text_structure.xml 60.5 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#RyszardHayn">Otwieram posiedzenie. Witam panią minister i pozostałych gości przybyłych na nasze obrady. Mamy rozpatrzyć informację resortu edukacji i Centralnej Komisji Egzaminacyjnej o przebiegu, wynikach i problemach nowej matury zorganizowanej i przeprowadzonej w kwietniu i maju br. dla absolwentów liceów ogólnokształcących i liceów profilowanych. Każdy z nas otrzymał materiał informacyjny, a więc nie ma potrzeby dokładnego referowania tego, co jest tam zawarte. Jednak proszę panią minister o dokonanie wprowadzenia do naszej dyskusji nad przedstawionym materiałem. Następnie będziemy formułowali pytania i uwagi oraz prosili o wyjaśnienie niektórych kwestii. Nie sądzę, abyśmy dzisiaj mogli bardzo szczegółowo i kompletnie ocenić przebieg i wyniki tego, co nazywamy nową maturą, ale możemy przekazać sobie wzajemnie pierwsze wrażenia i skonfrontować je z tym, co obserwujemy w mediach i wystąpieniach publicznych. Proszę panią minister o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AnnaRadziwiłł">Zacznę od podziękowania za to, że Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży w tej kadencji Sejmu towarzyszyła nam przez cały okres przygotowań nowej matury i wspólnie z nami troszczyła się o to, aby egzaminy maturalne w nowej formule odbyły się zgodnie z założeniami i przewidywaniami. Dane statystyczne zostały państwu dostarczone w informacji resortu i Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, ale one łącznie z zawartymi tam uwagami, mają charakter wstępny. Obecnie kiedy odbyła się już ta matura - chociaż nie całkiem powszechna, bo objęła tylko nieco ponad połowę populacji absolwentów szkół średnich - trzeba z jednej strony bardzo wnikliwie na to spojrzeć, a z drugiej strony, zachować rozsądek i cierpliwość, bo nie byłoby dobrze, gdybyśmy coś za szybko chcieli zmieniać na podstawie pewnych uogólnień. Ta nowa matura w tym roku była jakby półpowszechna, bo objęła tylko nieco ponad 300 tysięcy absolwentów, a nie 500 tysięcy, gdyby zdawali tę maturę także absolwenci techników. Jakie istotne problemy wynikają z tego pierwszego oglądu przebiegu i wyników egzaminu maturalnego? Po pierwsze - na pewno konieczne jest uporządkowanie do końca relacji między nową maturą a rekrutacją na wyższe studia. Jest to pierwszy istotny problem. Sprowadza się on głównie do kwestii ustalenia terminów egzaminów maturalnych i terminów rekrutacji na studia wyższe. Będziemy starali się namówić rektorów, a pośrednio i senaty wyższych szkół państwowych i niepaństwowych do przesunięcia terminu rekrutacji na studia ewentualnie na wrzesień. Umożliwiłoby to także przesunięcie w harmonogramie nowej matury w roku przyszłym. Te zmiany nie dotyczą samego sposobu zdawania i dlatego można ich dokonać bez dwuletniego vacatio legis. Drugi istotny problem to jest przeprowadzanie dodatkowych testów i sprawdzeń predyspozycji do danego kierunku studiów oraz egzaminów wstępnych na studia. W nowej ustawie - Prawo o szkolnictwie wyższym została przez państwa posłów uwzględniona kwestia stosowania dodatkowych kryteriów przy przyjmowaniu na studia. Ma być to jasno określone i można takie dodatkowe kryteria wprowadzać tylko za zgodą ministra edukacji. Oczywiście, zawsze będą dodatkowe egzaminy, np. na uczelnie artystyczne, muzyczne czy wychowania fizycznego. W omawianym przypadku chodzi nam o tzw. normalne uczelnie. We wrześniu odbędziemy na ten temat rozmowę zarówno z rektorami uczelni państwowych, jak i uczelni niepaństwowych. Trzeci ważny problem jest następujący: czy rzeczywiście należy organizować