text_structure.xml 53.9 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JózefOleksy">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam przedstawicieli rządu, członków Komisji i pozostałych gości. Witam przewodniczącą Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, panią poseł Katarzynę Piekarską. Porządek dzienny zawiera dwa punkty. Są to projekty złożone przez kluby Prawo i Sprawiedliwość oraz Samoobrona, dotyczące podobnej tematyki. Chodzi o ograniczenie możliwości podejmowania pracy w instytucjach Unii Europejskiej przez osoby zajmujące się obecnie negocjacjami akcesyjnymi oraz inne osoby sprawujące w Polsce władzę. Zakres podmiotowy projektów jest nieco różny. Rząd przedstawił swoje stanowiska do obu druków. Dziś rząd reprezentuje pan minister Krzysztof Pater. Na sali jest tylko jeden przedstawiciel wnioskodawców, pan poseł Michał Kamiński. Nie ma pana posła Andrzeja Leppera, reprezentującego wnioskodawców drugiego projektu. Oddaję głos prezentującemu projekt z druku nr 589 przedstawicielowi klubu Prawo i Sprawiedliwość.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MichałKamiński">W imieniu klubu mam zaszczyt przedstawić państwu nasz projekt ustawy o czasowym zakazie podejmowania pracy w instytucjach Unii Europejskiej przez osoby prowadzące w imieniu rządu negocjacje o członkostwo RP w Unii Europejskiej. Pozwolę sobie na początku wyrazić zdziwienie dość długą procedurą. Projekt został skierowany do laski marszałkowskiej na początku czerwca br. Rozpatrywany jest dopiero w końcu września. Projekt stał się też przedmiotem sporu kompetencyjnego między panem przewodniczącym a marszałkiem Markiem Borowskim. Zachęcając państwa posłów do poparcia naszej inicjatywy podkreślam, że proponowane przepisy o charakterze lex specialis, związane z bardzo specyficznym momentem naszej historii, nie są rozwiązanymi nieznanymi dla prawodawstwa. Kodeks pracy umożliwia np. zapisanie w umowie o pracę zabezpieczenia tzw. klauzuli konkurencyjności, zgodnie z którą pracownik dopuszczony do pewnych tajemnic firmy i wyszkolony przez nią nie może przez określony czas podejmować pracy w przedsiębiorstwach operujących w tej samej branży. Nie można oczywiście stwierdzić pełnej analogii między przytoczonym przykładem a sytuacją państwa wchodzącego do Unii Europejskiej. Jednak, zdaniem wnioskodawców, należy stwierdzić, że skoro pozwalamy na klauzulę konkurencyjności w biznesie, to tym bardziej powinniśmy pozwolić na takie zabezpieczenie interesów państwa w procesie międzynarodowym. Nie jest tajemnicą, że polscy negocjatorzy prowadzą bardzo trudne rokowania. Teraz wkraczamy w ich najtrudniejszą fazę. Faktem jest również, iż interesy Polski są często sprzeczne z interesami krajów Unii Europejskiej. Przypomnę chociażby sprawę dopłat bezpośrednich, która skupia uwagę największej części opinii publicznej i jest faktycznie poważnym problemem do rozwiązania w negocjacjach. Spór w tej kwestii pokazuje, że polscy negocjatorzy stają przed koniecznością przeforsowania stanowiska polskiego, które jest dla Unii nie do przyjęcia, co słyszeliśmy od wielu przedstawicieli Unii i krajów członkowskich. My także nie możemy zaakceptować, jak zapewniają nasi negocjatorzy, stanowiska Komisji Europejskiej. Podczas prac Komisji Europejskiej Sejmu stykamy się często nie tylko z tak generalnymi sprawami, jak dopłaty bezpośrednie, lecz również z wieloma kwestiami szczegółowymi, jak np. ostatnio Fundusz Żeglugi Śródlądowej. Przeprowadziliśmy na ten temat długą dyskusję z udziałem przedstawicieli Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej i Ministerstwa Infrastruktury. W projekcie ustawy resort zaprezentował zapisy, które były, zdaniem UKIE, sprzeczne z przepisami unijnymi. Chodziło o moc statków popychających na rzekach. Kwestia ta nie zogniskuje na sobie uwagi tak szerokiej opinii publicznej, jak dopłaty bezpośrednie, ale w szczegółowych negocjacjach w rozdziale „Polityka transportowa” mógłby zostać zapisany jakiś okres przejściowy. Takich spraw jest bardzo dużo. W negocjacjach podejmowane są także decyzje, za które premier i ministrowie z oczywistych przyczyn nie są w stanie ponosić bieżącej odpowiedzialności. Decyzje zapadają tu na szczeblu sekretarzy i podsekretarzy stanu. Biorąc pod uwagę stawkę, o którą toczy się gra, a są to miliony euro, oraz fakt dysproporcji między zarobkami w polskiej administracji publicznej a pensjami w instytucjach Unii, w oczywisty sposób rodzi się przypuszczenie, że Unia Europejska może w nieformalny sposób stosować wobec polskich urzędników zachęty do „zmiękczania” ich stanowiska oferując im atrakcyjne i ciekawe stanowiska w Brukseli po akcesji Polski. Nie mówimy o korupcji, czy kryminalnych przypadkach. Mówimy o delikatnej materii. Chcemy uniknąć sytuacji, w której polski urzędnik, pozostający często w sporze z urzędnikami unijnymi, jednocześnie aspiruje do funkcji urzędniczej po przeciwnej stronie stołu rokowań. Proponowane przepisy ustawy nie są bardzo restrykcyjne. Obowiązuje jedynie trzyletni okres karencji w zatrudnieniu, a przecież Polska w Unii ma pozostać wiele dziesiątek lat. Zarzut, iż ten zakaz może ograniczyć kariery zawodowe świetnie przygotowanych osób, wydaje się nam chybiony.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#MichałKamiński">To tylko 3 lata, które szybko upłyną. W Polsce staramy się dbać w różnych dziedzinach życia o zachowanie czystości sytuacji, aby nie rodziły się podejrzenia o korupcję, a sytuacje mogą wydawać się dwuznaczne z punktu widzenia interesu strony. Ustawodawca zgodził się na przyjęcie prawa, zgodnie z którym posłowie nie mogą wykonywać określonych zawodów. Fakt wprowadzenia takiej ustawy nie oznaczał, iż podejrzewamy wszystkich posłów o wykorzystywanie swoich funkcji w niewłaściwy sposób. Nie słyszeliśmy wtedy, że świetny fachowiec nie może być jednocześnie posłem i członkiem rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa. Sprawowanie funkcji posła i zawodu urzędnika państwowego w tak ważnym dla kraju momencie w jego dziejach jest nie tylko obowiązkiem, ale też przywilejem. Wiązać się z nim muszą pewne ograniczenia. Przedłożony przez Prawo i Sprawiedliwość projekt zakłada wyraźne rozróżnienie funkcji politycznych i urzędniczych. Nie chcemy urzędnikom prowadzącym negocjacje zakazać pełnienia funkcji politycznych w Unii oraz funkcji z mandatu rządu RP. W takich sytuacjach nie zachodzi, naszym zdaniem, konflikt