text_structure.xml
377 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 30)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu dr Kazimierz Świtalski.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzŚwitalski">Otwieram posiedzenie. Protokół 131 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 132 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Jaroszewiczowa. Listę mówców prowadzi p. Jaroszewiczowa.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzŚwitalski">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Tomasz Arcyszewski, Brokowski, Stefan Dąbrowski, Gruszczyński, Januszewski, Jasiukowicz, ks. Jaworski, Jędrzejak, Kociuba, Tomasz Kozłowski, Łazarski, Mackiewicz, Michulec, Pimonów, Polkowski, Prystor, Pułjan, Rzóska, Sowiński, Syta, ks. Szydelski, Szymanowski, Tempka, Waleron, Waligóra, Winiarski, Wyrzykowski i Ignacy Ziętek.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#KazimierzŚwitalski">Udzieliłem urlopu posłom: Adamowiczowi na 1 dzień, Augustyńskiemu, Doboszowi i Wędziagolskiemu na 2 dni, Graczykowskiemu i Teleżyńskiemu na 3 dni, Dzieduszyckiemu i Panaszkowi na 4 dni, Wiślickiemu na 5 dni, Czernichowskiemu i Poprawie na 6 dni, Makaruszce, Janowi Józefowi Noskowi, Pobożnemu i Bronisławowi Wojciechowskiemu na 7 dni.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#KazimierzŚwitalski">Proszą Izbę o udzielenie urlopów posłowie: Jędrzejak na 8 dni, Brodacki zaś na 1 miesiąc.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#KazimierzŚwitalski">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba zgodziła się na udzielenie tych urlopów.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1935/36 (druk nr. 1000): Rozprawa szczegółowa nad częścią 7: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Jako sprawozdawca głos ma p. Pączek.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#AntoniPączek">Wysoki Sejmie 1 Przedłożony preliminarz budżetowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych omówiony był w Komisji Budżetowej w dniach 24 i 25 oraz 31 stycznia b. r. i został w drugiem i trzeciem czytaniu bez zmian przyjęty.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#AntoniPączek">Preliminarz przedstawia się następująco: dochody 19.678.000 zł, t. j. o 2.876.370 zł, czyli o 12,75% mniej niż w preliminarzu na bieżący rok budżetowy.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#AntoniPączek">To zmniejszenie sumy dochodów wypływa stąd, że rzeczywiste możliwości okazały się mniejsze, niż sumy preliminowane na rok bieżący. Jest to raczej zbliżenie do możliwości realnych w dziedzinie dochodów.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#AntoniPączek">Po stronie wydatków budżet przewiduje w wydatkach zwyczajnych 194.904.000, w wydatkach nadzwyczajnych 2.264.000, czyli razem 197.168.000. Jest to suma o 590 złotych większa, niż w preliminowanym na rok bieżący okresie budżetowym. A zatem w dziedzinie wydatków budżet tak w sumach ogólnych, jak i w sumach przeznaczonych na poszczególne działy, jest prawie bez zmian.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#AntoniPączek">W poprzednich latach omówione były szczegółowo cyfry wydatków, zwłaszcza w roku ubiegłym każda nowa pozycja była dokładnie omówioną. Ponieważ budżet jest, jak powiedziałem, bez zmian, zatem nie zachodzi potrzeba szczegółowego omówienia cyfr preliminowanych w budżecie. Natomiast w latach poprzednich, jak i w tym roku, omówione były poszczególne działy służby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W latach poprzednich poświęcono więcej czasu takim działom służby jak administracja, województwa i starostwa, następnie były szeroko omawiane: policja państwowa i jej czynności, dalej Korpus Ochrony Pogranicza. W tym roku poświęcono w Komisji Budżetowej, jak również i w moim referacie, stosunkowo więcej czasu tym działom służby, które były z lekka tylko potraktowane w poprzednich latach, to znaczy przedewszystkiem pracom samorządowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i pracom, wynikającym z przynależności Państwowych Zakładów Przemysłowo Zbożowych do Ministerstwa oraz pracom Biura Aprowizacji.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#AntoniPączek">W dziedzinie prac samorządowych podkreślono w referacie, zresztą niektórzy mówcy w dyskusji nawiązywali do referatu, duże prace Ministerstwa w dziedzinie organizacji samorządów, prace, które niemal są zakończone, oraz podniesiono wielkie zadania, jakie czekają Ministerstwo w dziedzinie szanowania finansów komunalnych.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#AntoniPączek">Ponieważ te rzeczy były na Komisji szczegółowo omówione i znajdują wyraz w druku sejmowym, nie zachodzi potrzeba powtarzania tych argumentów, jakie padły z różnych stron o zadaniach, czekających Ministerstwo w dziedzinie prac nad samorządem oraz w dziedzinie interwencji zbożowej za pomocą Państwowych Zakładów Przemysłowo-Zbożowych.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#AntoniPączek">Jeśli Panowie zajrzą do druku, to znajdą w nim wszystkie dane, dotyczące budżetu i jego zmniejszenia w stosunku do lat poprzednich, oraz szczegóły, dotyczące prac Ministerstwa. Nie będę ich więc powtarzał i proszę Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych bez zmian, tak jak Komisja go przyjęła.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Aleksander Bogusławski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AleksanderBogusławski">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest bodaj jednem z najważniejszych ministerstw w Państwie. Stanowi ono o stosunku ludności do Państwa. Może tę ludność doń przywiązać, a więc wzmocnić jego siłę, a może zniechęcić, a tem samem osłabić. Doceniając znaczenie tego Ministerstwa, p. Minister powiedział na Komisji Budżetowej, że „warunkiem najistotniejszym, który znakomicie ułatwia lub utrudnia zadania administracji, jest wzajemny stosunek między urzędem a obywatelem. Nie potrzebuję Panów zapewniać, jak wielką przywiązuję wagę do ukształtowania się tego stosunku na podstawie pełnego zaufania. Bez tego zaufania bowiem niezbędne ze stanowiska interesów ogólnych przyciągnięcie szerokich mas obywateli do współpracy nad umocnieniem budowy Państwa nie da się pomyśleć”. Stanowisko takie Ministra Spraw Wewnętrznych pozwala nam wypowiedzieć nasze postulaty i nasze życzenia, które są postulatami i życzeniami szerokich mas ludności wiejskiej, z tą nadzieją, że nie przebrzmią one bez echa.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#AleksanderBogusławski">Reprezentujemy warstwę, co do której wszyscy dobrze myślący obywatele są zdania, iż ze względu na swoją liczebność stanowi ona podstawę siły i rozwoju Rzeczypospolitej. Że warstwie tej nie dzieje się dobrze w Polsce, co do tego wszyscy, z troską myślący o przyszłości, są zgodni. Mówią o tem w pismach, podkreślają to często w przemówieniach. Ale nie wszyscy z tego zrozumienia sytuacji chcą wyciągnąć należyte konsekwencje. Doraźność celów, bieżące posunięcia przytłumiają im myśl głębszą, owianą troską o przyszłość. Tą doraźnością celów, osiąganiem drobnych korzyści grzeszy specjalnie nasza biurokracja. Niewiele się tem przejmuje, jakie konsekwencje w przyszłości może mieć to lub inne zarządzenie, jaki oddźwięk obudzi naruszenie obowiązującego prawa, jakie osłabienie Państwa spowoduje zniechęcenie do władz i instytucyj polskich warstw ludowych. A przecież każda krzywda, wyrządzana przez administrację państwową, każda niesprawiedliwość odbija się szerokiem echem po wsiach i buduje mur pomiędzy władzami polskiemi a ludnością, mur nieufności, niechęci, a często nawet nienawiści. Gdy spojrzymy na działalność naszej biurokracji, zwłaszcza tej na dole, to ta doraźność celów dominuje w jej działalności. Biurokracja liczy najczęściej na to, że chłop nie zna ustaw, więc można je wykonywać, jak się jej podoba, można je przytem interpretować dowolnie, byle doraźny cel osiągnąć. Zapominają nasi biurokraci, że chłopi i w kierunku poznania ustaw, przynajmniej tych najbardziej ich obchodzących, zrobili kolosalny krok naprzód. Nie jest to wprawdzie powszechne, ale jednostek światlejszych jest już na wsi coraz więcej. To też na wsi dostrzegają z łatwością, że prawo obowiązujące i rozkazy i działalność władz są w rozbieżności. Na niechętne ustosunkowanie się do chłopa naszej biurokracji ma jeszcze wielki wpływ nałóg odziedziczony z przeszłości. Biurokracja nasza nie wyzbyła się jeszcze nałogu, odziedziczonego po dawnej szlachetczyźnie, traktowania chłopa jako coś niższego. Lada urzędniczek uważa się za coś niesłychanie wyższego i nie omieszka przy okazji tej różnicy chłopu zaznaczyć. Z tej doraźności celów rodzą się również liczne nawet ustawy. Uchwalanie tych ustaw okryte bywa wzniosłą często frazeologią, nadawaniem im wielkiego twórczego dla narodu i Państwa znaczenia, gdy treść ich, a tembardziej wykonanie jest w zupełnej sprzeczności z górnolotnemi uzasadnieniami. Każde ograniczenie praw ludności, uzasadnione tu było takiemi górnolotnemi frazesami. Już to pod tym względem niektórzy działacze nie odrodzili się od naszych praojców z dawnej Polski, którzy byli bardzo wymowni. Ileż to razy oni swoje poziome sprawy, ordynarną nawet prywatę, uzasadniali wielką miłością ojczyzny! W górnolotnych uzasadnieniach, przedstawianych nam tu, jako rzecz niezwykłą, mającą doprowadzić nasz naród do wielkiego rozwoju, urodziła się ustawa samorządowa. A treść jej — to ograniczenie praw ludności i podporządkowanie samorządu biurokracji. Treść więc doraźna, która może mieć jaknajgorsze skutki dla przyszłości. Doraźny również i chwilowy cel przyświeca wyborom samorządowym. Przez te wybory B. B. i starostowie chcą przynajmniej w komunikatach PATa pokazać, że mają jeszcze wpływy w terenie. Cel ten został okupiony licznemi nadużyciami, o których mówiliśmy i w Komisji Budżetowej, które przedstawiliśmy w naszym wniosku nagłym, w interpelacjach oraz korespondencjach, umieszczanych w naszych pismach. Nie będę więc tutaj z powodu ograniczonego przy debacie budżetowej czasu przedstawiał ich szczegółowo. Stwierdzam tylko, że informacje, które nam przedstawił w tym dziale p. Minister Spraw Wewnętrznych, odbiegają daleko od rzeczywistości. I nie może być inaczej. Przecież p. Minister zaczerpnąć je mógł tylko od kierowników tych wyborów, a trudno przecież od nich wymagać, żeby sami składali na siebie oskarżenia. Gdyby p. Minister zasięgnął informacyj bezpośrednio u ludności — obraz tego zagadnienia przedstawiłby się zgoła inaczej.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#AleksanderBogusławski">Ale nawet ten cel doraźny — przedstawienia się lepiej w oczach ludności — nie został osiągnięty, bo tylko maleńka garstka bezkrytycznych czytelników pism sanacyjnych mogła być temi komunikatami zasugestionowana. Każdy bowiem, kto zna cokolwiek wieś, wie o tem dobrze, że cyfry, podawane w komunikatach, pomimo nadużyć czynionych przy wyborach, nie odpowiadają prawdzie. Czuł to zresztą widocznie p. Minister, bo się na nie nie powoływał. Chciałbym tu jeszcze raz stwierdzić, że nie wynik wyborów jest podstawą naszych zarzutów, jak od p. Ministra na komisji słyszeliśmy, ale troska o rozwój narodu i Państwa. Wynik wyborczy dla naszego stronnictwa nie jest nawet tak zły, albowiem sanacja nawet na kandydatów do rad gromadzkich, czy gminnych, nie mogła znaleźć dostatecznej ilości swych ludzi. Ale nam chodzi o istotę sprawy, o prawdziwe i sprawiedliwe wybory, o to, żeby ludność nasza czuła, że w tej przynajmniej komórce szanuje się prawo i wolę obywateli.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#AleksanderBogusławski">Gdyby ze stanowiska partyjnego oceniać ostatnie wybory samorządowe, to nie powinniśmy się tem smucić. Ludność wiejska naocznie mogła się przekonać o wrogim do niej stosunku biurokracji rządzącej, o uniemożliwieniu jej swobodnego wypowiedzenia się. Ta lekcja poglądowa, pokazana na miejscu, więcej dokonała, niż tysiące wieców lub setki artykułów w naszych pismach. Ale tu chodzi o interes Państwa, o związanie z nim jego obywateli, o nasz rozwój. Obecny regime przeminie z pewnością, jak przeminęło już tyle form organizacyjnych państwowych i tyle rządów. Może on jednak zostawić zasianą niechęć obywateli nie tylko do rządów polskich, ale nawet do samego Państwa Polskiego. To też ze stanowiska naszych przyszłych celów, naszego rozwoju i naszej potęgi nie możemy się godzić na tego rodzaju wybory i przeciwko nim protestujemy.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#AleksanderBogusławski">P. Minister mówił nam na komisji, że w działaniu władz chodziło o uwolnienie samorządu od polityki. Przykłady, przytoczone przez p. Ministra z terenu m. Warszawy, zasługują na uwagę, ale w tej polityce wyborczej widzimy fakt przysłowiowy: „kowal zawinił, a ślusarza powieszono”. Trzeba bowiem stwierdzić, że w wyborach miejskich mniej mamy krzyczących nieprawidłowości, jak na wsi, albowiem i ustawa i regulamin wyborczy ludność miejską lepiej chroniły od nacisku biurokratycznego, od możliwości robienia przy tych wyborach nadużyć. I z tego też powodu na wybory te mniej było skarg. Widzieliśmy przytem, że i protesty na nieprawidłowości wyborcze w miastach bywały nieraz uwzględniane. A tymczasem na wsi było zgoła inaczej, chociaż w gospodarce gmin wiejskich i powiatów niepodobna znaleźć rażących przykładów, któreby stwierdzały, że partyjne posunięcia utrudniały albo wykoszlawiały w nich pracę samorządową. Jeżeli były wypadki, że gospodarka samorządów wiejskich wkraczała na bezdroża, to była ona najczęściej powodowana narzuceniem uchwalającym ciałom swojej woli przez kierującą temi pracami biurokrację. P. Minister oświadczył nam, że regulaminy wyborcze wykazały przy ich stosowaniu pewne braki i że będą odpowiednio zmienione. Jest to oświadczenie dla nas ważne, dotąd bowiem słyszeliśmy tylko hymny pochwalne na cześć tych regulaminów. Czy nie należy wobec tego unieważnić wyborów i zarządzić nowych na podstawie już poprawionych regulaminów tam wszędzie, gdzie zostały one złośliwie wykorzystane na niekorzyść ludności? Tego wymagałaby przecież sprawiedliwość. W ocenie nieprawidłowości wyborów należałoby zwrócić się do bezstronnych działaczy społecznych i gospodarczych, a nie polegać na opinii sędziów patrymonialnych, jakimi są w stosunku do wyborów starostowie. Pytanie się o to starostów jest dość podobne do pytania się dawnego dziedzica, czy jego chłopom pańszczyźnianym nie dzieje się krzywda. Odpowiedziałby z pewnością, że nie, bo do niego, jako sędziego patrymonialnego, nie wpływają na niego żadne skargi.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#AleksanderBogusławski">To jest najważniejszy powód, że na nieprawidłowość wyborów wpłynęło mniej protestów, niżby ich było wtedy, kiedyby rozstrzygał protesty wyborcze w ostatecznej formie ktoś inny, np. wydział wojewódzki. Przecież nieprawidłowości te ludność przypisuje właśnie naciskowi starostów na członków komisyj wyborczych.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#AleksanderBogusławski">I nie myli się, bo sami starostowie czasem się do tego przyznają. Mam tu pismo ze starostwa radzymińskiego, skierowane do sądu w sprawie nauczyciela Wolnego. Teraz jest tak, że i władze administracyjne starają się robić nacisk na sąd. Pismo to znaleziono w aktach z notatką: „p. starosta”. W piśmie tem jest co następuje:</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#AleksanderBogusławski">„Wolny Jan, nauczyciel szkoły powszechnej w Roszczepie gm. Klembów — sprawa sądowa z Wojterą Janem (świadkowie Wojtery zdolni do krzywoprzysięstwa jako bracia i tych samych zapatrywań politycznych Stronnictwa Ludowego)”. Członkowie Stronnictwa Ludowego są zdolni do krzywoprzysięstwa!</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#AleksanderBogusławski">„Oskarżał st. post. Rosiński, który ma być podobno szwagrem Wojtery — zachodzi potrzeba zmiany oskarżyciela”. I o to się troszczy starosta. „Świadek pokrzywdzonego, Adamski Franciszek, który początkowo, przesłuchiwany przez policję, zeznawał na korzyść, obecnie miał przejść na stronę Wojtery i ma zmienić zeznania przed sądem”. I to już starostwo uprzedza i wie o tem. „Wojtera robi intrygi i podkopuje autorytet p. Wolnego, głosząc między innemi, że świadectwa wydane przez niego nie będą miały żadnej wartości i t. p.”. Poziom tych oskarżeń jest mocno „kucharski”.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#komentarz">(P. Sanojca: Tak jak obecne doniesienie.)</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#AleksanderBogusławski">„Nienawiść Wojtery datuje się od czasu wyborów do rady gromadzkiej, p. Wolny bowiem, będąc w komisji wyborczej, starał się w myśl otrzymanych wytycznych nie dopuścić do wyboru tego rodzaju warchołów, jak Wojtera. Kiedy jeden z opozycjonistów zwrócił się do sekretarza gminy Kokoszki z zapytaniem, czyja to wina, że wybory wzięły taki obrót, sekretarz miał mu odpowiedzieć, że zawdzięczają to całkowicie p. nauczycielowi. Oczywiście Wojtera dowiedział się o tem”.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#AleksanderBogusławski">Ocena ludności, że złożenie protestu nic nie pomoże, chociażby ludność składała jaknajbardziej przekonywujące dowody, jest słuszna, gdyż protesty powszechnie były odrzucane. Zwracanie się do prokuratora w wypadkach wyraźnego fałszu przy obliczaniach głosów także nic nie pomagało, najczęściej bowiem śledztwo bywało umarzane. A gdy od tej decyzji, jak naprzykład w gminie Kleszewo pow. pułtuskiego zainteresowani wyborcy zwracali się z zażaleniem do sądu, otrzymali ciekawe orzeczenie, które mówiło, że po wysłuchaniu wniosku prokuratora sąd postanowił, z uwagi na to, iż dobro prawne skarżących Skórzyńskiego i towarzyszów przez czyn Zabokrzyckiego i Sołtysiaka bezpośrednio naruszone nie zostało, zażalenie pozostawić bez uwzględnienia. A więc jeżeli wybrali im kogo innego, to powiada się, że „dobro ich nie zostało naruszone”.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#AleksanderBogusławski">Ale znalazł się taki prokurator przy sądzie okręgowym w Warszawie, który nadał bieg jednej sprawie. Dotyczyło to wyborów rady gminnej gminy Skuły, pow. błońskiego, odbytych 17 grudnia 1933 r. Nie dopuszczono tam mężów zaufania i w ordynarny sposób dokonano fałszerstwa. Na 229 głosujących 224 głosy zaliczono dla listy sanacyjnej, a tylko 5 głosów łaskawie pozostawiono liście ludowej. Zgłoszony protest, podpisany przez 80ciu bodaj wyborców, którzy twierdzili, iż pod przysięgą zeznają, że głosowali na listę ludową, starosta odrzucił, motywując, że orni teraz pod naciskiem zmienili przekonania, ale z pewnością głosowali na pierwszą listę. Nie zadowolili się tem obywatele tamtejsi, zgłosili skargę do prokuratora, zarządzono śledztwo, przesłuchano także członków komisji, z których dwóch przyznało się do fałszowania. Na sesji wyjazdowej sądu okręgowego w Grodzisku odbyła się rozprawa, na której i trzeci przewodniczący komisji z płaczem przyznał się. W rezultacie sąd skazał Stanisława Sokołowskiego, kierownika szkoły powszechnej w Bartoszówce, przewodniczącego komisji, na 4 miesiące aresztu, Przedmońskiego, sekretarza nadleśnictwa — na 3 miesiące aresztu, Włodarczyka, byłego wójta — na 3 miesiące. Oczywiście wszystkim karę zawiesił na 3 lata. Ale pomyślmy tylko, jak w tym wypadku wygląda starosta, który odrzucił protest wyborczy. Czy może mieć zaufanie u ludności? To też ponieważ sama ustawa miała zupełnie doraźny cel — uzależnić samorządy od władz administracyjnych i utrudnić ludności obronę skuteczną przed nadużyciami, tem większą opieką powinno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych otoczyć ludność, aby uniemożliwić dokonywanie nadużyć wyborczych. Że wybory nie wprowadziły do rad najlepszego i najżywszego ze wsi materiału ludzkiego, mamy dowód chociażby z tego, że rady gromadzkie nie wykazują żywotności i dlatego na zjeździe Związku Powiatów w Katowicach uchwalono nawet rezolucję, polecającą samorządom powiatowym ożywić działalność rad gromadzkich. Nie może być inaczej. Obawiano się bowiem wprowadzenia do rad inteligentniejszych jednostek, mających niezależne przekonania. Starania w tym kierunku były bardzo usilne. A gdy weźmiemy to na rozum — to czyż wynikłaby jakakolwiek szkoda, gdyby ci światlejsi, chociażby nawet politycznie zaangażowani, ożywili działalność rad? Przecież byłoby to tylko z korzyścią dla wsi. A wiele, bardzo wiele w naszych wsiach mamy do zrobienia.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#AleksanderBogusławski">Przechodząc do samej pracy samorządowej, chciałbym zwrócić uwagę na sprawę, o której już mówiłem w komisji. Poruszył ją również w Komisji Budżetowej generalny referent p. Miedziński. Chodzi o przeciążenie gmin zadaniami administracyjnemi, lub innemi obowiązkami, narzuconemi im przez ustawy. P. referent generalny Miedziński mówił to pod kątem widzenia skarbowym. Chodziło mu o oszczędzenie kieszeni chłopów poto, żeby Skarb mógł więcej ściągnąć dla siebie dochodu. Mnie chodzi zupełnie o co innego. Mnie chodzi i o oszczędzenie kieszeni płatnika, umożliwiając mu tym sposobem znośniejszą egzystencję, ale również o to, ażeby samorządy, odciążone od zbyt wielkich kosztów na utrzymanie swych urzędów, mogły te pieniądze obrócić na rozwój oświatowy i gospodarczy. Tak, jak dziś się sprawa przedstawia, to koszty administracyjne wraz z przymusowemi obowiązkami nie tylko pochłaniają cały budżet gmin wiejskich, ale nawet na wykonanie tych obowiązków nie wystarczają.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#AleksanderBogusławski">I dlatego tak często gminy przekraczają normy podatkowe, ustalone przez ustawy, a zwłaszcza normy, określone w ustawie o podatku wyrównawczym. Powódź tych nowych obowiązków jest liczna i stale corocznie nowe przybywają. Wśród nich jest cały szereg takich, które spadają na gminy prawem kaduka. Umyśli sobie jakiś referent przy zielonym stoliku, że potrzeba mu sporządzić taką czy inną statystykę, uzyskać takie czy inne informacje i wali kwestionariusz do gminy. Wśród pytań bywają niekiedy wielce humorystyczne, żądające naprzykład: przeliczenia zajęcy i innych zwierząt dzikich.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#AleksanderBogusławski">Referent taki sądzi, że może on otrzymać w tych sprawach miarodajną odpowiedź. A przecież to kosztuje i gminę i ten urząd, który się takich odpowiedzi domaga. Są także i ustawy, nadkładające na gminy różne obowiązki, przytem często nieokreślone, które nie są wykonywane, bo środków na to gmina nie posiada. Przykładem takim może być chociażby ustawa o przymusie zakładania straży ogniowych, uchwalona podczas zeszłej sesji. Nie pomogły nasze przedstawienia, że w tym okresie jest to rzecz zbyteczna, bo i ilość pożarów się zmniejszyła i straże ogniowe naogół rozwijają się wyjątkowo dobrze. Sprawa była „niesłychanie pilna”. Na szczęście ustawy jeszcze się nie wykonywuje, bodaj że jeszcze nie wyszło rozporządzenie wykonawcze. Dlatego koniecznem jest, aby p. Minister zainteresował się bliżej zakresem działania gmin i zmniejszył wreszcie ten ciężar, który na nich ciąży. Skoro wspomniałem o strażach, o bezpieczeństwie ogniowem, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na sprawę kominiarzy, którzy stają się coraz większą plagą wsi. Urościli sobie pretensję, że ponieważ są zawodem koncesjonowanym wedle ustawy przemysłowej, to mają monopol na czyszczenie kominów, ba, nawet mogą ten obowiązek przymusowo przez władze administracyjne narzucić.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#komentarz">(P. Burda: Precz z kominiarzami!)</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#AleksanderBogusławski">Wielu starostów uległo temu roszczeniu kominiarzy. A przecież czynność tę z dużo większym skutkiem dla bezpieczeństwa ogniowego mogą wykonać straże ogniowe, wreszcie chociażby sami mieszkańcy pod nadzorem rad gromadzkich i sołtysów. A ileż to kar z tego tytułu spadło na ludność wiejską, ilu złości i niechęci była ta sprawa powodem! Czas wreszcie ją uregulować.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#AleksanderBogusławski">Muszę tu jeszcze wrócić do sprawy świadczeń w naturze. W sprawie tej widzę wielkie nieporozumienie. My uważamy, że świadczeniami temi winny dysponować tylko rady gminne, ewentualnie rady gromadzkie na swoje drogi. Tymczasem już dziś świadczenia w naturze wbrew ustawie drogowej są rozszerzane na drogi powiatowe, wojewódzkie i państwowe. Przecież to się mija z istotnym celem gospodarczym. Wszyscy jesteśmy tego zdania, że wielkie roboty na drogach państwowych i wojewódzkich i to roboty płatne, mogłyby mieć poważny wpływ na zmniejszenie się bezrobocia, na ożywienie gospodarcze wsi, na usunięcie głodowej konkurencji, czyli jednem słowem ułatwiłyby wyjście z tej nędzy, którą nam tutaj tak wymownie przedstawił Minister Poniatowski. Starania Rządu w tym kierunku winny być wszystkiemi sposobami przeprowadzane. Zresztą budowanie dróg państwowych o trwałej nawierzchni, odpowiadającej wymaganiom ruchu samochodowego, wymaga już przy budowie robotników do pewnego stopnia wyspecjalizowanych. Nie nadają się więc do tej pracy ludzie, powoływani drogą szarwarków, coraz to inni, nieobeznani z temi pracami. Wreszcie wzgląd psychologiczny nakazuje liczyć się z tem, aby nie stwarzać wspomnień pańszczyźnianych. A takie analog]e nasuwają się masom, jeżeli wyższe, oddalone od nich władze dysponują ich pracą. Praca ta, wykonywana pod przymusem, bez zrozumienia istoty rzeczy, będzie niewiele co warta. Zresztą drogi te są własnością Państwa, więc ze środków Państwa winny być prowadzone. Nie może być powoływana do świadczeń na tych drogach jedna tylko warstwa ludności, zużywająca ich mniej niż inne zawody. Z tego więc względu jesteśmy przeciwni rozszerzaniu świadczeń w naturze na inne drogi poza gminnemi. Oddawna też czekamy na uregulowanie sprawy przymusowych podwód. W dziedzinie tej panuje zupełna często dowolność. Normalnie wogóle podwody przymusowe nie powinny mieć miejsca. Urzędnicy winni otrzymywać, a nawet często otrzymują, koszta przejazdów. Z wynajęciem dobrowolnem furmanek niema przecież kłopotu. Korzystać mogą także z ruchu autobusowego. Tymczasem jednak przymusowe podwody są poważnym ciężarem wsi, zwłaszcza przy nieokreślonych obowiązkach ustawowych.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#AleksanderBogusławski">Zbytnią dowolnością i doraźnością celów grzeszy stosunek administracji do stowarzyszeń. Sanacja prowadzi w stosunku do stowarzyszeń politykę szkodliwą ze względu na przyszłość narodu. Stowarzyszenia wszelkie stara się upartyjnić. Szkodzi to samym stowarzyszeniom, odtrącając od nich ludzi inaczej myślących. A przecież dawniej było inaczej. Nawet w okresie największego partyjnictwa, jak nazywacie okres przedmajowy, ludzie w wielu stowarzyszeniach pracowali harmonijnie, chociaż miewali różne przekonania. Cele i dążenia danego stowarzyszenia były łącznikiem ich działalności. Starali się znaleźć to, co ich łączy, a nie to, co ich dzieli. Sanacja jednak inny punkt widzenia w stosunku do stowarzyszeń wysunęła. Uważała, że mają one służyć mniej własnym celom, określonym w statutach, ale więcej polityce partyjnej B. B. W. R. Przez te stowarzyszenia chciano się ugruntować w społeczeństwie. Niepomiernie to zaszkodziło organizacjom, przez sanację pod tem hasłem opanowanym, których istotne cele zostały poważnie zwichnięte. I dlatego widzimy upadek żywotności tych organizacyj, chociaż cele ich statutowe przy jakiej takiej bezstronności mogły szerokie masy do nich przyciągnąć. Takie nastawienie partyjne nie stwarza pracy harmonijnej w opanowanych organizacjach, gdzie wszyscy nawet kierownicy do sanacji się przyznają. Jeżeli organizacje mają być terenem wpływów politycznych, to łatwo przeradzają się w tereny walk osobistych. Dlatego mamy różne organizacje sanacyjne o tym samym typie, związane z poszczególnemi jednostkami, a walczące z sobą. Ba, jedna nawet organizacja, wybitnie subwencjonowana ze Skarbu i samorządów, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet, daje na całą Polskę widowisko zaciekłych walk między poszczególnemi przywódczyniami, należącemi do tego samego obozu. Jest to następstwo zwichnięcia istotnych celów, którym organizacja ma służyć, a wysunięcia doraźnych celów partyjnych. Najgorzej jest jednak, gdy do działalności stowarzyszeń wtrąca się administracja i policja nie ze stanowiska porządku, bo to jeszcze można zrozumieć, ale ze stanowiska partyjnego. Jedne organizacje się faworyzuje, narzuca obywatelom, a drugie zaciekle zwalcza, używając do tego nieraz i kar administracyjnych. utrudniając im zebrania, strasząc należących do nich członków. Tak prześladowana organizacja oświatowa jest Związek Młodzieży Wiejskiej Rzplitej Polskiej „Wici”. Nie będę tutaj przypominał o szczegółach tego prześladowania mówiliśmy o tem w roku zeszłym przy debacie budżetowej, mówiliśmy także o tem na komisji. Chciałbym tylko sprostować nieporozumienie, które wynikło z naszych żądań, a które, jak widzimy z odpowiedzi p. Ministra, nie zostało dokładnie zrozumiane. Nie chodzi nam o to, ażeby Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici” uzyskiwał jakieś specjalne przywileje. Organizacja ta bowiem idzie własnemi siłami, własnym rozpędem i poświeceniem członków. Niema przecież żadnych subwencyj i nie stara się o nie. Ale Ministerstwo Skarbu uznało specjalna decyzją z maja 1934 r. Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici” za stowarzyszenie oświatowe, podpadające jak i inne, pod działanie art. 141 i 16 ustawy o opłatach stemplowych, co zwalnia je od wszelkiego rodzaju opłat stemplowych. Tymczasem niektóre starostwa, jak np. w Łańcucie, żądają przy rejestracji opłat stemplowych w kwocie 11 zł; żądają również takich opłat przy wszelkich zawiadomieniach.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#komentarz">(P. Szajer: Nieprawda.)</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#AleksanderBogusławski">Mieliśmy dokładne informacje co do tego. Chodzi więc nam o to, ażeby w starostwach uszanowano to zarządzenie Ministerstwa Skarbu.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#komentarz">(P. Szajer: Nieprawda. Głos na lewicy: Co to za starosta się odzywa? P. St. Stroński: Trzeba przyznać, że sprostowanie mocne.)</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#AleksanderBogusławski">Co do zgromadzeń — to do tego, co poruszaliśmy w komisji, dodam tylko, że sprawa stosowania ustawy o zgromadzeniach wywołuje największe rozgoryczenie na wsi. Ludność naogół zna się już, jakie jej prawa z tej ustawy przysługują. Każde więc odstępstwo od tych zasad, każde interpretowanie swoiste tej ustawy rozdrażnia ludność niepomiernie. A pochopność niektórych starostów w kierunku niepozwalania na zgromadzenia publiczne, nawet w lokalach zamkniętych, jest częsta. Odmówiono naprzykład w Krzczonowie w Lubelskiem zgromadzenia, połączonego z uroczystością poświęcenia sztandaru w Domu Ludowym, na które przybył prezes Malinowski. A wieś ta ma bardzo piękne tradycje z okresu walki o niepodległość. Ileż tam niepotrzebnej goryczy osiada w duszach chłopskich, której uniknąć przecież było bardzo łatwo. Uniemożliwia się często zebrania w lokalach straży ogniowych. Niektórzy starostowie wydali zakaz oddawania sal straży ogniowej na zebrania polityczne ludowe. To się przecież nie może pomieścić w umysłach ludności, że starosta, który do budowania remizy strażackiej się nie przyczynił, ani nie jest jej właścicielem, chce nią dysponować tak, jakby był gospodarzem, w dodatku gospodarzem jednostronnym, bo na zebrania sanacji chętnie daje zezwolenia.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#AleksanderBogusławski">Jakkolwiek o policji państwowej mówiliśmy nieraz i na komisji i na plenum Sejmu — nie podobna jej tu pominąć. Jest to jedna z największych bolączek na wsi. Policja, zamiast być istotnym organem bezpieczeństwa dla wszystkich obywateli bez względu na przekonania, wykorzystywana bywa na korzyść jednej partii sanacyjnej. Daleko jej do tego, aby ludność mogła odnosić się do niej z calem zaufaniem. W tym dziale administracji państwowej tembardziej nie powinna doraźność celów zasłaniać nam przyszłości. Od poziomu policji zależy stosunek ludności do Państwa i jego organów. Przecież to są najbliżsi funkcjonariusze państwowi, z którymi ludność ma najczęściej do czynienia. Po ich zachowaniu się sądzi o całości. A jak jest w istocie, z czego to dziś policja znana jest najbardziej na wsi? Z rozwiązywania zebrań, i to najczęściej bezprawnie, z tropienia działalności legalnych stronnictw politycznych, ich działaczy, członków! Ale żeby to tylko na tropieniu poprzestała. Policja używana jest do utrudniania pracy działaczy i członków stronnictw lub niezależnych stowarzyszeń, do uprzykrzania im życia, do wyszukiwania kar administracyjnych, do odstraszania ich tem od organizacyj. A gdy znajdą się wśród policji jeszcze gorliwcy, pragnący się specjalnie sanacji przypodobać, stają się prawdziwą plagą ludności wiejskiej. Inaczej traktują sanatorów i może dlatego, że się ich obawiają, patrzą na ich wyczyny przez szpary. Wszystko to ludność widzi i ocenia. Policja towarzyszy sekwestratorom w ich wyczynach egzekucyjnych, które już nawet niektóre pisma sanacyjne potępiły.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#AleksanderBogusławski">Uprzykrzanie więc ludziom życia zajmuje w działalności policji rolę bardzo poważną. Nic też dziwnego, że właściwa jej rola, to jest zapewnienie ludności bezpieczeństwa, ochrony przed kradzieżą i bandytyzmem, wyszukanie sprawców tych przekroczeń i zbrodni, pozostawia wiele do życzenia. Dodać tu jeszcze trzeba, że bicia i znęcania się policji nad aresztowanymi nie są, niestety, nielicznemi tylko wyjątkami. Cyfry, przytoczone przez p. Ministra, są raczej dowodem sprytu policji. Nie robi ona tego przecież przy świadkach. A sądy, czy dochodzenia dyscyplinarne dają wiarę policji, jak to mamy tego niezliczone dowody. Dlatego to tak trudne jest udowodnienie policji tych przekroczeń. Twierdzę, że sprawa postawienia na odpowiednim poziomie policji i należyte jej obywatelskie wyszkolenie jest niecierpiącą zwłoki.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#AleksanderBogusławski">Kończę tem, co powiedziałem na początku: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i jego organa stanowią o stosunku ludności do Państwa. O tem pamiętać winni wszyscy urzędnicy i funkcjonariusze tego Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Bielecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#TadeuszBielecki">Proszę Panów! W okresie przełomowym dla całego świata naszej cywilizacji polityka wewnętrzna Państwa nie polega tylko na administracji jego spraw bieżących, ale jednocześnie na pracy głębszej, budującej przyszłość, zmierzającej do przebudowy Państwa według jakiegoś konsekwentnego planu. Gdy mowa tedy o działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, stają przed nami dwa pytania: pierwsze, czy Rząd taki plan przebudowy Państwa posiada i jaki jest ten plan? I drugie — jak sprawuje bieżącą administrację?</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#TadeuszBielecki">Nie będziemy tu dyskutowali o tem, co już dawno wiemy i co nas zasadniczo z Rządem różni, mianowicie o jego pojęciu ogólnem państwa. Dla nas Państwo Polskie to jest państwo narodu polskiego, budujące jego siłę i opierające się o nią. Tylko takie państwo może się pomyślnie rozwijać, posiadać stała równowagę wewnętrzna i rosnąć w potęgę, tylko z takiego pojęcia państwa może wyrosnąć twórcza myśl i plan jego przebudowy, dającej formę temu, co stanowi jedyne źródło jego siły i żywotności. Polityka, która tej prawdy nie uznaje, musi się błąkać pośród chaosu pojęć, pomysłów, wybiegów i sztucznych projektów.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#TadeuszBielecki">Podstawą ustroju, który Panowie chcą na? rzucić, nie jest naród polski, tylko ludność państwa, mechaniczny zlepek różnej wartości jednostek bez względu na wyznanie i narodowość, czyli, że w dalszym ciągu przyznajecie Panowie możność wpływania na bieg spraw państwowych nie tylko Polakom, ale i Żydom. Ponadto sanacyjny projekt ustroju chce uniezależnić Rząd od społeczeństwa i dać mu nad niem bezgraniczną władzę, popierając te jednostki i grupy ludności, które ze społeczeństwem walczą. Ten system polityczny, niemający nic wspólnego z nowoczesnem pojęciem państwa narodowego, niedaleko, naszem zdaniem, zaprowadzi, jesteśmy pewni, że historia złoży sanacyjny projekt konstytucji do archiwum, w wydziale pomysłów poronionych.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#TadeuszBielecki">Gdy chodzi zatem o pierwsze pytanie, odpowiedź brzmi negatywnie. Planu przebudowy państwa w stylu narodowym Rząd nie posiada i posiadać nie może. Odbija się to również oczywiście i na sprawowaniu bieżącej administracji państwowej.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#TadeuszBielecki">Drugie z kolei pytanie: jak Rząd sprawował bieżącą administrację w ostatnim roku, który nas dzieli od poprzedniej debaty budżetowej.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#TadeuszBielecki">Administracja, jak wiadomo, to wykonywanie ustaw i utrzymywanie porządku prawnego. Jak każda działalność, tak i działalność administracyjna, winna być przedewszystkiem celowa. Jak wygląda z punktu widzenia celowości, nie słuszności, ale celowości, działalność administracji państwowej w ostatnim roku? Pierwszy przykład, który tu się narzuca, to masowe aresztowania, jakie przeprowadzono po zamordowaniu ś. p. ministra Pierackiego. Zamiast szukać sprawców zabójstwa i zwrócić całą energię w kierunku ich poszukiwania, rzucono się z całą energią przeciwko obozowi narodowemu. Aresztowano zgórą 900 ludzi w ciągu jednego dnia.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#TadeuszBielecki">Przetrzymywano ich przez kilka tygodni w areszcie, pytam: po co? Jaki cel miało to masowe szerzenie niepokoju publicznego, i to od góry, przez Rząd, a nie od dołu, przez społeczeństwo? Przetrzymuje się ludzi w tak wielkiej liczbie niewiadomo poco, i to ciągle tych samych — w Częstochowie naprzykład wsadza się ciągle do kozy 24 ludzi, prezesów stowarzyszeń, czy sekcji „Młodych” i przy każdej okazji oskarża się ich z art. 166, Czy za zabójstwo, czy za inne rzeczy — zawsze ci sami idą do kozy. A później otrzymują oni umorzenie. Przetrzymuje się ich przez 3 tygodnie bez żadnej podstawy w areszcie, a później wydaje się pismo, w którem się mówi: „umarzamy dochodzenie”.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#TadeuszBielecki">Omyliły się władze policyjne w kilkuset wypadkach i zaaresztowały 900 ludzi.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#TadeuszBielecki">Naszem zdaniem to nie jest należyte sprawowanie administracji w Państwie, nie tylko nienależyte, ale niecelowe.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#TadeuszBielecki">Druga sprawa, którą rozpatrzę z punktu widzenia celowości, to Bereza Kartuska. Abstrahuję zupełnie od metod, które tam stosowano i o których już mówiliśmy, a które budzą wstręt i odrazę w każdym cywilizowanym człowieku. Tworzy się obóz koncentracyjny w Polsce po 8 latach silnych rządów — najsilniejszych, jakie dotąd były. Poco nagle takie wyjątkowe środki, które stosuje się zazwyczaj w czasach wojny, czy rewolucji? Widocznie jest permanentna rewolucja pomimo zapewnień Panów, że panuje spokój w Warszawie i Polsce.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#TadeuszBielecki">Oceniając Berezę z punktu widzenia celowości, a nie stosowanych tam metod postępowania — o czem mówiliśmy już, a sposób zaprzeczenia potwierdził tylko to, co się tam działo — poco, pytam się, urządzono obóz koncentracyjny? Czy żeby odebrać zdrowie niektórym ludziom? Odbieranie zdrowia jest zbrodnią. Myślę, że Rząd nie miał takiego celu na oku. Czy po to wysłano do obozu koncentracyjnego narodowców, żeby im odebrać przekonania ideowopolityczne? Jest śmiesznemi złudzeniem przypuszczać, że narodowcom odbierze przekonania obóz koncentracyjny. Czy może robiono to, by dać upust sadyzmowi niektórych ludzi? To też nie jest cel. I dlatego więc pytam, jaki cel miało stworzenie obozu koncentracyjnego, co chciał Rząd osiągnąć przez to?</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#TadeuszBielecki">A teraz trzecia sprawa, która przed nami stoi, to kwestia masowych aresztowań w Łodzi. Przed wyborami łódzkiemi aresztowano kilkakrotnie działaczy narodowych, komisarzy wyborczych, członków Komisyj Wyborczych i trzymano 20 kilku ludzi przez 7 miesięcy w więzieniu. Odbywa się potem proces. Proces wykazuje niewinność głównych oskarżonych, zmienia się więc kilkakrotnie akt oskarżenia, oskarża się raz za rzekome awantury robione 3 maja, drugi raz za rzekome związki tajne w Stronnictwie Narodowem. Wszystko to są głupie wymysły, które upadają w sądzie. Co się chciało osiągnąć, trzymając 7 miesięcy naszych działaczy w więzieniu? Czy w ten sposób można odebrać przekonania polityczne kolegom: Kowalskiemu, Szczęsnemu, Stolarkowi i tym robotnikom, którzy są w Stronnictwie Narodowem, a którzy nie dadzą się złamać, wraz z innymi członkami Stronnictwa Narodowego? Jaki był cel przetrzymywania tych ludzi przez tyle czasu w więzieniu? Odpowiedziano: przez pomyłkę. To 7 miesięcy trzyma się w więzieniu ludzi niewinnych przez pomyłkę? W takim razie jest to rząd pomyłek, pomyłek na każdym kroku. Znowu pytam z punktu widzenia celowości — cóż to za metoda? Jest to system dokuczania i drażnienia ludzi. Czy to jest zadanie administracji państwowej, czepiać się za drobiazgi? Robi się np. obławy na ludzi, którzy chodzą z mieczykami, — oto jest ważne zadanie policji i administracji. Aresztuje się ich...</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B. W. R.: Szkoda czasu.)</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#TadeuszBielecki">Musi Pan słuchać, chociaż szkoda czasu; od tego tu jesteśmy, żeby mówić, bo nic innego się tu nie zrobi, tylko trzeba mówić.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B. W. R.)</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#TadeuszBielecki">Jeżeli idzie o te obławy na ulicach, to tu narzekano, że policja jest przepracowana, że zwiększa się zakres jej obowiązków, ale często jest to praca niepotrzebna, gdy zatrzymuje się ludzi, spisuje protokóły, a potem ich wypuszcza, bo za nic ich zatrzymano. To są jakby ćwiczenia, a nie sprawowanie administracji. Naszem zdaniem, są to nieprzemyślane odruchy, które nie mogą być uznane za objaw siły, lecz zdenerwowania. Jest to działanie na oślep, a takie działanie nie cechuje silnego rządu.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#TadeuszBielecki">Inna sprawa, którą chcę podnieść, to żywy człowiek w administracji. Administrator — to jest zagadnienie najważniejsze w administracji, ważniejsze aniżeli gdziekolwiekindziej. Żywy człowiek jest tutaj najważniejszą rzeczą, bo ma olbrzymi zakres swobodnego uznawania na podstawie ustaw. Trzeba, żeby administrator był w pełni człowiekiem i umiał to swobodne uznanie właściwie zastosować. Ud czego to zależy? Od doboru ludzi do aparatu administracyjnego. Jakie jest kryterium doboru, gdy idzie u nas o dobór aparatu urzędniczego, czy aparatu partyjnego B. B. Kryterium jest zawsze jedno, żeby nazewnątrz — nie chodzi o to, co Ktoś ma wewnątrz, w sercu, ale nazewnątrz — żeby być lojalnym i, jak się to mówi, prawomyślnym wobec sprawującej władzę grupy rządzącej. I to jest niezmiernie dla Panów i dla Państwa niebezpieczne, skoro postawi się jako jedyne kryterium doboru — wierność dla wyznawanych przez Rząd i rządzącą partię zasad. To wystarcza. Wszystko jedno czy to będzie karany sądownie konfident, czy pijanica, jakim był Krzymuski czy Zaborowski w Łodzi, ale to jest główny filar oskarżenia, to jest podpora, na Której się opiera oskarżenie narodowców.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#TadeuszBielecki">To jest jaskrawy przykład, ale są inne mniej jaskrawe, również wywodzące się z tego źródła, ze kryterium doboru nie jest wartość człowieka, którego się dobiera, ale zewnętrzne objawy prawomyślności i manifestowanie na rzecz obozu rządowego. Po cichu tacy panowie mówią, że są przeciw systemowi sanacyjnemu, a nazewnątrz — są za systemem i stają się przez to podporami grupy rządzącej. Jest to system doboru słabych charakterów już u swoich podstaw, a nie system budowania na mocnych charakterach, mogących jedynie utrzymywać i Państwo i każdą grupę, która chce dłużej rządzić i pozostawić trwałe ślady po sobie. Dlatego muszę stwierdzić, że wytworzyła się w Polsce atmosfera moralna, w której duszą się wszyscy — i obóz rządzący i opozycja. Pochodzi to stąd, że był zły początek. O sanacji zaczęło się mówić odrazu, ale realizować zasady sanacji moralnej chce się dopiero teraz po 7 czy 8 latach. Trzeba było od początku czyścić swój obóz z naleciałości, które się do Was dostały. Muszę powiedzieć, że grupa ideowych legionistów, piłsudczyków, została jakby zalana przez stado hi jen różnych, które poszły na żer, które obsiadły obóz rządowy i które wpływają na władzę więcej od bezsilnej, jak się okazało, grupy ideowej legionistów. I cały ich heroizm, który wykazali na polu walki i przed którym schylamy czoło bez względu na różnice polityczne...</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Dopiero teraz?)</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#TadeuszBielecki">Nie godziłem się z polityką legionową, ale zawsze ceniłem odwagę legionistów. Heroizm ten został obecnie zagłuszony przez sforę ludzi, która dorwała się do żłobu i która chce eksploatować Państwo, nie myśląc o jego przyszłości. Dzięki tym ludziom wytworzyło się trzęsawisko moralne, z którego Panowie nie wiecie, jak wyjść,...</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(Sprzeciwy na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#TadeuszBielecki">...bo walka z nadużyciami u Was jest walką beznadziejną — jednego się wsadzi, drugi czeka na wsadzenie i niema go kto posadzić. Wasza walka z nadużyciami, mojem zdaniem, nie doprowadzi do niczego. To jest istotnie tragiczne położenie dla Waszego obozu, nad którem oczywiście płakać dziś nie zamierzam. Ta metoda dobierania ludzi, zastosowana od początku, to niedbanie o wartość moralną jednostki, mści się i będzie mścić się na obozie rządzącym.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#TadeuszBielecki">Zerwało się węzły społeczne i narodowe, które dawały pewien cement społeczeństwu i wyzwoliło się jednostkę ze wszystkich więzów jedynie mocnych i silnych, i ukazało się zwierzę. Otóż ja wołam o ludzi w administracji, w Państwie i w każdej partii. Będziemy się cieszyć, jeżeli będziemy się spotykać z przeciwnikiem na pewnym poziomie moralnym, a nie z ludźmi, którzy walczą w sposób podstępny i wykrętny, z ludźmi, chowającymi się za plecami innych.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#TadeuszBielecki">Walka, którą Panowie prowadzicie z nadużyciami, jest walką beznadziejną, bo nie wiem jak daleko trzebaby poprowadzić czystkę, żeby sanację oczyścić naprawdę. Dlatego kontrola, która jest istotą sprawowania administracji, również szwankuje, bo polega na ludziach, którzy tę kontrolę wykonywują.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#TadeuszBielecki">Trzeba, żeby nie było ludzi nietykalnych. Mam jeden przykład, a takich przykładów możnaby tutaj przytoczyć dużo — chciałbym, aby był sprawdzony, przykład z Ostrowi Mazowieckiej, gdzie jest jeden taki nietykalny pan Hornung, burmistrz komisaryczny, który ilekroć chce mu ktoś wytoczyć sprawę o pospolite przestępstwo, oskarża równocześnie świadków, którzy mają świadczyć, o sprawy nieczyste i uniemożliwia prowadzenie procesu. Prokurator nie chce się zająć temi sprawami. Nietykalny p. burmistrz rzuca oszczerstwa na ludzi zasłużonych i szanowanych w Ostrowi Mazowieckiej. Publicznie mu mówią, że to a to przestępstwo popełnił, a pomimo to nikt go nie pociąga do odpowiedzialności, nikt nie przeprowadza do chodzenia i nie bada ile jest prawdy w tem, co mówią. Otóż to jest kategoria ludzi nietykalnych i takich jest wszędzie dużo. Dlatego kontrola w takich warunkach jest rzeczą niezmiernie trudną, prawie że niemożliwą. Można powiedzieć, że zaraza idzie od góry. U dołu — jestem daleki od schlebiania temu dołowi — ale dół jest zdrowszy i nie ulega rozkładowi w tym stopniu, w jakimby mógł ulegać w tych warunkach, jakie u nas od szeregu lat panują.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#TadeuszBielecki">Przechodzę do szarego człowieka, który jest dziś tak modny, zwłaszcza przed wyborami wszyscy się szarym człowiekiem interesują. Wszystkie partie i wszyscy ludzie mówią z rozrzewnieniem o szarym człowieku.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#komentarz">(Głos: Nawet Pan.)</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#TadeuszBielecki">Nawet ja. Tylko że po wyborach, i tu jest różnica między Panami a nami, po wyborach B. B. zajmuje się szarym człowiekiem od strony urzędu podatkowego i policji, a znika troska o szarego człowieka w dobrem tego słowa znaczeniu. Bez schlebiania mu, na szarym tylko człowieku, na rdzennym Polaku, Polska będzie stała, a nie na tych nietykalnych. To jest epopea cała, a raczej poemat liryczny, gdy chodzi o oświadczenia rządu i przedstawicieli Klubu B. B., w sprawie szarego człowieka. Tak np. p. Minister Zawadzki mówił w wywiadzie, jeszcze przed wakacjami, że zniesie upomnienia po 1.50 zł., które gnębią płatnika, ale nie zniósł. Poco te oświadczenia, jeżeli się ich nie dotrzymuje? Mówi się o sprawiedliwszym wymiarze podatków, teraz po ośmiu latach, gdy się zrujnowało gospodarstwo narodowe, mówi się o zmianie podstaw wymiaru. Co do tego mamy przykład w pow. błońskim, gdzie ściągnięto dwa razy ten sam podatek, dlatego, że podatnik miał tylko kwit, a nie miał nakazu płatniczego. Wzięto mu po raz drugi podatek. Tego rodzaju wypadki, gdy się tyle mówi o szarym człowieku, są bardzo przykre.</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#TadeuszBielecki">Pos. Miedziński rzucił tu hasło, na które zgodziłbym się chętnie, t. j. najnowsze zawołanie obozu rządzącego: dobrze płacić. Tylko jedna mała uwaga: trzeba mieć z czego płacić! Rząd nie może oczywiście napychać pieniędzmi kieszeni obywateli, bo od nich je bierze, ale musi tak prowadzić politykę gospodarczą, żeby było z czego płacić, żeby ten obywatel mógł wykonać wspaniałe wezwanie: „płaćcie dobrze”. Ale jeżeli się go zrujnuje, to można nie wiem jak go wzywać, a nie zapłaci, bo nie ma z czego. Żeby dobrze płacić, trzeba mieć z czego.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#TadeuszBielecki">Mam tu również całą paczkę karnych mandatów starościńskich, tyczących się jednego i tego samego człowieka, Stanisława Zimnicy; mamy takich nakazów cale stosy, możnaby nimi mieszkanie wytapetować, ale w tej chwili chodzi mi o nakazy, tyczące się jednego narodowca, gospodarza z pow. opoczyńskiego. Na przestrzeni niecałych dwóch lat otrzymał on 15 mandatów karnych. Tak się składa, że w jednym roku ciągle pies się urywał z łańcucha, a w drugim roku wóz stawał w poprzek drogi. Złośliwy pies i złośliwy wóz, który stawał w poprzek drogi po 7–8 razy w roku. Dzieje się to w pow. opoczyńskim pod rządami starosty Krauzego, który dotychczas tam władzę sprawuje.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#TadeuszBielecki">Dalej mamy również ciekawe wiadomości o meldunku, jaki złożył komendant posterunku w Zwardoniu, jest w nim mowa o wypadku, jaki zdarzył się redaktorowi Zajączkowi, który przyjechał na zebranie. W czasie zebrania wszedł posterunkowy, nagle wyciągnął pałkę gumową i trzy razy uderzył redaktora po głowie.</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#TadeuszBielecki">Nie chcę o tem mówić, jak się zachowali zebrani.</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#TadeuszBielecki">Tu nie idzie o to, co zrobili zebrani z posterunkowym, ja tego nie powiem, bo nie chcę cytować przykładów rzucania się na posterunkowych, jestem przeciwnikiem metody walki z policją, ale proszę zapytać tego posterunkowego, jak zareagowali obecni. Niech on o tem powie.</u>
