text_structure.xml
101 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Witam posłów i zaproszonych gości. Porządek dzienny został państwu dostarczony na piśmie. Czy są uwagi do porządku obrad? Nikt się nie zgłasza, zatem stwierdzam, że porządek został przyjęty. Pragnę państwu przypomnieć, że w dniu dzisiejszym mamy kolejne posiedzenie Komisji, wspólnie z Komisją Finansów Publicznych, o godz. 15.00. Gdyby się okazało, że porządek obrad obecnego posiedzenia nie zostanie wyczerpany do godz. 15.00, będziemy go kontynuowali o godz. 16.00 w sali 101. Przystępujemy do pkt I porządku obrad, który przewiduje przesłuchanie kandydatów na ambasadorów. Pragnę państwa poinformować, że minister spraw zagranicznych wystąpił z zamiarem mianowania pana Andrzeja Załuckiego ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym RP w Republice Czeskiej. Stosowne dokumenty otrzymali państwo na piśmie. Jest również informacja o sytuacji wewnętrznej w Republice Czeskiej. Niemniej jednak prosiłbym ministra Jana Truszczyńskiego o przedstawienie kandydatury.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JanTruszczyński">Pan Andrzej Załucki, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych od lutego 2002 r., nadzoruje i odpowiada w resorcie za sprawy stosunków między Polską a wszystkimi państwami, które, wyłoniwszy się na obszarze postsowieckim, znajdują się na wschód od naszego kraju. Odpowiada również za stosunki Polski z państwami Ameryki Łacińskiej i z organizacjami regionalnymi znajdującymi się na tym kontynencie. Jego kariera zawodowa jest bogata i pojawiają się w niej liczne elementy potwierdzające kwalifikacje pana Andrzeja Załuckiego jako kandydata na stanowisko ambasadora RP w Republice Czeskiej, na czele z faktem, iż w latach 1973–1978 był on przedstawicielem Polski w Sekretariacie Międzynarodowego Związku Studentów w Pradze. Z tego okresu zachował liczne znajomości oraz dobrą znajomość języka czeskiego. Etapy jego drogi zawodowej obejmują także stanowisko ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej. Funkcję tę pełnił w latach 1996–2001. Sprawował tę funkcję w sposób wysoce profesjonalny i przynoszący dobre rezultaty Polsce w stosunkach z Federacją Rosyjską. Pan Andrzej Załucki ma za sobą również kilkuletnią pracę w ambasadzie RP w Meksyku w charakterze radcy ambasady. Doświadczenie zawodowe pracy na stanowiskach dyplomatycznych i państwowych, w szczególności na stanowisku wicedyrektora Gabinetu Prezesa Rady Ministrów odpowiedzialnego za sferę współpracy zagranicznej w okresie 1995–1996 oraz na stanowisku podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej w 1996 r., połączone z jego doświadczeniem dyplomatycznym, w tym na wysokich i najwyższych stanowiskach kierowniczych w służbie zagranicznej oraz ze znajomością problematyki naszego sąsiada, kultury i języka tego kraju oraz licznymi znajomościami z politykami i wysokimi urzędnikami czeskimi, jakie dzięki swojej pracy w MSZ zyskał, stanowią rekomendację wysoce profesjonalnego i służącego dobrze interesom Polski sprawowania funkcji ambasadora RP w Republice Czeskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę ministra Andrzeja Załuckiego o zaprezentowanie koncepcji pracy na placówce. Proszę o uwzględnienie, że Komisja otrzymała szczegółowe materiały dotyczące kraju urzędowania i prezentacja nie powinna przekraczać 10 minut.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#JerzyJaskiernia">Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Republice Czeskiej Andrzej Załucki : Uważam, że relacje polsko czeskie w ostatnim okresie są na dobrym poziomie. Stan relacji politycznych oceniłbym nawet jako bardzo dobry. Następuje intensywna wymiana spotkań na szczeblu prezydentów, premierów, ministrów spraw zagranicznych, obrony. Mamy sprawnie działający system konsultacji dwustronnych, system konsultacji w ramach Grupy Wyszehradzkiej, partnerstwa regionalnego oraz Unii Europejskiej. Pragnę podkreślić znaczenie relacji parlamentarnych. Istnieje potrzeba kontynuacji i rozszerzenia zakresu działań w tym zakresie, szczególnie w sferze kontaktów mediów. W relacjach polsko czeskich niepokojące jest to, że wciąż jeszcze za słaba jest pozytywna prezentacja obrazu Polski w czeskich środkach masowego przekazu. Powinna temu służyć większa aktywność ze strony organizacji dziennikarskich oraz bezpośrednie relacje pomiędzy dziennikarzami. Obraz Polski, jako niewątpliwego lidera w regionie Europy Środkowowschodniej, szczególnie teraz, w obliczu trudności w kontaktach ze wschodnimi partnerami, nie jest prezentowany w Czechach. Sądzę, że mogą pojawić się próby deprecjonowania pozycji Polski. Trzeba przedsięwziąć działania, aby niwelować tego rodzaju tendencje. Być może wynika to z wciąż obecnych ambicji czeskich. Dlatego Polska prezentowana jest jako słaby kraj w gronie nowo przyjętych państw Unii Europejskiej. Nadal istnieje konieczność utrzymywania kontaktów ze stroną czeską w kontekście Unii Europejskiej, programów, które nas czekają, wyzwań. Chodzi o strategię lizbońską i o nową wspólną politykę zagraniczną oraz bezpieczeństwa. Bliskość stanowisk w podejściu do tych tematów powinna być utrzymana. Cieszę się z tego, i jest to niewątpliwa zmiana na plus, że w sondażach czeskich pozycja Polaków wzrasta. Na pierwszym miejscu znajdują się Słowacy, ale Polacy również plasują się w czołówce. Mamy za sobą okres krytyki strony polskiej, co wcale nie oznacza, że nadal w świadomości społecznej nie są obecne pewne stereotypy i zaszłości trudnego okresu wspólnej historii. Trzeba to złożyć na karb bliskiego sąsiedztwa obu krajów. Wzrasta znaczenie naszej współpracy gospodarczej. Należy odnotować istotne korzystne zmiany w ostatnim okresie. Polska plasuje się jako czwarty partner Czech we współpracy gospodarczej. Jest to niewątpliwa zasługa naszych przedsiębiorstw, środowisk biznesowych. Coraz więcej polskich firm jest obecnych na rynku czeskim, otwierając swoje przedstawicielstwa. Mamy pewne kłopoty, które będą wymagały aktywności ze strony całego personelu ambasady, dotyczące wspólnej granicy. Obecnie działają 92 przejścia graniczne z Czechami, 28 przejść drogowych, 9 przejść kolejowych. Jesteśmy gotowi otwierać nowe, natomiast trzeba dokonywać zmian w już funkcjonujących przejściach, rozszerzać ich zakres, rozszerzać szlaki komunikacyjne i modernizować je. W sferze gospodarczej dużego znaczenia nabiera terminal w Sławkowie, który jest wspólną inicjatywą Polski z naszymi partnerami azjatyckimi i wschodnimi. Chodzi o wykorzystanie szerokiej kolei z Dalekiego Wschodu dla przewozu towarów z Japonii, Azji, Chin do Środkowej Europy. Terminal w Sławkowie potrzebuje połączenia z terminalem w Bohuminie. Jest opracowywany program w tym zakresie.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#JerzyJaskiernia">Wierzę, że wkrótce zostanie zrealizowany. Jeśli chodzi o przejścia graniczne, otwarcia wymaga przejście graniczne na Śnieżce. Jest to nieporozumienie, że do chwili obecnej tego przejścia nie ma. Inicjatywa leży po stronie czeskiej. Myślę, że uda nam się wreszcie przekonać partnerów czeskich, aby doszło do otwarcia przejścia, ponieważ tam jest największa liczba zatrzymań przez Straż Graniczną. Liczba osób zatrzymanych w ciągu roku przekracza 3 tys. Ciekawie rozwija się współpraca transgraniczna. Istnieje komisja trójstronna. Sprawa ta jest w gestii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Istnieją kontakty pomiędzy lokalnymi izbami przemysłowo handlowymi. Chcę wskazać z jednej strony na Bielsko Białą i partnerów po drugiej stronie. Sudecka Izba Handlowa utrzymuje bardzo korzystną współpracę z partnerami w Czechach. W Czechach żyje znacznie większa grupa Polonii niż liczy diaspora czeska w Polsce. Trudno mówić o czeskiej diasporze w Polsce. To są na ogół potomkowie Braci Czeskich. Ich skupiska są w regionie Piotrkowa, Prudnika, Wałbrzycha. W ostatnim spisie ok. 390 osób potwierdziło swoją przynależność do Republiki Czeskiej. Organizacje polonijne ostatnio aktywizują się. Związek Oświatowo Kulturalny Polaków na terenie Czech ma znaczącą pozycję, podobnie jak Kongres. Udało się zjednoczyć struktury polonijne, powstają nowe. Niektóre funkcjonujące przed wojną są odtwarzane, jak np. harcerstwo i organizacje różnych środowisk, np. nauczycielskich. Na terenie Czech funkcjonuje szkolnictwo polskie, które obecnie boryka się z poważnymi problemami, ponieważ spada zainteresowanie nauką w szkołach polskich. Wynika to z faktu, że w dużym stopniu została ograniczona możliwość podejmowania studiów w ramach stypendiów w Polsce. Jest to problem, który wymaga interwencji Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. To ma wpływ na napływ dzieci do szkół polskich w Czechach. Brak perspektywy podjęcia studiów w Polsce ogranicza liczbę chętnych uczęszczających do szkół polskich. W Cieszynie działa jedyny za granicą profesjonalny teatr polski. Problemem pozostaje kwestia zwrotu nieruchomości, będących własnością strony polskiej jeszcze przed wojną. To jest kwestia, która wymaga rozwiązania, podobnie jak sprawa dalszego subsydiowania wydawnictw polskich na terenie Czech. Mam na myśli pismo „Głos Ludu”. Pragnę podkreślić korzystnie układającą się współpracę kulturalną, aktywność Instytutu Polskiego w Pradze, a także dobrą współpracę resortów obrony narodowej. Rysuje się perspektywa włączenia Czechów do Korpusu Szczecińskiego. Czesi są obecni w Afganistanie, Kuwejcie, Iraku. Stanowią głównie zaplecze operacyjnych działań. Są także obecni na Bałkanach. Czesi wystąpili z propozycją utworzenia w Dęblinie wspólnego centrum szkolenia pilotów. Są to perspektywy współpracy, które dostrzega resort obrony narodowej. W zakresie infrastruktury mówiłem o nowych szlakach komunikacyjnych i potrzebie modernizacji kolei. Czesi gotowi są do podjęcia takich wspólnych działań.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#JerzyJaskiernia">Dziękuję za prezentację i proszę państwa posłów o kierowanie pytań.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#EdwardPłonka">Jestem posłem z pogranicza polsko czeskiego i interesuje mnie współpraca między naszymi krajami w dziedzinie pozyskiwania funduszy. W ramach jednego z programów uruchomionych w tym miesiącu istnieje wiele możliwości rozszerzenia współpracy na terenie pogranicza. Niestety, wymogiem formalnym przy składaniu wniosków jest pozyskiwanie właściwego partnera po stronie czeskiej. Wiele polskich gmin, organizacji pozarządowych czy instytucji, które mogłyby być beneficjentami tego programu, ma duże trudności z pozyskiwaniem partnerów. Czy widzi pan swoją rolę w organizowaniu pomocy przy kojarzeniu tych partnerów? Druga kwestia dotyczy przejazdów polskich turystów przez teren Republiki Czeskiej. Sam tego doświadczyłem, ale sygnały docierają od wielu osób. Nasze stosunki z Czechami są dobre, niemniej jednak odczucia Polaków przejeżdżających przez Czechy są zupełnie inne. Policja czeska „czepia się” wszystkiego, nawet do tego stopnia, że podważa właściwość prawa jazdy. Czy będzie pan mógł reagować również w tych sprawach?