text_structure.xml 77.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PoselRomanGiertych">Witam wszystkich. Otwieram posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Dzisiejszy porządek dzienny został państwu doręczony. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nie ma. Stwierdzam, że porządek dzienny został przyjęty.Jak wszyscy pamiętamy, w dniu 12 grudnia 2001 roku uchwaliliśmy dezyderat w sprawie podziału środków budżetowych zaproponowanego w projekcie ustawy budżetowej na rok 2002. Chodziło o to, żeby środki przeznaczone na pomoc dla Polonii i Polaków za granicą, które zgodnie z tym projektem leżały w gestii ministra spraw zagranicznych, wróciły, tak jak to było tradycyjnie, do budżetu Kancelarii Senatu. Nasz postulat był zgodny z wnioskiem marszałka Senatu.Otrzymaliśmy odpowiedź podpisaną przez wicepremiera i ministra finansów pana Marka Belkę. Wynika z niej, że rząd zadbał o dokonanie takiej zmiany w ustawie budżetowej i zgodnie również z opinią Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, środki te wróciły do budżetu Kancelarii Senatu.Oznacza to, że nasz dezyderat został w 100% zaakceptowany i spełniony. Zgodnie z regulaminem musimy przyjąć lub odrzucić przedstawioną odpowiedź. Stawiam wniosek o przyjęcie tej odpowiedzi. Czy jest wniosek przeciwny? Nie słyszę. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem odpowiedzi na dezyderat nr 1.Stwierdzam, że 8 głosami, przy braku głosów przeciwnych i wstrzymujących się odpowiedź na dezyderat nr 1 została przyjęta.Wyczerpaliśmy punkt 1 porządku dziennego.Przystępujemy do rozpatrywania pkt 2: problemy oświaty polskiej na Litwie po wprowadzeniu zmian w prawie litewskim. Proszę przedstawiciela ministerstwa o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawZagranicznychSlawomirDabrowa">Zagwarantowanie właściwej realizacji praw przysługujących mniejszości polskiej na Litwie jest stałą troską Ministerstwa Spraw Zagranicznych i rządu. Drugą stroną tego zagadnienia jest korzystanie ze swoich praw przez mniejszość litewską w Polsce. Traktat między Polską i Litwą o przyjaznych i dobrosąsiedzkich stosunkach z roku 1994 oraz Konwencja Ramowa Rady Europy o prawach mniejszości z roku 1995 są podstawowymi dokumentami regulującymi w stosunkach polsko-litewskich sprawy dotyczące mniejszości narodowych. Dotyczy to także dostępu do oświaty dzieci i młodzieży, co jest jedną z najważniejszych przesłanek zachowania tożsamości narodowej.Chociaż traktat dwustronny powstał wcześniej niż oba państwa przyjęły Konwencję Ramową Rady Europy - Litwa w 2000 r., a Polska w 2001 - to jego postanowienia są zgodne z europejskimi standardami. Niestety, jeżeli chodzi o praktyczne wdrażanie tych norm w życie, to poglądy władz polskich i Polaków na Litwie są odmienne od poglądów władz litewskich. Z tego powodu problemy polskiej oświaty na Litwie są od wielu lat dyżurnymi tematami podczas dyskusji wszystkich wspólnych gremiów na wszystkich poziomach, od prezydenckiego poprzez parlamentarny i rządowy, aż do eksperckiego i pozarządowego. Występuje on zresztą obok innych stałych tematów, takich jak: kwestia zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie, czy pisownia nazwisk. We wszystkich tych sprawach brak jest, niestety, podstaw do optymizmu.W wyniku zaszłości historycznych mniejszość polska na Litwie utrzymała do dziś unikalny kompleks oświaty polskiej, na który składa się 58 przedszkoli dla 3 tys. dzieci oraz 121 szkół, w których są klasy z polskim językiem nauczania. W tym jest 41 szkół średnich, w których uczy się ponad 22 tys. uczniów. Mamy też studia w języku polskim na 3 uczelniach litewskich.Liczby te niestety maleją z roku na rok. Strona litewska, powołując się na wysokie koszty utrzymania tych szkół, jak też na potrzebę integracji społeczeństwa po odzyskaniu niepodległości, a także na standardy ogólnoeuropejskie, które są przez nią interpretowane poniżej rozwiązań zawartych w łączącym nas traktacie, dąży na różne sposoby do ograniczenia stanu posiadania szkolnictwa polskiego. Rzecz jasna, mniejszość polska na Litwie i Polska nie mogą się z tym pogodzić.Na Litwie, podobnie jak w Polsce rozpoczęto wdrażanie reformy systemu oświatowego. Podano do wiadomości, że wszystkie obowiązujące dotychczas rozwiązania mają charakter przejściowy i zostaną zmienione w ciągu kilku najbliższych lat. Niektóre sprawy już zaczęto zmieniać. Zapowiada to pogorszenie sytuacji polskiego szkolnictwa, która i dziś nie jest najlepsza.Niepokojące są zwłaszcza kruche podstawy finansowe polskiego szkolnictwa, które wynikają z założonych przez władze współczynników utrzymania jednego ucznia w szkole dla mniejszości w porównaniu ze zwykłą szkołą litewską. Obecnie wynosi on 1,05 w mieście oraz 1,1 na wsi. W powszechnej opinii nauczycieli i działaczy oświatowych powinien wynosić on, co najmniej 1,4. Martwią też: brak podręczników dla szkół polskich, zbyt małe fundusze na niezbędne remonty oraz malejąca rola języka polskiego na egzaminie maturalnym.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawZagranicznychSlawomirDabrowa">Zagrożeniem dla niektórych polskich szkół średnich jest też zbyt rygorystyczne ustawienie limitu liczby uczniów niezbędnych do utworzenia klasy. W sumie, w wyniku wdrażania reformy szkolnej na Litwie przyszłość sieci szkół polskich jest jeszcze mniej pewna niż przed reformą.W związku z tą sytuacją, z inspiracji MSZ i MENiS oraz przy wsparciu ze strony parlamentu, premierzy Polski i Litwy, na 5 posiedzeniu Rady ds. współpracy między rządami RP i RL, które się odbyło w grudniu 1999 r., powołali specjalną komisję, która miała zbadać sytuację i potrzeby szkolnictwa obu mniejszości. Jej zadaniem było opracowanie w tej sprawie raportu dla premierów. Na podstawie rekonesansu na terenach zamieszkiwanych przez mniejszości komisja miała ustalić zagrożenia dla oświaty mniejszości związane z wdrażanymi w obu państwach reformy systemu oświatowego. Taki raport powstał, ale nie był z naszego punktu widzenia zadowalający.Wysiłkom rządowym towarzyszyły prace parlamentarne, np. 5 sesja Zgromadzenia Sejmów Polski i Litwy w 1999 roku poświęcona była w całości sprawom oświaty. Na początku 2001 roku problemy oświaty mniejszości narodowych ponownie stały się tematem 5 posiedzenia Polsko-Litewskiej Komisji ds. Problemów Mniejszości i 7 posiedzenia Rady ds. współpracy między rządami Polski i Litwy. Postanowiono, że polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej i litewskie Ministerstwo Oświaty i Nauki opracują do dnia 1 grudnia 2001 roku koncepcję strategii rozwoju oświaty mniejszości, jak też określą sposoby jej realizacji, tak aby zrealizować prawa mniejszości określone w traktacie z 1994 roku.Po stronie polskiej powstał obszerny materiał opracowany przez MEN i działający przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji międzyresortowy zespół ds. mniejszości narodowych. W trakcie jego przygotowywania konsultowano się z organizacjami mniejszości litewskiej w Polsce i samorządami regionów zamieszkiwanych przez tę mniejszość.Od strony litewskiej MSZ otrzymało 21 stycznia br., zatwierdzone 16 stycznia br. przez Ministra Oświaty i Nauki RL " Wytyczne oświaty mniejszości narodowych", które Litwini uważają za realizację wspomnianych dyspozycji premierów. Po zapoznaniu się z tym dokumentem uważamy, że tak nie jest. Wytyczne te są bowiem zbiorem ogólnych zasad działania szkół wszystkich mniejszości narodowych na Litwie. Nie odnoszą się one bezpośrednio do obecnego stanu szkolnictwa polskiego na Litwie, ani tym bardziej nie są strategią jego rozwoju, o czym była mowa w dyspozycji premierów. Mogą one natomiast wyrządzić temu szkolnictwu poważną krzywdę. Podobnego zdania są przedstawiciele mniejszości polskiej na Litwie, jak też niektórzy parlamentarzyści litewscy. Największe zagrożenie stanowią punkty mówiące o tym, że zdawanie egzaminu z języka polskiego na maturze zależeć będzie wyłącznie od woli ucznia, oraz że nie będą wydawane niektóre podręczniki dla szkół średnich w języku polskim. O negatywnym odbiorze "Wytycznych..." przez polską mniejszość na Litwie i przez władze polskie, rozmawiał 6 lutego, a więc tydzień temu, z Ministrem Oświaty i Nauki RL ambasador Polski w Wilnie.Chodć w dokumentach dwustronnych używamy terminu rozwój, to realnym celem naszych działań jest ochrona dotychczasowego stanu posiadania polskiego szkolnictwa na Litwie.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieSprawZagranicznychSlawomirDabrowa">Będziemy zdecydowanie działać w tym kierunku w ramach  istniejących wspólnych instytucji. Problemy oświaty MSZ postawił jako główny temat planowanego na koniec lutego 6 posiedzenia polsko-litewskiej komisji ds. problemów mniejszości, która ma przygotować stanowisko w kwestiach mniejszości na kolejne posiedzenie Rady ds. współpracy między rządami Polski i Litwy, które jest planowane na koniec marca. To są najbliższe okazje do poważnego dialogu z Litwą w sprawie oświaty mniejszości. Sądzę, że o problemach szkolnictwa rozmawiać będą także, udający się w najbliższym czasie na Litwę wicemarszałek Sejmu, który jest współprzewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego Sejmów Polski i Litwy, jak też wyjeżdżający nieco później na Litwę marszałek Senatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PoselRomanGiertych">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PoslankaJoannaSenyszyn">Jest faktem, że sytuacja polskiego szkolnictwa na Litwie jest coraz gorsza. 