<u xml:id="u-7.36" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-7.37" who="#TadeuszBielecki">Komendant komunikował później, że było zebranie, na którem przemawiał redaktor z Bielska i w czasie zebrania posterunkowy zwrócił mu „delikatnie” uwagę — to się nazywa „delikatnie” zwrócić uwagę.</u>
<u xml:id="u-7.38" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-7.39" who="#TadeuszBielecki">Tak wygląda stosunek administracji do szarego człowieka na codzień, a nie od święta.</u>
<u xml:id="u-7.40" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-7.41" who="#TadeuszBielecki">Niech się Panowie nie denerwują.</u>
<u xml:id="u-7.42" who="#TadeuszBielecki">Proszę Panów! Jeżeli chodzi o rozwiązywanie zebrań, to jest osobny dział, o którym będzie jeszcze mowa. Przytoczę tylko, że rozwiązano zebranie w powiecie opoczyńskim, gdzie rządzi starosta Krauze, za to, że drzwi do drugiego pokoju były zamknięte, ale nie na klucz. To jest powód do rozwiązania zebrania. Rozumiem, jeżeli jest prawo surowe, ale nie można robić śmiesznych kawałów, ośmieszających tego, który je stosuje, a nie tych, do których są stosowane.</u>
<u xml:id="u-7.43" who="#TadeuszBielecki">Mamy ostatnio wypadek z 8 lutego w Daleszewicach, powiatu opoczyńskiego. Policja wchodzi na zebranie, na którem przemawiał sen. Sołtyk i rozwiązuje je z tego powodu, że tyfus panuje w całej wsi. Okazało się, że na szczęście nie było żadnego tyfusu.</u>
<u xml:id="u-7.44" who="#komentarz">(P. Burda: To stare rzeczy.)</u>
<u xml:id="u-7.45" who="#TadeuszBielecki">Dla Pana stare, ale to było 8 lutego. Takich wypadków można cytować bez końca i nie sposób wyczerpać tu przykładów naginania ustaw do celów niewiadomo jakich i łamania ich z przyzwyczajenia. To weszło już w krew administracji tak dalece, że nie może nawet własnych ustaw stosować.</u>
<u xml:id="u-7.46" who="#TadeuszBielecki">Nie dosyć na tem. Wysiedla się dwu naszych kolegów z Zakopanego: Bałabuszyńskiego i Kamińskiego etapami — jednego do Krakowa, drugiego do Gorlic, tak jak w dzikim kraju! Dlaczego? Bo się władzom nie podobali, bo to narodowcy. Poco? Niech będzie ostra walka, ale poco się takie kawały robi i dlaczego to jest tolerowane?</u>
<u xml:id="u-7.47" who="#TadeuszBielecki">Szary człowiek — pomimo tych oświadczeń lirycznych, wcale niema do Panów zaufania. To jest jedyny rezultat 8o letnich rządów obozu sanacyjnego — głęboka nieufność, którą chowa w sobie szary człowiek, często nie wypowiadając jej, i majem zdaniem, nie przełamią jej żadne oświadczenia.</u>
<u xml:id="u-7.48" who="#TadeuszBielecki">Do kogo się on garnie? Do obozu narodowego. Nie do partyj klasowych, nie do sanacji. Dlaczego? Bo obóz narodowy nic mu nie obiecuje poza dbałością o Polskę i o niego samego. Żadne wezwania do szarego człowieka nie pomogą, to jest próżny trud. Można do niego lirycznie przemawiać, ale to na nic się nie zda. Jeżeli raz zepsuło się sobie opinię, to długo trzeba będzie pracować, żeby ją odrobić.</u>
<u xml:id="u-7.49" who="#TadeuszBielecki">Wskazuję krótko na tę olbrzymią różnicę, jaka istnieje między tem, co się mówi, a tem, co się robi. A przecież nikt nie da się wziąć na piękne słówka, tylko na to, co się realizuje w życiu. Między oświadczeniami pp. Ministrów i Pana Premiera, a tem, co się dzieje w Polsce istnieją jakby nożyce, jeżeli wziąć porównanie z życia gospodarczego. Tak, jak nie możecie Panowie zamknąć nożyc między cenami przemysłowemi i rolniczemi, tak nie możecie zamknąć nożyc między tem, co się mówi, a tem co się robi. Wasze oświadczenia liryczne to Syzyfowa praca. Nie widzę więc różnicy między różnemi skrzydłami sanacji. Jedni rozróżniają: prawicę — pułkowników, drudzy: lewicę. Jedni robili Brześć, drudzy — nie wiem czy robili, ale tolerują Berezę. To są dwa symbole: Brześć i Bereza. Razem jest to jedno B. B.</u>
<u xml:id="u-7.50" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-7.51" who="#TadeuszBielecki">Ja nie odróżniam tych dwóch skrzydeł.</u>
<u xml:id="u-7.52" who="#TadeuszBielecki">Ostatnia sprawa, którą warto zacytować, to osądy starościńskie. Skazuje się prezesa Stronnictwa Narodowego w Przaśnyszu za to, że nie zdjął anteny po sprzedaniu radja, na trzy miesiące aresztu bezwzględnego i 500 złotych kary. Sąd Okręgowy zamienia to na 15 złotych — taka jest różnica między starościńskim osądem, a sądowym.</u>
<u xml:id="u-7.53" who="#TadeuszBielecki">A teraz ostatnia, najważniejsza sprawa, do której przechodzę, a na którą Panowie niezawodnie czekali, bo wiedzą, iż to zagadnienie często oświetlam — stosunek do Żydów. Kto raz stanął na stanowisku, że podstawą ustroju jest ludność, a nie naród, ten uważa, że Państwo ma takie same obowiązki wobec Żydów jak i Polaków, a czasem wygląda tak, jakby miało wobec Żydów większe. Jest tylko jedno nieszczęście, że Żydzi wcale nie uważają, ażeby mieli takie same obowiązki wobec Państwa Polskiego, jak my, Polacy. Można oczywiście zagadnienie to szeroko tu omawiać, ale wystarczy mały przykład — stosunek do służby wojskowej, uchylanie się od niej. Mam tu wykaz procentowy, ilu Żydów uchyla się od służby wojskowej, a pozatem udział Żydów w komunizmie. Jest znaną powszechnie rzeczą, iż w Polsce kierują komunizmem Żydzi.</u>
<u xml:id="u-7.54" who="#komentarz">(P. Burda: W Łodzi Żydzi głosowali na Panów.)</u>
<u xml:id="u-7.55" who="#TadeuszBielecki">Pan Burda jest na księżycu, nie wie co się dzieje. Gdyby Żydzi głosowali w Łodzi na nas, to ani jeden bebek by nie przeszedł. Ten stosunek lepszego traktowania Żydów aniżeli Polaków, jest naszem zdaniem, objawem liberalizmu politycznego, który cechuje rządy Panów. Tak, jak poprzednio była mowa o liberalizmie obyczajowym i moralnym, tak tu mamy do czynienia z liberalizmem wobec Żydów. Przytoczę kilka przykładów lepszego traktowania Żydów.</u>
<u xml:id="u-7.56" who="#TadeuszBielecki">Przedewszystkiem sprawa konfiskat. Nie będę mówił wogóle o konfiskatach, ale mam w ręku ulotkę, gdzie ani razu nie jest wymienione słowo Żyd. W Warszawie ulotka ta uległa konfiskacie. Widocznie nie wolno mówić: popierajcie polski handel i polskie rzemiosło; to jest przestępstwo. Tak daleko idzie się w obronie Żydów. Czy im to co pomoże? wątpię.</u>
<u xml:id="u-7.57" who="#TadeuszBielecki">A druga sprawa: kalendarzyk we Włocławku, gdzie jest napisane: nie kupujcie u Żydów. Kalendarzyk skonfiskowano. To jest przestępstwo? Tak jakby nie wolno było kupować u swojego, u Polaka. A czy my mamy pretensję do Żydów, że oni kupują u swoich?</u>
<u xml:id="u-7.58" who="#TadeuszBielecki">Dalej — subwencje. Mamy ciekawy biuletyn o kasach bezprocentowych, organ posła Wacława Wiślickiego, w którym czytamy, że od trzech lat figuruje w budżecie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej subwencja w wysokości 75.000 zł, która podwyższona została w ostatnim roku do 100.000 zł, na żydowskie kasy bezprocentowe.</u>
<u xml:id="u-7.59" who="#TadeuszBielecki">Poza tem wydano okólnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w październiku z wezwaniem do władz administracyjnych, aby wskazywały na znaczenie bezprocentowych kas żydowskich i zachęcały samorządy do płacenia na bezprocentowe kasy żydowskie. Biedny, szary Polak nie ma takich okólników, jest tylko taki okólnik w stosunku do Żydów.</u>
<u xml:id="u-7.60" who="#komentarz">(P. Sanojca: Oj te żydy!)</u>
<u xml:id="u-7.61" who="#TadeuszBielecki">Te żydy! Gdyby ich nie było, to i Pan byłby szczęśliwszy.</u>
<u xml:id="u-7.62" who="#TadeuszBielecki">Jeżeli idzie o ustawę o stowarzyszeniach, znowu wyjątek dla kas bezprocentowych żydowskich; dla polskich kas, o ile wiem, niema takich wyjątków. Były zabiegi, różne interwencje, — mówi się, że przed majem, ale są też i teraz, wielokrotne nawet, jak to czytamy, ale obecnie Żydzi na tem dobrze wychodzą.</u>
<u xml:id="u-7.63" who="#komentarz">(P. Ton przerywa.)</u>
<u xml:id="u-7.64" who="#TadeuszBielecki">Przecież biuletyn jest organem p. Wiślickiego. Panie Pośle Ton, czy Pan uważa, że p. Wiślicki jest niepoważny? Wtedy zgoda.</u>
<u xml:id="u-7.65" who="#TadeuszBielecki">Otóż tam pisze się, że...</u>
<u xml:id="u-7.66" who="#komentarz">(P. Ton przerywa.)</u>
<u xml:id="u-7.67" who="#TadeuszBielecki">Coś Pan pod nosem mówi, nie słyszę i nie będę na to odpowiadał.</u>
<u xml:id="u-7.68" who="#TadeuszBielecki">Otóż pisze się tam, że jest okólnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który uchyla moc przepisów art. 43 w stosunku do bezpłatnych kas żydowskich.</u>
<u xml:id="u-7.69" who="#TadeuszBielecki">Dalej, proszę Panów, toleruje się uzbrojone żydowskie organizacje, Trumpeldor i inne, które paradują, urządzają zjazdy. Tak samo niemieckie organizacje, np. na Pomorzu, gdzie ludność z takim heroizmem dotrwała do odzyskania Państwa Polskiego, teraz jest traktowana gorzej od organizacyj niemieckich.</u>
<u xml:id="u-7.70" who="#TadeuszBielecki">Niektórzy z Panów mówili, że mają obrzydzenie do Żydów. Złośliwy powiedziałby, że to obrzydzenie jest chyba pisane przez samo „ż”, „obżydzenie” — to znaczy otaczanie się Żydami. Ładne mi obrzydzenie, skoro na rzecz Żydów ciągle coś się robi. Czasem można mówić przeciw Żydom, czasem sami Żydzi proszą o to, żeby mówić przeciw nim. Idzie nie o przemówienia, ale żeby polityka wewnętrzna nie faworyzowała Żydów, chodzi o wykonanie, a nie o oświadczenia.</u>
<u xml:id="u-7.71" who="#TadeuszBielecki">Co należy w sprawie żydowskiej dziś zrobić, a czego obóz rządowy oczywiście wcale nie widzi?</u>
<u xml:id="u-7.72" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Według Pana.)</u>
<u xml:id="u-7.73" who="#TadeuszBielecki">Według mnie, oczywiście, ja przecież nie mam złudzeń, że Pan będzie za tem, jak Pan siedzi razem z Mincbergiem i Wiślickim na jednej ławie. Ja wysuwam nie program, tylko pierwsze żądania w tej dziedzinie. Należy:</u>
<u xml:id="u-7.74" who="#TadeuszBielecki">1) poprowadzić konsekwentną walkę z zażydzaniem naszej myśli politycznej, kulturalnej, sztuki i wogóle wartości duchowych,</u>
<u xml:id="u-7.75" who="#TadeuszBielecki">2) pozbyć się części Żydów, skoro wszystkich nie można. Najlepiej, ażeby mieli własne Państwo.</u>
<u xml:id="u-7.76" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Mają.)</u>
<u xml:id="u-7.77" who="#TadeuszBielecki">Ale nie mogą się tam pomieścić. Pozbyć się części Żydów, ażeby znieść to potworne zażydzenie Polski, którego żaden zdrowy naród nie może wytrzymać.</u>
<u xml:id="u-7.78" who="#TadeuszBielecki">3) Popierać samorzutny ruch do tworzenia się polskich placówek gospodarczych, nie na drodze subwencyj, ale nie przeszkadzanie przynajmniej ich rozwojowi.</u>
<u xml:id="u-7.79" who="#TadeuszBielecki">P. Szawleski, autor dzieła „Nowy Świat”, które wyszło niedawno, wymownie o tem pisze. Poseł Szawleski proponuje również, by Państwo chwyciło się heroicznego środka i pozbawiało praw obywatelskich potomstwo Żydów od pewnego wieku. Jabym był przeciwny, że tak powiem, znęcaniu się nad dziećmi. Jak można tolerować ojca, a biedne dziecko żydowskie pozbawiać praw?</u>
<u xml:id="u-7.80" who="#komentarz">(Wesołość. Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-7.81" who="#TadeuszBielecki">Wreszcie:</u>
<u xml:id="u-7.82" who="#TadeuszBielecki">4) oprzeć Państwo na narodzie polskim — oczywiście bez Żydów.</u>
<u xml:id="u-7.83" who="#TadeuszBielecki">Na zakończenie dodam, że nieraz dzwoniono na pogrzeb obozu narodowego. Nasz obóz w ciągu 40letniej działalności miał różne momenty — i zwycięskie i ciężkie. W tych ciężkich momentach przeciwnicy nasi bardzo często nas grzebali, ogłaszali nasz zgon i zawsze potem przekonywali się ze zdziwieniem, ze żyjemy i rozwijamy się znacznie lepiej niż przed zgonem. Jest w nas widocznie niezrozumiała dla Panów siła, która nas zniszczyć nie pozwala. Ta siła, to nasz głęboki związek ze społeczeństwem i nasze poczucie odpowiedzialności za przyszłość narodu. Uspokójcie się Panowie, bo cokolwiek dziać się będzie i cokolwiek zastosujecie, jakichkolwiek użyjecie środków walki, obóz narodowy istnieć będzie i w sprawie losów naszego narodu i Państwa do niego należeć będzie ostatnie słowo.</u>
<u xml:id="u-7.84" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Czapiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#KazimierzCzapiński">Wysoki Sejmie! Nie zrozumiemy poszczególnych zjawisk w życiu Państwa polskiego, nie zrozumiemy poszczególnych objawów w życiu tego Państwa, jeżeli nie zastanowimy się na chwilę nad kwest ją, czem jest właściwie dzisiejsze Państwo Polskie. Państwo Polskie jest dziś przedewszystkiem państwem biurokratyczno-policyjnem, i cokolwiekby p. Minister Kościałkowski mówił na komisji na temat pomniejszenia liczby policjantów w Państwie Polskiem, oraz że nasycenie policją u nas w społeczeństwie jest mniejsze niż na zachodzie, naprzykład w Niemczech — przykład bardzo niefortunny — to chodzi nie o to, ilu jest policjantów i jakie jest nasycenie, ale o to, jaką funkcję spełnia w Państwie Polskiem biurokracja i policja, jakie ma prawa i jaką rolę odgrywa. To jedno.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#KazimierzCzapiński">A teraz drugie. W czyjej służbie jest ten rozgałęziony aparat biurokratyczno-policyjny? Niewątpliwie w służbie tej partii, która rządzi. Polską rządzi jedna partia, która nazywa siebie partią bezpartyjną, ale to, oczywista rzecz, stosunku nie zmienia. I dlatego, że owym aparatem biurokratyczno-policyjnym rządzi tylko jedna partia, z tego właśnie powodu i na tem tle dopiero zrozumiemy wszystkie te objawy, które w Polsce zachodzą.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#KazimierzCzapiński">Jeżeli p. Minister Kościałkowski mówił nam, że chce ukształtować stosunek pomiędzy biurokracją a społeczeństwem na podstawie wzajemnego zaufania — tak mówił na komisji — albo gdy mówił nam, że życzy sobie stworzyć w Polsce nowy typ urzędnika, typ administratora-społecznika, obywatela-urzędnika, to na to powiem panu Ministrowi, że jakiekolwiek subjektywne — szczere czy nieszczere — chęci posiada, to obiektywny stan rzeczy jest taki, że skoro Państwo jest biurokratyczno-policyjne i skoro jedna partia rządzi i chce to Państwo w swojem ręku utrzymać, to z tego wynika, że musi rząd tej partii prowadzić taką politykę wewnątrz kraju i tak musi aparat biurokratyczny kształtować, żeby on był całkowicie w służbie tej partii. A jeżeli tak jest, to te ewentualne dobre chęci stworzenia obywatela-społecznika nie mogą być zrealizowane, bo jedyna rządząca partia musi mieć w tym urzędniku i w tym policjancie własne partyjne narzędzie i musi dobierać to narzędzie, tego urzędnika pod kątem przydatności partyjnej, a nie pod kątem potrzeb państwa.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#KazimierzCzapiński">I dlatego w tych warunkach nie może się nigdy ukształtować ten typ urzędnika-obywatela, o którym p. Minister mówił. Musi być tak jak jest, że kształtuje się urzędnik in minus, musi być na pierwszym planie typ ujemny, bo typ posłuszny, podporządkowany wyłącznie jednej partii, który ma na względzie nie interes społeczny, nie interes państwowy, nie interesy obywateli, lecz przedewszystkiem musi patrzeć na to, co w górze myślą o nim, czy wiernie służy interesowi partii lub rządzącej grupy, bo inaczej momentalnie wyleci. Stąd ten dobór in minus, ten dobór aparatu policyjnego, który w Polsce widzimy. Z tego też punktu będziemy rozpatrywać te smutne poszczególne zjawiska, które w Polsce widzimy. Ograniczony czas pozwoli mi tylko przytoczyć p. Ministrowi poszczególne przykłady z każdej dziedziny dzisiejszej polityki administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#KazimierzCzapiński">Redukcje. Rządząca partia, jej biurokracja i jej nie państwowa policja, redukuje każdego urzędnika, nawet tego najdrobniejszego, jeżeli on nie odpowiada wymogom partii rządzącej. Egzemplum jedno tylko — kolejarze tarnowscy. Zredukowano wszystkich kolejarzy — ostatnio 11 kolejarzy — w Tarnowie, zasłużonych dla dzieła niepodległości. Dlaczego? Nie dlatego, ażeby oni gdziekolwiek jakoś ostro występowali, broń Boże, tylko dlatego, że należeli do kierunku socjalistycznego, niemile widzianego przez dzisiaj rządzącą w Polsce partię.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#KazimierzCzapiński">Weźmy drugą dziedzinę, dziedzinę zgromadzeń. Tu, obok tego, co mówiłem przed chwilą, widzimy jeszcze inną rzecz — w każdem starostwie, w każdem województwie jest inaczej, Polska wygląda, jakgdyby była stanami zjednoczonemi i w każdym stanie są jakieś inne stosunki. W jednym „stanie” można urządzić zgromadzenie socjalistyczne, w drugim ani ważcie się panowie obywatele, żeby jakiekolwiek zgromadzenie socjalistyczne doszło do skutku. Egzemplum: Bochnia. W Bochni w Małopolsce nie dopuszcza się do żadnego robotniczego zgromadzenia publicznego z socjalistycznymi referentami. Rządzi tam p. starosta Struziński, dobrze znany ze swojego niefortunnego wystąpienia w czasie strajku saliniarzy. Ilekroć wnoszono podanie o pozwolenie na odbycie zgromadzenia, gdzie mieli kolejno referować raz dr. Szumski, drugi raz dr. Drobner, trzeci raz na publicznem zgromadzeniu kobiecem p. Lidja Ciołkoszowa z Tarnowa — nigdy do dziś dnia zgromadzenie do skutku dojść nie może. Taki jest „stan” bocheński w „stanach zjednoczonych” Polski. Dlaczego właśnie w Bochni jest ten stan wyjątkowy — niewiadomo. Ale naturalnie nie tylko w Bochni, trzeba przyznać, iż te „miłe” stosunki panują i w b. Królestwie, naprzykład w Będzinie, w Kolskiem. Ilekroć próbuje się zgromadzenie socjalistyczne zwołać, jest to absolutnie niemożliwe. Tylko w Kole samem udało się zrobić zebranie partyjne, członkowskie w lokalu, jednakże z tem, że policjant ulokował się w sąsiedniem pustem mieszkaniu i przez pół otwarte drzwi przysłuchiwał się temu, co się dzieje. Tylko w ten sposób można było jeszcze przeprowadzić to członkowskie zebranie w Kole. Ale naprzykład zgromadzenie pod gołem niebem — przecież przewidziane w ustawie o zgromadzeniach — broń Boże. Ilekroć próbowano np. w Kutnowskiem zrobić takie zgromadzenie, nic z tego nie wyszło. W Gostyninie, gdzie niema odpowiedniego lokalu, próbowano zwołać takie zgromadzenie — absolutnie było to niemożliwe. Ale to są poszczególne egzempla, Panie Ministrze i Wysoki Sejmie, które nie dają pojęcia o stanie rzeczy. Dziś niektórzy starostowie już wybierają sobie referentów i zwołujących. Powiadają: owszem, zgromadzenie jako takie — proszę bardzo, tylko dany referent czy zwołujący jest nieodpowiedni i na to się zgodzić nie można.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#KazimierzCzapiński">Oto przykład, co się dzieje w „stanie” polskim w Będzinie. W Będzinie starosta miejscowy pan Boksa oświadczył, że nie zezwala na zgromadzenie dlatego, że zwołuje zgromadzenie pan Bielnik, a ten pan nie daje żadnej rękojmi, że prowadzone obrady nie będą zagrażały bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu. Gdzie jest tak powiedziane w ustawie o zgromadzeniach, żeby był taki stan prawny — niewiadomo. Tak wygląda sprawa zgromadzeń. Nawet w okolicach Warszawy w Jabłonnie, w Henrykowie i t. d. z trudem może dojść jakiekolwiek zgromadzenie, skoro np. w Henrykowie miejscowy policjant nie dopuszcza poprostu członków do lokalu.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#KazimierzCzapiński">Ale z braku czasu przechodzę do następnej części swojego przemówienia — stowarzyszenia.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#KazimierzCzapiński">W stowarzyszeniach widzimy to samo. Weźmy stowarzyszenia zawodowe. Biorę przykład najbliższy i ostatni. Otóż w Ostrowiu Wielkopolskiem istnieje oddział Związku Zawodowego Robotników Budowlanych. Działa w tym Związku nasz towarzysz partyjny Edmund Jones. Otóż nie tylko nie dopuszcza się do zgromadzenia tego Związku robotników, ale konfiskuje się okólnik Związku niepolityczny, którym służę do wiadomości p. Ministra. Urządzono rewizję domową i naszego towarzysza partyjnego Jonesa pociągnięto do odpowiedzialności niewiadomo za co. Wszystko się czyni w tym kierunku, ażeby nie dopuścić miejscowego oddziału robotników budowlanych do prawidłowego, zgodnego ze statutem funkcjonowania.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#KazimierzCzapiński">Przechodzę do konfiskat. Te konfiskaty przybierają charakter niezmiernie dziwny i można je zrozumieć tylko w świetle tego, co mówiłem na wstępie, że nie chodzi o interes Państwa, ale o interes partii. Bo dlaczego np. w „Robotniku” 28 listopada r. z. skonfiskowano artykuł o stosunkach w Związku Legionistów w Kieleckiem? Tylko dlatego, że jest napisane tam, że zarząd został rozwiązany za otwarte żołnierskie mówienie prawdy różnym karierowiczom, „którzy po naszych leguńskich plecach dostali się do władzy i koryta”. Przecież to absolutnie nie dotyczy instytucji rządowej, tylko stowarzyszenia, ale zostało skonfiskowane. Tak samo i cały szereg innych rzeczy. O Bochni i Wieliczce, tam właśnie, gdzie jest p. starosta Struziński, pisać nie wolno „Robotnik” został skonfiskowany 11 listopada, następnie 20 listopada r. ub. Nie wolno pisać tego, co się dzieje w więzieniu św. Michała w Krakowie. Skonfiskowano za to „Robotnika” z 18 stycznia b. r. Ale to nie jest jeszcze najciekawsze. Muszę jednak przyznać, aczkolwiek opozycyjnie odnoszę się do działalności p. Ministra, że nie za wszystkie konfiskaty ponosi odpowiedzialność p. Minister Spraw Wewnętrznych. Dziś coraz bardziej działa ręka przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych. O hitleryzmie i Hitlerze dziś cokolwiek, broń Boże, napisać w Polsce jest prawie niepodobieństwem. Może p. Minister zechce wziąć do ręki bardzo ciekawy numer tygodnika lwowskiego socjalistycznego „Trybuna Robotnicza”, w której to „Trybunie” został skonfiskowany cały artykuł o życiu w obozach koncentracyjnych niemieckich. Nie wolno, cały artykuł został skonfiskowany. Redaktor został pociągnięty do odpowiedzialności dlatego, że opisał hitlerowskie stosunki. W „Robotniku” oczywiście to samo, i nie tylko wtenczas, kiedy przyjeżdżają na łowy, czy przy jakiejkolwiek innej sposobności, wysokie figury hitlerowskie, ale nawet, że tak powiem, w dzień powszedni nie wolno. Naprzykład „Robotnik” z 24 listopada r. ub. pisze, zdaje się zgodnie z prawdą, że wolne miasto Gdańsk znalazło się w rękach hitlerowców i stanowi faktycznie prowincję Trzeciej Rzeszy. Zdawałoby się, że to czysta prawda, każdemu to jest wiadome, ale zostaje skonfiskowane. Cóż dziwnego, jeżeli nawet na poczcie już funguje, jak to się mówi, ta sama cenzura. Oto w Przemyślu miejscowa organizacja robotnicza postanowiła wysłać depeszę do p. ministra spraw zagranicznych Neurata w Niemczech z protestem przeciwko nadużyciom i okrucieństwom niemieckim. Ta depeszą została, jak się mówi, „nadana” na poczcie. Żądano w niej bezzwłocznego zwolnienia z obozów koncentracyjnych wszystkich bojowników o wolność i pokój. Tymczasem nasz towarzysz partyjny dr. Grossfeld otrzymuje z państwowego urzędu, z poczty, pisemne zawiadomienie, że telegram został wycofany i nie będzie doręczony „w myśl międzynarodowej konwencji o obrocie pocztowym”. Z tego widzimy, że Polska staje się narzędziem hitlerowskiej polityki.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#KazimierzCzapiński">Ale proszę Panów Kolegów, co mówić o konfiskacie pism i co mówić o poczcie, kiedy w Sejmie odbywa się ostra cenzura naszych przemówień w sprawie polityki zagranicznej. Proszę wziąć diariusz z Komisji Spraw Zagranicznych i proszę się przyjrzeć, jak wygląda moje i p. Strońskiego przemówienie. Okazuje się, że na woskówce powycinano poszczególne słowa i w ten sposób sejmowe przemówienie zostało zdeformowane zupełnie do niepoznania. I to dochodzi do rzeczy kuriozalnych, nadających się chyba do jakiegoś pisma humorystycznego. Przemawiając na Komisji Spraw Zagranicznych, powiedziałem: „Polska została sama w czułem tete a tete z Hitlerem”. Przychodzi urzędnik z Ministerstwa Spraw Zagranicznych i niewiadomo jakim prawem wycina słowo „czułem”. Proszę zajrzeć do diariusza i w tem miejscu koledzy zobaczą dziurę, a potem: tete a tete. Nie wiem, jak się na to zapatruje p. prezes Radziwiłł i p. Marszałek, ale mojem zdaniem tkwi coś nieprzyzwoitego i dla Polski poniżającego w tem grasowaniu cenzury, nawet w takiem miejscu i w taki sposób. To jest fałszowanie naszych przemówień, w Sejmie wypowiadanych.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#KazimierzCzapiński">Przechodzę do następnego działu. Jak jest z biciem w Polsce? Kol. Bień na komisji sejmowej przedstawił p. Ministrowi cały szereg niezmiernie przykrych i ciężkich faktów z zakresu bicia przez policję. Bo to bicie jest. P. Minister mówił na komisji, że policja jest bardzo dyscyplinowana, że bicia niema, chyba, że zachodzi sporadyczny fakt, który jest natychmiast ścigany. Panie Ministrze, tak nie jest w Polsce. Tak nie jest zwłaszcza na kresach, ale nie tylko na kresach; takie wypadki były także w Tarnowie. P. kol. Bień poruszył tę sprawę odnośnie pow. zawierciańskiego. P. Minister oświadczył, że zarządzi odpowiednie śledztwo. Trzeba przyznać Panu Ministrowi w tym wypadku, że uczynił to sprawnie i posłał inspektora do powiatu zawierciańskiego celem zbadania tych wypadków. Już mamy wiadomości o tem, jak inspektor tam działał. Otóż przybył do wsi Niego wy w dniu 6 lutego i odbył przesłuchania odpowiednich świadków od godz. 7 wieczorem do godz. 3 rano. Nie wiem, czy to jest w porządku. Ale jak reagował p. starosta zawierciański Zagórski, to jest ciekawe. Otóż przywołał do siebie sekretarza małorolnych, naszego towarzysza Kulawińskiego i powiada mu tak: Do tej pory robiliście coście chcieli, ale to się skończy, ja się za was wezmę. Taki jest znakomity skutek inspekcji, zarządzonej przez p. Ministra. Jeżeli jakieś rezultaty będą po tej inspekcji, to oczywiście te rezultaty będą raczej smutne, niż skuteczne.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#KazimierzCzapiński">Ale przechodzę do rzeczy dalszej, jako że czasu jest mało. Coraz więcej jest kar administracyjnych i procesów wszczynanych przez administrację. Jakie to są procesy? Otóż w dniu dzisiejszym w Gorlicach odbywa się proces 21 chłopów, pociągniętych do odpowiedzialności za to, że brali udział jako banderia w obchodzie 1 maja w Gorlicach. Dlaczego nie wolno w formie banderii brać udziału? Czy chodzi o to, ażeby zastraszyć tę ludność, ażeby ludność drżała pod terorem władzy administracyjnej? Takie procesy się odbywają. We wrześniu w Tarnowie odbywał się strajk robotników miejskich użyteczności publicznej. Wkroczyły odpowiednie władze. Taki np. miejscowy adwokat, nasz również towarzysz partyjny, dr. Agerstein otrzymał 14 dni aresztu bezwzględnego za to, że urządził zbiórkę nie publiczną, zakazaną w myśl ustawy o zbiórkach, lecz prywatną zbiórkę wśród znajomych na rzecz strajkujących biednych robotników. Nie wspomnę już o tem, że drugi miejscowy działacz w związku z tym strajkiem został skazany na miesiąc aresztu. P. Minister z ostatnich „Robotników” może się dowiedzieć, jak również w Tarnowie ostatnio starosta za rzekome trzaśnięcie drzwiami przy wychodzeniu od starosty skazał pewnego obywatela na 3 dni bezwzględnego aresztu. Takie rzeczy się dzieją na niektórych prowincjonalnych ziemiach polskich.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#KazimierzCzapiński">Szanowni Koledzy pozwolą teraz, ażebym przeszedł do innej sprawy, bardzo ciekawej, ale dotychczas zdaje się z tej trybuny nie poruszanej, mianowicie do sprawy tej roli, jaką odgrywa w działalności policji polskiej prowokacja. Mówiono o policji mundurowej, o jej działalności, o biciu, o wszczynaniu przez nią procesów, ale o prowokacji i jaką rolę odgrywa ona w naszem życiu społecznem i politycznem, o tem tu nie było mówione. A tymczasem jest to zjawisko bardzo ciekawe. My wiemy, jaką rolę odgrywała prowokacja w Rosji carskiej. Niedawno b. carski generał żandarmerii Gierasymów napisał o tem książkę. Podejrzewamy, że w Polsce odgrywa prowokacja jeszcze większą rolę.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(P. Reger: Ależ ona jest.)</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#KazimierzCzapiński">Dlatego mówię „podejrzewamy”, bo nie wszystkie rzeczy są uchwytne. Ale, jeżeli obserwujemy proces endecji łódzkiej i rolę konfidentów...</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Pan broni endecji?)</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#KazimierzCzapiński">Bronię nie endecji, tylko prawa i praworządności i sprzeciwiam się prowokacji, to jest bardzo skromna rola. Ale nie tylko tu, każda dziedzina Polski jest jak trądem zarażona prowokacją. Rękę tę naturalnie uchwycić trudno. Nie wiem, czy Panowie czytali to, co niedawno było w „Robotniku” o piśmie żargonowem, wychodzącem w Warszawie, „Frajnd”. Podobno jest takie pismo komunistyczne czy komunizujące. Otóż, kiedy ów „Frajnd” nie zechciał napisać artykułów wrogich przeciw socjalistom, w szczególności Bundowi, został pociągnięty do przykrej rozmowy przez czynniki administracyjne i zostały „Frajndowi” ze źródła politycznego doręczone artykuły przeciw socjalistom, które to artykuły „Frajnd” był obowiązany zamieścić pod groźbą zamknięcia pisma. To przecież jest niezwykle ciekawa rzecz. Bylibyśmy bardzo wdzięczni p. Ministrowi, gdyby zechciał tu, zabrawszy głos — a podobno zabierze głos — wypowiedzieć swoją opinię na temat roli prowokacji w Polsce. Wyszła niedawno komunistyczna nielegalna broszura p. Alberta; jesteśmy dalecy od tego, aby p. Albertowi wierzyć na słowo. Owszem, odwrotnie, pod wielu względami może właśnie nie wierzymy, ale jednak, gdy p. Albert opowiedział nam o całym szeregu bardzo wybitnych prowokatorów, którzy grasowali, albo grasują w partii komunistycznej, zachodzi pytanie, czy to wszystko jest bezpodstawne, czy niema w tem jakiejś podstawy realnej. Gdyśmy obserwowali rozłam w stronnictwie Narodowem i wystąpienia t. zw. ONR, mieliśmy — trudno to udowodnić — takie uczucie, przynajmniej ci wszyscy, którzy dawne stosunki rosyjskie znali, czy aby i w tym wypadku nie grała jakiejś roli bardzo kunsztownie gdzieś zakapturzona prowokacja. To jest dziedzina, która nie da się zanalizować precyzyjnie w swojej naturze, ale zwracam na nią uwagę społeczeństwa z tej trybuny, bo czasem społeczeństwo nie wie, nie zna, nie rozumie — poszczególna jakaś organizacja społeczna albo nawet ogół społeczeństwa — jaką igraszką jakichś ukrytych nici może stawać się i staje.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#KazimierzCzapiński">Przechodzę, Wysoki Sejmie, do dziedziny samorządowej. O tem mówiono już dużo, że wybory gromadzkie były jednem pasmem nadużyć. Nie będę tego powtarzać. Ale pozwolę sobie przytoczyć bodaj, titulo egzempli, parę faktów. Biorę żywiecki powiat, w moim okręgu. W myśl art. 12 regulaminu p. Ministra Kościałkowskiego — lista kandydacka ma być składana na drugi dzień po ogłoszeniu wyborów, tylko na drugi dzień. Uprzedzeni przez nas obywatele wieczorem z lampkami chodzili po wsiach i uważali, czy gdzie na oborze, czy na drzwiach gminnych nie wywieszono zapowiedzi o wyborach, bo w takim razie trzeba złożyć listę jutro i tylko jutro. Ale jakoś nie było, dopiero 14 listopada podczas ulewy przyjeżdża do danej gminy auto wieczorem i wieczorem umieszcza w jednej gminie zawiadomienie o rozpisaniu wyborów na oborze, w drugiej gminie na drzwiach gminy, ale od strony wewnętrznej, a w trzeciej gminie — za płotem. Naturalnie obywatele nie byli poinformowani, robotnicy zrana wychodzą do pracy, wracają dopiero o godzinie drugiej albo trzeciej, dowiadują się o rozpisaniu wyborów, chwytają przygotowane listy i biegną do komisji. W komisji powiadają: Owszem, Panowie, artykuł 12, ale zapóźno, myśmy przyjmowali tylko do dwunastej. Sprawa jest skończona, lista nie jest przyjęta, jest tylko lista B. B.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Stuprocentowe zwycięstwo.)</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#KazimierzCzapiński">Wyjątkiem atoli była gmina Moszczanica, ta sama, w której niedawno przebywał p. Marszałek Piłsudski. W tej gminie Moszczanica obywatele spostrzegli się wcześniej i przybyli niestety, z punktu widzenia B.B., przed dwunastą do komisji. Komisja się zdziwiła, p. przewodniczący spojrzał na listę i powiada: nie wszystko jest w porządku. Musicie to podpisać, poprawić. Tamci odpowiadają: w myśl regulaminu to jest proceder późniejszy; przewodniczący ogląda listę, sprawdza, przywołuje podpisanych, każę im poprawić usterki, ale nie dzisiaj. Ale komisja powiada: nie, musicie uczynić to zaraz. Idą, poprawiają, przychodzą Jest parę minut po 12. Komisja powiada: kiedy wy przyszliście? Po dwunastej urzędowanie zamknięte.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#KazimierzCzapiński">I w ten sposób w tej „historycznej” gminie do listy robotniczej nie doszło. Nie wiemy czy p. Minister zechce zainteresować się tym ciekawym powiatem i temi ciekawemi wyborami.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#komentarz">(P. Reger: To jest zwyczajne złodziejstwo.)</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#KazimierzCzapiński">Może terminowo i regulaminowo to jest spóźnione, ale jeżeli p. Minister będzie sobie życzył, to pokażę rekursy z tych wszystkich gmin ze szczegółowem wyłuszczeniem tych wszystkich okoliczności, o których tu zupełnie dokładnie i ściśle z prawdą p. Ministra i Wysoki Sejm informuję.</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#komentarz">(P. Reger przerywa. Różne okrzyki.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle, proszę nie podniecać mówcy ze swego własnego stronnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#KazimierzCzapiński">A teraz jeszcze na chwileczkę udamy się do okręgu włocławskiego. Lista wyborcza PPS do rady miejskiej w Ciechocinku została unieważniona z braku odpowiedniej ilości podpisów, mimo, że tych podpisów było dwa razy więcej, niż wymaga ustawa. Mimo to PPS w przeddzień wyborów zwołała wiec i zebrało się do 1000 osób na dużym placu ogrodzonym. Gdy p. Babik zagaił i poseł Piotrowski przemawiał, po 10 minutach rzucono bombę łzawiącą, aby ludzi rozpędzić. Spokój przedtem nie był zakłócony. Gdy gaz rozszedł się i mimo to poseł Piotrowski zaczął przemawiać dalej i ludzie słuchali, wówczas policja zaczęła rozpraszać ludzi i spisywać protokóły za nierozejście się. Jak stwierdzono, bomba pochodzenia policyjnego została rzucona przez członka miejscowego Strzelca, który stał w otoczeniu policjantów. Zaraz po zebraniu p. Piotrowski odniósł się pismem do starostwa. Do dziś brak jest na to odpowiedzi, ale zato zwołujący zebranie został ukarany mandatem karnym.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#KazimierzCzapiński">Tak znakomicie skończyły się wybory samorządowe w Ciechocinku. Pozatem w tym samym okręgu w Chodczu lista Polskiej Partii Socjalistycznej do rady miejskiej została unieważniona. Przedtem ofiarowano P. P. S. przez Blok Bezpartyjny 3 mandaty bez wyborów. Po unieważnieniu list przeszła sanacyjno-żydowska lista — zwycięstwo pełne Bloku rządowego. Jeszcze jeden przykład z tego okręgu Lipno. Paszkwil w ulotkach wydany został przez czynniki policyjno-starościńskie w przededniu wyborów przeciw działaczom Polskiej Partii Socjalistycznej i przeciw posłowi Piotrowskiemu. Były one rozdawane publicznie pod ochroną policji, ale ulotka była bez podpisów i bez podania drukarni. Skoro jesteśmy przy Lipnie, pozwolę sobie zwrócić uwagę Pana Ministra na fakt następujący: głośno mówi się o nieporządkach w powiecie lipnowskim, gdzie sekretarz powiatu ulotnił się z 9.000 zł i od 31 grudnia niema śladu po nim, ale są dane, że całą tajemniczą aferę zaciera się. Zapytuję się Pana Ministra, czy gotów jest wysłać delegata, aby zbadał tę samodzielną „lipnowską republikę”.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#KazimierzCzapiński">Proszę Wysokiego Sejmu! Tak odbywały się wybory samorządowe, ale jesteśmy podobno w przededniu wyborów sejmowych. Ordynacja wyborcza nie jest jeszcze nam znana, wiemy tylko, że proporcjonalność została usunięta. Ciekawi jesteśmy jak będą się odbywały te wybory. Po wyborach samorządowych i po dawniejszych wyborach sejmowych nie spodziewamy się, aby było inaczej, ale jeżeli Pan Minister ma przemawiać, to chcielibyśmy aby zabrał głos i w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#KazimierzCzapiński">Panie Ministrze, w moim okręgu było tak: w r. 1930 10.000 głosów w drodze między obwodówkami a okręgówką zostało tajemniczą ręką przestemplowane. Wobec tego, nasza „siódemka” straciła już w tej samej drodze 10.000 głosów i jeden mandat. Rekursy były rozmaite — jeden endecki, jeden — „siódemkowy”, 5 lat upłynęło, ale rekursy rozpatrzone nie zostały. Zbliżamy się już do dnia rozwiązania Sejmu. Coś się bada, coś się podobno przygotowuje. Bardzo być może, że w przeddzień rozwiązania Sejmu w końcu rekursy zostaną rozpatrzone, może nawet przychylnie, ale jest jasnem, że takie rozpatrzenie jest naigrawaniem się z ordynacji wyborczej i z prawa wyborców. Chcielibyśmy wiedzieć, jak p. Minister, który — być może — będzie urzędował przy wyborach, na to wszystko się zapatruje?</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#KazimierzCzapiński">Jeszcze jedna sprawa — sprawa mniejszości narodowych w Polsce. Pan Minister nie zabrał głosu w tej sprawie na komisji. Prawdopodobnie będzie mówił tu dzisiaj. Jesteśmy ciekawi stanowiska Rządu, ale przecież widzimy, że nic się nie zmienia, jeżeli chodzi o problem ukraiński, wszystko pozostaje po dawnemu. Rząd widocznie nie docenia tego problemu, który dzisiaj w Polsce ma charakter coraz poważniejszy. Słyszeliśmy tylko z ust p. Ministra Jędrzejewicza Wacława, że ma być kreowane liceum ukraińskie, ale najprostsze problemy, związane z mniejszością ukraińską, a więc problem uniwersytetu, szkół utrakwistycznych, te problemy zupełnie nie są ruszone, a cóż dopiero problem całkowitego zagadnienia ukraińskiego w Polsce. O tem mowy niema. Uważamy, że ten problem jest najważniejszym z problemów mniejszościowych w Polsce, ale widzimy, że właściwie w żadnym problemie mniejszościowym żadnego zdecydowanego i wyraźnego stanowiska Rząd chyba nie posiada. Skoro tak podkreślamy ten prąd ukraiński, muszę jednak powiedzieć, że to nie znaczy, żebyśmy zgadzali się we wszystkiem na koncepcje polityczne, wypowiadane, czy tutaj z trybuny Wysokiego Sejmu, czy na posiedzeniach Komisji Spraw Zagranicznych przez przedstawicieli Ukraińskiego Klubu. Gdy zabierał głos p. prezes Lewicki i szkicował tę wielką linię polityki ukraińskiej, mieliśmy bardzo duże wątpliwości; zdawało się nam, że p. Lewicki robi stawkę na wojnę i wiąże rozwiązanie tego problemu z wojną ukraińską, a kto wie, czy nie z wyprawą Polski łącznie z Hitlerem na Rosję sowiecką. Przed taką linią bardzo przestrzegalibyśmy panów z Klubu Ukraińskiego. Bardzo łatwo postawić ryzykancką stawkę, ale nigdy nie wiadomo, czem się ona może skończyć.