text_structure.xml
80.3 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JózefOleksy">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich członków Komisji, prezesów stacji telewizyjnych i radiowych, dyrektorów redakcji programowych oraz przedstawicieli rządu. Jest to jedno z najważniejszych spotkań Komisji, ponieważ zapoczątkuje dyskusję nad Programem Informowania Społeczeństwa. Naszej debacie przysłuchiwać się będzie pan dr Sławomir Wiatr, który będzie pełnomocnikiem rządu do spraw Programu Informowania Społeczeństwa. Pozostaniemy w ścisłym kontakcie, zastanawiając się nad metodami przekazu publicznego w zakresie tej bardzo ważnej problematyki, jaką jest droga Polski do członkostwa w Unii Europejskiej. Nasze posiedzenie, co jest moim zamiarem, będzie okazją dla przedstawicieli mediów elektronicznych do zaprezentowania własnego poglądu na omawiany temat. Następnie Komisja w dyskusjach z rządem i instytucjami pozarządowymi będzie mogła wyrażać te opinie jako wspólne. Pragnę postawić na wstępie kilka pytań, na które chciałbym usłyszeć od państwa odpowiedzi. Jak dziś media widzą stan informowania społeczeństwa w sprawach europejskich? Czy jest to stan zadowalający, czy też wielce niezadowalający? Jakie jest społeczne zapotrzebowanie i oczekiwanie na taką informację? Czy można oczekiwać, że media same z siebie, mając poczucie wagi sprawy, będą uznawać za priorytet problematykę akcesji i Unii Europejskiej? Czy równolegle musi być potraktowany komercyjny wymiar tematu? Znamy treść umowy zawartej między Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej a Telewizją Polską SA, takie umowy będą zawierane także z telewizjami komercyjnymi. Z tym wiąże się następne pytanie o skalę środków potrzebnych do porządnego, z punktu widzenia obywatela, przekazu spraw europejskich. Być może rząd przedstawi przybliżone wyliczenia. Jaka powinna być wielkość środków, przy uwzględnieniu trudności finansowych państwa? Chcemy znaleźć odpowiedź na takie pytanie. W tej sprawie będziemy na pewno formułować dezyderaty do Rady Ministrów. Komisja chciałaby także poznać państwa opinię, co z przekazu europejskiego powinno być w pierwszej kolejności przedmiotem przekazu? Czy ma to być optyka pojedynczego człowieka? W Austrii na przykład wyliczano, ile szylingów więcej przypadnie na jednego obywatela po akcesji Austrii, co sprawdziło się zaledwie w 25%. Był to jednak mocny oręż w dyskusji europejskiej, choć to była ryzykowna droga. A być może inaczej trzeba podejść do tematu. Jaka powinna być skala ogólności? Wiedza w społeczeństwie na temat integracji europejskiej i Unii Europejskiej jest nikła, a w branżach gospodarczych - przerażająco nikła. Na jakich zasadach powinno odbywać się współdziałanie mediów z kołami gospodarczymi? Kto powinien przejąć inicjatywę w tym zakresie? Wiele firm w ogóle nie żyje wyobrażeniem nowego modelu konkurencyjności na jednolitym rynku, nie przygotowuje się do tego, a nawet nie wie, jak się do tego przygotować. Nie dysponuje bowiem informacjami, a w miarę upływu czasu nasili się lament z powodu likwidowania polskich firm po otwarciu rynku. Czy dziś istnieje metoda, aby poprzez organizacje i izby gospodarcze, przez działania środowiskowe i wyliczenia branżowe pokazać dokładnie, na czym powinny polegać przygotowania do integracji? Jak znieść lęki i wskazać kierunki działań przygotowawczych do pokonania konkurencji po akcesji Polski do Unii Europejskiej? Jaka powinna być intensywność tego przekazu, aby nie zmienić go w propagandę i agitację? Jakie muszą być proporcje pomiędzy obiektywnym informowaniem a propagandą? Ta ostatnia może przynieść odwrotny skutek przy tej dawce sceptycyzmu, jaką obserwujemy teraz w społeczeństwie. Jakie są powinności i czy w ogóle istnieją specjalne powinności dziennikarzy w tak ważnej misji i poważnej sytuacji? Nie mówię o zawartej umowie, lecz o rozumieniu tej powinności przez ludzi mediów. Czy stopień przygotowania niektórych dziennikarzy nie jest przypadkiem równie nikły, jak w niektórych środowiskach gospodarczych i społecznych? Wówczas trafilibyśmy na kolejną barierę nieumiejętności przetworzenia informacji.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#JózefOleksy">Z tym pytaniem związany jest dylemat - czego oczekiwać od rządu i jego programu, a czego od mediów i ich metod działania? Czy rząd może ograniczyć się tylko do przekazywania notatek i informacji, oczekując, że świat dziennikarski sobie z tym poradzi i umiejętnie przełoży? Czy też rząd powinien być zobowiązany do pewnej formy przetworzenia tej wiedzy pod potrzeby emisji publicznej? To ostatnie podejście nie eliminuje problemu wykształcenia grupy dziennikarzy i korespondentów, którzy będą znać całość problematyki, aby ocenić zmiany. Jest to moja podpowiedź, iż w mediach powinna powstać grupa dziennikarzy, a czym bliżej referendum, tym grupa ta powinna być większa, którzy dokładniej i analitycznie będą patrzeć na sprawy integracyjne. Ktoś musi ludziom przekładać treść ustaw europejskich, bo duża część społeczeństwa nie wie, co się w Polsce zmieni pod wpływem przyjmowanego prawa. Nie pokuszę się o porównanie ze światem polityki, ale trzeba umieć ocenić zmiany w życiu codziennym, w normach i zasadach. „Produkowanie” ustaw europejskich przez parlament minie się z celem, jeśli do społeczeństwa nie dotrze to w postaci poszerzania kultury prawnej obywateli. Kto ma się tym zająć? Media i ugrupowania polityczne, stowarzyszenia i ruchy młodzieżowe, a nikt tego dziś nie robi. Mijają już dwa miesiące, w czasie których rząd nie jest w stanie wykonać zalecenia naszej Komisji w sprawie przedstawienia skrótowej informacji o każdej ustawie związanej z integracją, odpowiadając na pytanie, co się zmieni w polskim życiu pod wpływem jej przyjęcia. Rząd, choć „produkuje” projekty tych ustaw, nie radzi sobie z zadaniem. Powinniśmy wszyscy wiedzieć, co się zmieni w Polsce, od czystości mleka poczynając, na szerokości szosy kończąc. Przypomnę, że istnieje 7 tysięcy norm i standardów, które Polska musi wdrożyć, aby móc powiedzieć, że prawo europejskie weszło u nas w życie. Jesteśmy chyba na etapie przyjętych 700, a może tysiąca standardów. Przekładanie treści ustaw europejskich nie jest zwykłą powinnością informacyjną, to wielka akcja narodowa na rzecz rozumienia przez społeczeństwo, na czym polega integracja europejska. Nie polega ona na podpisaniu traktatu akcesyjnego, lecz na wielkiej zmianie funkcjonowania społeczeństw i reguł zachowania. Moje pytania stanowią wstęp do dyskusji. Czy ktoś z przedstawicieli Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej zechce przedstawić krótko założenia Programu Informowania Społeczeństwa?</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#SławomirTokarski">Nie jesteśmy gotowi do odpowiedzi na pytanie pana przewodniczącego, ponieważ trwają prace nad sposobem realizacji Programu Informowania Społeczeństwa w tym roku. Powstały dwie koncepcje i dopóki nie nastąpi wybór jednej, a dotyczy to m.in. tak istotnych elementów, jak tworzenie rad integracji w poszczególnych środowiskach, trudno powiedzieć, jak będzie wyglądać PIS w najbliższych miesiącach.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JózefOleksy">To rzeczywiście krótka prezentacja.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MarekKotlinowski">Wysłuchałem z uwagą siedmiu pytań pana przewodniczącego. Chcę dodać ósme pytanie. Chodzi o rolę środowisk, które mają „chłodny” stosunek do Unii Europejskiej. Przed rozpoczęciem dyskusji chciałbym postawić takie pytanie, aby ten głos był w społeczeństwie słyszany. Unia Europejska to nie jedynie blaski, ale także sfery, które wymagają uwagi społeczeństwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JózefOleksy">Dodajemy więc pytanie o rolę i miejsce tych środowisk w dyskusji publicznej. Chodzi o proporcje w prezentowaniu tematu. Problem będzie bardziej istotny przed referendum, ale teraz trzeba wziąć pod uwagę także ten kontekst. Mówimy o poglądach powątpiewających i kwestionujących, a nie o negacji celu. Trzeba to uwzględnić w debacie publicznej, zachowując proporcje.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#AntoniMacierewicz">Nie do końca zrozumiałem stwierdzenie pana przewodniczącego, iż to innego typu stanowisko, które wychodzi z założenia, że Polska nie powinna wstąpić do Unii Europejskiej. Dziękuję, że pan dodał, że ma ono prawo obywatelstwa w Polsce. Jednak proszę powiedzieć, na czym polega inny typ obywatelstwa tego poglądu?Punktem wyjścia naszej rozmowy i przyszłego stanowiska Komisji Europejskiej Sejmu musi być zasada równego prawa dostępu zwolenników i przeciwników Unii Europejskiej do informowania społeczeństwa o wadach i zaletach akcesji Polski. Jeżeli nie zapewnimy takich standardów dyskusji, będziemy mieć do czynienia z propagandą, a nie z informowaniem społeczeństwa podczas dokonywania historycznego wyboru. Mam nadzieję, że nie odbędzie się to w sposób przypominający „wpychanie” Polski do Układu Warszawskiego, który bliski jest wielu dzisiejszym decydentom.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JózefOleksy">Nie podejmę polemiki z panem posłem. Nie pamięta pan być może, że wejście Polski do Unii Europejskiej jest strategicznym celem przesądzonym przez społeczeństwo przy wyborze nowego ustroju i priorytetu euroatlantyckiego. Nie wchodzimy w nowy etap, nie dochodzimy do nowego punktu w historii. To raczej ciągłość zdarzeń. Rozmawiamy teraz o tym, co trzeba zrobić, aby społeczeństwu przekazać informację o akcesji z uwzględnieniem wybranego wcześniej przez to społeczeństwo priorytetowego kierunku transformacji Polski.