text_structure.xml
114 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Otwieram posiedzenie Komisji Finansów Publicznych. Tematem posiedzenia jest program naprawy finansów publicznych. Witam przybyłego na posiedzenie Komisji wicepremiera, ministra finansów, pana Grzegorza Kołodkę. Informuję pana premiera, że materiał pt. "Program naprawy finansów Rzeczypospolitej", który pan przekazał na moje ręce, został powielony i doręczony wszystkim członkom Komisji. Za chwilę udzielę panu premierowi głosu, aby omówił najważniejsze elementy tego programu, a następnie odbędziemy nad nim dyskusję. Można powiedzieć, że w ten sposób inaugurujemy prace nad naprawą finansów publicznych, gdyż kierunkowe wytyczne zostaną skonkretyzowane w projektach ustaw, z których większość, jeśli nie wszystkie, trafią do Komisji Finansów Publicznych. Cieszy nas to, że Komisja Finansów ma okazję włączyć się do kręgu tych, którzy wyrażają swoje opinie o założeniach zawartych w programie, ale jeszcze raz podkreślam, że naszym głównym zadaniem będzie praca nad projektami ustaw dotyczącymi sfery finansów publicznych. Oddaję głos panu premierowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#GrzegorzKołodko">Dziękuję panu przewodniczącemu i państwu za umożliwienie mi spotkania się z członkami Komisji. Obecnie trwają bez mała ogólnonarodowe konsultacje, negocjacje i rozmowy o propozycjach programowych dotyczących naprawy finansów Rzeczypospolitej. Propozycje te zostały kierunkowo przyjęte przez rząd wraz z podstawowymi makroproporcjami ekonomicznymi i finansowymi. Spotykam się zatem z partnerami społecznymi - wczoraj w ramach Komisji Trójstronnej, a jutro w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu - z ekspertami, zainteresowanymi środowiskami profesjonalnymi i społecznymi, z przedsiębiorcami i związkowcami, a także z partiami, klubami i kołami poselskimi oraz z Narodowym Bankiem Polskim. Założenia zawarte w dokumencie, który państwu został udostępniony, przyjęte kierunkowo przez Radę Ministrów, w dużym stopniu uspołeczniły się i dlatego proszę nie dziwić się, gdy w tym dokumencie znajdziecie państwo wiele różnych zamysłów programowych, które były wcześniej zgłaszane przez Komisję Finansów Publicznych - jej członków reprezentujących różne orientacje polityczne i ideologiczne. To także nie powinno dziwić, gdyż program naprawy finansów publicznych jest traktowany przeze mnie i rząd, jako propozycja programu ogólnonarodowego, a nie jako propozycja tego rządu lub jednej partii. Jest to uwaga o charakterze fundamentalnym, a nie tylko o charakterze metodologicznym. Program naprawy finansów publicznych traktuję jako kompendium instrumentów i czynnik katalizujący realizację innych celów programowych. Instrumentalne znaczenie tego programu nie jest celem samym w sobie, co warto podkreślić w szczególności na forum Komisji Finansów Publicznych. Nie chodzi tylko o udoskonalenie systemu po to, żeby podnieść skuteczność i efektywność polityki finansów publicznych, bowiem głównym celem jest stworzenie przesłanek do powrotu polskiej gospodarki na ścieżkę szybkiego tempa rozwoju społeczno-gospodarczego i utrzymanie gospodarki na tej trajektorii przez wiele lat, aby opierając się na coraz większych przyrostach produkcji i przy bardziej sprawiedliwym podziale efektów tego wzrostu wydajności pracy, lepiej zaspokajać potrzeby społeczne. Jeśli program ma być tak pojmowanym instrumentem, to należało wyjść z założenia, iż musi on służyć realizacji wiązki czterech strategicznych, nadrzędnych w tej fazie transformacji i rozwoju celów, a mianowicie: szybkiemu wzrostowi, sprawiedliwemu podziałowi, korzystnej integracji i skutecznemu państwu. Jeśli chodzi o pierwszy cel (szybki wzrost), to proponujemy tak skonstruować instrumenty i przy ich pomocy realizować szeroko rozumianą politykę finansową, aby sprzyjało to wzrostowi krańcowej skłonności do oszczędzania i na tym tle formowaniu się rodzimego kapitału, także poprzez usprawnienie funkcjonowania instytucji pośrednictwa finansowego, sektora bankowo-ubezpieczeniowego, a także rynków kapitałowych. Chcemy, aby dochód narodowy i jego przyrosty były dzielone w jak największym stopniu zgodnie ze społecznymi odczuciami tego, co jest sprawiedliwe, a co nie jest sprawiedliwe. O tym, w warunkach społeczeństwa obywatelskiego i demokracji, może decydować tylko parlament, wsłuchując się wszakże w głos różnych grup społecznych, czasami uwikłanych w swoiste konflikty interesów.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#GrzegorzKołodko">Trzeci cel (korzystna integracja) musi być postrzegany szerzej, a więc nie tylko w kontekście integracji z Unią Europejską. Chodzi bowiem o integrację polskiej gospodarki poprzez jej otwarcie na zewnątrz, liberalizację, zacieśnianie więzów towarowych, technologicznych i kapitałowych z gospodarką globalną. Niemniej jednak najważniejszy jest aspekt europejski, a w szczególności przygotowanie państwa, gospodarki, samorządów terytorialnych, całego systemu finansów publicznych do jak największej absorpcji środków pomocowych i strukturalnych z Unii Europejskiej po to, aby w ten sposób można było osiągać pewne efekty synergiczne i mnożnikowe dofinansowujące wzrost polskiej gospodarki osiągający coraz to wyższy poziom. Czwarty cel to skuteczne państwo. Za tym pojęciem kryje się chęć uproszczenia struktur administracyjnych, odbiurokratyzowania administracji oraz procedur, przez które trzeba przejść uruchamiając przedsięwzięcia gospodarcze w zakresie produkcji, handlu i usług, a także chęć zwiększenia sprawności administracji szczebla rządowego i samorządowego, obsługującej ludność i przedsiębiorców raz usuwania przyczyn praktyk korupcyjnych tam gdzie one jeszcze występują, nawet na niewielka skalę. Wobec tego chodzi o odbiurokratyzowanie gospodarki i czynienie państwa bardziej przyjaznego wobec przedsiębiorców i konsumentów. Wychodząc z takich celów i założeń, cały czas pamiętamy o tym, że zachowana musi być niezbędna dyscyplina finansowa, która umożliwi kształtowanie takich proporcji i takich ruchów strumieni finansowych oraz zasobów, poprzez mechanizmy redystrybucyjne, żeby nie powstało zagrożenie destabilizacji finansowej w dłuższym okresie i żeby stan niezrównoważenia, wyrażający się w krótkim okresie w deficycie, a w dłuższym okresie w długu publicznym, nie stanowił zagrożenia dla procesu reprodukcji rozszerzonej, której przejawem są rosnące nakłady inwestycyjne, a w ślad za tym idzie wzrost produkcji i wzrost konsumpcji. Dlatego kreślimy pewne projekcje, które są nie tyle pasywnym scenariuszem, co już aktywnym programem dopuszczalnego - według naszej orientacji - przyrostu wydatków i porównujemy to z możliwym do osiągnięcia - naszym zdaniem - przyrostem dochodów. Opieramy zamiary na bardzo ambitnych i optymistycznych przewidywaniach co do przyszłości, zarówno w odniesieniu do dynamiki gospodarczej, jak i do efektywności aparatu skarbowego w pobieraniu należności podatkowych budżetu państwa. Tutaj zaczynają się bardzo poważne problemy, ponieważ inaczej działa mechanizm powstawania dochodów budżetu państwa, a według innej logiki i mechanizmu kształtują się wydatki. W dokumencie jest mowa o perspektywie czasowej do końca 2006 r., który to rok wykracza poza obecną kadencję parlamentarną. W ten sposób chcemy podkreślić ciągłość procesów, a zarazem skoordynować tę perspektywę czasową z perspektywą bilansową Unii Europejskiej. Otóż w perspektywie czasowej do końca 2006 r. inaczej wygląda nieuchronny wzrost wydatków, a inaczej możliwy do osiągnięcia wzrost dochodów i gdyby nic nie uczynić, pozostawiając bieg rzeczy inercji i temu mechanicystycznemu podejściu, to powstawać będzie coraz większy niedobór finansowy.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#GrzegorzKołodko">Wówczas będziemy mieli do czynienia już nie tylko z deficytem budżetu państwa, ale z pewną luką finansową, dla której nie znajdzie się żaden racjonalny sposób sfinansowania. Wobec tego program zawiera pewne propozycje dostosowań fiskalnych oraz dostosowań budżetowych poprzez zmiany systemowe i zmiany w polityce gospodarczej. Dostosowania budżetowe mogą być dokonane wtedy - ze względu na znaczny stopień sztywności wydatków - jeśli zostaną dokonane zmiany systemowe, polegające nie tyle na zmniejszeniu wydatków - takich propozycji w zasadzie nie ma - ile na hamowaniu tempa ich narastania w stosunku do tego, które byłoby, gdybyśmy niczego nie uczynili. Duży stopień sztywności wydatków wynika z wysokiego udziału w wydatkach budżetu państwa kosztów obsługi długu publicznego. Czynimy swoją powinność i racjonalizujemy te koszty na tyle, na ile możemy. Udaje się to nieźle, co było widać przy okazji oceny realizacji ubiegłorocznego budżetu, a także rezultaty racjonalizowania kosztów obsługi długu publicznego, co nie zmienia faktu, że jest to wydatek sztywny. Sztywnym wydatkiem w systemie jest także transfer, w postaci subwencji i dotacji, do jednostek samorządu terytorialnego. Decyzją parlamentu został narzucony na finanse publiczne wydatek sztywny w postaci łożenia 2 proc. produktu krajowego brutto na obronę narodową. Do tego wszystkiego dochodzą usztywnienia wydatków wynikające ze stosownych ustaw, które wprowadziły obowiązek waloryzacji czy indeksacji różnego typu transferów. Obliczyliśmy, że w około 60 ustawach jest zapisanych 99 różnego typu mechanizmów indeksacyjnych i waloryzacyjnych. Wobec tego chcemy, w miarę możliwości, uelastycznić wydatki budżetu tak, aby Izba mogła decydować świadomie i suwerennie o tym, jakie mają być wydatki, zamiast stawać każdego roku pod przymusem akceptowania tego, co przedłoży rząd, który z kolei stoi pod przymusem ukształtowania wydatków na określonym poziomie, bo wynika to z ustaw, w wielu przypadkach przyjętych w innych warunkach i przy innych założeniach od tych, które wynikają z rzeczywistości, w jakiej teraz funkcjonujemy i w jakiej przyjdzie nam funkcjonować w ciągu najbliższych kilku lat. Pojawia się nowy wydatek sztywny w postaci naszej składki na rzecz członkostwa w Unii Europejskiej, co antycypuję, bowiem przyjmuję, że to członkostwo stanie się faktem. Jako ekonomista, nie mam najmniejszej wątpliwości, że wejście Polski do Unii Europejskiej będzie korzystne z punktu widzenia wzmacniania tendencji rozwojowych polskiej gospodarki i warunków życia polskich rodzin, ale z tytułu członkostwa w Unii będziemy regulować składkę i poniesiemy określone koszty, które w latach 2004–2006 wyniosą w granicach 30–31 mld zł. Ten koszt musi pokryć budżet państwa. Natomiast korzyści finansowych z integracji z Unią Europejską będzie znacznie więcej, przede wszystkim w wyniku: konwergencji instytucjonalnej, a z czasem także walutowej, poszerzania się rynku, zmniejszenia kosztów transakcyjnych, większych tzw. korzyści skali, dopływu kapitału itd. Z kolei korzyści w postaci transferów finansowych z unijnego budżetu do polskiej gospodarki, czerpać będą głównie samorządy terytorialne, sektor prywatny i organizacje pozarządowe.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#GrzegorzKołodko">Płaci wobec tego w jedną stronę budżet państwa, a w drugą stronę pieniądze płyną do gospodarki. Może być ich w perspektywie czasowej do końca 2006 r. nawet dwakroć więcej, a więc w granicach 60–62 mld zł, lecz aby tak się stało, to musi być zrealizowany ten program naprawy finansów publicznych, ewentualnie z pewnymi zmianami, modyfikacjami, wzbogacającymi go uzupełnieniami wskutek - jak sądzę dalszych dyskusji z Komisją i wsłuchania się w państwa postulaty, których może do tej pory nie usłyszeliśmy, a może jeszcze zastanawiamy się, czy są to propozycje lepsze od tych, które już znalazły odzwierciedlenie w programie. Jak już powiedziałem, nie zakładamy obniżenia wydatków - w przyszłym roku wydatki wzrosną - i nie zakładamy obniżenia deficytu. Ma on zwiększyć się do około 40 mld zł. W ujęciu relatywnym, przy złożonym wzroście PKB w tym roku do 3,5 proc., a w 2004 r. do 4,9 proc., deficyt budżetowy zmniejszyłby się - według naszej metodologii liczenia - o 0,2 punktu procentowego, a więc do 4,6 proc. PKB. Natomiast deficyt budżetowy liczony według obowiązującej w Unii Europejskiej metody ESA 95, zgodnie z kryterium z Maastricht, jest w tym roku niższy o blisko 1 punkt procentowy, a więc może wynosić 3,9 proc. PKB. W przyszłym roku byłby on także niski, oscylując wokół 4 proc. PKB. Drugim ważnym elementem programu naprawy finansów publicznych, bezsprzecznie największego po 1990 r. przedsięwzięcia programowego w naszej gospodarce, jest daleko idąca, głęboka i radykalna reforma w odniesieniu do dochodów jednostek samorządu terytorialnego. Chcemy w sposób istotny wzmocnić Rzeczypospolitą samorządową - społeczeństwo obywatelskie, i odbudowywać nadwerężane więzi społeczne integrując lokalne społeczności wokół wspólnych celów, dając im w tym celu większe prerogatywy w zakresie polityki finansowej. Chcemy zatem zaproponować Izbie odejście od finansowania jednostek samorządu terytorialnego poprzez ich udziały w podatkach, które są dochodami budżetu centralnego, aby w to miejsce wprowadzić rozwiązanie polegające na przekazaniu im w całości wpływów z podatków bezpośrednich od dochodów osób indywidualnych (PIT) i dochodów osób prawnych (CIT). Gdyby tak uczynić, to sytuacja finansowa jednostek samorządu terytorialnego, w szczególności gmin, byłaby niebywale zróżnicowana. W Polsce jest około 2600 gmin. W najbogatszej z nich dochody z PIT i CIT na jednego mieszkańca wynoszą około 24 tys. zł, a w najbiedniejszej - około 140 zł. Wobec tego niezbędny jest mechanizm wyrównawczy, który byłby także elementem polityki rozwoju regionalnego. Proponujemy wprowadzenie takiego mechanizmu, ale jeszcze dopracowujemy jego techniczne aspekty i prowadzimy w tej sprawie konsultacje z Komisją Wspólną Rządu i Samorządu oraz ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami. Według przyjętego założenia politycznego, żadna gmina nie straci na zmianie sposobu finansowania. Realizacja tego założenia jest niezwykle kosztowna, bowiem wymaga dopłacenia jednostkom samorządu terytorialnego około 5600 mln zł rocznie, w stosunku do tego, co mają obecnie i co miałyby bez zmiany systemu. Skąd wziąć te pieniądze? Skoro przekazujemy jednostkom samorządu terytorialnego w całości dochody z podatków bezpośrednich od osób prawnych i fizycznych, to kwestią Rzeczpospolitej samorządnej jest gra finansowa w tym zakresie. Proponujemy zlikwidować wszystkie ulgi i zwolnienia, również po to, aby przy okazji uprościć system podatkowy, zachowując wszakże zasadę wspólnego opodatkowania dochodów małżonków, co kosztuje budżet państwa około 2,7 mld zł rocznie, a w przyszłości będzie kosztowało budżety samorządów terytorialnych, oraz zachowując zasadę wspólnego opodatkowania dochodów osób wychowujących samotnie dzieci, co z kolei kosztuje 0,5 mld zł rocznie.