text_structure.xml
372 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
944
945
946
947
948
949
950
951
952
953
954
955
956
957
958
959
960
961
962
963
964
965
966
967
968
969
970
971
972
973
974
975
976
977
978
979
980
981
982
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 min. 20.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu Walery Sławek.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WalerySławek">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WalerySławek">Jako sekretarze zasiadają pp. Skrypnyk i Wadowski. Protokół i listę mówców prowadzi p. Skrypnyk.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WalerySławek">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#WalerySławek">Protokół 84 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#WalerySławek">Od p. Marszałka Senatu otrzymałem dnia 1 lipca r. b. pismo, zawiadamiające o przyjęciu przez Senat bez zmian następujących projektów ustaw:</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#WalerySławek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tytułów tych ustaw.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MarianWadowski">Projekty ustaw:</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji konwencji o uregulowaniu wymiarów oczek sieci rybackich i ochronnych wymiarów ryb z dnia 23 marca 1937 r., o ratyfikacji porozumienia między Polską a Finlandią z dnia 31 stycznia 1938 r., dotyczącego clenia oleju żywicznego, o ratyfikacji protokółu taryfowego między Polską a Estonią z dnia 19 lutego 1938 r.,</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji protokółu dodatkowego z dnia 22 kwietnia 1938 r. do protokółu taryfowego między Polską a Estonią,</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji protokółu dodatkowego z dnia 21 lutego 1938 r. do konwencji handlowej i nawigacyjnej między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Czeskosłowacką, o ratyfikacji porozumienia z dnia 10 marca 1938 r. między Polską a Finlandią o cleniu serów pochodzenia finlandzkiego,</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji protokółu taryfowego z dnia 5 marca 1938 r. między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Łotewską,</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji porozumienia między Polską a Szwecją z dnia 5 marca 1938 r., dotyczącego clenia produktu „Renad Tallolia”,</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji konwencji międzynarodowej z dnia 20 lutego 1935 r.,</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#MarianWadowski">- o zwalczaniu zaraźliwych chorób zwierzęcych, o ratyfikacji porozumienia między Polską a Szwajcarią z dnia 25 marca 1938 r. dotyczącego clenia blachy ocynkowanej i plecionek do kapeluszy,</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#MarianWadowski">- o ratyfikacji protokółu dodatkowego z dnia 11 marca 1938 r. do konwencji handlowej i nawigacyjnej między Polską a Grecją,</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#MarianWadowski">- o dodatkowych kredytach na rok 1938/39,</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#MarianWadowski">- o zmianie ustawy o Funduszu Pracy, o konwersji 6% pożyczki dolarowej z 1920 roku,</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#MarianWadowski">- o konwersji 7% pożyczki stabilizacyjnej w dolarach Stanów Zjednoczonych Ameryki,</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#MarianWadowski">- o 4 1/4% bonach Skarbu Państwa w dolarach Stanów Zjednoczonych Ameryki.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WalerySławek">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem dnia 1 lipca r. b. odpowiedzi na następujące interpelacje:</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WalerySławek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tytułów tych interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#MarianWadowski">Odpowiedzi na interpelacje posłów:</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#MarianWadowski">Zawałykuta w sprawie niedopuszczalnych warunków higienicznych i sanitarno-policyjnych budynku sądu okręgowego w Kołomyi i w zabudowaniach więzienia przy tymże sądzie, Wełykanowicza w sprawie nieposzanowania języka ukraińskiego przez funkcjonariuszy Polskich Kolei Państwowych, Płonki w sprawie stosowania przez urząd wojewódzki śląski i starostwo cieszyńskie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 23 grudnia 1927 r. (Dz. U. R. P. Nr 11, poz. 83 z 1927 r.) o granicach Państwa, na podstawie którego b. legionistę Wolickiego Stanisława wydalono ze strefy nadgranicznej, Pełczyńskiej w sprawie obrażającego uczucia Narodu artykułu, umieszczonego w „Dzienniku Wileńskim”, Gardeckiego w sprawie opery m. st Warszawy, Kaczorowskiego w sprawie dokonanych przez urzędy skarbowe wymiarów państwowego podatku gruntowego za lata 1932–1936 z gospodarstw, powstałych z parcelacji majątków państwowych, Witwickiego w sprawie przestępstw służbowych Dionizego Kostresa, kierownika szkoły powszechnej w Żałokciu, pow. Drohobycz, woj. lwowskie, Sommersteina w sprawie obwieszczenia Komisarza Rządu m. st. Warszawy z dnia 26 stycznia 1938 r. o sposobie oznaczania na zewnątrz przedsiębiorstw przemysłowych w m. st. Warszawie, Pełeńskiego w sprawie pobicia Jana Horodyńskiego przez posterunkowego policji państwowej Janiszewskiego z posterunku w Janowie obok Trembowli województwa tarnopolskiego na stacji kolejowej Dereniówka, Götz-Okocimskiego w sprawie organizacji wyjazdów naszych robotników rolnych na prace sezonowe do Rzeszy Niemieckiej, Budzyńskiego w sprawie rejonowych konferencyj nauczycielskich i w związku z tym krzywdzenia materialnego nauczycieli, Barana w sprawie odebrania zniżki kolejowej uczniom i uczennicom ósmej klasy gimnazjum T-wa „Ridna Szkoła” w Tarnopolu, Barana w sprawie zajść na wydziale humanistycznym uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie w dniu 25 lutego 1938 r., Götz-Okocimskiego w sprawie rent inwalidzkich, wypłacanych przez ubezpieczalnię Republiki Czeskosłowackiej robotnikom górniczym, zatrudnionym poprzednio na Śląsku, Barana w sprawie nadużyć przewodniczącego zgromadzenia wyborczego, Leona Urbańskiego, przy wyborach sołtysa w gromadzie Ozimina gm. Dublany, pow. Sambor, woj, lwowskiego, ks. Lubelskiego w sprawie organizacyj socjalistycznych, istniejących wśród młodzieży szkolnej, Tarnowskiego w sprawie obrazy pamięci ś. p. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego i konsekwencyj, jakie z tego wynikły, Łazarskiego w sprawie zabicia żołnierza KOP'u przez straż pograniczną litewską, Wełykanowicza w sprawie wyborów sołtysów w pow. turczańskim woj. lwowskim, Wełykanowicza w sprawie zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariusz ów b. państw zaborczych, nie przyjętych do służby państwowej polskiej, Götz-Okocimskiego w sprawie unieruchomienia rafinerii „Limanowa” własność T-wa „Limanowa” sp. z o. o., Barana w sprawie nadużyć przewodniczącego zgromadzenia wyborczego, Jana Hraba, przy wyborach sołtysa i podsołtysa w gromadzie Daniłowce, powiat Zborów w dniu 1 lutego 1938 r.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#MarianWadowski">Sarneckiego w sprawie pomocy rolnictwu w województwie nowogródzkim, Zakliki w sprawie wydania zarządzeń potrzebnych dla powstrzymania katastrofalnej zniżki cen zboża na rynku wewnętrznym, Karśnickiego w sprawie wydania ustawy chroniącej czystość odbioru radiowego, Frejmana w sprawie obciążenia opłatami stemplowymi pracowniczych instytucyj samopomocowych, Hermanowicza w sprawie ograniczenia dalszej ekspansji w Polsce wyrobów czeskiej firmy „Bata”, Zubrzyckiego w sprawie oznaczeń pierwszeństwa przy zatrudnieniu oraz opieki dla b. ochotników Armii Polskiej z lat wojny o niepodległość.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WalerySławek">Odpowiedzi te zostały w odpisach doręczone pp. interpelantom.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#WalerySławek">Komunikuję Izbie, że p. Minister Sprawiedliwości na posiedzeniu Komisji Prawniczej w dniu 28 czerwca rb. w imieniu Rządu wycofał rządowy projekt ustawy o udziale czynnika obywatelskiego w orzecznictwie karnym (druk nr 839).</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#WalerySławek">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Baran, Bilak, Boluch, Bura, Celewicz, Dębicki, Formela, Gładysz, Gotlieb, Kaczyński, Kaczkowski, Władysław Kamiński, Kuźmowycz, Ligoń, ks. Lubelski, Łobodziński, Maleszewski, Michałowski, Ostrowski, Pełeński, Perfecki, Rubinsztejn, Skrypnyk, Sobczyk, Stamm, Szymanowski, Terszakoweć, Wagner, Wełykanowicz, Wojciechowski, Wolański, Wójcik i Zawałykut.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#WalerySławek">Udzieliłem urlopu posłom: Płonce na 4 dni, Jurkowskiemu na 5 dni, Zaklice zaś na 1 tydzień.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#WalerySławek">Proszą Izbę o udzielenie urlopów posłowie: Łazarski na 10 dni, Smoczkiewicz na 2 tygodnie, Kozicki zaś na 6 tygodni.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#WalerySławek">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba urlopów tych udzieliła. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#WalerySławek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o rządowym projekcie ustawy o Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie (druki nr 841 i 861) — sprawozdawca p. Pochmarski.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#WalerySławek">Proszę Pana Zastępcę Przewodniczącego Komisji Oświatowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#WalerySławek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#BolesławPochmarski">Wysoki Sejmie! Projekt rządowy ustawy o Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie, który w tej chwili przedstawiam Wysokiej Izbie z pewnymi zmianami wprowadzonymi przez Komisję Oświatową, obejmuje doniosłe zagadnienie życia polskiego, dotyczące pośrednio bojowego uzdolnienia narodu i obronnej siły Państwa. Jako taki, projekt ten związany z potrzebami wojska, a nawiązany do woli Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, w zasadzie nie potrzebowałby nawet uzasadnienia w imię dobrze zrozumiałych wspólnych najwyższych Interesów państwowych, popartych w tym wypadku również powagą Rady Naukowej Wychowania Fizycznego-, która w lutym br. na posiedzeniu odbytym pod przewodnictwem Marszałka Polski wypowiedziała się za przemianowaniem Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego na Akademię.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#BolesławPochmarski">Jeżeli jednak przez pewną chwilę zajmę uwagę Wysokiej Izby tą sprawą, uczynię to zarówno ze względu na potrzebę wyjaśnienia charakteru projektowanej ustawy względnie instytucji przez nią wprowadzanej, jak też ze względu na samo tak ważne zagadnienie objęte tym projektem, a także i na pewien oddźwięk w opinii publicznej, dla której sprawa ta z trybuny parlamentarnej wymaga uzasadnienia.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#BolesławPochmarski">Akademizacja C. I. W. F. bowiem — to nie tylko kwestia ustawy, która absolwentom tej uczelni ma udostępnić stopnie naukowe i przez to zrównać ich w zupełności z absolwentami uniwersytetów. Akademizacja C. I. W. F. — to zarazem doniosły problem samej istoty wychowania fizycznego, jego celów i dróg, to przede wszystkim zagadnienie, jaką ma być najwyższa szkoła wychowania fizycznego, aby mogła wykształcić i wychować odpowiednich dla Polski pełno wartościowych nauczycieli-wychowawców w zakresie wychowania fizycznego.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#BolesławPochmarski">Tym właśnie zagadnieniom przez chwilę poświęcę uwagę celem podkreślenia wspólnego nam wszystkim zainteresowania dla tej tak ważnej dziedziny życia.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#BolesławPochmarski">Odnośnie do charakteru ustawy stwierdzić należy, że jej projekt wprowadza ważne novum w organizacji szkolnictwa wyższego, stwarzając zupełnie nowy rodzaj szkoły akademickiej, bo wojskową szkołę akademicką, nie przewidzianą w ustawie z dnia 15 marca 1933 r. o szkołach akademickich o szkołach akademickich.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#BolesławPochmarski">Jeżeli jednak projektodawca nie poszedł po drodze nowelizacji ustawy o szkołach akademickich, to dlatego właśnie, że traktując daną szkołę jako pozycję zupełnie odrębną, a nawet wyjątkową, postanowił nadać jej prawne podstawy na mocy osobnej ustawy poza określoną dotąd ustawowo organizacją szkół akademickich. Wysuwanie tutaj wątpliwości, czego wyrazem jest prasa dzisiejsza, z powodu wyraźnego wyłomu w tej dziedzinie nie byłoby zdaniem moim ani celowe ani nawet słuszne, gdy się zważy — pomijając już to, że w chwili, gdy tworzy się Państwo Polskie na nowych podstawach, te wyłomy w różnych ustawowych rzeczach są konieczne i nieuniknione nawet w dziedzinie nauki — że istnienie szkół wyższych akademickich poza ministerstwem oświaty zagranicą nie było nowością, choćby wymienić demokratyczną Francję, gdzie każde niemal ministerstwo, w tem i ministerstwo wojny ma od siebie zależne wyższe szkoły typu akademickiego. Nawet i u nas mamy już jedną taką szkołę, Wyższą Szkołę Morską, będącą w dyspozycji przeważnie Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Zauważę przy tym, że u nas pod tym względem istnieje pewna luka, a to w stosunku do Wyższej Szkoły Wojennej, którą jej poziom naukowy i charakter pracy, jak też uzyskiwany stopień dyplomowanego oficera Sztabu Głównego niewątpliwie stawiają na poziomie szkoły akademickiej; tego charakteru jednak formalnie dana szkoła nie posiada, a uzyska go obecnie uczelnia wychowania fizycznego.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#BolesławPochmarski">Specjalny charakter projektowanej ustawie, a w związku z tym akademizowanej instytucji nada je wysunięta tutaj na pierwszy plan inicjatywa i rola kierownicza Ministra Spraw Wojskowych. Kompetencje drugiego zainteresowanego tutaj czynnika, Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, choć w odniesieniu do terenu szkoły konkretne i ważne, są co do zakresu mniejsze i na swój sposób jakby podporządkowane potrzebom armji i ubojowienia narodu.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#BolesławPochmarski">Takie zresztą ujęcie danego zagadnienia przekazał wyraźnie Marszałek Piłsudski. W swoim przemówieniu na inauguracyjnym posiedzeniu powołanej przez siebie do życia Rady Naukowej Wychowania Fizycznego w dniu 15 lutego 1927 r., wysuwając wyraźnie na czoło pracę nad wychowaniem fizycznym młodzieży, szczególnie szkolnej, Ministerstwo Spraw Wojskowych motywuje to następująco:</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#BolesławPochmarski">„Jeżeli postawiliśmy na czele Ministerstwo Spraw Wojskowych, to nie dla czego innego jak dla tego, że nie ma szerszej pracy wychowania fizycznego, jak w wojsku, które uczy pomiędzy innymi opanowania organizmu swego dla celów innych, tak. ażeby organizm służył dla siły fizycznej poszczególnego żołnierza. Wychowanie fizyczne człowieka nie może mieć bowiem innego celu, jak używanie swego organizmu, swej fizycznej konstrukcji dla celów postawionych wyżej. Dlatego też wojsko, które najsilniej to czyni już przez samo swoje zadanie, które przerabia człowieka niezręcznego na zręcznego, na człowieka używającego swego organizmu dla takich czy innych celów, jest najważniejszym terenem wychowania fizycznego w Polsce jak i na całym świecie. I dlatego też — stwierdza w dalszym ciągu Marszałek Piłsudski — Ministerstwo Spraw Wojskowych zostało postawione na czele jako posiadające najwięcej pod tym względem środków i najwięcej umiejętności w tej dziedzinie”. „0bok — zaznacza jednak Marszałek Piłsudski — widzimy Ministra Oświaty, który musi mieć do czynienia z wychowaniem fizycznym młodego pokolenia, a które to wychowanie fizyczne jest dość spóźnione u nas w porównaniu z innymi krajami”. Jak widzimy, Marszałek Piłsudski wysuwając wyraźnie czynnik wojskowy na czoło w ujęciu i realizacji wychowania fizycznego w Polsce, równocześnie jednak pozostawia odrębną dziedzinę dla Ministra Oświaty, któremu przyznaje odpowiednie miejsce. Jest to naturalne, bo wynika z tytułu jednego z głównych praktycznych zadań uczelni, którym jest wykształcenie odpowiedniej ilości nauczycieli wychowania fizycznego dla potrzeb szkolnictwa, jak też z samej istoty wychowania fizycznego, które wyraźnie określone zostało jako czynność wychowawcza, a nie jako techniczna, czysto fizyczna zaprawa do ćwiczeń fizycznych.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#BolesławPochmarski">Trzeba pamiętać, że wychowanie fizyczne, obok całego szeregu innego rodzaju działań wychowawczych, obok wychowania moralno-religijnego, intelektualnego, estetycznego, oraz techniczno-utylitarnego stanowi odrębną dziedzinę pracy wychowawczej. Związane z tamtymi we wspólne, wielkie, celowe działanie wychowawcze, przeniknięte wspólną ideą wychowania społeczno-obywatelskiego, wychowania zdrowego, światłego, prawego i dzielnego człowieka w służbie Narodu i Państwa, szeregiem swych prac wchodzi na teren sąsiadujących z nim dróg wychowawczych, czy to z dziedziny urabiania charakteru, czy z dziedziny życia praktycznego, jak też uzdolnień bojowych, czy też nawet i z zakresu estetycznej kultury. Toteż wychowawca fizyczny tutaj musi mieć na oku nie tylko owe bezpośrednio przyświecające wychowaniu fizycznemu cele, jak zdrowie, sprawność fizyczną, dzielność i piękno, lecz pamiętać musi o tym, że wychowanie fizyczne jest jedynie podstawą dla celów innych, wyżej postawionych.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#BolesławPochmarski">Jednym z tych celów jest od czasów najdawniejszych wysuwana idea tężyzny żołnierskiej i sprawności bojowej, idea przydatności do służby w obronie Ojczyzny. Ma ona za sobą nawet tak poważny autorytet, jak opinię filozofa greckiego Platona, który w swej „Rzeczpospolitej” doradza stosować przede wszystkim takie ćwiczenia fizyczne, które przydadzą się do obrony kraju i są odpowiednie dla zadań wojskowych.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#BolesławPochmarski">Innym z tych celów była, również przez starożytną Grecję przekazana, idea kalogatiji, idea harmonii ciała i umysłu, kultury fizycznej i kultury duchowej. Wyrazem tego kierunku — umyślnie chcę tę rzecz zaakcentować — jest nawet nazwa i charakter przekazanego przez Grecję typu szkół tzw. gimnazjów, tych pierwszych w Grecji państwowych szkół dla ćwiczeń fizycznych, które to gimnazja jednak już u samego początku, wchłonąwszy w treść swej pracy obok gimnastyki także przedmioty ogólnej kultury, po wszystkie czasy stały się synonimem szkolnictwa ogólnokształcącego. Idea ta — po okresie wychowania fizycznego o typie militarnym w dawnym Rzymie oraz po okresie rycerskiego ideału w dobie średniowiecza — doznała nowego odrodzenia w epoce humanizmu, wysuwającego ideę pełnego człowieka, „l'uomo universale”, a więc postulat związania wychowania fizycznego z wychowaniem duchowym i intelektualnym.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#BolesławPochmarski">Jedna z pierwszych szkół wychowania fizycznego w dobie renesansu, powołana do życia w Mantui przez Vittorina da Feltre pod nazwą „Dom radości”, uprawiając obok ćwiczeń fizycznych również lekturę starożytnych pisarzy i poetów, żądała ćwiczeń cielesnych po to, aby duch mógł rozkazywać, a ciało słuchać.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#BolesławPochmarski">Czyż może być trafniejsze określenie idei wychowania fizycznego — i czyż nie znajduje ono swoistego oddźwięku również w polskiej tradycji wychowania, z tej samej epoki humanizmu, choćby wspomnieć nauki Jana Kochanowskiego w „Satyrze”, gdzie szereg praktycznych wskazówek z dziedziny ćwiczeń fizycznych w wieku młodzieńczym o charakterze zaprawy do służby żołnierskiej poeta podporządkowuje najwyższej zasadzie duchowej siły człowieka, określonej pod adresem tego, co ma rządzić ludźmi, słowami dobitnego apelu: „Pocznij rząd sam od siebie — daj w moc sam siebie.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#BolesławPochmarski">Ta sama idea harmonii ducha i ciała w służbie obronnej narodu jasno sformułowana zostaje w pięknej polskiej tradycji wychowawczej, bo w ustawie Komisji Edukacji Narodowej, która to instytucja, pierwsza od czasów Sparty, wprowadza w Polsce obowiązkowe ćwiczenia cielesne dla młodzieży szkolnej całego kraju, a zwracając uwagę na potrzebę kultywowania ćwiczeń, zabaw i gier o charakterze narodowym, równocześnie z naciskiem podkreśla znaczenie ćwiczeń fizycznych dla przyszłej służby wojskowej.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#BolesławPochmarski">Ta idea „rycerska”, oparta o sprawność fizyczną i moc duszy, przetrwała w Polsce przez całą dobę niewoli, ujawniając się nie tylko w wałkach powstańczych, lecz i w szeregu systematycznych prac z dziedziny wychowania fizycznego, tak teoretycznych i naukowych, jak też praktycznych. Ich wyrazem jest między innymi niezmiernie owocna praca Towarzystwa „Sokół”, dalej ruch Jordanowski i ruch harcerski, przede wszystkim odrodzenie wyraźnie już żołnierskiej pracy w Strzelcu, Drużynach, Legionach, wreszcie w Wojsku Polskim.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#BolesławPochmarski">Gdy mowa o celach i drogach wychowania fizycznego, pamiętać należy, że przez cały ciąg rozwoju idei i pracy wychowania fizycznego — obok idei kultury duchowej i idei wojskowej — coraz bardziej pogłębia się strona naukowa tego zagadnienia, zarówno w zakresie społeczno-pedagogicznym, że wspomnę nazwiska takie, jak Komensky, Locke, Jan Jakub Rousseau, Pestalozzi, u nas Konarski i Piramowicz — jak i w zakresie przyrodniczo-lekarskim. I tu warto stwierdzić, że prekursorami w tej dziedzinie badań lekarskich byli lekarze Polacy, jak nadworny lekarz Stefana Batorego Wojciech Oczko, jak profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Sebastian Petrycy, jak znakomity uczony Jędrzej Śniadecki, autor cennej książki „O fizycznym wychowaniu dzieci”. Na gruncie tych badań i na gruncie kilku systemów wychowania fizycznego, jak angielski — wysuwający na czoło ćwiczenia rozrywkowe i sporty, szwedzki — racjonalistyczny, niemiecki — ze swą popisową, akrobatyczną niemal gimnastyką, czy też wreszcie system eklektyczny, stosowany także u nas w Polsce, można było dojść z biegiem czasu do porządkowania i naukowego traktowania całej pracy w tej dziedzinie, a praca idzie naprzód w kierunku fachowego kształcenia tak szerszego ogółu, jak przede wszystkim nauczycieli wychowania fizycznego.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#BolesławPochmarski">Na tym gruncie powstaje i rozwija się nowa gałąź szkolnictwa, szkolnictwa kształcenia nauczycieli wychowania fizycznego, które w poszczególnych krajach wyodrębnia się a zarazem dźwiga na poziom wyższy. Rozwija się ta gałąź szkolnictwa na dwóch drogach. Jedna droga, to kształcenie nauczycieli wychowania fizycznego przez naukę w osobnych, na ten cel utworzonych instytutach, niejednokrotnie o charakterze szkół wyższych, akademickich. Druga droga to droga uniwersytecka przez pracę za pośrednictwem katedr i studiów wychowania fizycznego na uniwersytetach.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#BolesławPochmarski">Pierwszą drogę rozpoczęły Niemcy jeszcze w XVIII wielko. Idzie w ślad za Niemcami Dania i Szwecja, która tworzy Królewski Centralny Instytut Gimnastyczny w Sztokholmie pod kierownictwem Piotra Henryka Linga i innych teoretyków i praktyków w tej dziedzinie. Potem tą samą drogą poszły: Norwegia, Holandia, Czechosłowacja, Węgry, Włochy a ostatnio Rumunia, gdzie wcześniej niż u nas wyższą szkołę wychowania fizycznego akademizowano, również Belgia i oczywiście Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#BolesławPochmarski">Drugą drogę — oddania całej sprawy uniwersytetom zainicjował uniwersytet belgijski w Gandawie, gdzie w r. 1908 przy wydziale lekarskim utworzono pierwszą w Europie katedrę wychowania fizycznego, poruczając ją prof. Gommaertsowi wraz z kierownictwem instytutu wychowania fizycznego.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#BolesławPochmarski">Druga katedra tego przedmiotu powstaje w Danii, a trzecia katedra wychowania fizycznego w połączeniu z higieną szkolną powstaje w Polsce na uniwersytecie poznańskim w roku 1919. Katedrę tę poruczono wybitnemu specjaliście tego przedmiotu, prof. Eugeniuszowi Piaseckiemu. W dwa lata później powstaje uniwersyteckie studium wychowania fizycznego w Krakowie pod kierownictwem prof. Gądzikiewicza i wybitnych uczonych, jak prof. Ciechanowskiego i prof. Rogalskiego.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#BolesławPochmarski">Tym samym torem uniwersyteckich studiów wychowania fizycznego poszła Finlandia, Szwajcaria i Francja. Niektóre z tych krajów łączą obydwie drogi, jak między innymi właśnie Polska, gdzie obok wspomnianych uniwersyteckich studiów wychowania fizycznego powstaje w r. 1929 Centralny Instytut Wychowania Fizycznego, którego akademizacja właśnie jest przedmiotem pracy ustawodawczej.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#BolesławPochmarski">W związku z tym podkreślić należy, że zarówno organizacja pracy nad wychowaniem fizycznym, jak też tworzenie placówek szkolnictwa wychowania fizycznego w Polsce zostaje ściśle pod opieką wojska, a w szczególności Marszałka Piłsudskiego, który dla tych zadań powołuje do życia Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego oraz Radę Naukową Wychowania Fizycznego i na gruncie tych instytucyj sam osobiście kieruje konsekwentnie organizacyjnym i naukowym rozwojem zagadnienia wychowania fizycznego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#BolesławPochmarski">Żywe zainteresowanie i czynne uczestnictwo Marszałka Piłsudskiego w pracy na tym polu wyraża nie tylko osobiste przewodnictwo na posiedzeniach Rady Naukowej Wychowania Fizycznego, lecz również szereg przemówień na len temat i ważnych inicjatyw Pierwszego Marszałka Polski w tej dziedzinie. Toteż po prostu konieczną i nieuniknioną jest rzeczą, gdy się mówi o tych zagadnieniach, powoływać się na autorytet Marszałka, któremu istotnie na tej sprawie silnie zależało.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#BolesławPochmarski">Do takiej np. ważnej inicjatywy pod względem naukowym, jak i społeczno-wychowawczym należy wysunięcie przez Marszałka Piłsudskiego na jednym z posiedzeń Rady Naukowej Wychowania Fizycznego (22 czerwca 1929 r.) zagadnienia „miernika” w wychowaniu fizycznym, w związku z pewnym „minimum” wymagań a nie rekordowym „maksimum”. To jedynie według Marszałka pozwoliłoby stworzyć pewną miarę poziomu wychowania fizycznego, a na tej podstawie znormalizować i celowo prowadzić całą pracę wychowania fizycznego wśród młodzieży szkolnej, co zarazem — bo to przede wszystkim Marszałka Piłsudskiego obchodziło — pozwoliłoby zorientować się, jakie normy sprawności fizycznej może młode pokolenie wnieść do wojska. Zebrane już dotąd wyniki badań przez wykładowcę Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego i kierownika zakładu antropologii prof. Mydlarskiego w książce p. t. „Sprawność fizyczna młodzieży w Polsce” daje materiał bogaty i instruktywny, ciekawy i przez to, że jest to wynik twórczej inicjatywy Marszałka Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#BolesławPochmarski">Najważniejszą jednak pozycją, wniesioną przez Marszałka Piłsudskiego tutaj, to było jakby tchnienie nowej idei w tę dziedzinę życia. Rozpanoszonej rekordomanii, jednostronnej tendencji do osobistych wyczynów i sportowych mistrzostw Marszałek Piłsudski przeciwstawił zdrową i praktycznie pożyteczną ideę przede wszystkim rozruszania całego społeczeństwa polskiego, na ogół w swej masie raczej nieruchawego i zasiedziałego, przez możliwe rozpowszechnienie wychowania fizycznego w jak najszerszych sferach, w szczególności wśród młodzieży szkolnej, z uwzględnieniem jednak potrzebnej indywidualizacji, odpowiednio do wieku, płci i środowiska. W miejsce indywidualnych rekordów sportowych, które, jak się wyrażał Marszałek Piłsudski, prowadzą do pieniactwa, wołał on ogólne sportowanie, które mogłoby być rodzajem zabawy dla młodzieży, a nie wzbijaniem się w strat o sferę sportu wyczerpującą zdrowie gonitwą o jeden milimetr czy o jedną minutę pierwszeństwa. Z humorem przy tej okazji w jednym ze swych przemówień na Radzie Naukowej Wychowania Fizycznego przytoczył Marszałek dla poparcia swego stanowiska pewien jaskrawy przykład o młodziutkiej gimnazjalistce, a znakomitej już plotkarce, którą już od młodu jednostronnie ćwiczono w przeskakiwaniu płotów i zaprawiano do przyszłych wyczynów na arenie międzynarodowej. Z powyższych wskazań na ten temat Marszałka Piłsudskiego wysnuta a reprezentowana dzisiaj przez dyrekcję Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego idea umasowienia sportu, a raczej sportowania powszechnego, którego jedynie wynikiem mogą być poszczególne indywidualne sukcesy i rekordy, prowadzi do ujęcia wychowania fizycznego jako podstawowego instrumentu powszechnego zdrowia, ruchu, siły i sprawności fizycznej, pożytecznej tak w wojsku jak i w życiu praktycznym.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#BolesławPochmarski">Jak ideowa strona zagadnienia wychowania fizycznego, tak i konkretne placówki tej dziedziny pracy są również wynikiem przemyśleń i postanowień Marszałka Piłsudskiego. Do doniosłej w tej dziedzinie inicjatywy Marszałka należy właśnie powołanie do życia Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego w Warszawie, utworzonego — w myśl projektu pierwszego dyrektora P. U. W. F. ś. p. pułkownika Osmólskiego — z połączenia dwu odnośnych istniejących już placówek szkolnych wychowania fizycznego, a to Centralnej Wojskowej Szkoły Gimnastyki i Sportu w Poznaniu, podporządkowanej Ministerstwu Spraw Wojskowych i Państwowego Instytutu Wychowania Fizycznego w Warszawie, podległego Ministerstwu Oświaty.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#BolesławPochmarski">Za podstawę uruchomienia tej uczelni posłużyło wzniesienie własnego wspaniałego gmachu, którym Polska ma prawo się chlubić, a raczej kompleksu budynków na pięknie położonym 67-hektarowym terenie na Bielanach pod Warszawą. Przyczyniła się do tego znowu decyzja Marszałka Piłsudskiego, gdy z kredytów inwestycyjnych w wysokości 85 milionów złotych, uchwalonych przez Izby ustawodawcze z początkiem r. 1928, Marszałek Piłsudski jako Prezes Rady Ministrów oddał 5 milionów do dyspozycji ówczesnego dyrektora P. U. W. F. płk. Ulrycha na cele budowy gmachu dla C. I. W. F., który też już jesienią 1928 r. rozpoczyna swą pracę w kierunku naukowym, wyszkoleniowym, dydaktycznym i wychowawczym.</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#BolesławPochmarski">W ciągu 9-letniego okresu dotychczasowej pracy C. I. W. F. uzyskał nie tylko efekty realne na polu wyszkolenia odpowiedniego zastępu sił nauczycielskich i instruktorskich wychowania fizycznego, lecz również osiągnął wysoki poziom naukowy jako jedna z wybitnych placówek naukowych na polu teorii i praktyki wychowania fizycznego. Istniejące tutaj katedry, obsadzone przez wybitnych naukowców i profesorów, związane są z prowadzonymi przez nich zakładami naukowymi, dotyczącymi teorii wychowania fizycznego, jak: anatomia i mechanika ruchu, fizjologia z uwzględnieniem fizjopatologii rozwoju dziecka, antropologia w związku z biologią, dalej chemia i fizyka, higiena, psychologia, a przede wszystkim teoria wychowania fizycznego. Wykłady zlecone obejmują nadto pedagogikę, socjologię, geografię oraz obce języki. Ważnym uzupełnieniem byłoby wprowadzenie katedry względnie wykładów z dziedziny kultury i Polski współczesnej. Poszczególne pracownie, w szczególności fizjologiczna prof. Misiury i antropologiczna prof. Mydlarskiego, będące jednocześnie zakładami uniwersytetu Józefa Piłsudskiego, stanęły na wysokim poziomie i już dzisiaj mogą się wykazać poważnym dorobkiem naukowym. Wysyłanie młodzieży przez państwa zagraniczne na studia w C. I. F. W„ szczególnie przez Bułgarię, Jugosławię, Estonię, jak też wymiana uczniów polskich z uczniami wybitnych wyższych szkół wychowania fizycznego za granicą, świadczy jak najpochlebniej o pozycji naukowej, jaką C. I. W. F. zdobył w opinii zagranicy.</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#BolesławPochmarski">Praktycznie w zakresie wyszkolenia odpowiednich sił nauczycielskich i instruktorskich wychowania fizycznego wywiązuje się C. I. W. F. również należycie.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#BolesławPochmarski">Studium Cywilne, początkowo 2-letnie, ostatnio już 3-letnie, które właśnie ma być przemianowane na Studium Akademickie z osobnym kierownikiem naukowym, wybranym przez Radę Studium Akademickiego spośród profesorów wykładowców, wykształciło już dotąd z górą 500 egzaminowanych nauczycieli i nauczycielek wychowania fizycznego, którym ostatnio Minister Oświaty przyznał stopień nauczycieli I kategorii na równi z nauczycielami z wyższym wykształceniem. Obecnie na zasadzie akademizacji nastąpi dalsze wyrównanie pozycji zawodowej absolwentów Akademii z absolwentami uniwersyteckich studiów wychowania fizycznego, przez możność uzyskania stopni naukowych niższych i wyższych.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#BolesławPochmarski">Poza tym pracujące w C. I. W. F. osobne kursy wojskowe, jak oficerskie, podoficerskie, lekarzy wojskowych itp., oraz kursy specjalne, niejednokrotnie związane z potrzebami szkoły względnie sportu, dla przygotowania nauczycieli wychowania fizycznego w liceach pedagogicznych i inne, dotąd wykształciły z górą 1.500 instruktorów, którzy już pracują w kraju w wojewódzkich i powiatowych ośrodkach wychowania fizycznego względnie w wojsku. Oczywiście w stosunku do olbrzymich potrzeb w tej dziedzinie, w szczególności na terenie szkolnictwa powszechnego, są to ilości zbyt małe.</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#BolesławPochmarski">Niewiele tu pomogą — dodajmy — i te skromne zastępy nauczycieli wychowania fizycznego, które Wyższy Kurs Nauczycielski w Poznaniu rocznie w ilości 60 nauczycieli kształci. Znaczenie Akademii Wychowania Fizycznego jednak nie leży w samej ilości, ale w jakości materiału nauczycielskiego, jaki stąd wychodzi.</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#BolesławPochmarski">W szczególności słuchacze i słuchaczki 3-letniego Studium Cywilnego (obecnie będzie akademickie) pracują w warunkach wychowawczo-twórczych. Z jednej strony działa na nich atmosfera pracy naukowej i tych wszystkich urządzeń, jakie w dyspozycji mają bezpośrednio wraz z poważną biblioteką naukową, z drugiej strony wpływa tu działanie wszystkich elementów wychowawczych, jakimi posługuje się wojsko, reprezentowane tutaj przez szereg instruktorów i wojskowych z komendantem szkoły na czele, który w charakterze dyrektora powoływany dotąd przez Ministra Spraw Wojskowych w porozumieniu z Ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, obecnie powoływany będzie przez P. Prezydenta Rzeczypospolitej. Dalej system życia internatowego, ćwiczeń w oddziałach wojskowych i cały rygor pracy nadaje tej uczelni odrębny zaznaczony w projekcie charakter szkoły wojskowej.</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#BolesławPochmarski">Siłą faktu zatem C. I. W. F. łączy w sobie działanie dwóch ośrodków wychowawczych, które tak prosto w swoim czasie Marszałek Piłsudski ujął: „Tak jak konieczną jest narodowi szkoła, tak samo konieczne jest przejście młodzieży przez wojsko. Dopiero szkoła i wojsko czynią człowieka dojrzałym, dają mu możność wykonania wszystkich swoich obowiązków obywatelskich”. Szkoła i wojsko zatem, działające w ścisłej harmonii z sobą i to, jak tutaj, na terenie wyższej, naukowo pracującej uczelni, dać mogą niewątpliwie zestrój doskonale działających środków wychowawczych, zmierzających wspólnie do realizacji wielokrotnie wskazywanego przez Marszałka ideału wychowania obywatelskiego, który jest tą wspólną nadrzędną wartością i dla szkoły i dla wojska. Ta wartość wychowawczo najwyższa chroni wychowanków szkoły zarówno od jednostronności sportowej rekordomanii, od tego zarzutu, który już dzisiaj corocznie się podnosi, od tego, żebyśmy nie mieli doktorów od kopania piłki i boksu, jak też chroni również od fałszywie pojętego zbyt koszarowego i mechanicznego rygoru wojskowego. Przeniknięcie szkoły tchnieniem wychowania obywatelskiego oraz ogólnokulturalnego nada zaszczepionemu tutaj wychowaniu fizycznemu zgodny z tradycją polską charakter rycerski, realizujący ideał żołnierza obywatela. Na tej drodze uczelnia zbliży się do przekazanego nam przez dawną Rzeczpospolitą z doby Stanisławowskiej pięknego ideału szkoły rycerskiej, owej szkoły honoru, koleżeństwa, ducha rycerskiego i miłości ojczyzny, której ideały pięknie wypowiedział regulamin szkoły pod nazwą Katechizmu Rycerskiego, szkoły, z której wyszedł Tadeusz Kościuszko.</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#BolesławPochmarski">Że w podobnym kierunku zmierza praca i całe życie wewnętrzne Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego, mówi o tym sama młodzież „cifowa”, zarówno ta, co w czasie studiów poza swą pracą naukową i wyszkoleniową pracuje społecznie i kulturalnie na terenie organizacji Bratniej Pomocy, jak też ta, co już po ukończeniu Instytutu zrzeszyła się w Związku byłych Słuchaczy Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego i rozwija dzisiaj pracę nie dla obrony spraw zawodowych, lecz dla propagandy idei wychowania fizycznego i podniesienia jego poziomu naukowego i ogólnego dla dobra Polski i jej obronności.</u>
<u xml:id="u-7.36" who="#BolesławPochmarski">Ważnym i potrzebnym uzupełnieniem, co uważam za potrzebne podnieść, będzie wprowadzenie do Akademii obok wychowania fizycznego osobnego przedmiotu naukowego, jako drugiego przedmiotu magisterskiego, co umożliwiłoby absolwentom nie tylko łatwiejsze uzyskiwanie potrzebnej ilości godzin w szkołach, ale dałoby możliwość — na wzór dzisiejszych niemieckich „Turnfilologen” — w miarę lat służby przechodzić z większej początkowo ilości godzin wychowania fizycznego na odpowiednią ilość godzin drugiego przedmiotu intelektualnego.</u>
<u xml:id="u-7.37" who="#BolesławPochmarski">Tym drugim przedmiotem winna być nauka z dziedziny ogólnej i narodowej kultury, związana z nauką o Polsce odrodzonej i zagadnieniami życia współczesnego. Pogłębiłoby to niewątpliwie całą pracę Akademii, wiążąc kulturę fizyczną z kulturą duchową. A tylko na gruncie zharmonizowania tych dwóch dziedzin możliwe będzie pełne osiągnięcie najwyższego celu wychowania fizycznego, którego zadaniem na zawsze będzie: wskazać i wychować taki typ człowieka fizycznego, przez który mógłby zwyciężać człowiek duchowy, przez który — w myśl ideału humanistycznego — duch mógłby zwyciężać, a ciało słuchać.</u>
<u xml:id="u-7.38" who="#BolesławPochmarski">Przekształcana dzisiaj w akademicką Szkołę Wojskową Akademia Wychowania Fizycznego jest właśnie potrzebna, aby pojęta jako najwyższa polska szkoła rycerska kształciła wychowawców-pionierów w zakresie nauczania wychowania fizycznego, podniesionego do poziomu wychowania rycerskiego, wychowania żołniersko-obywatelskiego, aby przez tych wychowawców i ich uczniów duch narodu mógł zwyciężać w swej wielkiej pracy nad budową swej wielkości, utworzenia z Polski największej potęgi nie tylko wojennej, ale i kulturalnej na wschodzie Europy.</u>
<u xml:id="u-7.39" who="#BolesławPochmarski">W imię tych idealnych, jak i praktycznych potrzeb życia polskiego, projekt rządowy o Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego przedkładam Wysokiej Izbie z wnioskiem o uchwalenie wraz ze zmianami Komisji Oświatowej. Zmiany te idą w kierunku podkreślenia tak ideowo-wychowawczej strony samej uczelni, jak też odpowiedniego uwzględnienia kompetencyj Ministra Oświaty. Nadmieniam, że jest tu jeszcze potrzebna jedna zmiana redakcyjna.</u>
<u xml:id="u-7.40" who="#BolesławPochmarski">W art. 2 według tekstu projektu komisji w punkcie a) ma być „wychowanie i kształcenie nauczycieli i nauczycielek wychowania fizycznego dla potrzeb szkolnictwa oraz kierowników i kierowniczek, instruktorów i instruktorek itd.” zgodnie ze stanem faktycznym. W art 4 zaś ust. (2) po wyrazie „Statut” należy dodać „Akademij”.</u>
<u xml:id="u-7.41" who="#BolesławPochmarski">Nadmieniam wreszcie, że obecny art. 3 w projekcie komisji w miejsce dawnego art. 2 ujęty został zwięźle w sformułowaniu ustalonym w swoim czasie dla statutu CIWF-u osobiście przez Marszałka Piłsudskiego, a co wprowadzone dosłownie do ustawy niech będzie z naszej strony podkreśleniem twórczej myśli i woli Józefa Piłsudskiego, zaklętych na zawsze w to piękne i pożyteczne dzieło.</u>
