text_structure.xml 156 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 m. 45 przed poł.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów Wincenty Witos, Minister Spraw Wewnętrznych Leopold Skulski, Minister Kolei Żelaznych Zygmunt Jasiński, Minister Poczt i Telegrafów Władysław Stesłowicz, Minister Robót Publicznych Gabryel Narutowicz, Minister Aprowizacji Bolesław Grodziecki, Minister Pracy i Opieki Społecznej Edward Pepłowski, Minister Przemysłu i Handlu Stefan Przanowski, Minister b. dzielnicy pruskiej Władysław Kucharski, Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Tomasz Wilkoński.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Sprawiedliwości Jan Morawski, w Ministerstwie Skarbu Ignacy Weinfeld.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#StanisławOsiecki">Otwieram posiedzenie. Protokół 208 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu zarzutów. Protokół 209 posiedzenia leży w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Szymczak i Pużak. Listę mówców prowadzi poseł Pużak.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławOsiecki">Proszę P. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Krężla i tow. z P. S. L. do Rządu w sprawie uruchomienia kopalń węgla w Grudny Górnej pow. pilzneńskiego (Małopolska).</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Krężla i tow. z P. S. L. do Rządu w sprawie nieprawnego unieważnienia przez Namiestnictwo we Lwowie dzierżawy prawa polowania w Róży, pow. pilzneńskiego w Małopolsce.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Marchuta, Krempy i tow. do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie oszustw, dokonywanych od dłuższego czasu przez bandę spekulantów w pow. niskim (Małopolska).</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Michalaka i tow. z N. P. R. do pp. Ministrów Spraw Wojskowych i Spraw Wewnętrznych w sprawie wydzierżawienia kina Komendy Placu w Tarnowie prywatnemu przedsiębiorcy Lichtlbauowi.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Piaseckiej i tow. do p. Prezydenta Ministrów i p. Ministra Robót Publicznych w sprawie stacji dla wychodźców i reemigrantów w Gdańsku.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Łabędy i tow. z N. Chrz. KI. Rob. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie wstrzymania płacy robotnikom pracującym w zakładach wojskowych w Modlinie.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Brejskiego do p. Prezydenta Ministrów w sprawie zajętych przez Ministerstwo b. dzielnicy pruskiej nasion oleistych na Pomorzu.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#WincentySzymczak">Interpelacja pp. Błyskosza, Kowalczuka, Jóźwika i tow. z klubu P. S. L. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie pobicia p. Adolfa Biedrzyckiego, zamieszkałego w Różance (pow. włodawski) przez komendanta policji na pow. włodawski — p. Makowieckiego.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Knasta i tow. ze Zw. L. N. do p. Ministra Skarbu w sprawie rewizji celnych na dworcu w Tczewie.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#WincentySzymczak">Interpelacja p. Stapińskiego i tow. do p. Ministra Poczt i Telegrafów z powodu postępowania urzędu pocztowego w Ostrowiu z. Łomżyńskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławOsiecki">Interpelacje te odeślę panu Prezydentowi Ministrów na drodze regulaminem przepisanej.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StanisławOsiecki">Zawiadamiam Izbę, iż p. Gdyk prosi o urlop 10-dniowy. Nie słyszę protestu.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#StanisławOsiecki">Przystępujemy do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#StanisławOsiecki">Nr. 1: Pierwsze czytanie ustawy, zmieniającej niektóre postanowienie ustaw o postępowaniu sądowym cywilnem w b. zaborze austriackim (Druk nr. 2446). Do głosu nikt się nie zapisał. Sprawy odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#StanisławOsiecki">Punkt 2: Pierwsze czytanie ustawy, zmieniającej ustawę z dn. 16 marca 1920 r. w przedmiocie zmiany postanowień ustaw karnych, obowiązujących w b. zaborze austriackim. (Druk nr. 2447). I tu do głosu nikt się nie zapisał, sprawę odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#StanisławOsiecki">Nr. 3: Pierwsze czytanie ustawy o ulgach co do kwalifikacji na urząd sędziowski i prokuratorski. (Druk nr. 2448). I tu do głosu nikt się nie zapisał. Sprawę odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#StanisławOsiecki">Nr. 4: Ustne sprawozdanie Komisji Regulaminowej w sprawie wydania posłów: ks. Madeja, Szyszkowskiego, Ramotowskiego, Sobka i Perla.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#StanisławOsiecki">Co do pierwszej sprawy ma głos sprawozdawca p. Matakiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Wysoki Sejmie! Oddział IV Sądu powiatowego w Mszanie Dolnej odezwa z 20 lutego 1920 r. L. czynn. U. 492/19 prosił Wysoki Sejm o wydanie zezwolenia, żeby przeciw p. ks. Madejowi mogło być wdrożone postępowanie karne o obrazę czci z art. 491 i 488 dawnej austriackiej ustawy karnej. Oskarżycielem była główna komisja wyborcza. Ośmiu członków tej komisji z Nowego Targu okręgu wyborczego 39 oskarżyło ks. Madeja i 7 innych podpisanych na proteście przeciw wyborom dokonanym w Nowym Targu, a protest ten był podany do Sądu Najwyższego za pośrednictwem Głównej Komisji wyborczej w Nowym Targu, że w proteście użyto następujących słów: Główna Komisja wyborcza działa z wyraźną od samego początku tendencją na korzyść grupy nr. 13, t. zn. na korzyść Stronnictwa Ludowego „Piast”. Zdaniem zatem oskarżycieli prywatnych obwinił ks. Madej i jego towarzysze Główną Komisję wyborczą o stronniczość w urzędowaniu, a więc o czyn karygodny.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Komisja Regulaminowa sejmowa na posiedzeniu w dn. 11 b. m. uchwaliła jednomyślnie odmówić żądaniu sądu powiatowego w Mszanie Dolnej na zezwolenie na ściganie ks. Madeja w drodze karnej, a to z następujących powodów: Przedewszystkiem ze względu na rodzaj zarzucanego czynu karygodnego, który nie jest czynem hańbiącym, po drugie, że nie było żadnej obrazy, po trzecie, że ks. Madej działał w obronie interesów całej grupy wyborczej nr. 7 (Związek katolicko-ludowy), po czwarte, że nie wystąpił publicznie n. p. w jakimś dzienniku tylko w proteście przeciw aktowi wyborczemu, wreszcie po piąte, że miał prawo robić zarzuty, że ich nie zmyślił, co wynika z tego, że Sąd Najwyższy uwzględnił ten protest, mianowicie wydał orzeczenie nr. B-19 1919 r., którem unieważnił mandat do Sejmu Ustawodawczego posła Wawrzyńca Wojdyły, uzyskany na 6 miejscu z listy nr. 13, zamiast którego to posła wszedł do Sejmu ks. Jan Madej z listy nr. 7.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#AntoniAugustMatakiewicz">Z tych powodów wnoszę w imieniu Komisji Regulaminowej i Nietykalności Poselskiej, ażeby Wysoki Sejm uchwalił odmówić żądaniu sądu powiatowego w Mszanie Dolnej i nie zezwolił na ściganie karno-sądowe p. ks. Jana Madeja o przekroczenie obrazy czci.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StanisławOsiecki">Do głosu nikt więcej w tej sprawie się nie zapisał, mogę przypuścić bez głosowania, że Izba zgadza się na wniosek Komisji Regulaminowej.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#StanisławOsiecki">Sprawę wydania p. Szyszkowskiego referuje p. Mrożewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#LeonardMrożewski">Wysoki Sejmie! Sędzia śledczy pierwszego rewiru pow. noworadomskiego nadesłał do Sejmu Ustawodawczego odezwę z prośbą, ażeby Wysoki Sejm zdecydował wdrożenie postępowania karnego przeciw posłowi Janowi Szyszkowskiemu o przestępstwo z art. 142 Kodeksu Karnego. Rzecz była tego rodzaju, że w sąsiedztwie tej wsi, gdzie mieszka p. Szyszkowski. znajduje się folwark rządowy, który był przez długi czas w dzierżawie. Miejscowość ta zamieszkana jest przez liczne rzesze ludności bezrolnej, dlatego też, gdy powstała myśl parcelacji tego majątku według ustawy o reformie rolnej, kandydatów okazało się bardzo wielu, bo z górą 100, gdy tymczasem majątek obejmuje zaledwie 310 morgów ziemi. Gdyby Urząd Ziemski chciał zadowolić wszystkich pragnących nabyć ziemię, wypadłoby na jedną osobę zaledwie po 2 morgi ziemi, co byłoby zupełnie przeciwne duchowi ustawy o reformie rolnej. Dlatego też wszyscy zainteresowani, którzy pragnęli uzyskać kawałek ziemi przy parcelacji tego rządowego majątku, jeszcze wtedy kiedy na czele rządu stał p. Paderewski, przez swoich delegatów starali się w Warszawie, aby przy parcelacji tego majątku były uwzględnione jak najszersze rzesze pragnących nabyć kawałek ziemi.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#LeonardMrożewski">Ci delegaci przybywali do Warszawy i atakowali Ministerstwo Rolnictwa. Nareszcie sprawa przeszła do Urzędu Ziemskiego, który w specjalnej radzie, która się zajmuje sprawami parcelacji majątków rządowych, zdecydował, ażeby z tego majątku wydzielić 90 morgów ziemi dla szkoły rolniczej, która w przyszłości ma tam być założona, a resztę ziemi rozkolonizować. Ponieważ było wielu kandydatów do parcelacji, więc wydzielenie 90 morgów dla przyszłej szkoły zawodowo-rolniczej było dla nich wprost kamieniem obrazy. Otóż kiedy geometra przybył na miejsce, ażeby dokonać pomiaru, włościanie zażądali od posła Szyszkowskiego, ażeby stanowczo postarał się, iżby wszystkim ich pragnieniom zostało zadość uczynione, ażeby każdy z nich mógł dostać choć kawałek ziemi. Poseł Szyszkowski tłómaczył włościanom, że to jest wprost niemożliwe, jednakże nic mógł z gromadą dojść do ładu i pod naciskiem włościan, kiedy geometra przystąpił do pomiaru, stanął na przeciwko teodolitu i przeszkodził dokonaniu pomiaru. Wskutek tego geometra był zniewolony ustąpić z pola i złożył o tem raport do Urzędu Ziemskiego, prosząc o wskazówki, jak dalej ma postąpić.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#LeonardMrożewski">Urząd Ziemski zdecydował, ażeby komisarz Urzędu Ziemskiego z Piotrkowa zjechał na miejsce i tę sprawę załatwił. Kiedy przybył na miejsce komisarz Urzędu Ziemskiego i przystąpił do pomiaru wraz z geometrą, p. Szyszkowski wprost teroryzowany przez gromadę bezrolnych dopuścił się tego samego czynu, co i pierwszym razem t.j. stanął naprzeciw teodolitu i przeszkodził dokonaniu pomiaru. Wskutek tego komisarz Urzędu Ziemskiego wystąpił do sędziego śledczego żądając, ażeby przeciw posłowi Szyszkowskiemu wszcząć dochodzenie karne, o którem wspomniałem na początku.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#LeonardMrożewski">Komisja Regulaminowa, rozpatrując ten fakt, stanowczo i kategorycznie potępiła zachowanie się posła w tym wypadku. Jednakże ponieważ w tych sprawach Komisja Regulaminowa ma stałą zasadę, którą się zawsze kieruje, mianowicie jeśli postępowanie posła nie uwłaszcza czci jego osobistej, ani czci poselskiej, to Komisja wogóle odmawia wydania posła sądowi. I w tym razie również Komisja Regulaminowa kierowała się tą zasadą i dlatego zdecydowała się prosić Sejm, ażeby odmówił żądaniu pociągnięcia p. Szyszkowskiego do odpowiedzialności karnej.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#LeonardMrożewski">To postanowienie Komisji Regulaminowej przedkładam Wysokiemu Sejmowi i proszę, aby odmówił sądowi wydania p. Szyszkowskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#StanisławOsiecki">Głosu w tej sprawie nikt nie żąda. Bez głosowania mogę przypuścić, że Sejm podziela przekonanie Komisji Regulaminowej i odmawia wydania p. Szyszkowskiego.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#StanisławOsiecki">Sprawa p. Ramotowskicgo na życzenie referenta spada z porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#StanisławOsiecki">Sprawę p. Sobka referuje p. Grzędzielski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Wysoki Sejmie! Zanim przystąpię do zreferowania sprawy posła Sobka uważani za swój obowiązek złożenie z tej trybuny pewnego oświadczenia. Uwagi, któremi zaopatrzyłem mój referat w sprawie wydania posła Borunia, zostały w prasie przedstawione niezgodnie z tem co mówiłem, czego dowodem jest treść protokółu stenograficznego. W pewnym dzienniku sprawozdanie moje nazwano „urzeczywistnieniem zasady wolności szkalowania”. Jest to stanowczo błędne i przy dobrej woli z mojego przemówienia takiego wniosku nie można było wysnuć.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Niema wolności szkalowania, jak niema wolności przekręcania faktów i podsuwania komukolwiek czy posłowi czy nie posłowi myśli, których nie miał. Takie szkalowanie jest karygodne jak i karygodnem powinno być to drugie postępowanie, t. j. nasuwanie myśli, które były dalekie temu, który je w słowa ubrał.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Ale mimo tego, że jedno i drugie jest karygodne, są zasady, dla których nie wolno ani w jednym, ani w drugim wypadku wyciągać ostatniej konsekwencji t. zn. stawiać jednego i drugiego przed sąd. Odnośnie do posłów jest zasada nietykalności poselskiej i zasada, że Sejm powinien się starać, aby mógł jak najwydatniej i najintenzywniej w celach państwowych pracować. A odnośnie do prasy zasadą tą jest wolność prasy jako gwarancja życia konstytucyjnego i należytego życia politycznego. W jednym i w drugim wypadku słuszne prawa indywiduum muszą ustąpić i tak jak nie można łamać wolności prasy, dlatego by zapobiec chwilowo jakiemuś dotknięciu cudzej czci prywatnej, tak samo nie w każdym wypadku należy wydawać posła, choćby jego czyn nadawał się pod sąd bardzo surowy. Takiem niewłaściwem postępowaniem było może postąpienie tego posła o którego w tym wypadku chodziło, bo zarzuty zgeneralizował i dotknął niemi cały stan urzędniczy. W mojem przemówieniu rozpocząłem referat od tego, że wytknąłem w sposób surowy niewłaściwość tego postępowania. Wobec tego nie można mówić, by moje przemówienie było głoszeniem zasady wolności szkalowania.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Na tem możnaby skończyć polemikę z pewnemi organami prasy. Ponieważ jednak skutkiem tego mylnego przedstawienia sprawy zapanowało w sferach urzędniczych uzasadnione zupełnie zaniepokojenie i znalazło wyraz w przypuszczeniu, że z trybuny sejmowej solidaryzuję się z postępowaniem posła Borunia i ze zdaniem, że cały nasz stan urzędniczy jest zły, i składa się z indywiduów nie nadających się na to stanowisko, wobec tego uważam za obowiązek swój oświadczyć, że ani ja, ani moje stronnictwo nigdy nie solidaryzowało się z generalnymi zarzutami uczynionymi urzędnikom przez posła Borunia.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Uznajemy w całej pełni zasługi, jakie w tworzeniu i utrzymaniu Państwa Polskiego mają patriotyczni i wierni swoim obowiązkom urzędnicy polscy. Jesteśmy zdania, że jeżeli wojsko utrzymało front zewnętrzny i złamało wroga, to do utrzymania spokoju wewnątrz państwa i utrzymania frontu wewnętrznego przyczynili się, i to w wielkiej mierze ci, którzy swoje obowiązki w tych niesłychanie trudnych czasach spełnili patriotyczne i z wielkiem poświęceniem. Poświęcenie to jest istotnie wielkie, bo jeżeli zważymy, iż urzędnicy w Małopolsce przez 7 miesięcy prawie nie otrzymują tych skromnych deputatów żywnościowych, więc państwo jest co do nich za okres 7-miesięczny dłużnikiem, a w Królestwie okres ten dochodzi do 3½ miesiąca, jeżeli porównamy wynagrodzenie urzędników z tem wynagrodzeniem, jakie płacą instytucje prywatne, to musimy stwierdzić, że wynagrodzenie to jest niedostateczne i jeżeli w tych warunkach tak nie wiele jest wypadków naruszenia obowiązków, to musimy to policzyć jako zasługę urzędników Państwa Polskiego. Należy zatem wyrazić cześć tym wszystkim, którzy obowiązek swój spełniają. Z drugiej jednak strony nie można zapominać i o jednej rzeczy, że ustawa, którąśmy uchwalili, przeciw nieuczciwym urzędnikom, jest ciągle jeszcze potrzebna, bo wypadki doniesień karnych przeciw urzędnikom i wdrożonych dochodzeń liczą się na setki, że skazania liczą się na dziesiątki, a wykonane zostało już 6 wyroków śmierci na tych których sąd uznał za winnych.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Jak długo te sprawy nie znikną z rejestrów sądowych, tak długo będą możliwe takie nieporozumienia, jakie zaszło między p. Boruniem, a ogółem stanu urzędniczego. Sądzę, że poseł Boruń z pewnością nie miał zamiaru uchybić wszystkim urzędnikom, a jeżeli mówił o złych, to nie miał zamiaru rozciągać tego na wszystkich i ich dotknąć.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Przechodząc do sprawy p. Sobka zaznaczam, że wydania tego posła domaga się sąd powiatowy w Łańcucie, a to z powodu doniesienia, które uczynił komendant posterunku żandarmerii, czyli dzisiaj Policji Państwowej w Żołyni, a także z powodu żądania, które postawiła Powiatowa Komenda Żandarmerii. P. komendant posterunku czuje się dotknięty tem, że poseł Sobek w liście, który po wiecu poselskim wystosował do Krajowej Komendy Żandarmerii użył słów, z których wynika, że zarzuca Żandarmerii zaniedbanie obowiązków służbowych. Zaś Komendant Żandarmerii mówi, że dotknięty jest tem, że poseł Sobek powiedział, że załoga tamtejszego dowództwa bierze pieniądze za darmo. Zaznaczam, że poseł Sobek zarzutu tego nie podniósł ani na wiecu, ani w jakimkolwiek publicznem przemówieniu, tylko wniósł zażalenie podpisane pełnem imieniem i nazwiskiem, wskutek tego, że na wiecu w jego okręgu takie zażalenia ludność podnosiła. Otóż przypominam jeszcze jedno, że zajście działo się w samym początku roku 1919 i że w żandarmerii austriackiej istniał tajny cyrkularz, który żandarmom, chociażby słusznie krytykowanym nakazywał bezwzględnie wnosić oskarżenie do sądu przeciw temu, który nietykalną świętość żandarmską dotknął.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Przypuszczam, że to są jeszcze te stare wspomnienia z austriackich czasów i że to właśnie spowodowało tak te władze jak i tego żandarma do wniesienia tego zażalenia.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Komisja Regulaminowa stanęła na tem stanowisku, o którem przed chwilą mówił tu kolega Mrożewski, że pierwszą zasadą jest możność pracy Sejmu i że od tej zasady należy robić wyjątki tylko wówczas, gdy posłowi zarzuca się czyn, który ubliża jego godności, a zarazem powadze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Chociażby więc nawet zarzuty podniesione przez p. Sobka były nieprawdziwe, gdyby rzeczywiście dotknął tego pana, to mimo to p. Sobek nie dopuścił się niczego takiego, coby jego godności lub powadze Sejmu uchybiało, przeciwnie p. Sobek, jeżeli ten list napisał, to spełnił też swój obowiązek poselski, który polega na tem, żeby kontrolować działalność różnych organów państwowych, i jeśli się dowie o jakimś nadużyciu, donosić władzy przełożonej.