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#GrzegorzKołodko">Zatem w alternatywnej sytuacji nadal w „kieszeniach” indywidualnych podatników zostanie dodatkowo 3,2 mld zł, zaś uzysk z tytułu likwidacji ulg i zwolnień w kwocie 5,6 mld zł pozostałby do dyspozycji gmin, będąc podstawowym „zastrzykiem finansowym, jaki w tym czasie będzie im potrzebny, aby móc współfinansować projekty strukturalne. Zatem można przyjąć, że docelowo, w pełnym rozwinięciu systemowym ta kwota się podwoi. Innymi słowy, rezygnując z ulg i zwolnień - przy zachowaniu wszystkich praw nabytych - oraz przekazując podatki ze szczebla państwowego na szczebel lokalny, stwarzamy możliwość pojawienia się w systemie samorządów terytorialnych około 12 mld zł, co w sposób oczywisty może zmienić oblicze Polski na lepsze, przyczyniać się do poprawy infrastruktury lokalnej i regionalnej, a także do inwestowania w kapitał ludzki, w jego bazę materialno-techniczną. Ze względu na zachowanie praw nabytych, efekty likwidacji ulg i zwolnień będą się zwiększać w miarę upływy czasu, a mianowicie w 2004 r. jednostki samorządu terytorialnego uzyskałyby z tego tytułu 0,4 mld zł, w 2005 r. - 2,4 mld zł, w 2006 r. - 2,8 mld zł, zaś pełny efekt wystąpiłby w roku budżetowym 2007. Przekazanie gminom dochodów z podatków bezpośrednich, czemu towarzyszyć będzie przekazanie zadań i odpowiedzialności za ich realizację, wymaga likwidacji subwencji oświatowej i innych subwencji, które obecnie są elementem systemu finansów publicznych. Wymaga także ustanowienia przez parlament niezbędnych standardów w zakresie jakości świadczonych usług oświatowych i zagwarantowania przez politykę państwa, że wskutek zastosowania mechanizmu wyrównawczego każda gmina będzie dysponowała dostateczną ilością środków, aby mogła spełnić te standardy, czyli wykonywać swoje zadania na rzecz dobrego kształcenia młodego pokolenia. Ze względu na potrzebę uelastycznienia wydatków, proponujemy także likwidację wszystkich mechanizmów indeksacyjnych i waloryzacyjnych, z jednym wyjątkiem - waloryzacji rent i emerytur według formuły, którą Sejm chwalił niedawno. W niczym nie zmieniam swojego indywidualnego punktu widzenia, iż jest to błąd. Automatyczna waloryzacja niepotrzebnie usztywnia wydatki, zwłaszcza w sytuacji bezinflacyjnego środowiska i w zasadzie pozbawia politykę gospodarczą możliwości bardziej elastycznego kształtowania wydatków na rzecz emerytów i rencistów, np. skupienia się na grupie emerytów i rencistów, którzy znajdują się w trudnej sytuacji materialnej. Niska obecnie inflacja, która według prognozy utrzyma się do końca roku, spowoduje, że wiele osób z tej grupy społecznej otrzyma w marcu 2004 r. renty i emerytury wyższe zaledwie o kilka złotych miesięcznie. Waloryzacja wywoła więcej irytacji społecznej niż zadowolenia, natomiast dla budżetu państwa są to niebagatelne koszty. Tegoroczna waloryzacja rent i emerytur kosztuje brutto system finansów publicznych nieco ponad 4 mld zł, czyli ponad 0,5 proc. produktu krajowego brutto. Proponujemy także pewne działania porządkowe, konsolidujące, dyscyplinujące w zakresie gospodarowania groszem publicznym, postępując zgodnie z postulatami dotyczącymi funduszy celowych i agencji Skarbu Państwa - postulatami formułowanymi od dawien dawna, między innymi przez komisje sejmowe. Proponujemy, aby znikło ze słownika finansów publicznych pojęcie „środek specjalny”.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#GrzegorzKołodko">W wyniku „twórczej” działalności parlamentu podczas kilku jego kadencjach i biurokracji mamy 53 środki specjalne, które znajdują się u 28 dysponentów. Wystąpienie z propozycją likwidacji środków specjalnych ułatwia mi fakt, iż minister finansów ma w tym roku budżetowym do swojej dyspozycji 29 proc. z ogólnej sumy środków specjalnych, w granicach 4,6–4,7 mld zł. Zniesienie środka specjalnego nie oznacza, że nie będzie kontynuowana przez administrację rządową realizacja zadań, które dotychczas były finansowane z tego źródła. Te zadania będą nadal wykonywane, ale przy większej konsolidacji i przejrzystości finansów publicznych oraz przy pełniejszym poddaniu kontroli parlamentarnej tego, co się dzieje w finansach publicznych. Proponujemy wprowadzenie nowych instrumentów finansowych, takich jak: - sekurytyzacja, która mogłaby być instrumentem przesuwania dochodów w czasie i przestrzeni, - poręczenia i gwarancje nowego typu, które mogłyby wspierać małą i średnią przedsiębiorczość, - długookresowe instrumenty finansowe, umożliwiające sięganie, na zasadzie komercyjnej, do zasobów otwartych funduszy emerytalnych po to, aby współfinansowały one długoterminowy cykl realizacji inwestycji infrastrukturalnych. Proponujemy jeszcze pewne zmiany metodologiczne, aby z czasem można było wprowadzić do systemu finansów publicznych nowoczesne metody rachunkowości, a mianowicie Europejski System Rachunków (ESA 95) i przystosować nasze zasady, procedury i metody rachunkowe do standardów Unii Europejskiej. Wspomniałem poprzednio, że deficyt budżetowy, liczony zgodnie z wytycznymi ESA 85, jest nieco niższy od deficytu obliczonego według naszej metodologii. To samo dotyczy długu publicznego, gdyż my stosujemy bardziej rygorystyczną definicję długu publicznego, mając ustawowy obowiązek zaliczenia doń wydatków związanych z gwarancjami i poręczeniami Skarbu Państwa. Innymi słowy, według polskiej metodologii, relacja długu publicznego do PKB jest o 4 punkty procentowe wyższa, niż gdyby dług publiczny był liczony według metodologii stosowanej w Unii Europejskiej. Urzeczywistnienie programu naprawy finansów publicznych jest w rękach parlamentu, dlatego że większość jego elementów zostanie skonkretyzowana w ustawach. Według naszych obliczeń, trzeba będzie uchwalić bądź znowelizować 117 ustaw i np. likwidacja wszystkich mechanizmów indeksacyjnych i waloryzacyjnych wymagałaby zmiany przepisów w około 60 ustawach. W tym przypadku, gdyby zapadła taka decyzja polityczna, to nowelizacja stosownych ustaw nie byłaby już skomplikowana, ale są jeszcze ustawy o znaczeniu fundamentalnym, bez przyjęcia których nie przetoczy się masa krytyczna tego programu i nie będzie możliwa jego realizacja. Nie ulega wątpliwości, że takie znaczenie ma ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego oraz wszystkie ustawy podatkowe, zarówno dotyczące podatków pośrednich, jak i bez pośrednich. Proponujemy ujednolicenie zasad opodatkowania dochodów uzyskiwanych z działalności gospodarczej bez względu na formę organizacyjną, w jakiej prowadzona jest ta działalność. W odniesieniu do podatku dochodowego od osób fizycznych, proponujemy rozważyć możliwość wprowadzenia, po pojawieniu się pewnych efektów z tego tytułu likwidacji ulg i zwolnień, dodatkowej niższej stawki podatkowej, która z biegiem lat mogłaby być dalej obniżana, żeby podnieść nieco dochody netto relatywnie niżej uposażonych rodaków, ale także po to, aby nakręcać strukturalnie, prorozwojowy popyt konsumpcyjny sektora gospodarstw domowych w sytuacji istnienia niewykorzystanych mocy wytwórczych. Jeśli chodzi o podatki pośrednie, to są one regulowane innymi procesami i decyzjami, zwłaszcza związanymi z dostosowaniem rodzimych regulacji prawnych do standardów określonych w prawie unijnym. Chcemy, aby dochody z kapitałów pieniężnych były opodatkowane według stawki liniowej. Chcemy także wprowadzić, najprawdopodobniej od 2006 r., podatek od wartości nieruchomości, tzw. katastralny. Byłaby to zmiana neutralna, gdyż podatek kastralny dostarczałby dochodów do budżetów jednostek samorządów terytorialnych w takim samym stopniu, jak obecny system opodatkowania nieruchomości. Proponujemy opodatkowanie dochodów ludności rolniczej, początkowo niskim ryczałtowym podatkiem, natomiast w dalszej kolejności należałoby rozważyć możliwość wprowadzenia opodatkowania dochodów określonej klasy towarowej gospodarstw rolnych podatkiem od dochodów osobistych, także w kontekście dodatkowych dochodów tej grupy ludności z tytułu transferów w ramach systemu finansów publicznych całej Unii Europejskiej - krótko mówiąc, z tytułu dopłat bezpośrednich. Program naprawy finansów publicznych jest kompleksowy, co chcę podkreślić, bowiem będzie on miał sens tylko wtedy, kiedy będzie realizowany w całości. Wyeliminowanie kilku kluczowych elementów, pozbawiłoby go kompleksowości, a bez tego trudno będzie zrealizować wiązkę czterech głównych celów - powtarzam: szybki wzrost, sprawiedliwy podział, korzystna integracja, skuteczne państwo. Chcielibyśmy, aby pierwsze projekty ustaw trafiły do Sejmu w maju tego roku, gdyż rząd i parlament, a także społeczeństwo musi mieć odpowiedź na pewne pytania już na początku czerwca.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#GrzegorzKołodko">Rząd ma ustawowy obowiązek przedstawienia do połowy czerwca partnerom społecznym, zarówno związkowcom, jak i przedsiębiorcom, założenia do ustawy budżetowej na następny rok. Wobec tego minister finansów musi wiedzieć z odpowiednim wyprzedzeniem, na podstawie jakich regulacji ma przygotowywać założenia do ustawy budżetowej na 2004 r. Program naprawy finansów publicznych, wbrew temu, co można przeczytać w prasie lub usłyszeć i zobaczyć za pośrednictwem mediów, jest programem o niezwykle nikłej dotkliwości społecznej. Może on być dotkliwy dla niektórych grup interesów, niektórych segmentów naszej biurokracji i dla tych polityków czy partii, które nie są w stanie zrealizować tego, co obiecują. Nie są dotkliwe społecznie takie działania jak: reorganizacja agencji i funduszy celowych oraz pozbawienie administracji rządowej instrumentu w postaci środka specjalnego. To co my proponujemy jest równoznaczne z wykorzystaniem szansy, żeby w systemie było więcej pieniędzy i żeby były one dzielone i alokowane efektywniej. Innymi słowy, proponujemy poprawę sytuacji, a jeśli w niektórych segmentach trzeba zrezygnować z przywilejów, które są przejawem siły pewnych grup bądź błędów popełnionych w przeszłości, to tylko może to sprzyjać formowaniu kapitału, zaspokajaniu potrzeb i przyspieszaniu rozwoju społeczno-gospodarczego. Wobec tego chciałbym, abyśmy pamiętali o tym wymiarze społecznym i politycznym, dyskutując nad sprawami technicznymi, technokratycznymi i stricte finansowymi. Dobrze się dzieje, że Komisja Trójstronna w zasadzie akceptuje kierunki zmian wyznaczone przez program. Wczytując się dobrze w komunikat ogłoszony przez prezesa Narodowego Banku Polskiego i Radę Polityki Pieniężnej można dojść do wniosku, że z pięciu punktów w czterech z nich wyrażone zostało poparcie dla propozycji zawartych w programie, aczkolwiek niecałkowite, bowiem zdaniem tych instytucji, zmiany powinny być bardziej radykalne. Można powiedzieć, że zastrzeżenie nie wywołuje istota zmian lecz ich natężenie. W jednej sprawie bank centralny i Rada Polityki Pieniężnej mają inne zdanie niż rząd. Odnosi się to do sensowności ekonomicznej i możliwości prawnej wykorzystania części rezerwy kursowej Narodowego Banku Polskiego. Są to zasoby, których właścicielem jest państwo polskie, a którymi li tylko administruje niezależny od rządu Narodowy Bank Polski. Nie ma żadnej wątpliwości, że ich wykorzystanie jest zasadne ekonomicznie, gdyż nie jest prawdą, jak argumentują niektórzy, że taka operacja zwiększy podaż pieniądza i tym samym presję inflacyjną. Umożliwiłaby ona łatwiejsze wypłacenie składki do Unii Europejskiej i obsługę części długu zagranicznego, bez zwiększenia podaży pieniądza na rynku wewnętrznym, a wobec tego bez presji inflacyjnej. W tej sprawie będziemy nadal rozmawiali z NBP. Nie mam wątpliwości, że jest tylko kwestią czasu wykorzystanie rezerw rewaluacyjnych zgodnie z propozycjami zawartymi w programie. Alternatywą dla programu naprawy finansów publicznych jest drastyczne cięcie wydatków budżetowych lub rozdęcie deficytu budżetowego ponad akceptowaną miarę przyzwoitości. Cięcia wydatków nie można dokonać w inny sposób, niż poprzez zmianę stosownych ustaw. Jeśli nawet ktoś, kto proponuje takie rozwiązanie, wierzy w jego słuszność, to odpowiedzialni politycznie muszą być wszyscy, wiedząc o tym, że wymaga ono przyzwolenia parlamentu, a wątpię, aby można było liczyć na takie przyzwolenie. Jeśli chodzi o wielkość deficytu, to warunkiem brzegowym jest nie przekroczenie w perspektywie czasowej do końca 2006 r. 55 proc. wskaźnika relacji długu publicznego do PKB, aby można było korzystać z takiego instrumentu, jakim są gwarancje i poręczenia Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#GrzegorzKołodko">W tym roku udzielimy ich w kwocie 19 mld zł. Ustawa o finansach publicznych stanowi, że rząd nie może stosować tego instrumentu, jeśli relacja długu publicznego do PKB przekroczy 55 proc., a to praktycznie paraliżuje znaczną część polityki rolnej, przemysłowej, handlowej i infrastrukturalnej. Niektórzy nie potrafią sobie wyobrazić, jak bez poręczeń i gwarancji można byłoby prowadzić politykę gospodarczą, a wobec tego nie należy doprowadzić do przekroczenia tego wskaźnika wskutek zbyt dużego deficytu budżetowego. Jeśli cały program zakończy się powodzeniem i uda się utrzymać ożywcze procesy w zakresie koniunktury gospodarczej, to w 2006 r. spełnialibyśmy wszystkie kryteria konwergencji walutowej z Maastricht, także fiskalne, stwarzając przesłanki do ewentualnego wejścia Polski do obszaru euro w 2007 r. Jest to trudne, ale możliwe. Dzisiaj chodzi o to, aby nie stracić tej możliwości, która już się pojawiła. