text_structure.xml
143 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Otwieram posiedzenie Komisji Gospodarki. W porządku dziennym mamy jeden tylko, ale bardzo ważny punkt, a mianowicie - omówienie projektu „Narodowego Planu Rozwoju 2004-2006”. W imieniu ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej będzie ten projekt referowała podsekretarz stanu w tym ministerstwie, Ewa Freyberg. Czy są uwagi do zaproponowanego porządku obrad? Przypominam, że koreferentem ze strony Komisji Gospodarki jest poseł Artur Zawisza. Skoro nie słyszę uwag ani sprzeciwu, uznaję, że Komisja przyjęła porządek dzisiejszego posiedzenia. Otrzymaliście państwo wszyscy dokument pod tytułem: „Polska - Narodowy Plan Rozwoju 2004-2006”, który jest wersją roboczą z dnia 3 stycznia 2003 r. Wiemy, że do dnia dzisiejszego naniesiono nań już kolejne korekty, o czym zapewne poinformuje nas pani minister, wskazując jaka jest różnica między wersją pierwotną a tą, która została przyjęta przez Radę Ministrów. Z tego co mi wiadomo, dokument ten jeszcze dziś przesłany zostanie do Brukseli. Narodowy Plan Rozwoju jest niewątpliwie dokumentem niezwykłej i niecodziennej wagi, ponieważ będzie programem, na bazie którego będziemy się starać wdrażać określone projekty i programy mające na celu przystosowanie polskiej gospodarki i polskiego społeczeństwa do integracji z UE, a w dłuższej perspektywie do tego, aby poziom naszego rozwoju zbliżył się jak najbardziej do poziomu krajów będących już w Unii. Będzie się to odbywało przy wykorzystaniu środków Unii Europejskiej, własnych środków budżetowych, a także środków prywatnych. Nie jest to jedyny i ostateczny dokument będący podstawą prowadzenia w przyszłych latach polityki ekonomicznej, gospodarczej i społecznej państwa polskiego zmierzającego do integracji z UE, ale będzie to dokument podstawowy dla następnych programów strategii rządu, jak również dla wydawania przez parlament określonych aktów ustawowych jako podstaw prawnych. Oprócz tego obszernego dokumentu, otrzymaliście też państwo jego streszczenie, które w sposób skondensowany przedstawia zasadnicze problemy zawarte w pełnym opracowaniu. Niewątpliwie ułatwi on państwu przygotowanie się do dyskusji i zorientowanie w dość skomplikowanej materii, jaką niesie cały Narodowy Plan Rozwoju. Oddaję głos pani minister celem przedstawienia tego dokumentu.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieGospodarkiPracyiPolitykiSpołecznejEwaFreyberg">Chcę państwu zaproponować następujący sposób prezentacji. Otóż, po moim, krótkim wprowadzeniu, dotyczącym przede wszystkim statusu tego dokumentu i znaczenia dzisiejszego spotkania z Komisją dla jego ostatecznej wersji, oraz kilku informacji na temat konsultacji społecznych, oddam głos panu Piotrowi Żubrowi, dyrektorowi Departamentu Polityki Regionalnej w naszym ministerstwie. Przedstawi on na slajdach Narodowy Plan Rozwoju, ze szczególnym uwzględnieniem zmian, jakie zostały wprowadzone w wyniku konsultacji społecznych. Po tym wprowadzeniu postaram się jeszcze krótko podsumować temat, a następnie będę oczekiwała na pytania i uwagi ze strony państwa. Jeśli jest zgoda na takie procedowanie, zacznę od określenia statusu tego dokumentu. Otóż, tak jak już powiedział przed chwilą pan przewodniczący, jest to dokument niezwykle istotny z punktu widzenia przygotowań Polski do udziału w polityce regionalnej Unii Europejskiej, jak również wykorzystania środków w ramach funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności. Nie jest to jednak dokument ostateczny, na podstawie którego ściśle określone zostaną kierunki wykorzystania tych funduszy. Ten dokument stanowi punkt wyjścia do procesu, który rozpocznie się w tym roku, a mianowicie do negocjacji z Komisją Europejską kolejnego dokumentu, o znacznie większej wadze z punktu widzenia praktycznego, jak i z punktu widzenia wykorzystywanych kwot. Ten drugi dokument to „Podstawy wsparcia Wspólnoty”, przy czym i tu nazwa jest myląca. To nie my będziemy wspierać Wspólnotę, ale Wspólnota nas. Ten dokument będzie szczegółowo określał kierunki wydatków i powinien być gotowy w listopadzie br. Będzie on też punktem wyjścia dla przygotowania szczegółowego programu. Narodowemu Planowi Rozwoju towarzyszy też druga część, obejmująca programy sektorowe oraz zintegrowany program operacyjny rozwoju regionalnego. Są one w tej chwili opisane i przedstawione w Narodowym Planie Rozwoju na poziomie pewnej ogólności, bowiem prace nad nimi ciągle trwają. Polska zobowiązana jest przesłać je w wersji ostatecznej do Komisji Europejskiej w terminie do 15 lutego. Jeszcze więc można do tych programów wprowadzić jakieś zmiany i poprawki. Z uwagą też będziemy się przysłuchiwać również uwagom ze strony państwa, a jeśli uznamy wspólnie, że są zasadne, zostaną uwzględnione w programach operacyjnych. Zdaję sobie sprawę, że informacja, iż dziś wysyłamy do Brukseli tekst „Narodowego Planu Rozwoju 2004-2006”, który został przyjęty przez rząd w ubiegły wtorek, może rodzić pewną wątpliwość. Jaki bowiem jest sens przedstawiania go dziś do oceny Komisji Gospodarki przy takim harmonogramie? Po pierwsze, chcę powiedzieć, że harmonogram jest napięty przez cały czas, od początku, gdy Ministerstwo Gospodarki przejęło odpowiedzialność za jego przygotowanie. Działamy równolegle w kilku obszarach, bowiem inaczej nie nadrobilibyśmy opóźnienia, z jakim startowaliśmy. Ten plan miał być gotowy do końca 2001 r., a ponieważ tak się nie stało, teraz mamy do czynienia cały czas z pośpiechem i niesłychanie napiętym harmonogramem.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieGospodarkiPracyiPolitykiSpołecznejEwaFreyberg">Jednak uwagi zgłaszane przez inne Komisje Sejmu i Senatu, choć ich posiedzenia odbywały się w ubiegłym tygodniu, a więc częściowo już po posiedzeniu Rady Ministrów, są uwzględniane i na bieżąco wprowadzane. Podobnie uwagi dzisiejsze, jeśli uznamy wspólnie, że powinny się znaleźć w tekście, będą uwzględnione w tym dokumencie. Mamy czas dziś do godz. 24. Oczywiście tekst jednolity zostanie rozesłany do wszystkich Komisji, w których odbywała się dyskusja nad tym dokumentem. Postaramy się też dołączyć do niego wykaz najistotniejszych zmian, które zostały uwzględnione w wyniku dyskusji. Traktujemy zatem dzisiejsze spotkanie jako bardzo ważny element procesu konsultacji społecznych i przywiązujemy do niego naprawdę wielką wagę. Jeśli będzie taka wola Komisji, jesteśmy również gotowi dyskutować także w momencie, gdy ministerstwo ukończy prace nad programami sektorowymi. Przekażemy wówczas państwu informacje z naszej strony i chętnie wysłuchamy waszych uwag i opinii. Chciałabym jeszcze przekazać państwu kilka informacji dotyczących konsultacji społecznych, które rozpoczęły się w lipcu ub.r. kiedy to ministerstwo przygotowało pierwszą wersję Narodowego Planu Rozwoju. Trwały one do końca października, zaś potem odbywały się spotkania w Sejmie, Senacie oraz Radzie Polityki Regionalnej Państwa będące ich kontynuacją. W konsultacjach między lipcem a październikiem wzięło udział ponad 5 tys. osób. Odbyło się 16 konferencji regionalnych, po jednej w każdym województwie. Szeroki udział brały w nich wszystkie, działające na danym terenie instytucje takie jak: urzędy wojewódzkie, samorządy terytorialne i organizacje pozarządowe, a także uczelnie i wszyscy partnerzy społeczni, którzy są i powinni być zaangażowani nie tylko w proces tworzenia programu, ale również potem wykorzystania pozyskanych środków. Cieszy mnie również fakt, że w wielu tych spotkaniach udział brali także posłowie z danego regionu. W ramach konsultacji korzystaliśmy także z uwag i opinii ekspertów zarówno krajowych jak i zagranicznych. Odbyło się też wiele spotkań na uczelniach, np. w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej czy na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego. Jest też planowane spotkanie w Szkole Głównej Handlowej. Na każdym etapie prac nad Narodowym Planem Rozwoju korzystaliśmy też z uwag Komisji Europejskiej. Bardzo ważnym źródłem opinii byli też nasi doradcy z tych krajów Unii Europejskiej, które już korzystały z funduszy strukturalnych i funduszu spójności. Szczególnie ciekawe było spotkanie z naszymi doradcami francuskimi, kiedy to przyjechali samorządowcy z Francji i przedstawiali naszym samorządowcom konkretne przypadki programów finansowanych ze środków Unii Europejskiej, wskazując na ich blaski i cienie. Efekt tych wszystkich konsultacji jest oczywiście pozytywny. Udało nam się uwzględnić szereg opinii i nanieść wiele poprawek. Minusem tak szerokiej akcji konsultacyjnej jest jednak to, że dokument stał się w ten sposób nadmiernie eklektyczny i stracił swoją pierwotną przejrzystość. Mimo to uważamy, że konsultacje były potrzebne, bo nie tylko udało nam się wprowadzić zmiany, zgodne z oczekiwaniami i celami poszczególnych regionów, ale jednocześnie pobudziliśmy aktywność społeczną, która powinna być teraz nadal ożywiana, tak by ten program stał się programem wszystkich Polaków, bowiem szansa jest naprawdę bardzo duża.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieGospodarkiPracyiPolitykiSpołecznejEwaFreyberg">W związku z tym, że program jest mało przejrzysty, w trakcie spotkań w Sejmie, jak i z naukowcami, uzyskaliśmy wiele propozycji zmian redakcyjnych. Tekst, jaki państwo otrzymaliście, datowany z 3 stycznia br., jest znacznie lepszy od tekstu z lipca roku ubiegłego. Mam nadzieję, że ostateczny tekst jednolity będzie jeszcze lepszy. Rada Ministrów przyjęła tekst taki, jaki przedstawiliśmy państwu z dołączoną do niego listą wprowadzonych zmian. Upoważniła też ministrów: finansów oraz gospodarki, pracy i polityki społecznej do prac redakcyjnych, zgodnie z harmonogramem prac w parlamencie. W rezultacie, przez cały czas wprowadzane są dalsze zmiany do tekstu tego dokumentu. Po tym wstępie chciałabym prosić teraz pana dyrektora o krótką prezentację z uwzględnieniem zmian wprowadzonych w ostatnim okresie.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Wyprzedzając ewentualne pytania chciałbym, aby pani odpowiedziała nam jeszcze, kto z członków rządu będzie personalnie odpowiedzialny za realizację tego Narodowego Planu Rozwoju, a także jaki resort i jakie departamenty?</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">W ramach rządu, koordynatorem wszystkich działań związanych z przygotowaniem do wykorzystania tych środków, jest minister gospodarki, pracy i polityki społecznej. Za poszczególne programy sektorowe będą odpowiadały wskazane ministerstwa, przy czym nastąpiły tu pewne zmiany, o czym powie państwu pan dyrektor omawiając szczegółowo Narodowy Plan Rozwoju. Za realizację programu regionalnego odpowiadać będą urzędy wojewódzkie i samorządy. Koordynatorem całości jest natomiast, jak już mówiłam minister gospodarki, pracy i polityki społecznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Dziękuję za te wyjaśnienia, bowiem spotkałem się z opiniami, że koordynacja powinna być co najmniej na poziomie wicepremiera, tak aby miał on władzę zwierzchnią nad poszczególnymi ministrami. W sytuacji gdy jest to jeden z ministrów, powstaje czasami kłopot, gdy ma koordynować działania należące do innych, ale równych mu kompetencjami. Rozumiem jednak, że jest to kwestia jeszcze do omówienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">To jest program rządowy i za całość odpowiada rząd i premier. Nie ma tu żadnych wątpliwości.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#DyrektorDepartamentuPolitykiRegionalnejwMinisterstwieGospodarkiPracyiPolitykiSpołecznejPiotrŻuber">Postaram się skoncentrować na najważniejszych elementach Narodowego Planu Rozwoju, a w szczególności na tych, które wpłynęły na ostateczny kształt tego dokumentu. Plan obejmuje lata 2004–2006, co należy rozumieć w ten sposób, że działania zaplanowane na te lata będą w tym okresie uruchamiane. Wydatkowanie środków będzie trwało jednak aż do roku 2008 i, w niektórych przypadkach, do 2009. Lata 2004–2006 jest to zatem okres powstawania zobowiązań, na co będzie też musiało odpowiedzieć planowanie naszych finansów publicznych. Po przystąpieniu do Unii Europejskiej krajów obecnie kandydujących, Polska będzie należała do grupy o poziomie PKB na jednego mieszkańca poniżej 50 euro. Oznacza to, że powinniśmy się stać największym beneficjentem pomocy strukturalnej netto, większym niż dotychczas była Hiszpania. Tam, tylko niewiele ponad 20 mln osób objętych jest celem uprawniającym do najwyższej pomocy, podczas, gdy Polska kwalifikuje się do takiej pomocy cała. Cel strategiczny Narodowego Planu Rozwoju przyjęty został przez Radę Ministrów już w marcu 2002 r. i nie zmienił się, choć, jak powiedziała pani minister, jest dość eklektyczny. Wyróżniają się w nim dwa zasadnicze elementy, a mianowicie: konkurencyjność gospodarki i jej zdolność do długofalowego, harmonijnego rozwoju, a jednocześnie osiągnięcie pewnej spójności społecznej, ekonomicznej i przestrzennej z Unia Europejską, na poziomie regionalnym i krajowym. Przekładają się one na cele cząstkowe, przy czym tu właśnie nastąpiła dość znaczna zmiana w stosunku do wersji lipcowej. Wówczas były tylko dwa cele cząstkowe i dotyczyły one przede wszystkim oddziaływania na zmiany struktury gospodarki, struktury zatrudnienia i struktury wytwarzania produktu krajowego, a także zapewnienie udziału w procesach rozwojowych wszystkim regionom i grupom społecznym. Obecnie do tych celów doszły jeszcze inne, warunkujące powodzenie przekształceń strukturalnych. Są to następujące jeszcze cele: - osiąganie i utrzymanie w dłuższym okresie wysokiego wzrostu PKB, - zwiększenie poziomu zatrudnienia i wykształcenia, - włączenie Polski w europejskie sieci infrastruktury transportowej i informacyjnej. W ciągu ostatnich kilku miesięcy trwała niezwykle ożywiona dyskusja na temat tego, czym, tak naprawdę, jest ten Narodowy Plan Rozwoju i czy jego nazwa nie jest myląca, a także, czy dokument ten umożliwić ma jedynie zdobycie środków europejskich, czy też powinien być czymś więcej, a mianowicie koordynatorem polityki wewnętrznej dotyczącej publicznych środków inwestycyjnych. Otóż funkcja tego planu jest znacznie szersza niż tylko zdobywanie środków europejskich. Jego rola koordynacyjna będzie się poszerzać w miarę jak zacznie funkcjonować i będzie to dotyczyć bardzo dużej części polityki krajowej. Odpowiadając na pytanie pana przewodniczącego powiem, że oczywiście, ogólna koordynacja planu należy do ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej, ale już za poszczególne plany operacyjne, tak naprawdę określające to, na co zostaną wydane konkretne pieniądze, odpowiadać będą poszczególne ministerstwa. Mamy obecnie 5 sektorowych programów operacyjnych, za które odpowiadają 3 ministerstwa. Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, oprócz tego, że pełni funkcję koordynatora dla całego Planu, odpowiada także za 4 programy: wzrostu konkurencyjności gospodarki, rozwoju zasobów ludzkich, rozwój regionalny (wespół z samorządami województw) i pomoc techniczną. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi odpowiada za 2 programy: restrukturyzacji i modernizacji sektora żywnościowego oraz rozwoju obszarów wiejskich oraz program - rybołówstwo i przetwórstwo ryb.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#DyrektorDepartamentuPolitykiRegionalnejwMinisterstwieGospodarkiPracyiPolitykiSpołecznejPiotrŻuber">Oczywiście rozwój obszarów wiejskich w dużej mierze jest także przedmiotem innych programów regionalnych. Np. te środki, które idą do gmin z programu SAPARD na infrastrukturę komunalną będą realizowane nie w programie sektorowym związanym z rolnictwem, czyli gospodarką żywnościową, ale w programie regionalnym. Jest to zatem podejście bardziej zintegrowane. Jest jeszcze program zatytułowany transport i gospodarka morska, za który odpowiada Ministerstwo Infrastruktury. Oprócz tych programów mamy jeszcze działania Funduszu Spójności. Są to duże projekty inwestycyjne z zakresu infrastruktury transportowej i ochrony środowiska. A jak wygląda perspektywa finansowa dotycząca Narodowego Planu Rozwoju? Otóż, to, co pierwotnie zaproponowała nam Komisja Europejska, zostało zredukowane najpierw przez szczyt w Brukseli i była to strata ok. 1,5 mld euro. Potem, w wyniku negocjacji w Kopenhadze, kolejny miliard euro przesunięty został z funduszy strukturalnych na bezpośrednią rekompensatę budżetową. W ten sposób z 13,8 mld euro zrobiło się 11,4 mld euro, jeśli chodzi o wkład Wspólnoty. Jest on dofinansowany publicznymi środkami krajowymi, które wynieść mają ok. 3,4 mld euro. W sumie więc będziemy dysponować kwotą 14,9 mld euro i jest to największy plan rozwojowy, jaki powstał w ostatnich latach. Jego wartość, jeśli chodzi o publiczne środki polskie, sięga kwoty 60 mld zł. Dochodzą do tego jeszcze środki prywatne wynikające z działań adresowanych do przedsiębiorców i sektora naukowo-badawczego. Łącznie Narodowy Plan Rozwoju obejmuje kwotę 17 mld euro, przy czym zobowiązania są na 3 lata, zaś wydatkowanie do roku 2008. Po wielkim procesie konsultacji badaliśmy nie tylko wykonalność pierwotnych propozycji zgłoszonych przez ministerstwa, ale również po raz pierwszy na taką skalę doszło do szacunków wieloletnich kierunków wydatkowania środków budżetowych. Było to nam bardzo potrzebne do zweryfikowania możliwości współfinansowania całego Planu, który w stosunku do PKB stanowi tylko 2,2 proc, ale w niektórych sferach, zwłaszcza inwestycyjnych, będzie on odpowiadał nawet za 60 proc. wszystkich wydatków. Dotyczy to m.in. transportu. Musieliśmy więc bardzo dokładnie obliczyć nasze możliwości współfinansowania i dlatego po konsultacjach nastąpił wzrost wartości programu zintegrowanego rozwoju regionalnego, czyli kierowanego bezpośrednio do samorządów. Początkowo jego wartość wynosiła 30 proc. całego Planu, obecnie wynosi blisko 40 proc. Wynika to z oczekiwań samorządów, dobrej oceny możliwości absorpcyjnej, jak i wykazanego współfinansowania. Zmniejszeniu uległy udziały innych programów, ale zachowany został procentowy udział programu dotyczącego wzrostu konkurencyjności gospodarki. Tu cięcia były stosunkowo najmniejsze, ponieważ wsparcie w tym sektorze przekłada się bezpośrednio na tworzenie miejsc pracy i kreowanie wzrostu zatrudnienia. Nie uległ zmianie program dotyczący rozwoju zasobów ludzkich, natomiast wzrósł, w stosunku do poprzedniej propozycji, udział programu obejmującego transport i gospodarkę morską, w wyniku powiązania z Funduszem Spójności. W niewielkim stopniu zmalał natomiast program restrukturyzacji i modernizacji sektora żywnościowego i rozwoju obszarów wiejskich.