text_structure.xml
82.7 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#TeresaJasztal">Otwieram posiedzenie Komisji Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Po raz pierwszy w naszych obradach uczestniczy pani Magdalena Środa, pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, a także pani Katarzyna Kądziela, reprezentująca panią wicepremier Izabelę Jarugę-Nowacką. Myślę, że nasze kontakty będą częstsze, ponieważ w tej dziedzinie jest sporo problemów i chcielibyśmy na ich temat się wypowiedzieć. Horyzont pracy naszej Komisji jest stosunkowo bliski, bo do końca obecnej kadencji Sejmu nie pozostało zbyt wiele czasu, niemniej jednak mogę obiecać, że poprzemy wszystkie działania, które są tego warte. Porządek obrad naszego dzisiejszego posiedzenia zawiera tylko jeden punkt - informację rządu na temat wdrażania w Polsce Deklaracji Pekińskiej i Platformy Działania przyjętej na IV Światowej Konferencji w sprawie Kobiet „Pekin 1995”. Ponieważ rząd będzie się musiał z tych działań rozliczyć, chcielibyśmy wiedzieć, co zrobił w tej materii, co się udało, a co - nie. Mam nadzieję, że dowiemy się tego wszystkiego od pani minister Magdaleny Środy i proponuję, żebyśmy na wstępie oddali jej głos. Potem będzie pora na zadawanie pytań i dyskusję, a na końcu, jeśli będzie taka potrzeba, określimy stanowisko naszej Komisji. Jeśli nie będzie takiej potrzeby, do tych informacji ustosunkuje się prezydium Komisji. A teraz oddaję głos pani minister Magdalenie Środzie.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#TeresaJasztal">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Jestem naprawdę bardzo zadowolona z faktu powołania Komisji Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Zacznę od refleksji o charakterze historycznym. W XIX w. w angielskim parlamencie powstała komisja do spraw pracowniczych. W praktyce pełniła ona funkcje śledcze, tropiąc wszystkie przypadki nieprzestrzegania prawa pracy. Tworzyła także prawo pracy. Tam właśnie powstały idee mające na celu obronę robotników jako grupy dyskryminowanej i znajdującej się w dramatycznej sytuacji. Sądzę, że byłoby dobrze, żeby Komisja Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn również pełniła funkcje śledcze. Muszą mi państwo uwierzyć, że możemy przywołać odpowiednie statystyki dowodzące, iż dyskryminacja kobiet jest porównywalna do tego, co działo się w Anglii w XIX w. Myślę, że efekty pracy tej Komisji i pożytek społeczny z jej pracy byłyby większe niż np. z pracy Komisji Śledczej badającej sprawę „Orlenu”. W Polsce występuje dyskryminacja kobiet. Kobiety w każdej dziedzinie, której by się nie przyjrzeć, a mówię w tej chwili o faktach, nie o ideologii, są w gorszej sytuacji tylko dlatego, że są kobietami. Na takim samym stanowisku, przy takim samym wykształceniu, takich samych umiejętnościach i takim samym stażu pracy kobiety zarabiają o 18,3% mniej niż mężczyźni. Bardzo trudno jest im osiągnąć stanowiska kierownicze. Mają niewielki udział we władzach wykonawczych - tylko jedna kobieta jest wojewodą, natomiast jest bardzo wiele sołtysek. Jednym słowem, jeśli przyjrzymy się życiu publicznemu, to im więcej jest władzy, prestiżu i gratyfikacji materialnych, tym mniej jest tam kobiet. Im więcej jest pracy, im mniej ta praca jest prestiżowa, tym więcej jest tam kobiet. Bez względu na to, jaką dziedzinę życia społecznego weźmiemy pod uwagę, te dysproporcje znajdujące swój wyraz w statystyce są rażące. Kiedy pytamy o przyczynę tego, że pewna grupa społeczna, pewna grupa obywateli jest wykluczona z określonej sfery możliwości i szans, wtedy odpowiemy, że przyczyna ta ma charakter arbitralny. A skoro tak jest, należy z nią jak najskuteczniej walczyć. Bardzo często staram się mówić w różnych miejscach, że to, iż taka Komisja jest potrzebna, i to, że potrzebne są instytucjonalne mechanizmy promocji równego statusu kobiet i mężczyzn, to absolutnie nie wynika z żadnej ideologii, tylko są to po prostu naturalne mechanizmy i instytucje państwa demokratycznego. Tak było w ciągu ostatnich trzystu lat, że co prawda uznano, iż każdy człowiek jest równy i wolny, wszelako, kiedy zaczęto przypatrywać się owemu słowu „każdy”, okazało się, że „każdy” to nie wszyscy, bo niektórzy są wykluczeni z owej pozornej równości i wolności. Grupą najbardziej wykluczoną, w sposób najbardziej dotkliwy, były właśnie kobiety. Jeśli chodzi o legislacyjny punkt widzenia, to niewątpliwie zarówno Europa, jak i Polska, wyglądają dobrze. Kobiety w konstytucji oraz w aktach normatywnych pierwszego i drugiego rzędu mają zapisane równe prawa. Jednak równe prawa nie oznaczają równego dostępu do szans i możliwości, które są znacznie mniejsze właśnie tylko ze względu na płeć. Do tej pory nie dostrzeżono, że istnieje problem dyskryminacji kobiet. Sądzę, że działalność Komisji Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn w jakimś stopniu zapobiegnie tej dyskryminacji. Szczerze mówiąc, te moje pierwsze wypowiedziane tutaj słowa traktuję bardzo poważnie.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#TeresaJasztal">To powinna być komisja śledcza. Nagminne są przypadki dyskryminacji kobiet, przemocy wobec kobiet, wykluczenia kobiet w wielu miejscach życia publicznego. Proszę włączyć telewizor i zobaczyć, kto bierze udział w programach opiniotwórczych. Proszę włączyć telewizor i zobaczyć, jak wyglądają kobiety w reklamach. Proszę udać się do Sejmu lub na konwencje partyjne - tam głównie są mężczyźni. Nie wiem, co się dzieje z problematyką parytetu udziału kobiet w życiu politycznym, ale myślę, że niewiele partii podejmuje ten problem, chociaż warto. Jeśli chodzi o konkrety, to rzeczywiście 10 lat temu w Pekinie zebrały się kobiety z całego świata. To była ogromna konferencja, trwająca wiele dni w warunkach nie do końca sprzyjających, jak opowiadają osoby, które tam były, bo mnie tam nie było. Uczestniczki tej konferencji postanowiły po pierwsze pokazać, jak źle dzieje się innym kobietom tylko i wyłącznie dlatego, że są kobietami. Przedstawiono tam różnego rodzaju statystyki i postanowiono napisać wspólną deklarację działania, żeby zmienić tę sytuację, żeby było lepiej. W Pekinie mówiono o kilkunastu dziedzinach, nie będę przedstawiać wszystkich szczegółowo. Mam przed sobą ową Platformę Działania i Deklarację Pekińską. Jest tam deklaracja podjęcia określonych działań, w której podkreśla się, że kobiety mają równe prawa, ale nie mają równych szans i możliwości, tudzież wskazuje się, w jakich dziedzinach należy działać, żeby ta sytuacja uległa zmianie. Chodzi przede wszystkim o gospodarkę, rynki pracy, zatrudnienie, udział kobiet w poszczególnych zawodach i problemy związane z niezależnością ekonomiczną, ubóstwem i bezrobociem kobiet, wykluczeniem społecznym kobiet oraz ich edukacją. Akurat w Polsce kilkanaście procent kobiet jest lepiej wyedukowanych niż mężczyźni, co, rzecz jasna, nie przekłada się na ich kariery zawodowe. Mamy ogromny problem, naprawdę ogromny, związany z przemocą wobec kobiet, tak zwaną „przemocą domową”. Ja wiem, że jestem pełnomocnikiem do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn i bardzo często mówi mi się: Dlaczego nie zwraca pani uwagi na mężczyzn? Zawsze odpowiadam tak samo: Z tych samych powodów, dla których minister zdrowia większą uwagę poświęca chorym, a nie - zdrowym. Jeśli mówimy, że mężczyźni są ofiarami przemocy, to jest prawda. Znamy takie przypadki, do mojego biura dotarły o nich informacje. Jeśli jednak przyjrzymy się statystykom, 98% ofiar przemocy to są kobiety i dzieci. Jest to w Polsce poważny problem, chociaż jest to poważny problem również poza Polską. W innych krajach, przede wszystkim na zachodzie Europy, już zostały podjęte odpowiednie inicjatywy. My wzorujemy się na modelu austriackim. Projekt ustawy dotyczącej przemocy leży w Sejmie. Są jeszcze problemy związane z tzw. zdrowiem reprodukcyjnym kobiet, dostępem kobiet do edukacji seksualnej, ich dostępem do środków antykoncepcyjnych oraz wiedzą kobiet na temat własnej seksualności. Jak państwo wiedzą, jest to w Polsce problem, który w kontekście realizmu politycznego jest bardzo trudno rozwiązywalny, a ja jestem realistką polityczną. Nie mówię tutaj o sprawie, która wzbudza emocje wszystkich, czyli aborcji. Ale, skoro mam już tę okazję, to z niej korzystam i zwracam państwa uwagę na to, że na świecie aborcja jest w coraz mniejszym stopniu problemem chirurgicznym, a w coraz większym - problemem o charakterze farmakologicznym. Tam, gdzie można używać odpowiednich środków, pod kontrolą lekarza, tam nic złego się nie dzieje. Natomiast w Polsce nie można ich używać, lekarze nie mogą przypisywać takich środków, kobiety kupują je poprzez Internet i używają w takich ilościach, że powoduje to śmiertelne zagrożenie dla ich zdrowia.