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Nie mamy nic do stracenia.)</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#KazimierzCzapiński">Aczkolwiek bardzo wysoko cenimy problem ukraiński i tutaj to podkreślaliśmy zawsze i podkreślamy, autonomiczne swoje stanowisko bardzo wyraźnie precyzujemy, to jednakowoż z panami z Klubu Ukraińskiego po tej linii, jeżeli ona jest taką, jak się to tutaj formułuje, a z tego „zwischenrufu” jest widoczne, że jest taka, — no tej linii z Panami nie pójdziemy.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: On nie powiedział tego poważnie, tak sobie powiedział.)</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#KazimierzCzapiński">W ten sposób widzimy, że każda dziedzina wewnętrznego życia w Polsce, regulowana przez biurokrację pod auspicjami partyjnemi potrzebami rządzącej partii, odzwierciadla ten stan rzeczy, że Polska jest państwem biurokratycznem i państwem policyjnem, ale to nie wyczerpuje sprawy, gdyż ten aparat biurokratyczno-policyjny jest podporządkowany jej potrzebom, jej perspektywom. Ta bezpartyjna partia rządząca każde zjawisko społeczne ujmuje z tego punktu widzenia, ażeby jaknajdłużej przy rządach się utrzymać. Dlatego dobór ludzi w policji czy w administracji jest dokonywany tylko z tego punktu widzenia. Dlatego, niestety, nie możemy przyjąć do wiadomości słusznych i pięknych samych w sobie oderwanie słów p. Ministra o konieczności tworzenia administratorów-społeczników. W takiej rzeczywistości politycznej jak dzisiejsza w Polsce administrator-społecznik, a cóż dopiero policjant-społecznik nie uformuje się. To, co dzisiaj widzimy w Polsce, to jest stawka na siłę aparatu. Aparat ma czynić wszystko, aparat partyjny, aparat biurokratyczny i policyjny, ma on zastąpić wszystko. O tem mówią nawet obcy obserwatorzy, którzy przyjeżdżają do Polski, ostatnio nawet z pośród naszych najnowszych „przyjaciół”. Stwierdzają oni, że jest aparat, że jest stawka na aparat, ale od społeczeństwa i jego potrzeb to wszystko jest bardzo dalekie.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#KazimierzCzapiński">Ta dyskusja budżetowa, która dobiega końca jest bardzo ciekawa. Jak wygląda życie przemysłowe? 500.000 zarejestrowanych bezrobotnych. Jak wygląda życie wiejskie? Powiedział p. Minister Poniatowski: Wieś spada coraz niżej, zniżyła o 60% swoją konsumcję przemysłową i inną w ciągu ostatnich lat i niema powodu sądzić — mówił p. Minister Poniatowski — że w najbliższych latach cośkolwiek się zmieni.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#KazimierzCzapiński">Na tle tej bezbrzeżnie smutnej rzeczywistości, na tle tego zjawiska, że wieś podupada i rośnie fala bezrobocia, o którem p. Minister Paciorkowski nie powiedział jak sobie z niem dać radę, na tle tej rzeczywistości działa aparat, jest stawka na aparat, ale na aparacie łaskawi Panowie daleko nie zajedziecie.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle! W przemówieniu swojem użył Pan wyrażenia, że odbywa się cenzura przemówień sejmowych przez urzędników jakiegoś resortu. Urzędnicy wszystkich resortów mają prawo przeglądać diariusz przed jego wydaniem, ale dokonywać w nim zmian sami nie modą. Za redakcję diariusza odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie Dyrektor Biura Sejmowego.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#KazimierzŚwitalski">Diariusz nie jest dosłownem powtórzeniem mów pp. posłów, ale streszczeniem rozpraw, a więc z natury rzeczy musi, oczywiście, niejedno pomijać. Jeżeli Pan Poseł uważał, że opuszczenie w diariuszu słowa „czułe” w wyrażeniu Pańskiem „czułe tete a tete” tak znacznie wypacza Pańską myśl, to miał Pan dość czasu od dn. 1 lutego r. b., w którym odbyło się posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych, by zwrócić się do p. Dyrektora Biura Sejmowego albo do mnie z pretensją, a byłbym ją rozpatrzył.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Bilak.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#StepanBilak">Wysoki Sejmie! Oceniając w związku z odbywającą się ostatnią w tym Sejmie debatą budżetową politykę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z perspektywy ubiegłych 16 lat, musimy jako przedstawiciele narodu ukraińskiego stwierdzić, że ogólne wytyczne polityki tego Ministerstwa w stosunku do narodu ukraińskiego pozostały przez cały ten czas niezmienione, mimo zasadniczych zmian Rządu, systemów rządzenia i osób poszczególnych panów ministrów. Stwierdzamy to sine ira et studio, bez chęci dokuczenia komukolwiek. Nie naszą bowiem jest winą, że odpowiedzialni kierownicy polityki narodowościowej w Polsce nie zadali sobie trudu, by zbadać i dążyć do rozwiązania zagadnienia ukraińskiego. Kierownicy polityki narodowościowej poszli po linii najmniejszego oporu, a to ucisku narodowościowego, którego wyrazem było i jest dążenie do rozbicia jedności narodu ukraińskiego w granicach Polski, do osłabienia jego organicznej i gospodarczej siły i twórczości, do sztucznego forsowania przewagi żywiołu polskiego na ziemiach ukraińskich. Prawda, tu i ówdzie zmieniały się środki i metody, lecz cel pozostał przez cały ubiegły czas aż do chwili obecnej jeden i ten sam.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#StepanBilak">Dążąc do rozbicia jedności narodu ukraińskiego w granicach Polski już rząd Chieno-Piasta przy podziale Państwa na województwa rozdzielił terytorium, zamieszkałe przez ludność ukraińską, na odrębne terytorialne jednostki administracyjne — województwa, włączając ukraińskie kresy zachodnie, a mianowicie — część Łemkowszczyzny, Chełmszczyznę i Podlasie do województw czysto polskich. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rządu obecnego i podległe mu władze w związku z przebudową samorządu terytorialnego przeprowadziły na terenie województw południowych utworzenie gmin, mając na celu przedewszystkiem zapewnienie przewagi żywiołu polskiego w instytucjach samorządu miejscowego. Z całego szeregu małych kolonij polskich utworzono odrębne gromady. Siedzibą gmin ustanowiono z reguły gromady polskie, a w najlepszym razie mieszane, a terytoria gmin wykrojono sztucznie w ten sposób, by w samorządzie powiatowym wszędzie zabezpieczyć przewagę żywiołowi polskiemu. Gminy o przewadze ludności polskiej potworzono z kilku gromad, w skład gmin o przewadze ukraińskiej ludności wchodzi zwykle kilkanaście gromad. Takie postępowanie ma zapewnić przewagę polską w radach powiatowych. Tak naprzykład gmina polska Krzywczyce pow. lwowskiego, licząca wedle statystyki w roku 1921–4.016 mieszkańców wybiera dwóch członków do rady powiatowej, a gmina ukraińska Nawaria pow. lwowskiego, posiadająca 13.185 mieszkańców wybiera, chociaż jest czterokrotnie większa, tylko trzech członków rady powiatowej. Taka jest ogólna tendencja przebudowy ustroju samorządowego w stosunku do narodu ukraińskiego. Obok powyżej sztucznie skonstruowanego podziału terytorialnego Państwa użyła polityka narodowościowa polska jeszcze wiele innych sposobów do rozbicia jedności narodowej ukraińskiej. Na czoło wysunięto próby wskrzeszenia nienaturalnego już na naszych ziemiach, przedwojennego ruchu rusofilskiego. Jest to naprawdę paradoksem polityki polskiej, opartej o ideologię Marszałka Piłsudskiego, który ze swoim obozem przez całe życie walczył z rusyfikacją Polski, a także po wskrzeszeniu Państwa Polskiego prowadził wojnę z Rosją bolszewicką. Polityka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i jego organów usiłuje wskrzesić wśród Ukraińców ruch rusofilski wszelkiemi środkami. W tym celu wprowadzono przy ostatnich wyborach sejmowych 2 posłów rusofilskich z listy BB., a starostowie powiatowi forsują ten ruch nawet z narażeniem obowiązujących ustaw. By sztucznie ten ruch rozwinąć, zabrania się u nas, jak to uczynił np. starosta nowosądecki we Florynce i Szczawniku założenia ukraińskich czytelni „Proświta” jedynie z tego powodu, iż w tych gromadach istnieją już lub mają powstać rusofilskie czytelnie im. Kaczkowskiego. A starosta zborowski wydaje okólniki wprost z wezwaniem do ludności, by zakładała czytelnie rusofilskie im. Kaczkowskiego, a zabrania czytelni „Proświty”. Przy odbywających się wyborach samorządowych, władze i Polacy forsują do rad gromadzkich i gminnych resztki rusofilów, unieważniając niesłusznie, by dojść do tego celu, niezależne listy ukraińskie. Władze administracyjne patronują i przy pomocy administracji organizują zjazdy i narady rusofilów, na których powiewają trójkolorowe carsko-rosyjskie sztandary. Urzędnikami biura prasowego przy starostwie grodzkiem we Lwowie są dwaj moskale. Oni cenzurują prasę ukraińską. Prasa rusofilska bezkarnie pod protektoratem cenzorów — moskali bezcześciła nawet pamięć Petlury, sojusznika Polski. W prasie ukraińskiej wolno nawet krytykować zarządzenia władz, lecz nie wolno krytykować działalności rusofilskiej. To wszystko jest dowodem, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przyjęło za swoją przedwojenną rusofilską ideologię endeków polskich i usiłuj e ją narzucić naszemu narodowi. Pan poseł Zdzisław Stroński starał się przekonać Panów na Komisji Budżetowej, że tak zwany ruch staroruski wcale już nie jest ruchem rosyjskim, tylko w przeciwieństwie do ukraińców polonofilskiem nastawieniem ułaskawionych Rusinów. Wystarcza przeczytać wstępny artykuł w 5 numerze „Biuletynu polsko-ukraińskiego” za rok bieżący, aby zorientować się, jaką prymitywnością odznaczają się informacje p. Z. Strońskiego w tej kapitalnej sprawie. Politykę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dążącą do podziału jednolitego organizmu narodu ukraińskiego na poszczególne plemiona Łemków, Hucułów, „tutejszych” na Polesiu i do ich spolszczenia, a w związku z tem gwałtowne, bezprawne i najbardziej barbarzyńskie ciemiężenie, a wreszcie i rozbicie naszego ruchu spółdzielczego na Wołyniu, Polesiu i na Łemkowszczyźnie, omówił dokładnie prezes Klubu Ukraińskiego przy pierwszem czytaniu budżetu i p. Łucki w Komisji Budżetowej. Omawiać więc tu tego nie będę. Fakty rusofilskiej polityki na Łemkowszczyźnie przytoczymy z powodu ograniczenia czasu dla debaty budżetowej w osobnej interpelacji, na którą prosimy Pana Ministra zwrócić uwagę. Społeczeństwo Polskie w Galicji wschodniej, jeżeli chodzi o stosunek jego do sprawy ukraińskiej, zostawało zawsze pod przemożnym wpływem ideologii politycznej Narodowej Demokracji. Ono nienawidzi narodu ukraińskiego, uważa go za coś niższego od siebie i wierzy w możliwość denacjonalizacji, a w sprawie ukraińskiej politykę eksterminacyjną uważa za najlepszą. To samo dotyczy aparatu państwowego.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#StepanBilak">O ile niższa władza, tem więcej przejęta jest tą ideologią. U każdego posterunkowego pod wpływem nastrojów społeczeństwa polskiego istnieje presumpcja, że każdy Ukrainiec jest wrogiem Państwa. Stosownie do tego obywatela ukraińskiego traktuje się jak element występny. Każdy prawie młody Ukrainiec podejrzany jest o to, że musi należeć do jakiejś organizacji nielegalnej. Tem objaśnić należy przeprowadzane od czasu do czasu masowe aresztowania młodzieży ukraińskiej. U najwyższych organów bezpieczeństwa wytworzyła się psychoza dopatrywania w działalności ukraińskich towarzystw oświatowych, kulturalnych i gospodarczych — wpływów OUN i roboty nielegalnej. Tę psychozę wzmacniają tajni agenci policji i konfidenci. W każdej wsi, w każdej organizacji ukraińskiej, a najwięcej wśród młodzieży szkół średnich, znajdują się płatni konfidenci. Oni to w czasach kryzysu i redukcji muszą czemś usprawiedliwić potrzebę swego istnienia. Stąd alarmowanie władz zwykle fałszywemi wiadomościami o ogromnych rozmiarach nielegalnych organizacyj ukraińskich, stąd aresztowania działaczy oświatowych i spółdzielczych na podstawie konfidencjonalnych wiadomości. Posterunkowy, woźny, egzekutor sądowy uważa za coś występnego, jeżeli Ukraińcy w rozmowie z nimi używają języka ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#StepanBilak">Prawo języka ukraińskiego ogranicza się w ostatnich czasach na terenie Galicji wschodniej, nawet w samorządzie rolniczym; w izbach rolniczych nie dozwala się używania języka ukraińskiego. Większość biurokracji państwowej jest dalej z krwi i kości endecką, tylko że okoliczności zmusiły ją do ubrania zwierzchniej liberii panującego obecnie obozu. Dotyczy to także i organizacji Strzelca i organizacji Bezpartyjnego Bloku na ziemiach ukraińskich. Takie jest ogólne nastawienie machiny państwowej, im niższa władza, tem w stosunku do Ukraińców bardziej stronniczo załatwia sprawę. Pod wpływem relacji z terenu pozostaje i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Tem objaśniamy sobie fakt, że polityka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych idzie temi samemi torami od 1919 r. aż po dzień dzisiejszy, że wszelkie zapowiedzi ministrów o zmianie kursu ku praworządności nie sprawdzają się, że jest źle, a idzie ku gorszemu.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#StepanBilak">A teraz parę słów o sprawie samorządu terytorialnego na ziemiach ukraińskich. Samorząd terytorialny we wszystkich państwach mieszanych pod względem narodowościowym, a więc i w Państwie Polskiem jest tą dziedziną życia, w której naród niepaństwowy w ograniczonym i lokalnym zakresie ma możność pod kontrolą władz państwowych rozwijać samodzielnie swe twórcze narodowe, kulturalne, społeczne i oświatowe właściwości. Samorząd tak pojęty jest nawet dla narodu państwowego pewnego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, gdyż skierowuje energię mniejszości narodowych do legalnej, konstruktywnej, twórczej pracy w instytucjach samorządowych. Życie samorządowe ludności ukraińskiej w Państwie Polskiem, można podzielić na trzy etapy. Pierwszy etap od 1919 r. do 1927 r. W tym etapie ludność ukraińska województw południowych była i w gminie i w powiecie wyłączona od pracy w samorządzie. Samorząd w tym czasie był w ręku wyłącznie komisarzy rządowych.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#StepanBilak">W 1927 r. odbyły się w Galicji wybory do rad gminnych wiejskich i miejskich. Ludność ukraińska wzięła aktywny i masowy udział w tych wyborach, a następnie wykonała twórczą pracę w tej najniższej komórce samorządu terytorialnego i nikt nie może zarzucić, że praca ta przynosiła szkodę Państwu. W tym drugim etapie nie istniał samorząd powiatowy, względnie istniał, lecz w formie komisarycznej i mianowanych przez władze wydziałów powiatowych.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#StepanBilak">W chwili obecnej przeżywamy trzeci etap budownictwa życia samorządowego na nowych podstawach, na północno zachodnich ziemiach ukraińskich już zakończony, a w Galicji dobiegający końca.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#StepanBilak">Nowa ustawa samorządowa z 1933 r. przyznaje decydujący wpływ władzom państwowym na życie samorządu gromadzkiego, gminnego, powiatowego i wojewódzkiego. Władze rządowe decydują o wyborze zwierzchności samorządowej, one kierują działalnością samorządu. Nowa ustawa niweczy samodzielność samorządu i uniemożliwia ludności ukraińskiej twórczy udział w życiu i pracy samorządu. To jest ogólna charakterystyka ustawy samorządowej.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#StepanBilak">Na Wołyniu, Polesiu i Chełmszczyźnie wybory do rad gromadzkich odbyły się wśród takich okoliczności i tak tajemniczo, że ludność ukraińska była niemi zaskoczona i w wielu wypadkach nie wiedziała nawet o rozpisaniu wyborów i o przepisach regulaminu wyborczego. Tam układały listy kandydatów posterunki P. P. Skutkiem tego także procentowy udział ludności ukraińskiej w radach gminnych i powiatowych na Wołyniu jest minimalny, a zasiadają tam tylko ci Ukraińcy, których desygnowała władza państwowa.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#komentarz">(P. Pewny: Niech Pan poda wiadomości ścisłe. Poco Pan takie rzeczy gada, czy Pan wierzy w to? Pan tam nie był, a ja tam byłem i stąd wiem.)</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#StepanBilak">Przy wyborach do rad miejskich na terenie Galicji unieważniono per fas et nefas częściowo, lub w całości samodzielne listy ukraińskie, jak w Brodach, Tarnopolu, Kołomyi, Przemyślanach, Radziechowie, Stanisławowie i innych. We Lwowie podzielono terytorium miasta na 20 okręgów wyborczych i wykrojono je w ten sposób, by ludność ukraińska, która wynosi we Lwowie 20% ogółu mieszkańców, nie miała możności wyboru swego przedstawicielstwa. Sama geometria wyborcza nie wystarczała do pozbawienia ludności ukraińskiej Lwowa przedstawicielstwa w radzie. Trzeba było unieważnienia ukraińskich list wyborczych, nieumieszczenia setek Ukraińców w spisach wyborczych, nieuwzględnienia reklamacyj wyborczych, niedopuszczenia ukraińskich mężów zaufania do komisyj wyborczych, żądania od wszystkich głosujących Ukraińców dowodów osobistych i unieważnienia ukraińskich kartek do głosowania, by Ukraińcy nie zdołali wybrać więcej jak jednego radnego. Wniesionych protestów nie rozpatrywała władza pod względem merytorycznym, rzekomo z powodu ich braków formalnych.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#StepanBilak">Aż 6 ordynacyj wyborczych do rad gromadzkich, do zarządów gromadzkich, do rad gminnych, do zarządów gminnych, do rad powiatowych i wydziałów powiatowych w województwach południowych, z których każda opiera się na innych podstawach i jest bardzo obszerna, to trochę za dużo dla ludności wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#StepanBilak">Te ordynacje wyborcze są bardzo skomplikowane i zbyt trudne nawet dla ludzi wykształconych, a oprócz tego dają możność władzom administracyjnym, pod pretekstem przestrzegania rozmaitych formalności, do robienia licznych nadużyć. Mam wrażenie, że władze celowo dają ludności tak trudne ordynacje wyborcze, ażeby uniemożliwić ich udział w samorządzie.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#StepanBilak">Do najbardziej typowych nadużyć, jakie miały miejsce, zaliczyć należy następujące: przedewszystkiem rozgłaszanie wiadomości, że kto nie będzie głosował na listę rządową, ten może być aresztowany za antypaństwową działalność, a nawet umieszczony w obozie izolacyjnym w Berezie Kartuskiej.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(Protesty na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#StepanBilak">Rzeczywiście mamy do zanotowania cały szereg wypadków aresztowań w związku z wyborami. Naprzykład w powiecie żółkiewskim, w gromadzie Żełdziec aresztowano prezesa ukraińskiego komitetu wyborczego i umieszczono go w Berezie. W gromadzie Mokrotyn znowu aresztowano 3 członków ukraińskiego komitetu wyborczego i to w dniu, w którym miała być zgłoszona lista kandydatów.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#StepanBilak">Członkami komisyj wyborczych mianowano z reguły osoby narodowości polskiej, nieprzychylnie usposobione do miejscowej ludności ukraińskiej. Oni nie przyjmowali, wbrew przepisom ustawy, zgłoszeń list kandydatów i protestów w języku ukraińskim.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#StepanBilak">W całym szeregu gromad, a prawie we wszystkich gromadach pow. kosowskiego ogłoszono rozpisanie wyborów w ten sposób, że wyborcy ukraińscy nie wiedzieli zupełnie o rozpisaniu tych wyborów i nie mogli zgłosić w odpowiednim czasie swoich kandydatur na radnych.</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#StepanBilak">W niektórych gromadach czyniono tak, że ogłoszenia o rozpisaniu wyborów przybijano późno w nocy i umieszczano je nie na budynkach gminnych, tylko na prywatnem mieszkaniu wójta, w innych zaś wypadkach urządzano się jeszcze sprytniej, bo ogłoszenia te umieszczano wewnątrz w lokalu kancelarii gromadzkiej, do którego oczywiście nikogo niepożądanego nie dopuszczano.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#StepanBilak">Władza administracyjna uważa za pozytywną zdobycz dla siebie, jeżeli w większości gromad zawierano kompromisy wyborcze i wskutek tego nie było tam wyborów. Oświadczam, że my nie jesteśmy przeciwnikami kompromisów wyborczych, lecz pod jednym warunkiem, a mianowicie, ażeby ten kompromis wyborczy był sprawiedliwy, to znaczy, by odpowiadał stosunkowi procentowemu obu narodowości i ażeby nie był wymuszony.</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#StepanBilak">Niestety, kompromisy wyborcze były wszędzie zawierane pod silną presją i przymusem, i dlatego ludność ukraińska wychodziła z tych kompromisów wyborczych pokrzywdzona, tam zaś, gdzie ludność ukraińska na takie kompromisy nie godziła się, tam przy samych wyborach używano różnych podstępów, by tylko uszczuplić przedstawicielstwo ukraińskie w samorządzie. Do takich sposobów należy zaliczyć wadliwe ogłaszanie i rozpisywanie wyborów oraz podział terytorialny gromad. W po w. tłumackim np. gromadę Worona, gdzie żyje około 2.000 Ukraińców i 200 Polaków, podzielono na 6 okręgów wyborczych. Ukraińcy mieli głosować w jednym okręgu, który wybierał 15 radnych, a Polacy w 5 okręgach po 3 radnych. W jednym okręgu było tylko 6 wyborców Polaków, którzy mieli wybrać 3 radnych. Dalszemi sposobami były masowe unieważnienia niezależnych ukraińskich list kandydatów i fałszerstwa przy obliczaniu głosów. Wypadki te były bardzo częste.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#StepanBilak">Taki sposób przeprowadzania gromadzkich wyborów zniweczył do reszty wiarę ludności w praworządność władz i ogólnie wśród ludności ukraińskiej mówi się, że władze byłyby lepiej zrobiły, gdyby nie robiono komedii z przeprowadzaniem wyborów, a wprost zamianowano kandydatów. W każdym razie byłoby to o wiele uczciwiej. Niższe organa wyborcze tak przeholowały nadużycia wyborcze, że osobiście odnoszę wrażenie, że nadużycia te nie leżały nawet w intencjach władz wojewódzkich.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#StepanBilak">Wybory sołtysów i podsołtysów wypadły jeszcze gorzej dla ludności ukraińskiej, jak wybory do rad gromadzkich. Starostowie nadużywają, przyznane im ustawą, prawo niezatwierdzania wyboru sołtysów i podsołtysów i w ten sposób idą na rękę ambicjom radnych Polaków, by w każdej nawet czysto ukraińskiej gromadzie sołtysem był Polak. Doszło do tego, że starosta pow. mościckiego nie zatwierdził ani jednego sołtysa — narodowo świadomego Ukraińca. Sołtysami mogą być tylko Polacy, albo Ukraińcy wskazani przez policję. Mamy prócz tego do zanotowania liczne fakty nadużyć przy wyborach sołtysów, czy to przez unieważnienie list ukraińskich, czy przez fałszowanie wyniku.</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#StepanBilak">Przeprowadzane w ten sposób wybory osiągają tylko to, że przy każdych dalszych wyborach samorządowych będzie się zmniejszał procent wybranych przedstawicieli ukraińskich w radach powiatowych. A jeśli dodam do tego, że władze dokładają wszelkich sił, ażeby wieliminować świecką i duchowną inteligencję ukraińską od udziału w organach, uchwalających i zarządzających samorządu, a sołtysami i podsołtysami aby zostały jednostki częstokroć niezwiązane z życiem gromady, mamy podstawy sądzić, że duży procent tak wybranych organów samorządowych nie będzie zdolny do oszczędnej i celowej gospodarki groszem publicznym i to spowoduje nowy powrót szkodliwej gospodarki i nadużyć.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#StepanBilak">Reasumując powiedziane, stwierdzam, że wybory samorządowe na ziemiach ukraińskich, przeprowadzone przez władze administracyjne per fas et nefas, pod kątem zapewnienia w sztuczny i niesłuszny sposób przewagi żywiołowi polskiemu, pogłębią tylko antagonizmy narodowościowe i nie wniosą uspokojenia w życie gospodarcze miast i wsi.</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#StepanBilak">Pan Minister Kościałkowski w ostatniem swojem przemówieniu na posiedzeniu Komisji Budżetowej poruszył też i sprawę ukraińską. W odróżnieniu od swoich poprzedników, którzy pierwotnie w oświadczeniach swoich żądali najpierw lojalności od narodu ukraińskiego, a potem skonstruowali dopiero wymogi lojalności aktywnej, wysunął p. Minister nieokreśloną bliżej płaszczyznę wspólnej pracy nad rozbudową wielkości Rzeczypospolitej, obiecując wzamian, również bliżej nieokreślone, szczęśliwe bytowanie w Rzeczypospolitej mniejszości narodowych.</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#StepanBilak">Nasze stanowisko polityczne i podstawy unormowania stosunków polsko-ukraińskich w Państwie Polskiem, omówili dokładnie: prezes naszego klubu p. Lewicki, w swojem przemówieniu na plenarnem posiedzeniu Sejmu w dniu 5 lutego b. r., tudzież p. Łucki w czasie debaty na Komisji Budżetowej. Dlatego też tych poniekąd zasadniczych spraw nie będę omawiać ponownie, chciałbym natomiast zająć stanowisko wobec niektórych szczegółów, podniesionych przez p. Ministra w tem jego przemówieniu.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#StepanBilak">Na zarzut p. Łuckiego, stwierdzający niedopuszczanie Ukraińców do posad rządowych i eliminowanie ich ze służby państwowej, odpowiedział p. Minister, że około 14.000 Ukraińców pozostaje w służbie państwowej.</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#StepanBilak">Rząd przedmajowy nie przyjął do służby państwowej wielu tysięcy tych Ukraińców, którzy byli funkcjonariuszami b. państwa austriackiego lub rosyjskiego, a Rząd obecny przeprowadza redukcje resztek Ukraińców, zajętych w służbie państwowej, w zakładach i przedsiębiorstwach państwowych i w instytucjach samorządowych. W ostatnich czasach przeprowadza się redukcje Ukraińców tak w notariacie, jak przy kolejach państwowych i w ubezpieczalniach społecznych. Nowych Ukraińców prawie że nie przyjmuje się do służby państwowej. Pan Minister Spraw Wewnętrznych na Komisji Budżetowej oświadczył w przemówieniu swem, w odpowiedzi na przemówienie p. Łuckiego, że około 14.000 Ukraińców jest zajętych w służbie państwowej. Jeśli cyfrę tę porównamy z ogólną cyfrą 437.334 osób, pozostających w służbie państwowej, to zobaczymy, że Ukraińcy stanowią zaledwie 3,2% ogółu funkcjonariuszów państwowych, a i ci zajmują przeważnie najniższe stanowiska i są na wymarciu.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#StepanBilak">W związku z przebudową ustroju samorządowego na terytorium Galicji, znajdą zajęcie nowe kadry biurokracji samorządowej. Ukraińców wieliminuje się i z tej dziedziny. Władze w przyspieszonem tempie, na specjalnych kursach przygotowują kandydatów na stanowiska zawodowych wójtów, sekretarzy gminnych oraz personelu pomocniczego w nowoutworzonych gminach. P. Minister Spraw Wewnętrznych oświadczył, że wyszkolono w zeszłym roku około tysiąca dwustu kandydatów na te stanowiska. Między tymi kandydatami nie było nawet dziesięciu Ukraińców.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#StepanBilak">Doszło już do tego, że zarząd m. Lwowa pozbawił w ubiegłym roku pracy nawet Ukraińców, zatrudnionych jako zwykłych fizycznych robotników przy zakładach oczyszczania miasta. Tak wygląda w życiu równouprawnienie obywateli narodowości ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#StepanBilak">Odpowiadając na dalszy zarzut pos. Łuckiego o nauczaniu religii dzieci ukraińskich w szkołach powszechnych na Polesiu i Chełmszczyźnie w języku polskim, oświadczył p. Minister, że nie zna wypadku nauczania dzieci religii w nie macierzystym języku, wbrew woli rodziców.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#StepanBilak">W tej sprawie muszę stwierdzić:</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#StepanBilak">1) że nauka religii dzieci ukraińskich odbywa się na Polesiu i Chełmszczyżnie w języku polskim, pod naciskiem i na żądanie władz administracyjnych,</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#StepanBilak">2) że władze nie pytały się w tej sprawie o zdanie rodziców dzieci i rodzice nie wnosili próśb z żądaniem wprowadzenia języka polskiego,</u>
<u xml:id="u-13.36" who="#StepanBilak">3) że hierarchia i duchowieństwo prawosławne wnoszą protesty przeciw takiemu zarządzeniu władz i organizują ankiety rodziców w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-13.37" who="#StepanBilak">Reżim polityczny na Polesiu i Chełmszczyźnie zdąża do całkowitej denacjonalizacji ludności ukraińskiej. Władze zabraniają nawet na tych ziemiach ukraińskim członkom straży pożarnej urządzać ukraińskie przedstawienia, a w pow. biłgorajskim i hrubieszowskim, władze żądają, aby księża prawosławni wygłaszali kazania dla ludności ukraińskiej w języku polskim. Doszło do tego, że władze zabraniają nawet p. Skrypnikowi i innym Ukraińcom, posłom prorządowej grupy, jakiejkolwiek działalności gospodarczej na tych ziemiach.</u>
<u xml:id="u-13.38" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-13.39" who="#StepanBilak">Pan Minister podnosił, że społeczeństwo ukraińskie na Wołyniu może tworzyć takie organizacje, jakie wydają mu się dobremi, a nie musi poddawać się koniecznie supremacji tych organizacyj ukraińskich, które mają swe centrale we Lwowie. Muszę stwierdzić, że ludność ukraińska na Wołyniu niejednokrotnie wypowiedziała się za temi ukraińskiemi towarzystwami, które istnieją w Galicji, jednak odmówiono jej pozwolenia na założenie ich oddziałów.</u>
<u xml:id="u-13.40" who="#StepanBilak">Powszechnych szkół ukraińskich jest na cały Wołyń zaledwie pięć. Z roku na rok zmniejsza się ilość szkół utrakwistycznych, a zwiększa się ilość czysto polskich.</u>
<u xml:id="u-13.41" who="#StepanBilak">Na Wołyniu istnieją anormalne stosunki, których administracja, nawet przy pomocy sztucznie przez siebie stworzonej grupy pp. Pewnego i Skrypnika, opanować nie jest w stanie. W masach ludowych, niemających możności zaspokojenia swoich potrzeb i dążeń narodowych, kulturalnych, oświatowych i gospodarczych szerzy się analfabetyzm, sekciarstwo i przestępczość. Na tem tle wytwarza się swoisty komunizm, jako jaskrawa antyteza obecnego stanu. By zdławić siłą fizyczną ten stan, przeprowadzono w roku 1934 na terytorium województw wołyńskiego i poleskiego bezwzględną pacyfikację, którą objęto także liczne rzesze niewinnej ludności, niszcząc zarazem jej mienie. Przeprowadzono cały szereg procesów politycznych, zakończonych surowemi wyrokami.</u>
<u xml:id="u-13.42" who="#StepanBilak">Tego rodzaju metody nie są właściwemi drogami do zaprowadzenia normalnych stosunków. Nie zdoła też tego uczynić, zależna na każdym kroku od władz administracyjnych i skrępowana jej rozkazami, grupa pp. Pewnego i Skrypnika, która zresztą nie ma najmniejszego dostępu do ludności ukraińskiej na Polesiu i Chełmszczyżnie.</u>
<u xml:id="u-13.43" who="#komentarz">(P. Pewny: Czy Pan był kiedy na Wołyniu? Pan tam nigdy nie był, to poco Pan o Wołyniu mówi.)</u>
<u xml:id="u-13.44" who="#StepanBilak">Unormować te stosunki może tylko zgodny wysiłek całego narodu ukraińskiego, żyjącego w granicach Państwa Polskiego, oparty o niezależną oświatową i gospodarczą działalność w narodowych stowarzyszeniach ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-13.45" who="#StepanBilak">Z dalszych spraw, poruszonych przez Pana Ministra, chciałbym wspomnieć o sprawie mogił. Jest to sprawa dla nas bolesna i to bardzo bolesna, gdyż władze administracyjne zdążają do zlikwidowania policyjnemi środkami kultu poległych bohaterów ukraińskich. I tak, wspomnę tylko o karygodnem rozrzuceniu mogiły zbiorowej strzelców ukraińskich, poległych w bohaterskiej walce z moskalami pod Łysonią w powiecie brzeżańskim. Prócz tego władze całemi latami nie załatwiają podań ukraińskich o zezwolenie na budowę pomników i kurhanów, a zabraniają uroczystych obchodów, jak naprzykład na Makówce, powiat Skole i w Uwsiu, powiat Podhajce w rocznicę walk strzelców ukraińskich z moskalami. My publicznie osądzaliśmy w prasie, o ile w związku z temi mogiłami następowały ekscesy ze strony organizacyj nielegalnych i gdy nadużywano kultu poległych dla nielegalnych wystąpień, lecz musimy też osądzić postępowanie władz, o ile one zabraniają kultu poległych.</u>
<u xml:id="u-13.46" who="#StepanBilak">W roku 1934 były dwa zjawiska bardzo dla nas bolesne, pomijając już uderzenie na spółdzielczość, o czem wspomniałem poprzednio. Była to pacyfikacja kilkunastu wsi, powiatu rawskiego i obóz w Berezie.</u>
<u xml:id="u-13.47" who="#StepanBilak">Podłożem pacyfikacji kilkunastu wsi powiatu rawskiego była, zdaje się, prowokacja. Potępiamy metodę odpowiedzialności zbiorowej za występne czyny jednostek i stosowanie masowych represyj, zwłaszcza, że po dzień dzisiejszy zajścia w powiecie rawskim nie zostały dostatecznie wyświetlone.</u>
<u xml:id="u-13.48" who="#StepanBilak">Jeszcze bardziej bolesną dla naszego narodu od pacyfikacji okazała się sprawa Berezy Kartuskiej, w sprawie tej wnieśliśmy osobny wniosek i oczekujemy jego załatwienia. Szlachetnie myślący Polacy i to z różnych obozów politycznych, zbliżonych nawet do kół prorządowych, wypowiedzieli się w tej sprawie jasno i otwarcie, przeciwstawiając się celowości Berezy. O ileż bardziej palącem musi być nasze stanowisko, gdy się zważy, że w Berezie bez sądów i wyroków znaleźli się wśród aresztowanych prawie w 80% Ukraińcy, przeważnie młodzi studenci i wieśniacy, nie brakło jednak też ludzi starszych, adwokatów, lekarzy, inżynierów, działaczy oświatowych i kooperatywnych. Wszystkich ich poddano, niedającej się wyrazić zwykłemi słowami poniewierce godności ludzkiej, wszystkich ich bito, oddając w ręce kata-sadysty posterunkowego Markowskiego, Jeśli inicjatorzy tego obozu sadzili, że jest to celowy sposób załamania ducha, to się grubo omylili. Bereza raczej pogłębiła w narodzie ukraińskim świadomość systemu eksterminacyjnego, dlatego wspólnie ze wszystkimi szlachetnie myślącymi żądamy jaknajszybszego zlikwidowania tego obozu.</u>
<u xml:id="u-13.49" who="#StepanBilak">Przytoczone przeze mnie z braku czasu w najogólniejszych tylko zarysach fakty są już wystarczającym dowodem, jak ciężkie jest położenie narodu ukraińskiego w Państwie Polskiem, a to tem bardziej, że z dnia na dzień kurczą się ta dla nas coraz więcej możliwości legalnej, konstruktywnej pracy politycznej, samorządowej, oświatowej i gospodarczej. System represyj policyjnych, stosowany tak do naszych zorganizowanych form życia, jakoteż do poszczególnych osób, kunsztowne geometrie wyborcze, a nawet pacyfikacje nie przyniosą polityce polskiej spodziewanych korzyści, bo nie zdołają stłumić aktywizmu ducha ukraińskiego. Naród ukraiński, który przechodzi tak twardą szkołę życia, nie ustanie w codziennym trudzie budowy swego bytu narodowego. Niema takiej potęgi fizycznej, któraby zdołała zdławić raz przebudzoną ideę narodową i dlatego też wierzymy, że naród ukraiński musi osiągnąć zwycięstwo w walce o swą przyszłość.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Pułjan.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#RomualdPułjan">Wysoki Sejmie! „Jeżeli chcemy mieć praworządność w Państwie i spokój obywateli, to musimy dbać o to, aby nieuczciwe metody działania w stosunku do obywatela, choćby miały przynieść korzyść instytucjom lub Państwu, nie mogły mieć miejsca” — powiedział p. Minister Spraw Wewnętrznych na Komisji Budżetowej. Poraź pierwszy bodaj w ciągu dziewięciu lat istnienia obecnego reżimu padło z ust kierownika naszej polityki wewnętrznej słowo „praworządność”; wyrażono potępienie „nieuczciwych metod działania” nawet w wypadku, gdyby zmierzały one do przysporzenia korzyści instytucjom, ba! nawet Państwu.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#RomualdPułjan">Chcemy wierzyć, że za słowami pójdą czyny, życie jednak codzienne idzie utartym już niestety torem. Prawo i uczciwość w stosunkach publicznych, miast obowiązywać nie tylko obywateli, lecz także i przedstawicieli władzy, przestrzegane są tylko wtedy, o ile nie sprzeciwia się to swoiście pojmowanej przez administrację „racji stanu” — jakże często utożsamianej już to z korzyścią obozu rządzącego, już to z wygodą lub karierą urzędnika, już to wreszcie, nawet z ambicją działacza sanacyjnego.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#RomualdPułjan">Przed kilku miesiącami na terenie województw środkowych i wschodnich odbyły się, jak wiadomo, wybory samorządowe w miastach na podstawie nowej już ustawy samorządowej i wydanego przez Ministerstwo regulaminu wyborczego.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#RomualdPułjan">Nie mam możności omówienia przepisów wyborczych zawiłych i często niezrozumiałych dla przeciętnego obywatela, dających sposobność stosowania różnego rodzaju utrudnień i szykan względem poszczególnych obywateli i całych grup społecznych, ale pozwolę sobie przedstawić tej Wysokiej Izbie tylko przebieg kampanii wyborczej na terenie, który dobrze znam, a którą osobiście obserwowałem. W Grodnie komisje wyborcze obsadzone były, nie mówię już o tem, że przez ludzi wyłącznie z obozu prorządowego, ale w olbrzymiej większości przez luźnie tylko związanych z miastem urzędników, oficerów, nauczycieli i t. p. Przy składaniu list kandydatów kwestionowano prawa wyborcze podpisujących na tej podstawie, że nazwiska ich nie figurują w spisie wyborców, a kiedy głównej komisji wskazano, pod któremi nawet liczbami nazwiska podpisanych były umieszczone w urzędowych spisach, wyłożonych do sprawdzenia w okręgach, otrzymano odpowiedź, że komisja posiada ogólny spis abecadłowy i ten jest dla niej miarodajny. Dla ustalenia autentyczności podpisów zwoływano całe masy ludności, a w komisji przeprowadzano rozmowy, których wynikiem miało być cofnięcie podpisu na liście. Robotnikowi N., podpisanemu na liście Chrześcijańskiego Komitetu Wyborczego, postawiono np. takie pytanie: Pan występuje przeciwko Marszałkowi Piłsudskiemu? Pan podpisał listę antypaństwową. Na co zapytany, niezbity z tropu, odrzekł: Nie słyszałem, ażeby p. Marszałek Piłsudski zamierzał kandydować do rady miejskiej w Grodnie. Listę chrześcijańską podpisałem i podpisu nie cofam.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#RomualdPułjan">Mimo mocnej postawy społeczeństwa i wysiłków kierujących wyborami, nie uniknęło się oczywiście, tak powszechnie u nas stosowanego systemu unieważniania list. W Lidzie np. na 6 zgłoszonych przez Chrześcijański Komitet Wyborczy ocalały zaledwie dwie, w Suwałkach przy trzech okręgach unieważniono jedną listę i t. p. W dniu głosowania opóźnia przewodniczący głównej komisji wyborczej potwierdzeni list delegacyjnych dla mężów zaufania o całą niemal godzinę, mimo iż pisma te złożono w komisji już w przeddzień wyborów i przez to pozbawia się mężów zaufania list niezależnych prawa obecności przy sprawdzaniu urny i rozpoczęciu głosowania.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#RomualdPułjan">W tych warunkach w niektórych obwodach trzeba było już po upływie dwóch godzin dostarczać dodatkowe urny — tak ilość oddanych głosów „cudownie” się rozmnożyła.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#RomualdPułjan">Przed obliczaniem głosów, zwłaszcza oddanych na listę nr 1, starano się usunąć mężów zaufania pod różnemi pozorami np. za zwrócenie w bardzo delikatnej formie uwagi przewodniczącemu komisji na konieczność przestrzegania przepisów regulaminu (w Grodnie), namawiano do opuszczenia lokalu wyborczego z powodu spóźnionej pory (w Suwałkach), to znowu jacyś ludzie wszczynali prowokacyjne rozmowy z mężami zaufania, co dawało powód do usuwania tych mężów zaufania z lokalu wyborczego (jak np. w Grodnie), lub też prowadzono rozmowy na pewne tematy, aby zmusić, kobietę pełniącą obowiązki męża zaufania do opuszczenia lokalu komisji (w Lidzie). Ale jeszcze dla ilustracji metod, stosowanych podczas wyborów, może tego mało.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#RomualdPułjan">Przed dniem głosowania ukazały się w Grodnie dwie odezwy, wzywające do głosowania na listę nr 1. Jedna pełna oszczerstw i obelg pod tytułem: Dlaczego zwalczamy Chadecję (t. j. Chrześcijański Komitet Wyborczy) i P. P. S. (t. j. Związki Klasowe Zawodowe), — druga niemal o takim samym układzie, lecz z inną treścią. Obie wydrukowane z pogwałceniem przepisów dekretu prasowego, konfiskaty jednak nie zarządzono, ale owszem swobodnie kolportowano je w urzędach, w instytucjach państwowych oraz po mieście. Po wyborach dopiero komitet wyborczy B. B. umieścił w prasie oświadczenie, że nie bierze odpowiedzialności za niepodpisane przez się odezwy. W Suwałkach starosta zakazał drukować odpowiedzi na zarzuty Bezpartyjnego Bloku. Wyniki wyborów we wszystkich tych miastach łatwo można już odgadnąć: zdecydowane zwycięstwo listy nr 1.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#RomualdPułjan">Kiedy się mówi o nadużyciach wyborczych, to Panowie z Bloku mają zawsze na ustach odpowiedź: Nie było nadużyć, bo nie było protestów, albo bardzo mało i to często nieuzasadnione. Otóż dlatego, proszę Panów, obywatele nie wnoszą protestów, bo nie wierzą, że zostaną one uwzględnione, o ile wynik wyborów wypadł dla obozu prorządowego pomyślnie.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#RomualdPułjan">I jak rzeczywiście władze nadzorcze traktują te protesty, niech świadczy znowu następujący fakt. Mieszkańcy przedmieścia w Grodnie wnieśli umotywowany protest przeciwko wyborom, wskazując na pogwałcenie szeregu ważnych i istotnych przepisów regulaminu wyborczego przy wyborach w ich okręgu. Po upływie trzech miesięcy wezwano pełnomocnika protestujących do przewodniczącego głównej komisji wyborczej, który odczytał mu pismo wojewody, że protest został odrzucony. W odpowiedzi na postawione zarzuty wojewoda stwierdza, iż „późne doręczenie pism delegacyjnych mężom zaufania z listy chrześcijańskiej nie ma znaczenia, gdyż przy opieczętowaniu i otwieraniu urn byli obecni mężowie zaufania innych list”. — Jakich? Może tylko nr 1? „Usunięcie mężów zaufania chrześcijańskiego komitetu wyborczego było spowodowane nienależytem zachowaniem się”. — Ale o co chodzi? „co zostało uwidocznione w protokóle komisji obwodowej; ani w protokóle komisji obwodowej, ani też w innych doniesieniach, zarzut rozlepiania odezw agitacyjnych listy nr 1 przy wejściu do lokalu komisji wyborczej nie został potwierdzony”.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#RomualdPułjan">Protest podpisało 130 wyborców, wskazano świadków, a agitacyjne odezwy wisiały jeszcze po odrzuceniu protestu — żadnego jednak dochodzenia nie przeprowadzono. Na żądanie pełnomocnika doręczenia mu na piśmie decyzji wojewody, odrzucającej protest, przewodniczący odpowiedział odmownie i decyzja ta, wbrew przepisom prawa o postępowaniu administracyjnem, dotychczas nie została doręczona. Oto jest może mały, ale charakterystyczny obrazek życia publicznego w dziewiątym roku istnienia „sanacji moralnej”.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#RomualdPułjan">Ale czy jednak — pomińmy już sposób przeprowadzenia wyborów — przez taki wynik wyborów samorządy zostały odpolitykowane? Nie, tylko na miejsce reprezentantów niezależnych grup społecznych przyszli ludzie, związani ścisłą partyjną dyscypliną, zależni i ulegli działaczom politycznym obozu prorządowego. Czy przy całkowitej zależności od przywódców i ślepego niemal im posłuszeństwa może się przejawić samodzielna inicjatywa i zainteresowanie, czy w tych warunkach samorząd może stać się „wielką szkołą pracy obywatelskiej” według słów p. Ministra — należy poważnie wątpić. Czy też rady miejskie nie staną się raczej bezwolnem narzędziem i bezduszną maszyną do przyjmowania i uchwalania zamierzeń burmistrzów i prezydentów miast?</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#RomualdPułjan">Oczekiwaćby należało, że po „walnem zwycięstwie”, odniesionem przez Blok Bezpartyjny w r. 1933 w wyborach gminnych, zwłaszcza na wschodzie, i obsadzeniu oddanymi sobie ludźmi stanowisk w zarządach gminnych, władze nadzorcze uszanują te szczupłe uprawnienia reprezentacyj społecznych, jakie ustawa im pozostawiła. Otóż tak nie jest. I teraz częste są wypadki nieliczenia się starostów z obowiązującemi przepisami. Spotkałem przed paru miesiącami jednego rolnika, członka zarządu gminnego z powiatu augustowskiego, który oburzał się, że b. starosta augustowski rozesłał do gmin polecenie wypłacenia z funduszów gminnych dotacyj na budujący się w Grodnie „Dom Strzelca”. „Ja możebym nawet nie miał nic przeciwko samej dotacji”, — powiada ów człowiek, „ale dlaczego w tej sprawie rada gminna, względnie zarząd nie ma możności powzięcia swobodnej uchwały, lecz zmuszony jest spełniać rozkazy starosty?”. Z innej znów gminy dowiaduję się, iż z polecenia starosty i bez wiedzy zarządu i rady kasa gminna uskutecznia wypłaty na nieprzewidziane w budżecie wydatki. Tego rodzaju postępowanie władz nie może chyba obudzić zainteresowania u radnych gminnych, a powoduje zniechęcenie do pracy samorządowej nawet u ludzi obozu rządowego.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#RomualdPułjan">W związku z samorządem chcę poruszyć sprawę podatku wojskowego, przekazanego przed paru laty gminom wiejskim i miejskim. Z podatkiem tym dzieją się niesamowite rzeczy. Już nawet „Gazeta Polska” zainteresowała się tą sprawą, ale tylko z okazji nadsyłanych masowo do władz centralnych podań o zwolnienie od tego podatku. „Gazeta Polska” wskazuje na bezcelowość odwoływania się do Ministerstwa, ponieważ właściwą instancją do rozpatrywania odwołań jest dla wsi wydział powiatowy. Otóż należy zwrócić uwagę, że podatek ten dotyka przeważnie ludzi bardzo młodych, którzy samodzielnej podstawy życiowej nie posiadają, a korzystają przeważnie z pomocy rodziców. Na tle uiszczania podatku dochodzi często do kłótni i rozterek w rodzinach, bo zwykle zamiast syna płacić musi ojciec lub matka. Ściąganie podatku nie obchodzi się też zwykle bez udziału sekwestratora, a wydajność podatku jest minimalna. Bez znacznej szkody dla finansów gminnych możnaby było podatku tego zaniechać.