text_structure.xml 285 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 4.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Senatu Bogusław Miedziński)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#BogusławMiedziński">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#BogusławMiedziński">Jako sekretarzy zapraszam ss. Bruskiego i Katelbacha. Protokół i listę mówców prowadzi s. Katelbach.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#BogusławMiedziński">Protokół 4 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 5 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#BogusławMiedziński">Wysoka Izbo! Dnia 10 lutego zmarł Papież Pius XI.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#komentarz">(Wszyscy wstają.)</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#BogusławMiedziński">Po złożeniu kondolencji z powodu zgonu Jego Świątobliwości Papieża Piusa XI na ręce Nuncjusza Apostolskiego wysłałem do Jego Eminencji Ks. Kardynała Augusta Hlonda, Prymasa Polski, depeszę treści następującej:</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#BogusławMiedziński">„W ciężkiej żałobie, która okryła Kościół, napełniając smutkiem wszystkie polskie serca, przesyłam na ręce Waszej Eminencji w imieniu Senatu Rzeczypospolitej i własnym wyrazy najgłębszego żalu i współczucia. Wielka Postać zgasłego sternika Kościoła Jego Świątobliwości Piusa XI pozostanie na wieki drogim i żywym światłem w historii walk i triumfów wskrzeszonej Rzeczypospolitej”. W odpowiedzi otrzymałem od Jego Eminencji Ks. Prymasa Polski pismo, zawierające serdeczne podziękowanie dla Senatu za przesłane kondolencje.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#BogusławMiedziński">Wysoka Izbo! Jego Świątobliwość Papież Pius XI był jedną z wielkich postaci, wykutych przez głębokie przemiany czasów ostatnich, postaci, których rysem najwyrazistszym jest charakter niezłomny i działanie w imię wiecznych ogólnoludzkich wartości.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#BogusławMiedziński">Obok czynów z gorącego ojcowskiego serca płynących, czynów, skierowanych niestrudzenie ku utrwaleniu pokoju na świecie, ku ucieleśnianiu ewangelicznych ideałów — wbrew walkom bratobójczym, wbrew uciskom społecznym, wbrew niepokojowi czasów Jego panowania, my Polacy szczególne mamy powody, aby czcić pamięć tego Papieża, złotymi zgłoskami zapisanego w dziejach Kościoła.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#BogusławMiedziński">„Jednym z najwybitniejszych umysłów obecnego świata” nazwał Go Józef Piłsudski i mówił o Nim na uroczystej koronacji Obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie w ten sposób:</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#BogusławMiedziński">„Złączeni jesteśmy z Jego Świątobliwością pierwszymi poczynaniami życia naszego państwowego. Gdy Jego Świątobliwość, jako ksiądz Ratti, był u nas Nuncjuszem Apostolskim, z Jego przeżyć ówczesnych wspólnych nie mogliśmy nie wynieść głębokiego przekonania, że możemy być zawsze pewni Jego uczuć i sentymentu w stosunku do nas”. Zmarłemu Ojcu Św. należy się wdzięczność nasza za stałość Jego uczuć dla Polski wierną do ostatnich chwil Jego panowania, równie stałą, jak wtedy, gdy Magr. Achilles Ratti, ufny w Polskę, nie opuścił Warszawy, zagrożonej bolszewicką nawałą.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#BogusławMiedziński">Papież Pius XI mocno zacieśnił odwieczną więź między Polską a Stolicą Apostolską.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#BogusławMiedziński">Dziś, gdy na Stolicy Apostolskiej witamy nowego sternika Kościoła w osobie Jego Świątobliwości Papieża Piusa XII, w hołdzie naszym żyje wspomnienie więzi, zadzierzgniętej przez Jego Wielkiego Poprzednika.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#BogusławMiedziński">Usprawiedliwił swą nieobecność w Senacie na 5 posiedzeniu s. Grajek.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#BogusławMiedziński">Udzieliłem urlopu s. Adamowi Kocowi do 13 marca, na 3 dni s. Wiktorowi Wróblowi oraz na 1 dzień s. Ignacemu Puławskiemu.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#BogusławMiedziński">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy o dalszym zjednoczeniu ziem odzyskanych z Rzecząpospolitą Polską (druki senackie nr 28 i 32). Sprawozdawca s. Wolf.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#BogusławMiedziński">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#LeonWolf">Wysoki Senacie! Gdy zdumieniem nas napawa błyskawiczność wypadków, które sprawiły zakończenie procesu rewindykacyjnego o prastarą ziemię piastowską, niesłusznie przywłaszczoną i do tego czasu trzymaną przez Czechosłowację, to niemniej każdy podziwiać musi owe dziwne zrządzenia Opatrzności, która te ziemie i lud na niej mieszkający prowadziła na przestrzeni licznych wieków poprzez katastrofy dziejowe i zewsząd piętrzące się przeszkody, ręką władców' obcych narodów, przez drogi na pozór do innych celów wiodące, aż je zaprowadziła do tej samej przystani, skąd przed wiekami je oderwano, do łączności w Polskim Państwie z polskim narodem.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#LeonWolf">Odcięta przeszło sześćset lat temu gałąź polskiego narodu, wszczepiona do pnia obcego państwa, żywiona sokami obcego drzewa i naginana do interesów obcych narodów, wegetując nie straciła wziętych od matki Polski specyficznych narodowych sił żywotnych. Przyszła w połowie XIX stulecia „Wiosna Narodów Zbudziły się soki żywotności, a uśpiona moc życia rozwinęła się w potężne życie narodowe.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#LeonWolf">Do tego czasu wśród przejść dziejowych, przyjąwszy soki i tryb życia pnia, do którego go zaszczepiono, odpadł rodzimy książę, włodarz, odpadł szlachcic śląski, odpadł pan, ale zachował swą odporność przyciśniony do ziemi, sponiewierany chłop i robotnik polski. A gdy w budzącej się „wiośnie Narodów” nie przyszli zwiastunowie, budziciele z Polski, jak ze śpiącego na gałęzi oczka, on chłop, on robotnik, z siebie zrodził swoich przewódców, swoich Stalmachów, Cieńciałów. Świeżych, Michejdów i Londzinów, a prowadzony przez nich i karmiony okruchami bogactwa polskiej kultury narodowej, doprowadził wśród siebie do takiego uświadomienia i do takich warunków polskiego życia narodowego, że za wzór mógł być stawiany nawet dzielnicom, które zawsze żyły rodzimym życiem państwowo-narodowym.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#LeonWolf">Jasnym tedy było, że taki lud nie mógł się pogodzić ze swym losem wtedy, gdy zmartwychwstała Polska, a wola obcych dyplomatów przyłączyła go i jego ziemię do obcego państwa i że wytężył wszystkie swe siły, by zrzucić obce więzy i złączyć się z całością polskiego narodu. A gdy teraz w swych wysiłkach miał zrozumienie, pomoc i poparcie całego narodu i gdy jego usiłowania stały się celem Polskiego Państwa i tych, co kierują jego nawą, musiała nadejść chwila odpowiednia do wyzwolenia. Nadeszła! A my i z nami cały, sądzę, naród, musimy uznać z wdzięcznością i z dumą stwierdzić, że Rząd Polski tej chwili nie zaniedbał i oparty o silną, kochaną armię i o wolę całego narodu, wykorzystał ją wśród niesprzyjających okoliczności w sposób, który z podziwem uzna dostatecznie historia.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#LeonWolf">Wysoki Senacie! Trudno mnie, który reprezentowałem lud obecnie wyzwolony jako poseł w parlamencie czesko słowackim, wyrazić uczucia rozrzewnienia, jakich doznaj ę dziś, kiedy po raz pierwszy z tej trybuny Senatu Rzeczypospolitej mówię i to mam omawiać projekt ustawy decydującej w pewnym stopniu o zjednoczeniu ziemi mego ludu z Polską.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#LeonWolf">Oto prawie przed rokiem w przedostatnim moim przemówieniu w czesko słowackim sejmie 29 marca, omówiwszy upośledzenia polskiej ludności w różnych dziedzinach życia państwowego i społecznego i stwierdziwszy, że rząd czesko słowacki poza obietnicami nic dla tej ludności nie uczynił, złożyłem następujące oświadczenie:</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#LeonWolf">„Oświadczam imieniem ludności polskiej, że ludność ta, jednocząc się coraz bardziej, nie ustanie w walce, dopóki zasadnicza kwestia jej rozwoju nie zostanie załatwiona, dopóki nie zostanie polski stan posiadania na Śląsku Cieszyńskim przywrócony do stanu z czasów przed rozdziałem tego Śląska, dopóki nie zostaną naprawione szkody, doznane od tego czasu w tym stanie posiadania czasowego, dopóki nie zostanie zagwarantowana możliwość życia dla polskiej ludności na ziemi jej przodków i dopóki nie zostaną stworzone podstawy swobodnego narodowego rozwoju tak dla całości naszej grupy narodowej, jak i dla pojedyńczych jej członków.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#LeonWolf">Mniejszość polska w Czechosłowacji nie może dotychczasowej taktyki obietnic uważać za dostateczną gwarancję radykalnej poprawy jej losu i dlatego zdecydowana jest wysunąć żądanie zasadniczego ustawowego uregulowania jej sytuacji w formie nadania takich autonomicznych uprawnień, które by nie tylko zabezpieczyły Polaków w Czechosłowacji przed dalszym ich wynarodowieniem, ale umożliwiły również przywrócenie odebranego im od roku 1920 stanu posiadania”. Oświadczenie to wygłosiłem w otoczeniu obcym, wśród niesłychanej wrzawy i złorzeczeń socjalistycznych radykałów czeskich i komunistów. Dnie, które potem nastąpiły, były dla mnie rzeczywistą drogą Golgoty, drogą bezcelowych pertraktacyj, urągań i poniewierki.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#LeonWolf">A oto gdy rok jeszcze nie minął, jako reprezentant tej samej ludności, wolny od troski o ducha narodowego swego ludu i utrzymanie stanu narodowego posiadania na rodzimej ziemi, wchodzę w Senacie polskim na trybunę, by współdziałać w zjednoczeniu tej ziemi w Państwie swego własnego narodu.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#LeonWolf">Uczucia, z tego rozważania wypływające, kształtują się w wyrażeniu hołdu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej, przed której majestatem komie schylam czoło i polecam Jej w opiekę wyzwolony lud polski.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#LeonWolf">Wysoki Senacie! Pod względem faktycznym nastąpiło przyłączenie do Rzeczypospolitej Polskiej wszystkich ziem uzyskanych w październiku i w listopadzie 1938 r. przez odebranie tych terenów przez wojska polskie a oddanie ich pod administrację władz polskich.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#LeonWolf">Ten faktyczny stan dla nadania mu cechy trwałości i bezwzględnego opanowania musiał być zatwierdzony także prawnie przez władzę ustawodawczą Państwa. Stało się to dotychczas odnośnie do stanowczej większości odzyskanych terenów przez dekrety Prezydenta R. P. z dnia 11 października 1938 r. (Dz. U. R. P. Nr 78, poz. 533) i z dnia 16 listopada 1938 r. (Dz. U. R. P. Nr 87, poz. 585), a to stało się w słowach umieszczonych w tych dekretach następującej treści: „Ziemie odzyskane są nierozdzielną częścią Rzeczypospolitej Polskiej, a zarazem nastąpiło stwierdzenie, że na ziemie te rozciąga się moc obowiązującą Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#LeonWolf">Już samo takie stwierdzenie prawne pociąga za sobą te konsekwencje, że obowiązujące na tych ziemiach ustawodawstwo stosowane może być z uwzględnieniem suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej. W ślad jednak za tym stwierdzeniem szła od razu unifikacja ustawodawstwa przez rozciągnięcie mocy obowiązującej tych ustaw Państwa Polskiego na tereny odzyskane, które bez istotnego naruszenia porządku prawnego, potrzeb życiowych i interesów ludności, mogły być zastosowane także do tych odzyskanych terenów. W tym względzie wyszło 21 dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej, przez które została na te odzyskane ziemie rozszerzona moc obowiązująca przeszło 270 różnych ustaw.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#LeonWolf">Przez to jeszcze jednak nie można mówić o zakończeniu tego procesu rozszerzenia mocy ustaw na tereny odzyskane.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#LeonWolf">Po drugiej inkorporacji prawnej ziem odzyskanych, to jest po dekrecie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 16 listopada 1938 r. (Dz. U. R. P. Nr 87, poz. 585) nastąpił w toku prac delimitacyjnych dalszy przydział, wprawdzie tylko niewielkich skrawków terytorialnych nie objętych dekretami z dnia 11 października i 16 listopada 1938 r., a mianowicie pewnych terytoriów pogranicznych w strefie Orawy i nad rzeką Cygielką. Ziemie na Orawie składają się z obszaru zwanego Jałowcem, bezludnego, o powierzchni 4 km2, z lasu zwanego Krywaniem, bezludnego, c powierzchni 1 km2, z obszaru zwanego Osadzką, bezludnego, o powierzchni 2 km2 i z miejscowości Sucha Góra i Głodówka, o powierzchni 35 km2, liczących około 1500 mieszkańców. Ziemie nad rzeką Cygielką stanowią obszar bezludny o powierzchni 2 km2.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#LeonWolf">Co do tych terenów, to dotychczas nie są one objęte żadną unifikacją. Nie została na nie rozciągnięta moc obowiązująca żadnych ustaw, ale nie nastąpiła też dotychczas odnośnie do nich inkorporacja prawna.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#LeonWolf">W projekcie rządowym będącej dziś przedmiotem obrad ustawy nie była ta ostatnia okoliczność uwzględniona i Sejm zmienił ustawę o tyle, że wprowadził do projektu dodatkowy artykuł i inkorporujący te ziemie oraz stwierdzający cel ujednostajnienia stanu prawnego z zastrzeżeniem odrębności wynikających z autonomii województwa śląskiego oraz zmian wprowadzonych przez przedmiotową ustawę. Zmiany projektu przyjęte przez Sejm uznała Komisja Budżetowa za uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#LeonWolf">Projekt ustawy podzielony jest na trzy rozdziały:</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#LeonWolf">Rozdział I, obejmujący art. i—6, wprowadza ujednostajnienie stanu prawnego na ziemiach odzyskanych i te ziemie odzyskane na Orawie i nad Cygielką podporządkowuje się obowiązującemu ustawodawstwu na ziemiach włączonych dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 listopada 1938 r., włączając je do województwa krakowskiego i lwowskiego, zaś cały stan prawny wprowadzony na odzyskanych ziemiach Śląska Cieszyńskiego, o ile nie chodzi o ustawy specjalnie się odnoszące do Śląska na podstawie jego autonomii wojewódzkiej, rozciąga się na wszystkie odzyskane ziemie. Większość bowiem dekretów wydanych mówi o stanie prawnym tylko na odzyskanych terytoriach Śląska Cieszyńskiego. Art. 5–6 traktują o zmianie terminów, przewidzianych w tych ustawach, względnie związanych z wprowadzeniem w życie tych ustaw lub poszczególnych jej przepisów z uwzględnieniem późniejszego wcielenia odnośnych terenów do całości Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#LeonWolf">Rozdział II, zatytułowany: „Dalsze zespolenie prawne ziem odzyskanych z Rzecząpospolitą', wprowadza na odzyskane ziemie cały szereg dalszych przepisów prawnych, obowiązujących w Państwie Polskim. W tym względzie wobec autonomicznego stanowiska województwa śląskiego odróżnia się te ustawy, które obowiązują na całym obszarze Rzeczypospolitej Polskiej, dalej te, które dotyczą tych obszarów poza województwem śląskim i wreszcie te, które trzeba specjalnie wprowadzić na teren Śląska. Dlatego to art. 7 wylicza dalsze ustawy, których moc się rozszerza na wszystkie ziemie odzyskane. Art. 9 i 10 traktują o tych przepisach, które mają obowiązywać tylko na ziemiach odzyskanych, włączonych do województw krakowskiego i lwowskiego, a art. II rozciąga moc obowiązującą pewnych przepisów ustawy o Funduszu Drogowym na odzyskane ziemie, włączone do woj. śląskiego.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#LeonWolf">Ponieważ w art. 7 rozciąga się na wszystkie odzyskane tereny moc obowiązującą ustaw o kwalifikacjach do nauczania w różnych rodzajach szkół i kursów, a kwalifikacje te oparte są na ustawodawstwie polskim, stałaby się wielka krzywda wszystkim tym nauczycielom i osobom, które obecnie w odnośnych zakładach nauczają i to z pożytkiem dla tych zakładów i całego społeczeństwa. Dlatego to art. 8 stanowi dla tych nauczycieli możność wykazania swej kwalifikacji przez kwalifikacje uzyskane na terenie państwa, do którego te tereny przed przyłączeniem do Polski należały.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#LeonWolf">W art. 12 reguluje się stan prawny w zakresie nawet tego prawa prywatnego, hipotecznego, postępowania niespornego oraz opłat w postępowaniu niespornym i hipotecznym, które jeszcze nie zostały rozszerzone na inne główne przyłączone ziemie do Rzeczypospolitej Polskiej, na tych skrawkach uzyskanych w Jaworzynie Spiskiej, Czadeckiem, Pieninach w dolinie Popradu, nad Udawą, na Orawie, i nad rzeką Cygielką, które przyłączone zostały do sąsiednich powiatów sądowych. Co do tych gmin, zastosowano wyraźnie jeszcze te ustawy, które na żadnym innym terenie nie miały mocy obowiązującej. Dzieje się to dlatego, że należy uniknąć w jednym i tym samym obwodzie sądowym stosowania różnych ustawodawstw.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#LeonWolf">Rozdział III, obejmujący art. 13–15, zawiera przepisy przejściowe i wykonawcze, które wynikają z konieczności zmienionego stanu prawnego, nie wymaga tedy bliższych wyjaśnień.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#LeonWolf">Jeżeli teraz weźmiemy projektowaną ustawę i rozpatrzymy się w niej ze stanowiska unifikacji, to niewątpliwie stanowi ona wielki krok w kierunku ustalenia jednolitego stanu prawnego, obowiązującego w Rzeczypospolitej Polskiej. Jest ona więc uzupełnieniem wszystkich wydanych dotychczas w tym kierunku dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej. Unifikacja prawa powinna iść w parze z unifikacją społeczeństwa z przyłączonych terenów, jego ducha i uczuć ze społeczeństwem w innych częściach Państwa. Pod tym względem ludność odzyskanych terenów, a przede wszystkim ludność odzyskanej części Śląska Cieszyńskiego przyszła do Polski przyłączona nie przymusem wojny i miecza, lecz z własnej woli, uważając to przyłączenie jako spełnienie jej gorących marzeń, zatem z wielką dozą najlepszych chęci i entuzjazmu, a trzeba zaznaczyć, że znalazła tutaj otwarte ramiona i przychylne serca całego swego narodu.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#LeonWolf">Komisja Prawnicza, rozważając ten problem unifikacji faktycznej, ze względu na dotychczas wprowadzone ustawodawstwo Rzeczypospolitej Polskiej, zwróciła równocześnie uwagę na pewne zbyt pośpiesznie wydane akty ustawodawcze, które mogłyby wywołać pewien rozdźwięk w harmonii unifikacyjnej i spowodować mniemanie, jakoby Polska czyniła różnicę w pewnych względach między ludnością obecnie przyłączoną a resztą swojej ludności. Były to przepisy po pierwsze o przewalutowaniu pieniędzy na przyłączonych terenach na walutę polską po kursie nie odpowiadającym stosunkowi wartości kupna obu walut. Krzywdzące skutki tego przewalutowania zostały już w wielu dziedzinach administracji i stosunków gospodarczych ludności przez Rząd usunięte, a ludność pokonała je prawie do reszty przez swoją wielką ofiarność i głębokie zrozumienie niedomagań gospodarczych, wywołanych takim wstrząsem, jakim było oderwanie części od jednego organizmu państwowego i gospodarczego i przyłączenia jej do drugiego.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#LeonWolf">Drugą taką przeszkodę w zupełnej unifikacji stanowi sposób, jakim została rozciągnięta moc obowiązująca cytowanych w rozpatrywanym projekcie przepisów o zaopatrzeniu emerytalnym na odzyskane ziemie Śląska Cieszyńskiego. Przyznane emerytom (wdowom i sierotom), którzy już za czasów czesko słowackiego zaboru pobierali emerytury, zaopatrzenie w wysokości tylko 75% zaopatrzenia emerytalnego przyznanego im i wypłacanego przez władze czesko słowackie jest nieuzasadnione. Czesko słowackie emerytury, przeliczając je po 16 zł za 100 kor. czes, są niższe niż emerytury polskie osób tej samej kategorii, o tej samej ilości lat służby, i przez to byliby upośledzeni ci funkcjonariusze, którzy wytrwali w warunkach ciężkich na terenach zabranych przez Czechów na posterunkach, wobec tych swoich kolegów, którzy przeszli w r. 1920 i później do służby w Polsce. Wreszcie naruszone zostały prawa nabyte, a składki, za czasów służby aktywnej do funduszu emerytalnego przez nich płacone, obliczone były na pełną emeryturę.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#LeonWolf">Ponieważ i skutki tych postanowień przez długie lata mogą tę kategorię nowych obywateli utrzymywać w stanie żalu do Polski i niezadowolenia, dlatego Komisja Budżetowa przychodzi do Wysokiego Senatu z prośbą o zwrócenie się w drodze rezolucji do Rządu, by jak najrychlej spowodował zmianę odnośnych przepisów emerytalnych.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#LeonWolf">Projekt ustawy o dalszym zjednoczeniu ziem odzyskanych z Rzecząpospolitą Polską rozpatrzyła Komisja Prawnicza na swym posiedzeniu w dniu 23 lutego 1939 r. i przyjęła go w brzmieniu uchwalonym na jubileuszowym posiedzeniu przez Sejm bez zmian. W imieniu Komisji Prawniczej wnoszę o przyjęcie przedłożonego projektu bez zmian i o uchwalenie następującej rezolucji:</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#LeonWolf">„Senat wzywa Rząd, by jak najprędzej spowodował zmianę art. 3 dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 19 lutego 1938 r. o rozciągnięciu mocy obowiązującej przepisów o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych na odzyskane ziemie Śląska Cieszyńskiego (Dz. U. R. P. nr 90, poz. 615) w' kierunku zapewnienia osobom (emerytom, wdowom i sierotom), objętym tym artykułem, przynajmniej pełnego zaopatrzenia emerytalnego, przyznanego im przed dniem 1 października 1938 r. przez władze Republiki Czesko słowackiej”.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#BogusławMiedziński">Do głosu nikt się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoją wszyscy. Stwierdzam, że Senat jednomyślnie projekt ustawy uchwalił.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#BogusławMiedziński">Przystępujemy do głosowania nad rezolucją. Kto z Panów Senatorów głosuje za rezolucją, przed chwilą odczytaną, zechce wstać. Stoi większość. Senat rezolucję uchwalił.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#BogusławMiedziński">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1939/40 (druki senackie nr 40 i 45). Sprawozdawca generalny s. Skoczylas.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#BogusławMiedziński">Udzielam głosu p. sprawozdawcy generalnemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#StanisławSkoczylas">Wysoki Senacie! Przystępujemy do obrad nad preliminarzem budżetowym Państwa na rok następny w czasie, który na terenie międzynarodowym, zwłaszcza w Europie jest co najmniej okresem osobliwym, dla życia państw okresem niesłychanie ważnym, bo wymagającym od nich ciągłej czujności, a zarazem pełnej gotowości.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#StanisławSkoczylas">Rok 1938 i już początek 1939 roku to lata niepokoju. Bo chociaż poza wygasającą wojną domową w Hiszpanii na kontynencie europejskim mamy pokój, to przecież co chwila wybuchają jakieś na wielką skalę zakrojone nieporozumienia i groźby konfliktu. Państwa pośpiesznie zbroją się dla zagwarantowania pokoju. Potrzeby wojenno-gospodarcze zużywają bardzo wiele pracy, konsumują olbrzymie kapitały, spychając inne potrzeby życiowe i kulturalne narodów na dalszy plan, produkcja wzmaga się i wzmacnia życie gospodarcze, powiększa zatrudnienie, zmniejszając bezrobocie.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#StanisławSkoczylas">A przecież koniunktura gospodarcza nie chce się dźwigać albo dźwiga się bardzo powoli i nie we wszystkich państwach, a i w tych, gdzie się dźwiga — nie we wszystkich dziedzinach.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#StanisławSkoczylas">Wskaźniki gospodarcze drgają nerwowo i chwiejnie, jak przyrządy elektryczne, skacząc w górę, to znowu opadając w dół. Kapitał prywatny ociąga się przed zaangażowaniem go do długoterminowych kredytów, idzie raczej na krótkoterminowe transakcje. Bariery celne i dewizowe, ograniczające wymiany handlowe, utrzymują się nadal w pełnej sile.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#StanisławSkoczylas">Waluta na rynku międzynarodowym nie ustabilizowała się i nic tej stabilizacji nie zapowiada, chociaż wszyscy przyznają, że do tej międzynarodowej stabilizacji kiedyś wreszcie przyjść musi.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#StanisławSkoczylas">Zapasy złota, które się właściwie w trzech państwach, w tym głównie w Stanach Zjednoczonych, nagromadziły, wrosły niesłychanie i wynoszą dziś blisko 15 miliardów dolarów, zatem dwukrotnie więcej aniżeli cały w obiegu będący pieniądz. Okazało się jednakże, że zapas złota to nie wszystko w gospodarstwie, bo mimo tego bogactwa w złocie i mimo czynionych wielkich wysiłków koniunktura Ameryki nie może osiągnąć tego stopnia, ażeby pokryć znaczny już i stale rosnący deficyt budżetowy.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#StanisławSkoczylas">Państwa nastawione wysoko na przemysł rozpoczęły już zaciętą walkę o eksport swoich produktów. Hasło: „eksportować lub zginąć” słyszy się w Niemczech, słyszy się w Anglii. Walkę tę podjęto nie tylko dlatego, ażeby pokryć dewizami obcymi swój własny import, ale również dlatego, ażeby dać konieczne zatrudnienie w kraju i nie dopuścić do uciążliwego bezrobocia. Jedno państwo stara się uprzedzić drugie w gonitwie zbrojeniowej i gospodarczej, a wszyscy pragną i wyczekują jednego, to jest trwałego politycznego uspokojenia. Niestety, to nie nadchodzi, bo polityczny teren międzynarodowy jest obecnie bardzo ruchliwy i ważny, każę narodom żyć okresami niejako od jednego wstrząsu do drugiego. Obecnie no. mamy okres kolonialny, który prawdopodobnie będzie dłuższy, bo problem kolonialny jest bardzo ważny. ale i bardzo trudny.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#StanisławSkoczylas">Jakże w tym całym światowym mchu gospodarczym występuje Polska, ta niedawno odrodzona. Polska budująca i urządzająca się Polska, która ma nadrobić braki przeszłości, bo i te odziedziczone po zaborcach i zniszczenia spowodowane wojną światową, jak również i późniejsze, narosłe w czasie kryzysu gospodarczego, a zarazem nie mogąc zostać w tyle, ma do wykonania i rzeczy nowe.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#StanisławSkoczylas">Zmusza ją do tego i ten olbrzymi postęp innych państw, zmusza ją do tego postęp techniki i z tym związane odnowienie wszelkich urządzeń. a przede wszystkim obrona własnego kraju. W tym olbrzymim zasięgu prac zdarzyć się może i zdarza się rzeczywiście często dysproporcja, że Polska wykonuje rzeczy najnowsze, rzeczy szczytowe i w tej działalności kroczy nawet na czele innych państw, jak w lotnictwie, a z drugiej strony niedostatecznie wykonywa rzeczy prymitywne, podstawowe, jak drogi wodne czy bite, jak szkoły.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#StanisławSkoczylas">Tu krytyka Rządu, zwłaszcza przez Izby ustawodawcze, jest słuszna i powinna być, ale krytyka najściślej rzeczowa, krytyka zdrowa, pomocna, nie wyrywkowa, ale oparta o całokształt danego resortu czy problemu i rozumiejąca, że ten olbrzymi zasięg prac bezwzględnie wymaga dłuższego czasu i daleko większego kapitału, bo dotąd i jednego i drugiego Polsce brakowało.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#StanisławSkoczylas">Polska wysuwa słusznie na czoło swoich zadań obronę kraju. Bo Polska wciśnięta między dwa wielkie mocarstwa ma te długie granice otwarte, a nie ma ani linii Maginot'a ani linii Siegfrieda. Polska ma tylko linie polskiego żołnierza. Armia polska broni tych granic — ta dzielna armia, ceniona przez obcych, a umiłowana przez własny cały naród.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#StanisławSkoczylas">Dla wyposażenia swej armii naród polski da zawsze wszystko, czego Rząd zażąda, a i sam w potrzebie stanie za nią cały i zjednoczony. Ale armia ma nie tylko znaczenie w czasie wojny, ale i dzisiaj w czasie pokoju spełnia szczytne swoje zadanie, jako regulujący czynnik w momentach wątpliwych spraw międzynarodowych.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#StanisławSkoczylas">Oby również nie tylko w chwilach niebezpieczeństwa, ale na codzień naród polski cały był zjednoczony. Jakże wielki potencjał mocarstwowy przedstawiałaby wówczas Polska wśród innych państw europejskich. Ileż wielkich wzmocnień, którymi nas inne państwa wyprzedziły, zrównoważylibyśmy tym zwarciem narodu. Pod tym względem należy każdy wysiłek zrobić, nawet największy.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#StanisławSkoczylas">Nie mniejszy wreszcie czynnik siły narodu przedstawia sprawa gospodarcza kraju, o której właściwie należy mówić.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#StanisławSkoczylas">Jakkolwiek kraj zniszczony został wojnami i kilkuletnim kryzysem gospodarczym, jakkolwiek pomocy z zewnątrz kraj nie otrzymał i na własne siły został zdany, to trzeba z otuchą stwierdzić, że Polska gospodarcza dźwiga się powoli, że będąc związana ze światowym życiem gospodarczym potrafiła w dużym stopniu zabezpieczyć się jednak przed jego ujemnymi wpływami, że Rząd nasz w tym względzie już wiele uczynił i dalej w tym kierunku idzie.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#StanisławSkoczylas">Ażeby osądzić dzisiejszy stan gospodarczy kraju, trzeba wrócić do jego bezpośredniej przeszłości, tj. do ostatniej dobrej stosunkowo koniunktury z r. 1929 i od niej śledzić jej przebieg w następnych latach, by na tej podstawie ustosunkować się do obecnej sytuacji gospodarczej kraju, do obecnego preliminarza budżetowego na następny rok.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#StanisławSkoczylas">Tę orientację ułatwi nam ten wykres...</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#komentarz">(Pokazuje wykres)</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#StanisławSkoczylas">...określający liniami część gospodarczą, a to przemysłową i rolniczą, tudzież budżet w dochodach i wydatkach w odpowiednich latach do dzisiaj.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#StanisławSkoczylas">Lata od r. 1929 do 1934, a nawet 1935 r. a więc 6 lat, stanowią okres kryzysu. Gospodarstwo nasze czy to przemysł, czy rolnictwo spada w swej rentowności, przy czym rolnictwo, gorzej aniżeli przemysł zorganizowane, spada znacznie poniżej opłacalności. Wprawdzie, jak widać z wykresu gospodarczego, zaczyna się dźwigać już po r. 1933, ale jest to polepszenie bardzo słabe, a w r. 1935 częściowo nawet zapada z powrotem, by dopiero w r. 1936 wynurzyć się ku więcej stałemu i ważniejszemu podnoszeniu się. To jest moment, o którym p. Wicepremier w swoim obszernym expose przy otwarciu obecnej sesji parlamentarnej powiedział, że wówczas wynurzył się ten masyw gospodarczy, dźwigając się ku lepszej koniunkturze. To jest ten moment, w którym odważnie przystąpiono do gospodarczej ofensywy już choćby między innymi i 4-letnim planem gospodarczym. Tu tkwi ta zasługa dalszego podniesienia i przedłużenia czy utrwalania dźwigającej się koniunktury. To jest ta duża zasługa osiągnięcia rezultatów dzisiejszych.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#StanisławSkoczylas">Ale ten masyw nie jest jednolity, ten masyw to jest jakby konglomerat, złożony z wielkiej ilości różnorodnych dziedzin pracy wytwórczej, które jak bryły zlepione są miazgą, ale jeszcze nie skrzepią. Relatywny ruch tych brył w górę odbywa się w różnym stopniu i czasie i doznaje fałdowań, które będą nieszkodliwe, o ile są drobne, a groźnymi mogą się stać, gdy obejmą wielkie pola, bo wówczas masyw ten może trzasnąć i część obsuwająca się w dół, oddzielona od reszty, nie weźmie już udziału w dźwiganiu się zmniejszonego masywu, albo jeżeli ta miazga dostatecznie skrzepła i masyw zrósł się mocno, to wówczas te pola pofałdowane i dążące w dół mogą ten masyw cały w dół pociągnąć za sobą.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#StanisławSkoczylas">To jest obraz możliwości naszego rolnictwa, które od roku 1938 wskutek wielkich urodzajów w kraju, a zarazem w krajach zamorskich, odchyla się w tym samym wykresie w dół, działając negatywnie na dźwiganie się ogólnej koniunktury w kraju. Tu spada w dół ten masyw wytwórcy żywności, tu spada w dół wielki konsument artykułów przemysłowych. Wprawdzie ten spadek jest nieco stępiony przez również wzrastającą wytwórczość hodowlaną i różne zabiegi i środki zaradcze Rządu, jednak zachodzi obawa, aby przemożny wpływ nieopłacalności zboża nie oddziałał ujemnie na koniunkturę roku 1939, który już i z tego względu zapowiada się trudniej.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#StanisławSkoczylas">Wyczerpujące sprawozdanie p. referenta na Komisji Budżetowej i rzeczowa i długa dyskusja nad budżetem rolnictwa na r. 1939/40 wykazały to niebezpieczeństwo, wołając o pomoc. Jakkolwiek bowiem rok 1938, w którym to właśnie odchylenie w dół rolnictwa i spadek cen nastąpił, Polska przebyła na ogół dość obronnie w przeciwieństwie do innych państw w świecie, jakkolwiek ten wskaźnik gospodarczy się obniżył, jednakże ogólny wskaźnik gospodarczy przecież utrzymał się we wzroście wprawdzie mniejszym aniżeli w r. 1937, ale jednak pozytywnie i jakkolwiek to się stało na przełomie r. 1938/39, a więc w grudniu ubiegłego roku, jakkolwiek wskaźnik gospodarczy się nieco wzmocnił, bo i obrót zbożem na rynku wewnętrznym kraju się wzmógł i wywóz zboża w tymże grudniu nawet o 100° o przeszło przewyższył wywóz z listopada, bo osiągnął 104.000 ton wobec 48.000 ton w listopadzie — to jednak musimy stwierdzić, że dla tego rolnictwa pomoc jest konieczna. Pomoc ta nie może skończyć się na doraźnym zabiegu, ale musi być w dłuższej fali oparta na podstawowym, na czas przygotowanym programie, którego dobre wykonanie w przyszłości może dźwignąć rolnictwo zbożowe do jak największej opłacalności i uchronić je od ponownego załamania się. Naturalnie, że przy ratowaniu tego rolnictwa nie można go spośród całego życia gospodarczego wyeliminować i jako odrębnie wydzielony człon w doborze środków osobno, bez oglądania się na całość życia gospodarczego kraju uzdrawiać.