text_structure.xml
62.1 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#KrzysztofFilipek">Otwieram posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Witam posłów i przybyłych gości. Tematem dzisiejszego posiedzenia jest realizacja ustawy z 22 czerwca 2001 r. o organizmach genetycznie zmodyfikowanych. O zabranie głosu ze strony resortu środowiska proszę panią minister Ewę Symonides.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#EwaSymonides">Bardzo się cieszę, że sprawie ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych zostało poświęcone specjalne posiedzenie Komisji. Powodów tego jest kilka. Po pierwsze, wszystko, co nieznane, budzi lęk, obawy i sprzeciw. Po drugie, cały świat żyje informacjami na temat szans i niebezpieczeństw związanych z wprowadzeniem do powszechnego użytku organizmów genetycznie zmodyfikowanych oraz ewentualnymi zagrożeniami dla środowiska przyrodniczego ze strony tych organizmów. Po trzecie, ponieważ jesteśmy na etapie włączania się do Europy - chociaż zawsze sądziłam, że jesteśmy w Europie - jesteśmy zmuszeni dostosować nasze prawo do prawa Unii Europejskiej, w związku z czym mamy przed sobą wiele zobowiązań. Informuję państwa, że do ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, która weszła w życie 26 października 2001 r., w chwili przejęcia władzy przez nową ekipę rządzącą, nie było opracowane żadne z rozporządzeń wykonawczych. Na początku było to powodem wielu konfliktów, nieporozumień i niepokojów. Poza tym, w momencie, kiedy Ministerstwo Środowiska zajęło się opracowaniem rozporządzeń wykonawczych do ustawy, okazało się, że w ustawie nie przewidziano pewnych spraw, które później, w trakcie opracowania rozporządzeń, były niezbędne. Obecnie wszystkie rozporządzenia wykonawcze są już opracowane, co wymagało jednak równoczesnego przepracowania ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych. Chodziło zarówno o sprawy bardzo poważne jak i drobne, natury terminologicznej - dotyczące np. laboratoriów referencyjnych - oraz niepotrzebne zaostrzenia związane z użyciem organizmów genetycznie zmodyfikowanych z I i II kategorii, które paraliżowałyby funkcjonowanie jednostek naukowych itd. Chciałabym podkreślić, że od pierwszego dnia funkcjonowania naszej ekipy rządzącej, wszystkie sprawy związane z organizmami genetycznie zmodyfikowanymi były postawione jako problem nr 1. Udało się opracować rozporządzenie, które już funkcjonuje. Dotyczy ono działalności Komisji do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Pozostałe akty prawne o charakterze wykonawczym już opuściły mury resortu środowiska i są w Centrum Legislacyjnym Rządu lub w obiegu zewnętrznym. Pragnę państwa uspokoić, że zostało zrobione wszystko, co możliwe i sprawy toczą się według najlepszego scenariusza. A przecież nie muszę mówić, bo wiecie to państwo lepiej ode mnie, że procedura legislacyjna jest niezwykle długa i uciążliwa. Komisja do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych spotkała się na kilka dni przed opublikowaniem rozporządzenia i już funkcjonuje. Moim zdaniem, ze względu na skład personalny, jest to najlepsza z możliwych Komisji. Udało nam się w tę sprawę zaangażować najwybitniejsze postaci ze środowisk naukowych, zajmujące się inżynierią genetyczną, biotechnologią itd. Na dzisiejszym posiedzeniu jest obecny pan prof. Andrzej Anioł, przewodniczący Komisji do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych i jest do państwa dyspozycji. Są również wśród nas pan prof. Tomasz Twardowski zajmujący się organizmami genetycznie zmodyfikowanymi, pan dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska w Ministerstwie Środowiska oraz panie zajmujące się tą sprawą od początku. Jeśli chodzi o szczegóły - jak mówiłam - ustawa jest nowelizowana, ponieważ jest taka konieczność. Nie chciałabym mówić, że jest to wynik niedopatrzenia, nieumiejętności, czy złej woli naszych poprzedników.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#EwaSymonides">Nie, po prostu ustawa dotyczy materii niezwykle trudnej i skomplikowanej i w trakcie opracowywania aktów wykonawczych okazało się, że wymaga nowelizacji. Znowelizowana ustawa została przedstawiona do szerokiej konsultacji środowisk naukowych oraz organizacji pozarządowych i uzyskuje coraz bardziej wyraźne poparcie. Jest więc nadzieja, że wszystko będzie funkcjonowało w miarę dobrze, aczkolwiek niewykluczone, że w trakcie funkcjonowania ustawy i rozporządzeń wykonawczych okażą się potrzebne kolejne nowelizacje. Jak już mówiłam, ustawa wymaga wydania 5 rozporządzeń wykonawczych. To, które dotyczy określenia szczegółowego sposobu przeprowadzania oceny zagrożenia oraz wymagań dotyczących dokumentacji zawierającej ustalenia takiej oceny, jest już w Rządowym Centrum Legislacji w celu wydania opinii i zwolnienia z komisji prawniczej. Ponieważ to rozporządzenie było szeroko konsultowane, jest nadzieja, że będzie wkrótce opublikowane. Rozporządzenie ministra środowiska, w sprawie określenia szczegółowego sposobu funkcjonowania Komisji do spraw organizmów genetycznie modyfikowanych, jest opublikowane. Komisja już pracuje w pełnym, 19 osobowym składzie. Wszystkie procedury zostały zachowane i można powiedzieć, że ta sprawa została załatwiona. Kolejne rozporządzenie, w sprawie określenia zakresu przedmiotowego badań dla podmiotów ubiegających się o ich przeprowadzenie, wydawanie opinii w dziedzinie GMO jest w uzgodnieniach międzyresortowych, a więc ono również opuściło mury resortu. Rozporządzenie w sprawie listy organizmów patogennych oraz ich klasyfikacji, a także środków niezbędnych dla poszczególnych stopni hermetyczności, sprawiło nam najwięcej problemów, które wynikały chociażby z tego, że wiele szczepów bakteryjnych i wirusowych nie ma polskich nazw, czego nie uznaje Rządowe Centrum Legislacji, ponieważ bardzo trudno znaleźć pełne przełożenie między listą organizmów patogenicznych a listą chorób, które one wywołują. Spowodowało to konieczność zasięgania wielu opinii wybitnych specjalistów z zakresu medycyny, wirusologii, mikrobiologii. Na szczęście rozporządzenie to znajduje się już w uzgodnieniach międzyresortowych i mamy nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Natomiast rozporządzenie w sprawie określenia wzoru wniosków dotyczących zgód i zezwoleń na użytkowanie organizmów genetycznie zmodyfikowanych przewidzianych w ustawie o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, zostało przekazane do Rządowego Centrum Legislacji. Zatem wydaje się, że mimo ogromnych opóźnień, które niosło ze sobą wprowadzenie ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, sprawa jest na najlepszej drodze i w ciągu najbliższych tygodni wszystkie akty wykonawcze do ustawy będą opublikowane. Jeśli państwo zaoferujecie nam pełną pomoc, to i znowelizowanie ustawy nastąpi w najbliższym okresie. Jak już powiedziałam, sprawa jest niezwykle poważna, na całym świecie budzi wiele emocji. Równocześnie z debatami na forach rządowych i parlamentarnych, toczą się debaty naukowców i przeciętnych obywateli. Lista obaw jest równie długa jak lista korzyści płynących z wprowadzenia w użycie organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Resort środowiska pracuje pełną parą. Komisja do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych już funkcjonuje, uczestniczą w tym wybitni eksperci. Miejmy nadzieję, że to wszystko dobiegnie do szczęśliwego końca.