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu miesięcy spada bezrobocie i to może stać się procesem trwałym. W tym kwartale produkt krajowy brutto zwiększył się już o około 3 proc., a w czwartym kwartale ta dynamika może sięgnąć 4 proc. Przypomnę, że 5 kwartałów temu wskaźnik wynosił 0,5 proc., czyli praktycznie mieliśmy do czynienia ze stagnacją. Na zakończenie wystąpienia jeszcze raz podkreślę, że porządkowanie finansów publicznych nie jest celem samym w sobie, lecz ma być instrumentem powrotu polskiej gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu, bardziej sprawiedliwego podziału, rosnącej produkcji, korzystnego integrowania się całej polskiej gospodarki z układem globalnym, a przede wszystkim europejskim i usprawnienia państwa poprzez czynienie jego instytucji rządowych i samorządowych bardziej przyjaznych przedsiębiorczości i konsumentom. Dlatego też prosimy o kontynuowanie rozmowy z nami, ale ostatecznie to Komisja i parlament będzie decydował, w jakim kształcie plan naprawy finansów publicznych będzie wprowadzany w życie.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Dziękuję panu premierowi za wystąpienie. Zanim oddam głos członkom Komisji, chciałbym skierować do pana premiera jedno pytanie. Ostatnio w mediach pojawiła się wiadomość, że minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, pan Jerzy Hausner przygotował drugi program, którego wiele elementów dotyczy finansów publicznych. Wczoraj usłyszałem wypowiedź pana ministra Jerzego Hausnera, w której informował, że resort przygotowuje ustawy dotyczące opieki społecznej, zasiłków itd., czyli ustawy ze skutkami finansowymi dla budżetu państwa. Chciałbym prosić pana premiera, aby rozwiał wątpliwości, iż powstają dwa odrębne programy i potwierdził, że rząd pracuje nad jednolitą koncepcją, przy czym program naprawy finansów publicznych będzie wyznaczał kierunki zmian w poszczególnych sferach społecznych i gospodarczych.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#GrzegorzKołodko">Pan przewodniczący powołał się na doniesienia medialne. Najlepiej pytać nas i czytać nasze dokumenty. Dlatego zapraszam do portalu internetowego www.mf.gow.pl Tam państwo znajdziecie 245 sprostowań nieprawdziwych informacji, które ukazały się w mediach. Mniej więcej połowę z tych informacji można uznać za pomyłki, ponieważ zostały opublikowane sprostowania, co dowodzi, że media się mylą i przyznają się do tego. Pozostałe nieprawdziwe informacje nie doczekały się sprostowania, co w tym przypadku dowodzi, że media nie pomyliły się, lecz kłamały. Jeżeli ktoś pisze, że dwa razy dwa jest pięć, a my piszemy, że jest cztery, to należy zamieścić takie sprostowanie. Tyle miałem do powiedzenia w sprawie powoływania się na źródła informacji i ich zgodności z faktami. Przechodzę do meritum. Jeden jest rząd premiera Leszka Millera, jedna jest polityka społeczno-gospodarcza i jedna jest polityka finansowa. Mają to usłyszeć wszyscy. Rozumieją to wszyscy ministrowie, którzy pracują w tym rządzie i zamierzają nadal pracować. Jeden jest premier. Jeden jest wicepremier do spraw polityki gospodarczej i jeden jest minister finansów, który koordynuje politykę w zakresie finansów publicznych. To też mają usłyszeć wszyscy posłowie, senatorowie i opinia publiczna, bo ministrowie wiedzą o tym od dawna. Ani ja, ani pan minister Jerzy Hausner nie ponosi odpowiedzialności za to, co wypisują w prasie i co donoszą media elektroniczne. Ponosimy odpowiedzialność za to, co mówimy i robimy. Jest oczywiste, iż program nadrzędny nazywa się „Program naprawy finansów publicznych Rzeczypospolitej”. Został on już kierunkowo zaakceptowany przez Radę Ministrów, wraz z podstawowym makroproporcjami finansowymi i gospodarczymi. Wszystkie inne działania programowe, a jest ich wiele, muszą rozwijać się na tych fundamentach, które wyznacza program naprawy finansów publicznych i w tych ramach finansowych, które on nakreśla. Jeśli zdarzy się jakiemuś ministrowi kreślić wizję swoich działań programowych wykraczającą poza te ramy, to z góry należy uznać, iż taki wariant kwalifikuje się do odrzucenia, dlatego że coś, co nie ma sfinansowania, jest złym pomysłem, a rząd premiera Leszka Millera nie zamierza zgłaszać parlamentowi i społeczeństwu takich pomysłów i m.in. od tego ma wicepremiera i zarazem, ministra finansów, który koordynuje całość polityki gospodarczej, żeby to dyscyplinował. Gdyby któryś z ministrów chciał zgłosić propozycje, sprowadzające się do zwiększenia wydatków budżetu państwa i zmniejszenia jego dochodów, to jest to wariant całkowicie niesprawny, który nawet nie nadaje się do rozpatrzenia. Proszę przyjąć, że takie propozycje nie będą zgłaszane przez członków rządu. Jest wobec tego jeden program naprawy finansów publicznych, który wytycza „linię natarcia” i ramy, w których ma się mieścić każda polityka realizowana przez poszczególnych ministrów, a więc rolna, rozwoju infrastruktury, budownictwa mieszkaniowego, ochrony środowiska, wsparcia socjalnego, handlu zagranicznego itd. Ministrowie koordynują zadania w zakresie ich odpowiedzialności konstytucyjnej, a premier i wicepremier do spraw gospodarczych koordynuje całość i wszyscy ministrowie będą się temu podporządkowywać, tym bardziej że pan premier powiedział publicznie, iż nie zamierza już dokonywać zmian w składzie ministrów.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#GrzegorzKołodko">Gdyby ktoś nie zechciał się podporządkować, to pan premier musiałby zmienić zdanie, a pan premier nie lubi zmieniać zdania, kiedy ma rację.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#StanisławStec">Już obecnie można podjąć wiele z tych działań, które zostały określone w rozdziale pt. Dyscyplina finansowa, a które mają na celu podniesienie efektywności funkcjonowania służb skarbowych, podatkowych oraz absorpcję szarej strefy, zaś z całego pakietu projektów ustaw w pierwszej kolejności powinny być skierowane do Sejmu projekty zawierające rozwiązania wzmacniające te działania. Wczoraj rozmawialiśmy z prezesem jednej z agencji rządowych i mogę powiedzieć, że „włosy dęba stawały”, gdy słuchałem tego, co mówił o sposobie wydatkowania pieniędzy publicznych. Potrzeba dyscyplinowania gospodarowania środkami publicznymi jest nakazem chwili. Chciałbym dożyć do takiego czasu, kiedy środki publiczne będą wydawane oszczędniej i racjonalniej niż środki prywatne, bo te pierwsze to są pieniądze podatników. Dzisiaj rano wysłuchałem wywiadu z prezesem Narodowego Banku Polskiego, którego udzielił jednej ze stacji radiowych. Pan prezes Leszek Balcerowicz kontestował możliwość wykorzystania rezerwy rewaluacyjnej. Powiedział on, że takie działanie byłoby niczym innym niż drukowaniem dodatkowych pieniędzy. Proszę, aby pan premier odniósł się do tej opinii. W programie jest mowa o wprowadzeniu podatku dochodowego od rolników. Z tego powodu powstało nieporozumienie, ponieważ początkowo media i niektórzy politycy twierdzili, że będzie to dodatkowy podatek i dopiero po publicznym wystąpieniu ministra rolnictwa i rozwoju wsi zaczęły się ukazywać informacje, że podatek dochodowy od rolników zastąpi podatek rolny. Proszę, aby pan premier wytłumaczył, dlaczego zakłada się wprowadzenie zryczałtowanego podatku od dochodów rolników, podczas gdy podatek rolny też jest podatkiem ryczałtowym, gdyż jest on naliczany od hektara przeliczeniowego w powiązaniu z ceną żyta. Podzielam zdanie, że podatek dochodowy od przedsiębiorców - osób prawnych i fizycznych - powinien być ujednolicony, przy czym należy utrzymać dla drobnych przedsiębiorstw zryczałtowaną formę podatku. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że dochody części osób fizycznych, prowadzących działalność gospodarczą, mieszczą się w pierwszej skali podatkowej CIT, czyli podatek jest naliczany według stawki 19 proc., natomiast podstawowa stawka podatku dochodowego od przedsiębiorców ma wynosić 24 proc. Na spotkaniach z przedsiębiorcami, którym przedstawiałem założenia programu skarżyli się na to, że będą płacili większe podatki. Wprawdzie zakłada się, że odpowiedni organ samorządu terytorialnego może obniżyć tę stawkę do 22 lub 20 proc., ale takie decyzje nie będą powszechnie podejmowane, bo samorządom terytorialnym ciągle brakuje środków finansowych na realizację podstawowych zadań. Będą miały dylemat, czy osiągać doraźnie większe korzyści finansowe, kosztem kondycji przedsiębiorców, czy godzić się na mniejsze dochody, ale za to stabilne, i być może większe w dłuższej perspektywie czasowej. Zagrożeniem dla finansów publicznych są roszczenia Zabużan. Pan premier - jeśli się nie mylę - w audycji radiowej „Sygnały dnia” powiedział, że sąd w Krakowie zasądził na rzecz jednej rodziny 700 tys. zł. Szacuje się, że suma tych roszczeń wynosi około 8 mld zł. Chciałbym się dowiedzieć, czy rząd pracuje nad tym, aby określić kryteria weryfikowania należności Zabużan i czy bierze się pod uwagę należności netto, bo wiadomo, że hipoteki ich majątków były obciążone długami.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#JózefGruszka">Wprowadzenie podatku dochodowego od rolników nie budzi sprzeciwu, ale nie może to być podatek ryczałtowy, przede wszystkim dlatego, że naliczony podatek nie odzwierciedla faktycznego dochodu rolnika. Jeżeli zostanie zaproponowane opodatkowanie gospodarstw rolnych na podstawie prowadzonych przez nie ksiąg przychodów i rozchodów, to sądzę, że dojdziemy do porozumienia. Zdaję sobie sprawę z tego, że takiego systemu nie można wprowadzić z dnia na dzień, więc przypomnę, że kiedyś powiedzieliśmy rolnikom, że ci, którzy chcą, mogą od początku nowego roku być podatnikami podatku od towarów i usług, a innych czeka to w najbliższym czasie. Jeśli dobrze usłyszałem, że dopłaty bezpośrednie będą wliczane do podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym, to na takie rozwiązanie nie może być zgody. Moim zdaniem, dopłaty bezpośrednie należy zakwalifikować do przychodów, a nie do dochodów podlegających opodatkowaniu. Chcę jeszcze powiedzieć, że popieram propozycję wykorzystania części rezerwy rewaluacyjnej do wspomagania działań gospodarczych rządu. Ta propozycja musi być wprowadzona.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#ZbigniewChlebowski">Pan premier swój programu naprawy finansów publicznych rozpoczął od opinii, że pełne wdrożenie rządowego programu „Przedsiębiorczość-Rozwój-Praca” blokuje biurokratyczna opieszałość i wadliwe mechanizmy koordynacyjne. Co pan premier miał na myśli? Dlaczego nie powiedział pan wprost, że ten program nie przyniósł żadnych efektów dla polskiej gospodarki i rynku pracy?</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#GrzegorzKołodko">Pan powiedział, że powołałem się na ten program, ale przecież dzisiaj nawet o nim nie wspomniałem. Jaką moją wypowiedź ma pan na myśli?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#ZbigniewChlebowski">Przytoczyłem fragment wstępu do „Programu naprawy finansów publicznych Rzeczypospolitej”. Opinia, iż wdrożenie programu „Przedsiębiorczość-Rozwój-Praca” blokuje biurokratyczna opieszałość i wadliwe mechanizmy koordynacyjne, jest „strzałem” w rząd, który jest autorem i realizatorem tego programu. Chciałbym się dowiedzieć, kiedy rząd skieruje do Sejmu projekt ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. W programie zakłada się, że dochodami własnymi samorządów będą w całości wpływy z podatków bezpośrednich, ale trzeba od razu dodać, że zostanie zniesiona subwencja drogowa i subwencja wyrównawcza. Przewidziany jest okres przejściowy, ale z programu nie wynika, jak długo będzie on trwał. Wobec tego chcę zapytać pana premiera, kiedy samorządy mogą oczekiwać deklarowanych pełnych wpływów z podatków bezpośrednich pełnej? W programie jest osobny rozdział poświęcony likwidacji państwowych funduszy celowych i agencji Skarbu Państwa, ale w tej sprawie nie zostało powiedziane nic konkretnego. Wprawdzie wymienionych zostało z nazwy kilka funduszy i agencji, ale proponuje się albo wnikliwie przeanalizować zasadność ich działania, albo rozważyć celowość ich działania w obecnej formie. Wobec tego oczekuję odpowiedzi na pytanie, które fundusze celowe i agencje Skarbu Państwa zostaną zlikwidowane i kiedy to nastąpi? Wykorzystanie środków z Unii Europejskiej wymaga spełnienia kilku warunków, jak np. opracowania dobrych projektów, akceptowanych przez Unię Europejską, wygospodarowania przez rząd i samorządy terytorialne środków na współfinansowanie realizacji tych projektów. Znane są zasady przepływu środków z funduszy na rzecz danego przedsięwzięcia, natomiast nic nie mówimy o procedurach i wymogach, które trzeba spełnić, aby pozyskać te środki. Czy pan premier nie obawia się, że nie będziemy w stanie wykorzystać wszystkich przyznanych Polsce środków z funduszy strukturalnych i z Funduszu Spójności, czego dobrym przykładem jest program SAPARD? Czy nie należałoby już dzisiaj dążyć do uproszczenia procedur? Zwraca na to uwagę Najwyższa Izba Kontroli w swoich raportach. W programie czytamy, że wypełnienie zobowiązań akcesyjnych Polski w obszarze podatków wymaga kilku ważnych zmian. Wymienione zostały zmiany dotyczące wysokości stawek podatku VAT na: artykuły dziecięce, nowe mieszkania, usługi budowlane i remontowe oraz na materiały budowlane. Jest także podana informacja o średniorocznym wzroście stawki akcyzy na wyroby tytoniowe. Trzecia informacja o niezbędnych zmianach jest bardzo lakoniczna. Dotyczy ona, cytuję: „dostosowania stawek w rolnictwie,”. Chcę więc zapytać, czy chodzi o stawki podatku VAT, a jeśli tak, to jaka jest przewidywana wysokość stawek i jaki jest harmonogram ich wprowadzania? Kolejne pytanie dotyczy wydatków sztywnych. Przypomnę, że w budżecie na 2003 r. stanowią one 85 proc. ogółu wydatków. Pan premier w swoim wystąpieniu kładł akcent na konieczność wprowadzenia takich zmian, które doprowadzą do uelastycznienia wydatków, ale jednocześnie zakłada się, że wydatki sztywne w 2004 r. wyniosą 169 mld zł, w 2005 r. - 174 mld zł, a w 2006 r. - 177 mld zł, czyli na przestrzeni trzech najbliższych trzech lat nie zmieni się struktura wydatków. Czy wobec tego reforma wydatków podatkowych polega wyłącznie na odstąpieniu od automatycznej indeksacji i waloryzacji świadczeń emerytalno-rentowych i płac sfery budżetowej? Czy przewidziana jest reforma ubezpieczeń społecznych rolników? Kolejne pytanie dotyczy środków specjalnych.