text_structure.xml
196 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">SENAT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ. OKRES III.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">Sesja zwyczajna r. 1932/1933.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">Sprawozdanie Stenograficzne</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#komentarz">z 46 posiedzenia w dniu 24 lutego 1933 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#komentarz">Minister Spraw Zagranicznych — Józef Beck, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — Janusz Jędrzejewicz, Kierownik Ministerstwa Komunikacji — Michał Butkiewicz</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">W Ministerstwie Spraw Zagranicznych — Jan Szembek, w Ministerstwie Komunikacji — Bogusław Gallot, w Ministerstwie Poczt i Telegrafów — Franciszek Drzewicki.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 20.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszalek">Otwieram posiedzenie. Protokół 44 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 45 posiedzenia znajduje się w Biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów: Barańskiego i Wańkowicza. Listę mówców prowadzi s. Barański. Udzieliłem urlopu s. Godlewskiemu na 1 dzień oraz senatorom ks. Boltowi i Januszewskiemu na 2 dni.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#Marszalek">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo — Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1933 r. do 31 marca 1934 r. (druk Senatu nr 48). Rozprawa szczegółowa nad częścią 5 preliminarza budżetowego — Ministerstwo Spraw Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#Marszalek">Głos ma sprawozdawczyni s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#SHubicka">Wysoki Senacie! Sytuacja finansowa nie pozwala nam podnieść budżetu naszego Państwa, lecz przeciwnie zmusza do dalszego obniżania wydatków. W tych warunkach redukować musimy nawet najbardziej życiowe potrzeby, a więc i wydatki na politykę zagraniczną. Jednak musimy zdać sobie sprawę, jaką powinna być wysokość tych wydatków, gdybyśmy mogli określić ją, kierując się wyłącznie potrzebami, a nie koniecznością finansową. Pewnych danych pod tym względem mogłoby nam dostarczyć porównanie z budżetami innych państw. Jeżeli Weźmiemy za podstawę, że budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych na rok bieżący wynosił według preliminarza około 45 milionów złotych w cyfrach okrągłych, to porównując tę sumę z sumami, preliminowanemi na te same cele przez inne państwa w tym samym mniej więcej okresie czasu, widzimy, że wynoszą one: w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej 154 miliony złotych, w Wielkiej Brytanii — 145, w Niemczech — 110, we Francji — 108, w Czechosłowacji — 44, w Belgii 22, w Rumunij — 19, w Jugosławji — 17. W dalszym ciągu nie wyliczam ich, bo sumy te są dużo mniejsze. Jeżeli zatem to wziąć za podstawę, to musielibyśmy przyjść do przekonania, że w Polsce, która nie jest państwem równorzędnym z</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">wielkiemi mocarstwami, nie zalicza się jednak do małych państw budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych powinien wynosić sumę około 80 milionów</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#SHubicka">złotych, a więc musiałby być mniej więcej dwukrotnie wyższy od tego, jakim dysponujemy. Na rok 1933/34 nie tylko jednak nie mogliśmy sobie pozwolić na podwyższenie tego budżetu~:~ ale widzimy nowe obniżenie. Zmniejszenie to wynosi w stosunku do roku bieżącego 5,7%, w stosunku do 1931/32 r.— 18%, w stosunku do 1930/31 r.— 20%, wreszcie w stosunku do 1929/30 r.— 25%.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#SHubicka">Stratę czwartej części swych środków materialnych w porównaniu z temi, jakimi Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozporządzało w roku dobrej koniunktury, gdy warunki pracy były o wiele korzystniejsze, Ministerstwo zmuszone jest wyrównać wzmożonym wysiłkiem aparatu wykonawczego, i to tem większym iż ubytek środków finansowych spowodował zmniejszenie liczebne aparatu urzędniczego, zmniejszenie, sięgające w ciągu ostatnich 2 lat około setki osób. Stwierdzić trzeba, iż mimo tak trudnych warunków intensywność pracy Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie słabnie, lecz wzrasta. W sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej (druk nr 48) znajdą Panowie Senatorowie przegląd prac, dokonywanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ostatnim okresie i zamierzonych na najbliższą przyszłość, tych przynajmniej, które dały się ująć w konkretne fakty, bez wkraczania w ocenę ściśle politycznej działalności Ministerstwa, Dziś pragnę te informacje nieco uzupełnić, jak miałam zaszczyt uzupełnić na komisji i miałam wrażenie, że dostałam pewnego rodzaju upoważnienie, ponieważ sprzeciwu nie słyszałam. Dopełnię to sprawozdanie pewnemi informacjami dodatkowemi; dotyczyć one będą działu 4 preliminarza budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a zatem działu, który zawiera, jak wiadomo, fundusze na udział w instytucjach międzynarodowych, w komisjach i rokowaniach. Z pośród prac, dokonywanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych zakreślonych sumą około pół trzecia miliona, jakie na te cele przeznaczamy na 1933/34 r., a zatem sumą blisko o 600.000 zł niższą od tegorocznej, wspomnieć chcę w szczególności o rokowaniach i traktatach, dotyczących ekonomiczno-politycznej działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#SHubicka">Działalność tę podzielić możemy w zależności od spraw, jakich ona dotyczy, na prace: 1) związane ze sprawą dwustronnych stosunków gospodarczych i 2) prace z dziedziny międzynarodowej współpracy gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#SHubicka">Mówiąc o pierwszej grupie tych prac, stwierdzić przedewszystkiem należy, iż chociaż Rząd polski, wprowadzając nową taryfę celną, nie ma zamiaru wypowiadać istniejących traktatów handlowych, jednak fakt ten sam przez się spowoduje z pewnością konieczność gruntownego zrewidowania conajmniej umów zasadniczych.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#SHubicka">Liczyć się również należy z rokowaniami zasadniczemi o umowy gospodarcze, wywołanemi przez czynniki zewnętrzne, w szczególności zaś przez zmiany istniejących dotychczas zasad polityczno-handlowych w poszczególnych państwach.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#SHubicka">Zacytuję tu np. protekcjonizm wprowadzony ostatnio przez Wielką Brytanię, w szczególności naskutek konferencji ottawskiej lub projekt stosowania jednostronnych preferencyj dla Austrii.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#SHubicka">Jak wynika z powyższego, Rząd polski zmuszony będzie przeprowadzić w roku bieżącym szereg negocjacyj, dotyczących traktatów handlowych. Niektóre z nich toczą się już od dłuższego czasu. Tak np. znajdujemy się w chwili obecnej w toku negocjacyj z Włochami o nową umowę gospodarczą. Życzyćby sobie należało, by trudności, jakie w ostatniej chwili w sprawie tej powstały, zostały pomyślnie usunięte i aby traktat ten posłużył, jako poważny czynnik zbliżenia naszych krajów, które łączą tradycyjne węzły przyjaźni. Negocjujemy również z Austrią o traktat handlowy, którego część ma być oparta na systemie jednostronnych preferencyj celnych dla tego kraju. Pragnę tu stwierdzić nawiasem, iż, godząc się na zawarcie traktatu z Austrią na powyższych zasadach. Rząd polski daje przykład, jak, zamiast głosić szumne frazesy i nakreślać wielkie a nierealne plany, dotyczące odbudowy gospodarczej tego państwa, można zapewnić mu ulgi w zakresie aktualnych możliwości każdego państwa.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#SHubicka">Inne jeszcze rokowania zasadnicze są obecnie w przygotowaniu, trudno jednak narazie coś konkretnego o nich powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#SHubicka">Jeśli chodzi o umowy dwustronne, trzeba zaznaczyć, iż nie tylko zasadnicze rokowania traktatowe stanowią obecnie treść poczynań naszego Rządu w tym zakresie. Szalejący na całym świecie protekcjonizm, wprowadzający wciąż nowe utrudnienia w stosunkach między państwami, zwłaszcza w postaci zakazów przywozu i restrykcyj dewizowych, zmusza nas do zawierania, prócz umów zasadniczych, coraz to nowych umów kontygentowych, stanowiących konieczne uzupełnienie traktatów.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#SHubicka">W chwili obecnej Rząd nasz znajduje się w stadjum rozmów o kontyngenty z Francją, Rumunią, Czechosłowacją i Estonią. Trudno mi tu powstrzymać się od wyrażenia głębokiego ubolewania, iż rozmowy, prowadzone na ten temat z sojuszniczką naszą Francją, kilkakrotnie już były rozpoczynane i przerywane, nie doprowadziwszy dotąd do pomyślnych wyników. Jak należy sądzić z udzielonych mi informacyj czynników miarodajnych, przyczyną tych niepowodzeń jest wciąż jeszcze niedostateczne uwzględnianie ze strony francuskiej konieczności równoległej współpracy politycznej i gospodarczej dwóch aliantek. Należy z tego miejsca wyrazić nadzieję, iż w najbliższej przyszłości trudności te zostaną usunięte i osiągniemy porozumienie, niezbędne dla dobra obu sojuszniczek.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#SHubicka">Przechodząc do udziału Polski w międzynarodowej współpracy gospodarczej, wspomnieć należy, iż poza zwykłą bieżącą działalnością w tej dziedzinie, prowadzoną przez organy Ligi Narodów, a przedewszystkiem przez jej coroczne Zgromadzenia, przez Komitet Studiów Unii Europejskiej, Komitet Ekonomiczny i t. p., jesteśmy obecnie świadkami i uczestnikami drugiej, po wielkiej konferencji genewskiej z 1927 r., próby zasadniczego uregulowania całokształtu spraw gospodarczych, przez zaprojektowaną w roku ubiegłym w Lozannie światową konferencję monetarną i gospodarczą. Jak wiadomo, odbyły się już dwie sesje Komisji Ekspertów, wyłonionej dla przygotowania porządku obrad wraz z komentarzami. Z zadowoleniem stwierdzić należy dodatnie rezultaty tej komisji, uwidocznione w raporcie szczegółowym, który zwraca uwagę wyczerpaniem tematu i rzeczowością w szczególności, o ile chodzi o część finansową. Tezy tego raportu, pozwolę sobie to przypomnieć, odźwierciadlają szereg myśli, propagowanych przez stworzony przed paru laty z inicjatywy i przy wybitnym udziale Polski t. zw. Blok Rolny. Rokuje to nadzieje, iż zasady wypracowane przez Blok po rozwinięciu i skonkretyzowaniu przyczynią się do tego, by przyszła światowa konferencja mogła przystąpić do realnej pracy nad podniesieniem stanu gospodarczego naszej części Europy.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#SHubicka">Jeśli już mowa o Bloku, stwierdzić należy, iż praca nasza, związana z jego istnieniem, nie słabnie. Przypomnę tu, iż w stworzonem naskutek uchwały posiedzenia Stałego Komitetu Studiów Państw Bloku, odbytego w Warszawie w sierpniu 1932 r., stałem Biurze obowiązki sekretarza generalnego pełni delegat Polski i że prace tego Biura przyczyniły się niemało do uzyskania dodatnich wyników rozmów w Streesie, zakończonych, jak wiadomo, przyjęciem tez i projektów, dotyczących ułatwienia ekspansji państw rolnych nazewnątrz a dla Polski w szczególności sukcesem, jaki odnieśliśmy, przeprowadzając zasadę włączenia naszego eksportu zbożowego do systemu europejskich preferencyj zbożowych.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#SHubicka">Prace przygotowywane obecnie na tym odcinku działalności przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, są bardzo intensywne. Wiąże się to z zapowiedzianą na kwiecień w Bukareszcie trzecią z rzędu konferencją ministrów-kierowników polityki gospodarczej państw rolniczych Europy środkowej, dla ustalenia wspólnego stanowiska tych państw na światowej konferencji w Londynie. Rola Polski w przygotowaniach do tej konferencji jest tem poważniejsza, że w rękach naszego delegata leży obecnie przewodnictwo Komitetu Studiów, jemu zatem przypadło zadanie przygotowania materiałów na konferencję.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#SHubicka">Jak wynika z przytoczonych powyżej wyjaśnień, międzynarodowa działalność gospodarcza Ministerstwa Spraw Zagranicznych zarówno na odcinku umów dwustronnych, jak również w zakresie porozumień wielostronnych jest bardzo intensywna, zaś w najbliższym okresie będzie znacznie jeszcze rozszerzona, a tem samem wymagać będzie nie tylko większego nakładu sił i energii, lecz również środków pieniężnych.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#SHubicka">Mówiąc o działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych, opartej na planie finansowym, uwzględnionym w części czwartej preliminarza, nie chciałabym przeciążać uwagi pp. senatorów wyliczaniem szeregu tych traktatów i porozumień, które bądź były już przedmiotem rozpraw senackich w związku z raportami senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, bądź będą nam przedłożone w 1933/34 r.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#SHubicka">Z punktu widzenia planu finansowego wspomnieć jednak muszę o jednej jeszcze pracy Ministerstwa, a mianowicie o udziale naszym w konferencji rozbrojeniowej. Wspominam o tem dlatego, że jak wiadomo, jak już miałam zaszczyt wyjaśnić na komisji, niema w preliminarzu budżetowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych na rok obecny specjalnych kredytów, jak to zresztą było i w roku poprzednim przeznaczonych na te cele. Ministerstwo zastrzegło sobie tylko możność korzystania na ten cel z kredytów przewidzianych w dziale 4, jak o też z oszczędności uzyskiwanych w innych działach. Słusznem zatem jest zastanowić się, czy takie postawienie sprawy jest właściwe i czy można przewidzieć, jakie sumy będą na ten cel potrzebne. Wysokość tych sum zależy oczywiście od czasu trwania prac tej konferencji. Nie wkraczając w ocenę działalności politycznej Rządu w tej dziedzinie, co nie byłoby na miejscu w referacie na temat budżetu, pozwolę sobie jedynie przypomnieć stan faktyczny prac konferencji, by uzasadnić twierdzenie, że nie jest rzeczą możliwą przewidzieć dziś już ani terminu ich zakończenia, ani konsekwencji natury finansowej, jakie pociąga za sobą konieczność utrzymywania przez nieokreślony przeciąg czasu nieokreślonej ilościowo i jakościowo, bo zmiennej w zależności od nasuwających się tematów obrad, delegacji naszej w Genewie i towarzyszących jej ekspertów. Nie potrzebuję sięgać w tym celu do początków konferencji. Przypomnę jedynie fakty, zapoczątkowane po przerwie wakacyjnej wrześniową notą rządu niemieckiego w sprawie równości zbrojeń. Zanim jeszcze nastąpiła odpowiedź mocarstw na tę notę, rząd francuski zgłasza w dniu 14 listopada projekt zwany — „planem konstruktywnym”, mając na celu usunięcie trudności, powstałych na skutek postulatów niemieckich przez zrównanie statutu wojskowego państw europejskich w formie jednolitego systemu rekrutacji armii. Ma to być osiągnięte w drodze stworzenia t. zw. milicji, opartej na przymusowej służbie wojskowej. Podstawową myślą planu jest uzależnienie wszelkich dalszych postępów w rozbrojeniu od uzyskania konkretnych gwarancyj pomocy w razie agresji od innych państw, a w szczególności od największych mocarstw. Plan ten zdaniem autorów, stanowi jednolitą całość, gdyż wprowadzenie tych lub innych zmian spaczyłoby jego zasadniczą ideę. W przeciwieństwie do Francji, Anglia proponuje natychmiastowe formalne zadośćuczynienie żądaniom niemieckim przez uznanie ich postulatów — „Gleichberechtigung”, jako warunku powrotu Rzeszy na konferencję.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#SHubicka">Sprzeczność stanowisk tych dwóch mocarstw doprowadza do rozmów politycznych, odbywających się tajnie, poza konferencją rozbrojeniową, zaś w rezultacie tych rozmów, do kompromisu, jakim jest ogłoszona w dniu 11 grudnia 1932 r, deklaracja pięciu mocarstw. Francja. Wielka Brytania i Włochy zgłaszają w tej deklaracji gotowość przyznania Niemcom, oraz innym państwom rozbrojeniowym, równości zbrojeń, w ramach systemu, zapewniającego wszystkim narodom bezpieczeństwo, przyczem ograniczenia zbrojeń wszystkich państw mają być wpisane do przyszłej konferencji rozbrojeniowej. W deklaracji tej znajduje również echo propozycja angielska, zawarta w t. zw. planie Simona z listopada ubiegłego roku, co do nieuciekania się w stosunkach międzynarodowych do siły. Naskutek tej deklaracji Niemcy godzą się powrócić na konferencję rozbrojeniową, jednak, jako komentarz własny do postanowień deklaracji ogłaszają tego samego dnia, w którym się ona pojawiła, półoficjalny komunikat, stwierdzający, że zasada równouprawnienia została uznana dla wszystkich prac konferencji i wszystkich poszczególnych jej stadjów. Niemcy zapowiadają przy tem, iż na wypadek trudności przy realizacji tej zasady rezerwują sobie swobodę opuszczenia konferencji, przyczem będą mogły stwierdzić, iż zawarte porozumienie zostało jaskrawo naruszone. Ponadto stwierdzają wielką moralną wartość deklaracji dla Niemiec, gdyż z punktu widzenia politycznego byłoby niemożliwością zrewidować ponownie ustaloną już zasadę na niekorzyść Niemiec.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#SHubicka">Stanowisko Polski wobec rezolucji pięciu mocarstw sprecyzowane jest w wywiadzie z dnia 14 grudnia, udzielonym przez p. Ministra Spraw Zagranicznych — „Gazecie Polskiej” oraz w oświadczeniu, złożonem tegoż dnia przez delegata R. P. do Ligi Narodów na posiedzeniu w Komisji Ogólnej Konferencji Rozbrojeniowej. W stanowisku tem znajduje się stwierdzenie, że tezy, wynikłe z rozmów pięciu państw, będą mogły być sprecyzowane dopiero na konferencji rozbrojeniowej, jako jedynem gremjum miarodajnem, obejmującem wszystkie państwa zainteresowane. Polska uznaję też powrót Niemiec do stołu obrad konferencji rozbrojeniowej, jako wynik praktyczny rozmów pięciu państw, leżący przedewszystkiem w interesie Niemiec. Poprzednio jeszcze nastąpił protest Polski, do którego przyłączyły się niektóre inne państwa, przeciwko rozmowom toczonym przez wielkie mocarstwa bez udziału innych państw. Delegat francuski odpowiada na ten protest wyjaśnieniem wyjątkowych okoliczności, jakie skłoniły do tej procedury. Do wyjaśnień tych przyłącza się delegat angielski. W międzyczasie toczą się nadal prące komisyj technicznych i w jednej z nich toczy się dyskusja nad raportem, opracowanym naskutek polecenia biura konferencji rozbrojeniowej, w sprawie zakazu używania broni chemicznej, bakteriologicznej i zapalającej. Koncepcja ta jest koncepcją pochodzenia polskiego, co przypomniał delegat Polski. Dyskusja nad raportem wykazuje tak wielką rozbieżność poglądów, iż zostaje odroczona. Tak samo odroczona zostaje dyskusja nad sprawą ograniczenia kalibru artylerii ciężkiej i budowy czołgów, ponieważ referent tej sprawy nie mógł, wskutek nie uzgodnienia poglądów wielkich mocarstw, przygotować raportu.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#SHubicka">Komitet techniczny komisji wydatków wojskowych bada wciąż dokumentacje co do systemu budżetowego i wydatków wojskowych, nadsyłanych Lidze Narodów przez poszczególne państwa.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#SHubicka">Komitet handlu i fabrykacji broni pracuje nad raportem opracowanym przez delegata polskiego, w którym delegacja nasza składa deklarację, wypowiadającą się za wprowadzeniem ścisłej kontroli międzynarodowej, tak w dziedzinie handlu, jak i fabrykacji broni. Biuro konferencji, rozpatrzywszy raport, przyjmuje rezolucję aprobującą go w zasadzie, lecz wobec rozbieżności zdań panujących w Komitecie, odsyła sprawę do dalszych badań. Wreszcie przypomnieć należy, iż propozycja polska w sprawie rozbrojenia moralnego, będąca podstawą dyskusji w Komitecie Rozbrojenia Moralnego Konferencji Rozbrojeniowej oraz projekt przygotowany przez Instytut Współpracy Umysłowej są również nadal przedmiotem dyskusji, która i w tej dziedzinie nie doprowadziła do poważniejszych rezultatów konkretnych.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#SHubicka">Jak wynika z powyższego przypomnienia faktów, prace organów technicznych konferencji rozbrojeniowej stoją na martwym punkcie, na jakim utknęły pod wpływem czynników politycznych. Dalszy ich bieg uzależniony jest od możliwości rozwiązania zasadniczych kwestyj politycznych, wypływających ze stosunku między rozbrojeniem a bezpieczeństwem. Konstruktywny plan francuski, usiłujący rozwiązać to zagadnienie, spotyka się już w pierwszych enuncjacjach przedstawicieli mocarstw na komisji ogólnej konferencji rozbrojeniowej, która rozpoczęła swe prace 2 lutego, z trudnościami, wynikającemi z jednej strony z protestu prawie wszystkich państw poza Czechosłowacją i Z. S. S. R. przeciwko przyjęciu planu w jego pierwotnej formie, z drugiej zaś z oświadczenia autorów planu, że stanowi on jednolitą całość. Dyskutowanie szerokich planów konferencji rozbrojeniowej przedłuża jej obrady, nie dając konkretnych wyników. Wysuwają się obawy, że z klauzul planu konstruktywnego zostaną przyjęte te tylko przepisy, które, jak np. system milicji, idą na rękę Niemcom, z nieuwzględnieniem równoczesnem postulatów bezpieczeństwa. Takie wnioski wysnuwane są z ostatnich dyskusyj w Komisji Ogólnej Konfenrencji Rozbrojeniowej, gdzie jest mowa o wprowadzeniu jednolitego typu armii, przewidzianego w planie francuskim mimo, iż nie osiągnięto jeszcze żadnych rezultatów w sprawie bezpieczeństwa, którego zapewnienie miało uwarunkować równouprawnienie w zakresie zbrojeń. Podobny stan rzeczy wywołuje złożenie nowej deklaracji przez delegata polskiego, w której Polska zastrzega się stanowczo przeciwko uchwałom konferencji rozbrojeniowej, zmierzającym do zmiany obowiązujących traktatów. Deklaracja ta zapowiada, iż w razie przyjęcia przez komisję Ogólną rezolucji w sprawie jednolitego typu armii, delegacja polska wstrzyma się od głosowania. Jak wiadomo z dzisiejszych enuncjacyj prasowych, taka właśnie sytuacja nastąpiła.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#SHubicka">W tych warunkach pozwoliłam sobie możliwie pokrótce przypomnieć, że jest doprawdy trudno przewidzieć dalszy bieg prac konferencji i termin zakończenia jej prac. Sadzę jednak, że jeżeli chodzi o konsekwencje budżetowe, to nasuwają się one same przez się w tym kierunku, że sytuacja genewska jest argumentem bardzo ważkim dla nieobniżania budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych na okres najbliższy.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#SHubicka">Na tem kończę uwagi swe o działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych, usprawiedliwiające wysokość sum preliminowanych.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#SHubicka">Innych stron tej działalności poruszać już nie będę, nie chcąc powtarzać szczegółów, zamieszczonych w druku. Pozwolę sobie tylko podkreślić uwagi, zawarte na str. 5, 6, 7 i 8 sprawozdania komisyjnego, a odnoszące się do działu III preliminarza. Zawierają one interesujące, jak mi się wydaje, informacje, dotyczące systemu, zastosowanego ostatnio przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych celem zmniejszenia, a nadewszystko oparcia na realnych podstawach wydatków personalnych, w związku z utrzymaniem placówek zagranicznych. Praca ta wydała mi się godną podkreślenia, nie tylko ze względu na rezultat cyfrowy, jaki dała, ale przedewszystkiem ze względu na racjonalność zastosowanego systemu. Wyjaśniwszy na Komisji Skarbowo-Budżetowej każdą najmniejszą nawet pozycję preliminarza, nie uważam za wskazane w sprawozdaniu niniejszem wchodzić w szczegóły wydatków i dochodów Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ograniczę się zatem do przytoczenia cyfr ogólnych.