<u xml:id="u-7.42" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WalerySławek">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#WalerySławek">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Czy kto z Panów Posłów ma jakieś krótkie zapytanie?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#ArturKazimierzTarnowski">Proszę o głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WalerySławek">Proszę.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#ArturKazimierzTarnowski">Prasa podała do wiadomości, że Uniwersytet Jagielloński zwrócił się w związku z tą sprawą z memoriałem do pp. Marszałków Sejmu i Senatu, jak również do p. Ministra Wyznań Religijnych i oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#ArturKazimierzTarnowski">Otóż nie znając tego memoriału, chciałem zapytać Pana Referenta, czy jest z tym memoriałem obznajmiony i czy ten memoriał wprowadza nowe rzeczy do tego tematu? Czy nie należało by zastanowić się nad tym, żeby komisja ustawę tę ponownie rozpatrzyła?</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WalerySławek">Czy Pan Sprawozdawca chce teraz odpowiedzieć?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#BolesławPochmarski">Stwierdzam, że ten memoriał nie wpłynął do Komisji Oświatowej do tej pory i wskutek tego Komisja Oświatowa nie mogła się z nim zapoznać. Jednakowoż momenty, które podała dzisiejsza prasa, były znane. Momenty te potwierdzają ten fakt, o którym mówiłem w swoim referacie, że jest to ustawa osobna, która stwarza nową szkołę odrębną, wyjątkową, poza ustawą o szkołach akademickich. I dlatego właśnie ona nie tanguje zupełnie wszystkich uprawnień i przywilejów, które posiadają szkoły wyższe, uniwersyteckie na zasadzie tamtej ustawy. To jest nowa potrzeba życia polskiego, która musi wyłamywać pewne nowe drogi. Zresztą w pracach komisji wziął udział p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, który był za zmodyfikowaniem naszego stanowiska, idąc może w tym kierunku, żeby wprowadzić osobny artykuł, wyraźnie precyzujący charakter uniwersytecki, akademicki tej uczelni. P. Minister był tego zdania, że rzeczy tej nie można stawiać sztywno, że rzecz ta się rodzi, tworzy, że ostatecznie życie dopiero określi, jak będzie wyglądało to kondominium czynnika wojskowego z czynnikiem oświatowym. Chcąc dać możność swobodnego ujmowania tego kondominium, sprecyzowaliśmy krócej art. 2 względnie obecnie art. 3, bo właśnie ten art. 2 wywołał zaniepokojenie, o którym dziś czytałem między innymi w „Czasie”, jak to będzie wyglądało, jeżeli jedna dziedzina będzie podporządkowana Ministrowi Oświaty, a druga Ministrowi Spraw Wojskowych. Dlatego też Komisja Oświatowa skróciła art. 2 i przyjęła tekst sformułowany kiedyś przez Marszałka Piłsudskiego, dosłownie przez Niego napisany dla statutu C. I. W. F. To sformułowanie — jak Pan Kolega zobaczy — jest lepsze i usuwa niepokoje, które były poruszane w prasie.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#BolesławPochmarski">W każdym razie stoimy wobec zagadnienia nowego, któreśmy przyjęli, i wobec istotnej wielkiej potrzeby w dziedzinie wychowania fizycznego, które musi być wielkim instrumentem wychowania siły naszej dla ubojowienia narodu, dla potrzeb armii, oczywiście równorzędnie z potrzebami duchowymi.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WalerySławek">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Zamykam rozprawę.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#WalerySławek">Przystępujemy do głosowania. Do projektu poza poprawkami redakcyjnymi sprawozdawcy nie zgłoszono wniosków mniejszości ani poprawek. Będziemy przeto głosować nad całością projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#WalerySławek">Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy w brzmieniu ostatecznie zaproponowanym przez p. sprawozdawcę, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#WalerySławek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#WalerySławek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o rządowym projekcie ustawy o zatwierdzeniu układu z dnia 20 czerwca 1938 r. między Stolicą Apostołską i Rzecząpospolitą Polską w sprawie ziem, kościołów i kaplic punickich, których Kościół katolicki został pozbawiony przez Rosję (druki nr 859 i 867) — sprawozdawca p. Kroebl.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#WalerySławek">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#WalerySławek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#AdamKroebl">Wysoka Izbo! Na Synodzie odbytym w Brześciu Litewskim w r. 1594 nastąpiło w Polsce zjednoczenie Kościołów rzymsko i greckokatolickiego, po myśli unii zawartej we Florencji w r. 1439, Natychmiast po rozbiorach Polski, Rosja widząc w unii silną zaporę w rusyfikacji zabranych obszarów, rozpoczęła systematyczną akcję celem ponownego złączenia unitów z prawosławiem. Akcja ta, mająca podkład wybitnie polityczny, została pod względem formalnym zakończona ukazem z dnia 25 marca 1839 r. na terenie tzw. ziem zabranych, a decyzją Świątobliwego Synodu z 13 kwietnia 1875 r., zatwierdzoną przez cesarza rosyjskiego dnia 1 maja 1875 r. — na terenie Chełmszczyzny. Aktami tymi została unia zniszczona, a wskutek tego cały majątek katolickiego Kościoła unickiego i jego instytucyj, dobra ziemskie, kościoły, kaplice itd., o ile już przed tym nie był mu odebrany, przeszedł we władanie Cerkwi prawosławnej.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#AdamKroebl">Postępowanie to nie opierało się na prawie, gdyż według obowiązującego prawa majątek, będący w posiadaniu instytucyj kościelnych katolickich, nie jest własnością tych instytucji, lecz własnością Kościoła katolickiego jako takiego i nie może mu być odebrany prawnie, przez akty tego rodzaju, jak konfiskaty, przejście parafian, zakonników lub biskupów na inną religię itp.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#AdamKroebl">Odwrotnie przedstawia się sprawa w kościele prawosławnym, opierającym się na tzw. teorii cezaropapizmu. Majątek, będący w użytkowaniu Cerkwi prawosławnej i jej instytucyj. jest we władaniu panującego jako głowy Kościoła prawosławnego, czyli mówiąc językiem nowoczesnego prawa publicznego, jest majątkiem rządowym. Na tych podstawach się opierając, Rzym usilnie protestował, zarówno przeciw konfiskatom, jak i przeciw przenoszeniu własności i majątku poszczególnych instytucyj Kościoła katolickiego na rząd rosyjski lub instytucie cerkwi prawosławnej. Oczywiście protesty te pozostały bez skutku, jednak opierając się na nich jako na podstawie prawnej. przerywającej przedawnianie.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#AdamKroebl">Kościół rzymskokatolicki po powstaniu Państwa Polskiego zażądał zwrotu majątków, kościołów i kaplic bezprawnie mu odebranych przez rząd rosyjski.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#AdamKroebl">Warunki, w których powstało niepodległe Państwo Polskie, płynność granic i stosunków prawnych we wschodnich połaciach kraju, aż do czasu zwycięskiego zakończenia wojny bolszewickiej, sprawiły, że w dziedzinie posiadania majątków pounickich zapanował u nas na początku pewien chaos. Jako pretendenci do tych majątków i kościołów wystąpili Rząd polski i Kościoły katolicki i prawosławny. Część pozostała w posiadaniu Cerkwi prawosławnej, część została zajęta przez wiernych lub władze Kościoła katolickiego, resztę objął Rząd, który sporne kościoły i kaplice zamknął i opieczętował, zaś majątki ziemskie i użytki rolne w województwach wschodnich rozparcelował między osadników wojskowych, po myśli ustawy z 17 grudnia 1920 r. Ustawa ta nie obowiązywała na terenie województwa lubelskiego i dlatego nie można tam było tych ziem rozparcelować, lecz tylko wydzierżawić, jednak i w województwach wschodnich nie dawała ona jeszcze podstawy do przeniesienia własności hipotecznej.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#AdamKroebl">Art. XXIV p. 3 konkordatu zawartego w r. 1925 ze Stolicą Apostołską zawiera między innymi postanowienie, że sprawa dóbr, których Kościół został pozbawiony przez Rosję, Prusy i Austrię, a które znajdują się w rękach Państwa Polskiego, będzie załatwiona przez późniejszy układ. Dla załatwienia tego układu, jak również wielu innych szczegółowych postanowień konkordatu została powołana przez Ojca Świętego tzw. Komisja Papieska, która obradując wspólnie z przedstawicielami Rządu polskiego od r. 1925 do r. 1932 opracowała tezy, na których miały się oprzeć postanowienia układów, po czym nastąpiła przerwa w obradach. Gdy jednak rozwiązanie sprawy dóbr pounickich poczęło być naglące, na skutek porozumienia się Rządu Rzeczypospolitej Polskiej ze Stolicą Apostołską, wyznaczył Papież dla tej sprawy specjalnego delegata w osobie ks. Kardynała Hlonda, zaś Rząd polski swego delegata w osobie p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Świętosławskiego, którzy w bezpośrednich rokowaniach opracowali treść układu, mającego obecnie być przedmiotem ratyfikacji przez Wysoką Izbę.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#AdamKroebl">Jednak już na wiosnę rb. rokowania były tak daleko posunięte, że za zgodą rokujących stron mogła być uchwalona przez obie Wysokie Izby ustawa z 28 kwietnia 1938 r. o ujawnianiu w księgach hipotecznych własności gruntów pounickich, dzięki której mogła nareszcie dojść do finalizacji doniosła sprawa ujawniania w księgach hipotecznych własności gruntów pounickich, rozparcelowanych między osadników wojskowych.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#AdamKroebl">Ustawa ta znajduje właściwie dopiero teraz swą podstawę prawną w układzie, który jest właśnie przedmiotem obrad Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#AdamKroebl">W układzie tym art. 1 określa, co należy rozumieć przez ziemie, kościoły i kaplice pounickie, to znaczy zabrane przez Rosję od Kościoła unickiego na terenie diecezyj wileńskiej, pińskiej, podlaskiej, łomżyńskiej, lubelskiej i łuckiej, a w art. 2 Stolica Apostołska zrzekła się wszelkich roszczeń do własności wszystkich tych ziem, w zamian za co Państwo polskie w art. 3 zobowiązuje się przeznaczyć 12.000 ha na udotowanie wyliczonych osób prawnych kościelnych w tych diecezjach, przy czym jednak do tych 12.000 ha zalicza się już ziemie, będące w posiadaniu Kościoła, o obszarze około 9.120 ha, zaś zamiast dostarczenia brakujących 2.880 ha Skarb Państwa wypłaci tytułem równowartości 2 i pół miliona zł w obligacjach 4% pożyczki konsolidacyjnej nominalnej wartości. Wydatek Skarbu Państwa wyniesie więc według obecnych kursów niecałe 1.700.000 zł.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#AdamKroebl">Państwo ze swej strony uznaje za własność Kościoła katolickiego wszystkie kościoły i kaplice pounickie z plebaniami, ogrodami plebańskimi i cmentarzami, które w dniu podpisania układu są w posiadaniu Kościoła katolickiego, oraz zobowiązuje się oddać Kościołowi te kościoły i kaplice, będące w posiadaniu Państwa, co do których będą zachodzić potrzebne warunki.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#AdamKroebl">To jest w największym skrócie historia stanu prawnego ziem, kościołów i kaplic, które w Polsce przedrozbiorowej były w posiadaniu Kościoła katolickiego, a użytkowane były na rzecz obsługi duchownej unitów, jak również treść zawartego obecnie układu. Ogólny obszar ziem pounickich, trudny obecnie do ścisłego określenia, wynosił w przybliżeniu 48.700 ha, z czego w posiadaniu Kościoła katolickiego znajduje się około 8.000 ha, niewielka ilość w posiadaniu Cerkwi prawosławnej, tak że około 40.000 ha zostało rozparcelowane między osadników wojskowych. Układ nie zmienia nic w stanie faktycznym, a reguluje stan prawny. Układ należy uznać za korzystny dla Państwa Polskiego, zarówno ze względów materialnych, jak i z uwagi na to, że załatwia on jedną z bolączek na ziemiach wschodnich i na Chełmszczyźnie. Rząd staje się bezspornym właścicielem ziem pounickich, ma możność uregulowania stanu prawnego własności osadników wojskowych oraz przystąpienia do rozwiązania zagadnienia zamkniętych dotychczas kościołów i kaplic.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#AdamKroebl">W imieniu Komisji Spraw Zagranicznych wnoszę o przyjęcie rządowego projektu ustawy według druku nr 859 bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WalerySławek">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#WalerySławek">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Czy kto z Panów zgłasza zapytanie? Nikt się nie zgłasza. Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#WalerySławek">Głos ma p. ks. Wołków.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#MarcinWołkow">Wysoki Sejmie! Każdy obywatel Państwa musi się cieszyć, jeżeli Państwo reguluje swoje stosunki z czynnikami zewnętrznymi i stabilizuje życie wewnętrzne. Z tego względu nikt nie może mieć jakiejś pretensji, jakiegoś zarzutu w stosunku do tej umowy, o której ratyfikacji obecnie mówimy.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#MarcinWołkow">Jeżeli zabieram głos, do tylko dlatego, że przy uzgadnianiu z Watykanem tych spraw, bardzo ważnych dla Cerkwi prawosławnej w Polsce, pominięte zostały interesy Kościoła prawosławnego w Polsce. Żadnej wzmianki nie ma w tej ustawie o pretensjach Cerkwi prawosławnej do tych czy innych obiektów, o których była mowa przy układaniu tekstu umowy. Może rzeczywiście Cerkiew prawosławna z punktu widzenia historycznego i faktycznego nie ma głosu w tych sprawach, a w takim razie nie było by żadnej podstawy do tego, aby tu przemawiał ksiądz prawosławny? Jednak stan faktyczny inaczej się przedstawia, albowiem jest w umowie punkt, który mówi o tym, że takie obiekty, jak kaplice, cmentarze, świątynie pounickie, znajdujące się w posiadaniu Kościoła katolickiego, przechodzą na jego własność bezsporną. Muszę zaznaczyć, że wśród tych obiektów znajdują się takie, do których rościć pretensje może tylko Cerkiew prawosławna, albowiem te obiekty pobudowane były wtenczas, kiedy nie było jeszcze mowy o unii, nawet o akcji unijnej. Np. w liczbie tych obiektów znajduje się cerkiew Narodzenia Najświętszej Panny Marii, zbudowana w Białej Podlaskiej w 1582 r. przez ludność prawosławną tamtejszego miasta. Dalej cerkwie w Kodeniu w bielskim powiecie: cerkiew św. Ducha w 1400 roku zbudowana, cerkiew św. Trójcy tamże z 1500 roku. Cerkiew w Zamościu w 1589 r. budowana tylko jako cerkiew prawosławna i tylko przez ludność prawosławną obdarzona była funduszami i ziemią — tylko przez ludność prawosławną, ściślej przez prawosławną szlachtę ówczesną.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#MarcinWołkow">Mam tu z dziekanatów bialskiego, biłgorajskiego, chełmskiego, hrubieszowskiego, tomaszowskiego i włodawskiego wykaz aż 39 takich świątyń. Z nich 4 pobudowano przed akcją unijną, czyli przed końcem XVI stulecia, a resztę — 35 świątyń zbudowano po roku 1879, czyli rząd rosyjski w tych swoich wystąpieniach, które można określić jako gwałt na sumieniu ludności unickiej ówczesnej, nie miał tu żadnego wpływu na bieg tych spraw. Tych 39 obiektów w diecezji warszawsko-chełmskiej znajduje się ostatnio w posiadaniu Kościoła rzymskokatolickiego. A może te obiekty obywatelom wyznania prawosławnego nie są potrzebne? Mogłoby być takie przypuszczenie, chociaż tak nie jest w rzeczywistości, albowiem w tych samych miejscowościach ludność prawosławna zmuszona. była budować domy modlitewne i z nich korzystać. Więc nawet — powiadam, — gdyby chodziło o to, że te świątynie są zbędne dla ludności prawosławnej, to w takim wypadku Kościół prawosławny autokefaliczny, czyli związany pod każdym względem z Państwem, czyli istniejący jako integralna część życia państwowego, nie musiałby być w ten sposób zignorowany, żeby bez porozumienia się z nim, bez żadnych narad, bez upomnienia się o to od istniejącego Kościoła prawosławnego była ta sprawa załatwiona.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#MarcinWołkow">Już miałem okazję występować z tej trybuny, gdy chodziło o grunty pounickie. Wtenczas mówiłem, że w sumie tych gruntów znajdują grunty kupione albo przed wojną, albo po wojnie światowej. Były np. grunty kupione przez klasztor Jabłeczyński, który nie był nigdy ani katolicki, ani unicki. Klasztor nabył przed wojną światową 1200 morgów z kasy klasztornej i te grunty wtenczas odeszły. Te grunty są tylko drobnym fragmentem w obszarze tych wszystkich gruntów, które były w swoim czasie nadawane Cerkwi prawosławnej, albo nadawane przez prawosławną szlachtę, albo były kupowane przez ludność prawosławną tej lub innej parafii. Te ziemie w Chełmszczyźnie i na Lubelszczyźnie odeszły zupełnie od prawego właściciela i Cerkiew prawosławna pozostała na tym terenie, nie mając zabezpieczenia swoich gruntów.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#MarcinWołkow">Pominięte są interesy Cerkwi prawosławnej w tym tak ważnym akcie stabilizującym na wieki wieczne stosunek prawny rzymskokatolickiego Kościoła do tego, co było w swoim czasie obiektem, należącym do Cerkwi prawosławnej. To by jeszcze było nie tak wielkim ciosem, że się tak wyrażę, gdyby chodziło tylko o materialne sprawy, albowiem życie w dalszym jego rozwoju mogłoby wynagrodzić Cerkwi prawosławnej w ten czy inny sposób straty materialne. Ale chodzi o co innego, Wysoki Sejmie. Chodzi o to, że w związku z tymi poczynaniami dzieje się Kościołowi prawosławnemu bardzo wielka krzywda charakteru moralnego. On został zignorowany. Zignorowany jako wyznanie o 5 milionach obywateli. Zignorowany bez żadnych ku temu podstaw, chociaż podstawy te obecnie sztucznie się stwarza. Pisze się w różnych publikacjach i mówi się na różnych zebraniach o tym, że Cerkiew prawosławna w Polsce jest narzędziem w ręku czynników pozakordonowych, czynników państw ościennych. Mówi się o tym, że jest to zło konieczne, które musi być likwidowane. Zapytałbym się tych, którzy na sumienie biorą rzucanie takich obelg w to miejsce, które jest świętością 5 milionów obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, czy dobrze czynią, jakie podstawy ku temu znajdują ludzie, którzy na Chełmszczyźnie na zebraniach nie tak dawno jeszcze wykrzykiwali: „Precz z Cerkwią prawosławną!, Precz z popami!” itd.? To słyszy i to przeżywa ludność prawosławna na Chełmszczyźnie i Lubelszczyźnie w ilości według spisu ludnościowego z r. 1931 do 250.000 — w r. 1921 było 231.000, przypuszczam, że w obecnej chwili może być ich do 250.000. Ta ludność przez swoich delegatów, którzy od początku kwietnia roku bieżącego zaczęli przyjeżdżać tu do Warszawy, przywozi swoje łzy, żale i ten nastrój, który nie może być pożądany dla interesów Rzeczypospolitej Polskiej, albowiem świadczy on o tym, że te posunięcia stwarzają w centrum Państwa wrogów i to w znacznej ilości.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#MarcinWołkow">Bo któż może żądać od tego, któremu napluto w jego świętość, aby był przychylny, aby był uśmiechnięty i oddany temu, który spowodował sponiewieranie jego świętości? Marszałek Piłsudski mówił: „Zaznaliśmy dużo tych nieszczęść i cierpień od nieuczciwej polityki mniejszościowej, gdy sami byliśmy mniejszością”. Zapomina się te wielkie słowa Wielkiego Marszałka w obecnej chwili. Gdyby słowa Jego żyły obecnie w pamięci, to czy można by dopuścić do tego, co robi się obecnie na Chełmszczyźnie, kiedy świątynie rozbiera się w przeciągu jednego dnia, — i to cerkwie, które stały setki lat, w których modlili się ludzie i wznosili do Pana Boga swe skargi i cierpienia, gdzie wylewali łzy i gdzie kształcili się na lepszych obywateli Polski.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#MarcinWołkow">Czy którykolwiek historyk może zaprzeczyć, że w swoim czasie Cerkiew prawosławna była integralną częścią Państwa Polskiego, nieodłączną w rozwoju życia wewnętrznego Państwa, jak i w obronie granic Państwa, albowiem kto pod Orszą, jak nie hufce ks. Ostrogskiego, zadały klęskę moskiewskim wojskom, kto był pod Wiedniem ramię przy ramieniu z polskim żołnierzem, kto był w walkach z turkami itd.? Kto był oddany dla swego państwa? Był to patriotyzm nie pisany, nie deklarowany, a tylko patriotyzm czynny i o nastroju serdecznego oddania.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#MarcinWołkow">Tak było, lecz niestety zmieniło się później. Kto się zmienił? Czy obywatele prawosławni w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej, czy też Rzeczpospolita Polska zmieniła swój stosunek do nich, do tych samych obywateli co przedtem, tych samych, którzy byli przywiązani do swego obrządku i swojej wiary i mieli zapewnienie bytu religijnego?</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#MarcinWołkow">Prof. Chodnicki w swojej pracy p. t. „Kościół prawosławny a Rzeczpospolita Polska” powiada, że kiedy zetknęła się Rzeczpospolita Polska pierwszy raz z Kościołem prawosławnym wschodnim, to ten Kościół na tych terenach, na Rusi Czerwonej i na Podlasiu, istniał już 300 lat i już byli ci ludzie przywiązani do Kościoła, takiego, jaki był wówczas. Mądrą była polityka króla Kazimierza Wielkiego, który otoczył tę Cerkiew, gdy znalazła się w obrębie Państwa Polskiego, jak najlepszym zrozumieniem, opieką i uznaniem jej potrzeb. A więc na tych terenach istniała Cerkiew prawosławna już 300 lat, gdy Polska wzięła w swoje granice te tereny i wtedy ludność prawosławna wdzięczna za opiekę, którą otoczył Cerkiew rząd polski ówczesny, jak historia o tym świadczy, umiała czynem okazać swoją wdzięczność. Potem przyszła akcja unijna, przyszła tendencja zasymilowania tej ludności przez Cerkiew, przez religię. Była to akcja bezwzględna, o czym znajdujemy wiadomości w dziejach sejmów ówczesnych, w przemówieniach posłów. W przemówieniu posła na Sejm 1620 r. Drewińskiego czytamy, że: „cerkwie w miasteczkach i wioskach zamknięto, majątki cerkiewne zrabowano, księży rozpędzono. Bez spowiedzi i Świętych Sakramentów ludzie umierają”. To było powiedziane z trybuny sejmowej przez posła Drewińskiego. Nie było zaprzeczenia, gdyż nie można zaprzeczyć faktom. Gdyby zaś było zaprzeczenie, to trudno było by zaprzeczyć listowi znanego kanclerza Lwa Sapiehy, który tak samo w tych czasach w liście swoim do dostojnika Kościoła unickiego właśnie mówił o tym. że akcja ta jest szkodliwa nie tylko dla tej ludności, nie tylko cierpienie tej ludności zadaje, ale jest szkodliwa dla interesów Państwa. Któż może winić lud ciemny i prosty, oddany swojej wierze, za to, że później poszedł na powstanie unickie, na różne inne wystąpienia, które by można zakwalifikować jako wrogie wystąpienia wobec Państwa. To był krzyk rozpaczy, to był żal, który w ten a nie w inny sposób mógł być ujawniony wówczas. I tylko z tego powodu były różne rozruchy, te żale i ta szkodliwa robota dla interesu Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Głos: To jest jednostronne naświetlenie.)</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#MarcinWołkow">Może być i różnostronne, ja oświetlam tak, jak moje sumienie poselskie obowiązuje mnie wyświetlać i jak nakazuje mi to, co znam z historii, a więc przemówienie p. Drewińskiego i list księcia Lwa Sapiehy, to jest historyczny materiał.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#MarcinWołkow">Widzimy, że ta akcja wroga pewnych odłamów, pewnych grup ludności kresowej wobec Państwa zupełnie w innym świetle przedstawiała się wtenczas, kiedy Państwo po długich latach akcji unijnej i asymilacyjnej przez Cerkiew, przez religię nareszcie uznało za słuszne zadowolić najelementarniejsze potrzeby ludności prawosławnej. I widzimy, że tak na Sejmie Wielkim 1792 r., jak i podczas obrad kongregacji pińskiej tak szlachta ruska, duchowieństwo, jak i mieszczaństwo, jak i każdy, kto wówczas przemawiał, wyraził nic innego, jak entuzjazm, jak wdzięczność i chęć czynnego patriotyzmu i oddania się dla interesów Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#MarcinWołkow">Tak zakończyło się życie Kościoła prawosławnego w Polsce przedrozbiorowej — kongregacją pińską, która okazała jak najlepsze walory obywateli prawosławnych, ich serdeczne, entuzjastyczne, spontaniczne oddanie; walczyli oni później z Cerkwią moskiewską, aby nie zniweczyła tego, co było swego czasu zapoczątkowane.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#MarcinWołkow">Nie wiadomo, z jakich powodów wyłoniły się tendencje asymilacyjne w stosunku do Cerkwi prawosławnej, dlaczego traktuje się ją jako coś złego, które może być tylko tolerowane, a w każdym bądź razie było by lepiej dążyć do jej zlikwidowania. Po wojnie światowej Polska odzyskała to, co było swego czasu jej częścią składową, odzyskała tylko swoich byłych obywateli — nie przybyszów — i swoją dawną organizację religijną. Nie wiem dlaczego — czy dlatego, że rząd carski wykorzystywał Cerkiew dla swoich celów politycznych? Ta część organizmu Rzeczypospolitej Polskiej była upośledzona przez rząd carski. Czyż wobec tego nie było obowiązkiem Rządu polskiego i społeczeństwa polskiego otoczyć ten chory organizm jak najlepszą opieką i dać jak najlepsze warunki, by on się pozbył tego, co do tej części organizmu polskiego zostało przeszczepione przez wrogi carat moskiewski? Zamiast tego widzimy albo ignorowanie, albo spychanie tej Cerkwi na szary koniec, albowiem jest prawdą niezaprzeczoną, że kiedy od razu po odrodzeniu Państwa Polskiego w Ministerstwie był podział wyznań między wydziały departamentu, to Cerkiew prawosławna została odniesiona do 4 wydziału i zakwalifikowana w ten sposób: „Muzułmańskie, prawosławne, pogańskie i inne”. Było to — że tak powiem — odruchowe, mentalne usposobienie, może zresztą zasłużone przez to, że rzeczywiście Cerkiew prawosławna wykorzystywana była jako narzędzie polityczne.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Była takim narzędziem, a to jest reakcja.)</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#MarcinWołkow">Ale takim narzędziem rząd rosyjski zrobił to, co kiedyś było polskie, bo Kościół prawosławny to jest część polskiego życia. W swoim czasie stan był jak najlepszy, a pogorszył się z powodu akcji, o której mówiłem. Odrodził się ten stan lepszy na kongregacji pińskiej podczas Sejmu Czteroletniego i stało się tak, że odłączyła się ta część polskiego organizmu państwowego pod presją caratu. Ja powiadam, czyż nie było obowiązkiem pomóc temu organizmowi odrodzić się, pomóc pozbyć się tego wszystkiego, co było naleciałością, pozostałością czasu, kiedy był on wykorzystywany przez carat...</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#MarcinWołkow">...wieliminować to z życia cerkiewnego Kościoła prawosławnego polskiego, albowiem on sam jako taki nie był szkodliwy, bo on w swoim czasie potrafił być lepszy, potrafił wychowywać obywateli oddanych i patriotycznych...</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#MarcinWołkow">... znaczy się potrafi robić to i teraz. Więc nie on sam, Kościół prawosławny, robił to, tylko czynniki narzucone, więc trzeba było odrodzić ten organizm, oddzielić to, co było naleciałością, od tego, co było właściwością i istotą Kościoła prawosławnego w Polsce. Widzimy jednak co innego, takie właśnie traktowanie jako zła, którego pozbyć się należy jak najenergicznej. Tym tylko społeczeństwo prawosławne — jak już nieraz mówiłem — tłumaczy sobie obecnie, że mniejsze, drobniejsze wyznania, które nie noszą miana apostolskich, nie noszą miana starożytnych, te drobne zbory tego czy innego wyznania zostały unormowane. Prawny stan mają dla siebie wyrobiony, zatwierdzony i żyją według niego. Pięć milionów obywateli 20 lat w odrodzonym Państwie Polskim traktowane jest jak element obcy, z którym nie wiadomo co robić i dlatego po 20 latach nieunormowania stosunków prawnych Cerkwi prawosławnej któż może zarzucić jej teraz, kiedy znajduje się w stanie chorobliwym — albowiem nieunormowany stan prawny stwarza ten stan chorobliwy — że nie może być czynnikiem konstruktywnym, nie może wykonywać tego, co w swoim czasie wykonywała. Nie można teraz jej tego zarzucać, jeżeli nie dano jej podstaw, nie dano jej warunków, żeby odrodziła się i była tym, czym powinna być w Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#MarcinWołkow">Jak stan ten przedstawia się obecnie w niektórych miejscowościach i jak wygląda polityka, która nie postarała się unormować stosunków prawnych, natomiast ingeruje w życie tego Kościoła prawosławnego, który stał się Kościołem autokefalicznym polskim, zerwał wszelkie węzły, miał z konieczności świadomość tej zwierzchniczej hierarchii, chociaż z Rosji z za kordonu mówiono: Autokefalia wam zaszkodzi, autokefalia robiona jest nie dla waszej korzyści, ale żeby wam zrobić krzywdę. Tak mówiono wtedy. Nie usłuchano tego dlatego, że obowiązek obywatelski zwierzchników Cerkwi prawosławnej zmuszał ich do pójścia inną drogą, zmuszał ich do brania pod uwagę najpierw interesu Rzeczypospolitej Polskiej. Tak samo w niedawnym czasie, w 1936 r. słyszeliśmy o tym prawdopodobnie wszyscy tu obecni na sali, że amerykańskie duchowieństwo prawosławne ogłosiło protest przeciw stanowi Cerkwi prawosławnej w Polsce i synod Cerkwi prawosławnej w Polsce, wychodząc z założenia obowiązku obywatelskiego względem Państwa, zaprotestował kategorycznie przeciw temu, albowiem uważał, że to, co się robi w Polsce, to jest wewnętrzna sprawa Rzeczypospolitej Polskiej, zaprotestował uważając, że interwencja taka jest szkodliwa dla interesów Państwa.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#MarcinWołkow">Jak wygląda obecnie zwierzchność Cerkwi prawosławnej w Polsce w oczach obywateli prawosławnych na Chełmszczyźnie i Lubelszczyźnie? W chwili obecnej, mimo że ludzie przyjeżdżają i przywożą nam memoriały, oświetlające stan Cerkwi prawosławnej na tych terenach, stan wprost niemożliwy, nie do pojęcia, daleko gorszy często, niż to było za czasów wystąpień posła Drewińskiego i innych posłów ówczesnych, robi się coś nadzwyczajnego: tworzy się oddziały burzycieli świątyń, legalny oddział burzycieli świątyń i ten oddział pod ochroną policji idzie i w jeden dzień burzy świątynię. Wysoki Sejmie, w jaki sposób odbywa się to burzenie? Nie prosi się o klucz, nie powiada się proboszczowi ani rektorowi, jeżeli to jest filia etatowa, ale przychodzi się, wyłamuje się zamek, a nawet pozostawiając drzwi zamkniętymi, drabinę przystawia się do ściany, włazi się na wierzch i burzy, zrzucając dach wewnątrz, gdzie znajdują się sakramenty święte, i całą świątynię obraca się w gruzy.</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#MarcinWołkow">Wysoki Sejmie! Chciałem zilustrować te fakty i mogę podać dowody. Ale uważam, że zamiast słuchać tego, co przywożą delegacje, albo mówić dalej o tym, co podrażnia mocno w uczuciach i ambicjach obywatelskich i religijnych, najwłaściwszym sposobem złagodzenia tego, co się dzieje, jest zaniechanie i zapobieganie szkodnictwu interesów państwowych. Bo muszę stwierdzić, że taki sposób postępowania nie tak zaszkodzi Cerkwi prawosławnej jako takiej, jak Państwu. Widzimy już, że w tych miejscowościach, gdzie w swoim czasie nahajka kozacka była misjonarskim argumentem, gdzie w swoim czasie poniewierano i deptano świątynie, część obywateli nie tylko do unickiego Kościoła wróciła, ale na wiarę katolicką przeszła, lak i w obecnym czasie indyferentne elementy, elementy obojętne wobec Cerkwi prawosławnej stały się nie tylko gorliwe, oddane tej Cerkwi, lecz gotowe do cierpień, gotowe być wyznawcami aż do cierpień najstraszniejszych.</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#MarcinWołkow">Wobec powyższego, Wysoki Sejmie, stawiam wniosek, ażeby w najbliższym czasie powołana została komisja sejmowa, która by zbadała całokształt spraw Cerkwi prawosławnej w Polsce i wyświetliła Wysokiej Izbie, w jakim stanie w rzeczywistości Cerkiew prawosławna w Polsce się znajduje i poszukała sposobu do uzdrowienia, tak jak to było zrobione podczas pińskiej kongregacji w 1791 r., kiedy nie kto inny jak Sejm zainicjował i dokonał uzdrowienia tych stosunków.</u>
<u xml:id="u-17.24" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. ks. Downar.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#StefanDownar">Wysoka Izbo! Rządowy projekt ustawy o zatwierdzeniu układu z dnia 20 czerwca 1938 r. między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską jest dążeniem do zatarcia jednego ze skutków niewoli politycznej, która wycisnęła swe piętno wszędzie, najbardziej jednak uwidoczniła się na naszych ziemiach wschodnich, które zachłanny zaborca usiłował gwałtem przemienić na ziemie czysto rosyjskie.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#StefanDownar">A że ostoją polskości na tych ziemiach był głównie Kościół katolicki, chcąc więc zniweczyć ich polskość, rozpoczął wróg od niszczenia tam kościołów. Wydana w r. 1933 przez Kurię biskupią łucką praca pt. „Kościoły łacińskie i unickie zabrane na cerkwie prawosławne w diecezji łuckiej” podaje, że kościołów łacińskich zamienionych na cerkwie prawosławne lub skonfiskowanych jest 40, kościołów unickich zamienionych na cerkwie prawosławne — 209, kościołów katolickich-unickich zburzonych, na miejscu których zbudowano cerkwie prawosławne — 103, razem — 352.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#StefanDownar">352 świątynie katolickie pozostają więc we władaniu obecnym Cerkwi prawosławnej i świadczą o rozmiarach tego ciosu, który polskości i katolicyzmowi Wołynia zadał rosyjski zaborca. Jeżeli do tych 352 kościołów dodamy 86 świątyń zachowanych lub odzyskanych, to widzimy, jaki ogrom strat ponieśliśmy, sięgający setek tysięcy ludności przepisanej gwałtem lub podstępem na prawosławie. Mamy na to dowody w postaci ksiąg parafialnych. Jeżeli weźmiemy jedną z takich np. księgę wizytacyjną parafii łanowieckiej pow. krzemienieckiego, prowadzoną od 1798 r., otóż do parafii tej należało w 1799 r., a więc w 4 lata po ostatnim rozbiorze — 1149 parafian katolickich. Po wielkiej wojnie liczono ich już tylko 635. Tak przedstawia się obliczenie ze 126 lat trwającej niewoli politycznej w jednej tylko parafii na Wołyniu, i — proszę zwrócić uwagę — w parafii, która utrzymała się i której kościoła nie zabrano przemocą na cerkiew. Na tej podstawie łatwo odtworzyć sobie bilans takiej parafii, której przemocą zabrano kościół na cerkiew, a następnie zniesiono ją, przepisując podstępnie wszystkich jej wiernych na prawosławie.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#StefanDownar">Przykro musiało nas wszystkich jako chrześcijan uderzyć biadanie mego przedmówcy o tych krzywdach, jakie stały się Cerkwi prawosławnej, mimo że nie słyszeliśmy wymienionych miejscowości, ani dni, kiedy to miało mieć miejsce. Przykro bardzo było słyszeć, jakoby Rząd Polski upośledzał i dążył do upośledzenia Cerkwi prawosławnej. Tymczasem o ile mnie nie mylą dane, Rząd Polski poszedł Cerkwi prawosławnej tak dalece na rękę, że już w r. 1919 i na pierwszy kwartał 1920 r. wstawił kredyty dla 29 nowych parafij prawosławnych, nie kasując nic z niedawnych, ani nie biorąc pod uwagę ubytku prawosławnych, wskutek odpływu na wschód czy wojska, czy wielu urzędników. Następnie w r. 1923 mamy już 54 prawosławnych etatów w konsystorzach i 1.013 duchownych parafialnych. Idźmy dalej: w 1926 r. mamy 960 probostw, 350 filij parafialnych, 240 alumnów, razem — 1.660. Zbliżmy się do ostatniej chwili, do budżetu na r. 1938/39. Budżet Państwa zawiera 3.184 etaty, w tym probostw 1.160, rektoratów 340, wikarych 60, diakonów 53, psalmistów 1.515, Jeżeli więc teraz zwrócimy uwagę na różnicę między r. 1932, kiedy etatów w Cerkwi prawosławnej w filiach parafialnych było 1.013, a r. 1938, kiedy jest razem 1.500, to widzimy, że postęp w rozbudowie sieci parafialnej jest olbrzymi. Oczywiście, zasługa to naszego Rządu. Widzimy więc, że zupełnie niesłusznie pomawia się nasz Rząd, jakoby starał się specjalnie utrudniać rozwój prawosławia na ziemiach, o których jest mowa. Statystyka r. 1931 podaje 3.762.500 prawosławnych. Daje to jeden kościół na 2.500 dusz, a 3.200 dusz na parafię pełnopoprawną. Parafia normalna więc obejmuje obszar 96 km2, parafia i filia razem wzięte mają obszar 74 km2.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#StefanDownar">Na obszarze grupującym ludność prawosławną, a więc w województwach wołyńskim, poleskim, nowogródzkim i częściowo wileńskim, białostockim i lubelskim ma Kościół rzymskokatolicki około 760 parafij i 120 filij, razem 860. Daje to po przeliczeniu 146 km2 na parafię, a 127 km2 na parafię i filię razem wzięte. Przewaga prawosławia nad wyznaniem rzymskokatolickim na tym terenie przejawia się tym, że prócz parafij i filij uznanych przez Rząd, istnieją parafie i filie prawosławne niejako prywatne, Gdybyśmy wzięli powiat tomaszowski, to na 20 parafij prawosławnych — 13 to parafie prywatne, a więc nie objęte statystyką, niemniej jednak czynne.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#StefanDownar">Uważam więc, że z chwilą, gdy Polska wobec wszystkich wyznań okazuje maksymum tolerancji, czas najwyższy dążyć do tego, ażeby w myśl sprawiedliwości Państwo dopomogło i temu wyznaniu, w którym Polacy stanowią 92% wyznawców, aby ułatwiło Kościołowi rzymskokatolickiemu, przez półtora wieku gnębionemu, uzupełnienie swoich placówek duszpasterskich. Sądzę, że biadanie i oskarżanie Rządu, jakoby dzieje się to kosztem innych wyznań, jest nie na miejscu. Uważam i jestem przekonany, że układ z dnia 20 czerwca 1938 r. między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską czyni zadość sprawiedliwości i umocni żywioły katolickie nie tylko w jedności z Kościołem, ale tak samo umocni je w miłości obyczajów i kultury polskiej.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#StepanSkrypnyk">Wysoka Izbo! Ustawa o zatwierdzeniu układu z dnia 20 czerwca 1938 r. między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską w sprawie ziem, kościołów i kaplic pounickich, których Kościół katolicki został pozbawiony przez Rosję, według mojego głębokiego przekonania, w czasie, w którym ma być załatwiona, nie odpowiada tym nastrojom, które obecnie istnieją wśród społeczeństwa prawosławnego Rzeczypospolitej Polskiej, a to ze względu na to, że bezpośrednio dotyczy ona kwestii Kościoła prawosławnego, Kościoła, który dotychczas nie ma uregulowanego stosunku prawnego do Państwa Polskiego. Uważam, że ten czas jest nieodpowiedni, ażeby ta ustawa znalazła się jako przedmiot rozpatrywania Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#StepanSkrypnyk">Wysoka Izbo! Kościół katolicki ma otrzymać szereg obiektów, które już się znajdują w jego posiadaniu, a jak ponadto umowa niniejsza mówi, szereg innych obiektów, które się znajdują w posiadaniu Państwa. Ten punkt budzi najwięcej zastrzeżeń. Już sama jego redakcja jest mglista, nieścisła, niewyraźna, co więcej wprowadza ona pierwiastek dowolności dla władzy wykonawczej, w danym wypadku dla władzy administracyjnej, która według swojego swobodnego uznania będzie decydowała o tym, jaki kościół i w jakiej miejscowości przekazać w posiadanie Kościołowi katolickiemu.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#StepanSkrypnyk">Proszę Panów! Stan prawny Kościoła prawosławnego do dziś dnia nie jest uregulowany. Każdy z nas musi być świadomy tego, że stan taki jest szkodliwy. Państwo to zrozumiało i w r. 1930 P. Prezydent Rzeczypospolitej wydał orędzie w sprawie zwołania soboru prawosławnego, który by uregulował wszystkie momenty prawne, związanie z istnieniem Kościoła prawosławnego w Rzeczypospolitej Polskiej. Tradycję, która ma cechować przyszły ustrój, nawiązuje się do tradycji Polski przedrozbiorowej. Słusznie tu był podkreślany moment radości, z jaką społeczeństwo prawosławne powitało to orędzie. Przy tej sposobności chciałbym podkreślić, że właśnie społeczeństwo prawosławne w Polsce widzi w tym orędziu z 30 maja 1930 r. zatarcie skutków niewoli rosyjskiej, Księże Pośle Downarze. Zgodnie z tym orędziem została powołana komisja mieszana z przedstawicieli hierarchii, wiernych i Rządu. W ciągu 8 lat komisja ta pracowała nad ułożeniem statutu. Według posiadanych wiadomości od naszej hierarchii statut ten został opracowany i zdawało się, że niedługo już trzeba będzie czekać, ażeby ten stan został nareszcie unormowany. P. Minister Oświaty podczas rozprawy nad budżetem w ubiegłej sesji zapewnił, że prace nad prawnym uregulowaniem czy drogą dekretową, czy drogą ustawodawczą dobiegają końca. Potwierdził to również i przedstawicielom delegacji społeczeństwa ukraińskiego podczas swego pobytu na Wołyniu.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#StepanSkrypnyk">Toteż dlaczego nie zaczekać ze sprawą, która bezpośrednio dotyczy Kościoła prawosławnego, do chwili uregulowania stosunku prawnego tego Kościoła oraz jego spraw majątkowych?</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#StepanSkrypnyk">Dlaczego ten pośpiech? A pośpiech niewątpliwie istnieje w danym wypadku, bowiem — jak powiedziałem — art. 6 tej ustawy został niewątpliwie napisany na kolanie; co więcej, nie było dobrego prawnika prawdopodobnie przy jej redagowaniu albo była zła wola. To ostatnie jednak wykluczam, tylko uważam, że redakcja tej ustawy jest mglista i niewyraźna. Właśnie to wywołuje niepokój wśród społeczeństwa prawosławnego. Omawiana ustawa wprowadza stan prawny dla tego, co zostało — oczywista rzecz — drogą bezprawną w swoim czasie Kościołowi katolickiemu oddane. Nie chodzi nam o to, aby w czasach bardzo ważnych dla całego Państwa jak obecnie wnosić jak najwięcej elementu zaniepokojenia. Gotowi bylibyśmy głosować za ustawą, jeżeliby w artykule 6 było powiedziane: „Odnośnie do kościołów i kaplic pounickich, będących obecnie w posiadaniu Państwa, a nie będących obecnie w użytkowaniu Kościoła prawosławnego”. Wtedy wszystko byłoby w porządku, ale tego słowa „obecnie” nie ma, a bez tego słowa nie można zrobić inwentaryzacji tego, co się znajduje w posiadaniu Kościoła prawosławnego. A więc to jest źródło dla dalszych możliwości, o których wyraźnie jest mowa w dalszej części tego ustępu, a mianowicie, że „Rząd Rzeczypospolitej Polskiej zobowiązuje się prowadzić w dalszym ciągu badanie warunków, w których się one znajdują i przekazać je na własność Kościołowi katolickiemu we wszystkich wypadkach, gdy to się okaże możliwe”. I dlatego rzecz zrozumiała, że ten punkt właśnie w tych nastrojach zaniepokojenia i podniecenia, jakie dziś panują wśród społeczeństwa prawosławnego, niewątpliwie tą swoją redakcją i swoją intencją jest źródłem jeszcze większego podniecenia tych nastrojów w społeczeństwie prawosławnym.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#StepanSkrypnyk">Ja chcę na te momenty zwrócić uwagę i jeszcze podkreślić jeden moment w tym wszystkim. Proszę Panów! Tu zupełnie nie wspomniano o takiej ważnej rzeczy, że przecież część tych kościołów oraz kaplic pounickich w swoim czasie była w posiadaniu Kościoła prawosławnego w granicach Państwa Polskiego nieraz kilkaset lat, że później tylko przeciętnie 130 do 150 lat podczas trwania unii one były czasowo we władaniu Kościoła unickiego. Więc tak samo ten moment nie jest uwzględniony. Tu już zwracało się uwagę, że jeżeli chodzi o rewindykację tych obiektów, to w praktyce życia codziennego ma się pretensje nawet do tych świątyń, które nigdy nie były związane z Kościołem katolickim czy unickim. I ta praktyka życia codziennego jest bardzo przykra, a źródłem jej — jak powiedziałem — jest nieuregulowanie stosunków prawnych Kościoła prawosławnego w stosunku do Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#StepanSkrypnyk">Poza podkreśleniem tych momentów — bo tylko nam to pozostaje — poza zwróceniem uwagi na to, ja chcę zwrócić uwagę jeszcze na jeden moment niewątpliwie o znaczeniu szerszym. Jak już podkreśliłem, orędzie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 30 maja 1930 r. przez społeczeństwo prawosławne w Polsce było powitane serdecznie i z radością, albowiem w nim się widziało zatarcie skutków niewoli politycznej, czekało się, że w czasie jak najprędszym zostanie zakończona — gdyż to było intencją orędzia — praca nad wprowadzeniem statutu Cerkwi prawosławnej w życie. Niestety ta sprawa do dzisiejszego dnia nie została zakończona, co więcej, jak już powiedziałem na Komisji Spraw Zagranicznych, mamy zupełnie wyraźnie stwierdzone ze strony naszej wyższej hierarchii, że pod presją pewnych czynników Rząd nie ma zamiaru ani drogą dekretu, ani drogą ustawodawczą w najbliższym czasie załatwić tej kwestii. Stwierdzam, że w tym widzimy źródło dalszych niepokojów i nieporozumień na terenach zamieszkałych przez ludność prawosławną, widzimy nasilenie tej roboty, która obecnie trwa w terenie, i która nasila się najbardziej intensywnie na terenie południowych powiatów województwa wołyńskiego i południowo wschodnich powiatów województwa lubelskiego. Polska, która ma naturalne prawo pierwszeństwa w rozwiązaniu zagadnienia Kościoła prawosławnego nie tylko u siebie — albowiem Polska promieniuje na cały wschód, jest przedmurzem Zachodu, która mając tak wielki odłam, bo prawie 5 milionów obywateli wyznania prawosławnego, mogła stworzyć wartości wielkie, które w skarbnicy możliwości Rzeczypospolitej Polskiej na przyszłość byłyby cennym aktywem — przez nieuregulowanie stanu prawnego, co w skutkach swoich w dniu codziennym da je bardzo smutne zjawisko, odsuwa moment wykorzystania tego bardzo ciekawego i cennego zjawiska i wciągnięcia tej wielkiej ilości obywateli w orbitę szerszego działania Państwa. Zdaje mi się, że te możliwości się tracą. A jak wielkie one mają znaczenie, to niech stwierdzi ten bardzo ciekawy fakt, że w Niemczech, które są dalej na zachód położone, a które mimo wszystko interesują się wschodem, 3 tygodnie temu w Berlinie został poświęcony sobór prawosławny, wybudowany przy pomocy i zasiłkach Rzeszy Niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#komentarz">(P. Marchlewski: I Rosji. Głos: Pan oskarża sam siebie.)</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#StepanSkrypnyk">Nie oskarżam samego siebie, tylko chciałbym zwrócić uwagę na to, dlaczego oni to robią. Oczywiście, nie dla tej niewielkiej ilości wiernych, którzy się w Niemczech znajdują, bo tam jest ich znikoma ilość, a tylko dlatego, że widocznie coś innego w tym upatrują. A to nas niepokoi, chociażby dlatego, że już mamy wypadki, że ściągają młodych ludzi na teologię przy uniwersytecie berlińskim.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Głos: Katolickie zamykają, a prawosławne otwierają.)</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#StepanSkrypnyk">To jest właśnie dziwna rzecz i w tym tkwi jakiś interes, bo Niemiec jest bardzo wyrachowany i widocznie widzi w tym jakiś wielki interes. Chciałem na to zwrócić uwagę i przy tej sposobności jeszcze raz podkreśliłem, że jak najwcześniejsze uregulowanie stosunku prawnego Kościoła prawosławnego w Rzeczypospolitej Polskiej niewątpliwie wyjdzie Państwu Polskiemu na jak największą korzyść.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Baran.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#StepanBaran">Wysoki Sejmie! Rzecz idzie o dobra Kościoła pounickiego, o dobra pounickie. Dotychczas przemawiało trzech mówców: dwóch prawosławnych, w tym jeden ksiądz prawosławny, i ksiądz rzymskokatolicki, polski. Nie było dotychczas mówcy — przedstawiciela tego Kościoła, który ma jeden jedyny prawo do tych rzeczy, które są obecnie przedmiotem projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#StepanBaran">Pan referent wspomniał na początku o unii florentyńskiej, następnie wspomniał o unii brzeskiej. Unia florentyńska nie wydała żadnych praktycznych skutków, natomiast wielkie historyczne skutki pociągnęła za sobą unia religijna między Cerkwią prawosławną na terenie Państwa Polskiego historycznego z końcem wieku XVI a Kościołem rzymskokatolickim względnie bezpośrednio z Watykanem. Fakt ten ma wielkie znaczenie historyczne i Kościół unicki, którego obecnym reprezentantem w Polsce i b. Austrii jest Kościół greckokatolicki, w czasie istnienia Polski przedrozbiorowej na terenie obecnych ziem wschodnich odegrał wielką i twórczą rolę. Większą rolę odegrał on pod względem narodowym już po rozbiorach, tam gdzie ten Kościół został zachowany, albowiem Kościół unicki na terenie b. cesarstwa rosyjskiego został zlikwidowany etapami, najpierw na Podolu, wschodnim Wołyniu, a później na tych ziemiach północno-wschodnich, które obecnie wchodzą w skład Państwa Polskiego. Pierwszy etap — r. 1839 — zlikwidował wszystko, została tylko przy Kościele unickim drobna część na zachód od Bugu w b. unickiej diecezji chełmskiej, Resztki te zlikwidowano w r. 1875. W historii polskiej znana jest nazwa jednej miejscowości — Kroże, gdzie w r. 1893 czy 1894 była masakra unickiej ludności. Wyszła wtedy w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy broszura p. t. „Kroże” z tytułową emblemą „Krzyż i krew koło krzyża”. Kto to był? Czy to byli wyznawcy Kościoła rzymskokatolickiego, który także wielkie tragedie przechodził w czasie panowania rosyjskiego? Nie, to byli wyznawcy Kościoła unickiego, narodowości nic polskiej, którzy w obronie swej religii ponosili męki wielkie.