text_structure.xml
139 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#KatarzynaPiekarska">Witam wszystkich zebranych w imieniu posłów sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Porządek dnia zawiera tylko jeden punkt, ale jakże ważny i aktualny. Debata dzisiejsza jest kolejną w tej materii, chcielibyśmy jednakże spojrzeć na tę problematykę z nieco innej perspektywy. Do tej pory dyskusje toczyły się wśród kuratorów sądowych, przedstawicieli więziennictwa i specjalistów prawa karnego. Chciałabym wysłuchać dzisiaj przedstawicieli społeczności lokalnych, radnych, samorządowców, związków wyznaniowych, organizacji obywatelskich, organizacji pozarządowych i ekspertów zajmujących się tą tematyką. Chcielibyśmy spróbować odpowiedzieć na pytanie - co ma z pracy skazanych przeciętny obywatel? Jakie korzyści odnosi społeczność lokalna z pracy ludzi z wyrokiem sądowym? Czy taka praca w ogóle się opłaci? Myślę, że powszechna opinia o tym, iż najlepszą karą za popełnione przestępstwo jest więzienie, przestaje powoli być aktualna, choć jeszcze 70% respondentów uważa zaostrzenie przepisów prawa karnego za najskuteczniejszy sposób w walce z rosnącą przestępczością. Taki pogląd reprezentowany jest również przez niektórych polityków, chcących tanim kosztem zbić kapitał polityczny. Jednakże zdaniem większości członków Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka więzienie jest miejscem dla przestępców i bandytów popełniających poważne przestępstwa, natomiast w przypadku czynów nie stanowiących poważnego naruszenia prawa powinny istnieć inne, przewidziane prawem możliwości odbycia kary. Takim rozwiązaniem jest na przykład częściowe ograniczenie wolności. Chcielibyśmy porozmawiać o tym, dlaczego tak mało orzeka się kar tego rodzaju i dlaczego panuje niechęć do ich szerszej realizacji. Cieszę się, że jest z nami pani profesor Teresa Liszcz, która organizowała w Popowie bardzo interesującą konferencję na temat kierunków współczesnej polityki karnej. Jak wiadomo, pani profesor jest przewodniczącą senackiej Komisji Ustawodawstwa i Praworządności. A zatem otwieram dyskusję i proszę o wypowiedź pana generała Jana Pyrcaka, dyrektora generalnego Służby Więziennej.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JanPyrcak">Proszę pań i panów posłów, to nie jest paradoks, że dyskusję o tym - jak karać inaczej - rozpoczyna przedstawiciel więziennictwa. Myślę jednak, iż wiele tez, które zapewne zostaną dzisiaj wygłoszone, wynika nie tylko z sytuacji polskich zakładów karnych, ale także z działań podejmowanych przez służby więzienne na rzecz lokalnych społeczności i dla dobra zatrudnionych skazanych. Służba Więzienna od kilku co najmniej lat szeroko informuje ośrodki decyzyjne, Sejm, Senat, Radę Ministrów oraz opinię publiczną o swoich problemach, zarówno w kontekście sytuacji finansowej, jak i polityki karnej. Rozpocznę od krótkiego przedstawienia sytuacji polskiego więziennictwa, albowiem jest to jeden z elementów decydujących o konieczności wszechstronnego i głębokiego przemyślenia i przedyskutowania problematyki karnej. Więzienia w Polsce są przeludnione i przestarzałe, o skrajnie ograniczonej możliwości oddziaływania penitencjarnego, a ich kondycja materialna stwarza sytuacje mogącą zagrozić bezpieczeństwu publicznemu. Te realia przedstawiliśmy Radzie Ministrów, która w dniu 27 kwietnia 2004 r. zaakceptowała tezy i konstatacje naszego raportu o podstawowych problemach polskiego więziennictwa. Niespełna miesiąc później, w sześciu zakładach karnych rozpoczęto głodówkę na znak protestu przeciwko przeludnieniu panującemu w więzieniach. Taki jest koloryt tej sytuacji, albowiem polskie ośrodki odosobnienia dysponują 69 tys. miejsc, a od 4 lat przebywa w nich 80 tys. osadzonych. Pamiętajmy, iż znacząca część osób skazanych prawomocnymi wyrokami pozbawienia wolności oczekuje na wykonanie kary, czyli na miejsce w zakładzie karnym. Na dzień 31 maja 2004 r. mieliśmy 32.757 niewykonywanych orzeczeń pozbawienia wolności, przy czym w wypadku 25.000 osób upłynął termin stawienia się do wykonania kary. Pragnę dodać, iż potrzeby więziennictwa, ponawiane w kolejnych latach we wnioskach budżetowych, są zaspakajane w 65–70% i, paradoksalnie, wzrost populacji skazanych o ponad 50% nie wpłynął na zwiększenie dotacji budżetowych, z wyjątkiem roku 2004. Rok ten jest pierwszym rokiem wychodzenia polskiego więziennictwa z długów i ma ono szansę realizacji swoich elementarnych zadań. W zakładach karnych przebywa duża liczba skazanych na długoletnie kary pozbawienia wolności, niebezpiecznych przestępców, a także skazanych za przestępczość zorganizowaną. Jednocześnie w tych samych zakładach karnych przebywa 30.000 osób z wyrokami pozbawienia wolności od 1 miesiąca do dwóch lat, w tym między innymi 3000 osób osadzonych za uchylanie się od świadczenia obowiązku alimentacyjnego. Są to dane na koniec roku 2003. Należy podkreślić permanentne przeciążenie kadry więziennej, co wyraża się ilością nadgodzin w liczbie 1.800.000 i brak personelu specjalistycznego, adekwatnego do warunków, w jakich działamy. Dwie trzecie polskich zakładów karnych pochodzi sprzed I wojny światowej, wymagają więc pełnej restauracji i adaptacji. W ostatnim dziesięcioleciu oddano do użytku dwa zakłady - w Radomiu i Piotrkowie Trybunalskim, a koszary w Czerwonym Borze próbuje się aktualnie zaadaptować do warunków jednostek penitencjarnych.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JanPyrcak">Jak zapewne państwo wiecie, norma przypadająca na 1 skazanego, deklarowana w Kodeksie karnym, wynosi 3 m kwadratowe, a realizowana, czyli rzeczywista wynosi 2,5 m kwadratowego. Dzieje się tak w przededniu decyzji odpowiednich gremiów europejskich, nakazujących posiadanie minimalnego standardu powierzchni przypadającej na 1 osadzonego w liczbie 4 m kwadratowych. Nie dalej jak wczoraj miałem okazję przysłuchiwać się w przygranicznym Kromeziżu w Czechach relacji przedstawiciela, nie najbogatszych przecież, słoweńskich służb penitencjarnych, który określił na 7 metrów kwadratowych wielkość realizowanej słoweńskiej normy powierzchni przypadającej na 1 osadzonego. W tym kontekście oczywista jest konstatacja, iż trzeba szukać szybkich rozwiązań prawnych i praktycznych, umożliwiających stosowanie innej kary aniżeli kara pozbawienia wolności. Myślę o tym rodzaju skazanych, którzy, naszym zdaniem, kar pozbawienia wolności w warunkach odosobnienia odbywać nie muszą i mogą być poddani karze w inny sposób. Nie może to, oczywiście, dotyczyć wszelkiej maści zabójców, gwałcicieli, notorycznych zabijaków i innych groźnych przestępców, którzy muszą i powinni odbywać całość kary w całkowitym odosobnieniu od reszty społeczeństwa. Temu kierunkowi myślenia idziemy w sukurs, zbudowawszy w ostatnich dwóch latach trzynaście nowych zamkniętych oddziałów penitencjarnych dla niebezpiecznych przestępców, w których to oddziałach stwarzamy pełne warunki bezpieczeństwa i całkowitej izolacji tych skazanych. To zadanie wykonano, jak już powiedziałem, w iście ekspresowym tempie. W polskich więzieniach realizuje się aktualnie 30.000 kar krótkich, przy czym, z punktu widzenia oddziaływań resocjalizacyjnych, populacja aktualnie osadzonych jest bardzo trudna. Wynika to z faktu oczekiwania około jednego roku na przeprowadzenie procesów terapeutycznych, a 30% tej populacji uzależniona jest od alkoholu. Według naszych szacunków około 5% osadzonych uzależniona jest także od narkotyków, choć w tej kwestii inne szacunki są daleko bardziej niekorzystne. Dodatkowym negatywnym elementem dla przeprowadzenia skutecznej terapii odwykowej jest długi czas oczekiwania na miejsce w ośrodku, połączony z krótkotrwałością wykonywania zasądzonej kary, co także wpływa na niechęć osadzonych do podejmowania nauki w szkołach więziennych lub pracy zarobkowej. Bezrobocie w polskich ośrodkach karnych jest kolejnym bolesnym i trudnym problemem, z którym przyszło nam zetknąć się w ostatnich latach, w sytuacji, gdy 11.000 skazanych ma obowiązek stałej alimentacji. Aby nie powodować nieporozumień, przypomnę, iż skazanych za trwałe uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego mamy 3000, natomiast wspomniane 11.000 przypadków to osadzeni z innych powodów, mający jednak także obowiązek alimentacyjny do spełnienia. Średnia rata przekazywana na poczet zobowiązań alimentacyjnych przez pracujących osadzonych wynosi 80 zł miesięcznie i z tej chociażby racji praca w warunkach więziennych nie spełnia roli, jaką powinna spełniać wobec osób, do których adresowane są zobowiązania alimentacyjne. Jednocześnie polskie więziennictwo w szerokim zakresie realizuje politykę racjonalnego otwarcia się na zatrudnienie na zewnątrz zakładów penitencjarnych.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#JanPyrcak">W roku ubiegłym zanotowano 105.000 wszelkiego rodzaju zezwoleń na pobyt poza zakładem, przy czym wskaźnik tzw. niepowrotu w grupie osób korzystających z różnych form oddziaływania poza zakładem karnym wyniósł 0,0012. Oznacza to, że na 24.000 przypadki wyjść z więzienia do pracy lub do innych zajęć zdarzyły się trzy przypadki braku powrotu skazanego do zakładu karnego. Wskaźnik niepowrotów z przepustek jest bardzo niski, co daje podstawy do stwierdzenia, iż dobrze przygotowana i zorganizowana praca na zewnątrz zakładów karnych lub praca na cele społecznie użyteczne może być dobrą, jeśli nie doskonałą formą wykonywania kary w sposób inny niż ograniczenie wolności. Tę społeczną pracę na zewnątrz zakładu karnego więziennictwo polskie realizuje w coraz szerszym wymiarze. W roku 2003 ponad 22.000 skazanych przepracowało blisko 1.700.000 godzin zarówno w instytucjach należących do samorządu terytorialnego, jak i na cele charytatywne, a wartość ich pracy szacuje się na kwotę około 35.000.000 zł. Stanowiło to około 50% rocznego funduszu płac dla skazanych, zatrudnionych odpłatnie (66.600.000 zł). To był wkład więziennictwa w ochronę budżetu jednostek administracji samorządowej, ale także ukazanie społeczeństwu możliwości wdrożenia w polskim systemie penitencjarnym elementów zasady sprawiedliwości naprawczej, wyrażającej się w formie pracy na rzecz środowiska otwartego. Były to elementy sprawiedliwości naprawczej w niepełnym wymiarze, adresowane nie wprost do ofiar przestępstw, ale odnoszące się do działalności naprawczej, którą przestępca spłaca społeczeństwu część długu, który wobec niego zaciągnął. Pragnę dodać, iż podstawę prawną do rozpowszechniania nieodpłatnej pracy skazanych w społecznościach lokalnych reguluje art. 123a par. 1 i 2 k. k. w. Proszę państwa, informacje te podaję nie bez satysfakcji, albowiem na tle ogólnie trudnej sytuacji więziennictwa paradoksalnie dobrze funkcjonują te struktury, o których efektach nie przesądzają środki materialne i baza, lecz głównie profesjonalizm i zaangażowanie ludzi i w mniejszym stopniu trudności budżetowe. Nie możemy jednak w nieskończoność polegać na oddaniu funkcjonariuszy i pracowników, tym bardziej że trudna sytuacja przerodziła się w stan chroniczny, a to utożsamiane jest z istnieniem tzw. polskiej normy. W 2003 roku dyrektorzy zakładów karnych i aresztów śledczych zawarli umowy z 729 podmiotami w sprawie nieodpłatnego zatrudnienia skazanych - najwięcej z placówkami oświatowo-wychowawczymi. Umowy te stanowiły 41,7% wszystkich umów zawartych w sprawie zatrudnienia. Pracą skazanych posiłkowały się lokalne urzędy administracji samorządowej i instytucje jak np. sądy, policja, archiwa państwowe czy straż pożarna, których umowy stanowiły 27% wszystkich umów. Skazani zatrudniani byli w obiektach użyteczności publicznej, zarządzanych przez gminy i starostwa, zwłaszcza w obszarze kultury i sportu, jak ośrodki sportu i rekreacji, kina, domy kultury lub biblioteki. Co dziesiąta umowa odnosiła się do pracy w szpitalach i domach pomocy społecznej, a prawie 6% odnosiło się do obiektów sakralnych oraz prowadzonych przez kościoły i stowarzyszenia religijne akcji charytatywnych.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#JanPyrcak">Widać, że i organizacje społeczne zaczęły korzystać z nieodpłatnej pracy osadzonych, podpisując prawie 3% umów z dyrektorami zakładów karnych. Wśród rodzajów wykonywanych prac największą popularnością cieszyły się roboty remontowe i konserwacyjno-porządkowe w obiektach zamkniętych oraz ulice, drogi, rekultywacja obszarów zielonych, sprzątanie cmentarzy i oczyszczanie miast - słowem, głównie proste czynności, wymagające użycia siły fizycznej i nie powodujące konieczności kontaktu ze światem ludzi wolnych. Oczywiście osoby skazane, kierowane do zatrudnienia, są wcześniej diagnozowane w kierunku kryminologiczno-społecznym oraz badane zgodnie z wymogami medycyny pracy. Skazani podejmujący pracę są przygotowywani do ponoszenia odpowiedzialności zarówno za powierzone zadania, jak i za siebie. Mogą pracować w systemie konwojowania lub bez konwojenta na pojedynczych stanowiskach lub w grupach kilkuosobowych. Chciałbym się krótko odnieść do kilku programów wykorzystujących zatrudnienie jako pozytywny element w procesie terapeutycznym i rehabilitacji społecznej osób odbywających karę pozbawienia wolności. Jednym z takich, niezwykle pożytecznych przykładów jest program „Bona”, realizowany przez skazane kobiety, odbywające karę w Zakładzie Karnym w Lublińcu. Uczestnicząc w realizacji programu „Bona”, skazane pracują na rzecz dzieci niepełnosprawnych, przebywających w Domu Pomocy Społecznej „Zameczek”. Od 1998 roku 7-osobowa grupa kobiet przez 6 godzin dziennie opiekuje się dziećmi niepełnosprawnymi psychofizycznie, w znacznym stopniu odciążając miejscowy personel. Opiece skazanych kobiet powierza się dzieci najbardziej poszkodowane przez los, np. z dziecięcym porażeniem mózgowym lub z zespołem Downa. Prace wymagają siły fizycznej oraz dużej odporności psychicznej, albowiem skazane codziennie towarzyszą i wspierają dzieci w powszednich czynnościach. Do zadań wolontariuszek należy karmienie, kąpiel, noszenie na rękach, spacery oraz udział w zajęciach rehabilitacyjnych. Założeniem programu jest kształtowanie wrażliwości skazanych kobiet wobec otoczenia, zmiana własnego wizerunku poprzez możliwość pomocy słabszym, a także uzyskanie równowagi w bilansie dobrych i złych uczynków. Uczestnictwo w programie kobiet - ofiar przemocy pozwala pozbyć się uczucia bezradności, podnieść samoocenę i odzyskać wiarę w siebie. W programie nie mogą uczestniczyć osoby skazane agresywne lub wykazujące głębokie zaburzenia osobowości. Decyzję o uczestnictwie w programie podejmuje komisja penitencjarna i, jak dotąd, uczestniczyły w nim 62 skazane, które odbywały kary w wymiarze od 6 miesięcy do 10 lat. Nigdy nie doszło do jakiegokolwiek niepowrotu skazanej uczestniczącej w omawianym programie. Innym programem, spełniającym podobną rolę, jest program „Duet”, będący efektem stażu pedagogów i psychologów z Polski w Niemczech, w 2001 roku. Był to program realizowany w ramach szerszej akcji „Leonardo da Vinci” pod hasłem „Refleksja teoretyczna i warsztaty metodyczne w zakresie nauczania, rehabilitacji i opieki nad upośledzonymi umysłowo”. Istotą programu jest readaptacja osób z problemem alkoholowym, pozbawionych wolności, poprzez pracę z osobami niepełnosprawnymi. Uczestnikami programu są skazani mężczyźni, którzy odbyli terapię odwykową na Oddziale Terapeutycznym dla Uzależnionych od Alkoholu w Areszcie Śledczym w Krakowie - Podgórzu. Ich podopiecznymi są młodzi mężczyźni w wieku 17–32 lat, przebywający w Domu Pomocy Społecznej w Krakowie i będący głęboko niepełnosprawni intelektualnie, a ponadto posiadający równie głębokie wady narządów ruchu, wzroku, słuchu i zaburzeń zachowania.