text_structure.xml 95.3 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#MarekOlewiński">Otwieram posiedzenie Komisji Finansów Publicznych. Porządek dzienny przewiduje przyjęcie harmonogramu pracy Komisji nad sprawozdaniem z wykonania budżetu państwa za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 2003 r. oraz rozpatrzenie informacji na temat skutków przystąpienia Polski do strefy euro. Czy mają państwo posłowie uwagi do zaproponowanego przeze mnie porządku dziennego? Nie widzę. Stwierdzam, że porządek dzienny został przyjęty. Przechodzimy do realizacji pierwszego punktu porządku dziennego. Otrzymali państwo projekt harmonogramu. Przewiduje on, że do 31 maja br. Rada Ministrów przedłoży sprawozdanie z wykonania budżetu państwa za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 2003 r. Tak się już stało. Od 22 do 30 czerwca będą się odbywały prace we właściwych komisjach sejmowych. Do 30 czerwca zostaną przekazane przez te komisje wnioski do Komisji Finansów Publicznych. Nasza Komisja będzie pracowała w dniach od 22 czerwca do 14 lipca, czyli przez 14 dni roboczych. 14 lipca przyjmiemy sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych o sprawozdaniu z wykonania budżetu państwa za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 2003 r., rozpatrzymy projekt uchwały Sejmu RP w powyższej sprawie oraz w przedmiocie absolutorium dla rządu. 15 lipca zostanie doręczone posłom sprawozdanie Komisji wraz z projektem uchwały w przedmiocie absolutorium. Głosowania odbędą się, jak zawsze, na zakończenie prac Komisji Finansów Publicznych. Czy mają państwo uwagi do zaproponowanego przeze mnie harmonogramu prac naszej Komisji oraz Sejmu? Nie widzę. Stwierdzam, że przyjęliśmy harmonogram pracy Komisji nad sprawozdaniem z wykonania budżetu państwa za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 2003 r. Zostanie on przekazany Prezydium Sejmu i stanie się obowiązujący po zatwierdzeniu przez Prezydium Sejmu i Marszałka. Wyczerpaliśmy punkt pierwszy porządku dziennego. Przechodzimy do realizacji punktu drugiego, czyli rozpatrzenia informacji na temat skutków przystąpienia Polski do strefy euro. Informacja ta jest rozpatrywana przez naszą Komisję na polecenie marszałka Sejmu. Z wnioskiem o zajęcie się tym tematem wystąpił Klub Parlamentarny Ligi Polskich Rodzin. W posiedzeniu uczestniczy wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, pan Jerzy Pruski, oraz podsekretarze stanu w Ministerstwie Finansów: pani Elżbieta Suchocka-Roguska oraz Wiesław Szczuka. Proponuję następujący tryb pracy. Przedstawiciel wnioskodawców zabierze głos i krótko uzasadni wniosek. Państwo posłowie otrzymali wniosek z dużym wyprzedzeniem, więc nie ma potrzeby szczegółowo go uzasadniać. Następnie wysłuchamy informacji przedstawionych przez Narodowy Bank Polski oraz Ministerstwo Finansów i odbędziemy dyskusję nad informacją. Czy do takiego trybu pracy Komisji mają państwo posłowie uwagi? Nie widzę. Stwierdzam, że został on zaaprobowany. W imieniu wnioskodawców głos zabierze pani posłanka Gabriela Masłowska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#GabrielaMasłowska">Z dostępnej nam wiedzy oraz materiałów, jakie otrzymaliśmy, wynika, że likwidacja polskiego złotego i polskiej władzy monetarnej jest warunkiem przyspieszenia wzrostu gospodarczego i zwiększenia dynamiki inwestowania. Jeśli w raporcie, który otrzymaliśmy, przyjęto arbitralne założenie, że tak właśnie ma być w stosunku do scenariusza zachowania suwerenności monetarnej Polski, to oczywiste jest, że musiano uzyskać takie właśnie wyniki. Kwestionujemy całkowicie założenie, że likwidacja złotego oznacza uruchomienie procesów, które mogą przyspieszyć rozwój gospodarczy Polski w stosunku do alternatywnych scenariuszy, które za chwilę przedstawię. Twórcy raportu zdają się zapominać, że jest wiele krajów na świecie, które mają wysoką dynamikę inwestycji, a nie zlikwidowały swoich walut narodowych. Przykładami są chociażby Australia, tzw. tygrysy azjatyckie, Nowa Zelandia, Chile czy Izrael. Autorom raportu wydaje się również, że likwidacja polskiego państwa i przyłączenie obecnych ziem zachodnich Polski do Niemiec, jako kolejnego landu, miałaby zwiększyć tempo wzrostu PKB o 0,3%. Jeśli byłaby to prawda, należałoby zabiegać o wprowadzenie w życie takiego rozwiązania. Przecież jest to absurd! Powiem więcej, jest to zdrada i nie wolno traktować suwerenności monetarnej Polski jako towaru. Suwerenność jest zadaniem, a nie przeszkodą. Oczywiście, że niektórym marzy się, że Polska zostanie przekształcona w jedną wielką spółkę prawa handlowego, którą kupi spółka zagraniczna. I proszę nie mówić, że przesadzam. Jeśli ktoś uważa, że suwerenność monetarna się nie opłaca, to jest to nie tylko naganny sposób podejścia, ale wręcz zasługuje na szczególnie krytyczną ocenę, a wręcz karę. Jestem przygotowana na przedstawienie alternatywy wobec likwidacji polskiej złotówki i suwerenności monetarnej Polski. Moje opracowanie jest poparte konkretnymi badaniami, opartymi na oficjalnych dokumentach, danych statystycznych. Czy mam je przedstawić w tej chwili, czy po wystąpieniu przedstawicieli Narodowego Banku Polskiego i pozostałych osób?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#MarekOlewiński">Sądzę, że lepiej przedstawić to od razu. Mówiłem jednak, że dysponujemy obszernymi materiałami na ten temat, więc proszę o syntetyczną informację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#GabrielaMasłowska">Z góry uprzedzam, że nie będzie to możliwe. Sprawa jest rangi systemowej, historycznej i narodowej; zwrócił na nią uwagę marszałek Sejmu. Wymaga bardzo wnikliwej, odpowiedzialnej i dokładnej dyskusji. Oby nie było na nią za późno. Od paru miesięcy domagam się debaty w parlamencie na ten temat, jednakże moje starania nie odnoszą skutku. Sprawa została przekazana do Komisji Finansów Publicznych, co także o czymś świadczy, więc popędzanie mnie jest nie do przyjęcia. Przechodzę do przedstawienia koncepcji alternatywnej wobec przystąpienia Polski do strefy euro, koncepcji gwarantującej zachowanie polskiej waluty narodowej oraz suwerenności monetarnej naszego kraju. Do realizacji tego zadania potrzebne jest przyjęcie przez władze monetarne trzech zasadniczych celów działania w przyszłości. Po pierwsze, umiejętne prowadzenie polityki antycyklicznej. Po drugie, odzyskiwanie, utrwalanie i poszerzanie własności polskiej w sektorze bankowym i gospodarce. Po trzecie, sprzyjanie proeksportowemu charakterowi gospodarki. Aby pierwszy cel, czyli skuteczna polityka antycykliczna, został zrealizowany, bezwzględnym warunkiem jest sprawna transmisja impulsów, które przekazuje władza centralna, bank centralny do podmiotów na rynku, które obecnie są paraliżowane między innymi ze względu na strukturę własnościową sektora bankowego. Wszyscy o tym wiedzą. Wobec tego przedstawię, jak można rozwiązać ten problem. Należy wyposażyć władzę monetarną w szeroki wachlarz instrumentów bezpośredniego oddziaływania na banki komercyjne. Należą do nich: możliwość ustalania przez NBP maksymalnego i minimalnego oprocentowania kredytów i depozytów dla sektora niefinansowego. Ponadto należy wprowadzić koncepcję monobanku, wzorem wielu banków świata, który miałby możliwość, jako bank centralny, prowadzenia działalności typowej dla banków komercyjnych. Na przykład Narodowy Bank Polski mógłby poprzez sieć swoich oddziałów gromadzić depozyty gospodarstw domowych i na ich podstawie udzielać kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw, dzięki czemu poprawiłyby się warunki finansowania. Z kilku ostatnich raportów Ministerstwa Finansów wynika jednoznacznie, że wśród ankietowanych małych i średnich firm przeważa opinia, iż dostępność kredytu w Polsce jest coraz trudniejsza. Jeśli przyjęlibyśmy te dwa instrumenty jako możliwe, to NBP niekoniecznie musiałby je stosować dla regulowania przebiegu cyklu koniunkturalnego w Polsce, ale sama świadomość, że taka możliwość istnieje, uniemożliwiałaby bankom komercyjnym działanie wbrew intencjom banku centralnego. Na przykład jeśli Narodowy Bank Polski chciałby prowadzić bardziej ekspansywną politykę, a banki komercyjne prowadzą politykę restrykcyjną, wprowadziłby maksymalny poziom oprocentowania kredytów. Jeżeli sytuacja byłaby odwrotna, NBP ustaliłby minimalny poziom oprocentowania depozytów lub nawet maksymalny poziom oprocentowania kredytów, aby wyznaczyć maksymalny przyrost kredytów w danym okresie, w którym będzie trzeba stosować bardziej restrykcyjną politykę względem gospodarki. Instrumenty możliwe do stosowania przez bank centralny, a niekoniecznie jeszcze stosowane, miałyby charakter swoistego instrumentu nakłaniania banków komercyjnych do realizacji zadań stojących przed gospodarką, wynikających z zatrudnienia i wzrostu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#GabrielaMasłowska">Zastanówmy się, czy takie rozwiązanie jest dopuszczalne i czy są doświadczenia innych państw w tej sprawie. Doświadczenie historyczne pokazuje, że wiele krajów stosuje takie metody oddziaływania na gospodarkę przez bank centralny. Na przykład w krajach skandynawskich bank centralny regulował oprocentowanie kredytów i depozytów w bankach komercyjnych. Do 1967 r. korzystanie z tego instrumentu możliwe było również na Tajwanie. Tyle na temat pierwszego zadania i sposobu jego realizacji, czyli łagodzenia odchyleń od trendów w przebiegu cyklu koniunkturalnego metodami krajowymi, opartymi na własnej bankowości oraz walucie. Jeśli chodzi o drugi cel, czyli o narodowy charakter systemu bankowego, to jego odbudowanie jest możliwe. Uważam, że zasługi banków centralnych wielu krajów o szybkim wzroście gospodarczym, np. tzw. tygrysów azjatyckich, Tajwanu, Tajlandii, Korei Południowej itp., należy przypisywać zachowaniu narodowego charakteru systemu finansowego tych krajów. Były one budowane przy wykorzystaniu kapitału rodzimego, a zatem udziałowcy, akcjonariusze byli zainteresowani wysoką dynamiką rozwoju gospodarki i eksportu. Zanim powiem, w jaki sposób możliwe jest odbudowanie narodowego charakteru polskiego systemu bankowego, chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, która wśród kosmopolitycznych poglądów często jest używana jako argument przemawiający za sprzedażą polskich banków, likwidacją polskiego sektora bankowego. Kosmopolici lub, inaczej mówiąc, osoby o mentalności bezpaństwowej, podają między innymi, że sprzedaż polskich banków daje szansę na obniżenie marż odsetkowych. Takie stwierdzenia nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Mamy przykłady wielu krajów, np. Wenezueli, gdzie banki zagraniczne, które tam dominują, osiągają wysoką rentowność, natomiast gospodarka jest przez te banki wyraźnie eksploatowana i kuleje. Są też takie kraje, gdzie marże odsetkowe w bankach krajowych są niższe aniżeli w bankach obcych na terenie tych krajów. Znów odwołam się do przykładów krajów Dalekiego Wschodu. Dlaczego nie mamy korzystać z doświadczeń innych krajów? Myślę, że pan prezes Leszek Balcerowicz oraz osoby z nim współpracujące potrafią to robić, np. jeśli chodzi o wyznaczenie celu inflacyjnego. Nie mieli oporów, wzorując się na Irlandii. Dlaczego nie mamy podpatrzeć i zastosować pozytywnych doświadczeń innych krajów, które nie straciły niezależności monetarnej? Uważam, że apelowanie czy podejmowanie działań sprzyjających sprzedaży polskiego sektora bankowego, oddanie go wyłącznie inwestorom zagranicznym, jest wyraźnym przejawem lobbingu na rzecz tych ostatnich i trzeba nazwać tę sprawę po imieniu. Jak odbudować strukturę narodową naszego systemu bankowego i czy jest to w ogóle możliwe? Proponuję kilka rozwiązań. Oczywiście nie mam monopolu na przedstawienie całościowego planu, ale sądzę, że moje propozycje są godne uwagi. Po pierwsze, powracam do koncepcji monobanku. