text_structure.xml 114 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#TadeuszCiepliński">Dnia 11 stycznia 1985 r. Komisja Oświaty, Wychowania, Nauki i Postępu Technicznego, obradująca pod przewodnictwem posła Jaremy Maciszewskiego (PZPR) dokonała oceny:</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#TadeuszCiepliński">- kierunków rozwoju szkolnictwa wyższego. Sieć szkół wyższych organizacja systemu kształcenia na poziomie wyższym, - funkcjonowania ustawy z dnia 4.05.1982 r. o szkolnictwie wyższym.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#TadeuszCiepliński">W posiedzeniu udział wzięli przedstawiciele: Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego z ministrem Zenonem Miśkiewiczem, Ministra Oświaty i Wychowania, z ministrem Bolesławem Faronem, Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej z wiceministrem Leszkiem Krystem, Najwyższej Izby Kontroli, Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, Urzędu Rady Ministrów, Ministerstwa Finansów, Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu, Wydziału Nauki KC PZPR, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego Roman Ciesielski, oraz przewodniczący ZNP „Nauka” Stanisław Koperski.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#TadeuszCiepliński">Koreferat wygłosił poseł Ryszard Bohr (bezp.).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#RyszardBohr">Na temat funkcjonowania szkolnictwa wyższego otrzymywaliśmy bardzo dokładne materiały analityczne od ministerstwa w latach 1983–1984. Krótki okres, który od tego czasu minął nie pozwala na ocenę zmian, gdyż nie były one zbyt wielkie. Należy jednak zwrócić nasza uwagę na dwie - powołanie przez Sejm Akademii Medycznej w Bydgoszczy oraz Uniwersytetu w Szczecinie. Akademia Medyczna w Bydgoszczy powstaje na bazie dawnej filii Akademii Medycznej w Gdańsku. Osiągnięcie przez nią samodzielności jest dobrze przygotowane: posiada ona bazę materiałową oraz dobrze przygotowane kadry specjalistów. Powołanie tej akademii miało pełne uzasadnienie w potrzebach regionu. Uniwersytet w Szczecinie powstaje w oparciu o istniejącą tam Wyższą Szkołę Pedagogiczną. O jego powstaniu zadecydowały motywy polityczno-społeczne, wśród których ważne miejsce zajmowały aspiracje mieszkańców regionu. W obecnej sytuacji ekonomicznej - gdy na naukę przeznaczamy relatywnie rzecz biorąc o wiele mniej środków budżetowych niż nasi sąsiedzi - może budzić niepokój i zdziwienie dalsze propagowanie i naciski, mające na celu powoływanie nowych uczelni. Nasza komisja powołana jest szczególnie do wyrażenia opinii na ten temat. Należy to zrobić poprzez ocenę istniejącej sieci szkół wyższych oraz wykonywania przez nie zadań stojących przed szkolnictwem wyższym, a więc, przede wszystkim kształcenia kadr. Rozmieszczenie typów szkół wyższych powinno odpowiadać zapotrzebowaniu na kadrę. Zgadzam się, że nie można oczekiwać dokładnego planowania w tej dziedzinie, ale prognozy rozwoju kraju i zapotrzebowania na kadrę muszą być podstawą dla tworzenia struktury szkolnictwa wyższego.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#RyszardBohr">W tej chwili deficyt kadry z wyższym wykształceniem odczuwany jest jedynie w oświacie. Brakuje i będzie brakowało kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli. Zajmowały się tym problemem różne komisje sejmowe. Główny wysiłek w celu uzdrowienia tej sytuacji powinien zostać położony na szkolnictwo wyższe, a w szczególności wyższe szkoły pedagogiczne, kształcące nauczycieli wychowania początkowego, w której to kategorii odczuwamy największe braki. Jest to tym bardzie j ważne, że wychowanie początkowe ma kluczowe znaczenie dla całego procesu kształcenia. Uważam, że należy stwarzać warunki dla rozwoju tych kierunków, nawet kosztem innych kierunków uniwersyteckich.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#RyszardBohr">Następny problem to braki kadrowe w służbie zdrowia. Uważam, że resort prowadzi tutaj politykę w sposób optymalny. Szkolnictwo medyczne jest bardzo ściśle związane z praktyką. Jeżeli sieć akademii medycznych jest jednak nie wystarczającą, to powstawanie nowych szkół wymaga lat przygotowań.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#RyszardBohr">W innych specjalnościach nie są zgłaszane potrzeby na absolwentów szkół wyższych, a nawet spotykamy się z kłopotami w znalezieniu przez nich pracy. Ma to miejsce nawet z absolwentami takich kierunków jak ekonomia czy weterynaria i rolnictwo. Braki specjalistów różnego rodzaju mogą pojawiać się lokalnie i na okres przejściowy, ale nie może to uzasadniać postulatu rozszerzenia sieci szkół wyższych i powoływania nowych uczelni. Wszystkie istniejące u nas uczelnie wyższe dążą do posiadania jak największej liczby specjalności. Jest to błąd. Każda wyższa uczelnia powinna mieć określoną specjalizację i profil kształcenia. Dotychczasowa polityka wyższych uczelni w tej dziedzinie prowadzi do zamykania na niektórych uczelniach kierunków słabych. Niedostatecznie obsadzonych przez kadrę naukową i nie mających perspektyw rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#RyszardBohr">Przedstawiony przez ministerstwo plan porządkowania kierunków nauczania w szkołach wyższych znalazł poparcie w uczelniach silnych, którym nie grożą tego rodzaju restrykcje, ale wzbudził protesty w tych, gdzie zamyka się jakieś specjalizacje. Oczekiwaliśmy, że polityka ta doprowadzi do koncentracji kadry naukowej i aparatury, do specjalizacji uczelni. Tymczasem wysiłki kierownictw szkół wyższych koncentrują się na obronie zamykanych kierunków. Daje o sobie znać brak mobilności kadry, którego nie usprawiedliwiają jedynie warunki socjalne. Do ośrodków naukowych, gdzie stwarza się możliwości rozwoju, łatwo pozyskać specjalistów.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#RyszardBohr">Ministerstwo zaproponowało wielopunktowe kryteria oceny szkół wyższych oraz plan, porządkowania sieci tych szkół. Są one bardzo dobre i życzyć należy ministerstwu konsekwencji w ich realizacji. Drugi etap polega na likwidacji filii wyższych uczelni, punktów konsultacyjnych i wydziałów zamiejscowych. Już w tej chwili zlikwidowano niewielką część punktów i wydziałów, a dwie filie przekształcono w wydziały zamiejscowe. Spotkało się to oczywiście z oporami. Na uwagę zasługuje jednak to, że decyzje Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego są konsultowane z Radą Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz podlegają jej ocenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyNawrocki">Chciałbym uzupełnić wypowiedź posła R. Bohra o refleksje z wizytacji poselskiej, którą odbyliśmy w Politechnice Rzeszowskiej. Przekonany jestem, że polityka porządkowania sieci wyższych uczelni jest słuszna, ale wymaga konsekwentnej realizacji. Na podstawie mojej wizyty mogę stwierdzić, że wszyscy tam koncentrują się na utrzymaniu kierunków, które resort uznał za zbyt słabe, żeby mogły funkcjonować na tej uczelni.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JerzyNawrocki">Na spotkaniu z Senatem usiłowaliśmy przedstawić racje stojące za tego rodzaju decyzjami.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JerzyNawrocki">Politechnika Rzeszowska jest jedną z najlepiej wyposażonych w budynki wyższych uczelni w Polsce. Ma jedną ważną specjalizację - pilotaż i lotnictwo. Uważam, że na niej powinna się skoncentrować. W rozmowach z senatem okazało się, że broni się takich kierunków jak ochrona środowiska, energetyka i eksploatacja pojazdów samochodowych, choć jest tam tylko jeden samodzielny pracownik naukowy. Baza wydziału mechaniki jest bardzo dobra, ale innych wydziałów - bardzo słaba. Dlaczego właściwie uczelnie walczą o zachowanie takich specjalizacji? Chodzi o liczbę studentów gdzie zabieramy specjalizację, maleje liczba słuchaczy i maleje tym samym celowość istnienia uczelni. Uważam, że należy poprzeć działania resortu, ale jednocześnie zwiększać liczbę studentów na tych specjalizacjach, które mają szanse rozwoju. Nie rozwijające się kierunki bronione są m. in. stwierdzeniem, że istnieje zapotrzebowanie regionu na tego rodzaju specjalistów. Uczelnie tłumaczą, że ściągną brakujących pracowników naukowych z innych ośrodków. Sądzę, że nie jest to tłumaczenie nie do obalenia. Władze woj. rzeszowskiego bardzo przychylnie odnoszą się do uczelni i udzielają jej szerokiej pomocy. Politechnika Rzeszowska jest dobrze przygotowana do wykonywania swych zadań, ale konieczna jest specjalizacja tej uczelni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#BożenaHagerMałecka">W kilku słowach chciałabym podkreślić odrębność problematyki wyższych szkół medycznych. W 1952 r. mieliśmy 10 akademii medycznych i przez 30 lat nic się tutaj nie zmieniło. „Dopychano” jedynie studentów na istniejące już uczelnie, gdyż potrzebna była większa liczba lekarzy. Doszło do wręcz nieprawdopodobnych relacji, np. Akademia Medyczna w Katowicach działa w regionie liczącym 6 mln ludzi, podczas gdy w Europie normą jest 1 akademia medyczna na 1,5–2 mln ludzi. Akademia Medyczna w Katowicach jest rozrzucona po 8 miastach i powstała w latach siedemdziesiątych z przeniesienia Akademii Medycznej w Zabrzu. Zgadzam się, że należy bardzo ostrożnie podchodzić do powstawania nowych uczelni. Problemy te były już dyskutowane w dawnej Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej w 1984 r. W protokole z posiedzenia z 16 stycznia zapisano takie zdanie posła H. Rafa1skiego: „Chcemy, żeby resort rozważył możliwość powołania 3 nowych akademii medycznych. Jest to konieczne dla rozszerzenia szkolnictwa i podniesienia jego jakości. Podobną opinię wyraziła dawna Komisja Nauki i Postępu Technicznego. Jakość kształcenia degraduje się proporcjonalnie do braku pieniędzy na inwestycje w poszczególnych uczelniach. Spełnieniem tego postulatu było powołanie Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Akademia Medyczna w Rzeszowie to dopiero sprawa dalekiej przyszłości, ale już dzisiaj możemy myśleć o rozdzieleniu Śląskiej Akademii Medycznej na Akademię Medyczną w Katowicach i Akademię Medyczną w Zabrzu. Ta ostatnia ma wszystko - budynki, aparaturę i doświadczoną kadrę. Dzięki połączeniu, wszystkie środki na jej rozwój idą jednak na rozwój bazy w Katowicach. Mówiliśmy o tej sprawie już 2 lata temu. Dlatego Chciałabym prosić ob. przewodniczącego i całą komisję, żeby byli łaskawi podnieść tę sprawę jeszcze raz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JaremaMaciszewski">Jako poseł z tego okręgu będę popierał propozycję złożoną przez posła B. Hager-Małecką.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MieczysławSerwiński">Komisja Nauki i Postępu Technicznego obradowała już na ten temat 11 maja 1983 r. W toku dyskusji zadano retoryczne wtedy pytanie, czy sieć szkół wyższych w Polsce jest prawidłowa. Zdania na ten temat były podzielone, ale nikt nie mógł udzielić autorytatywnej odpowiedzi. Zasadniczo słuszne jest stwierdzenie, że powstanie nowych szkół wyższych uzależnione jest od potrzeb społecznych i możliwości ekonomicznych. Są takie kierunki, gdzie można w stosunkowo precyzyjny sposób określić zapotrzebowanie społeczne na specjalistów. Należą do nich - jak słusznie stwierdziła - poseł B. Hager-Małecka akademie medyczne. Przy kierunkach przemysłowych było to i jest bardzo trudne. Np. w przypadku chemii nigdy naprawdę nie wiemy, ilu specjalistów będzie potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#MieczysławSerwiński">Moim zdaniem, to co powiedzieliśmy 2 lata temu jest w dalszym ciągu aktualne. Kryterium istnienia uczelni wyższej lub jakiegoś kierunku czy specjalizacji w ramach uczelni wyższej powinny być możliwości kadrowe i baza. Są to stwierdzenia obiektywne - prędzej czy później muszą zostać przyjęte. Każde inne kryterium zmiany sieci szkół wyższych musi budzić opory. Podkreślić dlatego należy dużą wartość opracowania Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wiele ośrodków akademickich, które tych kryteriów nie spełniają stara się teraz je spełnić. Występuję o przyznanie środków, o przyciągnięcie nowej kadry. Jest to pierwszy obiektywny wynik rozpoczęcia prac nad optymalizacją sieci szkół wyższych. Uważam, że powinniśmy patrzeć na ten proces spokojnie. Niektóre kierunki i specjalizacje i tak będą wykazywały tendencje zanikające i przeciwnie - inne będą powstawały. Jest to tendencja naturalna. Jestem zadowolony, że z materiałów wynika stały i konsekwentny proces optymalizacji sieci szkół wyższych i że dało to już rezultaty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JaremaMaciszewski">Chciałbym zwrócić uwagę na 5 problemów, z którymi boryka się nasze szkolnictwo wyższe.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#JaremaMaciszewski">Po pierwsze — od 40 lat nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemu przepływu kadr w szkolnictwie wyższym. Jesteśmy coraz dalsi od uzyskania ich optymalnego rozmieszczenia. Te szkoły wyższe, które posiadały silne kadry naukowe, mają w tej chwili jeszcze silniejsze, a szkoły słabe pozostały słabymi. Nie znaleźliśmy żadnego skutecznego sposobu przeciwdziałania wysysaniu kadry ze słabych uczelni przez silne. Np. Uniwersytet Warszawski od lat bardzo skutecznie drenuje Uniwersytet Łódzki. Nie jest to praktyka korzystna. Tylko jeden uniwersytet - im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - od lat wydatnie zasila swoją kadrą inne uczelnie. O ile się nie mylę, w ciągu ostatnich 5–6 lat przekazał innym uczelniom ok. 20 doktorów habilitowanych. Jak do tej sprawy podejść? Nakaz administracyjny to metoda niewłaściwa i nieskuteczna. Należy tworzyć bodźce środowiskowe. Wprowadzić np. zasadę, że tam, gdzie jest wystarczająca liczba samodzielnych pracowników naukowych, nie będzie się powoływało na stanowisko docenta doktorów habilitowanych, przy jednoczesnym zaproponowaniu im takiego stanowiska w innej uczelni. Należy także jasno postawić ten problem wobec środowiska. Nie znam przypadku, z wyjątkiem jednego, aby profesor, docent lub nawet doktor nie mógł otrzymać mieszkania w mieście potrzebującym samodzielnej kadry naukowej. W takich ośrodkach jak Słupsk, Opole czy Zielona Góra zawsze takie mieszkania się znalazły. Uważam, że sprawa ta wymaga szybkiego rozwiązania, gdyż już teraz mamy do czynienia w uczelniach wyższych z sytuacją „odwróconej piramidy”. Mamy wielu profesorów i docentów, nieco mniejszą liczbę adiunktów i zupełnie znikomą asystentów.