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KrzysztofFilipek">Otwieram dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławDulias">Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to ustawa wybitnie specjalistyczna. Do wielu spraw nie mogę się odnieść ze względu na wiedzę, którą dysponuję w tym zakresie. Zapoznałem się jednak z uwagami zawartymi w dostarczonych nam materiałach - rezolucji Konferencji Dziekanów Wydziałów Rolniczych Polskich Uczelni Rolniczych oraz piśmie Komitetu Biotechnologii przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk - i nasunęły mi się pewne refleksje. Na podstawie przedłożonych opinii można stwierdzić, że jest to bardzo zła ustawa. Jednak nie będąc znawcą tematu odnoszę wrażenie, że jest to dobra ustawa, a wnoszone uwagi wymagają głębszego zastanowienia i przeanalizowania. Wiąże się z tym pierwsze moje pytanie, dlaczego organizacje ekologiczne nie miałyby mieć prawa odwoływania się, czy występowania z wnioskami w tej sprawie? Chodzi mi o art. 57. Nie rozumiem również - proszę o wyjaśnienie - uwag dotyczących rozdziału 7. W rezolucji czytamy, że rozdział 7 „W obecnej formie zawiera wyłącznie „groźby””, a w uzasadnieniu jest mowa o dodatkowych miejscach pracy, co nie do końca jest jasne. Powtarzam, że w moim odczuciu ustawa jest dobra, a od chwili jej wprowadzenia minął zbyt krótki okres, żeby silić się na oceny i ją zmieniać. Chyba że są inne, dodatkowe względy, żeby to zrobić. Według mnie, uwagi zawarte w przedstawionych materiałach nie dają podstawy do przeprowadzenia nowelizacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#EwaSymonides">Rozumiem, że mówimy o ustawie, która funkcjonuje. Komentarze ze strony różnych środowisk naukowych pozwalały sądzić, że nie wszystko jest w najlepszym stanie i ustawa wymaga szybkiej zmiany. To po pierwsze. Po drugie, pilną potrzebą było wprowadzenie pakietu spraw związanych z funkcjonowaniem laboratoriów referencyjnych. Takie pojęcie w ogóle nie występowało w ustawie o organizmach genetycznie zmodyfikowanych. Jest to może przykład spektakularny, ale wskazujący na potrzebę szybkiej nowelizacji tej ustawy. Ponieważ nie było takiego pojęcia, nie można było powołać laboratoriów referencyjnych, które są niezbędne, jeśli chodzi o funkcjonowanie wszystkiego, co się wiąże z organizmami genetycznie zmodyfikowanymi. Po trzecie, nie tylko w związku z filozofią funkcjonowania, ale również w związku z ratyfikacją konwencji z Aarhus, każdy akt prawny, który opuszcza mury Ministerstwa Środowiska jest publikowany w Internecie. Wszystkie organizacje pozarządowe mają prawo, jeśli tylko chcą, przesyłania wszelkich uwag do każdego aktu prawnego, takiego jak ustawa czy rozporządzenie. Organizacje, które tego chcą, czynią z tego użytek. Myślę, że trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że inżynieria genetyczna wkroczyła do Polski wraz z powrotem prof. Gajewskiego z Ameryki ponad 20 lat temu. Inżynieria genetyczna i biotechnologia rozwijają się zaledwie w kilku uniwersytetach. Nie jest to zagadnienie na tyle powszechne, żeby dotarło do ruchów pozarządowych, które znają swoje miejsce w szeregu. Wprawdzie ośrodki warszawski, krakowski, poznański i inne mają już specjalistów w tej dziedzinie, ale trzy czwarte spośród kilkunastu polskich uniwersytetów nie ma ani fachowców, ani laboratoriów, ani instytutów, poprzez które mogłyby się kompetentnie wypowiedzieć w tej sprawie. Jednak - jak powiedziałam - z pełnym szacunkiem podchodzimy do każdego człowieka, o czym najlepiej świadczy fakt, że w Komisji do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych są nie tylko przedstawiciele resortów środowiska, rolnictwa, rolnictwa i innych, ale także przedstawiciele organizacji konsumenckich. Na 19 członków Komisji jest 2 przedstawicieli organizacji pozarządowych. Nikomu nie odbieramy prawa zajmowania się tym problemem i wypowiadania opinii, co oczywiście nie oznacza, że wszystkie dezyderaty, postulaty i wnioski możemy uwzględnić. Nie jest to możliwe. Ale zapewniam, że nie ma żadnego działania, które uniemożliwiałoby społeczeństwu - mówiąc najszerzej - wydawanie opinii w sprawach to społeczeństwo niepokojących i bulwersujących. Nie widzę jakichkolwiek zagrożeń z tej strony. Dodam jeszcze, że Ministerstwo Środowiska, niezależnie od informacji podawanych poprzez Internet na stronie www., stara się w możliwie najkrótszym czasie odpowiadać na wszystkie indywidualne zapytania i wnioski.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławDulias">Wydaje mi się, że odpowiedź pani minister nie odnosiła się do moich pytań. Powiedziałem tylko, że na podstawie materiałów, które otrzymałem, nie widać naglącej potrzeby zmiany ustawy. Tylko o to mi chodziło.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#EwaSymonides">Były do tego podstawy. Już o nich mówiłam. Po pierwsze, ustawa spowodowałaby paraliż w funkcjonowaniu wielu instytutów naukowych, na przykład Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Nenckiego, Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk, Zakładu Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Biologii Molekularnej Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Międzyuczelnianego Instytutu Biologii Molekularnej w Gdańsku. Pomieszano szkodliwość różnych organizmów genetycznie zmodyfikowanych, które dzielimy na IV kategorie. Organizmy z I kategorii są nieomal nieszkodliwe i używane są tylko w obiegu zamkniętym. Nie ma więc żadnego niebezpieczeństwa dla zdrowia ludzi i ochrony przyrody. W każdym z przypadków nie mogły obowiązywać równie restrykcyjne zasady. Wpłynęła do nas lawina protestów...</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#StanisławDulias">Pani minister, chyba zaszło nieporozumienie. Jako członek Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa odniosłem się do materiałów, które otrzymaliśmy i przedstawiłem swoją wątpliwość. To wszystko.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#EwaSymonides">Może pańskie wątpliwości wyjaśni pan prof. Andrzej Anioł.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AndrzejAnioł">Większość zastrzeżeń, które napłynęły w związku z obecnie obowiązującą wersją ustawy, dotyczyła prowadzenia badań naukowych i zajęć dydaktycznych na uczelniach w zakresie biotechnologii. Umieszczenie w definicji organizmu plazmidów, przy rygorystycznym stosowaniu ustawy oznacza, że dana placówka naukowa powinna składać oddzielny wniosek na każdy plazmid, co jest ewidentnym absurdem, ponieważ w jednym eksperymencie używa się od kilkudziesięciu do kilkuset plazmidów. Nie ma żadnej merytorycznej potrzeby, żeby podchodzić do tego w taki sposób. Nowelizacja miała więc na celu usunięcie tej niezgodności. Kolejna sprawa dotyczyła opłat związanych z uzyskaniem zezwolenia. Obciążenie opłatami tego typu wniosków, przy ich ogromnej liczbie i znanej mizerii palcówek naukowych i badawczych, gdyby utrzymać w definicji plazmid jako organizm genetycznie zmodyfikowany, doprowadziłoby do paraliżu badań - o czym mówiła pani minister - albo do bankructwa tych placówek. To były najpoważniejsze zarzuty związane z tymi sformułowaniami, które niefortunnie znalazły się w ustawie. Z tego, między innymi, wynika próba nowelizacji ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#KrzysztofFilipek">Proszę o zabranie głosu pana prof. Tomasza Twardowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#TomaszTwardowski">Chciałbym