</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#TeresaJasztal">Każdy problem, który jest zakazany, a nie - kontrolowany, rodzi, jak się wydaje, większe zło. W Polsce występuje również niepokojące zjawisko korzystania przez lekarzy z klauzuli sumienia w przypadkach absolutnie oczywistych, to znaczy dozwolonych prawem. Mam na myśli aborcję w przypadkach, kiedy jest dozwolona prawem, czyli jeśli ciąża jest efektem gwałtu lub stanowi zagrożenie zdrowia kobiety. Ostatnio była taka historia, że kobieta umarła, ponieważ lekarze nie interweniowali, bojąc się uszkodzić płód. Lekarze odmawiają zapisywania środków antykoncepcyjnych, również powołując się na klauzulę sumienia. Jak się wydaje, to zjawisko w Polsce narasta. Polska jest jedynym krajem, oprócz Białorusi i Rumunii, który nie refunduje zabiegów zapłodnienia in vitro. A wiem, że jest poselska inicjatywa w tej sprawie i bardzo gorąco się pod nią podpisuję. Jednocześnie występuje w naszym kraju ogromny problem tzw. dzietności. Bezpłodność jest chorobą społeczną i to coraz poważniejszą. Jest coraz więcej par, w których kobieta i mężczyzna są zdrowi, jednak nie może dojść do zapłodnienia. Narasta to lawinowo, a przyczyny nie są znane. Te zabiegi są coraz tańsze, wszelako dosyć jednak drogie. We wszystkich państwach na świecie refunduje się określoną liczbę prób, czy cykli, albo refunduje się zabiegi prowadzące do posiadania jednego, dwóch lub nieskończonej liczby dzieci. Tak jest np. w Kanadzie i Izraelu. Ta nieskończona liczbę dzieci to oczywiście w cudzysłowie. W Polsce nie ma refundacji zabiegów zapłodnienia in vitro. A nie wiem, czy państwo orientują się, które miejsce zajmuje Polska, jeśli chodzi o naukowy poziom tego rodzaju zabiegów? Zajmujemy pierwsze miejsce na świecie. Mamy najlepszych specjalistów i zarabiają oni pieniądze na cudzoziemcach przyjeżdżających do naszego kraju, podczas gdy Polki nie mają możliwości refundowania takich zabiegów. Platforma Działania przyjęta w Pekinie bardzo precyzyjnie określiła tych 13 dziedzin, w obrębie których kobiety są dyskryminowanie i w obrębie których należy podjąć określone działania, przy czym bardzo wyraźnie zwrócono uwagę na jedno zagadnienie. Teraz, kiedy po 10 latach byłam uczestniczką podobnej konferencji w Nowym Jorku, to zagadnienie było tam bardzo mocno poruszane. Chodzi o to, że nie wystarczą przypadkowe działania organizacji pozarządowych. Te organizacje skupiają się na pewnych wycinkach życia społecznego i najczęściej działają wtedy, kiedy starają się o jakieś fundusze. To, co jest naprawdę potrzebne, to instytucjonalne gwarancje równości, instytucjonalne gwarancje przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć. Podkreślały to wszystkie kobiety i nie tylko kobiety. W tej chwili w coraz większym stopniu świadomość, że dyskryminacja ze względu na płeć jest złem, dociera do mężczyzn i oni w równym stopniu reprezentują interes, który ja nazywam interesem demokratycznym, a nie - interesem kobiet. Te instytucjonalne gwarancje to jest m.in. zarówno powoływanie różnego rodzaju urzędów, jak i komisji, np. takiej, w której posiedzeniu dzisiaj uczestniczymy, jak również wprowadzenie systemu kontroli, czy też monitorowania tego, co się dzieje na różnych płaszczyznach z punktu widzenia pozycji kobiet i możliwości ich dyskryminacji. W Polsce jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że, zgodnie z tym, co zostało zapisane w Platformie Pekińskiej, powstało Biuro Pełnomocnika do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. To była wspaniała inicjatywa i ja jestem kontynuatorką dzieła pani wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej.</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#TeresaJasztal">Wówczas zostało podjętych bardzo wiele działań, które przybrały postać instytucjonalną. To znaczy, nie są to przypadkowe wydarzenia, jak niektórzy myślą i widzą to biuro, a tak się dzieje przede wszystkim z powodu mediów, bowiem naprawdę powstało tam bardzo dużo inicjatyw, które ja tylko kontynuuję. Inicjuję także kolejne, które, mam nadzieję, będzie kontynuować moja następczyni albo mój następca. Uczestniczymy w programach Unii Europejskiej. Jest ich bardzo wiele. Są to programy wieloletnie i związane, mówiąc najprościej, z wypełnianiem zaleceń zawartych w określonych dyrektywach. Ale nie tylko. W centrum tego wszystkiego znajduje się Agenda Lizbońska. Polska, jako członek UE, musi do 2009 r. doprowadzić do tego, aby zatrudnienie kobiet osiągnęło poziom 70%. Uważam, że sprawa rynku pracy jest dla kobiet absolutnym priorytetem. W Polsce mamy niesłychanie niski współczynnik dzietności i bardzo niski poziom zatrudnienia kobiet. Tymczasem wszystkie modele europejskie pokazują, że najlepszym sposobem eliminacji tego problemu jest restrukturyzacja rynku pracy, tak żeby był on przyjazny dla macierzyństwa, żeby był przyjazny dla osób wychowujących dzieci. Tu jest bardzo dużo do zrobienia w obrębie naszego biura, podejmujemy wiele działań w tej dziedzinie. O szczegółach powiem później. Tym, na co chciałam zwrócić uwagę, jako na bezpośredni efekt konferencji w Pekinie, poza powstaniem reprezentowanej przeze mnie instytucji, jest Krajowy Program Działań na Rzecz Kobiet, stawiający określone cele i zadania, przypisujący je określonym resortom oraz monitorujący ich wykonanie. Co roku są przygotowywane odpowiednie sprawozdania. Można nawet powiedzieć, że są to sprawozdania pokazujące, w ilu procentach zostało wykonane dane zadanie mające na celu wyrównanie statusu kobiet i mężczyzn i przeciwdziałanie dyskryminacji. Takie sprawozdanie z poprzedniego roku zostało przedstawione rządowi. Teraz szykujemy następne. I to jest, jak powiedziałam, ten mechanizm instytucjonalny pozwalający monitorować sytuację kobiet w różnych miejscach, a przede wszystkim przeciwdziałać przemocy, niezależnie od tego, jakiej dziedziny dotyczy. Może na tym skończę, bo na ten temat mogę jeszcze długo mówić, a wolałabym odpowiedzieć na konkretne pytania. Materiały, które państwo otrzymali, zawierają przedstawioną w skrócie działalność naszego biura, zwłaszcza w dziedzinie, którą uznajemy za priorytetową i która, niezależnie od różnych postaw światopoglądowych, może być przejęta przez następców. Natomiast ta mała książeczka to jest wkładka do czasopism, która będzie popularyzowana różnymi drogami. 35 tys. egzemplarzy wzięła „Chłopska Droga”. Również „Wysokie Obcasy” potraktują ją jako dodatek. To jest nasza próba pokazania, że w Polsce jest bardzo dużo pieniędzy z Unii Europejskiej, do których bardzo trudno jest się dostać. Ministerstwo Gospodarki i Pracy czyni różne starania popularyzatorskie, ale używając tego, co w praktyce jest trudne do wykorzystania, mianowicie podaje zawsze stronę internetową. My staraliśmy się to napisać bardzo prostym językiem i poruszyć dwie sprawy. Jedna to jest tzw. mikrofinansowanie, nota bene, ogromna przestrzeń do działania, bo, jak już się zorientowałam, można utworzyć wiele takich mikroprzedsiębiorstw i one wszędzie na świecie doskonale funkcjonują. A druga to są Europejskie Fundusze Społeczne i próby pokazania, czemu one służą i jak można uszczknąć te pieniądze, chociaż to nie mogą być inicjatywy indywidualne, tylko inicjatywy jakiejś społeczności.</u>
<u xml:id="u-1.5" who="#TeresaJasztal">Ta książeczka jest przede wszystkim dla środowisk wiejskich i małomiasteczkowych, dla kobiet, które gdzieś w rejonach, gdzie jest wysokie bezrobocie, szukają pomysłu na założenie małego przedsiębiorstwa. Przy czym od razu uprzedzamy - to nie jest przedsiębiorstwo typu „od pucybuta do milionera”. To jest małe przedsiębiorstwo pozwalające żyć. Zwróciłam na to uwagę, bo z europejskich statystyk wynika, że Polska jest na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o przedsiębiorczość kobiet. Jeden na trzech przedsiębiorców w Polsce jest kobietą. Oczywiście chodzi o drobną przedsiębiorczość. Taki rodzaj przedsiębiorczości powstaje najczęściej z racji bezradności. Mam na to swoją teorię historyczną. W tym kraju kobiety zawsze były zaradne, z racji naszej historii: zaborów, wojen, powstań, komunizmu czy faszyzmu. Musiały być zaradne. I teraz, jak mają mężczyznę, który jest ofiarą tak zwanego bezrobocia strukturalnego, a niekiedy jest to skojarzone z alkoholem, po prostu muszą utrzymywać dom i muszą coś wymyślać. Najlepszym pomysłem, który od razu państwu sprzedaję, bo sprzedaję go, gdzie się da, jest mikrofinansowanie. To jest inicjatywa, która rusza na świecie. W tym roku mamy rok mikrofinansowania. Organizacje non profit poprzez banki pożyczają niewielkie sumy pieniędzy oraz udzielają pomocy w opracowaniu niewielkiego biznesplanu. To są organizacje non profit, a więc oprocentowanie jest prawie zerowe. A wielkie banki są bardzo zainteresowane organizowaniem mikrofinansowania, ponieważ sam fakt, że jakaś grupa kobiet - chociaż skierowane to jest nie tylko do kobiet, a mówię o kobietach, ponieważ one są szczególnie aktywne i, jak wykazują badania, stanowią znacznie mniejsze ryzyko, niż mężczyźni - zostanie „wyciągnięta” ze stanu marazmu, założy sobie konta, to będzie potencjalnymi klientkami tych banków w przyszłości. A więc banki nie tyle prowadzą działalność charytatywną, chociaż jest to wliczone w tzw. społeczną odpowiedzialność biznesu, ale prowadzą działalność komercyjną. Za 5, czy 10 lat dzięki tym różnym maleńkim pożyczkom będą miały poważnych klientów. To funkcjonuje wszędzie na świecie. We Francji funkcjonuje przy wykorzystaniu zjawiska dyskryminacji pozytywnej. Tam kobiety nie miały doświadczenia, nie miały dostępu do pewnych praktyk, były wykluczone z rynków pracy, nie mogły prowadzić swoich przedsiębiorstw, wobec tego trzeba im pomóc. W Norwegii przeprowadzono badania, które wykazały, że kobiety stanowią dla banków mniejsze ryzyko. Sądzę, że w Polsce byłoby podobnie. Po prostu jeśli już kobiety pożyczają pieniądze, robią to mało odważnie, dokładnie obliczając możliwe ryzyko. To nie musi być mikrofinansowanie skierowane do kobiet, ale mnie one interesują. W broszurce, którą państwo otrzymali, jest podanych pięć mikrofundacji, a pieniądze z Banku Światowego zostały przekazane na ten cel w 1993 r. Jestem przekonana, że to już zeszło na poziom rutyny i warto pobudzić nowe mikrofinansowanie. A proszę mi wierzyć, że są ogromne kwoty przeznaczone na ten cel w różnych bankach i w różnych funduszach europejskich. Po prostu trzeba się tego nauczyć. Chciałabym, żeby część tych inicjatyw, które są podejmowane, a myślę, że Komisja zgodzi się ze mną, kierowała się w stronę społeczeństwa obywatelskiego. Jednym słowem, żeby pewne inicjatywy mające na celu przeciwdziałanie dyskryminacji kobiet i pomoc kobietom, jak również działania na rzecz równego statusu kobiet i mężczyzn, czyli po prostu działania na rzecz demokracji, były przejmowane przez społeczeństwo obywatelskie.</u>
<u xml:id="u-1.6" who="#TeresaJasztal">W sposób niezależny od wiatrów politycznych.</u>