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#JaremaMaciszewski">Następny problem - to istnienie słabych kierunków i specjalizacji na niektórych uczelniach wyższych. Należy spojrzeć na to szerzej i likwidować nie tylko słabe kierunki na słabych uczelniach, ale także słabe kierunki na uczelniach znanych i silnych. Należy stworzyć system znacznie większych wymagań dla uczelni, który zmusi je do podniesienia poziomu. Jednocześnie w uczelniach słabszych - czy raczej rozwijających się - niektóre kierunki należy traktować jako przyszłościowe, mające szansę rozwoju. Jeżeli np. na Uniwersytecie Gdańskim wszystkie kierunki morskie będą słabe, to nie znaczy, że należy je zlikwidować, ale wręcz przeciwnie pomóc im w rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#JaremaMaciszewski">Wysoce negatywnym zjawiskiem jest odsuwanie się uniwersytetów od kształcenia nauczycieli. Do niedawna uczelnie te były głównym miejscem kształcenia kadr pedagogicznych w szkolnictwie wyższym. Jest to sprawa o ogromnym znaczeniu społecznym. Formułowaliśmy już w naszej komisji opinię, że niezależnie od przejściowych trudności i wyjątków czynionych w nauczaniu początkowym - nie wolno odchodzić od wymogu wyższego wykształcenia dla nauczycieli. W tym kontekście szczególnie ostro trzeba ocenić zjawisko o jakim mowa; jeśli będzie się ono nasilać, popełnimy ciężkie przestępstwo wobec przyszłych pokoleń.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#JaremaMaciszewski">Minister B. Faron mówił mi, że ok. 80% absolwentów wyższych szkół pedagogicznych podjęło pracę w oświacie. Ciekawe, jak przedstawia się ten wskaźnik, jeśli idzie o absolwentów uniwersyteckich kierunków pedagogicznych; podejrzewam, że jest niższy. Tymczasem nasilają się niedobory specjalistów w szkołach, nawet w dużych osiedlach. Np. kuratorium warszawskie poszukuje polonistów do szkół, tymczasem największy uniwersytet w kraju - UW - dał w ub. r. oświacie 8 polonistów.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#JaremaMaciszewski">Uniwersytety chcą kształcić swych absolwentów niejako na swój obraz i podobieństwo - tymczasem jest to błąd, gdyż trzeba myśleć o autentycznym zapotrzebowaniu społecznym. Potrzeba dyskusji na temat roli i zadań uniwersytetów to dziś problem światowy.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#JaremaMaciszewski">Kolejny problem: gdy mowa o brakach kadry z wyższym wykształceniem, trzeba zająć się również zakresem i kierunkami jej kształcenia w poszczególnych specjalnościach. Posłużę się przykładem prawników; powszechny jest tu model kształcenia interpretatorów prawa - a więc sędziów, prokuratorów, adwokatów - nie zaś legislatorów, ludzi zdolnych to prawo współtworzyć. Słyszy się nie narzekania na zalew ustaw i innych aktów prawnych, ale gdy porównamy się z innymi krajami na Wschodzie, i na Zachodzie, okaże się, że daleko nam tu do przodującej pozycji.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#JaremaMaciszewski">Na koniec chcę poruszyć pewien problem o charakterze incydentalnym, wiążący się z rozbudową sieci szkół wyższych. Zdecydowaliśmy, że z wielu względów potrzebny jest Uniwersytet Szczeciński, opierając się m. in. na wiążących obietnicach władz terenowych, dotyczących zapewnienia tej uczelni właściwych warunków działania. Tymczasem okazuje się, że brak np. mieszkań dla kadry pedagogicznej, a problemy lokalowe władze regionu próbowały rozwiązać kosztem - obronionych dzięki naszej interwencji - szkół podstawowej i chemicznej. Proponuję, by jeszcze w tej kadencji nasza komisja rozpatrzyła stan przygotowań do utworzenia Uniwersytetu Szczecińskiego, rozliczyła władze terenowe z ich obietnic.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#JaremaMaciszewski">Przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. Roman Ciesielski: Omawiany temat nie budzi kontrowersji, a jedynie troskę o przyszłość. Pragnę przedstawić kilka uwag odzwierciedlających stanowisko Rady. Jesteśmy zdania, że sieć szkół wyższych w Polsce zaspokaja obecne potrzeby kraju w sensie geograficznym, a być może także tematycznym. Jest natomiast kwestia optymalizacji działania szkół wyższych, ich lepszego wykorzystania. Uzyskać to można m. in. dzięki wzmocnieniu kadrowemu słabszych uczelni. Jest to jednak zagadnienie skomplikowane - nie tylko ze względu na problemy mieszkaniową, czy płacowe. To także problem adaptacji ludzi w nowym środowisku.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#JaremaMaciszewski">Posłużę się konkretnymi przykładami. Wydział Fizyki UJ, będący silnym ośrodkiem naukowym, ma 11 doktorów habilitowanych, w stosunku do których nie występuje się o stopień docenta, gdyż docentów i profesorów jest na wydziale wystarczająca liczba. Zostają więc oni bez szans formalnego awansu. Równocześnie w krakowskiej WSP kierunek fizyczny jest zagrożony z braku kadry, której poszukuje kierownictwo tej uczelni. Zwrócono się do UJ, przeprowadzono z pozytywnym rezultatem rozmowy z rektorem i dziekanem. Gdy doszło do rozmów z potencjalnie zainteresowanymi, zaledwie jeden wyraził zgodę na przejście z awansem do uczelni pedagogicznej, pozostali odmówili. Motywacja: wolę być doktorem habilitowanym w silnym ośrodku naukowym, niż docentem w słabej szkole, przy dodatkowych obciążeniach dydaktyką i zajęciami administracyjnymi. Dodam, że doktorzy ci w UJ mają rzeczywiście dobre warunki pracy naukowej, kontakty z nauką światową i zagranicznymi ośrodkami, w których często przebywają na stypendiach nie obciążając finansowo macierzystej uczelni.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#JaremaMaciszewski">Istotna jest też adaptacja do nowego środowiska, często trudna. I znów przykład: Politechnika Rzeszowska utworzona została z lokalnej Wyższej Szkoły Inżynierskiej; moja krakowska uczelnia, politechnika, była promotorem tego przekształcenia. Wielu wykładowców przeniosło się do Rzeszowa, by podjąć pracę w nowej uczelni - i wielu po pewnym czasie wróciło. Po prostu nie zaadaptowali się w nowym środowisku. Stwierdzili, że w małych, słabych ośrodkach akademickich panuje inny duch…</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#JaremaMaciszewski">Ocena efektywności kształcenia i wykorzystania kadr nie jest równoznaczna z oceną pracy szkół wyższych, w grę wchodzi bowiem również coraz bardziej skomplikowane i coraz nowocześniejsze wyposażenie techniczne w wielu specjalnościach. Jego brak obniża poziom kształcenia, a następnie wykorzystania fachowców. Z kolei niemal wszyscy pracownicy z wyższym wykształceniem wykonu ją jakieś obowiązki, przy spełnianiu których to wykształcenie nie jest potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#JaremaMaciszewski">Wskazuję na te wszystkie problemy w obawie, by zapotrzebowanie na kadrę z wyższym wykształceniem nie wpływało na tworzenie nowych uczelni, na które teraz naszego państwa nie stać.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#JaremaMaciszewski">Przedmiotem oceny powinny być w uczelniach poszczególne wydziały. Np. w Politechnice Rzeszowskiej jest jeden bardzo dobry wydział, kształcący na wysokim poziomie, świetnie wyposażony przez zakłady w Mielcu; inne wydziały są znacznie słabsze. Czy należy w tym przypadku wyciągnąć średnią dla całej uczelni? Byłoby to krzywdzące. Różnice w poziomie poszczególnych wydziałów występują praktycznie we wszystkich szkołach wyższych, także w UW, PW, SGPiS.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#JaremaMaciszewski">Zamiejscowe filie i punkty konsultacyjne poszczególnych uczelni miały być przekształcone tam, gdzie zaistnieją po temu warunki, w wydziały zamiejscowe. Ustawa daje w tej sprawie prawo decyzji Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ciekawe zresztą, że wiele szkół wyższych nie przedstawia wniosków w tej sprawie. Ma tu miejsce swoisty paradoks: przekształcenie filii uczelni w jej wydział zamiejscowy wymaga zgody Rady Głównej, nie jest ta zgoda natomiast potrzebna przy tworzeniu nowego wydziału zamiejscowego. Stąd prosta droga do mającej zresztą miejsce praktyki, że w przypadku negatywnej opinii Rady - likwiduje się filię uczelni, a następnie powołuje na to miejsce nowy wydział zamiejscowy, do czego zgoda Rady nie jest potrzebna, a wystarcza jedynie zgoda ministra. W ten sposób, bez zgody Rady Głównej powstał np. w Rzeszowie zamiejscowy wydział SGPiS. Tymczasem w tym mieście mają już swe zamiejscowe jednostki UMCS, krakowska AM i AR… Są wśród nich również jednostki o specjalności ekonomicznej. Zatrudnieni w nowym wydziale rzeszowskim SGPiS dojeżdżający wykładowcy, to często ludzie, którzy już w Rzeszowie wykładają; uzyskali po prostu np. dodatkowe pół etatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JadwigaCichocka">Zabieram głos w dzisiejszej dyskusji z pewną tremą, jako że dotychczas mówili sami profesorowie. Chcę poruszyć problem przygotowania kadr dla potrzeb oświaty, zgodnie z jej potrzebami. To sprawa niezwykle ważna. Gdybyśmy rozwiązali problem nisko kwalifikowanych kadr pedagogicznych, zapewniając oświacie pełną obsadę nauczycieli z wyższym wykształceniem, moglibyśmy zakończyć naszą poselską kadencję w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JózefRóżański">Można odnieść wrażenie, że wiele ośrodków akademickich kształci absolwentów z myślą nie o potrzebach gospodarki, a o zapewnieniu odpowiedniej liczby wykładów dla kadry nauczającej. O kierunkach i zakresie kształcenia powinny decydować przede wszystkim potrzeby gospodarki narodowej, w przeciwnym razie uczelnie będą opuszczali wysoko kwalifikowani bezrobotni. A przecież po to istnieje Komisja Planowania przy RM, ma tak rozbudowany aparat, tyle wydziałów, działów i poddziałów, że zgubić się można w jej gmachu, żeby m. in. określać potrzeby gospodarki związane z kształceniem specjalistów. Tymczasem te potrzeby - sobie, a rzeczywistość - sobie. Często powołujemy się w rezultacie na tzw. przyczyny obiektywne, zaskakuje nas wyż demograficzny, czy też echa wyżu. Kto ma więcej pomysłowości, większą siłę przebicia - może otworzyć filię uczelni, jedną, drugą, trzecią. Potem absolwenci nie mogą dostać u nas pracy zgodnej ze zdobytym wykształceniem, do pracy fizycznej nie bardzo się pchają i w rezultacie wyjeżdżają za granicę, z czego ich tamtejsi pracodawcy, którzy nie wyłożyli ani grosza na ich wykształcenie, są zapewne bardzo zadowoleni.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#JózefRóżański">Minister nauki i szkolnictwa wyższego Benon Miśkiewicz: Pragnę podziękować komisji, że już drugi raz zajęła się omawianym tu tematem i to w nowej tonacji. Chciałbym przypomnieć, że na początku mej działalności jako ministra wyrażano obawy, iż może ona doprowadzić do likwidacji szkół wyższych. Tak się oczywiście nie stało, staramy się działać z dużą rozwagą. Mimo to jednak działalność ta wywołuje dość zasadniczy opór środowiska, konflikty między resortem nauki a poszczególnymi ośrodkami akademickimi, czy nawet szerzej - regionami kraju. Wynika to z obaw, czy uda się utrzymać status quo, z obaw przed likwidacją poszczególnych kierunków studiów. Bardzo pomaga nam tu Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, możliwość powoływania się na jej autorytet. Pragnę złożyć podziękowania za to na ręce prof. R. Ciesielskiego. Działaliśmy nie poprzez formy administracyjne, a merytoryczne kolektywy, łagodziło to spory.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#JózefRóżański">Główne cele całej tej akcji są zagrożone. Celem zasadniczym było np. dostosowanie rozmiarów kształcenia do potrzeb państwa. Tymczasem nie ma obecnie praktycznej możliwości uzyskania ze strony kompetentnych organów administracji oceny zapotrzebowania na specjalistów z wyższym wykształceniem ze strony poszczególnych gałęzi gospodarki. Rozumiemy przyczyny tej sytuacji: kryzys, trudności w szacowaniu tempa rozwoju i w związku z tym przyszłych potrzeb. Staramy się więc dostosowywać rozmiary kształcenia w uczelniach do potrzeb gospodarki, przyjmując za podstawę wskaźniki regionalne.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#JózefRóżański">Drugim celem było ujednolicenie kształcenia od strony jakościowej. Nie mogliśmy go osiągnąć z przyczyn obiektywnych. Obowiązujące ustawodawstwo oddaje tworzenie programów nauczania w ręce poszczególnych uczelni. Podzielam wyrażone tu opinie, że jakość kształcenia na tych samych kierunkach i specjalnościach jest różna w różnych uczelniach. Wynika to przede wszystkim ze składu i jakości kadry nauczającej.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#JózefRóżański">Zarówno pierwsza jak i druga kwestia wiążę się ze stanem naszego ustawodawstwa i wymaga rozpatrzenia. To samo dotyczy nierównomiernego rozkładu kadry w poszczególnych uczelniach. Przy obecnym ustawodawstwie nie możemy w tym zakresie prowadzić bardziej zdecydowanej polityki.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#JózefRóżański">Kolejny problem dotyczy powstawania nowych uczelni. Nie chcę wypowiadać się w tym kontekście na temat akademii medycznych. Pragnę jednak stwierdzić, że tworzenie nowych uczelni jest w zasadzie sprzeczne ze stanowiskiem resortu, które wynika z przeprowadzonej przez nas w latach 1982–83 szczegółowej analizy. Doszliśmy wówczas do wniosku, że sieć szkolnictwa wyższego w Polsce jest nadmiernie rozwinięta w stosunku do potrzeb praktyki. Nie mówię tego w odniesieniu do akademii medycznych, lecz innych szkół wyższych. Mamy za dużo uczelni. Za duży jest także potencjał kadrowy, którym dysponują nasze uczelnie. Podkreślam - za duży w stosunku do potrzeb państwa. Trzeba uwzględniać ten stan rzeczy przy wszelkich decyzjach w sprawie otwierania nowych uczelni. Rozsądkowi przeciwstawia się zakorzeniony sposób myślenia, w myśl którego każdy region powinien we własnym zakresie zapewnić sobie kadrę. Jest to pogląd fałszywy. Stanowisko takie przyczynia się do rozdrabniani potencjału, a nie jego integracji. Kadrę dla poszczególnych regionów zapewnia cały system szkolnictwa wyższego.