</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AntoniKobielusz">Mam pewną uwagę dotyczącą kandydatury i polityki kadrowej MSZ. Wiceminister, wybitny specjalista i przedstawiciel MSZ udaje się do takiego małego kraju, jak Republika Czeska. W odniesieniu do Sławkowa, o którym wspomniał pan minister, pragnę stwierdzić, że jeśli się nie pospieszymy, Czesi zbudują terminal po swojej stronie i na pewno wykażą większą inicjatywę. Czy widzi pan swoją rolę w tej sprawie? Druga kwestia dotyczy Polaków w Republice Czeskiej. Tam rzeczywiście istnieje problem kształcenia, a ściślej problem braku ciągłości edukacji. Szkołę podstawową można stosunkowo łatwo skończyć, średniej z wykładowym językiem polskim już trzeba szukać, a studia można podejmować tylko w Polsce, tymczasem w kraju są kłopoty ze stypendiami. Uważam, że w tym zakresie jest sporo do zrobienia. Pewnym sukcesem jest to, że Polacy na Zaolziu porozumiewają się. Zobaczymy na jak długo. Czy widzi pan swoją rolę w tym, aby te środowiska zaznaczyły swoją obecność? Kilka lat temu Czesi wykazali się sprytem i w spisie ludności wprowadzili pojęcie narodowości północnomorawskiej. Wielu Polaków uznało, że to jest pytanie związane z terytorium ich zamieszkiwania, a nie z narodowością i gwałtownie spadła liczba Polaków w statystykach Republiki Czeskiej. Pan poseł pytał o możliwość wykorzystania środków unijnych na współpracę przygraniczną. Rzeczywiście od strony instytucjonalnej zrobiono bardzo wiele. Jest euroregion, są porozumienia między miastami, ale można by powrócić do idei programu Dorzecze Górnej Odry, ponieważ występuje problem powodziowy i kwestia zanieczyszczania wód po stronie czeskiej. Jestem człowiekiem znad Olzy, która wypływa w Polsce, a przepływa przez Republikę Czeską i wraca do Polski w dużo gorszym stanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#AndrzejMarkowiak">Chciałbym skierować pięć pytań do kandydata na ambasadora. Wypowiadam się jako poseł oraz jako przewodniczący polskiej części euroregionów polsko czeskich. Sprawy, które chcę przedstawić, dotyczą kwestii ważnych z punktu widzenia pogranicza polsko czeskiego. Pierwsza sprawa dotyczy przejść granicznych. Kilka dni temu odbyło się wyjazdowe posiedzenie Komisji ds. Unii Europejskiej Sejmu RP w Raciborzu i po drugiej stronie granicy. Ocenialiśmy wtedy stan swobody przepływu osób przez pogranicze. Będę mówił o kwestiach tam zasygnalizowanych, aczkolwiek nam na pograniczu znanych od dawna. Mamy świadomość pewnych niedociągnięć, jeśli chodzi o uzgadnianie przejść na polsko czeskim pograniczu. Jak pan sądzi, co należy uczynić z przejściami małego ruchu turystycznego i granicznego, które są dzisiaj zastrzeżone tylko dla osób z pogranicza? Druga sprawa, która wymaga rozwiązania, dotyczy przekraczania granicy przez przejścia małego ruchu granicznego przez młodzież i dzieci. Dzieci z domów dziecka nie mają prawa przekraczania granicy, ponieważ nie mają meldunku. Dzieci nie mają dowodów osobistych, a przejścia są tylko dla osób posiadających dowody osobiste. Chciałbym również zasygnalizować problemy na przejściu Petrovice - Karwina, które czeka od kilku lat na uruchomienie. Kolejna kwestia dotyczy słynnego pociągu na trasie Jesenik Krnov przez Głuchołazy. PKP najchętniej wycofałyby ten pociąg z eksploatacji, ponieważ polskie służby graniczne stwarzają wiele problemów na trasie tego pociągu. Następna kwestia nie dotyczy wprost ambasadora, ale prawdopodobnie ambasador RP w Pradze nie będzie mógł pozostać obojętnym wobec niego. Mam na myśli Instytut Czeski w Warszawie. Wiemy, że został on wyprowadzony z budynku przy ul. Marszałkowskiej. Na razie funkcjonuje w budynku ambasady przy ul. Koszykowej. Warto zaznaczyć, że Instytut Polski funkcjonuje w Pradze w odrębnym budynku, został przeniesiony w samo centrum Pragi. Jeśli chodzi o ambasadę, będzie pan gospodarzem budynku, którego czas użytkowania dobiega końca. Polska nie uregulowała spraw własności tego budynku. Jest to najpiękniejsza ambasada w Pradze. Co można zrobić i co pan zrobi, żeby ten obiekt został na trwałe przypisany do własności Rzeczypospolitej? Ostatnia kwestia dotyczy oddolnej inicjatywy polsko czeskiej budowy potężnego terminala logistycznego na Olzie, łącznie z drogą wodną. Czy pan ma jakieś informacje na ten temat, bo sprawa nabiera tempa? Czesi bardzo aktywnie działają w tej sprawie, strona polska również się w to angażuje. Nie stanowi to konkurencji dla Sławkowa, ale jest to nowa inicjatywa z wykorzystaniem drogi wodnej. Jaki jest pana punkt widzenia w tej sprawie?</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#ZbyszekZaborowski">Mam prośbę o doprecyzowanie kwestii współpracy polsko czeskiej w sprawie terminala. Czesi mieli własną, konkurencyjną propozycję w Bohuminie, więc nie wiem, co pan minister ma na myśli, mówiąc o współpracy. Wolałbym usłyszeć wyraźnie, że chodzi o wspieranie przedsięwzięcia w Sławkowie. Proszę o tę deklarację. W przeciwieństwie do posła Antoniego Kobielusza uważam, że placówka w Czechach jest bardzo ważna i dobrze, że tak doświadczonego dyplomatę wysyła się do tego zaprzyjaźnionego kraju. Powinno to dotyczyć stosunków ze wszystkimi sąsiadami.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#BronisławKomorowski">Ostatnim wydarzeniem w stosunkach polsko czeskich była wypowiedź prezydenta V. Klausa, dotycząca roli gen. Jaruzelskiego, którego spotkał w Moskwie. Prezydent Czech przypomniał udział Polski, personalnie gen. Jaruzelskiego, w inwazji na Czechosłowację w 1968 r. W związku z tym chciałbym zapytać, czy widzi pan obszar działań ambasadora RP, które mogłyby zniwelować żywą negatywną pamięć o roli Polski Ludowej. Wydaje mi się, że znajomości wyniesione z okresu pierwszego pobytu pana ministra w Pradze niekoniecznie muszą być przydatne, przynajmniej w kontaktach z prezydentem Klausem.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#MarianPiłka">Pierwsza uwaga dotyczy materiału, który otrzymaliśmy. Otóż zawiera on dane gospodarcze za 8 miesięcy ubiegłego roku, zatem są nieco przestarzałe. Nie ma informacji, czy mamy deficyt czy nadwyżkę handlową. Nie po raz pierwszy zdarza się, że MSZ przesyła materiały, które kiedyś zostały przygotowane i nawet nie są zweryfikowane.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JanTruszczyński">Mam zapewne te same materiały, które pan poseł otrzymał. Przeglądałem je dziś rano i zapamiętałem, że jest tabela, w której zawarte są dane za cały 2004 r. Z tych danych wynika, że łączny poziom obrotów w 2004 r. zamknął się kwotą 6,5 mld USD, po raz pierwszy z małym dodatnim saldem handlowym Polski rzędu 7 mln USD.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MarianPiłka">W moim materiale nie ma tych danych. W wystąpieniu kandydata zabrakło spraw o charakterze zasadniczym. Mówił pan o różnych kwestiach, m.in. o własności polskiej. Te wątki powtarzają się na każdym przesłuchaniu kandydatów na ambasadora. Myślę, że w dzisiejszej sytuacji są dwa zasadnicze obszary, gdzie kwestia współpracy z Republiką Czeską ma istotne znaczenie. Pierwszy obszar dotyczy współpracy wyszehradzkiej, która jest mało dynamiczna, m.in. ze względu na Republikę Czeską - mało zainteresowaną współpracą na tym forum. Pojawia się zatem pytanie o polską koncepcję polityki wobec obszaru nie tylko Republiki Czeskiej, ale całego regionu Europy Środkowej. Pana wystąpienie nie zawierało żadnej wizji politycznej. Nie wiem, czy to MSZ nie ma żadnej koncepcji, czy pan nie docenia tej sprawy. Drugi obszar zagadnień dotyczy Unii Europejskiej. Polityka czeska w sprawach istotnych dla Polski rozmija się z naszą polityką. Było to bardzo wyraźnie widać w debatach na temat traktatu konstytucyjnego. Nie ma przejawów bliższego współdziałania, a nasza obecność w Unii Europejskiej wymaga współpracy z wieloma partnerami, w tym - co jest oczywiste - z naszymi sąsiadami. Widać było, że nasze zamiary rozmijają się z polityką Republiki Czeskiej. W polityce czeskiej przejawia się z jednej strony rusofilizm. Czechom zależało na tym, żeby minister kultury Federacji Rosyjskiej był obecny na spotkaniu ministrów kultury Grupy Wyszehradzkiej. Paradoksalnie w polityce czeskiej obecny jest także germanofilizm. Co prawda są dziedziny, w których mamy do czynienia z wyraźnym konfliktem czesko niemieckim, ale w innych obszarach Republika Czeska stawia interesy Niemiec na pierwszym miejscu, a nasze interesy są zupełnie pomijane. W Republice Czeskiej jest stosunkowo duża grupa księży polskich, licząca ok. 200 osób. Oni odgrywają dosyć istotną rolę z punktu widzenia współpracy polsko czeskiej, tworzenia pozytywnych nastrojów. To także umknęło pana uwadze. Ostatnia sprawa dotyczy Sławkowa. Mam ambiwalentny stosunek do tej inicjatywy, ponieważ istnieje konflikt pomiędzy różnego typu lobby. Oczywista jest chęć wykorzystania szerokich torów, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że jeśli terminal w Sławkowie zostanie uruchomiony, to będziemy mieli do czynienia z ogromnym napływem towarów, przede wszystkim chińskich, które w znacznej mierze będą uderzały w rozwój naszego przemysłu. Chyba nie trzeba patrzeć na tę sprawę sektorowo, dostrzegając tylko ten aspekt, że na Śląsku powstanie kilkaset miejsc pracy, ale także z punktu widzenia produkcji polskiej. Oczywiście nie dotyczy to działań MSZ, lecz całej polityki przemysłowej naszego państwa. Sądzę, że ta kwestia jest nie do końca przemyślana.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JerzyJaskiernia">Ponieważ nie ma dalszych zgłoszeń do dyskusji, proszę pana ministra o w miarę syntetyczne odniesienie się do pytań państwa posłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#AndrzejZałucki">Pierwsze pytanie dotyczyło współpracy transgranicznej i kwestii, czy będę podejmował działania w tym zakresie. Niewątpliwie tak, natomiast cały problem tkwi w tym, aby uzyskać partnerów po tamtej stronie. Brak aktywności nie wynika z tego, że nie ma takiej woli, ale jest to system nazbyt zbiurokratyzowany, który wymaga także aktywności z zewnątrz, aby go uruchomić. Euroregiony, które funkcjonują, jak choćby polsko czesko niemiecki „Nysa”, „Śląsk Cieszyński”, „Silesia”, a także związki gmin wskazują na to, że współpraca się rozwija. Zainteresowanie muszą wykazywać obie strony. Nie wierzę, żeby nie było zainteresowania ze strony czeskiej. Jeśli przyjrzeć się przekraczaniu wspólnej granicy, to zdecydowanie więcej Czechów kieruje się do Polski niż Polaków do Republiki Czeskiej. Jeśli chodzi o przejazdy przez Czechy, nie jest to nowa sytuacja, lecz dotyczy jeszcze Czechosłowacji. Przypomnę, że ze złośliwościami wobec Polaków spotykaliśmy się także w Austrii. Wskazuje na to również korpus dyplomatyczny w Pradze, który był poddawany tego typu działaniom. Sytuacja wymaga szczegółowego rozpoznania. W trakcie konsultacji konsularnych bądź transgranicznych trzeba te kwestie podejmować. Kilka wypowiedzi dotyczyło terminalu w Sławkowie. Chciałbym wyprowadzić z błędu posła Zbyszka Zaborowskiego. Nie traktuję terminalu w Bohuminie jako alternatywy Sławkowa. Strona czeska pogodziła się z tym, że docelową stacją nie będzie Bohumin. Czesi przedstawili propozycję, aby w pełni wykorzystać już istniejące linie kolejowe w Polsce, a także, żeby zagwarantować transport towarów dalej via Bohumin do Włoch, Austrii itd. Oczywiście można zastanawiać się, jakie konsekwencje będzie miało uruchomienie terminalu w Sławkowie dla polskiej gospodarki. Rozumiem, że to nie jest sprawa nowa, lecz trwająca od lat. Przypomnę, że pierwsza inicjatywa terminalu była autorstwa Czech. Czesi próbowali nas z tej inicjatywy wypchnąć. Powołana została firma z kapitałem izraelskim na terenie Czech, która lansowała tezę otwarcia. Obecnie obserwujemy ogromne zainteresowanie tym projektem ze strony nie tylko Chin, ale także Japonii. Przeprowadzona została kalkulacja kosztów transportu morskiego towarów z Dalekiego Wschodu do Europy Zachodniej. Okazuje się, że transport dóbr kontenerami drogą kolejową jest znacznie tańszy. Rozumiem, że mamy za sobą pewne analizy. Jeśli kolejny rząd przystępuje do tej inicjatywy, to analizy są na tyle korzystne, że warto podjąć działania. Po stronie koreańskiej, japońskiej i częściowo chińskiej oraz rosyjskiej jest duże zainteresowanie tym projektem. Powinniśmy uważnie przyglądać się całej kwestii formalnoprawnej usytuowania terminalu w Sławkowie. Jest to kwestia własności gruntu. Istnieje potrzeba dokonania rzeczowej analizy. Jeśli chodzi o Polaków na Zaolziu czy północnych Morawach, ze strony Czechów były podejmowane próby, aby zmniejszyć statystycznie liczebność Polaków. Nie ulega wątpliwości, że istnieje konieczność wyjścia naprzeciw potrzebom tego środowiska polonijnego w odniesieniu do szkolnictwa podstawowego, średniego i stworzenia możliwości kontynuowania studiów w Polsce. Jeśli chodzi o kwestię dorzecza Odry i zanieczyszczenia środowiska, nie mówiłem o tym, ponieważ mamy doświadczenia z poprzednich lat. Opracowany został system monitoringu zanieczyszczenia rzek. Jest zawarte odpowiednie porozumienie pomiędzy resortami ochrony środowiska i ta współpraca układa się dobrze. Wdrożony został monitoring zagrożeń powodziowych. Dobrze układa się współpraca struktur straży pożarnej. Odpowiadam na pytania posła Andrzeja Markowiaka. Otóż opowiadamy się za tym, aby działało jak najwięcej przejść granicznych. Ta polityka nie odnosi się tylko do naszych relacji z Czechami, ale także do wszystkich sąsiadów.