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z monobankiem systemu nakazowo-rozdzielczego. Chodzi mi o monobank rynkowy, np. bank centralny, przyjmując depozyty średnio i długoterminowe od osób fizycznych mógłby włączyć się w udzielanie firmom małym i średnim kredytów na ich rozwój. W ten sposób wyrwalibyśmy z objęć banków zagranicznych wielu klientów. Drugim punktem, który uważam za niezwykle pilny i potrzebny, jest utworzenie polskiego banku proeksportowego.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#GabrielaMasłowska">Dotychczas nie ma takiej instytucji w Polsce, a w wielu krajach istnieje i jest odpowiedzią na sukces tych krajów. Polski bank eksportowy mógłby być utworzony chociażby przy wykorzystaniu 5% rezerw walutowych. Czy jest to aż tak wiele? Trzecim elementem umocnienia i odtworzenia systemu bankowego w Polsce o narodowym charakterze byłoby przyjęcie zasady, że prywatyzowane banki znajdowałyby tylko polskich inwestorów. Kolejnym rozwiązaniem, które wskazuję, jest utworzenie narodowej grupy finansowej z udziałem PKO BP oraz PZU SA. Jest to stosowane w wielu krajach przy zachowaniu narodowego charakteru ich systemu bankowego. Należałoby także rozważyć pilnie możliwość inspirowania spółek Skarbu Państwa, a także samorządów terytorialnych, uczelni i wielu instytucji publicznych do prowadzenia swoich rachunków właśnie przez banki polskie. Można także zastanowić się nad utworzeniem infolinii podobnej jak działające w wielu innych krajach, za pomocą której zbierano by skargi od obywateli na funkcjonujące w naszym kraju banki zagraniczne i fundusze venture capital, a zdaje się, że wiele osób miałoby dużo do powiedzenia w tej sprawie. Generalnie chodzi o szerzenie patriotyzmu gospodarczego. Poddaję pod rozwagę przedstawicieli NBP sprawę prowadzenia portalu edukacyjnego dla młodzieży, szkół średnich i wyższych na temat wprowadzenia euro. Dochodzą do mnie informacje, że przygotowane są tam wzory lekcji. Domyślam się, że chodzi o nasączanie polskiej młodzieży przekonaniem, że tylko likwidacja polskiego złotego i wprowadzenie euro gwarantuje im sukces. Wiele z tych lekcji jest zakodowanych. Bardzo proszę, aby przedstawiciel NBP odpowiedział, dlaczego tak jest i zadeklarował, że programy te zostaną odkodowane. Bardzo byłabym zainteresowana przeprowadzeniem dogłębnej analizy treści portalu internetowego oraz schematów lekcji. Przedstawiłam podstawowe, moim zdaniem, posunięcia, które dają szansę na umocnienie polskiej bankowości. Kwestią jest tylko wola polityczna, wola parlamentu polskiego, który musiałby poważnie podejść do problemu, rozważyć alternatywy, a nie milcząco akceptować narzucane nam narzucane stanowiska liberałów. Wszystko to jest możliwe - zapewne to, co powiem, wywoła oburzenie, a nawet śmiech - przy weryfikacji kadr NBP. Chodzi o to, aby kadry były przebadane pod tym kątem. Należy sprawdzić, czy pracownicy zobowiążą się i będą gotowi realizować wszystkie zadania, które wynikają z zachowania suwerenności monetarnej Polski. Naturalnie potrzebna jest do tego komisja weryfikacyjna, ale na razie dajmy temu spokój. Jest także trzecia kwestia, która gwarantuje sukces polskiej gospodarki bez likwidacji suwerenności monetarnej Polski, co wciąż podkreślam. Chodzi mi o podejmowanie działań wpływających na zwiększenie zdolności eksportowych Polski. Przecież wiemy dokładnie, że przyczyną dynamicznego rozwoju wielu krajów jest eksport. Potrzebna jest polityka proeksportowa. Do tego stosowane są instrumenty fiskalne i celne, np. specjalne strefy eksportowe, ulgi w podatkach itp. Jest to nam ogólnie znane. Zastanawiam się jednak, dlaczego do tego celu nie mielibyśmy użyć narodowego systemu finansowego, NBP czy innych instrumentów polityki pieniężnej. Są pewne sygnały, że coś się dzieje, np. w Banku Gospodarstwa Krajowego, ale działania te można nazwać jedynie protezą tego, co naprawdę powinno być. Myślę, że w czasie dyskusji będzie okazja do poruszenia tego problemu. W jaki sposób można uruchomić zdolność eksportową polskiej gospodarki przy wykorzystaniu polskiego systemu bankowego? NBP powinien przeznaczyć 5% rezerwy walutowej na utworzenie polskiego banku eksportowego. Będzie on udzielał gwarancji, kredytów, poręczeń naszym eksporterom.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#GabrielaMasłowska">Mało tego, departament tego banku mógłby, współpracując z giełdą warszawską, pomóc polskim małym i średnim firmom, w których segmencie występuje przewaga importu nad eksportem, w sporządzaniu prospektów emisyjnych, przeprowadzaniu emisji, prowadzeniu doradztwa, np. w sprawie analizy sytuacji w poszczególnych branżach na rynkach towarowych czy walutowych. Czy to jest trudne do osiągnięcia? Jest wiele uczelni, które przygotowują fachowców pod tym kątem. Aby uruchomić działania proeksportowe, należy zmodyfikować sposób zarządzania aktywami Narodowego Banku Polskiego. W większości, nawet do 90%, są to aktywa walutowe. Dlaczego część aktywów nie mogłaby być lokowana np. w akcje i papiery dłużne polskich spółek proeksportowych? Chodziłoby np. także o możliwość nabycia GDR-ów przez Narodowy bank Polski. Mamy przecież doświadczenia wielu krajów, np. Norweski Bank Centralny zarządza specjalnym funduszem naftowym, którego aktywa lokowane są nawet w 40% w norweskich spółkach notowanych na giełdach zagranicznych. Sprawa Hongkongu jest tu także dobrym przykładem, kiedy to, aby uniknąć krachu na giełdzie, bank centralny przystąpił do skupowania akcji krajowych spółek. Takim rozwiązaniem, które należy uwzględnić, jest właśnie użycie aktywów Narodowego Banku Polskiego, także aktywów walutowych, do wspierania sektora rynku kapitałowego, zwłaszcza w części, która dotyczy właśnie małych i średnich krajowych firm, a zwłaszcza tych, które mają perspektywiczne znaczenie albo np. opierają się na dostawach krajowych. Uważam więc, że byłaby to szansa nie tylko na zwiększenie rentowności zarządzania naszymi rezerwami walutowymi, która jest bardzo niska i wynosi 3,2%, ale także szansa dla polskich firm na zdobycie na własnym rynku kapitałów potrzebnych na dalszy rozwój. Przypominam państwu, że wtedy, gdy istniało duże prawdopodobieństwo trwałej nadwyżki budżetowej w Stanach Zjednoczonych, pojawiła się koncepcja, aby banki centralne mogły lokować swoje rezerwy walutowe, a przynajmniej ich część w akcjach amerykańskich spółek notowanych na giełdzie nowojorskiej. Nie są to rzeczy, w których musielibyśmy przecierać szlaki. Są jeszcze inne rozwiązania, chociażby użycie pozaskarbowych papierów dłużnych. Narodowy Bank Polski mógłby kupować część emisji obligacji emitowanych w walucie obcej przez polskie spółki proeksportowe, co również służyłoby bez wątpienia wyżej wymienionym celom. Wszystkie działania wymagają powołania już od tego momentu specjalnej grupy koordynacyjnej, gdzie z jednej strony zatrudnieni byliby specjaliści od zarządzania aktywami finansowymi, a jednocześnie ludzie, którzy rozumieją proeksportowe cele naszej gospodarki. Ci ludzie wspólnie z kierownictwem giełdy warszawskiej powinni wypracować koncepcję np. utworzenia na rynku notowań giełdowych specjalnego rynku, gdzie byłyby polskie spółki proeksportowe. Pracowaliby nad kryteriami uznania polskich przedsiębiorstw za spółki proeksportowe, np. za polską spółkę proeksportową można by uznać taką, w której udział maksymalny nierezydentów głównych nie przekraczałby 50% lub która przynależy do polskiego WIG. Są to jeszcze kwestie do ustalenia. Jest jeszcze jedna bardzo ważna możliwość, z której nigdy nie korzystamy. Grupa koordynacyjna wspólnie z kierownictwem giełdy warszawskiej powinna opracować program promocji funduszy inwestujących w polskie spółki proeksportowe. Minister skarbu państwa wspólnie z członkami tej grupy oraz przedstawicielami biur maklerskich i banków polskich powinien podjąć działania promujące te fundusze. Już w ubiegłym roku apelowałam o uwzględnienie takich rozwiązań. W warunkach wzrostu wielkości eksportu, co miało miejsce w ciągu ostatniego roku, osoby, które zainwestowałyby w jednostki uczestnictwa w tych funduszach, miałyby już ewidentne korzyści.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#GabrielaMasłowska">Na tym kończę swoje wystąpienie. Była to jedynie garść propozycji i pomysłów, co do których słuszności jestem przekonana, gdyż oparte są na analizach historycznych i doświadczeniach innych krajów oraz danych statystycznych. Apeluję o poważne potraktowanie tego problemu. Niestety, z przykrością stwierdzam, że nie ma determinacji wśród obecnych parlamentarzystów, aby sprawy tak ważne, jak polska suwerenność monetarna, wziąć pod uwagę, przeanalizować i przedyskutować. Należy jak najszybciej podjąć decyzje. Myślę, że warto powiedzieć to w tym gronie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarekOlewiński">Proszę, aby stanowisko przedstawił wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, pan Jerzy Pruski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JerzyPruski">Dziękuję serdecznie za zaproszenie na posiedzenie Komisji. W reakcji na propozycję tematu, który miał być dziś dyskutowany, prezes NBP, pan prezes Leszek Balcerowicz wystosował pismo do przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych, w którym syntetycznie podsumował efekty analizy kosztów i korzyści związanych z przystąpieniem Polski do strefy euro prowadzonej w Narodowym Banku Polskim. Nie będę powtarzał argumentów, które zostały państwu podane w naszym piśmie. Spróbuję odnieść się do wypowiedzi pani posłanki Gabrieli Masłowskiej. Rozumiem, że taka była intencja, abyśmy odnieśli się do kluczowych, według pani posłanki, kwestii. Pierwsza sprawa, która wymaga przypomnienia. Udział Polski w Unii Europejskiej oznacza członkostwo w unii gospodarczo-walutowej. Uzyskaliśmy członkostwo z derogacją, które oznacza, że po spełnieniu kryteriów zbieżności Polska powinna stać się w przyszłości członkiem strefy euro. To są uwarunkowania prawne, z którymi bank centralny nie dyskutuje, nie kontestuje ich, po prostu realizuje politykę w ramach określonych uwarunkowań prawnych. Z związku z tym powstało w Narodowym Banku Polskim opracowanie, które miało za zadanie analizę kosztów i korzyści związanych z członkostwem Polski w strefie euro oraz zastąpieniem złotówki przez wspólną walutę europejską. Możemy oczywiście bardzo szczegółowo dyskutować na temat tego raportu. Jestem bardzo zainteresowany wszystkimi szczegółowymi pytaniami związanymi z zaprezentowaną w tym raporcie analizą. W wypowiedzi pani posłanki Gabrieli Masłowskiej odwołanie do tego raportu nastąpiło na początku i, moim zdaniem, było całkowicie niewłaściwe, błędne i stanowiło wyraz niepoprawnej interpretacji raportu. Z naciskiem chcę podkreślić, że raport nie przyjmował założenia, iż przyjęcie Polski do strefy euro jest równoznaczne ze wzrostem tempa wzrostu gospodarczego, PKB. Wyższa dynamika PKB była implikowana zależnościami, których NBP oczekuje po przystąpieniu Polski do strefy euro. Zatem wzrost PKB nie jest założeniem tej analizy, tylko jej efektem. Z tego względu jesteśmy w zupełnie innym układzie odniesień. Nie przyjęliśmy założenia, że odnotujemy wzrost i dlatego należy wstąpić do Unii, tylko że należy wstąpić, gdyż to spowoduje przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego. Chcę wyjaśnić także drugą kwestię. Długookresowe źródła wzrostu PKB są znakomicie opisane w literaturze. Nie wolno interpretować tego raportu jako jedynego źródła wzrostu PKB w Polsce. Tych źródeł jest bardzo wiele i możemy przeprowadzić dyskusję na ten temat, jeśli będą sobie państwo tego życzyli. Najprościej rzecz ujmując, źródła te sprowadzają się do dwóch czynników, które są elementarnymi czynnikami funkcji produkcji, a mianowicie kapitału i pracy. Te czynniki długookresowego wzrostu gospodarczego mają charakter czysto podażowy. Pani posłanka nie odwoływała się w dalszej części do analizy ekonomicznej związanej z korzyściami i kosztami wstąpienia Polski do strefy euro. Poruszyła wiele problemów, do których części mogę spróbować się ustosunkować. Misja polskiego banku centralnego została określona w konstytucji i ustawie o Narodowym Banku Polskim.