dwie sesje egzaminacyjne - wiosenną i zimową? Nie dotyczy to oczywiście tej najbliższej sesji zimowej, bo wiadomo, że w tym roku ona się odbędzie. Chodzi o rozwiązanie przyszłościowe. Rekrutacja na wyższe uczelnie odbywa się co roku w określonym terminie. Wobec tego nie bardzo wiadomo, co zyskują zdający egzamin w zimie. Mają maturę, ale czekają na kolejną rekrutację. Tymczasem wysiłek organizacyjny resortu i okręgowych komisji egzaminacyjnych aby odbyć sesję zimową jest ogromny i kosztowny. Czwarta kwestia dotyczy tego, co nas czeka w najbliższej przyszłości, a co nie będzie się odbywać w świetle reflektorów.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AnnaRadziwiłł">Otóż teraz w każdej szkole po analizie wyników nowej matury odbędzie się, jak przypuszczam, porównywanie wyników egzaminów gimnazjalnych, z którymi przyszli uczniowie do danej szkoły, z wynikami uzyskanymi przez tych uczniów na maturze. Odbędzie się porównywanie końcowych ocen szkolnych i otrzymanych podczas egzaminu maturalnego. Taka praca dla rzeczywistej przyszłości szkół ponadgimnazjalnych jest według mnie prawie najważniejsza. Potrzebne jest spokojne przyjrzenie się temu, co wynika dla nauczania i organizowania tego nauczania w szkole z tego, co wykazały wyniki egzaminów zewnętrznych. Jest jeszcze kwestia zastanowienia się nad tym, co nazywa się we współczesnej nowomowie logistyką, a co - mówiąc po ludzku - dotyczy organizacji egzaminu maturalnego. Czy można np. osiągnąć to, aby w przyszłym roku wprowadzić takie zmiany, że np. dla 3 tysięcy uczniów z blisko tysiąca szkół chcących zdawać egzamin z historii sztuki, organizowano by ten egzamin tylko w jednym lub dwóch miejscach, a nie w każdej szkole dla kilku uczniów, co wymaga przyjazdu do tych szkół egzaminatorów i obserwatorów. Wymaga zmian sprawa dystrybucji materiałów egzaminacyjnych, aby poza dyrektorem szkoły mogli je przyjmować i przekazywać jego pełnomocnicy, przy zachowaniu określonych warunków i zabezpieczeń. Odrębną sprawą jest zorganizowanie debaty na temat kilku istotnych kwestii, np. czy należy utrzymywać tak dużą liczbę przedmiotów do wyboru dla maturzystów. Jeżeli matura ma być także oceną wyników pracy szkoły, to czy nie należy do grupy przedmiotów obowiązkowych zaliczyć tylko te, których uczniowie uczą się w szkole? To tylko sygnalizuję wstępnie. Do rozważenia jest sprawa poziomów egzaminu podstawowego i rozszerzonego oraz oceny arkuszy egzaminacyjnych. Ciągle przypominam naczelną ideę, że matura na poziomie podstawowym z trzech przedmiotów jest certyfikatem wykształcenia średniego w Polsce w początkach wieku XXI. Natomiast egzaminy rozszerzone, dodatkowe, jest to wkroczenie w tę dziedzinę, w której zdający czuje się lepszy i którą chce się nadal zajmować w ramach kształcenia na poziomie wyższym i dlatego jest to w pewnym sensie egzamin wstępny na studia. Jeśli uczeń nie zda matury, to wiadomo, że może się jeszcze poprawiać, ale tylko przez pewien czas. Innym problemem jest sytuacja, gdy uczeń zdał egzamin maturalny, tylko chce uzyskać lepszy wynik lub zdać takie przedmioty, które są wymagane na studiach, to powinien mieć taką możliwość do końca życia, tyle że za własne pieniądze. Zasygnalizowałam to, na czym mi najbardziej zależy: aby nie dokonywać ocen wyników nowej matury zbyt szybko i już teraz podejmować jakieś decyzje. Trzeba najpierw wszystko przemyśleć, rozważyć i dopiero rozstrzygać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#RyszardHayn">Czy pani dyrektor chciałaby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MariaMagdziarz">Nie. Wszystko zostało już ogólnie