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#JanPyrcak">Cele szczegółowe, zasady realizacji programu były zbieżne z programem „Bona” i należy dodać, iż skazani, po odbyciu kary, już jako wolni ludzie wracali do pensjonariuszy jako wolontariusze. Ukoronowaniem tego zdarzenia było zatrudnienie na stałe dwóch byłych skazanych. Działania funkcjonariuszy Służby Więziennej, aktywizujące skazanych do pracy na rzecz innych osób i środowisk, są nie do przecenienia w procesie resocjalizacji. Proszę państwa, pozwoliłem przedstawić sobie dwa przykłady, ale jest ich na terenie kraju o wiele więcej. Podobną opiekę nad niepełnosprawnymi, w ramach porozumień między kierownictwem więziennictwa i dwóch domów pomocy społecznej, skazani wykonywali w Oddziale Zewnętrznym ZK w Ustce, a także w 25 instytucjach samorządowych i organizacjach społecznych. Skazani byli i są obecni w praktycznie wszystkich istotnych dla funkcjonowania miasta placówkach oświatowych, kulturalnych, sportowych, urzędach administracji samorządowej oraz PCK i Caritas. Liczba skazanych wykonujących nieodpłatną pracę wynosiła w roku 2003 od 54 do 98 osób jednocześnie. W roku 2003 skazani ci przepracowali łącznie ponad 66.000 godzin, a to przyniosło wartość robót w wysokości 617.000 złotych. Pracę skazanych na rzecz niepełnosprawnych pensjonariuszy placówek opiekuńczych organizuje cyklicznie od lat kilku prezbiter Kościoła Zielonoświątkowego, pracujący w Oddziale Zewnętrznym Zakładu Karnego w Olsztynie. Przedsięwzięcia integrujące w rodzaju: zbieranie jabłek w sadzie, plener malarski, koncerty muzyczne lub uroczystości okolicznościowe, organizowane są również z udziałem studentów-wolontariuszy, a praca więźniów polega na zapewnieniu indywidualnej opieki każdemu niepełnosprawnemu uczestnikowi. Wspólne prace plastyczne eksponowane są w regionalnych ośrodkach kultury, a ta forma oddziaływania jest elementem szerszego programu rehabilitacji społecznej ojców skazanych za przestępstwa przeciwko własnej rodzinie. Proszę państwa, takie przykłady można by mnożyć. Pokazują one szerokie możliwości zatrudnienia skazanych poza zakładami karnymi, a jeśli prace społeczno-użyteczne mogą, w sposób doskonały, wykonywać skazani na pozbawienie wolności dla dobra środowisk i społeczności lokalnych, tym bardziej mogą ją podejmować ludzie skazani na ograniczenie wolności. Tak nam się przynajmniej wydaje. Rozwiązaniem może być poszukiwanie pewnego rodzaju zadośćuczynienia czy rekompensaty dla społeczeństwa i społeczności lokalnych ze strony osób naruszających prawo. Praktyka polskich sądów powinna szerzej zmierzać w kierunku odważniejszego delegowania osób odbywających lżejsze kary, nie wymagające całkowitego odizolowania od społeczeństwa, do świadczenia różnych form prac i pomocy na rzecz środowisk i społeczności takiej pomocy najbardziej potrzebujących. Kilkuletnia już praktyka w organizacji nieodpłatnego zatrudniania skazanych dowiodła, iż dla znacznej części osadzonych właściwym i najtańszym środkiem oddziaływania wychowawczego jest praca w środowiskach otwartych, a korzyści z takiej pracy są dla instytucji samorządowych bezsporne.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękuję za tę obszerną wypowiedź i zapraszam przedstawicieli samorządów do głosu, prosząc jednocześnie o zwięzłość wypowiedzi, aby dać szansę wszystkim chętnym do zabrania głosu na dzisiejszym posiedzeniu. Jako pierwszego mówcę zapraszam pana prezydenta Zamościa.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#MarcinZamoyski">W naszym mieście średnie zatrudnienie - ewidencyjne, w 2002 roku, wynosiło 6 skazanych, a łącznie przepracowano 10.000 godzin. W roku 2003 przepracowano 7000 roboczogodzin, a średnie zatrudnienie wyniosło 10 skazanych. Wartość robót świadczonych w ośrodkach sportu i rekreacji, w ośrodku pomocy społecznej, a także w przedszkolach i szkołach przy realizacji prac adaptacyjnych i remontowych była bardzo wysoka. Rok bieżący przyniósł dalsze zwiększenie robót, albowiem przepracowano przez 4 miesiące roku - 6000 godzin, a średnie zatrudnienie wyniosło 14 skazanych, którzy pracowali w obiektach Zespołu Szkół Budowlanych, Muzeum Regionalnego, Klubu Garnizonowego, Rejonowej Komendy Policji, Ośrodka Sportu i Rekreacji oraz przy realizacji obiektów stowarzyszeń katolickich. Prace wykonywane przez skazanych polegały na sprzątaniu, pielęgnowaniu, robotach budowlanych i porządkowaniu miasta. Pewna grupa więźniów wykonuje takie prace z przyjemnością, mając swobodny kontakt z normalnym życiem miasta, otrzymując nawet „ponadprogramowo” napoje chłodzące i papierosy. Inaczej też zapatruje się społeczność lokalna na, mało przyjazne dotąd, środowiska osadzonych, widząc dobrą pracę i wzorowe zachowanie pensjonariuszy zakładów karnych. Mamy już pewne doświadczenia poczynione przez kilka ostatnich lat zatrudniania osób skazanych, także w miejscach ich styczności z dziećmi i młodzieżą szkolną, a doświadczenia te są coraz lepsze. Znajduje to swój wyraz w zwiększonym, że użyję słowa - popycie - na pracę osadzonych. Patrząc na efekty ich dobrej pracy i obserwując zmianę nastawienia społeczności lokalnych wobec skazanych, wydaje się, iż jest to dobra droga dla obu stron a, my jako gospodarze terenu będziemy ją kontynuować. Trzeba tylko tworzyć właściwe warunki dla efektywnego zatrudniania, a rezultaty pojawią się szybko.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WitoldLipka">Jestem wójtem gminy Jastrzębie, ale jeszcze półtora roku temu pracowałem jako wychowawca i kierownik w Areszcie Śledczym w Radomiu. Od 2003 roku w mojej gminie są zatrudnieni społecznie skazani, którzy, w ubiegłym tylko roku, przepracowali 3500 godzin w liczbie 4 osób. Głównym rodzajem świadczonej pracy były remonty szkół, prace porządkowe i ogrodnicze. Przygotowuję do remontu Gminny Ośrodek Zdrowia i przy pracach malarskich, glazurniczych i ogólnobudowlanych chętnie chciałbym zatrudnić osoby osadzone. Prace świadczone przez skazanych, wykonywane są z wielką ochotą i zaangażowaniem, pomimo braku otrzymywania za nie zapłaty. Taki stan ducha wynika z wielu powodów. Sadzę więc, że jako społeczeństwo powinniśmy coraz bardziej sięgać po umiejętności skazanych, po ich fachowość i chęć do pracy. Wielu z nich to zatwardziali skazani, dla których najlepszym środkiem resocjalizacyjnym jest praca, a dla otoczenia nowa konstatacja, iż osadzeni, wkomponowani w codzienność, to normalni ludzie, potrafiący myśleć i dobrze pracować. Są wśród nich prawdziwi mistrzowie poszukiwanych i trudnych zawodów, jak na przykład zduni czy kowale. Na moim terenie spotyka się często jeszcze piece kaflowe, natomiast niezmiernie rzadko spotkać można dobrego zduna czy innego fachowca. Należy wspomnieć także o aspektach moralnych zatrudniania ludzi z wyrokami skazującymi. Miałem okazję obserwować kontakty normalnego świata ze światem skazanych w czasie niedawnych uroczystości noworocznych. Dzieci przygotowywały przedstawienie Męki Pańskiej, a jeden ze skazanych wcielił się w Świętego Mikołaja. Doskonale przygotowane i zagrane przedstawienie pokazywane było później w innych zakładach zamkniętych i zdobyło jak najlepsze recenzje. Warto więc przełamywać bariery, pokonywać uprzedzenia i zbliżać ludzi, bo to rodzi szybko następne korzystne zjawiska. Większa część skazanych bardzo dobrze pracuje, zwłaszcza, gdy okres zakończenia kary zbliża się a osadzony oswajając się z myślą powrotu do normalnego życia, spędza czas w zakładzie półotwartym lub otwartym. W tym właśnie okresie można i powinno się organizować prace i inne formy terapii resocjalizacyjnej. Warto posłuchać jeszcze krótko o niektórych danych statystycznych, pochodzących z innych regionów, a obrazujących istotę zagadnienia pracy - jako środka karnego i metody wychowawczej. Skazani pracowali w Radomiu w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, w Archiwum Państwowym, w szkole publicznej - Bartodzieje-Kozłów, w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego, w Stowarzyszeniu „Po pierwsze - rodzina”, w Związku Harcerstwa Polskiego, w Agencji Imprez Artystycznych oraz w autoserwisie, w którym pracę świadczyli już odpłatnie. Przyniosło to ogółem 38.000 roboczogodzin w ubiegłym roku, a licząc według stawek minimalnych, wartość wykonanych prac wyniosła 220.000 złotych. Gdyby zaś, proszę państwa, przyjąć stawkę godzinową według wskazań rynku, kwotę 220.000 złotych należałoby potroić.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#KatarzynaPiekarska">Wymieniona przez pana kwota 220.000 złotych jest więc dochodem dla danej gminy lub innego ciała samorządowego, albowiem prace należało wykonać, a gdyby wykonywało je jakiekolwiek przedsiębiorstwo działające na rynku, należałoby zapłacić według stawki rynkowej. Czy tak, panie wójcie?</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#WitoldLipka">Dokładnie tak, pani przewodnicząca.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#KatarzynaPiekarska">Chodzi o to, aby było to dokładnie wyartykułowane, jakie korzyści odnoszą lokalne samorządy z nieodpłatnej pracy skazanych na rzecz miejscowych społeczności. Kolejnym mówcą będzie pan Henryk Kurowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#HenrykKurowski">Archiwa Państwowe od kilku już lat współpracują ze Służbą Więzienną w zakresie świadczenia pracy, w różnej formie, przez osoby skazane. Na ogół są to prace porządkowe, transportowe lub remontowe, ale także, co chcę podkreślić, proste czynności biurowe w dziedzinie archiwizacji dokumentów, jak np. proste przepisywanie, układanie akt, sortowanie czy przenoszenie albo czyszczenie. Na ogół do prac tych angażowani są skazani, którzy mogą dojeżdżać lub dochodzić do miejsca pracy, bez potrzeby angażowania dozoru więziennego, co ma, oczywiście, niebagatelne znaczenie organizacyjne. Generalnie rzecz ujmując, skazani pracują w archiwach państwowych w całym kraju, w warunkach wolności kontrolowanej, w ilości około 40 skazanych w skali kraju. Daje to ogólną liczbę 100.000 godzin pracy w liczbie całego roku. Jak państwo mogą sobie wyobrazić, taka liczba przepracowanych godzin daje bardzo wymierny efekt ekonomiczny. Gdy zaczynaliśmy, nie obyło się, oczywiście, bez problemów. Takim pierwszym problemem, który pojawił się na samym początku, był problem o podłożu obyczajowym, jako że gros pracownic archiwów stanowią kobiety. Mieliśmy więc obawy o stosunek skazanych do naszych pracownic, ponieważ mógł on łatwo przybrać formę agresji, zaczepki lub zwykłego chamstwa. Obiegowe opinie zrobiły swoje, baliśmy się więc o najazd złodziei, awanturników, bandytów, nie mówiąc o gwałcicielach. Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło i za to dziękujemy służbom więziennym. Sprawy potoczyły się typowo, albowiem za pierwszymi placówkami, które odważyły się zatrudnić skazanych, poszli inni. W chwili obecnej współpraca na polu zatrudniania osadzonych w placówkach archiwów nabrała szerokiego wymiaru, który rozwijając się, nie notuje żadnych incydentów. Pracownicy archiwów obserwowali skazanych i nie zanotowali żadnych uchybień ani naruszeń regulaminu. Praca była i jest pożyteczna oraz korzystna dla obu stron, a brak jakichkolwiek problemów każe patrzeć na przyszłą współpracę z optymizmem. Wręcz odwrotnie, skazani niejednokrotnie dawali dowód, jak bardzo poważnie traktują swoje powinności. Kiedyś grupa osadzonych spóźniła się do pracy z powodów trudności komunikacyjnych i przepraszając, obiecała odrobić spóźnienie jeszcze tego samego dnia. Słowa dotrzymano, a spóźnienie poszło w niepamięć. Skazani chętnie zgłaszali się do pracy w archiwach, pracując dobrze, wydajnie i niejednokrotnie dopingując siebie i pracowników etatowych do jeszcze lepszej pracy. Proszę państwa, wydajność i zaangażowanie pracy skazanych, pragnę to jeszcze raz podkreślić, jest wyższa aniżeli oczekiwano. Innym ważnym elementem współpracy pomiędzy stronami są coraz lepsze relacje pomiędzy skazanymi i pracownikami, z których niektórzy stanowili wzorzec do naśladowania dla tych pierwszych. Zaobserwowaliśmy wzrost kultury bycia i zachowania wśród skazanych, nawet relacje między grupami skazanych poprawiały się i rosła kultura współżycia. Chciałbym również podkreślić inne aspekty tej współpracy, które stały się plonem naszych obserwacji po kilku latach stosowania pracy dla ludzi z wyrokiem skazującym. Do nich należy aspekt finansowy, poruszony już przez moich przedmówców, a mający ważne znaczenie w świetle znanych trudności budżetowych, i aspekt organizacyjny, który umożliwia traktowanie skazanych jako dyspozycyjną rezerwę pracowniczą na wypadek nagłej potrzeby rozładunku akt, ich transportu lub innego rodzaju wyższej konieczności.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#HenrykKurowski">Dobrze jest mieć taką gotową rezerwę kadrową, w każdej chwili zdolną do działania, w przypadkach awaryjnych i nieprzewidywalnych, zgodnie z zasadami określonymi w podpisanej umowie. Oczywiście, wymaga to ze strony dyrekcji Archiwów Państwowych i dyrekcji zainteresowanych zakładów karnych również dobrych relacji i wzajemnego zaufania. I aspekt najważniejszy, czyli aspekt wychowawczy. Wspomniałem o tym, iż wykonywanie kary w warunkach kontrolowanej wolności, w środowisku pracowników-archiwistów, uważamy za skuteczną formę wychowawczą, przejawiającą się m. in. brakiem przymusu przebywania z notorycznymi przestępcami w niewielkiej celi. Wiąże się to także z brakiem konieczności stałego przebywania z ludźmi o niskim stopniu rozwoju intelektualnego, jak również brakiem konieczności poddawania się demoralizującym wpływom. Bardzo sobie ceniliśmy stopień układania się korzystnych, wzajemnych relacji pomiędzy skazanymi i pracownikami, gdyż ci ostatni mieli możność przekonania się o dobrych zamiarach skazanych i właściwej motywacji do pracy. Społeczność lokalna korzystała ze współpracy, przekonując się, iż osoby skazane chcą spłacać dług wobec całego społeczeństwa, a ich aktywność na polu pracy ma szlachetne pobudki, rzadko związane z chęcią otrzymania pochwały lub przepustki. Nie ma więc ta niezwyczajna chęć do dobrej pracy wymiaru tylko koniunkturalnej mody, czy też chęci otrzymania nagrody w postaci przepustki lub dobrej opinii. Jest to zwykła, bezpośrednia i ludzka chęć do tworzenia, chęć do wspólnej pracy oraz do twórczego wykorzystania czasu. Skazani cieszyli się z pochwały i nierzadko zmuszali do przydzielenia kolejnego zadania po wypełnieniu pierwszego, dając tym samym dowód wielkiej dojrzałości. Nie było sytuacji, w której siadali w oczekiwaniu na koniec pracy i powrót do zakładu. Nawet jeśli nie było możliwości otrzymania jeszcze dodatkowej pracy w danym momencie, wychodzili na zewnątrz budynku i samodzielnie podejmowali prace typu podlewanie trawnika lub dodatkowe zabiegi ogrodnicze. Byliśmy wszyscy zaskoczeni taką postawą, oczywiście, w pozytywnym sensie tego słowa. Ustąpiła w nas całkowicie swoistego rodzaju bojaźń wobec osób izolowanych w wyniku skazania, co można by określić również jako pewnego rodzaju terapię wychowawczą. Wszystkie te przesłanki sprawiają, że bardzo pozytywnie oceniamy współpracę ze Służbą Więzienną i korzystając z okazji wspólnego uczestnictwa w posiedzeniu Komisji, pragnę serdecznie podziękować za okazaną pomoc, życzliwość i zrozumienie zarówno Centralnemu Zarządowi Służby Więziennej, jak i okręgowym inspektoratom, szczególnie w Warszawie, Wrocławiu i Koszalinie, ale także dyrektorom zakładów karnych, którzy ze zrozumieniem i życzliwością podchodzą do takiej współpracy. Pragnę na zakończenie podkreślić, iż rozmiar i zorganizowanie pracy skazanych zależy przede wszystkim od dobrej woli, chęci i inicjatywy instytucji cywilnych, albowiem ze strony więziennictwa zawsze stykaliśmy się z otwartością i zrozumieniem władz na zgłaszane potrzeby. Dlatego nasze dotychczasowe doświadczenia upoważniają nas do podtrzymywania istniejącej współpracy, którą, dla obopólnych korzyści, będziemy starali się rozwijać.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#KatarzynaPiekarska">Zanim oddam głos panu przewodniczącemu Wydziału Penitencjarnego Sądu Okręgowego - panu sędziemu Władysławowi Stącelowi, zapytam, dlaczego sędziowie tak rzadko orzekają karę ograniczenia wolności i czy podziela pan ten pogląd.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#WładysławStącel">Zanim odpowiem pani przewodniczącej na to pytanie, chciałbym bardzo podziękować prezydium Komisji za zorganizowanie forum dyskusyjnego na omawiany temat, albowiem na szczeblu okręgów i rejonów sądowych mówimy o tym bardzo często. Doceniając problematykę poruszaną przez moich przedmówców, a mianowicie wykonywanie nieodpłatnej pracy przez skazanych odbywających karę pozbawienia wolności bardziej chciałbym odnieść się do zagadnień wykonywania kary na rzecz lokalnej społeczności przed osadzeniem w zakładzie karnym. Da to, zapewne, odpowiedź na pytanie zadane przez panią przewodniczącą, dlaczego stosunkowo rzadko sędziowie orzekają karę ograniczenia wolności, polegającą na wykonywaniu bezpłatnej, dozorowanej pracy przez osoby skazane. Wymierzanie przez sądy kary ograniczenia wolności, polegającej na wykonywaniu nieodpłatnej, dozorowanej pracy na cele społeczne, trwa już w Polsce, zgodnie z wcześniejszym Kodeksem karnym, od lat siedemdziesiątych poprzedniego stulecia. Kara ta, jako środek karny, uznana została przez ustawodawcę za szczególnie ważną i taką winna ona spełniać faktycznie funkcję - metody wychowawczej oraz sposobu na ograniczenie przestępczości, gdyby między wolą ustawodawcy a codzienną praktyką istniała zbieżność. Za poddaniem sprawców przestępstw skutecznemu oddziaływaniu kar i środków o charakterze wolnościowym przemawia wiele argumentów natury prawnej, organizacyjnej, moralnej, czy wreszcie ekonomicznej. Kara ograniczenia wolności ma również walor probacyjny, a także praca społecznie użyteczna, orzeczona w zamian za nieściągalną grzywnę. Tymczasem w praktyce realizacji tego środka karnego, w mojej ocenie na podstawie ponad 12-letniej pracy w Wydziale Penitencjarnym i Nadzoru nad Wykonywaniem Orzeczeń Karnych, często, a nawet bardzo często bywa ona wykonywana w sposób niesprzyjający realizacji tej funkcji. Moje doświadczenia i ocenę w tym zakresie potwierdzają różne badania tego tematu z lat osiemdziesiątych oraz aktualnie publikowane krytyczne artykuły w prasie. W praktyce kara ograniczenia wolności z obowiązkiem świadczenia pracy na cele publiczne wzrosła, ale jej wykonywanie staje się coraz trudniejsze. Natomiast druga forma tej kary, polegająca na potrąceniu określonego procentu z wynagrodzenia za pracę, jest śladowa. Z mojego doświadczenia wynika, że przedmiotowa kara sprawdza się z pożytkiem dla wymiaru sprawiedliwości oraz społeczności lokalnej i jest ona niewątpliwie potrzebna, lecz w obecnej sytuacji społecznej i ekonomicznej staje się trudna do realizowania w sposób rzetelny. Podkreślam, w sposób rzetelny. Dlatego, w proces wykonywania kar wolnościowych powinny być bardziej zaangażowane instytucje państwowe, a w szczególności organy samorządowe, którym oprócz nałożenia obowiązku należałoby równocześnie udzielić konkretnego wsparcia ekonomicznego. Aby wykonanie kary spełniało funkcję metody wychowawczej, a nie demoralizowało skazanych z powodu nierealizowania orzeczonych kar lub ich tylko pozornego wykonania, musi być spełnione wiele przesłanek i warunków. Sama tylko ustawa i rozporządzenia Rady Ministrów, łącznie z ostatnim z dnia 23 marca 2004 r., nie spełniają zakładanych celów i zamiast ułatwić - spowodowały dalsze utrudnienia.