text_structure.xml 471 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914 915 916 917 918 919 920 921 922 923 924 925 926 927 928 929 930 931 932 933 934 935 936 937 938 939 940 941 942 943 944 945 946 947 948 949 950 951 952 953 954 955 956 957 958 959 960 961 962 963 964 965 966 967 968 969 970 971 972 973 974 975 976 977 978 979 980 981 982 983 984 985 986 987 988 989 990 991 992 993 994 995 996 997 998 999 1000 1001 1002 1003 1004 1005 1006 1007 1008 1009 1010
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 16.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Wicemarszałek Sejmu Tadeusz Schaetzel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#TadeuszSchaetzel">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#TadeuszSchaetzel">Jako sekretarze zasiadają pp. Dudziński i Hoppe. Protokół i listę mówców prowadzi p. Hoppe.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół 73 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#TadeuszSchaetzel">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Baran, Bartczak, Boluch, Długosz, Donimirski, Dratwa, Ekert, Flojar-Rajchman, Formela, Gdula, Gładysz, Kaczorowski, Józef Kamiński, Władysław Kamiński, Libiszowski, Matusiak, Michałowski, Pimonów, Puławski, Tymoszenko, Witwicki i Wolański.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#TadeuszSchaetzel">Uzyskali urlop posłowie: Hutten-Czapski, Sikorski i Skrypnyk na 1 dzień, Kaczkowski — na 2 dni, Jahoda-Żółtowiski — na 4 dni, Pewny zaś — na 6 dni.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o konwersji obligacyj 1% pożyczki stabilizacyjnej, wyraź ornych w funtach szterlingów (druk nr 696) — proponuję projekt ten odesłać do Komisji Budżetowej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu będę uważał, iż Izba zgadza się na moją propozycję. Sprzeciwu nie słyszę. Projekt ten przekażę p. Przewodniczącemu wymienionej komisji.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#TadeuszSchaetzel">a) Czesława Wróblewskiego w sprawie uzupełnienia dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 4 listopada 1936 r. o zmianie przepisów o państwowym podatku gruntowym (Dz. U. R. P, Nr 85, poz. 593) (druk nr 685),</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#TadeuszSchaetzel">b) Bolesława Formelę w sprawie zmiany ustawy o państwowym podatku dochodowym (Dz. U. R. P. z roku 1936, Nr 2, poz. 6) (druk nr 686) — proponuję projekty te odesłać do Komisji Skarbowej;</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#TadeuszSchaetzel">c) Tadeusza Marchlewskiego w sprawie zakazu dołączania przy sprzedaży dodatkowych towarów i udzielania rabatów (druk nr 687) — proponuję projekt ten odesłać do Komisji Przemysłowo-Handlowej;</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#TadeuszSchaetzel">d) Tadeusza Gdulę w sprawie zmian w ustawie z dnia 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym (Dz. U. R. P. Nr 51, poz. 396) (druk nr 697) — proponuję projekt ten odesłać do Komisji Pracy.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#TadeuszSchaetzel">Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał propozycje moje za przyjęte. Sprzeciwu nie słyszę. Projekty te przekażę pp. Przewodniczącym wymienionych komisyj.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700); rozprawa szczegółowa nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych — sprawozdawca p. Sobczyk.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wysoki Sejmie! W druku nr 700 część 12 sprawozdania Komisji Budżetowej na stronie 8 w łamie drugim proszę o poprawienie w wierszach 10, 16 i 37 słowa „kadencja” na „karencja”.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wysoka Izbo! Gdybym miał dar wymowy, nie wysilałbym się zbytnio na gromadzenie i zestawianie materiałów, ale poszedłbym wygodniejszą i prędzej do sukcesów prowadzącą drogą, starając się błyskotliwą wymową zdobyć uznanie. Niestety, pod tym względem jestem upośledzony i muszę wypracowanym materiałem legitymować się z wykonania nałożonego na mnie obowiązku.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#PiotrIgnacySobczyk">Zanim przystąpię do złożenia sprawozdania Komisji Budżetowej o części 12 budżetu, nie mogę pominąć milczeniem tego, iż starano się wywrzeć na mnie presję, zastraszyć tak przed moim referatem na komisji, jak i po jego wygłoszeniu.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#komentarz">(Głosy: Kto?)</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#PiotrIgnacySobczyk">Zbyt wiele zajęłaby czasu opowieść o tym, ograniczę się więc jedynie do stwierdzenia, że referat swój oparłem na rzeczowej ocenie stanu faktycznego, wkładając w swą pracę maksymum dobrej woli. Toteż próby nacisku, o których wspominam, nie mogą mnie odwieść od zajętego stanowiska, ponieważ uważam je za słuszne. Ale nie mogę ukryć, że przeżywałem dużą przykrość, widząc, że do dziś dnia nie wykorzenił się zwyczaj poniewierania godności chłopa, nawet wówczas, gdy wypełnia on swój obowiązek jako poseł i referent. Ten gorszący zwyczaj zastosowali do mnie również ci, którzy głoszą hasła Judowładztwa.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#PiotrIgnacySobczyk">Przez trzydzieści trzy lata pracy społecznej miałem możność wyrobienia sobie własnego sądu o potrzebach kraju, a przede wszystkim o potrzebach wsi. Sąd mój starałem się skontrolować, badając sumiennie dostępne mi materiały statystyczne i na tej podstawie dopiero opracowałem sprawozdanie budżetowe i wyraziłem poglądy, które Komisja Budżetowa zaakceptowała, umożliwiając tym samym ujawnienie ich w druku sejmowym. Przedstawiam je Wysokiej Izbie z całą odpowiedzialnością i głębokim przekonaniem, że reprezentuję gospodarski punkt widzenia i że bronię słusznej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#PiotrIgnacySobczyk">Zaraz na wstępie pragnę odgrodzić się od tych głosów prasy, które usiłowały uczynić z mojego rzeczowego, aczkolwiek krytycznego stanowiska rozgrywkę personalną. Zaręczam, że w tym wypadku nie chodzi o osobę Ministra, idzie mi tylko o stan rolnictwa, o politykę rolniczą oraz dobro o Państwa. Oczywiście, powinienem był spodziewać się, że chłopu nie ujdzie płazem próba samodzielnego stanowiska. Dostałem obfite cięgi od wielu organów prasowych, poczynając od „Robotnika”, a na „Gazecie Polskiej” kończąc. Jedne z tych głosów były zręczniejsze, inne bardziej prymitywne, aż do zarzutów, jakie sformułował „Przewodnik Wiejski”, czasopismo Młodej Wsi. Pisze się tam po prostu, że jestem prezesem ziemiańskiego Związku Izb i Organizacyj Rolniczych oraz „obszarniczego” Koła Rolników Sejmu i Senatu, z, czego naturalnie ma wynikać, iż nie mogę reprezentować interesów chłopskich. Ta próba moralnego terroru ze strony pisma, na które ewentualnie może mieć wpływ p. Minister Rolnictwa, zawiedzie i chyba tylko wtedy mogłaby się udać, gdybym nie był w swym sumieniu spokojny. Nie chadzam na niczyim pasku i chadzać nie będę, a dla osobistej wygody poglądów nie zmienię, nawet wtedy, gdy nie jest z nich zadowolony taki czy inny wysoki urzędnik państwowy i jego zwolennicy.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#PiotrIgnacySobczyk">Przy okazji jednak muszę podkreślić smutny fakt, iż w Polsce nie ma codziennej prasy rolniczej. Nie jest to smutne dlatego, że zaatakowanego działacza chłopskiego żaden dziennik nie broni, ale dlatego, że brak nam ścisłego i rzetelnego oświetlenia sytuacji, w jakiej znajduje się wielka część narodu, która odgrywa niewątpliwie poważną rolę również w zakresie gospodarczym. Ale przecież ten brak przynosi szkodę nie tylko wsi, ale również sferom nie rolniczym.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#PiotrIgnacySobczyk">Przechodząc do właściwego tematu pragnę zaznaczyć, że w referacie na komisji, a także w drukowanym sprawozdaniu byłem zmuszony ograniczać zarówno ilość poruszonych kwestyj, jak i zakres ich przedstawienia. Było to konieczne, aby utrzymać myśl przewodnią, o jaką mi przede wszystkim chodziło, i aby nie rozszerzać pomad miarę referatu. W przemówieniu dzisiejszym, powołując się na drukowane sprawozdanie, poruszę bardziej szczegółowo pewne kwestie, które powinny znaleźć oświetlenie w trakcie debaty nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#PiotrIgnacySobczyk">Do tych kwestyj w pierwszym rzędzie zaliczam sprawę reformy rolnej, która to sprawa w oczach wielu obraca się niemal wyłącznie dokoła zagadnienia parcelacji. Do krystalizowania się takiego oczywiście niepełnego poglądu przyczynia się w ogromnym stopniu fanatyczny opór ze strony wcale szerokich jeszcze sfer ziemiańskich, do świadomości których nie przeniknął jeszcze fakt konieczności likwidowania większych obszarów ziemskich na rzecz olbrzymiej rzeszy włościańskiej. Takie stanowisko zaognia sytuację na wsi, a także w pewnym stopniu utrudnia realizację koniecznej przebudowy ustroju rolnego. Dziwne to jest do pewnego stopnia, ponieważ obecnie dokonywana reforma rolna nie jest pierwszą w Polsce, Już w końcu XII wieku wielka własność: monarsza, duchowna i rycerska dokonała reformy rolnej, przekształcając nieregularny ustrój niwowy na jednolite jednostki, stwarzające dogodniejsze podstawy do rozłożenia wymiaru świadczeń. W ten sposób powstały łany, na których siedzieli wolni osobiście kmiecie, którzy aż do XV wieku stanowili przeważającą liczbę ludności wiejskiej. Druga wielka reforma rolna została przeprowadzona w XVI wieku, w ciągu którego dokonało się przejścia od gospodarki czynszowej do pańszczyźniano-folwarcznej, Szlachcic-rycerz zagarniał nie zajęte tereny, a potem grunty sołtysie i chłopskie. Warstwa kmieca dzieliła swe gospodarstwa tak, że powstały gospodarstwa mniejsze, a potem przyrastała liczba zagrodników, chałupników i komorników. Ówczesną reformę rolną przeprowadzono bez odszkodowania, co było możliwe tylko dlatego, że szlachta stanowiła pewnego rodzaju monopartię, decydującą w sejmach. Wkrótce potem panowie otrzymali prawo sądzenia swych poddanych, a chłopi zostali przywiązani do ziemi.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wspominam o tych historycznych faktach bynajmniej nie dlatego, żeby rozniecać nienawiść między małymi i dużymi rolnikami. Nie myślę również, że jesteśmy uprawnieni do brania odwetu za przeszłość, pragnę jedynie wskazać, że obecne warunki gospodarcze i społeczne uzasadniają odwrotny kierunek reformy rolnej, który zaczął się w momencie uwłaszczenia włościan. I tak, jak kiedyś Państwo dopomogło szlachcie ziemiańskiej do przeprowadzenia przebudowy ustroju rolnego, tak teraz, obowiązkiem Państwa — według mego najgłębszego przekonania — jest przeprowadzenie reformy rolnej na korzyść włościan.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#PiotrIgnacySobczyk">Opierając się na przeszłości, nie można j nowej reformie rolnej stawiać zarzutu ani niesprawiedliwości, ani braku słuszności. Ponadto zaś jest ona społeczną i gospodarczą koniecznością. Pragnąłbym, aby ten spokojny i obiektywny pogląd został uznany przez przedstawicieli ziemiaństwa, które zamiast trzymać się kurczowo swego stanu posiadania powinno zastanowić się nad tym, jaka rola teraz im przypada w służbie dla, Ojczyzny w zmieniających się zasadniczo warunkach. Mam bowiem przekonanie, że nie tylko chłopi powinni myśleć o spolszczeniu przemysłu i handlu.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#PiotrIgnacySobczyk">Stawiając sprawę w ten sposób, nie mam zamiaru ułatwiać sobie stanowiska, zamknąwszy oczy na brutalną demagogię, wyzyskującą zagadnienie przebudowy ustroju rolnego dla celów ubocznych. Jesteśmy przecież świadkami różnego rodzaju zjazdów, np. nawet urzędniczych, z których każdy dorzuca swoje trzy grosze na ten temat. Po prostu ludzie z miast pasjonują się tym tematem wiejskim i pomstują na obszarników, starając się uzyskać poklask drobnych rolników i bezrolnych. Nie posuwa to oczywiście sprawy. Ziemiaństwo montuje się do obrony przed atakami; włościanie przestają myśleć obiektywnie i wielka sprawa gospodarcza przekształca się w narzędzie demagogii politycznej zawodowych uszczęśliwiaczy chłopa.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#PiotrIgnacySobczyk">Widząc to wszystko uważam za konieczne zwrócić się z apelem do większych posiadaczy rolnych, aby ustosunkowali się do reformy rolnej pozytywnie i rzeczowo do nieproszonych opiekunów ludu, aby wybrali sobie inne hasło do rozgrywek; do drobnych rolników i bezrolnych, aby uporczywie dążąc do szybkiej naprawy ustroju rolnego pamiętali, że, nie jest ona jedynym lekarstwem na wszystkie bolączki wsi i że wiele innych problemów będziemy musieli jeszcze rozwiązać; a wreszcie do czynników państwowych, aby reforma rolna była traktowana jako wielkie zagadnienie państwowe, jako inwestycja gospodarcza.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#PiotrIgnacySobczyk">Z pewnością reforma rolna musi być wykonywana w warunkach wolnych od wszelkiego rodzaju gier i rozgrywek, a w oparciu o dokładnie przemyślany plan gospodarczy. Ażeby taki plan stworzyć, należy posiadać przede wszystkim dokładne dane o stanie posiadania na wsi. Tymczasem w tym zakresie nasza statystyka jest po prostu kaleką. Ażeby nie być gołosłownym, przytoczę kilka najogólniejszych cyfr, dotyczących liczby gospodarstw. Spis powszechny z 1921 r. podaje ich liczbę na 3.384.300; spis inwentarza żywego z r. 1927 — na 3.650.900; rejestracja płatników podatku gruntowego z r. 1928 na 4.804.700; szacunek na podstawie danych spisu powszechnego z 1931 r. według liczby mieszkań — na 3.793.000, a według liczby rodzin — na 3.643.200. Jeżeli nie wiemy dokładnie, ile mamy gospodarstw rolnych w ogóle, to tym mniej wiemy o ilości gospodarstw według obszaru i o powierzchni ziemi posiadanej przez poszczególne typy gospodarstw. W tych warunkach trudno ustrzec się przed zarzutami natury gospodarczej, a także odebrać żer politykierom. Toteż wydaje mi się, iż szybkie i dokładne przeprowadzenie spisu rolnego jest koniecznością, która nie może budzić wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wobec braku odpowiednich danych muszę ograniczyć się jedynie do ogólnego wyznania wiary na temat celu, do jakiego zmierzać winny, moim zdaniem, prace nad przebudową ustroju rolnego. Musimy stworzyć takie warsztaty rolne, aby były one zdolne od wzięcia udziału — w pełnym znaczeniu tych wyrazów — w życiu gospodarczym Polski, aby odznaczały się wysoką produkcją i równie wysokim spożyciem i aby przez to przyczyniły się do takiego wzmożenia tętna naszego gospodarstwa narodowego, iż potrafiłoby ono wchłonąć zbyteczne dzisiaj na wsi ręce robocze i silny naturalny przyrost ludności. Na wadliwą reformę rolną nas nie stać, rzetelnie przeprowadzona jest koniecznością i będzie dobrodziejstwem.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#PiotrIgnacySobczyk">Dążąc do tworzenia nowych odpowiednich gospodarstw włościańskich, nie można przyglądać się beztrosko, jak niszczeją gospodarstwa już istniejące, zmniejszające się w drodze działów rodzinnych. W ten sposób gospodarstwa, biorące udział w życiu gospodarczym, przekształcają się w gospodarstwa wegetatywne, na których rodziny chłopskie mogą wypracować tyle, by nie umrzeć, ale nie są w stanie wypełnić ani roli żywicieli cywilnej ludności miast i armii, ani też roli eksportera. Wydaje mi się, że wszyscy, którym zależy na tym, żeby warstwa włościańska podnosiła się kulturalnie, żeby zyskiwała należny wpływ i głos, a nie była tylko bierną lub — co gorsza — tumanioną masą, powinni zjednoczyć swe wysiłki w kierunku rozwiązania problemu zabezpieczenia gospodarstw włościańskich przed szkodliwym dzieleniem. Jest to problem prawny i ekonomiczny, którego pominąć nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#PiotrIgnacySobczyk">Stosunkowo wiele miejsca poświęciłem w drukowanym sprawozdaniu sprawie wzmożenia produkcji rolniczej w ogóle i konieczności zharmonizowania produkcji roślinnej z hodowlaną. Argumenty, które przytoczyłem, spotkały się z silnym odporem, tak jakby zależało na tym, żeby nie patrzeć przykrej rzeczywistości w oczy. Sądzę, że jest to strusia polityka i dlatego uważam za konieczne uczynić na ten temat kilka dodatkowych uwag, a to tym, bardziej że mogłem zapoznać się z wzorowym opracowaniem na ten temat, które niedługo znajdzie się w druku. Jak wiadomo, w cyfrach absolutnych, a nie w stosunku do liczby ludności, wzrosła produkcja hodowlana. Przyjmując za 100 stan tej produkcji w 1928/29 r., otrzymamy w 1936/37 następujące wskaźniki: dla bydła rogatego 112,6, dla trzody 146,2 dla owiec i kóz, 135. Za wzrostem hodowli nie nadąża produkcja pasz. Przedstawia się ona bowiem następująco: ziemniaki 123,9, żyto 104,2, owies 105,7, jęczmień 91,8. Jeszcze gorzej przedstawia się produkcja łąkowa, gdyż wskaźnik dla siana koniczyny wynosi 91,1, dla siana łąkowego zaledwie 79. Ta dysproporcja między wzrostem pogłowia inwentarza a spadkiem produkcji roślin pastewnych kryje w sobie wielkie niebezpieczeństwo, gdyż prowadzi do zachwiania równowagi cen produktów roślinnych i zwierzęcych, co przy braku tak podstawowej paszy, jak siano, może spowodować katastrofalną likwidację inwentarza żywego. Jakże wobec tego należy oceniać tzw. politykę hodowlaną, której byliśmy świadkami, jeżeli nie została ona odpowiednio przygotowaną? Toteż z moich poprzednich wezwań, nawołujących do wzmożenia produkcji rolniczej w ogóle ze względu na wyżywienie ludności cywilnej i armii, wyodrębniam, wezwanie o wzmożenie produkcji pasz w celu zabezpieczenia pogłowia przed likwidacją, która musi spowodować wielkie straty dla rolnictwa. Dotkliwy przykład tego mieliśmy zresztą już w tym roku.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#PiotrIgnacySobczyk">Pamiętając ustawicznie o sprawach przebudowy ustroju rolnego, a w szczególności o parcelacji, nie można zapominać o tych milionach gospodarstw, których posiadacze nie mają nadziei na uzyskanie dodatkowych parcel. Jedyną ich troską jest utrzymanie się na ojczystym zagonie, a jedynym pragnieniem uzyskanie warunków, umożliwiających spokojną pracę. Od chwili wygłoszenia referatu na Komisji Budżetowej otrzymałem wiele dziesiątków listów od włościan z różnych stron kraju. Żaden z tych listów nie zawiera dla mnie słowa nagany, niektóre z nich zagrzewają mnie do wytrwania na zajętym stanowisku, ale wszystkie są jakby jednym głosem rozpaczy, wołającym o sprawiedliwość, o ratunek, o opłacalność ciężkiej pracy rolnika, o uporządkowanie długów zwłaszcza wobec instytucji kredytu zorganizowanego. Dla przykładu tylko podam kilka faktów: Na Wołyniu dwa gospodarstwa chłopskie zakupili na licytacji urzędnicy kolejowi, a chłopskie rodziny poszły na nędzę i poniewierkę. Jeden z gospodarzy uzyskał z kredytów celowych pożyczkę 1000 zł na kupno dwóch krów, dzisiaj na spłatę trzeba było sprzedać krów dziesięć. W podobnych stosunkach znaleźli się nabywcy gruntów, szczególnie ci, którym przewaloryzowano cenę nabycia.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#PiotrIgnacySobczyk">Jak dotąd, dochody rolnicze nie powróciły do norm przedkryzysowych, natomiast spadła cena ziemi. W tych warunkach niezmienione sumy dłużne stały się ciężarem nazbyt dużym. Wiadomo powszechnie, że ustawodawstwo finansowo-rolne było tworzone nie pod kątem widzenia dostosowania długów do możliwości płatniczych posiadaczy gospodarstw wiejskich, ale pod kątem zabezpieczenia interesów instytucyj kredytowych. Większość tych instytucyj nie opiera już swego bytu na tej puli długów rolniczych, które podlegają uporządkowaniu. Od 1 lipca 1932 r. dokonały one wielu operacyj finansowych i z pewnością bez większych trudów mogą ponieść częściowo straty, na które zresztą muszą być zawsze przygotowane. Pozostaje jedynie aparat drobnego kredytu, który ulega w pewnej mierze likwidacji, a w pewnej mierze musi być utrzymany ze względu na interesy ogólne. Wobec takiego faktycznego stanu rzeczy czas zerwać z polityką, która na ołtarzu interesów instytucyj kredytu zorganizowanego składa w ofierze gospodarstwa rolne.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#PiotrIgnacySobczyk">Sprawa ta nabrzmiała, zbliża się bowiem okres wygaśnięcia karencji i jeżeli w bieżącej sesji nie znajdzie ona radykalnego rozwiązania w myśl postulatów Koła Rolników Sejmu i Senatu, wieś polska znajdzie się w tak trudnej sytuacji, że nie będzie można uzdrowić jej drobnymi zarządzeniami. Plasterkiem angielskim nie uleczy się ropiejącej rany.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#PiotrIgnacySobczyk">Uporządkowanie długów rolniczych jest tym konieczniejsze, że wiąże się ono z umożliwieniem dalszej produkcji tym właśnie gospodarstwom, które pracowały intensywnie, nakładowe. Jakże można nawoływać do intensyfikacji gospodarstw, jeżeli gospodarstwa intensywnie prowadzone wstały jakby ukarane i jeżeli nie widać dotąd dostatecznie głębokiej akcji, zmierzającej do oddłużenia warsztatów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#PiotrIgnacySobczyk">Zatrzymałem się nieco dłużej na tej sprawie, ponieważ zbyt dużo doszło do mnie głosów w tej materii, abym mógł milczeć i ponieważ wiąże się ona z problemem opłacalności produkcji rolniczej. Sądzę, że przy rozpatrywaniu wniosków poselskich, dotyczących zadłużenia rolniczego, Wysoka Izba zapoznawszy się szczegółowo z tą kwestią znajdzie właściwy dla wsi polskiej sposób jej rozwiązania. Uważam, że istotnym bodźcem postępu, podnietą do wysiłku jest opłacalność pracy ludzkiej tak pod względem moralnym, jak i materialnym, Im mniej będzie opłacalna praca rolnika, tym mniejszy będzie jej udział w dorobku całego narodu. Gdy będzie nieopłacalna, rolnik przestanie przynosić potrzebny wkład do wspólnej skarbnicy, karlejąc fizycznie, zmniejszając swą zdolność spożycia, ograniczając zainteresowania.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#PiotrIgnacySobczyk">Kiedy mowa o opłacalności gospodarstw wiejskich, nasuwa się na myśl przede wszystkim sprawa cen rolniczych. Wiemy, że panuje w tym zakresie tendencja do utrzymania umiarkowanego poziomu cen na artykuły rolne. Wiemy o tym nie tylko dlatego, że odpowiednie oświadczenia były składane, ale przede wszystkim dlatego, że pamiętamy jesień 1937 r. W owym czasie poczęły stosunkowo szybko zwyżkować ceny artykułów rolnych, oczywiście przy podstawie porównawczej cen z okresu głębokiego kryzysu. Znalazły się wówczas szybkie zarządzenia, które zmniejszyły popyt i zwiększyły podaż, hamując normalne kształtowanie się cen. Reakcja czynników rządowych była wręcz natychmiastowa, nie taka, jak wobec polityki cen kartelów przemysłowych i handlowych. W związku z tym nie jest mi trudno wytłumaczyć się, dlaczego rozważając zagadnienie opłacalności gospodarstw wiejskich, przyjąłem, iż polityka cen rolnych będzie szła w kierunku umiarkowanego ich poziomu.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#PiotrIgnacySobczyk">Należy jednak z tego wyciągnąć należyte konsekwencje. Przede wszystkim trzeba uczynić wszystko, ażeby zmniejszyć tę stronę rozchodową budżetów rolnych, która nie idzie na spożycie, a zatem nie przyczynia się do spotęgowania rozwoju życia gospodarczego. Do tej kategorii rozchodów należą wszelkie świadczenia w formie danin i podatków oraz obsługa i spłata długów. W tym ostatnim zakresie należy zauważyć, że znakomita większość zadłużenia pochodzi z czasów przedkryzysowych, jeżeli więc polityka rolnicza utrudnia powrót do cen sprzed kryzysu, to musi równocześnie; odpowiednio obniżyć sumy dłużne i koszt ich obsługi. W przeciwnym razie rodzi się dysproporcja, która musi przynieść ujemne skutki.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#PiotrIgnacySobczyk">Następną kategorię stanowią wydatki na kupno artykułów nie produkowanych w gospodarstwie. Chodzi tu o zwarcie osławionych nożyc między cenami artykułów nabywanych i sprzedawanych przez rolnika. W tej dziedzinie nastąpiła już niewątpliwie poprawa, ale trzeba jeszcze wyodrębnić wydatki na środki produkcji. Jeżeli bowiem poziom cen produktów rolnych musi być umiarkowany, to naturalnie odpowiednio niskim powinien być poziom cen nawozów sztucznych, pasz pochodzenia przemysłowego, maszyn i narzędzi rolniczych. Jeżeli fabryki, dostarczające tych artykułów, bronią się przed zniżką postulatem opłacalności, to zapytuję, dlaczego o postulat opłacalności gospodarstw wiejskich trzeba walczyć? Czy tylko dlatego, że chłop gospodarstwa nie zamknie? Czy tylko dlatego, że jest wytrzymały na nędzę? Czas skończyć ze spekulacją na chłopskie zaciskanie pasa, bo nie jest to droga, która prowadzi do potęgi Państwa!</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#PiotrIgnacySobczyk">Problem opłacalności gospodarstw wiejskich będzie ulegał zaostrzeniu. Przybywa bowiem z każdym rokiem ludzi na wsi, których trzeba przeżywić, co musi w pewnym momencie! doprowadzić do zmniejszenia nadwyżek, pozostających na sprzedaż. Jeżeli ceny pomimo to będą utrzymane sztucznie na niskim poziomie, to tym bardziej trzeba będzie obniżać stronę rozchodową, chyba że uznamy konieczność i możliwość podniesienia produkcji rolnej przez zwyżkę plonów. Pozwolę sobie zauważyć, że w tym celu nie jest na razie potrzebny nakład 1000 zł na ha, ani astronomiczna suma kilkunastu miliardów złotych. Przecież nie wysuwamy żądania, aby zwiększyć od razu w całej Polsce produkcję do poziomu — dajmy na to — zachodnich województw. Zależy nam na ustawicznej pracy w tym kierunku. Na ziemiach takich, jak rędziny, lossy, bielice, dobre szczerki itp. można by znacznie podnieść produkcję. Mamy wielu rolników, którzy mogliby dokonać w swoich Warsztatach takiej przemiany, Ale nastąpi to jedynie wtedy, gdy opłaci się czynić nakłady nie tylko w gospodarstwach leżących tuż pod miastem, ale i w znajdujących się w przeciętnych warunkach ekonomicznych. Spotkałem się z argumentem, iż na wschodzie kraju produkcja stosunkowo procentowo więcej wzrasta niż na zachodzie. Nie wiem, czy z tego mam wyciągnąć wniosek, iż opłacalne są gospodarstwa o niskim poziomie gospodarki, czy też że wzmaga się odpowiednio silnie produkcja. Przyznaję, iż nie pociesza mnie to wcale. Jeżeli bowiem podniesiono produkcję we wschodnich województwach o 20%, to jest to tylko zwyżka o 1 kwintal, a mianowicie z 5 kwintali na 6 kwintali; takaż sama zwyżka o 1 kwintal w województwach zachodnich, gdzie otrzymuje się 15 kwintali z hektara, daje procent o wiele mniejszy, bo około 5%, chociaż i tu i tam jest ciągle ten sam jeden kwintal. Pragnąłbym bardzo, aby przy jak największych staraniach o rozwój Polski B nie dopuszczono do obniżenia poziomu Polski A.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#PiotrIgnacySobczyk">Tymczasem spostrzegam w tych porównaniach pewną niesprawiedliwość, która nie uwzględnia, iż poczynając od pewnej granicy opłacalność nakładów maleje, a wobec tego wymagana jest specjalna taniość środków produkcji. Na przykład województwa zachodnie od 3 lat cierpią od posuchy, a po wtóre gospodarstwa tam położone w największym stopniu są obciążone długami wobec instytucyj kredytu zorganizowanego, które to długi są obecnie szczególnie uciążliwe.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#PiotrIgnacySobczyk">Ściśle związana z zagadnieniem opłacalności produkcji rolnej jest sprawa stopy życiowej ludności wiejskiej. W tej dziedzinie na pierwszy pian wysuwa się sprawa odżywiania. Minęły dawno te czasy, kiedy to rolnik bił cztery razy do roku tucznika w pojedynkę lub wspólnie z dwoma, a w najgorszym razie czterema sąsiadami. Obecnie na pokrycie niezbędnych wydatków sprzedaje się produkty rolne kosztem żołądka. Idą do miasta resztki zboża, mleka, jaj itp. Wprowadzone na stół włościanina warzywa, zależnie od pory roku, zastępują niedobór podstawowych pokarmów. Toteż nic dziwnego, że młodzież wiejska, która przedstawiała typ zdrowy i silny fizycznie, w dużym procencie jest niezdolna do służby wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#PiotrIgnacySobczyk">Biorąc to wszystko pod uwagę, twierdzę, że zwyżka produkcji, oparta na opłacalności, to ożywienie naszej wsi i napełnienie jej mieszkańców wiara w jutro, to zachęta do szlachetnego współzawodnictwa w wyścigu produkcji. Jednym słowem, trzeba, aby wieś polską stać było na odbiór artykułów przemysłowych i na zwiększanie obrotów w wymianie dóbr, przez co zatrudni się tę nadwyżkę ludności wiejskiej, która nie tak prędko odpłynie do miast, a która powinna znaleźć godną człowieka produkcyjną pracę.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#PiotrIgnacySobczyk">Rolnik zamożny — to zamożni wszyscy. Polski nie stać na przekształcenie chłopów w nędzarzy!</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#PiotrIgnacySobczyk">Nie spełniłbym obowiązku referenta, gdybym nie poświęcił paru słów ciągłym reorganizacjom życia rolniczego, zwłaszcza że usłyszeliśmy zapowiedź nowej reorganizacji.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#PiotrIgnacySobczyk">Już w 1907 r. powstało Centralne Towarzystwo Rolnicze, a obok niego rozpoczęło w rok później działalność Towarzystwo Kółek im Staszica. W r. 1920 wyodrębnił się z Centralnego Towarzystwa Rolniczego wydział kółek rolniczych i złączywszy się z kółkami staszicowskimi, utworzył Centralny Związek Kółek Rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#PiotrIgnacySobczyk">W ówczesnym przeorganizowywaniu instytucyj rolniczych brałem żywy udział. Po bliższym jednak rozejrzeniu się doszedłem do wniosku, że jeżeli drobni rolnicy, tworząc własna organizacje, dowiedli już swej samodzielności, to lepiej będzie, aby siły rolników nie zużywały się na walki wewnętrzne, gdyż potrzebne są do obrony interesów wsi polskiej. Przyznaję, iż do wyrobienia: takiego mojego poglądu przyczynił się w znacznej mierze fakt, że wcale poważną rolę w Centralnym Związku Kółek Rolniczych odgrywali ludzie nie związani z rolnictwem, czasem nawet niepolskiego pochodzenia. Wydaje mi się, że my, chłopi, nie jesteśmy już tak bezradni, aby z obawy przed tzw. obszarnikami oddawać się bezkrytycznie pod opiekę działaczy, którzy tylko przypadkowo znaleźli się w orbicie zagadnień rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#PiotrIgnacySobczyk">W ciągu niemal dziesięciu lat przekonywano nas chłopów wytrwale ze strony naszych przyjaciół politycznych, że należy powrócić do idei jednej organizacji. Na skutek tego w roku 1929 powstało Centralne Towarzystwo Organizacyj i Kółek Rolniczych, a następnie w celu połączenia organizacji dzielnicowych — Związek Izb i Organizacyj Rolniczych Rzeczypospolitej Polskiej. Instytucja ta przeżyła pierwszą reorganizację w 1933 r. Druga reorganizacja nastąpiła w roku 1935 w drodze zmiany statutu, w rezultacie czego Związek stał się instytucją, zrzeszającą całe zorganizowane rolnictwo. Na skutek rozbudzanych uporczywie nastrojów reformatorskich postanowiono w czerwcu 1937 r. powołać specjalną komisję do ponownej zmiany statutu. Wydaje mi się, że nie zaszło nic takiego, co osłabiłoby argumenty z roku 1929 za utworzeniem naczelnej organizacji rolniczej, która mogłaby organizować opinię wsi i być jej wyrazicielką. W Związku mamy skupiony samorząd rolniczy, dobrowolne ogólne organizacje, spółdzielczość rolniczą oraz niemal wszystkie instytucje branżowe, związane z rolnictwem. W szczegółach skład członków Związku przedstawia się następująco: 13 izb rolniczych, 15 wojewódzkich organizacyj rolniczych, 8 central spółdzielczych i 35 innych instytucyj.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#PiotrIgnacySobczyk">Nie będę się spierał o to, czy wszystko w strukturze Związku jest najwłaściwsze, ponieważ stoję na stanowisku, że wady zawsze można poprawić. Najważniejsze — moim zdaniem — jest to, że ogół rolników posiada instytucję własną, w której może wspólnie radzić, opierając się na przygotowanych przez biuro materiałach. Wytwarzająca się niezależność myśli gospodarczej pozwala na wydawanie pożytecznych opinij w zakresie prac dokonanych przez urzędników państwowych, które to prace z natury rzeczy są dość silnie usztywnione i nie zawsze dostatecznie skonfrontowane z potrzebami życia. W rezultacie kilkuletnich wysiłków przedstawiciele rolnictwa, zasiadając do narad z przedstawicielami innych gałęzi produkcji, są już dostatecznie przygotowani i mogą legitymować potrzeby rolnictwa w drodze rzeczowej argumentacji.</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#PiotrIgnacySobczyk">W tych warunkach projekt wyodrębnienia izb rolniczych w formie instytucji publiczno-prawnej należy zakwalifikować jako niszczenie słabych jeszcze sił reprezentacji rolnictwa, jako chęć podporządkowania jej władzom administracyjnym. Toteż trudno dopatrzeć się w tym dążeniu czegokolwiek pożytecznego! dla rolnictwa, a jeszcze trudniej nie dostrzec w nim tak częstej u nas rozgrywki personalnej, Kończąc swój referat pragnę podkreślić, że na Komisji Budżetowej znakomita większość mówców stanęła na stanowisku zajmowanym przeze mnie, oraz podziękować tym Panom Kolegom, którzy wybitną argumentacją i trafnymi porównaniami, poparli moje tezy. Nieliczne głosy krytyki, jakie padły w czasie posiedzenia komisji, oparte były raczej na nieporozumieniu, aniżeli na rzeczowej ocenie. W rezultacie komisja przyjęła zarówno moje sprawozdanie, jak i zgłoszone przeze mnie wnioski i rezolucje. Zostały one umieszczone bądź w sprawozdaniu generalnego referenta, bądź w sprawozdaniu o 12 części budżetu. Jedynie wniosek, jaki zgłosiłem odnośnie Lasów Państwowych, uległ pewnej modyfikacji na skutek przyjęcia dodatkowego wniosku, przedstawionego przez kolegę Frejmana.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#PiotrIgnacySobczyk">Przeciwko zgłoszonym rezolucjom, wypływającym ściśle z mojego referatu, otrzymałem silny sprzeciw jeszcze przed zebraniem Komisji Budżetowej. Przed trzecim czytaniem pewne osoby przedyskutowały ze mną bardzo szczegółowo wspomniane rezolucje, przy czym zgodziłem się na drobne zmiany, utrzymując ich zasadniczy tenor. Ponadto kilku członków komisji głosowało przeciw nim.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Miedziński.)</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#PiotrIgnacySobczyk">Tych kilka słów wyjaśnienia było potrzebne, ponieważ w pewnym organie prasowym uznano je za tak oczywiste, że aż zbędne. Oczywiste one są, ponieważ musimy dążyć do wzmożenia produkcji i musimy zapewnić opłacalność gospodarstwom wiejskim. Równocześnie są one jednak potrzebne, gdyż niestety wywołują, jak się okazało, sprzeciw.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#PiotrIgnacySobczyk">Dlatego też rzucam z tej trybuny wezwanie, które powtarzać będę tak długo, aż nastąpi odpowiednia zmiana w naszej polityce w stosunku do wsi.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#PiotrIgnacySobczyk">Jakże długo jeszcze liczyć się będzie na wytrzymałość chłopa polskiego na nędzę? Jakże długo większość najliczniejszej warstwy narodu pozostawać będzie poza orbitą gospodarczego życia? Jakże długo praca chłopska będzie wynagradzana najniżej? Jak długo jeszcze będzie się traktować chłopów jako bierną, nieoświeconą, podatną na wpływy demagogii masę?</u>
          <u xml:id="u-3.47" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-3.48" who="#PiotrIgnacySobczyk">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie części 12 budżetu oraz wniosków i rezolucji według propozycji Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-3.49" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#BogusławMiedziński">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#Komentarz">Wysoka Izbo! Chciałbym przede wszystkim, w imię całkowitej swobody i jawności naszych obrad, prosić Pana Referenta o to, ażeby zechciał podać bliżej, kto nań czynił naciski, kto starał się nań wpływać, by zmienił swe stanowisko, albowiem sposób poinformowania Izby o tym zawiera w sobie momenty, mogące skierować podejrzenie ku Ministerstwu Rolnictwa i Reform Rolnych. Możliwość tego rodzaju podejrzenia p. referent stworzył, mówiąc o pismach, które rzekomo pod wpływem Ministerstwa Rolnictwa pozostają. Że się Ministerstwo Rolnictwa cenzurą nie zajmuje, to Panom jest dobrze wiadome, że nawet organa, które są drukowane przez organizacje subwencjonowane przez Ministerstwo Rolnictwa, nie są krępowane w tym, co piszą, to Panom jest też dobrze wiadome. Chciałbym przeto, aby Pan Referent był łaskaw może wyjaśnić, co miał na myśli.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#Komentarz">Wysoka Izbo! Okres, w którym jesteśmy — pokryzysowy pozwala stwierdzić, że rolnictwo polskie szuka sprecyzowania swojej przyszłej drogi i oczywiście chce wiedzieć nie tylko, jakie są linie programowe dla samego rolnictwa wytknięte, ale chce odszukać w całokształcie zamierzeń rozwoju gospodarczego Państwa Polskiego dla siebie należyte miejsce, chce wiedzieć, jakie obowiązki i jakie prawa mogą w tym okresie rozwojowym obowiązywać. Jest rzeczą charakterystyczną, że w odróżnieniu od tych prób formułowania programu, które mieliśmy lat temu kilkanaście, a nawet lat temu kilka, dążymy powszechnie do stworzenia pewnych bardziej pełnych, bardziej całkowitych programów, nie zadowalając się fragmentarycznymi. Jest rzeczą równie pewną, że rolnictwo nie stanowi gałęzi, gospodarki narodowej, która mogłaby liczyć na szanse rozwoju w przeciwstawianiu się linii rozwojowej, nadawanej całemu gospodarstwu narodowemu. Gdy mamy mówić o wytknięciu programu, musimy wyraźnie postawić sobie przed oczy te bezsporne dorobki polskiej myśli gospodarczej, które w zakresie poczynań gospodarczych stanowią dzisiaj powszechną własność opinii polskiej. Stwierdzony fakt wielkiej różnicy w stanie rozwoju między nami i innymi narodami zachodnio-europejskimi pozwolił przy dokonywanej analizie skonstatować, że koniecznością najbliższą jest przeorganizowanie naszego gospodarstwa tak, ażeby osiągnięta została współczesna, to znaczy dwudziestowieczna należyta równowaga między wsią a miastem i ażeby osiągnięta została pełna sprawność aparatury gospodarczej kraju, pozwalająca na wytrzymanie niebezpieczeństwa wojennego i osiągnięcie dostatecznej dozy samodzielności całości gospodarstwa. Oddaliły się już, stały się własnością grupek najbardziej obciążonych nieuctwem próby rozumowania na podstawie bezpośredniej analogii stosunków naszych do stosunków innych krajów. Już dziś jest rzeczą rzadką, ażeby kto doradzał, byśmy w naszej gospodarce rolnej naśladowali, powiedzmy, wzory niemieckie. Już większość dzieci w szkołach o tym wie, jak zasadniczo różne stosunki mamy tu i tam. To dziecko wie, że stosunek ludności rolniczej do nierolniczej jest u nas i w Niemczech akurat odwrotny. Wie, że na jednego producenta rolnego tam przypada około trzech konsumentów, a u nas około trzech rolników na jednego konsumenta miejskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#Komentarz">Podstawowe różnice są już dzisiaj o tyle głębiej utrwalone w świadomości narodu, że doradzanie, abyśmy czynili analogiczne kroki i stosowali politykę rolną taką, jak np. w Niemczech, już się oddaliło w przeszłość.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#Komentarz">Diagnoza obecnego stanu pozwoliła przeto doprowadzić do generalnych haseł, kwestionowanych już tylko przez małą liczbę ludzi.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#Komentarz">Sądzę, że linie rozwojowe zmierzają — jeszcze raz to formułuję — do osiągnięcia normalnego, nowoczesnego stanu równowagi między wsią i miastem, rozwinięcia przemysłu i rozwinięcia obronności kraju, a w konsekwencji do osiągnięcia takiego stanu, w którym nadmiar ludności wiejskiej znajdzie zajęcie w innych nierolniczych warsztatach pracy. Te cele oczywiście pociągają za sobą konieczność szczególnych wysiłków.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#Komentarz">Gdzież jest miejsce dla rolnictwa? Czy z tego by wynikało, że rolnictwo ma być zostawione gdzieś na szarym końcu, zapomniane? Czy będzie ono czynnikiem, który składa ofiary na rzecz rozwoju uprzemysłowienia i dopiero w dalekiej przyszłości dozna ulgi? Czy rolnictwo nie może polepszyć swego bytu przez własny wysiłek?</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#Komentarz">Oto są te pytania, które się cisną. Oczywiście chciałbym najpierw w sposób twardy stwierdzić, że ten, kto potrafi, jednym tchem wygłaszać hasła natychmiastowe go uprzemysłowienia i urbanizacji, hasła najszybszego zatrudnienia w miastach nadwyżek przeludnionej wsi, hasła niezwłocznego dozbrojenia Państwa i równocześnie liczy i domaga się wielkiego dopływu kapitału i nadmiernych na naszą skalę pomocy skarbowych dla wsi, ten albo wprowadza w błąd siebie, nie umiejąc logicznie myśleć, albo wprowadza świadomie w błąd innych, sam sobie zdając sprawę ze sprzeczności tego, co głosi.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#Komentarz">Wydaje mi się rzeczą oczywistą, że całość środków zarówno z budżetów publicznych, jak i prywatnych, środków inwestycyjnych nie jest tak wielka, byśmy w okresie bliskim, w okresie dozbrojenia i rozbudowy przemysłu mogli liczyć na łatwość i swobodę uzyskiwania środków na nakłady kapitałowe w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#Komentarz">To jest, wydaje mi się, zupełnie jasne i bezsporne. Czy z tego wynika, że rolnictwo musi być w tym okresie upośledzone? Zważmy owe plusy i minusy, jakie ten kierunek przemian może przynosić produkcji rolnej. Już wspomnianą, negatywną cechą będzie, oczywiście, trudność inwestycyj kapitałowych, trudność nakładów, które by polegały na możności wielkiego gotówkowego wysiłku inwestycyjnego. Natomiast jest rzeczą niewątpliwą, że pojawia się od razu kapitalny plus, który polega na tym, że każdy rok, który by przesuwał wskazówkę stosunku ludności wiejskiej do miejskiej na plus ludności miejskiej, stwarza stopniowo coraz lepszą sytuację zbytu, rozszerza rynek wewnętrzny, zmienia tę nierównowagę, w której żyjemy, w której się dusimy. Jeżeli hasło należytego stosunku do rynku wewnętrznego jest hasłem prostym i zrozumiałym dla ogółu rolnictwa, to temu należy również zawdzięczać łatwość przyjęcia przez rolnictwo niekartelowej postawy w stosunku do całości gospodarstwa narodowego. Rolnictwo nie jest w stanie przyjmować postawy kartelowej, rolnictwo nie jest w stanie ograniczać swej produkcji w imię podwyższenia ceni. Rolnictwo polskie nawet w najcięższym czasie kryzysu nie pomniejszało swego wysiłku produkcyjnego, borykało się często ze zbytem, ale ciągle utrzymywało postawę gotowości nasilenia rynku na skalę jego potrzeb, ciągle oczekiwało wzrostu tych potrzeb. W tej właśnie niekartelowej postawie, w rozumieniu, że dla rolnictwa naszego nie sama cena jest rzeczą najistotniejszą, lecz również rozmiary zbytu krajowego i zagranicznego oraz możność rozwoju produkcji, widzę siłę i wartość wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#Komentarz">Używa się czasem w stosunku do obecnej polityki gospodarczej złośliwego Dorównania, nazywając ją polityką „taniego chleba”, szukając analogii do tego okresu, który nazwą polityki „taniego chleba” był ochrzczony. Wydaje mi się, Wysoka Izbo, że nawet nie szczegółowe wejrzenie w sprawę musi tego rodzaju próby analogii rozwiać.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#Komentarz">Czymżesz był okres znany pod mianem polityki „taniego chleba”? Oto w dążeniu, również jak dziś, do uprzemysłowienia kraju wkroczono w przesadę i Państwo w owym szeregu lat stosowało cały szereg zabiegów obniżających nasze ceny rolnicze poniżej cen eksportowych. Znalazło to wyraz równie dobrze w opłatach wywozowych, jak w polityce forsowania importu.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#Komentarz">A w jakim okresie jesteśmy obecnie? Od szeregu lat nie robimy nic innego, jak staramy się stworzyć pewien dystans na plus rolnictwa polskiego. To się może udawać lub nie udawać, to może być osiągalne lub nieosiągalne, ale nie ma żadnych wątpliwości, że zabiegi Państwa idą systematycznie w tym kierunku. One pozwalają na to, że w szeregu produktów odrywamy się od rynku światowego, że mamy korzystniejszą sytuację, że potrafimy mieć ceny wyższe.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#Komentarz">A zatem komentuję owo doszukiwanie się analogii między dzisiejszą polityką rządową a polityką okresu tzw. „taniego chleba” jako czczą złośliwość.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#Komentarz">W dzisiejszym referacie p. referent powołał się np. na jesień 1937 r., gdy w Polsce zarysowała się szczególnie ostra zwyżka cen produkt ów zbożowych. Zarządzenia Rządu miały się temu rzekomo bardzo ostro przeciwstawić. Jestem zawsze wyrazicielem poglądu, że nie ma dla rolnictwa nic gorszego, niż ostre wahania cen i ostre spadki. Toteż prowadzenie polityki takiej, która na początku kampanii zbożowej dawałaby ceny wysokie, a groziła rychłym i ostrym załamaniem, zawsze będę uważał za niecelowe. Jeżeli udało się w tym okresie przeprowadzić kampanię zbożową w ten sposób, że wahania są stosunkowo nieznaczne, to uważam to za słuszne. I dlatego zupełnie spokojnie prowadziliśmy całą tę kampanię pod kątem widzenia unormowania wahań cen i zapewnienia rolnikowi ciągłej, może nie bardzo wysokiej, ale przecie wyraźniej nadwyżki cen ponad ceny zagraniczne;</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#Komentarz">Dążenie do opłacalności rolnictwa wyłącznie drogą zwyżki cen ma to do siebie, że daje efekt tylko części producentów, tym mianowicie — mówię oczywiście tylko o stosunkach polskich — którzy bezpośrednio z rynkiem są związani. Proszę Panów, jest rzeczą niewątpliwą, że lepsze jest gospodarstwo aktywne, że lepsze są gospodarstwa dostarczające na rynek, niż wegetatywne, nie dostarczające. Ale również jest bezsporne, że mimo takiej oceny rzeczywistość polska każę nam liczyć się z faktem istnienia ogromnej grupy gospodarstw wegetatywnych. I również rzeczą pewną jest fakt, że dotychczas nie ma żadnego cudownego sposobu, żadnego tajemniczego środka, który by nam pozwalał z dziś na jutro te gospodarstwa na inne zmienić. Tego środka nie podaje dotychczas nikt. I dlatego dopokąd ten stan rzeczy nie zostanie zlikwidowany przez rozwój ewolucyjny, póki nie wsiąknie ta ludność w inne działy gospodarstwa narodowego, dotąd koniecznością jest liczyć się z faktem istnienia wielkiej grupy ludności na gospodarstwach wegetatywnych. Czy nie należy starać się ułatwić im życia? Sądzę, że wszystko to, co oddziaływuje na produkcję rolną i jej rentowność poprzez obniżenie kosztów produkcji, że wszystko to, co sprzyja zwiększeniu produkcji w drodze zwiększenia wysiłku rolników, w drodze naprawienia struktury gospodarczej i obniżenia kosztów produkcji, wpływa na rentowność rolnictwa silniej, głębiej i powszechniej ogarnia ją, niż sama tylko polityka cen. Chciałbym się tu powołać na jeden ze świeżych przykładów. Gdybyśmy w kampanii r. 1935/36, kiedy Rząd po raz pierwszy zaczął się cofać z polityki premii zbożowych, usłuchali rad Związku Izb i Organizacyj Rolniczych i nie cofnęli superpremii, mielibyśmy w roku następnym do przeżycia konieczność znacznie ostrzejszego przecięcia sprawy. Rząd superpremie cofnął i zaoszczędził znaczne sumy pieniędzy. Te sumy wsiąkły w politykę inwestycyjną Państwa. W rozmiarze dróg zbudowanych, dokonanych melioracyj wodnych, rozwiniętych czy podtrzymywanych linij kolejowych znajduje się wyraz tej zaoszczędzonej na superpremiach sumy. Wzrost zatrudnienia był również rezultatem inwestycyj, dokonanych za zaoszczędzone pieniądze, a rezultatem tego zwiększenie zbytu na rynku wewnętrznym. Jesteśmy świadkami corocznego wzmacniania się rynku wewnętrznego, jesteśmy świadkami tego, że nasza zależność od rynku zewnętrznego, jakkolwiek powolnymi krokami, ale maleje, co zresztą nie oznacza rezygnacji z eksportu. Jesteśmy świadkami tego, że zjawiający się rynek zbytu na produkcję rolniczą zostaje natychmiast w pełni przez rolnictwo wypełniony. I dlatego pozwalam sobie twierdzić, że Rząd ma słuszność uważając, że zagadnieniem głównym, które najtrwalej i najsilniej może produkcję rolniczą podnieść, jest rozszerzenie rynku wewnętrznego. W całości kosztów produkcji grają oczywiście rolę najrozmaitsze czynniki. Wspomniałem już o zabiegach melioracyjnych. Wspomniałem o usprawnieniu i przeorganizowaniu struktury rolnej w sensie jej uwspółcześnienia i stworzenia gospodarstw dostatecznie zwartych i pozwalających na gospodarkę bardziej postępową.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#Komentarz">Wspomnieć mi wypada także o cenach produktów, którymi się rolnictwo posługiwać musi. Stanowią one niewątpliwie kompleks zagadnień, które w polityce całości Rządu muszą odgrywać rolę poważną. Polityka rolna idzie bez wątpienia po tej drodze, aby koszty produkcji rolnictwa nie wzrastały. Rząd stara się je w szeregu wypadków obniżyć. Ze strony niektórych rolników kwestionuje się sprawę cen ziemi. Zdaniem tej grupy ceny ziemi powinny stanowić wyjątek z ogólnego obniżania kosztów. Że to jest oczywistym nieporozumieniem, że cena ziemi jest czynnikiem wpływającym w zdecydowany sposób na rentowność — to jest zupełnie jasne.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#Komentarz">Zespół działań, którymi może Ministerstwo Rolnictwa operować, jest Panom bliżej znany zarówno z samego zestawienia budżetu, jak i z moich dotychczasowych przemówień. Obok wspomnianych już wyżej zabiegów natury strukturalnej, dążenie do usprawnienia zbytu produkcji, dążenie do tego, aby większa cząstka zysków, przypadających z samego faktu obrotów, mogła pozostawać jako udział rolnictwa, stanowi drugą część składową tych działań. Trzecią cześć składową stanowią wszystkie zabiegi połączone z procesem intensyfikacji, procesem korzystniejszego, lepszego, umiejętniejszego wkładania pracy rolnika.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#Komentarz">W tych wszystkich rzeczach, zwłaszcza zaś w ostatniej, olbrzymią rolę odgrywa i odgrywać musi sprawa organizacji rolnictwa. Chcę się na niej zatrzymać dlatego, że właśnie ten okres rewizji programu i zamierzeń, okres dążeń do tego, aby zamierzenia były ustalone na czas dłuższy, odbija się niewątpliwie i na poglądach społeczności rolniczej, na sprawy własnej organizacji, Polska ma różną przeszłość dziejów, przeszłość przeżyć i stanu w zakresie organizacji rolniczej. Organizacje samorządu rolniczego. które zostały przed kilku laty powołane do życia w postaci izb rolniczych, stanowią, jak Konstytucja nasza głosi, cząstkę administracji państwowej wraz z samorządem terytorialnym i administrację rządową. Organizacje samorządu gospodarczego, izby rolnicze stały się już dziś mandatariuszami Rządu w wykonywaniu olbrzymiej większości zadań, związanych z troską nad podniesieniem kultury rolniczej i z systemem prac, zmierzających ku intensyfikacji rolnictwa. Organizacje te dotychczas swoją kontrolę fachową i ocenę znajdowały tylko w aparacie rządowym, w Ministerstwie Rolnictwa. Nie uważam tej instytucji za dobrą, Wydaje mi się, że znaczna bardzo część zadań natury techniczno-fachowej może być wykonywana przez samorząd rolniczy, przez nadbudowę izb rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#Komentarz">Sądzę, że utworzenie naczelnej organizacji w postaci Związku Izb pozwoliłoby Rządowi przesunąć cały szereg zadań technicznych do tej komórki administracyjno-samorządowej. Dotychczasowy układ organizacyjny nie zapewnia również dostatecznej łączności Związku z pracami samorządu terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#Komentarz">Ten stosunek do prac samorządu terytorialnego w zakresie rolniczym stanowi drugą przyczynę, dla której pozwoliłem sobie przypomnieć różnorodność układu stosunków w całości Polski.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#Komentarz">Mamy przecież dzielnice, w których rozwój i rola dobrowolnych organizacji rolniczych jest poważna, mamy dzielnice, w których jest rzeczą naturalną, że środki działania, nawet pozyskane przez samorząd, są niejako przesuwane do rąk organizacji dobrowolnej dla wykonania pewnych zadań. One są mandatariuszami samorządu. Mamy tereny inne, na których ani rozwój tych dobrowolnych organizacyj nie zapewnia dostatecznej sprawności w wykonywaniu zadań powierzonych, ani nie obejmują one dostatecznie dużej liczby rolników. Toteż sądzę, że nie ma żadnego powodu do mniemania, że podział pracy między samorząd, terytorialny a organizacje dobrowolne musi być koniecznie szablonowy w całej Polsce. Sądzę, że daleko bliższe słuszności byłoby rozstrzygnięcie, że przez czas pewien może istnieć pewna różnorodność form działania. Przywiązuję wagę jak największą do tego, aby samorząd terytorialny, organizacja stosunkowo silnie oparta na podatkach, zdolna do tego, aby interes rolniczy na swoich terenach mocno dźwigać, uczestniczył w pracach nad całością rozwoju rolnictwa, tym bardziej, tym więcej na tych terenach, na których istnieje niedorozwój organizacyj dobrowolnych. Jest em przekonany, że wzmocnienie się samorządu gospodarczego, a więc izb rolniczych, będzie stanowić o podstawowej możności należytego ukształtowania na każdym terenie stosunku między organizacjami dobrowolnymi i pracami samorządu terytorialnego. Te rzeczy zarysowują się przed nami jako sprawy coraz bardziej pilne.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#Komentarz">W odniesieniu do problemu przygotowywania rolników do ich zawodu wydaje mi się, że jesteśmy już na progu tezy o powszechności i o pewnej nawet przymusowości przysposobienia rolniczego. Dotychczas rozwijane prace w trybie dobrowolnym osiągają takie rezultaty, że można śmiało twierdzić, iż formom kształcenia młodego pokolenia należy nadać cechę powszechności. Przy tego rodzaju masowej pracy rola czynnika organizacyjnego na terenie naturalnie bardzo silnie wzrasta. Toteż w odniesieniu do całej społeczności rolniczej przy jej organizacji świadomy jestem tego, że bez jej udziału poczynania Rządu byłyby jednostronne i nie byłyby połączone z należytymi rezultatami. Sądzę, że czeka nas przeorganizowanie obecnego układu stosunków w kierunku wzmocnienia roili samorządu gospodarczego i terytorialnego oraz sądzę, że przy tej organizacji znajdzie się właściwe miejsce, w każdym terenie może nieco inne, dla organizacyj dobrowolnych i samorządu terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#Komentarz">Pozostaje mi poruszyć po tym generalnym zakreśleniu pewnych tendencyj rozwojowych sprawę stosunku do działań oświatowych ogólnych. Myślę, Wysoka Izbo, że kto dziś bacznie życiu się przygląda, nie może tego nie dostrzec, że sama wieś polska znajduje się w okresie olbrzymich przeobrażeń. Sądzę, że wplatanie się jej ludności do życia zbiorowości narodowej, do życia Państwa dokonywa się krokami tak szybkimi, że jesteśmy świadkami zjawisk o niedającej się porównać z niczym w przeszłości wadze. We wszystkich swoich wystąpieniach na zewnątrz zbiorowość wsi wysuwa w ciągu lat ostatnich potrzebę oświaty ogólnej, potrzebę podniesienia kultury i nie oddziela bynajmniej tej rzeczy od podniesienia swojej umiejętności fachowej. Toteż sztuczne rozdzielanie zabiegów podnoszenia kultury rolniczej na zabiegi, które dotyczą ściśle i tylko umiejętności fachowej rolniczej, i odróżnianie jako rzeczy rzekomo obcej, na którą szkoda wysiłku, innych prac kulturalnych, jest sprzeczne z żywym i zdrowym instynktem samej ludności.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#Komentarz">Wydaje mi się, że to daje się dziś w Polsce ustalić bezspornie. I dlatego nie tylko nie mam sobie nic do wyrzucenia, ale traktuję to z pewną dumą, że rola i udział Ministra Rolnictwa w pracach oświaty pozaszkolnej staje się coraz wyraźniejszy. Sądzę, że działania oświatowe zbliżają moment, którego tak bardzo oczekujemy, moment czynniejszego, pełniejszego udziału mas ludowych w życiu narodu. Praca, która z tym jest związana, wymaga naturalnie całego szeregu przepracowań teoretycznych. Toteż muszą powstać i komórki pomocnicze. Sądzę, że dla tej najważniejszej sprawy, jaką jest podniesienie poziomu kultury, nie szkoda żadnych ofiar. Jeżeli dziś przy pewnej poprawie stosunków gospodarczych w kraju ponownie mamy do czynienia z tym, że bolejemy nad faktem szybko rosnącej konsumcji alkoholu, to nie jest to przypadek. Dla nas wszystkich, działaczy państwowych, urasta do jakiejś przykrej jaskrawej dysproporcji fakt, że sumy, którymi Państwo jest w stanie poprzeć poszczególne działy pracy dotyczące wsi, są tak znikomo małe w porównaniu do sum, o które wzrasta konsumcja alkoholu na wsi.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#Komentarz">Gdziekolwiek jestem i cokolwiek robię, dążę do zespolenia całości ludności wiejskiej i splecenia jej siły z siłą dynamiczną całości narodu. Budowanie przyszłości polskiej jest z tym nierozerwalnie związane. Z całą swobodą głoszę to wszystko, co może być lub nie być popularne, lecz do tego celu prowadzi.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#Komentarz">Dlatego pozwoliłem sobie uprzytomnić Wysokiej Izbie, jak dalece udział rolnictwa w całości planów, dotyczących rozwoju gospodarstwa narodowego, musi być rzetelny. Nie ukrywałem niekorzystnych cech najbliższego okresu, jaki mamy przed sobą.