text_structure.xml 54.3 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Witam serdecznie wszystkich państwa. Otwieram posiedzenie Komisji Ochrony Konkurencji i Konsumentów i zapytuję, czy są uwagi do porządku dziennego? Nie widzę, w tej sytuacji proponuję przejście do pierwszego punktu porządku dziennego: informacja na temat reklamy leków, paraleków i preparatów witaminowych. Proszę panią prezes Niepokulczycką o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Zadaniem Federacji było przygotowanie informacji na temat reklamy leków, paraleków i preparatów witaminowych. Przygotowaliśmy dosyć obszerny materiał, ponieważ jest to nie tylko tekst, ale też swego rodzaju materiał dowodowy. Truizmem jest powiedzenie, że najważniejszą rolą, jaką leki powinny spełniać, jest przynoszenie efektów w postaci polepszenia stanu zdrowia, zmniejszenia bólu, ograniczenia skutków choroby. Oczywiście przede wszystkim powinny być one bezpieczne. A także pozytywne efekty, jakie przynoszą powinny być relatywnie powiązane z kosztami nabycia leków. Jeśli patrzymy na reklamę leków, parafarmaceutyków i preparatów witaminowych, to widzimy wyraźnie, że reklama traktuje te środki w sposób absolutnie handlowy, merkantylny. Tymczasem, mimo iż prawdą jest, że leki są produktem takim samym, jak inne, jednak istnieje bardzo delikatna, ale ważna różnica pomiędzy medykamentami, a innymi produktami na rynku. Różnica ta polega na tym, że użytkownicy leków na ogół nie są w stanie sami określić ani potrzeby stosowania konkretnego lekarstwa, ani wielkości dawki, ani jego jakości. Największym problemem, z jakim stykają się pacjenci, jest kwestia minimalizowania lub likwidowania bólu. Większość działań reklamowych nakierowana jest na podkreślanie tej cechy leku.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Często zapominamy o tym, że ból możemy likwidować w sposób pozamedyczny, ale dla klienta ważna jest szybkość działania zastosowanego środka. Leki przeciwbólowe należą do najczęściej stosowanych środków leczniczych. W Europie wydaje się na nie około 10 mld dolarów rocznie. Jest to więc ogromny rynek. W Stanach Zjednoczonych spożywa się rocznie ponad 20 mld tabletek. Większość leków przeciwbólowych dostępna jest bez recepty. A zatem istnieje możliwość szerokiego ich reklamowania, bo zgodnie z prawem, tylko lekarstwa przepisywane na receptę reklamowane być nie mogą. Analizując rynek reklam związanych z parafarmaceutykami „wyłapaliśmy” 11 podstawowych nadużyć, z którymi można spotkać się na naszym rynku.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Pierwsze nadużycie polega na tym, że reklama sugeruje, iż człowiek sam poradzi sobie z bólem, łykając odpowiednią pigułkę lub miksturę. By jeszcze niejako podbudować to przekonanie konsumenta, pojawia się osoba sugerująca swoje związki z medycyną. Ma ona na sobie typowy biały fartuch, albo też po prostu w tekście reklamy występuje powołanie się na opinię lekarza. Klasyczną reklamą tego typu jest reklama Rutinoscorbinu. I w prasie i w telewizji zadaje się pytanie, dlaczego lekarze chorują rzadziej. W odpowiedzi pojawia się postać lekarza, który mówi, iż dzieje się tak dlatego, że wiedzą oni, iż regularne zażywanie Rutinoscorbinu powoduje wzrost odporności na choroby, itp. itd. Podobną wymowę ma telewizyjna reklama Apapu. Na oświadczenie biznesmenki, że bardzo boli ją głowa, jej kolega radzi: „Weź Apap, polecił mi go lekarz”. Występuje tu jedno z istotnych nadużyć, ponieważ buduje się nadmierne zaufanie do reklamowanego specyfiku poprzez powołanie się na opinię lekarza lub jego wizerunek. A przecież to, że dany specyfik pomógł jednej osobie nie oznacza, że również wskazany jest on dla innej.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">To, że sprzedaż leków traktuje się jako działalność komercyjną wskazuje reklama skierowana do sprzedawców. Taką reklamę można zobaczyć w piśmie „Poradnik handlowca”, gdzie Apap jest polecany sprzedawcom w stacjach benzynowych. Jest tam takie charakterystyczne stwierdzenie: „Apap - od kiedy go sprzedaję przestała mnie boleć głowa”. I dalej: „Szybko się sprzedaje, ma wysoką marżę detaliczną od 25%, łagodzi objawy grypy”. Reklama kończy się zapewnieniem: „Apap - i głowa nie boli o zyski”. Trudno o drugą tak brutalną i tak otwarcie mówiącą o co chodzi reklamę.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Trzecim przewinieniem reklamy jest wskazywanie, że produkt jest naturalny w rozumieniu, iż jest on nieszkodliwy. Jest to złamanie par. 3, pkt 1, pdkt 7 Zarządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 21 lutego 1994 r., w którym jasno jest powiedziane, że reklama środków farmaceutycznych i materiałów medycznych nie może być przekazywana w sposób sugerujący lub sprawiający wrażenie, że bezpieczeństwo lub skuteczność reklamowanego środka lub materiału wynika z tego, iż jest on produktem naturalnym. Tymczasem wiele reklam tego typu środków, jako na jeden z głównych atutów mających nakłonić konsumenta do sięgnięcia właśnie po ten produkt, wskazują fakt, że produkt ten jest naturalny. Bardzo reklamowany Amol, rekomendowany w telewizji jako panaceum na przeziębienie, grypę i inne dolegliwości, posiada wedle słów reklamy tę zaletę, że jest on naturalny, ponadczasowy.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej jest ciągle łamane. To typowy przykład na to, że nawet jeśli istnieją pewne regulacje prawne, to są one „obchodzone” w sposób brutalny i bezwzględny.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Następnym przewinieniem z listy jedenastu „grzechów” jest to, iż reklama nie podaje składu danego środka farmaceutycznego, chociaż zobowiązuje ją do tego wspomniane zarządzenie. Wśród reklam środków przeciwbólowych szczególnie niekorzystnie wyróżnia się ulotka rozprowadzana w aptekach, a firmowana przez Boots Healthcare International. Trzeba wnikliwie ją studiować, aby zorientować się, jaki jest skład leku. Ta reklama bardzo obrazowo pokazuje działanie lekarstwa, ale skład leku jest umieszczony na ulotce w sposób prawie niewidoczny. Do tego łamane jest kolejne zalecenie zarządzenia, gdyż reklama nie zawiera informacji, że należy zapoznać się z treścią ulotki towarzyszącej opakowaniu.