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#JerzyPruski">Są one syntezą najlepszych doświadczeń międzynarodowych oraz głębokiego dorobku teorii i praktyki ekonomii, który sugeruje, jak powinna zostać określona misja banku centralnego i w jaki sposób taki bank jest w stanie najlepiej przyczynić się do dobrobytu każdego kraju. Dobrobyt rozumiany jest także jako wysoka i trwała dynamika PKB oraz wysokie zatrudnienie. Wszystkie inne cele, które przypisuje się bankom centralnym, z punktu widzenia perspektywy, którą zarysowałem, nie są dla banku centralnego właściwe. Cele, o których pani posłanka wspomniała - jeśli ktoś uważa, że są właściwe - mogą być realizowane w ramach polityki gospodarczej, która z reguły zwana jest polityką strukturalną. Takie zadania w bardzo wielu krajach przypisywane są tej właśnie polityce, ale nie bankowi centralnemu. Nie chcę komentować celów związanych ze wspieraniem eksportu, odzyskiwaniem własności w sektorze bankowym. W pewnym sensie interesujący wydaje się jeden cel, a mianowicie antycykliczne prowadzenie polityki pieniężnej. Rzeczywiście w taki sposób prowadzona jest ta polityka. Ma ona za zadanie stabilizację cen oraz wsparcie rozwoju gospodarczego w długim okresie. Jeśli zajdzie potrzeba powtórzenia w skrócie analizy związanej z korzyściami i kosztami przystąpienia Polski do strefy euro, jestem gotowy ją przedstawić. Mogę także wyjaśnić, jakiego rodzaju kryteria zbieżności powinna spełnić Polska. Czekam na państwa pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#MarekOlewiński">Proszę pana ministra Wiesława Szczukę o uzupełnienie wypowiedzi pana prezesa Jerzego Pruskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WiesławSzczuka">Postaram się krótko odnieść do tematu dzisiejszego spotkania i do wcześniejszych wypowiedzi. Chcę podkreślić, że w zasadzie zgadzam się z tym, co powiedział pan prezes Jerzy Pruski. Nasze stanowisko zostało zaprezentowane w pisemnej informacji i nie chcę tego powtarzać. Pan prezes Jerzy Pruski powiedział, że przystąpienie do strefy euro nie jest kwestią oddzielnego wyboru, tylko konsekwencją wyboru dokonanego przez polskie społeczeństwo w referendum dotyczącym naszego przystąpienia do UE. Z aktu akcesji wynika nasz obowiązek przystąpienia do strefy euro, chociaż nie jest określony czas, w którym powinno to nastąpić. Kwestią nie jest zatem to, czy, tylko kiedy, na jakich warunkach i w jaki sposób przystąpić. Decyzje powinny wynikać z analizy kosztów i korzyści. Taka analiza została przeprowadzona w sposób bardzo rzetelny, merytoryczny i dokładny przez NBP. Ministerstwo Finansów podziela wszystkie wnioski, które zostały tam przedstawione. Inne instytucje także się tym zajmują. Na przykład Międzynarodowy Fundusz Walutowy wydał opracowanie, w którym na ponad 200 stronach przedstawił obszerną analizę wszelkich aspektów przystąpienia Polski do strefy euro. Wyniki tych analiz są jednoznaczne i wskazują, że koszty są znacznie niższe niż korzyści związane z przystąpieniem do strefy euro. W związku z tym pytanie, czy powinniśmy przystąpić, byłoby bezzasadne. Ze względów formalnoprawnych jest ono mniej istotne. Wniosek, iż nad korzyściami przeważają koszty, sugeruje, że powinniśmy podążać w tę stronę w najbardziej dogodnym tempie, które będzie sprzyjało tzw. realnej konwergencji, czyli zbliżaniu się poziomu dochodów w naszym kraju do unijnych. Przystąpienie do Unii Europejskiej wymaga spełnienia wielu warunków formalnych, którymi są tzw. kryteria z Maastricht, a od strony ekonomicznej tzw. optymalne obszary walutowe, które zostały określone w literaturze ekonomicznej już na początku lat sześćdziesiątych przez noblistę, pana Roberta Mundella. Wskazał on warunki, które są niezbędne, aby uczestnictwo w strefie wspólnej waluty miało sens. Jednym z nich jest wysoki stopień synchronizacji cyklów koniunkturalnych. Innym warunkiem jest zachowanie odpowiedniej elastyczności cen i płac oraz odpowiedniej elastyczności polityki fiskalnej. Wszystkie te warunki wymagają reakcji gospodarki na szoki, które oczywiście powinny występować w możliwie ograniczonym zakresie i nie mieć asymetrycznego charakteru. Polska w dużej mierze spełnia warunki optymalnego obszaru walutowego, i to z wymiarze wyższym niż kraje, które są obecnie członkami strefy euro w porównywalnym okresie historycznym. Jeśli chodzi natomiast o kryteria z Maastricht, to nie są one celem samym w sobie, nie są celem wejścia do strefy euro, tylko uzyskania stabilnego i zrównoważonego, długookresowego wzrostu gospodarczego. Korzyść odniesiemy poprzez spełnienie tych kryteriów niezależnie od tego, czy będziemy wchodzili do strefy euro, czy też nie. Uzyskanie równowagi w finansach publicznych, zapewnienie niskiego poziomu inflacji, długu publicznego, stóp procentowych sprzyja inwestycjom i wzrostowi gospodarczemu w długim okresie. Tak, jak zostało to przedstawione w naszych materiałach oraz w opracowaniach NBP, istnieją także pewne zagrożenia oraz koszty związane z przystąpieniem do strefy euro i przyjęciem wspólnej waluty.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#WiesławSzczuka">Związane są one głównie z utratą niezależnej polityki monetarnej i możliwości kształtowania kursu walutowego. Jednakże negatywne aspekty są dużo mniejsze niż korzyści. Główny nacisk powinniśmy położyć na zrównoważenie finansów publicznych, ponieważ jest to jedyne kryterium, które w tej chwili musimy spełnić, oprócz kryterium stabilności kursu walutowego, wymagającego procedury przystąpienia do europejskiego systemu walutowego. Odniosę się krótko do wypowiedzi pani posłanki Gabrieli Masłowskiej. Podzielamy troskę pani posłanki, aby wszelkie działania, które podejmujemy w sferze gospodarczej, sprzyjały rozwojowi naszego kraju i wzrostowi poziomu dochodów. Uważam jednak, że zaproponowane metody, lub też alternatywna strategia - jak to zostało nazwane - niestety, nie sprzyjałaby temu celowi. Zacznę od końca. Ożywienie gospodarcze, które obserwujemy od pewnego czasu w naszym kraju, jest oparte przede wszystkim na bardzo dynamicznym rozwoju eksportu. Można wyciągnąć z tego wniosek, że system, który obecnie funkcjonuje w Polsce, sprzyja eksportowi. Co istotne, znaczny wzrost eksportu jest generowany poprzez przedsiębiorstwa, które powstały w wyniku inwestycji zagranicznych. Przeczy to tezie, że obecność kapitału zagranicznego w kraju nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu tego kraju, czy też nie sprzyja rozwojowi eksportu. Pani posłanka często odwoływała się do doświadczeń innych krajów oraz mówiła o doświadczeniach historycznych. Są to rzeczywiście doświadczenia historyczne, i to z dość odległej historii. Świat od tego czasu poszedł dużo do przodu i chociaż pani posłanka zastrzegała, że nie nawołuje do odtworzenia systemu monobanku, jaki funkcjonował w Polsce przed 1989 r., to jednak omawiane elementy w dużej mierze tenże system przypominały. Myślę, że nikt z osób obecnych na tej sali nie tęskni do systemu nakazowo-rozdzielczego. Z doświadczeń innych krajów wynika, że model niezależnego banku centralnego, jaki został przyjęty w Polsce i umocowany w naszej konstytucji, jest najbardziej powszechnie stosowany w świecie i sprzyja stabilności gospodarki. Niezależność banku centralnego, jak dowodzi rozwój gospodarczy od 1990 r., jest podstawą naszej stabilności, tego, iż udało nam się uniknąć szoków gospodarczych oraz kryzysów. To, że będziemy mogli także uniknąć kryzysów w przyszłości, będzie w dużej mierze wynikało z faktu akcesji do strefy euro, przyjęcia wspólnej waluty. Jedną z głównych korzyści przystąpienia do strefy euro jest to, że ryzyko kryzysu walutowego praktycznie przestaje istnieć, ponieważ będziemy chronieni przez wspólny system i możliwość obrony kursu wspólnej waluty przez Europejski Bank Centralny. Tyle uwag natury ogólnej. Jestem gotowy odpowiadać na wszystkie pytania, które zostaną sformułowane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MarekOlewiński">Otwieram dyskusję. Kto z państwa posłów chce zadać pytania lub zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#GabrielaMasłowska">Chcę się odnieść do wypowiedzi, które dla mnie są bardzo niesatysfakcjonujące i ogólnikowe. My takie wypowiedzi znamy z różnych publikacji. Byliśmy na to przygotowani. Mam pytanie, czy kraje Unii Europejskiej, które pozostały poza strefą euro, Dania, Szwecja, Wielka Brytania, odczuwają z tego powodu negatywne konsekwencje, np. w postaci odpływu inwestycji, czy też zwiększenia presji inflacyjnej. Czy w związku z obecną sytuacją i podpisanym traktatem nie należy rozważyć możliwości, aby w drodze referendum, wzorem innych państw, odrzucić koncepcję likwidacji własnej, narodowej waluty? Te sprawy powinny być przedmiotem renegocjacji i poważnych parlamentarnych debat. Następną kwestią jest misja banku centralnego. Znane są wypowiedzi różnych ekonomistów, np. analityka giełdowego Pulsu Biznesu, pana Piotra Kuczyńskiego, który uważa, że zadania stojące przed NBP powinny być zbliżone do centralnego banku amerykańskiego, zwanego FED. Nie wnikając w tym momencie w zasadność takiego postulatu, chcę postawić pytanie i proszę, aby przedstawiciele NBP i Ministerstwa Finansów uważnie je wysłuchali. Amerykański Bank Centralny w odróżnieniu od Europejskiego Banku Centralnego nie wyznacza sobie bezpośredniego celu inflacyjnego. Proszę w związku z tym powiedzieć, czy fakt, iż bank centralny USA takiego celu nie wyznacza, ułatwia mu, czy też utrudnia realizację jego ustawowych celów. Warto przypomnieć, że do jego celów należą troska o wzrost gospodarczy, zatrudnienie oraz odpowiedni poziom inflacji. Opieramy się na przyjętej i z góry narzuconej funkcji NBP, ale możliwe są i stosowane w praktyce inne rozwiązania. Jeśli chodzi o antycykliczność i prowadzenie polityki przez bank centralny, czy będzie to możliwe w takim samym stopniu, w jakim jest teraz? - bo NBP prowadzi taką politykę, a chodzi jedynie o jej usprawnienie. Czy w związku z tym, jeśli zadania narodowego banku centralnego przejmie Europejski Bank Centralny, działania z zakresu polityki monetarnej będą możliwe? Pragnę zwrócić uwagę państwa posłów, iż polski produkt krajowy brutto stanowi zaledwie 5% PKB Unii Europejskiej. Stosownie do tego będą uwzględniane potrzeby polskie gospodarki w decyzjach EBC. To mniej więcej tak, jakbyśmy mieli 5% akcji spółki, w której jest inwestor większościowy, podejmujący wszystkie istotne decyzje. Niezależność polskiej polityki antycyklicznej dała swoje rezultaty, np. w 2003 r. obniżone zostały stopy procentowe. W związku z tym nastąpił odpływ kapitału spekulacyjnego, ale jednocześnie osłabienie złotego, co przełożyło się na wzrost eksportu i powodzenie polskich spółek proeksportowych, mimo że na zewnątrz, w krajach unii walutowej mieliśmy do czynienia ze stagnacją. W Polsce było możliwe uruchomienie eksportu dzięki posunięciom wewnętrznym NBP. Jest możliwe oddanie pełnomocnictw na zewnątrz, do Frankfurtu. Jednakże jest to dla nas ubezwłasnowolnienie, więc trzeba tę sprawę wyraźnie widzieć i nazwać ją po imieniu. Pan minister Wiesław Szczuka odniósł się do przedstawionej przeze mnie koncepcji monobanku. Zastrzegałam, że nie chodziło mi o model monobanku, w którym państwo panuje nad całym systemem bankowym i nim zarządza, tak jak to było w gospodarce nakazowo-rozdzielczej. Chodziło mi o koncepcję monobanku rynkowego, gdzie państwo jedynie przy pomocy NBP wspiera system bankowy.