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#WładysławStącel">Jest to właśnie jedna z przyczyn nieczęstego orzekania przez sędziów wykonania tej kary. Tego zagadnienia nie da się realizować prawidłowo, w sposób formalny, bez stosownych środków, zważywszy, że problemy finansowe państwa sprawiły, iż naszym życiem publicznym rządzi filozofia ekonoma. Tymczasem cytowane wyżej rozporządzenie w sprawie podmiotów, u których wykonywana jest kara ograniczenia wolności oraz praca społecznie użyteczna, nakłada na organy samorządu terytorialnego obowiązek organizacji stanowiska pracy i dozoru nad skazanymi. Zakres tego obowiązku to: konieczność poddania skazanych badaniom lekarskim, przeszkolenie z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, zapewnienie środków ochrony indywidualnej, odzieży, obuwia roboczego oraz ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków - a to wszystko kosztuje. Ponadto rozporządzenie to zobowiązuje zakłady pracy zatrudniające skazanych do prowadzenia rozległej dokumentacji rozliczeniowej, m. in. do opracowywania harmonogramu pracy, prowadzenia ewidencji prac wykonywanych przez skazanych oraz ustalenie wysokości kwot odpowiadających wynagrodzeniu należnemu za spełnianie tego rodzaju prac. W tym miejscu nasuwa się pytanie - kto ma to wszystko robić, szczególnie w małych zakładach pracy, w których zatrudnionych jest tylko kilku pracowników administracyjnych? Czy, z ekonomicznego punktu widzenia, to się opłaca? Należy mieć też na uwadze pewne ryzyko finansowe, podejmowane przez zakład pracy przed ewentualnym zatrudnieniem skazanego, polegające na niepodjęciu przez niego pracy pomimo poczynienia wszystkich obowiązujących przygotowań. Zdarza się, iż skazany otrzyma ubiór i obuwie, jest zbadany przez lekarza oraz przeszkolony przez specjalistę od spraw BHP, a następnie porzuca miejsce zatrudnienia, ubiór sprzedaje i idzie na piwo. Może też nastąpić wydanie negatywnej opinii przez lekarza, dyskwalifikującej skazanego do podjęcia pracy z powodu złego stanu zdrowia. Za przeprowadzenie koniecznych przecież badań musi jednak zapłacić zainteresowany zatrudnieniem skazanego zakład pracy. Poprzednie rozporządzenie z dnia 25.08.1998 roku przyznawało zakładom pracy z tytułu zatrudnienia skazanych przynajmniej ulgę w podatku dochodowym, natomiast obecnie obowiązujące ulgę tę zlikwidowało. Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o dalsze utrudnienia administracyjne w stosunku do, pożądanego przecież, rozwoju środka karnego, jakim jest nieodpłatna praca. Otóż ostatnie rozporządzenie ogranicza możliwości kierowania do pracy skazanych w zorganizowanych grupach poprzez określenie maksymalnej liczby osób, co utrudnia realizację wykonania kary, szczególnie w małych środowiskach, których jest najwięcej. Tak więc, w ślad za poszerzonymi obowiązkami dla zakładów pracy, nie zapewnia się środków i warunków do realizacji tych zadań. Do tych, zasygnalizowanych tylko, problemów należy dodać niechęć i obawy do zatrudniania skazanych ze strony zakładów pracy, nie korzystających dotychczas z tej formy wspomagania zatrudniania. Chodzi o problem zatrudniania miejscowych złodziei, rozrabiaków czy drobnych włamywaczy, znanych małej społeczności lokalnej, na terenie której położony jest zakład pracy.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#WładysławStącel">Ludzie ci znani są ze swoich „wyczynów”, niechęci do podejmowania jakiejkolwiek pracy i braku, niewygórowanych przecież, kwalifikacji pracowniczych. To wszystko powoduje, że nawet istnienie darmowych pracowników nie zachęca potencjalnych pracodawców do ich zatrudniania. Lista problemów, często niwecząca nadzieję i zamiary ustawodawcy, jest długa, a niektóre z nich wymagają zmian w ustawodawstwie lub innych decyzji w przepisach wykonawczych. Niech przytoczę za przykład chociażby tylko ulgi w podatkach dla firm zatrudniających skazanych. To wymaga podjęcia stosownej decyzji w gremiach władzy, natomiast zmiana większości przepisów nie wymaga ani długiego czasu, ani dodatkowego nakładu środków. Jednak działania te mogłyby skutecznie poprawić rzeczywistą realizację kary ograniczenia wolności jako istotnego, alternatywnego środka karnego, spełniającego faktycznie funkcję wychowawczą i ograniczającego przestępczość. Problemy, które można usunąć w wyniku decyzji resortowych i administracji lokalnej, a które niewątpliwie wpłynęłyby na poprawę skuteczności i efektywności wykonania kary ograniczenia wolności, nie wydają się zbyt skomplikowane. Pozwoliłoby to na dopasowanie prawa do intencji ustawodawcy, którą jest nadanie karze funkcji wychowawczej i zapobiegawczej. Resocjalizacja skazanych, działanie niewątpliwie niezbędne i w założeniu słuszne, polegać ma głównie na wdrażaniu ich do solidnej pracy. Do osiągnięcia tego celu powinien dążyć sąd, który orzekł karę, i zakład pracy, w którym skazany odbywa karę. Konieczne jest więc, ze strony sądów, instruowanie i pomoc zakładom pracy oraz systematyczna kontrola sędziowska i kuratorska. Ale, aby sądy mogły prawidłowo wypełniać te zadania, niezbędne jest szkolenie i bieżące informowanie kuratorów w omawianym zakresie. Jednakże tego zadania nie można dotychczas właściwie realizować z kilku powodów - wymienię dwa najważniejsze. W zdecydowanej większości sądów rejonowych problematyką tą zajmują się sędziowie karniści, obarczeni czynnościami orzeczniczymi, a zagadnienie wykonywania kary ograniczenia wolności traktują na tyle, na ile im na to pozwala czas. Do tego dodać należy fakt, iż te czynności wykonawcze i z zasady niemedialne nie są właściwie pojmowane, a na niektórych studiach prawniczych nie wykłada się problematyki penitencjarnej i wykonawczej. Dla aplikantów omawiana problematyka również nie jest najważniejsza, a na asesurze liczy się przede wszystkim liczba orzeczonych spraw. Nic więc dziwnego, że przyszły sędzia nie lubi tej problematyki wykonawczej, bo jej nie zna, a orzekając określone środki karne, nie zawsze potrafi trafnie ocenić realność wykonania kary. Przykład: orzekanie wbrew art. 58 par. 2 k. k., orzekanie kary ograniczenia wolności wobec skazanych ułomnych lub chorych bez zgromadzenia stosownego wywiadu środowiskowego, bardzo potrzebnego dla prawidłowego orzecznictwa, oraz w postępowaniu wykonawczym. A zatem wniosek nasuwa się tylko jeden. W każdym sądzie rejonowym należy wyodrębnić komórki - sekcje do spraw wykonywania kary ograniczenia wolności, w skład których wchodziliby sędziowie i kuratorzy ds. wykonywania kary ograniczenia wolności. Takiego wyodrębnienia specjalnej komórki można też dokonać w ramach przesunięć kadrowych bez potrzeby zatrudniania dodatkowych pracowników. I wniosek drugi. W każdym sądzie okręgowym należy wzmocnić wydziały lub sekcje do spraw penitencjarnych i nadzoru nad wykonywaniem orzeczeń karnych o przynajmniej jednego sędziego, który zajmowałby się szkoleniem i nadzorem nad wykonywaniem kary ograniczenia wolności m. in. w sądach rejonowych. Aktualna sytuacja kadrowa w tych wydziałach lub sekcjach nie pozwala, w moim przekonaniu, na takie działanie, zważywszy, że w wielu Sądach Okręgowych zatrudniony jest jedno lub półtoraetatowy sędzia. Nie jest on w stanie fizycznie podjąć dodatkowych zadań, albowiem ma już inne, równie istotne, zadania nadzorcze wynikające z przepisów art. 32 i 33 k. k. w. oraz przepisów orzeczniczych. A przecież bywają jeszcze inne sytuacje losowe albo należny urlop wypoczynkowy.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#WładysławStącel">Osiągnięte efekty w wykonywaniu omawianej kary w okręgu rzeszowskim, w Rzeszowie i Leżajsku oraz wkrótce w Dębicy uzasadniają zaprezentowanie takich rozwiązań. Dla przykładu podam, że do 2003 roku w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie karę wolności w omawianym zakresie wykonywało w jednym zakładzie - Gospodarce Komunalnej niewiele ponad 30 skazanych, biorąc pod uwagę fakt orzekania rocznie, przez ten Sąd, 5000 wyroków. Jako przewodniczący Rady Terenowej ds. Społecznej Readaptacji i Pomocy Skazanym na cały okręg Apelacji Rzeszowskiej, nie widząc na razie realnej możliwości pomocy skazanym opuszczającym zakłady karne i wychodzącym najczęściej donikąd, uznałem za konieczne podjęcie działań ograniczających umieszczanie skazanych w zakładach penitencjarnych. Często skazani opuszczający zakład karny znajdują się w sytuacji zerwanych więzi rodzinnych i środowiskowych, bez pracy i możliwości powrotu do mieszkania, które kiedyś zajmowali. Często ich stosunek do społeczeństwa jest wrogi, tak jak niechętny jest stosunek społeczeństwa wobec nich. Proszę państwa, jednym z najbardziej istotnych ograniczeń w orzekaniu przez sędziów wyroków ograniczenia wolności poprzez wykonywanie nieodpłatnej pracy na cele społeczne są realne możliwości realizacji tej kary. W związku z tym podjąłem określone działania w tym zakresie, m. in. poprzez rozszerzenie problemu orzecznictwa i wykonawstwa tej kary w sądzie i poprzez podjęcie stosownych rozmów z władzami miasta Rzeszowa. W wyniku tych działań, w lutym 2003 roku prezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie i prezydent miasta podpisali określone porozumienie dotyczące realizacji omawianego środka karnego. Jak się okazało, początkowa realizacja tego zadania nie była łatwa, występowało bowiem szereg charakterystycznych trudności, o których informowałem. Do nich zaliczyć należy brak przekonania i wiary w powodzenie przedsięwzięcia po stronie kierownictw zakładów pracy, zainteresowanych pracą skazanych, jak również ze strony osób kierujących wykonaniem kary oraz, niestety, ze strony samych skazanych. Tylko konsekwentna i dobrze zorganizowana współpraca pomiędzy odpowiedzialnym pracownikiem sądu, sędzią, kuratorem a wyznaczonym przez prezydenta miasta specjalistą ds. organizacji pracy skazanych, który koordynował wykonywanie omawianych kar w poszczególnych zakładach pracy, a także mój bieżący nadzór doprowadziły do osiągnięcia zamierzonego celu. Uzyskane efekty spowodowały zainteresowanie innych organów samorządowych tą formą zatrudniania, i to nie tylko z okręgu działania sądu rzeszowskiego. Oto kilka danych statystycznych obrazujących skalę zjawiska w moim rejonie. W okresie 10 miesięcy 2003 roku wykonywanie omawianej kary w Rzeszowie realizowało ok. 400 skazanych, wykonując na rzecz miasta 33.049 roboczogodzin, zaś w okresie pięciu miesięcy roku bieżącego tę karę realizuje systematycznie 145 skazanych w 6 zakładach pracy, świadcząc na rzecz miasta 17.979 roboczogodzin. Proszę państwa, wielu spośród skazanych trafiłoby do zakładów penitencjarnych z wszelkimi konsekwencjami tego faktu, gdyby nie miało realnej możliwości wykonania orzeczonej kary ograniczenia wolności. Ludzie ci nie mogliby także zapłacić orzeczonej grzywny, a pobyt w zakładzie karnym musiałby spowodować wystąpienie wszelkich kosztów utrzymania osadzonego, kosztów pokrywanych przez budżet państwa.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#WładysławStącel">Musiałby także spowodować wystąpienie problemów dla rodzin skazanych. Tytułem uzupełnienia dodam jeszcze, że w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie zmieniło się orzecznictwo na korzyść kary alternatywnej, jaką jest kara ograniczenia wolności. Jeśli w 2002 roku tego rodzaju kar orzeczono 423, to już w roku 2003 było ich 811, a za 5 miesięcy bieżącego roku kar tych orzeczono 236. Na dzień 31 maja 2004 r. na terenie Rzeszowa wykonuje pracę, w ramach kary ograniczenia wolności, 811 skazanych. Orzeczono 1170 kar, z tym że wobec 373 oskarżonych toczy się postępowanie wykonawcze w przedmiocie określenia miejsca realizacji kary lub kary zastępczej. Obowiązujące przepisy Kodeksu karnego w tym zakresie nie sprzyjają sprawności postępowania, jak np. przepisy art. 35 par. 3 k. k. w związku z art. 56 § 2 Kodeksu karnego wykonawczego. Regulacje powyższe wydłużają o około 6 tygodni proces wykonywania powyższych orzeczeń sądu z uwagi na konieczność wyznaczania posiedzeń sądu, w kwestii określenia miejsca i rodzaju prac dla skazanego, dopiero po uprawomocnieniu się orzeczenia. Przedstawiając powyższą informację, pragnę dodać, iż podjęte kilka lat wcześniej podobne działania spotkały się z właściwym zrozumieniem zarówno wśród sędziów, jak i wśród władz samorządowych Leżajska, co sprawiło, iż ten niewielki sąd rejonowy coraz częściej orzeka karę ograniczenia wolności w omawianym zakresie. I tak: w 2002 roku na ogólną liczbę 1670 skazań na karę ograniczenia wolności skazano 572 osoby, natomiast w 2003 roku na ogólną liczbę 1830 skazań na karę ograniczenia wolności skazano 667 oskarżonych. W roku bieżącym orzeczono 550 wyroków skazujących, w tym 210 wyroków ograniczenia wolności. Proszę państwa, wszędzie tam, gdzie dobrze układa się współpraca z samorządami mieszkańców, a dobór sędziów gwarantuje zrozumienie dla sprawy, środek karny w postaci nieodpłatnej pracy jest realizowany. W moim przekonaniu kara w postaci ograniczenia wolności jest jednym z głównych powodów nieumieszczania skazanych w zakładach karnych. Na podkreślenie zasługuje fakt, że na 380 skazanych na omawianą karę karę tę wykonuje 350 osób. Wcześniej podałem, iż w najbliższym czasie poprawi się nieco sytuacja w dużo większym sądzie i środowisku, jakim jest niewątpliwie Dębica. Sąd ten, w wyniku reorganizacji, dopiero w 2002 roku został włączony do właściwości Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Z miejsca podjąłem w Dębicy podobne działania jak w Rzeszowie, albowiem stosowanie środka karnego w postaci nieodpłatnej pracy dalekie było od właściwego, zarówno w orzecznictwie, jak i w realizacji. I tak na ogólną liczbę 2269 skazań w 2002 roku, na karę ograniczenia wolności skazano tylko 272 osoby, a w roku 2003 było odpowiednio - 2397 skazań i tylko 231 skazanych „na pracę” z ograniczeniem wolności. Dalekie od zadawalającego było również wykonanie zasądzonych wyroków. Aktualnie stan skazanych na ten rodzaj kary wynosi w Dębicy 360 osób, ale karę wykonuje tylko 104. Na zakończenie mojego wystąpienia pragnę stwierdzić, iż nieodpłatna praca jako środek karny nie kosztuje podatników, a nawet jest z niej jakiś pożytek ekonomiczny. Jednakże jako metoda resocjalizacji środek ten ma bardzo istotne znaczenie. Mówiąc o metodzie wychowawczej pragnę podkreślić, iż skazani na karę ograniczenia wolności poprzez pracę pamiętali, iż byli karani, w odróżnieniu od tych, którzy mieli wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#WładysławStącel">Ten fakt ma niebagatelne znaczenie na ograniczenie przestępczości. Pamiętajmy o tym, iż w polskich realiach kary w postaci wyroków w zawieszeniu zdarzają się najczęściej. Dla wielu skazanych solidne wykonywanie określonych czynności, oprócz szacunku dla pracy, może dać szansę na otrzymanie pozytywnej opinii, mogącej w przyszłości mieć znaczenie w poszukiwaniu pracy po odbyciu kary. Okoliczność ta ma istotne znaczenie, zważywszy, iż figurujący w kartotece skazany liczy się z istniejącym bezrobociem w naszym kraju. Byłoby dobrze, gdyby ten złożony problem był jak najwcześniej w pełni zrozumiały i właściwie odbierany przez wszelkie władze samorządowe. Moja krytyczna postawa wobec poruszanej problematyki bierze się z faktu nabytych wieloletnich doświadczeń, nie tylko z rejonu Rzeszowszczyzny, ale także z innych okręgów. Władze samorządowe muszą pojąć, iż są odpowiedzialne za swoich skazanych, a los tych