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Piątym przewinieniem, łamiącym Zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej, które mówi, że reklama środka farmaceutycznego powinna zawierać ewentualne przeciwwskazania stosowania środka lub materiału, wskazania na działania niepożądane oraz na specjalne środki ostrożności przy jego stosowaniu, polega na tym, iż po prostu o tych przeciwwskazaniach się nie mówi. Pomija się ten wątek, dając konsumentowi do zrozumienia, że nie ma żadnych przeciwwskazań, skoro specyfik można kupić bez recepty.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Szóstym przewinieniem jest kierowanie reklamy do dzieci, mimo że par. 4 wspomnianego zarządzenia wprowadził zakaz reklamy środków farmaceutycznych kierowanej do dzieci. Jednakże firmy farmaceutyczne obchodzą ten zakaz. Na przykład firma Bayer, która reklamuje Panvitan opublikowała książeczkę do malowania rozprowadzaną w szkołach i w przychodniach dla dzieci. Poza rysunkami i znakiem Panvitanu są też wierszyki głoszące chwałę codziennego zjadania witamin. Na okładce znajduje się informacja na temat codziennego zapotrzebowania na witaminy i sole mineralne, które może być zaspokojone wówczas, gdy dzieci spożywają reklamowany w ten sposób Panvitan. Również firma KRKA zastosowała podobny sposób, by zachęcić dzieci do spożywania tabletek Pikovit. W środowe lub sobotnie wieczory, tuż przed „dobranocką” pojawia się na wizji opakowanie kolorowych tabletek Piktovit, a dziecięcy głosik informuje, że program sponsoruje firma KRKA, będąca producentem owego Piktovitu.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Również w reklamie telewizyjnej występuje bardzo agresywne przesłanie do dzieci wygłaszane przez nastolatka skaczącego na deskorolce. Pod tym miłym obrazkiem znajduje się podpis: „Trzymaj formę ponad normę”. Oczywiście w domyśle: dzięki spożywaniu produktu Vibovit-junior.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Szczególnie niebezpieczne jest owo sformułowanie „ponad normę”. To właśnie jest siódme przewinienie reklamy, mianowicie zachęcanie do nadmiernego spożywania witamin przez dzieci.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Reklama preparatów witaminowych jest bardzo agresywna nie tylko w telewizji, ale także w różnych ulotkach dostępnych w aptekach. Rodzice mogą na przykład przeczytać, że Multivitamol zawiera kompleks starannie dobranych witamin oraz żelazo. Jest on niezbędny dla przebiegu podstawowych procesów metabolicznych, wytwarzania krwinek czerwonych oraz prawidłowego rozwoju organizmu. W innej napisane jest: jedna tabletka Multavitu dziennie zapewni tobie i twojemu dziecku optymalny zestaw witamin i mikroelementów ważnych dla zachowania doskonałego zdrowia. A przecież prawidłowo odżywiany organizm dziecka żadnych dodatkowych dawek witamin nie potrzebuje, wręcz odwrotnie: nadużywanie witamin jest szkodliwe, a niekiedy po prostu niebezpieczne. Moda na witaminy jest bardzo rozpowszechniona. Przypomnę tu o reklamie innego produktu, z innej branży, ale też powołującej się na bezcenne działanie witamin. Chodzi mi mianowicie o różnego rodzaju witaminizowane cukierki.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Ósmym, bardzo istotnym złamaniem prawa i nadużyciem wobec konsumentów jest sposób publikowania artykułów sponsorowanych. Okazuje się, że pisma, nawet niektóre tak renomowane, jak „Żyjmy dłużej” czy „Twoje dziecko”, będące od wielu lat na naszym rynku, raptem zapominają o tym, że zgodnie z art. 36 pkt 2 Prawa prasowego ogłoszenia i reklamy muszą być zaznaczone w sposób nie budzący wątpliwości, że nie stanowią one materiału prasowego. Tymczasem to zalecenie jakkolwiek formalnie jest zazwyczaj spełniane, to jednak w taki sposób, ażeby nikt nie zauważył, że jest to materiał sponsorowany. Na przykład w „Żyjmy dłużej” bardzo drobnymi literkami, na zszyciu pisma, tak że jest to mało widoczne, na samym dole strony, prostopadle do kolumn tekstu pojawia się napis: art. spons. 24898. Osobie, która nie jest biegła w sprawach tego rodzaju, nawet przez myśl nie przejdzie, że jest to artykuł sponsorowany.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">A artykuł zatytułowany jest: „Najnowsze odkrycia medycyny, czyli kres cierpień wrzodowców”. Kończy się on zaś następująco: „Przyjęte standardy leczenia przyniosą ulgę w cierpieniu milionom pacjentów i ogromne oszczędności. Niepotrzebny już będzie pobyt w szpitalu i leczenie chirurgiczne. Jest to kolejny milowy krok w walce z nieuleczalną chorobą”. Człowiek zainteresowany łatwym i skutecznym pozbyciem się choroby wrzodowej przyjmuje to z dobrą wiarą, ponieważ pod artykułem widnieje podpis: „Dr n. med. Wojciech Grodzki, specjalista chorób wewnętrznych”. Tymczasem jest to artykuł sponsorowany. Czyli reklama określonego specyfiku. To samo dotyczy pisma „Twoje dziecko” gdzie też trudno dopatrzyć się na stronie z artykułem, że jest on sponsorowany.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Przewinienie dziewiąte, to „samoobsługa” pacjenta sprowokowana reklamą, w której nie jest przestrzegane Zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej. Mówi ono między innymi, że reklama środków farmaceutycznych i materiałów medycznych nie może być przekazywana w sposób sugerujący, że odbiorca reklamy na podstawie jej treści, na przykład opisu choroby, może określić stan własnego zdrowia. Tymczasem wiele reklam łamie ten zakaz i prowokuje konsumenta do samodzielnego snucia wniosków, czy jest czy nie jest on chory, czy powinien sam sięgnąć po lekarstwo, czy też nie. Przykładem jest reklama Magnezinu, zamieszczona w piśmie „Żyjmy dłużej”. Tekst jest następujący: „Uwaga, niedobory magnezu powodują nadpobudliwość, kołatanie serca, bezsenność. W trosce o twoje zdrowie GZF Polfa produkują Magnezin”. Pod reklamą opakowania lekarstwa widnieją hasła: „Uzupełnia niedobory magnezu”, „Stworzony dla zdrowia”. Inna reklama przedstawia lek na kłopoty z pamięcią. O tym zaś, czy ma kłopoty z pamięcią konsument może się sam przekonać udzielając sobie odpowiedzi na dwa pytania: „Czy zdarzyło ci się zapomnieć o umówionym spotkaniu?" „Czy zdarzyło ci się nie pamiętać gdzie zostawiłeś klucze?” Jeżeli odpowie się twierdząco na te pytania, to wedle tej reklamy natychmiast trzeba sięgnąć po odpowiedni środek. Stosuje się również agresywne zdjęcia. Na przykład reklama prasowa „Persenu” przedstawia zdjęcie krzyczącej histerycznie kobiety. Nagłówek, który jej towarzyszy pyta: „Czy grozi ci stres?” Umieszczonych obok 10 pytań testowych ma służyć temu, by konsument odpowiedział sobie na pytanie, jaka jest jego kondycja psychofizyczna. Puenta jest taka: jeżeli odpowiedziałeś twierdząco na większość pytań, oznacza to, że zauważyłeś u siebie objawy stresu. Cytowana reklama łamie także przepis zabraniający reklamowania produktu za pomocą sugestii, iż jego główna zaleta i moc pochodzą z tego, iż jest on naturalny i nie wywołuje skutków ubocznych.