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#GabrielaMasłowska">Takie koncepcje są stosowane w krajach, które mają pomyślne wyniki ekonomiczne. Jeśli chodzi natomiast o kryzys walutowy, to jestem skłonna przedstawić wiele sposobów na jego uniknięcie przy użyciu narodowego systemu finansowego, ale myślę, że nie ma na to dziś czasu. Nie możemy w związku z tym opierać się na stwierdzeniu, że likwidacja polskiej waluty i własnej niezależności uchroni nas od wszelkich nieszczęść, w tym także od kryzysów walutowych. Istnieją inne możliwości. Uważam, że warto o nich rozmawiać i je rozpatrywać. Sadzę, że dzisiejsza dyskusja powinna być wstępem, bo mam nadzieję, że wszystkim na tej sali zależy na przyszłości polskiej gospodarki, na losach naszego narodu i jego pomyślności. Jeśli tak jest, to spróbujmy się dłużej zatrzymać nad tymi problemami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#KrystynaSkowrońska">Pani posłanka Gabriela Masłowska sama stwierdziła, że jej wystąpienie to zbiór propozycji. Wysłuchaliśmy ich, ale jeśli poważnie traktowałaby pani dzisiejsze posiedzenie Komisji, to - moim zdaniem - należałoby przedłożyć kontrpropozycję, własny projekt. Wiem, że do wielu dotychczas rozpatrywanych spraw była pani znakomicie przygotowana. Należałoby polemizować z argumentami Narodowego Banku Polskiego, przedstawić rachunek i propozycje innych regulacji prawnych. Nie będę polemizowała z poszczególnymi argumentami. Jeśli chodzi o instrumenty, które mogłyby wspierać polską gospodarkę, to, jeżeli zorganizowalibyśmy przegląd obowiązujących przepisów, dopatrzylibyśmy się takich rozwiązań. Moglibyśmy się jedynie zastanawiać, czy poprawnie wypełniają one swoje zadania. Dziś odbędzie się posiedzenie podkomisji Komisji Finansów Publicznych, na którym będzie między innymi omawiany temat międzynarodowego wspierania inwestycji o dużym znaczeniu dla gospodarki. Takie projekty ustaw pojawiają się i o tym będziemy rozmawiać. Jestem przekonana, że wszyscy bardzo uważnie zapoznalibyśmy się z materiałem będącym pisemną odpowiedzią na informacje NBP. Moglibyśmy się wówczas przygotować do posiedzenia i z uwagą wysłuchać wystąpienia pani posłanki Gabrieli Masłowskiej. Dodam kilka słów na temat koncepcji megabanku. Jeśli przedłożycie państwo projekt zmiany konstytucji, także zastanowimy się nad celami i zadaniami banku centralnego. Tylko w ten sposób traktując siebie, możemy poważnie o tym mówić na posiedzeniu tej Komisji, a nie jak u cioci na imieninach, kiedy możemy sobie przedstawiać wiele różnych propozycji. Proszę nie mówić, ponieważ nie macie państwo na to monopolu, że jako jedyni jesteście zainteresowani losami narodu, gospodarki i pomyślnością naszego kraju. Sądzę, że te kwestie są bardzo bliskie nam wszystkim i nie są to argumenty ekonomiczne. Jeśli się poważnie traktujemy, to powinniśmy o tym rozmawiać. Polemizując z tym, co dziś usłyszałam, chcę podkreślić, że oczekuję od pani posłanki Gabrieli Masłowskiej przedłożenia propozycji dotyczącej kontrargumentów w stosunku do przedłożonego przez NBP raportu, popartej obliczeniami, porządnie przygotowanej. Jeśli tak się stanie, to bardzo proszę pana posła Marka Olewińskiego, aby skierował materiał, po krótkiej dyskusji na posiedzeniu Komisji, do rozpatrzenia w podkomisji. Mamy powołaną stałą podkomisję zajmującą się systemem bankowym i rynkiem kapitałowym. Jest to miejsce, w którym moglibyśmy o tym porozmawiać, ponieważ niewątpliwie jest to potrzebne. Chcę poruszyć dwie sprawy, które moglibyśmy dziś rozstrzygnąć. Po pierwsze proszę, aby przedstawiciele NBP powiedzieli, jakie były powody przystąpienia w paneuropejskim systemie rozliczeń do wyboru banku włoskiego w międzynarodowych rozliczeniach. Istnieje tzw. Klub Eliksir, co jest ważne dla przedsiębiorców na polskim rynku finansowym. Są oni zobowiązani do prowadzenia dwóch rachunków. Czy ministerstwo nie mogłoby przyjąć, iż słusznym rozwiązaniem dla polskich przedsiębiorców byłoby prowadzenie jednego rachunku złotowego, a do rozliczeń międzynarodowych wprowadzenie specjalnej procedury ustalającej kurs euro? Prowadzenie dwóch rachunków, złotowego i walutowego, jest niezmiernie uciążliwe dla podmiotów. Jeśli pan prezes Jerzy Pruski nie będzie mógł teraz odpowiedzieć na moje pierwsze pytanie, to oczekuję, że otrzymamy odpowiedź pisemną. Proszę także pamiętać o drugiej poruszonej przeze mnie kwestii, ponieważ bardzo ułatwiłoby to funkcjonowanie polskim przedsiębiorcom. Raz jeszcze powtarzam, że z bardzo wielką uwagą przeczytam materiał, który LPR przygotowałaby w tym zakresie. Dziś wysłuchałam propozycji pani posłanki Gabrieli Masłowskiej. Niektóre argumenty można podzielać, z niektórymi szczątkowo się zgadzać, ale jeśli traktujemy się poważnie, to należy do tego inaczej podejść. Gdybym ja występowała z takim materiałem, to z pewnością bym go przygotowała.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#RobertLuśnia">Zanim przejdę do szczegółowych pytań skierowanych do przedstawicieli NBP, chcę w związku z wypowiedzią pani posłanki Krystyny Skowrońskiej, abyśmy spojrzeli na dzisiejszą dyskusję w aspekcie historycznym. Nie kto inny, tylko pan Leszek Balcerowicz mówił, cytuję z pisma, które otrzymaliśmy: „w konsekwencji przystąpienie Polski do strefy euro przyczyni się do wzrostu zamożności obywateli”. Ta sama osoba 15 lat temu mówiła, że stały kurs dolara przyczyni się do wzrostu zamożności obywateli, a przyczynił się do drenażu Narodowego Banku Polskiego. Miejmy świadomość, że 15 lat temu pan Leszek Balcerowicz okłamywał wszystkich Polaków, działając na rzecz finansjery światowej. Do dzisiaj nie są rozliczone przez nikogo w Polsce straty banków państwowych wynikające ze stałego kursu dolara, sięgające miliardów złotych. Przecież pan Leszek Balcerowicz zagwarantował stały kurs dolara i jego oprocentowanie wynoszące 100% w skali miesiąca. Myślę, że wszyscy obecni na tej sali mają świadomość, co to oznacza. Jeśli pan Leszek Balcerowicz twierdzi, że jakieś rozwiązanie będzie dla nas lepsze, to ja w to po prostu nie wierzę, ponieważ się nie sprawdził. Prezes NBP posuwa się wręcz do tego, nie mogąc rozliczyć się z ostatnich 15 lat, że pisze: „w 2030 r. poziom PKB będzie wyższy o 5,6–11,8% w stosunku do scenariusza trwałego pozostawania poza strefą euro”. Jeśli ktoś nie jest w stanie rozliczyć się z ostatnich 15 lat ze wszystkich kłamstw i oszustw, jakich dokonał przed 15 laty, to jak śmie przepowiadać coś z perspektywy ćwierćwiecza i na jakiej podstawie? Rozumiem, że tylko na takiej podstawie, na jakiej okłamywał społeczeństwo polskie, parlament polski i naród polski 15 lat temu. Ponieważ dyskusja dotyczyła kursu dolara, to mam pytanie do przedstawicieli NBP. Jeśli pan prezes Jerzy Pruski uzna, że odpowiedź na te pytania jest tajna, to proszę o utajnienie posiedzenia Komisji Finansów Publicznych. W którym roku, a raczej czy w 2007 r. ma nastąpić wymiana banknotów euro? Czy w związku z tym wprowadzenie euro w Polsce może nastąpić najwcześniej dopiero w 2008 r.? Ile lat stały kurs złotego do euro, przed anszlusem Polski do krainy Eurolandu z euro jako jedyną walutą, będzie obowiązywał w Polsce i od którego roku NBP planuje, iż to nastąpi? Na jakim poziomie lub w jakim przedziale poziomu złotego do euro NBP przewiduje, że to się stanie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#GabrielaMasłowska">Bardzo mi przykro, że pani posłanka Krystyna Skowrońska w ten sposób odebrała moje wystąpienie. Uważam, że zrobiłam wszystko, co było możliwe, aby było ono merytoryczne. Specjalnie nie odnosiłam się do poszczególnych punktów raportu. Uważam, że generalnie wszystkie są do zakwestionowania. Dysponuję odpowiednimi analizami i obliczeniami. Jeśli państwo sobie życzą, to oczywiście przygotuję takie opracowanie i udostępnię je posłom. W swoim wystąpieniu poszłam jednak krok dalej. Po prostu pokazałam rozwiązania. Nie oparłam się wyłącznie na krytyce, która i tak musi nastąpić. Sądziłam, że to od państwa wyjdą pewne konkretne merytoryczne zarzuty do projektu. Zaproponowałam alternatywne rozwiązania, które odniosą dobry skutek. Zapewniam panią, że dołożyłam wszelkich starań, aby w odpowiedni sposób przygotować się do dzisiejszego posiedzenia. Powtarzam jednak, że możliwe jest przygotowanie pisemnej analizy, co z pewnością uczynię i przekażę ją państwu posłom. Mam pytania do prezesa NBP, pana Jerzego Pruskiego. Czy w traktacie została przewidziana możliwość wyjścia ze strefy euro, a jeśli tak, to kto będzie decydował o proporcji przeliczenia euro na walutę narodową w trakcie powrotu do waluty narodowej? Czy w ogóle możliwe jest takie rozwiązanie, a jeśli tak, to na jakich zasadach się to odbędzie? Czy potwierdza pan, że oddanie waluty narodowej i niezależności pieniężnej Polski jest pozbyciem się kontroli nad przepływem strumieni pieniężnych i kapitałem w gospodarce? Jestem ekonomistą makro i mogę to udowodnić. Jest to ewidentnie obliczone na uderzenie w interes polskiej gospodarki, w polską rację stanu. Czy uważa pan, że jest to etap wstępny do tworzenia europejskiego państwa federalnego, czy jest to jeden z elementów tego procesu? Oczywiście można zadać mnóstwo podobnych pytań. Nie przypisuję sobie wyłączności w trosce o dobro narodu. Bardzo źle zostałam zrozumiana. Wyraźnie zastrzegałam, że tak nie jest. Jeśli tak wynikło z mojej wypowiedzi, to serdecznie państwa przepraszam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MarekOlewiński">Czy ktoś z państwa posłów chce jeszcze zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#GertrudaSzumska">W jednym z ostatnich numerów gazety „Parkiet” zamieszczono wypowiedź analityka Domu Inwestycyjnego BRE Banku, pana Tomasza Mazurczaka. Stwierdził on, cytuję: „Po wejściu Polski do unii monetarnej pieniądze OFE rozpłyną się po Europie”. Kilka tygodni temu pani Halina Wasilewska-Trenkner udzielając wywiadu „Gazecie bankowej”, stwierdziła: „Jeżeli zostanie utrzymana decyzja Eurostatu z 2 marca tego roku, to w sposób pozaustawowy zostanie zwiększony limit inwestycji zagranicznych dla funduszy emerytalnych z 5 do 20%”. Podobne przesłanie zawierała wypowiedź pana prezesa Leszka Balcerowicza z 10 marca br. Z drugiej strony minister Krzysztof Pater stwierdził, iż decyzja Eurostatu nie ma wpływu na wysokość limitów inwestycji zagranicznych dla OFE. W związku z tym mam pytanie, jak rzeczywiście wyglądają te sprawy. Czy jeśli decyzja Eurostatu zostanie utrzymana, to limit inwestycji zagranicznych będzie musiał być zwiększony? Proszę także powiedzieć, czy prawdą jest, że na potrzebę zwiększenia tego limitu naciskał podczas swojego ostatniego pobytu w Warszawie komisarz Fric Bolkenstein? Pytam o to zagadnienia dlatego, że zasada stanowiąca, iż OFE mogą inwestować tylko w Polsce, jest jednym z ważniejszych elementów programu alternatywy wobec likwidacji polskiego złotego i polskiej władzy monetarnej. Czy prawdą jest, że wiceprezes Rybiński, kiedy był jeszcze głównym ekonomistą BPH, poparł decyzje Eurostatu i czy nadal podtrzymuje takie stanowisko?