interesów. Jeżeli Polska zdecyduje się na powołanie jakiegoś urzędnika na stanowisko w Brukseli, wiedzieć będziemy, że element konfliktów interesów nie zachodzi. Nie chcemy też ograniczyć urzędnikom możliwości pełnienia funkcji pochodzących z wyboru. Sprawdzony specjalista może kandydować do Parlamentu Europejskiego. Projekt ustawy trudno nazwać restrykcyjnym. Zmierza wyłącznie do zabezpieczenia interesów Rzeczypospolitej Polskiej już na obecnym etapie. Opór przeciwko tej ustawie musi zostać poprzedzony pytaniem: jeżeli ustawa nie jest sprzeczna z Konstytucją RP, dotyczy bardzo wąskiej grupy osób, to czy któryś z prowadzących dziś negocjacje urzędników chce podjąć prace w organach Unii Europejskiej po 1 stycznia 2004 roku i odrzucając tę ustawę wystąpią państwo w interesie takiego urzędnika? Zapowiadam, że w takim przypadku będziemy wzywać do ogłoszenia planów personalnych zatrudnienia. Chcielibyśmy poznać zamiary urzędników-negocjatorów. Jeżeli ktoś jest przekonany, że Unia Europejska będzie chciała skorzystać z jego doświadczenia, to nie musi dziś prowadzić negocjacji w bardzo trudnych sprawach, w których kompromis musi oznaczać ustępstwa jednej ze stron. Naszym zdaniem dla dobra procesu negocjacyjnego, ta ustawa, zakładająca tylko trzyletni „okres przejściowy”, powinna zostać przyjęta. Nie widzimy powodów, dla których ochrona zapewniona prawnie prywatnemu przedsiębiorstwu, mającemu prawo narzucić pracownikowi tzw. klauzulę konkurencyjności, nie została zapewniona państwu prowadzącemu najważniejsze od dziesiątek lat negocjacje międzynarodowe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JózefOleksy">Czy przedstawiciel rządu chce zabrać głos w sprawie omawianego projektu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#KrzysztofPater">Stanowisko rządu w formie pisemnej zostało państwu przedstawione wcześniej. Rząd nie podziela tezy, która legła u podstaw projektu, a która mówi o możliwym konflikcie interesów urzędników państwowych prowadzących negocjacje z Unią Europejską. Jeśli nawet przyjąć takie założenie, to sposób przeciwdziałania takim zagrożeniom, jaki zaproponowano w projekcie, także musi być negatywnie zaopiniowany przez rząd. Jest niezgodny z Konstytucją RP. Rozwiązanie wydaje się nieuzasadnione merytorycznie. Mimo niezależności funkcjonariuszy Unii Europejskiej, jak wielu innych organizacji międzynarodowych, kwestia faktycznej reprezentacji kraju przez te osoby jest na tyle ważna, iż organizacje te stosują przy zatrudnianiu klucz geograficzny. Mimo wyeliminowania z procedury w Polsce osób najbardziej kompetentnych, Unia nadal oczekiwałaby, że polscy urzędnicy znajdą się w jej strukturach. Ustawa miałaby dotyczyć niewielkiej grupy osób, które w chwili wejścia w życie ustawy uczestniczą w końcowej fazie negocjacji. Nie obejmowałaby osób, które zakończyłyby pracę w administracji przed wejściem w życie ustawy, a które w minionych latach aktywnie uczestniczyły w procesie przedakcesyjnym. Wprowadzenie sankcji wobec takich osób wydaje się mało prawdopodobne. Rząd opiniuje projekt ustawy negatywnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WojciechOlejniczak">Został zgłoszony wniosek formalny o odrzucenie tego projektu w całości. Pozwolę sobie jednak na kilka uwag do jego treści. Pan poseł Michał Kamiński zapomniał właśnie o fakcie, iż osoby prowadzące dotychczas, w minionych latach negocjacje akcesyjne mogłyby pracować w organach Unii od razu. Pana teoria o spisku urzędników działających przeciwko państwu polskiemu wskazuje, że bardziej opłaca się zainteresowanym pracą w organizacjach Unii zrezygnować na dzień przed wejściem ustawy w życie z pracy w zespole negocjacyjnym. Wówczas tylko rok pozostałby im do akcesji i tylko tyle byliby bez pracy. Zgodnie z propozycją wnioskodawców nie mieliby tej pracy przez 3 lata. Być może dla pana posła 3 lata to niedługi okres. Jednak dla urzędnika posiadającego liczną rodzinę na pewno byłby to kłopot. Nie jest sprawiedliwe, że politycy mają inne prawa i mogą ubiegać się o stanowiska w Unii, zaś urzędnicy, którzy pracują w imieniu tych polityków, mają zamknięte drzwi do podjęcia pracy w organach Unii. To niesprawiedliwe rozwiązanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MichałKamiński">Odniosę się później do wszystkich głosów w dyskusji. Mam jednak teraz pytanie do pana ministra. Pan minister stwierdził, że nie ma konfliktu interesów między Polską a Unią Europejską. Gdyby tak było, nie byłyby potrzebne negocjacje. Przyjęlibyśmy wszystkie propozycje Unii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#KrzysztofPater">Mówiłem o dostrzeganym przez projektodawców konflikcie interesów osób, których dotyczy projektowana ustawa. Nie wspomniałem o braku konfliktu interesów Polski i Unii Europejskiej. Objęte ustawą osoby reprezentują Polskę, a swojego postępowania w negocjacjach nie analizują pod kątem przyszłej pracy w strukturach Unii. Stosuje się tam wielostopniową procedurę konkursową, a stronę unijną reprezentują nie te same osoby, które zasiadają dziś przy stole negocjacyjnym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WojciechMojzesowicz">Pan poseł Wojciech Olejniczak stwierdził, że urzędnik będzie bez pracy przez 3 lata. W każdym środowisku będziemy obserwować skutki okresu przejściowego, będziemy ponosić ciężar dostosowań. Rolnicy będą przez 10 lat dochodzić do poziomu unijnego. Dodam jedynie, że we wczorajszej rozmowie z Duńczykami usłyszałem, że z zaskoczeniem przyjmują oni fakt, iż nasi negocjatorzy tak szybko odpuszczają sprawę kwot produkcyjnych. Mówią, że takie propozycje Unii są nie do przyjęcia. Popieram ten projekt ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#RomanJagieliński">W projekcie zapisano jedynie, że zakaz pracy dotyczy osób zajmujących się dziś negocjacjami z Unią. Jednak, jeśli państwa obawy dotyczą nierówności sytuacji polityków i urzędników, można to zmienić podczas dalszych prac nad projektem. Uważam, że urzędnikom, którzy wynegocjują dobre stanowisko dla Polski, należy dać pracę w kraju. Nie stanie się im krzywda. Nie zostaną bez pracy, skoro są dobrymi urzędnikami. Należy uhonorować ich wysiłki, dać im wysoką pensję i premię. Z ich pracy polscy obywatele będą mieć pożytek. Nie możemy zajrzeć ludziom do serc i umysłów, aby wiedzieć, co planują i jakimi celami się kierują. Dobrzy specjaliści przysparzają czasami pracy organom sprawiedliwości. Nie jestem też przekonany, czy