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#StanisławSkoczylas">Przechodząc do drugiej podstawowej wytwórczości naszego gospodarstwa, to jest do przemysłu i handlu, oznaczonej na wykresie linią czerwoną, widzimy, że właściwie ta wytwórczość po załamaniu kryzysowym wznosić się zaczęła po roku 1938 i dotąd ten wzrost się utrzymuje Niewątpliwie wytwórczość fabryczno przemysłowa, zasilona 4-letnim planem inwestycyjnym, od r. 1936 okoliczności tej obok innych w dużym stopniu wzrost swój zawdzięcza ciągnie ogólny wskaźnik gospodarczy wzwyż. Wprawdzie po swej chwilowej kulminacji w r. 1937wskaźnik artykułów przemysłowych z końcem r. 1938 nieco obniżył się, ale mimo to ogólny obrót artykułów przemysłowych w r. 1938wykazuje dalszy wzrost, choć nieco słabszy od roku poprzedniego. Można powiedzieć, że przeżyliśmy rok 1938, jak już wspomniałem, w przeciwieństwie do państw innych wcale obronnie.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#StanisławSkoczylas">Dyskusja nad budżetem przemysłu i handlu na Komisji Budżetowej potoczyła się głównie około bardzo aktualnego i ważnego tematu, mianowicie około drobnego i średniego przemysłu i tylko luźne zapytania i uwagi dotyczyły innych dziedzin pracy tego resortu. Było to konsekwencją tego, że p. Minister Przemysłu i Handlu był łaskaw wygłosić swe expose zwyczajem uniwersyteckim. Uniwersyteckie wykłady przeważnie podają szerzej w danym roku jakąś część, odsyłając słuchaczy co do reszty materiału do wydanego podręcznika. Otóż p. Minister Przemysłu i Handlu wygłosił swój bardzo interesujący wykład właśnie o tym średnim i drobnym przemyśle i w tym kierunku zasugerował dyskusję, która potoczyła się bardzo żywo. Problem drobnego i średniego przemysłu oraz problem rzemiosła są dla życia gospodarczego w Polsce niesłychanie ważne przez swoja wielkość wskutek ilości jednostek, przez swoją elastyczność i odporność, zwłaszcza w zmianach i załamaniach gospodarczych, czego dowodem była Francja w czasie kryzysu. I jeszcze jest ważny dlatego, że przez ten drobny i średni przemysł i rzemiosło można prędzej przemysł w ogólności unarodowić.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#StanisławSkoczylas">Przypatrzmy się teraz na tym wykresie naszemu budżetowi, który nas dzisiaj obchodzi. Otóż w r. 1929/30 zachodzi ta kulminacja budżetowa, wynosząca 2.993 miln. zł, czyli blisko 3 miliardy zł. Następnie lecą obydwie linie — i dochodowa i wydatkowa, dochodowa daleko mocniej, aż do r. 1933, gdzie osiąga swoje dno kryzysowe, bo już wynos wówczas tylko 1.915 [wykres] miln, czyli zmniejszyła się od tej kulminacji o cały miliard złotych. Od tego czasu ta linia zaczyna wzrastać i dzięki temu zastrzykowi idzie naprzód. Opuszczam tu w dochodach kwotę 175 milionów z pożyczki narodowej, zaznaczam tylko jej obecność. Następuje wzrost dochodów, lecz powolny, bo np. w następnym roku 1934 podnosi się wprawdzie, ale tylko o 3 miliony; jednak to jest początek. W 1935 r. dochód podnosi się dalej, ale tylko o 1 milion, żeby wreszcie skoczyć w r. 1936'37 na kwotę 2.216.000.000 zł. Wprawdzie utrzymuje się na tym poziomie do 1937 r., jednakże później się nieco odchyla w dół, następnie się nieco wznosi. Jeżeli temu wzrostowi się przypatrzyć, to widzimy, że pierwszy skok w dochodach wynosił 298 milionów, drugi skok wyniósł wobec poprzedniego roku 215 milionów, trzeci skok w r. 1937/38 jest już tylko o 43 miliony i tę wysokość preliminarz budżetowy dalej podaje, bo podaje tylko 51 milionów wzrostu dochodów. Czego są obrazem te dwa skoki w 1936/37 i 1937/38? To są skoki przez inwestycje wielkie, wtedy czteroletnim planem zaczęte, a spadek tego skoku należy przypisać zmniejszeniu pracy inwestycyjnej, oraz temu, że nie wszystkie inwestycje były produkcyjne, lecz były i konsumcyjne, albo takie, które później będą dawały dochód i wskutek tego wzrost na r. 1937/38 zmalał i wynosił tylko 43 miliony zł. I dlatego ostrożność jest zachowana w dochodach, preliminowanych obecnie, i również p. Minister Skarbu nie więcej jak tylko te 51 milionów uwzględnia jako przyrost dochodów. Widzimy, że ten wzrost jest oparty tylko na pobudzeniu życia gospodarczego przez inwestycje produkcyjne, które większy dzisiaj dają dochód.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#StanisławSkoczylas">Jeżeli teraz przypatrzymy się, jak idzie nasza linia wydatków, to ona idzie inaczej. Widzimy, że ona jest daleko wyższa, nie spada, jak dochody, trzyma się wyżej. Chociaż była kompresja w latach kryzysu duża, jednak nie mogła być tak wielka, żeby zdusić życie gospodarcze, ażeby wszystkie kółka zegara stanęły. I dlatego też są niedobory i ta wyższa żółta linia wydatków wykazuje niedobory. Te niedobory w kulminacji swojej wynoszą 372 miliony zł w roku 1933/34 zmniejszając się, ażeby właśnie tuż po tym wzroście w r. 1936/37 przeciąć linię dochodów, ażeby pozwolić się przez dochody niejako nawet nakryć i o 4 miliony zł przynieść nadwyżki. Tu jest ten moment wydatków, ten tak ważny moment zrównoważenia budżetowego. W tym punkcie w przecięciu tych 2 linii jest ten wielki sukces budżetowania, który niewątpliwie w całej pełni zapisać można na konto p. Ministra Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#StanisławSkoczylas">Ten wzrost wydatków idzie dalej, jednakże, jak widzimy, w r. 1937 jest on niższy, to znaczy wydatki mniejsze o 20 milionów zł, ale już w 1938 r. jest tylko symboliczna nadwyżka dochodów, ponieważ p. Minister Skarbu, widząc, że są braki w gospodarstwie krajowym, nie robi rezerw kasowych z nadwyżek dochodowych, tylko je przelewa do budżetu wydatkowego. I dlatego nadwyżka ta wynosi 36.500 zł w preliminarzu budżetowym na rok następny.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#StanisławSkoczylas">Widzimy jednak, że ten budżet nasz jest przecież mały, bo słyszymy olbrzymie żądania i wołania o kredyty. Widzimy to wszyscy, że jest wołanie — musimy wniosek z tego wyciągnąć, że budżet, stojący na dzisiejszej wysokości — 2.523.000.000 zł. a podniesiony o 2.700.000 zł przez Sejm na 2.525.847.000 zł. jest za mały dla naszego kraju, ażeby te głodowe potrzeby zaspokoić i wzmocnić życie gospodarcze tak, żeby można uzyskać co najmniej 300.000.000 zł więcej i dojść bodaj do takiego normalnego stanu, żeby tych głodowych budżetów nie było. Jednakże te wołania nie mogą być zaspokojone z uwagi na to, że przecież trzeba zachować zdobytą równowagę, która tyle pracy i wysiłków kosztowała. Żeby ta równowaga nie została zburzona, budżet musi być regulowany według dochodów, a dochody płyną głównie z danin, z podatków bezpośrednich i pośrednich i z monopoli. Razem te dwa źródła dochodów wynoszą 83% całego dochodu Państwa, z pozostałych 17% — 13% przypada na inne dochody skarbowe, a zaledwie mizerną cyfrę 4% dają przedsiębiorstwa państwowe.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#StanisławSkoczylas">Otóż te wołania są słuszne, jednakże uwzględnieniu ich staje na przeszkodzie sztywność budżetu. Jeżeli nie można dać więcej, żeby równowagi budżetowej nie zachwiać, to by można przesunąć pozycje w wydatkowym budżecie. Sztywny budżet wynosi 820, których nie można ruszyć, bo to są wydatki osobowe, emerytalne, długi itp. sztywne cyfry. Więc zostaje 1835 elastycznych, nad których przesunięciem można by się zastanawiać, jednakże nie da się tu nic zrobić, ponieważ są one tak celowo w samym budżecie ulokowane, że każdy musi powiedzieć, że są to rzeczy najpilniejsze; czyli nie ma zupełnie możności przesuwania tych pozycyj i zaspokojenia innych potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#StanisławSkoczylas">A wołania te były wielkie. Słyszeliśmy je w dyskusji nad wszystkimi budżetami w senackiej Komisji Budżetowej, a zwłaszcza podczas dyskusji nad budżetem oświaty, kiedy słyszeliśmy, że 400.000 dzieci nie uczęszcza do szkoły, że kilka tysięcy nauczycieli jest bezrobotnych, a pomimo to nie odbywa się nauka tylko z braku etatów i z braku szkół. Słyszeliśmy, że personel nauczycielski w średnich szkołach jest niesłychanie przeciążony, że jest go niedostateczna ilość również z powodu braku etatów. Albo dochodzą nas wiadomości trudne do powtórzenia z własnej chęci, ale skoro ukazują się w prasie niemieckiej i zagranicznej, należy je przytoczyć, mianowicie że Polska posiada 5.000.00 analfabetów dorosłych, że co siódmy obywatel jest analfabetą. To są rzeczy bardzo ciemne w naszym życiu. Te rzeczy nie tylko robią krzywdę ludności, ale szkodzą niesłychanie Państwu i są po prostu nie do zniesienia. Podczas dyskusji nad budżetem Ministerstwa Oświaty wiele uwagi poświęcono także życiu szkolnictwa wyższego, brakom pomocy naukowych, brakom możliwości popierania nauki i tym wszystkim brakom, które wskutek finansowego niedoboru, niedopłynięcia funduszów istnieć muszą. Ale poświęcono tam również w dyskusji wiele uwagi zagadnieniom młodzieżowym. Z przerażeniem komisja słuchała wywodów, że na niektórych uczelniach wyższych, a zwłaszcza we Lwowie, doszło do zajść, które uzewnętrzniły się w sposób po prostu straszny, już za mało powiedzieć nie licujący z godnością akademicką, ale tę godność hańbiący, w sposób taki, który powinien całym społeczeństwem polskim wstrząsnąć. Takich rzeczy nie może być u nas w kraju. Prawda, że ktoś może zapytać, dlaczego władza nie wkracza? Władza ceni autonomię uniwersytecką i nie chce zbyt często wkraczać. Zresztą nawet wkroczenie jej bywa zabiegiem doraźnym, jednorazowym. Trzeba znaleźć drogę do młodzieży, którą należy uświadomić, że takie rzeczy nie mogą się zdarzać wśród młodzieży polskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#StanisławSkoczylas">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Komunikacji przyniosła nam niewiele pocieszających momentów, albowiem jakkolwiek wiemy, że sprawność i punktualność naszych kolei stała się już nawet sławną, to jednak nie podnoszono tego dodatniego momentu choćby z tego powodu, że w grudniu przed świętami nastąpił wielki zator. Więc nie podkreślono punktualności, na co nasze koleje państwowe zasługują, natomiast podkreślono braki w taborze, w parowozach i w wagonach oraz przysłowiowo zły stan dróg bitych i wodnych. Podniesiono między innymi wołanie o regulację Wisły, która nieuregulowana hamuje rozwój wszelkiego śródlądowego handlu wodnego.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#StanisławSkoczylas">A jednak w tym dużym budżecie, bo blisko miliarda dochodzącym, jakim rozporządza przedsiębiorstwo Polskich Kolei Państwowych, może przez niewielką zmianę hierarchii robót albo stopnia ich wykonania można by przyjść z pomocą, jeżeli dochody Państwa nie pozwalają na dopłacanie, a nawet jeżeli przedsiębiorstwo to ma czynić wpłatę do Skarbu Państwa. Ale przedsiębiorstwo to czyni — jak czytamy w preliminarzu — wpłatę już nikłą, tylko 12 milionów zł. Cóż to za odsetek od prawie miliarda złotych.</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#StanisławSkoczylas">Prawdą jest, że dzisiaj w innych państwach, np. w Niemczech, kredyty są dawane kolejnictwu dla inwestycyj, bo ono nie jest w stanie ze swoich eksploatacyjnych środków tego pokryć. W każdym razie spodziewać się należy, że wreszcie będzie rewizja własna, nie żeby ktoś chodził rewidować, ale własna rewizja, żeby powiedziała czynnikom tym. że jeżeli o drogi chodzi, to musi naprzód iść konserwacja przed każdą nową budową, musi być utrzymany stan dotychczasowy, a dopiero potem może następować polepszenie, nie można zaniedbać ogólnego stanu dróg, a tylko w niektórych miejscach dać drogi wspaniałe, luksusowe. Konserwacja dróg musi być zachowana — to jest pierwszy obowiązek czynności gospodarki kolejowej. Przypuszczać należy, że wreszcie i tu program inwestycyjny przyjdzie z pomocą i może w przyszłym roku tego braku już widzieć nie będziemy.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#StanisławSkoczylas">Z dyskusji nad budżetem Ministerstwa Skarbu muszę wspomnieć o ważnej sprawie, którą podniesiono, mianowicie o pomocy dla urzędników państwowych. Nie mogę tego pominąć w tym pokłosiu, aż senacka Komisja Budżetowa, jakkolwiek docenia wielkie potrzeby stanu urzędniczego, zwłaszcza w niższych stanowiskach, jednakże ponieważ wnioski te szły przed załatwieniem ustawy o uposażeniach, a opiewały na kwotę łączną 100 milionów złotych, komisja wobec nierealności tej kwoty, która by zburzyła osiągniętą równowagę, nie mogła pozytywnie na razie do tego wniosku się odnieść.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#StanisławSkoczylas">Ale muszę zaznaczyć, że Komisja Budżetowa do wszystkich zagadnień ważniejszych odnosiła się z dobrą wolą, prawdziwie źródłowo, nie szczędząc wysiłku przez parotygodniowy okres debat budżetowych. Duży nakład pracy pp. senatorów referentów i poważna współpraca pp. senatorów, którzy zabierali głos w dyskusji, utrzymując przytem należny senackiej debacie poziom obrad, trzeba powiedzieć, że jest dobrą zapowiedzią dla przyszłych pruć, jakie tę kadencję, rozpoczętą obecnie tym budżetem, czekają. Przytem muszę zaznaczyć, że ten dodatni przebieg obrad komisji niewątpliwie w równej mierze zawdzięczać należy szczerej i wydatnej kolaboracji wszystkich pp. Ministrów i przedstawicieli Rządu, którzy z całą szczerością i chęcią dawali wyjaśnienia i po prostu współpracowali z nami.</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#StanisławSkoczylas">Osobno muszę zwrócić się w stronę p. Prezesa Najwyższej Izby Kontroli z podzięką dla tejże Izby, której szczegółowa i wnikliwa krytyka działalności całej administracji Państwa, ujęta w jej obszernych uwagach w rozdanym nam zeszycie, pomagała pp. referentom docierać od razu z miejsca do sedna sprawy. A rezultat tych obrad dzięki sprawnej pomocy Biura Senatu mają Panowie przed sobą w drukowanych sprawozdaniach komisji.</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#StanisławSkoczylas">Zmiany Sejmu, wprowadzone do budżetu, dotyczyły podwyższenia dochodów o 2.710.000 zł i wydatków o 2.705.000 zł, czyli została mniej więcej ta sama nadwyżka, to znaczy zamiast 32.000 zł — 36.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#StanisławSkoczylas">W Senacie jednakże nastąpiły pewne zmiany. Obok przesunięć, które na wysokość kwoty preliminowanej zupełnie nie wpływały, jak zmniejszenie wpływów z energii elektrycznej, a dalej podwyższenie podatku od uboju względnie grzywien i kar, jednakże była poprawka, która wpływa na zmianę cyfr globalnych preliminarza jak i ustawy skarbowej. Mianowicie wniesiono tam w części 13 — Ministerstwo Oświaty — w ustępie „Nauka” dla Biblioteki Narodowej pewną sumę na powiększenie i uzupełnienie jej zbiorów i to tak w dochodach jak i w wydatkach. Tak że globalna cyfra preliminarza w wydatkach wynosi dzisiaj 2.525.908.560 zł, a w dochodach 2.525.945.145 zł.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#StanisławSkoczylas">W art. 6 ustawy skarbowej, gdzie z nadwyżek ma się pokrywać różne cele, które są wymienione aż do lit. h włącznie, Komisja Budżetowa dodała również dotacje na popieranie nauki i sztuki.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#StanisławSkoczylas">W końcu muszę oświadczyć, że Komisja Budżetowa uchwaliła 5 rezolucyj, które są w załączniku do sprawozdania, przedstawionego Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#StanisławSkoczylas">W imieniu Komisji Budżetowej Senatu wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy preliminarz budżetowy na rok 1939/40 wraz z ustawą skarbową na ten rok w brzmieniu sejmowym ze zmianami, wyszczególnionymi w załączniku 1, i rezolucjami podanymi w załączniku 2.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. Wicemarszałek Dąbkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StefanDąbkowski">Wysoki Senacie! Praca Izb ustawodawczych w toku normalnej sesji budżetowej polega nie tylko na rozpatrzeniu budżetu na rok przyszły i planu gospodarczego Państwa na rok przyszły, ale polega również na krytycznym przeglądzie dokonań Rządu w roku ubiegłym. Właśnie ta druga część — dokonania Rządu w roku ubiegłym — staje się podstawą do określenia naszego stosunku do poczynań i dokonań Rządu.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#StefanDąbkowski">Rok ubiegły był niewątpliwie w historii ostatnich kilku lat nacechowany szeregiem akcyj po prostu o historycznej doniosłości i dzięki nim nasze życie gospodarcze osiągnęło sukcesy rzeczywiście wysokiej miary. Ten fakt daje nam przy analizie poczynań Rządu prawo do zajęcia stosunku najzupełniej pozytywnego do prac, wyników i osiągnięć Rządu, a w konsekwencji tego upoważnia nas do zajęcia formalnego stanowiska, którym będzie uchwalenie przedstawionej nam ustawy skarbowej i preliminarza budżetowego na rok przyszły 1939/40.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#StefanDąbkowski">Ta ocena ogólna oczywiście nie stanie w żadnej sprzeczności z tym, że nie we wszystkich działaniach, nie we wszystkich poczynaniach i nie we wszystkich osiągnięciach Rządu widzimy stan zupełnie pomyślny. Daje to nam dość obszerne pole do wykonania naszego prawa i obowiązku krytyki poczynań Rządu. Częściowo daliśmy już temu wyraz w czasie naszych prac na Komisji Budżetowej, a nie wątpię, że w toku dalszych debat pp. senatorowie zajmą stanowisko w ocenie poszczególnych resortów. Krytyka nasza, której byliśmy świadkami w czasie prac Komisji Budżetowej, wypływa z pobudek najzupełniej pozytywnych. Będziemy się w niej kierowali treścią Deklaracji Ideowej i tez programowych Obozu Zjednoczenia Narodowego. Nie będziemy też zapominać nawet w wypadkach rzeczowej rozbieżności poglądów o trudnych warunkach pracy Rządu i obciążającej go wielkiej odpowiedzialności, z czego wynika, w przekonaniu naszym, obowiązek traktowania pracy tej z należytym szacunkiem.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#StefanDąbkowski">Z najwyższym uznaniem i radością obserwujemy ciągły wysiłek Naczelnych Władz Wojskowych i Rządu, zmierzający do wzmocnienia naszej obronności. Stwierdzamy stały i kapitalny postęp w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#StefanDąbkowski">W polityce zagranicznej, w stosunku Polski do innych państw i narodów, akceptujemy stanowisko Rządu, polegające na całkowitej niezależności polskiej polityki zagranicznej przy jednoczesnej gotowości do współpracy z tymi państwami, które jej chcą i gotowe są porozumiewać się z nami na zasadach równości. Stwierdzamy, że kierunek ten powinien być utrzymany i nadal.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#StefanDąbkowski">W dziedzinie gospodarczej, przyjmujemy z uznaniem aktywność i śmiałość naszej polityki gospodarczej, zarysowaną w latach ostatnich przez p. Wicepremiera w dążeniu do tak koniecznego uprzemysłowienia kraju, nie tylko z punktu widzenia obronności, ale i zwiększenia zatrudnienia i dania ujścia nagromadzonym, a nie wyzyskanym siłom roboczym wsi.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#StefanDąbkowski">Tworzenie nowych warsztatów pracy jest koniecznością, dyktowaną naszym dużym przyrostem naturalnym, który inaczej zamiast być błogosławieństwem, stanie się ciężarem i siłą rozsadzającą życie gospodarcze kraju.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#StefanDąbkowski">Zagadnienie wsi i rolnictwa musi być rozwiązywane koncentrycznym wysiłkiem, idącym zewsząd. Zracjonalizowanie i powiększenie produkcji wsi, organizacja zbytu produktów rolnych i hodowlanych, dbałość o właściwą relację między cenami produktów rolnych i przemysłowych — powinny być pierwszą troską każdego rządu, jako rządu kraju par excellence rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#StefanDąbkowski">Nieustannym naszym dążeniem i punktem widzenia, z którego będziemy oceniali pracę Rządu, jest zagadnienie stanu trzeciego. Dalecy będziemy od licytowania się i demagogii ale dotychczasowy stan uważamy za niesprawiedliwy i uchybiający najsłuszniejszym prawom ludności polskiej. Do zmiany tego stanu dążyć będziemy drogą pracy realnej, nie operując frazesem bez pokrycia, ale dążąc nieustępliwie do realizacji tych postulatów, które są słuszne i w danym momencie wykonalne.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#StefanDąbkowski">Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, to pierwszym obowiązkiem i prawem Rządu jest, aby w kraju panował ład i porządek. Oczekujemy też od Rządu, że żadne próby wichrzenia, anarchii i terroru nie będą tolerowane. Mamy też wysokie uznanie dla pracy p. Ministra Spraw Wewnętrznych za jego działalność w tym kierunku i możemy go zapewnić, że zawsze spotka się ona z naszym poparciem.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#StefanDąbkowski">Głębokim niepokojem i troską przejmują nas stosunki, panujące na niektórych wyższych uczelniach. Stałe zakłócanie warunków spokojnej pracy, które winny być zapewnione naszej studiującej młodzieży, atmosfera wychowawcza, nosząca cechy zaprawiania młodzieży do anarchii i bezprawia, nie mogą być tolerowane. Nie tylko z naszej obserwacji, ale również z opinii władz akademickich i państwowych wynika konstatacja, że olbrzymia większość młodzieży pragnie spokojnie pracować naukowo, a w życiu swej społeczności zachowywać wysoką kulturę i rządność, godną naszego narodu. Jest rzeczą nad wyraz bolesną, że drobne liczebnie grupy stałym warcholstwem i dzikimi wybrykami zakłócają atmosferę życia naszej młodzieży akademickiej i obniżają poziom jej kultury. Za zjawisko, które nie może być tolerowanym, uważamy obniżanie i nieposzanowanie autorytetu władz akademickich, który to autorytet jest koniecznym warunkiem autonomii wyższych uczelni.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#StefanDąbkowski">Winę tego stanu rzeczy upatrujemy nie tylko w niesforności poszczególnych grup młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#StefanDąbkowski">Koło Parlamentarne Obozu Zjednoczenia Narodowego w dyskusji nad poszczególnymi resortami zajmie bardziej szczegółowe stanowisko wobec szeregu zagadnień naszego życia państwowego. Zadaniem moim w tej chwili było jedynie zarysowanie naszego stanowiska zasadniczego.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Prystor.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AleksanderPrystor">Wysoka Izbo! Mam zamiar poruszyć dość obszerny temat, a mianowicie zanalizować sytuację naszą wewnętrzną pod kątem widzenia obronności. Będę jednak trzymał się ram czasu, zakreślonego nam przez regulamin, i mówić będę raczej skrótami myślowymi, opierając się na przykładach.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#AleksanderPrystor">Światowy sejsmograf polityczny od dłuższego czasu jest w ustawicznym drżeniu, wykazuje większe lub mniejsze napięcie gdzieś daleko, czasem nawet bardzo blisko. Wszyscy się boją możliwego trzęsienia ziemi i na ten wypadek gotują się. My też, rzecz zrozumiała. Nie trzeba dodawać, że w celach wyłącznie obronnych.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#AleksanderPrystor">Na pełne pogotowie składa się: pogotowie materialne i pogotowie duchowe, moralne. Jeżeli chodzi o to pierwsze, to ze względu na czas, w którym Polska musiała wykonać nieznany gdzie indziej ogrom zaległej roboty — trzeba przyznać, że dokonaliśmy dużo. Aż cudzoziemcy się dziwią. Cenniejsze jest to, że i my sami też się dziwimy, bo z tego rośnie w nas duma, z tego rośnie wiara we własne siły.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#AleksanderPrystor">Są jednak w tej dziedzinie duże jeszcze niedociągnięcia. Wskażę na przykład choćby na nasz zaniedbany wschód. Jak wyglądają te ziemie w porównaniu z resztą Polski? Niska kultura człowieka, niska kultura ziemi, niska zewnętrzna kultura, jak brak kolei, dróg, melioracji, wszelkich urządzeń kulturalno-gospodarczych. Poza tym daleka odległość od rynków zbytu i jeszcze dalsza od bogactw naturalnych. To stwarza biedę graniczącą jakże często z nędzą! Ze stanu takiego bardzo niewielu z nas zdaje sobie sprawę. Lubimy w rozumowaniach swoich posługiwać się metodą wielkości przeciętnych, metodą słuszną dla innych warunków, ale nie dla naszych polskich. Metoda ta jest właściwa tam, gdzie od przeciętnej wielkości w górę i w dół odchylenia są nieduże, a przeciętna, powiedzmy, dla Śląska i Polesia nam nic nie mówi, a raczej mówi źle, bo w fałszywym świetle przedstawia stan tu i tam. Przy tak olbrzymich różnicach kulturalnych, społecznych, gospodarczych i wszelkich innych stan taki stwarza wielkie trudności dla Państwa. Wydajemy ustawy, dekrety, rozporządzenia, jednakowo obowiązujące w całym kraju, jakby w przekonaniu, że on jest jednolity, ale ustawa dobra na warunki zachodnie często przekracza możliwości wschodu i odwrotnie — dobra na warunki wschodnie nie dorasta do potrzeb zachodnich i bywa tak, że zamiast regulować stosunki ludzkie na pewnym określonym odcinku życia publicznego, ułatwiać to życie, co wszakże jest celem ustawy — ustawa często stwarza wielkie trudności i życie utrudnia.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#AleksanderPrystor">Dalej ziemie wschodnie są stałym rezerwuarem dla zasilania bezrobocia miejskiego. Poza tym są one w całokształcie gospodarki państwowej deficytowe, są ciężarem dla Państwa. Trzeba z tym skończyć. Trzeba jakoś rozumnie potrafić dzielić naszą energię, nasze wysiłki finansowe, a przez uwzględnianie tylko potrzeb zachodu, pogłębia się jeszcze bardziej tę przepaść, jaka istnieje pomiędzy tymi ziemiami.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli spojrzeć na te sprawy okiem polityka, to musimy przyznać, że tam właśnie kryje się słabość Państwa. Jeśli oderwać się na chwilę od trosk codziennego życia, a rozłożywszy mapę Europy, spojrzeć na nią okiem przyszłego historyka, który na podstawie dzisiejszych dokumentów bada, gdzie leży linia styku dwóch wielkich kultur zachodniej i wschodniej, to ze strachem myślę, że będzie jej szukał prawdopodobnie na terenie Polski. A poza tym przyszły historyk może odnieść wrażenie, że główną, zasadniczą linia polityki Polski jest równanie na sąsiadów. Wielkim trudem i olbrzymim kosztem staramy się piąć jeszcze wyżej kulturę naszą wysoką na zachodzie i zadowoleni jesteśmy, że tego nie potrzeba robić na wschodzie, bo tam poziomy są równe. A przecież wzrok Państwa musi być zwrócony na wschód, to jest jego przeznaczenie, musimy wysoko i wyraźnie odciąć się od swego sąsiada. Nie mieczem tylko Polska ongi pracowała, kulturze naszej przypadała nie mniejsza rola. Po to właśnie Batory stworzył, a Piłsudski wskrzesił uniwersytet w Wilnie. Po to jest Krzemieniec, po to jest Lwów. Kultura nasza winna daleko w dal promieniować, musi być siłą atrakcyjną na wewnątrz i na zewnątrz. Nie powinniśmy prowadzić tylko jednej polityki i to z konieczności defensywnej na zachodzie.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#AleksanderPrystor">Poruszę inny fragment z dziedziny materialnej. Mówi się dużo o uprzemysłowieniu kraju. Uprzemysłowienie ma być początkiem drogi, wiodącej do szczęśliwości. A mnie się wydaj że w naszych warunkach, gdzie rolnictwo jest warsztatem przeszło 70%&gt; ludności, gdzie interesy wsi i miast naszych tak ściśle są splecione, uprzemysłowienie będzie raczej zjawiskiem wtórnym, bo przecież nie możemy rozbudowywać naszego przemysłu w taki sposób i w tym celu, jak to robiły przed wojną niektóre państwa, to jest rozbudowywać na rynki światowe. Wtedy można było marzyć, że się kraj uprzemysłowi niemal do ostatniego człowieka. Obecnie rynki światowe dla obcych przemysłów mocno się skurczyły. I to właśnie, według mego zdania, jest główną przyczyną zasadniczego, głębokiego kryzysu światowego, który dotychczas jeszcze trwa, z nieuregulowaną wymianą towarową, z ograniczeniami walutowymi, ze zbieraniem złota itp. Rozbudowany przemysł światowy nie może jeszcze dostosować się do nowych warunków, ale samoograniczenie się jego — wprawdzie powolne — ma już jednak miejsce. Objawem tego w angielskich i niemieckich warunkach jest proces reagraryzacji. Nasz więc przemysł może liczyć w olbrzymiej mierze tylko na potrzeby krajowe i sam się rozbuduje bez żadnej specjalnej zachęty i nawoływania, jeśli znajdzie nabywców na swój produkt, a tym nabywcą będzie kraj, a w nim przede wszystkim rolnik. O rolnika przeto musimy dbać, o jego dobrobyt i zamożność. Jeśli wieś materialnie będzie stała nieźle, to i miastom będzie dobrze, zniknie bezrobocie, podniesie się stopa życiowa.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#AleksanderPrystor">Zwiedziliśmy niedawno w Centralnym Okręgu Przemysłowym i tu w Warszawie wytwórnie wojskowe i jedną prywatną, pracującą na potrzeby wojska. Radzę tym, którzy jeszcze nie widzieli, pośpieszyć się z tym. Aż serce rośnie, gdy się patrzy na tę kipiącą energię, na tę pracę tak precyzyjną, gdzie harmonia, zapał i oddanie wywołują podziw u widza i dumne zadowolenie u wykonawcy.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#AleksanderPrystor">Rad jestem, że nie tylko tam na miejscu, ale że także z tej trybuny wobec Wysokiego Senatu mogę wyrazić uznanie wszystkim kierownikom, pracownikom i robotnikom, których widzieliśmy przy wspaniałej pracy.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#AleksanderPrystor">Wszakże jeśli ten przemysł tak pięknie i szybko rośnie, to zawdzięcza to temu, że w olbrzymiej większości i wytwórca i konsument w nim jest ten sam, to znaczy Skarb. 1 ta okoliczność właśnie musi niepokoić.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#AleksanderPrystor">Mało albo wcale nie otrzaskani z techniką, gdy oglądamy olbrzymie prace, wykonywane w dodatku w tak szybkim tempie, do tego stopnia jesteśmy tym oszołomieni, że nam nawet na myśl nie przychodzi, że istnieje i inna strona medalu, motor, który ruszył to wszystko i ma w ruchu utrzymywać, mianowicie źródła pokrycia.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#AleksanderPrystor">Budować takie kolosy nie jest łatwo, a trzeba wiedzieć, że prowadzić je jest jeszcze trudniej, jeszcze ciężej dla ludności, boć to pieniądz podatnika.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#AleksanderPrystor">Pragnę, byśmy na wszystko patrzyli trzeźwo, zdawali sobie sprawę, ogarniali całość i nie ulegali samo sugestiom. My. parlament, obarczeni odpowiedzialnością za ciężary podatkowe ludności, winniśmy nauczyć się sami wpływać na oszczędna i najbardziej celową pracę grosza publicznego. Musimy przyczyniać się do ostrożnej i niekosztownej gospodarki państwowej.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#AleksanderPrystor">Tak zwane „wielkie roboty publiczne”, przedsiębrane przez Państwo, o których tak chętnie się mówi, muszą być oparte na mocnych i zdrowych podstawach finansowych, na żadnych fikcjach opierać się nie mogą, bo wtedy zamiast pożytku przyniosą wiele olbrzymich, trudnych do odrobienia szkód.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#AleksanderPrystor">Trzeba sobie jasno zdawać sprawę, co to jest Skarb? Otóż Skarb — to są podatki takie lub inne, w szerokim znaczeniu, ale tylko podatki i nic więcej, żadnych spadków po miliarderach amerykańskich Skarb nie otrzymuje, jest to dochodowa strona naszego budżetu. Studiowaliśmy budżet przez szereg dni i widzimy, że tam zbywających sum nie ma, nie ma środków na zaspokojenie wielu palących potrzeb. A żaden czarodziej, choćby nim był sam p. Minister Skarbu Kwiatkowski, z pustego nie naleje. Można wprawdzie zaciągać pożyczki, to znaczy kapitalizować przyszłe podatki, obciążać przyszłe budżety. Czy to jest jednak w obecnych warunkach rzecz łatwa? I czy w przypadku pożyczki wewnętrznej ni? jest to dalsze zmniejszenie możliwości kredytowych dostatecznie już skrępowanego rynku?</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#AleksanderPrystor">Nie zwalajmy na Państwo zbyt dużo obowiązków i bez tego wzięło ono ich na siebie ponad swoje możliwości dobrego i sprawnego działania. W nawale rozmaitych funkcyj, w nawale drobnych, małego znaczenia spraw zatraca się jasność spojrzenia, zmniejsza się zdolność celowej pracy — i wreszcie następuje jakieś dziwaczne przestawienie funkcyj: Skarb daje wielomilionowe subsydia, a społeczeństwo z datków buduje sprzęt wojenny i wojenne okręty. Trzeba w pracy Państwa stanowczo odrzucić to, co jest mniej ważne.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#AleksanderPrystor">Niechby też Państwo wyzbyło się szeregu przedsiębiorstw na rzecz niesłusznie wykpiwanej inicjatywy prywatnej. Państwo nie jest do robienia interesów na przedsiębiorstwach przemysłowych, których to interesów zresztą nie umie robić, winno natomiast stwarzać warunki, w których obywatel pracą swoją będzie rozwijał inicjatywę, przedsiębiorczość i samodzielność i pomnażał bogactwa narodowe. A wtedy i Skarb będzie zasobniejszy niż dziś i będzie miał możność bardziej celowo pracować i łatwiej znajdzie wyjście z paradoksalnej sytuacji, gdzie się ma dużo roboty do zrobienia, gdzie jest dużo spragnionych pracy rąk i gdzie wreszcie są bogactwa naturalne, a gdzie tak trudno o pracę.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#AleksanderPrystor">Wprawdzie i świat, jeśli brać go jako całość, jest w analogicznej sytuacji: miliony ludzi umiera z głodu, a środki żywności topi się w morzu. Nadzwyczajny postęp w dziedzinie techniki szybko pomnaża bogactwo światowe, a zdolności organizacyjne ludzkości nie rozwijają się w równym tempie. Może to być dla nas usprawiedliwieniem, ale w każdym razie słabą pociechą.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#AleksanderPrystor">Przejdę teraz do drugiej strony pogotowia, do strony duchowej i moralnej narodu i społeczeństwa. Ma ona, jak wiemy, wielkie znaczenie. I w tej dziedzinie osiągnięto wiele. Nie żądamy granic celnych między dzielnicami, już coraz mniej się gniewamy na różnych „galicjaków”, a zwłaszcza z tej „kongresowy”, prawie już nie mamy wzajemnej nieufności do ludzi z różnych zaborów. Słowem istnienie państwowości wywarło i wywiera w dalszym ciągu powoli swój wpływ unifikacyjny i wychowawczy na wszystkich. Szkoła powszechna i ta średnia, tak jeszcze niedoskonała, wkład swój choć nie tak wielki, jakby się spodziewać należało, wszakże wnoszą w budowę duchowej struktury społeczeństwa. A ponadto wojsko, wiemy wszyscy, jak olbrzymi dodatni wpływ wywiera na swoich wychowanków bezpośrednio w szeregach czy też w organizacjach i instytucjach pokrewnych.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#AleksanderPrystor">Pomimo to wszystko trzeba przyznać, że w tej dziedzinie, która powinna przodować i wybijać się ponad inne, nie idziemy na równi z rozwojem materialnym, a zostajemy w tyle. I gdybyśmy mogli, powiedzmy, w przeciągu lat jeszcze 20 żyć zupełnie spokojnie i pewnie, to zapewne braki nasze w tej dziedzinie drogą powolną może nawet po wielu niepotrzebnych eksperymentach wyrównałyby się i z czasem stanęłaby ona na należytej wysokości. Żyjemy jednak w czasach niespokojnych, które zmuszają nas do gotowości na ewentualne wypadki. A w takich wypadkach dziedzina duchowa bardzo wiele, jeżeli nie wszystko, znaczy. Trzeba więc te procesy wyrównywać, przyśpieszać.