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Komisja Regulaminowa jest zdania, że w tym wypadku nie należy wydać p. Sobka sądowi i przychodzi przed Wysoki, Sejm z wnioskiem: „Wysoki Sejm raczy uchwalić odmówić zezwolenia na ściganie karno-sądowe p. Sobka”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#StanisławOsiecki">Głosu nikt więcej nie żąda. Bez głosowania przypuszczam, że Sejm podziela wniosek Komisji Regulaminowej co do niewydania p. Sobka.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#StanisławOsiecki">W sprawie wydania p. Perla głos ma p. Łakota.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanŁakota">Wysoki Sejmie! Sprawa, która obecnie znalazła się na porządku dziennym sięga dość dawnego czasu, bo 9 listopada 1919 r. Przechodziła ona różne koleje, nim nareszcie znalazła się na dzisiejszym porządku dziennym. Chodzi mianowicie o to, że szanowny p. poseł Perl, jako redaktor odpowiedzialny pisma „Robotnik”, w piśmie tem pod wymienioną datą w artykule „Żandarm gen. Listowskiego” ubliżył jakoby gen. Listowskiemu, którego miesza z jakimś bandytą Ejsmondem.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#JanŁakota">Gen. Listowski czuje się obrażony i wystąpił do władz prokuratorskich o ściganie p. Perla, aby wobec opinii publicznej móc oczyścić się z tego zarzutu.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#JanŁakota">Redaktor odpowiedzialny „Robotnika” jest jednocześnie posłem, a więc osobą nietykalną i wskutek tego za wspomniany artykuł nie można go ścigać.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#JanŁakota">Sytuacja gen. Listowskiego jest do pewnego stopnia niewyraźna, gdyż jeśli jest winien, to powinien milczeć, w przeciwnym zaś razie powinien dochodzić swoich pretensji na drodze sądowej. Wobec tego Komisja postanowiła posła Perla wydać w ręce sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Grzędzielski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Wysoki Sejmie! Votum Komisji, przedstawione przed chwilą przez posła referenta, nie było jednomyślne. Przeciw wydaniu oświadczyło się kilku posłów, w których imieniu mam zaszczyt obecnie przemawiać. W sprawie tej są dwa względy. Jeden zasadniczy t. j. stosunek posła do jego charakteru, jako odpowiedzialnego redaktora dziennika, a drugi stosunek czysto osobisty do danego czynu. Co do pierwszego, zdania na Komisji byty podzielone nie tylko ze względu na sprawę p. Perla, ale także i przy innych sposobnościach Komisja Regulaminowa zastanawiała się w jaki sposób traktować żądania o wydanie posłów w tym wypadku, jeśli są redaktorami odpowiedzialnymi pisma. Komisja jasno zdawała sobie sprawę, że walka prasowa jest jedną z form walki politycznej i każdy poseł tego środka walki czy obrony używać może. Jeśli poseł artykuł swój podpisuje swojem imieniem i nazwiskiem, to niema wątpliwości, że tę rzecz należy traktować ze stanowiska czysto indywidualnego. Jeśli popełnił przez to czyn, który ubliża godności poselskiej i czyni ujmę jego własnemu charakterowi, to chociaż to jest popełnione w druku niema wątpliwości, że posła należy wydać.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Ale jeśli poseł swojem nazwiskiem immunizuje i kryje cały dziennik i wszystkie artykuły, to w tym wypadku zdania mogą być podzielone. W Komisji ani jedno, ani drugie zapatrywanie nigdy nie przeważało, zwłaszcza, że ta rzecz wkracza w zakres ustawy konstytucyjnej. A projekt Konstytucji naszej staje na tem stanowisku, że posłowie nie mogą być odpowiedzialnymi redaktorami pism. Konstytucja słusznie wychodzi z tego założenia, że posła trzeba jak najmniej odrywać od pracy poselskiej, a stanowisko takie, jak redaktora odpowiedzialnego nie tylko absorbuje go w innej pracy, ale naraża często na odpowiedzialność przed sądem za czyny popełnione przez inne osoby. Jak długo projekt konstytucyjny nie stanie się ustawą, nie można jednak tego przepisu Konstytucji stosować do posłów. To jest stanowisko ogólne.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Przechodzimy teraz do stanowiska szczegółowego. I tutaj znowu musimy w tej sprawie zastosować tę sama miarę, jaką stosujemy do innych posłów. Otóż należy zbadać, czy w tym artykule, przypuszczając, że pan kolega Perl jest jego autorem — gdyż za autora musimy go uważać tak długo, dopóki nie zechce wskazać autora — pan p. Perl przekroczył miarę godziwą i słuszną pod względem dziennikarskim i politycznym? Poseł Perl zajmował się w swoim artykule osobą p. generała Listowskiego, niejako wtórnie, drugorzędnie. Artykuł jest skierowany przeciw smutnej pamięci p. por. Ejsmondowi, który popełnił na froncie tyle przestępstw przynoszących ujmę godności oficera, że pociągnięto go do odpowiedzialności sądowej, a następnie, uciekając z więzienia, zabił dwóch stróżów prawa.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Drugim osobnikiem, o którym artykuł ten wspomina, jest por. Wehr, którym także b. często zajmowała się prasa.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#WładysławLeonGrzędzielski">A. do p. gen. Listowskiego stosuje się ustęp następujący:</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#WładysławLeonGrzędzielski">„Kiedy p. gen. Listowski został mianowany komendantem frontu wołyńskiego, ppor. Ejsmond został wraz z innymi na żądanie generała przeniesiony na front wołyński. I tu pod bokiem gen. Listowskiego ppor. Ejsmond uprawiał w dalszym ciągu obyczaje krwiożerczego bandyty”.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Następny ustęp:</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#WładysławLeonGrzędzielski">„Jednem słowem okazało się, że ppor. Ejsmond, działający pod bokiem gen. Listowskiego był zwykłym bandytą...”. „Nie naszą rzeczą jest ocena wojskowej działalności gen. Listowskiego, jego klęsk i zwycięstw, natomiast obowiązkiem naszym jest zwrócenie uwagi na wartość moralną środowiska gen. Listowskiego i jego działalność polityczną.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Przytoczymy szereg faktów: pogrom w Pińsku odbył się za czasów dowództwa gen. Listowskiego: haniebne rozbrojenie dwóch kompanii Milicji Ludowej zostało dokonane przez por. Wehra na wyraźny rozkaz gen. Listowskiego: zachowanie się gen. Listowskiego przed rozbrojeniem i po rozbrojeniu oświetlone z trybuny sejmowej i w naszem piśmie nosiło cechy karygodnego skandalu wojskowego”.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Następnie artykuł omawia stosunek gen. Listowskiego do Legii rosyjskiej, której gen. Listowski był patronem, ale nie spostrzegł rabunków i bandytyzmu w tej Legii uprawianego.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Ostatni ustęp mówi: „gen. Listowski w Warszawie wygłosił z loży teatru obszerne przemówienie polityczne na swoją cześć, przyczem pośrednikiem między nim, a teatrem był jego adiutant Olchowicz. syn redaktora „Kuriera Warszawskego”.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Oto są ustępy, którymi p. gen. Listowski już przy najdokładniejszem zbadaniu mógł się czuć dotknięty.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#WładysławLeonGrzędzielski">Mniejszość Komisji była zdania, że krytyka nie przekroczyła miary, jaka jest możliwa i dopuszczalna w walce politycznej, że wobec tego niema mowy o tem, aby p. Perl dopuścił się przez swoją krytykę czegoś takiego, coby ubliżało godności poselskiej, albo godności i powadze Sejmu. Dlatego też mniejszość wnosi przed Wysoki Sejm, ażeby w tym wypadku odmówić ściganiu p. Perla.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(Głos: Brawo)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma jeszcze p. Łakota.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanŁakota">Wysoki Sejmie! Jakkolwiek mój poprzednik p. Grzędzielski dowodzi, że Szanowny p. poseł Perl nie dopuścił się czynu karygodnego, jednak prokuratoria dowodzi czego innego; a mianowicie, że należy pociągnąć p. posła Perła do odpowiedzialności z art. 532 i 533 kodeksu karnego. Art. 532, ustęp 4, brzmi:</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JanŁakota">„Winny znieważenia... warty wojskowej lub jej strażnika, części wojska lub oddziału ulegnie karze więzienia”.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JanŁakota">Art. 533 zaś brzmi: Winny zniewagi w rozpowszechnianym lub wystawionym publicznie druku pisma lub ilustracji ulegnie karze więzienia. Prócz tego redaktor lub wydawca czasopisma winny umieszczenia w niem znieważających utworów pism lub ilustracji ulegnie karze grzywny w stosunku do liczby wypuszczonych na sprzedaż egzemplarzy utworów, pism lub ilustracji do mk. 2 za każdy egzemplarz”.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JanŁakota">Nie było obowiązkiem Komisji Regulaminowej wchodzić w meritum sprawy jak dalece winien jest p. poseł Perl, od tego będą władze sądowe i to zbadają. Wobec tego ja zgodnie z większością Komisji wniosek podtrzymuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#StanisławOsiecki">Do głosu nikt więcej się nie zgłosił. Przystępujemy do głosowania. Proszę Posłów, którzy są za zezwoleniem na ściganie posła Perla, w myśl wniosku większości Komisji Regulamin., ażeby powstali z miejsc. Wobec tego, że biuro jest niezgodne co do wyniku głosowania, zarządzam głosowanie przez drzwi. Proszę pp. Posłów, którzy są za wydaniem posła Perla, ażeby weszli przez drzwi z napisem „tak”, przeciwni przez drzwi z napisem „nie”.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Po głosowaniu)</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#StanisławOsiecki">Wynik głosowania jest następujący: za wnioskiem większości Komisji Regulaminowej, to jest za zewoleniem na wydanie posła Perlą, głosowało posłów 96, przeciw 99. Zatem wniosek upadł.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#StanisławOsiecki">Przystępujemy do dalszego punktu porządku dziennego. Dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem Komisji Administracyjnej w przedmiocie ustawy o ubezpieczeniach państwowych i Państwowej Dyrekcji Ubezpieczeń (druk nr. 2313 i 1824).</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#StanisławOsiecki">Głos ma poseł Stolarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#BłażejStolarski">Wysoki Sejmie! Ustawa, którą już uchwaliła Komisja Administracyjna, a obecnie ma uchwalić Wysoki Sejm, jest nadzwyczaj ważna i pilna. Instytucja wzajemnych ubezpieczeń, istniejąca do tej pory i opierająca się na ustawie, która była wydana przez władze rosyjskie, jest tak ciasna, że dusi się w ramach tej ustawy i nie może się rozwijać jak się należy. Dlatego też jest rzeczą bardzo wskazaną i pilną dla dobra samej instytucji i ubezpieczonych, ażeby ustawa została jak najprędzej uchwalona i nie była odwlekana przez odsyłanie jej do takiej lub innej Komisji. Dlatego też sądzę, że Wysoka Izba zrozumie pilność i ważność tej sprawy i zechce ustawę uchwalić bez odsyłania do Komisji.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#BłażejStolarski">W instytucji, którą do tej pory znaliśmy jako instytucję wzajemnych ubezpieczeń, a która teraz przekształca się w Polską Dyrekcję Ubezpieczeniową, jest zainteresowany każdy ubezpieczający się, szczególnie zaś drobni rolnicy, którzy nie mieli możności ubezpieczania swoich majątków w instytucjach prywatnych, a mieli zaufanie do instytucji Wzajemnych Ubezpieczeń.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#BłażejStolarski">I dlatego też drobni rolnicy przede wszystkiem interesują się tą instytucją i interesować się nią będą nadal. Dlatego też drobni rolnicy z wielką radością witają ustawę, która im daje możność wtajemniczenia się w działalność tej instytucji i rządzenia tą instytucją, ponieważ sejmiki składają się przeważnie z tych, których majątki będą ubezpieczone w tej instytucji i dzięki temu sejmiki te naprawdę staną się gospodarzami tej instytucji. Drobni rolnicy są pewni, że instytucja ta rozwijać się będzie pomyślnie na podstawie proponowanej ustawy. Radbym w imieniu tych drobnych rolników prosić, aby Wysoka Izba bez zmian uchwaliła projekt większości Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#BłażejStolarski">Obiekcje, jakieśmy tu słyszeli z ust przeciwników tego projektu podług rozumienia drobnych rolników nie wytrzymują krytyki. P. poseł Wierzbicki, który sprzeciwiał się projektowi Komisji Administracyjnej, a był za tem, aby projekt ten odesłać do Komisji Skarbowo-Budżetowej, tak w dyskusji na Komisji Skarbowo-Budżetowej, jak i na plenum Izby starał się przekonać wszystkich o wyższości instytucji prywatnych nad instytucją Państwowej Dyrekcji Ubezpieczeń, jaka istnieć będzie na podstawie ustawy, którą się ma uchwalić. Jednakże argumenty p. Wierzbickiego nie przekonywają nas i nie przekonają, tembardziej, że widać z nich, że p. poseł Wierzbicki jest zainteresowany w instytucjach prywatnych, i dlatego też uznaje ich wyższość nad instytucją ogólną. Jednakże my, będąc zainteresowanymi w tej a nie w innej instytucji, musimy domagać się, aby ta ustawa w całej rozciągłości została uchwalona, aby nie uszczuplano jej w tem, co ma stanowić o dostępności naszej do samej instytucji.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#BłażejStolarski">To, że bardzo wielu jest za tem, aby instytucje prywatne, jeżeli już nie miałyby wyższości nad tą instytucją społeczno-państwową, to przynajmniej aby dorównywały jej, od dawien dawna dało się zauważyć. Kiedy instytucje społeczne, oraz koła rolnicze wysyłały swoich delegatów do instytucji Wzajemnych Ubezpieczeń, do Rad Nadzorczych, słyszeliśmy jak jeden z członków Rady Nadzorczej ten właśnie, który miał na względzie interes ubezpieczeń prywatnych, sprzeciwiał się temu, jeżeli nie oficjalnie na Radzie Nadzorczej, to poza nią, twierdząc: po co tam delegaci od kółek rolniczych, po co chłop w Radzie Nadzorczej? Czy tylko dlatego, ażeby psuł powietrze? Otóż takie stawianie sprawy jest bardzo przykre dla nas, i śmiem twierdzić, że nie jest to stawianie sprawy po obywatelsku. I dlatego też my drobni rolnicy, którzy tylko tam możemy się ubezpieczać, musimy wszelkich sił dołożyć, aby ta instytucja była dogodną dla nas, ażeby nie była uszczuplona na rzecz prywatnych instytucji.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#BłażejStolarski">Do tej pory drobni rolnicy mogli w instytucji Wzajemnych Ubezpieczeń ubezpieczać tylko swoje zabudowania. Płody rolne, które stanowiły większy majątek, niż same zabudowania, w przeważnej ilości wypadków przez drobnych rolników nie były ubezpieczane w towarzystwach prywatnych, a to dlatego, że stawki ubezpieczeniowe były tak wysokie, że drobny rolnik nie mógł sobie na to pozwolić.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#BłażejStolarski">Ale Wzajemne Ubezpieczenie skrępowane ustawą, na podstawie której istnieją, nie mogło ubezpieczać płodów rolnych i inwentarza martwego i żywego i dlatego też większość majątku drobnych rolników była narażona na ryzyko, i w razie jeśli przyszedł pożar, i ogień strawił zabudowania, to strawił większość majątku tego gospodarza, który stawał się żebrakiem, i nieraz tylko dzięki wsparciu sąsiadów i inicjatywie prywatnej mógł odbudować swe gospodarstwo.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#BłażejStolarski">Tak jednak w Państwie Polskiem być nie może. Każdy rolnik musi mieć możność ubezpieczenia swojej pracy, swego majątku i być pewny, że jego praca jest zagwarantowana, że może pójść do instytucji, w której się ubezpieczył i otrzymać równoważnik tego, co mu ogień strawił. I dlatego też ustawa pozwala Państwowej Dyrekcji Ubezpieczeń na ubezpieczenia nie tylko budowli, ale i tego majątku, który jest w budowli. Dlatego też, aczkolwiek śmiem twierdzić, że dla bardzo wielu panów, którzy są akcjonariuszami towarzystw prywatnych, te towarzystwa są miłe, niemniej miła jest dla nas wszystkich drobnych rolników instytucja, która jedynie może nas obsłużyć. Zdaje się, że ta potrzeba zostanie zrozumiana i przez tych, którzy są przeciwni projektowi wysuniętemu przez Komisję Administracyjną, że zechcą zrozumieć i nie sprzeciwiać się temu, i tylko dopomogą, żeby jak najprędzej sprawa została załatwiona, i żeby ustawa w tem brzmieniu, a nie w innem została uchwalona.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Suligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#AdolfSuligowski">Wysoki Sejmie! Na poprzedniem posiedzeniu p. Dębski uzasadniał projekt, który ulega obecnie rozpoznaniu Sejmu i popiera go tak w całości, jak i we wszystkich szczegółach. Z drugiej strony wystąpił p. Wierzbicki; który w bardzo ostrych wyrazach zganił ten projekt pod wielu względami. Mniemam, że może prawda znajduje się po środku. Nie jestem zasadniczym przeciwnikiem ani przymusu ubezpieczeniowego, ani rządowych organizacji, nie mógłbym jednak podzielać wielu zarzutów p. Wierzbickiego i nie mógłbym też połączyć się z temi pochwałami, które były wypowiedziane przez p. Dębskiego. W imię bezstronności, w imię prawdy niech mi wolno będzie omówić ten przedmiot spokojnie i obiektywnie.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#AdolfSuligowski">Pierwszym przedmiotem sporu, który tu był przedstawiony Wysokiemu Sejmowi, była kwestia czy proponowana instytucja jest rządową czy też społeczno-samorządową. Kwestia ta oczywiście zależy od organizacji, jaka w projekcie dla tej instytucji została zaproponowana. Według art. 29 nominuje i daje nominacje prezesowi i wiceprezesowi zarządu Naczelnik Państwa, innym urzędnikom daje nominacje Minister Skarbu, a urzędnikom młodszym oczywiście prezes instytucji. To już rzuca światło na jej charakter.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#AdolfSuligowski">Dalej art. 30 mówi, że urzędnicy: prezes, wiceprezes i wszyscy urzędnicy etatowi, a więc wszyscy oprócz drugorzędnych, są urzędnikami państwowymi.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#AdolfSuligowski">To jest dosłowny tekst ustawy. Oczywiście te dwa przepisy wystarczają zupełnie do tego, ażeby powiedzieć — to jest instytucja rządowa. Ale słyszeliśmy: ponad zarządem tej instytucji istnieje rada, do której powołane będą osoby z liczby radców ubezpieczeniowych, wybranych przez sejmiki i rady miejskie, oraz delegowanych później do tej instytucji. Łagodzi to cokolwiek ten charakter rządowy, ale przecież ów dodatek przepisu co do składu rady nadzorczej nie zmienia istoty rzeczy, która tkwi w ar. 29 i 30 projektu ustawy. Że zaś nie zmienia, wystarczy przytoczyć jeszcze inne szczegóły, które dotyczą tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#AdolfSuligowski">A mianowicie wystarczy powołać się na art. 10, który mówi: że wszelkie poszukiwania opłat ubezpieczeniowych, jakie przypadać będą instytucjom, będą czynione i wykonywane w drodze administracyjnej, tak samo, jak w drodze administracyjnej ściągane są wszelkiego rodzaju pobory skarbowe. Więcej nawet — istnieje ta sama zasada, że w razie jakiegokolwiek opóźnienia, 1% miesięcznie będzie ściągany tytułem kary od kwoty nie wniesionej i za spóźnienie, zupełnie tak samo, jak to się dzieje przy ściąganiu należności skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#AdolfSuligowski">A dalej w art. 35 do 37 jest wyraźnie określone współdziałanie władz państwowych i samorządowych, jest wyraźnie zaznaczony obowiązek władz państwowych, a w szczególności fiskalnych, ażeby współdziałały, ściągały opłaty dla dyrekcji i czyniły wszelkie kroki, potrzebne dla zabezpieczenia tych wpływów; na instytucje samorządowe włożono również obowiązek, ażeby dopomagały do przeprowadzenia zasad ustawy i do ułatwienia wykonania zadań Dyrekcji Ubezpieczeniowej.