powiatowych i wojewódzkich i krajowych, a pozostała część na drogi tzw. ekspresowe i inne. Zapis drugi, mówiący o tym, że odpis wynosi do 35 procent wpływów, uchylony został w roku ubiegłym. Wprowadzony został na rok 2001 w roku 2000 zapisem w jednej z ustaw dotyczących administracji. Na rok 2001 rozwiązanie to zostało zmienione ustawą okołobudżetową. W ubiegłym tygodniu procedowaliśmy nad ustawą zawartą w druku sejmowym 85, ustawą o bardzo długim tytule, zaczynającym się od Prawa energetycznego, a teraz od bankowego funduszu gwarancyjnego. W ustawie tej znalazła się również propozycja zapisu przesuwającego wejście w życie decyzji na temat 35 procent przychodów z podatku akcyzowego od paliw silnikowych na 1 stycznia 2003 roku. Na razie więc, panie pośle, rząd prawa nie łamie. Prosiłabym, by zechciał pan poseł zwrócić uwagę na to, gdzie znajdują się w ustawie budżetowej stosowne zapisy na ten temat. Proszę spojrzeć na stronę 52 uzasadnienia, gdzie m.in. zamieszczony został projekt dochodów z podatku akcyzowego od paliw silnikowych, w którym czytamy, że w roku 2002 oczekujemy z tego tytułu 14 miliardów 728 milionów złotych. W tekście projektu ustawy budżetowej w części tekstowej znajdzie pan poseł możliwość sprawdzenia poprawności naszych naliczeń w art. 36, który to artykuł brzmi następująco: „Zgodnie z art. 3 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o finansowaniu dróg publicznych (...) ustala się wydatki związane z budową, modernizacją, utrzymaniem oraz ochroną dróg krajowych, wojewódzkich i powiatowych, a także zarządzaniem nimi - w wysokości 4 miliardów 418 milionów 400 tysięcy złotych”. Jest to 30 procent kwoty podanej w uzasadnieniu. Jeśli zechce pan poseł poszukiwać w ustawie budżetowej kolejnych zapisów, to proszę otworzyć projekt na stronie 2 łamanej przez 34. Na samej górze tabeli znajdzie pan zapis pn. „Subwencje ogólne dla jednostek samorządu terytorialnego” i w poszczególnych wierszach znajdzie pan...</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#MieczysławCzerniawski">Pani minister, jestem przekonany, że pan poseł dotrze samodzielnie do tych wszystkich zapisów.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Zdaję sobie sprawę, że poruszanie się po ustawie budżetowej nie jest łatwe, dlatego też chciałam służyć pomocą. Proszę mi wierzyć, że wszystkie zamieszczone pozycje sumują się na stosowne procenty. U ministra transportu znajduje się pozostała część, zapisana tam, gdzie mowa o wydatkach na transport drogowy. Druga kwestia podniesiona przez posła Stanisława Żmijana wiąże się z pierwszą, którą starałam się dokładnie wyjaśnić, i dotyczy wykorzystania subwencji. Otóż, jeśli subwencję otrzymuje samorząd, to właśnie jednostka samorządu terytorialnego ma prawo wykorzystać tę subwencję zgodnie z decyzją jej organu stanowiącego oraz organu wykonawczego. Jeżeli więc gmina czy powiat, czy też marszałek otrzyma subwencję drogową, to może zużyć te pieniądze na drogi, ale wcale nie musi tego uczynić. Tak stanowi prawo.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#StanisławŻmijan">W pełni zgadzam się z pierwszą częścią wypowiedzi pani minister, ale z drugą już nie. Uważam bowiem, iż rząd jest do realizowania ustaw. Uważam też, że wykorzystywanie przez samorządy środków z subwencji na inne cele jest łamaniem ustawy o finansowaniu dróg publicznych. Tę właśnie sprawę podkreślam, a nie to, czy rząd zapewnia środki. Oczywiście, rząd przewiduje w budżecie odpowiednie środki, ale nie pilnuje, żeby pieniądze trafiły tam, gdzie powinny.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#MieczysławCzerniawski">Panie pośle, ustawa stanowi tak, a nie inaczej. Rząd zaś wywiązuje się ze wszystkiego, co w ustawie zostało zapisane. Zgadzam się natomiast z pańską obserwacją na temat wykorzystywania subwencji na inne cele. Sam znam takie przypadki, że biedne powiaty, szczególnie ziemskie, wykorzystywały pieniądze inwestycyjne na utrzymanie urzędów. Tego jednak ustawa starostom nie zabraniała. Proszę panią minister o udzielenie odpowiedzi na pozostałe pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Poseł Waldemar Borczyk prosił o informację, co stało na przeszkodzie wprowadzeniu opłat za transport, zwłaszcza transport samochodów ciężarowych. Śpieszę więc poinformować, że opłaty tego rodzaju są pobierane, ponieważ istnieje koncesja wykonywania transportu. Nasi transportowcy wpłacają pieniądze i na zasadzie umowy międzynarodowej otrzymują koncesję na przejazdy międzynarodowe po stronie zarówno wschodniej, jak i zachodniej. Pewnego rodzaju opłatą za ich ruch transportowy jest wystawianie przez nas tylko niektórych koncesji bądź też pobieranie niższych opłat za przejazd tamtego transportu ciężarowego i autobusowego. Taki układ wynika z międzynarodowego porozumienia przewoźników, regulującego te kwestie. Nie