ludzi, zwłaszcza po opuszczeniu zakładu karnego, nie może im być obojętny. Jednakże dramat opuszczającego zakład penitencjarny nie musi się ziścić. Trzeba tylko formalnie podejść do środka karnego, jakim jest nieodpłatna praca na rzecz lokalnej społeczności. Dla osiągnięcia tego celu ma niebagatelne znaczenie atmosfera towarzysząca temu zagadnieniu. Niedopuszczalne są praktyki stosowane przez niektóre mass media wykorzystujące ludzkie dramaty dla siania nieuzasadnionej sensacji. Należy przyczyniać się do przełamywania funkcjonującego w społeczeństwie stereotypu skazanego i ukazywać decydentom oraz opinii publicznej nie tylko przestępstwa, śledztwa i głośne procesy zakończone wyrokiem, lecz także to ostatnie ogniwo łańcucha - człowieka po orzeczeniu wyroku, odsiadkę w przepełnionym zakładzie karnym i dramat po wyjściu na wolność. Zagadnienie propagowania idei sprawiedliwości naprawczej i systemu środków probacyjnych w zwalczaniu przestępczości w polskiej rzeczywistości nie jest medialne, co więcej, zdecydowanie większe zainteresowanie i uznanie ma przekonanie, iż zwiększenie represyjności prawa karnego jest wystarczającym panaceum na wzrastającą przestępczość. Proszę wybaczyć mi to nieco przydługie wystąpienie, lecz podobna okazja wyrażenia opinii swojej i wielu podobnie myślących prędko się nie pojawi. Choć dyskusje na podobne tematy pojawiają się często na szczeblu rejonów i okręgów sędziowskich, problematyka t z racji swojej „niemedialności” rzadko tylko przebija się na tak wysokie forum dyskusyjne, jak to dzisiejsze. Dlatego podjęcie przez zainteresowane komisje Sejmu i Senatu tak ważnego zagadnienia, jakim jest stosowanie w określonych okolicznościach innego środka karnego niż kara pozbawienia wolności, spotkało się ze szczególnie żywym zainteresowaniem środowiska sędziowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękuję bardzo za tak obszerną wypowiedź. Tytułem częściowej odpowiedzi w kwestii stosunku mediów do naszego dzisiejszego zagadnienia pragnę zauważyć, iż pojawiają się już pierwsze artykuły pokazujące pracę więźniów jako sporą dolegliwość. Problemem jest jednak stanowisko opinii publicznej, iż krótka odsiadka nie jest dla przestępcy specjalnie dolegliwa. Dolegliwe natomiast może być świadczenie pracy w sposób ciągły i systematyczny, więc, być może, praca za karę jest wyjściem z sytuacji. Panie i panowie, na media mamy ograniczoną możliwość wpływania, bardziej na resort sprawiedliwości. Przynajmniej taką mam nadzieję. Mam również nadzieję, iż obecny z nami pan Tadeusz Wołek, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, zabierze głos w podsumowaniu dyskusji i odniesie się do postulatów zgłoszonych przez sędziego, pana Władysława Stącla, a dotyczących rozporządzenia Rady Ministrów z 2004 roku. Proszę następnego mówcę o trzymanie się narzuconych, niestety przez czas, ograniczeń, albowiem lista przemawiających jest długa.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PiotrHejduk">Mam zaszczyt reprezentować Sąd Okręgowy w Poznaniu, w którym zapada stosunkowo dużo kar ograniczenia wolności. Uświadomiłem to sobie, patrząc na materiał statystyczny otrzymany z Ministerstwa Sprawiedliwości, z którego lektury wynika, iż pewne nieduże sądy rejonowe orzekają więcej wyroków ograniczenia wolności aniżeli całe okręgi. Sąd w Złotowie orzeka 3/4 liczby kar, które orzeka cała sądowa Warszawa. Wynika to chyba z mądrości sędziów i specyfiki terenu, albowiem na niektórych postpegeerowskich obszarach alternatywą dla odsiadki może być tylko ograniczenie wolności i kara „na pracę”, ponieważ zapłacenie grzywny jest niemożliwe. Nie chcę jednak mówić o zaletach omawianej dzisiaj kary, mniemam bowiem, że wszyscy, jak tu siedzimy, jesteśmy jej zwolennikami. Chcę raczej mówić o zagrożeniach związanych z wykonywaniem kary ograniczenia wolności, zagrożeniach, które, jeśli będą zlikwidowane, przyczynią się do szerszego orzekania środka karnego w postaci nieodpłatnej kary. Wspomniane rozporządzenie Rady Ministrów z marca 2004 roku niewiele różni się od poprzedniego, a nawet jest nieco wygodniejsze dla sądu. To prezes sądu sporządza opinię, natomiast pozostałe obowiązki spoczywają na samorządach. Ewentualnie kurator sądowy sprawdza, czy ze strony władz samorządowych wszystko zostało uczynione w sposób prawidłowy. W okręgu poznańskim, wiedząc o nowych powinnościach samorządów, jeździmy po większych ośrodkach z inicjatywy Komisji Terenowej, kuratorów lub prezesów sądów. Chodzi o to, aby promować ideę społecznego udziału w realizacji środka karnego, jakim jest nieodpłatna praca na rzecz społeczności lokalnych. Do realizacji kary pracy nie wystarczy sąd. Powiedziałbym nawet - sąd to o wiele za mało. Przy tego rodzaju pobytach sędziów w terenie pojawiają się dziennikarze, którzy coś tam napiszą, bo przecież sama idea jest słuszna i warta propagowania. Chcemy, aby wreszcie realizacja tego środka karnego zaczęła dobrze funkcjonować, a my, praktycy sądowi, wiemy dobrze, że to jeszcze nie jest ten poziom. Dla mnie jest oczywiste, iż to właśnie budżet państwa musi ponosić ciężar finansowy wykonania kary wolnościowej skazanego. Wynika to także z zaleceń europejskich, które mówią wprost, iż organy władzy wykonawczej otrzymają odpowiednie środki finansowe z funduszy publicznych, aby zrealizować kary wolnościowe. Takich obciążeń nie można cedować na jednostki samorządu terytorialnego ani na podmioty gospodarcze zatrudniające skazanych i zapewniające w ten sposób wykonanie kary. Nieodpłatna praca dla skazanych to zadanie dla nas wszystkich, bo nie możemy dopuścić, aby istniały regionalne albo lokalne różnice w wykonaniu kar. To musi być wszędzie jednakowo zorganizowane, niezależnie, z jakimi władzami samorządowymi mamy do czynienia. W tej chwili wygląda to bardzo różnie w różnych miejscach kraju. Generalnie brakuje pieniędzy na zorganizowanie pracy dla skazanych. Na spotkaniu samorządowców w Gnieźnie wręcz oświadczono, że środków finansowych w jednostkach budżetowych nie ma. Jeszcze inaczej wygląda to w placówkach wskazanych przez sąd jako miejsce wykonania kary. Myślę tu o wszelkiego rodzaju hospicjach, domach brata Alberta, schroniskach i temu podobnych, prowadzonych przez siostry zakonne.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#PiotrHejduk">Ci drobni przestępcy czują się wreszcie komuś potrzebni w tym życiu, a takie poczucie własnego dowartościowania w procesie resocjalizacji osadzonego stanowi niezwykle ważny element. Gdzieś tam w zaciszu hospicjum czeka ktoś, komu mogę pomóc, nie odrzuca mnie i ma zaufanie. Jednak brak pieniędzy na spełnienie wielu wymogów ustawy powoduje, że w tych właśnie placówkach, gdzie praca wykonywana przez skazanych nabiera głębokiego sensu, także w moralnym aspekcie, następują recesje i upadek. Nie zmarnujmy cennego dorobku kilkunastu już lat i nie traktujmy problemu na zasadzie - jakoś to będzie, bo jakoś to już jest. Innym problemem jest brak obsługi kuratorskiej i brak obsługi sekretarskiej. Kończąc, chciałbym sformułować postulat, aby stworzyć fundusz wspierający wszystkie działania samorządów określone ustawą i rozporządzeniami uzupełniającymi. Zresztą kara ograniczenia wolności jest karą alternatywną wobec kary pozbawienia wolności, tylko że koszty związane z wykonaniem kary pozbawienia wolności są o wiele większe. Czy wobec tego przeznaczenie części funduszy na wykonanie tańszej operacji, ale za to o wiele skuteczniejszej, nie jest potrzebą chwili? Gdyby więc choć trochę wspomóc samorządy, by mogły działać zgodnie z ustawą i z rozporządzeniami, to sądzę, iż kara przez pracę doczeka się godnej realizacji. Chciałbym również nawiązać do wypowiedzi moich przedmówców odnośnie do stworzenia modelu probacji. Na konferencji penitencjarnej w ubiegłym roku w Kaliszu, miałem okazję wysłuchać wystąpienia jednego z naszych kolegów, zawierającego propozycje modelowe. Byłby to, moim zdaniem, zaczątek pewnej nowej drogi w systemie probacji. Być może początkiem jest też utworzenie nowego departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, departamentu wykonania orzeczeń.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#PiotrJanik">Podejmując analizę tematu porządku dziennego posiedzenia, przygotowałem kilka słów na temat „Współpraca w realizacji środków karnych w probacji i readaptacji społecznej z udziałem Kościołów i związków wyznaniowych”. We wstępnej części mojego wystąpienia chciałbym zwrócić uwagę szanownego grona na miejsce Kościołów i związków wyznaniowych w lokalnej społeczności. Przez pojęcie Kościół rozumie się przecież nie tylko bryłę architektoniczną, ale przede wszystkim społeczność ludzi wierzących. Ojciec reformacji wittenbergskiej definiuje Kościół w następujący sposób: jest to zgromadzenie ludzi świętych. To oznacza, iż tworzący Kościół stanowią społeczność, a co za tym idzie, tworzą także lokalną społeczność. Kościół wpisany jest w świat, Kościół konfrontowany jest ze światem. Kościół funkcjonuje w lokalnej społeczności i musi żyć problematyką danego środowiska. Kościół żyjący poza lokalną społecznością to sztuka dla sztuki. Co może wnieść Kościół w problematykę dzisiaj przez nas rozważaną i podejmowaną? Jaka jest w tym jego rola? Czy Kościół rozumiany, w tym momencie, jako instytucja i pewnego rodzaju struktura może być pewnego rodzaju głosem lokalnych społeczności? Stara maksyma powiada: „Vox populi, vox dei”. Pozwolę sobie sparafrazować tę maksymę na potrzeby tematu i ująć następująco: „Vox populi, vox sancta eclesia”. Mam trudności z praktykowaniem tej mądrości, bo zgodnie z jej myślą nie mógłbym być kapelanem więziennym ani nie mógłbym być duchownym. Dlaczego? Dlatego, bo społeczeństwo stale domaga się zaostrzenia kar i bardziej restrykcyjnych przepisów prawa karnego. Społeczeństwo domaga się także przywrócenia kary śmierci. Na to wskazują wszelkie sondaże i badania opinii publicznej, zresztą nie tylko w naszym kraju. Czy taki jest więc głos Kościoła? Czy tego oczekuje się od chrześcijan? Boża wola i jego słowo uczy - nikomu złego złem nie oddawajcie, starajcie się o to, co jest dobre. O ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie. Wydarzenia sprzed paru tygodni z Wołowa i innych ośrodków penitencjarnych rozpoczęły, poprzez media, szeroką dyskusję w polskim społeczeństwie. Powszechnie słyszanymi stwierdzeniami były te w rodzaju: „Więzienie to nie jest sanatorium”. To prawda. Ale jak ma reagować na to Kościół? Czy ludzie Kościoła, wierzący w Boga, wypowiadali słowa: zaostrzyć przepisy, zabrać, ograniczyć? A przecież nauka Kościoła mówi - pojednajcie się! Kościół jako społeczność wierząca po jednej i po drugiej stronie muru akceptuje te słowa i daje na nie społeczne przyzwolenie. Czy jednak z jednakową mocą akceptujemy, jako społeczność wierząca, osoby, które weszły w konflikt z prawem lub osoby popełniające przestępstwo, nas w bezpośredni sposób dotykające? Pojednanie w chrześcijaństwie jest czymś niesamowicie ważnym, rzeczywistość jest jednak, według moich postrzegań, zupełnie inna. Zło często nie może być naprawione, zabity człowiek nie może być przywrócony do życia, zniszczone życie nie może być naprawione, a zniszczona nieruchomość nie może być odbudowana. Pojednanie może jednak leczyć powstałe na ciele, mieniu i na duszy rany. Kościół jako społeczeństwo ludzi wierzących, żyjących w lokalnych społecznościach, jest przecież nośnikiem pojednania.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#PiotrJanik">Na ile więc chrześcijanie są wiarygodnymi wyznawcami Boga i łaski miłosierdzia, na ile niosą i praktykują w otaczającym ich świecie bożą wolę? Z jednej strony chcieliby jak najwięcej prac wykonywanych nieodpłatnie na rzecz środowiska, z drugiej strony to samo środowisko domaga się zaostrzenia kary pozbawienia wolności. Nie będzie należycie, w moim rozumieniu, funkcjonował żaden system resocjalizacji i readaptacji społecznej, jeśli będzie w nim brak woli pojednania i praktyki pojednania. Wnioski i tezy końcowe. Kościół jako społeczność ludzi wierzących, jako część składowa lokalnej społeczności powinien, w myśl swojego posłannictwa, dążyć do stwarzania i pomnażania rozwiązań systemu penitencjarnego, umożliwiającego właściwą readaptację społeczną. Kościół jako społeczność ludzi wierzących powinien opowiadać się za alternatywnymi możliwościami odbywania kary, jaką może być nieodpłatna praca na rzecz lokalnych społeczności w warunkach wolności kontrolowanej. Kościół jako społeczność ludzi wierzących powinien dbać i dążyć do tego, aby nieodpłatna praca osadzonych nie była określana i postrzegana przez lokalne społeczności jako praca niewolnicza, wpływająca w negatywny sposób na moralną i fizyczną stronę osób ją wykonujących. Kościół jako społeczność ludzi wierzących musi przeciwstawiać się wszelkim przejawom nietolerancji występującym w społeczeństwie wobec ludzi odbywających alternatywną karę pozbawienia wolności w postaci nieodpłatnej pracy na rzecz lokalnych społeczności i ludzi zwalnianych z jednostek penitencjarnych. Kościół jako społeczność ludzi wierzących, których obowiązuje nakaz Jezusa, powinien stale, z mocą i przekonaniem zwiastować i urzeczywistniać naukę swojego nauczyciela: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych - mnie uczyniliście” i słowo apostolskie: „Nikomu zła złem nie oddawajcie, najmilsi, nie mścijcie się sami”.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękuję bardzo za to szczególne przemówienie. Nieczęsto na posiedzeniach Komisji słyszy się tak podniosłe słowa. Proszę teraz o zabranie głosu przez kapelana więziennictwa księdza Pawła Wojtasa.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#PawełWojtas">Chciałbym się odnieść do podejmowanych w dyskusji wątków w dwóch płaszczyznach. Z ust pani przewodniczącej, na początku dyskusji, padło sformułowanie - polityka karna. Powiedziałbym może, iż społeczeństwu polskiemu potrzeba jest ustanowienia przez parlament - filozofii karnej. To sformułowanie podejmuje to ważne zagadnienie znacznie głębiej aniżeli słowo polityka, albowiem polityka kojarzy mi się z odpowiedzią polityka na zapotrzebowania społeczne. Mogą to być zapotrzebowania chwilowe, a mogą być długofalowe. Natomiast filozofia karna dotyczy człowieka, oto bowiem staje przed nami człowiek po wyjściu z zakładu karnego i coś należy z nim mądrego zrobić. To nasze myślenie o człowieku, nazwijmy je pozytywną antropologią, musi cechować wola długofalowego działania, bo tylko takie działanie może przynieść pozytywne skutki. Nie da się tego załatwić jednym ustawowym aktem prawnym, bo nie da się jednym dokumentem zmienić człowieka. Wymieniano wiele bardzo ciekawych inicjatyw, w ramach których osoby pozbawione wolności pracują i świadczą usługi na rzecz lokalnych środowisk. Ale to nie wszystko, bo oto człowiek taki kończy odbywanie kary i wraca do swojego otoczenia, z którego wyszedł. W związku z tym wraca do tego, co udało mu się opuścić, a działanie resocjalizacyjne przez nieodpłatną pracę zostaje zniweczone. Pojawia się zjawisko znane ze statystyki, publikacji naukowych i relacji prasowych - zjawisko zwane recydywą. Wydaje mi się, że w ramach długofalowych praktyk, które jako przedstawiciel Kościoła rzymskokatolickiego prowadzę w środowiskach więziennictwa, trzeba mądrego przełożenia problemu penitencjarnego na działalność postpenitencjarną. Tego, jako szeroko pojętej filozofii w państwie polskim, nie ma. Bywają pewne pojedyncze działania o charakterze postpenitencjarnym, natomiast brak instytucjonalnych, daleko idących działań popenitencjarnych, które by w dużej skali mogły zagospodarować problematykę obejmującą działania penitencjarne. Inną kwestią, podnoszoną w trakcie dzisiejszych wystąpień, jest zagadnienie sprawiedliwości zastępczej. Pragnę powiedzieć, iż zjawisko to staje się realne już w bardzo niedługim czasie, a w trakcie moich przeróżnych spotkań i uczestniczenia w szeregu różnorakich konferencji wszyscy mówili - tak, to jest bardzo mądra rzecz i trzeba ją podjąć. Ale, póki co, faktycznego działania widzi się mało. Zewsząd słychać głosy, iż to sędziowie boją się orzekać wyroki zastępcze, ale tak naprawdę nie ma instytucji, która przełoży filozofię karalności zastępczej na fakty. To także w sposób negatywny wpływa na zjawisko przepływu bardzo znacznej liczby młodocianych, nie będących przecież jeszcze zdeklarowanymi przestępcami, z domów poprawczych do zakładów karnych. Mało tego, zjawisko to trwa i trwa. Młody człowiek, może nawet zły młody człowiek trafia do zakładu poprawczego. Co się tam takiego złego dzieje, że potem droga do zakładu karnego jest tak prosta? Jaki jest więc w domach poprawczych system naprawiania młodego pensjonariusza, że w tak prosty sposób trafia on wprost do zakładu karnego? W związku z tym zwracam uwagę na filozofię karania, albowiem jest to nasz punkt wyjścia, od którego musimy budować następne etapy.