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#StepanBaran">To wszystko jest za nami. Nie stało cesarskiej Rosji, nie stało synodu prawosławnego, nie stało tych, którzy ciemiężyli nie tylko naród polski, lecz także i Kościół rzymskokatolicki, a w w pierwszym rzędzie Kościół unicki, albowiem w tym Kościele unickim była organizacja narodowa ukraińska. Rząd rosyjski widząc wielkie zasługi narodowe tego Kościoła dla wzrostu odrodzenia narodowego Ukraińców w b. Galicji, był największym wrogiem Kościoła unickiego. Żaden ksiądz unicki przed wojną za żadne pieniądze, za żadne skarby nigdy nie otrzymał paszportu do Rosji, a wjazd księży unickich do Rosji był ustawowo zakazany.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#StepanBaran">Gdy nie stało ciemiężycieli polskiego i ukraińskiego narodu — carów rosyjskich, zdawało się, że ci ludzie, którzy dawniej wyznawali religię unicką, wyznanie unickie, a którzy przeszli na wyznanie prawosławne, będą mieć możność swobodnej oceny co do przynależności wyznaniowej i możności powrotu do tej religii, która była ich do 1875 r., do skasowania ostatniego etapu Kościoła unickiego na ziemiach obecnej Polski.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#StepanBaran">Tak się, niestety, nie stało. Już od samego początku, od 1918 r., od pierwszego dnia istnienia Państwa Polskiego, widzimy dwie taktyki — inną na zachód od Bugu, inną zaś na wschód od Bugu, bo zawsze należy odróżniać w taktyce postępowania Rządu Polskiego wobec Kościoła prawosławnego dwie różne rzeczy, inaczej się traktuje Kościół prawosławny na wschód od Bugu, a inaczej na zachód od Bugu. Tam cała masa, tam większość ludności wyznania prawosławnego jest narodowości nie polskiej; na zachód od Bugu są tylko resztki narodowości ukraińskiej, tylko resztki Kościoła obecnie prawosławnego. Gdy tam na Wołyniu, w północno-wschodnich województwach nie było może tego postępowania tak jaskrawego przy rewindykacji, mniej może drastycznie przeprowadzanej, to była ona w całości przeprowadzana na terenie obecnej prawosławnej diecezji warszawsko-chełmskiej, na Chełmszczyźnie i na Podlasiu. Nie należy to do świetnych kart najnowszej historii. Każdy, kto ocenia pozytywnie znaczenie Polski dla ościennych narodów, tu doznaje bólu wielkiego, że w pierwszych latach czy w pierwszych nawet dniach wskrzeszenia samodzielności Państwa nie postąpiła ona tak, jak w danym wypadku postąpić powinna była w interesie samego Państwa. W tym czasie na terenie diecezji warszawsko-chełmskiej, więc najwięcej spornej, było 370 świątyń prawosławnych. Większość tych świątyń nigdy nie była w posiadaniu Kościoła rzymskokatolickiego. Tylko w kilku czy w kilkunastu wypadkach na tym właśnie terenie, i to w miastach specjalnie, były one kiedyś we władaniu Kościoła rzymskokatolickiego. Chodziło z reguły o co innego — o to, że w tym czasie między r. 1918 i 1920 była prowadzona w większych rozmiarach akcja osadniczo-wojskowa. Wspomniał już p. referent, że w czasie tym, t. zn. w pierwszych latach istnienia Państwa Polskiego — bo osadnictwa wojskowego w ostatnich latach się nie prowadzi — 40.000 ha ziemi, będącej we władaniu Kościoła prawo sławnego, zabrano na cele woskowo-kolonizacyjne, a część tylko tej ziemi rozparcelowano między innych parcelantów. Cyfry te są bardzo znaczne. To, co zostało obecnie we władaniu Kościoła prawosławnego, są to bardzo nieznaczne resztki, a i te resztki wedle projektu ustawy o układzie między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską mają być prawie w całości zlikwidowane.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#StepanBaran">Jestem członkiem Kościoła greckokatolickiego, członkiem tego Kościoła, który jedyny ma prawo mienić się sukcesorem tych dóbr pounickich. W r. 1720 odbył się na terenie województwa lubelskiego w Zamościu, w tych okolicach, gdzie obecnie prowadzi się największy nacisk i nagonkę na Cerkiew prawosławną, sobór unicki. Ten sobór unicki ustalił fundamenty Kościoła unickiego, obecnie nazwanego greckokatolickim, pod względem organizacyjnym, dyscypliny religijnej i dyscypliny kościelnej. Wszystkie te uchwały soboru zamojskiego obecnie jeszcze w całości u nas obowiązują. W Polsce historycznej nikt nie twierdził, że Kościół unicki jest osobowością jurydyczną, osobą prawną, tą samą, jaką jest Kościół rzymskokatolicki, i ani jeden praktyk polityczny, żaden mąż stanu Polski przedrozbiorowej ani żaden historyk kościelny czy świecki nigdy nie identyfikowali osobowości prawnej Kościoła unickiego z osobowością prawną Kościoła rzymskokatolickiego. Była to osobowość zupełnie odrębna, podmiot prawny był całkiem osobny i majątki należały zupełnie odrębnie do jednego lub do drugiego kościoła. A więc logicznie rzecz biorąc i traktując sprawę z czysto jurydycznego punktu widzenia, nigdy Kościół rzymskokatolicki nie władał ani jednej chwili większością tych dóbr obecnie tzw. pounickich i nie ma obecnie żadnego prawa do tego, żeby się mienił sukcesorem tych dóbr.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#StepanBaran">W Państwie Polskim naród ukraiński mniej więcej w połowie należy do Kościoła unickiego, greckokatolickiego i w drugiej połowie — do Kościoła prawosławnego. Między nami są wielkie różnice dogmatyczne, religijne, ale jest jedność krwi, jedność tradycji i jedność dążeń. Gdy w tej chwili zabieram głos w obronie prześladowanej obecnie Cerkwi prawosławnej, robię to w tym przekonaniu, że spełniam w dobrej wierze swój obowiązek narodowy.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#StepanBaran">Proszę Wysokiej Izby, to, co się obecnie dzieje w warszawsko-chełmskiej diecezji prawosławnej, przypomina w całości pierwsze lata tego chaosu, nieuporządkowanego życia, jakie miało miejsce w r. 1918, 1919, najwyżej do r. 1920. Z 370 świątyń prawosławnych na terenie Podlasia i Chełmszczyzny, a więc na terenie warszawsko-chełmskiej diecezji prawosławnej, przeszło połowę, bo z górą 150 cerkwi zamieniono na kościoły, a nawet 1/10 część tych świątyń nigdy nie była we władaniu Kościoła rzymskiego. Zupełnie pojmuję, że jurydycznie może mieć usprawiedliwienie rewindykacja tych obiektów, kościołów czy dóbr ziemskich, które kiedyś były we władaniu Kościoła rzymskokatolickiego, jednakże nie widzę żadnej racji jurydycznej, gdy chodzi o te świątynie, które nigdy ani jednego dnia nie były we władaniu Kościoła rzymskokatolickiego, a te tworzą co najmniej 90% tych obiektów, jakie Kościół rzymskokatolicki zabrał dla siebie.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#StepanBaran">Proszę Wysokiej Izby, fakty, jakie mają miejsce dzisiaj, wczoraj, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach, są faktami strasznymi. Już od początku r. 1938 na terenie warszawsko-chełmskiej diecezji prawosławnej, a więc na tzw. Chełmszczyźnie i Podlasiu, zamknięto i opieczętowano cerkwi i domów modlitwy prawosławnych w powiecie biłgorajskim 6, we włodawskim 4, w hrubieszowskim 6, w tomaszowskim 8, w powiecie chełmskim 11, Razem w tym jednym r. 1938–35 świątyń.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#StepanBaran">Większe jeszcze i straszniejsze fakty mają miejsce. Zburzono i spalono cerkwi prawosławnych i domów modlitwy w tym roku 1938: w powiecie hrubieszowskim — 9, w powiecie tomaszowskim — 23, w powiecie włodawskim — 1, razem 33. Niektórzy starostowie w szeregu powiatów w ostatnich dniach, akurat wtedy, kiedy projekt niniejszej ustawy miał być w Sejmie omawiany, może dla pełniejszej ilustracji nakazali rozbiórkę albo zburzenie cerkwi prawosławnych. I takich faktów, proszę Wysokiej Izby, w dzisiejszych dniach, dziś, wczoraj czy przedwczoraj mamy szereg. Tylko w krótkości wspomnę, że w gromadzie Uhnin, powiatu włodawskiego, istniała parafialna cerkiew prawosławna zbudowana już bezpośrednio przed wojną w r. 1911, a więc cerkiew, która nigdy nie była unicką, bo o cerkwiach unickich można mówić tylko przed r. 1875. Tę cerkiew zniszczono, rozebrano i obecnie materiał ma się oddać albo na budowę domu ludowego, albo szkoły rolniczej. Zwracam uwagę, że cerkiew ta obsługuje niemałą ilość prawosławnych, bo 2.000.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#StepanBaran">W gromadzie Korolówka tego samego powiatu z polecenia władzy państwowej zburzono dnia 1 lipca 1938 r. murowaną cerkiew prawosławną. Fakty te podaję tylko z dni ostatnich. W gromadzie Wytyczno, powiatu włodawskiego, ma być przeprowadzona z rozkazu starosty rozbiórka w dniu 6 lipca, tj. dzisiaj. W gromadzie Borodycia, powiatu hrubieszowskiego, ma być rozbiórka przeprowadzona też w dniu dzisiejszym, tj. 6 lipca. Miejscowa prawosławna ludność ukraińska samoczynnie zebrała się wokoło swojej cerkwi i pilnuje jej dniem i nocą, by nie dopuścić do zburzenia swojej własnej świątyni, A teraz co najważniejsze — fakty te oburzają nawet miejscową ludność polską. W sprawie tej cerkwi, o której w tej chwili wspomniałem, zarządzenie władzy wywołało oburzenie nawet wśród społeczeństwa polskiego. W Hrubieszowie z ramienia katolików ma interweniować dzisiaj u Rządu Polskiego w Warszawie p. Czekanowski, prezes Tow. im. Staszica w Hrubieszowie. Tak samo w gromadzie Dziekanów, powiatu hrubieszowskiego, mają zburzyć cerkiew w dniu dzisiejszym. W gromadzie Matków, pow. hrubieszowskiego, władze państwowe przeznaczyły na rozbiórkę miejscową cerkiew prawosławną, zbudowaną po r. 1875, tj. wtedy, gdy unii na tych ziemiach zupełnie nie było. Wreszcie w gromadzie Świerże, pow. chełmskiego, władze miejscowe zamknęły prawosławną cerkiew i przeznaczyły ją na rozbiórkę i ta rozbiórka ma być przeprowadzona w dniach najbliższych, To są dane i cyfry z dni ostatnich.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#StepanBaran">Nie tylko to się dzieje. Nie tylko pozbawia się cerkwi ludność prawosławną, ludność chrześcijańską — różnice dogmatyczne nie są tak wielkie między Kościołem katolickim i prawosławnym, jak między Kościołem katolickim i protestanckim. I ten kościół chrześcijański, który jest panujący na wschodzie Europy i większości ziem słowiańskich, dozna je nie tylko cięć przez to, że odbiera mu się możność odprawiania nabożeństw. Za to, że ksiądz prawosławny odprawia nabożeństwo prawosławne w cerkwi prawosławnej, dostaję karę. W szeregu gromad i w szeregu powiatów na terenie województwa lubelskiego ukarano w ostatnich dniach i tygodniach szereg księży prawosławnych za to, że odważyli się odprawiać prawosławne nabożeństwa. I tak w powiecie biłgorajskim ukarano w drodze administracyjnej 4 księży grzywną od 200 do 500 zł, w powiecie włodawskim ukarano 6 księży grzywną po 500 zł, w powiecie hrubieszowskim ukarano 6 księży grzywną od 200 do 500 zł, w powiecie tomaszowskim — 7 księży: jednego grzywną 1.200 zł, resztę — jedno, dwu, lub czteromiesięcznym więzieniem.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#StepanBaran">Sprawy te wzburzyły całą ludność, a ludność ta cyfrowo przedstawia się bardzo poważnie, bo na tym terenie mieszka więcej niż 250.000 ludności prawosławnej. I ta ludność każdego dnia, każdego tygodnia wybiera się własnym kosztem do Warszawy, po sprawiedliwość, wysyła i odda je do rąk Rządu szereg memoriałów z faktami i datami. Ta ludność ma prawo żądać ochrony tym bardziej, że Konstytucja polska z 17 marca 1921 r. w art. II, 113 i 115 wyraźnie gwarantowała tolerancję religijną i możność odprawiania nabożeństw i kultu religijnego oczywiście w granicach tego wyznania, które Państwo uznaje za ważne. A Kościół prawosławny, wierni tego Kościoła, jak już powiedział ks. Wołków, zajmują pierwsze miejsce po wyznawcach religii rzymskokatolickiej. W Państwie Polskim jest ich blisko 5 milionów, procentowo z górą 12%, a więc liczba, która w danej chwili jest bardzo pokaźna i w czasach krytycznych może być nawet groźna. Ludność prawosławna nie odnosiła się i nie odnosi się specjalnie na tych terenach, gdzie żyje od wieków wspólnie z ludnością polską, na Podlasiu i na Chełmszczyźnie, wrogo do Państwa Polskiego. Nie, żąda tylko i ma prawo żądać sprawiedliwego traktowania tego, co jest najświętszym dla człowieka.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#StepanBaran">Mieliśmy fakty w historii naszej ukraińskiej w Państwie Polskim drastyczne tej miary, jak rok 1930 — pacyfikację wschodniej Galicji. Ta rzecz, proszę Wysokiego Sejmu, jest jeszcze straszniejsza i nikt tak nie rozumie podobnego krytycznego położenia, jak rozumie to świat anglosaski, Tam najmniejsze nawet zadrażnienie uczuć religijnych ma wielkie zrozumienie. Ten fakt, który ma miejsce w dniach dzisiejszych, fakt burzenia świątyń, palenia, przy czym nigdy policja sprawców nie wykryła — jest straszniejszym od tych bardzo drastycznych faktów, jakie miały miejsce jesienią 1930 r. we wschodniej Galicji.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#StepanBaran">Z tych też powodów stojąc na stanowisku, że każde wyznanie prawnie uznane ma prawo do ochrony prawnej, ma prawo wykonywania swego kultu religijnego, jak to gwarantuje ustawa konstytucyjna, ma prawo do świątyń, które to wyznanie zbudowało i które do niedawna były w jego posiadaniu i władaniu, ma prawo żądać od Rządu, już nie prosić, by Rząd tę sprawę postawił inaczej, niż ma to miejsce dotychczas, Dwaj moi przedmówcy wyznania prawosławnego, moi ziomkowie, bo też Ukraińcy i dobrzy Ukraińcy, ludzie dla sprawy ukraińskiej zasłużeni, wspomnieli, że żądają jedynie tylko sprawiedliwości w wykonywaniu tych ustaw, które istnieją, by wyznanie prawosławne, autokefaliczny Kościół prawosławny w Polsce doczekał się przynajmniej tego traktowania, jakie ma garstka muzułmanów i jeszcze mniejsza garstka karaimów. Wielki Kościół prawosławny, liczący 5 milionów wyznawców, dotychczas opiera swoją prawną egzystencję na tymczasowych przepisach o stosunku Rządu do Kościoła prawosławnego z dnia 30 stycznia 1922 r., z podpisem jedynym ówczesnego Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Antoniego Ponikowskiego. Ogłoszono te przepisy tymczasowe w Monitorze Polskim tam, gdzie się ogłasza bilanse spółek akcyjnych, a nie w Dzienniku Ustaw, Na tych tymczasowych przepisach wielki Kościół, bo największy po Kościele rzymskokatolickim w Państwie, ma opierać swoją egzystencję. Ta egzystencja jest płynna i zdaje mi się, że to jest robione świadomie, ażeby tę płynność, to nieuregulowanie stosunku Kościoła prawosławnego w Polsce, przedłużać jak najdalej, aby takie fakty, które dotychczas istnieją i jeszcze dziś na wielu terenach na wschodzie, na zachód od Bugu mają miejsce, na przyszłość przedłużać.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#StepanBaran">Oceniając to wszystko, uważamy projekt ustawy, nad którym obecnie debatujemy, za taki, który godzi w interesy Kościoła prawosławnego i interesy narodu ukraińskiego. Z tej też przyczyny, my posłowie ukraińscy z Galicji wschodniej, wyznania greckokatolickiego, którzy szanujemy autorytet Watykanu, autorytet Papieża i jego delegatów, mimo to w obronie interesów Kościoła prawosławnego nam bliskiego i w interesie narodu ukraińskiego, w imię jego praw historycznych i jego praw obecnych, głosować będziemy przeciw tej ustawie.</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WalerySławek">Udzielam głosu p. Olszewskiemu,</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Wysoki Sejmie! Pp, posłowie Wołków, Skrypnyk i Baran, którzy do tej ustawy przemawiali, przenieśli właściwie dyskusję z ustawy, która ma na celu tylko ustalenie pewnych norm, załatwienie sprawy pewnych dóbr ze Stolicą Apostołską, na zupełnie inną, szerszą płaszczyznę. Nie mówili właściwie o samej ustawie, która przecież ani nie godzi w interesy prawosławia, jak nad tym ubolewał p. Baran, a my Polacy znamy i rozumiemy doskonale wymowę jego przemówień, ani nie godzi w interesy społeczeństwa ukraińskiego, ale przenieśli dyskusję na inną płaszczyznę, i wobec tego ja ją podejmuję na płaszczyźnie takiej, na jakiej rozpoczęli ją pp. posłowie.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#StefanBłażejOlszewski">Proszę Panów, mówiono tu o ignorowaniu Kościoła prawosławnego w Polsce, o prześladowaniu Cerkwi prawosławnej. Stanął tu poseł katolik i ubolewał nad tym, że Cerkiew prawosławna w Polsce cofa się, że jest gnębiona jakoby przez Polaków i przez Rząd Polski. Wysoki Sejmie! Jestem gorącym zwolennikiem ugody polsko-ukraińskiej pomimo trudności, jakie ona napotyka w swej realizacji, pomimo ofiar, jakie myśmy w związku z tą ugodą ponieśli w osobach naszych najszlachetniejszych synów, w osobie ś. p. Hołówki — jestem gorącym zwolennikiem ugody polsko-ukraińskiej pomimo treści przemówienia p. Barana, Muszę jednak ustalić, że istnieje w tej sprawie wielkie nieporozumienie historyczne.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#StefanBłażejOlszewski">Nie rozumiem dokładnie tej sprawy. Z jednej strony p. wojewoda wołyński czarował Warszawę prowadzeniem rzekomo ugody polsko-ukraińskiej po linii wytkniętej przez Wielkiego Marszałka. Z drugiej strony w terenie powstawały konflikty pomiędzy tymże samym wojewodą a miejscowym wojskiem. Tłumaczono nam, że wojsko nie potrafi prowadzić ugody pomiędzy dwoma narodami na dłuższą falę, a tylko na krótką falę. Stąd powstały te konflikty. Padło również zdanie ze strony społeczeństwa polskiego, przypominam sobie przemówienie p. Hofmana, że nie tędy winna iść właściwa droga. Wobec tego, jako Polak, pochodzący z centralnych okolic Polski, gorący zwolennik ugody polsko-ukraińskiej, tak że nawet niewłaściwe przemówienie, jakie wygłosił tu p. Baran, nie zmieni mego w tym względzie przekonania, postanowiłem pojechać na ten teren i bezpośrednio zbadać te stosunki.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#StefanBłażejOlszewski">Pojechałem na teren, gdzie mieszka ks. Wołków, na teren może najtrudniejszy, gdzie biegnie linia demarkacyjna pomiędzy ludnością białoruską a ukraińską, aby na tym terenie dotrzeć bezpośrednio do samej prawdy. Proszę Panów członków tej Wysokiej Izby, pojechałem do pewnych miejscowości, były to wsie, które mi wskazano, że są pod wpływem chytrej agitacji bądź duchowieństwa katolickiego, bądź też pod wpływem pewnego niewłaściwego nastawienia ze strony miejscowych czynników wojskowych wbrew nastawieniu administracji. Pozwolę sobie podzielić się tymi moimi wrażeniami. Wieś Strzelsk w powiecie sarneńskim — 5.000 ludności. Mówili mi mieszkańcy, że oni się czują Polakami, że pamiętają, jak ich pradziadowie nosili czamary, mówili, że chcą wrócić do wiary swych ojców, że chcą polskich organizacyj, polskich spółdzielni, chcą komasacji, czują się Polakami. Mówili: „Gdy poszliśmy do administracji z tymi postulatami, to przysłali nam agitatorów „Ridnej szkoły”. Wyjaśniono nam, że jesteśmy otumanieni i obałamuceni. My jednakże jesteśmy Polakami, czujemy się Polakami, i pomimo wszystkie sprzeciwy wrócimy do wiary ojców naszych”. Wieś ma 5.000 ludności. Oświadczyli się wszyscy, z wyjątkiem miejscowego popa i sołtysa, że wszyscy wrócą do wiary ojców i dziadów naszych, że czują się w głębi Polakami. Przecież Panowie Ukraińcy rozumieją, że w dziedzinie narodowej najważniejszym jest poczucie duchowe, że ani język, ani mowa nie decyduje, a właśnie wewnętrzne poczucie narodowe człowieka jest sprawą decydującą. Takie same są wsie Karpałówka, Siedlisko Małe i wieś Łusko. Jest 21 wsi w pow. sarneńskim, około 40% ludności polskiej. I powstaje zagadnienie — dokładnie tego zagadnienia nie zbadałem, ale mówię o terenie, na którym byłem — co mamy robić z ludnością, która się garnie do polskości? Czy mamy uznać ją za ludność oporną, do której należy przysyłać „Ridną Szkołę”, czy zgodzić się z głębokim przekonaniem tej ludności? Przecież musi istnieć pewna linia polityczna, zasadnicza linia polityczna wśród czynników autorytatywnych w Państwie Polskim.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(P. ks. Wołków przerywa.)</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#StefanBłażejOlszewski">Ja badałem tych kilka wsi. Oświadczam, co mi ta ludność z Strzelsk opowiadała. Ksiądz zna ten teren, ksiądz nie może mi zaprzeczyć. Ja z ludnością z całego powiatu nie mówiłem. Ta ludność, z którą mówiłem, prosiła, ażebym w Warszawie oświadczył w jej imieniu, że oni czuja się Polakami, że chcą wrócić do wiary swoich ojców. Tak mi oświadczono.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#StefanBłażejOlszewski">Jestem gorącym przeciwnikiem wszelkiej eksterminacji politycznej, a zwłaszcza eksterminacji religijnej.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#komentarz">(Głos: Jakie nazwiska?)</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#StefanBłażejOlszewski">Wieś Strzelsk. Oto jakie piękne ukraińskie nazwiska nosi ta ludność — tam są rodziny po kilkadziesiąt osób: Makomaski, Kolenda, Suchocki, Zając, Bądar, Zieliński. Oto są nazwiska, jakie nosi ta ludność. Nie ulega wątpliwości, że to jest ludność pochodzenia ściśle polskiego i że oni poczuli się Polakami w tym momencie, gdy znaleźli się w granicach polskiej państwowości. Nic więcej oni nie wymagają, ażeby tylko im nie przeszkadzać czuć się nadal Polakami. „Ridnej Szkoły” nie kwestionują, tylko odsyłają do wsi Dąbrowa, gdyż tam nie ma takich, którzy się czują Polakami, tam niech ta organizacja działa. Wrócimy na wiarę polską — jak oni mówią — rzymskokatolicką, to przynajmniej będziemy mogli prowadzić polskie organizacje i polskie spółdzielnie. To są oświadczenia, które gremialnie składała ta ludność. Byłem na miejscu i zbadałem te stosunki.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#StefanBłażejOlszewski">Wrócę do zagadnienia ostatniego. Mamy tam do czynienia z ludnością nie tylko prawosławną, ruską czy ukraińską, ta ludność bowiem nie jest prawie narodowościowo uświadomiona, ale mamy tam także zagadnienie z dawna osiadłej ludności polskiej, bezwarunkowo polskiej, o tym świadczą przytoczone nazwiska polskie tej ludności, która będąc w granicach Państwa Polskiego poczuła się polską i chce powrócić do tej polskości. Czyż możemy stanąć jej na przeszkodzie?</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#komentarz">(P. Skrypnyk przerywa.)</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#StefanBłażejOlszewski">Dotychczas toczyły się przez 4 lata zacięte boje na tym terenie, nie pozwalano im wrócić do polskości.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(P. Skrypnyk: Pan wprowadza w błąd własną opinię.)</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#StefanBłażejOlszewski">Są to wiadomości, które bezpośrednio zaczerpnąłem z terenu.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#komentarz">(P. Skrypnyk: Należy zbadać z całego terenu, nie z jednej wsi.)</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#StefanBłażejOlszewski">Zbadałem cały szereg wsi.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#StefanBłażejOlszewski">Badania tego zagadnienia nie skończyłem, postaram się zbadać je gruntowniej, a wtedy będę miał więcej argumentów. Nie ulega jednak wątpliwości, że i wówczas Pan Poseł nie da się przekonać.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#StefanBłażejOlszewski">Sprawa polega na tym, że musimy wytworzyć w naszych czynnikach autorytatywnych pewną zasadniczą polityczną linię działania. Nie mogą wrócić te czasy, aby pewni wojewodowie prowadzili swoją własną politykę na danym terenie. Minęły już czasy polityki królewiąt, możnowładców kresowych. Nikogo nie chcemy rusyfikować ani ukrainizować i nie chcemy dokonywać gwałtów i eksterminacyj w stosunku do wierzeń i uczuć ludzkich, ale przecież mamy prawo iść naprzeciw ludności, która była polską i która polską się poczuła.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Kondysar.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#FerdynandKondysar">Wysoka Izbo! Nie zabierałbym głosu, gdybym nie słyszał z tej trybuny o krzywdach, jakie się dzieją Kościołowi prawosławnemu w powiecie biłgorajskim, z którego pochodzę. Toteż pozwolę sobie scharakteryzować stosunki wyznaniowe na terenie choćby jednej gminy, w której mieszkam i w której jestem wójtem. A stosunki te są analogiczne we wszystkich gminach tego powiatu względnie w środkowej i południowej części powiatu, bo część północna jest czysto polską i katolicką.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#FerdynandKondysar">Ludność mojej gminy liczy około 10.000 mieszkańców, w tym około 3.000 prawosławnych. W czasach przedrozbiorowych na terenie gminy były dwa kościoły i obok jednego kościoła w Potoku stała drewniana cerkiewka unicka. To ludności wystarczało. Za caratu względnie wcześniej jeszcze kościół jeden upadł ze starości, nowego nie zbudowano. Natomiast za caratu, po rozebraniu starej cerkiewki unickiej koło kościoła w Potoku, wybudowano cerkiew unicką w odległości 7 km we wsi Lipiny, której ludność liczyła tylko może 1% unitów, i kazano ludności unickiej z Potoka chodzić do tej cerkwi, odległej o 7 km. Natomiast we wsi Potok wybudowano w odległości 1 km od kościoła cerkiew już prawosławną. Do budowy zmuszony był ordynat Zamojski. Do tej cerkwi prawosławnej przez pewien czas dojeżdżał tylko administrator z parafii Luchów, gdzie był większy majątek skonfiskowany rządowi czy rodzinie powstańca, i tam administrator prawosławny był przez rząd carski utrzymywany. Według kroniki, znajdującej się dziś w tej cerkwi prawosławnej w Potoku, w r. 1843 na terenie parafii, która obejmowała wsie Potok, Lipiny, Dąbrówka, Zagródki, Szyszków w i Naklik, było tylko 5 rodzin prawosławnych. Przez lat kilka cyfra ta podniosła się do 8–10, a następnie spadała. Zwyżka nastąpiła dopiero wtedy, kiedy wszelkimi środkami rozpoczęła się martyrologia ludności polskiej i ludności unickiej.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#FerdynandKondysar">I dziś to wszyscy pamiętają, bo nie ma rodziny na terenie gminy mojej, na terenie wszystkich prawie gmin, które by nie przechodziły najtragiczniejszych męczarni wyznaniowych. Setki rodzin po dwa razy chrzciły dzieci. Kiedy przez żandarmerię czy policję zmuszone były chrzcić dzieci w cerkwi prawosławnej, to drugi raz po kryjomu, matki czy ojcowie z dziećmi przedzierali się w nocy przez kordon do Tarnawca, Leżajska, do Rudnika nad Sanem, Ulanowa i gdzie indziej, aby to dziecko w tajemnicy po raz drugi ochrzcić, aby nie było prawosławne, tylko katolickie. Na podstawie archiwów, na podstawie metryk jeszcze z roku 1715 i następnych, które kilka dni temu przeglądałem w kościele rzymskokatolickim, znalazłem właśnie dowody, że ci wszyscy dzisiaj najbardziej zacietrzewieni niby to prawosławni, a właściwie politycy ukraińscy, pochodzą nawet nie z rodzin unickich, ale z rodzin katolickich. I ci, co z mojego powiatu i z mojej gminy tu przyjeżdżali w delegacji do Warszawy, Lewiccy, Lewkowicze, to są nie tak dawno upieczeni prawosławni, przeszli z Kościoła rzymskokatolickiego na prawosławie.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#komentarz">(Głos: Renegaci zawsze najgorsi.)</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#FerdynandKondysar">I nic dziwnego, że ludność parafii, która musiała chodzić 7 km do cerkwi unickiej, w ciągu kilkudziesięciu lat męczona, gnębiona różnymi sposobami, musiała i przechodziła powoli na prawosławie. I tak na terenie gminy, w której do czasu wojny i dziś jest tylko około 30% prawosławnych, były i funkcjonowały do czasu wojny 3 cerkwie, a tylko 1 kościół. W czasie wojny i jeszcze kilka lat po wojnie cerkwie stały pustkami, duchowni prawosławni opuścili je, nikt do nich się nie zgłaszał. Nikt z katolików nie myślał, chociaż każdy pamiętał te męczarnie i tragedie, jakie przechodził, o niszczeniu i o paleniu cerkwi prawosławnych. Jeden tylko wypadek zaszedł w parafii Lipiny, gdzie ludność liczy 2.000 katolików, a około 15 tylko rodzin prawosławnych, że ludność katolicka zajęła kościół i zaczęły się tam odprawiać nabożeństwa katolickie. Ta właśnie cerkiew unicka, a potem niedługo przed wojną prawosławna cerkiew została zajęta przez katolików. I nic dziwnego.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#FerdynandKondysar">Ale kiedy w ostatnich latach kilku polityków ukraińskich, tych właśnie, którzy przyjeżdżali do Warszawy, zaczęło zabiegać o budowę nowej cerkwi, która miała być potrzebna prawosławnej ludności, ludność katolicka temu nie przeszkadzała. Zbudowano cerkiew z desek, dość pokaźną i przysłano do niej duchownego prawosławnego. Po kilku tygodniach duchowny ten został przez ludność usunięty. Przyszedł drugi. Także im się nie podobał. Ks. biskupowi Sawie, podczas wizytacji w Lipinach, przedstawiłem stosunki i wówczas powiedział: Przyślę poczciwego, nie interesującego się polityką duchownego, archimandrytę, staruszka, który dopiero co wrócił z Rosji. Przyszedł ten staruszek. Po kilku miesiącach musiał także wyjeżdżać, bo ci pseudo-prawosławni obrzucali jego mieszkanie kamieniami i poobrywali mu jedyne okrycie, jedyny kożuch, w którym do tej parafii przyszedł. Im — jak się wyrazili — potrzebny był ksiądz młody, który by prowadził robotę społeczną. A jak wyglądała później ta robota społeczna? Przybył znowu młody ks. Włodzimierz Baranowski, ten nie podobał się diakowi Lewickiemu, usunięto go. Nareszcie znalazł się bardzo dobry duchowny, pochodzący ze wschodniej Małopolski, zdaje się ze Złoczowa, teologię ukończył w Czechosłowacji i ten dopiero zaczął robotę społeczną.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#komentarz">(Głosy: Acha.)</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#FerdynandKondysar">Chodził od domu do domu, od rodziny do rodziny, uświadamiał, że prawosławni nie są Polakami, tylko są Ukraińcami, zaczął dzieci uczyć mówić po ukraińsku, a zapomniałem podkreślić, że w całej gminie nie mówiono nigdy po ukraińsku ani po rusińsku, tylko mówiono po polsku z wyjątkiem jednej wioski, mówię o mojej gminie, wioski Kulno, gdzie część mówiła językiem rusińskim, a większość językiem polskim. Na pogrzebach, na weselach, na chrzcinach prawosławnych, śpiewano zawsze pieśni polskie, kolendy śpiewano tylko polskie, a nawet kiedy w ostatnich czasach przyjechał ks. biskup Sawa, musiał do ludności mówić po polsku, rozdać Ewangelię w języku polskim. Staroście cerkiewnemu też dał stary testament w języku polskim, co staroście nie bardzo się podobało, bo on zdaje się także przyjeżdżał z tą delegacją.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#FerdynandKondysar">Dopiero więc zaczęła się ta robota „społeczna” na terenie tej parafii. W końcu miejscowa ludność widząc ferment, widząc nieporozumienia polityczne, zaczęła na to reagować, tak ludność katolicka jak i prawosławna, i wysłała do Ministra Spraw Wewnętrznych memoriał z tysiącami podpisów, ażeby z powiatu biłgorajskiego zabrano wszystkich młodych nieetatowych duchownych prawosławnych, bo ci są zbędni i zamiast pracy wyznaniowej, wprowadzają politykę i ferment wśród spokojnej ludności polskiej obojga wyznań i zaczynają w spokojnych i po polsku myślących obywateli wmawiać, że oni są Ukraińcami, a nie Polakami.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#komentarz">(P. Trojan: Czy to jest zbrodnia?)</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#FerdynandKondysar">Nawet etatowy proboszcz prawosławnej parafii w Potoku, b. urzędnik rosyjski, pozwalał sobie zmieniać nazwiska, jak stwierdziłem, na podstawie metryk, które mi wpadły do ręki. Na przykład obywatel Rączka przychodzi do mnie, przedstawia metrykę i powiada: Proszę Pana Wójta, ja jestem Polakiem, nazywam się Rączka, mnie nawet w księgach rosyjskich pisano Ronczka przez „on”, a proboszcz w Potoku zmienił moje nazwisko Rączka na Ruczka. A nazwisko Pawęska zmienił na Pałuska. Ludność polska i ludność prawosławna czująca po polsku nie może na to pozwolić i dlatego prosiła, ażeby do Cerkwi nie wprowadzać polityki, tylko niech Cerkiew prowadzi te prace, do których jest powołana.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wysoki Sejmie!</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Na marginesie układu ze Stolicą Apostołską rozwinęła się dyskusja znacznie szersza, niż można było przypuszczać. Panowie koledzy już naświetlili problem na terenie mniej mi znanym, nie moim rodzinnym, chciałbym więc tylko zabrać głos w sposób znacznie bardziej ogólny. Przypuszczam, że zarzuty merytoryczne, wysunięte tutaj przez p. Barana, będą odparte przez p. sprawozdawcę, nie znam bowiem szczegółów i historii poszczególnych kościołów czy gruntów, o które w tym układzie chodzi. Chciałbym tylko zatrzymać się na paru fragmentach przemówień i ks. p. Wołkowa i p. dr Barana.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeżeli chodzi o przemówienie p. dr. Barana, twierdzące, że jedynym spadkobiercą tych gruntów jest obrządek greckokatolicki, to wyda je mi się, że nastąpiło tam pewnego rodzaju pomieszanie pojęć „kościół” i „obrządek”. P. dr. Baran jak gdyby przeciwstawił Kościołowi katolickiemu Kościół unicki. Wydaje mi się, że jest to niesłuszne, że podpis nuncjusza apostolskiego na akcie, nad ratyfikacją którego się zastanawiamy, jest chyba wystarczającą odpowiedzią, gdyż przecież nuncjusz reprezentuje Kościół katolicki cały, z jego rozmaitymi obrządkami.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeżeli chodzi o stan Cerkwi, słyszymy tu zarzuty bardzo ciężkie. Nie wiem dlaczego p. ks. Wołków cytował ustępy z przemówień aż z wieku XVII. Nie chciałbym roztaczać tu historii po unii brzeskiej. Zdajemy sobie dokładnie sprawę, szczególnie wszyscy ci, którzy się tym problemem interesowali, że mogły wówczas zachodzić tu i ówdzie takie czy inne nadużycia. Musimy przecież sobie przypomnieć i uprzytomnić, że wiek XVII to nie jest wiek XX i metoda postępowania w rozmaitych państwach była różna. Był to okres walk religijnych w państwach najbardziej kulturalnych, ba, był to okres zasady cujus regio ejus religio, a więc nie można dzisiaj tych elementów wprowadzać do naszej dyskusji.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wydaje mi się, że tak samo nie jest rzeczą dobrą nie wspominać tego, jeżeli się już o tamtym mówi, co się działo w 1839 r. Pochodzę z terenu, gdzie ludność na zapytanie moich rodziców odpowiadała — zacytuję to dosłownie jak było powiedziane, nie tłumaczę po polsku, bo trudno mi znaleźć odpowiednik na wyrażenie tego po polsku — „nas pierewiernuli”. Otóż to jest ten teren, który w 1839 r. oderwano od Kościoła katolickiego i od kultury zachodniej, kultury polskiej. To trzeba sobie powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Nie chciałbym zatrzymywać się dłużej nad tymi momentami, które wprowadzają bądź co bądź pewne dwugłosy w społeczeństwie chrześcijańskim wtedy, kiedy zdaje mi się, że przed nami dziś stoi zadanie, które powinno nas łączyć. Nie zapominajmy, że Polsce przypada, jak ongiś za bardzo dawnych czasów, rola przedmurza chrześcijaństwa i jeżeli z tej trybuny mówimy, to powinniśmy wyszukiwać te motywy i momenty, które nas łączą, a nie dzielą, te momenty, które mogą ugruntować w Rzeczypospolitej Polskiej wiarę, które mogą się przeciwstawiać bezbożnictwu i rozkładowi komunistycznemu ze wschodu.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(P. ks. Wołków: 20 lat czekamy na unormowanie tych stosunków.)</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wydaje mi się, że tych momentów nie należy poruszać. Panowie oczekują wykonania tego, co zapowiedział Pan Prezydent Rzeczypospolitej. Skoro to zapowiedział, nie ma wątpliwości, że wykona. Ale od oczekiwania na wykonanie zapowiedzi w orędziu Prezydenta do twierdzenia, że Kościół prawosławny w Polsce jest prześladowany, jest, Panie doktorze Baran, bardzo daleko. Kościół prawosławny ma swoją autokefalię. Wtedy, kiedy Kościół prawosławny w ogóle przeżywa tak ciężki kryzys, wtedy kiedy w innych państwach, bardzo blisko, gdzie była przecież siedziba wyznania prawosławnego, jest on w stanie, o którym mówić nie potrzebuję — w Polsce specjalnie dotuje się z budżetu państwowego autokefalię. Czy wolno mówić o prześladowaniu? Czy to, że w tej czy innej miejscowości następują te czy inne nieporozumienia lub uchybienia, które przecież w każdym państwie i przy każdej administracji nie są wykluczone, czy to uprawnia do mówienia o prześladowaniu Cerkwi prawosławnej? Naprawdę mówić tak nie wolno, szczególnie mając tak blisko za naszą granica wschodnią wzory istotnego prześladowania Cerkwi.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Nie chciałbym aby dyskusja nad tą ratyfikacją po tym, co było tu mówione, była zakończona pod tym wrażeniem, że nas tu na sali, niezależnie od tego z jakich okolic pochodzimy, nie interesują problemy religijne. Sądzę, że nie ja jeden, ale prawie wszyscy, a może nawet wszyscy, którzy tu zasiadają, są tego zdania, że zmiana wyznania może następować tylko z przekonania danej jednostki. Nie zapominajmy przecież o tym, że Rzeczpospolita obecna jest spadkobierczynią nie tylko terytorium Jagiellonów i Batorych, ale i ich ducha.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Wagner.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#EdwinNorbertWagner">Wysoka Izbo! Ustawa, która stała się przedmiotem dzisiejszej dyskusji, ma znaczenie bardzo ważne, bo uchwalenie jej nie ma na oku, jak mówią Panowie, reprezentujący interesy wyznania prawosławnego, utrudniania współżycia ludności polskiej i ukraińskiej czy też współżycia ludności wyznającej religię katolicką lub religię prawosławną. Jeżeli Stolica Apostołska zadecydowała i po długotrwałych pracach, decyzję tę wspólnie z Rządem polskim wydała, miała przecież na celu właśnie nie tylko dobro Kościoła katolickiego, ale kierowała się przesłankami wyższymi, opartymi na prawdzie, a przede wszystkim na zasadach, na etyce religii katolickiej i chrześcijańskiej.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#EdwinNorbertWagner">Dlatego też dziwi mnie mocno stanowisko tych panów, którzy zabrali głos rzekomo w obronie religii prawosławnej, bo uważam, że w ten sposób w imieniu wyznania czy w imieniu religii się nie występuje. Chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na odbieganie Panów od pewnych prawd. Jeżeli chodzi o ziemie zamieszkałe wyłącznie przez ludność ukraińską, o ziemie, gdzie prawosławie posiada swoją wieloletnią, wiekową historię, może moje zdziwienie byłoby mniejsze. Jeżeli jednak Panowie występują z takim tupetem w sprawie ziem etnograficznie polskich, ziem, na których tylko pewne znamię w okresie niewoli wycisnął imperializm rosyjski, imperializm, który posługiwał się prawosławiem jako narzędziem walki przeciw polskości, to dziwię się Panom, że Panowie zdobyli się na tyle odwagi, ażeby tę sprawę w ten sposób właśnie stawiać.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#EdwinNorbertWagner">Jeżeli chodzi o rewindykację naszego stanu posiadania, to nasze prawo moralne jest daleko wyższe. My nie opieramy się na tym, że jesteśmy narodem panującym, na tym fakcie, że jesteśmy tym narodem, który decyduje o losach Rzeczypospolitej, ale opieramy się na tym, co jest dla każdego człowieka na świecie najcenniejsze i najdroższe, na istotnym prawie moralnym, którego Panowie — mam odwagę powiedzieć — nie reprezentują. Agresywny charakter Panów polityki, która chce znowu nadużyć prawosławia, aby rozszerzać stan posiadania ukraiński, spotka się z należytym odporem nie tylko Rządu, nie tylko nas jako parlamentu, ale i miejscowej ludności polskiej.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#EdwinNorbertWagner">Proszę Panów! Muszę wyrazić również zdziwienie, że koledzy posłowie ukraińscy, będący reprezentantami religii greckokatolickiej, również do tej akcji się przyłączyli. Dziwi mnie bardzo, że przecież — jak powiedział sam p. Baran — jest to akt Stolicy Apostołskiej, której i wy, Panowie, podlegacie i chociaż się Pan bardzo elokwentnie i bardzo dyplomatycznie przyznał, że niezręcznie jest Panom występować przeciw takiej ustawie, która jest wynikiem współpracy Rządu polskiego ze Stolicą Apostołską, to jednak Panów interesy narodowościowe wzięły górę ponad tą zasadą. Rozumiałbym, gdyby te interesy narodowościowe dążyły również do tego wielkiego celu, o którym mówił kol. Hutten-Czapski, o którym mówił kol. Kondysar, o którym mówił kol. Olszewski, gdyby cele Panów wiodły do tego, ażeby Panowie, czując swoje znaczenie, swoje korzyści, które macie z tego, że mieszkacie na ziemiach i w granicach Rzeczypospolitej Polskiej, dążyli do tego pełnego zlania się z całością naszej państwowości. Jak powiedział p. Hutten-Czapski — Panowie nie chcecie tego uznać, mimo iż tak blisko za Horyniem i za Zbruczem prawosławie jest prześladowane, mimo tego Panowie nie uznają dobrodziejstw tych, które Panom Polska dała.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#EdwinNorbertWagner">Jeżeli idzie o stosunek do duchowieństwa, to muszę z przykrością stwierdzić, że duchowieństwo zarówno greckokatolickie jak i prawosławne nie chce nawet zachować lojalności w stosunku do duchowieństwa rzymskokatolickiego. Na Komisji Budżetowej w czasie tegorocznych obrad przytoczyłem i Panowie nie zaprzeczyliście temu faktowi, że np. oto w Małopolsce wschodniej odbywa się poświęcenie cerkwi greckokatolickiej. Ksiądz parafii rzymskokatolickiej zbiera ludność miejscową polską, z chorągwiami podąża do tej świątyni, także wyznania katolickiego, ażeby wziąć udział w poświęceniu tej cerkwi greckokatolickiej. Chyba to był największy dowód chęci współżycia jako autochtonów i wyznawców tej samej religii. I cóż się dzieje? Rzecz po prostu niewiarogodna. Oto przed procesją rzymskokatolicką, przed księdzem rzymsko katolickim zamyka się wrota tego kościoła, wrota tej cerkwi, mimo że w tej cerkwi był na tym poświęceniu biskup greckokatolicki. Jeżeli do tego incydentu doszło, jeżeli fanatyzm, szowinizm zdobył się na ten postępek, jeżeli przy tym był obecny biskup greckokatolicki, czyż ten biskup greckokatolicki nie był odpowiedzialny za to? Twierdzę, że był i tę odpowiedzialność powinien ponieść.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#EdwinNorbertWagner">Jeżeli idzie o to zagadnienie, to Panowie zwróćcie uwagę na własne duchowieństwo tak jedno jak i drugie, tak greckokatolickie jak i prawosławne, abyśmy właśnie walk politycznych, narodowościowych nie przerzucali na teren religii. My, Polacy, tego nie chcemy. Ja wierzę w nasze duchowieństwo, które jest jak najbardziej lojalne. Nasze duchowieństwo rzymskokatolickie jest tak lojalne, że często ludność polska pomawia je o zbyt wielką bierność w sprawach narodowych polskich. Ale jest to zdecydowane nasze stanowisko, zdecydowanie ugodowe, bo my chcemy i idziemy na czas, mimo przykrych ze strony ukraińskiej wypadków terrorystycznych w imię naszej polityki, w imię naszej misji kulturalnej nie chcemy nigdy posługiwać się siła. Nie chcemy nigdy, aby spory między nami a Wami narastały, bo wiemy, że jak w tej pieśni, którą śpiewaliśmy w okresie naszych walk o niepodległość: „Za wolność naszą i waszą”, wspólnym jest nasz interes.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#EdwinNorbertWagner">I trzeba, abyście zrozumieli, że w oparciu o kulturę polską, w oparciu o nasze siły moralne winniście stanowić ten monolit państwowy, a zrozumienie tego monolitu państwowego nie może być rozsadzane przez obce agentury. Panie Pośle Skrypnyk, powołanie się na Cerkiew w Berlinie było dla Pana bardzo nieszczęśliwym przykładem. Chcę wierzyć, że Pan na Berlin nie będzie się oglądał i Pan tam nie znajdzie poparcia dla sprawy ukraińskiej, chyba że dla Pana przesłanki niemieckiego Drang nach Osten jeszcze są ważne. A jeżeli są ważne, to, Panie Pośle, albo w prawo, albo w lewo. Albo Pan jest obywatelem nie tylko formalnie lojalnym, ale rozumiejącym swe prawa i obowiązki na ziemi polskiej, albo nie, ale niech Pan na Berlin się nie ogląda i tych przykładów, jako przykładów polecenia godnych nam nie podaje.