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#Komentarz">Sądzę, że cechy korzystne są większe. Daleki jestem od pesymizmu.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#Komentarz">Jestem przekonany, że konsekwentne, ciągłe działania usprawniająco-organizacyjne, rozrastający się rynek wewnętrzny kraju i ta przemiana, jakiej wieś dozna w miarę dopływu ludności ku miastom, będą najtrwalszą i najmocniejszą podstawą rozwojową, dającą lepsze jutro.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#BogusławMiedziński">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#BogusławMiedziński">Proszę tych Panów Posłów, którzy zapisali się na listę mówców, o zebranie się w sali Komisji Budżetowej celem ustalenia czasu i kolejności przemówień.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 50 do godz. 12 min. 22.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StanisławKielak">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#StanisławKielak">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Kto z Panów Posłów ma krótkie zapytania do p. sprawozdawcy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JanFreyman">Zapytuję Pana Referenta, ile jest w bieżącym roku w budżecie etatów czynnych komisarzy ochrony lasów, sprawujących nadzór nad lasami prywatnymi?</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JanFreyman">Drugie pytanie: czym wytłumaczyć, że z górą 2 miliony ha lasów prywatnych nie posiadła zatwierdzonych planów i programów gospodarczych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WincentyHyla">Chciałbym się zapytać, jakie sumy i jakim bankom winien jest Skarb Państwa z tytułu płaconych premij eksportowych od płodów rolnych, wywożonych w ostatnich latach za granicę?</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#WincentyHyla">Ile przejęto ziemi na własność Państwa za niektóre należności pieniężne od złych płatników?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#StanisławHermanowicz">Stawiam Panu Referentowi dwa pytania.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#StanisławHermanowicz">Pytanie pierwsze: Jakie to są obiekty Lasów Państwowych, którymi zarządzają inne ministerstwa (poz. 19 rachunku strat i zysków) i z jakiego tytułu Lasy Państwowe w okresie 1935/36 r. dopłaciły tym innym ministerstwom zł 751.546,89?</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#StanisławHermanowicz">Pytanie drugie: W pozycjach sum pozabilansowych bilansu Państwowych Zakładów Przemysłowo-Zbożowych na dzień 31 lipca 1936 r. po stronie aktywów figurują kwoty: zł 2 — za towary w konsygnacji, zł 1 — różni za gwarancje. Zapytuję Pana Referenta, czy są to cyfry minimalne, czy symboliczne? Jeśli symboliczne, to jakie kwoty za nimi są ukryte?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#ZygmuntKonstantySioda">Prosiłbym Pana Referenta o wyjaśnienie, jakie są zamierzenia Rządu w najbliższej przyszłości co do Instytutu Rolniczego w Bydgoszczy? Ile osób pracowało tam na dzień 1 lutego b. r. i ile gmachów on zajmuje?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WincentyInglot">Zapytuję Pana Referenta, czy prawdą jest, że w Małopolsce wschodniej istnieją osady, za które osadnicy zapłacili całą należność, a mimo to są obciążone długami hipotecznymi byłych właścicieli?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PKarśnicki">Zapytuję Pana Referenta, czy wiadomo jest mu, jakimi środkami dysponuje Ministerstwo Rolnictwa, żeby utrzymać ceny na pewnym poziomie, o którym mówił p. Minister, to znaczy jaki jest ten poziom i jakimi środkami Ministerstwo Rolnictwa dysponuje, żeby nie dopuścić do spadku, bo, dotąd słyszeliśmy tylko o nadmiernym wzroście, a jeżeli byłby spadek niżej poziomu, czy Ministerstwo dysponuje środkami, aby go uniemożliwić?</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#PKarśnicki">Drugie pytanie: jakie stanowisko zajmuje Pan Referent w sprawie różnicy cen ziemi i środków produkcji rolnej, a innych warsztatów i czy te niskie ceny w ogólnym bilansie budżetu rolnictwa nie wpływają deprymująco właśnie na te mniejsze warsztaty przy spłatach rodzinnych, sprawach oddłużeniowych, możliwościach kredytowych itp.?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderBolesławJasiński">Czy wiadomo Panu Referentowi, dlaczego Ministerstwo Rolnictwa zawarło umowę melioracyjną z firmą Hofman, która podała ofertę 160 zł za metr kubiczny betonu, kiedy inne firmy wykonują tę robotę po 30 zł? Dlaczego oddano robotę tej firmie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#StanisławKielak">Czy który z Panów Posłów życzy sobie jeszcze zwrócić się z krótkim zapytaniem do p. referenta?</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#komentarz">(Nikt.)</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#StanisławKielak">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PiotrIgnacySobczyk">Proszę Panów, odpowiem na wszystkie pytania w końcu. Ale prosiłbym Panów, którzy zgłosili zapytania, ażeby je sformułowali na piśmie, ażebym mógł ściśle na nie odpowiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Zaklika.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WalerianZaklika">Wysoki Sejmie! W opinii świata nierolniczego utarło się przekonanie, że rolnictwu od kilku lat zaczyna się dobrze powodzić, że ma za sobą kryzys, że jest dobra koniunktura i że rolnictwo stanęło na silnych nogach. Jak ta rzecz w istocie się przedstawia, to my rolnicy wiemy najlepiej. I rzeczywiście, jeżeli weźmiemy jako dno kryzysu r. 1934 i porównamy czasy obecne z czasami kryzysowymi, z r. 1934, to widzimy, że pewien postęp ma miejsce. Rolnictwo zaczyna chwytać powietrze, zaczyna chwytać dech. Znajduje to swój obraz choćby w zestawieniach Instytutu Puławskiego, gdzie są cyfry takie, że przychód gotówkowy w 1934/35 r. na 1 hektar przeliczony wynosił 143 zł, w roku następnym 162 zł, w roku 1936/37–193 zł. Jeżeli jednak zestawi się to z cyframi z r. 1928/29, gdzie przychód gotówkowy na 1 hektar wynosił 506 zł, to mamy tu ten obraz powodzenia i rozkwitu rolnictwa obecnie! Mamy przychody gotówkowe 3 a nawet 3% razy mniejsze, aniżeli w latach dobrej koniunktury. Ale nie to jest może rzeczą najgorszą, że nie mamy jeszcze tej dobrej koniunktury. Rzeczą może najważniejszą jest, ażeby ta pewna poprawa, która się zaznaczyła w ostatnich dwóch latach, była stałą, ażeby była stała tendencja zachowania i zwiększenia dochodów rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#WalerianZaklika">Tymczasem okres żniw tegorocznych, okres pożniwny przyniósł niewątpliwie ponowne poważne załamanie się rolnictwa. Jeżeli będziemy to traktowali od strony dopływu gotówki do rolnictwa, to musimy stwierdzić, że niewątpliwie rolnictwo w roku bieżącym zainkasuje mniej o wartość odpadającego eksportu zbożowego. Zboża nie wywozimy z wyjątkiem jęczmienia. Do stycznia wywieźliśmy jęczmienia za 17 milionów zł, prawdopodobnie nie dużo więcej już tego jęczmienia, zwłaszcza gatunku wyższego, będziemy mogli wywieźć. Odpadnie cały eksport pszenicy i żyta. W roku ubiegłym dało to kwotę 60 milionów złotych, a więc w tym roku dopływ gotówki do rolnictwa wyniesie mniej o całe 60 milionów złotych. Jest to niewątpliwie kwota ogromna. Czy może rolnictwo uzyska jakiś ekwiwalent na rynku wewnętrznym z powodu wyższych cen? Otóż nie, bo jeżeli w okresie pożniwnym ceny były stosunkowo korzystne, to już obecnie są one niższe niż w roku zeszłym. Dnia 15 lutego 1936 r. notowano w Poznaniu pszenicę 27,87 złotych, tego roku 26,50, żyto w roku zeszłym 22,87, tego roku 20,87, jęczmień w roku zeszłym 26,50, tego roku 20,82, Przy jęczmieniu np. mamy więc o 6 zł mniej, przy życie o 2 zł mniej, a musimy brać pod uwagę, że dziś, w obecnym stanie rolnictwa, przy użyciu całego aparatu kredytów zastawowych i zaliczkowych, gros sprzedaży następuje nie na jesieni, tylko w okresie zimowym. A więc i na rynku wewnętrznym rolnictwo ekwiwalentu nie znajdzie. Przeciwnie, ponosić będzie dalsze straty.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#WalerianZaklika">Czy może na odcinku hodowlanym mamy ten ekwiwalent? Wprawdzie eksport hodowlany kształtuje się na razie dosyć korzystnie, jednakże niewątpliwie dla rolnika koszt produkcji tego kilograma żywca czy kilograma masła jest bez porównania wyższy niż w ubiegłych latach. Rolnictwo musi zakupywać pasze treściwe, w pewnej mierze pasze zagraniczne, tak że gospodarstwo narodowe na kupno tych pasz zagranicznych wydawać musi poważne kwoty. I z powodu wydatnie zwiększonych kosztów produkcji nie otrzymuje ekwiwalentu mimo utrzymującego się na nieco wyższym poziomie eksportu. Szczególnie dotkliwie jednak bite jest rolnictwo! na rynku hodowlanym wewnętrznym, bo tutaj na jesieni przyszło do kolosalnej podąży bydła niewypasionego, chudego, które rolnictwo sprzedało po cenie śmiesznie niskiej, nastąpiła daleko idąca zniżka cen, która trafiła przede wszystkim w drobnego rolnika, a więc ujemny objaw, który jeszcze przez szereg Lat będzie działał ujemnie na rolnictwo. Jest więc niewątpliwie gorzej a nie lepiej, a widoki na przyszłość również nie są wesołe, jeżeli się uwzględni, że na rok przyszły po żniwach zazębimy się znowu o rynek światowy zbożowy, i to nie w korzystnych warunkach, jak w roku zeszłym, ale przy cenach światowych zniżkujących konsekwentnie. Przecież w roku zeszłym ceny zboża na rynku światowym spadły o 30%. Na przyszły rok, jeżeli Polska wystąpi jako eksporter żyta, a Polska jest głównym eksporterem żyta przy bardzo ograniczonej pojemności rynku zagranicznego, to musimy liczyć się ze zjawiskiem katastrofalnej zniżki cen zbożowych po żniwach — w skutkach jak najgorszej.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#WalerianZaklika">Ale nie dość postawić diagnozę, trzeba stwierdzić, jakie są tego przyczyny. Niewątpliwie z jednej strony nieurodzaj, brak paszy, ale z drugiej strony także moim zdaniem nasza błędna polityka gospodarcza, zwłaszcza na odcinku zbożowym. Uważam za poważny błąd!, że w roku ubiegłym nie pomyślano o utrzymaniu w stosownym momencie premii zbożowych. Premie zbożowe w wysokości takiej, jaka była w ubiegłych latach — 5 zł, na jesieni niewątpliwie by nie działały, bo mieliśmy ceny wyższe od tego parytetu światowego, ale już obecnie, przy obecnej depresji cen, premie zbożowe zaczęłyby działać i utrzymałyby pożądaną równomierność na odcinku cen. Jeżeli Antwerpia dzisiaj notuje żyto 21 zł, to odpowiada to parytetowi poznańskiemu ca 17 zł z groszami. Przy premiach zbożowych na żyto 5-złotowych mielibyśmy parytet z górą 22 zł, a więc tę przeciętną, średnio wysoką, jeszcze nie godzącą w konsumenta cenę zboża. Ponadto rzecz druga: brak premij zbożowych wywołuje to, że niewątpliwie istniejąca nieznaczna nadwyżka zbożowa, która ciąży na naszym rynku, zwłaszcza ciążyć będzie na przednówku, usunięta być nie może. Wreszcie grozi nam to, że na przyszły okres gospodarczy, niewątpliwie niesłychanie niebezpieczny pod względem cen, przejdziemy prawdopodobnie z dosyć znacznymi zapasami żyta z tegorocznej kampanii i to może mieć katastrofalne skutki. Moim zdaniem zatem, żądanie świata rolniczego, żeby jednak nie rezygnować z instrumentu premij zbożowych, ale z umiarem i z ostrożnością w stosownym momencie tym narzędziem się posługiwać, jest słuszne. Szczególnie błędy popełniono na odcinku jęczmienia. Premię na jęczmień 3-złotową przyznano tak późno, że dopiero w drugiej połowie września zaczęła grać. W wyniku tego, mając tego roku niewątpliwie znaczne nadwyżki jęczmienia około 2 milionów centnarów, i to gatunku dobrego, browarnianego, straciliśmy możliwości eksportowe w okresie najkorzystniejszym, pożniwnym.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Ilu drobnych rolników otrzymuje premię?)</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#WalerianZaklika">Nie mam czasu odpowiadać. Rolnictwo straciło możność wywozu nadwyżek jęczmienia i to właśnie tego wysoko gatunkowego, co bije w opłacalność rolnictwa i bije w uszlachetnianie produkcji rolnej. W sierpniu i we wrześniu ub. r. jęczmienia prawie zupełnie nie wywoziliśmy. Obecnie już czas zakupu jęczmienia browarnianego mija, i będziemy mogli wywozić chyba gorsze gatunki. Ponadto premia trzyzłotowa wobec relacji ceny żyta do ceny jęczmienia na rynku wewnętrznym jest zbyt niska.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#WalerianZaklika">To jest rzecz niewątpliwa, że jeśli świat importerski, te kraje, do których wywozimy, bronią się, chronią swą produkcję przez dewaluację, a my tego nie robimy, chronimy naszą walutę, nasz kapitał, możność oszczędzania, bronimy w ten sposób interesów konsumenta, to w zamian za to producent musi otrzymać poparcie w formie premii, a w razie potrzeby w formie interwencji. Nie można prowadzić takiej polityki, ażeby nie dewaluować, a z drugiej strony, żeby nie chronić w sposób należyty producenta przez premie i interwencje. Taka polityka jest niewątpliwie błędna.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#WalerianZaklika">Weźmy odcinek hodowli. W sposób przekonywujący mówił o tym p. referent. Wskazywał na to, że w dziale hodowli budujemy dach. No, dach jest niewątpliwie potrzebny, ale to nie jest wszystko. A więc my budujemy popierając eksport, przetwórstwo uszlachetniające, usprawniamy zbyt. To się robi. Ale właściwej hodowli od podstaw, od fundamentów się nie wzmacnia. Podstawą hodowli jest niewątpliwie możność żywienia bydła. Dziś w Polsce mamy jeszcze 847.000 nieużytków w formie pastwisk gminnych, ale w tym kierunku nic się nie robi. Ustawa o zagospodarowaniu pastwisk wspólnych jest dopiero projektem, opracowującym się w Ministerstwie Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#komentarz">(Głos: Jest już w Sejmie.)</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#WalerianZaklika">Trzy czwarte czy nawet więcej naszych łąk i pastwisk prywatnych to są łąki i pastwiska nie meliorowane, należycie nie zagospodarowane i nie widzimy intensywnej akcji melioracyjnej. W budżecie Ministerstwa Rolnictwa mamy zaledwie parę milionów przewidzianych na meliorację, a to, co się robi w dziale melioracyj, jest robione źle i fałszywie. My, rolnicy, wiemy, jak te melioracje są mylnie robione. Zwraca na to uwagę Najwyższa Izba Kontroli, np. na taki fakt, że spółki wodne nie są tworzone przy melioracji, względnie nie działają potem i wykonane melioracje stają się bezużytecznym wydatkiem. Rzeczywiście więc nie widać tego popierania i wzmacniania hodowli od podstaw, od zapewnienia jej odpowiednich warunków przez zapewnienie paszy i możności taniego żywienia inwentarza. Buduje się od dachu, a nie od fundamentu. Są to zatem niewątpliwie poważne bardzo niedociągnięcia naszej polityki gospodarczej, które wpływają na to, że stajemy się tak mało odporni na, klęski żywiołowe. Niewątpliwie hodowla nie doznałaby takich cięgów, jakich doznała w roku zeszłym, gdybyśmy od szeregu lat dla takich spraw, jak produkcja, hodowla, melioracje, zagospodarowanie pastwisk, posiadali zdrowe podstawy. Ale, Wysoki Sejmie, nie tylko środki gospodarcze, nie tylko sarnia polityka gospodarcza jest tym momentem wzmacniającym rolnictwo i dającym mu siłę do przetrwania ciężkich okresów.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#WalerianZaklika">Jest jeszcze drugi moment natury społecznej, natury moralnej — problem organizacyjny, prowadzenie polityki takiej, aby rolnictwo organizacyjnie się skupiło i wzmacniało i żeby była konsolidacja myśli i wysiłków. Czy w tym kierunku polityka, prowadzona u szczytów w Ministerstwie, jest zdrowa? Wydaje mi się, że nie. Widzimy, że są rozdzwięki między Związkiem Izba władzami.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#komentarz">(Głos: Kto winę tu ponosi?)</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#WalerianZaklika">Moim zdaniem nie Związek.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#komentarz">(P.Bakon: Więc kto?)</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#WalerianZaklika">Ten czynnik, który wnosi pewne niepotrzebne fermenty z poza Związku Izb. Charakterystycznym jest, że gdy uchwaliliśmy na komisji 50.000 zł dla Związku Izb, p. Minister zastrzegł się: Ale wypłata będzie zależała od różnych okoliczności. Nie wiem dokładnie, jak powiedział, nie pamiętam dosłownie wyrażeń, ale to jest charakterystyczne ustosunkowanie się do Związku Izb.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#WalerianZaklika">A dalej mamy w 2 izbach komisarzy rządowych — na Śląsku i w izbie białostockiej. W Białymstoku komisarzem rządowym jest osoba, która ze strony ustępującego zarządu otrzymała pewnego rodzaju votum nieufności. Czy wprowadzi taka osoba pacyfikację stosunków na tym terenie — wątpię. W izbie wileńskiej — rozkład robiony od wewnątrz, dekompozycja.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#komentarz">(P. Władysław Kamiński: Pan wie, co się tam robi? Pan kłamie.)</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#WalerianZaklika">Ja Pana pociągnę do odpowiedzialności osobistej za to. Również fałszywie postawiona jest sprawa nominacji radców do izb rolniczych. Rozumiem, że w momencie, kiedy izby są po wyborach, Minister ma wolną rękę, ale jeżeli wybory są dokonane i zarząd urzęduje, to nominacja radców rolniczych powinna być robiona ostrożnie i w pewnej zgodzie z zarządem, ażeby nie wchodziły do izb osoby, które wnoszą tylko ferment. Tu niewątpliwie się robi bardzo dotkliwe błędy.</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#WalerianZaklika">Mam wrażenie, mam pewność, że coraz większa ilość, coraz większy odłam rolnictwa zwraca się do dzisiejszego kierownictwa resortu rolnictwa z głośnym „oskarżam”. „Oskarżam” za wadliwą i błędną politykę gospodarczą, za zaniedbanie troski o podniesienie produkcji za zaniedbanie wysiłków dla zapewnienia opłacalności rolnictwa,...</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-18.20" who="#WalerianZaklika">...za wnoszenie fermentu w organizacje rolnicze.</u>
          <u xml:id="u-18.21" who="#komentarz">(Oklaski. Przerywania.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StanisławKielak">Za użycie nieparlamentarnego wyrażenia przywołuję p. Władysława Kamińskiego do porządku.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Zubrzycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AndrzejZubrzycki">Wysoki Sejmie! Dwa lata temu z okazji generalnej debaty nad budżetem poruszyłem z tej trybuny zagadnienie zadłużenia drobnych rolników w Państwowym Banku Rolnym w tzw. listach zastawnych.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#AndrzejZubrzycki">Sądzę, że zagadnienie to dostatecznie naświetliłem i że dostatecznie p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych poinformowałem o tym, co się dzieje w terenie z tymi nabywcami ziemi z prywatnej parcelacji. Dwa lata upłynęły, jednakże na tym odcinku jak w Rządzie tak i tu w Parlamencie cicho. A tymczasem rolników tych eksmituje się z nabytej ziemi, wystawia się im gospodarstwa na licytację, niszczy się cały dorobek długich lat.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#AndrzejZubrzycki">Postanowiłem zatem to zagadnienie i obecnie poruszyć, by usłyszeć kategoryczną odpowiedź od p. Ministra Rolnictwa, co zamierza w tym dziale uczynić. Parokrotne interwencje tych nabywców skłoniły mnie i dziś do zabrania głosu w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#AndrzejZubrzycki">Oto Państwowy Bank Rolny przejął na własność parcelę gruntu o obszarze 8 ha 5428 m, nabytą z parcelacji maj. Miłoszowice, powiatu opatowskiego przez małżonków Walentego i Paulinę Reczków za cenę 46.060 zł, następnie parcelę gruntu o powierzchni 9 ha 2379 m, nabytą z tejże kolonii przez małżonków Gardynik, następnie przejął Państwowy Bank Rolny parcelę gruntu 9 ha 1118 m, nabytą przez małżonków Abram i parcelę 10 ha 6072 m, nabytą przez małżonków Wróblewskich. Poza tym szereg upomnień bankowych skierowano w podobnych sprawach do innych nabywców ziemi z parcelacji w pow. opatowskim. Złożyłem również w tej sprawie interpelację do p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych i blisko po roku otrzymałem odpowiedź, że zainteresowani chłopi będą mogli nabyć z powrotem tę ziemię za sumę ustaloną przez Państwowy Bank Rolny. I tak małżonkowie Reczkowie mogą kupić od Państwowego Banku Rolnego za sumę 17.000 zł — kosztowała ta parcela Reczków 46.060 zł, obecnie będą mogli nabyć tę parcelę na imię swego syna, o ile wpłacą gotówką 20% ceny kupna, co stanowi 3.400 zł. Skoro Reczkowie nie byli w stanie wpłacić 510 zł z tytułu raty na dzień 1 października 1934 r. i zaczęli zalegać z płaceniem następnych rat na skutek pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, to nie rozumiem, w jaki sposób po mojej interpelacji wezwano ich do zapłacenia odrazu 3.400 zł. Fakty powyższe mają, moim zdaniem, aż nadto przekonywującą wymowę. Wielka krzywda dzieje się tym nabywcom ziemi w latach dobrej koniunktury, kiedy płacono po 5.000 za hektar, a dzisiaj same banki państwowe szacują tę ziemię po 2.000 zł, a więc o 60% niżej, a żądają zapłaty długu bez bonifikaty. Reczkowie kupili ziemię za 46.060 zł, wpłacili gotówką 22.000 zł, uzyskane ze sprzedaży swojej gospodarki, a zaciągnęli pożyczkę w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego w wysokości 15.000 zł. Pomimo wpłacenia na rzecz Państwowego Banku Rolnego około 2.400 zł tytułem raty w czasach dobrej koniunktury są w dalszym ciągu winni około 15.000 zł. Bank po sprzedaniu parceli uzyska swoją należność, ale chłop wszystko straci i co uczyni z siedmiorgiem swoich dzieci? Gdyby pozostał przy swoich jedenastu morgach, które poprzednio posiadał, nie miałby pretensji do nikogo, żyłby może w biedzie, ale miałby na własność 11 morgów ziemi. Tymczasem zachęcony przez Państwo, przez Rząd, przez Państwowy Bank Rolny, przez dobrą koniunkturę, poszedł na powiększenie swego warsztatu pracy, sprzedał 11 morgów ziemi, kupił 17. Zmiana koniunktury w rolnictwie spowodowała jego upadek. Jedną on ma świadomość, że koniunktury nie tworzył, a więc nie widzi po swojej stronie żadnej winy. Wie, że Państwo dużo zrobiło dla oddłużenia rolnictwa, wie, że ci wszyscy, którzy nawet prywatnie pożyczali, mają dziś swe długi uporządkowane, niektórzy na podstawie dobrowolnych umów z wierzycielami oddali połowę tego, co wzięli; wie, że na oddłużenie wydane były olbrzymie sumy; nie rozumie, dlaczego Bankowi Rolnemu, który udzielił pożyczek na listy zastawne, na której to transakcji chłop stracił od razu, bo zamiast 1.000 zł otrzymał tylko 800 zł, ma dziś oddać 1.000 za 1.000 plus procenty i różne inne koszta. W podobnych warunkach znaleźli się inni wyżej wspomniani przeze mnie pożyczkobiorcy.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#AndrzejZubrzycki">Dla konkretniejszego, bardziej może przekonywującego zilustrowania tragedii tych pożyczkobiorców pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden przykład. Oto niejaki Śliwka z Maksymowa był właścicielem 26 morgów, dokupił w r. 1928 tylko 9 morgów ziemi, płacąc wówczas po 2.500 za mórg. Pieniądze pożyczył prywatnie i w Państwowym Banku Rolnym. Sądził, że podoła zobowiązaniom przy sprzyjającej podówczas koniunkturze i z 35 morgowego, a więc rozszerzonego gospodarstwa dług spłaci. Obecnie winien jest około 25.000 zł i taką też wartość przedstawia obecnie posiadany przez niego majątek. Doradziłem mu wnieść podanie do p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych i przedstawić dowody zadłużenia. Tak też uczynił. Wniósł podanie we wrześniu ub. r. Do 20 stycznia br. nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Co ma robić z dziewięciorgiem dzieci? Powiada mi: Panie, ja bym odebrał sobie życie, gdyby nie dzieci. — Co ja mam mu w tym wypadku poradzić? Powiedzieć mu, że sam sobie winien, że dokupił 9 morgów ziemi? Ale czyż to jest dostateczny argument. W wyjątkowych bowiem okolicznościach Państwo rzuca duże sumy na powodzian i na dotkniętych klęskami żywiołowymi, trzeba więc również dopomóc dotkniętym klęską koniunktury.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#AndrzejZubrzycki">Przykładów takich mam więcej. Oto. Państwowy Bank Rodny, oddział w Kielcach, pismem z dnia 26 stycznia br. zawiadomił małżonków Andrzeja i Helenę znowu Śliwków z koloni Dąbina, gm. Częstocice, powiatu opatowskiego o mającej się odbyć licytacji dziesięciohektarowej parceli w drugim terminie, to jest w dniu 23 czerwca tego roku. Parcelę tę wyżej wymienieni nabyli w r. 1927 za 29.900 zł. Wpłacili gotówką 24.000 zł. Pożyczyli w Państwowym Banku Rolnym 10.602 zł — pożyczyli więcej, ponieważ chcieli pobudować się na nowonabytej parceli i uzupełnić swoje gospodarstwo. Tak im zresztą doradzono. Wzięli tę pożyczkę w listach zastawnych, otrzymując 800 zł za 1.000. Spłacili do Banku około 5.000 zł, winni są w tej chwili ponad 8.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#AndrzejZubrzycki">Podobny los czeka Władysława Kiszkę z tejże miejscowości i cały szereg innych gospodarzy, a jak rozmawiałem z kolegami tutaj, to takich wypadków jest znacznie więcej i to nie tylko na terenie powiatu opatowskiego, ale na terenie całej Rzeczypospolitej. Jest to — moim zdaniem — otwarta rana, która wymaga natychmiastowego zaleczenia. W. ubiegłej sesji był wniesiony projekt p. Krzywoszyńskiego w sprawie oddłużenia. W tym roku został uchwalony przez Wysoką Izbę rządowy projekt ustawy o obniżeniu zadłużenia gospodarstw rolnych z tytułu należności Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. A o tych zadłużeniach najbardziej dokuczliwych dla wielu rodzin chłopskich...</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#komentarz">(P. Krzeczunowicz: Zapomniano.)</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#AndrzejZubrzycki">Rząd czy zapomniał, czy mu nie jest wiadomym, że tych ludzi pozbawia się warsztatów pracy, ciężko zdobytych — nie wiem. Wnikając od dwóch lat w to zagadnienie, wysłuchując różnych opinij w tej sprawie, przyszedłem do wniosku, że Bank Rolny udzielając w latach 1927–1928 pożyczek w listach zastawnych przejmował na siebie 1/3 część wartości ziemi: jeżeli nabywca płacił 3.000 zł za mórg, otrzymywał z Banku 1.000 zł pożyczki. Dziś jest taki stan, że Bank w poszukiwaniu swych należności wystawia gospodarstwa na licytację, a w razie niedojścia licytacji do skutku występuje na drogę sądową, obciążając gospodarstwo jeszcze raz nadmiernymi kosztami, wreszcie przejmuje gospodarstwo na własność. Swe należności najczęściej w ten sposób wycofuje (są jednak wypadki, że Bank swych należności nawet po sprzedaniu majątku nie otrzymuje), a ten, kto cały swój kapitał w nowonabytą parcelę włożył przy kupnie, cały swój dorobek długich lat pracy traci. Jest to zdaniem moim, luka w naszym ustawodawstwie, która wymaga bezwzględnego załatwienia. Niezałatwienie tej sprawy szybko — to najgroźniejszy wróg przychylnego ustosunkowania się naszej wsi do piekących zagadnień, do takiego np. zagadnienia, jak współudział wsi w walce o lepsze jutro gospodarcze, jak praca nad wzmocnieniem potencjału obronnego. Państwa. Dlatego chciałbym otrzymać od p. Ministra kategoryczne oświadczenie w tej sprawie. Czekałem dwa lata, sądzę, że mam dzisiaj dobre prawo usłyszeć opinię p. Ministra, co Rząd zamierza uczynić dla zlikwidowania tej bolesnej dla pożyczkobiorców sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#AndrzejZubrzycki">W sprawie reformy rolnej p. poseł Hyla wniósł projekt noweli do ustawy z 1925 r. Nad tym zagadnieniem odbędzie się, przypuszczam, w odpowiednim czasie dyskusja. Na sesji ubiegłej była ta sprawa szeroko omawiana, niewiele się od tamtych czasów zmieniło. Dzisiaj jest taka sytuacja, że do mnie jako do posła przyjeżdżają chłopi z różnych terenów, między innymi, konkretnie biorąc, przybyła taka delegacja ze wsi Sudoł, powiatu opatowskiego i powiada: Proszę Pana, chcielibyśmy przenieść się gdzie indziej. Słyszymy, że dużo mówi się o parcelacji. Chcielibyśmy nabyć dla siebie nowy warsztat pracy, choćby paromorgowy, ażeby tam można żyć. Posiadamy 4–6 morgowe gospodarstwa piaszczyste, nieodpowiednie do gospodarowania. Mamy dorastające dzieci. Kiedy im powiedziałem, że przecież i przed wojną na tych samych gospodarstwach żyli, odpowiedzieli: Tak jest, żyliśmy, ale mieliśmy możność zarabiania w mieście, mogliśmy zarabiać w fabrykach, dziś dla nas dostęp do fabryk jest zamknięty, zamknięty jest również dostęp dla naszych dorosłych już synów, bo przecież wy w mieście macie tak samo wielu bezrobotnych — więc co mamy czynić? Otóż tu również wydaje mi się, że na to pytanie powinna paść odpowiedź ze strony p. Ministra. Prawda, że w tej chwili dowiedzieliśmy się, że idzie 150.000 ha na parcelację. Chciałbym, aby ci w wyjątkowych okolicznościach znajdujący się mieszkańcy Rzeczypospolitej mogli z tego kontyngentu ziemi korzystać.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#AndrzejZubrzycki">Poruszone było to zagadnienie bardzo szeroko podczas ubiegłej sesji. Między innymi p. Gładysz postawił sprawę bardzo mocno, że trzeba skończyć z tym stanem rzeczy, który jest w Polsce. Jestem tego samego zdania, z jedną tylko rzeczą nie mogę się zgodzić, mianowicie z tym, co powiedział p. Gładysz, że do tych spraw zabierają się ludzie najmniej powołani. Miał on tu na myśli tych działaczy społecznych, do których i ja — szczerze się przyznaję — należę. Otóż uważam, że my, działacze społeczni, jako posłowie mamy prawo, niewątpliwe prawo o tym mówić. Uważam, że skoro wyszliśmy spod strzech, ze środowiska chłopskiego, to chyba najwięcej możemy się na tym znać, co ten chłop potrzebuje, co go boli, jakie są jego konieczności życiowe. I mnie się wydaje, że więcej możemy o tym powiedzieć, niż pan z jakiegoś folwarku. I dlatego pozwoliłem sobie mówić o tych rzeczach. I dalej o tym mówić będziemy, dopóki sprawa parcelacji nie zostanie definitywnie załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#AndrzejZubrzycki">W związku z pierwszym zagadnieniem, które jest kapitalnym zagadnieniem w Polsce, pozwalam sobie wnieść rezolucję, na którą wyraził swą zgodę p. referent, Rezolucja ta brzmi: „Sejm wzywa Rząd do spowodowania 60% obniżki zadłużeń drobnych rolników, którzy w latach dobrej koniunktury otrzymywali pożyczki w tzw. listach zastawnych w Państwowym Banku Rolnym, a dziś wskutek potanienia ziemi nie są w stanie spłacić tych pożyczek i są narażeni na eksmisję ze swoich gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Łazarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#MichałŁazarski">Wysoki Sejmie! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, nie chciałbym być ile zrozumianym, bo na terenie Sejmu często wygląda w ten sposób, że ktokolwiek z posłów ustosunkowuje się krytycznie do p. Ministra Rolnictwa lub jego resortu, to jest posądzany o to, że jest to albo obszarnik, albo konserwatysta. Niestety, nie jestem ani obszarnikiem, ani konserwatystą, natomiast należę do drobnych rolników, może najdrobniejszych na terenie obecnej Izby, A dlatego tylko występuję w krytycznych słowach przeciwko obecnemu Ministrowi Rolnictwa p. Poniatowskiemu, że jestem przeciwnikiem wielkich obszarników, jak również jestem zdecydowanym przeciwnikiem chłopskiej nędzy. I dlatego pozwolę sobie parę słów tutaj temu zagadnieniu poświęcić, Rok temu wstecz z tej trybuny sejmowej, z tego samego miejsca poruszałem kwestię budulca i opału z tego terenu, z którego pochodzę. Obecnie nim o tym powiem, stwierdzę, że dziwi mnie, dlaczego właściwie konserwatyści i obszarnicy walczą z Ministrem Poniatowskim. Ja natomiast z tego województwa, z którego mam zaszczyt pochodzić, miałem możność rozmawiać z niektórymi obszarnikami, konserwatystami, którzy powiedzieli w ten sposób — że Minister Poniatowski jest dla nich bardzo dobry. Zdziwiło mnie bardzo, dlaczego. Bo — powiedzieli — za żadnego Ministra Rolnictwa takich cen za budulec i za opał nigdy nie braliśmy, jak za Ministra Poniatowskiego. Bardzo mnie to zdziwiło. I tak jest. Skoro jest tak wysoka cena w lasach państwowych, to nie mogą jej obniżać w lasach prywatnych. Ale trzeba przyjrzeć się, jaka jest sytuacja tych drobnych rolników w województwie białostockim. Nie będę mówił o całej Rzeczypospolitej, gdyż inni koledzy mogą o tym powiedzieć, tylko powiem o tym województwie, z którego pochodzę, tym bardziej, że województwo białostockie zostało nawiedzone klęską posuchy w r. 1937. Dziś tam ludność nie ma pożywienia, a jednocześnie cena opału jest wygórowana, bo metr drzewa opałowego kosztuje około 8 zł, a jeżeli jest cena niższa, to drzewo jest zgniłe, tak że przewóz nie opłaca się. I proszę Wysokiej Izby wyobrazić sobie rolnika, który nie ma na wyżywienie, czy on jest w stanie zapłacić taką cenę? Nic więc dziwnego, że jest rozgoryczenie. A muszę stwierdzić, że należę do tych posłów, którzy są głęboko wryci w teren i organizując O.Z.N. na terenie województwa białostockiego, miałem 20 parę zebrań i miałem możność słyszenia narzekania na te stosunki, które dziś panują. Ja dlatego w ten sposób występuję, bo widziałem i stwierdziłem tę nędzę, bo tam ludzie nie tylko głód cierpią, ale poza głodem cierpią jeszcze chłód.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#MichałŁazarski">A jak wygląda ta. wieś? Chciałbym, ażeby Panowie Posłowie byli łaskawi zwiedzić tereny naszych powiatów: suwalskiego, augustowskiego, grodzieńskiego, szczuczyńskiego, sokolskiego, w ogóle na pograniczu, i zobaczyć, że tam dosłownie wieś jest podparta kołami i drągami, bo tam, nie ma możliwości wybudowania murowanych budynków, gdyż gleba jest nędzna, nie jest żyzna tak, ażeby można było budować cegielnie. Tam jest gleba piaszczysta i żwirkowa. Dlatego wieś potrzebuje tańszego budulca. A czy przy dzisiejszej wygórowanej cenie budulca może ktoś myśleć o budowaniu? Nie tylko o budowaniu, ale nawet o poprawieniu budynku myśleć nie może.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#MichałŁazarski">Nie tak dawno miałem możność być z komisarzem p. Ministra Poniatowskiego p. Mystkowskim w gminie Wołowiczowce, gdzie mu pokazałem, jak prawie cała wieś jest podparta drągami, gdzie psy do mieszkań wchodzą, bo ściany są zgniłe. Gdy weszliśmy do mieszkania rolnika i pytali się, dlaczego tak żyje, usłyszeliśmy odpowiedź: Panie pośle, jeżeli żyję na 5 ha, to czy mogę zapłacić cenę, jaka jest dzisiaj? Owszem, jest okólnik wydany przez Ministerstwo czy Dyrekcję Lasów Państwowych, że rolnik może nabyć budulec taniej, ale w jakim czasie? od 15 lipca do 15 sierpnia, kiedy jest zajęty największymi pracami w polu i przy sianokosie. Dziwny to okólnik, dla mnie osobiście niezrozumiały. Nawet gdy rolnik znajdzie czas i pojedzie do leśniczego, to powiada on: Obcięlibyśmy sprzedać, ale do tego czasu nie możemy trzymać tego drzewa. A gdy zdarzy się, że może kupić drzewo, to sprzedaje się takie, że, jak się mówi, gdyby polewką z kartofli gotowanych oblać festmetr, to świnie by zjadły. Ja to wszystko widziałem i dlatego powtarzam, że na terenie województwa, o którym wspomniałem, straszne jest położenie ludności rolniczej. Często się słyszy przez radio, ile to Dyrekcja Lasów Państwowych pomaga przy budowie szkół itd. Chciałbym dać jeden przykład z powiatu augustowskiego; Zarząd gminy dębowskiej buduje szkołę i występuje o ulgowe drewno na budowę. Gmina otrzymała ulgowe drewno na budulec, ale choć jest położona w obrębie lasów państwowych o 1 km, dziwnym zbiegiem okoliczności otrzymała zniżkowy budulec o 25 km. I teraz proszę sobie wyobrazić, Wysoka Izbo, że dobrych dróg nie ma. Jeżeli przewieźć 25 km paręset metrów budulca, to będzie to kosztować dwa razy drożej, niż by ta gmina kupiła po miejscowej cenie. I to się nazywa ulgą. Jak również nie mogę zrozumieć takiego wypadku, jaki miał miejsce w Augustowie. Budując Yacht-Klub Oficerski pierwszy pułk Ułanów Krechowieckich chciał kupić drzewa z tartaku państwowego pod nazwą Lipowiec dla wbicia palów itd. W tym celu zwrócił się komitet budowy do tartaku, ale cena była wygórowana i ten tartak nie mógł sprzedać drzewa po tej cenie, jaką pułk mógł zapłacić. Pułk natomiast mógł kupić te potrzebne mil pale od miejscowego kupca Jankiela Borowicza, który kupuje drzewo z tartaku państwowego. Dla mnie ta kwestia jest niezbadana i nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ta sprawa została w ten sposób załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#MichałŁazarski">Tak samo chcę tu jeszcze jedną kwestię poruszyć. Leżąca na terenie tej gminy, z której pochodzę, wieś Janówek, sama własnymi środkami, które posiada, przeprowadziła u siebie melioracje i doprowadziła do lasów państwowych rów odpływowy i wówczas zwróciła się do dyrekcji Lasów Państwowych, która ma tak samo przez swoje lasy 1 km; żeby przepuściła tę wodę. Na to dyrekcja Lasów Państwowych odpowiedziała, że nie ma na to kredytu, ale w międzyczasie miała kredyt na to, ażeby odremontować budynki majątku Jastrzębne, który należy do dyrekcji Lasów Państwowych, i wsadzić kilkadziesiąt tysięcy złotych w remont budynków zupełnie nikomu niepotrzebnych. Te budynki są już odremontowane od trzech lat i stwierdzam z całą stanowczością, że nawet i wróble nie chcą tam swoich gniazd wić, bo majątek ten jest tak źle gospodarowany, że nie chcą tam mieszkać, bo nie mają co jeść. I obory olbrzymie stoją pustkami. Często wydaje się pieniądze tam, gdzie nie ma wcale potrzeby, natomiast nie daje się pieniędzy tam, gdzie trzeba by dać, np. dla takiej wsi, o której przed chwilą wspomniałem, bo gdyby były pieniądze na przeprowadzenie odpowiednich robót, to z pewnością wodą nie zalałaby tej wsi.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#MichałŁazarski">Chciałem tutaj na zakończenie wspomnieć o niepodzielności gospodarstw wiejskich; Naprawdę, byłem przejęty wielkim zadowoleniem, kiedy płk. Koc w swojej deklaracji zapowiedział niepodzielność gospodarstw wiejskich. Jednocześnie był zgłoszony projekt ustawy przez p. Bartczaka o niepodzielności gospodarstw wiejskich. Niestety, dotychczas ten projekt ustawy nie został załatwiony. Jednocześnie Ministerstwo Rolnictwa zaprojektowało niektóre majątki do parcelowania w powiecie augustowskim. Ale naprawdę dziwi mnie mocno, że w tym rozporządzeniu jest powiedziane, ażeby z majątków tych, które będą parcelowane, tworzyć osady od 6 do 8 ha. Kto zna powiat augustowski, ten wie doskonałe, że to nie jest taka ziemia, jak na Wołyniu, gdzie z gospodarstwa dziesięciohektarowego można wyżyć, tam nawet z dwudziestohektarowych gospodarstw nie można wyżyć, a cóż dopiero mówić o sześcio czy ośmiohektarowych. Jestem za reformą rolną, ale taką, aby gospodarz był na swojej działce samodzielnym, ażeby nie tworzyć nędzy chłopskiej, bo ja, który, jak powiedziałem, siedzę w terenie na wsi, mogę powiedzieć, że tam, gdzie jest gospodarstwo samodzielne, gdzie można z tego wyżyć, to tam żadna zaraza wywrotowa, komunistyczna się nie przyjmie. Ale co do tych gospodarstw, gdzie jest nędza i rozpacz, to wszelka zaraza ma możność robotę wywrotową prowadzić.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#MichałŁazarski">A trzeba się również przypatrzyć, jak wieś polska wygląda pod względem zdrowotności. Nic dziwnego, że żaden doktor na wsi nie chce żyć, bo nie ma od biednej wsi utrzymania, i chłop, który żyje na tym nędznym gospodarstwie karłowatym, rodzi się, żyje i umiera bez opieki lekarskiej. Widzimy nawet takie wypadki, że nauczyciele przy swoich skromnych poborach, widząc nędzę tego chłopa, dają ze swojej skromnej gaży i ratują jego dzieci przed gruźlicą i wszelkimi chorobami zakaźnymi. Najwyższy więc czas, ażeby wprost zmusić nasze czynniki, które rządzą — Ministerstwo Rolnictwa, ażeby przyjść z pomocą temu chłopu, ażeby się nie demoralizował, przyjść z pomocą, póki nie jest za późno. Bo jeżeli dzisiaj zdajemy sobie wszyscy sprawę z tego, że chłop jest najważniejszym czynnikiem w razie jakiejkolwiek wojny, czego dał dowód w r. 1920, to musimy dążyć do tego, ażeby ten chłop był silny i mocny i wtedy Polska będzie mocna. Jeżeli dziś mówi się o przemyśle, to póki nie postawimy wsi na nogi i nie zbudujemy tego samodzielnego gospodarstwa chłopskiego, które może nabywać rozmaite wyroby fabryczne, tak długo ten przemysł nie ruszy się z miejsca. W dzisiejszym stanie szkoda o tym mówić, bo dzisiaj wieś nie jest zdolna nic nabywać. Ciągle słyszymy o tym, że jest nastawienie „frontem do wsi”. Na jednym z zebrań chłopskich z terenu słyszałem, co chłopi o tym mówią: Dobrze, my słyszymy i czytamy, obecnie jest modne hasło „frontem do wsi”, ale niestety wszędzie napotyka się na plecy. Czas najwyższy, aby za tym hasłem poszły realne czyny, czas najwyższy odwrócić się prawdziwie twarzą do wsi i zbadać jej stosunki.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#MichałŁazarski">Na zakończenie miałem zgłosić rezolucję, ale po uzgodnieniu z p. referentem generalnym, który wyłuszczył mi powody, dla których ta rezolucja nie mogłaby być wzięta pod uwagę — zwracam się z gorącym apelem do Pana Ministra, by polecił zorganizować sprzedaż budulca i opału z lasów państwowych bezpośrednio ludności rolniczej po cenach, odpowiadających stosunkowi cen drzewa do cen płodów rolnych, oraz aby umożliwić ludności rolniczej kupno drzewa z lasów państwowych na dogodne spłaty, jak również przyjść z pomocą w zasiewach przyszłej wiosny na tych terenach, które dotknęła klęska posuchy w r. 1937.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hyla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! W pracy, którą prowadzimy na gruncie Sejmu, spotykamy się z szeregiem problemów bardzo skomplikowanych i bardzo trudnych.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#WincentyHyla">P. referent w sprawozdaniu, które nam zostało doręczone w druku, uwypuklił dwa zagadnienia: ceny ziemi i premii eksportowych. Wysoka cena ziemi i wysokie premie eksportowe dla zbóż — to dwa naczelne postulaty organizacji ziemian w Polsce. P. referent te dwa postulaty wysunął w swoim referacie, a ponieważ reprezentuje również Związek Izb i Organizacyj Rolniczych, sądzić by należało, że jest to postulat wszystkich rolników. Wydaje mi się, że te twierdzenia nie są naczelnymi postulatami drobnych rolników i że te postulaty należało by skorygować w kierunku potanienia nawozów sztucznych, maszyn, żelaza i innych artykułów potrzebnych rolnikom.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#WincentyHyla">Równocześnie poparcie wybitne akcji hodowlanej jest rzeczą potrzebną i konieczną dla egzystencji szerokich rzesz drobnych rolników.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#WincentyHyla">Zagadnienia, które stoją przed nami, są bardzo duże. Jeżeli weźmiemy sprawę parcelacji, poruszoną przez p. referenta, i w bardzo dobitnych słowach podkreślone zagadnienie, że sprawa parcelacyjna napotyka na opory bardzo silne ze strony ziemian, to jednak należy tu powiedzieć, że to zagadnienie będziemy zmuszeni pogłębić i przeprowadzić przepisy prawne, które by umożliwiły rozszerzenie i przyśpieszenie reformy rolnej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#WincentyHyla">Ks. dr Ferdynand Machaj, znany społecznik, pisze o tym zagadnieniu bardzo obszernie: „Na czele żądań i pragnień wsi polskiej stoi reforma rolna drogą parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#WincentyHyla">Przyglądając się życiu wsi, badając prądy polityczno-społeczne we wsi nurtujące, moim zdaniem, jest rzeczą dla ładu i pokoju społecznego niekorzystną, a nawet niebezpieczną sprzeciwiać się reformie rolnej drogą parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#WincentyHyla">Z licznych argumentów, jakimi przeciwnicy parcelacji chcą obalić jej wykonanie, poważnego zastanowienia godnym jest jedynie wyżywienie armii w czasie wojny. Wszystkie inne — a przede wszystkim mała wydajność mniejszych i karłowatych gospodarstw — są przesadzone i możliwe, ba, czasem nawet łatwe do usunięcia przez odpowiednie zastosowanie oświaty i organizacji rolniczej. Obawy, że bez wielkich majątków armia i wielkie miasta mogą głodować, nie są takim argumentem, by zachwiały konieczność i żywotność parcelacji. Monopol zbożowy w Czechosłowacji da je sobie radę z tymi trudnościami. Nie potrzeba zresztą aż tak niemiłego — etatystycznego środka. Rozwój spółdzielczości rolniczej może łatwo zapobiec wszelkim niespodziankom.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#WincentyHyla">Każdy, kto na ziemi pracuje, przywiązuje się do niej nie ziemską, ale jakąś nadziemską miłością. Ziemia, z której jesteśmy stworzeni i która nas karmi, przyciąga nas do siebie namiętną potęgą. Ubogi wyrobnik wiejski nie mniej gorąco kocha i broni swoich kilku zagonów, jak bogaty gospodarz i zamożny ziemianin. W obronie ziemi ukochanej wszyscy gotowi są do największych poświęceń i ofiar. Wóz Drzymały mówi dobitnie, jak chłop jest zrośnięty ze swoją ziemią. Nikt go z niej nie wypędzi. Przesiedzi więzienie, przebiegnie chodniki całego świata, ale do zagonu powróci.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#WincentyHyla">Nie wtedy zniknie przepaść coraz bardziej pogłębiana między dworem a chłopami, gdy chłopi strajkami rolnymi i innymi przelewami krwi wywalczą prawo do posiadania ziemi! Takie wyrównanie różnic majątkowych zaostrzy i pogorszy tylko nastroje. Pokój na wsi nastąpi wtedy, gdy właściciele wielkich majątków ziemskich w imię wyższej miłości wyrwą z serca zrośnięte z nimi włości i oddadzą bez przymusu, bez chodzenia na pięty urzędów ziemskich dla celów parcelacyjnych”.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#WincentyHyla">I szereg innych słusznych twierdzeń przytacza ks. dr Ferdynand Machaj na poparcie tej tezy, że tą akcją należy się żywo zająć i ją przeprowadzić. Komitet Społeczny przy ks. Prymasie Hlondzie zagadnienie to wysunął również na jedno z czołowych miejsc podkreślając, że należy się zająć ożywieniem akcji parcelacyjnej i przeprowadzić ją w szerszym zakresie. A przecież dziś wiemy, że na podstawie art. 4 i 5 ustawy z 1925 r. o wykonaniu reformy rolnej istnieją wyłączenia, dochodzące w użytkach rolnych, z wyłączeniem lasów, do 6.000 hektarów. Tam, gdzie jest takie rozproszkowanie ziemi, gdzie są ci biedacy 1–2-morgowi, którzy pragną dla uzupełnienia swego gospodarstwa rolnego kupić kawałek ziemi, tam to dążenie do parcelacji jest silne i zupełnie zrozumiałe i tam trzeba podjąć tę akcję i w szerokim zakresie ją przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#WincentyHyla">Podniesienie produkcji rolnej postępuje naprzód, równolegle jednak winna postępować oświata rolnicza. Dlatego przy budżecie Ministerstwa Skarbu stawiałem wnioski o podniesienie pozycji na szkolnictwo rolnicze. Częściowo wnioski te zostały uchwalone. Ale nie tylko przez działalność oświatową, w szkołach rolniczych szerzoną, będzie można tę produkcję podnieść, równocześnie ta akcja może być wybitnie polepszona i powiększ ona drogą przysposobienia rolniczego. I tutaj spotykamy się z bardzo ciekawym zjawiskiem.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#WincentyHyla">P. Minister był łaskaw podkreślić, że powszechność w przysposobieniu rolniczym jest rzeczą konieczną i potrzebną. Spotykamy się jednak z pewnym hamowaniem tej akcji. Chcę wspomnieć tutaj o akcji, która na gruncie województwa krakowskiego istnieje, mianowicie izba rolnicza wydała podobno instrukcje do O.T.R.-ów, ażeby do przysposobienia rolniczego młodzieży lewicowej nie przyjmować. Apeluję do Pana Ministra, ażeby wejrzał w tę akcję i jeśli dana organizacja jest legalna, jeśli ta organizacja pracuje czy to w formie zrzeszenia jako organizacja młodzieżowa, czy zarejestrowana w sądzie, żeby w tych wypadkach mogło być prowadzone na tych terenach przysposobienie rolnicze, bo spodziewać się z tego można bardzo dużego dorobku.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#WincentyHyla">Chciałbym jeszcze wspomnieć o zagadnieniu serwitutów w Małopolsce. P. referent w swoim referacie wspomniał, że likwidacja serwitutów jest na ukończeniu. Chcę podnieść, że na gruncie Małopolski istnieją serwituty, regulowane patentem z 1853 r. ustawą z 1894 r., i że potrzeba to zagadnienie w szybkim tempie załatwić. Przygotowałem odpowiedni projekt ustawy i wniosłem go do laski marszałkowskiej. Sądzę, że przy współpracy odpowiednich władz będzie można tę ustawę szybko załatwić. Sprawa jest pilna. Prawa tych serwitutantów zapisane są w księgach gruntowych. Zainteresowani nie mogą pobierać opału z lasów ze względu na to, że użytkowanie lasów zmieniło się znacznie. Kultura w lasach postąpiła znacznie naprzód, zagospodarowanie lasów uległo poprawie i tych zwalonych pni ani gałęzi, o których mowa jest w zapisach ksiąg gruntowych, w dużej ilości nie ma, Należy to zagadnienie uregulować ustawowo, gdyż sprawa praw, zapisanych w księgach, a nie wykonywanych, wywołuje duże fermenty, duże kłopoty. Wydzielanie ekwiwalentu w gruntach czy w lasach może tę sprawę posunąć znacznie naprzód.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#WincentyHyla">Sprawa serwitutów w Małopolsce była tematem długich rozważań Sejmu galicyjskiego i tam przedstawiciele chłopów, posłowie chłopscy i księża, występowali z tym, ażeby tę sprawę uregulować dobrze. Spotkali się ze sprzeciwem sfer posiadających, mających dawać ekwiwalent, i do dziś dnia sprawa ta przetrwała, tak że przyśpieszenie jej załatwienia jest konieczne.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#WincentyHyla">Projekt ustawy, który wniosłem do Sejmu jako nowelę do ustawy o wykonaniu reformy rolnej, opracowany został przeze mnie, a głos prasy, który się pojawił, że projekt mój był zapożyczony od kogoś — jest nieistotny. Pragnę stwierdzić, że prace nad projektem prowadziłem od paru lat i te postanowienia, które są zawarte w projekcie są odzwierciedleniem moich poglądów, które dla znacznie dalej w kierunku akcji znacznie szerszej, gdyż nie tylko parcelacji rządowej. Ale licząc się z tym stanem sprawy, jaki dzisiaj istnieje, z potrzebą załatwienia tej sprawy i z tym, że jedni z Panów Posłów chętniej chcieliby to zagadnienie załatwić, inni mniej chętnie — ażeby ta sprawa mogła zostać załatwiona, przygotowałem ten projekt w takiej formie, by on przy tych prądach, jakie istnieją w Sejmie, w tych możliwościach, jakie mamy, i przy istniejących zainteresowaniach Panów Posłów — mógł być w tej Izbie załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Inglot.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WincentyInglot">Wysoki Sejmie! Potrzeby i postulaty naszego rolnictwa są ogólnie dobrze znane. Były bowiem w ostatnich latach i są do dziś dnia przedmiotem rozważań i omawiania przez czynniki rządowe. Wiele czasu poświęciła im też Wysoka Izba, przedstawiają je rolnicy i prasa. Nadrzędność potrzeb wsi również została ustalona.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#WincentyInglot">Jeżeli chodzi o realizację planu, to plan ten został związany z wykonaniem ogólnego planu gospodarczego i inwestycyjnego Państwa, a ogólnym celem jego jest podniesienie gospodarcze i kulturalne kraju, uprzemysłowienie i wzmożenie obronności, W, odniesieniu do rozwiązania zagadnienia wsi, plan ten ogólny p. Wicepremier Kwiatkowski nakreślił następująco: „To wszystko, co chcemy ze środków państwowych realizować — rok za rokiem, plan za planem — ma dać impuls do przeprowadzenia 10 milionów ludzi ze wsi do miast, a miasta te ma uczynić ogniskiem życia i kultury”. Ten wielki i piękny, plan gospodarczy od roku się realizuje, buduje się Centralny Okręg Przemysłowy. I jeżeli chodzi o stosunek wsi do tego planu, to wieś stanęła frontem do Okręgu Przemysłowego. Wieś osiągnęła korzyści przy początkowej budowie fabryk, jest rzeczą pewną, że w przyszłości również będzie korzystać przez dostarczanie produktów rolniczych. Gdy chodzi jednak o wejście do tych fabryk, gdy chodzi o to, ażeby siły nagromadzone przez wieś stanęły przy warsztatach, przy maszynach, to sprawa przedstawia się znacznie gorzej, albowiem ludność wsi nie jest do tego przygotowana. Toteż do Okręgu Centralnego z całej Polski ściągają fachowcy do objęcia pracy, a wieś niestety z żalem na to patrzy. To samo, jeżeli chodzi o handel. Ludność wiejska do objęcia handlu w Centralnym Okręgu Przemysłowym nie jest przygotowana. Dlatego konieczne są znaczne kredyty, ażeby sprzede wszystkim zasilić można było nimi spółdzielnie, które by ten handel zorganizowały i wzięły w swoje ręce. Okazuje się, że do rozładowania nagromadzonych od lat dziesiątków i nadal narastających potrzeb wsi konieczny jest specjalny program gospodarczy. O tym programie wspomniał w dzisiejszym swoim przemówieniu p. Minister Poniatowski. W samej Małopolsce 90% gospodarstw rolnych to gospodarstwa dochodzące do 5 ha, najmniej 40% z tego to gospodarstwa nie wystarczające same sobie, to gospodarstwa, bez pracy ubocznej nie mogące utrzymać wszystkich członków rodziny. Jeżeli ten stosunek nadal potrwa, zachodzi obawa, że w przyszłości całe powiaty mogą stanąć przed niemożnością wyżywienia; się. w przemówieniu swoim z dnia 19 lutego 1938 r. stwierdza p. Minister Poniatowski wyraźnie: „W tych warunkach, w których żyjemy, jest rzeczą bezsporną, że nie zachodzi pomniejszanie się ilości ludzi z ziemi żyjących i odpływ ich ku przemysłowi i miastom. Żyjemy w okresie czasu, w którym odbywa się jeszcze dalsze zgęszczanie wsi”. Uzdrowienie stosunków gospodarczych wsi, wprowadzenie nadmiaru ludności do miast i rozbudowa miast winny być objęte osobnym planem.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#WincentyInglot">Dla wykonania takiego planu konieczne są nie tylko o wiele większe sumy, aniżeli w obecnym budżecie Ministerstwa Rolnictwa, ale potrzebna jest także zmiana niektórych ustaw, i tu tak samo, jak wspomniał o tym mój przedmówca, i ja muszę zaznaczyć, że przede wszystkim potrzebna jest zmiana ustawy o wykonaniu reformy rolnej z r. 1925. Zmiana powinna pójść w tym kierunku, by objęte wykazem imiennym obszary nie mogły być sprzedawane prywatnie, ale podlegały parcelacji przymusowej. Przy uwzględnianiu bowiem parcelacji prywatnej cena ziemi idzie, niepomiernie w górę i jest niemożliwością, żeby gospodarz 2 czy 3-morgowy przy tak wysokiej cenie mógł swoje gospodarstwo uzupełnić. A cóż dopiero mówić o zakupie działek względnie osad! I tu nie jestem zgodny ze stanowiskiem p. referenta, który jest zdania, że cena ziemi winna być podniesiona.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#WincentyInglot">Jestem dalej zdania, jeżeli chodzi o plan parcelacyjny, że ziemianie powinni do tej dziejowej konieczności ustosunkować się pozytywnie. Hamowanie procesu parcelacyjnego przez ziemian utrudnia chłopom nabycie skrawka ziemi, utrudnia założenie samodzielnego warsztatu pracy, jest przyczyną zwiększenia się bezrobocia, jest przyczyną beznadziejnego narastania nędzy, utrudnia postęp rozwoju kulturalnego wsi, zwiększa niezadowolenie. Żeby wieś gospodarczo uzdrowić, należy małorolnym przynajmniej do połowy obniżyć dotychczasowe długi rolnicze.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#WincentyInglot">Do likwidacji bezrobocia przyczyni się bardzo przygotowanie zawodowe młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#WincentyInglot">I tu znowu potrzebne, są odpowiednie sumy i kredyty, ażeby młodzież wsi mogła być w szkołach kształcona w kierunku rzemieślniczymi, handlowym i rolniczym. Bowiem chłopska młodzież, widząc przed sobą beznadziejną przyszłość, chwyta się radykalnych haseł, wchodzi za wcześnie w wir walk politycznych, a to nic wychodzi na dobre ani wsi, ani Państwu.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#WincentyInglot">Zachodzi także potrzeba uruchomienia większych kredytów na budownictwo. Jeżeli chodzi o podstawowe materiały gospodarcze, jak węgiel, żelazo, drzewo, cement, wapno, to są one bezwarunkowo za drogie i kartele odnośne powinny być rozwiązane. Powinna być także obniżona odpowiednio cena przewozu.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#WincentyInglot">Kończąc zaznaczam, że konieczną jest rzeczą i ze stanowiska narodowego oraz państwowego słuszną przygotowanie specjalnego, celowego programu do rozwiązania problemu bezrobocia i uzdrowienia stosunków gospodarczych wsi, a nasilenie realizacji należy skierować w okręgi najbardziej objęte przeludnieniem. Ani wieś, ani Państwo nie może stać bezrobociem. Wobec zaznaczenia konieczności takiego plami przez p. Ministra Poniatowskiego w dzisiejszym jego przemówieniu, jestem przekonany i wierzę w to, że zapowiedziany przez siebie plan p. Minister jak najrychlej zrealizuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Gromada.