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#AleksanderPrystor">Kto to ma robić? Oczywiście my wszyscy — Rząd, parlament, naród, społeczeństwo. A do zrobienia jest dużo.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#AleksanderPrystor">Co — uważam — winno się składać na ową duchową dziedzinę? Autorytet władzy, poszanowanie prawa, poczucie godności obywatelskiej, narodowej i państwowej, jasność odpowiedzialności, uczciwość w stosunku do życia, przywiązanie do rodziny, do ojcowizny i uczucie patriotyczne przywiązania do Państwa, słowem, wszystko to, co określamy mianem praw boskich i praw ludzkich.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#AleksanderPrystor">W postępowaniu swoim musimy pamiętać, że każda działalność ludzka, a zwłaszcza publiczna, zawiera w sobie pierwiastek wychowawczy i oddziaływa przeto na bliższe lub dalsze otoczenie na społeczeństwo dodatnio albo ujemnie. A niestety, jakże często zapominamy o tym! Oglądamy się na efekt doraźny i nie widzimy lub nie chcemy widzieć ujemnych wychowawczo następstw. A zło pozostaje w duszach ludzkich i nie tak prędko, jak sądzimy, daje się zatrzeć — przez to moralność ogólna nie podnosi się, a obniża.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#AleksanderPrystor">Dzieje się tak zwłaszcza, gdy moment jest absorbujący, albo gdy czynność odnosi się do wyżej hierarchicznie stojącego czynnika. Jeśli na przykład w walce wyborczej posuwamy się tak daleko, że sens odezwy układamy mniej więcej tak, by nie głosować na Sławka, a na nas, bo my chcemy wielkiej i potężnej Polski, gdy przecie powszechnie jest wiadome, że tenże Sławek życie całe spędził w służbie dla Polski, walcząc o Nią kiedyś w warunkach jakże cięższych od dzisiejszych, to postępowanie takie jest bez wątpienia niemoralne.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#AleksanderPrystor">Albo czyż można w tejże walce tak się zapamiętywać, by krzyczeć w Wilnie: Precz z Żeligowskim? Moralne skutki tego są fatalne i bolesne, bo element, który między innymi twardo i zawzięcie przetrwał w polskości i zachował ją w najcięższych czasach niewoli zaborczej i okupacyjnej niemieckiej i bolszewickiej, przeważnie kobiety i to z warstw niższych, jak kucharki, służące, kupcowe, żony rzemieślników, stróżki, u których w suterenach odbywały się komplety tajnego nauczania języka historii polskiej i miłości do Polski — element ten ustosunkował się do tego gorszącego zjawiska w taki sposób: Generał Żeligowski — to nasz generał, a tamten, którego nota bene wysoko ceniono i szanowano, to „ichni” generał.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#AleksanderPrystor">Albo czy dobrze jest zmuszać ludzi, by przy cenie zjawisk, zagadnień i sytuacji, przy narzucaniu ustawowych obowiązków' na społeczeństwo kierowali się, po podpisaniu wiadomych cyrografów, nie własnym rozumieniem rzeczy, nie własnym sumieniem, a cudzym? Zaczynamy wprowadzać złe obyczaje, tak surowo potępiane w swoim czasie. Idziemy drogą nie przekonywania, nie zjednywania, lecz drogą nakazu i przymusu.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#AleksanderPrystor">Piękna i odpowiadająca tęsknotom ludzkim idea zjednoczenia i konsolidacji na podobnych metodach nie zyskuje, a traci. A lekceważyć tego nie można przez wzgląd na szacunek dla idei, a także i dlatego, że praca ta niemało kosztuje grosza publicznego.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#AleksanderPrystor">Dalej, gdy zapewniamy parlament o lojalnej współpracy, a na krótko przed tym wydajemy dekrety, z których nie wszystkie są usprawiedliwione. jak tego wymaga Konstytucja, koniecznością państwowa. jak np. prasowy i niektóre inne, to na pewno w duszy powstają wątpliwości, bynajmniej pod względem wychowawczym nie budujące.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#AleksanderPrystor">Jeśli w okólnikach zapewniamy o czystości i bezstronności wyborów, a gdy przyszły wybory parlamentarne i o okólnikach tych me chciano pamiętać, to na pewno fakt taki nie podnosił moralnie.</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#AleksanderPrystor">Obsługa potrzeb Państwa i społeczeństwa odbywa się przez aparat administracyjny, przez urzędników, którym wprawdzie nakazuje się, by interes Państwa i ludności był zaspokojony, ale w jaki sposób da się to zadanie osiągnąć — zwłaszcza gdy chodzi o wydarzenia czy zagadnienia zasadnicze go, państwowego znaczenia — bywa tak, że się nie informuje. I biedny taki wojewoda, a z nim i starosta często niezasłużenie cierpią, bo ich się usuwa czasami hurtem, tylko dlatego, że nie znając jasnego, zasadniczego stanowiska swoich przełożonych, nie potrafili odgadnąć doraźnego ich stanowiska w tej materii. Czy w takich warunkach mogą oni wzniecać u ludności autorytet władzy i godnie reprezentować Państwo?</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#AleksanderPrystor">A w ogóle dla samego prestiżu władzy sytuacja ich zasadnicza winna być podniesiona. Starosta winien być inaczej wyposażony i nie być takim, jak każdy inny, urzędnikiem VII czy VI stopnia służbowego. Trzeba podnosić jego autorytet, w razie potrzeby pouczyć i nie traktować jak sztubaka.</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#AleksanderPrystor">Dzięki temu, że Rząd nie jest jednolity i nie jest kierowany jedną wolą, jest niezgrany, wojewoda nie zawsze może odpowiadać za swój teren, bo on prowadzi jedną politykę, kurator szkolny — swoją, izba skarbowa — też swoją. Z tego wynikają sprzeczności, niekonsekwencje i obywatel, o którym nie trzeba sądzić, że nic nie rozumie, widzi chaos i bynajmniej nie jest tym zbudowany.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#AleksanderPrystor">A wojewoda — trzeba wiedzieć — ma to być stanowisko wysokie i w interesie Państwa należy na odpowiedniej wysokości je utrzymać. Wojewoda ma inną niż minister pracę. Minister ma pracę spokojną, normatywną, wojewoda, a z nim i starosta, ma bezpośrednio do czynienia z życiem, oko w oko z nim. Muszą oni jasno wiedzieć, czego od nich rząd żąda. To tak, jak na linii frontu: dowódca odcinka ma jasno postawione zadanie i wskazane środki bez wdawania się w szczegóły. Nigdy on nie dostanie niejasnego wskazania: „żeby wszystko dobrze było”.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#AleksanderPrystor">Nawiasem mówiąc, myślę, że było by leniej uzależnić wojewodów i starostów personalnie od Premiera a nie od Ministra Spraw Wewnętrznych. Podniosłoby to ich znaczenie wobec innych resortów i może pomogło w dążeniu do jednej a nie kilku polityk na jego terenie.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#AleksanderPrystor">Nie chcę mnożyć przykładów mało budującego postępowania resortów. Aż nadto dobrze wiemy, jak często obywatel pomimo dobrej woli i rzetelnej chęci nie może zrozumieć, czego od niego biurokracja chce i żąda. T. zw. silna ręka nie polega na szerzeniu strachu. A u nas strach i lęk zaczyna coraz szerzej się objawiać i wśród urzędników i wśród bardzo wielu ludzi w społeczeństwie, zależnych bezpośrednio lub pośrednio od niespodzianych i nieprzewidywanych posunięć i zarządzeń. Zatraca się u ludzi pewność siebie, nawet jeśli się jest w porządku wobec prawa.</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#AleksanderPrystor">Autorytet władzy winien wynikać z wielkiego dla niej szacunku wewnętrznego i być oparty na zaufaniu. Autorytet oparty na strachu nie jest mocny. Wytwarza się jakaś uniżoność, uległość, nawet służalstwo — niezdrowe cechy, stojące w przeciwieństwie do poczucia godności osobistej. W atmosferze za dużo pochlebstw i mdłego kadzidła. A od niego musi się w głowie mącić wszystkim tym, którzy kadzą, ale i tym także, którym się kadzi. Opary przesłaniają rzeczywistość, która, jeśli się z nią nie liczyć w każdym momencie, może wyrządzić w nieprzewidzianym czasie przykre niespodzianki. Prawda gdzieś ginie z oczu, gdzieś się zatraca. Wmawiamy innym, że coś, co nie jest białe, jest, dajmy na to, czyste. Jest to źle tak wmawiać. A jednak jest o wiele gorzej, gdy sami zaczynamy wierzyć, że to czyste. Na przykład 67.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#AleksanderPrystor">Nie lubimy tej surowej i nagiej rzeczywistości. Przesłaniamy ją łatwiznami, nie chcąc widzieć i dotykać nabrzmiewających poważnych zagadnień.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#AleksanderPrystor">Autorytet Państwa trudno zapewne będzie się ugruntowywał w duszy rolnika, który z nędzy wędruje na roboty sezonowe w gospodarstwach chłopskich do państw o wiele mniejszych, a które potrafiły u siebie urządzić życie rolnika w rażącym przeciwieństwie do życia jego własnego.</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#AleksanderPrystor">Muszę wspomnieć tutaj jeszcze o chorobie, która zatrważająco szerzy się wśród nas, mianowicie o chorobie pustej zarozumiałości. „Geniuszów”, od których ma się zaczynać nowa epoka w Polsce, mamy stanowczo za dużo. Nie chcemy i nie umiemy szanować pracy i doświadczenia innych, nie znamy ciągłości pracy, niemal każdy z nas wie lepiej niż ten drugi. Nieszczęsna ta wada ogarnęła już i młodzież. Cnota skromności jest w zupełnym zaniedbaniu. Frazes, frazes napuszony, wygłaszany z emfazą, zaczyna dominować w życiu publicznym. Skromność mędrca, który oględnie wyciąga wnioski z nowych faktów, razi naszych zapaleńców, którzy by chcieli robić doświadczenia na społeczeństwie i Państwie, nie przeczuwając, ile to może szkód nam przynieść. Karmimy siebie iluzjami. A rzeczywistość toczy się swoim trybem i nic a nic pod wpływem naszych iluzji nie chce się zmienić.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#AleksanderPrystor">W przyszłym roku mają się odbyć wybory Prezydenta. Nie wątpię, że każdy z nas i w ogóle każdy lojalny obywatel pragnie, by władca Prezydenta, ktokolwiek nim będzie, miała swe źródło w oparciu o szeroką podstawę moralną. I dobrze było by dla niego i dla ogółu, gdyby był wybierany i przez tych, których tutaj nie ma, a nie przez parlament, wybrany na podstawach uznanych przez wszystkich za niewystarczające. Nie trzeba więc zwlekać z wykonaniem zalecenia Pana Prezydenta.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#AleksanderPrystor">W końcu jeszcze jedno. Tu i ówdzie błąka się myśl, naśladująca obce wzory ustrojowe. Mysi, która nie zdaje sobie sprawy, że w naszych polskich warunkach totalizm zachodnie są niemożliwe, a wschodnie to jest po prostu w wysokim stylu regime policyjny, który na pewno nie potrafiłby u nas wytrzymać dłuższej próby życiowej.</u>
          <u xml:id="u-9.42" who="#AleksanderPrystor">A zresztą po co mamy naśladować obce wzory? Po co mamy być „papugą narodów”? Byłby to ślad naszego nieszczęsnego niewolnictwa i kłaniania się obcym, bo wszystko zagraniczne lepsze od krajowego. Byłby to brak wiary we własne siły, brak poczucia godności narodowej. Mogłoby się zdawać komuś, że nas, Polaków, nie stać na coś swojskiego, rodzimego, odpowiadającego i psychice i charakterowi polskiemu. A mamy tyle wskazań i nauk naszego Wielkiego Wychowawcy. Mamy wyraz ostatniej Jego woli w postaci obowiązującej Konstytucji, która daje Państwu silną władzę, ustanawia do współpracy wszystkie organa państwowe, ale daje też możność rozwoju jednostki.</u>
          <u xml:id="u-9.43" who="#AleksanderPrystor">Pamiętajmy o Jego naukach, r.ie odsuwajmy Go tak prędko na odległość Kościuszki, szanujmy godność człowieka, kultywujmy godność narodową, wychowujmy charaktery, podnośmy moralność. A jeśli moralność będzie wysoka, to Polska na pewno przetrwa wszelkie burze dziejowe.</u>
          <u xml:id="u-9.44" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Miklaszewski.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Dębski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanDębski">Wysoki Senacie! Budżet, który wszedł dzisiaj pod obrady, tak charakteryzuje w swoim znakomitym referacie p. generalny sprawozdawca: jest on w 82% budżetem opancerzonym, a i pozostałe 18%, o których mówi, że są celowe i dobrze rozłożone, nie dadzą się również naruszyć. W tych warunkach w swoim sprawozdaniu określa nasze głosy, które wypowiadały się za zmianą tego budżetu, jako głosy bezsilne, które wobec twardej rzeczywistości, wobec braku pieniędzy i wobec układu tego budżetu mogą być tylko wołaniem daremnym.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#JanDębski">Podzielam zupełnie ten pogląd nie dlatego tylko, że i przepisy konstytucyjne ograniczają naszą inicjatywę w tym kierunku, ale mam odwagę powiedzieć, że na podstawie doświadczeń ostatnich lat bliskich i dalszych właśnie ten budżet, właśnie program gospodarczo-finansowego Rządu musi wzbudzić zaufanie i nie można szukać nowych lekarstw i nowych lekarzy, bo na pewno staliby się oni znachorami naszego życia gospodarczego i finansów.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#JanDębski">Wszakże to niedawne są lata, Wysoki Senacie, gdy mieliśmy deficyty budżetowe, które łącznie na przestrzeni kilku lat wyniosły przeszło 1.300 milionów zł. Wszakże to niedawne są lata, sięgając trochę głębiej, gdyśmy zapas złota w Banku Polskim zjedli w wysokości około miliarda złotych. Wszakże to również są niedawne lata, o których mówił inny sprawozdawca generalny, mianowicie sprawozdawca generalny budżetu w Sejmie, gdyśmy około 5 miliardów zł „rozpylili,” jak się wyraził, na bardzo nieprodukcyjne cele. I człowiek ulicy pyta się Ileż to Gdyń, ileż to C.O.P.-ów — mówiąc symbolicznie — moglibyśmy zbudować, gdyby była ta planowa i celowa gospodarka, którą — z uznaniem trzeba to podkreślić — ostatnio Rząd podjął.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#JanDębski">Otóż nie ze względu na przepisy konstytucyjne, choć stwierdzam ten niezdrowy układ budżetu, ale dlatego, że w tej dziedzinie następuje poprawa i planowa akcja sięgająca w daleką przyszłość — dlatego w stosunku do budżetu ani wniosków, ani poprawek zgłaszać nie będę.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#JanDębski">Ale chciałbym, kiedy już mówię o budżecie, podjąć ten głos alarmu, który rozległ się z ust. p. Wicepremiera, i chciałbym, żeby trwałym echem rozległ się on w Polsce i w Izbach ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Pawelec.)</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#JanDębski">Stosunek poszczególnych pozycyj w naszym budżecie jakżeż wygląda? Ludzi, żyjących ze Skarbu Państwa, nie wyłączając i nas oczywiście, jest osiemset kilkadziesiąt tysięcy, pobierających łącznie z emeryturami miliard pięćset czterdzieści kilka milionów złotych. Jakież to społeczeństwo ponosi ten ciężar finansowy? Społeczeństwo, w którym na dwa miliony kilkaset tysięcy warsztatów samodzielnych rzemieślniczych, przemysłowych, rolniczych, tylko 433 warsztaty według ustaleń podatku dochodowego ma dochód wyższy ponad 1.500 zł, społeczeństwo, w którym na 5 milionów ludzi — poza pracownikami państwowymi — pracowników umysłowych, fizycznych łącznie z bezrobotnymi zaledwie około sześćset dziewięćdziesiąt parę tysięcy ma dochód powyżej 1.500 zł, społeczeństwo, w którym dochód społeczny na głowę mieszkańca wynosi pięćset osiemdziesiąt parę złotych. Wiemy — i p. Wicepremier o tym wspominał — że to jest spadek dawnych lat, że rósł i rozrastał się nasz aparat biurokratyczni nawet ludzie tej miary. co Józef Piłsudski, nie mogli się temu przeciwstawić. Wzrosły i emerytury, o czym tu wspominano. Z uznaniem muszę podnieść to, co p. referent mówił o polityce tworzenia tzw. młodych emerytów. Jesteśmy niewątpliwe unikatem na świecie, bo oto znalazłem — znowu w sprawozdaniu p. referenta — że w monopolach państwowych na około 2.500 pracowników jest ponad 8.000 emerytów. A słyszeliśmy również, że te pozycje nie będą się zmniejszały. Odsuwamy rozstrzyganie tego problemu, ale kiedyś przyjdzie konieczność rozstrzygnięcia go, wtedy kiedy będą narastały pozycje spłat długów, które zaciągamy na cele produkcyjne, na inwestycje.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#JanDębski">Ktoś mógłby powiedzieć no tak, ale jeżeli pójdziemy w kierunku tego totalizmu, upaństwowienia wszystkiego i wszystkich, to przecież będziemy mieli z czego utrzymać powiększony aparat państwowy. Proszę przeczytać sprawozdanie p. referenta generalnego, które mówi, że i w tej dziedzinie nie wykazujemy talentów biurokratycznych, gdy nasze przedsiębiorstwa państwowe wykazują zaledwie l% rentowności. Przychylam się do opinii p. sprawozdawcy generalnego, że powinniśmy mieć większe zaufanie do inicjatywy prywatnej, by podejmowała ona te prace, które były zawsze i bardziej produkcyjne i rentowne od pracy przedsiębiorstw państwowych, się tu i ówdzie na łamach prasy czy w ustach zagniewanych, bo ja wiem na kogo — na Rząd w Polskę ludzi, opinia, że za kryzys, jak trafnie określił p. Wicepremier na ostatnim posiedzeniu Związku Oficerów Rezerwy, niezawiniony przez Polskę, my ponosimy odpowiedzialność. To my do tych zmian czynnie czy biernie mieliśmy się przyczynić? Ta opinia tłukła się niedawno i po całym świecie. Ginie ona już. Świat zaczyna widzieć własne błędy, a nasze prawa i słuszność postępowania. Jednak u nas są jeszcze tacy, którzy uważają, że to myśmy, powinni byli stać się piorunochronem, który miał wyładować zbierające się napięcie konfliktów i burz, że to myśmy mieli być polem doświadczalnym, które miało pouczyć innych o stanie rzeczy w świecie, że to myśmy powinni byli być heroldem walki — z kim i przeciw komu? — wtedy, kiedy inni jak ciury obozowe wlekli się w ogonie wydarzeń. Jeżeli to mówię i pragnę rozprawić się z błędną opinią, która częściowo i atmosferę naszego życia zatruwa, to jednakże z nie mniejszą siłą przekonania muszę powiedzieć, że nie jest tak, jak pewna część prasy pisze, że tylko wiele historycznych wydarzeń, wiele sukcesów było naszym udziałem. Bo wiele poza tym się zmieniło, zaszło wiele zmian blisko nas obchodzących, na które nie można zamykać oczu, bo one nas przede wszystkim obchodzą, a nie tych sąsiadów naszych ze wschodu czy zachodu. I dlatego tak pilnym jest do rozwiązania zagadnienie wydobycia z narodu polskiego maksimum sił, aby sprostać tym przemianom, dlatego koniecznym jest, by naród polski reprezentował takie siły moralne, duchowe, polityczne i gospodarcze, by równowagę, o którą oparł Marszałek Piłsudski układ polsko-niemiecki, utrwalić i umocnić. Utrwalanie i umacnianie tej równowagi musi być stałą naszą troską.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#JanDębski">Pod wpływem zmian, które w świecie zachodzą, przywiązujemy dużą wagę do naszych wewnętrznych stosunków politycznych. Pragniemy konsolidacji sił, pragniemy zorganizowania woli narodu. Nasze życie polityczne nie zaczęło się od wczoraj i nie zaczęło się też od roku 1918, więc nie dziw, że jest wiele teoryj, wiele poglądów, wiele dróg zalecanych i wskazywanych, które mają prowadzić do zjednoczenia sił politycznych narodu. Proszę Wysokiej Izby, oczywiście można na drodze mechanicznej rozwiązywać partie polityczne, za pomocą dekretów i nakazów stwarzać „jedność narodową”, ale to nie wzmoże sił politycznych, to nie da nam większego zdyscyplinowania, które przecież nie może polegać na stronie formalnej, tylko na podstawie duchowej, brania odpowiedzialności, wydobycia ze siebie maximum wysiłków. To ma być dyscyplina nie karnego maszerowania, ale karnej pracy. Więc nie na drodze mechanicznej może nastąpić zjednoczenie. Może być inna droga. Może być droga walki, choćby mniejszości, która ma poczucie siły, pewność i wiarę w to, co głosi. Zapewne, historia zna wypadki — w naszych oczach to się działo — że, mniejszość, duża mniejszość w walce nie tylko zdobyła władzę, ale potrafiła przeobrazić psychikę całego społeczeństwa, zjednoczyć je przed opanowaniem władzy. Nas na to nie stać, by na tej drodze, w walce przeciw większości to uczynić. Jeżeli tę walkę długą miało by się prowadzić, to trzeba przeciw dzisiejszej rzeczywistości przyjść nie tylko z rewolucyjnymi metodami, ale i hasłami. Czy Polskę na to stać? Nie, my musimy na drodze ewolucji osiągnąć zjednoczenie i wszechstronny rozwój naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#JanDębski">Dlatego jedyną drogą, wiodącą do realnego zjednoczenia, jest droga poszukiwania maksimum wspólnoty pomiędzy wszystkimi Polakami, zaprzęgnięcia wszystkich do odpowiedzialności i do pracy na rzecz dobra publicznego, pozostawienia, że się tak wyrażę, jak najmniej „bezrobotnych”, pozostawienia poza nawiasem życia publicznego jak najmniej tych, którzy w walce, w negacji swoje własne siły niszczą, i nie przyczyniają się do wzrostu siły Państwa. Kiedyś padły historyczne słowa Marszałka Piłsudskiego o tym, że za dużo jest nieprawości. Dzisiaj do wszystkich trzeba by powiedzieć za dużo jest nienawiści, za dużo wyłączności, za dużo jest faktycznej czy też moralnej banicji. Jest rzeczą konieczną, żeby to zjednoczenie, które musi się dokonać na podstawie wspólnych poglądów na zadania obrony i siły gospodarczej Państwa, na cele i zadania polskiej polityki zagranicznej miały więcej punktów stałych. Zjednoczenie nie może być, jak słusznie Panowie mówicie, konfederacją, koalicją. Ono musi mieć oparcie przede wszystkim w stałych i uznanych formach ustrojowych Państwa. Nas nie stać ani tego nie potrzebujemy, by rozpoczynać na nowo start wielki o ustrój i podstawowe prawa bytu i rozwoju Rzeczypospolitej. Ale dążenie do zjednoczenia musi być szukaniem i poszukiwaniem punktów styczności w społeczeństwie i dzieleniem się z nim odpowiedzialnością.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#JanDębski">Nie wiem, czy to były słowa ścisłe p. Premiera dzisiejszego Rządu, jakie miał wypowiedzieć do jednego z prezydentów miast, z którym mnie żaden stosunek ideowo-polityczny nie łączy. Miał powiedzieć do niego Mój aparat policyjny i urzędniczy tak jest zmontowany, że mógłbym jeszcze długo rządzić, ale to tak nie jest dobrze. Ja chcę, by większa część społeczeństwa brała odpowiedzialność za gospodarkę w samorządzie.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#JanDębski">Wysoki Senacie! Dyskusja, budżetowa jest zazwyczaj okazją do wypowiadania żalów i krytyk. Wydaje mi się, że lepiej zrobimy, jeżeli wszyscy będziemy starali się wskazywać na pozytywne środki, które by zmierzały do naprawy dzisiejszej sytuacji. W tym też przekonaniu wypowiedziałem swoją opinię na dzisiejszą sytuację w Państwie i z tą samą intencją chciałbym zabierać głos przy innych budżetach. Wychodzę bowiem z tego założenia, że to jest właściwa metoda, odpowiadająca psychice większości naszego narodu, aby wydobywać z nas wszystkich lepsze strony naszej duszy. To jest może lepsza metoda, prowadząca szybciej i skuteczniej do celu.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#JanDębski">Wysoki Senacie! W dzisiejszej dyskusji nie poruszałem jednego z problemów, o którym Obóz Zjednoczenia Narodowego w swej deklaracji powiada, że to jest jedno z najważniejszych zagadnień w Polsce, od rozwiązania którego zależy narastanie sił Polski — nie poruszałem problemu wsi polskiej. Temu tematowi chcę poświęcić czas przy jednym z budżetów, ze względu na ograniczany czas przemówień.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#JanDębski">W istocie bowiem na wieś musimy patrzeć jako na niewyczerpane źródło narastania sił Państwa, wszystkich sił duchowych i materialnych. Tak jest na całym świecie, tak być powinno i u nas.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#JanDębski">Temu problemowi należy poświęcić oddzielnie i dużo miejsca i czasu. Stwierdzę tylko, kiedy mowa o wsi, że ją bardzo często jednostronnie się osądza, a nawet potępia. Proszę Panów! Niedawno rozmawiałem o stosunkach wiejskich ze spokojnym, pracowitym gospodarzem, który z dziada pradziada orze swój zagon, przysparza Polsce chleba i sił moralnych, dając swych synów na jej obronę. Biadał nad stanem tej wsi. Powiedział mi: „Nawet zwierz, który głoduje, jest niebezpieczny. Syty nie rzuci się na człowieka”. Ten głód, który jest na wsi, to nie tylko głód materialny, to głód bez wątpienia polityczny i duchowy — trzeba sobie to szczerze powiedzieć — i ten głód trzeba zaspokoić.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AlojzyPawelec">Głos ma s. Godlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JózefGodlewski">Wysoka Izbo! Wbrew ogólnie przyjętemu zwyczajowi omawiania przy budżecie szeregu zagadnień, które uważa się za pilne i frapujące, postanowiłem skoncentrować całą swoją uwagę i swój wysiłek na jednym tylko zagadnieniu. Zagadnieniem tym jest służba rolnictwa w obronie Państwa. Jest to zagadnienie, które nie tylko wypływa z moich obowiązków czy nakazów osobistego sentymentu, jest to zagadnienie, które samo przez się rozumie się w szerokich rzeszach rolników, których wyrazicielem pragnę być tu oto, w Wysokiej Izbie. Jest to zagadnienie dla szerokich rzesz rolników naturalne, jak odżywianie się, poczucie głodu i potrzeba oddychania. Rzecz naturalna, że Polska, jako państwo rolnicze, w razie mobilizacji będzie miała większość ludzi spośród rolników powołanych pod broń. Masa ta będzie stanowiła prawdopodobnie około 60% mężczyzn, zamieszkujących dziś wieś, a stanowiących najlepszą siłę bojową.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#JózefGodlewski">Gdy się patrzy na tę siłę, która pójdzie w obronie Rzeczypospolitej, to trzeba stwierdzić, że przede wszystkim rolnicy zasilą kadry bojowe na froncie. Nie będą to bowiem żadni specjaliści, których można by wziąć do przemysłu wojennego lub zatrudnić we wzmożonej pracy komunikacji, nie będzie to element, który potrafi zastąpić jakiekolwiek siły techniczne, a będzie to element par excellence bojowy. Zgodne to jest z tradycją rolnictwa polskiego, które przez długie wieki nadstawiało piersi w obronie Rzeczypospolitej Polskiej. Jest to zgodne z tym zapałem, wytrwałością i uporem rolnika. Zdawało by się, że w dzisiejszych warunkach bezrobocia wiejskiego odpływ ludzi ze wsi obejmuje przede wszystkim niezatrudnionych. W takim razie zdolność produkcyjna wsi ni? uległaby zmniejszeniu. Niestety, ta rzecz nie wygląda w ten sposób.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#JózefGodlewski">Te masy, które dzisiaj są niezatrudnione, nie wszystkie będą w stanie nosić broń i spełnić swój szczytny obowiązek, albowiem wieś polska jest dziś skarłowaciała, biedna i nędzna i nie jest w stanie tych gospodarczych potrzeb, które ma przede wszystkim sama, zaspokoić.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#JózefGodlewski">W związku z owymi potrzebami wysuwa się jako sui generis program konieczność dania rolnikowi na wsi pracy, która by go zatrudniła, stworzenie możliwości tzw. produkcji pracochłonnej w rolnictwie. Chodzi i o to, ażeby praca rolnika była opłacalna, ażeby dawała godziwy zysk, który umożliwi lepsze bytowanie, lepszą egzystencję i lepsze wychowanie rekruta, który potem będzie obrońcą Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#JózefGodlewski">W rolnictwie w dzisiejszych czasach kładzie się ogromny nacisk na kapitał pracy tak, jakby był on w stanie zastąpić wszelkie inne kapitały. Istnieje wielka rozpiętość w korzystaniu z kapitału pracy na wsi. I tak, dla gospodarstw poniżej 5 ha kapitał pracy potrzebny na obrobienie 1 ha wynosi 173 dniówki, w gospodarstwach 10-hektarowych — 108, w gospodarstwach 15-hektarowych — 78 dniówek. Im więcej wzrasta obszar, tym mniejsza ilość dniówek jest potrzebna. A przecież musimy zwrócić uwagę na to, że wydajność z 1 ha na mniejszych i większych gospodarstwach ni? jest jednakowa. Jeżeli przyjdzie do momentu obrony Państwa tam, gdzie mamy postawioną stawkę, że tak powiem, na kapitał pracy, to możemy się znaleźć w tej sytuacji, że 54% ogółu gospodarzy wiejskich, żyjących na gospodarstwach do 5 ha znajdzie się w warunkach, w których gospodarstwa ich nie tylko nie będą miały dostatecznej ilości robotników, ale jeszcze tego robotnika może im zabraknąć. Więc nadużywanie kapitału pracy przy naszej strukturze agrarnej może stworzyć takie warunki, że nie będziemy mieli możności, przy zwiększonych potrzebach w czasie wojennym, dać maximum wysiłku koniecznego, ażeby wojna była dobrze doprowadzona do końca. W obecnej dobie planowania poczynań, które widzimy we wszystkich prawie dziedzinach, niesłychanie byłbym dumny i rad, ażeby stworzyć taki plan, który by dał możność zmienienia tego kapitału pracy w znacznych ilościach na inne kapitały, bez których rozwój normalny wsi jest niemożliwy. Muszę stwierdzić, że widząc to ogromne marnowanie kapitału pracy, szczególnie w naszych warunkach agrarnych, jestem gorącym zwolennikiem niepodzielności gospodarstw wiejskich i z wielką radością powitałem rok temu skromną ustawę, stanowiącą, że gospodarstwa, które powstały z przebudowy ustroju rolnego, nie mogą być dzielone i nie mogą być rozproszkowywane. I dziś chcę zapytać, co z dobrodziejstw tej ustawy zostało wprowadzone w życie; czy te gospodarstwa, które powstały w drodze przemiany ustroju rolnego, uzyskały odpowiednie możliwości przez oddłużenie i przez dostarczenie kredytów na spłaty rodzinne, bo przecież bez stworzenia potrzebnych warunków ekonomicznych akcja ta nie będzie miała praktycznego znaczenia. Obawiam się, że rzecz ta nie została zrobiona i w związku z tym jeszcze jedna ustawa obciąży nas i będzie łamana przez życie — albowiem życie jest silniejsze od wszelkich ustaw — pomimo, że rolnicy tę ustawę chętnie witali, pragnąc, aby dała im możność pracy na dłuższej fali i w większej skali.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#JózefGodlewski">Musimy stwierdzić, że w dzisiejszych warunkach, w jakich wieś egzystuje, mamy bardzo rozmaite możliwości. Na większych obszarach widzimy i lepsze konie, i lepsze bydło, i wyższą wydajność, i lepsze plony; na mniejszych — mamy gorsze konie, mniejszą wydajność nie tylko zbożowych, ale i okopowych, które mają być tymi pracochłonnymi uprawami. Najważniejszym jednak czynnikiem w tym momencie jest człowiek, o którego dziś chodzi. Rozumiemy doskonale, że wieś biedna, posiadająca w ludność wiejską zamieszkałą na drobnych warsztatach, nie jest w stanie w nędzy i biedzie wychować mocnych ludzi, zahartowanych, silnych duchowo, dających z siebie dobrą pracę społeczną. I obawiam się, że pomimo wielkich przemian, jakie zachodzą i których jesteśmy świadkami i jakie napełniają nas w wielu wypadkach radością, nie dojdziemy do tego radosnego momentu, ażeby gospodarstwa mniejsze były w stanie dać tę skalę życia, jaka dziś na poziomie średnio europejskim jest wymagana, a to z tego powodu, że ludzie ci nie będą w możności osiągnąć fachowej wiedzy. Przestawienie się w czasie wojny na pracę nie pracochłonną na takich małych warsztatach pracy, tak ażeby one mogły egzystować przy mniejszej ilości dniówek, nie da się łatwo przeprowadzić przy niesłychanie niskim poziomie fachowym i przy odpływie wielkiej części rolników na front. Groziłoby to poważnymi trudnościami. Musimy przypomnieć fakt, że w czasie wielkiej wojny Niemcy, które miały o wiele wyższy poziom fachowy rolniczy, były zmuszone w ostatnim okresie wojny dożywiać prawie całą ludność, która zamieszkiwała obszary poniżej 5 ha, czyli że te warsztaty nie były w stanie wyżywić nawet samych siebie, a musiały być dożywiane z pomocy państwowej. Z tego punktu widzenia stwierdzam, że nie poprawiamy struktury rolnej, tak jak tego wymaga interes narodowy i państwowy.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#JózefGodlewski">Jestem wielkim zwolennikiem jak największego stanu posiadania chłopskiego, ale muszę stwierdzić, że mając na razie na uwadze jedną drogę, jaką jest parcelacja, nie wykorzystujemy drogi drugiej, wyrywania przyrodzie tych wszystkich nieużytków, które wynoszą około 4 milionów ha, i około 2,5 milionów półnieużytków, które dałyby warsztat pracy i możliwość zatrudnienia całej masie ludzi i zabezpieczyłyby byt setkom i tysiącom rodzin. W zakresie parcelacji popełniono wiele błędów, co było podnoszone na szeregu posiedzeń i sejmowych i senackich, a również niemal całe społeczeństwo spostrzega niedomagania w tej dziedzinie. Obawiam się, że wynika to stąd, że nie posiadamy ogólnego planu agrarnego, uznanego i przyjętego, który by postulaty narodowe, państwowe i gospodarcze w odpowiedniej formie uwzględniał. Zamiast planu widzimy szereg wypadków kompromisu, związanych z przeżywanymi momentami politycznymi. Jeżeli przyjrzymy się na przestrzeni kilku lat wykazom parcelacyjnym, to widzimy wahania, jakim ulegał ten zakres pracy w zależności od różnych bieżących i modnych haseł, natomiast hasła naczelne służenia Państwu, narodowi i problemy gospodarcze nie zawsze znajdowały swój wyraz. Chciałbym tu podkreślić, że dążnością ogółu rolników było wytworzenie takiej atmosfery w Polsce, w której reforma rolna nie dzieliłaby rolników, a raczej byłaby łącznikiem między wszystkimi rolnikami, którzy widzieliby w niej załatwienie szeregu problemów państwowych, związanych z życiem narodu i obronnością Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#JózefGodlewski">Parcelacja prowadzona jest obecnie w ten sposób, że nowonabywca traci wiele możliwości jako producent ze względu na niezaopatrzenie go w odpowiedni kapitał, niedanie mu odpowiedniej pomocy i ze względu na kryzys, który każdy nowonabywca musi przeżywać. W danym wypadku było by konieczne zwrócenie odpowiedniej uwagi na zagospodarowanie tych nowych osiedli, tych nowych gospodarstw, które powstały i powstaną, w myśl planu, o który wołam, aby wszędzie tam, gdzie jest potrzebny. powstał wał ochronny silnych i mocnych gospodarstw, tęgich gospodarzy. Tym gospodarstwom należy przyjść jak najrychlej z pomocą, by nie pognębiać samej idei przejścia ziemi do najszerszych warstw włościańskich.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#JózefGodlewski">Rozdrobnienie warsztatów, brak ostatecznego planu, brak tej opieki, o której mówiłem zanik kompletny dynamizmu wsi stwarzają niebezpieczną sytuację, która ciąży ogromnie na całym naszym rolnictwie. Przyczyn nie trzeba daleko szukać. Od roku 1930 jedynie rok 1937 miał ceny zaledwie możliwe i opłacalne dla zboża, natomiast jeśli chodzi o żywiec, bydło czy świnie, to nie doszedł do cen opłacalnych, a to stale wskazuje na niemożność postawienia produkcji na odpowiednim poziomie ilościowym i jakościowym.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#JózefGodlewski">Doszło do tego, że właściwie żadna produkcja rolna na warsztacie rolnym nie opłaca się, niszczą się warsztaty, marnują się wysiłki i ludzie.