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Dziesiąte przewinienie można w skrócie sprowadzić do hasła: Bez recepty = bez ograniczeń. Sam fakt, że dany środek jest sprzedawany bez recepty jest wykorzystywany do wprowadzania sugestii, że skoro jest on wydawany bez recepty, to można go używać bez żadnych ograniczeń. Jest to bardzo szkodliwa nieprawda.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Jedenaste nadużycie wynika z chęci wyróżnienia konkretnego produktu w powodzi produktów takich samych, składających się z tych samych składników, ale mających inną nazwę handlową. Pewien koncern uznał nawet za stosowne zmienić nazwę produkowanego przez siebie preparatu - Paracetamolu tylko po to, by poprzez siłę przekazu reklamy telewizyjnej lub radiowej zasugerować konsumentom, że jest to lek o wiele lepszy od innych preparatów dostępnych w każdej aptece czy drogerii.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Firma Glaxo-Wellcome w zachęcie do nabycia swego produktu, jeszcze pod tradycyjną nazwą Paracetamol, posunęła się aż do zorganizowania konkursu, w następstwie którego rozlosowano 50 telefonów komórkowych oraz 200 skórzanych portfeli. Wydaje nam się, że jest to bardzo naganny sposób zdobywania klientów przy sprzedaży leków.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Klienci nie zdają sobie sprawy z tego, że ta sama substancja sprzedawana jest pod różnymi nazwami handlowymi. Fakt ten jest wykorzystywany także w reklamie, ponieważ reklamuje się wiele pozornie różnych środków medycznych, podczas gdy jest to ten sam specyfik. Lekarstwa te posiadają tę samą substancję czynną, natomiast różnią się postacią występowania, bądź składnikami ją utrwalającymi, albo zmieniającymi smak. Paracetamol występuje pod kilkudziesięcioma handlowymi nazwami. Konsument jest zupełnie zdezorientowany gdyż Paracetamol to również na przykład Apap, Codipar, Coldrex, Efferalgan, Panadol, Saridon. To samo dotyczy aspiryny, która sprzedawana jest pod wieloma nazwami: Alkaprim, Aspirin, Asprocol, Upsarin, Upsarin C. Te dwa ostatnie specyfiki są reklamowane na miejskich tramwajach, a napis głosi: „Upsarin, środek buforowany, a nie zwykła postać kwasu acetylosalicylowego”. Magiczne słowo „buforowany” ma wytworzyć u odbiorcy przekonanie, że jest to zdecydowanie coś lepszego.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Zdajemy sobie sprawę, że przemysł farmaceutyczny, tak jak każda inna gałąź produkcji, jest nastawiony przede wszystkim na zysk i jego głównym celem jest sprzedanie jak największej ilości produkowanych preparatów. Stąd też w reklamach podkreśla się pozytywne strony produktu, a pomija się lub minimalizuje niebezpieczeństwo wynikające ze stosowania tych środków. Jest to niebezpieczne dla konsumentów i łączy się ze specyfiką tego towaru.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Na całym świecie dąży się do tego, by racjonalnie stosować leki, czyli ograniczać ich używanie tylko do sytuacji, kiedy są one naprawdę potrzebne. Powoduje to konflikt między dążeniem firm farmaceutycznych do zwiększania zapotrzebowania na leki, a racjonalnym stosowaniem leków. Promocja leków to jednak zupełnie coś innego, niż informacja o lekach. Bardzo często ci, którzy te substancje reklamują twierdzą, że poprzez reklamę informują konsumenta o różnych specyfikach oraz o tym, jakich schorzeń one dotyczą. My uważamy, że nie jest to informacja. Materiał, który tu przedstawiliśmy jasno na to wskazuje.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#PrezesKrajowejRadyFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Na koniec, dla pewnej szczypty humoru, przytoczę inną reklamę. Otóż okazuje się, że nie tylko medykamenty czy paraleki mogą być bardzo skuteczne w leczeniu różnych schorzeń ale także... zwykła herbata, o nazwie Jerwita. Ona również okazuje się cudowna na wszystko. Jest to argentyńska herbata, która zawiera różne składniki, w tym także kofeinę. Reklamuje się zaś tak: „Jerwamate - naturalne źródło twojej energii. Działanie fizjologiczne: podnosi puls, częstotliwość oddychania, polepsza działanie systemu nerwowego, powiększa zdolności intelektualne, a także fizyczne, zwiększa wydolność seksualną, zwiększa przyswajanie pokarmów, polepsza pamięć, obniża temperaturę, zmniejsza zmęczenie i depresję, zmniejsza melancholię i anemię, zmniejsza stan wyczerpania, obniża pociąg do napojów alkoholowych, reguluje ciśnienie, nie powoduje niepożądanych skutków typu: bezsenność otępienie, nie zakłóca snu. Zawiera: witaminę A, B1, B2, B6, C i E, a także magnez, potas, sód, fosfor, wapń, żelazo. Pij także przy odchudzaniu!”. Opinia PZH - tu następuje odpowiedni numer. Jak widać, herbatka-cud.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Otwieram dyskusję i na początek pozwolę sobie zadać pytanie pani prezes Niepokulczyckiej. Była pani uprzejma wymienić jedenaście przewinień względem Zarządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej, prezentuje też pani wiele różnego rodzaju „obejść” prawa. Jeśli prawo można tak łatwo „obejść”, to oznacza to, że nie jest ono zbyt doskonałe. Jak należałoby więc tę kwestię uregulować, może zmienić istniejące rozwiązania, ażeby przynajmniej utrudnić ten szkodliwy proceder?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PosełTadeuszPawlus">Czy z takimi samymi zjawiskami pani prezes spotkała się także przy reklamie leków weterynaryjnych? Odnoszę wrażenie, że ustawa o ochronie zwierząt znacznie lepiej chroni zwierzęta przed taką natrętną reklamą?