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JózefGromada">Wysoka Izbo! Dwa tygodnie temu objechałem część mego okręgu wyborczego, gdzie na dorywczo zorganizowanych zebraniach ludność wsi dawała wyraz różnym niedomaganiem, trapiącym ją obecnie. Jest ich duża litania i z pewnością znużyłbym Wysoką Izbę, wyliczając wszystkie bolączki. W każdym razie muszę podkreślić, że w zupełnym, przeciwieństwie do sytuacji na wsi znajduje się opinia, którą tutaj w stolicy się tworzy, twierdząc, że kryzys mamy już za sobą i że dobrobyt wraca na wieś, ponieważ ceny na produkty rolne zwyżkowały. Tymczasem znacznie bliższy rzeczywistości aniżeli to opinia jest obraz, który zarysowała skromna ankieta, przeprowadzona w jednej ze szkół powszechnych w powiecie łukowskim, gdzie na 5,7 dzieci 30 będzie jadło chleb dopiero z nowych zbiorów. W dniu przeprowadzania ankiety dwanaścioro dzieci przyszło bez śniadania i nie przyniosło ze sobą nic do jedzenia, pięcioro zaś musiało się obejść bez kolacji w dniu poprzednim. Toteż odgłosy, które z miast idą na wieś, wykazujące rzekomy dobrobyt tej wsi, drażnią i denerwują wieś, której los jest nad wyraz ciężki. Musimy przecież pamiętać o klęskach żywiołowych tegorocznych, o wyniszczeniu przez lata kryzysu i o wielkim zadłużeniu gospodarstw chłopskich, co wszystko razem wytwarza nieznośny stan rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#JózefGromada">Im bardziej zastanawiamy się nad środkami, stosowanymi w zakresie walki z pauperyzacją wsi, tym gorszy wydaje się nam ten obraz, ponieważ nabiera cech trwałości. Wszakże myślą przewodnią działalności Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych powinno być przede wszystkim podniesienie opłacalności gospodarstw wiejskich, gdy tymczasem nie o tym słyszymy ze strony przedstawiciela Rządu, a rączej o tzw. umiarkowanych cenach na produkty rolne. Poprostu wydaje się nam, że typ zamożnego chłopa wzbudza niechęć, a ideałem jest biedny, głodujący wieśniak, potulny materiał dla oficjalnych opiekunów wsi. Zdaniem moim, kolegą referent na ten ważki szczegół nie zwrócił dostatecznej uwagi i nie przeciwstawił się z chłopską odwagą i godnością tej szkodliwej tendencji.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#JózefGromada">W związku z tym pominął referent wielkie zagadnienie niepodzielności gospodarstw wiejskich. Czyżby uląkł się pytania, które złośliwi przeciwnicy rozwiązania tak ważnego postulatu wsi stawiają: dokąd pójdą ze wsi dzieci chłopskie nie obdzielone ziemią? W odpowiedzi na to, stawiam inne pytanie: jak wyżyją coraz to wzrastające rzesze ludności na już przeludnionej wsi i jak sobie wyobrażamy wielkość naszego Państwa bez uprzemysłowienia i urbanizacji, a równocześnie bez spolszczenia przemysłu, handlu i rzemiosła?</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#JózefGromada">Oczywiście, jeżeli stawiam zarzuty koledze referentowi, to godzą one nie tylko w niego. Wydaje mi się, iż referent powinien o tych rzeczach mówić, ale Ministerstwo powinno w tym zakresie działać.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#JózefGromada">Jednym z ciężarów, potęgujących nieznośne stosunki na wsi, jest zadłużenie gospodarstw wiejskich. Od r. 1934 nie poczyniliśmy w tym zakresie — można powiedzieć — niemal żadnych poważniejszych kroków, albowiem jedynym zarządzeniem godnym wzmianki w tej dziedzinie to była trzyletnia karencja. Okazuje się jednak, że znaczna część rolników nie jest w stanie ponosić nawet kosztów obsługi swego zadłużenia, a więc tym bardziej nie będzie mogła ponosić dodatkowo kosztów spłacania kapitału długu. My, posłowie, otrzymujemy w związku z zagadnieniem zadłużenia rolniczego stosy listów, przyjmujemy liczne delegacje i dlatego przypuszczam, że również Rząd musi być w tej materii nieźle poinformowany.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#JózefGromada">Tymczasem ze strony Ministerstwa Rolnictwa w ciągu dłuższego okresu nie spostrzegliśmy w tym zakresie najmniejszej inicjatywy i dlatego zbliżamy się do momentu, w którym poważna ilość gospodarstw chłopskich stanie ponownie, o czym mówili już tu moi przedmówcy, wobec groźby egzekucyj, dewastujących gospodarstwo, bądź mogących doprowadzić do utraty jedynego źródła wyżywienia.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#JózefGromada">Jakże daleko musiały zajść te sprawy, jeżeli cały ciężar rozwiązania dotkliwej bolączki wsi przyjmuje na siebie inicjatywa poselska. Złożone zostały już wnioski posłów: Mirskiego, Michalskiego, Krzeczunowicza i Kociuby. Oddźwięk tego aktu w sferach rolniczych jest ogromny. Na skutek tego, pomimo wszystkich wątpliwości, jakie mam, pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że Ministerstwo Rolnictwa ustosunkuje się jednak pozytywnie do tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#JózefGromada">Przechodząc do drugiego zagadnienia, o którym pragnę mówić, przypomnę, że na terenie województw białostockiego i lubelskiego istnieje, wiele gospodarstw szlachty zagrodowej o obszarze powyżej 30 ha. Gospodarstwa te są pociągane do świadczeń na wypadek kalectw itp., jak większe gospodarstwa folwarczne. Świadczenia tę zostały wymierzone za kilka lat wstecz. Tymczasem powszechnie wiadomo, że w gospodarstwach tego typu conajmniej w 90% przypadków pracuje wyłącznie rodzina właściciela, a co za tym idzie, w razie wypadków nie korzysta ona z dobrodziejstw ustawodawstwa socjalnego. Nie dziwota, że ten fakt powojuje rozgoryczenie nie, tylko wśród bezpośrednio zainteresowanych. Po prostu ludność wsi czuje, iż jest krzywdzona. Ponosi bowiem świadczenia, a nie odnosi żadnej korzyści. Toteż myślę, iż godzi się zastanowić nad tym, czy nie warto w imię szumnie głoszonej sprawiedliwości społecznej zwolnić takie gospodarstwa. które nie posiadają najemników, od tego rodzaju świadczeń. Chociaż to. o czym mówię, nie odnosi się bezpośrednio do resortu Ministerstwa Rolnictwa, to jednak pozwolę sobie zaapelować do p. Ministra Poniatowskiego o interwencję u Ministra Opieki Społecznej, w przekonaniu, że Rząd stanowi całość i za wszystko, co się pod jego egidą dzieje, wszyscy ministrowie są odpowiedzialni.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#JózefGromada">Wreszcie o jeszcze jednej rzeczy chcę mówić. Przypominam, że w roku zeszłym została uchwalona nowela do ustawy o przejmowaniu ziemi przez Państwo za Zaległe podatki. Intencją ustawodawcy było z jednej strony pobudzenie opieszałych płatników do lepszego wywiązywania się z ich płatniczych obowiązków wobec Państwa oraz samorządów, a z drugiej — dostarczenie pewnej ilości ziemi na cele reformy rolnej. Tak się zdarzyło, że trzykrotnie brałem udział w charakterze biegłego sądowego przy czynnościach komisji, działającej na podstawie wspomnianej ustawy. Na wstępie muszę stwierdzić, że zachodzą wypadki niewłaściwego opracowania wniosków przez izby skarbowe, gdyż za takie muszę uważać wnioski o przejęcie ziemi za daniny i podatki nieuprzywilejowane, które zostały przez komisję odwoławczą uchylone. Jednak nie to jest istotne. Ważniejsze jest niedostosowanie rozporządzenia do wymogów życia. Jak wiadomo, przed przejęciem ziemi dokonywuje się szczegółowej klasyfikacji, a następnie szacunku na podstawie przepisów z dnia 11 maja 1935 r., stosowanych przy szacowaniu nieruchomości ziemskich przy udzielaniu przez Państwowy Bank Rolny długoterminowych pożyczek. Ceny te są w stosunku do cen rynkowych o wiele niższe, a ponieważ majątki są przeważnie zadłużone powyżej 2/3 realnej wartości, ustawa, o której mowa, nie daje się zastosować, ponieważ ceny, wynikające z szacunków, są niezwykle niskie. W okolicach, w których mieszkam, hektar ziemi III klasy jest szacowany na 380 zł, wówczas gdy mórg ziemi w wolnym obrocie nawet większymi obiektami przewyższa tę cenę.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#JózefGromada">Klasyfikując przy czynnościach komisji ziemię VI klasy, będącą pod lasem, przyjmowało się przy szacunku 1/4 jej ceny i wypada wówczas, że hektar ziemi należy wziąć za 28 zł w III okręgu ekonomicznym, a w V okręgu zaledwie za 15 zł.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#JózefGromada">Nic więc dziwnego, że wówczas cały szacunek obiektów, które miały być przejmowane na rzecz Skarbu, był rażąco niski i nie dał tego, czego oczekiwał projektodawca i nowelizator tej ustawy, Z ceną ziemi dzieją się u nas w kraju dziwne, rzeczy. Jeżeli chodzi o stworzenie zapasu ziemi, przeznaczonego na naprawę ustroju rolnego, mamy trojakie ceny, a mianowicie jedną przy parcelacji majątków rządowych, drugą — gruntów prywatnych, a trzecią — przy przejmowaniu ziemi za zaległe podatki.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#JózefGromada">Polityka cen ziemi prowadzona jest jedynie pod kątem widzenia możliwości finansowych nowonabywcy, a zupełnie pomija interesy milionowych jej posiadaczy. Utrudnia to niewątpliwie uporządkowanie długów rolniczych, o czym już poprzednio mówiłem, a równocześnie utrudnia likwidowanie zadłużonych większych gospodarstw. Kto wie, czy właśnie dlatego nie zdarzają się wypadki takie, że nie przeznacza się na cele reformy rolnej obiektów zaniedbanych i źle prowadzonych, a przeciwnie niejednokrotnie przeznacza się gospodarstwa dobrze prosperujące.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#JózefGromada">Jestem zwolennikiem naprawy naszego fatalnego ustroju rolnego. Wykorzystać należy dotychczasowe ustawodawstwo o reformie rolnej, na razie je nowelizując, oraz wyciągnąć jak najdalej idące konsekwencje w stosunku do opornych płatników podatków państwowych i samorządowych przez przystosowanie obowiązujących w tym kierunku ustaw, jednakowoż o ile chodzi o szacunek ziemi, to nie co innego, lecz stopień jej urodzajności, wartość podstawowego produktu, jak np. żyto, które przeważnie masowo produkujemy, powinny być brane pod uwagę. Ceny w ten sposób wypośrodkowane z uwzględnieniem okręgów ekonomicznych, lecz nie w sztywnych granicach, winna ustalić powołana specjalna komisja.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#JózefGromada">Ludność wiejska, znajdująca się w biedzie, spostrzega te wszystkie niedociągnięcia między obietnicami a ich realizacją oraz między swoim położeniem a oceną tego położenia przez Wysoki Rząd, a nawet ostatnimi dniami i panów posłów, w tej Wysokiej Izbie zasiadających, którzy zamiast np. opracować jakiś niezbędny akt pomocy dla nędzy chłopskiej, poświęcili tyle czasu różnego rodzaju rozgrywkom personalnym.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#JózefGromada">Kończąc, nawiązuję do przemówienia p. posła de Tuna, wygłoszonego w dniu 2 grudnia roku zeszłego z tej wysokiej trybuny, i apeluję do wszystkich Panów Posłów i Pana Ministra Rolnictwa o uchwalenie przynajmniej 5.000.000 zł na pomoc kredytową rolnikom, poszkodowanym w ubiegłym roku na skutek klęski nieurodzaju w pomorskim, lubelskim i białostockim województwach, gdyż bez tej pomocy jest obawa, że nie obsieją pól jarzyną, a z braku obornika za mało będzie zasiane okopowych, a wówczas klęska da się odczuć i w następnych latach.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#JózefGromada">Pozwalam sobie przeto zgłosić do Prezydium następującą rezolucję: „Sejm wzywa Rząd, aby z sum państwowych przeznaczone zostało najmniej 5 milionów złotych na pomoc dla rolników, dotkniętych klęską suszy w r. 1937, w formie przyznania odpowiednich kredytów na zakup nawozów sztucznych oraz nasion na sezon wiosenny 1938 r.”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Boluch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WasylBoluch">Wysoka Izbo! P. referent w swoim głęboko i sumiennie opracowanym referacie naświetlił nam dokładnie sytuację gospodarczo-rolniczą i postawił całkiem słuszną tezę, że podwyższenie produkcji i opłacalności gospodarstw rolnych są tymi zasadniczymi elementami, które wyprowadziłyby rolnictwo z błędnej drogi. Faktem jednak jest, że do dzisiaj w tym kierunku nie nastąpiło żadne polepszenie, chwilowa bowiem koniunktura opłacalności produktów roślinnych nie równoważy tych strat, jakie przynosi rolnictwu nieopłacalność produktów hodowlanych. Albowiem mamy przecież największą ilość tych gospodarstw, które zajmują się produkcją hodowlaną, a więc gospodarstw drobnych i średnich, i te zawsze — przedtem i dzisiaj — opierają cały swój przychód na gospodarce hodowlanej. W kierunku podniesienia produkcji i opłacalności nie postąpiliśmy naprzód, mimo to że wszyscy jesteśmy zgodni, że przecież podniesienie rolnictwa jest jednym z najważniejszych zagadnień państwowych. „Cieszymy się” wprawdzie, że rolnictwo stoi dobrze, bo mamy przecież pewien eksport, ale już p. Zaklika stwierdził tu, że ten eksport idzie kosztem niedojadania wsi i miast. Nie jest to więc żadne pocieszenie dla rolnictwa, które wołałoby, by zwiększyła się konsumcja miast i wsi i przez to podwyższyła się opłacalność gospodarstw rolnych. Dla rolnictwa byłoby to kolosalnym postępem naprzód.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#WasylBoluch">Gdzież szukać przyczyny tych wadliwych pociągnięć na polu gospodarczym. Zgadzam się w zupełności z niektórymi moimi szanownymi przedmówcami, że to jest wadliwe podejście czynników miarodajnych, w szczególności Ministerstwa Rolnictwa. Bo przecież gdyby Ministerstwo Rolnictwa działało wyłącznie pod kątem czysto gospodarczym, a nie pod kątem polityczno-społecznym, czy jak to dzieje się na naszym terenie: polityczno-narodowościowym, to oczywista rzecz, efekty w dziedzinie rolniczo-gospodarczej byłyby widoczne.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#WasylBoluch">Przejdę teraz do jednej z najboleśniejszych spraw na naszych terenach, a mianowicie do sprawy parcelacji. Słusznie stwierdził p. referent, że powinniśmy dążyć do tego, żeby reforma rolna była traktowana jako wielkie zagadnienie gospodarczo-państwowe. Bardzo wielkie słowo i słuszna zasada, bo gdybyśmy pod tym kątem podchodzili do tego jednego z najważniejszych w chwili obecnej pociągnięć w poprawie struktury rolnej i podniesieniu gospodarstwa rolnego, to bodaj częściowa poprawa przyszłaby na pewno. Niestety, tego nie widzimy. Społeczeństwo rolnicze w południowo-wschodnich województwach jest przedmiotem eksperymentów polityczno-narodowościowych i polityczno-społecznych.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#WasylBoluch">Wysoka Izbo! Podczas, gdy inne dzielnice czy województwa w Państwie korzystają z pewnej pomocy Ministerstwa, to społeczeństwo rolnicze w trzech województwach południowo-wschodnich jest poza sferą zainteresowania kompetentnych czynników, jeśli chodzi o momenty natury gospodarczej. Sam osobiście interweniowałem w sprawie komasacji, a zdawało by się, że to leży w interesie ogólnogospodarczym, by taka rzecz była jak najprędzej przeprowadzona. Wagi gospodarczej tego zagadnienia chyba nie potrzebuję udowadniać. Tymczasem podanie o przeprowadzenie komasacji, wniesione przez jedną z gromad w powiecie kamioneckim, leżało kilka miesięcy w starostwie bez rozpatrzenia. Trzeba było aż interwencji posła w starostwie i w województwie, by ją ruszyć z miejsca. Nie wchodzą już w inne sprawy, jak melioracja, bo tej prawie na naszym terenie nie ma, nie wchodzę także w drobniejsze sprawy, jak kredyty na cele kulturalno-oświatowe itp. Jednym słowem, ta dziedzina na naszym terenie jest zupełnie zaniedbana. Oczywiście, nie ma mowy o jakichś spłatach rodzinnych. Kredyty zbożowe są śmieszne, bo zaledwie kilka tysięcy przeznacza się na jeden powiat.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#WasylBoluch">A struktura społeczna, socjalna naszej wsi jest może najgorsza. Kto kiedykolwiek zapoznał się z naszą wsią, był w terenie, widział te wąziutkie paseczki, wniknął w głąb życia rolnego, gospodarczego naszej wsi, to przyjdzie do przekonania, że może poza kilku powiatami zachodnimi woj. lwowskiego nie ma podobnych przykładów nędzy w żadnym innym województwie Państwa. Ubiegłego roku z tej trybuny miałem zaszczyt zwrócić Wysokiej Izbie uwagę na niesłychane parcelacyjne praktyki w naszych województwach. Stwierdzam, że dziś są one o wiele gorsze, bo nie znam wypadku od roku, żeby bodaj jeden mórg był przy parcelacji sprzedany Ukraińcowi. Natomiast znam wypadki, że wyrzuca się naszych ludzi z gruntu kupionego z parcelacji przed dwoma czy trzema laty, z gruntu zapłaconego i gospodarowanego nawet w tym wypadku, kiedy dany nabywca opłaca już podatki. Obecnie wraca się jeszcze do tych przeszłych już spraw, swego czasu zaaprobowanych i te rzeczy załatwia się negatywnie na niekorzyść nie tylko społeczeństwa ukraińskiego, ale tu i ówdzie nawet członków społeczeństwa polskiego, będących spokrewnionymi z Ukraińcami. Pozwolę sobie przytoczyć podobny fakt.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#WasylBoluch">Proszę Wysokiej Izby, mam pod ręką pismo do nabywcy sprzed trzech lat ze strony upoważnionego biura Romualda Brzezińskiego takiej treści: „Zawiadamiam uprzejmie, że starostwo złoczowskie nie zaakceptowało zgłoszenia WPana na kupno parceli majątku itd. itd. z braku kwalifikacyj rolniczych, wobec czego ofertę uważam za nieważną i wpłacone pieniądze stawiam do dyspozycji WPana”. Tak mówi firma parcelacyjna, która trzy lata temu sprzedała parcelę...</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#komentarz">(P. Bakon: Może chciała usprawiedliwić niedotrzymanie umowy.)</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#WasylBoluch">Mam pismo od starostwa, z czego widać, że jest zupełnie przeciwnie. Do pana X I: „W sprawie zgłoszenia Pana na kupno z parcelacji majątku Gołogóry starostwo zawiadamia, że oferty Pana na kupno nie rozpatruje” — po trzech latach „wobec złożonego w dniu 27 listopada br. oświadczenia przez parcelującego upow. Romualda Brzezińskiego ze Lwowa, iż po bliższym zbadaniu sprawy zgłoszenia Pana na kupno tego stawu nie przyjmuje i złożoną przez Pana ofertę unieważnia”.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#WasylBoluch">Jest również i kartka od tej samej firmy, wzywająca 5 czerwca 1937 r. tego samego parcelanta do zapłacenia podatku, bo minął termin: „Wobec upływu terminu płatności pierwszej raty podatku gruntowego wzywa się do zapłaty najdalej do dnia 15 czerwca 1937 r. do rąk p. Delegata Walickiego Stanisława”. Pieczątka, podpis: Romuald Brzeziński itd.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#WasylBoluch">Takie są obecnie praktyki w stosunku nawet do tych nabywców, którzy kupili ziemię 2 czy 3 lata temu. Ofiarą tych eksperymentów padają także Polacy, względnie Polki, dzieci polskich kolonistów, które wyszły za mąż za Ukraińców. I tu przytoczę fakt następujący: Przed rokiem kupiła córka kolonisty z Plebanówki koło Trembowli trzy morgi gruntu i transakcji tej starostwo nie zatwierdziło.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#komentarz">(Głos: Czemu?)</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#WasylBoluch">Ona robi rekurs. Proszę Wysokiej Izby, w tym rekursie poza momentami czysto gospodarczej natury podnosi taką rzecz: „Ponadto podpisana jest lojalną, obywatelką Rzeczypospolitej, Polką z urodzenia, wyznania rzymskokatolickiego, a więc i ta okoliczność powinna przemawiać za udzieleniem podpisanej zezwolenia na nabycie nieruchomości w Mszańcu względnie w Witosówce. Podpisana jest rolniczką z zawodu, uprawa roli stanowi dla niej warsztat pracy i źródło dochodu na pokrycie kosztów, utrzymania. Poza gospodarstwem rolnym i domowym podpisana nie zajmuje się żadnymi w zakres gospodarstwa rolnego i domowego nie wchodzącymi sprawami, a w szczególności podpisana nie zajmuje się polityką. Pochodzi podpisana z Plebanówki, gromady koło Trembowli położonej. która jest kolonią polską. założoną przez księży, co tłumaczy skąd pochodzi nazwa tej gromady, jest zatem Polką rodowitą, córką kolonisty z zachodu”. Proszę Wysokiej Izby! Nie zatwierdzono jej dlatego, że ona miała odwagę i wyszła za mąż za Ukraińca i ma synów Ukraińców. Zachodzi więc obawa, że kiedyś, ten skrawek ziemi przejdzie w ręce ukraińskie, w ręce jej synów.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#WasylBoluch">Ale jeszcze pozwolę sobie przytoczyć Jeden fakt. Polak, właściciel 8-morgowego gospodarstwa obarczony liczną rodziną — 8-giem dzieci, szuka lepszego warsztatu pracy, bo dotychczasowy warsztat nie wystarcza. Ogłasza we wsi, że ma na sprzedaż 8 mórg pola i zabudowania. Wieś w 3/4 ukraińska nie ma kupców Polaków, a, więc umawia się z ukraińskimi kupcami, którzy, oferują mu wysoką cenę, tak że na pewno za uzyskaną, gotówkę miałby możność, jeszcze przy pomocy Banku Rolnego, nabyć powiedzmy 20 czy 20 parę mórg pola i stworzyć dla swojej rodziny lepszy byt. Za kilka dni zrywa pertraktacje mówiąc, że nie może im sprzedać, bo wezwano go i zagrożono, że jeżeli sprzeda morgę Ukraińcom, nie będzie miał prawa kupić ani skrawka ziemi na obszarze całego Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#WasylBoluch">Ażeby Izby nie męczyć, przytoczę jeszcze jeden tylko fakt. Tutaj chodzi o Ukraińca. Ukrainiec, mający 10 morgów gruntu ojcowizny, rozrzuconych — jak zwykle na naszym terenie — na różnych odcinkach oddalonych od siebie o kilka kilometrów, zwrócił się do właściciela majątku, który przeprowadzał parcelacje z prośbą, czy nie mógłby po sprzedaniu swoich porozrzucanych kawałków kupić u niego gruntu w jednym kawałku. Właściciel uzyskawszy ustną zgodę ze strony komisarza ziemskiego wysłał list do niego z propozycją kupna. Rolnik sprzedał swoją ojcowiznę, kupił 11 morgów z parcelacji w jednym kompleksie, muruje dom, stajnie, gospodaruje bardzo przykładnie i proszę Wysokiej Izby po dwóch latach, nie zatwierdza się mu pod pretekstem spekulacji. Przecież on nie pobudował tych budynków po to, ażeby spekulować, lecz żeby gospodarzyć, tym bardziej że i ustawa nie pozwala spekulować. Skąd ten zarzut spekulacji?</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#WasylBoluch">Wymyśla się różne niesamowite przyczyny, na których nawet chłop rozumie się, że są naciągnięte, żeby nie dopuścić naszego chłopa do kupna. I co się dalej dzieje? Chodzi, prosi, błaga, płacze, bo jest zrujnowany, bo przecież łożył ciężkie tysiące złotych na budowanie tego gospodarstwa, chciał przykładnie gospodarować, poprawił strukturę swojego gospodarstwa, ho zamiast rozrzuconych kawałków nabył w jednym kawałku grunt, chciał podnosić produkcję i opłacalność gospodarstwa. I tak to w oczach czynników administracyjnych pod przewodnictwem p. Ministra wygląda to podniesienie gospodarstw rolnych, podniesienie produkcji i opłacalności tej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#WasylBoluch">A teraz przejdę do innej sprawy, mianowicie chodzi mi o te, czy rzeczywiście ta ludność ukraińska autochtoniczna, zamieszkała na tych terenach, ma moralne prawo do nabywania tej ziemi, własności obszarników polskich, czy też nie. Postawmy sobie sprawę jasno. Nie będę w to wchodził i nie będę analizował historycznego pochodzenia tej ziemi. Ale, proszę Wysokiej Izby, żyjemy w czasach, kiedy cena wartości pracy jest conajmniej tak wysoka, jak wartość kapitału. Przecież na przestrzeni setek lat osiadły chłop ukraiński pracował za bezcen na tych obszarach i wzbogacał folwarki polskich obszarników, a nie ulega najmniejszej wątpliwości, że folwarki te były rozsadnikiem kultury polskiej na wschodzie, a więc i chłop ukraiński przyczynił się swoją ciężką pracą do szerzenia kultury polskiej na wschodzie. Gdyby nie było polskich folwarków na wschodzie i gdyby nie było tej ciężkiej pracy ukraińskiego chłopa na korzyść tych folwarków, jak wyglądałaby polskość na tych terenach? Powiedzmy sobie szczerze i otwarcie że prawa na nabywanie ziemi z parcelacji nikt nie może odmówić ukraińskiemu chłopu. Przypuszczam, że Wysoka Izba będzie zgodna ze mną, że nie wolno robić eksperymentów w życiu gospodarczym, bo czy wcześniej, czy później to się zemści.</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#WasylBoluch">Druga sprawa, którą chciałem jeszcze poruszyć, to jest obronność Państwa. Panowie przyznają, że przy takim rozdrobnieniu, gospodarstw, przy takiej przykrej sytuacji społecznej i gospodarczej chyba nie jest zdrowe, gdy się nie pozwala temu chłopu miejscowemu na uzupełnienie jego warsztatu pracy. Więc co do gospodarczych momentów przemawiać, nie będę, ale chodzi o tę bezwzględnie dla wszystkich ważną sprawę obronności Państwa. Zadajmy sobie pytanie, kto będzie lepszym obrońcą granic Państwa, czy ten kolonista, który przyszedł, który nie wrósł w tę ziemię, który z ciężkim sercem opuścił swoje dawne, skromne śmieci, za którymi tęskni i nie może się z tą ziemią zżyć, czy też ten ukraiński czy polski chłop, który osiadł tam od wieków, wrósł w tę ziemię i na wypadek, gdyby ktoś choć skrawek tej ziemi chciał mu naruszyć, zginie, a nie da je i nikomu. Znając stosunki tamtejsze, twierdzę bezwzględnie, że ten drugi lepiej, będzie bronić granic Państwa, bo chcę bronić swego majątku.</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#WasylBoluch">I racja gospodarcza, racja państwowa, racja obrony Państwa, i racje ogólnoludzkie przemawiają za tym, by p. Minister zrewidował swoje stanowisko i nie krzywdził tych, którzy setki lat wkładali tam swoją pracę, a chcą jedynie uzupełnić swój warsztat pracy w drodze nabycia ziemi z parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#WasylBoluch">Z powodu dotychczasowej działalności p. Ministra Rolnictwa absolutnie nie możemy mieć do niego zaufania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Formela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#BolesławFormela">Wysoka Izbo! Przeglądając tegoroczne sprawozdanie budżetu Ministerstwa Rolnictwa chciałem stwierdzić, czy jest różnica i czym się ono różni od dotychczasowych sprawozdań. Stwierdziłem, że różnica jest. W poprzednich referatach nie mogłem jakoś odnaleźć tej rzeczywistej rzeczywistości wsi polskiej, tej rzeczywistości, o której mówiły nam głosy z terenu i którą my, jako czynni działacze rolniczy, widzimy i o której słyszymy na każdym kroku. Tegoroczny referat zdaniem moim jest jakby odbiciem tego prawdziwego oblicza wsi i jej sytuacji. Może wpłynęło na to to, że — jak referent sam zaznaczył — jest chłopem, żyje na wsi i dlatego odczuwa położenie inaczej od inteligenta, znającego położenie wsi raczej teoretycznie. Referent szczegółowo i obszernie omówił całokształt polityki gospodarczej rolnictwa i właściwie nie było by już nic do nadmienienia, chyba uzupełnić pewne raczej regionalne zjawiska.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#BolesławFormela">Parcelacja i osadnictwo na ziemiach zachodnich. Wszyscy jesteśmy zgodni z tym że przebudowa ustroju rolnego musi nastąpić. Nie ma przeciwnika reformy rolnej, ale reformy rolnej racjonalnej, reformy takiej, gdzie myśleć będziemy nie tylko o dniu dzisiejszym, ale o naszym jutrze. Mu simy stworzyć takie warsztaty, które dadzą utrzymanie nie tylko dzisiejszym ich posiadaczom, ale przede wszystkim zapewnią godziwą przyszłość ich dzieciom. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że na odcinku zabudowy osad nastąpiła już pewna poprawa. Wszyscy pp. posłowie otrzymali książkę p. t.: „Zabudowa osad na tle reformy rolnej w Polsce”. Przeglądając te fotografie piękne z punktu widzenia artystycznego i może zabytkowego, natrafiłem w końcu na wyrywkowe listy osadników z całej Polski. Natrafiłem między innymi na list z okolic nadmorskich. Kiedy przeczytałem ten list, stanął ml przed oczyma obraz wręcz odmienny, który widziałem w tej samej gminie i w tym samym czasie. Więc powiadam — po co umieszczać takie wyrywkowe listy, które i tak. dokładnego obrazu nie dadzą. Słyszałem, że w Warszawie wyświetla się film o parcelacji i reformie rolnej. Proszę Wysokiej Izby, nie wiem, czy warszawiacy tak entuzjastycznie oklaskiwaliby te filmy, gdyby słyszeli to, co my musimy słyszeć na zebraniach pod adresem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. I dlatego powiadamy, czy nie lepiej było by pieniądze, przeznaczone na drukowanie tych broszur, nie przedstawiających jako wyrywkowe pełnego obrazu, oraz pieniądze, przeznaczone na filmy, przeznaczyć na kupno książek dla bibliotek rolniczych,...</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#komentarz">(P. Hyla: Jest to wydawnictwo dobre i potrzebne.)</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#BolesławFormela">...z których ten osadnik mógłby czerpać potrzebne mu fachowe wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#BolesławFormela">A teraz, co mówi nam teren? Otóż że na odcinku osadniczym sytuacja tego osadnika nadal jest ciężka. Osadnik nie jest w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań finansowych, nie jest w stanie zapłacić ani podatków, ani opłat z tytułu reformy rolnej. Zniknąć także muszą różnice pomiędzy poszczególnymi kategoriami osadników. Nie może być różnicy w nabywaniu ziemi, obojętne, czy to jest parcelacja rządowa, bankowa, czy prywatna.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#BolesławFormela">Mówiąc o osadnictwie nie mogę nie wspomnieć o pewnym dla nas przykrym objawie, o tak zwanym numerus clausus dla reflektantów z ziem zachodnich przy nabywaniu ziemi na naszych terenach. Otóż obserwujemy ciekawy objaw, że kiedy po innych miastach polskich bezrobocie maleje chociaż w minimalnym procencie, to u nas jest wręcz przeciwnie. Stwierdzono mianowicie i to oficjalnie, że bezrobocie w naszych miastach się zwiększa. Co jest przyczyną tego objawu? Otóż stwierdzono, że ci bezrobotni rekrutują Się ze wsi, z tych ludzi, którzy zostali bez pracy po rozparcelowaniu majątków. Mówiąc o osadnictwie i parcelacji na marginesie tej sprawy należało by dążyć do tego, ażeby Warsztaty nowotworzone dostawały się w ręce ludzi fachowo przygotowanych do swojej pracy i z odpowiednim majątkiem.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#BolesławFormela">P. Wicepremier Kwiatkowski, mówiąc o sytuacji gospodarczej, kraju, stwierdził, że koniunktura się poprawiła I na odcinku rolnictwa. Czy jest tak na ziemiach zachodnich? Otóż muszę niestety stwierdzić, że nie. Nie chcę być gołosłownym, więc dlatego przytoczę dowody, nie ze strony rolnictwa, tylko ze strony kupiectwa. Mianowicie wielki zjazd kupiectwa w Bydgoszczy, który swoją Obecnością zaszczycili p. wicepremier Kwiatkowski oraz pp. Ministrowie Rolnictwa oraz Przemysłu i Handlu, stwierdził; niedostateczny udział Pomorza w poprawie koniunktury: „Trzykrotna klęska żywiołowa spowodowała na Pomorzu specjalnie niepomyślny wynik zbiorów. W porównaniu wyników zbiorów za rok 1935 i 1936 otrzymujemy następujący obraz. Spadek wynosił: w pszenicy 30%, w życie 35%, w owsie 40%, w jęczmieniu 42%”. A dalej mówiąc o sytuacji rolnictwa: „Więc przede wszystkim rolnictwo prześladuje w ostatnich latach niepomyślny los, a poza tym zadawnione bolączki, wynikające na skutek nierównych kosztów produkcyjnych rolnictwa pomorskiego z rolnictwem innych dzielnic. Ostatnio dają się bardziej odczuwać skutki wadliwej parcelacji. Mając zupełne zrozumienie dla konieczności stworzenia nowych warsztatów dla przeludnionej wsi, odrzucamy bezwzględnie system stwarzania proletariatu rolnego, mieszczącego się w drewnianych zabudowaniach, nielicujących z obrazem Pomorza murowanego. Typem zdrowego warsztatu rolnego nie może być na Pomorzu obszar 10-hektarowy i tu trzeba brać zarówno pod uwagę słabszą glebę pomorską, jak i wzgląd na ogólny stan gospodarczy. Kupiectwo ogólnie narzeka na widoczny zanik siły nabywczej wsi, szczególnie w terenach parcelowanych. Trzeba wreszcie pamiętać, że stan posiadania mniejszości na roli występuje najsilniej w wielkiej własności i fakt ten winien być uwzględniony w planie parcelacyjnym, zaś z polskiej własności wielkiej winny być parcelowane majątki niezdolne do życia, tymczasem dzieje się często inaczej, jak np. poruszona w „Ilustrowanym Kurierze” sprawa parcelacji Gorzędzia, uprzemysłowionego majątku w powiecie tczewskim”. Że w związku z niepoprawieniem się koniunktury dotychczas ustawy oddłużeniowe nie dały spodziewanych wyników, na to chcę przytoczyć dowód. Mianowicie mam tu ze sobą z Biblioteki Puławskiej „Zadłużenie drobnych gospodarstw na dzień 1 lipca 1937 r.”. W tym wydawnictwie prof. Witold Staniewicz stwierdza: „Fakt, że pomimo niewątpliwie lepszej w r. 1937 niż w r. 1936 koniunktury oraz pewnej dosyć znacznej poprawy sytuacji na wsi zadłużenie prawie się nie zmniejszyło, da się wytłumaczyć szeregiem okoliczności, przede wszystkim tym, że urodzaj r. 1936 nie był zbyt pomyślny, zwłaszcza klęska posuchy dotknęła województwo poznańskie i pomorskie, posiadające gospodarstwa dość znacznie zadłużone”. I tutaj dalej przytacza listy z terenu. Jeden list jest z powiatu tczewskiego, brzmi on w sposób następujący: „Rok 1936/37 był wprawdzie rokiem pewnej stabilizacji gospodarczej, jednakże rolnictwo powiatu tczewskiego w tym unormowaniu się warunków udziału nie brało z powodu ogólnej klęski nieurodzaju. Stąd tak moje, jak i sąsiednie gospodarstwa wpadły w nowe długi, zaciągnięte na zasiewy i pasze”. Nie będę powtarzał głosów prasy tak miejscowej, jak i zamiejscowej o tym, że koniunktura na tych ziemiach poprawiła się. Ostatnio obserwujemy załamanie się ceny żywca. Z tym żywcem specjalne trudności ma ludność pograniczna polsko-niemiecka w związku z panującą w Niemczech pryszczycą. Na dłuższą metę nie będzie można tego zarządzenia zastosować, gdyż ludność rolnicza tego pogranicza, chroniąca wałem swoim całe rolnictwo polskie, nie będzie mogła sama ponosić kosztów i strat, związanych z wydanym zarządzeniem. Lecz do tej sprawy powrócę jeszcze na innym miejscu.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#BolesławFormela">W końcu chciałbym przyłączyć się do wywodów i rezolucyj, zgłoszonych przez p. referenta, a specjalnie co do tego, iż należało by obniżyć cenę cukru i cenę nawozów sztucznych. Bez nawozów sztucznych obejść się nie możemy, a skutki niestosowania ich wykazały dobitnie ostatnie klęski, które na naszym terenie panowały.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#BolesławFormela">Pragniemy wyraźnie gospodarczego nastawienia polityki rolnej i wtenczas nabierzemy większego zrozumienia i zaufania dla polityki Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#BolesławFormela">Kończąc, przyłączam się do poprzednio zgłoszonej rezolucji p. Gromady, ażeby Rząd zechciał przyjść z pomocą ludności z tych województw, które zostały w zeszłym roku dotknięte klęskami, dla umożliwienia jej dokonania zasiewów wiosennych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WasylMudryj">Zarządzam przerwę do godz. 16.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 m. 30 do godz. 16 m. 12.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Michalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#AntoniMichalski">Wysoki Sejmie! Mamy przed sobą budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Dyskusja ma za zadanie dać ocenę dotychczasowych prac Ministerstwa Rolnictwa i udzielić wskazówek na przyszłość. Każdy z moich kolegów przedstawia bolączki swoich okolic i ja do nich chcę także należeć. Jeżeli mam być członkiem komisji sędziowskiej, to bynajmniej nie chcę wszystkiego potępiać i uważać za złe. Postąpię tak, jak to się czyni przy wydawaniu cenzury, a więc stawia się noty dobre i stawia się noty złe.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#AntoniMichalski">Taką złą notą jest to, że mamy uchwalać rezolucję, wzywającą Rząd do skierowania działalności Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w kierunku zapewnienia opłacalności gospodarstw. Nie dlatego uważam to za złą notę, abym sam był przeciwny uchwaleniu tej rezolucji, ale uważam to za złą notę dlatego że doszło w ogóle do tego, iż musimy tę rezolucję uchwalić. Naprawdę źle, bardzo źle mu si być w rolnictwie, skoro zwracamy się z takim apelem do Rządu. Przypominamy przecież bodajże o pierwszym, kardynalnym obowiązku każdego ministra. Jeśli apelujemy do Rządu o pomoc i wołamy o opłacalną produkcję, to bynajmniej nie dlatego, aby nas wojewodowie czy starostowie mieli napędzać do uprawy roli. Nam chodzi o to, aby polityka rolna była tego rodzaju, iżby sprzyjała i umożliwiała opłacalność. U nas, na zachodzie, mamy ziemie liche, wymagające nakładów, wymagające nawozów sztucznych. Jeśli ceny nawozów sztucznych utrzymają się na obecnym poziomie, to choćby rolnik nie wiem jak od rana do nocy pracował, nie będzie mowy o opłacalnej produkcji. To jest jedna z kwestii, która ostatnio wysunęła się na czoło, właściwe jej rozwiązanie — to jest obniżenie cen nawozów sztucznych co najmniej o 30%.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#AntoniMichalski">Są jeszcze inne noty, które stawiam jako niedostateczne.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#AntoniMichalski">Mam na myśli sprawę przebudowy ustroju rolnego na ziemiach zachodnich. Jestem pewny, że przeciw parcelacji nie ma na ziemiach zachodnich ani jednego rolnika, mali i duzi — wszyscy są za parcelacją. Ale równocześnie należy stwierdzić, że wszyscy są w zasadzie przeciwko sposobowi przeprowadzania parcelacji. Przeglądam w jednym z czasopism wywiad z o. Stanisławem Mikołajczykiem, prezesem Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych. Oto, co mówi przedstawiciel drobnego rolnictwa: „Reforma rolna powinna polegać na tworzeniu zdrowych, produktywnych gospodarstw chłopskich”. Biorę do ręki przemówienie prezesa Wielkopolskiej Izby Rolniczej p. Jana Morawskiego, opublikowane w „Poradniku Gospodarskim” i co tam znajduję: „Należy przy dokonywującej się reformie rolnej stworzyć gospodarstwa różnego typu, wielkości, lecz na ogół nie mniejsze niż 15 ha”. Panuje więc zgodność poglądów w pośród rolnictwa ziem zachodnich, jak powinna wyglądać reforma rolna. Jeśli p. Minister nie chce mieć w Wielkopolsce biednego proletariatu, tylko zdrowe, silne gospodarstwa włościańskie, to musi ten pogląd podtrzymać. Powiedział niedawno słusznie p. Minister, że ziemia powinna się dostać w ręce tych, którzy ją kochają i na niej chcą pracować. Od siebie pragnę dodać, że ziemia powinna dostać się w ręce tych, którzy potrafią na niej pracować. Nie mogę się pogodzić z tym, aby synowie włościańscy z Wielkopolski czy Pomorza, którzy znają i kochają ziemię i potrafią na niej gospodarzyć, byli w zbyt szczupłym zakresie uwzględniani jako nowonabywcy działek z parcelacji.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#AntoniMichalski">Przeciwstawialiśmy się już kilkakrotnie budownictwu drewnianemu, które nie odpowiada naszym warunkom. Zresztą buduje się z drzewa niezmiernie lichego i nietrwałego. Sam wychowany jestem w drewnianym domku, ale domek ten był budowany z bloków 10-calowych, podczas gdy obecnie buduje się z bloków co najwyżej 10-centymetrowych. Zbyt wielka jest różnica pomiędzy 10 calami i 10 centymetrami. Pomijając już ten ważny moment, że budynki drewniane są nietrwałe, trzeba jeszcze podnieść i to, że są stanowczo za małe, zwłaszcza, jeśli chodzi o chlew, gdzie mają małorolni chować inwentarz, skoro jedno bydlę bije drugie ogonem. Sam p. Minister jest przecież zdania, że u małorolnych hodowla jest podstawą gospodarki. Trzeba więc koniecznie stworzyć dla niej warunki. Budujemy wszystko z drzewa, a zapominamy, że tego drzewa jest w Polsce niewiele i jest już drogie, a więc trzeba go oszczędzać. Bo jak mówi ludowe powiedzenie: „Prędzej gospodarz uchowa wołka, niż w lesie kołka”. Podczas rewizji w końcu 1935 roku Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, że np. w nadleśnictwie Szczepanowo, powiatu mogilnickiego, z którym jestem zrośnięty, a ponieważ żyję tam lat 30, więc te warunki dobrze znam, — według akt leśnych (planów urządzenia, księgi gospodarczej) zapas rzeczywisty masy drzewnej rębnych drzewostanów wynosił: w 1911 r. na 1 ha — 462 m sześć., co stanowi 100%-, w 1926 r. na 1 ha — 280 m sześć., czyli 60,6%; w 1935 r. na 1 ha — 175 m sześć., czyli 37,8%. Co to znaczy? To znaczy, że w ciągu 8 lat (od 1926 r. do 1935 r.) zmniejszono zapas drzewny z 280 m sześć, na 1 ha na 175 m sześć., czyli o 105 m sześć., co równa się 37,5%, a w stosunku do 1911 r. o 62,2%.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#AntoniMichalski">Wobec tego, że w Polsce gliny jest więcej od drzewa, trzeba koniecznie powrócić do budowli murowanych. Ostatnio nawet cegielnie o to się upominają. Jak cegielnie będą pracować pełną parą, to i zatrudnienie robotników zwiększy się.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#AntoniMichalski">Swego czasu p. Minister rzucił hasło, które na ogół przypadło bardzo rolnictwu do gustu. Nawoływał słusznie do przestawienia się na hodowlę. Myśmy za tym słusznym apelem poszli, jednakże w ostatnim czasie jesteśmy za to bici. Na skutek nieurodzaju musieliśmy hodowlę zredukować, podaż bydła na rynku była duża, ceny spadły, więc straciliśmy. Trzeba przyznać, że Minister Rolnictwa chciał temu zapobiec i zaprojektował uruchomienie kredytów pod zastaw bydła. Jednakże między zaprojektowaniem, a przyznaniem kredytów upłynęło zbyt wiele czasu, tak, iż nie zdołały one uchronić rolników przed stratami. Tym gorzej przedstawia się sytuacja na odcinku hodowlanym, że nie mamy dotychczas właściwie zorganizowanego zbytu. Zbyt wielu jest pośredników i to przeważnie Żydów. Według moich obliczeń mamy aż 4 ogniwa w pośrednictwie, na czym oczywiście rolnik najgorzej wychodzi. Skoro tak dużo się mówi o spółdzielczości, to czyż nie należało by wreszcie ten odcinek zorganizować spółdzielczo? Wiem, że kontyngent eksportowy mają przyznany w Wielkopolsce dwie firmy, m. in. jedna z Warszawy, a naszych handlarzy się zupełnie pomija. Tymczasem w Wielkopolsce są nieczynne aż 3 bekoniarnie, w tym jedna w Czarnkowie, najuboższym powiecie z całego województwa, gdzie małorolni pozbawieni są absolutnie wszelkich możliwości zbytu trzody. Coś tutaj jest nie w porządku.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#AntoniMichalski">Pragnę poruszyć jeszcze jedną sprawę. W lipcu 1937 roku podejmowałem u siebie wycieczkę gospodarzy z warszawskiego wraz z Miku instruktorami. Kiedy po zwiedzeniu małych i większych gospodarstw w powiecie gościłem u siebie wycieczkę i kiedy później rozwiązały się języki, przystąpiło do mnie kilku gospodarzy i przepraszali mię za to, że właściwie działa mi się krzywda. Instruktorzy rolni zalecali im bowiem, aby się mieli przede mną na ostrożności, bo ja jestem obszarnikiem. Daj, Panie Boże, w całej Polsce takich obszarników, którzy zaczęli z tyloma morgami gospodarować, jak ja, i z tej wysokiej trybuny życzę wszystkim kolegom po lemieszu, ażeby do tego doprowadzili.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#AntoniMichalski">Widocznie jest taki duch z góry, który zaleca kłócenie Jednych z drugimi na wsi. U nas nie jest to mile widziane, my jesteśmy wychowani w innej szkole. Nauczycielami i przodownikami naszymi byli księża, ziemianie i inteligencja. Oni nas, gospodarzy mniejszych, naprawdę podciągali wzwyż. My z tego dziś jesteśmy dumni. To się nazywa dziś wyższą kulturą gospodarczą ziem zachodnich. U nas był i jest zwyczaj, że w sprawach gospodarczych siadamy przy jednym stole. Jest tam miejsce i dla ziemianina i dla małorolnego. Tak, jak swego czasu ziemianin, założycieli kółek rolniczych, ś. p. patron Jackowski, siadał przy jednym stole z małorolnymi, tak dziś małorolny, prezes Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych. Stanisław Mikołajczyk, siada przy jednym stole z ziemianami. To jest nasze podejście do roboty społecznej i gospodarczej i my się z tej drogi zepchnąć nie pozwolimy. Zgoda buduje — niezgoda rujnuje, a my chcemy Polskę budować, a nie rujnować. Po półtorawiekowej niewoli odzyskaliśmy niepodległość i budujemy Polskę, która musi być wieczna. Jeśli ma być mocną i wieczną, to nie może być drewnianą, ale murowaną, bo wszystko, co drewniane, nie jest trwałe.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#AntoniMichalski">Apeluje do Pana Ministra, aby szedł z nami i budował Polskę murowana, nić tylko technicznie, lecz ideowo.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Bodziony,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JakubBodziony">Wysoki Sejmie! Przemawiając z tej Wysokiej trybuny muszę się zająć w związku z budową Zapory w Rożnowie, terenem własnym. Jeżeli chodzi o doniosłość zapory dla Państwa, tej rzeczy niewątpliwie kwestionować nie można, jeżeli jednak chodzi o przedsiębiorstwo, które te prace prowadzi, jak również i o urzędy państwowe, o ich zachowanie się W stosunku do drobnego rolnictwa, które mieszka na tym terenie, to temu muszę poświęcić kilka uwag.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#JakubBodziony">Jeżeli spojrzymy na tamtejszy teren, obecnie przeludniony, z wysoką ceną ziemi, jeżeli przyjrzymy się gospodarstwom w dolinie Dunajca, to stwierdzimy, że niewątpliwie stoją one na wysokim stopniu kulturalnym 1 hodowlanym we wszystkich kierunkach. Wystarczy Wspomnieć, że z powiatu, który reprezentuję, około 100 koni hodowli włościańskiej bywa dostarczanych corocznie do wojska, i to wyłącznie koni kawaleryjskich. To jest obrazek, że istotnie gospodarstwa tamtejsze stoją na wysokim poziomie. 500 gospodarstw włościańskich, które mają być wywłaszczone, a których obszar wynosi 1800 ha, to dla powiatu niewątpliwie i wielka ilość gospodarstw i wielka ilość obszaru.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#JakubBodziony">Z powodu przeludnienia powiatu ceny ziemi były tam zawsze wysokie. Niewątpliwie dziś z powodu wywłaszczenia ceny gospodarstw rolnych, jako też i materiałów budowlanych wzrosły blisko o 100%. Jeżeli komisja wojewódzka wywłaszczała gospodarstwa bez udziału czynnika miejscowego, wina oczywiście jest to ustawy, która nie przewiduje czynnika miejscowego w komisjach. Ustawę w tym kierunku należało by niewątpliwie zmienić. Ceny wywłaszczania za ziemię są bardzo niskie. Nie tylko, że ceny są bardzo niskie, ale wywłaszczenie to powoduje rozdarcie gospodarstw, bo grunta w tej samej gromadzie, leżące w dolinie Dunajca, bez budynków oczywiście, bywają zabierane pod jeziora i odwrotnie, część gruntów, leżących na terenach wyższych, zostaje przy właścicielach gruntów. Ludność z tego powodu niewątpliwie nie może zostać na tej małej reszcie gruntu, a za cenę, którą otrzymała, nie może iść dalej, aby znaleźć sobie odpowiednie miejsce.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#JakubBodziony">Nadto wskażę wadliwości, jeżeli chodzi o kwestie ustawowe. Rolnik wywłaszczony, jakich dziś jest wielu, ma gospodarstwo obdłużone. Jeżeli gospodarstwo jego jest obdłużone, to niewątpliwie, przy pozbyciu się hipoteki, pozbywa się także wszystkich długów, ale za to nie będzie miał za co nabyć nowego gospodarstwa. Dlatego zgłosiłem poprawkę do ustawy, ażeby rolnik miał możność przenoszenia długu hipotecznego na nowy obiekt, który nabywa.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#JakubBodziony">Jeżeli chodzi o niską cenę szacunku, to dzisiejsze postępowanie utrudnia rolnikowi dochodzenie swoich słusznych praw. W postępowaniu sądowym rolnik musi składać 100 złotych kaucji przy odwołaniu od wyroku sądu okręgowego, a 300 zł przy odwołaniu od wyroku sądu apelacyjnego. Uważam, że jeżeli rolnikowi nie w jego własnym interesie, ale dla dobra Państwa zabiera się ziemię, to czy słuszne jest, żeby wszystkie koszty, nie tylko kaucję, ale koszty także sporu, wyjazdu sędziów, rzeczoznawców i urzędników, ponosił rolnik. Sprawa ta ma dziś może znaczenie lokalne, ale może być również aktualna i na innych terenach. I wszystkie poprawki, które zgłosiłem do ustawy, powinny być przez Wysoki Sejm uchwalone, albowiem sprawa dotyczy dobra całego rolnictwa. Wskutek podobnego postępowania i komisyj wywłaszczeniowych i dotychczas istniejących ustaw wciąga się w procesy tamtejszych drobnych rolników, dobrze zasłużonych dla Państwa, bo biorących udział we wszystkich walkach o niepodległość, a zresztą historia powiatu sądeckiego jest dosyć dobrze znana w tym kierunku. I przez te procesy daje się utrzymanie szeregowi adwokatów. A chcę dodać jeszcze, że jeżeli gospodarz rozpocznie proces, to tych pieniędzy, które zostały mu przez komisję przyznane, on nie otrzyma, bo pieniądze te będą złożone w depozycie. A więc on będzie wisiał w powietrzu, proces prowadził, ale pieniędzy na nabycie nowego gospodarstwa mieć nie będzie. Dlatego apelowałbym dzisiaj przy sposobności, żeby tych drobnych rolników wziąć istotnie w szczerą opiekę.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#JakubBodziony">Dalej przejdę jeszcze do innej sprawy w związku z budową zapory wodnej na terenie rzeki Dunajca i zahaczę jeszcze o kwestię jego dopływów i kwestię samego Dunajca. Regulowanie i zabudowa rzek i potoków górskich rozpada się według dzisiejszej ustawy na dwa ministerstwa: część robót melioracyjnych wykonuje Ministerstwo Rolnictwa, drugą część wykonuje Ministerstwo Komunikacji. Z tej wysokiej trybuny stwierdzana, że Ministerstwo Komunikacji dba bardzo mało o regulację rzek czy potoków górskich, i sprawę tę w całości powinno przejąć Ministerstwo Rolnictwa. Uważam, że rzeczy odnoszące się do utrzymania odpowiedniej kultury, podniesienia rolnictwa, powinny niewątpliwie należeć do Ministerstwa Rolnictwa. Jeżeli chodzi o rzekę Dunajec, to od powodzi 1934 r. duża część jego brzegów jest do dziś nietknięta. Niemiły stan panuje na terenie gromady i gminy Podegrodzie, gdzie Dunajec co roku zabiera coraz większe obszary ziemi. Starania tamtejszych gospodarzy do dziś dnia nie odnoszą żadnego skutku. Kwestia obwałowania prawego brzegu Dunajca z zaniedbaniem lewego brzegu, o czym zresztą wspomniałem we własnej interpelacji, powinna być także należycie potraktowana.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#JakubBodziony">Przejdę dalej do ogólnej sytuacji wsi. Na wsi panuje nędza i bieda. Kiedy wszedłem na teren Sejmu, prawie trzy lata temu, padły tu hasła zrównania cen artykułów przemysłowych z rolniczymi. Należało w to wierzyć i przypuszczać, że w tym kierunku pójdziemy naprzód. Tymczasem 3 lata już dobiegają, a artykuły przemysłowe jak były wysokie w cenie, tak do dziś dnia się utrzymują. Artykuły rolne stały jednak na niskim poziomie, a w wieki wypadkach czy to odnośnie do zboża, czy odnośnie do paszy artykuły hodowlane załamują się w dalszym ciągu bardzo mocno wskutek nieuregulowania cen przemysłowych w stosunku do artykułów rolnych. Należy stwierdzić, że jeżeli chcemy z rolnictwem iść naprzód, to niewątpliwie pierwszym punktem posunięcia naprzód drobnych zwłaszcza gospodarstw, które niewiele mają do sprzedania, a dużo do kupienia, jest, by ceny artykułów przemy słowy chi bezsprzecznie z ostały obniżone.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#JakubBodziony">Jeżeli mówię o cenach artykułów przemysłowych, to nie mogę pominąć, zwłaszcza dla okolic górskich, dużego znaczenia obniżenia cen nawozów sztucznych. Niewątpliwie iżby rolnicze starają się od szeregu lat o budowę wzorowych gnojowni, o dobre przechowanie nawozu. Praca ta jednak dotychczas, jeżeli weźmiemy ogół, dała wyniki nieduże i nawozy sztuczne, zwłaszcza, jak podkreśliłem, na terenach górskich, tam gdzie mało jest słomy, gdzie mało paszy, a więc tym samym mało nawozu naturalnego, będą odgrywały i odgrywają ogromną rolę. Jeżeli nawozy sztuczne nie potanieją, to oczywiście produkcja w górę nie pójdzie i w dalszym ciągu będzie ogromnie słaba. Chcąc podnieść produkcję rolną, należy uprzystępnić cenę nawozów sztucznych.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#JakubBodziony">Jeżeli chodzi o przebudowę ustroju rolnego, wypowiadał się pod tym względem szereg mówców i ja przyłączę się do nich, że kwestię ustroju rolnego, przebudowy tego ustroju należy jak najszybciej uregulować dla dobra Państwa, dla zgody w terenie, żeby przestała drażnię i jednych i drugich, aby to nie była kwestia zapalna. Jeżeli chodzi o wypadki małopolskie, to nasilenie tych wypadków było niewątpliwie największe tam, gdzie jest największe przeludnienie i największe rozdrobnienie gospodarstw rolnych. Trzeba dążyć do tego, aby dać koniecznie warsztat pracy tym, którzy mają bardzo mało, albo tym, którzy umieją na tym warsztacie pracować, a dotychczas tego warsztatu nie posiadają.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#JakubBodziony">W związku z zaspokajaniem, oczywiście częściowym, ziemią musi iść także kultura rolna, przygotowanie rolnicze, które objąć powinno nie pewne tylko ugrupowania młodzieży, nie pewną tylko ich część, ale szerokie masy młodzieży wiejskiej. Cieszę się z tego, że p. Minister w dzisiejszym programie zapowiedział, że przygotowanie rolnicze będzie prawdopodobnie nawet przymusowo rozciągnięte na całą młodzież w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#JakubBodziony">Jeżeli chodzi jeszcze o mój teren, to muszę nadmienić, że tam i w poprzednich latach dobrze nie było, ale po ostatnich żniwach, po mokrym sierpniu, gdzie żniwa odbywały się dopiero w tym miesiącu, po zniszczeniu wielkiej ilości plonów rok bieżący zapowiada się bardzo katastrofalnie, a z tą katastrofą przyjdzie niewątpliwie bardzo ciężki również i przednówek.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#JakubBodziony">Na pograniczu powiatu sądeckiego jak i nowotarskiego są gospodarze, przynależni do Państwa Polskiego, którzy mają pewne działki ziemi, na terytorium państwa czechosłowackiego. Z tego tytułu płacą oni na tamtym terenie bardzo wysokie podatki. Wiemy, że artykuły rolne w Czechosłowacji mają wyższe ceny niż w Polsce, a więc i podatki odpowiednio są dostosowane. Rzecz tę w jakiejś formie należałoby uregulować, ażeby dać możność tym gospodarzom utrzymać swą ziemię poza granicami Państwa, ażeby tej ziemi nie wyzbywali się.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#JakubBodziony">Uregulowanie serwitutów na naszych terenach odnośnie do opału i pastwisk pozostawia także bardzo dużo do życzenia i szybkiego wymaga załatwienia.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#JakubBodziony">Na zakończenie chciałbym jeszcze dodać, że w poprzednich latach atakowali inni budżet Ministerstwa Rolnictwa, w tym roku, dziwna rzecz, że atakował przedstawiciel chłopów, chłop atakował budżet Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#JakubBodziony">Wierzę, że program przez Ministra Rolnictwa zakreślony szeroko będzie w najkrótszym czasie zrealizowany dla dobra chłopa polskiego, dla dobra wsi polskiej i całego Państwa Polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Dębicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#CzesławDębicki">Wysoka Izbo! P. referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa tak się obstawił ze wszystkich stron i tak umiejętnie odrazu zawarował się od wszelkich wycieczek, wszelkiej krytyki tez wysuniętych przez niego, że doprawdy nie wiem, z której strony do tych zagadnień podejść. Dlatego też po namyśle zdecydowałem, że nie będę bawił się w polemikę z wywodami przytoczonymi nam tutaj przez p. referenta, tylko pozostawiam jego wywody jego własnej ocenie sumienia poselskiego.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#CzesławDębicki">Wysuwam jedną tylko obiekcję, czy te jego poglądy, które zastrzegał, że są poglądami większości rolnictwa, a w szczególności wsi, czy aby rzeczywiście te poglądy można tą miarą mierzyć. Nie wiem, czy p. sprawozdawca w ciągu swej tyloletniej praktyki poselskiej nie popełnia tutaj zasadniczego błędu, że w ocenie zjawisk gospodarczych nie od strony życia podszedł, ale od strony pewnej rutyny posła polityka.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#CzesławDębicki">Naczelne tezy, które przewijają się w referacie p. sprawozdawcy, to zagadnienie cen, opłacalności, intensyfikacji rolnictwa. To są rzeczywiście te naczelne tezy, które w zawodzie rolniczym stale dominują i w około których wszelka dyskusja w środowisku rolniczym się odbywa. Wszelkie próby i dążenia takiego ułożenia stosunków gospodarczych, by tym tezom sprostały, zawsze są żywe. Ale nie można, mówiąc o tych tezach, ześrodkowywać całej uwagi na jednostronnych drogach, prowadzących do ich realizacji, bo wówczas popełnia się błąd, którego w ujmowaniu układu warunków gospodarczych Państwa popełniać nie wolno. Zagadnień tych wyczerpująco w tym kilkunastominutowym przemówieniu nie można omówić, silą rzeczy muszę się ich dotknąć tylko powierzchownie, muszę brać tylko pewne myśli, które zasadniczo mogłyby stanowić temat do bardzo szerokich dysput i bardzo długich referatów.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#CzesławDębicki">Jak patrzę na sytuację rolnictwa, jego warunki rozwoju i dynamikę w życiu gospodarczym kraju, to jednak nie mogę nie zgodzić się z tezą p. Ministra Rolnictwa, że możliwości rozwojowe rolnictwa są ściśle związane z możliwościami rozwojowymi innych dziedzin życia i gospodarki kraju. Ta teza, która jest w dużej mierze i często rzucana, że przez uprzemysłowienie kraju będziemy mogli całkowicie rozwiązać wszelkie problemy piętrzące się na odcinku wsi, jest też jedną tylko z dróg, prowadzących do rozwiązania tego zagadnienia. O ile mnie pamięć nie myli, zdaje się, że p. Minister Rose, obecny Wiceminister Przemysłu i Handlu, podówczas dyrektor departamentu Ministerstwa Rolnictwa, obliczył, że na zatrudnienie 100 ludzi w przemyśle potrzeba włożyć kapitał w tworzenie warsztatów około pół miliona złotych. Te cyfry są bardzo bliskie tego, co życie nam wskazuje, i nie można dzisiaj delektować się tylko tym zagadnieniem, że przesuwając się całkowicie na stronę rozwiązywania uprzemysłowienia kraju, rozwiązujemy zagadnienie wsi. Wydaje mi się, że to jest ta długa fala, po której w rozwoju gospodarczym dążyć będziemy musieli.