poruszyć kilka kwestii, a w szczególności ustosunkować się do wypowiedzi pana posła. Jestem gorącym zwolennikiem legislacji. Od 10 lat staram się, żeby w Polsce nastąpiła legislacja w zakresie biotechnologii, która ze względów pryncypialnie politycznych powinna być zgodna z systemem Unii Europejskiej, ale jednocześnie musi zapewniać miejsca pracy w biotechnologii dla Polaków oraz zabezpieczyć kontynuację postępu technicznego i naukowego w ramach naszego kraju. Chodzi o to, żebyśmy nie byli tylko konsumentami a producentami. Ustawa w pierwotnej wersji - co przedstawiała pani minister Ewa Symonides - przez pewne niezręczne sformułowania blokowała rozwój krajowej nauki i techniki. Mówię to z całym przekonaniem i odpowiedzialnością. Jeśli pan poseł jest tym zainteresowany, w książkach, które leżą przede mną, te zagadnienia są omówione szerzej. Gdyby pan zechciał je przyjąć, byłbym zobowiązany. Teraz pokrótce omówię szczegóły. Nowelizacja spełnia kryteria rozwoju postępu naukowotechnicznego i umożliwia rozwój gospodarki narodowej - przede wszystkim zabezpieczenie miejsc pracy. W tej nowelizacji również będą pewne usterki - na przykład pan prof. Kuźnicki znalazł jedno niezręczne zdanie i zapewne za chwilę sam o tym powie - ale dyskusja na ten temat powinna się opierać na bazie przesłanek merytorycznych, a wszystkie strony dialogu muszą mieć równe prawa, zarówno czynnik społeczny, technokraci jak i politycy. Nowelizacja przygotowana przez resort środowiska spełnia ten warunek. Zaznaczam, że należałem do grupy osób, które krytykowały pierwotną wersję ustawy w wielu szczegółach, gorąco popierając fakt powstania aktu prawnego - ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JacekKuźnicki">Reprezentuję tę grupę uczonych, która w większości opowiada się za tym, co powiedział pan prof. Tomasz Twardowski, że w Polsce potrzebna jest legislacja podobna do już obowiązującej ustawy, którą jednak z kilku względów - za chwilę powiem, jakich - trzeba znowelizować, mniej więcej tak, jak zaproponowano. Po pierwsze, w tej ustawie były błędy, które wskazał pan prof. Andrzej Anioł. Nie możemy w ustawie uczyć, że organizmem jest plazmid, bo nie jest to prawdą. Jest jeszcze kilka innych, tego typu elementów, a proponowane poprawki eliminują te błędy. Po drugie, należy rozdzielić rzeczywiste zagrożenie, jakie niesie za sobą dokonywanie manipulacji genetycznych i wprowadzanie do środowiska genetycznie zmodyfikowanych organizmów od pewnych pozornych niebezpieczeństw. Podam przykład. Nadużywanie antybiotyków powodowało dużo większe straty w lecznictwie - doprowadziło do wyselekcjonowania dziesiątek szczepów bakteryjnych odpornych na działanie większości nawet bardzo mocnych antybiotyków - niż stosowanie jednego antybiotyku, ampicyliny, w badaniach genetycznych. W związku z tym, jako uczeni nie mówimy o tym, żeby nie brać pod uwagę rzeczywistych zagrożeń, a o tym, żeby w ustawie umieć je rozdzielić. Trzecią istotną sprawą jest to, że w ustawie podmioty edukujące społeczeństwo traktuje się na równi z firmami biotechnologicznymi, które chcą wprowadzić towary na nasz rynek. Uważam, że jeden z tych punktów powinien być przez państwa przedyskutowany, jako dodatkowy element do zmiany, ponieważ nasza propozycja w obowiązującej ustawie zmierza znacznie dalej niż dyrektywa Unii Europejskiej. Dlaczego mamy iść w tym kierunku? Poza tym nasze ustawodawstwo jest wyjątkowo restrykcyjne - jeżeli ktoś popełni błąd, może zostać skazany nawet na 3 lata pozbawienia wolności. W żadnej dyrektywie Unii Europejskiej uczeni czy dydaktycy nie są tak traktowani. Najwięcej uwagi chciałbym poświęcić sprawie definicji. W art. 3 pkt 5 jest mowa o wprowadzaniu do obrotu. Rozumie się przez to „zamierzone uwolnienie GMO do środowiska polegające na dostarczaniu lub udostępnianiu osobom trzecim, odpłatnie lub nieodpłatnie, produktu GMO, w tym wprowadzenie na rynek w wyniku produkcji lub dopuszczenie do obrotu na polskim obszarze celnym w ramach obrotu handlowego”. Takie sformułowanie oznacza, że wraz ze studentem Wydziału Biotechnologii Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, któremu udostępnię komórki mające w sobie plazmid genetyczny, będziemy dokonywali przestępstwa, ponieważ w przytoczonym przeze mnie zdaniu łączy się działalność edukacyjną i naukową z działalnością komercyjną. Natomiast dyrektywa unijna określa, że wymienionych operacji nie uważa się za wprowadzanie do obrotu. Dyrektywa, na którą się powołuję, dotyczy właśnie działalności edukacyjnej i badawczej. Z tego wynika mój pierwszy wniosek - w odpowiedzi na pytanie pana posła - żeby dyskutować o zmianie ustawy w konkretnych punktach, dzięki czemu można poprawić ustawę i działania tych wszystkich, którym sprawy genetyki leżą na sercu. Poza tym postuluję, jeżeli uznacie to państwo za stosowne, żeby rozważyć również zmianę w art. 3 pkt 5.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#JanRzymełka">Pani minister, czy jest przygotowany szacunek kosztów wprowadzenia zmian, których dotyczy nowelizacja? Do każdej ustawy, poza uzasadnieniem, potrzebny jest szacunek kosztów. Jak widzę, jest również wiele problemów związanych z definicjami. Notabene, tych definicji nie przygotowali posłowie poprzedniej kadencji Sejmu, tylko grupa profesorów. Proszę więc nie mieć pretensji do Sejmu, bowiem błędne definicje podsunęli nam naukowcy z tytułami profesorów. Wiele zamierzonych zmian w ustawie, poza ułatwieniem badań naukowych, wiąże się z ułatwieniem wprowadzania GMO na rynek. Są to sprawy z pogranicza gospodarki. Ułatwienia gospodarcze mają konsekwencje finansowe dla polskich firm. Czy wiemy, ile nas to będzie kosztowało? Kto na tym zrobi interes, polskie czy zagraniczne firmy? Koncentrujemy się tylko na aspekcie definicyjnym i naukowym, natomiast ustawa wkracza w sferę handlu drogimi towarami. W związku z tym powstaje pytanie, czy były w tym zakresie przeprowadzone konsultacje z Ministerstwem Gospodarki, Głównym Urzędem Ceł itd.?</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#EwaSymonides">Panie pośle, mamy takie wyliczenia. Jeśli pan sobie życzy, prześlemy panu kserokopię. Nie wiem, czy te wyliczenia są bardzo dokładne. Chyba nie jest to możliwe. Nawet Ministerstwo Finansów popełnia błędy, jeśli chodzi o szacowanie deficytu budżetowego. Jednak na tyle, na ile było to możliwe, takie wyliczenia zostały wykonane. Czy mam omawiać wszystko dokładnie punkt po punkcie?</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JanRzymełka">Zgodnie z ustawą, powinno to być załącznikiem do projektu ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#EwaSymonides">I tak jest. Nie ma możliwości wypuszczenia z resortu projektu aktu prawnego bez uzasadnienia kosztów, jakie z tego wynikają dla budżetu państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#PiotrBorowicz">Kieruję Instytutem Biotechnologii Antybiotyków. Ponieważ Instytut zajmuje się wdrażaniem wyników uzyskanych w dziedzinie biotechnologii, chciałbym się odnieść do konsekwencji gospodarczych z tego tytułu. Ustawa w dotychczasowym brzmieniu, traktując równo podmioty zagraniczne i polskie, w swoim restrykcyjnym działaniu pod względem opłat, zabezpieczeń i gwarancji związanych z rozpoczęciem działalności komercyjnej w tym zakresie, kładła zaporę przed możliwością tworzenia polskich podmiotów, które by działały na tym polu. Polskie podmioty są słabsze od zagranicznych. W porównaniu z wielkimi firmami farmaceutycznymi, które zajmują się wprowadzaniem do obrotu produktów GMO, zwłaszcza działającymi w rolnictwie, polskie firmy - wiem, że powstały dwie - są nieporównywalnie mniejsze. Ustanowienie zabezpieczeń proponowanych w pierwotnej wersji ustawy, kładzie kres wszelkim próbom i możliwościom utworzenia tych podmiotów gospodarczych. W związku z tym, należałoby żałować, że już nie może powstać ich więcej. Proponowana nowelizacja w pewnym stopniu to ułatwia. Stwarza przynajmniej możliwości wprowadzenia produktów GMO I i II kategorii.