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#PawełWojtas">Tego nam naprawdę potrzeba i wówczas rozwiązania narzucą się same, a my podejmiemy decyzję, czy skierować do darmowej pracy w jednej instytucji albo do pracy w innej instytucji. Takie jest stanowisko rzymskokatolickiego duszpasterstwa więziennego. Chodzi o to, aby działać w sposób penitencjarny w jednostkach, czyli zakładach karnych, i żeby działać w sposób postpenitencjarny po wyjściu z więzienia. W tym duchu stworzyliśmy dwa domy we Wrocławiu i w Gdańsku dla byłych skazanych, którzy świadczą bardzo konkretne prace na rzecz lokalnych społeczności. Długo mógłbym wymieniać, jakiego rodzaju prace są przez nich wykonywane, ale przecież nie o to chodzi. Co więcej, przebywający w postpenitencjarnych domach pensjonariusze otrzymują za wykonane prace pewne wynagrodzenia, które mogą kumulować na poczet zagospodarowania swojej przyszłości. Staramy się wszystkie te działania kontrolować, chociaż nasi podopieczni nie czują się kontrolowani. Proszę państwa, najistotniejszą rzeczą jest, aby po opuszczeniu zakładu karnego były pensjonariusz nie miał problemu - dokąd pójść? Zaręczam, iż jest to najważniejszy moment w całym procesie resocjalizacji, moment, kiedy po opuszczeniu więzienia nie ma powrotu do środowiska, w którym funkcjonowało się wcześniej. Jest to bardzo istotny problem polskiego więziennictwa, albowiem ludzie bardzo często wracają do zakładów karnych, nie bez przyczyny oczywiście. Podobnie ma się rzecz z młodocianymi, którzy po opuszczeniu domów poprawczych bardzo szybko trafiają do zakładów karnych. Zresztą nie ogranicza się to tylko do domów poprawczych. Młodzi ludzie z rodzin patologicznych, z rozbitych domów przestępczych równie prosto trafią do systemu więziennego, jeśli w porę nie zostaną skutecznie uchronieni i „zagospodarowani”, najlepiej w ramach sprawiedliwości naprawczej. Chcielibyśmy, aby takie domy dla byłych więźniów powstawały regularnie, aby w każdym okręgu więziennym istniał dom, w którym dawny skazany mógłby spełniać jakąś systematyczną działalność przemiany, w ramach całego ciągu działań postpenitencjarnych. Trzeba jednak z przykrością stwierdzić, iż są miejsca w Polsce, których władze administracyjne nie chcą dopuścić do lokalizacji takich obiektów. Ubolewać tylko należy, iż taki styl myślenia może jeszcze pokutować w kręgach władzy terenowej. W większości jednak przypadków reakcje władz danego terenu są bardzo pozytywne, a nasza instytucja otrzymuje lokalizację i ośrodek zaczyna powstawać. Jako instytucja pozarządowa, a jestem wyrazicielem różnych tego typu instytucji, oczekujemy dobrego, rozumnego i ustawowego przełożenia możliwości na działanie postpenitencjarne. Nasza organizacja przygotowuje się do budowy kolejnych domów, a inne fundacje podobnego typu, działające w ramach Caritasu i poza Caritasem, mają różnorakie możliwości działania, których z braku czasu nie będę wymieniał. Wkrótce udaję się do Niemiec, aby zwiedzić dom alternatywny wobec zakładu karnego, który wybudowała organizacja działająca w ramach instytucji postpenitencjarnej, stale z nami współpracująca. Dom wybudowano w celu resocjalizacji młodych skazanych na pobyt w więzieniu. Otóż skazanym spełniającym pewne warunki, najczęściej ludziom młodym, proponuje się pobyt w takim domu i pracę w ściśle określonym reżimie zamiast bezproduktywnego siedzenia w więzieniu.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#PawełWojtas">Zostaje podpisana umowa z zakładem karnym i ludzie zamiast kary więzienia przebywają poza nim, odpracowując zasądzoną karę pozbawienia wolności i podejmując proces naprawczy. Takie możliwości, proszę państwa, już istnieją. Tak postawiony problem młodego skazanego powinien być również rozwiązywany w polskim więziennictwie. Chodzi o to, czy wszyscy młodzi ludzie wchodzący w konflikt z prawem muszą odbywać zasądzone kary pozbawienia wolności w warunkach bezwzględnego pobytu w izolacji od społeczeństwa, ale za to w pełnej styczności z zatwardziałymi przestępcami, dodatkowo ich demoralizującymi? Czy nas, obywateli i państwa polskiego, nie stać jest na stworzenie alternatywnego systemu prawnego, umożliwiającego odbycie kary poprzez nieodpłatną pracę dla pewnej grupy skazanych? Chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnej inicjatywie naszej organizacji, znanej już szeroko, ale może krótko o niej opowiem. Otóż od roku milenijnego pewna grupa skazanych otrzymuje od kierownictw zakładów karnych przepustkę na okres trwania pieszej pielgrzymki osób niepełnosprawnych na Jasną Górę. W ciągu tych dwóch tygodni dwóch skazanych pcha przez całą drogę wózek z niepełnosprawnym, czyniąc przy tym wszystkie prace konieczne do wykonania wobec osoby całkowicie niepełnosprawnej. To pchanie wózka inwalidzkiego przez wiele kilometrów jest bardzo wychowawcze i pouczające. Zbieram, na zasadzie ciekawostek, wypowiedzi skazanych zebrane w czasie pielgrzymki lub po jej zakończeniu. Ta praca, a może lepiej powiedzieć - posługa jest dla skazanych dotkliwa i skłania do zastanowienia się nad własnym życiem, nad tym czego się w życiu oczekuje i co należy w sobie zmienić, aby nie wrócić do więzienia. Tę inicjatywę chciałbym rozwijać również dlatego, że tworzy się, przy okazji, płaszczyzna współdziałania różnych instytucji - zakładu karnego, sądu penitencjarnego, duszpasterstwa, ośrodka rehabilitującego dla niepełnosprawnych i szeroko pojętej komisji lekarskiej, która dla dobra skazanego podejmuje szereg czynności pozaustawowych, a przynoszących niewielkim nakładem wiele dobrego, przede wszystkim dla człowieka, któremu trzeba pomóc. Zachęcałbym więc państwa do sięgnięcia po tę lekturę, złożoną nie tylko z wypowiedzi skazanych uczestniczących w pielgrzymce i pchających wózek, ale także osób niepełnosprawnych, które swoje odczucia podyktowały albo same napisały, wzbogacając bardzo publikację.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękując za tę wypowiedź, zwracam uwagę państwa na bardzo ciekawą inicjatywę pastora Krzysztofa Zaręby, który jest z nami. A może sam pan pastor zechce opowiedzieć o swojej inicjatywie, tak dobrze odebranej przez środowiska niepełnosprawnych, ale także dającej mnóstwo satysfakcji osobom skazanym.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#KrzysztofZaręba">Nasza fundacja od lat dziesięciu rozdaje wózki inwalidzkie potrzebującym. Są to używane wózki, remontowane dotychczas przez więźniów amerykańskich w siedmiu amerykańskich więzieniach stanowych, w ramach resocjalizacji. Ale od tego roku wózki są już remontowane w Polsce. Otworzyliśmy w Zakładzie Karnym w Białołęce punkt naprawy wózków i dopiero co, liczna grupa więźniów naprawiła 300 wózków i przekazała je osobom niepełnosprawnym. Choć skazani naprawiający wózki nie znają przyszłych odbiorców tych pojazdów, fakt kontaktu z wózkiem i intensywna praca przy nim wpływa na nich jednak bardzo refleksyjnie i wychowawczo. Rozmawiając z tymi ludźmi, widzimy, jak takie zajęcie może wpłynąć na psychikę skazanego i jaki skutek resocjalizacyjny może przynieść. Celem tej inicjatywy, a myślę, że i dzisiejszego naszego spotkania, jest dążenie do umożliwienia ludziom osadzonym powrotu do normalnego życia po zakończeniu odbywania kary. To musi być możliwe, aby byli więźniowie - ludzie często pełni talentów i umiejętności - mogli wrócić do społeczeństwa, służyć mu i cieszyć się pełnią życia. Niech wszystkie działania duszpasterskie, działania społeczne i organizacyjne doprowadzą do tego, aby człowiek, kiedyś skazany, mógł znowu normalnie funkcjonować i dla dobra nas wszystkich dzielić się swoimi talentami.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#KatarzynaPiekarska">Proponuję, abyśmy teraz zmienili nieco kierunek dyskusji i porozmawiali o przykładach współpracy w realizacji środków karnych i probacji z udziałem organizacji pozarządowych. Mamy przedstawicieli dwóch organizacji, a jednym z nich jest pan Tomasz Sadowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#TomaszSadowski">Fundacja „Barka” od lat piętnastu prowadzi konkretne działania, których charakter można by określić jako pojednanie. Mieszkałem wspólnie ze swoją rodziną przez kilka lat we wspólnocie i był to dla mnie okres niezwykle pouczający. Zainteresowanym polecam wspólnotę o podobnym charakterze w Strzelcach Opolskich, którą prowadzi ks. Józef Krawiec, mieszkający zresztą również na jej terenie. To wspólne zamieszkiwanie nie wynika, bynajmniej, z zapędów instytucjonalnych, lecz konkretnych ciągot społecznych księdza Krawca, czyli realności w pojednaniu. Innej skutecznej drogi nie ma i o tym chcę państwa zapewnić. Gdybyśmy tej drogi szukali poprzez budżet i instytucje, to zapewne niczego byśmy nie znaleźli. Myślę, że konstatacja ta jest dosyć oczywista i nie wymaga rozwijania, bo, jak sądzę, każdy z nas ma podobne doświadczenia. Co robić, jeśli już nastąpiło pojednanie? - choć w przypadku organizacji pozarządowej, nie jest to takie skomplikowane. Przecież taka organizacja w swej naturze jest podatna na otwarcie, na łączenie i na integrację lokalną wszystkich środowisk. Nasza organizacja ma 30 placówek w całym kraju, a zainteresowanych odsyłam na naszą stronę internetową oraz polecam wspólnoty, o których mówiłem. Jak państwo wiecie, w Strzelcach Opolskich są dwa zakłady karne, więc pracy jest co niemiara. Sukcesem, o którym chciałbym mówić jest działalność ustawodawcza w ostatnim okresie, a konkretnie dwie ustawy korespondujące z zatrudnieniem na rynku pracy. Działania postpenitencjarne muszą uwzględniać warunki ekonomiczne, w których przychodzi nam funkcjonować. Patrzymy z zazdrością na Włochów, mających około 5000 spółdzielni socjalnych i u których istnieje pojęcie zatrudnienia socjalnego. Można więc powiedzieć, że w ramach tych instytucji i obowiązującego systemu prawnego uczyniliśmy ogromny postęp. Zwracam uwagę państwa na fakt uchwalenia przynajmniej 3 ustaw, których istnienia nie jesteśmy do końca świadomi. Po pierwsze, ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie wpisuje dokładnie tam, gdzie jest wolontariat, możliwość nieodpłatnego odpracowania. Spisuje się umowę i prowadzi dokładną ewidencję przepracowanych godzin. Praca jest więc dokładnie zaewidencjonowana, chociaż świadczona w formule wolontariatu, która jest formą pojednania. Jest dlatego formą pojednania, ponieważ wolontariusz nie jest zamknięty i nie jest dozorowany. Przychodzi, bez mała, dobrowolnie, choć wiadomo, że w kieszeni ma papier informujący o tym, że tyle i tyle godzin musi odpracować. Czasami są to całe tygodnie albo wręcz miesiące. Wolontariusz idzie więc do stowarzyszenia, które jest mu wskazane albo sam je wybiera. Podpisuje umowę, zaczyna pracę i jest kimś. I nie jest za karę, pomimo że musi odpracować określoną liczbę godzin. Z punktu widzenia organizacji pozarządowej oraz tego, o czym mówili obaj księża, ważne są chęci, aby coś zrobić dobrego. Inną cenną inicjatywą ustawodawczą jest ustawa o zatrudnieniu socjalnym, która mówi o tworzeniu centrum integracji społecznej z dużym wsparciem państwa.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#TomaszSadowski">Do takiego centrum może zgłosić się osoba ponad rok bezrobotna i szukać wsparcia. Wzorcowe placówki tego typu istnieją już pod Poznaniem, w Dobczycach i w jeszcze innych miejscach. Powstał związek organizacji działający na rzecz zatrudnienia socjalnego i połączył się poprzez organizacje typu Caritas, Brat Albert, Monar czy Barka. Warto przyjrzeć się tej inicjatywie i spróbować określić dążenia i cele tych instytucji. Pamiętajmy, że przeszło 70% osób korzystających z naszych inicjatyw są to osoby karane, a kolejne 70% z nich jest uzależniona od alkoholu. Proszę państwa, w niedawno uchwalonej przez Sejm ustawie o promocji zatrudnienia i instrumentach rynku pracy, znajduje się kilka cennych uregulowań prawnych dla środowiska skazanych, a obecnie także bezrobotnych. Mówi się na przykład w tej ustawie o podmiocie gospodarczym, który nazywa się spółdzielnią socjalną. Gdyby jeszcze pewne rzeczy dopracować, to ustawa ta miałaby szansę stać się modelowym aktem prawnym. Na pewne regulacje prawne dotyczące życia gospodarczego musimy jeszcze poczekać, albowiem ustawa regulująca obrót gospodarczy spodziewana jest na jesieni. Powrócę na chwile do przykładu Włoch i działających tam spółdzielni socjalnych, które są postrzegane jako organizacje kooperujące z wieloma podmiotami gospodarczymi w formule nikogo nie urażającej. Te właśnie te organizacje sprawdzają się na rynku pracy, a swoim istnieniem zaprzeczają obiegowym opiniom o złej i źle zorganizowanej pracy skazanych. Warto także wspomnieć o całej sferze budownictwa dostępnego, będącej ogromną szansą dla środka karnego, jakim jest nieodpłatna praca. Uchwalono ustawę o wspieraniu budownictwa i adaptacji lokali socjalnych, schronisk i noclegowni. Zainteresowane gminy mogą sięgnąć po pieniądze - 50.000.000 złotych, i uruchamiać rynek pracy. Omawiając niektóre dobre akty prawne, nie sposób nie powiedzieć słów kilka o mniej udanych. Myślę o ustawie o pomocy społecznej, która ma, niestety, bardzo pasywny charakter. Jeśli ktoś opuszcza zakład karny i pyta mnie, dokąd ma pójść, to odpowiadam - nie wiem. Przepisy tej ustawy nie generują aktywności i aktywnych form wspierania socjalnego, edukacyjnego i zawodowego. Przyszedłem dzisiaj do państwa, aby zarekomendować Narodową Strategię Integracji Społecznej, którą mam tu przed sobą, a którą stworzył Zespół Zadaniowy ds. Reintegracji Społecznej, istniejący przy panu premierze Jerzym Hausnerze. Praca, o której mówię, napisana została na zamówienie Unii Europejskiej i wpisuje się w przeciwdziałanie wykroczeniom społecznym. To pojęcie powinno pojawiać się coraz częściej we wszelkich dyskusjach i opracowaniach na temat środka karnego, jakim jest nieodpłatna praca. Mam nadzieję, że świadomość istnienia kary alternatywnej będzie coraz częściej towarzyszyć orzekaniom wyroków, a jeśli nawet kara musi oznaczać izolację dla skazanego, to należy zadać sobie pytanie - jak dalece może temu towarzyszyć pomoc społeczna?</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#BarbaraNyk">Dziękując za zaproszenie na dzisiejsze posiedzenie Komisji, chciałabym podkreślić wagę problemu, jakim jest probacja - słowo klucz pod którym kryje się sposób wykonania kary, wykonania, które musi uwzględniać rzeczywiste koszty społeczne i te ponoszone przez skazanego. Będąc wiceprezesem małopolskiego stowarzyszenia „Probacja”, jestem także kuratorem sądowym, pracującym w ośrodkach penitencjarnych na terenie Małopolski. Przychodzi mi więc, w mojej pracy wykonanie art. 164 Kodeksu karnego wykonawczego, a także przygotowanie osadzonych do podjęcia nowego życia po opuszczeniu zakładu karnego. Stowarzyszenie „Probacja” powstało także dzięki mojej inicjatywie, jako próba wypełnienia luki powstałej między polem działania resortu więziennictwa i polem działania resortu sprawiedliwości. Nasze stowarzyszenie realizuje program pomocowy w Domu Opieki Społecznej w Łyżkowicach i w Zakładzie Karnym w Nowej Hucie. Na przykładzie realizacji naszego programu mogłam prześledzić, jak trudno jest przezwyciężyć pewne stereotypy i uprzedzenia. Częścią naszego programu pomocowego jest nieodpłatna praca skazanych na rzecz Domu Pomocy i opieka nad jego pensjonariuszami. Prawdziwa praca, pełna przeszkód, niezrozumienia i uprzedzeń, czeka nas w trakcie stwarzania warunków do bardziej powszechnego wprowadzania kary ograniczenia wolności. W społeczeństwie ciągle jeszcze pokutuje stereotyp skazanego w pasiaku, i z ciężką kulą u nogi, i nie inaczej było w trakcie pierwszych naszych kontaktów z dyrekcją Domu Opieki Społecznej. Ten nieszczęsny stereotyp więźnia będzie jeszcze długo, jak sadzę, towarzyszył zmaganiom o lepsze jutro systemu penitencjarnego w Polsce. Obawy przed człowiekiem z zakładu karnego nie ograniczają się tylko do ludzi aktualnie odbywających karę, lecz dotyczą także byłych skazanych, którzy w przeszłości „zaliczyli” pobyt w więzieniu. Niestety, najprzeróżniejsze obawy i lęki są także często udziałem organizacji i instytucji, niejako powołanych do ustawowego świadczenia na rzecz działań penitencjarnych i postpenitencjarnych. Po okresie roku wykonywania pracy przez skazanych na terenie Domu Pomocy Społecznej stwierdziliśmy, iż skazani nawiązali przyjacielskie kontakty z pensjonariuszami i mają one trwały charakter. Świadczy o tym chociażby wypracowanie jednego z nich, w którym opisał swoje przeżycia w kontaktach z ludźmi niepełnosprawnymi, oczyszczenie moralne, jakiego doznał i chęć podjęcia nowego życia po odbyciu kary. Taką szansę od losu otrzymuje się nieczęsto, dlatego trzeba ją wykorzystać i udowodnić sobie, rodzinie i otoczeniu, że jest się człowiekiem godnym takiej szansy. Takiego podarunku od losu nie otrzymuje, niestety, niepełnosprawny, którym opiekuje się skazany. Przykuty do łóżka, zostanie w nim do końca swoich dni. Przytoczyłam państwu ten fragment wypowiedzi skazanego po to, aby pokazać, jak głębokie przemiany zachodzą w ludziach w czasie i po odbyciu kary. Warto więc podejmować starania o tych skazanych, którzy sami przeprowadzają własny rachunek sumienia i dążą do poprawy. Muszą odbyć karę zgodnie z wymogami prawa i jego sprawiedliwościowej funkcji, ale można stwarzać im alternatywę wobec całkowitej izolacji od społeczeństwa i warto to robić, ponieważ często spotykamy się z żywym odzewem na przejawy naszej aktywności. Zawsze znajdzie się grupę ludzi, którzy podejmą trud o zmianę własnego losu i powrót do życia w społeczeństwie, a temu właśnie służyć ma nasz program readaptacji i resocjalizacji poprzez pracę.