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#CzesławDębicki">Ale ta długa fala w tej chwili musi być wspomagana szeregiem krótszych fal. I tylko zharmonizowanie ruchu tych fal da nam wspólny wielki prąd, który będzie w stanie dźwignąć stan gospodarczy wsi.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#CzesławDębicki">Nie można oderwać rozwoju gospodarczego wsi od rozwoju i poziomu gospodarczego całego kraju. Nie widzę tu żadnych możliwości ani w oparciu o analizę naszej rzeczywistości polskiej, ani w oparciu o obserwację przykładów obcych. Mamy na zachodzie tak klasyczny przykład jak Niemcy, gdzie granica produkcyjności rolnictwa jest bardzo daleko posunięta naprzód, gdzie rolnictwo ma w związku z dużymi możliwościami konsumpcyjnymi tego kraju możliwości rozwijania swojej produkcji, nie Licząc się z tym, czy się opłaca, czy się nie opłaca. A jednak ten poziom, na jakim wskaźnik cen artykułów rolniczych w stosunku do wskaźnika cen artykułów przemysłowych tam się układa, obiektywnie stwierdzić należy, jest gorszy niż w naszych warunkach polskich. Międzynarodowy Instytut Rolniczy podaje, że w stosunku do r. 1913 wskaźnik cen produktów rolnych w Niemczech wzrósł do 104, a wskaźnik cen przemysłowych, np. maszyn, wzrósł do 111, a dla manufaktury do 127. Rozpiętość między tymi wskaźnikami jest dosyć duża i jeżeli w skali swej jest ona bezwzględnie wyższa od skali, w której się znajduje ta sarnia rozpiętość cen w Polsce, to jednak tutaj stwierdzić musimy, że dzieje się to wskutek innego zupełnie poziomu, wyższego poziomu siły gospodarczej, poziomu życia, rozwoju kulturalnego i gospodarczego kraju, To, co my dzisiaj obserwujemy w życiu gospodarczym Polski, ten niski poziom cen produktów rolnych w stosunku do cen produktów przemysłowych jest jednak w pewnej skali utrzymany. I wydaje mi się, że rolą czynników decydujących o harmonijnym układaniu się tych dwóch czynników naszego życia jest właśnie zabieganie i tworzenie takich warunków, by harmonijność rozwoju tutaj zachowana była. Mnie się wydaje, jeżeli spokojnie patrzymy na ocenę prac i wyników tych prac Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, że właśnie ta harmonijność jest zachowywana. Boleję, mocno boleję nad tym, że dziś nie możemy zrobić tego wielkiego skoku wzwyż, który by nas od razu podciągnął na wyższy poziom możliwości gospodarczych i na inny poziom konsumcji i dóbr produkowanych przez rolnika i produkowanych przez przemysł. Ale to jest nasza polska rzeczywistość i w jej granicach możemy budować tylko to, co życiowo budować się będzie mogło.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#CzesławDębicki">P. referent poruszył zagadnienie intensyfikacji. A przecież to zagadnienie tak szablonowo dla całego rolnictwa rozwiązywane być nie może. Zupełnie inne granice intensyfikacji warsztatu będą w warsztacie małym, karłowatym, inne znów w warsztacie samowystarczalnym, a inne w warsztacie produkującym na zbyt. Instytut Naukowy w Puławach dzieli gospodarstwa pod względem zużycia pracy na trzy grupy: gospodarstwa rodzinne, najemno-rodzinne i najemne. Można do podziału gospodarstw w Polsce dochodzić i tą drogą, można też dochodzić i drogą oceny ich zdolności konsumcyjnej i zdolności produkcyjnej. Jeżeli o warsztatach karłowatych, drobnych można powiedzieć, że w tej chwili będą zawsze warsztatami głodowymi, a średnie warsztaty będą zaledwie samowystarczalne, to dopiero gdzieś ponad granicą 8–10 ha na naszym poziomie kultury zaczynają się warsztaty produkcyjne. Ale inne zupełnie czynniki będą tu działały w dynamice rozwojowej i inna zupełnie granica intensywności rozwojowej będzie przed nimi stawała.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#CzesławDębicki">I mnie się wydaje, że polityka Ministerstwa Rolnictwa, polityka tego czynnika, który układa stosunki, stanowiące o możliwości intensyfikacji warsztatów rolnych, musi być tak prowadzona, by ta linia graniczna intensywności gospodarstw była stopniowo i regularnie dla każdej grupy inaczej przesuwana.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#CzesławDębicki">Jeden z panów posłów w dzisiejszej debacie tak dużo wagi przywiązywał do zagadnienia premii, jakby chciał stwierdzić w ten sposób, że jest ono właśnie tym czołowym zagadnieniem, które decyduje o opłacalności produkcji w rolnictwie. A przecież to jest jeden tylko z fragmentów, stanowiący tylko o jednym dziale produkcji. Ja się wcale nie delektuję tym, że my w statystyce międzynarodowej zajmujemy czołowe miejsce jako producenci żyta. Mnie się wydaje, że w układzie ogólnych stosunków to jest pewnym ciężarem dla nas, bo zawsze jest dla nas wielką troską, gdzie i jak ulokować ten nadmiar wyprodukowanego żyta. Ale jest inne zagadnienie — my produkujemy nadmiar żyta, a jednocześnie mamy olbrzymi odsetek gospodarstw rolnych, które nie dojadają tego żyta i w polityce cen Ministerstwo Rolnictwa musi znaleźć ten środek, tę linię, która pogodzi interes tego, który musi zbyć, i tego, który musi zjeść to żyto. I mnie się wydaje, że jeżeli mamy trwale budować nasz rozwój gospodarczy, jeżeli mamy się uniezależnić od wpływów zewnętrznych, to w tej dziedzinie szereg wysiłków już zrobiono, ale jeszcze szereg wysiłków zrobić należy. Nie rozstrzygniemy tej rzeczy takim powiedzeniem, którego również jeden z panów posłów już dziś użył, motywując swoje obawy, co będzie na przyszły rok z ceną zboża dlatego, że czeka nas prawdopodobnie urodzaj. Jestem rolnikiem od wielu lat i na warsztat rolny patrzę od dzieciństwa. I doprawdy nie wiem, czy można, gdy ziemia śpi pod śniegiem, określić jaki będzie urodzaj. O tym można mówić dopiero w czerwcu i lipcu i przewidywania naszych czynników decydujących dopiero w tym okresie będą realne. Dziś oczywiście podchodzenie do tego zagadnienia może być nie gospodarcze, a tylko polityczne.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#CzesławDębicki">Stosunek cen produktów produkcji roślinnej w tej chwili, obiektywnie biorąc, w porównaniu do cen tzw. przedwojennych jest bardzo zbliżony. Różnica między cenami w r. 1914 a cenami w r. 1936 i 1937 jest minimalna. Uderza nas natomiast kolosalna rozpiętość cen produktów zwierzęcych, spadła cena nabiału, spadła cena żywca. I tutaj wielką troską nas wszystkich rolników, wszystkich organizacyj rolniczych i Ministra Rolnictwa musi być zabezpieczenie dalszych linij rozwojowych w tej dziedzinie. To, co obserwuję na podstawie analizy naszego wywozu i miejsca, które zajmują artykuły zwierzęce względnie artykuły pochodzenia zwierzęcego lub przetwory produkcji rolniczej, utwierdza mnie w tym przekonaniu, że wysiłki w kierunku przestawienia dróg produkcji są czynione.</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#CzesławDębicki">Nie mogę z braku czasu rozwinąć tego zagadnienia, ale chcę rzucić kilka cyfr, które ilustrują, że zmniejszenie w wywozie produktów roślinnych kapitalnie jest pokrywane zwiększeniem obrotu produktami pochodzenia zwierzęcego. Jeżeli r. 1937 przyniósł nam zmniejszenie się wywozu produktów roślinnych o 69 milionów zł — podaję cyfry okrągłe — to zwiększenie w dziale wywozu produktów zwierzęcych mamy o 25 milionów, a innych produktów i przetworów spożywczych o 34 miliony zł, a więc w sumie mamy niemal pokrycie z nadwyżki wywozu produktów pochodzenia zwierzęcego zmniejszania wywozu przetworów produkcji roślinnej. Mnie się wydaje, że od pielęgnowania, od baczenia na to, by zachować dalszą dynamikę rozwojową tej dziedziny, zależy w dużej mierze rozwój i podniesienie się całego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Gortat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WincentyGortat">Wysoki Sejmie! Przysłuchiwałem się uważnie i w latach ubiegłych i w roku bieżącym, jak obradowano w Komisji Budżetowej nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. I nic innego, tylko smutne i przykre wrażenia z tych obrad wyniesione zmuszają mnie dzisiaj do zabrania głosu, bo naprawdę, zdawało mi się, że niektórzy z członków tej Izby zatracili poczucie rzeczywistości, że zapomnieli, iż Sejm obecny ma się wyróżnić powagą obrad od sejmów dawnych. Tymczasem niektórzy przyjęli sobie takie metody postępowania i takie formy mówienia, że jestem naprawdę zdziwiony. Dlatego zabieram głos, bo patrzę trzeźwo i jasno, bez specjalnych może sympatyj, ale i bez uprzedzeń do członków Rządu czy do p. Ministra Poniatowskiego. Umiem patrzeć na rzeczywistość i znam wiele faktów, które mogą służyć za podstawę do krytyki Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#WincentyGortat">Krytykę rzeczową uznaję za rzecz pożyteczną, a nawet konieczną. Nie mogę się jednak zgodzić, gdy pewni ludzie, jedynie z pobudek chyba politycznych, chcą niszczyć dzieło innych, dzieło stworzone niewątpliwie wytężoną pracą i dużym talentem p. Ministra Rolnictwa. Dziwi mnie, czemu to dzisiaj nasi konserwatyści tak potępiają Ministra Poniatowskiego, gdy jeszcze przed dwoma laty było zupełnie co innego, a p. Tarnowski na 12 posiedzeniu Sejmu w dniu 19 lutego 1936 r. mówił: „Wysoki Sejmie! Zabieram dziś głos z pewną tremą, ponieważ mówię po tak znakomitym znawcy stosunków rolniczych, jakim jest p. Minister Poniatowski”. Czyżby dzisiaj koledzy p. Tarnowskiego uznali, że p. Minister Poniatowski zupełnie nie zna stosunków rolniczych? Zdanie takie przebija zresztą aż nadto wyraźnie z referatu p. Sobczyka, ów referat całkowicie odpowiada naszej tzw. konserwie, o czym świadczyły głosy w dyskusji na komisji i żywe oklaski dla referenta ze strony przeciwników p. Ministra.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#WincentyGortat">P. referent Sobczyk w myśl znanego przysłowia, że „w czyimś oku widzi się igłę, a w swoim i belki trudno zobaczyć”, uczynił ze swego referatu jedno wielkie oskarżenie, że wszystko, wszelka praca, wszelka działalność Ministra Poniatowskiego jest zła, zła, jeszcze raz zła i zasługuje tylko na jedno wielkie potępienie. Jedynie „gwoli” prawdzie gdzie niegdzie jakieś słówko pobłażliwe, ale tych „gwoli” jest bardzo niewiele. Gorzej, bo p. referent nazwał swój referat chłopskim. Jestem chłopem i bardzo mi przykro, że muszę stwierdzić, iż w owym referacie nie widzę ani trochę „chłopskości”. I żal mi trochę p. referenta, gdy powiem, że w owym referacie słyszałem nie szczere, serdeczne, prawdziwe i chłopskie słowa, tylko chyba czyjeś obce poglądy i rady. Żal mi p. referenta jako chłopa, dla tego pozwólcie, Panie Sąsiedzie, że Wam przypomnę takie znane stare chłopskie przysłowie: „Gdzie gospodarz cudzą radą żyje, na pewno nie utyje”. Może to jakiś pan podsunął takie rady i poglądy. Dlatego proszę być ostrożniejszym na przyszłość i pamiętać jeszcze o jednym mądrym przysłowiu, że: „Pan z panem się zgodzi, a chłop w skórę weźmie”.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#WincentyGortat">A więc w popieranie pańskich spraw chłopu mieszać się nie warto, tym bardziej że przeciwnicy zaraz powiedzą, jak to nawet napisał znany pisarz Świętochowski w swej „Genealogii Teraźniejszości”, że: „Gdy chłop polski podniesie się wyżej ze swego nędznego padołu, natychmiast stara się upodobnić do pana dworskiego, swego stanu chłopskiego nie stara się udoskonalić w swoisty sposób. Zatem nasz lud musi się najpierw odszlachcić, zanim zdoła nadać narodowi inną postać”. Widocznie jednak niezbyt łatwo odszlachcić chłopa, bo dalej Świętochowski dodaje: „Na to nowe przeobrażenie się chłopów musi Polska czekać bardzo długo i długo pasować się z fatalnym dziedzictwem przeszłości”.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#WincentyGortat">Gdy czytam ten referat, to przyznaję, że Świętochowski miał świętą rację. Sądzę, że gdyby p. referent przed opracowaniem swojego chłopskiego referatu o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych czytał uważnie chociażby tę jedną książkę Świętochowskiego, nie mówiąc już o tak kapitalnej pracy, jak „Historia Chłopów”, i gdyby się zastanowił choć trochę nad prawdą słów Świętochowskiego, to na pewno jego referat chłopski wyglądałby zupełnie inaczej. Bo czyż nie ma racji Świętochowski, gdy mówi: „Lud ciemny, powołany do czynnego udziału w życiu Państwa, ulega wszelkim namowom agitacji, umożliwiając nadużycia przemocy lub złej woli. Lud ciemny nie jest ekonomicznie dość twórczym, nie pomnaża dostatecznie bogactwa narodu i nie wyłania z siebie jednostek wysokiej miary”. A dalej: „Gdyby nasz chłop nie był tak ciemny, wówczas stykający się z nim w jakimkolwiek stosunku inteligent również musiałby być mądrzejszy”.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#WincentyGortat">Gdy tak pisze jeden z niewątpliwie wybitnych polskich filozofów i znawców polskiej rzeczywistości, to my tutaj w Sejmie słyszymy z ust chłopa, z ust prezesa Związku Izb i Organizacyj Rolniczych i Koła Rolników Sejmu i Senatu — słyszymy z ust tego chłopa pretensje do Ministra Rolnictwa, że zbyt dużo ten Minister zajmuje się sprawą oświaty chłopskiej na wsi.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#WincentyGortat">Wysoki Sejmie! Przyznaję, że zdumienie mnie ogarnęło, gdy usłyszałem tę wymyślną pretensję z ust chłopa, który przecież w Związku Izb reprezentuje nie tylko rozum chłopski, ale liczbę, liczbę 20-milionowej ludności chłopskiej, której tyle jeszcze trzeba nauki, tyle wiedzy, że nie tylko Minister, ale każdy świadomy człowiek winien się szczerze przyczyniać, ażeby tej wsi, temu chłopu ułatwiać zdobywanie wiedzy i nauki, ale nigdy nie potępiać akcji oświatowej.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#WincentyGortat">Więc jeszcze raz stwierdzam, że chłopski referat p. Prezesa przez tę niewłaściwą tendencję sprawił mi przykrość ogromną, tym większą, że jako chłop cieszyłem się jeszcze niedawno, że tak poważana prezesura Związku Izb i Organizacyj Rolniczych dostała się słusznie w ręce chłopa. Okazuje się jednak, że radość moja była przedwczesna. Spodziewałem się takiego postępowania, ażeby ono rzeczywiście dawać mogło wiarę, że prezes chłopski w każdym słowie reprezentuje ideologię chłopów, ideologię tej wsi, której tyle zagadnień jest dziś tak ważnych dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#WincentyGortat">Dalej p. referent pomawia Ministerstwo o nastrój antyspołeczny, a z drugiej strony zarzuca, że Ministerstwo posiada takie działy pracy niewątpliwie społecznej, jak Centralny Komitet do Spraw Młodzieży Wiejskiej, jak Komitet Organizacji Drobnych Gospodarstw Wiejskich, a wreszcie Instytut Kultury Wsi.</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#WincentyGortat">Natomiast chwali p. referent Związek Izb i Organizacyj Rolniczych, że tam podobno kształtuje się niezależna myśl chłopska. P. referent jako prezes ocenia swoją instytucję przez osobliwe szkiełka. Rzeczywistość jest inna.</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#WincentyGortat">Bywa nawet, że izba rolnicza nieraz rządzona jest przez urzędników, a dyrektor rządzi izbą jak pisarz wójtem w gminie. Zresztą cóż tu mówić, w moim pojęciu jest to wprost nie do pomyślenia, by izby rolnicze czy organizacje rolnicze działały naprzekór dzisiejszemu Ministerstwu Rolnictwa. Taką działalność zawsze uważałbym za godną potępienia, bo dla dobra rolnictwa, dla dobra wsi, praca izb rolniczych, praca wszelkich organizacyj rolniczych winna być jak najbardziej zgodna i skoordynowana z działalnością Ministerstwa Rolnictwa, a że dzieje się inaczej, rolnictwo nasze stoi w miejscu jak ten sławny wóz z bajki, ciągniony przez żółwia, raka i sokoła.</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#WincentyGortat">Panie Ministrze! Stan rolnictwa polskiego wymaga od Pana w działaniu silnej i twardej ręki. Od wozu rolniczego trzeba odciąć żółwie, raki i sokoły, a wprząc zgodny wysiłek ludzi i organizacyj, co potrafią zgodnie, szczerze i serdecznie pracować dla dobra wsi i Polski.</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#WincentyGortat">Bardzo dużo na komisji mówiło się o tym, że zmniejsza się produkcja, ani słowa o tym, że wśród rolników szerzone były przez kogoś hasła, by nie produkować zbyt dużo, bo będą niskie ceny, gdy produktów będzie nadmiar. A gdy w jednej ze swych pogadanek radiowych stawiałem za wzór gospodarza, który potrafi w swym małym gospodarstwie osiągać niezwykle dużą produkcję, to potem jeden ziemianin na zebraniach publicznych czynił mi zarzut, że takie pogadanki są szkodliwe, bo jak władze wiedzą, że taka duża produkcja jest możliwa, to będą nakładać wielkie podatki na rolników. Rzeczywiście — argument dla chłopów przekonywujący. A więc wskazanie dla chłopów, by się kryli ze swą produkcją przy spisach statystycznych. A drugie wskazanie — z niskich cyfr statystyki lepić kulę przeciw Ministrowi.</u>
          <u xml:id="u-41.14" who="#WincentyGortat">Dalej sprawa cen. P. referent słusznie żądał wysokich cen na produkty rolne. Pięknie. Ale, Panie Referencie, wysokie ceny produktów rolniczych to nie jest jedyna droga do podniesienia ogólnego dobrobytu wsi. P. referent woła tylko o wysokie ceny rolnicze, a ja nieraz słyszę od rolników, że im wszystko jedno, czy będą ceny wysokie czy niskie, byle oni za swe produkty, które sprzedają, uzyskiwali możność dostatecznego zaopatrywania się w potrzebne artykuły przemysłowe czy inne. Czyli żądają dostosowania cen artykułów przemysłowych i monopolowych do cen artykułów rolniczych. Jednostronne żądanie podwyżki cen artykułów rolniczych, Szanowny Panie Referencie, nawet gdy się realizuje, to każda podwyżka tych cen zawsze mści się okrutnie na chłopach. Niech choć o parę złotych żyto zdrożeje, a zaraz wszyscy handlarze, wszyscy sklepikarze w dwójnasób podnoszą cenę, tłumacząc się, że żyto zdrożało, a przez to nieraz i ten chłop, który wcale żyta nie sprzedaje, gorzko musi odcierpieć skutki podwyżki cen zboża. Każdy jego grosz zabiorą handlarze. Dlatego, o ile chodzi o ceny wytworów rolniczych, byłbym za tym, ażeby ceny te rozporządzeniem władz ustalić na możliwie wysokim poziomie, ale ustalić również ceny wytworów przemysłowych. Inne załatwienie sprawy będzie tylko piękną obiecanką, ale prawdziwej korzyści dla rolnictwa nie przyniesie. Sprawa konsumcji wewnętrznej, sprawa obniżki cen nawozów sztucznych — wszystko to rzeczywiście ważne. Trzeba jednak nie tylko mówić o konsumcji wewnętrznej, ale również przez wszystkie organizacje przeprowadzić odpowiednią propagandę. Tutaj nie tylko dla Ministerstwa, ale i dla Związku Izb i Organizacyj Rolniczych pole wielkiego działania.</u>
          <u xml:id="u-41.15" who="#WincentyGortat">Wreszcie sprawa parcelacji. Z jednej strony wołanie, że fundusze na reformę rolną są zbyt wielkie, z drugiej strony p. referent żąda podwyżki cen na ziemię, widocznie po to, aby biedny chłop nigdy się ziemi nie dokupił. Z innej strony ataki, że tworzy się z parcelacji zbyt małe działki. Zarzuty te i cała dyskusja o tym tyle jest warta — moim zdaniem — co owe słynne w średniowieczu dyskusje na temat, ile też diabłów zmieści się na końcu jednej szpilki...</u>
          <u xml:id="u-41.16" who="#komentarz">(P. Kozicki: Aniołów, aniołów, Panie Pośle!)</u>
          <u xml:id="u-41.17" who="#WincentyGortat">Czemuż to nikt nie podjął słusznego głosu p. Gładysza na temat przez niego poruszony jeszcze w roku ubiegłym, by wreszcie zakończyć u nas sprawę reformy rolnej przez ustalenie, ile jeszcze ziemi i w jakim czasie rozparcelować. Na taki rzeczowy temat mowy nie było. Dlatego mnie się wydaje, że sprawa parcelacji przedstawia się u nas w ten sposób, że są ludzie, którzy pragną, by zaprzestać parcelacji majątków, a rozpocząć parcelację Ministerstwa Rolnictwa. Ja osobiście widzę już poważnych kandydatów na taką parcelację. Jest amator na ministerstwo lasów państwowych, jest amator na ministerstwo handlu rolniczego, jest amator na ministerstwo reform rolnych, jest amator na ministerstwo oświaty rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-41.18" who="#WincentyGortat">Niestety, muszę kończyć, bo czas wyznaczony na moje przemówienie upłynął.</u>
          <u xml:id="u-41.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Bakon.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#JózefBakon">Wysoki Sejmie, Panie Ministrze! Omawiamy resort Ministerstwa Rolnictwa, omawiamy kwestię rolniczą w Polsce, rzecz niezmiernie ważną. To nie jest kwestia wyżywienia całego narodu, całego Państwa, ale to kwestia bytu Państwa Polskiego, bo ludność polska, naród polski bytuje, żyje i pracuje na wsi. A więc wszystkie zarządzenia, wszystkie ustawy, wszystko to, co się dzieje w Ministerstwie Rolnictwa w stosunku do wsi, ma nie tylko wpływ gospodarczy, nie tylko wpływ na warsztaty, na wieś, ale ma przede wszystkim wpływ na tego człowieka, który daje nam rekruta, który gwarantuje, buduje państwo Polskie — wpływ na element istotnie narodowy, istotnie polski. Jeżeli widzę, co się dzieje u nas w tej chwili, czy to w Radzie Ministrów, czy w hierarchii spraw Państwa Polskiego obecnej doby, to i resort, i sprawy rolnicze, i sprawy wsi są spychane na niższe, dalsze miejsce. Tak być nie powinno. Musi być inaczej.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#JózefBakon">Mówi się tyle o kwestii cen. Niewątpliwie kwestia rentowności rolnictwa jest rzeczą niezmiernie ważną, ale w tej chwili my dozbrajamy armię, budujemy przemysł i to kosztem narodu polskiego. To ktoś musi ponieść, i chłop, rolnik to ponosi, z tym się godzi. Ale nie może się on pogodzić, ażeby kosztem chłopa, rolnika, kosztem wsi rozwijały się kartele, przedsiębiorstwa obce, przedsiębiorstwa niekoniecznie respektujące rację stanu Państwa Polskiego Jeżeli są ceny niskie, jeżeli są ceny krzywdzące rolnika, to rolnik ten buntuje się. Ale rolnik nigdy nie powstanie przeciw temu, jeżeli to idzie na korzyść Państwa, a nie na korzyść obcą, na korzyść grupy obcej, wrogo usposobionej do Państwa Polskiego. Tam jest opór, tam jest przeciwstawianie się, tam jest bunt. Dlatego też w momencie, gdy chodzi o konsolidację całego narodu polskiego, a ten naród polski jest przede wszystkim na wsi, zdrowy element, z którym liczyć się musimy, to ta konsolidacja powstanie w innych warunkach, jeśli istotnie zarządzenia Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, jeśli istotnie stosunek Rządu i stosunek Sejmu się zmieni. A ten stosunek musi się zmienić, musi być inny do chłopa, do wsi, musi być serdeczny. Nie może być żadnych matactw. Żadne deklaracje, żadne władze organizacyjne nic nie pomogą, człowiek nie pomoże, jeżeli stosunek do wsi nie będzie inny niż jest w tej chwili.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#JózefBakon">Mam bardzo mało czasu i nie mogę rozwijać tego tematu, jednak zwrócę na jeden moment uwagę, na jedną grupę ludności. Tutaj był omawiany cały szereg spraw, były omawiane wszelkie zawody, reprezentacje, wszelkie grupy wsiowe. Ale przecież na wsi mieszka ludność może milionowa, jeżeli weźmiemy z rodzinami i służbą folwarczną. To są pariasi z pariasów, to są ludzie zapomnieni od Boga i ludzi. Istotnie tak jest. A przecież ta ludność dostarcza nam rekruta. Tę ludność chcemy związać z Państwem Polskim, z polską rzeczywistością. Jeżeli chodzi o bezrobotnych, jeżeli chodzi o miasta, o robotników, jakąkolwiek grupę ludności w mieście — pamiętamy o nich, jest jakaś obrona, jakieś zainteresowanie, jakaś reprezentacja, jakaś prasa, ktoś się tym zagadnieniem interesuje. A jeżeli chodzi o milionową ludność rolniczą, o służbę folwarczną — nie ma nikogo. I tu w tej Izbie ta milionowa służba folwarczna nie ma przedstawiciela, nikt jej nie reprezentuje.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#komentarz">(Głos: Jest poseł Szymański.)</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#JózefBakon">A niekiedy mamy szereg wypadków tragicznych. Dlatego też chciałbym, aby Ministerstwo Rolnictwa zaopiekowało się nimi, aby p. Minister wziął do serca sprawę tych ludzi wydziedziczonych, szczególnie dzisiaj, w momencie parcelacji, w momencie, kiedy gospodarstw rolnych wielkich, silnych, zasobnych prawie że nie ma. Gospodarstw, które się likwiduje, gospodarstw, które są pod bilansem, jest większość.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#JózefBakon">I jeżeli chodzi o parcelację, Panie Ministrze, obserwowałem szereg wypadków, jak się tę sprawę prowadzi. Istotnie są pewne prawa zastrzeżone, ale obserwowałem taki wypadek przy likwidacji folwarku. Jest komisja ziemska, zgodnie z ustawą dotychczas obowiązującą proponuje kupno ziemi, ma prawo — i ten człowiek podpisuje, bo cóż ma robić? pójdzie do miasta, kiedy tam trudno dostać pracę? Podpisuje, i to wszystko na warunkach, jakie się mu proponuje pod autorytetem Państwa; nabywa działkę ziemi średniej, marnej, w cenie 5.000 zł, ma wpłacić 10%, a 4.500 zł ma zapłacić w ciągu 5 lat. Czy istotnie może ten człowiek, który dostał gołej ziemi 5 ha, w ciągu 5 lat zapłacić 4.500 zł? I ma ją zagospodarować, zdobyć inwentarz, zapłacić podatki. I to wszystko potwierdza Państwo, dzieje się to pod autorytetem Państwa i prawa. Przecież to jest pewna rzecz i z góry wiemy, że on tych warunków nie wykona. Trzeba zmienić, trzeba inaczej podejść do tej sprawy, bo istotnie ludzie się burzą, wytwarzają się warunki podatne na fermenty, na sabotaże, na ostre wystąpienia. Nie mamy kredytów na to, ale później nas to więcej kosztuje, bo niekiedy od takiej rzeczy zaczynają się sabotaże, strajki i niekiedy trzeba posyłać kompanie z Golędzinowa. Lepiej w sposób uczciwy i konkretny te sprawy zlikwidować, zmienić, niech Ministerstwo przyjdzie z rozporządzeniami, a my je uchwalimy, niech nie będzie w Państwie Polskim grupy, o której wszyscy, ale to wszyscy zapomnieli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Władysław Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#WłKamiński">Wysoka Izbo! P. referent martwił się, że po referacie na Komisji Budżetowej nastąpiły na niego ataki. Jest to rzecz zupełnie normalna; ale miał Pan także i wielu, wielu tych ludzi, którzy bezkrytycznie odnieśli się do Pana referatu i wszystkie strony jego pochwalali. Zresztą nie tylko Pan jako chłop, ale także każdy z nas, działaczy społecznych ma codziennie najrozmaitszego rodzaju ataki. Jest to zjawisko normalne. Dlatego też nie należy się temu dziwić, ale przyjąć to jako rzecz, która ma miejsce codziennie w Polsce, zamiast uznawać to jako specyficznie wymierzony atak na tego lub innego człowieka, tego lub innego referenta.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#WłKamiński">Ja powiem, że po Pana referacie mógłbym wysunąć wiele zastrzeżeń, ale właśnie dlatego, że jest Pan chłopem, postaram się powstrzymać pod tym względem od wszelkiej możliwie daleko posuniętej krytyki, a dotknę tylko tych zagadnień, które już są najbardziej istotne w tym wszystkim, co tu rozpatrujemy.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#WłKamiński">Niewątpliwie w Polsce jest dużo demagogii na odcinku życia rolniczego, ale nie tylko ze strony chłopskiej, bardzo często taką demagogię spotykamy ze strony tych, którzy powinni dawać dobry przykład umiaru i taktu. Jak można mówić np. o rozkładzie w jakiejś instytucji, kiedy się nie zadało sobie najmniejszego trudu, ażeby przeczytać choćby jedno sprawozdanie z działalności tej instytucji, trudu choćby zaznajomienia się i spróbowania zbadania, co się w niej dzieje. To, że gdzieś ktoś przeczytał w jakieś gazetce, to przecież nie jest dostateczny materiał do tego, ażeby tutaj przychodzić i publicznie z trybuny sejmowej tego rodzaju daleko posunięte oskarżenia rzucać.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#WłKamiński">Jak np. napadać na uniwersytety ludowe, kiedy nie zna się ani ich programów, ani działalności, a tylko na podstawie takiej czy innej insynuacji, sztuczki jednej — wyciąga się daleko idące wnioski o wszystkich uniwersytetach i o działalności ich i uważa się je za instytucje szkodliwe. Usiłuje się zdyskwalifikować np. prace i gospodarkę Lasów Państwowych, miarką i cyrklem drobnego kupca, kupczyka, powiedziałbym, usiłuje się udowodnić, że jest to gospodarka deficytowa, a tymczasem Lasy Państwowe wpłacają faktycznie grube miliony do Skarbu Państwa, dają duże zyski i następnie skupują nowe przestrzenie leśne, robią milionowe inwestycje. Z tego wszystkiego zaś pod takim czy innym pozorem chce się zrobić przedsiębiorstwo deficytowe. I już doszło do tego, że za każdy nieurodzaj w Polsce, za każde niepowodzenie warsztatu rolnego czy placówki rolniczej w Polsce odpowiada Minister Rolnictwa. Dziś jest wielkim nieszczęściem to, że cena żyta spadła w stosunku do roku zeszłego o 2 zł, pomimo że przecież ona bardzo daleko odbiega od niedawnej naszej polskiej rzeczywistości, kiedy mieliśmy kwintal żyta po zł 12. Nie zadano sobie trudu obliczyć, czy to się kalkuluje dopłacać premię do każdego kwintala wywiezionego po 5 do 6 zł, aby cenę na rynku podnieść ewentualnie o 1 zł. Bo wcale jeszcze nie wiadomo, czy się podniesie, bo to za mała różnica, proszę Panów, ażeby, dodając 5 zł do każdego kwintala wywiezionego, cenę na rynku wewnętrznym podnieść o 1 zł. Zapomniano powiedzieć o tym, że zwykle przy tych operacjach najwięcej zarabia pośrednik, a nie bezpośrednio zainteresowany rolnik.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#WłKamiński">Jak pogłowie świń i bydła poważnie się w Polsce podniosło i nie można już schować tego przyrostu w obliczeniu na głowę ludności, to się uderza w podstawę hodowli, mianowicie w brak pasz, uderza się w łąki i pastwiska, że są w złym stanie. A zapomina się, że łąki i pastwiska w Polsce i to nie tylko w tej części Polski, która stoi daleko niżej pod względem gospodarczym, ale właśnie nawet w Polsce zachodniej, gdzie kultura rolna stanęła wyżej, pozostawiają bardzo wiele do życzenia i znajdują się w kolosalnym zaniedbaniu. Zapomina się o tym, że przecież w Polsce właśnie w ostatnich czasach została pod tym względem zrobiona kolosalna praca i wysiłek i właśnie za czasów obecnego Rządu odbyła się w tej dziedzinie jak najbardziej planowa, celowa i rzetelna robota.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#WłKamiński">Kto z nas może protestować np. przeciw tezie opłacalności gospodarstw rolnych?</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#WłKamiński">Przecież tego nie można załatwić okólnikiem takiego czy innego nawet najzdolniejszego ministra, a ja zapytuję, gdzie w tym wszystkim jest społeczeństwo rolnicze? Czy Panowie zapomnieli o tym, że pozycję Ministra Rolnictwa stwarza się nie tylko tym, czy on jest silny i mądry, ale także odpowiednią pozycją całego społeczeństwa rolniczego? Tymczasem na tym odcinku prowadzi się właśnie jak najbardziej gorszące boje z Ministrem Rolnictwa, który przecież pod względem pracy w dziedzinie opłacalności gospodarstw rolnych ma kolosalne zasługi.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#WłKamiński">Wielce się ubolewa, że p. Minister Poniatowski ma mocną pozycję w Rządzie. Wielu ludzi płacze nad tym codziennie w gazetach, że jest on człowiekiem twardego charakteru. To jest widowisko, jakie się rzadko spotyka. Jesteśmy świadkami, że rolnicy uważają, że to jest źle dla rolnictwa. Sądzę, że to mniej szkodzi p. Ministrowi, ale dużo więcej szkodzi całości naszego rolnictwa i dlatego sądzę, że najwyższy czas, ażebyśmy skończyli z rozgrywkami o charakterze personalnym, a zaczęli myśleć o tym, co jest dobrem całego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#WłKamiński">Piękne są nieraz słowa o zgodzie, z którymi niektórzy panowie się tutaj produkowali, że u nas jest zgoda w narodzie, ale gdy za tą zgodą narodową, głoszoną tutaj, widzimy w życiu codziennym tyle obrzydliwych walk, to mnie się wydaje, że do tej zgody istotnie jeszcze bardzo daleko. W moim przekonaniu zgoda może polegać na tym, że wszystkie czynniki rolnicze wspólnie z p. Ministrem Rolnictwa, jako reprezentantem rolnictwa w Rządzie, będą walczyć o pozycję rolnictwa wobec innych resortów i o pozycję rolnictwa w kraju.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#WłKamiński">Ale jeszcze, chwała Bogu, w Polsce nie jest tak źle. W moim przekonaniu Polska jest na właściwej drodze postępu. My rolnicy dziś z całą świadomością płacimy cenę uprzemysłowienia Polski, bo to jest nasza konieczność życiowa. Obok tego porządkujemy nasz warsztat rolny. Tempo komasacji wzrasta z roku na rok, upełnorolnienie, choć niewątpliwie jest niedostateczne, ale także się odbywa. Można oczywiście to tempo wzmóc, ale to tempo zależy nie tylko od chęci takiego czy innego Ministra, ale przede wszystkim od możliwości rzucenia odpowiednich środków finansowych.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#WłKamiński">Proszę Panów, padały tu również piękne słowa, dlaczego nie jest realizowana ustawa, wniesiona przez p. Bartczaka, o niepodzielności gospodarstw rolnych. Panom się również wydaje, że okólnikiem, czy nawet taką ustawą można zahamować dziś w Polsce podział gospodarstw rolnych. Sądzę, że jest to grube złudzenie. Równocześnie rzucając z tej trybuny zarzut, że przecież to nie postępuje naprzód, Panowie nie chcecie wskazać nawet tych drobnych, niedostatecznych poczynań, które się przecież w Polsce robi w dziedzinie uruchomienia kredytów na spłaty rodzinne. Nikt nawet nie znalazł możliwości wymienienia tych skromnych sum, które przecież na ten cel zostały rzucone i które przecież muszą wpływać na to, że chociaż w drobnej, niedostatecznej, niekompletnej ilości, jednak pewne wysiłki w tym kierunku były przez Rząd robione, Nie mam wątpliwości, że moglibyśmy jeszcze więcej znaleźć takich środków, które by ten proces trochę hamowały, ale dziś Polska nie ma dostatecznych środków, aby zahamować całkowicie proces podzielności gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#WłKamiński">Cicho jest w tym Sejmie o uchwałach Komitetu Społecznego Akcji Katolickiej, który wypowiedział się zdecydowanie za reformą rolną. Dlaczegóż to Panowie nie krzyczycie o tym? Wielu Panów mówiło o reformie rolnej, a żaden z nich o tym nie wspomniał, a przecież wydaje mi się, że jest to w życiu Polski dość poważne zjawisko. Ja, człowiek, którego przecież pomawiają o to, że przeciw klerowi katolickiemu występuje, pragnę podkreślić, że tutaj mogę się podpisać pod tymi uchwałami. To samo wczoraj powiedział w dziale reformy rolnej szef Obozu Zjednoczenia Narodowego i sądzę, że dla wielu Panów powinno to być dostatecznie miarodajne i powinni na tym odcinku zaprzestać swych wysiłków w kierunku uchronienia Polski przed reformą rolną, Zresztą jest to konieczność, której — ponieważ jest; to proces samego życia — nikt nie jest zdolny powstrzymać, nikt nie wstrzyma przechodzenia ziemi z rąk większej własności do rąk mniejszej własności. Wydaje mi się, że wielu Panów broni tych zupełnie straconych okopów Świętej Trójcy i myśli, że się jeszcze w nich utrzyma. Sądzę, że jest to próżny trud, sądzę, że było by dużo lepiej, gdyby polskie, ziemiaństwo pomyślało nad tym, żeby może czasami przenieść się na inne placówki, gdzie życie czeka na przyjście polskiego człowieka. Przecież Polska idzie w kierunku uprzemysłowienia się. My ciągle mówimy i występujemy przeciwko obcemu kapitałowi w przemyśle. Niechże Panowie pomyślą, że ktoś tam powinien pójść. Chętnie bym widział przechodzenie stopniowe ziemiaństwa do przemysłu, chętnie bym widział faktycznie tworzenie polskich placówek przemysłowych, bo jest to niewątpliwie pole do szerokiej pracy, do inicjatywy, tylko, że zamało w tej dziedzinie jest myślenia o tym, jak trzeba wyjść z obecnej sytuacji ziemiaństwu, a za dużo jest obrony straconych placówek.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#WłKamiński">Wcale nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie większe warsztaty powinny być natychmiast zlikwidowane. Przeciwnie, w Polsce reforma rolna nie powinna być wykonywana z zbyt szybkim tempie, a to z tego powodu, że zapas ziemi musi być jak najracjonalniej, a nie jak najprędzej zużyty.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#WłKamiński">Kultura i oświata były zawsze i będą zawsze największym sprzymierzeńcem każdej techniki i każdego postępu. Dlatego tu możemy sobie śmiało powiedzieć: Rosji Sowieckiej nie pomogły traktory, bo nie było człowieka, który by umiał pracować nad podniesieniem gospodarki przy pomocy tych maszyn. I dlatego i u nas zwracanie uwagi przede wszystkim na zagadnienie techniki nie wiele nam wróży postępu. Nawet rzucenie odpowiednich sum na to wszystko będzie niewystarczającym czynnikiem, aby można było myśleć o racjonalnym i odpowiednio szybkim podniesieniu naszej kultury rolnej. Dlatego też widzimy, że wiele czynników w Polsce niecierpliwi się z dobrej woli w tym dążeniu do lepszej przyszłości, widząc to powolne tempo naszego postępu i denerwuje się. Dlatego w niektórych dziedzinach zapanowuje gorączka. Tej gorączce, płynącej z dobrej woli, przypisuję te tendencje gwałtownej zmiany metod pracy w rolnictwie. Wychodzi się z tego założenia, że te metody, które dziś stosujemy, zawiodły i wobec tego następuje przerzucanie się gwałtowne do metod innych, do metod, powiedzmy, samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#WłKamiński">Proszę Panów, nie jestem zwolennikiem przerzucania się szybkiego od jednych metod do drugich z tego powodu, że wszystkie te rzeczy muszą być robione stopniowo i muszą być na terenie rolnictwa dostatecznie wypróbowane. Wydaje mi się, że dziś przerzucanie całej pracy w rolnictwie — w przekonaniu, że się w ten sposób przyśpieszy tempo podniesienia rolnictwa — na samorząd chybiłoby celu, zawiodłoby z następujących powodów: Przede wszystkim samorząd z trudem w naszych warunkach i przy naszym obecnym poziomie kulturalnym daje sobie radę z tymi zadaniami, które już na nim ciążą jako zadania bezpośrednio wykonywane przez samorząd i nie mogące być przerzucone na inne czynniki. Chcemy uwolnić samorząd od wielu zadań, które narzuciła mu administracja, ale jednocześnie nie zapominajmy o tym, że wpływ administracji, a właściwie biurokracji na samorząd jest jeszcze tak kolosalny i sądzę, że jeszcze przez szereg lat będzie tak kolosalny, że mam poważne obawy, czy my przez to, pragnąc dojść do lepszych metod, czasami nie wylejemy dziecka z kąpielą i nie doprowadzimy do tego, że zamiast przyśpieszenia postępu oddamy życie rolnicze właściwie w ręce administracji. Nie trzeba zapominać, że niektórzy nasi wójtowie nieraz nie stoją na dostatecznym poziomie, aby wpływać na życie rolnicze. Proszę pomyśleć, że przecież wielu z nich rozumie swoją rolę w ten sposób, że nic nie pomogą żadne pouczenia i oni będą tymi, którzy w sposób policyjny wezmą całe społeczeństwo czy grupy samorządowców pod bezpośrednią ich komendą się znajdujące, i będą uczyli, jak ma wyglądać praca rolnicza.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#WłKamiński">Tu prawda musi chyba leżeć gdzieś pośrodku. Zawsze i wszędzie dobrowolna organizacja, dobrowolne wysiłki rolnictwa były tym czynnikiem, który stwarzał zawsze dużo lepsze możliwości. Spojrzyjcie Panowie na samorządowców, z jakich się ludzi oni w dużym procencie składają? Czyż tam, gdzie macie dobry samorząd, tam, gdzie macie ludzi z charakterem, czyż nie składają się oni właśnie z tych, którzy zostali wychowani przez te dzisiaj tak nieraz zupełnie niesłusznie krzywdzone dobrowolne organizacje rolnicze? Proszę Panów, dlatego też nie w gorączce, mnie się wydaje, ale w spokoju, w powadze, bez specjalnego śpieszenia się, trzeba powoli i rzeczowo szukać tych właściwszych metod i godzić metodę pracy samorządowej z metodą pracy dobrowolnych organizacji rolniczych, bo niewątpliwie to jest najlepszy sposób szukania właściwych dróg w tej gorączce szybkiego dochodzenia do większych rezultatów. Ale, proszę Panów, muszę tutaj jeszcze jedno powiedzieć. My wszyscy razem musimy uwolnić tak samorząd, jak i następnie to wszystko, co się dzieje w tej dziedzinie zmiany metod, od wszelkiego posmaku o charakterze politycznym, od wszelkiego posmaku o charakterze personalnym.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#WłKamiński">Trzeba wreszcie kilka słów powiedzieć o Związku Izb i Organizacyj Rolniczych. Proszę Panów, należę do komisji statutowej, która ma zreorganizować Związek Izb i Organizacyj Rolniczych. Panowie bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego, co to jest ten Związek Izb i Organizacyj Rolniczych, z jakich członków on się składa. Panowie pozwolą, że ja tutaj dokładnie zacytuję. Otóż w Związku tym znajduje się 13 izb rolniczych, 16 organizacyj ogólnorolniczych, 8 zrzeszeń spółdzielczych i 35 czy 36 członków nadzwyczajnych. Któż to są ci członkowie nadzwyczajni? A więc: Naczelna Organizacja Związków Hodowców Koni, Towarzystwo Hodowli Konia Arabskiego i jeszcze jedno Towarzystwo Hodowli Konia. Proszę Panów, wśród tych członków nadzwyczajnych trzy razy jest reprezentowany koń. Jeżeli weźmiecie potem Związek Ziemianek, to mało, że jest naczelna organizacja ziemianek, ale jeszcze i szereg wojewódzkich organizacji ziemianek, ażeby było więcej i mocniej. Jeżeli są zjednoczone ziemianki, więc zaproponowałem na komisji statutowej, ażeby tak samo wprowadzić centralną organizację gospodyń wiejskich. Powstała wtedy wielka awantura: kobiet nie dopuścimy, ziemianki mogą być. ale kobiet wiejskich nie dopuścimy. Czemu? Jeżeli koń arabski może być reprezentowany. to dlaczego wielka organizacja kobiet wiejskich nie może być reprezentowana?</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#komentarz">(Oklaski. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-45.18" who="#WłKamiński">Czym to może być usprawiedliwione? Czy można sobie powiedzieć, że Związek Ziemianek może być reprezentowany w każdym razie dużo razy, a nie może być reprezentowana np. młodzież wiejska, bo może wnieść politykę, bo to jest niebezpieczne? Przecież w ten sposób jest to skonstruowane. Cała spółdzielczość rolnicza w tym Związku na walnym zebraniu może liczyć na 16 głosów, a członkowie nadzwyczajni na trzydzieści kilka głosów. Porównajcie, gdzie jest jakakolwiek współmierność. To jest właśnie sztuczne wyciąganie jednych wpływów przeciw drugim. Czy Panowie myślicie, że przeciw tej sztuczności ktoś będzie przemawiał dlatego, żeby pewnych ludzi, czy pewne zrzeszenia podtrzymywać? Tego życie nie wytrzyma. I nic dziwnego, że przeciw temu wszystkiemu my się buntujemy, bo nie podobna się nie buntować, bo tam brak jest krzty sprawiedliwości i jest niewłaściwy układ sił. Panie Pośle Sobczyk, Pan nic nie pomoże, choć Pan jest chłopem i stanął na czele tej organizacji. Pan wie, że przy tej konstrukcji statutu Pan jest całkowicie uzależniony od dobrej czy złej woli organizacyj, zrzeszonych w Związku Izb i Organizacyj Rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-45.19" who="#WłKamiński">Proszę Panów! Taki stan rzeczy jest niemożliwy. Chłop polski musi zdobyć w organizacji rolniczej należne mu miejsce nie z czyjejś łaski, ale dlatego, że mu się to z układu sił należy. Dlatego też ta walka nie daje żadnego rezultatu. Niech Panowie nie sądzą, że zdołają obronić Okopy Św. Trójcy. Te okopy upadną, niepodobna tego utrzymać, bo nikt nie pójdzie do organizacji, w której ma z góry predystynowane miejsce tylko w przedsionku. Już chłop polski w pełni dojrzał do tego, ażeby być w pokoju i razem z innymi gospodarzyć.</u>
          <u xml:id="u-45.20" who="#WłKamiński">Niech Panowie nie mówią o zgodzie, jeżeli jednych stawiacie w przedsionku, a innych w pokoju. Takiej zgody nie będzie. Jeżeli się chce rzetelnie zgody, to ją można zrobić tylko razem jednym pokoju i przy jednym stole.</u>
          <u xml:id="u-45.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#LucjanŻeligowski">Wysoka Izbo! Będę mówił o gospodarstwie drobnych rolników. Chcę zwrócić uwagę na najważniejsze dla mnie zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#LucjanŻeligowski">Ażeby mówić o gospodarce Ministerstwa Rolnictwa, dobrze jest wrócić się wstecz o 100 lat. Co było wtedy? Wówczas była przegrana wojna 1831 r. Nasza emigracja rozsiana po całym świecie szukała odpowiedzi, dlaczego to nieszczęście się stało. Nareszcie wszyscy, aczkolwiek różnili się z sobą w światopoglądach politycznych, przyszli do przekonania, iż przegrana nastąpiła dlatego że Polskę nie potrafiła uregulować sprawy ludowej. Wtedy było zagadnienie uwłaszczenia chłopów. Kiedy my czytamy obecnie Staszica, Kołłątaja, Lelewela, Mochnackiego, to dziwimy się głębi myśli, zawartej w tych dziełach. Wreszcie wypadki poszły dalej; chłopi zostali uwłaszczeni, niestety, nie przez nas, ale ten honor oddaliśmy państwom zaborczym. Stało się to w połowie XIX wieku. Wypadki poszły dalej i jesteśmy w obecnych czasach. Zdawało by się, że to się skończyło, ten bolesny akt nie przez nas zrobiony, a który sami powinniśmy zrobić. No, ale stało się.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#LucjanŻeligowski">Czy ta sprawa jest ukończona ostatecznie? Otóż widzimy, że niestety nie, i nie skończyła się w dwóch kierunkach: w kierunku polityki i w kierunku gospodarki. W kierunku polityki jest bardzo łatwo to uwidocznić. W tym Sejmie jest bardzo mało chłopów, ale nie będę o tym mówił. Dziś będę mówił o gospodarce. A jakże wygląda ta gospodarka? Czy sprawa ludowa ma największy wpływ, bo przecież Polska jest Państwem wybitnie rolniczym, 80% ludności pracuje na roli? A więc widzimy, jak wielką rolę ma Minister Rolnictwa. Jest on pierwszym człowiekiem w Rządzie. On daje najważniejsze rady, on wszystko wie, co się tam dzieje. Otóż, jeżeli przypominam o tych tragicznych wypadkach z zeszłego roku i gdy nam p. Premier mówi bardzo szczerze i przyznaję, że Rząd czuje się winny, to chcę zapytać się, czemu p. Minister Rolnictwa nie powiedział, że tam; jest sytuacja bardzo poważna. No, ale stało się.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#LucjanŻeligowski">A gospodarka? Mówimy o samorządzie. Przedmówca mój mówił o tym, jak ta sprawa wygląda z jego punktu widzenia. Bo cóż to takiego samorząd w odniesieniu do wioski, do chłopów, do sprawy ludowej? Przyzwyczailiśmy się ciągle rozumieć przez to coś innego, tak że nawet wydaje mi się, że należało by to słowo w odniesieniu do spraw chłopskich przekreślić, nie wspominać go. Bo gdy mówimy o samorządzie, to mówiąc np. o przemyśle, mamy na myśli izby przemysłowo-handlowe — to się nazywa samorządem gospodarczym, potem mamy samorząd terytorialny, co to jest? To jest samorząd powiatowy. Jest to zwykła gospodarka elementarna, prymitywna, taka gospodarka, którą gospodyni każda robi w swoim domu. Jaka tam jest organizacja w tym zbiorowisku wioskowym? Czy ktoś zajrzał do tego? Niestety, nikt. Mówimy, że w ogóle jest samorząd terytorialny, jest samorząd gospodarczy — i skończyło się. A więc proszę sobie uświadomić, że w wioskach, gromadach, gminach nie ma żadnej gospodarki, z której człowiek miejski korzysta na każdym kroku. Tam tego nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#LucjanŻeligowski">Otóż kiedy mówimy o sprawie ludowej, to ciągle te dwa czynniki występują: polityka i gospodarka niezorganizowana. Co u nas jest zorganizowane? Rodzina i Państwo, a cała ta luka między nimi nie jest zorganizowana. I na tym cierpią najwięcej ci na dole, którzy żadnego głosu nie mają, a jak oni mogą się wypowiedzieć, szczególnie jeżeli ich posłów nie ma w Sejmie? I właśnie ten samorząd co to jest? To jest ideologia. Tu nie można mówić jak o jakimś fragmencie gospodarczym. Państwo musi mieć ideologię gospodarczą.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#LucjanŻeligowski">Jakaż ta ideologia jest u nas? Ludzie żyją. Ot obecnie, siedzą w chatach zasypanych śniegiem, umiemy na pamięć powtarzać anegdoty o tym, co oni mówią, dowcipy. My znamy takie rzeczy, jak jedna para butów na rodzinę, jedna zapałka, a dalej co? Jakież wnioski z tego? Co mamy robić? Gospodarka gromadna i gminna musi być, musimy mieć wielki plan. Minister Rolnictwa tego się blisko dotyka. Bo do kogóż ludzie mają się zwrócić, od kogo się jakiejś odpowiedzi domagać? A tego nie mamy i to nasze największe nieszczęście. A cóż my mamy, jeżeli my nie mamy samorządu? Bo czy tu potrzebna jakaś nauka, czy tu potrzebna wiedza? — Nie. Trzeba przyjść tylko i zobaczyć, że jest rodzina, która ma gospodarkę, gdzie jest szereg różnych zagadnień, samych najdrobniejszych. To trzeba kupić, to trzeba sprzedać, to wyreperować, tego się nauczyć, z tego się wyleczyć, no, rzeczy prymitywne, o których wstyd nawet czasami mówić. Ale kto ma to robić? Przecież organizacja musi być. Otóż my, którzy na poziomie państwa mamy nawet zdolności organizacyjne, co się dotyczy wioski, co się dotyczy chłopa, co się dotyczy dołów samych, to tam organizacji stworzyć nie umiemy. I to jest naszą największą winą. Mnie powiedzą: A przecież tam są organizacje dobrowolne, o których przed chwilą mówił p. Kamiński. Owszem, są. Ale czy te organizacje zajmują się całokształtem zagadnie? życia ludzkiego? Nie. One mają swoje określone zadanie. Będę dalej mówił o tych organizacjach dobrowolnych, a teraz chodzi mi o samorząd.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#LucjanŻeligowski">Czy istnieje na świecie jakiekolwiek państwo, gdzie by tego samorządu nie było? Wszędzie on jest. Kiedy przejeżdżamy przez Włochy, to na każdej ulicy widzimy ogromne napisy i szyldy: Za pomocą chłopa i robotnika i dzięki nim państwo powstało. Pisze się, co mają robić, jak ich wciągać do pracy. U nas tego nie ma. My ciągle słyszymy, że nasza młodzież nie ma celu, że nasza młodzież nie wie, co robić. A któż, jeśli nie Minister Rolnictwa może wskazać naszej młodzieży szereg prac i służyć wójtami, sołtysami, agronomami, spółdzielcami, lekarzami i weterynarzami? Przecież ta młodzież znalazłaby tam dla siebie największy cel w życiu. Ale czemu ona tam nie idzie? Czemu dowiadujemy się, że czasem człowiek, który skończył medycynę, pracuje jako woźny, a nie chce iść na wieś? Dlatego, że tam jest niezorganizowane życie, że nie działa gospodarka na terenie gmin i gromad. Czasami mówią: Jakto, młody człowiek, syn chłopa, który skończył uniwersytet, nie wraca na wieś! A dokądże on ma wracać, kiedy jego praca nie jest tam potrzebna, bo tam nie ma życia, tam nie ma żadnej organizacji? A więc stamtąd ucieka i zwiększa liczbę bezrobotnej inteligencji.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#LucjanŻeligowski">Samorząd na terenie gromad i gmin musi rozwiązać największe zagadnienie, jakie u nas jest — sprawę ludową. My wszystko to oddaliśmy organizacjom tzw. dobrowolnym. A więc liczymy się z tym, że nasz chłop nie dojrzał, że nie ma oświaty odpowiedniej, a więc nie może się jeszcze rządzić. A więc trzeba specjalistów, którzy pójdą i będą podnosić rolnictwo. W tym celu są organizacje dobrowolne. Mnie się wydaje, że to jest największy fałsz naszego życia. Oczywiście, że organizacje dobrowolne są zawsze potrzebne. Wszystko to, co człowiek czyni dobrowolnie, jest lepsze od tego, co robi pod przymusem. Ale organizacje dobrowolne muszą być tylko tam, gdzie jest samorząd, tylko tam, gdzie ludzie swoje życie zorganizowali jako tako, i to życie idzie. Ale organizacje, które przychodzą tam, gdzie tego samorządu nie ma, gdzie jest jakby pustynią gospodarcza, te organizacje nie tylko nie pomagają, ale wywierają wiele szkodliwych wpływów. Dlaczego? Bo te organizacje otrzymują subsydia i dotacje, one są wyposażone w środki, one biorą pieniądze z gmin, gromad, izb rolniczych, nawet z Funduszu Pracy. Jest to zupełnie inna kategoria ludzi. Otóż ta inna kategoria ludzi, kiedy się zjawia na terenie zupełnej biedy i zupełnej dezorganizacji, wywołuje zazdrość, wywołuje sprzeciw i wywołuje demoralizację młodzieży. Dlatego, że na cóż młodzież ma pomagać swoim wioskom, swoim gromadom, ciężko pracować wtedy, kiedy każdy, kto pójdzie do organizacji, może bardzo łatwo i dobrze zarabiać. Bo to zupełnie inni ludzie. Zrobiłem statystykę, że w powiecie wileńsko-trockim, człowiek, który należy do organizacji, otrzymuje z ogólnych sum 19 zł, a gospodarstwo, które nie należy do organizacji, 28 gr. Taka różnica.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#LucjanŻeligowski">Marszałek często lubił powtarzać, że nie ten przegrał, kto przegrał na polu bitwy, ale ten przegrał, kto wygrał na polu bitwy, a potem zgnuśniał i spoczął na Laurach. Przecież przegrywaliśmy: przegraliśmy Maciejowice, była rzeź Pragi, rozbiory, ale duch narodu nie zgnuśniał. Obecnie, gdy się słyszy te anegdoty o nędzy wsi, to ma się wrażenie, że my zgnuśnieliśmy, ponieważ nie możemy tej wsi podać ręki, nie możemy zrobić porządku takiego, jaki być powinien. Ażeby zademonstrować moją myśl, starałem się to zrobić przez lniarstwo, ponieważ ono jest potrzebne dla obrony Państwa i samowystarczalności, a szczególnie chodziło o pokazanie, jak ludzie żyją. Owszem, społeczeństwo odezwało się na to, zrozumiało to. Druga sprawa: jeden powiat. Prosiliśmy, aby na tym jednym powiecie można można było zobrazować, jak gospodarka winna wyglądać. I cóż. Przyszedłem do przekonania, że w jednym i w drugim wypadku nie tam leży sedno sprawy, bo tam trudno ją zrobić. Zrobiono krok naprzód, dwa kroki w tył. Starosta, który się przyzwyczaił do tego i robi sprawę dobrze, jutro odejdzie. Wicestarosta, który szedł tą drogą i który zrobił wzór samorządu, otrzymuje na drugi dzień nominację na inne stanowisko. Doszedłem do przekonania, że nie tam, a tutaj jest przyczyna, bo jeżeli tam się coś zrobi, kiedy tylko tam coś organizacja zrobi, to natychmiast stąd, z centrali idzie okólnik i Ministerstwo zaczyna dyktować, co trzeba robić w gromadzie. Wydaje mi się, że przyszły historyk, jeżeli będzie badał naszą gospodarkę w stosunku do wsi, to będzie zdumiony, co to się stało, że my w ciągu 20 lat państwowości polskiej nigdy głębiej nie mogliśmy zajrzeć do życia naszych wiosek. Ta sytuacja wydaje się zupełnie łatwa, prosta, zupełnie nie wymaga żadnych wysiłków, a my ciągle tylko powtarzamy: Więcej oświaty, a jak to się stanie, niechaj dojrzewają ludzie i wtedy my to zrobimy. Przypomina mi się powiedzenie rosyjskiej administracji; kiedy naród żądał reform, mówiono wtenczas: Z początku niech będzie uspokojenie, a potem będą reformy. To samo i my mówimy: Z początku niech nastąpi oświata, a potem my pomyślimy. To jest błąd. My nie możemy ustać ani na jedną minutę, ciągle musi być praca. Musimy wytworzyć sobie ideologię i najważniejszym celem obecnej doby jest samorząd gospodarczy gromad i gmin, nie terytorialny, czy jakiś inny, nie, tylko gospodarczy gromad i gmin. Dopóki tutaj nie będzie to powiedziane, dopóty nic tam się nie zrobi.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#LucjanŻeligowski">Mówią, że wszystkiemu przeszkadza ustawa samorządowa. Tak jest, ustawa była niedobra, ustawa musi być zmieniona. Lecz my wiemy, że nie zawsze się ustawą kierują, że administracja wykonuje rozkazy czasem zupełnie wbrew ustawom. Ta ustawa samorządowa z roku 1933 nie jest tak zła. Zgodnie z tą ustawą można pracować, ale trzeba tego chcieć, trzeba mieć politykę gospodarczą. Otóż tej polityki my nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#LucjanŻeligowski">Więc, jak mówię, kiedy będzie historyk przyszły opracowywać nasz obecny stan, to nie będzie mógł odpowiedzieć na pytanie — co się to stało i dlaczego organizacje dobrowolne mamy zamiast samorządu. Dlaczego my w tych tak drobnych rzeczach nie dajemy ludziom możliwości tej pracy? Bo przecież samorząd to jest przygotowanie do dalszej pracy państwowej. Gdzież młody człowiek może pokazać siebie, gdzie on może opinię wyjednać? Tylko na terenie samorządu.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#LucjanŻeligowski">Organizacja dobrowolna ma kilka płaszczyzn. Jak jest na górze? Mnie się zdaje, że ludzie, którzy tam pracują, są bardzo uczciwi, ideowi, ale naprawdę to są sportsmeni: politykę uprawiają dla polityki. W dole zupełnie inaczej się dzieje. Na innych szczeblach inna polityka, ale gdy dochodzi do dołu, to zwykle tę politykę przerabia się, przeistacza. Organizacje dobrowolne zabierają wszystkie środki samorządowi, tam nie zostaje nic. Wobec tego, mnie się zdaje, że przy najlepszych chęciach ideologia organizacji dobrowolnych jest szkodliwa. Bo musi być jedno: albo samorząd, począwszy od samego dołu, albo organizacje dobrowolne. Nie można tego połączyć. Owszem, można je przyłączyć, jeżeli by te organizacje pracowały swoimi środkami tak, jak pracują w Poznańskim i na Pomorzu, lecz nie tak, jak na kresach wschodnich, gdzie im nie zostawiają żadnych środków. W ten sposób organizacje dobrowolne stają się nadzwyczaj szkodliwe. Biorę biuletyn związku rewizyjnego.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Miedziński.)</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#LucjanŻeligowski">A więc wszystkie sumy, środki, jakie są, skupiają w sobie organizacje dobrowolne. A kto tam kontrolę przeprowadza? Powiada się: Przy tej okazji wspomnieć trzeba, że dobrowolne zrzeszenia rolnicze odnoszą się dość niechętnie do rewizji. Znany jest nawet wypadek, że gdy przybyła komisja rewizyjna rady powiatowej w celu przeprowadzenia kontroli rachunków, odmówiono okazania ksiąg. Wygląda to tak, że szanuje się każdy grosz, każdego złotego i przy podatku gruntowym wpłaca się te sumy, a potem nawet nie chce się, ażeby była przeprowadzona rewizja.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#LucjanŻeligowski">Otóż wydaje mi się, że organizacje dobrowolne mają zły wpływ: po pierwsze demoralizują młodzież, która zamiast pracować bezinteresownie, szuka zarobków często w głoszeniu haseł politycznych, sprzecznych z interesem ludności, po drugie organizacje dobrowolne demoralizują administrację, która oprócz swojej władzy musi jeszcze wykonywać żądania organizacyj dobrowolnych, zniechęcają ludność do Państwa, gdyż zdrowy chłopski rozum nigdy nie może się pogodzić z tą nieżyciową drogą, która zabiera mu środki i za to nic mu nie daje; i jeszcze odwracają uwagę Rządu i społeczeństwa od sprawy zagospodarowania gromad i gmin. Wytworzyła się nawet piosenka, którą śpiewają dziady pod kościołem, że kiedyś u nas była pańszczyzna i żydowskie propinacje, a teraz mamy sekwestratora i dobrowolne organizacje.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#komentarz">(Wesołość. P. Sommerstein: Nie ma nawet piosenki bez Żydów.)</u>