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#ZbigniewChlebowski">Wiem, że pan premier jest zwolennikiem ich likwidacji, ale w programie zaleca się, aby dysponenci tych środków rozważyli ich likwidację. Powstaje więc pytanie, czy środki specjalne będą zlikwidowane, czy nie będą? Rezerwa rewaluacyjna jest rzeczywiście tylko księgowym zapisem. Jest to niezrealizowany zysk, figurujący w bilansie Narodowego Banku Polskiego, którego źródłem jest deprecjacja złotego wobec dolara amerykańskiego w ostatnich dwóch latach. Rząd chce sięgnąć po tę rezerwę, a jest to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Jak pan premier chce przeprowadzić taką operację, skoro ustawa o rachunkowości nie dotyczy Narodowego Banku Polskiego? Czy nie obawia się pan negatywnych skutków tej operacji. Zadam jeszcze dwa pytania. Cieszą zapowiedziane w programie rozszerzenia sieci audytu, ale dlaczego ma to być wyłącznie audyt wewnętrzny, przeprowadzany przez pracowników Ministerstwa Finansów? Platforma Obywatelska w swoim programie reformy finansów publicznych bardzo mocno kładzie nacisk na audyt zewnętrzny. Czy pan premier nie uważa, że tą formą kontroli powinny być objęte w krótkim czasie wszystkie jednostki finansów publicznych oraz jednostki samorządu terytorialnego, przy czym audyt zewnętrzny nie musiałby być przeprowadzany każdego roku? Wiemy już, że w przyszłym roku wzrosną podatki. Czy wobec tego można się spodziewać w najbliższym czasie projektu nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, w którym rząd zaproponuje całkowitą likwidację ulg i zwolnień począwszy od 2004 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AldonaMichalak">Zakłada się, że czynnikami umożliwiającymi wzrost gospodarczy będą przede wszystkim: dynamicznie rozwijający się eksport oraz zwiększające się rozmiary inwestycji. Instrumentem wspierającym procesy inwestycyjne są umowy międzynarodowe dotyczące wzajemnej ochrony inwestycji. Chciałabym się dowiedzieć, na jakim etapie są prace nad umową z Federacją Rosyjską. W programie jest zamieszczony szczegółowy wykaz tytułów wydatków podlegających obecnie automatycznej waloryzacji i indeksacji. W tym wykazie nie umieszczono wynagrodzeń za udział w radach nadzorczych jednoosobowych spółek Skarbu Państwa, a wynagrodzenia z tego tytułu pobiera liczna grupa osób oraz wynagrodzeń dla członków komisji, m.in. w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wynagrodzenie przewodniczącego komisji jest powiązane z wynagrodzeniem prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego i wynosi 2/3 wynagrodzenia prezesa NSA.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MarekOlewiński">W programie nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, czy ulegnie zmianie tryb pracy nad budżetem państwa. Pracowałem w Komisji Finansów także w poprzednich dwóch kadencjach Sejmu i od dawna uważam, że ten tryb jest archaiczny i sprzyja marnotrawstwu pieniędzy publicznych. Różne są dane dotyczące skali tego marnotrawstwa. Niektórzy twierdzą, że sięga ono do 15 proc. środków budżetowych. Pan premier powiedział, że w maju br. otrzymamy 117 projektów nowych ustaw bądź nowelizacji obowiązujących ustaw. Muszę powiedzieć, że z wielką niecierpliwością czekamy na cały pakiet projektów i jestem przekonany, że parlament jest w stanie intensywnie nad nimi pracować i zakończyć prace w takim czasie, aby nowe uregulowania prawne weszły w życie 1 stycznia 2004 r. Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie to wymagało olbrzymiej pracy, ponieważ w tym samym czasie poddamy ocenie wykonanie budżetu za 2002 r. i rozpoczniemy pracę nad projektem ustawy budżetowej na 2004 r. Na str. 27 programu jest zamieszczone następujące zdanie: „Budżet państwa w obecnym porządku prawnym nie może przeprowadzić kolejnej powszechnej operacji oddłużenia ZOZ-ów.”. Tej operacji nie przeprowadzą także jednostki samorządu terytorialnego z braku środków, a więc można się spodziewać lawiny upadłości. Czy rząd przewiduje zaostrzenie odpowiedzialności tych osób, które doprowadzają do takiej sytuacji? Nie słyszałem, aby ktokolwiek poniósł z tego powodu jakieś konsekwencje, a jestem przekonany i mam dowody na to, że zadłużenie ZOZ nie wynika z tego, że brakuje środków, lecz przede wszystkim ze złego zarządzania tymi podmiotami, które uchodzi płazem osobom, które w taki sposób nimi zarządzały. W rozdziale pt. Funkcjonowanie jednostek szkolnictwa wyższego i nauki jest bulwersująca informacja, iż w Polsce działa ponad 240 prywatnych uczelni wyższych. Na forum tej Komisji, i wielokrotnie mówiłem, że skandalem jest wydanie tylu zezwoleń na utworzenie prywatnych uczelni wyższych, gdyż można było przewidzieć to, co potwierdziło się w praktyce, że większość z nich nie daje żadnych gwarancji właściwych warunków do nauki i odpowiedniego poziomu edukacji. Są to instytucje nastawione na osiąganie zysków kosztem studentów i ich rodziców. W tym samym rozdziale jest propozycja powiększenia zakresu usług edukacyjnych za które uczelnia mogłaby pobierać opłaty, m.in. za wydawanie indeksów i dyplomów oraz za odbywanie studiów na dodatkowych kierunkach. Takie rozwiązanie nie wpłynie radykalnie na poprawę finansów publicznych, natomiast wywoła ferment i niezadowolenie społeczne. Mieliśmy już tego przykład po zniesieniu ulgowych biletów kolejowych dla studentów.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#RenataRochnowska">Nawiązując do wypowiedzi panów posłów Stanisława Steca i Józefa Gruszki, chcę zapytać pana premiera, czy nie uważa, iż rolnikom należałoby pozostawić swobodny wybór, czy chcą płacić podatek dochodowy w formie ryczałtu, czy na podstawie księgi przychodów i rozchodów. Czy dobrze rozumiem, że Główny Urząd Statystyczny, określając wysokość dochodów z 1 ha użytków rolnych, będzie powiększał te dochody o opłatę bezpośrednią? Chcę prosić pana premiera o uszczegółowienie propozycji wykorzystania części rezerwy rewaluacyjnej. Chodzi mi o informacje na temat wysokości środków pozyskanych z tego źródła i ich przeznaczenia. Jaki jest stosunek Narodowego Banku Polskiego do tej operacji?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#KrystynaSkowrońska">Wszystkich interesuje propozycja wprowadzenia podatku katastralnego, ponieważ zamieszczone w programie uzasadnienie tej propozycji jest lapidarne, więc proszę, aby pan premier je rozwinął. Pan premier wymienił trzy instrumenty finansowe, które będą pomocne w pozyskaniu środków na finansowanie inwestycji. Zamierza się m.in. w tym celu wykorzystać środki otwartych funduszy emerytalnych. Proszę, aby pan premier przedstawił prognozę możliwości lokacyjnych tych funduszy. Sądzę, że pan premier zdawał sobie sprawę z tego, że łatwiej byłoby skonstruować program naprawy finansów publicznych, gdyby jego elementem była propozycja wprowadzenia podatku liniowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#RenataBeger">W programie nie mowy o istotnej obniżce stawek podatków bezpośrednich. Czy pan premier nie uważa - mając na względzie obecną złą sytuację w gospodarce - iż powinien zdecydować się na głębszą reformę finansów publicznych po to, aby pobudzić gospodarkę? W programie nie ma dokładnej informacji o źródłach wzrostu gospodarczego, podczas gdy założenia makroekonomiczne są bardzo optymistyczne, a moim zdaniem - nierealne. Chcę zauważyć, iż zniesienie waloryzacji rent i emerytur może być zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny, ponieważ waloryzacja tych świadczeń jest prawem nabytym. Zawsze występuję sprzeczność tego rodzaju, że podatnicy chcą płacić niskie podatki, a budżet państwa potrzebuje dużo środków finansowych. Tego dylematu nie da się rozwiązać bez gruntownej reformy finansów publicznych, która obejmowałaby zarówno dochody, jak i wydatki państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#RobertLuśnia">Jednym z podstawowych warunków, od których pan premier w swoim programie uzależnia powrót na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego, jest dalsza obniżka stóp procentowych i stopniowe rozwiązywanie rezerwy Narodowego Banku Polskiego na pokrycie ryzyka kursu walutowego. Dzisiaj pan prezes Leszek Balcerowicz powiedział publicznie, że pana program nie istnieje, ponieważ ten warunek jest nie do spełnienia. Stopy procentowe nie ulegną obniżeniu. Jeżeli realne są założenia, że inflacja w latach 2003–2006 ma wynieść 7,8 proc., a w tym samym czasie średnioroczna stopa procentowa - 4 proc., to w ciągu tych czterech lat stopy procentowe będą co najmniej dwukrotnie wyższe od inflacji. W 2004 r. stopy procentowe będą o 70 proc. wyższe od inflacji, a w 2006 r. - o 50 proc. wyższe. W związku z tym twierdzę, że nie jest możliwe, aby polska gospodarka stała się konkurencyjna wobec gospodarki Unii Europejskiej, gdzie nie ma takiego rozwidlenia między stopami procentowymi a inflacją. Stany Zjednoczone są dobrym przykładem tego, jak bank centralny powinien reagować na spadek koniunktury gospodarczej. Po wydarzeniach, które miały miejsce 11 listopada 2001 r., Alen Greenspan nie bał się obniżenia stóp procentowych poniżej wskaźnika inflacji, co pobudziło gospodarkę. Moim zdaniem, pan premier przyjął także inne błędne założenia. Nie jest możliwe zdynamizowanie wzrostu eksportu polskich towarów i usług, skoro prognozuje się, że do 2005 r. kurs złotego wzrośnie o 8,7 proc., chyba że zostaną obniżone wynagrodzenia pracowników poniżej minimalnej płacy, która wynosi 800 zł. Nie ma również możliwości pobudzenia gospodarki poprzez inwestycje. W programie jest podana informacja, że inwestycje nabrały wyraźnego przyspieszenia od 1994 r., ale zapomniał pan premier dodać, że w tym roku rozpoczęła się na dużą skalę prywatyzacja, czyli rozdawnictwo majątku narodowego, natomiast gdy ten proces osłabł w latach 1998–2001, to inwestycji w Polsce nie było i twierdzę, że w dalszym ciągu ich nie będzie z tego powodu, że już nie ma co rozdawać. Inwestorzy zagraniczni byli zainteresowani majątkiem polskim wtedy - napisał o tym Poznański w książce pt. Wielki przekręt - gdy dostawali go za cenę stanowiącą 10–15 proc. wartości tego majątku. Dzisiaj nie są zainteresowani inwestowaniem w Polsce. Większość osób znajdujących się na tej sali, to są euroentuzjaści, więc nie należy oczekiwać, że ktoś powie o faktycznej przyczynie tego, że reforma finansów publicznych stała się niezbędna. Na stronie 49 programu czytamy: „Z przeprowadzonych analiz wynika, że budżet państwa w omawianym okresie wygospodarować musi nowe, dodatkowe strumienie środków na sfinansowanie wpłat członkowskich do UE oraz na prefinansowanie i współfinansowanie programów strukturalnych i spójności.”. Składka kosztować będzie budżet państwa 31,2 mld zł, a na współfinansowanie różnego rodzaju programów budżet państwa wydatkuje 22,5, a budżety jednostek samorządu terytorialnego - 13,8 mld zł. Razem 70,5 mld zł w zamian za 62 mld zł z Unii Europejskiej. Po prostu - wstyd. Tak gospodarować w Polsce nie wypada. Wracam do tematu inwestycji. Pan premier zakłada, że nakłady inwestycyjne wzrosną w następujących segmentach gospodarki: transport, ochrona środowiska i rolnictwo w celu poprawy produkcji rolnej.