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#SHubicka">Dochody wynoszą w cyfrach okrągłych 14,5 miliona złotych, są zatem preliminowane niżej o sumę około 300.000 zł.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#SHubicka">Preliminarz wydatkowy zamyka się sumą około 43.300.000 zł a więc mniejszą cyfrowo o sumę około 1.020.000 zł, jednak, jak to sobie pozwoliłam wyjaśnić szczegółowo na komisji, faktyczne zmniejszenie wydatków Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest znacznie większe, równając się sumie z górą pół trzecia miliona złotych, ponieważ preliminarz zawiera szereg nowych wydatków, opłacanych poprzednio przez Ministerstwo Opieki Społecznej i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i tylko częściowo przejętych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych wraz z kredytami, gdy na szereg wydatków Ministerstwo Spraw Zagranicznych zmuszone było znaleźć sumy z własnego budżetu. Przejęte z innych ministerstw wydatki przeznaczone są na prace, prowadzone w związku z opieką nad emigrantami. Scentralizowanie całokształtu opieki nad emigrantami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych należy uważać za słuszne i celowe ze względu na nasuwającą się oddawna już potrzebę ujednostajnienia i uporządkowania tej pracy.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#SHubicka">Wymieniona powyżej cyfrowa kompresja wydatków Ministerstwa Spraw Zagranicznych uzyskana została drogą poczynionych oszczędności w 4 działach preliminarzy. W dziale 1 oszczędność wynosi około 10,000 zł, w dziale 2 — około 60.000 zł, w dziale 3 — około 270.000 zł i w dziale 4 — jak to już wspomniałam — około 600.000 zł.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#SHubicka">Kredyty działu 5, t. j. Fundusze Specjalne nie uległy zmianie i nadal wynoszą Około 9 milionów złotych. Dostatecznem uzasadnieniem — jak mi się zdaje — tych ostatnich kredytów jest porównanie ich z budżetem niemieckim, który na okres 1932/33 przewidywał w różnych jawnych pozycjach szereg wydatków propagandowych ponad 37 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#SHubicka">Wysoka Izbo! Gdy słyszy się słowa krytyki pod adresem naszego aparatu polityki zagranicznej, gdy miast gorącego poparcia, jakie dla tej sprawy znaleźć się powinno w całem społeczeństwie polskiem, widzimy nieraz szemranie i niezadowolenie, że interesy polskie niedość umiejętnie i energicznie na forum zagranicznem są bronione, zastanowić się trzeba, czy społeczeństwo nasze zdaje sobie należycie sprawę, jak olbrzymich wysiłków Rząd nasz używać musi, kierując polską polityką zagraniczną wśród chaosu światowego.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#SHubicka">14 lat zaledwie istnieje wskrzeszone Państwo Polskie. Jesteśmy pokoleniem zmęczonem wojną i ciężką sytuacją powojenną. Nic dziwnego, że nam się ten okres czasu wydaje wiekiem, że pragniemy odpoczynku i okazujemy zniecierpliwienie, widząc, że praca nad konsolidacją naszego Państwa i zdobycie dlań odpowiedniego miejsca w świecie postępuje wolniej, niżbyśmy tego pragnęli, Pomyślmy jednak, czem jest, nie dla nas, lecz w oczach państw istniejących nieprzerwanie setki lat, młode nasze Państwo! A jednak któż ośmieli się dziś powiedzieć, że nie wie, co to jest Polska? Kto dziś pozwoliłby sobie twierdzić, że to państwo sezonowe? Dziś mówi się zupełnie co innego. Jeśli wrogowie nasi usiłują wbrew elementarnej logice, wbrew tradycji historycznej Polski, wbrew powszechnie znanym i głęboko uzasadnionym pokojowym nastrojom całego społeczeństwa polskiego, przedstawiać Polskę, jako burzycielkę pokoju, jak wilka wśród biednych owieczek, śmiem twierdzić, że dowód to naszej siły. Trudnoby bez narażenia się na śmieszność mówić w ten sposób o państwie małem i słabem. Niezaprzeczalną prawdą jest, że nie jesteśmy już państwem bez znaczenia dla szerszych stosunków międzynarodowych. Podstawową przyczyną tego postępu jest niewątpliwie nasza siła wewnętrzna, ale uznanie i podkreślenie tej siły nazewnątrz jest zadaniem naszej polityki zagranicznej. Sądzę, że możemy stwierdzić, że, mimo olbrzymich trudności spiętrzonych na drodze do unormowania stosunków światowych, polska polityka zagraniczna rozwija się celowo i skutecznie.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#SHubicka">Jeśli zaś na poszczególnych odcinkach pracy zagranicznej zechcielibyśmy widzieć rezultaty lepsze od otrzymanych, to w krytyce naszej liczyć się musimy nie tylko ze zdolnością organu tej pracy lecz również z czynnikami zewnętrznemi i ze środkami, jakimi ten organ może rozporządzać. Środki te są bardzo skromne. Obniżać je bardziej jeszcze byłoby wręcz niebezpieczne. Temi względami kierowana Komisja Skarbowo-Budżetowa ustaliła wysokość preliminarza Ministerstwa Spraw Zagranicznych zgodnie z przedłożeniem rządowem.</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#SHubicka">W imieniu tej komisji wnoszę:</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#SHubicka">Wysoki Senat przyjąć raczy część 5 preliminarza budżetowego w brzmieniu rządowem bez zmian</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#Marszalek">Głos ma s. Loewenherz.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#SLoewenherz">Wysoka Izbo! Zasadniczo wychodzę z założenia, że debaty nad budżetem Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinny ograniczać się do omówienia budżetu samego. Jednak nie mogę wstrzymać się od wypowiedzenia uwag z których wynika, że wysokość budżetu w danym momencie nie powinna być kwestionowana, albowiem i na Ministerstwo nasze nałożono olbrzymie zadania.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#SLoewenherz">W Niemczech doszły do władzy czynniki, które plan rewanżu, hegemonię Niemiec i uzbrojenie całego narodu niemieckiego przy równoczesnem rozbrojeniu innych jasno i niedwuznacznie wypisały na swoim sztandarze. Między innymi jako szczebel w dążeniu do odwetu określiły one zabór polskiego Pomorza.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#SLoewenherz">Polska wsparta o zwarty wał solidarności i gotowości do ofiar całego narodu polskiego i ufna w jego siłę przyjęła z całym spokojem fakt objęcia władzy przez Hitlera.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#SLoewenherz">Dla nas zwycięstwo w Niemczech elementów szowinistycznych, odwetowych i wojowniczych, a przegrana żywiołów centrowych, demokratycznych i socjalistycznych od dawna nie ulegały kwestii. Są one logiczną i konieczną konsekwencją postulatów zaborczych i odwetowych, któremi wszystkie niemieckie stronnictwa od lat karmiły naród niemiecki i świat cały i to z dodatkiem sosu pacyfistycznego lub bez niego. Jeszcze przed szeregiem lat z trybuny parlamentarnej wypowiedzieliśmy zapatrywanie, że polityka niemiecka jest polityką wojenną. Rozróżniliśmy dwa rodzaje polityki, wojenny i pokojowy, zależnie od charakteru jej postulatów i celów. W przeciwstawieniu do pokojowej nazwaliśmy wojenną tę politykę, której realne cele nie mogą być osiągnięte bez wojny, bez skrwawienia całości innych. Takim postulatem wojennym, niedającym się nigdy zrealizować bez wojny, jest program zabrania Polsce najcenniejszych jej ziem, najcenniejszych, bo zamieszkałych niemal wyłącznie przez ludność polską i stanowiących dla Polski dostęp do morza i warunek jej niepodległości. Urzeczywistnieniu jego przeciwstawiłby się z bronią w ręku cały naród, wszyscy mieszkańcy Rzeczypospolitej bez różnicy przekonań.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#SLoewenherz">Wskazywaliśmy, że ciągłe wpajanie w ludność niemiecką tego postulatu przez wszystkie partie niemieckie, nawet przez rzekomo pokojowe i umiarkowane, musi rozżarzyć do białości zaborcze i bojowe instynkty ludności państwa niemieckiego, a w konsekwencji nastawić ją wojowniczo, nienawistnie i doprowadzić do zwycięstwa stronnictw skrajnie szowinistycznych, odwetowych. Partie rzekomo umiarkowane same sobie wykopywały grób.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#SLoewenherz">Hitler w konsekwencji zwyciężył. Wojowniczy nastrój jego mas czują pokonani na własnej skórze.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#SLoewenherz">Do zwycięstwa Hitlera przyczyniła się walnie także nieznajomość psychiki niemieckiej i jej kultu siły ze strony tych, którzy ciągłemi często nieuzasadnionemi ustępstwami wzmacniali pewność siebie żywiołów odwetowych. Dla tych ostatnich zabór Pomorza niema faktycznie istotnego znaczenia, jest on tylko cząstką wielkiego planu odwetu, zaborów i hegemonii.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#SLoewenherz">Polska zwycięstwo Hitlera przyjmuje ze spokojem opartym na przekonaniu o swej słuszności i sile. Uważa ona nawet, że zwycięstwo Hitlera jest faktem raczej korzystnym, aniżeli szkodliwym. Raczej korzystnym, gdyż kończy okres sprytnej gry niemieckich polityków, którzy uzyskiwali różne nieuzasadnione sukcesy, grożąc ustawicznie, że w przeciwnym razie Hitler dojdzie do władzy. Dziś straszak ten odpadł. Hitler jest u władzy.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#SLoewenherz">I jeszcze drugi ważniejszy moment. Niemcy odkryły wreszcie przyłbicę wobec całego świata, ukazując oblicze zaborcze, pełne nienawiści, nie ukrywając się w mgle frazeologii pacyfistycznej. W interesie bezpieczeństwa i pokoju świata leży, aby sytuacja zarysowała się jasno, bez złudzeń.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#SLoewenherz">W całym świecie toczy się walka dwu potęg: pokojowej i wojennej, budującej i burzącej, twórczej i niszczącej. Ta z nich zwycięży, która będzie miała większą siłę. W interesie świata leży, aby siły pokojowe i twórcze złączyły się ściśle, zorganizowały i wzmogły.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#SLoewenherz">Stanowisko polityki polskiej jest jasne. Opierając się na solidarnej i niezłomnej woli całej ludności, Rzeczpospolita musi organizować i wzmacniać siłę Państwa i bronić znaczenia jego i interesu. Dla całej jej polityki jest podstawowym wskaźnikiem i najwyższem prawem dobro Rzeczypospolityj: Salus Rei Publice suprema leks esto.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#SLoewenherz">Skłonna do słusznego porozumienia wszędzie tam, gdzie wzajemny interes tego wymaga i gdzie zgoda jest osiągalna, musi w naszych warunkach wobec gróźb dbać przedewszystkiem o bezpieczeństwo, musi żyć w pokoju i bezpieczeństwie.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#SLoewenherz">W tej akcji dla zabezpieczenia i zapewnienia spokojnych warunków życia musi ona przedewszystkiem połączyć się w drodze sojuszów, przyjaźni i paktów z państwami, mającemi te same cele.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#SLoewenherz">Minister podkreślił słusznie, że jedną z najistotniejszych podstaw naszej polityki jest sojusz z Francją. Dawna przyjaźń, tradycja, brak jakiejkolwiek płaszczyzny tarć i obopólny, dobrze zrozumiany, żywotny interes dają najpełniejszą gwarancję trwałości i ścisłości tego sojuszu, wzmacniając obopólne bezpieczeństwo.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#SLoewenherz">Sojusz z Rumunią leży również w obopólnym interesie i opiera się na dawnej przyjaźni i poczuciu trwałości i ścisłości.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#SLoewenherz">Ścisłe, przyjazne stosunki coraz bardziej pogłębiają się i łączą nas z Czechosłowacją i Jugosławią. Są one również jedną z gwarancyj pokoju i bezpieczeństwa a świeżo zawarty układ między państwami Małej Ententy wzmacnia siły pokojowe i twórcze w Europie.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#SLoewenherz">Przekroczyłbym ramy tych uwag, gdybym wyliczał stosunki tak bliskie, łączące nas z innemi państwami. Jednak nie mogę pominąć niedawnego paktu o nieagresji i umowy koncyliacyjnej ze Związkiem Republik Radzieckich, jako aktu świeżego o wielkiem znaczeniu. Utrwala on fakt dobrych stosunków obu stron i leży w ich wybitnym interesie. Uważamy co za zdarzenie doniosłe i dodatnie. Słusznie podniósł p. Minister, że jego wartość podkreśla jeszcze okoliczność, iż analogiczne umowy zostały równocześnie zawarte między Związkiem Sowietów, a trzema państwami Bałtyckiemi, jak również fakt, że Francja ułożyła swe stosunki ze Związkiem Republik Radzieckich na tych samych zasadach, Polska przyczyniła się tą drogą do poprawy stosunków między narodami i do wzmocnienia bezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#SLoewenherz">Dużą wagę przywiązujemy do współpracy między narodami, odbywającej się pośrednio lub bezpośrednio między reprezentantami państw lub przedstawicielami pewnych kierunków, prądów lub funkcyj w szeregu instytucyj na konferencjach międzynarodowych poświęconych problemom z dziedziny politycznej: gospodarczej, społecznej, kulturalnej, humanitarnej lub innej. Między instytucjami o charakterze międzynarodowym czołowe miejsce zajmuje Liga Narodów, a między konferencjami w tej chwili wysunęła się na pierwszy plan konferencja dla ograniczenia zbrojeń, mylnie zwana konferencją rozbrojeniową Polska pracuje w obu bardzo intensywnie. Liga Narodów jest instytucją bardzo ważną, a nasza intensywna współpraca w niej ma, zdaniem naszem, wielkie znaczenie i to mimo, iż zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jest i nie może być ona organizmem doskonałym. Będąc związkiem niezależnych suwerennych państw, a nie jakimś państwem nadrzędnem, mieści w sobie zalety ale i błędy danych państw i jest uzależniona od ich dobrej, ale i złej woli, od ich posunięć i rozgrywek, od ich lojalności wobec zaciągniętych zobowiązań, od ich dążności do pogłębiania lub wypaczania wielkich jej zadań. Liga Narodów stworzona została głównie dzięki energii i inicjatywie Wilsona jako wyraz tęsknoty ludzkości całej za pokojem trwałym, opartym na poszanowaniu traktatów, wykluczającym w przyszłości uciekanie się do wojen. W myśl paktu Ligi niezależne państwa utworzyły stały związek o ściśle określonych środkach i celach, które państwa, należące do Ligi, wzięły na siebie uroczyście.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#SLoewenherz">Na samym wstępie paktu ustaliły one jako najistotniejsze swe zadanie, rozwój współdziałania narodów, zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa, zobowiązanie nieuciekania się do wojny i skrupulatne poszanowanie wszystkich zobowiązań, wynikających z traktatów, a dalej w art. 10, zobowiązały się one — „szanować”, a nawet — „chronić przed wszelką napaścią z zewnątrz całość terytorialną i obecną niezależność polityczną wszystkich członków Ligi”.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#SLoewenherz">Powyższe zobowiązania zaciągnęły także i Niemcy, wstępując w poczet członków Ligi Narodów. Wystarczy zestawić całą działalność Niemiec w Lidze i poza Ligą, wystarczy program stronnictw niemieckich tych które są i tych, które były przy władzy, porównać z powyższemi uroczystemi zobowiązaniami, stanowiącemi kamień węgielny Ligi Narodów, aby się przekonać, jak Niemcy, wbrew uroczystym zapewnieniom, wypaczają podstawowe cele paktu Ligi, opartego na zaufaniu do członków i ich dobrej wierze, a nie na przymusie.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński).</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#SLoewenherz">Zamiast poszanowania traktatów podważają je i zohydzają przez systematyczną kampanię, zamiast poszanowania a nawet ochrony w razie potrzeby całości terytorialnej i niezależności politycznej państw należących do Ligi — atakują wiarołomnie integralność terytorialną Rzeczypospolitej. Zamiast zasadniczego zadania członków Ligi Narodów — wzajemnego i wspólnego zapewnienia sobie bezpieczeństwa, Niemcy kwestionują i zwalczają je wszystkiemi środkami w Lidze Narodów, na Konferencji Rozbrojeniowej i wszędzie. A Liga i Konferencja t. zw. Rozbrojeniowa okazują bezsilność. Ta ich bezsilność jest smutnym niepożądanym faktem, z którym realna polityka musi się liczyć. Ze względu na wielką wagę Ligi Narodów, na wzniosłość jej zadań i zobowiązań, ze względu na olbrzymie znaczenie współpracy między narodami w duchu bezpieczeństwa i organizacji pokoju i wielkich dzieł na różnych polach, których terenem i organem jest Liga Narodów — słusznem jest, że Polska wiele sił i pracy poświęca Lidze Narodów i broni jej przed wypaczeniem, że przywiązuje duże nadzieje do jej rozwoju i wzmocnienia. Ale równocześnie nie można zamykać oczu na fakt że dotąd Liga Narodów nie rozporządza siłą i że obrady jej i konferencje dla ograniczenia zbrojeń obrady wychodzące z założeń zupełnego faktycznego bezpieczeństwa państw do niej należących — prowadzi się wśród huku armat i walk toczonych przez jej członków w Azji i Ameryce Południowej zapomocą najbardziej precyzyjnych i straszliwych środków, nad których zniesieniem lub ograniczeniem radzi właśnie Konferencja Rozbrojeniowa. Nie można zamykać oczu na fakt, że równocześnie Niemcy nieraz przy pomocy niektórych członków konferencji sabotują i rozbijają Konferencję Rozbrojeniową, już to zwalczając gwarancję bezpieczeństwa, stanowiącą punkt wyjścia ograniczenia zbrojeń, już też okazując przed oczyma znękanej ludzkości miraże nieokreślonych celów, których ziścić nie chcą, już to przypisując konferencji nadprzyrodzone znaczenie, już też wreszcie opuszczając ją a następnie grożąc ponownem opuszczeniem jej jeśli konferencja nie zastosuje się do niemieckich życzeń.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#SLoewenherz">Oświadczenia p. Ministra Becka, względnie delegata p. Raczyńskiego, składane na posiedzeniach Ligi Narodów i Konferencji dla ograniczenia zbrojeń tudzież w wywiadach i przemówieniach uważamy za trafne i za wysiłek w duchu zrealizowania tego, co urzeczywistnić można w danych warunkach.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#SLoewenherz">Uważamy również za trafne zastrzeżenie p. Ministra, względnie delegata, przeciw odbywaniu konferencji czterech lub pięciu państw z wykluczeniem innych i przeciw uchwalaniu decyzyj, któreby wiązały wszystkich. Uzyskane naskutek tego zastrzeżenia oświadczenie uważamy za korzystne. Albowiem wszelkie nawroty do tajnej dyplomacji, do koncertów mocarstw o radykalnie sprzecznych tendencjach, do prób decydowania o sprawach niezależnych państw bez nich, o Lidze Narodów bez lub przeciw niej — byłyby niedopuszczalne, szkodliwe i sprzeczne z paktem Ligi, ze znaczeniem i funkcją niezależnych państw i z podstawami nowoczesnej polityki.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#SLoewenherz">Oświadczenia p. Ministra, zmierzające do określenia tych dziedzin, w których rozbieżność jest tak wielką, że ich omawianie doprowadzić może tylko do większego zaostrzenia stosunków i rozgoryczenia — tudzież proponujące czasowe wieliminowanie ich z porządku dziennego obrad, przeznaczonych dla pozytywnego załatwienia konkretnych problemów, są nader trafne.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#SLoewenherz">Znacznie większe rezultaty przynosiłyby konferencje międzynarodowe, gdyby stosowały tę metodę. Znacznie łatwiej i szybciej spełniłaby ludzkość najważniejsze swe zadanie: wyjścia z chaosu gospodarczego i moralnego, gdyby jej przedstawiciele odsunęli spory i kłótnie i wspólnie zabrali się pozytywnie do zwalczania przygniatającego wszystkich kryzysu gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#SLoewenherz">Reasumując, sądzę, że podstawą naszej polityki jest i musi pozostać: siła i znaczenie, bezpieczeństwo i dobro Rzeczypospolitej. Polska dbać musi o to, aby siły jej i państw, dążących do ugruntowania bezpieczeństwa i pokoju, opartego na poszanowaniu traktatów były jak najbardziej celowe, jak najściślej zespolone. Wsparta o własne siły, pielęgnować musi we wspólnym interesie sojusze ze swymi sprzymierzeńcami i najlepsze stosunki z innemi państwami. Gotowa do porozumienia we wszystkich sprawach, w których porozumienie jest możliwe, dąży do stabilizacji i normalizacji stosunków. Uznając wielkie znaczenie współpracy między narodami, uczestniczy we wszystkich pracach, zmierzających do przetrzymania i opanowania kryzysu gospodarczego i moralnego, do podniesienia ludzkości, do rozbrojenia moralnego, do zapewnienia pokoju i bezpieczeństwa. Jesteśmy szczęśliwi, że dobro Rzeczypospolitej i dobro całej ludzkości leży na tej samej linii rozwojowej na linii podniesienia moralnego, gospodarczego, kulturalnego i społecznego, w pokoju i bezpieczeństwie.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#SLoewenherz">Oświadczam się za przyjęciem budżetu M. S. Z w proponowanej wysokości.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WicemarszalekLeszczynski">Głos ma s. Kozicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SKozicki">Wysoka Izbo! Tak rzadko, bo raz na rok, mamy możność w Senacie mówić o polityce zagranicznej, że trudno wdawać się w szczegóły, mówić o ostatnich wypadkach, rozpatrywać kolejno te sprawy, które w ciągu roku były na porządku dziennym.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SKozicki">Dlatego ograniczę się tylko do paru uwag ogólnych, tych, które stanowią, zdaniem naszem, najważniejsze sprawy z dziedziny naszej polityki zagranicznej. Milczeć oczywiście nie możemy, choć tak rzadko i tak krótko możemy mówić, a to dlatego, że żyjemy w chwili dziejowej, kiedy na Polskę, na jej poczynania polityczne patrzy świat cały i kiedy od tych poczynań zależy przyszłość naszego narodu i Państwa.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SKozicki">Nie potrzeba być wielkim znawcą spraw politycznych i międzynarodowych, ażeby stwierdzić, że świat nasz przechodzi kryzys nie tylko gospodarczy, jak to się powszechnie mówi, ale i cywilizacyjny, kiedy załamuje się cały okres cywilizacji europejskiej, i w bólach i trudnościach powstają nowe formy życia gospodarcze i społeczne, nowe formy polityczne i bodaj że nawet nowe podstawy odnowienia moralnego życia narodowego, kulturalnego zachodniej Europy. Jasnem jest, że w tych warunkach natężenie sprzeczności wewnętrznych we wszystkich narodach jest bardzo wysokie, że grożą zaburzenia społeczne i gospodarcze, że namiętności dochodzą do najwyższego napięcia, że ustalone zasady moralne, polityczne i społeczne chwieją się, że narody i państwa nie mają wspólnego i jasnego poglądu na to, jak żyć należy i jakby prowadzić politykę. Do tego kryzysu cywilizacynego dochodzą zatargi między państwami i narodami.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#SKozicki">Traktat Wersalski nie uspokoił Europy tak, jak to czyniły inne traktaty przedtem. Traktat Wersalski po dziesięciu latach już jest zachwiany w swoich podstawach i Europa, która miała na podstawach ideowych traktatu przy gwarancji Ligi Narodów cieszyć się długim pokojem, po latach kilkunastu stoi właściwie w przededniu nowych zatargów. I widzimy, że państwa, które zostały zwyciężone w wielkiej wojnie, dążą do przywrócenia przedwojennego stanu rzeczy z Niemcami na czele, że wśród państw zwycięskich nie utrzymało się porozumienie, lecz zarysowują się bardzo ostre sprzeczności, zjawiły się nowe dążenia, które stwarzają grunt do zatargów. Nad Morzem Śródziemnem i nad Adriatykiem z jednej strony imperialistyczna polityka Włoch, z drugiej strony wewnętrzne rozterki w młodem państwie jugosłowiańskiem, stwarzają szereg niebezpieczeństw. Dążenia Niemiec nad Bałtykiem grożą ciągle zatargami, a na Dalekim Wschodzie stoimy wobec istotnej wojny, która jest tylko początkiem długich zatargów, początkiem przeobrażeń, które i nas bardzo blisko dotyczą dlatego, że nasz bezpośredni sąsiad Rosja jest w tym zatargu zamieszany, a w razie konfliktu na Dalekim Wschodzie nie tylko państwa azjatyckie, nie tylko Stany Zjednoczone, ale i Rosja może być w tych sprawach zamieszana, a więc i my wszyscy możemy być w tem bardzo zainteresowani.