<u xml:id="u-1.7" who="#TeresaJasztal">Chciałam przypomnieć, że dostałyśmy materiały związane z tym, o czym pani minister mówiła. To jest II etap wdrożeniowy Krajowego Programu Działań na Rzecz Kobiet, a także informacja rządu na temat jego realizacji rozpisana na ministerstwa. Tam jest pokazane, jak ta praca wygląda w praktyce. Otwieram dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#EwaKralkowska">Bardzo się cieszę, że pani minister Magdalena Środa powiedziała o pewnej roli śledczej naszej Komisji, ponieważ bardzo dużo mówi się na temat ideologii, walki z dyskryminacją, natomiast efekty cały czas są mierne. Mówię w tej chwili nie o sprawach na poziomie pełnomocnika, tylko szerokich rzesz. Dlatego myślę, że byłoby dobrze, chociażby opierając się na tych punktach z Konferencji w Pekinie, prześledzić starannie ich realizację. Niestety Komisja będzie miała mało czasu, ponieważ jesteśmy w takim momencie, że Sejm niedługo zakończy swoją kadencję. To nie jest dobrze, bo jeśli będziemy chcieli zrobić coś konkretnego, to musimy bardzo się śpieszyć, ale myślę, że z pomocą urzędu pani pełnomocnik chociaż trochę nam się uda. Dlatego uważam, że z tych punktów powinniśmy wybrać te najbardziej w Polsce dolegliwe. I bardzo precyzyjnie określić, co jest nie tak i dlaczego. To się da prześledzić, chociażby obserwując wykonanie programu przyjętego przez rząd dwa lata temu, o ile pamiętam. Prześledzić wykonanie tego programu i udział środków finansowych, które zostały dosyć enigmatycznie potraktowane, bo, o ile pamiętam, mieszczą się w finansach resortów, a to nie zawsze da się precyzyjnie wydzielić. Natomiast nie ma jeszcze takich działań dotyczących środków przekazanych na określone cele. Dlatego realizacja jest bardzo trudna, wiele się robi, ale na pewno można, idąc tymi dwoma torami, czyli wykonaniem programu i zaleceniami pekińskimi, wybrać takie zagadnienia, którymi należałoby się zająć w pierwszej kolejności. Kiedy zostałam zapisana do Komisji Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn na plenarnym posiedzeniu Sejmu, zrobiłam na swoim terenie spotkanie z organizacjami zajmującymi się tymi zagadnieniami. I dowiedziałam się, że oczekiwanie na bardzo konstruktywne działanie Komisji jest ogromne. Dlatego myślę, że będziemy mieć poparcie i możliwość bardzo realnego działania. Bardzo się cieszę, że takie spojrzenie pani minister nam rekomenduje.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#TeresaJasztal">Kto z państwa chciałby się jeszcze wypowiedzieć w tej sprawie, o której mówiła pani minister? Jeśli na razie nie ma chętnych, to ja mam pytanie. Właściwie od zawsze wszystkie międzynarodowe agendy monitorujące dyskryminację kobiet w Polsce wytykają naszemu rządowi różne niedociągnięcia. Ostatnio zostało napisane, że ustawa o równym statusie kobiet i mężczyzn jest chyba najdłużej dyskutowaną ustawą w Polsce. A jest to ustawa, która instytucjonalnie umieszcza pełnomocnika do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie i nie będzie to już dobra wola pana premiera, że albo sobie pełnomocnika powoła, albo nie. Kiedy Litwa uzyskała niepodległość i bardzo szybko Litwinki uchwaliły ustawę o równym statusie, próbowałam zawstydzić parlamentarzystów, mówiąc, że jest to ustawa, która właściwie będzie działać tylko ideologicznie, że jest potrzebna, że zmierzamy do Europy, że tam te problemy są postrzegane zupełnie inaczej, że są pewne priorytety, że nie możemy być takim krajem, który jakby przewodzi Europie wschodniej i środkowej, uważamy się za lidera, a w tych sprawach jesteśmy tak zacofani, że ręce opadają. Ale nie ma na to zgody parlamentu. I zastanawiałam się, z czego to wynika. A to, niestety, w dużej mierze wynika z niewiedzy, z braku informacji. Kiedy przeczytałam w dostarczonym nam opracowaniu, że przeszkolono 500 osób, pomyślałam sobie: Co to jest, taka mała grupa? I zastanawiałam się również, dlaczego tak ciężko do programów edukacyjnych wprowadzić te zmiany, które postulują organizacje pozarządowe i pełnomocnik. Mam na myśli choćby podręczniki szkolne. Że jest tak duży opór i że tam się utrwala te różne stereotypy, że o tym się nie rozmawia spokojnie, merytorycznie, tylko, jeśli mówi się na ten temat, to albo są śmiechy, albo kpiny. Jakby ludzie nie rozumieli, o czym w ogóle mówimy. Czy dotychczasowy niekorzystny wizerunek Polski na forum międzynarodowym uległ zmianie? Bo mam nadzieję, że teraz na konferencjach międzynarodowych pani minister reprezentuje wiedzę, czego w przeszłości różne inne osoby nie robiły, tylko wygłaszały ideologiczne formułki i zachowywały się tak, jakby w Polsce tego problemu nie było. Czy ta opinia o Polsce się zmienia, czy jest lepsza, czy ciągle jest negatywna? Mam na myśli nie tylko wszystkie struktury europejskie, ale i światowe organizacje, które zajmują się problematyką równego statusu.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#TeresaJasztal">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Zmienia się podejście. Kiedy przychodzę i mówię: jestem z Biura Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, jestem ministrem, ale nie mówię, że nie jestem ministrem konstytucyjnym, co i tak jest widoczne na wizytówkach, to jest jasne, że Polska ma swoją reprezentację, ma swoje instytucje, ma swoje biuro. Ale rzeczywiście jest u nas duże niezrozumienie polegające na kojarzeniu tej problematyki, która - jak powiedziałam - jest tematyką demokracji, z ideologią feministyczną. To w ogóle jest zupełnym nieporozumieniem, bo feminizm to pasjonujący zbiór różnych teorii, które akurat tutaj praktycznie nie mają żadnego zastosowania. Chyba że państwo zaczną się zastanawiać, jak to się dzieje, iż kobiety bardzo dobrze wykształcone i mające wysokie kwalifikacje zarabiają dużo mniej i mają gorszą pozycję na rynku pracy czy w świecie politycznym niż mężczyźni. Kiedy zaczniemy szukać przyczyn, chcąc nie chcąc, zwrócimy się w kierunku feministycznym. Ostatnio rozmawiałam z bardzo znaną osobą z prawej strony sceny politycznej i ona powiedziała: Boże, ja myślę tak jak pani, tylko ja nie jestem feministką. A rozmawiałyśmy właśnie o problemach kobiet na rynkach pracy. Ze statystycznego punktu widzenia nasza sytuacja wcale nie jest taka zła. Jestem przekonana, że to wynika z naszej tradycji i historii. Podczas kiedy Francuzki - jestem bardzo związana z tą kulturą - były wykluczone ze sfery publicznej, bo tam była silna klasa średnia i one siedziały zamknięte w domach i nie uczestniczyły w życiu publicznym, to w Polsce po różnych powstaniach kobiety musiały prowadzić fermy i zawsze były obecne w świecie publicznym. Bo była taka konieczność. We Francji jest wysoki poziom życia materialnego i kobiety nie pracują, bo nie muszą. Ja nie znam w Polsce rodzin, gdzie byłoby tak dobrze, żeby pracowała tylko jedna osoba. W gruncie rzeczy zawsze musiałyśmy pracować. To daje nam niewiarygodną przewagę. A więc ja oprócz tego, że reprezentuję biuro pełnomocnika, reprezentuję również wielosetletnie doświadczenie polskich kobiet. I to jest ich niesłychanym atutem, chociaż w innych krajach robi się dla kobiet więcej. Wracam z Francji, gdzie uczestniczyłam w posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego. Byłam zaproszona na wielką uroczystość z okazji pierwszego czytania ustawy o tzw. równości płac. We Francji ta różnica jest jeszcze większa niż u nas, bo wynosi 23%. Było czytanie tej ustawy i prezydent Jacques Chirac potraktował ją i to wydarzenie, w którym uczestniczyło 24 ministrów, jako początek silnego włączenia kobiet do kampanii związanej z Konstytucją Europejską. Na marginesie chciałabym dodać, że pierwszy raz uczestniczyłam w posiedzenie obcego parlamentu i trochę zmieniłam opinię o polskim Sejmie. Jest on wersalem w porównaniu z parlamentem francuskim. Choć, jak sądzę, tam poziom agresji jest bardziej teatralny. I co jest dziwne, ustawę o równym statusie, ustawę o równych płacach promuje tam większość parlamentarna, czyli prawica. W opozycji siedziała, tupała i gwizdała lewica, nie bacząc na treść ustawy.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#TeresaJasztal">Natomiast wracając do naszego Sejmu, to myślę, że jest tu pewne niezrozumienie. Trzeba tłumaczyć, że, jak już powiedziałam, w Unii Europejskiej są ogromne pieniądze. Teraz jesteśmy w obliczu realizacji dyrektyw 43. i 73. Jedna dotyczy dyskryminacji ze względu na płeć, druga - dyskryminacji ze względów innych niż płeć. Powołanie urzędu pełnomocnika jest realizacją tych dyrektyw i miejscem, gdzie będzie można ściągać ogromne pieniądze. Przypominam, że budżet tego urzędu to 2 mln zł, trzy razy mniej niż budżet rzecznika praw dziecka. A pieniądze przeznaczane na tę sferę przez UE są ogromne. Wystarczy tylko przekształcić to biuro w urząd. Można zmienić środki działania, można zmienić metody, można zmienić „filozofię” tego urzędu, ale wyrzucenie tego mechanizmu, który już jest i który ściąga wielkie pieniądze z UE, jest, jak mi się wydaje, nonsensowne. Może także spowodować sankcje związane z brakiem realizacji jednej z dyrektyw UE. Znajdująca się obecnie w Sejmie ustawa o równym statusie kobiet i mężczyzn jest chyba rzeczywiście ustawą, nad którą najdłużej się debatuje. A oznacza ona spełnienie obu dyrektyw. Jej uchwalenie spowoduje przekształcenie istniejącego biura pełnomocnika w urząd. Bez żadnych skutków finansowych dla budżetu. Przepraszam, są skutki finansowe w postaci trzech etatów, ponieważ będzie musiał powstać interwencyjny dział złożony z prawników, reagujący na różnego rodzaju przejawy dyskryminacji. Wydaje mi się to zgodne ze zdrowym rozsądkiem, zwłaszcza że przecież ja odchodzę z tego stanowiska, co jest dosyć oczywiste. A więc ktoś może to wszystko inaczej promować, inaczej działać, obierać inne metody. Została tu wspomniana Litwa. Unia Europejska przeznaczyła 56 mln euro, bez żadnego wkładu polskiego, na powstanie Europejskiego Instytutu Równości Płci. Jego powołanie opiera się na wielu dokumentach, ale podstawę stanowi Agenda lizbońska. Chodzi o zatrudnienie kobiet i spełnienie postulatu odpowiedniego poziomu zatrudnienia kobiet do roku 2010. Te 56 mln euro jest przeznaczone na niewielką instytucję, wymagającą 12 etatów. Początkowo planowano nawet 7 etatów. Już jest decyzja, że to ma być w jednym z 10 nowych państw członkowskich UE. Rząd się na to oczywiście zgodził, ja również jestem entuzjastką. Mamy najwięcej organizacji pozarządowych spośród tych 10 nowych państw, mamy największe doświadczenie, mamy najwięcej kompetentnych ludzi i wszystko wskazuje na to, że najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie tego instytutu w Polsce. Jestem zobligowana przez moją radę, żeby czynić starania w tym kierunku. Mam w tym wsparcie pani premier Izabeli Jarugi-Nowackiej, również pana premiera Marka Belki, całego rządu. Ale sejmowa Komisja do Spraw Unii Europejskiej nie zaakceptowała tej propozycji pomimo moich wcześniejszych rozmów z przedstawicielami PO, którzy byli tym zainteresowani, bo to rzeczywiście jest sprawa poza wszelką ideologią. Konkurują z nami Praga, Budapeszt i Wilno. Jak państwo wiedzą, wygraliśmy w ramach UE sprawę Europejskiej Agencji do spraw Współpracy Operacyjnej na Granicach Zewnętrznych Państw Członkowskich Unii Europejskiej, więc nasze szanse są mniejsze.