text_structure.xml
70.8 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Otwieram posiedzenie Komisji Zdrowia. Dzisiejszy porządek dnia zawiera dwa punkty: zaopiniowanie projektu zmiany planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2005 r. oraz przyjęcie sprawozdania naszej Komisji Zdrowia z działalności w IV kadencji Sejmu. Oddaję teraz głos panu prezesowi Jerzemu Millerowi, który omówi propozycje zmian w planie finansowym Narodowego Funduszu Zdrowia na 2005 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JerzyMiller">Pierwsza proponowana korekta dotyczy finansowania leczenia immunopresyjnego oraz opieki nad pacjentem po przeszczepie w III kwartale 2005 r. Dlaczego w III kwartale? Na str. 3 naszego wniosku znajduje się tabela porównująca dwa typy wydatków. Wydatki na leki znajdują się w kolumnie drugiej i trzeciej, a wydatki na procedury związane z podawaniem tych leków - w dwóch ostatnich kolumnach. Proszę zwrócić uwagę na proporcje między wydatkami w III kwartale ub.r. w stosunku do wydatków w I półroczu 2005 r. Widać, że zostały one zachwiane. Wynika to stąd, że NFZ, przejmując zadanie od ministra zdrowia, nie otrzymał należytej informacji o geograficznym rozłożeniu miejsc świadczenia usług dla osób po przeszczepach. Dlatego dopiero teraz, w trakcie br. uczymy się tej geografii na podstawie sprawozdawczości świadczeniodawców. Niestety, nie wszyscy świadczeniodawcy spełniają ten wymóg administracyjny i nasza wiedza jest ciągle niepełna. Dlatego zwracamy się o przeniesienie środków tylko w III kwartale, zostawiając środki przeznaczone do wykorzystania w IV kwartale nadal w rezerwie centrali NFZ, żeby ewentualne korekty wykonać właśnie w końcu bieżącego roku. Druga część wniosku dotyczy badań prenatalnych, a dokładnie wynika z tego, że na terenie województwa świętokrzyskiego nie ma ani jednego świadczeniodawcy zdolnego do prowadzenia tego typu badań. Między województwem świętokrzyskim i łódzkim zostało zawarte porozumienie, na mocy którego województwo łódzkie będzie świadczyć usługi w tym zakresie na rzecz pacjentek z województwa świętokrzyskiego. Dlatego proponujemy przeniesienie kwoty 344 tys. zł pomiędzy planami finansowymi tych dwóch województw. Trzecia część wniosku dotyczy rozliczenia wyniku finansowego za rok 2004. Mówiłem państwu, że chcemy w NFZ wprowadzić zasadę, że środki niewydane przez dany oddział Funduszu na świadczenia medyczne, nie przepadną, nie przejdą na rzecz innych oddziałów NFZ czy centrali, tylko będą przekazane temu oddziałowi na zakup świadczeń medycznych w kolejnym roku kalendarzowym. Chodzi o to, żeby w ostatnich dniach kończącego się roku nie wydawać pieniędzy w sposób przypadkowy. Pierwszą część tej obietnicy zrealizowaliśmy w I kwartale br. Ponieważ mamy już zatwierdzony wynik finansowy za rok 2004, teraz zdecydowaliśmy się na przekazanie drugiej i ostatniej części tych środków. Dlatego 23.096 tys. zł chcemy przenieść zgodnie z listą ze str. 5 na województwa: dolnośląskie, lubuskie, opolskie, podkarpackie, podlaskie, pomorskie, świętokrzyskie, warmińsko-mazurskie i wielkopolskie. Trzy województwa miały w ub.r. wynik finansowy ujemny i dlatego nie uczestniczą w tym podziale. Kolejna kwestia, przeniesienie kwoty 3686 tys. zł, jest związana z dokonaną przez NFZ w lutym br. zmianą zasad lokowania wolnych środków. Jak państwo wiedzą, do stycznia tego roku dyrektorzy oddziałów wojewódzkich Funduszu lokowali wolne środki samodzielnie. W efekcie uzyskiwali pewne oprocentowanie, ale niższe od tego, jakie jest w stanie wynegocjować z Bankiem Gospodarstwa Krajowego centrala NFZ, która operuje kwotą będącą sumą środków finansowych poszczególnych oddziałów Funduszu.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JerzyMiller">Jest to opisane na str. 7. W styczniu były uzyskane odsetki w wysokości 4500 tys. zł, a w lutym - blisko 6 mln zł i na tym poziomie utrzymują się one w następnych miesiącach. Jak widać, dzięki podjętym decyzjom można było uzyskać oprocentowanie wyższe o ok. 30%, co oczywiście zwiększa kwotę do podziału. Żeby każdy z dyrektorów wojewódzkich oddziałów NFZ wiedział, że te pieniądze lokowane przez centralę Funduszu tak naprawdę „pracują” na rzecz ubezpieczonych danego województwa, proponujemy przeniesienie stosownych kwot uzyskanych z odsetek z lokat bankowych do województw: małopolskiego, mazowieckiego, opolskiego, podkarpackiego, śląskiego, warmińsko-mazurskiego i wielkopolskiego, zgodnie z listą znajdującą się na str. 7 i 8. Ostatnia kwestia to wzrost nakładów na refundację cen leków. Plan finansowy na rok 2006 jest niższy od wykonania planu finansowego w 2004 r. o 132.305 tys. zł, czyli mniej więcej o 2,2%. W związku z tym nie jest dla nas zaskoczeniem, że w okresie pierwszych 5 miesięcy wydaliśmy na leki prawie 103 mln zł więcej, niż wskazywałby plan na rok 2005. Dlatego proponujemy przeniesienie kwoty 142.854 tys. zł na zasilenie pozycji planu finansowego „refundacja cen leków”. Jak zwykle podział tych środków jest proporcjonalny do udziału danego województwa w całości nakładów na świadczenia medyczne w planie finansowym NFZ na rok 2005. Czyli nie przekazujemy tych środków przede wszystkim tym, którzy tego najbardziej potrzebują w zakresie refundacji cen leków, tym samym nie premiując tendencyjnego nieraz ustawiania tych kwot na niższym poziomie, żeby dostać z centrali NFZ więcej środków, niż sąsiedzi. Sumaryczna kwota przeniesień i zwiększeń jest podana w tabelach na str. 10 i 11. Wzrost nakładów na refundację cen leków jest możliwy dzięki spłaceniu przez NFZ kolejnej transzy pożyczki udzielonej w 2000 r. z budżetu państwa regionalnym kasom chorych. Kwota tej spłaty wynosi 142.854 tys. zł. Tyle ogólnego omówienia. Jeśli będą pytania dotyczące poszczególnych elementów naszego wniosku, z chęcią na nie odpowiem.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Otwieram dyskusję. Kto ma uwagi lub pytania dotyczące tego projektu?</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławJarmoliński">Nie tyle mam pytania, bo kiedy słyszę tak wielkie liczby, to przyznaję szczerze, że mam mętlik w głowie i podziwiam tych wszystkich, którzy potrafią się w nich połapać. Prawdopodobnie panowie przeanalizowali dokładnie sytuację i skoro przedstawiają takie propozycje, to najprawdopodobniej mają panowie rację. Trudno tutaj, przynajmniej mnie, ad hoc ustosunkować się do tych propozycji w formie jakichś szczegółowych pytań. Chodzi mi o kwestie bardziej ogólne. Panie prezesie, czy można się pokusić choćby o próbę odpowiedzi na pytanie, jak się ma ten medialny obraz, pokazywany społeczeństwu, do rzeczywistości, z którą my się tutaj zapoznajemy? Rozumiem wysiłki NFZ, który, że się tak brzydko wyrażę, może rozdać tylko tyle, ile zbierze. Tyle, ile mu w różny sposób przekazano. To jest jedna strona tego medalu. Druga strona jest taka, że publikatory krzyczą: „Chorzy na nowotwory umierają, bo nie ma pieniędzy”, „Chorzy wymagający przeszczepów czekają do czasu, aż umrą, bo nie ma pieniędzy i nie ma dawców”, „Leki są bardzo drogie, w związku z tym emeryci i renciści odchodzą od okienek w aptekach z niczym, bo nie stać ich na kupno”. I tak dalej. W związku z tym mamy zderzenie dwóch światów i dwóch rzeczywistości. Wydaje mi się, że niezależnie od tego, jak zmieni się sytuacja polityczna w kraju po wyborach, ta rzeczywistość będzie dalej „skrzeczeć”. Chciałbym przynajmniej dla siebie otrzymać od panów pomoc w odpowiedzi na pytanie, czy rzeczywistość, którą ogląda polski naród jest „nakręcana” w wiadomościach różnego rodzaju? Czy to jest rzeczywistość faktyczna, nie wirtualna? Jeśli pan prezes Jerzy Miller lub ktoś inny byłby w stanie rozproszyć moje wątpliwości, byłbym bardzo zobowiązany.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AleksandraŁuszczyńska">Ja będę kontynuować temat poruszony przez pana posła Stanisława Jarmolińskiego. Panie prezesie, proszę mi powiedzieć, w jakiej wysokości są niewypłacone ogólnie nadwykonania, jakie są to kwoty? Jak wysoka powinna być pana zdaniem składka, żeby sprostać wymaganiom? Czy widzi pan, chociaż oczywiście to już następna ekipa będzie się musiała nad tym zastanawiać, inne źródła służące zdobyciu środków dla poprawy sytuacji? Mam na myśli środki legalne, nie mówię tu o szarej strefie w służbie zdrowia, która nie pozwala tej służbie zdrowia funkcjonować tak, jak trzeba. Przy czym chodzi mi tylko o stronę finansową. Wiem, że to jest bardzo trudne. Miałam okazję widzieć, jak to wygląda daleko od nas. W wielu krajach jest znacznie lepiej, ale tam są na to przeznaczone środki czasem dziesięciokrotnie większe, niż u nas. I tam również mają problemy, chociaż kolejki oczekujących na zabiegi są znacznie krótsze. Cenię pana fachowość w dziedzinie finansów. Jak pan, jako menadżer widziałby możliwość poprawy tej sytuacji, żeby ludzie przynajmniej wiedzieli, za co płacą i co im się należy? Żeby to było bardziej jasne.