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#AntoniMacierewicz">Kiedy wybrano taki kierunek?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JózefOleksy">Kiedy m.in. pańskie ugrupowanie zmieniało ustrój w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AntoniMacierewicz">Wówczas wybieraliśmy drogę od podległości sowieckiej do niepodległości kraju, a nie do włączenia Polski do jakiegokolwiek innego układu. Pańska interpretacja jest dowodem, jak trwałe są podstawy zaszczepione przez komunizm w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JózefOleksy">Nie mogę udzielać panu co chwila głosu, gdyż celem posiedzenia jest dyskusja z udziałem mediów o sposobie skutecznego i obiektywnego informowania społeczeństwa, a nie o intencjach sprzed 12 lat.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#MałgorzataRohde">Możemy dzisiaj rozmawiać przy udziale mediów o problemach, jakie pojawiają się także w naszych kontaktach z wyborcami. Zawiłości problematyki są coraz bardziej odczuwalne. Wyborcy mają poczucie chaosu i dezinformacji, a proces akcesji odbiera ją raczej jako wydarzenie pokazywane w atmosferze skandali, niż jako merytoryczne przygotowanie. Istnieje ważny problem, który pojawił się w dyskusji naszego zespołu do spraw informacji i mediów. Zostałam upoważniona przez jego członków do przekazania państwu jednego z naszych wniosków. Każdy z nas inaczej odbiera problem informowania społeczeństwa o Unii Europejskiej i naszej akcesji. Inaczej widzi go poseł z Warszawy, a inaczej poseł z województwa zachodniopomorskiego, jak ja. Należy zwrócić uwagę mediów na fakt, iż w ośrodkach lokalnych powinni prowadzić zróżnicowaną politykę informacyjną, aby dotrzeć do określonych środowisk. Trzeba pamiętać o zróżnicowaniu intelektualnym i odmienności zainteresowania tematyką integracyjną. Czy szefowie mediów widzą potrzebę regionalnego zróżnicowania procesu informacyjnego o Unii Europejskiej?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#AntoniMacierewicz">Chcę zapytać o materiały, które dostaliśmy przed dzisiejszym spotkaniem. Chodzi mi o aneks 1 do porozumienia o współpracy między Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej a Telewizją Polską. W pkt 2 aneksu przedstawiono zespół osób, które będą reprezentowały Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Czy rozpatrywano kandydaturę pana Jacka Saryusz- Wolskiego jako członka tego zespołu?</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#GrażynaKacprowicz">Nie była rozpatrywana. Pan Jacek Saryusz-Wolski nie jest pracownikiem Urzędu KIE. W pracy tej komisji uczestniczyć mają urzędnicy średniego szczebla, czyli dyrektor Departamentu Informacji i Komunikacji Społecznej, rzecznik prasowy, dyrektor Departamentu Analiz oraz Departamentu Kształcenia Europejskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JózefOleksy">Otwierając dyskusję, chcę zapytać przedstawicieli mediów, czy z waszej strony istnieje przeświadczenie, że przygotowania do integracji są prowadzone prawidłowo i oczekiwania wobec waszych mediów są trafne?</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#MałgorzataGoss">Jestem reprezentantką opcji przeciwnej integracji z Unią Europejską. Muszę z przykrością poskarżyć się, że mamy duże problemy z pozyskaniem materiałów, które są przedmiotem obrad Komisji Europejskiej Sejmu. Nie możemy uzyskać projektów ustaw, ani materiałów dostarczanych przed posiedzeniem posłom. Mówi się o dostępie do informacji, a często nie mamy materiałów do pracy. Jestem doskonale przygotowana do analizy prawodawstwa i chciałabym dysponować projektem ustawy, nad którą pracuje Komisja. Mowa jest przecież o poważnych zmianach w prawie polskim.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JózefOleksy">Na razie nic panią nie ominęło, ponieważ rząd przysłał nam dopiero jeden projekt ustawy. Postaramy się, aby każdy projekt był dostępny dziennikarzom i mamy nadzieję, że będą chcieli je analizować. Na razie nasza Komisja nie pracuje nad żadnym projektem, co nas martwi, biorąc pod uwagę fakt, iż w tym roku chcielibyśmy przyjąć 64 ustawy europejskie. Oddaję głos prezesowi Robertowi Kwiatkowskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#RobertKwiatkowski">Temat posiedzenia i pytania zadane przez pana przewodniczącego dają powód do wygłoszenia długiego referatu lub do skoncentrowania się na krótkich, lakonicznych odpowiedziach. Część pytań pana przewodniczącego wymaga bowiem odpowiedzi „tak” lub „nie”. Postaram się na wstępie odnieść do pytań pana przewodniczącego. Stan informowania społeczeństwa w sprawach europejskich jest przedmiotem troski i ciągłego zainteresowania kierownictwa Telewizji Polskiej. Poczucie nasycenia informacją jest różne w regionach i środowiskach, ale także różny jest stopień poinformowania społeczeństwa w poszczególnych zagadnieniach. Dysponuję i przekażę panu przewodniczącemu wyniki badań, przeprowadzonych na zlecenie telewizji publicznej przez jeden z ośrodków w sprawie postaw społecznych wobec Unii Europejskiej. Były to badania jakościowe prowadzone w wielu miejscach kraju przez 12 grup. Odpowiedź na pytanie o stan poinformowania jest zawarta także w tym opracowaniu. Z materiałów wynika, że poczucie poinformowania jest słabe, a ludzie uznają i uważają, że wstąpienie Polski do Unii Europejskiej jest bardzo interesującym tematem, mają pewien pogląd na temat Unii i integracji, ale wiedza o strukturze instytucjonalnej Unii i przyswojenie wiedzy na temat procesu akcesyjnego jest nieduża. Poszczególne grupy społeczno-zawodowe interesują się różnymi dziedzinami i nie będzie zaskoczeniem, że mieszkańcy wsi skupiają się na problematyce rolnictwa, choć interesująca może okazać się inna opinia tej grupy społeczno-zawodowej na temat rolnictwa zachodnioeuropejskiego. Badani zgodnie doszli do wniosku, że tamto rolnictwo odeszło daleko od naturalnych metod produkcji rolnej i dlatego polska żywność ekologiczna może być poważną konkurencją dla tamtych produktów. Powszechne jest również przekonanie, że nasz kraj niewiele skorzysta na wstąpieniu do Unii Europejskiej. Wiele uwagi poświęca się zagrożeniom, w tym zakupowi ziemi przez cudzoziemców. W konkluzji autorzy raportu podkreślają, że niepokój związany z polskim członkostwem w Unii nie da się wyjaśnić wyłącznie brakiem wiedzy lub ksenofobią. Nie to jedynie stanowi problem, jaki zwolennicy akcesji mogą napotkać w swojej pracy w okresie przedreferendalnym i przedakcesyjnym. To nieco szerszy i poważniejszy problem, niż tylko współpraca mediów w tym zakresie. To bowiem problem polityczny. Jeśli pan przewodniczący pyta, jak media oceniają przygotowania władz Polski i społeczeństwa do referendum i akcesji, odpowiem, że odczuwam pewien niedosyt związany z kreowaniem procesu politycznego. Gdyby istniało poczucie, że ten proces jest świadomie zaplanowany, praca mediów byłaby wówczas prostsza. Jak sądzę, nie jest zadaniem mediów kształtowanie rzeczywistości. Nie mamy w sobie zacięcia propagandowego. Chcielibyśmy temu procesowi towarzyszyć jak najwierniej i dokładnie przekazywać informacje na temat procesu akcesyjnego. Nie chcielibyśmy zaś kształtować „na siłę” poglądów Polaków na temat Unii Europejskiej i członkostwa polskiego. W opinii publicznej istnieje dość liczna i głośna grupa przeciwników przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#RobertKwiatkowski">W wielkiej debacie publicznej ich głos nie może zostać pominięty w mediach publicznych. Pan przewodniczący pytał, co z informacji europejskich powinno dominować w przekazie. Sądzę, że przekaz powinien być zróżnicowany. Mogę jedynie namawiać do indywidualizacji przekazu, czyli podejmowania próby przedstawienia procesu akcesyjnego z perspektywy przeciętnego obywatela, próby sporządzenia rachunku strat i korzyści. Decyzja byłaby wówczas podjęta świadomie, tym bardziej że - w moim przekonaniu - rachunek ten będzie korzystny dla zwolenników akcesji. Warto pokazywać takie informacje i usiłujemy je zdobywać, nie zawsze jest to proste zadanie. Mam nadzieję, że wkrótce łatwiej będzie nam pozyskać takie dane. Przyznajemy jednak samokrytycznie, że często poziom wiedzy naszych dziennikarzy bywa niewystarczający. Staramy się poprawić ten stan rzeczy. Prowadzimy cykle szkoleń dla dziennikarzy, co powinno podnieść poziom ich wiedzy i jakość przekazu. W dalszej części posiedzenia dyrektor Akademii Telewizyjnej może przedstawić szczegółowe informacje na ten temat. Pozwolę sobie zauważyć, że pewną przeszkodę stanowi stan wiedzy polskich polityków. Być może, gdyby był wyższy, pomogłoby to w przekonywaniu opinii publicznej do procesu akcesyjnego. Zdecydowanie odradzałbym propagandę, na którą Polacy są dość wyczuleni. Odczytują fałsz w zbyt nachalnej argumentacji, ale myślę, że takich błędów ustrzegły się wszystkie media. Sądzę, że na pytanie o zakres roli mediów w procesie akcesyjnym będzie tyle odpowiedzi, ilu jest zainteresowanych. Większa część świata mediów uważa, że jest to historyczna szansa i ogromne wyzwanie dla Polski oraz szansa na odniesienie przez Polskę historycznego sukcesu. Tacy ludzie będą chcieli zrobić wszystko, aby taki sukces nastąpił, choć czują się trochę zagubieni. To raczej przeciwnicy akcesji są w ofensywie, jasno przedstawiają swoje argumenty. Zbywa się je stwierdzeniem, że oczywiście jest inaczej, ale to nie wystarczy. Trzeba postarać się dotrzeć do obywateli, z których wielu ma nikłą wiedzę na temat świata, Europy i Unii Europejskiej, z informacjami i argumentami, ale to nie jest rola mediów, lecz klasy politycznej. Media im chętnie pomogą.