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#TeresaJasztal">Ale trzeba się starać, bo w ten sposób akcentujemy swoją obecność i być może będziemy mieć wpływ na strukturę dystrybucji środków finansowych. Rzeczywiście Wilno zrobiło bardzo dużo. Gdy widziałam ich dokumenty, to tam było napisane „My już w 1347 r. mieliśmy taką księżniczkę, co się starała o równy status”. To samo Praga. Również Budapeszt ma doskonałe dokumenty. Teraz dołączyła jeszcze Bratysława. A więc jest konkurencja. Ale jest mi trochę trudno wyobrazić sobie, co byłoby, gdyby Polska wygrała. Chociaż, jeśli chodzi o merytoryczne podstawy, to ma największe szanse. Dlatego mówię o tych 56 mln euro bez żadnego wkładu własnego, właśnie na badanie rynków pracy, na zatrudnienie kobiet, itd. Sytuacja jest troszkę niekorzystna, ale sądzę, że Polska w tej chwili nie wygląda źle pod tym względem.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#KrystynaHerman">To jest nasze pierwsze merytoryczne posiedzenie po powołaniu Komisji, z czego bardzo się cieszymy. Naszą rolą jest wpisanie tej Komisji, mam nadzieję, że na stałe, w pejzaż polskiego Sejmu. Dotychczas tą problematyką zajmowałyśmy się w ramach działalności Parlamentarnej Grupy Kobiet. Nie muszę tłumaczyć, że stała komisja sejmowa ma dużo większe możliwości oddziaływania. Otrzymaliśmy informację na temat realizacji Krajowego Programu Działań na rzecz Kobiet. Przejrzałam tę informację jeszcze może niezbyt dokładnie, ale po pobieżnym oglądzie brakuje mi wniosków wynikających z tych informacji, z realizacji tych programów. Czy przez pani urząd lub przez Radę Ministrów są przygotowywane wnioski, które siłą rzeczy nasuwają się po przedstawieniu informacji z realizacji tego programu? Zresztą to nie dotyczy tylko tej dziedziny. Bardzo często jest tak, że Rada Ministrów składa w Sejmie, w innych Komisjach sprawozdanie z wykonania ustaw, jak choćby ustawa o planowaniu rodziny, gdzie są zawarte różne informacje. My przyjmujemy je do wiadomości, zapoznajemy się z przedstawionymi uwagami. Natomiast potem nie ma konsekwencji w postaci realizacji wniosków wypływających z przedstawionych informacji. Wyrażam głębokie przekonanie, że pani minister będzie korzystać z pomocy naszej Komisji i że będziemy bardzo ściśle współpracować we wszystkich bieżących sprawach. Jeśli będzie taka potrzeba, jeśli będziemy mogli pomóc, jeśli będą potrzebne jakieś konkretne działania w ramach wzajemnej współpracy, to taką pomoc deklarujemy.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#KrystynaHerman">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Zostało może niewiele czasu, ale to są jednak pełne 4 miesiące. I naprawdę wiele można w tym czasie zrobić. Prześlę listę wszystkich moich inicjatyw. Natomiast wracając do tej sprawozdawczości, to jest bardzo ważna sprawa, bo w Pekinie zostało wyraźnie powiedziane i ponownie podkreślone w Nowym Jorku: Muszą być instytucjonalne gwarancje. Muszą być na to przeznaczone pieniądze. To nie może być tak, że spontanicznie jakaś grupa sufrażystek o coś walczy. Bo walczyła, wywalczyła i teraz trzeba to utrzymać i wzmacniać. To jest taka dziedzina, która - jeśli spojrzeć a nią z punktu widzenia przepisów prawnych - wygląda nieźle. Mamy konstytucję, mamy bardzo dobry Kodeks pracy, który jest kompletnie nieznany. Organizujemy teraz z panią minister Anną Hinz, głównym inspektorem pracy, konferencję, która będzie pretekstem do tego, żeby zrobić Dzień Otwarty. Żeby kobiety i mężczyźni przychodzili i rozmawiali z inspektorami pracy i prawnikami, którzy udzielą im konsultacji. Chodzi właśnie o macierzyństwo, o urlopy macierzyńskie. I o to, jaki stosunek mają pracodawcy do kobiet w ciąży, czy w ogóle do zatrudnienia młodych kobiet, jak również o problemy mobbingu oraz molestowania seksualnego. Czyli z punktu widzenia legislacyjnego można powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni w 70%, a więc nie jest tak źle. Oczywiście oprócz ustawy o przemocy, która napotyka na jakieś niewiarygodne przeszkody i to jest ogromna kompromitacja. I zdrowia reprodukcyjnego. Rzecz jasna, jest jeszcze więcej problemów. Zupełnie inną sprawą jest świadomość społeczna tych problemów. Izabela Jaruga-Nowacka rozpoczęła sprawę punktów kontaktowych w różnych ministerstwach. I to idzie bardzo dobrze. Tych punktów kontaktowych jest coraz więcej. Unia Europejska korzysta z tego języka i mówi o genderwidzeniu pewnych problemów. Np. czeski parlament rozpatrując budżet, postanowił zwrócić uwagę na jego konsekwencje dla równego statusu kobiet i mężczyzn. I na Polskę to także „spadnie” w pewnym momencie. Więc pewne działania są trochę wymuszone przez UE, bo do nas nagle zgłaszają się z jakiegoś ministerstwa i mówią: Na czym polega ten równy status, bo po to, żeby dać punkty jakiemuś projektowi, musimy uwzględnić te dane. Tym drugim poziomem jest poziom świadomości, wrażliwości. I pani słusznie powiedziała, to czasem po prostu bierze się z braku wiedzy. Czasem rozmawiam z kobietami, które mówią: „Pani jest feministką. To jest okropne być tą feministką”. Ale kiedy porozmawiamy o różnych problemach, to one mówią jak u Moliera: Mówię prozą. To jest dokładnie to samo, tylko jest ta ciemna bariera w postaci określenia „feminizm”. Więc patrzę na tę sprawozdawczość w pewnym sensie z przymrużeniem oka. Bo nawet jeśli odpowiedni urzędnicy będą wiedzieć, jak wypełniać tego rodzaju rubryki, to najbardziej istotne są zmiany w świadomości społecznej. Jeżdżąc po Polsce, a jeżdżę sporo i przyjmują mnie wojewodowie, zauważyłam, że na początku przyjmowali mnie, bo moje pełnomocniczki organizowały te spotkania. A teraz mówią do mnie: Pani minister, ja od razu pani powiem, u nas w urzędzie pracuje tyle i tyle kobiet.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#KrystynaHerman">Więc ja odpowiadam: Niech pan mi nie mówi, ile kobiet pracuje, tylko - na jakich stanowiskach i ile zarabiają? I teraz taki wojewoda przyjeżdża i mówi: Już mamy dwie czy trzy dyrektorki. Widać, że ten problem staje się obecny. Tu oczywiście nie chodzi o ilość, tylko o jakość. Nie chodzi o to, żeby kobiety były obecne na rynkach pracy, tylko żeby miały wybór i żeby ten wybór był wyborem rzeczywistym. To nie jest tak, jak niektórzy myślą, że chcę zmienić obecną sytuację w ten sposób: kobiety do pracy, mężczyźni do domu. Bynajmniej. Każdy powinien wybierać i być tam, gdzie mu najbardziej odpowiada. To są dwie różne rzeczy. Jestem zadowolona, chociaż oczywiście zaskoczona i trochę wściekła, z powodu pewnej przypadkowości w postrzeganiu mojej pracy. Jeśli robię coś porządnie, wykonuję jakąś dobrą robotę, to oczywiście informacja na ten temat nie trafia do prasy, bo to wszystkich nudzi: rynki pracy, finanse, restrukturyzacja rynków pracy, szukanie pomieszczeń dla dzieci, żeby kobieta pracując mogła mieć ze sobą dziecko. Kiedy się trafi coś spektakularnego, jak z tymi reklamami, to wszyscy mi mówią, że się zajmuje głupstwami, a nie poważnymi sprawami. A propos podręczników. Ogłosiliśmy teraz konkurs na podręcznik o równym statusie, to znaczy o traktowaniu zasady równości w podręcznikach. Tę inicjatywę podjęła również pani premier Izabela Jaruga-Nowacka. Zorganizowaliśmy w ub.r. arcyciekawą konferencję na ten temat, dotyczącą analizy podręczników. Opowiem państwu tylko jedną anegdotkę. Na rycinie jest przedstawiony król Jan III Sobieski z żoną królową Marysieńką, którą kochał, otoczony wianuszkiem dzieci, chłopców i dziewczynek. Dziewczynki są bardziej widoczne, bo mają takie pękate sukienki. I podpis pod rysunkiem: „Król Jan III Sobieski z synami”. Tak mniej więcej wyglądają szkolne podręczniki. Występują tam dwie kobiety. Jedna była dobra, bo umarła i przeznaczyła klejnoty na uniwersytet, gdzie wówczas kształcili się tylko mężczyźni. Druga była potworem, to caryca Katarzyna. A trzecia nie wiadomo, kim była, bo jest napisane: „Wielki uczony”. Chodzi oczywiście o Marię Skłodowską-Curie. Taka jest mniej więcej obecność kobiet. To się nazywa nieobecnością kobiet w podręcznikach historii. Teraz organizujemy konferencję - oczywiście o tych wszystkich inicjatywach czym prędzej poinformuję Komisję - dotyczącą przyznania nagród za podręczniki, w których jest przestrzegana zasada równego statusu kobiet i mężczyzn. To również jest związane z wiedzą. Ja sama, kiedy pisałam podręczniki do etyki, to używałam terminu: „Poproś kolegę” albo dawałam końcówki męskie. Ktoś mi na to zwrócił uwagę. Jest np. podręcznik, który nazywa się „Przewodnik młodego obywatela”, szalenie nowoczesny. Tam nie ma innych obywateli niż mężczyźni. „Poproś kolegę. Umów się z kolegami. Usiądźcie z kolegami w grupie i zróbcie to i to”. Nawet jest jedno zdjęcie, bo teraz zwracam uwagę na zdjęcia, przedstawiające gromadę dziewczynek, które czegoś chcą i przeciwko czemuś protestują. To zdjęcie jest podpisane: „Młodzi kontestatorzy”. Można powiedzieć, że to jest drobiazg. Ale to nie jest drobiazg. Język dyskryminuje. To są te utajone formy dyskryminacji, które nie dadzą się do końca przekazać w sprawozdawczości, ale które wywierają swój niewiarygodny efekt.