27 grudnia 2001 roku kolegium Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy przyjęło "Wytyczne oświaty mniejszości narodowych" oraz nowy system finansowania szkół ogólnokształcących na Litwie. Przyjęte zasady, które mają wejść w życie od nowego roku szkolnego 2002-2203 są rzeczywiście bardzo niepokojące. Przede wszystkim następuje ograniczenie środków finansowych w ramach tzw. koszyka ucznia, co praktycznie uniemożliwi naukę w języku ojczystym polskiej mniejszości narodowej, bo nie będzie środków na obligatoryjne tłumaczenie podręczników litewskich, a uczniowie polskich szkół nie mogą korzystać z podręczników innych niż tłumaczone z języka litewskiego.Nastąpi również radykalne zubożenie środków na pokrycie wyższych kosztów nauki związanych z obowiązkowymi dodatkowymi lekcjami języka litewskiego. Brak środków na tłumaczenie podręczników dla klas najwyższych, jedenastej i dwunastej oznacza praktycznie zredukowanie systemu szkół polskich do poziomu podstawowego. Założono również eliminację języka polskiego z listy przedmiotów obowiązkowych na maturze w szkołach polskojęzycznych, co oczywiście podważa status szkoły mniejszości narodowej.Trzeba się zastanowić, jak przeciwdziałać tym wszystkimi niekorzystnym uregulowaniom. Nie mamy naturalnie wpływu bezpośredniego na to, co robi MOiN na Litwie, ale wydaje mi się, że moglibyśmy pomóc poprzez częściowe sfinansowanie tłumaczenia tych podręczników. Złożę w tej sprawie pismo na ręce pana przewodniczącego, które może być podstawą do szerszej dyskusji na ten temat. Jeszcze szerszej, bo wiem, że w czasie marcowego spotkania omówienie tej kwestii jest przewidziane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PrezesStowarzyszeniaWspolnotaPolskaAndrzejStelmachowski">Jestem ogromnie wdzięczny państwu, że zajęliście się tym problemem, ponieważ wydaje się, że poczynienie pewnych kroków jest tutaj konieczne.Na wstępie chcę przekazać jeszcze kilka informacji uzupełniających. Jedną z przyczyn, które powodują trudną sytuację szkolnictwa polskiego na Litwie są posunięcia systemowe. W rejonach zamieszkałych przez większą liczbę Polaków szkoły są utrzymywane z budżetu samorządowego, podczas gdy szkoły litewskie są utrzymywane z budżetu centralnego. Powoduje to ich gorszą sytuację finansową, bo oczywiście finansowanie z budżetu rządowego jest łatwiejsze i obfitsze.Druga informacja, kiedy przed dwoma laty byłem, oczywiście jako osoba nieurzędowa, w MOiN Litwy oświadczono mi wprost: uważamy, że pierwszeństwo ma prawo wyboru. Oznacza to, że jeżeli w jakiejś miejscowości nie ma szkoły litewskiej, to trzeba ją szybko zbudować, żeby rodzice mogli wybrać, czy posłać dziecko do szkoły litewskiej czy polskiej. W związku z tym na inwestycje w szkołach polskich nie wydaje się nic. Wszystkie środki koncentruje się na rozbudowywaniu sieci szkół litewskich, z założenia nowych i lepiej wyposażonych. W jednej z wsi pobito wszelkie rekordy, bo znajdująca się tam szkoła polska mieści się w trzech drewnianych chałupkach i kiedy zaczęto budować nową szkołę, to wszyscy się bardzo ucieszyli. Okazało się jednak, że będzie to szkoła litewska. W dniu otwarcia zgłosiło się do niej 3 uczniów, z których jeden się wycofał pod naciskiem opinii społecznej. Polska szkoła licząca 160 uczniów nadal gnieździ się w 3 chałupkach, a w nowej uczy się 2 uczniów. Nauczycieli jest w niej więcej niż uczniów. Również z takimi paradoksami mamy do czynienia. Niebezpieczeństwo polega na tym, że zgodnie z litewską reformą oświatową szkoły powinny dostać atestację, czyli potwierdzenie, że odpowiadają określonym kryteriom. Na 121 polskich szkół 49 tym kryteriom nie odpowiada. Co można praktycznie zrobić? Jeżeli parlament zechce się do tego przyczynić, to chcielibyśmy zrealizować 3-letni plan doprowadzenia tych 49 szkół do właściwego stanu. Pierwszeństwo miałyby oczywiście szkoły szczebla gimnazjalnego. W zeszłym roku z funduszy parlamentarnych wyremontowaliśmy 14 szkół. W tym roku chcielibyśmy podobną porcję szkół doprowadzić do właściwego stanu. Niezależnie od tego realizowany jest plan komputeryzacji szkół polskich. Pertraktujemy z pewnymi firmami, być może będzie to sprzęt używany, ale jest możliwość pozyskania 1000 komputerów, co powinno załatwić sprawę. To są posunięcia, które w tej chwili robimy.Co do podręczników, to Litwini powiedzieli mi z uśmiechem, iż uważają, że uczniowie powinni być lepiej przygotowani do wejścia w społeczeństwo, a więc w klasach wyższych powinni mieć podręczniki wyłącznie w języku litewskim. Nie sposób się z tym zgodzić i dlatego cieszę się, że pan minister poruszył ten problem. "Wspólnota Polska" stara się załatwić sprawę przynajmniej tych podręczników, które wydają się nam najpilniejsze. W zeszłym roku sfinansowaliśmy tłumaczenie i dostarczenie podręczników historii dla klas wyższych. Oczywiście sprawdziliśmy, że nie ma tam treści antypolskich. Pan konsul generalny Jackiewicz, który zna język litewski, przeczytał je i dał nam na piśmie opinię, że nie ma w nich spraw, które mogłyby być niewłaściwe w sensie treściowym. Litwini tłumaczą się brakiem pieniędzy, mówią, że ponieważ nakłady podręczników dla szkół polskich są mniejsze to i droższe, a ich budżet się nie zwiększa. Proszę o rozważenie tej sprawy. Miejscowa macierz szkolna twierdzi, że potrzeba 16 podręczników dla klas wyższych.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PrezesStowarzyszeniaWspolnotaPolskaAndrzejStelmachowski">Gdyby się dało  wytargować z Litwinami kompromis tego typu, że strona polska pokryje różnicę w kosztach wydania tych podręczników, to ten ich argument by odpadł. Myślę, że całkowite zwalnianie strony litewskiej z obowiązków wobec mniejszości polskiej byłoby niesłuszne, natomiast możemy im zaproponować wspólne wydanie tych podręczników.W tym miejscu mam małą sugestię. Obecnie ta sprawa na szczeblu roboczym jest regulowana porozumieniem międzyministerialnym. Zresztą jest to stare porozumienie, które chyba jeszcze ja podpisywałem. Ponieważ z MOiN na Litwie nie zawsze możemy się porozumieć proponuję, aby podnieść rangę tego porozumienia do poziomu międzyrządowego. MSZ Litwy jest jednak o wiele bardziej elastyczne i łatwiej coś z nim załatwić. Proszę o rozważenie tego dezyderatu, bo może trochę by to nam pomogło.Następna sprawa, zwracam uwagę na sytuację jedynej polskojęzycznej szkoły wyższej, tj Wyższej Szkoły Rolniczej w Białej Wace, w której dzieją się rzeczy bardzo niedobre. Niestety, macierz szkolna uważa, że szkoły wyższe, to już nie jest ich sprawa, a w tej chwili jest silne dążenie do lituanizacji tej szkoły. Mało tego, ta sprawa została już wpisana do statutu szkoły. Jak na razie udało się to nieco przyhamować, między innymi na skutek protestów naszej placówki dyplomatycznej, i to wdrożenie lituanizacji jest odraczane z roku na rok. Byłoby bardzo dobrze, gdyby w toku najbliższych rozmów międzyrządowych poruszyć tę sprawę. Nie powinniśmy dopuścić do likwidacji jedynej polskiej szkoły wyższej na Litwie. Oni twierdzą, że teraz ma być ona zamieniona w college, który będzie wydawał tytuły licencjata. Przy tej okazji szkoła zostanie całkowicie zlituanizowana. Niestety, nie mamy oparcia w dyrekcji tej szkoły, bo są to ludzie w wieku emerytalnym, którzy chcą mieć tylko święty spokój, a to utrudnia sprawę. Mam kolejny postulat, aby zrobić wszystko w celu utrzymania tej szkoły, jako szkoły polskojęzycznej. To bardzo ważna sprawa.Kolejnym niebezpieczeństwem jest przeciętny wiek personelu nauczycielskiego. 1/3 nauczycieli jest już w wieku emerytalnym. Jeżeli chodzi o młodą kadrę, to nie dopuszcza się nauczycieli z Polski i jest tylko trochę młodzieży wracającej po studiach w Polsce. Problemem jest jednak niewłaściwa postawa szeregu dyrektorów szkół, którzy w myśl nie najlepiej pojętego koleżeństwa wolą trzymać starych nauczycieli niż odmładzać kadrę. Są to wszystko nauczyciele pełni ducha patriotycznego, ale w większości są wychowankami innej epoki. Zwracam uwagę na tę kwestię, bo na Litwie ogranicza się szkolenie nauczycieli dla szkół polskich, co może w niedalekiej przyszłości stworzyć poważny problem.Nie najgorzej jest w rejonie Solecznickim, w którym bardzo energicznie działa w ramach samorządu inspektor pan Jankowski, który doprowadził do wymiany połowy dyrektorów szkół. Gorzej jest w rejonie wileńskim, w którym na fali dobrotliwości trzyma się wielu zupełnie nieodpowiednich dyrektorów. Jest np. szkoła, w której nie ma ani jednej nowej mapy, ani polskiej, ani litewskiej, a ponieważ nie wolno używać radzieckich, to są one schowane za szafą i wyciąga się je tylko na lekcję, kiedy wiadomo, że nie będzie inspekcji. Dyrektor w pełni świadomie używa starych radzieckich map - ręce opadają. Przecież gdyby poprosił, to dostanie od nas każdą ilość map, a może także kupić litewskie, ale nie, on woli działać po staremu.