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#JózefRóżański">Chciałbym nawiązać do kwestii uniwersytetu w Szczecinie.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#JózefRóżański">Pragnę wyrazić wdzięczność przewodniczącemu komisji, posłowi Jaremie Maciszewskiemu za propozycję rozpatrzenia tej sprawy na posiedzeniu komisji. Jestem w stanie przedstawić przebieg prac przygotowawczych. Istnieje wiele cennych inicjatyw wskazujących na duże zaawansowanie tych prac.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#JózefRóżański">Byłbym wdzięczny komisji za wyrażenie opinii, iż powoływanie dalszych uczelni wyższych wymaga szczegółowej analizy potrzeb - nie regionu a kraju. Decyzje w tej sprawie nie mogą odzwierciedlać ambicji regionu, lecz potrzeby kraju. Myślę tu o daleko zaawansowanych pracach dotyczących utworzenia uniwersytetu w Białymstoku oraz integracji szkół, wyższych w Rzeszowie w jedną uczelnię typu uniwersyteckiego. W resorcie problemem tym zajmuje się prof. Bełdowski. Proponuję, by on udzielił szczegółowych wyjaśnień.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#TadeuszBełdowski">Program prognozowania rozwoju szkolnictwa wyższego jest bardzo trudny. Zgadzam się z wypowiedzianym tu twierdzeniem o dużej wadze tej kwestii. Nasz resort prowadzi prace dotyczące optymalizacji rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce. Utrudnia je brak perspektywicznego planu rozwoju gospodarki narodowej. Istnieją jednak pewne dane wyjściowe, niezbędne przy tego typu pracach. Przede wszystkim są już na tym świecie przyszli studenci. Umożliwia to określenie liczby studentów za lat kilka lub kilkanaście na podstawie porównania wskaźnika skolaryzacji młodzieży w Polsce na tle innych krajów. Odsetek młodzieży studiującej wynosi u nas obecnie 13–14% ogółu młodzieży w wieku 19–23 lat. Uważamy go za zbyt niski. Wskaźnik ten jest znacznie wyższy zarówno w wysoko rozwiniętych krajach kapitalistycznych jak i socjalistycznych, w których waha się w granicach 12–21%. Z uwagi na potrzeby gospodarki narodowej nie możemy zejść poniżej obecnego poziomu. Optymalizacja wskaźnika skolaryzacji musi łączyć się ściśle z zapotrzebowaniem gospodarki narodowej na wysoko kwalifikowanych specjalistów. Pomimo braku długofalowych planów rozwoju poszczególnych branż i gałęzi (są one jedynie w hutnictwie i energetyce), można wskazać na dziedziny gospodarki narodowej szczególnie preferowane, a zatem potrzebujące w przyszłości relatywnie większej liczby kadr kwalifikowanych. Mam na myśli m. in. elektronikę i informatykę. Stosunkowo dobrze znane są również potrzeby w odniesieniu do nauczycieli i lekarzy. Mówimy o trudnościach z ustaleniem dokładnych liczb. Niemniej pewne prace prognostyczne są możliwe do przeprowadzenia i można przypuszczać, że skala błędu nie będzie zbyt duża.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#TadeuszBełdowski">Prof. R. Bohr mówił o konieczności kształtowania silnych ośrodków. Akcję taką resort już podjął, zwracając się ostatnio do rektorów o przesłanie materiałów dotyczących przyszłych specjalizacji w ich uczelniach. Materiały te są obecnie oceniane w ministerstwie przez zespoły profesorskie. Sądzimy, że, w 1985 r. problem ten dokładnie rozeznamy. Całkowicie zgadzam się z twierdzeniem, że każda szkoła wyższa powinna mieć własną specjalizację, bez względu na wielkość uczelni. Powinno się dążyć do specjalizacji zarówno w zakresie dydaktyki, jak i pracy naukowej.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#TadeuszBełdowski">Odpowiadając posłowi M. Serwińskiemu pragnę zakomunikować, że nasza akcja jest prowadzona w sposób jednolity dla całego kraju. Stosujemy jednolite kryteria wobec wszystkich uczelni. Mimo takich, czy innych odwołań jest ona przez uczelnie, generalnie rzecz biorąc, akceptowana. Opinie nasze w tej kwestii opieramy na faktach.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#TadeuszBełdowski">Prof. J. Maciszewski poruszył bardzo istotny problem przepływu kadr. Zetknąłem się z nim bezpośrednio jako rektor uczelni. Przede wszystkim musimy zdawać sobie sprawę z tego, że kadry wysoko kwalifikowanej jest na ogół niewiele. W uczelniach technicznych nie wszystkie stanowiska przeznaczone dla pracowników samodzielnych są obsadzone. Inaczej wygląda to oczywiście w uczelniach humanistycznych. Wydaje się, że pewnym remedium na tę dolegliwość może być stworzenie właściwych warsztatów naukowych, zwłaszcza w małych ośrodkach. Wiążę się to ze specjalizacją danej szkoły. Jako działanie uzupełniające można wskazać na awansowanie doktorów habilitowanych na stanowiska samodzielne. Oba te działania powinny ruszyć sprawę do przodu.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#TadeuszBełdowski">Przyglądamy się dokładnie również wielkim uczelniom. Także i tam likwidujemy słabe kierunki. Ostatnio zawiesiliśmy np. rekrutację na iberystykę i pedagogikę specjalną w UJ, budowę dróg i mostów w Politechnice Gdańskiej, oraz organizację i zarządzanie w Politechnice Śląskiej. Zapewniam prof. R. Ciesielskiego, że pragnęlibyśmy prowadzić szczegółowe rozpoznanie poziomu zajęć dydaktycznych i prac naukowych na kierunkach i specjalnościach poszczególnych uczelni. Byłaby wówczas łatwa ogólna ocena całego wydziału.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#TadeuszBełdowski">Trudnym problemem są wydziały zamiejscowe. Zrobiliśmy tu duży krok naprzód. Pragnę stwierdzić, iż same uczelnie podjęły inicjatywę likwidowania jednostek zamiejscowych, zwłaszcza w odniesieniu do studiów dziennych.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#TadeuszBełdowski">Nie mogę zgodzić się z wypowiedzią posła J. Różańskiego, że nie staramy się dostosowywać kształcenia do potrzeb gospodarki narodowej. Istniejące rozbieżności wynikają z obiektywnego braku informacji, bądź dysponowania informacjami nieścisłymi. Plany rekrutacyjne są dostosowywane do sugestii przekazywanych przez resorty. Dotyczy to zwłaszcza studiów dla pracujących. Problem ten mamy również na względzie w naszej akcji optymalizowania sieci szkół wyższych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#RyszardBohr">W zasadzie wszystkie wypowiedzi można potraktować jako uzupełnienie tez, które przedstawiłem w swoim wystąpieniu. Oczywiście, można mnożyć przykłady dotyczące konkretnych problemów, zadań, potrzeb itd.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#RyszardBohr">Bardzo bym się przychylał do propozycji posła J. Maciszewskiego dotyczącej przeprowadzenia szczegółowej analizy w kwestii otwierania nowych uczelni. Pamiętam rozmowy, które prowadziłem w sierpniu 1982 r. z władzami szczecińskimi. Mówiłem im wtedy, że napotkają na duże trudności techniczno-materialne przy tworzeniu uniwersytetu. Ostatecznie oświata to swego rodzaju konieczność: uniwersytet znajduje się na drugim miejscu. Ta prawda dotyczy również innych regionów. W każdym z nich istnieje wiele palących problemów, wymagających natychmiastowego rozwiązania. Dlatego przy decyzjach o tworzeniu nowych uczelni nie można brać pod uwagę wyłącznie ambicji i dobrych chęci miejscowych władz.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#RyszardBohr">Jeśli chodzi o przepływ kadr, to cieszę się, że Ministerstwo Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki popiera ideę tworzenia w uczelniach dobrych warsztatów naukowych. Nawet zarysowanie pewnej perspektywy w tej sprawie przyczyni się do racjonalizacji polityki kadrowej.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#RyszardBohr">Używamy często pojęcia „sieć szkół”, a tymczasem należałoby raczej mówić o systemie szkolnictwa wyższego. Swego czasu mówiłem, że nie można tworzyć w Szczecinie uniwersytetu wyłącznie dla samego Szczecina. Powstanie tej placówki musi znajdować uzasadnienie w potrzebach całego kraju. Musimy koniecznie zająć stanowisko wobec tendencji tworzenia nowych szkół wyższych. Jak zwykle, można się będzie spodziewać wielu deklaracji i obietnic, które nie będą spełnione, nawet nie ze złej woli, lecz z powodu obiektywnych trudności. Obecna liczba szkół wyższych jest wystarczająca. Trzeba natomiast zwrócić większą uwagę na ich specjalizację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JaremaMaciszewski">Proszę pana ministra L. Krysta o ustosunkowanie się do wypowiedzi posła B. Hager-Małeckiej.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#JaremaMaciszewski">Wiceminister zdrowia i opieki społecznej Leszek Kryst: Resort, który reprezentuję, popiera w pełni stanowisko ministra B. Miśkiewicza. Jego wypowiedź ma również zastosowanie do akademii medycznych. Pragnę zwrócić uwagę na kilka aspektów tego zagadnienia. Ostatni okres dowiódł, że rozwiązanie zadań w zakresie ochrony zdrowia nie wiążę się wyłącznie ze szkoleniem kadr medycznych. Aczkolwiek dążymy do zwiększenia liczby tych kadr, to w zasadzie uważamy, iż społeczne potrzeby nie uzasadniają rozbudowy sieci akademii medycznych. Istniejące szkoły powinny być oczywiście rekonstruowane i rozbudowywane. Uważamy, że pierwszoplanowym zadaniem jest poprawa bazy materialnej istniejących akademii medycznych.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#JaremaMaciszewski">Uważamy, że konieczny jest zwłaszcza rozwój kierunku lekarsko-epidemiologicznego. Rozważamy możliwość kształcenia kadr, być może z tytułem magistra, w zakresie epidemiologii. Myślimy także o zwiększeniu naboru na wydziały pielęgniarskie akademii medycznych. Pragniemy dostarczyć większą liczbę wysoko kwalifikowanych kadr dla średnich szkół medycznych.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#JaremaMaciszewski">Aczkolwiek istnieje olbrzymi napór społeczny, wyrażający się liczbą młodzieży zgłaszającej się na I rok studiów, to jednak uważamy, że istniejąca sieć akademii medycznych w pełni zaspokaja potrzeby społeczne.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#JaremaMaciszewski">W takim razie nieaktualne jest twierdzenie ministra R. Brzozowskiego na posiedzeniu Komisji Zdrowia i Kultury Fizycznej w dniu 16 stycznia 1984 r: „Przesądzona jest sprawa uruchomienia Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Rozważana jest sprawa dwóch innych akademii medycznych, ale nie rozstrzygnięta jest jeszcze ich lokalizacja”.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#JaremaMaciszewski">Po wypowiedzi posła R. Bohra czuję się zwolniony z obowiązku podsumowania dyskusji, tym bardziej, że nie wystąpiły w niej istotniejsze kontrowersje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#BożenaHagerMałecka">Widzę różnicę w stanowisku resortu zdrowia zajętym rok temu i obecnie. Proponuję następujące rozwiązania. Należałoby stwierdzić, że Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej jest generalnie zgodne ze stanowiskiem Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki w kwestii uruchamiania nowych uczelni. Nie rozstrzyga to jednak problemu Akademii Medycznej w Zabrzu tym bardziej, że nie chodzi tu o tworzenie nowej placówki, lecz podział obecnie istniejącej na dwie odrębne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#TadeuszKoszarowski">Do zabrania głosu zainspirowała mnie wypowiedź prof. R. Bohra. Czuję się w pewnym sensie odpowiedzialny za sprawę szczecińską, jako że byłem orędownikiem utworzenia Uniwersytetu w Szczecinie. W związku z tym chciałbym poruszyć pewien szerszy problem. Wiadomo, że nauka europejska nie urodziła się w 1918 r. kiedy to Europa została rozdrobnioną na wiele państw narodowych. Wydaje się, że podziały narodowe i polityczno-państwowe nie dominują w tradycji nauki europejskiej i światowej. Zachodzi pytanie, czy nie powinniśmy powrócić do tradycji uzupełniania kadr w oparciu o - siły nie koniecznie własnego kraju. Nie chcę, aby ktokolwiek odebrał tę sugestię w sposób pejoratywny. W całym świecie uczelnie starają się angażować najwybitniejszych specjalistów w danej dziedzinie. Wielu polskich uczonych wykłada w uczelniach zagranicznych. Taka wymiana jest niezwykle pożyteczna. Nie powinniśmy się ograniczać wyłącznie do wymiany techniki i dóbr materialnych. Dlaczego nie nawiązać do dawnych, dobrych tradycji? Chciałbym wiedzieć, czy resort nauki i szkolnictwa wyższego dostrzega ten problem? Szczecin mógłby być dobrym ośrodkiem do prowadzenia takiej wymiany. Nie możemy zawężać się wyłącznie do własnego środowiska. Co prawda łacińska sentencja powiada, iż „najpierw zaspokoić potrzeby podstawowe, a potem filozofować”, ale jest też druga, w myśl której „nauka nie zna granic”.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#TadeuszKoszarowski">Minister nauki i szkolnictwa Wyższego Benon Miśkiewicz: Mogę się jedynie podpisać pod taką tezą przedmówcy, że nauka powinna być otwarta na świat. W ministerstwie jesteśmy tego samego zdania. Uważamy jednak, że nowe uczelnie nie mogą otrzymywać podstawowej kadry z zewnątrz. Przybysze mogą stanowić jedynie niezbędne uzupełnienie, ale uczelnia powinna opierać się na miejscowych zasobach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JaremaMaciszewski">Myślę, że więcej naszych profesorów wykłada w tej chwili na obcych uczelniach, niż obcych u nas. Jednak absolutnie nie możemy tracić kontaktu z nauką światową. Jest to także kwestia traktowania nas przez obce ośrodki jako partnerów wymiany naukowej. Mogę tutaj przytoczyć przykład z własnego podwórka. Był czas, kiedy Francja przysyłała do nas na wykłady profesorów historii wręcz „trzeciego gatunku”. Ich wystąpienia były na poziomie popularyzacji wiedzy i to w kraju, który w tej dziedzinie nie ma się czego wstydzić. Nie możemy się zgodzić, żeby traktowano nas jak Zulusów.