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#MarekOlewiński">Czy ktoś z państwa chce jeszcze zabrać głos? Nie widzę. Wobec braku zgłoszeń do dyskusji proszę przedstawicieli NBP oraz Ministerstwa Finansów o udzielenie odpowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JerzyPruski">Dziękuję bardzo za zadane pytanie, ale niestety, nie mogę podziękować za komentarz pana posła Roberta Luśni. Przyszedłem na posiedzenie Komisji Finansów Publicznych z głębokim przekonaniem, że dyskusja będzie koncentrowała się na kwestiach merytorycznych i nie będą obrażane oraz oczerniane osoby sprawujące bardzo wysokie funkcje w państwie. Proszę pana posła Marka Olewińskiego, aby w przypadku kolejnych tego typu wypowiedzi zareagował. Nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o dobra osobiste, ale również o szacunek i powagę dla jednej z najważniejszych instytucji w państwie. Przejdę teraz do odpowiedzi na poszczególne pytania. Niektóre z pytań będę łączył, ale odpowiem na wszystkie. Bardzo odpowiada mi propozycja pani posłanki Gabrieli Masłowskiej, żeby głębiej zająć się tym tematem. Jest to znakomity pomysł i dobrze, że pojawił się w dyskusji. Wielokrotnie pani posłanka odwoływała się do pojęcia „suwerenność polityki pieniężnej”, „władza monetarna”. Znakomicie by było, aby pani posłanka była uprzejma zdefiniować te pojęcia, przynajmniej na roboczy użytek. Z punktu widzenia teorii ekonomii i całej wiedzy ekonomicznej, jaka istnieje, można powiedzieć, że niezależność w odniesieniu do polityki pieniężnej sprowadza się do dwóch kwestii: do niezależności ustalania stóp procentowych i do niezależności wpływania na kurs walutowy. Doświadczenia i praktyka międzynarodowa oraz wszystko, co się składa na obecny stan wiedzy na świecie, nie w Polsce, wskazuje na to, że wszystkie systemy pieniężne na świecie poruszają się w obszarze trzech ograniczeń. Te ograniczenia wyznaczone są przez następujące elementy. Po pierwsze, przez swobodę przepływów kapitałowych. Po drugie, przez możliwość wpływania na kurs walutowy. Po trzecie, przez możliwość wpływania na podaż pieniądza. Trzecia kwestia z reguły jest definiowana jako niezależność polityki pieniężnej. Nie da się, ponieważ nie można tego po prostu zrealizować, wykonać tych trzech zaleceń jednocześnie, bez względu na to, do jakiej argumentacji chciałoby się odwoływać. W związku z tym w ramach tych trzech ograniczeń każda władza pieniężna staje przed wyborem wyłącznie dwóch kombinacji. Poza wyjątkami, a nie chcę się do nich odwoływać, ponieważ nie są one dobrym punktem odniesienia, we wszystkich krajach na świecie, w większym lub mniejszym stopniu akceptuje się obecnie swobodę przepływów kapitałowych. Jeden z największych czynników, który przyczynił się do istotnego wzrostu gospodarczego w Polsce, łączy się właśnie ze swobodnymi przepływami na rachunku kapitałowym bilansu płatniczego naszego kraju. Ta kwestia wydaje się w najmniejszym stopniu dyskutowana, chociaż taka dyskusja kilka lat temu się odbyła. Możemy się odwołać do różnych przykładów, np. Chile. Jest to jednak już historia i pewien zamknięty etap. W związku z tym, aby utrzymać styl dyskusji zaproponowany przez panią posłankę Gabrielę Masłowską, stoimy przed wyborem dwóch elementów, jeśli akceptujemy pierwszy, czyli swobodę przepływów kapitałowych. Albo władza pieniężna może kontrolować kurs walutowy, albo może kontrolować podaż pieniądza. Jeśli władza wybrała swobodę przepływów kapitałowych, to tych dwóch kwestii nie da się jednocześnie kontrolować.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JerzyPruski">To, co wybrano w Polsce, oznacza, że przyjęliśmy w ramach strategii polityki pieniężnej tzw. system płynnego kursu walutowego. Pozostawiamy zatem kształtowanie się kursu rynkowego mechanizmom rynkowym i bank centralny zachowuje w tym sensie niezależność polityki pieniężnej. Zwracam uwagę, że jest to rozwiązanie, które zostało poprzedzone pewną analizą w banku centralnym. Doprowadziła ona bank centralny do przekonania, że najlepszą strategią pieniężną w danych warunkach była strategia bezpośredniego celu inflacyjnego. Istnieje wiele przykładów krajów, które świadomie rezygnują z tak rozumianej niezależności, akceptują i stosują systemy polityki pieniężnej oparte na tzw. systemie sztywnego kursu walutowego. W tym wypadku bank centralny przestaje kontrolować podaż pieniądza i w znacznym stopniu stopy procentowe. Zatem wszystkie opcje, o których mówiła pani posłanka Gabriela Masłowska, z definicji nie istnieją. Odwołuję się do tego, abyśmy dobrze zrozumieli, co oznacza niezależność polityki pieniężnej i w jakim aspekcie powinna być ona realizowana. Wiele krajów wybiera jedną z tych dwóch opcji. Nawet jeśli nie będziemy mówili o unii monetarnej, to proszę w ten sposób rozumieć niezależność polityki pieniężnej, która jest warunkowana globalizacją rozwoju gospodarki światowej. Zdaje się, że nikt nie wymyślił jeszcze czwartego rozwiązania. W raporcie, który został rozdany wszystkim członkom Komisji, zawarta jest znakomita analiza związana z pewnymi kosztami pozbawienia się przez bank centralny funkcji wpływania na stopy procentowe i kurs walutowy. Mogę spokojnie to powiedzieć, ponieważ nie ja byłem autorem tego dokumentu. Stopy procentowe spełniają funkcję antycykliczną, szczególnie w krótkim okresie. Rozumiem, że wątpliwości i kontrowersji nie budzi powszechnie akceptowana teza w teorii ekonomii i w praktyce na świecie, że pieniądz nie wpływa na wzrost gospodarczy w długim okresie. Jest wówczas neutralny. Jeśli mówimy zatem o wpływie podaży pieniądza czy polityki pieniężnej, to odwołujemy się do krótkiego horyzontu czasowego i wówczas mówimy, że działa on antycyklicznie. Drugim aspektem poruszonym przez panią posłankę, który został szeroko przeanalizowany w raporcie, jest kontrola kursu walutowego. Jak powiedziałem, w Polsce od wielu lat stosowany jest system kursu płynnego. Ma on pewne zalety i wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Niemniej jednak trzeba doskonale pamiętać i nie wolno przechodzić bez komentarza nad sytuacją, w której w bardzo wielu wypadkach kurs walutowy, bez względu na reżim kursowy, czyli zarówno przy kursie sztywnym, jak i płynnym, sam jest źródłem zaburzeń. Analiza empiryczna, kiedy czynniki egzogeniczne, niezwiązane z prowadzoną polityką pieniężną, polityką makroekonomiczną, wpływały na bardzo istotne zaburzenie na rynku walutowym, jest przedstawiona w raporcie i zawarta w ramce 3 na str. 22. Jest to znakomity przykład, który pokazuje, w jakim stopniu kurs walutowy może być buforem, amortyzatorem głównie szoków asymetrycznych, ale również sam może być źródłem pewnych zaburzeń. W związku z tym analiza i doświadczenie międzynarodowe pokazują, że jeśli mówimy o czymś, co mogłoby stanowić pewien koszt związany ze wstąpieniem Polski do strefy euro i z utratą niezależności polityki pieniężnej, to wtedy mówimy właściwie tylko, czy chcemy ograniczyć dyskusję - dla jej porządku, dla jej logiki - do funkcji dotyczącej kontroli stóp procentowych. Kontrola stóp procentowych - pani posłanka Gabriela Masłowska powiedziała, że jest w stanie w każdej chwili zanegować każdy punkt tego raportu, więc wystawiam się na pani krytykę po analizie, którą teraz przeprowadziłem; oby tylko trzymała się ekonomii. Jeżeli nawet przyjmiemy taką opcję, co zostało przedstawione w raporcie, w gospodarkę są wmontowane inne stabilizatory albo inne mechanizmy automatycznej korekcji, które są w pewnym stopniu pewnym substytutem takiej antycyklicznej polityki pieniężnej.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JerzyPruski">Pierwszym substytutem jest oczywiście funkcjonowanie i dostosowania zachodzące poprzez rynek pracy. Jest to bardzo typowa rzecz w ekonomii. Wiele krajów wybrało sztywny kurs walutowy. Wśród tych kilka, które wstąpiły do UE, mają świetne rezultaty. Na przykład Litwa bardzo spieszy się, żeby przyjąć nową walutę euro. To jest mechanizm polityki gospodarczej oparty na dostosowaniach poprzez rynek pracy. Drugim substytutem jest polityka fiskalna, która powinna być z Polsce zreformowana dla dobra obywateli, wyższego wzrostu gospodarczego, niższej stopy bezrobocia, wyższej stopy konsumpcji itp. Polityka fiskalna jest substytutem polityki pieniężnej. Jeśli to już wiemy i poddamy się takiemu tokowi myślenia, to możemy powiedzieć, że wejście Polski do strefy euro oznacza przekazanie kompetencji w tym zakresie do Europejskiego Banku Centralnego. Czy Europejski Bank Centralny będzie prowadził z punktu widzenia Polski złą politykę? Czy mamy prawo w sposób umotywowany stwierdzić, że ona będzie niewłaściwa z punktu widzenia potrzeb gospodarki polskiej? Do tego aspektu nawiązywał pan minister Wiesław Szczuka, który twierdził, a pani posłanka nie komentowała tego faktu, iż jest bardzo wiele dowodów i przykładów na to, że gospodarka polska jest w znacznym stopniu zsynchronizowana z gospodarką europejską. Raport zawiera bardzo wiele wykresów, np. nr 6 i 7 na str. 34, wykres nr 8 i 9 ze str. 35, tabela nr 5 str. 37, synchronizacja cyklu koniunkturalnego opisana na str. 33. Jest to bardzo ważne, ponieważ w raporcie prowadzona jest szczególnie istotna dyskusja dotycząca wystąpienia w Polsce wstrząsów asymetrycznych. Daleko idący stopień synchronizacji gospodarki polskiej z gospodarką europejską w istotnym stopniu eliminuje ryzyko wystąpienia takiego asymetrycznego zaburzenia. Przykładów na to jest bardzo wiele, choćby znaczne postępy związane ze wzrostem obrotów handlu wewnątrzgałęziowym. W ten sposób zostaje zminimalizowany najpoważniejszy argument, który mógłby zostać użyty przy próbie obrony tezy, że polityka Europejskiego Banku Centralnego nie będzie zbieżna z potrzebami gospodarczymi Polski. Nie ma nad czym dyskutować. Im wyższy jest stopień synchronizacji, tym polityka ta musi być bardziej zbliżona. W związku z tym przyjęcie założenia, że polityka ta będzie wbrew potrzebom gospodarki Polski, moim zdaniem nie znajduje żadnego mocnego, merytorycznego uzasadnienia. Proszę wybaczyć mi tak długi wywód, ale cały czas miałem wrażenie, kiedy mówimy o niezależności polityki monetarnej, to nie do końca definiujemy to pojęcie i nie do końca wiemy, jak rozumieć tę niezależność. Przejdę do odpowiedzi na kolejne pytania. Jeśli chodzi o przedostatnie pytanie pani posłanki Gabrieli Masłowskiej, to rzeczywiście po wejściu do strefy euro nie będzie możliwe prowadzenie polityki antycyklicznej. Zwracam uwagę pani posłanki na świetny podrozdział raportu, który odwołuje się do endogenizacji różnych procesów gospodarczych po wejściu Polski do strefy euro. Wejście Polski do UE i strefy euro zwiększa stopień synchronizacji gospodarki Polski ze strefą euro. Jeśli więc występują nawet rozbieżności w momencie wchodzenia, to będą minimalizowane w miarę upływu czasu. Zatem siła takiego argumentu będzie malała w miarę upływu czasu. Kolejna kwestia, misja banku centralnego. Zagadnienie to nie budzi kontrowersji ani w literaturze, ani w doświadczeniu większości krajów.