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PosłankaEwaSikorskaTrela">Reprezentuję Komisję Zdrowia i przyszłam po to, by przedstawić to, co w naszej Komisji myślimy o kwestii reklamy leków. Otóż jest to robienie przez koncerny zachodnie ogromnej „kasy” na Polakach. Nie wiem, czy państwo wiedzą, że leki zachodnie wpływają do Polski nie obciążone żadnym cłem? Natomiast my, sprowadzając substraty do naszych fabryk, musimy płacić cło, o ile nie ma przydzielonego kontyngentu na dany rok. Już w tej chwili sumy wydawane na leki z importu stanowią 60% ogólnej kwoty, jaką Polacy wydatkują na lekarstwa. Przemysł farmaceutyczny jest najbardziej dochodowym przemysłem świata, wyprzedził już przemysł maszynowy, elektroniczny i samochodowy. To głównie koncerny zachodnie reklamują swoje paraleki, ale także i lekarstwa. Stanowisko naszej Komisji jest takie, że ta sprawa musi zostać uregulowana, reklama leków, które nie są wypisywane na receptę może się odbywać jedynie w aptekach, a w żadnym wypadku w telewizji czy w witrynach sklepowych. Chciałabym wiedzieć, co Urząd Ochrony Konsumentów zamierza zrobić w tej sprawie? Fala tej reklamy narasta. Reklama ta nie jest opodatkowana. W przeciwieństwie do Zachodu, w Polsce nie pobiera się podatków od reklamy leków. Jest to ponad wszelką wątpliwość wyłudzanie pieniędzy z kieszeni polskiego konsumenta. Ta sprawa wymaga jak najszybszego uregulowania. Nasza Komisja przymierza się do zdecydowanej batalii przeciwko reklamie leków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PrezesRadyKrajowejFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Jeśli chodzi o leki weterynaryjne, to tego aspektu reklamy nie badaliśmy, bo jak pan poseł zauważył, chyba nie ma reklam tego typu i byłoby nam trudno zdobyć jakiś materiał dowodowy. Przyznam natomiast szczerze, że zajmowaliśmy się w pierwszym rzędzie kwestiami dotyczącymi ludzi, przy pełnym szacunku dla idei ochrony zwierząt. Podejrzewam jednak, że z uwagi na relatywnie mniejszy zasięg tego typu leków, najprawdopodobniej istnieje jakiś rodzaj wewnętrznej reklamy, kierowanej do lekarzy weterynarii. Z powodu wysokich kosztów reklam w mediach jest to w tym wypadku nieopłacalne.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#PrezesRadyKrajowejFederacjiKonsumentówMałgorzataNiepokulczycka">Naruszenia prawa w dyskutowanej dziś dziedzinie są ogromne. Tu nawet się nie mruga, jak w przypadku piwa bezalkoholowego, tu się prawo brutalnie łamie. Główny Inspektor Inspekcji Handlowej z pewnością będzie mógł przedstawić bardzo frapujące wyniki badań, okazuje się bowiem na przykład, że sprzedaje się w sklepach nie tylko to, co można kupić bez recepty, ale także leki, które powinny być w aptekach i to w wydzielonych aptekach. Leki te stoją niestety na półkach sklepowych. Na pewno istnieje konieczność uszczelnienia prawa, dlatego że jest to kolejny przykład, że same sankcje, które nakłada Inspekcja Handlowa nie załatwią sprawy. Opłaca się bowiem zapłacić karę i dalej łamać prawo, widząc jaki efekt, w postaci zwiększonej sprzedaży, przynosi reklama. Między innymi z tego powodu zdecydowaliśmy się zaproponować ten temat Komisji, by pokazać, że jest miejsce dla nowoczesnych regulacji, które nie pozwoliłyby na obchodzenie prawa. To zjawisko jest bardzo demoralizujące. Jak należałoby tę kwestię uregulować? Na to w tej chwili nie mam recepty, natomiast jeśli Komisja chciałaby podjąć taki temat, to oczywiście jesteśmy do dyspozycji i będziemy pomagać w tworzeniu takiego prawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WiceprezesUrzęduOchronyKonkurencjiiKonsumentówElżbietaOstrowska">Rynek leków, paraleków i preparatów witaminowych od kilku lat jest obszarem niezwykle aktywnych działań firm farmaceutycznych. Działania te przyjmują bądź postać reklamy kierowanej do ogółu konsumentów, bądź też niekiedy bardziej wyrafinowanych działań marketingowych, kierowanych do farmaceutów, lekarzy i innych przedstawicieli środowiska medycznego. Pani prezes Niepokulczycka podawała przykłady licznych działań reklamowych w tym obszarze. Chciałam powiedzieć, że z naszych obserwacji wynika, że te naganne praktyki marketingowe przyjmują najczęściej następującą postać: wykorzystywania wypowiedzi konkretnych lekarzy do zalecania spożywania określonego preparatu medycznego, wskazywania w reklamie, że konkretne towarzystwo medyczne, na przykład stomatologiczne, zaleca używanie konkretnego medykamentu, stwarzanie sugestii cudownego ozdrowienia. Dość często spotyka się aktorów ubranych w białe kitle, występujących na tle rekwizytów medycznych i używających określeń typu: środek zalecany przez lekarzy. Zdarzają się też reklamy ewidentnie kłamliwe, to znaczy reklamujące takie cechy wyrobów, których one w istocie nie posiadają. Są to stwierdzenia typu: jedz, co chcesz, a i tak nie utyjesz. Są oczywiście przepisy odnoszące się do tego rynku. Jest to ustawa z 1991 r. o środkach farmaceutycznych, materiałach medycznych, aptekach, hurtowniach i nadzorze farmaceutycznym. Ustawa ta zawiera generalny zakaz reklamowania leków wydawanych wyłącznie z przepisu lekarza. Jedynym wyjątkiem jest tu reklama zamieszczana w specjalistycznych pismach medycznych, a więc skierowana do profesjonalistów, a nie do ogółu konsumentów. Naruszenie tego zakazu zagrożone jest karą aresztu lub grzywny. Bardziej szczegółowe regulacje zawiera Zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej w sprawie zasad i form prowadzenia reklamy i przekazywania informacji. Zarządzenie to precyzuje między innymi, jakie elementy powinna zawierać reklama takich wyrobów, wykaz sugestii lub wskazań, którymi reklama nie powinna się posługiwać. Do reklam produktów paramedycznych odnoszą się regulacje generalne, wynikające z ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Polskie przepisy w tym zakresie są w głównych kierunkach zbieżne z regulacjami unijnymi, z dyrektywą Komisji Europejskiej, natomiast szczegółowe zapisy są niekiedy bardziej liberalne, dają większe możliwości działania firmom medycznym, większy margines swobody. Niezależnie od tych przepisów powszechnie obowiązujących są pewne zapisy wynikające z Kodeksu Etyki Lekarskiej, które odnoszą się do reklamy, do uczestnictwa przedstawicieli służby zdrowia w reklamie leków. Natomiast stopień przestrzegania tychże przepisów nie jest zadawalający.