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#BarbaraNyk">Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę państwa na rolę, jaką w procesie wykonania kary ograniczenia wolności spełniać powinny organizacje pozarządowe, a więc takie jak stowarzyszenie „Probacja”. Słyszy się coraz częściej apele wobec wymiaru sprawiedliwości o orzekanie kar alternatywnych i znajdują one posłuch, niemniej konieczne jest bardziej aktywne wykonanie tych kar przy szerokim wsparciu wspomnianych już organizacji pozarządowych. Chodzi przede wszystkim o przełamywanie barier i oporów psychicznych różnych środowisk i małych społeczności, których istnienie przez całe lata nie pozwoliło na powtórną integrację społeczną byłym osadzonym. Mniejszym problemem jest dzisiaj zorganizowanie środków niezbędnych do prowadzenia działalności statutowej takich organizacji, jaką jest „Probacja” lub też przygotowanie samego projektu podejmowanych inicjatyw, aniżeli przełamanie bariery lęku, nieufności i czasami wrogości lokalnych społeczności. Ludzie dziwią się, dlaczego byli skazani otrzymują, po opuszczeniu zakładu karnego, dach nad głową, pracę lub wsparcie w zdobywaniu kwalifikacji, gdy innym jest tak ciężko i nie mogą tego osiągnąć. Nie rozumieją jednak dostatecznie jasno, ile kosztuje utrzymanie osadzonego w zakładzie karnym, świadczenia socjalne dla pozostawionej przez niego rodziny, nie mówiąc o społecznych kosztach ofiar popełnianych przestępstw. Uświadamianie społeczeństwa o ekonomicznym i społecznym aspekcie działań resocjalizacyjnych w kontekście aktywnego wykonywania kary ograniczenia wolności, jest dzisiaj powinnością oraz wyzwaniem dla organizacji i stowarzyszeń pozarządowych, środowisk katolickich i administracji samorządowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#KatarzynaPiekarska">Sądzę, iż do niektórych wątków z pani wystąpienia odniesie się pan minister Tadeusz Wołek, chociażby do sposobu wykonania kary ograniczenia wolności i dramatycznej liczby niewykonanych orzeczeń, na co wskazują, kompromitujące wymiar sprawiedliwości, dane statystyczne. Prawo nie jest skuteczne, jeśli nie jest egzekwowane. O tym wszyscy dobrze wiemy. Wracając do dalszego biegu posiedzenia, sytuację mamy taką, iż do dyskusji zgłosiły się jeszcze 4 osoby i reprezentanci jednostek penitencjarnych. Ponieważ czas się nam bardzo skurczył, a mieliśmy już wypowiedź zwierzchnika więziennictwa, prosiłabym panów z jednostek penitencjarnych o wypowiedzi pod sam koniec dyskusji. Teraz natomiast wypowiedzieliby się przedstawiciele organów samorządowych, a później reprezentant rzecznika praw obywatelskich i eksperci. Raz jeszcze przypominam o konieczności zwięzłego referowania istotnych kwestii.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SylwesterKisieliński">Chciałbym przyjść w sukurs panu generałowi i przypomnieć kilka danych statystycznych. Liczba osób skazanych za drobne przewinienia wynosi obecnie 6000 i wynika z tego, iż wykroczenie, które popełnili, nie jest zagrożone wysoką karą. Gmina Mokobody od roku 1994 organizowała roboty publiczne, w których uczestniczyli skazani. Kiedy jednak ograniczono nieco możliwość organizowania tych robót, poszukaliśmy innych sposobów, jak np. poprzez nawiązanie współpracy z zakładem karnym w Siedlcach. Ta współpraca trwa już trzeci rok i układa się bardzo pomyślnie. Mogę więc powiedzieć, że, z punktu widzenia moich doświadczeń, życzyłbym sobie, aby jak najwięcej orzekano wyroków ze wskazaniem na nieodpłatną pracę, świadczoną w jednostkach samorządowych. Nie jest istotne, czy organizatorem prac będzie organ rządowy, organ samorządowy, czy też instytucja pozarządowa. Ważne jest, aby działalność ta nabrała cech instytucjonalnych i aby prowadzono ją systematycznie. Zresztą podobne opinie wyrażają inni przedstawiciele samorządów, a najdobitniej wyraził to pan sędzia Władysław Stącel z Rzeszowa, pod którego treścią przemówienia mogę się bez zastanowienia podpisać. Chyba zgodzicie się państwo ze mną, iż lepiej jest zatrudnić 5 kuratorów aniżeli 10 strażników więziennych? Zresztą rachunek ekonomiczny jest prosty i czytelny: jeśli gmina chce zatrudnić skazanych, musi zapewnić im transport, odzież roboczą, wyżywienie i ubezpieczenie, a wcześniej jeszcze badanie lekarskie. Wtedy dopiero skazany może przystąpić do pracy, a po jej zakończeniu wraca do zakładu karnego. Zakładu karnego przepełnionego ponad miarę, dodajmy od razu. Wraca więc do celi i do warunków, jakie może mu zaoferować przepełnione więzienie. Inaczej sprawy się mają, jeśli skazany odpracowuje wyrok w miejscu zamieszkania lub blisko niego. W takim przypadku skazany samodzielnie dojedzie do miejsca pracy, podda się badaniu kontrolnemu, ubezpieczy się we własnym zakresie i po pracy powróci do domu. Gminie pozostanie zapewnienie i zorganizowanie miejsca pracy. Skazany będzie miał wybór, albowiem nie musi pracować na rzecz społeczeństwa. Może wybrać odsiadkę, to jest, powtarzam, jego wybór. Skazany zawsze będzie miał możliwość powiedzenia sędziemu, iż nie chce pracować, bo woli siedzieć. Albo odwrotnie. Reasumując, praca skazanych na rzecz społeczeństwa przyniesie budżetowi państwa wymierne korzyści, które urealnią się pod postacią oszczędności. Naszym zdaniem te oszczędności powinny być wsparciem samorządów terytorialnych i organizacji pozarządowych zatrudniających skazanych.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#ZdzisławKiełbasa">Chciałbym się odnieść do problematyki kar ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej pracy jako środka karnego i metody wychowawczej. Otóż nie zgadzam się z wypowiedziami niektórych przedmówców, iż kara nieodpłatnego świadczenia pracy nie powoduje powstawania kosztów. Być może tak jest w przypadku świadczenia pracy przez kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin, jednak zupełnie inaczej układa się ze skazanym praca lub raczej nie układa się w dłuższych perspektywach. Ludzie ci zupełnie nie widzą potrzeby dyscypliny i zorganizowania się. Organizujący pracę nie wiedzą, czy w danym dniu pojawią się do pracy skazani, czy też nie, a przecież ponoszą oni określone koszty związane z transportem, ubezpieczeniem, odzieżą ochronną i przeszkoleniem BHP. Niech to, o czym mówię, zobrazuje kilka danych statystycznych z terenu Sieradza. Skierowanych do pracy było 78 skazanych, a pracę wykonało 28 osób. 11 osobom zamieniono karę ograniczenia wolności na grzywnę, a zawieszono karę 8 skazanym. 9 osób w ogóle nie rozpoczęło wykonywania kary, a 21 skazanych rozpoczęło realizację kary, ale jej nie ukończyło. W związku z powyższym mam pytanie. Czy sędzia orzekając wyrok może określić dziennie minimum wykonania kary, czyli minimalną liczbę godzin pracy, jaką skazany powinien wykonać w ciągu jednego dnia? Nie może być tak, że to skazany dyktuje sposób wykonania kary poprzez dowolne traktowanie obowiązku pracy, który został mu zasądzony, a podmioty realizujące prace organizacyjne ponoszą niepotrzebne koszty. Czy więc w orzeczeniu wyroku nie można by zapisać, iż minimalna praca dzienna powinna wynosić 6 albo więcej godzin i ująć to w formie harmonogramu, stanowiącego integralną część orzeczenia? Bez wątpienia przyniosłoby to zwiększenie dyscypliny skazanych wobec wykonania orzeczonego wyroku pracy, a zatrudniającemu podmiotowi pozwoliłoby na skuteczne wyegzekwowanie należnej pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#KatarzynaPiekarska">Może ktoś z państwa odpowie od razu na pytanie pana prezydenta?</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WładysławStącel">Otóż sąd w orzeczeniu nie może określić liczbę godzin pracy skazanego. Te szczegóły powinien ustalić pracodawca z kuratorami zawodowymi, bo jest to kwestia organizacji pracy i ustalenia szczegółów pomiędzy zainteresowanymi stronami.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#ZdzisławKiełbasa">Tak, to jest ustalone w pierwszym dniu pracy, jednakże nie jest przez skazanych realizowane. Skazani przychodzą do pracy w momencie, gdy im to odpowiada, np. po tygodniu albo za miesiąc.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WładysławStącel">Te kwestie należą wyłącznie od organizacji pracy ustalanej przez zakład pracy z kuratorem sądowym. Tego typu problemy były, są i będą. Należy je brać pod uwagę i odpowiednio kalkulować koszty.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#WładysławStącel">Przedstawiciel rzecznika praw obywatelskich Janusz Zagórski : Tak wiele i ciekawie powiedziano już dzisiaj o praktyce wykonywania kar poprzez pracę, że warto uświadomić sobie, jak ważna jest to sprawa zarówno w systemie pracy nieodpłatnej, jak i płatnej. Były ciekawe referaty i interesujące dyskusje, które pokazują niezwykłą istotę zagadnienia pracy w warunkach ograniczenia wolności, jak również w warunkach pozbawienia wolności. Trzeba więc robić wszystko, aby pracy tej było jak najwięcej. Ogromnie ważna jest rola resortu sprawiedliwości, który powinien tworzyć dobre prawo i jeszcze lepsze przepisy wykonawcze, a także samorządów terytorialnych, które muszą pracę dla skazanych należycie przygotować i przeprowadzić w ścisłej współpracy z zakładami pracy. Niezwykle istotną rolę mają do spełnienia kuratorzy sądowi, których jest za mało i nie są w stanie zapanować nad wszystkimi powierzanymi im obowiązkami. W centrum zagadnienia, jakim jest środek karny i metoda wychowawcza w postaci nieodpłatnej pracy leży niewątpliwie kara ograniczenia wolności. Jej istota polega przecież na wykonaniu pracy w systemie nieodpłatnym. Chciałbym poprzeć stanowiska zawarte w wypowiedziach panów sędziów Władysława Stącla i Piotra Hejduka, którzy z takim zaangażowaniem mówili o aktualnych problemach wykonywania kary poprzez nieodpłatną pracę, do których przede wszystkim zaliczyłbym niewystarczającą liczbę kuratorów sądowych i brak systemu dyscyplinującego osoby skazane, a uchylające się od pracy. O tym mówią statystyki: 46% osób uchyla się od wykonania kary ograniczenia wolności, a 52% od wykonywania pracy społecznie użytecznej, którą orzeczono w zamian za nieuiszczoną grzywnę. Są to wskaźniki bardzo wysokie. Jest rzeczą niezwykle istotną, aby doprowadzić do ścisłej współpracy sądów i kuratorów sądowych z zakładami pracy oraz przedstawicielami samorządów. W Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich przeprowadzono w ubiegłym roku szerokie badania nad skutecznością kary ograniczenia wolności i świadczenia pracy społecznie użytecznej, które opierały się na działalności 80 sądów rejonowych w całej Polsce. Wyniki tych badań zawarte zostały w osobnej publikacji, a także w artykule mojego autorstwa w „Państwie i Prawie” ze stycznia br. Upoważniają one do sformułowania przed Komisją pewnych zasadniczych wniosków odnoszących się do sposobu prawnych uregulowań kary ograniczenia wolności i jej wykonania poprzez pracę. Myślę, że co do praktyki tego zagadnienia jesteśmy wszyscy mniej lub bardziej zgodni, a świadczą o tym powtarzające się znane okoliczności i sytuacje. Warto więc zastanowić się nad koniecznymi zmianami w regulacjach prawnych, które mogłyby wspomóc praktyczną stronę w wyraźny sposób. Z badań przeprowadzonych przez pana profesora Teodora Szymanowskiego oraz moich wynika, iż należy zrezygnować z utrzymania określonej w art. 35 par. 2 k. k. formy kary ograniczenia wolności w postaci potrącenia w wysokości 10–25% z wynagrodzenia za pracę. Nieznaczny udział skazań w latach 1999–2001 na karę ograniczenia wolności w tej formie, ale także i w następnych latach, o czym świadczą przekazane dzisiaj przez Ministerstwo Sprawiedliwości dane statystyczne, potwierdzają fakt, iż ten rodzaj kary nie sprawdza się w praktyce. Zapewne wpływ na to mają prawidłowości polskiej gospodarki rynkowej. Średnio tylko promil wszystkich orzekanych kar przypada na wspomnianą karę ograniczenia wolności i potrącania z wynagrodzenia. Zapewne o wiele większą przydatność w polityce karnej wykazuje nieodpłatna kontrolowana praca na cele społeczne, określona w art. 35 par. 1 k. k. Warto powiedzieć też o względach resocjalizacyjnych przemawiających za dokonaniem zmiany. Otóż forma nieodpłatnej pracy jest świadomym czynnikiem resocjalizacyjnym w stopniu o wiele większym aniżeli potrącenie z wynagrodzenia, będące przecież z rozłożeniem grzywny na raty. Sadzę, iż tę konstatację warto wziąć pod uwagę w dalszych debatach. Pilną sprawą wydaje się także zmiana art. 35 § 3 k. k., a nowelizacja powinna uzależniać możliwość orzeczenia kary ograniczenia wolności od zgody skazanego, wyrażanej przed wydaniem wyroku. Myślę, że przymus pracy nie powinien być stosowany w przypadku tej kary choćby ze względu na art. 8 Międzynarodowego paktu człowieka i obywatela, a także art. 4 Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Jest też argument praktyczny, który należałoby wziąć pod uwagę, jeśli chce się przeciwdziałać praktykom uchylania się skazanych od wyroku pracy. Tym argumentem jest przekonywanie, perswazja oraz przygotowanie organizacyjnych elementów wskazujących na potrzebę i chęć wykonania pracy nałożonej przez sąd na skazanego. Czy potrzebny jest dozór kuratora zawodowego przy wykonywaniu kary ograniczenia wolności? Zwracam uwagę na art. 36 par. 1 k. k., skoro na płaszczyźnie prawa karnego wykonawczego wymaga się, aby w każdym przypadku dla organizowania i kontrolowania kary ustanowiony był kurator. Zadania kuratora w tym zakresie są szczegółowo określone w przepisach Kodeksu karnego wykonawczego, jak i w aktach wydanych na jego podstawie. Warto rozważyć, czy utrzymania dozoru nie ograniczyć do skazań, w których na skazanego nałożono obowiązki w trybie art. 36 par. 2 k. k. Jest rzeczą istotną i do rozważenia, czy dozór nie powinien być nałożony w przypadku warunkowego zawieszenia wykonania kary ograniczenia wolności. Obecne przepisy nie przewidują takiej sytuacji. A więc następuje sytuacja zawieszenia kary ograniczenia wolności, sąd na skazanego nakłada określone obowiązki, ale nie ma konsekwencji w postaci nałożonego dozoru. Jeżeli już mamy do czynienia z nałożonymi obowiązkami, powinny być one skorelowane z dozorem kuratora. Wydaje się, iż to przeoczenie ustawodawcy należy jak najszybciej skorygować, chyba że ustawodawca dojdzie do słusznego, skądinąd, wniosku, iż instytucja warunkowego zawieszenia wykonania kary jest zbyteczna. Do odłożenia w czasie wykonania kary, z leżących po stronie skazanego powodów zdrowotnych lub rodzinnych, wystarczy odroczenie wykonania kary. W kodeksie karnym wykonawczym proponowałbym wprowadzenie obowiązku posiedzeń wykonawczych sądów w przypadku wykonywania kary ograniczenia wolności powyżej 6 miesięcy. Te posiedzenia wykonawcze sprawdzają się bardzo dobrze w praktyce, ponieważ określają ramy organizacyjne i wykonawcze kary ograniczenia wolności. Powinny one być stosowane w przypadku kar dłuższych, w których sytuacja uchylania się od pracy występuje znacznie częściej aniżeli w przypadku stosowania kar krótszych, do 6 miesięcy. Takie są wyniki naszych badań, które przeprowadziliśmy i tyle słów komentarza na płaszczyźnie kodeksowej. Chciałbym zwrócić się do pani przewodniczącej i do całej Komisji o wystąpienie do Komitetu Badań Naukowych o przeprowadzenie badań skuteczności resocjalizacyjnej i ekonomicznej kary ograniczenia wolności w porównaniu do kary 1 roku pozbawienia wolności lub 2 lat pozbawienia wolności, albowiem kary te stanowią główną alternatywę kodeksową dla kary ograniczenia wolności.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękuje bardzo za wypowiedź. Myślę, że jest to bardzo ciekawy postulat.