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#AndrzejZałucki">Jesteśmy zainteresowani tym, aby przekształcać małe przejścia graniczne w większe i aby zwiększać ich liczbę. Trzeba brać pod uwagę pulę środków, jakie są w dyspozycji władz lokalnych. Powtarzam, że kwestia dotyczy nie tylko granicy polsko czeskiej. Prawdą jest, że mały ruch graniczny wymaga uporządkowania. Opowiadamy się za tym, aby z możliwości przekraczania granicy korzystali także ludzie niemieszkający na stałe w regionie pogranicza. Sądzę, że trzeba trochę ciekawości i perswazji w stosunku do naszych partnerów, aby uświadomić im, że ta perspektywa jest nieunikniona. Przykład dzieci z domów dziecka jest zdumiewający. Tę sytuację trzeba jak najszybciej zmienić. Dzieci z domów dziecka po stronie czeskiej także powinny mieć prawo przekraczania granicy. Niedobrym przykładem jest brak przejścia granicznego na Śnieżce. Jest to najbardziej dokuczliwe dla obywateli, ponieważ tam jest największa liczba zatrzymań. Jeśli chodzi o sprawę pociągu do Krnova przez Głuchołazy, można odwołać się do przykładów innych krajów, w których wprowadzono znaczące ułatwienia w tego typu sytuacjach przekraczania granicy. Na ogół realizuje się postulaty ułatwień i nie ma żadnych problemów. Myślę, że bez trudu powinniśmy uzyskać zgodę w tym zakresie. Nasza wspólna obecność w Unii Europejskiej powinna sprzyjać likwidowaniu absurdalnych przepisów. Jeśli chodzi o Instytut Czeski w Warszawie rzekomo wepchnięty na teren ambasady, pragnę powiedzieć, że strona polska uzyskała świetną lokalizację Instytutu Polskiego w Pradze, ale obiekt jest wynajmowany. To nie oznacza, że otrzymaliśmy obiekt gratis. Czesi nie wyszli z taką propozycją, tylko przenieśli Instytut Czeski z ul. Marszałkowskiej, z której zostali usunięci, do dawnej rezydencji ambasadora przy al. Róż. Nie wiem, jakie są plany strony czeskiej, ale widocznie uznali, że to jest korzystne miejsce. Jeśli chodzi o terminal w Gorzycach na Olzie i wykorzystanie drogi wodnej, wiem, że takie są plany Ministerstwa Infrastruktury. Resort infrastruktury analizował ten problem. Po obu stronach jest zainteresowanie tą inicjatywą. Sądzę, że to przedsięwzięcie może zaktywizować wzajemne relacje. Odpowiedziałem już na pytanie posła Zbyszka Zaborowskiego. Nie podzielałbym poglądu, że Czesi mają wyłącznie krytyczną ocenę Grupy Wyszehradzkiej. Mówiłem w swoim wystąpieniu o znaczeniu naszych relacji w ramach Grupy Wyszehradzkiej, partnerstwa regionalnego, a także o znaczeniu i potrzebie utrzymywania ścisłych więzi w ramach Unii Europejskiej. Opinie krytyczne obecne były głównie w wystąpieniach prezydenta Klausa. Konsultacje w ramach Grupy wskazują na to, że nikt nie myśli o jej likwidacji. Są koncepcje, aby rozszerzyć współpracę na inne kraje. Szuka się alternatywy w porozumieniu regionalnym. Ze strony Czech podejmowana jest próba formowania struktury, która obejmowałaby obszar dawnych Austro Węgier. Nie można jednak mówić o odrzucaniu koncepcji funkcjonowania Grupy Wyszehradzkiej. Przy dużej dozie krytycyzmu ze strony prezydenta rząd czeski podtrzymuje inicjatywę aktywnego uczestnictwa w Grupie Wyszehradzkiej. Nasze poglądy w odniesieniu do Unii wcale nie są rozbieżne. Inne jest podejście prezydenta Klausa wypowiadane wprost. Wskazuje na to jego ostatnia wypowiedź, w której stwierdził, że nie tylko jest przeciwko traktatowi konstytucyjnemu, ale jest w 100% przeciwko traktatowi. Krytyka prezydenta czeskiego dotyczy formuły funkcjonowania Unii Europejskiej. Nie ma natomiast w Republice Czeskiej wątpliwości co do członkostwa w Unii i wzrasta poparcie polityków czeskich dla udziału tego kraju w Unii Europejskiej. Oczywiście jest odmienne podejście do relacji z Rosją. Czesi załatwili sobie sprawę zadłużenia wobec Federacji Rosyjskiej.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#AndrzejZałucki">To zadłużenie wynosiło 3,7 mld USD. Część zadłużenia w wysokości 2 mld uzyskali w dobrach. Resztę sprzedali za mniejszą wartość. Rosjanie nie zgodzili się na wyrównanie zadłużenia dostawami ropy, a Czesi nie przyjęli oferty dostaw produkcji specjalnej, ale przyjęto rosyjską propozycję dostawy 24 śmigłowców. Dług wobec Rosji został uregulowany. Czesi spokojnie podeszli do kwestii podpisania w ramach PCA umowy gospodarczej z Rosją. Trzeba mieć na uwadze silną obecność gospodarczą Rosji w Czechach. Jeśli ktoś z państwa pojechałby do miejscowości Karlove Vary, to mówi się tam głównie po rosyjsku. Władze Moskwy wykupiły większość ośrodków wypoczynkowych w tym mieście i one są w dyspozycji rosyjskiej. Proszę zwrócić uwagę na to, że w publikacjach odnoszących się do zakończenia drugiej wojny światowej Czesi bardzo miękko przeszli nad udziałem własowców w wyzwalaniu Pragi. Jakie to ma konsekwencje? Już jest zapowiedź wizyty Władimira Putina w Pradze. Faktem jest również, że dla Czechów niezwykle ważnym partnerem są Niemcy. Dla każdego ambasadora RP w Pradze obserwacja relacji czesko niemieckich jest niezwykle istotna, chociażby dlatego, że Czesi bardzo bacznie obserwują nasze rozmowy z Niemcami w kontekście działań pani Steinbach, tzw. wypędzonych, kwestii odszkodowań, wypowiedzi premiera Bawarii E. Stoibera. Pojawiały się opinie, że Czesi, wykorzystując nasze doświadczenie, chcieli wejść w pole negocjacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JerzyJaskiernia">Informuję państwa, że minister spraw zagranicznych wystąpił z zamiarem mianowania pana Henryka Szlajfera ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Odpowiednia dokumentacja jest w państwa dossier, jednak prosiłbym ministra Jana Truszczyńskiego o prezentację kandydata.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JanTruszczyński">Przedstawiamy kandydaturę pana dr Henryka Szlajfera na stanowisko ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Pan dyrektor ma za sobą życiorys bogaty w wydarzenia i w dowody walki o prawa człowieka oraz standardy demokratyczne w naszym kraju. Jego droga życiowa zaczęła się od demokratycznego protestu studentów w marcu 1968 r. i prowadziła go - przez więzienie, w którym siedział do 1969 r. oraz liczne zajęcia, których imał się, nie mogąc podejmować innych prac - coraz wyżej. Pan Henryk Szlajfer poświęcił się pracy naukowej. W tej roli pełnił istotne funkcje, w tym na kontynentach zamorskich, specjalizując się m.in. w problematyce krajów rozwijających się, a następnie szeroko rozumianej problematyce bezpieczeństwa międzynarodowego. W latach 90. dr Henryk Szlajfer zgodził się objąć funkcję wicedyrektora Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, by później objąć funkcję pełniącego obowiązki dyrektora tegoż instytutu. Został dyrektorem Departamentu Badań Strategicznych, a następnie Departamentu Studiów i Planowania w MSZ. Pracę w resorcie przerwała mu 2-letnia praca w charakterze profesora w Europejskim Centrum Studiów Strategicznych w Garmisch Partenkirchen. Po powrocie do kraju objął funkcję osoby kierującej Departamentem Strategii i Planowania Polityki MSZ oraz sekretarza Rady Głównej MSZ. W latach 2000–2004 był ambasadorem RP przy OBWE w Wiedniu, odpowiadając również za nasze stosunki z organizacjami Systemu Narodów Zjednoczonych znajdującymi się w Wiedniu, na czele z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej. Po powrocie do kraju objął funkcję dyrektora Departamentu Ameryki. Nie muszę dodawać, że język angielski zna biegle, a kontynent amerykański bardzo dobrze. Spędził tam kilka lat swojego życia, zajmując się sprawami polsko amerykańskimi i globalną polityką amerykańską. Jest dobrze znany jeszcze z czasów opozycji demokratycznej, a także z czasów Polski demokratycznej wielu tym w USA, którzy w administracji i w Kongresie mają coś do powiedzenia w sprawach polityki międzynarodowej tego kraju. Minister spraw zagranicznych jest zdania, że pan dr Szlajfer jest bardzo dobrym kandydatem na to stanowisko i objąwszy je będzie dobrze promował Polskę w Stanach Zjednoczonych oraz bronił naszych interesów tam, gdzie to będzie konieczne, jednocześnie dbając o wysoki poziom współpracy między Polską a Stanami Zjednoczonymi i odpowiednie miejsce Polski jako państwa członkowskiego Unii Europejskiej w globalnej polityce amerykańskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę dyrektora Henryka Szlajfera o prezentację koncepcji pracy na placówce. Przypominam o 10-minutowym limicie wystąpienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#HenrykSzlajfer">Charakterystyka naszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, biorąc pod uwagę ostatnie 4–6 lat i osiągnięty obecnie poziom mogłaby być przedstawiona w następujący sposób. Pozwolę sobie posłużyć się analogią, pamiętając o tym, że zarówno w przypadku relacji polsko amerykańskich, jak i relacji Polski z jakimkolwiek innym krajem, nie ma czegoś takiego, jak stały, raz osiągnięty punkt, który jest do utrzymania i z którego nie ma zejścia w dół bądź w górę. Stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, podobnie jak z innymi krajami, są codziennym plebiscytem. Muszą być codziennie potwierdzane. W tym sensie obecny stan stosunków polsko amerykańskich, uwzględniając gwałtowne przyspieszenie w związku z decyzją rządu RP, potwierdzoną przez Sejm, o udziale w operacji irackiej, można by określić następująco. Jest pewien szczyt do osiągnięcia. Obecnie jesteśmy w ostatniej fazie przed szczytem. Można zaatakować ten szczyt tak, ażeby jeszcze bardziej wzmocnić stosunki i osiągnąć cele, do których zmierzamy. Można również być zmuszonym, żeby zejść niżej i ponownie atakować cel. Należy uwzględnić, że gwałtowny impuls dla tych stosunków nadany m.in. przez udział w operacji irackiej, powoli zbliża się do wyczerpania. Zatem zadania, które będą realizowane i które będą miały na celu utrzymanie stosunków na obecnym poziomie i ich polepszenie, nie będą skoncentrowane na jednym konkretnym celu. Jest to raczej kwestia koordynacji wielu celów, które w tym samym czasie przez różne resorty, nie tylko przez samego ambasadora w Waszyngtonie, będą musiały być realizowane. Te cele poniekąd wyznaczają zadania dla placówki w Waszyngtonie, współdziałającej z konsulatami generalnymi na terenie Stanów Zjednoczonych, przede wszystkim w Nowym Jorku, Chicago i Los Angeles. W pierwszej kolejności wymieniłbym sprawy gospodarcze. Pozostawiam sprawę stosunków handlowych, wymiany handlowej poniekąd na boku, zakładając, że te kwestie pozostają w 90–95% w gestii prywatnych przedsiębiorstw, które realizują wymianę handlową. Tak więc wymiana handlowa jest w głównej mierze sprawą odpowiedzialności podmiotów prywatnych. Zadanie państwa, w tym również placówki w Waszyngtonie, działającej wraz z Biurem Radcy Handlowego, polega na pilnowaniu wszelkich zmian, m.in. legislacyjnych, które mogłyby ułatwić bądź utrudnić kontakty handlowe. Biuro Radcy Handlowego w Waszyngtonie będzie centralą dla działalności Ministerstwa Gospodarki na obszarze Stanów Zjednoczonych. Mówię o tym, ponieważ jeszcze kilka lat temu sytuacja przedstawiała się dość paradoksalnie, gdyż centrala znajdowała się w Nowym Jorku. Kluczowa jest sprawa amerykańskich inwestycji bezpośrednich na terenie Polski. Obecnie amerykańscy inwestorzy zajmują 3 miejsce w rankingu inwestorów zagranicznych w Polsce. Łączna suma inwestycji wynosi 9–10 mld USD. To jest - moim zdaniem - bardzo mało. Ta kwota, zważywszy na warunki gospodarki polskiej i jej rozmiary, jest bardzo niska. Jeśli chodzi o wskaźniki per capita, kraje należące do Grupy Wyszehradzkiej, znacznie nas wyprzedzają pod tym względem.