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#WiceprezesUrzęduOchronyKonkurencjiiKonsumentówElżbietaOstrowska">Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów na przestrzeni ubiegłego roku wystosował do firm reklamowych kilkanaście wezwań dotyczących zaprzestania działań mających charakter nierzetelnej reklamy w zakresie farmaceutyków i środków medycznych. Większość naszych wezwań została uwzględniona i nastąpiły pewne korekty działań marketingowych. Na przestrzeni trzech miesięcy roku bieżącego wystosowaliśmy również kilkanaście tego typu wezwań, co świadczy o tym, jak lawinowo narasta skala reklamy i naruszeń prawa związanych z konkretnymi jej formami. Obawiam się, że w związku z nieodległą utratą mocy Zarządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej, w związku z wejściem w życie Konstytucji, powstanie pewna luka prawna, która stworzy sytuację absolutnej dowolności działań reklamowych. Już na początku tego roku wystąpiliśmy do Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z sugestią przygotowania aktu prawnego rangi rozporządzenia, które regulowałoby to zagadnienie i które byłoby już w pełni zgodne z dyrektywą europejską dotyczącą promocji środków medycznych. Do tej pory nie było reakcji na to nasze wystąpienie, jednakże w resorcie zostały podjęte stosowne prace. Nasz Urząd nie dysponuje możliwością bezpośredniego zakazu określonej formy reklamy. Tego może dokonać tylko sąd. Urząd może występować tylko z wezwaniami o dobrowolne zaniechanie określonych działań marketingowych. Niestety procedura załatwiania tego typu roszczeń w sądzie jest tak długotrwała, tak mało skuteczna, że stawia pod znakiem zapytania wszelkie działania, zarówno prowadzone przez Federację Konsumentów, jak i przez nasz Urząd, zmierzające do ucywilizowania polskiego rynku reklamowego nie tylko w zakresie reklamy medykamentów, ale także wszelkich innych towarów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#DyrektorInstytutuLekówwWarszawieAleksanderMazurek">Jestem dyrektorem Instytutu Leków w Warszawie, a także przewodniczącym Komisji Rejestracji Środków Farmaceutycznych i Materiałów Medycznych. Od reklamy leków nie uciekniemy. Jest dyrektywa nr 9228 Unii Europejskiej z marca 1992, która szczegółowo określa, jakie leki można reklamować (oczywiście mowa o lekach wydawanych bez recepty), i jaka ma być forma tej reklamy. Jeżeli chodzi o nasze ustawodawstwo, to Zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej generalnie jest oparte na tej dyrektywie, aczkolwiek nie przewiduje się tam żadnych sankcji. Powinny być one wyraźnie określone i wysokie. Reklama służy zarabianiu pieniędzy, więc za nieuczciwą reklamę powinno się karać również sankcjami finansowymi. Są pewne nieścisłości w ustawie o nieuczciwej konkurencji. Stanowi ona, że nie mogą być reklamowane wyłącznie środki wydawane z przepisu lekarza. Jest pewna grupa środków farmaceutycznych, które mają tzw. status Rp z kropką, co oznacza, że jedno opakowanie można wydać bez recepty lekarskiej. To upoważnia farmaceutów do wydawania tychże leków w aptece, a firmy do ich reklamowania, ponieważ nie są to leki wydawane wyłącznie z przepisu lekarza. W Zarządzeniu Ministra Zdrowia jest zapis fakultatywny o możliwości zweryfikowania reklamy w Instytucie Leków w Warszawie. W Instytucie działa specjalna grupa ds. reklamy, do której składa się treść i formę reklamy, podaje się, gdzie reklama ma być umieszczona. Pismo powinno być autoryzowane przez producenta reklamy, a w przypadku reklamy telewizyjnej, powinna być złożona kaseta video z nazwiskami osób występujących w reklamie, a także kopia rejestru, kopia ostatniej ulotki itp. W latach 1994–98 wpłynęło tylko 17 wniosków, w roku 1994 - 7 wniosków, w 1995 - 5, w 1996 -2, w 1997 - nie wpłynął żaden wniosek, zaś w 1998 r. wpłynęły tylko 3 wnioski. Dlatego apelowałbym o to, aby prawo dotyczące reklamy było w pełnej zgodności z prawem Unii Europejskiej. Trzeba przy tym zaznaczyć, że dyrektywa Unii daje całkowitą dowolność każdemu z krajów członkowskich we wprowadzaniu odpowiednich systemów kontroli i sankcji karnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PrezesStowarzyszeniaPrzedstawicieliFirmFarmaceutycznychwPolsceZdzisławSobiełło">Jestem prezesem stowarzyszenia, które grupuje zagranicznych producentów leków, działających na terenie Polski. Często producenci owi są traktowani jako negatywny element na polskim rynku leków. Po wysłuchaniu wystąpienia pani prezes sądzę, że przewinienia są nie tylko po stronie firm zagranicznych, ale także po stronie firm polskich. Nie da się przeprowadzić takiego podziału, że zagraniczne firmy są złe, a polskie dobre. Całkowicie zgadzam się z prof. Mazurkiem, który powiedział, że nas powinny obligować przepisy unijne, wszak zmierzamy do Unii Europejskiej. Natomiast myślę, że nic tak dobrze nie reguluje reklamy, jak pewne przepisy samoograniczające. W 1997 r. został podpisany przez reprezentowane przeze mnie stowarzyszenie Kodeks Farmaceutycznej Etyki Marketingowej dla Leków Wydawanych Wyłącznie z Przepisu Lekarza. Jest to dokument, który został podpisany przez trzy izby gospodarcze działające na polskim rynku leków: przez izbę, którą mam zaszczyt reprezentować, przez izbę grupującą polskich producentów leków, jak również przez izbę, w której skład wchodzą dystrybutorzy leków działający na terenie Polski. Kodeks ten znakomicie reguluje zasady reklamy leków wydawanych z przepisu lekarza. Jeśli chodzi o sankcje, to nad prawidłowością reklamy leków wydawanych na receptę, reklamy w cudzysłowie oczywiście, gdyż takowa jest zabroniona, czuwa Komisja Farmaceutycznej Etyki Marketingowej i ujmując rzecz krótko można powiedzieć, że firmy patrzą sobie na ręce. Kodeks ten zdał egzamin i doskonale reguluje problem. Obecnie trwają prace nad identycznym kodeksem dla paraleków wydawanych bez recepty. Tak więc samorząd gospodarczy pracuje nad tym, aby samoograniczyć się w tych działaniach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosłankaEwaSikorskaTrela">Ciekawa jestem, czy jest na sali ktoś z Najwyższej Izby Kontroli. Z tego, co usłyszałam od pani prezes Ostrowskiej i od pana dyrektora Instytutu Leków oraz od przedstawiciela samorządu gospodarczego zachodnich firm farmaceutycznych wynika, że wszystko jest bardzo dobrze. Pan prof. Mazurek mówi, że w zasadzie jest kontrola, ale jednak firmy nie przysyłają projektów reklam do kontroli, z kolei pan Sobiełło udowadnia, że jest kodeks, który reguluje wszystko. Dlaczego więc, w takim razie, jest przekraczane prawo, łamane jest zarządzenie ministra zdrowia i uchodzi to bezkarnie? Coś tu jednak jest nie tak. Może pan dyrektor Instytutu Leków zachciałby powtórzyć, czy dobrze zrozumiałam, że przedstawianie do oceny projektów reklam jest dobrowolne?