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#RobertLuśnia">Na pewno efektem tych inwestycji nie będą nowe miejsca pracy, podczas gdy pan premier zakłada, że powstanie ich 600 tys. Ochrona środowiska, to nie jest dziedzina, która generuje nowe miejsca pracy. Jakim sposobem mogą one powstać w rolnictwie skoro polscy rolnicy przestają być konkurencyjni względem rolników zachodnich. Czy wobec tego można liczyć na 600 nowych miejsc pracy w transporcie, jako efekt wzrostu nakładów inwestycyjnych? Jest to niemożliwe. Kolejnym warunkiem powrotu na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego jest wzrost popytu konsumpcyjnego. Jest to także błędne założenie, bowiem od dawna już wiadomo, że w Polsce wzrost popytu konsumpcyjnego nie przekłada się na wzrost produkcji. Co najwyżej przynosi on zyski na Wyspach Bahama i w innych rajach podatkowych, ponieważ większość popytu konsumpcyjnego jest nakierowana na supermarkety, czyli wartość dodana, wypracowana w Polsce, jest przez nie przechwytywana i transferowana za granicę, bądź częściowo spożytkowana na budowanie kolejnych supermarketów - bomb, bo tak je należy nazywać zważywszy na to, że w ich otoczeniu zamiera drobny handel detaliczny. W krajach członkowskich Unii Europejskiej nie ma małych sklepów w promieniu 40–60 kilometrów od supermarketu. Budzi obawę propozycja, aby wpływy z podatków dochodowych od osób fizycznych oraz osób prawnych były w całości dochodami własnymi jednostek samorządu terytorialnego, z tego względu, że są to najbardziej niestabilne podatki. Sądzę, że nie zrekompensuje tego poprawa ściągalności tych podatków, nawet gdyby ziściła się prognoza pana premiera, że jej efektem będzie około 1,5 mld zł. Można powątpiewać w to, że nastąpi wzrost ściągalności podatków, gdy będą tym zajmowały się jednostki samorządu terytorialnego. Myślę - może się mylę - że dotychczasowy system finansowania jednostek samorządu terytorialnego dawał im większe bezpieczeństwo finansowe. Odniosę się jeszcze do propozycji wprowadzenia podatku dochodowego od rolników. Dlaczego dla celów podatkowych pan premier nie traktuje rolników jako podmioty gospodarcze lecz jako osoby fizyczne? Dlaczego teraz nie ma możliwości traktowania gospodarstw rolnych na równi z tymi podmiotami gospodarczymi, które korzystają z możliwości rozliczenia podatku VAT należnego i naliczonego przy zakupie towarów i usług? A przecież przewiduje pan wprowadzenie tego podatku w rolnictwie, bo narzuciła nam to Unia Europejska. Czego nie znalazłem w programie. Po wprowadzeniu podatku od towarów i usług przedsiębiorca trafia do dwóch różnych pracowników urzędu skarbowego, bo jeden zajmuje się podatkiem dochodowym, a drugi podatkiem VAT. Można było mieć nadzieję, że pod hasłem „urzędy przyjazne dla podatników”, zamieszczonym w programie, zostanie zaproponowane uproszczenie tej procedury, bo już czas najwyższy, aby jednego podatnika obsługiwał urzędnik, który potrafi rozliczyć zarówno jego należności z tytułu podatku dochodowego, jak i z tytułu podatku VAT. Nie znalazłem także w programie odniesienia się do kwestii drażliwej społecznie od kilkudziesięciu lat. Mam na myśli renty i emerytury wypłacane z budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej. Uważam, że skoro już decydujemy się na reformę finansów publicznych, to należałoby te renty i emerytury przenieść tam, gdzie są środki finansowe dla ogółu rencistów i emerytów. Panie premierze, bez wpływu na stopy procentowe i kurs złotego, tej reformy nie ma i pan zdaje sobie z tego sprawę.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#RobertLuśnia">Myślę, że jest już czas na to, aby tę kwestię poddać pod dyskusję. Jeżeli chcemy tworzyć w Polsce miejsca pracy, to ten proces powinien być wspomagany poprzez wpływanie na stopy procentowe i kurs złotego. W innym przypadku, nic nie wyniknie z programów naprawczych, nawet jeśli będą one liczyły kilka razy więcej stron od tego, który jest przedmiotem dzisiejszej dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#FranciszekPotulski">Pierwszą uwagę kieruję do pana posła Roberta Luśni. Teza, którą pan sformułował, iż dochody z podatków bezpośrednich są najbardziej niestabilne w całym systemie podatkowym jest prawdziwa, ale czy jest to zdrowa sytuacja, gdy z niestabilnych dochodów budżetu państwa transferuje się do jednostek samorządów terytorialnych stabilne dotacje i subwencje? Chciałbym, żeby pan premier wziął pod uwagę psychologiczny aspekt dalszych prac nad reformą finansów publicznych. Można przewidzieć, że gdy wszyscy będziemy zgodni co do tego, że ulg i zwolnień podatkowych jest za dużo, że należy znieść instytucję środka specjalnego i znacznie ograniczyć liczbę państwowych funduszy celowych oraz agencji Skarbu Państwa, ale gdy przyjdzie do rozpatrywania konkretnej propozycji zlikwidowania ulgi podatkowej, czy agencji, to znajdą się zwolennicy utrzymania status quo. Także jednostki samorządu terytorialnego dotąd będą popierać idę przekazania im wszystkich dochodów z podatków bezpośrednich, dopóki nie skonfrontują spodziewanych wpływów z wydatkami na realizację zadań i gdy uświadomią sobie, że już nie premier Grzegorz Kołodko, ale one same muszą martwić się, żeby wystarczyło pieniędzy np. na realizację zadań oświatowych. Tym się różnią te zadania od wszystkich innych zadań samorządów terytorialnych, realizowanych na rzecz obywateli, że państwo stosuje przymus edukacyjny. Stąd wynika nieco większy obowiązek państwa niż w odniesieniu do zadań w zakresie ochrony zdrowia, kultury itd. Pan premier powiedział, że powinny zostać określone standardy oświatowe. Chciałby, aby pan premier zechciał zauważyć, że jednym z nich jest liczba uczniów w klasie. Jeśli nauczycielskie związki zawodowe zgodzą się na to, aby klasa liczyła 26–28 uczniów, to spowoduje to drugą falę likwidacji małych szkół i redukcji zatrudnienia w oświacie w granicach 30–40 tys. osób. Trzeba to zjawisko wkalkulować w proces reformy finansów publicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#MarekZagórski">Czytając ten fragment programu, w którym zamieszczone zostały propozycje likwidacji funduszy celowych, odniosłem wrażenie, że w niektórych przypadkach rozważana jest centralizacja funduszy. Dotyczy to wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej, bowiem zamierza się ich pozbawić osobowości prawnej i przekształcić w terenowe agendy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Powstaje pytanie, czemu to ma służyć? Sądzę, że przemyślenia jeszcze wymagają propozycje dotyczące Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Zamierza się ten fundusz zlikwidować, ale proszę zwrócić uwagę na to, że wpłaty od pracodawców, nie spełniających wymaganego wskaźnika zatrudnienia osób niepełnosprawnych, będą wpływały na rachunek budżetu państwa, a część zadań, finansowanych dotychczas przez fundusz, będą realizowały jednostki samorządu samorządowego. Zadam panu premierowi najważniejsze, a zarazem proste pytanie. Czy w pana ocenie, jako autora programu naprawy finansów publicznych, wszystkie zamieszczone w nim propozycje spowodują zmniejszenie, czy zwiększenie obciążeń podatkowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Chcę prosić pana prezesa Andrzeja Bratkowskiego o wypowiedź, jak Narodowy Bank Polski odnosi się do propozycji zawartych w programie naprawy finansów publicznych oraz o udzielenie odpowiedzi na takie oto pytanie. Jeden z członków Rady Polityki Pieniężnej w udzielonym wywiadzie powiedział, że w programie jest podany deficyt budżetu państwa, a po drodze jest jeszcze luka. Jaką „lukę” znalazła Rada Polityki Pieniężnej?</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AndrzejBratkowski">Nie czuję się na siłach interpretować wypowiedzi poszczególnych członków Rady Polityki Pieniężnej. Wypowiadają się oni we własnym imieniu, a zatem ich opinie nie muszą pokrywać się ze stanowiskiem Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej in gremium. Myślę, że ci, którzy mówili o luce, mieli na myśli to, że w tabeli zamieszczonej na str.15 programu oprócz pozycji „Deficyt” jest jeszcze pozycja „Brak sfinansowania (luka) 4–7”. Rada Polityki Pieniężnej opublikowała swoją ocenę na temat programu naprawy finansów publicznych, a więc można się z nią zapoznać. Powiem w skrócie: Rada i Narodowy Bank Polski popiera pewne założenia i np. widzi sensowność konsolidacji sektora finansów publicznych, ale też widzi potrzebę wprowadzenia głębszych zmian. Prognozowany w tym programie deficyt pozostaje na poziomie zbliżonym do obecnego, przy czym zakłada się przyspieszony wzrost gospodarczy, co faktycznie oznacza, że tzw. deficyt strukturalny będzie rósł i to do poziomu, który w Unii Europejskiej uważa się za zdecydowanie nadmierny. Jeżeli chodzi o propozycję wykorzystania rezerwy rewaluacyjnej, to tego rodzaju metoda rozwiązywania tej rezerwy naruszałaby powszechnie obowiązujące standardy stosowane w bankach centralnych, co samo w sobie nie jest dobre, ponieważ może być czynnikiem ograniczającym wiarygodność banku centralnego, przez to także polityki monetarnej. Rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej jest emisją pieniądza niezależnie od tego, z jakiego tytułu dokonuje się wypłaty poza Narodowy Bank Polski. Czy spowodowałaby ona inflację? W pewnych sytuacjach mogłaby spowodować inflację, w innych niekoniecznie. Jeżeli dokona się odwrotnej operacji, np. zakupu walut, to wtedy te pieniądze nie trafiają do gospodarki. Istotne jest to, że wykorzystanie rezerwy rewaluacyjnej w żadnym przypadku nie może być traktowane jako sposób na zmniejszenie luki między dochodami, a wydatkami budżetu, ponieważ z ekonomicznego punktu widzenia, rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej nie jest dochodem, a w każdym razie mogłaby to być tylko jednorazowa operacja. Nie jest to więc sposób na rozwiązywanie problemu zrównoważenia finansów publicznych. Co więcej, można wykazać, że sfinansowanie w tradycyjny sposób wydatków, które Ministerstwo Finansów zakłada w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, czyli poprzez emisję papierów dłużnych, z punktu widzenia sytuacji finansowej państwa, nie jest bardziej szkodliwe niż sięgnięcie do rezerwy rewaluacyjnej. Po dokonaniu takiej operacji, straty z tytułu wpłat zysku Narodowego Banku Polskiego do budżetu państwa - przy obecnym poziomie stóp procentowych - byłyby większe od oszczędności, jakie można by uzyskać powstrzymując się od emisji dodatkowych papierów dłużnych. Wszystko to oznacza, że wykorzystanie rezerwy rewaluacyjnej nie ma ekonomicznego sensu w obecnych warunkach ekonomicznych i nie będzie miała sensu w przyszłości, chociaż wtedy straty mogłyby być mniejsze. Sięganie do aktywów Narodowego Banku Polskiego oznacza, że przyszłe dochody budżetu z tytułu zysku NBP będą niższe.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#AndrzejBratkowski">Jeżeli sądzi się, że taka operacja przyniesie korzyści, to najpierw należy porównać, ile budżet zaoszczędzi na kosztach długu publicznego, a co straci na przyszłych wpłatach zysku NBP. Wykorzystanie rezerwy rewaluacyjnej na zapłacenie składki do Unii Europejskiej nie jest całkowicie bezpieczne pod względem inflacji, ponieważ taka operacja oznacza, że poprawia się saldo napływu pieniądza do gospodarki i odpływu z tytułu opłaty składki, czyli od strony popytowej będzie efekt inflacyjny, jeżeli pieniądze nie zostaną pożyczone przez budżet na rynku krajowym, natomiast składka zostanie sfinansowana z emisji. Dochodowość rezerw walutowych w banku centralnym kształtuje się na różnych poziomach. Obecnie od 1 mld dolarów można zarobić kilka milionów dolarów, zatem w takim przypadku budżet państwa zostałby zasilony co najwyżej kilkoma milionami dolarów, a nie kwotą 1 mld dolarów, przy czy należałoby się liczyć z tym, że rynki zagraniczne mogą mieć wątpliwości, czy ta operacja nie zmniejszy bezpieczeństwa makroekonomicznego Polski. Jeśli uznają, że istnieje takie zagrożenie, to może się okazać, że premia za ryzyko, którą minister finansów będzie musiał płacić przy następnych emisjach, np. euroobligacji skasuje tą doraźną korzyść. Jeden punkt procentowy kosztu obsługi długu publicznego, to są 3 mld zł, więc trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nie naruszyć wiarygodności makroekonomicznej kraju. Nie twierdzę, że należy z góry ocenić jako niekorzystne dla budżetu państwa tego rodzaju operacje, jak np. operacja brazylijska, którą wykonał Narodowy Bank Polski, natomiast twierdzę, że traktowanie rezerwy rewaluacyjnej, jako swego rodzaju zbiornika, z którego można dowolnie czerpać, jest niebezpieczne. Stwarza się wrażenie, że tym sposobem można rozwiązać jakiś problem. Dobrze byłoby zastanowić się, co będzie się działo, gdy ta rezerwa zostanie całkowicie zużyta. Jeżeli z tego tytułu obniżą się dochody Narodowego Banku Polskiego, to także będą niższe wpłaty zysku NBP do budżetu państwa, czego nie będzie można zrekompensować kolejną porcją rezerwy rewaluacyjnej, bo jej już nie będzie. Wartość tej rezerwy ulega obniżeniu, gdy po okresie osłabienia złotego następuje jego wzmocnienie. W 2000 r. wynosiła ona ponad 30 mld zł, obecnie wynosi 27 mld zł, a za rok może się obniżyć np. do 15 mld zł. Pan premier Grzegorz Kołodko mówi, że wykorzystanie rezerwy rewaluacyjnej nie przyniesie efektów inflacyjnych. Jeżeli niedostatecznie wyposażony w kapitał Narodowy Bank Polski poniesie straty, to będzie musiał je pokryć z emisji. Nie słyszałem deklaracji ministra finansów, iż będzie w stanie pokryć straty NBP z dochodów budżetowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Proszę odpowiedzieć na zasadnicze pytanie, czy Narodowy Bank Polski chce w jakikolwiek sposób wspierać naprawę finansów publicznych Rzeczypospolitej Polskiej, czy znowu chce stanąć na pozycji recenzenta i wydawać oświadczenia z krytycznymi uwagami? Odpowiedź na to pytanie jest nam potrzebna, ponieważ kończymy prace nad nowelizacją ustawy o Narodowym Banku Polskim.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#AndrzejBratkowski">Słowo „znowu” sugeruje, że Narodowy Bank Polski robi coś niestosownego oceniając program naprawy finansów publicznych, podczas gdy jest to naszym obowiązkiem, a poza tym zostaliśmy o to poproszeni.