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#PrezesStowarzyszeniaWspolnotaPolskaAndrzejStelmachowski">Tego typu  dyrektorów trzeba się zwyczajnie pozbyć, ale sądzę, że to już jest sprawa nacisku na miejscową społeczność.Jeżeli chodzi o problem matur, to zwracam uwagę, że jest to już drugie podejście władz litewskich do tego problemu. Na początku matury z języka polskiego były obowiązkowe. Potem powiedziano, że są fakultatywne i zależą od uchwały rady pedagogicznej. Ponieważ rady pedagogiczne na ogół uchwalały język polski, jako język matury, to teraz powiada się, że każdy uczeń ma sam zdecydować, czy chce, czy nie chce zdawać. Wydaje mi się, że potrzebny jest jednak stanowczy protest przeciwko takiemu postawieniu sprawy. MENiS ma tę kwestię w swoim ręku, należy wyraźnie powiedzieć, że uczeń, który nie chce zdawać w języku polskim nie będzie miał ułatwień przy przyjmowaniu na studia w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PoslankaJoannaSenyszyn">Muszę powiedzieć, że niepokoją mnie pewne tony w wypowiedzi pana prof. Andrzeja Stelmachowskiego, dlatego że jeżeli chcemy cokolwiek osiągnąć, to możemy to zrobić tylko drogą negocjacji. Nie można traktować strony litewskiej, jako twardogłowego partnera, bo to absolutnie do niczego nie prowadzi.Mam jeszcze pytanie dotyczące drugiej strony. Posiadam dość dużą wiedzę na temat szkolnictwa polskiego na Litwie, natomiast bardzo mało wiem o warunkach w jakich pracują szkoły litewskie w Polsce. Być może części tych nieporozumień dałoby się uniknąć, gdybyśmy je poprawili, ale być może nie ma takiej potrzeby. W tej sprawie odczuwam niedosyt informacji, jakie są nasze przepisy regulujące tę sprawę i jaka jest praktyka funkcjonowania szkół litewskich w Polsce. O ile wiem, wcale to tak wesoło nie wygląda i uczniowie, którzy nie chodzą do polskich szkół, też są w różnych gremiach dyskryminowani. Może najpierw zobaczmy, co mamy we własnym oku, a dopiero później szukajmy źdźbła w cudzych oczach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PrzedstawicielkaMinisterstwaEdukacjiNarodowejiSportuBarbaraBuczynska">Chcę nawiązać do wypowiedzi pana prof. Andrzeja Stelmachowskiego dotyczącej programu i umowy międzyrządowej oraz programu międzyresortowego. Program współpracy stracił ważność w grudniu 2001 roku. Pozostała umowa międzyrządowa, w której jest część dotycząca edukacji. MENiS rozpoczyna rozmowy z partnerem litewskim na temat wdrożenia prac przygotowujących podpisanie programu wykonawczego do tej umowy. W związku z tym w najbliższym czasie wystąpimy z zapytaniem do MSZ, czy w swoim najbliższym harmonogramie przewiduje rozpoczęcie prac nad tym dokumentem.Wystąpiliśmy również w sprawie przygotowania podobnego programu wykonawczego do umów z Łotwą i Estonią. Jesteśmy oczywiście zwolennikami wynegocjowania podobnego programu z Litwą. Pan prof. Andrzej Stelmachowski ma rację, że umowa międzyrządowa ma wyższą rangę i że jest to od razu inny poziom wzajemnych dyskusji i zobowiązań. W art. 24 tego dokumentu jest wyraźnie powiedziane, że umawiające się strony będą uwzględniały, w zależności od kompetencji i potrzeb, porozumienia i programy wykonawcze. W związku z tym, w najbliższym czasie minister edukacji narodowej i sportu wystąpi do ministra spraw zagranicznych z prośbą o rozpoczęcie prac nad takim programem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PoselTadeuszSamborski">Już z tej dyskusji wynika, że problem nauczania języka, możliwości rozwoju kultury, zachowania tożsamości itd., jest wypadkową wielu różnych czynników. Jak widać, nie ma czynników jednoznacznie pozytywnie czy negatywnie rzutujących na nauczanie języka polskiego, bo nawet te problemy, o których mówił pan prof. Andrzej Stelmachowski, tkwią często w nas samych, w naszym charakterze etnicznym, w naszej mentalności, w tych nauczycielach i dyrektorach. Ten problem na pewno jest złożony.Po drugie, problem nie jest nowy. Próby ograniczenia nauczania i używania języka polskiego są podejmowane przez władze litewskie od dawna, jest to zjawisko, które towarzyszy stosunkom polsko-litewskim od początku. Myślę, że po prostu musimy użyć wszelkich możliwych sposobów, aby ten proces wypierania języka polskiego i utrudniania jego funkcjonowania w życiu codziennym Polaków na Litwie powstrzymać. Jest otwarta sprawa metod jakich można użyć.Ja nie dostrzegam w wystąpieniu pana prof. Andrzeja Stelmachowskiego elementu żadnych twardy pogróżek. Raczej podzielam ten niepokój, bo od lat znam panującą na Litwie sytuację.Szkoła w Białej Wace, którą odwiedzałem jeszcze w latach 80-tych jako korespondent zagraniczny, a potem oficjalnie z premierem, zawsze była ośrodkiem polskości i dobrego poziomu nauczania języka polskiego. Podobnie jak obecnie szkoła średnia im.  Ignacego Kraszewskiego, która jest jeszcze ciągle ośrodkiem polskości. Musimy tu działać, bo myślę, że strona litewska stosuje metodę sondowania, jak daleko może posunąć się w tych ograniczeniach. Musimy dać jednoznaczny sygnał w tej sprawie.Ostrzegawczym sygnałem dla nas powinno być zdanie wypowiedziane przez pana ministra, że na Litwie nie możemy już mówić o rozwoju języka polskiego, a tylko o obronie stanu posiadania. Przypominam, że we wszystkich konwencjach międzynarodowych i we wszystkich ustawach o mniejszościach narodowych mówi się, że mniejszościom trzeba stwarzać warunki do rozwoju języka oraz utrwalania tradycji i tożsamości narodowej. Mówi się o rozwoju, a my konstatujemy, że rozwoju nie ma, że trzeba bronić stanu posiadania, to już jest sygnał ostrzegawczy i myślę, że jesteśmy upoważnieni do tego, żeby podjąć odpowiednie kroki.Sądzę, że propozycja przeniesienia tego porozumienia na wyższy szczebel jest słuszna. Trzeba dodać do tego międzyparlamentarną grupę polsko-litewską, Zgromadzenie Sejmów Polski i Litwy, to okaże się, że jest cały szereg forów, na których można te problemy omawiać. Na pewno, na ołtarzu dobrych stosunków dyplomatycznych nie możemy poświęcić sprawy rodaków, ich języka i tożsamości.Pan profesor mówi, że ktoś przeczytał ten podręcznik, a ja myślę, że powinien go jeszcze przeczytać ktoś ze środowiska polskiego na Litwie, dlatego że musimy być bardzo wyczuleni na interpretację historii Polski, a zwłaszcza wspólnych dziejów polsko-litewskich. Jest różnica pomiędzy unią podpisaną dobrowolnie przez dwie strony, i tak ocenianą, a interpretacją, że była ona narzucona siłą, bo to od razu stwarza negatywny stereotyp Polaka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Chcę odpowiedzieć, że w dzisiejszej dyskusji nie było niczego takiego z czym nie mógłbym się zgodzić. Szereg spraw szczegółowych, o których mówiono, jest już w tej chwili przez nas załatwiana, nie zawsze niestety z zadowalającymi rezultatami, ale te sprawy ciągle ponawiamy i mamy nadzieję osiągnąć satysfakcjonujące nas rozwiązania. Np. o problemie szkoły w Białej Wace nasz ambasador rozmawiał 6 stycznia z władzami litewskimi i zapewne jeszcze nie raz będzie rozmawiał.Inne tematy i propozycje, które zostały zgłoszone, jak najbardziej zasługują na rozważenie. W trybie roboczym będziemy je omawiać z wnioskodawcami i z instytucjami, które reprezentują.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PoselRomanGiertych">Ponieważ dyskusja merytoryczna powinna zawsze kończyć się określeniem stanowiska czy też dezyderatem Komisji, proponuję, abyśmy wsparli działania rządu zmierzające do pełnej realizacji praw mniejszości polskiej i przyjęli dezyderat, który mógłby być argumentem w rozmowach ze stroną litewską. Musimy pokazać, że Sejm RP jest bardzo wyczulony na sprawy związane z prawami mniejszości i sprawami oświaty polskiej na Litwie. Proponuję, aby nasz dezyderat brzmiał: "Dezyderat nr 3 Komisji Łączności z Polakami za Granicą z dnia 12 lutego 2002 roku skierowany do Ministra Sprawa Zagranicznych.Komisja Łączności z Polakami za Granicą wyraża zaniepokojenie rozporządzeniem z 16 stycznia 2002 r. Ministra Oświaty i Nauki Litwy w sprawie wytycznych i założeń oświaty mniejszości narodowych na Litwie. Komisja zwraca się do MZS o podjęcie zdecydowanych kroków w celu pełnej realizacji praw polskiej mniejszości zgodnie z traktatem pomiędzy Rzeczpospolitą Polską i Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1994 roku i Konwencją Ramową Rady Europy o prawach mniejszości z 1995 roku.". Jest to dezyderat, który nie niesie za sobą żadnych konkretnych zobowiązań i stanowisk, a może być argumentem w rozmowach ze stroną litewską, aby podjąć kroki polepszające sytuację polskiej mniejszości narodowej na Litwie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PoslankaJoannaSenyszyn">Proponuję, aby przed słowem "kroków" wykreślić słowo "zdecydowanych". W gruncie rzeczy przymiotniki wcale nie podwyższają siły wyrazu, a często ją nawet osłabiają. Jeżeli będzie "podjęcie kroków", to będzie oznaczyło, że wszelkich możliwych kroków. Słowo " zdecydowanych" nie robi tu dobrego wrażenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PoselRomanGiertych">Jak państwo uważacie w tej kwestii? Rozumiem, że wykreślamy słowo "zdecydowanych". Jest jeszcze propozycja, aby zamiast słowa "rozporządzenie" użyć słowa "wytyczne", bo na Litwie nie ma rozporządzeń tylko wytyczne.Przeczytam ten dezyderat jeszcze raz po uwzględnieniu zaproponowanych zmian:  "Komisja Łączności z Polakami za Granicą wyraża zaniepokojenie wytycznymi z 16 stycznia 2002 r. Ministra Oświaty i Nauki Litwy w sprawie założeń oświaty mniejszości narodowych na Litwie. Komisja zwraca się do MZS o podjęcie kroków w celu pełnej realizacji praw polskiej mniejszości zgodnie z traktatem pomiędzy Rzeczpospolitą Polską i Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1994 roku i Konwencją Ramową Rady Europy o prawach mniejszości z 1995 roku.".Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem dezyderatu nr 3?Stwierdzam, że 12 głosami, przy braku przeciwnych i wstrzymujących się Komisja przyjęła dezyderat nr 3.Przystępujemy do pkt. 3 porządku dziennego. Omówienie problemu dotyczącego starań o uzyskanie przez Polaków w Rosji statusu narodu represjonowanego. Proszę o zabranie głosu przedstawiciela MSZ.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Jeżeli temat, który przed chwilą omawialiśmy jest tematem trudnym, to temat, który zaczynamy w tej chwili omawiać jest tematem dużo trudniejszym. Problem ten należy do najtrudniejszych nierozwiązanych spraw w stosunkach polsko-rosyjskich. Ma on wielki społeczny wydźwięk wśród Polaków w Rosji, jak też w samej Polsce. Trudno jest zrozumieć opieszałość, czy wręcz niechęć władz Federacji Rosyjskiej do załatwienia tej sprawy.Starania strony polskiej o uznanie obywateli Federacji Rosyjskiej pochodzenia polskiego za naród represjonowany w ZSRR trwają nieprzerwanie od 1989 roku. Stawialiśmy tę sprawę przy okazji negocjacji traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy z ZSRR, a następnie z Rosją w latach 1990-92. Kwestia ta była stale podnoszona na wszystkich szczeblach, poczynając od rozmów prezydentów, ostatnio w maju 2001 roku i w styczniu br., premierów, ostatnio w grudniu 2001 roku i wielokrotnie ministrów spraw zagranicznych. Bardzo szczegółowe konsultacji dwustronne na ten temat przeprowadzono na szczeblu wiceministrów spraw zagranicznych w listopadzie 1999 roku. Cały czas trwają rozmowy ekspertów odpowiednich departamentów MSZ Polski i Rosji. Podobne starania były podejmowane również przez polskich parlamentarzystów.W 1995 roku przebywała w Federacji Rosyjskiej delegacja sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. W rozmowach z władzami rosyjskimi poruszono między innymi kwestię rehabilitacji polskiej grupy narodowej. Od przedstawicieli Komisji ds. Rehabilitacji Ofiar Represji Politycznych przy prezydencie rosyjskim uzyskano informację, że sprawa wycofania przyjętego w latach 30-tych orzeczenia, że " Polacy są wrogami ludu", co byłoby równoznaczne z rehabilitacją, znajduje się na porządku dziennym prac komisji. Powodem przeciągania się tej sprawy jest, jak stwierdzono, brak starań samych zainteresowanych. Podobna argumentacja użyta została w październiku 1998 roku podczas kolejnej wizyty delegacji tej samej Komisji sejmowej. Tymczasem środowiska polonijne występowały w tej sprawie trzykrotnie do właściwych władz rosyjskich. Niestety, jak dotąd, bezskutecznie.Stowarzyszenie "Dom Polski" wystąpiło na przełomie 1989/1990 roku do Rady Najwyższej ZSRR. Kongres Polaków w Rosji w dniu 9 października 1993 roku do ówczesnego premiera Czernomyrdina, a ponownie w liście z 27 lutego 1996 roku do Ministra Narodowości i Programów Regionalnych Federacji Rosyjskiej.W kwietniu 2000 roku przewodniczący prezydenckiej Komisji ds. Rehabilitacji Ofiar Okresu Stalinizmu pan Jakowlew poinformował ambasadora Polski w Moskwie, że nastąpił postęp w sprawie uznania Polaków za naród represjonowany. Stwierdził, że możliwe jest podjęcie pozytywnej decyzji w tej sprawie. W październiku 2000 roku przedstawiciel Ministerstwa Narodowości i Programów Regionalnych FR poinformował, że administracja prezydencka nadesłała projekty dekretów dotyczących, między innymi rehabilitacji Polaków. Za powyższymi zapewnieniami strony rosyjskiej o działaniach w tym zakresie nie idą w ślad żadne konkretne fakty i decyzje.Docierają do nas sygnały, że jednym z argumentów opieszałości w doprowadzeniu tej sprawy do rozstrzygnięcia jest to, iż według interpretacji strony rosyjskiej Polacy nie podlegają przepisom tamtejszej ustawy z kwietnia 1991 roku o rehabilitacji narodów represjonowanych, ponieważ nie wchodzili w skład narodów ZSRR, a ustawa dotyczy tylko tych narodów, które nie mają innej państwowości niż radziecka poprzednio, a rosyjska teraz.Odnosimy wrażenie, że strona rosyjska szuka wszelkich argumentów, aby nie zastosować wobec Polaków ustawy o rehabilitacji narodów represjonowanych.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Ewentualne uznanie Polaków w  Rosji za taki naród ma wymiar moralny, polityczny i prawny, które są ze sobą powiązane. Między innymi spowodowałoby możliwość skorzystania przez Polaków z pewnych dobrodziejstw polegających głównie na ulgach podatkowych i świadczeniach socjalnych dla osób fizycznych i organizacji polonijnych. Ułatwiłoby to współpracę Polonii z władzami centralnymi, a zwłaszcza lokalnymi. Ewentualne uznanie Polaków w Rosji za naród represjonowany, do czego strona polska będzie nadal konsekwentnie dążyć, nie będzie automatycznie oznaczało uzyskania prawa do odszkodowań za pracę przymusową w ZSRR i za represje stalinowskie, chociaż naszym zdaniem, jak najbardziej należą się one Polakom. Do chwili obecnej w żaden sposób nie zostały naprawione cierpienia i krzywdy tych obywateli polskich, którzy byli wywiezieni do łagrów lub przesiedleni, którzy stracili mienie, pracowali przymusowo, byli więzieni i mordowani przez organy państwa radzieckiego, a szczególnie przez NKWD. Osoby te nie otrzymały żadnych, nawet symbolicznych odszkodowań od strony rosyjskiej.Ciężar zrekompensowania, przynajmniej części tych szkód, jak np. zaliczenie pobytu w obozach pracy do okresów stanowiących podstawę obliczenia wysokości rent i emerytur przejęła na siebie strona polska, kierując się względami humanitarnymi i moralnymi.Sprawa odszkodowań jest stale stawiana wobec strony rosyjskiej, zgodnie zresztą z uchwałą Sejmu z 24 czerwca 1997 roku, w której wzywa się rząd do podjęcia rozmów z władzami Federacji Rosyjskiej w sprawie ustalenia formy odszkodowań dla obywateli polskich za represje, w tym bezprawne deportacje oraz przymusową pracę w byłym ZSRR.MSZ wystąpiło 8 kwietnia 1999 roku z notą, w której zaproponowało podjęcie konsultacji dwustronnych w powyższej sprawie. W odpowiedzi z 26 kwietnia 1999 roku ambasada FR w Warszawie przedstawiła stanowisko strony rosyjskiej o niecelowości prowadzenia specjalnych rozmów na temat odszkodowań. Władze rosyjskie wskazały, że zgodnie z ustawą z 1991 roku o rehabilitacji ofiar represji politycznych zainteresowani obywatele polscy mogą występować ze swymi roszczeniami do sądów rosyjskich w trybie indywidualnym. Nasze MSZ dokonało analizy postanowień powyższej ustawy i uważa, że przewiduje ona możliwość ubiegania się o odszkodowanie wyłącznie przez osoby w przeszłości więzione lub przymusowo leczone w szpitalach psychiatrycznych na podstawie wyroków sądów, a następnie zrehabilitowane przez rosyjskie organy wymiaru sprawiedliwości. Przytłaczająca większość Polaków należy do kategorii osób, które były represjonowane bez wyroków sądów, które bez takiego wyroku zostały przymusowo zesłane lub zmuszone do pracy w obozach.Przewidywana wysokość ewentualnego odszkodowania, które może być przyznane na podstawie tej ustawy jest rażąco niska, a ustawowy wymóg zgłaszania się po nie w miejscu zatrzymania może oznaczać, że nie pokryje ono nawet kosztów podróży, nie mówiąc już o wieku i zdrowiu podróżujących.Poza tym, według tej ustawy rehabilitacji nie podlegają osoby, którym dowiedziono "sprzyjanie zdrajcom ojczyzny, przestępstwa wojenne i przestępstwa przeciwko pokojowi". Pod tak zdefiniowane przestępstwa podciągany był, jak wiemy, udział w siłach zbrojnych Polski podziemnej oraz w akcjach oporu przeciw kolektywizacji. W sumie należy powiedzieć, że bez nowelizacji, powyższa ustawa jest dla obywateli polskich ubiegających się o odszkodowania za represje okresu stalinowskiego praktycznie nieprzydatna.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Po dokonaniu tej  analizy strona polska, kolejną notą z 9 sierpnia 1999 roku, ponowiła propozycję przeprowadzenia rozmów ekspertów. Na tę notę nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Zdajemy sobie sprawę, że nasza argumentacja prawna i moralna nie odegra zasadniczej roli dopóki w Rosji nie zostanie podjęta polityczna decyzja o rozwiązaniu tego trudnego problemu w naszych stosunkach dwustronnych albo przynajmniej o rozpoczęciu poszukiwania jego rozwiązania. W tym kontekście, niedawna wizyta prezydenta Władimira Putina w Polsce może stanowić ważny moment. Podczas wizyty strona polska wyraziła oczekiwanie uzyskania rekompensat za pracę niewolniczą obywateli polskich w łagrach. Rację rosyjską można odebrać jako coś w rodzaju uznania istnienia tego problemu.Tak jak dotychczas rząd polski będzie z dużą uwagą śledził poczynania władz rosyjskich w tym względzie i nie ustanie w staraniach zmierzających do uwzględnienia naszych postulatów. Bez rozwiązania powyższych problemów trudno wyobrazić sobie rzeczywiste pojednanie polsko-rosyjskie, które z kolei jest przesłanką sine qua non przyjaznej współpracy między obydwoma narodami i państwami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PoselRomanGiertych">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PoselAntoniKobielusz">Chcę zapytać, czy rzeczywiście jest szansa na przełom lub chociaż przyspieszenie w tej sprawie, bo w czasie wizyty prezydenta Władimira Putina miało jednak miejsce kilka pozytywnych gestów i wypowiedzi. 