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JaremaMaciszewski">Ponieważ w czasie dyskusji nie wystąpiły kontrowersje uważam, że powinniśmy zakończyć posiedzenie prośbą o opracowanie opinii. Proponuję, żeby znalazła się w niej także opinia posła B. Hager Małeckiej w sprawie śląskiej. Generalnie wypowiadamy się więc przeciwko tworzeniu nowych uczelni. Niektórzy z nas przyczynili się jeszcze dawniej do tego, że w uchwałach V i VI Zjazdów PZPR znalazły się stwierdzenia, że sieć szkół wyższych w Polsce jest zamknięta. Złamano tę zasadę tylko jeden raz, tworząc Wyższą Szkołę Inżynierską w Radomiu, ale byliśmy tutaj bezsilni, gdyż była to indywidualna decyzja premiera P. Jaroszewicza. Jednocześnie należy pamiętać, że nie można jednoznacznie traktować ambicji regionów, które chcą mieć na swoim terenie kulturotwórczy ośrodek, jakim jest szkoła wyższa. Każda decyzja wymaga dojrzałej analizy, jak miało to miejsce w przypadku Akademii Medycznej w Bydgoszczy i Uniwersytetu Szczecińskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JaremaMaciszewski">Przechodzimy teraz do oceny funkcjonowania ustawy o szkolnictwie wyższym. Przekazane nam przez ministerstwo materiały pochodzą z września ub. r. Myślę, że istotne dla nas będzie także przedstawione ostatnio stanowisko Komitetu Społeczno-Politycznego Rady Ministrów. Jestem zdania, że do problemu tego należy podejść bez emocji, które niepotrzebnie się w tej sprawie wywołuje. Znalazł się dzisiaj w naszym porządku dziennym, gdyż kilka miesięcy temu uwzględniliśmy go w planie pracy, a więc nie jest to okoliczność ekstraordynacyjną. Chciałbym zaznaczyć, że do Sejmu nie wpłynął żaden projekt zmian ustawy o szkolnictwie wyższym.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JaremaMaciszewski">Minister nauki i szkolnictwa wyższego Benon Miśkiewicz: Przedstawiony materiał pochodzi z września ub. r. i jest węższy w stosunku do oceny funkcjonowania ustawy na posiedzeniu Komitetu Społeczno-Politycznego Rady Ministrów. Jesteśmy w trakcie wielotorowych konsultacji materiałów z tego posiedzenia. Odbywa się dyskusja w ptasie, radiu i telewizji. Otrzymujemy także listy od obywateli i organizacji. Staramy się uchwycić wszystkie elementy tej dyskusji. Jak już jednak mówiłem, nowych materiałów w tej chwili nie posiadam.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JaremaMaciszewski">Chciałbym przekazać pewną sumę uwag dotyczących funkcjonowaniu ustawy, których jednak nie da się oderwać od oceny aktualnego stanu szkolnictwa wyższego. Nie wszystkie te oceny związane są z ustawą. Niektóre wynikają z całkiem innych zjawisk. Ustawa tworzy jednak pewne ramy dla środowiska i dlatego nie można tych spraw oddzielić.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JaremaMaciszewski">Pytanie podstawowe brzmi: Jaki jest trend rozwojowy szkolnictwa wyższego, czy zmienia się ono na lepsze, czy na gorsze? Odpowiadając na to pytanie, będziemy mogli w sposób metodycznie trafny ocenić miejsce, w którym się ono znajduje. Moja ocena jest taka, że w rozwoju szkolnictwa wyższego obserwujemy trend negatywny, sytuacja ulega pogorszeniu. Dowodzą tego następujące zjawiska:</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JaremaMaciszewski">— znacznemu zmniejszeniu i ograniczeniu uległa działalność naukowa i naukowo-badawcza. Ma to miejsce nie tylko w dziedzinach wymagających środków technicznych, ale i w naukach teoretycznych, w tym też w humanistyce. Ze zjawiskiem tym spotykamy się nie od dziś, ale w tej chwili, jak nigdy, osłabło tempo prac, nastąpił zanik ambicji wśród części kadry naukowej. Widoczne jest to w braku aktywnych przygotowań do III Kongresu Nauki Polskiej. Jest to zjawisko tym bardziej przygnębiające, że szkoły wyższe zatrudniają większość kadry naukowej. Przygotowania do kongresu odbywają się poza ramami szkół wyższych, w komitetach PAN, instytutach badawczych. Nie wpływa to na poprawę klimatu w szkołach wyższych, gdyż dydaktyka powinna odbywać się w atmosferze twórczej pracy naukowej. Tymczasem część kadry koncentruję się jedynie na pracy dydaktycznej;</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JaremaMaciszewski">— nastąpiło pogorszenie stanu kształcenia, wyrażające się w nieterminowym kończeniu studiów przez studentów, spadku ich aktywności intelektualnej, osłabieniu ruchu naukowego oraz dostrzegalnym spadku poziomu wiedzy;</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JaremaMaciszewski">— niepokój budzi oderwanie uczelni wyższych od szerszego środowiska społecznego i jego potrzeb. Przykładem tego może być przytaczany już przeze mnie fakt, że tylko 8 absolwentów polonistyki, UW podjęło pracę w szkolnictwie. Istnieje więc atmosfera izolacji środowisk uczelnianych od tego, czym żyje kraj. Jest to niepokojące z uwagi na klimat wychowawczy;</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#JaremaMaciszewski">— następuje wydłużenie czasu kształcenia zarówno młodzieży, jak i młodej kadry naukowej. Przedłużenie czasu studiów na niektórych kierunkach z 4 do 5 lat nie przyniosło spodziewanych efektów. Czas wykształcenia samodzielnego pracownika nauki także znacznie urósł, Centralna Komisja Kwalifikacyjna oceniała, że ok. 10% prac doktorskich jest poniżej minimalnego poziomu. Jest to bardzo wysoki odsetek i rzutuje on na poziom kadry naukowej. Przeprowadziłem krótką ankietę wśród moich kolegów, którzy są teraz profesorami. W czasach ich młodości czas opracowania pracy doktorskiej wynosił 5–4 lata, podczas gdy obecnie 6–7 lat dla tej samej dyscypliny naukowej, przy znacznie łatwiejszych technikach badawczych. Zapomina się, że młody pracownik naukowy, jeśli chce coś osiągnąć, nie może poprzestawać na 36-godzinnym tygodniu pracy;</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JaremaMaciszewski">- obserwuje się ograniczenie, a niekiedy zanik działalności wychowawczej. Powoduje to rażący spadek dyscypliny, zanik etosu pracy dydaktycznej i naukowej, rzutuje w sposób wyrazisty na klimat wśród studentów. Wszystko inne jest ważne, tylko nie dydaktyka lub praca naukowa. To, co mówię nie odnosi się do wszystkich uczelni, ale jeśli choć w części można to udowodnić - a tak jest - już to rodzi uczucie niepokoju o dalszy los uczelni wyższej.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JaremaMaciszewski">Ustawa powinna sprzyjać pozytywnym tendencjom w szkołach wyższych. Stawka na samorządność była słuszna, jednak dotychczasowa realizacją ustawy wywołuje wrażenie, że powstał model teoretycznie słuszny, lecz na skutek praktyki oderwany od realiów. Czy ustawa ta sprzyja postępowi na wyższych uczelniach, czy stymuluje tendencje wręcz przeciwne?</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JaremaMaciszewski">Pierwszym niebezpiecznym zjawiskiem w funkcjonowaniu ustawy jest je j wybiórcze traktowanie - respektowanie niektórych przepisów przy pomijaniu innych. Nie są respektowane art.1 ust.1, art.2 ust.1, a nawet art.3. Sytuacja dzisiejsza jest taka - o czym mówiono na naradzie nauk społecznych w KC PZPR - że jeżeli można mówić o niepełnym przestrzeganiu wieloświatopoglądowości szkoły wyższej, to tymi dyskryminowanymi kierunkami są kierunki marksistowskie. Służę przykładami takiej sytuacji. Nie sądzę, aby w intencji ustawodawczej leżało wybiórcze traktowanie ustawy. Nie byłem jednym z tych, którzy ją opracowywali, ale chodzi przecież o integralne i całościowe traktowanie przepisów.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#JaremaMaciszewski">Posiadając dość dużą swobodę, niektóre wyższe uczelnie oddają się politykowaniu kosztem pracy merytorycznej. Mamy do czynienia z dyskusjami i manipulacją w sprawach personalnych. W głosowaniach na posiedzeniach ciał przedstawicielskich spotykamy klimat przymusu i presji, a mało demokracji. Ciała te zajmują się małą polityką, sejmikowaniem, głosowaniem nad drobnymi sprawami, co powoduje ucieczkę od jednoosobowej odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JaremaMaciszewski">Akcentuje się prawa studentów i pracowników naukowych - co jest słuszne, gdyż powinny być one przestrzegane i nie nawołuję tutaj do ich nierespektowania - ale nie może być tak, że nie zwraca się uwagi na obowiązki. Demokracja nie może przeradzać się w anarchię, a mamy, niestety, dosyć przykładów samowoli. Uczelnie wyższe nie są wyizolowane ze społeczeństwa i państwa. Tymczasem niedawno mieliśmy przykłady skracania czasu pracy, zamykania uczelni. Na UW pensje za styczeń wypłacono nam 21 i 22 grudnia, ponieważ pracownicy administracji odpracowali sobie te dni do końca roku w wolne soboty i przez cały ten czas biblioteki, z wyjątkiem biblioteki głównej, laboratoria i cały uniwersytet były zamknięte na cztery spusty. Ja k w takiej atmosferze można wychowywać studentów?</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#JaremaMaciszewski">Występują zjawiska łamania elementarnych norm demokracji. Wybory do reprezentacji uczelnianych stały się parodią demokracji młodzieży. Ich celem miało być m. in. wdrożenie młodzieży umiejętności posługiwania się metodami demokratycznymi. Jeżeli następuje wybieranie przedstawicieli przez małe - nikogo nie reprezentujące gremia, gdy w wyborach bierze udział mniej niż połowa uprawnionych, gdy wywiera się na studentów presję, jeżeli kandydat nie przeszedł w pierwszym głosowaniu, to o czym mamy mówić? Są na to konkretne przykłady.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#JaremaMaciszewski">Niezdrowe jest przenoszenie sporów między kadrą do młodzieży - schlebianie jej, żeby pozyskać głosy jej przedstawicieli.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#JaremaMaciszewski">Naciski i presje nie sprzyjają realizacji nadziei wiązanych z tą ustawą. Chciałbym podkreślić moją osobistą ocenę, że o funkcjonowaniu demokracji decyduje szanowanie praw mniejszości. Jeżeli 51% wygrywa wybory to nie znaczy, że zdanie pozostałych 49% ma być całkowicie odrzucone. Ostateczna decyzja powinna być rezultatem kompromisowych układów. Nie dotyczy oczywiście sytuacji, w których polaryzacja poglądów politycznych i postaw klasowych jest daleko posunięta. Jednak obecnie na terenie wyższych uczelni nie występuje dążenie do consensusu. Dążenie takie jest polską tradycją historyczną.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#JaremaMaciszewski">Obserwujemy roztopienie odpowiedzialności indywidualnej w uchwałach ciał kolegialnych podejmowanych w sprawach nie istotnych, drobnych, w dodatku w tajnym głosowaniu. Jestem przeciwny tajnemu głosowaniu w niektórych sprawach, gdyż zasłania ono poczucie zindywidualizowanej odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#JaremaMaciszewski">Jeżeli akcentuję zjawiska negatywne, to z żalem i troską, bo spodziewałem się, że nadanie uprawnień władczych samorządowi akademickiemu zmusi uczelnie do aktywizacji przynajmniej w podstawowych płaszczyznach działania - w dydaktyce, pracy wychowawczej i naukowej, kształceniu kadr i udziale w życiu społecznym i ekonomicznym. Nie mówię tego po to, żeby twierdzić, że należy zrezygnować z ustawy, ale dlatego, żeby zwrócić uwagę na te sprawy, bo należy już odejść w szkołach wyższych od samouwielbienia i przerzucania odpowiedzialności za wszelkie zło na władze. Powinniśmy widzieć błędy obciążające władzę, ale także niedociągnięcia i wady ze strony wyższych uczelni.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#JaremaMaciszewski">Sądzę, że nastąpiła pewna poprawa w zakresie programowania pracy dydaktycznej. Programy studiów są lepsze, w większym stopniu stawiają na samodzielność studenta. To dobrze - nie łudźmy się bowiem, profesorowie są różni. Zaproponowano niegdyś, aby doktoraty znakować gwiazdkami, jak koniak, dla oznaczenia ich jakości: to samo można by odnieść do profesorów i docentów. Programy studiów tworzą więc bodźce dla lepszej pracy dydaktycznej, przyczyniają się też do pewnej demokratyzacji życia w uczelni.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#JaremaMaciszewski">Następują pewne pozytywne zmiany w środowisku młodzieży studenckiej. Zmniejsza się posłuch dla demagogii, wzrasta zainteresowanie nauką, studiami podyplomowymi. Jeśli to moje wrażenie zostanie potwierdzone w dyskusji, możemy to uznać za największe osiągnięcie. Ogromna większość młodzieży studenckiej jest bowiem zagubiona, nie umie znaleźć drogi i poddawana jest presji tych 15–20%, którzy są w uczelni nie po to, aby pobierać naukę.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#JaremaMaciszewski">Z pewnością pozytywnym zjawiskiem jest rozwój uczelni prowincjonalnych. Gościliśmy niedawno z zespołem poselskim w opolskiej WSP - jestem zbudowany obrazem tej szkoły, jej wynikami w pracy dydaktycznej i naukowej. Ta niewielka uczelnia o ograniczonych możliwościach kadrowych, w 3 dziedzinach nauki Zajmuje pozycję ogólnopolską, a nawet ma osiągnięcia wykraczające poza granice kraju. Trudno mnie, historykowi, mówić o chemii, ale w takiej specjalności, jak nazewnictwo mają w Opolu osiągnięcia europejskie, zaś w dziedzinie badań nad dziejami staropolskiego parlamentaryzmu uczeni z tej szkoły nie mają sobie równych w Polsce. Pytanie, na ile ten bardzo optymistyczny obraz jest skutkiem działania ustawy; zapewne w niewielkim stopniu, gdyż działa tu nie prawo, a klimat panujący w danym środowisku, jakość stopni naukowych, poziom pracy wychowawczej. W Opolu wszystkie te czynniki można ocenić bardzo pozytywnie, podkreślić też trzeba duże zaangażowanie WSP w życie regionu. Wszystko to stawia tej szkole najwyższą ocenę. Sądzę, że jest w Polsce jeszcze wiele takich uczelni.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#JaremaMaciszewski">Do pozytywów można też zaliczyć znaczne zwiększenie konstruktywizmu ciał kolegialnych szkół wyższych. Coraz mniej senatów uczelnianych zajmuje się wielką polityką, coraz więcej podejmuje w sposób konkretny i rzeczowy problemy macierzystej uczelni i jej pracy.