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#TomaszTwardowski">Jeżeli pani minister pozwoli, odpowiem na pytania pana posła Jan Rzymełki. Poprzednia ustawa, w art. 37a, regulującym zasady pracy i obrotu GMO, była na tyle niedoskonała, że dopuszczała na terenie Polski obrót GMO, natomiast nie dopuszczała produkcji GMO w kraju. Wielka, multinarodowa firma mogła sprowadzić do Polski GMO i je sprzedawać, natomiast polskie firmy nie mogły produkować własnegoGMO, co było zdecydowanie sprzeczne z interesem krajowym. Kolejna sprawa. Sprowadzenie do Polski tysięcy ton soi czy kukurydzy, zgodnie z poprzednim brzmieniem ustawy, wiązało się z opłaceniem wniosku za 3,5 tys. zł. Jednym wnioskiem można było załatwić wprowadzenie na polski rynek setek tysięcy ton soi transgenicznej. Natomiast w polskich pracach wdrożeniowych, które są na przykład realizowane w Instytucie kierowanym przez dra Piotra Borowicza, konieczna jest regularna praca z kilkuset plazmidami rocznie, a więc z kilkuset organizmami zmodyfikowanymi genetycznie. Zatem ten polski Instytut, realizując wdrożenia i prace umożliwiające wejście na rynek, musiałby za każdy GMO płacić pewną kwotę pieniędzy i składać określoną liczbę wniosków. Jednak w ramach tej równości nie można upośledzać rozwoju krajowej gospodarki.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#GrażynaCiemniak">Omawiamy dziś informację o realizacji ustawy przyjętej w czerwcu ubiegłego roku, a więc całkiem niedawno. Ze stanowisk nadesłanych na posiedzenie naszej Komisji wynika - była już o tym mowa - że ustawa nie spełnia oczekiwań. Jednak bardziej istotna jest inna sprawa. Wiąże się z nią pytanie, czy jest prawdą, że zapisy zawarte w dyrektywach 90/219 i 90/220 są bardziej łagodne niż zapisy w ustawie? Czy projekt nowelizacji, który jest na etapie konsultacji, będzie w pełni dostosowany do prawa Unii Europejskiej, do wszystkich dyrektyw dotyczących organizmów genetycznie zmodyfikowanych? Chodzi o to, żeby ponownie po roku nie rozpoczynać dyskusji na ten temat i nie nowelizować ustawy, co - jak myślę - nie służy przestrzeganiu prawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JacekKuźnicki">W polskiej ustawie art. 3 pkt 1 określa, że przez organizm rozumie się „...każdą jednostkę biologiczną komórkową lub niekomórkową zdolną do replikacji i przenoszenia materiału genetycznego, łącznie z wirusami i wiroidami; przez organizm rozumie się również kultury komórkowe i tkankowe roślin i zwierząt oraz plazmidy”.W najnowszej dyrektywie z 12 marca br. stwierdza się, że „organizm to biologiczna jednostka zdolna do replikacji lub przenoszenia materiału genetycznego”.Kolejną sprawę przywoływałem już wcześniej. Chodzi o art. 2 pkt 4. Przytaczałem, jaki jest zapis w naszej ustawie i jak to wygląda w dyrektywie, gdzie łagodzi się tę definicję poprzez wyłączenie pewnych działań, jak na przykład tworzenie różnych zbiorów kultur tkankowych, udostępnianie mikroorganizmów do użytku w wyłącznie ściśle zamkniętych warunkach, do pracy naukowej czy edukacyjnej. Na podstawie tych dwóch przykładów chciałbym panią posłankę zapewnić, że nasza ustawa jest bardziej restrykcyjna niż dyrektywa Unii Europejskiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#GrażynaCiemniak">Nie wiem, czy jest to bardziej, czy mniej pocieszające. Sądzę, że nie powinniśmy wprowadzać bardziej restrykcyjnych przepisów niż Unia Europejska. Przecież cały czas o to walczymy w każdym obszarze negocjacyjnym związanym z naszym wejściem do Unii Europejskiej. Dlatego, zadam jeszcze pytanie uzupełniające. Czy ten projekt ustawy był lub jest konsultowany z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej?</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#EwaSymonides">Pani posłanko, jest dokładnie tak, jak mówiliśmy. Nasza ustawa była stanowczo zbyt restrykcyjna. Nie było to zamierzone. Stało się tak niechcący, bo strach ma wielkie oczy, a poza tym zabrakło wyobraźni przy tworzeniu pierwszej tego typu ustawy. Dopiero praktyka pokazała, że pewne zapisy nie mają sensu i są głęboko nieżyciowe. Zarówno to, jak i potrzeba dostosowania naszego prawa do prawa Unii Europejskiej oraz przedstawienia pewnych spraw we właściwych proporcjach, spowodowało konieczność zmiany obecnie funkcjonującej ustawy. Poza tym, jak już wspomniałam we wstępie, wszystko, co nowe, budzi niepokój. Zrozumiałe więc, że to, co się wiąże z organizmami genetycznie zmodyfikowanymi, również budzi niepokój. Pozwolę sobie jednak na pewną dygresję. Kraje Europy i Ameryki Północnej są względnie bezpieczne. Wszystkie prawodawstwa wymagają znakowania produktów z użyciem organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Poza tym, wszyscy mamy wybór, jeśli chodzi o zakupy. Możemy zjadać taką żywność lub nie, sprowadzać ją lub nie. Poziom analfabetyzmu jest stosunkowo niski, nie ma więc problemu z czytaniem informacji. Globalne problemy pojawiają się w krajach Trzeciego Świata, w których 90% żywności sprowadza się z zewnątrz. Żywność jest produkowana przez 4 koncerny amerykańskie, które albo stosują wszelkie procedury zgodne z zasadą przyzwoitości, albo nie. I to jest to niebezpieczeństwo. Myślę, że nasze nowe prawo, związane z całokształtem spraw dotyczących organizmów genetycznie zmodyfikowanych, jest dobre i zgodne z prawem Unii Europejskiej, bezpieczne i takie, że nie powoduje paraliżu badań naukowych i pracy instytutów naukowych. Równocześnie gwarantuje naszemu społeczeństwu i producentom rolnym odpowiedni poziom bezpieczeństwa. Być może po pewnym czasie trzeba będzie wprowadzić jakąś poprawkę, ale z całą pewnością stwierdzam, że w tej chwili nowela tej ustawy jest konieczna. Natomiast odnoszę wrażenie, że przy wsparciu naukowym w postaci już powołanej Komisji do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych oraz dzięki kontaktom i szerokim konsultacjom, wszystko będzie w porządku.