powiedziane. Jesteśmy przygotowani na udzielenie wyjaśnień i odpowiedzi na ewentualne pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#RyszardHayn">Zanim otworzę dyskusję, poinformuję państwa wszystkich tu obecnych o korespondencji, jaka dotarła do Komisji bądź do marszałka Sejmu w sprawach maturalnych. Nie będę czytał żadnego z tych pism czy listów, a tylko podam najbardziej charakterystyczne głosy czy opinie. Np. dotyczy to uczniów, którzy zdawali egzamin dojrzałości jeszcze według starej formuły i mają problemy z dostaniem się np. na Akademię Medyczną, ponieważ pytania na egzaminach wstępnych były tam dostosowane już do nowego systemu zdawania matury. Ci, którzy nie zdali nowej matury, narzekają, że będą musieli czekać do nowego roku na egzamin poprawkowy podczas gdy uczniowie, którzy nie zdali egzaminu dojrzałości według starej formuły będą mogli zdawać go ponownie już w sierpniu czy na początku września. Te problemy wynikają z momentu przełomowego, w którym teraz jesteśmy, i nakładania się tych dwóch sposobów zdawania egzaminów. Problem egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie, który też budzi wiele emocji, po części jest rozwiązany w nowej ustawie o szkolnictwie wyższym. Druga grupa spraw poruszanych w korespondencji dotyczy ocen przygotowań i przeprowadzenia egzaminu maturalnego przez uczestników tych egzaminów, na co my też zwracaliśmy już uwagę. Zacznę od sprawy podważania zgodności z prawem podpisywania umów i zleceń z nauczycielami biorącymi udział w egzaminowaniu. Przysłano mi opinię departamenty prawnego Głównego Inspektoratu Pracy, w której podziela się zastrzeżenia dotyczące organizacji egzaminów maturalnych w roku 2005, szczególnie w aspekcie możliwości zawierania z nauczycielami umów i zleceń przez komisje egzaminacyjne. Wskazuje się na naruszanie art. 22 Kodeksu pracy. Departament prawny GIP stwierdza m.in. „Naszym zdaniem zatrudnianie nauczycieli na podstawie umów cywilnoprawnych w sytuacji, gdy uczestniczą w egzaminie maturalnym i świadczą pracę na rzecz innego podmiotu i pod jego kierownictwem w wyznaczonym miejscu i czasie, jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy”. O tym problemie już mówiliśmy. Są też problemy wynagradzania nauczycieli, bo to się wiąże z ich pracą na rzecz innego podmiotu, chociaż w ramach organizacji egzaminów szkolnych. Zadaje się pytanie, jaka jest ogólna kwota długu państwowego pracodawcy wobec nauczycieli egzaminatorów z języka polskiego, a szczególnie z języków obcych. Jest pytanie o globalną liczbę zajęć szkolnych z młodszymi klasami, które nie odbyły się podczas egzaminów maturalnych. To jest dość powszechnie podnoszone. Jest pytanie szczegółowe o to, na co w związku z egzaminami maturalnymi wydano ponad 50 mln zł, skoro na wynagrodzenia egzaminatorów wydano tylko ok. 10 mln. zł, a na druki arkuszy egzaminacyjnych tylko kilka milionów złotych. Pytano, jakie kwoty wynagrodzeń wypłacono autorom i recenzentom zadań i arkuszy egzaminacyjnych. Ile z tych 50 mln zł zapłacono firmom kurierskim rozwożącym zadania i arkusze egzaminacyjne za dostarczenie tych materiałów do blisko 4 tysięcy szkół. Jedno z pytań dotyczy tzw. obudowy legislacyjnej egzaminu maturalnego: czy nadal MENiS i CKE stoją na stanowisku, że oceny arkuszy egzaminacyjnych są ostateczne i niepodważalne w sytuacji, gdyby była potrzebna wymiana kilku tysięcy świadectw maturalnych, w tym części z powodu błędnie ustalonej punktacji.