2 godziny temu odbyło się posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych, w czasie którego minister Włodzimierz Cimoszewicz mówił również o tej kwestii. Powiedział, że wśród kilkunastu najważniejszych spraw do rozwiązania MSZ widzi również kwestię uznania Polaków żyjących w Rosji za naród represjonowany, co w dalszej konsekwencji powinno oznaczać przyznanie im jakichś odszkodowań lub rekompensat. Minister mówił, że w rozmowach podczas wizyty prezydenta zarysowała się szansa rozwiązania tej kwestii w jakiejś niedalekiej perspektywie. Na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych mówiliśmy o terminie półrocznym.Czy pan minister potwierdza, że jest taka możliwość czy też widzi jakieś zagrożenia?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PoselStanislawGlebocki">Mam nie tyle pytanie, co postulat. Wzajemna historia naszych narodów jest bardzo trudna i skomplikowana, tak samo trudny i złożony jest problem, o którym mówimy. Im wcześniej zostanie on rozwiązany tym lepiej dla nas wszystkich, bo nie będzie on ciążył na stosunkach między Polską a Federacją Rosyjską. Po drugie, ci którzy spodziewają się tego zadośćuczynienia nie mówią już nawet o pieniądzach, chodzi głównie o cofnięcie tego haniebnego zapisu o "wrogach ludu", który może w przyszłości wpływać negatywnie na stosunki pomiędzy naszymi krajami.Stąd też myślę, że powinniśmy jako Komisja wypracować stanowisko w tej sprawie i wystosować je do Dumy lub do MSZ FR.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PoselRomanGiertych">My nie możemy wystosowywać pisma czy dezyderatu do władz rosyjskich. Możemy jedynie przekazać nasze stanowisko MSZ, które jest jedynym podmiotem kształtującym naszą politykę zagraniczną upoważnionym do kontaktów zewnętrznych. Nie mamy możliwości realizacji wniosku pana posła.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PrezesAndrzejStelmachowski">Chcę powiedzieć, że ogromnie się cieszę z tego, co usłyszałem od pana ministra, że jest szansa pozytywnego załatwienia tych wszystkich spraw. Gdyby miało dojść do rokowań ze stroną rosyjską, to chcę zwrócić uwagę na kwestię mienia organizacji polskich na terenie Rosji. Znanych jest mi kilka przypadków, które wymagają rozwiązania. Konkretnie chodzi o budynek "Domu Polskiego" w Moskwie, który istnieje, a który został zabrany organizacjom polskim w 1937 roku. Wtedy ostatni jego zarząd został wysłany w dalekie strony, a mienie skonfiskowano. To samo dotyczy tzw. "Domu Kierbedzia" w Petersburgu.Krótko mówiąc, jest to mienie organizacji polskich, które działały już za czasów radzieckich, tu nie chodzi o mienie przedrewolucyjne. Te ośrodki były czynne do lat 30-tych i właśnie na skutek uznania Polaków za " wrogów ludu" zostały organizacjom polskim zabrane. Wydaje mi się, że warto upomnieć się o restytucję tych dóbr, bo wiele z nich jeszcze pozostało.Z tego, co mi wiadomo jest tylko jeden przypadek zwrotu takiego obiektu, ale dotyczy on Syberii, a konkretnie Usola Syberyjskiego. Natomiast ani w Moskwie, ani w Petersburgu tego nie uczyniono, mimo próśb właściwych organizacji polskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PoselTadeuszSamborski">Tak jak pan minister powiedział, ten problem można rozpatrywać w kategoriach politycznych, prawnych i moralnych. Myślę, że w tej ostatniej kategorii mogą wystąpić czynniki sprzyjające. Należy uruchomić środowiska sympatyzujące z Polakami, a więc literatów, dyplomatów itd. Jak też bardzo wiele robiące w tej mierze Stowarzyszenie Współpracy "Polska-Wschód" i niektóre przyjazne nam media. Pierwszą okazją do politycznego kontaktu w tej kwestii może być wizyta parlamentarzystów rosyjskich, których będziemy przyjmowali 26 lutego. Myślę, że ten temat może być poruszony w koleżeńskiej rozmowie parlamentarzystów. Przypuszczam również, że ten temat musi funkcjonować nie tylko w obiegu dyplomatycznym, ale i w szerszej sieci podmiotów, które mają jakiekolwiek stosunki dwustronne z Rosją.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PoselRomanGiertych">Czy jako Komisja chcemy sformułować jakąś opinię?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Przepraszam, że przerywam tok posiedzenia Komisji, ale zaraz wyjaśnię dlaczego. Najpierw sprawa, o której mówił pan prof. Andrzej Stelmachowski. Oczywiście, że jest to jedna z dziesiątków spraw, które muszą stanowić temat rozmów. Poproszę odpowiedni departament w MSZ, żeby zebrał informacje na ten temat, bo zaczynając rozmowy musimy mieć pełną wiedzę o temacie, musimy być przygotowani do omawiania tematu mienia organizacji polonijnych. To jest sprawa tak naturalna, że oczywiście mieści się tutaj i pasuje do tematu rozmów.Jeżeli chodzi o bardziej ogólne stwierdzenia, to chcę powiedzieć, że traktujemy rezultaty wizyty prezydenta Rosji jako otwarcie pewnej szansy. Jak ona jest wielka, to ja nie potrafię w tej chwili powiedzieć, bo to okaże dopiero praktyka. Na pewno jednak, ze strony polskiej trzeba zrobić wszystko, żeby wykorzystać i powiększyć tę szansę. Ważny jest też element czasu, należy kuć żelazo póki gorące. W MSZ wyszliśmy z założenia, że nie należy dawać drugiej stronie oddechu, tylko trzeba działać od razu. W związku z tym pan minister wysłał pismo - mogę o tym mówić, bo pan minister mówił już dziś o tym na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych - do swojego odpowiednika Ministra Spraw Zagranicznych FR, w którym zebrał wszystkie ustalenia, które naszym zdaniem zapadły podczas wizyty prezydenta Władimira Putina. Pismo to dotyczy zarówno meritum, jak i instrumentarium realizacji omawianych spraw.Konkretnie przypominamy, że w czasie wizyty uzgodniono powołanie trzech gremiów. Pierwsze z nich, to Komitet Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej pod przewodnictwem ministrów spraw zagranicznych. Drugie, to dwustronna komisja MSZ do omówienia najtrudniejszych spraw. Myślę, że to o czym dziś mówimy trafi właśnie do tej komisji. Trzecie, to Forum Współpracy Polsko- Rosyjskiej skupiające przedstawicieli mediów, ludzi kultury itd. Myślę, że propozycja pana posła Tadeusza Samborskiego wpisywałaby się w schemat działania tej trzeciej grupy.Teraz chcę wyjaśnić dlaczego poprosiłem o możliwość wystąpienia akurat w tym momencie. Ma to związek z propozycją, która padła przed chwilą. 3,5 godziny temu, dokładnie taka sama propozycja padła na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych, dotyczyła ona dokładnie tych samych spraw, czyli statusu narodu represjonowanego i odszkodowań. W tym momencie Minister Spraw Zagranicznych zwrócił się z apelem do członków Komisji Spraw Zagranicznych o zawieszenie uchwalenia tego dezyderatu na pewien czas, ponieważ chciałby najpierw uzyskać odpowiedź MSZ FR na swoje pismo z drugiej połowy stycznia br. Pan minister Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że poczeka jeszcze około 3 tygodni i jeśli nie będzie odpowiedzi to ponagli partnera rosyjskiego. Komisja Spraw Zagranicznych, po krótkiej dyskusji dała wspaniałomyślnie panu ministrowi pół roku na przedstawienie rezultatów tych działań.Relacjonuję państwu to, co się stało na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych. Jest całkiem naturalne, że jako przedstawiciel MSZ zwracam się teraz do państwa z dokładnie takim samym apelem.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Minister uważa, że na razie  będzie lepiej, jeżeli nie będzie jeszcze takiego nacisku ze strony parlamentu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PoselAndrzejFedorowicz">Myślę, że oczywiście powinniśmy pozytywnie odpowiedzieć na apel pana ministra, ale jednocześnie proponuję, aby zasugerować ministrowi udział jednego członka naszej Komisji w pracach tych powoływanych gremiów polsko-rosyjskich. To samo MSZ oczywiście kieruje polityką zagraniczną, ale ze strony Sejmu mógłby uczestniczyć jeden z nas, aby śledzić te prace i relacjonować ich wyniki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PoselRomanGiertych">Myślę, że wszyscy przychylamy się do tego stanowiska, bo warto, aby również nasza Komisja była reprezentowana w tego typu gremiach, które omawiają sprawy Polaków mieszkających w Rosji i ich mienia. Te kwestie leżą w kompetencjach naszej Komisji i byłoby dobrze, gdyby pan minister przekazał nasz postulat władzom MSZ.Jeżeli chodzi o nasz dezyderat, to myślę, że nie ma powodu wychodzić przed orkiestrę. Jeżeli jest szansa, aby załatwić te kwestie na drodze rozmów pomiędzy właściwymi ministerstwami, to zostawmy im trochę czasu na wykonanie tej pracy, chociaż pół roku to wydaje mi się strasznie dużo. Nie wiem, czy Komisja Spraw Zagranicznych nie była tu zbyt spolegliwa, bo za pół roku będą wakacje i tak naprawdę zajmiemy się tą sprawą jesienią. Proszę Sekretariat, żeby przypomniał mi o tym temacie na początku maja, tak abyśmy jeszcze w tym półroczu mogli się dowiedzieć, co w tej sprawie udało się załatwić. Jeżeli nie będzie widocznych rezultatów, to wrócimy do tych kwestii na posiedzeniu pod koniec maja. Czy jest inna propozycja? Nie ma. Stwierdzam, że wyczerpaliśmy 3 punkt porządku obrad.Przechodzimy do pkt 4 porządku