wszyscy przedstawiciele Polski działali na korzyść swojego kraju w organach międzynarodowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#StanisławKalemba">Opowiadam się za przekazaniem tych projektów do dalszych prac. W moim przekonaniu negocjacje i proces informowania o nich społeczeństwa prowadzone są w agenturalny sposób. Proszę zapoznać się z wynikami badań opinii publicznej. Projekty przewidują pewne ograniczenia na 3 lub 5 lat. Faktem jest, iż Polska zbytnio ustępuje pola w czasie negocjacji. Prezentuje elastyczne podejście, które trudno nazwać twardą reprezentacją interesów naszego kraju. Opowiadam więc za kontynuowaniem prac nas propozycjami zapisanymi w obu projektach. Nie przemawiają do mnie argumenty, iż zabraknie wykwalifikowanych pracowników polskich w strukturach Unii Europejskiej. Na każdym uniwersytecie pracuje wielu zdolnych doktorów. Argument podany przez pana posła Wojciecha Olejniczaka potwierdza raczej konieczność dalszych prac nad projektami. Jeżeli prowadzący negocjacje nie widzi innej możliwości zatrudnienia, jak tylko w strukturach unijnych, to znaczy, że obawia się o brak pracy w Polsce? Alternatywą jest praca w Unii lub bezrobocie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanuszLewandowski">Jeden z projektów firmuje klub Prawo i Sprawiedliwość, a więc osoby zainteresowane, jak sądzę, członkostwem Polski w Unii Europejskiej, dobrym skutkiem negocjacji i kompetentną reprezentacją Polski w Brukseli. W intencji projekt ma uśmierzać niepokoje co do intencji i zachowań naszych negocjatorów. Jestem przekonany, że wbrew takiej intencji wnioskodawcy osiągają przeciwny skutek. Dopisują kolejne podejrzenia i zarzuty wobec negocjatorów. Nie stawia się otwarcie zarzutów o splot interesów osobistych z jakością prowadzonych rokowań, jednak trzeba takie podejrzenia przywołać w uzasadnieniu projektu, co uczynił pan poseł Michał Kamiński. W pewnym momencie powiedział językiem premiera Grzegorza Kołodki, iż jeśli ktoś jest przeciwko tej ustawie, świadczy to o niecnych intencjach. Projekt nieskutecznie uśmierza niepokoje, które wywołano samą treścią projektu. W nerwowym finiszu negocjacji, zamiast oczyszczać atmosferę wokół nich, zagęszcza się atmosferę. Występuje potężny rozdźwięk pomiędzy intencjami a skutkiem publicznym takiej ustawy. Należy to dostrzegać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JerzyCzepułkowski">Zgadzam się z moim przedmówcą. Efekt ustawy mógłby być zupełnie odmienny od zamierzeń wnioskodawców. Pan poseł Michał Kamiński powiedział, że ustawa nie dotyczy potencjalnych przyszłych członków Parlamentu Europejskiego. Otóż dotyczy. W art. 4 projektu znajduje się wyraźny zapis dotyczący funkcji z wyboru, zakazujący pełnienia takich funkcji przez osoby zajmujące się teraz negocjacjami. Potwierdza to opinia rządu o projekcie. To zbyt daleko idące ograniczenie swobód obywatelskich. W opinii rządowej czytamy, że oba projekty łamią art. 60 i 65 Konstytucji RP. Nie chcąc drugi raz zabierać głos podczas dyskusji nad projektem z druku nr 590 dodam jeszcze, że dopisywanie do listy osób, którym zakazuje się aktywności w instytucjach unijnych prezydentowi, prezesowi Rady Ministrów itp. jest zwykłą nieprzyzwoitością. Mąż stanu, osoba znana w środowisku międzynarodowym, skutecznie reprezentująca interesy naszego kraju jest podejrzewana o działanie na szkodę państwa polskiego. Uważam, że w polityce międzynarodowej dosyć jest amatorszczyzny. Jestem żywo zainteresowany, aby w instytucjach unijnych reprezentowali mnie i naród ludzie o najwyższych kwalifikacjach, znani w środowisku międzynarodowym, którzy cieszą się szacunkiem w gronie państw członkowskich. Unia nie będzie „drugą stroną”, jak ją określił pan poseł Michał Kamiński, lecz wspólnym organizmem, którego część stanowić będzie Polska. Amatorzy rządzili już krajem w poprzedniej kadencji. Uważali, iż wszystko im się uda, ponieważ są dobrze wykształceni i mają doktoraty. Okazało się, że oprócz doktoratu trzeba mieć jeszcze coś, co nazywa się doświadczeniem, politycznymi kwalifikacjami. Popieram wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#RobertSmoleń">W nieodległej historii mieliśmy do czynienia z podobnym do negocjacji z Unią Europejską przypadkiem. Prowadziliśmy rokowania o członkostwo z NATO. Z technicznego punktu widzenia były one bardzo podobne do siebie. Mam nadzieję, że wnioskodawcy przeanalizowali losy negocjatorów z NATO. Ilu z nich znalazło zatrudnienie w kwaterze głównej Paktu? Jeśli państwo tego nie uczynili, przypomnę, że żaden negocjator nie pracuje w instytucjach NATO. Jeden z nich jest dziś wiceministrem obrony narodowej, drugi - szefem Sztabu Generalnego WP, trzeci - posłem na Sejm. Praktyka wskazuje, że państwo polskie potrafi korzystać z umiejętności i doświadczenia osób prowadzących negocjacje z organizacjami międzynarodowymi. Można przyjąć, że podobne zjawisko nastąpi w przypadku rokowań akcesyjnych z Unią Europejską. Analizując sposób prowadzenia negocjacji, wnioskodawcy zauważą zapewne, że toczą się one na podstawie stanowiska negocjacyjnego, które nie jest wymysłem negocjatorów. Nie mają oni możliwości wykraczania poza ustalone przez rząd postanowienia. Zbytnim uproszczeniem jest więc twierdzenie, że negocjatorzy mogą tak modyfikować polskie stanowisko, aby działać na niekorzyść Polski, zaś zyskiwać szanse na zatrudnienie w instytucjach Unii. Wydaje się, że oba projekty są dalekie od rzeczywistości. Trudno stwierdzić, że intencją jest zagwarantowanie ochrony interesu kraju. Wydaje się raczej, iż projekty zmierzają do osłabienia zaufania do naszych negocjatorów w kraju i w Unii Europejskiej. Na pewno fakt złożenia takich projektów został zauważony przez negocjatorów unijnych. Z pewnością dalsze procedowanie nad projektami prowadzić będzie do osłabienia pozycji naszych negocjatorów. Efekt byłby więc dokładnie odwrotny, niż go przedstawił pan poseł Michał Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#BogdanDerwich">Z treści projektu i uzasadnienia pana posła Michała Kamińskiego wynika, iż negocjacje z Unią są dla Polski nieszczęściem i zostały podjęte wbrew znacznej części społeczeństwa. Takie pojmowanie sprawy jest chore. Zdecydowana większość Polaków chce przystąpienia do Unii Europejskiej, a ludzie, którzy negocjują dla nas najlepsze z możliwych warunki akcesji mają być za karę traktowani gorzej, jako podejrzani o handel Polską. Jeżeli tak mamy traktować