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#HenrykSzlajfer">Również w liczbach absolutnych inwestycje amerykańskie na Węgrzech przewyższają inwestycje w Polsce. Jest to sprawa kluczowa zarówno z ekonomicznego punktu widzenia, jak i z punktu widzenia bezpieczeństwa. Jeżeli chcemy traktować stosunki ze Stanami Zjednoczonymi jako wyraz długofalowej strategii bezpieczeństwa państwa i jeden z warunków tego bezpieczeństwa, dla tego typu polityki istnieć musi bardzo silne zakotwiczenie, które nie będzie podlegać koniunkturalnym zawirowaniom wywołanym bądź zdarzeniami przypadkowymi, bądź świadomą polityką. Takim zakotwiczeniem dla stosunków polsko amerykańskich, podobnie jak w relacjach z każdym innym krajem, są stosunki gospodarcze, w tym zainteresowanie danym krajem i postrzeganie bezpieczeństwa tego kraju jako bezpieczeństwa swoich własnych interesów ekonomicznych, politycznych i obywatelskich. Dlatego kwestia inwestycji bezpośrednich wymaga podejmowania wspólnie z resortem gospodarki, biurem radcy handlowego działań, które by zachęcały inwestorów amerykańskich do lokowania inwestycji bezpośrednich w Polsce. Jest to sprawa kluczowa również z punktu widzenia bezpieczeństwa. Drugie zadanie wiążące się z szeroko rozumianą problematyką bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa polityczno wojskowego, wynika z faktu, że powoli wkraczamy w fazę poiracką. Będzie to wymagać wielkiego wysiłku nie tylko ze strony samego ambasadora, ale całego państwa. Wiemy dobrze, że sprawa pomocy wojskowej Stanów Zjednoczonych dla naszych sił zbrojnych, która wzrosła w ostatnich latach, wymaga szczególnej troski. Mam nadzieję, że sprawa pomocy w wysokości 100 mln USD dla naszych sił zbrojnych zostanie już niedługo pozytywnie zakończona. Ta sprawa kończy pewien etap, jeśli chodzi o kwestię pomocy dla naszych sił zbrojnych. Pewne środki będą przeznaczone na ten cel również w kolejnym roku budżetowym, ale to wymaga przemyślenia i sformułowania całkiem nowej strategii współdziałania ze Stanami Zjednoczonymi, tak aby przełożyła się ona również na pomoc dla restrukturyzacji polskich sił zbrojnych i ich technicznej modernizacji. Będzie to jedno z ważniejszych zadań nowego ambasadora. Mamy dobrą tradycję współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w sprawach dotyczących szeroko rozumianego wsparcia dla nurtów demokratycznych i demokracji generalnie, zarówno na naszym obszarze, jak i w innych regionach. Ta współpraca rozpoczęła się w czasach administracji prezydenta Clintona. Jednym z elementów takiego współdziałania była w 2000 r. konferencja ministerialna na terenie Sejmu, poświęcona wspólnocie demokracji. Obecnie jesteśmy na całkiem nowym etapie. Nowe zadania w tej dziedzinie powinny być podjęte we współdziałaniu z USA. Niezwykle istotna jest sprawa wiz i realizacji tego, co nazwane zostało w skrócie „mapą drogową”, ustaloną w trakcie spotkania prezydentów obu krajów w lutym br. Ta kwestia będzie poruszona już w maju i na pewno będzie jednym z najważniejszych elementów planu działania dla nowego ambasadora w Waszyngtonie. Pragnę bardzo wyraźnie powiedzieć, że droga prowadząca do osiągnięcia celu, jakim jest zniesienie wiz, wymaga czasu, ale nie liczonego w dziesiątkach lat, lecz w kategoriach 2–4 lat. Mamy szansę na podjęcie na nowo i to bardzo szybko dialogu z Polonią amerykańską, a przede wszystkim z głównymi jej instytucjami.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#HenrykSzlajfer">Mam na myśli zarówno Kongres Polonii, jak i Polski Związek Narodowy.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są pytania do kandydata? Nie ma zgłoszeń. Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos w dyskusji? Nikt się nie zgłasza.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#HenrykSzlajfer">Czy mógłbym zabrać Komisji jeszcze chwilę czasu?</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#JerzyJaskiernia">Jeśli chciałby pan uzupełnić swoją wypowiedź, to bardzo proszę, przy czym zaznaczam, że mamy pewną presję czasową.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#HenrykSzlajfer">Chciałbym krótko odnieść się do kwestii, która dla mnie osobiście jest bardzo ważna, a wydaje mi się, że jest ważna także dla państwa, jako osób, które mają podjąć decyzję w sprawie mojej nominacji na stanowisko ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych. Z przyczyn, w które nie chciałbym w tej chwili wnikać, w prasie polskiej, a w szczególności w jednym z poczytnych dzienników pojawiły się informacje podważające nie tylko moją zdolność do bycia ambasadorem, ale podważające to wszystko, co robiłem w swoim życiu, a w szczególności w 1968 r. Chciałbym odnieść się krótko do tej sprawy. Nieprawdą są publikowane informacje, w szczególności dotyczące mojej działalności w tzw. grupie komandosów. Tak nazywała się grupa, która działała na terenie Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1966–1968 i która była m.in. odpowiedzialna za przygotowanie wiecu, aczkolwiek nie za same wydarzenia marcowe, ponieważ przerosły one działalność tej grupy. Rzekomo działałem jako tajny współpracownik ówczesnych służb bezpieczeństwa. Wydaje mi się, że moje zaprzeczenie może się okazać niewystarczające. W związku z tym chcę poinformować, że podobnie jak inni ambasadorzy i pracownicy dyplomacji jestem zobowiązany do wypełniania tzw. ankiety bezpieczeństwa osobowego. Decyzją Sejmu w ankiecie tej wprowadzono w latach 1997–1998 pkt 11, który jest - użyję skrótu myślowego - punktem lustracyjnym. Ten punkt zawiera pytanie o współpracę w charakterze pracownika, funkcjonariusza, tajnego współpracownika służb bezpieczeństwa. Dokument ten jest co prawda poufny, ale uzyskałem zgodę na przekazanie państwu informacji, że odpowiedź, której udzielałem od momentu, kiedy tego typu ankiety zostały wprowadzone, brzmiała - nie. Chcę jednocześnie poinformować, że udzielenie fałszywej odpowiedzi na to pytanie oznaczałoby brak dopuszczenia do tajemnicy państwowej i koniec mojej pracy w MSZ. Sprawdzanie tej informacji dokonywane było wielokrotnie, w okresach, kiedy różni szefowie sprawowali funkcję nad odpowiednimi służbami specjalnymi.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#MarianCuryło">Wsłuchałem się w pana wypowiedź, która bardzo mnie poruszyła. Najmądrzejszego można „ogłupić”, a najuczciwszego obrzucić oszczerstwami, w zależności od zapotrzebowania. Nasze dzienniki są niekontrolowane i każdy może zostać oszkalowany. Ja również stałem się „bohaterem” tygodnika „Wprost”. Jeśli nie ma się argumentów, to inwektywy bywają argumentem.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JerzyJaskiernia">Minister spraw zagranicznych powiadomił o zamiarze mianowania pana Jana Woronieckiego ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym - stałym przedstawicielem RP przy OECD w Paryżu. Stosowne dokumenty zostały państwu udostępnione, niemniej jednak proszę pana ministra o prezentację kandydatury.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JanTruszczyński">Pan dyrektor Jan Woroniecki jest z wykształcenia ekonomistą, doktorem habilitowanym nauk ekonomicznych. Specjalizował się przez całe życie w międzynarodowych stosunkach gospodarczych, czego dowodzą wszystkie funkcje zawodowe, jakie w swoim życiu pełnił od momentu ukończenia studiów. W MSZ był zatrudniony od 1967 r. Zajmował się międzynarodowymi organizacjami gospodarczymi. Był konsultantem Organizacji ds. Handlu i Rozwoju w Genewie w 1981 r. Po powrocie do kraju pracował w Departamencie Organizacji Międzynarodowych i w Departamencie Systemu Narodów Zjednoczonych. Był kolejno kierownikiem wydziału, pełniącym obowiązki dyrektora, dyrektorem tego departamentu. W okresie 1997–2001 był naszym stałym przedstawicielem przy OECD w randze ambasadora, pierwszym naszym przedstawicielem po uzyskaniu przez Polskę członkostwa w tej elitarnej organizacji międzynarodowej. Po powrocie do kraju w 2002 r. objął funkcję pełnomocnika ministra spraw zagranicznych ds. utworzenia Akademii Dyplomatycznej. Jak Komisji wiadomo, jest to jeden z tych projektów, które w trakcie kadencji obecnego rządu udały się ministrowi spraw zagranicznych i to w sposób przekraczający wstępne założenia i oczekiwania. Od 2003 r. pan ambasador Woroniecki objął kierownictwo Departamentu Zagranicznej Polityki Ekonomicznej. Departament ma w swojej pieczy m.in. nasze stosunki z OECD i współpracę z naszym stałym przedstawicielstwem. W gronie tych, którzy dysponując doświadczeniem, wiedzą i praktyką w obszarze międzynarodowych stosunków gospodarczych, kwalifikowaliby się z zawodowego punktu widzenia do objęcia funkcji stałego przedstawiciela przy OECD, pan Woroniecki niewątpliwie znajduje się na czołowym, jeśli nie wręcz na pierwszym miejscu. Moim prywatnym zdaniem na pierwszym miejscu. Pragnę podkreślić, że w opinii ministra spraw zagranicznych kandydatura ta jest ze wszech miar dobra i spełniająca wszystkie wysokie warunki, jakie stawiamy wobec takiego stanowiska.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę dyrektora Jana Woronieckiego o prezentację koncepcji pracy na placówce.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#JerzyJaskiernia">Kandydat na ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego - stałego przedstawiciela RP przy OECD w Paryżu Jan Woroniecki : Ponieważ Komisja dysponuje materiałem na temat organizacji i dotychczasowych relacji Polski z OECD, ograniczyłbym się do prezentacji węzłowych celów misji stałego przedstawiciela i placówki w obecnym okresie, który tym się różni od pierwszego okresu tworzenia placówki, że wówczas nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej i nasze członkostwo w OECD miało w tym pomóc. Wydaje się, że w jakimś stopniu się temu przysłużyło. Obecnie sytuacja jest o tyle inna, że wraz z innymi, ale nie wszystkimi członkami Unii Europejskiej jesteśmy w OECD i nie jesteśmy uznawani za nowe państwo w organizacji. Chciałbym potraktować swoje wystąpienie zadaniowo i wymienić, jakie widziałbym główne cele naszej polityki wobec OECD. Oczywiście są to cele i placówki, i wszystkich resortów, za wyjątkiem obrony i kultury, ponieważ poza tymi działami OECD zajmuje się wszystkimi zagadnieniami. Nie ograniczałbym tego tylko do rządu, ponieważ również kontakty OECD ze społeczeństwem obywatelskim, w tym z parlamentami są znaczące i ulegają, począwszy od końca XX w., znacznemu rozszerzeniu. Na pierwszym miejscu chciałbym wskazać aktywny udział w pracach OECD nad kształtowaniem norm postępowania w międzynarodowych stosunkach gospodarczych, oczywiście przez pryzmat naszych interesów ekonomicznych. Chodzi o działalność w sferze stanowienia twardego prawa i tzw. miękkiego prawa, jak kodeksy postępowania. Druga kategoria zadań to wykorzystywanie platformy OECD, nadal bardzo elitarnego klubu, do sondażu i umocnienia pozycji przetargowej w Unii Europejskiej. Nie jest to łatwe, ale jest możliwe, bo zasady działania są nieco inne. W OECD są również inne kraje wysoko rozwinięte poza krajami unijnymi. Można w OECD próbować pomagać sobie w naszej polityce w Unii zmierzającej do znoszenia ograniczeń, które zostały wprowadzone. Czasami podejmowane są próby wobec Polski, jak np. w obszarze polityki podatkowej. Trzeci obszar zadań to wnoszenie wkładu intelektualnego, również przez placówkę, która jest najbliżej organizacji, do dyskusji nad trwającą reformą kierunków, programu, metod pracy organizacji, jak również jej miejsca wśród innych organizacji. Reforma jest czymś bardzo aktualnym w OECD. Chodzi o to, żeby głos Polski był tam odpowiednio mocny. Czwarta kategoria zadań to aktywny udział w podejmowanych przez OECD nowych zadaniach, które wymagają współpracy międzynarodowej, a nawet inicjowanie takich zadań. Kolejne wyzwanie to współdziałanie na rzecz spójności stanowiska Polski w OECD i innych organizacjach międzynarodowych, przede wszystkim w Unii Europejskiej, ale również regionalnych. Mam na myśli choćby Grupę Wyszehradzką. W marcu przewodniczyłem konsultacjom Grupy Wyszehradzkiej na temat OECD. Należy również podejmować wysiłki na rzecz przyjęcia nowych członków Unii, którzy nie są jeszcze członkami OECD, a także w perspektywie odleglejszej - Ukrainy. W stosunku do wszystkich państw, łącznie z dużymi winny być przestrzegane zasady i kryteria, jak wobec nas, to znaczy gospodarka rynkowa, demokracja, ochrona praw człowieka.