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JerzyPruski">Są banki, które, jak pani posłanka była uprzejma wspomnieć, nie stosują strategii bezpośredniego celu inflacyjnego. Bank centralny operuje w czasach nowożytnych pieniądzem papierowym i odeszliśmy od historycznej złotej waluty, która tym się różniła, że miała wewnętrzną wartość. Przy prowadzeniu polityki pieniężnej opartej na pieniądzu papierowym, jeśli chcemy zachować środek cyrkulacji czy wymiany, musi on być związany z niezwykle wysoką wiarygodnością instytucji emitującej ten środek. W przeciwnym wypadku nie byłoby popytu na to dobro. Dlatego większość banków centralnych na świecie stosuje jedną z trzech nominalnych kotwic, które pozwalają w sposób wiarygodny, z wysoką reputacją prowadzić politykę pieniężną. Pierwsza z nich ma charakter cenowy i polega na narzuceniu ceny na walutę krajową w odniesieniu do obcej waluty. Są to tzw. systemy sztywnego kursu walutowego. Drugi rodzaj kotwicy obejmuje określenie ścisłego limitu ilości pieniądza po to, aby każdy mieszkaniec każdego kraju wiedział, że bank centralny nie będzie produkował więcej pieniędzy, niż wynika to z potrzeb gospodarki. Potrzeby te są niezwykle prosto opisane i wynikają z funkcji i argumentów funkcji popytu na pieniądz, które nie są kwestionowane na całym świecie. Wtedy badając odpowiednie elastyczności, wyznaczamy limit podaży pieniądza i bank centralny nie powinien wychodzić poza ten limit. Trzecim rodzajem polityki pieniężnej, który w ostatnim czasie jest coraz szerzej stosowany, to narzucenie limitu na perspektywę wzrostu cen. To są systemy związane z tzw. bezpośrednim celem inflacyjnym. Prowadzenie innej polityki pieniężnej jest możliwe, ale historia i teoria ekonomii wskazują wyraźnie, że takie sposoby prowadzenia polityki pieniężnej są niezwykle kosztowne z punktu widzenia sfery realnej, czyli produkcji, bezrobocia. Chodzi zatem o to, na czym nam najbardziej zależy. Mogą się zdarzyć w związku z tym przypadki, że ktoś będzie wybierał szczególny rodzaj polityki pieniężnej, ale przy założeniu, że bank centralny ma reputację niezwykle wysoką. Pani posłanka Gabriela Masłowska przywołała przykład systemu rezerwy federalnej, a reputacja antyinflacyjna banku amerykańskiego nie budzi najmniejszej wątpliwości. Jestem pewny, że obecnie nie mogłyby być prowadzone w Stanach Zjednoczonych dyskusje, które dotyczyłyby udziału systemu rezerwy federalnej w prywatyzacji lub nacjonalizacji sektora bankowego w USA, lub tworzenia z rezerw walutowych systemu rezerwy federalnej banku eksportowego, właśnie ze względu na reputację banku centralnego. Pierwsze pytanie pani posłanki dotyczyło krajów strefy euro. Wiele potężniejszych gospodarczo od Polski państw z ogromnym entuzjazmem tworzyło strefę euro. Wiele krajów było gotowych tak rozumianą niezależność polityki pieniężnej, jak wcześniej zdefiniowałem, zamienić na udział w unii walutowej ze względu na możliwe do osiągnięcia korzyści. Dotyczyło to zarówno małych, jak i dużych krajów. Wszystkie opierały swoje decyzje na analizie kosztów i korzyści. Nikt nigdy i nigdzie nie powiedział, że analiza kosztów i korzyści jest identyczna dla każdego państwa w każdym miejscu świata i różnych momentach. Może się ona różnić. Jak pani posłanka znakomicie wie, dyskusje dotyczące kosztów i korzyści są prowadzone w Wielkiej Brytanii.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#JerzyPruski">Jednakże ich tematem jest elastyczność, korzyść, stopy procentowe, inwestycje. Te kategorie zostały także zamieszczone w raporcie NBP. Zwracam uwagę na kraje, które razem z nami przystąpiły do UE. Niektóre z nich zadeklarowały, że chcą być członkiem unii walutowej i strefy euro w możliwie najszybszym terminie. Są to: Litwa, która prowadzi doskonałą politykę fiskalną i ze względu na dobrą politykę makroekonomiczną odnotowuje bardzo wysoką dynamikę wzrostu gospodarczego, Estonia, Słowenia, być może już niedługo Łotwa. Zwracam uwagę, że mówimy o krajach, które niedawno stały się członkami UE i są zdeterminowane ze względu na rachunek kosztów i korzyści przystąpić do strefy euro. Nie znaczy to, że jeśliby nie przystąpiły, nie odnotowałyby wzrostu gospodarczego. Oczywiście byłby, ale kilka dziesiątych punktu procentowego złoży się później na różnicę w poziomie zamożności między różnymi krajami, która będzie być może przekraczać 30–40%. Wystarczy popatrzeć, jakie są skumulowane skutki różnych temp wzrostu gospodarczego USA i Europy. Pan poseł Robert Luśnia pytał, czy wymiana banknotów wystąpi w 2007 r. Rząd polski przygotował tzw. program konwergencji, który zakłada spełnienie kryterium fiskalnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#RobertLuśnia">Chodzi mi o wymianę banknotów euro.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JerzyPruski">Wydaje mi się, że odpowiadam na pańskie pytanie. Rząd przygotował tzw. program konwergencji, który zakłada sprowadzenie deficytu sektora finansów publicznych do wysokości 1,5% PKB w 2007 r. Raport jest obecnie przedmiotem analiz. Wejście Polski do strefy euro, bo tak rozumiem wymianę złotego na banknoty euro, jest warunkowane spełnieniem tzw. kryteriów zbieżności. Istnieje pięć takich kryteriów, z których jedno dotyczy stabilności kursu walutowego. Nie ma żadnych innych możliwości wejścia do strefy euro niż spełnienie kryteriów konwergencji, zarówno fiskalnych, jak i pieniężnych. Z tego względu odpowiedź zależy od tego, w jakim tempie będziemy spełniali poszczególne kryteria. Pytali państwo także, jaki będzie poziom kursu złotego do euro. Dyskusje na ten temat były prowadzone m. in. w ramach wspólnej Komisji Ministerstwa Finansów i Narodowego Banku Polskiego. Wypracowany na tym etapie konsensus sprowadzał się do następującego stwierdzenia: przyszły kurs polskiego złotego do euro powinien odzwierciedlać ostatnie szeroko rozumiane tendencje rynkowe, a jednocześnie fundamentalne potrzeby gospodarki polskiej tak, aby był on zbieżny z długookresowym interesem Polski. Ten termin doprecyzowuje się w raporcie. Nie może on być zbyt mocny, dlatego że będzie przeszkadzał konkurencyjności gospodarki polskiej, i nie może być zbyt słaby ze względu na działanie proinflacyjne. Pani posłanka Krystyna Skowrońska zadała pytanie, na które udzielę odpowiedzi z pamięci. Jeśli będzie to zbyt mało precyzyjne, to proszę o zrozumienie. Ewentualnie prześlę odpowiedź w późniejszym terminie. NBP podjął wysiłek, dzięki któremu znaleźliśmy się w czołówce banków występujących z podobną inicjatywą. Jednym z warunków sprawnego funkcjonowania sektora realnego w gospodarce, przedsiębiorstw, o których mówiła pani posłanka, jest sprawny system pieniężny. Istnieje znakomicie funkcjonujący system pieniądza złotówkowego i rozliczeń złotówkowych. Operacje papierowe zostały właściwie całkowicie zastąpione operacjami elektronicznymi. W ten sposób zostało dokonane znaczne usprawnienie systemu. Z całą pewnością coraz więcej rozliczeń w handlu zagranicznym i transgranicznym polskich przedsiębiorstw z otoczeniem zewnętrznym będzie realizowanych w strefie euro. Dotychczas takie rozliczenia były bardzo drogie, uciążliwe i prowadzono je w ramach tzw. bankowości korespondenckiej. NBP wyszedł z inicjatywą, aby jako pierwszy bank nie będący w strefie euro spośród krajów, które przystąpiły do UE, stał się członkiem tzw. systemu rozliczeniowego Target 1. W związku z tym powstał pomysł stworzenia systemu, który będzie umożliwiał polskim przedsiębiorcom dokonywanie rozliczeń pieniężnych w euro. Przed NBP stały różne opcje, które związane są z wymogami wejścia i bycia uczestnikiem systemu Target 1. Tych opcji było 5. Jedna z nich zakładała, że najłatwiej będzie to zrobić, jeśli system rozliczeń będzie prowadził jeden z banków centralnych, który jest bezpośrednim uczestnikiem systemu Target 1. Po wielu negocjacjach, analizach polski bank centralny doszedł do wniosku, że dobrym partnerem będzie bank centralny Włoch.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#JerzyPruski">Krytyczne jednak jest wybranie opcji, a nie banku centralnego. Wybrany bank w największym stopniu nadawał się do tej opcji. Jesteśmy w trakcie dokonywania uzgodnień z Europejskim Bankiem Centralnym, aby dopełnić wszystkich formalności, które umożliwią Polsce uczestnictwo w systemie Target 1. Od strony technicznej proces ten jest bardzo zaawansowany. Dla informacji pani posłanki chcę powiedzieć, że europejskie banki centralne wyszły z inicjatywą stworzenia kolejnej platformy, czyli Target 2. Jeśli chodzi o rozliczenia w ramach klubu Eliksir, to jest to znakomity przykład. W sytuacji daleko idącej faktycznej integracji z otoczeniem zewnętrznym, takim jak Unia Europejska, jak strefa euro, ze wspólną walutą, stosowanie rozliczeń w tym systemie jest bardzo kosztowne. Jeśli wprowadzilibyśmy, choć nie wiem, czy jest to technicznie możliwe, system, że do rachunku złotówkowego dopisujemy tabelę kursową i bank komercyjny automatycznie przelicza w każdym momencie, kiedy potrzeba. Pomysł był taki, aby umożliwić prowadzenie operacji transgranicznych w euro, żeby uniknąć kosztów transakcyjnych. Jeśli podmiot będzie chciał dalej ponosić koszty, to oczywiście będzie mógł, ale mógłby powstać realny substytut takiej konieczności. Pani posłanka Gabriela Masłowska pytała, czy traci się kontrolę nad przepływem pieniężnym i kapitału. W części odpowiedziałem na to pytanie, ponieważ nikt nie sprawuje kontroli. Nadzór jest prowadzony tylko nad tym, żeby system rozliczeń pieniężnych był efektywny, czyli żeby się nie blokował, był tani, sprawny i wiarygodny. Kontroli nad przepływem kapitałowym nie ma, została ona całkowicie zniesiona.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WiesławSzczuka">Postaram się jak najkrócej uzupełnić wypowiedź pana prezesa Jerzego Pruskiego. Po pierwsze, całkowicie zgadzam się z panem prezesem, że powinniśmy prowadzić dyskusję na poziomie merytorycznym. Jesteśmy absolutnie otwarci i gotowi w każdej chwili na życzenie Komisji wziąć w niej udział. Pan prezes ma także rację, iż wypowiedź pana posła Roberta Luśni na temat pana prezesa Leszka Balcerowicza miała charakter wysoce niemerytoryczny i jestem zdziwiony, że w tym miejscu tego typu wypowiedzi mogą być wygłaszane. Dopiero to byłoby błędem, gdyby profesor ekonomii zalecał tę samą politykę gospodarczą na każdą sytuację, to znaczy 15 lat temu, w okresie hiperinflacji oraz obecnie, kiedy mamy stabilną sytuację i musimy dbać o utrzymanie stabilnego poziomu cen. Stały kurs walutowy w 1989 r. miał także głębokie uzasadnienie merytoryczne dla ograniczania hiperinflacji, natomiast oczywiście sytuacja od tamtego czasu diametralnie się zmieniła. Jeśli chodzi o bardziej merytoryczne pytania pana posła Roberta Luśni, to pan prezes Jerzy Pruski już odpowiedział, że nie ma konkretnej daty wymiany złotego na euro. Będzie to zależało nie tylko od naszej możliwości i spełnienia tzw. kryteriów z Maastricht, ale również od wspólnego uzgodnienia i oceny ze strony organów UE i EBC, że te kryteria spełniliśmy w sposób właściwy. Wtedy dopiero będziemy mogli przystąpić do strefy euro i jednocześnie dokonać wymiany pieniądza. Teoretyczna możliwość zaistnieje wtedy, gdy spełnimy kryterium fiskalne; jak pan prezes powiedział, jest to określone na 2007 r. i przez 2 lata będziemy musieli przebywać w systemie ERM 2, tzw. poczekalni. Możemy do niego przystąpić nieco wcześniej, gdybyśmy uznali, że jest pewność, iż w sposób stabilny uda nam się osiągnąć wymagany poziom deficytu budżetowego poniżej 3% PKB. Jednak tę decyzję będziemy podejmować w powiązaniu z analizą postępów w stabilizowaniu naszej sytuacji w finansach publicznych. Trudno w tej chwili określać poziom kursu walutowego. Musi to być kurs, który będzie sprzyjał naszemu wzrostowi gospodarczemu, będzie się odnosił do warunków na rynku. Nie może być ani niedoszacowany, ani przeszacowany. Już w tej chwili jest to przedmiotem analiz zarówno w Ministerstwie Finansów jak i banku centralnym i będzie przedmiotem dalszych prac grupy roboczej, o której wspominał pan prezes i której mam przyjemność współprzewodniczyć. Jeśli chodzi o wypowiedź pani posłanki Gabrielę Masłowskiej, chcę powiedzieć, że jesteśmy zainteresowani zapoznaniem się z konkretnymi propozycjami, które powinny odwoływać się do dobrych przykładów. Większość państw przytoczonych przez panią posłankę jako przykłady, jak np. Wenezuela, jest w stanie kompletnego rozprężenia gospodarczego. Norwegia ma rezerwy wynikające z posiadania olbrzymich zasobów ropy naftowej. Polska nie ma takiej możliwości, więc nie ma to przełożenia na naszą sytuację. Hongkong ma system waluty powiązanej w sztywny sposób z dolarem, więc musiał jej bronić. Ta sytuacja absolutnie także nie przystaje do naszych warunków. Pani posłanka podała także przykłady krajów azjatyckich.