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Jako przewodniczący Komisji zadałem panu pytanie, w jaki sposób Narodowy Bank Polski chce wesprzeć naprawę finansów publicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#AndrzejBratkowski">Pozwolę sobie na wstępie powiedzieć, że jedną z form wsparcia tego programu jest ostrzeżenie Komisji, że rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej mogłoby zaszkodzić finansom publicznym, natomiast podstawowym, konstytucyjnym obowiązkiem Narodowego Banku Polskiego jest wspieranie polityki rządu przez zapewnienie niskiej inflacji. W tej formie Narodowy Bank Polski wspierał i będzie wspierał politykę naprawy finansów publicznych. Ma to przełożenie na konkretne kwoty. Jeżeli będzie utrzymana stabilność makroekonomiczna i niska inflacja, to Skarb Państwa będzie ponosił odpowiednio niższe koszty związane z emisją swoich papierów wartościowych. Powtórzę: obniżenie o 1 punkt procentowy kosztu obsługi długu publicznego, to są 3 mld zł oszczędności. W ciągu ostatniego roku oprocentowanie państwowych papierów wartościowych obniżyło się o kilka punktów procentowych. To jest ta forma wsparcia, którą Narodowy Bank Polski w sposób najbardziej efektywny może udzielać rządowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#StanisławStec">Powiedział pan prezes, że rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej nie przekłada się na dochód budżetu państwa. Ta rezerwa wynosi obecnie 27.415 mln zł. Można ją zmniejszyć albo na rzecz funduszy własnych NBP, albo powiększając odpowiednio zysk NBP, który jest odprowadzany do budżetu państwa. Czy zdaniem pana prezesa w tym drugim przypadku istnieje związek pomiędzy rozwiązaniem rezerwy rewaluacyjnej, a zwiększeniem dochodów budżetu państwa, czy nie istnieje?</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#AndrzejBratkowski">Mówiłem o ekonomicznym sensie, a nie o operacjach księgowych. Pozwolę sobie wytłumaczyć na czym polega ekonomiczny sens rozwiązania rezerwy rewaluacyjnej. Załóżmy, że miesięcznie dochód pana posła wynosi 1000 zł, a suma wydatków - 1200 zł. Na rachunku bankowym ma pan poseł 1000 zł. Ktoś panu poradził, aby zrównoważył budżet domowy, bo w przeciwnym razie popadnie pan w coraz większe długi. Wobec tego pan bierze ze swojego konta pieniądze i dokłada do dochodów. Przecież w ten sposób nie zrównoważył pan budżetu domowego. Aktywa Narodowego Banku Polskiego przynoszą dochody budżetowi państwa. Wobec tego zmniejszenie tych aktywów i w konsekwencji tego jednorazowy efekt po stronie dochodów budżetu państwa, nie jest sposobem na rozwiązanie problemu braku równowagi między dochodami i wydatkami budżetowymi. W sensie ekonomicznym, rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej nie jest dochodem budżetu.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Chcę jeszcze prosić panią minister Halinę Wasilewską-Trenkner, aby odniosła się do kwestii rezerwy rewaluacyjnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#HalinaWasilewskaTrenkner">Rezerwa na pokrycie ryzyka zmian kursu wobec walut obcych jest pozycją pasywów Narodowego Banku Polskiego, która była budowana przez kilka lat. Powstała ona m.in. z tego tytułu, że Narodowy Bank Polski nie zwiększał swoich zysków rocznych wówczas, kiedy dokonywał transakcji walutowych, a zwłaszcza gdy były one dokonywane przez Skarb Państwa i Narodowy Bank Polski. Komisje powoływane przez Radę Ministrów, badające system księgowości w Narodowym Banku Polskim, kilkakrotnie wskazywały na to, że należy uporządkować sposób ewidencjonowania zmian w rezerwie rewaluacyjnej. Gdy Narodowy Bank Polski stanie się bankiem należącym do sieci europejskich banków centralnych, ta rezerwa przestanie mieć zastosowanie. Wobec tego uważamy, że można dokonać trzech operacji, dzieląc kwotę 27.415 mln zł na trzy części. Zaproponowaliśmy, aby jedną część wykorzystać na opłacenie w 2004 r. składki do Unii Europejskiej. Takie rozwiązanie zaproponowaliśmy z dwóch powodów. Pierwszy powód to ten, że opłacenie składki, niezależnie od tego, z jakiego źródła pochodziłyby pieniądze jest równoznaczne z wypłynięciem tych pieniędzy poza granice naszego kraju. Drugi powód: można pozyskać odpowiednią kwotę pieniędzy zapożyczając budżet, bądź ściągając taką kwotę z rynku w formie kredytu, ale to skutkowałoby przyrostem zadłużenia Skarbu Państwa, podczas gdy jednym z podstawowych założeń jest to, aby jak najdłużej utrzymać relację długu publicznego do PKB w granicach 50–55 proc. po to, aby można było stosować mechanizmy poręczeń i gwarancji. Według naszej propozycji, 1/3 rezerwy zostałaby wykorzystana do wspomagania polskich inwestorów. Otóż ta część rezerwy wzmocniłaby finansowo sieć funduszy poręczeń i gwarancji tak, aby ci inwestorzy, którzy będą realizowali przedsięwzięcia współfinansowane z funduszy Unii Europejskiej, mogli zaciągać pożyczki bądź uzyskać gwarancje kredytowe. Pozostała część rezerwy rewaluacyjnej zostałaby wykorzystana na zwiększenie funduszy własnych Narodowego Banku Polskiego. Członkowie Komisji już znają opinię NBP i Rady Polityki Pieniężnej. My uważamy, że pieniądze zgromadzone w Narodowym Banku Polskim są pieniędzmi państwa polskiego. W związku z tym powinny być spożytkowane zgodnie z interesami państwa, a przecież nikt nie neguje, także Rada Polityki Pieniężnej, iż podstawowym interesem państwa jest wejście na szybką ścieżkę rozwoju gospodarczego, lecz aby można było to zrobić, potrzebne są dwa stymulatory, zwłaszcza w 2004 r. Tymi stymulatorami są: popyt na poziomie nie niższym od obecnego oraz stworzenie instrumentów finansowych, które wspomogą inwestorów.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Dziękuję pani minister za tę wypowiedź, ponieważ dostarczyła nam pani dodatkowych argumentów.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#AndrzejBratkowski">Chcę tylko powiedzieć, że w polskim banku centralnym relacja rezerwy rewaluacyjnej do aktywów zagranicznych jest najniższa w porównaniu z takimi państwami, jak: Niemcy, Belgia, Hiszpania i Włochy.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Moglibyśmy porównywać wiele innych wskaźników, które charakteryzują stan polskiej gospodarki i zamożność naszego społeczeństwa, z analogicznymi wskaźnikami, które uzyskują kraje Europy Zachodniej. Istotne jest to, jaki zakładamy sobie plan działań, do czego dążymy i jaki chcemy osiągnąć cel. Proszę o zabranie głosu pana premiera Grzegorza Kołodkę.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#GrzegorzKołodko">Dziękuję za głosy w dyskusji i za poruszone kwestie i problemy. Mam na uwadze to, że odbywa się spotkanie nadzwyczajne i jedyne w swoim rodzaju, bo gdyby na forum Komisji Finansów Publicznych nie udało się zatroszczyć wspólnie o rozwiązywanie problemów finansów publicznych, to wtedy musiałbym zrezygnować ze swojego racjonalnego optymizmu i dojść do wniosku, że jest to w ogóle niemożliwe. Jednak z pytań i sugestii członków Komisji wynika, że jednak jest to możliwe. Niektóre pytania odebrałem jako krytykę propozycji sformułowanych w programie, ale w tej fazie „kto pyta, nie błądzi” i być może pewne kwestie trzeba będzie raz jeszcze przemyśleć. Podczas prowadzonych przeze mnie konsultacji podnoszone są kwestie, które zdumiewają i w związku z tym wymagają głębszej refleksji. Jak to się dzieje, że pani posłanka Renata Beger postuluje to samo, co pani Henryka Bochniarz. Przypuszczam, że ta zbieżność poglądów bierze się stąd, że obie panie czytają te same gazety. Jeśli jest mowa o obniżaniu stawek podatkowych, to ten pomysł trzeba poprowadzić dalej. Nie wiem czy w polskich gazetach znajdziecie państwo opinię, np. Międzynarodowego Funduszu Walutowego, iż amerykański pomysł obniżania podatków może mieć sens tylko wtedy, gdy będzie mu towarzyszyło zwiększanie wieku emerytalnego. Parlament, w którym zasiadają najwybitniejsi finansiści polscy, obniżał podatki tak bardzo, że dzisiaj są one około 1/3 niższe niż były kilka lat temu. Z inspiracji poprzedniego rządu SLD-PSL - co ciekawe - przy bardzo mocnej opozycji politycznej tych, którzy dzisiaj sugerują obniżanie podatków - udało się, w ramach realizacji „Strategii dla Polski”, obniżyć stawkę podatku dochodowego od osób prawnych z 40 do 32 proc. Potem Sejm następnej kadencji obniżył stawkę do 28 proc. i obecnie my obniżyliśmy ją o kolejny punkt procentowy. W sumie stawka podatku dochodowego od osób prawnych została obniżona o 13 punktów procentowych, z czego 9 punktów procentowych przypada na jedną formację polityczną, a na drugą - 4 punkty procentowe, ale nie to jest ważne, lecz to, że dzisiaj przedsiębiorcy, rozliczający się z fiskusem z tytułu podatku dochodowego od osób prawnych, mają ten podatek o 1/3 niższy. W tym czasie dynamika inwestycji spadła z plus 25 proc. do minus 5 proc., więc dobrze byłoby, gdyby ci, którzy postulują obniżenie podatków, wysilili się na poszukanie odpowiedzi, dlaczego tak się stało w sytuacji, gdy malały obciążenia podatkowe? Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Otóż dlatego, że formowanie się kapitału i inwestycje zależą od wielu innych czynników i warunków, które w Polsce nie są spełnione, przede wszystkim od stóp procentowych, które przez wszystkie ostatnie lata realnie utrzymywały się na najwyższym poziomie w europejskiej gospodarce i które szkodzą polskiej gospodarce. Nie chodzi tylko o odpowiedź na pytanie, które zadał pan przewodniczący, czy niezależny bank centralne będzie swoją polityką wspierał politykę rządu, lecz o to, że polityka banku centralnego szkodzi Polsce - polskiej gospodarce i polskiemu społeczeństwu.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#GrzegorzKołodko">Czas wreszcie to powiedzieć otwarcie i dobrze byłoby, żeby parlament zajął się tą sytuacją oraz postawił właściwe pytania. Polska gospodarka w pewnym okresie rozwijała się w tempie ponad 7 proc., a potem została sprowadzona bez mała do stagnacji i to nie dlatego, że były za wysokie podatki, lecz tylko dlatego, że była zbyt restrykcyjna polityka pieniężna, która jest kontynuowana. Dzisiaj usłyszałem z ust przedstawiciela kierownictwa niezależnego banku centralnego, że wsparcie dla programu naprawy finansów państwa polskiego - nie jest to program rządowy - ma polegać na tym, że bank centralny będzie kontynuował swoją restrykcyjną politykę i że chce nam pomóc odmawiając rozwiązania części rezerwy rewaluacyjnej. Brzmi to jak szyderstwo. Wnioski musi wyciągnąć parlament, bowiem rząd dostosowuje się do działających praw ekonomicznych i do obowiązującego prawa. Szanuje niezależność banku centralnego, co nie oznacza, że podziela poglądy jego kierownictwa, które są oparte na fałszywej doktrynie ekonomicznej i służą złej sprawie. Sam pan prezes Andrzej Bratkowski powiedział dzisiaj, że Narodowy Bank Polski jest niedostatecznie wyposażony w kapitał, a wobec tego proponujemy w programie, aby trzecią część rezerwy rewaluacyjnej wykorzystać na dokapitalizowanie banku centralnego. My troszczymy się o Narodowy Bank Polski dlatego, że jest to instytucja państwowa. Pan prezes uzasadniał, że dochód budżetu państwa z tytułu rozwiązania części rezerwy rewaluacyjnej, to tylko jednorazowa operacja. Tak, byłaby to jednorazowa operacja, co powtarzamy przy każdej okazji. Upieramy się przy tym jednorazowym rozwiązaniu, korzystnym dla polskiej gospodarki, gdyż ma ono głębokie uzasadnienie ekonomiczne i jest możliwe do wykonania w istniejących warunkach formalnoprawnych. Proponujemy, oczekując otwarcia się ze strony Narodowego Banku Polskiego, aby to zrobić w porozumieniu z bankiem centralnym, pro publico bono. Szkoda, że to bono publico nie jest domeną takiej troski niezależnego banku centralnego, jak jest to w przypadku Rady Ministrów i ministra finansów. Jest to operacja jednorazowa, która ma rozwiązać pewien problem wynikający z wyzwania, przed którym staniemy w roku 2004 r. i ma przeprowadzić polska gospodarkę przez okres szczególny, którego charakterystyka ekonomiczno-finansowa jest wszystkim znana, a także została ona dokładnie opisana w „Programie naprawy finansów Rzeczypospolitej”. Rację ma pan prezes Andrzej Bratkowski i nieliczni członkowie Rady Polityki Pieniężnej, którzy zgadzają się z jego poglądem. Otóż pan prezes powiedział dzisiaj, że rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej oznaczałoby emisje pieniądza, ale to niekoniecznie musi spowodować inflację. Niestety, są także tacy członkowie Rady Polityki Pieniężnej, którzy mają w tej sprawie inne zdanie albo dlatego, że nie rozumieją o co chodzi, albo rozumieją lecz używają swojej pozycji do cynicznej gry politycznej. My także mówimy, że ta operacja nie będzie powodowała dodatkowej inflacji, a nawet gdyby miało to miejsce, to w sumie jest to opłacalne przedsięwzięcie. Pozostał jeszcze jeden argument, cytuję: „tego rodzaju metoda rozwiązywania tej rezerwy naruszałaby powszechnie obowiązujące standardy w bankach centralnych.”. Powoływanie się na powszechnie obowiązujące standardy jest tyle samo warte, co powoływanie się na gdzie indziej obowiązujące standardy. Politykę trzeba dostosować do danej sytuacji, a sytuacja, w której znajduje się polska gospodarka i finanse publiczne, jest szczególna, a wobec tego trzeba także zachowywać się w sposób szczególny, szanując przy tym prawa ekonomiczne, konstytucję i prawo ustanowione przez parlament. Przytoczę ten sam przykład, który zamieściliśmy w programie. Kiedy Niemcy przystępowały do Unii Walutowej i wprowadzały euro, zapadła decyzja niemieckiego parlamentu i rządu, do której dostosował się Bundesbank i przekazał budżetowi federalnemu różnicę z bieżącej i wcześniejszej ceny złota. Nawiasem mówiąc, nikt niemieckiego banku centralnego nie pytał o zgodę, a my pytamy, prosimy, rozmawiamy, wyciągamy rękę i za każdym razem uzyskujemy od Narodowego Banku Polskiego podobne odpowiedzi.