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#EdwinNorbertWagner">Kończąc, chciałbym jeszcze raz zaapelować, aby dzisiejsza dyskusja nie była etapem w pogłębianiu tych sporów, ale aby obopólne zrozumienie, oparte przede wszystkim na prawdzie i rzeczowej płaszczyźnie, pozwoliło nam w przyszłości w dalszym ciągu budować rzeczywistość polską zgodnie z interesami narodu polskiego i narodu ukraińskiego, mieszkającego w granicach Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Skrypnyk w sprawie osobistego oświadczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#StepanSkrypnyk">W związku z bezpośrednim zwróceniem się do mnie p. Wagnera, oświadczam: Panie Pośle Wagner, odpowiedź na to dałem w roku Pańskim 1920 pod Zamościem, kiedy jako oficer armii ukraińskiej, wspólnie z 3-cią armią polską i dywizjami legionowymi broniłem Zamościa i byłem tam ranny. Temu jestem wierny do dnia dzisiejszego i pozostanę wierny do końca życia.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WalerySławek">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#WalerySławek">Udzielam głosu p. referentowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#AdamKroebl">Wysoka Izbo! Jako sprawozdawca, muszę odpowiedzieć na kilka zarzutów postawionych przeciw tej ustawie, która jest przedmiotem obrad. P. ks. Wołków zarzuca, że ustawa nie mówi i pretensjach Kościoła prawosławnego, a w szczególności, że nie załatwia sprawy świątyń pobudowanych bądź to jeszcze przed zawarciem unii, bądź też po r. 1875, a które są obecnie w posiadaniu Kościoła katolickiego. Zarzut ten łączy się do pewnego stopnia również z zarzutami p. Barana, który twierdził, że kościoły pounickie powinny być zwrócone wyznawcom tego obrządku. Otóż zdaje mi się, że rzeczywiście w tych rzeczach jest jakieś nieporozumienie. Układ, zawarty przez Rząd Polski ze Stolicą Apostołską, mówi tylko o tym, że Stolica Apostołska zrzeka się roszczeń do własności ziem, kościołów i kaplic pounickich, przy czym art. 1 określa, które to ziemie, kościoły i kaplice mają być uważane za pounickie. Otóż nie może być w tym układzie mowy o tym, czy któryś z kościołów, będących obecnie w posiadaniu wyznawców rzymskokatolickich, albo świątyń, pobudowanych przed unią, ma należeć do Kościoła prawosławnego, czy innego. W układzie Stolica Apostołska — jeszcze raz powtarzam — zrzeka się pretensji, przestaje być niejako pretendentem do własności tych ziem. Czy one powinny wrócić do wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego czy greckokatolickiego, o tym, wydaje mi się, decydować może tylko najwyższy czynnik tego Kościoła, to znaczy Stolica Apostołska. I ona w tym układzie tę rzecz zdecydowała. O ile mi zresztą wiadomo, ta sprawa nie mogłaby być aktualna dlatego, że na terenach b. zaboru rosyjskiego obecnie o wyznawcach kościoła unickiego mówić nie można; obecnie są tam albo prawosławni, albo rzymskokatolicy z bardzo niewielką liczbą wyznawców kościoła tzw. Pro Russia, którzy nie wchodzą w rachubę w tym wypadku.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#AdamKroebl">P. Baran chciałby, aby tylko te obiekty były przedmiotem układu, które należały dawniej do Kościoła rzymskokatolickiego. Na to mamy odpowiedź w tym samym, co mówiłem poprzednio, że kościół rzymskokatolicki bez względu na obrządek jest jedną całością i własność poszczególnych obiektów bez względu na to, przez który obrządek są wykorzystywane, należy do Kościoła rzymskokatolickiego jako całości.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#AdamKroebl">Jeśli p. ks. Wołków mówił, że oprócz ewentualnej krzywdy materialnej Kościół prawosławny jest także skrzywdzony moralnie, bo został niejako w tym układzie zignorowany, to wydaje mi się, że to jest chyba również nieporozumienie, dlatego że jakże w układzie Kościoła katolickiego z Rządem Polskim miałaby być przesądzona sprawa stosunków wewnętrznych, własności itd. Kościoła prawosławnego? To może nastąpić jedynie przy ogólnym uregulowaniu stosunków prawnych Kościoła prawosławnego w Polsce, które, jak słyszeliśmy już z dyskusji, są w toku przepracowali, jakie niewątpliwie doprowadzą niebawem do pomyślnego rozwiązania tej trudnej i zawikłanej sprawy. Obecnie Kościół prawosławny opiera się na tymczasowych przepisach, które między innymi stwierdzają, że Państwo Polskie zapewni używanie świątyń, majątków Kościołowi prawosławnemu w miarę tego, jak ustawowo będą mu przyznane.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#AdamKroebl">Jako mieszkaniec południowej Chełmszczyzny muszę zwrócić uwagę w kilku słowach na to, że dane, które cytował p. Baran, może nie są ze wszystkim słuszne i sprawdzone. Już p. Kondysar częściowo na to odpowiedział. Ja muszę wspomnieć przynajmniej o jednej rzeczy. Uderzyło mnie w przemówieniu p. Barana, że skarży się on, że za odprawianie nabożeństw są prześladowani duchowni prawosławni. Otóż sprawa jest niewątpliwie mylnie przedstawiona. Duchowni prawosławni to są proboszcze względnie ich etatowi pomocnicy — jak w Kościele katolickim nazywamy — wikariusze. Gdyby którego z nich prześladowano za odprawianie nabożeństw, byłoby to niewątpliwie niesłuszne. Jednakowoż na terenie południowej Chełmszczyzny — a może i północnej, tego nic wiem, nie mieszkam tam — ale na terenie południowej Chełmszczyzny, kary były nakładane za to, że duchowni nie etatowi, władzom administracyjnym zupełnie nie znani, nie tylko odprawiali nabożeństwa, ale sprawowali funkcje parafialne, udzielali chrztu, odprawiali pogrzeby i prowadzili nawet księgi parafialne. Postępowali zupełnie nielegalnie, tak że z tego powodu nawet i dla samej ludności mogą wyniknąć znaczne trudności, bo nie wiadomo, jak w przyszłości będzie to mogło być prawnie traktowane, jeżeli ślubu udzielił, a nawet zapisał w księgach ktoś, kto nie był zupełnie do tego uprawniony. Jeżeli mimo ostrzeżeń i zakazów te czynności były wypełniane w dalszym ciągu, zdaje mi się, że władzom nie pozostawało nic innego, jak przystąpić do nakładania kar.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#AdamKroebl">We wszystkich tych przemówieniach, które słyszałem, nie widziałem żadnych istotnych zarzutów przeciw zatwierdzeniu układu zawartego między Stolicą Apostołską a Rządem Polskim i dlatego ponawiam swój wniosek o przyjęcie projektu ustawy bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WalerySławek">P. ks. Wołków zgłosił wniosek treści następującej. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#MarianWadowski">„Powołuje się w trybie nagłym komisję sejmową, w składzie siedmiu posłów na czele z Wicemarszałkiem Sejmu w celu zbadania całokształtu spraw Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w Polsce i unormowania Jego stosunku prawnego w Państwie na najbliższej sesji zwyczajnej. Połowę członków zwyczajnych komisji muszą stanowić posłowie prawosławni”.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WalerySławek">Wniosku tego nie mogę poddać pod głosowanie, ponieważ Konstytucja nie przewiduje tego rodzaju prac parlamentu.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#WalerySławek">Zgodnie z art. 80 ust. (4) regulaminu będziemy głosowali nad całością projektu ustawy. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#WalerySławek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za projektem, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#WalerySławek">Odraczam posiedzenie do godz. 16-tej.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 28 do godz. 16 min. 14.)</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#WalerySławek">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#WalerySławek">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy z dnia 25 marca 1938 r. o finansowaniu niektórych inwestycyj z funduszów państwowych w okresie do 31 marca 1939 r. (druki nr 822 i 853) — sprawozdawca p. Sikorski.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#WalerySławek">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#WalerySławek">Głosu udzielam p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wysoka Izbo! Przedłożony projekt ustawy podwyższa kredyty na inwestycje publiczne, dokonywane na podstawie ustawy inwestycyjnej, o 2 miliony zł, z czego 700.000 zł przeznacza się na melioracje wodne, a 1,300.000 zł na budownictwo wiejskie. Uzasadnienie dołączone do projektu ustawy wspomina, że preliminowane w ustawie z dnia 25 marca 1938 r. sumy nie wystarczają na zaspokojenie potrzeb wymienionych dwóch dziedzin inwestycji. Istniejące we wszystkich dziedzinach potrzeby inwestycyjne przekraczają niewątpliwie wielokrotnie posiadane środki. Motywacja projektu istniejącymi potrzebami nie wyjaśnia może dostatecznie, dlaczego właśnie te a nie inne potrzeby inwestycyjne zaspokajane są ze środków dodatkowo stojących do dyspozycji. Dyskusja w Komisji Budżetowej uwypukliła co prawda olbrzymie potrzeby regulacyjne, wspomnę chociażby tylko potrzebę regulacji Wisły. Podkreślano jednak dobitnie konieczność nie rozpoczynania nikłymi funduszami zbyt wielu prac od razu, a środki winny raczej być zużywane na dokończenie rozpoczętych prac, inaczej bowiem niejednokrotnie niszczeją rozpoczęte prace, a inwestowane kapitały leżą przez szereg lat nieproduktywnie. Środki na prace regulacyjne i melioracyjne płyną z różnych źródeł: z budżetu, z Funduszu Pracy, z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, kredytów specjalnych i omawianego obecnie Funduszu Inwestycyjnego. W ostatnich latach wynosiły zużyte kwoty ze wszystkich źródeł razem w r. 1935/36–12,143.000 zł, w r. 1936/37–14,091.000 zł i w r. 1937/38–18,989.000 zł, a w obecnym roku budżetowym 21,745.000 zł. Przy omawianiu dodatkowych kredytów na budownictwo wiejskie podkreślano, że wnioski o kredyty siłą rzeczy motywowane są zamiarami budowy jednak w istocie są używane częstokroć na inne cele. Kredyty budowlane rozdziela się w pierwszej linii za pomocą kas Stefczyka. Zgodnie z zeszłoroczną rezolucją Sejmu, rozdziela się obecnie kredyty te również za pośrednictwem kas gminnych.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#BrunonAndrzejSikorski">Środki na pokrycie dodatkowych inwestycyj w sumie 2 milionów zł powstały w ten sposób, że Fundusz Pracy wydatki na około 3 miliony zł pokrywa dodatkowo z własnych środków i o tyle umniejsza zapotrzebowanie ze sztywnego rynku kredytowego.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wnoszę w imieniu komisji o przyjęcie ustawy z redakcyjną poprawką w tytule, podaną w w druku nr 853.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WalerySławek">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#WalerySławek">Przystępujemy do głosowania. Do projektu nie zgłoszono wniosków mniejszości ani poprawek, będziemy głosowali nad całością projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#WalerySławek">Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#WalerySławek">Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#WalerySławek">Przystępujemy do trzeciego czytania Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#WalerySławek">Przystępujemy do punktu 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Specjalnej do spraw aprowizacji o rządowym projekcie ustawy o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku (druki nr 829 i 866) — sprawozdawca p. Snopczyński.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#WalerySławek">Proszę Pana zastępcę przewodniczącego Komisji Specjalnej p. Sowińskiego o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#WalerySławek">Udzielam głosu p. referentowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#AntoniSnopczyński">Wysoki Sejmie! Rządowy projekt ustawy o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku, który mam zaszczyt referować, ma być dla Rządu narzędziem przygotowania potrzebnego zaopatrzenia ludności całego kraju w przedmioty powszedniego użytku oraz zwierząt gospodarskich w paszę, tak w czasie pokoju, jak i na wypadek wojny. Projekt komasuje dotychczasowe przepisy, traktujące o sprawach aprowizacyjnych, w jedną ustawę, będącą właśnie przedmiotem mego referatu i wypływającą logicznie z założeń dekretu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 lutego 1938 r. o poruczeniu spraw aprowizacyjnych Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych,</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#AntoniSnopczyński">Realizacja zadań, jakie stoją przed polityką aprowizacyjną Państwa, jest sprawą niesłychanie ważną, bo przygotowanie odpowiednich zapasów artykułów powszedniego użytku, jak i należyte zaaprowidowanie ludzi i zwierząt jest zagadnieniem pierwszorzędnego znaczenia, jest po prostu jednym ze składowych czynników siły militarnej Państwa.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#AntoniSnopczyński">Nic więc dziwnego, że Rząd pragnie mieć ustawowe pełnomocnictwa dla regulowania spraw aprowizacyjnych.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#AntoniSnopczyński">Podkreślić jednak należy, że niezależnie od swego wyjątkowego charakteru w odpowiednich momentach, ustawa da je poza tym Rządowi szerokie możliwości wkraczania w normalny przebieg procesów gospodarczych i w tym zakresie stać się ona może narzędziem, za pomocą którego Rząd wpływać będzie na rozwój stosunków gospodarczych. Niemniej jednak stwierdzam, że przesłanki, na których opiera się uzasadnienie głównego celu przedłożonego projektu, są ze wszech miar słuszne i mimo, iż jako przedstawiciel życia gospodarczego mam pewne zastrzeżenia co do rozszerzenia uprawnień Rządu w dziedzinie wpływu na rozwój procesów gospodarczych, zarówno ja, jak i moi koledzy z komisji, uznaliśmy konieczność pewnych uprawnień Rządu, właśnie ze względu na cele, jakim ma służyć ustawa.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#AntoniSnopczyński">W przedłożonym projekcie uprawnienia Rządu do działania w wypadkach nadzwyczajnych łączą się z podobnymi uprawnieniami co do działania, że tak się wyrażę, codziennego. Powiązanie tych dwóch instrumentów polityki gospodarczej — zwykłego i nadzwyczajnego — posiada swoje głębokie uzasadnienie. Wprawdzie użycie uprawnień Rządu może praktycznie oscylować pomiędzy długofalowymi zamiarami a natychmiastowymi osiągnięciami, a jako skutek może przynieść albo głęboko sięgający interwencjonizm w dziedzinie zagadnień aprowizacyjnych, albo stałą, systematyczną rozbudowę zapasów. Doświadczenie gospodarcze uczy nas, że celowe gromadzenie zapasów powoduje zwyżkową tendencję cen względnie hamuje wydatnie tendencje zniżkowe. Ustawowe uprawnienia Rządu w tej materii winny mu dawać możliwość wpływu na jak najłagodniejszy przebieg tych nieuniknionych procesów gospodarczych. Należy też podkreślić, że z drugiej strony procesy te zwykle bywają zakłócone przez spekulację. Projekt rządowy jest właśnie skonstruowany pod katem walki ze spekulacją.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#AntoniSnopczyński">Przesłanki, jakimi kierowała się komisja uchwalając przedłożenie rządowe, są następujące:</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#AntoniSnopczyński">Rząd w pracach, mających na celu utrzymanie w należytym pogotowiu aprowizacji kraju, musi mieć możność usuwania zapór i przeszkód, jakie ta praca może napotykać na swej drodze. Dlatego też, mając w pamięci zasadniczy cel ustawy, o którym na wstępie wspomniałem, nie możemy podchodzić do oceny omawianych spraw jedynie z punktu widzenia tych czy innych grup lub choćby bez pamięci o naszych doświadczeniach z okresu początków odbudowy Państwa. Musimy równocześnie pamiętać, że w dziedzinie najbardziej związanej z aprowizacją kraju pracują jeszcze, a w niektórych branżach nawet przodują elementy, na których wyrobienie obywatelskie i dobrą wolę trudno liczyć. W tej materii zatem konieczne są uprawnienia Rządu dla zapewnienia mu wpływu na zaopatrzenie kraju w artykuły powszedniego użytku.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#AntoniSnopczyński">W historycznym rozwoju tych spraw w ostatnim dwudziestoleciu stwierdzić musimy, iż Rząd w drodze ewolucyjnej zmienił uprzednie nastawienie czysto administracyjne do problemów, związanych z wymianą towarową i nadzorem nad jej różnorodnymi przejawami, jakie panowało w pierwszych latach naszej państwowości po wielkiej wojnie bezpośrednio po zlikwidowaniu b. ministerstwa aprowizacji. Od pracy b. urzędów do walki z lichwą i spekulacją dzieli nas już nie tylko duży szmat czasu, ale i znaczny postęp w podchodzeniu władz do tych tak złożonych zagadnień. Obecne założenia polityki nadzoru rządowego nad procesami wymiany towarowej rozumiemy i uznajemy je w zasadzie za słuszne, remonstrując niekiedy jedynie przeciwko niewłaściwemu ich wykorzystywaniu czy realizowaniu przez władze lokalne niższych instancyj.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#AntoniSnopczyński">Równocześnie mając nawet na uwadze powszechnie uznaną zasadę, że droga do należytego zaprowiantowania kraju prowadzi przede wszystkim przez wzmożoną produkcję i zdrowy rozwój warsztatów przetwórczych i placówek handlowych, musimy zwrócić baczną uwagę na znane powszechnie działania innych narodów i państw, zmierzające do wydatnego wzmożenia własnego potencjału gospodarczego w zakresie aprowizacji, oraz do tworzenia wielkich zasobów i wprowadzania nieznanych tam dotychczas rygorów i prac, mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa aprowizacyjnego i usunięcie wszelkich grożących temu bezpieczeństwu przeszkód.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#AntoniSnopczyński">Fakt, że na drogę tę weszły wszystkie niemal państwa, niezależnie od stopnia ich zagrożenia, jak i od form ustrojowych, jakim hołdują, jest nie tylko pouczający, ale zmusza do wyciągnięcia właściwych wniosków również w dziedzinie zapewnienia właściwego zaopatrzenia w przedmioty powszedniego użytku i naszego kraju.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#AntoniSnopczyński">Zmiany w projekcie rządowym ustawy, jakie wprowadziła komisja, motywuję następująco:</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#AntoniSnopczyński">Uzupełnienie art. 1 ust. (1) nastąpiło celem podkreślenia wyjątkowego charakteru niniejszej ustawy.</u>
<u xml:id="u-41.12" who="#AntoniSnopczyński">Dodanie ustępu (3) w tymże artykule ma na celu wyraźne zdefiniowanie pojęcia przedmiotów powszedniego użytku, do których ustawa ma zastosowanie.</u>
<u xml:id="u-41.13" who="#AntoniSnopczyński">W art. 2 ust. (1) wprowadzono zmiany, mające na celu ograniczenie władz, którym mogą być przekazywane uprawnienia do regulowania cen.</u>
<u xml:id="u-41.14" who="#AntoniSnopczyński">W tym że art. 2 wprowadzono zmiany, mające na celu, by wszystkie władze, którym przekazano prawo regulowania cen, czyniły to po wysłuchaniu opinii czynników fachowych, wskazanych przez Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych na wniosek właściwych izb przemysłowo-handlowych, rolniczych i rzemieślniczych.</u>
<u xml:id="u-41.15" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-41.16" who="#AntoniSnopczyński">Wprowadzenie nowego art. 3 ma na celu zachowanie równowagi gospodarczej tych, którym nakazano magazynowanie przedmiotów powszedniego użytku ponad ich własne potrzeby i środki materialne.</u>
<u xml:id="u-41.17" who="#AntoniSnopczyński">Pozostałe zmiany mają na celu podkreślenie intencji ustawodawcy lub mają charakter stylistyczny.</u>
<u xml:id="u-41.18" who="#AntoniSnopczyński">Reasumując, chciałbym stwierdzić, iż obowiązki, jakie nakłada na życie gospodarcze projektowana ustawa, nie są nowe. Wszystkie one są nam znane i wiemy, że rzetelny przetwórca czy kupiec może ich się nie obawiać, przeciwnie, może w nich nawet znaleźć ochronę nie tylko interesu publicznego, ale i własnego. Pamiętając ponadto o celu, jakiemu projektowana ustawa ma służyć, wnoszę o przyjęcie projektu w brzmieniu, proponowanym przez komisję.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#WasylMudryj">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#WasylMudryj">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań z miejsca.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#WasylMudryj">Nikt zapytań nie zgłasza. Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Marchlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Wysoka Izbo! Projekt ustawy o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku jest tylko częścią ustawodawstwa aprowizacyjnego, nad którym w tej chwili obradujemy. Projekt ten daje Rządowi do ręki instrument zabezpieczenia aprowizacji kraju nie tylko w czasie pokoju, ale przede wszystkim w czasie wojny. Instrument ten może być przez Rząd użyty w sensie dodatnim, ale może też ustawa ta przez niewłaściwe jej zastosowanie odbić się niekorzystnie na aparacie dystrybucyjnym. Ustawa ta zahacza bowiem głęboko o produkcję, o przemysł, o rzemiosło, wreszcie o handel jako czynnik dystrybucji. Stąd też ustawa ta w kołach kupieckich wzbudziła wielkie zainteresowanie. Jeśli chodzi o scalenie przepisów ustawodawczych, regulujących tę dziedzinę, oraz o skoncentrowanie dyspozycji i nadzoru w jednym miejscu, to z tego punktu widzenia była opinia zgodna, że jest to niewątpliwie krok naprzód.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Skoncentrowanie i powiązanie całego problemu aprowizacji winno mieć dla handlu raczej skutki korzystne, tym bardziej że dotychczasowe ustawodawstwo bardzo często podchodziło do handlu nie od strony rzeczowej, ale od strony najmniejszego oporu, szczególnie na odcinku polityki cen. Rzecz inna, że na tle powyższej ustawy powstały właśnie obawy, iż wykonanie jej oddaje się jednostronnie resortowi rolnictwa i reform rolnych. Stąd słusznie mogła się zrodzić obawa, że traktowanie wszechstronnego zagadnienia aprowizacji znowu będzie jednostronne, zwłaszcza w odniesieniu do rzemiosła, przemysłu i handlu. Obawy te przede wszystkim wypływają stąd, że Rząd w okresie opracowywania projektów tych ustaw nie współpracował z samorządami gospodarczymi. Toteż w pierwotnym projekcie rządowym ta współpraca z samorządem gospodarczym nie była dostatecznie uwypuklona. Komisja wprowadziła szereg poprawek, zmierzających do zabezpieczenia należytej współpracy zarówno z resortem przemysłu i handlu, jak i z samorządami gospodarczymi. Wychodziła przy tym komisja z założenia, że współpraca ta jest niezbędna, jeśli regulowanie cen ma mieć miejsce tylko w wypadkach rzeczywistej potrzeby i jeśli ceny ustalane mają być naprawdę z uwzględnieniem uzasadnionej kalkulacji i godziwego zysku. Chodziło o to, ażeby uniknąć tego, co bardzo często w dotychczasowym wykonywaniu ustawodawstwa przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych miało miejsce, iż całą dystrybucję potraktowano jako coś zbędnego i nie brano pod uwagę faktu, czy ta dystrybucja jest opłacalną, czy nie.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Toteż przy ustawie o uregulowaniu gospodarki cukrem komisja uchwaliła na mój wniosek rezolucję, apelującą do Rządu, aby wziął należycie pod uwagę interesy handlu, albowiem dystrybucja odgrywa w aprowizacji kraju ważką rolę i my sami nie możemy tego aparatu dystrybucyjnego przez niewłaściwe podejście niszczyć.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Uświadomienie, że w naszych warunkach dobry aparat dystrybucyjny, tzn. dobry handel może odgrywać dużą rolę, zyskuje coraz więcej na sile, w szczególności jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ten aparat musi być przygotowany na wypadek wojny do aprowidowania ludności i armii, a na to do tej pory nie zwracano zupełnie uwagi i dlatego nasz aparat handlowy nie stoi dziś na tej wysokości, na której stać powinien. Polska zaniedbała zupełnie sprawy rodzimego handlu. W Polsce historycznej wykonywały handel różne mniejszości narodowe, a więc Żydzi, Grecy, Ormianie, Włosi; wszyscy handlowali w Polsce, tylko nie Polacy sami. Zdawałoby się, że dzisiaj zaczniemy należycie doceniać ważkie zagadnienie handlu, ale znów wskutek błędów przeszłości w dalszym ciągu stosunek społeczeństwa do handlu i kupiectwa był raczej negatywny. Dopiero w ostatnim czasie jesteśmy świadkami wielkiego przeobrażenia, jakie idzie przez kraj w kierunku unarodowienia handlu, w kierunku ujęcia tej ważnej dziedziny we własne ręce i postawienia problemu dystrybucji na równi z produkcją rolniczą czy przemysłową. Zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że na wypadek wojny tylko dystrybucja wykonywana przez czynnik narodowy zabezpieczy należytą aprowizację armii. I pocieszającym jest objaw pewnych zmian w ustawodawstwie gospodarczym, które dotychczas było nastawione na to, by nasz aparat dystrybucyjny raczej niszczyć, a szczególnie jeśli chodzi o handel prywatny. Była prowadzona raczej polityka spółdzielcza bardzo jednostronna, która zamiast współdziałać, zamiast być postawiona w równych warunkach była zupełnie niesłusznie preferowana, jako środek walki z handlem indywidualnym. Dziś świadomość, że musimy obok zdrowej polityki spółdzielczej, która ma nam dopomóc do unarodowienia handlu, utrzymać i koniecznie rozbudować indywidualny handel narodowy, jest coraz większa i ona pozwala oczekiwać, że przy wykonywaniu tych ustaw będziemy nareszcie montowali zdrowy, uczciwy i sprawnie pracujący aparat dystrybucyjny.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Jeżeli stwierdzimy, że w Polsce zaledwie 6% ludności zajmuje się handlem, to jest to dowodem, że dystrybucja jest u nas niedostatecznie rozwinięta, zbyt rozproszkowana, zbyt wyniszczona, mało opłacalna i nie nęci po prostu ludzi, aby się nią zajmowali. Dlatego też apeluję do Rządu przy tej okazji o większą opiekę nad kupiectwem chrześcijańskim. Musimy mieć odwagę dawać wyraźną preferencję — szczególnie, jeżeli chodzi o całą politykę kontyngentową — handlowi chrześcijańskiemu po to, ażeby ten handel należycie się rozwijał.</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Obok dystrybucji handlowej mamy jeszcze dystrybucję wykonywaną przez przemysł. Skądinąd jesteśmy zdania, że dystrybucja należy do handlu i że jest ona funkcją kupca, natomiast do przemysłu należy funkcja produkcji. Rozumiemy jednak, że niedostateczne rozbudowanie własnego aparatu handlowego zmusza przemysł do wykonywania także i funkcji handlowej. Obserwujemy to wyraźnie na odcinku handlu zagranicznego, w szczególności zaś handlu eksportowego. I tu należy rozróżniać działanie pozytywne i negatywne tzw. kapitalizmu prywatnego, o którym bardzo często błędne mamy pojęcie. Ponieważ my sami jesteśmy niesłychanie ubodzy w kapitał, musimy się pogodzić z tym, że jeszcze na dłuższy okres czasu będą w przemyśle pracowały kapitały zagraniczne względnie mieszane. Nie jest rzeczą słuszną, ażeby kapitały te płoszyć, natomiast należy dążyć do tego, ażeby kapitały te pozostawały w dyspozycji polskiej i ażeby pracowały dla polskiej racji stanu. W ubiegłą niedzielę byliśmy w Gdyni świadkami poświęcenia nowego statku Towarzystwa „Polskarob”, które posiada własną poważną flotę handlową, zbudowaną bez subwencji i bez pomocy funduszów publicznych. Jest to niewątpliwie dodatni objaw inicjatywy prywatnej, opartej wprawdzie o kapitały mieszane, ale pozostającej w ręku Polaków, którzy umieją te kapitały zużytkować na powiększenie i rozbudowę polskiej floty handlowej.</u>
<u xml:id="u-43.6" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Kończąc, apeluję do Pana Dyrektora Departamentu Aprowizacji, który na komisji dał zapewnienie harmonijnej współpracy z rzemiosłem, przemysłem a przede wszystkim handlem — apeluje o to, aby wykonanie tej ustawy przyczyniło się nie tylko do zabezpieczenia aprowizacji, ale i do potężnego rozwoju handlu polskiego i narodowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Prystorowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#JaninaPrystorowa">Zagadnienie aprowizacji musi być traktowane w płaszczyźnie obronności kraju i w tej dziedzinie z całych sił musimy dążyć do uaktywnienia naszego życia; dlatego będę głosowała za tym projektem ustawy.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#JaninaPrystorowa">Ponieważ jednak będę głosowała za tą ustawą, której konsekwencje spadną ciężarem na społeczeństwo, dlatego mając pewne zastrzeżenia chcę podzielić się nimi z Rządem w nadziei, że będą one wzięte pod uwagę przy wykonywaniu ustawy.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#JaninaPrystorowa">Wobec tego, że cena jest najistotniejszym i najsubtelniejszym zagadnieniem ekonomicznym, zwracam się z następującym apelem:</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#JaninaPrystorowa">Niepożądane jest pozostawianie wojewodom i administracji swobodnej decyzji w tymi zakresie. Cena nie może być w każdym województwie, starostwie, czy w każdej gminie inna, bo powstanie zamęt, spekulacja itd. Dawałoby to również pole do nadużyć ze strony osób wtajemniczonych w zamierzone zmiany cennika. Wojewodowie względnie administracja mogliby ewentualnie mieć prawo regulowania cen tylko w tym wypadku, gdy cena przekroczy poziom, oznaczony na dany okres przez Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych i nie niżej tego poziomu.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#JaninaPrystorowa">Podaż nie może ustać nie tylko z powodu spekulacji handlujących, lecz również z winy wytwórców. Należy przewidzieć na ten wypadek możność uruchomienia danego warsztatu produkcji wbrew woli właściciela, w drodze sekwestru czasowego lub we własnym zarządzie właściciela, oczywiście za pełnym odszkodowaniem. Pożądane byłoby też wprowadzenie w pewnych wypadkach przymusu stosowania nawozów sztucznych lub maszyn rolniczych jako środków zwiększania produkcji.</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#JaninaPrystorowa">Należy zwrócić uwagę na usługi „powszechnego użytku”. Brak podaży tych usług — np. komunikacyjnych — może spowodować trudności gospodarcze i aprowizacyjne. Ten sam skutek może wywołać wysoka cena tego typu usług.</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#JaninaPrystorowa">Nie przewidziano nigdzie możności odwołania się od zarządzeń organów regulujących ceny.</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#JaninaPrystorowa">Zmiany kompetencji poszczególnych ministerstw, gdzie do Ministerstwa Rolnictwa przejdzie z innych ministerstw wiele funkcyj — nie powinny być pretekstem do usuwania starych urzędników, a angażowania nowych sił.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Mincberg.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#JakubLejbMincberg">Wysoka Izbo! Są ustawy, które już zaraz na samym początku ich istnienia są skazane na to, aby być martwo narodzonym płodem albo jakimiś przepisami tylko kagańcowymi. Pragnęlibyśmy, aby ustawa, będąca w tej chwili pod obradami jako jedna z trzech ustaw, które mamy w dniu dzisiejszym załatwić, ustawa o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku, nie należała ani do pierwszego, ani do drugiego typu, o których mówiłem, Wątpię, Wysoki Sejmie, czy w redakcji projektu rządowego, czy w redakcji już ulepszone przez komisję uda nam się uniknąć niebezpieczeństwa obu przytoczonych przeze mnie typów.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#JakubLejbMincberg">Już na komisji stwierdziłem, że sankcje karne winny być ujęte w formę niejako marginesową i drugoplanową. Na czoło zagadnienie należy wysunąć jedynie i wyłącznie jądro ekonomiczne, a nie karę administracyjną. Życie gospodarcze jest silniejsze od wszelkich przepisów administracyjnych i tego, czego życie nie będzie regulowało, żadne przepisy nie będą w stanie regulować. Tylko na tle założeń gospodarczych mogą kształtować się ceny na rynkach i tylko wahania giełdowe mogą być właściwym podłożem popytu i podaży. Rzecz prosta, że nadużycia, jak to się zresztą dzieje w innych dziedzinach, należy tępić, ale w żaden sposób nie wolno z góry nadawać ustawie charakteru policyjnego. Zresztą w tym duchu wypowiedział się zarówno Kongres Międzynarodowy Nauki Prawa Administracyjnego, jak Międzynarodowy Instytut Nauk Administracyjnych, jeżeli chodzi o zagadnienie regulacyjne w dziedzinie gospodarczo-ekonomicznej.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#JakubLejbMincberg">Praktyka i doświadczenie nieraz już przekonały nas, że najlepiej przeciwdziałają nieuzasadnionej zwyżce cen momenty konkurencyjne, a nie administracyjne.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#JakubLejbMincberg">Jak dalece szkodliwe jest opieranie cen na przesłankach policyjnych, świadczy fakt, że wszystkie dotychczasowe próby zawiodły. Tak np. p. Wiceminister Rose, obejmując Komisję badania cen artykułów przemysłowych, zamierzał akcję swoją oprzeć na zarządzeniach administracyjnych, lecz chybiło to celu. Nie należy się imać tych środków po raz wtóry. Nie wskrzeszajmy martwych ustaw, twórzmy raczej ustawy życiowe. Zgodnym niemal chórem wszyscy członkowie komisji wypowiedzieli się, że projekt ustawy w obecnym brzmieniu odpowiada właściwie tylko wymogom czasów nadzwyczajnych. Nam jednak chodzi o okres normalny. W tym wypadku trudno zrozumieć, dlaczego dominantą przepisów jest kara 3 miesięcy aresztu lub grzywny do 3.000 zł. Jeszcze bardziej zdumiewa punkt, dotyczący konfiskaty przedmiotów przestępstwa. Tego rodzaju środek może mieć zastosowanie jedynie, kiedy chodzi o przemyt, ale nie kiedy chodzi o normalny handel.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#JakubLejbMincberg">Co prawda w redakcji komisyjnej niektóre zbyt jaskrawe sprzeczności z założeniami gospodarczymi zostały nieco stępione. Dano do pewnego stopnia wyraz temu, że korzystanie z ustawy odnosić się będzie do sytuacji nadzwyczajnej. Trzeba jednak pamiętać, że będzie to zależało od woli szefa resortowego, a nie od nakazu chwili lub Izb prawodawczych.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#JakubLejbMincberg">Zresztą przez kreowanie dzisiejszych przepisów w ich obecnej postaci mnoży się tylko ustawy o jednakowym typie, nie tworzy się natomiast nowej ustawy, która by istniejący stan rzeczy zmieniła i naprawiła.</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#JakubLejbMincberg">Nie sprzeciwiając się samemu projektowi ustawy o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku, uważam za swój obowiązek stwierdzić, że w obecnym jego układzie nie odpowiada on ani potrzebom gospodarczym, ani podstawom ekonomicznym naszej dynamiki handlowej.</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#JakubLejbMincberg">Gdy mówimy o dynamice handlowej, muszę parę słów odpowiedzieć przedmówcy p. Marchlewskiemu. Jeżeli naprawdę chce się podnieść wzwyż ten handel, to w żaden sposób nie drogą jakichś preferencyj. Życie gospodarcze nie zna preferencyj i każda preferencja działa tylko szkodliwie na stan gospodarczy. Tym bardziej jak słyszeliśmy z ust przedmówcy p. Marchlewskiego, że dotychczas mamy w Polsce 6% ludności zajmującej się handlem, podczas gdy w innych krajach mamy 17, 18 i dwadzieścia kilka procent. Znaczy, że handel nie ma jeszcze zbytniego przerostu. Tym bardziej przeciwstawiam się przesłance, jakoby podczas wojny może zaopatrywać tylko kupiec polski, chrześcijański. Nie, proszę Panów, każdy lojalny obywatel, każdy kupiec jest pociągany do ofiar mienia i życia, czyli że zasługuje w tym względzie na zaufanie, a więc każdy obywatel, każdy kupiec ma prawo również zaopatrywać społeczeństwo i armię i zasługuje także w tym kierunku na zaufanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#WasylMudryj">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Dyskusja wyczerpana. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#WasylMudryj">Do projektu nie zgłoszono wniosków mniejszości ani poprawek, będziemy zatem głosowali nad projektem ustawy w całości. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#WasylMudryj">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdza, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#WasylMudryj">Przystępujemy do punktu 5 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Specjalnej do spraw aprowizacji o rządowym projekcie ustawy o zmianie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o regulowaniu gospodarki cukrowej i buraczanej (druki nr 830 i 855) — sprawozdawca p. Łubieński.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#WasylMudryj">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#BogusławŁubieński">Wysoki Sejmie! Gospodarka cukrowa i buraczana jest poważną gałęzią wytwórczości krajowej. Roczna wartość produkcji, licząc ją w cenach detalicznych, wynosi przeszło 400 milionów złotych, dochód Skarbu Państwa z akcyzy wynosi 142 miliony złotych.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#BogusławŁubieński">Gospodarka ta jest ustalona obecnie dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z 3 grudnia 1935 r. o uregulowaniu gospodarki cukrowej i buraczanej, który to dekret w pełni zaczął działać dopiero 1 października 1936 r. Dekret ten reguluje całą tę dziedzinę, przy czym jest on ustawą ramową, poruczającą wydanie odpowiednich przepisów Ministrowi Skarbu w porozumieniu z Ministrami Rolnictwa i Reform Rolnych oraz Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#BogusławŁubieński">Nie uważam za konieczne wchodzić tu w szczegóły tego dość skomplikowanego zagadnienia. Chciałbym tylko szkicowo zaznaczyć główne wytyczne tej ustawy, wprowadzającej nowy ład w gospodarkę cukrowo-buraczaną i regulującej tę dziedzinę, do której w ciągu poprzednich 10 lat, od 1925 do 1935, wkradły się istotnie pewne przerosty i niedociągnięcia. W myśl tej ustawy Minister Skarbu w porozumieniu z Ministrami Rolnictwa i Reform Rolnych oraz Przemysłu i Handlu:</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#BogusławŁubieński">1) ustala globalną ilość cukru, która ma być wyprodukowana w kraju na rynek wewnętrzny, jak i zagraniczny,</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#BogusławŁubieński">2) ustala zapas, który powinien pozostać ponad to zapotrzebowanie, oraz 3) dzieli tę produkcję pomiędzy poszczególne rejony, a dalej pomiędzy poszczególne cukrownie, i to bezpośrednio swoimi zarządzeniami; pośrednio przez ustalanie klucza wpływa on nawet na przydział kontyngentu cukru względnie buraków cukrowych poszczególnym plantatorom. Według tego dekretu kontyngent przestał być własnością cukrowni, które nim dotąd dysponowały prawie dowolnie, a stał się pewną wspólną własnością rejonu tak, że dopiero wtedy cukrownie otrzymują przydział kontyngentu, jeżeli zawarły odpowiednią umowę z plantatorami buraków cukrowych.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#BogusławŁubieński">Art. 15 tej ustawy daje dalej Ministrowi Skarbu prawo określania cen cukru na rynku krajowym, prawo decydowania, jaka ilość cukru może być. wypuszczona, a także ustanawiania pewnych opłat na specjalne cele i nadzór nad ich zużyciem.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#BogusławŁubieński">Po krótce można stan ten zobrazować jak następuje: Organizacja cukrownictwa jako taka pozostaje nienaruszona, jednakowoż najważniejsze uprawnienia kartelowe, tj. ograniczenia produkcji do pewnej ilości, rozdział pomiędzy poszczególne warsztaty, regulowanie cen surowca i regulowanie cen gotowego produktu są w zupełności w rękach Ministra Skarbu. Ten dekret wprowadza, jak już mówiłem, nowy ład w całą tę dziedzinę i usuwa znaczną ilość niedomagań, które poprzednio słusznie były nieraz krytykowane.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#BogusławŁubieński">Działania tej ustawy we wszystkich szczegółach nie będę tu oświetlał. Na ogół działanie to jest dobre, w szeregu odcinków jeszcze — być może — powinno być inaczej ustalone. Toczyła się na ten temat dość szeroka dyskusja na komisji. Ponieważ jednak sprawy te nie są bezpośrednio związane z ustawą, którą mam referować, nie będę się nimi bliżej zajmował.</u>
<u xml:id="u-49.9" who="#BogusławŁubieński">Projekt ustawy, który mamy obecnie przed sobą, wprowadza szereg zmian w obowiązującym dekrecie. Te normy prawne, które mają być do niego wprowadzone, można co do treści podzielić na trzy części. Pierwszą częścią byłoby przelanie kompetencji Ministra Skarbu na Ministra Rolnictwa, druga zawiera pewne zmiany rzeczowe, które ta nowa ustawa wprowadza, a trzecia — przepisy natury raczej porządkowej, które zmieniają pewne drugorzędne zupełnie zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-49.10" who="#BogusławŁubieński">Chciałbym się najpierw zająć sprawami kompetencyjnymi. Zagadnienie to powstało w związku z wejściem w życie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 lutego 1938 r. o poruczeniu spraw aprowizacyjnych Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych, Dekret ten jest pierwszym aktem prawnym bazowanym na mocy art. 25 ust. 5 Konstytucji oraz art. 74. Artykuły te brzmią: „Organizację Rządu, a w szczególności zakres działania Prezesa Rady Ministrów i Ministrów — określi Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej, oraz: „Organizację administracji rządowej, a w szczególności zakres działania jej organów — określi dekret Prezydenta Rzeczypospolitej”. Tej samej sprawy dotyczą artykuły 57 i 56 ustawy konstytucyjnej, mianowicie: „Dekrety Prezydenta Rzeczypospolitej mają moc ustawy i będą z powołaniem się na ustawę konstytucyjną ogłaszane w Dzienniku Ustaw”. „Dekrety, dotyczące organizacji Rządu, zwierzchnictwa Sił Zbrojnych oraz organizacji administracji rządowej, mogą być wydawane w każdym czasie, a zmieniane lub uchylane tylko przez takież dekrety Prezydenta Rzeczypospolitej”. Z brzmienia i treści powyższych artykułów wynika co następuje: dekret Prezydenta z dnia 22 lutego ma moc ustawy i może być zmieniony i uchylony jedynie przez takiż dekret Prezydenta Rzeczypospolitej. Na skutek tego ustawy, uchwalane przez ciała ustawodawcze po wejściu w życie tego dekretu, nie mogą z dekretem tym być w sprzeczności.</u>
<u xml:id="u-49.11" who="#BogusławŁubieński">Wspomniany dekret lutowy przewiduje w art. 2 i 3 wydawanie na mocy tego dekretu rozporządzeń Rady Ministrów. Otóż rozporządzenia takie, pomimo że są wydane na podstawie tego dekretu, nie mogą mieć tej właściwości, ażeby ciała ustawodawcze musiały dostosowywać do nich uchwalane przez siebie ustawy. Sprawa ta jednak nie interesuje nas tutaj praktycznie, bowiem wyszło tylko jedno rozporządzenie Rady Ministrów na mocy tego dekretu, wyliczające przedmioty powszedniego użytku. Rozporządzenie to zalicza również cukier do przedmiotów powszedniego użytku; sprawa ta jest oczywiście bezsporna i byłaby jasna i bez wzmiankowanego rozporządzenia.</u>
<u xml:id="u-49.12" who="#BogusławŁubieński">Poza tym istnieje uchwała Rady Ministrów z 16 lutego 1938 r., zajmująca się sprawami związanymi z art. 3 dekretu Prezydenta. Uchwała ta nie została jednak ogłoszona w Dzienniku Ustaw, nie jest więc rozporządzeniem Rady Ministrów i nie ma mocy obowiązującej, a jest jedynie wewnętrzną uchwałą Rządu. Uchwała ta była wzmiankowana w pierwotnym tekście uzasadnienia leżącego przed Wysoką Izbą projektu ustawy; ponieważ jednak uzasadnienie to zostało w czasie obrad komisji zmienione, jak to wynika z przedłożonego sprawozdania, i w nowym brzmieniu uzasadnienie nie powołuje się już na tę uchwałę, nie ma obecnie również potrzeby zajmowania się tą sprawą.</u>