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#BolesławPiecha">Po pierwsze, czy należności NFZ wobec świadczeniodawców są regulowane na bieżąco i w pełnej wysokości? Druga niepokojąca mnie sprawa, to apteki. Czy refundacja cen leków jest prowadzona zgodnie z planem, czy nie ma w tej dziedzinie poślizgów, ani opóźnień? Bo widzę, że już tej chwili są przekroczenia planu. A będzie się to kumulować. Jak NFZ zamierza sfinansować ten nieplanowany wzrost kosztu refundacji leków? Skąd ma zamiar wziąć środki na ten cel? Nie będę mówić o sprawach tzw. nadwykonań, bo to jest problem, z którym mamy do czynienia od 6 lat. Zawsze jest ta sama skala i nie wiem, dlaczego to się powtarza? Czy stało się coś takiego, że w tej chwili akurat te nadwykonania zwłaszcza, jeśli chodzi o onkologię, są aż tak wysokie? I, czy przypadkiem kontrakty nie były niedoszacowane? Albo NFZ świadomie obniżył w tym zakresie wysokość propozycji świadczeniodawców, czyli szpitali. I ostatnia sprawa, która mnie bulwersuje, to jest kwestia przekazywania środków finansowych. Z tego, co wiem, my podejmujemy tutaj stosowne uchwały, Komisje sejmowe - Finansów Publicznych i Zdrowia akceptują te propozycje zmiany planu finansowego NFZ, natomiast środki nie są przekazywane. I tu jest ta słynna sprawa chociażby implantów ślimakowych. O ile dobrze pamiętam, uchwała została podjęta cztery miesiące temu, a podobno w dalszym ciągu odpowiednie środki nie zostały uruchomione. W związku z tym powstaje pytanie, kto to blokuje? Przecież procedura jest bardzo prosta: dwie opinie i jeden podpis. Czy też dwa podpisy, bo dwóch ministrów. I to są te trzy sprawy. A więc - czy należności NFZ wobec świadczeniodawców są regulowane na bieżąco? Po drugie - czy refundacja cen leków dla aptek jest prowadzona płynnie? Bo z tego, co ja wiem, to zagrożenie jest wysokości kilkuset milionów zł. Jeśli to prawda, skąd pan prezes weźmie na to pieniądze w ramach dostępnych środków? A po trzecie - jak to się dzieje, że pomimo uchwalania przez nas stosownych opinii, środki są uruchamiane z tak ogromnym opóźnieniem?</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#MariaGajeckaBożek">Ja mam pytanie do pana prezesa Jerzego Millera. Pod presją prasy, wtedy, kiedy został zamknięty bydgoski oddział chorób nowotworowych, znalazły się pieniądze. Media podają, że zamyka się oddział chorób gruźlicy. Czy nie obawia się pan, że będzie to początek łańcucha? Za chwilę zamknie się gdzieś kardiologię i trzeba będzie dać pieniądze, potem - neurochirurgię i kardiochirurgię. Według mnie, takie wymuszanie nie jest niczym dobrym, ponieważ pieniędzy jest za mało i po prostu trzeba trochę oszczędzać. Jeżeli środki będą wymuszane siłą, to efekty nie będą dobre. Czy nie lepiej byłoby to zaplanować i dać te środki, a nie czynić tego pod presją?</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JerzyMiller">Niektórzy dziwili się, że jak tak szczerze z państwem rozmawiam o swoim punkcie widzenia na sytuację NFZ i że nieraz na forum tej Komisji wypowiadam się krytycznie o stanie Funduszu, będąc przecież prezesem tej instytucji. Czynię tak, ponieważ cenię sobie rzeczową rozmowę, argumenty i nie uważam, że prezes NFZ jest posiadaczem jedynej słusznej opinii na temat funkcjonowania tej instytucji. Punkt widzenia naprawdę zmienia się w zależności od tego, skąd się patrzy. To jest dobrze znane z fizyki. W związku z tym, moje spojrzenie na pewno jest subiektywne. Ale pozwolą państwo, że ja się z państwem podzielę tym subiektywnym punktem widzenia. Trudno jest mi porównywać rok do roku z prostego względu - w zeszłym roku Fundusz płacił po 1/12 przez pierwsze cztery miesiące, bo nie był w stanie zbudować systemu sprawozdawczego. A mój okres obserwacji, to jest pięć miesięcy tego roku. W związku z tym tak naprawdę - pierwszych czterech miesięcy nie ma z czym porównywać, a piąty miesiąc może być zupełnie przypadkowy. I muszę się z państwem podzielić tym błędem metodologicznym, żeby państwo nie posądzali mnie o ubarwianie rzeczywistości w jedną lub w drugą stronę. W każdym bądź razie, biorąc pod uwagę tę poprawkę, stwierdzam, że sytuacja w służbie zdrowia w 2005 r. na pewno nie jest gorsza, niż w roku 2004. Mówimy o tzw. „nadwykonaniach”. Jestem przeciwnikiem tego terminu i tego sposobu rozmowy między świadczeniodawcą i płatnikiem. Bardzo ubolewam, że tak trudno jest rozwiązać problem list oczekujących. Bo dla mnie to są dwa pokrewne problemy - nadwykonania i listy oczekujących. Jeśli nie będą realizowane nadwykonania, to lista oczekujących będzie się wydłużać. Dopiero suma tych dwóch zjawisk jest prawdziwym obrazem wydolności systemu opieki zdrowotnej. Obecnie nie mamy list oczekujących, mamy jakiś erzac, jakąś protezę. To jest stwierdzenie przykre, ale prawdziwe. Te listy mogą państwo znaleźć na stronach internetowych. Ale to nie są prawdziwe listy oczekujących, ponieważ nie zdefiniowano metodologii tworzenia listy oczekujących u świadczeniodawcy. Dlatego trudno, żeby świadczeniodawcy w jednolity sposób podawali je do NFZ, który ma budować informację makro. A ponieważ ciągle nie możemy się doprosić tego, żeby znajdował się tam również PESEL pacjenta, to naprawdę nie wiem, ilu Polaków znajduje się na kilku, czy też kilkunastu listach oczekujących. I tak mamy do czynienia z dalszym zamazywaniem rzeczywistego obrazu. Czy nam się podoba, czy nie, media muszą mieć sensację. I trzeba się do tego przyzwyczaić. Na przykład Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Obraz sytuacji, jaki państwu przedstawiono, to po pierwsze kolosalne nadwykonania. Na ten rok został z tym centrum zawarty kontrakt w wysokości 68 mln zł. A nadwykonanie wynosi ponad 1 mln zł. Czy to jest przekroczenie duże, czy też symboliczne? Bo wynosi ono ok. 1,5%. Półtora procent ze 150 dni, czyli dwa dni pracowali tam za darmo. Czy wolno zamknąć oddział, bo się ma dwudniowe nadwykonanie? Gdyby być wielkim purystą, można to uczynić na dwa dni. Ale na trzeci - już nie. Oczywiście abstrahuję od tego, że w ogóle nie wolno zamknąć oddziału, jeśli nie powiadomi się z odpowiednim wyprzedzeniem płatnika, 14-dniowym, o ile pamiętam.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#JerzyMiller">Czego, oczywiście, nie uczyniono. Płatnik, jak się dowiedział z mediów, że ktoś zamknął oddział, wykonał jeden telefon i okazało się, że nikt niczego nie zamknął. Tylko sprostowania media już nie podały, bo nie było w nim sensacji. W związku z tym jednym przykładem mogę powiedzieć, że są nadwykonania, ale symboliczne i w skali jednostki, a nie konkretnego oddziału NFZ. Bo w skali konkretnego oddziału NFZ to jest 6%, co już nie jest symboliczne. Ale rok temu było 15%. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszędzie w Polsce jest tak dobrze i wszędzie nadwykonania spadły do 40% wartości sprzed roku. Podaję ten przykład, bo było o nim głośno. Ogólnie jest bardzo różnie i oczywiście zdaję sobie sprawę z niedomagań. Bodajże 2 czerwca rozmawialiśmy o podziale środków z poprzedniej transzy. Zostało wówczas zadane pytanie, co uważam za największe zagrożenie? Odpowiedziałem: onkologia, dializoterapia i położnictwo z opieką nad noworodkiem, to są trzy dziedziny, w których na pewno jesteśmy surowo oceniani przez świadczeniodawców, uważających, że powinni dostawać więcej pieniędzy. I my zdajemy sobie z tego sprawę. Państwo są już pewnie znudzeni tymi moimi wnioskami zgłaszanymi co miesiąc, ale przyjąłem zasadę, że pieniądz nie powinien czekać na rozdysponowanie. Jak już jesteśmy gotowi, to do państwa przychodzimy i prosimy o pozytywne zaopiniowanie następnej transzy pieniędzy. Pewnie będę miał trudną rozmowę z Najwyższą Izbą Kontroli, bo co to za plan NFZ, który jest zmieniany co miesiąc? Pewnie byłoby bardziej elegancko zrobić to dwa razy, a może nawet raz w roku. Poczekać, zidentyfikować stan zasobów finansowych i np. w końcu I półrocza przyjść z jednym wnioskiem. A państwo w tym roku rozpatrzyli naszych wniosków w sumie na kwotę ponad 900 mln zł. Takie środki już przenieśliśmy