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#GrzegorzKołodko">Rezerwa rewaluacyjna jest państwowa, a bank centralny nie odpowiada jedynie przed „Bogiem i historią”, a nawet gdyby tak było, to Bóg takiej polityki mu nie wybaczy, bo jest ona z gruntu zła i szkodzi interesowi publicznemu. W Niemczech przeszacowano wartość złota i zysk, który pojawił się z tego tytułu, został przejęty przez budżet państwa po to, aby domknąć występującą lukę, spełnić kryteria traktatu z Maastricht i tym samym wejść do obszaru euro. Podobna operacja do tej, którą my proponujemy, została wykonana we Włoszech w 2002 r., a wiec szukając przykładu nie trzeba daleko posuwać się ani w czasie, ani w przestrzeni. Cenne jest to, że Narodowy Bank Polski w czterech punktach uchwały w zasadzie chwali „Program naprawy finansów Rzeczypospolitej”, a gdy sugeruje, że pewne rozwiązania powinny być bardziej radykalne, to w ten sposób je krytykuje. Dobrze byłoby, gdyby wskazał, które transfery socjalne mamy zmienić, np. czy mamy odejść nie tylko od waloryzacji rent i emerytur, ale także zmniejszyć ich nominalny poziom, zlikwidować zasiłki rodzinne, a może mamy zwiększyć obciążenie pracodawców z tytułu składki do ZUS po to, aby zmniejszyć transfery z budżetu państwa w postaci dopłaty do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Byłbym wdzięczny za tego rodzaju pragmatyczne rady. Będę również wdzięczny przedstawicielom Narodowego Banku Polskiego, gdy przedstawią swoje postulaty opinii publicznej i powiedzą ludziom, komu i co trzeba odebrać i dlaczego eksperci NBP tak uważają. Skoro pan przewodniczący wspomniał o nowelizacji ustawy o Narodowym Banku Polskim, to powiem, że nie mam nic przeciwko wprowadzeniu do praktyki parlamentarnej, wzorując się na większości państw OECD - dla świętego spokoju powiedzmy, że od roku 2008 albo 2010 - przesłuchania raz w miesiącu prezesa banku centralnego przez komisję sejmową na okoliczność sytuacji makroekonomicznej i prowadzonej przez ten bank polityki. Zostało już dzisiaj wymienione nazwisko szefa banku centralnego Stanów Zjednoczonych. Otóż Alen Greenspan nie boi się stawać przed komisją parlamentarną, ponieważ wie, jak brzmią odpowiedzi na pytania stawiane bankowi centralnemu. Przydałoby się to także wszystkim prezesom - poprzednim, obecnym i przyszłym - naszego niezależnego banku centralnego.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Nie widzę przeszkód dla wprowadzenia instytucji przesłuchań prezesa Narodowego Banku Polskiego począwszy od 2004 r.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#GrzegorzKołodko">Ustalenie terminu należy do parlamentu, natomiast nie ulega wątpliwości, że taka instytucja jest potrzebna. Na zakończenie tego wątku chcę powiedzieć o rozwiązaniach alternatywnych w stosunku do tych, które my proponujemy, bowiem Komisja powinna już teraz o nich usłyszeć, gdyż czas szybko biegnie, a sprawa wyboru rozwiązań będzie się rozgrywała w parlamencie, niezależnie od tego jaki rząd będzie prowadził tę sprawę. Mam nadzieję, że będzie to rząd premiera Leszka Millera, ale też można sobie wyobrazić, że będzie to rząd z panią posłanką Renatą Beger, lub panią posłanką Krystyną Skowrońską jako ministrem finansów. Alternatywne rozwiązanie, w stosunku do tego, co my proponujemy, polega (pierwszy wariant) na drastycznym cięciu wydatków. W takim razie proszę, aby Izba już się zaczęła zastanawiać, które wydatki jest gotowa obniżyć w przyszłym roku o kwotę 9–10 mln zł ponad to, co my proponujemy dostosować. W zasadzie tego żąda od Izby prezes Narodowego Banku Polskiego i Rada Polityki Pieniężnej, zasłaniając się swoją niezależnością, która coraz częściej jest po prostu nieodpowiedzialnością. Alternatywnym rozwiązaniem (wariant drugi) jest podniesienie podatków o 10 mld zł. Nad tym też proszę się zastanowić, a dla ułatwienia powiem, że podniesienie stawki CIT o 1 punkt procentowy daje 550 mln zł. Zatem, żeby pozyskać w przyszłym roku 10 mld zł należałoby podnieść o 18 proc. CIT. Nie da się? Wobec tego może podnieść VAT o 4 punkty procentowe. Nie da się? Pozostaje tę kwotę wpisać do deficytu. Bank centralny wskazuje w swojej opinii na deficyt rzędu 50 mld zł, z zastrzeżeniem, że nie pozwoli rozwiązać części rezerwy rewaluacyjnej, którą jedynie administruje, bo ta rezerwa jest własnością państwa. Wzrost deficytu budżetowego oznacza wzrost długu publicznego i kosztów jego obsługi. Jeśli bank centralny chciałby pomóc państwu polskiemu - rządowi od dłuższego czasu nie chce pomóc, a wręcz pragnie mu zaszkodzić - to może sprzyjać obniżaniu stóp procentowych. Pan prezes Andrzej Bratkowski ma rację mówiąc, że zmniejszenie stóp procentowych o 1 punkt to jest oszczędność dla podatników o około 3 mld zł. Zasadniczy wpływ na stopy procentowe ma bank centralny i utrzymuje je na najwyższym poziomie. Obecnie w Stanach Zjednoczonych stopa procentowa kredytu refinansowego jest niższa od stopy inflacji. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w opublikowanym wczoraj raporcie krytykuje Europejski Bank Centralny za to, że nie obniża stóp procentowych. Jeszcze bardziej dotyczy to brytyjskiego banku centralnego. Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie ma także wątpliwości, że w Polsce stopy procentowe są za wysokie, aczkolwiek chwali, całkiem niesłusznie, bank centralny za to, że w ostatnich latach obniżał stopy procentowe nominalnie stopniowo, a nie bardziej radykalnie. Sądzę, że nikt nie ma wątpliwości, że stopy procentowe są za wysokie, także zarząd banku centralnego, tylko z różnych względów nie potrafi tego powiedzieć. Gdyby stopy procentowe banku centralnego były właściwe, to nie byłoby tak dużej różnicy między zakładanym celem inflacyjnym a rzeczywistym wskaźnikiem inflacji.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#GrzegorzKołodko">Bank centralny nigdy nie zakładał obniżenia stopy inflacji do pół punktu procentowego i w związku z tym wygaśnięcia koniunktury polskiej gospodarki, co miało miejsce w ciągu ostatnich lat. Zapowiedź kontynuowania tej polityki, jako najlepszej formy pomocy, której bank centralny może udzielić rządowi w jego wielkiej walce o naprawienie finansów Rzeczypospolitej, wymaga poważnego zastanowienia się nad nią. Skoro w perspektywie rysuje się większy deficyt, to chcę poinformować, jako wicepremier rządu, że w całości odpowiedzialność za to spada na niezależny bank centralny. Swoją polityką prowadzi do narastania deficytu. To bank centralny swoją polityką doprowadził do sytuacji, z której teraz próbujemy wyjść, zarzynając koniunkturę polskiej gospodarki, zawężając bazę podatkową i powodując spadek dochodów do budżet państwa. Ten „lot trzmiela do ognia” musi zostać przerwany. Proponujemy zrobić to w taki sposób, jaki jest określony w „Programie naprawy finansów Rzeczypospolitej”. Jeśli nie będzie dostosowań, o których mowa w programie, to trzeba będzie się uciekać się do zwiększenia fiskalizmu. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Odpowiem na pytanie, które zadał pan poseł Marek Zagórski. Pan poseł pytał, czy wdrożenie programu spowoduje wzrost, czy spadek obciążeń podatkowych. W sposób oczywisty spowoduje spadek obciążeń podatkowych, wszyscy ci, którzy mają na ten temat inne zdanie, albo nie przeczytali programu, albo świadomie starają się innych wprowadzać w błąd. Nie proponujemy podwyższenia stawek podatków. Fiskalizm mierzy się skalą redystrybucji, poprzez system finansów publicznych, w stosunku do produktu krajowego brutto. Wczoraj usłyszałem, że w tym roku podnieśliśmy podatki, bo przy stawce 27 proc. są większe obciążenia podatkowe niż były przy stawce 28 proc. Można powtarzać takie dyrdymałki, ale nie wtenczas, gdy sytuacja jest poważna. W tym roku obniżyliśmy stawkę podatku dochodowego od osób prawnych do 27 proc., a jeśli ktoś porównuje tę stawkę ze stawką 24 proc., która podobno miała obowiązywać w 2003 r., to równie dobrze ktoś inny mógłby powiedzieć, że dla niego ta stawka jest za wysoka, bo liczył na 20 proc. Niższe będą obciążenia podatkowe, bo per saldo mniejsza będzie relacja dochodów budżetu państwa w stosunku do produktu brutto także dlatego, że będzie on szybciej rósł. Co się stało w polskiej gospodarce w ciągu ostatnich lat i co się dzieje obecnie. Obniżyliśmy o 1/3 podatek dochodowy płacony przez przedsiębiorców. Postulat dalszego obniżenia tego podatku należy traktować bardzo poważnie, pod warunkiem, że jest to element kompleksowego podejścia w polityce gospodarczej. Natomiast jeśli to jest wyrwane z kontekstu, to wówczas należy uciekać się do innych rozwiązań, np. do tego, które już wprowadziliśmy w zakresie rozliczania amortyzacji, albo należy rozważyć zasadność przeszacowania majątku trwałego, z czego skorzystają wszystkie podmioty gospodarcze, a nie tylko te, które odnotowują dochód podlegający opodatkowaniu. Wielu przedsiębiorców nie płaci podatku, ponieważ restrykcyjną polityką pieniężną oraz prowadzoną w latach 1998–2000 restrykcyjną polityka budżetową tak wygaszono popyt, że wytwarzane przez tych przedsiębiorców towary nie mają zbytu.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#GrzegorzKołodko">Oprócz niższych realnie stóp procentowych jest jeszcze jeden warunek, który musi być spełniony, aby zmniejszenie obciążeń podatkowych zaowocowało wzrostem skłonności do oszczędzania, formowaniem się kapitału i inwestycjami. Tym warunkiem jest rosnący popyt efektywny, natomiast polityka kształtowana i realizowana według koncepcji prezesa Narodowego Banku Polskiego i większości członków Rady Polityki Pieniężnej, doprowadziła do takiego wyhamowania popytu, że dzisiaj większym problemem jest wykorzystanie mocy wytwórczych, niż za niski stopień inwestowania. Niektóre sektory i branże są przeinwestowane w tym sensie, że istniejące moce wytwórcze są wykorzystywane w 70 proc. Przedsiębiorca nie będzie inwestował dopóty, dopóki nie wykorzysta tego, co już zainwestował. Po co mu nowe moce wytwórcze, skoro nie jest w stanie sprzedać tego, co może obecnie wyprodukować. A nam się niezmiennie radzi: ciąć na ślepo deficyt budżetowy, zmniejszać transfery i wydatki. Restrykcyjną polityką stóp procentowych ogranicza się przedsiębiorcom możliwość korzystania z kredytów inwestycyjnych i obrotowych. Do czego jeszcze prowadzi taka polityka? Do tego, że spekulacyjny kapitał krótkoterminowy, który napływa do Polski, znakomicie wychwytuje różnice pomiędzy stopami procentowymi w Polsce i w kraju, z którego ten kapitał pochodzi i na koszt polskiego podatnika, a więc także na koszt polskiego budżetu, wysysa coraz większe efekty wzrostu produkcji występujące w polskiej gospodarce. Pojawiły się one nie dlatego, że prowadzona jest restrykcyjna polityka pieniężna, lecz dlatego, że dokonaliśmy restrukturyzacji finansowej i oddłużenia około 60 tys. firm, które tą polityką pieniężną zostały doprowadzone bez mała na krawędź bankructwa. Ta polityka odpowiada także za to, że liczba bezrobotnych zwiększyła się prawie o 1 mln osób. Wobec tego proponujemy politykę kompleksową, która polega na tym, że rząd wraz z parlamentem wykona swoją część zadania, a mianowicie przeprowadzi odpowiednie dostosowania fiskalne, miarkując przyrost wydatków budżetu, a niektóre z nich obniżając wedle możliwości państwa. Chcemy zmniejszać stopniowo deficyt, żeby stworzyć niezależnemu bankowi centralnemu przestrzeń do racjonalnej polityki monetarnej, polegającej na dalszym obniżaniu stóp procentowych. Ta przestrzeń już jest, ale nie jest w pełni wykorzystywana ze względów doktrynalnych i pozamerytorycznych. Trzeba o tym mówić otwartym tekstem, bo tracimy czas. Polska gospodarka mogła już rozwijać się w szybszym tempie, z większą dynamiką. Około 3 proc. wzrost PKB w tym kwartale jest skutkiem pewnych działań po stronie strukturalnej i instytucjonalnej, a nie działań Narodowego Banku Polskiego. Nadal będziemy występować o rozwiązanie części rezerwy rewaluacyjnej i oczekujemy, że parlament zajmie stanowisko w tej sprawie. Prezydent opowiedział się za wykorzystaniem rezerwy, bo jest przekonany o racjonalności makroekonomicznej tej operacji, możliwościach prawnych jej wykonania oraz o tym, że przyniesie ona korzyści dla Polski. Wielu wybitnych uczonych, niemających nic wspólnego z orientacją polityczną, która stoi za tym rządem, tacy jak prof. Witold Orłowski, prof. Witold Małecki, prof. Goc-Kozierkiewicz i inni podkreślają sens ekonomiczny tej operacji i możliwość jej przeprowadzenia na gruncie prawnym. Na naszej stronie internetowej zamieściliśmy informacje w sprawie rezerwy rewaluacyjnej, aby można było się dowiedzieć, na co zostałaby wykorzystana, jak byłoby to przeprowadzone i dlaczego taka operacja jest korzystna. Mam nadzieję, że Komisja daje wiarę w tej sprawie ministrowi finansów, a nie wiceprezesowi Narodowego Banku Polskiego, który chciał nas dzisiaj zbałamucić, mówiąc, że bank centralny nie godząc się na rozwiązanie rezerwy, chce nas uchronić przed zaszkodzeniem sobie.