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#RyszardHayn">Są uwagi dotyczące samej oceny i punktacji różnych pytań i odpowiedzi egzaminacyjnych, ich porównywalności. Nauczyciele, szczególnie języka polskiego, wystąpili generalnie z krytyką samej formy egzaminu w postaci tzw. prezentacji, które przygotowywała młodzież przeważnie niesamodzielnie. Pytano o sens takiej formy egzaminowania. Te i inne uwagi świadczą o tym, że egzamin maturalny, wbrew pozytywnym opiniom przygotowanym przez resort edukacji i Centralną Komisję Egzaminacyjną raczej na użytek zewnętrzny, nie jest pozbawiony pewnych uchybień i niedokładności, co w części wypacza jego faktyczny przebieg i uzyskiwane rezultaty. Sądzę, że te uwagi które trafiają również do resortu i CKE, zostaną uwzględnione przy przygotowaniach do przyszłorocznej matury. Ten pierwszy egzamin przeprowadzony w ramach nowej matury dostarcza nowych doświadczeń szkołom, uczniom i egzaminatorom oraz komisjom egzaminacyjnym i resortowi. Byłbym wdzięczny, gdyby pani minister i pani dyrektor odniosły się do tych spraw, o których mówiłem. Proszę o zabieranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JarosławZieliński">Ograniczę swoją wypowiedź do dwóch pytań. Pierwsze dotyczy tego, czy pani minister i pani dyrektor mają jakiś pogląd na temat wniosku sformułowanego zaraz po egzaminie maturalnym, który dotyczy obecnego ustroju oświatowego. Pojawiła się opinia, że nie sprawdził się jeden z typów szkół ponadgimnazjalnych - a mianowicie liceum profilowane - wprowadzony w ramach reformy oświaty. Bliskie jest mi myślenie z dużą ostrożnością o tych wszystkich wnioskach, które składane teraz mogą być zbyt pochopne czy przedwczesne. Niemniej jednak problemy pojawiają się i warto o nich rozmawiać. Czy MENiS wie, jaka jest już liczba pozwów sądowych składanych przez nauczycieli w związku z należną zapłatą za egzamin ustny? Czy jest na ten temat jakakolwiek wiedza? Media o tym informowały, ale nam trudno wyrobić sobie pogląd o skali tego zjawiska. Przypominam, że sygnalizowaliśmy ten problem w naszym dezyderacie do ministra.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#RyszardHayn">Skoro pan poseł wspomniał o dezyderacie to chcę poinformować, że na ręce marszałka Sejmu wpłynęło pismo z datą 15 lipca br. od ministra Mirosława Sawickiego, informujące o tym, że odpowiedź na nasz dezyderat nr 5 w sprawie stanu przygotowań do egzaminu maturalnego może być przekazana nie wcześniej niż 10 sierpnia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#EwaKantor">Chciałabym prosić o zmianę naszego porządku obrad, aby teraz przedstawiciele resortu odpowiedzieli na pytania postawione przez pana posła Jarosława Zielińskiego, a następnie odbylibyśmy dyskusję. Nie znając odpowiedzi na zadane pytania, zapewne powtarzalibyśmy pewne kwestie i nie moglibyśmy prowadzić merytorycznej wymiany opinii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#RyszardHayn">Czy to naprawdę jest niezbędne, bo będziemy za chwilę powracali do tych samych wątków? Skoro jednak pani minister wyraża chęć odpowiedzi na pytania już teraz, to proszę bardzo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AnnaRadziwiłł">Jeżeli chodzi o licea profilowane, to istotnie jest to typ szkoły, który pojawił się po wstrzymaniu dalszej reformy edukacji jako pozostałości pewnej koncepcji. Polega ona na tym, że wszystkie szkoły ponadgimnazjalne, poza zasadniczą szkołą zawodową, miały być profilowane jako licea, ale potem parlament postanowił, że jednak technika i licea ogólnokształcące pozostają jako szkoły ponadgimnazjalne a licea profilowane zostały jakby między tymi dwoma typami szkół ponadgimnazjalnych. Niemniej jednak, niezależnie od tego, gdyby wszystkie licea nazywały się profilowanymi, to i tak byłaby grupa liceów słabszych, w