ludzi, których upoważniamy do prowadzenia procesu akcesji, sytuacja jest nie do przyjęcia. Przychylam się do wniosku o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#AntoniMacierewicz">Które artykuły Konstytucji RP zostałyby naruszone przez omawiane projekty ustaw? Pan minister powiedział ogólnie, że łamana jest konstytucja, ale proszę o konkretne wskazania jej zapisów. Debata pokazuje, iż w zasadny sposób obywatele polscy będą musieli patrzeć na stanowisko rządu jako mające na celu nieprzyzwoitą ochronę własnych interesów ludzi zaangażowanych w te negocjacje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MarekKotlinowski">Uważam, przeciwnie niż pan poseł Robert Smoleń, że ustawy te wzmocnią pozycję naszych negocjatorów. Będą wiedzieć, że muszą wykonać jak najlepiej zadanie wynegocjowania dla Polski dobrych warunków negocjacyjnych. Każde inne myślenie dezawuuje zamiary negocjacyjne i troskę o zapewnienie w rokowaniach jak najlepszego wyniku. Czy państwo posłowie powierzyliby sprawę adwokatowi, radcy prawnemu, wiedząc że po zakończeniu sprawy może pracować u waszego przeciwnika? W ciągu najbliższych 6 tygodni powinniśmy zakończyć negocjacje w najtrudniejszych rozdziałach. Musimy uzyskać jak najlepsze warunki dla Polski, a ustawy zapewniają, że warunki te mogą być istotnie najlepsze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#CezaryStryjak">Według mojej oceny, projektodawcom chodzi o przestraszenie urzędników zaangażowanych w negocjacjach. Projekt jest po prostu złośliwy. Koledzy z Prawa i Sprawiedliwości trzęsą się chyba ze złości, że finał negocjacji nastąpi niedługo i wnoszą taki projekt ustawy. Obawiam się, że w toku prac nad projektem, jeśli nie zostałby odrzucony w pierwszym czytaniu, można by wymyślić kolejne restrykcje, np. obowiązkową wymianę wszystkich urzędników, którzy teraz negocjują warunki członkostwa. Chyba nie chodzi nam o to, aby rokowania prowadziły coraz to nowe osoby. Obawiam się, że projektodawcy chętnie zapisaliby w ustawie, że główny negocjator nie może zostać potem nawet kierowcą. To czysto polityczny projekt. Mizeria uzasadnienia do projektu przypomina mi uzasadnienie wniosku o odwołanie ministra Marka Pola.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#BogdanPęk">Nie mają racji wszyscy ci, którzy twierdzą, że atmosfera negocjacji zostałaby pogorszona taką ustawą. W 1994 roku byłem pierwszy raz w Brukseli z oficjalną wizytą sejmową. Spotkaliśmy się z ważnymi urzędnikami polskimi, którzy tam wówczas pracowali. Wieczorem, po spotkaniach służbowych, powiedzieli, że tu nie ma negocjacji, albo przyjmujemy propozycję Unii, albo nie wchodzimy do Wspólnoty. Tak rozumował wtedy pewien urzędnik. Sądzę, że zasadniczo jego myślenie nie zmieniło się do dziś. W procesie prywatyzacji byli tacy, którzy prowadzili najważniejsze projekty, ocenione potem najgorzej z punktu widzenia polskich interesów i przynoszące największe straty. Znaleźli się oni na wysokich stanowiskach w instytucjach finansowych konkurencyjnych wobec Polski. Przykładem może być były prezes NBP, który został wiceprezesem dużej międzynarodowej instytucji finansowej. Takich przypadków jest znacznie więcej. Nie sądzę, aby mechanizm rozumowania niektórych negocjatorów był inny, ale sprawa dotyczy losu czterdziestomilionowego państwa w dającej się przewidzieć przyszłości. Pan poseł Janusz Lewandowski mówi o oczyszczaniu atmosfery wokół negocjacji. My także mamy nadzieję, że nasi dzielni negocjatorzy pozyskają dla Polski wszystko, co możliwe i z zapałem będą reprezentować nasz kraj, nie zastanawiając się, co będzie z nimi po negocjacjach. Negocjacje nie są nieszczęściem, lecz wyniki negocjacji. Dzisiaj widać czarno na białym, choć prowadzi się wielką kampanię zakłamania, że w newralgicznych obszarach przegraliśmy negocjacje, nie uzyskując tego, co mają obecni członkowie Unii Europejskiej. Odbywać się to będzie w oczywistą stratą dla dużych grup społeczeństwa polskiego, naszej gospodarki itp. Ostatnio zdarzyło się np., że przy „hutniczym” stole negocjacyjnym przewodnicząca zaproponowała polskiej delegacji, aby rozmawiać dalej bez ekspertów, ponieważ nie ma już czasu na wypowiedzi specjalistów. Rząd ustąpił nagle w obszarze rybołówstwa w sprawie połowów ryb. Polskie jednostki mogą łowić tylko w strefie wschodniej, która jest niemalże wyłowiona, a nie mogą w strefie zachodniej. Wcześniej zaś otworzyliśmy dostęp do naszych wód. Nie słychać też nic o powtórnym otworzeniu rozdziału - Podatki w zakresie podatku VAT dla budownictwa. Widać, że nie chodzi o dobre intencje. Jestem przekonany, że gdyby taka ustawa weszła w życie, niektórzy negocjatorzy staranniej podchodziliby do swojej pracy. Kiedyś wszystkie te działania mogą zostać dokładnie zbadane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JózefOleksy">Zarządzam przerwę. Spotkamy się za 15 minut.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#JózefOleksy">Wznawiam obrady. Kontynuujemy dyskusję nad projektem ustawy o czasowym zakazie podejmowania pracy w instytucjach Unii Europejskiej przez osoby prowadzące w imieniu rządu negocjacje o członkostwo RP w Unii Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AndrzejNamysło">Uzasadnienie posła sprawozdawcy i przebieg dyskusji utwierdzają mnie w przekonaniu, że naprawdę intencją wnioskodawcy było przekazanie opinii publicznej sygnału, że w procesie negocjacji występują pewne nieprawidłowości, rokowania nie są prowadzone zgodnie z interesem Polski. Fakty temu przeczą. Z grupy państw ubiegających się o członkostwo Polska uzyskała na razie najlepsze warunki w wielu obszarach. Niektórzy inni kandydaci, którzy zamknęli te obszary wcześniej, teraz żałują, uważając, że powinni, jak Polska, zająć bardziej twarde stanowisko. Jest to jednak temat na inną debatę. Wróćmy do projektów ustaw. Nieprawdziwa jest teza niektórych przedmówców, że intencje projektodawców były czyste i właściwe. Ustawa ma wybitnie restrykcyjny charakter i co do tego nie mamy wątpliwości. Opiera się na niewłaściwej tezie, że negocjatorzy działają we własnym interesie, zaprzepaszczając interes Rzeczypospolitej Polskiej. Nie ma na to żadnego dowodu. Wydaje mi się, że ustawa ma być „batem” na negocjatorów. Niektórzy posłowie twierdzą, że negocjacje są agenturalne, że negocjatorzy zajmują zbyt miękkie stanowisko itp. Pan poseł Bogdan Pęk skwitował temat najlepiej, mówiąc że w ustawie nie chodzi o dobre intencje, lecz o