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#JerzyJaskiernia">Kolejne zadanie wiąże się z kontynuacją starań na rzecz wykorzystania roli OECD jako zaplecza intelektualnego, a nawet nieformalnego sekretariatu grupy G 8. To stanowi kanał dostępu dla mniejszych państw, które nie mają szansy zostać członkami G-8, i pośredniego zabierania głosu na ten temat. Ważnym kierunkiem jest promocja pozytywnego wizerunku Polski jako wiarygodnego i atrakcyjnego partnera gospodarczego w OECD, czyli wśród najbardziej wpływowych państw świata. Ważne jest wykorzystanie potencjału OECD w dziedzinie racjonalizacji ustawodawstwa gospodarczego. Można prosić o sugestie, rekomendacje, opinie, które wykorzystamy albo nie, dotyczące nowo projektowanych ustaw albo starych ustaw, które zamierzamy nowelizować. Jedną z moich osobistych ambicji, którą chciałbym doprowadzić do końca, jest wykorzystanie dorobku OECD w dziedzinie budowy w Polsce gospodarki opartej na wiedzy. Będę starał się doprowadzić do tego, żeby OECD przygotowała kompleksowy raport, jak uczyniła to już dla niektórych krajów, jak nasza gospodarka powinna się modernizować pod tym szczególnie ważnym kątem. Ważnym celem jest doprowadzenie do przyjęcia Polski do związanych z OECD agend - Międzynarodowej Agencji Energetycznej i Nuklearnej oraz do Komitetu Pomocy Rozwojowej, w którym jesteśmy jedynie obserwatorem. Ponieważ Unia wymaga od nas zwiększenia pomocy, chodzi o to, żeby znalazło to odzwierciedlenie również w naszym statusie w tym ważnym komitecie, który może nam pomóc w budowie systemu pomocy rozwojowej. Zakończę na kwestii 10-lecia członkostwa Polski w OECD, które przypada w przyszłym roku. Nie chodzi po prostu o świętowanie, lecz o to, żeby wykorzystać to dla promocji Polski i naszego dorobku, a także ewentualnego podjęcia się przewodnictwa najważniejszych sesji - albo ministerialnej sesji rady, albo komitetu wykonawczego OECD.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#JerzyJaskiernia">Czy są pytania do pana Jana Woronieckiego? Nie ma zgłoszeń. Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos w debacie? Nikt się nie zgłasza. Ogłaszam teraz część zamkniętą. Proszę o pozostanie na sali ministra spraw zagranicznych i oficjalnych przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Pozostałych państwa zapraszam na krótką przerwę. Po podjęciu decyzji zaprosimy państwa ponownie.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#JerzyJaskiernia">Miło mi poinformować, że Komisja Spraw Zagranicznych pozytywnie zaopiniowała kandydatury panów: Andrzeja Załuckiego, Henryka Szlajfera i Jana Woronieckiego. Serdecznie panom gratuluję. Życzymy sukcesów w realizacji tych bogatych programów, które państwo zaprezentowali. Jednocześnie informuję, że gdyby w trakcie realizacji misji była szansa pobytu w kraju, Komisja z zainteresowaniem wysłucha, jak przebiega realizacja tych planów. Ogłaszam 2-minutową przerwę w obradach.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#JerzyJaskiernia">Przechodzimy do realizacji pkt II, obejmującego rozpatrzenie poprawek zgłoszonych podczas drugiego czytania poselskiego projektu uchwały w sprawie zaangażowania Polski w Iraku (druki nr 2429 i 3448). Przypominam państwu, że punkt ten rozpatrywaliśmy na poprzednim posiedzeniu Komisji, jednak w ostatniej fazie obrad zabrakło kworum. W związku z tym za chwilę powtórzymy głosowanie. Nadmienię, że poprawka nr 2 autorstwa posła Stanisława Janasa została wycofana, natomiast głosowaliśmy poprawkę nr 1. W tej sytuacji zapytuję, kto z państwa posłów jest za pozytywnym rekomendowaniem Sejmowi poprawki nr 1? Stwierdzam, że Komisja 7 głosami za, przy braku przeciwnych i 1 wstrzymującym się, pozytywnie rekomenduje poprawkę nr 1. Przystępujemy do realizacji pkt III, dotyczącego stosunków polsko niemieckich. Chciałbym państwa uprzedzić, że o godz. 15.00 przerwiemy obrady, ponieważ mamy wspólne posiedzenie z Komisją Finansów Publicznych w sali 118. O godz. 16.00 wznowimy obrady w sali nr 101. Proszę o zabranie głosu ministra Jana Truszczyńskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JanTruszczyński">Chciałbym zapytać, czy w pierwszej kolejności omawiamy stosunki polsko niemieckie, czy polsko ukraińskie.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JerzyJaskiernia">Polsko niemieckie.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#MarianPiłka">Oba tematy są zasadnicze z punktu widzenia interesów Polski i nie powinny być referowane w pośpiechu. Być może powinniśmy odbyć w tej sprawie posiedzenie w dniu jutrzejszym.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JerzyJaskiernia">Panie pośle, nie ma żadnego pośpiechu. Pan minister teraz zreferuje temat, następnie zrobimy przerwę w obradach, po której odbędzie się dyskusja. Sygnalizowałem tylko, że będzie przerwa w obradach spowodowana koniecznością odbycia wspólnego posiedzenia z Komisją Finansów Publicznych. Byłbym zwolennikiem, żeby nie czekać do godz. 16.00 i wcześniej rozpocząć drugą część posiedzenia, ale jest problem z salami. Gdyby się okazało, że zabraknie nam czasu na omówienie pkt IV, to przeniesiemy go na inne posiedzenie Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MarianPiłka">Uważam za niewskazane łączenie dwóch dużych tematów, jak stosunki z Niemcami i z Ukrainą, na jednym posiedzeniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JerzyJaskiernia">Jeśli okaże się, że zabraknie nam czasu, przeniesiemy punkt dotyczący stosunków polsko ukraińskich na jedno z najbliższych posiedzeń Komisji. Oddaję głos panu ministrowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#JanTruszczyński">Gdyby posiedzenie Komisji miało być kontynuowane w dniu jutrzejszym, kto inny z członków kierownictwa reprezentowałby MSZ. Towarzyszę bowiem prezydentowi Kwaśniewskiemu w spotkaniu z prezydentem Chiracem i kanclerzem Schroederem. Odbywa się spotkanie Trójkąta Weimarskiego na szczeblu szefów państw i rządów.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JerzyJaskiernia">Takiego zagrożenia nie ma, natomiast proszę o wzięcie pod uwagę, że Komisja otrzymała materiał na piśmie, więc nie ma potrzeby jego powtórzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#JanTruszczyński">Ponieważ Komisja uzyskała pełen zestaw materiałów na piśmie, zawierających informacje o tym, co działo się w ostatnich tygodniach i miesiącach, ograniczę się do wskazania, że stosunki polsko niemieckie rozwijają się nadal dobrze, a nawet bardzo dobrze. To nie oznacza, że we wszystkich kwestiach mamy ten sam punkt widzenia. Wewnątrz Unii Europejskiej występują różnice, które do tej pory nie uległy istotnemu zniwelowaniu, w odniesieniu do wielkości oraz sposobu rozdysponowania przyszłego wieloletniego budżetu Unii Europejskiej, aczkolwiek na ten temat rozmawiamy na szczeblach roboczych politycznych i szczeblu najwyższym, czego przejawem były dwie kolejne rozmowy szefa rządu RP z szefem rządu niemieckiego. Jedna z nich odbyła się w dniu wczorajszym, natomiast poprzednia w końcu kwietnia. Różnice utrzymują się, ale będziemy je niwelować. Czy uda się osiągnąć kompromisowe rozwiązanie do 17 czerwca br. - zobaczymy. Szanse na to raczej maleją. Różnice utrzymują się także w odniesieniu do istotnych elementów rozwoju integracji europejskiej, do jakich należy dalsza liberalizacja w dziedzinie świadczenia usług. Polska zajmuje, jako kraj, który ma do uzyskania istotne korzyści ekonomiczne w przypadku pełnej liberalizacji usług, stanowisko bardziej otwarte. Rząd niemiecki, m.in. ze względu na presję partii politycznych, związków zawodowych i niektórych organizacji cechowych bądź branżowych, zajmuje stanowisko bardziej restryktywne. Będziemy musieli dążyć do osiągnięcia kompromisu, który nas zadowoli, ale będzie również odpowiadać stronie niemieckiej. Na tle szybkiej ewolucji w stosunkach gospodarczych, jaka dokonuje się po uzyskaniu przez Polskę pełnego członkostwa w Unii Europejskiej, w Niemczech występują określone opory i trudności, z którymi mamy i będziemy mieli do czynienia w najbliższych latach. Wynikają ona z obaw przed konkurencyjną siłą ze strony polskich pracowników i usługodawców. Te opory owocują projektami legislacji, która miałaby na celu ograniczenie łatwości dostępu polskich usługodawców do rynku niemieckiego. Nie chodzi tylko o Polaków. Generalne obawy związane z koniecznością reorientacji i adaptacji gospodarczej oraz społecznej, wywołaną efektami ekonomicznymi rozszerzenia, formułowane są nie tylko w odniesieniu do obywateli polskich, ale w ogóle obywateli nowych krajów członkowskich. Jest to zjawisko, które można krytykować, ale trzeba je przynajmniej częściowo rozumieć, bowiem siłą nie pokonamy oporów występujących w społeczeństwie niemieckim i w tamtejszych reprezentacjach interesów grupowych. Dialog i współpraca jest jedyną receptą. Oczywiście nie chodzi o dialog miękki, uwzględniający wszystkie racje partnera, lecz zdecydowany. Tego rodzaju rozmowy prowadzi nasze Ministerstwo Gospodarki i Pracy. Jeśli chodzi o stosunki międzynarodowe, ostatnie miesiące potwierdzają rosnącą gotowość i wolę naszych głównych partnerów w Unii Europejskiej, w tym zwłaszcza Niemiec, do gry wspólnie z Polską w odniesieniu do bliskowschodniego procesu pokojowego, stosunków transatlantyckich, stosunków z krajami sąsiadującymi z Unią Europejską, na czele z Ukrainą.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#JanTruszczyński">Ukraina jest odrębnym i interesującym przykładem tego, jak może rozwijać się współpraca polsko niemiecka. Otrzymali państwo materiały, więc nie będę referował faktów i ewolucji wydarzeń, natomiast gotów jestem do udzielenia odpowiedzi na wszelkie dodatkowe pytania w tej mierze. Często nadmiernie demonizowana albo przerysowywana specyfika stosunków rządowych między Niemcami a Federacją Rosyjską, która w mniemaniu niektórych mediów polskich miałaby prowadzić do wyrządzenia szkód politycznych i gospodarczych w Polsce, w naszych stosunkach politycznych z Niemcami - czy to w kontaktach bilateralnych, czy w ramach współpracy na forum unii Europejskiej - nie znajduje odzwierciedlenia. Generalnie jest coraz lepiej, co oczywiście nie oznacza, że nie mamy przyglądać się i pilnować tego, jak nasi partnerzy w Unii na czele z Niemcami oceniają ewolucję sytuacji politycznej i gospodarczej w Federacji Rosyjskiej i jak zamierzają dbać o swoje interesy narodowe, gospodarcze w kontaktach z tym rynkiem i z władzami tego kraju. Kilka miesięcy temu mieliśmy ostatnią okazję do wymiany poglądów na temat stanu stosunków polsko niemieckich. Od tego czasu nie odnotowujemy przykładów, które zmuszałyby nas do wzrostu uwagi, do dodatkowego niepokoju, które wskazywałyby na wyłanianie się zagrożeń bądź nowych elementów trudnych w stosunkach wzajemnych. Nie zmienia to faktu, że są wydarzenia i sytuacje, które stanowią novum w porównaniu do roku ubiegłego. O tej podstawowej kwestii, jaką są obawy społeczne przed ekonomicznymi konsekwencjami rozszerzenia, powiedziałem przed chwilą. Te obawy istniały wcześniej, natomiast ujawniają się w postaci bardziej konkretnej i zdecydowanej presji na władze i w reakcjach władz federalnych na owe naciski, przybierających postać projektów legislacyjnych o charakterze restryktywnym, które ostatecznie nie służą interesom samego niemieckiego rynku pracy ani konkurencyjności tego rynku. O tym będziemy musieli nadal rozmawiać, przekonując Niemców, że o ile zwalczanie naruszania legislacji wspólnotowej - a do takich naruszeń dochodzi w przypadku obywateli polskich oraz innych nowych krajów członkowskich - jest czymś oczywistym, o tyle nieadekwatne do stopnia naruszeń zachowania administracji landowej i federalnej nie są korzystne dla wzajemnych stosunków gospodarczych i powinny być ograniczone do tego, co absolutnie niezbędne, aby naruszenia prawa eliminować i zwalczać. To nie są sprawy, które rzutowałyby w sposób szczególny na całokształt stosunków polsko niemieckich. Przyrównując je do wolumenu wymiany handlowej i do stopnia powiązań między gospodarką polską a niemiecką, można stwierdzić, że tam, gdzie stopień powiązań jest tak silny, muszą nieuchronnie ujawniać się i elementy sporne. Mógłbym odwołać się do stosunków gospodarczych między obiema stronami Atlantyku. Zwykliśmy koncentrować się na elementach spornych w stosunkach gospodarczych Ameryka - Unia Europejska, zapominając o prostym fakcie, iż to, co jest przedmiotem sporu, dotyczy ułamka procentu łącznych strumieni wymiany towarowej i usługowej między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Tak jest również w przypadku relacji gospodarczych między Polską a Republiką Federalną Niemiec. Niemcy pozostają, co wynika z przedstawionych Komisji materiałów, naszym największym partnerem handlowym. Dynamika handlowa, zwłaszcza naszego eksportu, w okresie od maja 2004 r. była prawie na poziomie ważonej dynamiki naszych obrotów ze wszystkimi głównymi rynkami.