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#RomualdPułjan">Do obowiązków gmin, coprawda nieustawowych, należy subwencjonowanie akcji wychowania fizycznego. Obowiązek ten opiera się na okólniku Ministra Spraw Wewnętrznych z 1927 r. Zapowiada się w nim wprowadzenie drogą ustawy powszechnego obowiązku wychowania fizycznego młodzieży, ale dotychczas ustawy tej niema. I zamiast powszechnego wychowania i przysposobienia młodzieży istnieje tylko jedna uprzywilejowana i wyłączna organizacja „Strzelec”. Na subsydjowanie tej organizacji przeznaczane są sumy, przewidziane na akcję wychowania fizycznego. Całe masy młodzieży, już to zrzeszone w organizacjach katolickich, już to nienależące do żadnej, żadnej pomocy w tej dziedzinie nie doznają. Brak tutaj ustawowego obowiązku dla gmin stwarza chaos w stosunkach między gminą a czynnikami, kierującemi wychowaniem fizycznem, dochodzi nawet do procesów sądowych. Np. kupiec drzewny w Porzeczu pow. grodzieńskiego, wytoczył proces przeciwko miejscowej gminie i kierownikowi wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego o uregulowanie należności za dostarczony materiał drzewny i wybudowanie przed kilku laty przystani na jeziorze. Materiał dostarczono, przystań wybudowano, tylko niewiadomo, kto ma za to płacić.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#RomualdPułjan">Poruszę jeszcze jedną sprawę, może tylko pośrednio dotyczącą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jest to sprawa dawnych budynków kościelnych, skonfiskowanych przez rząd rosyjski. Miała ona być załatwiona przez komisje mieszane, powołane w myśl postanowień konkordatu. Tymczasem komisje te nie zbierają się od dłuższego już czasu, a budynków tych jest znaczna ilość. Nieraz zdarzają się wśród nich obiekty, przedstawiające znaczną wartość materialną i artystyczną. Pozostają one jednak bez opieki, niszczeją i rozpadają się w gruzy. Tak np. w Grodnie dawny katolicki klasztor Sióstr Bernardynek został przeznaczony na internat dla seminarium nauczycielskiego, ale znajdujący się obok kościół pozostał bez żadnej opieki i powoli niszczeje, wywołując sarkastyczne uwagi u prawosławnych. W Dereczynie dawne mury klasztorne były jeszcze po wojnie w dość dobrym stanie, ale brak opieki ze strony administracji rządowej doprowadził do tego, że ostatnio ogłoszono już nawet licytację na rozbiórkę gmachu. To samo jest w Głębokiem, gdzie istnieje gmach klasztoru pokarmelickiego, w Krzemienicy i wielu innych miejscowościach.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#RomualdPułjan">P. Minister zapewnia, że przywiązuje wielką wagę do należytego kształtowania się stosunków między obywatelem a urzędnikiem na podstawie pełnego zaufania. Lecz zdobycie tego zaufania zależy przedewszystkiem od przedstawicieli władz. Gdyby wydawane u nas prawa rzeczywiście i zawsze obowiązywały, nie tylko obywateli, lecz i urzędników, gdyby w ich stosowaniu kierowano się zawsze zasadą sprawiedliwości, zasadą równości wszystkich wobec prawa, gdyby urzędnik pamiętał, że jest nie tylko przedstawicielem władzy, lecz i sługą społeczeństwa, to niewątpliwie droga do wzajemnego zaufania stałaby otworem. Tymczasem dzieje się zbyt często zupełnie odwrotnie. Wskażę na drobne, ale autentyczne i charakterystyczne wypadki. W dniu 8 grudnia r. ub. w Żydomli, pow. grodzieńskiego ma się odbyć katolicki odczyt. O zgromadzeniu w swoim czasie zawiadomiono starostwo, ale oto na dwie godziny przed zgromadzeniem, zjawia się komendant posterunku policji i oświadcza, że otrzymał telefoniczne zawiadomienie starostwa, iż zgłoszony odczyt jest zakazany, bo w tym samym czasie ma się odbyć... zgromadzenie B. B. W. R. Po godzinie wraca i powiada, że odczyt może się odbyć, bo zgromadzenie B. B. W. R. nie odbędzie się.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#RomualdPułjan">Podczas akcji wyborczej w Grodnie w maju r. ub. jacyś bojówkarze napadli w biały dzień na chłopców, roznoszących numerki do głosowania chrześcijańskiego komitetu wyborczego. Bojówka ta okazała tyle bezczelności, że wkroczyła na prywatne podwórze. Jeden z członków komitetu wyborczego, widząc, co się dzieje, telefonuje do komisariatu policji, lecz zamiast oczekiwanego pytania, gdzie się to zdarzyło i zapewnienia, że się pośle policjanta dla przywrócenia spokoju i porządku, otrzymuje pouczenie, ażeby napadających nie nazywał bandą, bo może go spotkać kara za zniesławienie.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#RomualdPułjan">Słusznie p. Minister podkreśla, „że Polsce w tej chwili nade wszystko potrzebny jest spokój”. Ale oczywiście nie spokój, wynikający z apatii i martwoty, ale spokój, płynący z przeświadczenia, że w życiu społecznem i państwowem realizuje się ład i porządek, oparty na wzniosłych chrześcijańskich zasadach. Takiego spokoju dotychczas w Polsce niema.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#RomualdPułjan">Wskutek ciężkiej sytuacji gospodarczej i nie tylko pod wpływem agitacji, płynącej ze wschodu, rośnie u nas ilość ludzi, którzy nie dowierzają ujemnym sądom o bolszewizmie, o panującym w Sowietach reżimie, pojawia się nawet tęsknota do rzekomego raju komunistycznego. I stąd oczywiście walczy z wywrotową robotą agentów Kominternu, lecz środki policyjne i sądowe, jakkolwiek niezbędne, nie są i nie mogą być wystarczające. Być może, że agitacja prowadzona i zasilana z zewnątrz, w pewnych momentach ulega osłabieniu, ale przez to jeszcze nie zmniejsza się ilość umysłów sympatyzujących, a nawet zjednanych zupełnie z doktryną komunistyczną i ustrojem sowieckim. Trzeba tu stosować nie tylko represje, ale i środki zapobiegawcze. Tymczasem w Polsce istnieją różne źródła, przygotowujące i użyźniające grunt pod posiew komunizmu. Mam tu na myśli w pierwszym rzędzie organizacje tak zwanych „wolnomyślicieli”, czyli poprostu bezbożników polskich. Bez żadnych przeszkód odbył się zjazd tych działaczy w dniu 28 października r. ub. w Warszawie. Na zjeździe tym omawiano różne sposoby walki z religią, w szczególności z kościołem katolickim, a w końcu obrad uchwalono rezolucję, wyrażającą uznanie dla sowieckich, meksykańskich i hiszpańskich bezbożników. Swobodnie wychodzą organy prasowe tak „Wolnomyśliciel”, jak „Błyski wolnomyślicielskie”, które z niesłychaną perfidją i zuchwalstwem bluźnią Bogu, bryzgają błotem na katolickie zasady, lżą hierarchię kościoła bez żadnych niemal przeszkód. Chciałbym, aby papież i hierarchia kościoła, z którym — jak zapewniają przedstawiciele Rządu — utrzymujemy stosunki przyjazne, korzystali przynajmniej z takiej ochrony prawnej, z jakiej korzysta u nas Hitler i jego współpracownicy.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#RomualdPułjan">Pojawiają się skandaliczne dzieła, jak Wł. Spasowskiego, Ułaszyna i innych, i swobodnie są dopuszczane do sprzedaży. Na każdej niemal stronie tych dzieł autorowie dopuszczali się występku, przewidzianego w kodeksie karnym, przeciw Bogu i religii.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#RomualdPułjan">A dalej znowu Legion Młodych — mimo dokonanej czystki — pozostaje nadal wylęgarnią bardzo skrajnego kierunku socjalistycznego i antykatolickiego. Był on, a bodaj i jest obecnie jeszcze, otaczany opieką i poparciem przez wpływowe osoby z obozu rządowego. Do niedawna organizacja ta szczyciła się tem, że jednym z założycieli i opiekunów jest m. in. b. premier i minister oświaty p. Janusz Jędrzejewicz. Dotychczas uchodzi Legion Młodych za jedną z organizacyj specjalnie popieranych przez obóz rządowy, a do lokalnych kół opieki wchodzą działacze B. B., wyżsi urzędnicy, nauczycielstwo. Legion otrzymuje, jak donosi prasa, zapomogi i subwencje, np. jego poznański oddział otrzymał w 1933/34 r. 2.000 zł; a zresztą nie tylko poznański, gdyż Legion mimo nieznacznej często ilości członków wynajmuje luksusowe mieszkania, otrzymuje umundurowania i t. p. Coprawda w ostatnich czasach sympatie prorządowych czynników przeniosły się na inną organizację, na Związek Młodzieży Demokratycznej, działający narazie na terenie akademickim, ale Związek ten, sądząc z jego organu „Zarzewie Nowe”, nie różni się wcale od Legionu w zwalczaniu kościoła katolickiego. I tu jest czuła opieka ze strony posłów z B. B. W. R. oraz wysokich urzędników państwowych. Nawet na terenie szkolnym uprawia się grunt pod zasiew komunizmu (np. Kuźnia Młodych — pochwała rewolucji hiszpańskiej i rewolty wiedeńskiej).</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#RomualdPułjan">Zaiste zasięg komunizmu jest w Polsce ogromny, lęgnie się on — coprawda w formie jeszcze niezupełnie ustalonej i skrystalizowanej — w szkole, w organizacjach młodzieży, w związkach bezbożniczych, a Rząd biernie się temu przygląda, reagując tylko w zbyt jaskrawych wypadkach.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#RomualdPułjan">Powtarza się tu — chcę wierzyć — błąd popełniony na terenie kresów wschodnich: przed kilkoma laty tolerowano istnienie Hromady białoruskiej i jak grzyby po deszczu wyrosły w niedługim czasie, przy życzliwym stosunku administracji, po wsiach t. zw. „hurtki”. Ale — co było do przewidzenia — stały się one wkrótce, „jaczejkami” komunizmu, a skończyło się na likwidowaniu całego ruchu środkami policyjnemi i wytaczaniu procesów sądowych. Tylko, że zasięg wpływów „Hromady” był stosunkowo nieduży, a obejmował on rzesze mało oświeconych chłopów białoruskich, tu natomiast użyźnia się glebę dla komunizmu przeważnie wśród szeregów młodej inteligencji, mającej w przyszłości przewodzić społeczeństwu i kierować Państwem.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#RomualdPułjan">Coraz powszechniejsze staje się dziś przekonanie, że jedna jest tylko siła, która z komunizmem zwycięsko zmierzyć się może, a tą siłą jest kościół katolicki. A tymczasem w organach nawet prorządowych spotyka się coraz częściej artykuły niechętne lub wręcz wrogie katolicyzmowi. Np. p. Skiwskiemu w „Pionie” wystarcza „obserwowanie” katolicyzmu, a nie walka z nim, a już p. Stpiczyński nazywa to szkodliwym minimalizmem.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#RomualdPułjan">W poszukiwaniu nowych, dostosowanych do potrzeb teraźniejszości form oddziaływania na ludzkość, kościół wynalazł Akcję Katolicką. Spotyka się ona, nie powiem z wrogim stosunkiem, ale owem „obserwowaniem” p. Skiwskiego ze strony administracji, co w obecnych warunkach odstrasza od pracy w jej szeregach pracującą inteligencję, która w olbrzymiej swej większości jest zależna od Rządu.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#RomualdPułjan">Jest niezbędne dla należytego rozwoju państwowego i narodowego życia, oparcie go na silnych i pewnych podstawach moralnych. Tymczasem w tej dziedzinie rozwija się u nas swobodnie akcja, zmierzająca do podkopania i wypaczenia chrześcijańskiego porządku moralnego. Oczywiście, że zagadnienie to nie leży wyłącznie w kompetencji Ministerstwa, potrzeba tu współdziałania też ze strony społeczeństwa, administracja jednak, mimo posiadania w tym zakresie dość licznych środków i rozległych uprawnień, pozwala na wyświetlanie filmów pornograficznych i wystawianie sztuk, obrażających moralność, na wydawanie i sprzedaż czasopism, jak „Tajny Detektyw”, który — nie żaden organ klerykalny — ale „Polska Zbrojna” nazywa zarazą.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#RomualdPułjan">Toleruje się dotychczas, jakby na urągowisko religii, istnienie sekty mariawitów, mimo całej ohydy moralnej, ujawnionej w procesie Kowalskiego.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#RomualdPułjan">Autor książki, wydanej przed kilku laty pod tytułem „Współczesny kryzys państwowości” p. Adam Kliszewicz, wypowiada słuszny pogląd: „Spoganizowane w wysokim stopniu kwasi chrześcijańskie państwa współczesne musiały stanąć przed dylematem: albo rozpocząć ponownie drogę do chrystianizacji życia, która jedynie może restytuować i ożywić zanikającą w życiu harmonię i solidaryzm, albo też przywrócić otwarcie prawa przymusu w życiu państwowem, czyli dokonać w ten lub inny sposób trwałego podziału na rządzących i rządzonych”. U nas wybrano tę drugą drogę i dlatego w życiu społecznem i obywatelskiem szerzy się marazm i apatia wśród starszego pokolenia, a fermenty i niepokoje wśród młodzieży.</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#RomualdPułjan">Coraz bardziej jednak społeczeństwo w Polsce przychodzi do przekonania, że tylko w oparciu o katolicyzm i w myśl jego wzniosłych wskazań należy budować przyszłość Narodu i Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#RomualdPułjan">Głos ma p. Dunin-Markiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Wysoka Izbo! Już na sejmowej Komisji Budżetowej przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wiele głosów odzywało się wyłącznie na temat samorządu i dzisiaj przedstawiciele stronnictw Klubu Ludowego, P. P. S., Klubu Narodowego i Chrześcijańskiej Demokracji powtarzali te same wywody.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Jeżeli oprzeć się na pobieżnie przez p. Ministra Spraw Wewnętrznych rzuconych cyfrach na Komisji Budżetowej, ilustrujących ogrom tego zagadnienia, między innemi, że w reprezentacjach związków samorządowych bierze udział ponad 600.000 obywateli, a związki te zatrudniają około 74.000 pracowników, że wydatki budżetowe samorządów wynoszą na rok bieżący ponad 641 milionów, daniny samorządowe 348 milionów, dochody i wydatki przedsiębiorstw komunalnych zamykają się cyfrą 288 milionów, ponadto wydatki i dochody zakładów opiekuńczych i szpitali, utrzymywanych przez związki samorządowe, obracają się w kwocie 52 milionów zł — łatwo tedy zrozumieć właściwe temu zagadnieniu zainteresowanie, uwypuklające się tem więcej, że dotychczas niestety samorząd był domeną wpływów różnych ugrupowań politycznych, mierzących w reprezentacjach tychże związków samorządowych istotne swe siły.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Bilans samorządu z przed okresu ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządowego jest ujemny, a ujemny być musiał z tych względów, o których wspomniałem, to jest z uwagi na uważanie samorządu za platformę do rozgrywek politycznych, mierzenie swoich sił i wpływów przez różne jednostki i obozy. Z winy tych niepłodnych akcyj zatracał się właściwy cel i charakter samorządu.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Stąd też, gdy nasz obóz przy nowych wyborach samorządowych wysunął platformę gospodarczą, na której winni się spotkać wszyscy, którym interes gospodarczy leży na sercu i gdy po przeprowadzonych wyborach właściwe oblicze samorządu uległo radykalnej zmianie, zaczęły się utyskiwania z różnych stron na rzekome niewłaściwości wyborcze, na nadużycia starostów i t. p. Taktyka dobra, lecz dla krótkowzrocznych. Stwierdzam z tej wysokiej trybuny, że nadużyć nie było i że wybory odbyły się prawidłowo.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#komentarz">(Głos z ław P. P. S.: Pan sam się z tego śmieje.)</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Stwierdzam tylko rzeczywistość i stwierdzam, że mogły w kolosalnej machinie państwowej zdarzyć się uchybienia, ale tylko uchybienia, które jednak w chwili dojścia do wiadomości czy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy podległych jemu organów, były momentalnie ukrócone,...</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Nawet momentalnie.)</u>
<u xml:id="u-16.7" who="#EdwardDuninMarkiewicz">...ale trzeba przecież wysunąć cokolwiek i głosić o tem urbi et orbi, by odwrócić od siebie przeświadczenie przegranej.</u>
<u xml:id="u-16.8" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Obóz nasz nie ograniczał się do rzucenia hasła, ale jął się rzeczywistej i mrówczej pracy i dzisiaj stoimy na przełomie nowego okresu samego pojęcia samorządu.</u>
<u xml:id="u-16.9" who="#EdwardDuninMarkiewicz">I znów powrócę do słów p. Ministra Spraw Wewnętrznych, wypowiedzianych na Komisji Budżetowej w sprawie stosunku urzędu do obywatela i oparcia tegoż na wzajemnem do siebie zaufaniu. Jeżeli w ten sposób ma się kształtować stosunek urzędu administracyjnego do społeczeństwa i naodwrót, a kształtować się on musi, to obowiązek ten w pierwszej mierze należy odnieść do samorządu.</u>
<u xml:id="u-16.10" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Pojęcie samorządu dotychczas było bardzo mgliste, samorząd terytorialny w wielu wypadkach był raczej pustą formą, oczekującą treści od życia. A przecież, jeżeli sięgnąć do źródłosłowu, — jeżeli przyjąć, że wszyscy zamieszkujący pewne terytorium, od gromady począwszy, to zespół, który właśnie stwarza pewne ciało samorządowe, to życie samo rozwiązuje nam pytanie czem samorząd jest i jaką mu przypisać należy treść. Treścią samorządu, to interes gospodarczy wszystkich tych, którzy ten samorząd tworzą. I wtedy, przyjmując platformę gospodarczą dla samorządu nie jako zamkniętego samego w sobie, ale wszystkich uczestników tegoż samorządu, znajdziemy zainteresowanie się wszystkich własnym swoim interesem, możność spotkania się wszystkich i zapoznania się wzajemnego w pracy dla samych siebie.</u>
<u xml:id="u-16.11" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Dawniej samorząd pojmowany był wyłącznie jako, że tak powiem, przedłużenie administracji rządowej, dzisiaj widzimy go już jako potężną siłę różnorodnych możliwości samego społeczeństwa, które ujęte w organach samorządowych, muszą pójść równolegle z zamierzeniem, wysiłkiem i ku pożytkowi Państwa.</u>
<u xml:id="u-16.12" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Wytworzenie się wzajemnego zaufania między urzędem a społeczeństwem, zatarcie tych pozostałości zaborczych, tych różnic, które ten wzajemny stosunek niestety dotychczas cechuje, musi przygotować stosunek obywateli do urzędu samorządowego.</u>
<u xml:id="u-16.13" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Wytworzenie się w ośrodkach samorządowych ośrodków gospodarczych zmieni raczej ten dotychczasowy charakter biurokratyczny, zespoli obywateli z urzędem, pozwoli na kształtowanie urzędu w oparciu o społeczeństwo i naodwrót — i to będzie bezsprzecznie wielkim krokiem naprzód w dotychczasowych naszych stosunkach. Uspołecznienie urzędnika państwowego winno się zacząć najpierw od uspołecznienia pracownika samorządowego.</u>
<u xml:id="u-16.14" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Streszczając się, stwierdzić należy, że w ocenie naszego obozu zamierzamy:</u>
<u xml:id="u-16.15" who="#EdwardDuninMarkiewicz">1) za pośrednictwem samorządu rozbudzić życie społeczne i gospodarcze;</u>
<u xml:id="u-16.16" who="#EdwardDuninMarkiewicz">2) skupić w samorządzie i obudzić w masach drzemiące siły potencjonalne;</u>
<u xml:id="u-16.17" who="#EdwardDuninMarkiewicz">3) objąć zakresem prac samorządowych zagadnienia najistotniejsze, dotyczące zainteresowań i życia obywateli, tworzących właściwy samorząd;</u>
<u xml:id="u-16.18" who="#EdwardDuninMarkiewicz">4) dojść do najniższych komórek wsi przez stworzenie instytucyj aktywnego samorządu gromadzkiego.</u>
<u xml:id="u-16.19" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Ustawa o częściowej zmianie samorządu terytorialnego spełniła już swoje zadanie, normując organizację samorządu, w najbliższych zaś pracach winno się znaleźć ujednostajnienie tekstu ustaw o ustroju samorządu, zapowiedzianych zresztą art. 122 ustawy, ustalenie bowiem w obecnych warunkach, gdy obowiązuje tak wielka mozajka przepisów prawnych, tekstu obowiązującego jest bardzo uciążliwe, a nieraz wprost niemożliwe.</u>
<u xml:id="u-16.20" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Jakkolwiek stanowisko naszego obozu w odniesieniu do organizacji i pojmowania samorządu jest oczywistem, to jednak ciąży na niem spadek dotychczasowych stosunków, które ciężkiem brzemieniem opadły na finanse związków komunalnych. Do uzdrowienia tych stosunków przyczynią się niewątpliwie dekrety Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1934 roku, o poprawie gospodarczej i finansowej związków samorządowych oraz powołanie centralnej i wojewódzkich komisyj oszczędnościowo oddłużeniowych. Zadaniem tych organów będzie prowadzenie równolegle z akcją oddłużenia akcji oszczędnościowej. Głównym celem komisji, w mojem rozumieniu, będzie nie tylko mechaniczna redukcja budżetu, lecz redukcja, która winna przynieść efektywne zmniejszenie ciężarów, ponoszonych przez społeczeństwo na rzecz związków samorządowych, przy jednoczesnem podniesieniu racjonalności i lepszego zaspokajania potrzeb publicznych.</u>
<u xml:id="u-16.21" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Dla wykonania kontroli nad finansową i gospodarczą działalnością związków samorządowych oraz prowadzenia w tym samym duchu działalności instrukcyjnej powołano do życia Związek rewizyjny, który również przyczyni się niewątpliwie do uporządkowania stanu finansowego i ustalenia właściwych metod w gospodarce, będącej podwaliną całokształtu działalności związków samorządowych.</u>
<u xml:id="u-16.22" who="#EdwardDuninMarkiewicz">W zestawieniu wszystkie dotychczasowe elementy, jak wydanie ustawy samorządowej, przeprowadzenie wyborów do samorządu na platformie gospodarczej, ustanowienie komisji oszczędnościowej i Związku rewizyjnego dają rękojmię racjonalnego pojmowania zagadnienia samorządu i wyprowadzenia go z dotychczasowego chaosu pojęć i prawd.</u>
<u xml:id="u-16.23" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Z nadużyciami.)</u>
<u xml:id="u-16.24" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Może Pan chciał robić te nadużycia a Panu właśnie przeszkodzono. Niedostrzeganie tych wielkich zmian, jakie zachodzą na odcinku samorządowym, jest wynikiem albo złej woli, albo zbyt pobieżnego ujmowania zagadnień życia samorządowego.</u>
<u xml:id="u-16.25" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Ujęcie zagadnienia samorządu jako całokształtu pozwoli niewątpliwie w niedługiej przyszłości na właściwe ustalenie stosunku samorządu do rządu, wzajemne uzupełnianie się w świetle przytoczonych przeze mnie argumentów oraz odciążenie dotychczasowych urzędów samorządowych, a zwłaszcza gminnych od nawału zadań poruczonych, które bez uszczerbku zarówno dla interesów państwowych jak i społecznych, mogą być zaniechane, dla tem lepszego zużytkowania samorządu dla prac społeczno-gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-16.26" who="#EdwardDuninMarkiewicz">Tych kilka uwag rzucam dla oświetlenia zagadnień samorządowych, które nie tylko na forum sejmowem wśród większości, ale śmiem twierdzić, w szerokich masach zyskują coraz więcej na aktualności.</u>
<u xml:id="u-16.27" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#WacławMakowski">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 51 do godz. 16 min. 23.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#KazimierzŚwitalski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Michałkiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#MieczysławMichałkiewicz">Wysoki Sejmie! Życie codzienne społeczeństwa, jego bezpieczeństwo i unormowane prawnopubliczne warunki składają się na ruchomy obraz, na którym oprócz cech stałych danego społeczeństwa przesuwają się aktualne stany jego gospodarstwa, kultury i żywotności. Szkoła i wojsko to specjalne ośrodki różnie kształcące, ale służące jednemu celowi — obronie przez kulturę i obronie przez pogotowie czynne.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#MieczysławMichałkiewicz">Resort Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wszechstronne ma obowiązki, normuje życie dojrzałego społeczeństwa, codzienne, społeczne życie obywatela. Jakakolwiek jest praktyka, takie są jednak zasady. Dlatego też szerokie musi być tło obserwacji działalności i obowiązków tego Ministerstwa i muszą być uwzględnione wszystkie przyczyny stanu rzeczywistego.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#MieczysławMichałkiewicz">Rząd ma ustalony budżet. Wahania w nim są nieznaczne. W szczególnych tylko okolicznościach ustalony porządek budżetowy zmienia się w niektórych pozycjach. Inaczej nieco dzieje się w resortach gospodarczych. Kurczyły się ich budżety znacznie i nie mogą dzisiaj spełnić należycie swych zadań. Stało się tak i z budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. O skutkach tego stanu rzeczy mówić nie należy; wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Warunki, wśród których rządy świata wykonywują swoje prace, sprawiają, że co do potrzeb niektórych resortów panuje jednomyślność, a nawet uznanie, jak np. u nas dla Ministerstwa Spraw Wojskowych.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#MieczysławMichałkiewicz">Ktokolwiek w tej Wysokiej Izbie wskazywał na nierealność budżetu, może nawet mieć rację. Deficyty są bowiem regułą budżetowania współczesnego, a wysokość ich na początku roku budżetowego, czy na 5 miesięcy przed rozpoczęciem tego roku ustalić jest trudno. Trudno zwłaszcza w okresie drugiej wojny światowej, jaka bezkrwawo, ale na głodno, przez bezrobocie, przez zburzenie starych a nie ustalenie nowych form gospodarczego życia, przez zły podział dochodu społecznego toczy się na obu półkulach.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#MieczysławMichałkiewicz">Wysoko cenioną wartość utrzymania stałości naszej waluty opłaciło społeczeństwo tak wielkiemi ofiarami, że w pewnej mierze porównać je można tylko z ofiarami wojny krwawej. Podkreślić można prawdę tak oczywistą, że potwierdzoną przez wszystkich: ofiary te daje lud pracujący i ta najliczniejsza, aż do samozaparcia się pracowita i ograniczająca się ludność wiejska. Przecież nie dla sentymentu lub taktycznych względów zdecydował się p. Prezydent i Rząd na akcję oddłużenia rolnictwa, klasyfikując je ze względów społecznych i gospodarczych na trzy kategorie. Na pierwsze miejsce wysunięto drobnych rolników. Gdyby to nie było koniecznością państwową, nie stałoby się tak. Jeżeli ta ustawa wystarczy jako jeden z czynników przywrócenia równowagi życia gospodarczego, to i budżet nasz okaże się bardziej realny i świadczyć to będzie o początku poprawy.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#MieczysławMichałkiewicz">Są jednak warunki, wśród których ustawa oddłużeniowa dać może ulgę rolnictwu i przywrócić równowagę w naszem życiu wewnętrznem. Warunki te to:</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#MieczysławMichałkiewicz">1) opłacalność w rolnictwie,</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#MieczysławMichałkiewicz">2) zbliżenie do równowagi między rolnictwem a przemysłem,</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#MieczysławMichałkiewicz">3) usunięcie murów chińskich między producentem rolnym a konsumentem,</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#MieczysławMichałkiewicz">4) metyle premiowanie wywozu produktów rolnych, ile racjonalizowanie ich zbytu. Te warunki podniosą także poziom prac Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, uwolnią je od wyczerpującej straży nad bezpieczeństwem publicznem, zachwianem z przyczyn natury społecznej i gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#MieczysławMichałkiewicz">Tak się złożyło, że atak generalny w tym okresie budżetowym poszedł na Ministerstwo Skarbu. Dyskusja nad innemi resortami, nawet według oceny prasy opozycyjnej, miała ton sielankowy, a krytyka akcenty rzeczowości. Jeżeli generalny referent budżetu i posłowie prorządowi dali wyraz zaniepokojeniu z powodu praktyk władz, podległych Ministerstwu Skarbu, to musi być coś prawdy w tym zgodnym chórze niezadowolenia.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#MieczysławMichałkiewicz">Sprawiedliwszy wymiar podatków, możliwe formy egzekucji, poszanowanie przepisów przez urzędników i egzekutorów — to nakazy chwili. A przecież pełnym rezonansem tych uderzeń w społeczeństwo staje się w pierwszym rzędzie życie społeczne, którego regulatorem jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i władze jemu podległe. Dygresje powyższe pozornie więc tylko nie łączą się z uwagami o resorcie tego Ministerstwa, bo przecież wszechstronne są jego obowiązki i na niem odbijają się korzystnie lub niekorzystnie poszczególne dziedziny naszego życia wewnętrznego.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#MieczysławMichałkiewicz">Przejdźmy kolejno niektóre zagadnienia. Samorząd terytorialny. Nasłuchałem się o nim bardzo wiele tutaj w Sejmie. I w kraju gorąco dyskutują o tem w szczuplejszych gronach. W różnych okolicach różna z tego powodu temperatura. Nie rozumiem jednak tej jednostronności w krytyce i obronie, jaką obserwuję zarówno tutaj, jak i na terenie kraju. Jedni chcieliby, ażeby wszystko w akcie wyborczym do samorządu nazwać gwałtem, a drudzy nazywają to stanem zupełnie normalnym. Ani jedno, ani drugie. Winę ponoszą w pewnej części obie strony. Jedni wydali rozkaz zwycięstwa bez kompromisów, drudzy, doprowadzając do kompromisów w poszczególnych, najniższych komórkach, niezawsze mogli ułatwić, a czasami nawet utrudniali sami sobie podstawy kompromisu. A przecież nie było się o co kłócić. To najbliższe własne dobro rozumieją sami obywatele. Ambicja wyłącznego zwycięstwa nie była potrzebna ani gromadom, ani gminom, ale tu działał źle pojęty interes państwowy i źle pojęte intencje Rządu, pragnącego oprzeć życie samorządowe na wyłączności interesów gospodarczych. Ma czem martwić się z tego powodu opozycja, która dość lekkomyślnie przeszła do porządku dziennego nad inicjatywą Rządu i przeniosła na teren wyborów samorządowych rozgrywkę polityczną z sanacją, na ten teren, na którym jednakowoż mowy być nie może o polityce. Źle będzie także i w dalszym ciągu w samorządzie, jeżeli w życiu jego nie wytępi się z korzeniami rozgrywek politycznych.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#MieczysławMichałkiewicz">Ciężkie położenie obywateli kraju wymaga rozmów gromadzkich i gminnych, jak się rządzić, ażeby było skąd brać, a brać tyle tylko, ile można wziąć najostrożniej od obywateli. Jeżeli w tym wypadku nie będzie rozsądku, do którego odwołują się zresztą okólniki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, i władze starościńskie starałyby się przez swój optymizm w stosunku do zamożności obywateli krzewić zbyt gorliwie w gospodarce samorządowej szerokie plany, zrobią złą przysługę całości tak, jak niezawsze dobrą czyniły przysługę idei koncentracji wyborczej w Bloku Gospodarczym, przy wyborach samorządowych.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#MieczysławMichałkiewicz">Godną byłoby rzeczą, aby samorządy stawały się ośrodkami myśli gospodarczej. Tyle pięknych planów snu je się po głowach społeczników, w prasie wszelkich odcieni tak głośno jest od nawoływań: Zabierzcie się do organizowania własnego życia gospodarczego! A jednak tyle tu było żalów i skarg właśnie z powodu wyborów samorządowych. Powiedział ktoś taki aforyzm: „Gdyby ludzie rozpatrywali przyczynę, nie ganiliby tyle losu”. I pan poseł Bogusławski nie ma racji w całości swoich narzekań. Stronnictwo Ludowe do kompromisu z Blokiem Gospodarczym ustosunkowało się zgóry źle, negatywnie. A jednak dół ludowy, który znajduje się pod wpływem Stronnictwa Ludowego często nie stosował się do oficjalnych rozkazów władz tego stronnictwa. Przykładem tego może być Pomorze, Wielkopolska w pewnej części, a także w pewnej części Małopolska na niektórych terenach. Ludowcy w samorządzie są. Są w samorządzie jako radcy gromadzcy i we władzach gminnych, a niewątpliwie będą także i we władzach powiatowych. Czyż nie lepiej było odrazu obrać właściwą drogę, nie kolidującą z interesami mas chłopskich w Polsce, niż dziś, rozpoznawszy przyczynę zapóźno, ganić los, los swój własny, to znaczy tych, którzy dali hasło fałszywe, bojkotowania solidarności gospodarczej przy wyborach samorządowych.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#MieczysławMichałkiewicz">„To co łączy, a nie to co dzieli” — powiedział p. poseł Bogusławski „powinno być zasadą w życiu społecznem i gospodarczem”. Tak jest! Niektórzy posłowie ludowi trzymają się tej zasady i nie są zdrajcami sprawy. Panowie, którzy przewodzicie tylko taktyce opozycyjnej, a znacie stan rzeczywisty, milczycie, udając, że go nie znacie.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#MieczysławMichałkiewicz">Jeżeli padło słowo „kto”, to mógłbym przytoczyć przykłady z pośród wybitnych członków Stronnictwa Ludowego. Biorą oni udział w pracy społecznej np. w Lidze Morskiej i Kolonialnej, biorą udział w „Wiciach”, w pracy i życiu zawodowem, w towarzystwach i izbach rolniczych. Nazwiska te są znane, nazwiska ludzi, którzy piastują nawet stanowiska w urzędach państwowych. W niczem to nie umniejsza czystości ich idei, w niczem to nie uchybia ich przynależności do wspomnianych organizacyj. Tylko widocznie inne względy są dla pewnych ludzi możliwe, a dla szarego tłumu są wykluczone, jeżeli chodzi o współdziałanie z czynnikami rządowemi. Stosowaliście represje wobec kolegi Fiołkowskiego, dlatego że należał i brał udział w organizacjach gospodarczych, a udział ten był zabroniony. Był on podejrzewany o zbytnią ustępliwość wobec sfer rządzących i to, a nie co innego, stało się przyczyną, że musiał ustąpić ze stronnictwa. W rezultacie tak to się skończyło. Są ludowcy zaawansowani zarówno w pracy państwowej, a równocześnie i w życiu samorządowem, gospodarczem, kulturalnem, oświatowem, w związkach młodzieży.</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#MieczysławMichałkiewicz">P. poseł Bielecki, który w pewnych twierdzeniach swych ma rację, i którego przemówienia z ciekawością słuchałem, ma rację naprzykład w ujmowaniu zagadnień życia gospodarczego wsi i miast, podjął także sprawę wyborów samorządowych. Zrobił to przedstawiciel Ukraińców p. poseł Bilak, zrobił także p. poseł Pułjan z Ch. D., niewątpliwie zrobią to i inni przedstawiciele opozycji i mniejszości. Wspólne im były skargi i narzekania na te czy inne praktyki władz, albo obozu prorządowego. Sądzę jednak, że dla nas Polaków istnieje kryterium nieco wyższe, aniżeli tylko udowodnianie tych czy innych nadużyć. Dlatego powinniśmy wcześniej zdawać sobie sprawę z każdego aktu wyborczego w Polsce i wiedzieć, że frazesem będzie najdroższy sercu naszemu „naród”, jeżeli my sami Polacy z rzeczywistych warunków naszej państwowości nie będziemy sobie w dojrzały sposób zdawali sprawy. Jeżeli na tle aktów wyborczych, co do których jesteśmy my Polacy zobowiązani w stosunku do mniejszości narodowych, nie krzywdzonych inaczej, jak krzywdzeni są sami Polacy, nie dojdziemy do zgody, to musimy wyciągnąć ten Wniosek, że ktoś nie ma racji: albo nie ma racji Rząd, dążąc do wieliminowania czynnika politycznego, albo nie mają racji ci, którzy chcą rozgrywki partyjne przenosić na ten teren.</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#MieczysławMichałkiewicz">Jeżeli nie staniemy na tem stanowisku, w takim razie nie będziemy mieli prawa uważać siebie za dostatecznie dojrzałych w rozbudowie naszej siły państwowej, przynajmniej w stosunku do mniejszości narodowych. Od nas Polaków zależeć będzie czy p. poseł Bilak ma rację, mówiąc o rozbijaniu narodu ruskiego, czy też p. Bilak nie może mieć racji.</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(P. Zahajkiewicz: Jest jeszcze naród ukraiński.)</u>
<u xml:id="u-19.21" who="#MieczysławMichałkiewicz">Jest naród ukraiński, i ruski, i białoruski. My nie chcemy zaprzeczać racji żadnej nazwie. Stwierdzam, że jest jeden naród ruski, wśród którego jest ludność: ukraińska, białoruska i ruska. Stronnictwo Narodowe i p. poseł Bielecki powinni sobie zdać sprawę, że my, posiadając te mniejszości narodowe, które współpracują z Państwem Polskiem, musimy traktować je w aktach wyborczych i innych jako naturalnych sprzymierzeńców. Inne stanowisko będzie wodą na młyn tych, którzy przeciw obecności swojej w Państwie Polskiem protestują, którzy wyjść by radzi z granic Państwa Polskiego wraz z pewnemi terytoriami naszej Rzeczypospolitej. Zasady, pomijające egoizm partyjny, są decydujące.</u>
<u xml:id="u-19.22" who="#MieczysławMichałkiewicz">W życiu publicznem Polski do tej pory przeważa konkurencja osób, a nie czynów. Gdybyśmy chcieli zanalizować pobudki naszego działania, zwłaszcza politycznego, przekonalibyśmy się, że z reżimem, panującym w Polsce obecnie opozycja ludowa, a nawet Stronnictwo Narodowe zgadza się w pojmowaniu Państwa i obowiązków narodu polskiego, zgadza się w ujmowaniu bezpieczeństwa publicznego. O ile się jednak nie zgadza, nie wypływa to z innej doktryny czy światopoglądu, a wypływa z miłości własnej osoby i zbyt głęboko zakorzenionego własnego interesu w życiu publicznem i politycznem, wtedy ciężko jest tej miłości własnej wyzbyć się na rzecz całości, zagrożonej zbyt ciężkiem położeniem ekonomicznem. To zło — pragnienie tylko dobra osobistego — chce się zakrzewić i w samorządzie. Jest to przeszkodą w szybszem realizowaniu np. regionalizmu gospodarczego — idei pięknej, realizowanej niestety nie przy współpracy z szerokiemi warstwami ludu wiejskiego. Te idee mało są mu dostępne, ponieważ znaczna część ludzi zaawansowanych w życiu politycznem na zgromadzeniach, zebraniach i wiecach publicznych zupełnie zapoznaje wartości gospodarcze i społeczne, kładąc przedewszystkiem nacisk na wartości polityczne.</u>
<u xml:id="u-19.23" who="#MieczysławMichałkiewicz">Daleki jestem od bezkrytycznej gloryfikacji obozu rządowego albo od jednostronnego potępiania opozycji, a zwłaszcza Stronnictwa Ludowego. Muszę jednak w pierwszym obozie, prorządowym, widzieć dążność do skupiania sił około zagadnień społeczno-gospodarczych. Jakkolwiek próby te mogą ulegać rozmaitym wahaniom i nasileniom, to jednak są wyraźne, a lin ja kierunkowa zdecydowana. W Stronnictwie Ludowem widzę natomiast gubienie się nawet w sprawach ideowo słusznych i pięknych. Zawiele się marnuje energii na walkę, z której lud polski pracujący i wieś nie odnosi żadnych korzyści, ani ideowych ani praktycznych. A jednak właśnie w szlachetnej konkurencji na polu gospodarczo-społecznem, mamy wiele do zrobienia. Choćby nasz obowiązek naprzykład wobec młodzieży wiejskiej. Jest konieczność samokształcenia się tej młodzieży z braku możności uczenia się w szkole rolniczej. Czy zgodne postępowanie wszystkich związków młodzieży wiejskiej z intencjami Rządu, w którym jest cieszący się zaufaniem Panów Minister Poniatowski, nie jest wskazane? Czy nie nakłada to obowiązku na nas, ażeby nie przeszkadzać w wiemancypowywaniu się tych związków z pod naleciałości politycznych, o poddać je pod opiekę tych, którzy młodzieży rolniczej dobrze życzą?</u>
<u xml:id="u-19.24" who="#MieczysławMichałkiewicz">Co i komu w tych zagadnieniach stoi na przeszkodzie, tego nie umiem zrozumieć, jeżeli zapomnę o ambicjach osobistych posła, działacza społecznego, czy kandydata na posła. Nie ideowe względy odgrywają tu rolę decydującą, tylko ambicja, która często idzie poza granice najszlachetniejszej pobudki działania, bo ambicję przecież musimy uważać za szlachetną pobudkę działania. Zastanawiam się, czy przechodząc nazbyt ciężkie warunki życia, nie straciłem bezpośredniości wrażeń i nie ubyło mi energii działania. Ale surowo analizując siebie, przychodzę do przekonania, że ani jedno ani drugie nie ma miejsca. Wiem natomiast, że dawnych moich przyjaciół i sprzymierzeńców partyjnych trapi szczera chęć wejścia na drogę realnej pracy dla wsi. Zadaleko jednak posunięte uprzedzenia odbierają śmiałość decyzji tym, którzy już dawno ją w sumieniach swoich powzięli dla dobra całej społeczności wiejskiej i dla dobra Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-19.25" who="#MieczysławMichałkiewicz">Wahania te mogą trwać zbyt długo, aby czynniki decydujące nie chciały przejść nad niemi do porządku dziennego i sięgnąć po zwycięstwo bezapelacyjnie. W zwycięstwie tem jednak według moich najgłębszych uczuć chłop polski powinien wziąć udział czynny z tymi, którzy nie mogą się cofnąć, bo jest źle, gdy wraca się do początku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przejawia swoją działalność w życiu społecznem, a także w życiu gospodarczem. Na budżecie i władzach tego resortu, ujemnie odbija się obecny stan gospodarczy i finansowy wsi polskiej. Próżne są narzekania na nadużycia starostów, może i wojewodów, próżne narzekania na nadużycia policji, jeżeli nie współdziała się z tem Ministerstwem w kierunku ukrócenia tych nadużyć, o ile one są. A jeżeli są, to składają Panowie dowody i Minister odpowiada, że chce obiektywną dać od siebie Panom satysfakcję przez ściganie tych nadużyć.</u>