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#JózefGodlewski">W zamian niewątpliwie mamy bardzo wiele. Mamy dziś już posunięty dość daleko plan inwestycyjny, związany z obronnością kraju. Skarb i wojsko buduje, czyni wysiłki, daje impuls, ale brak nam harmonii w poczynaniach gospodarczych. Wszak jednocześnie widzimy: hamowanie rozrostu rentowności karteli, zgodę na podnoszenie płac robotniczych, wielkie rzesze robotników bez pracy, rozrost pewnych karteli, a znoszenie innych, dopuszczanie do wzrostu kosztów utrzymania, tolerowanie rozpiętości nożyc między cenami artykułów rolniczych i przemysłowych i równoczesną pracę nad zwyżką cen płodów rolniczych. Przecież te różnorodne działania, które wyliczyłem, mają cechy wzajemnego znoszenia się. Trzeba szukać wyjść, które by dały możność opanowania sytuacji, w której jedno zarządzenie znosi drugie.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#JózefGodlewski">Uprzemysłowienia nie uda się przeprowadzić w oparciu o przesuwanie dochodu społecznego ze wsi do miast przy utrzymywaniu przeludnienia wsi. Wydaje mi się, że jedyną należytą drogą jest tworzenie pojemnego rynku dla przemysłu. Przedsiębiorstwa przemysłowe nie mogą liczyć na stałą pomoc ze Skarbu Państwa, przedsiębiorstwa te będą powstawać, jeśli będą mogły liczyć na zbyt wytwarzanych towarów po cenach godziwych.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#JózefGodlewski">To jest zasadnicza okoliczność, bez której żadne uprzemysłowienie w kraju nie powstanie. Rola wsi w tym wypadku jest zupełnie znana. Wielokrotnie było już podkreślane, że kwestia nieopłacalności rolniczej jest dziś wielką przeszkodą. Ale pozwolę sobie zwrócić uwagę, że w roku 1937, gdy życie wsi zaczęło być trochę normalniejsze, w tej chwili zobaczyliśmy zainteresowanie artykułami przemysłowymi. Możemy więc na tej podstawie i na podstawie wielokrotnego powtarzania się tego zjawiska stwierdzić, że od opłacalności gospodarstwa rolnego zależy dynamizm wsi, a od dynamizmu wsi i od jej zdolności nabywczej zależy możność rozwoju przemysłu. Jeżeli te dwie rzeczy złączymy z trzecią, o którą najwięcej nam chodzi, z obronnością kraju, to mamy już możność podejścia do całości zagadnienia naprawy gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#JózefGodlewski">Jak dotychczas nie mogę powiedzieć, abym widział kogokolwiek, kto nie rozumiałby i nie doceniał tej rzeczy. Jakim jednak sposobem te rzeczy załatwić? Samo Ministerstwo Skarbu nie jest w stanie zrealizować planu, który musi naród wielomilionowy uskutecznić. Słyszeliśmy, że p. Minister Skarbu już zwrócił uwagę na usztywnienie budżetu przez koszta pożyczek. Toteż przed nami jest jedna tylko możliwość. Skarb Państwa nie będzie budował fabryk poza ściśle wojskowymi, ale dopomoże do stworzenia warunków dla powstawania fabryk. Wieś nie jest jeszcze dziś przystosowana do zadań aprowizacji Państwa w tym znaczeniu, jak tego wymaga obronność, nie jest również dzisiaj pojemnym rynkiem zbytu wobec małej dochodowości rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#JózefGodlewski">Ale wieś karmi, wieś chce odziewać i chce bronić i służyć Państwu Polskiemu z tym, żeby nie wychodziły z Polski te miliony, które idą na zakup rozmaitych surowców, których rolnictwo polskie może u siebie wytworzyć tyle, żeby pozostały jako dalszy bodziec dla pracy rolnika na własnym zagonie.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Tymoszenko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SerhijTymoszenko">Wysoki Senacie! Zabieram głos w imieniu Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia. Przystępując do pracy w nowym składzie Senatu nad budżetem na rok 1939/40 muszę podkreślić, że ludność ukraińska Wołynia pozostaje i nadal na swych niezmiennych pozycjach w stosunku do Rzeczypospolitej, uzna je ją za wspólną z narodem polskim ojczyznę, a siebie uważa za jej współgospodarza.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SerhijTymoszenko">Doceniamy mocarstwowość Rzeczypospolitej, jej zwartość oraz nienaruszalność jej ziem, nie jako zjawisko koniunkturalne, lecz jako stałą wartość dla dalekosiężnych ideałów, wspólnych obu bratnim narodom, gdyż rozumiemy znaczenie roli Polski jako czynnika decydującego w utrzymaniu pokoju i porządku na wschodzie Europy.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SerhijTymoszenko">Śmiemy twierdzić, że to nasze przekonanie opiera się tak na dziejach dawnej histerycznej przeszłości, jak i na dziejach naszych czasów, kiedy zgodnie z wolą Wielkiego Marszałka armia polska pod dowództwem Marszałka Śmigłego Rydza razem z armią ukraińską w r. 1920 krwią wzmacniała braterstwo. Dlatego zrozumiałym jest dążenie ludności ukraińskiej do ofiarności na rzecz armii, która pod dowództwem Marszałka Śmigłego Rydza, jako Naczelnego Wodza, stoi na straży mocarstwowości Rzeczypospolitej Polskiej i powiększa jej granice, ciesząc się ogólną miłością całej ludności naszego Państwa bez różnicy narodowości i wyznania. Mając na wschodniej granicy sąsiada, który niszczy zasady kultury chrześcijańskiej i przeciwstawia jej kulturę materialistyczną, zawsze kierujemy się dążeniem do podniesienia znaczenia Kościoła prawosławnego i szczególnie wychowania młodego pokolenia w duchu chrześcijańskiej moralności.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SerhijTymoszenko">Przy tej sposobności witamy dekret Pana Prezydenta Rzeczypospolitej o stosunku Państwa do autokefalicznego Kościoła prawosławnego w Polsce, wydany w dniu 19 listopada roku ubiegłego.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#SerhijTymoszenko">Nasze uwagi o pewnych trudnościach przy zrealizowaniu go zgłosimy później i mamy nadzieję, że przy przychylnym ustosunkowaniu się właściwych czynników trudności te będą pokonane.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SerhijTymoszenko">Ludność ukraińska Wołynia prowadzi zdecydowaną i bezwzględną walkę ze wszelkimi tendencjami rozkładowymi, jak propaganda komunizmu oraz skrajnego nacjonalizmu, skąd by ten nacjonalizm nie pochodził, zagrażając państwowej racji stanu, które są również niebezpieczne dla wszechstronnego rozwoju ludności ukraińskiej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SerhijTymoszenko">Kierowniczą rolę w polityce ukraińskiej na Wołyniu zajęło Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie, które stoi na gruncie współpracy i współżycia obu narodów — polskiego i ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SerhijTymoszenko">Nie będę przytaczał suchych formuł deklaracyjnych, żeby określić działalność Wołyńskiego Zjednoczenia Ukraińskiego na Wołyniu, przytoczę tylko opinię osadnika z Wołynia, posła Suchorzewskiego, którą on w poprzedniej kadencji podał na plenum Sejmu:</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SerhijTymoszenko">„My, mieszkańcy Wołynia, którzy bierzemy udział w budowie życia społecznego i państwowego, dobrze wiemy nie z prasy i deklaracyj, lecz z życia realnego, jak wielkie i dominujące wpływy wśród ludności ukraińskiej Wołynia posiada Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie, które jest jednym z fundamentów organicznej jedności narodu ukraińskiego z Rzecząpospolitą Polską, jest przejawem niefałszowanego intrygami politycznego instynktu tego narodu, nie zaś tworem, który swą siłę i znaczenie czerpie w negacji racji polskiej państwowości. Uważamy Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie za jedyne miarodajne przedstawicielstwo narodu ukraińskiego na Wołyniu”. Nadal tak samo będziemy prowadzić naszą politykę narodowościową, wykorzystując prawa, zagwarantowane nam przez Konstytucję kwietniową.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SerhijTymoszenko">Pozostając wiernymi testamentowi Wielkiego Wskrzesiciela Polski Marszałka Józefa Piłsudskiego, dążyć będziemy, by na Wołyniu panowała braterska zgoda pomiędzy społeczeństwem polskim i ukraińskim.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#SerhijTymoszenko">Otóż uważamy, że nasza polityka narodowościowa szczególnie na Wołyniu zawsze musi być prostą i szczerą, co zaś do ideowych podstaw Wołyńskiego Zjednoczenia Ukraińskiego, to twierdzimy, jak i przedtem, że Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie ideowo jest przekonane, że zdobycie pozycji polityczno-nacjonalnych społeczeństwa ukraińskiego przyjdzie prędzej w zgodzie z państwowością polską niż w walce z nią, we współpracy ze społeczeństwem polskim na wszystkich odcinkach życia państwowego niż w poróżnieniu.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#SerhijTymoszenko">Oczekiwaliśmy z wielkim zaciekawieniem stworzenia w Rzeczypospolitej po śmierci Wielkiego Marszałka „woli zorganizowanej, jednostajnie kierowanej”, jaką zapowiedział Marszałek Śmigły Rydz.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#SerhijTymoszenko">Z deklaracji płk. A. Koca jest dla nas najważniejszy ustęp dziewiąty, który mówi o mniejszościach, że wytyczną odnośnie mniejszości nacjonalnej jest życzenie bratniego współżycia społecznego na tej ziemi, za którą w ciągu wieków naród polski przelewał krew, zakładając ogniska cywilizacji i broniąc ich przed nawałą najeźdźców. W procesach historycznych splótł się nasz los. W nasze współżycie wbiły się kliny cudzych interesów. Po latach wspólnej niedoli znaleźliśmy się znowuż w granicach jednej Rzeczypospolitej. Zdajemy sobie sprawę — głosi dalej deklaracja — z osobliwości, które stanowią różnicę między nimi a nami. Uznajemy te osobliwości, jak długo one nie zagrażają interesom Państwa, o ile ich świadomie nie wykorzystuje się dla zbudowania pomiędzy nami muru chińskiego i wzbudzenia nienawiści.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#SerhijTymoszenko">Po przystąpieniu na Wołyniu do organizacji Obozu Zjednoczenia Narodowego, w swej mowie programowej, którą wygłosił p. senator Stefan Starzyński, nie pominął on milczeniem polsko ukraińskich stosunków na Wołyniu i powiedział: Sprawa mniejszości, sprawa polsko ukraińskich stosunków na Wołyniu jest kwestią, która podnosi się na pierwszy plan w układzie życia miejscowego. Artykuł deklaracji płk. Koca, który traktuje o stosunku Obozu Zjednoczenia Narodowego do spraw mniejszościowych, nabiera tu specjalnego i wyjątkowego znaczenia. Obóz Zjednoczenia Narodowego organizuje siłę i wolę polską na tej ziemi kresowej dla walki za potęgę Rzeczypospolitej, nie zaś dla walki narodowościowej. Zadaniem społeczeństwa polskiego w stosunku do narodu ukraińskiego Wołynia jest przede wszystkim zgodnie z tekstem deklaracji budowanie „bratniego współżycia obywatelskiego na tej ziemi” i te słowa stanowią cały program. Budowanie bratniego współżycia to jest zgodna wspólna, zbiorowa praca nad podniesieniem poziomu naszego życia kulturalnego, to jest wspólna praca w samorządzie, a przede wszystkim w organizacjach o charakterze gospodarczym. Budowanie bratniego współżycia to jest zrozumienie wspólnego interesu w budowaniu potęgi Rzeczypospolitej oraz wspólnie ramię przy ramieniu walka z każdym jej wrogiem i z tym wszystkim, co chce nas dzielić i ro bić z nas wrogów. Wiem, że na Wołyniu nie brakuje przejawów tak właśnie zrozumianego obowiązku polskiego, nie brakuje tam ludzi, co już dawno pracują w zgodnym wysiłku dla dobra Rzeczypospolite w poszanowaniu swych kulturalnych osobliwości, w poczuciu wielkiego autorytetu i znaczenia takiej właśnie pracy polskiej.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#SerhijTymoszenko">Również ówczesny prezes organizacyj wiejskich Obozu Zjednoczenia Narodowego s. gen. A. Galica dopełnił wyżej podane programowe wskazówki co do polsko-ukraińskiego współżycia takimi uwagami: Stworzenie między narodem polskim i ukraińskim na tej ziemi warunków dobrego, bratniego współżycia leży w interesie nie tylko miejscowego społeczeństwa, lecz przede wszystkim w interesie Państwa, gdyż jeżeli w myśl wskazówek Naczelnego Wodza obóz nasz organizuje siłę i zbiorową wolę polską, to ma na celu tworzenie powagi i obronności Państwa, nie zaś wywołanie walki narodowościowej, która by ten cel osłabiła.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#SerhijTymoszenko">Dlatego, żeby wzmocnić dowody obustronnej dobrej woli do wspólnej pracy, przypomnę jeszcze piękne słowa p. Premiera Generała Sławoja Składkowskiego, które wygłosił na komisji sejmowej w dniu 23 grudnia 1937 roku: Naród polski powinien uważać, by w jego zewnętrznych przejawach jego stosunek do mniejszości był zawsze godny tradycji i godny wielkiego ducha tego narodu. Dlatego też wszelkiego rodzaju objawy nienawiści czy zniecierpliwienia ze strony narodu polskiego do mniejszości uważam za ciężki błąd, który wcześniej czy później na Polsce zemścić się musi.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#SerhijTymoszenko">Pozwoliłem sobie tu przytoczyć zdania z oświadczeń osób tu obecnych dla ustalenia, iż nie ma zasadniczej ideowej rozbieżności w ocenie sytuacji narodowościowej na Wołyniu.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#SerhijTymoszenko">Jednocześnie zwalczając konsekwentnie oportunizm polityczny i dywersję obcych naszemu Państwu czynników, dbać będziemy o to. by życie Wołynia na wszystkich jego odcinkach rozwijało się na zasadach wspólnego udziału w nim obu społeczeństw i wszechstronnego rozwoju ludności polskiej i ukraińskiej, co jest zgodne, według naszego głębokiego przekonania, z państwową racją stanu na tym terenie.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#SerhijTymoszenko">Uważamy samorząd terytorialny, do którego odbyć mają się wybory, za najbardziej odpowiednią formę współpracy i współdziałania ludności Wołynia i za istotną szkołę wychowania pracowników społecznych, samorząd ten bowiem sprzyja szerokiej współpracy i zgodnemu współżyciu między społeczeństwami na terenach o mieszanym pod względem narodowościowym składzie ludności, a jednocześnie gwarantuje wzajemne poszanowanie godności narodowej każdego społeczeństwa z osobna.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#SerhijTymoszenko">Niestety musimy jednak stwierdzić, że pomimo wysiłków tak ze strony polskiej, jak i ze strony ukraińskiej istnieje ten klin, o którym mowa w deklaracji pułkownika A. Koca: „W nasze współżycie wbijały się kliny interesów obcych dla nas i dla nich”.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#SerhijTymoszenko">Otóż trzeba otwarcie, po męsku patrzeć na te próby poróżnienia i bez żadnych wahań niszczyć to wszystko, co nas różni, a krzewić starannie to wszystko, co nas musi we wzajemnych interesach zjednoczyć.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#SerhijTymoszenko">Z przytoczonych oświadczeń strony polskiej i ukraińskiej widzimy, że czołowi politycy, rozumiejąc wagę stanowiska na dzień dzisiejszy, kiedy naprężenie stosunków narodowościowych nagromadza materiał wybuchowy, do którego trzeba tylko przytknąć zapałkę, ażeby wybuchł pożar, zdają sobie sprawę z sytuacji i bronią od katastrofy. Jednak sił tych jest za mało w takich momentach, jakie przeżywa obecnie Europa; muszą być zastosowane nadzwyczajne środki, ażeby rozładować naprężenie narodowościowe i skierować życie na tory spokojne. Przede wszystkim konieczne jest, ażeby piękne połowa p. Premiera, zwrócone do obli społeczeństw — polskiego i ukraińskiego, były zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#SerhijTymoszenko">Ogólny stan sprawy ukraińskiej w Rzeczypospolitej wymaga jak najśpieszniejszego jej rozwiązania, co powinno znaleźć wyraz w specjalnym zarządzeniu, opartym na oświadczeniu p. Premiera z dnia 23 grudnia 1937 r., które by zabezpieczyło nacjonalne, kulturalne i gospodarcze interesy narodu ukraińskiego. Inicjatywę w tym kierunku ze względu na przewlekły charakter przebudowy systemu państwowego w Polsce musi powziąć Rząd Rzeczypospolitej, jako najwłaściwiej powołany i autorytatywny dla tego czynnik polityczny. Koniecznym jest, ażeby prasa, która w roku ubiegłym zignorowała oświadczenie p. Premiera, w najbliższym czasie zaniechała starych metod wyszukiwania tego, co nas dzieli, a podniosła to, co nas musi zjednoczyć we wspólnych interesach państwowych i oddzielnych każdego narodu.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#SerhijTymoszenko">Rząd musi wykorzystać wszystkie możliwości, ażeby wspomniane oświadczenie Szefa Rządu było przyjęte nie jako czcze życzenie, lecz juko surowy nakaz w imię interesów państwowych. Rozumiemy, że wyznaczenie prostej linii kierowniczej w sprawach mniejszości jest w pewnych momentach trudne, lecz wierzymy, że każde autorytatywne słowo będzie przyjęte jak rozkaz, który będzie obowiązującym dla obu społeczeństw — polskiego i ukraińskiego, dla wszystkich instytucyj państwowych i organizacyj społecznych.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#SerhijTymoszenko">Pozwalamy sobie przypomnieć jeszcze jedną rzecz, która już nieraz była przez nas poruszana przy rozpatrywaniu sprawy mniejszościowej. Wiemy z praktyki życiowej, że na szerokich terenach Polski istnieją najróżniejsze poglądy na sprawy ukraińskie w różnych resortach, różnych województwach i u różnych osób. To też zwracamy się do Wysokiego Rządu z apelem o opracowanie planu prac na mieszanych terenach z ludnością polsko-ukraińską i stworzenie autorytatywnej centralnej komórki, która by mogła koordynować wszystkie sprawy ukraińskie i która byłaby o tyle autorytatywną, ażeby zlikwidować rozbieżność poglądów na sprawy mniejszościowe w różnych instytucjach i nawet resortach. Taki krok Wysokiego Rządu byłby potraktowany jako pojedynczy krok do zgody między społeczeństwami polskim i ukraińskim i do zasypania powstałych przepaści, które dzielą obydwa narody.</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#SerhijTymoszenko">Świadomi odpowiedzialności przed swym sumieniem oraz przyszłymi pokoleniami za dalsze stosunki pomiędzy ludnością polską i ukraińską na Wołyniu i związaną z tym sytuacją narodu ukraińskiego na tym terenie, poczynimy wszelkie wysiłki, by Wołyń podniósł się jeszcze bardziej w rozwoju duchowym i materialnym oraz przyrzekamy poparcie Rządowi, który dla dobra Państwa, dla jego mocarstwowości unormuje napięcie narodowościowe oraz zagwarantuje rozwój i podniesienie gospodarcze Państwa, wzrost jego zamożności i dobrobyt poszczególnych obywateli.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Olchowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#KonradOlchowicz">Hasło Zjednoczenia Narodowego, które rzuciły w naród najwyższe czynniki w Państwie, stało się nakazem chwili. To hasło jest też firmą, pod jaką Rząd Rzeczypospolitej rządy swe sprawuje. Ale jeżeli nie jesteśmy dziś jeszcze tego ideału zjednoczenia tak blisko, jakbyśmy być może powinni, to czyja w tym wina, za czyją dzieje się to głównie sprawą?</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#KonradOlchowicz">Przekonany jestem głęboko, że wszystkim, jak tu jesteśmy, wszystkim Polakom, zarówno tym, którzy mieszczą się w ramach Obozu Zjednoczenia Narodowego i tu tak przemożną liczbę stanowią, jak i tej garstce nielicznej, która znajduje się poza ramami tego Obozu, sprawa jedności narodowej, sprawa konsolidacji jednako leży na sercu. A i poza murami Izb ustawodawczych, tam, gdzie stosunek liczbowy odwrotnie się przedstawia, gdzie ramy Obozu nie mogą oczywiście wytrzymać współzawodnictwa z szerokimi rzeszami narodu, tam również odczucie potrzeby jedności narodowej staje się coraz bardziej powszechne.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#KonradOlchowicz">Jeżeli na tej drodze ku jedności przeszkód się tyle napotykać musi, to zadajmy sobie znowu pytanie: gdzie źródła tych trudności przede wszystkim szukać by należało?</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#KonradOlchowicz">Nasuwa się tu pewna analogia z dziedziną gospodarczego życia. Ta sama strona bodaj, która wysuwa niejako wątpliwości co do zbyt szczupłych ram programu inwestycyjnego, która pragnęłaby ten program nadmiernie rozszerzyć, nie licząc się niekiedy z realnymi możliwościami — ta sama strona jakby chciała również zbyt szeroko pojęcie zjednoczenia narodowego stosować. Przecież zarówno w zasięgu tego pojęcia jak i w jego zakresie muszą być granice, a przede wszystkim to, co się nazywa narodowym zjednoczeniem, narodową jednością, poprzedzone być musi przez ten etap, którego dotychczas jeszcze nie widać — przez etap narodowej zgody, przez etap usunięcia płaszczyzny tarć, które niestety jeszcze dzielą obóz rządzący od ogółu społeczeństwa. I tak samo jak program inwestycyjny, gdyby doszło do jego rozdęcia bez liczenia się ze środkami możliwymi, z konkretnie zarysowanego i zwycięsko na pewno wykonywanego przeistoczyłby się w nieziszczalny majak, tak samo przez nadmierne żądania jedności, nadmierne rozszerzanie tego pojęcia można utrudnić realizację wielkiego hasła.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#KonradOlchowicz">Cóż stąd, że po wielokroć słyszymy pełnowartościowe deklaracje o ręce wyciągniętej do zgody, cóż stąd, kiedy innym razem w wystąpieniach innych działaczy ta ręka jakby w gniewną pięść się zaciska. Nie można przemawiać tym językiem, jakiego niekiedy używają oni zbyt pochopnie, nie można odsądzać nieomal od czci i wiary stronnictw, które nie od dziś swoją służbę narodową sprawują, które po ludzku biorąc wiele błędów popełniają w taktyce politycznej, ale które zasług mają też dorobek niemały i z którymi porozumienie jest niezbędnym, nieodzownym warunkiem do prowadzenia dzieła jedności narodowej.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#KonradOlchowicz">Niepokojącym staje się również ten język, jakim ostatnimi czasy do młodzieży i o młodzieży przemawiać się zwykło. Potępienia godne są wszelkie akty gwałtu. Kastet czy pałka w czyimkolwiek ręku zawsze niegodziwym narzędziem pozostanie. Ale nie dowód, żeby wskutek tego nie wykazywać zrozumienia dla pewnych reakcyj młodzieży, reakcyj naturalnych, świadczących raczej o zdrowej pobudliwości, i nie należy w tych reakcjach doszukiwać się podszeptów obcych, bo są one po prostu tylko głosem najbardziej czułego sumienia. Mam tu na myśli szczególnie ostatnie wystąpienia młodzieży polskiej w Gdańsku jako też warszawskiej młodzieży akademickiej, manifestującej swoją solidarność z kolegami gdańskimi. Rozumiem doskonale konieczność opanowania wszelkich zamieszek. Nie wystarcza niekiedy perswazja i konieczna jest policyjna represja, ale słowa, które wychodzą niekiedy z ust profesorów i docentów, bardziej rażą serca młodzieży niż strumienie wody z motopompy policyjnej lub uderzenie pałki policjanta.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Głos: Bo są słuszne.)</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#KonradOlchowicz">Ja nie przeczę, że to wszystko, co jest potępieniem awantur, jest słuszne, ale te wszystkie wyrazy, które padają pod adresem młodzieży, boleśnie ją dotykać muszą.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#KonradOlchowicz">Nie chcę, ażeby te słowa moje o zgodzie narodowej, które tu na wstępie powiedziałem, rozumiane być miały jako jakieś toastowe „kochajmy się”, ale doprawdy powinniśmy wejść na tory jedności narodowej, na tory realizowania haseł zjednoczenia. Nie można oczywiście tego uczynić, jeżeli przedtem nie postaramy się oczyścić życia narodowego ze wszystkich miazmatów nienawiści i waśni partyjnych, które jeszcze dziś dość szeroko, niestety, życie nasze przesycają.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#KonradOlchowicz">Te waśnie obciążają wszystkich w jednakim stopniu, nie można mówić o tym, że są dziełem jednej tylko strony. Ale niewątpliwie odpowiedzialność przede wszystkim spoczywa na tych, co władzę mają w ręku i co rękę do zgody wyciągnąć mogą i wyciągnąć ją powinni.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(Głos: I wyciągają. Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Tworydło.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#MikołajTworydło">Wysoki Senacie! Lat temu 4, to jest w r. 1935, przedstawiciele narodu ukraińskiego weszli do Izb ustawodawczych Rzeczypospolitej, aby na tym forum najkompetentniejszym, prowadząc walkę o prawa narodu ukraińskiego w granicach Rzeczypospolitej żyjącego, postawić na miejscu naczelnym swych dążeń politycznych postulat autonomii terytorialnej, a tym samym współpracy realnej dla unormowania stosunków polsko-ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#MikołajTworydło">Zgłoszona Wtenczas tak zwana deklaracja normalizacyjna stwierdziła, że dla skutecznego realizowania celów tych niezbędna jest nie tylko dobra wola, chęć i czyny ze strony ukraińskiej, ale także odpowiednik ze strony polskiej. Byliśmy wówczas przekonani, że dążenie nasz? znajdzie odpowiedni oddźwięk, że polskie czynniki kompetentne rozumiejąc ten krok historyczny dołożą ze swej strony wysiłków dla stworzenia odpowiednich warunków życia i rozwoju narodu ukraińskiego. Wykładnikiem naszego ustosunkowania było pozytywne stanowisko do potrzeb państwowych w parlamencie, a równocześnie także praca nad ugruntowaniem normalnych stosunków polsko-ukraińskich w kraju.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#MikołajTworydło">Naród ukraiński wzbudził w sobie nadzieje, że da się pogodzić jego interesy z polską racją stanu. Naród nasz spokojny, religijny, twardy, jak zresztą każdy naród rolniczy, który kocha swoją glebę, swój kościół, swój dom i twardo stawia swoje żądania odnośnie praw do gleby tej, do ziemi tej, której autochtonem jest od wieków niepamiętnych, ustosunkował się do wspomnianej deklaracji przychylnie i czekał na należyte ustosunkowanie się strony polskiej. Pokładał nadzieję na zrozumienie tego, że jest jednostką narodową i że na gruncie Konstytucji ma prawo rozbudowywać swoje moralne i materialne wartości, które mają znaczenie nie tylko dla niego w Polsce, ale także dla całego narodu ukraińskiego. Lecz niestety, ze strony polskiej nie było należytego zrozumienia.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(Głos: Pan przekręca fakty.)</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#MikołajTworydło">Zobaczymy. Ze strony wykładnika opinii publicznej polskiej, ze strony prasy polskiej rozpętała się burza intryg, a nawet obelg pod naszym adresem. Pod adresem naszym rzucano najróżniejsze hasła szowinistyczne, bito na alarm i udowadniano, że to byłaby krzywda dla narodu polskiego, że to byłby brak patriotyzmu polskiego, gdyby Ukraińcom najmniejsze zrobiono ustępstwa w ich dążeniach naturalnych do równouprawnienia.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#MikołajTworydło">Rząd polski zajął stanowisko niezdecydowane i dopuścił do tego, że gdy do 1935 r. polsko-ukraińskie stosunki były złe. to obecnie stały się jeszcze gorsze. Wytworzyły się stosunki które tak bardzo przypominają czasy średniowiecza, czasy walk o ziemię, religię i pochodzenie rodowe. Zaistniała zasada „ani piędzi ziemi dla Ukraińca” z rezerwuaru do parcelacji przeznaczonego, którą lud ukraiński krwią swoją przez wieki całe bronił i potem swym zraszał. Wprawdzie powiedział p. Minister Poniatowski w dniu 12 stycznia 1939 r., że „nie można jednak, jak niektórzy czynią, głosić hasła, «ani jednego hektara ziemi Ukraińcom”, nawet ich wsi nie komasować, bo to hasła sprzeczne z interesami Państwa, bo to pogłębienie nienawiści”, lecz słowa te są bez realnej wartości, jak długo ni? są anulowane rozporządzenia i instrukcje w sprawie parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#MikołajTworydło">W czasach dzisiejszych wyciągnięto z zapomnienia owo już w Europie całej bez racji i bez znaczenia feudalne utytułowanie szlacheckie, a szuka się go nie między ludem polskim, lecz tylko między ukraińskim. A przekręcając dzieje historyczne wmawia się w dawną zaściankową szlachtę ukraińską pochodzenie polskie...</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#komentarz">(Głos: Bo tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#MikołajTworydło">...aby ją spolszczyć. O tym, czy wywoła to na przyszłość dobre wyniki społeczno-polityczne i gospodarcze, nikt nie myśli.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#komentarz">(Głos: Kto im nadawał szlachectwo i herby?)</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#MikołajTworydło">A jak niebezpieczną jest ta akcja, świadczy fakt, że już dziś wśród warstw chłopskich wytwarza się legenda o tendencjach wznowienia pańszczyzny w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan to poważnie traktuje?)</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(Inny głos: A przekręcanie nazwisk polskich?)</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#MikołajTworydło">W nowo odrodzonej Polsce rozpoczęto walki religijne — dzisiaj w świecie niezrozumiałe. Przemiany przymusowe cerkwi na kościoły pod pozorem rewindykacji, pozbawianie ludu ukraińskiego domów modlitwy, zmuszanie do zmiany obrządku, zostawianie dzieci bez opieki duchowej, zabranianie w szkołach modlitwy w języku ojczystym — oto zjawiska walki religijnej. A jednak wszyscy Panowie zgodzą się ze mną, że nie powinno panować średniowieczne hasło: „cuius regio, eius religio”.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#MikołajTworydło">Zaglądnijmy do innej, nie mniej ważnej dziedziny — do szkolnictwa ukraińskiego. Zlikwidowano szkoły powszechne z ukraińskim językiem nauczania. Nie stworzono ani jednej szkoły średniej, ale za to zlikwidowano jedyne na całe Podole państwowe gimnazjum ukraińskie w Tarnopolu. Nie ma szkół zawodowych, nie ma przedszkoli i szkół dokształcających, nie wykonano ustawy o organizacji uniwersytetu ukraińskiego, natomiast polikwidowano wszystkie katedry ukraińskie przy Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, a co gorsza, nawet nie dopuszcza się młodzieży ukraińskiej w należytej liczbie do studiów na wyższych uczelniach polskich.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#MikołajTworydło">Młodzieży naszej nie dopuszcza się do pracy w urzędach państwowych i samorządowych. Nie ma także prawie żadnej opieki dla ukraińskich instytucyj kulturalno-oświatowych, naukowych, gospodarczych, ekonomicznych, humanitarnych, sportowych i przypominam, że nie ma prawie kredytów dla ukraińskich instytucyj kredytowych. A Ukraiński Związek Rewizyjny pozbawiono prawa rewizji na ziemiach, gdzie ludność ukraińska zamieszkuje, poza województwem lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#MikołajTworydło">W pasie granicznymi ustają z dnia na dzień jakiekolwiek możliwości organizowania ukraińskiego życia kulturalnego i gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#MikołajTworydło">Wśród tak pogarszających się z roku na rok stosunków upłynęły pełne trzy lata po deklaracji Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej, a ostatnie miesiące 1938 r. zapisały sił w dodatku smutnymi wypadkami bicia ludności ukraińskiej i niszczenia ukraińskiego mienia narodowego.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#MikołajTworydło">Nie mam zamiaru omawiać tutaj bliżej faktów z tych czasów, jako też przedstawiać toku nienormalnego życia w pasie granicznym, gdyż było to tematem wielkiej ilości interpelacyj i przemówień z trybuny parlamentarnej. Wspomnieć jednak muszę o wypadkach ostatnich z dziedziny wyborów samorządowych. Mimo okólnika p. Premiera Składkowskiego, nakazującego bezstronność, dzieją się nadużycia wyborcze prawie na każdym kroku. Masowo przeszkadza się Ukraińcom zgłaszać listy wyborcze, a tych, którzy protestują przeciw temu, aresztuje się.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#komentarz">(Głos: Proszę powiedzieć gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#MikołajTworydło">Dowodów jest nieskończona ilość.</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#MikołajTworydło">Naród ukraiński widzi i przeżywa te trudności, te ustawiczne trudności w jego życiu, w jego dążeniach do rozwoju, przeżywa to niszczenie moralne i fizyczne. Toteż nic dziwnego, że naród nasz, nie widząc ze strony odpowiedzialnych czynników polskich chęci do poprawy tych stosunków, a natomiast widząc ze strony społeczeństwa polskiego nastawienie do szykan, wierzy, że w Polsce panuje dążność sprowadzania go do poziomu prymitywizmu, do non est. Widzi także, że sprawy normalizowania stosunków pozostały dzisiaj czczym frazesem. A życie w Polsce dla niego coraz twardsze i nie rokuje polepszenia.</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#MikołajTworydło">W tej atmosferze z roku na rok się pogarszającej, w tym coraz większym naprężeniu stosunków polsko-ukraińskich Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna przyszła do dzisiejszych Izb ustawodawczych z projektem gruntownego i radykalnego załatwienia tych ciężkich stosunków, z projektem nie nowym wreszcie, z projektem autonomii terytorialnej dla ziem przez ludność ukraińską w Rzeczypospolitej zamieszkanych. Zgłaszając do laski marszałkowskiej postulat ten, Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna kierowała się ideą najgodniejszego rozwiązania problemu ukraińskiego w Polsce. Niestety, projekt nie był przyjęty do laski marszałkowskiej ze względów formalnych, a Rząd nie wykazał przychylnej inicjatywy w tym kierunku. Co więcej, ostatnie enuncjacje niektórych posłów i senatorów polskich, a przede wszystkim przedstawiciela Obozu Zjednoczenia Narodowego, p. Wendy, który stwierdził, że „jedynie naród polski jest gospodarzem w swoim Państwie i że żadne przeszkody nie mogą stanąć do rozwoju i realizacji jego interesów życiowych na terytoriach o ludności mieszanej”, dają Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej jeszcze jeden dowód, że odpowiedzialne czynniki polskie pragną, by naród ukraiński miał tylko obowiązki, aby ponosił wszelkie konsekwencje przynależności państwowej, ale ażeby odnośnie praw pozostał w roli obywatela klasy niższej.</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#MikołajTworydło">Lecz obowiązkiem moim jest stwierdzić z tego miejsca, że naród ukraiński, zdolny do samoobrony, niełatwo da się zepchnąć do kategorii klasy niższej, będzie on walczył o realizację praw na Konstytucji opartych, równych dla wszystkich obywateli Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#MikołajTworydło">My, senatorowie ukraińscy, jak i cała Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna aż nadto świadomi jesteśmy tego, że walka nasza w ciałach ustawodawczych o zdobycie praw narodowi naszemu należnych, to wielki obowiązek, który wykonujemy zgodnie z sumieniem i honorem naszym i narodu naszego.</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#MikołajTworydło">Wobec przedstawionego powyżej stanu stosunków polsko-ukraińskich, wobec systematycznego pogarszania się położenia narodu ukraińskiego w Polsce i wreszcie wobec tego, że w preliminarzu budżetowym nie znajdujemy ani jednej pozycji na potrzeby narodowe ukraińskie, mimo to że cała ludność ukraińska wykonuje należycie wszystkie obowiązki obywatelskie wobec Państwa, mam zaszczyt oświadczyć, że grupa senatorów Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej za przedłożonym preliminarzem budżetowym na r. 1939/40 głosować nie będzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#BogusławMiedziński">S. Kobylański ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#TadeuszWiktorKobylański">Wysoki Senacie! Proszę mieć mnie za usprawiedliwionego, jeżeli nie zajmę się przemówieniem mojego przedmówcy. Pragnę się ograniczyć do jednego tematu, z którym nie chciałbym łączyć żadnego innego, i dlatego też proszę o usprawiedliwienie, że szereg faktów, które wymagają natychmiastowego sprostowania i wyjaśnienia, pozostawiam moim następcom.