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#JanTruszczyński">Innymi słowy, Niemcy z łatwością utrzymały swoje miejsce w polskich obrotach handlowych. Zwracam uwagę na to, że stosunki handlowe są zrównoważone. Za rok ubiegły rejestrujemy nieduży, ale wyraźny dodatni bilans handlowy rządu ponad 600 mln euro. To pokazuje, że przy bardzo silnej dynamice wzrostu wzajemnego handlu udaje się zachować powiązanie między obu rynkami zrównoważone i racjonalne, co dobrze rokuje na przyszłość, o ile dynamika gospodarcza w Niemczech odzyska poziom, który rejestrowała przed kilku laty. Niestety, najnowsze prognozy dotyczące rozwoju gospodarczego Niemiec za rok bieżący musiały zostać zredukowane w dół i wzrost gospodarczy zamknie się na poziomie 0,7–0,8%. To nie jest dobrze. Życzymy Niemcom wzrostu dynamiki gospodarczej, bo od tego zależy w dużym stopniu nasza koniunktura oraz utrzymanie wysokiego tempa wzrostu gospodarczego.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#JerzyJaskiernia">Do debaty przystąpimy o godz. 16.00. Teraz ogłaszam przerwę w obradach.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#JerzyJaskiernia">Przed przerwą wysłuchaliśmy wystąpienia ministra Jana Truszczyńskiego. Obecnie otwieram dyskusję. Kto z państwa posłów chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#AntoniKobielusz">W materiałach, które otrzymaliśmy, znajduje się zapis, że strona polska opowiada się za tym, żeby eksperci polscy i niemieccy spotkali się i omówili sposób realizacji traktatu z 17 czerwca. Chodzi o kwestię obywateli Niemiec pochodzenia polskiego, którzy nie mają statusu mniejszości narodowej, natomiast w Traktacie zawarte są zapisy, które zobowiązują stronę niemiecką do podobnego traktowania polskiej grupy, jak traktowana jest w Polsce mniejszość niemiecka. W materiale zostały wyszczególnione kwestie, które mogłyby zostać podjęte w czasie rozmów. Chodzi o zagadnienia z obszaru kultury, edukacji, wprowadzenia języka polskiego na maturze jako drugiego języka. Część problemów wynika z faktu, że Niemcy są państwem federalnym, zdecentralizowanym, jeśli chodzi o kompetencje w obszarze edukacji i kultury. Sytuacja Polonii w poszczególnych landach jest zróżnicowana. Czy jesteśmy w stanie skłonić stronę niemiecką do tego, żeby zechciała wziąć udział w spotkaniach ekspertów i regularnie dokonywać oceny sytuacji?</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#BronisławKomorowski">Z pewnym zdumieniem wysłuchałem wystąpienia pana ministra Jana Truszczyńskiego. W tej wypowiedzi widać urzędowy optymizm i chyba świadome bagatelizowanie różnic i problemów, które są w stosunkach polsko niemieckich oraz w ramach polityki niemieckiej. Bezrefleksyjne stwierdzenie, że stosunki polsko niemieckie rozwijają się dobrze, a nawet bardzo dobrze, jest gołosłowne. Jest szereg kwestii, które częściowo pan minister potem sam wymienił, które powinny nas skłaniać do trochę głębszej refleksji nad stanem i perspektywą stosunków polsko niemieckich, a także nad przyszłością polityki niemieckiej nie tylko wobec Polski. Pan minister wspomniał kwestię różnic w sprawach tak istotnych, jak liberalizacja rynku usług. Niedawno rząd zajmował jednoznaczne stanowisko, odmienne od niemieckiego, w kwestiach wyrównania podatków w Unii Europejskiej. Jest także problem, o którym już kilkakrotnie wspominałem, a który - według mnie - jest świadomie pomijany. Jest to narastający problem tzw. późnych wysiedleńców z Polski, dotyczący ogromnej liczby osób. Wszystko będzie się odbywało na zasadzie odzyskiwania przez nich obywatelstwa polskiego w sądach polskich i będzie się odbywało skutecznie. Dopiero za tym nastąpią roszczenia majątkowe i też będą skuteczne. Moim zdaniem rząd przejawia nadmierny optymizm, wynikający chyba z faktu, że chce się ten problem zbagatelizować i zostawić do rozwiązania następcom, kiedy stanie się nabrzmiały i będzie widoczny. Odrębną kwestią są stosunki niemiecko rosyjskie. Stwierdzenie, że nie ma powodu do niepokoju, to próba zatuszowania tego, że coś się dzieje w relacjach rosyjsko niemieckich, nie tyle w wyniku zmiany polityki niemieckiej, aczkolwiek i to następuje, ile w wyniku publicznie zgłaszanych ofert ze strony polityki rosyjskiej. Prezydent Putin proponuje prowadzenie szczególnej polityki rosyjsko niemieckiej jako element alternatywy wobec polityki rosyjsko europejskiej. Polityka niemiecka od czasu poprzedniej kampanii wyborczej używa bardzo ostrej retoryki antyamerykańskiej. Posuwa się do populizmu antyliberalnego. Polityka niemiecka zaczyna także używać języka, który musi u nas wywołać niepokój. Cóż znaczy w kontekście wspólnego członkostwa Niemiec i Polski w Unii Europejskiej, jeśli kanclerz Schroeder mówi o niemieckiej drodze w polityce niemieckiej? Ja od razu słyszę termin „odrębna droga”. Nie można stwierdzić, że problem nie istnieje. To wymaga głębokiej refleksji. Co to znaczy, że Niemcy mówią dziś, odpowiadając na zaproszenia rosyjskie, o niemieckiej drodze, różnicującej Niemcy od wspólnej polityki europejskiej? Ta sprawa była i jest przedmiotem bardzo żywej dyskusji wewnątrzniemieckiej. Chadecka opozycja głośno skrytykowała Putina za kuszenie Niemiec odrębną ścieżką współpracy, a także skrytykowała Schroedera, odrzucając tego rodzaju pokusy. Poruszono kwestie, które my obawiamy się podjąć. To opozycja niemiecka mówi, że ta droga źle się skończyła w okresie międzywojennym. My boimy się o tym mówić, żeby nie obrazić nikogo, a Niemcy do Niemców mówią to wprost. Cała koncepcja integrowania się Niemiec w ramach wspólnej polityki europejskiej jest zagrożona ze względu na tę odrębną niemiecką drogę. Ja bym tego nie lekceważył. Jeśli chodzi o inne kwestie, np. związane z antyamerykanizmem, to można powiedzieć, że w ramach kampanii wyborczej różne rzeczy się mówi. Warto pamiętać, że niemiecki minister sprawiedliwości porównywał Busha do Hitlera, a amerykańskiego ambasadora do ambasadora radzieckiego w NRD. To jest pewna retoryka przedwyborcza, ale za tym stoi coś głębszego w postaci głębokich pokładów antyamerykanizmu niemieckiego, które dziś przebijają się do polityki państwa.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#BronisławKomorowski">Niemiecka polityka zagraniczna w coraz większym stopniu jest funkcją polityki wewnętrznej. Nie tylko jest uwikłana, co jest do pewnego stopnia zrozumiałe, w politykę wewnętrzną, ale zaczyna być dominowana przez nastroje antyamerykańskie. Pytanie brzmi - co możemy w związku z tym zrobić? Oczywiście możemy lekceważyć propozycje Putina pod adresem Schroedera, ukłony Schroedera pod adresem Putina i bagatelizować słowa Schroedera, iż odrzuca w pełni krytykę i zamierza podążać niemiecką drogą na spotkanie z Rosjanami. Jeśli uważamy, że jest to niepokojące, to pojawia się pytanie, co możemy zrobić, oprócz dążenia do pogłębienia procesu integracji. Jestem przekonany, że będzie nam służyła wspólna polityka zagraniczna i obronna Unii Europejskiej. To wzmacnia naszą pozycję, ale również osłabia możliwość emancypowania się Niemców. Jeżeli oceniamy, że następuje ewolucja w polityce niemieckiej, to dlaczego Polska w dalszym ciągu popiera niemieckie dążenie do uzyskania stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, skoro jest to przedmiotem krytyki w samej polityce wewnętrznej Niemiec. Osoby liczące się w polityce niemieckiej mówią, że to jest błąd, gdyż będzie to pogłębiało proces emancypowania się Niemców z polityki europejskiej. Jeśli Niemcy zaczynają się tak zachowywać, trzeba poważnie rozważyć, czy nie powinniśmy konsekwentnie postawić na integrację europejską, w tym przypadku na dążenie do uzyskania członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa przez Unię Europejską. Rozumiem, że wszyscy poprzedni ministrowi popierali aspiracje niemieckie, tylko pamiętajmy, że Niemcy były wtedy inne. Pragnę przypomnieć, że kiedy minister Krzysztof Skubiszewski poparł takie dążenie niemieckie, powiedział wyraźnie, że stanie się tak, o ile warunki będą temu sprzyjać. Uważam, że obecnie warunki nie są sprzyjające i jest czas na korektę polskiego stanowiska w tej kwestii. Nadszedł również moment na korektę stanowiska Polski w kwestiach zabezpieczenia się przez skutkami realizacji oczekiwań tzw. późnych przesiedleńców.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#MarianPiłka">Mnie także zdumiał ten urzędowy optymizm, który pan minister - nie po raz pierwszy - prezentuje na posiedzeniu Komisji. Sądzę, że stosunki polsko niemieckie wkraczają w pewien niebezpieczny etap, który może ewoluować w kierunku coraz bardziej nas niepokojącym. Mamy nie tylko do czynienia z tym, że polityka zagraniczna Niemiec jest w coraz większym zakresie funkcją polityki wewnętrznej, ale także musimy mieć świadomość faktu, że następują zmiany generacyjne i zmiany postrzegania Niemców przez siebie samych w Europie i świecie. Następuje proces nacjonalizacji polityki niemieckiej, polityki, dla której Unia przestała być celem samym w sobie, a staje się coraz bardziej instrumentem. W związku z tym mamy do czynienia z szeregiem zjawisk, które są dla Polski niepokojące. Z jednej strony wewnątrz Unii Europejskiej Niemcy i Francja dążą do hegemonii, również do osłabienia pozycji Polski, do tego, aby coraz mniej płacić. Spory o budżet Unii są ewidentnym przykładem, że dążenia Niemiec są sprzeczne z polskimi. Niemcy chcą mniej płacić, a mieć większy wpływ na podejmowanie decyzji w Unii Europejskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#JanTruszczyński">Niemcy będą więcej płacić, niezależnie od tego, jaki model nowej perspektywy finansowej zostanie ostatecznie uzgodniony. Jest tylko kwestia, o ile więcej.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#MarianPiłka">Prasa podaje, że wydatki Unii Europejskiej mają być zmniejszone do 1%.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#JanTruszczyński">Ale wolumen jest większy.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#MarianPiłka">Wolumen każdej gospodarki wzrasta, zatem każde państwo będzie wpłacało więcej pieniędzy liczonych wartością bezwzględną. Jeśli chodzi o wskaźnik udziału dochodu narodowego brutto, mamy do czynienia z dążeniem do zmniejszenia i to nie tylko ze strony Niemiec, ale także wielu innych krajów. Niestety, szanse na pozytywne rozwiązanie tej kwestii są coraz mniej prawdopodobne. Należy również podkreślić dążenie Niemiec do uprzywilejowanych stosunków z Rosją, dążenie do rozkładu NATO, do osłabienia stosunków transatlantyckich. Są to bardzo niepokojące zjawiska, które zmierzają do przeformułowania całego systemu międzynarodowego, opartego dziś na dominacji Stanów Zjednoczonych, w system wielobiegunowy, który jest znacznie mniej stabilny. W perspektywie grozi to różnorakimi powikłaniami, które są dla Polski zagrożeniem jej własnego bezpieczeństwa. Na tym tle rysują się stosunki wzajemne. W relacjach z partnerem niemieckim mamy do czynienia z narastaniem coraz większej liczby problemów. Mam na myśli kwestię polskich pracowników, polskich usług, problemy polskiej mniejszości w Niemczech. Te niebezpieczne tendencje tylko częściowo można zniwelować w ramach Unii Europejskiej. Przyjęcie traktatu konstytucyjnego oznacza hegemonię francusko niemiecką. Nie jest prawdą, że narzucimy Unii własną politykę wschodnią. To Francja i Niemcy narzucą swoją politykę pozostałym krajom Unii Europejskiej. To nie znaczy, że nie należy dążyć do współpracy w zakresie polityki zagranicznej. Jest to osobne zagadnienie. Gdyby model podejmowania decyzji, jaki jest zapisany w traktacie konstytucyjnym, obowiązywał w czasie pomarańczowej rewolucji, to prawdopodobnie Polska nie miałaby takich możliwości działania na Ukrainie, jakie miała dzięki temu, że nie było dominacji francusko niemieckiej w zakresie polityki bezpieczeństwa i zagranicznej. Są to problemy wymagające zasadniczych rozstrzygnięć. W moim przekonaniu podstawowym krokiem jest odrzucenie traktatu konstytucyjnego, który szalenie wzmacnia pozycję Niemiec kosztem Polski. Należy dążyć do pewnej współpracy w zakresie polityki zagranicznej Unii Europejskiej, ale nieopartej na dominacji francusko niemieckiej, która byłaby dla Polski szalenie niebezpieczna. Pojawia się pytanie o członkostwo Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Jest to wyraz nacjonalizacji polityki niemieckiej. Jeżeli Niemcy chcą budować taką Unię Europejską, jakiej model jest zawarty w traktacie konstytucyjnym, to nie tylko należałoby zrezygnować z koncepcji członkostwa Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa, ale także domagać się wycofania Francji, która również jest zwolennikiem traktatu konstytucyjnego. Żadne kryteria nie uprawniają do tego, żeby w Radzie Bezpieczeństwa była Rosja, poza kwestią terytorium. Dania, mając Grenlandię, także posiada wielkie terytorium, a przecież nie proponujemy Danii do Rady Bezpieczeństwa. Powinna nastąpić zmiana konstytucji niemieckiej, która perspektywicznie jest dla Polski niebezpieczna, bo stwarza prawną podstawę do wywierania różnego rodzaju nacisków. Myślę, że stosunki polsko niemieckie znalazły się na pewnym „zakręcie”, natomiast koncepcja chowania głowy w piasek prowadzi donikąd.