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#MaciejGiertych">Zorganizowaliśmy dzisiejsze posiedzenie, ponieważ do Komisji wpłynęły wnioski ze strony trzech środowisk - Konferencji Dziekanów Wydziałów Rolniczych Polskich Uczelni Rolniczych, Komitetu Biotechnologii przy Polskiej Akademii Nauk oraz Komitetu Cytobiologii przy Polskiej Akademii Nauk. W tych wnioskach zawarta jest sprawa, która nie została jeszcze poruszona w dyskusji. Chciałbym usłyszeć wypowiedź na ten temat ze strony ministerstwa i naukowców. Jak wiadomo, jest kilka kategorii GMO. Jeżeli chodzi o kategorię I, żeby prowadzić badania w tym zakresie w Unii Europejskiej, wystarczy notyfikacja. Natomiast w Polsce potrzebna jest zgoda. Żeby ją otrzymać środowisko naukowe, które i tak boryka się z trudnościami finansowymi, musiałoby ponieść ogromne koszty. Jest o tym mowa w trzech przedłożonych stanowiskach. W projekcie nowelizacji, o którym mówiła pani minister, datowanym 28 marca 2002 r., nie ma mowy o zamianie obowiązku wystąpienia o zezwolenie na notyfikację, co jest proponowane w przedłożonych wnioskach. Chciałbym, żebyśmy przedyskutowali tę sprawę, ponieważ był to powód, dla którego postanowiliśmy zwołać posiedzenie Komisji. Pani minister mówiła o strachu przed nieznanym. W związku z tym, chciałbym poruszyć jeszcze jedną, dość ważną sprawę. W Ameryce pojawiła się technologia dotycząca ochrony organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Nie jest to jednak ochrona patentowa. W taki organizm wbudowany jest gen śmierci, tzw. gen terminatorowy. W efekcie co roku trzeba będzie kupować nasiona od producenta, ponieważ nasiona niejako same się zabiją. Są to niezwykle niebezpieczne sprawy. Jeżeli te geny wejdą w inne niezmodyfikowane organizmy, które stosujemy reproduktywnie do połączenia ze sprowadzanymi organizmami, wprowadzimy funkcję śmierci do plonów, których nie chcemy genetycznie modyfikować. W ustawodawstwie nie widzę przed tym ochrony. Nie ma kategorycznego zakazu wprowadzania tego typu rozwiązań na naszym terenie. To nie chodzi o wprowadzenie ciekawej informacji z jednego organizmu do drugiego drogą płciową - krzyżowanie organizmów jest stosowane od dawna i nikt nigdy się tym specjalnie nie przejmował. Tu chodzi o to, że pewne wartości przenosimy z jednego organizmu do drugiego drogą pozapłciową. Natomiast w przypadku genów terminatorowych nie chodzi o przeniesienie wartości, tylko o antywartości - programowo niszczące to, co już znajduje się na rynku. Dlatego prosiłbym o opinię ze strony resortu środowiska i świata nauki, co należałoby wprowadzić do naszego ustawodawstwa w tym zakresie.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#MarianStępień">Niejako w formie podsumowania przytoczę uzasadnienie proponowanych rozporządzeń oraz zmian w ustawie. „Zaproponowana w art. 24 ust. 2 zmiana dotycząca wydłużenia czasu wydawania decyzji w związku z konsultacjami społecznymi jest zgodna z art. 6 ust. 6 pkt. a) i b) Dyrektywy 18/2001””.Zaproponowana zmiana ma na celu zredukowanie obciążeń dla administracji wynikających z konieczności wydawania wielu powielających się decyzji. Zmniejszone zostaną koszty wynikające z obowiązku wypłaty wynagrodzeń członkom Komisji, opiniującym wnioski””. Rozporządzenie jest w pełni zgodne z przepisami Unii Europejskiej w zakresie którego dotyczy, zawiera również elementy z załączników II i III Nowej Dyrektywy Unii Europejskiej Nr 18/2001 z dnia 12 marca 2001 r. w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów genetycznie zmodyfikowanych...”.Co najważniejsze: „W art. 72a zaproponowana zmiana ma charakter porządkujący i wnosi poprawkę do ustawy z dnia 28 kwietnia 2000 r....” oraz „Wejście w życie projektowanego rozporządzenia nie spowoduje skutków finansowych dla budżetu Państwa”.Nie jestem naukowcem i wierzę instytucjom, które firmują tego rodzaju opinie. Wierzę również przedstawicielom Ministerstwa Środowiska, którzy chcą nas wprowadzić do Unii Europejskiej, że należy poprawić to, co jest do poprawienia. Dlatego uważam, że należy przyjąć te propozycje.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#PiotrKossobudzki">Jestem członkiem Komisji do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych przy ministrze środowiska. Pokrótce chciałbym się odnieść do sprawy restrykcyjności obecnie obowiązującej ustawy. W trakcie dzisiejszej dyskusji okazało się, jak wiele nieporozumień i wątpliwości narosło wokół sprawy GMO na różnych płaszczyznach - naukowej, społecznej i ekonomicznej. Wydaje się, że jedyną skuteczną metodą, która pomoże rozwiać te wątpliwości, a chociażby zabezpieczyć prawa ludzi i środowiska, jest skuteczne prawo. Jeżeli chodzi o restrykcyjność rozwiązań przyjętych w polskim prawie i powoływanie się na to, że są bardziej restrykcyjne niż dyrektywy Unii Europejskiej, proszę pamiętać, że generalną zasadą prawa europejskiego i wszystkich dyrektyw jest wyznaczanie tzw. minimalnych standardów. Jeśli więc polskie prawo wymaga więcej niż dyrektywa unijna, nie jest to jego wadą i nie świadczy o sprzeczności z prawem unijnym, tym bardziej, że tendencje w prawie europejskim - dokonano ostatnio nowelizacji kluczowej dyrektywy unijnej 90/220, która po zmianie przyjęła nr 18/2001 - zmierzają w kierunku zaostrzenia tych praw. Z jednej strony wprowadzają większą otwartość, usprawniają dostęp społeczny do informacji, a z drugiej strony stawiają wyższe wymagania, jeśli chodzi o ocenę oddziaływania GMO na środowisko. Pani minister powiedziała, że Ameryka Północna, gdzie GMO są w powszechnym użyciu, jest bezpieczna. Proszę zauważyć, że tam nie ma prawa, które wymaga znakowania tego typu produktu. Jest to żądanie europejskie usankcjonowane prawem europejskim. Zgadzam się z głosami, że obowiązująca ustawa ma kilka felerów. Za największy uważam jednakowe traktowanie zastosowań komercyjnych i naukowych. Jest to nieporozumienie, które wymaga sprostowania. Uważam jednak, że dobrze by było utrzymać wysoko ustawioną poprzeczkę, jeśli chodzi o wymagania wobec użytkowników GMO. Proszę pamiętać, że ta ustawa - jak każda inna - zakłada dobrą wolę osób, które będą jej podporządkowane. Jeśli ktoś stosuje się do przepisów ustawy, pracuje zgodnie z zasadami dobrej praktyki laboratoryjnej, stara się, żeby jego działania nie przyniosły szkód, nie będzie poddany sankcjom wymienionym w ustawie. Tak samo wszelkie zabezpieczenia, które były przewidywane w ustawie w postaci depozytów czy ubezpieczeń, miały charakter fakultatywny, a nie obowiązkowy i podlegały decyzji ministra środowiska.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#KrzysztofFilipek">Pani minister, czy może się pani odnieść do wypowiedzi pana posła Macieja Giertycha?</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#EwaSymonides">Jak tak dalej pójdzie, nasza dyskusja zamieni się w wielką debatę naukową. Jest to wspaniałe, ponieważ problem organizmów genetycznie zmodyfikowanych jest fascynujący. Wystarczy pomyśleć, że jeśli jeden gen od ryby arktycznej przeniesiemy do organizmu roślinnego, to roślina stanie się odporna na przymrozki, niskie temperatury i będzie dawała wysokie plony, żeby ulec fascynacji, która może zaciemnić obraz wszelkich zagrożeń, bowiem roślina z takim genem może dokonać spustoszenia w świecie organizmów dziko żyjących, ze względu na jej siłę, konkurencyjność i nieznane zachowania. Zatem niezbędna jest wielka ostrożność w tym zakresie. Panie pośle, coś takiego jak notyfikacja nie istnieje w naszych aktach prawnych. Jest wymagane zgłoszenie. Nie ma w tym niczego złego. Jest to rodzaj powiadomienia. To wszystko. Wystarczy, że instytuty naukowe, uniwersytety i placówki PAN raz zgłoszą, że użytkują organizmy z I lub II kategorii. Chodzi jedynie o informację, że istnieje placówka, która pracuje z organizmami genetycznie zmodyfikowanymi. Nie ma żadnych opłat, specjalnych formularzy, zgód i zezwoleń. Uważam, że zgłoszenie - mimo wszystko - jest niezbędne. Po prostu trzeba mieć rozpoznanie w tym zakresie. Odniosę się teraz do wypowiedzi pana Piotra Kossobudzkiego. Ja również uważam, że jeśli nasze prawo jest nieco bardziej restrykcyjne niż prawo Unii Europejskiej, to bardzo dobrze. W marcu dobyła się konferencja w Helsinkach na temat „Globalizacja, walka z ubóstwem i zrównoważony rozwój”, podczas której wiele miejsca poświęcono organizmom genetycznie zmodyfikowanym w kontekście produkcji żywności, obrotu żywnością itd. Zgłosiłam wtedy postulat, który został źle przyjęty przez pewne grona producentów, że dopóki nie mamy absolutnej pewności, że są to produkty lub organizmy niegroźne dla człowieka i środowiska, nie powinno się ich stosować. Oczywiście zainteresowani wielkim biznesem podnieśli larum. Jednak dwa tygodnie później Brytyjskie Towarzystwo Naukowe zwróciło się do swojego rządu, żeby zaostrzyć kryteria i wzmóc kontrolę, bo nie wiadomo, jak zareaguje organizm człowieka na działanie kilku sztucznych białek wprowadzonych do organizmu poprzez żywność genetycznie zmodyfikowaną. Chodzi o wszelkiego rodzaju alergie i nakładający się efekt tych alergii. Być może będziemy o tym wiedzieli za kilka lat. Nie wiemy również, jak zachowają się dziko żyjące gatunki roślin i zwierząt w sytuacji, kiedy do środowiska wniknie nie znany bliżej intruz o ekstra cechach, których nie ukształtowała ani ewolucja, ani dobór naturalny, ani rozsądnie prowadzony dobór sztuczny. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale uważam, że prawo będzie musiało być poprawiane w miarę przybywania ściśle sprawdzonych faktów naukowych. Jak mówiłam, jest to wielka szansa dla ludzkości, która zapewne niesie ze sobą jakieś zagrożenia, przed którymi musimy się bronić. To wszystko. Nie sądzę, żeby znowelizowana ustawa - chociaż jestem przekonana, że jest potrzebna - i nowe rozporządzenia załatwiały sprawę. Myślę, że to prawo trzeba będzie nieustająco poprawiać, w miarę wzbogacania się o nowe, rzetelne dane naukowe, bez obaw, lęków i histerii, ale z pełną świadomością, że po raz pierwszy zetknęliśmy się z czymś, co nie jest do końca rozpoznane.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#EwaSymonides">Nie należy marnować szansy i mając oczy szeroko otwarte należy godzić się na to, że co jakiś czas trzeba będzie to prawo zmieniać.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JacekKuźnicki">Jako uczony powiem, że niczego nie można wiedzieć z pewnością. Przekonało mnie o tym 25 lat pracy w nauce. A jako biolog, tym bardziej mogę powiedzieć, że biologia uczy nas pokory, bo zawsze są wyjątki. Dlatego nie można o czymś powiedzieć, że tak jest na pewno i nie ma wyjątków. Odnosząc się więc do wypowiedzi pana posła mogę powiedzieć, że nikt z uczonych nie może zapewnić, że nie ma niebezpieczeństwa wynikającego z przeniesienia jakiegoś genu drogą nie płciową. Zatem, krótko mówiąc, wprowadzanie zbóż z genami terminatorami teoretycznie stwarza takie niebezpieczeństwo. Powinniśmy to brać pod uwagę. Jednak chciałbym zwrócić uwagę na to, co mówiła pani minister. Kiedy rodzi się człowiek, ma ogromną liczbę komórek nerwowych w mózgu - neuronów. I co się dzieje w jego mózgu? Neurony w ogromnej liczbie umierają, ponieważ włączane są tzw. geny śmierci. My nie wiemy, jakich genów śmierci użyli w nasionach twórcy przykładowego zboża. Robili to w celach komercyjnych, żeby co roku trzeba od nich to zboże kupować. Jeśli jednak były to takie same geny, jak w komórkach każdego z nas, które włączają się na przykład w momentach zmian związanych z rozwojem ludzkiego organizmu, to nie powinny stanowić większego zagrożenia. To odpowiedź na wątpliwość dotyczącą genów śmierci - tzw. terminatorów. Jeśli zaś chodzi o apel ze strony środowisk uczonych prowadzących edukację wśród młodzieży związaną z działaniami z materiałem genetycznym, biotechnologów, mogę jedynie zwrócić się do państwa z prośbą o to, by ułatwić i ograniczyć nasze wydatki na tego typu działania. Szkolimy wspaniałą młodzież. W tej chwili na IV roku Wydziału Biotechnologii Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego jest 70 osób. Kilka z nich przychodzi do mnie pisać prace magisterskie, ponieważ na swojej uczelni nie mają na to funduszy. Uczelnia wysyła ich na zewnątrz, a my w placówkach Polskiej Akademii Nauk ich przyjmujemy. Jednak wszelkie działania ograniczające nasze fundusze ograniczają jednocześnie możliwości edukowania młodzieży. Teraz młodzież po studiach często wyjeżdża za granicę w celu robienia pracy doktorskiej. Dawniej wyjeżdżało się po doktoratach. Jeżeli będziemy ograniczali działalność edukacyjną i naukową w naszym kraju, młodzież będzie wyjeżdżać zanim zostanie tu wyedukowana. Będzie to dodatkowa strata. Dlatego apeluję, żeby wziąć to pod uwagę. Na zakończenie powiem, że jeśli będziemy rozwijali właściwą edukację w zakresie biotechnologii, zwiększy się świadomość społeczna o zagrożeniach wynikających ze stosowania badań genetycznych i możliwościach ich rozsądnego stosowania dla dobra kraju. Dla przykładu powiem, że pan dyrektor Piotr Borowicz jest jednym z twórców polskiego sukcesu - insuliny, która powstała z bakterii w polskiej placówce i jest produktem znacznie lepszym niż produkty zachodnie. Ponadto polska insulina jest tańsza niż zachodnie leki. Dlatego chciałbym państwa przekonać, że warto rozsądnie inwestować w biotechnologię i biologię molekularną.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#JanRzymełka">Nawiązując do wypowiedzi mojego przedmówcy, zwracam się do pani minister z pewnym postulatem i prośbą. Wiem, że w Departamencie Edukacji „produkuje się” tony „zielonego papieru”. W związku z tym myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wydać broszurę dotyczącą GMO na poziomie nieco wyższym niż podstawowy, trafiającym w umiarkowany analfabetyzm Polaków w tym zakresie. Większość z nas nie uczyła się tego w szkole. Uważam, że będzie to korzystne dla przyszłości polskiej nauki, jeśli społeczeństwo zaczerpnie informacje na ten temat z dobrych źródeł, napisanych przez fachowców, aniżeli z gazet. Chodzi o to, żeby tę wiedzę upowszechnić w aspekcie edukacyjnym.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#EwaSymonides">Panie pośle, jesteśmy zdumiewająco jednomyślni. W projekcie PFARE Ministerstwa Środowiska jest punkt dotyczący wydania broszury i podjęcia szerszej edukacji przeciętnego zjadacza chleba. Projekt dopiero jest uruchamiany, a więc w tym roku nie będzie to możliwe. Zaznaczam jednak, że myślimy o tym. Jest to zaprojektowane i będzie na dobrym poziomie.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#EwaSieniarska">Jestem również członkiem Komisji do spraw organizmów genetycznie zmodyfikowanych. Społeczny Instytut Ekologiczny od 2 lat, jako organizacja pozarządowa, zajmuje się sprawą organizmów genetycznie zmodyfikowanych w Polsce. W zasadzie nie zgłaszaliśmy żadnych zastrzeżeń do proponowanych zmian, ponieważ również uważamy, że są one słuszne. Dobrze, że to prawo jest restrykcyjne. Chcielibyśmy tylko zwrócić uwagę na jeden punkt, którego sensu w tej postaci w ogóle nie rozumiemy. Według nas, należy go usunąć. Chodzi o art. 45 ust. 1: „Użytkownik GMO ma obowiązek monitorowania zagrożeń wynikających z obrotu produktami GMO...”. Wynika z tego, że zostaje wycofany obowiązek monitorowania obrotu na rzecz monitorowania zagrożenia. Nie jest to wykonalne. Obrót, w przeciwieństwie do zagrożeń, można monitorować. Zastanawialiśmy się nad tym przez dłuższy czas. Kiedy na rynek wejdzie soja transgeniczna stosowana jako pasza, jeżeli nie będzie monitorowany obrót, za rok nie będzie wiadomo, gdzie ta soja trafiła, do jakich hodowców. Po pewnym czasie nie będzie możliwości oddzielenia zwierząt karmionych paszami transgenicznymi i tradycyjnymi. Nie mówimy o zagrożeniu tego typu, że dane zwierzę nagle padnie. Chodzi nam o to, że w pewnym momencie ze strony Unii Europejskiej możemy usłyszeć, że nie chcą naszych produktów i naszego mięsa, ponieważ nie jesteśmy w stanie wykazać, że pochodzą od zwierząt nie karmionych roślinami transgenicznymi, a taka jest teraz tendencja.