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#DyrektorDepartamentuPolitykiRegionalnejwMinisterstwieGospodarkiPracyiPolitykiSpołecznejPiotrŻuber">Stało się tak dlatego, że pewne działania z zakresu wsparcia rolnictwa będą realizowane w ramach programu regionalnego, o czym już mówiłem. Nie ma tu zatem straty dla sektora rolnego, a jest jedynie zmiana sposobu wspierania działań z zakresu rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich. Chciałbym jeszcze przedstawić, państwu jak będzie wyglądał spodziewany wpływ realizacji Narodowego Planu Rozwoju na kształtowanie się różnych wskaźników ekonomicznych i społecznych. Otóż w ramach prac nad tym Planem zastosowany tu został model ekonometryczny HERMIN do oceny spodziewanego wpływu funduszy strukturalnych na kształtowanie się tego rodzaju wskaźników. Było tu aż 140 różnych zmiennych, a ten model, powszechnie używany w innych krajach członkowskich UE, dał nam możność porównania zakładanego wpływu na potencjalny wzrost poziomu PKB w poszczególnych latach. Przy założeniu pełnej absorpcji środków, w roku 2006 potencjalne możliwości całego Narodowego Planu Rozwoju to ponad 3-proc. wzrost PKB. Ten model daje nam bardzo dokładne wskaźniki np. w zakresie liczby zatrudnionych w poszczególnych latach, poziomu bezrobocia, poziomu konsumpcji, deficytu sektora finansów publicznych itd. Jeśli ktoś z państwa byłby zainteresowany bliższym zapoznaniem się z tego rodzaju danymi, jesteśmy w stanie udostępnić je, choć są to wskaźniki wynikające z modelu, a więc zakładające pewne konkretne założenia. Myślę jednak, że są to dane warte upowszechnienia, dlatego zachęcam do bliższego zapoznania się z nimi.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Dodam może jeszcze parę słów na temat wyników tego właśnie modelu. Co prawda, nie ma możliwości pokazania tu całej analizy, ale warto wskazać na znaczenie możliwości, jakie otwierają się przed Polską w związku z korzystaniem ze środków europejskich, oczywiście przy założeniu ich pełnego wykorzystania. Otóż perspektywy są niezwykle optymistyczne. Wskazują one możliwość nie tylko znacznego przyspieszenia tempa wzrostu dochodu narodowego, którego kulminacja nastąpi w roku 2007, ale także spadku stopy bezrobocia. Nie ma też tak dużego, jak to się wydawało na początku, obciążenia dla deficytu budżetowego i salda obrotów bieżących w handlu zagranicznym. Rezultaty należy zatem traktować jako szansę, jako wyzwanie. Teraz od nas wszystkich zależy, jak bardzo zbliżymy się do tych wyników opartych na wyliczeniach z modelu. W każdym razie wiemy już, jakie są zależności i jak ważne jest to, aby w strukturze tych wydatków decydowały wydatki prorozwojowe, a więc aby programy sektorowe nie były listą życzeń i rozproszenia dużej ilości projektów. Utrudniać to będzie absorpcję środków i osłabi efekt prorozwojowy. Zależy więc nam na tym, aby były to projekty o dużej koncentracji i dużym ładunku prorozwojowym. Chciałabym jeszcze dodać państwu kilka słów wyjaśnienia do zmian w strukturze NPR, jakie nastąpiły po konsultacjach i były przedmiotem oddzielnego posiedzenia Rady Ministrów. Potrzeba dokonania pewnych zmian wynikała nie tylko z tego, żeby uwzględnić wyniki konsultacji, ale również z potrzeby uwzględnienia właściwych proporcji w zakresie współfinansowania poszczególnych projektów. Musieliśmy tu wziąć pod uwagę obniżenie ogólnej alokacji, jaka nastąpiła po decyzji Rady Europejskiej w Brukseli z października 2002 r. i decyzji z 13 grudnia 2002 r. podjętej w Kopenhadze. W wyniku tej ostatniej decyzji nastąpiło przesunięcie do budżetu środków wydatkowanych na zasadach typowych dla funduszy strukturalnych. Zwiększa to elastyczność ich wydatkowania i płynność, a więc jest korzystne z punktu widzenia Polski. Niemniej alokacja środków wydatkowanych na zasadach takich jak wydatkowana jest reszta funduszy strukturalnych, uległa zmniejszeniu. Musiało to, oczywiście, wpłynąć na przemieszczenie owych środków we wszystkich programach. Najprościej byłoby zabrać z każdego tyle samo, ale byłaby to decyzja najmniej racjonalna z punktu widzenia ekonomicznego. Generalnie zmniejszenie objęło ok. 1/5 środków i dlatego trzeba było wziąć pod uwagę przede wszystkim poziom współfinansowania i wagę danego programu z punktu widzenia wpływu na przyspieszenie tempa wzrostu i tworzenie miejsc pracy. Najwięcej środków otrzymał więc program dotyczący rozwoju regionalnego. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza taki komponent jak rozwój lokalny. Ogólna kwota przeznaczona na rozwój infrastruktury lokalnej, zwłaszcza na obszarach wiejskich, wynosi 400 mln euro. Na poprawę dróg i lokalnych rozwiązań komunikacyjnych kryteria dostępu do tych środków będą ustalane wspólnie z ministerstwem rolnictwa i rozwoju wsi, tak aby małe gminy nie traciły w konkurencji z gminami dużymi i bogatymi. Ważna jest także zmiana zwiększająca alokację środków w programie rozwój lokalny.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Jest to wydzielona kwota 179 mln euro na rozwój publicznej komunikacji miejskiej w aglomeracji warszawskiej i śląskiej. Wzięto tu pod uwagę wagę tych właśnie aglomeracji z punktu widzenia rozwoju całego kraju, a jeśli chodzi o Śląsk, także rozwiązanie problemów związanych z restrukturyzacją, co powinno dać w efekcie wzrost atrakcyjności tych terenów dla inwestycji. W programie „Wzrost konkurencyjności gospodarki” widoczna jest także istotna zmiana dotycząca nie samej alokacji środków, ale treści tego programu. Otóż będziemy w nim uwzględniać w większym stopniu potrzeby restrukturyzowanych regionów i wiązać restrukturyzację z rozwojem regionalnym. Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej już pracuje nad pewnymi zmianami programu restrukturyzacji na terenie regionu śląskiego. Będzie miał on swoje przełożenie na program wzrostu konkurencyjności gospodarki. Wśród istotnych zmian warto też zwrócić uwagę, że program sektorowy „Rolnictwo” wzbogacony został o dodatkowe środki z przeznaczeniem na rozwój przemysłu żywnościowego. Uznaliśmy tu argumentację ministerstwa rolnictwa i rozwoju wsi, po to, aby istniejące w tym sektorze projekty mogły znaleźć dla siebie współfinansowanie. Jeśli chodzi generalnie o współfinansowanie, jest to kwestia, wokół której istnieje najwięcej, różnego rodzaju, niepokojów i obaw. Jest to słuszne, bo wiadomo, że pieniądze unijne będą dostępne pod warunkiem, że uzupełnione zostaną środkami krajowymi publicznymi, a więc pochodzącymi zarówno z budżetu państwa, jak i z budżetów samorządów. Szacujemy też, że pewien udział w tym współfinansowaniu będą też miały środki prywatne, zwłaszcza w sektorze transportu czy infrastruktury informatycznej. We współpracy z ministerstwem finansów dokonaliśmy analizy dotychczasowej struktury wydatków z budżetu próbując znaleźć odpowiedź na pytanie, jak w najlepszy sposób wiązać dotychczasową strukturę i skalę wydatków z budżetu państwa z pieniędzmi europejskimi. Jest to jedyny kierunek myślenia możliwy do zrealizowania. Chciałabym w związku z tym, abyście państwo w dyskusjach, jakie toczycie w różnych środowiskach, zwłaszcza w zetknięciu z obawami wyrażanymi na temat udziału naszych środków finansowych, nie traktowali całej kwoty, czyli ok. 25 proc. wartości środków europejskich, jako kwoty, o którą muszą się zwiększyć wydatki z budżetu. My nie mówimy bowiem o zwiększeniu wydatków, ale o zmianie ich struktury, czyli przesunięciach w ramach budżetu. Nie muszą więc one iść w ciężar dochodów. Przykładem są tu kontrakty regionalne. Jeśli w tym roku jest 1 mld zł na te kontrakty i przyjmiemy założenie, że wszystkie działania z tego zakresu mogą być finansowane ze środków UE (choć nie do końca jest to prawda), to mamy łącznie ok. 4 mld zł bez zwiększania środków z budżetu. Ponieważ jednak nie wszystkie wydatki są w ten sposób finansowane, trzeba zmienić strukturę budżetów uwzględniając te kwoty, które są w tej chwili w gestii Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, Funduszu Pracy i innych agencji, tak aby były one wiązane ze środkami europejskimi. Wtedy okaże się, że obciążenie dochodów budżetu wcale nie musi wystąpić. Muszą natomiast wystąpić zmiany w strukturze budżetu. Mają one sens ekonomiczny, ponieważ każde euro z budżetu oznacza 3 dodatkowe euro pieniędzy europejskich. Jest więc wzrost ilości środków, a jednocześnie następuje zmiana struktury wydatków z budżetu, w kierunku wzrostu udziału tych wydatków, które mają charakter prorozwojowy.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Jest więc dodatkowy efekt przyspieszenia tempa wzrostu i tworzenia miejsc pracy. I to jest sens tego programu. Proszę więc nie przedstawiać go jako zagrożenie i katastrofę dla budżetu albo jako konieczność finansowania tych wydatków poprzez wzrost podatków, bo to nie jest prawda. Chcę także przypomnieć, że Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, na swoim ostatnim posiedzeniu, zobowiązał ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej oraz ministra finansów, do przedstawienia do końca lutego propozycji zmian organizacyjnych i prawnych, które będą tworzyły podstawy dla wprowadzenia takiej zmiany struktury budżetu. Będą to m.in. rozstrzygnięcia dotyczące ustawy o dochodach jednostek samorządów terytorialnych, ustawy o zasadach wspierania rozwoju regionalnego, w których muszą się znaleźć nowe rozwiązania dla kontraktów wojewódzkich, a także pewne zmiany prawne dotyczące korzystania ze środków w ramach Funduszu Pracy czy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Jeśli chodzi natomiast o kontrakty wojewódzkie, chcemy aby większość działań finansowanych dotychczas w ramach tych kontraktów, mogła być obecnie finansowana ze środków europejskich, na zasadzie wiązania. Taką propozycję zgłosimy w nowelizowanej ustawie o zasadach wspierania rozwoju regionalnego. Ponieważ jednak nie wszystkie wydatki finansowane obecnie w ramach kontraktów kwalifikują się do finansowania przez UE, będą one musiały być nadal finansowane z budżetu państwa, tyle że trzeba będzie wprowadzić odpowiednią regulację prawną. Dotyczy to m.in. całej działalności związanej z pomocą społeczną, a generalnie ok. 40 proc. wydatków finansowanych w ramach kontraktów wojewódzkich.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Wprawdzie do zdawania pytań i dyskusji przejdziemy dopiero po wysłuchaniu koreferatu, ale chciałbym już teraz prosić, aby pani minister zechciała rozwiać moje wątpliwości, które nasunęły mi się od samego początku pracy nad tym programem. Otóż chciałbym wiedzieć, jak w analizy wszystkich bilansów i planów na przyszłość włączono niebagatelne środki pochodzące z offsetu. Będzie to „zastrzyk finansowy” porównywalny do tych środków, jakie związane są Unią Europejską. Można by nawet powiedzieć, że offset powinien sam w sobie stać się powodem opracowania podobnego planu rozwoju, w którym by rozpisano wykorzystanie tych środków. Choć mówię to pół żartem, pół serio, to jednak nie ulega wątpliwości, że środki offsetowe powinny się jednak znaleźć w omawianym przez nas dziś Narodowym Planie Rozwoju, nawet gdyby były pięciokrotnie mniejsze od przewidywanych. Będą one bowiem wpływały, jeśli zostaną dobrze wykorzystane, na rozwój gospodarczy i społeczny Polski. Suma tego wszystkiego, moim zdaniem, powinna być uwzględniona w planowaniu polskiego rozwoju, ponieważ polska gospodarka i polskie społeczeństwo są jednością i będą się rozwijały na bazie tego, czym będą dysponować w ogóle, a nie tylko w poszczególnych programach i działach. Inaczej nie będzie można mówić o spójnym i racjonalnym rozwoju. Oddaję teraz głos koreferentowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#PosełArturZawisza">Zadaniem koreferenta nie jest reprodukowanie danych przedstawionych już w obszernym wprowadzeniu, ale raczej zwrócenie uwagi na te miejsca, które budzą wątpliwości, sprzeciw, czy też są po prostu niejasne. Zacznę od uwagi, która już się tu pojawiła. Chodzi mianowicie o czynnik czasu, który w żadnej mierze nie sprzyja jakości naszej pracy. Mamy w ręku wersję rządową dokumentu z datą styczniową. Przed chwilą zapoznani zostaliśmy z wersją już zmienioną, a wiemy jednocześnie, że w dniu dzisiejszym tekst dokumentu pod nazwą „Polska-Narodowy Plan Rozwoju 2004-2006” przekazany zostanie do Brukseli. Wszystko to nie ułatwia zadania nam, posłom i dlatego zwracam uwagę na ten fakt, jako na wyraźne utrudnienie w naszej pracy. Jeśli chodzi natomiast o sam tekst dokumentu, to jest w nim wiele niejasności i wątpliwości, począwszy od tego, czym jest w rzeczywistości Narodowy Plan Rozwoju zgodnie z jego celami strategicznymi. Wątpliwość rodzi się zresztą już po przeczytaniu pierwszego zdania tego dokumentu, które głosi, że: „Narodowy Plan Rozwoju jest kompleksowym dokumentem określającym strategię społeczno-gospodarczą Polski w pierwszych latach członkostwa w Unii Europejskiej”. Powszechne i nie negowane rozumienie tego dokumentu jest natomiast takie, że mamy tu do czynienia z dokumentem mającym umożliwić absorpcję środków unijnych. I z tym się można zgodzić. Jeśli jednak miałby on wyczerpywać strategię społeczno-gospodarczą Polski, o czym państwo piszecie, to już prowadzi do bardzo niebezpiecznej konkluzji, a mianowicie, że całość tejże strategii miałaby być zdominowana przez absorpcję środków unijnych, co w żadnym razie nie służyłoby dobrze rozwojowi Polski, czyniąc z niej klienta obszerniejszego budżetu unijnego, który jedynie absorbuje je, aż do ostatecznego wyczerpania. Gdzie tu zatem jest miejsce na rozwój? Taki pomysł na Narodowy Plan Rozwoju byłby całkowicie zły. Nie jest to bowiem droga, na której dałoby się rozwinąć polską gospodarkę narodową. Przechodząc do konkretów muszę zauważyć, że nie sposób jest zaakceptować to, iż rząd, chyba dosyć lekkomyślnie, przedstawił tylko ten wariant, w którym absorbujemy 100 proc. środków unijnych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie utrzymywał, że jest to wariant, który może się spełnić. Różne są oczywiście szacunki, ile faktycznie środków będzie można absorbować, będąc w Unii. W jednej z ostatnich wypowiedzi pochodzącej ze źródeł Komisji Europejskiej czytamy, że: „można założyć, że nasz kraj straci od 1/5 do 1/4 pomocy przyznanej na lata 2004–2006, bo taka jest cena poznania unijnych mechanizmów”. Oczywiście, nie jest rzeczą rządu demobilizować Sejm i wszystkich Polaków zainteresowanych tą sprawą, zakładając od razu, że wykorzystanie tych środków będzie niższe. Jednak dla rzetelności merytorycznej dokumentu, nieprzedstawienie przynajmniej niektórych wariantów z absorpcją 90 proc., 80 proc., czy nawet 60 proc. bardzo utrudnia merytoryczną dyskusję. Opieramy się bowiem na przesłankach, w ogromnej mierze fikcyjnych. Nikt bowiem nie będzie utrzymywał, że mamy absorpcję 100 proc. Pani minister wprawdzie mówi pocieszająco, nakładając na społeczeństwo pewnego rodzaju zadanie, że to od nas zależy, na ile zbliżymy się do modelu.