z centrali do oddziałów NFZ w ciągu niespełna 5 miesięcy. Uważam, że to nasze postępowanie jest racjonalne, pomimo zadania państwu więcej trudu, bo chodzi przecież o możliwie szybkie dotarcie z tymi pieniędzmi do świadczeniodawcy. Ja też się obawiam, że straciliśmy bardzo dużo z tego spokoju wokół służby zdrowia, na którym tak bardzo mi zależało. Bo od tego wszystkiego, co się dzieje w ostatnich tygodniach, nie przybył ani grosz. Nie zostały uporządkowane żadne działania. Natomiast budzi się w społeczeństwie niepokój. Czy, jak będę pacjentem, przypadkiem nie zostanę odprawiony z kwitkiem? Czy, jak przyjdę do lekarza, przepisze mi odpowiedni lek, czy też - nie? I nad tym ubolewam. Po prostu społeczeństwo sobie na to nie zasłużyło, a tak naprawdę jest to czarny scenariusz niezgodny z rzeczywistością. Natomiast ja nie mam ochoty polemizować w mediach. Dlaczego? Ponieważ stawiam się w sytuacji człowieka, który nie pracuje w NFZ. Przecież nawet państwu jest trudno ocenić, czy to, co my przedstawiamy jest zgodne z rzeczywistością. A co ma powiedzieć osoba czerpiąca wiedzę o Funduszu z gazet i z telewizji? Przecież ten ktoś jest po prostu zagubiony. Dlatego stwierdziłem, że dalsza polemika niczego nie załatwia, a tylko pogarsza atmosferę wokół służby zdrowia. Nieraz jestem trudnym partnerem dla służby zdrowia, np. kiedy świadczeniodawcy chcą wymusić obniżenie kar za niewłaściwe realizowanie umów. Nie należy się spodziewać z mojej strony zrozumienia dla takiego kierunku działania. Tu jestem twardy. Natomiast jestem naprawdę pełen podziwu dla pracy polskiej służby zdrowia. Jestem państwu winien tę ocenę. To, że się spóźniają ze sprawozdawczością, że nieraz oszukują, że wykorzystują każdą lukę w systemie na swoją korzyść, co z tego? Mam się obrazić? Przecież na miarę środków angażowanych w służbę zdrowia leczą naprawdę dobrze. Skąd się wziął problem onkologii? Przede wszystkim z powodu pieniędzy. To nie jest kwestia braku dostępu do specjalisty. To jest kwestia tego, że mniej więcej 3 lata temu doszło do rewolucji farmakologicznej i diagnostycznej. Nowa generacja leków weszła do użycia i coś, co kosztowało tysiące, kosztuje dziesiątki tysięcy. Czy jest lepsze? Jest. Ale czy przychody wzrosły nam kilkakrotnie? Nie. Z roku na rok rosną o te drobne procenty i nie mam złudzeń, że będą rosnąć szybciej. Dalej będą rosnąć w tym samym tempie. Dlaczego stawiamy taki nacisk na profilaktykę? Bo nie ma innej możliwości ucieczki przed tym problemem. Trzeba nowotwory wykrywać wcześniej. Według przeprowadzonych przez nas analiz wykrycie jednego przypadku choroby nowotworowej piersi, to jest wydatek na profilaktykę w wysokości ok. 20 tys. zł. Jednostkowe badanie jest stosunkowo tanie, ale żeby wykryć jeden przypadek, trzeba przebadać stosunkowo dużą populację. A więc to nie są małe kwoty, ale od tego nie można odejść. Ten wydatek musimy ponieść. I zderzają się dwa strumienie potrzeb - bieżąca obsługa tych trudnych przypadków, zbyt późno wykrytych i potrzeby profilaktyki z perspektywą pięciu lat do przodu. I chwilowo mamy kryzys finansowy. Ja tego nie ukrywam. Kwestia dializoterapii. Poddawaliśmy dializie chorych dwa razy w tygodniu. Standardy przewidują trzy razy. I przechodzimy na trzykrotne dializowanie. Ale koszty rosną nam o 50%. Na pewno jest jeszcze bardzo wiele do poprawienia. Na pewno nasze katalogi nie są idealne, nasze wyceny nie są idealne, na pewno w jednych miejscach za mało płacimy, w innych ten cennik jest „przestrzelony”. Tylko proszę zobaczyć, jak to robiono w innych krajach. Tam to trwało 6–10 lat. A u nas stworzono cennik w 2003 r. w ciągu kilku miesięcy, „na kolanie” i wprowadzono „na siłę” z wszystkimi problemami. A korygować jest trudniej, niż prawidłowo stworzyć coś od początku. Była kwestia granicy wiekowej dostępności niektórych świadczeń. Nieszczęśliwie sformułowana, bo przecież chodzi o to, że granica wieku jest naturalną granicą odporności organizmu ludzkiego na negatywne skutki uboczne różnych procedur. Skutecznych z punktu widzenia danego rozpoznania, ale, niestety, szkodzących innym częściom naszego organizmu. I w związku z tym odeszliśmy od zapisu o konkretnym wieku, a wprowadziliśmy inny zapis, dla nas trudniejszy, nawet kosztowniejszy, ale pewnie bardziej akceptowalny społecznie. Proszę bardzo, mogę mieć 70 lat, mam rozpoznany nowotwór jelita grubego, mam prawo leczyć się, ale pod warunkiem, że lekarz prowadzący zleci odpowiednie badanie diagnostyczne, zobowiąże się, że to badanie diagnostyczne będzie przeprowadzać co określony czas i będzie płatnika informować nie tylko o stanie jelita grubego, ale również pozostałych organów. Bo badania naukowe przeprowadzone w innych krajach wykazują, że z nowotworem to sobie pacjent poradzi, ale zostaną uszkodzone wątroba, nerki, trzustka.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#JerzyMiller">Dlatego prawda jest taka, że w przypadkach, kiedy stosuje się leki przeciw nowotworowi, bo nie jest prawdą, że nie stosuje się ich powyżej 65 roku życia, zdarza się, że pacjent nie dożywa końca terapii ze względu na te uboczne negatywne skutki stosowania leków. Taka jest prawda. Pozwalam sobie w tym gronie na dłuższą dygresję na, natomiast nie mogę sobie na to pozwolić w telewizji. Dlatego proszę nie mieć do mnie pretensji, że może za mało walczę w mediach, ale wychodzę z założenia, że społeczeństwo ma mieć jeden przekaz - nieprawda, że jest aż tak źle. Prawda, że nie jest znakomicie. Ale nieprawda, że jest coraz gorzej. Jest stabilnie na miarę możliwości, a zmiany idą w dobrym kierunku. Nawiązując do pytania o nakłady, uważam, że to jest niezbyt dobry okres polityczny na szerszą debatę na ten temat, bo ja nie życzyłbym sobie, żeby służba zdrowia stała się ośrodkiem polemiki wyborczej. To nie jest chyba dobry pomysł. Ale pozwolę sobie wrócić do mojej wypowiedzi o niemieckim ubezpieczeniu. Tam nakłady na ubezpieczonego są osiem razy wyższe niż u nas. W przypadku procedur dostępność jest mniejsza np., jeśli chodzi o stomatologię i uzdrowiska. W Niemczech obowiązuje współpłacenie w wysokości bodajże 5 euro za każdą wizytę u lekarza, a 20 euro - za dzień pobytu w szpitalu. Jak kogoś potrąci samochód na przejściu dla pieszych, to go pogotowie zabierze, ale jeśli zasłabnie, musi zapłacić za przewiezienie karetką pogotowia. To nie wynika z tego, że oni są skąpi. Nie jest prawdą, że lekarz w Niemczech zarabia 8 razy więcej, niż w Polsce. Nie jest prawdą, że lek jest w Niemczech 8 razy droższy, niż w Polsce. To samo dotyczy wyposażenia, urządzeń. Leki kosztują tyle samo, podobnie urządzenia. Czyli wydajność, efektywność ekonomiczna niemieckiej służby zdrowia jest niższa, niż polskiej. I naprawdę trzeba podziękować polskiej służbie zdrowia. Ja mam podobne dylematy, kiedy rozmawiam z pracownikami NFZ, którzy, zgodnie z Kodeksem pracy, mają pracować 8 godzin dziennie i 40 godzin tygodniowo. A nieraz pracują 15–16 godzin dziennie i niestety - 7 dni w tygodniu. Bo trzeba. I państwo myślą, że ktokolwiek poszedł w tej sprawie do Państwowej Inspekcji Pracy? Że ktoś mnie pozwał do sądu pracy? Nie. W Polsce się pracuje za „dziękuję”. Jeśli tylko się wie, że to jest potrzebne. Tylko, nie na zawsze. I, kiedy mówię o stabilnej zmianie, to proszę właśnie o to, żeby zdając sobie sprawę ze wszystkich niedomagań, budować taki scenariusz: jest jak jest, bo inaczej być nie może i idziemy razem do przodu. Co mnie bardzo niepokoi? Z 9% do 7% zmniejszył się udział składki rolniczej w całości składek. Nie dlatego, że tak zmniejszyła się populacja rolników, tylko cena żyta jest niższa. W tym roku jest zapowiadane katastrofalne obniżenie ceny żyta do 180 zł za kwintal, bodajże z 320 zł w ubiegłym roku. Czyli z tych 5% udział składki rolniczej zmniejszy się do 4%, do 3%. A populacja to 28%. Czyli dochodzi do tego, że składka, nawiasem mówiąc, płacona z budżetu państwa, przecież to nie rolnik płaci, tylko budżet państwa, jest w ogóle nieadekwatna do wysiłku służby zdrowia na rzecz tej populacji.