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#MaciejGiertych">Pani minister, w tłumaczeniu tekstu angielskiego użyte jest sformułowanie „notyfikacja”, a po polsku może to być „powiadomienie”. Ale nie o to chodzi. Istotne jest to, czy ma być zezwolenie, czy nie. W projekcie, który otrzymaliśmy z Ministerstwa Środowiska, w art. 21a jest napisane, że działania zaliczone zarówno do I jak i II kategorii zagrożenia wymagają zgody. Zatem postulat, z którym państwo przyszliście, nie jest zawarty w projektowanej zmianie ustawy. Chciałbym, żebyście państwo powiedzieli, dlaczego bronicie się przed zwolnieniem ze zgody, ewentualnie, dlaczego państwo nie walczycie o skasowanie zgody, co przecież było głównym powodem, dla którego dziś się zebraliśmy?Skoro już jestem przy głosie powiem, że zdaję sobie sprawę z tego, że geny terminatorowe nie mają być śmiercionośne wobec człowieka - konsumenta, tylko wobec zboża, które ktoś chciałby ponownie uprawiać. Natomiast może zaistnieć sytuacja, że zboże sąsiadującego rolnika, który nie chce mieć z tym nic wspólnego, dostanie ten gen jako pyłek i również może się stać zbożem z taką cechą. W tym sensie to jest niebezpieczne. Sygnalizuję, że jest to temat innej kategorii niż rozmowy o przeniesieniu genów z ryby do pomidora. Rybę i pomidora skonsumujemy i jesteśmy w stanie to strawić. Natomiast w przypadku zboża, do którego przedostanie się gen terminator, jest to niebezpieczne. Dlatego w tym względzie powinny być wprowadzone pewne ograniczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#EwaSymonides">Panie pośle, jest to bardzo uproszczony wniosek, bezpłatny i stosowany tylko po raz pierwszy. Chodzi tylko o rejestrację laboratoriów i instytutów, które pracują z organizmami genetycznie zmodyfikowanymi. To naprawdę nie jest żadne utrudnienie dla pracy instytutów. Niczego to nie hamuje i nie krępuje. Chyba naprawdę nie ma o co walczyć. Tak mi się wydaje. Natomiast, jeśli chodzi o inne sprawy, Unia Europejska wymaga monitorowania zagrożeń, co jest czymś innym niż monitorowanie obrotu. Monitorowanie obrotu odbywa się niejako automatycznie, a monitorowanie zagrożeń jest wymogiem Unii Europejskiej i musimy to wprowadzić, żeby mieć pełną kontrolę nad tym, co się dzieje. Chodzi o informacje o wszelkich ewentualnych następstwach. Myślę, że przed tym nie można się bronić. Po prostu jest to konieczne. Postaramy się, żeby to było realne. Obrót to jedna sprawa, a ewentualne zagrożenia, to druga sprawa. To prawda, że będzie to wymagało ogromnego wysiłku organizacyjnego, ale proszę pamiętać, że podobnie jest w przypadku leków. Obrót lekami to jedna sprawa, a skuteczność działania i ewentualne zagrożenia, inne skutki niż przewidywane, to druga sprawa. Musi być monitoring skuteczności leków, ewentualnych zagrożeń i skutków ubocznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#TomaszTwardowski">Chciałbym się odnieść do kilku kwestii. Zwracam się do pana posła Macieja Giertycha. Panie pośle, proszę zauważyć, że w tej chwili w powszechnym użyciu jest kukurydza, która owocuje jeden rok, a potem obumiera. O tego typu genach terminalnych mówią hodowcy, inżynierzy genetyczni roślin, którzy starają się wprowadzić gen terminatorowy do roślin. Kukurydzę trzeba kupować rokrocznie, nie można zrobić odsiewu. Jest to ogólnie akceptowane. Oczywiście istnieje pewne ryzyko zapylenia, ale nie w przypadku kukurydzy w Polsce. Poza tym nasza ustawa przewiduje powiadomienie lokalnej społeczności poprzez wywieszenie informacji w urzędzie gminnym oraz zakłada konieczność wprowadzenia strefy ochronnej, żeby na przykład hodowca pszczół nie zakłócił swojego zbioru miodu pyłkiem z uprawy transgenicznej. Wiąże się to z komentarzem do wypowiedzi pana Piotra Kossobudzkiego na temat restrykcyjności ustawy. Chciałbym zauważyć, że polska ustawa w obecnej formie uwzględnia jeszcze nie obowiązującą dyrektywę 18/2001. Polska ustawa już wprowadza termin „zasada przezorności”, który jest zawarty w protokole biobezpieczeństwa sygnowanym, ale nie ratyfikowanym przez Polskę. Protokół biobezpieczeństwa jeszcze nie jest międzynarodowym aktem prawnym. Zatem wprowadzono do ustawy bardzo restrykcyjne rozwiązanie, zgodne z wolą Grupy G77 i Chin, czego jeszcze nie zrobiły Niemcy i większość krajów unijnych. Poza tym nie wiadomo, czy protokół biobezpieczeństwa będzie prawem międzynarodowym. Jest to wątpliwe. Odniosę się teraz do następnej kwestii podniesionej przez pana posła Macieja Giertycha. My - czyli środowisko naukowe - proponowaliśmy w naszej koncepcji zmian, żeby kwalifikowane placówki uzyskiwały coś w rodzaju licencji. Na przykład Wydział Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, czy Instytutu Biotechnologii i Antybiotyków, czyli placówki, które spełniałyby kryteria wysokiej jakości prac. To, co zaproponował resort środowiska w nowelizacji ustawy - wniosek zbiorowy, który umożliwia uzyskanie akceptacji prac dydaktycznych, czy w ramach pakietu grantowego wykonywanie całego cyklu doświadczeń - jest przez nas akceptowane. Wolelibyśmy mieć licencję - nie mówiliśmy o notyfikacji, ponieważ ten termin nie jest możliwy w sensie prawnym - ale to, co jest w tej chwili proponowane, wydaje się nam właściwe i może okazać się dobrym rozwiązaniem. Jeżeli chodzi o sprawę podniesioną przez panią Ewę Sieniarską, w pełni zgadzam się z panią minister Ewą Symonides. Poprzednie sformułowanie, że należy monitorować obrót produktami, było nonsensowne. Oznaczało to na przykład, że należało śledzić obrót śliwkami albo pomidorami transgenicznymi, czyli to, co się dzieje z końcowym produktem. Zatem idąc na targowisko i kupując pomidory powinienem wypełniać deklarację końcowego użytkownika, żeby był dowód, że je kupiłem Jest to nonsensem. Realna jest natomiast - choć brzmi to okrutnie - obserwacja ewentualnych negatywnych efektów, jak w przypadku leków. Natomiast, jeśli chodzi o problem określany angielskim terminem "identity preservation”, a więc stwierdzenie, że dane zbiory są lub nie są GMO, szacunek kosztów - według danych USA oraz brazylijskich - wskazuje, że rośliny GMO są o 10% tańsze, a rośliny nie będące GMO, zachowane z identyfikacją zbioru, są o co najmniej 20% droższe.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#TomaszTwardowski">Te dane mocno się różnią, ale taki jest szacunek. Będzie to chyba koniecznością. Natomiast nie trzeba będzie znakować kurczaków karmionych paszą transgeniczną. Najnowsza dyrektywa tego nie przewiduje. Byłoby to nonsensem merytorycznym, aczkolwiek być może ruchy ekologiczne wymuszą to na Parlamencie Europejskim.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PiotrBorowicz">Z pewnym żalem przyjmuję rozwiązanie, które polega na zbiorowej zgodzie i próbach wyprowadzenia opłaty skarbowej z uczelni i instytutów naukowobadawczych. Według mnie, zbiorowa zgoda jest rozwiązaniem niezręcznym i tak naprawdę niczego nie wnosi. Wydaje się, że notyfikacja, czy informacja są lepszym rozwiązaniem, bo zobowiązują użytkownika do porządnego prowadzenia papierów. Jest to wymaganie, z którego nikt nie zwolni uczonych ani nauczycieli. Zbiorowa zgoda na określony typ badań jest, moim zdaniem, rozwiązaniem zbyt mało precyzyjnym, ale - mimo wszystko - do przyjęcia, z wyjątkiem sposobu dotyczącego nie płacenia za wnioski zbiorowe. Jest to niezwykle trudne do sformułowania. Jak widzę w przygotowanych materiałach, proponowane rozwiązanie nadal jest źle sformułowane: „Opłacie skarbowej nie podlegają podmioty prowadzące działalność gospodarczą, jeśli nie uzyskują dochodu w wyniku działań związanych z GMO...”