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#TadeuszWiktorKobylański">Rozpatrując przedłożony nam budżet, a więc robiąc tym samym przegląd sił jakie wydobyć należy z naszego narodu, musimy przede wszystkim odpowiedzieć na pytania, które cisną się na usta wszystkich Polaków: Czy ten zespół osiągnięć, planów i wysiłków, który zobrazowany jest w cyfrach nowego budżetu, jest kresem realnych możliwości naszego narodu i Państwa w zakresie politycznym, gospodarczym i kulturalnym? Czy nie jesteśmy zdolni do zamierzeń na większą, nawet znacznie większą skalę? Odpowiadam: w obecnych warunkach politycznych cyfry i zamierzenia budżetu stanowią maximum tego, na co może zdobyć się polityka ostrożna, przewidująca i odpowiedzialna. Nie wynika stąd jednak, broń Boże, by nas nie było stać na wysiłek o większym napięciu i skali. Przeciwnie — a jestem przekonany i wierzę, że tak myśli i czuje ogromna większość Polaków — gdybyśmy tylko potrafili usunąć przeszkody, stojące dziś w poprzek rozwojowi ekspansji polskiej, to możliwości nasze we wszystkich dziedzinach pracy wzrosłyby wielokrotnie.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#TadeuszWiktorKobylański">Czemu tak się nie dzieje? Bo tragedię dzisiejszej Polski stanowi niezaprzeczalny fakt, że na froncie w pierwszej linii prac tych znajduje się zaledwie mała cząstka Polaków. Większość zaś — to z narodowego i państwowego punktu widzenia tylko nie wyzyskane i niszczejące rezerwy. Nic tedy dziwnego, że powstaje atmosfera, w której mogą padać pytania: Czy my jako naród zdaliśmy egzamin? Czy zdolni jesteśmy nie tylko walczyć zbrojnie za Ojczyznę, ale w codziennym, żmudnym i ofiarnym wysiłku Ojczyznę ulepszać, doskonalić i wywyższać? Daleki jestem od stawania w szeregu pospołu z tymi, co to patrzą na odrodzoną Polskę tylko przez czarne okulary. Przeciwnie, twierdzę, że Polacy mogą nie wstydzić się tego, czego przez lat dwadzieścia dokonali, i to wszyscy Polacy. Nie tylko ci, co siebie za jedynych zbawców Polski uważają, ale wszyscy, starzy i młodzi, i ci, co w pierwszych latach odrodzonej państwowości stali przy warsztacie pracy narodowej, jak i ci, co stanęli przy nim później lub ostatni.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#TadeuszWiktorKobylański">Ale jak nie mamy się czego wstydzić, tak również nie mamy się z czego pysznić, bo spójrzmy prawdzie w oczy. Od dłuższego czasu naród polski w znacznej swej części jest wciąż niezmobilizowany i albo marnuje swe siły w bezpłodnych i nierozumnych walkach, albo pogrąża się w atmosferze apatii, obojętności i zniechęcenia. Nad faktem tym nie można przechodzić spokojnie do porządku dziennego, bo w zakresie gospodarki energią ludzką naprawdę wielkim, naczelnym zagadnieniem w życiu publicznym Polski jest uruchomienie możliwie całkowite wszystkich twórczych sił narodu dla zorganizowanej walki o wielkość i potęgę cywilizacyjną Polski. Niestety, aczkolwiek od lat dwóch akcja taka jest prowadzona, nie dała dotąd pomyślnych rezultatów. Znalazła ona dobitny wyraz w oświadczeniach Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Pana Marszałka Polski Śmigłego Rydza, w przemówieniach przedstawicieli Rządu, w rezolucjach Obozu Zjednoczenia Narodowego, Zjazdu Rady Naczelnej „Zarzewia”, w uchwałach Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz w licznych artykułach prasy narodowej wszystkich jej odłamów. Bez imputowania komukolwiek poglądów nieścisłych lub odmiennych z rzeczywistymi mogę stwierdzić, że przeważająca część społeczeństwa do problemu tego ustosunkowuje się pozytywnie, uznaje jego słuszność i celowość, rozumiejąc, że dopóki nie potrafimy rozwiązać w pełni sprawy zjednoczenia narodu, wszelkie wysiłki nasze będą miały zawsze charakter połowiczny.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#TadeuszWiktorKobylański">Jakie korzyści da w rzeczywistości osiągnięcie pełnego zjednoczenia? Czy nie upajamy się tym słowem? Czy w oczekiwaniu na cudowne następstwa tego przełomowego zdarzenia nie ma motywu ułudy? Czy nie działa tutaj sugestia, płynąca z państw totalistycznych? Czy nie ma w tym jakiejś łatwizny myślowej, która w tym zjednoczeniu widzi rodzaj zaklęcia? Czy bez tego zjednoczenia nie możemy solidną i planową pracą dojść do wielkich wyników?</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#TadeuszWiktorKobylański">Można zapewne w licznych dziedzinach dokonać niemal cudów, ale są dwie z nich, niesłychanie doniosłe, w których bez pełnej mobilizacji psychicznej wszystkich, będących do dyspozycji sił, nie wykonamy zadań, jakie dzieje przed nami stawiają. Tymi dziedzinami są:</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#TadeuszWiktorKobylański">1) zgodne z interesem Państwa załatwienie zagadnienia narodowego polskiego w stosunku do mniejszości i,</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#TadeuszWiktorKobylański">2) osiągnięcie dynamiki w życiu gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#TadeuszWiktorKobylański">Jeden z wybitnych działaczy oświatowo kulturalnych z Małopolski wschodniej powiedział mi niedawno: „Może to wydawać się śmieszne, ale zapewniam pana, że w chwili obecnej zagadnienie Małopolski wschodniej z punktu widzenia interesu naszego wymaga przede wszystkim jednego: kilkuset ofiarnych inteligentów, którzy by połowę swego odpoczynku niedzielnego poświęcili pracy narodowej na wsi”. Pracą nie więcej jak kilkuset ofiarnych działaczy obroniliśmy przed wojną światową i pomnożyliśmy nasz stan posiadania w Małopolsce wschodniej. Tylko że praca tych paruset ludzi była wynikiem atmosfery, panującej w społeczeństwie, rodzącej się z nakazów moralnych i — co tu dużo mówić — z prawdziwej a nie werbalnej treści wewnętrznej. Dzisiaj tych kilkuset inteligentów, których praca w Małopolsce jest koniecznością narodową, bądź w rozgoryczeniu pędzi odosobniony żywot, bądź traci czas bezpłodnie na kawiarnianych sporach. Ludzie są, ale brak tej siły, która by nadała im prężność, ofiarność i zorganizowaną wolę. A odmienny stan rzeczy w pewnych miejscowościach i okolicach nie zmienia tego zasadniczego obrazu.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#TadeuszWiktorKobylański">Nie inaczej przedstawiają się sprawy na kresach zachodnich, gdzie kłótnie o wielkie „nic” osłabiają odporność żywiołu polskiego wobec potężnej ofensywy niemieckiej. Istnieje brzydkie, zresztą nie polskie słowo „atrakcyjność”. Otóż muszę powiedzieć. że bez pełnej mobilizacji psychicznej, bez pełnego zjednoczenia trudno nam będzie uporać się na kresach zachodnich z atrakcyjnością płynącej od zewnątrz agitacji.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#TadeuszWiktorKobylański">Ten sam stan rzeczy dotyczy sprawy żydowskiej jako całości. I dlatego jeżeli ktoś boi się frazeologii konsolidacyjnej i zapytuje o konkretne formułki — odpowiem: brak zjednoczenia to przede wszystkim miliony godzin w pozbawionej treści egzystencji politycznej Polaków, to tysiące stolików kawiarnianych i brydżowych. Zaś dokonanie zjednoczenia — to wielka rewolucja energetyczna, stawiająca tysiące dobrowolnych zgłoszeń dla zorganizowanej i uporządkowanej pracy, to użyteczne wyzwolenie milionów jednostek energii.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#TadeuszWiktorKobylański">Nie osiągniemy również bez pełnego zjednoczenia warunków niezbędnych dla powstania pełnej dynamiki naszego życia gospodarczego. Zastrzec się muszę, że pod słowami „dynamika gospodarcza” nie rozumiem bynajmniej tanich zabiegów, które w drukowaniu banknotów czy w lekkomyślnym zapoznawaniu praw gospodarczych widzą cudowną różdżkę, odkrywającą wspaniałe światy. Bo czymże jest dynamika gospodarcza? Odpowiem na to już klasycznym prawie przykładem: na rok przed objęciem władzy przez Hitlera wydał ówczesny rząd niemiecki rozporządzenie, wzywające właścicieli nieruchomości miejskich do przeprowadzenia remontu domów. Miało ono na celu walkę z bezrobociem. Wyniki były bardzo słabe, a właściwie żadne. W rok później to samo, dosłownie to samo rozporządzenie, wydane przez Adolfa Hitlera, dało znakomite wyniki i przyczyniło się skutecznie do zmniejszenia bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#TadeuszWiktorKobylański">Więc te same normy i nakazy prawne w dwu różnych klimatach dają wręcz odmienne rezultaty. Powiecie Panowie, że to jest totalizm, którego nie chcemy naśladować. Nie. Istota rzeczy nie polega na takich czy innych ustrojowych właściwościach danego państwa. Oto przykład z demokratycznej i parlamentarnej Anglii: dzień 23 września 1931 roku. Bank Anglii zawiesza wypłaty w złocie, dewaluuje funta, a na drugi dzień przy niezmienionych ani o pensa cenach tworzą się kolejki przed kasami urzędów podatkowych. To armia płatników ruszyła do ataku, by w toczącej się rozgrywce zdecydować o zwycięstwie. Powie ktoś, że to wysoki poziom cywilizacyjny, dyscyplina, a nie dynamizm. Nie. To jest dynamizm gospodarczy, to jest cudowna prężność, nie obawiająca się żadnej trudności, a wynikająca z bezwzględnej wiary rządzących do rządzonych oraz z entuzjazmu i wiary ustokrotniającej siły i pozwalającej na wielkie osiągnięcia.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#TadeuszWiktorKobylański">Od dwóch lat wszyscy są przekonani, że zjednoczenie jest niezbędne jako postulat obronności. I wciąż liczy się na to, że dzieła zjednoczenia dokona na pięć przed dwunastą groźba jakiejś katastrofy. Nie waham się użyć tego wyrażenia, rachuba taka byłaby zbrodniczą lekkomyślnością i szaleństwem całego naszego pokolenia.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#TadeuszWiktorKobylański">A jak dojść do zjednoczenia? Przecież były robione tak liczne wysiłki. Cóż więc stoi na przeszkodzie? Różnice wiary, przekonań czy idei politycznej, czy społecznej? Nie. Było by trudno o przykład — poza państwami totalnymi — tak daleko posuniętej konsolidacji ideowej, jaka istnieje w narodzie polskim. Olbrzymia większość tego, co żywe, młode i zdrowe skupia się dziś w Polsce około katolicyzmu, nacjonalizmu i idei przebudowy gospodarczej w duchu sprawiedliwości społecznej. Zjednoczenie — to nie mechaniczny blok, ale wielki, organiczny, zdyscyplinowany obóz, oparty o najwyższe autorytety, obóz narodowy, który zdoła wyzwolić bądź śpiące, bądź nierozumnie ze sobą pokłócone energie mas polskich. Grupy, które powinny wejść i zespolić się w ten organiczny obóz, mają prawie wspólne naczelne zasady i idee.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#TadeuszWiktorKobylański">Cóż więc stanowi przeszkodę zjednoczenia? Widocznie wysiłki były za małe albo metody były nieodpowiednie, albo moc decyzji zbyt słaba. Wiadomą jest rzeczą, że na przeszkodzie do zjednoczenia stały i stoją różne ambicje osobiste, ekskluzywizmy grupowe, że wiele szkód w tej dziedzinie wyrządził i wciąż wyrządza „diabeł prestiżu partyjnego”, ale zdaje się, że główną przyczyną, dla której do tej chwili nie doszło jeszcze do zjednoczenia, była połowiczność środków, stosowanych dotychczas w akcji konsolidacyjnej, wyrosła być może na nieufności. Zjednoczenie jako wielki akt woli politycznej może wyróść tylko z czynu i decyzji, która przekonywując trafi równocześnie do serc polskich. Musi to być wielki gest, zniewalający wszystkich swą siłą moralną. Nie pertraktacje, nie perswazje, a tym bardziej nie tak zwane piłowanie przeciwników, a po prostu mocny akt mobilizacji, który równocześnie będzie aktem rozbrojenia. Akt taki może być jedynie wynikiem woli i decyzji miarodajnych czynników Państwa. Ci wszyscy, którzy jasno widzą dzisiejszą sytuację Polski, oczekują z niecierpliwością chwili, w której te czynniki decydujące wezwą jednocześnie panów: Skwarczyńskich, Berezowskich, Mikołajczyków, Heinrichów i innych i prosto i wyraźnie oświadczą im: Chwila dziejowa wymaga koncentracji wszystkich twórczych sił narodu polskiego. Koncentracja ta nie ma polegać na czyimkolwiek zwycięstwie lub kapitulacji. Jedyną hierarchią może być tylko hierarchia cnót obywatelskich, zdolności i ofiarnej służby. Niechaj przestaną istnieć w dniu dzisiejszym wszelkie ambicje i partykularyzmy partyjne, powstanie jeden wielki obóz moralnie zwarty i zdyscyplinowany, walczący o wielkość narodu i Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#TadeuszWiktorKobylański">Zarówno w konstrukcji, jak i w hierarchii takiego obozu nie może być żadnej jednostronności. Nie jest rzeczą ważną, czy na czele stanie uczestnik ruchu legionowego, czy opozycjonista. Natomiast ważna i istotną jest rzeczą, by w personalnym składzie kierownictwa tego obozu znalazła w pełni swój wyraz mądra zasada nie marnowania żadnej energii i zdolności bez względu na to, jakiemu obozowi czy partii one dotychczas służyły. Nie jest też ważnym, czy zwierzchnikiem będzie ktoś jeden, czy drugi. Natomiast ważne jest, by wielka moralna przemiana, jaka się dokona przez zjednoczenie, znalazła swój wyraz w powołaniu do pracy kierowniczej tych przywódców dotychczasowej opozycji, którzy dali dowód umiejętności twórczego działania politycznego.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#TadeuszWiktorKobylański">Streszczając się powiem: w najgłębszych warstwach społeczeństwa tęsknota za prawdziwie szerokim zjednoczeniem narodowym nie uległa osłabieniu, ale przeciwnie spotęgowała się. Jeżeli dawniej źródłem jej był zdrowy instynkt narodowy, to dziś postulat ten wypływa z przesłanek ściśle rozumowych. Toteż z upragnieniem oczekuję tej nowej inicjatywy czynników decydujących i wierzę, że ona wkrótce nastąpi. Nie jako ogólnikowy apel, lecz konkretny akt mobilizacji politycznej! W dzisiejszej zagmatwanej sytuacji przeprowadzenie tego wyobrażam sobie w sposób następujący:</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#TadeuszWiktorKobylański">1) rozwiązanie się prorządowych jak i opozycyjnych grup i stronnictw o ideologii narodowej,</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#TadeuszWiktorKobylański">2) równoczesne stworzenie jednolitego obozu narodowego o konstrukcji hierarchicznej w oparciu o naczelne autorytety w Państwie,</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#TadeuszWiktorKobylański">3) powołanie do kierownictwa obozu najbardziej wartościowych elementów bez liczenia się z ich dotychczasową marką polityczną.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#TadeuszWiktorKobylański">Jestem przekonany, że takie mocne, jasne i szczere postawienie sprawy nie tylko znalazłoby drogę do serc Polaków, ale zyskałoby siłę zniewalającego nakazu.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#TadeuszWiktorKobylański">Naiwne złudzenie? Nie. Chodzi jedynie o to, by taki akt mobilizacji dokonał się naprawdę w atmosferze wykluczającej grę, by wszystkie wchodzące tu w rachubę czynniki potrafiły się zdobyć na ofiarną postawę wobec interesów Państwa. A jeżeli i wtedy niewzruszoną pozostanie taka czy inna twierdza partykularnych interesów, jeżeli mimo przekonywających dowodów, że nie chodzi o żadną grę, lecz o spełnienie wielkiego obowiązku, nie skapituluje zajadłość partyjna z jednej czy z drugiej strony barykady? Nie obawiam się tych możliwości, bo wierzę mocno w nieomylny instynkt i zdrowie moralne narodu. Gdy tylko zostanie stworzona właściwa postawa moralno-polityczna zjednoczenia, zlikwidowanie anarchistycznych oporów nie będzie doprawdy rzeczą tak trudną jak dziś, kiedy większość Polaków zarówno po stronie rządowej jak i opozycji szczerze i uczciwie wierzy w potrzebę... wewnętrznej walki politycznej i ma nadzieję, że lepsze jutro Polski można osiągnąć na drodze zniszczenia konkurencyjnych grup politycznych. Ludzie ci nie mają racji. Żaden z istniejących obecnie obozów politycznych w Polsce nie ma dość siły, aby móc samemu rozwiązać wewnętrzno-polityczne zagadnienia Polski. W obecnych warunkach nie zarysowują się też perspektywy, by którykolwiek z obozów siły takie w najbliższej przyszłości mógł zmobilizować. I dlatego właśnie koncentracja sił, zjednoczenie wszystkich czynników narodowych w jednym obozie jest nie jedną z możliwości, ale po prostu koniecznością państwową najwyższej wagi.</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#TadeuszWiktorKobylański">Są jeszcze w Polsce tacy, którzy z uporem tępych doktrynerów dowodzą: Polska musi przede wszystkim zdecydować, czy pójdzie drogą totalizmu i zasady rządów autorytatywnych, czy drogą demoliberalizmu. W rzeczywistości nie istnieją żadne zmumifikowane recepty ustrojowe. Na naszych oczach zarówno państwa autorytatywne, jak i demokratyczne ulegają głębokim zmianom i procesom rozwojowym. Dziś na przykład demokratyczne Stany Zjednoczone Ameryki Północnej bliższe są w treści wewnętrznej swego ustroju autorytatywnej Portugalii, aniżeli demokratyczna Francja demokratycznej Anglii. Stało się już niemal uznawanym przez wszystkich komunałem, że Polska nie może pójść drogą kopiowania takich czy innych obcych wzorów. Wszyscy też uznają, że naczelnym dążeniem naszym w dziedzinie ustrojowej powinno być połączenie elementu siły z elementem wolności. Polska musi mieć trwałe i silne rządy, oparte o zorganizowany naród, a równocześnie Polska nie chce przemieniać państwa w wielki obóz koncentracyjny lub koszary janczarów. W naszej sytuacji geopolitycznej nie możemy sobie pozwolić na luksus rozsadzających ramy państwa form demokratyczno-parlamentarnych, z drugiej strony jednak baczyć musimy, by tam, gdzie najwyższą wartością jest ofiarna, dobrowolna działalność, nie stosować zbędnych, a często zabijających twórczość mechanicznych środków przymusu. Na miejsce zasady totalistycznej: wszystko w państwie, przez państwo, dla państwa — postawić należy zasadę: zorganizowany naród w służbie państwa.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#TadeuszWiktorKobylański">Jak urzeczywistnić ten cel zorganizowania narodu w służbie państwa? Odpowiadam na to pytanie: w obecnej sytuacji można to zrobić tylko na drodze pojednania i połączenia wszystkich grup polskich, stojących na stanowisku narodowym. Jeśli używam słowa „pojednanie”, to bynajmniej nie mam na myśli jakiejś łzawej sceny zgody narodowej czy czułostkowego padania sobie w ramiona. Pojednanie musi być wynikiem zwycięstwa idei nad partykularyzmami oraz dokonanego na trzeźwo odpowiedzialnego rachunku politycznego. Skoro żadna z istniejących grup nie ma dość siły, by szybko uporządkować życie polskie, trzeba dokonać koncentracji sił. A ponieważ żadne bloki, porozumienia czy koalicje nie załatwiają sprawy, może być mowa tylko o jednolitym obozie, wynikłym z aktu dobrowolnego i równoczesnego rozwiązania się odrębnych grup po obu stronach barykady. Znam takich ludzi w obozie prorządowym, którzy myślą o załatwieniu sprawy za pomocą zniszczenia i unicestwienia wszelkiej opozycji środkami mechanicznymi. Są to pomysły bardzo szkodliwe, a jak wykazało doświadczenie wielu lat — zawodne. Polsce potrzeba akumulowania energii, a nie jej marnotrawienia.</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#TadeuszWiktorKobylański">Wysoka Izbo! Wierzę w wielkość Polski. Wiara w tę wielkość i praca dla niej powinny być dla nas tym cementem, który stworzy naszą prawdziwą zbiorową siłę.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#BogusławMiedziński">Zarządzam przerwę do godziny 17-ej.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 57 do godz. 17.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#BogusławMiedziński">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#MarianMalinowski">Wysoki Senacie! Po raz pierwszy od 3 lat miałem możność być na dyskusji w Komisji Budżetowej i nie słyszeć argumentów za tym, iż budżet nasz nie jest zrównoważony, jak to było w latach poprzednich. Wszystkie dawniejsze przepowiednie o tym, że co rok z budżetem nie dociągniemy do końca, że jest on oparty na fikcji, zawiodły a na całej linii wygrał Rząd, a przede wszystkim p. Wicepremier Kwiatkowski. Dziś już nie mówi się o tym, że budżet jest niezrównoważony, nikt o tym nie myśli. To są właśnie plusy obecnego Rządu: zrównoważenie — ustabilizowanie budżetu.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#MarianMalinowski">Drugą taką zasługą jest uporządkowanie rozwoju gospodarczego kraju. Pamiętam dawniejsze dyskusje w Komisji Budżetowej nad inwestycjami. Były wtedy zdania, że inwestycje muszą być pomieszczone w budżecie zwyczajnym. Ścierały się zdania za i przeciw. Teraz Sejm, a w Komisji Budżetowej Senat wczoraj uchwalił ustawę inwestycyjną, dając Rządowi możność robienia operacji do wysokości z górą 2 miliardów, dając tym samym votum zaufania dla jego polityki gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#MarianMalinowski">Tak wygląda w Izbach ustawodawczych. Jak wygląda w terenie?</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#MarianMalinowski">W terenie na ogół widać ogromną poprawę: bezrobocie znacznie się zmniejszyło; obywatele z ufnością patrzą w przyszłość i są ogromnie zadowoleni z rządów p. Premiera Sławoja Składkowskiego i z posunięć gospodarczych p. Wicepremiera Kwiatkowskiego. Czyli podciągamy gospodarczo Polskę wzwyż. Ale przy tym podciąganiu Polski wzwyż musimy zwrócić uwagę, żeby ta robota nie była czymś zakłócona. Zwracałem uwagę przed dwoma laty na pewne zjawisko. Dowodziłem wtedy, że konieczne są pewne usprawnienia, posunięcia, znowelizowania ustaw tzw. socjalnych. Jakoś to przeszło bez echa, ale życie prędzej czy później do rozstrzygnięcia tych zagadnień nas zmusi. Zwracałem tutaj uwagę, jak Francja w r. 1936, nie doceniając znaczenia ustaw socjalnych i reagowania z tego powodu państwa, doszła w maju do 14.000 strajkujących robotników, a w czerwcu do 1.830.000. Przeszło 12.000 zakładów stanęło, a 9.000 było okupowanych. Dopiero wtedy państwo zrozumiało, że trzeba wkroczyć pomiędzy pracodawcę a pracownika i trzeba doprowadzić do tak zwanego pokoju społecznego.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#MarianMalinowski">Otóż przy naszym rozwoju gospodarczym, przy podnoszeniu Polski wzwyż ten pokój społeczny jest koniecznie potrzebny i Rząd musi tu poczynić bardzo poważne, w moim przekonaniu, posunięcia.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#MarianMalinowski">Proszę Wysokiego Senatu! Konstytucja w art. 9 powiada: „Państwo dąży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnym współdziałaniu na rzecz dobra powszechnego”. I to jest przykazanie, które musi być wypełnione i w myśl tego przykazania powinniśmy wszyscy w Polsce postępować.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#MarianMalinowski">Ale jakżeż postępować, gdy nie ma tego dostatecznego instrumentu, który to harmonijne współdziałanie powinien czynić. Nie ma dostatecznej ilości ustaw, które by tę harmonię czyniły. Przykłady: w tej chwili bardzo ważną jest ustawa o tzw. umowach zbiorowych. Przecież ona ogromnie reguluje, ogromnie uspokaja teren pracy gospodarczej. Ale, niestety, w ustawie tej jedna strona żąda zawarcia umowy, a druga powiada: Ja się nie zgadzam. I ustawa nie działa z tego powodu. Więc tutaj są luki i należy doprowadzić do takiego stanu, ażeby prawo jako instrument w myśl art. 9 Konstytucji mogło wpływać na obywateli tak, żeby oni harmonijnie mogli współdziałać.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#MarianMalinowski">Na jesieni wyszedł dekret, zabraniający strajków okupacyjnych, i p. Premier Składkowski powiada: Tak, strajkować można, aby tylko okupacji nie robić. Tymczasem okupacje są, policja o tym wie i nie przeciwdziała, bo widzi, że racja jest po stronie tych, którzy tę okupację robią. Dlaczego i o co są okupacje? O zawarcie umowy zbiorowej. Robotnicy chcą zawrzeć umowę, a ponieważ w ustawie nie ma przymusu, że jak jedna strona chce, to druga musi, to pracodawca powiada: A ja nie chcę zawrzeć umowy! Robotnicy mówią: To my posiedzimy w fabryce. I niedostateczne prawo o umowie zbiorowej czyni w tym wypadku bezprawie, zmuszając ludzi do siedzenia i do występowania przeciwko dekretowi, który zabrania strajków okupacyjnych. To musi być stanowczo w najbliższym czasie uporządkowane, jeżeli plany p. Wicepremiera Kwiatkowskiego nie mają się popsuć.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#MarianMalinowski">Musimy ciągle pamiętać, że jeżeli kraj będzie się gospodarczo rozwijał, przemysł będzie się rozwijał, to i te zagadnienia socjalne będą narastać, a jak nie będzie instrumentów, czyli ustaw, przy których pomocy zgodnie z art. 9 Konstytucji można by to regulować, to będą zaburzenia i my zamiast budować, będziemy musieli się cofać.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#MarianMalinowski">Drugim takim instrumentem, którego nie ma, a który powinien być i który działa tylko na Górnym Śląsku — jest ustawa o tak zwanych delegatach. Co komu przeszkadza, ażeby taka ustawa w Polsce była? Ustawa taka jest na Górnym Śląsku, ale zawdzięczamy ją zaborcom, a my się na to zdobyć nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#MarianMalinowski">Ostatnio w Ministerstwie Opieki Społecznej przygotowano projekt regulaminu tzw. delegatów fabrycznych, który nie jako ustawa, ale jako zarządzenie ma być wprowadzony tylko dla przemysłu włókienniczego wtedy, kiedy na terenie całej Polski poza Górnym Śląskiem potrzeba we wszystkich gałęziach przemysłu wprowadzić ustawę o delegatach. Ustawa ta w ogromnej mierze łagodzi w zarodku różne bolączki, które niezałatwione wyrastają do wielkich zagadnień i wywołują niepotrzebne wstrząsy, zakłócają spokój produkcji.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#MarianMalinowski">Trzecia ustawa, o jakiej już w zeszłym roku mówiłem w Senacie — Senat nawet rezolucję uchwalił, która przeszła jakoś bez echa — to jest konieczność wprowadzenia ustawy o minimum zarobków.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#MarianMalinowski">Proszę Wysokiego Senatu! Znów powołam się na art. 6 Konstytucji, który powiada: „Obywatele winni są Państwu wierność oraz rzetelne spełnianie nakładanych przezeń obowiązków”. A jakże ten człowiek spełni obowiązek, jak on nie dojada? Jak on będzie wychowywał to młode pokolenie, potrzebne dla obrony Państwa i dla pracy w Państwie? Jakżeż on będzie przysparzał podatków p. Wicepremierowi — Ministrowi Skarbu?</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#MarianMalinowski">Jeżeli się rozejrzymy po kraju — zaraz przejdę do cyfr — to zobaczymy, że poziom płac miesięcznych robotnika waha się od 50–75 zł do 100 zł. Proszę bardzo, cztery osoby — dwoje dzieci, mąż i żona, z tego wyżywić, ubrać, no i wychować pokolenia nowe, a przecież jakoś trzeba i samemu inaczej na ten świat patrzeć. Nie ma z czego.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#MarianMalinowski">I cóż wynika? Z jednej strony podnosimy gospodarczo Polskę wzwyż, buduje się C. O. P., ułatwia się otrzymanie przemysłowi taniego prądu w Rożnowie, ale zyskuje na tym tylko pracodawca. Prawda, że p. Minister Kwiatkowski przez uruchomienie tych wielkich robót zlikwidował bezrobocie. Tak można powiedzieć śmiało i zdecydowanie, ale cóż z tego, kiedy zarobki wszędzie są tak niskie, nawet 1/3 tych wielkich fabrykach, które są w COP-ie, że ludzie ledwo mogą wyżyć i na pewno gdyby ci ludzie zarabiali więcej, to by i podatków w postaci takiej czy innej też wpłynęło do Skarbu więcej. W zeszłym roku sprawę tę poruszyłem jako bardzo, bardzo pilną i poruszyłem zarobki pobierane przez robotników w firmie Cegielski, która korzysta z dużej — że tak powiem — pomocy państwowej, gdyż słyszałem, że i na terenach wojskowych jest pobudowana i ulgi posiada i to i owo. Firma w kilka tygodni po tym przesłała mi bardzo ciekawy list, w którym powiada, że ja mówiłem nieprawdę, bo zarobki są dobre. Zatrzymałem sobie ten list do dzisiaj i na podstawie tych cyfr, które mi Cegielski podał, mogę stwierdzić, że pomoc fachowa pierwszej kategorii u Cegielskiego zarabia 60 zł miesięcznie, biorąc 25 dni roboczych, że czwartej kategorii pomoc fachowa zarabia 90 zł miesięcznie, że rzemieślnicy dobrzy — pierwszej kategorii zarabiają 82 zł miesięcznie, piątej kategorij — 120 zł, dopiero najlepsi rzemieślnicy — czternastej kategorii zarabiają do 280 zł, ale ogromna przewaga w fabryce jest tych, którzy zarabiają 60, 82 do 100 zł. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że z racji rozwoju przemysłu w tej części kraju wszystko tam coś niecoś podrożało, to zobaczymy, że za te pieniądze nie można się tam utrzymać.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#MarianMalinowski">Byłem niedawno w Rzeszowie na konferencji, miałem możność rozmawiania z robotnikami — przedstawicielami organizacyj i przekonałem się, że rzeczywiście tam wśród nich bieda panuje. To są patrioci! Oprócz tego płacą na F.O.M., na LOPP. i inne instytucje i płacą bez szemrania. Ale to wszystko do czasu, człowiek długo w takim stanie nie będzie mógł wytrzymać.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#MarianMalinowski">Proszę Wysokiego Senatu! Przytoczę dla przykładu jeszcze inny fakt. Już w Sejmie poseł Brylski przytoczył zarobki w firmie „Ardal”, gdzie np. 300 robotnic zarabia do 40 zł, 147 — do 50 zł i dopiero 14 na 700 robotnic zarabia po 70 zł miesięcznie. Więc niechże sobie Panowie przedstawią, jaka wśród tych ludzi panuje nędza. I słusznie w Sejmie ta sprawa była poruszana. Ale co tu okazało się Okazało się, że w Polsce najgorszego gatunku ludzie zawsze sobie do opinii ludzkiej znajdą drogę. W tym tygodniu biorę do ręki „Kurier Poranny” i czytam, że z firmą „Ardal” została zawarta w Lidzie umowa zbiorowa, jak również i w Grudziądzu, wskutek czego robotnicy są zadowoleni i ma to ogromne znaczenie dla obronności i gospodarki narodowej. Nie wiem, czy głodny człowiek ma znaczenie dla obronności kraju. Mam wrażenie, że nie ma on znaczenia, jak również i dla narodowej gospodarki tworzenie nędzy ludzkiej nie ma najmniejszego znaczenia. Ale w „Kurierze Porannym” wydrukowano to, wczoraj również w „Wieczorze Warszawskim”, a dzisiaj w „Dobrym Wieczorze”. Ponieważ p. Brylski napiętnował to w Sejmie i dał tę firmę dla przykładu, więc firma w prasie się „odkuwa” i kłamie, bo umowa zbiorowa w Lidzie została zawarta na 700 robotników, pracujących w fabryce, tylko z kilkudziesięciu robotnikami, zaufanymi dyrekcji, a później z drugim związkiem, tzw. klasowym, który składa się z 4 ludzi i ci 4 ludzie podpisali niby umowę dyrektorską, a wczoraj otrzymałem wiadomość, że starosta rozwiązał ten związek za bezczynność, bo nic nie działał. Cała reszta, t zn. 600 ludzi jest bez umowy zbiorowej, domagają się umowy zbiorowej, ale fabryka powiada: nie, przymusu nie ma. Jeżeli inspektor pracy zwraca się do niego: niech pan zawrze umowę zbiorową, to odpowiada: niech mi pan nie przeszkadza, bo współdziałam z władzami państwowymi w obronie kraju. To są metody. Jeżeli taki niedobry człowiek — nie chcę innego wyrazu użyć — potrafi wszystkich oszukać, ocyganić, ludzi wyzyskać, to nie jest dobrze, że nikt nie może dać jemu rady. 2eby tego pana w Lidzie utemperować, musiał naczelnik bezpieczeństwa z województwa przyjeżdżać i powiedzieć: niech pan załatwi to i to, inaczej pójdzie pan do Berezy — wtedy to jest załatwione. Pan Premier się śmieje, bo nareszcie Bereza na coś się przydała. To są przypadki, z którymi trzeba koniecznie w Polsce walczyć.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#MarianMalinowski">Weźmy np. tę samą firmę w Grudziądzu. Rzemieślnik, pracujący do trzech lat, powinien zarabiać 114 zł, do 6 lat — 138 zł, a w praktyce zarabiają na miesiąc po: 48, 60, 100, 46, 48, 54. Jak za to człowiek może się utrzymać?</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#MarianMalinowski">Próbowałem zrobić ankietę w przemyśle chemicznym i rezultaty jej są następujące. Klucze: koszty utrzymania 129, zarobki najniższe 114, średnia przeciętna 160. Już można żyć. Weźmy np. Wolę Krzysztoforską: koszty utrzymania 167, najniższe zarobki 45, średnia 62. Tu chcąc żyć, trzeba chyba kraść. Nie wiem, jak ci ludzie sobie radzą. W Zawierciu mamy lepsze warunki: koszty utrzymania 94, najniższe zarobki 86, przeciętna średnia 157. To samo w Zgierzu, ale już gorzej w Kałuszu: koszty utrzymania 166, zarobki najniższe 87, średnia przeciętna 112. Wszędzie nie dociąganie do minimum egzystencji przy tych zarobkach.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#MarianMalinowski">Jak możemy kazać tym ludziom, zgodnie z art. 6 Konstytucji, spełniać obowiązki, jakie na nich Państwo nakłada? Mówi się tym ludziom na zebraniach: Musicie spełniać obowiązki, a oni powiadają: Za co, kiedy nie zarabiamy. Trudno coś wywalczyć. Można by zawrzeć umowę zbiorową, ale zawieranie jej przeciąga się całe tygodnie, nieraz miesiące, tak jak w Warszawie w jednym przemyśle dwa miesiące zawierają umowę, nareszcie dobili do skutku, nieznaczna podwyżka, ale dobili. Cóż, kiedy brak tego nakazu, że jak jedna strona chce, to druga musi. Tego nie ma. Robotnicy w Polsce chcą pracować w spokoju i bardzo doceniają posunięcia gospodarcze Rządu, bardzo się z tego rozwoju radują, tylko czasem powiadają między sobą: No dobrze, ale co my na tym zarabiamy? Tyle, że nie jesteśmy bezrobotnymi, ale żyć jest trudno. Dobrze, że żyjemy w takich czasach, gdzie dajemy sobie radę. Ale przecież przy takim stanie rzeczy, to na tym terenie każdy obcy agent ma pole do działania.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#MarianMalinowski">Proszę Wysokiego Senatu! Na przykład Ameryka z tym zagadnieniem weszła już na pewne realne tory. W roku zeszłym senat Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę przewidującą wprowadzenie słusznej skali zarobków w zatrudnieniu w odniesieniu do handlu międzystanowego i dla innych celów. Ustalono słuszne stawki i powiada się: minimum płac. Jak oni to ustalają? W pierwszym roku podniesiono to minimum, te słuszne zarobki, do 25 centów za godzinę, stosownie do stosunków gospodarczych, w drugim roku na 30 centów, a po upływie 7 lat na 40 centów. W ten sposób najniższa skala, od której nie wolno mniej płacić, podniesiona została do takiego stopnia, że robotnik może jakoś egzystować. Jednocześnie w tej samej ustawie w rozdziale „maksimum godzin” zmniejszono ilość godzin w ciągu kilku lat z 44 na 40.</u>