których uczniowie osiągaliby gorsze wyniki na egzaminach. Podstawowy wniosek jest taki, że jeżeli chcemy kontynuować ten pozytywny trend, że ponad 80 proc. zdających maturę osiąga dobre wyniki i kończy egzamin pomyślnie, to trzeba znaleźć pieniądze, czas i formułę organizacyjną, aby douczyć część uczniów w ramach ich przygotowania do matury. W przeciwnym razie, przy obecnie funkcjonującej szkole, zawsze będzie jedna piąta czy jedna czwarta uczniów, którzy nie dadzą rady zdać matury. Jednocześnie trzeba dążyć do tego, żeby mieszać dobrych uczniów z przeciętnymi czy słabszymi, a nie tworzyć szkoły, w których uczą się ci z gorszymi wynikami, i szkół, gdzie są uczniowie osiągający lepsze wyniki. Mimo to trzeba zawsze organizować douczania uczniów słabszych. Czy potrzebne są licea profilowane? Zobaczymy. O ich dalszym istnieniu będą decydować uczniowie, którzy będą „głosować nogami”, podejmując lub nie podejmując nauki w tych szkołach. Na pewno nie można decydować, że od jutra likwidujemy licea profilowane. Póki one są, to być może właśnie tam powinny być kierowane dodatkowe pieniądze na to - nazwałabym potocznie - douczanie. Po prostu część tej młodzieży nie da rady tylko poprzez lekcje i odrabianie samodzielne zadań w domu dotrzeć do matury. O pozwach i procesach w sprawach, o których mówił pan poseł Jarosław Zieliński, żadne informacje do dzisiaj nie dotarły do MENiS.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#FranciszekPotulski">Moim zdaniem, w dostarczonym nam materiale informacyjnym zabrakło ogólnej liczby absolwentów szkół kończących się maturą, także w rozbiciu na licea ogólnokształcące i profilowane, dlatego że sama formuła, iż 82 proc. uczniów, którzy przystąpili do matury, zdało ją, nie oznacza, że dotyczy to wszystkich absolwentów. Gdyby było takie zestawienie, ilu uczniów z danego rocznika czy danej populacji zdało egzamin dojrzałości według starej formuły, a ilu w ramach formuły nowej matury, wtedy dopiero można byłoby mówić o tym, że nowa matura coś poprawiła czy coś pogorszyła. Mówienie, że nieco ponad połowa uczniów liceów profilowanych nie zdała matury, o niczym jeszcze nie świadczy, bo np. wskaźnik uczniów liceów profilowanych w Gdańsku wynosi zero, ponieważ nauczyciele poradzili im, aby nie przystępowali do nowej matury, a ubiegali się o świadectwo dojrzałości w dotychczasowej formule. Jestem przekonany, że na podstawie doświadczeń jednego roku nie można formułować ogólnych wniosków, bo mogą one być po prostu szkodliwe. Trzeba dać sobie trochę czasu i kierować się dobrą wolą przy ocenach wyników nowej matury. Większość artykułów prasowych na temat matury jest wprost proporcjonalna do średniej uzyskanych przez ich autorów z egzaminów na maturze. Mówię o tym na marginesie. Jeżeli kogoś uraziłem, to przepraszam. Uniwersytet Gdański sygnalizował - chociaż może to być ocena jednostkowa - że wyniki egzaminów dojrzałości z poprzednich lat były takie, że właściwie w porównaniu z wynikami nowej matury ci dawni maturzyści zdominowali liczbę przyjętych na studia. Może jest to rezultat stosowania bardziej surowych ocen na nowej maturze. Sprawa przesunięcia terminu rekrutacji na uczelnie nie będzie taka prosta, bo sami zainteresowani chcą jeszcze przed wakacjami wiedzieć, czy zostali przyjęci na studia. Uczelnie też będą argumentować, że organizacja nowego roku akademickiego wymaga pewnego czasu i wiedzy ilu będzie miała nowych studentów. Ci, którzy zdali ustny egzamin, uważają, że nowa forma tego egzaminu znacznie podnosi wymagania wobec nauczycieli. Jest ona tak interesująca, że być może warto byłoby rozważyć wprowadzenie