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#AdolfSuligowski">Te więc przepisy zarówno art. 29 i 30. jak art. 35 do 37 jeszcze bardziej podkreślają charakter rządowy tej instytucji i wszelka dyskusja, w mojem przekonaniu, jest zbyteczna.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#AdolfSuligowski">Trzeba sobie jasno powiedzieć: tworzy się instytucję rządową. Inna rzecz pogląd, jaki można mieć; można być zwolennikiem instytucji rządowej, lub jej przeciwnikiem, można za nią przemawiać, można ją zwalczać. Nie należę do zasadniczych przeciwników, ale nie można zaprzeczyć prawdzie, nie można powiedzieć, że to nie jest instytucją rządową. Tworzy się instytucję rządową dla celów ubezpieczenia; ale niedość na tem, że się ją tworzy, jednocześnie się proponuje, ażeby tę instytucję rozciągnąć nie tylko na dawną Kongresówkę, gdzie rządowe instytucje ubezpieczeń istniały, ale i na Małopolskę, gdzie podobnych instytucji nigdy nie było, gdzie zasada załatwiania ubezpieczeń w drodze, rządowej nigdy nie była ani stosowaną, ani przewidzianą. Proponuje się również rozciągnąć tę instytucję na kresy wschodnie, gdzie takich instytucji rządowych nie było, i dopiero w 1919 r. rząd tymczasowy wileński zastosował tam ustawę obowiązującą w Kongresówce. Czyli żąda się rozciągnięcia tej instytucji na wielkie nowe dzielnice, których dawniej nie obowiązywała zasada rządowego ubezpieczenia.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#AdolfSuligowski">Drugim przedmiotem sporu była kwestia, czy w ustawie tej jest i został ustanowiony monopol ubezpieczenia. Słyszeliśmy od jednych, że monopol nie jest ustanowiony, od drugich, że jest ustanowiony. I ta kwestia, w mojem przekonaniu, musi być zdecydowana na podstawie tego, co ustawa przewidziała. Otóż projekt zaraz w art. 1 — przewiduje, że: ubezpieczenie obejmie wszystkie budowle z wyjątkiem fabrycznych, oraz obejmie ruchomości gospodarstw rolnych, plony, narzędzia pracy, inwentarz żywy, o ile ruchomości te i inwentarz żywy nie są ubezpieczone w innych zakładach ubezpieczeniowych.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#AdolfSuligowski">Inaczej mówiąc, wyraźnie już na samym początku, w art. 1 ustanowiono zasadę: ta instytucja swoim ubezpieczeniem ma objąć wszystkie budowle, t. zn. wszystkie budowle po miastach i po wsiach, przy rozciągnięciu tej ustawy na wszystkie prawne dzielnice, bo tylko nie proponuje się rozciągnięcia jej na dzielnicę Wielkopolską, która nigdy nie znała przymusu, ani rządowego ubezpieczenia.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#AdolfSuligowski">Otóż tworzy się instytucję niewątpliwie posiadającą wielki przywilej. Dlaczego ten przywilej jest wielki? Bo w tymże samym art. 1 jest ustanowione, że ubezpieczenie ma być wprowadzone w ten sposób, żeby przyjąć do ubezpieczenia „całkowitą sumę oszacowania”. A więc musi być całkowita suma oszacowania. Gdyby nie było tej zasady, to wątpliwe, czy ta instytucja stwarza monopol. Ale jeśli się postanawia, że całkowite oszacowanie musi być przyjęte za podstawię ubezpieczenia, to jest rzeczą jasną, że ta zasada usuwa ubezpieczenia inne i że sprawia to, iż ta instytucja będzie korzystała z monopolu. Ona obejmie w drodze monopolu istotnie wszystkie ubezpieczenia, a usunie wszelką możliwą dla siebie konkurencję. I trzeba się znowu z tem zgodzić, że takie postawienie kwestii daje istotnie instytucję monopolu. Mamy więc i przymus ubezpieczeniowy, przeciw któremu w zasadzie możebym nie oponował, mamy i monopol ubezpieczeniowy, który choć nie wynika z wyrazu, bo wyraz ten nie został w projekcie użyty, ale wynika z zasady oparcia ubezpieczenia na całkowitem oszacowaniu i przyjęciu budowli w całkowitem oszacowaniu, a więc, monopol niewątpliwie istnieje. Jeżeli zaś monopol istnieje, to mamy wtedy przed sobą instytucję rządową ubezpieczeń i to instytucję obdarzoną monopolem.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#AdolfSuligowski">No, dobrze, ale co z tej instytucji może wyniknąć? Instytucja może dać zyski i korzyści, może dać remanent, ale może dać i straty i kto za te straty będzie odpowiadać? Na to słyszymy uspokojenie, wyrażone w art. 8, który powiada: „Skarb nie ponosi odpowiedzialności za straty”. Dobrze, Skarb nie odpowiada, ale jakże będzie można w razie niedoborów pogodzić tę zasadę, że Skarb nie odpowiada, z tą drugą zasadą, że to jest instytucja rządowa, i z tą trzecią zasadą, że ona jest obdarzona przywilejem monopolu? Jeżeli rządowa, jeżeli monopolowa, to Rząd w razie braków musiałby odpowiadać, bo byłoby to anachronizmem, nielogicznością, gdyby tworzono instytucję rządową dawano jej prawa nadzwyczajne, dawano jej przywilej wyłączności, co prawie już jest przyznane, a mimo to Skarb miałby nie odpowiadać. Sprzeczność jest oczywista, jedno z drugiem się nie godzi, bo albo jest instytucja rządowa i monopol i Skarb odpowiada, albo jej niema i wtedy może być mowa o tem, że Skarb nie odpowiada. Ale zwalniać Skarb, mówić, że Skarb jest wolny od odpowiedzialności, a jednocześnie tworzyć instytucję rządową monopolistyczną, jednocześnie nadać jej tak nadzwyczajne prawa, to jest nie do pogodzenia, to wymaga rewizji i jeszcze jakichś zmian i uzupełnień i to nawet może zmian bardzo poważnych, może zmian zasadniczych.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#AdolfSuligowski">Nie mogę pominąć jeszcze jednego szczegółu. Ta instytucja ma obejmować ubezpieczenia na szeroką skalę i w art.4 spotykamy pod tym względem pewne dziwne niespodzianki. Art. 4 powiada., że. niezależnie od przymusu ubezpieczeń budowli ta instytucja może już bez przymusu w drodze dobrowolnej ubezpieczać ruchomości, tudzież ubezpieczać na życie, tudzież od nieszczęśliwych wypadków, tudzież ubezpieczać emerytalne wypłaty, tudzież ubezpieczać od gradu, oraz żywy inwentarz od pomoru. A więc tej instytucji nadaje się prawa nie tylko ubezpieczenia od ognia, jej daje się prawo, wprawdzie bez przymusu, ale bardzo szerokie i rozległe, prawo prowadzenia wszelkich innych ubezpieczeń na szeroką skalę. W dodatku zaś do tej szerokiej skali zrobiony jest dopisek, zamknięty w ostatniem dodatkowem zdaniu art. 4. Brzmi ono w ten sposób: „W zakresie ubezpieczeń od gradu oraz żywego inwentarza od pomoru służy poszczególnym gminom prawo uchwalenia przymusu”. Więc przewiduje się możność, że te dwie kategorie ubezpieczeń mogą być nawet wprowadzone pod przymusem, gminom nadaje się prawo, ażeby same mogły ustanawiać przymus. Tutaj, w mojem przekonaniu, naraża się kardynalne zasady ustroju, bo przymus w pewnych wypadkach może nieraz konieczny, musi być uchwalony przez ciało prawodawcze bo przymus czy w tej czy innej dziedzinie w zasadzie wchodzi zawsze w zakres praw obywatelskich, dotyka ich bezpośrednio czy pośrednio, zahacza o nie, stawia przed niemi pewnego rodzaju zastrzeżenia. Otóż przymus może wypływać tylko z woli ciała prawodawczego. Propozycja, żeby to prawo, mogące przysługiwać tylko Sejmowi, to prawo, którem Sejm ma rozporządzać, ale rozporządzać z wielką ostrożnością i stosować tylko w wyjątkowych wypadkach wielkich konieczności, żeby to prawo przelać z Sejmu na gminy i powiedzieć, że jakaś gmina jak radzymińska, albo Kaskada czy coś podobnego, może u siebie zaprowadzać ten przymus, że może zastępować Sejm, że może spełniać te trudne zadania, które niekiedy Sejm podejmuje i które musi podejmować ale jako coś nadzwyczajnego, propozycja, żeby to prawo przelać na pierwszą lepszą gminę miejską czy wiejską — to jest rzecz, która przekracza zasadę dopuszczalności. To jest rzecz niedopuszczalna, to jest błąd bardzo wielki i niesłychany. Nic nie pomoże, nie znaczy to, że wprowadza się ten przymus ubezpieczeniowy na pewne rodzaje tylko, na wypadek gradu lub pomoru, a nie dla innych kategorii, bo dla żadnej kategorii nie możemy przełożyć tego prawa na gminę. Gmina jakaś prawami takiemi przez ustawę sejmową nie może być obdarzona, Sejm nie ma prawa oddawać atrybucji swojej łącznej, która tylko jemu służy i tylko jemu, nie może się jej pozbyć i powiedzieć, że za niego będzie decydowała gmina wiejska, która jest ciałem administracyjnem, co prawda samorządowem, które stanowi cząstkę rządu, cząstkę władzy rządzącej ze względną samodzielnością. Gmina jest drobnym organem administracyjnym, jest w drabinie organizacji państwowej ostatnim prawie ogniwem i to ostanie ogniwo charakteru administracyjnego, to ostatnie ogniwo maszyny administracyjnej miałoby naraz osiągnąć prawo, przysługujące Sejmowi, prawo ustanawiania przymusu!</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#AdolfSuligowski">Otóż uważam, że ustęp 2 art. 4 jest błędem prawodawczym, jest pomysłem nie dającym się przyjąć i w żaden sposób Sejm nie może się zgodzić na projekt, który obejmuje podobny błąd prawodawczy.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#AdolfSuligowski">Nie mogę pominąć jeszcze jednego bardzo ważnego szczegółu. Znajdujemy tu w tym statucie jeszcze jedną rzecz, która zasługuje na to, żeby na nią zwrócić bliższą uwagę, a tą rzeczą jest ubezpieczenie miasta Warszawy. W mieście Warszawie istnieje i przysługuje mu własne ubezpieczenie. Tak się okoliczności złożyły, że kiedy za rosyjskiego panowania w tym nieszczęśliwym kraju wprowadzono Dyrekcję ubezpieczeń jeszcze w r. 1843, to już wtedy Warszawa, chociaż podlegała rządowej Dyrekcji ubezpieczeń, posiadała pewne wyłączne przywileje i prawa i rządziła się samodzielnie w dziedzinie ubezpieczeń. I kiedy następnie w r. 1870 rząd rosyjski skasował wszelkie centralne instytucje w Warszawie, skasował i Dyrekcję ubezpieczeń. I wtedy Warszawa posiadała absolutnie swoje własne ubezpieczenie dla siebie, zupełnie niezależne, którem rozporządzała i dla którego ma urządzony swój Wydział ubezpieczeniowy. Ten Wydział ubezpieczeniowy, istniejący przy magistracie miasta Warszawy, jest organizacją samodzielną, obejmującą całą Warszawę, i obejmującą wszystkie ubezpieczenia budowli w Warszawie. Jak powiadam nie tylko od 50, ale właściwie od 67 lat Warszawa korzysta z tej samodzielności. Ten Wydział ubezpieczeń stał się jej własną instytucją, ten Wydział rządzi ubezpieczeniami, ten Wydział zupełnie z pożytkiem spełnia swoją rolę w Warszawie. Projekt proponuje zniesienie tego wszystkiego i zagarnięcie tych ubezpieczeń warszawskich dla Państwowej Dyrekcji ubezpieczeń. A proponuje to nawet w dziwnej formie, bo nie proponuje w ten sposób, ażeby było powiedziane: znosi się ubezpieczenia w Warszawie, znoszą się istniejące wydziały ubezpieczeń, spadają z etatu urzędnicy, którzy tam pracują. Nie, tam jest powiedziane: wszystkie fundusze, jakimi rozporządzają ubezpieczenia warszawskie, wszystkie pasywa i aktywa przechodzą na Dyrekcję Ubezpieczeń. W ten sposób, nie nazywając rzeczy po imieniu, nie używając tego zwrotu, którego trzeba było użyć, a jedynie za pomocą ubocznych omówień znosi się ubezpieczenia przysługujące Warszawie. Nie potrzeba mówić, że zarząd miasta Warszawy i Rada Miejska warszawska uważają, że mieści się w tem zamach na jura acquisita, które miasto posiada, gdyż stolica od ¾ wieku rozporządzą tą instytucją, ona gospodaruje w dziedzinie ubezpieczeń dla siebie z zupełnie dobrym skutkiem i pożytkiem dla innych i z pożytkiem dla rzeczy samej, więc niema powodu, ażeby pozbawić Warszawę, stolicę państwa, tego prawa nabytego. To prawo powinno zostać przy Warszawie i tego prawa pozbawić jejby nienależało.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#AdolfSuligowski">A muszę powiedzieć, że niezależnie od argumentu o nabytem prawie, którego tak łatwo przecież nie można obalić, jest tu i inny argument.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Moraczewski)</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#AdolfSuligowski">Bo naprawdę rzuca się w oczy, że ta nowa instytucja zadużo chce od ludzi, i mam to przekonanie, że stać się może podług przysłowia francuskiego: „Qui trop embrasse, mal etreint” — Kto zadużo obejmuje, ten źle ściska. I niewątpliwie skutki będą takie, że jeśli ta instytucja podług wszystkich tych szczegółów, na które miałem zaszczyt zwrócić uwagę, obejmie wszystkie ubezpieczenia, bo w drodze przymusu ubezpieczenia od ognia, a w drodze dobrowolnej wszelkiego innego rodzaju kategorie ubezpieczeniowe, jeśli ona rozciągnie swoją władzę nie tylko na Kongresówkę, ale i na całą Małopolskę i kresy wschodnie, to naprawdę, chociaż zasadniczo nie jestem przeciwnikiem państwowego ubezpieczania, mam wątpliwość, czy z takiem postawieniem kwestii, z takiemi szerokiemi atrybucjami — ta instytucja odpowie zadaniu. Mam nie tylko wątpliwości, ale mam to przekonanie, że tak ujęta instytucja rządowa chybi celu, nie odpowie swoim zadaniom, będzie chromała i zamiast pożytku, może przynieść szkodę. To jest niesłychana rozłożystość, którą można porównać z żarłocznością gourmanda któremu dano tyle, że nie może pochłonąć, tak samo, gdy się tej instytucji da tak szerokie pole działania, to ona tego dobrze nie przetrawi i swoich zadań należycie nie spełni, i wskutek tego nie będzie tego pożytku, który ta instytucja powinna dawać krajowi, państwu i Ojczyźnie.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#AdolfSuligowski">Jeszcze chciałem tylko prosić, ażeby tę rzecz odesłać do Komisji Administracyjnej dla rozważenia, przyczem ze względu na Warszawę, ponieważ tu wchodzą w grę sprawy czysto miejskie, uważam, że Komisja Administracyjna powinna tę sprawę rozpatrzyć przy udziale Komisji Miejskiej, bo sprawy miejskie tej wagi nie mogą być rozważane bez udziału Komisji Miejskiej. Więc proponowałbym, ażeby odesłać to do Komisji Administracyjnej przy udziale Komisji Miejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Wiceminister Skarbu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WiceministerSkarbuWeinfeld">Wysoka Izbo! Gdyby chodziło o zasadniczy spór, czy lepsze są ubezpieczenia prywatne, czy też ubezpieczenia o formie monopolistycznej, to niema wątpliwości, że Ministerstwo Skarbu oświadczyłoby się za ubezpieczeniami prywatnemi. W imię wolności w sprawach gospodarczych, w imię taniości, w imię szybkiej likwidacji szkód i w uznaniu rozmaitych jeszcze doniosłych zalet prywatnej inicjatywy, Ministerstwo Skarbu podkreśliłoby wszystko to, co p. poseł Wierzbicki przed kilku dniami tu powiedział. Jednakże, proszę Panów, stało się, że uchwalony został przymus ubezpieczeń, wobec czego nie można w kalkulacji pominąć kwestii, czy przy zastosowaniu tego przymusu będą lepsze ubezpieczenia prywatne, czy sprawniej będą działać towarzystwa powstałe z prywatnej inicjatywy, czy też lepszą będzie instytucja publiczna, chociażby nią była instytucja państwowa. Sądzę, że wątpliwości tu mieć nie można. Przypuśćmy bowiem, że po wprowadzeniu przymusu nie będzie instytucji państwowej, czy jak chce projekt — społecznej. Cóż się wtedy stanie? Ustawa nakazująca przymus ubezpieczeniowy napędzi miliony klijentów instytucjom prywatnym, a ponieważ znaczna ilość budynków w Państwie Polskiem jest nieubezpieczona, a każdy właściciel budynku nieubezpieczonego po uchwaleniu tej ustawy będzie miał obowiązek przymusowego ubezpieczenia, przeto nie będzie pewności, że towarzystwa prywatne do których zwrócą się klijenci w wypadku nakazu przymusowego ubezpieczenia będą liberalne i z obowiązku społecznego albo z innych motywów ubezpieczały tanio. Jeżeli Panowie uwzględnią, że przecież te towarzystwa przez kilkadziesiąt lat swej działalności, kilkadziesiąt lat praktyki nauczyły się przedewszystkiem tych związków jak trusty, wtedy nie będzie mowy o wzajemnej konkurencji tych towarzystw, a tylko będzie możliwość stosowania o standartowych premiach o standartowych warunkach, z którymi żadne towarzystwo wobec drugiego nie ustąpi, a naturalnie wobec takich standartowych warunków wysokość premii będzie płacić ubezpieczony.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#WiceministerSkarbuWeinfeld">Możliwa jest druga alternatywa, gdy powiemy: niechże istnieją w dalszym ciągu te towarzystwa, a niech istnieje także i instytucja monopolistyczna państwowa, społeczna, czy inna. Otóż, sądzę, że i ta kombinacja jest niemożliwa. Dlatego że jeśli znowu uwzględnimy przymus, a nie będzie tego przymusu po stronie towarzystw asekuracyjnych, to żadne towarzystwo złego ryzyka ubezpieczeniowego nie przyjmie. I co będzie? Ta instytucja państwowa będzie miała portfel ze złemi ryzykami. Wobec tego nie pozostaje nic innego tylko tę instytucję, jaka ma być utworzona w myśl przedłożonej ustawy uposażyć w pewne prawa, które idą dalej, niż prawa towarzystw prywatnych i które pozwolą jej asekurować, ubezpieczać tanio i sprawnie. Rzeczą nie tylko tego Ministra Skarbu, który będzie nadzorować tę instytucję, ale rzeczą społeczeństwa, które ma w tej instytucji udział, a co zwłaszcza rzeczą radców ubezpieczeniowych będzie, ażeby działała ona tanio, sprawnie i szybko.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#WiceministerSkarbuWeinfeld">Ministerstwo Skarbu nie jest autorem tej ustawy, ale odziedziczyło ją po Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Mam nadzieję jednak, że da się ona naprawić, albo uzupełnić wnioskami poselskiemi, albo rządowemi, jeśli zaś tego nie będzie można zrobić na plenum Sejmu to w Komisji Sejmowej, o ile zostanie do niej odesłana.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Brun.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#StanisławGustawBrun">Instytucje asekuracyjne, zarówno prywatne, jak i współdzielcze, które działalność swoją zasadniczo opierają na reasekuracji i nie mają możności przyjmowania na siebie większej odpowiedzialności w ryzykach, jak 10, 15%, nie budzą obawy, iż, w razie jakiegoś nadzwyczajnego kataklizmu ogniowego, nie spełnią przyjętych na siebie zobowiązań, t. j. nie wynagrodzą szkód spalonym za poniesione przez nich straty.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#StanisławGustawBrun">Klasyczny przykład takiego wywiązywania się z zobowiązań, dały asekuracyjne towarzystwa, jak wiemy, swego czasu, w czasie katastrofy w San Francisko, kiedy z powodu trzęsienia ziemi popękały rury gazowe i miasto poszło w perzynę, powodując miliardowe straty. Towarzystwa asekuracyjne skutkiem tego, że miały odpowiedzialność za straty rozpyloną na świat cały, wypełniły swoje zobowiązania w bardzo prędkim czasie i dały możność obywatelom natychmiast przystąpić do budowy.