możemy zatem wprowadzić dodatkowych opłat. Uprzedzając następne pytanie, dodam od razu, że opłaty takie wprowadzają nasi sąsiedzi - Czesi i Słowacy. My również będziemy mogli to zrobić, ale dopiero wówczas, gdy oddany zostanie do użytku odpowiednio duży odcinek autostrady. Dodatkowe opłaty pobierane są bowiem za przemieszczanie się autostradami, a jak wiadomo, u nas autostradą można przemieszczać się jedynie w bardzo ograniczonym zakresie. Opłaty, o których wspomniałam, są niewidoczne w budżecie, ponieważ w lwiej części zbiera je Główna Dyrekcja Dróg Publicznych, dla której pieniądze owe stanowią środek specjalny, wykorzystywany następnie na utrzymanie, oznakowanie i remonty dróg. Pytanie następne zadał poseł Wiesław Jędrusik, a odnosi się ono do niepokoju producentów energii elektrycznej. Rozumiem, naturalnie ich niepokój, gdyż rzeczywiście mogą się znaleźć w opałach, zwłaszcza gdy chodzi o podnoszenie wynagrodzeń. Chciałabym powiedzieć państwu, że sektor energetyki, wytwarzania energii elektrycznej i energii cieplnej to jedyny w gospodarce narodowej sektor, w którym w roku bieżącym mamy do czynienia ze wzrostem wynagrodzeń przekraczającym założenia porozumień Komisji Trójstronnej, i to wzrostem prowadzącym w niektórych przypadkach do pogorszenia sytuacji finansowej przedsiębiorstw. To casus jednej sekcji, bo gdzie indziej przypadki tego rodzaju nie są tak nagminne. Pięcioprocentowa akcyza istotnie zagraża interesom energetyki, przy czym sądzę, że największy niepokój w przedsiębiorstwach powodowany jest przez świadomość, że ograniczona zostanie w ten sposób swoboda ich manewru. A dodać trzeba, że nie są to przedsiębiorstwa nierentowne. Całą technikę naliczania owej akcyzy opracowujemy wspólnie z Urzędem Regulacji Energetyki, tak by skutki podniesienia podatku rozłożyły się tak równomiernie jak to tylko możliwe pomiędzy przedsiębiorstwa i odbiorców finalnych energii elektrycznej i cieplnej. Nie może być bowiem tak, aby energetyka została otoczona pełną ochroną przed efektem wprowadzenia tego podatku, który w takim wypadku musieliby w całości pokrywać wszyscy inni odbiorcy, czyli i wszystkie przedsiębiorstwa, i trakcja PKP, i gospodarstwa domowe. I już ostatnie pytanie, zadane przez posłankę Zytę Gilowską, odnoszące się do art. 20 i 400 milionów złotych przeznaczonych na dopłaty do dodatków mieszkaniowych. Otóż istnieje nowa wersja ustawy regulującej tę sprawę, z 21 czerwca 2001 roku, zawierająca pewne dodatkowe rozwiązania, w tym - po raz pierwszy chyba - takie, które pozwala gminie zweryfikować decyzję dotyczącą przyznania dodatku. Istnieje wszakże i pewien problem.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Rzecz w tym bowiem, iż dodatki mieszkaniowe wypłacane są rodzinom, dla których próg dochodowy jest mniej więcej o 50 procent wyższy niż próg wszystkich innych świadczeń społecznych we wszystkich innych rodzinach. Dlatego też analizując sytuację i dążąc do tego, by skoncentrować środki, które można przyznać poprzez pomoc społeczną, rząd stanął na stanowisku, że w kwestii dodatków mieszkaniowych pożądane jest doprowadzenie do tego, żeby kryterium dochodowe uprawniające do pomocy nie charakteryzowało się tak wielką rozpiętością jak dotąd. Pracujemy nad propozycją odpowiednich zapisów. Sprawa druga dotyczy powierzchni przypadającej na jedną osobę. Czy to nie powinno być rozwiązane nieco inaczej niż dotychczas? Trzecia sprawa natomiast wiąże się z tym, że napływają doniesienia o różnym, niekoniecznie zgodnym z przeznaczeniem, wykorzystywaniu przez osoby uprawnione dodatków mieszkaniowych. Podejmujemy więc próby ściślejszego uregulowania tej kwestii. Ustawa wciąż przewiduje, że wypłacanie dodatków mieszkaniowych jest zadaniem własnym gmin. Gminy zaś bardzo często zwracają się o to, by wyznaczyć ściślejsze kryteria. Ustawa stanowi także, że mogą one korzystać z dofinansowania w wysokości kwot przewidzianych w ustawie budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#MieczysławCzerniawski">Serdecznie dziękuję pani minister za szczegółowe wyjaśnienia. Wyczerpaliśmy dzisiejszy porządek. Państwu posłom, którzy mają indywidualne pytania, proponuję, by skorzystali z obecności pani minister i zadali je już po zakończeniu posiedzenia. I jeszcze informacja. Jeśli jutro nie zostaną zgłoszone żadne poprawki do nowelizacji budżetu na rok 2001, to nie odbędzie się również posiedzenie naszej Komisji. Jeśli zgłoszonych zostanie kilka drobnych poprawek, Marszałek Sejmu może zarządzić druk tych poprawek bez konieczności skonsultowania ich z Komisją, po czym można by przejść do trzeciego czytania i głosowania. Przypominam jednocześnie, że posiedzenie nasze odbędzie się na pewno w piątek, a niewykluczone, że również w sobotę. Dziękuję wszystkim obecnym za udział w obradach. Zamykam posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>