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#PosełArturZawisza">Mnie się jednak wydaje, że to modele powinny być dostosowane do rzeczywistości i nie można utyskiwać na społeczeństwo, że nie sprostało fikcyjnym modelom. Jest tu zresztą i inna niejasność. Mówiąc o 25 proc. udziału środków polskich pani minister położyła akcent przede wszystkim na środki publiczne, zaznaczając jedynie, że środki prywatne będą także dołączone. Tymczasem zaś, o ile ja się dobrze wczytuję w przedstawione dane, środki publiczne miałyby stanowić 2,7 mld euro, podczas gdy zakładane środki prywatne to 4,2 mld euro. Jest to założenie bardzo odważne i dlatego budzi daleko idące wątpliwości. Należy też zapytać, czy w Narodowym Planie Rozwoju wystarczająco silnie pokazane są te wszystkie mechanizmy, które będą utrudniać właściwe korzystanie ze środków unijnych, mimo iż zakładamy, że wola rządu będzie tu jak najlepsza. W dokumencie czytamy, że deficyt bilansu płatniczego, zakładany w ramach Narodowego Planu Rozwoju, będzie wzrastał od niespełna 7 mld. dol. USA w roku minionym do 12 mld. dol. USA w roku 2006. Deficyt w handlu zagranicznym, już obecnie nazbyt wysoki, także będzie wzrastał, co stanowi kolejny czynnik utrudniający faktyczny rozwój gospodarczy. Czytamy także, iż najpoważniejszym obciążeniem będzie obsługa długu zagranicznego sięgającego jeszcze epoki gierkowskiej. Jest to jednak podsumowane dość tajemniczym, ale groźnym zdaniem, że „sfinansowanie obsługi zadłużenia będzie wymagać dopływu nowych środków zagranicznych”. Oczywiście środki te nie napłyną za darmo, czyli mamy kolejny czynnik utrudniający bezbolesne realizowanie Narodowego Planu Rozwoju. Jest jeszcze jedna sprawa, o której państwo wspominaliście, a która zmusza do zastanowienia. Chodzi mianowicie o przesunięcie 1 mld euro z wydatków przyszłościowych, infrastrukturalnych, na wydatki budżetowe. Wszyscy się natomiast orientujemy, że tak naprawdę był to element strategii marketingowej promowania Unii Europejskiej w Polsce, po to, by móc się pochwalić sukcesem, nie zaś rozwiązanie faktycznie dobre dla narodowego rozwoju. Pani minister twierdzi, że to zwiększa elastyczność, a mnie się wydaje, że raczej zbliża nas do modelu greckiego czy portugalskiego, czyli przejadania środków unijnych. Elastyczność polegałaby tu jedynie na tym, że przejadając moglibyśmy wybierać rozmaite dania. Nie jest to jednak elastyczność, na której nam zależy. Trzeba sobie zatem jasno powiedzieć, że 1 mld euro przeznaczony na infrastrukturę będzie przejedzony w budżecie. Wszystkie te mechanizmy finansowe są oczywiście zapisane w tym dokumencie, ale powstaje pytanie: czy wzrost deficytu bilansu płatniczego, wzrost deficytu handlowego z zagranicą, wzrost spłaty zadłużenia i wreszcie odbieranie środków infrastrukturalnych samemu sobie, to nie są elementy negujące możliwość bezbolesnego realizowania przygotowanego Narodowego Planu Rozwoju? Oczywiście, można powiedzieć, że trudności są trudnościami, ale będziemy je pokonywać, tyle tylko, że trzeba byłoby precyzyjnie i zgodnie ze stanem faktycznym zidentyfikować te czynniki, które w ramach tego planu, są prorozwojowe. I tu przyznam, że są wątpliwości, czy takie czynniki, które mają zadecydować o konkurencyjności przedsiębiorstw, konkurencyjności polskich zasobów pracy czy też o przyjaznej biznesowi polityce makroekonomicznej, zostały tutaj właściwie sformułowane. Otóż tam gdzie jest mowa o czynnikach, jakie zadecydują o konkurencyjności polskich przedsiębiorstw nie ma ani słowa o obciążeniach podatkowych, czyli wysokim fiskalizmie obowiązującym, niestety, w Polsce. A jest to główny czynnik decydujący negatywnie o tym, że nasze przedsiębiorstwa nie są konkurencyjne. Co prawda w dalszej części dokumentu jest mowa o tym, że w Polsce panuje wysoki fiskalizm, ale jest to już w innym miejscu, nie zaś tam gdzie mówi się, iż jest to czynnik decydujący dla konkurencyjności polskich przedsiębiorstw.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#PosełArturZawisza">W innym zaś miejscu mówi się o obciążeniach fiskalnych podmiotów gospodarczych, które pełnią rolę kluczową w tym planie. Tyle tylko, że obciążenia fiskalne osób fizycznych, a w tym podatki pośrednie dotyczące wszystkich, to są właśnie czynniki decydujące o złej konkurencyjności polskich przedsiębiorstw. Jednak rząd tej kwestii w Narodowym Planie Rozwoju nie podnosi, w tym miejscu, gdzie by to należało zrobić. Tam gdzie się mówi o konkurencyjności polskich zasobów pracy nie zwraca się natomiast uwagi na wysokie koszty pracy w Polsce, co nie wynika jedynie z kwestii wysokich podatków, ale również obciążeń czysto socjalnych. Wystarczy przytoczyć przykład z ostatnich dni, kiedy to zapadły decyzje, że samochody Peugeot nie będą produkowane w Polsce, tylko na Słowacji, bowiem koszty pracy u nas są wyższe. Ale, jak widać, nie jest to również przedmiotem zainteresowania rządu, tam gdzie mowa o konkurencyjności polskich zasobów pracy. I wreszcie tam, gdzie jest mowa o przyjaznej biznesowi polityce makroekonomicznej nie ma mowy o takim czynniku jak sądownictwo cywilne, a w tym gospodarcze. Nie jest ono w ścisłym tego słowa znaczeniu elementem napędzającym gospodarkę, ale jest elementem absolutnie niezbędnym, a w naszych warunkach współdecydującym o tym, czy gospodarka w Polsce rozwija się, czy też stoi w miejscu z powodu opieszałości procedur cywilnych i gospodarczych. Jest to kwestia całego środowiska korporacyjnego, ale czy rząd zwraca na to uwagę, jako na kwestie decydujące przy Narodowym Planie Rozwoju? Wszystkie kwestie, które tu wymieniłem, a które wydają się kluczowe, nie są w tym dokumencie podniesione. Nie jest także podniesiona kwestia innej nieco natury, ale także ściśle związana z tym, o czym dziś mówimy. Chodzi o rozpowszechnienie własności wśród obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Jeśli bowiem mówimy o czynnikach rozwojowych dla gospodarki narodowej, to kluczowym pytaniem jest, czy Polacy będą narodem właścicieli, czy wyłącznie świadczeniobiorcami, poddanymi pracy najemnej? Czy rząd, w ramach Narodowego Planu Rozwoju stawia sobie w ogóle taki cel, nawet przy wspomaganiu Unii Europejskiej? Niech Unia współfinansuje rozpowszechnianie własności, oczywiście odpowiednimi metodami ustawowymi, czemu nie? Czy jednak są tego typu intencje? Tego z dokumentu się nie dowiadujemy. Rząd zwraca w nim uwagę na pewne elementy zagrożeń, tylko że należałoby zapytać, na ile są one rzetelne? Jako pierwsze zagrożenie rozwoju w latach 2004–2006 wymienia się „zahamowanie niezbędnych reform w wyniku uległości wobec populistycznej presji petryfikującej nieefektywną strukturę polskiej gospodarki”. Nie oceniam tego zdania, choć nasuwa się pytanie, czy mogłoby się ono znaleźć w programie wyborczym partii koalicyjnych tworzących rząd? Jest to pewne novum. Skoro bowiem rząd to zdanie formułuje i zacznie je powtarzać, to warto będzie przyjrzeć się dalszemu rozwojowi debaty społecznej. W innym miejscu wątpliwość jest już oczywista. Czytamy bowiem, że zagrożeniem dla rozwoju w latach 2004–2006 byłoby „zahamowanie procesów decentralizacyjnych w wyniku ulegania tendencjom recentralistycznym”. Jest tu znowu pytanie, czy likwidacja kas chorych i stworzenie jednolitego Narodowego Funduszu Zdrowia to jest zahamowanie procesów decentralizacyjnym, czy też jest to zjawisko inne, usprawiedliwione? Z całą pewnością jest tu jednak daleko idąca sprzeczność między zapisaną intencją a konkretnymi działaniami, które mają znaczenie dla całości gospodarki narodowej. Myślę, że należałoby szczegółowo porozmawiać na temat osi rozwojowych Narodowego Planu Rozwoju, które zajmują bodaj najobszerniejszą część dokumentu. Tuż za nimi idą programy operacyjne, choć nie wszystkie z nich w równym stopniu interesują Komisję Gospodarki.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#PosełArturZawisza">Z pewnością przedmiotem naszego zainteresowania powinien być program pierwszy i drugi, a więc wspieranie konkurencyjności przedsiębiorstw i rozwój zasobów pracy, a także program szósty, czyli zintegrowany program operacyjny mówiący o rozwoju regionalnym, choć ma on nieco inny charakter. Sądzę, że w dyskusji przyjrzymy się bliżej tym programom, bowiem rozumiem, że z punktu widzenia rządu, biorąc pod uwagę przyjęte założenia, jest to esencja tego dokumentu. Oczywiście, trzeba by tu również zapytać, czy tam gdzie mówi się o wspieraniu konkurencyjności przedsiębiorstw, rząd zastanawia się nad kwestią harmonizacji podatków w Unii Europejskiej, czy też uważa, że w interesie Polski byłoby nieuleganie presji harmonizacji? W tak szerokim dokumencie tego rodzaju problemy mogą być, moim zdaniem, poruszane, niezależnie od kwestii szczegółowych. Tam gdzie jest mowa o rozwoju zasobów ludzkich, pojawia się pytanie, czy uwolnienie pracy z nadmiernych kosztów jest elementem Narodowego Planu Rozwoju, czy nie jest? Trzeba tu przy okazji wrócić też do problemu gorącego gospodarczo i społecznie, czyli do problemu polskiego kupiectwa. Rodzime sklepiki są formą dość ekstensywnego gospodarowania, ale jednak wchłaniającą pracowników. Chodzi tu o kilkaset tysięcy pracowników, ale czy ten problem jest dostrzegany w NPR? Jeśli chodzi o program dotyczący transportu, to jest on bliższy może Komisji Infrastruktury, ale ponieważ należy on do kluczowego programu w całym planie, chciałbym zapytać, czy rząd w ramach europejskiej sieci autostrad będzie planował wyłącznie rozwój sieci autostradowej w kierunku równoleżnikowym czyli łączącej wschód i zachód, czy też mogłyby tu być zgłaszane również alternatywne projekty wzmacniania dróg łączących kierunek północ-południe? Czy ta sprawa jest w ogóle dyskutowana z darczyńcami świadczącymi nam pomoc w tej dziedzinie, czy też istnieje tu nacisk na określone kierunki dróg? Z punktu widzenia rozwoju naszej gospodarki narodowej jest to rzecz szczególnie istotna. Mam jeszcze dwie uwagi drobniejsze. Jedna dotyczy tego, jak sądzę dobrego, pomysłu rządu, polegającego na wyróżnieniu aglomeracji warszawskiej i śląskiej jako tych, których problemy komunikacyjne trzeba rozwiązywać w sposób priorytetowy. Mając tu zgodę prezydenta Warszawy pozwolę sobie przekazać pewne uzupełnienie do tej kwestii. Otóż w nowej wersji listy inwestycji zgłaszanej do Narodowego Planu Rozwoju przez miasto stołeczne Warszawę znajdzie się zapis o kluczowym znaczeniu dotyczący średniej obwodnicy Warszawy, której koszty szacuje się na 1,5 mld zł. Obwodnica ta, która nie była uwzględniona w poprzedniej liście inwestycji, będzie zatem istotnym novum, nad którym warto się zastanowić. Będzie tam także inna jeszcze nowość polegająca na lepszym komunikowaniu lotniska Okęcie z centrum miasta, a nie na jego rozbudowywaniu. Mam też pytanie od siebie, a mianowicie, czy wzorem niektórych krajów będących członkami UE, jest rozważane przez rząd wyodrębnienie Warszawy, czy też metropolii warszawskiej jako oddzielnego czynnika administracyjnego? Wiem, że niektóre kraje czyniły takie kroki w celu łatwiejszej absorpcji środków unijnych, co powodowało jednocześnie, że nie hamowało się dostępu do tych środków regionom otaczającym stolice. W przypadku Polski byłoby to działanie na rzecz województwa mazowieckiego. Inne, szczegółowe pytanie dotyczy tego, dlaczego w NPR znalazła się raptem kwestia równego statusu kobiet i mężczyzn uznana jako ważny element całego tego planu. Powołano się tu nawet na art. 33 Konstytucji RP. Ja oczywiście twierdzę, że zarówno ten artykuł konstytucji, jak i podniesioną kwestię należy respektować, ale jeżeli już się coś takiego podnosi, to jest także art. 18 Konstytucji RP mówiący, że „rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod opieka i ochroną Rzeczypospolitej Polskiej”. Warto więc zapytać, czy w ramach Narodowego Planu Rozwoju polityka prorodzinna mogłaby być finansowana z absorbowanych przez Polskę środków, czy też może to dotyczyć jedynie polityki tzw. równego statusu kobiet i mężczyzn? Wyszczególnienie tej jednej dziedziny budzi pytania, o to, jakie są właściwe intencje takiego posunięcia? Jest to jednak kwestia w sumie szczegółowa. Najistotniejsze sprawy to te, które poruszyłem na początku swojego wystąpienia. Przypomnę, że były to 3 zagadnienia: 1. Czy rząd uwzględnia wszystkie czynniki dysfunkcjonalne w Narodowym Planie Rozwoju, a więc przepływy finansowe i uruchomione mechanizmy finansowe, które mogą zagrażać jego realizacji? 2.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#PosełArturZawisza">Czy kluczowa kwestia, czyli współfinansowanie inwestycji ze środków zagranicznych i krajowych może być tak rzetelnie opisana, jak to jest zrobione w tym dokumencie? Przypomnę, że zakłada się tu 100 proc. absorpcji pozyskanych środków, a tak oczywiście nie będzie. Zakłada się też, że bezrobocie spadnie z obecnych 19,9 proc. do 16 proc. w roku 2006. Do jakiego zatem stanu faktycznie dojdzie bezrobocie, bowiem w tym dokumencie nie zakłada się stanów faktycznych. 3. Czy dobrze identyfikowane są czynniki prorozwojowe i antyrozwojowe, jeśli chodzi o całość gospodarki polskiej? Wydaje się, że powstają tu dość duże różnice zdań.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Otwieram dyskusję. Proszę o zgłaszanie się dalszych chętnych, bowiem już mam na liście pierwszych posłów, który chcą zabrać głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#PosełTomaszSzczypiński">Mam kilka uwag ogólnych i kilka szczegółowych. Po pierwsze chcę stwierdzić, że przedstawiony nam dokument jest bardzo nierówny, o czym zresztą powiedziała także pani minister, określając go jako eklektyczny. Można to wytłumaczyć tym, że ma on charakter bardzo ogólny, co nie zmienia jednak faktu, że jest on po prostu nierówny. Uważam też, że część pierwsza dotycząca diagnozy, czyli lat 1990–2002 jest może istotna dla pewnego obrazu sytuacji, np. transformacji w tym okresie, ale jest ona robiona bardzo subiektywnie z punktu widzenia rządu. Podkreśla się zatem nie te elementy, które powinny być uwypuklone mocniej. Jest to jednak dokument rządowy i to rząd, a nie Sejm i my, ustala pewien wizerunek rozwoju kraju w tych latach, podkreślając osiągnięcia np. lat 1993–1997 w sposób, moim zdaniem, nieobiektywny. Jeśli chodzi o ocenę przyszłości, to wydaje się, że najważniejsze jest określenie, na ile ten dokument jest strategią społeczno-gospodarczą, a na ile podstawą do negocjacji środków wspólnotowych. Wydaje się, że nie można go uznać za strategię społeczno-gospodarczą, i to z różnych powodów, choć już we wstępie tak właśnie określa się ten plan. Wprawdzie cel strategiczny i inne cele pierwszego rzędu mogą taką strategię określać, w bardzo ogólnej wizji planistycznej, cały dokument, jako plan rozwoju, nie spełnia jednak tego wymagania. Gdyby to miał być dokument strategii rozwoju społeczno-gospodarczego kraju, to nie powinien być dokumentem sporządzanym tylko w gabinetach rządowych. My natomiast mamy do czynienia z takim właśnie dokumentem, który był, co prawda, konsultowany przez 5 tys. osób, o czym mówiła pani minister, ale Sejm i cały parlament były w tych konsultacjach pominięte. Niestety, uważam to za istotny minus całego tego przedsięwzięcia, bowiem ten plan powinien być przedmiotem dyskusji w parlamencie, i to w różnych aspektach, niekoniecznie w całości. Tymczasem my go otrzymujemy już po przyjęciu przez Radę Ministrów i praktycznie po wysłaniu do Brukseli, bo dziś właśnie mija termin. Tylko dwie komisje sejmowe omawiały go wcześniej. Wiem, że było wiele przyczyn obiektywnych, ale takie sprawy jak choćby dotyczące celów, jako elementów strategii Polski, mgły być przedmiotem debaty w komisjach sejmowych, a może nawet w całej izbie. Brak tego uważam za ogromny minus dochodzenia do tego dokumentu, zwłaszcza gdyby miał on być uważany za strategię społeczno-gospodarczego rozwoju Polski, a nie tylko aplikację. W części ogólnej chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na to, iż zbyt duże znaczenie nadano strategii gospodarczej zawartej w programie „Przedsiębiorczość - Rozwój - Praca”, po której pojawia się właśnie Narodowy Plan Rozwoju i związane z nim działania przyszłościowe. Ja rozumiem, że kiedy pisano ten dokument wiosną ubiegłego roku, to ranga tego dokumentu w kształtowaniu przyszłości mogła być tak ustawiana, ale dziś efekty tej strategii, w kontekście NPR są zbyt małe. Jeśli chodzi o sprawy szczegółowe, to po pierwsze, chciałbym zwrócić uwagę na wskaźniki w roku 2006, które pokazuje NPR. Uważam, że powinny one jednak znaleźć mocniejsze uzasadnienie.