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#KrystynaHerman">Jeśli chodzi o te reklamy, które trafiły do telewizji, to tak naprawdę interweniowałam u prezesa Jana Dworaka nie w sprawie reklam, a w sprawie braku kobiet w programach opiniotwórczych. Proszę obejrzeć jakikolwiek opiniotwórczy program telewizyjny, to okaże się, że im poważniejsza sprawa, czyli polityczna - związana z wyborami, polityką zagraniczną państwa, tym tam mniej kobiet. Tak naprawdę są 4 dyżurne kobiety. Od listy Wildsteina jest Jadwiga Staniszkis, od analiz jest Lena Kolarska-Bobińska, a czasem pojawia się Janina Paradowska. To są 3 kobiety, które pojawiają się w telewizyjnych programach opiniotwórczych. Nie ma czegoś takiego jak program, w którym kiedyś uczestniczyłam i gdzie były same kobiety. Kiedy ten program zlikwidowano, jedna z dyrektorek telewizji publicznej powiedziała, że to było tworzenie getta dla kobiet. Tymczasem nie mówi się o gettach dla mężczyzn, kiedy na ekranie telewizyjnym widzimy same garnitury. I w tej sprawie poszłam do prezesa Jana Dworaka. Powiedziałam, że zbliżają się wybory i kobiety powinny być reprezentowane w telewizji niezależnie od opcji politycznej, której są przedstawicielkami. Mamy taki pomysł i tutaj rzeczywiście potrzebuję pomocy, ponieważ oprócz tej konferencji sołtysek, która będzie w poniedziałek i wtorek, zaraz powiem o szczegółach, chcemy w czerwcu zorganizować inną konferencję. Mianowicie jest pomysł zaktywizowania kobiet z całej Polski przed wyborami, ponad podziałami politycznymi. Konsekwencją tej konferencji miałaby być aktywizacja trwająca do wyborów. Żeby w każdym województwie, np. u moich pełnomocniczek, albo w innym, bardziej neutralnym miejscu zorganizować coś w rodzaju pogotowia wyborczego, gdzie kobiety będą mogły otrzymać darmowe porady dotyczące public relations. Jak formułować przemówienie, jak formułować tezy, jak się ubierać, malować, itd. To jest niezależna inicjatywa polityczna, bo chodzi o to, żeby kobiety uczestniczyły w polityce. Jeszcze niedawno miałam pewien dystans do kwestii parytetu kobiet na listach wyborczych, natomiast od czasu, kiedy włączyłam się w politykę, widzę różnicę. To znaczy dużo przeczytałam na temat polityki, bo przez 8 lat zajmowałam się filozofią polityczną, natomiast wystarczyły mi 3 tygodnie uczestniczenia w życiu politycznym, żeby stwierdzić, że to jest taki rodzaj praktyki, którego po prostu nie można nauczyć się z książek. Więc kobiety, które nie brały udziału w życiu politycznym i mówią: „Ja nie jestem kompetentna”, są w pewnym sensie niewiarygodne. Kompetencji nabywa się poprzez praktykę. A jeśli ta praktyka była przez setki lat niedostępna dla kobiet, to one muszą mieć, podobnie jak inwalidzi, pewien rodzaj wspornika, który pomoże im wejść do polityki. Jak już tam się znajdą, na pewno nabiorą ochoty. Nie mówiąc o tym, że jeśli ich będzie więcej, to jakość polityki i sposób jej uprawiania ulegną pewnym zmianom. Przygotowaliśmy również raport dotyczący zdrowia. Jest napisana, ale nierealizowana ustawa o świadomym rodzicielstwie. My przygotowaliśmy raport dotyczący zdrowia reprodukcyjnego kobiet, który jest trochę alternatywny do sprawozdania z wykonania ustawy przez rząd.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#KrystynaHerman">Mamy również raport dotyczący karier zawodowych kobiet w administracji państwowej, raport dotyczący obecności kobiet w mediach publicznych. To wszystko są inicjatywy, które teraz będą finalizowane, to znaczy w maju i w czerwcu. Część konferencji, głównie związanych z przedsiębiorczością, jest planowana na wrzesień, bo chciałabym, żeby np. przedsiębiorczynie szwedzkie spotkały się z naszymi i żeby z tej konferencji polegającej na wymianie doświadczeń wyniknęły również pewne wnioski praktyczne. Będę się starać, żeby dorobek tych konferencji przetrwał niezależnie od sceny politycznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#KazimierzZarzycki">Może warto się zastanowić, czy programy kobiece nie mogłyby znaleźć lepszego miejsca w Polskim Radiu i Telewizji, również w programach regionalnych. Bo to, co pani robi dotychczas, to jest głównie tutaj, w Warszawie. To jest bardzo potrzebne, ale trzeba to robić również z terenie, wskazywać konkretne problemy, z którymi stykają się kobiety. Wspomniała pani o znaczeniu środowisk opiniotwórczych. Rozumiem, że to jest np. środowisko dziennikarskie, ale są również ludzie teatru, ci, którzy mają okazję często zaistnieć publicznie. Pewnie nie stanie się to z dnia na dzień, ale jakaś systematyczna praca, zachęcanie, ten program, który pani tutaj zarysowała, to są również bardzo ciekawe propozycje tematyczne na najbliższy czas. Chciałem zapytać, ale teraz to jest już pewnie nieaktualne, czy my jako Komisja stworzymy jakiś plan pracy. Bo zostało już nam niewiele posiedzeń. Pewne propozycje mogłyby wynikać ze zgłoszonych dzisiaj tematów. Bo pomimo krótkiego czasu byłoby dobrze, gdyby nasza Komisja wykazała się choćby jednym aktem prawnym na zakończenie kadencji Sejmu. W ten sposób można by narzucić pewien ton naszym następcom. I na koniec jedna uwaga. W tym materiale nie wszystko jest godne zaufania i czasem nie trzeba wierzyć do końca statystykom. Np. jest tu napisane „Partycypacja kobiet w zarządzaniu przedsiębiorstwami państwowymi i prywatnymi”. Ja myślę, że teraz jest taki czas, kiedy w tych statystykach polskich jest dużo fałszu. M.in. fałszywe, niepełne, przesadzone i nieprawdziwe są informacje dotyczące autentycznej przedsiębiorczości kobiet. Jesteśmy w okresie budowania nowej gospodarki rynkowej. Obowiązujące prawo często skłania kobiety do występowania w roli figurantek. Trzeba by się dokładniej temu wszystkiemu przyjrzeć. Nie mówię prawdy?</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#KazimierzZarzycki">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Rzeczywiście tak było. To akurat śledziłam. Mówię o tym wszędzie na świecie, a więc to nie może być wymyślone. Rzeczywiście tak było w latach 90., że przedsiębiorstwa z różnych powodów były zapisywane na żony. I wtedy to była fikcja. Ale w tej chwili już tak nie jest. W tej chwili są wyniki badań, i to badań światowych, że to się zmieniło i że kobiety same zakładają tzw. mikroprzedsiębiorstwa lub przedsiębiorstwa rodzinne: matka + córka. A więc jeśli chodzi o te dane, to możemy się kłócić, czy jesteśmy pierwszym, czy drugim krajem w Europie.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#KazimierzZarzycki">Ale skoro już przy tym jesteśmy, to może dobrze byłoby się zastanowić, czy kobiety przedsiębiorcze i chętne do podejmowania pracy na własny rachunek nie powinny być także otoczone większą opieką ze strony instytucji państwowych. Chodzi mi o formy wspierania gospodarczego. Nikt nie rozpocznie działalności, jeżeli nie ma za sobą jakiegoś wsparcia kapitałowego. I może przy okazji tych tworzonych przez panią planów mogłaby wystąpić jakaś forma łatwiejszego dostępu np. do kredytów z banków państwowych.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#KazimierzZarzycki">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : To są tzw. mikrofinansowanie i mikrokredyty. Już w tej chwili mam zbadaną sytuację, państwo natomiast mają taki rodzaj doświadczenia, którego ja nie mam. Okazuje się, że największym problemem jest dobre zdefiniowanie grupy docelowej. Myślę, że to jest ta inicjatywa, którą można w ciągu 2–3 miesięcy zrealizować. Nowy system mikrofinansowania, oparty na nowym banku albo na funduszach europejskich. Na to nam czasu wystarczy. Chodzi o niewielkie sumy pieniędzy, w granicach 1000–5000 tys. dolarów na osobę. One pełnią podwójną funkcję. Przede wszystkim zakłada się przedsiębiorstwo, które pozwala żyć, ale jednocześnie czegoś się uczy, bo jest z tym związany biznesplan. Tych pieniędzy nie dostaje się, jeśli się nie dysponuje biznesplanem. Te pieniądze można uzyskać, chociaż jest z tym związanych wiele procedur. Myślę, że mogłabym je wykorzystać, gdybym dostała od państwa pomoc, bo, szczerze mówiąc, innej pomocy nie mam. Chodzi o to, żeby napisać taki program, albo po prostu znaleźć jakąś pozarządową organizację, czy też po prostu zrobić to przez rząd. I uruchomić system mikrofinansowania, który będzie działać. I druga bardzo ważna sprawa przed wyborami, to aktywizacja kobiet w procesach partycypacji politycznej. Poza podziałami.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#KatarzynaKądziela">Ja tylko jedno zdanie ad vocem. W nawiązaniu do tego, co mówiła pani minister i w nawiązaniu do czasu, w jakim jesteśmy, czyli okresu przedwyborczego, to chciałam powiedzieć, że o ile wiem, w Sejmie trwają prace nad nowelizacją ordynacji wyborczej. Być może warto, a ja wiem, że na pewno warto, podjąć próbę wprowadzenia do ordynacji wyborczej przepisów równościowych, zarówno dotyczących kwoty, jak również naprzemiennego umieszczenia kandydatur kobiet i mężczyzn na listach wyborczych. Po raz pierwszy organizacje kobiece i Parlamentarna Grupa Kobiet przygotowały takie przepisy. To nie jest duża nowelizacja, wystarczą dwa artykuły. W poprzedniej kadencji była inicjatywa, którą nazwałyśmy przedwyborczą koalicją kobiet. Była to inicjatywa polityczna ponad podziałami, której celem było wsparcie wszystkich kobiet w ich udziale w wyborach, w ich starcie politycznym. W tej chwili w krajach europejskich te mechanizmy są różnie ulokowane. Albo są na poziomie ordynacji wyborczej, albo - jeśli poziom kultury politycznej danego kraju jest inny - zwyczajowo komitety wyborcze, bez względu na to, czy są prawicowe, czy lewicowe, stosują system kwotowy. To jest nieduża nowelizacja. Wtedy się to nie udało. Wtedy dążenie środowisk kobiecych reprezentowały posłanki z Parlamentarnej Grupy Kobiet. Posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska z Parlamentarnej Grupy Kobiet przedstawiła ten projekt Sejmowi, który go odrzucił. Ale być może posłowie pracując nad nowelizacją ordynacji wyborczej w kierunku ordynacji bardziej demokratycznej, bo prace w kierunku obniżenia progu wyborczego niewątpliwie będą sprzyjać większej reprezentatywności Sejmu, pomyślą i o tym. Uważam, że byłoby to bardzo dobre rozwiązanie służące większej reprezentatywności Sejmu. Kobiety stanowią połowę społeczeństwa. Ostatnio osiągnęłyśmy sukces, bo w Sejmie mamy reprezentatywność mniej więcej na poziomie 20%. I nikogo to nie dziwi. Niektórzy uznają to za sukces. A ja wciąż myślę: A gdyby było odwrotnie? Czy rzeczywiście nikt by nie zauważył, że sala obrad plenarnych Sejmu jest w 80% zapełniona kobietami? Myślę, że wszyscy by to dostrzegli, a wielu by protestowało.