<u xml:id="u-49.13" who="#BogusławŁubieński">Przelanie kompetencyj z Ministra Skarbu na Ministra Rolnictwa, przewidziane w projekcie ustawy, idzie bezsprzecznie dalej, niż wymagałoby tego wykonanie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o powierzeniu spraw aprowizacyjnych Ministrowi Rolnictwa. Dekret ten brzmi bowiem w art. 3: „Piecza nad przemysłem spożywczym oraz nad przedmiotami powszedniego użytku pochodzenia roślinnego i zwierzęcego należy do Ministrów: Rolnictwa i Reform Rolnych, Przemysłu i Handlu oraz Skarbu”. Dostosowanie obecnej ustawy do wymogów tego przepisu wymagałoby tylko bardzo drobnych zmian kompetencyjnych i to przede wszystkim w art. 8 obowiązującej ustawy. Wobec tego komisja nie czuła się poza tym punktem związana w swych decyzjach postanowieniami dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 lutego i uważała, że może swobodnie w tej sprawie postanawiać. Otóż to przelanie kompetencyj, oddanie gestii we wszystkich sprawach cukrowych Ministrowi Rolnictwa budziło pewne wątpliwości. Nadzór nad cukrowniami, nad wykonywaniem ustawy, nad wszystkimi szczegółami obrotu cukrem jest bowiem obecnie i pozostaje nadal w rękach Ministra Skarbu i ponieważ w każdej cukrowni jest kilku urzędników kontroli skarbowej, którzy tam kontrolują wykonanie wszystkich przepisów, idących z góry, była więc obawa, aby przez powierzenie gestii w sprawach cukrowniczych Ministrowi Rolnictwa nie powstały nowe urzędy i nie było konieczności powołania nowych urzędników, którzy by znów w cukrowniach ze strony Ministerstwa Rolnictwa kontrolowali ten obrót. Po dłuższej debacie i po wyjaśnieniach, otrzymanych pod tym względem tak ze strony Ministerstwa Rolnictwa jak i ze strony Ministerstwa Skarbu, okazało się, że istnieje już względnie zostanie w krótkim czasie zawarte porozumienie pomiędzy Ministerstwem Skarbu a Ministerstwem Rolnictwa, które doprowadzi do tego, ażeby ci sami urzędnicy skarbowi, którzy już dziś są w cukrowniach i wykonywają czynności kontroli skarbowej, wykonywali te wszystkie czynności, które będą potrzebne dla kontroli, wykonywanej przez Ministerstwo Rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-49.14" who="#BogusławŁubieński">Wyjaśnienia ze strony Rządu bardzo wyraźnie stwierdziły, iż nie będzie potrzeby jakiegokolwiek powiększania aparatu administracyjnego i że koszty tej kontroli wskutek tego nie powiększą się.</u>
<u xml:id="u-49.15" who="#BogusławŁubieński">Komisja próbowała jeszcze znaleźć takie wyjście, ażeby tylko ogólne rozporządzenia pozostawić w ręku Ministra Rolnictwa, podczas gdy nadzór nad ich wykonaniem i szczegóły wykonania tej ustawy byłyby w ręku Ministra Skarbu. Okazało się jednak wobec konstrukcji dzisiejszej ustawy, że jest to nieomal niemożliwe, musiałaby być przebudowana zupełnie cała ustawa i wskutek tego od tej tendencji odstąpiono.</u>
<u xml:id="u-49.16" who="#BogusławŁubieński">W tej dziedzinie kompetencyj komisja przeprowadziła dwie zmiany w przedłożeniu rządowym. W art. 6 ust. (5), gdzie jest mowa, że Minister Rolnictwa i Reform Rolnych może postanowić, iż zawiadomienia o zawarciu odpowiednich kontraktów z plantatorami przez cukrownie mają być potwierdzane przez władze administracji ogólnej, dodano wyrazy „drugiej instancji” — zależało na tym, ażeby utrzymać ten stan, jaki jest dzisiaj, że sprawy te załatwiają wydziały rolne przy województwach, a nie przenosi się tego na starostwa, gdzie sprawy te mogłyby wywołać dość duży zamęt i byłyby mniej łatwe do przeprowadzenia, przede wszystkim dlatego, że dotyczą zwykle kilku powiatów.</u>
<u xml:id="u-49.17" who="#BogusławŁubieński">Poza tym wprowadzono następującą zmianę do art. 19: Dzisiejsza ustawa przewiduje jako sankcje karne, że wszelkie kary są nakładane na podstawie kodeksu karnego skarbowego. Przelanie wszelkich kompetencyj na Ministra Rolnictwa wymagało, ażeby te przepisy, które dotychczas znajdują się w kodeksie karnym skarbowym były in ekstenso przeniesione do dzisiejszej ustawy na to, ażeby Minister Rolnictwa nie potrzebował w poszczególnych sprawach powoływać się na kodeks karny skarbowy, który mu nie podlega. Z tymi dwiema zmianami kompetencyjnymi komisja cały ten dział kompetencji przyjęła.</u>
<u xml:id="u-49.18" who="#BogusławŁubieński">Zmiany rzeczowe są w tej ustawy dwie. Po pierwsze Rząd otrzymuje upoważnienie do tworzenia w poszczególnych cukrowniach tzw. zapasu bezpieczeństwa i to ponad zapas już dziś istniejący w celu pokrycia ewentualnego wzrostu normalnej krajowej konsumcji cukru.</u>
<u xml:id="u-49.19" who="#BogusławŁubieński">Nie można było choćby w najmniejszym przybliżeniu określić, jak duży będzie musiał być ten zapas bezpieczeństwa. Przy obecnym zapasie wiadomo, że nie przekracza on normalnie 10% rocznego spożycia. Przy zapasie bezpieczeństwa nawet w szerokich ramach tego określić nie było można. Istnieje wobec tego niebezpieczeństwo w razie zażądania utworzenia dużego zapasu, iż mogą powstać poważne koszty przechowywania i koszty, wynikające z tego, że za surowiec użyty na cukier trzeba zapłacić, przerób musi być również zapłacony, trzeba włożyć kapitał, kapitał musi być oprocentowany. Poza tym przy magazynowaniu powstają nieuniknione straty, może zachodzić potrzeba powiększenia magazynów lub wybudowania nowych. Były wnioski, aby bardzo szczegółowo określić, w jaki sposób Skarb Państwa winien opłacać odszkodowanie za te koszty magazynowania. Okazało się jednak niebardzo możliwe, aby szczegółowo i ściśle w ustawie te rzeczy sprecyzować. Komisja wniosła wobec tego poprawkę, że o ile tworzenie zapasu bezpieczeństwa będzie nakazane, Minister Rolnictwa poweźmie zarządzenia, które umożliwią finansowanie tego zapasu. Szczegóły tego finansowania muszą być pozostawione dalszym rozporządzeniom.</u>
<u xml:id="u-49.20" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-49.21" who="#BogusławŁubieński">Druga rzeczowa zmiana jest w art, 17 ust, (5) obowiązującej ustawy. Zmiana ta polega na tym, że Minister Rolnictwa i Reform Rolnych według projektu rządowego otrzymać miał prawo zakazywania poszczególnym cukrowniom kontraktowania buraków cukrowych na określonych terytoriach, a to celem uniknięcia krzyżowania się plantacji. Chodzi tu o to, że zdarza się nieraz w praktyce, iż buraki idące do cukrowni — dajmy na to — A, są plantowane w najbliższej okolicy cukrowni B, tak iż wydawałoby się znacznie racjonalniejszym, aby one były przerabiane w tej cukrowni leżącej bliżej a nie odbywały dalszej drogi do cukrowni A. Tu zastrzec się trzeba, że nie może być mowy o odległości w linii powietrznej, ale że tak powiem o odległości gospodarczej, a więc trzeba brać pod uwagę koleje, kolejki, szosy itd., słowem najłatwiejszą możność dostarczenia buraków z uwzględnieniem środków i kosztów komunikacyjnych.</u>
<u xml:id="u-49.22" who="#BogusławŁubieński">Zjawisko krzyżowania się plantacji jest gospodarczo bezwzględnie niewłaściwe. Podraża ono koszty przewozu i wskutek tego produkcji cukru. Jednakże nie zachodzi ono często i dzięki zarządzeniom gospodarczym, które zostały specjalnie w roku bieżącym zainicjowane przez Ministerstwo Rolnictwa, zjawisko to w lwiej części zostało już załatwione. Zaledwie może jeszcze 1/3 część tych krzyżujących się plantacyj pozostała. Są jednak wypadki, gdzie pomimo pozornych niewłaściwości to położenie jest jednak słuszne. Zdarza się naprzykład, zwłaszcza w zachodnich dzielnicach, że rolnik jest współwłaścicielem cukrowni, więc pragnie odstawiać buraki do tej cukrowni, której jest współwłaścicielem, pomimo że plantacja jego może leżeć dalej.</u>
<u xml:id="u-49.23" who="#BogusławŁubieński">Poza tym mogą być skomplikowane stosunki finansowe między plantatorem i cukrownią, jak rozmaite zadłużenia z powodu kredytów melioracyjnych, które nieraz dawały cukrownie, jak i innych długoterminowych kredytów, które dopiero po dłuższym czasie są spłacane.</u>
<u xml:id="u-49.24" who="#BogusławŁubieński">Komisja początkowo stała na stanowisku, żeby te nowe uprawnienia Ministra Rolnictwa zupełnie skreślić, jednak po wyjaśnieniach udzielonych przez Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych stanęła na formule kompromisowej, brzmienia jej nie będę przytaczał — jest to art, 17 ust. (5) — która dąży do tego, ażeby istniała możność zakazywania powstawania nowych plantacyj krzyżujących się. W ten sposób dzisiejsze plantacje będą mogły być tylko drogą gospodarczą, czy namową, czy przez wytłumaczenie korzystniejszych warunków, przeniesione z jednej cukrowni do drugiej. W następnych latach Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych może powstawania takiego krzyżowania się plantacji zakazywać rozporządzeniami.</u>
<u xml:id="u-49.25" who="#BogusławŁubieński">Poza omówionymi już zmianami wprowadza nowy projekt ustawy pewne zmiany porządkowe, a więc wykreśla się tę część przepisów, które działały tylko w chwili wprowadzania ustawy w życie i dziś straciły swoje znaczenie, oraz daje Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych możność przesunięcia pewnych terminów, które były zbyt rygorystycznie w ustawie przewidziane. Zmiany te nie budziły żadnych wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-49.26" who="#BogusławŁubieński">Na koniec muszę sprostować trzy omyłki drukarskie, które wkradły się do druku nr 865.</u>
<u xml:id="u-49.27" who="#BogusławŁubieński">W art. 1 ust. (1) należy wyrazy „Minister Rolnictwa i Reform Rolnych” zastąpić wyrazami „Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych”.</u>
<u xml:id="u-49.28" who="#BogusławŁubieński">W art. 1 ust. (2) należy wyrazy „Minister Rolnictwa i Reform Rolnych” zastąpić wyrazami „Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych”, a wyrazy „Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych” wyrazami „Ministerstwu Rolnictwa i Reform Rolnych”.</u>
<u xml:id="u-49.29" who="#BogusławŁubieński">Po powyższych rozważaniach komisja uchwaliła projekt ustawy w brzmieniu, przedłożonym Wysokiemu Sejmowi w druku nr 865. Wniosków mniejszości nie zgłoszono. W imieniu komisji wnoszę, ażeby Wysoki Sejm zechciał uchwalić projekt ustawy według druku nr 865.</u>
<u xml:id="u-49.30" who="#BogusławŁubieński">Pozostaje jeszcze sprawa rezolucji. Przy rozważaniu składowych części ceny cukru komisja doszła do przekonania, że suma przeznaczona na pokrycie kosztów detalisty i półhurtownika, wynosząca niespełna 4 grosze na kilogramie cukru, nie pokrywa jego kosztów własnych. Na wniosek p. Marchlewskiego komisja przyjęła wobec tego następującą rezolucję:</u>
<u xml:id="u-49.31" who="#BogusławŁubieński">„Wychodząc z założenia, że w obrocie cukrem obok produkcji ważką rolę odgrywa należyta dystrybucja i utrzymanie zapasów, Sejm wzywa Rząd do uwzględnienia w kosztach produkcji dla handlu szczególnie detalicznego godziwego zysku, zabezpieczającego opłacalność racjonalnej dystrybucji”. Rezolucja ta została przez komisję uchwalona i w imieniu komisji wnoszę również o jej uchwalenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#TadeuszSchaetzel">Czy kto z Panów Posłów zgłasza się z zapytaniem? Wobec tego, że nikt się nie zgłasza, otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. Sikorskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">Nowelizacja dekretu o uregulowaniu gospodarki cukrowej dotyka fragmentu polityki gospodarczej, nie wykazującej nadmiernego zrozumienia dla rzeczywistych interesów gospodarki narodowej. Gospodarka cukrowa była, a do pewnego stopnia jest jeszcze płaszczyzną swoiście pojętego solidaryzmu gospodarczego, mianowicie łączyła interesy skartelizowanego przemysłu z rzekomymi interesami rolnictwa. Był przecież okres w Polsce, w którym kartel węglowy wspólnie z kartelem cukrowym i częścią reprezentantów rolnictwa stanowiły jeden front obronny w Polsce. Uważam, że ten dość dziwny solidaryzm ustabilizował w Polsce na więcej aniżeli dziesięciolecie tę politykę kartelową i przyniósł naszej strukturze gospodarczej szkody nie do powetowania. Jedynie zwarty front rolniczy antykartelowy mógłby był wpłynąć swego czasu na zmianę stanu rzeczy. Tymczasem cukier był jak gdyby pomostem, łączącym interes kartelowy z rzekomym interesem rolnictwa. Okres najwyższych wewnętrznych cen cukru, a równocześnie najniższych cen eksportowych i znanych nadmiernych uposażeń w cukrownictwie już minął. Jednakże trudno to, co jest, nazywać już definitywnie zdrową strukturą. lak jak dawniej do pewnego stopnia tantiemy, tak dziś do pewnego stopnia polityka buraka zaćmiewa racjonalne kształtowanie się struktury przemysłu cukrowniczego.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#BrunonAndrzejSikorski">Większość rolnictwa zrozumiała szkodliwość polityki kartelowej. Obecnie przejmuje Minister Rolnictwa z rąk Ministra Skarbu gestię w kartelu cukrowym.</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#BrunonAndrzejSikorski">W tej Wysokiej izbie starali się dotąd ministrowie Przemysłu i Handlu dać definicję dobrego i złego kartelu. Przejęcie gestii w kartelu cukrowym przez Ministra Rolnictwa nasuwa i mnie próbę takiego określenia.</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#BrunonAndrzejSikorski">Otóż można określić zło i dobro w ten sposób: „zły kartel to jest kartel, który mnie eksploatuje — a dobry kartel, gdzie ja kogoś eksploatować mogę”. Nie chciałbym, ażeby p. Minister Rolnictwa imieniem polityki buraczanej nazwał kartel cukrowy — dobrym kartelem.</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#BrunonAndrzejSikorski">Kartel cukrowy należy, moim zdaniem, do złych karteli, gdyż i mnie jako konsumenta nielitościwie eksploatuje, a przez to również wstrzymywał rozwój konsumcji tego artykułu, a tym samym rozwój produkcji buraka; powstawały dziwolągi w rodzaju przemytu do Polski naszego własnego cukru, przeznaczonego na eksport; zabijał konkurencyjność naszego przemysłu przetwórczego, dla którego cukier był i jest ważnym surowcem.</u>
<u xml:id="u-51.5" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zdaniem kartelu natomiast był to jednak dobry kartel i słusznie, zapewniał bowiem w największym kryzysie najlepsze pensje i tantiemy. Rzadko który kartel miał tyle środków, ażeby tam, gdzie należy, udowadniać potrzebę swego istnienia.</u>
<u xml:id="u-51.6" who="#BrunonAndrzejSikorski">Obecnie chce się racjonalność tego kartelu udowodnić interesami rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-51.7" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wydaje mnie się jednak, że nie należy identyfikować źle pojętego interesu producenta buraka z interesami całego rolnictwa. Bowiem na 3.200.000 warsztatów rolnych w Polsce mamy niespełna 100.000 plantatorów. Co prawda dobry Minister Rolnictwa — jak ten Henryk IV, który każdemu obywatelowi chciał zapewnić kurę w garnku — chce możliwie każdemu rolnikowi dać lukratywną plantację buraczaną, ale nie wiem, czy do tego w ogóle dążyć należy. Wydaje mi się, że ustalanie sztywnych cen cukru, ażeby móc ustalać z kolei sztywne ceny buraków, że robienie z buraka czegoś w rodzaju ekwiwalentu za deficytowość gospodarki rolniczej, nie przyczynia się do naturalnego rozwoju rolnictwa w Polsce. Jeżeli ważne jest, ażeby plantowano jak najwięcej buraków, to jedynie słusznym będzie taki stan rzeczy, który zapewni maksymum konsumcji cukru, a do tego nie prowadzi nawet obecny, pod kontrolą Rządu prowadzony kartel. Sądzę, że nawet gdyby wszyscy plantatorzy zamiast w możliwościach powiększenia produkcji byli interesowani raczej w wysokiej cenie buraka, a nie w niskiej cenie cukru, to jednak całe pozostałe 3.100.000 warsztatów rolnych jest właściwie interesowane tylko w możliwościach plantacji i niższych cenach cukru. A trzeba dodać, że dla pozostałych obywateli, nie mówiąc już o przemyśle przetwórczym, cena cukru nie jest obojętna.</u>
<u xml:id="u-51.8" who="#BrunonAndrzejSikorski">Dlaczego cukier jest drogi? Abstrahuję od problemu podatku spożywczego. Jest to raczej zagadnienie fiskalne, lecz i tu niższa stawka przy dużym zwiększeniu produkcji może dać lepszy efekt fiskalny. Chodzi mi jednakże głównie o sam proces produkcyjny. Dzisiejszą cechą przemysłu cukrowniczego jest jego „usztywnienie”. Całą produkcję rozdzielono według kontyngentów, które cukrownie traktują jako coś w rodzaju dożywotniej renty.</u>
<u xml:id="u-51.9" who="#BrunonAndrzejSikorski">Nie chcę wchodzić w szczegóły — wystarczy wziąć pod uwagę, że rozpiętość kosztów produkcyjnych różniła się do 100%, ażeby zrozumieć, ile cukier musi kosztować, gdy każdy nawet najgorzej pracujący warsztat produkuje ułamek swej zdolności produkcyjnej, a ile mógł by kosztować, gdyby najlepiej postawione warsztaty mogły wykorzystać choćby w przybliżeniu swoją pełną zdolność produkcyjną. Cukier potaniał by znacznie, a produkcja cukru i buraków rozwijałaby się tam, gdzie ma najlepsze ku temu warunki.</u>
<u xml:id="u-51.10" who="#BrunonAndrzejSikorski">Tymczasem z jednej strony mamy nadmiar inwestycyj w przemyśle cukrowniczym, pracującym ułamkiem swej zdolności produkcyjnej, a z drugiej strony przy braku kapitałów inwestycyjnych na najważniejsze cele buduje się nowe cukrownie. W rezultacie obywatel płaci wysoką cenę za cukier, ażeby utrzymać sztywny układ kartelowy i tworzyć nowy sztuczny układ produkcji buraczanej, ażeby z jednej strony utrzymywać zbędne, a z drugiej strony budować nowe cukrownie.</u>
<u xml:id="u-51.11" who="#BrunonAndrzejSikorski">Dekret z 1935 r. nie godząc się z praktyką kartelu cukrowego, poddał go ścisłej kontroli Rządu. Obecnie kontrola przechodzi z rąk Ministra Skarbu do rąk Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych. Moim zdaniem skuteczniejszym lekarstwem byłoby rozwiązanie kartelu. Jeżeli mimo przytoczonych krytycznych uwag głosować będę za ustawą i rezolucją, to tylko w nadziei, że przejście kartelu cukrowego do rąk Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych będzie wstępem do likwidacji tego kartelu.</u>
<u xml:id="u-51.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#TadeuszSchaetzel">Do głosu nikt nie jest zapisany. Zamykam rozprawę.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm ustawę w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do przegłosowania rezolucji komisji. Rezolucję tę odczytał p. sprawozdawca, uwidoczniona ona jest w druku nr 865.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#TadeuszSchaetzel">Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem tej rezolucji, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm rezolucję uchwalił.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do punktu 6 porządku dzielnego: Sprawozdanie Komisji Specjalnej do spraw aprowizacji o rządowym projekcie ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi i drobiem oraz obrotu hurtowego mięsem (druki nr 831 i 863) — sprawozdawca p. Dębicki.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! Projekt ustawy, który mam zaszczyt Wysokiej Izbie referować, wprowadza szereg zmian do rozporządzenia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 marca 1933 r. w sprawie uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi oraz obrotu hurtowego mięsem.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#CzesławDębicki">Potrzeba nowelizacji zaistniała na tle potrzeb, które wyłoniły się w trakcie stosowania ustawy z dnia 27 marca 1933 r. Nowelizacja musiała również nastąpić po ukazaniu się dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 lutego 1938 r. o poruczeniu spraw aprowizacyjnych Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych. Jak wiadomo dekret ten czyni odpowiedzialnym za wyżywienie kraju Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych. Dekret ten podaje na wstępie charakterystykę przedmiotów powszedniego użytku, które pieczy Ministra Rolnictwa są mocą tego dekretu podporządkowane. W dziale II tego wykazu znajdujemy wykaz artykułów pochodzenia zwierzęcego, które pieczy Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych podlegają.</u>
<u xml:id="u-53.2" who="#CzesławDębicki">Nowela, którą referuję, nie obejmuje całości zagadnienia tych artykułów, które zastały w dziale II wymienione, np. zupełnie nie dotyka sprawy obrotu rybami ani artykułem pochodzenia zwierzęcego, jakim są jaja. Luki te muszą być uregulowane specjalnymi ustawami. Zwłaszcza jeżeli chodzi o ustawę, regulującą obrót jajami, to wydaje się rzeczą dość pilną prędkie jej pojawienie się. Dla zobrazowania ważności tego momentu przytoczę Wysokiej Izbie tylko parę cyfr. W r. 1928 Polska wywiozła jaj za sumę 145 miln. zł, w r. 1934/35 wywieziono tylko za 20 miln. zł, w r. 1936/37 za 26 miln. zł. Główną przyczyną zmniejszenia się eksportu w tej dziedzinie było m. in. niewłaściwe wchodzenie na rynki, które stopniowo przez nieuczciwy handel były tracone. Jak Wysoka Izba widzi, rolnictwo w tej dziedzinie traciło ponad 100 miln. złotych rocznie. Nie jest rzeczą obojętną, by ta strata na przyszłość mogła być utrzymana i dlatego wydaje mi się, że ustawowe zaopiekowanie się tym działem obrotu produkcji rolniczej jest już dojrzałe. Jeżeli ten moment poruszam, to dlatego, aby zobligować p. Ministra, by w możliwie najkrótszym czasie wniósł odpowiednią ustawę, regulującą obrót tymi produktami.</u>
<u xml:id="u-53.3" who="#CzesławDębicki">Przechodząc do ustawy, którą referuję, chcę Wysokiej Izbie przypomnieć, że dotyczy ona produkcji zwierzęcej, która w dziale dochodowości gospodarstw rolnych zajmuje poczesne miejsce. Chcę przypomnieć, że pogłowie bydła w Polsce w 1936 r. wynosiło 10.200.000, w 1937–10.572.000. Podaję tylko pogłowie bydła rogatego. Jeżeli chodzi o obraz, jak wiele pogłowia rogatego i świń wypada na 1 ha użytków rolnych w porównaniu z innymi państwami, to w Polsce wypada bydła rogatego na 100 ha użytków rolnych 41 sztuk, wówczas gdy w Niemczech — 60 sztuk, w Danii — 100 sztuk, w Holandii — 112 sztuk. Podobnie sprawa przedstawia się z pogłowiem świń. W Polsce na 100 ha użytków rolnych przypada 30 sztuk, w Niemczech — 90, w Holandii — 95, w Danii — 100. Widzimy z tych cyfr, że wszędzie tam, gdzie intensywność warsztatów rolnych dosięga górnej swej granicy, jest znacznie większy wzrost produkcji zwierzęcej niż w Polsce. Wskazuje to nam, że granica intensywności rozwoju działu hodowlanego jeszcze jest odległa i możliwości w tej dziedzinie są przed rolnictwem polskim olbrzymie.</u>
<u xml:id="u-53.4" who="#CzesławDębicki">Jeżeli się zastanowimy nad zdolnością konsumcyjną ludności Polskiej, to dane statystyczne w porównaniu z państwami sąsiednimi wskazują również, że spożycie mięsa w Polsce stoi na niskim poziomie. Polska spożywa przeciętnie na głowę mieszkańca 20 kg mięsa, wówczas gdy Belgia 32 kg, Anglia 52 kg, Niemcy 52,8 kg. Cyfry te wskazują na to, że możliwości konsumcyjne w Polsce istnieją duże. Gdybyśmy nawet porównali przeciętną spożycia ludności całej Polski, tj. 20 kg na głowę, z przeciętną spożycia miast w Polsce, gdzie to spożycie dochodzi do 46 kg na głowę, to widzimy, jak wielka dysproporcja jeszcze tu istnieje. I obiektywnie zupełnie stwierdzić musimy, że w Polsce czeka olbrzymia rzesza głodnych żołądków, która jest zdolna skonsumować olbrzymie ilości produkcji zwierzęcej, jakie mogą się pojawić na rynku.</u>
<u xml:id="u-53.5" who="#CzesławDębicki">Przy rozpatrywaniu niniejszej ustawy zharmonizowanie możliwości rozwojowych produkcji i możliwości konsumcyjnych jest rzeczą zasadniczą. Olbrzymia rozpiętość cen między cenami płaconymi za mięso przez konsumentów a cenami osiąganymi przez rolników przy sprzedaży produktów zwierzęcych wskazuje na to, że należy szukać dróg, które by dały możność łatwego i taniego przeprowadzenia produktu gotowego od producenta do konsumenta. Ustawa, którą mam zaszczyt referować, właśnie w tym kierunku zmierza. Jedną z podstawowych rzeczy, które w tej dziedzinie są do zrobienia, jest usprawnienie samego obrotu. Jak Wysokiej Izbie wiadomo, obrót odbywa się w drodze sprzedaży produktów zwierzęcych bądź bezpośrednio w warsztatach rolnych, bądź na targowiskach. Targowisk w Polsce mamy 1.315, są one rozrzucone dość nierównomiernie i pokrywają nierównomiernie przestrzeń. Gdy w województwach zachodnich na obsługę przez jedno targowisko przypada 170 km2, w województwach centralnych — 260 km2, w południowych — 306 km2, to we wschodnich województwach — 500 km2. Widzi więc Wysoka Izba, jak wielka rozpiętość w rozmieszczeniu sieci targowisk istnieje, i ustawa, która ma podejść do regulowania obrotu produktami zwierzęcymi na targowiskach, gdyby chciała w każdym swoim punkcie dokładnie precyzować i ujmować warunki jej stosowania, to mogłaby się okazać w warunkach naszych nieżyciową, i dlatego ustawa, którą referuję, jest dość ogólna, daje możność dostosowania w drodze rozporządzeń do tych warunków, w jakich ona działać będzie musiała, bo w zupełnie innych warunkach będzie działała w województwie poznańskim, a w innych np. w województwie poleskim. Nie tylko rozmieszczenie samych targowisk, ale i stopień kultury, łatwość środków lokomocji, bliskość wielkich ośrodków konsumcji — wszystko to będzie miało kapitalne znaczenie dla realnych skutków tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-53.6" who="#CzesławDębicki">Ustawa w porównaniu z dekretem P. Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. wprowadza przede wszystkim zmiany kompetencyjne. Wiąże się to z całym cyklem ustaw aprowizacyjnych i te kompetencje, które dotychczas leżały bądź po stronie Ministra Przemysłu i Handlu, bądź też po stronie innych ministrów, dziś przechodzą na Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, który w porozumieniu z Ministrem Przemysłu i Handlu ustawę realizuje. Komisja przy rozpatrywaniu ustawy szeroko dyskutowała i zastanawiała się nad poszczególnymi artykułami, wprowadziła ścisłą współpracę ministerstw z samorządem gospodarczym, dając temu wyraz w ten sposób, że ustawa przewiduje, iż Minister Rolnictwa i Reform Rolnych działając w porozumieniu z Ministrem Przemysłu i Handlu w wielu wypadkach będzie zasięgał opinii samorządów gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-53.7" who="#CzesławDębicki">Jeśli chodzi o art. 1 noweli do tej ustawy, to w punkcie 1 art. 3 utrzymane zostało jeszcze zastrzeżenie z poprzedniej ustawy, w którym jest powiedziane, że w miejscowościach, w których odbywają się targowiska, dokonywanie transakcyj sprzedaży zwierząt wymienionych w art. 1 ust. 1 poza targowiskiem zabronione jest w dni targu, dni poprzednie i następne. Przy utrzymaniu tego punktu z brzmienia poprzedniej ustawy komisja powodowała się tym, że chciała zapobiec rozwojowi handlu rogatkowego.</u>
<u xml:id="u-53.8" who="#CzesławDębicki">Ustawa, a w szczególności art. 6, ma na celu uporządkowanie stosunków przede wszystkim na wielkich rynkach zbytu. Stanowią one o kształtowaniu się cen na żywca. Wielkie rynki zbytu w dziale produktów zwierzęcych są następujące: Warszawa, Mysłowice, Łódź, Poznań, Kraków, Lublin, Lwów. Jeżeli chodzi o zasięg wpływów tych wielkich targowisk na kształtowanie się cen w terenie, to pozwolę sobie przytoczyć Wysokiej Izbie jako przykład, że rynek warszawski jest tylko w 7% obsłużony przez bydło miejscowe, reszta żywca przychodzi z województw: białostockiego — 10%, lubelskiego — 23%, nowogródzkiego — 7%, lwowskiego — 17%, wołyńskiego 7%, pomorskiego 6% i poznańskiego — 13%. Cytuję tylko cyfry, dotyczące obrotu bydłem. Podobnie przedstawiają się cyfry dotyczące obrotu trzodą i cielętami. Jasne więc jest, że jakie zaistnieją warunki na wielkim rynku zbytu, taki oddźwięk mieć będą rynki prowincjonalne. Dotychczas na głównych rynkach zbytu handel i obrót zwierzętami rzeźnymi, a zwłaszcza bydłem, spoczywał w 95% w rękach hurtowników Żydów. Hurtownicy ci bacznie pilnowali, żeby nie wpuścić na rynek nikogo z poza ich klanu. Wszystkie zgrane łańcuszkowe manipulacje, prowadzone przez tych panów na wielkich rynkach zbytu, zamykały skutecznie dostęp podaży z innych rąk, płynącej na rynek przez nich opanowany.</u>
<u xml:id="u-53.9" who="#CzesławDębicki">Art. 6 przerywa ten łańcuszek, ustala on możność wprowadzenia drogą rozporządzeń wyłączności sprzedaży za pośrednictwem komisjonerów koncesjonowanych. Jest to więc ogniwo, które przerywa i rozdziela dotychczasowego dostawcę od dotychczasowego odbiorcy.</u>
<u xml:id="u-53.10" who="#CzesławDębicki">Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych oraz Ministrowi Przemysłu i Handlu służy uprawnienie w drodze odpowiednich rozporządzeń do powołania komisjonerów koncesjonowanych względnie organizacyj rolniczych uprawnionych do prowadzenia sprzedaży komisowej na wielkich rynkach zbytu. Jest to zasadnicza cecha tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-53.11" who="#CzesławDębicki">Pragnę jeszcze zwrócić uwagę Wysokiej Izby, że w punkcie 4 art. 6 jest jeszcze specjalne zabezpieczenie podaży, powstałej zwłaszcza z rąk rolniczych, na wielkich rynkach, polegające na tym, że właściciel inwentarza żywego może dać zlecenie komisjonerowi do sprzedaży jego towaru nie tylko w formie żywej, ale też w formie bitej. Są często wypadki, gdzie rolnik-dostawca, względnie dostawca nie związany z lokalnym rynkiem po dostarczeniu towaru żywego na rynek staje wobec sytuacji, że w dniu targu nikt od niego dostarczonego inwentarza nabyć nie chce, musi więc on albo wycofać swój inwentarz z targu, albo przetrzymać do następnego okresu targowego, albo też sprzedać w stanie żywym, lecz po znacznie niższej cenie. Punkt 4 ustęp końcowy daje mu możność dania zlecenia uboju tego inwentarza i sprzedaży go jako produktu gotowego, jako mięsa. Dotychczasowe uprawnienia na to mu nie pozwalały. Jest to zabieg, który w dużej mierze zabezpieczy rozwój i możliwość również dostawy produktów zwierzęcych na wielkie rynki przez producentów rolnych, względnie przez organizacje rolnicze i nawet przez prywatnych handlarzy, którzy na rynek w inny sposób wejść nie mogą.</u>
<u xml:id="u-53.12" who="#CzesławDębicki">Komisja przyjęła ustawę w brzmieniu, w jakim została podana w druku nr 863. W art. 6 punkt 2 w wierszu 3 po wyrazach „6 miesięcy” opuszczono wyrazy „od dnia wejścia w życie ustawy niniejszej”. Proszę o wprowadzenie tej poprawki jako redakcyjnej. Proszę Wysoką Izbę i uchwalenie ustawy w brzmieniu podanym w druku nr 863.</u>
<u xml:id="u-53.13" who="#CzesławDębicki">Muszę również Wysokiej Izbie zakomunikować, że został zgłoszony szereg wniosków mniejszości. A więc wniosek p. Olewińskiego zmierza w tym kierunku, by w punkcie 1 art. 3, gdzie mówi się: „po zasięgnięciu opinii samorządów gospodarczych”, zastąpić te wyrazy słowami: „na wniosek właściwej Izby Rolniczej”.</u>
<u xml:id="u-53.14" who="#CzesławDębicki">Wniosek p. Mincberga: W zmianie pierwszej, dotyczącej nowoprojektowanego art. 3, w ust. 4 wyrazy: „po wysłuchaniu opinii Izb Rolniczych” zastąpić wyrazami: „po wysłuchaniu opinii samorządów gospodarczych”. W tym miejscu chodzi o rozporządzenie dotyczące warunków, jakim powinny odpowiadać spędy rolnicze. W organizacji spędów, przede wszystkim są zainteresowani dostawcy artykułów zwierzęcych, w pierwszym rzędzie producenci rolni, słusznym jest tedy, by opinię o charakterze tych spędów wydawały izby rolnicze, a nie tak, jak chce p. Mincberg, by w tej sprawie wypowiadały się wszystkie samorządy gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-53.15" who="#CzesławDębicki">Następnie zostały zgłoszone dwie poprawki p. Prystorowej, mówię dwie, bo w kolejności poprawka p. Olewińskiego została wycofana. Pierwsza poprawka p. Prystorowej głosi: w zmianie drugiej, dotyczącej nowoprojektowanego art. 6, ustępowi 1 nadać brzmienie: „(1) sprzedaż komisową zwierząt, wymienionych w art. 1 ust. (1), mogą wykonywać wyłącznie komisanci przysiedli oraz organizacje rolnicze o charakterze handlowym, spółki celowe przetwórców, kasy targowe itp., które otrzymują w tym zakresie zezwolenie właściwego wojewody w porozumieniu z samorządem gospodarczym”. P. Prystorowa prosiła mnie również, ażebym zreferował ten sam punkt w nowym brzmieniu: „Sprzedaż komisową zwierząt, wymienioną w art. 1 ust. (1), mogą wykonywać wyłącznie komisanci przysięgli oraz organizacje rolnicze, spółki przetwórców, które otrzymują w tym zakresie zezwolenie właściwego wojewody w porozumieniu z samorządem gospodarczym. Komisanci przysięgli oraz organizacje wyżej wymienione nie mogą prowadzić transakcji na własny rachunek”. Otóż ta poprawka w tym czy innym brzmieniu wprowadza bardzo istotne zmiany do art. 6 pkt. 1. Przede wszystkim p. Prystorowa chciałaby wyszczególnić, skąd mają się rekrutować komisanci koncesjonowani. W pojęciu „komisanci koncesjonowani” zmieszczą się według opinii p. Wiceministra Kowalskiego wszystkie kategorie gospodarcze, które są związane z obrotem artykułami zwierzęcymi, nie zachodzi więc potrzeba dokładnego wyszczególniania poszczególnych grup. Wyszczególnianie poszczególnych grup raczej może zwęzić, a nie rozszerzy wachlarza, którym może być ujęty dział komisantów koncesjonowanych.</u>
<u xml:id="u-53.16" who="#CzesławDębicki">Druga część tej poprawki, która mówi, że pewne uprawnienia przysługiwać by miały wojewodom, wydaje mi się zupełnie niesłuszna. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych, który jest odpowiedzialny za całość aprowizacji kraju, nie może w tym tak ważnym dziale oddawać swoich uprawnień na rzecz czynników lokalnych. Poza tym ze względów już czysto handlowych może powstać sytuacja, gdzie do pewnego ujednolicenia dążyć należy, i dyspozycja powinna raczej spoczywać w jednym ręku, zwłaszcza, że we wszystkich artykułach jest zastrzeżone, że Minister Rolnictwa i Reform Rolnych i Minister Przemysłu i Handlu odwoływać się będą do opinii samorządu gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-53.17" who="#CzesławDębicki">Poprawka druga p. Prystorowej, oznaczona w druku jako punkt 5), brzmi: „W zmianie drugiej, dotyczącej nowoprojektowanego art. 6, skreślić ust. (4)”. Przeciw tej poprawce muszę się wypowiedzieć z tego względu, że ona niweluje ten dobroczynny przepis, który dla dostaw nowoorganizowanych przez rolników i tych organizacyj ma podstawowe znaczenie.</u>
<u xml:id="u-53.18" who="#CzesławDębicki">Została również zgłoszona jako poprawka mniejszości poprawka p. Bartczaka dotycząca art. 11. Poprawka ta idzie w tym kierunku, że „Minister Przemysłu i Handlu w porozumieniu z Ministrem Rolnictwa i Reform Rolnych w drodze rozporządzeń ustali na targowiskach, objętych wykazem, o których mowa w art. 11 ust. (1), rejestrację osób, handlujących zawodowo artykułami wymienionymi w art. 1 niniejszej ustawy, oraz ustali warunki, jakim powinny odpowiadać te osoby i tryb rejestrowania”. P. Bartczak chce te rzeczy rozdzielić w ten sposób, by Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych przysługiwało prawo ustalania wykazu targowisk, na których należy wprowadzić obowiązek rejestracji, natomiast już samą technikę rejestracji p. Bartczak według swej poprawki chce przekazać zgodnie z projektem, który tu Wysokiej Izbie został rozdany, Ministrowi Przemysłu i Handlu. Spośród poprawek mniejszości poprawka posła Bartczaka wydaje mi się celowa.</u>
<u xml:id="u-53.19" who="#CzesławDębicki">Na zakończenie prostuję, że w art. 1 w zmianie drugiej, dotyczącej art. 6 w ust. (2) należy w wierszu 3 po wyrazach „6 miesięcy” wstawić wyrazy „od dnia wejścia w życie ustawy niniejszej”.</u>
<u xml:id="u-53.20" who="#CzesławDębicki">Na tym kończę swój referat i proszę Wysoką Izbę o uchwalenie ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#TadeuszSchaetzel">Czy kto z Panów Posłów zgłasza się do p. sprawozdawcy z krótkim zapytaniem? Wobec tego, że nikt się nie zgłasza, otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Prystorowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#JaninaPrystorowa">Rządowy projekt ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi i drobiem oraz obrotu hurtowego mięsem jest ustawą, która idzie przed życiem i nad życiem. Ustawa ta nie zamyka w formy prawne ukształtowanego życia, a projektuje prawa, na podstawie których ma się kształtować to życie. To też pisana jest niejasno, nie określa wyraźnie obowiązków ministra i obywatela.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#JaninaPrystorowa">Szczególnie niejasność ta staje się wielka, gdy chodzi o ministra. Cała ustawa pisana jest w stylu, że minister może w pewnych terenach, w zastosowaniu do pewnego typu towaru, w miarę swoich możliwości i zależnie tylko od swojej woli nakazywać obywatelom wykonywanie ustawy. Więc minister może, ale nie musi, obywatel natomiast pod karą odpowiedzialności powinien spełnić rozkaz, choćby warunki życia utrudniały mu spełnienie nakazu Inaczej, niestety, nie mogła być ustawa skonstruowana, ponieważ idzie przed życiem. Ustawę tę można traktować jako ustawę o pełnomocnictwach dla ministra do rozporządzeń wykonawczych.</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#JaninaPrystorowa">Nie sądzę jednak, żeby nie było pożądane jaśniejsze określenie pewnych momentów, jeżeli to nie zmienia sensu ustawy i nie stoi na przeszkodzie w jej wykonaniu, Toteż w myśl powyższego zgłosiłam 2 poprawki, mając na uwadze, że odpowiadam przed społeczeństwem za konsekwencje ustawy, która całym ciężarem pa dnie na obywatela polskiego.</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#JaninaPrystorowa">W pierwszej poprawce chodzi mi o zdefiniowanie wyraźniejsze i dokładniejsze osób, uprawnionych do prowadzenia tego handlu. Redakcja komisji ogranicza się na uprawnieniach do tego handlu organizacyj rolniczych i komisantów koncesjonowanych, motywując, że pojęcie komisanta koncesjonowanego obejmuje wszystkie jednostki prawne i fizyczne, a więc niepotrzebne jest ich wyliczanie.</u>
<u xml:id="u-55.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
<u xml:id="u-55.5" who="#JaninaPrystorowa">Ponieważ interpretacja tego pojęcia będzie zależna od administracji, ponieważ nie sądzę, ażeby zachodziła potrzeba odsuwania od tych praw poza organizacjami rolniczymi i innych przygotowanych do handlu jednostek ze sfer rzemieślniczych i przemysłowych, wołałam tedy zdefiniować dla pewności i jasności, a oddając uprawnienia do kwalifikowania powołanych do handlu w ręce wojewody zamiast ministra, miałam na myśli usprawnienie i przyśpieszenie wykonania.</u>
<u xml:id="u-55.6" who="#JaninaPrystorowa">Druga poprawka dotyczyła podkreślenia rygoru nakazu prowadzenia handlu przy pomocy komisu przymusowego, Komis jest to pojęcie, które wyklucza pojęcie mechanicznego przymusu, opiera się bowiem tylko na zaufaniu producenta do komisanta i na obopólnym ich interesie. Komisant z nakazu może być obojętny na interes producenta i nie pozyskać jego zaufania. Poza tym komisowa sprzedaż opiera się na zorganizowaniu aparatu komisjonerskiego, jak opas, ubezpieczenie towaru, normowanie cen i zorganizowanie jednostek komisantów.</u>
<u xml:id="u-55.7" who="#JaninaPrystorowa">Toteż trzeba brać pod uwagę różnicę w przygotowaniu do przyjęcia ustawy dzielnic zachodnich i naszych kresów północno-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-55.8" who="#JaninaPrystorowa">Jeżeli chodzi np. o zakaz handlu domokrążnego, dzielnice zachodnie umiały przystosować ten rodzaj handlu do potrzeb rolnictwa, u nas na kresach północno-wschodnich handel domokrążny spoczywa w rękach niepożądanych pośredników, jednak zmiany trzeba przeprowadzić ostrożnie w miarę kształtowania się życia i zgodnie z możliwościami obywatela.</u>
<u xml:id="u-55.9" who="#JaninaPrystorowa">Ustawę uważam za dobrą, będę głosowała za nią, jednak podkreślam, że musi być wprowadzona drogą ewolucyjną i dostosowana do warunków dzielnicowych.</u>
<u xml:id="u-55.10" who="#JaninaPrystorowa">Na zakończenie chcę prosić Pana Ministra o liczenie się z humanitarnymi warunkami w stosunku do zwierząt w czasie spędu.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Mincberg.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#JakubLejbMincberg">Wysoka Izbo! Od czasu sławetnego humanitaryzmu bydło stało się niejako „sztamgastem” jako przedmiot naszych obrad. Wałkuje się i magluje się je w rozmaity sposób. Albo strzela się do niego w pojedynkę z pistoletu, albo urządza się zbiorową rzeź handlu żydowskiego. Niektórzy Panowie wykorzystują przy tej sposobności stałą pozytywkę antysemicką, grając to ten, to ów przebojowy numer.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#JakubLejbMincberg">Jeden z numerów dotyczy w obecnej chwili sprawy uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi. I rzecz charakterystyczna. Przemawia się jakoby w imię interesów drobnego rolnictwa, gdy samo rolnictwo jak najgoręcej przeciwstawia się sposobom i środkom proponowanym i wysuwanym przez tych pseudo-opiekunów.</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#JakubLejbMincberg">Nie przeszkadza to jednak niektórym pp. posłom forsować przepisów godzących zarówno w stan chłopski, jak w stan kupiecki. Słyszeliśmy zupełnie wyraźne oświadczenie reprezentanta Polesia p. Olewińskiego, że wszelkie projekty i nowinki w dziedzinie obrotu bydłem i mięsem niszczą dobytek włościan. „O ile — oświadczył — chłop był dotychczas krzywdzony, obecnie nie będzie on miał ani pieniędzy, ani bydła”.</u>
<u xml:id="u-57.3" who="#JakubLejbMincberg">Co tu dużo mówić. Nawet sama patronka spraw zwierzęcych i ubojowych p. posłanka Prystorowa...</u>
<u xml:id="u-57.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-57.5" who="#JakubLejbMincberg">...zaleca liberalizm w handlu bydłem.</u>
<u xml:id="u-57.6" who="#JakubLejbMincberg">Przypuszczam, że jest to po prostu wynik głębokiego zastanowienia się nad straszliwą klęską, jaka grozi rolnictwu z powodu monopolizacji i etatyzacji obrotu bydłem. Ponieważ jest to bądź co bądź zbyt wielka odpowiedzialność za przyszłość gospodarki wiejskiej, pani posłanka sformułowała swoje myśli w dosyć wyraźny i dosadny sposób. Tych słów dziś w jej przemówieniu nie słyszeliśmy. P. Marszałkowa Prystorowa była łaskawa na komisji sformułować je tymi słowy: „Jak można zmuszać obywatela do oddawania wytworów swojej pracy w ręce niepowołane, do których się nie ma zaufania?” Jest to oczywiście opinia znamienna, a kto wie, czy nie symptomatyczna. Posłowie żydowscy twierdzą od pierwszej chwili, że sprawa uboju i obrotu zniszczy stan rolniczy. Może to rzeczywiście jest już wstępne słowo do słynnego powiedzenia Tarasa Bulby: „Ja cię zrodziłem, ja cię też uśmiercę”. Bo kto choć na chwileczkę stara się oprzytomnieć i otrzeźwieć z czadu antysemickiego, ten musi dojść do wspólnych z nami konkluzyj. Tak było przy etatyzmie państwowym, tak będzie również przy nowym kursie — etatyzmu nacjonalistycznego.</u>
<u xml:id="u-57.7" who="#JakubLejbMincberg">Proszę pomyśleć, rzemiosło rzeźnicko-wędliniarskie nie zachwyca się tym projektem ustawy, a przeciwstawia mu się wszelkimi możliwymi środkami.</u>
<u xml:id="u-57.8" who="#JakubLejbMincberg">Pozwolę sobie Wysokiej Izbie przeczytać niektóre ustępy z „Gazety Przemysłu Rzeźniczego”, wychodzącej w Poznaniu, organu cechu rzeźniczo-wędliniarskiego nie żydowskiego, lecz polskiego.</u>
<u xml:id="u-57.9" who="#komentarz">(Głos: To endecy.)</u>
<u xml:id="u-57.10" who="#JakubLejbMincberg">Tak, endecy, bardzo słusznie. Więc pisze ten organ między innymi: „Reglamentacja cen musi iść od podstaw i musi objąć również te produkty, z których pochodzą przetwory”. Dalej pisze: „Otóż racjonalna obrona interesów rolnictwa może iść jedynie w parze ze wszystkimi innymi dziedzinami życia gospodarczego. Projektodawcy zaś — zdaje się — sądzą, że utrzymać się może faworyzowanie rolnictwa ze szkodą i z upośledzeniem innych sfer gospodarczych. I tu tkwi błąd zasadniczy całego nowego projektu”. Dalej pisze: „Dany projekt w szczególności pragnie wprowadzić na pewnych terenach albo też na obszarze całego Państwa zakaz nabywania żywca rzeźnego poza targowiskami. Gdyby zakaz taki został kategorycznie wprowadzony, uniemożliwiono by automatycznie mistrzom rzeźnicko-wędliniarskim zakup towaru rzeźnego na wsi u rolnika. Mistrzowi ci zwłaszcza z mniejszych miast dokonywują transakcji kupna żywca rzeźnego na wsi u rolnika ku zupełnemu zadowoleniu rolnictwa, gdzie przy sprzedaży żywca rolnik otrzymuje godziwą cenę rynkową, nie mając w dodatku żadnych kosztów ani żmudy czasu”. Dalej pisze ten organ: „Poparcia ze strony projektodawców doznają również giełdy mięsne, owe zbędne nadbudówki na rynku mięsnym, które wykazały już swoją dotychczasową działalnością, że kwalifikują się jedynie do szybkiej likwidacji”.</u>
<u xml:id="u-57.11" who="#JakubLejbMincberg">Proszę Panów! Wtedy, jak trzeba było zaprowadzić giełdy mięsne, słyszeliśmy akurat takie same jak teraz rady zbawienne. Teraz rolnictwo domaga się likwidacji targów mięsnych.</u>
<u xml:id="u-57.12" who="#JakubLejbMincberg">Dalej pisze: „Ale chcemy wierzyć w to, że posłowie-rolnicy zastanowią się głębiej nad tymi projektami, a wówczas nie pójdą na lep błędnego ognika korzyści rolniczych, gdyż te rzekome korzyści mogą się w przyszłości najfatalniej odbić na samym rolnictwie”. Tyle organ rzemiosła.</u>
<u xml:id="u-57.13" who="#JakubLejbMincberg">Dalej, rolnictwo widzi w tym klęskę dla swojej gospodarki; kupiectwo zesztywnieje i znieruchomieje w tej gałęzi handlu. Dla kogo i po co tedy tworzy się restrykcje i monopol handlowy? Nie będę owijał tej sprawy w bawełnę. Dosyć wyraźnie zabarwił ją sam sprawozdawca, co może nie ujawniło się dziś w jego sprawozdaniu, podnosząc, że rzekomo 80% handlu bydłem znajduje się w ręku żydowskim.</u>