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#PosełTomaszSzczypiński">Dlaczego np. bezrobocie spada z 19,9 proc. do 16 proc.? Jeszcze ciekawszy jest wzrost zatrudnienia, zwłaszcza, że mamy tu coroczny, systematyczny spadek. Jeśli mamy obecnie 4,1 proc. roczny spadek miejsc pracy, a tu zakłada się wzrost, to powinno być jakieś uzasadnienie dla takich wskaźników. Tymczasem takiego uzasadnienia nie ma. Nie wiem, jaka jest wersja ostateczna tego dokumentu, ale jest tu wiele miejsc niewypełnionych, czyli nie wiemy, co zaplanowaliśmy na rok 2006. Co najwyżej napisane jest, że „efekt będzie monitorowany”. Otóż wydaje się, że wszystko powinno być monitorowane, podczas gdy tu chodzi o to, że albo cele, jakie ma wyznaczyć Narodowy Plan Rozwoju, nie są oznaczone, albo nie mają argumentacji. Mam też wątpliwość, czy w tego rodzaju wskaźnikach powinno się mówić tylko o wysokości PKB, bezrobociu, poziomie wykształcenia czy dostępie do Internetu. Czy nie powinna tam być również uwaga dotycząca deficytu budżetowego planowanego na rok 2006? Czy to nie ma znaczenia dla takiego planu? Może by to umieścić w innym miejscu, ale jeśli mówimy o wskaźnikach dla Narodowego Planu Rozwoju, to, moim zdaniem, problem deficytu budżetowego jest równie ważny. Kolejna uwaga dotyczy alokacji środków między programy sektorowe. Ja rozumiem, że w miarę konsultacji regionalnych, te wskaźniki się zmieniały i z 30 proc. dla regionów wzrosły do 39 proc. Czy jednak taka alokacja między pięcioma programami jest dobra? Czy z punktu widzenia strategii jest to faktycznie optymalne dla kraju? Ja tego nie wiem i myślę, że nikt z tu obecnych, także nie wie. Prosiłbym jednak, aby wzmocnić argumentację, że taka alokacja jest do zaakceptowania. Przy braku debaty w komisjach sejmowych odpowiedź na to pytanie wydaje mi się istotna. Inna sprawa to lęk przed recentralizacją. Chodzi tu już nie tylko o same zapisy w NPR, ale o jego odbiór. Czy jego filozofia nie będzie tylko elementem w zintegrowanym programie rozwoju regionalnego i czy nie będzie właśnie zmierzała do recentralizacji? Na to pytanie także trzeba byłoby odpowiedzieć uzasadniając i pokazując, że tak jednak nie będzie. Jest też problem środków prywatnych. Ja nie wiem, jaki udział tego rodzaju środków państwo proponujecie? W prezentacji NPR dokonanej przez pana dyrektora było to 2,2 mld euro, zaś w materiale czytamy o 4,3 mld euro, czyli dwa razy więcej. Jaka zatem jest ta wielkość naprawdę i czy wskaźniki dotyczące np. 3,5 proc. wzrostu PKB liczone były przy 4,3 mld euro prywatnego udziału środków, czy przy 2,2 mld euro? Taka rozbieżność jest co najmniej dziwna. I jeszcze, jeśli chodzi o środki, interesuje mnie udział środków jednostek samorządu terytorialnego, które mają być planowane w ramach udziału środków publicznych. Z tabel wynika, że jest to 712,1 mld euro. Rozumiem, że jest to w cenach z roku 1999, więc ta kwota będzie w sumie wyższa. Na posiedzeniu Rady Polityki Regionalnej pani minister mówiła o 900 mld euro. Nie kwota jest tu jednak najważniejsza, ale to, że dotyczy to zobowiązań, a więc będzie ona wydatkowana w czasie tych 7 lat. Wiemy jednak, że duża część tych środków będzie musiała być absorbowana w takich rejonach, w których poziom długu już jest duży.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#PosełTomaszSzczypiński">W związku z tym ja bym chciał usłyszeć jasną deklarację, że Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, o czym była już mowa, wystąpi o zmianę ustawy o finansach publicznych i zlikwiduje 60-procentowy poziom skumulowanego długu w stosunku do dochodów jednostek samorządu. To jest wskaźnik chory, występujący już trzeci rok. Jest to kalka z zapisu konstytucyjnego, z tym, że w konstytucji mówi się o PKB, a nie o dochodach. Wydaje się więc, że wskaźnik 15 proc. kosztów obsługi długu, w stosunku do dochodów, jest wystarczającym określeniem zdolności kredytowej miast. Mam zresztą przykład z Krakowa, gdzie skumulowany wskaźnik wynosi 58 proc. a zdolność finansowa jest najwyższa w Polsce, zaś wskaźnik obsługi długu wynosi 6 proc. Kiedy więc mówimy o możliwości współfinansowania przez jednostki samorządu terytorialnego tych 700 czy 900 mld euro, musimy wystąpić z taką inicjatywą. Sądzę, że będzie ona wspierana przez Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, a nie będzie tylko elementem wniosków opozycji parlamentarnej, przyjmowanych alergicznie przez rząd. Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że w przedstawionym nam dokumencie wymienione są zagrożenia dla realizacji Narodowego Planu Rozwoju, które już cytował poseł Artur Zawisza. Przyznam, że były one dla mnie miodem na serce, bowiem brzmią jak program mojej opcji politycznej, czyli Platformy Obywatelskiej. Czytam bowiem, że najważniejsze zagrożenia to: „niedostateczny postęp w reformowaniu finansów publicznych, nadmierna centralizacja i wysoki fiskalizm, zahamowanie niezbędnych reform w wyniku uległości wobec populistycznej presji, petryfikującej nieefektywną strukturę polskiej gospodarki, niewydolność władzy publicznej w sferze egzekucji prawa gospodarczego i podatkowego”. To są trzy pierwsze zagrożenia, jakie wymienia się w tym dokumencie jako najważniejsze. Miałem nadzieję, że znajdę również odpowiedź, jak będą one niwelowane. Niestety, nie znalazłem. Na str. 63 można co prawda przeczytać o strategii przezwyciężania słabych stron i wykorzystania szans. Wydaje mi się, że aż się prosiło, aby to zdanie brzmiało: „strategia przezwyciężania słabych stron i zagrożeń”, bo przecież trudno przezwyciężać szanse rozwojowe. Niestety, w całym dokumencie nie ma ani jednego fragmentu tekstu, który by mówił, jak te podstawowe zagrożenia: fiskalizmu, populizmu i nieefektywności prawnej w gospodarce, mają być w ciągu najbliższych 3 lat rozwiązane. Wiemy, że ten dokument ma charakter ogólny, a czasem nawet ogólnikowy, ale pojawią się też konkretne programy operacyjne, będzie negocjowany podstawowy dokument czyli „Podstawy wsparcia wspólnot”, będzie też zintegrowany program operacyjny i uzupełnienia do pojedynczych programów operacyjnych, zaś negocjacje będą trwały do listopada. Czasu jest więc jeszcze trochę i dlatego mam nadzieję, że te podstawowe sprawy, takie jak: elementy informacji o negocjacjach programu wsparcia, czy uzupełnienia do programów operacyjnych będą się odbywały również na forum Sejmu w postaci debaty czy choćby tylko informacji na temat postępu negocjacji. Jeśli chodzi o obecny dokument, który ma stanowić podstawę do negocjacji unijnej, trudno go krytykować, dając tym sygnał, że my go nie aprobujemy, aczkolwiek budzi on wiele uwag.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#PosełTomaszSzczypiński">Część z nich zgłaszałem już na forum Rady Polityki Regionalnej, pozostałe przedstawiłem dziś, jako że dokument jest ciągle w fazie tworzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Panie pośle, chcę sprostować, że nie dwie Komisje dyskutowały Narodowy Plan Rozwoju, ale: Komisja Finansów, Komisja Samorządu Terytorialnego, Komisja Gospodarki i Komisja Europejska, czyli wszystkie największe komisje sejmowe, a ponadto wszystkie, połączone komisje senackie. Chcę także przypomnieć, że Rada Polityki Regionalnej, której pan jest członkiem, a w której są przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych, trzykrotnie obradowała nad Narodowym Planem Rozwoju. Wszystkie kluby poselskie i Komisje dostały także harmonogram konsultacji społecznych, a więc była możliwość udziału w tych konsultacjach, która zresztą była wykorzystywana przez posłów. Nie można więc mówić, że tylko dwie komisje sejmowe dyskutowały ten dokument.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#PosełZygmuntRatman">Kiedy przeczytałem, że koreferentem będzie dziś poseł Artur Zawisza, byłem pewny, że postara się pokazać swoje możliwości. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że nie poszedł dziś tak daleko, jak na sławetnym wystąpieniu sejmowym, kiedy to koalicji i nam, posłom SLD przypiął dość poważną łatę. Wprawdzie doszło do skromnych przeprosin i dlatego potraktowałem całą rzecz, jako niebyłą, ale dziś pan poseł nadal atakuje. Nie zgodzę się więc na to, aby koreferat posła Artura Zawiszy został przyjęty jako koreferat Komisji. W wielu momentach bowiem, swoje filozoficzne tezy oparł na własnych rozważaniach, z którymi jednak trudno byłoby się zgodzić nie tylko mnie, posłowi lewicy, ale sądzę, że także kolegom z Platformy Obywatelskiej, czy innych opcji reprezentowanych w naszej Komisji. Z wypowiedzi pana posła można też wnioskować, że zapracował już pewnie na stanowisko wiceprezydenta Warszawy, ponieważ przedstawił nam takie wnioski i propozycje dotyczące problemów komunikacyjnych tej aglomeracji, o których oficjalnie nikt jeszcze nie wie. Być może jest to jednak dorobek ostatniego kongresu PiS, czego mogę tylko pogratulować. Mogę też pogratulować pani minister, ponieważ została wypunktowana w wielu miejscach koreferatu. A tymczasem Narodowy Plan Rozwoju jest faktem, co przyznał również w swej dość krytycznej wypowiedzi także poseł Tomasz Szczypiński. Wszyscy też zgodzimy się z tym, że od roku 1989 praktycznie nigdy nie wypracowano planu dłuższego niż jednoroczny budżet, zaś wysiłki niektórych koalicji kończyły się zwykle po dwóch, trzech latach zmianami władzy i innymi stratami. Jest natomiast faktem, że dziś, przed tak ważnym krokiem, jakim jest nasza integracja z krajami europejskimi, trudno nie przyjąć rozwiązania obejmującego określony okres czasu. Zgadzam się, oczywiście z licznymi uwagami i zarzutami, jakie pod adresem tego dokumentu padły, bowiem jest to materiał dynamiczny. Będzie on ulegał określonym zmianom i jednocześnie będzie stanowił podstawę dla poszczególnych planów operacyjnych realizowanych w różnych miejscach, od najmniejszej gminy, aż do rozwiązań resortowych. Mam podobne uwagi jak przewodniczący, bowiem niewątpliwie problem offsetu, czyli tak poważnego pakietu, powinien tu być zaznaczony, podobnie jak i inne aspekty naszej gospodarki, nie tylko w kontekście unijnym, które prowadzimy i z których nie będziemy przecież rezygnować. Generalnie jednak materiał, jaki przygotowano, jest, moim zdaniem, słuszny, choć można zgłosić do niego wiele uwag krytycznych. Trudno jednak zgodzić się z zarzutem eklektyzmu, mimo że pani minister także się do tego przyznała. NPR obejmuje jednak wiele różnych dziedzin, a więc z natury rzeczy będzie miał taki właśnie charakter. Jeśli chodzi natomiast o ocenę lat 1993–97, uważam, że należy tę sprawę zostawić, bowiem cyfry same mówią za siebie. Daj nam Boże, abyśmy do takich wskaźników wrócili! Mówiąc o planach operacyjnych, podoba mi się przesunięcie środków na rzecz problematyki związanej z rozwojem regionalnym. Jest to problem naprawdę ważny, o czym wiemy z licznych spotkań w terenie, gdzie nieustannie padają pytania, jaką rolę po integracji będą spełniać gminy i powiaty.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#PosełZygmuntRatman">Niezależnie od tego, że wiele spraw związanych z finansami publicznymi musi ulec zmianie, to jednak samorządy nadal będą stanowiły poważny nośnik mobilności działań finansowych w terenie. Dużo było wypowiedzi na temat zagrożeń dla realizacji Narodowego Planu, zaś koreferent postawił zarzut iż przyjęto 100-procentową absorpcję środków unijnych. Ja natomiast uważam, że jest to przecież plan, a nie sprawozdanie z realizacji. Trudno byłoby zakładać w planie, że skoro mogę otrzymać 100 proc. jakiejś sumy, to wezmę tylko 60 proc., choć znamy doświadczenia innych krajów i wiemy, że nie zawsze udawało się tam wszystkie środki wykorzystać. Nie można jednak mówić, że w NPR nie mówi się o zagrożeniach, bo one są przecież wymienione. Czy należy rozwinąć ten plan zagrożeń? Wydaje mi się, że życie go rozwinie, a my, mając na uwadze, że wystąpiły one np. w Grecji, Portugalii czy Hiszpanii, powinniśmy wyciągać z tego wnioski, aby ich u siebie uniknąć lub starać się ponieść jak najmniejsze straty. Chciałbym zwrócić uwagę, że przyjmując wskaźniki rozwoju społeczno-gospodarczego na lata 2004–2006, ustalono dość wysoki poziom średniorocznej inflacji. Wyniki roku bieżącego wskazuję, że może być ona nawet w granicach 1,5 proc., dlatego też zakładanie 2,5–2,8 proc. wydaje się dziwne, choć mieści się to w granicach ustalonych przez Unię, która ustala poziom średniorocznej inflacji do 3 proc. Trzeba jednak pamiętać, że ustalenie wyższej stopy inflacji będzie miało wpływ na inne wskaźniki, a m.in. na poziom bezrobocia. Założony tu spadek w ciągu 4 lat z 19 proc. obecnie, do 15 proc. jest bardzo optymistyczny. Wszyscy wiemy, że na wielu obszarach Polski, a ja mogę powiedzieć o Śląsku, stan wytrzymałości społecznej, w związku z problemami restrukturyzacji i wysokim stanem bezrobocia właśnie, jest już na granicy. Wystarczy przypomnieć program restrukturyzacji górnictwa. Choć w ciągu ostatniej kadencji odeszło z górnictwa prawie 100 tys. ludzi, to jednak obecny plan zakładający odejście ok. 15 tys. spotkał się z ogromnym oporem. Podobnie ma się rzecz w środowisku hutniczym, gdzie jest mowa o 6–8 tys. osób, które muszą odejść z tego zawodu. Widać z tego, że dalszy krok do przodu nie jest tu możliwy. Dlatego też, ja myślę, że ustalenie poziomu bezrobocia na 15 proc. może się okazać ryzykowne, choć jednocześnie wiadomo, że zmniejszenie bezrobocia wpłynie ewidentnie na wszystkie inne wskaźniki gospodarcze. Trzeba więc chyba jeszcze dobrze się nad tym ustaleniem zastanowić. Krytyka tego dokumentu jest z pewnością potrzebna i nie należy jej unikać. Zwłaszcza opozycja ma do tego święte prawo. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że jakiś plan, i to niezły plan, musi być opracowany, a potem dynamicznie realizowany. Musimy go, panie pośle Arturze Zawisza, wszyscy zrobić i realizować. Jeśli bowiem przyjmiemy wasze marzenia, że za 4 lata wy przejmiecie władzę, to przecież ten program będzie wtedy także realizowany. Biorąc zaś pod uwagę realia, a mianowicie to, że będziemy już wówczas najprawdopodobniej członkami UE, musimy się zmierzyć z czekającymi nas realiami. Zachęcam więc kolegów z opozycji do krytyki, ale konstruktywnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Zawsze gdy dyskusja dotyczy materii trudnej, a zwłaszcza gdy w grę wchodzą dane liczbowe, dochodzi do różnicy zdań. Jestem jednak przekonany, że poseł Zygmunt Ratman uważa, iż polemika jest zawsze budująca, ponieważ tylko z różnicy zdań, a nawet z krytyki, jeśli będzie konstruktywna, można wyłonić te miejsca, które wymagają poprawy. Naszą rolą nie jest przecież tylko krytykowanie, nawet gdy jesteśmy posłami opozycji. Najważniejsze jest przecież wskazywanie właśnie tych miejsc, które wydają się nie najlepiej opracowane, po to, aby je poprawić, tak by ten program zafunkcjonował z lepszym skutkiem dla całego państwa i społeczeństwa. Pamiętajmy, że ten program przekracza kadencję obecnej koalicji, a więc bez względu na to, kto będzie sprawował władzę za kilka lat, będzie ten program realizował. Dlatego też każdemu powinno zależeć, aby był on najlepszy z możliwych i dawał największe szanse wykorzystywania środków, które będą do naszej dyspozycji, choć możemy tu wyrazić obawy, czy będziemy w stanie wykorzystać je w 100 proc. To jest właśnie to „miękkie podbrzusze” tego programu, ale ja rozumiem, że rząd ma także „program B”, który nie jest do wiadomości krajów UE. Gdyby bowiem takiego programu nie było, to będzie dramat bowiem nikomu nie udało się wykorzystać 100 proc. przyznanych środków, nawet najlepszym z najlepszych. Musimy więc uwzględniać współczynnik środków możliwych do wykorzystania, choć sam program musi być maksymalistyczny. Ale „wariant B” musi być również.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#PosełZenonTyma">Wiemy z doświadczenia, że papier wszystko przyjmie, natomiast gorzej jest z realizacją zapisów. Podzielam tu pogląd posła Zygmunta Ratmana, że wszyscy musimy się zaangażować w pomoc rządowi i nie możemy go tylko krytykować. Chciałbym zatem zwrócić uwagę na dwie strategie, jakie sobie założył rząd w tym programie, a mianowicie: narodową strategię wzrostu zatrudnienia i rozwoju zasobów ludzkich, a także spójną politykę strategiczną rozwoju obszarów wiejskich i rolnictwa. Na czym rząd opiera swoje przypuszczenia, że w najbliższym czasie wzrośnie zatrudnienie w sektorze przemysłu czy rolnictwa? Z doświadczenia wiemy, że wszystkie prywatyzowane firmy, w pierwszej kolejności zwalniają ludzi. Jeśli zaś chodzi o rolnictwo, to w naszym kraju ponad 40 proc. społeczeństwa żyje na obszarach wiejskich. W jaki sposób przekwalifikować tych ludzi, aby znaleźli jakąkolwiek pracę? Wiem, choćby po wczorajszym spotkaniu, w którym brałem udział, że rolnicy chcą już znowu wychodzić na drogi, i to w naszym województwie opolskim, gdzie struktury rolnicze i kultura rolna są na dość wysokim poziomie. W jakiś sposób zapobiegłem temu, ale wiem, że tylko na krótko, bo niezadowolenie na obszarach wiejskich jest bardzo duże. Dotyczy to również tych rolników, którzy unowocześniają swoje gospodarstwa, bo praktycznie nie mają z czego spłacać zaciągniętych kredytów. Chciałbym też wrócić do sprawy przedakcesyjnych środków pomocowych z programu SAPARD. Otóż nasi przedsiębiorcy realizujący inwestycje z tego właśnie programu, skarżą się, że terminy są tu zbyt krótkie. Czy nie można byłoby wydłużyć je w jakiś sposób z obecnych 3 miesięcy do co najmniej pół roku?