          <u xml:id="u-47.16" who="#LucjanŻeligowski">Kiedyś Krasiński powiedział, że „Nie Sybir i nie knuty, lecz narodu duch zatruty” jest najgorszą rzeczą. Otóż czasami zdaje się, że cała ideologia organizacyj dobrowolnych — ja bynajmniej nie oskarżam ludzi, którzy tam pracują, bo oni bardzo uczciwie pracują — to jest pompa, która wypompowuje wszystkie środki, a napompowuje za to truciznę do duszy.</u>
          <u xml:id="u-47.17" who="#LucjanŻeligowski">Polska nigdy nie miała szczęścia do ministrów rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-47.18" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.19" who="#LucjanŻeligowski">Otóż kiedy został wyznaczony Minister Poniatowski, to ja pierwszy spotkałem to z najwyższym zadowoleniem, jako że to jest człowiek niezmiernie uczciwy i rozumiał sprawy ludowe.</u>
          <u xml:id="u-47.20" who="#komentarz">(Głos: Czy się popsuł?)</u>
          <u xml:id="u-47.21" who="#LucjanŻeligowski">Tak jest.</u>
          <u xml:id="u-47.22" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-47.23" who="#LucjanŻeligowski">I mnie się zdaje, że ta droga, którą obecnie p. Minister idzie, jest niedobra. W ciągu tych dwóch lat odbyliśmy szereg konferencyj i zdawało by się, że sprawa samorządu gromad i gmin jest na dobrej drodze. Niestety, obecne przemówienia na Komisji Budżetowej i szereg zarządzeń świadczą o nastawieniu znowu na organizacje dobrowolne. I znów samorząd gromad i gmin będzie bezbronny.</u>
          <u xml:id="u-47.24" who="#LucjanŻeligowski">Otóż ja, ceniąc bardzo zalety serca i rozumu p. Ministra Poniatowskiego, którego wysoko szanuję jako człowieka — jednak do tej gospodarki, jaką on prowadzi, nie mam zaufania.</u>
          <u xml:id="u-47.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. Tatarczak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#StefanTatarczak">Wysoka Izbo! Słuchając dziś sprawozdania, przedłożonego nam przez p. prezesa Sobczyka, a poza tym z opracowanego przez niego i rozdanego nam w druku referatu muszę stwierdzić, że przeziera przez niego pewna myśl, pewna niechęć w stosunku do najważniejszego zagadnienia dla wsi, to jest upełnorolnienia gospodarstw karłowatych i przeprowadzenia komasacji na wsi polskiej. Jeżeli ktoś szczerze traktuje to zagadnienie i zna życie wsi polskiej, jeżeli się przyjrzy tym wstążkom, ciągnącym się nieraz dwa, trzy kilometry, a szerokim nieraz dwa czy trzy metry, to trudno pomyśleć o tym, aby pierwsze zagadnienie, o które referentowi chodziło, mogło być rozwiązane — to jest wzmożenie produkcji i podniesienie dobrobytu i kultury wsi, bo nie wyobrażam sobie, aby można było myśleć o standaryzacji zboża, o mechanizacji gospodarstw, aby można było w ogóle myśleć o tym, aby podnieść strukturę rolną. I zdaje się, że referent te rzeczy doskonale rozumie jako stary pracownik na polu oświatowo-gospodarczym, na polu społecznym. I mam z tego tytułu żal do p. prezesa Sobczyka jako do chłopa, że tego kapitalnego zagadnienia, jakim jest upełnorolnienie gospodarstw karłowatych, nie poruszył.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#StefanTatarczak">Dlatego ja muszę się zwrócić do Pana Ministra jako tego, który cieszy się wielkim zaufaniem w masach wiejskich, który pochodzi z naszego województwa lubelskiego i którego osoba jest dla nas drogocenna i ceniona w masach ludowych — aby tam, gdzie jest przeprowadzana komasacja, tam, gdzie szereg gospodarstw karłowatych 2 czy 3-morgowych nie nadaje się do samodzielnego życia, jest zawadą w kulturze i podniesieniu życia gospodarczego wsi, takimi gospodarstwami karłowatymi się zająć i tam, gdzie jest możliwość — upełnorolnić je kosztem większej własności. Bo przecież nie można myśleć o tym, aby one mogły samodzielnie istnieć, dorównując w wyścigu pracy i oświacie, jaki może i powinien prowadzić gospodarz na normalnym warsztacie pracy. Jeżeli przy rozbudowie gospodarstwa dostanie samodzielną działkę 2 czy 3-morgową, czy nawet bywały wypadki, że 1-morgową — i ma pobudować swoje gospodarstwo, ma wybudować sobie studnię — to równa się to temu, że taki gospodarz musi iść na żebry. Mam wrażenie, że nie leży to w interesie Państwa, w interesie Rządu.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#StefanTatarczak">Że to, co powiedziałem, nie jest gołosłowne, że z referatu p. posła Sobczyka przeziera niechęć do tego, co powiedziałem, to zacytuję kilka jego tez. Mówił p. Sobczyk dosyć skromnie, że należy podnieść wartość szacunku ziemi. Naprawdę dwa razy studiowałem jego uzasadnienie dzisiejszego budżetu Ministerstwa Rolnictwa i nie mogłem dojść, do czego właściwie potrzebne to jest p. Sobczykowi, a raczej stwierdzam, że chodziło o co innego. Chodziło o to, że Ministerstwo przy przymusowym wykupie za niski robi szacunek na te ziemie zabrane większej własności.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#komentarz">(Głos: To sprawiedliwie.)</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#StefanTatarczak">Więc Jeżeli to tak wygląda, to mam wrażenie, że p. prezes Sobczyk trochę się pomylił, bo Jeżeli powoływał się na to, że on przemawia w imieniu chłopów, w imieniu mas, to jakbyśmy chcieli przeprowadzić nad tezami jego referatu plebiscyt, mam wrażenie, że jego najbliższa rodzina oświadczyłaby się przeciwko jego referatowi.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#komentarz">(Głos: Nie wiadomo.)</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#StefanTatarczak">Nie o to chodzi. Chcę być dość lojalny w stosunku do kolegi Sobczyka, z którym łączy mnie z górą dwudziestoletnia praca społeczna, i nie chcę być złośliwym, ale chcę podkreślić jedną rzecz. Jeśli mowa o reformie rolnej, to zdaje się każdy logicznie myślący człowiek dojdzie do przekonania, że jeśli chce się wykonać reformę rolną zgodnie z ustawą, to muszą być na to kredyty. Na to jest Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, którym dysponuje Ministerstwo Rolnictwa na wykupienie majątków, by przeprowadzić upełnorolnienie gospodarstw karłowatych, by dać ziemię tym, którzy jej potrzebują. Wiemy przecież, iż w myśl ustawy upełnorolniany wpłaca 10%, resztę finansuje Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej. W swoim referacie p. Sobczyk mówi, czy nie należało by z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej użyć pewnej sumy na podniesienie produkcji rolnej. To jest to zaprzeczenie, że nie chce się reformy rolnej, nie chce się upełnorolnienia tych mas, które wegetują na wsi, nie przynosząc pożytku ani społeczeństwu, ani Państwu, ani swojej rodzinie. Rolnik, mający 2, 3 morgi i rodzinę, składającą się z 10 osób, w swoim gospodarstwie ma pracy nie więcej, jak na miesiąc, a 11 miesięcy jego pracy jest zmarnowane i taki obywatel nie przynosi nikomu żadnego pożytku. I dlatego uważam, że to jest ze szkodą dla samego rolnika i ze szkodą dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#StefanTatarczak">P. prezes Sobczyk mówił o tym, że ceny umiarkowane dla rolnika są niedostateczne, że należało by takie jakieś ceny ustalić, ażeby były opłacalne w gospodarstwie. Ja jestem też rolnikiem i też sprzedaję zboże, ale bronię się przed krańcowością. Nie ma nic gorszego, Wysoka Izbo, jeżeli człowiek nie jest pewny, co będzie jutro, i nie ma nic bardziej niebezpiecznego, jak to, jeżeli mamy dziś np. cenę 60 zł, a za rok cenę 8 zł, jak to już było.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#komentarz">(Głos: A jak jest cena od 12 zł do 20 zł, czy też jest dobrze?)</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#StefanTatarczak">Pan przyjdzie tu na trybunę i sam powie.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#komentarz">(Głos: Dobrze, powiem.)</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#StefanTatarczak">Pamiętają Panowie, że mieliśmy okres taki, że rolnik zbywał metr żyta za 8 zł i wtenczas rolnik musiał rzeczywiście swoją substancję zjadać i nie mógł ani na amortyzację budynków odliczyć, ani na inwentarz, bo to już nie wytrzymywało próby życia. A jeżelibyśmy dziś mieli tę cenę ustabilizować — a śmiem twierdzić, że wszyscy rolnicy tego pragną — nie niższą jak 20 zł za metr żyta i nie niższą jak 30 zł za metr pszenicy,...</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#StefanTatarczak">...wtenczas nasze gospodarstwa staną się opłacalne i wtenczas kultura rolna będzie się podnosić.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#komentarz">(Głos: Dziś jest niżej.)</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#StefanTatarczak">Niech się Kolega nie martwi, jak będzie o 2 zł niżej, to się też opłaci.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-49.17" who="#StefanTatarczak">Niech Panowie w tych rzeczach nie przesadzają. Te rzeczy trzeba ująć tak, jak wyglądają. Nie ma większego nieszczęścia, jak rolnik ma za dużo opiekunów.</u>
          <u xml:id="u-49.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-49.19" who="#StefanTatarczak">Bo przychodzą doktorzy, którzy się nie znają, oni nie są doktorami, a raczej znachorami, którzy przepisują recepty, nie dające skutku, pacjent może umrzeć. Dlatego powiadam, że ja, jako rolnik — i mam odwagę to powiedzieć — jestem wdzięczny Rządowi za to nastawienie gospodarcze, wdzięczny za jego politykę gospodarczą w stosunku do wsi.</u>
          <u xml:id="u-49.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. Płonka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#JózefPłonka">Wysoki Sejmie! Nas rolników śląskich interesują te wszystkie zagadnienia, które wysuwane są przez ogół rolników polskich. Razem z rolnikami całej Polski przechodzimy taką samą dolę i niedolę. Te wszystkie hasła i te wszystkie plany nowego rozwiązania zagadnień rolniczych również nas dotykają i wobec tego w stosunku do nich zajmujemy stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#JózefPłonka">I chciałbym właśnie przedstawić jedno z takich zagadnień, to jest kwestię oddłużenia. Rolnictwo na Śląsku dało się pociągnąć na rzecz tego hasła, dlatego że rozumiało, iż pokrywa się ono zupełnie z tym słowem: oddłużenie. Tymczasem przekonało się, że tu chodzi tylko o przesunięcie płatności, o takie uśmierzenie tylko chwilowe bólu, którego doznaje rolnictwo. I na tej podstawie utarło się u nas takie powiedzenie, że oddłużenie to jest coś takiego, jak morfina, która chwilowo tylko uśmierza ból, potem się człowiek przyzwyczaja do tego narkotyku i bez niego żyć ani pracować nie może. A jednak, aby to oddłużenie przyniosło korzyści dla rolnictwa, bezwzględnie musi być uwarunkowane innym hasłem, zupełnie innym, mianowicie opłacalnością gospodarstwa. Jeżeli nie ma opłacalności, w takim razie niemożliwą jest rzeczą, ażeby w tych 14 latach, w których przewidziana jest płatność zobowiązań dawnych, mógł dany rolnik i płacić bieżące zobowiązania, i płacić stare raty poprzednio ustalone na podstawie układu konwersyjnego. Jeżeli to nie będzie połączone ze znacznym podniesieniem opłacalności, to w takim razie oddłużenie realnych korzyści nie przyniesie. Samo podniesienie opłacalności gospodarczej warunkowane jest naturalnie względami materialnymi, jak i oświatowo-społecznymi. I przy tej sposobności chciałbym powiedzieć coś o oświacie rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#JózefPłonka">My dotychczas staramy się forsować różnymi sposobami oświatę rolniczą, przeważnie przez szkoły rolnicze. Tymczasem na podstawie tego, co dotychczas się dzieje, śmiem twierdzić, że szkoły rolnicze, w większości niższego i średniego typu, raczej wyjaławiają wieś, nie służą temu rolnictwu, dla którego są przeznaczone, dlatego że każdy absolwent szkoły rolniczej niższej czy średniej — nawet na Śląsku — w tej chwili stara się dostać albo do administracji większego majątku, albo do administracji państwowej lub samorządowej, albo gdziekolwiek. Żaden z tych absolwentów, albo mała ich ilość wraca z powrotem do środowiska, z którego wyszli, a reszta wyjaławia wieś. Ten stan jest naturalnie nie do zniesienia na dłuższy czas i trzeba pomyśleć, w jaki sposób starać się temu zapobiec. Uważam, że to może się stać tylko przez upowszechnienie wiedzy rolniczej. Chodzi nam przecież o podniesienie całej masy rolników. A tę całą masę rolników będzie można podnieść tylko przez upowszechnienie wiedzy rolniczej. W tej sprawie musiałyby być wciągnięte do pracy szkoły powszechne. Nie jestem wprawdzie z dawnej Galicji, z Małopolski, ale jeszcze kiedyś przed wojną dostałem podręcznik dla szkół typu wiejskiego dla dwóch najwyższych klas szkół galicyjskich. Otóż tam było prawdziwe przygotowanie człowieka do praktycznego zajęcia tam, gdzie on się znajdzie, gdzie będzie pracował. Tymczasem nasze szkoły nie spełniają tego zadania. Czytamy w naszych podręcznikach o narzeczach, folklorze, czy innych jakichś powiastkach, a tymczasem o sprawach praktycznych, o zajęciu, do którego wejdzie absolwent szkoły powszechnej, nie ma mowy. Uważam, że musimy wszystko zrobić, aby podnieść ogół rolników i apeluję do Pana Ministra Rolnictwa, aby szkoły powszechne wciągnął do tego upowszechnienia, szczególnie w okręgach wiejskich.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#JózefPłonka">Bardzo aktualnym zagadnieniem jest również sprawa niepodzielności gospodarstw. My na Śląsku Cieszyńskim nie mieliśmy żadnej ustawy o niepodzielności gospodarstw, a mimo to gospodarstwa do dnia dzisiejszego są nietknięte i niepodzielne. Dlaczego tak było? Ponieważ sprzyjały temu ogólne warunki. Rodziny przeważnie miały bardzo dużo dzieci, średnio albo dużo. Ale wszystkie te dzieci miały możność pójść albo do rzemiosła, albo do handlu, albo wysyłane były do szkół, albo w najgorszym razie znajdowały pracę w przemyśle. A teraz my tu głowimy się nad tym, jakby nie dopuścić do dalszego pogorszenia struktury rolnej. Wysunięto tu nawet projekt ustawy o niepodzielności gospodarstw. Uważam, że w obecnej sytuacji, kiedy nie mamy zresztą po temu warunków, nie możemy takiej ustawy uchwalać. Byłoby to raczej nasypaniem do flaszki wapna, zalanie wodą, a potem zakorkowanie. Nie dzielono by gospodarstw u notariuszy czy w sądach, ale dzielono by i krajano na miejscu w terenie, zagonki byłyby dzielone pomiędzy członków rodziny. A zatem trzeba rozpocząć od stworzenia warunków, które pozwolą na niepodzielność gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#JózefPłonka">Aktualnym również zagadnieniem dla rolników śląskich jest sprawa wykonania reformy rolnej. W roku zeszłym podczas sesji nadzwyczajnej uchwaliliśmy tę ustawę tak, że ona obowiązuje i na części górnośląskiej, na całym terenie województwa śląskiego. My już mamy pewne doświadczenie, jak taka reforma rolna była wykonywana, gdyż poprzednio wykonywano ją na terenie Śląska Cieszyńskiego i tam właśnie było wszystko prócz akcji państwowej; Tam nie uwzględniano ani potrzeb struktury rolnej, ani komasacji, nie liczono się z tym, czy są to ośrodki czysto rolnicze, czy też robotnicze względnie przemysłowe; tak że reforma rolna tam wykonywana nie spełniła swego zadania.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#JózefPłonka">Chciałbym, aby reforma rolna wykonywana obecnie na części górnośląskiej pozbawiona była tych błędów i uchybień. Charakter tej ziemi jest — co jest ogólnie znane — przemysłowy, a zatem ta charakterystyka musi wywrzeć pewne piętno na akcji parcelacyjnej. Jakkolwiek tu koledzy z Poznańskiego i z Pomorza apelowali, że ziemie zachodnie mają takie a takie potrzeby w tej sprawie, to jednak województwo śląskie względnie rolnictwo województwa śląskiego z tymi dezyderatami wysuniętymi solidaryzować się nie może. Na Śląsku chodzi przede wszystkim o to, aby robotnikowi śląskiemu dać możność nabycia działki, na której postawiłby zabudowania albo stworzyłby sobie ogródek albo mały warzywnik, żeby dbano przede wszystkim o działki ogrodnicze i warzywnicze, dano ziemię pod kolonie urzędnicze, a dopiero reszta ziemi, która pozostanie, ażeby służyła na uzupełnienie gospodarstw karłowatych. Nie będę przedstawiał statystyki, jak wygląda ta struktura, bo członkowie tej Wysokiej Izby mieli możność podczas sesji nadzwyczajnej zbadać statystykę i jak ta sprawa się przedstawia.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#JózefPłonka">Teraz chciałem jeszcze mówić o polityce gospodarczej o tyle, o ile dotyczy ona Śląska. Otóż charakter samej ziemi i warunki klimatyczne na Śląsku są tego rodzaju, że jesteśmy nastawieni na gospodarstwa hodowlano-mleczne. I właśnie polityka obecna, która doprowadziła — w jakiej części nie wiem — do podniesienia ceny zboża, zaszkodziła nam, gdyż wszystkie surowce, które są potrzebne do tego rodzaju gospodarstw, podrożały znacznie, tak że teraz konsumenci wszyscy, znaczy się robotnicy i urzędnicy w województwie śląskim, nie mogą się nadziwić i protestują przeciwko podwyżce cen mleka, względnie starają się o ile możności zdeprecjonować te ceny, a rolnictwo w tych warunkach, kiedy surowce są tak drogie, nie może tego zadania spełniać, a leżeli spełnia, to ze szkodą dla materii swojej, dla kapitału, który jest w posiadaniu rolników. W tym kierunku zresztą idzie i rolnictwo, to znaczy rolnictwo drobniejsze z reszty Polski. Uważam, że p. Minister Rolnictwa, który w swoim działaniu stara się właśnie dolę tej części rolnictwa poprawić, na cenę tych surowców, potrzebnych do hodowli, powinien zwrócić większą uwagę.</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#JózefPłonka">Bardzo ważną częścią gospodarki u nas są lasy, które przeważnie są w rękach Państwa. Już kiedyś przed dwoma laty zwracałem uwagę na stosunki, jakie wprowadziła inspekcja lasów w lasach państwowych na Śląsku, a szczególnie w cieszyńskiej części Śląska. Zaprowadzono tam racjonalizację, ale taką, która szkodzi mocno interesom tamtejszej ludności, tak że ludność ciągle musi porównywać i powiada, że dawniej właścicielem był Habsburg — obcy, a my mieliśmy możność i przechodzenia przez te lasy i mieliśmy możność wypasania naszych owiec i mieliśmy możność uprawiania turystyki. To wszystko przez zarządzenia racjonalizacyjne zostało usunięte, tak że ludność tamtejsza teraz, kiedy się jej mówi: Musicie ze swej strony przyczynić się do podniesienia wydajności wełny, musicie dać wełnę dla wojska — odpowiada: Jak my możemy dać, kiedy my jesteśmy na każdym kroku szykanowani przez leśniczych, którzy nie pozwalają nam z różnych przyczyn korzystać z pastwisk górskich, które przedtem były w naszym użytkowaniu. Rozumiem potrzebę racjonalizacji, ale uważam, że potrzeby te muszą być jakoś uzgodnione z potrzebami ludności, bo nie kto inny, tylko ludność jest najważniejszym kapitałem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#JózefPłonka">A teraz chcę na koniec poruszyć sprawę ogólną. Wiadomą jest rzeczą, że rolnictwo znajduje się w bardzo ciężkiej sytuacji i że skutkiem tego postanowiono zająć się tym rolnictwem. Jaką drogą się kroczy? Rzuca się hasła: frontem do wsi, frontem do rolnictwa, frontem do jakiejś innej potrzeby, do gór, do ludności tych gór, ale to są tylko hasła, nikt nie myśli szczerze o ich realizacji, względnie tak szybko są wysuwane te hasła jedno za drugim, iż nie ma czasu na ich realizację.</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-51.10" who="#JózefPłonka">Ja bym uważał, iż powinno się zrobić w tył zwrot, prawdopodobnie pożytek z tego byłby większy.</u>
          <u xml:id="u-51.11" who="#JózefPłonka">We wszystkich przemówieniach, jakie tu dziś słyszeliśmy, przebijała dbałość o to, co będzie ze sprawą drobnych rolników, ze sprawą ludową. Ja, skromny członek tej Izby, pozwolę sobie przypomnieć Kolegom, że uwłaszczenie chłopów w każdej dzielnicy Polski nastąpiło przez zaborcę. Apeluję do Kolegów, ażebyśmy nie czekali tej chwili, kiedy ktoś obcy zajmie się znowu chłopami, otrząśnijmy się i dolą tych rolników zajmijmy się sami.</u>
          <u xml:id="u-51.12" who="#komentarz">(Głos: To jest poważne nieporozumienie — kto obcy?)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. Mostowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Wysoka Izbo! Wiele, ale niestety płonnych nadziei, jak również przedwczesną konsternację wywołały nie tyle mocne, co głośne słowa b. premiera p. Leona Kozłowskiego, zawarte w jego enuncjacjach, że trupów galwanizować nie będzie. Trzeba przyznać, że obietnicy swej b. premier solennie dotrzymał. Wystarczyło, że zapowiedział, ogłosił to całej Polsce, i więcej trupami się nie interesował. A proces rozkładowy tych trupów do dziś dnia zatruwa atmosferę i budzi rosnące niezadowolenie i wzburzenie wśród szerokich mas drobnych rolników. Istnieje jeszcze szereg majątków ziemskich, które od dłuższego czasu zalegają w płaceniu podatków skarbowych i samorządowych oraz nie odrabiają swych świadczeń w naturze, a stan gospodarki w tych majątkach jest niżej wszelkiej krytyki. Złożyłem w tej sprawie do laski marszałkowskiej odpowiednią interpelację. Czy w sytuacji, gdy wieś jest tak katastrofalnie przeludniona, gdy nie dający się zaspokoić głód ziemi potęguje się i nabrzmiewa, jest do pomyślenia tolerowanie w praworządnym Państwie ognisk demoralizacji i tego rodzaju anomalii! Nikt w tej Wysokiej Izbie nie będzie chyba innego zdania, że stan taki jest niedopuszczalny, że boleć to musi nie tylko, mówiąc słowami sprawozdawcy p. Sobczyka, „mało kulturalnych nędzarzy”, ale i całe kulturalne ziemiaństwo. Trzeba z tym skończyć w imię dobrze pojętego interesu obu grup: ziemiaństwa i drobnych rolników. Majątki ziemskie, zalegające w podatkach, źle zagospodarowane i obniżające poziom kultury rolnej, muszą być szybko i nieodwołalnie przejęte na własność Skarbu Państwa i przekazane na potrzeby reformy rolnej. Dla podkreślenia mego obiektywizmu przytoczę wypadek, że w roku zeszłym znalazł się również na „liście imiennej” majątek ziemski, przeznaczony do częściowej parcelacji, w którym gospodarstwo postawione jest na bardzo wysokim poziomie, a podatki regulowane są zawsze na pół roku z góry. Czy w zestawieniu z rzeczywistością nie wygląda to paradoksalnie? Tym bardziej w obecnej chwili, gdy tekę Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych dzierży w swych rękach p. Juliusz Poniatowski, którego wieś darzy pełnym zaufaniem i pokłada w nim wielkie nadzieje, należało by z większą wnikliwością śledzić za biegiem spraw, aby podobne fakty nie miały miejsca i nie wywoływały u życzliwego o. Ministrowi społeczeństwa wiejskiego zdziwienia i rozgoryczenia, a co gorsza — spadku zaufania. Trudno wymagać rzeczy nadzwyczajnych, ale pewne zasadnicze sprawy nie mogą być spychane z właściwej drogi.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Że problem wsi jest trudny do pozytywnego rozwiązania, że zagadnienie polityki rolnej jest nader skomplikowane, że wiąże się z nią szereg procesów ubocznych, będących jednak z nią w ścisłym i przyczynowym związku, w to nikt nie wątpi, tym bardziej przeto linia postępowania musi być jasna, a działanie zdecydowane i nie ulegające różnorodnym fluktuacjom i nastrojom przejściowym i to pewne, że względy emocjonalne też muszą być z tego działania wykluczone. Należy jednak bezstronnie przyznać, że p. Minister Poniatowski ma za sobą duży konkretny dorobek, którego dobrodziejstwa dają się w terenie odnaleźć i odczuć. Na czoło tych prac wysuwa się przede wszystkim na szeroką skalę zakrojona akcja scaleniowa, która jest kluczowym zagadnieniem przebudowy ustroju rolnego.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Mocniejsze tempo wyczuwa się również i na odcinku prac melioracyjnych, co znajduje swój wyraz w zwiększonych sumach w budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych na 1938/39 r.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Za bardzo pozytywne posunięcie — moim zdaniem — należy uważać zwiększenie sum na kształcenie kadr instruktorskich, co łączy się z akcją gospodarstw przykładowych, które już swój egzamin zdały i to z wynikiem dobrym. Akcja gospodarstw przykładowych niewątpliwie przyczynić się musi samoczynnie do przyśpieszenia intensyfikacji warsztatów rolnych, tych „mało kulturalnych nędzarzy” i to w oparciu o najzdrowsze zasady: własnych sił i zasobów. Wydaje mi się przeto, że wzrost etatów jest zupełnie uzasadniony, choć to budzi „niepokój” u p. sprawozdawcy. Są przecież prace, których realizacja oparta być musi wyłącznie o człowieka, innego sposobu nie znamy, przynajmniej w obecnej chwili. Pomiarów przy scalaniu czy zdjęć, potrzebnych dla uskutecznienia melioracji, dokonać może tylko człowiek, a w związku z rozszerzeniem zakresu tych prac musiało przybyć i etatów, to chyba jasne.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Przywiązując tak wielką wagę do akcji scaleniowej, uważam, że popełnianych jest wiele błędów i niedociągnięć na tym odcinku, błędów, których już po przeprowadzonym scaleniu naprawić się nie da. Bo czyż osiągniemy pełny efekt, jeśli równocześnie ze scaleniem nie upełnorolnimy karłowatych gospodarstw? Gzy przeciętne 2 lub 3-hektarowe gospodarstwo, nawet po scaleniu, będzie warsztatem samowystarczalnym, gdy z reguły winno być dochodowym i aktywnym, w to chyba nikt nie wątpi. A jednak tak wiele wsi scalonych nie upełnorolniono, chociaż nie zawsze na przeszkodzie stała ustawa o reformie rolnej. Nie należy przytym zapominać, że scalenie ma być podstawowym elementem długotrwałej poprawy naszej wadliwej struktury rolnej. Powtarzać zabiegu scaleniowego na tym samym obiekcie po to, aby błędy i niedociągnięcia usunąć, chyba łatwo uskutecznić się nie da. Dużo dobrej woli i starania włożyć należy, aby krzywdy scalanej wsi nie wyrządzić. Często jednak dobra wola i usiłowania komisarza ziemskiego rozbijają się o nieprzebyty mur ustawy z 1925 r., a zwłaszcza o § 4 i 5 tej ustawy. Sprawa scaleniowa musi wejść na właściwe tory i to za każdą cenę, gdyż scalenie tylko z upełnorolnieniem jest najwłaściwszą i najkrótszą drogą do naprawy naszej struktury rolnej. Od tej zasady odstępować nie wolno. Bywają też wypadki, że właściciel majątku sąsiadującego ze scalaną wsią odstąpiłby część swoich gruntów potrzebnych do upełnorolnienia, ale żąda zapłaty gotówką, której znów nie posiadają właściciele karłowatych gospodarstw, a długoterminowego i niskooprocentowanego kredytu brak i dokonywa się scalenie bez upełnorolnienia z wielką krzywdą dla scalanych gospodarstw. Muszą być przeto uruchomione kredyty nie tylko na cele upełnorolnienia scalanych gospodarstw karłowatych, ale również na kupno ziemi przy często obecnie stosowanej parcelacji „z wolnej ręki”. A byłby to kredyt najbardziej celowy ze wszystkich, jakie dotychczas znamy.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Częściej jednak zdarzają się wypadki, że właściciel majątku skwapliwie chroni się pod pancerz broniącej go ustawy i nie chce odstąpić swych gruntów. Znam taki konkretny wypadek w moim powiecie. Jedna z komasujących się wsi potrzebuje do swego upełnorolnienia około 170 ha ziemi, w sąsiedztwie tej wsi jest duży majątek (około 2500 ha posiadający), a jednak upełnorolnienie napotyka na kolosalne trudności, gdyż właściciel zasłania się ustawą z 1925 r. Przykładów takich jest niestety wiele.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Czy można jeszcze negować, że sprawy wsi, sprawy tych olbrzymich rzesz chłopskich nie stanowią problemu ogólnopaństwowego, a zwłaszcza dziś, gdy świadomość obywatelskich praw i ciążących obowiązków narasta w tych rzeszach z każdym dniem, gdy wieś w dostateczny już sposób złożyła dowody, że nie tylko potrafi żywić, ale i z gotowością złoży w obronie Ojczyzny hojną daninę krwi i mienia, jeżeli zajdzie tego potrzeba!</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Chcę wierzyć, że p. Minister dołoży wszelkich starań, aby sprawy scaleniowe w połączeniu z upełnorolnieniem pchnąć na właściwe tory, jak tego interes wsi i dobro Państwa wymaga. Zważywszy, że Polska nie posiada już wielkich zapasów ziemi, należy szczególnie pilną i wnikliwą zwrócić uwagę na ten fakt. Pozostałym zapasem ziemi należy dysponować jak najoględniej i jak najbardziej celowo. Wydaje się, że za jedyne kryterium przy dysponowaniu zapasem ziemi należało by uznać zużycie tego zapasu na upełnorolnienie karłowatych gospodarstw, a zaniechać tworzenia, z małymi wyjątkami, nowych, a zwłaszcza karłowatych, gdyż szczupłość posiadanej ziemi nie pozwoli na dwutorowość tej akcji. Tworzenie nowych karłowatych gospodarstw, powstałych z parcelacji, w naszych warunkach musiałoby pociągnąć za sobą pogorszenie się struktury rolnej. Nawet ustawa o niepodzielności gospodarstw, w zetknięciu z naszą rzeczywistością, nie zahamowałaby procesu mechanicznego ich podziału. Nie ulega wątpliwości, że ustawa o niepodzielności jest pożądaną i konieczną, ale działać ona będzie wtedy skutecznie, gdy zdołamy nadmiar ludzkich rąk i mózgów zdjąć z przeludnionej wsi i skierować w nowe łożyska twórczej pracy.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#JanWładysławJanuszMostowski">W całym naszym na długą falę nastawionym programie polityki rolnej musimy mieć stale przed oczyma fakt, jak małym zapasem ziemi dysponujemy. Nie można przeto popełniać najmniejszych błędów i surowo należy przestrzegać zdrowych, obmyślanych metod działania. Parcelacja majątków „z wolnej ręki” najczęściej nie wpływa na poprawę struktury rolnej, albowiem nabywa ziemię z reguły ten, kto posiada gotówkę, a nie ten, co chciałby upełnorolnić swój warsztat, Ministerstwo winno pilnie śledzić za biegiem parcelacji prywatnej i nadawać tej akcji kierunek. Decydującym momentem przy parcelacji prywatnej będzie udostępnienie właścicielom karłowatych gospodarstw długoterminowego i taniego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Rolnictwo polskie musi stanowić konglomerat niezbyt różniących się co do wielkości, ale zdrowych, silnych, produktywnych i opłacalnych gospodarstw rolnych, scementowanych wnikliwą, opartą o zasady współdziałania polityką. Obok drobnych gospodarstw rolnych winny znaleźć swe miejsce również i gospodarstwa rolne folwarczne, muszą one jednak mieć wyraźne, ustawą określone przeznaczenie, aby stały się promotorem postępu i wysokiej kultury, już to jako pepiniery hodowlane, już to jako gospodarstwa nasienne i wreszcie dobrze pomyślane gospodarstwa przemysłowe, mocno jednak związane z interesami gospodarstw drobnych.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#JanWładysławJanuszMostowski">W tych różnorodnych metodach i sposobach działania winna stale przyświecać myśl osiągnięcia najkrótszą drogą skutecznej i trwałej naprawy struktury rolnej, choćbyśmy zmuszeni byli uciec się do zmiany obowiązującego w tej dziedzinie ustawodawstwa.</u>
          <u xml:id="u-53.12" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Tylko zdrową przebudową ustroju rolnego zdołamy podnieść do godziwego poziomu stopę życiową naszej wsi i wydźwignąć ją z dna nędzy i upośledzenia, nie zaniechawszy niczego, co by ten proces przyśpieszyć miało.</u>
          <u xml:id="u-53.13" who="#JanWładysławJanuszMostowski">Wytrwałość, przywiązanie i głęboki, niemal religijny kult chłopa polskiego do ziemi stwarzają warunki, że w jego rękach jest ona najpewniejsza. Jak słuszne są słowa znakomitego ekonomia ty Władysława Grabskiego, zawarte w sentencji, że chłop na roli stanowi najdoskonalszy przykład symbiozy człowieka z jego warsztatem pracy.</u>
          <u xml:id="u-53.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Frejman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#JanFreyman">Wysoka Izbo! P. poseł referent był łaskaw zanalizować w sposób wyczerpujący budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Między innymi sprawami zajął się również Lasami Państwowymi, ale tylko w takiej proporcji, w jakiej są one uwidocznione w budżecie, zrywając jednocześnie w bieżącym roku z tradycją rozważań nad Lasami Państwowymi w takim stopniu, jak to miało miejsce w ubiegłych latach. Szkoda, że p. poseł referent ani słówkiem nie wspomniał o lasach prywatnych, a przecież powierzchnia tych lasów stanowi 2/3 ogólnej powierzchni lasów w Polsce. Jeżeli analiza poszczególnych działów budowana była w referacie p. posła referenta tylko proporcjonalnie do ilości miejsca przeznaczonego tym działom w budżecie, to wtedy pominięcie lasów prywatnych można było by uznać za zrozumiałe, ale jednakże nie za usprawiedliwione.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#JanFreyman">Przejdę do analizy samego budżetu. W objaśnieniach ogólnych, w dziale drugim znajdujemy, że w starostwach istnieją referaty ochrony lasów; w dziale trzecim, że ogólny obszar lasów niepaństwowych stanowi powierzchnię 5.273.427 ha, że lasy prywatne posiadają zatwierdzone plany i programy w ilości 3.074.580 ha. Zamiana rodzaju użytkowania za zgodą władz objęła 14.268 ha, zalesienie lichych gruntów ornych 7.635 ha i wreszcie zalesienie nieużytków 4.346 ha. Tyle o lasach prywatnych w objaśnieniach ogólnych.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#JanFreyman">A jak wygląda dalsza analiza budżetu? Po stronie rozchodów w dziale 2 § 1 mamy pozycję ze zwiększoną ilością komisarzy ochrony lasów o 5 etatów, co należy uznać niewątpliwie za dobre i powitać z zadowoleniem, chociaż i ta liczba komisarzy stanowczo jest niewystarczająca, aby należycie sprawować nadzór nad lasami nie stanowiącymi własności Państwa.</u>
          <u xml:id="u-55.3" who="#JanFreyman">Dalej w rozchodach znajdujemy w dziale 3 § 10 — popieranie akcji zalesiania nieużytków oraz inne cele w zakresie leśnictwa, pozycję opiewającą na kwotę 11.000 zł. Jeśli porównamy tę kwotę z pozycją wydatków Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych bez Lasów Państwowych, która wynosi 92.254.000 zł, to ta kwota istotnie wydaje się znikomą. To jest zaledwie, okrągło licząc, jedna dziesięciotysięczna część pieniędzy przeznaczonych przez resort na akcję zalesiania nieużytków oraz na różne cele w zakresie leśnictwa.</u>
          <u xml:id="u-55.4" who="#JanFreyman">Oto jak wygląda wyraz zainteresowania polityki leśnej Państwa problemem leśnym w kraju. Tak dalej być nie może! Problem leśny w Polsce musi być w całej rozciągłości poważnie potraktowany przez politykę Państwa i tu właśnie należy oczekiwać szerokiej, śmiałej i celowo pomyślanej — na daleką metę — inicjatywy ze strony Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-55.5" who="#JanFreyman">Nie posiadam ścisłych danych, ale ogólnie wiadomo, że stan lasów prywatnych wcale nie jest tak zadowalający, aby można było przejść nad tym problemem do porządku i nie uwidocznić wagi tego zagadnienia ani w budżecie, ani w przemówieniu Ministra, ani w referacie szczegółowym referenta budżetu Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-55.6" who="#JanFreyman">Szczególnie leśna polityka personalna powinna znaleźć należyte oświetlenie. Nad tym właśnie tematem pragnę zatrzymać na chwilę uwagę Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-55.7" who="#JanFreyman">Praca odbudowania naszych lasów, praca obejmująca olbrzymie zdegradowane leśne obszary, leżące od lat odłogiem, z utraconą strukturą gleb leśnych, ta praca wymaga dużego zasobu fachowego wykształcenia, połączonego z praktyką racjonalnego prowadzenia gospodarstwa leśnego, a przede wszystkim hodowli lasu. Praca człowieka wszędzie poza leśnictwem ulega stałej i szybkiej ewolucji w kierunku zmechanizowania. Jedynie w leśnictwie mechanizacja objęła tylko nieliczne odcinki, pozostawiając większość czynności bezpośredniemu wykonywaniu ich przez człowieka. Jest to zjawisko zupełnie zrozumiałe, jeżeli wziąć pod uwagę, że przedmiotem działalności gospodarstwa leśnego jest wysoce złożony obiekt żywy — las nie dający się ująć w schematy zmechanizowane.</u>
          <u xml:id="u-55.8" who="#JanFreyman">Waga i znaczenie pracy ludzkiej w gospodarstwie leśnym stają się bardziej zrozumiałymi, gdy uprzytomnimy sobie, iż okres produkcji leśnej rozciąga się przeszło na dwa pokolenia ludzkie i że błędy popełnione w gospodarstwie leśnym dziś — nie mogą być jutro naprawione, a przynoszą niepowetowane straty w przyszłych drzewostanach.</u>
          <u xml:id="u-55.9" who="#JanFreyman">Jeżeli zatem element pracy ludzkiej odgrywa w leśnictwie tak ważną rolę, to jasnym jest, że Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, jako resort powołany do kierowania i czuwania nad kapitałem narodowym lasów, musi dać wyraz swemu zainteresowaniu pracą ludzką w lesie przez odpowiednią politykę wobec leśników.</u>
          <u xml:id="u-55.10" who="#JanFreyman">Każde państwo stara się dziś mieć w lasach wyłącznie ludzi fachowo wykształconych, ludzi oddanych sprawie lasu i leśnictwa, ludzi świadomych swych obowiązków nie tylko względem chlebodawcy, ale i w stosunku do całości interesów Państwa. Ludzie ci muszą być w ewidencji, muszą być dokształcani, muszą tworzyć zespół ujęty w kadry organizacyjne — zespół celowo kierowany — inaczej z realizacją zasad właściwej polityki leśnej będziemy błądzić w dalszym ciągu, prawdziwie jak w lesie.</u>
          <u xml:id="u-55.11" who="#JanFreyman">Jeżeli spojrzymy na personel leśny, zatrudniony w lasach, nie stanowiących własności Państwa, pod kątem widzenia jego kwalifikacyj zawodowych, a więc wykształcenia i stażu fachowego, to zauważymy ogromną różnorodność tych kwalifikacyj. Obok właściwego wykształcenia, spotykamy na takich samych stanowiskach ludzi z niedostatecznym lub niewłaściwym wykształceniem, a najczęściej w ogóle bez wykształcenia fachowego. Obok znakomitych, długoletnich praktyków bez przygotowania teoretycznego, znajdują się ludzie z wykształceniem, lecz o minimalnej dozie doświadczenia praktycznego. Obok dobrych Polaków i obywateli Państwa, tkwią w lasach obcokrajowcy i jednostki, których postępowanie nie zawsze harmonizuje z bezpieczeństwem kraju i racjonalnym prowadzeniem gospodarstwa leśnego.</u>
          <u xml:id="u-55.12" who="#komentarz">(Głos: Prosimy o nazwiska.)</u>
          <u xml:id="u-55.13" who="#JanFreyman">Skieruję Pana po nazwiska, Pan tam je dostanie na pewno. Mimo tej pstrokacizny, od wszystkich tych osób wymaga się spełnienia takich samych obowiązków i podobnych nieraz czynności, zarówno w dziedzinie fachowej realizacji polityki leśnej jak i w zagadnieniach, wchodzących w skład tych wartości lasów, które stanowią o obronności Państwa.</u>
          <u xml:id="u-55.14" who="#JanFreyman">Wysoka Izbo! Jako przykład zilustruję tabelę, która podaje ilość hektarów lasu, przypadającą przeciętnie na jednego pracownika leśnego w lasach, nie stanowiących własności Państwa (stan na dzień 31 stycznia 1937 r.).</u>
          <u xml:id="u-55.15" who="#JanFreyman">Otóż, Wysoka Izbo, leśnik z akademickim wykształceniem przypada w województwie poleskim na 53.000 ha lasu, w województwie białostockim na 57.000 ha. Leśnik ze średnim wykształceniem przypada w województwie poleskim na 44.000 ha, leśnik z niższym wykształceniem przypada na 76.000 ha. Ta liczba jest zbliżona prawie we wszystkich województwach wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-55.16" who="#JanFreyman">Jeżeli Kolegę interesuje, gdzie są różnego rodzaju jednostki takie, które nie powinny tkwić w lasach, to mam przed sobą tutaj wykaz z województwa poznańskiego. Nie chcę podawać nazw majątków, natomiast podam tylko, że na przestrzeni lasu pewnego majątku, który posiada 8.000 ha, brak jest leśnika z wyższym wykształceniem; na terenie majątku, który posiada 10.670 ha, brak leśnika z wyższym wykształceniem, jest trzech leśniczych, w tym jeden obcokrajowiec; na terenie majątku, który posiada 3.100 ha, jest nadleśniczym obywatel niemiecki, major niemieckiego sztabu generalnego w stanie spoczynku.</u>
          <u xml:id="u-55.17" who="#komentarz">(Głos: Bagatela.)</u>
          <u xml:id="u-55.18" who="#JanFreyman">Jasną jest rzeczą, że tego rodzaju anomalie wpływają ujemnie na prawidłowe i trwałe gospodarowanie leśnymi zasobami kraju.</u>
          <u xml:id="u-55.19" who="#JanFreyman">Poza tym pamiętać należy, że personel leśny w większości wypadków zatrudniany jest w miejscowościach odległych od większych skupisk życia umysłowego i kulturalnego. Dzięki temu leśnicy żyją niejako na uboczu, w odosobnieniu od bieżących zagadnień życia społecznego, a utrzymanie stałego i trwałego kontaktu z tym życiem wymaga od nich wielkich wysiłków zarówno intelektualnych jak materialnych.</u>
          <u xml:id="u-55.20" who="#JanFreyman">Omówione warunki pracy leśników przemawiają z całą siłą wagi problemu leśnego za tym, że od ludzi tych wymagać musimy nie tylko wysokiego rozumienia zagadnień państwowych, należytego uspołecznienia, silnego charakteru, inicjatywy, energii, rzutkości, ale przede wszystkim właściwego wykształcenia fachowego.</u>
          <u xml:id="u-55.21" who="#JanFreyman">W tych warunkach wydaje się rzeczą konieczną, by polityka leśna Ministerstwa Rolnictwa dążyła do takiego ukształtowania całości tych spraw, aby zapewniła odbudowę zasobów leśnych w kraju — z jednej strony, a właściwą selekcję i dobór pracowników leśnych — z drugiej strony.</u>
          <u xml:id="u-55.22" who="#JanFreyman">Na Komisji Budżetowej Sejmu w dniu 20 stycznia br. p. Minister Rolnictwa był łaskaw mówić o dynamice własnej rolnika, o konieczności podniesienia oświaty ogólnej i fachowej na wsi. Tymczasem z przykrością konstatuję, że p. Minister Rolnictwa w ubiegłej kadencji na jednej z komisyj sejmowych oświadczył „że Rząd nie widzi powodów, dla których wykonywanie czynności gospodarczych, związanych z produkcją leśną, miałoby być zasadniczo ograniczone do osób posiadających szkolne patenty, oraz że pożądany proces podnoszenia kwalifikacyj zawodowych osób czynnych w prywatnej gospodarce leśnej należy pozostawić stopniowemu rozwojowi naturalnemu”. A jednocześnie zgłoszony został przez Rząd projekt przepisów (słynne art. 28, 28a), odnoszących się wyłącznie tylko do osób zatrudnionych w prywatnych lasach i stawiający te osoby niemal poza nawiasem praw, gwarantowanych przez Konstytucję każdemu obywatelowi.</u>
          <u xml:id="u-55.23" who="#JanFreyman">Natomiast sfery wojskowe, doceniając w pełni znaczenie lasów i leśnictwa dla celów obrony Państwa, powołały do życia czynną już w Polsce organizację Przysposobienia Wojskowego Leśników, wpajając przez tę organizację nauczanie tych zadań, które na wypadek wojny będą musiały być wykonywane przede wszystkim przez personel, zatrudniony w lasach. Dowiadujemy się, że sfery wojskowe idą jeszcze dalej i zamierzają na wyższych uczelniach leśnych zainicjować specjalne wykłady dla zaznajomienia słuchaczy leśnictwa z tymi zagadnieniami w dziedzinie obrony kraju, gdzie przyszli fachowcy-pracownicy leśni będą musieli ściśle współdziałać z armią.</u>
          <u xml:id="u-55.24" who="#JanFreyman">Powyższe zestawienie mówi nam, że mogą istnieć i istnieją normalne, właściwe metody przy pomocy których wielkiej wagi zadania państwowe, związane z lasem i leśnikami, są skutecznie, celowo i z doskonałymi wynikami przepracowywane i realizowane.</u>
          <u xml:id="u-55.25" who="#JanFreyman">Wysoka Izbo! Szerokie rzesze leśników oczekują w tych sprawach śmiałej, twórczej, nieskrępowanej ubocznymi względami inicjatywy ze strony Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, albowiem nie można polityki personalnej w leśnictwie zakuć w kajdany biurokratycznego widzi mi się ani też zostawić biegowi naturalnemu. Najwyższy czas, by na odcinku polityki personalnej w stosunku do leśników zastosować właściwe metody, które by wymazały w opinii publicznej i Rządu pogląd, jakoby uczelnie leśne produkują zbędnych fachowców.</u>
          <u xml:id="u-55.26" who="#JanFreyman">Gdy na tle tych rozważań patrzymy na całość problemu lasów prywatnych w kraju i widzimy, że rozwiązanie tego problemu opiera się jedynie na istniejącej „urzędowej aprobacie organów ochrony lasów” (a ta „urzędowa aprobata” doprowadziła do takiego stanu naszych lasów, że posiadamy ich za mało) — w tych warunkach obowiązany jestem stwierdzić bez żadnych obsłonek, że stan ten jest aż nadto wystarczającym powodem, by w dziedzinie polityki leśnej na każdym jej odcinku nastąpiły jak najrychlej właściwe zmiany na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-55.27" who="#JanFreyman">Wysoka Izbo! Mając to wszystko na uwadze, musimy poszukać takich zasadniczych rozwiązań, które by zagadnienie polityki leśnej ujęły w mocne ramy celowych przepisów prawno-organizacyjnych, zapewniających z jednej strony nienaruszalność obszarów leśnych w kraju, z drugiej — dających gwarancję, że gospodarka w lasach prywatnych będzie prowadzona co najmniej na poziomie zadowalającym.</u>
          <u xml:id="u-55.28" who="#JanFreyman">W myśl tych wywodów nasuwają się poniższe wnioski jako konieczne i niezbędne minimum, które winno być niezwłocznie zrealizowane, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-55.29" who="#JanFreyman">Należy nałożyć na właścicieli lasów obowiązek prowadzenia gospodarstw leśnych za pomocą odpowiednio wykwalifikowanych sił fachowych i określić, że tylko odpowiednio wykwalifikowani leśnicy mogą sporządzać plany urządzenia gospodarstw leśnych. Dziś plany lasów może sporządzać każdy kto chce.</u>
          <u xml:id="u-55.30" who="#JanFreyman">Poza tym należy uchwalić ustawę o wykonywaniu zawodu leśnika i ustawę o samorządzie tego zawodu. Należy powiększyć personel ochrony lasów co najmniej w dwójnasób, gdyż obecnie istniejący nie wystarcza do racjonalnego wykonywania ciążących na nim ustawowych obowiązków, a jednocześnie polepszyć warunki uposażenia tego personelu. Nie będę gołosłownym, jeżeli powiem, że na kresach wschodnich komisarze ochrony lasów nie mają czasu dojeżdżać do wszystkich ośrodków leśnych, a jak się zjawi taki komisarz po trzech, czterech, czasem dwóch latach w to miejsce, gdzie powinien być las, to znajduje tam pole kartofli albo żyta. Ta rzecz powinna być stanowczo zmieniona, a ilość komisarzy winna być powiększona, jak również winny być dostarczone im środki lokomocji, ażeby ułatwić dojazd do nadzorowanych majątków leśnych.</u>
          <u xml:id="u-55.31" who="#JanFreyman">Poza tym należało by ustawowo uporządkować stosunki wśród mniejszej własności leśnej poniżej 50 ha, powierzając opiekę nad nimi fachowym leśnikom.</u>
          <u xml:id="u-55.32" who="#JanFreyman">Wreszcie, aby sprawy polityki leśnej w całej rozciągłości ich wagi i znaczenia były należycie, fachowo opracowane i przygotowywane, należy utworzyć państwową radę leśną, opartą na stosownej ustawie, jako organ pomocniczy Rządu w zakresie ustalania i realizowania państwowej polityki leśnej.</u>
          <u xml:id="u-55.33" who="#JanFreyman">Skoro już mowa o leśnej polityce personalnej, nie mogę w tym miejscu nie podziękować Panu Ministrowi za dotrzymanie zeszłorocznej obietnicy i zainteresowanie się losem pracowników Lasów Państwowych. Proszę wierzyć Panie Ministrze, że słowa wypowiedziane przez Pana Ministra na Komisji Budżetowej Sejmu dnia 20 stycznia br. dotarły do najdalszych zakątków kraju, budząc nadzieję lepszej przyszłości wśród szerokiej rzeszy leśników państwowych.</u>
          <u xml:id="u-55.34" who="#JanFreyman">Nie byłbym jednak w porządku wobec kolegów mego zawodu z Lasów Państwowych, gdybym nie wykorzystał okazji, która daje mi możność prosić Pana Ministra o łaskawe wejrzenie w metody uspołeczniania leśników państwowych przez ich władze przełożone. W zeszłym roku Pan Minister był łaskaw powiedzieć: „Troską Ministerstwa będzie dalsze uspołecznianie leśników państwowych, tego młodego, czynnego i dobrze zapowiadającego się elementu”. Apeluję do Pana Ministra, aby był łaskaw przyjrzeć się metodom stosowanym w Lasach Państwowych przy uspołecznianiu leśników, albowiem często, niestety, wywierają one zgoła inny efekt, niż Pan Minister tego by sobie życzył.</u>
          <u xml:id="u-55.35" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Gorczyca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#WojciechGorczyca">Wysoka Izbo! Na Komisji Budżetowej przy preliminarzu budżetowym Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych postawiłem wniosek o wyodrębnienie w dziale trzecim w formie specjalnego paragrafu subwencji ryczałtowej dla Związku Izb i Organizacyj Rolniczych R. P. Uczyniłem to dla dwóch powodów. Pierwszy polega na tym, że zgadzam się z p. referentem, iż dotychczasowy układ działu trzeciego, ograniczający swobodę Ministra w dysponowaniu pieniędzmi skarbowymi jedynie celem, na który mają być przeznaczone, jest wadliwy. W ten sposób bowiem Minister jest w stanie forytować pewne organizacje, uzależniać od siebie inne, a wreszcie krzywdzić niektóre. Toteż właściwie należało by przebudować całkowicie dział trzeci budżetu i Ministerstwa Rolnictwa. Ponieważ tej pracy nie podjął się referent budżetu, pragnę uczynić wyłom w dotychczasowej błędnej praktyce. Drugim motywem, może jeszcze ważniejszym, jest to, że uważam za konieczne ustalić na innej płaszczyźnie stosunek Ministerstwa Rolnictwa do naczelnej reprezentacji rolniczej, aniżeli do wszelkiego rodzaju innych organizacyj i instytucyj. Merytorycznie biorąc, między taką organizacją a Ministerstwem winna panować ścisła i harmonijna współpraca, bez względu na to, czy istnieją chwilowe — i jak to często bywa, natury personalnej — nieporozumienia. Ze względów praktycznych natomiast uważam swój wniosek za konieczny, ponieważ, jak to zresztą p. Minister sam oświadczył, nie panuje harmonia między nim a Związkiem Izb i Organizacyj Rolniczych R. P. Właśnie dlatego, że tak jest, obowiązkiem naszym — moim zdaniem — jest stworzenie faktów, które by wyraźnie wskazywały, że Izbom ustawodawczym zależy na innym ukształtowaniu się stosunków między czynnikiem rządowym i społecznym w zakresie rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#WojciechGorczyca">Oczywiście, jestem poinformowany o tym, że Ministerstwo przekazuje co roku pewne, aczkolwiek bardzo niewielkie kwoty Związkowi Izb na określone prace. Wniosek mój zmierza do tego, żeby poza tymi zleconymi pracami panował kontakt Ministerstwa z całą działalnością Związku i na tę ogólną działalność Związku winna pójść kwota, którą Komisja Budżetowa wyodrębniła w § 10a.</u>
          <u xml:id="u-57.2" who="#WojciechGorczyca">Na Komisji Budżetowej w Senacie p. Minister Rolnictwa oświadczył, że zdaje się, iż ma dobre stosunki z organizacjami rolniczymi, ponieważ jest tym, któremu współpraca w tej płaszczyźnie nie przedstawia trudności. Wyrażenie „zdaje się” jest użyte słusznie, bo np. według mego przekonania, jest akurat inaczej. Przypomnę zadrażnienie na terenie spółdzielczości, przekształcenie Państwowych Zakładów Przemysłowo-Zbożowych na konkurencyjną centralę spółdzielczą, zatargi na terenie izb rolniczych, ażeby udowodnić, iż p. Ministrowi Poniatowskiemu układa się współpraca z organizacjami rolniczymi w sposób pomyślny tylko tam, gdzie zdołał przeprowadzić swoich ludzi. Przyglądając się stosunkowi p. Ministra do Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie grają tu roli momenty natury zasadniczej. P. Minister wskazuje, iż nie może się doczekać zmiany statutu tego Związku, zapominając, iż gruntowna reorganizacja naczelnej reprezentacji będzie dopiero wtedy możliwa, gdy dolne ogniwa organizacyjne zostaną uporządkowane. Tymczasem na tym tle istnieje mnogość pomysłów i znajdujemy się w okresie przygotowawczym do daleko idących zmian.</u>
          <u xml:id="u-57.3" who="#WojciechGorczyca">O ile można wnioskować, zarzuca się Związkowi, iż na jego działalność wywierają szczególny wpływ organizacje branżowe. Oczywiście nie odpowiada to rzeczywistości wobec tego, że przy wszelkich wyborach uprzywilejowane są przede wszystkim izby rolnicze, a następnie dobrowolne organizacje ogólnorolnicze. Pomijając to sprostowanie, które uważałem za konieczne uczynić, muszę przypuszczać, iż obawa przed rzekomym wpływem branżowych organizacyj polega na tym, że są one przeważnie w rękach większej własności. Aby więc uniknąć przewagi tej grupy rolniczej, pragnie się odsunąć branżowe organizacje od współdziałania z innymi rolniczymi instytucjami. Moim zdaniem byłby to krok zły, ponieważ utrudniłby przenikanie chłopów do organizacyj branżowych. P. kolega Kamiński mówiąc o instytucjach, które należą do Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, między innymi wymienił Związek Ziemian. Nie wymienił natomiast takiej organizacji, jaką jest Związek Plantatorów Tytoniu, która dzisiaj w Polsce zaczyna odgrywać może najpoważniejszą rolę. Powinniśmy dążyć do tego, ażeby takich branżowych organizacyj jak najwięcej należało do Związku Izb i Organizacyj Rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-57.4" who="#WojciechGorczyca">Zdaniem moim, całe to nastawienie polega na braku wiary w siły polskiego włościanina. My zaś nie lękamy się już obecnie przewagi ziemiaństwa, przeciwnie, jesteśmy przekonani, że w niedługim czasie zadominujemy również w organizacjach branżowych tak, jak to się dzieje na terenie innych organizacyj. Dlatego leż nie chcielibyśmy wylewać dziecka z kąpielą.</u>
          <u xml:id="u-57.5" who="#WojciechGorczyca">Poruszyłem ten moment nie dlatego, żebym przez chwilę przypuszczał, iż odgrywa on merytoryczną rolę w ustosunkowaniu się p. Ministra Rolnictwa do Związku Izb i Organizacyj Rolniczych. Wiem, że jest to tylko rodzaj parawanu i to dobrze przezroczystego, za którym kryją się zupełnie inne myśli i zamierzenia.</u>
          <u xml:id="u-57.6" who="#WojciechGorczyca">Na zakończenie tej kwestii muszę podnieść, że Minister, który chce uchodzić za przyjaciela, ba, nawet za właściwego reprezentanta chłopa polskiego, pogłębił swą niechęć do centralnej instytucji rolniczej od tej chwili, kiedy na czele stanął właśnie chłop polski. I to tylko dlatego, że ten chłop, który okazuje ciągle samodzielną postawę wobec tendencyj wielkoziemiańskich, okazał się również samodzielnym wobec autokratyzmu p. Ministra Poniatowskiego. To stanowisko p. Ministra widzimy dobrze i bardzo dobrze je zapamiętamy.</u>
          <u xml:id="u-57.7" who="#WojciechGorczyca">Wysoka Izbo, od 1930 r. przysłuchuję się dyskusji nad Ministerstwem Rolnictwa. Byłem świadkiem, kiedy w tej sali była i prawica, i lewica, i centrum, i na tych ławach zasiadali chłopi i zabierali głos w sprawie obrony chłopa polskiego. Ale przyznam się szczerze, że takiego faktu nie było od 1930 roku, jaki się stał w dniu dzisiejszym. Występuje referent p. Sobczyk i przeciw niemu występuje także chłop, poseł Gortat. Ja występuję też jako chłop i cóż mam na to powiedzieć? Smutna jest dola chłopa, bo jeżeli z tej trybuny sejmowej w ten sposób traktuje się kolegę, to naprawdę ja nie rozumiem, czy przyjdzie moment w Polsce, ażebyśmy te 75% chłopów polskich mogli zorganizować. Ja się pytam, co p. referent Sobczyk powiedział, ażeby go w ten sposób można zaatakować i to kto? Chłop. Chciałbym, żeby te dwie mowy chłopskie słyszało 75% ludności chłopskiej i żeby oświadczyło, który z tych chłopów ma rację. Bo cóż powiedział w swoim referacie p. Sobczyk? Powiedział, że wieś jest zadłużona i że w dalszym ciągu trzeba myśleć o tym zadłużeniu, że na wsi polskiej chłop polski zarabia dziennie zaledwie parę groszy przy dzisiejszych cenach, to też jest prawda; że należy produkcję podnieść, to chyba też prawda. Choćby patrząc z okien wagonów, widzimy jak wyglądają łany zbóż na naszej polskiej ziemi. A dlaczego tak wyglądają? Bo chłop nie ma grosza na zakup narzędzi rolniczych, nawozów sztucznych — i to jest prawda. A więc jeżeli tę prawdę drugi kolega chłopski chce przekreślić, to się pytam, czy naprawdę nie jest to demoralizacją dla chłopa polskiego? Nie dziwiłbym się, gdyby referat p. Sobczyka zaatakował jakiś szlachcic, nie dziwiłbym się, żeby referat p. Sobczyka zaatakował nawet p. Minister Poniatowski. Ale jeżeli go atakuje ten chłop, który ma pretensję, że skończył uniwersytet ludowy gdzieś w Szycach czy gdzie indziej, to mnie naprawdę ogromnie dziwi.</u>