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#EugeniuszSmolar">Uzupełniając wypowiedź pana prezesa Roberta Kwiatkowskiego, pragnę stwierdzić, że wszelka akcyjność będzie wywoływała przeciwny skutek. Dwa lata temu w każdym z pięciu programów Polskiego Radia powołaliśmy grupy dziennikarzy specjalizujących się w problematyce europejskiej. Spotykają się oni z poważnym problemem uzyskania konkretnej informacji na temat zamierzeń rządu i prac nad konkretnymi ustawami oraz konsekwencji ich wdrożenia. Problematyką europejską zajmują się koledzy z redakcji rolnej, gospodarczej, ogólnopolitycznej. Sygnały dnia słucha codziennie ok. 3–4 milionów Polaków. Stopień przygotowania dziennikarzy jest często związany z faktem, iż dotarcie do materiałów, które mogłyby być swoistym „brykiem” problematyki europejskiej jest niesłychanie utrudniony. Znacznie częściej możemy dotrzeć do informacji za pośrednictwem organizacji pozarządowych, jak Instytut Spraw Publicznych, ale dziennikarz nie bardzo ma czas, a system płac w mediach temu nie sprzyja, na poświęcenie interesującej konferencji dwóch dni, gdyż musi wejść na antenę i zarabiać. Istnieje konieczność, a jest to obowiązkiem każdego rządu, przygotowania zestawu profesjonalnych informacji, które będą służyć nie tylko dziennikarzom, zajmującym się problematyką europejską, ale także społeczeństwu. Podejmowane próby w tym zakresie, nie do końca okazały się skuteczne. Bardzo pomaga nam otworzenie stron internetowych, ale to nie zastąpi argumentacji. Nie ma mowy, aby media publiczne mogły zajmować jakiekolwiek jednostronne stanowisko. Nie oznacza to, że media publiczne i dziennikarze nie kierują się pewnymi wartościami. Otwartość na perspektywę europejską jest obecna wśród dziennikarzy Polskiego Radia, podobnie jak wśród polskiego społeczeństwa. Dziennikarze chcą jednak debaty, która nie będzie polegać na wyrażaniu przez dziennikarzy swojego stanowiska, lecz na rozmowie stron. Często się zdarza, że zwolennicy Unii Europejskiej nie są przygotowani do obcesowej odpowiedzi na równie obcesowe argumenty przeciwników. Problem wynika czasem z braku psychicznej gotowości do odpowiedzi na brutalne argumenty i dowiadujemy się czasami o tym po audycji, a nie w jej trakcie. Jeden znany poseł, który jeszcze niedawno był wicemarszałkiem Sejmu, na antenie podawał argumenty, na które dziennikarze nie znajdowali od razu kontrargumentów, a później, poza anteną dyskusja wyglądała już lepiej. Nie przeceniałbym jednak sprawy poinformowania społeczeństwa polskiego. Stan wiedzy o Unii Europejskiej Brytyjczyków wcale nie jest lepszy, choć Wielka Brytania jest w Unii Europejskiej. Oni jednak nie muszą już podejmować decyzji, a Polacy muszą. Indywidualizacja, a nie myślę tu tylko o pojedynczym człowieku, lecz o grupach zawodowych, jest tu konieczna. Informacja europejska traktowana jest często w sposób ogólnonarodowy. Zapomina się o dużej liczbie pism branżowych. Tysiące tytułów dociera do przemysłu jajczarskiego, stalowego, papierowego itp. W danych grupach zawodowych czyta się je, gdyż tam mowa jest o interesach tych ludzi. Tam najskuteczniej można niwelować niepokoje i udzielać porady. Kolejna sprawa dotyczy procesu politycznego. Media publiczne, jak i wszystkie inne, muszą na swoich antenach oddawać pełny stan polityczny.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#EugeniuszSmolar">Czy jeśli istnieje silny blok proeuropejski, to należy się zastanowić nad wycięciem tematu europejskiego w pewnym zakresie z normalnych partyjnych, politycznych polemik? Trzeba się nad tym zastanowić. Jeśli egocentryczny poseł widzi mikrofon i kamerę, musi zaznaczyć swoje odrębne stanowisko. A jeśli jest to poseł znany i miarodajny, musimy nadać jego wypowiedź. Nie jest jednak to wynikiem nieodpowiedzialności mediów, iż przyczyniają się do powstawania „waty pojęciowej” i zaburzeń w pojmowaniu tematu. Nie można od mediów oczekiwać, że zastosują metody graniczące z cenzurą. Jeżeli poseł, członek rządu lub wybitny przedstawiciel opozycji wypowiada opinię, to trudno wyobrazić sobie, iż ze względu na nastawienie proeuropejskie lub antyeuropejskie jego wypowiedź będzie z mediów eliminowana. Środowiska proeuropejskie powinny zastanowić się nad tym problemem. Każdy obywatel podejmuje decyzję wrzucając kartkę do urny podczas referendum. Proces polityczny polega jednak na zaufaniu do stronnictw politycznych i poszczególnych liderów. Jeszcze raz chcę tu podkreślić, że jeśli Polacy podczas głosowania będą mieć zaufanie do swoich partii, to wrzucą kartkę z głosem zgodnym z opinią zaufanej partii.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JózefOleksy">Te problemy leżą u podstaw naszej dyskusji. Powstaje pytanie, czy problematykę można „wyjąć” ze sporów partii politycznych? Pan prezes postawił słuszne, ważne pytanie. Teza, zgodnie z którą media muszą być całkowicie bezstronne, narzuca wiele powinności wobec świata polityki i rządu, promującego proces integracyjny. Rząd i niektóre partie polityczne promują bowiem członkostwo w Unii Europejskiej w swoich programach. Czy bezstronność mediów, przy zróżnicowanej sile głosów przeciwników i zwolenników, nie przechyli się jednak na którąś stronę? Czy dyskusja przed referendum nie ograniczy się do prezentacji głosów za i przeciw? Odbyłoby się to kosztem rozległej wiedzy, jaka powinna znaleźć się w posiadaniu obywatela przed podjęciem decyzji. Siłą rzeczy będzie to miało charakter emocjonalny.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MałgorzataRohde">Dzisiejsza dyskusja po wystąpieniach pana przewodniczącego i dwóch panów prezesów sprowadza się do wielkiej troski o proces informacyjny w najbliższych dwóch latach. Referendum odbędzie się w tym chaosie i będzie zaprzeczeniem intencji tu wypowiadanych. Dla przyszłego pełnomocnika rządu do spraw informowania społeczeństwa o Unii Europejskiej podstawowym zadaniem będzie zapewne sformułowanie strategicznej polityki rządu, gdyż pewna społeczna baza wyjściowa już istnieje. Rok temu parlamentarzyści, członkowie Komisji Integracji Europejskiej spotkali się na posiedzeniu także z panem prezesem Robertem Kwiatkowskim. Mówiono dokładnie to samo, wyrażając te same obawy. Minął rok, polityka informacyjna jest jakoś prowadzona, a pan prezes pyta nas nadal, jak dziennikarze mają informować społeczeństwo o integracji europejskiej, jak mają zachowywać się politycy, do kogo trzeba zwracać się po informacje, czy jesteśmy za czy przeciw, czy powinniśmy pokazywać różnice itp. Jesteśmy nadal w punkcie wyjścia. Pełnomocnik rządu powinien zostać szybko powołany i musi ustalić strategię rządu. Politycy mogliby spełnić oczekiwania pana prezesa, nie jesteśmy aż tak uczuleni na mikrofony. Jednak jesteśmy skazani na swoją indywidualną, subiektywną wiedzę, czasami ograniczoną regionalnie. Proces integracji zdominowały pewne kwestie, np. sprawa zakupu ziemi. Gdyby dzisiaj odbyło się referendum, dotyczyłoby ono zagadnienia, czy jesteśmy za sprzedażą polskiej ziemi, czy nie. Za chwilę pojawi się inna sensacja i będziemy mieć nowy punkt odniesienia. Jeżeli rząd i politycy tak będą prowadzić politykę, to za rok spotkamy się z takimi samymi pytaniami i problemami, jak te sprzed roku i będą one nadal aktualne.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#PiotrNurowski">Pragnę na wstępie państwa uspokoić, że jeśli będą nadawane programy poświęcone wejściu Polski do Unii Europejskiej, nie będą potrzebne do ich oglądania dekodery. A teraz poważnie. Odpowiadając na pytania pana przewodniczącego, chcę poruszyć trzy rodzaje spraw. Telewizja komercyjna rządzi się innymi prawami niż media publiczne. Nie pobieramy abonamentu, musimy utrzymać się z reklam. Mamy świadomość, że funkcjonujemy w Polsce i nie chcemy uchylać się od powinności rzetelnego informowania naszej widowni w zakresie integracji europejskiej. Mamy pewne doświadczenia. W ubiegłym roku, tytułem eksperymentu, przez kilka miesięcy prowadziliśmy krótki dziennik europejski pt. „Eurotel”. Pokazywaliśmy w nim zdywersyfikowaną problematykę, porównawczą, magazynową, ciekawostkową. Odpowiadając na pytanie pana przewodniczącego, jak informować, trzeba powiedzieć, że takie kwestie omawia się „na roboczo”. Tu zgadzam się jednak, że informacja o Unii powinna być bardzo zróżnicowana. Podczas przygotowywania spotkań o tematyce europejskiej zastanawialiśmy się, czy np. typować i szkolić dziennikarzy-omnibusów europejskich, czy też dziennikarzy specjalizujących się w pewnych dziedzinach doszkalać w zakresie europejskim. Myślę, że lepszy jest ten drugi kierunek. Nie należy „tworzyć” dziennikarzy od integracji europejskiej. Możemy przygotowywać siebie i programy, tworzyć okienka i cykle o tematyce europejskiej. Musi jednak istnieć program krajowy. Cieszę się, że powstaje urząd pełnomocnika rządu do spraw informowania społeczeństwa o Unii Europejskiej i że urząd obejmie pan Sławomir Wiatr - profesjonalista w zakresie badania opinii publicznej i promocji. Podobnie jak nowy minister w Kancelarii Prezydenta RP, pan Dariusz Szymczycha, wywodzi się ze środowiska mediów. Stwarza to nadzieję, że te osoby będą mogły aktywnie i skutecznie współpracować z nami w tematyce europejskiej. Nie na zasadzie kurtuazji, lecz stwierdzając fakt dodam, że osoba przewodniczącego Komisji Europejskiej Sejmu, pana premiera Józefa Oleksego, popularnego polityka, daje ogromną szansę na dotarcie z informacją o integracji europejskiej do szerokiego grona odbiorców. Program rządu w tym zakresie jest konieczny. Rząd musi prowadzić politykę informacyjną. Nie jesteśmy na co dzień w Sejmie, ale jak wynika z wypowiedzi pani poseł, dyskutowano już na ten temat. Teraz jest ostatni dzwonek, aby porozmawiać o procesie informowania społeczeństwa w kompleksowy sposób. Z uporem stwierdzam, że prezentacja problematyki integracyjnej powinna być zróżnicowana. Tam, gdzie trzeba, należy odpowiadać na pytania, jakie są zagrożenia i szanse, jakie plusy i minusy. Jednak trzeba rozmawiać o tym kompleksowo, przyszedł na to czas. Pytano nas, czy należy traktować obywateli indywidualnie, branżowo czy grupowo. Wracam ponownie do stwierdzenie, że trzeba zróżnicować przekaz. Tam, gdzie trzeba, należy odpowiadać na pytania, dotyczące życia obywatela, tam gdzie trzeba, należy odpowiadać na oczekiwania branż i grup zawodowych, a w innych przypadkach trzeba mówić o problemach regionu, wsi, miasta.