to, aby naszych negocjatorów pogonić, przećwiczyć i pokazać im ich miejsce. Gdyby pan poseł śledził efekty pracy polskich negocjatorów, porównując je z efektami innych kandydatów, miałby pan więcej szacunku dla ludzi, którzy robią wszystko, aby nasze interesy były zapewnione. Opowiadam się za odrzuceniem projektu ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#MarcinLibicki">W interesie wszystkich leży przyjęcie Polski do Unii Europejskiej na jak najlepszych warunkach, a suwerenność Polski została zachowana. Z pewnym zdziwieniem obserwuję, iż entuzjastyczni zwolennicy akcesji nie uważają za stosowne popierać kolejno tych inicjatyw, które podkreślają dbałość o interes Polski. Podczas dyskusji nad projektem uchwały Komisji protestującej przeciwko uzurpatorskiej uchwale Parlamentu Europejskiego w bardzo istotnych dla znacznej części polskiej opinii publicznej sprawach strona rządowa, SLD i inni euroentuzjaści uznali za stosowne zrobić wszystko, aby do uchwalenia tego aktu nie doszło. Na wspólnym posiedzeniu Komisji Europejskiej oraz Komisji Kultury i Środków Przekazu omawiany był projekt uchwały, dotyczącej suwerenności Polski w dziedzinie kultury i moralności, euroentuzjaści głosowali przeciwko niej. Dlaczego ci, którzy chcą zabezpieczenia interesów Polski, chcą, aby opinia publiczna była zapewniona o dobrych intencjach negocjatorów, robią wszystko, żeby zniszczyć obraz dbałości o polskie interesy? Debatujemy nad zapisami, które uwiarygodniłyby polskich negocjatorów w oczach polskiej opinii publicznej. Przyjęcie zapisów uwiarygodniłoby ich także w oczach strony unijnej. W politycznym interesie wszystkich zwolenników integracji leży zapewnienie dużej wiarygodności tych, którzy negocjują warunki wejścia Polski do Unii Europejskiej. Swego czasu pojęcie o stawianych urzędnikom wymaganiach i przedstawicielom czyichś interesów było znacznie lepsze. Pan poseł Marek Kotlinowski zapytał, czy ktoś z nas powierzyłby swoje interesy adwokatowi, który może pracować dla przeciwnej strony. Przed wojną adwokat i sędzia nie usiedliby przy jednym stoliku w kawiarni, aby nie stwarzać wrażenia towarzyskiej komitywy. Dobrze byłoby o tym dzisiaj pamiętać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JózefOleksy">Przysłuchując się uważnie tej dyskusji, odniosłem wrażenie, że zagubiliśmy się w kryteriach. Z jednej strony mamy szlachetną intencję zabezpieczenia interesów narodowych przed czymś, co jest wyobrażeniem tego zagrożenia. Obszar podejrzliwości w całym procesie akcesyjnym jest mniej więcej trwały. Rodzą się jedynie nowe objawy tej podejrzliwości. Oczywiste jest, iż w takich okolicznościach należy analizować każdy krok, aby obszar podejrzliwości zmniejszać, a nie powiększać. W moim przekonaniu taka podejrzliwość jest bardzo destrukcyjna. W zapisach obu projektów powiedziano między wierszami, że możemy spotkać się ze zdradą, z zagrożeniem zdradą. Nie wiem, czy w tak ważnych historycznie sprawach można ulegać tego rodzaju optyce. Nigdy nie uda się stworzyć rejestru zakazów, które zabezpieczałyby przed czymś, co nie jest uchwytne, wiąże się z postawami, emocjami, profesjonalizmem, nieformalną lub formalną sferą rozmów itp. Projekty są próbą zabezpieczenia się, lecz próbą szalenie daleką od efektywności. Ma to być demonstracja pewnych ocen. Jednak uchwalać ustawę dla wyrażenia podejrzeń i obaw, która jeszcze w nieprecyzyjny sposób zapisuje zakazy? W uzasadnieniu czytam, że w Polsce nie brakuje doktorów praw, których można wysyłać do Brukseli. Jestem wstrząśnięty taką sugestią, a znam struktury Wspólnoty. Zatrudnia się w nich 20 tysięcy osób, to machina. Aby wygrywać polskie interesy po akcesji, aby budować pozycję kraju w Unii, trzeba legitymować się profesjonalizmem, doświadczeniem, wnikliwością, żmudnie poruszać się po procedurach. Jeżeli ktoś proponuje, żeby w imię podejrzliwości odsunąć ważną grupę ludzi, którzy latami uczyli się funkcjonować w Unii, poznawali zasady nią rządzące, to doprawdy jest działanie na szkodę Polski. Mówi się, że przez 3 lata zupełnie niezorientowani ludzie mają pracować w strukturach unijnych w imieniu Polski, ponieważ są zapewne „czyści”. Wszyscy wiemy, że pojęcie czystości reguł jest względne. Gdybym miał przekonać się do takiej ustawy, musiałaby ona być niezwykle zniuansowana, dokładnie określająca obszary przedmiotowe i podmiotowe. Ujęcie w niej wszystkich, począwszy od Prezydenta RP, oznacza polityczną deklarację podejrzliwości, próbę zapobiegania w nieskuteczny sposób czemuś nieokreślonemu. Stworzymy wrażenie, że sprawami europejskimi parają się ludzie, którzy są nieżyczliwi Polsce, którzy dla własnego interesu mogą wejść w układy i uzależnienia godzące w nasze interesy. Gdybym miał uznać, iż takie podejrzenie jest uzasadnione, pierwszy podpisałbym się pod projektem. Jednak wtedy nie byłaby potrzebna taka ustawa, lecz inna decyzja prawna. Jeśli podejrzenia są choć trochę uprawnione, trzeba dociekać przyczyn. Podkreślam, że dobre intencje pomieszały się tu z trudnością sformalizowania zamiarów. Nie jestem przychylny tym projektom. Poza chwilowym, propagandowym wydźwiękiem nie przyniosą one nic, poza rodzeniem wzajemnej podejrzliwości. Nie tą drogą egzekwuje się prawość postępowania przedstawicieli Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MichałKamiński">Przez szacunek dla pana przewodniczącego odniosę się najpierw do pana wypowiedzi. Na tle wielu innych cechowała się umiarem, ponieważ nie przypisywano nam dziwnych intencji. Zanim przejdę do konkretnych uwag, jedno ogólne spostrzeżenie. Przeczą sobie państwo mówiąc z jednej strony, że intencje naszych negocjatorów są właściwe, a z drugiej strony - że nasze intencje są na pewno złe. Pan przewodniczący powiedział, że projekt ustawy jest wynikiem podejrzliwości wobec całego procesu integracji europejskiej. Prawo i Sprawiedliwość w uzasadnieniu starało się uniknąć wrażenia, iż projekt odwołuje się do często nieuzasadnionych lęków co do Unii Europejskiej. Gdyby tak było, nie byłby to taki projekt ustawy. Lęki przed integracją dotyczą w znacznym stopniu sfery kulturowej, utraty suwerenności Polski. Dyskusja na temat takich obaw toczy się w całej Europie, także w krajach członkowskich. Nie podzielam tych lęków, ale je dostrzegam. Sądzę, że nie unikniemy takiej dyskusji w naszym kraju. Projekt ustawy bazuje na konkretnym przekonaniu, które nie zostało zanegowane przez oponentów ustawy - nie mamy obaw przed