obrad. Zwróciłem się do Telewizji "Polonia" i V Programu PR z prośbą o nadesłanie odpowiednich materiałów. Z telewizji nic do nas nie dotarło, ale otrzymałem informację, że skierowaliście państwo pismo w tej sprawie na adres klubu, a nie Komisji. Nie dotarło ono do mnie, co może wynikać z nawału spraw, które są załatwiane w klubie. W związku z tym nie mieliśmy okazji zapoznać się z nim wszyscy. W tej sytuacji prosimy o ustne przedstawienie tego dokumentu. Samym tematem zajmiemy się na następnym posiedzeniu Komisji, bo nie możemy teraz ustosunkować się do dokumentu, który nie dotarł do nas w formie pisemnej. Na wstępie chcę zająć się materiałami, które przedstawiło nam Radio "Polonia". Dobrze się złożyło, że poruszyliśmy ten temat, bo w przeciwnym przypadku w ogóle nie dowiedzielibyśmy się o istnieniu takiego radia. Jakoś państwo nie zadbaliście o to, aby ta kwestia była podana do wiadomości Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Dobrze się stało, że możemy się teraz spotkać i porozmawiać na ten temat.Ze swej strony chcę powiedzieć o dwóch sprawach. Po pierwsze, jeżeli realizujecie państwo politykę polonijną w tym najbardziej istotnym sensie, czyli przekazujecie informacje o tym, co się dzieje w kraju Polakom mieszkającym za granicą, i jeżeli robicie to za publiczne pieniądze, które są między innymi w kompetencji naszej Komisji, to może warto by utrzymywać bardziej ścisły kontakt, aby członkowie i prezydium Komisji mieli okazję wystąpić na falach radia polonijnego. Oczywiście w ramach porządku programowego uchwalonego przez radę programową.Mam też dwie uwagi dotyczące programu. Piszecie państwo o swoich planach rocznicowych na rok 2002, o kilkunastu bardzo istotnych datach i rocznicach, które będą przedstawiane na forum Radia "Polonia". Spośród tych kilkunastu, które też można różnie oceniać, dwie zwróciły moją uwagę w sposób szczególny. Pierwsza, to 80 rocznica urodzin pana Władysława Bartoszewskiego, pisarza, polityka, Ministra Spraw Zagranicznych RP. Ja mam swoją, dość klarowną  opinię o panu ministrze Władysławie Bartoszewskim. 23 września 2001 roku mieliśmy okazję zapoznać się z opinią społeczeństwa na temat rządu, w którym brał udział pan minister Władysław Bartoszewski. Przedstawiciele partii, które tworzyły ten rząd nie znaleźli się w parlamencie. My w Komisji mamy problemy z osobami, które były mianowane przez pana ministra Władysława Bartoszewskiego, a które nie zachowują się w sposób odpowiadający godności urzędnika RP.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#PoselRomanGiertych">W związku z tym, nie bardzo  rozumiem dlaczego akurat rocznica urodzin pana Władysława Bartoszewskiego ma być przedstawiana Polakom zamieszkałym za granicą, jako ważna data z historii Polski? Dlaczego ma być ona przedstawiana w 2002 roku razem z 10. rocznicą podpisania w Moskwie przez Polskę i Rosję traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy, razem z 5. Rocznicą  uchwalenia przez Zgromadzenie Narodowe konstytucji itd.?Druga rzecz, która zwróciła moją uwagę, to 75 rocznica urodzin pana Tadeusza Mazowieckiego. Państwo macie widać jakąś tendencję do przypominania postaci polityków, którzy do tego parlamentu nie weszli, chociaż startowali. Wydaje mi się, że te propozycje należy jeszcze raz rozważyć.Trzecia rzecz. 10. rocznica otwarcia w Warszawie pierwszej restauracji McDonald's. Czy to jest wydarzenie historyczne, które należy podkreślać obok 5 rocznicy uchwalenia konstytucji? Dlaczego za publiczne pieniądze reklamujemy akurat McDonald'sa, a nie inną restaurację. Jest mnóstwo innych restauracji, które mogą mieć pretensje, że za pieniądze podatników jest prowadzona reklama określonej firmy, która oczywiście jednym może się podobać, a innym nie.W związku z tym mam pytanie, jakie jest kryterium podejmowania tego typu decyzji w odniesieniu do przedstawiania laudacji urodzinowych dla określonych byłych polityków czy wspierania określonych firm? Takie jest moje pytanie do przedstawicieli radia.Telewizją "Polonia" nie możemy się zająć, bo nie dotarły do nas materiały na jej temat.Proszę o zabranie głosu przedstawiciela Radia " Polonia".</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#DyrektorRadiaPoloniaMaciejLetowski">Jest tu ze mną kierownik redakcji polskiej pani Joanna Biegańska, która też może odpowiedzieć na państwa pytania. Pragnę przypomnieć państwu, że w wyniku porozumienia między MSZ a zarządem Polskiego Radia od 4 lat działa przy Radiu "Polonia" rada konsultacyjna, w skład której wchodzą również przedstawiciele Sejmu i Senatu, a także i tej Komisji w osobie pana przewodniczącego. Statutowym celem rady konsultacyjnej jest ustalanie oferty programowej Radia "Polonia".Rada w nowym składzie spotkała się w zeszłym miesiącu i zapoznała z dokumentem, na który pan przewodniczący się w tej chwili powołuje. Dokument ten uzyskał jej akceptację. Taki jest jeden z czynników kontrolujących ofertę programową naszej anteny. Drugim podmiotem, który systematycznie raz na kwartał kontroluje działalność Radia "Polonia" jest MSZ, ponieważ Polskie Radio w cyklu kwartalnym przedstawia ofertę programową i otrzymuje akceptację. Czyli sposób wydawania publicznego grosza jest kontrolowany systematycznie, zarówno za pośrednictwem MSZ, jak i rady konsultacyjnej, w skład której, jak przypomniałem wchodzi także przewodniczący tej Komisji, który otrzymał wszystkie te materiały przed jej ostatnim posiedzeniem.Sprawa druga, te trzy pozycje w ofercie programowej. Polityka polska jest realizowana poprzez osoby. Słuchaczy i widzów interesują wydarzenia i ludzie, którzy są twórcami tych wydarzeń, czyli są twórcami historii. Nie ma historii, która jest niespersonalizowana. To nie jakieś anonimowe siły społeczne tworzą historię, tylko ludzie. My nie dzielimy polityków na lepszych i gorszych, bo nie taka jest rola Radia "Polonia". Natomiast rolą programu dla zagranicy jest prezentowanie sylwetek tych polskich polityków współczesnych, którzy odegrali wielką i niekwestionowaną rolę w ostatniej dekadzie historii Polski. Nie spotkałem się do tej pory, ani ze strony MSZ, ani rady konsultacyjnej z zakwestionowaniem nazwisk konkretnych polityków, o których warto mówić, bo są znani za granicami i pozytywnie oceniani. To są osoby, które są wizytówkami Polski bez względu na to, jak w Polsce oceniamy ich przeszłą działalność. Są to niewątpliwie osoby o wymiarze międzynarodowym. Takie jest kryterium doboru tych osób. Jeśli tylko w danym roku wypada odpowiednia rocznica, to przedstawiamy sylwetki ważnych osób ze wszystkich obozów politycznych. Tak też robimy w tym roku i będziemy robić w latach następnych.Jeżeli natomiast chodzi o rocznicę McDonald'sa, to jest wydarzeniem nie tyle z punktu widzenia rynku restauracyjnego i biznesowego, co cywilizacyjnego i kulturowego. Każdy kto pamięta Polskę sprzed roku 1989 wie, że takiej firmy jak Coca Cola, czy McDonald's były nie tyle symbolami konkretnego towaru, co symbolami współczesnej cywilizacji i kultury. Tylko w takim zakresie ta rocznica pojawi się w audycji, która ma odpowiedni charakter, tzn. traktuje o przemianach polskiej kultury, mentalności, obyczajowości itd. My mówimy naszym słuchaczom za granicą zarówno o wielkiej polityce, jak i o tym, czym żyją zwykli ludzie. Mówimy, jak żyją dziś Polacy, bo takie jest oczekiwanie naszych słuchaczy. Dlatego też w odpowiednim miejscu i w takim właśnie rozumieniu będziemy mówić o rocznicy McDonald'sa.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#DyrektorRadiaPoloniaMaciejLetowski">Nie ma to nic  wspólnego z popularyzowaniem jakiejkolwiek restauracji.Oczywiście przekażę na najbliższym posiedzeniu rady konsultacyjnej te wszystkie uwagi. Mam nadzieję, że pan przewodniczący też weźmie udział w jej posiedzeniu. Poddamy dalszej ocenie te nazwiska i ich obecność na naszej antenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PoselRomanGiertych">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PoselAntoniKobielusz">Cieszę się, że listy tych rocznic nie uzupełniono o nazwiska, których bym tu nie chciał. Natomiast rzeczywiście można by tę listę nieco rozszerzyć. Niekoniecznie muszą być to okrągłe rocznice. Ważniejsza jest osoba i to co ona wnosi. Żałuję, że nie prowadzono, jako stałego punktu programu rozmów na temat dzisiejszej konstytucji. Dziwię się temu, bo akurat jest powód, żeby o tym mówić.Kolejna sugestia programowa. Mieszkam na południu Polski i często bywam w Czechach, ale nie jest to tylko problem Czech, wszędzie gdzie bywam za granicą okazuje się, że organizacje polonijne mają problem z przyciągnięciem do swojej działalności młodzieży. Myślę, że nowocześnie zrobione audycje, mające odpowiednie proporcje muzyki i polityki, a skierowane do 14-18-latków Polaków mogłyby być w tej sprawie bardzo pomocne. Trzeba zwrócić się do tego pokolenia, którego osobowość i polskość dopiero się kształtuje. W tej ofercie programowej takich audycji jest zdecydowanie za mało.Kolejna sprawa, młodzież nie żyje i nie chce żyć historią. To dorośli wprowadzają ją w historię, taka jest powinność dorosłych. Natomiast młody człowiek chce być dumny i dlatego trzeba pokazać, że coś ważnego się w kraju dzieje, że jest powód do dumy również z tego, czym jest w tej chwili Polska. Mówię o tym nieprzypadkowo, bo bardzo często stykam się z opiniami, że nasza oferta skierowana do młodych ludzi jest za mała. Takich imprez, jak igrzyska organizowane w Bielsku przez "Wspólnotę Polską" potrzeba dużo więcej. Sprawa ostatnia, oprócz tego co państwo robicie, bardzo ważne jest powstawanie w wielu krajach regionalnych rozgłośni polonijnych. Bardzo często borykają się one z brakiem odpowiedniego sprzętu. Czy przy okazji tworzenia budżetu nie można by wygospodarować jakichś sum na pomoc dla takich rozgłośni? Jeżeli ma ich słuchać młodzież, to muszą być nadawane na odpowiednim poziomie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PodsekretarzstanuSlawomirDabrowa">Chcę powiedzieć krótko, że MSZ ma ścisłe związki z Radiem "Polonia", ale nie jest tymi związkami usatysfakcjonowane. Wnosimy do budżetu tego radia około 8 mln zł rocznie - nie wiem jaka to jest część tego budżetu - natomiast nie czujemy się w pełni usatysfakcjonowani możliwością wpływu na jego programową działalność. A co ważniejsze, nie tylko nie jesteśmy przekonani, że jest duży pożytek z przeznaczanych przez nas środków, ale odwrotnie, jesteśmy przekonani, że pożytek jest nieduży. Przeprowadziliśmy ankietę wśród 100 polskich placówek dyplomatyczno-konsularnych w tej sprawie. 