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#JaremaMaciszewski">Można by wymieniać więcej pozytywów. Nie są one jednak w stanie przesłonić zjawisk, ocenianych krytycznie. Stąd pytania, na które będziemy szukali odpowiedzi w dzisiejszej dyskusji: jak doprowadzić do konsolidacji środowisk akademickich przy wykonywaniu przez nie obowiązków nałożonych przez państwo - sponsora? Jak sprawić, aby zapanował w uczelniach klimat autentycznej demokracji, której ducha w wielu przypadkach wyrzucono za burtę?</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#JaremaMaciszewski">Nie chcę obecnie mówić o zmianie aktualnej ustawy. Zawiera ona z pewnością wiele luk i niewłaściwych zapisów. Sprawa najważniejsza to: jak w ramach obecnych, przepisów prawnych uruchomić pozytywne tendencje?</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#JaremaMaciszewski">Jeśli przekonamy się, że negatywne trendy nie zostaną powstrzymane - sprawa zmiany przepisów pozostanie otwarta, przy świadomości, że żaden akt prawny nie załatwi wszystkich spraw. Trzeba też rozważyć, co zrobić, aby realizowany był w praktyce socjalistyczny charakter uczelni.</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#JaremaMaciszewski">Odpowiada mi opinia prof. R. Ciesielskiego, że nie powinno się oceniać uczelni w całości, że przyglądać się trzeba poszczególnym wydziałom. Sądzę, że zbyt często obraz całego szkolnictwa wyższego malujemy jedną farbą, mierzymy je miarą stołecznego uniwersytetu i politechniki oraz paru jeszcze innych uczelni. Jestem przekonany, że o wiele lepszą sytuacja panuje np. w uczelniach rolniczych, w akademiach medycznych. Te ostatnie - mówiliśmy już o tym parokrotnie - są wręcz wzorcowym modelem uczelni; nie dały sobie odebrać badań naukowych, które prowadzą przy wsparciu kilku wysoce wyspecjalizowanych instytutów, są włączone w system lecznictwa. Przede wszystkim zaś mają właściwy, niezwichnięty model stosunków między mistrzem a uczniem, jako jedyne chyba w całej strukturze szkolnictwa wyższego. Daleki jestem od postulowania nauczyciel - uczeń w tej mierze stosunków feudalnych, ale model relacji nauczycieli sprawdzony jest od stuleci. Ktoś powiedział, że jeśli profesor dożywa wieku emerytalnego i ma wówczas następców - może odejść; jeśli tych następców nie ma - powinien był odejść dużo wcześniej.</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#JaremaMaciszewski">Przedstawiłem w swojej wypowiedzi obraz świadomie wyostrzony i z pewnością niepasujący do wszystkich szkół wyższych. Jeśli jednak mam w tym co powiedziałem choć 1% racji to sytuacja powinna budzić naszą żywą troskę.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#JaremaMaciszewski">Dyrektor zespołu NIK Czesław Dąbrowski: Moje refleksje oparte na wynikach kontroli NIK pokrywają się generalnie z tym, co przedstawił przed chwilą poseł przewodniczący. W ub. r. Zespół Nauki i Szkolnictwa Wyższego NIK przeprowadził kontrole w Uniwersytecie Warszawskim i Politechnice Warszawskiej. Delegatura Warszawska NIK prowadziła też kontrolę w Wyższej Szkole Rolniczo-Pedagogicznej w Siedlcach. Fakty, które przedstawię będą się odnosiły przede wszystkim do UW, gdyż kontrola w PW nie została jeszcze zakończona.</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#JaremaMaciszewski">Generalnie rzecz biorąc można stwierdzić, że w ostatnich latach potencjał kadrowy i materialny wymienionych uczelni nie był w pełni i racjonalnie wykorzystany, w rezultacie wyniki w podstawowych dziedzinach działalności uczelni były bardzo niskie. Np. na wydziale filozofii i socjologii UW sprawność studiów wynosiła 80%, ale 2/3 zaliczeń stanowią zaliczenia warunkowe. W PW sprawność studiów wynosiła począwszy od roku akademickiego 1981/82 w kolejnych latach 78,9%, 71,4% i 64% - przy czym kolejno 43%, 34% i 43% były to zaliczenia warunkowe. Wynika z tego, że pełne zaliczenia uzyskało w tej uczelni ostatnio ok. 36% studentów studiów dziennych.</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#JaremaMaciszewski">Bardzo niski jest w PW wskaźnik terminowości kończenia studiów: w roku akademickim 1983/84 wyniósł on 20%. Występują przypadki szczególnie rażące, np. na wydziale architektury w 2 ostatnich latach akademickich żaden z absolwentów nie ukończył studiów w terminie. Ta niska efektywność kształcenia zwraca tym większą uwagę, że wymienione uczelnie dysponują relatywnie bardzo korzystnym potencjałem dydaktycznym ze względu na znaczny spadek liczby kształconych studentów, przy prawie nie zmienionym stanie kadry. Należy podkreślić nazbyt liberalne podejście do obowiązków studentów - także do studentów wchodzących w kolizję z prawem. Niedostateczne jest zainteresowanie władz uczelni procesem kształcenia. Senat UW do końca kontroli NIK nie uchwalił np. regulaminu studiów dostosowanego do obowiązującej ustawy o szkolnictwie wyższym.</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#JaremaMaciszewski">Niekorzystnie przebiega również proces kształcenia młodej kadry naukowej. W ostatnich 5 latach w UW przeszło 1/4 profesorów i docentów nie wypromowała ani jednego doktora - choć z kolei ok. 10% tych samodzielnych pracowników nauki w tym samym czasie wypromowało 5 i więcej doktorów.</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#JaremaMaciszewski">Na tym tle trzeba podkreślić, że uczelnie nie przestrzegają obowiązujących zarządzeń ministra dotyczących oceny kadry naukowej.</u>
          <u xml:id="u-15.34" who="#JaremaMaciszewski">Szczególną uwagę zwraca w działalności obu warszawskich uczelni zagrożenie procesu wychowawczego. Kontrola w UW wykazała, że wytyczne ministra w sprawach wychowania młodzieży studenckiej nie są w tej uczelni realizowane, podobna jest sytuacja w PW. Uczelnie te nie posiadają i nie realizują programu wychowania w duchu socjalistycznym - przeciwnie, są przykłady działań wychowawczych niezgodnych z ideami socjalizmu i zasadami obowiązującymi w naszym państwie. Nie mogą pozytywnie oddziaływać na proces wychowawczy uchwały godzące w obowiązujący porządek prawny, podejmowane przez senaty i rady wydziałów.</u>
          <u xml:id="u-15.35" who="#JaremaMaciszewski">W PW stwierdzono zmianę tekstu ślubowania studenckiego - poprzez skreślenie wszystkich słów „socjalizm”, do zawiadomień studentów o przyjęciu na I rok studiów dołączono zaproszenie do udziału w pielgrzymkach religijnych. W UW działają niezarejestrowane organizacje studenckie deklarujące i przejawiające antysocjalistyczną postawę, a równocześnie ogranicza się prawa przedstawicieli legalnych organizacji młodzieżowych. Decyzją senatu pozbawiono w wyborach do samorządu studenckiego biernego prawa wyborczego studentów pełniących funkcje w instancjach ZSP, ZMS, ZMW.</u>
          <u xml:id="u-15.36" who="#JaremaMaciszewski">Nieopracowywanie kompleksowych planów i harmonogramów działalności kadrowej, brak w większości merytorycznych ocen badań naukowych odniesionych do planowanych zadań i poniesionych na nie wydatków nie pozwala na pogłębioną ocenę efektów w tej dziedzinie pracy uczelni. Uzyskane podczas kontroli wyrywkowe dane dowodzą jednakże niezadowalających wyników badawczych. W PW, choć nie zdołano jeszcze w tej uczelni do końca przeanalizować materiałów kontrolnych, sprawa ta występuje jeszcze ostrzej w związku z nasileniem zadań badawczych związanych z potrzebami gospodarki narodowej. Wiele prac, zdaniem uczelni zakończonych, w ocenie przedsiębiorstw nieprzydatnych jest dla potrzeb praktyki. Zanikły w tej uczelni podstawowe formy koordynowania działalności badawczej, analizy i oceny efektywności pracy poszczególnych jednostek organizacyjnych i zespołów badawczych. W 1983 r. PW wykazuje zakończenie 887 prac, z czego tylko 51 tematów przekazano do wdrożenia.</u>
          <u xml:id="u-15.37" who="#JaremaMaciszewski">Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji zasługujących na szczególnie krytyczną ocenę. Np. na jednym z wydziałów PW koszt pewnych prac badawczych wyniósł ok. 1,5 mln zł, brak jednak śladu o ich rezultatach, zaś osoba realizująca te prace ma dziś prywatną firmę w Szwajcarii.</u>
          <u xml:id="u-15.38" who="#JaremaMaciszewski">Mimo obowiązku Uniwersytet nie opracowywał planów współpracy z zagranicą. Trudno wykazać związek między tą współpracą a zadaniami badawczymi i dydaktycznymi uczelni. Wyjazdy pracowników naukowych za granicę mają najczęściej miejsce w czasie zajęć dydaktycznych. Z protokołów posiedzeń senatu UW wynika, że współpraca z zagranicą nie była ani razu przedmiotem rozważań tego ciała kolegialnego. Współpraca ta nadmiernie jest ukierunkowana na kraje zachodnie, ponad 80% ogólnego czasu pobytu pracownika za granicą przypada na te kraje.</u>
          <u xml:id="u-15.39" who="#JaremaMaciszewski">53 pracowników UW delegowanych za granicę w latach 1981–1983 odmówiło powrotu do kraju. Dostrzega się nazbyt liberalny stosunek do nich; w większości przypadków uczelnia rozwiązała umowę o pracę na zasadzie porozumienia stron.</u>
          <u xml:id="u-15.40" who="#JaremaMaciszewski">Minister nauki i szkolnictwa wyższego Benon Miśkiewicz: Przepraszam, ale muszę przerwać i od razu wyjaśnić: prawo nie postąpić inaczej, mamy tu wyraźną lukę prawną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#CzesławDąbrowski">Tak, ale pragnąłem wskazać na ten problem. W działaniach uczelni i jej organów brak nawet oceny moralnej takich postaw i zachowań.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#CzesławDąbrowski">Ustalenia kontroli NIK wykazały też wiele nieprawidłowości w działalności gospodarczej uczelni. Np. w UW ze środków przeznaczonych na remonty realizowane są inwestycje nie ujęte w planach, np. klub studencki, gdy tymczasem biblioteka uniwersytecka znajduje się w bardzo złym stanie i nie podjęto w tym kierunku dostatecznych działań. W 1983 r. w UW wydatkowano przeszło 3 mln zł na potrzeby studentów, jednak część tych wydatków wydaje się mało uzasadniona, by wymienić np. finansowanie kursów jazdy konnej. W wymiarze ogólnym nie są to wprawdzie kwestie zasadnicze, ale zwracają uwagę, zwłaszcza w obecnej sytuacji gospodarczej kraju.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#CzesławDąbrowski">W kontekście zaprezentowanych powyżej ocen szczególnego znaczenia nabiera działanie organów uczelni dla zapobiegania tym wszystkim niekorzystnym zjawiskom. Trzeba stwierdzić, że senaty, komisje senackie i rady wydziałów w niedostatecznym stopniu podejmują działania ustawowe i nie zawsze działają zgodnie z przepisami ustawy. Np. senat UW nie zatwierdzał planów studiów i planów rzeczowo-finansowych szkoły, a działalność uczelni rozpatrywał tylko fragmentarycznie - wiele czasu poświęcając za to uchwalaniu odezw i protestów wymierzonych w decyzje władz państwowych. Niezwykłą aktywność wykazuje powołana w maju 1982 r. komisja senacka do spraw osób pozbawionych wolności. Aktywność tę przejawia ona również w stosunku do osób nie będących pracownikami, ani studentami uczelni, otaczając je opieką. Jednostronność stanowiska i działań tej komisji wiążę się z brakiem jakichkolwiek odniesień krytycznych do osób naruszających prawo i oddziaływań profilaktycznych, czy wychowawczych. W swej istocie działalność tej komisji miała charakter polityczny, niemożliwy do pogodzenia z przepisami ustawy. Równocześnie nadmiernie małą aktywność wykazywała Komisja Dyscyplinarna dla Studentów.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#CzesławDąbrowski">Jak wynika z dokumentacji, posiedzenia rad wydziałowych były często wykorzystywane do omawiania problemów nie łączących się z ustawą o szkolnictwie wyższym. Podejmowano często dyskusje o charakterze politycznym, np. w sprawie ustanowienia statusu więźnia politycznego. Rady wydziałów prowadziły również działalność w trybie pozasłużbowym, polegającą na wzajemnej wymianie informacji, na nadawaniu własnym inicjatywom charakteru międzywydziałowego lub ogólno-uniwersyteckiego.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#CzesławDąbrowski">Ustawa o szkolnictwie wyższym wyznacza szczególną rolę samorządowi w szkole wyższej. Wyniki kontroli wskazują, iż praktyczna działalność godzi w istotę idei samorządności. W wielu przypadkach wybory do organów samorządowych przebiegały niezgodnie z przepisami. Przytoczę kilka faktów: w myśl art. 220 ustawy, organy kolegialne szkoły wyższej, działające w dniu wejścia w życie ustawy, zachowują prawo do dalszego funkcjonowania. Mimo to uważano, że wielu członków senatu utraciło swoje członkostwo. Stwierdziliśmy dość istotne uchybienia przy wyborach elektorów studenckich. Wyniki kontroli potwierdzają w tym względzie spostrzeżenia przedstawione przez prof. J. Maciszewskiego. Dochodziło do tego, że elektorów wybierało 42 studentów na 515 studiujących (Wydział Ekonomii). W niektórych przypadkach elektorów studenckich ustanawiały bliżej nieznane gremia. Popełniono też inne uchybienia, polegające na nieogłaszaniu terminarza wyborczego, niepowoływaniu komisji wyborczej i skrutacyjnej. Uwagi te odnoszę oczywiście do przepisów zawartych w statucie uczelni.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#CzesławDąbrowski">W świetle tych faktów można stwierdzić, że wybory kolegium elektorskiego UW zostały przeprowadzone w niepełnej zgodności z obowiązującymi przepisami, w związku z tym kolegium to nie mogło podejmować obowiązujących uchwał.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#CzesławDąbrowski">Odrębnym problemem jest działalność samorządu studenckiego UW. Nie wdając się w szczegółową charakterystykę powiem, że nie ma żadnych dowodów, iż samorząd studencki jest prawdziwym reprezentantem środowiska studenckiego. Organy samorządowe wydziałów nie były w stanie przedstawić dowodów prawidłowego przebiegu wyborów do samorządu studenckiego. Samorząd uczelniany odmówił udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień. Formalni - w cudzysłowie - reprezentanci środowiska studenckiego nie są więc rzeczywistymi reprezentantami tego środowiska. Trzeba podkreślić wyraźne ograniczenie roli ogólnopolskich organizacji studenckich - nieuwzględnianie ich opinii w życiu uczelni.