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#StanisławGustawBrun">Inaczej ma się sprawa z instytucjami niepodlegającemi przymusowej reasekuracji, albo reasekurującemi się tylko w szczególnych wypadkach, dorywczo, od czasu do czasu. Tutaj w razie jakiegoś kataklizmu pożarowego dla współstowarzyszonych mogą wyniknąć tak wielkie straty, że odpowiedzialność ta może się okazać ponad ich siły płatnicze. Towarzystwa takie zaufanie należyte budzić mogą tylko wtedy, jeżeli zbiorą już i posiądą w danym dziale dostatecznie znaczny kapitał rezerwowy.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#StanisławGustawBrun">Zrozumiał to dobrze Wydział Ubezpieczeń przy Magistracie m. st. Warszawy pół wieku temu, gdyż od 1844 r., t. j. od chwili gdy istnieć zaczął, zbierał skrzętnie ten kapitał rezerwowy, nie pozwalając sobie na żadne inne wydatki i nie poświęcając grosza z zebranego kapitału na cele publiczne. To też po upływie pół wieku doszedł do znacznego kapitału — który dawał pewność i spokój obywatelom miejskim, w towarzystwie zaasekurowanym, że spokojnie spać mogą. Ten kapitał zasobowy wynosił już przeszło 6 milionów rubli w złocie. Ale wskutek wojny, pieniądze wywiezione zostały do Rosji w papierach publicznych, o których nie wiemy dzisiaj, czy mają jaką wartość — czy nie, czy będą nam kiedyś zwrócone — czy nie? Słowem, ten kapitał zebrany tyloletnią skrzętnością i dobrem rządzeniem się, jest dzisiaj pod wielkim znakiem zapytania i może już nigdy naszych rąk nie dojdzie.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#StanisławGustawBrun">Obecnie miasto na nowo taki kapitał tworzyć zaczęło; zebrano dotychczas około 2 milj. marek, a więc sumę oczywiście nawet na potrzeby miasta zupełnie nie wystarczającą, która, gdyby ją włączyć do ogólnego kotła, jak proponuje ustawa, rozpyliłaby się w zupełności. Ogółowi nie przyniosłaby żadnego pożytku, gdyż rozpadłaby się na jakieś fenigi dla każdego nowo ubezpieczonego, a jednak dla tych, którzy tę sumę złożyli ze swoich składek, stanowiłoby to znaczną i dotkliwą stratę.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#StanisławGustawBrun">Na walkę z żywiołem pożarowym składają się 3 zasadnicze czynniki : ekonomiczny, t. j. właśnie zaasekurowanie się od możliwych strat; zapobiegawczy — polegający na dobrem urządzeniu policyjno-budowlanego nadzoru, ażeby nie budowano budynków, mogących się łatwo spalić; ratowniczy — polegający na dobrem urządzeniu straży ogniowej, na stosowaniu w fabrykach łatwopalnych samodziałających springlerów i t. d.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#StanisławGustawBrun">Wszystkie te czynniki działają dobrze i sprawnie jeśli są rządzone przez jedną rękę, jak w danym wypadku — przez samorząd. Wszystkie te 3 czynniki miasto Warszawa uwzględniło, ma je u siebie zaprowadzone, a ponieważ działały one ku zadowoleniu stowarzyszonych, więc w 1870 r., kiedy zorganizowano ogólne ubezpieczenie w kraju, uznano za słuszne Warszawę, z ogólnych ubezpieczeń wyłączyć i pozwolić jej nadal kierować się swoją ustawą z r. 1844.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#StanisławGustawBrun">M. Warszawa, jako stolica, traktowane było już niejednokrotnie inaczej, niż inne miasta Polski, i sądzę, że nikt przeciw temu protestować nie powinien, bo kraj ma tylko jedną stolicę i jeżeli ma ona inne nieco warunki, niż inne miasta, to nie jest to wielką niesprawiedliwością, gdyż miastu stołecznemu przecież się to należy. Zrobiono taki wyjątek dla Warszawy i wtedy, kiedy organizowano województwa, bo Warszawę wydzielono wówczas w osobną wojewódzką całość.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#StanisławGustawBrun">Zlanie tej starej, półwiekowej, sprawnie działającej instytucji, mającej już pewne rezerwy, z tą nową instytucją; pozbawienie jej tych rezerw i wlanie ich do ogólnego kotła, co jak mówiłem, byłoby kroplą wody w morzu, byłoby bezwzględnem uszczupleniem praw samorządu miejskiego, byłoby rozporządzaniem się cudzem, pracą i oszczędnością, zdobytem mieniem i byłoby ciężką krzywdą dla stowarzyszonych, przeciw czemu też jak wspomniał już kolega Suligowski, zarówno Rada Miejska, jak i Magistrat, najkategoryczniej protestują.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#StanisławGustawBrun">Art. 68 Konstytucji, w drugiem czytaniu, bez protestu i poprawek przyjęty, głosi, że mamy starać się zaprowadzać decentralizację w organizacji administracyjnej państwowości naszej i oto zaraz pierwsze prawo ważniejsze, które uchwalić mamy, wprost w przeciwnym idzie kierunku; jakgdyby od samego początku zaznaczyć chciano, że u nas inaczej się rzeczy pisze, inaczej się je czyta, a jeszcze inaczej się je stosuje.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#StanisławGustawBrun">Zarząd m. Warszawy boi się centralizacji.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#komentarz">(P. Dębski: Ale nie monopolu)</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#StanisławGustawBrun">Zaraz na to odpowiem. Dlatego, że smutne już z tą centralizacją zrobił doświadczenie, a mianowicie z Kasą Chorych. Zarząd miasta posiadał swoją leczniczą organizację, która działała sprawnie. Pracownicy ani urzędnicy magistratu nie płacili nic za leczenie, a mieli poradę lekarską na każde wezwanie i w centrach, gdzie dużo robotników, czy urzędników pracowało, mieli możność codziennie u lekarzy się poradzić i tracili na to nie więcej, niż kwadrans czasu.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#StanisławGustawBrun">Obecnie, po wprowadzeniu kas chorych, stosunki się zmieniły. Nie tylko, że magistrat na kasę chorych płaci, nie tylko, że płacą urzędnicy i robotnicy, ale zostali oni zupełnie pozbawieni możności leczenia się. Urzędnicy magistratu żalą się, że nieraz cały dzień pracy stracić muszą, jeżeli chcą zasiągnąć porady lekarskiej, bo z magistratu muszą biec na Solec i tam godzinami wystawać w ogonku, zanim zostaną dopuszczeni przed oblicze lekarza. A z receptami, jak wiadomo, trzeba biegać od apteki do apteki, bo dla kas chorych aptekarze pod różnemi pozorami wydawania lekarstw odmawiają.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#StanisławGustawBrun">Widzimy z tego, że te kasy źle jeszcze funkcjonują. Mógłby ktoś powiedzieć: „To zarząd kasy widocznie jest nieudolny”. Tymczasem wcale podobno tak nie jest. Zarząd podobno stoi zupełnie na wysokości zadania i dokłada wszelkich starań, aby zadaniu sprostać, ale wobec ogromu tych zadań nie może sobie poprostu z tem dać rady. Zadużo włożyliśmy naraz na jego barki. Widzimy teraz, że trzeba było stopniowo te rzeczy przeprowadzić. Naprzód trzeba było polecić kasie zająć się tylko fabrykami, które tej opieki lekarskiej zupełnie nie miały. Jakby się już z tem zarząd załatwił, mógłby przystąpić do wprowadzenia leczenia służby domowej, a więc załatwienia sprawy, która jest obecnie w najstraszniejszym chaosie. Nikt nie wie co ma robić; jedni płacą, drudzy nie płacą. Panuje pod tym względem chaos. Dopiero załatwiwszy się z tą rzeczą, a więc w chwili gdyby to już wszystko należycie funkcjonowało, zarząd kasy mógł pokusić się, o ileby to się okazało pożytecznem, włączyć do organizacji i zlać z nią i te instytucje, które już swoją organizację posiadały. Należało to uczynić w odpowiedniej porze, tak, ażeby ci ludzie nie potrzebowali całemi tygodniami, miesiącami, a może latami czekać, aby im przywrócono to, co już dawniej posiadali i żeby to się działo pod hasłem, że czynimy to dla ich dobra.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#StanisławGustawBrun">W ten sposób Sejm, zamiast prowadzić robotę konstrukcyjną, twórczą, mimowoli prowadzi robotę destrukcyjną; zamiast tworzyć — niszczy, chociaż oczywiście nie jest to w jego zamiarach i celach.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#StanisławGustawBrun">Powodując się często demagogią, pragniemy odrazu stworzyć coś nadzwyczajnego, jakiegoś nadzwyczajnego, gigantycznego morskiego polipa, któryby setką macek swoich, całe dno morskie naraz objął, wszystko do siebie przycisnął i wszystko w siebie wchłonął. Ale nie liczymy się z siłami i bardzo często zamiast tego stwarzamy tylko jakąś marną stonogę, która krocząc nieudolnie, przewraca się na wznak nadanemi jej przez nas stoma nóżkami wprawdzie rusza, ale czyni to tak słabo i nieudolnie, że nawet na te nóżki podnieść się nie może i zamiast dla swojej siły, gigantycznego organizmu szacunek budzić, często budzi tylko drwiny, lekceważenie, nawet nieraz wprost pogardę.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#StanisławGustawBrun">Otóż nauka z tego taka, że z siłami przede wszystkiem liczyć się trzeba, kiedy się jakąś nową instytucję stwarza.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#StanisławGustawBrun">Wobec przymusu ubezpieczenia, jaki mamy uchwalić, niech dyrekcja ubezpieczeniowa zajmie się przedewszystkiem tymi, którzy nie rozumieją jeszcze dobrodziejstwa asekuracji i których do tej asekuracji przyciągnąć należy. Jeżeli dyrekcja ten swój obowiązek należycie spełni, to zrobi już rzecz wielką i na cały nasz szacunek i uznanie bezwątpienia zasłuży. Gdy się z tym upora, gdy zbierze zasobowy kapitał odpowiedni do ryzyka jakie sama ponosi, gdy ten kapitał wyrówna się w stosunku do miejskiego kapitału i do ryzyka, jakie ten kapitał miejski ponosi i wtedy będzie uważała za słuszne, celowe i potrzebne złączyć te dwie instytucje, jako równego z równym, to sądzę, że wtedy dość będzie czasu, ażeby z takim wnioskiem wystąpić. Dziś uważamy, że dyrekcja nie potrzebuje się miastem zajmować i opiekować; z pod tej dyrekcji miasto uwolnićby należało, to miasto, które jak już powiedziałem, przez pół wieku asekurowało się samo i samo sobie wystarczało, a więc w chwili, gdy owej dyrekcji jeszcze nawet na świecie nie było.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#StanisławGustawBrun">Podzielam w zupełności zdanie Magistratu i Rady Miejskiej i w imieniu kolegów posłów m. Warszawy, którzy mnie do tego upoważnili, wnoszę do ar. 41 poprawkę, ażeby artykuł ten, który brzmi: „Moc niniejszej ustawy nie rozciąga się na b. zabór pruski”, brzmiał w dalszym ciągu: „i na miasto stół. Warszawę”.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#StanisławGustawBrun">Ponieważ jednak ustawa z r. 1844 jest również oparta na monopolu, (daję odpowiedź koledze Dębskiemu), a ja wszelki monopol uważam za hamujący rozwój naturalny i prawidłowy gospodarstwa społecznego i z tego powodu uważam go za szkodliwy — więc wnoszę równocześnie rezolucję, którą pragnąłbym, aby Sejm przyjął, mianowicie, aby wezwał p. Ministra Skarbu do przejrzenia ustawy miejskiej z r. 1844. do skasowania w niej monopolu, bo jest on zupełnie zbyteczny, gdyż miasto asekurując tanio i tak znajdzie adherentów, którzy do niego przyjdą i u niego ubezpieczać się będą, i do wprowadzenia do ustawy z 1844 r., w porozumieniu z magistratem, szeregu zmian w poszczególnych artykułach, które z biegiem czasu wymagają pewnych zmian i poprawek.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#StanisławGustawBrun">Mówiąc o tych poprawkach, myślę również o niedawno zatwierdzonej przez nas ustawie, dla Towarzystwa kredytowego przemysłu polskiego, które, jak Panowie wiedzą, ma być uprawnione do wydawania listów zastawnych w funtach szterlingach, frankach lub dolarach. Amerykanie i Anglicy wyrażają gotowość przyjęcia tych listów zastawnych, ale powiadają, cóż stanie się z nami, jeżeli dana fabryka się spali? Za nasze funty, dolary, lub franki z asekuracji otrzymamy wasze marki, których kurs codziennie się zmienia i bezustannie spada?</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#StanisławGustawBrun">Otóż ci panowie obawiają się i słusznie, że mogą z powodu pożaru być pozbawieni tego zabezpieczenia, które im listy zastawne dać mają.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#StanisławGustawBrun">Fabryki, leżące poza obrębem m. Warszawy, już sprawę tę załatwiły. Porozumiały się z prywatnemi towarzystwami asekuracyjnemi i zażądały asekurowania ich w funtach sterlingach, frankach i dolarach. Towarzystwa akcyjne, jako działające sprawnie i prędko, i niczem nie skrępowane, porozumiały się już z towarzystwami reasekuracyjnemi i ta rzecz jest już załatwiona i przyjęta. Tymczasem my, przemysłowcy m. Warszawy, z dobrodziejstwa towarzystwa tego korzystać nie możemy, bo monopolista miejski nie ma w swoim statucie prawa wydawania i przejmowania asekuracji w funtach sterlingach, dolarach i frankach i z tego powodu jest skrępowany.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#StanisławGustawBrun">Otóż jest konieczne i pożądane, ażeby p. Minister, po porozumieniu się z magistratem, tę ustawę przejrzał, jak powiedziałem, monopol skreślił, a natomiast wprowadził zmiany, dla dzisiejszych warunków naszego życia konieczne.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#StanisławGustawBrun">Wnoszę projekt odpowiednich poprawek, oraz rezolucję i jeszcze raz Szanownych Panów o przejęcie tych poprawek i rezolucji proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Świda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#AdolfŚwida">Wysoki Sejmie! Wobec wyjątkowego charakteru tej ustawy i wobec tego, że poprzedni mówca nie poruszył jej historii, pozwolę sobie zacząć od starożytnego Egiptu. W Egipcie według tradycji było 10 plag. Ale byli kapłani pod względem mądrości i wyrobienia życiowego bez zarzutu i przytem mieli faraona im podobnego. Młodziutka Rzeczpospolita nie posiada tych mądrych, kapłanów, którzyby mogli stanowić rozumne prawa i przedstawicieli Sejmu rzeczywiście takich, jakichby życie wymagało. Ministrowie nasi, pomimo doświadczania, są najczęściej ludźmi bez inicjatywy, bez daru organizacyjnego, bez zdolności do pracy twórczej, bez głęboko przewidującej myśli, któraby mogła usunąć te wszystkie biedy nie tylko w sferze niebiańskiej, jak było w Egipcie, lecz nawet ziemskiej, jak w młodej Rzeczypospolitej Polskiej. Wogóle muszę zaznaczyć, że ta ustawa jest dziwolągiem i posiada wszystkie wady i przywary, jakie monopol i przymus wobec obywateli państwa pociąga. Tej ustawie należałoby dać tytuł „Ustawa przymusowo-monopolistyczno-biurokratyczna”. Ten monopol przewyższy pozostałe 5 monopoli i będzie najgorszy, bo ustawa dotyczy ognia, dopustu Bożego, z którym się obliczyć nie można. Bo Pan Bóg tak zadysponuje, jak Mu się spodoba, a nie tak, jak zechce rządowa Dyrekcja Ubezpieczeń. Poza stratami i ryzykiem ubezpieczający się nic nie otrzymuje prócz pewności, że wynagrodzenie nie będzie zapłacone.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#AdolfŚwida">Pozwolą Panowie przytoczyć art. 1, 2 i 8 co do strony materialnej.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#AdolfŚwida">Art. 1 ustanawia przymus, art. 2 mówi o tem, jakie budowle dyrekcja ma przyjmować, a jakich nie ma przyjmować, art. 8 wreszcie zastrzega, że jeżeli cała ilość opłaconych premii wypali się, to Rząd nie daje żadnych rękojmi i pretensji do nikogo mieć nie można mimo, że premia za to ubezpieczenie została wpłacona. Ustawa ta jest przedstawiona przez h. ministra spraw wewnętrznych p. Wojciechowskiego i jest takiem zlepkiem i mieszaniną zagadnień materialnych z kwestiami formalnemi, że wprost niepodobna zorientować się w niej. Z jednej strony wygląda, że to jest ustawa czysto autonomiczna, oparta na wzajemności, z drugiej, że jest czysto państwowa. Bo np. art. 29 mówi: „Prezes Zarządu jest wyznaczany przez Naczelnika Państwa”, a art. 32 mówi: Prawa i obowiązki określi Minister Skarbu w porozumieniu z Ministrem Spraw Wewnętrznych”. Art. 18, 19, 23, 24 i 27 również całkowicie przesądzają, że o układzie stosunków urzędniczych w urzędzie ubezpieczeń państwowych będą decydować ministeria, a nie sejmiki i nie samorządy miejscowe. Wogóle jest taka mieszanina, taki chaos pod względem samej konstrukcji prawnej, że ta ustawa bezwarunkowo przy stosowaniu jej w życiu wywoła liczne scysje i niedokładności.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#AdolfŚwida">Najszczęśliwszy jest art. 41, który przed chwilą przytaczał kolega Brun i poprawka tegoż posła, która projektuje, żeby do miasta Warszawy stosować ustawę z 1844 r. i w takim wypadku wyłączyć działalność tej nowej ustawy. To samo dotyczy Poznańskiego, które ma wyborowe ubezpieczenia wojewódzkie. Art. 41 zastrzega, że ta ustawa nie będzie dotyczyła Poznańskiego i byłoby najprzyjemniej, żeby ten artykuł mógł się stosować do wszystkich dzielnic zjednoczonej Polski.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#AdolfŚwida">Są w tej ustawie momenty, które wywołują wprost zdziwienie, jak ludzie mogą pisać podobne ustawy. Bo, proszę Panów, samorząd — to wielkie słowo — kotłuje się już dwa lata. P. Wojciechowski przedstawił projekt samorządu, który zastosowany być nie może; wziął się do tego p. Buzek, którego projektu wykonać też nie można; obecnie praktyczny człowiek poseł Bojanowski siedzi nad tem i miejmy nadzieję, że może po ciężkich chwilach porodu projekt ten nareszcie ujrzy światło dzienne. A my przy ustawie ubezpieczeniowej decydujemy a priori, że będzie się ona stosować do samorządu, że on już będzie stanowił na sejmikach, że będzie powoływał odpowiednich radców ubezpieczeniowych i t. d. Słowem są to kawałki wprost odstraszające, wykazujące nieznajomość stosunków, albo wprost wzięte z przeszłości i całkowicie stwierdzające, że z tych wszystkich rad nikomu nic absolutnie nie przyjdzie. Pozatem, że były masowe pożary, że do roku 1870 zdarzały się one najczęściej, że Prokuratoria Królestwa miała na setki tysięcy rubli spraw pożarowych, że były sławne procesy o budynki, które nie istniały, a które paliły się tylko na papierze i z tego powodu nie można było sprawdzić, czy te budynki rzeczywiście były i się spaliły, bo zamieszane były w to wszystkie urzędy — to wszystko zawdzięczaliśmy oparciu ubezpieczeń na samorządzie. Ta panama trwała lat 30 i ledwie — ledwie coś z tej ustawy z 1870 r. wyradza się, ale i to nic nie pomogło. Chcę się zapytać, co z tej ustawy dla tej świeżo powstającej Polski zrodzi się? Oto przedewszystkiem zrodzi się etatyzm, zrodzi się 2,000 urzędników mocno w tej sprawie zainteresowanych, dlatego, że dzisiaj nie mają gdzie się podziać. P. Wojciechowski jest gilotyną, która przycina na jedną miarę wszystkie głowy, czy zdolne czy niezdolne, bez statutu organicznego, bez pragmatyki urzędniczej, bez ustawy emerytalnej, wskutek czego usuwa się często zdolnych, a mniej zdolni zostają. Ci ludzie bezwarunkowo muszą żyć i szukać zajęcia i to pole działania znajdują.