54 poinformowały nas, że program do ich krajów w ogóle nie dociera. 38 odpowiedziało, że program wprawdzie dociera, ale nie jest słuchany. Jest to wyjaśniane różnymi przyczynami: np. w krajach sąsiadujących odbiorcy wolą słuchać I Programu PR. W innych wolą oglądać Telewizję "Polonia". W tej sytuacji MSZ bardzo poważnie rozważa problem, co dalej zrobić z tym radiem, bo nie możemy kontynuować stanu obecnego. Rezultaty są absolutnie niewspółmierne do nakładów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PoselRomanGiertych">To jest zupełnie nowa informacja. Bardzo dziękuję za jej przedstawienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PoselTadeuszSamborski">Punktem wyjścia mojej wypowiedzi jest pogląd, że celem funkcjonowania Radia "Polonia" jest dostarczanie obiektywnych i niezależnych informacji o Polsce, a jeszcze bardziej o polskim punkcie widzenia na wydarzenia międzynarodowe. Jest to zadanie niezwykle trudne i prawdę mówiąc - niesprawdzalne. O polski punkt widzenia idzie ciągle w różnych działaniach, w stosunkach dyplomatycznych, w polityce informacyjnej rządu i agend rządowych itd.Czyli zadanie jest trudne, a tutaj słyszymy w wypowiedzi pana ministra negatywną ocenę jego realizacji. Jak to wszystko można rozumieć? V Program PR, nazywany tutaj umownie Radiem "Polonia" kosztuje nas 13 mln zł, 8 mln daje MSZ, a 5 mln kosztują fale krótkie. To zresztą jest osobny temat, posługiwanie się tak przestarzałą technologią. Piszecie państwo, że słucha was 2 mln ludzi, a inne źródła mówią o 6-8 tys. Rozbieżność jest ogromna.Trzeba w tym miejscu postawić pytanie, czy ktoś monitoruje działalność tego radia, tzn. poziom audycji, słuchalność, zasięg itd.? Oceny są bardzo rozbieżne, a i placówki dyplomatyczne nie wszystkie informacje potwierdzają. Nawet z własnych obserwacji wiem, że Polacy poza granicami kraju bardzo chętnie słuchają I i III programu PR, a nie Radia "Polonia".Trzeba przeprowadzić takie badania, bo musimy dysponować obiektywnymi danymi, a tak to każdy mówi co innego. Nie może tak być, że podmiot państwowy jest wysoko opłacany, a ocena jego działalności dokonana przez głównego gestora, czyli MSZ, jest negatywna, a oceny KRRiTV nie ma w ogóle. Chcę przedstawić wyraźny postulat, że działalność Radia "Polonia" musi być przedmiotem dogłębnej i rzeczowej analizy ze strony MSZ, KRRiTV, Sejmu, Senatu i stosownych komisji, bo wokół tej instytucji narasta wiele problemów i pytań.Pan przewodniczący ma rację, zwracając uwagę na ten dziwny dobór rocznic, bo przecież o programie decyduje wydawca, my tylko zamawiamy u was usługę, a to wy decydujecie, czyja rocznica urodzin jest dla was najważniejsza. Na marginesie chcę zwrócić uwagę, że bardzo niebezpiecznie jest obchodzić rocznice ludzi żyjących. Znacznie łatwiej i bezpieczniej jest zajmować się gen. Władysławem Sikorskim i premierem Stanisławem Mikołajczykiem, niż np. prof. Władysławem Bartoszewskim, z którego rezultatami działalności na niwie dyplomatycznej są problemy. Po prostu narażacie państwo to swoje medium na polityczną dezaprobatę lub aprobatę, jeśli ma to być towarzystwo wzajemnej adoracji.Jeśli to radio ma reprezentować polski punkt widzenia na wydarzenia międzynarodowe, to lista rozmówców, których zapraszacie powinna być inna. Czy np. w redakcji rosyjskiej zdarzyło się, że zaprosiliście prezesa Stowarzyszenia Współpracy "Polska-Wschód", które jest najważniejszą organizacją pozarządową kreującą stosunki polsko-rosyjskie? Raczej nie, jak się domyślam. Czy w redakcji ukraińskiej przedstawiliście polski punkt widzenia na sprawę Cmentarza Orląt Lwowskich i inne sporne kwestie? Też nie. To są pytania, które zadaję nie jako poseł, ale jako obywatel, który płaci podatki i wie, że zatrudniacie 65 osób i chciałby, abyście w sposób bardzo jednoznaczny reprezentowali interesy państwa polskiego.Stawiam kolejne pytanie, kto określa cele tego programu? Kogo i do czego zachęcamy w tych audycjach? Przecież wiemy, że były próby zachęcania do eksportu transformacji, rewolucji, negacji prezydenta itd.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#PoselTadeuszSamborski">Ja nie chcę  bronić żadnego prezydenta, nawet jeżeli jest on przez kogoś uwielbiany, tylko zwracam uwagę, że to wszystko są wybory polityczne. Dlatego pytam, kto jest do tych wyborów upoważniony? Czy redaktor, który to wydaje, czy instytucja, które zleca, czy też musi być powołany poważny organ, który bardzo dogłębnie będzie oceniał waszą działalność. Składam wniosek, aby poważne gremium zajęło się oceną funkcjonowania Radia "Polonia".</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PoselRomanGiertych">Chcę tylko powiedzieć, że zaraz musimy kończyć i dlatego kwestię działalności Telewizji "Polonia" przenosimy na posiedzenie w dniu 26 lutego br.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#PoselAndrzejFedorowicz">Pan poseł Tadeusz Samborski swoją wypowiedzią wyręczył mnie już w znacznym stopniu. Chcę jeszcze tylko zwrócić panu redaktorowi Maciejowi Łętowskiemu uwagę, że McDonaldyzacja, którą próbuje nam pan przedstawić, jako zjawisko cywilizacyjne, takim zjawiskiem nie jest. Ja żyję jeszcze w cywilizacji łacińskiej i nie słyszałem, aby nastąpił jej koniec. Natomiast obchodzenie tej rocznicy na falach radia uważam za kryptoreklamę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PoselPiotrGadzinowski">Słucham czasami Radia "Polonia", bo niekiedy pracuję w nocy i mogę coś powiedzieć na temat tego programu, ale mamy za mało czasu i dlatego skupię się tylko na sprawach generalnych.Problem Radia "Polonia" jest taki, że mamy wobec niego olbrzymie oczekiwania, a dysponujemy bardzo małym i kiepskim narzędziem technicznym. Jeśli zaś chodzi o sprawy programowe, to też w wielu aspektach przestarzałym.Ze strony MSZ padła zapowiedź, że radio może ulec likwidacji. Jeżeli spotkamy się za czas jakiś, aby znów podyskutować na ten temat, to zastanówmy się, czy będziemy likwidować to narzędzie. Może jednak zastanowić się, co to radio ma robić, aby prezentować Polskę. Co może zrobić radio o tak skromnym budżecie, które nie ma wielkich szans, co wie każdy, kto chociaż otarł się o dziennikarstwo.Może jednak należy postawić na pewną specjalizację, radio zmodernizować, przejść na technikę cyfrową, wejść do Internetu i skierować przekaz do odpowiednio wyspecjalizowanych grup słuchaczy. Stworzyć radio nakierowane punktowo.Pozostaje jeszcze oczywiście problem odbiorców za naszymi wschodnimi granicami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#DyrektorMaciejLetowski">Mechanizm kontroli tego programu został wypracowany wiele lat temu pomiędzy spółką Polskie Radio S.A. i MSZ. Może on oczywiście ewoluować w wyniku ustaleń pomiędzy tymi partnerami. To MSZ każdego roku podpisuje nową umowę z PR o finansowaniu programu dla zagranicy. Kolejna będzie podpisana na przełomie lutego i marca. MSZ zleca w niej Polskiemu Radiu, jako spółce radiofonii publicznej określone zadania, cele, języki, kierunki, godziny, czyli te wszystkie podstawowe parametry, które określają działalność anteny. MSZ jest również podmiotem kontrolującym co kwartał merytoryczne wykonanie umowy. Co kwartał przedstawiamy sprawozdanie merytoryczne, po zaakceptowaniu którego MSZ dokonuje przelewu środków na konto Polskiego Radia. Także pan poseł Piotr Gadzinowski jest członkiem rady konsultacyjnej II kadencji, która już raz się zebrała, a pracami której kieruje pani senator Grabowska, przewodnicząca Komisji Spraw Zagranicznych Senatu. W jej skład wchodzi również 3 dyrektorów z MSZ oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych, w tym między innymi pan prezes Andrzej Stelmachowski. Tak wygląda podmiot, który kontroluje ofertę programową Radia "Polonia".Nie ma już w tej chwili czasu, aby powiedzieć szczegółowo o wszystkich ważnych problemach, z którymi się borykamy, jak: kierunki emisji, jakość sygnału, działanie poprzez Internet itd. Wszystkie te informacje są zawarte w materiale, który państwo otrzymaliście. Jeśli Komisja będzie chciała omówić bliżej któryś z tych problemów, to oczywiście jesteśmy do dyspozycji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#PoselRomanGiertych">Myślę, że ponieważ nie mamy tu podmiotu, do którego moglibyśmy skierować naszą opinię lub dezyderat, to powinniśmy sami przeprowadzić kontrolę w Radiu "Polonia", aby otrzymać odpowiedzi na wszystkie te pytania, które tutaj padały. Trzeba również zweryfikować te liczby, bo różnica pomiędzy 2 mln a 8 tys. słuchaczy jest dość zasadnicza.Proponuję, abyśmy przyjęli na podstawie art. 87 par. 1 i 4 regulaminu Sejmu, że Komisja zleca prezydium Komisji przeprowadzenie kontroli w zakresie kształtu programowego Radia "Polonia" i zasięgu słuchalności tego radia. W celu przeprowadzenia kontroli prezydium desygnuje 3-osobowe gremium, które najpóźniej do 15 marca 2002 roku przeprowadzi kontrolę i przedstawi z niej sprawozdanie. Proponuje zakończenie tego punktu posiedzenia taką uchwałą.Czy są jakieś uwagi? Nie ma. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za podjęciem uchwały w proponowanym kształcie?Stwierdzam, że 6 głosami, przy braku głosów przeciwnych i 4 wstrzymujących się Komisja podjęła proponowaną uchwałę.Na tym kończymy rozpatrywanie pkt 4 porządku dziennego.Zwróciłem się do Prezydium Sejmu z prośbą o przedstawienie sposobu dokonywania kontroli w konsulatach. Jak państwo pamiętacie na ostatnim posiedzeniu Komisji przyjęliśmy uchwałę, że Komisja przeprowadzi taką kontrolę zgodnie z par. 7 ust. 3 regulaminu, który brzmi: "Prezydium Sejmu określa ogólne zasady przeprowadzenia kontroli". Nie ma jeszcze odpowiedzi na nasze pismo, ale jak tylko będzie, to prezydium zajmie się tą kwestią.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#DyrektorTelewizjiPoloniaAntoniBartkiewicz">Czuję się zobowiązany do przeproszenia Komisji za incydent związany ze złym zaadresowaniem przez naszego urzędnika materiałów, które miały do państwa dotrzeć. Jeszcze raz bardzo przepraszam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PoselRomanGiertych">Mamy nadzieję, że te materiały przed najbliższym posiedzeniem do nas dotrą i będą mogły być rozdane członkom Komisji.Czy w sprawach różnych ktoś chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#PoselAntoniKobielusz">Czuję się odpowiedzialny przed państwem, ponieważ wybraliście mnie w skład prezydium Komisji. Dlatego dziwi mnie, że z mediów i różnych innych przypadkowych źródeł dowiaduję się o wyjazdach członków Komisji za granicę. Nic nie wiem na temat, gdzie, kto, kiedy i w jakim celu wyjeżdża. Wiem także, że również inni członkowie Komisji nie są informowani o tego typu przedsięwzięciach.Mam wrażenie, że Komisja traktowana jest instrumentalnie, dlatego też na poprzednim posiedzeniu zwróciłem się o to, aby kwestie dotyczące wyjazdów i kontaktów zagranicznych zostały jednoznacznie określone i zaplanowane w jakiejś perspektywie.Są to sprawy bardzo ważne, ponieważ jeżeli w jakimś państwie odbywa się kongres organizacji polonijnej, to konieczne jest określenie rangi reprezentacji naszej Komisji. Ta zasada nie jest przestrzegana. To jest sprawa podstawowa i sama przez się zrozumiała, o której w ogóle nie powinniśmy mówić, ale skoro jest taka sytuacja, to trzeba się zastanowić, co zrobić. Może niektóre kompetencje prezydium trzeba przenieść na forum Komisji i niech Komisja decyduje w tych sprawach. Praktyka, która jest w tej chwili, jest niedopuszczalna. Część posłów, np. posłowie SLD, jest dyskryminowana przy tych wyjazdach, a wiceprzewodniczący nie jest o niczym informowany. Pewien obyczaj parlamentarny trzeba jednak zachować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#PoselRomanGiertych">Nie bardzo wiem o czym pan poseł mówi, bo wszystkie kwestie związane z wyjazdami są otwarte dla wszystkich członków Komisji, nie tylko dla prezydium. W sekretariacie każdy może się dowiedzieć o wszystkich zaproszeniach.Na razie takich wyjazdów było dwa. Pani poseł Elżbieta Radziszewska i pan poseł Franciszek Stefaniuk byli we Lwowie, a pan poseł Andrzej Fedorowicz był w Szwecji. Jest jeszcze prośba pana posła Piotra Gadzinowskiego o wyjazd do Wiednia i ona na pewno będzie załatwiona pozytywnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#PoslankaJoannaSenyszyn">Odnoszę wrażenie, że pan przewodniczący bagatelizuje ten problem i chce go sprowadzić tylko do liczby wyjazdów, która akurat jest zupełnie nieistotna. To że były tylko 3 wyjazdy nie ma żadnego znaczenia, istotne jest natomiast, w jaki sposób zostały wytypowane osoby, które wyjechały. W przyszłości może być 100 wyjazdów i trzeba przyjąć wyraźne zasady delegowania konkretnych osób. Z tego, co powiedział pan wiceprzewodniczący odniosłam wrażenie, że Komisja zaczyna być traktowana, jak prywatny folwark. Nie wiem jeszcze czyj, ale bardzo mnie to interesuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#PoselRomanGiertych">Myślę, że prezydium powinno się spotkać w tej sprawie i ustalić zasady.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#PoselFranciszekStefaniuk">Ponieważ nie wiemy jaka będzie liczba zaproszeń, ani jakie będzie zapotrzebowanie, dlatego uważam, że to prezydium powinno ustalić zasady delegowania posłów na wyjazdy zagraniczne. Ponieważ to Komisja otrzymuje zaproszenia, to jej prezydium powinno delegować.Jeżeli jest to zaproszenie na kongres polonijny, to jak słusznie zwrócił uwagę pan poseł Antoni Kobielusz Komisja powinna być wtedy reprezentowana przez przewodniczącego lub wiceprzewodniczących, aby nasza delegacja miała odpowiednią rangę.Jeżeli jest to zaproszenie indywidualne, to uważam, że też prezydium powinno podjąć decyzję, czy zgadza się na wyjazd, czy nie. Nie zawsze zaproszenia będą zgodne z celem, programem i kierunkiem działania Komisji. Uważam, że lepiej opracować zasady, aby potem nie było jakichś zastrzeżeń wobec Komisji. Nasza Komisja jest mała i dlatego uważam, że nie powinno być trudności z ustaleniem kierunków i zasad działania.W związku z tym wnoszę postulat, żeby na najbliższym posiedzeniu prezydium ustalić zasady delegowania, co pozwoli uniknąć konfliktów w przyszłości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#PoselRomanGiertych">Ja proponuję, aby to zrobić bardziej otwarcie. Wszystkie zaproszenia są dla wszystkich członków Komisji do wglądu w Sekretariacie, żeby za miesiąc znów ktoś nie powiedział, że prezydium robi sobie z Komisji prywatny folwark. Wszystkie zaproszenia będą do wglądu.Jeżeli natomiast będą takie sprawy, jak wyjazd pana posła Piotra Gadzinowskiego do Wiednia, który jest wyjazdem na imienne zaproszenie, to ja nie widzę powodu, jeżeli marszałek Sejmu wyrazi zgodę, aby taka osoba mogła tam występować w imieniu Komisji. Jeżeli ktoś się do mnie zwróci w takiej sprawie, to ja zawsze chętnie skieruje odpowiednie pismo do pana marszałka.Natomiast jeżeli są jakieś zaproszenia oficjalne na kongresy czy zjazdy, to po pierwsze, trzeba uwzględnić, kto jest zapraszany, bo nie zawsze musi to być członek prezydium, niekiedy tamtejsza Polonia życzy sobie określoną osobę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#PoselAntoniKobielusz">Jeżeli na kongres zapraszany jest przedstawiciel Komisji, to Komisja powinna zdecydować w jakiej ma być randze, ale zwykle zapraszany jest przewodniczący. Jestem w tej Komisji 8 lat i zawsze były określone zasady delegowania. Było też tak, że członkowie Komisji sami z góry określali swoje zainteresowania. Kiedy trzeba było podjąć decyzję, kto ma jechać, to prezydium czy przewodniczący mieli gotową listę zainteresowanych posłów i można było szybko zdecydować.W tej chwili nie ma ustalonych żadnych zasad i pan poseł Franciszek Stefaniuk słusznie postuluje, żeby je sprecyzować. Są oczywiście zaproszenia indywidualne, ale też nie może być tak, że każdy poseł będzie indywidualnie nawiązywał kontakty, bo my reprezentujemy Sejm wobec Polaków mieszkających za granicą. Tak jest napisane w regulaminie Sejmu. Nie jesteśmy grupą indywidualnych osób, które załatwiają swoje indywidualne wyjazdy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#PoselFranciszekStefaniuk">Ponieważ ktoś tu powiedział, że prezydium coś tam sobie w tajemnicy ustala, to ja proponuję, aby na pierwszym posiedzeniu Komisji po posiedzeniu prezydium pan przewodniczący zawsze informował posłów, kto i gdzie został delegowany. Natomiast po powrocie, osoba delegowana powinna podzielić się z nami wrażeniami z wyjazdu i złożyć odpowiednie sprawozdanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PoselAndrzejFedorowicz">Czuję się wywołany do tablicy, ponieważ byłem w Sztokholmie na konferencji organizacji polonijnych. Zgłosiłem panu przewodniczącemu chęć przedstawienia sprawozdania, ale dziś nie było na to czasu. Mam przygotowane sprawozdanie, mam nagrane na taśmie swoje wystąpienie i mogę to wszystko państwu przedstawić. Chcę tylko powiedzieć jednym zdaniem, że pod pretekstem konferencji organizacji polonijnych regionu Morza Bałtyckiego zjechały do Sztokholmu delegacje polonijne z takich krajów bałtyckich jak: Austria, Szwajcaria, Francja itd.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PoselRomanGiertych">Panie pośle, musimy już kończyć posiedzenie, bo sala jest potrzebna na następne posiedzenie.Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>