          <u xml:id="u-24.21" who="#MarianMalinowski">Więc tam sobie radzą w przewidywaniu większego rozwoju gospodarczego, dążą do stworzenia spokoju społecznego, a u nas tego spokoju społecznego bardzo pragną robotnicy, więcej jak pracodawcy, dowodem są te wszystkie fakty ciągłej walki, a jednak nie można tego spokoju osiągnąć, bo u nas brak tego instrumentu, który się nazywa prawem. Ten instrument musi być powołany nie tak, jak w Ministerstwie Opieki Społecznej, które wyda je zarządzenia dla jednej gałęzi przemysłu, ale to musi objąć całą Polskę, wszystkie gałęzie przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-24.22" who="#MarianMalinowski">Tyle miałbym do powiedzenia w ogólnej debacie. A teraz, przysłuchując się przemówieniom panów senatorów, chciałbym zabrać jeszcze głos w paru sprawach. P. senator Dębski imputował nam zamiary totalistyczne. Zapisałem to sobie specjalnie. Znam p. senatora Dębskiego jako bardzo rzetelnego polityka i cały czas myślałem, skąd się u p. senatora Dębskiego wziął totalizm? Czyżby p. senator Dębski chciał ustroju totalistycznego, bo tak o nim ciągle myśli? Bo ci, których on o to pomawia, wcale o tym nie myślą. Pewnie, że dziś żyjemy na świecie wobec różnorakich przemian i uporządkujemy sobie ten ustrój wewnętrzny w ten lub inny sposób.</u>
          <u xml:id="u-24.23" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Dąbkowski.)</u>
          <u xml:id="u-24.24" who="#MarianMalinowski">Nie potrzebujemy się wcale wzorować na obcych wzorach. Ja przypuszczam, że nas stać będzie, żeby coś swojego własnego wymyślić. To nie potrzebuje być totalizm, wcale nie, tylko coś lepszego aniżeli mamy dziś, bo inaczej to się robić nie opłaci. Więc po cóż komu wmawiać? Jak to słyszałem, myślałem sobie: ej, czy senator Dębski sam nie zostanie totalistą wkrótce, bo tak ciągle o tym mówi.</u>
          <u xml:id="u-24.25" who="#MarianMalinowski">Albo powiada senator Dębski, że trzeba wydobywać z siebie największy wysiłek, a nie, jak to się mówi, „maszerować” i to, co się mówi: „karna demokracja”. Pewnie, że wysiłek musimy zrobić i musimy zrobić wysiłek wszyscy, ale jaką demokrację będziemy robić? Czy tę, którą tutaj, Panie Senatorze Dębski, widzieliśmy w poprzednich Sejmach? Pamiętamy, jak się głosowało nad reformą rolną i jak Marszałek Rataj musiał przewodniczącym klubów mówić gdzie i jak mają głosować. Pamiętamy tę demokrację walącą w spluwaczki i hałasującą tak, że po kilku godzinach watą uszy musieliśmy zatykać, bo nie można było wytrzymać.</u>
          <u xml:id="u-24.26" who="#MarianMalinowski">Otóż widzicie, nauczeni doświadczeniem tamtej demokracji, musimy zrobić taką demokrację, żeby ona mogła pracować, a nie — mówiąc delikatnie — dokazywać. I tutaj nie ma rady, tylko musimy powiedzieć sobie: Tak, będziemy demokracją, ale karną, która będzie według zgodnego planu pracować, inaczej nic się nie da w Polsce zrobić, a nie mamy prawa, nie wolno nam konstytucyjnie Państwa Polskiego i jego przyszłości narazić na szwank. A skorośmy się już z tamtego stanu kiepskiego wydostali, to starajmy się trwać na odpowiedniej drodze i nie nawracać do starych obyczajów, które, jak wiemy, były bardzo szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-24.27" who="#MarianMalinowski">Prawda, p. sen. Dębski powiada, że trzeba, ażeby nastąpiło porozumienie, o koalicji wspominał. Nie będę mówił o tych formach, ale porozumienie od kogo zależy? Od ludzi. No. to proszę bardzo, już róbmy porozumienie. Tylko trzeba, ażeby tamci chcieli, ale oni nie chcą, wolą głupstwa gadać, głupstwa pisać i o głupstwa się spierać. Jak tu robić porozumienie, kiedy jeden chce pracować, a drugi chce tylko gadać, więcej nic.</u>
          <u xml:id="u-24.28" who="#MarianMalinowski">A najważniejsze, to wzięcie na siebie odpowiedzialności. Ja pamiętam te czasy w przedmajowych dniach, kiedy nikt nie chciał brać na siebie odpowiedzialności i mówiono: Starszy Pan siedzi w Belwederze, niech on bierze odpowiedzialność, a my możemy się zabawić. Starszego Pana teraz nie ma, my musimy wszyscy brać na siebie odpowiedzialność, a chcąc brać na siebie odpowiedzialność, musimy właśnie stworzyć karną demokrację i maszerować razem, ramię przy ramieniu, to będziemy szli porządnie w przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-24.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.30" who="#MarianMalinowski">Przysłuchiwałem się również przemówieniu s. Olchowicza. Usłyszałem takie zdanie, że w tych pochodach młodzieżowych na ulicach Warszawy przejawiała się zdrowa pobudliwość młodzieży. Dosłownie to zapisałem. Kiedyś i ja byłem młody, ale nigdy nie miałem wypadku, żeby za zdrową pobudliwość uważać to, co się niedawno działo we Lwowie, gdzie młodzież operuje w stosunku do swoich kolegów nożami, albo, jak na ulicach Warszawy, gdzie wiedzą, że są przedstawiciele obcych mocarstw, podrywają autorytet Ministra Spraw Zagranicznych łobuzerskimi okrzykami. Jeżeli Panowie nazywacie to zdrową pobudliwością młodzieży, to strzeż Polskę Panie Boże od takiej pobudliwości na przyszłość. Czy ta sama młodzież, która wyładowuje energię w taki nierozumny, nierozsądny sposób, nie mogłaby się wziąć do jakiejś pożytecznej roboty? Nie, ona woli warcholić i robić awantury.</u>
          <u xml:id="u-24.31" who="#MarianMalinowski">Już przecież dwa lata temu na Komisji Budżetowej rozmawialiśmy z p. Ministrem Oświaty i była dyskusja na temat ówczesnych wypadków w Warszawie. Pytałem się p. Ministra, po co u nas są wyższe uczelnie, czy po to, żeby młodzież uczyła się łobuzerki? Przecież i bez tego się nauczy, nie potrzeba do tego wyższych uczelni. Przecież oni mają się uczyć po to. by wykształcić się na dobrych obywateli. Wtedy to było, w Warszawie, a dziś jest we Lwowie; to, co opowiadał s. Bartel, co było ze sztandarem — to horrendalne rzeczy, to już nie jest młodzież, ale to jest coś takiego, co przekracza granice przyzwoitości, gdzie powinna wkroczyć administracja ze swoim aparatem i skończyć z tym. Bo albo będziemy uchwalali pieniądze na naukę w wyższych uczelniach i z tego będzie pożytek — z tych podatków, co ściąga się z obywateli — albo będziemy to tolerowali i z roku na rok niech młodzież stamtąd wychodzi bez wyszkolenia, niech wychodzą jakieś dziwolągi, a nie ludzie czegoś nauczeni.</u>
          <u xml:id="u-24.32" who="#MarianMalinowski">U mnie mieszkała przez dwa lata studentka uniwersytetu warszawskiego, ale nigdy nie mogła się uczyć, bo co poszła to uciekała od bramy, bo albo policja oblewała ją sikawką, albo grzali ją koledzy za to, że przyszła, że chce się uczyć. Ojciec, mieszkający w Sosnowcu, ciężko pracujący, płacił za dziewczynę, sądząc, że się uczy, a z tych jego ciężko zarobionych groszy żadnego pożytku nie było.</u>
          <u xml:id="u-24.33" who="#MarianMalinowski">Co o tym myślą obywatele? To jest bardzo zły przykład i tego nie należy nazywać „zdrową pobudliwością”.</u>
          <u xml:id="u-24.34" who="#komentarz">(S. Olchowicz: To o Gdańsku była mowa!)</u>
          <u xml:id="u-24.35" who="#MarianMalinowski">Ja zapisałem to sobie. Robiąc ze złych objawów cnotę, robimy bardzo złą przysługę tej młodzieży, gdyż ją upoważniamy do tego, ażeby w ten sposób postępowała.</u>
          <u xml:id="u-24.36" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#StefanDąbkowski">Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#ErwinHasbach">Wysoki Senacie! Jest to nową prawdą, bynajmniej nie głoszoną tylko z tego miejsca i tylko w naszym kraju, lecz wypowiadaną w niezliczonych przemówieniach na całym świecie, że żyjemy w czasie największych przewrotów, kiedy powstają i stają się aktualne zagadnienia, które jeszcze wczoraj nie były nawet znane, w czasie, kiedy inne problemy, które przez dziesiątki lat zajmowały nasze umysły, porzucamy bezpowrotnie i nawet nie dziwimy się z tego powodu.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#ErwinHasbach">Jeżeli ja, jako przedstawiciel ludności niemieckiej w Polsce, po prawie dwudziestoletniej działalności parlamentarnej znowu zabieram głos w rozprawie ogólnej nad budżetem Rzeczypospolitej, to, niestety, przyznać muszę, że troski, do których stwierdzenia jestem powołany, nie należą jeszcze do przeszłości i że jako wiecznie nową powtórzyć muszę starą prawdę, że pokój i dobrobyt narodów powstać mogą jedynie na fundamentach sprawiedliwości i równouprawnienia.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#ErwinHasbach">Polska jest silna i dzięki zręcznej polityce, która może być krytykowana tylko przez laików nie zaś przez znawców, powiększyła się właśnie w ostatnim roku terytorialnie i pod względem ludności. Polska byłaby jeszcze silniejsza i mogłaby spełnić swoją misję na wschodzie Europy, gdyby — pomna tej starej prawdy, która dla znawcy historii jest wiecznie rzeczywistą — problem swych mniejszości narodowych rozwiązała sprawiedliwie, nie pozostawiając żadnych różnic, niepewności i rozgoryczenia.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#ErwinHasbach">Niemcy w Polsce od dawna walczą lojalnie o ten zaszczytny cel. Nie tylko jako członkowie grupy narodowościowej, która zachować chce spuściznę swoich przodków, lecz niemniej jako obywatele, mający obowiązek nie tylko punktualnego płacenia podatków, nie tylko spełnienia swych zobowiązań wojskowych, ale jako obywatele, pragnący dla Państwa tego najlepszego, co może ono osiągnąć i zachować: pokoju, dobrobytu i szczęścia wszystkich swoich obywateli.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#ErwinHasbach">My, Niemcy, jesteśmy zwolennikami autorytatywnej formy rządzenia, ona nam najbardziej odpowiada i wypływa z historycznego rozwoju narodu niemieckiego. Nic więc dziwnego, że Niemcy — obywatele Państwa Polskiego wówczas, kiedy Marszałek Piłsudski zaczął likwidować partie i uwolnił zabezpieczenie dobra Państwa i jego obywateli od politycznych machinacji ambitnych polityków i prowodyrów partyjnych, wówczas wierzyli w bliskość rozwiązania kwestii mniejszościowej.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#ErwinHasbach">Wzrok Marszałka sięgał daleko poza horyzont współczesnych sobie w kraju. On wiedział dobrze, że w kraju, w którym przeszło 30% ludności to nie Polacy, nie można tak znacznej części ludności traktować jak quantite negligeable.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#ErwinHasbach">Nigdy nie zapomnę tego dnia prawie 20 lat temu, kiedy ś. p. Marszałek wezwał mego ówczesnego kolegę klubowego Spickermanna i ranie do Belwederu, byśmy przez 20 minut przedstawili Mu położenie mniejszości niemieckiej w Państwie Polskim. Jego to była inicjatywa, myśmy wtedy nie prosili o audiencję.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#ErwinHasbach">Od tego czasu dużo wody upłynęło. Rokrocznie nasi posłowie stąd i z trybuny sejmowej wylewali swe żale, oskarżenia i prośby, które się skoncentrowały właściwie w jednym kardynalnym żądaniu: dajcie nam uroczyście w Konstytucji zagwarantowane równe prawa obywateli państwowych. Na niezliczonych audiencjach i konferencjach z wysokimi i najwyższymi przedstawicielami naszego Rządu wyrażaliśmy nasze prośby i żale, ale nigdy nie powtórzył się ów historyczny fakt z Belwederu, kiedy najodpowiedzialniejszy mąż stanu z własnej inicjatywy nas zapytał: Co was boli? Tak mijały lata w atmosferze nieprzyjaźni, a nawet nienawiści. Gdy w roku 1937 ogłoszony został program p. Koca, wydawało się nam, jakoby ci, którzy chcieli być wykonawcami spuścizny Marszałka Piłsudskiego, i sprawę mniejszościową potraktują w Jego duchu. Jak zimny prysznic podziałało na nas nigdy niezaprzeczone oświadczenie ówczesnego współpracownika p. Koca — obecnego marszałka Senatu — pułkownika Miedzińskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#ErwinHasbach">I tak dziś ponownie stwierdzam: nie doczekaliśmy się poprawy naszego położenia ani ze strony Rządu ostatnich lat, ani ze strony społeczeństwa polskiego, to znaczy — wewnętrzno-polityczna konstelacja była zawsze wroga nam. Mieliśmy nadzieję przez długie lata i nie straciliśmy jej nawet do dnia dzisiejszego, ale ku naszemu szczeremu ubolewaniu przyznać musimy, że się nie ziściła. Reforma rolna w dawniejszych latach nie tak dotkliwie w nas Rodziła, jak listy imienne z ostatnich trzech lat. W szkolnictwie nie ma rozbudowy, lecz przeciwnie, coraz bardziej postępująca likwidacja. Ustawa o ochronie pogranicza pociągnęła za sobą nie tylko wysiedlenie w ponad stu wypadkach, ale zagraża spadkobraniu w ogóle wśród rolników niemieckich w zachodniej części kraju. Od czasu wskrzeszenia Rzeczypospolitej nigdy nie było tyle aresztowań i wyroków skazujących, co do których nie tylko my, Niemcy, jesteśmy przekonani, że mniej wynikają z konieczności państwowej, jak z ogólnej nam wrogiej atmosfery. Podczas gdy nasza prasa nawet przy najostrożniejszym sprawozdaniu stale hamowana jest na zasadzie nowego dekretu prasowego w swej obiektywnej pracy i konfiskowana nawet za przedrukowanie urzędowo stwierdzonego stanu rzeczy, musimy być świadkami, jak prasa polska wszystkich kierunków nasze ustosunkowanie się do Państwa codziennie w niesłychany sposób może podejrzewać i na nasze organizacje, nawet na nas samych bezkarnie oszczerstwa rzucać. Uważa się za wskazane zaostrzyć traktowanie, jakiego doznajemy, i zamykać oczy na nieodpowiedzialne podburzanie przeciwko nam.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#ErwinHasbach">Jest moim obowiązkiem dać wyraz memu najgłębszemu przekonaniu i zaklinać na podstawie doświadczeń historycznych wszystkich tych, których ono dotyczy, by nie zapominali starej prawdy, że każda krzywda sprawia podwójne cierpienie: raz temu, kogo się krzywdzi, ale i temu, kto krzywdzi. Porozumienie narodów i pokój w Europie środkowej są niemożliwe, jeżeli silę, która dodatni ten rozwój gwarantować musi, nie będzie towarzyszyło prawo, które jest wyłączną podstawą naszego życia w tym kraju. Nie jesteśmy żadnymi intruzami ani obcymi agenturami, jak to nam prasa polska codziennie zarzuca. Jeżeli się w poczuciu wspólnoty z wielkim narodem niemieckim w Europie przyznajemy do narodowego socjalizmu, to jednak kierunek ten, który wiąże nas ściślej z naszym narodem i daje nam więcej siły żywotnej, umiemy połączyć z poszanowaniem dla Państwa Polskiego i jego ustaw; nie jesteśmy bynajmniej głupcami lub marzycielami i wiemy doskonale, że ojczyzna nasza, czy to Polska środkowa, czy zachodnia, czy wschodnia, czy Małopolska, leży w granicach i pod panowaniem Rzeczypospolitej Polskiej. Tylko uznając to rzeczywiste ustosunkowanie się tej niemieckiej grupy narodowościowej w Polsce, która już w ubiegłych latach straciła setki tysięcy dusz i setki tysięcy morgów, mógł Pan Prezydent w swym potwierdzającym zasadę sprawiedliwości oświadczeniu z dnia 5 listopada 1937 r. nasze najważniejsze prawa życiowe ponownie ustalić i zagwarantować, jak to uczyniła już sumarycznie Konstytucja.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#ErwinHasbach">Właśnie dlatego, że jesteśmy obywatelami polskimi i jako tacy niejedną wytrzymaliśmy próbę, żądać możemy, aby to oświadczenie Najwyższego Przedstawiciela Rzeczypospolitej było bezwzględnie dotrzymane. Kwestia mniejszości niemieckiej w Polsce nie jest problemem zewnętrzno politycznym, lecz wewnętrzno politycznym. Mówię to specjalnie pod adresem tych naszych przeciwników, którzy nas stale i wciąż obniżają do czynnika zewnętrzno politycznego i obarczyć by chcieli fałszywie postawioną tezą o wzajemności.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#ErwinHasbach">Domagamy się, aby nasze życzenia, żądania mniejszości niemieckiej w Polsce były zagwarantowane w ramach obowiązujących ustaw Rzeczypospolitej i szacunkiem naszych polskich współobywateli dla naszych praw życiowych. Przy tym nie chcemy w żadnym razie przywileju, lecz domagamy się naszego prawa. Nie chcemy też żadnych prezentów, przewidzianych dla gości, gdyż nie jesteśmy gośćmi w tym kraju, w którym przodkowie nasi od setek lat tak samo przeżywali swe dobre i złe godziny, jak dawniejsze pokolenia polskie. Jednym rzutem oka na historię Polski można się przekonać, że sprawiedliwemu traktowaniu mniejszości niemieckiej zawdzięcza ona niejeden dumny rozdział, a gnębienie tejże mniejszości rzuciło na historię niejeden ponury cień.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#ErwinHasbach">Nie jest to żadnym przywilejem, lecz jedynie zachowaniem uroczyście przyznanej naszej odrębności, jeżeli oprócz równouprawnienia w elementarnych warunkach życiowych domagamy się zachowywania naszych własnych gospodarczych i kulturalnych organizacyj i instytucyj, jeżeli się stanowczo bronimy przed pogwałceniem za pomocą państwową naszej większości niemieckiej przez polsko ewangelicką mniejszość na terenie Kościoła. Nie jest to zatem żadnym prawem specjalnym, ale jedynie samo przez się zrozumiałym objawem, wypływającym z gwarancji naszego odrębnego rozwoju narodowościowego, jeżeli zamiast licznych przeszkód dla naszych organizacyj narodowościowych, zamiast licznych zakazów urządzania zebrań, konfiskat naszych pism stworzyć chcemy na wzór polskiej grupy narodowościowej w Niemczech jednolitą organizację narodowościową „Związek Niemców w Polsce”, w której pracować chcemy w poszanowaniu ustaw Rzeczypospolitej, jak nasi przodkowie, z uwzględnieniem nowo nabytych wytycznych i doświadczeń z naszego życia dla lepszej przyszłości naszej niemieckiej młodzieży, dotychczas wykluczonej z wszystkich urzędów i wielu innych możliwości stworzenia egzystencji.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#ErwinHasbach">Wiemy dobrze, że Rząd jest w stanie usunąć znane mu bolączki ludności niemieckiej w Polsce, stosować ustawy bez politycznych tendencyj oraz położyć kres wszelkim niebezpiecznym dla społeczeństwa polskiego oszczerstwom ze strony znacznego odłamu prasy polskiej. Trudno wymagać zaufania od tych, których się traktuje z całkowitą nieufnością. Szersze warstwy naszych współobywateli Polaków na szczęście nie uważają za swoją ewangelię polityki związku zachodniego, cieszącego się najlepszymi stosunkami, tego samego związku, który sto razy propaguje bojkot, ale zaraz się oburza, kiedy i my sobie raz pozwalamy propagować między nami tezę „swój do swego”.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#ErwinHasbach">Nie chcemy naszych polskich współobywateli bojkotować, natomiast chcemy z nimi współżyć dla dobra obydwóch narodów i dla dobra wspólnego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#ErwinHasbach">Dlatego też nie będę bojkotował głosowania za budżetem, pomimo że jednocześnie skonstatować muszę, iż traktowanie niemieckiej mniejszości w Polsce, dla którego napad studentów w ostatnich dniach na moje biuro w Warszawie stanowi jeden z najdrobniejszych, ale symbolicznych dowodów, utrudnia mi niezmiernie to moje stanowisko. Tak samo ma to być symbolem, jeżeli z ciężkim sercem zrezygnuję z demonstracji przeciwko Państwu i Rządowi. Pomimo wszystko nie tracimy nadziei na polepszenie naszego położenia w Polsce, bez różnicy na to, czy nastąpi ono pod wpływem polsko niemieckich pertraktacji mniejszościowych, czy też bez nich.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#ErwinHasbach">Faktem jest, że całe to polsko-niemieckie zbliżenie zostanie na papierze, jeżeli nie znajdzie ono odgłosu w uczuciach narodów. W konsekwencji tego apeluję do Was, Panowie Senatorowie, i przez Was do społeczeństwa polskiego: przestańcie rozsiewać nienawiść między dwoma narodami, które na wieki blisko siebie zamieszkują i które łączą ścisłe gospodarcze i polityczne interesy.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#ErwinHasbach">Z drugim apelem zwracam się do Rządu, by się uniezależnił od wpływów sfer szowinistycznych, tych ludzi, którzy przeszkodzić chcą pojednaniu między nami i wzywają Rząd do uszczuplenia praw mniejszości. Przyznam, że trudno jest rządzić sprawiedliwie a jednocześnie popularnie.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#ErwinHasbach">W żadnym razie jednak Rząd nie powinien dopuścić, by nieodpowiedzialne elementy starały się opanować młodzież dla swych celów. Młodzież akademicka powinna swój czas i ciężko zapracowane pieniądze swoich rodziców użyć dla nabycia naukowych walorów i fachowych wiadomości do dalszego życia; nie wyklucza to bynajmniej, żeby w wolnym czasie brała udział w życiu duchowym i politycznym Państwa. W żadnym razie nie powinna tracić swego czasu na demonstracje uliczne. Silny rząd winien w danym czasie móc zrezygnować z uznania szerokich mas, jeżeli chodzi o prawo i sprawiedliwość.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#ErwinHasbach">My, Niemcy, w Polsce nigdy póki żyć będziemy, nie stracimy nadziei na zwycięstwo sprawiedliwości. Zawsze będziemy wierni naszemu wielkiemu narodowi. Ale ani terrorem, ani niezrozumieniem naszego położenia nie damy się usunąć z drogi spełnienia obowiązku względem Państwa i tak samo odsunąć od dobrej woli do pokojowego współżycia z narodem polskim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#StefanDąbkowski">Głos ma s. Lechnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Wysoka Izbo! Jako członek Komisji Budżetowej nie chciałem początkowo zapisywać się do głosu przy dyskusji generalnej po prostu dlatego, że miałem możność to wszystko, co miałem do powiedzenia na temat budżetu, wypowiedzieć w czasie dyskusji na komisji. Jednakże skoro dowiedziałem się przed paroma dniami od s. Tworydły, że będzie dzisiaj przemawiać i złoży oświadczenie w imieniu Klubu Ukraińskiego, oświadczyłem mu po koleżeńsku, że będę zmuszony zgłosić się do głosu, gdyż w czasie debaty na Komisji Budżetowej miałem już możność skrzyżowania z nim dyskusyjnej szpady. Dlatego też postaram się w paru słowach odpowiedzieć na te zagadnienia, które dziś były poruszone przez s. Tworydłę, z tym jednak uzupełnieniem, że nie tylko będę poruszał to, co on dziś mówił, ale wypowiem się w pewnym szerszym masztabie na temat zagadnienia ukraińskiego w trzech naszych południowych województwach.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Dyskusja na tematy ukraińskie ma swą tradycję i styl w Izbach ustawodawczych, zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Zaczyna się ona zwykle od dyskusji generalnej i ciągnie się poprzez wszystkie budżety. Pp. posłowie i senatorowie zabierają głos i wypowiadają się na temat w sposób, który bym określił jak ambasadorowie sprawy ukraińskiej w obrębie Państwa Polskiego, a często wybiegają i poza obręb Państwa. Wydaje mi się. że ta taktyka nie jest słuszną. Wydaje mi się, że ten sposób podejścia do sprawy, kiedy występuje się stale z punktu widzenia politycznego, przechodząc w pewnym stopniu nad innymi zagadnieniami do porządku dziennego, ten sposób upolitycznienia całej dyskusji nie jest taktyką słuszną.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#FelicjanKajetanLechnicki">W dodatku jeszcze pp. mówcy i dziś p. senator Tworydło upraszczają sobie w dużym stopniu rozumowanie i sposób podejścia. S. Tworydło mówił dziś o prasie polskiej, o społeczeństwie polskim, mówił o nagonce i takim czy innym stanowisku; to upraszczanie i uogólnianie całej prasy polskiej jako jednego pojęcia społeczeństwa polskiego, jakby nie zróżniczkowanego politycznie, nie jest, moim zdaniem, podejściem słusznym, gdyż przy tak różnolitym życiu politycznym, przy tak zróżniczkowanych zapatrywaniach zawsze można znaleźć takie czy inne stanowisko prasy polskiej, tego czy innego organu, takiego czy innego ugrupowania myśli politycznej w Polsce, z którym można ostro dyskutować. Ja też w mojej odpowiedz będę próbował unikać tego błędu, który zrobił s. Tworydło, i określę po prostu, że nie będę na zarzuty stawiane przez s. Tworydłę odpowiadał argumentami, które by godziły w U. N. O. czy O. U. N. na terenie Małopolski wschodniej. Dziś dyskutuję z przedstawicielami Unda i tylko ich stanowisko, ich dyskusję, ich żądania i postulaty są tymi, z którymi, moim zdaniem, należy w tej chwili dyskutować i w stosunku do których należy zająć takie czy inne stanowisko. I oczywiście punktem wyjścia, podejściem w moim rozumieniu, tak jak przypuszczam, każdego Polaka przemawiającego w sprawie ukraińskiej, nie może być nic innego, jak racja stanu Narodu i Państwa Polskiego. Sprawy ukraińskiej, jak i innych, wszystkich bez wyjątku zagadnień, dotyczących Państwa Polskiego, z innego punktu widzenia nikt z nas traktować nie może i na ten punkt wyjścia Panowie muszą się zgodzić, jeżeli — tak jak ja czasem w to jeszcze wierzę — może między nami dojść do porozumienia. I dlatego chcąc określić zakres tematu, o którym chcę dzisiaj mówić, powiem, że chcę omówić deklarację UNDA z dnia 7 maja zeszłego roku. Chcę dyskutować z przedstawicielem UNDA w dyskusji generalnej Sejmu, z posłem Witwickim, i chcę dyskutować z tym, co dziś słyszałem z ust p. senatora Tworydły.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Deklaracja UNDA z dnia 7 maja 1938 r. — oczywiście nie ma tam nic nowego, ja to przyznaję. Postaram się, o ile możności, być lojalnym w dyskusji i dlatego tych zarzutów, które czasem prasa polska podnosi przeciwko deklaracji UNDA z dnia 7 maja r. ub., ja podnosić nie będę.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Najważniejsze są 4 punkty tej deklaracji. Punkt pierwszy w skrócie: Centralny Komitet UNDA stwierdza, że polityka normalizacji stosunków narodu ukraińskiego i polskiego nie przynosi, bez winy UNDA, wystarczających wyników pozytywnych. Ten punkt pierwszy ma swoją bardzo charakterystyczną wymowę. Znaczenia istotnego, politycznego, moim zdaniem, nie ma, a w moich uszach brzmi on tak, jak uroczysta inwokacja w dawnych średniowiecznych dyplomach, które z reguły zaczynają się od słów: Notu sit omnibus in Christo fidelibus Możemy przez dłuższy okres czasu przerzucać na siebie odpowiedzialność: oni czy my — my czy oni? I nie ruszyć z miejsca.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Punkt 4 jest istotnego znaczenia: Centralny Komitet UNDO domaga się uznania narodu ukraińskiego w Polsce za odrębną narodową jednostkę, to znaczy uznania go za podmiot prawa. Tu jest ten najważniejszy moment, ten istotny szkopuł.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Chcąc należycie zrozumieć, co to znaczy, szukam wyjaśnienia w pracy redaktora Pełeńskiego p. t. „Polityka UNDO”. Pełeński pisze: „UNDO walczy o uznanie przez stronę polską politycznego charakteru zagadnienia ukraińskiego zarówno w Polsce, jak i poza Polską. Nie chodzi tu tylko o kulturę narodu ukraińskiego, nie chodzi też tylko o zespolenie najbardziej żywotnych potrzeb zbiorowości społeczeństwa ukraińskiego, chodzi o coś nierównie większego, o uznanie narodowych dążności państwowo-twórczych”.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Proszę Panów, ja ze swego punktu widzenia nie chciałbym, ażeby na tę sprawę i na ten postulat w całej rozciągłości i z całą stanowczością z naszej strony nie była dana odpowiedź. Wysoka Izbo, my, społeczeństwo polskie, to jest to pokolenie, które ja reprezentuję, bez reszty i kompromisów czujemy się odpowiedzialni za Państwo Polskie, za jego całość i jego byt.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Panowie darują, ale my w tej chwili z nikim ale czujemy się w możności dzielić tej odpowiedzialności nie dlatego, że my to rozumiemy nawet jako najwyższy nasz obowiązek, ale właśnie dlatego, że my sprawę odpowiedzialności za Państwo nasze traktujemy w tym pokoleniu jako najwyższe nasze prawo. Tak jest, proszę Panów. Obowiązek swój spełnili przed 150 laty nasi ojcowie i dziadowie, którzy toczyli walki o Państwo aż do walki w naszym pokoleniu i my w tej chwili zdobyliśmy prawo bez reszty i kompromisów nie dzielić się z nikim odpowiedzialnością za nasze Państwo.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#FelicjanKajetanLechnicki">I dlatego trudno i darmo, ale my tym prawem tak łatwo w stosunku do nikogo szafować nie będziemy. I że tym podejściem, o którym mówiłem, jest walka o niepodległość, to najlepszym tego dowodem jest stanowisko Obozu Zjednoczenia Narodowego co do jednej tezy w sprawie tak bardzo nabolałej, tak bardzo głośnej dziś w Polsce, tej, która wyszła na ulicę — w sprawie żydowskiej. Zdawało by się, że o sprawie żydowskiej dziś nikt nie odważy się mówić w jakimkolwiek punkcie pozytywnie, a przecież jest punkt deklaracji Obozu Zjednoczenia Narodowego, w którym bez zastrzeżeń przyznaje się równe prawa obywatelskie i odpowiedzialność za Państwo dla tych przedstawicieli społeczeństwa żydowskiego, którzy razem z nami ponieśli trud i walki o niepodległość. I dlatego to jest punkt wyjścia przy traktowaniu tego zagadnienia, punkt wyjścia, co do którego powtarzam, że z nikim z tych, którzy razem z nami za Państwo i o Państwo nie walczyli, tą odpowiedzialnością, jako najwyższym prawem, w tej chwili nie jesteśmy gotowi się dzielić.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Punkt 3 deklaracji UNDO mówi: C. K. domaga się wprowadzenia na wszystkich ziemiach, zamieszkałych przez naród ukraiński, autonomii terytorialnej.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Spróbuję o autonomii mówić spokojnie. Nie będę mówił z punktu widzenia polskiego, aczkolwiek nie przyjdzie mi to łatwo, ale spróbuję mówić o tym czysto teoretycznie. Kiedy może być mowa o autonomii pewnej części danego Państwa? Mogą być powody ekonomiczne, mogą być powody narodowe, polityczne i administracyjne. Zacznę od gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Czy są podstawy gospodarcze na to, żeby trzy nasze południowe województwa wyodrębnić w osobne życie? Odkąd jestem w parlamencie, a kończy mi się już lat 11, odtąd stale od przedstawicieli życia gospodarczego tych ziem, zarówno Polaków jak i Ukraińców, spotykam się z tym samym postulatem gospodarczym: sprawa zmniejszenia taryf kolejowych. Komu są potrzebne taryfy kolejowe? Temu, który zbyt na swoją produkcję ma poza swoim terenem. Chodzi o zniżkowe taryfy ze wschodu na zachód. A zatem ten postulat, zarówno wysuwany przez obie strony, jest postulatem konieczności złączenia życia tamtych terenów z całością życia Rzeczypospolitej. Coby się stało z ekspansją „Masłosojuza” bez rynku warszawskiego, Górnego Śląska, C.O.P.-u i przez Gdynię poza granice Państwa? Takich przykładów można by mnożyć więcej. Ja nie znajduję w tym gospodarczych podstaw, żeby wyodrębnić w osobną jednostkę administracyjną tamte tereny. Przeciwnie, wydaje mi się, że pod względem życia gospodarczego tamte tereny są ściśle związane z całością Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Z punktu widzenia administracyjnego. Z punktu widzenia administracyjnego może być mowa wówczas, jeżeli zarządzenie autonomii z natury rzeczy sprzyja uspokojeniu pod względem politycznym danego terenu. Czy ktokolwiek w Polsce przypuszcza, że wyodrębnienie w osobną jednostkę administracyjną, w autonomię tamtych trzech województw uspokoiłoby ten kraj? Czyż ktokolwiek przypuszcza, że wówczas to, co jest nazywane przez panów Ukraińców irredentą ukraińską, może ucichnie? Ale w takim razie zacznie się tam irredenta polska. Czyż naszym celem jest, by tam — jeżeli jest — irredentę ukraińską zamienić na irredentę polską? Czy możemy przypuszczać, że administracyjne wyodrębnienie tamtych województw w osobną jednostkę uspokoi ten kraj? Sądzę, że nie. Jeżeli ten postulat, jak słyszeliśmy, przez Panów postawiony, ze względów formalnych został przez p. Marszałka Sejmu odrzucony, gdyż brakowało podpisów, to na to jest prosta odpowiedź — że nie było by przeszkody i nie byłby ze względów formalnych odrzucony wówczas, gdyby był podpisany przez posłów polskich z tamtych terenów, gdyż liczba podpisów byłaby dostateczną.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeżeli więc mowa o autonomii, to możemy o tym mówić wtedy, gdyby nastąpiło porozumienie obu żywiołów. Skoro tego porozumienia nie ma, jeżeli nie nastąpi uspokojenie tamtych terenów, to o autonomii nie może być mowy. A czy z punktu widzenia ukraińskiego rzeczywiście to jest taki postulat, który bezwzględnie przyczyniłby się do normalizacji stosunków? Proszę Panów, historia ruchów mniejszościowych zawsze i wszędzie daje nam przykłady, że dla mniejszości zamieszkującej dane państwo zazwyczaj rząd centralny, a w przeszłości, powiedziałbym, korona — to znaczy centrum państwa — były tym czynnikiem regulującym często przychylnie na rzecz mniejszości jej postulaty lokalne. Dlatego i w tych warunkach raczej od rządu centralnego naród ukraiński na terenie trzech południowych województw mógłby się spodziewać zrozumienia dla słusznych postulatów aniżeli w terenie, bo z konieczności tam, gdzie jest walka, jest i dużo trudniej o wzajemne porozumienie. To, co mówię, nie jest gołosłowne. My z naszej historii znamy te rzeczy doskonale. W momencie, kiedy Królestwo Kongresowe przez unię personalną było związane z Rosją, wielokrotnie ponad decyzję miejscowych czynników, ponad stanowisko Konstantego Pawłowicza i jego zausznika Nowosilcowa decydowała korona w Petersburgu na rzecz postulatów polskich. Następnie Wielopolski wiele razy jeżdżąc do Petersburga potrafił znaleźć właściwe zrozumienie dla ówczesnych postulatów kulturalnych i gospodarczych Królestwa Kongresowego.</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Dlatego też, proszę Panów, wydaje mi się, że ten postulat, na który Panowie od roku — przyznaję zresztą, że od długich lat — tak wielki nacisk kładą, z punktu widzenia stosunków wewnętrznych, z punktu widzenia jedności gospodarczej tamtych terenów z całością Rzeczypospolitej jest postulatem nierealnym.</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#FelicjanKajetanLechnicki">To są najważniejsze postulaty postawione przez UNDO w roku zeszłym.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Z kolei przejdę, jak powiedziałem, do przemówienia p. posła Witwickiego z 13 lutego br. w dyskusji generalnej nad budżetem. Oczywiście, że nie będę już argumentował co do tych postulatów, o których mówiłem przed chwilą, uzupełnię tylko dyskusję z nieobecnym tu p. posłem Witwickim na temat tego, czym on wybiegł daleko poza tamte sprawy.</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#FelicjanKajetanLechnicki">I tak w diariuszu sejmowym czytamy: „Przez lat 20 nie zrobiono nic, aby zwiększyć atrakcyjność Państwa Polskiego dla prądów wolnościowych, nurtujących dziś narody wschodniej Europy. Mówi się gdzieniegdzie o idei prometejskiej, która jest wyrazem walki z Azją, idei wolności i sprawiedliwości. A jednocześnie jesteśmy świadkami, że opinia polska zmienia swoje stanowisko co do dążeń niepodległościowych Ukrainy sowieckiej. Czyżby znów wyrastało widmo Andruszowa, który doprowadził do Połtawy i Sejmu Niemego?” Przemówienie p. posła Witwickiego było wydrukowane w tygodniku „Nacjonalna Polityka” z tytułem niezmiernie ważnym dla mówcy: „Za prawo nacji” — za prawo narodu. Rozpatrzmy ten ustęp przemówienia p. posła Witwickiego zdanie po zdaniu.</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#FelicjanKajetanLechnicki">„Przez lat dwadzieścia nie zrobiono nic, aby zwiększyć atrakcyjność Państwa Polskiego dla prądów wolnościowych”. Lat dwadzieścia. Proszę Panów, nie ma jeszcze lat dziewiętnastu, nie tylko dwudziestu, kiedy pod wodzą Piłsudskiego maszerował nasz naród na Kijów. I my mamy znów prawo zapytać się tego mówcy i tych, w których imieniu on przemawia, gdzie byliście wówczas Panowie, skoro macie tak krótką pamięć, bo po upływie niespełna 19 lat nie pamiętacie już o tamtym czynie i powiadacie, że przez lat 20 nic ze strony Polski nie uczyniono.</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Gdy biorę tę sprawę z mego punktu widzenia, to nigdzie przez całe 150 lat walki o niepodległość nie znajduję wypadku, aby w stosunku do naszego narodu czyjakolwiek racja stanu sąsiedniego państwa była z nim tak ściśle związana, że bez mała stanowiła jedno, że wojsko danego państwa w imię, rzecz prosta, swych i naszych spraw pomaszerowało przeciwko najeźdźcy. Takiego wypadku w naszej historji nie ma. Bo nie jest nim ani rok 1806, kiedy Napoleon rozbił Prusy, ani wyprawa 1812 roku. A jednak, gdybym miał ujmować tę rzecz psychologicznie z tego punktu widzenia, o którym mówię, to w stosunku do osoby Napoleona my jeszcze dziś po 120 latach mamy cały szereg momentów żywych i atrakcyjnych, momentów tradycji, o której nawet w samej Francji nie pamiętają. A Panowie po 19 latach zapomnieli już o tym, że za wspólną wyprawą — wspólną, bo była umowa z Petlurą — żeśmy wtedy w sprawie wspólnej i naszej — rzecz prosta — i waszej znaleźli się w Kijowie. Dlatego też, proszę Panów, ja tu nic mam innego określenia, jak przypuszczenie, że p. poseł Witwicki wówczas i jego mocodawcy zupełnie gdzie indziej w innej konstelacji, nie w imię naddnieprzańskiej Ukrainy, ale gdzie indziej inną politykę robili.</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#FelicjanKajetanLechnicki">„Mówi się gdzieniegdzie o idei prometejskiej, która jest wyrazem walki z Azją, wyrazem idei wolności i sprawiedliwości”. Co to jest idea prometejska w dzisiejszym tego słowa znaczeniu? Oczywiście nie mam zamiaru mówić o bohaterze Ajschylosa. Emigracja polityczna z Gruzji, Aserbejdżanu, północnego Kaukazu i emigracja Ukrainy naddnieprzańskiej tworzy tzw. front prometejski. To oczywiście ich rzecz. Front prometejski przez 150 lat myśmy prowadzili. Wybitne tego ślady mamy w tzw. polityce hotelu Lambert ks. Czartoryskiego po roku 1831. Rok po roku wszędzie, gdzie tylko były walki o takie czy inne idee wolnościowe, na przestrzeni całej Europy wojskowi polscy po 1831 r. brali w nich udział, nie wyłączając Armenii i Kaukazu. Ale jest zupełnie inna sytuacja nasza w tej chwili, kiedy już dzisiaj mamy swoje Państwo, gdy my już właściwie z punktu widzenia naszych bezpośrednich interesów — a to jest właściwie jedyny sprawdzian — możemy mówić o idei prometejskiej. Nam zarzucać w r. 1939, że opuszczamy front prometejski, jest — mnie się zdaje — nieporozumieniem i pomieszaniem pojęć, pomieszaniem roli, bo rolę tę w swoim czasie myśmy spełnili. Na kogo innego teraz spada rola spełniana przez front prometejski i ten zarzut w żadnym wypadku do myśli państwowej i politycznej polskiej, moim zdaniem, w chwili obecnej odnosić się nie może. I zakończenie: „Czyżby znów wyrastało widmo Andruszowa, który doprowadził do Połtawy i do Sejmu Niemego?” Przyznaję, tego zdania zupełnie nie rozumiem. Czytam, odczytuję i właściwego sensu, który chciał w nim widzieć p. Witwicki, uchwycić nie mogę. Stawiam trzy bardzo różne hipotezy. Co to jest Andruszów? Andruszów jest to pokój zawarty między Polską a Rosją w r. 1667. Andruszów jest logiczną konsekwencją wojen kozackich, rozpoczętych w r. 1648. Jest to logiczna konsekwencja lat 19 pomiędzy rokiem 1648 a 1667. W międzyczasie ma miejsce w r. 1648 Korsuń i Żółte Wody, w trzy lata później — Beresteczko. W 1654 Bohdan Chmielnicki w liście do Jana Kazimierza oświadcza, że nie pozostaje mu nic innego, jak zmienić pana i poddać się Rosji. W r. 1658 — umowa hadziacka, w 1667 — Andruszów. Umowa hadziacka nie dochodzi do skutku z różnych powodów, ale jest jasne, że cała ta sprawa jest ze sobą jak najściślej związana i całe zagadnienie ukraińskie wówczas w wojnach polsko-kozackich jest początkiem, a Andruszów jest końcem. Najwięcej mi odpowiada pierwsza hipoteza, że p. Witwicki, jak i ja, gotów jest przyznać Bohdanowi Chmielnickiemu ogromne zdolności dowódcy wojskowego, ale odmówić mu tytułu męża stanu. Bo skoro po paru latach, w r. 1657 Chmielnicki poddaje się Rosji, a w dwa lata później występuje Ukraina przeciw Rosji i gdy Panowie dzisiaj nawołujecie do „frontu prometejskiego” i dzisiaj słusznie w szeregu swoich wystąpień uznajecie Rosję za swego w pierwszym rzędzie wroga, to musimy dojść do wniosku, że polityka hetmana Chmielnickiego w rezultacie była fałszywą. To jest pierwsza hipoteza, przypuszczam, że ona p. Witwickiemu nie dogadza.</u>