. A co będzie, jeśli chociaż raz uzyskają dochód z tego tytułu? Wydaje mi się, że w przypadku wykonywania badań w zakresie I i II kategorii przez instytuty naukowe, uczelnie, instytuty PAN, jednostki badawczorozwojowe z nakazem zachowywania dokumentacji tych badań, zwolnienie ich z konieczności uzyskania zgody automatycznie likwiduje tę opłatę i nie powinno być więcej żadnych problemów. Dlatego jest mi trochę przykro, że to pan poseł Maciej Giertych był pierwszą osobą, która podniosła tę sprawę, a nie któryś z nas, panowie profesorowie.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#JózefNowicki">Po wysłuchaniu dzisiejszych wystąpień jestem przekonany, że monitoring zagrożeń jest nieuchronny i potrzebny bez względu na to, jak bardzo by był skomplikowany czy kosztowny. Pani minister, czy monitoring ma polegać na tym, że będziemy rejestrować tylko stany faktyczne występujących zagrożeń, czy będzie prowadzony również po to, żeby zapobiegać sprowadzaniu organizmów, które te zagrożenia mogą generować?</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#MarekJassen">Występuję z upoważnienia i w imieniu kolegium dziekanów wydziałów rolniczych szkół wyższych. Zostałem zobowiązany do wyrażenia zadowolenia naszego środowiska z propozycji, które otrzymaliśmy, a szczególnie dotyczących art. 5 i 25 w odniesieniu do depozytowych opłat skarbowych. Uważamy to za bardzo dobre rozwiązanie wychodzące naprzeciw naszym postulatom. Podobnie oceniamy uproszczenie składania wniosków, polegające na tym, że poszczególny wniosek nie będzie musiał dotyczyć każdego indywidualnego dawcy, biorcy i plazmidu, ale całości zagadnienia, procesu. Było to omawiane w Radzikowie we wrześniu ubiegłego roku. Jak rozumiem z wypowiedzi pana prof. Andrzeja Anioła, będzie to zrealizowane. Pozostałe nasze wnioski dotyczą spraw mniej istotnych. Nie chciałbym teraz zajmować nimi czasu. Zostały one sformułowane na piśmie skierowanym do pani minister Ewy Symonides z datą 29 stycznia 2002 r. Jednak dla przykładu, zwrócę uwagę na nasz wniosek dotyczący art. 4 pkt. 5, który określa, że „za techniki prowadzące do otrzymania GMO w rozumieniu ustawy nie uważa się: konstruowania i użytkowania komórek somatycznych zwierzęcych”. Proponujemy, żeby dodać również „i roślinnych”, ponieważ w odniesieniu do obu typów organizmów są używane takie same techniki. Do pozostałych postulatów, które - jak mówiłem - są sformułowane na piśmie, nie będę się już odnosił.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#KrzysztofFilipek">Proszę panią minister o udzielenie odpowiedzi na pytanie pana posła Józefa Nowickiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#EwaSymonides">Postaram się w skrócie odpowiedzieć na wszystkie skierowane do mnie pytania. Informowaliśmy państwa, że jest to pierwszy, roboczy projekt noweli. To nie jest dokument, który opuszcza mury resortu z naszym przeświadczeniem, że jest najlepszym dokumentem, na jaki nas stać. Tak nie jest. Przedstawiliśmy państwu wersję roboczą i doskonale wiemy, że w tej wersji są pewne niedoskonałości, poprzez które sprawdzamy państwa czujność, czekamy, czy państwo to zauważycie, czy nie. Ma pan rację stawiając pytanie, a co będzie, jeśli ktoś choć raz odniesie korzyści. Czymś innym jest działalność nie komercyjna, a czymś innym działalność, która jest nieudolną komercją - jest założenie, że nie ma pożytku, a potem okazuje się inaczej. To zostanie zmienione. Jeszcze raz powtarzam, że jest to wersja robocza. Jesteśmy ciekawi kto i jakie uwagi wniesie. Wpływa ich wiele, często znoszących się nawzajem i dopiero wtedy jest problem, co z tym zrobić. Odpowiem teraz na pytanie dotyczące minitoringu zagrożeń. Każdy monitoring jest rejestracją stanu. Na podstawie różnicy stanów wyciągamy wnioski na temat dynamiki zjawiska. Służy to temu, żeby przeciwdziałać, zapobiegać i stosować środki prewencyjne najróżniejszego typu, ewentualnie leczyć chory układ. Podobnie jest z monitoringiem zagrożeń, jeśli chodzi o stosowanie GMO. Mam nadzieję, że będzie to dobrze funkcjonowało. Jeżeli chodzi o dopisanie obok komórek zwierzęcych „i roślinnych”, zgadzam się z tą propozycją. Problem jest tej samej natury i wszystko jedno, jakich organizmów dotyczy - roślin, zwierząt, mikroorganizmów czy grzybów. Trzeba to rozszerzyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#KrzysztofFilipek">Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#AndrzejAnioł">Chciałbym krótko wyjaśnić technologię genów terminatorów. Po pierwsze, jest to obietnica, a nie fakt. Ta technologia nie została jeszcze nigdzie zastosowana. Są pewne możliwości technologiczne, patenty, które jednak nigdzie nie zostały zrealizowane. Co więcej, technologia ta została zwieszona przez koncern, który ją zainicjował. Na czym to polega? Jest to wybieg, który ma zagwarantować hodowcy prawa właścicielskie. Do tej pory technologią tego rodzaju są odmiany mieszańcowe, w przypadku których nie zachodzi sytuacja, że nie kiełkują, ale efekt zanika po jednym pokoleniu, co zmusza farmera do kupowania co roku nowych nasion. Technologia terminatorów jest jakby jej udoskonaloną wersją. Jednak ze względu na potencjalne zagrożenia, o których pan poseł mówił, technologia ta jest w stanie zamrożenia nawet w USA. Jest to więc potencjalna groźba, ale jeszcze nie fakt.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#JanChojnacki">Ponieważ temat jest niezwykle skomplikowany i trudny pod względem technicznym, w związku z sygnałami napływającymi do Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa w tym zakresie, podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu dyskusji przed wpłynięciem oficjalnego dokumentu do Sejmu. Jak wynika z dzisiejszego posiedzenia, jest nad czym się zastanawiać w kontekście korzyści dla gospodarki i zagrożeń dla społeczeństwa, bowiem trudno sobie wyobrazić, by po pewnym czasie 50 osób zasiadających w tej sali miało taką samą opinię w tej sprawie. Dlatego niezbędna jest kontrola i śledzenie, co się dzieje w tym zakresie. Ze strony prezydium proponujemy Komisji skierowanie do ministra środowiska opinii, w której stwierdzalibyśmy, że istnieje potrzeba dokonania nowelizacji aktualnej ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych i poddania projektu nowelizacji szerokiej konsultacji w kręgach naukowych i społecznych, a także, że Komisja oczekuje, iż przedmiotowy projekt stosunkowo szybko wpłynie do laski marszałkowskiej. Oczywiście proponowany tekst można poprawić. Jeżeli Komisja upoważni prezydium, wprowadzimy ewentualne poprawki.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#KrzysztofFilipek">Czy są inne propozycje lub uwagi do treści opinii?Jeśli nie usłyszę sprzeciwu uznam, że treść opinii zaproponowana przez pana posła Jana Chojnackiego została przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że opinia w zaproponowanym brzmieniu będzie skierowana do ministra środowiska. W ten sposób wyczerpaliśmy 1 pkt porządku dziennego. Informuję, że następne posiedzenie Komisji odbędzie się 16 kwietnia o godzinie 16.00. Dziękuję wszystkim za udział w dzisiejszych obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>