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#AdolfŚwida">Druga rzecz: wysuwając monopol, usuwa się wszelką konkurencję. Jeżeli jest konkurencja, to wszyscy liczą się z nią i dlatego warunki dla danego obywatela kraju bywają lepsze. Jeżeli zaś będzie ten monopol przewidziany w art. 8, to nikt z nieistniejącą konkurencją nie będzie się liczył i monopol zapanuje całkowicie. Że monopol stanowczo da nam ujemne warunki pod względem płatniczym i pod względem premii, jakie mamy płacić, to niema o czem mówić. Ja Panom przedstawię czarno na białem dowody, że tak jest. Następstwem niepłacenia za te szkody będzie stanowczo zniszczenie pogorzelca. Następnie szacowanie pogorzeli. t. j. jedno z trudniejszych kombinacji, która potrzebuje ludzi wyrobionych, orientujących się w szkodzie i pojmujących, co dany przedmiot naprawdę jest wart, żeby można było wynagrodzić poszkodowanego. Za czasów rosyjskich pod tym względem było różnie, było dobrze, było źle, to zależało od tego, jak pogorzelec umiał rzecz przedstawić: jeżeli znał stosunki, to wychodził względnie znośne i choć zysku nie otrzymywał lub przynajmniej rzadko, a częściej miewał minusy, ale już był szczęśliwy, jeżeli miał pewien ekwiwalent za pogorzel.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#AdolfŚwida">Ustawia ta nie wspomina ani słowem o tem, co jest podstawą mianowicie o reasekuracji, bo najbogatsze nawet towarzystwa nie mogą pokryć szkody pogorzelców. Towarzystwo amerykańskie, posiadające miliardy dolarów przy ubezpieczeniu portu Nowo-Jorskiego oddawało od siebie innym towarzystwom w Europie asekurację, bo samo nie mogło tego przyjąć, choć miało duże zapasy. Powinien być kapitał zakładowy, kapitał zapasowy i kapitał rezerwowy.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#AdolfŚwida">Gdybyśmy nawet mieli zapomogi, to z takich ubezpieczeń powinna się wyłonić kolonizacja, komasacja hipoteki, bo wtedy ryzyka z art. 2 nie byłyby tak groźne, bo łatwiej zapłacić za jedną kolonię, która się spaliła, niż za całą wieś, która się z wiatrem pali.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#AdolfŚwida">Otóż my po wojnie mamy tyle pogorzeli dlatego, że w Królestwie nie mieliśmy kolonizacji i wskutek tego jeden dom zapalony niszczył całą wieś i z tego powodu mamy tyle budowli nieodbudowanych. Wyrobienie aparatu ogniowo-asekuracyjnego jest wskutek tego nadzwyczaj trudne. Tutaj muszę powołać się i niestety z pewną niechęcią na jednego z działaczy i niepospolitego znawcę asekuracji, mianowicie na obecnego prezesa Dyrekcji Ubezpieczeniowej, który brał udział we wszystkich zjazdach ubezpieczeniowych w Rosji i posiada wielką znajomość rzeczy. Muszę na tem miejscu oddać tę sprawiedliwość, że jest to człowiek znający rzecz, tylko niestety w warunkach życia takich, jakie są w naszem Państwie, tak jakoś się zmienił, że trzeba powtórzyć za Owidiuszem: czasy zmieniają się i ludzie również. Na szóstym międzynarodowymi kongresie pożarnictwa w roku 1912 w Piotrogrodzie brał też udział p. Chomicz i w swojem dziele pod tytułem „Pożarnictwo” „Strachowoje dzieło w Carstwie Polskom” — pozwalam sobie to przytoczyć w tym języku przeszłości — na str. 21 mówił, że komisja szacunkowa składa się z wolno praktykujących techników, studentów, uczniów gimnazjalnych, nauczycieli seminarzystów, oficerów armii czynnej, nie wyłączając generałowi. Więc Panowie widzą, że i wówczas przed wojną nie było tego materiału, któryby mógł dokonać szacunku takiego, jakiego budowle potrzebują. Tak dalece przez palce patrzano, że do 1000 rb. szacowano powierzchownie, a dopiero od 1000 rb. zaczynał się prawdziwy szacunek. Następnie mówi p. Chomicz, że nowe szacowania w większości wypadków były gorsze od dawniejszych i prawie cała praca oszacowania z małemi wyjątkami kosztowała przeszło 300 rb. zupełnie niepotrzebnie.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#AdolfŚwida">W tym samym dziele na str. 23 p. Chomicz pisze: „Jednakże ukryć przyczynę tego niepowodzenia było rzeczą niełatwą i w chwili krytycznej zarząd wzajemnych ubezpieczeń wydał 12 maja 1907 r. tajny cyrkularz o szacunku w miastach, przedmieściach i wioskach w tych miejscowościach, gdzie były przeprowadzane masowo przeszacowania, zmierzające do deprecjacji budowli szacowanych wyżej.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#AdolfŚwida">Samo się przez się rozumie, że wydanie tajnego cyrkularza byłoby zbyteczne, gdyby wszelkie szacunki z lat 1901, 1902 i 1903 były dokonywane oględnie, a głównie umiejętnie i wydatnie”.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#AdolfŚwida">Dziś granice Polski ustalają się; na wschód sięgają po linię Radoszkowicze, może być, że ta linia posunie się na wschód, a więc trzeba wszystkie tamtejsze ubezpieczenia przejąć. Pytam się, czy nie powtórzy się ta sama historia, jaka była w roku 1890? Zabraknie ludzi do przeszacowań i znowu trzeba będzie te ubezpieczenia przeszacować, będzie się znów dawać łapówki, aby ubezpieczenie było normalne, tem samem przy pogorzeli trzeba będzie płacić. Przy braku kapitału zapasowego, zakładowego i rezerwowego bezwarunkowo najbogatsze nawet towarzystwo nie będzie mogło pokryć tych szkód i stanowczo da dowód swej niewypłacalności.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#AdolfŚwida">Chcę Panom przytoczyć, niedaleko sięgając, przykład w cyfrach, które znajduje się w sprawozdaniu Towarzystwa Ubezpieczeń za r. 1919 ogłoszonem dopiero przy końcu 1920 r. Wogóle wedle zasad buchalteryjnych i zasad prowadzenia interesów to są rzeczy, które nie powinny się dziać, są to rzeczy niewłaściwe, bo każdy chce wiedzieć jak towarzystwo stoi. Otóż ze sprawozdania za r. 1919 wynika, że towarz., pomimo że działało w Kongresówce wedle dawnych zasad ustawy rosyjskiej, miało zysku tylko 98,325 mk. 64 fen. Składki, t. j. premie wyniosły 10,493,093 mk. a pogorzele 5,518, 807 mk. czyli pogorzele wynosiły 56%, a wydatki administracyjne 60%, t. j. 6,284,713 mk. Z tego powodu zabrakło 14% na pokrycie rachunku. Ten brak pokryto z grzywien, których suma wynosiła 463,926 mk. 18 fen., czyli zysk 98,325 mk. 64 fen. stanowi część sumy grzywien.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#AdolfŚwida">Panowie mogą przedstawić sobie, jaka to jest zdolność płatnicza, jeżeli zysk trzeba pokrywać z kar. Kary te są złem koniecznem, bo inaczej nie daje się polisy, nie płaci się ubezpieczeń i koniec końców dopiero z kar pokrywa się cały zysk. To są dowody, że takie prowadzenie interesu bez funduszu zapasowego, szczególnie wobec art. 8, gdzie Skarb całkowicie zrzeka się odpowiedzialności za pogorzele i tylko o ile będzie przewyżka, to pozwoli sobie ją zabrać, to jest takie nadużycie, które odstrychnie wszystkich od ubezpieczania się. Nikt nie zechce się ubezpieczać, bo powie: poco mam się ubezpieczać i płacić składkę, kiedy nie dostanę za to odszkodowania. Większe budowle, składy fabryczne bezwarunkowo nie będą się ubezpieczały lub też zrobią ciche ubezpieczenie i w razie pogorzeli wzajemnie się będą wynagradzały. Tak samo właściciele folwarków także nie mają w tem żadnego rachunku, bo gdy spali się jeden, to drugie pokryją, a premii nie trzeba będzie płacić. Dalszym dowodem jest bilans Dyrekcji Ubezpieczeń Państwowych, gdzie w pasywach z r. 1919 figuruje cyfra 12,195,720 mk. za wypłacone zobowiązania pogorzelowe, pochodzące z wielu lat przed wojną i w czasie wojny i ztego okazuje się, że Towarzystwo jest jeszcze winne około 13,000,000 obecnie zapłaconych, a ponieważ jest rozrachunek tych cyfr, które ulegną zwrotowi Towarzystwu Dyrekcji Ubezpieczeń Państwowych, wiec w najlepszym razie Towarzystwo ma na rachunku dyspozycyjnym 7,500,000 mk. Ale to są rzeczy, na których się opierać nie można, trzeba mieć zawczasu przygotowany kapitał zakładowy, zapasowy i rezerwowy, ażeby uniknąć katastrofy, która naszej Dyrekcji bezwarunkowo w tych warunkach grozi, tembardziej, że Dyrekcja Ubezpieczeń Państwowych zwróciła się bardzo słusznie do Ministerstwa Skarbu o pożyczkę na te 7½ miliona marek, prosząc o 9,000,000 mk. i Skarb najobojętniej w świecie, stosując się do brzmienia przyszłej ustawy do art. 8, odmówił. Więc zapytuję, kto pokryje pogorzele, gdy utrzyma się fatalny dla życia społecznego monopol? Tu tylko można odpowiedzieć, że niewiadomo kto, chyba jeden Pan Bóg i to w inny jakiś sposób, bo nie temi pieniędzmi, tylko jakąś — powiedzmy — nauką: nie ubezpieczaj się gdy wiesz, że nie dostaniesz ubezpieczenia. Jeśli ta historia, którą przedstawiłem jest mistrzynią i wskazówką, to nasza historia jest zawsze eksperymentem, który pokazuje innym narodom czego nie należy robić, i my nie korzystamy z tego, czego również nie trzeba robić, powodując się praktyką lat przeszłych.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#AdolfŚwida">W krótkości przedstawię to Panom co do samych ubezpieczeń. Mianowicie w związku z art. 12 do art. 299 i 301 debaty o możności wprowadzenia całkowitego lub częściowego upaństwowienia ubezpieczeń z Traktatu Wersalskiego te rzeczy tak się przedstawiają: Szwajcaria ma w niektórych kantonach monopol, ale na półtora miliarda asekuruje się w obcych państwach. Włochy mają w jednym dziale monopol, mianowicie w dziale ubezpieczeń na życie. Przed wojną w 1913 r. został wprowadzony ten monopol życiowy i wynosił 215,421,413 fr. Jednocześnie z wprowadzeniem monopoli odrazu spadł w 1914 r. na 164,449, 252 fr., czyli monopol dał niedoboru w porównaniu z rokiem 1914–50,902,161 fr. Nitti — jeden z najrozumniejszych ludzi tej epoki powiedział: dość monopoli, więcej ich we Włoszech nie będzie. Monopol stanowczo musi doczekać się upadku. Ameryka uznała ubezpieczenia państwowe za sprzeczność z życiem i w swej konstytucji je odrzuciła. Francja i Niemcy — również; upaństwowienie ubezpieczeń pozostało tylko w Rosji i w Urugwaju. Czem jest Rosja — Panowie wiedzą, a o Urugwaju — można wiedzieć lub nie wiedzieć — jest to małe państewko na drugiej półkuli świata, gdzie mężczyzn prawie niema, gdzie kobiety są wszystkiem i z tego powodu ubezpieczenia przymusowe były może koniecznością ze względu na charakter płciowy tego państewka.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#AdolfŚwida">Mógłbym Panom przedstawić cyfry, że kapitały towarzystw prywatnych w Polsce dochodzą do sum bardzo dużych. Jedne z tych towarzystw są nasze, inne nie nasze, ale mogę Panom powiedzieć w jakim stosunku są nasze kapitały do obcych. Zależy od nas, czy te obce kapitały usunąć, czy nie, a sądzę, że p. Minister Skarbu lepiej mnie pod tym względem wyręczy, bo z tego co słyszałem, tę rzecz odmiennie przedstawia, a nie z tą korzyścią, z jaką powinien był przedstawić, ubożąc kraj z obrotu walutą parytetu złotego i wywołując prawo odwetu dla naszych Towarzystw za granicą. Najwięcej kapitałów jest w Ameryce, bo w r. 1918 miliardy dolarów, a w r. 1892, kiedy pożary były ogromnie liczne, było 25 miliardów. Chcę skończyć, przedstawiając Panom te ogólne zasady, jakie dziś powinniśmy zastosować w naszej ustawie.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#AdolfŚwida">Pan Chomicz jest niepospolitym znawcą spraw ubezpieczeniowych i pożarnictwa. Wydał wiele dzieł, które gdyby były pisane w chwili naszej bezwładności i zależności od Państwa, miałyby rację bytu i zastosowanie. Otóż p. Chomicz w r. 1911 wydał dzieło: „Ubezpieczenia wzajemne od ognia” i na str. 11 pisze: „Dotychczas w Niemczech nie istnieje na szerszą skalę obowiązek ubezpieczenia od ognia” — a dalej: „przymus administracyjny ubezpieczeń od ognia powinien być w kraju naszym zatrzymany jedynie w stosunku do nieruchomości wiejskich”.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#AdolfŚwida">Na to, sądzę, wszyscy się piszemy, gdyż rozwój kulturalny naszego narodu nie stoi jeszcze na tej wysokości, na którejby stać powinien. Z tego powodu ten przymus jest poniekąd koniecznością. „Zadaniem naszem będzie określić, do jakiego stopnia ten przymus ma być u nas stosowany. Z tych właśnie względów przymus administracyjny powinien być obecnie już usunięty w stosunku do nieruchomości miejskich i majątków, gdzie o klęsce społecznej nie może być mowy, gdzie dotyka jedynie pożar posiadaczy nieruchomości”.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#AdolfŚwida">Aby pogłębić te zapatrywania p. Chomicz cytuje opinię o monopolu państwowym sławnego ekonomisty Leroj-Beaulieu, który o państwach nowożytnych pisze tak: „Zapominając o swem pochodzeniu, o swej naturze i o głównem swojem przeznaczeniu być organem wojskowym, dyplomatycznym i sądowym, państwo nowożytne rozprasza swoją działalność i wyczerpuje swoje siły w najrozmaitszych dziedzinach, z których usiłuje wyrugować stowarzyszenia wolne” i t. d.</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#AdolfŚwida">P. Chomicz wydał też drugie dzieło również bardzo poważne: „Pożary a Samorząd” i na str. 17, kreśląc historię instytucji wzajemnych ubezpieczeń — okres centralizacji — od r. 1870 do r. 1900 piszę: „Nadużycia miały miejsce przy każdej czynności, przy szacowaniu budynków, przy zatwierdzaniu dochodów, przy szacowaniu strat pogorzelowych i wypłacie wynagrodzeń. To była trwająca przez 30 lat „panama”, która nareszcie zwróciła uwagę władz wyższych i zmusiła je do zajęcia się sprawą reorganizacji ubezpieczeń wzajemnych”. O tem, jak karygodnie były prowadzone czynności ubezpieczeniowe możemy przekonać się, przytaczając motywy, jakie zostały wypowiedziane w memoriale Min. Spraw Wewnętrznych, złożonym Radzie Państwa dn. 28 marca 1900 r. Ten szkic jest podstawą tej ustawy, jaką mamy zastosować w niepodległej Polsce. P. Chomicz wiedział o naszych bolączkach i przykrościach nawet za czasów sławnego Kriesa, kiedy „specjalnym” okólnikiem zalecano ściąganie wszystkich zaległości, którego nie cytuję dla tej zasady, żeby w przyszłości trzeba było tym urzędnikom, pisarzom gminnym i wójtom obiecywać pewnego rodzaju rekompensaty za to, że te wszystkie pobory dla Niemców będą ściągnięte.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#AdolfŚwida">Reasumując to wszystko mam zaszczyt prosić Wysoki Sejm o odesłanie ustawy do Komisji Skarbowo-Budżetowej, połączonej z Komisją Administracyjną, ewentualnie z Komisją Prawniczą, a to dlatego względu, że pod względem formalnym ustawa ta wymaga tak ścisłego rozpatrzenia przez specjalistów, że w jednej komisji tego się nie osiągnie. Ponieważ ta ustawa pod każdym względem jest doniosła i ma wielkie znaczenie dla przyszłości, uważam za swój obowiązek, nie będąc ani akcjonariuszem, ani członkiem towarzystw akcyjnych, przedstawić Panom w całej nagości tę sprawę dla dobra rolnictwa i przemysłu Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JędrzejMoraczewski">Głos ma p. Dębski:</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PDębski">Wysoki Sejmie! Że ustawa ta porusza zagadnienie pierwszorzędnego znaczenia i że wzbudziła żywe zainteresowanie nie tylko w Sejmie, ale i w szerokich kołach społeczeństwa, o tem świadczy, jak tutaj Panowie koledzy wspominali, cały szereg publikacji, ta dyskusja, która się w prasie odbyła i ta dyskusja, która rozpoczęła się w Sejmie. Nie chciałbym nużyć Wysokiej Izby odpowiedzią szczegółową, bo na to, śmiem sądzić, będzie miejsce w Komisji, do której bezwątpienia ta ustawa musi wrócić ze względu na różne braki i obiekcje, wysuwane przez posłów i przez Rząd. Chciałbym jednak tylko w krótkości odpowiedzieć na zasadnicze zarzuty stawiane tej ustawie, odpowiedzieć na to, co, zdaniem mojem, może decydować o takim czy innym losie tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#PDębski">A więc stwierdzam z całą przyjemnością, że wyraźnie nikt w tej Izbie nie wypowiedział się przeciwko przymusowi w dziedzinie ubezpieczeń od ognia, że nawet ci z mówców, którzy ze względu na swój światopogląd, powiedzmy gospodarczy, uważają przymus za zjawisko niepożądane, to jednak gdy uprzytomnili sobie tę żywiołową klęskę, jaka ciągle Polsce grozi, jakiej jesteśmy świadkami, zgodzili, się na to, że w tej dziedzinie Państwo musi się zdobyć na przymus. Stwierdzam to z całą przyjemnością, dlatego, że ubywa mi już walka z jednym z argumentów przeciw.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#PDębski">Ale jeżeli staniemy na tem stanowisku przymusu, jak to się pokazało w jednomyślnej opinii Komisji Administracyjnej, jak tego się domagają przeróżne instytucje społeczne, jak się tego domaga Zarząd Związku Miast, jak się tego domagają kluby sejmowe, zgłaszając wnioski, jak się wreszcie domaga sam Rząd, który w tym duchu opracował ustawę, jeśli przeto staniemy na tem stanowisku przymusu, to konsekwencją jest danie przywileju instytucji publicznej, przywileju wyłączności w ubezpieczaniu nieruchomości. Ułatwił mi odpowiedź p. Wiceminister Skarbu, który w prostych, jasnych, zwięzłych słowach określił tę konsekwencję. Jeżeli kto się godzi na przymus, to konsekwencją tego przymusu musi być przywilej. Państwo nie może zmuszać swych obywateli, żeby się ubezpieczali w rozmaitych instytucjach obliczonych na zyski, bo wtedy możnaby przecież tak samo uchwalić cały szereg praw oddających obywateli na łup, na żer kapitału akcyjnego. Jeżeli zmuszamy obywateli do ubezpieczania się, to, musimy im dać jakąś instytucję, nad którąby Państwo miało kontrolę, musimy dać taką instytucję, w którejby każdy obywatel mógł się ubezpieczyć. Bo dajmy na to, że przechodzi przymus, przechodzi też to, czego łaskawie Panowie nie chcecie zaprzeczać — nawet Panowie z opozycji, że ma powstać taka instytucja o charakterze publiczno-społecznym. Powiadacie: niech będzie. Więc przechodzi przymus, przechodzi sankcja tej instytucji publiczno-społecznej, ale nie przechodzi przywilej. Jakie będzie wtedy zjawisko? Oto takie, że instytucje prywatne będą wyławiały najlepsze obiekty i tylko takie będą przyjmowały, bo nikt ich przecież nie zmusi, by przyjmowały obiekty złe, a instytucja publiczna, za którą Państwo będzie do pewnego stopnia ponosiło odpowiedzialność, będzie zmuszona przyjmować obiekty po to, aby ją po dwóch latach skompromitować i przekreślić. Oczywiście, jeśli kto ma światopogląd przeciwny takiej instytucji, to mu to dogodzi i jeśliby na tem stanowisku stanął i Sejm i podobna uchwałę powziął, to chyba tylko dlatego, ażeby wobec świata i społeczeństwa wykazać, że taka instytucja istnieć nie może. Gdyby przeto wola Sejmu w tym kierunku pójść miała, to uważam, że raczej należałoby się zgodzić na wniosek p. Świdy, żeby ostatni artykuł głosił, że ta ustawa nie obowiązuje w b. dzielnicy pruskiej, ani stół. mieście Warszawie, ani w innych dzielnicach Polski. Gdybyśmy na tych podstawach chcieli budować tę instytucję, to lepiej jej wcale do życia nie powoływać.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#PDębski">Jednym z najpoważniejszych przeciwników — otwarcie to przyznaje nie dlatego, abym nie doceniał innych przemówień, ale one powtarzały już przytaczane argumenty — otóż jednym z najpoważniejszych przeciwników tej ustawy był p. Wierzbicki, którego bardzo cenię jako przemysłowca, jako teoretyka, który w tej Wysokiej Izbie i w komisjach sejmowych wiele się przyczynia do opracowania projektów i ustaw. Ale muszę przyznać, że sprawił mi p. Wierzbicki wielką niespodziankę; poraz pierwszy słyszałem z jego ust przemówienie, w którem starał się — że tak powiem — dociągać pewne fakty, wyławiał cyfry po to, aby wykazać nieudałość tej instytucji. Poraz pierwszy przemówienie p. Wierzbickiego nie było obiektywne i zaraz na to dowody przytoczę.