</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PosełHelmutPaździorniez">Na początku chciałbym poprzeć te wypowiedzi zarówno posła Tomasza Szczypińskiego, jak i Zygmunta Ratmana, które odnosiły się do absorpcji środków unijnych przez samorządy terytorialne. Wiemy, że będą to jedni z większych beneficjentów i dlatego trzeba rzeczywiście zastanowić się nad stworzeniem nowej formuły korzystania z nich, bowiem obecnie obowiązujący próg 15 proc. okazuje się niewystarczający. Była już o tym mowa w czasie obrad Komisji Samorządu Terytorialnego, więc myślę, że coś się w tej materii jednak zrobi, bowiem sprawa jest niezwykle ważna. Muszę też poprzeć pana przewodniczącego jeśli chodzi o sprawę środków offsetowych. Będą to bardzo duże pieniądze, choć ciągle jest jeszcze znak zapytania, jeśli chodzi o to, ile ich naprawdę do nas wpłynie. Jakiekolwiek jednak będą, powinny być wkomponowane w cały system, który będzie dyspozycyjny i będzie stanowił całość, wraz ze środkami unijnymi oraz budżetowymi. Była tu już mowa o bezrobociu, a zwłaszcza o tym, co zaproponować ludziom z terenów wiejskich, ale jest też problem odpływu ludzi wykształconych, którzy emigrują, bo nie mogą znaleźć pracy w kraju. Myślę, że od nas będzie zależało, jak szybko potrafimy wykorzystać przyznane środki właśnie po to, aby tych wykształconych ludzi zatrzymać. To jest szansa, o której nie należy zapominać, choć jednocześnie otworzy się dla nich szeroka i atrakcyjna oferta w skali całej UE. My z pewnością nie będziemy mogli zaoferować im takich samych zarobków, ale trzeba pamiętać, że ta grupa wykształconych Polaków jest nam szczególnie potrzebna przy budowaniu nowej rzeczywistości. Moim zdaniem, to, że mamy takich ludzi, to dla nas bardziej szansa, niż zagrożenie. I jeszcze kilka uwag na temat danych, jakie znalazły się w zamieszczonych w dokumencie tabelach. Jest tu np. mowa, iż z traktatu w Maastricht wynika relacja 3-proc. deficytu budżetowego w stosunku do PKB, a my zakładamy na rok 2006 deficyt budżetowy 3,8 proc. PKB. Kiedy zatem osiągniemy wskaźnik 3 proc.? Podobnie ma się rzecz z długiem publicznym, który w 2001 r. wynosił 43,2 proc. PKB, zaś próg określono na 60 proc. PKB. Według tabeli zamieszczonej na str. 40 podane są relacje w kolejnych latach, i tak np. w roku 2005 relacja ta wyniesie 54 proc, ale już na rok 2006 nie jest ona określona w ogóle. Dlaczego? Co się wówczas zdarzy? Proszę o informację, bowiem powinniśmy być przygotowani do tego, co nas czeka w czasokresie zakreślonym tym planem. Jeśli chodzi natomiast o polemikę między posłem Zygmuntem Ratmanem i posłem koreferentem w sprawie 100-procentowego wykorzystania środków unijnych, to nie łudźmy się, że jesteśmy w stanie wykorzystać je w całości. Bylibyśmy pierwszym takim krajem w unijnej wspólnocie. Moim zdaniem, warianty A, B czy C nie mają tu sensu, szkoda na to czasu. Lepiej monitorować cały czas realizację, aktualizować ją i w miarę wykorzystywania, lub też zagrożenia dla wykorzystania tych środków, momentalnie reagować, bo to będzie bardziej skuteczne.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Przyłączam się tu do głosów posłów, którzy zwracali uwagę na sytuację finansową gmin. Otóż w ostatnim czasie odbyłem szereg spotkań z przedstawicielami organizacji samorządowych i samorządowcami. Wszyscy oni podnoszą, że w najbliższym czasie dojdzie do prawdziwego dramatu, jeśli nie zostaną zmienione przepisy mówiące o progu dopuszczalnego zadłużenia. Większość gmin w Polsce już osiągnęła określony przepisami próg, lub zbliża się do niego, a zatem nie będzie mogła skorzystać ze środków unijnych przeznaczonych przecież na rozwój. Inwestowanie nie może jednak obejść się bez kredytów, choć jest to inny rodzaj zadłużenia, niż będzie np. zaciąganie kredytów, aby pokryć swoją część realizacji programów akcesyjnych. Będą to kredyty z pewnością najbardziej bezpieczne spośród wszystkich zaciąganych przez gminy, choćby z tego powodu, że programy te będą badane, zatwierdzane i analizowane przez tyle podmiotów krajowych i zagranicznych, że trudno sobie wyobrazić, aby mogły być wdrażane w życie przy wysokim poziomie ryzyka niewykonalności. Ze względu jednak na to, że gminy są zobowiązane z innego tytułu do nieprzekraczania określonego pułapu zadłużenia, nie będą mogły zaciągać nawet tych bezpiecznych kredytów. Oznacza to, że nie będą mogły także realizować określonych programów rozwojowych. Myślę, że coś z tym trzeba zrobić, i to najszybciej, bo nie można z tym czekać. Sądzę, że nawet w tym programie powinno być zapisane, iż jakaś zmiana w tej materii nastąpi. Można to zrobić zmieniając obecne przepisy ustawy, bądź też uznać kredyty zaciągane na realizację programów akcesyjnych jako speckredyty i wyłączyć je spod mocy obowiązujących dziś przepisów. Jedno z tych rozwiązań powinno być pilnie podjęte w drodze inicjatywy legislacyjnej rządu, bądź też przekazaniu jej do komisji sejmowej, aby mogła szybciej wejść na ścieżkę legislacyjną. Pilnie też powinna być wdrożona w życie.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#PosełZygmuntWrzodak">Mamy przed sobą następny program przygotowany przez obecny rząd. Dotyczy on m.in. akcesji do Unii Europejskiej i napisany jest znowu nierealistycznie, bowiem zawyża wskaźniki makroekonomiczne, jak również sugeruje, że wskaźnik PKB wzrośnie o 3,5 proc., zaś w roku 2004 o 5 proc., że spadnie bezrobocie, wzrośnie eksport i produkcja przemysłowa. Otóż z tego programu takie optymistyczne założenia nie wynikają. Po pierwsze, zakłada się, że w latach 2004–2006 wykorzystamy 11,4 mld euro ze środków unijnych, a to będzie możliwe tylko wówczas, gdy polski budżet wygeneruje przynajmniej ok. 4 mld euro środków własnych, aby pieniądze unijne wdrożyć. Nie może się to jednak odbyć bez bardzo drastycznych cięć budżetowych. Niestety, w tym programie nie przedstawiono kosztów, jakie poniesie Polska z tytułu akcesji do UE, jak to obciąży polski budżet, o ile zmniejszą się wpływy budżetowe, i w ogóle, skąd te pieniądze wziąć. Liga Polskich Rodzin, a także ja osobiście cały czas domagaliśmy się, aby rząd sporządził rzetelny biznesplan wejścia Polski do UE, na podstawie którego moglibyśmy się przekonać, czy to nam się opłaca. Ile będzie wynosić składka w roku 2004 r., ile będzie nas kosztować likwidacja ogromnej rzeszy rolników indywidualnych, bo nie wytrzymają oni konkurencji z rolnictwem unijnym, ile gospodarstw padnie w wyniku tego i kto będzie ponosił koszty takiej operacji? Chcemy też wiedzieć, ile będzie wynosić docelowa redukcja w hutnictwie, w przemyśle stoczniowym, rybołówstwie, elektroenergetyce, i kto poniesie koszty związane choćby tylko ze zwolnieniami pracowników? Takich pytań jest wiele, a to wszystko będzie obciążało polski budżet. W rezultacie 11,4 mld euro, jakie mamy otrzymać z Unii, tak naprawdę jest tylko kroplą w morzu potrzeb wynikających z wdrażania dyrektyw unijnych w Polsce. Eksperci ostrzegają, że w początkowej fazie po przystąpieniu do Unii Polska może być płatnikiem netto. Z naszych wyliczeń wynika, że nie jest to przypuszczenie, ale pewność. Polska ewidentnie będzie takim płatnikiem i Polacy zapłacą za integrację z Unią kosztem swoich miejsc pracy i kosztem polskiego przemysłu. Zwracam się w tym miejscu do przewodniczącego Komisji, aby poświęcił jedno z posiedzeń Komisji Gospodarki dyskusji na ten temat, abyśmy poznali rzeczywistą diagnozę wydatków związanych z akcesją Polski do UE. Koszty takie powinny być przedstawione także Polakom, zwłaszcza, że ten plan nazywa się Narodowy Plan Rozwoju, a tymczasem naród nie wie, ile go to będzie kosztowało. Moim zdaniem, jest to celowe ukrywanie prawdy na temat akcesji z UE. Program nie przewiduje też sytuacji, że Polacy, co jest bardzo prawdopodobne, nie wyrażą zgody na taką akcesję. I co wtedy? Rząd przygotuje następny program, a za rok odbędzie się kolejne referendum. Euroentuzjaści będą namawiać, do głosowania na tak, zaś gospodarka będzie w tym czasie dalej upadać, bieda będzie się rozszerzała, a bezrobocie rosło. Ten Narodowy Plan Rozwoju jaki nam przedstawiono to jedynie podstawa do kilkunastomiesięcznych negocjacji z Komisją Europejską, które mogą się zakończyć taką samą klęską jak te w Kopenhadze. Przecież prawdziwy podział tych środków nastąpi wtedy, gdy określi je Unia Europejska w dokumencie zatytułowanym „Ramy wsparcia wspólnotowego”. Dopiero wtedy będzie można poznać ostateczne kwoty, jakimi Unia będzie wspierać Polskę. Ten Plan jest również mało realny z tego względu, że musi on być zharmonizowany z planem wydatków budżetowych na najbliższe 3 lata przygotowanym przez Ministerstwo Finansów. Niestety, takiego planu wydatków nie ma. Z analizy zadań tego Planu wynika, że jest on raczej planem pobożnych życzeń, który nie daje gwarancji modernizacji polskiej gospodarki.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#PosełZygmuntWrzodak">Pomija on wiele aspektów poprawy jej konkurencyjności. Mało się tu mówi o obniżce podatków i kosztów pracy, na co zwracał uwagę także poseł Tomasz Szczypiński. Trudno jednak mówić o realnej możliwości poprawy konkurencyjności naszej gospodarki, jeśli w ciągu jednego roku ponad 20 razy ponoszona była akcyza na paliwa, zaś koszty kredytów, zarówno inwestycyjnych, jak i obrotowych, są jedne z najwyższych na świecie. Nie poprawi się jej też wówczas gdy sztucznie zawyżony będzie kurs złotówki w stosunku do euro i dolara. W NPR mówi się, że bezrobocie najpierw wzrośnie do 20 proc. a potem obniży się 15,5 proc., ale to z niczego nie wynika. Jeśli bowiem budżet państwa wyda ogromne pieniądze na integrację z Unią Europejską, to będzie podnosił podatki, a w tym może też wprowadzić podatek katastralny. Czy tak będzie? Czy taki podatek zostanie wprowadzony? A może rząd zaciągnie jakieś nowe wielkie pożyczki? Na to nie mamy odpowiedzi, choć wiemy, że Ministerstwo Finansów szuka możliwości zaciągnięcia kredytów dla uzupełnienia dziury budżetowej, kierując swoje zainteresowania do Banku Światowego. Po wejściu Polski do UE bezrobocie nie obniży się i każdy powinien mieć świadomość tego. Ten program nie gwarantuje, iż nastąpią takie inwestycje i takie pobudzenie gospodarcze, które pozwoli wchłonąć armię bezrobotnych, zwłaszcza młodych, którzy stanowią w niej największą grupę. Przecież otwarcie granic i napływ towarów unijnych do Polski uderzy w naszą gospodarkę, co spowoduje dalsze zwolnienia. Wiele małych firm upadnie, nadal rosnąć będą zagraniczne supermarkety niszczące polski handel. A więc bezrobocie wzrośnie, czego nikt nie chce powiedzieć ludziom wprost. Myślę, że ten program, podobnie jak to było z programami poprzednimi zrealizowany zostanie 10–20 proc., bo na więcej liczyć nie można. Jest to program nierealny wobec tego, co wynika z rzeczywistości. To śmieszne, kiedy wśród zagrożeń dla realizacji tego programu wymienia się populistów, którzy jakoby utrudniają rządom wprowadzanie gospodarki wolnorynkowej. To nieudolność rządzących powoduje takie perturbacje, a nie populiści. Program został napisany przez ekspertów unijnych i polskich, ale byli to wyłącznie eksperci z opcji socjalistyczno-liberalnej. Tych, którzy mają inne spojrzenie na polską politykę społeczną i gospodarczą nie dopuszczono do poważnej dyskusji nad tym programem, jak i nad programem wyprowadzenia Polski z kryzysu. A prawda jest taka, że nikt nas nie wyżywi, jeśli sami się nie wyżywimy, i nikt nam nie dołoży, jeśli sami nie zapracujemy na kawałek chleba. Ten program jest wyłącznie podporządkowywaniem wszystkich problemów Unii Europejskiej, bo stworzyli go wizjonerzy unijni, którzy uznają, że tylko UE nas uratuje. Ale to się skończy klęską i dlatego ten program trzeba jak najszybciej odrzucić, a jednocześnie napisać program alternatywny, taki który będzie reprezentował polskie interesy, w którym będziemy podmiotem, a nie wasalami Unii Europejskiej w sprawach gospodarczych i ekonomicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Panie pośle, mam prośbę, aby pan jednak postarał się o bardziej konkretne formułowanie myśli. Ja jestem, oczywiście, zwolennikiem krytyki i zachęcałem nawet do wyrażania uwag polemicznych. Powiem, że w przeciwieństwie do posła Zygmunta Ratmana, podobało mi się wystąpienie posła koreferenta, bo była to konstruktywna krytyka wskazująca słabe miejsca, które trzeba byłoby poprawić. Zachęcam więc do takiego prezentowania swoich uwag, bowiem krytyka na bardzo ogólnym poziomie nie wskazuje konkretnie, co rząd powinien zmienić w omawianym przez nas dziś programie.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#PosełZygmuntWrzodak">Myślę, że pan bardzo dobrze rozumie, że ten program to jest klęska dla Polski i dla polskiego społeczeństwa. Ja wiem, że można wchodzić w szczegóły i krytykować zdanie po zdaniu, bo z samego założenia tego programu nie widać koncepcji wyjścia Polski z kryzysu, ani np. tego, że bezrobocie ewidentnie spadnie. Widać natomiast, że przepływ środków finansowych podporządkowany jest całkowicie Ministerstwu Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, oraz Ministerstwu Finansów i Urzędom Wojewódzkim, a więc jest w rękach koalicji rządzącej, która stworzy sobie jeszcze dodatkową, potężną liczbę miejsc pracy, ale tylko dla swoich. Ten program to przede wszystkim nieprawdopodobny przyrost biurokracji, a ponieważ był on pisany przez ekspertów unijnych, nie jest w interesie polskiego przedsiębiorcy ani pracownika, tylko w interesie Unii. To widać gołym okiem. Ja, będąc w opozycji, nie jestem od tego, aby wskazywać rządowi propozycje poprawek, bo wiem, że i tak nie zostaną one przyjęte. Nasza koncepcja państwa polskiego różni się diametralnie od koncepcji koalicji. Próbowaliśmy na początku kadencji pracować koncepcyjnie, ale okazało się to niemożliwe. Jako przykład podam tylko ustawę offsetową, która nie przewiduje wprowadzenia do Polski nowoczesnych technologii. Jest ona tak skonstruowana, że ten, kto sprzedał Polsce samoloty, może praktycznie nie zrealizować w ogóle offsetu i nie spotkają go z tego powodu żadne sankcje. W takiej sytuacji, przy kolejnych koncepcjach, szkoda po prostu zdrowia, aby pokazywać alternatywę dla Polski, bo i tak tego nie wdrożycie. Ja wiem, że w sprawie akcesji do Unii jest koalicja między Platformą Obywatelską i SLD i będziecie się wspólnie bronić przeciwko nam. Nie ma zatem dyskusji z tymi, którzy są przeciwnikami integracji, którzy widzą polską, narodową gospodarkę. Ten dokument nosi tytuł: „Narodowy Plan Rozwoju”, a tymczasem nie jest to ani plan, ani narodowy, ani też nie wynika z niego rozwój. Przez najbliższy rok, czy półtora będzie się więc nad nim dyskutować, a gospodarka w tym czasie będzie upadać. I tak prześlizgują się kolejne rządy, a naród tylko cierpi.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#PosełWiesławOkoński">Ja myślę, że Narodowy Plan Rozwoju to przede wszystkim program rozwoju gospodarczego kraju w nowej rzeczywistości, do jakiej zmierzamy, która nas spotka w 2004 roku. Mam w związku z tym pytanie, czy do tego planu będą szczegółowe programy operacyjne, a jeśli będą, to kiedy? Czy będą też one uzupełniane o programy regionalne? Chciałbym też wiedzieć, na ile ten plan jest kompatybilny ze strategiami rozwoju województw i kontraktami wojewódzkimi. Co prawda były przeprowadzane konsultacje z urzędami marszałkowskimi, ale kontrakty zawierane były jeszcze za poprzedniej koalicji, a potem były negocjowane i zmniejszane. W jakim stopniu NPR uwzględnia je obecnie? Przechodząc do „Zintegrowanego programu rozwoju regionalnego” chciałbym zwrócić uwagę, że na str. 107 dokumentu, w rozdziale dotyczącym modernizacji i rozbudowy regionalnego układu drogowego czytamy, iż: „Szczególne znaczenie będzie miało zapewnienie powiązania regionalnych układów transportowych z siecią o charakterze międzynarodowym i krajowym (realizowanymi w ramach programu sektorowego dotyczącego transportu oraz inwestycji z Funduszu Spójności), a także budowa obwodnic miast”. Gdy natomiast przejdziemy na str. 123 i zapoznamy się z rozdziałem dotyczącym celu i strategii wykorzystania Funduszu Spójności w transporcie, wówczas możemy się dowiedzieć, że: „Najwięcej korzyści uzyska się w Polsce w wyniku modernizacji szlaków o znaczeniu międzynarodowym. Ograniczone będą natomiast efekty w sferze modernizacji infrastruktury o znaczeniu regionalnym i lokalnym”. Czy zatem te programy integracyjne nie będą dotyczyć poprawy sytuacji drogowej w regionach, a zwłaszcza budowy obwodnic? Obwodnice to przecież problem, który nurtuje nie tylko Zabrze, ale także wszystkie większe aglomeracje miejskie.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#PosełZbigniewKaniewski">Wydaje się, iż dobrze się stało, że na posiedzeniu Komisji Gospodarki opiniujemy, przynajmniej w ogólnym stopniu, Narodowy Plan Rozwoju na lata 2004–2006. I nie wynika to z tego, że ta, a nie inna koalicja jest obecnie przy władzy, ani też dlatego, że jednym się to podoba, a innym nie. Mamy bowiem określoną rzeczywistość, której problemy musimy rozwiązywać, obojętnie, kto jest przy władzy. Dziś jest to ta koalicja i do niej to należy, zaś czarnowidztwem i utyskiwaniem na pewno niczego nie rozwiążemy. To jest miara odpowiedzialności za decyzje, które podejmujemy. Kiedyś można się będzie zapytać wnuków, czy będąc w tym czasie w Sejmie zrobiłem wszystko, aby Polska stanęła na nogi, a nie przewróciła się? Być może każdy z nas zadaje sobie takie pytanie we własnym sumieniu, ale z politycznego punktu widzenia, być może niektórym jest niewygodnie powiedzieć to publicznie. Moją miarą odpowiedzialności jest szukanie takich rozwiązań, aby tę drogę znaleźć. Jestem też wdzięczny tym wszystkim politykom, obojętnie z której opcji, którzy od wielu lat starają się wprowadzić Polskę na właściwe tory rozwoju gospodarczego i wejście w strefę krajów, które mają się czym pochwalić. Słaba Polska nie jest Unii potrzebna we wspólnocie państw europejskich, dlatego że nie będzie z niej w przyszłości pożytku dla Unii. Ci, którzy nie zdają sobie z tego sprawy, rysują czarny obraz, bo jest im on wygodny. Tyle że takie stawianie sprawy niczego nie rozwiązuje. Wobec filozofii niewchodzenia Polski do UE i w związku z tym generalnego odrzucenia NPR, płaszczyzna dyskusji jest dość trudna, ale uważam, że powinniśmy ją podejmować. Reprezentujecie bowiem państwo określone kręgi polskiej opinii publicznej, która być może nie do końca dysponuje pełnym zasobem informacji i często boryka się sama z sobą, nie wiedząc, w jakim kierunku powinniśmy pójść. Naszym obowiązkiem, parlamentarzystów, którzy powinni mieć nieco większą wiedzę, niż ci, którzy nie mają pełnego dostępu do określonych informacji, jest przekazywanie tej wiedzy w sposób rzetelny. Mam więc szacunek dla tych wszystkich, którzy mają konkretne propozycje dotyczące tego programu. Ponieważ dyskutujemy nad dokumentem ponadczasowym, z punktu widzenia koalicji sejmowych, zgłaszam wniosek, aby Komisja Gospodarki na stałe monitorowała sposób wdrażania tego dokumentu. Jest to oferta zarówno dla posłów koalicyjnych, jak i opozycyjnych, ponieważ władze się zmieniają, zaś główne cele zapisane w tym dokumencie są ważne dla nas wszystkich. Są one tu wymienione, wprawdzie w sposób ogólny, ale to nie jest dokument wielotomowy zawierający rozwiązania szczegółowe. To jasne więc, że w ślad za zagrożeniami, jakie tu otwarcie zostały nazwane, muszą iść określone działania realizacyjne, aby je zmniejszać i eliminować. Po to tu się o tym pisze, że wspólnie mamy te problemy rozwiązywać, bo samo się nic nie rozwiąże. Stawiam zatem wniosek, aby jeszcze przed referendum odbyło się posiedzenie Komisji Gospodarki z udziałem przedstawicieli zainteresowanych resortów. Członkowie Komisji, którzy już widzą pewne problemy, albo też dowiedzą się o nich od swoich ekspertów czy wyborców, powinni je wcześniej zgłosić do prezydium Komisji, aby można je z kolei przekazać do resortów.