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#SKozicki">Z tych paru faktów, które nie stanowią żadnego odkrycia zresztą, bo stwierdzają rzeczy wszystkim znane, widać, że przed polityką polską stoją bardzo trudne zadania, ażeby byt Państwa Polskiego utrwalić i ażeby jego rozwój pomyślny zapewnić. Do tego potrzebne jest nie tylko silne państwo, nie tylko armia, nie tylko siła społeczna, nie tylko skupienie całego narodu pod wspólnem hasłem narodowem i państwowem, ale potrzebna jest także mądra, rozumna i przewidująca polityka. Myśl polityczna odgrywa w tych sprawach większą rolę, niż się może niejednemu zdaje. Otóż dlatego na ten system polityki polskiej, na podstawy tego systemu polityki polskiej w tej chwili dziejowej należy szczególną zwrócić uwagę. Myśmy z tej trybuny i ze szpalt pism i z innych miejsc bronili od szeregu lat tego systemu, który polegał na stwierdzaniu, że istotnem niebezpieczeństwem dla Państwa Polskiego są dążenia odwetowe Niemiec i że z tego założenia należy wyprowadzić dalsze konsekwencje dla polityki polskiej. Mówiliśmy, że trzeba dążyć do porozumienia z naszym sąsiadem wschodnim i nie trzeba mieć żadnych złudzeń co do polityki Niemiec, Mówiliśmy, że nasz system sojuszów niezbędny, pomimo istnienia Ligi Narodów, w Europie współczesnej, musi się opierać przedewszystkiem na sojuszu z Francją. Sądzę, że wypadki lat ostatnich stwierdziły w zupełności słuszność tego stanowiska. Został zawarty pakt o nieagresji z Rosją sowiecką. Przypominamy sobie, że kiedy z tego miejsca rok czy dwa lata temu mówiłem o konieczności poprawienia stosunków z Rosją sowiecką, to na ławach środkowych uśmiechano się niedowierzająco, nawet padały okrzyki krytyki. Dziś nikt się nie uśmiecha, ani okrzyki krytyki nie padną, bo zaszły wypadki i fakty, które stwierdzają, że ten pogląd na konieczność tego, co nastąpiło, był słuszny, usprawiedliwiony, a dziś jest przez wypadki potwierdzony.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#SKozicki">Nie uważamy, ażeby pakt o nieagresji z Sowietami był czczą formalnością, uważamy, że on jest ufundowany koniecznościami dziejowemu wynikającemi stąd, że Rosja zwróciła się frontem ku Dalekiemu Wschodowi, jest pochłonięta wewnętrznemi swojemi sprawami i o agresji w kierunku zachodnim myśleć nie może, więc te zobowiązania pokojowe wynikają z natury rzeczy, a nie są wynikiem jakichś dyplomatycznych wybiegów. Te wypadki zatem stwierdziły nie tylko słuszność poglądów na te sprawy w kołach naszych, ale jednocześnie są mojem zdaniem aktem końcowym likwidacji całego systemu politycznego, który polegał na zwróceniu Polski frontem ku wschodowi i wiązał z tem cały program federalistyczny wewnątrz państwa. Nie wiem, jakie motywy kierowały tymi, którzy podpisywali pakt o nieagresji, ale z punktu widzenia historycznego, z punktu widzenia dalekiej historii są to końcowe akty likwidacji polityki, która Polsce przyniosła szereg złych następstw.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#SKozicki">Jeżeli teraz zwrócić się do podstawy naszej myśli politycznej, do zagadnienia niemieckiego, to muszę stwierdzić, że i tutaj myśl i opinia polska znaczne już zrobiła postępy. Już dziś każdy wie, że dążenie Niemiec do zwalenia traktatów, do przywrócenia przedwojennego porządku są największem niebezpieczeństwem dla Polski. Ale, proszę Panów, chcę powiedzieć, że nie wystarczy o tych rzeczach wiedzieć, nie wystarczy te rzeczy stwierdzać, zwłaszcza, licząc się z nastrojami opinii i z wymaganiami tej opinii, ale trzeba jeszcze taką politykę prowadzić, aby jasnem było, że jest ona konsekwencją tych właśnie założeń. Niemcy się nie zmienili. Niema żadnej różnicy istotnej między polityką Hitlera a Stresemanna. Mylą się ci, którzy wyobrażają sobie, że w Niemczech nastąpiły zmiany, które zmuszają nas do zwrócenia uwagi na te rzeczy. Polityka Stresemanna, jak widać z jego pamiętników, była w swych celach taka sama, jak polityka Hitlera, Brüninga i wszystkich innych mężów stanu niemieckich, była polityką, zmierzającą do przywrócenia przedwojennych granic i przedwojennego znaczenia Niemiec. To, co zaszło w ostatnich dniach, przyjście Hitlera do władzy, mojem zdaniem, wcale nie powiększa niebezpieczeństwa naszych granic zachodnich, ale to niebezpieczeństwo pomniejsza dlatego, że cele są te same, ale sytuacja jest inna. Rząd Hitlera, to jest rząd walki wewnętrznej i rząd rewolucji wewnętrznej. To nie jest taki rząd, który dziś jest, jutro go niema, rząd jeden z wielu następujących po sobie w czasach parlamentarnego kryzysu. To jest rząd rewolucyjny, który poprowadzi ostrą walkę wewnętrzną i będzie musiał pójść na daleko idące rewolucyjne zmiany gospodarcze i społeczne i dlatego Niemcy wchodzą w taki okres, w jakim jest Rosja, w okres walk wewnętrznych, które będą im przeszkadzały w jakichś awanturniczych krokach nazewnątrz.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#SKozicki">Ale mówiąc tak, nie chcę bynajmniej powiedzieć, że niebezpieczeństwo niemieckie się zmniejszyło. Przeciwnie, niebezpieczeństwo niemieckie się wzmaga dlatego, że zmiany wewnętrzne w Niemczech, napięcie nastroju narodowego i patriotycznego, reformy wewnętrzne pójdą prawdopodobnie w tym kierunku, że będą wzmacniały Niemcy wewnętrznie i rządy, które przyjdą, będą przygotowywały Niemcy do efektywnego i ostrego natarcia na Polskę i dlatego tem bardziej wobec tego, że tu już mamy do czynienia nie z możnością głupich awantur, ale prawdopodobieństwem organizacji naporu niemieckiego na Polskę, coraz energiczniejszej i opartej na coraz lepszych podstawach — polityka polska musi być taka, by nie tylko w słowach mówić o niebezpieczeństwie niemieckiem, ale robić wszystko, co jest potrzebne, by się temu niebezpieczeństwu przeciwstawić. My nie możemy się rozbroić, my nie możemy wierzyć w to, że Europa idzie do nowego okresu pacyfistycznego, nie możemy w niebezpiecznej polityce robić nic takiego, coby w przyszłości osłabiło nas w walce z Niemcami. I dlatego takie rzeczy w polityce polskiej, przypomnę tutaj, jak umowy likwidacyjne, takie zarządzenia i zgoda na takie układy, które osłabią żywioł polski na naszem pograniczu zachodniem, to wszystko, chociażby było okraszone antyniemieckiemi frazesami, nie jest właściwą polityką polską, przewidującą to, co się stać może i przygotowującą Państwo i naród do tego, ażeby się temu przeciwstawić.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#SKozicki">My stoimy na tem stanowisku, że niepotrzebny jest ostry frazes antyniemiecki, niepotrzebne jest pobrzękiwanie szablą, ale potrzebna jest wytrwała polityka i mądra praca wewnętrzna, któraby się najzupełniej naporowi Niemiec na Polskę w przyszłości przeciwstawiła.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#SKozicki">Wychodząc z takich założeń, musimy też szukać w Europie sojuszników i porozumień z tymi, którym to samo niebezpieczeństwo zagraża, którzy również są zainteresowani, jak my, w przygotowaniu się do tego, co przyszłość przynieść może.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#SKozicki">I tu, jak powiedziałem, musimy przedewszystkiem liczyć na Francję, która jest przez politykę niemiecką zagrożona, i chociażby nawet ten lub ów rząd francuski ulegał złudzeniom, że można dojść do porozumienia z Niemcami, że można wytworzyć gwarancję bezpieczeństwa nie tylko silną armią, zwartością społeczeństwa i sojuszami, to my z tego stanowiska zejść nie możemy. Sądzę, że polityka polska jest najbardziej zaangażowana w te sprawy, my najlepiej znamy Niemcy, i naszym obowiązkiem jest zawsze jasno prawdę mówić, ostrzegać i przeszkadzać wszystkiemu temu, coby osłabiło nie tylko naszą pozycję, ale pozycję wszystkich tych państw, które są na takie same niebezpieczeństwa, jak my, narażone. Uważam, że dziś najmocniejszą ostoją pokoju w Europie i utrwaleniem tego stanu rzeczy, jaki wojna wytworzyła, jest siła zbrojna Francji. I dlatego polska polityka, mojem zdaniem, powinna tak być prowadzona, ażeby nie zrobić nic takiego, coby zmniejszyło tę największą gwarancję pokoju i nowego powojennego stanu w Europie. Tak samo musimy przychylnie, z uznaniem i z zainteresowaniem, przyjmować takie fakty, jak np. ściślejsze związanie się państw Małej Ententy, do której my wprawdzie nie należymy, niezawsze możemy stać na jednej z niemi platformie, ale z któremi mamy dużo wspólnych interesów i widzimy, że ściślejsze związanie się tych państw jest wynikiem zrozumienia tego niebezpieczeństwa, jakie stwarzają odwetowe dążenia Niemiec do przywrócenia przedwojennego porządku.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#SKozicki">Z tych zasadniczych założeń, nie nowych, ale które chciałbym tutaj przepomnieć, oceniać musimy bieżącą politykę Państwu Polskiego i oczekujemy od tej polityki chcielibyśmy, ażeby w tej polityce było silne zaakcentowanie właśnie tego stanowiska, jakie w tej sprawie zajmować należy, ażeby usunięte zostały te wszystkie niedomówienia, te wszystkie wahania, te wszystkie niejasności, które pozwalają Europie mieć wątpliwości co do linii, co do kierunku, co do wyrazu polskiej polityki współczesnej.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#SKozicki">Wreszcie uważamy, że w obecnej chwili dziejowej, aczkolwiek t. zw. demokracja zawiodła w wielu wypadkach, aczkolwiek rządy demokratyczne przechodzą kryzys w całej Europie, to jednak oparcie polityki o szerokie masy ludowe jest nie mniejszą, ale większą jeszcze koniecznością, niż było dawniej. Godzę się z tem, że zagadnienia polityki zagranicznej mniej się nadają, niż inne, do tego, ażeby stały się przedmiotem szerokiej dyskusji, plebiscytów i głosowań powszechnych, jednakowoż trwam przy tem, że w czasach dzisiejszych, kiedy we wszystkich otaczających nas narodach polityka państwowa opiera się na silnych prądach społecznych na wyraźnej zgodzie szerokich mas ludowych, Polska innej metody politycznej, jeżeli ta polityka ma być skuteczną, używać nie może. Nawet w Rosji sowieckiej, gdzie jest dyktatura z terorem połączona, jednak polityka wewnętrzna i zewnętrzna opiera się na wywoływaniu entuzjazmu może nie w całem społeczeństwie, ale w pewnych jego warstwach. Już nie mówię o stosunkach włoskich, albo o stosunkach niemieckich, gdzie przecież rządy pracują nad tem, żeby dla swych dążeń zewnętrznych zbudować trwałą podstawę w opinii i te dążenia oprzeć na silnych prądach narodowych, ażeby całe społeczeństwo wiedziało, do czego się idzie, dlaczego się idzie i jakie metody się stosuje. W Polsce tego niema i to stanowi słabość polskiej polityki zagranicznej. Opinia społeczna nie wie właściwie dobrze, jakie są podstawy obecnej polityki polskiej, opinia nie jest należycie poinformowana, nie wie, za czem ma iść, i to, zdaniem mojem, stanowi słabość polskiej polityki zagranicznej. Nie wystarczy wszystko inne, choćby nawet było doskonałe, potrzebne jest w naszych warunkach współdziałanie Rządu ze społeczeństwem, oparcie się Rządu na silnym prądzie narodowym i społecznym. I twierdzę, że rządy, które takiej podstawy nie mają, nie są usprawnione, nie są dostatecznie przygotowane, nie mogą tego stosować, co jest potrzebne, ażeby w tej wielkiej zawierusze światowej, w tem zmaganiu się narodów, w tem obniżeniu się całego życia publicznego na najniższy stopień, w tym momencie, kiedy najbardziej pierwotne instynkty i najbardziej pierwotne siły wychodzą na wierzch i prowadzą do konfliktów, ażeby Polska w tem położeniu geograficznem, mając przed sobą to niebezpieczeństwo niemieckie, mogła taką politykę poprowadzić, o ile w tej Polsce nie nastąpią zmiany wewnętrzne, które stworzą podstawy do takiego prądu politycznego, do takiej siły narodowej, która wszystkie trudności przezwycięży i nas do lepszej przyszłości doprowadzi.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszalekLeszczynski">Głos ma s. Dębski.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SDebski">Wysoka Izbo! Kiedy podczas przemówień opozycji patrzy się na ławy ministerialne i widzi się ten uśmiech zadowolenia, to człowiek musi przyjść do wniosku, że jednakże w tej Polsce musi się dobrze dziać, jeśli ci, którzy nią rządzą, są zadowoleni.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SDebski">Co się tyczy polityki zagranicznej, to już na komisji sejmowej zaznaczono, że Grej i Stresemann, wyrazili się — „Nobody knows what polish politics is” — że nikt nie wie, jaka jest polska polityka. Nie wiedzą przyjaciele, nie wiemy my, nie wiedzą i wrogowie nasi. A to jest bardzo ważna rzecz.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SDebski">Proszę Panów, Wilson rzucił hasło, że polityka musi być jawna, ażeby nie była oszustwem, nie była szachrajstwem i wyzyskiwaniem słabszych przez silniejszych. Niestety, jeżeli gdziekolwiek na szerokim świecie jest jawna polityka, odpowiedzialna przed własnem społeczeństwem to z pewnością to nie tyczy się Polski. I, proszę Panów, to ma bardzo złe skutki. Można w polityce wewnętrznej zaskakiwać, można ni z tego ni z owego zmieniać ministrów, można zmieniać prawa chociaż to ma także złe skutki, ale zaskakiwanie w polityce zagranicznej jest zupełnie nieodpowiednie i pociągać musi bardzo złe skutki. Na komisji sejmowej jeden z posłów zwrócił się otwarcie do p. Ministra, że niema do niego zaufania z powodu wewnętrznej polityki — miał na myśli Brześć. Ja mu tej wymówki za złe nie mam, ale ażeby to tylko p. Ministrowi przypisywać, to nie zdobyłbym się na to, bo wiem, że p. Minister działał pod rozkazem, jak p. Minister Michałowski. Rozkaz to jest rozkaz, jak jest taki system, to trudno winić człowieka, trzeba winić sam system.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SDebski">Proszę Panów, jeżeli będę w swojem przemówieniu wkraczał w inne dziedziny, chociaż p. Minister zastrzegał się, że nie ma nic wspólnego ze sprawami wewnętrznemu, to nie tylko dlatego, że mamy ograniczony czas przemówień, musimy nieraz się streszczać i łączyć rozmaite rzeczy, ale i dlatego że te rzeczy w życiu samem się łączą. Jeżeli jest w jakimś kraju dobra wewnętrzna polityka, to może być i dobra zagraniczna polityka.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SDebski">I odwrotnie, zła jest polityka zagraniczna, jeżeli jest w kraju zła polityka wewnętrzna, polityka nastawiona w sposób zupełnie niezrozumiały dla zwyczajnego obywatela, a szczególnie dla mnie, który tyle lat zrycia spędziłem zagranicą, w wolnych warunkach, — jeżeli dzieje się wszystko pod nastawieniem pewnych rzeczy, jeżeli dlatego, aby przeprowadzić wybory, urządza się Brześć, a gdy całe społeczeństwo na ten Brześć odpowiada protestem, to się reformuje uniwersytety, to się reformuje sądy i reformuje się całe życie społeczne! Jakiś szał! Ten Brześć ciąży nad Polską, ten Brześć ciąży nad polityką zagraniczną, Przecież jeżelibyśmy się opierali na faszyzmie, na rządach despotycznych i z niemi przyjaźni szukali, to byłoby to może zrozumiałe. Ale Panowie, trzeba wziąć jedną rzecz pod uwagę że te wszelkie zaburzenia polityczne, które się dzieją, czy we Włoszech, czy w Niemczech, czy na Dalekim Wschodzie, czy gdziekolwiekbądź, mają swój ośrodek, że tak geologicznie powiem — w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Tam się zaczął ten proces, że muszą być zmieniane warunki, że ostatecznie ten stary system wali się — tam się najwięcej wali, stamtąd idzie na cały świat ten wstrząs, który musi się skończyć przebudową obecnego systemu i ustroju. I Panowie widzicie, że ten prąd, idący pod spodem i wstrząsający społeczeństwami, nieraz ma polityczne zewnętrzne objawy, które się próbuje ratować ekonomicznemi środkami, żeby nie pozwolić dokonać się tej zmianie.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#SDebski">Mamy Mussoliniego, który jest w dodatku w tem szczęśliwem ekonomicznie położeniu, że ma nie tylko bilans handlowy, ale że handluje i tem pięknem niebem, o którem mówił ks. Radziwiłł, i temi pomarańczami i temi widokami, które mu cudzoziemców i turystów przywożą, i to łata mu finanse i gospodarkę. I przytem, jeżeli już mowa o faszystach, to on przynajmniej najwięcej był konsekwentnym. Jak powiedziałem, on ma te dobre warunki — nie tylko pomarańcze, nie tylko cytryny i włoskie niebo, ale on ma lud włoski o bardzo małych wymaganiach. Ja ich znam, gdyż widziałem ich w Ameryce. Toż to człowiek, który najskromniej żyje i najmniejszem się zadowala. I dlatego też on może tych ekperymentów dokonywać i może najdłużej bronić starego ustroju przeciwko nowemu. Ale Hitler i Japończycy, którzy szukają nowych rynków, to wszystko jest objaw dążenia ludzkości do zmiany ustroju. Ten ustrój musi być rozsadzony! Proszę Panów! Kolega mój, który będzie przemawiał, Wam te punkty przełomowe jeszcze lepiej podkreśli, ja nie mam czasu, aby się tem zajmować.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#SDebski">Wracam do polityki zagranicznej. Jeżeli nasze stronnictwo zajmuje się tą polityką zagraniczną, to dlatego, że to jest jeden z tych środków, któremi się broni niepodległości Rzeczypospolitej. Ja nie używam słowa „Państwo” od czasu, jak wy jesteście — „państwowcami”, — „mocarstwowcami”, ja używam słowa — „Rzeczpospolita”, bo ono obejmuje całe społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#SDebski">Proszę Panów! Nam na niepodległości zależy, bo my widzimy i dla Polski ten przewrót idący, i my chcielibyśmy, ażeby on dokonał się jak najłagodniej, z najmniejszym wstrząsem i najmniejszemi ofiarami, bo te ofiary będzie ponosić najwięcej klasa robotnicza.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek).</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#SDebski">Jeżeli są jakieś wyższe klasy, które mogą ucierpieć na przewrócie, to ostatecznie one potrafią w czas zwiać do innego kraju, czy jakoś się inaczej urządzić. Ale ofiary ponosić będzie lud pracujący, na jego barkach się to wszystko dokona. Dlatego nam zależy na pokojowości i na tem, ażeby nasza polityka zagraniczna tem się kierowała i miała plan jasny i wyraźny. Na faszystach Polska opierać się nie może. Mussolini żąda rewizji traktatów, Węgry żądają rewizji, Hitler żąda rewizji. Jedyni, którzy chcą utrzymać demokrację w tem przewidywaniu, że ten przyszły przewrót musi się dokonać na drodze demokratycznej, to są w społeczeństwach pozostali demokraci, socjaliści. I dlatego nam na opinii ich bardzo zależy. Mnie już zwracano uwagę poprzednio: jakto, wy chcecie, aby jak za Katarzyny wtrącano się do naszych spraw wewnętrznych? Panowie, to nie chodzi o wtrącanie się do spraw wewnętrznych, chodzi tylko o to, ażeby Polska w razie potrzeby, tak jak „Matin” pisał, miała swoich przyjaciół, którzyby stanęli przy niej, bo Polska ma dużo wrogów. Tak jest. My nie możemy tego lekceważyć.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#SDebski">Na posiedzeniu Sejmu p. referent Miedziński zwrócił się do towarzysza Czapińskiego, że ostatecznie Polska najgorsze ma imię właśnie wśród lewicy, i dlaczego my nie wpłyniemy na to, ażeby tę opinię zmienić, żeby właśnie tam wyrobić lepszą opinię? Proszę Panów, naprzód my nie mamy tej możności częstego podróżowania, jaką Panowie macie, a powtóre, co ja mam powiedzieć, kiedy się spotkam z socjalistą francuskim- czy szwajcarskim, czy jakimkolwiekbądź, jak mam wytłumaczyć te wszystkie nadużycia, które się dzieją w Polsce, jak mam wytłumaczyć znoszenie swobody prasy, znoszenie swobody zgromadzeń oddawanie wszystkiego pod nadzór administracji i policji, tak jak było kiedyś w Rosji?</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#SDebski">Życie nie da się tak poprowadzić. Chcecie doprowadzić ten naród do przerażenia, do rozdzielenia, żeby znienawidził jeden drugiego, słowem, żeby zamienić go w jakiś piasek, w pył, a w chwili niebezpieczeństwa z piasku granitowej bryły się nie utworzy, nawet bicza z piasku ukręcić nie można, a cóż dopiero jakąś zwartą masę, któraby się potrafiła wszystkim burzom oprzeć.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#SDebski">Proszę Panów, dzisiejszy Rząd, ten silny Rząd szukał pożyczki zagranicznej i nie dostał. I co się robi? Naprzód oskarżono s. Motza, że on popsuł wśród radykałów francuskich, i s. Motz musiał list otwarty opublikować do swoich przyjaciół francuskich, wytłumaczyć, że taki zarzut mu robią i że ten zarzut jest niesłuszny. Potem utworzyła się legenda, że ten polski silny Rząd, który wysyłał i wiceministra Koca i s. Targowskiego, starał się o pożyczkę i w umowie oddał kolej, żeby dostać te pieniądze, i powiada się, że Liberman się rozebrał i pożyczkę popsuł. Proszę Panów, to są kpiny. Przecież z takiemi argumentami nie można się pokazać wśród ludzi poważnych.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#SDebski">Proszę Panów, żądacie od nas, żebyśmy tę propagandę prowadzili. My ją robimy, tylko mówimy, że jeżeli w Polsce się źle dzieje, to nie jest to wina narodu polskiego, nie jest wina Rzeczypospolitej Polskiej, ale wina jest sanacji. Trudno, bo Panowie jesteście winni, jesteście odpowiedzialni — nikt inny.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.:</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#SDebski">A Panowie nie jesteście winni?)</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#SDebski">Mówi się, proszę Panów, i p. Premier powiedział, że w Polsce panuje spokój. Dzisiaj mamy depeszę ze Śląska, że tam trochę już niespokojnie było. Proszę Panów, ja przypominam sobie po wojnie rosyjsko-tureckiej w 1878 r. był obraz Wereszczagina: — „Na opuszkie wsio spokojno”, gdzie przedstawiano patrol rosyjski zmarznięty, i śnieg go zasypuje. Oto, proszę Panów, mówił p. Premier, że u nas wszystko spokojnie, ale była pacyfikacja Małopolski, a teraz czyni się pacyfikację całej Polski. Przecież niedaleko Warszawy koło Jeziorny policja z karabinami maszynowemi chodziła ściągać podatki. Ten Rząd, który wszystko reformuje, ten nasz Minister Skarbu, który ma aż czterech Wicków, wprowadza nowe takie zarządzenia, jak w pow. tarnogórskim, że, ażeby ściągnąć 1 grosz, zjawia się sekwestrator i pobiera 3 zł kosztów! Proszę Panów, dzisiaj miałem na sobie doświadczenie tych porządków Rządu. Oto jest pokwitowanie z podatku, który zapłaciłem w 1931 r., a to jest nakaz ściągnięcia odemnie tego samego podatku. I zjawia się studencik, który jest sekwestratorem. Mówię mu: proszę Pana, ja przecież to zapłaciłem. To nic, ja muszę zajęcie zrobić, bo taką mam instrukcję. Jeżeli mnie to tu w Warszawie spotyka, to cóż ten chłop na wsi, albo w małem miasteczku, jak on sobie poradzi? I to jest ten silny Rząd zreformowany, zreorganizowany, uporządkowany, jak tam chcecie. Proszę Panów, przecież wprowadzacie w Polsce bałagan, a nie silny rząd, nie, porządek. Przecież tę Polskę można sobie przedstawić teraz jako wielki plac, po którym ci sekwestratorzy biegają, ażeby ten grosz, 20 gr., czy złotówkę dostać. Proszę Panów, to nie jest czas na uśmiechanie się z zadowolenia. Może być, że Wam jest wesoło — nam nie. Zastanówcie się, że w Polsce jest źle i ciężko. Rozpacz ludzi ogarnia, czego dowodem jest, co się dzieje na wsi, gdy przychodzi sekwestrator. Trzeba zastanowić się, że przecież musi być jakaś przyszłość, że Polska musi się szykować do tego wielkiego przewrotu, który czeka całą ludzkość. Jeśli nie chcecie patrzeć...</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, jesteśmy przy budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Pan mówi o przewrócie. To jest dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SDebski">Dobrze, wracam już do spraw zagranicznych. Więc, proszę Panów, jeżeli o propagandzie zagranicznej mówiłem, to musiałem zwrócić uwagę na te czynniki, które ją utrudniają lub ułatwiają. Jeżeli jedziemy zagranicę, to przecież my nie mamy posłuchu ani u konserwatystów, ani u centrowców, mamy tylko bardzo szczupły zasięg.