          <u xml:id="u-57.8" who="#WojciechGorczyca">I apelowałbym, Panie Ministrze, że jeżeli chodzi o zorganizowanie rolnictwa w Polsce, jeżeli dziś podnosi się sztandar Obozu Zjednoczenia Narodowego, to i my, rolnicy, powinniśmy zrozumieć, że przede wszystkim my powinniśmy się zorganizować jako najliczniejsza warstwa społeczeństwa w Polsce i budować potęgę Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-57.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Łobodziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#JanŁobodziński">Wysoki Sejmie! 12 część budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, poza szeregiem ważnych pozycyj na podniesienie rolnictwa, przewiduje 9.900.000 zł na melioracje i roboty wodne.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#JanŁobodziński">O znaczeniu i potrzebie tych robót w Polsce mówili już dosyć moi przedmówcy. Pragnę tylko, jako poseł z okolic dotkniętych najwięcej klęską powodzi w roku 1934, wskazać jeszcze raz na konieczność skutecznego zapobiegania i zabezpieczenia terenów przed strasznymi skutkami powodzi.</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#JanŁobodziński">Na nic się nie zda przebudowa ustroju rolnego, kultura rolna, komasacja i inne pożyteczne prace wykonywane przez Ministerstwo Rolnictwa, jeżeli rolnicy, ludność wiejska i miejska nie zostanie zabezpieczona przed wielkimi wylewami, niszczącymi cały dobytek chłopa wskutek wielkich zaniedbań w robotach melioracyjnych i wodnych. Mówiąc o powodzi, zdaję sobie dokładnie sprawę, że jest to zagadnienie, które rozwiązać należy przez:</u>
          <u xml:id="u-59.3" who="#JanŁobodziński">1) zalesienie stoków górskich,</u>
          <u xml:id="u-59.4" who="#JanŁobodziński">2) regulację rzek i potoków górskich,</u>
          <u xml:id="u-59.5" who="#JanŁobodziński">3) sypanie wałów,</u>
          <u xml:id="u-59.6" who="#JanŁobodziński">4) budowę zbiorników. Gdy te wszystkie elementy realizowane będą równocześnie, możemy dopiero wówczas powiedzieć, że ujarzmimy ten żywioł, który przed 4 laty w samym tylko województwie krakowskim wyrządził szkody na kwotę 64.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-59.7" who="#JanŁobodziński">Według obliczenia krakowskiego urzędu wojewódzkiego dla zabezpieczenia od powodzi doliny Wisły oraz na ukończenie rozpoczętych już obwałowań potrzeba: Na roboty mające się wykonać powyżej Krakowa:</u>
          <u xml:id="u-59.8" who="#JanŁobodziński">1) ukończenie obwałowania Małej Wisły — 900.000 zł,</u>
          <u xml:id="u-59.9" who="#JanŁobodziński">2) obwałowanie Przemszy od ujścia do Chełmku — 1.270.000 zł,</u>
          <u xml:id="u-59.10" who="#JanŁobodziński">3) obwałowanie Skawy powyżej Zatora 30 km 600 m wałów głównych, 6 km 800 m wstecznych — 3.850.000 zł,</u>
          <u xml:id="u-59.11" who="#JanŁobodziński">4) obwałowanie IV odcinka Wisły, tj. od Przemszy do Włosienicy na brzegu prawym i od Przemszy do Jankowie na brzegu lewym — 3.600.000 zł,</u>
          <u xml:id="u-59.12" who="#JanŁobodziński">5) przebudowa mostu na Pustyni—1.060.000 zł,</u>
          <u xml:id="u-59.13" who="#JanŁobodziński">6) obwałowanie dalsze Skawinki — 1.400.000 zł,</u>
          <u xml:id="u-59.14" who="#JanŁobodziński">7) obwałowanie Soły w powiecie żywieckim 15 km — 900.000 zł. Na roboty mające się wykonać poniżej Krakowa: 8) roboty ziemne podwyższenia wałów Wisły i dopływów poniżej Krakowa na długości 237 km — 18.000.000 zł, przedłużenie obiektów — 3.200.000 zł. Obwałowanie Dunajca i Popradu w dolinie Nowosądeckiej 384 km wałów głównych, 39 km wałów wstecznych — 6.000.000 zł, obwałowanie Raby od Gawłowa do Stanisławie na długości 13 km — 26 km obwałowania — 1.560.000 zł, obwałowanie doliny Zakliczyńskiej 30 km obustronnego obwałowania i melioracja doliny — 2.100.000 zł, obwałowanie Wisłoki, Jasiołki i Ropy 105 km — 6.800.000 zł, regulacja górnej Uszwicy z dopływami górskimi pow. Brzesko-Bochnia 35 km plus 21 km = 56 km — 1.620.000 zł — razem 51.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-59.15" who="#JanŁobodziński">Mówiąc o tych pilnych potrzebach robót wodnych nadmienię, że dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 3 listopada 1936 r. o sfinansowaniu robót, związanych z obwałowaniem Wisły na odcinku Oświęcim — Sandomierz, przewidywał kredyt w wysokości 16.000.000 zł na obwałowanie tego odcinka rzeki.</u>
          <u xml:id="u-59.16" who="#JanŁobodziński">Z powyższego kredytu uruchomiono roboty w województwie krakowskim na odcinku powyżej Krakowa do Jankowie na brzegu lewym oraz do potoku Włosienicy na brzegu prawym i roboty przy obwałowaniu Wisły.</u>
          <u xml:id="u-59.17" who="#JanŁobodziński">Powyższe roboty nie obejmują całości zagadnienia trwałego zabezpieczenia doliny Wisły i jej dopływów od powodzi na terenie województwa krakowskiego. Dla trwałego zabezpieczenia tych terenów należy wykonać roboty wymienione już poprzednio przeze mnie za sumę 51.000.000 zł i opłacić koszta nabycia gruntów, odszkodowania oraz koszta nadzoru w sumie 10.200.000 zł, czyli łącznie potrzeba na ten cel 61.200.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-59.18" who="#JanŁobodziński">Konieczność uruchomienia w przeciągu 6–8 lat dodatkowego kredytu w łącznej kwocie 61.200.000 zł na cele trwałego zabezpieczenia doliny Wisły w województwie krakowskim od powodzi motywuję następująco: Jak to już pozwoliłem sobie zaznaczyć, dotychczas uruchomione roboty nie obejmują całości zagadnienia obwałowania Wisły i dopływów na terenie tutejszego województwa. Część obwałowania wykonana powyżej Krakowa zabezpieczy wprawdzie tereny zupełnie obwałowane od powodzi, lecz skutkiem niewykonania obwałowania górnego odcinka istnieje poważna obawa, że spiętrzone przy powodzi wody Wisły mogą zniszczyć prawobrzeżne gospodarstwa stawowe i zalać skutkiem spiętrzenia znaczniejsze obszary nadbrzeżne na odcinku dotąd nieobwałowanym.</u>
          <u xml:id="u-59.19" who="#JanŁobodziński">Konieczne jest również dalsze obwałowanie Skawy i przebudowa dwóch mostów, gdyż inaczej wody spiętrzone dotychczasowymi wałami Skawy i wadliwymi mostami przeleją się prawym brzegiem Skawy przez mosty inundacyjne w torze kolejowym i zaleją obszar 1.400 ha od Smolić do Miejsca, mimo że ta część prawego brzegu Wisły jest zupełnie obwałowana.</u>
          <u xml:id="u-59.20" who="#JanŁobodziński">Prócz tego konieczne jest podwyższenie wałów Wisły i dopływów poniżej Krakowa o około 11/2 m, gdyż obwałowanie to wykonane jest wedle zleceń Komisji Międzynarodowej na mniejszą wodę, aniżeli w rzeczywistości ma to miejsce.</u>
          <u xml:id="u-59.21" who="#JanŁobodziński">Zdjęcia dla ostatecznego ustalenia wysokości wód wykonano od Krakowa do Dunajca w r. 1937, resztę ma się wykonać w r. 1938.</u>
          <u xml:id="u-59.22" who="#JanŁobodziński">Wnioski moje co do dalszego obwałowania i podwyższenia wałów oparte są na referacie ś. p. dra inżyniera Andrzeja Kędziora, wybitnego znawcy tych spraw, a jako takie mają pełne uzasadnienie, wobec czego wykończenie robót jest koniecznością.</u>
          <u xml:id="u-59.23" who="#JanŁobodziński">Personel wykwalifikowany do tych robót posiada urząd wojewódzki przy obecnie prowadzonych robotach i personel ten może być do dalszych robót natychmiast użyty.</u>
          <u xml:id="u-59.24" who="#JanŁobodziński">Mając na względzie, że powódź w r. 1934 wyrządziła w województwie krakowskim szkody na kwotę 64 miliony zł, to jest w identycznej wysokości z kosztami ukończenia obwałowania i trwałego zabezpieczenia doliny Wisły od powodzi w województwie krakowskim, uważam za konieczne przyznanie powyższych kredytów na cele obwałowania Wisły i wnoszę, by Ministerstwo Rolnictwa i Reform. Rolnych przygotowało projekt ustawy o sfinansowaniu robót związanych z obwałowaniem Wisły i dopływów w województwie krakowskim, a to w kierunku upoważnienia Ministra Skarbu do przeprowadzenia operacji kredytowych do wysokości 51 milionów zł na pokrycie tych wydatków. Obwałowanie Wisły i dopływów ma dla rozwoju gospodarczego i rolnictwa województwa krakowskiego pierwszorzędne znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-59.25" who="#JanŁobodziński">W imieniu ludności, stale klęską powodzi nękanej, jako poseł górskich okolic południowej części województwa krakowskiego, zwracam się z apelem o przychylne rozważenie słusznych naszych postulatów.</u>
          <u xml:id="u-59.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Nowicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#WitoldNowicki">Wysoki Sejmie! Pomimo wielu uwag, które dziś tu pod adresem Ministerstwa Rolnictwa zostały wypowiedziane — co najzupełniej usprawiedliwia fakt, że przeżyliśmy i przebyliśmy 8-letni kryzys, który jeszcze zakończony nie został — pomimo tych uwag pragnę wypowiedzieć zadowolenie, że na tej ławie, którą dziś zajmuje Minister Rolnictwa, nie siedzi jeden z jego poprzedników, który pod adresem drobnego rolnictwa wypowiedział kiedyś opinię będącą ciężkim kamieniem obrazy.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#WitoldNowicki">Był fakt taki, że na teren jednego z dalekich powiatów przyjechał p. Minister Rolnictwa. Fakt wielkiej wagi. P. Ministra Rolnictwa rolnik nie widuje w terenie, przynajmniej widuje go bardzo rzadko. P. Minister Rolnictwa wypowiedział pragnienie wysłuchania opinii czynnika gospodarczego danego powiatu. Zebraliśmy się tedy przedstawiciele rolnictwa, będącego na samym dnie kryzysu, przedstawiliśmy przede wszystkim masową wyprzedaż — było to bowiem po żniwach — po cenach katastrofalnie niskich, po cenie 9 czy 8 zł za metr. Prosiliśmy o zastosowanie środków zaradczych, które by powstrzymały tę katastrofę rolnictwa, o wstrzymanie przede wszystkim nacisku aparatu egzekucyjno-podatkowego i o inne środki pomocnicze. P. Minister na to powiedział: „Rolnictwo dlatego masowo wywozi i wyprzedaje swoje zboże, aby uciec od płatności podatków”. Taka była opinia jednego z dawnych p. Ministrów Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#komentarz">(P. Dębicki: Kto tak powiedział?)</u>
          <u xml:id="u-61.3" who="#WitoldNowicki">Gotów jestem zawsze powiedzieć to nazwisko, ale w tej chwili nie uważam tego za wskazane.</u>
          <u xml:id="u-61.4" who="#WitoldNowicki">Proszę Wysokiej Izby! Słyszeliśmy zdanie, że należy w Polsce podnieść produkcję rolniczą tak, aby w zakresie zaspokojenia potrzeb kraju i wojska dojść do zupełnej samowystarczalności, aby eksport produktów rolnych osiągnął znacznie większą sumę aniżeli dotychczas. Zdanie takie jest najzupełniej słuszne. Ale aby ten cel osiągnąć, nie można rolnictwa pozostawić nadal w stanie takiej dezorganizacji, jaka jest dziś. Przecież dziś działają na terenie rolniczym izby rolnicze, dobrowolne organizacje rolnicze i samorząd terytorialny.</u>
          <u xml:id="u-61.5" who="#WitoldNowicki">Izby rolnicze są zorganizowane na poziomie wojewódzkim, a nie mają odpowiednika w powiatach, w gminach i po wsiach, nie ma też centralnej izby rolniczej. To też izby rolnicze zawisły w powietrzu i nie mają ani nóg, ani głowy. Tak być nie może. Dobrowolne organizacje nie są zunifikowane: w województwach centralnych i wschodnich działa Centralne Towarzystwo Organizacyj i Kółek Rolniczych, które nie jest należycie przez Ministerstwo Rolnictwa popierane i prowadzi żywot suchotniczy. Zaś w województwach południowych i zachodnich działają zgoła inne organizacje rolnicze, które z organizacją Centralnego Towarzystwa Organizacyj i Kółek Rolniczych nie są wcale związane. W dziedzinie zatem dobrowolnych organizacji rolniczych panuje u góry chaos i brak łączności. Trzeba, żeby nastąpiło uporządkowanie tych spraw.</u>
          <u xml:id="u-61.6" who="#WitoldNowicki">Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką rolę odegra w dziedzinie rolnictwa sprawa organizacji zbytu. Wiemy też, że to ma robić spółdzielczość, ale zgoła nie widzę, aby były czynione choćby nawet drobne usiłowania w tym celu, aby w Polsce powstała jednolita, planowa i powszechna sieć zawodowej spółdzielczości rolniczej. Toteż tworzy się w Polsce wśród rolników spółdzielnie duże i małe, rolnicze i spożywcze, czyli jak kto chce, bez planu, w sposób dowolny i dziki. Tak być nie może. Przeto w tej dziedzinie żądamy od Ministerstwa Rolnictwa jednolitego i wykończonego planu oraz konsekwentnego wykonania.</u>
          <u xml:id="u-61.7" who="#WitoldNowicki">Mówiąc o spółdzielczości muszę jeszcze dodać, że wiele dotychczasowych spółdzielni rolniczych upadło wskutek niedołężnego kierownictwa; dziś się zmusza chłopów, aby straty pokrywali. Na tym tle powstały w wielu powiatach cmentarzyska spółdzielcze, to jest takie tereny, gdzie o spółdzielczości nawet mówić nie można. Należy przeto te upadłe spółdzielnie tam zlikwidować, aby chłopi strat nie płacili i aby byli zdolni do dalszej działalności spółdzielczej. Tego wymaga interes spółdzielczości. Na ten cel pieniądze powinny się znaleźć, tym bardziej, że nie będą to bardzo duże sumy.</u>
          <u xml:id="u-61.8" who="#WitoldNowicki">Z ust p. Ministra Rolnictwa nieraz słyszeliśmy, że Rolnictwo w Polsce winno iść w kierunku uprzemysłowienia i specjalizacji, aby gotowy i wysokiej jakości produkt rolny znalazł zawsze za granicą zbyt nawet w dużej ilości i chętnych nabywców. Zdajemy sobie z tego sprawę, że na taką przebudowę rolnictwa potrzeba dużo pieniędzy i że ich rolnictwo nie posiada.</u>
          <u xml:id="u-61.9" who="#WitoldNowicki">Obcięliśmy przeto z ust p. Ministra usłyszeć, czy na uprzemysłowienie rolnictwa znajdą się odpowiednie środki pieniężne. Obcięlibyśmy w budżecie Ministerstwa Rolnictwa znaleźć — a nie znajdujemy — rozwiązanie tego ważnego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-61.10" who="#WitoldNowicki">Wszyscy wiemy, że rolnictwo jest przeludnione i że przynajmniej kilka milionów młodych ludzi znajduje się we wsiach bez pracy. Jest to młodzież wiejska, młodzież, która pośród młodego pokolenia całego narodu stanowi dużą większość. Wszyscy sobie zdajemy sprawę z tego, jak wielką i decydującą rolę odegra ta młodzież w razie wybuchu wojny, ale zapytuję, co Państwo zrobiło, aby się tą młodzieżą zaopiekować? Ze wstydem muszę powiedzieć, że nic. Tak być nie może. Toteż już wielki czas, aby tej młodzieży okazać pomoc w tym kierunku, aby mogła normalnie żyć i zakładać rolnicze warsztaty pracy. Cóż w tym kierunku należy zrobić? Należy wyznaczyć poważną sumę pieniędzy na spłaty rodzinne, należy tak ten kredyt zorganizować, aby był tani, dostępny i do obecnych warunków wiejskich dostosowany. Jest to sprawa równie ważna, jak i budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego, bowiem na wojnie potrzebne jest nie tylko uzbrojenie i amunicja, ale i zadowolony ze swego bytu żołnierz-obywatel.</u>
          <u xml:id="u-61.11" who="#WitoldNowicki">Do tego dodaję, że przez szerokie zastosowanie kredytu rolniczego na spłaty rodzinne powstrzymamy dalsze rozdrobnienie gospodarstw i zahamujemy rozpoczynający się już w Polsce spadek rozrodczości.</u>
          <u xml:id="u-61.12" who="#WitoldNowicki">Stwierdzić muszę, że na terenie mego powiatu granicznego, wieluńskiego, rozdrobnienie gospodarstw postąpiło tak daleko, iż zdaje się rolnicy przejdą spod opieki resortu Ministra Rolnictwa do resortu Ministra Opieki Społecznej. Rozumiem, że wszelkie nakazy administracyjne bez dostatecznych odpowiednich środków państwowych dla rozwiązania danego zagadnienia nie są skuteczne, jednak zaryzykowałbym twierdzenie, że zakaz, rozdrobnienia gospodarstw zdrowych, zdolnych do wyżywienia rodziny, od 5 do 15 ha byłby na czasie i powinien być jak najprędzej wprowadzony. Oczywiście w parze z tym powinny iść środki zaradcze, które by zagadnienie dalszego rozdrobnienia w pewnej mierze, rozwiązały.</u>
          <u xml:id="u-61.13" who="#WitoldNowicki">Pragnę jeszcze poruszyć jedną sprawę. W dziedzinie oddłużenia rolnictwa zrobiono niewiele i to tylko tam, gdzie traci wierzyciel prywatny. Wszędzie tam, gdzie wierzycielem jest Państwo lub kredyt zorganizowany, oddłużenie stoi nadal na martwym punkcie, bo samo rozłożenie na raty bez zmniejszenia sumy długu i wydatnego obniżenia odsetek wystarczyć nie może.</u>
          <u xml:id="u-61.14" who="#WitoldNowicki">Oddłużenie spółek wodnych, korzystających z pożyczek obligacyjnych Państwowego Banku Rolnego, w zasadzie dostateczne, przekreślone zostało przez doliczenie zaległych rat i odsetek z okresu kryzysowego. Żądanie zapłaty czterech rat z lat 1936 i 1937 łącznie z bieżącymi ratami i egzekucja tychże wywołuje głębokie rozgoryczenie ludności rolniczej, niezdolnej do zapłacenia tak wysokich sum. Odsetki od pożyczek w wysokości ponad 5%, licząc różnicę kursu obligacyj wyższe ponad 6%, są nadmiernie duże. Rolnictwo domaga się obniżenia odsetek od pożyczek melioracyjnych do 3% rocznie i odroczenia spłaty rat kapitałowych do powrotu opłacalności w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-61.15" who="#WitoldNowicki">Kredyt ulgowy z lasów państwowych na budowę publicznych szkół powszechnych, przyznany w wysokości 3 milionów zł rocznie, wzbudził wielki i ofiarny pęd do budowy gmachów szkolnych. Niestety, niedostateczny ten kredyt został już wyczerpany na okres do października 1939 r. i grozi zahamowanie dalszej budowy. W związku z tym pozwalam sobie zgłosić rezolucję treści następującej: „Sejm wzywa Rząd do zwiększenia przydziału ulgowego kredytu w postaci materiałów drzewnych na budowę szkół powszechnych z 3 do 5 milionów zł rocznie”.</u>
          <u xml:id="u-61.16" who="#WitoldNowicki">Jeszcze jedna sprawa. Mamy wielki entuzjazm dla sprawy zwiększenia obronności kraju i rozbudowy okręgu przemysłowego, ale źle jest, jeśli te wielkie i słuszne cele, działające na sytuację rolnictwa tylko pośrednio, przysłaniają jego twórcom oczy na smutną rzeczywistość 24 milionów obywateli zatrudnionych w rolnictwie. Ani w budżecie, ani w ekspose, ani też w przemówieniach p. Ministra Rolnictwa nie znajduję jasnego planu i zdecydowanej woli rozwiązania olbrzymiego i palącego zagadnienia wsi. A przecież w zaistnieniu opłacalności i narastaniu dobrobytu rolnictwa mieszczą się także elementy stanowiące o wielkości i potędze Państwa! Dla sprawy obronności Państwa nie jest też obojętnym stwarzanie warunków sprzyjających zwiększeniu produkcji i obrotów handlowych, narastanie kapitałów, poprawa bilansu handlowego, złagodzenie skutków przeludnienia i bezrobocia, wreszcie na tle zadowolenia i dobrobytu powstawanie psychiki, sprzyjającej konsolidacji społeczeństwa i umacnianiu się idei państwowej.</u>
          <u xml:id="u-61.17" who="#WitoldNowicki">W tym zrozumieniu będziemy w dalszym ciągu pracę, a nawet walkę o opłacalność rolnictwa prowadzili.</u>
          <u xml:id="u-61.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#StanisławKielak">Zarządzam 20-minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 20 min. 2 do godz. 20 m. 33.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#WasylMudryj">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Ipohorski-Lenkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Wysoki Sejmie! Sala pusta, wszyscy są zmęczeni, Wysoki Rząd też marzy o zakończeniu naszej dyskusji, lecz nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zabrać głosu i nie poruszyć spraw, które mnie absorbują.</u>
          <u xml:id="u-64.1" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Dwa lata temu pod wpływem zmiany Rządu i zrozumienia, że idzie Rząd silny, mocny, że nareszcie zapanuje w Państwie naszym ład i porządek, pod wpływem przemówienia p. Premiera, który między innymi mówił o systemie biurokratycznym, o sprawiedliwości społecznej, nie mogłem się powstrzymać, jako poseł, którego obowiązkiem jest wertować, analizować myśli społeczeństwa polskiego, aby tutaj Wysokiej Izbie nie zameldować swych uwag do jej rozważenia. Mówiłem również o tym systemie biurokratycznym, o tej zgniliźnie, o tym systemie, który paraliżuje życie zbiorowe. Mówiłem Wysokiej Izbie o sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-64.2" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Prawdę mówił, Wysoka Izbo, generał Składkowski: Trudno rządzić w Państwie, kiedy powstała pustka, kiedy odżyły wszystkie co gorsze instynkty — instynkty walki społecznej, klasowej. Społeczeństwo zdaje sobie sprawę, jak wielki ciężar spadł na sternika Rządu i na jego kolegów. Nie zakończył dzieła swego Wielki Marszałek...</u>
          <u xml:id="u-64.3" who="#komentarz">(Głos: Prosimy o rolnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-64.4" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Kolego, spełniacie obowiązek robienia szumu.</u>
          <u xml:id="u-64.5" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-64.6" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Tam, gdzie Jego ręka sięgnęła, tam widać ślady. Fundament — nasza armia, chluba naszego narodu. Głos naszego Ministra Spraw Zagranicznych nieraz waży na szali narodów. Tak jest, Wysoki Sejmie. Dzieło Marszałka niezakończone. I kiedy przejął ster Rządu drugi uczeń Wielkiego Marszałka, jego powiernik, jego współtowarzysz broni, wstąpiła otucha, że dom nasz będzie uporządkowany.</u>
          <u xml:id="u-64.7" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Dwa lata społeczeństwo czekało. Sprawiedliwość społeczna. Wykorzystałem swoje poselstwo razem z Wami, przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz. Szukałem tej sprawiedliwości. Sprawiedliwość — dziecko demokracji.</u>
          <u xml:id="u-64.8" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Z tej naszej demokracji mógłby się koń uśmiać.</u>
          <u xml:id="u-64.9" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-64.10" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Demokracja — to nie jest rzucanie haseł. Demokracja to nie jest podłoże dla demagogii. Demokracja to nie jest ucisk, to nie jest wyzysk, to nie hałaśliwe krzyki na naszych ulicach, wzywające do walki wszystkich przeciwko wszystkiemu.</u>
          <u xml:id="u-64.11" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Demokracja według zrozumienia mego, rolnika, to jest to, żeby na każdym miejscu był odpowiedni człowiek, żeby każda praca ludzka była szanowana, żeby wyzysk pracy miał swoje granice. I takiej demokracji szukałem, a gdzie znalazłem? Może tam, w Dębicach, w tym mrowisku pracy ludzkiej, gdzie człowiek za 16 godzin pracy zarabia złotówkę, a może tam, w kamieniołomach na kresach, a może koło Pińska, gdzie zwiedziliśmy pod przewodem Marszałka Senatu i oglądaliśmy wioski kredowe i tę nędzę rolniczą, gdzie nie wytrzymał Marszałek Senatu i rozdawał własne swoje pieniądze, mówiąc, że nędza ludzka musi mieć granice.</u>
          <u xml:id="u-64.12" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Gdzie szukać tej sprawiedliwości? Może tutaj u Was, wśród pracowników umysłowych, gdzie jest rozpiętość płac granicząca z nieprzyzwoitością, rozpiętość większa w wynagrodzeniu pracy, niż we wszystkich państwach. Gdzie mamy tutaj szukać sprawiedliwości?</u>
          <u xml:id="u-64.13" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Nie jestem obszarnikiem, nie występuję tutaj w obronie jakiejś kasty ludzi, więc chce tej sprawiedliwości tak samo szukać na wszystkich odcinkach zbiorowego życia. Chcę szukać tej sprawiedliwości w Ministerstwie Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-64.14" who="#komentarz">(Głos: w Ministerstwie Sprawiedliwości!)</u>
          <u xml:id="u-64.15" who="#JanLenkiewiczIpohorski">I tam, Kolego, jej nie ma.</u>
          <u xml:id="u-64.16" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Mówiłem kiedyś, że reforma rolna jest niezbędną dla Państwa Polskiego. Mówiłem kiedyś, że reforma rolna musi być sprawiedliwie przeprowadzona, że trzeba ziemię sprawiedliwie wziąć i sprawiedliwie oddać. I tu, Panie Ministrze, nasze drogi się rozchodzą. Reforma rolna nie jest platformą dla walk politycznych. Reforma rolna jest koniecznością państwową, reforma rolna to jest głos narodu polskiego, to jest uchwała Sejmu i niech zamilkną wszystkie głosy przeciw i za.</u>
          <u xml:id="u-64.17" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Jeżeli jakiś matoł pisze w gazecie, że na Pomorzu zjawiły się stada wilków, które wyjadły oziminę i ziemniaki, jeżeli matoł pisze takie bzdury, to powstałe uśmiech. Jeżeli matoł pisze o reformie rolnej i poniewiera wszystko i wszystkich, poniewiera posiadaczy warsztatów rolnych, którzy nieraz małą wielkie zasługi w rolnictwie, to to jest walka klasowa. Ale jeżeli matoł pisze, że trzeba wziąć ziemie bez odszkodowania, to już widzimy, że tutaj działa obca ręka. Dziś trzeba wziąć ziemię, a jutro trzeba wziąć domy, a pojutrze trzeba wziąć zegarki.</u>
          <u xml:id="u-64.18" who="#JanLenkiewiczIpohorski">To jest niezdrowa atmosfera i tu, Panie Ministrze, uważam, że decydującym czynnikiem, decydującym głosem jest Pan, jako gospodarz rolnictwa. My wiemy, że w naszej branży są rozmaite typy,...</u>
          <u xml:id="u-64.19" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-64.20" who="#JanLenkiewiczIpohorski">...ale gdzie ich nie ma? W kochanej biurokracji też tych typów dużo znajdziemy.</u>
          <u xml:id="u-64.21" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-64.22" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Nie racja?</u>
          <u xml:id="u-64.23" who="#komentarz">(Głosy: Racja.)</u>
          <u xml:id="u-64.24" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Wysoki Sejmie! Dziś odnosi się wrażenie, że pewna część społeczeństwa, że prawie wszyscy są przeciwni tym, co mają warsztaty rolne. Odnosi się wrażenie, że całe społeczeństwo jest nastawione, aby te warsztaty zdusić. Nie wiem, czy to jest potrzebne i konieczne dla rolnictwa, ale takie nastawienie jest i to z góry.</u>
          <u xml:id="u-64.25" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Fragment życia. Gdy przyjechałem do domu, podjeżdża komornik, podjeżdża jakiś pan: Jestem przedstawicielem takiego a takiego banku. A co Pan mi powie? — Panie Pośle, mamy do Pana interes. Okazuje się, Wysoki Sejmie, że 10 lat temu żyrowałem sąsiadowi weksel, zapłaciłem już 18.000 zł, pozostało jeszcze 3.000 zł. Zaczyna się opisywanie jałówek, krówek, stolików. Pan naczelnik V klasy z zadowoleniem mówi: Panie Pośle, ale tu u Pana to są krzesełka, przyjechałem cały mławski powiat, nigdzie nie ma krzesełek. Ten pan urzędnik V klasy jedzie do mojej sąsiadki.</u>
          <u xml:id="u-64.26" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Wdowa, 10 mórg ziemi. Zaczyna się opisywanie. Raptem widzi pan urzędnik, że leży przekaz na 600 zł, wysyłany do jakiegoś banku: A to Pani Dziedziczka jeszcze pieniądze ma. Chciałbym przeprowadzić osobistą rewizję. — Panie Naczelniku, ale tutaj potrzebna jest kobieta.</u>
          <u xml:id="u-64.27" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-64.28" who="#JanLenkiewiczIpohorski">— A jeżeli tak, to szufladki można obejrzeć. Zaczyna się, Wysoki Sejmie, oglądanie szufladek.</u>
          <u xml:id="u-64.29" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Czyż nie jest to naigrawanie się, czyż jest to potrzebne dla rolnictwa? Myślę, że to są rzeczy niepotrzebne. Sprawiedliwość społeczna na wszystkich odcinkach musi być.</u>
          <u xml:id="u-64.30" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Oto fragment drugi sprawiedliwości społecznej. Jestem na robotach publicznych, podchodzi robotnik do mnie: Dzień dobry Panu Posłowi, Pan Poseł mnie nie poznaje, a ja Pana Posła poznaję, pamięta Pan w korpusie Dowbora walkę pod Osikowiczami...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#WasylMudryj">Już czas Pana minął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Zaraz skończę.</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#JanLenkiewiczIpohorski">Wysoki Sejmie! Czas mi nie pozwala dłużej przemawiać, a mógłbym mówić o tej sprawiedliwości społecznej całe godziny. Według mego zdania. Panie Ministrze, sprawiedliwie będzie, gdy Pan Minister przeprowadzi reformę rolną na podstawie uchwały sejmowej, której nic zmienić nie może, przeprowadzi ją sprawiedliwie, jeżeli Pan otoczy wszystkie warsztaty rolne bez wyjątku swoją opieką dla dobra Państwa i dla podniesienia naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-66.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Baran.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#StepanBaran">Wysoki Sejmie! W przeciwieństwie do lat minionych p. referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych bardzo ważnej sprawie przebudowy ustroju rolnego, poświęcił miejsca niedużo. W swoim referacie pisemnym, a następnie dzisiaj wygłoszonym ustnie, sprawie przebudowy ustroju rolnego poświęcił tylko kilka słów i w ogóle dyskusja dzisiaj w tej bardzo ważnej sprawie toczyła się tylko wyjątkowo, mimo tego, że ta sprawa dla podstawowych rzeczy samego rolnictwa, dla produkcji rolnej jest rzeczą bardzo ważną. O tej ważnej sprawie chcę powiedzieć słów kilka.</u>
          <u xml:id="u-68.1" who="#StepanBaran">W Państwie Polskim istnieją trzy ustawy agrarne, które tworzą ze sobą pewien kompleks: ustawa z 17 grudnia 1920 r. o osadnictwie wojskowym, działająca tylko w województwach wschodnich, ustawa ogólna o wykonaniu reformy rolnej z 28 grudnia 1925 r. i trzecia ustawa, najnowsza, z 14 kwietnia 1937 r. o ograniczeniach w obrocie nieruchomościami powstałymi z parcelacji. Oprócz tych trzech ustaw, ściśle agrarnych, istnieje jeszcze ustawa, nie stojąca z nimi w związku i nie należąca do kompleksu ustaw agrarnych. Jest to ustawa o granicach Państwa z 9 lipca 1936 r. względnie rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 23 grudnia 1927 r.</u>
          <u xml:id="u-68.2" who="#StepanBaran">Na podstawie ustawy pierwszej przeprowadzono osadnictwo wojskowe. Ustawa ta obecnie nie ma większego praktycznego znaczenia. Działa w całości ustawa główna, podstawowa o reformie rolnej z 28 grudnia 1925 r. Wykonanie tej ustawy po stronie ukraińskiej budziło zawsze wielkie zastrzeżenia, budzi je i obecnie, tym bardziej że w roku zeszłym Wysoki Sejm uchwalił nową ustawę, która w znacznym stopniu ogranicza wolny obrót ziemią nabytą z parcelacji. Na terenie 3 województw południowo-wschodnich, a także na terenie Wołynia. od dłuższego czasu, bo od r. 1920 prowadzi się parcelację w większych rozmiarach, albowiem niektóre województwa, a specjalnie tarnopolskie i wołyńskie, jak ustaliło Ministerstwo Rolnictwa i dawniejsze Ministerstwo Reform Rolnych, mają mieć największe zapasy wolnej ziemi. Dlatego na terenie województw wołyńskiego i tarnopolskiego parcelacja miała największe znaczenie i przeprowadzono ją zresztą na niekorzyść miejscowej ludności. Ten system utrzymał się zupełnie po dziś dzień. Minister Rolnictwa p. Poniatowski w przemówieniach swych w Sejmie mówił o reformie rolnej niedużo, natomiast rzeczy programowe o wykonaniu reformy rolnej wypowiedział w innym środowisku dnia 23 października 1936 r. na konferencji prasowej w Warszawie. Tam były poruszone rzeczy podstawowe, rzeczy działające dotychczas, to jest właściwy program p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych Poniatowskiego, program wykonywany na niekorzyść niektórych województw, specjalnie na niekorzyść ludności województwa tarnopolskiego, częściowo lwowskiego i województwa wołyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-68.3" who="#StepanBaran">W tej sprawie, w sprawie wykonania reformy rolnej, w dniu 16 czerwca br. wniosłem obszerną interpelację do p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych. Otrzymałem bardzo obszerną odpowiedź p. Ministra, odpowiedź, która w pewnej mierze wiąże się także z tym, o czym mówił p. Minister na konferencji prasowej w dniu 23 października 1936 r. Powiedział mianowicie p. Minister, że Rząd i Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych musi przeprowadzić kolonizację województwa lwowskiego i województwa tarnopolskiego z kolonistami z 6-ciu powiatów zachodnich województwa lwowskiego, albowiem te powiaty: Przeworsk, Łańcut, Rzeszów, Kolbuszowa, Nisko i Tarnobrzeg mają największy procent proletariatu wiejskiego, są przeludnione i ludność wiejską z tych powiatów należy przerzucić na teren województwa lwowskiego na wschód od Sanu, a specjalnie na teren województwa tarnopolskiego. W jaki to się robi sposób? W zeszłym roku przeprowadzono na terenie czterech powiatów południowo-podolskich, na terenie tzw. Podola ciepłego — Zaleszczyki, Borszczów, Czortków i Kopyczyńce — parcelację szeregu majętności. Między innymi po raz pierwszy w praktyce parcelacyjnej zaszedł wypadek, że Rząd względnie Bank Rolny tworzył osiedla na wzór pruski, zrywając z praktyką dotychczasową, że koloniści nabywali tylko samą ziemię bez żadnych budynków i już rzeczą samego kolonisty było postarać się o budynki mieszkalne i gospodarcze. W tym roku po raz pierwszy w gromadzie Bedrykowce, tuż obok Zaleszczyk, zbudowano osiedle na przestrzeni 300 ha, 41 samodzielnych gospodarstw powstało tam o przestrzeni przeciętnie 5 ha razem z budynkami murowanymi, mieszkalnymi i gospodarczymi w cenie przeciętnie za jedno gospodarstwo 5 ha z budynkami 12–13 tysięcy zł.</u>
          <u xml:id="u-68.4" who="#StepanBaran">Taki sam wypadek w tym samym powiecie miał miejsce w gromadzie Uhynówka. Tam rozparcelowano w zeszłym roku i stworzono osiedle dla 42 osadników na przestrzeni 600 morgów. W zeszłym roku też częściowo rozparcelowano i parceluje się dotychczas majętność Monastyrek w pow. borszczowskim.</u>
          <u xml:id="u-68.5" who="#StepanBaran">Miejscowi rolnicy narodowości ukraińskiej, jak również z gromad sąsiednich, wnieśli podanie do wojewódzkiego urzędu w Tarnopolu, lecz prawie wszystkim odmówiono.</u>
          <u xml:id="u-68.6" who="#StepanBaran">W gromadzie Zalesie w pow. czortkowskim przy parcelacji w zeszłym roku większej majętności miejscowa ludność ukraińska nabyła tylko 15%. Tam parcelacji kolonizacyjnej nie było zupełnie. Resztę nabyli miejscowi Polacy.</u>
          <u xml:id="u-68.7" who="#StepanBaran">Wreszcie w tym roku prowadzi się parcelację w gromadzie Uhryń, pow. Czortków oraz w sąsiedniej gromadzie Zalesie, jako też w gromadzie Podliski, pow. Mościska. Wszędzie tam miejscowa ludność ukraińska nie może nabyć ziemi.</u>
          <u xml:id="u-68.8" who="#StepanBaran">Mam podanie podpisane przez sołtysa i radnych gromadzkich oraz 12 miejscowych gospodarzy z gromady Podliski, pow. Mościska, którzy proszą p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, by majątek żydowski, który się obecnie parceluje, przeszedł w ręce miejscowych gospodarzy, którzy w połowie są narodowości polskiej, a w połowie ukraińskiej. Jednakowoż dzieje się inaczej — całą tę majętność przeznacza się dla celów kolonizacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-68.9" who="#StepanBaran">Wieś Podliski liczy 1550 mieszkańców, ma 278 numerów, gospodarstw samoistnych 350, to znaczy jedno gospodarstwo w tej gromadzie bliskiej Sanu ma niecałe 1 ha obszaru. I w tej gromadzie ani jeden z 350 gospodarzy, podkreślam, w połowie narodowości polskiej, w połowie ukraińskiej, nie może nabyć ani piędzi ziemi.</u>
          <u xml:id="u-68.10" who="#StepanBaran">Nie tylko dzieje się to na terenie województw lwowskiego i tarnopolskiego, ale to samo dzieje się i na Wołyniu. W majętności Buszcza, w pow. zdołbunowskim, szereg miejscowych gospodarzy zakupił od właścicieli pewne działki, zapłacił za nie więcej niż połowę ceny, jednak urząd wojewódzki w Łucku tej transakcji nie zatwierdził. Obecnie parceluje już się na Polesiu, w poleskim pasie Wołynia, w powiecie sarneńskim tuż pod Samami majętność p. Giżyckiego. Z tej majętności poleskiej znowu miejscowa okoliczna ludność nie może nabyć ani piędzi ziemi, bo cały obszar tej majętności rozparcelowano między kolonistów z kieleckiego. To jest praktyka nie z lat dawnych, ale praktyka z roku zeszłego i roku bieżącego. Zaznaczam, że właściciele w swym własnym interesie są radzi sprzedać ziemię miejscowej ludności, bo z jednej strony więcej zarabiają, a z drugiej, o ile zostaną w danej gromadzie, mają większy spokój. Inaczej dzieje się, gdy przychodzi obcy element, element, który w zeszłym roku zdał egzamin w powiecie buczackim, o której to sprawie obszernie mówił p. Pełeński. Element miejscowy zżył się z dworem i dwór zżył się z wsią; znają wzajemnie swoje potrzeby i do pewnego stopnia dopełniają się. Nie ma tej nienawiści społecznej, jaką wnosi człowiek nieobznajomiony z terenem, człowiek z zachodu — kolonista. I dlatego cała ludność miejscowa bez względu na narodowość, o czym w południe mówił p. Boluch, stoi na stanowisku, że zapas ziemi, jaki istnieje w województwie tarnopolskim i w innych województwach, gdzie parcelację się przeprowadza, ma być rozdzielony między ludność miejscową. Dla każdego, kto zna stosunki agrarne województw południowo-wschodnich jest rzeczą zupełnie jasną i znaną wielkie przeludnienie wsi, które zupełnie nie ustępuje przeludnieniu w województwie kieleckim. czy w powiatach województwa lwowskiego, leżących na zachód od Sanu. Co więcej, województwo kieleckie i powiaty miedzy Sanem, Wisłą a linią kolejową Jarosław — Kraków znajdują się, przynajmniej w perspektywie, w tym położeniu, że będą w orbicie wielkiego Centralnego Okręgu Przemysłowego, podczas gdy wielkie peryferie wschodnich województw, tarnopolskiego i wołyńskiego nawet w stosunku do najdalszej przyszłości tej nadziei zupełnie nie mają.</u>
          <u xml:id="u-68.11" who="#StepanBaran">Jest rzeczą zupełnie sprawiedliwą, tego wymaga sprawiedliwość społeczna i racja państwowa, by nie tworzyć rozdzwięku między ludnością i Państwem z jednej strony, z drugiej, by nie iść na rękę agitacji bolszewickiej:, która rejestruje wszystkie fakty z dziedziny parcelacji. Rejestruje też fakt znamienny, dotychczas w historii województwa tarnopolskiego i na linii Zbrucza nieznany, że kilkunastu ludzi z dwóch gromad w powiecie borszczowskim w zeszłym roku jako protest przeciw polityce parcelacyjnej i z powodu czynienia szeregu trudności w nabyciu ziemi, mimo tego, że wiedziało, jakie piekło istnieje po tamtej stronie, demonstracyjnie przeszło granicę Zbrucza. Jest to fakt znamienny i jednocześnie bardzo przykry. Oczywiście tylko polityka oględna i rozumna w sferze agrarnej może nie dopuścić do takiego faktu, jaki miał miejsce jesienią roku zeszłego na terenie borszczowskiego powiatu, który nie znał w ogóle żadnej agitacji komunistycznej, gdzie nie było żadnych jaczejek komunistycznych. W ogóle cały teren Podola, ogólnie biorąc, od agitacji komunistycznej jest prawie zupełnie wolny.</u>
          <u xml:id="u-68.12" who="#StepanBaran">Przechodzę do ustawy innej, ustawy o ograniczeniu w obrocie nieruchomościami powstałymi z parcelacji. Ta ustawa bezpośredniego wpływu na przebudowę ustroju rolnego nie ma, jednakowoż ma znaczenie narodowościowe i pod tym kątem była w tej Izbie uchwalona. Obecnie w wykonaniu tej ustawy z dn.14 kwietnia z. r. dzieją się rzeczy ogólnie wiadome, podnoszone w prasie, podnoszone zresztą w rekursach do Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, że jest rzeczą prawie niemożliwą dla miejscowej ludności ukraińskiej nabycie ziemi przy parcelacji. Zresztą sama ustawa ogranicza ten obrót, bo każda transakcja musi mieć zezwolenie odnośnej politycznej władzy administracji ogólnej. Powyższa ustawa, która stoi tylko w luźnym związku z ustawodawstwem agrarnym, ma znaczny wpływ na stosunki agrarne, bo ogranicza wolny obrót ziemią na obszarze bardzo wielkim, który w granicach Państwa Polskiego tworzy 1/6 część obszaru całego Państwa. I dzieje się na terenie województwa tarnopolskiego, lwowskiego i stanisławowskiego rzecz taka: Na podstawie powyższej ustawy, jeżeli chodzi o nabycie nieruchomości w miastach, nabywca ukraińskiej narodowości nie dostaje zezwolenia na nabycie nieruchomości w mieście. Takie wypadki były w Zaleszczykach, w Borszczowie i w Chorostkowie pow. kopczyńskiego oraz w szeregu innych miast i miasteczek. Ustawa ta jest oczywiście bardzo krzywdząca, dlatego że wykonanie tej ustawy należy do administracji politycznej i nie jest bezpośrednio zależne od resortu Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych. Potrzeba ingerencji Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, by nie było tych ograniczeń w obrocie ziemią, które dotychczas na tym terenie istnieją.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szumowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#PiotrSzumowski">Wysoka Izbo! Słusznie p. Tatarczak podkreślił, że drobne rolnictwo w Polsce w czasach dzisiejszych ma olbrzymią ilość opiekunów. Niewątpliwie, że ten wielki odsetek ludności jest w ciężkiej sytuacji gospodarczej, boryka się z ogromnymi trudnościami, a w masie swej niezorganizowanej nie może w sposób planowy i zdecydowany bronić swoich interesów życiowych tak, jakby sobie tego życzył. Na przeszkodzie stoi i ta okoliczność, że w centralnych organizacjach, np. w Związku Izb, spółdzielczość rolnicza, rolnik drobny nie jest reprezentowany odpowiednio do swojej liczebności. Dlatego też opiekunami drobnego rolnictwa są i rolnicy większej własności, a nawet i wielki przemysł. Jak ta opieka wygląda na dole i jakie daje korzyści, to drobni rolnicy na wsi dużo o tym mówią. Nie chcę nikogo posądzać o nieszczerość w trosce o dobro wsi polskiej, ale chcę stwierdzić, że są to tylko słowa, a nic realnego poza tym się nie przeprowadza i dlatego też drobne rolnictwo na piękne hasła dzisiaj już nie reaguje.</u>
          <u xml:id="u-70.1" who="#PiotrSzumowski">Że resort Ministerstwa Rolnictwa jest w naszym układzie gospodarczym bardzo ważnym ministerstwem, dowodzi tego tak wielka ilość mówców przy budżecie tego Ministerstwa. Tak, jak każda mowa ma swój odrębny charakter pod względem życzeń do p. Ministra, tak i ilość zagadnień i sprzeczność interesów gospodarczych jest o wiele większa i trzeba sobie powiedzieć, że nie znajdzie się człowiek dzisiaj, który by jako minister rolnictwa mógł wszystkim dogodzić. Będzie idealnie, jeżeli większość z działalności ministra będzie zadowolona.</u>
          <u xml:id="u-70.2" who="#PiotrSzumowski">Chcę stwierdzić, iż nie zgadzam się z zarzutami poprzednich mówców, a szczególnie p. Zakliki, iż drobne rolnictwo nie jest zadowolone z polityki p. Ministra Poniatowskiego. P. Zaklika poruszył szereg zarzutów. Ponieważ tkwię w handlu zbożowym, w spółdzielczości rolniczej:, chcę je krótko omówić. No. ceny zbóż są obecnie niższe niż w ubiegłej kampanii w tym samym czasie. Na to bym powiedział, że na poziom cen zbóż w obecnej kampanii p. Zaklika nie ma co się użalać. Wybrał on dla porównania moment najbardziej korzystny dla swojej tezy, to jest poziom cen przed zwyżką przednówkową, a po wysokich cenach na jesieni. Tymczasem porównanie ceny zbóż w ciągu ubiegłej i bieżącej kampanii wskazuje, że teza p. Zakliki jest fałszywa. Wskazuje, że w ubiegłej kampanii cena żyta na giełdzie od sierpnia do stycznia wynosiła 17 zł 94 gr za q, w bieżącej kampanii — 22 zł 11 gr (przeciętna cena żyta (Poznań) od sierpnia do stycznia).</u>
          <u xml:id="u-70.3" who="#PiotrSzumowski">Następny zarzut, iż rolnik korzystający z kredytów rejestrowych i zaliczkowych, sprzedaje w większej mierze zboże nie na początku kampanii, a obecnie, kiedy ceny uległy obniżeniu. Tak nie jest. Kredyt rejestrowy i zaliczkowy związał w roku ubiegłym około 4.450 ton (razem czterech zbóż); w roku bieżącym, uwzględniając wyższe ceny zbóż oraz zwiększone sumy kredytów, zwiąże on około 20% więcej. tj. około 5.300 ton. W całości obrotów jest to liczba bardzo niska. Gros zbytu zbóż przypada na okres pożniwny. Toteż pretensje p. Zakliki są zrozumiałe, jeżeli wiemy, czyich broni on interesów.</u>
          <u xml:id="u-70.4" who="#PiotrSzumowski">Następny zarzut — w roku bieżącym nie ma premij zbożowych. Otóż premia 5 zł podniosłaby cenę żyta a 1–2 zł, przy czym znikoma część tej zwyżki dotarłaby do producenta, bo na eksport można dziś żyto sprzedać po cenie najwyżej 17 zł loco Poznań, co razem z premią dałoby w Poznaniu cenę 22 zł, a dzisiejsza cena wynosi 20–21 zł.</u>
          <u xml:id="u-70.5" who="#PiotrSzumowski">Następny zarzut, że rolnictwo poniosło w roku bieżącym straty z powodu zaniechania eksportu zbóż. Wartość wywiezionego żyta od sierpnia 1936 r. do stycznia roku ubiegłego wynosi 25 milionów zł. Ubytek ten w przychodach rolnictwa jest pokryty z nadwyżką przez wzrost cen zbóż na rynku wewnętrznym (wartość spożycia wewnętrznego wynosi bowiem 400–500 milionów zł) oraz wzrost cen i wzrost eksportu artykułów hodowlanych.</u>
          <u xml:id="u-70.6" who="#PiotrSzumowski">Ostatni zarzut odnosi się do tego, że rolnictwo ponosi w bieżącym roku straty na odcinku artykułów hodowlanych. Z wyjątkiem bydła rogatego ceny płacone producentom w roku bieżącym są wyższe niż w roku ubiegłym. Dotyczy to cen mleka, jaj, masła, trzody chlewnej. Troska p. Zakliki o rentowność hodowli winna się wyrażać przede wszystkim w żądaniu utrzymania niskiego poziomu cen pasz. Tymczasem p. Zaklika, żaląc się na sytuację hodowli, domaga się działań, które tę sytuację musiałyby pogorszyć, a mianowicie domaga się podwyżki cen zboża, a w konsekwencji cen pasz.</u>
          <u xml:id="u-70.7" who="#PiotrSzumowski">Sytuacja rolnictwa nie uległa jeszcze dostatecznej poprawie, ale środki, których domaga się p. Zaklika, szłyby na korzyść tylko jednej grupy rolników, a nie całości.</u>
          <u xml:id="u-70.8" who="#PiotrSzumowski">Dość duży teren, znany mi, uważa działalność Ministra Poniatowskiego za pożyteczną i linię, jaką obrał, za słuszną. W naszych warunkach, jeżeli znajdzie się jednostka twórcza, to jest zawsze zwalczana. Walka i to nieraz bezwzględna może w dużym stopniu uniemożliwiać realizacje jak najsłuszniejszych zagadnień i problemów. Cierpi więc częstokroć na tym rolnictwo, a nawet i całe Państwo.</u>
          <u xml:id="u-70.9" who="#PiotrSzumowski">Wracając do referatu p. sprawozdawcy, chcę zaznaczyć, iż uznając szereg cennych myśli w nim zawartych oraz uwag krytycznych — bo słusznie referat winien i te okoliczności uwzględniać — razi mnie pewna sprzeczność, np. w jednym miejscu referent zarzuca Ministerstwu, iż za mało kładzie nacisku na sprawy gospodarcze j zajmuje się więcej sprawami kultury wsi i społecznymi, a w drugim miejscu zarzuca działalności Ministerstwa kierunek antyspołeczny, przy czym to słowo „antyspołeczny” nie poprzedzone jest żadnym uzasadnieniem. Wreszcie nie wiem dlaczego p. referent nad sprawą spółdzielczości, rolniczej przeszedł do porządku dziennego. Przecież to zagadnienie obecnie jest niezmiernie żywe. P. Sobczyk jest starym spółdzielcą. Może tej sprawy nie poruszył dlatego, że tutaj działalność Ministerstwa Rolnictwa trzeba by pochwalić. Ja specjalnie chwalić nie mam zamiaru, ale kilka słów o spółdzielczości rolniczej chcę dorzucić.</u>
          <u xml:id="u-70.10" who="#PiotrSzumowski">Ruch ten w dzisiejszym okresie przybiera bardzo na sile. Chęć usuwania pośredników na wsi wzrasta, powstają spółdzielnie rolnicze, mleczarskie i inne. Zagadnienie zorganizowania planowego zbytu produktów rolniczych olbrzymieje i najżywiej wieś obchodzi, pozwolę sobie powiedzieć, że więcej niż polityka.</u>
          <u xml:id="u-70.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-70.12" who="#PiotrSzumowski">Wyzwolenie i niepodległość gospodarcza jest dla wszystkich w Polsce, a dla wsi szczególnie, kapitalnym zagadnieniem. Regulację podaży i popytu spółdzielczość zorganizowana może w dużym stopniu ustalić i dlatego też chcę podkreślić pozytywny wysiłek Ministerstwa w tym kierunku. Lecz wszystko to mało. Przesuwanie się obrotu artykułami rolniczymi z rąk prywatnych żydowskich pośredników w ręce organizacyj spółdzielczych posuwa się powoli. Przyczyną jest zubożenie wsi, brak kapitałów i wreszcie niedostateczne inwestycje w tym kierunku. Należy powitać z uznaniem akcję Ministerstwa Rolnictwa w kierunku budowy średnich elewatorów zbożowych, tylko że ta akcja winna, moim zdaniem, nabrać większej dynamiki. Tutaj nie zgadzam się z p. Hołyńskim, że tylko elewatory duże rozwiążą problem handlu zbożowego. Przeciwnie, obok elewatorów dużych winna powstać sieć elewatorów małych i średnich we wszystkich powiatowych miastach.</u>
          <u xml:id="u-70.13" who="#PiotrSzumowski">Zagadnienie racjonalnego zbytu inwentarza żywego właściwie nie ruszyło u nas z miejsca. A zdajemy sobie sprawę, jakie to olbrzymie pieniądze przepadają dla rolnictwa w ręku handlu prywatnego. Jakoś słabo jest z inicjatywą w tym kierunku ze strony organizacji rolniczej, oficjalnie reprezentującej rolnictwo. A więc warunki tak się składają, że żądanie uregulowania tego problemu musimy kierować do Ministerstwa Rolnictwa. Jeżeli nas stać tylko na memoriały i statystykę, to nie miejmy pretensji, iż p. Minister konkretnie podchodzi do rozwiązywania zagadnień żywo obchodzących całe drobne rolnictwo polskie.</u>
          <u xml:id="u-70.14" who="#PiotrSzumowski">Obecnie przy Ministerstwie Rolnictwa stworzony jest wydział aprowizacji kraju. Apeluję do Pana Ministra, ażeby ruch spółdzielczo-handlowy znalazł tam swoje poczesne miejsce. Inne państwa, na przykład Rumunia ma ministerstwo rolnictwa i spółdzielczości. U nas ta sprawa nie jest uregulowana, ale ponieważ wieś polska najwięcej jest zainteresowana, niechże więc Pan Minister będzie łaskaw spowodować komasację opieki nad spółdzielczością i niechże ona koncentruje się w Ministerstwie Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-70.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo, Panie Ministrze! Zabieram głos jako syn ubogiej wsi wileńskiej.</u>
          <u xml:id="u-72.1" who="#StanisławHermanowicz">Nieraz zastanawiałem się nad tym, czy nie ma już żadnego sposobu podniesienia stopy życiowej naszego rolnictwa? Czy Wileńszczyzna ma być i nadal chronicznie usuwana od pełnego udziału w ogólnym dochodzie społecznym całego narodu polskiego? Bezprzykładną wprost jest nędza znacznej części ludności terenów pogranicznych i okolic przyległych. Ona właśnie się staje tą pożywką pod hodowlę rozkładowych bakteryj, którymi stale miota akcja agitatorów i wywrotowców, żerujących na odrębnościach obrządków religijnych i regionalizmach językowych wegetujących współobywateli.</u>
          <u xml:id="u-72.2" who="#StanisławHermanowicz">Przekształcenie więc tych biernych, a niekiedy i negatywnie usposobionych współmieszkańców na świadomych i czynnych obywateli Rzeczypospolitej — to jeden z najbardziej niecierpiących zwłoki problemów dzisiejszej racji stanu. Jednak nie da się tego zrealizować bez podniesienia poziomu ich stopy życiowej. Konieczność ta nie budzi zastrzeżeń u wszystkich tych, którzy dokładnie znają stan ekonomiczny i psychiczny ludności ziem północno-wschodnich. W dzielnicy bez elementarnego przemysłu, a zamieszkałej w ponad 80% przez ludność rolniczą, sprawa ta wymaga racjonalnej modernizacji ich gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-72.3" who="#StanisławHermanowicz">Nie zamierzam mówić o jakichś nadzwyczajnych pomysłach. Chcę tylko jeszcze raz z tej trybuny przypomnieć, że na Wileńszczyźnie istnieją całkiem realne warunki ożywienia życia gospodarczego bez eksperymentów. Mleczarstwo — oto odcinek, który u nas nie ruszył z punktu martwego, a że możliwości produkcji masła na ziemiach północno-wschodnich są ogromne, potwierdza także praca dyplomowa pani inżynier rolnictwa Bortkiewiczówny — Wydział Ekonomiki Rolnej Uniwersytetu Stefana Batorego. Poza tym zwróćmy uwagę, co w tej dziedzinie zostało zrobione zaledwie o miedzę na północ od Wilna.</u>
          <u xml:id="u-72.4" who="#StanisławHermanowicz">Państwo o powierzchni nie większej od dwu naszych województw północno-wschodnich już w roku 1935 wyeksportowało przeszło 12 milionów kg masła, pomimo że jeszcze w roku 1923 importowało samo z zagranicy. Polska, uchodząca powszechnie za kraj przeważnie rolniczy, w tymże 1935 roku wywiozła masła zaledwie 6 milionów kg. Z powyższego zestawienia wynika, że możliwości eksportowe są olbrzymie, ale jednak dotychczas niewykorzystane. Czy przy obecnym stanie organizacyjnym mleczarstwa w ogóle możemy mówić o eksporcie? Owszem, można mówić, o ile na Wileńszczyźnie zostaną zrealizowane następujące podstawowe i nieodzowne postulaty: należy wieliminować wielotorowość w kierownictwie nad mleczarstwem; kierownictwo i kontrola winny być ześrodkowane w izbie rolniczej. Również nie może istnieć więcej niż jedna tylko centrala handlowo-instruktorska, czyli jeden Związek Spółdzielni Mleczarskich, do wyłącznej kompetencji którego mają należeć czynności handlowe i lustratorskie. Jedynie z jego ramienia może patronować mleczarniom personel agronomiczny, mleczarski, techniczny, księgowo-rachunkowy i handlowy. Zainteresowanie się Ministerstwa Rolnictwa danym zagadnieniem w charakterze specjalnego udziałowcy-patrona do 50% kapitałów inwestycyjnych każdej ludowej spółdzielni wyrazić się musi w tym, że Ministerstwo skutecznie:</u>
          <u xml:id="u-72.5" who="#StanisławHermanowicz">1) rozwiąże bezrobocie wsi,</u>
          <u xml:id="u-72.6" who="#StanisławHermanowicz">2) przyśpieszy rozwój przemysłu mleczarskiego,</u>
          <u xml:id="u-72.7" who="#StanisławHermanowicz">3) wzmoże tempo rewindykacji samookreślenia ludności, wynaradawianej i bałamuconej przez przeszło sto lat.</u>
          <u xml:id="u-72.8" who="#StanisławHermanowicz">Wychodząc z przesłanek teoretycznych propagandy spółdzielczości, stanowisko takie można by bardzo szeroko krytykować. Trzeba jednak pamiętać o konserwatyzmie i zacofaniu przeciętnego rolnika na terenie byłej okupacji rosyjskiej. Rolnika tego nieporównanie łatwiej zachęcimy do zwiększenia pogłowia jego obory, gdy odbiór mleka nie będzie uzależniony od takich lub innych świadczeń z jego strony.</u>
          <u xml:id="u-72.9" who="#StanisławHermanowicz">Jeszcze jednym bardzo ważkim czynnikiem w zagadnieniu rozwoju mleczarstwa jest ustalenie cen za procent tłuszczu na pewien z góry określony okres czasu. Zbyt częste perturbacje cen nabiału dezorganizują mleczarstwo u podstaw.</u>
          <u xml:id="u-72.10" who="#StanisławHermanowicz">Bez skoordynowanej współpracy wszystkich mleczarń jest nie do pomyślenia skuteczny rozwój mleczarstwa na tak finansowo wyczerpanym terenie, jakim jest obecnie Wileńszczyzna.</u>
          <u xml:id="u-72.11" who="#StanisławHermanowicz">Mleczarnie luźne czy to prywatne, czy spółdzielcze, działające każda w swoim zakresie, nie są w stanie skutecznie wpływać na cenę nabiału. Każda samoistnie produkując czy to masło, czy sery lub inne przetwory mleczne, przeważnie powoduje się ceną tłuszczów notowanych na giełdach zagranicznych, umiejętnością fabrykacji, stopą zarobkową itd. Taki stan, rzecz prosta, nie może sprzyjać długofalowemu rozwojowi mleczarstwa. A przecież gospodarstwa mleczne nie powstają tak sobie z miesiąca na miesiąc, a jedynie wysiłkiem żmudnej pracy szeregu lat. A tu nieraz pierwsza lepsza nieprzewidziana zniżka cen nabiału rujnuje je doszczętnie. To, nad czym rolnik całe życie pracował, w jeden dzień obraca się wniwecz.</u>
          <u xml:id="u-72.12" who="#StanisławHermanowicz">Absorbując uwagę p. Ministra tym zagadnieniem, należycie uświadamiam sobie, że pierwsze kroki tak planowanej, spółdzielczości będą bardzo trudne. Tradycyjna nieufność do inowacji, brak zrozumienia pożyteczności nowopoczynań, a głównie dotychczasowe smutne doświadczenia z kooperatywami spożywczymi odstraszają naszego rolnika od wstępowania do spółdzielni. Lecz gdy ci sami nieufni rolnicy przekonają się, że nowopowstające spółdzielnie są fachowo i uczciwie prowadzone oraz należycie kontrolowane, powoli zgubią niewiarę do karykaturyzowanej dotychczas współpracy społecznej i chętnie się znajdą w gronie czynnych spółdzielców.</u>
          <u xml:id="u-72.13" who="#StanisławHermanowicz">W dostatecznym stopniu popierając różne działy mleczarstwa i przyjmując czynny udział w rozwoju ruchu mleczarsko-społecznego, Państwo przez izby rolnicze osiągnęłoby faktyczną kontrolę nad rozwojem życia obecnie tylko wegetujących obywateli. Rzeczowa bowiem kontrola czynnika nadrzędnego nie mogłaby krępować działalności gospodarczej spółdzielców.</u>
          <u xml:id="u-72.14" who="#StanisławHermanowicz">Z chwilą, gdy mleczarstwo siłą faktu stałoby się jedną z głównych podstaw bytowania rolników naszych ziem, władza państwowa nawiązałaby z nimi bardziej bezpośredni kontakt niż na terenie zarządów gminnych, w stosunku do których każdy rolnik „czuje się” niejako niewypłacalnym dłużnikiem z tytułu ciągłych nakazów płatniczych.</u>
          <u xml:id="u-72.15" who="#StanisławHermanowicz">Spółdzielnie mleczarskie bardzo dodatnio oddziaływują na psychikę ludności. Z jednej strony w spółdzielni rolnik za mleko otrzyma gotówkę, z drugiej — dostanie on na kredyt różne nasiona, nawozy sztuczne, pisma fachowe, gazety itd., a czasami nawet rasowe cielęta tytułem premij za wzorowe prowadzenie mlecznego gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-72.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