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#PDębski">Instytucja ta, którą mamy uchwalić dla całej Rzeczypospolitej, ma już do pewnego stopnia wzór w instytucji Wzajemnych Ubezpieczeń, która działała na terenie b. Kongresówki. Kiedy referowałem ustawę i dość szczegółowo omawiałem historię tej instytucji, przypomniałem Panom, że działała ona na podstawie ustawy z roku 1900, ustawy przestarzałej, którą nam narzucił rząd zaborczy. I p. Wierzbicki myli się, twierdząc, że nic innego tylko interes gospodarczy powodował rządem rosyjskim, że tej instytucji nadał taką, a nie inną cechę, że ograniczył tylko do pewnej wysokości przywilej ubezpieczania, że zdecentralizował ją i wyłączył stół. miasto Warszawę. Tu chodziło o coś zupełnie innego. Ktokolwiek z nas przyglądał się działalności rządu rosyjskiego, musi obiektywnie stwierdzić, że gdzie tylko chodziło o zorganizowanie akcji samopomocy społecznej, o zorganizowanie woli społecznej, tam rząd rosyjski konsekwentnie i stale to rozbijał.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#PDębski">I jestem przekonany, że Wittemu i w tej dziedzinie nie chodziło o interes, o stan gospodarczy naszego kraju, tylko bojąc się, że na tym gruncie może wyrosnąć wielka organizacja samopomocy społecznej, która może kiedyś spowoduje wstrząśnienie podwalin ustroju u nas panującego, że ta instytucja stanie się może jednym z ośrodków organizacji polskiego życia narodowego, postarał się o to, by tę instytucję skoszlawić i taką ustawę jej narzucić. Dlatego właśnie odebrano jej wszelki związek z samorządem, społeczeństwo zupełnie usunięto od akcji. Następnie ograniczono tę instytucję tylko do dziedziny nieruchomości, wyłączono wszystko, co już obejmowała, bo przecież w swoim czasie ta instytucja ubezpieczała nie tylko nieruchomości, ale wprowadziła i dział życiowy. Otóż to wszystko jej odjęto, ażeby podciąć możność rozwoju tej instytucji, rozwoju samopomocy społecznej.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#PDębski">Następnie p. Wierzbicki, omawiając i krytykując działalność tej instytucji już w czasach obecnych, był naprawdę zbyt jednostronnym.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#PDębski">Zwracałem na to uwagę, że już w czasie wojny, za czasów okupacji była to pierwsza instytucja państwowa, która się zorganizowała bez żadnej pomocy skarbowej. Powołał ją do życia Centralny Komitet Obywatelski i ona bez grosza pomocy, bez archiwów, z rozbitą organizacją, przecież potrafiła się i zorganizować i w przeciągu paru lat złożyć dziesięć milionów kapitału rezerwowego, potrafiła wypłacić na akcję przeciwpożarową 4 miliony, potrafiła też dąć taryfę najniższą. Na tem ostatni szczegół nie zwrócił uwagi p. poseł Wierzbicki, kiedy mówił o kosztach administracyjnych, a przecież jasne jest, że gdy obliczamy koszta administracyjne w stosunku do premii, to przy taryfie najniższej koszta administracyjne proporcjonalnie będą wyglądały wyższe.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#PDębski">Co więcej, p. Wierzbicki wziął tylko te dwa lata wojenne 1918 i 1919 i ilustrując cyframi wykazywał, że ta instytucja wadliwiej funkcjonuje niż w towarzystwie „Snop”. Wybrał nb. do porównania towarzystwo ubezpieczeń — może jedno z najlepiej działających, towarzystwo, które ma niewiele obiektów, jak słyszałem około 50 tys., towarzystwo, które ubezpiecza głównie większą własność ziemską, więc koszta administracyjne ma minimalne. Ale w tem wszystkiem p. poseł Wierzbicki popełnił wielką co najmniej niedokładność, bo przytaczając te cyfry kosztów administracyjnych i powołując się na statystyków rosyjskich, mówił, że w roku 1910 Towarzystwo Wzajemnych Ubezpieczeń miało 12% kosztów administracyjnych, a towarzystwo „Snop” 6%. Tę rzecz prostuję jako bardzo niedokładną. Te 6% jest brane od szacunku, od sumy oszacowania. Przytem jeżeli już chodzi o ścisłość, to nie jest to 6%, ale 6 kopiejek od stu rubli — koszty administracyjne w towarzystwie „Snop” wynosiły 6 kopiejek od 100 rubli oszacowania, podczas gdy pierwsza cyfra 12% jest brana od premii. Zestawienie więc dwóch rzeczy niewspółmiernych dlatego, aby wykazać, że jedna instytucja lepiej pracowała, a druga gorzej, jest co najmniej niedokładnością.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#komentarz">(P. Kowalczuk: Co najmniej!)</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#PDębski">Biorąc te dwa lata 1918 i 1919 p. poseł Wierzbicki nie przypomniał też, w jakich warunkach Towarzystwo Wzajemn. Ubezpieczeń w Kongresówce funkcjonowało. W r. 1918 i 1919 nie obejmowało ono nawet całych terenów t. zw. „Oberostu”, powiatów: bielskiego, nowokonstantynowskiego, włodawskiego, części dzisiejszego województwa białostockiego i Suwalszczyzny, to były powiaty zupełnie nie objęte. Dopiero w końcu r. 1918 i na początku 1919 całym wysiłkiem kosztów i energii trzeba je było organizować, i stąd to pochodzą te większe koszta administracyjne. Dalej p. poseł Wierzbicki na dowód niesprawności tego Towarzystwa, przytaczał wielkie sumy zaległych odszkodowań, których nie wypłacono. Otóż Komisja Administracyjna na tę rzecz zwróciła uwagę, i jak bardzo jej zależało na tem, ażeby zwrot ubezpieczeń nastąpił jak najszybciej, świadczy o tem rezolucja, którą myśmy przyjęli, żeby w przeciągu jednego miesiąca, bez zbytnich formalności wypłacano zaliczkę w pewnej sumie tak, że te sprawy muszą być uregulowane. Doceniamy więc tę rzecz, i Komisja na to położyła nacisk. Ale z drugiej strony nie można powoływać się na lata 1918 i 1919, na lata wojny, kiedy około 600,000 rodzin wiemigrowało do Rosji z powiatów chełmskiego, lubelskiego, hrubieszowskiego, bielskiego, z Chełmszyzny i Podlasia i do dziś dnia na własną ziemię nie powróciły, a mimo to do dziś dnia Towarzystwo nawet pod nieobecność właścicieli potrafi rezerwować sumy za spalone budynki. Więc jeżeli cyfry będziemy oglądać, to zrozumiemy, dlaczego Towarzystwo tak dużych sum nie wypłaciło: bo nie było poprostu komu ich wypłacić. Setki tysięcy rodzin jeszcze nie powróciło, a jeżeli do tego dodamy, że jedynie to towarzystwo w czasie wojny zwracało nawet koszty ubezpieczeń w tych wypadkach, które były spowodowane pośrednio wypadkami wojennemi, jeżeli uwzględnimy, że to również bardzo poważnie obarcza to towarzystwo, i że te rzeczy pozostały nieuregulowane tylko na skutek nieobecności właścicieli tych nieruchomości, to przyznamy, że to wszystko tylko pozornie wydaje świadectwo złego funkcjonowania instytucji.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#PDębski">Mówi się ciągle o etatyzmie, o biurokracji, o wielkiej liczbie urzędników, idzie się nawet tak daleko w krytyce, że p. Wierzbicki nazwał Radę Nadzorczą tej instytucji mistyfikacją. Osobiście sprawia mi to wielką przyjemność, że właśnie przeciwnicy tej ustawy domagają się większego jej uspołecznienia. Rozlegają się głosy, i p. Wierzbicki żąda, ażeby samorządy miały większą ingerencję. Cieszę się z tego i z tych właśnie względów jestem nawet za odesłaniem tej ustawy do Komisji Administracyjnej, jeśli chodzi o to, ażeby ją jaknajbardziej uspołecznić. Na ten punkt się godzę, jaknajmniej ingerencji państwa tam, gdzie ona nie jest konieczną. Ale śmiem sadzić, że są to tylko argumenty, które mogą wykazać złe skonstruowanie ustawy, i obawiam się, że gdy przyjdzie do uzgodnienia tej rzeczy, to napewno nie o to będziemy się sprzeczali, lecz wyłonią się różnice zasadnicze, to jest trzeba będzie najpierw rozstrzygnąć jaki ma mieć charakter ta instytucja i czy ma mieć przywilej ubezpieczeń. Zresztą jeśli Rada Nadzorcza, której kompetencje odczytywałem Kolegom, wybrana z pośród radców, wybieranych przez sejmiki i przez rady miejskie, jest nazwana mistyfikacją, to czemże w takim razie według posła Wierzbickiego są rady nadzorcze towarzystw akcyjnych, czem są rady tych towarzystw, gdzie cała ingerencja członków właściwie polega tylko na tem, że odsprzedają akcje jedni drugim, a do rady nadzorczej dobiera się tylko ludzi utytułowanych, ludzi o pewnym stanowisku? Czemże one są, jeśli taką instytucję z wyborów nazywa się mistyfikacją? Jeśli chodzi o ingerencję Rządu, nie moją jest rzeczą bronić tej sprawy. Komisja będzie jeszcze tę rzecz rozpatrywała, jak daleko powinna iść ingerencja Ministra Skarbu czy innego przedstawiciela Rządu. Jak najchętniej zgodzę się iść w tym kierunku, ażeby tę instytucję jak najbardziej usamorządnić.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#PDębski">Proszę Panów, panowie koledzy posłowie, przedstawiciele miasta Warszawy, występowali tutaj w obronie instytucji ubezpieczeń Magistratu miasta st. Warszawy. Oświadczyłem już, choć nie byłem upoważniony, że dla mnie jest drobniejszą rzeczą to, czy miasto Warszawa przystąpi do tej instytucji czy nie, a najważniejszą rzeczą jest to, na czem zbudowana jest instytucja miasta Warszawy, mianowicie: na przymusie i monopolu. Panowie sami tę instytucje wychwalacie i stawiacie jako coś, co się powinno ochronić, ale przemilczeliście to, że jeżeli się tak rozwinęła, że posiada miliony, któremi zasila akcję przeciwpożarową, to właśnie dlatego, że posiada ten charakter przymusu i że jest instytucją monopolową. Tego Panowie nie mówią. Otóż powtarzam, że sprawę porozumienia między radą nadzorczą nowej instytucji, która ma służyć całej Rzeczypospolitej, a instytucją magistratu miasta Warszawy, pozostawić należy czasowi. Jestem przekonany, że porozumienie to nastąpi, bo tej nowej instytucji nie chodzi o to, żeby kapitały instytucji miasta Warszawy zagarnąć. Są to kwoty tak minimalne wobec miliardów, jakimi będzie Towarzystwo rozporządzało, że na tem tle porozumienie nastąpi.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#PDębski">Panowie, którzy w tej ustawie widzą wszystko złe, wytaczają naprawdę niezrozumiałe dla mnie zarzuty tej treści, że ustawa nie przewiduje takich spraw, jak reasekuracja, kolonizacja, komasacja, taryfy, że to wszystko powinno tu być ujęte. Ale na litość Boską, to jest przecież ustawa ramowa instytucji ubezpieczeń, a tamte wszystkie rzeczy muszą być regulowane rozporządzeniami, uchwałami rad nadzorczych, będą całe tomy tego, które będą regulowały życie i organizowały tę instytucję. Sejm ich nie stworzy, bo nie może się tej pracy oddawać, Sejm może jedno tylko zrobić, może uchwalić ustawę ramową, dać podstawę dla instytucji, dać zarys organizacji, położyć fundament, a życie i ludzie sami ubezpieczeni dopiero tę rzecz wykończa.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#PDębski">Proszę Panów, mówiło się o tej konkurencji wielkiej, o tym etatyzmie i biurokratyzmie. Ale nawet w obecnej formie, gdyby ją Sejm przyjął nawet w tym charakterze publiczno-społecznym, jaki jest w tej ustawie określony, nie byłaby to instytucja, któraby zabijała inicjatywę społeczną, któraby nie pozwoliła społeczeństwu ingerować. Jeżeli Sejm zechce dalej pójść, żeby ją uspołecznić, temlepiej.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#PDębski">Co do centralizmu to zdaje mi się, że ci, którzy są lepiej odemnie poinformowani o historii i rozwoju towarzystw akcyjnych, wiedzą o tem dobrze, że najlepiej funkcjonującemi były te towarzystwa, które nieomal cały świat opasywały. Rozmaite amerykańskie towarzystwa, które sięgały na cały świat, które były scentralizowane w Ameryce, potrafiły wspaniale operować. Nie tu leży punkt ciężkości.</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#PDębski">Co do konkurencji, to p. Wiceminister Skarbu uprzytomnił już Panom, jaka to jest konkurencja w tych wypadkach kiedy ma się do czynienia z trustem i z umową taryfową. Tu nie może być mowy o żadnej konkurencji, dlatego, że wszystkie towarzystwa wzajemnych ubezpieczeń należą do trustu, do związku, który reguluje taryfy, i Panowie nie wprowadzicie żadnej konkurencji; jeżeli macie do czynienia z taką organizacją. Powoływali się również Panowie na to, że my robimy eksperyment, że takie instytucje były na wschodzie, były i w Urugwaju, i ciągle ten Urugwaj przytacza się jako coś, co ma nas zastraszyć, a dalej Rosję bolszewicką. Ponieważ przy ogólnikowem wymienianiu krajów, w których są ubezpieczenia o podobnym typie, zdarzają się niedokładności pozwolę sobie tu na podstawie poważnych źródeł, z których czerpię te informacje, wymienić te kraje, w których instytucje o podobnym charakterze istnieją.</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#PDębski">„W Prusiech — miasta Berlin, Wrocław, Toruń (monopol bez przymusu), Elbląga, Szczecin — posiadają miejskie ubezpieczenia przymusowe w zakresie nieruchomości.</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#PDębski">Poza Prusami wszystkie prawie instytucje państwowych ubezpieczeń w Niemczech noszą charakter monopolowy, z przymusem w zakresie budowli.</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#PDębski">W Bawarii państwowy zakład ubezpieczeń od ognia o charakterze monopolowym nie stosuje przymusu; od r. 1918 posiada Radę Nadzorczą z grona ubezpieczonych.</u>
          <u xml:id="u-27.22" who="#PDębski">Ogółem na 253,761 milionów marek sumy ubezpieczeniowej we wszystkich zakładach ubezpieczeniowych niemieckich, na instytucie ubezpieczeń państwowych przypada 91,642 miliony marek, z tego na monopolowe zakłady — pięćdziesiąt miliardów, a na zakłady ubezpieczające dobrowolnie — 41,6 miliardów (w 1915 r.).</u>
          <u xml:id="u-27.23" who="#PDębski">Z ogólnie pobranej tam sumy składek 419,8 milionów marek na zakłady państwowe wypada 116,7 milionów marek.</u>
          <u xml:id="u-27.24" who="#PDębski">Szwajcarskie — instytucje państwowe działają na zasadzie przymusu ubezpieczeniowego w dziale nieruchomości. W czterech kantonach Vaudt, Glarus, Aargau i Fribourg wprowadzone zostały ubezpieczenia państwowe ruchomości.</u>
          <u xml:id="u-27.25" who="#PDębski">We Włoszech istnieje monopol państwowy w zakresie ubezpieczeń życiowych. Jest to organizacja o charakterze niesamorządowym lecz fiskalnym.</u>
          <u xml:id="u-27.26" who="#PDębski">W Bułgarii istnieje przymus ubezpieczenia od gradobicia, z wyłączeniem plantacji tytuniowych”.</u>
          <u xml:id="u-27.27" who="#komentarz">(Wicemarszałek Osiecki obejmuje przewodnictwo)</u>
          <u xml:id="u-27.28" who="#PDębski">Podobnych państw więcejbym wynalazł, gdybym dłużej wczytywał się w literaturę dotyczącą tej dziedziny.</u>
          <u xml:id="u-27.29" who="#PDębski">Na zakończenie chciałbym parę słów powiedzieć, co do ogólnej dyskusji nad tą ustawą. Kiedyśmy ją rozpoczynali, zwracałem uwagę na to, że nie chciałbym, żeby z okazji tej ustawy rozegrała się walka dwóch światopoglądów, z których jeden pragnie indywidualnej gospodarki społecznej, a drugi gospodarki municypalnej, samorządowej, lub nawet państwowej. Nie można w tej dziedzinie stosować żadnych doktryn, a trzymanie się uparte doktryny czysto socjalnej, czysto indywidualnej gospodarki odbiłoby się jak najfatalniej. Mamy do czynienia ze zjawiskiem opieki społecznej, jak z kasami chorych, jak z szeregiem innych zadań opieki społecznej. Jeśli, Panowie w ustawie gminnej nałożycie na samorząd obowiązek czuwania nad racjonalnem budownictwem, obowiązek akcji przeciwpożarowej, to siłą rzeczy z tym samorządem, jak p. Suligowski słusznie wykazał, musicie połączyć trzecią rzecz: ubezpieczenie; bez tego pierwszych dwóch akcji nie będzie można prowadzić. Te trzy funkcje muszą być zcentralizowane w ręku ciał samorządowych. Jeśli Panowie się powołujecie na to, że instytucje prywatne, które dotychczas u nas działały, działają sprawniej, funkcjonują lepiej i dają większe zyski, to ten fakt łatwo wytłómaczyć tem, w jakich dziedzinach one operują. Przytoczę Panom cyfry z instytucji prywatnych, które działały u nas w roku 1909.</u>
          <u xml:id="u-27.30" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-27.31" who="#PDębski">„Mieliśmy ubezpieczonych w dziale miejskim na sumę 41 milionów; w dziale wiejskim na sumę 14 milionów, w dziale fabryk i przemysłu fabrycznego na 398 mil., w dziale dworskim na 114 milionów, w innych działach na 843,000.</u>
          <u xml:id="u-27.32" who="#PDębski">Te cyfry wskazują Panom wyraźnie, że przedsiębiorstwa prywatne, nawet przedsiębiorstwa o charakterze wzajemnych ubezpieczeń, operowały głównie w przemyśle, następnie w dziale wiejskim; z którego jednak wybierały obiekty najkorzystniejsze, mianowicie dwory, a instytucji Wzajemnych ubezpieczeń pozostawiły część działu wiejskiego najtrudniejszą, najwięcej rozdrobnioną, tę, która potrzebuje wiele pracy przy oszacowaniu. Bo ile pracy, ile kosztów administracyjnych potrzeba, aby oszacować na milion marek wieś, czy na milion marek dwór? Ale pomimo tego stwierdzam, i tego p. Wierzbicki nie zaprzeczy, że przed wojną koszta administracyjne były niższe, i już rok obecny wykazuje, że koszta administracyjne tego publicznego zakładu równają się prawie kosztom administracyjnym zakładów prywatnych. Jeśli mieliśmy pewną nierównowagę w roku 1918 i 19, to były po temu przyczyny, o których Panom kolegom mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-27.33" who="#PDębski">Ponieważ mamy do czynienia tutaj z akcją samopomocy społecznej, przeto nie można tej akcji inaczej rozwiązać tylko tak, jak to przewiduje ustawa, jak chce tego Rząd, jak chcą intencje tych, którzy tę ustawę popierają. Kapitał może być życiotwórczym w naszem gospodarstwie, lecz w inny sposób. W dziale ubezpieczeń kapitał ma inną rolę. Całem sercem popieram zasady i myśli, wypowiedziane przez p. Prezydenta Ministrów w ekspose: żeby znosić etatyzm, przywracać stosunki przedwojenne, wciągać nawet obce kapitały do naszego życia, ale po to, ażeby podnieść i rozwinąć życie gospodarcze, handlowe i przemysłowe, nie zaś w dziedzinie opieki społecznej. W tej dziedzinie kapitały obce nie są potrzebne. Panowie się obawiacie, że niema rezerw żadnych, niema kapitałów zapasowych dla tej instytucji. Na cóż są t. zw. reasekuracje? To wszystko da się zabezpieczyć i obawy są płonne.</u>