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#PosełZbigniewKaniewski">W ten sposób na posiedzeniu będzie można rozmawiać konkretnie, na bazie wcześniej zasygnalizowanych problemów, w jaki sposób rząd widzi możliwość rozwiązywania tych zagrożeń. Proponuję też, aby na jesieni, już po niezbędnych uzgodnieniach z Unią Europejską, odbyło się drugie posiedzenie, podczas którego będziemy mogli więcej powiedzieć na temat nowej filozofii funkcjonowania finansów publicznych w państwie, co ułatwi przybliżenie do realizacyjnej części tego dokumentu. Chciałbym, abyśmy podeszli do tych poglądów i opinii z niezwykłą powagą. Myślę, że rząd też tak to właśnie potraktuje, bowiem mamy do czynienia nie z incydentem, ale z wielkim procesem. Wszystkich, którym zależy na tym, aby zapisy tego dokumentu wypełniły się pozytywną treścią, zapraszamy do współpracy. Trudno mi jest natomiast przyjąć ze spokojem taką konstatację, że jest to tylko zbiór pobożnych życzeń i najlepiej, aby się nie spełniły. Dlaczego ma się nie spełnić 5,5 proc. wzrost PKB w roku 2006 roku? Komu to przeszkadza? Mnie nie. Może być nawet znacznie lepiej, a wówczas wszyscy bylibyśmy bardziej szczęśliwi - i ci z opozycji, i ci z koalicji. Nie robimy tego tylko dla siebie, ale dla kraju, choć możemy patrzeć z różnych pozycji. Zachęcam więc do odpowiedzialnej postawy, do której jesteśmy zobowiązani jako parlamentarzyści. Wszyscy, jak tu siedzimy. Możemy się różnić, jeśli chodzi o to, w jaki sposób to zrobić, ale negowanie w zasadniczy sposób głównych celów przyszłości naszego kraju w nowych strukturach i z wielkimi szansami, świadczy o tym, że nie dostrzegamy, iż w przypadku gdy ten scenariusz się nie powiedzie, perspektywy są przed nami naprawdę czarne. I co wtedy powiecie? Że jest lepiej? Może być tylko gorzej.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Dziękuję za ten wniosek, który z pewnością wpisuje się w oczekiwania wszystkich członków Komisji, ale także w nasz plan pracy. W bieżącym półroczu spotykamy się bowiem na jeszcze bardziej szczegółowym omówieniu tych kwestii, które rozważamy dziś. Będzie to posiedzenie poświęcone sposobom wdrażania rozwiązań w administracji publicznej - rządowej i samorządowej, które będą służyły przejmowaniu środków akcesyjnych i monitorowaniu tych procesów. Bieżące monitorowanie, o którym powiedział pan poseł, będzie zapewne trudniejsze z uwagi na brak odpowiednich instrumentów, które były w naszych rękach. Niemniej jednak możemy i o tym pomyśleć. Chcę też państwa poinformować, że jutro o godz. 17 w gabinecie marszałka Sejmu odbędzie się spotkanie prezydiów tych komisji, które powinny się zajmować tym programem. Chodzi właśnie o stworzenie systemu bieżącej kontroli i monitorowania procesu asymilacji środków akcesyjnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#PosełMarianStępień">Osobiście przyjmuję ten program jako bardzo dobry, choć mam też uwagi. Pokrywają się one niemal w całości z tymi, które już zostały wypowiedziane przez posłów: Artura Zawiszę, Tomasza Szczypińskiego czy Zygmunta Ratmana, więc nie będę ich powtarzał. Dziwię się natomiast wypowiedziom tych posłów, którzy zapomnieli już o tym, co mówili w latach 80., a także w roku 1989, a mianowicie, że 99 proc. polskiego społeczeństwa wybrało pewien kierunek. Ten kierunek to gospodarka wolnorynkowa, w której, niestety, słaby odpada. A jeśli odpada, trzeba mu podać rękę. I ten program jest po to, aby temu biednemu pomóc. Poseł Zygmunt Wrzodak pytał o kwotę 11mld euro z funduszu unijnego. Otóż w programie jest odpowiedź na pańskie pytanie. Jest to bowiem projekt przygotowywany na 3 lata, który ma być przedstawiony Unii i przez nią zatwierdzony. Dopiero po zatwierdzeniu go będziemy wiedzieli, czy dostaniemy taką kwotę, czy inną i czy będziemy musieli coś do tego dodawać, czy też może uda się jeszcze wynegocjować jakieś inne rozwiązania. Chcę przy okazji powiedzieć, że kiedy byłem we Włoszech, spotkałem się z tym, że naśmiewają się z nas i uważają, że Polacy ciągle jeszcze jeżdżą wozami na drewnianych kołach. Musimy ten obraz zmienić i pokazać, że u nas także jeździ się porządnymi samochodami, jak w Europie. Nie można zakładać rąk i płakać. Uważam, że obecny rząd, jest pierwszym, który miał odwagę przedstawić taki program na trzy lata, abyśmy wiedzieli, co nas czeka. Tak też oceniają go samorządowcy kiedy rozmawiam z nimi na spotkaniach. Oni także zadowoleni są, że jest program, do którego można się ustosunkować. Wreszcie jest coś, nad czym można pracować, a czego dotychczas nie było.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#PosełZygmuntRatman">Ja ad vocem. Ponieważ przewodniczący powiedział, że nie podobało mi się wystąpienie posła Artura Zawiszy, chcę sprostować, że nic takiego nie powiedziałem. Z punktu widzenia profesjonalnego i poselskiego było ono przygotowane właściwie, natomiast moje uwagi krytyczne wynikają z podejścia do sprawy, którą wspólnie omawiamy.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#PosełArturZawisza">Zacznę od kwestii formalnej dotyczącej tej właśnie polemiki, choć nie po to, aby ją kontynuować. Otóż nam wrażenie, że istotą koreferatu nie jest powtarzanie tez wypowiadanych przez stronę rządową, niezależnie od tego, czy samemu stoi się po stronie rządowej, czy opozycyjnej. Rzeczą koreferenta jest przedstawienie innego spojrzenia i wówczas przemawia się ze strony Komisji, ale nie w imieniu Komisji. Gdyby to bowiem miało być wystąpienie w imieniu Komisji, musielibyśmy uprzednio zebrać się, przygotować to wystąpienie i upoważnić koreferenta, aby zabrał głos właśnie w imieniu Komisji. Tyle tylko, że wówczas wybieralibyśmy zawsze posła Zygmunta Ratmana, jako reprezentanta większości Komisji. Ja, jako koreferent przemawiałem ze strony Komisji, ale nie w jej imieniu. Wracając do kwestii merytorycznych, mówiłem w koreferacie o tym, co jest w Narodowym Programie Rozwoju, natomiast teraz chciałbym, jako poseł opozycji, powiedzieć kilka zdań na temat tego, czego w nim brakuje, a co, moim zdaniem, być powinno. Po pierwsze, to co już się przewijało w dyskusji. Otóż nie ma tu, nawet w zarysie, planu reformy finansów publicznych, którego wyraźnie wymaga NPR. Rozumiem zapewnienia, że minister Grzegorz Kołodko przedstawi taki plan do końca lutego, ale to jest za mało. Mamy bowiem do czynienia z problemem tej wagi, że taka reforma powinna być wpisana w ostateczną formę NPR, bo inaczej ten dokument jest po prostu niekompletny. Druga kwestia, której nie znalazłem wśród wymienionych zagrożeń, to kwestia korupcji i czynników korupcjogennych obniżających zdecydowanie wartość polskiej gospodarki. Nie mówi się o niej również tam, gdzie rozpatrywane są sprawy wykorzystywania funduszy unijnych. W tym zakresie natomiast jest już bogate doświadczenie UE jak nadużywać tego typu funduszy. Wydaje się, że „polski geniusz” będzie też działał w tym kierunku, aby w sposób nieuprawniony wykorzystywać napływające do kraju pieniądze, co byłoby rzeczą absolutnie naganną z każdego punktu widzenia. Niestety, planu specjalnego nadzoru nad strategia antykorupcyjną w przypadku wykorzystania funduszy akcesyjnych, w tym programie nie ma. Nie ma też nacisku na kwestie edukacyjne, a w szczególności na badania i rozwój. Wprawdzie w różnych miejscach można znaleźć odnośniki do tego rodzaju kwestii, ale tylko na zasadzie drugoplanowej wobec głównych programów. Powstaje pytanie: skoro można było wypunktować odrębny program „Rybołówstwo”, to dlaczego nie można było na tej samej zasadzie stworzyć odrębnego programu operacyjnego „Edukacja, badania i rozwój”? Wydaje się, że w skali całego kraju jest to temat ważniejszy od rybołówstwa, przy całym szacunku dla tej dziedziny gospodarki. W całym NPR, a także w zintegrowanym programie regionalnym brakuje również kwestii wyrównywania poziomów z uwzględnieniem obszarów na wschód od Wisły. Oczywiście, program będzie działał w jakiś sposób na wszystkie regiony i obszary, ale czy nie powinien on być jednocześnie programem solidarności narodowej, w którym części kraju bardziej opóźnione w rozwoju gospodarczym powinny być szczególnie uprzywilejowane? Chciałbym też zwrócić uwagę na brak jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie symulacji finansowej pokazującej możliwości narastania deficytu budżetowego gdyby uruchomione były te procedury, które są efektem rozmów w Kopenhadze. Chodzi o możliwość zwiększania dopłat bezpośrednich, ale nie z funduszy unijnych, tylko z polskiego budżetu.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#PosełArturZawisza">Było to przedstawione jako element sukcesu strony polskiej, choć ja osobiście odbieram jako sukces fikcyjny. Jest to bowiem włożenie kija w mrowisko, czyli wprowadzenie mechanizmu skłócania Polaków, którzy zaczną się wkrótce bić o to, czy taka dopłata z budżetu ma iść dla rolników, dla nauczycieli, czy może dla pielęgniarek. Unia natomiast będzie na to patrzeć z boku, bowiem „sami chcieliście”. A więc jeśli Polska weszłaby do Unii, ten problem stanie, i to z taką możliwą konsekwencją, że deficyt budżetowy byłby zwiększony powyżej dopuszczalnych w kryteriach stabilizacyjnych 3 proc. PKB. To już jednak nakłada kary finansowe, których Polsce nie udałoby się uniknąć, bowiem nie ma tak silnego przebicia politycznego. Dlaczego więc tego typu symulacji nie ma w NPR? Wprawdzie dotyczą one scenariusza, którego nie oczkujemy, ale przecież jest możliwość takiego właśnie rozwoju wypadków.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Chciałbym dorzucić do tej puli jeszcze kilka kwestii. Zgadzam się, że jest mankamentem tego programu że pokazując pewne zagrożenia nie stara się jednocześnie wskazać sposób ich pokonania czy też uniknięcia. Myślę, iż dobrze, że my to wychwytujemy, bo może rząd pokusi się, aby tego rodzaju mankament wyeliminować. Ten dokument pójdzie teraz do ekspertów znacznie większych od nas, a więc skoro my znajdujemy w nim pewne niedociągnięcia, to oni tym bardziej. Rozumiem też, że ten dokument stanowić ma wyjście do negocjacji podstaw wsparcia Polski ze strony UE. Każda zatem wada tego dokumentu, wychwycona przez ekspertów unijnych będzie utrudniała stronie polskiej wynegocjowanie najlepszych rozwiązań. Proszę zatem o przyjazne traktowanie zgłaszanych przez nas uwag, bo, przynajmniej w większości przypadków, nie jest to tylko krytyka dla krytyki, ale przyjacielskie wskazywanie tego, co być może należałoby poprawić, aby mieć łatwiejsze kontakty w negocjacjach. Jeśli chodzi natomiast o wątpliwości dotyczące kwot, sądzę, że powinny być one rozwiane już tutaj. Jestem przekonany, że nikt nie pomylił się o 2 mld euro, choć między danymi, jakie podano nam dzisiaj, czyli 17 mld euro, a danymi wynikającymi z dokumentu, czyli 19 mld euro, taka różnica występuje. Chciałbym się też dowiedzieć, czy faktycznie w ramach programu rządu na najbliższy czas, który przecież nie może być oderwany od Narodowego Planu Rozwoju, nie rozważa się reformy polskiego systemu podatkowego. Chodzi o takie dwa cele jak: stworzenie systemu bardziej przejrzystego niż obowiązujący dziś, a także mniej fiskalnego. Inny problem, który mnie interesuje, dotyczy tego, czy dokument po nazwą „Działania rządu wobec małych i średnich przedsiębiorstw na lata 2003-2006” jest skorelowany z Narodowym Planem Rozwoju. Czy zatem tamten program będzie realizował elementy zawarte w NPR? Jest to niebagatelna sprawa zważywszy, że mamy w kraju 2,5 mln tego typu przedsiębiorstw, które muszą być włączone w realizację Narodowego Planu Rozwoju. Nawiązując jeszcze do kwestii podatkowych chciałbym się dowiedzieć, czy tworząc NPR nie zastanawiano się jednocześnie nad obniżaniem kosztów pracy i produkcji w Polsce. To nie dotyczy tylko podatków, składek ZUS czy innych para-podatków, ale także takich składników kosztów jak: cena energii elektrycznej, gazu, węgla, jak również koszty kredytów. Czy faktycznie w tym programie nie przewiduje się przyjmowania rozwiązań, które miałyby wpływać na zmniejszanie tych kosztów, a co za tym idzie, zwiększanie konkurencyjności polskiej gospodarki i polskich przedsiębiorców na wspólnotowym rynku? I jeszcze kwestia wsi. Otóż wielu komentatorów szczytu w Kopenhadze, podnosząc walory tego wydarzenia i sukces polskiego rządu, wskazuje jednocześnie na kilka słabych stron, z których jedną wymienia się jako najsłabszą. Chodzi o bezpośrednie dopłaty do rolnictwa, które przez potencjalnych adresatów mogą być odbierane pozytywnie, bo każdy chciałby dostać więcej niż mniej. Jednak gdy się na ten problem patrzy, biorąc pod uwagę rację stanu, a także wieloletnią przyszłość, trzeba patrzeć nie na interes jednostki, ale ogółu. Interesem ogółu jest natomiast dogłębne zreformowanie i zrestrukturyzowanie wreszcie polskiej wsi.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#PosełAdamSzejnfeld">Nie można tego zrobić przy zachowaniu status quo, czyli obecnej liczby gospodarstw wiejskich i liczbie ludności żyjącej z rolnictwa. Wynegocjowana wielkość, a także zakres i głębokość dopłat bezpośrednich, pomijając kwestię kosztów, jakie z tego tytułu obciążą budżet państwa, wskazuje, iż dojdzie do zamrożenia obecnego status quo polskiej wsi. Oczywiście, problem powróci po kilku latach, gdy zaczniemy schodzić z tego poziomu udziału ludności wiejskiej w całym społeczeństwie i liczby gospodarstw na wsi. Ponieważ wyczerpaliśmy listę chętnych do zabierania głosu, zamykam dyskusję i oddaje głos stronie rządowej w celu złożenia wyjaśnień, skomentowania uwag i odpowiedzi na zadane pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Na wstępie chciałabym bardzo podziękować za wszystkie uwagi i komentarze, bowiem uważamy je za cenny wkład w proces konsultacji, w wyniku których ten dokument podlega i będzie jeszcze podlegał zmianom w dalszym trybie prac. Przechodząc do odpowiedzi zacznę od kilku spraw fundamentalnych poruszonych zarówno przez przewodniczącego, jak i posła koreferenta. Otóż jest kilka nieporozumień wokół tego dokumentu, czemu ja się nie dziwię. Mimo że pracujemy nad nim bardzo szybko i mimo intensywnych konsultacji, są one po prostu za krótkie, aby wyjaśnić wszystkie kwestie. Przypomnę jednak, że gdyby program był gotowy w roku 2001, tak jak przewidywało stanowisko negocjacyjne poprzedniego rządu, wówczas mielibyśmy cały ubiegły rok na konsultacje. Było inaczej, więc robiliśmy wszystko naraz. Oczywiście, można go było jeszcze poprawiać i przerabiać, bo nigdy nie jest tak, że wszystko jest już maksymalnie dobre. Rząd jednak przyjął jako priorytet, aby czasu na konsultacje z Unią Europejską było jak najwięcej i stąd też przyjęto taki, a nie inny harmonogram pracy. Mówiłam już o tym, i jeszcze raz powtórzę, że nazwa tego dokumentu „Narodowy Plan Rozwoju” nie jest najszczęśliwsza, ale to nie polski rząd ją wymyślił, ani polski minister gospodarki czy pracy. Jest to nazwa, która obowiązuje w UE wszystkie kraje korzystające z funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności. Trudno więc, abyśmy byli tu wyjątkiem. Podzielając opinię, że nazwa nie jest w pełni adekwatna do treści dokumentu, chcemy w trakcie negocjacji zapytać Komisję Europejską, czy dla nie moglibyśmy, dla celów krajowych, uzupełnić tego dokumentu polską nazwą, adekwatną do treści. A treść tego dokumentu to podstawa do korzystania z funduszy europejskich, z dużych środków w ramach pomocy publicznej. Składają się na nią również nasze, publiczne środki krajowe. Można zatem zapytać: po co jest w nim diagnoza, czy: po co jest prognoza? Otóż po to, że strategia wykorzystania owych środków musi się mieścić w takich ramach makroekonomicznych, w jakich działa Polska. Państwo, w zależności od tego, jaką opcję polityczną reprezentujecie, zgłaszacie różne postulaty pod adresem tych ram, ale ten dokument nie będzie ich zmieniał, bowiem pomoc publiczna UE nie będzie przeznaczona na zmianę polityki makroekonomicznej. Ona nie podlega negocjacjom z Komisją Europejską. Diagnoza i prognoza oparte są na programie rządu, na strategii gospodarczej, programie strategii rozwoju regionalnego, przyjętej jeszcze przez poprzedni rząd, a więc na tych dokumentach rządowych, które już były i są. Możecie państwo kwestionować, czy realne jest 3,5 proc. tempo wzrostu PKB założone w roku 2003, ale chciałabym przypomnieć, że ten rząd taki projekt przygotował, a ten Sejm taka ustawę budżetową przyjął. Proszę więc ograniczyć dyskusję do tego, co jest przedmiotem dyskusji, czyli na co będą wydatkowane określone środki i jakie będą tego skutki. Poseł Artur Zawisza zgłosił 5 problemów, które, jego zdaniem, nie zostały uwzględnione w NPR. Ja mogę do tego dodać jeszcze 20, a nawet więcej takich spraw, których w tym planie nie ma. Nie jest on jednak zestawem tego wszystkiego co wiąże się z gospodarką. Dlatego też bardzo wielu rzeczy w nim nie ma, choć to nie oznacza, że nie są one ważne, tylko że nie dotyczą meritum.