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: W II Międzynarodówce.)</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#SDebski">Proszę Panów, i tam cóż my możemy powiedzieć? Że w Polsce jest praworządność? Jeżeli Bukowiecki powiada, że — „silny rząd i wogóle aktywność państwa muszą być oparte na ścisłej zasadzie prawa, w przeciwnym razie prowadzi do samowoli, tyranii, a wkońcu do anarchii, zamiast budowania potężnego narodu i państwa prowadzą do ich upadku”. „Nadawanie ustawom mocy wstecznej, wydawanie aktów sejmowych, będących ustawami tylko formalnie, a w istocie rzeczy rozporządzeniami, regulującemi pewien poszczególny wypadek z naruszeniem zasad prawa, gwałcenie prawomocnych wyroków sadowych przez odmienne regulowanie objętych niemi praw, ad hoc wydawanemi ustawami...</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, po raz drugi zwracam Panu uwagę i tym razem przywołuję do porządku. Co to znaczy gwałcenie prawomocnych wyroków sądowych?</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SDebski">Ja cytuję Bukowieckiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszalek">Nie będę dopuszczał do ogólnikowych oskarżeń. Już kilkakrotnie nadmieniłem, jaki jest mój stosunek do prawomocnych wyroków i proszę o uwzględnienie mego dezyderatu.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#SDebski">Chcę na zakończenie zwrócić uwagę i ostrzec. Mianowicie Gdańsk, jest to miasto, gdzie musimy być najostrożniejszymi i gdzie musimy stosować dawniej przez Niemcy stosowaną zasadę: — „Lassen wir uns nikt provozieren”. Tam jest to gniazdo, gdzie ostatecznie nas będą się starali najwięcej prowokować. Przynajmniej tam musimy mieć plan, przemyślane rzeczy i nie robić takich występów, abyśmy się potem musieli cofać. Wogóle dawanie rozporządzeń, które potem musimy w Genewie dezawuować i cofać się z nich, jest szkodliwe dla naszej polityki zagranicznej. I otóż, proszę Panów, tam daliśmy rozporządzenie, aby płacić polskiemi złotówkami za bilety kolejowe. Podobno nawet w Ministerstwie Spraw Zagranicznych jest umowa, która zastrzegą, że Polska nie będzie wprowadzać do Gdańska złotego, bo tam jest srebrna moneta guldenowa. Oczywiście potem w Genewie musimy się wycofywać; nam będzie robiona sprawa, będą się czepiać i musimy się wycofywać. Albo, proszę Panów, podczas wyborów we Francji ta sprawa gdańska była poruszana przez rozmaite pisma i to nie przez — „Republique” czy — „Volonte”, ale przez takie pismo jak — „Paris Soir”, które mówi, że niech nam wreszcie nie zawracają głowy tym Gdańskiem, Francja ma daleko większe kłopoty, niech Liga Narodów raz zrobi porządek, co to są te wieczne pretensje Polaków do Gdańska i Gdańska do Polaków. To powinno być zrobione. Powinniśmy mieć jasne i wyraźnie określone stosunki. Mamy zobowiązania i ich pilnujemy, a nie wymyślajmy takich rzeczy, do których nie mamy prawa, żebyśmy się nie potrzebowali cofać.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#SDebski">Ponieważ czas mój upłynął, kończę tem tylko ostrzeżeniem, ażebyśmy w obliczu niebezpieczeństwa, które nam grozi, przestali rozproszkowywać społeczeństwo polskie, ażebyśmy go nie rozdrabniali, — ażebyście Panowie zaniechali stosowania takich środków, jakie stosujecie. Jeżeli zastosujecie cenzurę, to będziemy mieli nielegalne pisma; jeżeli będziecie rozbijać organizacje, to wpędzicie te organizacje pod ziemię.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#SDebski">Proszę Panów! Rosja dała nam przykład, że to nie jest droga, któraby prowadziła do celu. Ja sam za moich lat przeżyłem Azefa i Dagajłowa i wiem, że to nie prowadzi do celu, nie prowadzi do celu to ciągłe pilnowanie społeczeństwa, bo i Purzyccy i inni prowokatorzy tylko osłabiają społeczeństwo, a potem zabraknie przecież Panom pieniędzy na nich, bo tyle ich będzie potrzeba.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#SDebski">Wróćcie Panowie na drogę wolności i uszanowania obywatela, a wtedy Polska będzie silna.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszalek">Głos ma s. Kulerski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SKulerski">Wysoka Izbo! Niewątpliwie sprawy naszej polityki zagranicznej należą do tych rozdziałów polityki rządów pomajowych, które są bardzo smutne. Błędy popełnione w tej dziedzinie, posunięcia, poczynania sfer decydujących były zwykle bardzo szkodliwe dla życia narodu i państwa, szczególnie, gdy chodziło o odcinek polityki polsko-niemieckiej. Pewnie, że poczynania rządów sanacyjnych także w innych dziedzinach życia państwowego wszędzie stworzyły ruiny i gruzy, tak w dziedzinie moralnej, jak i w dziedzinie gospodarczej. Za wylaną w maju 1926 r. krew niewinną zwycięzcy rewolucji majowej nie dali narodowi nic wzamian, dali natomiast ciężką mękę, dali niewolę, jakiej niektóre części naszego narodu nawet za czasów niewoli obcej nie doznawały.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#Marszalek">Przywołuję Pana do porządku i proszę, aby Pan trzymał się tematu. Obradujemy obecnie nad częścią 5 budżetu, Ministerstwo Spraw Zagranicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#SKulerski">Wiem o tem, ale Pan pozwoli, Panie Marszałku, wyjaśnić...</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#Marszalek">Nie mogę pozwolić na żadną dyskusję ze mną.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SKulerski">Nie chcę dyskutować, chcę tylko wyjaśnić.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#Marszalek">Przywołuję Pana po raz drugi do porządku, nie ulega Pan mojej władzy.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#SKulerski">Ulegam, tylko ze swej strony wypowiadam to, co mną powodowało.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#SKulerski">Niewątpliwie wszystkie te błędy, jakie się popełnia w innych dziedzinach państwowych, a nie w dziedzinie zagranicznej, kiedyś w przyszłości będzie można o wiele łatwiej naprawić, niż te błędy, które się popełniło i popełnia w dziedzinie spraw zagranicznych. Naprawi się je wówczas, gdy wreszcie miną te rządy, które dziś dzierżą w ręku ster państwa. Inaczej jest, jak już powiedziałem, z błędami, jakie się popełnia w dziedzinie polityki zagranicznej. Tam niekiedy błędy rodzą skutki ujemne, szkodliwe, katastrofalne — nawet po wiekach. Zwrócę tylko uwagę na ten błąd, który popełnił kiedyś Zygmunt Stary, gdy Prusy Wschodnie oddał Hohenzollernom. Może Panowie także się nie dopatrzą związku tego, co w tej chwili mówię, z budżetem, ale prędko się Panowie przekonają, że jest związek nawet bardzo ścisły.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#SKulerski">Ten błąd Zygmunta Starego spowodował w ciągu późniejszych wieków rozbiór Polski a nawet dzisiejsze położenie międzynarodowe, które jest tak groźne, w znacznym stopniu także wynikało z tego błędu, a mianowicie z tego, że błędu nie naprawiono wtenczas, gdy była możność naprawienia go. Może Panowie się dziwią, że mówię, iż była możność naprawienia tego błędu. Istotnie ona była, a zaistniała po wojnie światowej w czasie układania Traktatu Wersalskiego. W czasie układania Traktatu naprawienie błędu właściwie zasadniczo już było postanowione, ale uchwała ta później została zmieniona. Dlaczego? Nie wiem, czy Panom jest znany bardzo wybitny dziennikarz angielski Wickham Steed. Otóż ten p. Wickham Steed w drugim tomie swych pamiętników, w rozdziale dotyczącym kwestii gdańskiej, opowiada o tem, co w styczniu 1919 roku robiła komisja polska — nie dlatego nazwana polską by w niej zasiadali Polacy, lecz dlatego, że ona właśnie sprawy polskie obrabiała, że ona układała projekty mianowicie także dotyczące zakreślenia granic Polski. Otóż ta Komisja uchwaliła podać wniosek do Rady Dziesięciu, że Polsce należy dać Gdańsk i w Prusach Wschodnich kilkaset tysięcy Niemców. Oznaczało to wtenczas poprostu likwidację tych Prus Wschodnich, które są dzisiaj powodem fatalnego położenia międzynarodowego i niebezpieczeństwa, jakie nam grozi ze strony Niemiec. Rada Dziesięciu nawet wniosek ten uchwaliła. To było w styczniu 1919 r. Nawet Llojd George na tenże wniosek się był zgodził i polecił przedstawicielowi Wielkiej Brytanii, by w Radzie Dziesięciu za nim głosował. Tak samo Wilson zgodził się na takie ukształtowanie granic Polski. Tymczasem w marcu tegoż roku wszystko zostało wywrócone. A dlaczego wywrócone? *(Głos z ław B. B.: Sanacja była temu winna?) Takie uwagi nierzeczowe niech Pan schowa dla siebie i dla swoich. Może Pan ma i rację, twierdzą tak niektóre gazety francuskie, np. — „La Revue des vivants”, wychodząca w Paryżu. Ale wracam do sprawy Traktatu i stwierdzam, że w marcu Llojd Georg wniósł, aby Rada Dziesięciu ponownie tę sprawę rozpatrywała i tak, niestety, się stało, a skutek był ten, że Polsce dano te granice, jakie dziś posiadamy.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#SKulerski">Łamałem sobie głowę długo nad tem, jak się to stać mogło. A oto — „Revue des Vivants”, przytaczając ustęp z pamiętników Stresemanna, stwierdza, że nasz b. minister p. Zaleski mówił z Llojd Georgem i żądał, ażeby Polski nie utworzono zbyt wielkiej. Prawdopodobnie p. minister Zaleski jest tu na sali, mógłby sprostować, jeżeli to twierdzienie Stresemanna jest niezgodne z rzeczywistością. W każdym razie jest to cytat z pamiętników Stresemanna.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#SKulerski">Otóż tak się rzecz ma z błędami politycznemi. Przestrogę one nam dały na całe wieki i ciągle wydają straszne skutki. Po wiekach dopiero mogą być poprawione, a czasem i nie mogą.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#SKulerski">Najfatalniejszym błędem nowoczesnej polityki polskiej jest naśladownictwo ustępliwej polityki Francji, a mianowicie ustępliwej polityki Brianda. Łudzono się stale nadzieją, że można z Niemcami dojść do porozumienia. Nikt sobie nie zdawał sprawy z tego, czem jest naród niemiecki, jak powstał, jakie z biegiem wieków zebrał w swojej duszy dążności. Kto wiedział i kto wie o tem, że ta dzisiejsza Rzesza Niemiecka jest produktem ciągłych rabunków, ciągłych zaborów? Kto o tem wie, że na tym ogromnym obszarze do Renu, a nawet poza Renem, kiedyś mieszkali Słowianie, że dzisiejsze Zuider w Holandii, kiedyś nazywało się Tlewo, co oznacza — „wylew”, ten wiedziałby, że te ziemie zamieszkałe ongi przez Słowian, zostały zagarnięte przez Niemców, czyli przez teutońskie plemiona, a ludność wymordowana. Wskutek tego Niemcy wytworzyły w sobie ciągłą chęć rabunku i żądzę mordowania i zaboru.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, proszę z większą godnością przemawiać w tej Izbie. Wymagam więcej godności w prowadzeniu dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#SKulerski">Nie zapominam o godności.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#Marszalek">Proszę o więcej powagi.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#SKulerski">Dobieram odpowiednich wyrazów dla należytego określenia faktów, o jakich mówię.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, odbiorę Panu głos, jeżeli nie będzie się Pan stosował do dyscypliny, którą regulamin przewiduje.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#SKulerski">Ulegam Pańskiej władzy. Wszystko to wytworzyło w Niemcach, jako zbiorowości, charakter tego rodzaju, że absolutnie żaden rozsądny polityk nie może uwierzyć w to, żeby z nimi można było dojść do porozumienia. Tem gorsze, tem szkodliwsze są więc złudzenia, że jest możliwość zadzierzgnięca przyjaznych stosunków z nimi. Stąd wypłynęły wielkie błędy, jakie popełniła nasza dyplomacja, nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Błędne było wzorowanie się na polityce briandowskiej, która wyraża się w jednem paśmie rozmaitych kolosalnych ustępstw na rzecz Niemiec, ustępstw, na które Niemcy odpowiadały zawsze nowemi żądaniami i wystąpieniami, których w parlamentarny sposób wobec napomnień p. Marszałka określić nie umiem. Niejednokrotnie zwracałem uwagę w Komisji Spraw Zagranicznych na te błędy i na szkodliwe naśladownictwo polityki briandowskiej i ciągle w ciągu kilku lat wskazywałem na to, że polityka ustępliwości ostatecznie musi doprowadzić do zderzenia zbrojnego z Niemcami. Wtenczas to większość komisji, pp. z B. B., szydzili sobie z tych przestróg, a nawet odezwał się kiedyś głos: — „hu, wojna idzie”. Nie wiem, czy dziś Panowie to samo powtarzać będą, czy w ten sposób szyderczy o tej przyszłości mówić zechcą. Innym razem, kiedy podniecony, zdenerwowany błędną polityką naszą, umęczony katastrofalnym naśladownictwem polityki Brianda, zawołałem z rozpaczą: Niechby jak najprędzej anieli wzięli tego Brianda! — to ujawniło się oburzenie wśród panów z B., B. Ale jednak zdaje się, że dziś każdy przyznać musi, że to, co wtenczas mówiłem, słusznem było, choć Panowie, wtedy w komisji szydzili. Kto dziś zaprzeczy że moje przestrogi słuszne były, że należało politykę już przed kilku laty zmienić?</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#SKulerski">Proszę Panów! Dziś Francja już uznała, że ta polityka była błędna, a nawet posunęła się tak daleko, że uchwała co do postawienia Briand'owi pomnika albo została już cofnięta, albo będzie cofnięta, — a umotywowano to tem, że polityka briandowska była poprostu zdradą interesów Francji.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#SKulerski">Tak się skończyło, proszę Panów z B. B., to Wasze szydzenie z tych przestróg. Pewnie, że nie sam o tem mówiłem, mówili też Panowie z Narodowej Demokracji, mówili socjaliści, ale ja specjalnie zajmowałem się Brandem.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#SKulerski">Niezrozumiałą rzeczą jest naprawdę, że można nie rozumieć, że pomiędzy nami a Niemcami do istotnej przyjaźni dojść nie może wobec tego, że oni po naszym trupie przecież chcą pójść do tworzenia swojej potęgi światowej. To jest pewnik, któremu dzisiaj nikt zaprzeczyć nie może, dlatego kwestię — wedle mego zdania — tylko tak stawiać można: albo my, albo oni. Dlaczego Niemcy właściwie nas tak nienawidzą? Przecież Polska naprawdę Niemcom nie wyrządziła nigdy żadnej krzywdy — przeciwnie, była dobrodziejka ich i ona niestety stworzyła właściwie potęgę późniejszych Prus. A jeżeli nas dziś nienawidzą w tak straszny sposób, to, proszę Panów, powodem tego jest ta okoliczność, że my się położyliśmy na tej granicy rosyjskiej, że się tam staliśmy zaporą, barierą dla dążeń niemieckich, dla parcia Niemców na wschód. Oni rozwściekleni są tem, że ich Drang nad Osten został rzeczywiście zahamowany. I dlatego fale nienawiści niemieckiej będą biły w te barierę jaką my stanowimy, z największa wściekłością będą biły póty, aż zdruzgoczą tę barierę, albo sami głowy sobie o nie rozbiją. Otóż trzeba sobie życzyć, aby nastąpiło to drugie i mam nadzieję, że to nastąpić może.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#SKulerski">Jednakże może to nastąpić tylko pod warunkiem, że istotnie cały naród polski zostanie naprawdę zjednoczony, także duchowo, stanie się jedną skałą ze spiżu tak, że te silne uderzenia niemieckie, nawet najpotężniejsze o tę spiżową barierę rozbijać się będą musiały. Na to trzeba jednakże, by istotnie w Polsce nastały stosunki, któreby umożliwiły takie zjednoczenie duchowe narodu, Zdaje się, że nikt z Panów twierdzić nie będzie, że dziś takie stosunki zaistniały, lub że dziś pod Waszemi rządami takie stosunki mogłyby się wytworzyć. Nagromadziło się tyle nienawiści z powodu bezprawia Panów, że naprawdę w tej chwili możliwości tej się nie widzi. W obecnej niebezpiecznej chwili pragnęłoby się oczywiście z całej duszy, żeby naród polski mógł się zjednoczyć, by się stał istotnie silnym i potężnym w odporze. Ale, niestety, tak, jak się stosunki ułożyły, jak dzisiejsza rzeczywistość się przedstawia, są to tylko pobożne nasze marzenia i pragnienia. Ze strony bowiem dziś rządzącej nie widać żadnego wysiłku, by do tego doprowadzić, aby Polska wewnątrz zjednoczona, istotnie stała się wielkiem mocarstwem. Zagranica nawet nam życzliwa twierdzi, że Polska dotąd tylko jest materiałem na wielkie mocarstwo, wielkiem mocarstwem zaś ze względu na wewnętrzne stosunki nie może być, zagranica palcem wskazuje na to, że stosunki wewnętrzne na to nie pozwalają.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(S. Rogowicz: I Pan jest tego zdania?)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#SKulerski">Być może, że wreszcie Panowie przejrzą, że wreszcie Panowie umożliwią to zjednoczenie całego narodu. Ale ta nadzieja jest bardzo słaba.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#SKulerski">W każdym razie jednego mamy prawo żądać — to jest inna dziedzina — od Rządu dzisiejszego, a mianowicie by politykę w stosunku do Niemiec tak ukształtował, Jak tego wymaga ich rzeczywisty charakter, żeby przestano się wreszcie łudzić tem, że z Niemcami można dojść do porozumienia. Mamy prawo wymagać, by nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraźnie się wypowiedziało wobec wszelkich żądań niemieckich, miedzy innemi także wobec żądań, które wysunął Hitler, który — nie wiem jakiego parlamentarnego wyrazu użyć — który w sposób niebywały, powiedzmy, ale bardzo wyraźnie wyciągnął rękę po nasze Pomorze, wogóle po nasze zachodnie ziemie polskie. Odpowiedź p. Ministra Becka była bardzo niezadowalającą, ona była bardzo — może Panowie powiedzą — poważna ale w każdym razie ona była nieodpowiednia, niewystarczającą. A tego rodzaju odpowiedzi w dalszym ciągu mogą tylko ujemnie wpłynąć na Niemcy, mogą niebezpieczeństwo nam grożące tylko spotęgować. Proszę Panów, Niemcy nie rozumieją takich odpowiedzi. Oni tłumaczą je, jako słabość, jako lek i to w nich znów potęguję tę właściwość, której znów słowem parlamentamem określić nie umiem.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Wesołość. Głos:</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#SKulerski">Ale my rozumiemy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#Marszalek">Jeżeli Pan Senator nie wie, to może Pan już skończy? (</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">Wesołość.)</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#SKulerski">Nie, nie myślę już kończyć. To jest ta właściwość, która u innych narodów nazywa się bezczelnością. Proszę Panów, tego rodzaju odpowiedzi wzbudzają i potęgują raczej w Niemczech przekonanie, że oni mogą bezkarnie sięgać po nasze ziemie.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#SKulerski">Takiemi metodami w przeszłości popełniło się ogromne błędy. Francja opróżniła Nadrenię, przedtem opróżniła Zagłobie Ruhry, a myśmy sypali darami ze swej strony. Daliśmy Niemcom umowę likwidacyjną, którą podobno, jak piszę — „La Revue des Vivants” już w roku 1927 obiecano, kiedy Pan Marszałek Piłsudski był w Genewie, obiecano w obecności Ministra Zaleskiego Niemcom. Obiecaliśmy Niemcom także prawo osiedlenia ich ziomków na naszych ziemiach zachodnich. To wszystko stwierdza w swoich pamiętnikach Stresemann. Te metody spotęgowały zaborczość Niemców i żądzę zaborów i rozbiorów Polski. I ta polityka słabości według mego zdania stworzyła tę sytuację, jaką dziś widzimy przed sobą.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#SKulerski">Proszę Panów, można wybrnąć jeszcze z tego położenia nie...</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Co Pan powiada?)</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#SKulerski">Niechże Pan Senator Rogowicz pozostawi mnie w spokoju i nie przeszkadza. Chcę spokojnie przemawiać. Ta błędna polityka słabości wytworzyła stan rzeczy, który niewątpliwie ostatecznie musi doprowadzić do zbrojnego starcia. Niebezpieczeństwo dziś jest wielkie. Są tacy optymiści, którzy powiadają: Niemcy mają dzisiaj dość roboty ze sobą, tam jest prawie że wojna wewnętrzna Hitler rozpętał nienawiść wewnętrzną. Ależ ile razy w dziejach się widziało, że rozpętanie namiętności wewnętrznych miało w następstwie wojnę? Nie jest wcale rzeczą pewną że wewnętrzne zamieszki tak zaabsorbują Niemcy, żeby wojny nie było, ale raczej mogą być one powodem, że zechcą wyładować to wszystko na zewnątrz, na najbliższym sąsiadzie, jakim jest Polska.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#SKulerski">Proszę Panów, nasza polityka do tego doprowadziła, że taka nam grozi możliwość, a wiele się do tego przyczyniło niespełnienie jednego z zadań, którego spełnienia stale w komisji zadaliśmy od Ministerstwa Spraw Zagranicznych, mianowicie nie przeprowadzono rozumnej propagandy, ani we Francji, ani w Anglii, aby te narody zrozumiały tak, jak każdy z nas na ziemiach zachodnich to rozumie, czem są Niemcy, jaki jest ich charakter i czego się od nich obawiać należy. Dziś już Francja zaczyna to rozumieć ale tutaj niestety pełnego zrozumienia jakoś niema i to może kiedyś doprowadzić do katastrofy, a jednakże wojny należałoby za wszelką cenę uniknąć, bo ona ostatecznie musi doprowadzić do nowej katastrofy światowej, nie wiadomo, jak się taka katastrofa skończyć może.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#SKulerski">My wierzymy w to, że armia nasza przyczyni się do zwycięstwa, wierzymy w to, że ona jest taka, że może sprostać wszelkim zadaniom.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Ale zwalczacie jej wodza!)</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#SKulerski">— Ja armii nigdy nie zwalczałem, ja żarliwszym jestem jej zwolennikiem, aniżeli Pan, bo ta armia, to są przeważnie synowie naszego ludu.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Ale wodza zwalczacie.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#Marszalek">Proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#SKulerski">Ale trzeba sobie też zdać sprawę z tego, że np. nowa wojna światowa to nie bagatelą, to będzie bardzo straszne zmaganie się. Nie trzeba także zapominać, te kiedyś Niemcy stawiły czoło jednakże prawie że całemu światu i że o mały włos tę wojnę byłyby wygrały. Jest mało ludzi wśród nas, którzy wiedzą o tem, że jeszcze w 1918 roku angielski minister Landsdown, chciał wystąpić z projektem zawarcia pokoju pod warunkiem między innemi także takim; Niemcom na Wschodzie dać wolną rękę. Gdyby wtenczas ten pokój zawarto na tej zasadzie, to nasby dzisiaj, jako państwa wolnego i niepodległego, nie było. Są ludzie, którzy sobie tę wojnę z Niemcami lekceważą, a mnie się zdaje, że lekceważyć jej sobie wcale nie można. Mam wrażenie, że p. Minister Beck w tem swojem przemówieniu tak krótkiem, tak niewiele mówiącem, także uwydatnił pewną dawkę tego lekceważenia, a my Niemców jednakże lekceważyć nie możemy, bo są zanadto groźni. Trzeba wszystko uczynić, by znaleźli w nas odpowiednich przeciwników, którzyby mogli godnie wojnę z nimi wygrać.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#SKulerski">Chciałbym przy tej okazji podnieść, że krąży pogłoska, jakoby się u nas także zachód demokratyczny lekceważyło, że najchętniej dałoby mu się, jak to się mówi — „prztyczka w nos”. Przytaczam to bon mot, ponieważ ono krąży, i chciałbym, żeby ze strony Polski dano wyraz temu iż, przeciwnie, Rząd Polski i cały naród polski pragnie z głębi duszy dać wyraz radości, że mamy takiego sojusznika, jakim jest Francja. Pielęgnowanie tej przyjaźni jest jednym z warunków, aby w przyszłości wojna mogła wypaść na naszą korzyść.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#SKulerski">Proszę Panów, najważniejszą, najkardynalniejszą jednakże jest rzeczą by wewnątrz kraju wobec niebezpieczeństwa mógł być zapewniony istotny spokój — zgoda. A, proszę Panów, uchwalanie takich ustaw, jak ustawa samorządowa, ustawa kagańcowa dla wszystkich uczelni spokoju do kraju nie sprowadzi. Powtarzam, że takiemi ustawami spokoju do kraju się nie sprowadzi, przeciwnie, rozognienie w momencie niebezpiecznym staje się coraz większe.