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#CzesławDąbrowski">Obraz PW jest w wielu kwestiach podobny, zwłaszcza w zakresie niepodejmowania przez organy szkoły podstawowych zadań, wynikających z ustawy o szkolnictwie wyższym. Mniej natomiast jest widoczna działalność o charakterze politycznym.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#CzesławDąbrowski">Inna jest sytuacja w Wyższej Szkole Pedagogiczno-Rolniczej w Siedlcach. Nie występują tam zasadnicze nieprawidłowości w zakresie funkcjonowania organów kolegialnych. Istnieje korzystna współpraca tych organów z organizacjami społeczno-politycznymi uczelni i regionu. Stwierdzono natomiast pewne nieprawidłowości natury gospodarczej, co może wynikać z tego, iż jest to uczelnia stosunkowo młoda. Na uwagę zasługuje również podejmowanie działań mających na celu eliminację tych negatywnych zjawisk.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#CzesławDąbrowski">Na tle kontroli nasuwają się następujące refleksje ogólne:</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#CzesławDąbrowski">1. Nadmiernemu ograniczeniu uległy możliwości egzekwowania przez państwo obowiązków i zadań przypisanych szkołom wyższym.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#CzesławDąbrowski">2. Uwaga środowiska szkół wyższych nazbyt koncentruje się na kreowaniu organów uczelni, natomiast w niedostatecznym stopniu na wypełnianiu zadań i obowiązków szkoły, 3. Zagrożenie prawidłowej realizacji zadań dydaktyczno-wychowawczych szkół wyższych wynika w znacznym stopniu z nadmiernego osłabienia funkcji kierowniczych w uczelni i funkcji kierowniczej państwa w stosunku do uczelni.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#CzesławDąbrowski">Czasami skolegializowanie (w złym znaczeniu tego słowa) niektórych decyzji jest wręcz karykaturalne. Zwróciliśmy uwagę, iż wyjazdy zagraniczne odbywają się bez jakiejkolwiek kontroli i weryfikacji celu oraz potrzeby danego wyjazdu. Padła wówczas propozycja, aby każdy wyjazd zatwierdzany był przez radę wydziału. Przyjęcie takiego rozwiązania byłoby jednoznaczne z obezwładnieniem działalności szkoły.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#CzesławDąbrowski">Podzielam pogląd zaprezentowany przez prof. J. Maciszewskiego, iż przepisy ustawy o szkolnictwie wyższym są stosowane w sposób selektywny. Na każdym kroku eksponuje się uprawnienia pracowników szkół wyższych, przy niedostatecznym zwracaniu uwagi na ich obowiązki wobec socjalistycznego państwa. W oparciu o przeprowadzone rozmowy i opinie pracowników szkół wyższych można wyrazić pogląd, iż ma miejsce niedostateczne zainteresowanie dydaktyką.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#CzesławDąbrowski">W świetle opinii przedstawicieli organizacji młodzieżowych i partyjnych można stwierdzić, iż organizacje te są niedoceniane w procesie wychowawczym. Istnieje wiele rozbieżności między władzami uczelni a organizacjami partyjnymi w kwestii zasad funkcjonowania szkoły. Te trudne, niewymierne problemy nie zawsze dadzą się uzasadnić przez pryzmat formalnych faktów, ale ich wymowa i negatywny skutek jest jednoznaczny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#RyszardBohr">W pełni zgadzam się z refleksjami prof. J. Maciszewskiego. Jestem również zdania, że bardzo wnikliwa ocena NIK jest zasadna i właściwa. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, że oceny są bardzo subiektywne. Poza tym szkół wyższych jest bardzo wiele; szkolnictwo wyższe, to nie tylko UW, PW i kilka innych. Chciałbym przestrzec przed generalizowaniem ocen i opinii. Walcząc z jakąś grupą, stanowiącą niewielki odsetek pracowników naukowych, nie możemy podejmować decyzji nie uwzględniających stanowiska milczącej większości. Ostra walka polityczna powinna stawiać sobie za cel zdobycie i przekonanie tej większości. Milcząca większość czeka na rozwój sytuacji, jej postawa dużo od tego zależy. Przestrzegam przed pochopnym podejmowaniem działań prewencyjnych i restrykcyjnych, które mogą spowodować utratę tej większości.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#RyszardBohr">Bardzo dobrze się stało, że w ocenie Biura Politycznego KC PZPR stwierdzono, iż ustawa o szkolnictwie wyższym, uchwalona w 1982 r., nie była wynikiem presji, lecz konsekwentnego realizowania linii IX Zjazdu PZPR. Przytaczane na dzisiejszym posiedzeniu przykłady nie były wynikiem złej ustawy, ale działalności sprzecznej z ustawą. Zastanówmy się, czy powrót do poprzedniego systemu przyniesie poprawę. Trzeba wyciągać nauki płynące z historii. I wreszcie, czy w roku wyborów najlepszym rozwiązaniem jest krytykowanie tego, co osiągnęliśmy, realizując linię IX Zjazdu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#BożenaHagerMałecka">Podzielam refleksję prof. J. Maciszewskiego dotyczącą sterowania szkolnictwem wyższym. Zacznę od końcowego stwierdzenia prof. J. Maciszewskiego, w którym zawarty był wniosek o zintensyfikowanie prac nad coraz skuteczniejszymi metodami sterowania funkcjonowaniem szkolnictwa wyższego. W tym świetle zmiana ustawy nie, wydaje się sprawą pierwszoplanową. Pragnę zgłosić wniosek, aby ewentualną dyskusję nad nowelizacją ustawy odłożyć na 1986 r. Postaram się to krótko uzasadnić. Nie chcę szerzej opisywać, w jakich warunkach funkcjonowało szkolnictwo wyższe w latach 1982–1984; znamy je wszyscy. Właściwie dopiero rok 1984 był pierwszym rokiem jako takiego spokoju w kraju. Wybory w szkołach wyższych odbyły się w roku ubiegłym. Potrzebny jest przynajmniej jeszcze jeden rok, aby można było pełniej ocenić funkcjonowanie ustawy.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#BożenaHagerMałecka">Byłam jedną z autorek tej ustawy. Znam ją więc dobrze i dlatego łatwiej mi ustosunkować się do jej niektórych wad i luk. Chcę wyraźnie stwierdzić, że ustawa ma wady, co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Na niektóre z nich zwrócono uwagę w dokumencie Komitetu Społeczno-Politycznego RM. Dotyczą one również innych szkół, a nie tylko szkół podlegających ministrowi nauki i szkolnictwa wyższego. Ewentualne prace nad weryfikacją powinny więc wykraczać poza oceny sformułowane w dokumencie Komitetu Społeczno-Politycznego RM.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#BożenaHagerMałecka">W olbrzymiej większości szkół wyższych ustawa stworzyła warunki do integrowania wysiłków na rzecz pozytywnych trendów w szkolnictwie. Mamy przecież w kraju 90 uczelni wyższych, a kłopoty występują tylko w 3–5. Chciałabym nawiązać do wypowiedzi ministra B. Miśkiewicza, który stwierdził kiedyś, że jest komisja sejmowa i jest minister, który wspólnie z komisją będzie starał się wprowadzić ustawę w życie. Teraz właśnie jest czas do takiego działania. Trzeba wyraźnie ocenić sytuację w szkołach, w których są kłopoty i odrębnie w szkołach, w których kłopoty nie występują. W roku 1985 należy skupić uwagę na poprawie funkcjonowania szkół, w których są trudności. Minister nauki i szkolnictwa wyższego ma specjalne uprawnienia nadane mu ustawą regulującą tryb postępowania niektórych organów w okresie przejściowym. Możliwości działania są stosunkowo duże.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#BożenaHagerMałecka">Moim zdaniem, postępowanie w tej kwestii powinno cechować się bardzo dużą ostrożnością. Władze państwowe rozwiązały bardzo mądrze wiele innych spraw. Wydaje się, że materia szkolnictwa wyższego zasługuje na równie mądre rozwiązanie. Dlatego należy raczej postawić na ostrożność i cierpliwość, a nie natychmiastowe, kategoryczne, szybkie kroki. Na Śląsku mamy 7 wyższych uczelni, i to co można było w nich osiągnąć zostało osiągnięte. Podobnie w 10 akademiach medycznych (poza jedną, krakowską, gdzie były pewne kłopoty, w sumie jednak przezwyciężone) osiągnięto pełne i zadowalające efekty. Widzę duże szanse na poprawę sytuacji w br. w tych szkołach, w których nie jest ona jeszcze najlepsza.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#BożenaHagerMałecka">Moja wypowiedź jest - jak się wydaje - zgodna z intencjami dokumentu Komitetu Społeczno-Politycznego RM, w którym m. in. stwierdza się, iż „trzeba bronić ducha ustawy o szkolnictwie wyższym”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#EdwardZgłobicki">Na wstępie chciałbym poświęcić kilka słów jednemu z najważniejszych problemów, a mianowicie procesowi wychowawczemu. To co się dzieje w tej kwestii w szkołach wyższych napawa niepokojem. Jest to kapitalny problem, bowiem to, co zaszczepi się w procesie wychowania, pozostanie na długo. Mówię o tym zarówno w oparciu o materiały, jak i doznania mego syna - studenta. Ubolewam, że przyszło mu studiować akurat w takim okresie.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#EdwardZgłobicki">Okres, w którym wdrażaliśmy ustawę o szkolnictwie wyższym był - jak wiadomo - okresem szczególnie trudnym. Dotyczy to zresztą wdrażania nie tylko tej ustawy. Przypomnijmy chociażby losy ustawy o jakości. Prowadzi to do stwierdzenia, że równia ważne jak przepisy ustawy są warunki, w jakich jest ona wdrażaną. Z nieprzestrzegania ustawy nie można jednak wyciągać wniosków o konieczności jej zmiany lub nowelizacji. Trzeba przede wszystkim wyegzekwować przestrzeganie ustawy. Państwo i minister nauki i szkolnictwa wyższego ma takie możliwości, tym bardziej, że zostały one wzmocnione dodatkowymi środkami przewidzianymi w okresie przejściowym. Dotyczy to m. in. przejawów niewłaściwego stosunku pracowników szkół wyższych do państwa socjalistycznego. Popieram zatem głosy optujące za spokojnym, rozważnym postępowaniem. Pamiętam burzę, jaka rozpętała się w tej sali, gdy swego czasu omawialiśmy problem sieci szkół wyższych w naszym kraju. Potrafiliśmy wówczas rozstrzygnąć tę kwestię ze spokojem i rozwagą. Mam nadzieję, że i w tym przypadku zwycięży rozsądek, spokój i rozwaga. To zawsze daje pozytywne efekty.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#EdwardZgłobicki">Omawiane dziś dwa przypadki (UW i PW) należy potraktować wyjątkowo i próbować rozwiązywać, stosując środki w odniesieniu wyłącznie do tych dwóch uczelni. Władzom państwowym można zarzucić, że nie prowadzą właściwej propagandy wokół tych spraw. Przede wszystkim trzeba pokazywać uczelnie dobrze funkcjonujące.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#EdwardZgłobicki">Jeszcze raz apeluję za spokojem i rozwagą. Najpierw powinniśmy wykorzystać wszystkie środki przewidziane ustawą o szkolnictwie wyższym oraz specjalne pełnomocnictwa ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Powinno to spowodować ukierunkowanie tego problemu na właściwe tory. Optuję za głosem posła B. Hager-Małeckiej w sprawie przeniesienia ewentualnej decyzji o nowelizacji ustawy na 1986 r.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#EdwardZgłobicki">Przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego „Nauka” Stanisław Koperski: Bardzo dokładnie studiuję dokumenty i rozwój sytuacji. Całkowicie zgadzam się z poglądem, że zarządzeniami problemu nie da się rozwiązać. Trzeba przypomnieć cel przyświecający uchwaleniu ustawy o szkolnictwie wyższym. Chodziło przede wszystkim o autonomię szkół wyższych, o wyposażenie uczelni we właściwe narzędzia, służące realizacji celów dydaktycznego, naukowego i wychowawczego. Z przykrością muszę stwierdzić że w wielu przypadkach narzędzie to była wykorzystywane nie tylko do tych, celów.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#EdwardZgłobicki">Obecnie kadrę wyższych uczelni można podzielić na trzy grupy:</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#EdwardZgłobicki">- deklarujących się w pełni za tym, co się w Polsce dzieje, - stojących na stanowisku, te uczelnia ma autonomię, a więc jest całkowicie niezależną od państwa, - stojących na boku; są to często bardzo wartościowi ludzie, czeka ją oni, jak państwo zareaguje na działania opozycji, która zagarnęła władzę w uczelniach.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#EdwardZgłobicki">Mówiliście tu państwo o 2–3 przypadkach uczelni, których występują kłopoty. Ja znam ich znacznie więcej. Chociażby w mojej uczelni (AG-H w Krakowie) wybory były raczej cyrkiem, a nie wyborami. Odbywały się one w myśl dewizy: „Kto nie jest z nami, tego trzeba tępić”. Zbliża się okres rotacji. Blady strach pada na tych, którzy nie są związani z opozycją. Życie na uczelni dla prawdziwych nauczycieli akademickich jest obecnie bardzo ciężkie. Są oni oceniani nie na podstawie dorobku naukowo-dydaktycznego, lecz według kryteriów, które sprowadzają się do pytania: „czy on jest nasz, czy nie nasz”?</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#EdwardZgłobicki">Można powiedzieć, że obecnie na uczelniach zapanowała pajdokracja. W konwentyklach rozstrzyga się pewne sprawy, a potom „podpuszcza się” studentów i młodych pracowników naukowych. W rezultacie na senacie toczą się bez końca dyskusje nad drobiazgami, a brakuje czasu na sprawy rzeczywiście ważne. Jeśli sytuacja ta nie ulegnie zmianie, to rysują się niewesołe perspektywy. Spotkałem się z przypadkiem, że na dyrektora instytutu zgłoszono kandydaturę byłego członka zarządu „Solidarności” w Małopolsce. Próbuje się ponownie zatrudnić ludzi, którzy swego czasu prowadzili tajne drukarnie, a potem się ukrywali, ale zostali objęci amnestią i teraz chcą wrócić na uczelnię. To samo dotyczy tych, co pozostali za granicą.