<u xml:id="u-57.14" who="#komentarz">(P. Dębicki: 90%.)</u>
<u xml:id="u-57.15" who="#JakubLejbMincberg">Pan Kolega powiedział 80%, może w przeciągu 7 dni wzrosło do 90%, ja nie wiem. I to starczy za wszystko — to starczy za rzemiosło, za rolnictwo, za kupiectwo. To jedynie spędza sen z powiek niektórych pp. posłów. Najważniejsze jest w ostatnich latach nie dbałość i troska o podniesienie poziomu gospodarczego, lecz o dobry finisz w wyścigu niektórych kawalerzystów na koniku antyżydowskim.</u>
<u xml:id="u-57.16" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-57.17" who="#JakubLejbMincberg">P. Marszałkowa Prystorowa postawiła wniosek o skreślenie pkt. 4 art. 1, czyli, że najistotniejszej części tej ustawy. W całej pełni podtrzymuję i przyznaję rację p. Marszałkowej. Zupełnie słusznie, o ile chcemy być szczerzy musimy przyznać 100% racji. Jest to wniosek słuszny, bo ta etatyzacja pod kątem nacjonalistycznym (choć, rzecz prosta, ustawa inny nadaje temu zagadnieniu charakter) stokroć gorsza jest od etatyzmu państwowego. Etatyzm państwowy godził w gospodarkę, pragnąc podnieć finanse, etatyzm gospodarczy rujnuje zarówno gospodarkę, jak finanse.</u>
<u xml:id="u-57.18" who="#JakubLejbMincberg">Pewne szczegóły projektu ustawy tworzą takie novum, jakiego nie znają inne nie mniej ważne przepisy. Otóż przy sprawach walutowych np. nie są potrzebni maklerzy przysięgli, ale przy obrocie bydłem stają się oni koniecznością. Sądy przysięgłych zostały już nawet zniesione, ale przy bydle muszą przysięgli pozostać.</u>
<u xml:id="u-57.19" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-57.20" who="#JakubLejbMincberg">Czy to nie jest co najmniej dziwne? Wprawdzie komisja zamiast maklerów przysięgłych wprowadziła instytucję koncesjonowanych komisjonerów, ale nie zmienia to bynajmniej postaci rzeczy. Szło głównie o to, ażeby nagromadzić jak najwięcej ograniczeń i drutu kolczastego, który uniedostępnia i powstrzymuje normalny tok handlu.</u>
<u xml:id="u-57.21" who="#JakubLejbMincberg">Jestem przekonany, że już w niedługim czasie po uchwaleniu ustawy dzisiejszej samo rolnictwo będzie się domagało jej odwołania, tak samo jak rolnictwo domaga się zniesienie właśnie tych targów mięsnych, których utworzenia domagało się w swoim czasie.</u>
<u xml:id="u-57.22" who="#komentarz">(Głos: Jedyny obrońca rolników.)</u>
<u xml:id="u-57.23" who="#JakubLejbMincberg">Wysoki Sejmie! Zdaję sobie sprawę, że wywody moje nie przekonają wielu spośród Panów, Niemniej jednak moim obowiązkiem jest ostrzegać przed pochopnością, której źródłem jest nie sfera gospodarcza, lecz sfera nienawiści do pewnego odłamu ludności. Nie dysponuję oczywiście na terenie Wysokiego Sejmu dostatecznymi wpływami, abym mógł je przeciwstawić z góry uplanowanemu stosunkowi do zagadnienia handlu bydłem i mięsem. Ale zgłosiłem na posiedzeniu komisji wniosek mniejszości, który przez przeoczenie nie został wydrukowany i pozwolę sobie prosić Wysoką Izbę o przyjęcie tego wniosku. Brzmi on: „Rozporządzenie, wprowadzające obowiązek koncesji dla osób zajmujących się handlem bydłem, nie może naruszać praw nabytych na podstawie dotychczasowych przepisów”. Sądzę, że przyjęcie przynajmniej tego wniosku, ażeby nabyte prawa były uszanowane, honorowane, nie podważy sprawnie dotąd funkcjonującego handlu — bo słyszeliśmy, jak p. Marszałkowa przed chwilą mówiła, że my jeszcze nie mamy przygotowanego, dobrze funkcjonującego aparatu — ni choć w części ustrzeże rynek mięsny i sfery rolnicze przed niechybną klęską.</u>
<u xml:id="u-57.24" who="#JakubLejbMincberg">Dalej jest drugi wniosek mniejszości, znajdujący się w druku. Proszę Wysokiej Izby, ustawa ta daje szerokie pełnomocnictwa Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych, komisja stanęła jednak na stanowisku, że należy zawsze pogodzić interesy Ministerstwa Rolnictwa z interesami Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-57.25" who="#JakubLejbMincberg">I w danym wypadku preferencja rolnictwa nie winna być ze szkodą dla przemysłu i handlu. Dlatego pozwoliłem sobie dodać tam, gdzie jest mowa: „po wysłuchaniu opinii izb rolniczych”, nieco inną redakcję: „po wysłuchaniu opinii samorządów gospodarczych”. Mam na myśli izby przemysłowo-handlowe, rzemieślnicze i rolnicze.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Snopczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#AntoniSnopczyński">Wysoki Sejmie! Chociaż p. Mincberg cytował tutaj ustęp z czasopisma organizacyj gospodarczych rzemiosła i posługiwał się ich argumentami, z którymi się solidaryzuję, nie mniej jednak w swoim przemówieniu nie będę popierał wniosków i wywodów p. Mincberga, ponieważ cele nasze są zasadniczo różne. To oświadczenie chcę Wysokiej Izbie złożyć.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#AntoniSnopczyński">Przedłożenie rządowe, będące obecnie przedmiotem rozważań Wysokiej Izby, ma wielkie znaczenie gospodarcze. Przepisy jego wkraczają bowiem w sposób stosunkowo ostry w stosunki panujące na rynku mięsnym, tym zasadniczym rynku, jeśli chodzi o zaopatrzenie ludności w artykuły żywności, a jednocześnie niesłychanie ważnym dla ludności rolniczej jako teren zbytu artykułów hodowlanych. I tutaj muszę stwierdzić, że rynek ten jest niesłychanie i oddawna skomplikowany, że od lat panuje na nim chaos uniemożliwiający normalne transakcje żywcem ze szkodą dla hodowcy-rolnika, dla przetwórcy-rzemieślnika i dla konsumenta, a więc siłą rzeczy dla całego życia gospodarczego kraju.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#AntoniSnopczyński">Wkroczenie Państwa jako regulatora na rynek mięsny celem jego uporządkowania i usprawnienia jego funkcji jest rzeczą bezsporną, jednak wkroczenie to musi być czynione pod kątem widzenia ogólnego interesu, uwzględniając potrzeby zarówno hodowcy, jak i przetwórcy, nie zapominając również o interesie konsumenta. Jeśli mamy uchwalać przepisy głęboko reformujące dotychczasowy stan na rynku mięsnym, zapytać należy, gdzie leży główna przyczyna jego niedomagań, co przyczynia się w przeważającej mierze do panującego na nim chaosu? Otóż zło nie tkwi po stronie rolnika-hodowcy ani rzemieślnika-przetwórcy, zainteresowanych przede wszystkim w spokojnym, normalnym rozwoju stosunków na rynku mięsnym, lecz jedynie i wyłącznie po stronie handlu hurtowego mięsem. A wyraźnie powiedzieć trzeba, że handel ten, poza handlem nierogacizną, znajduje się prawie wyłącznie w rękach żydowskich.</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#AntoniSnopczyński">Uchwalona przed paru laty ustawa o uboju zwierząt gospodarskich, czyli o t. zw. uboju rytualnym, swoim połowicznym charakterem nie tylko nie przyczyniła się do uregulowania stosunków na rynku mięsnym, lecz przeciwnie wprowadziła jeszcze większy chaos.</u>
<u xml:id="u-59.4" who="#AntoniSnopczyński">Rozdział rynku, wprowadzony kontyngentowaniem bicia i sprzedaży mięsa rytualnego i obowiązkiem uboju mechanicznego, celu swego nie osiągnął, gdyż mięso z uboju rytualnego nie spożywane przez Żydów stanowi czynnik destrukcyjny w handlu mięsem z uboju mechanicznego. Jeśli chodzi o ubój rytualny, to na tym terenie również sprawy nie przedstawiają się pomyślnie, gdyż rozdział przyznanych kontyngentów przeprowadzany jest w ten sposób, że korzysta z niego pewna tylko ilość osób Uprzywilejowanych i oczywiście gminy żydowskie kosztem coraz większego zamieszania na rynku.</u>
<u xml:id="u-59.5" who="#AntoniSnopczyński">Powtarzam więc, że potrzeba reform i to reform zasadniczych na rynku mięsnym jest rzeczą bezsporną i ingerencja Państwa w sprawy rynku mięsnego jest nieodzowna. Obecny stan bowiem nie może trwać dłużej, szczególnie dzisiaj, gdy jesteśmy świadkami ugruntowywania zasad polityki aprowizacyjnej Państwa, przystosowanych do teraźniejszych i przyszłych wymagań gospodarczo-politycznych, co miałem zaszczyt referować Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-59.6" who="#AntoniSnopczyński">Uporządkowanie rynku mięsnego winno więc iść w kierunku zwalczania dotychczasowych metod, stosowanych na nim przez handel hurtowy żywcem i mięsem, Podkreślam to z całą stanowczością. Uporządkowanie rynku mięsnego winno jednocześnie wziąć w obronę dwa czynniki zasadnicze na tym rynku, a więc hodowcę-rolnika i przetwórcę-rzemieślnika, dotychczas majoryzowanych przez handel hurtowy.</u>
<u xml:id="u-59.7" who="#AntoniSnopczyński">Interesy jednak hodowcy i przetwórcy, rolnika i rzemieślnika-rzeźnika czy wędliniarza winny być harmonijnie potraktowane, jednakowo uszanowane i zrozumiane. Tego, niestety, nie widzę w przedłożeniu rządowym. Forytuje ono w pierwszym rzędzie interes rolnika-hodowcy, interes ważny, lecz nie jedyny w naszym organizmie gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-59.8" who="#AntoniSnopczyński">Rozdział funkcyj gospodarczych jest podstawą normalnego działania całości gospodarstwa kraju i z tego względu z całą stanowczością przeciwstawić się muszę uprzywilejowanemu stanowisku, jakie projekt rządowy daje rolnikom-hodowcom na rynku mięsnym. Praktycznie projekt rządowy sugeruje rolnikom utrzymanie w swoich rękach produkcji mięsnej od żywca aż do sprzedaży mięsa. Wprawdzie eliminuje się w ten sposób szkodliwymi metodami działający dzisiaj handel hurtowy mięsem, ale jednocześnie wymierza się potężny cios interesom przetwórców rzemieślników, Do tego w żadnym wypadku dopuścić nie można.</u>
<u xml:id="u-59.9" who="#AntoniSnopczyński">Przeprowadzenie uregulowania stosunków na rynku mięsnym w ten sposób wyrządziłoby rzemieślnikom-rzeźnikom i wędliniarzom niepowetowane szkody, zamknęłoby im w wielkiej ilości wypadków możność pracy przetwórczej, a więc i egzystencji, a hodowcom-rolnikom nie dałoby spodziewanych korzyści.</u>
<u xml:id="u-59.10" who="#AntoniSnopczyński">Gospodarczym zadaniem hodowcy jest doprowadzenie żywca na targowisko, ubój jest już sprawą przetwórcy, a więc rzemieślnika, do tego nauką zawodową i doświadczeniem przygotowanego. Przeprowadzanie uboju przez hodowców, poza szkodą dla rzemiosła, nikomu nie przyniosłoby korzyści. W razie niekorzystnej koniunktury rolnik-hodowca może bez szkody żywiec przetrzymać nadal u siebie do momentu korzystnej sprzedaży, podczas gdy przeprowadzając ubój samodzielnie ponosiłby ryzyko całkowicie. Rzemieślnik-przetwórca wykwalifikowany i doświadczony, przeprowadzając ubój, liczy się już z ryzykiem rynkowym, posiada urządzenia i środki dla zmniejszenia tego ryzyka i ewentualnych strat. Toteż ubój przeprowadzany być winien jedynie przez specjalistów, a więc rzemieślników, albowiem to jest ich zawodem, ich funkcją w gospodarstwie w kraju i podstawą ich egzystencji.</u>
<u xml:id="u-59.11" who="#AntoniSnopczyński">Problematyczny przywilej dla hodowcy, jakim byłaby możność przeprowadzania przez niego uboju, w wypadku nieuniknionych w moim mniemaniu strat odbiłby się ujemnie na stanie finansowym rolnika, a przez to i na rozmiarach hodowli, co przecież nie leży w żadnym wypadku w celach przedłożenia rządowego.</u>
<u xml:id="u-59.12" who="#AntoniSnopczyński">Przepisy projektu rządowego nie powinny również w jednakowej mierze odnosić się do handlu hurtowego nierogacizną, jak i bydłem rogatym, gdyż handel nierogacizną znajduje się w rękach polskich i nie wykazuje tak szkodliwych schorzeń i niedomagań, jak handel bydłem rogatym.</u>
<u xml:id="u-59.13" who="#AntoniSnopczyński">Popierając poprawki p. Prystorowej, czynię to oczywiście w interesie rzemiosła, ale czynię to z tym bardziej czystym sumieniem, że interes ten pokrywa się w zupełności z ogólnym interesem gospodarstwa kraju, który nie znosi jakiegokolwiek uprzywilejowania jednych warstw na niekorzyść drugich, a przeciwnie wymaga harmonijnego uwzględnienia potrzeb i rolnika i rzemieślnika w imię rozwoju gospodarczego i pomyślności całości.</u>
<u xml:id="u-59.14" who="#AntoniSnopczyński">Sprawa, którą dzisiaj Wysoki Sejm decydować będzie, jest dla rzemiosła rzeźnicko-wędliniarskiego sprawą zasadniczego znaczenia. Rzemiosło to bez zarzutu spełniało dotychczas swe funkcje gospodarcze i ma prawo dzisiaj wymagać, by jego pozycja na rynku mięsnym nie tylko nie została zachwiana, lecz przeciwnie, by jego kosztem nie uprzywilejowano innych warstw, w tym wypadku rolników. Słabości naszej struktury gospodarczej wypływają właśnie z braku harmonijnego uwzględnienia interesów grup społecznych, z preferowania jednych ze szkodą drugich, W dzisiejszej rzeczywistości nie wolno nam tego czynić.</u>
<u xml:id="u-59.15" who="#AntoniSnopczyński">Interesy rolników i rzemieślników muszą być jednakowo wzięte pod uwagę, a projekt rządowy zreformowany pod kątem widzenia rzeczywistego uporządkowania stosunków na rynku mięsnym, czyli że usunięte być winny z przedłożenia rządowego przepisy szkodliwe dla rzemiosła, a, jak to wykazałem, będące tylko iluzoryczną korzyścią dla hodowców.</u>
<u xml:id="u-59.16" who="#AntoniSnopczyński">Raz jeszcze w całej rozciągłości popieram poprawki mniejszości komisji, złożone przez p. Prystorową.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wysoka Izbo! W bardzo rozpowszechnionym wydawnictwie, zatytułowanym „Wiedza o Polsce” w rozdziale „Historia Gospodarcza Polski” pióra dr Gąsiorowskiej-Grabowskiej czytamy: „Szlachta zasadniczo zajmowała stanowisko wolno-handlowe, ale tylko w stosunku do handlu zbożem i innymi produktami wiejskimi t. zw. własnymi, natomiast dążyła do taryf maksymalnych w stosunku do produktów rzemieślnika, towarów zawodowego kupca. Najwcześniej ingerencja szlachty w sprawy miejskie wyraziła się w statucie wareckim z r. 1423, który przekazywał ustanawianie cen wojewodom i starostom. W wieku XVI naznaczane były ceny na produkty taksami wojewodzińskimi, z pod których przeważnie wyłączone było zboże i inne środki żywności oraz surowce, dostarczane przez wieś na rynek, a także towary importowane. Natomiast taksy wojewodów normowały jednak pracę rzemieślniczą, jej jakość i cenę. Ostatecznie w konstytucji 1565 r. zwyciężyła zasada co do regulowania cen przez wojewodów, którzy z natury rzeczy byli obrońcami interesów szlachty, a nie mieszczan. Poza tym szlachta występowała przeciwko cechom, monopolom, przywilejom rzemieślników i kupców, wszelkiej protekcji rządowej względem produkcji miejskiej, jednocześnie jednak dążyła do zniesienia krępujących handel pozostałości średniowiecznych, przeprowadzała wolność żeglugi na rzekach polskich, znosiła myta na drogach lądowych, dbała o unifikację miar i wag”.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#RobertJahodaŻółtowski">W zacytowanym przed chwilą wyjątku wystarczy zmienić słowo „szlachta” na słowo „rolnicy”, aby uzyskać niemal że wierny obraz dzisiejszej rzeczywistości. Przecież przy poprzednim punkcie porządku dziennego Wysoka Izba uchwaliła nic innego, jak prawo ustanawiania cen przez wojewodów i starostów. Pozwalam sobie na wyrażenie obawy, że nie znajdzie się ani jeden taki pan wojewoda czy starosta, który będzie regulował cenę zboża, a wszyscy napewno regulować będą natomiast cenę chleba Nowela do rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi i drobiem oraz obrotu hurtowego mięsem zredagowana jest wybitnie protekcyjnie dla rolników bez oglądania się na interesy przemysłu przetwórczego który przecież głównie ogniskuje się w miastach.</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#RobertJahodaŻółtowski">Słusznie Rząd przychodzi do przekonania, że aby uzdrowić nienormalne stosunki panujące na rynku mięsnym, należy ustanowić instytucję przysięgłych komisjonerów. Ale jednym tchem w tymże samym punkcie dodaje się „i organizacje rolnicze”, a więc preferencja, a więc reglamentacja dotyczyć ma jedynie przetwórstwa, wyłączając producenta, bo tym producentem jest rolnik. Gorzej, gdy na komisji wnoszono, ażeby również dopuścić do takich samych preferencji spółki celowe złożone z przetwórców, to wniosek taki upadł, bo komisja składała się niestety w większości z pp. rolników. Wprawdzie słyszeliśmy zapewnienia, że prawa nabyte instytucyj, działających na rynku mięsnym, a regulujących handel zwierzętami gospodarczymi oraz hurtowy mięsa, będą uszanowane i że nie ma obawy, ażeby instytucje te miały być ich pozbawione, chociaż nie są one par ekscellence organizacjami rolniczymi, a odwrotnie raczej można je nazwać urządzeniami komunalnymi. Byłbym bardzo zobowiązany, gdyby przedstawiciel Rządu był tak uprzejmy i tę okoliczność zechciał potwierdzić z tej wysokiej trybuny.</u>
<u xml:id="u-61.3" who="#RobertJahodaŻółtowski">Mnie jednak nie chodzi bynajmniej o to, ażeby tylko zagwarantować dobrze nabyte prawa, mnie chodzi przede wszystkim, ażeby z ustawy albo wieliminować preferencje dla organizacyj rolniczych, albo żeby takie same preferencje nadać organizacjom przetwórców.</u>
<u xml:id="u-61.4" who="#RobertJahodaŻółtowski">Historia się powtarza. Świat rolniczy obecnie dąży, tak samo jak dążył w wieku XV czy XVI, do tego, aby zagarnąć wszystko dla wsi z oczywistą szkodą dla miast. Przykład tego mamy w projekcie ustawy, nad którym obecnie debatujemy. Projekt ten przewiduje, że rolnictwo może kusić się o to, aby zaniechać sprzedawania żywca i przejść na sprzedaż już mięsa.</u>
<u xml:id="u-61.5" who="#RobertJahodaŻółtowski">Koledzy rolnicy motywują to tym, że przy sprzedaży żywca otrzymują zbyt niskie ceny, że cały istotny zarobek tonie w kieszeni tego, kto dokonuje uboju i kto sprzedaje mięso. Przyznaję, że marża pomiędzy ceną żywca a ceną mięsa jest u nas duża, ale chciałem zwrócić uwagę, co na to się składa. W tym mieści się Podatek od uboju, mieszczą się bardzo wysokie opłaty targowiskowe, rzeźniane i weterynaryjne, mieszczą się opłaty za usługi zmonopolizowane przez urządzenia komunalne, a które znacznie tańszym kosztem mogłyby być wykonane przez samego przetwórcę. W różnicy pomiędzy ceną żywca a ceną mięsa mieści się jeszcze ryzyko, powstające gdy okaże się. iż ubita sztuka miała ukrytą chorobę, która jednak powoduje, że mięso jest niezdatne do użycia. Przyznaję, że w tej marży mieści się również i niepotrzebny zarobek jednej ręki pośredniej. Godzę się, że w interesie uzdrowienia stosunków na rynku mięsnym trzeba dążyć do tego, żeby usunąć każde zbędne pośrednictwo, ale nie mogę zrozumieć tego, że ma się to odbyć za cenę aż tak wysoką, jak zagarnięcie przez rolnika pierwszej fazy przetwórstwa, jakim bezsprzecznie jest ubój zwierzęcia. Tutaj idziemy zbyt daleko, tak samo niemal daleko, jak w wieku XV i XVI, czego skutkiem był następnie upadek polskich miast, czego skutki doczuwamy do dnia dzisiejszego w postaci niedorozwoju polskiego stanu mieszczańskiego.</u>
<u xml:id="u-61.6" who="#RobertJahodaŻółtowski">Można by zarzucić, że to się jakoś tylko tak przypadkowo złożyło, że na rynku mięsnym trzeba wyraźnie preferować wieś. Stwierdzam, że to jest to tylko jeden fragment celowej polityki, że z takimi preferencjami spotykamy się na każdym kroku, że preferencje te systematycznie rozbudowywuje się, czego choćby dowodem jest ostatnie rozporządzenie o ustaleniu cech przemysłu ludowego, domowego i pracy chałupniczej, które jest tak samo jedną wielką preferencją dla wsi z wyraźną szkodą dla miast.</u>
<u xml:id="u-61.7" who="#RobertJahodaŻółtowski">Uzdrawianie życia gospodarczego Polski, a w tym mieści się przecież i polepszenie bytu ludności rolniczej, musi być prowadzone pod jednym hasłem: Nie wolno polepszać warunków materialnych jednej warstwy kosztem drugiej warstwy mieszkańców, ale trzeba dla nich tworzyć świeże źródła dochodu.</u>
<u xml:id="u-61.8" who="#RobertJahodaŻółtowski">W przedłożeniu rządowym znajduję jeszcze jeden punkt, który stanowi niebezpieczeństwo dla miast, zwłaszcza dla miast większych, a mianowicie w punkcie 3 art. 1, gdzie mowa jest o tym, że w pewnych rzeźniach można wprowadzać ograniczenie bicia zwierząt zakupionych na pewnych tylko targowiskach. W praktyce przepisem tym mogłyby być objęte jedynie nieliczne rzeźnie, znajdujące się w większych centrach handlowych. Na wypadek zastosowania tego przepisu wytworzyłaby się natychmiast tendencja unikania uboju w takiej rzeźni, a zapotrzebowanie rynku zaspokajane byłoby przez okoliczne, mniejsze, gorzej urządzone rzeźnie, nie objęte tym przepisem. W ten sposób przepis, zmierzający w teorii do uzdrowienia stosunków na rynku, w wykonaniu praktycznym działałby wręcz przeciwnie. Można z góry zakładać, że w rzeźni po wprowadzeniu w życie projektowanego przepisu spadłaby liczba ubijanych zwierząt, a rynek lokalny zaopatrywany byłby w mięso dowożone z innych miejscowości, czyli że zamiast skrócenia rąk pośrednich pomiędzy hodowcą a przetwórcą w najlepszym wypadku mielibyśmy zachowanie stanu obecnego, a raczej należy domniemywać, że w rejonie sąsiadującym z rzeźnią objętą wymienionym przepisem zwiększy się ilość rąk pośrednich, a ponad to zwiększy się również potajemny ubój i potajemny dowóz mięsa.</u>
<u xml:id="u-61.9" who="#RobertJahodaŻółtowski">Reasumując moje wywody gorąco apeluję do Wysokiej Izby, by nie dopuściła do wyrządzenia szkody interesom miast. Jestem głęboko przekonany, że w każdym wypadku i w każdej okoliczności można znaleźć taką formułę, która pogodzi interes wsi z interesem miasta interes wytwórcy z interesem przetwórcy, a interesy obu ich razem z interesami konsumenta. Ponieważ w moim głębokim przekonaniu projekt w brzmieniu uchwalonym przez komisję nie czyni zadość tej zasadzie i zupełnie niepotrzebnie preferuje wytwórcę rolnika ze szkodą dla przetwórcy rzemieślnika, przeto raz jeszcze zwracam się do Pana Ministra z prośbą, by z tego wysokiego miejsca zechciał wyraźnie oświadczyć, czy prawa nabyte przetwórców, jak np. samoistnych rzemieślników, będą nadal respektowane, czy istniejące dobrze spełniające swe zadania urządzenia komunalne lub spółki celowe, jak kasy targowe, spółdzielnie rzemieślnicze, będą w pracy swej uszanowane?</u>
<u xml:id="u-61.10" who="#RobertJahodaŻółtowski">Popieram natomiast gorąco poprawki zgłoszone przez p. Prystorową, gdyż przynajmniej w części łagodzą one ten niepotrzebny i szkodliwy konflikt między życiem gospodarczym wsi i miast.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hyla.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Z przemówień pp. posłów reprezentantów rzemiosła wynikać by mogło, że projekt ustawy, nad którym radzimy, jest jakimś projektem, który ma godzić w interesy rzemieślnicze. Nie mogę się zupełnie tego dopatrzeć. Uważam, że projektowane tu przepisy prawne są zupełnie słuszne, uzasadnione, gdyż stan dotychczasowy jest nie do utrzymania. Podniesiono tu niedorozwój miast, powołano się na praktyki, które mają miejsce w handlu, jednak mało mówiono o tym, jak rolnik jest wyzyskiwany na targu. Mało mówiono o tym, w jaki sposób odbywa się kupno inwentarza na targu po miasteczkach, gdzie wielokrotnie rolnik, który przywozi nierogaciznę czy bydło na targ, spotyka się z sytuacją tego rodzaju, że targ jest rozrejonowany, każdy z kupców ma pewną ilość rolników i nikt z innych kupców na ten teren do rolnika nie przyjdzie. Pośrednik bije w dłoń rolnika całymi godzinami. P. Premier to bardzo obrazowo przedstawił, w jaki sposób odbywa się sprzedaż koguta poza rogatkami miejskimi. I na rynkach, na targach zupełnie podobnie odbywa się sprzedaż zwierząt, gdzie rolnik od rana do godziny dwunastej, pierwszej, drugiej Wielokrotnie przez jednego tylko kupca jest oprymowany, i nie mając komu innemu sprzedać, za połowę ceny oddaje towar i z bólem serca odjeżdża z targu, bo ani władze pilnujące porządku nie mogły wejrzeć i obronić go, ani sam on nie był w stanie się obronić. Dlatego też tutaj w uzasadnieniu projektu, który czytamy, a jest on podpisany przez p. Sowińskiego i p. Dębickiego, wyraźnie jest podane, że do projektu wprowadzono szereg zmian, że „są one wyrazem potrzeb, jakie wyłoniły się w trakcie stosowania przepisów dotychczasowych, a za cel mają dalsze uporządkowanie stosunków panujących w handlu inwentarzem rzeźnym i mięsem, głównie pod kątem obrony interesów rolnictwa”, a dalej: „Projektowane zmiany nie naruszają zasadniczych słusznych uprawnień rzemiosła oraz handlu, wprowadzają duże uporządkowanie obrotu artykułami zwierzęcymi na targowiskach, zwłaszcza wielkich, normują zakres pracy komisjonera, usuwają z rynków ludzi, stwarzających niepotrzebny łańcuch pośrednictwa, przeszkadzających usprawnieniu obrotu artykułami i inwentarzem rzeźnym i mięsem”.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#WincentyHyla">Wydaje się, że jest to tak jasno i tak prosto powiedziane, że wysuwanie tu szeregu argumentów przeciw projektowi, który ma uporządkować rynek i usunąć zło, które istnieje obecnie, jest nieuzasadnione. Trzeba, aby te przepisy stały się prawem i ażeby obywatel, który przyjeżdża na targ ze zwierzętami, był tak jak i inny chroniony przepisami, żeby mógł sobie swobodnie zadysponować sprzedaż swego inwentarza, by nie było niepotrzebnych pośredników, którzy mu przeszkadzają w sprzedaży inwentarza. Dlatego te przepisy uważam za celowe i za słuszne. Komisja również stanęła na tym stanowisku i przyszła z tym projektem w tym brzmieniu, w jakim został nam przekazany w druku nr 863.</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#WincentyHyla">Istnieje konieczność, aby obywatele-rolnicy, sprzedający swe produkty na targach, mieli możność dysponowania wytworami swej pracy. Dotychczasowy stan rzeczy był wysoce niezadowalający. Sądzę, że w ten sposób, kiedy projekt ten stanie się prawem, trudności te znikną i nastąpi uporządkowanie rynku zbytu bez czyjejkolwiek szkody.</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wysoka Izbo! Dekret o uregulowaniu obrotu zwierzętami rzeźnymi i mięsem istnieje od roku 1933. Wykonywanie tego dekretu przez Rząd było niezwykle ostrożne i polegało przede wszystkim na unormowaniu warunków ogólnych, a więc zaopatrzeniu targowisk w wagi, obniżeniu opłat i stworzeniu sytuacji, w której wreszcie możnaby zmniejszyć rozpiętość cen płaconych producentom i płaconych przez konsumentów.</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ostrożność ta była tak daleko posunięta, że gdy rok temu Wysoka Izba wzywała Rząd do wykonania tego dekretu, był wniosek p. posłanki Prystorowej, zalecający Ministerstwu Rolnictwa przystąpienie wreszcie do wykonania tej ustawy. Czemu dziś przypisać należy, że w warunkach, w których istotnie po tych kilku latach możemy śmiało przystąpić do regulacji głębszej, naraz powstały obawy, iż przestaniemy być ostrożni. Wydaje mi się, że istnieje w tym pewien brak zaufania do tego, czy istotnie owe pierwsze powstające organizacje producentów, sięgających po miejsce, które dotychczas zajmowali wyłącznie pośrednicy, zdadzą egzamin Na podstawie tego, jak się zarysowuje dotychczasowy przebieg działania tych organizacyj producentów i przetwórców, sądzę, że mam prawo twierdzić, że widzimy, iż są to organizacje jeszcze nieliczne i niepotężne, ale dostatecznie zdrowe i silne.</u>
<u xml:id="u-65.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Jestem głęboko przekonany, że te pierwsze przykłady znajdować będą w każdym miesiącu licznych naśladowców, a zatem jesteśmy w okresie czasu, w którym producenci istotnie sięgają o wejście na rynek w sposób zorganizowany.</u>
<u xml:id="u-65.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Nikt z przedstawicieli tej Wysokiej Izby poza p. Mincbergiem nie idealizował dotychczasowego stanu na rynku mięsnym. Sądzę, że jest rzeczą w opinii utrwaloną, że stan ten nie tylko nie jest dobry, ale jest wręcz zły, i że ta różnica, jaka istnieje między ceną płaconą rolnikowi a ceną płaconą przez konsumenta jest nadmiernie wielka.</u>
<u xml:id="u-65.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Toteż Rząd także stoi na tym stanowisku, że stan jest zły i odcina się w sposób stanowczy od idealizacji dotychczasowych stosunków.</u>
<u xml:id="u-65.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Przy wykonywaniu każdej ustawy jest rzeczą najważniejszą zobrazowanie tych tendencyj, które mają pracą tą kierować. Sądzę, że najogólniejszym określeniem, może wystarczającym, będzie to, że Rząd zamierza, kurcząc rozległość zysku pośrednictwa, spowodować, aby to miejsce, które nie musi być przez pośrednika zajmowane, zostało zajęte przez organizację zbytu producentów, już to przez organizację zakupu przetwórców, a więc rzeźników.</u>
<u xml:id="u-65.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Przedstawicielstwo rzemiosła wyrażało tutaj obawę, czy Rząd nie zamierza zbyt jednostronnie dążyć do tego, aby całość tego nieuporządkowanego dotychczas pośrednictwa była zastąpiona tylko przez organizacje rolnicze. Wydaj e mi się, że istnieje tutaj tak dużo do zrobienia, że sama organizacja zbytu zwierząt żywych powinna w pierwszym rzędzie pochłonąć energię organizacyj rolniczych. Jeżeli nawet w poszczególnych wypadkach zdoła organizacja rolnicza sięgnąć po ubój, będzie to dla mnie czymś wyjątkowym. W rezultacie przewidujemy, że w charakterze organizacyj przetwarzających produkt żywy na produkt, który dotrze do konsumenta, wystąpić powinno zorganizowane rzemiosło. Jeżeli ono ze swej strony pójdzie na wykonanie takiego programu, nie wątpię, że nie będzie leżało w intencjach Rządu przeszkadzanie temu, ale przeciwnie, będzie się to uważało za rzecz normalną.</u>
<u xml:id="u-65.7" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Nie podzielam zupełnie zapatrywań wyrażonych tu, że posunięcia w dziedzinie porządkowania rynku mogą być zbyt śmiałe, szablonowe. Wydaje mi się, że już p. referent i p. Snopczyński dostatecznie silnie zaakcentowali, że różnorodność stosunków na rynku mięsnym w Polsce nie pozwala na zarządzenia zupełnie jednolite. Muszą być one dostosowane do stopnia gospodarczego rozwoju danego terenu. Toteż niema innej drogi, tylko muszą być przez ustawę otwarte Rządowi pewne możliwości. Stąd się rodzi ów termin, który przez panów mówców był poddawany w wątpliwość: „Rząd może zrobić to i to”. Gdybyśmy powiedzieli: musi zrobić to i to, to mielibyśmy jednolity szablon, w który nie całą Polskę zdołało by się zmieścić albo byłaby ona wciskana ze szkodą dla siebie. Sądzę przeto, że właśnie działanie dostosowane do miejscowych okoliczności jedynie jest wskazane.</u>
<u xml:id="u-65.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Przepis art. 6 ust. (4), który przewiduje dalej idące ograniczenia, a więc wprowadzenie — zresztą po porozumieniu z samorządem gospodarczym — sprzedaży na niektórych targowiskach wyłącznie przez producentów lub przez komisjonerów, to jest przepis, który, jak sądzimy, dotyczyć będzie dosłownie kilku głównych rynków w Polsce i to na pewno nie zaraz. Sądzimy, że najpoważniejsze środowiska, na których organizacja zbytu produktów hodowlanych zarysowuje się już jako organizacja dokonana, że te dojrzeją wcześniej od innych do tego, aby wprowadzenie takiego przepisu było możliwe. Toteż sądzimy, że i tego przepisu nie należy się obawiać, a w stosunku do innych to na pewno nie są one ani tak rygorystyczne, ani tak szablonowe, aby na nieprzygotowanych terenach, jak tereny kresowe, próbować narzucać wbrew ich niedojrzałości pewne formy zbyt zaawansowane.</u>
<u xml:id="u-65.9" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">W odniesieniu do rzemiosła z całym spokojem zapewniam, że Rząd będzie widział jak najprzychylniej próby zajęcia przez rzemiosło miejsca dotychczas opanowanego przez pośrednictwo.</u>
<u xml:id="u-65.10" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">W stosunku do zgłoszonych poprawek chcę tu stwierdzić, że poprawka p. posła Mincberga, który w jednym i w drugim wypadku wychodzi z idealizacji stanu dotychczasowego i zachowania uprawnień nabytych, oczywiście nie jest do przyjęcia.</u>
<u xml:id="u-65.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Poprawka p. Prystorowej na miejsce określonej zupełnie terminologii, użytej w tekście większości komisji, a więc terminologii, mówiącej o tym, że koncesjonowanym przedsiębiorstwom i organizacjom rolniczym będą przysługiwały pewne uprawnienia — wprowadza dość nieokreślone pojęcie „spółek celowych przetwórców”. Jest to pojęcie dotychczas w języku ustawodawstwa polskiego nieustalone. Natomiast wydaje się ona wypowiadać przeciwko pewnemu przywilejowi, który ja uważam za przywilej naturalny, że organizacje rolnicze muszą mieć bezpośredni dostęp do rynków zbytu. Otóż sądzę, że poprawka p. Prystorowej, która by kwestionowała to naturalne prawo organizacji rolniczych, nie byłaby słuszna. Druga część tej poprawki mówi o tym, aby normowanie zezwoleń przypadało wojewodom, a nie zarządzeniom Ministerstwa. Muszę tu wyjaśnić, że tak, jak w każdej pracy, dokonywanej centralnie, wojewodom przypadają czynności wykonawcze w ramach pewnych ogólnych zarządzeń i w ich ręku leży decyzja jednostkowa, tak samo jest zupełnie zrozumiałe, że i w tych zarządzeniach natury ogólnej wydawanych przez centralę wojewodowie będą mieli obszerne pole wykonawcze, dozwalające im na decydowanie w szczegółach.</u>
<u xml:id="u-65.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Natomiast wydaje mi się, że było by rzeczą zupełnie niewłaściwą dopuścić do tego, ażeby każde województwo normowało warunki komisu najzupełniej odrębnie.</u>
<u xml:id="u-65.13" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wreszcie chciałbym oświadczyć się w stosunku do poprawki p. Bartczaka, która to poprawka życzliwie traktowana przez p. referenta wprowadza rzekomo większe uprawnienia dla Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Poprawka ta przewiduje tryb taki, że Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych ma pewne rzeczy ustalać, a w myśl tych ustaleń ma Ministerstwo Przemysłu i Handlu je wykonywać. Wydaje mi się to najzupełniej niewłaściwe. Tego rodzaju podział czynności nie jest do przyjęcia. Jest rzeczą naturalną, że we wszystkich tego rodzaju sprawach, w których zachodzi konieczność i potrzeba porozumienia się dwóch resortów gospodarczych, musi ono zachodzić z góry przed rozstrzygnięciem sprawy, ale bynajmniej nie w ten sposób, ażeby jednemu z tych Ministerstw przypadało właściwe prawo pewnych decyzyj, a drugiemu pozostawało tylko techniczne wykonanie.</u>
<u xml:id="u-65.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Toteż proszę Wysoką Izbę o przyjęcie ustawy w tekście proponowanym przez komisję i odrzucenie poprawek mniejszości.</u>
<u xml:id="u-65.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#BohdanPodoski">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#BohdanPodoski">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! Krótko chciałbym jeszcze dotknąć sprawy dyskusji, która wyłoniła się około poprawek mniejszości.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#CzesławDębicki">W dużej mierze pp. posłowie, którzy przemawiali tutaj, ułatwili mi sytuację, tylko dziwne wydało mi się, skąd zbieżność poglądów na pewne rzeczy i pozytywne ustosunkowanie się p. Mincberga do poprawki, zgłoszonej przez p. Prystorową. Wydaje mi się, że to jest jakieś nieporozumienie i sądzę, że zestawienie tych przemówień i ustosunkowanie tych dwóch rozbieżnych biegunów pozwoli Wysokiej Izbie wyraźny wyciągnąć tu wniosek.</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#komentarz">(P. Prystorowa: Niezręczny argument.)</u>
<u xml:id="u-67.3" who="#CzesławDębicki">Chciałbym również króciutko odpowiedzieć p. Jahodzie-Żółtowskiemu, który za obecny stan rzeczy chciałby cały ciężar odpowiedzialności przerzucić na rolnictwo. Oczywiście gdybym bronił stanowiska rzemiosła, którego słuszne uprawnienia — muszę podkreślić — w tej ustawie nie są naruszone, to może chętnie przerzuciłbym odpowiedzialność na rolnictwo, ale nie mogę w żadnym wypadku w dzisiejszym stanie rzeczy tego zrobić.</u>
<u xml:id="u-67.4" who="#CzesławDębicki">Jeżeli zestawimy obraz kosztów, które ciążą na sztuce żywca w poszczególnych rejonach, to rzeczy wyglądają w ten sposób: Jeżeli przeciętnie za kilogram żywca na prowincji wypada około 35–38 gorszy, to już kilogram żywca w Warszawie na targowisku kosztuje około 60, groszy, transport w najlepszym wypadku wynosi — 8 gr, 17 gr, to znaczy około 50% wartości tego bydła gdzieś ugrzęzło — chyba nie u rolnika. Podobnie sprawa przedstawia się z kosztami manipulacyjnymi: na wszystkich targowiskach wszystkie manipulacyjne opłaty dziś wynoszą około 12 gr za 1 kg.</u>
<u xml:id="u-67.5" who="#CzesławDębicki">Wydaje mi się, że w interesie rzemiosła wędliniarskiego leży, żeby skrócić możliwie tę drogę i że w interesie producenta leży, żeby wyzbyć się jak największej ilości pośredników dlatego, że i konsument i rolnik w rezultacie na tym zyska.</u>
<u xml:id="u-67.6" who="#CzesławDębicki">Proszę Wysoką Izbę o uchwalenie ustawy w brzmieniu podanym w druku nr 863.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#BohdanPodoski">Zamykam rozprawę. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#BohdanPodoski">Wnioski mniejszości do art. 1 są uwidocznione w druku nr 863. Przegłosujemy najpierw wniosek mniejszości p. Olewińskiego, oznaczony nr 1.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#BohdanPodoski">Kto jest za wnioskiem p. Olewińskiego, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi mniejszość, wobec tego ten wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#BohdanPodoski">Przegłosujemy teraz wniosek p. Mincberga, oznaczony nr 2. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi mniejszość, wobec tego wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#BohdanPodoski">Przegłosujemy obecnie wniosek p. Prystorowej, oznaczony nr 3, w brzmieniu ostatecznie nadanym mu przez wnioskodawczynię.</u>
<u xml:id="u-68.5" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#MarianWadowski">W zmianie drugiej, dotyczącej nowoprojektowanego art. 6, ust. (1) nadać brzmienie.</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#MarianWadowski">„(1) Sprzedaż komisową zwierząt, wymienionych w art. 1 ust. (1), mogą wykonywać wyłącznie komisanci koncesjonowani oraz organizacje rolnicze, spółki celowe przetwórców i inne, które otrzymują w tym zakresie zezwolenie właściwego wojewody w porozumieniu z samorządem gospodarczym. Komisanci koncesjonowani oraz organizacje wyżej wymienione nie mogą wykonywać transakcyj na własny rachunek”.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#BohdanPodoski">Kto jest za wnioskiem p. Prystorowej, zechce wstać. Proszę Panów Sekretarzy o przeliczenie.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#komentarz">(Po przeliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#BohdanPodoski">Kto z Panów Posłów jest przeciw temu wnioskowi, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#komentarz">(Po przeliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-70.4" who="#BohdanPodoski">Za wnioskiem wypowiedziało się 44 posłów, przeciwko 53, zatem wniosek ten upadł.</u>
<u xml:id="u-70.5" who="#BohdanPodoski">Wniosek oznaczony nr 4 p. posła Olewińskiego został przez wnioskodawcę wycofany.</u>
<u xml:id="u-70.6" who="#BohdanPodoski">Przegłosujemy obecnie wniosek p. Prystorowej, oznaczony nr 5. Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Prezydium jest zgodne, że stoi mniejszość, wobec tego wniosek ten upadł.</u>
<u xml:id="u-70.7" who="#BohdanPodoski">Poza tym p. sprawozdawca do art. 1 zgłosił dwie poprawki redakcyjne. Pierwsza dotyczy zmiany drugiej art. 6 ust. (1). Mianowicie tu zakradł się błąd w trzecim wierszu. Zamiast „w myśl punktu 3 niniejszej ustawy” powinno być „w myśl ust. 3”.</u>
<u xml:id="u-70.8" who="#BohdanPodoski">Druga poprawka redakcyjna dotyczy tegoż art. 6 ust. (2), mianowicie w trzecim wierszu tego ustępu po wyrazach „6 miesięcy” opuszczono wyrazy: „od dnia wejścia w życie ustawy niniejszej”. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba wyraża zgodę na dokonanie tych zmian. Sprzeciwu nie słyszę, stwierdzam, że art. 1 przeszedł w brzmieniu zaproponowanym ostatecznie przez p. sprawozdawcę.</u>
<u xml:id="u-70.9" who="#BohdanPodoski">Od art. 2 do 5 nie ma ani wniosków mniejszości, ani poprawek, przechodzą zatem w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-70.10" who="#BohdanPodoski">Jest jeszcze poprawka p. posła Mincberga, którą poddam pod głosowanie, ponieważ została zgłoszona na komisji i jest podtrzymana przez wnioskodawcę jako wniosek mniejszości, tylko nie została umieszczona w druku.</u>
<u xml:id="u-70.11" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tej poprawki.</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#MarianWadowski">W zmianie drugiej, dotyczącej nowoprojektowanego art. 6, dodać nowy ust. (5) treści następującej: „Rozporządzenie, wprowadzające obowiązek koncesji dla osób, zajmujących się handlem bydła, nie może naruszać praw nabytych na podstawie dotychczasowych przepisów”.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#BohdanPodoski">Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość, stwierdzam, że wniosek ten upadł.</u>
<u xml:id="u-72.1" who="#BohdanPodoski">Jest jeszcze wniosek p. Bartczaka, dotyczący art. 11 pod nr 6 w druku. Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-72.2" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy obecnie do głosowania nad całością projektu ustawy. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-72.3" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-72.4" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy do punktu 7 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Pracy o rządowym projekcie ustawy o poprawie finansów Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu (druki nr 840 i 862) — sprawozdawca p. Zaklika. Zamiast nieobecnego sprawozdawcy projekt ustawy zreferuje przewodniczący Komisji Pracy p. Madejski.</u>
<u xml:id="u-72.5" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Madejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#ZbigniewMadeyski">W zastępstwie posła Zakliki, dotkniętego bolesną stratą w najbliższej rodzinie, mam zaszczyt przedstawić Izbie sprawozdanie Komisji Pracy o rządowym projekcie ustawy o poprawie finansów Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu (druk nr 840).</u>
<u xml:id="u-73.1" who="#ZbigniewMadeyski">Wysoka Izbo! Tzw. ustawa scaleniowa, tj. ustawa o ubezpieczeniu społecznym z dnia 28 marca 1933 r., porządkując szereg ubezpieczeń, nie uregulowała ubezpieczenia robotników rolnych na wypadek niezdolności do zarobkowania i na wypadek śmierci. Sprawa upowszechnienia i scalenia tego ubezpieczenia odesłana została do odrębnej ustawy, a do czasu wejścia tej ustawy w życie utrzymany został bez zmian dotychczasowy stan prawny istniejący w tym zakresie, to znaczy obok Górnego Śląska także na terenie województw poznańskiego i pomorskiego, gdzie ubezpieczenie inwalidzkie robotników rolnych istniało już na mocy niemieckiej ordynacji ubezpieczeń z 1911 roku.</u>
<u xml:id="u-73.2" who="#ZbigniewMadeyski">Od chwili przyłączenia ziem zachodnich do Polski, do ordynacji ubezpieczeniowej został wprowadzony szereg zmian w drodze ustawowej.</u>
<u xml:id="u-73.3" who="#ZbigniewMadeyski">Zmiany te ograniczyły się wyłącznie do spraw waloryzacyjnych oraz organizacyjnych, wynikłych ze spadku i z późniejszej zmiany waluty. Zasadnicza konstrukcja ordynacji pozostała nietknięta.</u>
<u xml:id="u-73.4" who="#ZbigniewMadeyski">Dokonane za czasów polskich przerachowania kwot ustaliły zarówno składki, jak i świadczenia na bardzo niskim poziomie. Rezerwy ubezpieczalni krajowej uległy z racji ogólnych przeobrażeń walutowych doszczętnej dewaluacji. Wreszcie ustawa scaleniowa z 1933 roku, zabierając Ubezpieczalni Krajowej większość ubezpieczonych, a mianowicie ubezpieczonych spoza rolnictwa, pogorszyła wybitnie warunki ryzyka ubezpieczeniowego Ubezpieczalni przez zamknięcie ubezpieczenia w szczupłych ramach jednego tylko zawodu, tj. rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-73.5" who="#ZbigniewMadeyski">Wszystko to doprowadziło Ubezpieczalnię Krajową w Poznaniu do poważnych trudności finansowych, które właśnie w momencie obecnym zagrażają wręcz podstawom tego ubezpieczenia. Stąd też wypłynęła kwestia sanacji finansowej Ubezpieczalni Krajowej, rozszerzona w Komisji Pracy o zagadnienie samej struktury tego ubezpieczenia.</u>