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#DyrektorInstytutuLekówwWarszawieAleksanderMazurek">Mówi o tym par. 7 Zarządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej. Jest tam napisane, że firma może przedstawiać projekty reklam, ale nie jest to obligatoryjne. W okresie przygotowywania tego zarządzenia zabiegaliśmy o to, by był to jednak obowiązek. Jak w ciągu tych czterech lat życie pokazało, ponieważ zachowano zapis o dobrowolności, wpłynęło tylko 17 wniosków, przy tysiącach, jeśli nie dziesiątkach tysięcy reklam, które są emitowane w mediach. Nie ma żadnych konsekwencji w stosunku do łamiących zasady tworzenia reklamy etycznej, zgodnej z obowiązującymi przepisami. To jest słabość prawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Jest przedstawiciel Najwyższej Izby Kontroli. Nie wiem jednak, czy pan dyrektor Kołtun jest gotów odpowiedzieć już dziś na pytanie pani posłanki, ponieważ przyszedł na naszą Komisję w związku z innym tematem. Jeśli taka odpowiedź dziś jest niemożliwa, to prosiłabym pana dyrektora o przygotowanie odpowiedzi na piśmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Państwo posłowie mogą zawsze kierować wnioski do Najwyższej Izby Kontroli. Jeśli zaś chodzi o temat sugerowanej kontroli, to będzie on rozpatrzony w takim zakresie, w jakim ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli pozwala kontrolować daną instytucję. W kwestii reklam można dokonać kontroli tylko z punktu widzenia przestrzegania ustawy. Jednakże sankcje, jak tu mówiono, są minimalne, więc z góry można przewidzieć, że wnioski pokontrolne szłyby w kierunku zmiany przepisów w celu sformułowania ich w sposób bardziej restrykcyjny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Jest to bardzo ważny wątek i dobrze byłoby, abyśmy do niego jeszcze wrócili. Teraz zaś chciałabym nawiązać do sprawy, którą poruszyła pani prezes Ostrowska. My także, jako Komisja, jeśli się państwo zgodzą, wystąpilibyśmy do ministra zdrowia z zapytaniem, na jakim etapie są prace nad rozwiązaniami legislacyjnymi. Tym bardziej, jeśli za chwilę przestaną obowiązywać dotychczasowe przepisy i rozpocznie się wolna amerykanka. To nie byłoby dobrze, bo w końcu chodzi o coś najcenniejszego, o zdrowie społeczeństwa. Jeśli więc państwo pozwolą, zwrócilibyśmy się o taką informację. Niezależnie od tego spróbowalibyśmy, najpierw w gronie Prezydium Komisji wraz z zaproszonymi ekspertami zastanowić się, czy Komisja nie powinna podjąć tematu samodzielnie, niezależnie od Ministerstwa Zdrowia. A może warto byłoby uczynić to wspólnie z Komisją Zdrowia? Wówczas powrócilibyśmy do tego tematu w sposób bardziej dojrzały, mając propozycje legislacyjne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PosełAndrzejSłomski">Z pewnością nieraz będziemy wysłuchiwali informacji dotyczących reklamy różnych produktów. Tyle, że to dowodzi, że nasza Komisja lub inny podmiot, na przykład Federacja Konsumentów, powinien podjąć inicjatywę przygotowania ustawy o reklamie w mediach. Niebawem, jako posłowie, otrzymamy sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Mam nadzieję, że w ramach tego sprawozdania, również będziemy mieli informację o tym, co się dzieje z projektem ustawy o reklamie w mediach. Nie dalej jak wczoraj, w jednym z bardzo poczytnych dzienników ukazał się kolorowy dodatek na temat paraleków. Tekst jest bardzo wyrafinowany, reklamowane są różne firmy, od polskich po zagraniczne. Chciałbym zaapelować do Prezydium Komisji o podjęcie poważnej pracy na rzecz projektu ustawy o reklamie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Przyjmuję ten wniosek i zgadzam się z panem posłem, że przepisy dotyczące reklamy, rozsiane po różnych ustawach, powinny zostać zebrane w jeden akt prawny, który regulowałby te kwestie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WiceprezesUrzęduOchronyKonkurencjiiKonsumentówElżbietaOstrowska">Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przygotował projekt ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji w części dotyczącej mylącej, nieuczciwej reklamy. Ten projekt przeszedł już fazę uzgodnień międzyresortowych i został skierowany do Komisji Prawniczej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zawiera on bardzo istotny z punktu widzenia egzekwowania prawa, nowy na gruncie naszych przepisów zapis. Dotyczy on mianowicie przesunięcia dowodu prawdziwości reklamy na firmę reklamującą się. Do tej pory, osoba fizyczna czy też prawna występującą z roszczeniami musi udowodnić nieprawdziwość danej reklamy. W nowym rozwiązaniu, tak jak mówiłam, ciężar tego dowodu zostałby przesunięty na reklamodawcę. To on musiałby udowodnić, że stosowana przez niego reklama zawiera dane zgodne z prawdą. Jest to szalenie istotne z punktu widzenia możliwości dochodzenia i egzekwowania przepisów prawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Czy są jeszcze chętni do zabrania głosu? Jeśli nie - przechodzimy do punktu drugiego porządku dziennego. Jest to informacja Najwyższej Izby Kontroli o wynikach kontroli działalności Państwowej Inspekcji Handlowej w zakresie realizacji zadań nałożonych ustawą z dnia 25 lutego 1958 r. o Państwowej Inspekcji Handlowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Nasz raport został państwu doręczony. Chciałbym teraz tylko zasygnalizować najistotniejsze ustalenia naszej kontroli. Jej celem było dokonanie oceny sposobu realizacji zadań przez Państwową Inspekcję Handlową. Mówię o Państwowej Inspekcji Handlowej, bo okres objęty badaniami dotyczył jeszcze Inspekcji Handlowej pod stara nazwą, sprzed nowelizacji. Chodziło nam zwłaszcza o zbadanie, w jaki sposób przebiega planowanie, przygotowanie, i wykonywanie czynności kontrolnych oraz realizacja wyników kontroli. Jeśli chodzi o Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, to ocenie poddano działalność legislacyjną Urzędu w zakresie wydawania aktów wykonawczych do wcześniej znowelizowanej ustawy o PIH z 1996 r., jak również w zakresie planowania akcji o znaczeniu krajowym, a także wykonywania nadzoru nad funkcjonowaniem Państwowej Inspekcji Handlowej. Kontrole przeprowadzono także w Głównym Inspektoracie Państwowej Inspekcji Handlowej oraz w 32 wojewódzkich inspektoratach PIH.