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#GrzegorzKołodko">Zadane mi zostało pytanie, skąd weźmie się prognozowany przez nas wzrost gospodarczy. Z bezinflacyjnego wzrostu popytu, zarówno konsumpcyjnego, jak i inwestycyjnego, czemu sprzyjać powinna polityka kursu walutowego. Jednak w tej sprawie także nie ma woli współdziałania ze strony banku centralnego, więc rząd robi co może czynami i słowami. Udało się osłabić kurs złotego, co wzmacnia gospodarkę, gdyż import stał się mniej konkurencyjny, a bardziej konkurencyjny stał się eksport, ale obiektywnie rzecz biorąc, przy tym mechanizmie kursowym i takiej polityce stóp procentowych banku centralnego, nadal będzie występowała presja na aprecjację złotego. Chcemy pobudzać popyt wewnętrzny także określoną polityką w zakresie budżetu, jego wewnętrznych proporcji i struktury wydatków. Proponujemy bardzo rozsądny wzrost wydatków budżetowych w roku przyszłym, nie tylko z tego powodu, że trzeba będzie zapłacić składkę do Unii Europejskiej, jeszcze niewielką, ale także po to, aby odpowiednio zaspokajając potrzeby społeczne i dofinansowując rozwój infrastruktury, a także świadcząc pewną pomoc publiczną dla przedsiębiorców, stopniowo nakręcać popyt wewnętrzny. Mamy w banku centralnym sojusznika w przeciwstawianiu się presji na wzrost wydatków ponad miarę, gdyż hamując nas w potencjalnie zbyt dużej ekspansji fiskalnej, będąc w zgodzie ze swoją restrykcyjnością, wskazuje przy okazji innym, że mogliby posunąć się za daleko żądając jeszcze większego wzrostu wydatków. Trudność dyskusji, którą prowadzimy, polega na tym, że przy okazji wielu chce rozmawiać o wszystkim, podczas gdy wszyscy powinni dyskutować o tym, co jest tematem dyskusji, a więc o naprawie finansów Rzeczypospolitej. Nie ulega wątpliwości, że musimy utrzymać dyscyplinę finansową na właściwym poziomie i pan poseł Stanisław Stec ma rację, że bardzo ważne jest dyscyplinowanie wydawania środków publicznych. Chcę zwrócić uwagę posłów, którzy wypowiadali się na temat propozycji wprowadzenia podatku dochodowego od rolników, że według orientacyjnych danych około 60 proc. gospodarstw rolnych to nie są gospodarstwa towarowe. Wytwarzane przez nie produkty służą głównie zaspokajaniu własnych potrzeb i co najwyżej sprzedawane są niewielkie nadwyżki tych produktów. Trudno powiedzieć, że są to gospodarstwa towarowo-pieniężne, uwikłane w gospodarkę pieniężną w pełnym tego słowa znaczeniu i to musi mieć implikacje dla systemu podatkowego. Pan poseł Zbigniew Chlebowski pytał, kiedy jednostki samorządu terytorialnego mogą spodziewać się pełnych wpływów z CIT i PIT. Wtedy, kiedy zostaną wyczerpane nabyte uprawnienia do ulg i zwolnień podatkowych. My proponujemy zlikwidowanie ulg i zwolnień, szanując wszakże prawa nabyte. Powtórzę, to co już powiedziałem wcześniej, że w pierwszym roku efektem przyjęcia tej propozycji będzie 400 mln zł, w drugim roku - 2400 mln, a w trzecim - 2800 mln zł, czyli jednostki samorządu terytorialnego mogłyby liczyć na pełne dochody z CIT i PIT po trzech latach od wejścia w życie regulacji prawnych znoszących ulgi i zwolnienia podatkowe. Postawiony został zarzut, że w latach 2004–2006 nic się nie zmieni pod względem udziału wydatków sztywnych w wydatkach ogółem. Jeśli zachowalibyśmy status quo, łącznie z polityką banku centralnego, czyli pozwolili na kontynuowanie „lotu trzmiela do ognia”, to w 2006 r. wydatki sztywne stanowiłyby około 90 proc. wydatków ogółem. W takiej sytuacji rząd mógłby zaproponować parlamentowi rozdysponowanie 10 proc. wydatków. Zakładając, że wydatki będą wynosiły około 225 mld zł, to parlament będzie się zastanawiał, czy 20 mld zł wydać np. na kulturę, czy na kupno nowych czołgów, czy na remontownie dróg. Chcemy tego uniknąć i jeżeli uda się nie zwiększyć udziału wydatków sztywnych w strukturze wydatków budżetowych, to będzie to już duże osiągnięcie. Nie twórzmy iluzji, że te wydatki będzie można znacznie zmniejszyć, gdyż płace pracowników sfery budżetowej, wszystkie renty i emerytury oraz zasiłki rodzinne, opiekuńcze i wychowawcze są to sztywne płatności. Taką płatnością są także nakłady na obronę narodową w wysokości 2 proc. produktu krajowego bruttu. Stawiamy pytanie, czy tak musi być? Proponujemy odejść od tego mechanizmu, aby stworzyć parlamentowi możliwość formułowania preferencji i dokonywania wyboru, np. czy w przyszłym roku zwiększyć wydatki na obronę narodową o 7 proc., nie zwiększając wydatków na kulturę, czy postąpić odwrotnie. Izba będzie pozbawiana takich możliwości w coraz większej mierze, jeśli nie nastąpi uelastycznienie kształtowania przynajmniej części wydatków sztywnych. Na rozważenie zasługuje propozycja Platformy Obywatelskiej, aby audyt zewnętrzny był stosowany w odniesieniu do jednostek samorządu terytorialnego, gdyż one też gospodarują pieniędzmi publicznymi. Dziękuję pani posłance Aldonie Michalak za zwrócenie uwagi na to, iż przeoczyliśmy jeden tytuł w wykazie wydatków podlegających automatycznej waloryzacji i indeksacji. Wypatrzyliśmy 99 pozycji, ale jeżeli wynagrodzenia członków rad nadzorczych są waloryzowane, bądź indeksowane, to powinno to być zmienione. Pan poseł Marek Olewiński ma racje dopominając się zmiany trybu pracy nad budżetem państwa. Uważam, że jest dobra okazja do zastanowienia się nad tym zagadnieniem. Jak można inaczej pracować nad budżetem, skoro mamy „spętane ręce”. Ustawa nakłada na rząd obowiązek przedstawienia partnerom społecznym założenia do projektu ustawy budżetowej do 15 czerwca danego roku. Czy Komisja uważa, że należy to zmienić? Jeśli tak, to proszę wystąpić z odpowiednią inicjatywą ustawodawczą. Mogłaby ona polegać np. na zniesieniu obowiązku przedstawiania partnerom społecznym tych założeń. Obecnie prawo zezwala im na zastanawianie się i zgłaszanie uwag w ciągu miesiąca, a w praktyce opinie są zgłaszane w ostatnim dniu, czyli rząd dowiaduje się o stanowisku partnerów społecznych w połowie lipca. Później realizowane są pewne procedury w ramach rządu, które możemy zmodyfikować bez zmiany ustaw. Prace nad projektem ustawy w parlamencie usprawniła regulacja prawna zakazująca zwiększania zaproponowanej przez rząd wielkości deficytu. Można byłoby wprowadzić jeszcze inne zmiany usprawniające proces legislacyjny. Będę sprzyjał wszelkim pomysłom, a jeżeli będziemy mogli liczyli na wsparcie, to sami zaproponujemy rozwiązania, które będą prowadziły do skrócenia czasu, jaki zajmują poszczególne etapy prac nad projektem ustawy budżetowej. Prace nad budżetem trwały zazwyczaj około 8 miesięcy. Po raz pierwszy w ubiegłym roku Prezydenta RP podpisał ustawę budżetową na rok 2003 przed Bożym Narodzeniem. Czy można przeznaczyć krótszy czas na przygotowanie i uchwalenie budżetu pomimo tak ogromnego skomplikowaniu materii? Tak, znam takie kraje, gdzie oba te etapy trwają od dwóch do trzech miesięcy. Wobec tego, gdybyśmy przy okazji naprawiania finansów publicznych mogli pójść w tym kierunku, to będziemy otwarci na takie propozycje. Pani posłanka Krystyna Skowrońska pytała o tzw. podatek katastralny. Jest propozycja wprowadzenia najwcześniej od 2006 r. podatku od wartości nieruchomości, przy czym byłaby to zmiana neutralna, a więc w momencie wejścia w życie podatku katastralnego, przychody z tego tytułu powinny być takie same, jakie do tego czasu były z tytułu podatku od nieruchomości. Podatek ten wynika z faktu posiadania nieruchomości oraz od charakteru jej wykorzystania, natomiast nowy system opodatkowania będzie polegał na powiązaniu wielkości opodatkowania z rynkową wartością nieruchomości, a ta z natury rzeczy jest zmienna.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#GrzegorzKołodko">Zatem z czasem także ten podatek może być nominalnie i realnie większy bądź mniejszy. Wpływy z podatku od nieruchomości są dochodami własnymi gmin i także podatek od wartości nieruchomości będzie zasilał budżety gmin. Słusznie państwo zwracacie uwagę na to, że dochody z PIT i CIT są w jakimś stopniu funkcją faz cyklu koniunkturalnego - prosperity lub jej braku, natomiast wpływy z podatku od wartości nieruchomości będą w znacznie mniejszym stopniu powiązane z cyklem koniunkturalnym i wobec tego mogą stanowić stabilizator dochodów jednostek samorządu terytorialnego. Należy ten podatek umiejscawiać w całym projektowanym systemie dochodów własnych jednostek samorządu terytorialnego. Zaletą programu jest jego kompleksowość i dlatego nie można za każdym razem mówić o innym jego punkcie programu, ale zarazem ta jego cecha powoduje, że dyskusja nad programem jest trudna. Jedno z pytań pani posłanki Krystyny Skowrońskiej dotyczyło otwartych funduszy emerytalnych, jako źródła środków na finansowanie przedsięwzięć inwestycyjnych. Oczywiście pozyskanie tych środków musiałoby odbywać się wyłącznie według reguł stosowanych na rynku finansowym. Środki zgromadzone w tych funduszach nie są własnością rządu, natomiast rząd musi przygotować takie instrumentu, które otwarte fundusze emerytalne będą zachęcały do zmiany kierunku inwestowania. Obecnie około 70 proc. swoich aktywów lokują w skarbowe papiery dłużne, które emitujemy, aby finansować dług publiczny, a 30 proc. w akcje kupowane na giełdzie. Nowe możliwości lokacyjne to obligacje emitowane np. przez instytucje związane z budową autostrad. W tym przypadku stopa zwrotu zainwestowanego kapitału może być atrakcyjna, ale długi okres zwrotu kapitału nie powinien być przeszkodą, gdyż także długi jest okres gromadzenia kapitału na kontach osobistych osób wpłacających składki na rzecz przyszłych emerytur. Jednak papiery emitowane w związku z realizacją inwestycji infrastrukturalnych powinny mieć wysoki stopień bezpieczeństwa. Pracujemy nad tym i niedługo skierujemy do parlamentu odpowiednie rozwiązania ustawowe. Wprowadzenie podatku liniowego jest złym rozwiązaniem, ale to nie znaczy, że nie możemy o nim rozmawiać. Wiele czasu poświęcamy dyskusji nad złymi rozwiązaniami. Podatek liniowy, konstruowany według różnych stawek podatkowych z kwotą wolną od podatku i bez takiej kwoty, zawsze powoduje - ze względu na rozkład dochodów podatników - iż rosną obciążenia podatników o najniższych, niskich i średnich dochodach, których jest większość, natomiast maleją obciążenia relatywnie niewielkiej grupy podatników o dochodach wyższych i najwyższych. Dlatego uważam, jako ekonomista, że podatek liniowy jest nieefektywny i niesprawiedliwy. Uważam także, iż w Polsce nie było, nie ma i nie będzie przyzwolenia parlamentu dla tak wadliwego rozwiązania. Dlatego uważam, że dyskusja na ten temat jest stratą czasu. Wszystkie precyzyjne wyliczenia, kto zyskałby, a kto stracił, udostępniliśmy zainteresowanym środowiskom oraz zamieściliśmy je na naszej stronie internetowej. Ze względów pragmatycznych i normatywnych uważamy, że to rozwiązanie jest niewłaściwe, ale nie wszyscy podzielają ten pogląd. Nie mogę przejść do porządku dziennego nad argumentacją pana posła Roberta Luśni. Powiedział pan, że w latach 2004–2006 składki do Unii Europejskiej wyniosą około 31 mld zł, natomiast „dofinansowanie do różnych funduszy” - użył pan takiego zwrotu - wyniesie 22,5 mld na szczeblu państwa i 13,8 mld zł na szczeblu samorządów terytorialnych - razem 36,3 mld zł. Takie liczenie jest niedopuszczalne. Pieniądze, które w państwie polskim wydaje się na zaspakajanie potrzeb, np. na budowę dróg, dodaje pan do pieniędzy, które wpłacimy do budżetu Unii Europejskiej, sugerując, że podarujemy jej całą kwotę. Jest to ekonomiczna hochsztaplerka. Gdybyśmy nie weszli do Unii Europejskiej to i tak wydamy 22 mld zł na szczeblu centralnym i 13,8 mld zł na szczeblu samorządowym, natomiast nie otrzymamy podwojonej sumy tych kwot, którą możemy dostać dzięki wejściu do Unii, pod warunkiem, że będziemy mieli dobre programy i środki na współfinansowanie ich realizacji.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#GrzegorzKołodko">Nie można więc sumować środków, które wydamy na składki z kwotami środków na współfinansowanie i mówić, że zapłacimy 67,3 mld zł, a za to otrzymamy 62 mld zł. Jeśli zapłacimy 31 mld zł, to możemy za to dostać 62 mld zł. Pomylił się pan o 36,3 mld zł, czyli o prawie 1000 zł na jednego Polaka, członka polskiej rodziny, co nie przystoi członkowi Lidze Polskich Rodzin.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Pan poseł Robert Luśnia należy już do innego ugrupowania parlamentarnego.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#GrzegorzKołodko">Wszyscy jesteśmy ligą polskich rodzin, a najważniejsze jest to, że polskie rodziny mają szansę uzyskać 1000 zł więcej. Przyjmuję uwagę pana posła Roberta Luśni dotyczącą obsługi podatników przez urzędy skarbowe. Raczej nie jest możliwe, aby jednego podatnika, który rozlicza się z podatku dochodowego i podatku VAT, obsługiwał jeden urzędnik, gdyż każdy z tych dwu podatków wymaga specjalistycznej wiedzy, natomiast powinniśmy tak pogrupować urzędników, aby podatnik mógł w jednym miejscu rozliczyć się z obu tych podatków. Jeśli chodzi o zgłoszony przez pana posła postulat, aby świadczenia dla emerytowanych żołnierzy i policjantów itd. zostały włączone do powszechnego systemu emerytalnego, to pracujemy nad takim rozwiązaniem. Ponadto przewidywane są zmiany w zakresie ubezpieczeń społecznych rolników, które polegają na skorelowaniu wysokości składki z dochodowością gospodarstwa rolnego, aby nieco zmniejszyć dopłaty do Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych z budżetu państwa. Dobrze by było, żeby politykę zabezpieczenia społecznego koordynował w imieniu rządu jeden minister. Powinien to być minister gospodarki, pracy i polityki społecznej. Na inne szczegółowe kwestie będziemy rozmawiać w kontaktach bilateralnych. Gdyby były jakieś notatki lub materiały pisemne, to proszę o ich przekazanie. „Program naprawy finansów Rzeczypospolitej” nie będzie zatwierdzany przez parlament, ale bardzo ważne jest to, że Komisja poznaje całą koncepcję, bowiem później, podczas prac nad projektami ustaw będzie mogła na właściwym tle umieścić proponowane regulacje prawne. Nawiązując do wypowiedzi pana posła Marka Olewińskiego chcę powiedzieć, że my nie przyniesiemy do Sejmu od razu całego pakietu 117 projektów ustaw. Nie jest to przedsięwzięcie legislacyjne, które musi być zrealizowane do końca tego roku. Najpierw skierujemy do Sejmu kilkanaście ustaw, które mają służyć „przetoczeniu masy krytycznej”, aby można było określić założenia do budżetu na rok 2004 i skonstruować ten budżet na podstawie nowych regulacji i na bazie nareperowanych finansów Rzeczypospolitej. Rozumiem, że mamy silne wsparcie Komisji, co jest dobrym prognostykiem dla naszej pracy nad naprawą finansów państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#MieczysławCzerniawskiniez">Świadczy o tym choćby tylko dociekliwość członków Komisji. Mogę zapewnić pana premiera, że będziemy skutecznie wspierać ten program naprawy finansów państwa. Chciałbym, aby takie przekonanie towarzyszyło panu premierowy, gdy będzie wychodził z tej sali. My doskonale rozumiemy potrzebę, a wręcz nieodzowność naprawy finansów państwa. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>