<u xml:id="u-19.26" who="#MieczysławMichałkiewicz">Kończąc swoje przemówienie, chciałbym stwierdzić, że obóz prorządowy w ostatnich wyborach samorządowych odniósł pewien sukces. Sukces ten inaczej rozumiem, niż poseł Markiewicz. Jest to sukces, który widać eks post. Tam, gdzie w wyborach samorządowych ludowcy przeszli przez ogień współpracy z Blokiem Gospodarczym, tam ci ludowcy poznali, że byli wprowadzeni w błąd przez swoich lokalnych, albo też krajowych przywódców. Zetknęli się bezpośrednio z działaczami społecznymi i gospodarczymi obozu rządowego i poznali, że z nimi można współdziałać na terenie gminy, gromady i powiatu. I gdyby to współdziałanie szerokich rzesz ludowych z Rządem można było przenieść na teren cały naszej Rzeczypospolitej Polskiej, wierzę, że myśl ludowa nie byłaby u progu bankructwa w dzisiejszej fazie jej rozwoju, ale przed myślą ludową stałaby piękna przyszłość, może piękniejsza niż przed jakąkolwiek inną grupą. Wieś staje się dziś osią życia gospodarczego i społecznego, staje się przedmiotem trosk Rządu. Wszyscy, którzyby przyłożyli rękę do głębszej jeszcze i zgodnej współpracy wsi polskiej z Rządem, postawiliby sobie pomnik wdzięczności w sercach i świadomości przyszłych pokoleń polskich, a nie spadłaby na nich nazwa zdrajców tej idei, którą każdy demokrata się chlubi, jeżeli ją wyznaje.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Skrypnik.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#StepanSkrypnyk">Wysoka Izbo! Nie miałem zamiaru przemawiać na plenum Sejmu, ponieważ Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie, którego przedstawicielstwo parlamentarne stanowi część składową klubu B. B. W. R., sprecyzowało stosunek swój do całokształtu zagadnień państwowych, jak i własnych narodowych, już nieraz w szeregu wystąpień w Izbach ustawodawczych. Zmusza mnie do zabrania głosu dzisiaj wystąpienie prezesa grupy parlamentarnej UNDO Lewickiego, który, na zarzut postawiony przeze mnie na Komisji Budżetowej, że obóz jego nie posiada wyraźnego programu politycznego, oraz że dotychczas nie ujawnił swego stosunku do Państwa i narodu polskiego, podczas dyskusji ogólnej usiłował dać wyraz zapatrywaniom jego obozu na powyższe zagadnienia. Deklaracja złożona przez posła Lewickiego posiadała pewne cechy pozytywne jak z punktu widzenia interesów Państwa Polskiego, tak i z punktu widzenia interesów narodu ukraińskiego. Między innemi prezes Lewicki powiedział, że „interesy narodu polskiego i ukraińskiego na długi czas są wspólne”, dalej, że „naród ukraiński, pracując nad odbudową państwa własnego, pracuje tem samem dla bezpieczeństwa i siły Państwa Polskiego”, wreszcie że zaspokojenie potrzeb narodu ukraińskiego stworzy możność „pójścia wspólnemi drogami do wspólnego szczęścia i wspólnej siły i potęgi obydwu narodów”. Obóz nasz od dłuższego czasu wyznaje i głosi te prawdy; a nawet w imię ich złożył ofiarę krwi we wspólnym wysiłku narodu polskiego i ukraińskiego. Świadczą o tem wspólne mogiły od Dniepru do Wisły żołnierza polskiego i ukraińskiego, mogiły, które od lat 15 są drogowskazem dla przyszłych pokoleń obu narodów. Nam pozostaje tylko cieszyć się, że wyznawane przez nas prawdy zaczynają przenikać do świadomości nawet takich upartych politykomanów, jak przedstawiciele partii UNDO. Nie chcielibyśmy posądzać prezesa Lewickiego o nieszczerość jego deklaracji, lub traktować to wystąpienie jako manewr taktyczny w związku ze zbliżającemi się wyborami, o czem on wspomniał na wstępie swej deklaracji. Niestety, rozbieżność w słowach i czynach pozwala nam mniemać, że postępowanie oportunistyczne grupy UNDO jest sprzeczne z zasadami, głoszonemi z tej trybuny przez prezesa Lewickiego. Jeżeli poruszam tę sprawę, to tylko dlatego, że zależy nam bardzo na jasności programów, wygłoszonych przez różne grupy ukraińskie oraz na konsekwentnem ich realizowaniu, ponieważ pragniemy, żeby wszystkie siły narodowe ludności ukraińskiej w Polsce w tem i oportunistyczne, zostały zjednoczone w pracy konstruktywnej nad zbliżeniem narodu ukraińskiego do urzeczywistnienia jego ideałów. Lecz trudno nam znaleźć konsekwencję w słowach i czynach grupy politycznej, reprezentowanej przez UNDO, skoro już w samej deklaracji posła Lewickiego znajdujemy sprzeczności.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#StepanSkrypnyk">Stwierdzając konieczność współdziałania z narodem polskim, prezes UNDO p. Lewicki czyni niedwuznaczną ofertę innym państwom środkowo-i zachodnioeuropejskim. Czy nie jest to naśladowanie smutnych przykładów z przeszłości?</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#StepanSkrypnyk">Lata 1919–1920 dały nam przykład jak szybko zmieniła się orientacja przywódców ruchu politycznego b. Galicji. W ciągu niespełna ośmiu miesięcy działacze obozu posła Lewickiego potrafili znaleźć wspólną platformę na zmianę to z bolszewikami, to z Denikinem, który dążył przecież do odbudowy „jedinoj, niedielimoj matuszki Rosij”.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#StepanSkrypnyk">Zdawałoby się, że obecnie po 15 latach błąkania się po manowcach i zabagnienia stosunków polsko-ukraińskich, Panowie ci wracają do koncepcji, którą my wyznajemy konsekwentnie od 1919 r. Niestety, późniejsze wystąpienia już po deklaracji prezesa Lewickiego jego kolegów klubowych Wełykanowicza i Bilaka świadczą o tem, że nic się nie zmieniło w mentalności przywódców UN DA, które uzurpuje sobie prawo reprezentowania całego narodu ukraińskiego. To też z przykrością muszę stwierdzić, że dotychczasowych wystąpień przedstawicieli parlamentarnych ludności ukraińskiej w Polsce nie cechowała jednolitość poglądów na rzeczy zasadnicze, co było niewątpliwie wielką przeszkodą do właściwego ustosunkowania się i społeczeństwa ukraińskiego do kwestii ukraińskiej w Polsce. Z przykrością muszę stwierdzić, że między przedstawicielami politycznymi ludności ukraińskiej w Polsce niema jeszcze jednolitego wyrazu tak pod względem stosunku do Państwa, jak i własnego programu narodowego. Obecnie przedstawicielstwo to jest podzielone zupełnie wyraźnie nawet pod względem terytorialnym na dwa zasadnicze obozy. Granicą terytorialną tych nastawień jest t. zw. „kordon sokalski”, istnienie którego przywódcy partyjni przypisują taktyce administracji państwowej, która w tym dziale znalazła poparcie zorganizowanego społeczeństwa ukraińskiego na Wołyniu. Otóż już na wstępie stanowczo protestuję przeciwko temu twierdzeniu, gdyż „kordon sokalski”, jest niestety organiczną, przedewszystkiem wewnętrzną wadą samego społeczeństwa ukraińskiego. Istnienie „kordonu sokalskiego” jest wynikiem wielu przyczyn, a mianowicie religijnych, kulturalnych, a nadewszystko wpływu odmiennych organizmów państwowych na całokształt życia ukraińskiego w granicach Austrii i Rosji przed wojną, a co zatem idzie i odmiennych dróg, jakimi kroczyła myśl polityczna ukraińców Wołynia i b. Galicji. Warunki te są i obecnie w Państwie Polskiem przyczyną tego, że mamy jeszcze dotychczas dwa obozy, które zasadniczo różnią się pod względem programu narodowego, swego stosunku do rzeczywistości dzisiejszej, a w pierwszym rzędzie do państwowości polskiej. Postaram się w krótkich słowach scharakteryzować oba obozy.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#StepanSkrypnyk">Najpierw zajmę się analizą obozu, reprezentowanego przez przedstawicieli organizacyj politycznych b. Galicji. Ułatwia mi sytuację to, że Panowie niejednokrotnie mieli sposobność słyszeć deklaracje programowe moich rodaków z Galicji, głoszone z trybun Sejmu i Senatu. Otóż poza ogólnikowością zdań o ideale narodowym, który zresztą musi przyświecać każdemu uczciwemu Ukraińcowi, brak było w tych deklaracjach konkretnych wskazań i wniosków. To nie było zresztą całkowitą winą tych, co programy te wygłaszali, albowiem reprezentowali oni i reprezentują myśl polityczną, która nie znalazła jeszcze swej właściwej drogi, wciąż wędrując w poszukiwaniu jej, a w wędrówce tej schodzi nieraz na manowce.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#StepanSkrypnyk">Jeżeli chodzi o rozumienie roli przedstawiciela narodu ukraińskiego w Izbach ustawodawczych Rzeczypospolitej Polskiej oraz o stosunek tego obozu do Państwa Polskiego, to najlepiej niech świadczy o tem jego taktyka. Negacja wyborów do Sejmu i Senatu w 1922 r., negacja wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, apriorycznie negatywny stosunek do budżetów państwowych i ustaw, przedkładanych przez Rząd Izbom ustawodawczym, aż nadto dobitnie świadczy, że stosunek ukraińskiego obozu politycznego Galicji do Państwa Polskiego jest conajmniej nienormalny. Czy stosunek ten w ciągu ostatnich 15 lat przyniósł Ukraińcom w Polsce przynajmniej jakie korzyści? Mam śmiałość stanowczo oświadczyć, że tylko szkody i to nienaszych braci w Galicji, lecz również dla całej ludności ukraińskiej w Polsce, a nawet dla całego narodu ukraińskiego. Szkody te są tem większe, że przywódcy polityczni tego obozu sięgali nieraz po prawo reprezentowania całej ludności ukraińskiej w Polsce i to nie tylko wewnątrz Rzeczypospolitej Polskiej, lecz i nazewnątrz.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#StepanSkrypnyk">Jednym z głównych motywów takiego stosunku do Państwa Polskiego było przekonanie, że Polska nie posiada żadnego programu w kwestii ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#StepanSkrypnyk">Czy tak jest, odpowiem na to, przechodząc do omówienia stanowiska drugiego obozu, który na terenie Izb ustawodawczych jest reprezentowany przez 8 posłów i senatorów, przedstawicieli ludności ukraińskiej Wołynia, w imieniu której mam zaszczyt dziś przemawiać przed Wysoką Izbą. Reprezentujemy wręcz odmienne stanowisko. Wypływa ono ze zrozumienia następujących zjawisk, będących naszą polityczną rzeczywistością.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#StepanSkrypnyk">Najpierw stosunek Wołynia do Państwa Polskiego. Jest on nie tylko pozytywny, lecz i twórczy, gdyż przez taki stosunek pragniemy podnieść społeczeństwo ukraińskie w Polsce do roli pełnowartościowych, świadomych swych praw i obowiązków obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, oraz liczymy się z istnieniem Państwa Polskiego, które uważamy za własne i z którem łączymy losy nie tylko nas, obywateli polskich narodowości ukraińskiej, lecz i całego narodu ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#StepanSkrypnyk">Mamy cywilną odwagę to głosić, gdyż takie stanowisko wypływa ze zrozumienia jednej głębokiej prawdy, że cały naród ukraiński dzisiaj czuje się szczęśliwy, iż część jego braci może się nazywać współobywatelami Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#StepanSkrypnyk">Zrozumienie właśnie tej prawdy przez Ukraińców Wołynia nakazało im jeszcze w początkach odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej ustosunkować się pozytywnie do obowiązków, jakie na nich nałożyło Państwo.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#StepanSkrypnyk">Dlatego też przedstawiciele ludności ukraińskiej Wołynia nie stosują taktyki negacji w stosunku do wspólnego Państwa, dlatego również obrali drogę współpracy z narodem polskim, ponieważ była ona i jest jedyną, która tak w bliższej, jak w dalszej przyszłości przyniesie obu narodom plony obfite, a zadawalające ich ambicje narodowe. Pragniemy, ażeby te słowa, które mam zaszczyt tu wypowiedzieć, nie były przez Panów przyjęte, jako pewnego rodzaju deklaracja słowna czy papierowa, gdyż tę drogę głosimy jednocześnie wszystkim naszym braciom, obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej, którzy dotychczas nie poddali sumiennej analizie swego stosunku do Państwa Polskiego i przyszłości narodu ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#StepanSkrypnyk">Pragniemy również skończyć z twierdzeniem, które ułatwiło opozycji wprowadzenie w błąd społeczeństwa ukraińskiego, a mianowicie, że rządy polskie nie miały i nie mają ustalonego programu w kwestii ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#StepanSkrypnyk">A teraz co do programu pomajowych rządów, na czele których stoi twórca Państwa Polskiego, Marszałek Piłsudski. Piłsudski, naszem zdaniem, to Już program i to program nie tylko dnia dzisiejszego.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.17" who="#StepanSkrypnyk">Ten, kto głębiej przeżył wszystkie dole i niedole narodu ukraińskiego w ciągu ostatnich 15 lat, ten po dziś dzień pamięta słowa, jakie skierował do narodu ukraińskiego w swoim czasie Naczelny Wódz Wojska Polskiego Józef Piłsudski. Stówa te musi po dziś dzień pamiętać każdy patriota ukraiński, gdyż ludzie tej miary co Piłsudski słów o takiem znaczeniu często nie powtarzają. A zresztą, do kogo potem miał przemawiać? Czyżby do tych ukraińskich obywateli polskich, których przedstawicielstwo polityczne, korzystając z tego, że Polska Piłsudskiego nie buduje na ludzkich kościach gigantycznych kanałów wodnych, miało odwagę uprawiać politykę negacji w stosunku do wspólnego państwa.</u>
<u xml:id="u-21.18" who="#StepanSkrypnyk">My na Wołyniu te słowa Piłsudskiego do dziś pamiętamy. My na Wołyniu również głęboko uświadomiliśmy sobie tę tragedię, jakaby spotkała naród ukraiński, gdyby granice Rzeczypospolitej Polskiej wytknięte zostały gdzieindziej, pominąwszy Wołyń. My na Wołyniu mamy odwagę głosić również bezwzględną prawdę, że dzisiaj naród ukraiński tylko i tylko w Polsce ma zagwarantowane prawa wszechstronnego rozwoju swych właściwości kulturalnych i narodowych.</u>
<u xml:id="u-21.19" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.20" who="#StepanSkrypnyk">Reszta zależy od nas samych pod warunkiem jednak głębokiego zrozumienia jeszcze jednej prawdy, że mocarstwowość i znaczenie Polski, jako siły aktywnej w urzeczywistnieniu naszego ideału narodowego, jako siły dominującej w utrzymaniu pokoju na wschodzie Europy, to są wartości, któremi powinniśmy uzupełnić treść dzisiejszej rzeczywistości ukraińskiej oraz treść naszej pracy i myśli politycznej.</u>
<u xml:id="u-21.21" who="#StepanSkrypnyk">Zrozumienie konieczności powyższego oraz szczere i otwarte głoszenie tak ujętych poglądów przyczyniło się do konsolidacji inteligencji ukraińskiej Wołynia, która dzisiaj prawie bez wyjątku znajduje się w naszych szeregach. Za uczciwie myślącą elitą zawsze idzie i reszta społeczeństwa. To zjawisko zaistniało właśnie na Wołyniu, i dzisiaj szczęśliwi i dumni jesteśmy, że wspólnie pracujemy nad wzmocnieniem mocarstwowości Polski, gdyż tylko mocarstwowa Polska zbliży naród ukraiński do urzeczywistnienia ideału.</u>
<u xml:id="u-21.22" who="#StepanSkrypnyk">Zaufanie, jakie zdobyliśmy we własnem społeczeństwie, zawdzięczamy przedewszystkiem ciężkiej pracy całej naszej inteligencji ukraińskiej Wołynia, pracy, którą cechował brak doktrynerstwa abstrakcyjnego.</u>
<u xml:id="u-21.23" who="#StepanSkrypnyk">Szkołą, w której wychowujemy na Wołyniu świadomego swej roli w Państwie obywatela, jest m. in. samorząd. I nie omyliliśmy się, gdyż samorząd wołyński dokonał dzięki wspólnym wysiłkom ludności polskiej i ukraińskiej Wołynia rzeczy wielkich, a zapisanych przez najwybitniejszych przedstawicieli Państwa do aktywów Rzeczypospolitej Polskiej. Nie będę robił rewizji wszystkich naszych zdobyczy na terenie samorządowym, niemniej pragnę zaznaczyć, że samorząd wołyński tak w dziedzinie gospodarczej i kulturalnej, jak i w dziedzinie politycznej stworzył wartości, które dzisiaj promieniują na inne tereny Rzeczypospolitej. Z samorządu wyszła głęboko przemyślana inicjatywa reorganizacji życia gospodarczego Wołynia. Samorząd wołyński przyczynił się do powstania spółdzielczego związku rewizyjnego „Hurt”, który rozwinął szeroką i pomyślną działalność na gruncie spółdzielczości spożywczej, zdobywając w krótkim czasie tysiące świadomych spółdzielczo członków bez różnicy narodowości.</u>
<u xml:id="u-21.24" who="#StepanSkrypnyk">W dziedzinie kulturalnej samorząd wołyński był również inicjatorem całego szeregu organizacyj, których praca dała obfite plony dla obydwu społeczeństw. Wymienię tutaj chociażby teatr wołyński im. Słowackiego oraz teatr ukraiński, które to zespoły znalazły głębokie uznanie i na terenach sąsiadujących z Wołyniem.</u>
<u xml:id="u-21.25" who="#StepanSkrypnyk">Samorząd wołyński przychodzi z pomocą materialną Polskiej Macierzy Szkolnej, lecz nie zapomina i o prywatnem szkolnictwie ukraińskiem, w równej mierze zasila finansowo zwłaszcza ukraińskie szkolnictwo średnie. Wspomniałem o tem, że i w dziedzinie politycznej samorząd wołyński może się poszczycić zdobyciem sukcesów i to tem cenniejszych, że promieniują one i na inne tereny. Najpierw w ciężkiej pracy codziennej nad sprawami, które w jednakowej mierze obchodzą tak Polaka jak i Ukraińca, oba społeczeństwa nauczyły się szanować jedno drugie, a zrozumienie konieczności wspólnego wysiłku dla pomyślnego załatwienia potrzeb dnia powszedniego nakazało im i podczas wyborów do samorządu iść wspólną drogą w celu zdobycia dla niego najlepszych ludzi, nie zaś wykorzystać akcję wyborczą dla walki politycznej, po której wykluczona jest praca zgodna i pozytywna.</u>
<u xml:id="u-21.26" who="#StepanSkrypnyk">Cieszymy się, że doświadczenia samorządu wołyńskiego znalazły zastosowanie i na innych terenach mieszanych pod względem narodowościowym. Rozumie się, że każde ze społeczeństw posiada oprócz tego zupełnie samodzielne organizacje, które są niezbędne dla rozwoju właściwości kulturalnych i narodowych każdego z nich. Stwierdzam, że cały szereg ukraińskich organizacyj kulturalnych, jak ukraińska szkoła w Równem, Two Łesi Ukrainki w Łucku, Proswitiańskie Chaty, Two P. Mohyły, Klub Sportowy „Horyń”, oraz kluby „Ridna Chata” w Równem, Łucku, Włodzimierzu i Kowlu pomyślnie rozwijają swoją działalność. Pomyślnie, ponieważ pojęcie każdej organizacji społecznej łączymy ze zrozumieniem, że statut organizacji jest częścią obowiązków i praw Państwa, przekazanych dobrowolnie społeczeństwu do zaspokajania określonych potrzeb w gronie osób zrzeszonych. Tak pojęta rola organizacji społeczeństwa zabezpiecza organizacji warunki pomyślnego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-21.27" who="#StepanSkrypnyk">Pracę organizacyj społecznych Wołynia cechuje jeszcze dążenie do szlachetnej rywalizacji na odcinkach, gdzie nie mamy wspólnych interesów, t. j. na odcinkach, gdzie właściwości narodowe każdego społeczeństwa wymagają oddzielnego wysiłku. Niemniej i w tym wypadku staramy się obiektywnie poznać wszystkie właściwości każdego z nich, gdyż to niewątpliwie przyczyni się do ułatwienia współpracy obydwu narodów, tak niezbędnej, jeżeli pragniemy już dzisiaj tworzyć podstawy dla pomyślnej przyszłości. Nas Ukraińców cieszy fakt, że i w społeczeństwie polskiem w ciągu ostatnich lat obserwujemy dążenie do głębokiego i obiektywnego poznania wszystkich naszych właściwości, tak pozytywnych, jak i negatywnych. Świadczy o tem cały szereg wydawnictw poświęconych kwestii ukraińskiej, jak również i zainteresowanie się nią poważnej prasy periodycznej oraz głosy wybitnych przedstawicieli myśli politycznej polskiej. Dowodem tego są przemówienia posłów Z. Strońskiego i Czetwertyńskiego wygłoszone na Komisji Budżetowej bieżącej sesji.</u>
<u xml:id="u-21.28" who="#StepanSkrypnyk">Lecz powrócę do Wołynia. Otóż, rozumie się, że nie we wszystkich dziedzinach życia społecznego osiągnęliśmy rezultaty idealne. Wspomnę tu chociażby o szkolnictwie powszechnem, którego poziom organizacyjny pozostawia dużo do życzenia, chociażby pod względem poziomu wykładów języka ukraińskiego oraz ilości dzieci pozostających poza szkołą. Niemniej i w tej dziedzinie widzimy pewien postęp.</u>
<u xml:id="u-21.29" who="#StepanSkrypnyk">Kończąc, pragnę zaznaczyć, że obóz który reprezentujemy, unika uogólniania zjawisk ujemnych i przez ujawnianie zjawisk pozytywnych pragnie wskazać drogę do osiągnięcia jeszcze większych wartości, zarówno cennych dla Państwa Polskiego, jak i dla narodu ukraińskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. ks. Szydelski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SzczepanSzydelski">Wysoka Izbo! Kilka minut czasu, jakie mi przysługują, pragnę wyzyskać dla poruszenia trzech spraw.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#SzczepanSzydelski">Jedna sprawa, to jest wydawanie opinii politycznej o różnych osobach, które zajmują stanowiska państwowe lub samorządowe. Niejednokrotnie poruszano te sprawy i z różnych kół dochodzą nas skargi i żale, że pewnych ludzi, którzy jeszcze nie przekroczyli normy lat, przeznaczonej do pełnej wysługi, którzy mają także skądinąd kwalifikacje dobre, którzy na swoich stanowiskach pracowali z korzyścią i uznaniem społeczeństwa i władz naczelnych lokalnych, usuwa się ze stanowisk, a usuwanie to niezawodnie jest wynikiem pewnej przysyłanej do danej instancji opinii o tych ludziach. Przyjęło się w wielu kołach przekonanie, przynajmniej słyszałem takie głosy i narzekania, że pewnych ludzi za przekonania katolickie usuwa się ze stanowisk lub przenosi się na inne stanowiska. Nawet z najdalszych okolic kresowych, z nad Zbrucza dochodziły mnie żale, że pewnych ludzi przenosi się na inne stanowiska lub w stan nieczynny z motywów, które dla ludzi innych i dla ludzi dobrej woli są niezrozumiałe. Niezawodnie opinie takie są w pewnym związku i w zależności od starostów. Stanowisko starosty jest dzisiaj bardzo poważne, wpływy starosty sięgają na różne dziedziny życia i administracji państwowej. Niezawodnie opinia starosty jest w wielu razach decydująca w załatwianiu spraw personalnych. Lecz starosta jest człowiekiem tylko i to człowiekiem omylnym i może czasem kierować się w swoich krokach i wydawaniu opinii motywami osobistemi, nieraz jest też skazany na relacje podwładnych mu czynników, niższych organów policji państwowej. Nie ulega wątpliwości, że w pewnych wypadkach tego rodzaju opinia może wypływać z nierzetelnych motywów i może nie być ani sprawiedliwą, ani obiektywną.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#SzczepanSzydelski">Mówiono mi o wypadku, gdzie starosta wydawał poprostu opinie krzywdzące pewnych ludzi i nie odpowiadające stanowi faktycznemu. Nie chcę tego uogólniać, mogą to być wypadki rzadkie, ale niestety są, i dlatego, że są, podkopują zaufanie do władzy, mącą stosunek zaufania, jaki powinien istnieć między czynnikami władzy i administracji a uczciwymi obywatelami, a przytem szkodzą wciąganiu ludzi do współpracy na terenie pracy narodowej, kulturalnej i gospodarczej. Dlatego uważam, że jest obowiązkiem moim tę sprawę tu podnieść.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#SzczepanSzydelski">Drugą sprawą, którą chcę poruszyć, jest stosunek starostów do stowarzyszeń katolickiej młodzieży. Istnieją organizacje strzeleckie, które mają swoją rację bytu, ale istnieją także mające swoją rację bytu katolickie stowarzyszenia młodzieży. Oczywista, wolno czynnikom rządowym popierać w sposób szczególniejszy organizacje strzeleckie i motywować to potrzebą przygotowania przysposobienia wojskowego i obrony kraju, ale niezawodnie także stowarzyszenia młodzieży katolickiej są potrzebne społeczeństwu. Jeżeli chodzi o przysposobienie wojskowe, to stowarzyszenia młodzieży katolickiej, które są częścią akcji katolickiej i mają zagwarantowane w Polsce prawa, także rozumieją zadania i potrzeby przysposobienia wojskowego i także ten dział pracy obywatelskiej w swojem łonie pielęgnują bardzo starannie. Są mi znane opinie oficerów, którzy prowadzili w tych stowarzyszeniach wychowanie fizyczne i przysposobienie wojskowe, że rezultaty osiągnięte w tych stowarzyszeniach znalazły u nich specjalne uznanie i mówiono, że sukcesy były nieraz bardzo duże i bardzo poważne. Uważam zatem, że w przygotowaniu siły obrony państwowej także te stowarzyszenia spełniają swoje zadania, czynią zadość obowiązkowi i dlatego jeśli się spotyka w rozmaitych punktach kraju w pewnych okręgach, powiatach, ze strony starostów trudności albo szykany, czynione właśnie tym stowarzyszeniom, to jest to ze stanowiska praworządnego i państwowego trudne do zrozumienia.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#SzczepanSzydelski">Uważam, że te stowarzyszenia również spełniają pewną rolę w ogólnej misji Państwa i Polski i dlatego jeśli słyszy się skargi, że te stowarzyszenia przy swojem zakładaniu, przy swojej działalności i przy swoim rozwoju, spotykają duże a niezasłużone trudności, albo że księża, którzy tę pracę prowadzą i organizują, są szykanowani, to uważam, że jest to chyba objawem niezrozumienia rzeczy i jednostronnego pojmowania swych obowiązków, zbyt gorliwego, a jednostronnego, i dlatego te rzeczy w interesie dobra Państwa z tego miejsca poruszam.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#SzczepanSzydelski">Trzecia rzecz, którą chciałem podnieść, to sprawa, którą poruszałem na Komisji Budżetowej, sprawa ukończenia likwidacji Tymczasowego Wydziału Samorządowego we Lwowie. Rzecz ta jest ważna, ma znaczenie praktyczne i aktualne, albowiem z tą kwestią wiąże się kwestia szpitali krajowych na terenie województw południowych, a następnie także sprawa funduszu przemysłowego, istniejącego również przy tym wydziale, a przeznaczonego na pomoc dla drobnego przemysłu i rzemiosła.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#SzczepanSzydelski">Jeśli idzie o sprawy szpitalnictwa, to muszę zaznaczyć, że szpitale krajowe na terenie Małopolski wschodniej powstały w oparciu o Wydział Krajowy dawniejszy i o budżety, uchwalone przez sejm dawnej Galicji. Dzisiaj nie można tych szpitali przebudować i przemienić na szpitale czy to wojewódzkie czy powiatowe, bo byłoby to zniszczeniem tych instytucyj i dorobku kilkudziesięciu ostatnich lat. Uważam, że ten nieuporządkowany stan dzisiejszy nie powinien być dalej cierpiany i domagam się, aby likwidacja ta była raz skończona i żeby sprawa szpitali była uporządkowana na stałe. Dzisiaj w budżecie Ministerstwa Skarbu spotyka się sumę 3 milionów, jako dopłatę do tych szpitali. Ten sposób prowadzenia tych szpitali na dłuższą metę, nie jest wskazany i w interesie uporządkowania gospodarki tych szpitali należy żądać, aby były przejęte na fundusz państwowy. Tym sposobem także kwestia likwidacji dawnego Wydziału będzie mogła być ukończona, jak również kwest ja funduszu przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#SzczepanSzydelski">W dzisiejszych czasach, kiedy zwraca się uwagę na rzemiosło, walczące z niedostatkiem i gdy ze strony Panów Ministrów słyszeliśmy uwagi, że uznają potrzebę pomocy dla rzemiosła, trudno przejść do porządku dziennego nad tem, że istnieje na rzecz rzemiosła fundusz unieruchomiony, zamrożony. Niezawodnie to zamrożenie jest w związku z likwidacją, bo mówi się, że nie może być uruchomiony, dlatego że jest w likwidacji. Przypominam tę sprawę i proszę o zakończenie procesu likwidacyjnego Tymczasowego Wydziału, żeby ten fundusz przemysłowy mógł być uruchomiony i użyty na cele pomocy dla rzemiosła i dla drobnego przemysłu.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#SzczepanSzydelski">Te rzeczy ośmielam się przedstawić Panu Ministrowi, celem możliwego uwzględnienia.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Hrywnak.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#AndrijHrywnak">Wysoki Sejmie! Mamy przed sobą budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który zamyka się cyfrą 197.166.000 zł, to znaczy, że stanowi on 11-tą część całego budżetu.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#AndrijHrywnak">Wobec tego, że temu Ministerstwu podlegają różne urzędy i organa, które bezpośrednio stykają się z ludnością, a jak to określa w swem sprawozdaniu sprawozdawca p. Pączek — jest ono trzonem administracji państwowej — pragnę imieniem naszego klubu przedstawić Panom, jak to „stykanie” odbywa się z ludnością ukraińską.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#AndrijHrywnak">Polityka tego Ministerstwa i podległych mu organów najwięcej dotyka ludność ukraińską. Mówi się, że w Polsce istnieje prawo, słyszymy tutaj dużo o równości wobec prawa wszystkich obywateli bez względu na narodowość i klasę. Spotykamy się często z oświadczeniami, że obecny Rząd stoi na stanowisku zwalczania swawoli, a tymczasem praktyka, życie codzienne, wykazuje całkiem co innego.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#AndrijHrywnak">Władze administracyjne bezprawnie nie zezwalają na zakładanie całego szeregu stowarzyszeń kulturalnooświatowych, gospodarczych, sportowych; rozwiązują już istniejące, odmawiają zezwolenia na referaty, odczyty, festyny i t. p. Dla przykładu pozwolę sobie przytoczyć parę faktów z powiatu skałackiego, gdzie w roku ubiegłym starosta powiatowy masowo zabraniał założenia oddziałów stowarzyszeń i zawieszał działalność już istniejących. I tak: nie zezwolono na założenie stowarzyszenia „Krużok Ridnoj Szkoły” w Kołodziejówce, Faszczówce, w Łuce Małej, w Chmieliskach i innych miejscowościach. Tamże masowo zabroniono prowadzenia instytucji „Ditoczyj Sadok” na czas sezonowych robót polnych, a więc nawet tej instytucji, która daje tyle dobrodziejstw dla dzieci, rodziców i wszystkich mieszkańców wsi, podczas pilnej pracy w polu, gdy niema komu pilnować dzieci. Zabroniono tam również deklamować na różnych świętach wiersze Tarasa Szewczenki, wiersze te same, które są polecone przez władzę szkolną na lekturę dla młodzieży w szkołach średnich. Motywy tych orzeczeń starosty powiatowego są różne, a między innemi w stosunku do stowarzyszeń spotykamy takie: „Istnienie tego nie da się pogodzić z prawem i może spowodować zagrożenie bezpieczeństwa, spokoju i porządku publicznego”. Ciekawem jest, z jakim to prawem p. starosta skałacki nie może pogodzić założenia tego stowarzyszenia, kiedy wiemy, że istnieją w różnych miejscowościach i powiatach oddziały tych samych stowarzyszeń. jak również wiemy, że ustawy są jednako we dla wszystkich starostów i wojewodów.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#AndrijHrywnak">Odwołania od tych i podobnych decyzyj nie były uwzględnione, ani wogóle załatwione. Podobne wypadki mamy i w innych powiatach na terytorium zamieszkałem w większości przez ludność ukraińską.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#AndrijHrywnak">Taki stosunek władzy administracyjnej do ludności ukraińskiej mamy w dziedzinie kulturalno-oświatowego, spółdzielczego i politycznego życia. To życie, ten ruch wychodzi z własnej inicjatywy naszego ludu, z konieczności, ze zrozumienia ducha czasu XX stulecia, a napotyka na każdym kroku na przeszkody i prześladowania. Równocześnie jesteśmy świadkami, jak ta sama władza usiłuje tworzyć różnemi środkami, subwencjonując w różny sposób konkurencyjne stowarzyszenia, jak „Strzelec” i inne. Obiecują odpisanie podatku wojskowego tym, którzy zapiszą się do „Strzelca”. Urządzają różne imprezy, kosztowne zabawy dla nich, a to wszystko kosztuje poważne sumy pieniężne. Przed kilku dniami p. poseł Stypułkowski z Polskiego Klubu Narodowego mówił o poziomie moralnym tych organizacyj w centralnej Polsce, lecz zastrzegł się co do tak zwanych kresów. Stwierdzam, że poziom moralny tych organizacyj właśnie na naszych ziemiach jest najgorszy.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#AndrijHrywnak">Stałem również zjawiskiem na ziemiach ukraińskich jest popieranie ruchu rusofilskiego przez władze administracyjne. Na Łemkowszczyźnie w tych samych miejscowościach, w których zabrania się założenia kulturalnooświatowych, gospodarczych lub innych stowarzyszeń ukraińskich, władza administracyjna bez przeszkód zezwala, a nawet dopomaga organizacjom rusofilskim. Nowozałożonym stowarzyszeniom czytelni „Proświty” w Swierzowie Ruskiej, pow. Jasło i w Woli Niżnej, pow. Sanok nie zezwolono rozpocząć działalności pod pozorem, że działalność taka rzekomo „zagraża bezpieczeństwu publicznemu”. Ażeby sparaliżować nowozałożoną czytelnię „Proświty” w Końskiem, pow. Brzozów, właścicielka dóbr Polka, za pomocą starosty i policji zakłada czytelnię rusofilską im. Kaczkowskiego, a czytelni „Proświty” zabroniono tamże rozpocząć jej statutową działalność. Zawieszono działalność czytelni „Proświty” w Ulaczu, w Pawłykomej, w Złockim, w Roztoce Wielkiej, w Łosiu, w Małastowie, w Pantnej, w Ropice Ruskiej, w Hładyszowie i innych miejscowościach. Motywy tych decyzyj są różne, a między innemi i to, że członkowie tych stowarzyszeń czytają czasopisma o treści wybitnie politycznej, jak „Narodna Sprawa”, „Nasz Łemko” i im podobne, albo, że do tych stowarzyszeń zgodnie z przepisami statutu mogą należeć członkowie ukraińskiej narodowości, a Łemkowie nie są Ukraińcami, gdyż należą do narodowości „łemkowskiej”.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#AndrijHrywnak">Czy czasopisma „Narodna Sprawa”, „Nasz Łemko”, „Dzwinoczok” i drugie są wybitnie polityczne, czy wolno abonować czasopisma polityczne i czy Łemkowie są narodowości ukraińskiej czy „łemkowskiej”, uważam za zbyteczne w tym kierunku wszelkie przekonywanie, gdyż sprawa ta i dla nas i dla Was, Panowie, jest oczywista. Twierdzimy, że robi się to planowo, rozmyślnie, dla rozproszenia, rozbicia ruchu ukraińskiego na tej części ziemi ukraińskiej. Lecz zachodzi pytanie, czy nie nadarmo traci się czas i energię? My uważamy, że tak.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#AndrijHrywnak">Przystępuję do drugiej sprawy, jaka wiąże się z pierwszą, a mianowicie do sprawy kar administracyjnych. Sprawa ta na ziemiach zamieszkałych przez ludność ukraińską staje się codziennem i masowem zjawiskiem. Władza nakłada kary za bądź co, czasem na podstawie całkiem bezpodstawnego doniesienia policji. W gromadzie Knihiniczach, woj. Stanisławowskiego zarządził powiatowy „Krużok Ridna Szkoła” zbiórkę kolendę na cele stowarzyszenia „Ridna Szkoła” w Rohatynie. Wydano listy zbiórkowe z podpisami prezydjum stowarzyszenia i starosty powiatowego. I tylko dlatego, że kwestarz kolendy nie wpisywał ofiar wprost na listę, a na osobny papier, gdyż było ciemno, a chciał, ażeby listę oddać w porządku, zrobił tamtejszy posterunek policji doniesienie i pomimo, że udowodniono, że zbiórkę w całości oddano na zezwolony cel, skazano kwestarza na 14 dni aresztu lub 30 zł grzywny. A drugi fakt: umarł młody człowiek w gromadzie Swistelniki tego samego powiatu. Dziewczęta splotły mu wieniec z zieleni na kolczastym drucie. Policja zrobiła doniesienie i starostwo skazało jedną z dziewcząt na 30 zł grzywny lub 14 dni aresztu. We wsi Polanki, powiat Kosów starostwo ukarało gospodarza Dmytra Kuryndasza za to, że dom jego posiada rzekomo zbyt niski dach.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#AndrijHrywnak">Podobnych faktów możemy przytaczać cały szereg. W tej sprawie mówili posłowie ukraińscy z tej trybuny wielokrotnie. Spotykali się zawsze z ogólnikowem zaprzeczeniem. Stwierdzam jednak fakt, że ludność ukraińska jest tak obłożona karami administracyjnemi, że stanowią one specjalny, w ustawach podatkowych nieprzewidziany, ale bardzo wysoki podatek. Nie ulega wątpliwości, że poważny procent tych kar jest następstwem politycznego reżimu, jaki panuje na naszych ziemiach. Uważamy, że najwyższy czas skończyć z tym systemem i nie wyciągać tym sposobem ostatnich soków z już i tak zubożałej ludności.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#AndrijHrywnak">Teraz kilka słów o wyborach do samorządu. Już sama ustawa i regulaminy wyborcze zmniejszyły ten wpływ na samorząd jaki ludność ukraińska miała dotychczas, a praktyka wyborcza panów starostów i innych władz doprowadziła do tego, że ludność ukraińska nie miała możności swobodnie wyrazić swej woli przy tych wyborach. Pan referent w swojem sprawozdaniu pisze: „Trudno zaprzeczyć, że przy tak masowych wyborach mogły być wypadki uchybień, zapisać je jednak należy raczej na rachunek niedostatecznego zaznajomienia się członków komisyj wyborczych z regulaminami”. Stwierdzam, że przewodniczącymi tych komisyj byli dyrektorzy szkół, dziedzice, urzędnicy, którzy rozumieli regulaminy bardzo dobrze, lecz oni dostali zgóry specjalną instrukcję, jak w praktyce stosować swoiście te regulaminy i jak trzeba przeprowadzać wybory w myśl życzeń starostów i wojewodów. Czy masowe unieważnianie list, nadużycia przy obliczaniu głosów, uprzywilejowanie pewnych list, podział gromad lub gmin na nieproporcjonalne okręgi wyborcze, są to dowody niedostatecznego zaznajomienia się członków i przewodniczących z regulaminami wyborczemi? Zapewne, iż gdyby w komisjach tych nie siedzieli wyżej wspomniani ludzie, specjalnie dobrani, ale szeregowi obywatele, to zrozumienie regulaminów byłoby dostateczne. I takie masowe nadużycia nie miałyby miejsca.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#AndrijHrywnak">Pan poseł Zdzisław Stroński mówił na Komisji Budżetowej, że wyborcy ukraińscy sami przyszli do tego przekonania, że w ich interesie leży głosować przy wyborach samorządowych na jedną kompromisową listę. Mam wrażenie, że Pan Poseł mówił to wbrew swemu przekonaniu. Wystarczyłoby tylko pojechać do tych gromad, gdzie były kompromisowe listy, a tam by się przekonano, jak te słynne kompromisy wyglądały, jak dochodziły do skutku. Faktem jest, że w wielu gminach były kompromisy, ale te kompromisy były sztuczne, wymuszane, gdyż musiała być jedna kompromisowa, prorządowa lista, jeżeli inne unieważniono. Wyborcy musieli godzić się na kompromis, jak im zgóry przedstawiono taki podział na okręgi wyborcze, że wynik wyborów był przesądzony. A jak mimo to np. przy wyborach sołtysa i podsołtysa w gromadzie Dubryniów rohatyńskiego powiatu zgłoszono osobną listę ukraińską, to przewodniczący komisji listę unieważnił, motywując tem, że kandydat na sołtysa nigdy nie rozmawiał z nim po polsku, to prawdopodobnie nie zna polskiego języka. Czy to też „niedostateczne” zrozumienie regulaminu? Przy wyborach gminnych mówiono sołtysom i podsołtysom, że nie mogą głosować na listę ukraińską, bo to będzie przeciwpaństwowa działalność. Czy to też dobrowolny „kompromis” i niezrozumienie regulaminów wyborczych?</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#AndrijHrywnak">Na wniesione protesty wyborców otrzymano w większości odpowiedź nieuwzględniającą tych protestów, pomimo, że cały szereg świadków zeznawał i udowodnił różne bardzo liczne nadużycia. Pan Minister Kościałkowski powiedział na Komisji Budżetowej, że nie chce mieć w samorządzie polityki, lecz pozytywną pracę. Twierdzę, że usunięto przy tych wyborach od pracy w samorządzie nie tylko tych, którym możnaby zarzucić udział w życiu i pracy politycznej, lecz także ludzi, którzy latami zajmowali się właśnie sprawami wyłącznie gospodarki gromadzkiej, a natomiast w wielu wypadkach posłano do samorządów ludzi, którzy nie mają pojęcia o gospodarce samorządowej.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#AndrijHrywnak">W skład rad gromadzkich w wielu wypadkach wchodzą: dyrektor szkoły, prezes „Strzelca”, strażnik drogowy, dziedzic, lokaj jego, furman i inni służący, ludzie zależni, więc jasne, że wielu z nich nie będzie interesowało się sprawami gromady, czy gminy. Nie wypowiedzą oni również swych niezależnych poglądów z obawy przed następstwami dla nich, jako ludzi, którzy boją się swego cienia, przy istniejącym systemie rządzenia.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#AndrijHrywnak">Odsunięto ludność ukraińską od samorządu gminnego, ażeby wprowadzić tam politykę wygodną wyłącznie dla polskich władz administracyjnych. Niejednokrotnie zapowiadaliście Panowie, że przyjdziecie do narodu ukraińskiego ponad głowami ich przedstawicieli. Przy wyborach obecnych przeszliście Panowie ponad głowami nie tylko przedstawicieli, ale całej ludności ukraińskiej. Cały przebieg wyborów do samorządu w południowowschodnich województwach uważamy za eksperyment władzy administracyjnej, podobny do eksperymentu powojennego w tej dziedzinie, kiedy to nie zarządzano wyborów do rad gminnych przez całe lata, a ustanawiano komisarzy, których gospodarka przyniosła wielką szkodę dla gmin i ich mieszkańców.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#AndrijHrywnak">Dalej masowem zjawiskiem jest na ziemiach ukraińskich prowokacja, o której dziś mówił już p. poseł Czapiński. We wszystkich prawie procesach politycznych wychodzi na jaw, jak wielka ilość osób pada ofiarą działalności prowokatorów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ponosi całą odpowiedzialność za to, albowiem daje fundusze na opłacanie prowokatorów i posługują się nimi policja i władze administracyjne, podległe Ministerstwu.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#AndrijHrywnak">Chcę jeszcze zwrócić uwagę na sprawę niemniej ważną dla ludności ukraińskiej, różnych opłat drogowych, targowych, weterynaryjnych i t. p. Niezawodnie podkreślić trzeba, że stan gospodarczy wsi ukraińskiej znacznie się pogorszył. Praca rolnika nie jest ceniona. I kiedy w tym stanie rzeczy gospodarz liczy się z każdym groszem, to nie może on obojętnie patrzeć się na te wygórowane opłaty, jakie ściąga się z niego jako producenta zboża, bydła, trzody chlewnej i innych produktów. Jest rzeczą niedopuszczalną, ażeby ten producent dopłacał do swej pracy, a twierdzę, że sprzedawanie dzisiaj trzody chlewnej po 30 gr za jeden kilogram żywej wagi nie daje żadnego zarobku, a oczywistą stratę. Najwyższy czas, ażeby położyć kres temu wykorzystywaniu producenta. Zarządy miast uzyskują wielkie dochody kosztem zubożałej wsi.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#AndrijHrywnak">Do tych wszystkich bolączek ludności ukraińskiej pragnę jeszcze jedną dorzucić, która w ostatnich czasach ogromnie dokucza naszej ludności na wsi. Wiemy i czytamy codziennie w prasie o bezrobociu. Naliczamy już w Polsce ponad pół miliona bezrobotnych. Żadnej natomiast statystyki, żadnej rejestracji nie mamy o bezrobotnych na wsi, a jest ich tam znacznie więcej jak pół miliona. Żadnej pomocy ze strony Państwa ci ludzie nie dostają, żadnej pracy, ani też żadnego zabezpieczenia na czas choroby, starości i t. p. I wówczas, kiedy na tej wsi mamy cały szereg ludzi bez pracy, bez butów, bez odzienia, bez środków do życia idzie do niej na tę zubożałą wieś cała falanga bezrobotnych robotników z Łodzi, Poznania, Krakowa, Warszawy w kierunku Tarnopola, Stanisławowa, Kołomyi, Krzemieńca i t. d. Odbywa się wędrówka tych ludzi, całkowicie przytem bezcelowa, bo tej pracy, której oni szukają, wszędzie brakuje. Tych bezrobotnych nie brak ani w tym, ani w drugim powiecie, czy województwie. Przychodzi taki bezrobotny do wsi, idzie do sołtysa, ten mu przeznacza nocleg u biednego chłopa, który sam ciśnie się z całą rodziną w malutkiej izbie, który sam nie ma co jeść, a musi dawać drugiemu. Znam wypadki, że taki bezrobotny grozi jeszcze tej biednej gospodyni, wymaga dla siebie mleka, jaj, mięsa, wymaga od niej tego, czego ona i jej dzieci nie widziały przez całe miesiące. Dodam, że taka wędrówka demoralizuje niektórych bezrobotnych, na co przytaczam taki wypadek: przychodzi raz do wójta taki bezrobotny za noclegiem i zuchwale pyta go, ile dziś zarobił. Wójt pomyślał i odpowiada, że nic, a jest 5morgowym gospodarzem. Bezrobotny zaśmiał się i powiedział: Patrzcie się jak wy wyglądacie i nic nie zarobiliście, a ja jestem czysty, nie pracowałem, a zarobiłem trzy złote. Uważam, że takie zjawisko nie jest zdrowe, trzeba dodać, że z tą wędrówką łatwo może też wędrować wszelka nędza, choroba, jakiej i tak na wsi już dziś nie brakuje. Nie można tolerować takiego sposobu pomocy bezrobotnym i dlatego domagamy się od p. Ministra bezwzględnego zarządzenia w tym kierunku, ażeby zakończyła się ta wędrówka bezrobotnych, jaka odbija się na biednych mieszkańcach wsi. Nie możemy tolerować i zgadzać się na tak prymitywny sposób załatwiania kwestii bezrobocia. Państwo obowiązane jest dać obywatelom pracę, a gdy jej nie daje, musi dać bezrobotnym dostateczną pomoc.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#AndrijHrywnak">Nakoniec słów kilka o Berezie Kartuskiej. W tej sprawie mówiono już wielokrotnie i z tej trybuny i na Komisji Budżetowej. Opozycja przemawia przeciw, klub Bezpartyjny za, a referent generalny p. poseł Miedziński ubolewa, że nie jest tak źle, bo we Włoszech, Niemczech, Sowietach jest jeszcze gorzej. Stwierdzamy, że zpośród Ukraińców osadzono w Berezie nie tylko działaczy politycznych, lecz zwykłych pracowników spółdzielczych, oświatowych i gospodarczych. Wobec tego mamy prawo twierdzić, że Bereza jest jednym ze środków, tak jak wybory do samorządu, rozwiązywanie stowarzyszeń, rozpędzanie zgromadzeń przez policję, ograniczenie działalności związku rewizyjnego RSUK we Lwowie, a więc środków, których celem jest zniszczenie naszych zdobyczy kulturalnooświatowych, gospodarczych i politycznych, zatamowanie, zastraszenie i rozbicie rozwoju ludności ukraińskiej w każdej dziedzinie jej życia.</u>
<u xml:id="u-25.20" who="#AndrijHrywnak">Reasumując to wszystko stwierdzić należy: żądacie od nas rekruta, nakładacie na ludność ukraińską rozmaite podatki i daniny, a za to płacicie Panowie nam karami, aresztami, rozbijaniem naszego zorganizowanego życia, nędzą i Berezą Kartuską.</u>
<u xml:id="u-25.21" who="#AndrijHrywnak">Taka jest rzeczywistość na ziemiach ukraińskich w Polsce. Przed chwilą p. Skrypnik przed, stawił ją zupełnie inaczej.</u>