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#EdwardZgłobicki">Przepisy ustawy o szkolnictwie wyższym są w pełni wykorzystywane, jeśli chodzi o różnego rodzaju dyskryminacje. Wszelkie uchwały władz, organów kolegialnych są tylko szyldami; decyzje zapadają w innych, zamkniętych gremiach. Rektor i dziekani wybrani w ten sposób z nikim się nie liczą. Ich sposób postępowania jest często sprzeczny z prawem, zwłaszcza w sprawach pracowniczych. Dotyczy to zwłaszcza dużych, mocnych uczelni. W małych uczelniach problemy te prawie nie występują. Nasuwa się tu analogia do marca 1968 r. Te najmocniejsze uczelnie rzutują na całe środowisko i regiony, w których się znajdują. Nie możną przejść nad tym do porządku dziennego, jeśli chcemy prawidłowo prowadzić działalność naukowo-dydaktyczną. Osoby działające w organizacjach młodzieżowych i partyjnych są wyraźnie dyskryminowane. Ludzie nie podają sobie rąk na powitanie, „bo to nie nasz”. Trzeba dążyć wszelkimi siłami do zmiany tego stanu rzeczy. Zdrowy rozsądek zawsze wygrywa. Nie jest ważne, czy nastąpi to w roku 1985, czy w 1986, lecz jakie metody zastosować, aby uczelnie działały zgodnie ze swoimi celami. Trzeba koniecznie coś robić, przy czym nie powinno to zależeć tylko od ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Uważam, że sytuacja jest bardzo zła. Nie powinniśmy się targować - w ilu uczelniach. Musimy się zastanowić, jak ją poprawić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JerzyLutomski">Chciałbym także przypomnieć, że tematem naszego posiedzenia nie jest nowelizacja ustawy, ale ocena jej funkcjonowania. Nie ma formalnych podstaw do dyskutowania tej sprawy. Głos przedstawiciela ZNP jest bardzo znamienny. Rozumiem ambicje autorów projektu ustawy, ale sytuacja jest przygnębiająca. Ustawa źle funkcjonuje i w niektórych przypadkach jest wykorzystywana do niegodnych celów. Gdyby funkcjonowała prawidłowo, nie byłoby nawet tych kilku przypadków, o których mówił dyrektor NIK. W związku z tym chciałbym zapytać, czy udało się NIK ustalić straty, jakie ponosi budżet państwa w związku z przedłużaniem studiów przez studentów. Czy w związku z rozmijaniem się z podstawowymi obowiązkami przez niektórych samodzielnych pracowników naukowo-badawczych - docentów i profesorów - znany jest przypadek wyciągnięcia wobec nich konsekwencji dyscyplinarnych? Z tego co mówił dyr. C. Dąbrowski wynika, że musimy ponosić niesamowite straty. Odpowiedzialni są za to samodzielni pracownicy nauki. Czy nie było błędem, że nie poszliśmy na kontraktowe zatrudnianie kadry? W tej chwili każdy pracownik naukowy, który osiągnie tzw. stabilizację, może po prostu nic nie robić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Nie zgadzam się z wnioskiem o wstrzymanie dyskusji na temat ustawy o szkolnictwie wyższym do 1986 r. Mamy dostateczną ilość przykładów, że to co się dzieje nie jest zjawiskiem pozytywnym.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Zaczęłabym jednak od kilku uwag o charakterze ogólnym. Dokonując analizy funkcjonowania ustawy o szkolnictwie wyższym należy pamiętać o jej celach, jakimi są ugruntowanie socjalistycznego i państwowego charakteru szkół wyższych, sprzyjające wykonywaniu ich podstawowych funkcji - edukacyjno-wychowawczej i naukowo-badawczej oraz takie skupienie wokół tych celów kadry, aby cała działalność uczelni służyła dobru kraju.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Ustawa była projektem rządowym, w którym dał on wyraz owemu zaufaniu do środowiska akademickiego w postaci, nadania mu samorządu i zmniejszenia administracyjnych możliwości ingerencji w życie szkoły wyższej. Oczekiwano, że środowisko akademickie z pełnym zrozumieniem podejmie realizację przepisów całej ustawy, a nie w sposób wybiórczy. Dawano temu przecież wyraz w deklaracjach, które padały w toku prac nad ustawą. Przypomnę obawy niektórych posłów, że tak drastyczne zmniejszenie wpływu państwa może przynieść niekorzystne skutki. Zwracano uwagę, że wszędzie na świecie - nawet tam, gdzie istnieją prywatne uniwersytety - państwo zapewnia sobie znaczny, a nawet decydujący wpływ na szkołę wyższą. Dzisiaj, kiedy mamy po 2 latach ocenić, czy ustawa spełnia pozytywną rolę, w interesie środowiska akademickiego musimy stwierdzić, że nie we wszystkich uczelniach realizuje się podstawowe cele ustawy. Nie można się zgodzić, że są to jedynie subiektywne oceny pochodzące z dwóch uczelni wyższych. W wielu środowiskach akademickich obserwuje się takie negatywne zjawiska jak m. in. spadek efektywności nauczania, doskonalenia i unowocześniania dydaktyki, nierealizowanie zadań wychowawczych, obniżenia poziomu i efektywności badań naukowych. Mogę poprzeć to moimi własnymi doświadczeniami, gdyż pracuję w przemyśle i spotykam się z absolwentami szkół wyższych. Mogę powiedzieć, że nie zawsze są oni przygotowani do pracy dla dobra kraju.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Nie cała społeczność akademicka właściwie pojęła sens ustawy i część prowadzi działalność niezgodną z interesami socjalistycznego państwa. Co by było, gdyby nie istniała ustawa o szczególnej regulacji prawnej w okresie wychodzenia kraju z kryzysu? A ustawa ta kończy swoje obowiązywanie w tym roku.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Analiza sytuacji w niektórych uczelniach gdzie występuje niewystarczające zainteresowanie wykonywaniem podstawowych zadań - upoważnia do sformułowania wniosku, iż świadomość ideowo-polityczna kadry jest nikła i nie nadąża za warunkami jakie wynikają z tak dalece posuniętej samodzielności. Nie chciałabym w związku z tym wyciągać dalej idących wniosków nt. poziomu nauk społecznych oraz realizujących ich program pracowników naukowych.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Dobrze się stało, że oceniamy dziś funkcjonowanie ustawy, zwłaszcza w aspekcie zgodności praktycznego wdrażania zasady samorządności z konieczną sprawnością działania szkół wyższych, ponieważ nie można akceptować takich zachowań i oczekiwać, aby rząd tolerował sytuacje, w których samorządność wykorzystuje się do prowadzenia w niektórych uczelniach walki politycznej z socjalistycznym państwem i zapomina się o tych normach prawnych zawartych w ustawie, które określają socjalistyczny charakter szkoły wyższej.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Należy także zwrócić uwagę na inne luki w ustawie o szkolnictwie wyższym. Niektóre przepisy nie są na tyle precyzyjne, aby zapewniały odpowiedni wpływ polityki państwa na funkcjonowanie uczelni wyższych i dawały pełną gwarancję tego wpływu z punktu widzenia realizacji podstawowych celów, do których szkoły wyższe są powołane. Luki te polegają także na niedostatecznym uwzględnieniu sfery materialnej uczelni wyższych, np. doskonaleniu systemu płac, który również wpływa na postawy kadry naukowej. Ustawa jest niespójna z innymi aktami prawnymi, m. in. z ustawą o instytutach naukowo-badawczych, ustawą o PAN, a także ustawą powołującą Komitet ds. Nauki i Postępu Technicznego. Nowe regulacje powinny zapewnić spójność działania wszystkich tych instytucji. W świetle projektów nowych ustaw o instytutach naukowo-badawczych, PAN oraz o stanowiskach i tytułach naukowych rozważenia wymaga problem, czy nie podjąć także nowelizacji tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#LidiaJackiewiczKozanecka">Na zakończenie chciałabym odnieść się do wystąpienia posła R. Bohra, Zapytał, czy powrót do sytuacji z lat siedemdziesiątych byłby słuszny. Chciałabym powiedzieć, że nikt tu nie postulował powrotu do tamtego systemu prawnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JaremaMaciszewski">Chciałbym szczególnie podziękować posłowi L. Jackiewicz-Kozaneckiej za ostatnie słowa. Znam bardzo dobrze sytuację uczelni w latach 1972–1981. Nigdy nie postulowałbym powrotu do tej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#JaremaMaciszewski">Przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego Roman Ciesielski: Także chciałbym podjąć apel o pozbawione emocji dyskutowanie na ten temat. Od 36 lat pracuję w szkolnictwie wyższym. Wielu obecnych na sali posłów także, szkoda jednak, że wielu posłów będących profesorami wyższych uczelni nie przyszło na dzisiejsze posiedzenie. To, co mówi się tutaj jest swego rodzaju sądem nad tym szkolnictwem, a więc sądem nad każdym z nas. Ustawa, którą oceniamy, powołała Radę Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego stanowiącą społeczne przedstawicielstwo środowiska akademickiego o uprawnieniach większych niż miały dotychczas tego typu ciała. Rada ma niejako wgląd od wewnątrz w funkcjonowanie szkół wyższych. Główną tezą uzasadniającą jej powołanie było utrzymanie sprzężenia zwrotnego między środowiskiem akademickim a władzą. Niestety, tutaj tego sprzężenia nie widzę. Wszyscy patrzą z góry, oceniając jak to powinno wyglądać i jak jest źle. Uważam, że należy wysłuchać obu stron. Wiele zarzutów, które tutaj padły, da się wyjaśnić od razu. Dotyczy to np. rzekomych strat finansowych. Jeżeli 79% studentów kończy studia, dla mnie jest to podejrzanie dużo. Kwestionowano, że zaliczenia miało jedynie 40% studentów, a reszta posiadała zaliczenia warunkowe. Przecież warunek to zaliczenie na dany dzień: ci studenci otrzymają pełne zaliczenie za tydzień czy za miesiąc. Może dlatego nie dostali zaliczeń, że wymagania są zbyt duże. Zgadzam się, że za zaniedbanie powinno się pociągać do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Jednak rozpatrując sytuację uczelni wyższych nie można stosować tych samych kryteriów, co w innych działach gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#JaremaMaciszewski">Gdyby ktoś z zewnątrz słuchał dzisiejszej dyskusji doszedłby do wniosku, że szkolnictwo wyższe znajduje się na kompletnym dnie. Z UW wyszło tylu wspaniałych ludzi, pełniących dzisiaj odpowiedzialne funkcje. Pracuje w nim 40 członków rzeczywistych PAN. Żenujące jest porównywanie UW z Wyższą Szkołą Rolniczo-Pedagogiczną w Siedlcach, gdzie pracuje 15 samodzielnych pracowników naukowych, z czego 8 dojeżdża. Dopiero niedawno szkoła ta otrzymała prawo doktoryzowania. Jest to uczelnia potrzebna, ale nie można jej porównywać z największą uczelnią w kraju. Bierzmy pod uwagę, że z tych uczelni wywodzi się nasza przeszłość kulturalna i naukowa. Nie można mówić „taki np. UJ” czy „taka np. AGH”. Szkoły te dały naszemu państwu bardzo dużo.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#JaremaMaciszewski">Na posiedzeniu Komitetu Społeczno-Politycznego RM wygłosiłem referat na ten temat. Nie widzę celu powtarzania go w tej chwili. Jego tezy nie zostały uwzględnione w dokumencie, który możemy przeczytać w „Rzeczypospolitej”. M. in. odpowiada on na wysunięte tutaj wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#JaremaMaciszewski">Jak wyglądałoby szkolnictwo wyższe, gdyby działała stara ustawa? Czy istniejąca niechęć do władz i ruchy społeczne na uczelniach to wynik działania ustawy? Ustawa nie obowiązywała w całości ani jednego dnia. W okresie jej przyjmowania - żenujące, że mówi się, iż powstawała pod jakimiś naciskami - funkcjonowały prawa stanu wojennego, potem uchwalono ustawę o szczególnej regulacji prawnej w okresie przezwyciężania kryzysu społeczno-ekonomicznego. A dodatkowe dokumenty, jak np. statuty szkół wyższych, weszły w życie przed niespełna pół rokiem. Można sobie zadać także pytanie, co by to było, gdyby od początku obowiązywała w całości?</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#JaremaMaciszewski">Używałem na tej sali słowa współrzędność, bo o pełnej samorządności nie ma jeszcze mowy. Szkoły wyższe finansowane są w całości przez ministerstwo i bez jego zgody nie można podjąć żadnej decyzji inwestycyjnej. Można mówić o samorządności wewnętrznej szkół wyższych, a że prowadzi ona czasami do wzajemnej eliminacji i sporów personalnych, należy nad tym ubolewać. Nie można uśredniać sytuacji panującej we wszystkich szkołach wyższych. Już na posiedzeniu w URM mówiłem, że co najmniej 2 szkoły należy wyłączyć poza nawias - Uniwersytet Warszawski - Uniwersytet Poznański. Dodałbym do tego jeszcze może Politechnikę Warszawską. Każda uczelnia ma swoją specyfikę i swoje słabości. Należy je poprawiać indywidualnie - każdą inną drogą. Podjęto działania zmierzające do zasięgnięcia opinii społecznej na ten temat. Prosiłbym, żeby konsultacja ta trwała co najmniej 2–3 miesiące, żeby zainteresowani mogli zapoznać się z zarzutami, które ich dotyczą. Odczucia pojedynczych osób o osłabieniu aktywności dydaktycznej i naukowej wyższych uczelni nie mogą być decydujące dla sprawy ustawy. Należy wyłączyć to, co rzeczywiście stymulowała sama ustawa od tego, co w sposób obiektywny oddziaływało na środowisko akademickie. Żeby uzdrowić tę sytuację - nie wystarczą działania Sejmu. Trzeba robić to w szczególny sposób, gdy mamy do czynienia z ludźmi niepospolitymi, nie poddającymi się sloganom ani wykrzyknikom.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#JaremaMaciszewski">Gdybym chciał zreferować to, co tutaj dzisiaj mówiono, podkreśliłbym szczególnie dwie sprawy - zaniedbanie podstawowych obowiązków kadry naukowej oraz zanik kontroli społecznej nad szkołami wyższymi. Zmniejsza się liczba studentów, więc i mniejsze są obciążenia kadry. Nie można zresztą oceniać jej tylko na podstawie godzin dydaktycznych, a nie wszystkich osiągnięć. Za mało mówi się o tym, czy aby ingerencja władz (ingerencja w dobrym znaczeniu tego słowa) była dostateczna. Czy była to ingerencja nie przez represje, ale poprzez perswazje, usunięcie niedomówień, choćby niedomówień związanych z nową ustawą.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#JaremaMaciszewski">Dla mnie ocena środowiska akademickiego, z którą tutaj się spotkałem jest przygnębiająca, ale czy to ustawa jest winna, czy nie było innych niedomagać? Może nauka na całym świecie znajduje się w takiej sytuacji? Zarzut, że absolwenci w praktyce nie sprawdzają się nie jest chyba trafny. Wychodząc ze szkoły wyższej, mają otrzymać nie tylko pewną dawkę przygotowania zawodowego, ale pewien potencjał kulturalny i intelektualny, który nie zawsze jest wykorzystywany.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#JaremaMaciszewski">Prosiłbym na zakończenie, żeby wyodrębnić to, co rzeczywiście spowodowała ustawa, a resztę potraktować jako ocenę środowiska akademickiego, które powinno ją znać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#GenowefaRejman">Pragnę nawiązać do ostatniej wypowiedzi. Mówiono o pesymistycznym podejściu do ustawy o szkolnictwie wyższym. Nas, jako społeczeństwo, cechuje niewątpliwie w tej chwili duży pesymizm, w odróżnieniu od byłej teorii sukcesu. Nie można całego zła - jeśli ono istnieje - sprowadzać do złego funkcjonowania ustawy. W 1968 r. ogarnęły środowiska akademickie nie mniejsze niepokoje, a regulacja prawna była wtedy całkiem inna. Nie upraszczajmy zagadnienia, że wszystko zależy od ustawy.