<u xml:id="u-73.6" who="#ZbigniewMadeyski">W sprawozdaniu swym pragnę ograniczyć się do zobrazowania tylko najistotniejszych cech przeobrażenia, którego dotyczy projektowana ustawa. Liczę się bowiem z tym, że Wysoka Izba świadoma jest przesłanek i szczegółów zarysowanych zarówno w uzasadnieniu do projektu rządowego (druk nr 840), jak i do projektu uchwalonego przez komisję (druk nr 862).</u>
<u xml:id="u-73.7" who="#ZbigniewMadeyski">W krótkości przeobrażenia te dadzą się ująć w sposób następujący:</u>
<u xml:id="u-73.8" who="#ZbigniewMadeyski">Następuje organizacyjne scalenie ubezpieczenia sprawowanego przez Ubezpieczalnię Krajową w Poznaniu z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, działającym na podstawie ustawy scaleniowej z 1933 r.; w ten sposób polityka społeczna polska robi efektywny dalszy krok w procesie porządkowania ubezpieczenia społecznego. Pod tym względem komisja odbiegła od projektu rządowego, który chciał utrzymać dotychczasową autonomię ubezpieczenia inwalidzkiego robotników rolnych na terenie województw zachodnich.</u>
<u xml:id="u-73.9" who="#ZbigniewMadeyski">Jako oczywista konsekwencja scalenia organizacyjnego następuje podporządkowanie tego ubezpieczenia określonym w ustawie z 1933 r. ogólnym normom składkowym, co w praktyce oznacza ustalenie składek na poziomie 5,2% w miejsce dotychczasowej składki wynoszącej przeciętnie 3,8%.</u>
<u xml:id="u-73.10" who="#ZbigniewMadeyski">Akcja sanacyjna oparta została na zasadzie współdziałania wszystkich zainteresowanych czynników, a więc ubezpieczonych i ich pracodawców, Skarbu Państwa oraz samego Zakładu, w tym ostatnim wypadku drogą dodatkowych opłat ściąganych według zasięgu określonego dla Ubezpieczenia Emerytalnego robotników, przewidzianego w ustawie o ubezpieczeniach społecznych z r. 1933 oraz według zasad określonych w tejże ustawie dla zaległych składek. Wniosek komisji różni się od projektu rządowego, który zmierzał do pokrywania niedoboru w ubezpieczeniu robotników rolnych w Poznańskiem i na Pomorzu kosztem tylko jednej strony, a mianowicie pracodawcy. W przeciwstawieniu do zawartej w projekcie rządowym jednostronności projekt komisji stanął wyraźnie na zasadzie jednakowej współodpowiedzialności pracowników i pracodawców, będącej logicznym, a społecznie jedynie właściwym następstwem zasady parytetu w składkach i w organizacji ubezpieczeń społecznych. Udział Skarbu Państwa został określony w ten sposób, że dolna granica corocznego z tego tytułu obciążenia nie może być niższa od 1 miln. zł. Wniosek o podniesienie tego udziału do 2 miln. zł nie mógł być na komisji rozpatrywany wobec zgłoszenia przez Ministra Skarbu sprzeciwu, opartego o art. 50 i 59 Konstytucji. Uchwałę jednak swoją ostateczną o tekście ustawy komisja podjęła w przekonaniu, że byt ubezpieczenia emerytalnego robotników rolnych w Poznańskiem i na Pomorzu jest uratowany i zabezpieczony na przyszłość; powiązanie organizacyjne z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, a więc z większym znacznie zasięgiem ubezpieczonych, pozwoli przy pewnym wysiłku i przy dobrej woli wprowadzić wyraźne oszczędności w administracji i gospodarce; przyjęty w zakładach ubezpieczeń społecznych system pokrywania składek zaległych zrobi swoje, a pomoc Skarbu Państwa będzie w wypadku istotnej potrzeby mogła pokryć powstały pomimo tego niedobór — nawet w granicach powyżej 1 miliona zł — jeśli tylko obiektywne możliwości budżetowe istnieć będą. Ze strony Ministra Skarbu padła na komisji w tym względzie wyraźnie pozytywna deklaracja. Niezależnie jednak od tego komisja dała wyraz swemu w tej materii poglądowi w rezolucji, podanej w druku nr 862.</u>
<u xml:id="u-73.11" who="#ZbigniewMadeyski">Wnioski mniejszości zmierzają w kierunku odciążenia samych bezpośrednio w Ubezpieczalni Poznańskiej zainteresowanych, co w świetle przytoczonych przeze mnie poprzednio przesłanek nie wytrzymuje krytyki, oraz do oparcia szacunku wartości naturaliów, wchodzących w skład zarobku ubezpieczonych, na szeregu szczegółowych norm, mających krępować wojewódzkie władze administracji ogólnej, co jednak nie wydaje się ani potrzebne, ani pożyteczne.</u>
<u xml:id="u-73.12" who="#ZbigniewMadeyski">Na zakończenie pragnę podkreślić, że komisja podejmując swoją uchwałę działała w świadomości, że w całokształcie ubezpieczenia społecznego w Polsce jest szereg braków, zwłaszcza w zakresie ich podstaw finansowych. Odpowiedzialność ciał ustawodawczych w zakresie nadania ubezpieczeniom podstaw najbardziej solidnych jest wyraźna. Na komisji padły w kierunku Ministerstwa Opieki Społecznej stanowcze życzenia, by wnioski Rządu w tej materii zostały Izbom ustawodawczym przedłożone w czasie możliwie niedługim.</u>
<u xml:id="u-73.13" who="#ZbigniewMadeyski">Do poprawek, będących w druku nr 862, zgłaszam jeszcze jedną poprawkę, natury czysto redakcyjnej, a mianowicie, ażeby zdanie drugie art. 5 ująć redakcyjnie w formie następującej:</u>
<u xml:id="u-73.14" who="#ZbigniewMadeyski">„Wysokość wynikających stąd opłat dla pracodawców i pracowników, podlegających obowiązkowi ubezpieczenia, określonego w art. 1 pkt 2) lit. b) ustawy, oraz terminy i sposób pobierania tych opłat ustali Minister Opieki Społecznej w drodze rozporządzeń”.</u>
<u xml:id="u-73.15" who="#ZbigniewMadeyski">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie projektu ustawy w brzmieniu nadanym jej przez Komisję Pracy wraz z poprawką, którą odczytałem, jak również rezolucji, umieszczonej w druku nr 862.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#BohdanPodoski">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Czy kto z Panów Posłów chce się zwrócić z krótkim zapytaniem do p. sprawozdawcy?</u>
<u xml:id="u-74.2" who="#komentarz">(P. Michałowski: Proszę o głos.)</u>
<u xml:id="u-74.3" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Michałowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#StanisławMichałowski">Projekt ustawy przewiduje likwidację Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu i przejęcie jej agend przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Chciałbym się dowiedzieć, czy pobór składek ubezpieczeniowych, polegający obecnie na tym, że wlepia się znaczki do książeczek ubezpieczeniowych, pozostanie taki sam, czy też pobór składek będzie się odbywał w formie przyjętej dla robotników przemysłowych. To jest jedno pytanie.</u>
<u xml:id="u-75.1" who="#StanisławMichałowski">Drugie pytanie dotyczy kompetencji powiatowych urzędów ubezpieczeniowych, które działają na terenie województw zachodnich. Chciałbym się dowiedzieć, czy ta ustawa narusza kompetencję tych powiatowych urzędów ubezpieczeniowych, urzędy te bowiem wykonywują pewien nadzór nad uiszczaniem składek ubezpieczeniowych przez pracodawców, a poza tym urzędy te kompetentne są do przyjmowania wniosków o renty inwalidzkie i renty starcze. Chciałbym się dowiedzieć, czy kompetencje powiatowych urzędów ubezpieczeniowych zostaną przelane na ubezpieczalnie społeczne, jak to miało miejsce przy wprowadzeniu w życie ustawy o ubezpieczeniu społecznym, kiedy część tych kompetencyj przeszła również na ubezpieczalnie społeczne.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#MichałWymysłowski">Proszę o głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#MichałWymysłowski">Z referatu wynika, że Rząd będzie wpłacał 1 milion zł na deficyt Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu, resztę będzie wpłacał Zakład Ubezpieczeń Społecznych, czyli jakieś 2 do 3 milionów. Chciałbym się zapytać, czy ta kwota z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych będzie wpłacana z rezerw, czy też ze składek robotniczych, czy te składki robotnicze będą powiększone?</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#BohdanPodoski">Czy jeszcze kto z Panów pragnie zwrócić się do p. sprawozdawcy?</u>
<u xml:id="u-79.1" who="#BohdanPodoski">Nikt więcej z zapytaniem się nie zwraca.</u>
<u xml:id="u-79.2" who="#BohdanPodoski">Czy Pan Sprawozdawca pragnie zaraz odpowiedzieć?</u>
<u xml:id="u-79.3" who="#komentarz">(P. Madejski: Tak.)</u>
<u xml:id="u-79.4" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#ZbigniewMadeyski">Na dwa pierwsze pytania, mianowicie czy będzie utrzymany system znaczków i czy dotychczasowy system nadzoru będzie utrzymany, chcę przytoczyć brzmienie art. 2 punkt 2, który powiada, że zakład przejmuje prawa i obowiązki Ubezpieczalni Krajowej i wykonywa nadal ubezpieczenie, określone w ordynacji, przy zastosowaniu, jeżeli ustawa niniejsza nie stanowi inaczej, przepisów dotychczas obowiązujących. Czyli że proces scalenia całej procedury dotychczasowej będzie prawdopodobnie wynikiem pewnej ewolucji, którą będzie życie uzasadniać. W tej chwili utrzymują się przepisy dotychczas obowiązujące poza tymi, które w innych artykułach ustawy będą zmienione.</u>
<u xml:id="u-80.1" who="#ZbigniewMadeyski">Jeżeli chodzi o trzecie pytanie, a mianowicie, czy z rezerw będzie pokrywany deficyt, czy ze składek, to oczywiście zasadniczo było by lepiej, gdyby pokrywany był z rezerw, o ile one będą. Ponieważ jednak sytuacja faktyczna przemawia za tym, że rezerw nie ma, więc trzeba się liczyć z tym, że dla pokrycia niedoboru, który powstanie w tym ubezpieczeniu, będzie zastosowany system ściągania składek dodatkowych z ogółu ubezpieczonych, co w rezultacie wyrażać się będzie niewielkim, niemniej jednak istotnym zwiększeniem składek.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#MichałWymysłowski">Jeszcze o jedną rzecz chciałbym zapytać. Chciałbym się dowiedzieć, do jakiej wysokości będą podniesione składki, pobierane robotników przemysłowych?</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#ZbigniewMadeyski">To zależy od tego, jaki będzie deficyt, tego w tej chwili nie można ustalić, albo będzie się zwiększał, albo zmniejszał, przypuszczalnie nie podwyższy się składek więcej, niż o 0,1%.</u>
<u xml:id="u-82.1" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: W ustawie tego nie ma.)</u>
<u xml:id="u-82.2" who="#ZbigniewMadeyski">Tak, w ustawie oczywiście tego nie ma i być nie może, dlatego że to jest właśnie delegacja dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który w wypadku stwierdzonego niedoboru może dokonywać dodatkowych opłat. Te same zasady będą zastosowane do pokrywania ewentualnych dalszych niedoborów ubezpieczalni.</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#BohdanPodoski">Nikt więcej zapytań nie zgłasza. Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-83.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Franciszek Szymański.</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#FranciszekSzymański">Wysoki Sejmie! Ubezpieczenie emerytalne robotników na ziemiach zachodnich Polski, ziemiach b. zaboru pruskiego, istnieje już 48 lat. Obejmuje ono wszystkich robotników i nie wyłącza robotników rolnych i leśnych. Przez tyleż lat płacili składki na to ubezpieczenie robotnicy i pracodawcy. Robotnicy wszystkich kategorii i zawodów, a więc i robotnicy rolni i leśni, zżyli się z tym ubezpieczeniem, doceniają je i uważają je jako jedną z ważnych zdobyczy socjalnych. Szczególnie w czasach obecnych i w warunkach dzisiejszych robotnicy rolni i leśni doceniają dobrodziejstwo, jakie daje im ich ubezpieczenie emerytalne, chociaż jak wiemy z uzasadnienia projektu rządowego, renty są bardzo niskie i nie stanowią nawet tego minimum potrzebnego do egzystencji, jakie nawet w warunkach wiejskich jest potrzebne. U robotników rolnych i leśnych województw poznańskiego i pomorskiego wzbudziły wielki niepokój echa, które doszły do tych warstw, a które mówiły o bankructwie Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu i niemożności wypłacenia rent przez nią starcom, inwalidom, wdowom i sierotom. Nie może być mowy o tym, aby ubezpieczenie emerytalne robotników rolnych, istniejące na ziemiach zachodnich, mogło być zlikwidowane, przeciwnie należało by je rozbudować i podnieść wydatnie wysokość płaconych rent.</u>
<u xml:id="u-84.1" who="#FranciszekSzymański">Faktem jest, że Ubezpieczalnia Krajowa w Poznaniu stoi dziś przed ruiną i niewypłacalnością. Na stan obecny tej instytucji złożyło się wiele przyczyn, z których niektóre tu wymienię, aby Wysokiej Izbie wykazać, że przyczyny upadku nie leżą ani w podstawach, ani w założeniach tej instytucji, ale że powstały one całkowicie poza sferą wpływów tej instytucji. Najważniejsze przyczyny upadku Ubezpieczalni Krajowej są:</u>
<u xml:id="u-84.2" who="#FranciszekSzymański">1) utrata rezerw przedwojennych skutkiem wielkiej wojny i dewaluacji;</u>
<u xml:id="u-84.3" who="#FranciszekSzymański">2) nowe obciążenia spowodowane wojną i rozdziałem ubezpieczeń między Polskę i Niemcy w wyniku decyzji Rady Ligi Narodów z r. 1922;</u>
<u xml:id="u-84.4" who="#FranciszekSzymański">3) obniżenie składek w r. 1924, dokonane na żądanie pracodawców;</u>
<u xml:id="u-84.5" who="#FranciszekSzymański">4) podział Ubezpieczalni Krajowej i ujawnione po tym podziale czynniki pogłębiające kryzys: brak dochodu z kapitału, niski dochód ze składek, stały, lecz naturalny wzrost wydatków na renty.</u>
<u xml:id="u-84.6" who="#FranciszekSzymański">Do zmniejszenia wpływów kapitału ze składek przyczynił się także kryzys w rolnictwie i w związku z tym nieodprowadzenie składek przez pracodawców, oddłużenie rolnictwa, oddłużenie samorządów, słaba ściągalność składek przez urzędy skarbowe. W r. 1936 Ubezpieczalnia Krajowa wysłała wniosków do urzędów skarbowych o ściągnięcie składek na sumę 4.000.000 zł. Urzędy skarbowe ściągnęły zaledwie 106.000 zł. Do wzrostu liczby pobierających renty przyczyniła się parcelacja majątków ziemskich, która powoduje zmniejszenie się liczby zatrudnionych, a tracący pracę z powodu parcelacji korzystają z nabytych praw do rent, z których nie korzystaliby jeszcze, gdyby pracowali. Zniesienie kas chorych i przez to nieodpowiednia i nie wystarczająca opieka lekarska ze strony pracodawców w rolnictwie powoduje przedwczesne inwalidztwo u robotników rolnych i leśnych. Zniesienie obszarów dworskich b. dzielnicy pruskiej też przyczynia się do wzrostu liczby rentobiorców. Bowiem pracodawcy obecnie nie są zobowiązani udzielać wsparć ubogim i zwalniają z pracy mniej zdolnych. Wreszcie bezrobocie, jakie ogólnie panuje na wsi wielkopolskiej i pomorskiej, też powoduje wzrost liczby pobierających renty. Muszę przypomnieć jeszcze i to, że zaraz po wielkiej wojnie na podstawie wspomnianych już przeze mnie decyzyj Ligi Narodów. Ubezpieczalnia Krajowa wypłacać musiała około 20.000 rent, przyznanych przez inne instytucje ubezpieczeniowe niemieckie, oraz około 25.000 rent powojennych.</u>
<u xml:id="u-84.7" who="#FranciszekSzymański">Skoro do upadku finansowego Ubezpieczalni Krajowej przyczyniły się te okoliczności, które wymieniłem, a które działały poza wpływami tej instytucji, i nie była ona w stanie zapobiec ani zmienić niekorzystnego dla niej stanu rzeczy, dlatego wymagane jest, aby całe społeczeństwo przyczyniło się do utrzymania tego zakładu ubezpieczeniowego i zapewniło mu byt, a ubezpieczonym nabyte prawa do świadczeń. Ubezpieczeni robotnicy rolni przez swych przedstawicieli w Radzie Zarządzającej Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu, jak również i pracodawcy wypowiedzieli się za podwyższeniem składki i wyrazili gotowość przyczynienia się do sanacji finansowej tej instytucji, mimo że ubezpieczeni nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za obecny stan finansowy.</u>
<u xml:id="u-84.8" who="#FranciszekSzymański">Samorządu w Ubezpieczalni Krajowej nie było, a zaprowadzono go zaledwie przed rokiem Przedtem gospodarzył tam komisarz rządowy. Gdyby ten samorząd powołany był wcześniej o kilka lat, to reprezentanci ubezpieczonych i pracodawców niewątpliwie już parę lat wcześniej byliby spostrzegli katastrofalny stan tego zakładu i staraliby się zawczasu usunąć niedomagania finansowe, a mogłoby się to stać w okresie dobrej koniunktury. Podobny los, jaki spotkał Ubezpieczalnię Krajową, może spotkać w przyszłości także inne zakłady ubezpieczeń emerytalnych robotników, o ile nie wprowadzi się samorządu wyłonionego z ubezpieczonych, którzy w istnieniu ubezpieczeń społecznych są najbardziej zainteresowani.</u>
<u xml:id="u-84.9" who="#FranciszekSzymański">Ubezpieczenie emerytalne robotników rolnych i leśnych musi być deficytowe, jeżeli obejmuje ono teren tylko dwóch województw, nie jest powszechne i na około 300.000 ubezpieczonych płacących składki 55.000 osób pobiera renty.</u>
<u xml:id="u-84.10" who="#FranciszekSzymański">Wysoki Sejmie! Jest w Polsce warstwa pariasów, licząca ponad 1.353.000 najemnych robotników rolnych. Tak liczna warstwa najemników rolnych pozbawiona jest należytej opieki Państwa, żyje w nędzy i niedostatku, często i w upodleniu. Warstwa ta pozbawiona jest ubezpieczenia chorobowego, a prawie 400.000 najemników rolnych nie podlega nawet ubezpieczeniu wypadkowemu. Nie można przecież twierdzić, że opieka lekarska udzielana przez pracodawców w rolnictwie pracownikom rolnym jest w stanie zastąpić ubezpieczenie chorobowe. Brak ubezpieczenia emerytalnego robotników rolnych w całej Polsce daje fatalne skutki — pomijam już fakt tej wielkiej niesprawiedliwości, jaka istnieje w stosunku do tak licznej warstwy najemników w rolnictwie i leśnictwie. Ta licząca ponad 1 milion warstwa pracowników rolnych w Polsce nie ma żadnego zabezpieczenia na starość i inwalidztwo i zdana jest na łaskę losu, skazana z góry na żebractwo i nędzę w razie niezdolności do pracy. Przykro nawet mówić o tym, że przez całe 20 lat bytu państwowego ani Państwo, ani społeczeństwo nie pomyślało o losie przeszło milionowej rzeszy pracowników rolnych, skazanych w razie niezdolności do pracy na nędzę i poniewierkę bez żadnych środków do życia. Umowy zbiorowe nie są w stanie zabezpieczyć emerytury ani utrzymania na starość tym, którzy całe życie pracowali na roli, bo pracodawcy w rolnictwie nie czekają aż robotnik przepracuje 25 lat i by zasłużył sobie na emeryturę, ale aby uchylić się od dawania utrzymania spracowanym robotnikom rolnym, zwalniają ich przed upływem 25 lat pracy w danym gospodarstwie. Sprawiedliwość społeczna i interes Państwa domagają się, aby ubezpieczenie emerytalne pracowników najemnych w rolnictwie upowszechnić i rozciągnąć na całą Polskę.</u>
<u xml:id="u-84.11" who="#FranciszekSzymański">Rząd winien przedłożyć Sejmowi na najbliższej sesji zwyczajnej projekt ustawy o ubezpieczeniu robotników rolnych na wypadek niezdolności zarobkowania i na wypadek śmierci. Sprawa ta jest obecnie ważna i pilna.</u>
<u xml:id="u-84.12" who="#komentarz">(Głos: Projekt istnieje.)</u>
<u xml:id="u-84.13" who="#FranciszekSzymański">Projekt istnieje, ale niestety przez Izby nie jest rozpatrywany.</u>
<u xml:id="u-84.14" who="#FranciszekSzymański">Wypowiadam się przeciwko wnioskowi mniejszości skreślenia art. 3 projektu komisji, bo wówczas przekreśla się całą ustawę. Robotnicy rolni — a w imieniu ich przemawiam — w poczuciu odpowiedzialności za dalsze istnienie i funkcjonowanie ich ubezpieczenia emerytalnego wypowiadają się za niewielką podwyżką składek celem podtrzymania tego ubezpieczenia i na podwyższenie rent. Nie uchylają się od ponoszenia ofiar na rzecz ich instytucji ubezpieczeniowej. Nie mogą tu decydować wyłącznie pracodawcy, gdyż oni opłacają tylko połowę składki, a połowę opłacają robotnicy.</u>
<u xml:id="u-84.15" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-84.16" who="#FranciszekSzymański">Wypowiadam się również przeciw wnioskowi mniejszości komisji, zgłoszonemu do art. 8. Proponowana przez mniejszość komisji poprawka do tego artykułu zmierza do tego, aby wartość naturalij, wchodzących w skład zarobku, ustalona była na podstawie miejscowych cen targowych. Taka poprawka jest nierealna. Ustalenie tych zarobków na takiej podstawie jest zupełnie niemożliwe i niewykonalne. Pracodawcy zasiadający w Ubezpieczalni Krajowej wyraźnie podkreślali i protestowali przeciwko ustaleniu innej grupy zarobkowej na każdy powiat. Teraz ta poprawka zmierza do tego, aby nie tylko na każdy powiat, ale żąda, aby nawet na gminę każdą, na każdą wieś była inna składka, inna norma zarobkowa. Nie będzie możliwym zebrać danych o cenach produktów rolnych, płaconych w poszczególnych miasteczkach i miastach lub wsiach. Nie wyobrażam sobie, aby można było ustalić wartość naturalij na takiej podstawie, jak to proponuje mniejszość komisji. Doprowadziłoby to do chaosu i zamieszania, gdyż nieomal dla każdej gminy trzeba by ustalać inne grupy zarobkowe. Tu trzeba liczyć się także z interesem ubezpieczonych, którzy tutaj najwięcej mają do powiedzenia. Skoro byśmy wzięli ceny nie giełdowe, a inne, to wartość zarobków robotników rolnych obniży się, przez to obniżą się grupy zarobkowe ubezpieczenia, co wpłynie w przyszłości na obniżkę rent, przyczyni się do wypłacania w przyszłości rent bardzo niskich i nie wystarczających. Niesłusznym było by, aby ustawodawca zmierzał do sztucznego obniżenia przeciętnych zarobków, odbijającego się niekorzystnie na przyszłych świadczeniach rentowych.</u>
<u xml:id="u-84.17" who="#FranciszekSzymański">Proszę Wysoką Izbę o odrzucenie wniosków i poprawek mniejszości i uchwalenie ustawy w brzmieniu, przedłożonym przez komisję.</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Donimirski.</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#JerzyMarianDonimirski">Wysoka Izbo! Sprawa ubezpieczenia emerytalnego robotników rolnych, a więc w tym wypadku sprawa Ubezpieczalni Krajowej jest w tej chwili zagadnieniem województw zachodnich, jednak gdy zważymy, że rozporządzenie przewiduje rozciągnięcie ustawy tej w przyszłości dotąd jeszcze nieokreślonej na teren całej Rzeczypospolitej, to zrozumiemy, że powinna ona także wywołać pewne zainteresowanie ogółu Izby. P. referent jak i przedmówca p. Szymański stwierdzili, że Ubezpieczalnia Krajowa znajduje się w stanie niewypłacalności, że należy ją zatem z tego stanu nie wypłacalności wydźwignąć, że należy znaleźć sposoby uzdrowienia jej finansów.</u>
<u xml:id="u-86.1" who="#JerzyMarianDonimirski">Chciałbym pokrótce zastanowić się nad powodami tej niewypłacalności. Otóż pierwszym i zasadniczym powodem, poruszanym przez obu przedmówców, jest skurczenie się rezerw Ubezpieczalni Krajowej tak z powodu wojny światowej — Ubezpieczalnia Krajowa jest bowiem instytucją z przedwojennych czasów — jak również z powodu okresu dewaluacji pieniądza polskiego. W tym okresie, dla nas specjalnie uchwytnym, poniosła Ubezpieczalnia Krajowa straty dość poważne. Na podstawie traktatu został przez Niemcy przyznany Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu fundusz w kwocie ca 125 milionów marek złotych w roku 1922. Fundusz ten, stanowiący wówczas równowartość około 600.000 złotych dolarów, został wpłacony do Skarbu Państwa, został przez Skarb Państwa przetrzymany przez 5 do 6 kwartałów i w roku 1923 zwrócony Ubezpieczalni Krajowej w kwocie kilkuset złotych. Tu jest zasadniczy powód ciężkiego położenia Ubezpieczalni Krajowej. I dlatego później będę się starał wyjaśnić, że w czasie dyskusji przewijała się stale nić, że właściwie Skarb Państwa za dzisiejszy stan rzeczy jest odpowiedzialny.</u>
<u xml:id="u-86.2" who="#JerzyMarianDonimirski">Innym powodem tego położenia jest niewątpliwie i to, co już poruszyli p. poseł Szymański i p. referent mówiąc o niesłusznym swego czasu i niepotrzebnym wyodrębnieniu z Ubezpieczalni Krajowej emerytalnego ubezpieczenia robotników przemysłowych na terenie obu województw. Włączenie ich do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i pozostawienie ubezpieczenia emerytalnego robotników rolnych samemu sobie miało niewątpliwie ujemne skutki, a jednym z najważniejszych jest to, że koszty tego ścieśnionego w swoim zakresie działania zakładu wzrastały niepomiernie i w roku bieżącym są preliminowane w wysokości ca i25% przypisu składek. Jest zrozumiałym, że tego rodzaju instytucja ubezpieczeniowa nie może mieć możliwości istnienia, a już tym bardziej rozwoju.</u>
<u xml:id="u-86.3" who="#JerzyMarianDonimirski">Aby temu stanowi rzeczy zapobiec, przyszedł Rząd z projektem usanowania Ubezpieczalni Krajowej. Przyszedł z nim niestety późno, przyszedł na sesję nadzwyczajną, pomimo że od roku 1935, a więc prawie od trzech lat zwracały uwagę i Ubezpieczalnia Krajowa i czynniki społeczne obu województw, że stan równowagi finansowej tej ubezpieczalni chwieje się i lata ubiegłe wykazywały już poważne deficyty, które określały się rocznie sumami od 3 miln. do 3,5 miln. złotych.</u>
<u xml:id="u-86.4" who="#JerzyMarianDonimirski">Komisja Pracy, bardzo głęboko przejęta zagadnieniem, przeorała poważnie projekt rządowy i zmieniła go na niewątpliwie dużo korzystniejszy, Ostatecznie skasowała samodzielność instytucji, która nie miała możności ni bytowania, ni rozwoju, dołączyła ją do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych próbując znaleźć równowagę w ponoszeniu ciężarów, w wydźwignięciu Ubezpieczalni Krajowej z jej dzisiejszego położenia.</u>
<u xml:id="u-86.5" who="#JerzyMarianDonimirski">Przemawiali posłowie z Grupy Pracy, którzy wszyscy zgodzili się na jedną rzecz, że głównym czynnikiem, który powinien wziąć udział w wysanowaniu stosunków Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu, jest Skarb Państwa i nić ta bodaj przewijała się przez całą Komisję Pracy. Zarzucono między innymi również, że od 14 lat istniejące składki nie zostały podwyższone i że to jest również powód pewnej niewypłacalności ubezpieczalni. Pragnę jednak do pewnego stopnia choćby sprostować to mniemanie, iż składki nie były podwyższane. Rzeczywiście nie były podwyższane. Stawki istnieją od r. 1925, kiedy były uchwalone specjalną ustawą Sejmu. Ale stawki nie decydują o przypisie składek. O wysokości składek corocznie przypisywanych decyduje ruch, panujący między kategoriami robotników rolnych, którzy zależnie od wahających się swoich zarobków przesuwają się z jednej do drugiej kategorii lub z powrotem, a kategoryj było i jest dotychczas 5. A więc były lata, gdzie ceny na produkty rolne — a produkty rolne głównie składają się na zarobek tych robotników rolnych — stały na poziomie niskim i wtedy oczywiście ubezpieczeni pracownicy rolni znajdowali się w niższych kategoriach, przypis składek był mniejszy. Były lata, kiedy naturalia rolnicze przynosiły ceny wyższe, kategorie zmieniały się, przypis składek był wyższy. Nie pamiętam wstecz całych 14 lat i nie jestem w możności Wysokiej Izbie wykazać, jaki był ruch w przypisie, ale jednak wiem, że przypis w r. 1934 przy tych samych stawkach wynosił rocznie 5.250.000, a w r. 1937/38 przy podwyższeniu się cen na produkty rolne przypis podniósł się do 5.800.000. A więc była pewna fluktuacja w składkach, zwyżkowa lub zniżkowa, zależnie od koniunktury rolniczej, jaka panowała.</u>
<u xml:id="u-86.6" who="#JerzyMarianDonimirski">W dyskusji na Komisji Pracy zabierał głos p. Wiceminister Grodyński, reprezentujący tam Skarb Państwa. P. Minister Grodyński wtedy stwierdził, że nie można winić Skarbu Państwa za straty, jakie poniosła ubezpieczalnia, i wtedy zrobił takie porównanie, że w tym samym okresie czasu, kiedy Ubezpieczalnia Krajowa straciła na dewaluacji w Skarbie Państwa, Skarb Państwa niejednokrotnie tracił na dewaluacji swoich własnych wymierzonych podatnikom podatków i również z tego tytułu nie podnosił pretensji. Otóż wydaje mi się, że to nie jest szczęśliwe porównanie. Skarb Państwa wymierza swoje podatki i pieniądze należne z podatków od podatnika są jego własnością, natomiast w tym wypadku Skarb Państwa korzystał z cudzych pieniędzy, operował tymi pieniędzmi 5 czy 6 kwartałów i oddał je w formie zdewaluowanej. Nie można tak ściśle przyrównywać tego stanu rzeczy, że cudze pieniądze, pieniądze ubezpieczalni tak samo mogą być traktowane, jak pieniądze podatkowe. Zupełnie rozumiem i rozumiała to również komisja, że nie można za pewne błędy i winy, swego czasu w Ministerstwie Skarbu popełnione, winić dzisiejszych kierowników Ministerstwa Skarbu i zdaje się, że nikt takiego zarzutu nie podnosił. Jednakże stoję na stanowisku, że Skarb Państwa za winy popełnione lat temu nawet kilkanaście przez innych swoich kierowników musiałby dzisiaj odpowiadać moralnie i materialnie jako spadkobierca tego portfelu skarbowego.</u>
<u xml:id="u-86.7" who="#JerzyMarianDonimirski">Ale najoryginalniejszy był głos na Komisji Pracy — przynajmniej dla mnie jako rolnika — reprezentanta Ministerstwa Rolnictwa. P. Dyrektor Bobrowski w imieniu Ministerstwa Rolnictwa oświadczył się za wnioskiem rządowym, który przewidywał podniesienie świadczeń ze strony ubezpieczonych i rolnictwa o 55% w stosunku do stanu obecnego, i uważał za stosowne powiedzieć, że rolnictwo ziem zachodnich taką podwyżkę składek może spokojnie ponieść bez żadnego uszczerbku. A w chwilę później w tym swoim przemówieniu stwierdził, że rozciągnięcie tego ubezpieczenia emerytalnego robotników rolnych na całą Rzeczpospolitą Polską, czyli na rolnictwo Rzeczypospolitej Polskiej, jest niemożliwe i niewskazane dlatego, że położenie rolnictwa nie zniosłoby tego ciężaru. Wysoka Izbo! Gdzie jest logika? Więc rolnictwo ziem zachodnich naprawdę jest tak świetnie sytuowane w stosunku do reszty rolnictwa, że może ponieść podwyżkę o 55%, podczas gdy reszta rolnictwa w Polsce nie może udźwignąć nawet zapoczątkowanego ciężaru z tego tytułu? Czyżby naprawdę Ministerstwu Rolnictwa nieznane były cyfry, które mówią o wyższych kosztach produkcji na ziemiach zachodnich, jakie napotyka rolnictwo Poznańskiego i Pomorza w dziale produkowania, jak naprzykład w dziedzinie podatkowej, opłat samorządowych i w dziedzinie świadczeń społecznych. Przytoczę choćby kilka suchych króciutkich cyfr: Podatki bezpośrednie w województwie poznańskim wynoszą na jeden ha użytków rolnych 39 zł 85 gr, podczas kiedy w reszcie Polski wynoszą 23 zł 34 gr; na głowę mieszkańca w Wielkopolsce wynoszą 41 zł 91 gr, w reszcie Polski — 25 zł 12 gr. Podobne cyfry uzyskujemy dla rolnictwa pomorskiego. Ciężary komunalne dzięki ustawom, jakie w ostatnich latach zostały uchwalone, wzrosły niepomiernie. W r. 1936/37 dla samej Wielkopolski wynosiły one w samorządach powiatowych 10.800.000 zł, w r. 1937/38 wzrosły do 12 miln., a więc o 1.150.000, czyli o przeszło 10% Świadczenia na samorządy gmin wiejskich wynosiły w r. 1936/37–5.656.000 zł, w r. 1937/38 6.627.000 zł, zwyżka o ca 1 milion zł. A obciążenia rolnictwa z tytułu ubezpieczeń społecznych: ubezpieczenie od wypadków w rolnictwie, od tzw. wypadków przy pracy, które wynosiło na województwo pomorskie i poznańskie około 4 miln. zł, na terenie reszty Rzeczypospolitej wynosi 2 miln. zł. Ubezpieczenie inwalidzkie w rolnictwie, o którym w tej chwili mówimy, wynosi 5.800.000 zł, a na terenie reszty Rzeczypospolitej ani jednego grosza. Obciążenie tych dwóch województw świadczeniami społecznymi z tytułu tych dwóch ubezpieczeń wynosi dla ziem zachodnich 9.800.000 zł, a dla reszty rolników Rzeczypospolitej 2 miln. zł.</u>
<u xml:id="u-86.8" who="#JerzyMarianDonimirski">Toteż w takiej atmosferze nic dziwnego że spada produkcja rolna w woj. poznańskim i woj. pomorskim. I znowu przytoczę pewne cyfry króciutkie, ażeby nie nużyć nadmiarem cyfr Wysokiego Sejmu. Ubytek pszenicy w ostatnich latach wynosił 4,4 q na hektar. W latach 1911–1913, tj. przed wojną, wynosiła produkcja z hektara 28,8 q. W latach 1932–1936 wynosi przeciętnie 16,4. W życie przed wojną w latach 1911–1913 — 17,2 q, obecnie w latach 1932–1936 — 14 q, zatem ubytek 3,2 q. Owies wykazuje ubytek 2,2, jęczmień 3,8, ziemniaki 14,3. Dla Pomorza w pszenicy ubytek wynosi 4,6, w życie 5,1, w jęczmieniu 4,3, w owsie 4,4, w ziemniakach 43%, A nielepiej przedstawia się sprawa dla inwentarza żywego. Gdy w reszcie Rzeczypospolitej wzrosła produkcja hodowlana, to na ziemiach zachód nich w obu województwach cofa się wyraźnie w ostatnich kilku latach. Nie będę przedstawia długich cyfr, powiem krótko: w Wielkopolsce w ostatnich kilku latach zmniejszyło się pogłowie koni o 9,55%, na Pomorzu ubytek wynosi 7,3%. Dla bydła rogatego w całej Rzeczypospolitej przyrost wynosi 22%, w województwie wielkopolskim ubytek 8,52%. W trzodzie chlewnej pogłowie powiększyło się w całej Rzeczypospolitej o 20,73%, w województwie wielkopolskim ubytek wynosi 21%, na Pomorzu 8%.</u>
<u xml:id="u-86.9" who="#JerzyMarianDonimirski">I tak, proszę Wysokiej Izby, wszędzie, prawie na każdym kroku. To samo dotyczy konsumcji, która cofa się również na ziemiach zachodnich w czasie kryzysu o wiele szybciej i głębiej aniżeli na reszcie ziem Rzeczypospolitej. Spożycie żelaza wynosi zaledwie 30% w stosunku do roku 1928, podczas kiedy w krakowskim województwie 55%, w lwowskim 50%, w stanisławowskim 94%, w tarnopolskim 82%.</u>
<u xml:id="u-86.10" who="#JerzyMarianDonimirski">Nie lepiej wyglądają ceny giełdowe zbóż. Trzeba tylko spojrzeć codziennie na notowania giełdowe zboża w Poznaniu i porównać je z cenami giełdowymi w Warszawie, aby stwierdzić, że zawsze prawie jest różnica 1 do 1,5 zł na niekorzyść Poznania. Ale również i dziedzina, którą normuje Skarb Państwa w stosunku do rolnictwa, nie wykazuje nie tylko preferencji rolnictwa ziem zachodnich, ale odwrotnie, do pewnego stopnia produkcja rolnicza w Wielkopolsce i na Pomorzu jest krzywdzona. Weźmy choćby, Wysoka Izbo, cenę spirytusu, którą otrzymują rolnicy w swoich prywatnych i spółdzielczych przedsiębiorstwach na terenie Poznańskiego i Pomorza. Wezmę rok ostatni i porównam: na Wileńszczyźnie 74,93 zł za 1 litr, w Poznańskim 65,77, na Pomorzu 65,86.</u>
<u xml:id="u-86.11" who="#JerzyMarianDonimirski">W końcu powinno być wiadomym Ministerstwu Rolnictwa, jakie jest zadłużenie ziem zachodnich. Otóż jest niewątpliwie stwierdzone, że rolnictwo ziem zachodnich jest najbardziej zadłużone z całego rolnictwa Polski. Ustawy oddłużeniowe nie przyniosły ziemiom zachodnim ulgi specjalnej, nie było warunków po temu, aby mogło się ustawodawstwo oddłużeniowe rolnicze na ziemiach zachodnich odbić tak korzystnie, jak na pozostałych ziemiach Rzeczypospolitej. Co prawda wprowadziło ono uporządkowanie do pewnego stopnia zadłużenia rolnictwa, ale nie doprowadziło do zmniejszenia jego zadłużenia i statystyki wykazują na przykład stan obciążenia z 1 lipca 1932 r. ha Pomorzu na 1 ha 516,31 zł, obciążenie na 1 lipca 1936 r. — 552,73, a więc w czteroleciu nie tylko nie zmalało, ale wzrosło zadłużenie rolnictwa. W Wielkopolsce mniej trochę, ale również notuje się wzrost o 29,38 zł na 1 ha.</u>
<u xml:id="u-86.12" who="#JerzyMarianDonimirski">Toteż w takich warunkach naprawdę trudno mi jest mówić jako rolnikowi o możliwościach rzucenia na barki rolnictwa jakiejkolwiek podwyżki z tytułu ubezpieczenia emerytalnego, które zachwiało się finansowo doprawdy ani z winy rolników, ani też z winy robotników rolnych. I dlatego moje poprawki mniejszości idą po tej linii, aby odciążyć jedną i drugą warstwę od świadczenia niczym nie zawinionego. Nie jestem w moich twierdzeniach, Wysoka Izbo, odosobniony. Mam za sobą uchwały całego zrzeszonego rolnictwa tak województwa poznańskiego, jak i województwa pomorskiego. Dysponuję telegramami, które mi nadesłano, i narzuca mi się słuszny obowiązek obrony do ostateczności stanowiska rolnictwa, aby składki z tytułu ubezpieczenia w Ubezpieczalni Krajowej nie zostały dla rolnictwa podniesione.</u>
<u xml:id="u-86.13" who="#JerzyMarianDonimirski">A Wielkopolskie Towarzystwo Kółek Rolniczych jest jedną z najsilniej szych organizacyj rolniczych w Polsce, opartych na dobrowolnych składkach. To samo należy powiedzieć o Pomorskim Towarzystwie Rolniczym.</u>
<u xml:id="u-86.14" who="#JerzyMarianDonimirski">Wysoka Izbo! Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że trzeba przebrnąć przez te trudności Ubezpieczalni Krajowej, ale wydaje mi się, że wniesienie moich poprawek bynajmniej nie przeszkodzi w tym, bynajmniej nie uniemożliwi sanacji Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu. Jestem przekonany, że Ministerstwo Skarbu zrozumie w chwili, kiedy będzie zestawiało swój nowy budżet na rok następny, że rzeczywiście ono jest powołane do tego, ażeby wynagrodzić pewne szkody.</u>
<u xml:id="u-86.15" who="#JerzyMarianDonimirski">Dlatego też chcę podtrzymać koniecznie swoje wnioski mniejszości.</u>
<u xml:id="u-86.16" who="#JerzyMarianDonimirski">Do art. 3 wniosek mój idzie w kierunku całkowitego skreślenia tego artykułu, to znaczy pozostawienia stawek dotychczasowych, tak jak one obowiązują u nas od lat 14.</u>
<u xml:id="u-86.17" who="#JerzyMarianDonimirski">W art. 5 daję tylko małą zmianę, mianowicie wyrazy „jednakże w kwocie nie wyższej niż 2.500.000 zł rocznie” uważam, że należało by skreślić jako logiczny wynik skreślenia art. 3.</u>
<u xml:id="u-86.18" who="#JerzyMarianDonimirski">W końcu wniosek do art. 8. Panowie mają ten wniosek na piśmie, jest to dłuższa poprawka. Chciałbym iść p. Szymańskiemu na rękę i chciałbym skreślić ust. (2) tejże poprawki mojej, jednakże do ust. (1) mojej poprawki chciałbym dodać kilka słów, mianowicie: „Na zasadzie rozporządzenia Ministra Opieki Społecznej z dnia 30 października 1935 r. o określaniu wartości naturaliów, wchodzących w skład zarobków pracowników rolnych”. Jest to system, który jest dziś w użyciu przy obliczaniu składek do ubezpieczeń od nieszczęśliwych wypadków w rolnictwie. Uważam, że ten system moglibyśmy zatrzymać również przy ubezpieczeniu emerytalnym i mam wrażenie, że uzgodnilibyśmy, w każdym razie uprościlibyśmy to obliczenie składek.</u>
<u xml:id="u-86.19" who="#JerzyMarianDonimirski">Natomiast pragnąłbym zatrzymać pkt 3 w art. 8, który mówi: „Dla okresu od dnia wejścia w życie ustawy do 31 marca 1939 r. zostaną ustalone w terminie do dnia 31 lipca 1938 r. wartości naturaliów na podstawie przeciętnych cen miejscowych z poprzednich 12 miesięcy”, również zastosowując wyżej cytowane rozporządzenie Ministra Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-86.20" who="#JerzyMarianDonimirski">Proszę Wysoką Izbę o łaskawe przychylenie się do moich wniosków i przegłosowanie ich, a tym samym uwolnienie rolników ziem zachodnich od nowego ciężaru, bo naprawdę nie pora po temu, aby został na nich obecnie nałożony.</u>
<u xml:id="u-86.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#MichałWymysłowski">Wysoka Izbo! Z przedłożonego przez Rząd projektu ustawy wynika, że instytucja Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu idzie ku bankructwu, że stan finansowy, gospodarczy tej instytucji obecnie jest taki, że na pierwszego nawet nie będzie można wypłacić rent. Rząd, widząc ciężkie położenie tej instytucji, przychodzi z ustawą o poprawie jej finansów. Przychodzi i powiada tak: Skarb Państwa daje milion, a resztę, tę największą część deficytu ubezpieczalni, niech pokryją z funduszu emerytalnego robotnicy przemysłowi. To ma uratować daną instytucję od bankructwa. Rząd przychodzi na sesję nadzwyczajną z tym projektem. Tak nagle Rząd się dopiero dowiedział, że ta instytucja obecnie jest w bankructwie. To wychodzi tak, że Rząd nie wiedział, czy ona istnieje do tego czasu na terenie Poznania.</u>
<u xml:id="u-88.1" who="#MichałWymysłowski">Rząd powiada, że chce scalić teraz tę instytucję i cały ciężar niech przejmie Zakład Ubezpieczeń Społecznych. A kto ma ponosić odpowiedzialność za stan dotychczasowy tej instytucji? Uważam, że za stan obecny tej instytucji ponosi odpowiedzialność całkowicie Rząd. Po pierwsze, jak z przemówienia mego przedmówcy wynikało, Skarb Państwa pobrał 600 milionów zł, a wypłacił trzysta kilka złotych tej instytucji, czyli Skarb zużył na własne cele pieniądze ubezpieczonych. Po drugie Rząd poszedł na rękę pracodawcom, obniżył składki, wiedząc, że ubezpieczalnia tego nie wytrzyma. Po trzecie zaprowadził w ubezpieczalni zarząd komisaryczny. Co się okazuje? Że ten zarząd komisaryczny doprowadził tę instytucję do obecnego stanu, czyli do bankructwa. Niech to będzie przestrogą dla Rządu, że nie tylko ta jedna instytucja na terenie Poznania znajduje się w bankructwie, lecz że jeżeli dalej w ubezpieczalniach będą zarządy komisaryczne, to to samo je spotka. I dlatego wielki czas, aby Rząd już powołał samorządy w instytucjach ubezpieczeniowych. Nie wiem, dlaczego Fundusz Emerytalny robotników ma płacić te deficyty, boć przecież jeżeli robotnicy przez swe organizacje zawodowe zwracają się, aby im podnieść emerytalną stawkę miesięczną, aby zmniejszyć wysługę lat do nabycia prawa emerytalnego, to Rząd powiada że nie ma pieniędzy i że ubezpieczalnie tego nie wytrzymają. Ale teraz przychodzi się z tym, że ubezpieczenia mogą dać do 3 miln. albo nawet i więcej, bo ustawa nie przewiduje tego, a na deficyt, który wynikł z winy Rządu — na to pieniądze się znajduje. Boć przecież jeżeli nie ma rezerw, to wtedy trzeba będzie podnieść składki tygodniowe na Fundusz Emerytalny, a przecież robotnik czy pracownik umysłowy nie będzie chciał płacić za to, za co nie ponosi winy. Otóż, jeżeli pracodawcy z terenu Poznańskiego czy Pomorza takie ulgi od Rządu dostali, ażeby wpłacać mniej, to niech dzisiaj pokryją ten deficyt i niech Rząd też pokryje ten deficyt.</u>
<u xml:id="u-88.2" who="#MichałWymysłowski">P. Minister Skarbu na posiedzeniu komisji, kiedy komisja chciała podnieść z jednego miliona na 2 miliony sumę, którą Skarb Państwa ma pokryć ten deficyt, powiedział, że trudno, ale Panowie nie możecie podnieść tej sumy, a to dlatego, że Konstytucja mówi, że nie wolno, bo ja się nie zgadzam. Wiemy o tym, że jest to wielką bolączką, iż Konstytucja tego prawa posłom nie dała. Ale dalej p. Minister powiada, że Skarb Państwa funduszów nie ma, powiada, że budżety ministerstw są opancerzone, budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych, Ministerstwa Oświaty, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i innych. Ja wierzę, że te budżety ministerstw są opancerzone, ale są pozycje w tych budżetach ministerstw, tzw. reprezentacyjne, dyspozycyjne i te można zmniejszyć o 50%. To nie jest opancerzone, nie może być taka pozycja opancerzona i z tych pozycji znalazłyby się pieniądze na pokrycie tego deficytu. Dlatego uważam, że przyjęcie projektu rządowego godzi w interesy tak robotników fizycznych, jak pracowników umysłowych w przemyśle, bo wtedy — jak tu powiedział mi p. referent — stawki będą podniesione, tylko nie wiadomo w jakim stopniu.</u>
<u xml:id="u-88.3" who="#MichałWymysłowski">Dlatego jako przedstawiciel robotników i jako sam robotnik nie będę głosował za tą ustawą, jestem przeciwny tej ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Michalski.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#AntoniMichalski">Wysoki Sejmie! Projekt ustawy o przejęciu Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, ustalony przez podkomisję, wyłonioną na Komisji Pracy w dniu 22 b. m., jest niewątpliwie lepszy od rządowego projektu ustawy, zawartego w druku sejmowym nr 840.</u>
<u xml:id="u-90.1" who="#AntoniMichalski">Projekt tej ustawy formalnie realizuje rezolucję, wniesioną przez p. Donimirskiego na posiedzeniu w dniu 22 b. m. w sprawie scalenia organizacyjnego i finansowego Ubezpieczalni Krajowej z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Projekt ten jednak w dalszym ciągu wprowadza poważne podwyższenie składek na te ubezpieczenia (art. 3), a ponadto w art. 5 przewiduje ograniczenie obciążenia Zakładu do kwoty 2,5 milionów złotych. Innymi słowy, zamierzone scalenie, przepracowane w tak krótkim czasie przez podkomisję, ma poważne luki i nie załatwia zagadnienia Ubezpieczalni Krajowej w całości.</u>
<u xml:id="u-90.2" who="#AntoniMichalski">Na posiedzeniu komisji zrzekłem się referatu uzasadniając to tym, że nie znalazł uznania ani w komisji, ani u przedstawicieli Rządu wniosek mój o zaniechanie podwyższenia składek za ubezpieczenie inwalidzkie. Obecne składki i tak są za wysokie. Podwyżka składek o 33 1/3% spowodowałaby dalszy wzrost zaległości, które przy obecnym przypisie, nie dostosowanym do możliwości finansowych rolnictwa, nieustannie — mimo największego nacisku egzekucyjnego — wzrastają, osiągając poziom dotychczas nie notowany, mianowicie 5 milionów złotych. Podwyższenie składek o 33 1/3% spowoduje narastanie nowych zaległości i podwyżka ta okaże się niewątpliwie fikcją. W tym stanie rzeczy uważam za swój obowiązek przeciwstawić się wszelkim podwyżkom składek i w konsekwencji przyłączam się do wniosku mniejszości o skreślenie art. 3.</u>
<u xml:id="u-90.3" who="#AntoniMichalski">Ograniczenie obciążenia Zakładu do kwoty 2,5 milionów złotych rocznie uważam za niecelowe i proponuję skreślenie zdania w tym artykule: „jednakże w kwocie nie wyższej od 2.500.000 zł rocznie”.</u>