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#JerzyMiller">Dlatego na pytanie, czy ja widzę jakieś inne źródła finansowania odpowiadam, że trzeba się wreszcie zastanowić nad tym problemem, jak rozłożyć obciążenia na rzecz służby zdrowia przy równej dostępności do świadczeń. Druga kwestia, to sprawa dochodów niepochodzących z pracy. Bo, od kogo wpływa składka do NFZ? Nie od tego, kto ma wysokie dochody, tylko od tego, kto ma wysokie dochody z pracy. Podatki płacimy inaczej. A składka na ubezpieczenie zdrowotne jest parapodatkiem. Mam wiele propozycji do przedyskutowania przez polityków na temat właściwego rozłożenia ciężaru publicznej daniny na służbę zdrowia tak, żeby z jednej strony było to racjonalne z punktu widzenia zachowań na rynku pracy, a z drugiej strony - rzeczywiście na miarę potrzeb służby zdrowia. I naszych oczekiwań wobec tej służby zdrowia. Co obserwuję niepokojącego? Większą agresję roszczeniową pacjentów wobec lekarzy pod wpływem tego, co się mówi w mediach. To nie jest dobrze. Tutaj nie wolno stwarzać jakiegoś pola konfliktu. Tyle, jeśli chodzi o ten pierwszy temat. Nie powiem jak wysoka powinna być składka. W Niemczech wynosi 10%, ale też jest za mała. A więc nie tędy droga. Na pewno są jeszcze jakieś rezerwy w służbie zdrowia. Ot choćby aparat dla słabo słyszącego, który dostaje tak naprawdę jako maskotkę, bo nigdy go nie użyje, a lekarz, który mu go przypisał, w ogóle pacjenta nie zbadał, tylko zapytał: „Słyszy pan?” - „Nie, już nie słyszę”. Niestety tak jest. A dodam jeszcze do tego, że są osoby, które odmawiają wyjazdu do sanatorium, bo nie podoba im się miesiąc, albo miejsce, a nie dlatego, że poziom świadczeń medycznych jest nieodpowiedni. Jeśli chodzi o płynność finansową NFZ, to należności są regulowane na bieżąco. Problemy ma tylko oddział zachodnio-pomorski NFZ, który stracił płynność ok. 18 czerwca, w związku z czym awaryjnie otrzymał pożyczkę z centrali NFZ. Ale to jest pożyczka i może nie liczyć na inne środki, ponieważ nikt mnie nie zmusi do dawania pieniędzy nie według jednolitych zasad, tylko przede wszystkim temu, kto jest zadłużony. Wtedy wszyscy będą zadłużeni, bo tak będą motywowani przez prezesa Funduszu. A ja postępuję odwrotnie. Dlatego proponuję, żeby dodatni wynik finansowy w 2004 r. automatycznie powodował zwiększenie wydatków na 2005 r. o tę samą kwotę, aby motywować do zachowania się jak rozsądny gospodarz, który każdą złotówkę dobrze ogląda, a dopiero potem decyduje, na co ma być wydana. To zadłużenie w zachodnio-pomorskiem dotyczy aptek. Tam brakuje 50 mln zł na leki. Jest to pokłosie zgody, którą na początku 2004 r. dostał dyrektor zachodnio-pomorskiego oddziału NFZ na zmniejszenie w planie finansowym wydatków o 50 mln zł na leki i przeniesienie tych 50 mln zł na kontraktowanie świadczeń ze szpitalami. Takie są skutki „chodzenia na skróty”. Pewnie też państwa bulwersuje, że 14 szpitali łódzkich postanowiło wypowiedzieć umowy zawarte z NFZ, a prezes Funduszu, zamiast natychmiast jechać do Łodzi i negocjować, spotkał się z przedstawicielami szpitali powiatowych. Po prostu spotkałem się z tymi, którzy chcą leczyć. Bo ci, którzy nie chcą leczyć, są mało interesujący dla płatnika. Natomiast ci, którzy chcą leczyć, na pewno są partnerami do rozmowy. Sprawa w Łodzi jest trudna, ponieważ to jest ponad 40% łóżek szpitalnych w województwie. Na szczęście to jest niewielkie województwo, dlatego w sytuacji zupełnie już skrajnej można jeszcze myśleć o rozwiązaniach awaryjnych, ale jestem przekonany, że do tego nie dojdzie.</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#JerzyMiller">Bo ja wierzę w rozsądek. Natomiast myślę, iż szpitale łódzkie wiedzą, że na pewno nie zdecyduję się na takie rozwiązanie, żeby z powodu wypowiedzenia umowy przez 14 szpitali województwo łódzkie dostało chociaż 2 zł więcej. Gdybym tak postąpił chociaż raz, natychmiast miałbym podobną sytuację w następnym województwie. I byłbym zdziwiony, gdyby się tak nie stało. Sam zrobiłbym to samo. W związku z tym, oczywiście tak nie postąpię. I jestem bardzo niezadowolony z informacji prasowej, według której w wyniku spotkania pana ministra Marka Balickiego z przedstawicielami tych 14 szpitali uzgodniono, że otrzymają one 8 mln zł z NFZ. Chciałbym tę informację zdementować. Z tego tytułu nie dostaną, natomiast możliwe, że dostaną z zupełnie innego tytułu. Przepraszam za przedłużanie mojej wypowiedzi, ale przyszedłem dzisiaj do państwa z wnioskiem na ok. 208 mln zł. I bardzo państwa przepraszam, ale, jeśli tylko będzie możliwość, to pod koniec sierpnia chciałbym przyjść do państwa z kolejnym wnioskiem, ponieważ, nie chowam niczego dla nowej koalicji rządowej. Wbrew temu, co przeczytałem w prasie. Ja mam obowiązki wobec ubezpieczonych. A ubezpieczeni nie przychodzą do szpitala przed wyborami, czy po wyborach, tylko wtedy, kiedy muszą. I dlatego puszczam mimo uszu takie insynuacje, bo mnie to naprawdę nie interesuje. Przychodziłem do państwa z wnioskami od listopada ubiegłego roku i będę nadal przychodzić regularnie co miesiąc, jeżeli tylko sytuacja na to pozwoli. Jeśli nie pozwala na więcej, przychodzę z kilkudziesięcioma milionami, jeśli pozwala - przychodzę z 208 mln zł. Nie potrafię powiedzieć, ile będzie w sierpniu, bo najpierw muszę to zbilansować. I wtedy, jak będą te dodatkowe środki, przyjdę w sierpniu z wnioskiem, a we wrześniu środki otrzymają m.in. szpitale łódzkie. Ile dostaną? Tyle, ile wynika z proporcji środków rozdzielanych pomiędzy poszczególne województwa, a nie z proporcji liczby wypowiedzianych umów. Dzisiaj ma do mnie przyjechać Podlasie, które też jest niezadowolone. Dowiedzą się tego samego. Implanty ślimakowe i przepływ pieniędzy. Mam ambicję, żeby nie było ani jednego dnia, w którym NFZ byłby niewypłacalny, chociaż powinien w tym dniu uregulować fakturę. I szczęśliwie w bieżącym roku nie było takiego dnia, z wyjątkiem województwa zachodnio-pomorskiego. W zeszłym roku jeszcze się takie dni zdarzały. W tym roku - już nie. Co to byłby dla pacjenta za szpital, który przyjmuje wtedy, kiedy ma pieniądze na koncie? I co to byłby za płatnik dla dyrektora szpitala, który płaci, kiedy ma pieniądze na koncie? Jeżeli dyrektor szpitala wystawił fakturę popartą sprawozdaniem rzeczowym i te dwa dokumenty są poprawne, to pieniądze się szpitalowi należą. I nie może być wątpliwości co do terminowości płacenia przez płatnika tego typu zobowiązań. W związku z tym nie dopuszczę do tego, żeby NFZ nie był rzetelnym płatnikiem. To by dopiero zdestabilizowało służbę zdrowia. Mają wystarczająco dużo wizyt komorników z innych powodów. Nie potrzebują ich z tego powodu, że coś, na co liczyli, czyli przelew z NFZ, nie dotarł na czas. Jeśli chodzi o implanty ślimakowe, to po pierwsze na pewno w sierpniu państwa odwiedzę z kolejnym wnioskiem na kolejne 8 mln zł. Jeśli NFZ będzie stać na 16 mln zł, to będzie 16 mln. Być może nie wszyscy państwo wiedzą, dlaczego 16 mln zł? Bo zostało jeszcze 200 dzieci i dla tych 200 dzieci jest potrzebne niewiele ponad 16 mln zł.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#JerzyMiller">A wszystkich pacjentów wymagających wszczepienia implantu ślimakowego jest jeszcze 600. Ale ja zobowiązałem się wobec państwa, że w tym roku postaram się rozwiązać problem dzieci. Chciałbym się z tego zobowiązania wywiązać, z tym zastrzeżeniem, że nie wydam pieniędzy, których nie mam. Dlatego na razie obiecuję, że będzie 8 mln zł, bo tego już jestem pewien. Jednak, jeśli będzie Fundusz stać na 16 mln zł, na pewno wniosek będzie dotyczyć wszystkich czekających dzieci. I chciałbym, żeby każde dziecko w wieku 2 lat, które jest dotknięte głuchotą, mogło w tym okresie, najbardziej właściwym z fizjologicznego punktu widzenia, otrzymać ten implant. Natomiast problem polega na tym, że w warunkach ogólnych umów jest zapisane uruchamianie co miesiąc środków w wysokości 1/12 przewidzianych w umowie. I tak podpisano tę umowę w mazowieckim oddziale NFZ. Zamiast podpisać na 3 miesiące, podpisano na rok 2005. I teraz, co miesiąc „kapie” ta 1/12. Gdyby podpisano umowę na 3 miesiące, co miesiąc byłaby wypłacana 1/3 i po trzech miesiącach byłaby przekazana cała kwota. Potem należałoby podpisać następną umowę na 3 miesiące itd. W związku z tym najprawdopodobniej tak już będzie do końca roku.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">A nie można podpisać aneksu do tej umowy? Przecież tak się robi.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JerzyMiller">Sugerowałem podpisanie aneksu nie co do wartości, tylko do terminów. Ale nieraz te biurokratyczne bariery są niezrozumiale silne. W każdym razie nie jest to bariera systemowa. To jest bariera braku wyobraźni konkretnych ludzi, którzy przygotowywali konkretne dokumenty.