<u xml:id="u-25.22" who="#AndrijHrywnak">Naród ukraiński miał dwóch Skrypników. Jeden żył w Charkowie i chwalił stale Józefa Stalina, drugi przed chwilą deklarował swą wiarę w Józefa Piłsudskiego. Wiadomo jak skończył pierwszy. Jak skończy się polityka drugiego — zobaczymy.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Winiarski.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#WacławMakowski">Głos ma p. ks. Jaworskyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#AleksyJaworskyj">Wysoki Sejmie! Niedawno przeprowadzone wybory do rad gromadzkich i gminnych wykazały dobitnie, że na terenie wschodniej Małopolski oprócz Polaków żyją nie tylko Ukraińcy, lecz i Rusini, którzy swą narodowość ruską pragną zachować zgodnie z wiekową tradycją, pragną pozytywnie pracować dla Państwa i swej narodowości. To też dziwnem wydaj e się wystąpienie p. posła Lewickiego, prezesa Unda, dnia 6 listopada 1934 r., który całą ludność ruską, żyjącą na terytorium Małopolski wschodniej, ochrzcił nazwą Ukraińców i na tej podstawie uzurpował sobie prawo przemawiania w imieniu tej całej ludności. Przecież p. Lewickiemu bezwątpienia powinno być wiadome, że według konskrypcji z 1931 r., około 40% ludności na terenie Małopolski wschodniej nazwało się Rusinami, a jak i obecne wybory do ciał samorządowych wykazały, mimo pobożnej chęci panów lwowskich Ukraińców nie tylko Rusini nie znikają z powierzchni historycznej, ale z każdym dniem szeregi ich wzrastają, co wielkim strachem napawa przywódców Unda. W obawie o utratę swych wpływów wśród mas ruskich p. prezes Unda Dymitr Lewicki posługuje się znanym straszakiem, wyciągniętym z arsenału parlamentu nieboszczki Austrii, wysuwając nazwę „moskalofilów” dla oznaczenia Rusinów, zapominając o jednem, że o ile może Wiedeń słabo się orientował w sprawach narodowościowych byłej Galicji i straszak uważał za prawdziwy rewolwer, to obecnie w Warszawie chyba umieją odróżnić prawdziwych Rusinów, ocenić ich lojalną pracę dla Państwa, chociażby trzymali się oni historycznej nazwy „Rusini”, od elementu na naszym terenie ukraińskiego, zrewolucjonizowanego, który swój patriotyzm opiera na nienawiści do bratniego narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#AleksyJaworskyj">P. Lewicki rzuca się na Rząd polski za to, że przyczynił się do utworzenia osobnej administracji Apostołskiej na Łemkowszczyźnie, wyłączając ją z pod jurysdykcji biskupstwa przemyskiego, uważając to za popieranie moskalofilstwa i za środek denacjonalizacji narodu ukraińskiego. Znowu zapomina pan prezes Lewicki o tem, że Łemkowie sami nie życzą sobie ukraińskiej opieki panów z Unda, że w rozpaczy przed ukrainizacją masowo opuszczali cerkiew greckokatolicką jedynie, by ratować swą na rodowość i zaprotestować przeciw eksperymentom ukrainizacyjnym. Rząd polski spełnił jedynie życzenia tej ludności, domagającej się od wielu lat biskupa ruskiego. Nie pomogły napaści Panów w gazetach Waszych w tej sprawie, nie pomogły prorokowania p. Lewickiego, „że nie znajdzie się ani jeden uczciwy greckokatolicki kapłan, któryby wziął na siebie niezaszczytną rolę rozbijania organizacji cerkwi greckokatolickiej i narodu ukraińskiego”. Owszem, znalazł się i to bardzo godny, uczony kapłan, który mając na względzie głównie interesy katolickiego kościoła, przyjął na siebie ten ciężki obowiązek i nie uląkł się napaści na jego osobę undowskich gazet ani undowskich posłów. A jak został przyjęty ten fakt mianowania administratora apostolskiego przez ludność, świadczą o tem wielotysięczne tłumy Łemków z najdalszych okolic przybyłych do Sanoka. A więc nie płacz, nie strach przed nacjonalizacją, lecz przeciwnie ogólna radość zapanowała wśród społeczeństwa ruskiego, w imieniu którego jako przedstawiciel tego narodu z tego miejsca składam gorące podziękowania za spełnienie życzeń tego odłamu ruskiej ludności.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#AleksyJaworskyj">P. Lewicki w swem przemówieniu skarży się na Rząd, że w ostatnim roku zamknięto bardzo wiele filij „Proświty”, a w tych samych miejscowościach nie tylko pozwolono, ale nawet organa administracji publicznej jawnie agitowały za otworzeniem czytelni moskalofilskiej im. Kaczkowskiego. Przedewszystkiem sprostować muszę, że żadnych moskalofilskich czytelń im. Kaczkowskiego niema, a tylko są ruskie z przepięknem hasłem „Uczysia, mołysia, trudysia, trezwysia”, t. zn. żyj po Bożemu, pracuj, ucz się, bądź trzeźwym”. Jednem słowem nie walką rewolwerową i nienawiścią, lecz pozytywną pracą.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#AleksyJaworskyj">O ile mi wiadomo, w ciągu całego okresu istnienia Państwa Polskiego władze nie rozwiązały ani jednej czytelni im. Kaczkowskiego za antypaństwową działalność, ale za to Rząd był zmuszony za taką działalność antypaństwową zamknąć wiele „Proświt” i tu trzeba szukać przyczyny, dlaczego władze miejscowe nie mogą przekraczać ustaw konstytucyjnych i lojalnej ludności ruskiej zabronić korzystania z prawa otwierania i zakładania czytelń im. Kaczkowskiego.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#AleksyJaworskyj">Jeżeli chodzi o to, kogo więcej forytują władze rządowe, czy „Proświty”, czy nas, i czy rzeczywiście „Proświty” poza wypadkami wystąpień przeciwpaństwowych są narażone na prześladowania, to niech świadczy o tem fakt, że Ministerstwo Skarbu mimo kryzysu i budżetu deficytowego zwolniło „Proświtę” od opłat stemplowych, gdy Towarzystwo im. Kaczkowskiego dotychczas za każde przedstawienie musi opłacać odpowiedni podatek. Czy i tu także sfery rządzące wyrządziły krzywdę „Proświcie”, a forytują Towarzystwo im. Kaczkowskiego? Będziemy wdzięczni, jeśli p. Minister zechce przynajmniej taką samą miarą traktować czytelnie im. Kaczkowskiego, jak „Proświty”.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#AleksyJaworskyj">Z postulatów ludności ruskiej, które w obecnej chwili są najbardziej piekące, muszę wymienić dwa: sprawę rozszerzenia kompetencji i zakresu działalności Rewizyjnego Związku Ruskich Kooperatyw także na teren Łemkowszczyzny, jak również sprawę Narodnego Domu we Lwowie, którą przed 2 laty poruszyłem z tej trybuny. Pomyślne załatwienie tych spraw według życzenia ludności ruskiej byłoby dowodem, że Wysoki Rząd otacza opieką naszą ludność, lojalnie wobec Państwa usposobioną, a temsamem spotęgowałby zaufanie jej do Rządu w tem przekonaniu, że drogą legalną w państwie konstytucyjnem wszystko uzyskać można, tem bardziej, że dążenia tej ludności są zgodne z interesami Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Winiarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#BohdanWiniarski">Proszę Panów! Słyszało się nieraz z ław Bloku rządowego, że póki dyskusja toczy się dokoła zagadnień gospodarczych, można znaleźć wspólny język i można, jeżeli nie porozumienie, to zrozumienie jakieś osiągnąć, ale gdy przechodzi do zagadnień politycznych, wszelkie porozumienie staje się niemożliwem. Sądzę, że i tu jest nieporozumienie, bo o sprawach gospodarczych możemy mówić, rozumiejąc się, czy też może do pewnego stopnia porozumiewając się czasami, póki się o nich mówi, ale gdyby przyszło do wykonywania tych rzeczy, okazałoby się, że porozumienie takie nie jest możliwe. Obecny system rządzenia w dziedzinie gospodarczej jest etatyzmem, ale czy etatyzmem dla doktryny ekonomicznej, czy etatyzmem dla jakichś zasad gospodarczych? Nie, chodzi o to, że etatyzm daje grupie rządzącej możność uzależnienia od siebie wielkiej masy ludzi. Cóż stąd, że słyszymy z ław ministerialnych zdania, iż z systemem etatyzmu należałoby zerwać? Zerwać, to znaczy wypuścić z zależności mnóstwo ludzi; to się nie da zrobić. Nie da się zrobić i dlatego, że Rząd, który nie opiera się na zaufaniu społeczeństwa, musi w jakiś inny sposób szukać sobie oparcia. Patroszę szuka sobie oparcia w terorze, ale to nie jest rzecz na codzień, szuka więc oparcia, kupując sobie ludzi. I dlatego te rządy, które nie opierają się na zaufaniu społeczeństwa, są najdroższemi rządami.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#BohdanWiniarski">Ale myli się ten, kto przypuszcza, że sprawy gospodarcze albo wyłącznie, albo najbardziej zajmują społeczeństwo, że to jest to, co największym ciężarem leży na dzisiejszem życiu naszego narodu. Nie, jesteśmy przyzwyczajeni do niedostatku. Ludzie u nas potrafią obywać się małem, mogą dużo znieść, ale tego bezmiaru samowoli, bezprawia, gwałtu, poniewierania godności ludzkiej, tego znieść nie mogą i być może, że nie będą chcieli znosić. Dlatego, gdy mowa o zagadnieniach politycznych, czy prawnych, to okazuje się odrazu przepaść między dwoma obozami, między Panami a nami. Jeżeli chodzi o Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, to dyskusja i na Komisji Budżetowej i na plenum dała nam wystarczający obraz państwa policyjnego, którego tylko ukoronowaniem formalnem byłby, o ileby się stał prawem, Wasz projekt konstytucji.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#BohdanWiniarski">Dość mówiono już tu o krzywdzie ludzkiej, ja chcę zastanowić się nad innem zagadnieniem, chcę powiedzieć o krzywdzie, która dzieje się Państwu przez demoralizację administracji i policji państwowej. To jest krzywda, która dzieje się od wielu lat. Pamiętam, że przed r. 1926 w naszej młodej warstwie urzędniczej, gdzie byli także ludzie nieodpowiedni, gdzie było dużo błędów i iluzyj, jednakże dominowała zdrowa ambicja uczynienia czegoś poważnego z polskiego stanu urzędniczego, stworzenia biurokracji w najlepszem tego słowa znaczeniu, któraby była dla rządu fachową i lojalną podporą w każdej okoliczności i któraby myślała o tem, aby służyć krajowi, a nie chwilowym panom. W tej biurokracji naszej, która dopiero się organizowała, była także dążność do tego, aby uwolnić się od wpływów partyjnych, były ambicje, ażeby wytworzyć solidarność wszystkich urzędników, ten esprit de corps, ducha korporacyjnego, bez którego nie można sobie wyobrazić warstwy urzędniczej, i była dążność do tego, aby wysoko trzymać sztandar urzędnika polskiego i obywatela.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#BohdanWiniarski">Po 1926 roku już zaczęły iść te rzeczy gorzej, ale trzymały się czas jakiś. Zaczęło się to w okresie 1930/31 i tutaj wielką rolę i smutną odegrał p. minister spraw wewnętrznych Składkowski. Gdyby był pozostał przy pałaszu i lewatywie, to może byłby bardzo pożyteczny i zasłużyłby sobie na wieniec z liści dębowych, które na okładce jego ciekawych „Wspomnień” okalają te dwa skrzyżowane oręże. Ale niestety p. Minister Składkowski stał się demoralizatorem naszej warstwy urzędniczej i naszej policji i odegrał tam tę samą rolę, jaką p. Car i p. Michałowski odegrali dla sądownictwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#komentarz">(P. Wagner: Kłamstwo i bezczelność.)</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#BohdanWiniarski">Jedno z pierwszych wystąpień p. Składkowskiego było z powodu smutnej pamięci pacyfikacji Małopolski wschodniej. P. Składkowski powiedział tak: Być może, że były nadużycia lokalnych władz administracyjnych, nie przeczę, stwierdzam, że w kilku wypadkach ukarałem winnych, policjanta, który ukradł zegarek, wyrzuciłem ze służby, a zegarek zwróciłem. Jakże wygląda Minister Spraw Wewnętrznych, który to mógł powiedzieć o pacyfikacji! Ten człowiek nie rozumiał tego, że nie można było z jednej strony tolerować zbrodniczej agitacji, doprowadzającej do występnych czynów, rozzuchwalać ich sprawców długą bezkarnością, a później walić w winnych i niewinnych bez wyboru. A kiedy tu w Sejmie występowano z oskarżeniem o to, że niepotrzebnie zupełnie rozlało się morze krzywdy ludzkiej, łez i krwi, to p. Składkowski nie miał nic innego do powiedzenia, tylko to, że kazał zwrócić złoty zegarek...</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#BohdanWiniarski">Potem, gdy występowano z oskarżeniem o Brześć i o wybory, p. Składkowski powiedział: Pacyfikacja, Brześć i wybory — trzy kolorowe baloniki, bawcie się Panowie wesoło. A o wyborach p. Składkowski na Komisji Budżetowej powiedział tak: Uważając ideologię Marszałka Piłsudskiego za słuszną, poleciłem podległym sobie organom poprzeć listę rządową wszelkiemi legalnemi środkami. Powiedział na komisji: legalnemi środkami, ale wszyscy pamiętamy jego przemówienie, transmitowane przez radjo we Lwowie, gdzie odpowiadał na zarzut, że nie trzyma się ustaw, „nie znam się na ustawach” to powiedział polski Minister Spraw Wewnętrznych, i to był ten ton, który rzucał administracji i policji państwowej w Polsce. To się bardzo różni od tego, co kilka lat wprzód pisał p. minister Kamieński w okresie przedwyborczym, w okresie „sejmowładztwa” i „partyjnictwa”! Okólnik ministra Kamieńskiego brzmiał tak: „Postępowanie władz administracyjnych...</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#komentarz">(P. Sanojca: A wypadki na Placu Trzech Krzyży!)</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#BohdanWiniarski">Pan poseł Sanojca pochlebia sobie, że zwracam uwagę na jego wykrzykniki. „Postępowanie władz administracyjnych winno być takie, aby wśród ludności nie mogła powstać wątpliwość co do ściśle obiektywnego stanowiska organów administracji i ich niezależności od wszelkich partyj politycznych; ludność winna odczuwać na każdym kroku jednakowy stosunek władz do wszystkich stronnictw, stojących na gruncie państwowości polskiej”.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: I dlatego kijem biliście starego Limanowskiego.)</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#BohdanWiniarski">Czy to znaczy, że rząd nie powinien posiadać żadnego programu politycznego? Przeciwnie, nikt tego nie mówi, powinien posiadać program polityczny, ale na usługi stronnictwa rządowego nie powinni być zaprzężeni urzędnicy administracji i policji państwowej.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#BohdanWiniarski">Otóż te „środki”, które z początku wyglądały dość niewinnie, potem zaczęły wyglądać niepokojąco. Szło się od łyczka do rzemyczka. To wszystko pociągało za sobą sianie nieufności, niechęci, wreszcie nienawiści w społeczeństwie do jego urzędników, do jego policji, a nawet i do jego wojska.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#BohdanWiniarski">Potem przychodzi okres urzędowania ś. p. ministra Pierackiego. To był minister, który wielokrotnie występował na plenum Sejmu i na komisjach, i gdy się słuchało jego oświadczeń, zdawało się, iż to oświadczenie najbardziej poprawnego ministra najbardziej konstytucyjnego rządu. Czy mam przypomnieć kilka tego rodzaju oświadczeń? 8 lutego 1932 r. powiedział: „Jest to prawda niewzruszona, że polska administracja jest emanacją wolnego narodu”. Mówił, ze „niema w Polsce systemu policyjnego, bo niema ani negliżowania norm prawnych, ani te normy nie są przepojone tendencjami policyjnemi”. 9 lutego 1931 r. powiedział: „Autorytet Państwa da się nie tylko pogodzić z swobodami obywatelskiemi, ale poręcza je i stabilizuje”. 10 lutego 1934 r. wobec oskarżeń o nadużycia w wyborach zaprzecza, twierdząc, że to idea Marszałka Piłsudskiego stworzyła tę większość, jaką B. B. zyskało w wyborach gromadzkich i powiada: „Rząd i obóz, do którego mam zaszczyt należeć, apelują do najwyższych, a nie do najniższych instynktów duszy polskiej”. Tak to wygląda w oświadczeniach, a jak wyglądała rzeczywistość, to mamy wszyscy dobrze w pamięci.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#BohdanWiniarski">Obecny Minister Spraw Wewnętrznych, trzeba to powiedzieć, objął bardzo ciężki spadek po swoich poprzednikach. Czy będzie chciał i czy będzie mógł cośkolwiek zmienić, wolno wątpić tak długo, jak długo fakty nie pokażą, że jest inaczej. Jedyna rzecz, którą trzeba zapisać na jego dobro, to zmiana osoby komendanta policji państwowej i mianowanie na to stanowisko człowieka, który cieszy się opinią inną, niż jego poprzednik. Ale czy i on będzie miał wolę i dość siły, żeby oczyścić stajnię Augiasza?</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#BohdanWiniarski">P. Minister Spraw Wewnętrznych powiedział w Komisji Budżetowej rzecz, na którą się można zgodzić: „Jeżeli się mówi, że administracja w życiu codziennem jest wielkim wychowawcą narodu obok Ministerstwa Oświaty, to jest rzecz niewątpliwie niesłychanie ważna, aby ci wychowawcy byli sami odpowiednio wychowani i wyszkoleni” i dodał na początku: „zbyt mało było żołnierzy Marszałka Piłsudskiego, żeby można było nimi obsadzić wszystkie stanowiska w administracji”, ale teraz to się zmieniło. Jest nowy narybek, za który można wziąć odpowiedzialność, jako za żołnierzy Marszałka Piłsudskiego. I jeżeli wszystko nie jest w porządku, to raczej dlatego, że nie było możności dać im odpowiedniego przeszkolenia, a znów na przeszkodzie temu stał brak środków pieniężnych.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#BohdanWiniarski">Inaczej to widzę. Po pierwsze, proszę Panów, sądzę, że nie trzeba wojsku czynić tej krzywdy, żeby twierdzić, że te stanowiska, na których popełnia się tyle bezprawia, są obsadzone żołnierzami. Prawdę mówiąc, to ma swoją dobrą stronę, że opuszczają armię naszą ci, którzy, byle im tylko pokazać posadę prezesa, dyrektora, komisarza, wojewody czy starosty, z rozkoszą opuszczają ukochaną służbę w ukochanych szeregach. Tym sposobem uwalnia się wojsko ód ludzi, którzy żołnierzami są tylko z munduru i z tytułu. Po drugie wydaje mi się, że ludzie, z którymi można robić zamachy, nie zawsze są zdolni rządzić po zamachu w warunkach bądź co bądź, przynajmniej w zasadzie, normalnych, w warunkach, przynajmniej w zasadzie, w których niema wojny domowej. Bo tego rodzaju ludzie mają ciągłą tendencję do tego, żeby na stanowiskach, na których są postawieni, dokonywać co dnia, przy każdej sposobności małych zamachów stanu. Robi się zamach stanu in permanentia. A wreszcie i to także trzeba powiedzieć, że są ludzie mający różne zdolności i talenty i trzeba postawić odpowiednich ludzi na odpowiedniem miejscu. Wojskowi niekoniecznie się nadają do administracji cywilnej. Wydaje mi się, że gdyby tutaj był p. Minister Spraw Wewnętrznych, to jako człowiek, który służył wojskowo, nie mógłby zaprzeczyć temu, że żołnierz, który nieustraszenie prowadzi pułk w bój, może być bardzo średnim pułkownikiem w czasie pokoju, bardzo miernym wychowawcą oficerów i podoficerów i miernym administratorem. A cóż dopiero, gdy chodzi o mianowanie wojskowych na urzędy cywilne, które zupełnie innego rodzaju uzdolnień wymagają.</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#BohdanWiniarski">Gdy o to chodzi, to niech mi wolno będzie powołać się na zdanie Napoleona, który przecież znał się na ludziach. Napoleon na wyspie św. Heleny tak mówił: „Powiedzieć Muratowi: proszę mi zniszczyć te 7 czy 8 pułków nieprzyjacielskich, zgromadzonych tam na równinie koło tej dzwonnicy — w tej chwili gnał jak błyskawica i choćby nie wiem, jak mało jazdy szło za nim, wkrótce pułki nieprzyjacielskie były rozbite, wycięte, unicestwione. Zostawcie tego człowieka samemu sobie, a będziecie mieli głupca bez zdania. Nie mogę zrozumieć, jak człowiek tak dzielny mógł być tak nędzny. Był odważny tylko wobec nieprzyjaciela, ale za to tam był to prawdopodobnie najświetniejszy i najśmielszy żołnierz w całej Europie. To był bohater, Saladyn, Ryszard Lwie Serce na polu bitwy. Zróbcie go królem i kaźcie mu zasiąść w radzie, a okaże się tchórzem bez decyzji i zdania”. Zdaje mi się, że powinniśmy bronić naszej armii przed krzywdą, jaką jej się robi, gdy się ciągle pułkownikami i kapitanami nazywa ludzi, którzy w armii byli, z armii wyszli i naprawdę teraz z tą armią nie mają nic wspólnego.</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#BohdanWiniarski">Kogo dzisiaj mamy na stanowiskach w administracji? Przecież na to, żeby z administracji zrobić to. co się zrobiło dzisiaj, trzeba było usunąć mnóstwo ludzi, już w tę pracę wciągniętych, starszych, niejednokrotnie z prawniczem wykształceniem, którzy w ciągu pierwszych lat istnienia Polski dużo rzeczy już się nauczyli. Trzeba było usunąć ludzi, którzy nie dali sobą pomiatać i nie nadawali się do wszystkiego. Trzeba było wziąć element, któryby nadawał się do wszystkiego i do niczego więcej, jak powiedział kiedyś mój kolega Stroński. To nie jest tylko kwestia wyszkolenia, kwestia pieniędzy, lecz kwestia innej postawy moralnej i poprostu wykonywania przepisów prawnych. Zapomina się zwykle o ustawie o służbie cywilnej. Otóż chciałbym przypomnieć kilka artykułów tej ustawy, ażeby stwierdzić, jaka przepaść jest między tem, do czego urzędnik jest obowiązany na podstawie ustawy i przysięgi służbowej, a tem, co mu się każę robić.</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#BohdanWiniarski">Art. 21 ustawy mówi: „Urzędnik powinien wiernie służyć Rzeczypospolitej Polskiej” — nie sanacji,</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B. W. R.: Gdzie to jest napisane „nie sanacji”?)</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#BohdanWiniarski">„powinien przestrzegać ściśle ustaw i przepisów, spełniać obowiązki swego urzędu gorliwie, sumiennie i bezstronnie”.</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#BohdanWiniarski">Art. 22: „Urzędnik obowiązany jest wypełnić każde zlecenie swoich przełożonych, o ile ono wyraźnie nie sprzeciwia się obowiązującym przepisom ustawowym”. A jeżeli urzędnik dostanie rozkaz sprzeczny z ustawą, to według tej ustawy o służbie cywilnej ma obowiązek zauważywszy znamiona pomyłki co do faktu i prawa, zwrócić się do przełożonej władzy i swoje spostrzeżenie przedstawić, powtórzony rozkaz wykonać, ale przedtem zażądać, żeby to zostało dane mu na piśmie.</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#BohdanWiniarski">Art. 25: „Urzędnik powinien w służbie i poza służbą strzec powagi swego stanowiska i unikać wszystkiego, co mogłoby obniżyć poważanie i zaufanie, którego jego stanowisko wymaga”. A jakże wygląda rota przysięgi urzędniczej? On przysięga Panu Bogu Wszechmogącemu „wszystkich obywateli w równem mając zachowaniu, przepisów prawa strzec pilnie”.</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#BohdanWiniarski">A jaka jest rzeczywistość? Rzeczywistość jest taka, że urzędnikowi na każdym kroku każę się naruszać przepisy prawa, więc urzędnicy muszą gwałcić nawet swoją przysięgę służbową.</u>
<u xml:id="u-29.26" who="#BohdanWiniarski">Wezmę kilka przykładów. O wyborach tyle się tu mówiło, że poprostu człowiek nie ma chęci powracać do tego tematu,...</u>
<u xml:id="u-29.27" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Ale gada mimo to.)</u>
<u xml:id="u-29.28" who="#BohdanWiniarski">...chcę tylko Panom przypomnieć, jak te rzeczy wyglądają, jakich to środeczków chwyta się administracja państwowa i policja, żeby spełnić swój obowiązek bezstronnego urzędowania i przestrzegania ustaw: przesuwania zegara o 20 min. naprzód, jak w Harklowej, albo aresztowanie pełnomocników list opozycyjnych i przetrzymywanie ich w areszcie, póki nie upłynął termin złożenia list wyborczych; uniemożliwienie sprawdzenia podpisów przez przytrzymanie na policji, albo, jak w Walichnowach się stało, zgubienie przez woźnego szeregu wezwań do obywateli, ażeby się stawili na oznaczoną godzinę, bo ma nastąpić sprawdzenie podpisów na listach kandydatów.</u>
<u xml:id="u-29.29" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Słuchajcie, bo jest to historia Waszych narodzin. Głos na ławach B. B. W. R.: To podobno mowa o wyborach gromadzkich.)</u>
<u xml:id="u-29.30" who="#BohdanWiniarski">Myślę, że wśród Panów wielu jest takich, którzy gdyby notoryczny oszust zaprosił ich na ucztę do siebie, to namyśliliby się dziesięć razy, czy mają pójść. A jeśli chodzi o korzystanie z mandatów poselskich, zdobytych takiemi samemi brzydkiemi środkami, to jakoś niema skrupułów wśród Panów.</u>
<u xml:id="u-29.31" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Stronnictwa Narodowego. Głos na ławach B. B. W. R.: To profesorski kawał.)</u>
<u xml:id="u-29.32" who="#BohdanWiniarski">Zamykanie lokali wyborczych przed godziną oznaczoną dla sprawdzenia list wyborczych, odmawianie tajnego głosowania, kiedy się go żąda. blokowanie lokalu, gdzie sprawdza się listy i spisy wyborców, jak np, w Kielcach, gdzie w czasie sprawdzania list dwóch czy trzech panów z Bloku Bezpartyjnego przez kilka godzin, siedziało nad listami i uniemożliwiło innym sprawdzenie list wyborczych, dalej wprowadzanie drobnych zmian do nazwisk wyborców i skreślanie ludzi na tej podstawie, skreślanie wyborców i kandydatów na żądanie wydziału śledczego, a potem ten cały jaskrawy obraz wyborów, jaki dają Lublin i Kielce, te skargi do prokuratora o nadużycia wyborcze, skargi które pozostały bez rozpatrzenia, skargi do głównej komisji wyborczej, której sędzia przewodniczy, a które również pozostają bez rozpatrzenia.</u>
<u xml:id="u-29.33" who="#BohdanWiniarski">Tego możnaby cytować bardzo wiele. A co to wszystko razem oznacza? To oznacza, że urzędnicy zamiast urzędować, jak są obowiązani do tego na podstawie ustawy o służbie cywilnej i na podstawie przysięgi, są zmuszani przez swych przełożonych do tego, ażeby popełniali te małe, nędzne, parszywe nadużycia metodami złodziej kieszonkowych, bo inaczej tego nazwać nie można. A potem nieraz słychać zdziwienie: Jak to się dzieje, że w administracji jest tyle pieniężnych nadużyć? Niema się czemu dziwić. Jeśli ktoś przyzwyczai się do fałszowania spisów i kartek wyborczych, jeśli ktoś na liście podskrobie cyfrę czy nazwisko, to cóż się dziwić, że i w rachunkach publicznych także fałszerstw się dopuszcza?</u>
<u xml:id="u-29.34" who="#BohdanWiniarski">A to idzie tak daleko, że administracja w tych materiach zwraca się nawet do prywatnych ludzi, wciągając ich do udziału w tych nadużyciach wyborczych. Już nie mówię o tym dyrektorze, który wzywał już nie robotników, ale wykształconych ludzi, chemików w cukrowni Zduny i powiedział im w obecności członka rady nadzorczej Niemca, że rada nadzorcza cukrowni uchwaliła głosować za listą taką a taką i wobec tego ci, którzy chcą jeść chleb i nadal pracować w cukrowni, muszą się do tego zastosować. Czy Panowie wyobrażają sobie, jakiego to wielkiego wyobrażenia o Państwie Polskiem i jakiego szacunku dla państwowości polskiej nabrał ten Niemiec, który był świadkiem takiej sceny? Nie będę już mówił o staroście we Wrześni, który do cukrowni wystąpił z żądaniem, żeby na robotników zapisywać tylko tych, którzy zapiszą się przedtem do „Strzelca”, i który wobec rozruchów dopiero musiał ustąpić.</u>
<u xml:id="u-29.35" who="#BohdanWiniarski">Ale oto teraz świeży wypadek: 6 lutego 1935 r., a więc zaledwie przed kilku dniami, ogłoszono wybory do rady gminnej w gminie Gostyń w Wielkopolsce. W przepisany sposób zgłoszono z ramienia Stronnictwa Narodowego listę kandydatów do rady gminnej. Między podpisami było 6 podpisów robotników rolnych z majątku Ossowo, własność p. Fennera, Niemca. W przeddzień wyborów, dnia 8 lutego, p. Fenner wzywa tych 6 robotników i każę im cofnąć podpisy, bo inaczej będzie zmuszony zwolnić ich ze służby. Dlaczego? Bo był u niego wójt miejscowy i w imieniu starosty żądał, żeby to uczynił, czyniąc go odpowiedzialnym za przeprowadzenie tej rzeczy.</u>
<u xml:id="u-29.36" who="#BohdanWiniarski">Tak to, proszę Panów, wygląda przestrzeganie ustawy o służbie cywilnej w świetle praktyki wyborczej.</u>
<u xml:id="u-29.37" who="#BohdanWiniarski">A następnie takie zagadnienie samorządowe.</u>
<u xml:id="u-29.38" who="#BohdanWiniarski">S. p. minister Pieracki 22 stycznia 1932 r. mówił tak: „Muszę się stanowczo zastrzec przeciw imputowaniu Rządowi nieistniejącej tendencji do krępowania życia samorządowego. Będziemy szczęśliwi, jeżeli będziemy mogli jaknajrzadziej czynić użytek z prawa ingerencyj personalnych.</u>
<u xml:id="u-29.39" who="#BohdanWiniarski">Tłumaczył, że cel tego przepisu jest ten, żeby tam, gdzie polityka partyjna postawiła nieodpowiednich ludzi, co musi skończyć się katastrofą finansową, można było postawić fachowców i w ten sposób uratować samorząd od ruiny.</u>
<u xml:id="u-29.40" who="#BohdanWiniarski">I oto bardzo jaskrawe zastosowanie tej pięknej teorii. Poznań, jedno z najlepiej zagospodarowanych miast w Polsce, miasto, które podjęło organizację Powszechnej Wystawy Krajowej przed kilku laty, miasto, które poczyniło olbrzymie wydatki na ten cel, miasto, które z zaciągniętych długów wydobywa się i spłaca swoje zobowiązania, co znalazło nawet niedwuznaczne uznanie w Rządzie i Banku Gospodarstwa Krajowego, miasto, które miało na czele jednego z najlepszych gospodarzy samorządowych w Polsce, prezydenta i byłego ministra Ratajskiego, doczekało się tego, że fachowego człowieka nie zatwierdzono, nie zatwierdzono drugiego odpowiedniego człowieka, b. dyrektora Banku Polskiego, a dano na to miejsce pułkownika Więckowskiego, — zresztą bardzo miły człowiek, ale muszą Panowie przyznać, iż fachowcem nie jest on w najmniejszej mierze.</u>
<u xml:id="u-29.41" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Jest.)</u>
<u xml:id="u-29.42" who="#BohdanWiniarski">A dalej Gniezno, gdzie się wyrzuca znanego starego działacza samorządowego, któremu nic zarzucić nie można, a na to miejsce daje się pułkownika Wrzelińskiego, także fachowca. A dalej Warszawa, gdzie także na czele stawia się fachowca do wszystkiego. Wreszcie musimy sobie powiedzieć, że wśród urzędników administracji państwowej, którzy stykają się z życiem samorządowem, także niema takich fachowców pierwszorzędnych. Oto świeże zupełnie rzeczy. W Ostrołęce starosta Kulikowski, chcąc mieć ładne mieszkanie, zlikwidował schronisko dla biednych dzieci i urządził sobie wygodne, 10pokojowe reprezentacyjne mieszkanie kosztem 13.140 zł z kasy sejmikowej. Magistrat wytoczył proces o swoją miejską własność, starosta procesował się z magistratem i przegrał w trzech instancjach i musi zapłacić 1.200 zł, kosztów. Pytanie, kto sejmikowi zwróci te 13.140 zł, wydanych lekkomyślnie przez tego starostę. Wreszcie takie praktyki zwierzchnika samorządowego w Poznaniu. W tej sprawie zgłoszone zostały przez nasz klub w Sejmie dwie interpelacje, jedna o to. że nielegalnie do Komunalnej Kasy Oszczędnościowej wydał okólnik o bezprawnych składkach na Izbę Wojewódzką w Poznaniu, a druga o zbyt liczne dochody, które z wszystkich stron czernie jako dodatek do swej urzędniczej pensji. Spis tych dochodów jest niekompletny, trzebaby jeszcze uzupełnić go.</u>
<u xml:id="u-29.43" who="#komentarz">(Głos: Kolejki powiatowe.)</u>
<u xml:id="u-29.44" who="#BohdanWiniarski">Weźmy choćby kwestię 400 zł od Komunalnego Związku Kredytowego za wykonywanie nadzoru państwowego, więc za to, do czego jako urzędnik państwowy jest obowiązany. Albo kwestie dwóch wyjazdów na kongresy słowiańskich Komunalnych Kas Oszczędności do Bratislavy i Białogrodu. Zdaje mi się, iż to jest jedyny wypadek, aby naczelnik wydziału samorządowego kazał siebie zaprosić i kazał sobie zapłacić koszta podróży.</u>
<u xml:id="u-29.45" who="#BohdanWiniarski">A liczne dyscyplinarki, które wytaczano ludziom bezpodstawnie, i to dyscyplinarki w połączeniu z zawieszeniem w służbie i wstrzymaniem połowy poborów?</u>
<u xml:id="u-29.46" who="#BohdanWiniarski">Słyszeliśmy w przemówieniu p. premiera Kozłowskiego z sierpnia 1934 roku, że samorządy tam, gdzie jest większość nie rządowa, lecz np. narodowa, będą miały możność rządzenia się na swoją odpowiedzialność; jeżeli porówna się to z tem, co się dzieje obecnie w Łodzi, to będziemy mieli wystarczający obraz traktowania samorządu przez władze państwowe.</u>
<u xml:id="u-29.47" who="#BohdanWiniarski">Dziś w Polsce, właściwie mówiąc, niema samorządu, jest forma zbiurokratyzowana i pozbawiona zupełnie treści. To nie jest organizacja, która powinna być najbliższą obywatelowi i pierwszą, elementarną szkołą życia publicznego.</u>
<u xml:id="u-29.48" who="#BohdanWiniarski">A potem weźmy praktykę zgromadzeń i stowarzyszeń. Czy trzeba przypominać te interpelacje, te fakty, które na komisji i tutaj dziś na plenum były przytaczane? Jeżeli policjant, rozwiązujący bezprawnie zebranie, gdy się organizatorzy zebrania powołują na to, że to jest wbrew ustawie, odpowiada, jak go nauczono: Ja jestem sam ustawą, a gdy się powołują na wyroki Sądu Najwyższego, odpowiada: ja jestem sądem najwyższym; jeżeli policjant odpowiada, że musiał to zrobić, bo miał rozkaz starosty nie dopuścić do odbycia się zgromadzenia, jeżeli rozwiązuje się zgromadzenia, czy to członkom Stronnictwa Narodowego, czy innej organizacji bezprawnie zupełnie i wszystko to dzieje się na rozkaz władzy starościńskiej, to muszę powiedzieć, że rozumiem tego policjanta, który kiedyś powiedział: Ja chyba zrzucę ten mundur, bo mi wstyd, że mnie używają do tak brzydkich rzeczy.</u>
<u xml:id="u-29.49" who="#komentarz">(Przerywania na ławach BB.)</u>
<u xml:id="u-29.50" who="#BohdanWiniarski">A wreszcie, co się dzieje ze stowarzyszeniami? Przecież, prawdę powiedziawszy, gdziekolwiek tylko ta zasada glajchszaltowania sanacyjnego dotarła, tam życie społeczne zamiera zupełnie, tam te organizacje społeczne, te stowarzyszenia i zrzeszenia zamierają, stają się sekcjami, czy oddziałami administracji państwowej. A to się zwłaszcza przykro odczuwa na tych terenach, gdzie ludność jest mieszana, jak np. w Małopolsce wschodniej, gdzie całe życie żywiołu polskiego zostało zahamowane, osłabione i prawie zniszczone w niektórych miejscach przez to fatalne zbiurokratyzowanie stowarzyszeń polskich. To samo daje się odczuwać na Pomorzu, gdzie są Polacy, którzy wolą należeć do niemieckich stowarzyszeń niż do polskich, bo należąc do niemieckich stowarzyszeń, są uwolnieni od nieznośnej ingerencji władz administracyjnych.</u>
<u xml:id="u-29.51" who="#BohdanWiniarski">I to teraz przypomina, co w encyklice Kwadragesimo anno pisano o tego rodzaju polityce: „Bujne i ongi przez rozliczne związki świetnie rozwinięte życie społeczne obecnie tak upadło i prawie zanikło, że pozostały prawie same jednostki i państwo, z niemałą szkodą dla państwa. Życie społeczne bowiem stało się bezkształtnem, a państwo, przejąwszy na siebie te wszystkie zadania, które poprzednio ponosiły zniszczone związki, załamuje się niemal pod ciężarem nieskończonych zadań i obowiązków”. To jest żywy portret tego, co się w Polsce dzieje obecnie!</u>
<u xml:id="u-29.52" who="#BohdanWiniarski">A weźmy praktykę prasową, do czego tu się używa administracji i policji! Prasa opozycyjna znosi konfiskatę za konfiskatą. „Gazeta Warszawska” miała w ostatnich latach dwieście kilkadziesiąt konfiskat, a przypuszczam, że nie jest wyjątkiem pod tym względem. Ile z tych konfiskat dochodzi do sądu, a jeżeli dojdzie do sądu, ile jest wyroków skazujących, niestety, o tem statystyka nie mówi, a szkoda, możeby się okazało, że to jest tak, jak z wyrokami sądów starościńskich. Nie chodzi o to, że się ściga czyny, mające znamiona przestępstwa, tu chodzi o to, ażeby przez złośliwe niszczenie kosztami uniemożliwić prasę niezależną i stłumić wolny głos opinii publicznej. A jak to praktycznie wygląda, to znowu kilka drobnych przykładów.</u>
<u xml:id="u-29.53" who="#BohdanWiniarski">Niema cenzury uprzedniej, tak jest w prawie, ale w rzeczywistości jest cenzura uprzednia. Bo przecież to się zwykle tak dzieje, że druki są najpierw niesione do władzy, żeby się przekonać, czy ta władza uzna tam coś za zasługujące na konfiskatę, czy nie. Jeżeli nie, to się drukuje. Od czasu do czasu ludzie idą poprostu do władzy i porozumiewają się, co można wydrukować, a co nie można. Zdarzyło się tak niedawno, w ostatnich dniach, że czasopismo młodzieży narodowej w Poznaniu „Wielka Polska” umieściło sprawozdanie z procesu łódzkiego, wydrukowali pewną liczbę egzemplarzy, posłali do starostwa grodzkiego i czekają. Czekają jeden dzień, czekają dwa dni, na trzeci dzień niema konfiskaty, powiedzieli sobie, że prawdopodobnie władza nic złego nie zauważyła. Drukują 6.000 egzemplarzy na początek. Jakiś szpieg musiał dać znać do starostwa grodzkiego, bo natychmiast, kiedy to zostało wydrukowane, przychodzi władza i konfiskuje; za dwa zdania ze sprawozdania z jawnej rozprawy sądowej. Wtedy jeden z młodych ludzi idzie do starostwa grodzkiego z tym numerem i powiada: przecież tu właściwie nic karygodnego niema, sprawozdanie z jawnej rozprawy sądowej. To był ułamek zeznań prałata Wyrzykowskiego o tem, że było oburzenie na policję, która wtargnęła do kościoła w Łodzi i biła i że policja niepotrzebnie narobiła zamętu. Urzędnik to uznał i cofnął konfiskatę. Gdy już cały nakład został wydrukowany, przychodzi policjant: nowa konfiskata. Za co? Skonfiskowano tytuł, którzy brzmiał tak: „Sąd nad narodową Łodzią”. Ten tytuł był skonfiskowany, chociaż przedtem na konferencji urzędnik w starostwie grodzkiem ani słowem nie wspomniał, że jest coś zasługującego na potępienie.</u>
<u xml:id="u-29.54" who="#BohdanWiniarski">Proszę Panów, kwestia kolportażu. Przecież to jest największy skandal, jaki sobie można wyobrazić. Wyższe władze administracyjne wytykają starostom, że bezprawnie zakazują kolportażu legalnych czasopism, Sąd Najwyższy wydaje orzeczenia w tej sprawie a np. p. starosta w Nowym Targu p. Komiak zakazuje nadal kolportażu. Otóż świeża rzecz: posterunek Policji Państwowej w Nowym Targu stwierdza, że w dn. 6 lutego 1935 r. posterunek policji zakwestionował Józefowi Pinczerowi w Nowym Targu następujące czasopisma: „Siedem groszy” 3 egzemplarze, „Orędownik” 5 egzemplarzy, „Samoobrona” 5 egzemplarzy, broszura „Narodowe Zasady Gospodarcze” 8 egzemplarzy, „Ilustracja Polska” 2 egzemplarze. Druki te zostały zajęte z powodu „nielegalnego kolportażu”. Jaskrawe bezprawie. Albo np. stosowanie art. 170 k. k., który mówi o rozpowszechnianiu fałszywych wiadomości, mogących wywołać niepokój publiczny. Autor podaje nie fakty, nie wiadomości, lecz swoją opinię — konfiskuje się to, jako fałszywą wiadomość. Autor pisze o tem, co wszystkim wiadomo — konfiskuje się to, ponieważ gdyby się to rozpowszechniło, to mogłoby wywołać niepokój publiczny.</u>
<u xml:id="u-29.55" who="#BohdanWiniarski">Najważniejszą rubryką w tym rachunku sumienia jest policja państwowa. Na tych procesach, które się odbywały ostatniemi czasy, mogliśmy się przekonać, jakimi to obrzydliwemi środkami posługuje się polska policja, ta policja, która jeszcze kilka lat temu była chlubą całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-29.56" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: I dziś jest.)</u>
<u xml:id="u-29.57" who="#BohdanWiniarski">Pragnąłbym, żeby była. Ale kiedy się nią znowu stanie?</u>
<u xml:id="u-29.58" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Jest.)</u>
<u xml:id="u-29.59" who="#BohdanWiniarski">Ci konfidenci, rekrutujący się z pośród wyrzutków społeczeństwa, ci szpiedzy, których jest pełno w wagonie kolejowym, w tramwaju, w biurze, na ulicy, w kościele, w fabryce, w samorządzie, w szkole, w gimnazjum i w uniwersytecie! Wszędzie pełno szpiegów! Pisma sanacyjne podają z zainteresowaniem bardzo ciekawy wywiad z jednym z cudzoziemców, który, posiedziawszy jakiś czas w Polsce, powiedział, że mu się różne rzeczy podobały, ale go jedna rzecz zastanowiła, że Polacy najchętniej mówią szeptem...</u>
<u xml:id="u-29.60" who="#BohdanWiniarski">Jeśli chodzi o rzecz, z którą się zbliska zetknąłem, to dam Panom przykład najbardziej znamienny dla tej całej roboty. Przed dwoma laty, kiedy jeszcze istniała konferencja rektorów wszystkich szkół akademickich w Polsce, rektor uniwersytetu poznańskiego podniósł taki oto wypadek: zgłosił się do niego biedny akademik i powiedział, że zwrócił się doń urzędnik policji w Poznaniu z taką propozycją: My wiemy, że Pan jest biedny. Zobowiązujemy się dać Panu tyle pieniędzy, że Pan będzie mógł należeć do stowarzyszeń, chodzić do kawiarni, nawet będzie Pan mógł manifestować swoje narodowe przekonania, ale za to Pan będzie musiał nam donosić. Ten akademik przyszedł z tem do rektora. Rektor zakomunikował to konferencji rektorów. I okazało się, że prawie w każdym uniwersytecie są takie wypadki. Konferencja rektorów uchwaliła zwrócić się do Ministra Oświaty z prośbą, ażeby takich przykrych rzeczy nie robić wśród młodzieży akademickiej.</u>
<u xml:id="u-29.61" who="#BohdanWiniarski">No, a później ta kwestia prowokatorów. Posługiwanie się prowokatorami uchodzi za metodę policji w stanie rozkładu, w stanie dekadencji. A czy panowie Banko i Lisowski kwitną jeszcze w cieniu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jako urzędnicy? I proszę sobie przypomnieć co o Baranowskim, znanym z procesu o zamordowanie ś. p. Hołówki, powiedział wysoki urzędnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, tego Baranowskiego nazwał polskim Azefem. My wiemy, kto to był Azef. Wiemy, że on robił na dwa fronty i z przerażeniem dowiadujemy się, że polska policja także się Azefami posługuje.</u>
<u xml:id="u-29.62" who="#BohdanWiniarski">A później ten Ostrów Wielkopolski, gdzie komisarz policji namawiał jakiegoś nędzarza, żeby podrzucił kokainę lekarzowi narodowcowi, żeby go skompromitować. A ten straszny mord polityczny w Brzozowie, czy to nie jest ohyda, która wszystkich nas powinna zawstydzić? Przy sposobności chciałbym zapytać, czy komisarz Drewiński, moralny sprawca morderstwa, posiada w dalszym ciągu legitymację komisarza i pobiera pensję. Chcielibyśmy, aby powiedziano nam, czy tak jest, czy nie. Chcielibyśmy dowiedzieć się, co się stało ze starostą brzozowskim, co do którego proces sądowy zostawił wrażenie, iż byłoby rzeczą niemożliwą, aby on o zamierzonem morderstwie nie wiedział.</u>
<u xml:id="u-29.63" who="#BohdanWiniarski">A potem bicie. Pan Minister Spraw Wewnętrznych powiedział na komisji, iż on przeczy temu, ażeby policja posługiwała się metodą bicia. Za dużo jest takich wypadków, aby nie można było mówić o metodzie. Przypominam zajścia w Subkowach, zajścia w Rajkowach i zajścia w Wieliczce, gdzie bito górników, w Łodzi, na Jasnej Górze, przypominam pobicie i badanie w policji pani Stawickiej w Ostrowie, o co wniesiono interpelację, przypominam bicie przez policję spędzonych obywateli m. Poznania. To się odbywało w sposób wymyślny, na dziedzińcu komendy policji państwowej w Poznaniu. Pogaszono światła i p. Grefner, obecny komendant obozu izolacyjnego w Berezie Kartuskiej, kazał policjantom walić pałkami. Gdy się potem skarżono, powiedział: durnie policjanci, mało bili. Gdy chodziło o odpowiedzialność sądową, mówiono: udowodnijcie, powiedzcie numery policjantów, którzy bili. A przecież policjanci bili po ciemku. Tak cynicznej rzeczy nie można zapomnieć.</u>
<u xml:id="u-29.64" who="#BohdanWiniarski">Dalej wypadki w Grajewie, gdzie trzech narodowców, Zyskowskiego, Żymojtela i Gapskiego kilku policjantów, wywiadowców biło do utraty przytomności; bito po głowie i po całem ciele, gniotąc piersi, brzuch, połamano żebra i wlewano wodę do nozdrzy. Działy się takie okrucieństwa, że ludzie ci potem wyglądali jak szmaty ludzkie. Poszli do lekarza Nowickiego, ten zrobił obdukcję i znalazł ślady ciężkiego pobicia. Gdy chodziło o wydanie świadectwa tym ludziom, zabrakło im 2 zł., poszli więc na miasto po te pieniądze; gdy po pewnej chwili przyszli z powrotem, p. dr. Nowicki powiedział, iż niestety nie może wydać świadectwa, gdyż z policji zakazano mu wydania. Poszli do lekarza wojskowego, lekarz wojskowy także nie chciał wydać świadectwa tym ludziom i dopiero obcy lekarz musiał takie świadectwo sporządzić.</u>
<u xml:id="u-29.65" who="#BohdanWiniarski">Pan Minister powiada, że niema metody bicia. Ja pod tym względem wolę wierzyć zwykłemu policjantowi, który wie, co mu wolno, a co nie wolno. Otóż zdarzył się taki banalny wypadek u znajomego mojego w Poznaniu, mianowicie drobna kradzież.</u>
<u xml:id="u-29.66" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-29.67" who="#BohdanWiniarski">Przy= chodzi policjant, właściciel pyta, czy te ukradzione przedmioty się znajdą, czy nie. Policjant odpowiada: trudno, pewno się nie znajdą, bo to dzisiaj tak: możemy mieć poszlaki, możemy mieć podejrzenia, nawet możemy mieć pewność, że to ten a nie kto inny ukradł, ale jak niema dowodu, jak się nie przyzna, to nic nie zrobimy, a nie przyzna się, bo bić nie wolno. Mój znajomy zdziwił się: Jakto, nie wolno bić? A policjant dobrodusznie powiada: złodziej nie wolno, zwyczajną publiczność, akademików, to wolno.</u>
<u xml:id="u-29.68" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-29.69" who="#BohdanWiniarski">To są tylko drobiazgi, wszystkie stronnictwa opozycyjne mają mnóstwo materiału, którym możemy p. Ministrowi w każdej chwili służyć. A gdy się to wszystko ogarnie jednem spojrzeniem, to musimy powiedzieć, że niema się z czego śmiać, to są bardzo smutne rzeczy, i dlatego musimy zwrócić się do Was, którzy macie wpływ na rządy, czy też macie rządy w ręce, z zapytaniem: Goście zrobili z polską administracją? Coście zrobili z polską policją? To nie jest nieporozumienie między społeczeństwem a administracją i policją, to głęboka przepaść moralna, to już nie niechęć, lecz nienawiść.</u>
<u xml:id="u-29.70" who="#komentarz">(P. Sanojca: Coście endecy zrobili z profesorem Winiarskim?)</u>
<u xml:id="u-29.71" who="#BohdanWiniarski">Pan Minister powiada, że na 264 starostów mogą być jakieś niedociągnięcia i że na 264 naturalnie nie wszyscy stoją na wysokości zadania. Proszę Panów, tu nie chodzi wcale o wyjątki, bo cóż z tego, że wymienię nazwiska: Pajdaka czy Korniaka, Kulikowskiego, Olejniczakowskiego, kiedy oni wszyscy są jednacy „wsie gieroi”. To jest system.</u>
<u xml:id="u-29.72" who="#komentarz">(P. Kleszczyński: Pan profesor śmierdzi już dziegciem rosyjskim.)</u>
<u xml:id="u-29.73" who="#BohdanWiniarski">Dziwią się Panowie, że użyłem rosyjskiego określenia, ale cóż na to poradzę, takie określenie się nasuwa, gdy mówię o metodach, które na milę dziegciem czuć.</u>
<u xml:id="u-29.74" who="#BohdanWiniarski">Proszę Panów, sprawdzianem dobrego urzędnika nie jest to, że ma wiedzę fachową, że jest sprawny, że gorliwie pełni obowiązki w myśl ustawy, sprawdzianem urzędnika dziś to jego zasługi partyjne. Dobry jest taki urzędnik, który da się użyć do wszystkiego i nie robi sobie nic ani z prawa, ani z przyzwoitości. Urzędnikowi nie wolno dziś myśleć inaczej, tylko jak każę Rząd. A ponieważ t. zw. ideologia państwowa jest bardzo mglista i nie można określić, na czem właściwie polega, więc urzędnik radzi sobie w ten sposób, że wcale nie myśli. Są i tacy, którzy mają swoje przekonania, ale ich nie wyjawiają, muszą się z niemi kryć. Urzędnik dziś wcale nie jest obywatelem i nie czuje się obywatelem. A przecież urzędnik jest obywatelem! Wstępując na służbę państwową, człowiek nie staje się niewolnikiem, nie zaprzedaje się jednej partii, jednemu rządowi i tak być nie powinno, bo rządy przemijają, a Państwo jest wieczne. Jakie byłoby to upodlenie dla administracji Państwa, gdyby urzędnik musiał się stawać to socjalistą, to ludowcem, dziś sanatorem, a jutro może narodowcem. Nie wyobrażam sobie, ażeby ktoś mógł być urzędnikiem i zachować godność obywatela, poprostu godność ludzką w dzisiejszych warunkach. A dlaczego tak jest? Dlatego, że urzędnik dziś jest bez praw. Póki robi co mu każą, póki da się użyć do wszystkiego, jest kacykiem, ale niech tylko spróbuje stanąć okoniem, pójdzie precz, jest bezbronny.</u>
<u xml:id="u-29.75" who="#BohdanWiniarski">I muszę powiedzieć, że jest wielka na niekorzyść Polski niepodległej różnica między urzędnikami polskimi a np. urzędnikami niemieckimi dawnymi czy austriackimi. Przecież jest tu wielu z panów, którzy byli np. w służbie austriackiej. Niech Panowie sobie przypomną, czy urzędnika można było przenosić bez powodu „dla dobra służby” w stan nieczynny. Czy urzędnikowi można było nakazać jakiś czyn niezgodny z prawem? Tam nie wolno było urzędnika usunąć za to, że nie zgodził się wykonać polecenia, sprzecznego z prawem. Tam, kiedy się chciało od urzędnika jakiejś delikatnej usługi, to się odpowiednich ludzi dobierało; władza wiedziała, że oto z takiem żądaniem nie można się zwrócić do takiego człowieka, bo to jest człowiek prawy. Zwracano się do człowieka bardziej „giętkiego”.</u>
<u xml:id="u-29.76" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa.)</u>
<u xml:id="u-29.77" who="#BohdanWiniarski">Conajwyżej można było tylko oczekiwać, że urzędnik, który odmawia tego rodzaju usługi, zostanie pominięty przy awansie, ale wyrzucony ze służby mógł być tylko wtedy, jeżeli udowodniono mu pewne czyny na podstawie orzeczenia sądu dyscyplinarnego. I wiemy, że wszyscy ci, którzy zasiadali w sądach dyscyplinarnych, traktowali swoje obowiązki skrupulatnie i sumiennie. To był prawdziwy sąd, który sądził kolegów. A dziś po ośmiu latach rządów sanacyjnych wprost ludzie nie mogą sobie wyobrazić, ażeby można było rządzić inaczej i niektórzy urzędnicy nie wyobrażają sobie, ażeby administracja państwowa mogła być inaczej zorganizowana, ażeby urzędnik mógł być obywatelem, ażeby mógł myśleć, jak mu się podoba, i manifestować swoje przekonania i nie był zmuszony do popełniania rozmaitych paskudztw i gwałcenia ciągle swego sumienia.</u>
<u xml:id="u-29.78" who="#BohdanWiniarski">Tak pięknie zapowiadające się dzieło budowy naszej biurokracji polskiej zostało zmarnowane. Pytam się: ile trzeba będzie lat, ażeby zło, które Wasze rządy zrobiły pod tym względem, naprawić?</u>