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#GenowefaRejman">W dużej mierze sami zmniejszyliśmy wpływ ministra na wybór rektorów poprzez niewłaściwą interpretację przepisu ustawy. Właściwie minister sam ograniczył swoje uprawnienia władcze i nie wiadomo, do kogo trzeba mieć pretensje. Jeżeli chcemy prawidłowo ocenić tę ustawę, musi ona funkcjonować przez kilka lat. Wprowadziliśmy do szkół wyższych samorząd, którego tam od wielu lat nie było i podobnie jak gdzie indziej musimy się go uczyć od podstaw. Nie można więc od razu mówić, że ustawa źle funkcjonuje.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#GenowefaRejman">Podjęte arbitralnie zmiany będą traktowane jako nowe nadużycie władzy. Ustawa była produktem dyskusji całego środowiska akademickiego. Być może będzie ona wymagała zmian, np. w celu skorelowania jej przepisów z ustawami o PAN, instytutach naukowo-badawczych, Komitecie ds. Nauki i Postępu Technicznego. Ale nie możemy zmieniać jej z tytułu żalu, żeśmy się obrazili. Nie spieszmy się, starajmy się rozwiązać tę sprawę w sposób kompleksowy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WalentyKołodziejczyk">Temperatura na sali rośnie, maleje zaś liczba posłów, którzy powinni w tej dyskusji uczestniczyć. Chcę więc tylko krótko wskazać, że obok resortu nauki i naszej komisji trzeba Wymienić również Radę Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego jako to ciało, które może wiele zrobić dla budowania właściwego klimatu w uczelniach i wprowadzania tam w życie ducha ustawy o szkolnictwie wyższym. Idzie o to, aby interesy społeczne zgodne były w uczelniach z interesem państwa. Mówił zresztą o tym prof. R. Ciesielski - przewodniczący Rady. Zachęcam więc do szerszych konsultacji w środowisku akademickim nt. - jak chronić interesy państwa.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#WalentyKołodziejczyk">Minister nauki i szkolnictwa wyższego Benon Miśkiewicz: Materia, o której dyskutujemy jest bardzo skomplikowana, zaś czasu i cierpliwości coraz mniej. Postaram się więc skondensować wypowiedź, zwracając jednak uwagę na najistotniejsze sprawy. Obecna sytuacja jest złożona zwłaszcza dla nas, tu obecnych. Przypomnę, że ja właśnie wnosiłem obowiązującą obecnie ustawę do Sejmu, zaś członkowie Komisji, w innym może nieco składzie - dyskutowali jej projekt i ostatecznie go uchwalili.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#WalentyKołodziejczyk">Chcę wrócić myślą do 1982 r. Już wówczas, w czasie uchwalania ustawy o szczególnej regulacji prawnej zgłaszałem zastrzeżenia, czy poszczególne rozwiązania zawarte w ustawie o szkolnictwie wyższym dostatecznie chronią w uczelniach interesy państwa. Komisja nie uwzględniła wówczas moich postulatów; ustawa miała przełamać barierę wyrosłą po 15 grudnia między społecznością akademicką a władzą. Nadal jednak aktualne jest pytanie, czy ustawa o której mowa, nieporównywalna z żadnym innym aktem tego typu w świecie, właśnie w Polsce i to dziś może spełniać pokładane w niej nadzieje.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#WalentyKołodziejczyk">Całej swej dotychczasowej polityki, prowadzonej za akceptacją mych politycznych przełożonych, nie mogę dziś określić jako tej, która dotarła do środowiska akademickiego. Wykazywaliśmy w naszych działaniach wyrozumiałość, cierpliwość, umniejszaliśmy znaczenie niektórych wyrażeń, aby sytuacja społeczno-polityczna w szkołach wyższych mogła się normować. Nikt chyba nie może mi wytknąć drastycznych działań, a były do nich podstawy. Nie chciałem korzystać z możliwości, jakie daje ustawa o szczególnej regulacji prawnej, co zresztą obiecywałem. Po raz pierwszy wykorzystałem je przy zgłaszaniu zastrzeżeń co do wyboru rektorów. Obcięliśmy bardzo oszczędnie stosować działania typu administracyjnego.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#WalentyKołodziejczyk">Nie mogę przyjąć zarzutu dotyczącego braku kontaktu z uczelniami. Kontakty te nasiliły się zwłaszcza w czasie przygotowania wyborów w uczelniach. Osobiście byłem w kilku szkołach wyższych, wiceministrowie i inni moi współpracownicy odwiedzili inne - w sumie we wszystkich uczelniach odbyły się dyskusje uświadamiające, że wybory władz uczelni mogą mieć wpływ na dalszą działalność szkolnictwa wyższego. Obciążanie rządu czy Komitetu Społeczno-Politycznego RM wniesieniem noweli ustawy jest niesprawiedliwe, gdyż nasze działania determinowane są przez postępowanie środowiska akademickiego.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#WalentyKołodziejczyk">Czy dyskusja nasza może przynieść jakiś skutek? Osobiście sądzę, że będzie skuteczna tylko częściowo, gdyż te same fakty, mające miejsce w uczelniach, są różnie interpretowane przez - nazwijmy to - różne grupy pracowników. Oto przykład: informuję na posiedzeniu Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, że uważam za rzecz nieprzypadkową wybór do kolegiów elektorskich w uczelniach osób internowanych, po wyrokach, ekstremistów znanych ze swych poglądów politycznych. Koledzy stwierdzają w odpowiedzi, że nie widzą w tym nic znaczącego.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#WalentyKołodziejczyk">Mogę stwierdzić, że w szkolnictwie wyższym mamy do czynienia z walką o władzę.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#WalentyKołodziejczyk">Byłbym nieuczciwy gdybym rzeki, że w polskich uczelniach jest dziś dobrze. Nie sądzę zresztą, by opinię taką mógł wypowiedzieć dziś ktokolwiek, gdyż byłaby ona nieuczciwa i niezgodna z etyką uczonego. Trzeba stwierdzić, że władza państwowa nie może być już dalej odsuwana od szkół wyższych. Walka, o której mowa, to fakt nowy jakościowo. Zarysował się on ze szczególną siłą w ostatnich miesiącach. Mamy bowiem do czynienia wręcz z zaczepnością wobec władzy. Zgadzam się ze wszystkimi podejmowanymi przez senaty i rady wydziałów uchwałami potępiającymi zabójstwo ks. J. Popiełuszki, trudno jednak bym akceptował tę ich drugą część, w której wytyka się władzy i poucza ją, że ma ukarać sprawców - miast podkreślić, że nie wahała się ujawnić całego mechanizmu tej zbrodni.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#WalentyKołodziejczyk">Pragnie się również wyeliminować władzę państwową z decyzji o zatrudnianiu pracowników. Zawiesiłem jednego z profesorów i otrzymałem od razu stertę protestów. A. jak ktoś kto ma za nic władzę państwową, może być zatrudniany w państwowej uczelni? W USA wystarczy, że ktoś ma choćby W głowie komunizm - i już nie może pracować.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#WalentyKołodziejczyk">Czemu organa kolegialne uczelni przysyłają ml w związku z racją oceną funkcjonowania ustawy, uchwały w których mi grożą „nieobliczalnymi skutkami”, „frustracją środowiska”? Dowodzi ta niedojrzałości lub też niechęci wobec władzy.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#WalentyKołodziejczyk">Jak mam oceniać fakt, że rada wydziału zatwierdziła doktorat i nie ma do niego zastrzeżeń, a na następnym posiedzeniu odrzuca bez żadnej argumentacji kandydaturę tego samego człowieka na adiunkta - człowieka, który jest II sekretarzem w swej organizacji partyjnej? Nie mogę przecież tego uznać za przypadek. Mamy do czynienia z eliminowaniem członków partii z różnych komisji uczelnianych. Czy władza może sobie pozwolić na dalsze czekanie?</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#WalentyKołodziejczyk">Zarzuca się nadmierne uogólnienie faktów. Ale przecież UW i PW, o których mówił tu w imieniu NIK dyr. Cz. Dąbrowski, skupiają ok. 36 tys. studentów, więcej niż wszystkie akademie medyczne w kraju razem wzięte. Jeśli dodamy do tego kilka innych uczelni, w których sytuacja jest podobna to okaże się, że dotyczy ona ok. 70% środowiska akademickiego.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#WalentyKołodziejczyk">Chcę na zakończenie stwierdzić, że nigdy nie sądziłem, iż będę miał w życiu takie rozterki, jakie obecnie przeżywam. Uświadamiam sobie bowiem konieczność zdecydowanego zapewnienia możliwości równoprawnego funkcjonowania racji państwa w szkołach wyższych, a równocześnie mam dylemat, jak nie dotknąć tych uczelni, które w pełni wdrażają obowiązującą ustawę. Pragnę więc, aby nie zmieniła się sytuacja prawna wszystkich szkół wyższych, a tylko niektórych, moją intencją jest uhonorowanie odmiennego stanu społeczno-politycznego w różnych szkołach wyższych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JaremaMaciszewski">Głównym elementem wspólnym wszystkich wypowiedzi jest troska o właściwy rozwój szkolnictwa wyższego, wyrugowanie jego słabości i niedostatków, stworzenie tam właściwego klimatu. Nie może nam tu, niestety, towarzyszyć nastrój zadowolenia, czy tym bardziej entuzjazmu. Uczucie przygnębienia, o którym mówił prof. R. Ciesielski, nie opuszcza mnie już od dawna. Byłoby jednak niedobrze, gdyby ci spośród nas, którzy akcentowali negatywne zjawiska w szkołach wyższych ustawili się na pozycjach oskarżycieli, a pan profesor i inni - na pozycjach obrońców. Szkolnictwo wyższe, jego stan, to przedmiot naszej wspólnej troski. Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że potencjał polskich uczelni, ich wkład w rozwój kulturalny i gospodarczy kraju jest ogromny. Jednak jeśli któraś z wielkich uczelni przeżywa załamanie - trzeba to dostrzec na czas. UJ, który pozwoliłem sobie kiedyś nazwać dostojną macierzą nauki polskiej, również w niektórych okresach dziejowych przezywał załamania, z których się dźwigał.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#JaremaMaciszewski">Chciałbym, aby UW miał w dziedzinie nauk społecznych samych luminarzy nauki. Wielu z nich jednak odeszło i nie zostali zastąpieni, mówię to również pod własnym adresem.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#JaremaMaciszewski">Moim zdaniem, nie można odłączyć pytań o funkcjonowanie ustawy od ogólnej oceny sytuacji w szkolnictwie wyższym. Pytanie, czy jest tu krzywa wznosząca się, czy opadająca jest podstawowe dla diagnozy obecnego stanu. Niestety, nie mogę się tu zdobyć na optymizm, choć na UW są dziedziny znakomite, jak choćby fizyka czy część matematyki, które stanowią olimp naszego uniwersytetu.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#JaremaMaciszewski">Chyba wszyscy tu obecni jesteśmy związani ze szkolnictwem wyższym - życiowo lub emocjonalnie i tym bardziej boli nas to co się dzieje. Nasze spojrzenie nie jest spojrzeniem z pozycji władzy - a z pozycji ludzi odpowiedzialnych za tę dziedzinę życia w kraju.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#JaremaMaciszewski">Pragnę przypomnieć, że nie rozważaliśmy dziś problemu: zmieniać ustawę, czy też nie. Próbowaliśmy wskazać, jakie elementy obecnie obowiązujących aktów prawnych nie są realizowane. Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego zwraca większą uwagę na niedociągnięcia ze strony władzy, my z kolei na niedociągnięcia ze strony środowisk akademickich. To prawda, że wszyscy, tym bardziej pracownicy szkolnictwa wyższego, powinni posługiwać się w dyskusji nie sloganem, lecz argumentem; jest jednak klimat, w którym słyszy się tylko niektóre argumenty. Odkładam tu na bok moje osobiste widzenie wydarzeń, choć nie mogę zapomnieć, jak w 1981 r. młody człowiek powiedział mi: „Myśli pan, że dziś łatwo być pańskim uczniem?”. Nie mówię o rzeczach w sumie śmiesznych, jak zrywanie tabliczek z nazwiskiem, czy nie kłania się profesorowi - marksiście przez studenta znanego z uprzedniej działalności w AZS, ale kłopoty uczniów.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#JaremaMaciszewski">Nie ma i nie może być sprzeczności między interesami państwa i szkolnictwa wyższego. W interesie państwa leży rozwój tego drugiego, zaś w interesie szkolnictwa wyższego i każdego obywatela leży silne państwo.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#JaremaMaciszewski">Jeśli wpłynął by do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym, odniesiemy się do niego z powagą i rozpatrzymy przy wykorzystaniu szerokich form konsultacji społecznej. Nie mogę przyjąć poglądu, że nasza komisja pochopnie podejmuje decyzje. Np. projekt ustawy o Komitecie Nauki i Postępu Technicznego rozpatrywaliśmy, uwzględniając wiele przekazanych nam argumentów; m. in. na wniosek Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego skreśliliśmy stwierdzenie, że Komitet jest naczelnym organem administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#JaremaMaciszewski">Pragnę zwrócić uwagę, że w najbliższym czasie do naszej komisji wpłynie cały pakiet projektów ustaw - o stopniach i tytułach naukowych, o instytutach naukowych, nowej ustawy o urzędzie ministra nauki. Ale nasza poselska kadencja upływa stosunkowo niedługo i być może trzeba będzie cały dorobek - i balast naszych dociekań przekazać naszym następcom.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#JaremaMaciszewski">Chciałbym zakończyć posiedzenie akcentem optymistycznym. Sądzę, że przy większej mobilizacji sił społecznych w szkolnictwie wyższym wiele spraw da się załatwić. Często już bowiem zarysowuje się dążenie do osiągnięcia porozumienia, choć z drugiej strony propozycje działań mediacyjnych nie zawsze spotykają się z akceptacją zainteresowanych. Sądzę, że nasza dzisiejsza, nieskrępowana wymiana poglądów była pożyteczna i trzeba ją kontynuować. Niestety, często w dyskusji wojuje się nie z argumentem, a z człowiekiem, który prezentuje racje ludowego państwa.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#JaremaMaciszewski">Komisja dokonała zmian w składzie swego prezydium. Zwolniła z funkcji z-cy przewodniczącego - na jego prośbę - posła Waldemara Michnę (ZSL). Na jego miejsce wybrany został poseł Ferdynand Łukaszek (ZSL).</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>