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MariaGajeckaBożek">Czy te 8 mln zł, które zostaną przeznaczone na implanty ślimakowe, będą wypłacane „cząsteczkami”? Bo to są dodatkowe środki. Czy one będą rozdzielone na 5 miesięcy? Czy też można to będzie przekazać jednorazowo? Bo przecież trzeba będzie jeszcze ogłosić przetarg, a to wszystko trwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JerzyMiller">To jest tak, że nawet, jak te 8 mln zł wpłynie we wrześniu, bo jak w sierpniu przyjdę z wnioskiem, to pieniądze będą we wrześniu, będzie uzupełnieniem I półrocza, a więc 4 mln powinny być wypłacone od razu, a dopiero następne rozliczane sukcesywnie. Żeby państwa nie wprowadzać w te zawiłości formalne, powiem inaczej - aneks, który ma być podpisany, powinien być aneksem rzeczowo-finansowo-terminowym, czyli tak uaktualnić wszystkie te 3 elementy, żeby nie było problemu z bieżącym rozliczaniem w miarę sprawozdawczości spływającej od pana profesora Henryka Skarżyńskiego. Nie nauczyliśmy się jeszcze tej elastyczności. W wielu przypadkach nadal podchodzimy zbyt schematycznie.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#LechRejnus">Ponieważ zostałem przez pana prezesa wywołany do tablicy, chciałem powiedzieć, że NIK nigdy nie kwestionowała i nie będzie kwestionować częstych zmian planu finansowego. Wprost przeciwnie, będziemy kwestionować zaleganie środków na koncie Funduszu powyżej zobowiązań wynikających z kontraktów. W czasie przeprowadzonej przez nas kontroli kwestionowaliśmy coś innego - przewlekłość postępowania ministra zdrowia przy zmianie planu finansowego. Nie kwestionowaliśmy nawet tego, że postępowanie nie zostało jeszcze formalnie zakończone, a środki przekazano już oddziałom NFZ. Tak było napisane w naszej informacji i stąd moje sprostowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#MariaGajeckaBożek">Ja mam prośbę do członków Komisji Zdrowia. Wprawdzie oficjalnie jest powiedziane, że spotykamy się dzisiaj na ostatnim posiedzeniu, ale myślę, że państwo nie będą mieć nic przeciwko temu, jeśli pod koniec sierpnia zostanie zwołane dodatkowe posiedzenie naszej Komisji w celu zaopiniowania wniosku, który przedstawi NFZ. Możliwe, że trzeba będzie przyjechać na jeden dzień do Warszawy i wszystkich bardzo o to proszę.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Sądzę, że wszyscy członkowie Komisji Zdrowia są odpowiedzialni, co zresztą niejednokrotnie wykazaliśmy. Jeśli będzie trzeba, nie będziemy się uchylać od pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AndrzejWojtyła">Pan prezes Jerzy Miller poruszył sprawę składki, że jest ona za niska. Nie spotkałem kraju, gdzie są obowiązkowe ubezpieczenia, a w którym ludzie mówiliby, że składka jest prawidłowo naliczona. Wszędzie uważa się, że składki powinny być wyższe. W Czechach wymuszono podwyższenie składki i wzrosła z 6% do 11%, czyli o 5%. A jakość świadczeń zdrowotnych nie poprawiła się. Jest nawet gorsza, niż w Polsce. Czyli te 5% zostało wyrzucone w błoto. Zostało zmarnowane, bo nie przyniosło efektu w postaci poprawy jakości, dostępności itd. I to nie jest tylko moja opinia, mówią o tym ekspertyzy organizacji międzynarodowych, np. mówi się o tym w raportach Banku Światowego. Czy pan nie widzi przy tej wysokości składki jakichś rezerw w systemie, żeby poprawić jego funkcjonowanie? Podam tylko jeden przykład. Żeby jakość usług na oddziałach położniczo-noworodkowych była utrzymana na właściwym poziomie, to według standardów na oddziale położniczym powinno się rocznie odbywać 1500 porodów. Tymczasem w większości powiatowych szpitali, w obecnych warunkach kryzysu demograficznego, odbiera się 400–700 porodów. A oddział jest utrzymywany, jak w latach 80., kiedy było porodów trzy razy tyle. Nie są zawierane porozumienia między powiatami i nie powstają oddziały, które spełniałyby wymogi, o których mówiłem na wstępie. Przede wszystkim chodzi o wydajność kosztową, bo przecież w przypadku oddziału, gdzie jest rocznie 700 porodów, nie tylko obniża się jakość, ale jest on przede wszystkim nieefektywny kosztowo. Czy pan prezes nie widzi tutaj możliwości oszczędności? W związku z samym sposobem zapłaty za świadczenia, czy nie uważa pan, że sposób zapłaty za świadczenia w Polsce, mam na myśli system kapitacyjny, jest systemem wadliwym? Bo, nie zachęca lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej do tego, żeby nie kierować do szpitala, do specjalistów. Efektem tego jest liczba hospitalizacji, która po 1999 r. zwiększyła się o 30%.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AleksandraŁuszczyńska">Według konstytucji służba zdrowia powinna funkcjonować na najwyższym poziomie współczesnej wiedzy i rzeczywiście ta nasza służba zdrowia, pomimo, że jest biedna, robi bardzo wiele. Chciałem poruszyć sprawę stymulatorów - i to tych najdroższych, obustronnych - do struktur głębokich mózgu. Podam konkretny przykład dwudziestokilkuletniej dziewczyny, która jest jest bezwładna, jak lalka szmaciana. Musi być przenoszona. Ale w tym roku zdała maturę. Przy ogromnym wysiłku jej samej i rehabilitantów. Takie operacje przeprowadza się w Warszawie i w Bydgoszczy. Znalazłam to w Internecie i nawiązałam kontakt. W Bydgoszczy zostało przeprowadzonych 10 takich poważanych operacji u osób powyżej 16 roku życia. Wcześniej te osoby były bezwładne i musiały być przenoszone. Jakie to są sukcesy? Jedna z tych osób zaczęła chodzić. Zaczynają mówić, bo bardzo często doskonale rozumieją, co się do nich mówi. Dwie osoby umieją posługiwać się komputerem. Do czego zmierzam? Taki stymulator kosztuje 92 tys. zł, ten najdroższy z dwiema elektrodami z dwóch stron. Ale producenci obniżyli już w tej chwili cenę do 77 tys. zł. I w tym przypadku, o którym mówię, zebrano już połowę środków. Szukają tej drugiej połowy i w ten sposób trafili do mnie. Ale to są te najdroższe specjalistyczne procedury. Mnie nie chodzi o załatwienie sprawy jednej dziewczyny, tylko o rozwiązanie problemu. Jak jest z tymi wysoko specjalistycznymi procedurami, które dzisiaj nie są jeszcze świadczeniami? Do tej pory znajdowały się one w ministerstwie, tak było z dializami, z przeszczepami, z implantami ślimakowymi. Potem, kiedy stawały się dopracowaną naukowo rutyną, przechodziły do NFZ. Czy coś takiego dalej znajduje się w Ministerstwie Zdrowia? Chociaż to nie jest już w fazie eksperymentu, ponieważ w tej chwili również Gdańsk przygotowuje się do wszczepiania stymulatorów tego typu. Innymi chorobami, gdzie stymulatory są znacznie szerzej stosowane, to - alzheimer i stany bólowe pochodzenia mózgowego. Ci ludzie wyją z bólu nie reagując na żadne środki przeciwbólowe, ani na narkotyki. Wszczepia się im elektrody za 33 tys. zł. Takich operacji przeprowadza się znacznie więcej, pomimo, że ci ludzie też muszą sami zdobywać pieniądze. W związku z tym mam pytanie. Skoro mówimy o pieniądzach, to czy NFZ ma wszczepianie tych stymulatorów wdrożyć jako świadczenie, czy też powinno to uczynić Ministerstwo Zdrowia? Bo wy jesteście od finansowania. To minister ma konsultantów, ekspertów. Zwłaszcza, że chodzi o ważną zmianę systemową. A więc - NFZ, czy Ministerstwo Zdrowia? I czy są na to szanse? Czy według pana prezesa te najdroższe procedury mogłyby być stosowane również u nas? Bo na pewno są potrzebne.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#AlfredOwoc">Widać, że temat jest emocjonujący i trudny. Jeśli chodzi o zdrowie, co by się nie powiedziało, zawsze jest w tym trochę prawdy. I na tym polega dramat. Nie ukrywam, że kiedy się dowiedziałem, że pan prezes Jerzy Miller ma zawitać do NFZ, przyjąłem to z dużym optymizmem, bo ogólnie rzecz biorąc zdrowie jest ogromnie feudalne, również, jeśli chodzi o zarządzanie. Przez zdrowie rozumiem cały system opieki zdrowotnej. Jak już powiedziałem jest tam dość feudalny, żenujący poziom zarządzania i związany z tym poziom służb prawniczych, ekonomicznych itd. Problem polega na tym, że zdrowie to nie tylko salony, kartki papieru, to jest suma dramatów kilku milionów pacjentów mniej lub bardziej chorych. I tu się zaczyna problem. I od razu mogę panu powiedzieć jedno - żeby pan na głowie stanął i to zracjonalizował, a do tego jeszcze daleko, to i tak wydatki będą rosnąć, bo taka jest natura zdrowia na całym świecie. Wynika to z coraz nowocześniejszych, coraz bardziej kosztownych technologii. Tu nie ma mocnego. Tylko jest pytanie, czy zostało zrobione wszystko, co stworzyłoby rzetelne warunki dla sprawozdawczości, kontroli i nadzoru? Pan posługuje się przykładem niesłyszalności. A moje pytanie jest proste - co pan zrobił, żeby zobiektywizować badanie poziomu niesłyszalności