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Jeśli chodzi o cele kontrolowanej działalności, to podzieliłabym je na trzy grupy. Pierwsza dotyczy samych przepisów i trybu wydawania przepisów wykonawczych. Tu były największe trudności jeśli chodzi o Państwową Inspekcję Handlową, gdyż znowelizowana w 1996 r. ustawa o PIH dała cztery upoważnienia dla prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów do wydania aktów wykonawczych do tej ustawy. Niestety te zapisy nie mogły być zrealizowane, gdyż podjęte prace nad nową konstytucją, a później przyjęcie jej, nie dawały prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uprawnień do wydawania zarządzeń zawierających powszechnie obowiązujące przepisy prawa. Wobec tego rozpoczęte prace zostały wstrzymane. W dwóch wypadkach przepisy przewidywały też udział podmiotów, które już nie istnieją: związków spółdzielczych i Centralnego Urzędu Jakości Miar. Dlatego też przygotowanie przepisów wykonawczych okazało się niemożliwe. Wiązało się to w jakiś sposób z działalnością Państwowej Inspekcji Handlowej, ponieważ brak przepisów wykonawczych powodował, że niektóre czynności wykonywane przez te organy, pozbawione były podstaw prawnych, a były to takie czynności, jak na przykład prowadzenie kontroli w formie lustracji. W tym wypadku odwoływano się do starych przepisów już nie istniejących. Ta sama sytuacja występowała przy kierowaniu wystąpień poinspekcyjnych, zwłaszcza wniosków poinspekcyjnych. Nie wykonywano również w sposób wynikający z aktualnych przepisów takich ważnych badań, jak pobieranie prób towarów do badań. Nie uregulowane również były przepisy dotyczące planowania czy też koordynowania działalności kontrolnej oraz sporządzania sprawozdawczości wewnętrznej. Niemniej jednak brak tych przepisów wykonawczych nie wpłynął ujemnie na prace Państwowej Inspekcji Handlowej. Można powiedzieć, że ku naszemu zaskoczeniu, Inspekcja radziła sobie tylko w oparciu o przepisy ustawowe, czasem ewentualnie posiłkując się nieaktualnymi przepisami, które jednak w jakiś sposób okazywały się pomocne.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Jeśli chodzi o pewne nieprawidłowości, które dostrzegła Najwyższa Izba Kontroli, to nie było ich wiele. Dotyczyły one głównie niewystarczającego nadzoru nad pracą wojewódzkich inspektorów PIH ze strony wojewodów. Ujawniono pewne uchybienia polegające na nieprzedkładaniu planów do akceptacji wojewodów, czy też niepodawaniu w protokołach udokumentowania czynności podstaw prawnych, nieprzesyłaniu protokołów inspekcji do wiadomości jednostek nadrzędnych nad jednostkami kontrolowanymi. Zdarzało się sporadycznie nieterminowe rozliczanie się inspektorów z pieniędzy uzyskanych z nałożonych grzywien w postępowaniu mandatowym. W okresie, który obejmowała kontrola, Główny Inspektor Państwowej Inspekcji Handlowej nie posiadał również uprawnień nadzorczych w stosunku do wojewódzkich inspektorów. Uważamy, że to był jeden z poważniejszych mankamentów, bowiem właśnie wojewodowie w mniejszym stopniu mogą sprawować ten nadzór. Gdyby Główny Inspektor miał ten nadzór, to byłby on lepszy.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Jeśli chodzi o pozostałe ustalenia, to Najwyższa Izba Kontroli pozytywnie ocenia fakt, że kontrole wykonywane przez Państwową Inspekcje Handlową były przeprowadzane w skali całego kraju i dotyczyły najbardziej negatywnych zjawisk rynkowych, stanowiących największe zagrożenie dla interesów konsumentów, takich, jak na przykład niezgodność z prawem gwarancji oferowanych przez sprzedawców samochodów osobowych. Również kontrole dotyczyły ważnych interesów ekonomicznych państwa, takich, jak obrót towarami podlegającymi obowiązkowi oznakowania znakiem akcyzy. Plany kontroli były uzupełniane doraźnymi zaleceniami prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w związku z bieżąco otrzymywanymi sygnałami o nieprawidłowościach na rynku. Trzeba tu wymienić dla przykładu obrót żelatyną spożywczą czy też reklamę piwa bezalkoholowego.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Jeśli chodzi o wyniki kontroli, które prowadziła Państwowa Inspekcja Handlowa, to wskazują one, że w dalszym ciągu utrzymuje się wysoki poziom naruszeń przez przedsiębiorców handlowych zarówno interesów konsumentów, jak i interesów państwa.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Jeśli chodzi o interesy konsumentów, to nasze ustalenia pokazują, że najczęściej te uchybienia dotyczyły wprowadzania do obrotu zepsutych lub sfałszowanych artykułów spożywczych, nieuczciwej reklamy, niewłaściwego oznakowania towarów. Natomiast jeśli chodzi o interesy państwa, to dotyczyło to, jak już wspomniałem, braku znaku akcyzy, czy też obrotu alkoholem bez wymaganego zezwolenia.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Jeśli chodzi o sankcje, które może stosować Państwowa Inspekcja Handlowa, to tutaj nasza kontrola potwierdziła, że stosowane one były w dość szerokim wymiarze, a skala stosowania tych sankcji pokazuje, że rozmiar negatywnych zjawisk nie ulega zmniejszeniu, lecz utrzymuje się na dosyć stabilnym, wysokim poziomie. Dla zilustrowania podam, że w 1996 r., w wyniku inspekcji, organy Państwowej Inspekcji Handlowej skierowały wobec 826 osób wnioski o wyciągnięcie konsekwencji służbowych. W roku 1997 było takich wniosków 525. Do organów ścigania w roku 1996 wysłano 195 zawiadomień, w 1997 - 162, a w I półroczu 1998 r. aż 112 zawiadomień. Do Kolegiów ds. Wykroczeń skierowano 3567 wniosków w roku 1996, w roku następnym również ponad 3000, a w I półroczu 1998 r. ponad 1100 wniosków. W postępowaniu inspekcyjnym funkcjonariusze Państwowej Inspekcji Handlowej nałożyli w 1996 r. ponad 29 tys. mandatów na kwotę 1 mln 500 tys. zł, zaś w roku 1997 nałożyli 25 tys. mandatów, na kwotę 1 mln 600 tys. zł. W I półroczu 1998 r. nałożyli 10 tys. mandatów na kwotę blisko 800 tys. zł. Jeśli chodzi o najczęstsze zawiadomienia, to w większości były to zawiadomienia kierowane na podstawie ustawy o środkach farmaceutycznych, materiałach medycznych, aptekach, hurtowniach i nadzorze farmaceutycznym, w związku z wprowadzeniem do obrotu lekarstw poza aptekami. Były też naruszenia ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi w związku z reklamą napojów alkoholowych. Trzecią grupę naruszeń stanowiły przekroczenia tej samej ustawy, dotyczące hurtowego obrotu alkoholem.