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#SKulerski">Jest według mojego zdania, jeden sposób, aby doprowadzić do stosunków normalnych, do tej wewnętrznej zgody, a to byłoby właśnie rozwiązanie parlamentu polskiego tak, jak tego masy ludowe od całych miesięcy się domagają, rozwiązanie parlamentu jeszcze przed wyborem Prezydenta Rzeczypospolitej i odbycie nowych wyborów, uczciwych, społecznych.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Ten pomysł już sobie opatentowali Pańscy koledzy z prawicy.)</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#SKulerski">Proszę mi nie przeszkadzać, jeżeli nie chce Pan słuchać, to niech Pan się wyniesie do przedpokoju.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#Marszalek">Proszę o nieprzerywanie mówcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#SKulerski">Panie Marszałku...</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#Marszalek">Ja właśnie zwróciłem uwagę.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#SKulerski">Ale jakoś, szczególnie p. senator Rogowicz niebardzo na to reaguje.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#SKulerski">To więc jest środek według mojego zdania niezawodny ale tego, niestety, Panowie nie chcecie i kiedyś za to i wogóle za krzywdy narodowi wyrządzone, będziecie odpowiadali. Są coprawda tacy wśród was, którzy dufają w bagnety, i którym się zdaje, że bagnety starczą za wszystko. Ale powiem Wam, Panowie, jedno, a mianowicie, że bagnety nawet terorystów takich~;~ jak Saint-Just, Danton i Robezpierre itd. nie uratowały od gilotyny a nawet właśnie pod strażą bagnetów musieli iść na szafot, i tam dali głowy pod topór gilotyny.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Komu Pan grozi?)</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#SKulerski">Tak w przyszłości i Was bagnety naszej armii, nawet zwycięskiej, nie zechcą ratować przed karą, a raczej pod ich osłona pójdziecie coprawda nie pod topór gilotyny, ale na — szubienicę! (Wrzawa i śmiechy na ławach B. B.)*</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#Marszalek">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Jeżeli w innych resortach między Rządem a społeczeństwem istnieją ogromne różnice, to w sprawach zagranicznych są one znacznie mniejsze. Jeżeli mianowicie chodzi o całość Rzeczypospolitej, jeżeli jest mowa o stanowczem odparciu zakusów niemieckich dążących do odebrania nam ziem rdzennie polskich, jak Pomorze, to wszystkie stronnictwa są jednomyślne. Odrzucamy wszelką dyskusję o zmianie granic zachodnich Rzeczypospolitej. A gdyby Niemcy zdecydowały się z bronią w ręku najechać na nasze terytorium, to wszyscy staną do apelu i poświęcą swe życie w obronie całości Rzeczypospolitej i w obronie tych ziem odwiecznie polskich. W razie zbrojnej napaści możemy też liczyć na sprzymierzeńców naszych: Francję i Rumunię, z którymi wiążą nas nie tylko traktaty sojusznicze, ale także wspólny interes bronienia granic, wytkniętych Traktatem Wersalskim.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#SThullie">Fakt objęcia rządów w Niemczech przez Hitlera zmusza państwa, zagrożone przez Niemcy i ich sojuszników, do ściślejszego łączenia się dla obrony istniejącego stanu rzeczy., Mała Ententa uznała za potrzebne zacieśnienie węzłów łączących Czechosłowację, Rumunię i Jugosławję. A że celem tej konsolidacji jest obronę traktatów i granic niemi zakreślonych, co jest i naszym celem, więc okoliczności te wskazują na konieczność nawiązania ściślejszych stosunków miedzy Polską a Małą Ententą.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#SThullie">Jeżeli chodzi o Czechosłowację lub Jugosławię — wchodzi tu w grę także i to, że to są państwa słowiańskie, a Słowianie tylko dla tego ponieśli w przeszłości tak wielkie straty na rzecz Niemców. Madziarów i Włochów, że nie było miedzy nimi łączności, każde państwo z osobna było za słabe by oprzeć się wrogom zewnętrznym. Obecnie Rosja, zniszczona rewolucją bolszewicką nie może się uważać za pierwsze państwo słowiańskie. Polska wiec jest największem państwem słowiańskim i dlatego też posłannictwem jej jest dążyć do zjednoczenia, do pewnego związku między państwami słowiańskiemi. Agresywne zachowanie się Niemców pcha Polskę w tym kierunku.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#SThullie">Polska o 32 milionach mieszkańców ma znaczny przyrost naturalny, przeszło półmilionowy. Małe uprzemysłowienie kraju zmusza znaczną część ludności do emigracji. Przed wojną emigracja ta była znaczna. Do Niemiec wynosiła około 400.000, później zmalała, ale jeszcze w roku 1929 wiemigrowało z Polski do krajów europejskich 243.000, a do zamorskich 65.000, powróciło zaś z krajów europejskich 105.000, z zamorskich — 8.000. Jednak w roku 1931 wiemigrowało do krajów europejskich już tylko 76.000, do zamorskich — 14,000, natomiast powróciło z krajów europejskich 88,000, a z zamorskich 7.000. Więc razem wziąwszy, wróciło do Polski o 5.000 więcej niż wyjechało.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#SThullie">Dawniej największa ilość emigrantów kierowała się do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, do Kanady, a także do Ameryki Południowej, zwłaszcza do Argentyny. Przesilenie gospodarcze i ogromna ilość bezrobotnych w tych krajach była powodem zarządzeń, utrudniających emigrację tak, że teraz o emigracji do tych krajów prawie niema co myśleć. To samo stało się z emigracją sezonową do Francji i Niemiec. A tymczasem ludność polska zwiększa się corocznie o pół miliona.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#SThullie">Co ma się stać z tym przyrostem? Według mego zdania konieczne jest, abyśmy się starali uzyskać u Ligi Narodów mandat kolonialny, by obywatele Państwa Polskiego, nie znajdujący zajęcia w Ojczyźnie, mogli pracować w innych częściach świata, lecz w koloniach polskich, dla Polski, pod egidą Orła Białego. Włochy, żądając kolonii, powoływały się na znaczny przyrost ludności, który gdzieś muszą umieścić. Niemcy, którzy po przegranej wojnie utracili swe wszystkie kolonie, teraz zaczynają się upominać o zwrot przynajmniej części kolonij ze względu na przyrost ludności, który jest stosunkowo mniejszy. A ponieważ do utrzymania kolonii przed wojną. Niemcy dokładali duże sumy z podatków, a te sumy podatkowe składali także Polacy w zaborze pruskim, więc i z tego tytułu należałaby się Polsce cześć dawnych kolonii niemieckich. Ze względu na konieczność kolonii dla Polski należałoby, aby w chwili, gdy Niemcy zgłoszą swoje pretensje do kolonij, także i Polska zgłosiła swoje zadania co do udzielenia jej mandatu kolonialnego.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#SThullie">Dlatego wnoszę następująca rezolucje: — „Senat stwierdza konieczną potrzebę kolonij dla Polski i wzywa Rząd, by w chwili, gdy sprawa rozdania mandatów kolonialnych stanie się aktualna na forum miedzynarodowem, przedstawił żądanie Polski do odpowiedniego mandatu kolonialnego”.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#Marszalek">Głos ma s. Wielowiejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#SWielowieyski">Wysoka Izbo! Mając zaszczyt przemawiać tu w imieniu tej większości, która ponosi w tej Izbie odpowiedzialność za politykę, obowiązkiem moim jako przemawiającego w końcu dyskusji jest zreasumować i o ile potrzeba wyjaśnić, o ile potrzeba przeciwstawić się tym głosom, których tu z ramienia innych klubów wysłuchaliśmy. Jestem w tym roku w wyjątkowo szczególnej i szczęśliwej sytuacji, że właściwie prawie niczemu przeciwstawiać się nie potrzebuję i bardzo niewiele będę miał do wyjaśnienia.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#SWielowieyski">P. s. Kozicki w dość obszernem, chociaż krótkiem, niezmiernie dobrze skonstruowanem swojem przemówieniu właściwie dał wotum zaufania dla kierownika polityki spraw zagranicznych w obecnej chwili. Różnica polega tylko na tem, że p. Kozicki powiada: myśmy dawno o tem mówili, a my powiadamy: a myśmy to zrobili. Proszę Panów, w polityce, a specjalnie w polityce zagranicznej, gdy się coś negocjuje gdy się za te negocjacje ponosi odpowiedzialność, to niekoniecznie zgóry i zawczasu trzeba mówić, że my do tego zdążamy. Proszę Panów, p. sen. Kozicki powiedział, że, kiedy mówił o konieczności zawarcia paktu o nieagresji z Sowietami, wtedy z ław centrum, to jest z naszej strony padały głosy sceptycyzmu i wątpliwości. Tak, ale w tym samym momencie, o ile mi wiadomo, pakt o nieagresji był już parafowany i dlatego wydaje mi się, że nie mamy się czego wstydzić: owszem, lepszą rzeczą jest najpierw robić, a potem mówić, aniżeli czasem przez zbyt wczesne mówienie negocjacje i robotę utrudniać.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#SWielowieyski">P. s. Kozicki powiedział, że polityka wobec Niemiec jest jednem z najpoważniejszych, najcięższych i najniebezpieczniejszych zadań polityki naszej. Wydaje mi się, że pod tym względem niema między nami żadnej zasadniczej różnicy i żadnej wątpliwości. Różnica poleca jedynie na tem, że my chcemy na każdym kroku zaznaczać, i ciągle podkreślać że dążymy do pokojowego rozwoju stosunków z Niemcami. I nawet, jeżeli pod tym względem jesteśmy, czy będziemy, sceptykami, to i tak cały wysiłek nasz zwracać będziemy ku temu, ażeby możliwie rozwijać te stosunki na drodze, jeżeli nie przyjaznej, to w każdym razie pokojowej.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#SWielowieyski">Zdaje mi się, że określenie polityki naszej wobec Niemiec, zrobione przez p. Ministra Spraw Zagranicznych w komisji sejmowej, iż — „stosunek nasz do Niemiec będzie identycznie taki sam, jak Niemiec do nas, jest najtrafniejszem. Różnić się będziemy tylko w sposobie wykonania, gdyż my zawsze będziemy to wykonywali ze spokojem, z zimną krwią i bez brutalności.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#SWielowieyski">Niema więc tu żadnej, że tak powiem, różnicy zasadniczej między p. s. Kozickim a mną. P. s. Kozicki w początku swego przemówienia powiedział, iż dawno o tem stronnictwo jego mówiło. Chciałbym, żeby przepowie dnia p. Kozickiego spełniła się również pod względem trafnej jego charakterystyki polityki Niemiec w obecnej chwili, polityki wewnętrznej hitlerowskiej, to jest co do odkładania walki zewnętrznej na moment ostatecznej walki wewnętrznej.</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#SWielowieyski">Mnie się wydaje, i p. s. Kozicki temu nie zaprzeczy, że w stosunkach polsko-niemieckich czas pracuje dla nas. Jeżeli więc p. Kozicki przewiduje, że konflikt jest oddalony, to przewidywania te możemy przyjąć tylko z uznaniem i z jednem życzeniem, by rzeczywiście one się realizowały.</u>
<u xml:id="u-43.6" who="#SWielowieyski">Co do sojuszu z Francją, to, co powiedział p. Kozicki, oddaje w zupełności to, co my myślimy. I p. Minister Spraw Zagranicznych i my zawsze stawiamy sojusz z Francją jako kardynalną ostoję polityki naszej. Idziemy może jeszcze dalej i uważamy, że sojusz polsko-francuski, jest jednym z zasadniczych filarów polityki Francji w Europie, Na tej wspólności interesów budujemy nasze głębokie przekonanie, że sojusz ten jest trwały, pomimo różnych cieni, jakie w różnych momentach przechodzić po nim mogą. P. s. Kozicki, wydaje mi się, zupełnie słusznie powiedział, że nie powinniśmy przywiązywać zbytniej wagi do drobnych przejściowych objawów, które zauważamy, wielkiego zahypnotyzowania się przyjaznych stosunków Francji z Niemcami. W tej dziedzinie całkowicie zdanie p. Kozickiego podzielamy, wiemy, że są to rzeczy przejściowe, że to są rzeczy wywołane może czasami zbyt młodzieńczym entuzjazmem. Jeżeli polityka Toiry, polityka Brianda wydawała nam się polityką antypolską, to muszę powiedzieć, że wielu, wielu jest polityków francuskich, którzy uważają politykę p. Brianda za antyfrancuską. I w danym wypadku i my Polacy i ci Francuzi jesteśmy w tym samym sojuszniczym obozie w ocenie polityki p. Brianda.</u>
<u xml:id="u-43.7" who="#SWielowieyski">Jeden jest tylko zarzut, który w całem przemówieniu p. Kozickiego można uważać za jasno sformułowany co do obecnej polityki, prowadzonej przez naszego Ministra i przez większość rządową, a mianowicie rzekomy brak oparcia polityki zagranicznej o demokratyczne masy polskie. Otóż muszę powiedzieć, że ja nie bardzo widzę tego braku oparcia, przeciwnie, widzę, że między kierowniczemu elementami polityki zagranicznej u nas w kraju, a szerokiemi masami społeczeństwa niema żadnego rozdzwięku, gdyż w tych zasadniczych głównych liniach, o których tylko szersze masy wiedzieć i myśleć mogą, niema żadnej różnicy, bo jeżeli jej niema w tej Izbie, to, o ile ta Izba jest reprezentacją narodu, nie może jej być i w narodzie. I ja myślę — i zresztą to odzwierciadla się w całej prasie tak rządowej jak i opozycyjnej — że, jeżeli kiedykolwiek jest jaka dyskusja to nie co do merytorycznych, zasadniczych spraw naszej polityki zagranicznej, ale co do rzekomych różnic taktyki. I tu muszę powiedzieć, że porównywując spory o polityce zagranicznej ze sporami w innych państwach, to u nas one, w prasie nawet, przedstawiają pod tym względem mało rozdzwięku.</u>
<u xml:id="u-43.8" who="#SWielowieyski">Więc to, że Rząd, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych w dziedzinie polityki zagranicznej nie szuka szerszego oparcia w masach, to ja sobie tłumaczą tem, że Rząd i sfery kierownicze doskonale czują, gdyż nieraz to jest w najrozmaitszych manifestacjach bardzo energicznie stwierdzane, że jeżeli chodzi o główne zarysy naszej polityki zagranicznej, czy to w stosunku do Niemiec, czy w stosunku do Rosji, czy w stosunku do naszych sojuszów, jednomyślność jest taka, że bez żadnego poszukiwania ze strony Rządu, poparcie to się wyczuwa.</u>
<u xml:id="u-43.9" who="#SWielowieyski">W dużo większym jestem kłopocie, by, że tak powiem, zreasumować przemówienie s. Dębskiego. Ja myślę, że hasło wilsonowskie, może niezmiernie szlachetne, może wypływające z najidealniejszych pobudek — hasło polityki jawnej, głośnej w periodzie negocjacyj, po 10 latach wykazało całkowite bankructwo. Myślę, że wykazało bankructwo nie tylko w dziedzinie polityki zagranicznej polskiej, ale i w dziedzinie polityki zagranicznej światowej i to do tego stopnia, proszę Panów, że temu dziecku wilsonowskiemu, jakim jest Liga Narodów, zarzucają dziś, że konspiruje po kątach i że właściwie wszystkie decyzje zapadają w tajnych porozumieniach, a nic się nie decyduje na jawnych posiedzeniach. I muszę, proszę Panów, powiedzieć, że co innego są tajne traktaty, a co innego tajna polityka. Nie można żadnych negocjacyj dyskutować na placu publicznym, dopóki się ich nie przeprowadzi, bo wtenczas mogą być one źródłem niepokojów, ale nigdy nie mogą doprowadzić do żadnego pozytywnego rezultatu.</u>
<u xml:id="u-43.10" who="#SWielowieyski">P. s. Dębski był łaskaw powiedzieć, że bywamy w polityce zagranicznej zaskakiwani. Muszę powiedzieć że bardzobym chciał, aby polityka zagraniczna nasza miała i tyle środków i tyle możliwości i tyle energii, aby stwarzać wielkie historyczne fakty dokonane. I muszę powiedzieć, że bardzo chętnie nierazbym się z niemi pogodził, ale, proszę Panów, mam wrażenie, że polityka zagraniczna światowa, tak, jak ona się w tej chwili toczy, jak to słusznie powiedział p. s. Kozicki, przeżywa tak daleko idący kryzys, że niestety ma się to wrażenie, że nie politycy świata ją prowadzą, ale że kierują niemi fakty nie przez nich stwarzane, nie od nich pochodzące. Ja nie mówię o tem, czy to jest dobrze czy źle, myślę, że byłoby lepiej, gdyby tak nie było. W każdym razie nie jestem w stanie dojrzeć w polityce zagranicznej naszej ani jednego takiego faktu, ani jednej takiej umowy, czy tajnie negocjowanego traktatu, którymby społeczeństwo było zaskoczone. Dlatego póki senator Dębski nie stwierdzi tego, nie wskaże jakiegoś faktu, póty będę to musiał uważać za piękny zwrot retoryczny, a nie za realizm polityczny.</u>
<u xml:id="u-43.11" who="#SWielowieyski">P. s. Dębski powiedział, że na to, ażeby mieć dobrą politykę zagraniczną, trzeba mieć dobrą politykę wewnętrzną. Zdanie to parokrotnie już w świecie było powiedziane przez wielu bardzo wybitnych polityków i nikt zdaniu temu nie zaprzeczył. I ja też powiem, że dobra polityka wewnętrzna niezmiernie ułatwia politykę zagraniczną. Jestem głęboko przekonany, że p. hrabia Szembek nie zaprzeczy mi, że w negocjacjach, jakie polski Minister Spraw Zagranicznych ma do prowadzenia, jednym z kolosalnych atutów jest to, że mamy stały i trwały rząd. Muszę powiedzieć, że gdy mi się zdarza bywać we Francji i z francuzami rozmawiać, to jednej rzeczy szczególnie — nam zazdroszczą najwięcej, tego, że my na wewnątrz, a w polityce światowej na zewnątrz wiemy zawsze, kto Polskę reprezentuje. Gdy jednemu z panów, który wówczas był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, p. Cotowi powiedziałem, że mam nadzieję, że go na tym ministerialnym fotelu zastanę, gdy do Paryża powrócę — on mi bardzo wesoło, odpowiedział: o ile to będzie w ciągu dwóch tygodni. Więc jaka jest psychologia tych ludzi, którzy zasiadają w fotelach ministerialnych? Jest taka, że wiedzą, że trwać dłużej od 2 czy 3 tygodni nie mogą.</u>
<u xml:id="u-43.12" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Żaden minister nie lubi odejść ze swego fotela.)</u>
<u xml:id="u-43.13" who="#SWielowieyski">Kiedy, proszę Pani, on widocznie lubił, skoro przepowiadał tak wesoło, że odejdzie w ciągu dwóch tygodni.</u>
<u xml:id="u-43.14" who="#SWielowieyski">Trwałość Rządu to jeden z najistotniejszych atutów w naszej polityce zagranicznej. Drugi atut to trwałość naszego złotego, trwałość naszej polityki gospodarczej. O tych faktach w polityce zagranicznej naszej i światowej najwięcej się mówi. Panuje tutaj zupełna zgodność między nami, że polityka wewnętrzna do atut, tylko my patrzymy na inne fakty i Panowie patrzą na inne. Mojem osobistem wrażeniem jest, że fakty, na które my się powołujemy, zagranicą mają większą wagę, aniżeli te, na które Panowie się powołują.</u>
<u xml:id="u-43.15" who="#komentarz">(S. Kopciński:</u>
<u xml:id="u-43.16" who="#SWielowieyski">Euforia.)</u>
<u xml:id="u-43.17" who="#SWielowieyski">Proszę Panów, p. s. Dębski powiedział jeszcze rzecz, o której niezaprzeczenie dużo tutaj mówiliśmy, a mianowicie że każdy z nas w propagandzie zagranicznej ma swój odcinek, za który jest odpowiedzialny i Panowie jesteście też odpowiedzialni za swój odcinek lewicowy, czy to we Francji czy w innych krajach. Tutaj muszę powiedzieć, że p. s. Dębski chciał się chyba uderzyć w piersi i powiedzieć: — „mea culpa”, bo, jeżeli chodzi o popularność sprawy polskiej zagranicą, to większa ona jest u elementów prawicowych i centrowych niż u lewicowych. Widocznie my nasze obowiązki lepiej spełniamy niż Panowie.</u>
<u xml:id="u-43.18" who="#SWielowieyski">Panowie powiadacie, że nie macie z czem iść i nie majcie o czem tej lewicy mówić. Nie będę się powoływał na nikogo z mas, powołam się na Panów, towarzysza w obecnym bloku opozycji, a mianowicie p. Witosa, którego wywiad w prasie francuskiej był może jednym z najlepszych posunięć Panów w dziedzinie propagandy polskiej zagranicą.</u>
<u xml:id="u-43.19" who="#komentarz">(S. Woźnicki: A później dwa lata więzienia.)</u>
<u xml:id="u-43.20" who="#SWielowieyski">Nie wiem, czy za wywiad. Myślę, że, jeżeli tą drogą pójdziemy, to tam wszyscy Polacy się spotkamy.</u>
<u xml:id="u-43.21" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Gdzie, w Brześciu?)</u>
<u xml:id="u-43.22" who="#SWielowieyski">Brześć, proszę Panów, nie wyczerpuje całej polityki polskiej, a tembardziej nie wyczerpuje polityki światowej.</u>
<u xml:id="u-43.23" who="#komentarz">(Głos: On jest jej podstawą.)</u>
<u xml:id="u-43.24" who="#SWielowieyski">Dla Pana, nie dla nas, tembardziej nie dla światowej polityki.</u>
<u xml:id="u-43.25" who="#SWielowieyski">Otóż, reasumując przemówiene p. s. Dębskiego, widzę jeden tylko, że tak powiem, bardzo poważny wskaźnik, to jest żebyśmy w polityce gdańskiej nie dali się prowokować. Słusznie! Nie powinniśmy się dać w polityce gdańskiej prowokować, ale polityka gdańska jest nie tylko obiektem polityki polskiej, jest także terenem najrozmaitszych, politycznych i ekonomicznych rozgrywek. Cel nasz jest zawsze ten sam. Celem jest wbrew obecnym kierowniczym elementom gdańskim, doprowadzić do tej polityki, która dla Gdańska i pod względem ekonomicznym i pod względem gospodarczym, a nawet i pod względem politycznym jest najbardziej wskazana — a tą polityką jest porozumienie z Polską. Mogą być różnice taktyki, mogą być różnice sposobów, ale linia zasadnicza jest, będzie i pozostanie ta sama. Czy taktyka dawna była lepsza, czy taktyka obecna jest lepsza, czy między temi taktykami jest różnica, to są odcienie, które będziemy dyskutować dopiero w historii. Ja dziś mogę skonstatować jedną rzecz tylko, że pomimo niezmiernie wielkich wysiłków z naszej strony od samego początku w naszej współpracy z Gdańskiem, rezultaty pozytywne są słabe, nastroje Gdańska są wrogie, ale czy może być inaczej, kiedy Gdańsk nie jest niczem innem, jak refleksem polityki Berlina, a sytuacja w Berlinie się pogarsza. Więc wydaje mi się, że w tej dziedzinie możemy liczyć jedynie na czas i na cierpliwość.</u>
<u xml:id="u-43.26" who="#SWielowieyski">Bardzo nie lubię polemizować z p. s. Kulerskim, nie dlatego, żebym się bał czy szubienicy, czy gilotyny, ale dlatego, że niezmiernie trudno mi jest prawdopodobnie z mojej winy, z braku mojej lotności wyrozumieć właściwie, o co p. s. Kulerskiemu chodzi. Chciałbym więc tylko zrobić niektóre sprostowania.</u>
<u xml:id="u-43.27" who="#SWielowieyski">P. s. Kulerski mówił, że podczas zawierania traktatu pokojowego była komisja polska, która składała się nie z Polaków, ale z Francuzów, a która dotyczyła spraw polskich. Otóż, o ile mię pamięć nie myli, komisji polskiej nie było; była komisja do wytknięcia granic wschodnich Niemiec. Komisja ta była pod przewodnictwem p. Ministra Tardieu i była też podkomisja polskich granic pod przewodnictwem generała Lerond'a. Otóż fakty były takie: Rzeczywiście i Gdańsk i tereny plebiscytowe zostały Polsce przyznane bez zastrzeżeń. Megalomania nasza nie powinna iść tak daleko żebyśmy myśleli, że to dzięki jakimś polskim wpływom rzecz ta została zanulowana. Jest fakt historyczny taki, że Brockdorf Rantzau z moralnem trzaśnięciem drzwi odmówił podpisania traktatu i wyjechał. Komitet Dziesięciu zaczął rozpatrywać ponownie tę sprawę i wtedy to zjawił się i plebiscyt na Górnym Śląsku i Gdańsk jako Wolne Miasto i plebiscyt na Warmii i Mazurach.</u>
<u xml:id="u-43.28" who="#SWielowieyski">Jeżeli Stresemann w swoich pamiętnikach przypisuje tak dalekie wpływy p. Ministrowi Zaleskiemu, — ponieważ jest on tutaj nieobecny, dlatego ośmielę się tę sprawę podnieść, — to musiał się opierać czy na jakiejś legendzie, na jakimś nieścisłem powtórzeniu, gdyż w epoce tej minister Stresemann nie odgrywał jeszcze tej politycznej roli i nie wiem nawet, ale przypuszczam, że nie był w żadnych osobistych stosunkach z p. Ministrem Zaleskim. Wydaje mi się, że lepiej trzymać się faktów historycznych, i powiedzieć sobie że ta zmiana wynikła z powodu odmowy podpisania traktatu przez Brockdorf-Rantzau'a i z powodu stanowiska, które w Komitecie Dziesięciu zajął potem Llojd George.</u>
<u xml:id="u-43.29" who="#SWielowieyski">Jest druga rzecz, której nie chciałbym pominąć milczeniem, a mianowicie nie wydaje mi się, ażeby było zgodne z godnością i tej Izby i z godnością narodu polskiego, ażebyśmy rzucali hasło: Albo my, albo Niemcy. My rzucamy zupełnie inne hasło: I my, i Niemcy, ale każdy u siebie. W poszanowaniu praw Niemiec u nich wymagać będziemy poszanowania praw Polski w Polsce.</u>