          <u xml:id="u-72.17" who="#StanisławHermanowicz">Starałem się przedstawić w dotychczasowych swoich wywodach korzyści, płynące z rozwoju mleczarstwa na ziemiach północno-wschodnich w dziedzinie wytworów mlecznych — spożywczych. Teraz zwrócę uwagę na inną, nie mniej ważną stronę tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-72.18" who="#StanisławHermanowicz">Rozpoczynamy dzisiaj w Polsce produkcję przędzy z mleka. Przędza ta, zwana lanitalem, jakością swoją nie ustępuje wełnie i jest wyrabiana z kazeiny, ta zaś z twarogu. Już nawet teraz w prasie fachowej daje się odczuć zakłopotanie, że z chwilą uruchomienia tylko jednej fabryki lanitalu może wkrótce w Polsce zabraknąć mleka do wytwarzania kazeiny, którą będziemy zmuszeni sprowadzać z zagranicy. A jeśli otworzymy kilka takich fabryk, do czego należy dążyć, zapotrzebowanie mleka wzrośnie do granic wprost nieprawdopodobnych, naturalnie oceniając to z punktu widzenia dzisiejszego stanu naszego mleczarstwa.</u>
          <u xml:id="u-72.19" who="#StanisławHermanowicz">Co więc mamy robić? Rzecz jasna, musimy organizować nasze mleczarstwo.</u>
          <u xml:id="u-72.20" who="#StanisławHermanowicz">Zgodnie z zapowiedzią p. Wicepremiera Wileńszczyzna wkrótce otrzyma hydroelektrownię. Ona umożliwi i u nas zainstalowanie fabryki lanitalu, która stanie się nieograniczonym rynkiem zbytu zorganizowanego mleczarstwa, a tym samym wydatnie przyczyni się do ostatecznej rewindykacji w zaniedbanej duszy biedoty wiejskiej synowskiej miłości do swej macierzy — Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Zawałykut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#IwanZawałykut">Wysoki Sejmie! Koledzy moi, pp. Boluch i Baran, omówili szczegółowi sprawę parcelacji i kolonizacji, prowadzonej na naszych etnograficznie ukraińskich ziemiach, mimo przeludnienia tych terenów i mimo głodu ziemi, jaki tam panuje. Omówili oni też sprawę intensywnie prowadzonej kolonizacji w pogranicznych powiatach wschodnich tej połaci kraju. Słowem, omówili oni całość polityki eksterminacyjnej, prowadzonej przez Ministerstwo Rolnictwa w stosunku do nas, Ukraińców. Dlatego też zajmę się tylko jednym odcinkiem spraw, należących do tego resortu, a traktowanym również po macoszemu na naszych terenach. Mam tu na myśli sprawę melioracyj gruntowych. Przy omawianiu budżetu Ministerstwa Komunikacji w imieniu Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej miałem zaszczyt częściowo omówić sprawę melioracyj publicznych, głównie regulacji rzek i potoków górskich tak skutecznie prowadzonej na zachodzie, a tak zaniedbanej na terenie południowo-wschodnich i wschodnich województw.</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#IwanZawałykut">Jeżeli chodzi o melioracje gruntowe na naszych terenach, to one w ogóle tu nie istnieją. Na około 11 milionów ziemi ornej do zmeliorowania w całym Państwie i na około 6 milionów łąk, pastwisk i bagien przypadają wielkie obszary takich gruntów do zmeliorowania na ziemie południowo-wschodnich województw i Wołynia, bo 800.000 hektarów, oczywiście prócz Polesia. Przed wojną była na tych terenach południowo-wschodnich województw prowadzona praca melioracyjna bardzo intensywnie przez biuro melioracyjne b. Wydziału Krajowego Galicyjskiego. Dawano pożyczki hipoteczne długoterminowe na melioracje tak dla osób prywatnych, jako też dla samorządów powiatowych i gminnych. Samorządy prowadziły prace melioracyjne bardzo dobrze i w ten sposób zmeliorowano przed wojną znaczne obszary gruntów ornych, łąk i pastwisk.</u>
          <u xml:id="u-74.2" who="#IwanZawałykut">Obecnie na te cele nie przeznacza się prawie żadnych funduszów. A tymczasem kwestia ta jest dla nas, Ukraińców, kwestią bardzo piekącą. Wobec niemożności nabywania ziemi na parcelację kwestia melioracyj staje się dla chłopa ukraińskiego ostatnią deską ratunku. Albowiem w tym stanie rzeczy tylko przy pomocy melioracyj można powiększyć obszar gruntu uprawnego i zwiększyć wydatność tego gruntu dla wsi ukraińskiej. Zdajemy sobie sprawę, że melioracje gruntowe prywatne powinny iść w parze z melioracjami publicznymi, a więc z regulacją i obwałowaniem rzek i potoków. Dlatego też zgłosiłem przy omawianiu budżetu Ministerstwa Komunikacji odpowiednią w tej materii rezolucję.</u>
          <u xml:id="u-74.3" who="#IwanZawałykut">Rząd dotychczas ignoruje kwestię wszelkich melioracyj na naszych ziemiach. I podczas gdy na cele kolonizacji, prowadzonej na naszych terenach, przeznacza się rokrocznie dziesiątki milionów z budżetu państwowego, a nawet buduje się za pieniądze państwowe całe osiedla dla sprowadzonych z zachodu do nas kolonistów, jak to ma miejsce w powiecie borszczowskim i zaleszczyckim woj. tarnopolskiego, to na melioracje gruntowe nic się nie przeznacza.</u>
          <u xml:id="u-74.4" who="#IwanZawałykut">Wedle planu inwestycyjnego, niedawno uchwalonego, przeznaczono na melioracje rolnicze w ogóle tylko 3 miliony zł, a w budżecie Ministerstwa 9 milionów zł. Są to kwoty jak na całe Państwo bardzo drobne w porównaniu do potrzeb faktycznych.</u>
          <u xml:id="u-74.5" who="#IwanZawałykut">Mamy bowiem duże obszary łąk bagnistych i bagien na Podkarpaciu, mamy duże obszary bagniste w dorzeczu górnego Dniestru i wzdłuż samego Dniestru. Mamy dużo obszarów do zmeliorowania w dorzeczu Bugu, jak również na Wołyniu. I dlatego my, Ukraińcy, musimy z tego powodu podnieść krzyk rozpaczy.</u>
          <u xml:id="u-74.6" who="#IwanZawałykut">Jeżeli bowiem nie dopuszcza się chłopa ukraińskiego do parcelacji, jeżeli na naszych ziemiach, osobliwie na terenie województwa tarnopolskiego, rozbrzmiewało hasło, powtarzane przez wszystkie czynniki tam działające szowinizmu polskiego: „ani piędzi ziemi, dla chłopa ukraińskiego”, to dajcie nam przynajmniej kredyty na melioracje rolnicze na naszych ziemiach, dajcie dla naszych samorządów kredyty na regulację rzek i potoków górskich, bo naprawdę grozi nam śmierć głodowa z powodu przeludnienia. Mam tu na myśli przede wszystkim regulację i obwałowanie rzek Prutu i Czeremoszu, którymi dotychczas nikt się nie zajmował, ani były rząd austriacki, ani też nie zajmuje się nimi i obecny Rząd polski.</u>
          <u xml:id="u-74.7" who="#IwanZawałykut">Ludność ukraińska ustosunkowała się do melioracji gruntów bardzo przychylnie. Gotowa jest dać pracę w formie szarwarków, tanią robociznę, żąda tylko państwowej pomocy, technicznej i potrzebnych do tej pracy materiałów. Mam przed sobą odpis prośby gromady Borszczów i Chlebiczyn powiatu śniatyńskiego na Pokuciu, zaopatrzoną w 68 oryginalnych podpisów obywateli tych gromad, skierowaną do Ministerstwa Komunikacji, W tym podaniu zainteresowani błagają o pomoc kredytową na regulację Prutu, ofiarując równocześnie ze swej strony pomoc w formie szarwarku całych gromad. Pragną oni w ten sposób ratować swoje grunta przed zasypaniem do reszty szutrem wskutek wylewów Prutu, gdyż obszar gruntów zamienionych już w szutrowiska wynosi obecnie w ich gromadzie około 200 ha. Niech to będzie dowodem, jak ustosunkowuje się chłop ukraiński do kwestii melioracyj tak prywatnych jak i państwowych.</u>
          <u xml:id="u-74.8" who="#IwanZawałykut">Kwestia powodzi w Karpatach wschodnich łączy się ze sprawą rabunkowego ogałacania gór z lasów państwowych i prywatnych, co przedłuża się w zbrodniczy sposób dalej i zwiększa grozę niebezpieczeństwa dla wsi górskich nad tymi rzekami położonych. Dla ratowania ludności górskiej powinien Rząd zabronić natychmiast niszczenia i w jak najkrótszym czasie przystąpić do zalesienia zdewastowanych terenów górskich, ratując w ten sposób ludność górską przed dalszymi klęskami i przed szkodami, które są bardzo duże, bo na przykład na terenie jednego tylko województwa lwowskiego w jednym tylko 1925 roku wynosiły one z górą 23.000.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-74.9" who="#IwanZawałykut">Na zakończenie muszę podnieść, że Izba Rolnicza we Lwowie, która przejęła funkcje b. Biura melioracyjnego b. Wydziału krajowego na obszar południowo-wschodnich województw, znajduje zrozumienie u naszej wsi co do swych planów pracy; nie rozporządza jednak odpowiednimi funduszami dla prowadzenia swej pracy melioracyjnej i niestety nie znajduje też poparcia w formie koniecznych funduszów ze strony Ministerstwa Rolnictwa mimo licznych starań. Stąd akcja Izby Rolniczej we Lwowie nie może się odpowiednio rozwinąć.</u>
          <u xml:id="u-74.10" who="#IwanZawałykut">Z powodów wyżej przytoczonych wynika, że postulaty wsi ukraińskiej nie znajdują w ogóle ani zrozumienia, ani poparcia ze strony Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-74.11" who="#IwanZawałykut">W końcu mam zaszczyt złożyć rezolucję, o przyjęcie której Wysoki Sejm upraszam. Rezolucja ta brzmi: „Sejm wzywa Rząd do przeznaczenia odpowiednich funduszów na cele melioracji gruntów prywatnych, tudzież na cele melioracji publicznych na terenie południowo-wschodnich województw, a w szczególności na cele melioracyjne i regulacyjne rzeki Prutu i Czeremoszu”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Suchorzewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#LeonSuchorzewski">Wysoka Izbo! Chciałbym Wysoką Izbę wyrwać z tego czarnego nastroju, który w tej chwili panuje tutaj, z tej melancholii i poruszyć temat dziewiczy, nietknięty jeszcze dzisiaj, temat polowania. Polowanie jest związane z rolnictwem, z polami i z łąkami, a jeszcze polowanie na grubego zwierza — to dreszczyk emocji, to zainteresowanie, i zaraz ożywienie musi zapanować.</u>
          <u xml:id="u-76.1" who="#LeonSuchorzewski">Polowanie w Polsce na grubego zwierza — z gołymi rękami trudno na takiego zwierza chodzić, trzeba postarać się o jakąś broń, ale może nie karabin, nie miltraliezę, nie miotacz ognia, albo miotacz śliny, bo i takie w Polsce istnieją, ale poszukajmy takiej broni, jakiej się bardzo daleko, bo w Australii używa, a która zwie się bumerangiem. To jest taki kawał pokracznego drzewa, które ma tę zaletę, że rzucone w jedną stronę, uderza w innym kierunku. To jest takie polskie polowanie z bumerangiem, że rzuca się w chmury, a bije grubego zwierza — ministra, rzuca się w kryzys — uderza w ministra, rzuca się w suszę — wali w ministra, rzuca się w jakiegoś mustanga, konia nie konia, wszystko jedno — ten bumerang we właściwym kierunku poleci. A jeżeli go się po polsku udoskonali i przypnie mu się propeler i podkręci, to wtedy właściwie myśliwego nie potrzeba, bo i tak we właściwym kierunku poleci. To jest takie polskie polowanie na grubego zwierza.</u>
          <u xml:id="u-76.2" who="#komentarz">(P. Zaklika przerywa,)</u>
          <u xml:id="u-76.3" who="#LeonSuchorzewski">Ja się z p. pos. Zakliką w tym jednym tylko zgadzam, że jeśli chodzi o dzisiejszy stan hodowli, to trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. Tak jest, mamy dzięki Bogu 18 lat tej Polski i było dużo ministrów, a dopiero od kilku lat o tych rzeczach się myśli, od kilku lat zaczyna się łąki meliorować i zagospodarowywać, i myśli się o hodowli i rolnictwie. Przedtem o czym innym się myślało. I dlatego sobie to wyraźnie musimy powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-76.4" who="#LeonSuchorzewski">P. referent budżetu nie ma zaufania do statystyki, tylko zaraz w drugim miejscu powołuje się na statystykę i powiada, że statystyka wykazuje, że akurat ta pasza się zmniejszyła, akurat w tym roku, kiedy była susza. No, naturalnie p. Minister jest winien, bo nie zapobiegł suszy, nie zapobiegł nieurodzajowi. Jest to polskie polowanie na tego grubego zwierza. Ale przyzwyczailiśmy się w Polsce, że nie mówi się o tych, co nic nie robią, najwięcej się krzyczy i bije w tych, którzy najwięcej robią. I dlatego wydaje mi się, Panie Ministrze, że — rób swoje dalej. Będą jeszcze dużo krzyczeli w Polsce, ale trzeba swoje robić, bo robota nie może stać, trzeba wmurowywać cegiełki, bo kto je będzie wmurowywał? Ten, kto się zna. A wydaje mi się, Panie Ministrze, że Ty się na zagadnieniu chłopskim i rolniczym w Polsce znasz. Dlatego muruj te cegiełki dalej.</u>
          <u xml:id="u-76.5" who="#LeonSuchorzewski">Chciałbym jeszcze jedno zagadnienie poruszyć. Żałuję bardzo, że nie ma p. generała Żeligowskiego,</u>
          <u xml:id="u-76.6" who="#komentarz">(Głos: To sobie przeczyta to przemówienie.)</u>
          <u xml:id="u-76.7" who="#LeonSuchorzewski">Chciałbym jednak, żebyśmy sobie w oczy popatrzyli i powiedzieli o tych rzeczach, na których się znamy. Gdybyśmy mówili o tematach wciskowych, nie śmiałbym mówić przy p. generale Żeligowskim, jako zasłużonym wodzu i żołnierzu. Ale jeżeli chodzi o temat samorządowy, o temat organizacji społecznej, to mam wrażenie, że mam prawo o tym przy nim mówić. Szereg lat w niepodległej Polsce, a także i przedtem przypatrywałem się robocie samorządowej, to znaczy przedtem pracy organizacyj społecznych, a w niepodległej Polsce i samorządu i organizacyj społecznych, i wydaje się, że mam prawo na ten temat mówić. I przed wojną, i w czasie wojny, po wojnie przyzwyczailiśmy się do tego zaciągu ochotniczego. Przecież i 1905 r., a zresztą po co, cofnijmy się do 1863 r. i później do 1914 r., i ten r. 1918 i 1920 — toć przede wszystkim oparte były na zaciągu ochotniczym i nikt inny, jak dywizja ochotnicza p. gen. Żeligowskiego szła poprzez stepy z Odessy do Polski i wywalczyła i przyniosła do Polski wielkie wartości. Przyprowadził ją p. generał Żeligowski, a ona jego przyprowadziła. I stworzono wielkie wartości, które oparte były na zaciągu ochotniczym. I przyzwyczailiśmy się do tego zaciągu ochotniczego i tak jakoś było nam, zdaje się, dobrze z nim. I nikt nie psioczył na to i nikt brudów i pomyj nie wylewał, I zdaje mi się, że jeżeli mówię o samorządzie, o organizacjach społecznych, o tych dobrowolnych organizacjach, to musimy jakoś sięgnąć w głąb i zastanowić się głębiej. Nie można od razu mówić, że te organizacje nic nie są warte dlatego, że są dobrowolne. Wtedy bijemy w kogo? W tych ludzi dobrej woli, tych obywateli, tych księży i tych chłopów, wszystkich tych, którzy w tych dobrowolnych organizacjach pracują, buty dobrowolnie zdzierają i wysiadują całymi dniami i nocami i niejednokrotnie pomyjami bywają oblewani. Więc czy nam wypada tutaj z tej wysokiej trybuny mówić, że ta organizacja jest nic nie warta? To może nie być dobre, ale trzeba wobec tego usprawnić i pomyśleć, jak trzeba pracować — toż to jest ten dobrowolny zaciąg. Ja nie twierdzę, że tam jest wszystko dobrze, ale czy wszędzie wszystko w 100% dobrze się robi? Alę czyż naszym obowiązkiem nie jest usprawnianie, a nie podchodzenie z negowaniem samej zasady?</u>
          <u xml:id="u-76.8" who="#LeonSuchorzewski">P. gen. Żeligowski jest zwolennikiem pracy w samorządzie terytorialnym, i chce, żeby ten samorząd terytorialny sam wszystko robił. Można i tak, ale można być innego zdania. Zdaje mi się, że mam prawo być innego zdania. Nie wiem, czy dobrze było by, żeby wójt i sołtys zajmowali się absolutnie wszystkim. Niech szewc szyje buty, a krawiec robi spodnie. W samorządzie terytorialnym jest za dużo do zrobienia i sołtys, który z wywieszonym językiem gania i roznosi nakazy, reperuje drogi i załatwia wszystko, czy jest w stanie być jeszcze specem od rolnictwa i innych zagadnień? Czyż ten wójt, który nie ma czasu na rodzinne sprawy, bo ma tyle spraw zleconych, i drogi i opiekę społeczną, i szpitale — czy jest jeszcze zdolny i rolnictwem się zajmować?</u>
          <u xml:id="u-76.9" who="#LeonSuchorzewski">Oprzyjmy się na prawie. Prawo powiada, że mamy przecież oprzeć się na organizacjach społecznych. W tej Izbie mówimy ciągle o prawie i jego zastosowaniu. Więc jeżeli prawo mówi, że marny oprzeć się w robocie na organizacjach społecznych, to dopóki prawo to nie zostanie skasowane, to mamy prawo to robić. Ale nie możemy mówić, że te organizacje społeczne demoralizują administrację, samorząd i same siebie, i wszystko demoralizują. A dlaczego demoralizują? Pytam się dlaczego? Czy dlatego, że dobrowolnie oni buty zdzierają i całymi nocami siedzą? Że dobrowolnie narażają się niejednokrotnie na rozmaite gadanie tu i tam, bo taki jest u nas zwyczaj? Wydaje mi się, że to nie jest dobra metoda w ten sposób podchodzić do zagadnienia. Przecież stworzony jest samorząd zawodowy, przecież mamy izby rolnicze i o te izby rolnicze organizacje dobrowolne mogą w terenie oprzeć swoją pracę. Więc dlaczego mamy przekreślać to wszystko? Toż jest podział pracy. Toż nawet w kompanii dowódcy kompanii nie daje się zbyt wiele zadań, bo inaczej się zbłaźni i nic nie zrobi. Przecież musi być podział pracy i właściwe kompetencje. O tym trzeba pomyśleć, te rzeczy trzeba przedyskutować i nie wolno utrącać organizacyj społecznych, nie wolno ich tak z punktu zasadniczo przekreślać, powiedzieć, że one są nic nie warte, że są gangreną w życiu polskim. Powiada się, że one demoralizują administrację. Jednak mnie się wydaje, że jeżeli starosta taki czy inny przyjdzie na zebranie organizacji i słyszy niewłaściwe rzeczy, to powinien z tego wyciągnąć odpowiedni wniosek. To jest pewna klapa bezpieczeństwa. Tam w tej dobrowolnej organizacji różne myśli kursują. Jeżeli mówimy o oparciu się o ten dół, o oparciu się o ludzi w terenie, to posłuchajmy, co oni mówią tam, gdzie ich nikt absolutnie nie krępuje, gdzie wszystkie tematy poruszają, gdzie poruszają to, co ich boli. I rzeczą administracji jest wysłuchać, co się tam mówi, nie rozpędzać, nie zamykać, ale słuchać, co mówią, i odpowiednie wnioski z tego wyciągać.</u>
          <u xml:id="u-76.10" who="#LeonSuchorzewski">Ja w pewnym momencie przyglądałem się, kiedy na fotelu Marszałka zasiadł Wicemarszałek chłop, kiedy występowali posłowie chłopi, którzy mówili o rzeczach chłopskich, kiedy chłopi atakowali chłopskiego Ministra, bo ten Minister chłopski zagadnienie na właściwym stanowisku postawił. I oklaskiwała jednego chłopa szlachta, a drugiego chłopa druga część Izby. Wydaje mi się, iż nie jest dobrą rzeczą, jeżeli jeden chłop idzie w jednym kierunku, a drugi w drugim kierunku.</u>
          <u xml:id="u-76.11" who="#LeonSuchorzewski">Panie Referencie i Panie Prezesie Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, moja sympatia jest po stronie chłopa Gortata.</u>
          <u xml:id="u-76.12" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Szulczewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#MichałSzulczewski">Wysoki Sejmie! Kiedy w roku ubiegłym z okazji dyskusji nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych twierdziłem, że podstawą całej produkcji rolnej, a zatem i polityki popierania produkcji hodowlanej — której słuszności absolutnie nie odmawiałem — jest produkcja roślinna i że ta produkcja nie podąża za potrzebami naszymi, że raczej w ostatnich latach wybitnie się ona obniżyła i że grozi nam brak zboża na wyżywienie armii i kraju własnego, spotkałem się z twierdzeniem p. Ministra Poniatowskiego, że zarzut taki niezwykle daleki jest od rzeczywistości, że pomiędzy produkcją roślinną i zwierzęcą istnieje harmonia, która krok za krokiem postępuje naprzód.</u>
          <u xml:id="u-78.1" who="#MichałSzulczewski">Chciałbym stwierdzić, że zeszłoroczne moje obawy niedługo zostały potwierdzone, gdyż ostatni rok aż nadto dobitnie wykazał, że p. Minister Rolnictwa nie miał racji. Jaka bowiem wytworzyła się sytuacja? Polska, ten kraj wybitnie rolniczy, skazana, dopóki nie nastąpi jej uprzemysłowienie, w wielkiej mierze na eksport produktów rolnych, które to w naszym bilansie handlowym niepospolitą odgrywają rolę, zamknąć musiała swoje granice dla eksportu zbożowego — bo przecież tych wywiezionych od sierpnia do końca grudnia około 70 tysięcy ton jęczmienia, t. j. 1/3 wywozu jęczmienia w sezonie ubiegłym, nie można uważać za eksport w całym tego słowa znaczeniu — a raczej przeciwnie, Rząd widział się zniewolonym do importu bardzo znacznych ilości kukurydzy i pasz.</u>
          <u xml:id="u-78.2" who="#MichałSzulczewski">Toteż skutkiem tego Państwo poniosło duże straty, gdyż wpływy z eksportu roślinnego w czasie od stycznia do listopada 1937 r. zmniejszyły się w porównaniu do roku poprzedniego o sumę przeszło 78 milionów zł, a po uwzględnieniu wzmożonego eksportu wytworów pochodzenia zwierzęcego pozostaje jeszcze deficyt 60 milionów zł. Jest to strata nie tylko rolnictwa, ale przede wszystkim całego kraju, a poza tym przekonany jestem, że brak owych na razie 60 milionów dużo sprawiać będzie kłopotu p. Ministrowi Skarbu, tym więcej, że nastąpiło przecież ożywienie życia gospodarczego, a w związku z tym i znaczne zwiększenie importu towarów zagranicznych i surowców, na które potrzebne są nam dewizy.</u>
          <u xml:id="u-78.3" who="#MichałSzulczewski">Powodem zmniejszenia się produkcji roślinnej nie jest wyłącznie wpływ złych warunków atmosferycznych, gdyż wystąpiły one w roku ubiegłym tylko w pewnych rejonach. Przyczynia. się do tego w głównej mierze spadek kultury rolnej, spowodowany długotrwałym okresem wybitnej nędzy wsi i zanikiem robienia jakichkolwiek inwestycyj na skutek zupełnej nieopłacalności.</u>
          <u xml:id="u-78.4" who="#MichałSzulczewski">W świetle cyfr spadek produkcji zbóż chlebowych przedstawia się tak, że na głowę ludności wynosiła ona w r. 1935 4,5 q, a w r. 1936 tylko 3,7 q, czyli że różnica pomiędzy jednym rokiem a drugim wynosi blisko 20% na niekorzyść roku ostatniego, zaś w roku bieżącym różnica ta jeszcze więcej się pogłębi. Objaw ten nie byłby może tak groźny, gdyby rolnicy byli zeszli na plantację innych ziemiopłodów. Tak jednakże nie jest, bo w r. 1913 obsianych było czterema zbożami głównymi 10.454.000 ha, a w r. 1936 11.115.000 ha, czyli o 5,4% więcej. Nie może być zatem mowy o przestawieniu się produkcji, a trzeba sobie uprzytomnić, że od r. 1913 do r. 1936 produkcja wzrosła zaledwie o około 5%, kiedy ludność powiększyła się przeszło o 25%.</u>
          <u xml:id="u-78.5" who="#MichałSzulczewski">Wykazujemy wprawdzie wzrost produkcji ziemniaków i tutaj popisać się możemy tym, że jesteśmy największym konsumentem na świecie w przeliczeniu na głowę ludności, natomiast pod względem konsumcji zbóż — z wyjątkiem żyta — stoimy na ostatnim miejscu.</u>
          <u xml:id="u-78.6" who="#MichałSzulczewski">Ponieważ produkcja roślinna w wielkim stopniu uzależniona jest od nasiennictwa, chcę choć w kilku słowach poruszyć tę sprawę — moim zdaniem bardzo ważną. I tutaj powołuję się na zeszłoroczne moje krytyczne uwagi, na które otrzymałem odpowiedź p. Ministra, jakoby w tej dziedzinie wszystko było w porządku i że ilość wywożonych produktów kwalifikowanych od r. 1932/33 stale wzrasta, a to szczególnie wywóz kwalifikowanych ziemniaków. Pragnąłbym stwierdzić, że wywóz ten oparty jest nieomal w 100% na reprodukcji hodowli zagranicznych, a nam przecież winno chodzić o to, by po 19 latach naszej państwowości i w tej dziedzinie choć w pewnym stopniu uniezależnić się od zagranicy. Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja w całym nasiennictwie, skoro 75% nasion musimy importować dotąd do Polski. Dlatego trzeba wytworzyć dla nasiennictwa takie warunki, by nasze uniezależnienie mogło nastąpić, a mianowicie trzeba stworzyć opłacalność dla tej uszlachetnionej produkcji przez zagwarantowanie ciągłości tej pracy, która wymaga znacznych wkładów oraz zapewnienia zbytu, spokojnego i planowego działania na długą metę. Urzeczywistnią się wtedy słowa p. Ministra, wypowiedziane w roku ubiegłym do przedstawicieli ziemiaństwa, że winno ono przestawić się na zaopatrzenie całego kraju w uszlachetnione nasiona oraz materiał hodowlany.</u>
          <u xml:id="u-78.7" who="#MichałSzulczewski">Mam tę przykrą satysfakcję, że zeszłoroczne moje przewidywania tak szybko się sprawdziły. Nie jest to żadną moją zasługą, gdyż każdy rolnik praktyczny, który obserwował przez szereg lat objawy współzależności produkcji hodowlanej od roślinnej, mógł z góry przewidzieć, że nagłe przejście od jednej produkcji do drugiej musi spowodować perturbacje, a przy dodatkowym jeszcze częściowym nieurodzaju może stworzyć położenie ciężkie.</u>
          <u xml:id="u-78.8" who="#MichałSzulczewski">Jaka jest bowiem dzisiaj sytuacja na wsi? Brak paszy spowodował gwałtowne wyzbywanie się inwentarza przy bardzo złej koniunkturze, a pozostałe bydło znajduje się na ogół w stanie pożałowania godnym, gdyż przeważającą część rolników nie stać na kupno drogiej paszy. Gdybyśmy mogli straty te obliczyć w kilogramach, to wtedy dopiero przekonałby się p. Minister, jak olbrzymią sumę straciło rolnictwo nasze skutkiem nagłego, niezharmonizowanego przestawienia się na produkcję zwierzęcą.</u>
          <u xml:id="u-78.9" who="#MichałSzulczewski">Chcąc wytworzoną bezwzględnie złą sytuację obecną naprawić, należało by poddać rewizji politykę ogólnogospodarczą, a przede wszystkim politykę produkcji. Nasilenie produkcji hodowlanej musi się odbywać równomiernie z rozwojem produkcji roślinnej, która ze swej strony jest uzależniona od rozwoju nasiennictwa, co w zupełności potwierdza moją zeszłoroczną tezę.</u>
          <u xml:id="u-78.10" who="#MichałSzulczewski">Stałe zmniejszanie się produkcji roślinnej, spowodowane obniżaniem się kultury rolnej, może w niedalekiej przyszłości doprowadzić do niesamostarczalności i stworzyć sytuację taką, że zamiast eksportu będziemy zniewoleni zboże na wyżywienie kraju importować. Obawy te są tym słuszniejsze, że przecież corocznie przybywa nam około 400.000 głów.</u>
          <u xml:id="u-78.11" who="#MichałSzulczewski">Sądzę, że zanik eksportu rolnego pozbawi nas dopływu dewiz, koniecznych do uprzemysłowienia kraju. Cały zatem dobrze skonstruowany plan p. Wicepremiera Kwiatkowskiego załamać się może w najbliższej przyszłości, o ile na odcinku rolniczym kontynuowana będzie obecna polityka.</u>
          <u xml:id="u-78.12" who="#MichałSzulczewski">Że przewidywania te nie są gołosłowne, przytoczę cyfry porównawcze pod względem plonów między nami a naszym sąsiadem z zachodu. I tak: plony przeciętne w latach 1932–1936 wynosiły: pszenicy w Polsce 11,2 q z ha, w Niemczech 21 q z ha; żyta w Polsce 10,9 q z ha, w Niemczech 17,4 q z ha; jęczmienia u nas 12,0 q z ha, w Niemczech 20,3 q z ha; owsa u nas 11,6 q z ha, w Niemczech 19,4 q z ha. Porównanie to jest najlepszym dowodem naszych wielkich zaniedbań pod względem produkcji zbóż, która przecież jeśli chodzi o czasy normalnej koniunktury, na ziemiach zachodnich nie odbiegała, a nawet przewyższała produkcję niemiecką. W cyfrach przedstawia się to tak, że plony w Wielkopolsce i na Pomorzu zmniejszyły się w okresie 1932–1936 w porównaniu z okresem 1911–1913 przy pszenicy o 4,4 q z ha w Wielkopolsce, a 4,5 q na Pomorzu, przy życie o 3,2 q z ha w Wielkopolsce, a 5,1 q na Pomorzu, przy jęczmieniu o 3,8 q z ha w Wielkopolsce, a 4,3 q na Pomorzu, przy owsie o 2,8 q z ha w Wielkopolsce, a 4,4 q na Pomorzu, przy ziemniakach 14,3 q z ha w Wielkopolsce, a 33,3 q na Pomorzu.</u>
          <u xml:id="u-78.13" who="#MichałSzulczewski">Wartość tych różnic w plonie wynosi według cen rynkowych dla tych dwóch województw sumę około 145 milionów zł rocznie, zaś różnica zmniejszonego plonu owsa wystarczyłaby na wyżywienie przeszło połowy wszystkich naszych koni wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-78.14" who="#MichałSzulczewski">Fakty powyższe aż nadto wyraźnie świadczą o stratach, które szczególnie dzielnica zachodnia w ostatnich latach poniosła. Niestety, w tych ostatnich latach sprawy polityczne znowu górują nad zagadnieniami gospodarczymi. Tym niemniej pragnę jednak zwrócić uwagę Wysokiego Sejmu, że żadne pociągnięcia polityczne nie będą mogły być zrealizowane, o ile nie ujmie się równolegle odpowiednio spraw gospodarczych. Obecny Minister Rolnictwa i Reform Rolnych zbyt jednostronnie traktuje zagadnienia swego resortu, co w skutkach swych odbić się musi nadzwyczaj ujemnie na całokształcie spraw nie tylko gospodarczych, ale i politycznych. Dlatego też uważam, że jednostronność ta jest dla naszego kraju szkodliwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Łubieński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#BogusławŁubieński">Wysoka Izbo! Nie mam wrażenia, że porównanie dzisiejszej debaty z polowaniem, które tu niedawno padło, było słuszne. Mam wrażenie, że ustosunkowując się do Rządu względnie do Ministra spełniamy ciężki nasz obowiązek, który jest na nas nałożony przez Konstytucję i ten obowiązek według naszej najlepszej wiedzy i woli wykonywać powinniśmy i musimy. Dlatego uważam również za mój obowiązek, żeby chociaż w kilku słowach powiedzieć, jak rolnik zachodniej Polski widzi działalność Ministerstwa Rolnictwa pod względem gospodarczym, kulturalnym i pod względem organizacyj rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-80.1" who="#BogusławŁubieński">Pod względem gospodarczym: Niechybnie w ostatnich latach w zachodnich naszych dzielnicach nastąpił spadek produkcji. Nie jest on tak duży, jak wykazywały dane statystyczne, które Ministerstwo nam podawało, ponieważ były to lata suszy, ale niechybnie ten spadek istnieje. Nie należy mu się jednak dziwić. Raczej jest dziwne, że ten spadek jest tak niewielki, bo przecież szereg momentów gospodarczych dla naszych dzielnic znacznie się pogorszył i pogarsza się nadal w dalszym ciągu, Zawsze gospodarstwo wyżej zorganizowane będzie więcej pod kryzysem cierpiało. Na to nie ma rady. Najmniej ucierpi pod kryzysem gospodarstwo najprymitywniejsze — gospodarstwo nomadów, ale do tego już wrócić, oczywiście, nie chcemy. Jeżeli będziemy wyżej organizowali, nasze warsztaty czy rolnicze, czy przemysłowe, to będziemy musieli się pogodzić z tym, że wszelki kryzys i wszelkie utrudnienia normalnych warunków będą się odbijały na nich więcej. Trudno, życie komplikuje się coraz więcej. Jeżeli produkcja nasza rolnicza utrzymywała się dotychczas na tej wysokości, to mamy do zawdzięczenia tylko dużemu przywiązaniu naszego rolnika do ziemi, jego dążeniu do utrzymania wysokiej kultury. Można to obserwować teraz, jak z chwilą jakiejkolwiek lepszej możliwości zakupywania nawozów sztucznych tak żywiołowo powraca się do używania ich, jak każdy rolnik dąży do tego, by jego pola najlepiej wyglądały i najlepsze wydały plony. Niechybnie używanie nawozów sztucznych byłoby jeszcze dużo większe, gdyby one były tańsze. Przyczyniło by się do tego poważnie, gdyby rolnicy mieli pełne przekonanie do stałości cen po żniwach; moment ten podkreślił silnie p. Minister. Oczywiście nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jakie zarządzenia będą właściwe celem utrzymania cen po żniwach, niemożliwym jest ściśle przewidzieć, jakie będą plony tegoroczne, jednak oświadczenie Rządu, że będzie on dążył do tego, by ceny poniżej pewnego minimum nie spadły, byłoby bardzo cenne i mogłoby poważnie wpłynąć na większe zużycie nawozów sztucznych, a przez to na zapewnienie lepszych plonów.</u>
          <u xml:id="u-80.2" who="#BogusławŁubieński">P. Dębicki w pewnym punkcie swego przemówienia odświeżył dawne twierdzenie, że dla niektórych rolników tanie zboże jest korzystniejsze niż zboże drogie. Słyszałem te motywy 12 czy więcej lat temu na Państwowej Radzie Rolniczej. Zdawało mi się, że już materiał Instytutu Puławskiego wystarczająco zwalczył te twierdzenia. Mamy przecież zupełnie wystarczające dokładne cyfry, które stwierdziły, że ilość zboża sprzedawana przez mniejszych rolników nie jest w stosunku do przychodu ogólnego mniejsza niż w większych warsztatach, znajdujących się w tych samych warunkach. Tak sarno absolutnie nie mogę się zgodzić na twierdzenie, jakoby w Niemczech stosunek przemysłowych wyrobów, a specjalnie maszyn, do płodów rolnych był mniej korzystny niż u nas. Ta rzecz musi polegać na źle uchwyconych liczbach statystycznych, w których nie jest tak łatwo orientować się, ale na pewno tak nie jest.</u>
          <u xml:id="u-80.3" who="#BogusławŁubieński">Jeżeli chodzi o sposoby zbytu rolniczego, niechybnie jest bardzo ważną rzeczą rozwój spółdzielczości. Spółdzielczość jest nam na zachodzie bardzo dobrze znana. Dużo dobrych wyników osiągniętych u nas jej zawdzięczamy. Jednakże jest ona zawsze u nas jedynie na to, aby dopomóc poszczególnym swoim członkom w lepszym zbycie płodów rolnych. Jest na to, ażeby oni łatwiej w swoich indywidualnych warsztatach mogli dojść do zbycia swoich produktów. Z chwilą, gdy ta spółdzielczość staje się niejako celem sama dla siebie, gdy staje się jakimś rodzajem gospodarowania zespołowego, gdy robi się naokoło niej pewną zupełnie specyficzną agitację, gdy przestaje się uznawać uzasadnienie dla istnienia zdrowego kupiectwa prywatnego — wówczas uważamy to za przesadę i niesłuszność. Jako granicę racjonalnego rozwoju spółdzielczości uważamy osiągnięcie postulatu, aby rolnictwo mogło w wystarczający sposób zapewnić zbyt swoich płodów. Nie chcę pominąć, że jest ona niezmiernie ważną szkołą dla handlowców, którzy później w samodzielnym handlu mogą duże usługi oddać polskości.</u>
          <u xml:id="u-80.4" who="#BogusławŁubieński">W organizacjach rolniczych społeczeństwo nasze pracuje od bardzo dawna. Do odpowiedzialnej tej pracy jest dojrzałe i do samodzielności przygotowane. Dąży ono do tego, aby złączyć jak najściślej organizacje rolnicze całej Polski, ale na tych warunkach, aby wszyscy rzeczywiście na równych i tych samych prawach oraz w tych samych możliwościach mogli współpracować.</u>
          <u xml:id="u-80.5" who="#BogusławŁubieński">U nas nie znamy tej obawy ze strony włościan, aby usiąść przy jednym stole z większą własnością. My nie znamy tego kompleksu niższości u włościan, który tu przedstawił nam p. Gortat, my znamy dumę i samodzielność chłopa, który dojrzewał powoli, ale dorósł do tego, że mamy dzisiaj rzeczywiście szereg włościan, którzy bezwzględnie nie ustępują członkom większej własności, o ile chodzi o umiejętność pracy i inteligencję, a w niektórych wypadkach ich przewyższają. Jeżeli będzie się ten kompleks niższości hodować, to oczywiście do takiej dobrej współpracy dojść nie będzie można. Nie wątpię jednak, że i w całej Polsce jest bardzo dużo włościan, którzy z absolutną pewnością do pracy na równych warunkach dorośli i nie dopuściliby do tego, żeby większa własność owinęła ich koło palca, przechytrzyła i doprowadziła do tego, że sami nie będą wiedzieli co robią. Zdaje się, że ta obawa jest chyba jakimś chorobliwym kompleksem niższości.</u>
          <u xml:id="u-80.6" who="#BogusławŁubieński">P. referent zarzucił większej własności, że co do kwestii reformy rolnej okazuje fanatyczny opór i niezrozumienie dla całej akcji. Proszę Panów, oczywiście dla poszczególnego członka większej własności, zwłaszcza jeżeli ma warsztat, do którego jest przywiązany, który według jego zdania dobrze prosperuje, jest dobrze prowadzony, nie jest przyjemnie, jeżeli ten warsztat mu się rozbije, tym więcej, że on nie może, jeżeli ten warsztat mu zabiorą, przejść do przemysłu czy handlu, jak to niektórzy Panowie dziś proponowali. Przecież on nie dostanie gotówki, tylko rentę, a za tę rentę fabryki nie założy. Jednakowoż wydaje mi się, że bardzo znaczna część większej własności — zdaje się, że mogę z dużym spokojem powiedzieć, że co najmniej 910 moich kolegów sejmowych z większej własności uznaję konieczność przebudowy ustroju rolnego uznaję konieczność, ażeby ziemia w większej mierze przechodziła w ręce włościan, ale widzi też konieczność, ażeby z tej ziemi były budowane warsztaty rolne silne i samodzielne, większe, niż dotychczas się buduje, warsztaty, które by umożliwiły, ażeby włościanin miał pewien stan zejściowy, mógł iść po pewnej drabinie w górę, ażeby, jak się dorobi, mógł dojść do warsztatu większego, do lepszego dobrobytu. W ten sposób kultura wiejska, wyrastająca na samodzielnym podłożu, będzie mogła się rozwijać rzeczywiście samodzielnie, powstanie znaczna ilość rzeczywiście bogatych i samodzielnych włościan, synowie ich będą mogli własnymi środkami, środkami rodziców studiować i uczyć się dalej w mieście, nie będą zależni wyłącznie od tego, czy dostaną z tego czy z innego funduszu zapomogę. Wtedy też kultura miejska będzie związana ze wsią i będziemy mogli dojść do rezultatów, które są na zachodzie, które mamy w Niemczech, ale i w innych krajach, jak Danii a nawet we Francji, bo jak Jules Romain — powołuję się tu na świadectwo p. prof. Makowskiego, ponieważ sam nie czytałem tego dzieła — twierdzi, również kultura francuska przede wszystkim wyrosła na kulturze włościańskiej. Celem podtrzymania jej u nas — a wydaje mi się, że to jest rzeczą konieczną — musimy tworzyć duże warsztaty, a nie mnożyć małych. Nie załatwimy przez to bezrobocia — rzeczywiście, ale wydaje mi się, że nie jest możliwe dla tego momentalnego celu, odręcznie na krótką metę robionego, wywołać efekt, który na całe stulecia będzie psuł nasz ustrój rolny. Wydaje mi się, że tylko tak pojęta struktura wsi, taka wizja wsi zbliży nas do kultury Zachodu i utrzyma nas na tym stanowisku okopów nie św. Trójcy, ale okopów zachodniej kultury, wysuniętej najbardziej na wschód, okopów bardzo zagrożonych, które naszym obowiązkiem jest podtrzymać i na terenie i dla przyszłej generacji.</u>
          <u xml:id="u-80.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-80.8" who="#BogusławŁubieński">Chciałbym na zakończenie oświadczyć, że przeważna część rolników jak i całego społeczeństwa zachodniej Polski nie ma przekonania, ażeby działalność Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych pod względem podnoszenia gospodarczego warstw rolniczych była wystarczająca, aby ustosunkowanie się Ministerstwa do poszczególnych producentów i ich organizacyj było właściwe, a całokształt działalności był skutecznym środkiem do podnoszenia Polski do ideału, który choć w kilku słowach starałem się przedstawić. Toteż tak co do zasad działalności Ministerstwa, jak przede wszystkim co do metod działania nie mogę wyrazić mego zaufania.</u>
          <u xml:id="u-80.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Pełeński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#ZenobiuszPełeński">Wysoki Sejmie! Jest rzeczą wiadomą, że wieś i gospodarstwa wiejskie mogą rozwijać się w normalnych stosunkach, że wieś potrzebuje spokoju, bo taki już jest charakter wsi.</u>
          <u xml:id="u-82.1" who="#ZenobiuszPełeński">Chcę zwrócić uwagę na połacie kraju, w których rolnik nie może spokojnie pracować, nie może spokojnie rozbudowywać swego gospodarstwa. Mianowicie chcę zwrócić uwagę na strefę graniczną. Wprawdzie wykonanie tej ustawy nie leży bezpośrednio w kompetencji p. Ministra Rolnictwa, jednakowoż jesteśmy zdania, że Minister Rolnictwa musi zwracać pilną uwagę na to, w jakich warunkach żyją setki tysięcy ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-82.2" who="#ZenobiuszPełeński">Już w czasie uchwalania ustawy o ochronie granic Państwa zwracaliśmy uwagę, że ustawa ta może być niekorzystna, a nawet szkodliwa dla ludności wiejskiej. Na nieszczęście nasze przewidywania się spełniły. Jak żyje graniczna wieś? Wiadomą jest rzeczą, że tam do jednego hektara tylko wolno sprzedać rolę bez uprzedniego zatwierdzenia przez władze administracyjne. Ponad 1 ha sprzedaż wymaga już zatwierdzenia władzy administracyjnej. I to nie kupno między obcymi, przybyszami, ale kupno między dwoma miejscowymi włościanami. Przecież to potrzebuje czasu pracy i kosztów. Nie możemy rzeczywiście zrozumieć, że gdy jeden z tej samej wsi kupuje u drugiego z tej samej miejscowości i nie ma niebezpieczeństwa, że przyjdzie do tej wsi jakiś niepożądany osobnik — to dlaczego ten biedny chłop musi pisać podania, tracić czas i czekać, czekać miesiącami na zatwierdzenie. Rzeczywiście urzędy są zawalone tymi podaniami, to wymaga uprzedniego zbadania. Podobna ustawa o ochronie granic jest w Niemczech i w Czechosłowacji, jednakowoż tam zagadnienie jest postawione inaczej. Postawione jest w ten sposób, że — powiedzmy — transakcja odbywa się u notariusza, przechodzi do sądu i jeżeli rząd ma jakieś obiekcje, to do 6 tygodni może to kupno unieważnić. Nie ma więc tylu wydatków, tylu strat. Uważamy, że tą sprawą powinno się zająć Ministerstwo Rolnictwa i użyć swego wpływu, aby pod tym względem graniczna wieś żyła w innych warunkach.</u>
          <u xml:id="u-82.3" who="#ZenobiuszPełeński">A dalej. Jak może spokojnie chłop pracować, kiedy z zachodem słońca nikomu nie można wyjść na ulicę, jeżeli chata położona jest np. o 200 metrów od stacji — nie wolno wyjść na podwórze, nie wolno wyjść z latarnią. To są warunki trudne. Chłop w pole nie może wyjechać bez paszportu. Chłop wszystkim znany, ale niech na drodze spotka go żołnierz z KOP-u: Nie masz paszportu? Chodź dziecko do stanicy, tam posiedzisz 24 godziny! Jakaś babusia, jakieś dziecko nie może wyjść bez paszportu. To są warunki naprawdę ciężkie i nieznośne. Mówi się: To ochrona granic, tam niebezpieczeństwo — muszą być inne warunki. Uważam, że te warunki wytwarzają największe niezadowolenie wśród ludności rolniczej. Ludność, która przeszła wojnę, powiada, że żyje teraz w gorszych warunkach, jak w czasie wojny, bo nikt nie wie, co mu wolno i co może robić. Uważam, że rolnictwo w takich warunkach rozwijać się nie może.</u>
          <u xml:id="u-82.4" who="#ZenobiuszPełeński">Dalej. Nie może chłop na targ wyjechać bez przepustki. Był wypadek, poruszany na terenie lwowskiej izby rolniczej, że KOP zabronił targu w nadgranicznej miejscowości. Chłop chce pojechać na targ, sprzedać coś, żeby zapłacić podatki — nie wolno. Ludność w pasie nadgranicznym żyje tak, jakby nie była obywatelami Państwa. I dlatego uważam, że Ministerstwo Rolnictwa powinno specjalną uwagę zwrócić na strefę pograniczną i użyć wszelkich swoich wpływów, aby rzeczywiście rolnik mógł spokojnie pracować i być obywatelem.</u>
          <u xml:id="u-82.5" who="#ZenobiuszPełeński">Chcę na jeszcze jedną sprawę zwrócić uwagę. Mianowicie dziś mówiło się tu dużo o kwestii organizacyj rolniczych, o kwestii organizacyj dobrowolnych i samorządowych. Stoimy na stanowisku, że tylko dobrowolne organizacje mogą przynieść korzyść rolnictwu, że tylko one wychowują rolnika na dobrego obywatela i tylko te dobrowolne organizacje uczą rolnika, dają mu możność robienia postępów w rolnictwie. Samorząd — myśmy już tyle tu słyszeli, że samorządu faktycznie nie ma.</u>
          <u xml:id="u-82.6" who="#ZenobiuszPełeński">I rzeczywiście, faktyczny stan jest taki, że wójt mianowany jest przez starostę, sołtys mianowany przez starostę, no i rada gminna, powiedzmy w 80%, mianowana przez starostę. W dodatku te rady gminne i ten wójt nie mają zaufania ludności. I przez te organizacje miałoby być organizowane rolnictwo! Dziś powiada się na naszych terytoriach, że ma być jakiś rolniczy instruktor gminny. To naprawdę byłby wyrzucony każdy grosz. Instruktor rolniczy — zgoda. Ale instruktor dobrowolnej organizacji, kiedy chłop sam tę organizację założy, sam na nią łoży, sam opłaca i sam ma pewną ingerencję na tego instruktora, wtenczas ten instruktor coś dobrego zrobi. Ale ten instruktor nasłany nie będzie miał żadnego wpływu. Mamy najlepsze dowody na Wołyniu i na Polesiu, gdzie narzekają na dobrowolne organizacje. Rzecz jasna — bo to nie są żadne dobrowolne organizacje. Tam tak zmieszane są organizacje dobrowolne z samorządowymi, że ten instruktor nie jest instruktorem ludności. My tych eksperymentów przeżywać nie chcemy.</u>
          <u xml:id="u-82.7" who="#ZenobiuszPełeński">Jeszcze trzeba zwrócić na jedno uwagę. Jak p. Minister Poniatowski powiedział dziś słusznie, Polska jest różna. Polska ma poważny procent innych narodowości, a instruktor rolniczy nie ukraińskiej narodowości czy nie białoruskiej, nie władający językiem miejscowej ludności, na pewno żadnego sukcesu, na wsi nie będzie miał. O ile chcemy rzeczywiście, ażeby organizacje dobrowolne miały sukces, to nie trzeba im przeszkadzać w ich pracy. Mamy ostatnio wypadek, że w Łucku rozwiązano najlepiej rozwijające się towarzystwo „Silskij Hospodar”, istniejące od szeregu lat, gdzie chłopi utrzymywali z własnych funduszów 4 agronomów. To było wzorowe towarzystwo. Rozwiązano je dlatego tylko, że to ukraińskie towarzystwo, że nie odpowiada ono pewnym celom politycznym, jakie się przeprowadza na Wołyniu. Możemy dziś stwierdzić, że na miejsce „Silskoho Hospodara” nie uda się nic innego nowego stworzyć, że ta nowa samorządowa instytucja, która ma przyjść, nie spełni swego zadania. Stąd wniosek, że tylko dobrowolne organizacje rolnicze mogą spełnić swoje zadania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Sapieha.</u>
          <u xml:id="u-83.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#LeonAleksanderSapieha">Wysoka Izbo! Jesteśmy świadkami niesłychanie ważnej przemiany w strukturze społeczeństwa polskiego — ewolucji o bardzo wielkich rozmiarach. Jest to przebudowa ustroju rolnego, która według dzisiejszego nastawienia ideowego ma zniszczyć jedną sferę społeczną dla dobra drugiej. Ta ewolucja cechowana jest prawie fanatycznym ożywieniem niektórych czynników, które przedstawiają ten przewrót społeczny jako coś niezbędnego dla istnienia całego narodu. Powodem powyższych objawów jest radykalizm, rozdmuchujący walkę klas, i wielka doza lekkomyślności. Celem zaś tej przemiany społecznej jest, jak pisze dr Antoniewski w organie rządowym w „Gazecie Polskiej”, „możliwie szybkie starcie klasy ziemiańsko-szlacheckiej z powierzchni polskiego życia społecznego”. Wątpię bowiem, czy kogokolwiek potrafi przekonać argument, że zadowoli zaostrzone apetyty, zaspokoi tzw. „głód ziemi”, a równocześnie podniesie produkcję ten, który rozdrobi pozostałe półtora miliona ha ziemi folwarcznej pomiędzy 4 miliony bezrolnych i pół miliona rodzin folwarcznych. Zniszczenie folwarków przedstawia się jako generalne lekarstwo na wszystkie nasze choroby gospodarcze, a ziemian jako główną przeszkodę do niesłychanego rozwoju rolnego naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-84.1" who="#LeonAleksanderSapieha">Jest nie do pomyślenia, aby wieliminowanie sfery ziemiańskiej w Polsce nie pozostawiło głębokich śladów na strukturze narodu. Bo właśnie ziemianie byli tą naturalną inteligencją wiejską, do której najczęściej chłop się odnosił. Ziemiańskie sfery odegrały decydującą rolę w kształtowaniu się historii narodu polskiego. Jest to sfera najaktywniejsza, która wydawała najwybitniejszych ludzi i to do ostatnich nawet czasów. Bo „urodziłem się we dworze i nazywali mnie paniczem” mówi o sobie wielki wskrzesiciel wolnej Polski Józef Piłsudski. Takiej kasty ludzi, która nie tylko w życiu rolniczym i gospodarczym, ale również w rozwoju kulturalnym tego narodu odegrała dominującą rolę, nie da się bezkarnie wyrwać z organizmu narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-84.2" who="#LeonAleksanderSapieha">Jedną z najpierwszych decyzyj, powziętych w samych początkach naszej odrodzonej ojczyzny, była ustawa o reformie rolnej. Uchwalono likwidację większych warsztatów rolnych i zastosowano do ich właścicieli podatki i prawa wyjątkowe. Wystarczy przytoczyć: 100 procentową progresję podatku gruntowego — matematyczny nonsens, różne daniny majątkowe, daniny leśne, wprost niepraworządne metody, które w najkrótszym czasie doprowadziły wielkie warsztaty rolne do zadłużenia, do ruiny. Niech ktoś temu zaprzeczy, że nie jest to nonsensem gospodarczym trzymać przez dwie dekady miliony hektarów ziemi folwarcznej pod groźbą likwidacji i zastosować do nich podatki i prawa wyjątkowe, które pozwalały im zaledwie wegetować gospodarczo, a w końcu doprowadziły do ruiny.</u>
          <u xml:id="u-84.3" who="#LeonAleksanderSapieha">I kiedy w tym biednym kraju powiększyło się tymi metodami nędzę przez zrujnowanie obszarów folwarcznych, natenczas cel był dopięty: z triumfem i radością się głosi i udowadnia jakoby fachowymi artykułami, że obszary folwarczne to przeżytki, szkodniki nie płacące podatków, które dla dobra ogółu zgładzone być muszą.</u>
          <u xml:id="u-84.4" who="#LeonAleksanderSapieha">A chłopi, w imię których rozbija się folwarki, jak wyglądają? Tylko nie wyrabiajmy sobie opinii z celowo zredagowanych pisemek i nie pytajmy o zdanie rządowego „Paradebauera”. Idźmy na wieś głęboką, tam wśród błota i nędzy ujrzymy rzeczywistość polskiej wsi. Produkcja prymitywna, rynek zbytu to targowica, gdzie wykorzystują chłopa zorganizowani spekulanci. Rzeki i potoki górskie nieuregulowane niszczą jego pracę. Czy chłop jest zadowolony? Zdaje mi się, że tego twierdzić nie można po rozruchach krwawych, które od dwóch lat wybuchają w moim terenie. A nie przeciw dworom wymierzone są te gwałtowne chłopskie demonstracje, lecz przeciw systemowi panującej biurokracji, która zepchnęła chłopa na szary koniec w hierarchii społecznej.</u>
          <u xml:id="u-84.5" who="#LeonAleksanderSapieha">Słyszeliśmy od referenta budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, że produkcja rolna w Polsce spada. Z Wielkopolski coraz to częściej dochodzą głosy, że rozdrabnia się i niszczy tamtejsze wspaniałe warsztaty. Z Małopolski alarm coraz to głośniejszy, że stan posiadania polskiego się kurczy. Organ Związku Oficerów Rezerwy z listopada 1936 r. pisze: „Budzi się refleksja przeciwko tej polityce, która gotowa zaprzepaścić czwartą część naszego Państwa... w obronie ziemi, kościoła i szkoły odbywa się mobilizacja... w tej pracy związki kombatanckie powinny zająć przodujące miejsce”. Ani słowa dodać nie potrzeba, ładny bilans dwudziestolecia reformy rolnej. Podobnymi rezultatami wykazać się może tylko Rumunia. Związek Rolników i Leśników z wyższym wykształceniem zaprosił prof. Valerin Bułgaru, który wykłada na uniwersytecie w Jassach prawo agrarne; wygłosił on w tymże związku odczyt, w którym między innymi powiedział: „Naczelnym dążeniem reformy rolnej w Rumunii.... było unarodowienie ziemi, zwrócenie w posiadanie panującemu narodowi obszarów, należących do obcych. Ten cel, słuszny z punktu widzenia każdego narodu, został przez reformę rumuńską całkowicie osiągnięty. Drugim dążeniem reformy rumuńskiej było rozwiązanie zagadnień socjalnych i gospodarczych. I tu reforma zawiodła. Nie dała ona bowiem spodziewanego powszechnego dobrobytu masom ludowym, ani też pokoju i harmonii społecznej, czego oczekiwano. Na odwrót, radykalnie z punktu gospodarczego przeprowadzona reforma stworzyła ogromną ilość niezadowolonych, tak pośród tych, którym ziemię odebrano, jak i tych, dla których jej nie starczyło... Ogólny zaś upadek kultury rolnej obniżył produkcję państwa. Rumunia z kraju eksportującego stała się państwem importującym”.</u>
          <u xml:id="u-84.6" who="#LeonAleksanderSapieha">W dalszym ciągu mówił prof. Bułgara: „Rozproszkowanie ziemi na małe działki osadnicze spowodowało niemożliwość racjonalnej uprawy. Ilość bydła po reformie rolnej spadła w Rumunii dość znacznie. Jeżeli w Polsce wielka własność wynosi około 14%, to stosunek ten jest zbyt niski i jest jej za mało nawet dla normalnego funkcjonowania gospodarstwa narodowego. Francja posiada przecież około 30% ziemi uprawnej w rękach większych posiadaczy”.</u>
          <u xml:id="u-84.7" who="#LeonAleksanderSapieha">W Polsce reforma rolna ujrzała światło dzienne w chwili radykalnych przewrotów socjalnych, kiedy komunizm, najwyższy cel marksistów, zagrażał całej Europie. Największym naszym obrońcą przed niewolą komunizmu, a pewnie też obrońcą całej Europy, jak to pisze lord d'Abernon w swej książce „Osiemnasta decydująca bitwa świata”, był Marszałek Józef Piłsudski. Z objęciem też władzy przez Wielkiego Marszałka w 1926 r. od razu ucichły wszystkie wybujałości radykalizmu. Również o reformie rolnej przycichło, jak gdyby ta sprawa nie była tak ważną, jak nam ją jej radykalni autorzy przedstawiali.</u>
          <u xml:id="u-84.8" who="#LeonAleksanderSapieha">Teraz, gdy zabrakło naszego Wodza, wjechała też zaraz do programu Rządu reforma rolna. Znowu ma ona być hasłem najszczytniejszym, celem naszej polityki rolnej, celem, który ma zjednać wieś dla obecnego reżimu. Wobec tego względy ekonomiczne na bok, droga melioracyj rolnych, upraw nieużytków, podniesienia hodowli zbyt długa i niepotrzebna, kiedy pod ręką leżą dobrze uprawne, porządnie obsiane grunta folwarczne.</u>
          <u xml:id="u-84.9" who="#LeonAleksanderSapieha">W Rumunii, choć reforma rolna gospodarczo zawiodła, przynajmniej jednak unarodowiła ziemię. U nas głównie wobec Polaków ją stosowano. To nie wobec naszych mniejszości narodowych, które tak bardzo się skarżą, lecz tylko i wyłącznie wobec ziemian zastosowano prawa i ustawy wyjątkowe, tak obmyślane, aby ich zrujnować i wydziedziczyć. Pewnie, że było to linią mniejszego opora rozprawić się z nieliczną rzeszą ziemian. W doskonałym swym opracowaniu „Co sądzić o reformie rolnej” pisze inż. Eugeniusz Kłoczowski w Gazecie Rolniczej, co następuje: „...jest w obecnym stadium kultury wiejskiej w Polsce rzeczą nieodzowną, by nieliczne, pozostałe jeszcze po pogromie „reformy” gospodarstwa folwarczne w pełni rozwijające swą technikę produkcyjną były utrzymane i by ich właściciele nie byli uważani za obywateli drugiej kategorii i z jakimś okrutnym sadyzmem niemal utrzymywani przez własne Państwo w stanie niepewności bytu; wieje z tej polityki beznadziejny wschód, zaprzeczenie w każdym razie nowoczesnej cywilizacji gospodarczej, a i zachodniej kultury chrześcijaństwa”.</u>
          <u xml:id="u-84.10" who="#LeonAleksanderSapieha">Pisze on dalej: „Są jednak w Polsce moce, sięgające aż do ludzi sterujących nawą państwową. Te to moce inspirują Polsce radykalną reformę rolną, zmierzającą wyraźnie do zniwelowania wszystkich rolników do poziomu jak najniższego, do stworzenia trwałych warunków proletaryzacji jak najszerszych mas wiejskiego narodu... budując nadzieję na przyszłe przewroty w duchu marksowskim, nie obcym widocznie ich psychice”.</u>
          <u xml:id="u-84.11" who="#LeonAleksanderSapieha">To właśnie jest jądrem zagadnienia — działają tu jakieś zewnętrzne moce, których nasza polityka rolna jest świadomym lub nieświadomym narzędziem,...</u>
          <u xml:id="u-84.12" who="#komentarz">(Głos: Masoni.)</u>
          <u xml:id="u-84.13" who="#LeonAleksanderSapieha">...by zepchnąć naszych rolników do roli biernego proletariatu.</u>
          <u xml:id="u-84.14" who="#LeonAleksanderSapieha">Wierzę w siłę i odrodzenie naszej wsi. Dziś skłócona jest ona przez wpływy zewnętrzne ze swą naturalną sferą inteligencji, jaką jest ziemiaństwo. Dziś często półinteligenci, którzy mało lub nic z rolnictwem nie mają wspólnego, uszczęśliwić chcą wieś swymi rozkładowymi teoriami.</u>
          <u xml:id="u-84.15" who="#LeonAleksanderSapieha">Lecz wieś się podniesie. Boję się jednak, że po obecnej polityce rolnej długie lata przejdą, zanim nasza ludność rolnicza do zdrowej równowagi gospodarczej powróci.</u>
          <u xml:id="u-84.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Chyb.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#HenrykChyb">Wysoki Sejmie! P. referent w dzisiejszym sprawozdaniu przytoczył, że któreś z pism wiejskich zaatakowało go o to, że w swoim sprawozdaniu na Komisji Budżetowej był wyrazicielem postulatów polityki rolnej większej własności ziemskiej, a to z uwagi na to, że jest prezesem Związku Izb i Organizacyj Rolniczych i Koła Rolników Sejmu i Senatu, obu organizacyj ziemiańskich. Może jeszcze dosadniejsze słowa w tym względzie padły tu z tej trybuny z ust poszczególnych posłów. Niestety, mimo gorącej obrony referenta, jakiej podjął się p. Gorczyca, mimo przytoczenia ważkiego argumentu o oddłużeniu rolnictwa, opinia drobnych rolników jest taka, że te właśnie dwie organizacje, a mianowicie Związek Izb i Organizacyj Rolniczych i Koło Rolników Sejmu i Senatu są organizacjami wybitnie ziemiańskimi i że dążeniem ich jest obrona interesów większej własności rolnej bez względu na to, kto jest prezesem tych organizacyj. Że tak jest, a nie inaczej, utwierdza nas chociażby ten sam projekt ustawy o oddłużeniu rolnictwa, złożony przez p. Mirskiego, a opracowany zgodnie z postulatami Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, zawartymi w słynnym memoriale o oddłużeniu rolnictwa. Cóż ten osławiony projekt ustawy chce dokonać? Otóż, wykorzystując ciężką sytuację drobnych rolników zadłużonych, postanowiono przy tym ogieniaszku upiec przede wszystkim dla siebie pieczeń, a mianowicie projektuje się znieść podział gospodarstw rolnych w dotychczasowym ustawodawstwie oddłużeniowym na grupy A, B i C....</u>
          <u xml:id="u-86.1" who="#komentarz">(Głos: Nic podobnego. Bajka. Głos inny: Niech Pan przeczyta projekt.)</u>
          <u xml:id="u-86.2" who="#HenrykChyb">Czytałem. Następnie zastosować równą dla wszystkich grup obniżkę długów w ten sposób, że w wypadku zadłużenia majątku ponad 50% wartości tegoż nadwyżka zadłużenia ponad te 50% szacunku gospodarstwa ulega umorzeniu bez względu na to, kto jest wierzycielem, a reszta długu byłaby płatna ratami. Nie koniec na tym — projekt ten przewiduje spłatę długów listami zastawnymi pożyczki konwersyjnej, których kurs na rynku jest obecnie około 60 zł, a które wierzycielskie instytucje liczyłyby za 100. W praktyce wyszło by tak, że zanim drobny rolnik dowiedziałby się o możliwości obniżenia długów, papiery z rynku zostałyby wykupione przez sprytniejszych ziemian, a chłop mógłby je później wykupić, ale za 100 zł.</u>