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#PiotrNurowski">Mówiąc o naszym eksperymencie z „Eurotelem” i doświadczeniach stacji TV4, prowadzącej lokalne spotkania z ludźmi poświęcone integracji europejskiej, mogę stwierdzić, że stan wiedzy jest przerażająco niski. Używam eufemizmu, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Nie wiem, jak jest w innych państwach europejskich, ale oni mają już za sobą decyzję w sprawie akcesji. Kolejna sprawa dotyczy formy przekazu. Pojawiają się dyskusje, czy problematykę europejską nie należałoby w inteligentny sposób „przemycać” do takich form telewizyjnych, jak seriale, sitkomy itp. Nie zastanawialiśmy, że nad tym, czy w „Świecie według Kiepskich” powinni oni dyskutować na temat integracji europejskiej. Uważam, że trzeba korzystać ze wszystkich pomysłów. Przygoda z ziemią jednego z ministrów tego rządu i nagłośnienie tego faktu w mediach pokazało, iż przypadki te wykorzystuje się w ciekawostkowy, sensacyjny sposób. Powinna być kontynuowana dyskusja na temat metod informowania społeczeństwa w mediach. Informacja musi być na pewno rzetelna, przedstawiać poglądy różnych sił politycznych, musi stanowić fotografię stanu świadomości różnych grup społecznych w kraju. Trzeba rzetelnie mówić, co nas czeka, co nam grozi, co zyskamy na integracji. Telewizja Polsat nie będzie uchylać się od obowiązku informowania. Wręcz przeciwnie, w miarę naszych możliwości będziemy się starać pokazywać tę problematykę w zróżnicowany sposób, aby docierać do naszego widza.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#BogusławLiberadzki">Proszę panów prezesów o wyjaśnienie, czy dobrze zrozumiałem panów wypowiedzi. Odniosłem wrażenie, że osobiście panowie i reprezentowane przez was media nie mają lub nie chcą mieć zdania na temat, czy członkostwo w Unii Europejskiej ma więcej zalet, czy wad. Wydaje mi się, że jest wam zupełnie obojętne, w którym kierunku idące argumenty będą przeważać w waszych mediach. Wy dajecie mikrofon i to wszystko. Stwierdzacie jednocześnie, że przeciwnicy integracji są lepiej zorganizowani. Łatwiej jest mówić „nie”, a używane argumenty są mniej wymierne. Kiedy mówi się „tak”, trzeba pokazać więcej argumentów, wymaga to więcej czasu. Sądzę, że środki masowego przekazu mają dziennikarzy, którzy znają się na sprawach europejskich i jako obywatele mogliby wyartykułować swoje argumenty. Wydaje mi się, że w prezentacji tematu widoczna jest duża nierównowaga. Prezes Eugeniusz Smolar powiedział, że dziennikarze chcą debaty. Odnoszę wrażenie, że chcą raczej „newsa”, a jeszcze lepiej, jak to będzie sensacja. Mamy 29 rozdziałów negocjacyjnych, a tymczasem wybrano jeden z nich, a z niego jeszcze podrozdział, dotyczący zakupu ziemi i dzierżawy przez cudzoziemców. Jednak sprawa dopłat dla rolników już nie jest interesująca, podobnie jak problemy hodowli, upraw i skupu. Osobiście doświadczyłem tego, prowadząc prace nad ustawą o transporcie drogowym. W prasie informowano, ile firmy muszą dodatkowo zapłacić, ale nie mówiono o regułach panujących w Unii Europejskiej itp. Prezentacja tematu w czasopismach fachowych jest potrzebne, ale mają one zupełnie inny zasięg. Do zwykłych ludzi pisma te nie docierają, jedynie do kadry kierowniczej, menedżerów. Czy można zapewnić jednak większą równowagę tematyczną? Chodzi bowiem o interesy krajowe, grupowe, regionalne. W negocjacjach może się zdarzyć, że dostaje się coś za coś. W jednym rozdziale można trochę ustąpić, aby otrzymać większe korzyści w innym. Brakuje mi takiego bilansowego podejścia. Czy w sposobie rozmowy o Unii Europejskiej nie sprowadziliśmy wszystkiego do poziomu sporów technicznych, zapominając o idei? Kiedyś ideą była Europa jako kontynent konkurujący z innymi regionami świata, Europa pokojowa, Europa nowych szans rozwojowych. Do tej idei wkład wnosili także Polacy. Europa taka daje kolejne lata szans pokojowych w naszym regionie, jest zjednoczona i można się w niej czuć inaczej, odczuwać lepszą jakość. Trzeba pokazać, dlaczego po II wojnie światowej powstawały wspólnoty, dlaczego ewoluowały w Europejską Wspólnotę Gospodarczą, a potem w Unię Europejską? Trzeba spojrzeć bardziej analitycznie, historycznie i perspektywicznie. To szansa dla Europy na konkurowanie w przestrzeni gospodarczej z innymi obszarami gospodarczymi, azjatycką, amerykańską. Apeluję do panów prezesów, aby czasami starali się wprowadzać nasz kraj w wielki świat, pokazywać naszą wartość, a jednocześnie wskazać, jak wiele możemy skorzystać. Proszę o rozważenie także tych ważnych aspektów. Pan prezes Eugeniusz Smolar wspomniał o trybie pracy dziennikarzy. Być może powinniśmy to zrozumieć i należałoby przygotować dziennikarzom odpowiednie materiały.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#BogusławLiberadzki">Nie zawsze mogą to być „bryki”. W rozdziale Polityka transportowa jest 180 aktów prawa europejskiego. Dziennikarz nie przyswoi takiego materiału. Warto dać dziennikarzom krótkie opracowania. Proszę także, aby brali panowie pod uwagę fakt, iż argumentowanie za integracją wymaga więcej czasu. Najpierw trzeba powiedzieć, na czym polega mechanizm, a dopiero potem, jakie są jego zalety. Mówienie „nie” jest dużo łatwiejsze. Wystarczy wyciągnąć wady i nie trzeba eksponować mechanizmów, bo argumenty przeciwne mogłyby wówczas zblednąć.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#BogdanPęk">Dzisiejsza ważna dyskusja, mam nadzieję, nie dotyczy metod zorganizowania wielkiej kampanii propagandowej, zachęcającej do głosowania za Unią Europejską. Chodzi o to, jak mówić prawdę o bilansie zysków i strat i realiach. Tylko tak mogę podejść do tej debaty. Media publiczne, w tym telewizja publiczna, przedstawiają obraz w taki sposób, że ktoś przeciwny Unii lub mający wątpliwości, to prawie wariat, a prawdziwi światli ludzie, Europejczycy, mówią, że jak nie Unia, to Białoruś. Taki jest pokazywany uproszczony obraz. Panom prezesom telewizji prywatnych radzę mówić prawdę, a zobaczycie, co się stanie. Telewizja publiczna zacznie upadać, a ludzie będą wybierać stacje, prezentujące obiektywną informację. Nie można teraz bawić się w ideologizowanie rzeczywistości, gdyż jest to kontrakt dla narodu polskiego na tysiąc lat albo więcej. Rozstrzyga o przyszłości Polski. Ludzie patrzący trzeźwo na proces i nie opowiadający się za ani przeciw, muszą mieć wątpliwości. Pojawiają się coraz poważniejsze niebezpieczeństwa. Sytuacja wewnątrz Unii Europejskiej komplikuje się. Nie jest jasne, w jakim kierunku pójdą reformy wewnętrzne Unii, choć trzeba przewidzieć, że pójdą raczej w kierunku ograniczenia subwencji ogólnych. Nie do utrzymania jest obecny, wysoki poziom subwencji, zwłaszcza rolnych. Nie wiadomo, jaki będzie nowy budżet Unii, ale jest jasne, że największe państwa członkowskie są zainteresowane wydaniem jak najmniejszej ilości pieniędzy na nowych członków. Należy także mówić o tym, iż spośród dziesięciu poważnych pretendentów do Unii Polska stanowi około połowy potencjału ludnościowego. Nie jest to więc kwestia pokazywania, że Cypr lub Słowenia zgodziły się na jakieś rozwiązanie i są dalej w negocjacjach. Skala problemów w Polsce jest innego kalibru. Trzeba podchodzić do sytuacji realnie. Nie chcę zabierać Komisji wiele czasu. Odnoszę wrażenie, że z ładunku emocjonalnego zgromadzonego wokół tego poważnego problemu zrodził się spór ideologiczny. W mediach przeważa właśnie ideologia, a nie rzetelne informacje. Jeśli takie się pojawiają, to są wyrywkowe i prawie nierozpoznawalne. Nie chodzi o obawy ludzi mniej wykształconych, którzy w naturalny sposób boją się takich przełomowych wydarzeń, lecz ludzi dobrze wykształconych, reprezentantów klasy średniej, inteligencji. W tych kręgach pojawia się coraz więcej wątpliwości. Nie wystarczy powiedzieć, kto przeciw, ten wróg, gdyż ludzie zastanawiają się, w jakim kierunku idą wydarzenia i jaki będzie bilans.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#BogusławLiberadzki">Pan poseł Bogdan Pęk przedstawił argumenty bałamutne, które nie świadczą dobrze o poziomie naszej rozmowy. Powiedział, że Unia Europejska podejmuje reformy i nie wiadomo, czy nie zostaną radykalnie ograniczone subwencje dla rolnictwa. Problem polega jednak na czym innym. Nie chodzi o poziom subwencji, ale o to, czy wszyscy je otrzymują. Jeśli ktoś otrzymuje, a inni nie, to ten ostatni ma pogorszone warunki konkurowania na rynku. Jeżeli chcemy sprzedawać polską, francuską i holenderską pszenicę na tym samym rynku, zaś francuska i holenderska będzie dotowana, a polska nie, to wówczas tracimy. Jeśli polska, francuska i holenderska pszenica będzie dotowana na tym samym poziomie, nie ma znaczenia na jakim, warunki konkurowania są zbliżone. Chodzi nam właśnie o to. To dobrze, że Unia podejmuje reformy. RWPG się nie reformowało i już go nie ma. Unia Europejska jest żywotną strukturą, ewoluuje i będzie przesądzać o jakości życia na kontynencie. Nie można się dziwić, że Piętnastka debatuje, jak najtańszym kosztem przyjąć nowych członków. Nie tyle jest się wartym, ile się nam wydaje, lecz tyle, na ile wynegocjujemy swoją wartość. Stąd są negocjacje. Panowie prezesi mówili, że nie wiedzą do końca, co rząd chce wynegocjować, że rząd nie informuje prasy itp. Są to uzasadnione pretensje. Jednak fakt, iż ktoś chce dobrze wynegocjować coś dla krajów Piętnastki, nie powinien dziwić. Nam zależy na dobrym wyniku negocjacji dla siebie. Nie przesądza się tu nic na tysiąc lat. Struktury zmieniają się i chcemy móc wpływać na przebieg tych zmian. Nie chcemy być przedmiotem, lecz podmiotem procesu. Nie chcemy stać na poboczu wielkiej polityki. Nie chcemy, aby ktoś mówił o nas bez nas. Taką szansę daje Unia Europejska. Trzeba uczyć się Unii Europejskiej i szukać nasze miejsce. Dziennikarze mogliby sporządzić „newsa” z wystąpienia pana posła Bogdana Pęka, pisząc, że Unia Europejska nie chce rozwijać subwencji, więc my nie chcemy Unii Europejskiej. Nam zależy, żeby były one jednakowe dla wszystkich. Jeśli nikt nie będzie dostawać subwencji, zgodzimy się na to, jeśli mają mieć to wszyscy i to na podobnym poziomie.