u pacjenta i w związku z tym - kwalifikacje do otrzymania tego aparatu? Oczywiście pan płaci wielkie pieniądze. Ale, jak pan sobie wyobraża praktyczną realizację pana propozycji w przywołanym przez pana przykładzie raka jelita? Lekarz będzie na bieżąco panu meldował o postępie diagnostyczno-leczniczym? Zakładając dobrą wolę lekarza, to on powie - a kto mi za to zapłaci? Bo on ma obowiązek leczyć. A druga sprawa - jak ma to zrobić? Na papierze, czy elektronicznie? To jest pański przykład. Jeśli źle go zrozumiałem, to proszę mnie wyprowadzić z błędu. Bardzo źle się stało, że nie został stworzony system RUM. To jest coś na kształt zbrodni. Ktoś bardzo chcący, żeby ten bałagan został utrzymany, bardzo nad tym pracował. Rejestr usług medycznych jest jedynym obiektywnym, sensownym i z technologicznego punktu widzenia znajdującym się w zasięgu ręki sposobem uporządkowania sytuacji. Bez względu na to, czy będą rządzić czerwoni, czarni, żółci, wysocy, mali, czy grubi. Nie odnoszę się oczywiście do tego, co napisał w książce Mariusz Łapiński, ale społeczeństwo może mieć różne refleksje. Amerykanie pieniądze dawali, można to było wykorzystać. Ale z tym wiąże się druga sprawa, gdzie jest co najmniej częściowy pański udział. Konflikt między panami jest inną formą czegoś dramatycznego. Ja to mam w głębokim poważaniu. Za dużo widziałem różnych salonowych rozgrywek, bajerów itd. Ale dla chorego człowieka to naprawdę jest dramat. Dla chorego gdzieś tam w Pcimiu Dolnym, gdzieś tam na Banacha, gdzieś w Centrum Onkologii, to jest dramat. Według obiegowej opinii pan chowa pieniądze, a pan minister Marek Balicki jest wspaniałym człowiekiem, który odkrywa, że pan te pieniądze chowa, a on chciałby, żeby je natychmiast dać. I niech pan nie oczekuje od przeciętnego chorego, czy jego najbliższej rodziny, a tym bardziej złośliwca z jakiejś gazety, że powie cokolwiek innego. Oni mają wdzięczny społecznie temat. I to jest dramatyczne. Ja oczywiście również jestem pełen uznania dla pracowników NFZ. Tylko te tysiące pracowników służby zdrowia powiedzą, że się z chęcią zamienią. Praca w nocy jest w służbie zdrowia czymś standardowym. I umówmy się, że tam nie ma frykasów. Poza pewną grupą i to chcę pominąć, bo wiemy, jak jest złożona moralnie i społecznie rozmowa na temat zaangażowania lekarzy, pielęgniarek i płynących z tego tytułu gratyfikacji.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#AlfredOwoc">Do czego zmierzam? Panie prezesie, półtora miesiąca temu, a na pewno ponad miesiąc, dyrektor oddziału NFZ w Zielonej Górze zwrócił się do pana z prośbą o przesunięcia w profilaktyce. O przesunięcia, a nie o dodatkowe środki. Z POChP i z szyjki macicy na mammografię. Badania szyjki macicy nie są popularne, kobiety są niechętne, Podobnie jest z POChP. Ale jest popularna mammografia. Oczywiście najlepiej, żeby na wszystko wystarczyło. A dyrektor oddziału NFZ w Zielonej Górze czeka ponad miesiąc na decyzję. Czy znajdzie pan jakiś obiektywny powód, żeby mi wyjaśnić, dlaczego przez miesiąc nie ma decyzji administracyjnej? W prawo, albo w lewo. Co innego, jeśli brakuje pieniędzy. Wtedy korowód decyzyjny jest większy. Ale w przypadku przesunięcia? Ze względu na to, że nasze posiedzenie jest protokołowane, bardzo bym prosił, żeby mi pan powiedział, że liczba mieszkańców w poszczególnych województwach jest zgodna z rzeczywistością i nie ma żadnej manipulacji. Konkretnie chodzi mi o moje województwo lubuskie, gdzie mówi się, że zaniża pan liczbę uprawnionych do świadczeń o ok. 100 tys. Będzie w najbliższym czasie duża awantura, bo górnicy dali przykład, że awantura jest skuteczna. To był błąd władz, ulec w takiej sytuacji. Ale syndrom górnika zaczyna zwyciężać. Po drodze mamy zamykanie szpitali. Oczywiście są to rozwiązania quasi-siłowe, bo nikt ze strzykawką, chyba, że z zarażoną krwią, nie pójdzie na ulicę, nikt nie wyciągnie pały. Ale jest rozmowa z pozycji siły, nie liczenie się z niczym, co jest legalne, rozsądne, społecznie uzasadnione i sprawiedliwe, tylko pała. Ja to roboczo nazywam „syndromem górniczym”, bez względu na racje górników. Popełniamy chyba pewien błąd metodyczny. Albo dyskutujemy w sposób rzetelny i wtedy mówimy w sposób profesjonalny o szczegółach, albo sobie opowiadamy różne rzeczy i wtedy wszyscy siebie nawzajem, może nawet nie z premedytacją, „wpuszczamy w maliny”. Przepraszam za kolokwializm. Przykład niemiecki jest niedobry, bo jest nieprawdziwy. Można złożyć parę różnych danych i nic z tego nie wynika. Bo tamten obywatel jest inny. Bo tam są inne nakłady, inny jest stan organizacyjny służby zdrowia, jest więcej dyscypliny. Ale nie jest naszą rolą ocena systemu niemieckiego na tle systemu polskiego. W ogóle bym tego nie poruszał, ale pan prezes Jerzy Miller podał ten przykład. Kibicuję panu i chciałbym, żeby wiele rzeczy zostało „wyprostowanych”. Jestem absolutnym zwolennikiem ekumenizmu w służbie zdrowia, szeroko rozumianej służbie zdrowia, mając na myśli również NFZ. Ubolewam nad tym, że w odróżnieniu od Niemców, nie potrafimy z problemów zdrowotnych zrobić racji stanu. Byłem tam w 1993 r. i wiem, jak w ciągu pół roku przeprowadzili reformę systemu opieki zdrowotnej. I jestem gotów to później powiedzieć w pięciu zdaniach. Nie dorośliśmy do tego. I jedna i druga strona. Bardzo bym prosił o odpowiedzi na te pytania, bo albo my jesteśmy w błędzie, albo pan jest w błędzie, albo pan świadomie manipuluje, co jest najbardziej dramatyczne. Chciałbym, żeby mnie pan przekonał, że tego nie robi. Dla rzetelności sprawowania urzędu publicznego.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Dyskusja zaczyna być coraz szersza. Chciałabym, żebyśmy się skupili na tym, co mamy do zaopiniowania i prosiłabym, żeby dyskusja zmierzała w tym kierunku.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#KrzysztofFilip">Panie prezesie, poczułem się zaniepokojony stwierdzeniem, że jak ktoś źle gospodarzy, to nie dostanie dodatkowych środków, najbardziej w kontekście tego województwa zachodnio-pomorskiego, bo rozumiem, że strata, którą wygenerował zachodnio-pomorski oddział NFZ nie zostanie pokryta ani teraz, ani nigdy. Może źle zrozumiałem. I drugie pytanie - jaka była strata na Śląsku w ub.r. i jak zostanie pokryta? Jaka jest sumaryczna strata z tytułu zadłużenia kas chorych i pierwszego roku funkcjonowania NFZ? Bo na str. 4 czytam o miliardzie zł, natomiast na str. 6 jest 1,5 mld zł. A więc, jaka ona jest w rzeczywistości? Jak pan zamierza wykorzystać nadwyżki, które są w kosztach administracyjnych Funduszu? Jakie to są nadwyżki? W jakich szczegółowych pozycjach? I jak będą wykorzystane?</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#BolesławPiecha">Mam jedno pytanie, bo to jest ważne i dotyczy tego, co jednak się dzieje niedobrego w NFZ. Pan prezes Jerzy Miller słusznie powiedział, że będzie egzekwować od świadczeniodawców wszystkie sprawy związane z niedopełnianiem warunków umów. Rozumiem, że świadczeniodawca ma prawo się odwołać. Jak się może odwołać, skoro, a znam taki przypadek z województwa świętokrzyskiego, decyzji nie wydano, natomiast pieniądze ściągnięto. Może to jest jak najbardziej słuszne, ale skoro mamy mówić o poszanowaniu prawa, to w tym przypadku od sześciu miesięcy nie udaje się uzyskać jasnego stanowiska NFZ, dotyczącego wydania decyzji. Jest mowa o tym, że Fundusz poniósł straty na poziomie 20–30 tys. zł. Ale zaskarżyć można dopiero decyzję. Nie wiem, czy to jest przypadek pojedynczy, czy też nie reguła w działaniu NFZ.