          <u xml:id="u-27.34" who="#PDębski">Postawiono wniosek o odesłanie tej ustawy z powrotem do Komisji. W zasadzie godzę się na to, bo uważam, że żadna ustawa nic nie traci na tem, jeśli jest wszechstronnie opracowana. Jeśli przedtem byłem przeciwnikiem tego wniosku, to tylko dlatego, że widziałem w nim pewną tendencję, ażeby tę ustawę odsunąć w nieskończoność, żeby utrudnić jej przejście. Sprawa jest pilna, trzeba ją szybko załatwić, i nie może być mowy o przeciąganiu. Nie zgadzam się jednak na wnioski, które zmierzają do tego, ażeby z komisji stworzyć nowy sejm, a tu jedni z panów domagają się Komisji Miejskiej, inni Komisji Skarbowo-Budżetowej, inni znów powiadają, że ustawa jest tak ważna, iż należy ją przesłać do Komisji Prawniczej dla przejrzenia. Ja uważam, że powołaną do tej sprawy jest tylko Komisja Administracyjna. Przecież inne komisje czy Prawnicza, czy Skarbowo-Budżetowe mogą wysłać swoich reprezentantów do Komisji Administracyjnej, i w ten sposób sprawa może być załatwiona. Zasadniczo godzę się na to, ażeby odesłać te ustawę do Komisji Administracyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#StanisławOsiecki">Dyskusja. Są trzy wnioski: wniosek p. referenta o odesłanie ustawy do Komisji Administracyjnej, wniosek posła Suligowskiego o odesłanie jej do Komisji Administracyjnej i Spraw Miejskich.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(P. Suligowski: Cofam go).</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#StanisławOsiecki">Jest jeszcze wniosek p. Wierzbickiego o odesłanie ustawy do Komisji Administracyjnej i Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#komentarz">(P. Wierzbicki: Również drugi wniosek przedstawiłem w powyższej sprawie, wobec czego cofam wniosek poprzedni)</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#StanisławOsiecki">Wobec tego poddaję najpierw pod głosowanie wniosek p. referenta.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#StanisławOsiecki">Proszę Posłów, którzy są za odesłaniem ustawy do Komisji Administracyjnej, ażeby powstali. Większość. Wniosek został przyjęty. Pozostał jeszcze wniosek posła Wierzbickiego, ażeby odesłać tę sprawę niezależnie od Komisji Administracyjnej do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PDębski">Proszę o głos w sprawie formalnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Dębski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PDębski">Chce zapytać, jak należy wniosek ten interpretować, gdyż, skoro odesłaliśmy sprawę do jednej komisji, to nie możemy pracować nad nią w drugiej komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#AndrzejWierzbicki">W sprawie formalnej proszę o głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#StanisławOsiecki">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AndrzejWierzbicki">Musiałem swój wniosek zmienić dlatego, że ponieważ część Sejmu postawiła wniosek, ażeby odesłać tylko do Komisji Administracyjnej, a część do Komisji Skarbowo-Budżetowej i Administracyjnej, więc w rezultacie mogłoby wypaść, że nie byłby odesłany ani do jednej, ani do drugiej i musiałby być rozpatrywany na plenum. Dlatego, ponieważ pierwszy wniosek był głosowany, postawiłem oddzielny wniosek, ażeby odesłać sprawę do Komisji Skarbowo-Budżetowej, a to odesłanie by najmniej nie przesądza sprawy, bo przewodniczący tych dwóch Komisji mogą się porozumieć i urządzić posiedzenie wspólne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#StanisławOsiecki">Przed chwilą zadecydowaliśmy, ażeby odesłać ustawę do Komisji Administracyjnej, rozumiem to w tym sensie, że Komisja Administracyjna ma ponownie złożyć referat w tej sprawie. Teraz poseł Wierzbicki wnosi, ażeby niezależnie od Komisji Administracyjnej odesłać ustawę do Komisji Skarbowo-Budżetowej; wniosek ów rozumiem tak, że Komisja Skarbowo-Budżetowa miałaby przyjść z koreferatem w tej sprawie. Ponieważ wniosek został złożony, poddaję go pod głosowanie. Proszę Posłów, którzy są za odesłaniem tej sprawy do Komisji Skarbowo-Budżetowej, ażeby powstali. Ponieważ biuro ma wątpliwości zarządzam głosowanie przez drzwi. Proszę Posłów, którzy są za odesłaniem sprawy do Komisji Skarbowo-Budżetowej ażeby weszli przez drzwi z napisem „tak”, przeciwni przez drzwi z napisem „nie”. Wynik głosowania następujący: za wnioskiem p. Wierzbickiego oświadczyło się posłów 80, przeciw 114. A zatem wniosek upadł. Sprawa idzie tylko do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#StanisławOsiecki">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego; dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem p. Prezydenta Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#StanisławOsiecki">Głos ma poseł Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JanWoźnicki">Wysoki Sejmie! Przedstawiciel naszego klubu w gabinecie obecnym, Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych p. poseł Poniatowski, zrezygnował z zajmowanego przez siebie stanowiska. Uczynił to w porozumieniu z klubem. Decyzja ta wynika ze stosunku naszego tak do obecnego Rządu jak i wogóle do rządów Rzeczypospolitej Polskiej. Uważamy, że tylko rząd szczerze ludowy, złożony powiedzmy, z przedstawicieli lewej strony tej Wysokiej Izby, może gwarantować Polsce to, że Rząd...</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Głos: Komunistyczny)</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#JanWoźnicki">... niekoniecznie komunistyczny, powstanie komunistycznego rządu, panowie, wywołacie swojem zachowaniem. Jeżeli zagwarantowane będą rządy lewej stronie tej Izby, która się wyraźnie przeciwstawia komunizmowi, która nigdy mu nie idzie na rękę to rządu komunistycznego nigdy w Polsce nie będzie. Uważamy, że tylko budowanie Polski z ludem pracującym i tak, ażeby temu ludowi w Polsce było dobrze, zapewni jej na dłuższy czas spokój. I dlatego też wzięliśmy udział w pierwszym rządzie jaki się w prawdziwie niepodległej Polsce, bo wolnej i oswobodzonej od Niemców utworzył, w rządzie lubelskim.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#JanWoźnicki">Następnie wzięliśmy odział i w rządzie Moraczewskiego.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#JanWoźnicki">Powiadano, że to były rządy partyjne, zwalczano je. Być może, że popełniły pewne błędy. Ale naszem jednak zdaniem największy błąd jaki popełniły, była zbyt wczesna ich rezygnacja. Przyszły rządy partyjne prawicy i nie poprawiły sytuacji w Polsce, jakkolwiek nie miały takich sprzeciwów, z jakimi walczyć musiał rząd lewicowy Moraczewskiego.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#JanWoźnicki">Podczas rządu p. Paderewskiego i następnych Polska toczyła narzuconą jej wielką wojnę z bolszewikami. Wojnę tę rządy traktowały po macoszemu, jako jakiś luksus, jako wybryk pewnych jednostek, które dla przyjemności wojnę prowadzą. Rządy te nic nie uczyniły, ażeby wykazać narodowi, że ta wojna jest wojną narodową, że ona ma zapewnić nie tylko narodowi, ale całej Europie spokój przed grożącem jej niebezpieczeństwem bolszewickiem. Wojna była wskutek tego jakby obcą społeczeństwu naszemu, a wszystkie niekorzystne, mniej pomyślne jej etapy były wyzyskiwane jeszcze dla celów partyjnych, ażeby obciążyć odpowiedzialnością za nie pewne sfery w Polsce i Naczelne Dowództwo, bez którego pomyślne prowadzenie tej wojny nie byłoby zagwarantowane. Na skutek tego nadszedł moment niebezpieczeństwa kiedy trzeba było, ażeby cały naród rzucił wszystkie swoje siły na szalę, ażeby to niebezpieczeństwo zażegnać. I my wówczas uznaliśmy, że koniecznem jest, ażebyśmy rzucili na szalę te wpływy, którymi rozporządzamy. Uczyniliśmy to jedni z pierwszych — w tem przekonaniu, że to zrobić trzeba i weszliśmy do rządu koalicyjnego. Weszliśmy nie dlatego, abyśmy się spodziewali jakichkolwiek korzyści z rządzenia, bo jesteśmy stronnictwem młodem, stronnictwem chłopskiem, mającem w swojem gronie mało takich ludzi, którzyby umieli rządzenie dla swoich celów partyjnych wyzyskać, ale sądziliśmy, iż trzeba, aby w tym rządzie byli przedstawiciele wszystkich stronnictw, którzyby mogli do wszystkich warstw i partii, na które się dzieli społeczeństwo nasze, zawołać głośno i doniośle, że Ojczyzny trzeba bronić. Wytrwaliśmy w tym rządzie lojalnie do tej chwili, od której zaczynało się już niemożliwem dalsze pozostanie w nim. Wytrwaliśmy, zdaniem mojem, za długo.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#JanWoźnicki">Kiedy jedno z największych stronnictw, Zw. L. N., już dawno doszedł do wniosku, że koalicyjny gabinet jest niepotrzebny i przedstawiciela swego z rządu wycofał, kiedy później P. P. S. również doszła do tego przekonania i wycofała swego przedstawiciela, wówczas pod wpływem pewnych zastrzeżeń, jakie miało stronnictwo nasze i N. P. R., czy można utrzymać ten niby koalicyjny rząd, ale który już koalicyjnym nie był, bo nie wszystkie stronnictwa do niego należały, istnienie tego rządu zostało zakwestionowane i zaczęło się styczniowe przesilenie. Na zwołanej przez p. Prezydenta Ministrów konferencji, bardzo wyraźnie określiliśmy swój stosunek do Rządu i zażądaliśmy pewnych gwarancji, jeżeli wogóle pożądanem jest, żeby stronnictwo nasze brało udział w rządzie. Uważaliśmy, że rząd musi być jednolity, aby mógł opracować jednolity program i zapewnić wykonanie tego programu. Tylko rząd jednolity może załatwić sprawy gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#JanWoźnicki">Jeżeli chodzi o obronę Ojczyzny, to oczywiście tyle było entuzjazmu w chwili wielkiego niebezpieczeństwa, że to mógł zrobić i rząd mniej jednolity, tem bardziej jeżeli nie stawiał sobie celów innych. Teraz przychodzi moment na wyzyskanie zwycięstwa, na zapewnienie Polsce rządów dobrych i dlatego przychodzą na porządek dzienny sprawy gospodarcze. Trzeba więc w rządzie jednolitości, trzeba więc skierować uwagę ma sprawy społeczne i gospodarcze i dlatego zażądaliśmy, żeby w rządzie ujawniała się jednolitość, żeby rząd był zdolny nie tylko do opracowywania jednolitego programu, ale i do wykonania go. Dlatego zażądaliśmy rekonstrukcji tego gabinetu.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#JanWoźnicki">Zażądaliśmy rekonstrukcji i dlatego, że w sprawie tak ważnej, która nie tylko Państwo, ale i Sejm rozdziela na dwie połowy w sprawie konstytucji sądziliśmy, że Rząd powinien się wypowiedzieć. Jeżeliby Rząd w dalszym ciągu pozostawał w tym składzie, w jakim był do chwili obecnej, to nic dziwnego, że w tej sprawie nie mógłby zająć stanowiska, dlatego, że prawdopodobnie również rozpołowiłby się, gdyby chodziło o zasadnicze stanowisko w sprawie konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#JanWoźnicki">Uważaliśmy też, że największem złem, które Polskę osłabia, które nie daje gwarancji dobrych rządów w Polsce na okres najbliższy i może nawet na okres dalszy jest to, że stosunki w Sejmie są takie, że Sejm jednym głosem większości jednego dnia może uchwalić czarne, a drugiego może uchwalić białe. Uważaliśmy te stosunki i ten układ sił w Sejmie za zło wielkie i żądaliśmy, żeby Rząd wyraźnie dążył do jak najśmieszniejszego uchwalenia konstytucji i rozwiązania tego Sejmu, a następnie do przyspieszenia wyborów do Sejmu następnego.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#JanWoźnicki">To były nasze zasadnicze postulaty, które znalazły całkowite zrozumienie u p. Prezydenta Ministrów, który przyrzekł nam, że to będzie w miarę możności uskutecznione. Jednak czekaliśmy zbyt długo, czekaliśmy i nie mamy najmniejszej nadziei, żeby nasze postulały zostały w myśl naszych życzeń załatwione. P. Prezydent Ministrów w swojem przemówieniu nic nie zaznaczył, nie mówił ani o tem, że pożądana jest rekonstrukcja tego gabinetu, ani o tem, jak długo ma trwać Sejm obecny i jaki jest stosunek obecnego Rządu do konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#komentarz">(Głos: To nie od niego zależy)</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#JanWoźnicki">P. Stapiński powiedział w swojem przemówieniu — ja tak daleko nie pójdę — ale on powiedział, że gdyby był na czele rządu, potrafiłby wypędzić część posłów, z tej strony Izby.</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#komentarz">(Głos: To Panu się podoba!)</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#JanWoźnicki">Umiałby to zrobić i p. Prezydent Ministrów, gdyby tego szczerze pragnął, żeby taka a nie inna konstytucja była uchwalona.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#JanWoźnicki">Uważaliśmy, że kiedy istnieje gabinet oparty na porozumieniu pewnych stronnictw, nie powinny być nigdy w tym gabinecie dokonywane zmiany bez zgody stronnictw, do gabinetu tego należących. Jednakże to było robione.</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#komentarz">(Głos: To jest słuszne.)</u>
          <u xml:id="u-36.17" who="#JanWoźnicki">Tak p. Minister Skarbu Steczkowski, jakkolwiek przeciw niemu nie mamy zresztą zastrzeżeń, wszedł bez porozumienia ze wszystkiemi stronnictwami. Była mowa o tem, że p. Steczkowski ma wykonać pożyczkę przymusową, że się do tego zobowiązał — tem nas uspakajano post factum, po mianowaniu go Ministrem Skarbu. Jednakże p. Minister Skarbu przyrzeczenia tego do dziś dnia nie dotrzymał i urząd swój piastuje. Następnie p. Minister Kolei Jasiński mianowany został bez porozumienia z któremkolwiek stronnictwem, wchodzącem w skład obecnego Rządu, a w każdym razie myśmy zupełnie o tem nie wiedzieli.</u>
          <u xml:id="u-36.18" who="#JanWoźnicki">A tymczasem reakcja polska dyskontuje zwycięstwo, które osiągnięte zostało przez wojska polskie, przez lud polski. Partyjne urzędy i sądy, wróciwszy do tych okolic, które zajęte były chwilowo przez bolszewików, wywarły straszliwą zemstę na przeciwnikach politycznych, na urzędnikach partyjnych, na sędziach.</u>
          <u xml:id="u-36.19" who="#komentarz">(Głos: To was boli!)</u>
          <u xml:id="u-36.20" who="#JanWoźnicki">To nas boli i nie wstydzimy się tego podnosić, tyle razy, ile razy mamy ku temu sposobność.</u>
          <u xml:id="u-36.21" who="#komentarz">(Głosy: Byli to bolszewicy.)</u>
          <u xml:id="u-36.22" who="#JanWoźnicki">Nie byli bolszewikami, bo bolszewizm trzeba udowodnić sądownie. Trzeba żądać wezwania i zbadania świadków, a tego się nie czyniło. Jeśli zaocznie zapadały wyroki niesprawiedliwe, jeśli te wyroki chowało się potem pod sukno i nie chciało się zupełnie wglądać, czy one rzeczywiście nie pokrzywdziły kogokolwiek, to naszem zdaniem, nie są to wyroki sądowe, a jest to tylko pomsta partyjna.</u>
          <u xml:id="u-36.23" who="#JanWoźnicki">Następnie posłowie, którzy uciekli z Warszawy kiedy jej groziło największe niebezpieczeństwo, którzy w obronie kraju nie wzięli udziału, którzy uważali za bezpieczniejsze miejsce dla siebie Poznań, obecnie wracają do Sejmu i głosują w tym Sejmie przeciw prawom ludu, za Senatem, mają śmiałość to robić, dlatego, że zaczęła w Polsce hulać reakcja.</u>
          <u xml:id="u-36.24" who="#komentarz">(Śmiech na prawicy).</u>
          <u xml:id="u-36.25" who="#JanWoźnicki">To kształtowanie się w Polsce rządu reakcji, to ustalanie przyszłości Polski po linii, której życzy sobie ta strona Sejmu, która obecnie mojem przemówieniem tak dobrze się bawi; to jednakże nie jest zgodne z tem, czego my sobie życzymy. I dlatego nasza droga, była, jest i musi być konsekwentna; my za to odpowiedzialności żadną miarą wziąć nie chcemy i nie weźmiemy. Uważamy, że gdy się okazało, że bez ludu kraju obronić niepodobna, to trzeba, ażeby zrozumiano, że i rządzić w Polsce bez ludu i wbrew woli tego ludu nie tylko, że niepodobna, ale wprost jest nierozsądnie, bo się nie uda.</u>
          <u xml:id="u-36.26" who="#komentarz">(Głos: Czy macie na to monopol? P. Kiernik: Więc dlaczego się usuwacie?)</u>
          <u xml:id="u-36.27" who="#JanWoźnicki">W tym czasie, kiedy zagrażało niebezpieczeństwo majątkom panów z prawicy, jakoś zrozumiano, że należą się polskiemu ludowi jakieś prawa, że można cokolwiek ustąpić z przywilejów, że ta reforma rolna, która w swoim czasie jednym tylko głosem była uchwalona w Wysokiej Izbie, wtedy na życzenie p. Prezydenta Ministrów Grabskiego prawie jednomyślnie uchwalona tu została, okazała się potrzebna.</u>
          <u xml:id="u-36.28" who="#JanWoźnicki">Następnie dużo się tu mówi o propagandzie zagranicznej, którą prowadził b. Wiceprezydent Daszyński. Takiej to propagandy właśnie w takiej formie przez p. Wiceprezydenta Daszyńskiego prowadzonej żądał na Radzie Obrony Państwa, p. Minister Skarbu Grabski i powiedział, że na inną propagandę w inny sposób prowadzoną nie da pieniędzy, bo to chybi celu zupełnie.</u>
          <u xml:id="u-36.29" who="#JanWoźnicki">Następnie p. Grabski był za wszelkiemi reformami społecznemi, bo chodziło o to, żeby zachęcić lud do obrony Państwa, do obrony tego stanu posiadania jaki reprezentował w Rządzie p. Wł. Grabski.</u>
          <u xml:id="u-36.30" who="#JanWoźnicki">Rząd koalicyjny po dokonaniu najważniejszych swoich zadań stał się przeżytkiem. Stwierdziło to ustąpienie z niego dwóch stronnictw. Naszem zdaniem spełnił on wówczas zadanie swoje, więc kiedy przyszła realizacja tego zwycięstwa, przyszły sprawy gospodarcze, należy, ażeby przyszedł inny rząd, któryby temu ludowi, który Polskę obronił dał to wszystko, co mu się należy słusznie, i co będzie gwarantowało demokratyzację naszego państwa.</u>
          <u xml:id="u-36.31" who="#komentarz">(P. Kiernik: Wy dopomagacie do tego!)</u>
          <u xml:id="u-36.32" who="#JanWoźnicki">Nawet śmiało to tu powiem, że do zawarcia pokoju był raczej potrzebny rząd demokratyczny, rząd reprezentujący lewicę, bo on mógłby prędzej zawrzeć korzystny pokój, lepsze dawałby gwarancje demokratyczne. Jeżeli chodzi o prowadzenie wojny potrzebny był rząd koalicyjny, żeby wszystkie siły z naszego narodu wydobyć. Jeżeli chodzi o zawarcie pokoju rząd ludowy, rząd lewicy.</u>
          <u xml:id="u-36.33" who="#komentarz">(Głos: Rząd socjalistyczny!)</u>
          <u xml:id="u-36.34" who="#JanWoźnicki">Rząd socjalistyczno-ludowy dawałby gwarancje daleko większe, zawarcia tego pokoju w sposób korzystniejszy. Ale ten Rząd, po pozornem ustąpieniu z niego prawicy, pozostał jednakże pod wpływem tej prawicy. Ustąpienie p. Grabskiego, wywołane zostało tem, że p. Grabski miał w stosunku do Rządu, nawet poniekąd do całego narodu polskiego pewne zobowiązania, przez owe przyrzeczenia reformy rolnej i reform społecznych i prawdopodobnie nie był prawicy wygodnym dlatego, że musiałby konsekwentnie w myśl swoich ówczesnych przyrzeczeń postępować. Ale pozostał w Rządzie przedstawiciel tego stronnictwa p. Kucharski, pozostał p. Sapieha, którego czyny jakkolwiek nie są sprzeczne całkowicie z naszemi życzeniami, gdy chodzi o politykę zagraniczną to w każdym razie wlecze on za sobą ogon krewnych, których w żaden sposób pozbyć się nie może i którzy może najlepsze jego chęci paraliżują. Rząd jest więc w gruncie rzeczy rządem prawicowym idzie na rękę reakcji, a zasłania się prezydentem chłopem. To tak jakby małżeństwo, które pozornie żyje zgodnie, ale gdzieś na boku jest ten trzeci, który udaje nawet człowieka niezaprzyjaźnionego z tem małżeństwem, a jednak skutki potem wykazują, że tam był ktoś inny.</u>
          <u xml:id="u-36.35" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-36.36" who="#JanWoźnicki">Zdaniem więc naszem ustąpienie prawicy nie uzdrowiło Rządu i nie popchnęło go w kierunku pożądanym. Dlatego P. P. S. wyciągnęła z tego konsekwencje. To jeszcze pogorszyło skład Rządu.</u>
          <u xml:id="u-36.37" who="#komentarz">(Ks. Dziennicki: To się nadaje do Czarnego Kota)</u>