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#BogdanPęk">Nie opowiedziałem się przeciw Unii Europejskiej, lecz stanowczo protestuję przeciwko promowaniu w wielu mediach obrazu Unii Europejskiej ze wspólną polityką rolną i siecią subwencji. Polska nie uzyska na pewno takich przywilejów. Przedstawia się więc obraz w krzywym zwierciadle. Każdy przyzwoity człowiek może wypowiedzieć się za lub przeciw akcesji dopiero wtedy, gdy będą jasne wynegocjowane przez Polskę warunki. Tak należy stawiać sprawę uczciwie. Każda prezentacja wizji naszego członkostwa przed uzyskaniem ostatecznych zapewnień jest działaniem ideologicznym. Z punktu widzenia pragmatyki niewiele ono wnosi. Zależy mi na przesunięciu akcentów w prezentacjach tak, aby mówić o realnej sytuacji naszego kraju, o wynikach negocjacji. Trzeba powiedzieć, że oddanie części suwerenności jest niezbędne, ale zyskujemy coś. Dziś sytuacja zmieniła się i trzeba ją realnie pokazywać. W tej chwili widzę więcej argumentów na „nie”, niż za akcesją, lecz mam nadzieję, że nasi dzielni negocjatorzy poprawią sytuację Polski i na zakończenie osiągną lepsze warunki. Prawdą jest, że nieważny jest poziom finansowania, lecz utrzymanie równowagi pomiędzy krajami. Jednak dzisiaj Unia proponuje, że przy pełnym członkostwie dostaniemy 10% dopłat bezpośrednich, a jednocześnie otworzymy w pełni nasz rynek. Łatwo wyliczyć, że wystarczą 2–3 lata i przymus ekonomiczny pozbawi nas własności. Nie była to wypowiedź człowieka, który nie wie, o co chodzi. Upraszczałem obraz, ale był on prawdziwy. Jeśli chcemy poważnie mówić o integracji i Unii, to należy przedstawiać sprawy takimi, jakie one są teraz. Nie można zaś ideologicznie stawiać sobie za cel wejście do Unii za wszelką cenę, a takie odnoszę wrażenie. Zależy nam na wejściu do Unii na możliwie najlepszych warunkach. Jeśli osiągnięcie takich warunków nie będzie możliwe w najbliższych latach, to być może lepiej będzie wejść do Unii później, a na lepszych warunkach.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#RomanJagieliński">Zasiadam w Komisji zajmującej się integracją europejską dość długo i mam prawo ocenić stan polityki informacyjnej w tym okresie. Moja wiedza jest coraz szersza, ale podczas wizyt w terenie odnoszę wrażenie, że straciliśmy wiele lat pod względem podnoszenia poziomu poinformowania społeczeństwa. Często odczuwa się, że sprawa integracji w mediach pokazywana jest przez pryzmat wąskich tematów. Dzisiaj ponownie okazało się, że rolnictwo i zakup ziemi będą dominować w mediach i warunkować decyzje ludzi podczas referendum. Należy wyjaśnić społeczeństwu, z czego wynika negatywna ocena procesu informowania. Przeciętny mieszkaniec wsi, patrząc na gruzy „Animexu” lub „Hortexu” mówi, że to jest Unia Europejska. Mam prawo mówić, co wynika z mojej wiedzy, że to nie jest Unia, gdyż w obu firmach rządził kapitał amerykański. Jednak obraz już się utrwalił i uważa się, że ktokolwiek nie przyjdzie, sytuacja będzie podobna. Błędem było informowanie ludzi o trzyletnim okresie dzierżawy, następnie stwierdzanie, że tego nie ma w polskim stanowisku, aby za chwilę stwierdzić, że rząd zmienił stanowisko. Zmieniło się częściowo stanowisko i zaproponowano 7 lat dzierżawy w niektórych przypadkach, zamiast 3 lat. Jednocześnie Polacy będą musieli działać na tych samych warunkach i będą mogli zakupić ziemię w określonych regionach dopiero po 7 latach dzierżawy. Przemilcza się też niektóre kwestie. Mówi się, że jeśli cudzoziemiec kupi ziemię jako osoba fizyczna, to obowiązują go zapisane zasady. Jeśli jednak cudzoziemiec zakłada spółkę, w której ma 49% kapitału, to ziemia zakupiona przez taką spółkę uważana jest nadal za polską. W wielu przypadkach ziemia kupowana jest właśnie przez takie spółki. Trzeba o tym mówić. Sprawa ta ma podłoże ekonomiczne. Uczestniczyłem w 42 Kongresie Rolnictwa Europejskiego. Nie życzono nam tam sukcesów, lecz powodzenia w negocjacjach. Ostateczny kształt polskiej polityki informacyjnej powinien uwzględniać już ostateczne warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. W wielu rozmowach z politykami europejskimi usłyszałem, że Polska jest bardzo potrzebna Unii Europejskiej, a w przekazie publicznym najczęściej mówi się o tym, jak to my potrzebujemy Unii Europejskiej. Nie wykorzystujemy argumentu, że Europa nie może się zjednoczyć bez Polski, prawie czterdziestomilionowego narodu. Unia nie może więc stawiać zbyt wygórowanych warunków i żądać ustępstw. Nie powinniśmy z czegoś rezygnować, a w Unii jest tylko jeden rodzaj członkostwa. Decyzje w sprawie warunków członkostwa zapadną w ostatnich godzinach. Rozmawiałem z Franzem Fischlerem i zawsze podkreślał, że jest jedno członkostwo w Unii. Jeśli Polska i polscy rolnicy zostaną przyjęci do Unii, będą mieć te same prawa, co rolnicy obecnych państw członkowskich. Nagle słyszę, że być może dostaniemy 15% dopłat lub może 25%, że rozluźnią nam rygory, ale dadzą subwencje wszystkim. Powiedziano, że trzeba uważać, aby rolnicy nie wzbogacili się szybciej niż pozostała część polskiego społeczeństwa itd. Nasz rząd nie zajął wobec tych stwierdzeń oficjalnego stanowiska. Nie słyszałem, aby któryś z członków mojego rządu powiedział, że o takich warunkach nie będziemy dyskutować. Kolejna sprawa dotyczy funkcjonowania mediów. Uważam, że jakość pracy dziennikarskiej znacznie się poprawiła. Panowie prezesi stwierdzają, że będą dokształcać swoich pracowników, jednak proszę pamiętać, że nie sposób wyszkolić dziennikarza od wszystkiego, gdyż będzie popełniać błędy merytoryczne.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#RomanJagieliński">Sądzę, że lepsza jest dyskusja dziennikarza z partnerem, np. politykiem. Nawet w dyskusji z populistą mądry dziennikarz potrafi wyciągnąć fakty i zapytać, dlaczego ktoś jest przeciw. Oglądam ostatnio często program TVN24. Tam prezentowane są dyskusje dziennikarza z politykiem i bardzo racjonalnie omawia się w nich proces integracji. Najgorsze są dyskusje 2 dziennikarzy z kilkunastoma politykami, gdyż trudno jest z nich pozyskać wiedzę na temat procesu integracyjnego. Najczęściej wybija się w takim tłumie najbardziej przebojowy polityk, który krzyknie „przeciw”. Efekt takiej dyskusji jest odwrotny. Proszę przemyśleć jeszcze raz sprawę techniki prezentacji tematu. Uważam, że najważniejsze jest racjonalne pokazanie, że Polska jest Unii potrzebna i na tym procesie możemy dużo wygrać.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#EugeniuszSmolar">Gdybym był dziennikarzem, który za pół godziny ma na antenie przedstawić przebieg tej dyskusji, zauważyłbym na podstawie wypowiedzi panów posłów, jak trudno jest uchwycić jeden wątek. Widać więc, jak skomplikowane zadanie czeka media. Poszczególni politycy kierują się własnymi doświadczeniami, mówią o własnych dziedzinach. Pan poseł Bogusław Liberadzki odwołał się do doświadczeń w zakresie polityki transportowej i ponownie musielibyśmy wystąpić w roli doradcy księcia. Media nie powinny cenzurować informacji, ale ją kierować. Ugrupowania polityczne umawiają się, że koncentrują się na jakiejś argumentacji, a potem okazuje się, że takie stanowisko przebija się do opinii publicznej. Polskie społeczeństwo jest podzielone w sprawie integracji, ale my powinniśmy zachować bezstronność. Nie możemy zadeklarować postawy proeuropejskiej, choć prywatnie może tak być. W oczach dziennikarzy i opinii publicznej skompromitowalibyśmy się, gdybyśmy nie zachowali bezstronności. Ludzie wyczują elementy manipulacji. Uzależnianie skuteczności polityki informacyjnej od kierunkowego postępowania mediów publicznych musiałoby się skończyć katastrofą. Zaufanie do tych instytucji zmniejszyłoby się gwałtownie. Przed rządem stoi ogromne zadanie precyzyjnego określenia, czego oczekuje od ministrów i stronnictw wchodzących w skład koalicji. To rząd, niezależnie od składu, decyduje o atmosferze w kraju. Jeśli robi to źle, trzeba to właśnie powiedzieć, nie szukać winnych. Bliska jest mi koncepcja Europy jako wielkiej idei, ale równocześnie powinniśmy być świadomi faktu, że to my przystępujemy do Unii Europejskiej, a nie odwrotnie. Nie jesteśmy równorzędnymi partnerami. Kiedy Wielka Brytania pozostawała poza Unią, przeżywała poważne kłopoty gospodarcze. To jeden z argumentów. Będąc poza Unią Europejską jesteśmy w „lodówce”.