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JerzyMiller">Najpierw odniosę się do ostatniej sprawy, bo jest bardzo prosta. Postępowania Funduszu na styku płatnik-świadczeniodawca nie reguluje Kodeks postępowania administracyjnego, w związku z tym, nie wydaje się decyzji administracyjnych, natomiast przysługuje zażalenie. I zgodnie z Kodeksem cywilnym każdy ma prawo wystąpić do sądu z pozwem, nie potrzebuje do tego żadnej decyzji. Jeśli poniósł stratę z tytułu realizacji umowy i czuje się pokrzywdzony, to udaje się do sądu powszechnego. Jest sporo takich pozwów. Sądy rejonowe wydają różne wyroki. Od czasu do czasu wyższe instancje je zmieniają. Nie byłby to pierwszy przypadek rozstrzygnięcia sądowego. Mówię o tym, ponieważ pan poseł Bolesław Piecha użył sformułowania „decyzja”. Nie wydaje się decyzji, ponieważ NFZ nie jest organem administracji państwowej. Jest zamawiającym usługę i obowiązuje go Kodeks cywilny, a nie Kodeks postępowania administracyjnego. Ale nie wiem, o jakim przypadku mówimy, w związku z tym nie znam szczegółów. A teraz inna sprawa. Po pierwsze nie wypowiedziałem się na temat składki, czy ona jest za mała, za duża, czy w sam raz. Uważam, że jestem najmniej upoważniony, żeby w obecnym czasie politycznym lansować tego typu opinie. W związku z tym celowo uchyliłem się od udzielenia odpowiedzi na pytanie pani poseł Aleksandry Łuszczyńskiej. Na pewno są jeszcze rezerwy. Jeżeli liczba noworodków wymagających natychmiastowej opieki medycznej po porodzie rośnie z roku na rok o 100%, to znaczy, że coś w tym systemie jest źle skonstruowane. W każdym bądź razie na pytanie, czy są rezerwy, odpowiedź brzmi - są. I zgódźmy się, że zawsze będzie coś do racjonalizacji. Czy sposób zapłaty powinien być kapitacyjny, czy nie? Świat spiera się na ten temat, żaden system nie został jeszcze uznany za lepszy. Oba rozwiązania prowadzą do pewnych zachowań patologicznych. Albo będzie się mnożyć przyjmowanych, jeśli będzie opłata za każdego przyjętego, albo, jeżeli dostaje się opłatę kapitacyjną, będzie się „wypychać” tych, którzy są kosztownymi pacjentami do szpitali lub do specjalistów, żeby tam były ponoszone koszty diagnozowania. Zaproponowaliśmy rozwiązanie kompromisowe, chociaż nie wiem, czy w warunkach ogólnych umów zostanie to uwidocznione, żeby hospitalizowany pacjent musiał przynieść badania, które pozwoliły lekarzowi kierującemu postawić diagnozę, na podstawie której pacjent został skierowany do szpitala. Jeśli tych badań nie dostarczy, poniesie konsekwencje finansowe, bo będzie musiał zapłacić za niezbędne badania diagnostyczne. Nie wywołało to zachwytu lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Jednak mam nadzieję, że uda się to rozwiązanie wprowadzić w życie. Następna nasza propozycja, to wpis do warunków ogólnych umów, że NFZ ma prawo do eksperymentów organizacyjnych. Czyli w całej Polsce podstawowa opieka zdrowotna może być rozliczana w trybie kapitacyjnym, a na części terytorium zbudujemy inny sposób rozliczania. Po czym porównamy skuteczność obu systemów. Oczywiście pod warunkiem, że bierzemy pod uwagę populację reprezentatywną, bo inaczej rzeczywiście mielibyśmy do czynienia z manipulacją.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#JerzyMiller">Nie chcę się wypowiadać co do stymulatorów. Wiem, że ta procedura została niedawno zgłoszona. Nie chcę uchodzić za tego, który tylko liczy „słupki” i sprawdza czy na końcu jest minus, czy plus. Chcę również widzieć człowieka, ale uważam, że płatnik jest najmniej uprawniony do wskazywania, co jest pierwsze, a co ostatnie w potrzebach zdrowotnych. Rola płatnika w systemie jest inna. Ma on być rzetelnym zamawiającym, rzetelnym kontrolującym i rzetelnie rozliczającym. Natomiast nie uznaję swych kompetencji, jeśli chodzi o stwierdzenie, czy taki stymulator powinien być w systemie powszechnego publicznego bezpłatnego leczenia, czy też nie. Jeśli chodzi o badania słuchu, to nauczeni przez państwa, że jest wiele do zrobienia, wprowadzamy taki wymóg od 1 stycznia 2006 r. I dopóki nie mam odpowiedniej aparatury, to bardzo mi przykro, ale mogę mieć kogoś głuchego, jak pień, a nie mam prawa wystawić mu skierowania na pobranie aparatu. Nie każdy może robić wszystko, między innymi dlatego, że nie ma odpowiedniego wyposażenia. Co do RUM... Powiem szerzej - bez informacji nie da się podejmować właściwych decyzji. Intuicja jest dobrą rzeczą, ale nie w systemie kosztującym 34 mld zł, obejmującym 400 mln przypadków rocznie i decydującym o lepszym lub gorszym samopoczuciu 38 mln ubezpieczonych. Być może ze względu na swoje wykształcenie, jestem daleki od tezy, według której bez rzetelnej informacji da się pracować. Jest obojętne, czy nazwę to rejestrem usług medycznych, czy rejestrem ABC. I będę się starać, żeby możliwie szybko zwiększyć możliwości obiegu informacji nie dla płatnika, tylko dla wszystkich podmiotów uczestniczących w systemie. Bo myślę, że pierwszym domagającym się informacji jest lekarz. Ponieważ obecnie zasoby informacji o leczonym otrzymywanych przez niego, są mniejsze, niż mógłby dostać, gdyby taki system funkcjonował. Chodzi nie tylko o to, że nie musiałby powtarzać niektórych badań diagnostycznych, ale jego sposób rozumowania mógłby być inny, gdyby dysponował wszystkimi dostępnymi informacjami. Pokazywaliśmy już państwu efekty tego, co potrafimy zrobić bez rejestru usług medycznych. Jeżeli dzisiaj nie jest żadną tajemnicą, że np. w województwie zachodnio-pomorskim jest o 40% więcej usług z zakresu chirurgii ogólnej, niż średnio w Polsce, jest to wynikiem wykorzystania przez nas tego, co obecnie jest możliwe, żeby przeprowadzić porównanie między województwami. Jeśli chodzi o województwo zachodnio-pomorskie przyczyna takiego stanu rzeczy jest łatwa do ustalenia - jest to spadek po Układzie Warszawskim, który zostawił za sobą zaplecze, które ciągle „krzyczy” o pieniądze. Ale zmierzam do tego, że w planie finansowym na rok 2006 chcę umieścić kwotę 70 mln zł na inwestycje w informację, nie w RUM, a w informację. Bo obecnie jest tak, że jak przyszło przeliczać skutki finansowe algorytmu podziału środków na przyszły rok, to po pierwsze trwało to 7 dni, a po drugie w piątym dniu zepsuł się system komputerowy w jednym z województw i gdyby nie pomoc firmy informatycznej obsługującej NFZ, mogłoby to trwać jeszcze ze 3 miesiące. Zwłaszcza, gdybyśmy uruchomili ustawę - Prawo zamówień publicznych.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#JerzyMiller">W związku z tym proszę przyjąć do wiadomości, że stan techniczny Funduszu jest żenujący. Wiem, że każda złotówka wydana na wydatki administracyjne NFZ jest złotówką odjętą świadczeniom medycznym, ale jeśli się zgadzamy, że właściwa informacja pozwala lepiej wydawać te 30 mld zł, to nie można przyjąć, że informacja nic nie kosztuje. Co do przechodzenia lekarzy do NFZ, to na nich czekam, bo dzięki nowym przepisom za chwilę nie będę mieć w NFZ lekarzy. I nic dziwnego. Gdybym sam był lekarzem, być może też bym powiedział, że nie po to się uczyłem, nie po to tyle lat odbywałem praktykę, nie po to zdobyłem specjalność, żeby ktoś mi powiedział - pracujesz w Funduszu, to nie wolno ci się zajmować chorymi. Rozumiem sprawę konfliktu interesów, ale tak drastyczne posunięcie jest moim zdaniem przeregulowaniem. Można zastosować inną metodę powodującą mniejsze negatywne skutki. Co do liczby ubezpieczonych, to po prostu otrzymuję z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych informację, od ilu osób wpływa składka. Żadna inna informacja nie ma dla mnie znaczenia. Być może ZUS popełnia błąd, ale mam nadzieję, że tak nie jest, bo zdziwiłbym się, dlaczego popełnił ten błąd akurat w województwie lubuskim. Możliwe, że pracodawcy w województwie lubuskim ociągają się z płaceniem składek i w związku z tym ktoś uważający się na ubezpieczonego, nie jest ubezpieczony zgodnie z literą prawa. Natomiast taka skala błędu, żeby to było 100 tys., jest w ogóle niemożliwa. Przesunięcie środków w ramach profilaktyki to jest bardziej złożona kwestia. W Polsce praktycznie nie są prowadzone badania przesiewowe. Ta profilaktyka jest bardziej akcyjna, niż systematyczna. I mnie to nie odpowiada. Jestem za tym, żeby dostęp do profilaktyki nie był ograniczony do wielkich aglomeracji lub zurbanizowanych województw, jak np. śląskie, tylko był mniej więcej jednakowy w całej Polsce. Bo nie jest prawdą, że nowotwory zdarzają się tylko w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu. W związku z tym zgodzę się na przesunięcia dopiero wtedy, kiedy dyrektor oddziału NFZ udowodni, że nie może podjąć badań profilaktycznych, bo nie ma specjalistów lub nie ma aparatury. Bo to, że ktoś nie chce, przeżyłem już w IV kwartale ub.r., kiedy miałem oddać do budżetu państwa ok. 40 mln zł. Bo też nikt nie chciał. I dopiero „ręcznym sterowaniem”, czego się wstydzę, bo tego nie lubię i nie uważam, żeby prezes NFZ miał się zajmować ręcznym sterowaniem, to wręcz nie przystoi, udało się doprowadzić do tego, że niemal wszystkie pieniądze zostały wydane. Ale drugi raz tego nie zrobię. Zadaniem dyrektora oddziału NFZ jest tak zorganizować świadczeniodawców, żeby badania cytologiczne w województwie lubuskim też były dostępne. Jeżeli będzie miał tych badań powyżej średniej krajowej, a zostaną dodatkowe środki, chętnie te środki przesunę, ale jeśli będzie białą plamą - nie zgodzę się na łatwiznę. Najpierw trzeba coś zorganizować. Kiedy udowodni się, że to jest niemożliwe - proszę bardzo. I dlatego to chwilę jeszcze potrwa. Poza tym nie jest tak, żeby na mammografię wydano już w województwie lubuskim wszystkie środki i w związku z tym badania mammograficzne stały się niedostępne. Jeszcze sporo zostało. Co do województw zachodnio-pomorskiego i śląskiego, to wybaczą państwo, ale jestem odporny na argumenty, że ktoś został w przeszłości poszkodowany i w związku z tym należy się nad nim ulitować i traktować go inaczej, niż inne województwa.