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Ja rozumiem, że dyskusja na temat polityki rządu trwa cały czas, a Sejm jest bardzo dobrym miejscem do takiej właśnie dyskusji. Ale też, panie przewodniczący, my nie musimy się bać unijnych ekspertów, bowiem cały ten plan jest opracowywany w bardzo ścisłej współpracy z nimi i dyskutowany w różnych aspektach. Tak samo zresztą pracują nad swoimi planami inne kraje, zarówno te będące już w Unii, jak i te ubiegające się o przyjęcie. Cele, jakie zamieszczamy w Narodowym Planie Rozwoju, są nasze, polskie, wynikają z tego, co chcemy osiągnąć. Na str. 62 przedstawionego państwu dokumentu przedstawione są w tabeli cele i wskaźniki kontrolne NPR. Są one krytykowane lub aprobowane przez państwo, w zależności od opcji politycznej, jaką reprezentuje mówca. A jaka jest ich waga? Otóż po raz pierwszy w programie, właśnie dlatego, że korzystamy z funduszy unijnych i jesteśmy zobowiązani stosować się do regulacji unijnych, mamy wskaźniki ilościowe, które chcemy osiągnąć. Nie mówi się więc tylko, że mamy zmniejszyć bezrobocie czy zwiększyć tempo wzrostu gospodarczego, ale jest pokazane punktowo, jaki cel powinniśmy osiągnąć. I Polska będzie rozliczana z realizacji tego celu. Jeśli nie osiągniemy tych wskaźników, nie wykonamy programów sektorowych w ramach poszczególnych działań, to będziemy rozliczani, tak zresztą jak wszystkie inne kraje. To są bowiem pieniądze publiczne przeznaczone na pomoc publiczną i takie reguły obowiązują wszystkich. Warto o tym pamiętać, bo jest to również dodatkowy pożytek z tych środków. Mam jeszcze uwagę generalną dotyczącą modelu i tego, czy mamy prawo zakładać 100 proc. wykorzystania przyznanych środków. Otóż celem tzw. ewaluacji ex ante jest właśnie policzenie, jaki efekt będą miały te środki na gospodarkę, jeśli ich wykorzystanie będzie pełne. Wszystkie narodowe plany rozwoju taką ewaluację zamieszczają w swoim planie. Czy jest zatem sens robienia symulacji na częściowe tylko wykorzystanie tych środków? Po pierwsze, nie jest to takie proste, bowiem musielibyśmy założyć, jaki będzie procent wykorzystania w zakresie poszczególnych celów w każdym z programów operacyjnych. Możemy, oczywiście robić kilka czy kilkadziesiąt wariantów, zakładając różną strukturę wykorzystania, ale podejrzewam, że pożytek z tego byłby mierny. To zaś co powinniśmy robić, to zastanowić się jeszcze przy okazji szczegółowych dyskusji nad programami operacyjnymi, czy priorytety są właściwie określone, bo tak naprawdę, to zadecyduje o wykorzystaniu, a także zajmować się rozwiązaniem tych kwestii, które o absorpcji będą decydowały. Taki jest zatem sens i taki wymóg założenia owego 100-procentowego wykorzystania przyznanych środków. To nie chodzi tylko o to, że ten rząd chce działać przy maksymalnie optymistycznym założeniu, choć, rzeczywiście, taka jest wola tego rządu. Poseł Zygmunt Wrzodak stwierdził, że wykorzystanie owych środków może być nie większe niż 5–10 proc. Otóż jeśli ludzie będą słuchali argumentów pana posła, obawiam się, że to wykorzystanie może być 0 proc. bowiem zniechęca on, a do tego prezentuje nieprawdziwe argumenty. Zastanówmy się więc, czego chcemy. Myślę, że nie ma Polaka, a mówię tu o nas wszystkich, a nie tylko o elitach politycznych, któremu nie zależy na tym, aby jak najlepiej wykorzystać te środki.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Potrzebny jest więc optymizm i realna ocena stanu faktycznego, a przede wszystkim praca, praca i jeszcze raz praca, a przy tym również współpraca. Jeśli będą konflikty, można z góry powiedzieć, że absorpcja będzie znacznie mniejsza. Do tego nie jest potrzebny żaden model. Poseł Adam Szejnfeld pytał, jak jest z wykorzystaniem unijnych środków w innych krajach? Otóż, tam gdzie partie polityczne kłócą się, a konflikty przenoszą się z góry na szczebel regionalny i nie ma dobrej współpracy wszystkich partnerów społecznych, wykorzystanie jest znacznie niższe. Przejdę teraz do odpowiedzi na pytania szczegółowe. Było kilka pytań na temat offsetu. Jest to zagadnienie ważne, bo ilość środków dość istotna, ale to nie są środki unijne i dlatego nie ma ich w NPR. Macie państwo jednak rację, że powinna być jakaś koordynacja między inwestycjami - które wprawdzie są prywatnymi, a nie pomocą publiczną - a tym, co realizujemy w NPR. Chodzi bowiem o to, aby były to działania spójne, aby się nie powielały i to jest zadanie rządu, który koordynuje całość działań w sferze gospodarki. Niewątpliwie ta kwestia będzie więc przez rząd rozpatrywana. Chciałabym w tym miejscu zwrócić uwagę na wypowiedź pana ministra Michała Kleibera, przewodniczącego Komitetu Offsetowego, wskazującą na bardzo dużą spójność zamierzeń co do kierunków wykorzystania środków w ramach offsetu, z Narodowym Planem Rozwoju. Podkreśla on, że te inwestycje powinny być dokonywane w obszarach o najwyższym ładunku prorozwojowym, a więc: biotechnologia, szczególnie z wykorzystaniem przemysłu farmaceutycznego, nowoczesne techniki elektroniczne, takie jak choćby polski laser błękitny i jego wykorzystanie w medycynie, czy inne dziedziny o tym charakterze. Jest więc absolutna spójność z tym co przewidujemy w NPR, w którym zresztą Komitet Badań Naukowych bardzo aktywnie uczestniczył. Odnosząc się do koreferatu posła Artura Zawiszy muszę zauważyć, że trochę niekonsekwentnie twierdzi pan, iż nie ma analizy zagrożeń, a jednocześnie cytuje wiele stwierdzeń właśnie z tej części dokumentu, która poświęcona jest zagrożeniom. Cały dokument, w części informacyjnej, składa się z trzech części: - diagnozy stanu obecnego, przy czym nie jest to „prywatna” diagnoza Ministerstwa Gospodarki, ale diagnoza rządu, oparta na dokumentach rządowych, - prognozy, również opartej na dokumentach rządowych, - analizy mocnych i słabych stron polskiej gospodarki. W obecnej wersji znalazło się już wiele uwag wprowadzonych w wyniku konsultacji. Dalsze naniesione będą w kolejnej wersji dokumentu, który przyślemy państwu w przyszłym tygodniu. Pracowaliśmy cały czas w ogromnym pośpiechu, stąd może nie wszystkie sformułowania są do końca jasne i adekwatne, ale i tak ten dokument jest znacznie lepszy od poprzedniego, jeśli chodzi o sformułowania. Pan poseł twierdzi, iż Komisja Europejska jest przekonana, że nie wykorzystamy co najmniej 25 proc. przyznanych środków. Otóż, ja nie wiem, ile procent wykorzystamy, a ile nie, ale proszę zwrócić uwagę, że w przypadku środków PHARE wykorzystujemy ponad 96 proc. Tu będą środki większe i będą inne procedury, ale nie ma powodu, aby załamywać ręce i cały czas mówić tylko o zagrożeniach, aby nie spowodować samospełniającej się prognozy.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Trzeba po prostu zabrać się do pracy, wnosząc trochę optymizmu, przede wszystkim do gmin. Jeśli z góry będziemy podchodzić do całej sprawy tak, że jest to za trudne i nie dla nas, bo i tak nic nie zyskamy, to rzeczywiście skończy się na absorpcji 10 proc. i będziemy gratulować posłowi Zygmuntowi Wrzodakowi jego niezwykłej efektywności. Apeluję więc do tych wszystkich, którzy wierzą, że zwycięża rozsądek ekonomiczny i racjonalność, aby pamiętali, że Polak nie jest gorszy od Portugalczyka czy Irlandczyka. Ja osobiście nie widzę powodu dlaczego nie mielibyśmy wykorzystać tego, co otrzymamy, w większym stopniu niż oni. Tamte kraje nie miały funduszu PHARE ani Spójności Społecznej i Gospodarczej, które nas przecież czegoś nauczyły. Jeśli chodzi natomiast o współfinansowanie i środki prywatne, nastąpiło tam pewne przeszacowanie. W tej chwili całkowita suma środków to 17 mld euro, zaś udział wynosi 2,2 mld euro. Jest to jednak tylko szacunek. Sektor prywatny bardzo uważnie obserwuje, co mówią politycy, i jest to ważny barometr ich aktywności. Oni mają do wyboru inwestowanie w Polsce lub poza Polską, o czym nie należy zapominać. Transport, informatyka czy Internet będą się rozwijały we wszystkich krajach sąsiadujących z Polską, zaś kapitał prywatny kieruje się zyskiem, a nie patriotyzmem. Jaki więc będzie ich udział w tym planie, zobaczymy. Oczywiście rząd będzie robił wszystko, aby przekonać i zmotywować do tego współfinansowania. Pracujemy też już nad regulacjami prawnymi, takimi jak choćby „partnerstwo publiczno-prywatne”. Wiele wymienionych przez posła Artura Zawiszę czynników, takich jak: deficyt bilansu płatniczego, deficyt handlu zagranicznego czy obsługa zadłużenia, są to makroekonomiczne ramy, które oczywiście, są istotne, ale nie ich dotyczy Narodowy Plan Rozwoju. Jeśli zaś pan poseł ma uwagi pod adresem makroekonomicznej polityki rządu, to trzeba na ten temat dyskutować przy ustawie budżetowej, a nie podważać tych założeń dziś, gdy ustawa już jest przyjęta i obowiązuje. Pamiętajmy więc o realiach. Pan poseł twierdzi też, że 1 mld zł zabrano z infrastruktury i przeznaczy się te pieniądze na konsumpcję. Rozumiem, że pan poseł ma już jakieś informacje w tym względzie, bo ja nie wiem jeszcze, na co rząd te pieniądze przeznaczy. Oczywiście rząd pracuje nad trzyletnią prognozą programowania. Ustawa o finansach publicznych pozwala obecnie na wieloletnie budżetowanie, które już obowiązuje. Gdyby pan zechciał się szczegółowo zaznajomić z zasadami korzystania ze środków w ramach funduszy strukturalnych i porównał z kwotą, jaka będzie w budżecie, okaże się, że niewątpliwie elastyczność tu się zwiększa. To pozwoliło nam zresztą uniknąć zagrożenia, że Polska będzie płatnikiem netto. Twierdzi pan, że w NPR nie ma identyfikacji czynników prorozwojowych. Otóż są one w celach cząstkowych, zaś szczegóły są w programach sektorowych i zintegrowanym programie rozwoju regionalnego. Zapraszamy do dyskusji nad tymi programami. Poddaje pan w wątpliwość konkurencyjność polskich przedsiębiorstw, które są nadmiernie obciążone podatkami. Otóż, tak jak już powiedziałam, program wzrostu konkurencyjności dotyczy działań w ramach określonego systemu makroekonomicznego, w który włączony jest również obecnie obowiązujący system podatkowy uchwalony i przyjęty przez większość parlamentarną wybrana w demokratycznych wyborach. Droga zmiany jest powszechnie znana, zaś NPR nie tego dotyczy. Proszę zatem, aby dyskutować o realiach. Co się tyczy natomiast sprawy inwestycji Peugeota w Radomsku, to koszty pracy u nas były wyższe niż na Słowacji, ale nie to zdecydowało, lecz kwestia infrastruktury tego regionu. Osobiście cieszę się, że w NPR ponad 2,5 mld euro przeznaczone jest na poprawę infrastruktury. Istotne było także to, że Polska dokonała wyboru samolotu wielozadaniowego amerykańskiego, nie francuskiego, o czym mówił zresztą premier na konferencji prasowej. Jeśli natomiast pan poseł wie o jakichś błędach popełnionych przy sprawie Radomska, proszę o przekazanie mi informacji na piśmie. Chętnie się z tym zapoznam. Mówił pan o opieszałości sądów, co rzutuje na wiele spraw inwestycyjnych. To prawda. W naszej gospodarce jest jeszcze wiele słabości, ale tego również nie dotyczy NPR.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Kwestie natomiast poprawy funkcjonowania instytucji w Polsce zawarte są w innych dokumentach związanych z członkostwem Polski w UE. Wykazywane są w corocznych raportach na temat przygotowania Polski do członkostwa. Polska składa też co roku sprawozdanie z wykonania tego planu, jak również deklarację tego, co zostanie zmienione. I choć z pewnością można tu mówić o ścisłych związkach z NPR, to jednak i te sprawy nie znajdują się w bezpośrednim zakresie zainteresowania NPR. Podobnie rzecz się ma z uwagami na temat systemu podatkowego, który, zdaniem pana posła i ugrupowania, które reprezentuje, nie jest taki, jakiego byście państwo oczekiwali. Owszem, przyjmujemy te argumenty, ale to nie jest przedmiotem działań w NPR, natomiast to, co rząd zamierza w tej kwestii, jest zawarte w programie rządu, w polityce ministra finansów. Proponuje pan, aby Warszawę wyłączyć z województwa i stworzyć z niej metropolię. To by jednak oznaczało, że Warszawa bardzo szybko straciłaby możliwość korzystania z funduszy strukturalnych. W tej chwili dochód na jednego mieszkańca Warszawy jest już bardzo granicy, do której dany region ma prawo korzystania z tego funduszu. Byłaby to zatem zmiana niekorzystna. Ja zresztą nie słyszałam, aby rząd coś takiego proponował. Jeśli pana partia stawia sobie taki punkt programu działania, proszę o tym mówić. Jeśli chodzi natomiast o obwodnicę Warszawy, to ja mówiąc o transporcie informowałam jedynie o problemach transportu miejskiego, zaś obwodnica nie należy do tego zakresu działań. Publiczny transport miejski jest szczegółowo określony w kryteriach korzystania z funduszy europejskich. W jego zakres wchodzą tramwaje, metro, czy autobusy, a więc to, co poprawia sytuację miasta, zaś obwodnica nie jest elementem transportu miejskiego. Ona może i powinna być finansowana w ramach innych programów, a m.in. w ramach sektorowego programu transport i gospodarka morska. Jeśli chodzi natomiast o tzw. równy status kobiet i mężczyzn, chciałabym, abyście państwo nie używali określenia „tak zwany”. Jest to bowiem termin znany w prawodawstwie europejskim, jak również i w polskim. Rzeczywiście, w programie „Zasoby ludzkie” rząd przewiduje działania w kierunku wyrównanie szans kobiet i mężczyzn oraz przeciwdziałania wykluczaniu kobiet z rynku pracy. Tak samo też będziemy działać przeciwko wykluczeniu z rynku pracy osób niepełnosprawnych, a także tych, które przez dłuższy okres są bezrobotne i znajdują się w obszarze bliskim wykluczenia społecznego. Są to działania zgodne z dyrektywami Unii Europejskiej. Przejdę teraz do odpowiedzi na pytania zadawane przez kolejnych posłów biorących udział w dyskusji. Poseł Tomasz Szczypiński zwrócił uwagę, że dokument jest nierówny, z czym się oczywiście zgadzamy. Mamy też nadzieję, że następny będzie lepszy. Wiemy, że we wszystkich krajach UE pierwszy dokument był obarczony licznymi wadami, ale wszyscy się uczymy. Powiedział pan też, że diagnoza zawarta w tym dokumencie jest subiektywna. Tak, bo to jest diagnoza rządu. Jest to dokument rządowy i nie mamy zamiaru tłumaczyć się z tego. Zastanawiał się pan, czy prognoza tu zawarta jest strategią społeczno-gospodarczą. Otóż, nie bo zakres Narodowego Planu Rozwoju, jak też jego cel, są znacznie węższe, ale wychodzimy w swych rozważaniach właśnie od strategii i można powiedzieć, że jest on oparty na strategii społeczno-gospodarczej rządu. Wyjaśniłam już, że nie dwie tylko komisje brały udział w dyskusji nad tym planem, ale cztery sejmowe i wszystkie senackie.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Jest to jednocześnie wstęp do coraz większej roli, jaką będzie odgrywał w tym procesie parlament. Mam nadzieję, że nie tylko na salach sejmowych, ale również w trakcie spotkań z wyborcami, będzie to temat bardzo istotny. Tak jak powiedział poseł Zbigniew Kaniewski, ja również nie chciałabym się wstydzić przed swoimi wnukami i myślę, że nikt nas tego nie chce. Tak naprawdę to właśnie nasze dzieci i wnuki najwięcej skorzystają z tego planu. Warto zatem pracować z myślą o ich przyszłości. Pytał pan, jakie jest uzasadnienie dla podanych wskaźników na rok 2006. Otóż wynika ono z celów cząstkowych i programów sektorowych. To więc - co zapisane jest na str. 62 dokumentu i wskazuje w zintegrowany sposób, co chcemy osiągnąć - jest wynikiem wszystkich naszych prac, a także konsultacji społecznych. Pokazują one, co jest najbardziej istotne z punktu widzenia rozwoju polskiej gospodarki, czyli z jednej strony jest tam nacisk na walkę z bezrobociem i tworzenie miejsc pracy, ale z drugiej na charakter prorozwojowy tych działań. Stąd taka rolę odgrywają tu wskaźniki związane z wykształceniem, dostępem do Internetu czy rozwojem infrastruktury. Każdy inwestor przyjeżdżający do Polski pyta, co się zmieni w infrastrukturze, bowiem przy tym stanie, jaki jest, od razu dowiadujemy się, że Polska jest niekonkurencyjna, i to nie tylko w stosunku do krajów UE, ale także w stosunku do naszych najbliższych sąsiadów. Są to zatem rzeczy bardzo istotne i zakładamy, że będą one miały charakter prorozwojowy, choćby właśnie poprzez zwiększenie atrakcyjności Polski dla inwestorów zagranicznych. Ważne jest też, aby ta atrakcyjność dotyczyła całego kraju a nie skupiała się tylko na Górnym czy Dolnym Śląsku. W tej chwili Radomsko, Lublin, Warmia czy Mazury to są białe plamy, którymi nikt z inwestorów się nie interesuje, właśnie z uwagi na brak koniecznej infrastruktury. Pytał pan, co zadecydowało o podziale środków między programy sektorowe i zmianach, jakie tam nastąpiły. A więc, kryteria podziału oparte były na realizacji celów cząstkowych i wpływu tych środków na wyrównanie różnicy, jaka występuje między Polską a krajami UE, jak i wyrównanie różnic miedzy poszczególnymi regionami. Stąd tak duża alokacja na program rozwoju regionalnego. Inne ważne kryterium to możliwości współfinansowania, bo to jest też niezwykle istotne, aby środki unijne w ogóle zostały uruchomione. Wyraził pan obawę o powrót centralizacji wskazując właśnie na program rozwoju regionalnego. Tak, ten program jest scentralizowany. Przypomnę, że dyskusja na ten temat odbyła się w październiku i listopadzie 2001 r., czyli natychmiast po objęciu przez nowy rząd odpowiedzialności za ten program i rozpoczęciu prac nad NPR. Spotkaliśmy się również z samorządami i większość opowiedziała się za tym, aby pierwszy Narodowy Plan Rozwoju na lata 2004–2006 był programem scentralizowanym z jednego powodu, a mianowicie takiego, że byliśmy bardzo opóźnieni i mamy tylko 3 lata na programowanie, a nie 7 lat, jak w normalnym okresie programowania. Komisja Europejska zwracała nam zatem uwagę, myślę, że słusznie, iż powinniśmy być pragmatyczni.