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#ElżbietaŁukacijewska">Chciałabym, żebyśmy na problem kobiet popatrzyli nie tylko przez pryzmat dużych miast, ale również mniejszych ośrodków miejskich i wsi. Ciągle jestem w środowisku kobiet, wspieram je. Nie tylko mówię o nich, ale autentycznie je wspieram. Byłam wójtem, a moją następczynią też jest kobieta. To jest dobry przykład dla innych kobiet, które w tym środowisku bardzo się aktywizują. Ale też, zwłaszcza w tych środowiskach, a nie możemy o nich zapominać, dla jednych kobiet karierą jest bycie posłanką, bycie w samorządzie, a dla innych - czy nam się to podoba, czy nie - wyjście za mąż i urodzenie dzieci, bycie matką. To trzeba uszanować. Natomiast całym sercem podpisuję się pod tym, żeby jak najwięcej kobiet było w parlamencie. Tylko proszę zwrócić uwagę na to, że 80% mężczyzn popiera mężczyzn i oddaje głos na mężczyzn. A co się dzieje z kobietami? Tutaj czeka nas naprawdę wiele pracy dla uświadomienia kobietom-wyborcom, żeby głosowały na kobiety. Czy nam się podoba, czy nie, często jest tak, że kobiety zwalczają się wzajemnie, są zazdrosne o sukcesy. Oczywiście może się pani ze mną nie zgodzić, ale ja mówię na podstawie doświadczeń. Oczywiście mężczyźni też rywalizują, tylko ich jest dużo i sukces jest widoczny. Natomiast widzę jedną prawidłowość - kobieta-dobry fachowiec na danym stanowisku daje szansę następnej kobiecie. Zły - takiej szansy nie daje. Popatrzmy choćby na Ministerstwo Edukacji i Sportu. Ministrem nie została już kobieta, tylko mężczyzna. A odwrotnie - nie ma problemu, jeśli mężczyzna-zły fachowiec zostaje odwołany ze stanowiska, jego następcą również zostaje mężczyzna. A więc to nie jest takie łatwe. Nie sztuka umieścić na listach wyborczych na przemian kobiety i mężczyzn. Oczywiście, my, politycy, powinniśmy dać przykład, żeby kobiety były najwyżej, ale ważne jest jeszcze to, żeby miały odpowiedni wynik wyborczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#KatarzynaKądziela">Ale złego ministra-mężczyznę dosyć często zastępuje niewiele lepszy minister-mężczyzna i nikt mu tego nie ma za złe. Są badania, które wskazują, że kobieta wybierająca karierę zawodową lub publiczną i bycie w miejscu widocznym musi „zdobyć” trzy razy więcej kwalifikacji, kompetencji i wiedzy niż mężczyzna. Dlaczego? Ponieważ wszyscy oceniają ją bardziej surowo. Ja proponuję, pani posłanko, dajmy sobie też prawo niebycia najlepszymi. Sejm powinien być reprezentatywny także z punktu widzenia płci. My nie dlatego chcemy uczestniczyć w życiu publicznym, że jesteśmy lepsze od mężczyzn, bo nie jesteśmy, że jesteśmy mądrzejsze od mężczyzn, bo nie jesteśmy, że jesteśmy bardziej pracowite - też nie jesteśmy. Wśród kobiet i wśród mężczyzn jest prawdopodobnie równie dużo lub równie mało osób pracowitych i leniwych. Natomiast my mamy zupełnie inne doświadczenia w patrzeniu na rzeczywistość. I o tym właśnie myślała pani minister, kiedy mówiła, że zmieni się polityka, że zmieni się budżet państwa, zmienią się priorytety wówczas, kiedy ta druga połowa pokaże, co jest jej priorytetem. Na świecie są takie przykłady. Tam, gdzie bierze się pod uwagę doświadczenie kobiet, inaczej projektuje się rozwój miast. Mężczyźni muszą dojechać do miejsc pracy, tam, gdzie mają biura albo zakłady pracy, do stadionów sportowych oraz oczywiście do miejsc zamieszkania. A kobiety muszą dojechać tam, gdzie robią zakupy, tam, gdzie są placówki związane z wychowaniem dzieci. To są zupełnie inne priorytety. Ale, jak mówię, nie dlatego chcemy tu być, że jesteśmy w jakikolwiek sposób lepsze, tylko właśnie - i to też jest zwalczanie tego stereotypu -według którego osoby pracujące na rzecz równego statusu chcą kobiety zmienić w mężczyzn, albo odwrotnie. Wręcz przeciwnie. My dlatego chcemy być wszędzie, że jesteśmy inne, równe, ale inne. Wcale nie chcemy być takie same jak mężczyźni.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#TeresaJasztal">Jeśli to było jedno zdanie, to moje gratulacje. Nie będziemy teraz prowadzić polemiki, ponieważ jeszcze nie raz będziemy mieć okazję dyskutować o tych zagadnieniach.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JózefMioduszewski">Solennie sobie obiecywałem, że dzisiaj będę tylko słuchać. Ale w tak interesującej sprawie nie sposób nie przedstawić swojej opinii. Przy czym chcę z góry powiedzieć, że część moich uwag pokrywa się z wypowiedzią pani poseł Elżbiety Łukacijewskiej. Ale zaraz do tego dojdę. Jednak najpierw chciałbym powiedzieć, że bardzo się cieszę, iż pani minister wyraża pogląd, że pozycja kobiet jest taka, jaka jest, czyli w wielu miejscach są spore niedostatki, ale nie jest tak bardzo źle. W porównaniu do innych krajów rzeczywiście w Polsce pozycja kobiet nie jest najgorsza. Historycznie, z tego musimy sobie zdawać sprawę, że niewiele więcej albo nawet mniej niż sto lat temu w niektórych krajach kobiety otrzymały prawo wyborcze. Wspomniała pani o Francji, ale np. w Niemczech jeszcze w dalszym ciągu funkcjonują te 3 „K”, w Bułgarii kobieta nie spożyje posiłku, jak jej mężczyzna nie pozwoli. Wskaźnikiem jest udział w parlamencie. Tylko kraje skandynawskie mają między 40 a 50 procentami, natomiast z tymi 20% w Polsce nie mamy czego się wstydzić. Bo szereg innych krajów, ze Stanami Zjednoczonymi włącznie, jest daleko za nami. A jeszcze jest naprawdę olbrzymi obszar na świecie, gdzie ta pozycja jest zupełnie zerowa. Natomiast takie sztuczne metody, jak np. to, że według ordynacji wyborczej musi być tyle samo kandydatek co kandydatów, albo nawet 80%, myślę, że nie doprowadziłyby do niczego, ponieważ jeśli na listach będzie więcej kobiet, będą miały mniejsze szanse wyboru. Tak to na ogół bywa. Pani poseł Elżbieta Łukacijewska słusznie zwróciła uwagę, że jeśli chodzi o pozycję kobiet, to jednym z bardzo ważnych czynników są same kobiety. Podam konkretne przykłady. Obecnie tylko jedna kobieta jest wojewodą. W ub. kadencji kobieta była wojewodą w Białymstoku, czyli na Podlasiu. I gdyby pani minister przyjrzała się, jakie stanowiska zajmują tam kobiety, to okazałoby się, że jest gorzej niż w regionach, gdzie wojewodami są mężczyźni. Bo akurat miała takie podejście, że na stanowiskach nie bardzo lubiła kobiet. To, co pani poseł Elżbieta Łukacijewska powiedziała - kobieta nie bardzo chce głosować na kobietę. W wypowiedzi pani Katarzyny Kądzieli zabrzmiało mi, że bardzo przesiąkła ideologią swojej szefowej, ale myślę, że kobiety również nie chciałyby dożyć czasów, w których nasze społeczeństwo byłoby jak w komedii filmowej „Seksmisja”. Ale zgadzam się z tym, że należy dążyć, żeby sytuacja kobiet była lepsza. Chociaż w wielu obszarach nie jest najgorsza. Choćby pozycja kobiety wiejskiej. Nie jest tak źle, jakby się wydawało. Bo na ogół w domu, w rodzinie w 80% przypadków rządzi kobieta. Na zewnątrz, na zebranie idzie głowa rodziny, ale często te kluczowe decyzje w samej rodzinie podejmuje kobieta.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#TeresaJasztal">Nie na tym polega to, o czym tutaj mówimy.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JózefMioduszewski">Wiem.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#TeresaJasztal">To się cieszę, bo to tak zabrzmiało, jakby pan poseł chciał udowodnić, że w domu to rządzi kobieta, a gdzie indziej mężczyzna. A nie o to chodzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#GenowefaWiśniowska">Nie nam tutaj snuć wywody na temat pozycji kobiet, bo obecnością w tej Komisji dajemy dowód, że sprawy dotyczące kobiet są dla nas niezwykle ważne. Musi to być przekazywane dalej, bo świadomość społeczna tej problematyki jest tragiczna, nie waham się użyć tego sformułowania. Niemniej jednak zostało już zrobione bardzo wiele, choćby poprzez powołanie biura pełnomocnika i potem, w zamyśle, Ministerstwa do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Bardzo cieszę się z tych materiałów, które otrzymaliśmy. To jest kropla w morzu i naszym obowiązkiem, naszej Komisji, będzie propagowanie tej problematyki. Ale pierwszym naszym zadaniem będzie doprowadzenie do tego, o czym mówiła pani minister Magdalena Środa, to znaczy, żeby powstał bank na szczeblu krajowym, który przynajmniej ułatwi kobietom pozyskiwanie środków. Myślę, że nasza Komisja powinna się skupić przede wszystkim na tym.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#TeresaJasztal">Mam pytanie w związku z mikrofinansowaniem. Czy w jakimś kraju europejskim istnieje tego typu możliwość prawnie zapisana? Jeżeli istnieje, to powinniśmy to przeszczepić na nasz grunt. Jeżeli nie będzie ram prawnych i gwarancji prawnych, nie będzie pomocy prawnej przy tego typu programie, to nie wiem, czy kobiety te wszystkie bariery pokonają. Bo warto choćby znieść te bariery. Chyba że nic nie potrzeba poza wsparciem.