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#JerzyMiller">Zgadzam się z tym, że w przeszłości różnie bywało z rozdziałem pieniędzy, ale gdzieś jest granica, po przejściu której nie wolno do sprawy wracać, bo inaczej zamęczylibyśmy się zbędną dyskusją bez wniosków końcowych. W związku z tym województwo zachodnio-pomorskie musi się rozliczyć z pieniędzy, które dostało po to, żeby przeżyć rok 2003 i 2004. Śląsk to jest kwestia wstydliwa. NFZ przeprowadził kontrolę wewnętrzną i wykrył nieprawidłowości w księgowości w oddziale śląskim Funduszu. Konsekwencje zostały wyciągnięte, a ok. 3 mln zł ten oddział zaliczył jako stratę w 2004 r. Nie jest to żaden dramat, bo dysponuje on kwotami miliardowymi. O ile pamiętam - blisko 5 mld zł. A więc nie jest to żadne zagrożenie finansowe. Co do straty z czasu regionalnych kas chorych, wynoszą one 1,5 mld zł. Natomiast 1 mld zł to jest bilans zamknięcia roku 2003. A więc nie ma tutaj żadnej rozbieżności, to są po prostu dwie różne informacje. Jeśli chodzi o koszty administracyjne, to jeśli występuje pan, jako przedstawiciel związku zawodowego w NFZ, jest pan, jak rozumiem, zaniepokojony, że Fundusz pracuje taniej, niż wskazuje plan finansowy. Ale uznaję, że nie jest to specjalny powód do wstydu. Natomiast nie jestem za tym, żeby NFZ, dla przypodobania się komuś na zewnątrz, wydawał mniej, niż może, ze szkodą dla jakości pracy. We wszystkim należy zachować rozsądek. Tak, jak przyszedłem kiedyś do państwa, prosząc o wyrażenie zgody na zwiększenie wydatków na zatrudnienie dodatkowych osób zajmujących się kontrolą i nie uważam tego za prośbę wstydliwą, to samo jest tutaj. Tak się układa kalendarz, że nie wszystkie koszty administracyjne są równo rozłożone w ciągu roku, np. amortyzacja rośnie pod koniec roku i kalendarz dogonimy. Proszę się nie martwić. Natomiast, jeśli chodzi o fundusz wynagrodzeń, to są tacy, którzy go przekroczyli i tacy, którzy mają oszczędności. I myślę, że sobie z tym poradzimy. Bo jak mówił Nikodem Dyzma: "Umiejętność kierowania, to jest umiejętność podejmowania szybkich decyzji”.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Nie udzielę już panu głosu, panie doktorze, to jest nie na temat, wasze sprawy proszę sobie załatwiać u siebie. Udzielam jeszcze głosu panu posłowi Stanisławowi Jarmolińskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#AndrzejWojtyła">Chciałem sprostować, bo mnie chodziło o to, że system kapitacyjny jest w Polsce nie w pełni lub wadliwie wprowadzony. To jest nieważne, czy jest on dobry dla podstawowej opieki zdrowotnej, bo na świecie są na ten temat różne opinie. Ale w innych krajach nie wypłaca się lekarzowi poz co miesiąc całej sumy, tylko na koniec roku w postaci premii lub tzw. „sumy wstrzymania”, po ocenie, jak wykonywał umowę. Jak drogo, jak często kierował do szpitala, ile kosztowały leki itd. Czy pana zdaniem nie należałoby skorygować obecnego systemu? Wówczas zapobiegłoby to nadmiernemu kierowaniu pacjentów do innych, droższych segmentów systemu - szpitali i specjalistów. Bo tak na świecie wprowadza się ten system. U nas został nie w pełni wprowadzony i nieprawidłowo. Przynajmniej ja tak uważam.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">To nie są zagadnienia związane z tematyką dzisiejszego posiedzenia. Wobec tego proponuję, żeby ta dyskusja rozwijała się dalej w kuluarach, a nie tutaj. A państwu posłom chciałam zadać pytanie, czy jest sprzeciw wobec pozytywnego zaopiniowania projektu zmiany planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2005 r.? Nikt nie zgłasza sprzeciwu. Stwierdzam, że Komisja pozytywnie zaopiniowała projekt zmiany planu finansowego Narodowego Funduszu Zdrowia na 2005 r. W ten sposób zakończyliśmy pierwszy punkt porządku obrad. Niemniej, jeśli pan prezes Jerzy Miller chce się jeszcze krótko ustosunkować do niektórych ostatnio poruszanych zagadnień, to bardzo proszę.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JerzyMiller">Mam nadzieję, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z państwem, jako z członkami Komisji Zdrowia. Mam nadzieję, że będzie mi jeszcze dane w sierpniu zachęcić państwa do dyskusji o planie finansowym NFZ na rok 2006. Ale dzisiaj chciałem podziękować za zmianę ustawy, którą państwo wprowadzili 1 lipca. Dzięki tej zmianie 10 sierpnia będzie plan memoriałowy na rok 2006. W związku z tym służba zdrowia nie straci, oczywiście to „straci” w cudzysłowie, bo rachunkowo, ale chodzi o 2,9 mld zł. To jest państwa zasługa, państwa szybkości działania, bo pan prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał ustawę w ostatnim dniu, dzięki czemu 10 sierpnia będzie można zbudować właściwy plan finansowy NFZ. Serdecznie państwu dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Dziękuję panie prezesie. Jeśli goście uczestniczący w pierwszym punkcie naszych dzisiejszych obrad chcą nas już opuścić, to bardzo proszę. Natomiast członków Komisji proszę o pozostanie na sali. Mamy jeszcze drugi punkt porządku obrad, ale zajmie on nam znacznie mniej czasu. Kontynuujemy posiedzenie. Drugim punktem porządku obrad jest przyjęcie sprawozdania Komisji Zdrowia z działalności w IV kadencji Sejmu. To, co państwo otrzymali, to są 4 strony zawierające tylko słowo wstępne. Cała reszta, która nie została powielona, jest do wglądu w sekretariacie Komisji Zdrowia, ponieważ są to zestawienia, kto od kiedy do kiedy był członkiem, ilu mieliśmy członków Komisji, jaki był skład prezydium, ile mieliśmy posiedzeń i jakie były ich tematy. Jest to kilkadziesiąt stron różnych zestawień dotyczących tego, co zrobiliśmy. Tam znajdzie się dosłownie wszystko podane bardzo dokładnie. A ja mam do państwa posłów prośbę o zastanowienie się nad tymi czterema stronami słowa wstępnego i zgłoszenie ewentualnych uwag do sekretariatu Komisji, żeby albo coś wykreślić, albo coś zgrabniej napisać, albo dodać coś, czego nie wyeksponowaliśmy. Czy jest sprzeciw wobec takiego trybu przyjęcia sprawozdania?</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#AleksandraŁuszczyńska">Oczywiście, że ogólnie rzecz biorąc to jest dobrze, ale mnie zabrakło tutaj ustawy o ratownictwie medycznym. To jest rzecz niezbędna, która już nie może być przesunięta na następny rok.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Ale to jest sprawozdanie z działalności Komisji Zdrowia w IV kadencji, to co tu mamy napisać?</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#AleksandraŁuszczyńska">Zaraz do tego dojdę. Poświęciliśmy tej sprawie sporo uwagi, w związku z tym, czy nie napisać w paru akapitach, że w czasie naszej czteroletniej kadencji zauważyliśmy, że są pilnie do załatwienia 3 lub 4 rzeczy, które chcielibyśmy przekazać następcom.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">To nie jest książka życzeń i zażaleń, tylko sprawozdanie z naszej pracy. A szczerze mówiąc, nie mamy nawet prawa zgłaszać takich sugestii. Czy są jakieś uwagi lub pytania? Nikt się nie zgłasza.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#UrszulaMichalska">W imieniu Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej serdecznie dziękuję za współpracę w tej kadencji, przede wszystkim właśnie dlatego, że to była jedyna Komisja w Sejmie, która nigdy nie zamykała przed nami drzwi. Bez względu na to, jakie opinie prezentowaliśmy. Proszę przyjąć nasze podziękowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Dziękuję w imieniu Komisji. Ja również muszę powiedzieć, że dobrze nam się z państwem współpracowało, ponieważ wymiana zdań i dyskusja zawsze jest inspirująca. Mam nadzieję, że jednak zobaczymy się na następnym posiedzeniu. Wracamy do sprawy sprawozdania. Nikt nie zgłosił uwag, ani sprzeciwu. Stwierdzam, że Komisja zaakceptowała proponowany tryb przyjęcia sprawozdania. Zamykam posiedzenie Komisji Zdrowia. I proszę się liczyć z tym, że nie jest to nasze ostatnie, a raczej przedostatnie posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>