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JacekSnopkiewicz">Jestem odpowiedzialny za szkolenia i analizy programowe w telewizji publicznej. Wykonujemy to zadanie zgodnie z zasadami sztuki. Nie mogę zgodzić się z opinią pana posła Bogdana Pęka, który potępił wszystkie działania mediów publicznych w zakresie integracji europejskiej, zwłaszcza telewizji. Krzywdzące i nieprawdziwe jest twierdzenie, że media kreują obraz, w którym przeciwnicy integracji są wariatami. Jeśli widzowie tak mogą odbierać te osoby, to z zupełnie innej przyczyny, nie z powodu manipulacji telewizji. Z naszych analiz wynika, że podczas kampanii przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi w telewizji występowali przeciwnicy Unii Europejskiej, ale ich argumenty nie znalazły odpowiedniej przeciwwagi. Łatwiej powiedzieć, że Unia Europejska wyciągnęła w ostatnich 10 latach z Polski ponad 60 mld dolarów, niż temu zaprzeczyć. Chciałbym usłyszeć opinie wiarygodnych ekspertów, którzy wyjaśnią, na czym polegał ten proces i czy taki fakt miał rzeczywiście miejsce i to tylko ze szkodą dla Polski. Politykowi można wierzyć lub nie, ale trzeba wiedzieć, co ten fakt znaczy. Przewaga przeciwników integracji jest czasami widoczna w programach interaktywnych, gdzie widzowie mogą wypowiadać się w głosowaniu za jedną z opcji. Jeśli postawi się pytanie, czy jesteś za, czy przeciw, czasami wygrywa ta druga opcja. Nie jest to dobra sytuacja i tak ją oceniam jako entuzjasta wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Jednak niezależnie od tego faktu trzeba stwierdzić, że strona rządowa nie do końca jest przygotowana do dyskusji z takimi argumentami. Dziennikarze nie powinni dzielić się w dyskusji o Unii Europejskiej na przeciwników i zwolenników. Przeciwniczka Unii Europejskiej, jak to zadeklarowała przedstawicielka „Naszego Dziennika”, nie powinna zajmować się informacją o Unii, lecz komentarzem, publicystyką. Nie można dopuścić do sytuacji, że podziały ideologiczne i polityczne doprowadzą do wyraźnego podziału środowiska dziennikarskiego i mediów. Inne są zadania mediów. Po pierwsze, powinny przekazywać bezstronną, obiektywną informację. Dziennikarz informacyjny powinien schować swoje poglądy do kieszeni i podawać fakty. To jest punkt wyjścia w dyskusji o mediach. Dopiero w drugiej warstwie mowa jest o komentatorach i ci mają prawo do swojej opinii. Teraz należy zaś mówić o ekspertach, którzy przedstawią w miarę bezstronnie argumenty i przeanalizują je szczegółowo. Media elektroniczne zostały „zawłaszczone” przez polityków. To oni występują od rana do wieczora. Nie ma grupy ekspertów. Podziały w Sejmie przenoszą się do mediów. Np. program „Forum” jest odzwierciedleniem sali sejmowej. Wolę oglądać debatę poselską w relacji z Sejmu, niż w programie, którego czas jest ograniczony i żadna osoba nie może wypowiedzieć się do końca. Polityka informacyjna należy do rządu, media mogą „świecić światłem odbitym”. Źle by się stało, gdyby media kreowały rzeczywistość lub zajęły się propagandą. To skończyłoby się porażką idei wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Kolejna kwestia dotyczy Sejmu i prac legislacyjnych.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#JacekSnopkiewicz">Niezależnie od tego, że obowiązkiem mediów jest prowadzenie publicznych debat, ważną rolę w informowaniu odgrywają debaty sejmowe. Dobrze byłoby, aby więcej z nich poświęcono integracji europejskiej. Uważam, że to odbiór debat parlamentarnych wpłynie na końcowe nastawienie społeczeństwa do kwestii akcesji. Społeczeństwa nie powinniśmy traktować jak „ciemnej masy”, uważając, że nie czuje ono instynktownie, jakie wyjście jest dla Polski dobre. Badania opinii publicznej pokazują, że znajomość problematyki unijnej jest beznadziejna. Jednak utworzyły się dwie silne grupy - euroentuzjastów, która obejmuje 20% społeczeństwa oraz eurosceptyków, obejmująca 25%. Obie grupy nadają teraz ton dyskusji o Unii Europejskiej. Chciałbym zobaczyć w telewizji starcie obywateli, którzy mieliby możliwość dyskutowania pod warunkiem, że będą wiedzieć, o czym mówią. Rolę mediów postrzegam więc jako rolę wynikową z zachowaniem wszystkich zasad dziennikarstwa. W przeciwnym razie efekt będzie tragiczny dla mediów i idei członkostwa. Widzę konieczność uzupełniania licznych wystąpień polityków w mediach, także polityków nastawionych sceptycznie do integracji, programami medialnymi w atmosferze szacunku dla przeciwników. Na tej sali obserwujemy oznaki szyderstwa z ludzi o odmiennych poglądach, przerywa się wypowiedzi, kpi się z przeciwników politycznych. To nie jest atmosfera, którą powinny kopiować media. Debaty telewizyjne powinny być oparte na wzajemnym szacunku i próbie zrozumienia swoich racji. Największymi problemami, z którymi nie mogą sobie poradzić przeciwnicy Unii, są kwestie tożsamości narodowej i systemu wartości, religii, obyczajów, a więc zagadnienia, których nie da się ująć w ustawie. Ważne jest więc omawianie spraw, budzących prawdziwe niepokoje. Obawy budzi hierarchia spraw, którymi w związku z integracją zajmują się media. Mam przed sobą wyniki ostatnich badań Instytutu Spraw Publicznych, które pokazują dość zaskakujące spojrzenie obywateli. Powyżej 50% badanych interesuje się głównie wpływem integracji na poziom bezrobocia, możliwością podejmowania pracy w krajach członkowskich oraz wpływem integracji na poziom życia. Natomiast prasę i twórców programów informacyjnych zajmuje sprawa zakupu ziemi przez cudzoziemców, co w społeczeństwie interesuje mniej niż 20%. Niezależnie od wagi problemu zakupu ziemi, trzeba więcej czasu poświęcić kwestiom nurtującym ludzi. Podsumowując należy stwierdzić, że dziennikarze nie powinni angażować się w debatach politycznych jako bezpośredni uczestnicy dyskusji, nie powinni dzielić się na grupy polityczne. Dziennikarze winni być organizatorami tych debat, bezstronnie informować społeczeństwo, ale też powinni mieć prawo wygłaszania komentarzy, jeśli zajmują się publicystyką. Środowisko dziennikarskie jest równie podzielone, jak świat polityki, więc dziennikarze o różnych poglądach powinni mieć dostęp do anteny w równym stopniu. W chwili, gdy będziemy do tego przygotowani, powinniśmy podjąć się zorganizowania debaty w mediach elektronicznych na temat odpowiedzialności mediów za proces informowania o Unii Europejskiej.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#JacekSnopkiewicz">Dobrze byłoby, gdyby doszło do współpracy mediów między sobą. W najbliższy piątek z inicjatywy pana prezesa Roberta Kwiatkowskiego odbędzie się poważna konferencja panelowa na temat odpowiedzialności mediów i metod profesjonalnego wykonania naszych zadań w zakresie informowania społeczeństwa o Unii Europejskiej. Zgadzam się, że bez w miarę dokładnej znajomości tematyki dziennikarstwo będzie „kulało”, będzie szkodzić przeciwnikom i zwolennikom integracji. Konieczne są więc szkolenia i podnoszenie poziomu wymagań wobec dziennikarzy. Z przyjemnością mogę powiedzieć, że na tę drogę weszliśmy.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MałgorzataGoss">Niejednokrotnie była tu mowa o tym, iż dziennikarze mają własne poglądy. Podobnie ja, ale także inni dopuszczani do głosu. Postawiono mi zarzut, iż piszę mimo że mam takie, a nie inne poglądy. Moje poglądy nie wzięły się znikąd, pochodzą z głębokiej wiedzy i obserwacji procesu integracji od początku. Wyrobiłam sobie pogląd na tej podstawie. Jeżeli moje informacje są nieobiektywne, to ministerstwa i przedstawiciele rządu powinni przysyłać do redakcji sprostowania. Jednak tylko raz przysłano sprostowanie, które oparte było zresztą na nieprawdziwych informacjach pani rzecznik i mimo grożenia nam sądem, nie opublikowaliśmy sprostowania. Skończyło się to niczym, ponieważ mieliśmy rację. Uważam, że stwierdzenie, iż nie powinnam pisać, ponieważ mam pewne poglądy, jest nietrafione. Oddzielam publicystykę od informacji. Wiadomo, kiedy informuję, a kiedy uprawiam publicystykę. Nie ma informacji, która nie jest skażona subiektywizmem i panowie z telewizji dobrze o tym wiedzą. Sam dobór informacji jest skażony subiektywizmem. U nas znajdzie się informacja, że pan Klaus w Parlamencie Europejskim bardzo skrytykował Unię, a to nie znajdzie się w telewizji publicznej. O tym wiemy wszyscy.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#RobertKwiatkowski">W programie informacyjnym w pierwszym programie telewizji znalazła się informacja o wystąpieniu pana Klausa.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#AntoniMacierewicz">Proszę, aby pan prezes dostarczył mi pełnych danych, gdzie mogę znaleźć tę informację i kiedy została nadana w telewizji. Jestem bardzo zaniepokojony tonem ubolewania ze strony przedstawicieli mediów nad tym, iż jeśli sprawy będą się tak dalej toczyć, to możemy przegrać referendum w sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej. Gdyby mówił to pan przewodniczący Józef Oleksy lub pan poseł Roman Jagieliński, nie dziwiłbym się temu, choć ubolewałbym. Jeśli mówi to pan redaktor Jacek Snopkiewicz lub redaktor Eugeniusz Smolar, to przyznam, że nie wiem, czy jesteśmy na spotkaniu Komisji Europejskiej Sejmu z przedstawicielami radia i telewizji publicznej, a więc mediów zobowiązanych do obiektywizmu, czy też jest to narada w sprawie zrealizowania programu pewnej partii politycznej. Jestem zadowolony, że panowie prezesi mówią, iż media publiczne będą obiektywne. Chcę jednak zwrócić uwagę na ton panów wypowiedzi, ton ubolewania i zaniepokojenia, sprawia wrażenie strachu i chęci zrzucenia odpowiedzialności być może na polityków, niezręcznie realizujących politykę doprowadzenia nas do Unii Europejskiej. U podstaw leży przesłanka zdeterminowania, a media chcą zrzucić odpowiedzialność na polityków, którzy czasami niezręcznie realizują plan zachęcania nas do Unii Europejskiej. Media, jak słychać, będą przede wszystkim przychylne programowi wejścia do Unii Europejskiej. Zaznaczył to jasno pan prezes Robert Kwiatkowski, stwierdzając, że jest otwarty na pomoc tym nieszczęsnym euroentuzjastom, którzy wciąż nie umieją się zorganizować, podczas gdy istnieje zagrożenie wspaniale zorganizowanych eurosceptyków. To fikcyjny obraz i przestrzegam przed jego propagowaniem. Istota sprawy leży w danych, przedstawionych przez pana redaktora Jacka Snopkiewicza. 