          <u xml:id="u-36.38" who="#JanWoźnicki">Skąd ksiądz wie, co jest w Czarnym Kocie? Po cywilnemu pewno ksiądz tam chodzi.</u>
          <u xml:id="u-36.39" who="#JanWoźnicki">Kiedy w styczniu groziło przesilenie, mówiono nam o pewnych koniecznościach państwowych, które załatwić potrzeba jak o pokoju, o sprawie Górnego Śląska, o tem że może nastąpi pewne porozumienie z Francją w czasie pobytu Naczelnika Państwa, że przesilenie byłoby niepożądane i że ustąpienie naszego przedstawiciela wywołałoby to przesilenie. Dlatego powstrzymaliśmy się od wycofania naszego przedstawiciela, chociaż uważaliśmy, że pokrywanie naszą obecnością w Rządzie tego co się faktycznie w kraju dzieje, tej krzywdy jaka ludność dotyka jest rzeczą szkodliwą i niewskazaną.</u>
          <u xml:id="u-36.40" who="#JanWoźnicki">Jednak między styczniem a lutym zaszły fakty nowe: uchwalona została konstytucja, która jest prowokacją ludu, wprawdzie dopiero w drugiem czytaniu, a w trzeciem można jeszcze wpłynąć na to, aby ta konstytucja była zmieniona. Chcemy i będziemy pracować, ażeby to zostało dokonane.</u>
          <u xml:id="u-36.41" who="#komentarz">(Wesołość. Głosy: Gdzieście byli podczas głosowania? Na galerii!)</u>
          <u xml:id="u-36.42" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, jeżeli będzie chodzić o głosowanie przeciw Senatowi, będziecie nas mieli zawsze tutaj, jeżeli będzie chodziło o ulepszenie Senatu, to stojąc na tem stanowisku, na którem i lud polski stoi, nie chcemy nawet gadać, jakim będzie Senat, bo wcale nie chcemy Senatu.</u>
          <u xml:id="u-36.43" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Precz z Senatem!)</u>
          <u xml:id="u-36.44" who="#JanWoźnicki">Otóż stwierdzić należy, że ostatnie głosowanie w Sejmie nad konstytucją, jak i ostatnie posunięcia rządowe świadczą, że tak w Rządzie jak i w Sejmie ma przewagę i rządzi reakcja. I trzeba stwierdzić jeszcze jedno, ku radości Panów, że w Sejmie jest większość, bo wszystko co idzie na szkodę ludu, na szkodę Państwa, naszem zdaniem, jest przez tę większość uchwalane. Tylko, że ta większość nie chce wziąć za rządy odpowiedzialności, bo gdyby wzięła odpowiedzialność za te rządy, to trwałyby bardzo krótko. Tylko to, że na czele tego gabinetu, który często postępuje w myśl życzeń prawicy stoi poseł Witos, człowiek zasłużony, gwarantuje, że Rząd ten nie został zmieciony przez wolę ludu.</u>
          <u xml:id="u-36.45" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Oho!)</u>
          <u xml:id="u-36.46" who="#JanWoźnicki">Więc reakcja rządzi, a lewica nie przeciwstawia się tym rządom tak, jak gdyby to należało; lewica woli się zjadać pomiędzy sobą, wyzyskując różnice taktyczne, dlatego, ażeby tym, którzy szczerze stoją w obronie praw ludu rzucać takie słowa, jak te, które usłyszeliśmy, że jesteśmy zdrajcami ludu, zapominając o przysłowiu polskiem, że pluć w studnię nie należy, bo może trzeba będzie z tej studni się napić.</u>
          <u xml:id="u-36.47" who="#komentarz">(P. Radziszewsk i: To jest przysłowie rosyjskie, nie polskie)</u>
          <u xml:id="u-36.48" who="#JanWoźnicki">Nie jestem takim językoznawcą, jak Pan profesor, ale to jest przysłowie utarte i w polskim języku.</u>
          <u xml:id="u-36.49" who="#komentarz">(Głos: W rewkomie)</u>
          <u xml:id="u-36.50" who="#JanWoźnicki">Nie rzucajcie nam w oczy temi rewkomami, bo mieliście z niemi więcej do czynienia niż my, dowodem czego jest, że dopiero musiałem się od Panów dowiedzieć, że to jest rosyjskie przysłowie, gdybym był wiedział, oczywiście nie cytowałbym rosyjskiego przysłowia.</u>
          <u xml:id="u-36.51" who="#JanWoźnicki">Dzieje się, stwierdzić to należy, w Polsce coraz gorzej. Inni mówcy z panem prezesem Stronnictwa Ludowego Dębskim na czele, wymowniej niż ja bym to uczynić potrafił, stwierdzili to, dlatego powstrzymuję się zupełnie od omawiania tych spraw. Tak sprawy graniczne, jak zagraniczne, jak administracja nasza z kacykami naszymi panami starostami, którzy krzywdzą lud na każdym kroku, tak gospodarka skarbowa z nieuregulowaną walutą, nie mogącą się dźwignąć, bo jakkolwiek pozornie się dźwiga, to jednakowoż nic w Polsce nie staniało, tak aprowizacja, wahająca się między sekwestrem i wolnym handlem, a nie zapewniająca ośrodkom przemysłowym i miastom fabrycznym dostatecznej ilości pożywienia, tak kolejnictwo, którego złe funkcjonowanie jest przyczyną i złej waluty i aprowizacji i wszystkiego złego, tak nawet pewne dziedziny rolnictwa, bo naprzykład dzika parcelacja, która się obecnie panoszy w całej Polsce...</u>
          <u xml:id="u-36.52" who="#komentarz">(P. Bresiński: A co robił wasz minister?)</u>
          <u xml:id="u-36.53" who="#JanWoźnicki">Nasz minister robił co mógł, sądzę, że jest lepszym specjalistą, niżby to był Pan kolega. Otóż mówiąc o tych wszystkich niedomaganiach i niedoborach i dołożywszy jeszcze do tego, że nie dotrzymano nam obietnicy dokonania rekonstrukcji gabinetu w duchu przez nas pożądanym, że reakcja rządzi się z właściwym jej niepoczytalnym wprost tupetem, musimy oświadczyć, że my tego nadal sankcjonować nie możemy, gdyż byłoby to zdradą ludu i zdradą interesów narodowych. Dlatego też doszliśmy do tej decyzji wobec której obecnie stanęliśmy.</u>
          <u xml:id="u-36.54" who="#JanWoźnicki">Uważamy, że nie można mówić o tem, że przesilenie czy rekonstrukcja gabinetu mogą zaszkodzić nam na Górnym Śląsku, ponieważ na Górnym Śląsku nie mieszkają ludzie z zaścianka, ale ludzie, którzy czytają gazety i wiedzą o tem, że przesilenia gabinetowe dokonywują się nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, że te przesilenia bywały u nas dawniej nawet częstsze. Zresztą wcale nie przypuszczam, żeby z racji naszego wystąpienia miało nastąpić przesilenie, ale gdyby nawet nastąpiło, to wiem, że na Górnym Śląsku ludzie rozumieją, że są pewne konieczności, które państwo przechodzić musi, i do tych konieczności należą przesilenia gabinetowe. Jeżeli co zaszkodzić nam na Górnym Śląsku mogło, to uchwalenie Senatu,...</u>
          <u xml:id="u-36.55" who="#komentarz">(Wrzawa na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-36.56" who="#JanWoźnicki">... to uchwalenie szkoły wyznaniowej, to uchwalenie tego, że tylko Polak i katolik może być Naczelnikiem Państwa, to wszystkie te reakcyjne rzeczy, które wprowadzono do Konstytucji nowożytnego Państwa, jakim ma być Polska. Ale to, czy na czele Rządu naszego stoi p. Witos czy nie, czy w tym Rządzie jest Poniatowski, czy nie, to jest sprawa, która rozstrzyga o rządach w Polsce na bliższą odległość. Konstytucja zaś normuje rządzenie w państwie na lat dziesiątki i może dłużej. Rząd rozstrzyga o sprawach państwowych na czas najbliższy i to na Górnym Śląsku rozumieją i tego my ich uczyć nie potrzebujemy. A że przyczyniamy się do pogorszenia sprawy na Górnym Śląsku, przynajmniej niech nie wmawia w nas ten, kto sam w najgorszy sposób do tego się przyczynił, głosując za Senatem. Zresztą trzeba, naszem zdaniem, jeśli rządów demokratycznych w Polsce niema mimo wszelkich pozorów, aby za granicą wiedziano, że o demokratyzacje tych rządów toczy się w Polsce walka, walka zaciekła.</u>
          <u xml:id="u-36.57" who="#JanWoźnicki">I to, sądzę, w stosunkach zagranicznych pomoże nam tyle, co i propaganda zagraniczna.</u>
          <u xml:id="u-36.58" who="#JanWoźnicki">Nie będziemy więc wdawali się w dyskusję nad ekspose p. Prezydenta Ministrów. Program jego był oczywiście b. piękny, tylko do wykonania programu trzeba tej jednolitości, tej zwartej woli w rządzie, których ten skład gabinetu nie gwarantuje. I dlatego, sądzę, że zagłębianie się w debatę nad sprawozdaniem p. Prezydenta Ministrów byłoby zbyteczne tembardziej, że może nawet najlepsze zapoczątkowanie i najlepsze chęci p. Prezydenta mogą być sparaliżowane — i z pewnością sparaliżowane będą, jeśli będzie chodziło o rzeczy ważne i zasadnicze — przez nową większość sejmową, którą mamy, przez tę większość, która uchwaliła Senat, i dała nam te wszystkie pierniczki w Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-36.59" who="#JanWoźnicki">Powiedział tu jeden z mówców podczas debat nad ekspose p. Prezydenta Ministrów, że trzeba czynu. Uważam, że rzeczywiście trzeba czynu, ale według naszego zdania tym czynem będzie, jeśli się będzie budzić w Polsce warstwy ludowe ku obronie ich praw. Pozostawanie w rządzie stronnictw lewicowych, które powinny być ośrodkiem zdrowej państwowej opozycji, sprawia, że tej państwowej opozycji niema. Niema jej w mieście, niema jej na wsi. Przez ustąpienie z Rządu P. P. S., w miastach i ośrodkach fabrycznych jest ten ośrodek opozycyjny, na wsi go nie było. My chcemy go na wsi stworzyć; chcemy, aby ci, którzy są niezadowoleni z Rządu mieli do kogo iść, mieli komu się poskarżyć, aby nie potrzebowali uciekać się do komunistów — bo to byłoby jedyną ich ucieczką. Przecie nie pójdą do stronnictwa odpowiedzialnego za rząd, biorącego udział w rządach i nie powiedzą, że źle nam się dzieje.</u>
          <u xml:id="u-36.60" who="#JanWoźnicki">Oczywiście nie pójdą, bo to stronnictwo jest współodpowiedzialnem. Chcemy na wsi stworzyć opozycję; tak, jak w Anglii jest opozycja jego królewskiej mości, tak my chcemy na wsi wytworzyć opozycję państwową Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-36.61" who="#JanWoźnicki">Zdajemy sobie sprawę, że z powodu zajęcia przez nas takiego stanowiska, narażamy się znowu na napaści i na nieprzyjemności, że będą nam wspominać Śląsk Górny, głosowanie nasze w czasie Konstytucji i że pokoju jeszcze nie zawarto, jakkolwiek przecież przed zawarciem tego pokoju można byłoby już tam dać jakąś wyraźną dyrektywę, ażeby ten pokój przyśpieszyć. Przecież mąż zaufania p. Prezydenta Ministrów zawiera ten pokój i jest przewodniczącym Delegacji Pokojowej. I będą nam wymawiali, że my robimy ten krok, żeby sobie zapewnić dobry wynik wyborów. To powiedziane zostało w jednem z pism, sądzę, inspirowanych. Dobre wybory można sobie zapewnić tak samo przez własny Rząd, jak i przez niebranie udziału w Rządzie. Twierdzimy, że są stronnictwa, które siedząc w Rządzie, zapewniają sobie dobry wynik wyborów; umieją pogodzić piękne z pożytecznem.</u>
          <u xml:id="u-36.62" who="#JanWoźnicki">Na list b. Ministra Rolnictwa p. Poniatowskiego odpowiedział p. Prezydent Ministrów długim listem. Powiedziano tam, że w trudnych chwilach nie należy utrudniać Państwu jego pochodu, jego działalności i nie należy wywoływać przesilenia gabinetowego. Oczywiście, ale jabym chciał zaapelować do pamięci p. Prezydenta Ministrów. Zdaje mi się, że p. Prezydent Ministrów w chwili wcale nie łatwiejszej dla kraju, jednakże przyczynił się bardzo skutecznie do obalenia gabinetów p. Paderewskiego i Skulskiego. Więc zdaje mi się, że jednakże można to zrobić, że nie uwłacza to nikomu, jeśli sądzi, że czyni to dla dobra Państwa.</u>
          <u xml:id="u-36.63" who="#JanWoźnicki">Następnie jest tam wzmianka o tem, że najpierw trzeba przeprowadzić pewne uspokojenie w Państwie, załatwić konieczności państwowe, jak pokój, jak plebiscyt, jak inne ważne potrzeby, a dopiero później zabrać się do uporządkowania stosunków wewnątrz kraju. To przypomina nanowo słynne Stołypinowskie: naprzód uspokojenie, a potem reformy. Jesteśmy przekonani, że tylko łączne załatwienie tych spraw i reformy i uspokojenie i ustalenie granic może zagwarantować dobre ich załatwienie.</u>
          <u xml:id="u-36.64" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, my się usuwamy, ponieważ nie spełniono tego, co nam w swoim czasie było przyrzeczone: rekonstrukcji gabinetu w tym duchu, ażeby gwarantowała sprawną gospodarkę w państwie, ażeby przyśpieszyła rozwiązanie tego Sejmu, który nie może i nie gwarantuje żadnemu rządowi trwałego poparcia, wreszcie rekonstrukcji, któraby zapewniła Rządowi wpływ na uchwalenie dobrej Konstytucji...</u>
          <u xml:id="u-36.65" who="#komentarz">(P. Kiernik: Rekonstrukcja zależy od stronnictw. Rozwiązanie Sejmu nie jest rzeczą Rządu)</u>
          <u xml:id="u-36.66" who="#JanWoźnicki">Mówiono nam o tem i rozumiemy to sami, że polityka to jest kompromis.</u>
          <u xml:id="u-36.67" who="#komentarz">(P. Dębski: Słusznie kolego, święta prawda)</u>
          <u xml:id="u-36.68" who="#JanWoźnicki">My byśmy się zgodzili z tem twierdzeniem, ale jeżeli ten kompromis i skutki tego kompromisu mają być zbyt nieraz sprzeczne z naszym programem, który wysunęliśmy idąc do wyborów i na który uzyskaliśmy sankcję przez to, że głosowały na nas pewne masy ludowe, to my na taki kompromis nigdy nie pójdziemy i pójść nie możemy. Wobec tego, mając już obecnie całkowitą swobodę w stosunku do obecnego Rządu, do rządów przyszłych, nie biorąc w nich udziału, oświadczamy, że jak do tego Rządu teraz, tak i do rządów przyszłych ustosunkujemy się tak, jak działalność tych rządów będzie nam wskazywała.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#StanisławOsiecki">Proponuję zakończyć na dzisiaj dyskusję.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#StanisławOsiecki">Głos ma jeszcze co do oświadczenia p. Wiceminister Sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WiceministerSprawiedliwościMorawski">Z ust poprzedniego mówcy padły słowa „partyjne sądy”. Muszę wyrazić żal, że pan poseł zamiast stawiać tak ogólnikowe zarzuty nie zwrócił się w każdym konkretnym wypadku do Ministerstwa Sprawiedliwości. Mogę zapewnić, że w każdym wypadku Ministerstwo Sprawiedliwości najdokładniej rzecz bada i stara się w miarę środków jakie mu przysługują, aby jednostkę, która się mogła tak zapomnieć, by najwyższą rzecz, jaką jest sprawa sądowa, załatwiać partyjnie, pociągnąć do odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#WiceministerSprawiedliwościMorawski">Muszę powiedzieć, że takie twierdzenie ogólnikowe musi tylko zachwiać i zniechęcić jednostki, które pracują w najcięższych warunkach i z największem poświeceniem, spełniając swoje ciężkie obowiązki. Takie obniżanie powagi sądów zachwiewa podwalinami Państwa, a zarazem ostoją najwyższych swobód obywatelskich. Dlatego przeciw takim zarzutom w imieniu Ministerstwa Sprawiedliwości muszę się stanowczo zastrzec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#StanisławOsiecki">Nadeszły następujące wnioski nagłe:</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Średniawskiego i tow. z P. S. L. w sprawie badań geologicznych dla skonstatowania, znajdujących się w ziemi fosforytów, oraz pokładów ziemi, fosfor zawierającej, dla produkcji nawozów fosforowych — odsyłam do Komisji Przemysłowo-Handlowej i Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły pp. Bresińskiego, Frąckowiaka i tow. z Nar. Chrz. KI. Rob. o podwyższenie rent dla wdów i dzieci po pracownikach kolejowych w b. dzielnicy pruskiej — odsyłam do Komisji Komunikacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. ks. Blizińskiego i tow. z klubu N. Z. L. w sprawie ustawy o uregulowaniu stanu posiadania cerkwi i kaplic prawosławnych, przerobionych z kościołów katolickich i cerkwi unickich — odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły pp. Fiolki, Bresińskiego, Bigońskiego i tow. z Chrz. Nar. KI. Rob. o zarezerwowanie w pociągach osobowych specjalnych przedziałów dla inwalidów wojennych ciężko okaleczałych — odsyłam do Komisji Komunikacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Brejskiego o utworzenie więcej inspektorów pracy w rolnictwie na Pomorzu — odsyłam do Komisji Ochrony Pracy.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Brejskiego w sprawie skór i wełny, wywiezionych z Pomorza — odsyłam do Komisji Przemysłowo-Handlowej.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#StanisławOsiecki">Wniosek nagły p. Brejskiego w sprawie pozostawienia przez dzierżawców rolnych żywego i martwego inwentarza, siewu i paszy, niezbędnych do prawidłowego prowadzenia gospodarstwa rolnego — odsyłam do Komisji Rolnej.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#StanisławOsiecki">Proponuję odbycie następnego posiedzenia w piątek dn. 18 lutego o godz. 4 po południu z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#StanisławOsiecki">1. Pierwsze czytanie ustaw:</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#StanisławOsiecki">a) o państwowej służbie cywilnej,</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#StanisławOsiecki">b) o organizacji władz dyscyplinarnych i postępowaniu dyscyplinarnem,</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#StanisławOsiecki">c) ustawy emerytalnej funkcjonariuszów państwowych (druk nr. 2398 i 2427).</u>
          <u xml:id="u-39.14" who="#StanisławOsiecki">2. Pierwsze czytanie ustawy o zmianie art. 10 i 12 ustawy Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej (druk nr. 2462).</u>
          <u xml:id="u-39.15" who="#StanisławOsiecki">3. Pierwsze czytanie prowizorycznej ustawy skarbowej za czas od 1 stycznia do 30 czerwca 1921 r. (druk nr. 2463).</u>
          <u xml:id="u-39.16" who="#StanisławOsiecki">4. Pierwsze czytanie ustawy w przedmiocie zwalczania chorób wenerycznych (druk nr. 2394).</u>
          <u xml:id="u-39.17" who="#StanisławOsiecki">5. Pierwsze czytanie ustawy o zmianie art. 6 ustawy z dn. 1 sierpnia 1919 r. w przedmiocie utworzenia Państwowego Funduszu Mieszkaniowego (druk nr. 2443).</u>
          <u xml:id="u-39.18" who="#StanisławOsiecki">6. Pierwsze czytanie ustawy o przejęciu na własność Państwa mienia byłej cesarsko-rosyjskiej rodziny panującej (druk nr. 2460).</u>
          <u xml:id="u-39.19" who="#StanisławOsiecki">7. Pierwsze czytanie ustawy o przejściu na własność Państwa ordynacji książąt warszawskich hr. Paskiewiczów-Erywańskich (druk nr. 2461).</u>
          <u xml:id="u-39.20" who="#StanisławOsiecki">8. Pierwsze czytanie wniosku nagłego p. Maślanki i tow. z ustawą w sprawie przejęcia wszystkich organistów, spełniających obowiązki przy kościołach rzymsko-katolickich, na etat państwowy (druk nr. 2424).</u>
          <u xml:id="u-39.21" who="#StanisławOsiecki">9. Pierwsze czytanie ustawy o 'ukończeniu budowy kolei Czersk-Liniewo (druk nr. 2444).</u>
          <u xml:id="u-39.22" who="#StanisławOsiecki">10. Ustne sprawozdanie Komisji Regulaminowej i Nietykalności Poselskiej w sprawie wydania, p. Ramotowskiego (ref. ks. Dachowski) i posła Dąbala (ref. p. Majewski).</u>
          <u xml:id="u-39.23" who="#StanisławOsiecki">11. Sprawozdanie Komisji Komunikacyjnej o ustawie dotyczącej budowy linii kolejowej Kokoszki — Gdynia (druk nr. 2459).</u>
          <u xml:id="u-39.24" who="#StanisławOsiecki">12. Dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem p. Prezydenta Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-39.25" who="#StanisławOsiecki">Nie słyszę protestu, uważam porządek dzienny za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-39.26" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 8 min. 20 wieczorem)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>