          <u xml:id="u-28.25" who="#FelicjanKajetanLechnicki">A druga — widmo Andruszowa. Ja bym powiedział inaczej, tu jest nie tylko widmo Andruszowa, ale jest upiór hetmana Doroszenki. Podbudowa polityczna andruszowskiego pokoju między Polską i Rosją, zawarta na lat 20, a skutkiem coraz bardziej chylącej się ku upadkowi Rzeczypospolitej zmieniona na pakt stały z Rosją — między innymi jest taktyką i polityką hetmana Doroszenki. Wiadomo, że hetman Doroszenko zbudował przeciwko Rosji na Zadnieprzu Ukrainę, a nie mogąc znaleźć wspólnego języka z Polską, poddał ją i siebie sułtanowi.</u>
          <u xml:id="u-28.26" who="#FelicjanKajetanLechnicki">A zatem jeśli jest mowa o widmie Andruszowa, to stwierdzam — jest Polska, jest Rosja, przypuśćmy, że Doroszenką będzie p. Witwicki — a kim jest ten trzeci? Kto jest sułtanem, który w danym wypadku byłby takim czy innym regulatorem? Ten tertius gaudens. To jest druga hipoteza, dla mnie najprzykrzejsza i najcięższa.</u>
          <u xml:id="u-28.27" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Trzecia hipoteza — to jest hipoteza polemiczna. O polskim prometeizmie czytamy w ostatnim wydaniu publicystyki polskiej w książeczce „O zagadnieniu Ziemi Czerwieńskiej”, tam na końcu p. Bączkowski pisze o polskim prometeizmie i wspomina między innymi o Andruszowie. Ta trzecia hipoteza moja jest tego rodzaju, że p. Witwicki przeczytał książeczkę p. Bączkowskiego, powtarza za nim to, co czytał a verba magistri, nie powołując się na tę książeczkę i na autora. Która z tych hipotez jest słuszna? Bardzo byłbym ciekaw, gdybym otrzymał odpowiedź.</u>
          <u xml:id="u-28.28" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Trzecim wystąpieniem jest wystąpienie s. Tworydły zasadniczo o innym charakterze. Na główne jego postulaty odpowiedziałem w pierwszej części mego przemówienia wtedy, jak omawiałem sprawę politycznego stanowiska narodu ukraińskiego w Państwie Polskim i zagadnienie autonomii. Dlatego też pozostały mi raczej rzeczy drugorzędne, szereg zwrotów, szczególnie ten zwrot o swojej glebie, o swoim kościele i o swoim domu, czyli o swojej rodzinie, to jest to, co powiedziałbym — o kulturze ukraińskiej, jest dla mnie osobiście zwrotem niezmiernie miłym i cennym. Więc dlatego właściwie odpowiedź moja na postulaty dziś zgłaszane już została dana. Pozostaje mi inny moment. P. s. Tworydło rozpoczął swoje przemówienie od słów: „Lat temu cztery przedstawicielstwo ukraińskie weszło do Izb ustawodawczych, ażeby prowadzić walkę o prawa narodu ukraińskiego”. Lat temu cztery — ja bym powiedział, że perspektywa krótka. Cofnę się cokolwiek wstecz, nie bardzo wstecz. Nie cofnę się do momentu walk w r. 1918–1919, nie cofnę się wstecz do momentu, gdy Panowie bojkotowali Izby ustawodawcze, ale cofnę się wstecz do r. 1928. W r. 1928 przedstawiciel U. N. D. O., prezes Ukraińskiego Klubu Parlamentarnego poseł Dymitr Lewicki oświadcza w Sejmie: „Ulegliśmy przemocy. Lecz nie złamani oświadczamy uroczyście, że najwyższym i niezachwianym ideałem naszym jest niepodległe zjednoczone ukraińskie państwo narodowe na wszystkich ziemiach ukraińskich. Dlatego wszystkie akty międzynarodowe, którymi odwieczne ziemie ukraińskie: wschodnia Galicja wraz z Łemkowszczyzną, Chełmszczyzna, Wołyń, Podlasie i Polesie przyznano Polsce, a mianowicie: traktat zawarty w Rydze 1921 r. i decyzja Rady Ambasadorów w Paryżu z dnia 14 marca 1923 r., jako akty, którymi pogwałcono prawo ukraińskiego narodu do samostanowienia o sobie, uważamy de iure za nieprawomocne”. Oświadczenie niezmiernie ciekawe, bardzo daleko idące pod względem prawnym, bardzo wyraźnie w stosunku do Państwa Polskiego — negatywne.</u>
          <u xml:id="u-28.29" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Ale lata biegną. Już w 4 lata później, w r. 1932 tenże prezes Dymitr Lewicki z tejże trybuny parlamentarnej apeluje już tylko o udzielenie autonomii dla Małopolski wschodniej, czyniąc przy tej sposobności tylko formalne zastrzeżenia, że ta deklaracja reprezentacji ukraińskiej w niczym nie przekreśla oświadczenia z r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-28.30" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Lata idą. W dwa lata później znowu prezes Dymitr Lewicki oświadcza: „Chwila, w jakiej obecnie znajduje się Polska, daje jej odpowiednie możliwości ustosunkowania się do sprawy ukraińskiej w duchu odpowiadającym godności i znaczeniu obu narodów”. Lat niewiele, od 1928 do 1934, a jednak zasadnicza różnica tonu, zmiana postulatów stawianych, zmiana określeń politycznych, którymi ówczesna reprezentacja ukraińska uważała za wskazane zajmować się wówczas w polskim Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-28.31" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Przychodzi rok 1934. Rok niezmiernie ciężki dla narodu ukraińskiego z paru powodów, niełatwy i dla nas. Naród ukraiński na terenie Rzeczypospolitej zdaje sobie sprawę z tej najdalej idącej eksterminacyjnej polityki rządu rosyjskiego, stosowanej na Zadnieprzu, a o ile moje wiadomości są ścisłe, na całym terenie od Dniepru do Dońca. Eksterminacja idzie tak daleko, że według cyfr przytaczanych wówczas bolszewicy przyznawali się do wywiezienia z Zadnieprza 4 milionów ludzi. O ile wiem, nasze informacje mówiły o sześciu milionach, a wówczas koledzy posłowie ukraińscy mówili o dziewięciu. Która cyfra jest ścisła — nie wiem, zostańmy na cyfrze najniższej, oficjalnej, dzisiejszych rządów w Rosji. Jednak cyfra ta jest tak wielka i ta polityka eksterminacyjna tak daleko idąca we wszystkich przejawach życia tamtego kraju, że w żadnym wypadku nie może pozostać bez decydującego wpływu na stanowisko reprezentacji ukraińskiej na naszym terenie. A i życie nasze, życie wewnętrzne naszego Państwa przynosi szereg wypadków i wstrząsów. Takim wstrząsem, który przedstawia społeczeństwu ukraińskiemu, do czego dąży i doprowadza ta polityka wówczas stosowana, to zabójstwo Ministra Pierackiego. Następujący po nim proces, postawienie ad oculus całemu społeczeństwu, jakiemu rozkładowi uległo życie podziemia ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-28.32" who="#FelicjanKajetanLechnicki">A później wstrząs drugi — zabójstwo dyrektora Babija, dyrektora gimnazjum ukraińskiego we Lwowie. Wówczas reprezentacja myśli politycznej ukraińskiej, dygnitarze życia ukraińskiego zajmują niezmiernie mocne, śmiałe, poważne, męskie stanowisko, zdobywają się na silne oświadczenia, a parlamentarna reprezentacja ukraińska i prezydium U. N. D. O. występuje z odezwą do młodzieży, ku dojrzałej rozwadze:</u>
          <u xml:id="u-28.33" who="#FelicjanKajetanLechnicki">„1) stwierdza się, że pod wpływem szkodliwej, nieodpowiedzialnej i niekontrolowanej działalności konspiracyjnej O. U. N. anarchizuje się, rozdrabnia i zabagnia coraz bardziej wewnętrzne życie ukraińskie.</u>
          <u xml:id="u-28.34" who="#FelicjanKajetanLechnicki">2) Zakłada się stanowczy protest przeciwko nagonce ze strony części prasy polskiej, odpowiedzialnych czynników polskich i niektórych polskich działaczy politycznych na całe społeczeństwo ukraińskie, która to nagonka zmierza do tego, ażeby odpowiedzialność za uczynki jednostek, przy konspiracyjnej organizacji O. U. N., przerzucić na gospodarcze i oświatowe instytucje ukraińskie, na greckokatolickie duchowieństwo czy na ogół ukraińskiej młodzieży”.</u>
          <u xml:id="u-28.35" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Aczkolwiek można by mieć zastrzeżenia co do tego punktu drugiego, jednak sam fakt wyraźnego oddzielenia się od tamtych smutnych wypadków należy traktować jako fakt w najwyższym stopniu dodatni.</u>
          <u xml:id="u-28.36" who="#FelicjanKajetanLechnicki">„3) Wzywa się wszystkich obywateli ukraińskich tej organizacji podziemnej do przeciwstawienia się tej działalności oraz do jej zwalczania, do zachowania w dzisiejszych czasach spokoju i równowagi ducha, do nieociągania się w pracy społecznej oraz do jeszcze większego jednoczenia się wokół swego polityczno-narodowego kierownictwa”.</u>
          <u xml:id="u-28.37" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Po śmierci dyr. Babija nie kto inny tylko Jego Ekscelencja ks. Metropolita Szeptycki zwraca się do społeczeństwa ukraińskiego ze słowami: „Dyr. Babij padł ofiarą terrorystów ukraińskich. Groźba strachu wstrząsnęła całym narodem. Zabijają w zdradliwy sposób najlepszego patriotę, zasłużonego obywatela, doskonałego pedagoga, znanego i cenionego przyjaciela, opiekuna i dobroczyńcę młodzieży”. W tym tonie jest utrzymany cały list Jego Ekscelencji do społeczeństwa. Drugi list, następny, zwrócony jest do kleru: „Zdarza się, że ludzie żądają od kapłana jakiegoś nabożeństwa nie by pomodlić się, lecz by nadużyć nabożeństwa dla jakichś postronnych celów. We wszystkich wypadkach, gdzie kapłan ma powody obawiać się tego, zakazujemy odprawiać nabożeństwa”.</u>
          <u xml:id="u-28.38" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Podobne stanowisko zajmuje organ biskupa Chomyszyna „Nowa Zoria”. Wydaje mi się, że tu jest właściwy punkt wyjścia zmiany orientacji społeczeństwa ukraińskiego z tamtych dzielnic w stosunku do Państwa Polskiego — eksterminacyjna polityka dzisiejszego rządu Rosji na terenie od Zbrucza do Dońca i te wypadki, do których doprowadza tolerowanie pewnej akcji, nie przeciwstawianie się pewnym posunięciom. Z całą lojalnością muszę przyznać, że oświadczenie zarówno przedstawiciela UNDA, jak księży biskupów ukraińskich są w najwyższym stopniu uznania i szacunku godne.</u>
          <u xml:id="u-28.39" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Tu jest punkt zwrotny, który oczywiście odbije się i na życiu politycznym ukraińskim. P. prezes ukraińskiej parlamentarnej reprezentacji Wasyl Mudryj, ówczesny, o ile się nie mylę, redaktor „Diła”, na łamach miesięcznika „Nowij Szlach” nr 3 i 4 z roku 1935 w artykule pt. „Od negatywizmu do realizmu” pisze: „Jesteśmy państwowcami — ale jasnym jest, iż państwowości w Polsce nie osiągniemy. Jednak przy odpowiednio ułożonych warunkach moglibyśmy tutaj bodaj coś pod aspektem naszej przyszłej państwowości tworzyć.... Przede wszystkim możemy i musimy uświadomić sobie fakt istnienia Polski jako Państwa, które rozporządza państwowym aparatem i siłą wewnętrzną oraz bardzo poważnymi wpływami na zewnątrz. Z uwagi na to, iż my nie wygraliśmy wojny z Polską w 1919 r., kiedy ona była bardzo słaba, pewnym jest, iż nie wygramy jej obecnie, kiedy my jesteśmy niewspółmiernie słabsi, niż byliśmy w 1919 r., a Polska niewspółmiernie silniejsza, niż była także w 1919 r. Dlatego wojny z Polską należy zaniechać... Poszukajmy w naszym rozumie zatem, aby pogodzić naszą narodową rację z faktem istnienia Polskiego Państwa na naszych ziemiach. Do nowych warunków trzeba odpowiednio przystosować się, aby mieć na nie wpływ. Postarajmy się w końcu znaleźć w tym cel, jakiś zrozumiały język dla porozumienia i w życiu, i w polityce, ale taki język, który nie poniżałby, ale podnosiłby naszą narodową i społeczną godność”.</u>
          <u xml:id="u-28.40" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Wydaje mi się, że w tym artykule, ogłoszonym na łamach „Nowego Szlaku”, prezes Mudryj zajmuje stanowisko daleko idącego głębokiego zrozumienia sytuacji, właściwej oceny sił w Polsce i jest bliski właściwego wyprowadzenia wniosku. Ocenia sytuację w Polsce oczywiście na tle międzynarodowym.</u>
          <u xml:id="u-28.41" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Gdybym miał w paru słowach określić, jak przedstawia się w tej chwili sytuacja w Europie, to bym powiedział: ustabilizowany niepokój. Czy contradictio in adiecto? Nie, od kilkunastu lat przeżywamy niepokój, który jednak jakoś nie wywołał w takiej czy innej formie wojny i nastąpiła stabilizacja niepokoju. W przeciwieństwie do tego od lat kilkunastu mamy w Polsce stabilizację stosunków wewnętrznych, a na zewnątrz przestaliśmy być punktem newralgicznym Europy. Dlatego z całym spokojem z punktu widzenia naszych stosunków wewnętrznych i sytuacji międzynarodowej możemy mówić i wspominać bardzo niedawne wystąpienia zewnętrzne w stosunku do nas.</u>
          <u xml:id="u-28.42" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Lat temu 16 czy 17 na wielkim meetingu partii komunistycznej w Moskwie, zwołanym do dawnego cesarskiego teatru, do widowni przepełnionej delegatami olbrzymiego państwa, do lóż, w których zasiadły przedstawicielstwa dyplomatyczne państw europejskich, ówczesny generalissimus wojsk rosyjskich towarzysz Lew Trockij wołał, a wołał po to, aby być słyszanym daleko poza murami teatru, poza murami „biełokamiennoj Moskwy”, poza granicami państwa rosyjskiego — że zwycięska armia czerwona rozniesie rewolucyjne sztandary po całej Europie, a pierwszym etapem, na którym się zatrzyma, będzie Plac Saski w Warszawie i odcięcie ręki pomnikowi Józefa Poniatowskiego, ręki z wyciągniętym pałaszem, wskazującej Polakom drogę na wschód. Minęło kilkanaście lat. Trockij jest banitą, a pomnik Poniatowskiego stoi i dalej wyciągniętym pałaszem w dłoni wskazuje naszemu narodowi drogę na wschód.</u>
          <u xml:id="u-28.43" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Teraz inny obrazek. Jak niedawne są czasy, gdy na łamach prasy naszego zachodniego sąsiada czytaliśmy o państwie sezonowym, o „Saisonstaat”. Oczywiście, na zachód mamy zwróconą baczną uwagę całego narodu i spokojną decyzję w sercu. Oczywiście, taki czy inny moment spokoju, moment, powiedziałbym z rosyjska, „pieredyszki” nie zwalnia nas ani na chwilę od czujnego badania tego, co się za tamtą granicą dzieje w stosunku do nas.</u>
          <u xml:id="u-28.44" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Albo taki fakt, że inaczej się dziś pisze o Polsce, że inny jest stosunek do Polski, już tym samym decyduje o naszym międzynarodowym stanowisku.</u>
          <u xml:id="u-28.45" who="#FelicjanKajetanLechnicki">A trzeci obrazek jeszcze bardziej na zachód — z Francji. Kiedy przed pięcioma laty we wrześniu 1934 r. Minister Spraw Zagranicznych Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wypowiedział w Genewie traktat mniejszościowy, to wówczas prasa francuska z „Information” na czele pisała, że Polska podcina gałąź, na której sama siedzi. Czy ktokolwiek dziś jeszcze, nie mówiąc o społeczeństwie, o narodzie naszym, ale za granicą przypuszcza, że taki czy inny traktat, chociażby to był ten wielki Traktat Wersalski, dziś porwany na strzępy, jest istotnym fundamentem i jedyną gałęzią, na której opiera się państwowość polska? Sądzę, że ten obrazek, który rzucam w tej chwili w dyskusji, i to zapytanie możemy pozostawić, tak jak i tamte, spokojnie bez odpowiedzi. I zdaje mi się, że to jest ten moment atrakcyjności Państwa naszego, o którym mówił p. Witwicki w swoim przemówieniu tak krytycznie.</u>
          <u xml:id="u-28.46" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Ale idę dalej, dochodzę do punktu kulminacyjnego, do punktu najwyższego, że się tak wyrażę, pozytywnego stosunku reprezentacji parlamentarnej ukraińskiej do naszego Państwa. Jest to dzień 14 stycznia 1936 r., dyskusja na Komisji Budżetowej nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych. P. Celewicz, przemawiając wówczas w imieniu Klubu Ukraińskiego, powiada: „Sądzę, że normalizacja stosunków polsko ukraińskich, że spełnienie słusznych postulatów narodu ukraińskiego leży także w interesie obrony kraju. Polityczne położenie w świecie, wyścig zbrojeń, jasne dla wszystkich cele Komitetu zagrażają w równej mierze Państwu Polskiemu i narodowi ukraińskiemu. Wszystko to wymaga od Państwa silnej i dobrze pod technicznym względem wyposażonej armii. Armia taka jest w życiowym interesie narodu ukraińskiego i dlatego będziemy głosować za budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych”.</u>
          <u xml:id="u-28.47" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Gdybym idąc śladem szanownego p. referenta generalnego chciał zaprodukować tutaj na wykresie stosunek społeczeństwa ukraińskiego do Państwa Polskiego, to za punkt wyjścia wziąłbym deklarację prezesa Lewickiego z 1928 r., jako punkt drugi, wyżej postawiłbym żądania autonomii, a na szczytowym punkcie artykuł prezesa Mudryja i to szczególnie, moim zdaniem, dużej wartości oświadczenie posła Celewicza. A w chwili obecnej punkt szczytowy stosunku narodu ukraińskiego do Państwa Polskiego przeszedł już na dół, jesteśmy na tym punkcie, na którym byliśmy w r. 1932, jesteśmy na punkcie domagania się autonomii terytorialnej.</u>
          <u xml:id="u-28.48" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Gdybym teraz z tego punktu widzenia, punktu widzenia tego wykresu, który starałem się tutaj narysować w wyobraźni Wysokiej Izby, miał określić politykę Undo w stosunku do Państwa Polskiego, to był. bez większych trudności wynalazł, że w każdym posunięciu nieomal jest taki czy inny wpływ międzynarodowych stosunków. Nie mówię tego, broń Boże, w ujemnym tego słowa znaczeniu, nie robię tego zarzutu, bo nie może być zarzutem, że stosunki, które panowały i panują na terenie za Zbruczem, są, powiedzmy, jeżeli chodzi o zmianę stosunku Waszego do nas, momentem ujemnym, Broń Boże, nie z tego punktu widzenia tę rzecz ujmuję.</u>
          <u xml:id="u-28.49" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Gdybym miał określić politykę Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej w stosunku do Państwa Polskiego, to bym nawet nie próbował określać własnymi słowami, ale słowami Waszego pisarza politycznego, może najgłębszego znawcy stosunków mniejszościowych i zagadnień narodowościowych, z książki Dymitra Doncowa pod tytułem: „Pidstawy naszoj polityky” Autor nie byle jakiej miary, Doncow, określa tego rodzaju politykę, która działa pod wpływem efektu i uczucia, jako politykę o psychologii kobiecej, politykę, która zawsze ustąpi w momencie uczuciowego nastroju przed właściwą logiką i właściwym rozumnym postawieniem sprawy. Tego rodzaju polityka łamana, polityka, która tak szybko zmienia swoje stanowisko, tak różnie się ustosunkowuje do Państwa Polskiego w tak stosunkowo krótkim przeciągu czasu, zdaje mi się, że to jest najlepsze jej określenie.</u>
          <u xml:id="u-28.50" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeżeli Panowie występują do nas tak często z różnymi pretensjami, jeżeli Panowie stawiając jakieś postulaty, później żalą się na to, że nie mogły one być zrealizowane, to jednak weźcie Panowie pod uwagę i to, że Państwo i Naród nie może mieć zaufania do tego, kto prowadzi tak łamaną politykę. Określić ją jednym słowem po polsku jest trudno, musiałbym użyć do tego celu całego zdania. Doskonale określa tego rodzaju politykę język niemiecki jednym wyrażeniem: „unzuverlassig”. I tak jest. Nie może być „zuverlassig” ktoś, kto tak łatwo i szybko zmienia swój sposób postępowania, swoją orientację, swój stosunek i swoje uchwały. Dziś Panowie powiadają, że głosować za budżetem nie możecie, wtedy kiedy nie tak dawno, bo trzy lata temu, właśnie p. Celewicz w Waszym imieniu deklarował, że będziecie głosowali za budżetem. Oczywiście, Panowie zdajecie sobie sprawę, że trzy czy cztery głosy za lub przeciw nie odgrywają tu roli. Chodzi jednak o moment polityczny, o moment obliczony na dłuższą metę. Ja tego rodzaju polityki uznać za słuszną nie mogę.</u>
          <u xml:id="u-28.51" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jaka będzie dalsza polityka Unda? Bo jak powiedziałem, postawiłbym ją na tym wykresie na tym samym miejscu, w którym byliście w roku 1932. A zatem jest to cofnięcie się wstecz. Oczywiście wszelkie przepowiednie zarówno polityczne, jak i gospodarcze zazwyczaj się nie sprawdzają. Socjologia daje odpowiedź, że ruchy wsteczne są zazwyczaj objawem degeneracji, a polityka mówi, że rzeczy wielkie nie rodzą się od razu, nie wyskakują jak Minerwa z głowy Jowisza, i dlatego ja bym raczej postawił tę rzecz z punktu widzenia politycznego. Rozpoczęliście rzecz wielką.</u>
          <u xml:id="u-28.52" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Deklaracja p. Celewicza na Komisji Budżetowej jest w moim przekonaniu historycznym momentem. Ja bym dalej szedł w tym rozumowaniu politycznym, że teraz nastąpiło tylko załamanie i chciałbym kontra spem sperare że nie jest to objaw socjologicznej degeneracji a trudności wewnętrznych, które prędzej czy później będą musiały ustąpić. I tu powołam się na Doncowa, który mówił o różnicy między polityką prowincjonalną a polityką narodową i nic innego Wam nie imputuję, jak tylko politykę narodową. Ja twierdzę, że jeżeli Panowie staniecie na stanowisku polityki narodowej ukraińskiej i przejdziecie do porządku nad polityką prowincjonalną, to możność naszego wzajemnego porozumienia i zbliżenia byłaby dużo bardziej realna i dużo bardziej istotna.</u>
          <u xml:id="u-28.53" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Na początku swojego przemówienia powiedziałem o tej części przemówienia s. Tworydły, która mnie oczywiście odpowiada w najwyższym stopniu, tam gdzie mówi o swojej ziemi, o swoim kościele i o swojej rodzinie, bo nasz dom ja tak rozumiem: nasza rodzina — w zachodnio-europejskim tego słowa znaczeniu.</u>
          <u xml:id="u-28.54" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Stolarski.)</u>
          <u xml:id="u-28.55" who="#FelicjanKajetanLechnicki">I podobny ustęp znajdę również w tej książce, którą w ostatnich dniach przestudiowałem z dużą ciekawością, tam, gdzie Doncow mówi — ja będę tłumaczył, więc nie będzie to może pod względem stylistycznym szczęśliwe — że wewnętrzną politykę swoją należy „uzachodnić” i wylicza, o co mu chodzi: o litewski statut, o prawo magdeburskie, o niezależność kościoła od świeckiej władzy, o zasady prywatnej własności, o cerkiewne bractwa i kozackie „towariszczestwa”. I jeśli z tego punktu widzenia, tej przeszłości, litewskiego statutu, prawa magdeburskiego i całej tej naszej wspólnej przeszłości rozpatrywać będziemy zagadnienie polsko-ukraińskie, to znowu, niestety, będę musiał powtórzyć to, co mówiłem na Komisji Budżetowej, że kiedy myślę o granicach południowo-wschodnich Waszego narodu, kiedy czytam te wszystkie Wasze etnograficzne żądania, sięgające do kozaków dońskich i kubańskich, którzy nic wspólnego już dzisiaj nie mają z ludnością ukraińską poza tą nazwą „kozacy”, bo przecież my ich znamy tych dońców i kubańców z naszej niedawnej przeszłości, i próbuję na mapie wykreślać te granice, to w dziwny sposób ta Wasza granica etnograficzna zbiega się z granicami dawnego Państwa Polskiego. A zatem to, co jest istotne, to, co jest najgłębsze w duszy każdego człowieka i narodu — odrębne poczucie patriotyczne w przeciwieństwie do swojego sąsiada, z którym wiele rzeczy łączyło — przede wszystkim łączyła wspólna cerkiew — sprawiło współżycie z dawną Rzecząpospolitą.</u>
          <u xml:id="u-28.56" who="#FelicjanKajetanLechnicki">I dlatego, tak co do przeszłości, jak i badając to zagadnienie z punktu widzenia chwili obecnej sytuacji, w jakiej się znajduje Wasz naród poza Zbruczem, mnie się zdaje, że stanowisko w stosunku do Państwa Polskiego, które Wy teraz zajmujecie, jest stanowiskiem błędnym.</u>
          <u xml:id="u-28.57" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Łącząc przeszłość z teraźniejszością i chcąc zakończyć swoje przemówienie możliwie pozytywnie, odczytam ustęp z ostatniego przemówienia Szefa Sztabu O. Z. N. Wicemarszałka Wendy z dn. 16 lutego 1939 r.: „Od samego początku powołania do życia O. Z. N. wyraziliśmy pogląd, że w stosunku do ludności ukraińskiej stoimy na stanowisku współpracy i bratniego współżycia obywatelskiego. Uznajemy odrębności narodowe i kulturalne tej mniejszości i szanujemy je, byleby nie godziły one w spoistość i całość Państwa Polskiego i nie dążyły do odgraniczania się chińskim murem nienawiści”. Moi Panowie, ja urodzony za czasów zależności od państwa rosyjskiego sądzę, że to oświadczenie ma istotną i realną wartość.</u>
          <u xml:id="u-28.58" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#BłażejStolarski">Udzielam głosu s. Rubinsztejnowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wysoki Senacie! Mój przedmówca zatapiał się w badaniu odległych czasów historycznych, ale, proszę Panów, żyjemy teraz w takim czasie, kiedy na mniejszych odcinkach czasu przeżywamy osobne czasokresy historyczne. Więc chcę do takiego okresu historycznego też nawiązać.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">P. referent dzisiaj rozpoczął swoje sprawozdanie od porównania stanu materialnego Państwa za okres ostatnich 10 lat i wykazywał podniesienia i spadki pod względem materialnym. Mnie trafiło do przekonania powiedzenie p. Marszałka Prystora, że Państwo musi mieć pogotowie nie tylko materialne, ale i moralne. A pogotowie moralne ma większe znaczenie, aniżeli wszystkie wyrachowania i wszystkie względy polityczne, bo sytuacja polityczna się zmienia z dnia na dzień, a stan duchowy narodu, stan moralny narodu nie powinien się zmieniać, a jeżeli się zmienia, naród się znajduje na równi pochyłej.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">A więc ja też chcę zrobić porównanie, ale porównanie nie stanu materialnego Państwa, lecz stanu moralnego, stanu duchowego. Mogę zrobić takie porównanie, bo na tej mównicy nie jestem homo novus. Po latach pracy w Sejmie ja powracam do tej mównicy, na której dawałem wyraz swemu stanowisku w różnych kwestiach, które stawały w życiu państwowym na porządku dziennym w ciągu dwóch kadencyj. Otóż przypomina mi się okres nie dziesięcioletni, a trzynastoletni. Trzynaście lat temu po przełomie majowym, który oznaczał niewątpliwie wielkie wydarzenie historyczne w życiu Państwa i narodu, na tej mównicy wprawdzie w sali symbolicznie rozleglejszej, jeszcze nie przerobionej na obecną nową modłę, stanął ówczesny pierwszy szef rządu pomajowego, obecnie nasz szanowny kolega profesor Bartel, i w imieniu swego rządu, który został wówczas desygnowany przez Marszałka Piłsudskiego, oświadczył nam: „Rząd uważa antysemityzm gospodarczy za szkodliwy, Rząd nie pozwoli, aby słuszne prawa obywateli narodowości niepolskiej na szwank były narażone, bowiem zwalczanie jakiejkolwiek kategorii obywateli za ich język i wiarę jest sprzeczne z duchem polskim. Rząd zmierza do harmonijnego współżycia różnych narodowości i kultów. Rząd przeprowadzi zniesienie ograniczeń prawnych o charakterze narodowościowym z czasów zaborczych”. Jak odmienne są te czasy od czasów obecnych i jak odmienne są słowa, które obecnie słyszymy od przedstawicieli Rządu i przedstawicieli obozu rządzącego. Od owego czasu, od owego maja i jego sztandaru dzieli nas wielka przepaść, w której pogrzebano tak wiele wzniosłych pobudek i ideałów. O przepaści, jaka nas dzieli od tamtych czasów, świadczy fakt, że autor wspomnianego oświadczenia za potępienie wystąpień antyżydowskich, za potępienie morderstw dokonanych na studentach żydowskich sam jest ofiarą napaści i sam potrzebuje ochrony władz bezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale nie dosyć na tym. Chcę zacytować mowę przedstawiciela skrajnej endecji ówczesnej. Koledzy mogą przeczytać w stenogramie. Cytuję p. Głąbińskiego. Powiedział on podczas ostatniej debaty nad budżetem w drugiej kadencji Senatu: „Zgadzam się ze stanowiskiem s. Romana” — to jest przywódcy B. B. W. R., który wówczas oświadczył, że stoi na stanowisku równouprawnienia Żydów „że Państwo winno być sprawiedliwe dla mniejszości narodowych. Jeśli zdarzają się jakieś prześladowania — musimy je potępić, jakbyśmy potępili ucisk i prześladowanie w stosunku do ludności polskiej. Równouprawnienie musi być traktowane realnie, a nie pozornie. O ile chodzi o to, żeby chronić społeczeństwo wierne dla Rzeczypospolitej, to niewątpliwie żadnej różnicy nie ma i być nie powinno między społeczeństwem polskim a niepolskim”. A obecnie słyszymy w Sejmie od przedstawiciela obozu rządzącego p. posła Wendy, że on odpycha deklarację posła żydowskiego, który deklaruje gotowość społeczeństwa żydowskiego do współpracy nad budową mocarstwowości Państwa Polskiego. A więc endecja ówczesna została w antysemityzmie prześcignięta.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">Cała ta równia pochyła od owego czasu do dziś znaczona jest postępującą trasą antysemityzmu. Dziś ten uznany wówczas przez najwyższy autorytet rządu za szkodliwy antysemityzm gospodarczy stał się alfą i omegą mądrości państwowej, osią, dokoła której obraca się cała polityka państwowa, i jest nawet zachwalany przez przedstawicieli Rządu.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#IzaakIcekRubinsztein">Dziś p. referent żalił się na skurczenie się możliwości handlu międzynarodowego i wskazał na hamulce w gospodarczych stosunkach międzynarodowych. I dziś Panowie rozumieją i z tym się zgodzą, że Żydzi mogą wiele zrobić, zawdzięczając swym stosunkom międzynarodowym ze swymi współwyznawcami w innych państwach. Ale teraz żyjemy w czasie antysemityzmu gospodarczego jak kiedyś, gdy cesarzowa rosyjska Elżbieta powiedziała: Od wrogów Chrystusowych nie chcę korzyści dla państwa, korzyści dla wzmocnienia finansowych i materialnych podstaw państwa.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">Pod jednym tylko względem nic się nie zmieniło. Mamy tę samą ciężką księgę budżetową. Dziś p. referent wykazał zmiany za ostatnie dziesięciolecie, ale te zmiany nie odgrywają żadnej roli, bo wynoszą mały procent w całokształcie budżetu. Ta księga jest ciężka do dźwigania dla Państwa Polskiego, bo nie stać nas na taki budżet. Ale do tego ciężaru Żydom dodaje się jeszcze ciężar dodatkowy — to jest ciężka księga losu naszego. Dodatkiem do niej jest ten antysemityzm gospodarczy, który jest przecież pierwszym ogniwem w łańcuchu innych antysemityzmów: kulturalnego, społecznego itd.