abstrakcyjną Unią Europejską i kontrolą Brukseli, lecz wyrażamy konkretne przeświadczenie, iż w procesie negocjacji interes Polski nie jest zgodny z interesem Wspólnoty. To oczywiste sformułowanie. Rząd polski stawia pewne warunki, Komisja Europejska proponuje inne stanowisko, a więc interesy są sprzeczne. Z faktu istnienia tej sprzeczności interesów PiS nie wysuwa wniosków antyeuropejskich. Naszym zdaniem jest to wpisane w logikę procesu negocjacji. Podobnie jak konieczność kompromisu i pewnych ustępstw. Jednak praktyka unijna wskazuje, iż Unia jest miejscem pełnym sprzeczności interesów, w którym funkcjonują podmiotowe państwa narodowe. W przekonaniu wnioskodawców ustawa odnosić się będzie do tego wąskiego odcinka: urzędnik reprezentujący interes Polski przy stole negocjacyjnym, dyskutujący ze stroną unijną o najważniejszych kwestiach dla Polski, broniący twardo naszych interesów zostaje postawiony w trudnej, psychologicznej sytuacji. Musi on reprezentować poglądy lewicowego rządu, często sprzeczne z interesem Unii Europejskiej. W naszym przekonaniu rodzi to konflikt interesów. Należy tę sytuację wyklarować. Przepisy dotyczące konkurencyjności nie są niczym nowym. PiS nie wymyślił tego kierowany europejskim lękiem, jak twierdzili niektórzy. Nie wymyśliliśmy zakazu pracy. Zanim zostałem posłem, byłem korespondentem radiowym. Podpisałem kontrakt, w którym wyraźnie zapisano, że po zakończeniu pracy w tej rozgłośni, przez rok nie wolno mi podjąć pracy w innym radiu. Czy obraziłem się, że ktoś podejrzewa mnie o chęć sprzedawania tajemnic mojej firmy? Nie. Takie przepisy przewiduje Kodeks pracy. Czy wszyscy uznajemy siebie, posłów za potencjalnych złodziei, dlatego musimy ujawniać nasze deklaracje majątkowe? Nie używano takiego argumentu podczas dyskusji o tym restrykcyjnym przepisie. Posuwając się do absurdu - jeśli ktoś wsiadając do samochodu zapina pas bezpieczeństwa, nie oznacza że chce mieć wypadek. Zakłada jedynie, iż taka sytuacja może się zdarzyć.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#MichałKamiński">W naszym projekcie ustawy zakładamy, że może się zdarzyć, iż polski urzędnik, dziś reprezentujący interesy naszego kraju, będzie chciał pracować w Unii zaraz po akcesji. W projekcie Prawa i Sprawiedliwości nie ma ograniczeń wobec prezydenta czy premiera. Uważamy, że za polityczne decyzje, z którymi nie zawsze musimy się zgadzać, przed narodem ponosi odpowiedzialność rząd. Jeżeli naród udzieli za to rządowi wotum zaufania, to nie będzie problemu. Wiemy zaś doskonale, że proces negocjacji z Unią nie dotyczy tylko spraw generalnych, jak dopłaty do rolnictwa. Problem pojawia się z chwili prowadzenia szczegółowych, resortowych negocjacji, o których członkowie rządu mówią publicznie, że implementacja prawa europejskiego będzie dla polskiej gospodarki fatalna. Widać więc, że jakiś urzędnik nie poruszył danej sprawy w negocjacjach, nie wniósł o okres przejściowy, nie starał się rozwiązać problemu. Nie mam o to pretensji do premiera lub prezydenta. Byłby to absurd. Chodzi o szczegółowe decyzje podejmowane przez urzędników niższej rangi. Urzędnicy, w przeciwieństwie do prezydenta i premiera, nie ponoszą za swoje decyzje politycznej odpowiedzialności. Tu rodzi się problem, który wnioskodawcy mieli na myśli. Pan poseł Janusz Lewandowski powiedział, że projekt wzmaga tylko istniejące podejrzenia. Pytam więc, dlaczego nie wprowadzić takiego zakazu dla 30–40 osób, aby takich podejrzeń uniknąć? Odpowiadając na argumenty tych państwa posłów, którzy twierdzili, iż w naszym interesie leży, aby w Brukseli reprezentowali nas najlepsi ludzie, podkreślam, że nie można zakładać, iż w Polsce jest tylko 40 osób, które mogą pracować w instytucjach unijnych. Zakaz obejmuje tylko 3 lata. Kolejne miesiące pracy w parlamencie uczą mnie pokory wobec własnego narodu i nie mogę przyjąć, że w Polsce jest tylko 40 osób, które mogą podjąć pracę, reprezentując nasz kraj w Unii. Negocjatorzy polscy są pozytywnie nastawieni do Unii. Dla nich proces ten jest historycznym momentem w dziejach Polski. Przyznam, że przyjmując taką optykę praca na stanowisku negocjatora jest zaszczytem. Pan poseł Robert Smoleń mówił, że istnieje analogia między Unią Europejską i NATO. Nie istnieje, chociażby z powodu podanego przez pana przewodniczącego. Tu zatrudnia się ok. 20 tysięcy urzędników, czego nie można porównać z organami NATO. Pakt jest wyłącznie sojuszem obronnym, a Unia Europejska jest nową organizacją państw, która obejmuje wszystkie aspekty życia swoich obywateli. Jeden z panów posłów mówił słusznie, że nie możemy przyjmować cały czas perspektywy wrogości. Po akcesji będziemy częścią tej Unii. Jednak teraz toczą się negocjacje i nie jesteśmy jeszcze członkiem Wspólnoty. W rokowaniach stają naprzeciw siebie po dwóch stronach przedstawiciele Unii i Polski. Na razie organy Unii nie są naszymi organami. Teraz nie kreujemy jeszcze polityki Unii Europejskiej. Pan poseł Wojciech Olejniczak zarzucił nam niezrozumienie sytuacji urzędników, którzy przez 3 lata mieliby zostać bez pracy. Za 2 lata rządzić zapewne będzie jeszcze ta koalicja. Czy po akcesji zorientujecie się, że ci urzędnicy wykonali fatalnie swoją pracę i wyrzucicie ich z pracy? Czy będą mieli szansę tylko na posadę w Unii? A może zakłada pan, że kryzys finansowy osiągnie w Polsce takie rozmiary, że dotknie to także urzędników, którzy prowadzili negocjacje? Chyba prezentuję większą wiarę w SLD niż pan poseł, ponieważ myślę, że bezrobocie nie grozi takim pracownikom państwowym. Urzędnikom zaangażowanym w negocjacje przez 3 lata „grozić” będzie tylko karencja, podczas której będą pracować w kraju.