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#TeresaJasztal">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : 2005 r. jest rokiem mikrokredytowania. I mikrokredyty, mikrofinansowanie, czy mikropożyczki istnieją na całym świecie: w Afryce, w Ameryce Południowej, wszędzie. Również u nas. Bank Światowy w 1993 r. przekazał Polsce 36 mln dolarów, które zostały podzielone na 5 funduszy tzw. mikro. To są organizacje non profit. Mikrofinansowanie tym różni się od pożyczek, kredytów i różnego rodzaju innych inicjatyw, że nie ma tam żadnych barier ekonomicznych. Kobieta mając pomysł, zgłasza się i znajduje kogoś, kto pomoże jej napisać biznesplan. To może być np. kilka kobiet. Tak rozwinęło się to na samym początku w Indiach. Sytuacja jest taka, że Polska jest przykryta niczym pierzynką, różnego rodzaju funduszami i pieniędzmi. Jest tego bardzo dużo. Oprócz tego są duże banki, które niezależnie od funduszy europejskich po prostu chciałyby w tym uczestniczyć. Rozmawiałam z prezeską francuskiego banku, który po prostu dałby takie pieniądze, bo, jak powiedziałam, banki mają nadzieję, że kiedyś te kobiety będą ich zwykłymi klientkami. Wystarczy, że sobie otworzą konto. Normalnie trudno jest otworzyć konto w banku, kiedy się nie ma dochodów, a mikrofinansowanie daje taką możliwość. A więc to nawet nie chodzi o tworzenie banku, bo nie mam takich aspiracji. Są pieniądze, banki są zainteresowane. Jest wielka specjalistka od mikrokredytów znana na całym świecie, Maria Nowak, Francuzka, ale polskiego pochodzenia. Mówi doskonale po polsku i ma długą praktykę. A więc to jest najprostsze. Po pierwsze, znaleźć grupę docelową. Dobrze ją zdefiniować i napisać dobry program. Po drugie, znaleźć bank. Ja znalazłam dwa banki, które to uruchomią. I to, co ja mogę zrobić, to wykorzystać pozycję w rządzie. Nie potrzebuję nawet gwarancji rządowych. Na początku myślałam, że muszę je mieć, tak mi powiedział minister Jerzy Hausner. Potem się okazało, że tych gwarancji nie potrzebuję, że są prywatne banki zainteresowane tą sprawą. Natomiast wracając do tych moich sołtysek, to jest najwspanialsza sprawa. Podróżując po Polsce, spotykam się z organizacjami pozarządowymi. Natomiast nie jest tak prosto dotrzeć do kobiet wiejskich. Rozwinęłam system pełnomocniczek w województwach, które z kolei rozwinęły system na poziomie powiatów. To są najczęściej funkcje pełnione społecznie. One wszystkie raz w miesiącu przyjeżdżają do Warszawy na szkolenie. Najbliższe będzie poświęcone właśnie genderbudżetowaniu. One przyjeżdżają najczęściej z dwiema, trzema koleżankami. I powstaje bardzo wyraźna sieć. I to one dotarły do sołtysek, których jest bardzo dużo. Gorąco wszystkich zapraszam na konferencję, która odbędzie się 23 i 24 maja w Sejmie. Zaczniemy od konferencji prasowej w Sali Kolumnowej o godz. 11. O godz. 13. zaczyna się konferencja. Wszystkie panie zostaną przyjęte przez marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza, będzie z nami minister rolnictwa i rozwoju wsi Wojciech Olejniczak. Nie chodzi mi o to, żeby różne ważne osoby zabierały głos, tylko żeby po tych kurtuazyjnych wystąpieniach zabrały głos sołtyski. Pytanie jest następujące: Co się stało na polskiej wsi w tym roku? Rząd jest zachwycony tym, co dzieje się na wsi. Chciałabym wiedzieć, co na ten temat myślą sołtyski.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#TeresaJasztal">Jakie są bariery? Jakie są nadzieje? Jakie są wyzwania? I to będzie pierwszy dzień konferencji, który zakończy się o godz. 17. spotkaniem z kobietami uczestniczącymi w polityce. To będzie krótkie spotkanie. Zaprosiłam Klub Parlamentarny SLD, panią wicepremier Izabelę Jarugę-Nowacką, zaprosiłam przedstawicielkę Klubu Parlamentarnego „Samoobrony” posłankę Genowefę Wiśniowską oraz panią poseł Halinę Nowinę Konopkę. Bardzo trudno znaleźć mi jakąś panią z „Prawa i Sprawiedliwości” i liczę na pomoc Komisji. Właśnie dlatego, że pani poseł Elżbieta Kruk zawsze mi mówi: „Ja w przeciwieństwie do pani minister nie jestem kobietą, tylko człowiekiem”. Ale jeszcze spróbuję. Wieczorem będzie uroczysta kolacja, bo chodzi mi o to, żeby zostały nawiązane osobiste kontakty. Następnego dnia będą trzy warsztaty, również w Sejmie. Jeden poświęcony zdrowiu, gdzie chodzi nam o agitację, o pokazanie, że jak się wykonuje pewne badania, to można uniknąć wielu chorób. Ściągniemy m.in. specjalistów od raka szyjki macicy. Drugi warsztat jest poświęcony problemom społecznym: alkoholizmowi, przemocy w rodzinie. Tu była szczególna prośba ministra Wojciecha Olejniczaka, żebym jakoś dotarła z problematyką przemocy na wieś, bo rzeczywiście sytuacja dzieci wiejskich jest trudna, a billboardy i spoty telewizyjne tam nie docierają. Trzeci, najważniejszy warsztat będzie poświęcony przedsiębiorczości kobiet. Chodzi głównie o to, żeby sołtyski uzyskały informacje o programie „Lider” oraz o innych programach i możliwościach, żeby pokazać, jak to wszystko funkcjonuje. Przewidujemy udział pracodawców, będą przedstawiciele programu „Lider”, Ministerstwa Gospodarki i Pracy. Zaprosiłam również panią Henrykę Bochniarz, prezydentkę Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Chciałbym, żeby ta konferencja zakończyła się deklaracją przeznaczoną dla obecnego rządu i następnych, co trzeba zrobić na wsi. Liczę, że to będzie początek pewnej sieci, że te sołtyski się zaprzyjaźnią, że powstanie coś w obrębie społeczeństwa obywatelskiego. To wszystko jest przygotowane dla nich. Mamy wiele broszur zawierających materiały informacyjne. Staramy się absolutnie wyeliminować tematy polityczne, chociaż w czasie panelu będzie takie pytanie: Jak to się dzieje, że kobiety nie uczestniczą w polityce i czy warto „wchodzić” w politykę? Nam oczywiście nie chodzi o to, żeby te kobiet uczestniczyły w polityce zamiast zakładać rodziny, tylko mamy świadomość, że jak niektóre kobiety „wejdą” do polityki, to dostrzegą dziury w jezdni, po których nie można pchać wózków. Jeszcze tylko jedno słowo na temat solidarności. To jest stary problem. Ale, jeśli zastanowimy się, czym jest solidarność, to jest pewien rodzaj związków emocjonalnych, który powstaje w sferze publicznej po to, żeby wyartykułować pewien interes. I to jest według mnie pewien rodzaj praktyki. To znaczy, ludzie się gromadzą pod wpływem pewnej emocji, artykułują pewien problem, a potem to się rozchodzi albo instytucjonalizuje. To jest wielka umiejętność polityczna. W znacznie większym stopniu posiadana przez mężczyzn. Rzadko bywam w Sejmie, ale wiele razy widziałam mężczyzn, którzy gdzieś sobie usiedli, wzięli sobie wódkę i coś sobie załatwili. Kobiety nie tylko dlatego, że nie piją alkoholu, a w każdym razie mniej, ale dlatego, że nie mają tej praktyki, nie są solidarne.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#TeresaJasztal">To jest kwestia jeszcze wielu lat praktyki, żeby się tego nauczyły. Ja starałam się w parlamencie pokazać kobietom-parlametarzystkom, zwłaszcza z prawej strony sceny politycznej, że niezależnie od naszych poglądów na różne tematy, mamy jeden wspólny interes, ten sam problem. Nawet pani poseł Halina Nowina Konopka, która większość wystąpień zaczyna od stwierdzenia: „Jestem matką siedmiorga dzieci”, ma ze mną więcej wspólnego niż jakikolwiek mężczyzna, bo zna problem osoby, która rodzi i wychowuje, a jednocześnie oddana jest jakiejś aktywności lub musi pracować. Kobiety mają ten dylemat, którego nie ma żaden mężczyzna - urodzić czy pracować? Jak pracować, kiedy się rodzi? Jak pogodzić dom z pracą? Według mnie ten problem nigdy całkowicie nie zniknie. Świadomość tego dylematu pomoże jednak być może poprawić trochę sytuację kobiet. Ja myślę, że to łączy wszystkie kobiety. To łączy mnie również ze wszystkimi mężczyznami, którzy rozumieją ten podwójny obowiązek ciążący na kobiecie. Sądzę, że szukanie tego rodzaju wspólnych interesów oraz ich wyrażanie jest bardzo ważne. Rozumiem, że niektórzy nie zgodzą się z moimi lub z innymi poglądami, jeśli chodzi o ustawę o świadomym macierzyństwie. Natomiast, jeśli chodzi o rynki pracy, mikrofinanse, o możliwości uczynienia rynków pracy przyjaznymi... Oczywiście nie możemy wprowadzać ustaw powodujących, że przedsiębiorstwa będą płacić niższe podatki, jeśli będą zatrudniać kobiety. Ale ostatnio przyznałyśmy „Okulary Równości” gminie Chybie na Śląsku Cieszyńskim. To jest pomysł szwedzki, przejęty przez panią Izabelę Jarugę-Nowacką, ja to kontynuuję. Radni tej gminy, sami mężczyźni, ponieważ w tym regionie jest ogromne bezrobocie wśród kobiet, postanowili zwolnić z podatku gruntowego i podatku od nieruchomości wszystkie przedsiębiorstwa, które znajdą co najmniej 15 miejsc pracy dla kobiet. Jest to świetny pomysł, bo nie powoduje żadnych skutków finansowych dla budżetu państwa. Takich pomysłów może być wiele, np. pomieszczenie, gdzie można zostawić dziecko. Albo wprowadzić bardziej elastyczny czas pracy. W Stanach Zjednoczonych jest teraz ogromna promocja elastycznego czasu pracy. Takich pomysłów jest bardzo dużo i dobrze byłoby, żeby Komisja przejęła część z nich. Sądzę, że mikrofinansowanie jest absolutnie priorytetowe, bo nie chciałabym, żeby ten pomysł przepadł, a teraz jest dużo okazji, żeby go zrealizować. Inna ważna sprawa to przygotowanie kobiet do działalności politycznej. A także zagadnienia związane z rynkami pracy i pokazaniem, że niewiele zmieniając, można wiele osiągnąć. Francuzi mają w tej chwili zatrudnienie kobiet w wieku 28–35 lat na poziomie 58%. I dokonali tego, właśnie zmieniając nieco rynki pracy. Żeby kobiety mogły pracować i wychowywać dzieci. To jest również związane ze zmianą stereotypów, ponieważ nie ma powodów, dla których mężczyźnie nie mogliby wychowywać dzieci i przejmować część obowiązków ciążących od wieków na kobietach. Zwłaszcza że te obowiązki są również przywilejami. Wychowywanie dziecka to jest naprawdę bardzo przyjemna strona kondycji ludzkiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#DorotaKwaśniewska">Bardzo cieszę się, że pani jako jeden z nielicznych ministrów zauważyła Polskę gminną i Polskę powiatową i organizuje pani konferencję sołtysek. Mam pytanie natury technicznej. Czy można mieć pewność, że te wszystkie kobiety zostały powiadomione o tej konferencji i na nią zaproszone?