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#WiesławSzczuka">Nie wiem, czy chciałaby pani, abyśmy przechodzili przez kryzys, jakiego doznały te kraje w latach 1997–2000. W dużej mierze wynikały one ze struktury własności banków. Banki były własnością konglomeratów przemysłowych, bądź rodzin, które udzielały sobie nawzajem kredytów. Spowodowało to pośrednio nieszczęście w naszym kraju, czyli bankructwo firmy Daewoo, która w nadmierny sposób korzystała z dostępu do zbyt łatwego kredytu w powiązanych instytucjach finansowych w Korei Płd. Sądzę, że nie są to dobre przykłady, na których powinniśmy się w przyszłości wzorować. Inne sugestie dotyczące sposobów lokowania rezerw walutowych banku centralnego również wskazywały, że pani posłanka Gabriela Masłowska zalecałaby znaczne zwiększenie ryzyka lokat, czyli ograniczenie stabilności naszego systemu finansowego. Myślę, że nie jest to naszym celem. Wreszcie kwestia wciąż poruszana przez panią posłankę, czyli potrzeba zwiększania eksportu. Główną korzyścią, przynajmniej w teorii, przystąpienia do wspólnego obszaru walutowego jest znaczny wzrost eksportu. Szacuje się on bardzo różnie, od kilkudziesięciu do wręcz 500% w perspektywie 20–30 lat. NBP w swoim opracowaniu był bardzo ostrożny. Nie próbował nawet policzyć korzyści, zachowując tzw. ostrożność procesową. Inne korzyści wynikające z obniżania stóp procentowych, łatwiejszego dostępu do kredytu i wzrostu inwestycji zostały ocenione na 0,2–0,4% dodatkowego przyrostu PKB rocznie. Myślę, że są to bardzo znaczące korzyści, których nie warto bagatelizować. Jeśli nałoży się na to jeszcze korzyści wynikające ze wzrostu obrotów handlowych, to rachunek ulegnie dalszemu powiększeniu. Odniosę się do bardziej konkretnych pytań pani posłanki Gabrieli Masłowskiej. Pan prezes Jerzy Pruski mówił już o sytuacji krajów, które są członkami UE, a nie są członkami strefy euro. Jednym z tych krajów jest Wielka Brytania, która prowadziła najbardziej obszerne na świecie analizy tego tematu. Wyprodukowano tam dokumenty zawierające ponad milion słów. Jest zapewne kilka tysięcy stron tych dokumentów. Wynika z nich, że gdyby Wielka Brytania przystąpiła do strefy euro, w ciągu około 20 lat osiągnęłaby dodatkowy przyrost dochodu wynoszący około 9%. Brytyjczycy nie przeczą zatem, że przystąpienie do strefy euro dałoby Wielkiej Brytanii istotne korzyści, także w postaci obrotów handlowych z krajami UE. W tej chwili obroty te cechują się pewną stagnacją, tzn. nie rozwijają się tak dynamicznie jak między krajami będącymi w strefie euro. Główną przeszkodą w przystąpieniu Wielkiej Brytanii do tej strefy jest sytuacja na rynku nieruchomości w tym kraju. Ukształtowało się tam coś w rodzaju bąbla spekulacyjnego. Obniżenie stóp procentowych, jakie wiązałoby się z przystąpieniem do strefy euro mogłoby spowodować, że ta bańka pękłaby i przyczyniłaby się do destabilizacji systemu finansowego. Jest to określane obecnie brakiem dostatecznej elastyczności gospodarki brytyjskiej i wynika głównie ze specyficznej sytuacji na rynku nieruchomości. Władze brytyjskie są zdecydowane prowadzić analizy i dążyć ostatecznie do przystąpienia do strefy euro. Pani posłanka nawiązała także do amerykańskiego banku centralnego, który nie prowadzi polityki bezpośredniego celu inflacyjnego, ale de facto prowadzona polityka w dużym stopniu przypomina ten system, aczkolwiek jest znacząco wsparta autorytetem przewodniczącego systemu rezerwy federalnej, pana Alana Greenspana, który od kilkunastu lat jest sternikiem tej polityki.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#WiesławSzczuka">Wewnątrz tzw. FED, czyli zarządu systemu rezerwy federalnej trwają liczne dyskusje. Wielu członków tego zarządu jest zwolennikami przyjęcia także w Stanach Zjednoczonych systemu bezpośredniego celu inflacyjnego. Jeśli chodzi o politykę Europejskiego Banku Centralnego i nasz wpływ na nią, to pan prezes Jerzy Pruski słusznie wskazał, że jest ona adekwatna do naszych potrzeb, bo mamy w tej chwili daleko idącą zbieżność rozwoju sytuacji gospodarczej w Polsce i w krajach strefy euro. Występuje tu paradoksalna sytuacja, polegająca na tym, że często przedstawiciele naszego parlamentu, którzy krytykowali politykę banku centralnego za to, że była ona nieodpowiednia do naszej sytuacji gospodarczej i spowodowała zwolnienie tempa wzrostu gospodarczego, w tej chwili bronią tej polityki, twierdząc, że bank centralny powinien zachować pełnię władzy w sferze polityki monetarnej, ponieważ z założenia prowadzi idealną politykę. Obecna sytuacja zakłada, że prowadzona polityka jest optymalna, a tego oczywiście nie można zakładać. Baza do porównania powinna uwzględniać realia naszej kondycji gospodarczej. Nie jest to z mojej strony krytyka banku centralnego, tylko stwierdzenie faktu, że nikt nie jest w stanie założyć, iż reakcja na rozwój sytuacji zawsze będzie podejmowana w odpowiednim czasie i skali. Jedna drobna korekta. Nasz PKB w odniesieniu do PKB UE jest mniejszy niż 5%. Wynosi zaledwie 2,5%. Nie ma to jednak wpływu i nie przekłada się bezpośrednio na liczbę naszych głosów w organach UE. Stąd nasz udział w procesie decyzyjnym tej organizacji nie będzie odzwierciedlał wprost poziomu PKB, tylko szereg innych czynników. Jeśli chodzi o pytania pani posłanki Gertrudy Szumskiej, na które pan prezes Jerzy Pruski nie odpowiedział, to prawdą jest, że kwestia traktowania OFE przez Eurostat i przez UE w ostatecznej ocenie wypełnienia kryteriów zbieżności jest poważnym problemem. Delegacja rządu i GUS będzie prowadziła w tej sprawie rozmowy z przedstawicielami Eurostat. Zobaczymy, jaki osiągniemy w tej sprawie postęp. Jeśli nasze starania uznania OFE za element sektora nie zakończą się powodzeniem, to może mieć istotne konsekwencje dla sposobu, w jaki będą wyznaczane limity na lokowanie środków, jakimi dysponują OFE. Jest to w szerszym kontekście zgodne z tym, o czym mówił pan prezes Jerzy Pruski, że swobodny przepływ kapitału jest korzystny dla obu stron, które go inicjują i otrzymują. Nie można zatem założyć, że byłoby to czymś z definicji złym. Prawdą jest jednak, że będziemy musieli wówczas prowadzić dalsze negocjacje co do sposobu zakwalifikowania OFE. Mogą być one traktowane jako systemy pracownicze, które mają obecnie obowiązek dopuszczania lokaty do co najmniej 30% swoich zasobów na terenie innych krajów Unii Europejskiej, bądź też jeśli będą traktowane jako całkowicie prywatne, to swoboda przepływu kapitału będzie jeszcze większa. Sprawa jest na razie otwarta. Stąd też w naszych rozmowach z Eurostat oraz innymi organami Unii będziemy kładli duży nacisk na obronę naszego stanowiska w sprawie klasyfikacji OFE.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WitoldHatka">Musze zabrać głos, ponieważ zionie tu dużą pewnością siebie, a nawet - powiem - butą ze strony prezesa NBP oraz ministra finansów. Zachowują się tak, jakby w Polsce nic się nie stało, a przecież to panowie wydawali i podpisywali licencje. Gdyby przeprowadzić dziś w parlamencie głosowanie, to wydaje mi się, że 90% parlamentarzystów uznałoby, że polityka, którą państwo prowadziliście, była wadliwa. 85% banków polskich zostało przejętych przez kapitał zagraniczny. Proszę się nie dziwić, że istnieją ustroje polityczne, które nie mają zaufania, ponieważ tego zaufania nie mogą mieć. Z tego względu powstają pytania. Należy wyraźnie powiedzieć, że mamy poważne prawo podejrzewać o dyskryminację, która kiedyś, wcześniej czy później i tak nastąpi. Zaczyna się to już dziś poprzez podmioty zagraniczne, które funkcjonują na naszym rynku bankowym. To państwo wydali na to zgodę. Jest powszechne znanym faktem, że niewłaściwa polityka poszczególnych rządów, a szczególnie NBP, doprowadziła do tego, że 85% banków ma obcy kapitał. My, posłowie, nie żyjemy w próżni. Przychodzą do nas ludzie i skarżą się. Nie trzeba było na to długo czekać. Okazało się, że jest to bardzo szkodliwa decyzja dla Polaków i polskiej gospodarki. Przedsiębiorcy wyrażają swoje niezadowolenie z powodu dyskryminacji przez te banki. Ubiegali się w nich o kredyty. Mogę zrozumieć procesy oceny ryzyka kredytowego banku i zdolności kredytowej klienta. Jest dużo uznaniowych elementów. Polemika w tym zakresie z bankiem jest bezprzedmiotowa. Dyskryminacja klienta może zostać ukryta pod płaszczykiem dbałości o interesy banku. Pozyskiwanie depozytów od klientów nie wiąże się dla banku z żadnym ryzykiem, a tu już chodzi o dyskryminację. Podam konkretny przykład. Jest to bank przez panów licencjonowany. Zarząd ING Bank Polska SA w Warszawie uchwałą nr 34 z dnia 27 maja 2004 r. wykluczył z grona swoich potencjalnych depozytariuszy członków obu izb parlamentu RP, czyli państwa posłów, członków Rady Ministrów oraz ministrów niebędących członkami Rady, najbliższych współpracowników Prezydenta RP w randze szefa kancelarii, sekretarzy i podsekretarzy stanu oraz Prezydenta RP. Państwa pieniądze są tam niepotrzebne. Przypuszczam, że pan prezes Jerzy Pruski także nie może tam składać swoich pieniędzy. Jeśli widzimy taką dyskryminację, to proszę się nie dziwić, że będziecie państwo mieli postawionych jeszcze wiele trudnych pytań. To jeszcze nie wszystko. Załącza się specjalną instrukcję, jak powinien zachować się pracownik, do którego zgłosiła się osoba należąca do tej grupy z zamiarem złożenia w tym banku depozytu. Mam pytanie: jakie przepisy polskiego prawa pozwalają na takie dyskryminowanie przez bank grup depozytariuszy? Przypominam, że bank jest licencjonowany przez państwo. W jaki sposób mają panowie zamiar przeciwdziałać tak szkodliwej dla społeczeństwa polskiego polityce banku? Na zakończenie chcę przypomnieć, że odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego. Proszę sobie przeanalizować, czy będzie to taka świetlana przyszłość. Podjęto nierozważne decyzje. Z racji swego wieku chcę państwa przestrzec przed taką zabawą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#GabrielaMasłowska">Chcę powiedzieć panu ministrowi Wiesławowi Szczuce, że posiadam wiedzę na temat tego, iż tzw. tygrysy azjatyckie 7 lat temu przeżyły kryzys i na pewno nie chciałabym, żeby mój kraj taki kryzys przechodził. Było to skutkiem utrzymywania przed tym kryzysem wysokiego poziomu stóp procentowych i zbyt mocnych kursów walutowych. Otworzono także ich rynki finansowe na inwestorów zagranicznych. Zresztą taką politykę zalecił im Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Prawdopodobnie chodziło o to, by przez wywołanie kryzysu walutowego zmusić kraje do przyjęcia pomocy finansowej, ale pod warunkiem