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">W dyskusji ogólnej nie ma miejsca dla wyszczególnienia naszych żalów i bolączek. Albowiem wszystkie żale, które mógłbym tutaj wyłuszczyć, zasłania jedna wielka chmura, która się unosi nad naszymi głowami w postaci spotęgowanego antysemityzmu. I dlatego o szczegółach obecnie nie będę mówił. Ograniczę się tylko do opowiedzenia o jednym zajściu, które daje charakterystyczny obrazek dzikiego rozwydrzenia i bezkarnej hecy antyżydowskiej. Są to rozruchy antyżydowskie w powiecie rypińskim, które się wydarzyły 26 lutego. W Dobrzyniu doszło do zajść, które miały nawet w naszych wyjątkowych czasach przebieg wyjątkowy.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#IzaakIcekRubinsztein">Dnia 26 lutego przybyła z Rypina do Dobrzynia grupa około 40 osobników, uzbrojonych w pałki i części opon rowerowych pod przewodem specjalnego instruktora w mundurze, która odbyła wspólne zebranie z miejscową grupą, po czym wyruszyli na zdobycie miasta z nauczycielem miejscowej szkoły publicznej na czele. Osobnicy ci bili każdego napotkanego Żyda, wybijali szyby w mieszkaniach i sklepach żydowskich, demolowali lokale itd. W tych zajściach brała czynny udział młodzież szkolna. Zajścia te trwały około 2 godzin. Pogromcy — to jest charakterystyczne — wdarli się do lokalu Makabi. gdzie zniszczyli portrety Pana Prezydenta Rzeczypospolitej i Marszałka Piłsudskiego. W całej tej akcji była planowość i dobrze przemyślana organizacja. Była ona skutkiem akcji konsekwentnie prowadzonej pod kierownictwem nauczyciela miejscowej szkoły powszechnej i burmistrza dobrzyńskiego, tj. osób urzędowych, którzy od dłuższego czasu organizowali akcję bojkotową. Pikieciarze byli zaopatrzeni w mundury ze specjalnymi opaskami, co nadawało im w oczach tłumu powagę jakiejś władzy. Mogę o. Ministrowi Spraw Wewnętrznych służyć wykazem stu dwudziestu kilku poszkodowanych, a częściowo i lista winnych. Rozruchy antyżydowskie wydarzyły się też i w innych punktach powiatu rypińskiego. Z tego opisu widać, że mamy tu do czynienia z drugimi Mysłowicami, z tą tylko różnica, że w Dobrzyniu nie rozgromiono starostwa i dlatego nie tak mocno zareagowano jak w zajściach mysłowickich, a może i dlatego, że grupa ta ma potężniejszych czy wpływowszych protektorów.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">Tymczasem antysemityzm gospodarczy, antysemityzm podsycany z zewnątrz. stał się nie tylko, jak dotychczas, środkiem oddziaływania w polityce wewnętrznej państw, a w tej liczbie i Polski, lecz także i w polityce międzynarodowej. Działa tutaj metoda osławionego „politycznego zatruwania studni”, która ma doprowadzić do jednego celu na dalszą metę obliczonego — do polityki der freien Hand — wolnej ręki, która daje się teraz tak we znaki w naszym wolnym mieście.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#komentarz">(Ustąp skreślony z polecenia Marszałka na podstawie art. 43 ust. (2) Tymczasowego Regulaminu Senatu.)</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#IzaakIcekRubinsztein">Jad nienawiści przeciw żydowskiej wszczepia się innym narodom, ażeby budzić sympatię dla Rzeszy nazistowskiej również tam, gdzie naturalne warunki sympatie te wykluczają, i służy z jednej strony za środek zglajchszaltowania państw bliższych i dalszych, zbliżenia ideowego i spotęgowania jej wpływów i tą drogą wciągnięcia ich w swój krąg grawitacji, z drugiej strony służy za miernik jej siły i zasięgu jej wpływów na zewnątrz, w oczach świata.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#IzaakIcekRubinsztein">Tak wygląda teraz pax teutonica. Jak ona będzie wyglądać w przyszłości — nie wiadomo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#BłażejStolarski">Proszę Pana Senatora, żeby Pan mówił o Państwie Polskim, a nie o Rzeszy Niemieckiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wracam do położenia Państwa Polskiego. Jest znane powiedzenie Bismarcka: die Politik ist keine exacte Wissenschaft, że polityka nie jest ścisła wiedzą. Jeżeli nie jest ścisłą wiedzą dla tego, kto tę politykę robi to tym bardziej nie jest ona ścisłą dla tych. dla których jest przeznaczona. którzy można być obiektem tej polityki. P. Minister Spraw Zagranicznych Beck bardzo trafnie, zdaje się w zeszłym roku, powiedział, że nie chce robić polityki za pomocą propagandy, ale chce robić propagandę za pomocą dobrej polityki. Niewątpliwie p. Minister Beck ma słuszność, ale jeżeli zachodzą fakty wewnątrz Państwa, które też zmierzają do pewnej grawitacji polityki zagranicznej. to to jest szkodliwe i niebezpieczne. A w tej grze tytanicznej miedzy Ormuzdem a Arymanem jednak siły światłe i humanitarne maja jeszcze wciąż przewagę nad siłami ciemnymi i szatańskimi.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">Jak w Sejmie. tak i tutaj dziś z tej wysokiej trybuny nasi koledzy poruszali kwestie ustroju w Polsce, jaki ustroi ma być — totalistyczny czy demokratyczny. Przeciwnicy ustroju totalistycznego wskazują na to, że położenie geograficzne Polski między dwoma potężnymi państwami agresywnymi jest niebezpieczne. Panowanie jednej partii jest niebezpieczne dlatego, że trzeba zorganizować cały naród i Orawie wszyscy dochodzący do głosu — nie powiem, że wszyscy parlamentarzyści, ale wszyscy. którzy zabierali głos — dali wyraz stanowisku że wyznają zasadę nie tylko cuius natio eius regio, że tylko panująca narodowość ma sprawować rządy, ale cuius natio eius iura — tylko panująca narodowość ma prawo do życia. przy tym jednakże me uświadamiają sobie, co oznacza wykluczenie z życia państwowego przeszło trzech milionów Żydów, jakimi następstwami ono jest brzemienne. Dzisiaj — nie pamiętam który z moich przedmówców powiedział, że nie posiadamy linii Maginotta, tę linię muszą tworzyć żołnierze polscy. Nie powinniśmy jednak zapominać, że każdy dziesiąty żołnierz jest to Żyd i tę linię Maginotta żywych ciał będą i Żydzi tworzyli. Czy to jest właściwa droga do celów mocarstwowych Polski, jest wątpliwym, ale judomania zaciemnia horyzont polityczny. Jestem przekonany, że nawet w tym parlamencie wielu w głębi serc nie podziela tych poglądów, tym bardziej nie podziela ich większość ugrupowań narodu polskiego, których tutaj w parlamencie nie ma.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">Od dłuższego czasu uprawia się propagandę emigracyjną bez emigracji, nie mając realnych możliwości do tego. Propaganda ta przyczyniła się w niemałym stopniu do podniecenia i spotęgowania hecy żydowskiej. Nie negujemy potrzeby emigracji żydowskiej, ale widzimy, że na serio o tym nikt nawet nie mówi, bo tam, gdzie były możliwości emigracyjne, Żydów nie wpuszczano, jak np. do Chili. Teraz stworzono nową teorię — skazuje się Żydów na banicję, nawet z przyszłych kolonij polskich, których jeszcze nie ma.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">A czy mądrym jest wpędzać w tępy kąt rozpaczy i zwątpienia 10-tą część ludności Państwa? Czy mądrym jest wmawiać w tę ludność, iż ona jest obcą, iż Polska nie jest jej ojczyzną i że nie ma ona czego tu szukać, że skazuje się ją na banicję, jak się to robi z trybuny parlamentu i na szpaltach prasy, a co gorzej — wtłacza się tę teorię w serca i mózgi kastetami i pałkami. Czy mądrym jest trzymać 3-milionową ludność w ustawicznym panicznym strachu o losy jutra, nieustannie wzbudzać uczucie goryczy i rozpaczy, poniżenia i upośledzenia. Nieprzedawniona mądrość lafontainowska jest zawsze aktualna: on a souvent besoin d'un plus faible que soi.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#IzaakIcekRubinsztein">Zdawało by się, iż wobec podkreślanej dziś na tej mównicy sytuacji światowej, jak p. Marszałek Prystor się wyraził, że świat cały znajduje się w stanie wrzenia i niepewności jutra, zdawało by się, że obecnie w tym stanie rzeczy przynajmniej czynniki państwowe będą dążyły do spotęgowania i popierania dążności dośrodkowych wszystkich obywateli, a nie odpychania od współpracy i współżycia milionów obywateli, którzy z natury rzeczy nie mają żadnych aspiracyj i celów stojących w kolizji z celami Państwa Polskiego. Zdawało by się, że wszystkie żywotne siły społeczeństwa należy wprząc do rydwanu państwowego zgodnie z wyżej cytowaną deklaracją szefa pierwszego obozu pomajowego, głoszącą, że wszyscy obywatele Państwa mają się czuć równouprawnieni i równowartościowi. Ale droga antysemityzmu kryje w sobie groźne niebezpieczeństwo nie tylko dla nas. Jeden z wielu przykładów — ostatnie wydarzenia we Lwowie. Długo potakiwano i odnoszono się pobłażliwie do warchołów, kiedy chodziło o wystąpienia antyżydowskie, gdy nie zatrzymywano się nawet przed mordowaniem żydowskich studentów. Słusznie powiedział p. Premier Składkowski, że zaczyna się na Żydach, a kończy się na anarchii. Ta anarchia teraz jest w rozkwicie.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">Lata całe p. Minister Oświaty sprzeciwiał się żądaniu warchołów uniwersyteckich zaprowadzenia ghetta ławkowego, jednak w końcu się poddał. Czy to przyczyniło się do uspokojenia, do zaprowadzenia lepszego porządku? Nie. Ale co widzimy? Podczas gdy to ghetto w Polsce ma upokorzyć Żydów, to w Gdańsku szowinizm nazistowski zaprowadza ghetto dla Polaków. Moralność musi być bezwzględna dla wszystkich, nie może być moralności podwójnej, według której gdy ja zabieram krowę sąsiadowi to jest dobrze, ale gdy sąsiad zabiera mi krowę to jest źle. Ale nieliczni są ci, którzy mają obecnie odwagę wypowiadania prawdy, tak mało jest tych, którzy śmią iść przeciw prądowi.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">Goethe powiedział: „Z błędami czasu trudno sobie radzić. Potakiwanie im nie przynosi zaszczytu, a przeciwstawianie się im powoduje osamotnienie”. Żyjemy w czasach, gdy ludzie boją się osamotnienia i, niestety, tak mało krępują się brakiem zaszczytu.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#IzaakIcekRubinsztein">Świadomi jesteśmy niebezpieczeństwa, jakie dla nas przynosi rozpętany z diabelską siłą huragan antysemityzmu, szalejący w kraju i poza krajem. Ale uświadamiamy sobie także niebezpieczeństwo, jakim huragan ten zagraża rozwojowi ludzkości i najwspanialszym zdobyczom cywilizacji humanitarnej i tej kultury ducha ludzkiego, która polega na podstawowej idei biblijnej, że cała ludzkość jest jedną rodziną, której Bóg jest ojcem, a ludzie i narody — braćmi.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale huragan okrutnego poganizmu, idący z Niemiec, chce zniszczyć te idee i cofnąć ludzi do epoki prehistorycznej.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#IzaakIcekRubinsztein">Po listopadowym j ogromie żydowskim w Niemczech minister spraw wewnętrznych Stanów Zjednoczonych wyraził się, jak Panowie na pewno czytali, iż jeśli porówna się to, co się dzieje obecnie w państwie nazistowskim, ze średniowieczem, to będzie to obrazą dla średniowiecza, bo tam — mówi — dzieją się rzeczy z epoki prehistorycznej....</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#BogusławMiedziński">Panie Senatorze, proszę się nie zajmować sprawami obcego państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ja tylko cytuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#BogusławMiedziński">Wszystko jedno. Proszę się tym nie zajmować i proszę ze mną nie polemizować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Znakomity filozof i humanista angielski Bacon powiedział, iż są pustynie nie tylko w przestrzeni, powstające przez wyschnięcie soków ożywczych w glebach, lecz także pustynie w czasie, w dziejach narodów, ze wszystkimi pustyniom właściwymi cechami i objawami. Są to okresy w historii ludzkości, które cechuje wymarcie wzniosłych ideałów: wolności, równości, braterstwa i zanik kultury duchowej. Naszemu pokoleniu niewątpliwie przypadło w smutnym udziale przeżycie jednego z takich okresów pustynnych w historii kultury ludzkości na pewnych częściach świata. Prorok biblijny takie okresy nazywa pustynią narodów. Ich znamieniem jest ta rozpętana fala nienawiści, ten huragan szalejący w pustyni narodów.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">Moi przedmówcy żalili się i powiedzieli: za dużo nienawiści w Polsce, za dużo nieprawości — cytując Pana Marszałka Piłsudskiego. A ja się zapytuję, czy ta nienawiść może być stosowana wobec Żydów? Jest ubolewania godne, jeżeli jest nienawiść w Polsce jednych do drugich, a jeżeli ta nienawiść odnosi się do Żydów, to czy nie powinna być potępiana? Polska powinna się wydobyć z zasięgu działania tego huraganu. Sternicy jej powinni ją uchronić przed niszczycielskim działaniem tego huraganu i wykorzenić truciznę, która już się wsączyła do umysłów i wydaje krwawe plony.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">Jesteśmy starym narodem z doświadczeniem wielu tysięcy lat. Widzieliśmy na arenie światowej wschody i zachody narodów i państw, upadek i odrodzenie rodzaju ludzkiego. Nie rozpaczamy. Wierzymy nieugięcie w powrót ludzkości do ducha ludzkiego. Nie ugniemy się. Nieugięcie będziemy walczyli o nasze prawa, o prawo człowieka i obywatela, o tę odwieczną wielką prawdę równości praw i wartości ludzi, o przywrócenie Polsce tego wielkiego hasła, które było głoszone w ciągu niewoli polskiej i na początku niepodległości Polski — hasła głoszącego równość wszystkich ludzi. Od odrodzenia kultury ducha ludzkiego, prawa i sprawiedliwości zależy nie tylko nasz los, ale i los świata całego i los Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WładysławKamiński">Wysoki Senacie! Sytuacja geopolityczna Polski wymaga, abyśmy mówili wyraźnie, czynili bardziej zdecydowanie i pracowali nad wzmocnieniem sił naszego narodu i Państwa najbardziej aktywnie i najbardziej wydajnie.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#WładysławKamiński">Czad rzucanych tu nieodpowiedzialnych haseł, czad słów, których psychoza ogarnia szeregi młodzieży, najbardziej aktywne elementy wśród ludu polskiego — zmusza nas do tego, ażebyśmy w stosunku do pożałowania godnych wypadków zajmowali stanowisko niedwuznaczne i ażeby nasza akcja polityczna była oparta na głębszej podstawie, a nie na doraźnej represji.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#WładysławKamiński">Dlatego też analizując dzisiejszą sytuację w Polsce zdajemy sobie sprawę, że naród i Państwo Polskie w tym położeniu geograficznym, w jakim się znajduje, jest obowiązane wyrównać nierówności potencjału materialnego i potencjału duchowego potencjałem naszych przygotowań wewnętrznych, musimy sobie powiedzieć, że dziś w Polsce nie czas na to, żeby myśleć o tworzeniu nowych obozów politycznych, o rzucaniu nowych haseł — musimy jedynie tworzyć gotowość wewnętrzną i podstawy duchowe do tego, ażeby naród polski sprostał i wyrównał nierówności materialne, które w naszym dorobku państwowym istnieją.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#WładysławKamiński">Na podstawie analizy rzeczywistości, w poczuciu obowiązku uważaliśmy za konieczne podporządkować się nakazom konsolidacji. Karnością i zwarciem nigdy nie grzeszył naród polski. Zawsze w naszym narodzie było dość ważkich argumentów, żeby nie stanąć w jednym karnym szeregu, żeby nie maszerować wspólnie, żeby słuchać rozmaitych królewiąt dawnej historycznej i obecnej Polski. Nikt z nas nie zamierza sprawować sądów nad przeszłością, ani obarczać odpowiedzialnością za czasy obecne i za obecne rozbicie w społeczeństwie polskim, ale czas już chyba najwyższy zdać sobie sprawę, że zagadnienie konsolidacji jest koniecznością państwową, nie tylko z takiego czy innego wymysłu powstałą. Nikt przeciwko zagadnieniu konsolidacji dziś w Polsce nie protestuje, nikt przeciw temu nie oponuje, ale jest wielu takich, którzy się cieszą, że nie doszła ona do skutku, lub nie doszła na tej podstawie, która została rzucona i na której dzisiaj jest robiona.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#WładysławKamiński">Partykularyzm czy sobiepaństwo przesłoniło sprawę pilnej konieczności państwowej, zamknęło oczy na odpowiedzialność, która spada na nasze pokolenie za ten może atawizm po przodkach odziedziczony, za przyszłe losy Polski, za to rozbicie, które z pokolenia w pokolenie polskie idzie. Wysuwa się byle jaki straszak, dziś jednym z takich straszaków jest zagadnienie totalizmu w Polsce, choć jeszcze do dzisiaj w Polsce nikogo pod przymusem nie skonsolidowano. Istnieją w Polsce obozy, partie, mafie i jawnie i publicznie zwalczające Obóz Zjednoczenia Narodowego, które jawnie wypowiadają swoje poglądy, grożą nawet obaleniem obecnego reżimu, dziś są nawet wyraźnie antytotalne, pragnąc dopiero totalizm realizować w chwili, kiedy sami dojdą do władzy pod swoją własną komendą. Może i wśród nas się znajdzie jakiś niedojrzały totalista, ale czyż to jest dowodem, że Obóz Zjednoczenia Narodowego czyha tylko na ten moment, aby zrealizować zagadnienie totalizmu? My uważaliśmy i będziemy uważać za obowiązek naszego pokolenia nawoływać cały naród do najrychlejszej konsolidacji, do największego zwarcia i karności, bo tego wymaga najistotniejszy interes Państwa. Chyba dla każdego będzie jasnym, że im konsolidacja będzie pełniejsza i głębsza, tym większą mrzonką będą wszelkie zakusy totalistyczne. Musimy jednak wyraźnie powiedzieć, że nie możemy i nie będziemy patrzeć obojętnie na wychowywanie w negacji ludu polskiego i młodzieży polskiej.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#WładysławKamiński">Polska odrodzona nie jest i nie może być Polską nielicznej warstwy górnej. Cała młodzież polska, nie tylko młodzież uniwersytecka, cały lud polski musi nieść wielką, godną, pozytywną współodpowiedzialność za losy Polski. Każde państwo przecież może być lepiej lub gorzej urządzone, lepiej lub gorzej zorganizowane, ale to nikogo nie może zwolnić ani od obowiązku, ani od odpowiedzialności za jego losy w formach, jakie w danej chwili czy epoce obowiązują. Przecież nie urządzimy w Polsce „pola doświadczalnego” ani widowiska dla całego świata w wojnie domowej. Nie myślę również, aby ktoś realnie myślący mógł liczyć na wewnętrzny rozpad obecnego ustroju Polski. Zostaje więc jedynie droga ewolucji, droga kulturalnego porozumienia i kulturalnej, owianej troską o dobro ogólne walki o swoje hasła, o swoje programy, walki o lepsze jutro dla naszego narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#WładysławKamiński">Położeni między totalizmami sami idziemy własną drogą. Ale niech nikt w nas jednak nie wmawia, że tylko prawo jest jedynym regulatorem naszego życia. Cóż nam po tym, że prawo ukarze jednostkę, która się ośmiela wznieść zbrojną rękę przeciw najwyższemu dostojnikowi w Państwie. Cóż nam po tym, jeżeli nawet represja dotknie młodzieniaszków szykujących się do zmiany sztandaru narodowego, pod którym i w imię którego ginęło i walczyło tyle pokoleń. Starte przez Marszałka Piłsudskiego zbytnio rozwielmożnione partyjnictwo dziś nie może i nie powinno podnieść głowy.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#WładysławKamiński">Nie tylko prawo formalne, ale i poczucie moralne narodu musi bronić podwalin naszego bytu narodowego. Nie może być tutaj jedynie regulatorem sumienie danej jednostki. Widzimy wyraźne przekroczenia pod tym względem. Będziemy sami z tym walczyli i wzywali Rząd do gruntownej rozprawy z tym zwyrodnieniem, które zagraża od strony niektórych elementów zbyt rozpolitykowanych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#WładysławKamiński">Uznaliśmy, że obecna ordynacja wyborcza jest wadliwa. Pracę nad jej poprawą Obóz Zjednoczenia Narodowego już rozpoczął, ale zgodnie z oświadczeniem Szefa Obozu nie mamy zamiaru urządzać pod tym względem wyścigu. Istniała możność zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu nie tylko w obecnym Parlamencie.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#WładysławKamiński">Mogli to zrobić zwłaszcza ci, co dziś stawiają terminy, co dziś nakłaniają do galopu.</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#WładysławKamiński">Ale w tym galopie my nie weźmiemy udziału, a to, co do nas należy, potrafimy zrobić i zrobimy należycie. Musimy się zastrzec przeciw łączeniu sprawy zmiany ordynacji wyborczej ze sprawą wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-38.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-38.15" who="#WładysławKamiński">Nowa Konstytucja w ręce Prezydenta Rzeczypospolitej złożyła prawo powoływania i rozwiązywania Izb ustawodawczych, niezależnie od podstaw ordynacji wyborczej, na jakich został wybrany parlament. Historyczna odpowiedzialność Głowy Państwa jest jedynym probierzem postępowania Prezydenta w granicach uprawnień, przewidzianych dla niego w Konstytucji. My Panu Prezydentowi nic sugerować nie mamy zamiaru.</u>
          <u xml:id="u-38.16" who="#WładysławKamiński">Muszę tu sprostować niektóre nieścisłości, które były wypowiadane w czasie dzisiejszych debat., Czy zna ktoś kraj nawet najbardziej kulturalny i demokratyczny, w którym by w czasie akcji wyborczej nie popełniono jakichś niedociągnięć czy niewłaściwości? Nie będę tu ani wybielał ani oczerniał naszych ostatnich wyborów do parlamentu. Muszę jednak stwierdzić w imieniu OZN., że Obóz ani pracy i dorobku niepodległościowego płk. Sławka, ani autorytetu gen. Żeligowskiego nie pozwolił w agitacji wyborczej w najmniejszym stopniu kwestionować. Mogły się jednak zdarzyć pojedyńcze wypadki roznamiętnienia politycznego, za które trudno obarczać odpowiedzialnością OZN., tym bardziej, że agitacja przeciw Obozowi nie przebierała ani w środkach ani w doborze haseł.</u>
          <u xml:id="u-38.17" who="#WładysławKamiński">Czystość haseł, moralna podstawa pracy, jak najgłębsze pobudki patriotyczne są i będą podstawą działania naszego Obozu i każdego na zdrowych zasadach zorganizowanego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-38.18" who="#WładysławKamiński">Mamy więcej ważnych zadań i prac w Polsce, abyśmy się chcieli oddawać pracy poniżania autorytetu najbardziej zasłużonych niepodległościowców.</u>
          <u xml:id="u-38.19" who="#WładysławKamiński">Służymy Polsce, pragniemy wzmóc aktywność mas ludowych w ich pozytywnej gospodarczej i politycznej pracy dla Polski, pragniemy ugruntować niezależność gospodarczą naszego kraju, pragniemy w dziele najszerzej pojętej obronności naszego Państwa ugruntować byt i pozycję naszego Państwa w świecie. Ale dlatego ze wszystkich sił bronić będziemy jednego z największych dokonań Marszałka Piłsudskiego — dwóch autorytetów w naszym Państwie, autorytetu Prezydenta i autorytetu Naczelnego Wodza.</u>
          <u xml:id="u-38.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-38.21" who="#WładysławKamiński">Te autorytety muszą stać ponad wszystkimi innymi autorytetami w Polsce, muszą być autorytetami dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-38.22" who="#WładysławKamiński">Polska kurna i mocna wewnętrznie potrafi sprostać zadaniom i próbom chwili obecnej, wyrówna zachwianą równowagę sił i wiekowy bilans zaniedbań, pójdzie szlakami wielkich poczynań, historycznymi gościńcami naszych przodków.</u>
          <u xml:id="u-38.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma s. Giedroyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#TadeuszGiedroyć">Wysoki Senacie! P. s. Tymoszenko w dyskusji dzisiejszej, poruszającej zagadnienia w skali ogólnopaństwowej, omówił szczegółowo sprawę stosunków polsko-ukraińskich w aspekcie wołyńskim, tego w obecnym klimacie politycznym skomplikowanego zagadnienia naszej polityki państwowej.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#TadeuszGiedroyć">Jako reprezentant Wołynia w tej Wysokiej Izbie i jako przewodniczący polskiej grupy parlamentarnej Wołynia uważam za swój obowiązek nawiązać do przemówienia p. sen. Tymoszenki i zagadnienie Wołynia oświetlić z naszego polskiego punktu widzenia i nieco szerzej.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#TadeuszGiedroyć">Ażeby ten „wyrok” Wielkiego Marszałka został należycie wykonany, Rzeczpospolita poza olbrzymimi zdobyczami uzyskanymi od chwili odzyskania niepodległości, jak wspaniała i zwycięska armia nasza — umiłowanie całego narodu, jak Gdynia, jak nowopowstający Centralny Okręg Przemysłowy — winna jeszcze krzepko stanąć na swoich wschodnich rubieżach, by je najbardziej ściśle organicznie zespolić z całością Państwa.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#TadeuszGiedroyć">Pomimo, że ziemie wschodnie wykazują dużo wewnętrznej tężyzny, wyrażającej się w niektórych województwach większym nawet rozmachem gospodarczym niż w reszcie Państwa, to jednak trwa wciąż jeszcze zbyt rażąca dysproporcja gospodarcza między ogromną częścią Państwa, obejmującą więcej niż 1/3 obszaru Rzplitej, a resztą Polski, co — zdaniem moim — w końcu mogłoby zagrozić Państwu poważnym niebezpieczeństwem.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#TadeuszGiedroyć">Dotychczas bowiem widoczne są na Wołyniu ślady straszliwych spustoszeń wielkiej wojny, chociażby w postaci nieodbudowanych jeszcze wielu spalonych domów, zakładów przemysłowych, budynków kolejowych itp.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#TadeuszGiedroyć">Wysoka Izbo! Wołyń ma szczególne dla Państwa znaczenie — przecież to nie tylko szaniec obronny, który kiedyś w bezustannym pogotowiu wojennym odpierał ataki najazdów Tatarów i Moskwy, tłumił bunty i bronił wrogom dostępu do serca Rzeczypospolitej; w czasach niewoli — kosztem ogromnych, często niepowetowanych ofiar — przetrwał nieubłaganą walkę, jaką Moskwa wydała polskości na tej ziemi. Wiele tu krwi polskiej wylało się w latach 1914–1920. Wystarczy, gdy wspomnę o historycznej Kościuchnówce, czy Polskiej Górze. Obecnie jest on śpichlerzem dla naszej armii na wypadek wojny na innych granicach naszych i zapleczem Centralnego Okręgu Przemysłowego.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#TadeuszGiedroyć">Słusznie więc p. Premier, przyjmując nas, Wołyniaków na posłuchaniu, nazwał Wołyń „bogatym”, lecz, Panie Premierze, bogactwa te bez należytego zorganizowania eksploatacji, bez koniecznych połączeń z rynkami zbytu i zakupu, portami, Śląskiem i Centralnym Okręgiem Przemysłowym nie mogą być — zdaniem naszym — należycie i wszechstronnie wykorzystane.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#TadeuszGiedroyć">Toteż za najpilniejsze inwestycje uważamy inwestycje komunikacyjne, a więc: drogi kolejowe, kołowe i wodne. Pod tym względem Wołyń jest upośledzony i stoi znacznie poniżej poziomu reszty Polski. Podczas gdy w całej Polsce na 100 km2 powierzchni wypada 5,2 km kolei żelaznych, to na województwo wołyńskie przypada 3,4 km. Jeszcze jaskrawiej uwydatnia się ta różnica, gdy porównamy odpowiednie cyfry, dotyczące dróg o twardej nawierzchni: na 100 km2 na Wołyniu przypada tylko 3,3 km, podczas gdy w lubelskiem — 9 km, w tarnopolskiem — 16,2 km, w poznańskiem 23,6 km.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#TadeuszGiedroyć">W tym miejscu uważam za konieczne podkreślić, że ludności wiejskiej mamy na Wołyniu 87,7%, podczas gdy w całej Polsce mamy około 72%, należało by więc ten wielki kapitał ludzki w odpowiedni sposób wykorzystać, zwłaszcza iż pod względem szybkości amortyzacji inwestycyj państwowych oraz ich rentowności ziemie wschodnie są najwdzięczniejszym terenem, co autorytatywnie stwierdził p. Wicepremier w mowie wygłoszonej w końcu roku ubiegłego w Wilnie.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#TadeuszGiedroyć">Nie mniej istotne znaczenie posiada wykonanie podstawowych prac inwestycyjnych w zakresie:</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#TadeuszGiedroyć">1) energetycznym (wykorzystania zasobów miejscowych i sił wodnych),</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#TadeuszGiedroyć">2) eksploatacji bogactw naturalnych (przemysł mineralny i leśny),</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#TadeuszGiedroyć">3) melioracji państwowych i,</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#TadeuszGiedroyć">4) rozwoju miast, jako ośrodków przemysłu i handlu, oraz otoczenia wsi wołyńskiej szczególną opieką pod względem:</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#TadeuszGiedroyć">a) poprawy struktury rolnej,</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#TadeuszGiedroyć">b) intensyfikacji produkcji rolnej,</u>
          <u xml:id="u-40.16" who="#TadeuszGiedroyć">c) racjonalnej organizacji zbytu rolniczego i,</u>
          <u xml:id="u-40.17" who="#TadeuszGiedroyć">d) umożliwienia odpływu przyrostu naturalnego wsi do miast i ośrodków przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-40.18" who="#TadeuszGiedroyć">Sprawy te bardziej szczegółowo my — Wołyniacy — zamierzamy omówić przy rozprawach nad budżetami poszczególnych ministerstw, toteż obecnie przejdę do omówienia innego kapitalnego zagadnienia, a mianowicie konieczności rozwiązania sprawy naszych miast i miasteczek, które przeważnie są jeszcze w stanie zupełnego zaniedbania i zacofania, brak tam bowiem z małymi wyjątkami wodociągów, kanalizacji, hal targowych, rzeźni, chłodni, a nawet — niejednokrotnie — bruków, szkół, zieleńców, szpitali itp.</u>
          <u xml:id="u-40.19" who="#TadeuszGiedroyć">Podniesienie zaś miast i miasteczek przyczyni się przede wszystkim do wzmocnienia elementu polskiego, który powinien zastąpić na ziemiach wschodnich element żydowski. Tym bardziej, iż na wsi kresowej jest nam coraz ciaśniej.</u>
          <u xml:id="u-40.20" who="#TadeuszGiedroyć">Wystarczy powtórzyć kilka cyfr, obrazujących obecny stan rzeczy. Według danych statystycznych stan posiadania żydowskich rzemieślników przedstawia się jak następuje: województwo wileńskie — 59,7%, woj. nowogródzkie — 77,1%, woj. poleskie — 81,1%, woj. wołyńskie 72,6%. Udział Żydów na tym terenie przedstawia się następująco: woj. nowogródzkie — 72,8%, woj. poleskie — 75,9%, woj. wołyńskie — 73,5%.</u>
          <u xml:id="u-40.21" who="#TadeuszGiedroyć">Od roku mniej więcej dał się zauważyć wysoce pocieszający objaw napływ elementu kupieckiego i rzemieślniczego z województw centralnych i zachodnich; lecz te nowe placówki handlowe i rzemieślnicze wobec istniejących restrykcyj kredytowych nie mogą korzystać z kredytu ani w Banku Polskim, ani w K. K. O. Sądziłbym przeto, że te nowe placówki należało by otoczyć jak najdalej idącą pomocą i poparciem czynników rządowych, polityka zaś kredytowa Banku Polskiego i K. K. O. w stosunku do tych placówek winna niezwłocznie ulec radykalnej zmianie.</u>
          <u xml:id="u-40.22" who="#TadeuszGiedroyć">Chciałbym tu jeszcze zaapelować do Wysokiego Rządu, by przedsiębiorstwa państwowe wzorem praktyki stosowanej w centrum kraju lokowały fundusze emerytalno-ubezpieczeniowe w miastach wołyńskich w budownictwie domów czynszowych, hal targowych itp., podobne bowiem inwestycje doskonale u nas się rentują i wybitnie szybko amortyzują, poza tym było by to zachęcającym i pożądanym przykładem dla inicjatywy prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-40.23" who="#TadeuszGiedroyć">Kończąc omawianie naszych postulatów gospodarczych, pozostaje mi oświadczyć, iż mamy głęboką nadzieję, że Wysoki Rząd w większej mierze niż dotychczas uwzględni potrzeby Wołynia w planach inwestycyjnych na okres najbliższy.</u>
          <u xml:id="u-40.24" who="#TadeuszGiedroyć">Rozumiemy dobrze, iż wykonywanie systematycznego i konsekwentnego programu polityki państwowej na ziemiach wschodnich wymaga również rzetelnej współpracy i czynnej postawy miejscowego społeczeństwa polskiego. Otóż mam zaszczyt z tego wysokiego miejsca stwierdzić, iż społeczeństwo polskie Wołynia zawodu nie zrobi, rozumie bowiem ono doskonale wagę swych obowiązków na pograniczu dwóch światów: wschodniego i zachodniego.</u>
          <u xml:id="u-40.25" who="#TadeuszGiedroyć">I jak w wiekach minionych, tak też i dziś — obronę granic Rzeczypospolitej, szerzenie, pogłębianie i utrwalanie kultury i polskości na tych ziemiach — za pierwszy swój obowiązek uważać zawsze będzie.</u>
          <u xml:id="u-40.26" who="#TadeuszGiedroyć">Wysoka Izbo! P. senator Tymoszenko z tej wysokiej trybuny w dniu dzisiejszym w imieniu ukraińskiej parlamentarnej reprezentacji Wołynia złożył ważkie i wiążące oświadczenie. Jego szczere słowa, których z wielką uwagą słuchałem, znajdują we mnie, a wierzę, że i w całym społeczeństwie polskim Wołynia, głębokie zrozumienie i budzą nawzajem szczery oddźwięk; zwłaszcza zaś ustępy, w których p. senator Tymoszenko mówi o wspólnej z narodem polskim Ojczyźnie, o dążeniu ludności ukraińskiej do ofiarności na rzecz armii naszej i o miłości do niej, o bezwzględnym zwalczaniu tendencyj rozkładowych, jak propaganda komunizmu oraz skrajnego nacjonalizmu, o dążeniu do braterskiego i zgodnego współżycia i współpracy obu społeczeństw — polskiego i ukraińskiego, o gotowości bez żadnych wahań niszczenia wszystkiego, co nas różni i starannego krzewienia wszystkiego, co nas jedna. My bowiem na Wołyniu pragniemy również zgodnego współżycia z ludnością ukraińską, ruską i poleską — w ramach państwowości polskiej. Pragniemy, by dowody lojalnego współżycia, okazywane wielokrotnie na Wołyniu, pomnażały się, były szczere i mieściły się w płaszczyźnie naszych wspólnych interesów.</u>
          <u xml:id="u-40.27" who="#TadeuszGiedroyć">Natomiast nie mogę podzielić sugestii p. sen. Tymoszenki, dotyczących rzekomej konieczności stworzenia autorytatywnej centralnej komórki, która by mogła koordynować wszystkie sprawy ukraińskie i likwidować rozbieżności poglądów na sprawy mniejszościowe w różnych instytucjach i nawet resortach, sądzę bowiem, że organizacja naszych władz państwowych, oparta ściśle na Konstytucji kwietniowej, jest tak zwarta i pełna, iż w zupełności potrafi pozytywnie rozwiązać poruszone przez p. senatora zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-40.28" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#BogusławMiedziński">Lista mówców została wyczerpana. Zakończyliśmy rozprawę ogólną.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#BogusławMiedziński">Jutro o godz. 10 rano przystąpimy do dyskusji szczegółowej. Na porządku dziennym jest 10 części preliminarza budżetowego, które Senat rozpatrzy według planu doręczonego Panom Senatorom w dniu dzisiejszym. Podkreślam, że obowiązujący jest plan doręczony w dniu dzisiejszym, w którym w porównaniu z poprzednim planem są wprowadzone pewne zmiany, mianowicie preliminarz budżetowy Ministerstwa Poczt i Telegrafów będziemy rozpatrywać jutro, natomiast preliminarz budżetowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych będzie rozpatrzony 15 marca, a ustawa inwestycyjna rozpatrzona będzie w dniu 16 marca.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 58.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>