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#MarianPiłka">Teraz rząd przekonuje, że jest dobrze, a za kilka lat będziemy musieli ponosić tego konsekwencje, gdyż nie podejmuje się starań, aby im zapobiegać.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#MarekJurek">Zarówno pan minister, jak posłowie zabierający głos w dyskusji poruszali kwestie europejskie wiążące się z niemieckimi. Stanowisko prezentowane przez posła Bronisława Komorowskiego bardzo upraszcza sprawę wspólnej polityki. Jej pewną zaletą jest to, że wspólna polityka to jest wprowadzenie pewnej cenzury europejskiej do polityk narodowych, nie cenzury zakazu, ale cenzury mediacji. To ma pewne zalety w odniesieniu do inicjatyw podejmowanych przez Niemcy, Francję, kraje o orientacji odwrócenia się od Atlantyku. Z drugiej strony jest to groźba cenzury w stosunku do naszej polityki. Jestem przekonany, że gdyby trzeba było podjąć działania na Ukrainie w warunkach wspólnej polityki i aktywnego komisarza ds. polityki zagranicznej, który miałby inicjatywę, to istniałaby groźba, że wszystko skończyłoby się na dyskusjach o Ukrainie. Wiemy, jakie dyskusje wywołało orędzie prezydenta Juszczenki w Unii Europejskiej, jakie były reakcje czołowych polityków Unii, np. J. Solany. Wszyscy oni mniej lub bardziej dosadnie powiedzieli, iż problem członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej nie jest problemem aktualnym. To warto wziąć pod uwagę. Uważam, że koncepcja zaproponowana przez posła Bronisława Komorowskiego jest ciekawa. Mam na myśli choćby zablokowanie pomysłu miejsca Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ przez wspólne miejsce Unii Europejskiej, ale to jest otwieranie nowych problemów. Kraj ważny w naszej polityce, bo mający w wielu sprawach podobne poglądy europejskie i geostrategiczne, tzn. Wielka Brytania, nie byłby zadowolony z takiej zamiany. Byłaby to zamiana na hipotetyczne korzyści zapobiegające niebezpieczeństwom, które jeszcze się nie stały, czegoś, co istnieje, to znaczy współpracy europejskiej z możliwością podejmowania różnych przedsięwzięć ad hoc, jak choćby na Ukrainie, uzupełnianej bardzo aktywnie, a czasami wyprzedzanej przez współpracę atlantycką. To jest pewien system polityki, który należy utrwalać. Nie warto z niego rezygnować w zamian za hipotetyczne korzyści zapobiegające potencjalnym zagrożeniom. Tego rodzaju cenzura europejska mogłaby hamować inicjatywę narodową Polski, która - jak się okazało - może być twórcza i to również w wymiarze europejskim. Chciałbym zapytać, jak rząd komentuje przykrą wypowiedź premiera Stoibera, która idzie dalej niż wszystkie wcześniejsze. Wiadomo, że w polityce bawarskiej czynnik przesiedleńców odgrywa dużą rolę. Po drugiej wojnie światowej zostało tam przesiedlonych wielu Niemców z Czech. Stwierdzenia o niewyrównanej winie sąsiadów Niemiec w stosunku do Niemiec to twierdzenia bardzo rewizjonistyczne, które wykraczają poza politykę gestów, którą Stoiber wobec swoich wyborców musi prowadzić. Nie jest rzeczą dobrą, iż nie mówimy podobnym językiem. Rachunek win polsko niemieckich nie jest wyrównany. Mówimy to z całą przykrością jako państwo, które jest zainteresowane dobrymi stosunkami z Niemcami. Jest to rachunek win za ostatnie 200 lat, które wyeliminowały Polskę z polityki europejskiej. O tych winach trzeba przypominać, aby tworzyło to pewną sytuację równowagi. W moim przekonaniu przemilczanie tego rodzaju stwierdzeń grozi powtórzeniem się na odcinku polityki niemieckiej wariantu putinowskiego w polityce europejskiej. Putin nie po to, żeby kogokolwiek prowokować, tylko żeby utrwalić pewien schemat myślenia, powtarza neosowieckie twierdzenia, które utrwalają się w świadomości europejskiej jako przyjęte do wiadomości stanowisko Rosji.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#MarekJurek">Tak samo ze strony Stoibera słyszymy opinie coraz dalej idące i notorycznie powtarzane o krzywdach i nieszczęściach wypędzonych. Niereagowanie na to jest błędem. Mnie interesuje przede wszystkim analiza. Jak państwo, obserwując tę sprawę bliżej i mając raporty, oceniacie intencje tej wypowiedzi. Czemu to miało służyć i czego można się jeszcze spodziewać w tym kontekście?</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#JerzyJaskiernia">Chciałbym państwa poinformować, że stosownie do postulatów członków Komisji prezydium postanowiło zdjąć z dzisiejszego porządku obrad punkt dotyczący stosunków polsko ukraińskich i zwołać dodatkowe posiedzenie w dniu 3 czerwca o godz. 11.00, aby ten temat mógł zostać rozpatrzony w atmosferze godnej wagi tego tematu.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#JanRzymełka">Interesuje mnie polityka rządu w zakresie dobrego sąsiedztwa. Jako przewodniczący grupy polsko niemieckiej miałem okazję z grupą posłów odwiedzić pogranicze polsko niemieckie, głównie Brandenburgię. Była to kilkudniowa wizyta studyjna. Z tego wynika, że istnieje silna asymetria dążeń do zagospodarowania strefy przygranicznej. Granica jest mało przejezdna dla zwykłych obywateli powiatów nad Odrą. Po stronie niemieckiej infrastruktura jest rozbudowana, natomiast po stronie polskiej jest dużo gorzej i rozbudowy infrastruktury nie ma w żadnych planach. Sygnalizuję tę asymetrię i uciążliwość kontaktów. Jest to utrudnienie zarówno dla polskich obywateli, którzy próbują swoją pracę i towary sprzedać w Niemczech, jak i dla ruchu niecentralnego. Jesteśmy przecież w Unii i jest to wewnętrzna granica. Czy pan minister mógłby powiedzieć, w jaki sposób rząd planuje rozwiązać systemowo problem późnych przesiedleńców? W prasie pojawiają się różne koncepcje. Oczywiście będzie to zapewne praca dla przyszłego rządu, ale jak na dziś wygląda generalna koncepcja uczynienia rekompensat tym obywatelom, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia Polski z naruszeniem obowiązującego wówczas prawa. Czy jest szansa, żeby nasza ambasada w Berlinie zmieniła fasadę? Jest to temat, który pojawia się przy każdej okazji. Nawet teraz, w trakcie otwarcia „Roku Polskiego” w Niemczech, w kuluarach zwracano uwagę na to, że fasada byłej ambasady jest brudna, nieumyta i jest elementem, który drażni.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#JerzyJaskiernia">Panie ministrze, bardzo proszę o odniesienie się do problemów poruszonych w debacie. Mamy 25 minut na tę odpowiedź, ponieważ o godz. 17.00 rozpoczynają się głosowania. Uprzedzam, ponieważ wiem, że pan minister mógłby na te tematy mówić znacznie dłużej.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#JanTruszczyński">Z wypowiedzi panów posłów odpowiada mi wystąpienie posła Marka Jurka. Trzeba powiedzieć szczerze, że wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa daje takiemu krajowi średniej wielkości, jak Polska, a jednocześnie zaliczanemu do grona ważniejszych krajów w Unii, dodatkowy instrumenty do ręki. Angażując innych, musimy jednak godzić się na ograniczenia i dylematy, przed którymi stoją inni. W związku z tym jest to proces dynamiczny, w którym usiłując coś przeforsować samemu, musimy liczyć się z tym, że poziom naszych ambicji może być redukowany do poziomu maksymalnych możliwości naszych partnerów. Tak ma prawo być w przypadku stosunków Unii Europejskiej z Ukrainą. Jest oczywiste, że w interesie strategicznym Polski leży umocnienie demokracji na szczeblu krajowym i lokalnym oraz umocnienie sensownej gospodarki rynkowej, opartej na dobrym systemie regulacyjnym, czyli przestrzeganym systemie sądowniczym i niższym stopniu korupcji niż obecnie. Kraj bezpieczny, dobrze rządzony, który szybko się rozwija i zmierza w stronę standardów europejskich jest w interesie bezpieczeństwa, gospodarki i społeczeństwa Polski. W związku z tym perspektywa europejska dla Ukrainy, czyli obietnica mglista, ale będąca deklaracją polityczną, że w przyszłości - o ile standardy zostaną spełnione w sposób wystarczający - Ukraina realnie będzie mogła dyskutować o warunkach swojego członkostwa w Unii, musi być w naszym interesie. Wiadomo jednocześnie, że to nie jest poziom ambicji i zawartość refleksji politycznej i geostrategicznej prowadzonej do tej pory przez naszych głównych partnerów. Angażując ich w politykę aktywnego wsparcia dla demokracji, proeuropejskiego nurtu i sensownej gospodarki rynkowej na Ukrainie, musimy liczyć się z tym, że instrumenty, jakie uzgodnimy wspólnie z partnerami, sprzyjające takiemu działaniu będą mieścić się między tym, co ambitnie chcielibyśmy osiągnąć, a tym, co gotowi są wnieść partnerzy. Pojawia się pytanie, czy taki kompromisowy nurt w efekcie daje większą wartość dodaną i większą pomoc dla Ukrainy. Tego nie da się wyważyć arytmetycznie i kwestia ta zawsze ma prawo być przedmiotem dyskusji, a nawet polemiki. Wydaje się jednak, że akceptując nieuchronność ograniczeń, jakie zmuszeni są narzucać inni partnerzy, tam, gdzie jesteśmy bardziej ambitni niż oni, uzyskujemy więcej, niż gdybyśmy działali w pojedynkę. Ostatecznie działania mediacyjne na Ukrainie nie odbywały się bez zaplecza europejskiego i poparcia ze strony głównych liderów europejskich i zostały poprzedzone akcją polityczną podjętą przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, obejmującą kontakty ze wszystkimi liderami największych krajów Unii Europejskiej. Tylko dlatego, że działania mediacyjne Polski odbywały się z udziałem Unii Europejskiej w osobie J. Solany, czyli dawały stempel europejskości i jednocześnie były prowadzone przy wiedzy Ukraińców, że nie są kawaleryjską akcją samych Polaków, lecz są oparte na zrozumieniu, a niekiedy poparciu liderów europejskich, przyczyniły się one do ostatecznego sukcesu. Nie mówię, że był to czynnik definitywnie rozstrzygający, ale przyczynił się w dużym stopniu do efektu finalnego. Reasumując, generalnie zgadzam się z posłem Markiem Jurkiem, że pewne ryzyka przy aktywnym prowadzeniu polityki zagranicznej zawsze istnieją i trzeba strać się je skalkulować.