25% społeczeństwa polskiego ma jasno wyrobioną opinię, iż nie chce wejść do Unii Europejskiej, a zaledwie 20% jest za akcesją. My oddajemy jedynie ten stan rzeczy. To jest obiektywna rzeczywistość. Gdyby te dane zostały opublikowane do wiadomości społeczeństwa, mielibyśmy inną sytuację niż obecna. Jeszcze poważniejszym problemem jest fakt, iż państwo podkreślają, iż w prasie i mediach wybijają się tylko jakieś sensacyjne wydarzenia, panuje chaos informacyjny w zakresie integracji. Wydaje się, że to wynika z tego, iż istnieje faktyczna, obiektywna trudność procesu negocjacyjnego. Dlatego nie miejcie panowie nadziei, że negocjacje, w których Polska przegrywa, da się pokazać tak, aby społeczeństwo wywnioskowało, iż powinno wejść do Unii Europejskiej. Jeżeli rząd przyjął koncepcję negocjacyjną, zgodnie z którą ustępujemy w fundamentalnych sprawach narodowych, nie można tego przekuć na propagandę sukcesu. To jest obiektywnie niemożliwe. Ten dylemat powinni panowie rozwiązać. Jeśli jesteście propagandystami procesu integracyjnego, to lepiej milczcie. Jeżeli chcecie obiektywnie przedstawić temat, informujcie kompleksowo. Nie szukajcie jednak źródeł trudności w błędach polityków lub we własnej pracy. Problemem jest sama rzeczywistość, w której przyjęto strategię zniechęcającą społeczeństwo do procesu negocjacyjnego. Jeżeli media publiczne chcą i uważają, że powinny być obiektywne, musi nastąpić podział na komentarz i informację.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#AntoniMacierewicz">Media powinny zająć się dostarczaniem obiektywnej informacji i umożliwiać politykom i ich ekspertom uczciwą, wyczerpującą, otwartą debatę, w której można będzie przedstawić wszystkie argumenty za i przeciw, w której dokonać można będzie bilansu zysków i strat. Takiego bilansu nie chciał dokonać rząd premiera Jerzego Buzka i rząd premiera Leszka Millera, ponieważ wiedzą, że będzie on niekorzystny. Panowie także nie chcecie tego zrobić. Chcecie reinterpretować 63 mld dolarów, które Polska straciła w handlu z Unią Europejską w ciągu ostatnich 9 lat. Bez względu na metody reinterpretacji, strata jest obiektywna. Można mieć tylko jasną świadomość, że bezrobocie jest jedną z konsekwencji tej straty. Uprzejmie proszę pana przewodniczącego, aby jedną z konkluzji naszej debaty było stwierdzenie, że media publiczne powinny wyodrębnić czas na obiektywną dyskusję zwolenników i przeciwników Unii, w której obie strony będą mieć równe prawa. Być może należy to zrobić na wzór programu „Forum”. Czas powinien zostać przydzielony zwolennikom i przeciwnikom, najlepiej według struktury przedstawionej przez pana redaktora Jacka Snopkiewicza. Więcej czasu powinni mieć ci, którzy reprezentują większą grupę społeczeństwa, mniej ci, którzy reprezentują poglądy mniejszej grupy.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#EwaHaczyk">Pan poseł Antoni Macierewicz powiedział, że ten rząd idzie jedynie na ustępstwa w negocjacjach, a więc nie powinien się chwalić rezultatami negocjacji. Telewizja, radio i prasa podkreślała od chwili zmiany rządu wielokrotnie, że rząd odniósł sukcesy negocjacyjne. Nie jest prawdą, że tylko ustępował. Wystarczy przypomnieć, że w październiku 2001 roku Polska zamknęła tymczasowo rozdział negocjacyjny Środowisko, w którym odnieśliśmy poważny sukces. Zaakceptowano 9 okresów przejściowych. W listopadzie zamknęliśmy rozdział Prawo spółek. Udało się także otworzyć ponownie i od razu zamknąć rozdział Swobodny przepływ towarów po wpisaniu okresu przejściowego na rejestrację leków. W grudniu ubiegłego roku na dodatkowej sesji negocjacyjnej Polska zamknęła rozdział Swobodny przepływ osób. W ciągu 3 miesięcy polski rząd zamknął trzy trudne obszary negocjacyjne i nie ma sensu podważać wiarygodności działań i nie nazywać ich sukcesem. Czuję się odpowiedzialna, aby o tych sukcesach mówić, ponieważ powstało biuro Sekretariatu Europejskiego, na czele którego stanęła pani minister Danuta Hübner, która tworzy unię personalną między Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej. Jestem dyrektorem Biura Prasowego i mam obowiązek informować nie tylko o tym, czym żyje Urząd KIE, ale także o tym, co dzieje się w procesie negocjacyjnym. To także wyjście naprzeciw postulatom dziennikarzy, którzy od 3 lat zwracali się o ujednolicenie struktury przekazywania informacji. Biuro Prasowe w UKIE informuje teraz zarówno o negocjacjach, jak i o stanie dostosowania prawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#AndrzejGrzyb">Opinia, którą chcę wyrazić, nie jest jedynie moim sądem, lecz często słyszę ją na spotkaniach. Nie zawsze zgadzam się nawet z niektórymi ocenami, ale przedstawię je państwu, gdyż są naprawdę cenne. W odbiorze społecznym najbardziej konkretną informację przekazują korespondenci zagraniczni, m.in. panowie Krzysztof Wojna i Marek Orzechowski oraz pan Jędrzej Bielecki z „Rzeczpospolitej”. Osoby zajmujące się procesem integracyjnym twierdzą, że w ich relacjach znaleźć można esencję spraw i faktyczne poinformowanie o tym, co się dzieje w Brukseli. Zwracam uwagę panów prezesów na taką opinię. Redakcje, realizujące poszczególne programy związane z integracją, powinny korzystać z pomocy ekspertów, a o tym zapewnili już panowie w swoich wystąpieniach. Często zdarza się, że naukowcy-specjaliści w sprawach integracji sceptycznie podchodzą do uczestnictwa w dyskusjach telewizyjnych lub radiowych, gdyż obawiają się komentowania ich poglądów przez dziennikarzy. Nie chcą się narażać na ocenę dziennikarską. Na jednej z uczelni, na studiach podyplomowych z zakresu integracji europejskiej studiuje, jak się okazało, tylko jedna osoba, która pracuje jako dziennikarz mediów publicznych. Nie świadczy to o tym, że telewizja nie kształci swoich dziennikarzy i że nie jest to permanentny proces, jednak daje do myślenia. Odnosząc się do wątku dyskusji, poświęconego formie przekazu. Zgadzam się, że powinny to być krótkie informacje, mające charakter audycji społecznej, ale przekazywane w powtarzanym cyklu. Widz powinien mieć pewność, że danego dnia spotka w danym programie o tej samej porze szansę na bardziej szczegółowe zapoznanie się z problematyką aktualną lub istotną. Audycja telewizyjna pt. „Euro - Eksperes” jest akceptowana przez ekspertów, rozumieją oni krótką, skondensowaną treść. Dla laików program przynosi zbyt ubogą informację, podawaną w telegraficznym skrócie. Przy okazji informacji i programów publicystycznych telewizja prezentuje widzom pewien obraz, który rodzi określone skojarzenia. Poprawnie kojarzony jest symbol otwierających się gwiazdek na niebieskim tle. Proszę jednak zwrócić uwagę na rzeczywistość. Dla ilustracji niektórych procesów należałoby pokazać faktyczne obrazy. Np. można by pokazać, jak w ramach programów lokalnych promuje się we Francji produkty regionalne, jak rozwijają się rynki hurtowe, jakie są relacje między samorządami itp. Informacje o Unii Europejskiej, podawane wraz z widokiem szklanych budynków i Parlamentu Europejskiego, od razu zniechęcają do zainteresowania się programem. Nie będę zapewne odosobniony w opiniach, iż warto zmienić wielokrotnie pokazywany obrazek wozu konnego z niezbyt ogarniętym woźnicą, czy pani zbierającej w roboczym stroju coś z pola. Taki obrazek pokazywany jest przy okazji informacji o negocjacjach w rolnictwie lub innych spraw, ważnych dla polskiej wsi. Jeżeli chcemy pozytywnie oddziaływać na skojarzenia widzów, nie prowadźmy do irytacji środowisk, które powinny wynieść jakąś wiedzę z przekazu telewizyjnego. Jestem przekonany, że można znaleźć wiele pozytywnych przykładów audycji telewizyjnych, jednak w programach informacyjnych trzeba starać się odchodzić od obrazu w krzywym zwierciadle. W sondażach prowadzonych w społeczeństwie angielskim okazało się, że znaleźli się Anglicy, którzy nie wiedzieli, że ich kraj jest członkiem Unii Europejskiej.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#AndrzejGrzyb">To inne tempo życia, to normalne zjawisko. Czasami warto byłoby zapytać niektóre środowiska o ich opinię. Kiedy po akcesji Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej zapytano poszczególne środowiska o bilans korzyści i kosztów, okazało się, że ludzie działający w konkretnych branżach byli w stanie wymienić plusy i minusy, zaś ludzie, którzy jedynie obserwowali proces, wysuwali najczęściej demagogiczne argumenty za lub przeciw. Sposób przekazu trzeba dostosować do typu odbiorców i środowisk.