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Oni rozumieją, że mamy system zdecentralizowany, o dużej roli regionów, ale w tym pierwszym okresie powinien to być plan scentralizowany, bowiem zagrożenia dla absorpcji będzie mniejsze. Łatwiejsze jest jednak zarządzanie przez ministra niż przez 16 regionów. W przypadku natomiast gdy się okaże, że w jakimś regionie część środków jest niewykorzystana, z różnych powodów, nawet politycznych, wówczas minister gospodarki, pracy i polityki społecznej ma prawo dokonać przesunięć w trosce o to, żeby Polska jako całość nie straciła przyznanych jej środków. Kiedy zostaniemy już członkiem Unii będziemy musieli natychmiast rozpocząć rozmowy nad następnym budżetem UE obejmującym lata 2007–2013. Powinniśmy przedstawić tam nasze oczekiwania, co do tego, w jakim stopniu będziemy uczestniczyć w funduszach strukturalnych. Teraz 52 proc. wszystkich środków przypada na Polskę. Jeżeli nasze wykorzystanie będzie słabsze, wówczas i nasza pozycja przetargowa będzie niższa. Warto więc na każdym szczeblu powtarzać, jak ważne jest, abyśmy dołożyli starań, aby absorpcja była jak największa. Od tego naprawdę zależy, w jaki sposób wykorzystamy również następne środki. Trzeba też pamiętać, że jeśli nie wykorzystamy w pełni środków w latach 2004–2006, to nie tylko musimy tę część zwrócić do budżetu, ale zostaną one skierowane przez Unię do tych krajów, które sobie najlepiej radzą z absorpcją. To znaczy, że nasi konkurenci będą się wzmacniali, a my będziemy podwójnie tracili. Jest to więc jeszcze jeden argument, aby pracować zgodnie i cały czas myśleć nad jak najlepszym wykorzystaniem tych środków. Wracając jeszcze do kwestii centralizacji obecnego planu pragnę zwrócić uwagę, że jest swego rodzaju niepisana umowa między rządem a samorządem, że następny Narodowy Plan Rozwoju powinien być zdecentralizowany, czyli składać się z 16 odrębnie zarządzanych programów. Mam nadzieję, że wykorzystane zostaną doświadczenia z realizacji programu pierwszego, który, jak słusznie tu zauważono, powinien być monitorowany, także przez parlamentarzystów. Wydaje mi się także, jeśli można coś sugerować, że elity polityczne powinny już zacząć dyskusję nad Narodowym Planem Rozwoju na lata 2007–2013, aby nie tylko wytykać rządowi słabości, ale także przedstawić mu jak najszybciej program na przyszłość, tak aby przy pracy nad tym następnym planem był już bogatszy o tego rodzaju opinie i sugestie. Jeśli chodzi o środki dla samorządów, zostały one wyliczone i zgadzam się tu, że problem zadłużenia samorządów jest bardzo istotny. Ta kwestia będzie przedmiotem pracy rządu, a przede wszystkim ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej, oraz ministra finansów, którzy zostali zobowiązani do przedstawienia, do końca lutego, propozycji zmian organizacyjnych i prawnych. Bardzo prosimy zatem o wykaz zmian, jakich oczekuje samorząd po to, aby ta bariera współfinansowania była jak najniższa. Jeśli chodzi o zagrożenia, o czym już mówiłam wcześniej, wynikają one ze słabych stron polskiej gospodarki, a więc problemów makroekonomicznych zawartych w programie rządu. Nie dotyczy to więc bezpośrednio NPR. Co się natomiast tyczy konsultacji w sprawach programów operacyjnych, jesteśmy jak najbardziej za szerokim udziałem w tego rodzaju pracach. Przed zakończeniem prac nad tymi programami rząd będzie chciał przedstawić je Komisji Gospodarki, aby jeszcze raz przeprowadzić dogłębną dyskusję. Poseł Zygmunt Ratman, oprócz spraw ogólnych wskazał też, że nie wszystkie dane są zaktualizowane, a dotyczy to przede wszystkim poziomu inflacji. Tak jak mówiłam, stale dokonujemy jeszcze korekt zawartych w dokumencie danych i jestem przekonana, że w najnowszej wersji i te również zostały zaktualizowane. To prawda, że bezrobocie jest najważniejszym celem programu dotyczącego zasobów ludzkich, który zawiera bardzo ważny element walki nie tylko z wykluczeniem społecznym, ale przede wszystkim zawiera szereg działań przeciwdziałających powstawaniu dalszego bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Chodzi tu o cały pakiet działań powstałych przy współpracy z Ministerstwem Edukacji, jak np. kształcenie ustawiczne czy zmiany w profilu szkół. Nie możemy bowiem patrzeć tylko na koszty pracy, ale równie ważne jest to, jak wygląda rynek pracy od strony podażowej. Jeśli tu nie dokonamy zmian, nic nam nie pomoże chwilowe działanie zmniejszające aktualne bezrobocie. Wszyscy znają przykład Irlandii i z podziwem patrzą na ten kraj, gdzie osiągnięto znakomite rezultaty właśnie dlatego, że środki skoncentrowane zostały na działania długookresowe zmierzające do zmniejszenia bezrobocia. Poseł Zenon Tyma zwrócił uwagę na problemy rolnictwa. Z naszych obliczeń wynika, że w tym programie na rolnictwo przeznaczone zostało ponad 1,5 mld euro. Być może nie jest to wystarczające w stosunku do potrzeb, ale jest wyraźna koncentracja na działaniach zmierzających nie tylko do niesienia pomocy rolnikom w znajdowaniu pracy i przebudowy samego rolnictwa i gospodarki żywnościowej. Ważne jest, że ok. 500 mld euro z ogólnej sumy przeznaczonej dla rolnictwa to środki na rozwój infrastruktury lokalnej, w tym 400 mln euro na infrastrukturę na obszarach wiejskich. Jest to bardzo ważny element, na który radzę uważnie spojrzeć, bo niesie on zapowiedź naprawdę pozytywnych zmian. Mamy tu dobrą współpracę z ministerstwem rolnictwa i choć nie znam osobiście procedur związanych z programem SAPARD, to jednak postaram się im przyjrzeć i, o ile tylko coś się da zmienić, wystąpimy z wnioskiem, zgodnie z pana sugestią, o wydłużenie terminów. Poseł Helmut Paździor zwrócił uwagę na kwestie współfinansowania i możliwości finansowych samorządu terytorialnego, co już wyjaśniałam. Potrzebne są w tym zakresie zmiany organizacyjne i prawne. Barierą dla samorządów, zwłaszcza tych mniejszych, jest również koszt przygotowania projektu. W tej sprawie Minister Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej podjął już rozmowy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, aby na wzór włoski utworzony został specjalny fundusz, z którego byłyby właśnie finansowane koszty przygotowania projektów. Część tych kosztów będzie można pokryć również w ramach programu „pomoc techniczna”, na który teraz zwiększyliśmy środki. Będziemy się też starali, aby tu preferowane były regiony wschodnie, które znajdują się w warunkach znacznie trudniejszych. Jak więc widać, wiele rzeczy już się dzieje i miejmy nadzieję, że przy współpracy wszystkich będą się posuwały w dobrym kierunku. Jeszcze raz zwracam uwagę, że tam gdzie nie ma wpisanych danych, oznacza to, że Ministerstwo Finansów nie dało nam jeszcze najświeższych informacji do dnia 3 stycznia, kiedy ten dokument był kierowany do państwa. Dziś jest to już uzupełnione i taka wersję także państwo otrzymacie. Poseł Adam Szejnfeld w kolejnej wypowiedzi zwrócił uwagę na problem ryzyka kredytowego. Otóż pracujemy już, wespół ze związkiem Banków Polskich, nad tym, aby w sposób precyzyjny określić poziom ryzyka. Potrzebne są nam do tego bardzo szczegółowe procedury związane z wykorzystaniem tych środków. Korzystanie z programów strukturalnych jest zdecentralizowane, to znaczy, że decyzja o kwalifikacji danego projektu zapada w Polsce.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Komisja Europejska, oczywiście, monitoruje ten proces i rozlicza rząd, ale poszczególne decyzje zapadają u nas, na co warto zwrócić uwagę, także przy okazji spotkań z wyborcami. Łatwiej więc będzie nam współpracować z bankami, również dla obliczenia wskaźnika ryzyka kredytowego. Zgadzam się tu z panem przewodniczącym, iż tworzy się na rynku polskim bardzo atrakcyjna dla banków grupa kredytobiorców, a co za tym idzie, otwierają się duże możliwości współpracy. Celem nas wszystkich jest, aby system bankowy włączyć jak najbardziej aktywnie w realizację tych programów. Jeśli chodzi o wypowiedź posła Zygmunta Wrzodaka, już powiedziałam, że jeśli będziemy publicznie prezentowali tego rodzaju argumenty, obawiam się, iż absorpcja środków unijnych okazać się może zerowa. Trzeba z takimi postawami walczyć, tym bardziej że większość argumentów ma charakter dogmatyczny, wskazując, że pan poseł zna hasła, ale myli je przedstawiając ocenę nieprawidłową. My nie ukrywamy żadnej prawdy. Wszystkie analizy są w przedstawionym dokumencie zaprezentowane, a jeśli chodzi o analizę kosztów i korzyści z członkostwa w UE, przypomnę, że takie opracowanie studialne było przygotowane przez Instytut Koniunktur i Cen oraz inne ośrodki. Trzeba tylko umieć z nich korzystać, a nie wygłaszać dogmatyczne hasła. NPR nie przewiduje wariantu bez Unii Europejskiej, bowiem on ma nam wskazać, jak korzystać ze środków unijnych. Jeśli Polska nie stanie się członkiem UE, tych wszystkich działań i ich efektów makroekonomicznych po prostu nie będzie. Myślę, że warto, aby poseł Zygmunt Wrzodak, i wszyscy, którzy go słuchają, także o tym pamiętali. Nie będę oczywiście dyskutowała na temat oceny szczytu w Kopenhadze. Skoro pan poseł nazywa go klęską, to ma prawo do swoich poglądów. Szkodliwość jednak tego rodzaju działań, z punktu widzenia przyszłego rozwoju Polski, jest oczywista. Kiedy pan poseł mówi o podatkach, to wyraźnie widać niekonsekwencję. Wydaje się bowiem, że jest za programem takiej partii jak Platforma Obywatelska, a z drugiej strony głosi poglądy zupełnie odmienne. Taka niespójność utrudnia, niestety, merytoryczną dyskusję. Poseł Wiesław Okoński pytał, czy będą programy operacyjne. One już są i będziemy je także z państwem konsultować. Jeśli chodzi natomiast o to, w jaki sposób wykorzystane będą kontrakty wojewódzkie, znajdzie się to w przygotowywanej nowelizacji ustawy o zasadach wspierania rozwoju regionalnego. Chcemy, aby większość środków była wiązana ze środkami europejskimi, zaś te, które się nie kwalifikują, będą pochodziły z budżetu. Kontrakty najlepiej pokazują, jakie miejsce zajmuje NPR, który stanowi część wydatków, a nie całość zawartą w programie społeczno-gospodarczym rządu. Jeśli chodzi o program rozwoju regionalnego, zwracał pan poseł uwagę na sprawy związane z budową sieci dróg na terenie Polski. Otóż źródła finansowania infrastruktury transportowej znajdują się w trzech miejscach: w zintegrowanym programie rozwoju regionalnego, w którym znajduje się infrastruktura lokalna, w programie sektorowym Ministerstwa Infrastruktury, gdzie będą finansowane głównie drogi krajowe i w Funduszu Spójności, który będzie obejmował największe projekty z zakresu infrastruktury transportowej. Celem tego ostatniego funduszu jest uczynienie polskiego systemu komunikacyjnego bardziej spójnym z systemem europejskim.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#PodsekretarzstanuwMGPiPSEwaFreyberg">Już wcześniej odniosłam się do części wypowiedzi posła Zbigniewa Kaniewskiego, teraz chcę jeszcze dodać, iż rząd z zadowoleniem przyjmuje propozycję współpracy z Komisją Gospodarki. Im szersza dyskusja i im głębiej będzie ona sięgała, tym lepiej. Do drugiego wystąpienia posła Artura Zawiszy już się odnosiłam, więc nie będę wracała. Powiedział pan jednak, że nie ma mechanizmu wyrównywania różnic między regionami, zwłaszcza jeśli chodzi o regiony wschodnie. Otóż nie jest to prawda. Taki mechanizm jest, przede wszystkim w alokacji środków w ramach programu rozwoju regionalnego. W tych regionach na jednego mieszkańca przypada trzy razy więcej środków niż w regionach o najwyższym poziomie dochodu. Jest to więc wyraźna preferencja. Mało się też pamięta, że jest jeszcze program o nazwie INTERREG, który towarzyszy NPR. Przeznaczono tam 196 mln euro na współpracę regionów wschodnich z naszymi sąsiadami za wschodnią granicą. Jest to odpowiednik programu współpracy przygranicznej, z którego korzystały województwa zachodnie graniczące z regionami UE. Teraz bardzo zyskają nasze województwa wschodnie i nasi wschodni sąsiedzi. Na ten temat będziemy mieć odrębne spotkanie z samorządami, w ostatnich dniach stycznia. Jeśli chodzi o zagadnienia edukacji, nie mamy odrębnego programu, ale są one bardzo pogłębione w programie zasobów ludzkich. A jeśli chodzi o rybołówstwo, jest ono wyodrębnione dlatego, że jest oddzielny fundusz w ramach UE, przeznaczony na to finansowanie. Stąd też ta, zdumiewająca posła Artura Zawiszę, struktura. My zresztą zwiększyliśmy alokację na ten fundusz ze względu na brak okresu przejściowego na dostosowanie polskich rybaków do prawa UE. Jeśli chodzi o bezpośrednie dopłaty do rolnictwa, nie jest to temat NPR stąd proponuję odłożyć go na odrębne spotkanie. Odnosząc się do ostatniej wypowiedzi przewodniczącego posła Adama Szejnfelda, już częściowo wyjaśniłam, że NPR mieści się w ramach makroekonomicznych programu rządowego. Możemy się spierać, czy są one dobre, czy nie, ale to jest odrębna kwestia. My natomiast koncentrujemy się właśnie na tych ramach. Eksperci unijni zwracali nam uwagę, abyśmy byli przede wszystkim pragmatyczni w naszych działaniach i koncentrowali się na działaniach większych, bo wtedy łatwiej jest zarządzać i lepsza jest absorpcja. Chodziło też o to, aby NPR nie był tylko „listą zakupów”, ale miał w największym zakresie charakter prorozwojowy. I to staraliśmy się w tym modelu robić. Było jeszcze pytanie o małe i średnie przedsiębiorstwa. Otóż w programie rozwoju konkurencyjności położony jest silny nacisk na działania skierowane do tej właśnie grupy przedsiębiorstw. Niektórzy twierdzą, że nadmierny, ale będziemy jeszcze wspólnie dyskutować nad tym programem, aby był on jak najlepszy. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to grupa najbardziej dynamicznych podmiotów działających w gospodarce i są one w stanie najszybciej przygotować się do nowych warunków konkurencji, dlatego też powinny mieć do tego środki. Dodam tu jeszcze, że granty inwestycyjne również będą mogły być finansowane ze środków europejskich. Będzie to duża pomoc dla przezwyciężenia takich sytuacji, gdy mamy do czynienia z dobrymi projektami, na które nie starcza nam pieniędzy z krajowych zasobów. Będzie więc można udzielać grantów inwestycyjnych na zasadach takich samych jak to jest w ustawie o pomocy publicznej, stosując te same kryteria i korzystając ze środków europejskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#PosełAdamSzejnfeld">Dziękuję za wyczerpujące ustosunkowanie się do wypowiedzi zawartych w dyskusji. Myślę, że mniej by było głosów niezrozumienia i krytyki, gdyby dokument ten miał tytuł „Narodowy Plan Wykorzystania Środków Akcesyjnych”. Dopóki jednak będzie on podawany do wiadomości publicznej jako „Narodowy Plan Rozwoju” dopóty tak właśnie będzie odbierany. Sądzę, że należałoby się nad tym również jeszcze zastanowić, bowiem tytuł jest ewidentnie mylący, zaś ten plan nie zawiera elementów, które powinien zawierać sensu stricte plan rozwoju państwa i społeczeństwa, a w tym oczywiście i gospodarki. Jest to jednak uwaga na marginesie. Rozumiem, że jako Komisja przyjmujemy do wiadomości wyjaśnienia pani minister. Mamy nadzieję, że rząd uwzględni wszystkie uwagi i postulaty, jakie zostały zgłoszone dziś oraz na innych posiedzeniach Komisji, i będzie pracował nad dalszą poprawą tego planu. Chodzi bowiem o to, by ten dokument faktycznie służył rozwojowi polskiej gospodarki i podniesieniu poziomu życia polskiego społeczeństwa, bo o to nam wszystkim chodzi. Niewątpliwie, zgodnie z wnioskiem posła Zbigniewa Kaniewskiego, jak i oczekiwaniami innych posłów, będziemy wracać do tego programu, jeśli będzie zmieniony, a także w trakcie realizacji jego ostatecznej wersji i dokumentów wykonawczych. Może to być bowiem jedna z najważniejszych rzeczy, które będą dotyczyły Polski i polskiej gospodarki w najbliższych latach. Jest to także podstawowy zakres naszej tematyki, którą zajmujemy się w Komisji Gospodarki. Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji. Zamykam posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>