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#JanTruszczyński">Jednak bilans dodatkowych korzyści i potencjalnych kosztów wiążących się z nieuchronnymi czasem ograniczeniami tam, gdzie sprawy leżą w interesie Polski, wydaje się do tej pory korzystny. Mógłbym przytoczyć przypadki, kiedy Polska zajmowała pozycję zachowawczą, ostrożną bądź też krytyczną, a ambicje mieli inni. Tak było w odniesieniu do akcji pokojowych na kontynencie afrykańskim. Wiadomo, jakie są nasze możliwości. Przy całym uznaniu dla tragedii, jaka dzieje się na kontynencie afrykańskim i potrzebie niesienia pomocy w obszarze bezpieczeństwa jednostki ludzkiej, nasze możliwości są na tyle ograniczone, a priorytet afrykański na tyle słabo uświadamiany, że siłą rzeczy zajmujemy wewnątrz Unii Europejskiej pozycję inną niż Francja, Wielka Brytania czy Portugalia. To są naturalne zjawiska. Inni, usiłując załatwiać sprawy interesujące ich szczególnie, dziejące się na innych kontynentach, muszą starać się o nasze zrozumienie i wsparcie. To działa na zasadzie naczyń połączonych - są ryzyka, ale są i korzyści. Z praktyki roku funkcjonowania w Unii Europejskiej bilans korzyści wydaje się większy niż koszty, jakie należało ponieść. Czy reagujemy na Stoibera i jak komentujemy jego wypowiedzi? To nie jest pierwsza i zapewne nie ostatnia wypowiedź premiera rządu Bawarii. Nie powiedziałbym, że jest ona dalej idąca niż poprzednie. W stosunku do Polski nie padło ani jedno słowo, aczkolwiek w stosunku do Republiki Czeskiej wiele. Jeśli chodzi o Centrum Przeciwko Wypędzeniom, wypowiedź była całkowicie jasna i jednoznaczna. Formułowane jest oczekiwanie, że w tym roku powinno ono powstać, a rząd federalny zniesie swoje ograniczenia i zastrzeżenia wobec tego projektu. W tym sensie jest to wypowiedź nie mniej jednoznaczna niż te, jakie premier Stoiber zgłaszał w przeszłości. O ile w wyborach w 2006 r. wyłoni się w Niemczech inna koalicja, a partią czołową będzie CDU/CSU i wynik CSU będzie na tyle dobry, że ta partia będzie wpływać na CDU w tych sprawach bardziej niż byśmy sobie tego życzyli, wtedy można by się liczyć ze zmianą podejścia rządu federalnego wobec Centrum Przeciwko Wypędzeniom. Czy do tego dojdzie - tego nie wiemy. Jak dalece posunie się praktyczny rozwój sieci „Pamięć i Sprawiedliwość”, nad którą pracujemy wspólnie z niektórymi Niemcami, przy poparciu ze strony Węgrów i Słowaków, zachowawczym podejściu Czechów i ostrożnym Austriaków, zobaczymy. Chcemy osiągnąć dalsze konkretne efekty jeszcze w tym roku. Minister Przewoźnik stał się główną silą motoryczną w Polsce, ponosząc odpowiedzialność za rozwój tego projektu. Liczę na to, że do momentu ewentualnej zmiany w Niemczech na szczeblu federalnym jesienią 2006 r. dojdzie do stworzenia takich powiązań i takich efektów upamiętniania cierpień ludności cywilnej w konfliktach zbrojnych w trakcie ubiegłego stulecia, że wysunie to argument zwolennikom stworzenia jednego centralnego czysto niemieckiego punktu upamiętniającego ofiary poniesione przez ludność cywilną Niemiec w trakcie ucieczki z terenów wschodnich czy też późniejszych przesiedleń. Nie demonizowałbym tej wypowiedzi Stoibera, która sama w sobie nie jest żadnym zaskoczeniem.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#JanTruszczyński">Od 20 lat Stoiber interesuje się w swojej karierze politycznej ziomkostwem Niemców Sudeckich. Utrzymuje szczególnie silne związki z owym ziomkostwem, jest obecny na każdym zjeździe. Są i rodzinne przyczyny takich działań. Jeśli premier Stoiber dopiąłby tego, o co starał się w poprzednich układach parlamentarnych i doszłoby to do skutku w wyborach w 2006 r., to nie można wykluczać, że zaangażowałby się z równą intensywnością, jak obecnie, w tworzenie faktów materialnych. Mam na myśli przejście od fazy dyskusji do fazy tworzenia Centrum Przeciwko Wypędzeniom. To nie jest element, który uzasadniałby oficjalne reakcje rządu RP na każdą wypowiedź Stoibera. Cieszę się z tego, że pojawiły się głosy krytyczne w naszych mediach. Nasi partnerzy w Niemczech odnotowują takie głosy. Obserwują bardzo uważnie wszystko, co się dzieje w Polsce w obszarze stosunków polsko niemieckich. Gdyby któryś z dziennikarzy zapytał ministra Adama Rotfelda czy kogokolwiek z kręgów rządowych polityki zagranicznej, to uzyskałby wypowiedź krytyczną i wskazującą, iż stanowisko wyrażane przez Stoibera nie służy pojednaniu i porozumieniu między Niemcami a ich sąsiadami. Zwracam uwagę na to, że krytycznie na wypowiedź Stoibera zareagował kanclerz Schroeder w dniu wczorajszym i to w tonacji, jakiej byśmy sobie życzyli. Gdyby ktoś z nas miał się wypowiadać, to wypowiedziałby się, używając podobnych albo tych samych słów, co kanclerz Schroeder. Nie jest zatem tak niepokojące to, co się dzieje, jak mogłoby się czasem zdawać, aczkolwiek nie lekceważymy i nie wolno nam lekceważyć negatywnych elementów ewolucji pamięci zbiorowej Niemców, zwłaszcza jeśli chodzi o młode pokolenie. Kilka dni temu z inicjatywy ministra Adama Rotfelda odbyła się w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych dyskusja grupująca polskich historyków, niemcoznawców z różnych środowisk uniwersyteckich, w trakcie której uczestnicy zastanawiali się nad tym, jak konstruować elementy dodatkowe polskiej polityki zagranicznej w obszarze pamięci historycznej i nie tylko reagowania na to, co się dzieje, ale również aktywnych działań przy użyciu różnych instrumentów i mniej lub bardziej kosztownych kanałów informacji do społeczeństwa krajów ościennych na czele z Niemcami, tak by polska tradycja historyczna i polska wersja wspólnej historii najnowszej była w większym niż obecnie stopniu stałym składnikiem świadomości młodego pokolenia. W praktyce użycie owych instrumentów tak, aby były bardziej skuteczne niż do tej pory, jest trudne. Nie muszę dodawać, że jest to przedsięwzięcie bardzo kosztowne. Ewentualna intensyfikacja naszych działań w tej dziedzinie musi rodzić konsekwencje organizacyjne, kadrowe oraz finansowe. Jest pytanie, jak duża musiałaby to być inwestycja, żebyśmy czuli się bardziej bezpiecznie niż niektórzy z nas czują się obecnie. Są głosy, iż ewolucja świadomości historycznej w kontekście wszystkich powiązań międzynarodowych gospodarki niemieckiej i społeczeństwa niemieckiego z obszarami otaczającymi, a zwłaszcza z Unią Europejską, nie musi prowadzić nieuchronnie do usamodzielniania się Niemiec w polityce zagranicznej, do nawrotu resentymentów, który znajduje ujście w praktycznych instrumentach polityki zagranicznej i prowadzi do wyalienowania się Niemiec z obszaru integracji europejskiej.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#JanTruszczyński">To jest czysta teoria. Obserwując zjawiska dziejące się w Niemczech, powinniśmy się martwić o inne kwestie, np. o to, czy i w jakim stopniu uda się tam poprzez kolejne pakiety reform prawa podatkowego, prawa związanego z zakładaniem i prowadzeniem działalności gospodarczej, prawa pracy, uelastycznić i uprościć system gospodarczy, w jakim rozwija się społeczeństwo niemieckie. Istotne jest, czy uda się doprowadzić do większej kompatybilności codziennej otoczki regulacyjnej, z jaką styka się Niemiec, z tym, co dzieje się w krajach bardziej liberalnych, takich jak Polska. To jest obszar napięć, które muszą być rozwiązywane poprzez porozumiewanie się wewnątrz Unii Europejskiej. Może to przynieść relatywnie lepsze efekty niż działania bilateralne. Nie zgadzam się z opinią, że mamy do czynienia z hegemonią francusko niemiecką. Wszystko, co dzieje się w ostatnich latach, prowadzi do wręcz odmiennego wniosku, iż dominacja, która niegdyś istniała - w pierwszym okresie rozwoju integracji europejskiej oraz na przełomie lat 80. i 90., odchodzi w przeszłość. Dziś jest to już inna Unia Europejska. Niemcy i Francja muszą w niej szukać sobie miejsca, zapewne na miarę swoich aspiracji i ambicji oraz poprzednich przyzwyczajeń. W takim stopniu, w jakim życzyliby sobie tego zwłaszcza francuscy partnerzy, nie może się to udać, bo w Unii jest nas więcej i inaczej się obecnie prowadzi politykę wewnątrz Unii Europejskiej. Nie zgadzam się z opinią, iż zmierzamy do hegemonii francusko niemieckiej. Nie ma ku temu przesłanek ekonomicznych ani warunków prawnych, by tego rodzaju układ sił mógł się ukształtować wewnątrz Unii Europejskiej i zostać zaakceptowany przez inne podmioty. Ryzyko wydaje mi się wręcz zerowe. Uważam również, że przesadne są opinie wypowiedziane dziś w tej sali o niebezpiecznym dla Polski charakterze ewolucji stosunków między Niemcami a Federacją Rosyjską w ostatnich latach. Prawdą jest, że obok prób prowadzenia wspólnej, ujednoliconej polityki Unii Europejskiej w stosunkach z Federacją Rosyjską, co w dużym stopniu się udaje, również dzięki Polsce - przejawem tego jest utrzymanie wspólnego podejścia w negocjowaniu czterech przestrzeni, które jako kompromisowy produkt zostały uzgodnione 10 maja w Moskwie - podejmowane są indywidualne starania poszczególnych krajów członkowskich, zwłaszcza większych. Chodzi o stworzenie przyczółków do uprzywilejowanego traktowania przez decydentów rosyjskich w warunkach dalszego szybkiego rozwoju gospodarki rosyjskiej. Nie można nie robić nic, dlatego obecny rząd, wykorzystując kanały decyzyjne w Unii Europejskiej i działając wspólnie z innymi, a nie w pojedynkę, stara się jako alternatywną drogę transportu gazu z Rosji do Europy Zachodniej w stosunku do gazociągu bałtyckiego promować rurociąg Amber, a dodatkowo także Jamał II. Dopiero po kilku latach rozmów i starań strony rosyjskiej doszło niedawno w Hanowerze do pierwszego listu intencyjnego. Od tego daleka droga do zbudowania owego gazociągu. Pamiętajmy również o tym, że nawet jeśli gazociąg powstanie, nie oznacza to, że gaz przestanie być tłoczony rurociągiem Jamał I, czy też że w przyszłości nie będzie potrzeby stworzenia dodatkowych środków transportu gazu z Rosji do Europy. Prawdą jest, że częściowo zależymy od Rosji, ale nasi partnerzy w zasadniczym stopniu zależą od nas.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#JanTruszczyński">Jeśli Władimir Putin mówi, że rezerwy walutowe Rosji powiększają się w ostatnim okresie w tempie ok. 10 mld USD miesięcznie dzięki eksportowi ropy i gazu, to być może nieco przesadza. Faktem jednak jest, że przy bardzo wysokich cenach ropy i gazu, warunki rozwoju gospodarki rosyjskiej uzależnionej nadmiernie od eksportu ropy i gazu są dobre. Trzeba pamiętać, że to jest gospodarka, która na długą metę nie może być zależna w 90% od eksportu ropy i gazu, lecz musi się dywersyfikować. Rosjanie zdają sobie z tego sprawę. Tej dywersyfikacji powinniśmy sprzyjać, bo jest w naszym interesie, gdyż może to zwiększyć nasze powiązanie gospodarcze z tym rynkiem i zwiększyć nasz eksport. Reasumując, tam gdzie są przejawy starań porozumiewania się bilateralnego, trzeba się im uważnie przyglądać. Gdy dochodzimy do wniosku, że może to potencjalnie szkodzić interesom bezpieczeństwa energetycznego Polski, należy temu przeciwdziałać, niekoniecznie przy użyciu instrumentów dyplomacji publicznej, oświadczeń rządowych, rezolucji itd. Temu służą rozmowy bezpośrednie z Niemcami. Wydaje mi się, że jakość naszego porozumienia z Niemcami, którzy odpowiadają obecnie za ster rządów w tym kraju, jest wystarczająco wysoka, byśmy mogli szczerze mówić o tym, co oni powinni robić, żeby nam było lepiej. Byłoby wskazane, żeby kolejny rząd, z jeszcze większą skutecznością niż obecny, mógł promować interesy Polski w stosunkach z Niemcami. Szczerze mu tego życzę, chociaż - sądząc po niektórych wypowiedziach przedstawicieli dzisiejszej opozycji - gdyby wszystkie środki, jakie proponują, miały zostać wdrożone, jest to recepta na nieefektywność i nieskuteczność. Być może część polskiej opinii publicznej ucieszyłaby się z tego, że wreszcie twardo i zdecydowanie stawiamy sprawy. Zapewniam jednak na podstawie całego swojego doświadczenia i wiedzy, że przynajmniej przejściowo musiałoby to przynieść raczej koszty niż korzyści. Krytycznie zatem odnoszę się do niektórych postulatów zgłoszonych przez posłów Bronisława Komorowskiego i Mariana Piłkę. Nie sądzę, aby były one najwłaściwszą receptą na poprawę skuteczności realizacji naszych interesów w stosunkach z Niemcami. Odpowiadam na pytanie, które pojawiło się w wypowiedziach kilku posłów. Niewątpliwie przy wyjazdach szeregu późnych przesiedleńców do Niemiec dochodziło do pogwałcenia elementów prawa polskiego oraz międzynarodowego. Ocena prawna powinna należeć do sądów polskich. Jak dotychczas Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny wydawały orzeczenia dotyczące obywatelstwa takich osób, podważając legalność pozbawienia ich polskiego obywatelstwa. To orzecznictwo polskich sądów niezawiśle stanowiących musi być uwzględniane i rząd prezentuje takie właśnie stanowisko. To nie jest problem polsko niemiecki, lecz wewnętrzny problem Polski, gdyż naruszane było prawo wewnętrzne, kiedy zmuszano ludzi do emigracji do Niemiec.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#JerzyJaskiernia">Niewątpliwie Komisja będzie powracać do tych kwestii. Przypominam, że w czerwcu mamy wspólne posiedzenie z Komisją Spraw Zagranicznych Bundestagu w Berlinie, więc będzie okazja, aby kontynuować dialog. Dziękuję za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>