<u xml:id="u-29.79" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Sanojca.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JózefSanojca">Nie po raz pierwszy jesteśmy świadkami najrozmaitszych bohaterskich ględzeń endeckich, więc niema się czemu dziwić. Niemniej nie po raz pierwszy jesteśmy świadkami tego zjawiska narzekania na krzywdy, narzekania na wybory, narzekania na administrację. Pamiętam od najmłodszych lat i jak pamiętam, to tak potem było przez całe moje życie. Nie wiem czy miałem 6 lat, gdy, jak pamiętam, były wybory do austriackiego parlamentu. I była wściekła walka. Było dwóch kandydatów: jeden Żyd, drugi nie Żyd. I była wielka awantura. Nie znam takich wyborów, ażeby obie strony powiedziały, że były sprawiedliwe, tylko znam następujący wynik: ten co wygrał, to wygrał niesprawiedliwie, a ten co przegrał, ten jest męczennikiem narodowym. Zawsze tak było.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#komentarz">(P. Szczerkowski: Były nadużycia, czy nie były?)</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#JózefSanojca">Zawsze, ile razy były wybory, ile pamiętam ze swego życia wyborów, tyle razy słyszałem o nadużyciach. Czy były po maju, czy przed majem, do wszystkich wyborów parlamentarnych były protesty, oczywiście nie tylko tych, którzy przegrali, ale były nawet wielokrotnie protesty najrozmaitsze. To samo w wyborach gromadzkich. Pokrzywdzeni są ci, którzy przegrali, a oczywiście źle jest, że ktoś inny wygrał.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#JózefSanojca">Rozumiem rozgoryczenie endeków. Gdyby tak oni wygrali wybory, to mybyśmy wnosili protesty i mybyśmy byli pokrzywdzeni i rozgoryczeni, a na razie to Wy musicie być rozgoryczeni. Ale niemniej powiedzcie mi, zdradźcie tajemnicę, w jaki sposób w mieście Łodzi zdobyliście tyle mandatów? Wiem, że miasto Łódź było socjalistyczne, enperowskie i była chadecja, ale o tem, żeby byli endecy, to mało kto wie. Nagle są endecy.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Było 120 kandydatów.)</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#JózefSanojca">Jakimi sztuczkami zrobiliście sobie radnych w mieście Łodzi, gdy rządzi sanacja? Proszę Panów, to jest najlepszy dowód, jaką bujdą są Wasze opowieści o nadużyciach: tam, gdzieście wygrali, tam „gieroje”, zwycięzcy, a tam, gdzieście przegrali, to męczennicy narodowi.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(P. St. Stroński: A gdzie są nadużycia w Łodzi; czy Pan słyszał bodaj o jednym proteście wyborczym?)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#JózefSanojca">Na tem polu Pan mnie nie zakrzyczy bo mi Pan nie da rady.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ręką może Pan machać.)</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#JózefSanojca">Nie machaj Pan językiem, jak to martwe cielę ogonem, jak Pan nie zna stosunków.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#JózefSanojca">Proszę Panów, ta sama heca jest z prowokacją. Ja się dziwię, że p. poseł Czapiński tak to lekko rzucił. Dzieją się rozłamy w Stronnictwie Narodowem, powiada p. pos. Czapiński, dzieją się rozłamy w różnych stronnictwach i czy tam wszędzie nie były jakieś prowokacje? A czy w Waszem stronnictwie w P. P. S. nie było rozłamów i to przed majem? Czy to też była prowokacja? Dlaczego każdemu człowiekowi, który zmienia przekonania, względnie u którego następuje ewolucja przekonań, zarzuca się, że to jest prowokacja?</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Za pieniądze.)</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#JózefSanojca">Może Pan kiedy co za pieniądze robił. To jest bardzo przykre, jeżeli, nie mając dowodów, insynuuje się największe zbrodnie, korzystając z tego, że to insynuowanie uchodzi bezkarnie.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(P. Kornecki: A proces łódzki?)</u>
<u xml:id="u-31.14" who="#JózefSanojca">Wiem, ile razy endecja nadużywała pieniędzy do wyborów jeszcze do Sejmu galicyjskiego. W Jarosławiu w refektarzu kościelnym dawali kiełbasę i wódkę wyborcom; przy mnie to było.</u>
<u xml:id="u-31.15" who="#komentarz">(P. Kornecki: Kosztował Pan tej kiełbasy?)</u>
<u xml:id="u-31.16" who="#JózefSanojca">Pana jeszcze tam nie było. Zresztą dzisiaj Pan może sobie ulżyć.</u>
<u xml:id="u-31.17" who="#JózefSanojca">Niemniej to samo o policji. Jeszcze, proszę Panów, są niedawne te czasy, jak Gazeta Policji Państwowej drukowała artykuły o faszyzmie, i niedawne te czasy, jak p. senator Kozicki jeździł do Włoch na kursy faszystowskie.</u>
<u xml:id="u-31.18" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Co w tem złego?)</u>
<u xml:id="u-31.19" who="#JózefSanojca">To, że dzisiaj krzyczycie na „rządy faszystowskie”, bo nie są Waszemi rządami. Na samem dnie jesteście wrogami parlamentaryzmu, bo nie uznajecie żadnych przekonań prócz Waszych. Pamiętamy, jak na tej sali p. Stroński krzyczał: „Niech żyje faszyzm!”. I tak można przejść te wszystkie bujdy z chrzanem, mnie nie tyle to obchodzi, ale tu zawsze zaczyna się od wyborów i nadużyć, a kończy się na Żydach. I te historie endeckie z Żydami najbardziej mi się podobają. Mówią Panowie, że jestem prezydentem w Kołomyji. Tak jest, zostałem prezydentem m. Kołomyji. Tak się złożyło, że nasze opłaty miejskie były wydzierżawione Żydom. Uważałem, że to jest wstyd dla miasta, żeby te opłaty były wydzierżawione; odebrałem je i przekazałem zarządowi miejskiemu. Naturalnie, przez to Żydzi stracili zarobek, przez to „Chwila” i inne gazety żydowskie na nas się rzuciły. A potem kto się rzucił na nas? Narodowa Demokracja.</u>
<u xml:id="u-31.20" who="#komentarz">(Głos: O co innego.)</u>
<u xml:id="u-31.21" who="#JózefSanojca">W Kołomyji już się odbyły dwa wiece, nie przeciwko mnie, lecz o podatki. W całem mieście nie można było znaleźć sali. Gdzie się odbył ten wiec? W sali Sokoła. Kto referował? Wymienię nazwisko: dr. Kremer, bardzo porządny Żyd. A kto przemawiał? Dr. Bosakowski, bardzo pobożny kołomyjski prezes endecki i dr. Domaszewski, dawny prezes Sokoła i dawny redaktor endeckiej Gazety Kołomyjskiej i pan Henryk Dębski, profesor i sokół i dla odmiany dr. Lewin, adwokat z partii syjonistycznej. Z diabłem by się endecy połączyli, byle zdobyć władzę, byle panować.</u>
<u xml:id="u-31.22" who="#komentarz">(Głos: W Kołomyji.)</u>
<u xml:id="u-31.23" who="#JózefSanojca">Niema takiej zbrodni, do którejbyście nie dopuścili, byle osiągnąć władzę. Niema takiej bezczelności, na którąbyście się nie zdobyli. Przecież niedawny jest czas, kiedy był ministrem dr. Kamieński. I jak dzisiaj macie odwagę Panowie z obozu narodowego w pełnym Sejmie, przy tylu ludziach, którzy pamiętają te czasy, wymieniać jako wzór ministra Kamieńskiego, ministra, za którego bito posłów na placu Trzech Krzyży i mordowano ludzi, bito posłów i senatorów, idących do Sejmu na zaprzysiężenie Prezydenta. Byłem świadkiem tych scen. Sam Daszyński był na śniegu. Zamordowano Kałuszyńskiego, socjalistycznego chorążego. Sala sejmowa słuchała przysięgi Prezydenta i rozbrzmiewała salwami strzałów z ulicy, a policja patrzała, jaka to piękna zabawa. Obrzucono powóz Prezydenta kamieniami i grudkami śniegu, a p. minister Kamieński czekał, co z tego będzie. Zamordowano Prezydenta i omal nie wybuchła wojna domowa, a dzisiaj macie tę smutną odwagę powiedzieć, że za czasów ministra Kamieńskiego była praworządność. Proszę Panów, takiej administracji, jak ongiś za Kamieńskiego, nie będzie. P. Bielecki z miną niewiniątka powiada: Występujecie przeciw nam, jest Bereza Kartuska, tak, ciągle Bereza, wszystko jest takie straszne i Endeckie niewiniątko. A kto tworzył zakon faszystów i chodził po nocy i wieńcami pokrywał grób Niewiadomskiego, zabójcy Prezydenta? Kto postawił mu na grobie kamień z napisem: Bohaterowi narodowemu? Kto? Może odpowiecie. A kto tworzył P. P. P., Polskie Pogotowie Patriotów? A kto ofiarowywał się Witosowi mordować robotników w Krakowie? To wszystko doskonale się pamięta...</u>
<u xml:id="u-31.24" who="#komentarz">(Głos: A kto strzelał w roku 1905?)</u>
<u xml:id="u-31.25" who="#JózefSanojca">A kto w roku 1905 strzelał do ludzi, walczących o niepodległość? Tak. Słusznie... I tutaj macie odwagę gadać o praworządności. To jest poprostu wyraźna bezczelność, którą my jedynie dlatego tolerujemy, że jesteśmy spokojni i bardzo liberalni ludzie. Ale nie koniec na tem. Wy nam mówicie, że podczas Waszych mów w Sejmie B. B. się śmieje. Śmiejemy się. Cóż? Ja nie jestem tak starym politykiem, ale pamiętam, jak Wyście rządzili w zachodniej Małopolsce i była mowa: w zachodniej Małopolsce rządzą endecy, — i przepędzili Was, a później przeszliście do Małopolski wschodniej. Mówiono: we wschodniej Małopolsce rządzi endecja. I przepędziliśmy Was. I wtedy powiedziano: To endecja pojedzie do Kongresówki, i z południowej przeszła do północnej, i w północnej Kongresówce rządziła endecja. I przepędziliśmy Was. Gdzie osiadła? Osiadła na Pomorzu i w Poznańskiem. Słyszę, że Was przepędzają z Poznańskiego i Pomorza. I łamiecie ręce i mówicie: „Biada Wam, bebecy”. Musimy się śmiać.</u>
<u xml:id="u-31.26" who="#JózefSanojca">Proszę Panów, gdy myślę o mowach Waszych w Sejmie, uważam, że inaczej nie można postępować, tylko można się śmiać z tego Waszego śmiecia, którem nas traktujecie, które wysypujecie nam przed oczy. Jeżeli przychodzi prof. Winiarski i tragicznie woła do nas, to zapytuję się, coście, endecy, zrobili z prof. Winiarskiego, coście zrobili z prof. Rybarskiego, z prof. Strońskiego? Go za poziom polityczny?</u>
<u xml:id="u-31.27" who="#komentarz">(P. St. Stroński; Pańskich słuchaczy najcięższy los.)</u>
<u xml:id="u-31.28" who="#JózefSanojca">Czy Pan nie rozumie, że Pan spadł niżej wszelkiego poziomu?</u>
<u xml:id="u-31.29" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Słuchając Pana.)</u>
<u xml:id="u-31.30" who="#JózefSanojca">To trudno i darmo, nic na to nie poradzę.</u>
<u xml:id="u-31.31" who="#komentarz">(P. St. Stroński (wskazując na ławy B. B.): Mam, tu towarzyszy niedoli.)</u>
<u xml:id="u-31.32" who="#JózefSanojca">Dobrze, że Pan ma, ja Panu tego nie zazdroszczę.</u>
<u xml:id="u-31.33" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Pewnie oni Panu wcierę dadzą, jak Pan wróci.)</u>
<u xml:id="u-31.34" who="#JózefSanojca">Niech się Pan nie boi o mnie. Ja myślę, że gdybyśmy obaj na wiec poszli, to prędzejby Pan uciekał.</u>
<u xml:id="u-31.35" who="#JózefSanojca">Proszę Panów, nie inaczej powiem o tej ruskiej czy ukraińskiej krzywdzie. Bardzo lubię naród ukraiński, mieszkam wśród Ukraińców, dawniej mówiło się wśród Rusinów. Mam sympatię dla ukraińskiego narodu, ponieważ przywykłem do życia wśród nich nie od dzisiaj. Nigdy też nie polemizuję z Ukraińcami, niech spokojnie gadają, ale niech nie narzekają. Przecież we wszystkiem jest miara. To też muszę powiedzieć: dlaczego tutaj blagujecie z tej Wysokiej Trybuny? Nie chcę wymieniać nazwisk Waszych posłów, ale pytałem się jednego z pośród Unda, czy też drugiego z USRP, czy jest zadowolony z wyborów, gdy chodziło o powiat kołomyjski to powiedzieli obydwaj: zupełnie jesteśmy zadowoleni. Przeszły wszędzie wybory kompromisowo. Na cały okręg kołomyjski, gdzie jest duży odsetek Ukraińców, gdzie jest duże uświadomienie narodowe i gdzie jest dużo mieszanych wsi, część polskich i część ukraińskich, to wszystkiego w sześciu wsiach były wybory, nie dlatego, że nie mogli się Ukraińcy pogodzić z Polakami, ale same partie ukraińskie nie mogły się pogodzić. Nie było żadnego wpływu ani ze strony B. B., ani ze strony żadnych czynników rządowych. Wielokrotnie sami odnosili się do władzy administracyjnej, aby przeprowadziła wybory bez walki politycznej, bo sami nie byli w stanie ułożyć listy kompromisowej. Jeżeli tak było, co bezwzględnie jest prawdziwe, jeśli między partiami nawet tak diametralnie między sobą różnemi, jak ukraińskie partie narodowe i polskie partie, czy polskiego ludu z Bloku Bezpartyjnego w takich nawet podgórskich terenach, gdzie niby powinna być wielka walka narodowościowa, były w stanie powstać zupełnie wspólne listy i bez najmniejszej walki godzić się mogli na wspólne kandydowanie kandydaci różnych stron i na wspólne tworzenie gromadzkich rad i skoro to się działo pod opieką, czy z inicjatywy administracji, to przecież to jest najwyższe uznanie dla naszych władz administracyjnych, czemu nikt żadnym krzykiem nie zaprzeczy. Tem niemniej to, co powiedział poseł z Klubu Wyzwolenia, stary wyzwoleniec p. Bogusławski, stary samorządowiec: „my, jako partia, jesteśmy zadowoleni z wyników wyborów”, to znaczy wyszli jaknajlepiej, to świadczy o tem, że również w setkach i tysiącach wypadków szli na kompromisowe listy. Ale na dole był potrzebny kompromis, w Sejmie zaś trzeba krzyczeć gwałtu. Panowie, nie róbcie kawałów! Znam jedną starą bajkę — chłop Rusin powiedział: „Ot była krywda, jest i będzie krywda, nawet w piekle: panowie sobie siedzą, a ty człowiecze pod nich noś drzewo i noś”! Trudno z tego punktu widzenia politykę rozpatrywać.</u>
<u xml:id="u-31.36" who="#JózefSanojca">Blok Bezpartyjny wprowadził wielkie uspokojenie w życiu politycznem, wielkie scentralizowanie życia politycznego, niemniej życie partyjne ograniczył, doprowadził do tego, że ludność zaczyna rozumieć ideę współpracy, ideę i potrzebę spokojnego życia nie tylko gospodarczego, ale nawet samorządowego. To się właśnie przejawiło w tych wyborach gromadzkich, w których ludność wszystkich narodowości i wszystkich partyj szła na wybory kompromisowe. Zdała egzamin z jednej strony dojrzałości politycznej, z drugiej złożyła najwyższy dowód zaufania i do władz polskich, do władz administracyjnych, a w szczególności do pana Ministra Spraw Wewnętrznych, którego dziś resort jest omawiany. To też uważam za nieprzyzwoite i niepotrzebne, gdy na Sejmie mówcy partyjni doń się przyczepiają.</u>
<u xml:id="u-31.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Rosenberg.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#ChilMordechajRozenberg">Przedewszystkiem oświadczamy, że wszystko to, co mówiono na Komisji Sejmowej o okropnościach, w jakich żyją osadzeni w Berezie Kartuskiej i oddani całkowicie na samowolę tamtejszych władz policyjnych, odpowiada na sto procent prawdzie i wszelkie zaprzeczenia p. Ministra Kościałkowskiego, oparte na raportach jego podwładnych, nie są w stanie obalić tych faktów.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle, proszę czytać wolniej.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#ChilMordechajRozenberg">Do sprawy tej obszerniej powrócimy jeszcze przy następnym punkcie porządku dziennego dzisiejszego posiedzenia Sejmu, przy interpelacji w sprawie znęcania się nad uwięzionymi w Berezie Kartuskiej.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#ChilMordechajRozenberg">Policja w Polsce jest panem życia i śmierci obywatela. Świadoma swej roli głównej opory istnienia rządu dyktatury faszystowskiej, hula na całego w całym kraju, w szczególności zaś na terenach ziem...</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#komentarz">(Dwa słowa skreślone ze stenogramu przez Marszałka Sejmu na podstawie art. 33 Regulaminu.)</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#ChilMordechajRozenberg">...Białorusi i Ukrainie zachodniej. Jako jaskrawe potwierdzenie tego mogłyby posłużyć fakty, podane w przygotowanej przez nas interpelacji w sprawie pacyfikacji chłopów ukraińskich na terenie powiatu kowelskiego. Interpelacji tej nie możemy zgłosić z powodu odmowy posłów z PPS udzielenia nam swych podpisów pod tę interpelację.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#ChilMordechajRozenberg">Wypadki morderstw, dokonywanych w urzędach śledczych, podawane później urzędowo jako „samobójstwa”, stają się coraz częstsze. W ostatnich czasach zamordowano w Przemyślu działacza robotniczego tow. Adolfa Kopela, podobnie zamordowano w Uchowecku na Wołyniu tow. Stepana i Adama Wasiutów. Bicie stało się systemem. Wyszkolone w tym kierunku szeregi policyjne biją wszędzie. Biją nie tylko na kresach, na Białorusi i Ukrainie zachodniej lub po oddalonych wioskach, ale biją i tu w centrum i okolicach jego. Zaaresztowani w końcu września r. ub. w Mińsku Mazowieckim, Dąbrowski Stanisław i Kiwajka Josek zostali mocno pobici na posterunku policyjnym. Komendant posterunku Lewandowski bił ich pięściami w okolice serca, a posterunkowy Feliks pałką. Pobity Dąbrowski składał skargę do prokuratora XVI obwodu, ale skarga ta pozostała bez odpowiedzi. Pobito tam również Kormana, Rolnika, Gałązkę Jana, Drzewca Władysława, który ogłuchł wskutek tego, Sobkowicza Kazimierza, Kostyra, młodego chłopca, Duńczyka i wielu innych.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#ChilMordechajRozenberg">W czerwcu r. ub. zaaresztowano w Wielkiej Brzostowicy Nadzieję Bondaryk, którą na posterunku policji pobito i zgwałcono, tak że zaszła w ciążę. Lekarz w Grodnie dał orzeczenie w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#ChilMordechajRozenberg">Biją biedotę miejską i wiejską, broniącą przed sekwestratorem swego nędznego dobytku, biją robotników, domagających się pracy i chleba, biją robotników, broniących się przed zamykaniem i niszczeniem warsztatów pracy, zatapianiem kopalń, biją strajkujących i demonstrujących, biją uwięzionych nie tylko przy badaniach śledczych w urzędach śledczych, ale i przy transportach i duszeniu buntu więźniów, walczących przeciw strasznym warunkom, w jakich zmuszeni są znajdować się i żyć w więzieniach faszystowskich. 16.000 więźniów politycznych, robotników, chłopów i pracującej inteligencji, przebywających lata całe w więzieniach w Polsce, mogłoby dużo rzeczy opowiedzieć o torturach, jakie przeżywali i przeżywają.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#ChilMordechajRozenberg">Oczywiście raporty podwładnych p. Kościałkowskiego i p. Michałowskiego będą zawsze opiewały, że wszystko jest w należytym porządku i zgodne z prawem.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#ChilMordechajRozenberg">Obok tego zamyka się lewicowe związki zawodowe, rozwiązuje się szczerze robotnicze organizacje sportowe, konfiskuje się książki, zawierające treść nie faszystowską, przeprowadza się na wzór Hitlera po księgarniach rewizje i niszczenie książek, zamyka się czytelnie, aresztuje się delegatów fabrycznych, strzela się do bezrobotnych jak do zajęcy, gdy spróbują — w języku policyjnym — „ukraść” kawałek węgla dla ogrzania swych wynędzniałych dzieci.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#ChilMordechajRozenberg">A jak przeprowadzono wybory samorządowe? Nie możemy się tu nad tem szczegółowo rozwodzić, gdyż nasz 32-minutowy kontyngent nad całością budżetu 2-miliardowego jest już na wyczerpaniu. Wspomnimy tylko o masowem unieważnieniu list szczerze rewolucyjnych. Tam, gdzie dopuszczono te listy przy dostarczeniu ilości podpisów, wielokrotnie przekraczającej ilość potrzebną, przeprowadzano skrupulatnie egzaminy w ten sposób, jak naprzykład w Czeladzi, że gdy kandydaci zgłaszali się w oznaczonej im godzinie do komisji wyborczej, przed lokalem tej komisji czekała już policja, aresztując i przetrzymując ich aż do minionego terminu egzaminu. Niejednokrotnie podstępem a częściej groźbą zmuszano podpisanych pod listami do wycofania swego podpisu. A gdy i to nie poskutkowało, to i tak skreślano podpisy bezceremonialnie.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#ChilMordechajRozenberg">A jak żyją ci, którzy zostali zaaresztowani przez policję i skazani przez sądy na długoletnie przebywanie w więzieniach? Wystarczy choćby przypomnieć masakrę więźniów politycznych dokonaną w lipcu r. ub. w Janowie Lubelskim, gdzie sam naczelnik więzienia strzelał przez wizyterkę do więźniów, gdzie w walce o swe prawa zginęło 7 więźniów politycznych.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#ChilMordechajRozenberg">Więzienia są przepełnione. Buduje się nowe więzienia, choć na oświatę niema pieniędzy Więźniowie polityczni są traktowani częstokroć gorzej od kryminalnych. Nowy regulamin więzienny pozbawia więźniów politycznych wszelkich praw i godności ludzkiej, przewiduje pracę przymusową, ubrania kryminalne, pozbawia ich książek, gazet, materiałów piśmiennych, widzeń, korespondencji z rodziną i t. d. Hydranty, karcery, twarde łoża, pozbawianie paczek żywnościowych od rodziny, a ostatnio nawet stosowane pozbawianie więźniów politycznych i wiktu więziennego, bicie i t. d. powodują, że ilość ciężko chorych w więzieniach wzrasta w nadzwyczajnem tempie, że wielu z nich wariuje, popełnia samobójstwo, nie mogąc przeżyć w więzieniach tych katuszy. Szczególnie znane są więzienia w Płocku, Grudziądzu, Kielcach, Janowie Lubelskim, Łucku i inne.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#ChilMordechajRozenberg">Mimo to więźniowie polityczni nie dają się złamać i we wszystkich więzieniach prowadzą uporczywą walkę w obronie swych praw i w obronie swej godności ludzkiej. Jeżeli sądzicie, Panowie faszyści, że drogą teroru, drogą represyj i dążeniem do fizycznego wyniszczenia aktywu rewolucyjnego potraficie złamać rewolucyjny ruch robotniczy, to się mylicie. Przez 16 lat istnienia niepodległej Polski, mimo prześladowań ruch komunistyczny żyje, działa, rozszerza się, podkopuje fundamenty Waszego panowania faszystowskiego. Klasa robotnicza mimo teroru faszystowskiego ma i dziś jeszcze dość sił, by zmusić Was do liczenia się z jej wolą. Jednolity front klasy robotniczej wiele dokonać może. Wyrwał on Dymitrowa i towarzyszy z rąk Hitlera i Goeringa i tenże jednolity front formuje się i w Polsce przeciw terorowi i w obronie więźniów politycznych.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#ChilMordechajRozenberg">W tych dniach nasza Frakcja Poselska otrzymała list od komitetu centralnego Czerwonej Pomocy w Polsce (Mopr.), skierowany również do Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów, do Klubu Poselskiego Ukraińskich Radykałów, do wszystkich partyj socjalistycznych i klasowych związków zawodowych, do stowarzyszeń robotniczych, do Ligi obrony praw człowieka i obywatela, w sprawie utworzenia wspólnego komitetu pomocy ofiarom faszyzmu. Cóż wy na to posłowie z P. P. S-u? Czy i tym razem pozostawicie bez odpowiedzi zwrócenie się do Was w sprawie jednolitego frontu?</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Mów Pan o faszyzmie. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#ChilMordechajRozenberg">Dotychczas mówiłem o faszyzmie, teraz mówię, jak faszyzm należy zwalczać przez jednolity front.</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#ChilMordechajRozenberg">Wszak w „Robotniku” z dnia 16 sierpnia r. ub. we wstępnym artykule „O wolność dla więźniów politycznych” pisaliście: „Mimo te zastrzeżenia uważamy wspólną akcję socjalistów i komunistów za zwolnieniem więźniów politycznych w krajach faszystowskich za rzecz pożyteczną i potrzebną”. Czem się więc tłumaczy, przywódcy P. P. Su, Wasze negatywne stanowisko do wielokrotnych zwróceń ze strony komunistów? Czyż ułaskawienie więźniów brzeskich, które nastąpiło po wspomnianym artykule, miało już rozwiązać zagadnienie więźniów politycznych w Polsce? Jeżeli Wy przywódcy nic możecie się zdobyć na pozytywne ustosunkowanie się do zwrócenia się komunistów, to dlaczego rozbijacie tę jednolitą frontową akcję tam, gdzie powstaje ona wobec ogromnego pędu mas do wspólnej akcji wraz z rewolucyjnym obozem w Polsce, z komunistami? Przecież chodzi o 16.000 bojowników rewolucyjnych, o utrzymanie niezależnych od faszyzmu związków zawodowych, o stanie się klasy robotniczej „mięsem armatniem” w przygotowywanej w interesie faszyzmu wojnie przeciw Z. S. R. R.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#KazimierzŚwitalski">Kontyngent czasu Pańskiego klubu jest wyczerpany. Odbieram Panu głos.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WacławBitner">Wysoki Sejmie! Dokąd Polska idzie? Oto pytanie, które zadają sobie tysiące i miliony Polaków, patrząc na metamorfozy na< szych wewnętrznych stosunków.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#WacławBitner">Położenie bowiem wewnętrzne nie tylko jest trudne wskutek kryzysu i wzrastającej z dnia na dzień nędzy, jest ono nieznośne, ponieważ we wszystkich dziedzinach brakuje niezbędnych warunków dla rozwoju życia, brakuje stałości, brakuje stabilizacji stosunków.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#WacławBitner">Zamiast Konstytucji marcowej, złej czy dobrej, ale bezspornie obowiązującej, uszył nam p. Car z rozmaitych szmat bonapartystowskich konstytucję cezarystyczną na miarę pomnika z placu Vendome, ale nie na miarę żywych ludzi, a co gorzej, Konstytucję, której prawomocność jest kwestionowana przez wszystkich poza częścią Bezpartyjnego Bloku.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#WacławBitner">W budżecie Państwa stałe, groźne deficyty, w rolnictwie nieopłacalność i bankructwo, w miastach wzrastające bezrobocie i nędza, w umysłach bądź apatia i tępy serwilizm, bądź wrzenie i schodzenie w podziemia. Poza pięknemi fragmentami życia państwowego, jak Gdynia, poza trzymającą się jeszcze dobrze kosztem wielkich ofiar armią, poza utrzymaną kosztem wielkich wysiłków walutą, coraz widoczniejsze osłabienie, coraz jawniejsze oznaki nadchodzącego załamania się powszechnego.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#komentarz">(P. Kleszczyński: Sądzi Pan zapewne po osłabieniu chadecji.)</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#WacławBitner">Nie zamierzam doszukiwać się winowajców w tych czy innych osobach, chcę wskazać te fałszywe idee, które zawiniły, i te, które jedynie mogą przynieść odrodzenie.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#WacławBitner">Dwie są, generalnie rzecz biorąc, przyczyny załamywania się życia wewnętrznego kraju. W zakresie życia gospodarczego, nadmierny po wojnie europejskiej rozrost funkcyj państwowych i karykaturalne powiększenie budżetów na cele publiczne, ponad możliwości ekonomiczne narodu, budżetów, które swym ciężarem łamią i druzgoczą warsztaty pracy jednostek i całego społeczeństwa. W zakresie życia duchowego odwrócenie się od Boga i próby zastąpienia autorytetu Jego wiecznych praw moralnością subjektywną, bez powinności i sankcji, oraz autorytetem ludzkich, jakże znikomych i jak często omylnych jednostek.</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#WacławBitner">Nie będę się zastanawiał nad ekonomicznemi przyczynami powszechnego niezadowolenia z wewnętrznych stosunków, wskażę tylko mimochodem, że i w obozie rządzącym widzę ludzi, którzy, jak sądzę, wyrobili sobie zdrowy pogląd na przyczyny upadku gospodarczego kraju. Jest to np. zawsze błyszczący swą inteligencją Minister Matuszewski, zawsze odznaczający się wielką pracowitością Minister Kwiatkowski i zawsze pełen wiedzy profesor Krzyżanowski, ale są to ludzie zresztą w niełasce i bez wpływu na konkretne bieżące zagadnienia państwowe.</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#WacławBitner">Wobec ograniczonej ilości minut, jaką rozporządzam, mogę się zająć tylko jedną sprawą z naszych stosunków wewnętrznych, zapoznawaniem praw życia duchowego w zbiorowości i rolą, jaką w tem odgrywa Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#WacławBitner">Nie będę udowadniał, że zdrowie narodu wymaga, aby całe życie, i prywatne i zbiorowe, mierzone było jedną miarą etyczną i nie będę przekonywał, że ta jedna obiektywna miara jest możliwa tylko wtedy, gdy opieramy ją na autorytecie boskich i niezmiennych praw, a nie ludzkiego subjektywizmu i samowoli.</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#WacławBitner">Nie potrzebuję tego czynić, bo w sposób świetny, przekonywujący i autorytatywny uczynił to prymas ks. kardynał Hlond w swym liście pasterskim, dotyczącym chrześcijańskich zasad w życiu państwa. Stwierdzam jedynie, że gdy normy etyczne oderwiemy od wiecznej podstawy, a życie państwa od normy etycznej, to otrzymamy tyle różnych moralności, ile głów, i tak wielką chwiejność w stosunkach i chaos w poglądach, że przestaje istnieć możność wspólnego języka między obywatelami jednego narodu, a w dalszym skutku i możność rozwoju takiego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-37.12" who="#WacławBitner">Jakiż jest stosunek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do religii, tej podstawy moralności? Zapewne, jeżeli są jednostki, nawet osoby duchowne, które bezkrytycznie zachwycają się działalnością Rządu, to otrzymują tu i owdzie poparcie, stanowiska, posadki, ordery a nawet subwencje na budowę jakiegoś kościoła czy akcję charytatywną. Ale generalnie? Spójrzmy na fakty. Komisja do spraw wykonania konkordatu nie zbiera się od wielu miesięcy, kapłani są karani licznemi mandatami karnemi za wykonywanie swych obowiązków duszpasterskich, naprzykład za zwoływanie zebrań organizacyj religijnych; nauczanie religii jest coraz bardziej utrudniane i wskutek zmniejszania ilości godzin wykładowych i wskutek masowego niezatwierdzania prefektów szkolnych. Młodzież katolicka, chociażby nie zaangażowana politycznie, ma niemal zamknięty dostęp do urzędów, a znam wiele wypadków zwolnienia katolików ze stanowisk, zależnych od Rządu. Wreszcie organizacje ideowe młodego obozu rządowego są wychowywane w duchu laickim, obojętnym, jeśli nie wprost wrogim religii, jak to podniósł list pasterski całego episkopatu polskiego.</u>
<u xml:id="u-37.13" who="#WacławBitner">To też nawet najwięksi zwolennicy reżimu sanacyjnego wśród katolików, jak pewne poważne pismo katolickie, do niedawna łącznie z konserwatystami popierające rządy sanacyjne, zaczyna pisać, że w Polsce zbliżają się czasy „Kulturkampfu”.</u>
<u xml:id="u-37.14" who="#WacławBitner">Stosunek Państwa do religii winien być niedwuznaczny, tu nie pomoże dyplomacja lub listki figowe, choćby tak obszerne, jak sukienka kapłańska ks. prałata i Wiceministra Żongołłowicza lub innych osób duchownych z B. B.</u>
<u xml:id="u-37.15" who="#WacławBitner">Byłbym szczerze zadowolony, gdyby p. Minister Spraw Wewnętrznych zechciał wyjaśnić, dlaczego mnożą się objawy przezemnie wskazane.</u>
<u xml:id="u-37.16" who="#komentarz">(P. Prystor: To głupota ludzka.)</u>
<u xml:id="u-37.17" who="#WacławBitner">A jaki jest stosunek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do organizacyj ideowych, zwłaszcza młodego pokolenia? Jest rzeczą powszechnie znaną, że wszędzie tam, gdzie sięga wpływ Rządu, nie tylko w urzędach państwowych, ale i w instytucjach społecznych i samorządowych, otrzymać pracę mogą, zapewne wskutek instrukcji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, tylko członkowie i wyznawcy organizacyj rządowych. Jeśli ktoś należy nawet do apolitycznej, ale ideowo samodzielnej organizacji, pracy nie znajdzie poza warsztatami prywatnem i. Natomiast jeżeli ktokolwiek ośmieli się przeciwstawić się Rządowi, należąc nawet do organizacyj legalnych, jest pracy pozbawiany, wysadzany z siodła, a nawet łatwo może się znaleźć w więzieniu. Nazwiska, choćby z ostatnich czasów, Ratajskich i Mieczkowskich wiele nam mówią o stosunku Rządu do ludzi najbardziej zasłużonych, pożytecznych i potrzebnych dla społeczeństwa. I oto widzimy dwie miary etyczne: pracę, odznaczenia i chleb za współpracę z Rządem, uniemożliwienie pracy dla Państwa i narodu, niszczenie podstaw egzystencji, a nierzadko i więzienie za przeciwstawianie się Rządowi, chociażby ten ostatni błądził.</u>
<u xml:id="u-37.18" who="#WacławBitner">I tu dochodzimy do sedna zagadnienia naszej polityki wewnętrznej. Panowie sądzicie, że najdłuższe wyłączne utrzymywanie się Wasze przy władzy, chociażby kosztem złamania wszystkich indywidualności inaczej myślących w Państwie, chociażby kosztem znanych metod wyborczych, chociażby kosztem, jak wołał nie kto inny jak prezes Akademii Literatury Sieroszewski, igraszek z prawem jest prawdziwą racją stanu i że aby tę walkę o władzę nad narodem, a nie walkę o służbę narodowi wygrać, wystarczy utrzymać w ręku siły i zasoby Państwa.</u>
<u xml:id="u-37.19" who="#WacławBitner">Ale myśląc w ten sposób, Panowie zapominacie o swej własnej młodości. Duch jest wiecznym rewolucjonistą, jak pisał nasz wieszcz, to też gdy naród odczuwa dotkliwie 9lecie rządów sanacyjnych, idzie coraz gęstszą ławą za tymi, którzy rzucają na stos i kariery i stanowiska i nawet wolność osobistą.</u>
<u xml:id="u-37.20" who="#WacławBitner">Szanowni Panowie z rowów strzeleckich, z zamachów bombowych, z rewolucyjnych zamieszek, czyż nie chcecie rozumieć, że ani Brześciem, ani Berezą Kartuską, ani więzieniami, ani konfiskatami, ani szykanami administracji, utrudnianiem zebrań, zgromadzeń i pracy jawnych stronnictw i stowarzyszeń nie zdławicie ruchów ideowych? Przypomnijcie Waszą własną młodość. Czy ktokolwiek z Was zawahałby się, gdyby mu grożono więzieniem za przekonanie? Po cóż więc stosujecie metody, któreby Was w swoim czasie nie przekonały?</u>
<u xml:id="u-37.21" who="#WacławBitner">A jaki skutek jest tej metody łamania ludzi i charakterów, stosowanej od lat dziewięciu? Ciągle rośnie 20 brygad ciurów, ciągle kurczą się 3 brygady ideowe.</u>
<u xml:id="u-37.22" who="#WacławBitner">Na jeden gruby błąd psychologiczny, szkodliwy i dla Panów i dla Państwa, muszę zwrócić uwagę. Panowie w swoich oczach ciągle jesteście żołnierzami 1908, 1914, 1918, 1920 r. Tak, my o tem pamiętamy, bośmy widzieli wielu z Was w rowach strzeleckich, lub z karabinem w ręku. Ale młoda generacja polska, młode roczniki i wojska i społeczeństwa, ludzie od 20 do 32, 33 lat, którzy wojny nie widzieli, a za to widzieli okres od 1926 do 1935 r., może i słyszeli o Waszej młodości, ale widzieli Was już nie w rowach, lecz w szykownych limuzynach, nie z granatem, lecz z szampanem w ręku, nie w szeregach żołnierskich, lecz na suto płatnych stanowiskach. I o tem zapominać nie trzeba. Dziś gdy pułkownik Sławek zawoła, odbrzęknie mu tysiąc bagnetów, a tysiąc ciurów schyli się do pasa, ale gdy zawoła jakiś dotąd nieznany internowany, odezwie mu się tysiąc serc, wyciągnie się do niego tysiąc rąk, bo symbolem dla milionów nędzarzy w Polsce, symbolem obrony ich interesów staje się nie limuzyna rządowa, lecz taczka z kamieniami do naprawy dróg.</u>
<u xml:id="u-37.23" who="#WacławBitner">Czy się z tego cieszyć należy? Wcale się z tego nie cieszę, powiedziałem bowiem na komisji, że Polska wymaga pokoju wewnętrznego, zjednoczenia wysiłku wszystkich patriotów w walce o przyszłość, w walce z ekonomicznem! i z zewnętrznemi niebezpieczeństwami. Byłbym szczerze zadowolony, gdyby p. Minister Spraw Wewnętrznych, którego pamiętam jeszcze z moich lat akademickich, gdy szedł walczyć w wojsku polskiem, a gdy ja w charakterze prezesa centralnego komitetu młodzieży polskiej w Rosji starałem się całą młodzież zjednoczyć do akcji niepodległościowej, zechciał nam powiedzieć, czy wierzy w obecne metody rządzenia i czy je zmieni; znając go bowiem z tak dawnych czasów, sądzę, że miałby on wystarczające dyspozycje psychiczne. Nie bardzo jednak wierzę, by nawet przy dobrych chęciach wystarczyły siły pana Ministra na zawrócenie z fałszywej drogi i porzucenie fałszywych idei i metod rządzenia to też twierdzę, że trzeba zacząć torować nowe drogi, nową Polskę tworzyć.</u>
<u xml:id="u-37.24" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-37.25" who="#WacławBitner">I nie po to zrywaliśmy i ja i moi koledzy z macierzystem stronnictwem, aby nową partyjkę założyć i wojenkę z Rządem o władzę czy mandaty toczyć, lecz pot o, aby przyczynić się do obudzenia wreszcie w Polsce ruchu integralnie chrześcijańskiego. Dość mamy zarówno nadużycia wolności i anarchii pseudo demokratycznej, jak i nadużycia władzy i siły Państwa, oraz samowoli biurokratyczno-elitarnej. Chcemy Polski silnej, ale wolnej, Polski rządnej, ale sprawiedliwej, Polski demokratycznej i ludowej, ale chrześcijańskiej.</u>
<u xml:id="u-37.26" who="#WacławBitner">To też będziemy wołali do tych wszystkich, którzy pragną powrotu w budowie Państwa do prawa Bożego, aby się obudzili i aby przypomnieli sobie, że nad światem błyszczy pięcioramienna gwiazda bolszewizmu i rogata swastyka hitlerowska, że w tych wielkich ideowych i historycznych czasach naród nasz ma również wielkie przeznaczenie, bo jest narodem wielkich mężów i rycerzy chrześcijańskich, narodem Skargów i Warneńczyków, narodem Sobieskich i Kościuszków, narodem Mickiewiczów i Krasińskich. Oto dlatego, że te nazwiska są probierzem ducha narodu polskiego, należy zerwać z tradycjami przed i pomajowemi, z przed i pomajowym systemem rządzenia. Trzeba w imię ducha narodu polskiego i jego przeznaczenia zacząć budować Polskę jako państwo prawdziwie chrześcijańskie.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#KazimierzŚwitalski">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Wysoka Izbo! Nim przejdę do zasadniczych kwestyj mego resortu, chciałbym w paru słowach odpowiedzieć p. posłowi Winiarskiemu, który w sposób bezprzykładny, siląc się na dowcip, zaatakował jednego z moich poprzedników, p. gen. Sławoj-Składkowskiego, pozwalając sobie na zarzut, że p. gen. Składkowski zdemoralizował administrację i policję.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B. W R.: Wstyd!)</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Wobec nieobecności gen. Składkowskiego, jednego z najzasłużeńszych naszych oficerów, administratora i aktualnego Wiceministra Spraw Wojskowych, który spotkał się w komisjach i Sejmu i Senatu z największem uznaniem za pracę, którą prowadzi, który tworzył podwaliny po r. 1926 tej mocy i siły administracji polskiej, która dziś istnieje, podwaliny siły i mocy, opartej na morale, przedewszystkiem na morale, zarzut p. posła i profesora Winiarskiego, w dodatku, jak podkreśliłem, wypowiedziany w nieobecności generała, jest zarzutem, którego charakteryzować nie będę. Tak, jak w r. 1914, tak samo i w r. 1935 nie szukaliśmy, nie szukamy i szukać nie będziemy od pp. Winiarskich uznania dla naszej pracy.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. R.)</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">P. Winiarski zaatakował również nieobecnego i nie będącego już na stanowisku komendanta głównego policji państwowej p. płk. Jagrym-Maleszewskiego. Gdy będę mówił o policji, dam mu i na to odpowiedź.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Wysoki Sejmie! W czasie obrad w Komisji Budżetowej miałem sposobność na tle preliminarza na r. 1935/36 omówić pokrótce ważniejsze działy pracy resortu Spraw Wewnętrznych oraz wyniki, osiągnięte przez tę administrację w ubiegłym roku. Znaczna część mego sprawozdania dotyczyła okresu, w którym kierownictwo resortu Spraw Wewnętrznych spoczywało w rękach mego poprzednika, ś. p. Bronisława Pierackiego. Nie tu miejsce na wszechstronną ocenę działalności tego wybitnego Ministra i obywatela, którego pracę w pełnym jej biegu w sposób tragiczny a nieoczekiwany przerwała mordercza kula. Pamiętamy dobrze jego wystąpienia w ciągu 3 kolejnych debat budżetowych, w ciągu których w szeregu przemówień, nacechowanych wybitną troską o sprawy publiczne i dokładnem znawstwem administracji, nakreślił szczegółowy program działalności resortu Spraw Wewnętrznych na szerokiem tle aktualnych zagadnień politycznych i ustrojowych.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Nie widzę potrzeby przypominania w tej chwili istoty zagadnień, postawionych przez ś. p. Pierackiego, mamy bowiem wszyscy nie tylko w żywej pamięci treść jego przemówień, ale możemy naocznie oglądać trwały dorobek zmarłego przedwcześnie Ministra, który przedewszystkiem był człowiekiem czynu. Niema bezmała żadnej wśród różnorodnych dziedzin administracji Spraw Wewnętrznych, w której nie zaznaczyłaby się wybitnie jego inicjatywa. W zakresie administracji rządowej szereg doniosłych prac legislacyjnych i organizacyjnych, w zakresie administracji samorządowej głęboko sięgające poczynania o charakterze zasadniczym stanowią nie tylko trwały pomnik zasług ś. p. Ministra Pierackiego, lecz służyć będą długo za podwalinę dalszych prac w resorcie Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Stan i kierunek tych prac miałem sposobność scharakteryzować w przemówieniach swoich na komisji. Obecnie, zabierając głos w tej Wysokiej Izbie, nie chciałbym uwagi Panów zaprzątać szczegółami. Pragnę mówić jedynie o sprawach, które, jak to miałem sposobność stwierdzić w zetknięciu ze społeczeństwem, najbardziej interesują obywateli. Uważam, jako rozumiejące się samo przez się, że zasadnicza linia polityki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pozostaje bez zmiany. Polityka wewnętrzna bowiem, jak to już stwierdziłem na komisji, musi być podobnie jak polityka zagraniczna, oparta o rację stanu Państwa, a temsamem musi wykazywać cechy ciągłości. Ta ciągłość polityki, zapewniając konsekwencję poczynań kolejnych rządów i Ministrów, umożliwia, w ramach jednolitego zasadniczego programu skupienie uwagi kolejno na poszczególnych zagadnieniach i realizowanie poszczególnych zadań, które w danym momencie zarysowują się szczególnie aktualnie.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Kto uważnie śledzi dyskusję przy budżetach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, musi zauważyć, że przez te wszystkie dyskusje przewija się stale jako zagadnienie naczelne, jako przewodnia myśl przemówień i interpelacyj, sprawa wzajemnego stosunku administracji i obywatela. Łączy się ona z całokształtem nie tylko administracji Spraw Wewnętrznych, ale i całej administracji rządowej i samorządowej, gdyż zawsze i wszędzie posiada swoją aktualność. O zagadnieniu tem mówiłem w komisji, a w ciągu dzisiejszego posiedzenia wielu mówców do tego właśnie zagadnienia w swoich przemówieniach nawiązywało.</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Pragnę jako Minister Spraw Wewnętrznych skoncentrować wysiłki w tym kierunku, ażeby ten wzajemny stosunek, administracji i obywatela kształtował się w sposób prawidłowy i zgodny z interesem Państwa, uważam bowiem, że bez harmonijnego ułożenia się tego stosunku, nie zdołamy wcielić w życie naszej naczelnej zasady, że Państwo jest wspólnem dobrem wszystkich obywateli. Nie ulega wątpliwości, że o nastawieniu szerokich mas obywateli do Państwa i ich usposobieniu rozstrzyga w dużej mierze administracja.</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Doceniam znaczenie dobrego ustawodawstwa, rozumiem wielką wagę posunięć gospodarczych, ostateczna jednak realizacja tych zarządzeń spoczywa w znacznej mierze w ręku administracji. Ona bowiem wykonywuje praktycznie obowiązujące przepisy, ona przystosowuje je do warunków indywidualnych każdego obywatela, ona stosuje ulgi i obostrzenia, ona wreszcie konfrontuje stale dyrektywy władz centralnych z istotnemi wymaganiami życia, o którego potrzebach winna informować swych zwierzchników. Obywatel przytłoczony dużą ilością obowiązujących ustaw i rozporządzeń, niedość obeznany ani z temi przepisami, ani ze służącemi mu środkami prawnej obrony, najczęściej dopiero w zetknięciu z administracją dowiaduje się o swoich obowiązkach i prawach, a nierzadko i o swoich przewinieniach. To też w umyśle szerokich kół obywateli administracja uzmysławia praktycznie Rząd, a nawet samo Państwo. Zagadnienie należytej organizacji administracji jest więc aktualne od początku istnienia naszego Państwa. Dobra administracja i jej prawidłowy stosunek do obywatela posiada pierwszorzędne znaczenie w procesie umacniania budowy Państwa. Z pewnością na wielu terenach bylibyśmy uniknęli niejednej trudności, gdyby za naszemi zwycięskiemi armiami postępowała była należycie zorganizowana administracja.</u>
<u xml:id="u-39.11" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Naczelnem hasłem i ambicją urzędnika administracyjnego powinno być: przy załatwianiu każdej sprawy dążyć wszystkiemi siłami do tego, ażeby w miarę możności ułatwiać życie obywatelowi i w sposób życzliwy chronić go od wszelkich niepotrzebnych uciążliwości. Kierowanie się w każdej sprawie zdrowym rozsądkiem, a unikanie formalności zbędnych lub dla przeciętnego obywatela całkowicie niezrozumiałych może stworzyć ten dobry nastrój, który będzie podstawą należytego stosunku obywatela do władzy. Praktyki administracyjne i służące im za oparcie przepisy nie mogą się przedstawiać obywatelowi jako pewnego rodzaju wiedza tajemna, gdyż tylko jasne określenie i zrozumienie przezeń jego praw i obowiązków zapewnia mu warunki spokojnej pracy i pewności siebie.</u>
<u xml:id="u-39.12" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Obok zarzutów natury porządkowej, administrację spraw wewnętrznych obciąża się większemi specjalnemi przewinieniami, jak ograniczenie praw obywatelskich, nadmierne szafowanie karami i t. p.</u>
<u xml:id="u-39.13" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Zastanawiając się nad ich istotą, dochodzę do wniosku, że u podstawy tych zarzutów leży nieporozumienie, dotyczące nie tylko roli administracji w niepodległej Polsce, ale sięgające głębiej, bo wynikające z niezrozumienia pewnych zasadniczych przemian, jakie się w życiu narodów odbywają.</u>
<u xml:id="u-39.14" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Okres obecny rozwoju kultury europejskiej przekreślił dawny rozdział między pojęciami państwa i społeczeństwa i podąża wszędzie w kierunku państwa społecznego. W związku z procesem tym organa administracji spraw wewnętrznych prze stają pełnić rolę wyłącznie stróża praw i porządku publicznego wobec wolnej i nie dotyczącej ich gry sił społecznych, a stają się same ważkim czynnikiem społecznego rozwoju, jednym z elementów aktywizmu społecznego. Zadania więc administracji nie ograniczają się dzisiaj tylko do przestrzegania suchej litery prawa formalnego. Wojewoda czy starosta ma przed sobą szereg zadań, zmuszających go do udziału w życiu społecznem, w jego przejawach kulturalnych, organizacyjnych, czy gospodarczych, a często przewodzenia w życiu społecznem powierzonego mu terenu.</u>