sprzedaży banków krajowych bankom zagranicznym. Azjaci jednak okazali się dość zaparci. Po kryzysie walutowym udział banków zagranicznych zwiększył się, ale nadal jest znikomy. Dominują banki krajowe. Natomiast w niektórych krajach, np. Ameryki Południowej, postulaty kosmopolitów zostały wysłuchane i mamy przykład Meksyku, gdzie w ciągu roku wzrósł udział banków zagranicznych z 20% do 80%. Czy z tego powodu był jakiś rewelacyjny wzrost gospodarczy? Mamy także przykład Wenezueli, o której była tu już dziś mowa. Nawiążę do wypowiedzi pana prezesa Jerzego Pruskiego, który uważa, że nie ma zagrożenia oddaniem władzy monetarnej do Frankfurtu w kontekście polityki antycyklicznej względem Polski, m. in. uzasadniając, że strefa euro charakteryzuje się dużą zbieżnością makroekonomicznej państw członkowskich strefy euro. Oświadczam, że dysponują materiałami, które obejmują lata 1994–2002 z których wyraźnie wynika zupełnie odmienny wniosek. Jeśli chodzi o wskaźniki korelacji tempa wzrostu PKB wybranych państw europejskich zarówno w doniesieniu do PKB UE, jak i PKB strefy euro, wykazują one duże zróżnicowanie i niesymetryczność powiązań. Najbardziej skorelowane ze wspólnym obszarem gospodarczym są Niemcy. Wskaźniki korelacji z UE wynoszą w przypadku tego kraju 93%, a z ze strefą euro 92%. Odnośnie do Francji odpowiednio 81% i 89%, Belgii - 87% i 84%. Pozostałe kraje są natomiast skorelowane ze wspólnym obszarem gospodarczym o wiele słabiej. Najmniej powiązanymi krajami są: Grecja z wskaźnikiem korelacji z UE 14%, ze strefą euro 28%, Wielka Brytania odpowiednio 51% i 33%, Dania - 57% i 40%. Zjawiskiem niepokojącym, które można z tych danych wyciągnąć, jest słabsza zbieżność makroekonomiczna obszaru strefy euro w porównaniu z obszarem UE. Tylko w pięciu krajach na 12 krajów tworzących strefę euro zanotowano dodatnią różnicę między korelacją strefy euro a korelacją UE. Świadczy to o tym, że kraje członkowskie strefy euro zamiast zbliżać się do siebie w poziomach rozwoju gospodarczego, coraz bardziej się od siebie oddalają. Okazuje się, że wprowadzenie wspólnego pieniądza, zamiast zbliżać kraje tworzące wspólny obszar walutowy, powoduje większe zróżnicowanie gospodarcze, przechodzące w coraz większą rozbieżność. Tak duże zróżnicowanie zbieżności makroekonomicznej poszczególnych państw członkowskich UE stawia pod znakiem zapytania sensowność wprowadzania dotychczasowych etapów integracji, począwszy od unii celnej, poprzez utworzenie wspólnego rynku, a skończywszy na unii walutowej. Można zatem powiedzieć, że unia walutowa okazała się w kontekście danych empirycznych zupełnym fiaskiem.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#GabrielaMasłowska">Ekonomiści, w tym pan prezes, którzy entuzjastycznie wypowiadają się, że europejski system walutowy będzie skuteczny, uważam, że najzwyczajniej się kompromitują. Nie na tym koniec. Innym sposobem pokazania stopnia zbieżności makroekonomicznej państw członkowskich strefy euro i UE jest porównanie wzrostów i spadków ich PKB. Mamy wyliczenia obejmujące lata 1995–2002, z których wyraźnie wynika, że stopień zbieżności gospodarek poszczególnych państw europejskich ze strefą euro jest niewielki i utrzymuje się na względnie stałym poziomie. Nawet wprowadzenie unii walutowej niewiele w tym zakresie zmieniło. Stopień krajów rozwijających się w przeciwnym kierunku do ogólnego trendu strefy euro, czyli stopień krajów wrażliwych na szoki asymetryczne jest stosunkowo wysoki i wynosi około 30%. Co prawda 2 lata po wprowadzeniu euro zbieżność makroekonomiczna była duża, jednak w następnym roku była najniższa w badanych latach i wynosiła aż 46% krajów wrażliwych na szoki asymetryczne. Wprowadzenie unii walutowej ma skutki krótkookresowe. W długim okresie unia walutowa nie przynosi spodziewanych efektów i nie przyczynia się do równoważenia cykli koniunkturalnych państw członkowskich. Patrząc z punktu widzenia korelacji zwykłej, czyli spadków PKB i wzrostów strefy euro ze wzrostami i spadkami PKB poszczególnych krajów członkowskich, trzeba wyraźnie stwierdzić, że zbieżność makroekonomiczna uczestników unii walutowej jest wątpliwa. Tylko 2 kraje, czyli Niemcy i Francja, są zbieżne ze wspólnym obszarem walutowym. Większość krajów uczestniczących w unii walutowej wykazuje słabe powiązanie ze strefą euro. Irlandia i Portugalia nie wykazują z nią żadnych powiązań. Holandia, Luksemburg, Finlandia, Austria i Hiszpania wykazują średnie powiązanie z tą strefą. Korzyści makroekonomiczne wynikające z wprowadzenia wspólnego pieniądza, a także skuteczności polityki antycyklicznej w tej sytuacji są wręcz iluzoryczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#RobertLuśnia">Widocznie panowie są bardzo młodzi, nie pamiętają tego, co było 15 lat temu i dlatego polemizują z faktami. W ciągu ostatnich 15 lat tylko przez 4 lata, w latach 1993–1997, pan Leszek Balcerowicz nie miał wpływu na finanse państwa polskiego. 15 lat temu, Leszek Balcerowicz, wówczas jeszcze doktor, ogłosił społeczeństwu polskiemu, że będzie żyło mu się dostatniej i on to gwarantuje, ponieważ będzie istniał stały kurs dolara. Skutki tej decyzji do dziś nie zostały rozliczone. Jeśli chcecie panowie polemizować z faktami, to tylko przypomnę, że dżentelmeni o faktach nie dyskutują.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#RafałZagórny">Rzadko odzywam się w tym Sejmie, ale są chwilę, kiedy muszę to zrobić. Mam prośbę, abyśmy nie opowiadali, że kryzys w krajach Tygrysów Azjatyckich był spowodowany utrzymywaniem wysokich stóp procentowych, ponieważ było zupełnie odwrotnie. Kryzys był spowodowany przegrzaniem gospodarki, udzielaniem przez banki zbyt dużej ilości tzw. złych kredytów, m. in. na skutek niskiego oprocentowania. Mógłbym jeszcze mówić długo, odpowiadając na wiele tez przedstawionych przez państwa posłów, ale szanując czas wszystkich, ograniczę się tylko do sprostowania oczywistej nieprawdy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JerzyPruski">Mam kłopot, ponieważ nie wiem, jak zareagować na wciąż niemerytoryczną dyskusję pana posła Roberta Luśni, tym bardziej, że na zakończenie pan poseł stwierdził, że nie ma sensu dyskutować, bo pan zna fakty, a o nich się nie dyskutuje. System sztywnego kursu walutowego złotego w stosunku do dolara został w Polsce wprowadzony na okres 18 miesięcy. Dzięki temu systemowi w tym okresie udało się w Polsce powstrzymać hiperinflację. Jeżeli w drugim zdaniu wypowiedzi pan poseł Robert Luśnia podkreśla swoją troskę o dobro gospodarki w tym kraju, to zakładam, że tego dobra nie upatruje pan w procesach hiperinflacyjnych. Bez względu na to, jak oceniać politykę gospodarczą, ten element jest, moim zdaniem, całkowicie bezdyskusyjny, jeśli chodzi o właściwość przyjętych wtedy rozwiązań. To, co zdarzyło się później, mogłoby być tematem bardzo ciekawego raportu. Chodzi o to, w jaki sposób następowała ewolucja sztywnego kursu walutowego i dostosowanie polityki kursowej do warunków rozwoju gospodarki. Dziękuję za przytoczenie danych empirycznych. Są niezwykle interesujące. Zaskakujące jest tylko, że pani posłanka Gabriela Masłowska wyprowadza wnioski długookresowe z krótkookresowych korelacji. Dobrze byłoby, gdybyśmy mogli prowadzić tę dyskusję na zasadzie merytorycznej. Proszę, aby pani posłanka była uprzejma przekazać tego typu analizę na piśmie. Chętnie się do niej ustosunkujemy. Każde badanie wymaga pewnej interpretacji. Zwracam tylko uwagę na najprostszy fakt. Kiedy mówi się o korelacji między PKB krajów, które przystąpiły do UE, a strefą euro, odwołując się do okresu, o którym mówiła pani posłanka, należy pamiętać, że była prowadzona wtedy zupełnie inna polityka makroekonomiczna. Miała m. in. na celu ograniczenie inflacji i występowanie korelacji. Jest to bardzo pozytywne. Jeśli chodzi o dyskryminację na rynku bankowym, to oczywiście mogą tu występować różne sytuacje. Nie znam wypadku, o którym mówił pan poseł Witold Hatka. Bardziej odwoływałem się w swoich wypowiedziach do analizy makroekonomicznej. Nie ulega również najmniejszej wątpliwości, że stabilny system finansowy jest warunkiem rozwoju gospodarczego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WiesławSzczuka">Odniosę się do wypowiedzi pana posła Witolda Hatki. Mam wrażenie, że dzisiejsza dyskusja dotyczy przystąpienia Polski do strefy euro, a nie prywatyzacji systemu bankowego. Ten temat możemy poruszyć w innym terminie. Podany przez pana posła przykład ING Bank Polska powinien zostać wyjaśniony. Myślę, że zarówno NBP, jak i ministerstwo spróbują przyjrzeć się, czy to jest działanie, które ma jakieś uzasadnienie. Banki mają jednak prawo prowadzić taką politykę, jaką uznają za dogodną dla stabilności dochodów swoich akcjonariuszy. Jeśli chodzi o wypowiedź pani posłanki Gabrieli Masłowskiej, to zbieżność, o której mówiliśmy, dotyczyła zbieżności pomiędzy krajami, które chcą przystąpić do strefy euro, jak Polska, a krajami, które są już jej członkami. Pani posłanka podawała dane i przykłady odnoszące się do krajów, które stosują już euro. Jest to inny rodzaj porównań. Jeśli pani posłanka chce przedstawić takie dane, to oczywiście ministerstwo dokona ich analizy i wyrazi opinię. Całkowicie zgadam się z panem posłem Rafałem Zagórnym. Przez ponad 7 lat byłem członkiem władz Międzynarodowego Funduszu Walutowego i nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek tajnych planach. Jeśli natomiast pani posłanka Gabriela Masłowska ma jakieś dowody na ten temat, to chętnie się z nimi zapoznam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#GabrielaMasłowska">Istnieje wiele kontrowersyjnych tematów i trzeba na ich temat dyskutować. Jest jednak szansa na wyprowadzenie się nawzajem z błędów, dlatego zgłaszam wniosek, aby Komisja przygotowała dezyderat z prośbą o debatę na temat waluty euro na posiedzeniu plenarnym Sejmu. Jest to sprawa bardzo dużej rangi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#MarekOlewiński">Zależy to tylko jedynie od decyzji marszałka i Prezydium Sejmu. Na razie informacja została skierowana do naszej Komisji i musimy wykonać polecenie marszałka Sejmu. Klub parlamentarny może składać wnioski w różnych sprawach, może też przygotować projekt uchwały. Możliwości jest wiele i należy wykorzystać środki, które przewiduje regulamin Sejmu. Jeśli chodzi natomiast o dezyderat, to pani posłanka musi zaproponować jego treść. Komisja podejmie wówczas decyzję w głosowaniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#GabrielaMasłowska">Dobrze, przygotujemy taki dezyderat. Mam prośbę, aby skorzystać z tej możliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#KrystynaSkowrońska">Mam prośbę do pana prezesa Jerzego Pruskiego, aby przekazał panu prezesowi Leszkowi Balcerowiczowi, jako szefowi Komisji Nadzoru Bankowego, uwagę przedstawioną przez pana posła Witolda Hatkę w sprawie INB Bank Polska. Proszę o pisemne poinformowanie nas o uchwale podjętej przez zarząd ING Bank Polska w stosunku do kręgu podmiotów, które nie mogą zostać depozytariuszami banku. Bardzo nas to interesuje. Chcielibyśmy znać reakcję Komisji Nadzoru Bankowego na postawione przez pana posła Witolda Hatkę zarzuty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#MarekOlewiński">Proszę pana prezesa Jerzego Pruskiego o przesłanie pisemnej informacji na ten temat. Rozumiem, że wyczerpaliśmy porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia. Przed przystąpieniem Polski do unii walutowej czeka nas jeszcze wiele podobnych debat. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>