<u xml:id="u-90.4" who="#AntoniMichalski">Redakcję art. 8 uważam za zbyt ogólnikową, ponieważ artykuł ten zupełnie nie precyzuje, na jakich podstawach wojewódzkie władze administracji ogólnej będą ustalać wartość naturaliów. Dlatego też z powołaniem się na rozporządzenie Ministra Opieki Społecznej z dnia 30 października 1935 r., wydane w porozumieniu z Ministrem Rolnictwa i Reform Rolnych, o określaniu wartości naturaliów, wchodzących w skład zarobku pracowników rolnych (Dz. U. R. P. Nr 63, poz. 514), wnoszę o przyjęcie brzmienia art. 8 w redakcji proponowanej przeze mnie na komisji, tym bardziej że podkomisja przecież wypowiedziała się za przyjęciem tego artykułu w brzmieniu przeze mnie proponowanym. Jeżeli chodzi o art. 8, to nie godzę się z p. Szymańskim, by urząd wojewódzki czy inny tych cen nie mógł odnaleźć. Jestem pracodawcą i zboże sprzedaję nie według ceny giełdowej Warszawy, Poznania czy innej, tylko sprzedaję tak, jak jest faktycznie na najbliższym rynku zbożowym miasta czy miasteczka powiatowego sprzedawane, tak samo sprzedaje ten deputatnik nadmiar swego zboża po cenie najbliższego rynku.</u>
<u xml:id="u-90.5" who="#AntoniMichalski">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie tej poprawki do art. 8 w brzmieniu mniejszości.</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#WasylMudryj">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Czy Pan Sprawozdawca ma zamiar zabrać głos?</u>
<u xml:id="u-91.1" who="#komentarz">(P. Madejski: Tak.)</u>
<u xml:id="u-91.2" who="#WasylMudryj">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#ZbigniewMadeyski">Proszę Panów! Właściwie wszystkie argumenty, które zostały wysunięte w dyskusji, znalazły moją wypowiedz w referacie, jaki miałem sposobność na wstępie tej dyskusji przedstawić. Chcę tylko podkreślić jeden szczegół, ale bardzo istotny — sprawę dotacji ze Skarbu Państwa. Otóż uważam za swój obowiązek podkreślić, że sprawa ta była przedmiotem szczególnego zainteresowania i szczególnie długich debat w komisji i podkomisji. Jeżeli w rezultacie komisja zatrzymała swój pogląd na tym brzmieniu art. 4, które jest umieszczone w druku nr 862, to dlatego właśnie, że w rezultacie doszła do zupełnie wyraźnego ustalenia swego poglądu, że nie tylko formalne stanowisko p. Ministra Skarbu w oparciu o dotyczące postanowienia Konstytucji, ale i merytorycznie słuszność znalazła się po stronie zmniejszonej do jednego miliona, jako granicy dolnej, dotacji. Nie dało się utrzymać w komisji stanowiska, że Skarb Państwa posiada jakąś ponadosobowość, czy jakieś istnienie, które jest poza nami i komisja stanęła na tym stanowisku, że Skarb Państwa jest tak samo funduszem, należącym do pracowników i pracodawców i tym samym w żadnym wypadku przeciwstawność interesów tu nie istnieje.</u>
<u xml:id="u-92.1" who="#ZbigniewMadeyski">Ten szczegół uważałem za swój obowiązek podkreślić i prosić Izbę o uchwalenie tekstu komisyjnego z tą poprawką redakcyjną, którą zgłosiłem na początku.</u>
<u xml:id="u-92.2" who="#ZbigniewMadeyski">Następnie wypowiadam się przeciw wszystkim wnioskom mniejszości, przy czym przyjmuję do wiadomości poprawkę do wniosku mniejszości, zgłoszoną do art. 8 przez p. Donimirskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#WasylMudryj">Zamykam rozprawę. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-93.1" who="#WasylMudryj">Do projektu ustawy zostały zgłoszone wnioski mniejszości p. Donimirskiego, zamieszczone w druku nr 862.</u>
<u xml:id="u-93.2" who="#WasylMudryj">Poprawki p. Mroza nie mogę poddać pod głosowanie dlatego, że jej nie akceptuje p. referent.</u>
<u xml:id="u-93.3" who="#WasylMudryj">A zatem do art. 1 i 2 nie ma poprawek, przechodzą w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-93.4" who="#WasylMudryj">Do art. 3 jest wniosek mniejszości p. Donimirskiego. Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Stwierdzam, że wniosek upadł, a zatem artykuł ten przechodzi w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-93.5" who="#WasylMudryj">Do art. 4 nie ma poprawek, przechodzi w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-93.6" who="#WasylMudryj">Do art. 5 jest wniosek mniejszości p. Donimirskiego. Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-93.7" who="#WasylMudryj">Do tego artykułu zgłosił poprawkę redakcyjną p. referent, która brzmi w ten sposób: Po kropce w połowie mniej więcej art. 5 zdaniu końcowemu nadać treść następującą: „Wysokość wynikających stąd opłat dla pracodawców i pracowników, podlegających obowiązkowi ubezpieczenia określonego w art. 1 p. 2 lit. b ustawy, oraz terminy i sposób pobierania tych opłat ustali Minister Opieki Społecznej w drodze rozporządzeń”. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że poprawka jest przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę, poprawka została przyjęta. Artykuł ten przechodzi zatem z tą poprawką w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-93.8" who="#WasylMudryj">Do art. 6 i 7 nie ma poprawek, przechodzą w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-93.9" who="#WasylMudryj">Do art. 8 jest wniosek mniejszości p. Donimirskiego, wniesiony teraz podczas plenum. Proszę Pana Referenta o odczytanie tego wniosku.</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#ZbigniewMadeyski">Poprawka mniejszości p. Donimirskiego do art. 8 brzmi następująco: „Ust. (2) skreśla się, w ust. (1) na końcu dodaje się słowa następujące: „na zasadach rozporządzenia Ministra Opieki Społecznej z dnia 30 października 1935 r. o obliczaniu wartości naturaliów, wchodzących w skład zarobków pracowników rolnych”. Ust. (3) oznacza się jako ustęp (2) i skreśla się w nim wyrazy „przeciętnych cen” do końca, natomiast wstawia się wyrazy „na zasadach wyżej wspomnianego rozporządzenia”.</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#WasylMudryj">Kto z Panów Posłów jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł. Artykuł ten przechodzi zatem w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-95.1" who="#WasylMudryj">Do art. 9–11 nie ma poprawek, przechodzą zatem w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-95.2" who="#WasylMudryj">Obecnie będziemy głosować nad całością projektu ustawy. Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
<u xml:id="u-95.3" who="#WasylMudryj">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-95.4" who="#WasylMudryj">Przystępujemy do przegłosowania rezolucji, umieszczonej w druku nr 862. Rezolucja ta brzmi: „Sejm zwraca się do Ministra Skarbu o uwzględnienie w budżecie na rok 1939/40 kwoty 2.000.000 zł, jako udziału Skarbu Państwa w obciążeniu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przewidzianym w art. 4 powyższej ustawy”. Kto z Panów Posłów jest za tą rezolucją, zechce wstać. Proszę Panów Sekretarzy o przeliczenie.</u>
<u xml:id="u-95.5" who="#komentarz">(Po przeliczeniu,)</u>
<u xml:id="u-95.6" who="#WasylMudryj">Biuro jest zgodne, że stoi większość. Stwierdzam, że Sejm rezolucję uchwalił.</u>
<u xml:id="u-95.7" who="#WasylMudryj">Przystępujemy do punktu 8 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej o rządowym projekcie ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o wykonywaniu praktyki lekarskiej (druki nr 838 i 864) — sprawozdawca p. ks. Lubelski.</u>
<u xml:id="u-95.8" who="#WasylMudryj">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Zdrowia Publicznego o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-95.9" who="#WasylMudryj">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-96">
<u xml:id="u-96.0" who="#JózefLubelski">Wysoki Sejmie! Do rozporządzenia P. Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 25 września 1932 r. o wykonywaniu praktyki lekarskiej Rząd wniósł na obecną sesję nadzwyczajną projekt noweli.</u>
<u xml:id="u-96.1" who="#JózefLubelski">Projekt ten zmierzał do tego, aby przez zamknięcie na czas określony listy członków izby lekarskiej w poszczególnych okręgach lub miejscowościach wstrzymać osiedlanie się lekarzy w miejscowościach, w których pomoc lekarska jest wystarczająco zabezpieczona przez dotychczas tam osiadłych lekarzy, a zmusić lekarzy do osiedlania się w miejscowościach mniejszych, zwłaszcza wiejskich, gdzie dotychczas brak tej pomocy, przy czym projekt przewidywał trzechletni przymusowy pobyt w mniejszych miejscowościach, dopuszczając szereg wyjątków od tej zasady.</u>
<u xml:id="u-96.2" who="#JózefLubelski">Chcę zaznaczyć, że w Polsce, która liczy 12.612 lekarzy, rozmieszczenie lekarzy jest z rozmaitych przyczyn bardzo nierównomierne, bo w większych miastach na tę samą liczbę ludności przypada 10 razy więcej lekarzy niż w małych miasteczkach i wsiach. Chcę także podkreślić, że w Polsce na ogół mało jest lekarzy, bo jeden lekarz przeciętnie wypada na 2.665 mieszkańców, podczas gdy w państwach zachodniej Europy wypada 1 lekarz na 1.000 do 1.500 mieszkańców, co może być katastrofalnym zwłaszcza w czasie wojny. Podniesienie liczby lekarzy o 50% okazuje się wprost koniecznością państwową.</u>
<u xml:id="u-96.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-96.4" who="#JózefLubelski">Projekt rządowy, który wywołał w świecie lekarskim, a także i w społeczeństwie duże zaniepokojenie i niezadowolenie, uległ w Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej gruntownej zmianie. Został z niego tylko przymus osiedlania się lekarzy młodych w miejscowościach mniejszych, poniżej 5.000 mieszkańców na 2 lata dla tych tylko lekarzy, który zapisani będą na listę członków izby lekarskiej po 1 kwietnia 1939 r. i to w ciągu 5 lat od dnia otrzymania dyplomu lekarskiego. Wolni od tego mają być wedle projektu komisji tylko lekarze w czynnej służbie wojskowej. Wszystko inne, co budziło słuszne zastrzeżenia ze strony świata lekarskiego i społeczeństwa, co było uważane za zamach na wolność zawodu lekarskiego, zostało usunięte.</u>
<u xml:id="u-96.5" who="#JózefLubelski">Dodaję, że według danych przedstawionych przez Departament Zdrowia jest obecnie już do obsadzenia przeszło 250 placówek, gdzie lekarze mają zapewnione warunki utrzymania i pracy.</u>
<u xml:id="u-96.6" who="#JózefLubelski">Ponadto komisja uchwaliła zgłoszone przeze mnie rezolucje, mające na celu powiększenie liczby lekarzy, zwłaszcza pochodzących ze stanu włościańskiego, przez stypendia, lepsze przygotowanie lekarzy do wykonywania zawodu lekarskiego i lepsze warunki leczenia dla biednej ludności, zwłaszcza po wsiach i miasteczkach.</u>
<u xml:id="u-96.7" who="#JózefLubelski">O ile projekt komisyjny stanie się ustawą, to mniejsze miejscowości, a zwłaszcza wsie, otrzymają lekarzy i pomoc lekarską. Obok nauczyciela i księdza stanie do pracy na wsi, do pracy nad jej podniesieniem lekarz, który tak często styka się w swojej pracy z księdzem przy łożu chorego. Stwierdzić należy, że ten przymusowy pobyt w zapadłych nieraz miejscowościach, dalekich od środowiska kulturalnego, będzie wymagał od młodego lekarza dużo ofiary i poświęcenia, jednak — jak ufam — młody polski lekarz zdobędzie się na tę ofiarę i poświęcenie dla dobra ogółu.</u>
<u xml:id="u-96.8" who="#JózefLubelski">Z drugiej jednak strony chcę podkreślić, że Państwo i społeczeństwo, które żąda od lekarza tej ofiary, ma obowiązek ułatwić temu lekarzowi odpowiednie do jego stanu i zawodu warunki życia i pracy, a przede wszystkim odpowiedni dach nad głową, by ten lekarz młody, pracujący w tych miejscowościach, nie marniał fizycznie i duchowo, nie obniżał swego poziomu intelektualnego, nie rozgoryczał się do ludzi i do Państwa, ale aby mógł naprawdę z pożytkiem pracować dla społeczeństwa i by pobyt jego w tych miejscowościach nie łamał go życiowo, nie robił z niego zgorzkniałego człowieka, który odrabia swoją pańszczyznę, ale aby był dla niego szkołą, dającą mu poznać rzeczywistość polską i w tych małych miejscowościach.</u>
<u xml:id="u-96.9" who="#JózefLubelski">Wiem, że i zmieniony gruntownie pierwotny projekt rządowy budzi jeszcze pewne zastrzeżenia, niemniej ze względu na faktyczną potrzebę lekarzy w małych miejscowościach, a zwłaszcza po wsiach, imieniem komisji proszę Wysoką Izbę o przyjęcie tego projektu wraz z przedłożonymi rezolucjami, co do których zwracam się do Wysokiego Rządu z gorącym apelem, by potraktował je na serio i w czyn wprowadził.</u>
<u xml:id="u-96.10" who="#JózefLubelski">Dodam jeszcze, że w druku nr 864 wkradły się drobne błędy drukarskie, które niniejszym chcę sprostować:</u>
<u xml:id="u-96.11" who="#JózefLubelski">1) w art. 1 w zmianie pierwszej przed wyrazem „Przepisy” wstawić oznaczenie „(2)”, a po tym wyrazie oznaczenie „pkt.” zastąpić przez „lit.”;</u>
<u xml:id="u-96.12" who="#JózefLubelski">2) w zmianie drugiej przed wyrazem „Prawo” skreślić oznaczenie „(3)”, a w wierszu pierwszym po wyrazie „służy” skreślić wyraz „również”;</u>
<u xml:id="u-96.13" who="#JózefLubelski">3) w zmianie trzeciej wyraz „ustęp” zastąpić oznaczeniem „ust.”.</u>
<u xml:id="u-96.14" who="#JózefLubelski">Tyle sprostowań błędów drukarskich.</u>
<u xml:id="u-96.15" who="#JózefLubelski">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie wniosku zgłoszonego przez komisję.</u>
<u xml:id="u-96.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-97">
<u xml:id="u-97.0" who="#WalerySławek">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy.</u>
<u xml:id="u-97.1" who="#WalerySławek">Nikt zapytań nie zgłasza, przystępujemy do rozprawy.</u>
<u xml:id="u-97.2" who="#WalerySławek">Głos ma p. Prystorowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-98">
<u xml:id="u-98.0" who="#JaninaPrystorowa">Wysoka Izbo! Ustawa nowelizująca rozporządzenie P. Prezydenta o wykonywaniu praktyki lekarskiej, którą za chwilę mamy uchwalić, spotkała się z nieprzychylną opinią prasy i świata lekarskiego. Jako podstawę do tej krytyki brano troskę o byt materialny młodych lekarzy, oderwanych od uniwersytetu, klinik i szpitali, a rzuconych na wieś bez zabezpieczenia ich bytu materialnego i moralnego.</u>
<u xml:id="u-98.1" who="#JaninaPrystorowa">Toteż komisja sejmowa z całą sumiennością rozpatrywała ustawę, a dla lepszego przepracowania odesłała ją do podkomisji, zapraszając aż 5 rzeczoznawców ze świata lekarskiego. Podkomisja po wysłuchaniu opinii rzeczoznawców i po wprowadzeniu pewnych zmian, o których mówił referent, wykazujących troskę o byt lekarzy na wsi, ustawę przyjęła i w tej ostatecznej formie mamy ją przed sobą.</u>
<u xml:id="u-98.2" who="#JaninaPrystorowa">Ponieważ ustawę uważam za konieczną i pożyteczną, dla odparcia ważniejszych zarzutów pragnę zabrać głos.</u>
<u xml:id="u-98.3" who="#JaninaPrystorowa">Został skierowany przeciw Rządowi zarzut, że pod wrażeniem jednej inspekcji, pod wrażeniem chwili zbyt pochopnie i na kolanie projektuje tak radykalne ustawy, nie biorąc pod uwagę konsekwencyj i trudności w ich przeprowadzeniu.</u>
<u xml:id="u-98.4" who="#JaninaPrystorowa">Nie mogę zgodzić się na ten zarzut. W przeciągu kilku lat istnienia Sejmu przy każdej okoliczności przypominaliśmy Rządowi o braku lekarzy, o złym ich rozlokowaniu, o konieczności i obowiązku uregulowania służby zdrowia na wsi, pomagała nam w tym prasa, taka była opinia świata lekarskiego. Ministerstwo otrzymywało oferty od samorządów i ludności wiejskiej, w których proszono Rząd o organizowanie ośrodków zdrowia, ofiarowując swoją pomoc i pieniądze.</u>
<u xml:id="u-98.5" who="#JaninaPrystorowa">Wreszcie na Komisji Zdrowia dowiedzieliśmy się, że p. Minister Spraw Wojskowych traktuje uregulowanie tego zagadnienia w płaszczyźnie obronności kraju.</u>
<u xml:id="u-98.6" who="#JaninaPrystorowa">Aż nadto powodów, ażeby Rząd poczuł się zmuszonym do zaprojektowania ustawy o praktyce lekarskiej. Rząd nie tylko musiał ją zaprojektować, ale i miał prawo żądać od młodych lekarzy mniejszej interesowności w pełnieniu zawodu, opierając się na autorytecie własnej przeszłości, która szła przez pola bitew, przez obozy koncentracyjne, niedostatek i walkę o niepodległość Polski. Toteż ma zupełne prawo żądać ze strony młodych lekarzy ofiar w służbie dla Polski z tą różnicą, że ich droga pójdzie przez wieś polską.</u>
<u xml:id="u-98.7" who="#JaninaPrystorowa">Zaręczam Panom, że zetknięcie się z przyrodą i ludem wiejskim może tylko pouczyć mądrości życiowej, a pewne braki materialne mogą być dobrą szkołą, wyrabiającą mocne i odporne typy.</u>
<u xml:id="u-98.8" who="#JaninaPrystorowa">Wobec tego, że kariera w służbie państwowego lekarza będzie uzależniona od pracy na wsi, sądzę, że Rząd również uczyni wszystko, ażeby lekarz, oderwany od ogniska wiedzy medycznej na przeciąg kilku lat, był z nim w kontakcie i żeby miał zagwarantowane pierwszeństwo powrotu i korzystania nadal z pomocy na wsi.</u>
<u xml:id="u-98.9" who="#JaninaPrystorowa">Muszę na poparcie argumentów dodać, że wakowało 400 posad do ośrodków zdrowia i zjawił się tylko 1 kandydat Polak.</u>
<u xml:id="u-98.10" who="#JaninaPrystorowa">Ustawa o praktyce lekarskiej jeszcze nie weszła w życie, a ma już swoje osiągnięcia. Oto ustawa o ośrodkach zdrowia była w roku ubiegłym zaledwie tolerowana na komisji, raczej jako dodatek do ustawy przeciwgruźliczej; na plenum, niestety, decydującymi głosami rolników została odesłana spowrotem do komisji na wieczne zapomnienie. Obecnie przewodniczący komisji zakwalifikował ją jako pilną i nadającą się do rozpatrywania nawet na komisji nadzwyczajnej. Zupełnie słusznie, bo obie ustawy jak o praktyce lekarskiej tak i o publicznej służbie zdrowia uzupełniają się, bowiem pierwsza zapewnia dopływ sił lekarskich do ośrodków zdrowia, druga daje tym lekarzom warunki materialne jak pensja, mieszkanie, pomoc personelu sanitarnego, oparcie w pełnieniu zawodu na ośrodkach powiatowych oraz kolumnach dojazdowych, złożonych ze specjalistów. Toteż ustawa o praktyce lekarskiej, której wykonanie podkomisja odłożyła do 1 stycznia 1939 r., może doczekać się ustawy o ośrodkach zdrowia, o ile załatwimy ją w jesieni.</u>
<u xml:id="u-98.11" who="#JaninaPrystorowa">Modnym się stało biadanie nad losem młodzieży bezrobotnej. Mówi się, że młodzież nie może rozwinąć skrzydeł, ponieważ na drodze stoją starsi; żyjemy pod hasłem usuwania starszych z drogi maszerującej młodzieży. Sejm ma wielką zasługę, że w ciągu kilku lat wysuwając zagadnienia potrzeb wsi, unarodowienia handlu, odbudowy samorządu, odkrył szereg dziedzin życia w Polsce, leżących odłogiem. Uprzytomniono sobie, że Polska idzie w tyle nawet za niektórymi drobniejszymi państwami, jak Łotwa i Litwa. Trzeba zatem w trybie przyśpieszonym brać się do intensywnej, wytężonej, pośpiesznej pracy. Nie ma mowy o bezrobociu, brak nam lekarzy, inżynierów, higienistek, kupców fachowych, spółdzielców, samorządowców, rzemieślników, brak w ogóle fachowców.</u>
<u xml:id="u-98.12" who="#JaninaPrystorowa">Przed młodzieżą stoi moc pracy do odrobienia, jeżeli mamy utrzymać niepodległość Polski w sile i potędze. A jeżeli praca ta nie da im na początku dobrobytu, jakiego pragną, jeżeli będzie od nich wymagała pewnego poświęcenia, wytrwałości, ograniczenia skali życia, to pozwolę sobie przypomnieć, że to jest ich obowiązek wobec Ojczyzny. Jeżeli szereg pokoleń mógł iść do wolnej Polski przez śmierć, więzienie, zsyłkę, męki, upokorzenia niewoli, stawiając prywatę na ostatnim miejscu, to samo obowiązuje również i młode pokolenie z tą różnicą, że zadaniem ich jest praca i wytrwałość.</u>
<u xml:id="u-98.13" who="#JaninaPrystorowa">Sądzę, że młodzież już rozumie ten swój obowiązek, bo oto doniosła prasa, że studenci medycyny pod opieką lekarzy wyruszyli badać potrzeby wsi, nieść doraźną pomoc i zbadać warunki pracy. Sądzę, że nastawienie psychiczne narodu w kierunku bardziej ideowego traktowania pracy zawodowej, w kierunku ofiarnej służby, zapoczątkowane przez medyków, będzie praktykowane i w innych dziedzinach życia i że w ten sposób tylko będzie można zrealizować pięknie brzmiące hasła, jak unarodowienie Polski, jak potężna i mocarstwowa Polska. Bo dotychczasowe czyny, które się objawiały rękoczynami i wybijaniem szyb — to tylko obniżanie narodu, a nie wykazywanie, że hasła trzeba poprzeć czynem.</u>
<u xml:id="u-98.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-99">
<u xml:id="u-99.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Ostrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-100">
<u xml:id="u-100.0" who="#StanisławOstrowski">Wysoka Izbo! Kiedy przed kilkoma tygodniami jeden z najwybitniejszych polityków angielskich zastanawiał się, na czym polega siła i potęga Anglii, stwierdził, że m. in. leży ona w wolności zawodu sędziowskiego. Kiedy analizowałem stosunki nasze, wydawało mi się, że w Polsce jest wolny jeszcze lekarz. Nowelizacja rozporządzenia P. Prezydenta Rzeczypospolitej o wykonywaniu praktyki lekarskiej przekreśla w dużej mierze stan wolny lekarski, zmienia go w niewolny, równocześnie w moim mniemaniu nie poprawiając stosunków sanitarnych w kraju. Nie znaczy to, ażeby rozważania, które wygłosiła tu przed chwilą p. posłanka Prystorowa, nic miały być w całości przez świat lekarski uznane. Uważam jednak, że wszelkie pouczenia są dobre wtedy, gdy się rozumie je dokładnie i opanowało dokładnie cały przedmiot. Chcę stwierdzić, że dr Judym w Polsce nie jest odosobniony, że ofiarność wśród lekarzy od powstania Kościuszkowskiego poprzez rok 1831, 1863, poprzez Legiony Polskie i wojsko polskie jest dostatecznie znana, że jednym z największych ofiarników, który nie ukończył studium medycyny, był nasz Wódz, Marszałek Piłsudski.</u>
<u xml:id="u-100.1" who="#StanisławOstrowski">Gdy mówię o brakach tego projektu, nie znaczy to, ażeby świat lekarski nie doceniał potrzeby służby zdrowia na wsi i w mniejszych ośrodkach miejskich albo, ażeby stawiał zagadnie to z punktu widzenia i na płaszczyźnie jedynie zarobkowej. Musimy stwierdzić, że eksperymentowanie dokonywane na służbie zdrowia jako takiej od chwili zniesienia Ministerstwa Zdrowia z całą siłą przerzuca się wyłącznie obecnie na cały stan lekarski, przenosi się na ten zawód lekarski, nie przygotowując równocześnie odpowiednich warunków materialnych, które by mogły dać podstawę do wprowadzenia w życie chociażby najbardziej szlachetnych projektów.</u>
<u xml:id="u-100.2" who="#StanisławOstrowski">Brak koordynacji w służbie zdrowia w Polsce, ustawiczne eksperymentowanie w ubezpieczeniach społecznych, a zwłaszcza w szpitalnictwie, słabe tempo pracy w kierunku zmiany programu studiów lekarskich, oto są powody, dla których stwierdzamy w ogóle brak lekarzy w Polsce, a w szczególności na wsi. Na podstawie danych, zebranych przez Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie, po przedstawieniu tych ostatnich Naczelnej Izbie Lekarskiej okazało się, że jest niesłychanie niepokojącą tendencja zmiejszania się napływu kandydatów do zawodu lekarskiego. Na 456 podań w latach ubiegłych, w roku bieżącym zgłoszono wszystkiego 200 podań. Tłumaczy się tę rzecz często między innymi zbyt wysokim czesnym, pobieranym na wydziałach lekarskich. Hasło, które rzuciła Izba Lekarska Lwowska: Lekarze — synowie wsi na wieś, w dużej mierze zawiodło. Spadek gwałtowny liczby podań o przyjęcie na wydziały lekarskie — jak powiedziałem już poprzednio — wynika również z przekonania ustalonego w ostatnich latach, że zawód lekarski nie popłaca. I niewątpliwie obecny projekt, który mamy przed sobą, zmodyfikowany przez Komisję Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej, pogłębi i spowoduje dalszy spadek liczby słuchaczów wydziałów lekarskich, zwłaszcza narodowości polskiej. Ten spadek jest już dziś, jutro może być większy, co niewątpliwie nie może być obojętne zarówno ze względów zdrowotnych i względów obronności, o których mówiła p. Prystorowa, ale przede wszystkim ze względów narodowych, niesłychanie ważnych, zwłaszcza jeżeli chodzi o kresy.</u>
<u xml:id="u-100.3" who="#StanisławOstrowski">Jednakże jeszcze poważniejszą sprawą — o niej chcę właściwie mówić — jest sprawa niedoboru lekarzy z punktu widzenia potrzeb nauki polskiej lekarskiej, co do której jesteśmy wszyscy przekonani, że za dużo materiału naukowego lekarskiego nie mamy, że brak nam często podstawowych podręczników w języku polskim, że jest szereg rzeczy do zrobienia w tej dziedzinie, że w niektórych specjalnościach mamy w kraju zaledwie po jednym specjaliście.</u>
<u xml:id="u-100.4" who="#StanisławOstrowski">Były wypadki, że z Warszawy do Wilna musiał jechać profesor dla wykładania takiego czy innego, nie najważniejszego zresztą, przedmiotu.</u>
<u xml:id="u-100.5" who="#StanisławOstrowski">I dlatego nie może być rzeczą obojętną dopływ sił lekarskich, jeżeli chodzi o kliniki uniwersyteckie, jeżeli chodzi przede wszystkim o zakłady teoretyczne. Jeżeli się uwzględni stopień zarobkowania zwłaszcza w zakładach teoretycznych, które nie pozwalają pod żadnym pozorem oddawać się jakiejkolwiek praktyce, to tego rodzaju projekt ustawy, który każę po 6 czy 8 latach pracy uniwersyteckiej iść jeszcze na dwa lata do małego miasteczka czy na wieś po to, aby po tych 8 latach zacząć zarabiać grosze, niewątpliwie nie przyczyni się do uzupełnienia tych braków i luk, które mamy w świecie naukowo-lekarskim. I w tym przekonaniu uważam za konieczne przede wszystkim zwolnienie od obowiązku dwuletniej przymusowej praktyki w małych miejscowościach i nadanie prawa stałego wykonywania praktyki siłom pomocniczym naukowym i docentom uniwersytetów, o ile co najmniej przez 5 lat poświęcają się studiom teoretycznym lub praktycznym na jednej z klinik lub w jednym z zakładów uniwersyteckich, bądź szpitali wyznaczonych przez Ministra Opieki Społecznej. Jeżeli mówię o tym ostatnim zastrzeżeniu, to w tej myśli, żeby utrzymać silny aparat naukowo-lekarski i żeby z drugiej strony nie dopuszczać do przerostu; chciałbym tu widzieć rękę p. Ministra Opieki Społecznej, który te rzeczy będzie regulował.</u>
<u xml:id="u-100.6" who="#StanisławOstrowski">Proszę Wysoką Izbę na podstawie uzgodnienia z Rządem i z p. referentem o przyjęcie następującej poprawki do art. 1: „w zmianie trzeciej, dotyczącej art. 3, należy w ust. (1) na końcu lit. d) dodać zdanie następującej treści: „albo co najmniej przez 5 lat zajmowały stanowiska i oddawały się studiom teoretycznym lub praktycznym na jednej z klinik bądź zakładów uniwersyteckich, w Państwowym Zakładzie Higieny, bądź w szpitalach, wyznaczonych przez Ministra Opieki Społecznej”.</u>
<u xml:id="u-100.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-101">
<u xml:id="u-101.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Surzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-102">
<u xml:id="u-102.0" who="#LeonSurzyński">Wysoka Izbo! Sprawy zdrowia publicznego nie mają szczęścia w tej Wysokiej Izbie, dlatego też lekarze posłowie, którzy weszli do tej Wysokiej Izby jako politycy, a nie przestali być lekarzami, skwapliwie korzystają ze sposobności, aby z okazji tej ustawy na ten temat snuć swoje rozważania. Nie mamy tych ambicyj, aby zdrowie publiczne budziło tyle zainteresowania, co nie ubój już, ale co opieka nad rasowym koniem w Polsce, chociaż w moim przekonaniu nie tylko z punktu widzenia lekarskiego, ale z punktu widzenia Państwa ta troska o zdrowie powinna się pogłębiać.</u>
<u xml:id="u-102.1" who="#LeonSurzyński">Ustawa, która jest przedmiotem naszych obrad, wzbudziła żywe zainteresowanie nie tylko w kołach lekarskich, ale także w szerokich kołach społeczeństwa. Odkryła ona pewien poważny defekt w naszym układzie dotychczasowym, mianowicie na odcinku publicznej służby zdrowia. Jak wszędzie, tak i tutaj w publicznej służbie zdrowia niewątpliwie najważniejszym elementem jest człowiek. Jeżeli tak podejdziemy do zagadnienia, to mamy w rozpatrywaniu tej ustawy dwa aspekty: przede wszystkim należy rozpatrywać sytuację na odcinku zdrowia publicznego. Po pierwsze należy rozważyć, ilu mamy lekarzy w Państwie Polskim, a poza tym, jakie jest ich rozmieszczenie. Otóż Mały Rocznik Statystyczny mówi nam, że w Polsce jest 12.427 lekarzy, z czego w większych miastach 7.647, w mniejszych miastach i na wsi 4.700, czyli że stosunek jest nienormalny. Na 10.000 mieszkańców przypada u nas, 3,7 lekarzy, przy czym w większych miastach — 16,7, na wsi i w małych miasteczkach — 1,6. Jeżeli teraz weźmiemy pod uwagę, jak wygląda ilość lekarzy w innych państwach, to przekonamy się, że na 10.000 mieszkańców na Węgrzech przypada 10,5 lekarzy, na Łotwie — 7,9, w Czechosłowacji — 7,4, w Niemczech—7,3, w Sowietach — 5,0, a u nas — 3,7. Niżej Polski idą tylko Jugosławia i Finlandia. Cyfry te świadczą o tym, że w Polsce jest za mało lekarzy i rozmieszczenie ich jest wadliwe.</u>
<u xml:id="u-102.2" who="#LeonSurzyński">Specjalnego posmaku nabiera ta rzecz, jeżeli uwzględnimy, że blisko 50% lekarzy należy do mniejszości narodowej.</u>
<u xml:id="u-102.3" who="#LeonSurzyński">Jeżeli rozważymy te dwa problemy, to niewątpliwie pierwszym planowym zagadnieniem jest zagadnienie ilości lekarzy, a w drugim — ich rozmieszczenie w Polsce.</u>
<u xml:id="u-102.4" who="#LeonSurzyński">Na czoło rozważań wysuwa się to, że na wypadek wojny 2/3 lekarzy, tj. 8.000 idzie pod broń, a dla ludności cywilnej pozostaje 4.000 lekarzy i to w warunkach sanitarnych niewątpliwie znacznie gorszych. Przytoczyć tu należy fakt, że mamy około 1.000 wypadków tyfusu plamistego, który jest opanowany, ale w wypadku wojny może intensywnie wybuchnąć, a na opanowanie takiej epidemii nie mamy sił lekarskich, gdyż dziś brak nam bakteriologów, epidemiologów. Stwarza się specjalne cieplarniane warunki, żeby ich hodować, ale brak nam specjalistów, szczególniej na wypadek wojny. Te rzeczy mogą być w pewnym momencie katastrofalne, dlatego też zagadnienia sanitarne, zaniedbane w czasie pokoju, mogą się w czasie wojny mścić stokrotnie, tysiąckrotnie.</u>
<u xml:id="u-102.5" who="#LeonSurzyński">Co do liczby lekarzy, jest ich mało i na wsi i w miastach. Jeden z uczestników obrad na komisji, prof. Szenajch, stwierdził rzecz zresztą ogólnie znaną, że w Warszawie, w mieście stołecznym jest 550 łóżek dziecinnych. A stwierdził równocześnie rzecz, podobnie jak to mówił p. Ostrowski, że gdyby mu dano pieniądze na uruchomienie kliniki, to nie miałby w tej chwili fachowo wyszkolonego personelu pediatrycznego, aby tę klinikę uruchomić. A trzeba powiedzieć, że robi się wszystko, ażeby tym młodym adeptom po prostu obrzydzić pójście na studia medyczne. Nie wiem, jak to wygląda w innych dzielnicach Polski, ale w Poznaniu, skąd pochodzę, na 60 absolwentów gimnazjum im. Mickiewicza tylko 1 maturzysta idzie na medycynę. Dowiedziałem się, że w innych miastach rzecz ma się podobnie. Ograniczenia na wydziałach medycznych nie świadczą, że jest nadmiar kandydatów na uniwersytetach, tylko że jest miejsc za mało. Ale stosunki wyglądają katastrofalnie. Do tego przyczynia się wiele rzeczy. Przypomnę tylko kilka faktów.</u>
<u xml:id="u-102.6" who="#LeonSurzyński">Na przykład z okazji ustawy scaleniowej wprowadzono kagańcowe postanowienia dla lekarzy, mianowicie wprowadzono przymusowy arbitraż, który uniemożliwia lekarzom swobodną walkę o byt. Kiedy na całym świecie przeciętnie 25 wpisów w ubezpieczeniach społecznych idzie na honoraria lekarzy, to w Polsce zaledwie 15,4%. Lekarz w Polsce bierze przeciętnie 250 zł miesięcznie, a za to ma załatwić 40–50 chorych dziennie.</u>
<u xml:id="u-102.7" who="#LeonSurzyński">A teraz, jeżeli chodzi o wieś, — wyrywam takie fakty incydentalnie dlatego, że trudno wyczerpać cały materiał orientacyjny. Kiedy ksiądz idzie na wieś, to pierwsza rzecz, którą się robi, to jest budowa wikarówki. Przytoczę teraz, że kiedy lekarz idzie na wieś, to w jednej chacie ma kuchnię, w drugiej chacie mieszka z żoną i z dziećmi, a w trzeciej chacie ordynuje. Warunki bytowania na wsi są nieraz straszne, nie ma podstawowych, elementarnych warunków mieszkaniowych. I tu mam wrażenie, że jeżeli się mówi na ten temat, to przede wszystkim trzeba stworzyć elementarne, kulturalne warunki bytowania.</u>
<u xml:id="u-102.8" who="#LeonSurzyński">Poza tym należy jeszcze zważyć, że studium lekarskie jest jednym ze studiów najdłuższych i najbardziej kosztownych. Lekarz kończy studia po 6 latach, odbywa rok praktyki, to 7 lat, idzie do wojska, to 8 lat, a doświadczenie uczy, że mniej więcej dopiero no 30 roku życia uzyskuje pełne prawa praktyki, kiedy się zaś specjalizuje 3, 4, 5 czy 6 lat, to po 36 roku życia staje się skończonym lekarzem. Lekarze żyją w Polsce przeciętnie 56 lat, czyli na to, aby zabezpieczyć byt sobie, swej rodzinie i dzieciom, lekarz ma maksymum 20 do 25 lat czasu.</u>
<u xml:id="u-102.9" who="#LeonSurzyński">Dlatego też uważam, że najważniejszym problemem jest nie to, co w tej chwili ma dać ta ustawa, która jest ustawą niejako policyjna, która tylko w ramach pewnego niedoboru lekarskiego przemieszcza pewną ilość lekarzy. Najważniejszym problemem, jeżeli bierzemy pod uwagę interesy narodu w czasie pokoju i wojny, to jest kwestia pomnożenia liczby lekarzy w Polsce i to w sposób gwałtowny. Wiem, że wszelkie zarządzenia w tym kierunku wymagają czasu, że to jest kwestia wielu lat. Dlatego zrozumiałą jest dla mnie, jakkolwiek przykra dla stanu lekarskiego w tym wypadku, inicjatywa Rządu. Dlatego też lekarze, będący w komisji, zajęli pozytywne stanowisko wobec tego projektu. Uważam, że pozostawienie rzeczy na miejscu nie załatwi tego problemu w Polsce. Zresztą wiem, że i w departamencie służby zdrowia istnieją zupełnie analogiczne opinie. Dlatego uwalam, że naturalne warunki popytu i podaży materiału lekarskiego są ważniejsze. Należy zacząć od tego, aby zwiększyć dotacje na uniwersytety, powiększyć liczbę katedr, umożliwić wykształcenie lekarzy, którzy nieraz nie mają możliwości wobec braku łóżek klinicznych na uniwersytetach spojrzeć na pewne elementarne, zasadnicze przykłady wypadków chorobowych. Poza tym należy stworzyć warunki mieszkaniowe i bytu dla lekarzy na wsi.</u>
<u xml:id="u-102.10" who="#LeonSurzyński">Jeżeli teraz idzie o ocenę działania ustawy, którą uchwalamy, to — jak powiadam — jest ona konieczna, jakkolwiek nie chciałbym, aby zamykać oczy na rzeczy, o których mówiłem poprzednio, Niewątpliwie wielkim nieszczęściem dla młodego lekarza nie będzie, jeżeli na wieś pójdzie, bo jeden rok czy dwa lata pobytu na wsi mu się przyda — nawet lekarzowi pracującemu naukowo, bo specjalista wykształcony zbyt jednostronnie, który nie spotyka się z powszechną praktyką, nieraz żałuje w późniejszych latach, że się z nią nie spotykał. Dlatego uważam, że nie należy iść za daleko w ujemnej ocenie tego projektu. Inicjatywa kolegi Ostrowskiego, która idzie w tym kierunku, aby ci lekarze, którzy się poświęcają karierze naukowej, byli specjalnie uwzględniani, jest słuszna. Chcę jednak, aby te rzeczy nie były nadużywane, aby to nie stało się furtką dla pomijania przepisów i aby w ten sposób pozytywna strona ustawy nie straciła swych walorów.</u>
</div>
<div xml:id="div-103">
<u xml:id="u-103.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
</div>
<div xml:id="div-104">
<u xml:id="u-104.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ustawa, nad którą się zastanawiamy, stwarza pewnego rodzaju przymus dla pewnej grupy lekarzy pobytu na wsi. Otóż ten przymus przebywania na prowincji jest, wydaje mi się, spowodowany tym stanem rzeczy, który u nas istnieje nie w dzielnicy zachodniej, której reprezentanci przed chwilą tu zabierali głos, ale w naszych województwach centralnych i wschodnich w szczególności. Wydaje mi się, że cyfry, któreśmy nie dawniej jak wczoraj słyszeli w gmachu przy ulicy Elektoralnej, też dotyczące lekarzy, wskazują na to, jak niesłychane zaniedbania są do dziś dnia w dziedzinie rozwoju małych ośrodków miejskich. Ustawa, nad którą się zastanawiamy, jest spowodowana tym niskim stanem rzeczy. Ustawa ta musi nam przypomnieć jeszcze raz, że wielkie mamy zaniedbania w tej dziedzinie i zwrócić naszą uwagę nie na rozbudowę miast dużych i wielkich centrów, ale tych najmniejszych naszych ośrodków. Niestety dziś, jeżeli chodzi o tendencję rozbudowy — nie mówię tylko o kredytach Banku Gospodarstwa Krajowego czy innych tendencjach — to widzimy rozrost wielkich centrów, przede wszystkim Warszawy, Poznania i innych wielkich miast, a wielkie zaniedbanie w tych małych ośrodkach. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że w znacznej części dla włościan świat ich zamyka się w najlepszym wypadku w granicach powiatu i miasta powiatowego, więc tym bardziej powinniśmy dbać o podniesienie tych małych, drobnych ośrodków, w przeciwnym razie nie tylko lekarzy nie potrafimy ściągnąć inaczej jak pod przymusem, ale to samo będzie z lekarzami weterynarii i z innymi ludźmi fachowymi, którzy cisnąć się będą do miast, gdzie przymierają głodem, wtedy, kiedy mogą iść na prowincję, gdzie będą mogli mieć możliwą egzystencję w gorszych tylko cokolwiek warunkach. Dziś dystans między wielkim miastem, a małym miastem jest tak wielki, że wysiłki nasze powinny zmierzać przede wszystkim w kierunku poprawienia tego stanu rzeczy w tych małych i drobnych ośrodkach, których jest wiele, które wymagają zwrócenia takiej uwagi, jaka była kiedyś zwrócona w rodzinnej dzielnicy p. Surzyńskiego.</u>
<u xml:id="u-104.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">I wreszcie co do typu lekarzy, który byśmy chcieli widzieć na wsi. Nie mogą to być lekarze, którzy traktowaliby swój pobyt gdzieś na prowincji prawie jako zesłanie trzyletnie; z pracą lekarza wiąże się przecież tyle serca, że przymus go nie wykrzesze. Mnie się wydaje, że dążyć powinniśmy do stworzenia typu lekarzy oddanych tej pracy. Drogą przymusu tego nie uzyskamy. Rozumiem, że ustawa ta jest dziś potrzebna. Życzę jednak, by możliwie duży procent tych, którzy przyjadą na trzy lata, przywiązał się do terenu i został tam na stałe.</u>
<u xml:id="u-104.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-105">
<u xml:id="u-105.0" who="#WalerySławek">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Czy Pan Sprawozdawca zechce zabrać głos?</u>
<u xml:id="u-105.1" who="#komentarz">(P. ks. Lubelski: Tak.)</u>
<u xml:id="u-105.2" who="#WalerySławek">Głosu udzielam p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-106">
<u xml:id="u-106.0" who="#JózefLubelski">Na poprawkę p. Ostrowskiego zgadzam się.</u>
</div>
<div xml:id="div-107">
<u xml:id="u-107.0" who="#WalerySławek">Zamykam rozprawę. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-107.1" who="#WalerySławek">Do art. 1 jest zgłoszona poprawka p. Ostrowskiego. Proszę Pana Sekretarza o jej odczytanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-108">
<u xml:id="u-108.0" who="#MarianWadowski">W zmianie trzeciej, dotyczącej art. 3, należy w ust. (1) na końcu lit. d) dodać zdanie następującej treści: „albo co najmniej przez 5 lat zajmowały stanowiska i oddawały się studiom teoretycznym lub praktycznym na jednej z klinik bądź zakładów uniwersyteckich, w Państwowym Zakładzie Higieny, bądź w szpitalach, wyznaczonych przez Ministra Opieki Społecznej”.</u>
</div>
<div xml:id="div-109">
<u xml:id="u-109.0" who="#EmilSommerstein">W sprawie głosowania proszę o głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-110">
<u xml:id="u-110.0" who="#WalerySławek">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-111">
<u xml:id="u-111.0" who="#EmilSommerstein">Proszę o podzielenie tej poprawki na dwie części i o odrębne głosowanie nad częścią ostatnią o szpitalach.</u>
</div>
<div xml:id="div-112">
<u xml:id="u-112.0" who="#WalerySławek">Czy Pan Wnioskodawca zgadza się na to rozdzielenie?</u>
<u xml:id="u-112.1" who="#komentarz">(P. Ostrowski: Sprzeciwiam się.)</u>
<u xml:id="u-112.2" who="#WalerySławek">Wobec sprzeciwu nie możemy głosować oddzielnie.</u>
<u xml:id="u-112.3" who="#WalerySławek">Poddaję pod głosowanie poprawkę w całości, jak została zgłoszona. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość, poprawka została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-112.4" who="#WalerySławek">Do art. 2, 3 i 4 nie ma poprawek. Przechodzą zatem w brzmieniu komisyjnym.</u>
<u xml:id="u-112.5" who="#WalerySławek">Przystępujemy do głosowania nad całością projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-112.6" who="#WalerySławek">Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm projekt ustawy w drugim czytaniu uchwalił.</u>
</div>
<div xml:id="div-113">
<u xml:id="u-113.0" who="#JózefLubelski">Stawiam wniosek o trzecie czytanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-114">
<u xml:id="u-114.0" who="#WalerySławek">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał wniosek za przyjęty. Sprzeciwu nie słyszę. Przystępujemy do trzeciego czytania.</u>
<u xml:id="u-114.1" who="#WalerySławek">Kto z Panów Posłów jest za projektem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam że Sejm projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-114.2" who="#WalerySławek">Przystępujemy do przegłosowania rezolucji, którą Panowie Posłowie mają uwidocznioną w druku nr 864.</u>
<u xml:id="u-114.3" who="#WalerySławek">Kto z Panów Posłów jest za tą rezolucją, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm rezolucję tę uchwalił.</u>
<u xml:id="u-114.4" who="#WalerySławek">Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany. Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-114.5" who="#WalerySławek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-115">
<u xml:id="u-115.0" who="#MarianWadowski">Interpelacja p. Artura Tarnowskiego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie konsekwencji wynikłych po wydaniu okólnika w dniu 24 czerwca rb. przez p. Ministra Spraw Wewnętrznych do wszystkich pp. wojewodów.</u>
<u xml:id="u-115.1" who="#MarianWadowski">Interpelacja, złożona przez p. Wincentego Grętkiewicza, do p. Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie doraźnej pomocy finansowej dla powiatowych związków samorządowych oraz miast z b. woj. łódzkiego i warszawskiego, przyłączonych do woj. poznańskiego i pomorskiego.</u>
<u xml:id="u-115.2" who="#MarianWadowski">Interpelacja, złożona przez p. Stanisława Hermanowicza, do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie wprowadzenia dodatkowych pierwszych klas w gimnazjach i liceach państwowych w Wilnie.</u>
<u xml:id="u-115.3" who="#MarianWadowski">Interpelacja, złożona przez p. Kornela Krzeczunowicza, do p. Prezesa Rady Ministrów i Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie wykonania zarządzeń dotyczących estetycznego wyglądu miast i wsi.</u>
<u xml:id="u-115.4" who="#MarianWadowski">Interpelacja p. Józefa Morawskiego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie pomocy dla ludności poszkodowanej przez klęskę gradową w gminie zbiorowej Mrzygłód pow. Sanok.</u>
<u xml:id="u-115.5" who="#MarianWadowski">Interpelacja, p. Wacława Budzyńskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie szkolnych podręczników żydowskich, zawierających bajeczki obraźliwe dla narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-115.6" who="#MarianWadowski">Interpelacja p. ks. Lubelskiego do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie respektowania przez Departament Intendentury nieprawnego unieważnienia katolickiego małżeństwa, dokonanego przez Warszawsko-Chełmski Konsystorz Prawosławny.</u>
<u xml:id="u-115.7" who="#MarianWadowski">Interpelacja p. Stanisława Michałowskiego do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie wystąpienia czasopisma „Ostland” przeciwko rzemiosłu polskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-116">
<u xml:id="u-116.0" who="#WalerySławek">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-116.1" who="#WalerySławek">Następne posiedzenie odbędzie się jutro dnia 7 lipca o godz. 11 z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-116.2" who="#WalerySławek">1. Sprawozdanie Komisji Specjalnej do spraw samorządu miejskiego o rządowych projektach ustaw:</u>
<u xml:id="u-116.3" who="#WalerySławek">a) o wyborach radnych w miastach: Krakowie, Lwowie, Łodzi, Poznaniu, m. st. Warszawie i Wilnie (druk nr 645),</u>
<u xml:id="u-116.4" who="#WalerySławek">b) o wyborze radnych miejskich (druk nr 836) (druk sprawozdania nr 860).</u>
<u xml:id="u-116.5" who="#WalerySławek">2. Sprawozdanie Komisji Administracyjno-Samorządowej o rządowym projekcie ustawy o wyborze radnych gromadzkich, gminnych i powiatowych (druki nr 835 i 868).</u>
<u xml:id="u-116.6" who="#WalerySławek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-116.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 30.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>