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#TeodorSzymanowski">Chciałbym poruszyć kilka problemów, ale zacznę od najważniejszego. W naszej dyskusji słyszało się głosy o punitywnej, że użyję tego słowa, postawie społeczeństwa polskiego. Tak jednak nie jest, jak nam się wydaje, albowiem różne są reakcje społeczne na różne rodzaje przestępstw. Reakcje społeczne nazywane punitywnymi mogą wystąpić jako ustosunkowanie się do poważnych przestępstw, zwłaszcza wobec zbrodni. Ludzie są silnie wzburzeni i z całą mocą potępiają taki czyn. Chciałbym się jednak powołać na wyniki badań przeprowadzonych przez Ośrodek Badania Opinii Społecznej według mojego programu, badań przeprowadzonych w drugiej połowie 2002 roku. Ich wyniki pokazują, iż nasze społeczeństwo wcale nie reaguje tak bardzo nieracjonalnie, jak nam się wydawało. Postawiłem mianowicie, szereg pytań dotyczących polityki karania, jak również wysokości kar za konkretne przestępstwa. Jeśli mówić o celach polityki karnej, to celem podstawowym od stuleci jest ochrona społeczności przed przestępczością, natomiast kara za popełnione przestępstwa realizuje jeszcze inne cele społeczne. Te cele wymienione są w Kodeksie karnym, podobnie jak w innych krajach, które w swoich kodeksach wymieniają jeszcze inne cele. Moim zdaniem, społeczeństwo polskie reaguje bardzo ostro, gdy chodzi o przestępstwa najcięższego kalibru i takim reakcjom nie można się dziwić. Natomiast gdy chodzi o przestępstwo nieświadczenia obowiązku alimentacyjnego, opinia społeczna jest bardzo liberalna. Duża część społeczeństwa, około 90%, sądzi nawet, iż tego typu czyny nie powinny być zagrożone karą pozbawienia wolności, a innego rodzaju karami lub tylko odpowiedzialnością cywilną. Pojawiły się głosy mówiące, iż zgwałcenie nie powinno być karane pozbawieniem wolności. Tak uważa spora, bo 30-proc. grupa respondentów. W praktyce sędziowskiej spotyka się często zjawisko podatności na gwałt, a nawet typ zachowania ofiary - określany jako prowokacja. Może dojść do sytuacji, w której sędzia orzeknie karę za gwałt w zawieszeniu dlatego, iż uznaje odegranie prowokującej roli przez ofiarę w przebiegu zdarzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#KatarzynaPiekarska">Mam nadzieję, iż pan profesor nie do końca identyfikuje się z takimi poglądami.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#TeodorSzymanowski">Szczerze mówiąc, z większością tych zapatrywań się zgadzam. Moim obowiązkiem jako naukowca jest mówić prawdę i to, co się rzeczywiście myśli. Otóż, proszę państwa, to sąd i sędzia znają daną sprawę najlepiej. W mojej ocenie sądy wywiązują się należycie z wykonywania swoich powinności, a problem powstaje wówczas, gdy sędzia feruje wyrok, którego nie akceptuje opinia społeczna, dezinformowana przez media. Ale przecież to sędzia obcuje z przestępcą wiele tygodni, poznaje tło i okoliczności przestępstwa, czyta i słucha zeznań świadków. Ma więc pełny obraz przestępcy albo domniemanego przestępcy i na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego wydaje wyrok. Społeczeństwo natomiast jest bezustannie dezinformowane, jeśli chodzi o stan przestępczości, przez różne media i jest, niestety, podatne na tego rodzaju informacje. Proszę porównać nasze statystyki i dane z innych państw, a wyniknie zupełnie przyzwoity obraz przestępczości w Polsce na tle światowych potęg na tym polu - USA, Rosji i innych jeszcze krajów. Wiele krajów może nam pozazdrościć bezpieczeństwa obywateli, natomiast prasa brukowa, wspierana przez poważne publikacje, kreuje apokaliptyczny obraz przestępczości w Polsce. To jest jednak obraz nieprawdziwy, proszę państwa. Mówię o tym dlatego, iż należy dążyć do zobowiązania publicznych środków masowego przekazu do pokazywania prawdziwego stanu rzeczy. Ten postulat kieruję do pań i panów posłów. Niestety, tematy związane z bezpieczeństwem obywateli omawiane są w mediach w gronie niefachowców, czyli polityków i dziennikarzy. Efekty są aż nazbyt widoczne. Rzadko widać sędziów i rzadko widać ekspertów, a szkoda. Mamy za to dużo mało kompetentnych dyskusji i dużo niezorientowanych dyskutantów. Od razu pragnę się zastrzec, iż panią poseł przewodniczącą zaliczam do osób jak najbardziej kompetentnych oraz świadomych swoich poselskich powinności, które realizuje m. in., organizując kolejną konferencję poświęconą nieodpłatnej pracy jako środka karnego i pokazując ten problem od innej strony. Życzę więc wszelkiego powodzenia pani przewodniczącej w tej sprawie oraz w planowanej nowelizacji kodeksu karnego. Jeśli państwo pozwolą, krótko odniosę się do kilku szczegółowych kwestii. W czasie dyskusji bardzo kompetentnie wypowiadali się zarówno panowie sędziowie, jak i pan Janusz Zagórski, który jest specjalistą od kar ograniczania wolności. Otóż moje przemyślenia idą w tym kierunku, aby zmienić wykonawcę kary ograniczenia wolności. Nie byłby to w dalszym ciągu kurator, lecz organ samorządu pod kontrolą sądu, sprawowaną przez kuratora sądowego. Chodzi o pominięcie jednego szczebla organizacyjnego, jakim jest kurator, i tak przeciążony innymi obowiązkami. Zakład pracy jako pracodawca jest konieczny, konieczny jest również organ samorządowy, sprawujący pieczę nad kilkoma lub kilkunastoma pracodawcami. Jest więc nad czym myśleć, tym bardziej że nadzór nad wykonaniem kary ze strony kuratora nie jest mocną stroną systemu. Odnosząc się do kwestii nieodpłatnej pracy jako środka karnego i metody wychowawczej powiem w ten sposób. Mamy do czynienia z trzema poziomami: kara ograniczenia wolności, praca społecznie użyteczna jako kara zastępcza w zamian za nieściągalną grzywnę oraz nieodpłatna praca, wykonywana przez osoby skazane. Mówił o tym pan generał Jan Pyrcak, więc nie będę powtarzał rzeczy i tak dobrze znanych. Chodzi natomiast o podjęcie pewnych inicjatyw dotyczących pracy charytatywnej na rzecz osób pokrzywdzonych w wyniku przestępstw, ponieważ ten kierunek resocjalizacji przez pracę nie jest zadawalająco realizowany.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#TeodorSzymanowski">Posiadam dane dotyczące miesiąca maja i wynika z nich, iż pracę charytatywną podjęło w maju tego roku 175 skazanych. Zastanawiam się, czy nie byłoby warto angażować skazanych do pracy charytatywnej poza strukturami Caritasu, organizacji Brata Alberta oraz instytucji podlegających samorządom. Prace realizowane byłyby na rzecz ludzi pokrzywdzonych przez sprawców przestępstw, na rzecz niepełnosprawnych i chorych niezdolnych do pracy. Zakres prac charytatywnych obejmowałby remonty, prace adaptacyjne oraz porządkowe nie wymagające specjalnych kwalifikacji. Należałoby tylko stworzyć właściwy system organizacji takich prac przy udziale różnych organizacji pozarządowych współpracujących z resortem sprawiedliwości i zarządem służby więziennej, jak „Bractwo Więzienne” lub „Patronat”, które pracują na terenie zakładów karnych, a których przedstawiciele znani są kierownictwu służb więziennych. Chodziłoby o to, aby te organizacje podejmowały się pośrednictwa w załatwianiu wszelkich spraw dotyczących prac skazanych, a przedstawiciele tych organizacji nawet towarzyszyli - żeby nie powiedzieć: nadzorowali - skazanym w trakcie wykonywania pracy. Można by się zastanawiać, czy stworzenie takich mechanizmów jest realne. Wydaje się, że tak. Wystarczy poddać analizie statystyki penitencjarne, a okaże się, iż rokrocznie kilka tysięcy skazanych korzysta z formy przepustek, a więc otrzymuje pozwolenie na opuszczenie zakładu karnego na ściśle określony czas. Może więc ludzie ci mogliby opuszczać zakład karny po to, aby pracować nieodpłatnie, a ich praca miałaby charakter symbolicznie wynagradzający społeczeństwu kiedyś wyrządzone zło? Proponuję więc zrobienie eksperymentu z udziałem przedstawicieli organizacji pozarządowych, zarządu służb więziennych, ekspertów, resortu sprawiedliwości i samych zainteresowanych. Przeprowadzenie takiego eksperymentu pozwoli odpowiedzieć nam na pytanie, czy takie i podobne inicjatywy mają szansę urzeczywistnienia w szerokim wymiarze.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#KatarzynaPiekarska">Panie profesorze, dziękuję za wypowiedź, aczkolwiek jestem zdruzgotana pana poglądami na temat ofiar przestępstwa, jakim jest gwałt. Podobnie jak pan, ja również zawsze mówię to, co myślę, więc i teraz powiem, co mam do powiedzenia. Przychodzi mi to o tyle trudniej, iż bardzo cenię pana jako człowieka i kompetentnego naukowca, z którego poglądami często się utożsamiam. Czy, wobec tego, długość spódnicy upoważnia do złapania mnie za kolano i zgwałcenia lub czy sukienka, którą mam na sobie, lekko przezroczysta, jest prowokacją, czy nią nie jest? Jest na sali ekspert od spraw przemocy, pani dr Płatek, która z pewnością może opowiedzieć państwu o koszmarach, jakie są udziałem ofiar gwałtu przez długie lata. Jak wiele spraw nie trafia do organów ścigania, ponieważ ofiara nie chce przeżywać po raz kolejny dramatu, jakim jest gwałt. Nie chce udowadniać organom ścigania, w upokarzający dla siebie sposób, iż nie była stroną prowokującą ani inicjującą gwałt. Nie chce też udowadniać, iż jej sukienka była zbyt przezroczysta, a jej spodnie zbyt obcisłe, albowiem są to zawsze kwestie dyskusyjne i subiektywne. Oczywiście, nie jest to temat dzisiejszego posiedzenia, ale nie mogłam tego nie powiedzieć. Proponuję więc zamknąć temat i wrócić do przerwanej dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#TeodorSzymanowski">Chcę tylko w dwóch słowach odnieść się do słów pani przewodniczącej. Zaszło pewne nieporozumienie, ponieważ nie jestem zwolennikiem traktowania gwałtu jak nic nie znaczącego przestępstwa. Wprost przeciwnie, gwałt może być zbrodnią. Chciałbym jednak zwrócić uwagę państwa, iż przestępstwa w rodzaju zabójstw bardzo się różnicują, a sam gwałt może być przestępstwem najcięższego kalibru, ale może także być czynem o lżejszym charakterze. O tym mówią także międzynarodowe publikacje i dokumenty.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#KatarzynaPiekarska">Oczywiście znam poglądy, według których handel kobietami nie jest przestępstwem, ponieważ ofiary wiedzą, na co się decydują i same są sobie winne tego, iż trafiają do domów publicznych. Być może pan profesor utożsamia się z grupą 30% badanych, którzy nie uważają gwałtu za przestępstwo, mam jednak inne zdanie na ten temat, choć przyznaję, iż gwałt gwałtowi nierówny. Powracamy do naszej dyskusji. Jest z nami wicestarosta słupski, pan Sławomir Ziemianowicz, którego proszę o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#SławomirZiemianowicz">Postaram się w krótkiej prezentacji pokazać modelowy przykład współpracy jednostki samorządu terytorialnego ze służbami więziennymi w korzystaniu z możliwości i efektów nieodpłatnej pracy skazanych na rzecz samorządu na terenie starostwa słupskiego. Dwa ośrodki samorządowe od kilku już lat aktywnie z nami współpracują, a są nimi Urząd Miasta Ustka oraz Starostwo Powiatowe w Słupsku. Umowa została podpisana w roku 2002, a zakres wykonywanych prac obejmuje remonty, prace adaptacyjne oraz porządkowe na terenie ośrodków pomocy społecznej, szkół, domu dziecka oraz bursy szkolnej. Są to po części obiekty stare, zabytkowe, wymagające sporego nakładu pracy i umiejętności, a także specjalistycznych uprawnień. Zdarzył się nam już przypadek konieczności zatrudnienia elektryka z uprawnieniami do specjalistycznych prac na terenie jednego remontowanego obiektu i znaleźliśmy fachowca o wymaganych kwalifikacjach. Skazani wyremontowali miejsca dla publiczności na stadionie w Ustce, szatnie dla zawodników oraz boisko treningowe. Opiekują się halą sportową należącą do miejscowego liceum. Proszę państwa, lista instytucji na terenie miasta Ustka, które zapewniają prace dla skazanych, nie jest krótka, bo liczy ponad 20 pozycji, łącznie z Caritasem i niektórymi parafiami. W ciągu ostatnich trzech lat skazani przepracowali 66.000 godzin, a wartość ich robót liczona według kosztów robocizny przekracza 600.000 złotych. Nie wyobrażam sobie dzisiaj, aby zrezygnować z tej formy współpracy, jeżeli obie zainteresowane strony osiągają korzyści. Istotny jest także aspekt związany z domami pomocy społecznej, w których należy spełnić określone europejskie standardy zatrudnienia do końca 2006 roku. Na jednego pensjonariusza domu pomocy musi przypadać 0,7 pracownika socjalnego, co oznacza ponoszenie wysokich kosztów zatrudnienia przez jednostkę samorządową. Chcemy więc spełnić te wymogi bez potrzeby ponoszenia dodatkowych, wysokich kosztów związanych z zatrudnieniem. Takim dobrym rozwiązaniem i wyjściem z sytuacji jest nieodpłatna praca skazanych i innych osób realizujących karę zastępczą. Interesującą informacją jest niewątpliwie uhonorowanie przez „Super Express” Oddziału Zewnętrznego Aresztu Śledczego w Ustce oraz Oddziału Zewnętrznego Aresztu Śledczego w Słupsku za wybitne osiągnięcia w nietypowej dziedzinie. Taką nagrodę pod postacią symbolicznych skrzydeł przyznają czytelnicy gazety.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#KrzysztofOlkowicz">Chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt sprawy. Otóż skazani pracują bez żadnego nadzoru ze strony służby więziennej i sami dojeżdżają do miejsca pracy środkami komunikacji publicznej, nie stanowiąc żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa otoczenia. Wydawałoby się więc, iż ta grupa skazanych powinna korzystać z instytucji zwolnienia warunkowego w pierwszej kolejności. Tak jednak nie jest, a obrazują to następujące dane statystyczne: w roku 2001 - 74,2% wniosków administracji penitencjarnej o warunkowe zwolnienie zostało pozytywnie rozpatrzonych, w roku 2002 tych wniosków pozytywnie rozpatrzonych zostało - 59,9%, a w roku 2003 - 68,8%. Jakimi przesłankami kierują się sądy, dokonując odmowy zwolnienia warunkowego? Są to: długi okres kary pozostający skazanemu do odbycia, rodzaj i charakter przestępstwa, którego się dopuścił, a także ogólne warunki prewencji. Często jednak jedynym powodem odmowy było tłumaczenie sądu, iż przedterminowe, warunkowe zwolnienie jest instytucją wyjątkową w postępowaniu resocjalizacyjnym. Naturalnie jednak ani ja, ani nikt z moich kolegów nie będzie komentował niezawisłych decyzji sądów. Czytać jednak potrafimy i mamy do tego pełne prawo. Otóż w jednym z numerów „Przeglądu Penitencjarnego” prof. Lelental opublikował opracowanie pod tytułem „Warunkowe przedterminowe zwolnienie w orzecznictwie Sądu Najwyższego oraz sądów apelacyjnych w latach 2000 i 2002”. Z tego artykułu jednoznacznie wynika, iż przesłanki i motywy, którymi kierują się sędziowie, podejmując decyzję odmowną, nie powinny mieć miejsca, ponieważ w nowym ujęciu tych zagadnień tego rodzaju przesłanki nie mają znaczenia. Wobec takiego dictum piszemy jako służba więzienna zażalenia na otrzymane postanowienia. Przyniosłem ze sobą takie pismo zawierające odpowiedź na zażalenie na postanowienie sądu z dnia 17 lutego 2004 r. z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, II Wydział Karny, w którym informuje się, iż zażalenia nie należy uwzględnić. Powodem takiego stanowiska jest fakt, iż wyjątkiem od zasady odbywania kary pozbawienia wolności w całości jest warunkowe przedterminowe zwolnienie. W dalszej części pisma sąd informuje, że warunkowe przedterminowe zwolnienie przeczy zasadzie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, a więc wszystkim pozakodeksowym okolicznościom i przesłankom, które całkowicie podważa w swojej publikacji prof. Lelental. Co więc mam powiedzieć moim dyrektorom? Czy nadal mamy prowadzić walkę z sądami, czy też nastąpi wreszcie ujednolicenie orzecznictwa w tym zakresie? Odpowiedź na nasze postulaty była dość nieoczekiwana - wniosków o przedterminowe zwolnienie warunkowe jest zbyt mało. Zaskakujący wniosek, jak na tak duży procent decyzji odmownych i na pozakodeksowy charakter uzasadnienia odmowy. Czy zatem wierzyć panu profesorowi Lelentalowi? Ja wierzę w słuszność wywodów pana profesora i większość moich kolegów więzienników też. Przesłanki, którymi kierują się sądy przy podejmowaniu decyzji odmownych na wniosek o zwolnienie warunkowe, nie są przesłankami stanowiącymi podstawę do takiej odmowy.