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Państwowa Inspekcja Handlowa, niezależnie od braku przepisów wykonawczych, ma pewne kłopoty jeśli chodzi o interpretację przepisów. Zwłaszcza chodzi o nieprecyzyjność zapisów dotyczących stosowania sankcji ekonomicznych. Była tu dłuższa korespondencja z Ministerstwem Finansów, także z udziałem Najwyższej Izby Kontroli i spowodowała to, że w ostateczności interpretacja przedstawiona przez Ministerstwo Finansów umożliwiła nakładanie sankcji.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Nieprawidłowości, jak już wspomniałem, nie było wiele. Jeśli chodzi o dwa inspektoraty: w Poznaniu i w Toruniu stwierdzono bezzasadne odstąpienie od stosowania sankcji ekonomicznych wobec przedsiębiorców, którzy nie stosowali ustawy o certyfikatach. Tu uszczuplenie budżetu były dosyć spore, bo na kwotę 4 mln zł. W związku z tym w wystąpieniu Najwyższej Izby Kontroli zawarliśmy formułę o niezasadności zajmowania stanowisk przez kierownictwo Państwowej Inspekcji Handlowej w Poznaniu. Wojewoda poznański odwołał ze stanowiska zastępcę wojewódzkiego inspektora, łącznie z rozwiązaniem stosunku pracy.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Wnioski również dotyczą obszaru wydania przepisów wykonawczych nowelizowanej ustawy. Chodzi o to, aby jak najszybciej prezes Rady Ministrów i Rada Ministrów wydały je w odniesieniu do tych zagadnień, w odniesieniu do których są delegacje ustawowe. Z odpowiedzi, jaką uzyskaliśmy od prezesa Aziewicza wynika, że te przepisy są przegotowane i możemy oczekiwać, że wkrótce zostaną wydane.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#DyrektorDepartamentuGospodarkiiIntegracjiEuropejskiejNajwyższejIzbyKontroliJanKołtun">Chodziłoby również o wydanie przez Głównego Inspektora Inspekcji Handlowej wewnętrznych przepisów wykonawczych dotyczących zasad organizacji, trybu planowania i koordynowania działalności kontrolnej wewnątrz samej Inspekcji Handlowej oraz zasad sporządzania sprawozdawczości. Chodzi również o jak najszybsze wydanie przepisów ustawowych dotyczących bezpieczeństwa produktu, odpowiedzialności za produkt. Wiemy, że prace nad tymi kwestiami są daleko zaawansowane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WiceprezesUrzęduOchronyKonkurencjiiKonsumentówElżbietaOstrowska">Pragnęłabym tylko zaktualizować wypowiedź pana dyrektora Kołtuna. Otóż przepisy wykonawcze do znowelizowanej ustawy o Inspekcji Handlowej, o której była mowa, zostały przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów opracowane, uzgodnione międzyresortowo i przekazane do Komisji Prawniczej, gdzie oczekują na rozpatrzenie przez ten organ, co oznacza, że na przestrzeni bieżącego miesiąca zostaną przyjęte i będą wdrożone. Jeśli chodzi o pozostałe regulacje, o których tutaj była mowa, to przepisy dotyczące odpowiedzialności za produkt wadliwy są przygotowane w ramach dużej ustawy konsumenckiej, której autorem jest Ministerstwo Sprawiedliwości. Jest to ustawa o sprzedaży poza lokalem sklepowym, sprzedaży na odległość, o zmianie kodeksu cywilnego i niektórych innych ustaw. Projekt ustawy został przyjęty przez Radę Ministrów i w lutym skierowany do parlamentu. Natomiast regulacje związane z bezpieczeństwem produktu są w tej chwili w trakcie uzgodnień międzyresortowych. Projekt ustawy przygotowany przez Urząd, ustawa, a także akty wykonawcze do niej podlegają bardzo szerokim uzgodnieniom międzyresortowym. W przyszłym tygodniu przewidujemy konferencję uzgodnieniową, w drugim kwartale jej wyniki będą przedmiotem obrad Rady Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#GłównyInspektorInspekcjiHandlowejAndrzejKrólikowski">Muszę powiedzieć, że problem, który podnosiła Najwyższa Izba Kontroli, mianowicie brak możliwości nadzoru ze strony Głównego Inspektora nad funkcjonowaniem wojewódzkich inspektorów, został też usunięty w drodze ustawy z dnia 24 lipca 1997 r. Główny Inspektor w tej chwili kieruje Inspekcją Handlową jako całością. Wydaje nam się, że to na dzień dzisiejszy wystarcza. Odbudowujemy pewne służby w inspektoracie, aby ten nadzór uruchomić i aby funkcjonował on prawidłowo. Jeżeli chodzi o kwestię opracowania wewnętrznych przepisów dotyczących planowania i sprawozdawczości wewnętrznej w inspekcji, to pracujemy nad tym. Musieliśmy poczekać na rozwiązania dotyczące struktur terenowych. Te rozwiązania bowiem dotyczą wojewodów. Mamy jeszcze okres pewnej tymczasowości, jako że wojewódzkie inspektoraty funkcjonują w oparciu o tymczasowe regulaminy i tymczasowe statuty. Sądzę, że do połowy roku uporają się one ze swoją tymczasowością, a my rozwiążemy ten problem drogą przepisów wewnętrznych. Muszę stwierdzić, że w bardzo wielu przypadkach kontrola Najwyższej Izby Kontroli nam pomogła w tym, aby pewne rzeczy uregulować. Kontrola nie jest przecież tylko od ujawniania nieprawidłowości, ale także od pomagania w wyjściu z pewnych trudnych sytuacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Czy ktoś jeszcze chciałby zabrać głos? Nie widzę chętnych. W tej sytuacji, jeśli nie usłyszę głosów sprzeciwu, uznam informację Najwyższej Izby Kontroli za przyjętą. Wobec braku sprzeciwu stwierdzam, że Komisja przyjęła informację Najwyższej Izby Kontroli o wynikach kontroli działalności Państwowej Inspekcji Handlowej.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Tym samym wyczerpaliśmy porządek dzisiejszego spotkania. Pragnę tylko panie i panów posłów poinformować, że zgodnie z planem pracy, posiedzenie wyjazdowe Komisji odbędzie się w Zakopanem, w dniach 14 - 16 kwietnia br. Jednocześnie informuję, że Prezydium Komisji wystąpiło o wyrażenie zgody na przeprowadzenie posiedzenia wyjazdowego i wizytacji do Wrocławia i Kudowy w dniach 26–27 kwietnia br. Zwracam się z prośbą do pań posłanek i panów posłów o ewentualne zgłoszenia. Dziękuję wszystkim za udział w obradach, zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>