</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#DorotaKwaśniewska">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Sołtysek jest w Polsce kilka tysięcy. Poprosiłam swoje pełnomocniczki, żeby zaprosiły kobiety najbardziej aktywne. Ale ten klucz może być absolutnie nieobiektywny. Pełnomocniczki są z różnych partii politycznych. Mam pewien problem, bo rzeczywiście bardzo łatwo współpracuje mi się z lewicą, ponieważ lewica jest skupiona na pojęciu równości, więc w sposób niejako automatyczny podejmuje tę problematykę.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#DorotaKwaśniewska">A jak można sprawdzić, ile sołtysek przyjedzie z danego województwa? Czy jest na to jakiś sposób? Konkretnie chodzi mi o to, czy np. do kobiet z województwa mazowieckiego, którego południową część reprezentuję, dotarła jakaś informacja, czy ktoś będzie je reprezentować? Czy można to sprawdzić?</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#DorotaKwaśniewska">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Można sprawdzić, bo mamy nazwiska wszystkich uczestniczek, ponieważ mają zapewniony nocleg w hotelu. Być może powinnam zastosować jakiś klucz polityczny, ale to już byłoby szaleństwo. Po prostu prosiłam o zaproszenie z każdego województwa po 15 sołtysek, lub nieco więcej, jeśli się dowiedziałam, że gdzieś są jakieś bardzo aktywne. Sołtysek jest kilka tysięcy. O tym też nie wiedziałam. Tak się zdziwiłam, że pomyślałam sobie, że być może lepiej byłoby już zaprosić sołtysów, bo mogłabym zaprosić ich wszystkich. A okazuje się, że prawie 5/6 sołectw w Polsce kierują kobiety. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak ta konferencja wypadnie. Słyszę takie zachwyty nad polską wsią, że jest taka aktywna i że tak się cieszy z naszego członkostwa w Unii Europejskiej. A jestem ze wsi, lubię wieś i obserwuję to, co tam się dzieje, więc pomyślałam sobie, że może warto posłuchać, co te kobiety mają do powiedzenia. Dlatego miałam do pełnomocniczek tylko jedną prośbę - żeby to były kobiety aktywne. A jak to wypadnie - nie wiem.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#ElżbietaŁukacijewska">Chciałabym, żebyśmy otrzymali nazwiska pełnomocniczek. Celem wszystkich, którzy deklarowali chęć pracy w tej Komisji, była pomoc kobietom w ich aktywizacji, żebyśmy były bardziej widoczne, bardziej solidarne i żeby kobiety chętniej wychodziły z domów. O tej konferencji słyszę dopiero od pani minister, a tak chyba nie powinno być. Nasza Komisja istnieje już dwa miesiące i wyrażam ubolewanie, że my nic nie wiemy o takiej konferencji.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#ElżbietaŁukacijewska">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Co tydzień organizujemy konferencję. Proszę pamiętać, że tzw. moje ministerstwo to tak naprawdę jest 15 osób. Ja i tak uważam, że mobbinguję je wszystkie. A więc to niepoinformowanie Komisji nie było celowe. Dzisiaj dopilnuję, żeby informacje o wszystkich konferencjach dotarły do Komisji. I jeśli państwo chcieliby, to np. jutro jest posiedzenie mojej rady konsultacyjnej, gdzie będziemy to omawiać. Serdecznie zapraszam do udziału w radzie konsultacyjnej, bo to pewnie będzie przedostatnie posiedzenie przed wakacjami. Tych konferencji, spotkań jest niewiarygodnie dużo. Są też kłopoty finansowe. Nie miałam pieniędzy na zorganizowanie dwudniowej konferencji, a udało mi się je znaleźć z pewnego programu, którego jestem beneficjentem, chociaż nie do końca miałam wpływ na jego kształt. Jest wiele inicjatyw, którym ja tylko patronuję i pewnie informacja na ich temat też dociera z wielkim trudem. Informacja na temat konferencji sołtysek została wysłana do wszystkich klubów poselskich. Jeśli nie dotarła, to dlatego, że jeszcze w piątek były ostatnie uzgodnienia. Ale już dzisiaj powinna dotrzeć.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#ElżbietaBolek">Małe wyjaśnienie dla podratowania pani minister. Parlamentarna Grupa Kobiet wysłała zaproszenia na tę konferencję już w zeszłym tygodniu. Więc podejrzewam, że panie posłanki mają to w skrytkach. Ja je odebrałam już w zeszłym tygodniu.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#ElżbietaBolek">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Parlamentarna Grupa Kobiet jest współorganizatorem tej konferencji i o wszystkim wiedziała. Na jej posiedzeniach, na które byłam zapraszana, sprawa sołtysek była poruszana już w styczniu.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#TeresaJasztal">Wszystko to prawda, tylko mam taką prośbę, ponieważ sytuacja się zmieniła, ponieważ do tej pory jedynie parlamentarna Grupa Kobiet uczestniczyła w tych wszystkich przedsięwzięciach. Ale od jakiegoś czasu istnieje już sejmowa Komisja Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn i zwyczajowo, jak każda Komisja resortowa, bo my się czujemy jak Komisja resortowa, chcielibyśmy o takich konferencjach wiedzieć, co nie znaczy, że wszyscy będziemy we wszystkich z nich uczestniczyć. Ale często jest tak, że ktoś jest akurat zainteresowany tematyką i potem przekazuje nam informację, bo tak naprawdę nie każda z nas od początku bytności w parlamencie była zaangażowana w te wszystkie problemy, z którymi pani minister się boryka. I myślę, że każde takie spotkanie, każda taka konferencja i materiały z tej konferencji to są rzeczy, które na pewno przydają się potem w pracy. Natomiast trzeba byłoby porozmawiać z pełnomocniczkami wojewódzkimi i muszę powiedzieć, że w terenie są, niestety, różnie oceniane. Niewiele osób o nich wie, o czym czasem słyszę z przykrością. Może warto byłoby je poinformować, że jest taka Komisja, że są członkinie tej Komisji i że mogłyby się do nas zwracać ze swoimi problemami. Te pełnomocniczki częściowo pracują społecznie, a częściowo są zatrudnione, ale pracują w określonym wymiarze czasowym. To wszystko jest za mało. Mam jeszcze jedno pytanie. Czy pani minister widziała ostateczny kształt ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn i urzędu, który chcemy utworzyć? Czy pani uważa, że ten projekt jest okrojony i mówi już tylko o urzędzie, a nie o strukturze w administracji państwowej? Ja rozumiem, że wystarczy ustawowo powołany urząd, bo to jest dla nas w tej chwili najważniejsza sprawa. Ale czy rzeczywiście to, o czym marzyłyśmy, co chciałyśmy zawrzeć w tej ustawie, jest tym, co zostało? Czy godzimy się na minimum, żeby tylko powołać urząd? To jest dla nas bardzo ważna opinia. Bo jak przeczytałam sprawozdanie, trochę mnie to zdziwiło.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#TeresaJasztal">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Ja przez ostatnich kilka miesięcy nauczyłam się być realistką. Ten urząd jest absolutną podstawą, bo jak ma się takie zakotwiczenie instytucjonalne i pieniądze z Unii Europejskiej, to jest tak fantastyczna baza, że można działać. Największy sprzeciw w projekcie ustawy budził parytet. W tej chwili jest on zgodny w unijnymi dyrektywami. A zwracam uwagę, że to nie będzie tworzenie urzędu, tylko przekształcenie istniejącego biura, co łączy się minimalnymi skutkami finansowymi dla budżetu państwa. Do tej pory to wygląda mniej więcej tak, że wojewodowie otrzymując taką dekretację, mówili: Pani Zosiu, pani tam u siebie w dziale ma niewiele pracy, pani weźmie te kobitki i się nimi zajmie. Często są to osoby wywodzące się z organizacji pozarządowych albo przedsiębiorczynie, które zgłosiły się, są pełnomocniczkami, nie mając biurka, telefonu, komputera, nic. Ja co chwila wysyłam monity do różnych wojewodów i piszę, żeby im pomogli. Jedni pomagają, drudzy nie. Są pełnomocniczki niesłychanie aktywne, np. górnośląskie i dolnośląskie. Tam jest dużo organizacji, wielkie inicjatywy, umiejętność zdobywania pieniędzy itd., bo one nie mają pieniędzy na swoją działalność. Są także mniej aktywne oraz takie, których w ogóle nie widziałam. A większość widuję co miesiąc. One dostają wszystkie zaproszenia i chętnie się pojawiają. Natomiast, oczywiście, wpływ na sytuację mają niewielki. Oprócz tego, że ja promuję ich adresy, to co może zrobić pani pełnomocniczka, skoro nie ma nawet pokoju? - a jeśli ma pokój, to nie ma telefonu, siedzi sobie przy stole i ma dyżury. Nie ulega jednak wątpliwości, że jakaś popularność jest, ponieważ one zgłaszają przypadki przemocy. Do nich się przychodzi. Do nich zgłasza się przypadki molestowania i mobbingu. One organizują spotkania i konferencje, mają kontakty. A więc to wszystko rozwija się pomalutku, bo z kolei nie można się spodziewać, że wszystko uda się z dnia na dzień.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#TeresaJasztal">Czy jeszcze ktoś z państwa chciałby zabrać głos? Nie ma chętnych. Nie jest to nasze ostatnie spotkanie z panią minister. Pewnie umówimy się na spotkanie robocze, bo myślę, że warto jest wpisać niektóre zagadnienia do programu i my je zaproponujemy. Ale wszystkim się nie zajmiemy, bo to jest po prostu niemożliwe. Natomiast mam jeszcze jedną prośbę. Kiedy pani minister będzie organizować spotkania z pełnomocniczkami, proszę nas o tym poinformować, bo może od czasu do czasu można by w takim spotkaniu uczestniczyć. Ale mamy taki problem, że jutro Komisja Kontroli Państwowej będzie obradować na tematy kobiece, a dokładnie nt. równego statusu w zatrudnieniu kobiet i mobbingu. I nasza Komisja w ogóle nie została przez tamtą Komisję uwzględniona, co jest trochę dziwne. Czy pani minister jest na te obrady Komisja Kontroli Państwowej zaproszona, czy też nie?</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#TeresaJasztal">Pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Magdalena Środa : Nie.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#TeresaJasztal">W związku z tym pewnie trzeba będzie napisać do pana marszałka Włodzimierza Cimoszewicza, żeby Komisje podejmujące tematykę tego typu, nie robiły tego same. Szkoda, że projekt ustawy o przemocy trafił do innej Komisji, a nie do naszej, ale nas jeszcze wtedy nie było. I szkoda, że gdzieś tam ta praca tak wolno idzie, bo myślę, że ustawa jest potrzebna, pomimo tego, że jest wyśmiewana przez różne instytucje, ale sobie z tym poradzimy. Zamykam posiedzenie Komisji Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>