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#KrzysztofOlkowicz">Aby ratować sytuację, dyrektorzy zakładów karnych organizują nowe miejsca pracy. Mam przed sobą pismo dyrektora Archiwów Państwowych z Koszalina, który zwraca się z prośbą o możliwość zatrudnienia skazanego, który u niego pracował, dobrze wykonując powierzone obowiązki. Wniosek o przedterminowe warunkowe zwolnienie tego człowieka został jednak, a jakże, potraktowany odmownie z podaniem motywów ogólnospołecznych, takich jak: niespełnienie celowości orzeczonej kary i niezaspokojenie poczucia sprawiedliwości społecznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#ZygmuntLizak">Właściwie nie powinienem zabierać głosu, gdyż wiele naszych opinii znanych było już od dość dawna, a stanowisko zaprezentowane przez pana generała Jana Pyrcaka w referacie wprowadzającym, uzupełnione wypowiedziami osób duchownych i przedstawicieli nauki sprowadzało się do prezentacji dobrych praktyk. Te dobre praktyki były wsparte argumentacją statystyczną oraz przykładami zdumiewających efektów pracy skazanych i wszystkich działań towarzyszących realizowaniu celowości kary poprzez pracę. Nasza dyskusja koncentrowała się wokół zagadnienia - jak karać, to znaczy, jak orzekać i jak orzeczoną karę wykonywać. Przecież istnieje ustawa - Kodeks karny wykonawczy, która wyraźnie określa cele kary i sposób jej wykonania. Do sposobów wykonania należy praca, nauka, zajęcia kulturalno-oświatowe czy kontakt z rodziną. Dlaczego więc my wszyscy z takim zadowoleniem mówimy o tym, co jest rzeczą oczywistą i dawno zapisaną w prawodawstwie karnym? Czy nie jest to paradoks? W związku z pewnymi stereotypami trudno było realizować te cele w więzieniach, które stawia przed nami ustawa sejmowa. Było trudno, ale się udało. W naszej trudnej służbie porażek to jeden z niewielu momentów do satysfakcji, w którym udowadniamy i pokazujemy, że służba więzienna, więzienia i więźniowie nie są ludźmi odrażającymi, brudnymi i złymi. Są to ludzie wartościowi, z tym że jedni są wykonawcami kar, a drudzy są podmiotami wobec których kary te zostają realizowane. Może zamiast słowa „podmiotami” zręczniej będzie użyć słowa „ludźmi”. Często bowiem słyszy się opinie mniej więcej tej treści: „Jak on może w tym sanatorium tak dobrze się odżywiać za te 4,20 zł i jeszcze mu znajdują pracę. To nie są ludzie, w Ameryce wszystkich ich wieszają, a przecież sposobów na karę śmierci jest więcej”. Są to oczywiście głosy populistyczne, które będą się pojawiać przez kilka najbliższych miesięcy. Można więc postawić pytanie - jaki wpływ na stan przestępczości w danym kraju ma sposób wykonania kary? Czy idziemy we właściwym kierunku, znając statystyki krajów przodujących pod względem rozmiarów przestępczości - Rosji i USA? Pytanie, jak karać, jest pytaniem ze wszech miar zasadnym i aktualnym, aczkolwiek szkoda, że dopiero po fali buntów w więzieniach i zalewie różnych informacji w mediach temat ten został zauważony i podjęty. Przecież my, więziennicy, nic nowego od wielu już lat nie mówimy. Pytany przez prasę o komentarz do wydarzeń w polskich więzieniach, odsyłałem do strony internetowej polskiego więziennictwa. W pierwszych zdaniach informacji tam zamieszczonej mowa jest o tym, iż polskie więziennictwo jest przeludnione, niedoinwestowane i cierpiące na brak etatów. W tych warunkach trudno jest właściwie wykonywać karę wobec ponad 80.000 skazanych i osadzonych w zakładach karnych. Moim zdaniem, nie popartym żadnym naukowym wyliczeniem, w zakładach karnych powinno przebywać około 40.000 ludzi. Zamiast tego powinno się stosować inne rodzaje kar alternatywnych, a wykonanie kary poprzez pracę dla dobra lokalnej społeczności nie powinno być wydarzeniem medialnym na miarę „Super Expressu”. Chociaż z drugiej strony to dobrze, że tak się pisze, a nie w kategoriach czarnej sensacji rodem z piekielnych polskich zakładów karnych, w których postrach sieją psychopatyczni mordercy i debilowaci klawisze. Proszę państwa, tak się już dzieje, że zbrodnia i kara wpisane są zawsze w kontekst społeczny. Zbrodnia odbywa się w konkretnych warunkach społecznych, a kara musi odbywać się w miejscu, z którego mamy do tego społeczeństwa kiedyś powrócić. Obawiam się, że pewne środowiska będą w poważnym stopniu zagrożone wykluczeniem społecznym.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#ZygmuntLizak">Oto garść typowych terminów z zakresu omawianej tu problematyki, mogących się przydać w nieuniknionych dyskusjach na te tematy: marginalizacja, stygmatyzacja, etykietowanie, dyskryminacja, defaworyzacja, nierówność, ksenofobia, uprzedzenia i strach. Jeśli nie będziemy mówić w sposób logiczny, zrównoważony, spokojny i rzeczowy w gronie profesjonalistów teoretyków i praktyków, jak orzekać i jak wykonywać karę, to ulegniemy emocjom, a cel będzie coraz bardziej nieosiągalny. Kończąc, powiem iż beneficjentami systemu stosowania pracy jako środka karnego są sami skazani, służba więzienna, ale także lokalne społeczności w konkretnych gminach, miastach, powiatach i starostwach i bardzo wiele innych osób. Wiele siedzib samorządowych władz lokalnych nie ma środków na podniesienie estetyki swoich budynków, ale mogą to robić nieodpłatnie skazani. Dzięki temu różne miejsca w Polsce pięknieją i osiągają estetykę zgodną z wymogami XXI wieku. Proszę państwa, istnieje ustawa o zatrudnieniu skazanych z 28 sierpnia 1997 roku. Art. 3 ust. 2 pkt 2 tej ustawy stwarza możliwość tworzenia przywięziennych zakładów pracy, bo przecież lepiej, gdy skazany pracuje w więzieniu, a tylko niektórzy na zewnątrz. Czy jednak zbudowano owe przywięzienne miejsca pracy? Otóż od momentu wejścia w życie ustawy nie przybyło ani jedno miejsce pracy. Nasz głos z Krakowa chce na tę właśnie sprawę zwrócić uwagę, oprócz wszystkich dobrych praktyk, o których dzisiaj mówiliśmy i z których jesteśmy dumni. Pragniemy o tym mówić w przededniu nowelizacji niektórych przepisów Kodeksu karnego wykonawczego i rozpoczęcia prac legislacyjnych, a gdy już powstanie pierwsze miejsce pracy, zgodnie z duchem wspomnianej ustawy i tego konkretnego artykułu, będzie to o jedno nowe miejsce więcej.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękuje bardzo za wypowiedź i poproszę pana ministra o odniesienie się do licznych postulatów i podsumowanie całej debaty.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#TadeuszWołek">Ramy czasowe naszego dzisiejszego spotkania nie pozwolą na pełne odniesienie się do wszystkich wystąpień. Może najpierw kilka słów komentarza do wystąpień panów dyrektorów okręgów służby więziennej. Panowie, po prostu róbmy swoje. Niech dyrektorzy zakładów karnych tworzą nowe miejsca pracy i niech zaskarżają postanowienia sądów nie uwzględniających wniosków o przedterminowe, warunkowe zwolnienia, albowiem w myśl statystyk znajdujących się w moim posiadaniu dyrektorzy zakładów karnych są w tym zakresie mało aktywni. Pozwolę sobie przytoczyć cyfry, aby nie być gołosłownym. W 1999 roku złożono około 10.000 wniosków o warunkowe przedterminowe zwolnienie i taka sama liczba wniosków została złożona w 2003 roku. Uwzględniono 88% tych wniosków w roku 1999, natomiast w roku 2003 – 87% wniosków złożonych przez dyrekcje zakładów karnych. Jeśli natomiast któregoś z panów dyrektorów bulwersują postanowienia sądów, proponuję zapoznać się z danymi statystycznymi odnoszącymi się do zaskarżalności wydawanych postanowień. W 1999 roku wystąpiono z zażaleniami na postanowienia sądów dotyczącymi odmowy wydania pozwolenia na warunkowe przedterminowe w 5,7% spraw, a w 2003 roku w 7,4% spraw. Powtarzam więc: róbmy swoje, twórzmy nowe miejsca pracy dla tych, którzy trafili za kratki, po to, aby ich resocjalizować. Twórzmy także miejsca pracy na wolności dla tych, którzy opuścili zakłady karne, aby do nich nie powrócili. Na dzisiejszym posiedzeniu poruszono bardzo wiele spraw i wątków, lecz nie do wszystkich jestem w stanie się odnieść, albowiem czas na to nie pozwala. Sprowadziła mnie tutaj chęć wzięcia udziału w dyskusji na niezwykle istotny i ciekawy temat, jakim jest sposób uczestnictwa jednostek samorządowych w wielkim planie tworzenia miejsc pracy dla skazanych wykonujących karę alternatywną, będącej przecież celem naszych dążeń. Musimy postawić sobie pytanie: jakim krajem jesteśmy i w jakim państwie żyjemy? Czy idziemy w stronę rozwiązań typu - obywatele siedzieli, siedzą bądź za chwilę będą siedzieli, czy też szukamy rozwiązań i budujemy państwo, w którym obywatel skazany za przestępstwo odbędzie karę i wróci do społeczności? Nie może być sytuacji, o której mówił pan generał Jan Pyrcak, iż 80.000 ludzi jest zamkniętych w zakładach karnych, a 20.000 ludzi jest tymczasowo aresztowanych. 35.000 osób z wyrokami skazującymi oczekuje na miejsce w zakładzie karnym, aby odbyć zasądzony wyrok. Te i inne cyfry pokazują, z jak przerażającą statystyką mamy do czynienia i w jak zastraszającym tempie rozwija się zjawisko zwane przestępczością. Jeszcze w 1994 roku osób osądzonych za rozmaite przestępstwa było 230.000, w roku 2003 tych osób jest już 500.000. Miałem okazję czytać ostatnio wiele publikacji prasowych na temat naszego miejsca w świecie, mierząc to miejsce porównawczą skalą przestępczości. Szukałem odpowiedzi na pytanie, dokąd właściwie zmierza nasze społeczeństwo i czy czasem nie jest to czarna otchłań. Jedną z odpowiedzi na moje wątpliwości stanowił artykuł pana prof. Filara, który pokazuje miejsce naszego społeczeństwa na tle innych społeczności na płaszczyźnie prizonizacji. Ten artykuł przeraził mnie, albowiem z całą mocą uświadomił, jak wysokie miejsce zajmujemy w tej niechlubnej klasyfikacji.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#TadeuszWołek">4 miejsce w świecie pod względem liczby skazanych na 100.000 mieszkańców - za Rosją, Ukrainą i Białorusią i za Stanami Zjednoczonymi Ameryki, u których jednak funkcjonuje inny system prawa. Ta przerażająca statystyka każe raz jeszcze zapytać: dokąd zmierzamy? Czy wiele lat nawoływań środowiska sędziowskiego, aby za wszystko surowo karać i tworzyć restrykcyjny system prawny odniosło skutek? Otóż tak, odniosło skutek. Stawiam tezę, iż wiele lat tworzenia atmosfery karania za wszystko karą więzienia przyniosło skutek. Dlatego z ogromnym zaciekawieniem wsłuchiwałem się w te głosy dyskutantów, które mówiły o potrzebie tworzenia prawa karnego umożliwiającego społeczeństwu otrzymanie zadośćuczynienia za doznane krzywdy i poniesione szkody. Prawa karnego, które umożliwi skazanemu odbycie tej kary także w inny sposób aniżeli utrata wolności i pobyt w zamkniętym zakładzie karnym. Czy zatem zmieniono w Rzeczypospolitej Polskiej system prawa karnego? Materiał poglądowy na tabelkach, które pozwoliłem sobie dostarczyć państwu, pokazuje, że system karny w Polsce zmienia się, choć nie są to zmiany o charakterze rewolucyjnym. Kara ograniczenia wolności do roku 1999 wzrosła z populacji skazanych 15.000 do 50.000, co stanowi 12% skazań w zakresie rodzaju kar orzeczonych. Co można jeszcze wyczytać ze statystyk, jeśli chodzi o karę ograniczenia wolności? Liczba orzeczeń w przedmiocie kar ograniczenia wolności na dzień 31 stycznia 2004 roku, podlegających wykonaniu, wynosiła 61.000. Z tej liczby nie było wykonywanych 46% orzeczeń z powodu uchylania się skazanych od wykonywania pracy, 47% z powodu innych przyczyn, a tylko 7% z powodu braku odpowiednich miejsc pracy. Jeśli chodzi o inne przyczyny niewykonywania kary poprzez pracę, to należy wymienić odroczenia wykonania kary i zawieszenia postępowania. Zresztą w szczegółach jest to ujęte w materiale informacyjnym, który został państwu doręczony, więc nie potrzeby o tym mówić. Myślę, że warto jest słów kilka powiedzieć o owych 7% niewykonywania kary z powodu braku odpowiednio przygotowanych miejsc pracy. Wygląda więc na to, że wszyscy są zadowoleni, ponieważ jakoby miejsca pracy są, na ogół, zapewnione, a skazani stawiają się do pracy albo nie, a sama kara ograniczenia wolności, procentowo rzecz ujmując, jest karą rzadko wymierzaną. Proszę państwa, wniosek jest jeden. Trzeba stworzyć karę alternatywną wobec kary pozbawienia wolności. W Ministerstwie Sprawiedliwości powstał nowy Departament Nadzoru nad Wykonaniem Orzeczeń, który powinien realizować pewne koncepcje rozwojowe polityki karnej, co powinno skutkować nowym spojrzeniem jakościowym na zagadnienia karania. Oczywiście ogromną rolę ma do spełnienia instytucja kurateli sądowej, a postulat wykluczenia jej w prawie karnym wydaje się być nieporozumieniem. Mam nadzieję, że postulat ten nie znajdzie szerszego poparcia. Przyjmuję z wielką uwagą wszystkie propozycje i inicjatywy zmian i korekty przepisów, jakie padały pod adresem administracji rządowej, cieszy mnie szczególnie aktywność jednostek samorządowych organizujących front pracy dla skazanych, choć dzisiaj głos samorządowców był słabo słyszany.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#TadeuszWołek">Proszę państwa, minister sprawiedliwości ma ograniczona rolę na sposób wykonania kary orzeczony przez sędziego, a także na wybór kary, jaka zostanie orzeczona. Dlatego więc jedyną możliwą drogą jest pokazanie środowisku sędziowskiemu alternatywnej drogi wobec kary grzywny lub kary pozbawienia wolności. Taką alternatywą jest kara ograniczenia wolności, która może być wykonywana poprzez stymulowanie miejsc pracy. To można i trzeba pokazywać środowisku sędziowskiemu nawet tylko poprzez działania szkoleniowe. Głosy o tym, aby organizować szkolenia sędziów w zakresie aplikacji, asesury i na etapie szkolenia permanentnego, przewijają się nieustannie, a potrzeba zmiany warsztatu zawodowego sędziego poprzez kształcenie staje się nazbyt widoczna. Powstała nawet idea budowy centrum kształcenia sędziów i prokuratorów, albowiem Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie, który nie ma jeszcze takiego centrum. Tak jak powiedziałem, centrum przeznaczone jest dla sędziów i prokuratorów, ponieważ to prokurator jest stroną w postępowaniu sądowym i od jego aktywnej roli oraz wniosku o karę złożonego przed sądem zależy także orzeczenie tego sądu. Próbujemy uaktywnić prokuraturę krajową w tym przedmiocie działania i sądzę, że nasze działania w tym kierunku będą coraz energiczniejsze. Wszystkie dzisiejsze uwagi i postulaty, które zostaną odnotowane w protokole z dzisiejszego spotkania, będą wnikliwie analizowane w Ministerstwie Sprawiedliwości, a do treści, jakie zawierają, odniesiemy się w pracach departamentu i nowego zespołu, który ma w zakresie zainteresowań m. in. sprawy będące przedmiotem dzisiejszego spotkania. Pragnę jeszcze poinformować państwa, iż powstaje nowa komisja kodyfikacji prawa karnego i mam szczerą nadzieję, iż wszystkie opinie, oceny i postulaty wyartykułowane przez państwa będą brane pod uwagę. Upatrywanie jednak zmiany niekorzystnych tendencji i oblicza polskiego wymiaru sprawiedliwości tylko poprzez zmianę przepisów prawa jest iluzją. Na poparcie tej konstatacji podam przykład ulg dla samorządów w celu tworzenia nowych miejsc pracy, którą to decyzję podjął Sejm Rzeczypospolitej. Te ulgi zostały potem zlikwidowane, a dzisiaj minister sprawiedliwości widzi potrzebę skierowania środków na stymulowanie tworzenia miejsc pracy dla wykonywania kar alternatywnych. Nie wiem jeszcze, jak będziemy tworzyć ten system, istotne byłoby z całą pewnością pozyskanie do współpracy jednostek samorządowych i organizacji pozarządowych. Należy zmienić nastawienie społeczeństwa do kary ograniczenia wolności, a to z pewnością ułatwi pozyskiwanie miejsc pracy w warunkach wolności stymulowanej. Mimo ogromnych zasług polskiego więziennictwa dla stworzenia dobrego modelu pracy skazanych w warunkach izolacji od społeczeństwa należy dołożyć wszelkich starań, aby ten model karania zastąpić pracą dla dobra społeczeństwa w warunkach wolności kontrolowanej.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#KatarzynaPiekarska">Dziękując panu ministrowi, rozumiem, że postulaty pana sędziego pod adresem rozporządzenia ministra sprawiedliwości również zostaną przeanalizowane dla tworzenia lepszego prawa. Proszę państwa, nasze spotkanie dobiega końca i pragnę bardzo podziękować za przybycie i za aktywny udział w dyskusji Wniosek nasuwa się jeden. Aby kar w warunkach ograniczonej wolności orzekano więcej, kosztem kar pozbawienia wolności, musi istnieć system współpracy pomiędzy samorządami, sądami, zakładami karnymi oraz organizacjami pozarządowymi przy ścisłej współpracy związków wyznaniowych i Kościoła, aby pomóc zmienić niechętne skazanym środowiska lokalne. Często przecież słyszy się opinie, że nie ma pracy dla bezrobotnych i nikt się tym nie przejmuje, a dla skazanych robi się wszystko. Dlaczego premiuje się więc pracą osoby zasługujące na karę i potępienie? Dlatego więc trzeba mówić o tym głośno, że często na prace wykonywane przez skazanych, nie ma niezbędnych środków finansowych i gdyby mieli to wykonać bezrobotni, trzeba by im za to zapłacić. Mówmy więc o tym głośno, aby nasz głos był słyszalny, także w mediach. Niepokoi mnie jednak jeszcze jedna sprawa. Zbliżają się wybory parlamentarne, które najpóźniej odbędą się wiosną przyszłego roku, natomiast Sejm kończy pracę nad nowelizacją Kodeksu karnego. Sądzę, że praca nad nowym Kodeksem karnym w okresie gorączki przedwyborczej nie wyjdzie prawu karnemu na dobre. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak łatwo jest zbić kapitał polityczny, mówiąc o konieczności zaostrzenia prawa karnego. Takie hasełka łatwo znajdują posłuch. Nasze prawo karne jest już i tak bardzo restrykcyjne, więc przyjęcie nowelizacji Kodeksu karnego będzie wymagało dużej odpowiedzialności ze strony polityków, którzy będą o tym decydować. Wiem jednak, iż ta odpowiedzialność zmienia się w miarę zbliżania się terminu wyborów. Proszę państwa, z naszego dzisiejszego posiedzenia realizowany jest stenogram, a samo posiedzenie jest nagrywane. Gdyby ktoś z państwa był zainteresowany otrzymaniem kopii protokołu z przebiegu posiedzenia, niech zwróci się do sekretariatu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>