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#MichałKamiński">Nie jest niekonstytucyjny zakaz zatrudnienia w określonym czasie, chociażby klauzula konkurencyjności w biznesie. Pan minister stwierdził, że istnieje konflikt interesów między Unią a Polską, lecz panu chodziło o konflikt interesów urzędnika. W procesie negocjacji urzędnicy ci nie starają się chyba zachowywać jak osoby neutralne, jako sędziowie. Z naszych podatków pobierają pensje, aby reprezentować nasze interesy w taki sposób, jak formułuje je wybrany w demokratycznych wyborach rząd. Szanując obawy państwa posłów, iż projekt ustawy może wzniecać lęki antyeuropejskie, choć my sądzimy, iż właśnie na nie odpowiada, nie zgadzając się z posłami, którzy posądzali nas o złe intencje, proszę Komisję o pozytywne zaopiniowanie projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JózefOleksy">Zwracam uwagę pana posła, że negocjatorzy otrzymują bardzo precyzyjne instrukcje, zatwierdzane przez Radę Ministrów. To bardzo ważne. Nie mogą pójść swobodnie na ustępstwa w negocjacjach. Szczegółowo określa się, co można w rokowaniach zaakceptować, a czego nie można. Za negocjacje odpowiada Rada Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MichałKamiński">Skąd wziął się więc problem, który omawiała nasza Komisja. Resort zajmujący się łącznością stwierdził, że prawo europejskie skutecznie zlikwiduje barki rzeczne? W procesie negocjacji ta sprawa nie została dopilnowana. Nie mamy pretensji do rządu, że nie wiedział wszystkiego o „pchaczach” rzecznych, lecz na szczeblu resortowym ktoś przedstawił takie stanowisko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JózefOleksy">Problem nie dotyczy więc „sprzedawczykowatej” natury kogokolwiek, lecz rozliczenia rządu z wynegocjowanych ustaleń i ich konsekwencji. Podczas spotkań Konwentu UE szeroko dyskutujemy, jak sprawować kontrolę nad działalnością europejską rządów. Nie znaleźliśmy jeszcze recepty. Tu nie chodzi o brak zasad i morale urzędników, lecz o precyzję pilnowania interesów w szczegółowych aspektach. Tak samo jest w negocjacjach. Gdyby zadali państwo pytanie, czy Komisja Europejska Sejmu spełnia funkcję kontrolną wobec procesu negocjacji, to odpowiedź mogłaby być negatywna. Panu posłowi Antoniemu Macierewiczowi odpowiadam, że konkretne artykuły Konstytucji RP zostały podane w materiale rządowym. Przystępujemy do głosowania nad wnioskiem grupy posłów o odrzucenie w całości projektu ustawy o czasowym zakazie podejmowania pracy w instytucjach Unii Europejskiej przez osoby prowadzące w imieniu rządu negocjacje o członkostwo RP w Unii Europejskiej. Kto z państwa posłów opowiada się za przyjęciem tego wniosku? Stwierdzam, że w głosowaniu wniosek został przyjęty większością 27 głosów, przy 18 głosach sprzeciwu, 1 poseł wstrzymał się od głosu. Proponuję, aby sprawozdawcą został pan poseł Jerzy Czepułkowski. Widzę sprzeciw, więc poddaję propozycję pod głosowanie. Kto z państwa posłów opowiada się za powierzeniem panu posłowi Jerzemu Czepułkowskiemu funkcji sprawozdawcy sejmowego w tej sprawie? Stwierdzam, że w głosowaniu kandydatura uzyskała poparcie 24 posłów, przy sprzeciwie 11 posłów, 2 posłów wstrzymało się od głosu. Przechodzimy do omówienia projektu ustawy o ograniczeniu działalności zarobkowej w instytucjach Unii Europejskiej przez niektóre osoby pełniące funkcje publiczne w strukturach państwa. Pan poseł Andrzej Lepper przesłał pismo, w którym ceduje sprawozdawanie projektu na pana posła Wacława Klukowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WacławKlukowski">Decyzję podjął klub, a podpisał ją tylko pan przewodniczący. Projekt ustawy powinien zostać przyjęty w związku z przyspieszeniem końcowej części procesu negocjacyjnego bez należytego zabezpieczenia interesów polskiego społeczeństwa w traktacie akcesyjnym. Widać to już po zamkniętych rozdziałach negocjacyjnych. Liczne głosy, iż nie ma alternatywy dla integracji Polski z Unią Europejską powodują, że Unia i jej przedstawiciele stoją na uprzywilejowanej pozycji w trakcie rokowań. Świadczą o tym wypowiedzi komisarza Franza Fischlera czy Güntera Verheugena oraz innych prominentnych polityków unijnych. W mediach nasila się kampania propagandy i mamienie korzyściami, których nie widać w zamkniętych 26 rozdziałach. Całkowita klęska Polski w sprawach podatkowych i swobodnego przepływu kapitału oraz arogancja komisarza Unii Europejskiej do spraw rozszerzenia w stosunku do polityków kwestionujących propozycje w sprawie dopłat bezpośrednich dla rolnictwa, a także brak zdecydowanej reakcji Ministerstwa Spraw Zagranicznych na obraźliwe zachowanie komisarza, uwłaczające polskiej racji stanu powodują, iż w społeczeństwie podnoszą się coraz częściej głosy o bezprzykładnym podporządkowaniu się Polski żądaniom Unii Europejskiej. Coraz większa część społeczeństwa zadaje sobie pytanie o celowość takich działań. Powyższe fakty w połączeniu z ogłoszeniem przez Unię Europejską możliwości zatrudnienia 1–3 tysięcy urzędników z Polski utwierdzić mogą w przekonaniu, iż celem negocjacji nie jest przyszłość Polski, lecz szansa na zdobycie intratnych stanowisk przez negocjatorów i osoby pełniące kierownicze stanowiska w państwie. Opinie takie wzmagane są przez informacje o zaliczeniu Polski do grupy państw o szczególnym nasileniu zjawiska korupcji wśród urzędników. Zaniepokojenie społeczeństwa budzą przykłady zdumiewającego wspierania przez wielu polityków instytucji międzynarodowych, a przede wszystkim instytucji reprezentujących interesy państw Unii Europejskiej. Przykłady takich działań to: uległość w sprawie sprzedaży ziemi obcokrajowcom, popieranie propozycji 22% podatku w budownictwie, nowelizacja Kodeksu pracy preferująca pracodawców reprezentujących kapitał zagraniczny, blokowanie nowelizacji ustawy o NBP, utrzymanie wysokich stóp procentowych oraz niekorzystnego kursu złotego do dolara i euro, sprzyjanie ograniczaniu produkcji rolnej i przemysłowej w Polsce, lekceważenie problemów wzrostu bezrobocia rejestrowanego i ukrytego. W wyniku wasalstwa uprawianego przez kolejne rządy i grupy negocjatorów oraz bierności prezydenta, reprezentowanie interesów obcego kapitału przez Narodowy Bank Polski, niezdecydowanie Sejmu i Senatu Polska zajmuje teraz ostatnie miejsce w rankingu przemian w regionie pod względem wzrostu PKB. Wyprzedzają nas takie kraje, jak Ukraina, Łotwa, Białoruś, Bułgaria, Rumunia, Estonia, Jugosławia, Litwa, Rosja, Słowenia, Słowacja, Czechy i Węgry. Ze wstępnych wyliczeń, przygotowanych na zlecenie Samoobrony, wynika, iż zapóźnienie Polski do Unii Europejskiej sięga dziesiątek lat. Polska, wprowadzając prounijne reformy oddala się coraz bardziej, a społeczeństwo ponosi coraz większe koszty rzekomo lepszego jutra. Wnioskodawcy wychodzą z założenia, że stan kraju i jego perspektywy nie są wynikiem jedynie przyczyn obiektywnych oraz braku umiejętności negocjacyjnych lub nieudolności w rządzeniu państwem.