          <u xml:id="u-86.3" who="#komentarz">(Głos: Tak źle nie będzie.)</u>
          <u xml:id="u-86.4" who="#HenrykChyb">P. poseł referent niechętnym okiem patrzy na akcję oświatową Ministerstwa Rolnictwa i nie rad widzi pozycje w budżecie na ten cel. Daruje Pan, Panie Referencie, ale to są środki często jedyne na dokształcenie chłopów, zwłaszcza młodych, czy to w przysposobieniu rolniczym, w uniwersytetach wiejskich lub też przez dostarczanie im wydawnictw, a to razem wziąwszy ma poważny wpływ na podniesienie produkcji rolniczej. W tym wypadku muszę powiedzieć gorzką prawdę, że takie stanowisko mogłoby być usprawiedliwione, gdyby wyrażały je inne usta, lecz nie usta chłopa.</u>
          <u xml:id="u-86.5" who="#HenrykChyb">Dalej referent skarży się, że samorząd gospodarczy rolniczy podlega daleko idącemu nadzorowi ze strony Ministerstwa Rolnictwa. Sądzę, że tu nie ma żadnej niewłaściwości, albowiem nadzór ten winien być i to czujny, ażeby ustrzec samorząd rolniczy od ewentualnego wyłamania się z ogólnej polityki rolnej w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-86.6" who="#komentarz">(Głos: To nie należy do Ministerstwa.)</u>
          <u xml:id="u-86.7" who="#HenrykChyb">Ze swej strony wiem, że niedociągnięcia w tej czy innej izbie rolniczej mocną i czujną ręką p. Ministra będą usuwane.</u>
          <u xml:id="u-86.8" who="#HenrykChyb">Wreszcie na zakończenie muszę nadmienić, że p. referent w swoim sprawozdaniu na Komisji Budżetowej nie zajął żadnego stanowiska w sprawie reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-86.9" who="#komentarz">(P. Sobczyk: Zająłem.)</u>
          <u xml:id="u-86.10" who="#HenrykChyb">Nie zauważył tego, że dość wielka grupa rolników, która nabyła działki z parcelacji prywatnej, jest często w opłakanym położeniu, będąc wyzyskiwana przez właścicieli ziemskich lub różnych pośredników. Nie uznał za stosowne jako chłop domagać się od p. Ministra ukrócenia tego. Nie umiał czy nie chciał odpowiednio domagać się zwiększenia kredytów na istotne dla wsi cele, jakimi są: melioracje, odbudowa wsi, spłaty rodzinne. Ja, jako chłop, jak również i wielu innych, nie zgadzam się z poglądem p. Sobczyka w sprawie polityki rolnej całego Państwa. Chłopi nie godzą się również z poglądem p. Sobczyka i niech przykładem będzie to, że rada kieleckiej Izby Rolniczej, chcąc wykazać brak solidarności z p. Sobczykiem, obcięła dotacje na Związek Izb i Organizacji Rolniczych, gdzie p. Sobczyk jest prezesem, do połowy subwencji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Szetela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#TadeuszSzetela">Wysoka Izbo! Rokrocznie od początku obecnej kadencji budżet Ministerstwa Rolnictwa jest tym budżetem, który budzi naprawdę ogromne zainteresowanie zarówno obu Izb ustawodawczych, jako też całego społeczeństwa. Powiedziałbym, że budzi zainteresowanie największe ze wszystkich resortów, aczkolwiek wszystkie w ogólnej strukturze aparatu rządzenia Państwem mają niezmiernie doniosłą rolę. I pytam się częstokroć sam siebie, dlaczego jest tak olbrzymie zainteresowanie tym resortem? Czy spór o Ministra, czy o politykę rolną w Państwie Polskim, czy może tkwią tu inne przyczyny?</u>
          <u xml:id="u-88.1" who="#komentarz">(Głos: To pierwsze.)</u>
          <u xml:id="u-88.2" who="#TadeuszSzetela">Nie miałem zamiaru przemawiać w dniu dzisiejszym. Spowodowało mnie jednak do wystąpienia przemówienie posła Sapiehy. Uzmysłowiło mi ono, że ten pozorny spór o politykę rolną, o nastawienie w tej polityce, reprezentowanej przez p. Ministra Poniatowskiego, jest raczej niejako walką dwóch światów: świata skostniałego, konserwatywnego — warstw posiadających, trzymających się kurczowo dotychczasowego stanu posiadania, i tego drugiego świata — warstw ludowych, które podźwignęły się z upadku i poniżenia, pragnąc zająć odpowiednie stanowisko w ogólnej rodzinie, w narodzie polskim, pragnęłyby się dźwignąć ku górze, wiedząc jednak, że do zdobycia wartości duchowych i moralnych potrzeba i pewnych wartości materialnych. Widzimy jednak, że obrona Okopów św. Trójcy, o których była przedtem mowa, jest dość silna i mimo, że panowie ziemianie starają się wykazać w swoich przemówieniach rzekome zrozumienie dla wielkiego zagadnienia reformy rolnej, to jednakże przemówienie p. Sapiehy jest tego zaprzeczeniem. Jest ono zupełnie inne, aniżeli stanowisko kolegów posłów ziemian z Poznańskiego, którzy mają do tych spraw zupełnie inne podejście. Toteż niech się panowie reprezentanci ziemiaństwa nie dziwią, że po naszej stronie, po stronie chłopów i sfer demokratycznych, z chłopami sympatyzujących jest ten pewien odruch, jest to pogotowie jak gdyby wojenne, jest to czuwanie nad sprawą i w momencie, gdy chodzi o resort Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, popieramy politykę Ministra Poniatowskiego. Ta polityka nie ma za zadanie jedynie zburzyć dotychczasowy stan posiadania ziemiańskiego, ale równocześnie ma ona głębokie znaczenie socjalne, aby dając warstwie chłopskiej podstawy materialne przez tworzenie nowych gospodarstw i uzupełnienie gospodarstw karłowatych, stworzyć takie warunki, żeby ten chłop, o którego ma się oprzeć Państwo, mając zapewniony byt materialny, mógł zdobywać te wszystkie wartości, które są potrzebne każdemu obywatelowi, i by mógł stanowić tę naprawdę wartościową i trwałą podwalinę Rzeczypospolitej. I o to jest, zdaje mi się, przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa spór zasadniczy, a nie o to, czy Minister dba o opłacalność w rolnictwie, czy dba o odpowiednią produkcję, czy popiera te czy owe organizacje, a te czy inne są mu niesympatyczne. To jest spór zasadniczy.</u>
          <u xml:id="u-88.3" who="#TadeuszSzetela">A teraz przejdźmy po kolei do produkcji i opłacalności. Wydaje mi się, że w Polsce wtenczas rolnictwu, a chłopu w szczególności, będzie dobrze, gdy struktura społeczna i zawodowa ulegnie pewnej zmianie. Powołujemy się często na przykłady sąsiednich krajów — Niemiec, Francji czy innych, udowadniając, że tam rolnictwo jest zawodem opłacalnym i pragnęlibyśmy pod tym względem dorównać tym innym krajom. Ale wszyscy uzmysławiamy sobie chyba dobrze, że na lepszy poziom cen rolniczych i na opłacalność gospodarstw w tamtych krajach wpływa niższy procent zawodu rolniczego, aniżeli to jest w Polsce. Ten wielki proces, który zapoczątkowany został ostatnimi czasy, proces uprzemysłowienia Polski przez budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego i innych warsztatów przemysłowych przyśpieszy zmianę struktury społecznej i zawodowej. Wierzę, że dopiero wtenczas rolnictwu, drobnemu w szczególności, będzie naprawdę znośnie. Żadne środki zapobiegawcze przedtem nie potrafią stworzyć na stałe warunków opłacalności w gospodarstwie rolnym polskim, inaczej ta opłacalność będzie nietrwała.</u>
          <u xml:id="u-88.4" who="#TadeuszSzetela">Przy tej okazji, gdy mowa o uprzemysłowieniu, śmiem się zapytać, śmiem podjąć swego czasu rzucone pytanie na łamach prasy, dlaczego ziemiaństwo dotychczas, nie czekając na inicjatywę Rządu, nie podjęło wielkiego dzieła uprzemysłowienia kraju, dlaczego nie podjęło tych wielkich tradycyj swych przodków, którzy jednak w dziedzinie uprzemysłowienia kraju mają niepomierne zasługi? I spytam się, jak się spytała „Polska Zbrojna”, gdzie się podziały 3 miliardy zł pobrane za grunty zebrane na parcelację?</u>
          <u xml:id="u-88.5" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-88.6" who="#TadeuszSzetela">Być może, że ta suma nie jest zbyt dokładna, niemniej jednak za grunty zabrane na parcelację nie widzieliśmy, aby powstały fabryki, aby mogła tam znaleźć zatrudnienie biedniejsza ludność robotnicza i chłopska.</u>
          <u xml:id="u-88.7" who="#TadeuszSzetela">Toteż wydaje mi się słuszną rada, jaką ostatnimi czasy rzucił twórca Leszczkowa, fabryki samodziałów leszczkowskich, dobry przemysłowiec polski Żurowski, konserwatysta, z którym, jeżeli chodzi o światopogląd społeczny, my się różnimy — by ziemiaństwo brało jednak udział w dziele uprzemysłowienia kraju na wzór jego, który potrafił swoje zakłady tak dobrze postawić, że sklepy jego są nie tylko we Lwowie, ale rozrzucone są po całym kraju, by brało udział przez likwidację majątków i budowę fabryk. Zamiast negatywnie ustosunkowywać się do pewnych procesów dziejowych, zamiast utrudniać politykę Ministerstwu Rolnictwa — należało by, panowie ziemianie, zrewidować swój stosunek do pewnych zagadnień. Przez wspominanie tradycji rycerskiej, staroszlacheckiej my nowej Polski nie zbudujemy.</u>
          <u xml:id="u-88.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-88.9" who="#TadeuszSzetela">Nową Polskę musimy budować na zupełnie innych zasadach. Nie uchybiamy zasłudze, ale zasługa historyczna, gdy chodzi o motywy gospodarcze, nie może być stale przypominana.</u>
          <u xml:id="u-88.10" who="#TadeuszSzetela">P. referent Sobczyk mówiąc o produkcji stwierdził, że produkcja ostatnimi czasy zmalała. P. Minister Rolnictwa na komisji senackiej stał na stanowisku odwrotnym, twierdząc, że produkcja ostatnimi czasy jest wyższa. Chcę wierzyć, iż z pewnością tak jest, że Minister Rolnictwa Rzeczypospolitej ma pewnie lepsze informacje, aniżeli Prezes Związku Izb i Organizacyj Rolniczych. Zresztą uważam, że choćby dla informacji całego społeczeństwa należałoby te rzeczy jakoś pogodzić i wyjaśnić, kto ostatecznie ma rację, czy Prezes Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, czy p. Minister Rolnictwa. Tym bardziej może dziwnie stanowisko zajęte przez p. Sobczyka wygląda dziś, kiedy odbywa się spór o to, czy gospodarstwa rolne mogą zapewnić wyżywienie kraju i armii na wypadek wojny. Jeżeli ja miałem pretensje do p. Sobczyka, jako referenta, to dlatego, że w tym momencie, kiedy prowadzimy tu spór o rzeczy zasadnicze, spór o zmianę struktury zawodowej naszego kraju, o zwiększenie stanu posiadania drobnorolniczego, stanowi on ze swoim poglądem jakby przedłużenie frontu ziemiańskiego i konserwatywnego w obronie pewnych zasad, jeśli chodzi o produkcję i opłacalność, twierdząc, że to dla rolnictwa jest najważniejsze.</u>
          <u xml:id="u-88.11" who="#komentarz">(Głosi Konserwatysta. Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-88.12" who="#TadeuszSzetela">Tak, to jest mój główny zarzut. Powiedział również między innymi, że prawdopodobnie produkcja spadła w związku z zajmowaniem rokrocznie coraz większych obszarów pod parcelację. Być może, że obszary, które uległy rozdrobnieniu, nie zostały w zupełności zagospodarowane i od razu dobrze wykorzystane. Nie chciałbym jednak, ażeby pozostało wrażenie, że gospodarstwa mniejsze nie maja tej zdolności produkcyjnej, co mają gospodarstwa duże. Jak wiemy, w dzisiejszym sposobie gospodarowania czynnik pielęgnacji w racjonalnej uprawie roli odgrywa niezmiernie ważną rolę.</u>
          <u xml:id="u-88.13" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o gospodarstwa drobne, to one, mając pod dostatkiem rąk roboczych, mogą te pielęgnacje w większym stopniu wykonywać, aniżeli gospodarstwa folwarczne, które przy niemożności powiązania końca z końcem swego budżetu, nie wiem, czy wskutek tego, że żyją ponad stan, czy też wskutek ogólnych warunków koniunkturalnych, nie mogą tego w takim stopniu wykonywać.</u>
          <u xml:id="u-88.14" who="#TadeuszSzetela">Jeśli chodzi o opłacalność gospodarstw, to oczywiście złożyć się muszą na to różne czynniki. Nie pomoże tu prawdopodobnie sama polityka Ministra jako takiego. Odbyta dwa lata temu wielka narada gospodarcza obmyślała sposoby na opłacalność gospodarstw rolnych. Powzięto szereg rezolucyj i wniosków. Widzimy jednak, że cały ten zespól sposobów próbowany w każdym razie przez Rząd nie dał tych wyników, jakich się spodziewano, bo, jak wiemy, Polska jest krajem rolniczym i wtenczas tylko o opłacalności w gospodarstwach rolnych mowa być może, kiedy mamy zapewniony eksport, albo kiedy przez zwiększenie możliwości konsumcyjnych ludności miast będziemy mogli konsumować w obrocie wewnętrznym większą ilość produktów rolnych, a to się stać będzie mogło na stałe przez wzrost zatrudnienia w przemyśle. Oczywiście sposoby podniesienia produkcji rolnej, a następnie zwiększenia opłacalności gospodarstw, to są sprawy zależne od koniunktury częstokroć nie tylko na rynku wewnętrznym, ale tak samo na rynkach zagranicznych. Dlatego uważam, że nie to jest najważniejsze w życiu dzisiejszego rolnictwa Polski, ale praca na długą falę, ta, którą reprezentuje p. Minister Poniatowski. Przebudowa ustroju rolnego — to jest najistotniejsze zagadnienie obecnej chwili. Bo aczkolwiek rozumiem, że wtenczas dopiero można będzie mówić o prawdziwej opłacalności gospodarstw rolnych, kiedy nastąpi jednocześnie zmiana struktury społecznej i zawodowej w kraju, to jednakże i przez przebudowę ustroju rolnego, przez zwiększenie gospodarstw chłopskich, przez zatrudnienie większej ilości rąk roboczych możemy rozładowywać bezrobocie wiejskie i możemy wprowadzić częściowe zadowolenie w niezadowolone, bo nie posiadające i zubożone dotychczas chłopskie masy. Dlatego my taką politykę uznajemy i dlatego p. Ministra Poniatowskiego jako znawcę stosunków, który w te wszystkie zagadnienia najlepiej wnika, popieramy i popierać będziemy.</u>
          <u xml:id="u-88.15" who="#TadeuszSzetela">Jeżeli chodzi o stanowisko Panów, reprezentujących światopogląd ziemiański czy konserwatywny, mam do powiedzenia tyle: życie idzie naprzód i nikt jego pędu nie powstrzyma w biegu i procesu parcelacyjnego, procesu przebudowy ustroju rolnego nikt nie zahamuje. Jakikolwiek Minister Rolnictwa będzie w Polsce, to to zagadnienie będzie dla niego czołowym zagadnieniem do rozwiązania i jeżeli je rozwiąże, przysłuży się Państwu i zyska uznanie szerokiego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-88.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Światopełk-Mirski w sprawie sprostowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">P. poseł Chyb w swym przemówieniu był tak łaskaw, że powołał się na złożony przeze mnie wniosek ustawodawczy. Otóż w związku z pewnymi szczegółami, przytoczonymi przez p. posła Chyba, muszę poczynić parę sprostowań.</u>
          <u xml:id="u-90.1" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">A więc po pierwsze mylna jest informacja p. posła Chyba, jakoby w projekcie tym zrównane zostały w ulgach grupy A, B i C. Również mylnym jest przepis, jakoby przewidywane było skreślenie 50% zadłużenia. Przepis ten dotyczy jedynie grupy A. Również jest mylna informacja, jakoby spłata listami zastawnymi miała charakter spekulacyjny.</u>
          <u xml:id="u-90.2" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Dane te, przytoczone przez p. Chyba, tłumaczyć sobie mogę jedynie faktem, że z projektem tym nie był łaskaw zaznajomić się. Nie chcę bowiem wierzyć, aby p. Chyb tę Wysoką Izbę chciał wprowadzić w błąd.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-91">
          <u xml:id="u-91.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Minister Rolnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-92">
          <u xml:id="u-92.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wysoka Izbo! Korzystam już parokrotnie z debat nad preliminarzem budżetowym dla przedłożenia Izbie ogólnego zarysu, a także i poszczególnych fragmentów polityki rolniczej, którą uważam za słuszną. Zmierzam do tego celu, aby utrwalić w opinii publicznej program nie oparty na złudzeniach i mrzonkach ani na demagogicznym rysowaniu nieosiągalnych nadziei, ale jednocześnie nie rezygnujący z wszechstronnego postępu rolnictwa. Mam możność z satysfakcją stwierdzić, że dla tego programu, który oczywiście tylko w części jest moim osobistym dorobkiem, znalazłem już dość szerokie zrozumienie, Stwierdzam to z radością, albowiem dopatruję się w tym etapie krzepnięcia polskiej myśli gospodarczej, polskiej racji stanu. Muszę skonstatować jednak, że pewna część dzisiejszej dyskusji nie wykazywała dla tych myśli zrozumienia.</u>
          <u xml:id="u-92.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Program mój i moja działalność nie znalazły uznania ani ze strony p. referenta, ani np. ze strony p. Zakliki. Ten stosunek do programu pozwalałby mi oczekiwać, że ci panowie posłowie, którzy się z nim nie zgadzają, zechcą wskazać, na czym polegają — ich zdaniem — błędy założeń i zechcą również wysunąć konkretne postulaty w odniesieniu do polityki rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-92.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ani jednego ani drugiego jednak nie znajduję. Podstawowe tezy nie są kwestionowane, nie ma też konkretnych wskazań, nadających się do rzeczowej dyskusji i nadających się do wykonania.</u>
          <u xml:id="u-92.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Argumenty, które zostały przytoczone dla uzasadnienia krytycznej oceny obecnej polityki Rządu, muszę odsunąć jako nierzeczowe.</u>
          <u xml:id="u-92.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Bo czyż mogę inaczej określić te kilka twierdzeń, które tytułem przykładu pozwolę sobie Panom przytoczyć.</u>
          <u xml:id="u-92.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">A więc jeden z panów posłów twierdził, że Rząd dąży do obniżenia cen rolniczych, że powtarza „politykę taniego chleba” sprzed kilkunastu lat. Nikt nie potrafi wskazać żadnego konkretnego działania Rządu, mającego na celu obniżenie cen rolnych, bo takiego działania nie ma.</u>
          <u xml:id="u-92.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Zakaz wywozu zbóż, na którym próbował się oprzeć jeden z panów posłów, został wprowadzony podczas ostatniej jesieni dla bezpieczeństwa aprowizacyjnego w chwili, kiedy ceny zbóż były już znacznie wyższe od światowych i wywóz tych zbóż — niezależnie od zakazu — był już niemożliwy. Kontyngenty, dopuszczone do wywozu w ramach formalnego zakazu, nie były i nie są wykorzystywane. Wolno więc stwierdzić, że i to posunięcie Rządu w najmniejszej mierze nie działało na zniżkę cen rolniczych, które zresztą właśnie na odcinku zbożowym są wyższe od światowych.</u>
          <u xml:id="u-92.7" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Sugeruje się, że Rząd zaniechał dążenia do zwyżki cen rolniczych. Znów nie ma żadnego powołania się na przykłady. Stwierdzam, że te środki, które w celu zwyżki cen stonowaliśmy w okresie kryzysu, z wyjątkiem premij zbożowych, wszystkie nadal są stosowane, a niektóre z nich, jak np. wykorzystanie porozumień międzypaństwowych dla wzmożenia eksportu rolniczego, są nawet wydatnie wzmagane.</u>
          <u xml:id="u-92.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">W Komisji Budżetowej wyjaśniłem, że stosowanie premij zbożowych byłoby dziś zabiegiem stosunkowo mało owocnym i na pewno wyjątkowo obciążającym Skarb. Byłby to nadto nawrót do niezdrowej tendencji jednostronnego montowania wysokich cen zboża i to w okresie, kiedy już nie tylko drobna własność, ale i większa część warsztatów folwarcznych gros swoje: produkcji spieniężyła, tak że w zwyżce cen zboża mogą być zainteresowani tylko najzamożniejsi rolnicy, natomiast w niektórych okolicach wobec zeszłorocznej suszy wielu rolników raczej troska się o zakup zboża.</u>
          <u xml:id="u-92.9" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ci panowie posłowie, którzy utyskiwali na pogarszanie się koniunktury hodowlanej, wysuwali jednocześnie w sposób dostatecznie wyraźny postulat podnoszenia cen zboża. W warunkach obecnych zwyżka cen zboża mogłaby się odbić bezpośrednio i na podwyższeniu cen paszy, a przecież troszcząc się o rentowność hodowli bydła, zmierzać muszę do podtrzymania polityki utrzymania cen paszy na poziomie, sprzyjającym rentowności produkcji hodowlanej. Sądzę, że mogę doradzać tym panom posłom, ażeby zechcieli wybrać jeden z tych postulatów, albowiem obydwa razem pogodzić się nie mogą. Jest to chyba tylko poszukiwanie pewnego efektu parlamentarnego.</u>
          <u xml:id="u-92.10" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Nie mogę również pominąć drobnego przykładu, ale przecież wypowiedzianego w referacie p. sprawozdawcy. Dla uzasadnienia swej tezy, że w ostatnim czasie produkcja rolna wzrasta niedostatecznie, wzrasta wolniej niż ludność, przytoczył m. in. wskaźniki pogłowia trzody chlewnej. Oto między latami 1928 i 1936 fen wskaźnik ze 100 doszedł do 148, a wiemy, że wzrost ludności w tym czasie jest 12. Tak to bywa z liczbami, podawanymi wówczas, gdy wniosek jest wcześniejszy niż przesłanki.</u>
          <u xml:id="u-92.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Podobnież tylko spóźnioną porą mogę sobie tłumaczyć liczby podane przez p. Szulczyńskiego. Powiedział on — zdaje mi się, że dokładnie powtarzam — iż między rokiem 1935 a 1936 zaszedł spadek produkcji na głowę ludności z 4,5 kwintala na 3 z ułamkiem, to jest o 20%. Stwierdzam ze spokojem, że nie było od bardzo dawna roku, kiedyby się w Polsce produkcja wahała w skali 20%. Jest to zupełnie nieścisłe. Między r. 1935 a 1936 istotnie zaszła zmiana produkcji na głowę in minus, ale o 2%. Pan Poseł omylił się o jedno zero.</u>
          <u xml:id="u-92.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Najbardziej może charakterystyczne są jednak uwagi, dotyczące zagadnień, związanych ze sprawą reformy rolnej. Ci mówcy, którzy zaznaczali swój krytyczny stosunek do polityki rolniczej, deklarowali się w olbrzymiej większości jako zwolennicy reformy rolnej. Wyjątek stanowiła wypowiedź p. Sapiehy, zasadniczo przeciwna ustawie o wykonaniu reformy rolnej, ujawniająca zresztą niedostateczną tej ustawy znajomość.</u>
          <u xml:id="u-92.13" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-92.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Natomiast żadne z konkretnych praktycznych działań w zakresie wykonywania ustawy o reformie rolnej — a raz jeszcze muszę podkreślić, że jestem tylko wykonawcą ustawy obowiązującej i że w stosunku do nowelizacji tej ustawy deklarowałem się niejednokrotnie jako jej przeciwnik, sądząc, że ta obowiązująca musi być naprzód wykonana — nie znalazło uznania moich oponentów, jakkolwiek sądzę, że działania moje w wielu wypadkach konkretnie posunęły naprzód sprawę uporządkowania struktury rolnej.</u>
          <u xml:id="u-92.15" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Tak jest na pewno w zakresie uzupełniania gospodarstw karłowatych, gdzie wykorzystałem art. 15, pozwalający położyć szczególny nacisk na uzupełnienie drobnych gospodarstw przy komasacji. Tak jest na pewno z poszanowaniem praw, które służbie folwarcznej zapewnia ustawa o reformie rolnej. Wydałem zarządzenie, ułatwiające znacznie dostęp do ziemi tej kategorii obywateli.</u>
          <u xml:id="u-92.16" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ten kierunek myślenia, który zauważyć mogłem przy niektórych uwagach, dotyczących ustawy o wykonaniu reformy rolnej, jest przecież dosyć znany. Polega on na tym, że teoretycznie deklaruje się zamiar jej wykonywania, a praktycznie nie chce się z nim współdziałać.</u>
          <u xml:id="u-92.17" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Z uwag krytycznych, dotyczących działań na terenie zachodnim, muszę poruszyć sprawę, która sporo niepokoju budzi u wszystkich ludzi, rozumiejących znaczenie zdrowego gospodarstwa rolnego, tj. sprawę rozmiarów działek osadniczych, tworzonych przy parcelacji. Rzeczy wyglądają w ten sposób, że biorąc całość czasu między latami 1919–1935 przeciętna działek osadniczych, samodzielnych, tworzonych przy parcelacji rządowej, wynosi 9,5 ha, tworzonych przy parcelacji prywatnej przez tych ludzi właśnie, najbardziej rzekomo szanujących potrzeby tej dzielnicy i doceniających konieczność zdrowych i silnych gospodarstw włościańskich, jest znacznie mniejsza, bo wynosi 8,7 ha.</u>
          <u xml:id="u-92.18" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Również nie mogę przywiązywać wagi do twierdzeń, jakoby dostęp do parcelowanej ziemi był dla ludności miejscowej szczególnie skrępowany, jakoby istniał szczególny numerus clausus, jak jeden z panów posłów był łaskaw się wyrazić. Stan faktyczny jest taki, że około 1/3 ziemi parcelowanej przez Rząd na terenie województw zachodnich co roku poświęcana jest na uzupełnienie gospodarstw karłowatych, 2/3 przeznacza się na osadnictwo. Z tych 2/3–2/3 przypada miejscowym nabywcom. Dopiero reszta — są to działki osadnicze, przypadające rolnikom, sprowadzonym z przeludnionej dzielnicy krakowskiej. A zatem jest to poniżej 1/4 całego obszaru.</u>
          <u xml:id="u-92.19" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wysoka Izbo! Sądzę, że łączność wszystkich ziem polskich musi i w tym znajdować wyraz, ażeby każda dzielnica ponosiła część obowiązków, część ciężarów na nią spadających dla uregulowania ciężkich niedomagań, które całość kraju obejmują.</u>
          <u xml:id="u-92.20" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wreszcie przykład rzekomego pokrzywdzenia ludności ukraińskiej, cytowany przez panów posłów z Małopolski wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-92.21" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Oświadczył p. poseł Boluch, że nie jest mu znany żaden wypadek, ażeby nabywca narodowości ukraińskiej był uznany przez władze. Mam dokładne dane, że do nabycia przez nabywców ukraińskich na terenie woj. tarnopolskiego zostało przez władze zatwierdzone w r. 1936 1100 ha, w woj. lwowskim około 1200 ha. Nie mam jeszcze danych z r. 1937. A więc zgoła nie odpowiada prawdzie twierdzenie, z którym tutaj się spotkałem. Ten rodzaj argumentacji, scharakteryzowany powyżej, skłania mnie do stwierdzenia, że ze strony pewnej części pp. posłów spotkała mnie krytyka, której cel i rola jest polityczna a nie gospodarcza. Zdaję sobie z tego dokładnie sprawę, a ponieważ na wstępie zaznaczyłem, że za swoje zadanie przy debatach budżetowych uważam coraz wyraźniejsze, coraz dokładniejsze rysowanie programu polityki rolniczej, ograniczam się do tego krótkiego stwierdzenia zachodzących zjawisk i do tego ograniczam odpowiedź moim oponentom politycznym.</u>
          <u xml:id="u-92.22" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Spóźniona pora nie pozwala na poruszanie tych merytorycznych uwag, dotyczących jakości działania Ministerstwa Rolnictwa, w których dopatruję się krytyki słusznej, rzeczowej dla tych poczynań, które nigdy, naturalnie, nie mogą być doskonałe. Do tej doskonałości nie pretenduję. Gdybym chciał szczegółowiej rozwijać te rzeczy, możeby Panowie utwierdzili się w mniemaniu, że suma błędów w stosunku do rzeczy konkretnie posuwanych naprzód nie jest tak wielka.</u>
          <u xml:id="u-92.23" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Ograniczę się do możliwie krótkiego sformułowania raz jeszcze tez, stanowiących w moim rozumieniu oś problemu rolnictwa w dzisiejszej Polsce. Polska dąży i dążyć musi do przyśpieszenia uprzemysłowienia. Nasza sytuacja polityczna zmusza do szczególniejszej i stałej troski o stan obronności. W tych warunkach skoncentrowanych nakładów na te dwa podstawowe cele, w warunkach spóźnionego rozwoju naszego rynku wewnętrznego sytuacja rolnictwa nie jest łatwa i napewno nie czeka rolnictwa polskiego już od jutra lekkie życie. Było by nieuczciwością kultywować złudzenie, że w krótkim czasie może być radykalnie inaczej. Ta radykalna przemiana może być osiągnięta nie wcześniej, niż osiągniemy poważniejsze sukcesy na drodze uprzemysłowienia. Czy to znaczy, że nie chcemy w toku tego okresu czasu uzyskać żadnej poprawy, tylko godzić się bezradnie na to, aby rolnictwo miało być ofiarą tylko, podłożem tylko dla osiągnięcia innej struktury gospodarczej?</u>
          <u xml:id="u-92.24" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wysoka Izbo! Chcę się jak najbardziej kategorycznie odgrodzić od tego, aby Rząd Polski miał hołdować metodom sowieckim. Tym trybem wznoszenia miast i przemysłu, którym pracuje Rosja sowiecka, pracować nie chcemy, nie opieramy rozwoju przemysłu na bezgranicznych, skrajnych, do nędzy doprowadzających ofiarach rolnictwa. Rząd obecny tego nie czyni. Gdyby czynił, nie sądzę, abym się mógł z tym pogodzić. Toteż z całą swobodą twierdzę, że zapewnienie w tej sprawie należytego umiaru, zrozumienia tego, że znaczne wzmożenie produkcji rolniczej, tak czy inaczej, jest podstawą do każdego dalszego kroku — przyświeca działaniom Rządu. Troska o właściwie pojmowaną opłacalność gospodarstw rolnych jest podstawową troską Rządu. W kraju o rozwijającym się dopiero rynku wewnętrznym, w kraju uzależnionym od eksportu, w kraju, mającym znaczny odsetek warsztatów o małym uczestnictwie w zbycie na rynku, środkiem szczególnie doniosłym i dostępnym w naszej sytuacji gospodarczej jest troska o wszystkie elementy kosztów produkcji. Żadnego z tych elementów nie uważam za możliwe zaniedbać, aczkolwiek w poszczególnych etapach pracy nie na wszystkie w jednakowym stopniu jest Rząd zdolny wpływać. Zaakcentowanie przez Sejm tendencji do wzmożenia wysiłków Ministerstwa w kierunku dalszego zwiększenia opłacalności rolnictwa uważam tu za szczęśliwe podtrzymanie wytycznych obecnej polityki Rządu. Rząd może przyjść tutaj z poważnym już dorobkiem. Panowie nie są w stanie zaprzeczyć ternu, że między latami 1935 a 1936 w porównaniu z rokiem 1934 zaszły poważne zmiany na lepsze w globalnej sumie dochodów rolniczych. Szacujemy wzrost dla r. 1935 w porównaniu z rokiem poprzednim na 26%, dla 1936 r. w porównaniu z tymże 1934 r. na 40%. Wartości sprzedażne produkcji hodowlanej równie dobrze na rynku eksportowym, jak i na rozszerzonym rynku wewnętrznym, nie tylko skompensowały te straty, które przyszły na skutek zmniejszenia eksportu zboża, ale z nadwyżką to uszczuplenie wypełniły.</u>
          <u xml:id="u-92.25" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Nie przyjmuję również zarzutu o jednostronności polityki hodowlanej, bo nigdy tej jednostronności nie starałem się i nie staram się rozwijać. Jestem zawsze rzecznikiem różnostronności. W imię tej różnostronności nawoływałem całe rolnictwo do oddalenia się od jednostronności produkcji zbożowej. Ta różnostronność zapewnia mocniejszą i trwalszą podstawę utrzymania rolnictwa na poziomie wyższej dochodowości. Dalsze rozwijanie produkcji hodowlanej zbliżać nas będzie dopiero do tej pełnej różnostronności, jaką gospodarstwa zachodniej Europy już mają za sobą.</u>
          <u xml:id="u-92.26" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Panowie dużo argumentów wiązali z rokiem bieżącym, niewątpliwie pod względem pasz niepomyślnym. Na tym niektórzy z pp. posłów snuli wywody o zgubnych skutkach pochopnego, lekkomyślnego wyolbrzymienia produkcji hodowlanej. To wszystko jest dalekie od rzeczywistości. Mam wiele podstaw sądzić, że najbliższe miesiące wykażą, iż nawrót do lepszej opłacalności produkcji hodowlanej będzie dosyć pośpieszny. Jestem przekonany, że już koniec najbliższego roku wykaże nam jeszcze raz słuszność tezy o wielostronności produkcji. Zresztą nie potrzebuję chyba wałczyć z tezą, że zostały zaniedbane podstawowe zabiegi, zmierzające do spotęgowania produkcji roślinnej, boć słusznie tu już było powiedziane, że większy nacisk na rośliny łąkowo-pastewne właśnie od 4 lat nastąpił.</u>
          <u xml:id="u-92.27" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Dążenie do poprawy sytuacji rolnictwa polskiego wymaga równoległego działania zarówno w zakresie spraw strukturalnych, jak w dziedzinie obrotu, jak wreszcie w dziedzinie kultury ogólnej i fachowej. Część zadań z tego zakresu przypada memu resortowi, część innym resortom, część zaś organizacjom rolniczym i społecznym, wreszcie samemu rolnikowi.</u>
          <u xml:id="u-92.28" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Mimo wyjaskrawienia i wyolbrzymienia przez pewnych moich oponentów tarć, które w istocie rzeczy nie dotyczą całości stosunku Ministerstwa do organizacyj rolniczych, lecz tylko stosunku do jednej instytucji rolniczej — stwierdzam, że koordynacja prac wszystkich ogniw połączonych w wysiłku do podźwignięcia rolnictwa postępuje naprzód. W tym właśnie znajduję satysfakcję, że program, który miałem i mam zaszczyt — bo ciągle reprezentuję służbę temu samemu programowi — prezentować Wysokiej Izbie, że ten program, który stanowi punkt wyjścia działalności Ministerstwa, zdobywa w myśli polskiej coraz większe ugruntowanie, bo nie zamyka oczu na rzeczywistość, jest kierowany istotną i głęboką troską o los wsi polskiej. Jestem pewny, że chociaż w dzisiejszej polityce są i muszą być rzeczy, które w perspektywie czasu mogą się okazać niedoskonałe czy niesłuszne, to rdzeń programu, któremu służę, jest czymś trwałym, czymś, co nie wynika ani z pogoni za popularnością, ani z gry politycznej, że nie wynika on z posuwania się po drodze najmniejszego oporu i chociaż może z pewnym trudem żłobi sobie ugruntowanie w umysłach całej społeczności rolniczej, to za to na pewno nie przemija z jednym ministrem.</u>
          <u xml:id="u-92.29" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">I w tym, moi Panowie, poczuciu, że ja na pewno jestem hardziej przemijający, niż mój program, czerpię podstawę do tego, ażeby móc go śmiało Polsce zalecić.</u>
          <u xml:id="u-92.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-93">
          <u xml:id="u-93.0" who="#TadeuszSchaetzel">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-93.1" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-94">
          <u xml:id="u-94.0" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wysoka Izbo! Wypada mi przede wszystkim wyjaśnić pewne — jak mi się wydaje — nieporozumienie. W przemówieniu p. Ministra, z czym łączyło się i przemówienie kolegi Szeteli — nastąpiło wyliczenie procentowego wzrostu produkcji wsi. Przeczytam dosłownie tekst stenogramu z diariusza senackiego: „Ludność w Polsce w tym okresie — to znaczy w 1928–1936 r. — wzrosła o 11%; wzrost produkcji wynosi w tym okresie: dla bydła 12%, dla trzody 48%, dla pszenicy 20%, dla ziemniaków 20%”; a potem następują pewne gałęzie, gdzie wzrost nie odpowiada przyrostowi ludności, a więc: dla żyta mamy 3,5%, jęczmienia 3,5%, dla owsa 8%”.</u>
          <u xml:id="u-94.1" who="#PiotrIgnacySobczyk">Pozwolę sobie oświetlić te cyfry nie z punktu widzenia wyłącznie statystycznego, ale przede wszystkim z punktu widzenia gospodarskiego.</u>
          <u xml:id="u-94.2" who="#PiotrIgnacySobczyk">Kol. Szetela wezwał niejako organizację rolniczą i Ministerstwo do uzgodnienia swych cyfr i poglądów, ponieważ Związek Izb i Organizacyj Rolniczych Rzeczypospolitej mówi, że produkcja nie nadąża za wzrostem ludności, a z oświadczenia czynników miarodajnych wynika, że wzrost produkcji przekracza wzrost ludności. Jakże ta sprawa wygląda? Jeśli chodzi o wzrost produkcji bydła, to mamy zwyżkę 12%. Odnośna statystyka jest prowadzona według pogłowia, a nie według wagi i to powoduje ową różnicę zdań.</u>
          <u xml:id="u-94.3" who="#PiotrIgnacySobczyk">Wzrost ilości sztuk rogacizny nastąpił o 12%, to prawda. Ale jeżeli przyjrzymy się jakości bydła, to przez te 8 lat bardzo energicznego działania komorników wszystko to, co było sztuką bydła o dobrej wadze i lepszej mleczności — zostało wyprzedane. Pozostały głównie sztuki gorsze. Tym właśnie tłumaczy się zjawisko, że niedobór paszy, która nie nadąża za wzrostem pogłowia inwentarza (dla koniczyny wynosi wskaźnik 91, dla siana 79) — wytrzymuje tę nadwyżkę sztuk. Wiadomo bowiem, że gdy waga bydła jest niższa, to i koszta jego utrzymania są niższe, gdyż ilość jednostek paszy bytowej liczy się w stosunku do wagi. Toteż nawet zmniejszona ilość paszy okazuje się wystarczającą na przeżywienie zwiększonej ilości sztuk, ale lżejszego, gorszego bydła.</u>
          <u xml:id="u-94.4" who="#PiotrIgnacySobczyk">Z punktu widzenia gospodarskiego wzrost produkcji trzody chlewnej oparty na obliczeniu pogłowia również mnie nie zadowala. W 1928 r. bowiem — przed okresem eksportu bekonów — z chlewni gospodarza wychodziły tuczniki słoninowe o wadze 200–250 kg. Z chwilą zaś kiedy nam niemal zamknęli granicę niemiecką, czeskosłowacką i austriacką dla słoninowych sztuk, sięgnęliśmy po rynek angielski, na którym można lokować tylko bekony, a waga sztuki bekonowej nie może przekroczyć 100 kg. Jeżeli teraz ujmiemy z pogłowia to, co daje waga, a nie ilość sztuk, to nie otrzymamy wzrostu o 48%, ale, według mego zdania, obecna produkcja kto wie, czy nie będzie niższa aniżeli 8 lat temu. Spotkałem się z twierdzeniem, że w okresie potrzebnym na wyhodowanie sztuki do 250 kg rolnik może wyhodować 2 sztuki 100-kilowe, a więc ma większy obrót.</u>
          <u xml:id="u-94.5" who="#PiotrIgnacySobczyk">Otóż jako rolnik zawodowy stwierdzam, że rzeczywiście takie powiększenie obrotów jest możliwe w gospodarstwach hodowlanych, jednak na podstawie obserwacji w terenie również mogę stwierdzić, że rolnik zwłaszcza drobniejszy takich możliwości nie wykorzystuje i po sprzedaży warchlaka na jesieni czeka z wyhodowaniem drugiego do okresu wiosennego, aby zimą nie obciążać gospodarstwa koniecznością żywienia drugiej sztuki.</u>
          <u xml:id="u-94.6" who="#PiotrIgnacySobczyk">Z kolei przyjrzyjmy się cyfrom dotyczącym zbóż. Z danych, przedstawionych przez p. Ministra, wynika, że dla pszenicy mamy wzrost o 20%, dla owsa 8%, dla jęczmienia 3,5% i dla żyta 3,5%. Produkcja 4 zbóż w cyfrach absolutnych wynosi 125 milionów kwintali, w tym: pszenicy 21 miln. q, żyta 65 miln. q, jęczmienia 14 miln. q i owsa 25 miln. q. Wzrost produkcji 4 zbóż wynosi w sumie około 8.900.000 q, a więc niecałe 7%, co dowodzi, że produkcja zbóż nie nadąża za przyrostem ludności, który wyniósł w tym czasie 11%. Dlatego uważam, że pomysłowe zestawienie cyfr oznaczających odsetki może dawać złudzenie wystarczające; wytwórczości, ale jeżeli nie chcemy się łudzić, to musimy porzucić operowanie odsetkami i musimy operować kwintalami.</u>
          <u xml:id="u-94.7" who="#PiotrIgnacySobczyk">Chciałbym wreszcie zapewnić kol. Szetelę, że jeżeli nawet zachodzi czasem różnica zdań między niezależną organizacją rolniczą a czynnikami urzędowymi, to skonfrontowanie dwóch opinii może dać wypadkową prawdziwą.</u>
          <u xml:id="u-94.8" who="#PiotrIgnacySobczyk">W tej chwili nie mogę wyszukać w pamięci tego momentu, kiedy to Związek Izb i Organizacyj Rolniczych proponował utrzymanie superpremii. Przypuszczam jednak, że tak było. Stanowisko takie było oparte z pewnością na obliczeniach możliwego urodzaju, który trudno mierzyć, skoro jest jeszcze pod śniegiem. Rolnicy praktycy oceniają go niejednokrotnie według tego, jak się dokonało upraw jesiennych, jak się przedstawiały oziminy na jesieni itp. Wskazówki te mówią np. w tym roku, że już dziś możemy zaryzykować twierdzenie, że urodzaj będzie wyższy niż był w roku poprzednim, albowiem w roku ubiegłym pamiętamy niezakrzewione oziminy i silne wiatry wiosenne, marcowe, które słabe oziminy zniszczyły. Nie mówię już nawet o klęskach żywiołowych, jakie przeżywaliśmy z powodu suszy lub oberwania się chmury. Ale te wskazówki mogły zawieść. Tymczasem, gdy Ministerstwo pobierało decyzję, były już nowe elementy, których nie znał Związek, bo oczywiście jego wystąpienia były wcześniejsze. Kwestia zagadnienia utrzymania cen w rolnictwie należy do obowiązków kierowników polityki gospodarczej. Do tego celu powołane zostały Państwowe Zakłady Przemysłowo-Zbożowe, aby regulować rynek. W wielu wypadkach nie tylko Państwo Polskie, ale i inne państwa stosują różne metody, niejednokrotnie bardzo kosztowne dla usunięcia nadpodaży. Taką kosztowną metodą rzeczywiście była premia i superpremia w ubiegłych latach, kiedy mieliśmy nadwyżki zboża na rynkach i trzeba było je ulokować poza granicami Państwa. Nadwyżkę tę nazwałem w swym referacie „głodową”, bo jako taką obserwowałem ją w terenie. Tak, jak mówiłem na Komisji Budżetowej, tak też i w dalszym ciągu jestem przekonany, że nie możemy zrezygnować z myśli regulowania cen płodów rolnych. Oczywiście z przestawieniem produkcji trzeba się pogodzić, ono wchodzi w grę. Zdaje mi się jednak, że mając do czynienia z kilkoma milionami warsztatów, nie można liczyć, że nawet najlepsza myśl centrali od razu zostanie uchwycona przez doły. Z tym się trzeba liczyć i do tego trzeba niejednokrotnie dostosowywać politykę gospodarczą. Jedynie stały plan polityki i cen może utrwalić wiarę wsi w celowość takiego czy innego nastawienia władz.</u>
          <u xml:id="u-94.9" who="#PiotrIgnacySobczyk">Nie wyobrażałem sobie nigdy, abym zasłużył na tak duże zainteresowanie moją osobą zwłaszcza krytyków. Jestem skromnym człowiekiem, który chce spełnić swój obowiązek sumiennie, tak jak umie, czy to jako poseł, czy jako przewodniczący naczelnej organizacji rolniczej. Dlatego też niektóre przemówienia, jakie wynikały z mniej sumiennego wysłuchania nie tylko referatu dzisiejszego, ale i referatu na komisji, i które wmawiały we mnie rzeczy takie, których nie wypowiedziałem, ani nie napisałem, są co najmniej dziwne. Jeżeli chodzi o Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, użyłem słów, że stanowi on instrument do podniesienia produkcji. Mam wrażenie, że jeżeli ktoś przypatrzy się zadaniom tego funduszu, dojdzie do tego wniosku, bo czyż komasacja i melioracja nie jest instrumentem podnoszenia produkcji? Muszę odgrodzić się od tych kolegów, którzy nie poszli po linii rozumowania gospodarczego, atakując mnie licznymi argumentami, ale ani gospodarczymi, ani chłopskimi. Przeciwko tym atakom mam moralne poparcie. Oto pozwolę sobie zaprezentować listy, które przyszły do mnie po referacie moim wygłoszonym w komisji, który wywołał takie echo w prasie. Ani w jednym z tych listów nie ma potępienia. Podpisane są te listy nie przez pojedynczych ludzi, ale przez instytucje społeczne i liczne zespoły. Dlatego uważam, że mam prawo twierdzić, iż stanowisko moje jest odzwierciedleniem myśli rolników, którzy nic innego w swej karierze życiowej nie widzą, jak tylko swój warsztat, którzy nic innego nie pragną, jak tylko możności utrzymania się na nim i utrzymania swojej rodziny.</u>
          <u xml:id="u-94.10" who="#PiotrIgnacySobczyk">Z bólem serca oświadczam, że muszę z pogardą pominąć milczeniem przemówienie p. Gortata. Innym kolegom powiem, że pragnę, aby jeszcze raz przeczytali oba moje referaty, a wtedy odpowiedzą sobie sami na wiele wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-94.11" who="#komentarz">(P. Gortat: Czytaliśmy i nie zmienimy zdania!)</u>
          <u xml:id="u-94.12" who="#PiotrIgnacySobczyk">Mam wrażenie, że są ludzie, którzy czasem czytają i też nic nie rozumieją.</u>
          <u xml:id="u-94.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-94.14" who="#PiotrIgnacySobczyk">Na szczęście w tej Wysokiej Izbie niemal wszyscy umieją czytać i rozumieją, co czytają.</u>
          <u xml:id="u-94.15" who="#komentarz">(P. Gortat: Uczyliśmy się w jednej szkole.)</u>
          <u xml:id="u-94.16" who="#PiotrIgnacySobczyk">Ja nie przypominam sobie, Panie Pośle, żebym kiedykolwiek Pana w jakiej szkole widział. Nie chcę zajmować czasu Wysokiej Izby dłuższymi wywodami na temat przebiegu dzisiejszych narad, pragnę odpowiedzieć na te pytania, które po moim referacie zostały do mnie skierowane jako do referenta.</u>
          <u xml:id="u-94.17" who="#PiotrIgnacySobczyk">Otóż p. Sioda, który zdaje się jest nieobecny, pytał co do części budynku w Państwowym Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego w Bydgoszczy. Od 1 stycznia 1939 r. w Bydgoszczy w ramach Państwowego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego będzie uruchomiony dział ziemniaczany, który ma objąć całokształt zagadnień produkcji ziemniaka: hodowlę, uprawę, nawożenie i choroby. Od 1 kwietnia będzie załatwiona sprawa zatrudnienia 6 pracowników naukowych i kilku niższych funkcjonariuszów. W Zakładzie badania żyzności gleby od 1 kwietnia będzie zatrudnionych 5 pracowników naukowych, kilku sezonowych i kilku niższych funkcjonariuszów. Krótko powiem, iż należy uspokoić p. Siodę, że kwestia wyzyskania budynków i zajęcia ich dla pracowni, które są w projekcie, nastąpi niebawem.</u>
          <u xml:id="u-94.18" who="#PiotrIgnacySobczyk">W odpowiedzi koledze Frejmanowi powiem: czynnych komisarzy ochrony lasów w roku 1935 było 34, w 1936–98, w roku 1937–110, na 1 marca 1938 r. przewiduje się 112, a na 1 kwietnia 1938 r. — 117.</u>
          <u xml:id="u-94.19" who="#PiotrIgnacySobczyk">Co do zapytania drugiego — to nie jest zgodne z prawdą, że 2.198.847 ha lasów prywatnych nie posiada zatwierdzonych planów i programów gospodarczych. Rachunek ten wygląda, jak następuje: ogółem powierzchnia lasów prywatnych według danych na 1 stycznia 1937 r. wynosiła 5.293.427 ha. Od tej liczby odliczyć należy lasy o powierzchni poniżej 30 (50) ha, jako te, które nie mają obowiązku posiadania planów lub programów, co łącznie daje liczbę 899.862 ha; pozostaje ilość 4.393.665 ha, w czym faktycznie zagospodarowanych lasów prywatnych jest 3.076.580 ha; pozostaje zaś bez planów i programu 1.317.085 ha. Przyjmując teoretycznie, że 10% ma w każdym roku zmianę programu (w praktyce ten procent jest wyższy), otrzymuje się liczbę 439.366 ha, faktycznie więc bez planu i programu jest 877.817 ha. Pewna część tego obszaru — to lasy o tej klasie wieku, która nie jest eksploatowana i władze ochrony lasów nie żądają wówczas ani planów, ani programów.</u>
          <u xml:id="u-94.20" who="#PiotrIgnacySobczyk">Koledze Hermanowiczowi na jedno z pytań odpowiem zaraz, na drugie zaś otrzyma szczegółową odpowiedź po porozumieniu się z Naczelną Dyrekcją Lasów Państwowych. W sumach pozabilansowych P.Z.P.Z. na dzień 31 lip ca 1936 r. po stronie aktywów figurują kwoty zł 2 za towary konsygnacyjne i 1 zł różni za gwarancje; w dniu zestawienia bilansu było 32.500 kg żyta i 13.087 kg innego ziarna, co uwidocznione jest w załączniku do bilansu, a w bilansie P.Z.P.Z. zgodnie z regułą zaksięgowano to w jednej pozycji. Pozycjom tym odpowiada w pasywach 2 zł — towary konsygnacyjne na składzie. Sama transakcja — operacja załatwiona. Zł 1 — różni za gwarancje — jest sumą ewidencji weksla gwarancyjnego in blanco, na zabezpieczenie kredytu zagranicznego. Weksel złożony w B.G.K. Sumie tej odpowiada równoważnik w pasywach, kredyt został spłacony, sama operacja księgowana była na rachunek rzeczowy bilansowy, a w sumach pozabilansowych w ewidencji.</u>
          <u xml:id="u-94.21" who="#PiotrIgnacySobczyk">Pozostała mi jeszcze dość duża odpowiedź na pytanie kolegi Karśnickiego, dotyczące tego, czy Ministerstwo ma sposób dla ustalenia stałego poziomu cen rolniczych dla uzyskania opłacalności produkcji rolnej i jakimi środkami można ten poziom utrzymać. Oczywiście trudno mi będzie z tych wiadomości, które otrzymałem, w tej chwili komukolwiek odpowiedzieć, że granica cen, powiedzmy, będzie X. Bo przecież musimy zgodzić się z tym, że jeśli nie mamy monopolu na jakiekolwiek artykuły, gdzie są ustalone normy, to w wolnej wymianie nie będzie można tego załatwić. Jeżeli chodzi o drugie pytanie — o cenę ziemi i jej wpływ na kalkulację, jak i wpływ na stosunek podziału rodzinnego, to niewątpliwie rzecz tę można tak samo różnie teoretyzować. Można sobie powiedzieć, że suma 2.000 zł za 1 ha zapłacona gotówką może być wolna od tzw. doliczenia procentów do kosztów produkcji, natomiast zapłacona z uzyskanego kredytu czy pożyczki — musi być obciążona. A kwestia, powiedzmy, cen przy podziale rodzinnym niewątpliwie znana jest i dotkliwie odbija się na życiu wsi. Znam wypadki, że 10-hektarowe gospodarstwo w podziale sądowym było szacowane przez rodzinę na 30.000 zł razem z inwentarzem i budynkami, podjęto się spłaty ratami powiedzmy 20.000 zł — dzisiaj zaś to 10 hektarowe gospodarstwo jest warte 10.000 i niejednokrotnie nie ma możności rat spłacić. Niewątpliwie ma to kolosalny wpływ i bardzo przykre następstwa, jeżeli ta sprawa ulega takim wahaniom, jak to obserwujemy od r. 1929 do ostatnich czasów.</u>
          <u xml:id="u-94.22" who="#PiotrIgnacySobczyk">Teraz jeszcze parę słów chciałbym poświęcić jedynie instytucji, o której mówił kolega Kamiński i inni, Otóż chciałbym powtórzyć jeszcze raz, tak jak już powiedziałem w swoim referacie, że nie ma rzeczy doskonałych i wszystko może ulec zmianie. Tak samo nigdy i nigdzie nie powiedziałem, że struktura Związku Izb i Organizacyj Rolniczych jest tak doskonała, że nie należy jej naruszać. Ale, że nie jest ona tak straszną, jak ją przedstawił kolega Kamiński, pozwolę sobie przytoczyć kilka cyfr. Izb rolniczych jest 13, każda ma 4 głosy — czyli 52 głosy przedstawicieli izb; 16 dobrowolnych organizacyj, po 3 głosy każda organizacja — to 48 głosów; spółdzielni jest 8 po 2 głosy — 16; razem 116, Ta grupa, która od dawna stanowi ten ogromny spór — czwarta (organizacje branżowe) ma 35 członków i tylko po jednym głosie, a więc 35 głosów. A zatem, jeżeli weźmiemy te trzy grupy instytucji o charakterze, powiedzmy, czy samorządowym, czy spółdzielczym, czy dobrowolnych organizacyj — to one na 151 głosów mają 116. Stąd wynika, że kolega Kamiński nie ma racji, twierdząc, że ta czwarta branżowa grupa członków zaważyła swoim ciężarem na strukturze i na charakterze całej instytucji. Oczywiście, można się spierać, czy instytucje finansowo-rolne, czy przemysł rolny, przetwórczy i handel rolniczy mają iść razem z resztą rolników, czy nie. Może ja się mylę, ale jestem zdania, że mają i powinny iść razem, albowiem to wszystko służy jednej pracy społeczno-gospodarczej i rolniczej. Dlatego stoję i będę stał na tym stanowisku tak długo, dopóki moje zdanie będzie cokolwiek ważyło, że ta całość rolnictwa w dzisiejszych czasach jest konieczna. P. Kamiński jest członkiem Komisji Statutowej i koreferentem zmiany statutu Związku. Jak już powiedziałem, w roku 1937 została powołana specjalna komisja do opracowania zmian statutowych. Poza zwołaniem komisji, zagajeniem i asystowaniem przy wyborze komisji, ja jako prezes do tych prac nie wtrącałem się, tak że komisja, która została przez walne zebranie powołana dla zmiany statutu, była zupełnie wolna od jakichkolwiek wpływów ubocznych.</u>
          <u xml:id="u-94.23" who="#PiotrIgnacySobczyk">Rzeczywiście, jeżeli chodzi o mój charakter, jako przewodniczącego naczelnej instytucji, mam wrażenie, że przez samo zostanie prezesem Związku Izb i Organizacyj Rolniczych czy nawet Koła Rolników nie stałem się obszarnikiem. Zresztą tak w Kole Rolników jak i w Związku Izb obszarnicy są w mniejszości, natomiast jest szereg drobnych rolników, którzy chcą pracować zawodowo. Koło Rolników nie ma żadnego charakteru politycznego, ma charakter zawodowy. Trzeba przyznać, że jest grupa rolników, którzy poświęcają się chętnie szeregowi zagadnień, mogą one być mniej lub więcej trafne, ale w każdym bądź razie jest tak, że ludzie mogą się dziś porozumieć na pewnym punkcie zawodowym, Zapewne, jeżeli intelekty dopasują się, zrozumieją się, to ludzie mogą współpracować. Przecież i ziemianie przestaną niedługo istnieć jako obszarnicy. My na wsi nie możemy włościaństwa straszyć tak, jak małe dzieci się straszy: „Nie chodź, bo tam dziad”, aby nie podchodziło do ziemian. To jest zła nauka, to jest niepedagogiczne. Ja wierzę w to, że ziemianie przestaną istnieć jako klasa. Zostaną oni na ograniczonym kawałku ziemi jako rolnicy, a ich intelekt i wykształcenie zawodowe będzie musiało być wyzyskane niewątpliwie czy dziś, czy jutro dla wielu zagadnień rolniczych. Mam wrażenie, że ci ludzie, którzy stoją na stanowisku nieklasowym, niepolitycznym, tu, gdzie to nie może ich dzielić, będą mogli znaleźć wspólny język. Nie odgradzam się w całej mojej pracy od żadnych innych czynników. Tak samo też, jeżeli chodzi o oświatę. Przeciwstawiam się insynuacji, jakobym nie doceniał oświaty. Ale tak w Polsce, jak i na całym świecie istnieje tzw. podział czynności i jeżeli na to zwracałem uwagę, to nie dlatego, abymoświaty nie uznawał, lale dlatego, aby ten podział czynności nastąpił. Może się mylę, ale mnie się zdaje, że do niektórych rzeczy powołane jest Ministerstwo Oświaty, do innych Ministerstwo Przemysłu i Handlu czy Opieki Społecznej, a do innych Ministerstwo Rolnictwa, do innych jeszcze inne resorty. Może to błędne, ale myślę, że tak trudnego resortu, jakim jest Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, trudnego z tego powodu, że przecież tam są połączone dwa resorty — moim skromnym zdaniem nie należało by obciążać zadaniami i pracami dodatkowymi.</u>
          <u xml:id="u-94.24" who="#PiotrIgnacySobczyk">Na zakończenie pragnę odpowiedzieć na pytanie, które zostało przez p. Ministra skierowane po moim przemówieniu. Kiedy przejrzałem stenogram, przyszedłem do przekonania, że w pytaniach p. Ministra nie były uwzględnione dosłownie moje powiedzenia. Wobec tego zaznaczę, że to, co uważałem za stosowne w moim sprawozdaniu wymienić — wymieniłem. Jeżeli chodzi o stanowisko prasy, to wymieniłem dwa czy trzy pisma, jeżeli chodzi o inną presję, to relacjonowałem to w swoim czasie prezesowi komisji, jeżeli zaś chodzi o to, czy mylne, czy słuszne są moje przypuszczenia, to dzisiejsza dyskusja zdaje się dostarczyła nam dostatecznych dowodów, jak część posłów mnie atakowała za pewne rzeczy, które poruszyłem w referacie. Mam wrażenie, że na tym będę mógł wyczerpać moją odpowiedź Panu Ministrowi.</u>
          <u xml:id="u-94.25" who="#komentarz">(Oklaski. P. Kamiński przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-94.26" who="#PiotrIgnacySobczyk">Jeszcze p. Kamiński prosił mnie o odczytanie jego wniosku, który zapomniał zgłosić do części III § 20. P. Kamiński proponuje dodać słowo „Subwencje”. Wniosek ten w jego imieniu zgłaszam i przyjmuję jako referent tej części budżetu oraz porozumiem się co do tego z generalnym referentem.</u>
          <u xml:id="u-94.27" who="#komentarz">(P. Hyla. A ja zadałem dwa pytania!)</u>
          <u xml:id="u-94.28" who="#PiotrIgnacySobczyk">Prosiłem, aby mi pytania dostarczono na kartkach. P. poseł Hyla tego nie uczynił. Obecnie nie mogę odpowiedzieć, gdyż trudno by mi było zapamiętać wszystkie pytania i odpowiadać z pamięci nie zebrawszy materiałów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-95">
          <u xml:id="u-95.0" who="#TadeuszSchaetzel">Rozprawa nad tą częścią budżetu została wyczerpana. Porządek dzienny został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-95.1" who="#TadeuszSchaetzel">Mam zamiar zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-95.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie złożonych interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-96">
          <u xml:id="u-96.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-96.1" who="#Sekretarz">Interpelacja p. Zygmunta Gardeckiego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie opery m. st. Warszawy.</u>
          <u xml:id="u-96.2" who="#Sekretarz">Interpelacja p. Hrynia Terszakowca do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie niezatwierdzenia planów budowy domu spółdzielni „Sian” w Siankach, pow. Turka nad Stryjem, województwo lwowskie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-97">
          <u xml:id="u-97.0" who="#TadeuszSchaetzel">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę je p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-97.1" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-97.2" who="#TadeuszSchaetzel">Następne posiedzenie odbędzie się we środę, dnia 23 lutego br. o godzinie 10-tej z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-97.3" who="#TadeuszSchaetzel">Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ratyfikacji układu płatniczego między Polską a Francją z dnia 29 grudnia 1937 r. (druk nr 705).</u>
          <u xml:id="u-97.4" who="#TadeuszSchaetzel">Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
          <u xml:id="u-97.5" who="#TadeuszSchaetzel">a) Wincentego Hylę o zniesieniu służebności w województwach krakowskim, lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim i w części województwa śląskiego (druk nr 689);</u>
          <u xml:id="u-97.6" who="#TadeuszSchaetzel">b) Jakuba Bodzionego w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 września 1934 r. (Dz. U. R. P. Nr 86 poz. 776) o prawie o postępowaniu wywłaszczeniowym (druk nr 698).</u>
          <u xml:id="u-97.7" who="#TadeuszSchaetzel">Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1938/39 (druk nr 700):</u>
          <u xml:id="u-97.8" who="#TadeuszSchaetzel">a) rozprawa szczegółowa nad częścią 8 — Ministerstwo Skarbu,</u>
          <u xml:id="u-97.9" who="#TadeuszSchaetzel">b) rozprawa szczegółowa nad projektem ustawy skarbowej i głosowanie nad projektem ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 w drugim czytaniu.</u>
          <u xml:id="u-97.10" who="#TadeuszSchaetzel">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-97.11" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 0 min. 16.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>