<u xml:id="u-39.15" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Z tych przemian musi sobie zdawać sprawę zarówno urzędnik, jak obywatel. Urzędnik uświadomić sobie musi rolę administracji w państwie niepodległem, obywatel zaś w stosunku do administracji zejść ze stanowiska nieufnego kontrahenta, a znaleźć w niej to, czem ona jest naprawdę — organ, który zdejmuje z jego bark ciężar organizowania i harmonizowania zbiorowego życia narodu, bez czego jego indywidualne życie nie może się toczyć ani w wolności, ani w spokoju. Niemniej na tem tle powstają liczne nieporozumienia. Pierwsze nieporozumienie polega na tem, że w społeczeństwie zróżniczkowanem politycznie, narodowościowo, wyznaniowo i klasowo każde z tych ugrupowań rości sobie pretensje do uprzywilejowanego stanowiska. Oświadczam, iż jesteśmy zwolennikami równości obywatelskiej i dlatego musimy odrzucać wszelkie tego rodzaju roszczenia o przywileje, gdyż tylko na tle wartości pracy obywatelskiej na rzecz dobra zbiorowego możemy mówić o pierwszeństwie. Od stopnia spełnionych obowiązków obywatelskich uzależnione jest — w naszem rozumieniu — uprawnienie do pierwszeństwa w zabieraniu głosu i wpływaniu na sprawy publiczne. Drugie nieporozumienie polega na niezrozumieniu istoty wolności obywatelskiej wogóle, a w szczególności we własnem niepodległem Państwie, gdzie wolność ta musi być ograniczona interesem dobra powszechnego, które stawiamy na pierwszem miejscu. Jest tu nieporozumienie najistotniejsze: rozchodzi się — jak to określił w czasie dyskusji konstytucyjnej prezes Sławek — o zmianę dotychczasowego nastawienia obronnego w stosunku do państwa, na współdziałanie obywateli w państwie.</u>
<u xml:id="u-39.16" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Wojna światowa obaliła wiele poglądów, które przez długie lata uchodziły za niewzruszalne pewniki. W przeciwieństwie do czasów przedwojennych szerokie sfery obywateli nie tylko nie bronią się przed ingerencją państwa, lecz ingerencji tej w coraz nowe dziedziny życia żądają. W tych warunkach administracja zajmować się musi problemami, które dawniej nigdy do niej nie należały. Musi się niemi zajmować nie dlatego, że chce, lecz dlatego, że musi, że sami obywatele tego od niej żądają. Lecz administracja i jej pracownicy muszą pamiętać o tem, że państwo nie spełni swego zadania, jeśli nie pociągnie do współpracy najszerszych sfer społeczeństwa, gdyż z nich winien tryskać zdrój twórczej siły. Obudzenie drzemiącej w szerokich kołach obywateli twórczej energii gospodarczej pozwala wyzwolić ogromny kapitał, niezmiernie cenny dla państwa. Jesteśmy świadkami, jak w szeregu powiatów przez odpowiednią organizację pracy fizycznej dokonano ogromnych robót melioracyjnych, drogowych i t. p. Walka z kryzysem, którą w ostatnich latach przechodzimy, pozwoliła społeczeństwu złożyć dowody olbrzymiego opanowania i wytrwałości. Brak nam jedynie solidarności we współdziałaniu. Dlatego hasłem całej administracji jest i być powinno jednoczenie wszystkich ludzi dobrej woli około zagadnień państwowych i samorządowych. Tak postępując, administracja działa najlepiej również w interesie zabezpieczenia podstawowych warunków bezpieczeństwa, spokoju i porządku publicznego w państwie. Najczęściej bowiem ośrodki zapalne mają swoje źródło w niezadowoleniu obywateli z ich ciężkiego położenia materialnego. Przeciwdziałanie ze strony administracji musi w tym wypadku polegać na szukaniu przyczyn i źródeł niezadowolenia, na kierowaniu szczególnej uwagi na ośrodki bardziej zagrożone, ażeby przez skoncentrowanie całego aparatu państwowego, społecznego i gospodarczego przyczynić się do usunięcia fermentów, do ulżenia niedoli obywatela, do zapobieżenia jego psychicznemu rozkładowi. Wojewoda, starosta, burmistrz spełni to swoje zadanie, jeżeli nie będzie patrzył na obywateli z piedestału swojego urzędu, ale będzie się uważał za gospodarza i opiekuna powierzonego mu okręgu czy miasta.</u>
<u xml:id="u-39.17" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Oczywiście zadaniem administracji jest także uprzedzać i zapobiegać naruszeniu prawa. W tem tkwi również ważna jej działalność wychowawcza. Lecz represje dają tylko wynik doraźny, muszą one stanowić tylko korektywę konieczną, przedewszystkiem w stosunku do elementów zanarchizowanych i działających z pełną świadomością. Natomiast w stosunku do szerokich sfer spokojnych obywateli administracja z sankcyj tych musi korzystać z jak największym umiarem.</u>
<u xml:id="u-39.18" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Proszę Panów! Tak pojęta rola administracji jest zadaniem bardzo wdzięcznem, ale i niezmiernie trudnem. Jedynie człowiek żywy, pełen inicjatywy, pałający chęcią dokonania w życiu czegoś większego, może w tych warunkach sprostać zadaniom, ciążącym na urzędniku administracyjnym.</u>
<u xml:id="u-39.19" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Ośmioletni okres rządów pomajowych zaznaczył się dużym postępem w dziedzinie organizacji administracji. Za bardzo szczęśliwe uważam zwłaszcza zastosowanie w ostatnich czasach na szeroką skalę zasady dekoncentracji, która rozszerzając zakres działania władz lokalnych, umożliwia obywatelom załatwianie spraw w urzędach, które są najbliżej.</u>
<u xml:id="u-39.20" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Na drodze do osiągnięcia całkowicie zadawalających wyników widzę jednak jeszcze dość duże trudności.</u>
<u xml:id="u-39.21" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Jednem z podstawowych zagadnień jest kwestia przepisów. Przepisów tych jest zadużo, zwłaszcza rozporządzeń wykonawczych. Pod balastem tych przepisów ugina się zarówno urzędnik, jak obywatel, zwłaszcza, gdy się doda, że przepisy te stanowią nawarstwienia, sięgające wstecz aż do czasów zaborczych, że nie są dostatecznie uporządkowane i trudno się niemi posługiwać. Musimy dążyć do tego, ażeby prawo administracyjne było zgodne z wymogami życia, jasne, proste i należycie udostępnione, zarówno urzędom, jak i obywatelom.</u>
<u xml:id="u-39.22" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Dużą trudność stanowi wielka dysproporcja zadań i środków. O dysproporcji tej miałem sposobność mówić, analizując na komisji preliminarz na r. 1935/36. Wykazałem przy tej sposobności, że w przeciwieństwie do narastających stale zadań budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w ciągu kilku lat ostatnich zmniejszył się o 1/5, tak, że niema np. odpowiednich kredytów na szkolenie urzędników, na prowadzenie inspekcji i t. p.</u>
<u xml:id="u-39.23" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Dalszą trudność stanowi brak ludzi. Oczywistą bowiem jest rzeczą, że kadr urzędniczych nie można tworzyć z dnia na dzień. Jeżeli chodzi o element urzędniczy, to najcenniejszym jest oczywiście dla nas element młody, wychowany już w Polsce odrodzonej. To też chcę zwrócić szczególniejszą uwagę na pozyskanie odpowiedniego narybku dla administracji z pośród młodzieży wykształconej już w polskich uczelniach, uświadomionej społecznie i zdolnej wnieść nowego ducha do administracji.</u>
<u xml:id="u-39.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-39.25" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Nie mogę jednak nie podnieść w tem miejscu z całym naciskiem naogół wadliwego podchodzenia młodych kandydatów do służby w administracji spraw wewnętrznych. Uważa się w sferach młodzieży, że dyplomy szkolne są najzupełniej wystarczającym probierzem kwalifikacji do zajęcia stanowiska w tej administracji. Jest to głębokie nieporozumienie. Dyplom jest legitymacją wiedzy czysto szkolnej, nawskroś teoretycznej w pewnej dziedzinie umiejętności, jednak dyplom ten, dla jego wykorzystania w życiu praktycznem, musi być uzupełniony odpowiednią praktyką. Jeśli chodzi o podległe mi Ministerstwo, to stwierdzam, że dochodzące do opinii publicznej z łona młodzieży odgłosy zaniepokojenia o jej przyszłość nie są uzasadnione. Znajdzie ona dość warsztatów pracy, chodzi jednak o to, by wniosła do warsztatu pracy administracyjnej ducha społecznego, t. j. by przystępowała do niej nie tylko z dyplomami szkolnemi, lecz przedewszystkiem z rzetelną znajomością typu naszego polskiego życia społecznego, nabytą przez praktykę. Ta praktyka powinna rozpoczynać się od najniższej komórki organizacyjnej, podobnie jak praktyka młodego inżyniera, sądownika i t. d. rozpoczyna się od zapoznania się z podstawowemi elementami jego przyszłej samodzielnej pracy zawodowej. Za najodpowiedniejszą i najlepszą szkołę dla przyszłego urzędnika administracyjnego uważam pracę w samorządzie gminnym na tej placówce, która jest najbliżej ludności i w której zbierają się wszystkie nici aktualnych zagadnień życia. Praca w gminie, będącej nie tylko organem samorządowym, ale i podstawowym organem wykonawczym Rządu, pozwala również spojrzeć krytycznie na działalność przełożonych nad gminą władz rządowych i ocenić, w jakim zakresie to, czego ta administracja wymaga od gminy, jest racjonalne i da się przeprowadzić środkami, jakimi rozporządza gmina. Do tej praktyki w samorządzie gminnym przywiązuję tak wielką wagę jako do szkoły przyszłych kierowników administracji powiatowej, że będę się starał, ażeby przez tę praktykę przeszli wszyscy adepci do służby w starostwach, jako też kandydaci upatrzeni na starostów. Pragnę w ten sposób, przez dokładne zaznajomienie przyszłych starostów z istotnemi warunkami życia, przyczynić się do odciążenia samorządu gminnego od tych nadmiernych, a często zupełnie nierealnych obowiązków, jakimi obarcza go administracja rządowa. Nie ulega bowiem dla mnie wątpliwości, że usprawnienie administracji gminnej musi wpłynąć w sposób jak najbardziej korzystny na funkcjonowanie administracji powiatowej, a w rezultacie i całej administracji rządowej.</u>
<u xml:id="u-39.26" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Co się tyczy przydatności urzędników na stanowiska kierownicze, to oczywistą jest rzeczą, że zarówno niezbędne zorientowanie się w zadaniach, jak i pozyskanie zaufania ludności niezależnie od wiedzy i przymiotów charakteru poszczególnego urzędnika, wymaga dłuższego jego pobytu na jednem miejscu. Dotyczy ro zwłaszcza urzędników na stanowiskach kierowniczych, starostów i wojewodów, którzy powinni mieć dokładną i zupełną znajomość wszystkich zagadnień na swoim terenie. To tez nie jestem zwolennikiem częstych zmian na tych stanowiskach. Uważam, że urzędnicy ci pracować powinni na podstawie programów, obliczonych na dłuższą metę, oparci o zaufanie swojego ministra, który ponosi za nich odpowiedzialność. Lansowanie systematyczne z różnych stron i w prasie pogłosek o zmianach na stanowiskach tych lub innych, robione w celu poderwania autorytetu starosty czy wojewody, uważam za niezmiernie szkodliwe dla atmosfery spokojnej, twórczej pracy tych administratorów. Pogłoski takie, nie pochodzące z żadnych miarodajnych źródeł, nie odpowiadające zazwyczaj faktycznemu stanowi rzeczy, a tworzone nieraz ze świadomie złą wolą, wywołują niepotrzebne zaniepokojenie, podniecenie i nie przyczyniają się bynajmniej do właściwego ukształtowania stosunków i harmonijnego współdziałania pomiędzy administracją a miejscowem społeczeństwem.</u>
<u xml:id="u-39.27" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Nie jest to zresztą jedyna forma utrudniania administracji jej i bez tego bardzo trudnego zadania. Społeczeństwo nasze skłonne jest upatrywać przyczynę wszelkich trudności w administracji, a pewne sfery dla celów politycznych i partyjnych pogłębiają nieufność do niej, przedstawiając ją stale w najgorszem świetle.</u>
<u xml:id="u-39.28" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Jednym z organów administracji spraw wewnętrznych, który jest przedmiotem najczęstszych ataków, jest policja państwowa. Niejednokrotnie już Ministrowie Spraw Wewnętrznych mieli sposobność zajmować się wyjaśnianiem i odpieraniem zarzutów, skierowanych przeciwko temu korpusowi, który spełnia ofiarnie trudne zadanie ochrony bezpieczeństwa i spokoju publicznego, zadanie tem trudniejsze, że oprócz właściwych funkcyj w dziedzinie bezpieczeństwa, policja obciążona jest jeszcze licznemi funkcjami w dziedzinie porządku publicznego, jako też różnemi czynnościami pomocniczemi w zakresie różnych działów administracji. W przemówieniu na komisji miałem sposobność zajmować się również zarzutami przeciwko policji. Uważam za swój obowiązek podkreślić raz jeszcze, że organizacja policji państwowej, jej wyszkolenie, dyscyplina osiągnęły w ostatnich latach bardzo wysoki poziom.</u>
<u xml:id="u-39.29" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Jest to niewątpliwą zasługą płk. Jagrym-Maleszewskiego, który po ośmioletniej pracy, zgodnie z zasadą wymiany osób na stanowiskach kierowniczych, ustąpił właśnie z posterunku głównego komendanta Policji Państwowej. Uważam za potrzebne dać wyraz uznaniu dla dokonanej przez niego pracy na tym posterunku i sądzę, że razem ze mną dostrzegają Panowie bardzo widoczne jej rezultaty, uderzające chociażby już w zewnętrznej postawie policji i jej stosunku do obywateli. Obecnie przed naczelnemi władzami policji stoją nowe zadania do przepracowania, mojem zaś staraniem będzie dążyć wszelkiemi siłami do odciążenia policji od funkcyj, które do niej bezpośrednio nie należą i zwrócenia całej energii w kierunku jej istotnych zadań.</u>
<u xml:id="u-39.30" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Podległy mi aparat rządowej administracji ogólnej, o którym dotąd mówiłem, pozostaje w ścisłej łączności z całym systemem administracji samorządowej. Starostowie i wojewodowie w naszym ustroju samorządu terytorialnego mają ogromną rolę do spełnienia, bądź to przez udział i przewodnictwo w organach samorządu powiatowego, bądź przez wykonywanie wespół z czynnikiem społecznym nadzoru nad gospodarką związków komunalnych na wszystkich ich szczeblach. Ta sfera działania podległych mi władz sprzyja w samem swem założeniu realizacji jednej z najskuteczniejszych metod rządzenia, jaką jest niewątpliwie organizowanie i nadzorowanie dziedzin, w których może znaleźć naturalny upust życiowa energią społeczeństwa i jego dążenie do udziału w życiu publicznem.</u>
<u xml:id="u-39.31" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Realizacja tej metody wysuwa jednak wobec podległych mi władz cały szereg niezwykle doniosłych zadań, potęgując nadto ich odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-39.32" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Pragnąłbym przeto w sposób najtreściwszy dać wyraz żywionym przezemnie poglądom na współczesną rolę i znaczenie samorządu terytorialnego w Polsce oraz najaktualniejsze w jego gospodarce zagadnienia. Doceniam w zupełności wielkie znaczenie samorządu, zarówno jako szkoły pracy obywatelskiej, jak i terenu działania, na którym w najłatwiejszy sposób następuje wzajemne poznanie się i zbliżenie działaczy społecznych i gospodarczych. Wielkie znaczenie samorządu upatruję również w tem, że praca samorządowa jest tym naturalnym terenem, na którym spotkać się mogą w trzeźwym kompromisie różne grupy etniczne we wspólnej pracy dla dobra swoich najbliższych i dla dobra Państwa.</u>
<u xml:id="u-39.33" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Właściwem zadaniem samorządu jest praca w dziedzinie zagadnień gospodarczych i kulturalnych. Niema natomiast miejsca w samorządzie dla walk i antagonizmów politycznych. Najszersze sfery obywateli miały sposobność jasnego określenia swego stanowiska w stosunku do samorządu przy sposobności wyborów. Rozumiem, że sąd, jaki wyborcy wydali w tej materii, mógł nie zadowolić niejedno ugrupowanie, reprezentowane w tej Izbie, uważam jednak, że opinia wyborców była w większości swej tak jednolita, iż pod tym względem nie może być żadnej wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-39.34" who="#komentarz">(Oklaski. P. St. Stroński: Jednolite, jakby tylko starosta głosował.)</u>
<u xml:id="u-39.35" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Panowie od pół roku mają tylko dwa koniki: wybory samorządowe i Berezę.</u>
<u xml:id="u-39.36" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Pańska mowa jest jak być powinno, a jak wcale nie jest.)</u>
<u xml:id="u-39.37" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Stopniowo dążymy do tego.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę Panów nie przerywać.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(P. Piotrowski: Rzeczywistość inaczej mówi.)</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę nie przerywać.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Za kilka lat Pan będzie widział, jak rzeczywistość będzie wyglądała.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Skupienie w samorządzie w zgodnej współpracy wszystkich ludzi dobrej woli jest konieczne, zwłaszcza obecnie, kiedy niezbędne jest spotęgowanie wysiłku w kierunku dostosowania finansów samorządowych do zmniejszonych zdolności płatniczych społeczeństwa. Z całą energią dążyć będę do zmniejszenia ilości różnorakich obciążeń płatnika na rzecz samorządu i w miarę możności dalszego zmniejszenia ponoszonych przez niego ciężarów. W ostatnich, latach budżety samorządów zmniejszyły się o 50%, spadając z 1.262 milionów na 641 milionów. Ten nader poważny efekt cyfrowy nie powinien jednak usypiać niczyjej świadomości tego, że koniecznem jest osiągnięcie dalszych istotnych oszczędności w gospodarce komunalnej i to takich, które znalazłyby swój wyraz w odczuwalnem przez płatników potanieniu świadczeń ze strony instytucyj i zakładów samorządowych i zniżeniu wysokości danin, na rzecz samorządu ponoszonych. W tym kierunku musi być uczyniony jeszcze duży wysiłek, tem większy, że połączony z imperatywem zachowania warunków egzystencji i rozwoju dla tych wszystkich prac i instytucyj samorządowych, które przeszły pomyślnie przez próbę życia, wykazując się celowością i stopniem użyteczności społecznej, usprawiedliwiającym nakłady.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Za ważny etap na drodze do tego celu uważam sprowadzenie dotychczasowego zakresu obowiązkowego działania samorządu do granic istotnie nieodzownych.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">W związku z nadmiernem zadłużeniem samorządu przywiązuję wielką wagę do akcji komisyj oszczędnościowo-oddłużeniowych, które obok oddłużenia zajmą się również akcją oszczędnościową w administracji samorządu. Powołanie do życia Związku Rewizyjnego wzmocni wydatnie należyty nadzór nad gospodarką samorządu.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Wysoka Izbo! Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych odznacza się corocznie tem, że najmniej się mówi o budżecie. Jest to zapewne wynikiem z jednej strony faktu, że budżet tego Ministerstwa od szeregu lat jest do ostatnich granic zredukowany i ze stanowiska oszczędnościowego nie nastręcza okazji do krytyki, z drugiej strony jest wynikiem faktu, że kompetencje Ministra Spraw Wewnętrznych i władz administracyjnych nastręczają szerokie pole do konfliktów, a więc i do zarzutów i zażaleń. W dyskusji, jaka się tutaj dzisiaj i na komisji toczyła, słychać było również dużo narzekań.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Proszę mi wybaczyć, że nie podejmuję polemiki z temi wszystkiemi fragmentarycznemi zarzutami. Czynię to nie dlatego, bym je lekceważył, lecz ponieważ nie chciałbym, aby odwracały naszą uwagę od zagadnienia głównego.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Niepodobna, by na przestrzeni Rzeczypospolitej nie było tu i owdzie sporadycznych powodów do narzekań i by opozycja polityczna nie przesadzała w przedstawianiu tych powodów. Taka jest praktyka życia, że niema w niem doskonałości. W przeciwnym razie nie byłaby potrzebna nasza polemika, nie byłyby potrzebne instytucje, powołane do czuwania nad prawidłowym tokiem życia zbiorowego. Jest to naszym codziennym obowiązkiem nieprawidłowości dostrzegać, badać ich przyczyny i usuwać.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Zagadnienie główne zaś streszcza się w dylemacie: czy organizacja współżycia i współdziałania obywateli w Państwie udoskonala się lub nie, czy administracja państwowa gra w tym procesie rolę dodatnią lub ujemną. Otóż każdy rzetelny obserwator, nawet krytyk, musi dać na to pytanie pozytywną odpowiedź. Nie wolno zapominać, wśród jakich okoliczności zewnętrznych kształtuje się, wychodzi z obrzydliwstwa niewoli na światło wolności nasze życie państwowe, jakie grzechy ustrojowe obarczają jeszcze nasze Państwo.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Czyż nie jest najdumniejszą legitymacją naszego ducha narodowego, że za sprawą Marszałka Piłsudskiego w tych warunkach dajemy światu dowód naszej odrębnej indywidualności w metodzie organizowania naszego życia zbiorowego, że borykamy się i ze skutkami psychicznemi niewoli i z obciążeniami psychicznemi kryzysu i z trudnościami epoki przewrotów w samej treści zasad ustrojowych życia państwowego — w pełnem świetle dnia, z zachowaniem podstawowych swobód obywatelskich, ustroju parlamentarnego i legalności walki politycznej, że, co więcej, borykamy się z temi trudnościami z powodzeniem i że proces konsolidacji kraju postępuje wyraźnie naprzód. Instynkt państwowy wśród obywateli wzrasta. Administracja zatraca stopniowo obce naloty biurokratyzmu i sprzymierza się ze społeczeństwem w usuwaniu trosk i niedoborów jego życia.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Są to, Wysoka Izbo, osiągnięcia niewątpliwe i w najwyższym stopniu pozytywne. Każdy ubiegający rok znaczy wyraźne dystanse postępu na tej drodze. Każdy rok umacnia nasze Państwo w tem, co jest najważniejsze — w urządzeniach, instytucjach publicznych, w obyczaju, sposobie myślenia i odczuwania obywateli.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Jesteśmy świadomi istniejących jeszcze braków i zadań wymagających pilnego podjęcia. Nie są nam obce troski i potrzeby obywateli, lecz mamy wolę zaspokojenia ich.</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Za kilka lat pełnowartościowym obywatelem przy własnym warsztacie pracy stanie się już to pokolenie, które choć zrodzone jeszcze w niewoli, nie zaznało jednak już jej skutków, przeszło przez polską szkołę powszechną, organizacje młodzieżowe i wojsko polskie. Na ten czas musimy już mieć tak przeobrażone kadry administracji państwowej, by nastało wzajemne pełne zrozumienie między obywatelem a administracją, będące podwaliną wspólnej, twórczej dla Państwa pracy.</u>
<u xml:id="u-41.12" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">Osiągnięte zaś rezultaty pracy uprawniają mnie do apelowania o zaufanie, że te dezyderaty stopniowo będą zaspokojone.</u>
<u xml:id="u-41.13" who="#MinisterSprawWewnętrznychZyndramKościałkowski">W tem przekonaniu proszę Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-41.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#KazimierzŚwitalski">Do osobistego sprostowania głos ma p. Hrywnak.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#AndrijHrywnak">Wysoki Sejmie! W związku z oświadczeniem p. posła Sanojcy, jakoby któryś z posłów Ukraińskich Socjalistów Radykałów w rozmowie z nim wyrażał zadowolenie z przeprowadzenia i z wyników wyborów samorządowych w powiecie kołomyjskim, w imieniu Klubu Ukraińskich Socjalistów Radykałów stwierdzam, że nikt z posłów naszego klubu p. posłowi Sanojcy takiego oświadczenia nie składał.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#komentarz">(P. Sanojca: Klub przy tej rozmowie nie był.)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#KazimierzŚwitalski">Ten punkt porządku dziennego został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Interpelacja Klubu Narodowego w sprawie „znęcania się nad osobami, uwięzionemi na mocy rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w „miejscu odosobnienia” w Berezie Kartuskiej w czasie od czerwca do października 1934 roku”.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#KazimierzŚwitalski">P. Sekretarka będzie łaskawa odczytać interpelację, będącą na porządku dziennym.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#SekretarkapJaroszewiczzowa">Interpelacja Klubu Narodowego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie znęcania się nad osobami, uwięzionemi na mocy rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w „miejscu odosobnienia” w Berezie Kartuskiej, w czasie od czerwca do października 1934 r.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#SekretarkapJaroszewiczzowa">Osoby, więzione w miejscu odosobnienia w Berezie Kartuskiej, traktowane były z zastosowaniem udręczeń moralnych i fizycznych, obrażających godność osobistą więzionych i podkopujących ich zdrowie.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#SekretarkapJaroszewiczzowa">Komendantem obozu mianowany został podinspektor Bolesław Grefner, znany społeczeństwu poznańskiemu z roli, jaką odegrał w Poznaniu podczas wypadków w dniu 19 marca 1931 r. na placu Wolności i w podwórzu komendy policji.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#SekretarkapJaroszewiczzowa">Według postanowienia prokuratora poznańskiego sądu okręgowego z dnia 30 czerwca 1931 r. stwierdzone zostało, że w odpowiedzi na skargi bitych obywateli podinspektor Grefner powiedział: „durnie policjanci, mało bili”. Postanowienie to stwierdziło również, że w czasie, kiedy w podwórzu komendy policji ukryci policjanci bili aresztowanych obywateli, podinspektor Grefner był obecny w gmachu komendy.</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#SekretarkapJaroszewiczzowa">Warunki odżywiania więzionych w obozie odosobnienia były znacznie gorsze od tych, jakie ustalone zostały rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości dnia 20 czerwca 1931 r., a które obowiązują nawet w stosunku do osób, skazanych za ciężkie zbrodnie i pozbawionych praw obywatelskich.</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#komentarz">(Głosy: Głośniej! Nic nie słychać. P. St. Stroński: Pan Marszałek rozpisał ankietę w sprawie akustyki na sali, a sami Panowie widzą, jaka jest ta akustyka. Nic nie słychać.)</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#KazimierzŚwitalski">Jak Pan będzie mówił, to ta akustyka będzie jeszcze gorsza.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Jako pożywienie dostarczono więzionym m. in. niedopieczony chleb, robaczywy groch, słoninę z robakami. Chorym nie pozwalano na stosowanie djety. Wychodzącym z rana na pracę poza obozem początkowo przez kilka tygodni dawano obiad dopiero o godzinie 5 po południu. Nie pozwolono na otrzymanie paczek z żywnością.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Warunki zdrowotne były nie mniej uciążliwe. Odosobnieni nie mieli ani łóżek, ani prycz. Sienniki bez poduszek leżały bezpośrednio na podłodze. Nie pozwalano używać szczoteczek do zębów, a mydła nie dawano w ciągu kilku tygodni. W celach nie było ani stołków, ani ławek, nie wolno było siadać na siennikach, a tylko na gołej podłodze.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">W karcerze, do którego wsadzano za drobne przewinienia, jak np. za posiadanie jakiejś drobnostki, uwięzieni spali na gołej podłodze w małej, zupełnie ciemnej i wilgotnej celi, skąd, nawet po krótkim pobycie, wychodzili tak osłabieni, że nie mogli utrzymać się na nogach.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Aresztowanych zmuszano do ciężkiej pracy fizycznej w samym obozie i poza obozem. Musieli oni oprócz tego wykonywać czynności najbardziej przykre, gdyż kazano im porządkować ubikacje i myć gołemi rękoma spluwaczki nie tylko własne, lecz także używane przez policję.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Bito uwięzionych przy każdej sposobności: bito na korytarzach obozu, kiedy więzieni biegli na rozkaz policji, bito przy pracy, kiedy wycieńczeni fatalnemi warunkami odżywiania i pomieszczenia więźniowie nie mogli sprostać ciężkiemu wysiłkowi fizycznemu. Bicie to nie stanowiło wyjątku, lecz było wykonaniem zasad postępowania, ustanowionych przez władze obozu. I tak zaraz po przywiezieniu pierwszej partii uwięzionych, podinspektor Grefner w ich obecności zwrócił się do policjantów z poleceniem, aby „walili prosto w łeb” w razie, jeżeli uznają to za potrzebne. Nadto jeden z zastępujących p. Grefnera komisarzy policji, przyjmując nową partię uwięzionych, odezwał się do nich: „Świat nie widział tego, co my tu wam urządzimy”. Największem okrucieństwem w traktowaniu uwięzionych odznaczyli się posterunkowi: Franciszek Markowski (K. G. N. 186), Mieczysław Sitek (K. G. 198), Bosowski (K. G. 230) oraz starszy przodownik Szymborski (N. 9).</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Nadzór nad obozem odosobnienia w Berezie Kartuskiej sprawował wojewoda poleski p. Wacław Kostek Biernacki, będący na tym terenie najwyższym przedstawicielem Rządu polskiego, który często odwiedzał obóz i nie tylko badał ogólne warunki tam panujące, lecz wnikał w drobne nawet szczegóły postępowania z aresztowanymi.</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Stosunki, panujące w Berezie, nie były obce centralnym władzom politycznym. Dowodzi tego pobyt w obozie dyrektora departamentu politycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych p. Kaweckiego, który mającym opuścić obóz aresztowanym groził ponownem osadzeniem, jeżeli będą opowiadać o tem, co przeżyli w Berezie. Tem samem stwierdził wymieniony urzędnik, że pośredni sprawcy tych stosunków sami uważali je za bezprawne i niegodne.</u>
<u xml:id="u-47.8" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Powyższe wypadki znęcania się nad ludźmi bezbronnymi, którym nie tylko nie udowodniono żadnej winy, lecz których czyny nie były przedmiotem sądowego postępowania — są rażącem pogwałceniem art. 98 Konstytucji, stanowiącego, że „kary połączone z udręczeniem fizycznem są niedozwolone”. Traktowanie uwięzionych w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej stworzyło dla ludzi nie skazanych żadnym prawomocnym wyrokiem sądów Rzeczypospolitej katorgę, gorszą od tej, jaką znała carska Rosja.</u>
<u xml:id="u-47.9" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Podpisani zwracają się do Pana Prezesa Rady Ministrów z zapytaniem: Czy powyżej opisane fakty nieludzkiego postępowania z przebywającymi w miejscu odosobnienia w Berezie Kartuskiej były wykonaniem poleceń Rządu?</u>
<u xml:id="u-47.10" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Warszawa, dn. 6 listopada 1934 r.</u>
<u xml:id="u-47.11" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Proszę o odczytanie odpowiedzi p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Warszawa, dn. 22 grudnia 1934 r.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Prezes Rady Ministrów. Nr. 3A—263/2.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Do Pana Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej w w Warszawie.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">W odpowiedzi na interpelację w sprawie powyższej, nadesłaną mi przy piśmie Pana Marszałka z dnia 13 listopada 1934 r. L. P. 1. III. 345/P. P. mam zaszczyt zakomunikować Panu Marszałkowi co następuje:</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Odpowiedź Rządu czyta Pani jednak głośniej. Widocznie przeszła Pani mutację. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Podniesione przez interpelantów zarzuty pod adresem komendanta miejsca odosobnienia podinspektora P. P. Bolesława Grefnera opierają się na zajściach, jakie miały miejsce w Poznaniu dnia 19. III.1931 r. Dochodzenie w sprawie tych zajść, obejmujące również zarzuty, stawiane policji, zostało umorzone przez prokuratora, tem samem nie stwierdzono żadnych uchybień ze strony organów bezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Twierdzenie interpelantów, jakoby warunki odżywiania odosobnionych, były znacznie gorsze od tych, jakie ustalone zostały rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości z dnia 20. VI. 1931 r. pomijając jego gołosłowność wobec braku jakichkolwiek konkretnych dowodów, jest bezpodstawne w świetle faktów, opartych na zestawieniach cyfrowych.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Porównywując normy żywnościowe, przewidziane w par. 121 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z 20. VI. 1931 r. w sprawie regulaminu więziennego (Dz. Ust. R. P. Nr. 71, poz. 577) z normami, zawartemi w tabeli wyżywienia, stosowanej w miejscu odosobnienia, i operując przytem zestawieniu wartościami kalorycznemi pokarmów, najbardziej w danym wypadku miarodajnemi, otrzymujemy, że zasadnicza kaloryczna racja żywnościowa dla jednego człowieka jest w miejscu odosobnienia wyższa od normy więziennej o 24,9%.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Na podkreślenie zasługuje również, że owa dodatnia różnica występuje przy tak ważnych grupach pokarmów, jak chleb (24,8%), tłuszcz (40,3%), mięso (20%) i cukier (35,7%). Dzienna racja żywnościowa w żadnym wypadku nie jest niższa od przewidzianej regulaminem więziennym dla pracujących.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Nadzór nad zaprowiantowaniem i wyżywieniem sprawuje nie tylko komendant miejsca odosobnienia, lecz również i lekarz.</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Nieprawdą jest, jakoby odosobnionym dostarczano niedopieczony chleb, robaczywy groch i słoninę z robakami.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Chleb w miejscu odosobnienia wypiekany jest przez wykwalifikowanego piekarza i spożywają go zarówno odosobnieni, jak i policjanci z kompanji wartowniczej. W pierwszych dniach, niektórzy z odosobnionych, nieprzyzwyczajeni do razowego chleba, istotnie skarżyli się na zwykłe w tych wypadkach zaburzenia żołądkowe. Po zbadaniu tej sprawy przez lekarza okazało się, że przyczyną tych zaburzeń było spożywanie zbyt świeżego chleba, wobec czego komendant zarządził wydawanie go dopiero po upływie 24 godzin od chwili upieczenia i skargi na zły chleb ustały, mimo, że w sposobie jego wypiekania nic się nie zmieniło.</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Na zły gatunek grochu lub innych pokarmów odosobnieni nigdy nie skarżyli się. Dostawcom prowiantu płaci się pełne ceny, wymagając dostarczania pełnowartościowych pokarmów.</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">W porze letniej zdarzył się wypadek dostarczenia nieświeżej słoniny, która została niezwłocznie zakwestionowana przez prowiantowego posterunkowego Kaczyńskiego i zwrócona dostawcy z jednoczesnem wykluczeniem go od dostaw.</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Djety specjalnej w izbie chorych nie stosuje się, gdyż kierowani są do niej jedynie odosobnieni cierpiący na lżejsze niedomagania. Poważniej chorych odsyłano do szpitala, w którym stosowano się do wskazówek lekarza bez żadnych ograniczeń. Nieprawdą jest, że zatrudnionym poza obozem przez kilka tygodni dawano obiad dopiero o godzinie 17ej. Istotnie, przez kilka pierwszych dni wydawanie obiadu odbywało się z opóźnieniem, które wynikało jednak wyłącznie z pewnych braków natury technicznej, całkowicie usuniętych po tych kilku dniach.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Zakaz otrzymywania przez odosobnionych paczek żywnościowych leży w granicach uprawnień dyscyplinarnych komendanta miejsca odosobnienia i tylko w tym charakterze jest stosowany.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">O tem, że ani warunki wyżywienia, ani praca fizyczna nie wpływają ujemnie na stan zdrowia odosobnionych, świadczy fakt, że do dnia 1. XII. 1934 r. największa liczba przebywających w izbie chorych wynosiła 13 osób, do szpitala zaś w tymże czasie skierowano ogółem zaledwie 5 osób, z których 3 już powróciły do miejsca odosobnienia.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Odosobnieni śpią na siennikach, grubo wypchanych słomą (25 kg na siennik). Brak prycz uzupełnia się. W salach i celach niema stołków lub ławek, gdyż izby te służą wyłącznie do spoczynku nocnego, a regulamin zajęć dziennych w zasadzie nie pozwala na przebywanie w nich w ciągu dnia.</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Stołki i ławki znajdują się natomiast w ilości dostatecznej w jadalni oraz są wstawiane do sal i cel w dni świąteczne oraz słotne, kiedy odosobnieni są wolni od pracy.</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Nieprawdą jest jakoby odosobnionym przez kilka tygodni nie dawano mydła. Wydawano je do mycia i kąpieli raz na tydzień w ilości aż nadto dostatecznej, o czem świadczy fakt, że nie było w tym okresie zużywane, wobec czego zaczęto je wydawać co 10 dni.</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Wypadki stosowania kary dyscyplinarnej samotnego zamknięcia są nader rzadkie i maksymalna ilość przebywających w areszcie jest jeszcze niższa, niż maksymalna frekwencja w izbie chorych. Nieprawdą jest, że cele przeznaczone do tej kary są małe, ciemne i wilgotne, gdyż mają one wymiary 6,3 m X 4,3 m, posiadają okienka i są zupełnie suche. Dwie z pośród posiadanych do dyspozycji cel były istotnie wilgotne, lecz nie były one ani razu użyte do wykonania kary i zostały użyte do magazynowania materiałów nie ulegających zepsuciu od wilgoci.</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Doraźne karanie w postaci bicia odosobnionych niema miejsca. Za przewidziane w regulaminie wykroczenia odosobnieni są karani w drodze dyscyplinarnej, ponadto regulamin przewiduje możliwość pokonania oporu przez użycie siły, a w wypadkach prób ucieczki, oporu czynnego, zamachu na wolność, zdrowie lub życie personelu komendy miejsca odosobnienia, nawet użycia broni. Jest to zupełnie uzasadnione, w praktyce jednak ani razu nie zaszła potrzeba wykorzystania tego uprawnienia dla braku prób oporu.</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Odezwanie się podinspektora Grefnera do policjantów, aby „walili w łeb”, jeśli uznają to za stosowne, jest zupełnie mylnie tłumaczone, jako upoważnienie do bicia odosobnionych.</u>
<u xml:id="u-48.23" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Wypowiedziany głośno przez komendanta miejsca odosobnienia rozkaz wynika z przepisów regulaminu, dotyczących użycia siły i broni w razie potrzeby. Tendencją zaś jego było zupełnie celowe ostrzeżenie obecnej przy tem grupy odosobnionych przed konsekwencjami prób oporu czynnego.</u>
<u xml:id="u-48.24" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Zarzut zmuszania odosobnionych do mycia gołemi rękami spluwaczek jest nieprawdziwy. Mycie spluwaczek, jak również innych naczyń i sprzętów oraz sprzątanie sal i cel wchodzi zakres wewnętrznych prac porządkowych i jest wykonywane przez odosobnionych. Do mycia spluwaczek używa się szmat osadzanych na kijach.</u>
<u xml:id="u-48.25" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Inspekcja miejsca odosobnienia w Berezie Kartuskiej jest dokonywana bardzo często, a postępowanie policjantów z odosobnionymi podlega specjalnie szczegółowemu badaniu.</u>
<u xml:id="u-48.26" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Na podstawie wyników tych inspekcyj mogę stanowczo twierdzić, że fakty znęcania się lub bezmyślnego szykanowania odosobnionych nie miały miejsca.</u>
<u xml:id="u-48.27" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Wymienienie w interpelacji z nazwiska czterech policjantów, odznaczających się rzekomo specjalnem okrucieństwem, nie daje dostatecznych podstaw do wdrożenia specjalnego dochodzenia z uwagi na brak konkretnych przeciwko nim zarzutów, jak również faktu, że podczas dokonywanych inspekcyj odosobnieni nie zgłaszali żadnych zażaleń na warunki pobytu w miejscu odosobnienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#KazimierzŚwitalski">Dla uzasadnienia wniosku o konieczności odbycia dyskusji nad odpowiedzią Rządu zapisał się p. Nowodworski. Udzielam mu głosu.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#KazimierzŚwitalski">Przysługuje Panu czas 10 minut.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#JanEdwardNowodworski">Na posiedzeniu Sejmu w dniu 6 listopada r. ub. zgłosił Klub Narodowy wniosek ustawodawczy o uchylenie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w przedmiocie urządzania obozów odosobnienia. Jednocześnie złożona została ta interpelacja, którą Wysoka Izba przed chwilą usłyszała. Oczywiście kwestia prawna przedmiotu będzie rozpatrywana na Komisji Prawniczej i na plenum Sejmu i nie zamierzam jej teraz przy uzasadnianiu naszego wniosku formalnego poruszać. Natomiast kwestia odpowiedzi Rządu na naszą interpelację w rozumieniu Klubu Narodowego powinna być rozpatrywana podczas dyskusji na plenum Sejmu. Dlaczego? Zasady, któremi się rządzimy w tym względzie, są proste i jasne. Podaliśmy w interpelacji, której szanowni słuchacze wysłuchali przed chwilą, szereg faktów, stwierdzających niesłychane postępowanie w Berezie Kartuskiej. W odpowiedzi Rządu mamy takie twierdzenie, że nie było, że nie stosowano, że nie znęcano się, że wszystko to jest gołosłowne, oraz że to jest oparte na rezultatach inspekcji. Otóż należy stwierdzić jasno, że jeżeli żądacie dowodów, to trzeba pamiętać o okoliczności takiej, która również jest tajemnicą poliszynela, że wszystkim więźniom w Berezie zagrożono, iż gdyby po wyjściu cokolwiek powiedzieli, to tam powrócą. Otóż jeżeli chcecie, aby ta sprawa smutna i bolesna dla polskiego społeczeństwa została wyjaśniona, to niechże te dowody będą sprawdzone. Nie uchylamy się od tego; niech przyjdą ci ludzie, niech powiedzą tym katom w oczy co oni z nimi robili.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#JanEdwardNowodworski">Charakterystyczne jest, że gdy w naszej interpelacji były przytoczone autentyczne słowa p. Grefnera: „walić w łeb”, to w odpowiedzi Rządu powiedziano, że tego nie można tak rozumieć, że to jest pozwolenie na bicie aresztantów. Darujcie Panowie, ja umiem po polsku i rozumiem, że „walić w łeb” jest podżeganiem do bicia. Dlatego uważam, że tego rodzaju odpowiedź Rządu na ten ustęp interpelacji jest nie tylko gołosłowna, ale wręcz sprzeczna z wyraźnem brzmieniem słów.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#JanEdwardNowodworski">Mamy w odpowiedzi Rządu i taki ustęp, że jeżeli się wymienia 4 funkcjonariuszów policji, o której przed chwilą tak pięknie mówił p. Minister Spraw Wewnętrznych, gdy się twierdzi, że ci ludzie popełniali okrucieństwa, Rząd odpowiada: „to nie jest powód do wszczęcia dochodzeń, bo to nie jest zarzut konkretny”. A w rozumieniu naszego klubu jest to wyraźny zarzut co to popełnienia przez wymienione osoby przestępstwa, przewidzianego w art. 286 § 1 kodeksu karnego. I dlatego, gdyby w odpowiedzi Rządu było, że te zarzuty sprawdził i że są one nieprawdą, rozumiałbym. Ale Rząd tego nie mówi. Rząd mówi, że nie będzie tego sprawdzał. Dlaczego? Bo Rząd boi się ujawnienia tego faktu. Dlatego też podczas rozpraw Komisji Budżetowej chcieliśmy wyjaśnić tę sprawę tak. żeby ona nie nabrała posmaku skandalu publicznego. A co nam Minister Spraw Wewnętrznych odpowiedział? Minister Spraw Wewnętrznych odpowiedział, że teraz od 1 grudnia tego niema, regulamin jest surowy, nader surowy, bardzo surowy, tak to podkreślił trzy razy, a zapomniał o tem, że regulamin stworzony dla obozów odosobnienia. to nie jest ustawa, ani cień ustawy, to jest nadużycie prawa, które powinno być ujawnione. Dlatego uważam, że tych kilka słów wystarczy dla uzasadnienia wniosku, który zgłaszam w imieniu naszego klubu o otwarcie dyskusji nad odpowiedzią Rządu.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#KazimierzŚwitalski">Kto jest za wnioskiem p. posła Nowodworskiego, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Uciekacie od dowodów!)</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#KazimierzŚwitalski">Proszę głosowania nie przerywać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Po głosowaniu powtarzam, że uciekacie od dowodów.)</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#KazimierzŚwitalski">Panie Pośle Stroński, przywołuję Pana do porządku z zapisaniem do protokółu.</u>
<u xml:id="u-51.5" who="#KazimierzŚwitalski">Mam zamiar zamknąć posiedzenie. Proszę p. Sekretarkę o odczytanie interpelacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Interpelacja posłów z Klubów Chrześcijańskiej Demokracji i Narodowego do pana Ministra Sprawiedliwości w sprawie konfiskaty czasopisma „Polonji” nr 3706 i „Siedmiu groszy” nr 36 z dnia 6 lutego 1935 r.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Interpelację tę odkładam do porozumienia się z interpelantami.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Następne posiedzenie proponuję odbyć jutro o godz. 10 rano z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1935/36 (druk nr 1000):</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">8 Fundusze Ministerstwa Skarbu:</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">a) Państwowy Fundusz Budowlany,</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">b) Państwowy Fundusz Rozbudowy Miast,</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">c) Specjalny Rachunek Terenowy Rozbudowy Miast.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">8 Monopole.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">18 Długi Państwowe.</u>
<u xml:id="u-52.12" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">8 Ministerstwo Skarbu oraz Fundusz Pomocy Instytucjom Kredytowym.</u>
<u xml:id="u-52.13" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Głosowanie nad projektem ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1935/36.</u>
<u xml:id="u-52.14" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Nie słyszę sprzeciwu, uważam moją propozycję za przyjętą.</u>
<u xml:id="u-52.15" who="#SekretarkapJaroszewiczowa">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-52.16" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 35.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>