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WacławKlukowski">Sytuacja Polski w znacznej części wynika ze celowego działania w interesie partykularnych korzyści poszczególnych polityków, partii oraz grup biznesowych. W tym stanie rzeczy niezbędne jest uchwalenie ustawy uniemożliwiającej uwzględnienie w negocjacjach ewentualnych synekur w strukturach Unii Europejskiej dla osób związanych z kręgami decyzyjnymi, przygotowującymi umowę stowarzyszeniową. Wnioskodawcy wychodzą z założenia, że na obecnym etapie prac nie można bezkrytycznie łączyć kwestii negocjacji z ewentualnym zatrudnieniem w strukturach Unii Europejskiej. Urzędnicy negocjujący projekt traktatu akcesyjnego i decydujący o przyszłym kształcie gospodarczo-społecznym Polski powinni liczyć na wdzięczność społeczeństwa i mieć pełne prawo do stosownego zatrudnienia w kraju lub pełnienia funkcji z wyboru w krajowych organach przedstawicielskich, a następnie unijnych. W Polsce nie brakuje aktualnie ludzi, którzy nie biorą udziału w negocjacjach i nie pełnią różnych funkcji publicznych, a mogłyby być zatrudnione w strukturach Unii. W Polsce są świetni, niezależni profesorowie różnych specjalności, nie brakuje zdolnej młodzieży znającej języki obce. Przyjęcie przez Sejm propozycji ustawy będzie wyrazem stanowiska, świadczącego o nieprawdziwości zarzutów o wysokim stopniu skorumpowaniu elit politycznych Polski. Zakres przedstawionej ustawy nie jest objęty przepisami prawa wspólnotowego ani postanowieniami Układu Europejskiego. Ustawa nie powoduje ujemnych skutków dla budżetu państwa. Nasz projekt idzie w kierunku częściowego uregulowania rynku pracy w Unii Europejskiej. Chodzi nam szczególnie o pracę w strukturach Unii osób, które od kilku lat prowadziły negocjacje akcesyjne. Wszyscy wiemy, jak one przebiegają, jak wygląda kampania informacyjna. Wiemy, że naród nie zna konkretów wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. My, członkowie Komisji, wiemy także, że szereg ustaw dostosowawczych to często wynik dokładnego przepisania dyrektyw unijnych. Nie będę teraz zastanawiać się, czy zapisy te odzwierciedlają nasze interesy, jednak warto przyjrzeć się przebiegowi negocjacji. Zabezpieczmy interesy narodu nie dopuszczając do pracy w instytucjach Unii tych, którzy negocjują i tych, którzy kierują negocjatorami. Wywrzemy tym samym na tych ludzi wpływ i unikniemy konfliktu interesów. Negocjujący nie będzie za chwilę urzędnikiem Unii Europejskiej, reprezentującym interesy tego, dla kogo negocjował.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JózefOleksy">Proszę o opinię rządu o projekcie tej ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#KrzysztofPater">Stanowisko rządu zostało przedstawione w formie pisemnej. Zawarliśmy w nim konkretne przepisy konstytucyjne, które narusza projekt.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#ZofiaGrzebiszNowicka">Ze zdumieniem i przykrością wysłuchałam uzasadnienia do projektowanej ustawy. Mija się ono z prawdą. Nieprawdą jest bowiem, że prezydent naszego kraju wykazuje się biernością. Pan prezydent Aleksander Kwaśniewski zrobił bardzo dużo w procesie negocjacji. W swej międzynarodowej działalności zabiegał o zapewnienie Polsce jak najlepszych warunków akcesji. Nieprawdą jest także, że w negocjacjach wyprzedzają nas inne państwa kandydujące. Tak było za czasów poprzedniego rządu. To ci negocjatorzy przyspieszyli tempo i wynegocjowali lepsze warunki akcesyjne. Projekt jest sprzeczny z konstytucją RP i uważam, że nie wolno nam procedować nad taką propozycją. Wnoszę o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WojciechMojzesowicz">Pan prezydent wiele podróżuje i spotyka się z wieloma osobistościami, jednak efekty jego działań są marne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#KrzysztofZaremba">Biorąc pod uwagę efekty negocjacji w zamykanych rozdziałach, chociażby w sprawach rybołówstwa czy konkurencji, nie należy dziwić się, że odczucia społeczne są często negatywne. Żałuję, że poprzedni projekt ustawy został odrzucony przez Komisję. Sądzę, że sprzyjałby poprawie atmosfery wokół negocjacji. Wiele osób jest jeszcze niezdecydowanych, jak głosować podczas referendum. Zapewnienie ich, że kręgi negocjatorów i polityków prowadzących negocjacje są jak żona Cezara, poza wszelkimi podejrzeniami, sprzyjałoby poprawie ocen. Hiszpania czy Portugalia prowadziły bardzo ostre negocjacje. Tam niepisane prawo spowodowało, że ludzie uczestniczący w negocjacjach przez okres następnej kadencji parlamentu hiszpańskiego nie zajmowali stanowisk w strukturach unijnych. Nasza pozycja jest szczególna i dlatego takie prawo nie zagęściłoby atmosfery wokół rokowań, lecz ją oczyszczało. Zwolennicy akcesji staliby się większą grupą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WacławKlukowski">Zarzucono mi mówienie nieprawdy. Potwierdzam, że prezydent wykazuje się biernością. Skoro negocjacje są prowadzone źle, a prezydent się temu nie przeciwstawia, zachowuje się biernie. Z ramienia Kancelarii Prezydenta przygotowaniami do akcesji zajmował się pan Jan Truszczyński. Dziś reprezentuje ten rząd, a negocjacje nadal idą w złym kierunku. Pani poseł nie usłyszała dokładnie zdania, dotyczącego zapóźnienia Polski. Mówiłem o wzroście PKB, a nie liczbie zamkniętych rozdziałów. Jesteśmy zdecydowanie w tyle, jeśli chodzi o wzrost PKB. Jeżeli obawiamy się, że przez 5 lat nasi negocjatorzy nie będą mogli zajmować odpowiednich dla nich stanowisk, to podkreślę, że dobrzy negocjatorzy mają szansę na zatrudnienie w kraju przez swój rząd.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JózefOleksy">Do prezydium wpłynął wniosek grupy posłów o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Poddaję go pod głosowanie. Kto z państwa opowiada się za przyjęciem wniosku o odrzucenie projektu ustawy o ograniczeniu działalności zarobkowej w instytucjach Unii Europejskiej przez niektóre osoby pełniące funkcje publiczne w strukturach państwa? Stwierdzam, że w głosowaniu wniosek został przyjęty większością 24 głosów, przy 6 głosach sprzeciwu, 2 posłów wstrzymało się od głosu. Proponuję, aby oba projekty przedstawiał Sejmowi ten sam sprawozdawca, czyli pan poseł Jerzy Czepułkowski. Czy ktoś jest przeciwny tej kandydaturze? Słyszę sprzeciw. Poddaję tę propozycję pod głosowanie. Kto z państwa opowiada się za powierzeniem funkcji sprawozdawcy stanowiska Komisji panu posłowi Jerzemu Czepułkowskiemu? Stwierdzam, że w głosowaniu kandydat uzyskał poparcie 23 posłów, przy 5 głosach sprzeciwu i 2 posłach wstrzymujących się. Zamykam wspólne posiedzenie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Komisji Europejskiej.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>