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#GrażynaCiemniak">Często w dyskusjach skupiamy się tylko na jednym elemencie procesu integracji z Unią Europejską, na negocjacjach. To niewątpliwie najważniejszy fragment procesu, ale nie jedyny. To również przystosowanie prawa polskiego, które stworzy warunki dla rozwoju przedsiębiorstw i poprawy konkurencyjności usług i producentów, a tym samym dla poprawy jakości życia. O to wszystkim Polakom chodzi. Tak samo ważnym elementem procesu akcesyjnego jest korzystanie ze środków pomocowych Unii Europejskiej z programów ISPA, PHARE czy SAPARD. Od sposobów wykorzystania tej pomocy zależeć będzie stan naszego przygotowania. Ma to wpływ na przebieg negocjacji. Warto byłoby, aby w promocji procesu integracyjnego więcej miejsca poświęcać na pokazanie jednostkowych korzyści, wynikających z pomocy finansowej Unii itp. Sejm będzie pracować nad projektami ustaw europejskich, co może być okazją do bardziej szczegółowego pokazania problematyki objętej ustawami. Z rozmów z ludźmi wynika, że kiedy w telewizji intensywniej pokazywano tematykę europejską, przekazywano krótkie informacje i dłuższe debaty, wzrastało poparcie dla akcesji. Ludzie sami decydują, jak głosować, ale trzeba im podać informację na temat procesu negocjacyjnego. Naprawdę o kosztach i korzyściach będziemy mogli mówić dopiero po zakończeniu rokowań. Między programami informacyjnymi a programami dyskusyjnymi powinna być zachowana równowaga. Jednak pragnę stwierdzić, że nasza Komisja jest europejską, a nie antyeuropejską komisją sejmową. Trudno, żebyśmy na posiedzeniach nie promowali tematyki integracyjnej i nie starali się zbliżyć nas do Unii Europejskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#SławomirTokarski">Pragnę odnieść się do wątku dyskusji, poświęconego analizie kosztów i korzyści integracji oraz oczekiwań pod adresem rządu, który powinien taki bilans przedstawić. Dobrym przykładem trudności stojących przed rządem jest problematyka ochrony środowiska. Jeśli przyjrzymy się tej dziedzinie, okaże się, że wydać należy tu ok. 30 mld dolarów, aby dostosować się do standardów unijnych. Dla przeciwników integracji jest to traktowane jako koszt i minus integracji Polski z Unią Europejską. Jeżeli zaś spojrzeć na tę samą dziedzinę pod kątem korzyści, widać, że trudno jest je skalkulować. Owe 30 mld dolarów wydane będzie na rozwój technologii. Ten rynek może zostać zagospodarowany przez polskich przedsiębiorców, którzy stworzą nowe miejsca pracy i dalszy efekt korzyści. Może też zostać zagospodarowany przez innych. Czystsze powietrze i woda mają także określony ekwiwalent finansowy, co wiąże się np. ze śmiertelnością wśród niemowląt, zapadalnością na pewne rodzaje chorób, to przekłada się na wydatki budżetowe itd. Ostatnio pojawił się raport, w którym podjęto próbę oszacowania zysków, jakie osiągnie Polska i inne kraje kandydujące z tytułu przyjęcia norm ochrony środowiska i z niego wynika, iż Polska może liczyć na zyski 5–8 mld dolarów rocznie z powodu czystszego środowiska i wprowadzenia legislacji europejskiej. Czystsza woda staje się atutem dla przedsiębiorców, ponieważ spadają koszty jej uzdatniania. Jak widać, po jednej stronie stoi konkretna liczba, zaś po stronie korzyści trzeba dokonać długiego wywodu, popartego skomplikowanymi badaniami, aby móc przedstawić korzyści płynące z procesu dostosowawczego. Nowa ustawa o transporcie drogowym mówi o nowych normach, dotyczących pracy kierowców. Można powiedzieć, że to kolejny koszt, ale można również stwierdzić, że przez to zmniejszy się liczba wypadków spowodowanych przez zmęczonych kierowców. Jak wyliczyć takie korzyści? Podobne problemy napotkali twórcy raportu, który powstawał w Unii Europejskiej podczas tworzenia jednolitego rynku. W efekcie pomylono się wielokrotnie co do korzyści, które szacowano na niższym poziomie, niż to miało miejsce w rzeczywistości.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#JózefOleksy">Nie będę podsumowywać dyskusji, choć niektóre konkluzje są dla nas wspólne. Na pewno doszliśmy do wniosku, że pomimo potocznego wrażenia, że o Unii Europejskiej mówi się dużo, oceniono, iż dyskusji europejskiej jest wciąż za mało. Toczona jest w wąskich gronach i nie ma swojego publicznego wyrazu. Jeden z krajów członkowskich już po wejściu do Unii Europejskiej utrzymał comiesięczne debaty europejskie w parlamencie, na których rząd relacjonuje każde posunięcie i sprawę dotyczącą kwestii europejskich. Wówczas można przedstawić wszystkie opcje i oceny. Uważam, że na forum naszej Komisji powinniśmy częściej wracać do dyskusji generalnych, a od nich przechodzić do konkretów, bez programowania czegokolwiek w mediach. Sądzę, że ustaliliśmy, iż media muszą być bezstronnym instrumentem przekazu informacji, co nie znaczy, że nie mają prezentować komentarzy i publicystyki, które w określonych proporcjach przekażą wszystkie poglądy. Domaganie się zrównoważonego układu wiąże się z wynikami wyborów parlamentarnych. Trzeba po prostu wygrać wybory, aby swój program móc realizować w pełni. Prawa opozycji są oczywistością, podobnie jak bezstronność mediów, ale intensywność oraz proeuropejski kierunek dyskusji wiąże się z programem danego rządu. Stąd prawo działań rządu na rzecz wejścia Polski do Unii Europejskiej. Warto podkreślić, iż szkolenia dziennikarzy są bardzo ważną kwestią. Nie każdy dziennikarz wie wszystko ze swej natury i potrafi to przekazać. Trzeba metodycznie podpowiedzieć im rozwiązania. Należy prowadzić współpracę mediów z rządem na tym polu. Nie wiem, czy omnibusy są lepsi od specjalistów tematycznych, ale w mediach nie powinno być tak, jak w polityce, nie można dyskutować nieustannie o wszystkim. To sprawa mediów, jak podejdą do spraw szkoleniowych. Zależy nam jednak na zobiektywizowanej i pełnej informacji dla obywatela w różnym ujęciu - strategicznym, makroekonomicznym, ale też detalicznym. To trzeba umieć zrobić. Zgadzam się z panem posłem Bogdanem Pękiem, że należy mówić prawdę, gdyż z niej zrodzi się pogląd i jego trwałość. Pytanie, jaką część prawdy mówić przy tysiącach zapisywanych stron. Chcę przypomnieć przy tej okazji, co mówiliśmy na temat podziału na eurosceptyków i euroentuzjastów. Uprawnione są wszelkie poglądy, ale obowiązuje zasada prawdy i przeciwnicy integracji nie mogą przekraczać granicy prawdy. Podam przykład. W radiu „Trójka” toczyłem w ubiegłym tygodniu spór z jednym z czołowych eurosceptyków, który zarzucił mi publicznie, że nie reagujemy na takie wyroki, jakie głosi Romano Prodi, iż celem jest jedno superpaństwo w Europie. Zakwestionowałem jego wypowiedź intuicyjnie, ale po programie poszukałem tekstu. Przedstawiciel eurosceptyków powiedział totalną nieprawdę, gdyż Prodi mówił dokładnie odwrotnie, iż nie może być mowy o tworzeniu superpaństwa w Europie. Tu przekroczono granicę przyzwoitości. Straciliśmy wiele lat, jeśli chodzi o debatę o integracji, Unii Europejskiej i Polski we wspólnocie. To powinność rządu, iż z dyskusji wynika wspólny pogląd posłów i mediów, iż rząd stoi przed wielkim wyzwaniem nadrobienia straconego czasu, przygotowania mądrej koncepcji przekazu informacji oraz określenia konkretów, jak rząd chce dochodzić swoich racji.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#JózefOleksy">To wyzwanie dla pana Sławomira Wiatra. Nasza Komisja będzie chciała pilnie zapoznać się z koncepcją rządowego Programu Informowania Społeczeństwa i jego implementacją oraz środkami, jakie rząd przeznaczy na ten cel. Dialog z mediami pociąga za sobą także koszty. Rząd musi je wyasygnować. Podejście rządu musi być zróżnicowane, a program jasny. Wydzielenie czasu dla zwolenników i przeciwników to kwestia, którą media na pewno uwzględnią w swej pracy. Będziemy się temu przyglądać. Nie chcę rozpoczynać dyskusji na temat opinii, iż Polska straciła 63 mld dolarów na handlu z Unią. To fałszywa opinia ze względu na rozumienie pojęcia straty. Wrócimy do tego przy innej okazji. Wątpię, czy uda się wyłączyć sprawy unijne ze sporów partyjnych. To ważny element postawy poszczególnych ugrupowań. Warto jednak na bazie programu rządowego prowadzić taką dyskusję z korzyścią dla obywatela, który będzie przysłuchiwać się tym debatom. Podobne spotkania będziemy organizować, oceniając stan informacji publicznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#AntoniMacierewicz">Ubolewam z powodu opisanego przez pana przewodniczącego incydentu. Widocznie koledze pomylił się Romano Prodi z Joschką Ficherem. Przepraszam za to. Nie ma wątpliwości, że nurt zwolenników tworzenia jednego państwa w Europie jest narastający w ostatnim czasie. Zwracam również uwagę na fakt, iż nadużycia zwolenników integracji są dużo większe. W telewizji publicznej nie słyszałem np. informacji związanej z wypowiedzią Ojca Świętego, kwestionującego skład konwentu z powodu braku przedstawicieli wspólnot religijnych. Ubolewał on, iż religia katolicka jest marginalizowana w pracach Unii Europejskiej. To jedna z fundamentalnych informacji dla katolików w Polsce, a została ona pominięta w przekazie publicznym. Proszę, aby materiał przekazany przez pana prezesa Roberta Kwiatkowskiego został powielony i udostępniony członkom Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#JózefOleksy">Nie otrzymałem żadnego materiału.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#RobertKwiatkowski">Przepraszam, ale przekażę dopiero raport panu przewodniczącemu. Nie jest to jednak formalny dokument, nie przekazuję go Komisji, lecz panu przewodniczącemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#GrażynaKacprowicz">Pan dyrektor Sławomir Tokarski na początku spotkania dość lakonicznie wypowiedział się na temat Programu Informowania Społeczeństwa. Jednym z podstawowych powodów jest kwestia budżetu, gdyż Urząd KIE musi teraz podjąć strategiczne decyzje, z kim będzie współpracować przy realizacji Programu. Media są jednym z partnerów. Inni partnerzy to regionalne centra informacji europejskiej i kluby europejskie. Przedstawiciele mediów nie zapytali nas, ile mamy pieniędzy na realizację polityki informacyjnej. Problemy finansowe są dla Urzędu istotne i kluczowe.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#JózefOleksy">Proszę nie rozpoczynać już dyskusji. Dziękuję państwu za udział w dyskusji. Zamykam posiedzenie Komisji Europejskiej.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>