<u xml:id="u-43.30" who="#komentarz">(Brawa i oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#Marszalek">Zanim udzielę głosu s. Hubickiej jako sprawozdawczym, komunikuję Wysokiej Izbie, że za ostatnią część przemówienia p. s. Kulerskiego, jako nie licującą z powagą Wysokiej Izby, gdyż zawiera pogróżki zupełnie niedopuszczalne, przywołuję p. senatora do porządku.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#Marszalek">Głos ma s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#PHubicka">Wysoka Izbo! Stwierdzam, że podczas dyskusji dzisiejszej nie padł ani jeden zarzut, ani co do wysokości sum preliminowanych, ani co do poszczególnych pozycyj. Wobec tego ponawiam wniosek o przyjęcie przedłożenia rządowego bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#Marszalek">Dyskusja nad częścią 5 preliminarza jest wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#Marszalek">Przystępujemy do części 11: preliminarz budżetowy Ministerstwa Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#Marszalek">Jako sprawozdawca głos ma s. Skoczylas.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#SSkoczylas">Wysoki Senacie! Budżet Ministerstwa Komunikacji na rok 1933/34 doznał pewnej zmiany w swojej budowie, agendy bowiem tego resortu powiększyły się w roku bieżącym przez przydział budowli wodnych, dróg bitych i mostów oraz hydrografii i metereologii, pochodzących niejako z rozbioru Ministerstwa Robót Publicznych i Ministerstwa Reform Rolnych.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko).</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#SSkoczylas">Z oszczędności uzyskanych przez zniesienie Ministerstwa Robót Publicznych, przypadła kwota 1.200.000 zł, na drogi wodne. Jest to coprawda kropla w morzu wielkich potrzeb działu wodnego w kraju jednakże dobre zawsze i to coś. Gorzej przedstawia się sprawa w budżecie co do dróg bitych i mostów. Fundusz drogowy bowiem, który miał według przewidywań opanować całą konserwację dróg i budowę nowych, jak wiadomo, zawiódł, spychając i cofając cały ruch i rozwój ruchu automobilowego w kraju. I musiał zawieść już nie tylko może przez swoje niektóre sztywne postanowienia, ale zawieść musiał i przez to, że nie był i nie jest zasilany odpowiedniem: dotacjami ze Skarbu Państwa, bo przewidziana w budżecie funduszu drogowego kwota dotacji ze Skarbu Państwa w wysokości 100.000 zł, wobec potrzeby normalnie 60 milionów, albo w najgorszym wypadku 30 milionów na rok, wprost uchyla tę sprawę z pod dyskusji; Wskutek też tego ten fundusz, nie będąc zasilanym, operuje dziś kwotą jeszcze mniejszą niż na rok bieżący, bo 27.100.000 na 29.900.000 zł. Jeszcze gorzej ta sprawa się przedstawia w wydatkach, gdy wnikniemy, że ^3^/~4~ tej kwoty rozchodowej, bo kwota 20 milionów złotych, idzie na spłatę zaległych należności za okres bieżący i za minione okresy, a więc że po opłaceniu nadzorczego personelu na rzeczowe roboty nie zostaje literalnie nic. Ministerstwo Komunikacji stara się wszelkiemi siłami zaradzić temu złemu stanowi i buduje odcinkami bądź w bliskości większych miast, bądź na głównych szlakach nawierzchnię twardą w sposób kredytowy, ale znowu mały sumpt pieniężny nie pozwala na prowadzenie tych tak celowych robót. Pozostaje więc obecnie nadzieja w projektowanym Funduszu Pracy, który będzie niewątpliwie zdrową i dobrą pomocą dla dróg, jeżeli będzie istotnie zrealizowany, tak jak jest planowany.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#SSkoczylas">Z działu tego wspomnę jeszcze, że kamieniołomy, jak w poprzednim roku, figurują tylko kwotą 71.000 zł, na opłacanie wyższych urzędników, pracujących w państwowych kamieniołomach. Zresztą o gospodarce, ani o bilansie niema w budżecie żadnego śladu, dlatego koniecznem jest ujawnienie w przyszłości tej całej gospodarki w budżecie, tembardziej, że mnożą się skargi kamieniołomów prywatnych i samorządowych, nie mogących wytrzymać konkurencji z państwowemi, które pracują na dogodniejszych warunkach, wskutek czego kamieniołomy prywatne i samorządowe musiały zamknąć swoje warsztaty pracy.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#SSkoczylas">Przechodzę teraz do głównego działu, do Polskich Kolei Państwowych. Polskie Koleje Państwowe są przedsiębiorstwem i to przedsiębiorstwem wielkiej miary, nie tylko z powodu wielkiej kwoty swoich dochodów, która wynosi jeden miliard 136 milionów okrągło złotych, i kwoty wydatków, która wynosi 974 miliony złotych, ale także w duże mierze przez zasięg swojej pracy, przez zasięg swoich wykonań, bo musimy uwzględnić, że w kolejnictwie znajdują miejsce prawie wszystkie gałęzie wiedzy technicznej i to nie tak, jak w innych to przedsiębiorstwach, gdzie są w kilku, albo kilkunastu nawet ośrodkach skoncentrowane, ale ogarniają one cały kraj. Wskutek tego prowadzenie i organizacja tego przedsiębiorstwa jest więcej utrudniona, a recepty i zalecenia i wskazywanie jako na przykład na inne przedsiębiorstwa państwowe lub prywatne przeważnie nie dadzą się niewolniczo zastosować do przedsiębiorstwa kolei państwowych. Mimo tych trudności centralny zarząd wraz z podwładnemi sobie dyrekcjami kolejowemi, można powiedzieć, zdał i zdaje dotąd egzamin, bo widzimy, że przecież koleje państwowe funkcjonują bardzo sprawnie, pociągi przychodzą i odchodzą punktualnie, służba jest bez zarzutu. Jeżeli przypatrzymy się efektowi pieniężnemu, to widzimy z planu finansowo-gospodarczego, że jest nadwyżka dochodów nad rozchodami, w wysokości 162 milionów złotych, z czego 112 milionów przeznaczonych jest na inwestycje kolejowe, a 50 milionów złotych przechodzi jako wpłata do Skarbu Państwa. A więc ta samowystarczalność, która od kilku lat została zdobyta i utrzymuje się w zarządzie kolejnictwa, została do tej pory dochowana.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#SSkoczylas">Jest to tem godniejsze podkreślenia, jeżeli zważymy, że np. koleje niemieckie za 6 miesięcy roku 1932 wykazują — w przeliczeniu na złote polskie — 109 milionów deficytu, koleje czeskosłowackie również za ten 6-miesięczny okres wykazują 102 miliony deficytu, a koleje belgijskie — 50 milionów złotych deficytu.</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#SSkoczylas">Tak więc samowystarczalność dowodzi dużej sprawności zarządu kolejowego. Musimy to tem bardziej podkreślić, gdy uwzględnimy, że przecież niejako pod swojem skrzydełkiem utrzymują dotąd nasze lotnictwo cywilne — chociażby małą kwotą 11 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#SSkoczylas">Tembardziej godną uznania jest ta gospodarka Kolei Państwowych, jeżeli uwzględnimy, że przecież kolei nie można uważać ściśle tylko za przedsiębiorstwo, idące na zysk, że to przecież jest instytucja użyteczności publicznej, że przecież koleje muszą wysyłać pociągi czasem i tam, gdzie nie można liczyć na gęste i opłacalne zaludnienie wagonów.</u>
<u xml:id="u-47.8" who="#SSkoczylas">Musimy jeszcze podkreślić tę samowystarczalność gospodarki tem więcej, że Koleje Państwowe są pierwszorzędnym instrumentem obrony kraju.</u>
<u xml:id="u-47.9" who="#SSkoczylas">Po tych wszystkich momentach, które tu podniosłem, przejdę do pewnej krytycznej analizy, nie dlatego, żebym te wyniki obniżyć pragnął, albo uznanie za te wyniki osłabić chciał, tylko w tym celu, ażeby oszlifować niektóre ostrzejsze zręby, żeby niektóre błędy zapełnić ulepszeniami i dążyć do idealnej sprawności kolei. Jeżeli sobie przejrzymy plan finansowo-gospodarczy, to trzeba zauważyć, że to jest w tym roku pierwszy plan za rok kalendarzowy od 1 stycznia do 31 grudnia 1932, gdzie po stronie rozchodów widzimy, iż są one oszczędniej preliminowane, i to w porównaniu do preliminarza z roku ubiegłego blisko o 25%. Jednakże nie na tem porównaniu budowało Ministerstwo preliminarz, budowało na daleko realniejszych podstawach, bo na budżecie wykonanym w 1931 r. i wzięło w rachubę obniżenie o 12%, jako preliminarz na 1932/33 r. Okazało się jednakże w praktyce w ciągu roku, a więc po ułożeniu tego preliminarza, że nasze wpływy do tego skarbu kolejowego zmniejszyły się daleko mocniej, bo o 22%. Przebieg wagonów towarowych wielotonnowych także zmniejszył się do grudnia o tę ilość, t j. o 22%. Z czego należałoby wyprowadzić wniosek, że dochód preliminowany jest o 10% za wysoko. Jakkolwiek stwierdzić to się daje z przedłożonych dat statystycznych, nie stawiam jednak żadnych poprawek co do wpłaty do Skarbu Państwa, ponieważ nie można przewidzieć ze 100% gwarancją tego, jaka koniunktura okaże się w 1933 r., jak również należy przypuszczać, że jeżeliby te wpływy utrzymały się poniżej spadku 12%, to z pewnością zarząd kolei będzie się starał po stronie rozchodowej wyrównać te brak oszczędnościami.</u>
<u xml:id="u-47.10" who="#SSkoczylas">Jeżeli przejdę do strony rozchodowej, to stwierdzić muszę, że trudno mi jest ocenić ilość, czy jest zaduża, czy jest zamała, przypuszczam, że jest zawsze za mała, ale nie wiem, czy ta oszczędność nie wychodzi na szkodę samej substancji. Dlatego uważam za wskazane, aby Polskie Koleje Państwowe rozporządzać mogły kilkoletnim planem gospodarczym, pod względem technicznym i ekonomicznym, sporządzonym przez fachową komisję, planem któryby przewidywał choćby ramowo wszelkie ważniejsze wykonania i prace kolei państwowych. Na podstawie takiego planu daleko lepiej, swobodniej i pewniej mogą wszystkie dyrekcje preliminować swoje plany finansowo-gospodarcze, jak również Ministerstwo swój plan główny. Taka podstawa byłaby doskonałem kryterium dla Rady Ministrów, która ma zatwierdzić ten plan finansowo-gospodarczy, jak również byłaby potrzebna także dla Izb Ustawodawczych, jako oparcie dla oceny. Największą korzyść z takiego planu niewątpliwie odniosłyby same koleje państwowe, albowiem taki plan gospodarczy byłaby to musowa rewizja fachowa, co kilka lat się powtarzająca, a zarazem przepisywałaby ona niejako kolejność wszystkich poczynań tak, że zwłaszcza w momentach, gdy jest brak i ścisk finansowy, możnaby uniknąć pominięcia czasem najpilniejszych wykonań.</u>
<u xml:id="u-47.11" who="#SSkoczylas">Przejdę teraz do organizacji Polskich Kolei Państwowych. Organizacja ta powstała na podstawie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z 1926 r. i 1930 r., który czyni z kolei państwowych przedsiębiorstwo, odrębną osobę prawną, a zarazem powierza zarząd Ministerstwu.</u>
<u xml:id="u-47.12" who="#SSkoczylas">Jeżeli przypatrzymy się, jaki jest schemat organizacji i całej administracji, trzeba przyznać, że właściwie prócz napisów nic się nie zmieniło. Wszystkie dyrekcje tak samo podlegają Ministerstwu, więc tym samym departamentom, które bądź co bądź obok przedsiębiorstwa mają także czynności swego urzędowania administracyjnego w centrali. A więc dyrektorzy departamentów pracują w pewnym procencie, jako dyrektorzy różnych działów przedsiębiorstwa, a w jakimś procencie jako administracyjni urzędnicy w centrali. Tak samo Minister Komunikacji jest tym głównym zwierzchnikiem kolejnictwa i zaryzykuję twierdzenie, że gdyby nawet Minister Komunikacji odznaczał się stuprocentowemi kwalifikacjami na prowadzenie przedsiębiorstwa Polskich Kolei Państwowych, to sprostaćby temu zadaniu nie potrafił w odpowiedniej mierze, ponieważ wciąż będzie mu przeszkadzał w tej pracy jego urząd ministerialny.</u>
<u xml:id="u-47.13" who="#SSkoczylas">Dlatego też rozdział między zarządem przedsiębiorstwa a kontrolą winien z czasem nastąpić. Jeżeli dotąd nie nastąpił, to zdaje się z innych powodów, w każdym razie przypuszczam, że z czasem nastąpi. Zanim jednak to będzie dokonane, myślałbym, żeby prowadzenie manipulacji odbywało się na podstawach handlowych, żeby wydać pewne instrukcje, któreby mogły tę zbyt ogólną czasem biurokratyczną manipulację usunąć, czy to w dole, czy na górze, instrukcję, któraby personel urzędniczy uczyniła bardziej kupieckim.</u>
<u xml:id="u-47.14" who="#SSkoczylas">Słyszy się zarzuty, że koleje, jako przedsiębiorstwo, nie mają rozdziału między kasztami stałemi a niestałemi, i zarzuty te są słuszne, ponieważ bez tego rozdziału pozycje są sztywne, tak, że nawet i fachowiec na miejscu nie wie, w jakim to sensie ruch obciąża pozycje budżetowe. Jest to niezbędne do dobrego prowadzenia wszystkich wykonań ruchowych przez przedsiębiorstwo. Przedsiębiorstwa prywatne posiadają t. zw. koszty własne przyśpieszone, t. zn. w każdym miesiącu są koszty nie tylko ruchu, ale nawet pro rata parte, i ten koszt stałych obciążeń jest przystosowany do tych kosztów własnych. Można wówczas w tej chwili coś zarządzić, jeśli okazuje się potrzeba pewnej zmiany, można zaradzić czasami pewnym stratom. Koleje państwowe otrzymują koszty własne dopiero w rok, względnie w trzy miesiące po upływie roku, czyli że zarządzenia, które na tej podstawie mogłyby być wydane, mogą przyjść zapóźno.</u>
<u xml:id="u-47.15" who="#SSkoczylas">Nie jest to jednak, jak wspomniałem na początku, jakieś przedsiębiorstwo skomercjalizowane, Panowie sobie przypominają, że na komisji sejmowej roku ubiegłego p. minister Kühn powiedział, że właściwie trzebaby skomercjalizować urzędników. Otóż pomimo to muszę powiedzieć, że trudności są bardzo wielkie z tem skomercjalizowaniem. Można o takich receptach dużo mówić, że są idealne ale nie dadzą się one zastosować w tej chwili. Dlaczego? Sam personel, który obciąża budżet 543 milionami, to jest w 55%, jest w 90% personelem stałym, a więc, gdy ruch kolei się kurczy, personel nie może być usunięty. Dziś, jak słyszymy, jest około 20.000 zbędnych funkcjonariuszów kolejowych, których się jednak zatrudnia i utrzymuje, ażeby nie pomnażać ilości bezrobotnych. Czyli, że znowu pod tym względem potrzebna jest pewna rewizja sposobu oddawania pracy, a mianowicie tak, ażeby przy zmienionym ruchu przedsiębiorstwa można było w stosunku do tych zmian regulować rozłożenie personelu. Jak słyszymy w Ministerstwie Komunikacji pod tym względem prace są podobno w toku.</u>
<u xml:id="u-47.16" who="#SSkoczylas">Przejdę obecnie do taboru, Tabor, który jest prawdziwie głównym punktem ciężkości polityki kolejowej u nas, znacznie się poprawił i to od wielu lat, tak, że dziś rozporządzamy lokomotywami o bardzo dużej sile, jak również i o większej chyżości, rozporządzamy wagonami towarowemi o wielkiej pojemności. Wagony towarowe otrzymały pewne ulepszenia, hamulce i t. p. Tabor znacznie się poprawił i jest widoczne dążenie do dalszej poprawy. Jednakowoż musi zadziwić w dzisiejszem przesileniu gospodarczem, że jakkolwiek obecnie jest około 70.000 wagonów w postoju, to znaczy w rezerwie, nieczynnych, i cała mnóstwo lokomotyw, to przecież co rok otrzymujemy pewne ilości z fabryk według zamówień, i wagony towarowe i parowozy i wagony osobowe. Powodem tego jest to, że obciążają nas długoterminowe i to nawet bardzo długoterminowe umowy na dostawy zawarte w roku 1920, 1921 i 1922 i później, a opiewają one czasem na 34 lata, bo do roku 1954. Dlatego my obecnie w tym ciężkim nawet czasie, gdy nasze wagony stoją w wielkiej ilości bezczynnie, płacić musimy za te nowe dostawy około 70 milionów złotych rocznie. I pod tym względem Ministerstwo Komunikacji stara się ulgę wprowadzić i jest w pertraktacjach z temi towarzystwami, ażeby dostawy może zmniejszyć i odsunąć na okres późniejszy.</u>
<u xml:id="u-47.17" who="#SSkoczylas">Jeżeli dalej przejdę do dostawy materiałów, to powiedziałbym, że te agendy zostały uporządkowane lepiej. Mianowicie w dziedzinie zasobów, która była bardzo krytykowana i w Sejmie przeszłorocznym, okazało się, że zasoby obniżyły się znacznie. Ministerstwo Komunikacji wydało pewne normy i oznaczyło, jaka ma być wysokość tych zasobów. Obecnie, wartość zasobów ze 170 milionów złotych obniżyła się do 158 milionów złotych. Gdy się tak stało, gdy jest poniżej tej normy, to obecnie znowu w sejmowej komisji, jak słyszę, krytykuje się, że to może jest zamało, że to może nadweręży aparat pracy w kolejnictwie, że to może są pewne niedbalstwa. Otóż, zapomina się przy tej krytyce, że obecnie i mniejsze są wykonania, ponieważ przewóz się skurczył i jest mniejszy, jak również, że i cena obniżyła się — tak, że my właściwie jesteśmy na wysokości normy, przepisanej przez Ministerstwo Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-47.18" who="#SSkoczylas">Jedną jeszcze rzecz wspomnę, a dotyczy ona nie tylko specjalnie kolejnictwa, ale może rozciąga się i na inne resorty naszej administracji państwowej. Mianowicie zagnieździł się zwyczaj, ażeby zabezpieczyć materiały dla podwładnych urzędów w centrali, tak że wszystkie urzędy podwładne po kraju otrzymują gotowe materiały z centrali, chociaż ten sam materiał, w tej samej jakości, po tej samej cenie można na miejscu otrzymać. Jest to o tyle niesprawiedliwe, że bądź co bądź preferuje się niektóre firmy, będące w tym samym ośrodku, czy w centrali samej, czy w innym ośrodku, gdy tymczasem inne firmy głodują, płacąc podatki i mając prawo, żeby i od nich kupować. Otóż pod tym względem lepiej jest w Ministerstwie Komunikacji, bo za kupno drobnych materiałów jest zepchnięte w dół, tak, że dyrekcje same sobie to załatwiają, ale wszystkie ważniejsze są centralnie zakupywane. Pod tym względem zrobiłem tę uwagę, że bądź co bądź przy każdej wielkiej dostawie powinna być umożliwiona kontrola. A więc materiały te powinny być zakupywane przez instancję niższą, a kontrolowane przez wyższą.</u>
<u xml:id="u-47.19" who="#SSkoczylas">Przejść muszę do pewnych obciążeń, które kolejnictwo na sobie dźwiga, mianowicie, że czasami jest niejako wyzyskiwane przez różne państwowe przedsiębiorstwa. Wiemy, że Ministerstwo Komunikacji, kupując drzewo na podkłady, płaci Lasom Państwowym obecnie cenę zeszłoroczną, chociaż przetarg w tym roku dałby niższą cenę; bierze węgiel z państwowych kopalń gorszego gatunku kalorycznego, po cenie dość drogiej, gdy węgiel ten z innych kopalń i wedle swego zapotrzebowania dałby daleko lepsze wyniki. Mamy sześćdziesiątkilka miast w kraju, które obciążają swojemi kantorkami wszystkie dworce kolejowe, i tam ściągają od dostawców za przewóz artykułów dodatek do podatku komunalnego. Podatek ten nie obowiązuje samochodów ani wozów konnych, skutkiem tego dostawy do tych miast uciekają z kolei na te wozy albo samochody. Okazało się, że straty kolei są daleko większe, aniżeli zyski, które te miasta otrzymują z tego źródła. Należałoby raz tę rzecz uporządkować, ażeby bezwzględnie, miasta odstąpiły od ściągania na dworcach tego podatku.</u>
<u xml:id="u-47.20" who="#SSkoczylas">Jeżeli jednak tak jest to widzimy, że koleje państwowe czynią świadczenia na rzecz innych przedsiębiorstw, gdy tymczasem kolej mogłaby robić świadczenia tylko jednym torem swoim, t. j. taryfami. Taryfy kolejowe dają właściwą możność robienia świadczeń dla całego życia gospodarczego. Taryfy kolejowe są ważne zwłaszcza dziś, gdy panuje przesilenie gospodarcze; im większy jest upadek gospodarczy, tem niższe winny być taryfy kolejowe, bo celem przedsiębiorstwa kolejowego jest nie nadwyżka albo rentowność, celem jest gospodarstwo krajowe. Koleje stanowią podwalinę gospodarstwa krajowego, dlatego one powinny naprzód zniżyć swe taryfy, ażeby ożywić, pobudzić to gospodarstwo krajowe.</u>
<u xml:id="u-47.21" who="#SSkoczylas">Zgadzam się z zarządzeniem i z odpowiedzią Ministerstwa Komunikacji, gdzie powiedziano, że bezwarunkowo na generalną obniżkę taryf kolejowych nie można się zgodzić. I słusznie. Taryfy nie mogą być sztywne, ani w podwyżce, ani w obniżeniu. Taryfy muszą być elastyczne, taryfy muszą być ujmowane wprost po kupiecku. Powinno powstać ogniwo administracyjne — wprawdzie jest departament taryfowy, lecz obawiam się, że jest on może zabardzo urzędem. To powino być po kupiecku ujęte jako taryfy ekonomiczne. Technika wszystkich przewozów na kolejach ma być regulowana tak, żeby móc powiększyć te przewozy. Otóż Polskie Koleje Państwowe pod tym względem zrobiły dość dużo. Jeżeli wspomnę, że u nas jest 70% taryf wyjątkowych, a tylko 30% normalnych; jeżeli mamy tak paradoksalne zjawisko, że u nas taryfy normalne są wyjątkiem, a wyjątkowe są zasadą, to okazuje się, że przecież Polskie Koleje Państwowe dużo w tej obniżce zrobiły, mianowicie zróżniczkowały taryfy. Jest to wprawdzie i w innych państwach, jednak statystyki wykazują, że taryfy polskie są najniższe na kontynencie. Osłabić to muszę o tyle, że z pewnością jest to w dużym stopniu spowodowane przez taryfy węgla, eksportowanego przez Gdynię, według której np. za 1 tonokilometr jest taryfa 1,12 grosza, a w kraju kosztuje 1 tonokilometr 6,12 grosza.</u>
<u xml:id="u-47.22" who="#SSkoczylas">Otóż chodziłoby o to, żeby zniżki taryf dotyczyły tych artykułów, które są powszechne, które są niejako artykułami pierwszej potrzeby. Powiedziałbym, że dzisiaj okazuje się, że będzie potrzebne obniżenie taryfy przewozu węgla, gdyż widzimy, jak wspomniałem na komisji, że np. z Zagłębia do Krakowa wozi się węgiel furmankami, bo tak się taniej opłaca, i np. dzisiaj poza Lwów węgiel wogóle nie dochodzi, bo też się nie opłaca go przewozić. W Małopolsce wschodniej wozi się, ale drobnicami, nawet na przestrzeni 60 km furmankami. Okazuje się, więc, że pewne zróżniczkowanie w pewnym promieniu, w pewnej odległości jest jeszcze konieczne.</u>
<u xml:id="u-47.23" who="#SSkoczylas">Mówiąc o taryfach, nie mogę nie wspomnieć o dużej czujności Ministerstwa Komunikacji nad tranzytem, nad tranzytem zwłaszcza z Gdańska do Rumunii, a więc niejako nad połączeniem przez Polskę Bałtyku z Morzem Czarnem. Jest to nadzwyczaj ważny tranzyt z wielu względów, nie tylko ekonomicznych.</u>
<u xml:id="u-47.24" who="#SSkoczylas">Doskonały również okazał się tranzyt przewozu rudy dla Czechosłowacji, dotychczas szła ona tylko na Szczecin. Te wszystkie rzeczy, jeżeli ujęte są odpowiednio, mogłyby być również załatwiane przez jakiś kupiecko-ekonomiczny departament, któryby był bardzo ruchliwy i wychwytywałby te tranzyty. Polska leży geograficznie tak, że można ją uważać za typowy kraj do tranzytu i może właśnie niedaleka przyszłość wykaże, że będzie można i na Wschód do Rosji towary tranzytem przez Polskę przewozić. Jednakże do tego wszystkiego koniecznem jest co? Koniecznem jest, aby ta taryfa była tania, a tania będzie wtedy, jeżeli droga będzie krótsza. A my mamy w trzech zaborach drogi kolejowe w najrozmaitszych kierunkach do centrum byłych zaborców skierowane. Zachodnie szły na Berlin, wschodnie — na Petersburg (obecny Leningrad), tak, że dzisiaj trzeba te szlaki prostować i kierunek zmienić, albo w środku budować nowe linie, któreby drogę skracały. W ten sposób powstała ta myśl budowy magistrali Śląsk — Gdynia, budowy już dokonanej po części. Była ona prowadzona przez Tow. polsko- francuskie, jednak obecnie, wskutek niedopisania funduszów, budowę prowadzą dalej Polskie Koleje Państwowe, tak że ta magistrala na jednym torze już jest ukończona i może być w bieżącym roku oddana do ruchu. Tak samo jest zamiar budowy linii Warszawa — Radom, która przez połączenie Miechowa z Krakowem daje o 52 km krótszą drogę między Warszawą a Krakowem. Budowa ta rozpocznie się na wiosnę. Jednakże do tego trzeba wielkich funduszów ażeby to można było wykonać, i zachodzi obawa, że kompresja budżetu, która w każdym przesileniowym okresie się zdarza, trafia przedewszystkiem w takie inwestycje. Otóż, ażeby to się nie stało, ażeby Ministerstwo wykonało swój w tym roku preliminarz zamierzeń, z tem życzeniem wnoszę, ażeby Wysoka Izba przyjęła budżet Ministerstwa Komunikacji w brzmieniu rządowem, uchwalonem przez Sejm bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#WicemarszalekBojko">Głos ma s. Lempke.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#SLempke">Wysoki Senacie! Zabierając głos w dyskusji nad preliminarzem części 11 budżetu, nie będę dzisiaj wdawał się w ocenę poszczególnych pozycyj preliminarza, natomiast pragnę uwypuklić jeden zasadniczy moment, będący podstawą dochodów i opłacalności przewozów, a mianowicie chcę potrącić o sprawę naukowej budowy taryf oraz polityki taryfowej.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#SLempke">Podczas dyskusji komisyjnej nad planem finansowo-gospodarczym przedsiębiorstwa nie zanotowaliśmy wyraźnie głosów, któreby wypowiedziały się co do zasadniczych kierunków polityki taryfowej. Oświetlono wprawdzie fragmenty dochodów i wydatków kolejnictwa, ale nikt z szanownych panów Senatorów nie zechciał syntetycznie ująć zagadnienia polityki taryfowej której realnym efektem ma wszak być wpływ 1.135.503.000 zł, a więc, jak na obecne czasy, suma ogromna, a z tego znowu 50 milionów mamy przelać do Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#SLempke">Personel kolejowy, a w szczególności urzędniczy, zgrupowany w związku, któremu mam zaszczyt przewodniczyć, czuje się organicznie związanym z przedsiębiorstwem Polskie Koleje Państwowe i dlatego też wiele czasu poświęca prowadzeniu dyskusji nad normami eksploatacji technicznej i ekonomicznej Polskich Kolei Państwowych. Poglądy te, które i ja całkowicie podzielam i którym wielokrotnie dawałem wyraz w prasie zawodowej, pozwolę sobie streścić w krótkości.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#SLempke">Zmorą, która przytłacza koncepcje taryfowe, jest zagadnienie kosztów własnych eksploatacji kolei. Jako niewzruszony pewnik uważana jest zasada, iż punktem wyjścia dla polityki taryfowej powinien być budżet wydatków Polskich Kolei Państwowych. Suma ta rozkłada się na poszczególne ewentualne przewozy, stosownie do — „hierarchii cen”, wykazywanych przez przewożone towary. Taka jest doktryna taryfowa Polskich Kolei Państwowych. Jak przedstawia się natomiast rzeczywistość gospodarcza, w porównaniu z abstrakcyjnemi, ale bynajmniej nie teoretycznemi założeniami doktryny Polskich Kolei Państwowych?</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#SLempke">Przekonaliśmy się, zwłaszcza w ostatnich trzech latach, że intensywność przewozów to jedna wielkość niezależna, a wydatki kolei to druga wielkość, równie niezależna. Związanie ich, a raczej podporządkowanie ceny przewozów cenom wydatków kolejowych, t. j. kosztom własnym kolei, jest zadaniem, przekraczającem nie tylko możność jakiegokolwiek polityka taryfowego, ale też nawet największego tytana gospodarczego. Zgodzić się bowiem trzeba z poglądem, iż jakkolwiek wielu hipotezom ekonomicznym nieostrożnie nadaje się miano prawa, to jednak na określenie jako prawo bezwzględnie zasługuje zasada, iż koszta produkcji nie określają ceny towaru. Przyznać to musieli nawet marksiści, a nasza rzeczywistość gospodarcza, zwłaszcza w okresie kryzysu, wskazuje to na każdym kroku. Tymczasem pokutująca jeszcze stara doktryna ministeriaIna przyjmuje za fetysz pojęcie kosztów własnych, uważając je za bezwzględną normę dla prowadzenia polityki taryfowej. Koszta własne są jedynie skalą, oznaczającą poziom, który musi być osiągnięty, aby przewozy kolejowe dawały zysk, i nic więcej. Koszta własne kolei są taką samą skalą dla dochodowości przewozów, jak termometr dla temperatury. Czy komu wpadnie na myśl, aby termometr wpływał na wysokość temperatury, lub barometr na stan pogody? Czy używając termometru ze skalą Fahrenheita zamiast Celzjusza, wpłyniemy na podniesienie temperatury? Skoro termometr nie może wpływać na wysokość temperatury, dlaczego koszta własne kolei wpływać mają na wysokość taryf lub koszta własne jakiejkolwiek fabryki na ceny jej produktów?</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#SLempke">Współczesne pojęcia o cenie przewoźnego określają jej wysokość w zależności od 1) cen za wszystkie inne towary i usługi, 2) stopnia użyteczności usługi przewozowej i 3) stanowiska monopolowego kolei w prawie przewozu. Są jeszcze inne czynniki, kształtujące ceny za przewozy kolejowe, które jednak ominę, aby nie operować pojęciami zbyt specjalnemi. Gdzież więc w tych warunkach jest miejsce na koszta własne, jako czynnik wyznaczający wysokość taryf kolejowych? Sytuacja przedstawia się natomiast wprost przeciwnie, gospodarczo możliwy poziom taryf kolejowych wyznacza wysokość kosztów własnych. Wniosek stąd, iż celem powiększenia przewozów, należy w wielu wypadkach obniżyć taryfy, ale jednocześnie też obniżyć koszta własne, zbyt wysokie w obecnych warunkach gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#SLempke">Podzielam pogląd Ministerstwa Komunikacji, że niewłaściwa jest generalna obniżka taryf, zdaje się jednak, iż różnimy się co do motywów. W mojem pojęciu schematyczna obniżka całej taryfy byłaby dlatego niewłaściwa, że obowiązująca od 1929 r. taryfa towarowa była fałszywie skonstruowana. Pozwolę sobie powtórzyć mój pogląd, wypowiedziany w roku zeszłym przy omawianiu budżetu Ministerstwa Komunikacji, iż uważam za konieczność prowadzenie naukowych badań ekonomicznych na kolejach przez specjalnych, wysoko wykwalifikowanych teoretyków kolejnictwa. Łączenie zagadnień produkcji kolejowej, prowadzonej przez techników, z zagadnieniami gospodarczemi kolei, które należą do ekonomistów, jest nie tylko wadliwe, lecz w skutkach swoich ujemne. Dopóki kierownictwo kolei nie będzie stosowało zasady, uznanej dzisiaj przez wszystkich najwybitniejszych znawców i teoretyków kolejnictwa w świecie, jak Akwort Stemp i Pigu w Anglii. Zeligman Klark Hadlej, Riplej w Stanach Zjednoczonych i Kolzon we Francji, iż koszta własne kolei określają stopień dochodowości lub deficytowości kolei, a nie wyznaczają ceny za przewozy, a więc wysokości taryf, poty z troską spoglądać musimy w przyszłość dalszego rozwoju przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#SLempke">Pozytywne doświadczenie, poczynione ostatnio ze specjalnemi pociągami narciarskiemi, zorganizowanemi przez dyrekcję lwowską i krakowską, wskazuje, iż społeczeństwo posiada potencjalne pragnienie korzystania z usług przewozowych kolei, o ile odpowiada ona zmienionej, t. j. zniżonej skali zarobkowej. To samo dotyczy olbrzymiej ilości towarów, które zaczną korzystać z usług przewozowych kolei, gdy ceny przewoźnego przystosowane zostaną do teraźniejszych cen rynkowych. Pragnąłbym tu zaznaczyć, iż stawki przewozowe na pewne towary skartelizowane i na pewne kierunki przewozowe nie tylko nie powinny być obniżane, ale utrzymane lub nawet podwyższone. Popieranie pijawek, wyzyskujących swe monopolistyczne stanowisko i potęgę gospodarczą kapitału wobec społeczeństwa wycieńczonego kryzysem, a zwłaszcza rolników, drobnych wytwórców, oraz pracowników umysłowych i fizycznych nie leży ani w interesie Polskich Kolei Państwowych, ani też Państwa.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#SLempke">Ustalenie taryf na wysokości, odpowiadającej obecnej sytuacji gospodarczej, niewątpliwie wzmoże intensywność przewozów, przez co automatycznie spadnie obciążenie jednostki przewożonej przez koszta stałe. Jeśli więc Ministerstwo przez należyte ukształtowanie taryf potrafi zwiększyć intensywność ruchu, a pozatem obniżyć swoje koszta techniczno-administracyjne~ ~można będzie z ufnością patrzeć w przyszłość.</u>
<u xml:id="u-49.9" who="#SLempke">Wobec tego jednak, iż nasi taryfowcy, t. zw. rutyniści, operują przestarzałą doktryną kosztów wydaje mi się pożądanem, aby kierownicy Ministerstwa mieli do dyspozycji jeszcze doradców, zasługujących rzeczywiście na miano ekonomistów. Obecnie, kiedy współczesna ekonomia kształtuje swe poglądy, opierając się przedewszystkiem na materiałach faktycznych, konieczne jest, aby Polskie Koleje Państwowe rozporządzały nowoczesnym aparatem ekonomicznym, który naukowo, a nie tylko pod kątem rutyny, referować będzie kierownictwu kolei poszczególne zasadnicze problemy.</u>
<u xml:id="u-49.10" who="#SLempke">Potrzeba ta zresztą istnieje i w innych działach Ministerstwa Komunikacji. Weźmy dla drugiego przykładu zagadnienie tak zdawałoby się przedyskutowane, jak fundusz drogowy. W noweli do ustawy znajdujemy brak zasadniczy, nie odróżnia się w niej pojazdów, które dziś najwięcej niszczą drogi, sprawiając jednocześnie kolei najcięższą konkurencję; mam na myśli ciężkie samochody ciężarowe i ciężkie wozy t. zw. — „frachty”. One to rujnują nasze drogi, konkurując z kolejami i nie przynosząc społeczeństwu żadnego ekwiwalentu. Potwierdzone to zresztą zastało za granicą. W ciągu roku zniszczono doszczętnie szosę łącząca Waszyngton z Baltimore, dokonały tego ciężkie samochody ciężarowe, które, wyzyskując większą swą ładowność, zaoszczędziły wprawdzie przewożącym 15.000 dolarów ale odbudowa zniszczonej drogi kosztowała 600.000 dolarów. Jeśli panowie Senatorowie chcą przekonać się o trafności tego przykładu w zastosowaniu do stosunków polskich, to proszę zbadać stan dróg dojazdowych do wielkich miast, oraz stan głównych arteryj drogowych. Destrukcyjny ten proces, zagrażający przedewszystkiem stanowi obronnemu Państwa, prowadzą samochody ciężarowe, oraz furgony spekulantów żywnościowych. Chłop bowiem dowozi żywność na lekkiej furce, zużywającej minimalnie drogi.</u>
<u xml:id="u-49.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek).</u>
<u xml:id="u-49.12" who="#SLempke">Czy nowela do ustawy o Funduszu Drogowym zwalcza tych szkodników społeczeństwa? Jeśli nie, to przemawia to tylko na korzyść mojej tezy o konieczności prowadzenia badań ekonomicznych przez Ministerstwo Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-49.13" who="#SLempke">Jeśli ograniczyłem, się do tych uwag ogólnych to dlatego, iż uważam za niecelowe prowadzenie dyskusji nad poszczególnemi cyframi preliminarza Ministerstwa Komunikacji. Powtarzam, podstawę stanowią dochody kolei, a więc przewozy. Jeśli Ministerstwo będzie dysponowało świeżym i analitycznie opracowanym materiałem, który stanowić będzie naukową podstawę dla preliminarza, ostateczny efekt ekonomiczny Polskich Kolei Państwowych nie zawiedzie.</u>
<u xml:id="u-49.14" who="#SLempke">Przyznaję, iż teoria kształtowania się cen jest dopiero w zaczątkach, toteż poglądy teraźniejsze na istotę preliminarzy budżetowych są inne, aniżeli były niegdyś. Uważam więc, iż przyjęty przez Rząd system elastycznego budżetowania odpowiada obecnemu kierunkowi rozwoju gospodarczego i dzisiejszej rzeczywistości gospodarczej. Odpowiednikiem elastyczności, wprowadzonej słusznie do budżetowania, powinna być elastyczna naukowa inicjatywa w resorcie, najbliżej którego stoją pracownicy kolejowi, a więc w Ministerstwie Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-49.15" who="#SLempke">Przechodząc w końcu do zagadnień technicznych i należnej obsługi swych klientów przez przedsiębiorstwo Polskie Koleje Państwowe, należy stwierdzić, że jest stały postęp w tym kierunku, a dzieje się to przedewszystkiem dzięki energicznemu kierownictwu obecnemu, oraz wielkiej dyscyplinie personelu kolejowego, który zawsze z wielką ofiarnością dla polskich kolei pracuje.</u>
<u xml:id="u-49.16" who="#SLempke">I dlatego też wnoszę na zakończenie apel do pana Ministra, ażeby jednak tej drugiej armii noża wojskiem nie opuszczał i nie dopuścił do jakiejkolwiek obniżki jej płac i bytowania.</u>
<u xml:id="u-49.17" who="#SLempke">Marszałek:</u>
<u xml:id="u-49.18" who="#SLempke">Dyskusja nad częścią 11 preliminarza budżetowego Ministerstwem Komunikacji została zakończona. Pan sprawozdawca ponownie głosu nie zabiera.</u>
<u xml:id="u-49.19" who="#SLempke">Przechodzimy do części 15 preliminarza budżetowego Ministerstwo Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-49.20" who="#SLempke">Głos ma sprawozdawca p s. Lempke.</u>
<u xml:id="u-49.21" who="#SLempke">Wysoki Senacie! W drukowanem swem sprawozdaniu przedłożonem przez Komisję Skarbowo-Budżetową, starałem się, uzasadniając cyfry preliminarza, podać ile możności wyczerpująco wszystkie dane, które posłużyć mogły do właściwego naświetlenia całokształtu działalności Ministerstwa Poczt i Telegrafów.</u>
<u xml:id="u-49.22" who="#SLempke">Przedstawiając obecnie panom Senatorom część 15 budżetu ogólnego, budżet Ministerstwa Poczt i Telegrafów, oraz plan finansowo-gospodarczy podległego mu przedsiębiorstwa, — „Polska Poczta Telegraf i Telefon”, nie będę powtarzał wszystkich szczegółów, oraz danych statystycznych. Więcej natomiast uwagi poświęcę samemu preliminarzowi. Zestawienie ogólne tej części budżetu przedstawia się następująco: A. Administracja Dochody zarządu centralnego, zwyczajne 6.690 zł, rozchody zwyczajne 1.516.000 zł. W porównaniu z budżetem, wykonywanym obecnie, dochody preliminuje się o 2.610 zł mniejsze, zaś rozchody o 85.190 zł mniejsze. Poszczególne paragrafy tego działu nie nasuwają specjalnych uwag i zastrzeżeń. Fundusz reprezentacyjny Ministra preliminowany jest na 12.000 zł, co jest kwotą znikomą.</u>
<u xml:id="u-49.23" who="#SLempke">Ogólny plan finansowo-gospodarczy części B. przedsiębiorstwa przewiduje czysty dochód 47.091.580 zł. W roku budżetowym 1932/33 mamy 51.675.940 zł. Dochody nadzwyczajne: 1.620.150 zł, w 1932/33 r. 2.820.000 zł, wydatki nadzwyczajne 23.711.730 zł, w budżetowym 1932/33 r. 25.476.140 zł. Wreszcie wpłata do Skarbu Państwa 25 milionów, w 1932/33 r. 28 milionów.</u>
<u xml:id="u-49.24" who="#SLempke">Zestawienie ogólne wpływów i rozchodów daje obraz następujący: Wpływy zwyczajne 213.109.850 zł, wpływy nadzwyczajne 1.620.150 zł, razem wpływy 214.730.000 zł, a więc 33.598.800 zł poniżej wpływów, preliminowanych na 1932/33 r. Rozchody zwyczajne 166.018.270 zł, rozchody nadzwyczajne 23.711.730 zł, razem rozchody 189.730.000 zł, w porównaniu 1932/33 r. o 30.548.800 zł mniejsze.</u>
<u xml:id="u-49.25" who="#SLempke">Jak wynika z porównania podanych sum z takiemiż sumami z ubiegającego okresu budżetowego, Ministerstwo Poczt i Telegrafów poważnie liczy się z możliwością dalszego spadku wpływów i koniecznego ograniczenia wydatków w związku z dekoniunkturą gospodarczą.</u>
<u xml:id="u-49.26" who="#SLempke">Strona dochodowa opiera się w przeważającej mierze na wpływach z opłat, nakładanych z tytułu świadczonych przez przedsiębiorstwo usług. Dlatego więcej uwagi poświęcić należy rozpatrzeniu zasadniczych źródeł dochodowych.</u>
<u xml:id="u-49.27" who="#SLempke">Wpływy z opłat pocztowych, telegraficznych, telefonicznych, radiotelegraficznych i radiofonicznych preliminowane są w ogólnej sumie na 198.297.950 zł. Spadek przypuszczalnych wpływów wyniesie zatem w porównaniu z 1932/33 r. około 15,3 %. Zmniejszenia w poszczególnych rodzajach opłat odpowiadają skali spadku, zaobserwowanego na przestrzeni lat kryzysowych. Odpowiednie dane statystyczne znajdą panowie Senatorowie w sprawozdaniu drukowanem. Tylko wpływy z opłat radiofonicznych preliminowano nieco wyżej, niż na 1932/33 r., mianowicie o 2,7 %, ponieważ w zakresie tego ruchu nie daje się zauważyć załamanie.</u>
<u xml:id="u-49.28" who="#SLempke">Suma wpływów z wyszczególnionych działów stanowi 92,3% ogólnej kwoty wpływów. Stosunek ten w 1932/33 r. wynosił 94,3%.</u>
<u xml:id="u-49.29" who="#SLempke">Jeżeli chodzi o dział telegraficzny, to niewątpliwie ten środek komunikacji w związku z rozwojem telefonu i radiotelegrafu przeżywa okres zamierania. Statystyka, którą podaję w sprawozdaniu drukowanem, ilustruje dobitnie stopień kurczenia się ruchu telegraficznego. Ten środek komunikacji jest jednak ważnym czynnikiem w zakresie działań wojskowych i dlatego należyte utrzymanie sieci telegraficznej, konserwacja urządzeń istniejących, a nawet pewna rozbudowa tego środka komunikacji dla celów obrony Państwa znajduje całkowite uzasadnienie.</u>
<u xml:id="u-49.30" who="#SLempke">Spadkowi ruchu telegraficznego dla celów prywatnych odpowiada preliminowanie wpływów z opłat telegraficznych kwoty 7.950.000 zł, wobec 9.879.000 zł na rok ubiegający, oraz wobec kwoty 10.058.068 zł osiągniętej z wykonania budżetu za 1931/32 r.</u>
<u xml:id="u-49.31" who="#SLempke">Ruch telefoniczny nie oparł się zgubnym wpływom kryzysu gospodarczego i w okresie 1931 r. wykazał pewne osłabienie. Ogólna liczba abonentów telefonicznych w tym okresie wykazuje pewien spadek, wynoszący w porównaniu z 1930 r. 0,9%, przyczem przypadła on wyłącznie na abonentów sieci telefonicznej Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Liczba abonentów t. zw. PAST'y utrzymuje się na poziomie, nie wykazując tendencji do ubytku, co należy tłumaczyć tem, że sieć telefoniczna PAST'y obejmuje ośrodki o największem natężeniu życia gospodarczego, przemysłowego, politycznego, kulturalnego i handlowego, a więc Warszawę, okręg Łodzi, Lwów. Zagłębie Borysławskie, Sosnowieckie. Lublin i Białystok. Suma wpływów z ruchu telefonicznego preliminowana jest w wysokości 53.130.000 zł, co w porównaniu z 1932/33 r. wynosi mniejwięcej o 7 milj. zł mniej, jednak utrzymana jest mniej więcej na poziomie faktycznych wpływów na 1931/32 r.</u>
<u xml:id="u-49.32" who="#SLempke">Strona rozchodowa zamyka się ogólną sumą 189.730.000 zł. Z porównania wyszczególnionych kwot z odpowiedniemi kwotami, preliminowanemi na 1932/33 r. wynika, iż w przeważnej mierze preliminowane wydatki doznały znacznego ograniczenia. Wzrost wydatków znajdujemy tylko w pozycji „emerytury” co jednak tłumaczy się szybkiem emerytowaniem pracowników, odziedziczonych po zaborcach, którzy dosięgli prekluzyjnego wieku i wysługi emerytalnej.</u>
<u xml:id="u-49.33" who="#SLempke">Rozchody nadzwyczajne preliminowane są w ogólnej sumie na 23.711.730 zł, z czego przypada na: dział 2, rozdz. 2 par, 11, nieruchomości, 17.870.950 zł, w tem nowe budowle 2.425.000 zł, remont kapitalny 737.700 zł kupno budynków i placów 240.050 zł, budowa Ij nij oraz urządzeń wewnętrznych telegraficznych i telefonicznych 14.468.200 zł.</u>
<u xml:id="u-49.34" who="#SLempke">Plan budowli, przewiduje budowę pomieszczeń dla 9 urzędów pocztowych, wykończenie urządzeń w gmachu Centralnego Telegrafu i Telefonów w Warszawie, oraz osiedla — „Łączność”. O osiedlu tem, mającem charakter humanitarnych usług przedsiębiorstwa dla personelu, mówię obszernie w sprawozdaniu drukowanem. Podkreślić tu jeszcze pragnę że budowa jego wobec ogromnego głodu mieszkaniowego ma niezmiernie wielkie znaczenie. Jeśli wziąć pod</u>
<u xml:id="u-49.35" who="#komentarz">uwagę,</u>
<u xml:id="u-49.36" who="#SLempke">że koszta budowy są niezwykle niskie, że pracownicy udziałowcy osiedla mają nadzwyczaj dogodne warunki spłaty, to doprawdy należy wyrazić wielkie uznanie panu Ministrowi Poczt i Telegrafów, jako inicjatorowi budowy osiedla, inicjatorowi, niestety odosobnionemu, nie znajdującemu naśladowców w innych resortach. Budowę nowych pomieszczeń dla urzędów pocztowych uważam za bardzo celową, gdyż w okresie obecnego kryzysu warunki i koszta budowy są znacznie dogodniejsze a pozatem przy akcji tej uzyskują zatrudnienie bezrobotni. Życzyćby zatem należało, aby ta strona inwestycyj cieszyła się specjalnem poparciem właściwych czynników, oraz by w miarę możności i rozporządzalnych środków materialnych rozszerzano ją nadal, tembardziej, iż wymagają tego również względy zasadnicze, mianowicie w wielu wypadkach prymitywne pomieszczenia urzędów pocztowych, oraz prymitywne urządzenia.</u>
<u xml:id="u-49.37" who="#SLempke">Na marginesie planu dalszej rozbudowy sieci telefonicznej i telegraficznej zaznaczyć należy, iż plan na 1932/33 r. został już mimo trudności finansowych w znacznej większości wykonany. Połączenia kablowe doprowadzono do końca na linii Warszawa — Katowice, a stąd do granicy niemieckiej oraz do Cieszyna. Przez Cieszyn mamy połączenie z Czechosłowacją.</u>
<u xml:id="u-49.38" who="#SLempke">Na marginesie całokształtu dodatniej działalności Ministerstwa należy z uznaniem podnieść, iż Ministerstwo nie ograniczyło się do zdobywania dochodów ze źródeł, objętych budżetem, lecz źródeł tych poszukiwało, rozszerzając niejako zasięg działalności swej na inne dziedziny. Mam tu przedewszystkiem na uwadze sprawę paczek żywnościowych, wprowadzonych przez Ministerstwo przed kilkoma miesiącami, Przewóz tych paczek, nadzwyczaj nisko otaryfowanych, poza przysporzeniem Ministerstwu dość znacznych wpływów, wynoszących za pierwsze cztery miesiące około 500.000 zł, ma doniosłe znaczenie w zakresie umożliwienia producentowi-rolnikowi dostarczenia konsumentowi swego produktu po cenie dającej mu godziwy zysk, a znacznie niższej od cen w wielkich środowiskach miejskich dzięki uniknięciu kilkakrotnego pośrednictwa, u nas często dość zgangrenowanego. Ponieważ poziom cen w poszczególnych ośrodkach naszego kraju wykazuje ogromne nierówno mierności, wynikające z szeregu czynników gospodarczych i komunikacyjnych, to pośrednictwo poczty odgrywa rolę regulatora tych nierównomierności. Życzyćby tylko należało, ażeby początkowa skala i dla drugiej strefy była zmniejszona.</u>
<u xml:id="u-49.39" who="#SLempke">Ta inicjatywa Ministerstwa znalazła już naśladowców za granicą. Paczki żywnościowe wprowadzone zostały przez pocztę niemiecką. Rozwój tego ruchu obserwują z zainteresowaniem poczty w Czechosłowacji. Łotwie i Ameryce.</u>
<u xml:id="u-49.40" who="#SLempke">W projekcie jest wprowadzenie paczek tytoniowych celem dostarczenia ich do tych miejsc sprzedaży, które mają utrudnioną komunikację z większemi ośrodkami, posiadającemi hurtownie lub większe składy. Również należy wspomnieć, że dochodowa, imprezą było wprowadzenie depesz gratulacyjnych z barwnemi motywami historycznemi i innemi.</u>
<u xml:id="u-49.41" who="#SLempke">W dążeniach do podniesienia dochodów, objętych budżetem Ministerstwo przeprowadza racjonalną komercjalizację metod działania, opierając politykę taryfową na masowości ruchu. Fakty przytoczone stwierdzają, iż Ministerstwo idzie drogami postępu i rozwoju.</u>
<u xml:id="u-49.42" who="#SLempke">Niezależnie od wahań koniunkturalnych, przedsiębiorstwo przelewa w każdym roku w całości przewidziane wpłaty do Skarbu Państwa. To wywiązanie się z ciężkiego wobec malejących wpływów obowiązku względem Skarbu Państwa świadczy o racjonalnej polityce Ministerstwa w dziedzinie dostosowywania wydatków do dochodów, oraz o ogromnem wyczuciu wahań, które przynosi życie gospodarcze ma całym terenie działalności. Fakt ten zasługuje tembardziej na uwagę, że przecież czynniki, kierujące tem przedsiębiorstwem, zdają sobie sprawę, iż poczta nie może opierać się tylko na elementach gospodarczych, że przy prowadzeniu eksploatacji, zastrzeżonej jej prawem wyłączności, bierze się pod ścisłą rozwagę i docenia momenty ogólnospołeczne kulturalne oraz bezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-49.43" who="#SLempke">Reasumując wszystkie te uwagi, których dopełnienie i odpowiednią ilustrację stanowi drukowane sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy część 15 budżetu ministerstwo Poczt i Telegrafów — w brzmieniu uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
<u xml:id="u-49.44" who="#SLempke">Marszałek:</u>
<u xml:id="u-49.45" who="#SLempke">Nikt z panów Senatorów do głosu się nie zapisał: Przechodźmy do następnego punktu porządku dziennego, do części 13 preliminarza budżetowego, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Głos ma sprawozdawca s. Ehrenkreutz.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#SEhrenkreutz">W sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1933 r. do 31 marca 1934 r. w 13 części, dotyczącej Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, którą maja, panowie Senatorowie przed sobą, podane są zarówno cyfry budżetowe, jako też następnie wszelkie zmiany, jakie zostały do preliminarza budżetowego wprowadzone w stosunku do roku ubiegłego.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#SEhrenkreutz">Następnie dotknąłem w mojem sprawozdaniu kilku momentów, dotyczących prac Ministerstwa, a więc przedewszystkiem wskazałem na dwa największe zadania, które spoczywają na Ministerstwie w dobie obecnej. Jedno, to utrzymanie powszechnego nauczania, drugie, to kwestia wprowadzenia w życie reformy ustroju szkolnego. Następnie omówiłem ważniejsze dziedziny pracy Ministerstwa i w rezultacie na komisji wniosłem o przyjęcie budżetu ze zmianami, wprowadzonemi przez Sejm, oraz o wprowadzenie zmian w części 6 w dziale 2, w art. 15 i 13, przenosząc kwotę 16.500 zł z art. 15 do 13, co w sprawozdaniu podałem.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#SEhrenkreutz">Wzmożona wskutek kryzysu gospodarczego rozpiętość między potrzebami społeczeństwa na polu oświaty i kultury a środkami materialnemi jakimi Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego rozporządza, jest tak wielka, że sprawą pierwszorzędnej wagi staje się podział sum na cele te przeznaczonych i umiejętne niemi gospodarowanie. Rozejrzenie się w zaprojektowanym preliminarzu budżetowym wskazuje, że wydatki zarówno osobowe, jak rzeczowe i inwestycyjne, ułożone są w sposób, świadczący, że Ministerstwo nawet w tej ciężkiej dobie, przystosowując się do wyjątkowych warunków, nie odstępni e od zasady, że wszelkie ciążące na Ministerstwie zadania muszą być zaspakajane i praca w swych zasadniczych liniach nie może ulec zahamowaniu. Umiejętne przesunięcie sum z jednych działów do drugich pozwala bez szkody dla jednych pełniej rozwijać się innym działom. To dowodzi, że Ministerstwo fest dobrym gospodarzem w swej dziedzinie pracy. Zmniejszenie personelu administracyjnego, zwiększenie zaś nauczającego i naukowo pracującego jest próbką kierunku, jaki w dziedzinie personalnej Ministerstwo obrało. Do niepopularnych, koniecznych jednak, posunięć należy przerzucanie części wydatków szkolnych na taksy administracyjne uczniowskie, oraz na fundusz opłat studenckich. Zdecydowanie się na ten krok i uregulowanie tej sprawy wskazuje, że Ministerstwo gotowe jest za wszelką cenę bronić osiągniętego stanu rozwoju szkolnictwa, choćby narażone było z powodu dróg obranych na ostrą krytykę u tych którzy, nie podając rozwiązania innego sprawy, z zarzutami przeciw Ministerstwu występują. Ministerstwo toczy zdecydowaną walkę już nie tylko o utrzymanie zdobytego na polu oświaty i kultury stanu posiadania, lecz również o jego rozwój. Walkę tę przy pomocy społeczeństwa, jak widać z zamierzeń jego, postanowiło wygrać. Zaprojektowany preliminarz budżetowy budzi zaufanie do poczynań Ministerstwa i stwarza podstawy do oceny szczegółów tej walki. Na czoło wysuwają się tu dwie sprawy: nauczanie powszechne i wprowadzenie w życie ustawy o ustroju szkolnym.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#SEhrenkreutz">Gdy widzimy braki w ilości sił nauczycielskich, niezbędnych do realizacji nauczania powszechnego zgodnie z zakrojonym planem, gdy uświadamiamy sobie, że władze szkolne nie rozporządzają dostateczną ilością sił szkolnych, gdy wreszcie zwracamy uwagę na wielki przyrost dzieci w wieku szkolnym, to stan ten poważnie nas niepokoi. A jednak nie ogarnia nas zwątpienie przeciwnie, wierzymy, że Ministerstwo da sobie radę z trudnem zadaniem tak, jak w ubiegłych latach, opierając się tu na pomocy społeczeństwa, które nawet w tej ciężkiej dobie nie uchyla się od współpracy z Ministerstwem. Szczególnie wydatne na tem polu są prace nauczycielstwa, które, widząc w Ministrze swego ideowego kolegę, gotowe spieszyć mu z pomocą przy rozwiązywaniu niezmiernie trudnych zagadnień. Ten życzliwy nastrój szerokich sfer nauczycielskich był jednym z czynników, który pozwolił Ministerstwu podjąć się śmiałego zadania, na które od szeregu lat czekano, przeprowadzenia reformy organizacji szkolnictwa. Jak wiadomo, zamierzenia Ministerstwa na tem polu budziły zastrzeżenia nie dlatego, żeby nie odczuwano potrzeby reformy szkolnictwa żeby nie rozumiano, że stan dotychczasowy nie odpowiada wymogom życia współczesnego lecz z obawy, że chwila obecna jest zbyt ciężka, aby zadaniu takiemu móc podołać. Rok minął, reforma zaczyna wchodzić w życie prace nad nią posuwają się w toku normalnym, budząc coraz większe zainteresowanie i wiarę, że wydadzą pomyślne rezultaty, opierając szkolnictwo nasze na zdrowych zasadach, I w innych dziedzinach, czy to dotkniemy oświaty pozaszkolnej czy sztuki, czy wreszcie nauki, wszędzie widać dobrze obmyślane plany działania i choć powolne, ale ciągłe posuwanie się naprzód. Dość przytoczyć fakt opieki nad nauką. Zwiększenie ilości adiunktów w szkołach wyższych, wprowadzenie do budżetu wyszczególnienia sum, przypadających poszczególnym instytucjom naukowym, stała opieka nad temi instytucjami i troska o ich rozwój bardzo wyraźnie cechują stosunek Ministerstwa do tej dziedziny.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#SEhrenkreutz">Podkreślony przezemnie ze wszech miar dodatni stan prac na polu poczynań kulturalnych i oświatowych Ministerstwa, mimo ciężkich warunków kryzysowych, świadczy wyraźnie, że nie tylko zasób środków materialnych decyduje o tem, jak Ministerstwo z włożonych na nie zadań się wywiązuje, że obok tego jest niezmiernie ważny drugi czynnik, zdolność do pracy twórczej i wola przeprowadzenia zamierzonych celów u czynników kierowniczych Ministerstwa. I tu musimy stwierdzić, że zarówno obóz, popierający Rząd obecny, jak i tego Rządu przeciwnicy uznają, że na wzmiankowanych elementach, zapewniających dodatnie wyniki pracy, kierownictwu Ministerstwa nie zbywa. Przekonanie to coraz mocniej utrwala się w szerokich kołach społeczeństwa. Co więcej, coraz wyraźnej przesiąka do szerokich kół społeczeństwa pogląd, że Ministerstwem kieruje czynnik fachowy, nie polityczny, i to wzmaga zaufanie do poczynań Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#SEhrenkreutz">Lecz może mimo posiadania przez Ministerstwo tylu danych, niezbędnych dla kierownictwa Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, prace jego idą drogą niewłaściwą wskutek błędnych założeń, z jakich to kierownictwo wychodzi? Może samo ujęcie zagadnienia, czem winien być obywatel i jak go wychowywać należy, stawiane jest w sposób nie odpowiadający ideom i potrzebom tego społeczeństwa? Wielokrotnie podnoszona była rozbieżność zapatrywań na tem polu między Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego a opozycją. Obóz, skupiony w Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem, poparł tu stanowisko Ministerstwa; stosowane przez Ministerstwo metody cieszą się całkowitem uznaniem w tym obozie. W społeczeństwie, które niedawno dopiero odzyskało państwowość polską, które było wychowywane bardzo niejednolicie, w którem wiele jednostek wskutek ciemnoty, a wiele wskutek egoizmu stoi poniżej poczucia, czem powinien być obywatel wolnej Rzeczypospolitej, koniecznością jest pouczać przedewszystkiem o obowiązkach, a potem o prawach obywateli. Oczywiście, zatrzymywać się wyłącznie na obowiązkach nie można.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#SEhrenkreutz">Stanowisko to, zajmowane przez Ministerstwo, nie jest bynajmniej dążeniem do pognębienia wolnego człowieka i obywatela, jest raczej wychowaniem tego wolnego obywatela, umiejącego służyć Państwu, z takim trudem i wysiłkiem zdobytemu. Zresztą to, że przedewszystkiem należy nauczyć się spełniać obowiązki, a potem dopiero strzec praw swoich, nie jest jakimś novum. Powołam się tu dla potwierdzenia tego na słowa tak chętnie dzisiaj cytowanego ś. p. prof. Balzera. W mowie swej rektorskiej, wygłoszonej 17.XII.1895 r., mówił on: Jakkolwiek jesteście już obywatelami i od tej chwili statecznie o tem winniście pamiętać, pomni zarazem tego, że to, co w pojęciu obywatelstwa stoi na czele i całą jego wartość etyczną stanowi, to poczucie obowiązków i ich wypełnianie. Praw, jakie wam obywatelstwo daje, nikt wam uszczuplać, ani zaprzeczać nie myśli, ale pamiętać trzeba o tem, że logicznie i moralnie wykonywanie praw zawisło od uprzedniego ścisłego wypełnienia obowiązków, i że społeczeństwo większą ponosi szkodę przez zaniedbanie obowiązku, aniżeli chociażby przez wielokrotne niewypełnienie praw, przysługujących poszczególnym jednostkom. Stawianie kwestii odwrotne, a przeważny nacisk położony na prawa, z usunięciem obowiązków na drugie miejsce, jest objawem niezdrowym i wprost szkodliwym, a ściśle biorąc usunięciem głównej podwalimy pojęcia obywatelstwa; i można powiedzieć, że wielka część rozterek społecznych, które obecnie wstrząsają ludzkością, nie istniałaby, gdyby kwestii w ten właśnie niewłaściwy sposób nie stawiano.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#SEhrenkreutz">Zarazem odpowiada Balzer na pytanie, czem jest obywatel. Nie o prawne znaczenie tego wyrazu tu chodzi, lecz o jego znaczenie etyczne i społeczne, pojęcie obywatelstwa da się określić tylko przez odniesienie jednostki do szerszych związków ludzkich.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#SEhrenkreutz">Trudno, trzeba, ciągle się na Balzera powołujecie i ciągle go cytujecie.</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#komentarz">(S. Kopciński: Skasowany obywatel.)</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#SEhrenkreutz">Jak dla kogo, może się po wczytaniu w Balzera dowiemy, że pojęcie to istnieje, tylko we właściwem tego słowa zrozumieniu, i dlatego jeszcze raz to samo przeczytam. „Pojęcie obywatelstwa da się określić tylko przez odniesienie jednostki do szerszych związków ludzkich społecznych, narodowych i politycznych; pokąd jednostka działa tylko w zakresie spraw własnych, osobistych, a choćby nawet rodzinnych, tak długo to, co tu przedsiębierze, choćby było najlepsze, mianem działania obywatelskiego oznaczonem być nie może. Dopiero na tle spraw ogólnych, interesów i dobra owych związków szerszych, do których urzeczywistnienia jednostka się przyczynia, przejawić się może na zewnątrz jej obywatelstwo. Streszcza się ono zatem przedewszystkiem w obowiązkach jednostki wobec sprawy pospolitej”.</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#SEhrenkreutz">Dzisiaj po blisko 40 latach od chwili, gdy słowa te były wypowiedziane, zastąpić ostatni wyraz możemy przez Rzeczypospolitej. W tej Rzeczypospolitej zaś w tej chwili odpowiedzialność za wychowanie młodego pokolenia i sprawne działanie nauczania spoczywa w ręku obywatela, który przyjęty w chwili obejmowania swego stanowiska z pewnym niepokojem, czy podstawą do tego nie była wyłącznie jego szarża wojskowa, stopniowo zdobywa sobie imię reformatora, którego poczynania zyskują coraz życzliwszy oddźwięk w szerokich kołach społeczeństwa. Nie przysłonią tego brutalne burdy i przejawy niekulturalnej wałki z nim tych, którzy na sprawę publiczną spojrzeć należycie nie chcą. Tych bowiem, którzy w trosce o dobro publiczne, wychodząc z innych założeń, przeciwstawiają się jego pracy, czas i rezultaty tych reform przekonają. Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, łącząc się z tymi, którzy zrozumieli i ocenili pracę Ministerstwa, z całą ufnością wypowiada się za uchwaleniem niezbędnych, przewidzianych w preliminarzu budżetowym, środków do jego pracy. Stąd wnoszę o przyjęcie preliminarza z poprawką, którą przed chwilą zgłosiłem.</u>
<u xml:id="u-50.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#Marszalek">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Szkolnictwo nasze znajduje się obecnie w stadjum reorganizacji na mocy ustawy o ustroju szkolnictwa. Trzeba wyczekać, jakie będą rezultaty tej reformy, wtedy okaże się, czy mieli słuszność jej zwolennicy, czy przeciwnicy. Nie będę więc omawiał tu stosunków, panujących w szkolnictwie, nie będę mówił, ile dzieci nie może uczęszczać do szkół z braku szkół czy budynków szkolnych, o przepełnieniu sal szkolnych, bo uznaję trudne warunki finansowe Państwa, które nie pozwalają na wydatek, nawet uważany za niezbędny.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#SThullie">Mówi się obecnie wiele o wychowaniu państwowem. Jesteśmy obywatelami Państwa Polskiego i uważamy to za konieczne, ażeby młodzież wychowywała się w duchu państwowym. Ale do wychowania młodzieży mają prawa oprócz Państwa i oprócz szkoły przedewszystkiem rodzice i kościół. Współdziałanie tych czynników jest konieczne, bo wtedy tylko wychowanie osiąga swój cel. Jeżeli te trzy czynniki nie działają harmonijnie, wychowanie nie może wydać pożądanych skutków. Sądzę, że i p. Minister jest tego samego zdania. A tymczasem organa podwładne mącą czasem niepotrzebnie i tę harmonię, spodziewam się, że bez wiedzy i wbrew intencji p. Ministra. Dla ilustracji podam kilka faktów. W Małopolsce zachodniej zdarzył się fakt, że gdy inspektor szkolny przybył do szkoły, dzieci przywitały go pozdrowieniem chrześcijańskiemu: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Było to niemiłe p. inspektorowi i powiedział, żeby go tak więcej nie witały, a mówiły: Dzień dobry! Banicja ze szkoły podrowienia chrześcijańskiego „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” nie przyczyni się do współdziałania tych trzech czynników wychowawczych: szkoły, rodziców i kościoła. Czy p. inspektor chce, by te dzieci chrześcijańskie wychowywały się, nie wymawiając imienia Chrystusa?</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#SThullie">A oto drugi fakt. W lipcu i w sierpniu 1932 r. odbył się w Augustowie kurs społeczno-oświatowo-nauczycielski. Mniejsza o to, czy ten kurs był ściśle państwowy, czy też urządzany był przez — „Ognisko”, znane stowarzyszenie nauczycielskie, odbył się jednak dla nauczycieli. Otóż na tym kursie odznaczyły się prelegentki p. Moszczeńska i p. Powiadomska, napadami na kościół i religię. P. Moszczeńska powiedziała między innemi tak: — „Wychowanie religijne nie wpływa na uspołecznienie jednostki, jest ono przeszkodą w pracy społeczno-oświatowej”. A p. Powiadomska poszła jeszcze dalej, wygłaszając takie zasady: — „Etykę trzeba zeświecczyć, bo religijne wychowanie nic wspólnego nie ma z wychowaniem moralnem. Wychowanie religijne nie uspołecznia człowieka. Chrystianizm jest religią buntu, religią nieuznającą żadnej władzy. Najlepszą religią jest mahometanizm i konfucjonizm, bo twórcy tych religij byli równocześnie prawodawcami. Bóstwo, to dusza zbiorowa całej społeczności.” W takim duchu panteistycznym kształcą się nauczyciele na kursach oświatowych w Polsce. Na zakończenie kursu jeszcze nauczyciel Ładosz wygłosił wiersz pełen obelg przeciw Ojcu Św.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#SThullie">P. Minister o ile wiem, jest zwolennikiem religijnego wychowania młodzieży, a tymczasem nie słyszałem nic o wystąpieniu p. Ministra przeciw takiej agitacji antyreligijnej wśród nauczycielstwa. Mam nadzieję, że p. Minister zarządzi co trzeba, żeby tego rodzaju incydenty się nie powtarzały.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#SThullie">Jeszcze jedno żądanie do p. Ministra: Art. 119 Konstytucji przepisuje, że nauka w szkołach państwowych a samorządowych jest bezpłatna. Pojmuję, że ścisłe wykonanie tego artykułu jest obecnie niemożliwe, ale przynajmniej tem artykuł powinien mieć zastosowanie do dzieci rodzin ubogich, pozostających na opiece społecznej, które ledwie mają co włożyć do ust. W szkołach powszechnych żąda się od dzieci zupełnie ubogich przynoszenia do szkoły pewnych przyborów, robót, których ubodzy rodzice nie mogą im dostarczyć, a w szkołach średnich zwalnia się od opłat szkolnych tylko część małą młodzieży, np. 10%. A jeżeli liczba ubogich rodziców jest większa wskutek kryzysu, niż 10%, czyż mają te dzieci opuścić szkołę? A nawet są pewne opłaty za przybory sportowe lub inne, od których nikogo się nie uwalnia. Czyż w ten sposób nie odbiera się możności uczenia dzieciom ubogich rodziców, nawet zdolnym i pilnym? Może p. Minister zechce zmienić swe rozporządzenie w tym duchu, ażeby najbiedniejsi przynajmniej byli uwolnieni od wszystkich opłat za przybory, które wymieniłem, i ewentualnie gdyby chodziło o uzupełnienie tego funduszu, to może część czesnego na toby poszła, ale takie wymagania od dzieci rodziców całkiem ubogich, są według mego zdania niemożliwe do wykonania.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#Marszalek">Wobec zapisania się do głosu kilku mówców, nie zdołalibyśmy dzisiaj w godzinie oznaczonej zakończyć dyskusji. Dalszą dyskusję wobec tego odbędziemy jutro o godz. 3 i w ten sposób porządek dzienny jutrzejszych naszych obrad przedstawiałby się, jak następuje: Dalszy ciąg dyskusji nad częścią 13, preliminarz budżetowy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, część 12, Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, część 10. Ministerstwo Przemysłu i Handlu, i część 7, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#Marszalek">Zanim zamknę posiedzenie, udzielam głosu p. s, Michejdzie, na podstawie art. 28 cz. 3 regulaminu, dla osobistej wzmianki, celem wyjaśnienia fałszywie zrozumianego oświadczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#SMichejda">Wysoka Izbo! Podczas wczorajszej dyskusji pod koniec p. s. Klemensiewicz pod moim osobistym adresem zwrócił szereg zarzutów, z którychby mogło wynikać, że świadomie cytowałem fałszywe dane i fałszywe cyfry, niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy, mogące wprowadzić Wysoką Izbę w błąd. Otóż stwierdzam tylko, że przejrzałem stenogramy przemówień tak mojego jak i p. s. Klemensiewicza i widzę, że zaszło szereg nieporozumień, z których te zarzuty się wzięły.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#SMichejda">Przedewszystkiem stwierdził p. s. Klemensiewicz, cytuję według stenogramu, iż postawiłem jakoby zarzut, że kasy — „angażują lekarzy, nie posiadających odpowiednich kwalifikacyj.” Otóż według stenogramu wyraźnie powiedziałem: — „Jako specjalistów lekarzy angażuje się siły, nie posiadające kwalifikacji specjalistycznej” i dalej powiedziałem, że „lekarze naczelni nie posiadają często kwalifikacji, wymaganej konkursem”. Te rzeczy podtrzymuję i stwierdzam, że na każde żądanie mogą je udowodnić.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#SMichejda">Następnie powiedział p. s. Klemensiewicz i zarzucił, że — „podnoszenie ciężkiej rzekomo szkody ubezpieczonych dla ich zdrowia bez podania konkretnych danych jest frazesem.” Otóż stwierdzam, że powiedziałem: „Oszczędności robi się na świadczeniach dla ubezpieczonych z szkodą ciężką dla ich zdrowia.” Frazesem nie jest to o tyle, że nie mogę przecież w dyskusji ogólnej cytować całej litanii kas chorych, w których to miało miejsce, ale gotów jestem w każdej chwili udowodnić p. Klemensiewiczowi jako dyrektorowi związku kas chorych fakty, które zaszły.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#SMichejda">Powiedział p. Klemensiewicz, że powiedziałem, jakoby w sprawie profilaktyki i ochrony zdrowia w kasach chorych nic się nie robiło. Otóż stwierdzam, według protokółu stenograficznego zresztą, że powiedziałem „Działalność kas w dziedzinie ochrony zdrowia i profilaktyki zgoła żadnej dziś nie gra roli.” Przy tej sposobności s. Klemensiewicz podał cyfry, jako udawadniające jego zapatrywania dla całej Polski, nie wykazując natomiast cyfr, w danym wypadku miarodajnych, dla Pomorza, o które mi przecież głównie chodziło.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#SMichejda">Podniósł s. Klemensiewicz, że cyfry, jakie podawałem co do porównania liczby pracowników, zajętych w kasach chorych przed reorganizacją, i liczby obecnej nie są zgodne z istotnym stanem rzeczy. Otóż lojalnie przyznaję, że w danej chwili, nie mając pod ręką odpowiednich danych, nie mogę stwierdzić, czy moje cyfry były zupełnie ścisłe; podałem je według protokółu, podanego mi przez związek lekarzy ziem zachodnich. O ile mi się jednak zdaje, cyfry te są zgodne z rzeczywistym stanem rzeczy, ale na miejscu w Warszawie nie mogę stwierdzić, czy rzeczywiście cyfry odbiegają od podanych przezemnie.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#SMichejda">Zarzucił mi p. senator Klemensiewicz, że podaję nieścisłe cyfry lekarzy naczelnych i lekarzy zaufania. Otóż p. senator Klemensiewicz powiada, że było trzech lekarzy naczelnych i jeden lekarz zaufania, obecnie jest jeden lekarz naczelny i dwóch obwodowych. Widocznie p. senator Klemensiewicz, dyrektor Państwowego Związku Kas Chorych, nie ma dobrych informacyj, bo jest jeden lekarz naczelny i jego zastępca i trzech obwodowych. Jest to stan taktyczny, który stwierdzam z całą stanowczością, bo go znam.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#SMichejda">Powiedziałem, że tworzy się wielkie biuro lekarza naczelnego, złożone z dwóch lekarzy i sześciu sił pomocniczych. P. s. Klemensiewicz kwestionuje tę rzecz i powiada, że są dwie siły biurowe u jednego lekarza naczelnego, tymczasem stan faktyczny np. w Toruniu jest taki, że jest jeden lekarz i zastępca jego, ale jest biuro wspólne, razem jest 6 sił pomocniczych, a te 3 siły, które podlegają lekarzowi naczelnemu, są równocześnie kontrolerami chorych. Cyfry zatem przezemnie podane są w tym wypadku zgodne z faktycznym stanem rzeczy.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#SMichejda">Zarzut, że w Krynicy Państwowy Związek Kas Chorych niema obecnie sanatorium, o tyle jest niesłuszny, że nie twierdziłem, jakoby w Krynicy istniał zakład, lecz stwierdziłem tylko, że na postawienie czy nabycie takiego zakładu, zdaje się, 3 miliony są projektowane. Wyraźnie zaznacza protokół stenograficzny. Nie wiem, jak dalece projekt ten dojrzał, ale podniosłem to dlatego, że uważam, iż obecnie inwestycje w tak wysokich kwotach wobec stanu Kas Chorych nie są wskazane. Podniósł p. Klemensiewicz według stenogramu, zarzut...</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, 5 minut już minęło.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#SMichejda">Zaraz kończę... że koszt remontu wyniósł 202,000 a więc mniej niż milion. Nie twierdziłem, że koszt remontu wynosił milion, tylko twierdziłem, że budowa gmachu kosztowała 1.200.000. Stwierdza p. senator Klemensiewicz jakobym fałszywie podał cyfrę kosztorysu na gmach w Toruniu 340.000, gdy kosztorys wynosi 711.000, Otóż stwierdzam, że pierwotny projekt, uchwalony przez Zarząd, kiedy jeszcze komisarza nie było, wynosił 340.000, a dopiero państwowy Związek Kas Chorych podniósł to do kwoty 711.000. Co do kosztów administracyjnych powiada p. senator Klemensiewicz, że wynoszą w Toruniu 11%. Tak, 11%, ale zwróciłem na to uwagę, że szereg pozycyj, które...</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, Pan dyskutuje, proszę P. Senatora o zakończenie swego oświadczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#SMichejda">Stwierdzam, że ten koszt jest o wiele wyższy. Kasa Chorych nie jest winna, jak stwierdził p. s. Klemensiewicz, ale Ministerstwo zalega szpitalowi za leczenie bezrobotnych. Otóż p. senator Klemensiewicz pod moim osobistym adresem powiedział...</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#Marszalek">Panie Senatorze, proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#SMichejda">Ostatnie zdanie — że można wymagać od lekarza Kasy Chorych więcej ścisłości i znajomości warunków na terenie jego pracy. Stwierdzam, że nie jestem lekarzem Kasy Chorych, ale stwierdzam też z mojej strony, że muszę od p. senatora Klemensiewicza, jako od dyrektora Naczelnego Związku Kas Chorych, wymagać większej ścisłości i znajomości warunków na terenie jego pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#Marszalek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 46.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>