egzaminu ustnego z przedmiotów przyrodniczych. Uważam, że egzamin maturalny jest sprawą na tyle poważną w życiu młodego człowieka, iż trzeba rozważyć wprowadzenie możliwości odwołania się od uzyskanych wyników. Wiem, że wprowadzenie systemu, który by wprowadził możliwość odwoływania się na wszelki wypadek byłoby może za daleko idące, ale w przypadkach kiedy wystąpi rażąca różnica pomiędzy wynikiem egzaminu maturalnego a ocenami uzyskiwanymi w szkole, to może warto byłoby pomyśleć o jakiejś formule odwołania. Pani minister powiedziała, że certyfikatem wykształcenia średniego jest zdanie egzaminu na poziomie podstawowym z trzech przedmiotów. Trzeba zbadać ile osób ukończyło szkołę, a nie ma wykształcenia średniego, bo być może staniemy przed podjęciem decyzji, czy mają być szkoły, które kształcą na poziomie średnim, a jednak uczeń nie uzyskuje matury. Czy takie szkoły mają w ogóle istnieć? W momencie kiedy ograniczamy z różnych powodów liczbę ponadpodstawowych zasadniczych szkół zawodowych nie wiem, czy powiększa się populacja uczniów, którzy po prostu nie zdają matury.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#FranciszekPotulski">Być może, trzeba to przyjąć do wiadomości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#EwaKantor">Przedstawiony nam materiał przyjmuję z wielkim zdziwieniem. Wydawało mi się, że należało poczynić refleksję nad tym, przed czym przestrzegaliśmy i nad uwagami, które wyrażaliśmy na posiedzeniach Komisji i przekazywaliśmy do resortu, oraz porównać z tym, co się stało w trakcie przeprowadzania matury. Należało uczciwie odpowiedzieć na pytanie, które z naszych przestróg i uwag były zasadne. Gdyby tak przygotowywano materiał informacyjny, to okazałoby się, że nie przewidzieliśmy, iż system komputerowy zawiedzie, nie przewidzieliśmy, że egzaminatorzy nie policzą dobrze punktów i nie przewidzieliśmy, że błędnie będę poprawiać prace maturalne, bo takie przypadki miały miejsce. Nie przewidzieliśmy także tego, że w komisjach egzaminacyjnych może dojść do sytuacji, w których podciąga się wyniki, ponieważ są tak tragiczne odpowiedzi, iż żeby dane województwo czy okręgowa komisja egzaminacyjna dobrze wypadły, trzeba poprawić uzyskane wyniki. Państwo nie macie odwagi o tym powiedzieć, a te fakty miały miejsce i o tym informowali nas nauczyciele. W dostarczonym nam materiale nie patrzy się na ucznia jak na podmiot, a jak na przedmiot. W momencie kiedy uczeń nie ma prawa do odwołania, kiedy jego wyniki uzyskane na egzaminie decydują o tym, czy dostanie się na studia - chociaż na szczęście były egzaminy na uczelnie i uczniowie mogli się wykazać faktycznie wiedzą - większość uczniów jest narażona na to, że nie może sprawdzić swoich prac maturalnych i nie może wykazać niekompetencji komisji egzaminacyjnych. Jeżeli ponad tysiąc uczniów zgłasza w komisji swoje wątpliwości co do wyników i przyznawanych im punktów, oznacza to, że cała praca nad nową maturą była eksperymentem przeprowadzonym na żywym ciele całej populacji młodzieży, bez odpowiedniego zabezpieczenia naukowego, bez przeprowadzenia pilotażu i bez kontroli, a wydano na to ogromne pieniądze. Bulwersujące jest to, że pani minister z wielkim spokojem mówi, aby nie oceniać tego, co się stało, za szybko, a patrzeć, myśleć i reagować. A może trzeba tego dokonać bardzo szybko, patrząc na to, co się stało? Pierwszy wniosek, jaki się nasuwa, jest taki, że należy twórców tego pomysłu nowej matury i jego wykonawców w osobach ministra i kierownictwa Centralnej Komisji Egzaminacyjnej odsunąć od tej roboty, ponieważ nie nadają się do wykonywania tego zadania. Państwo po prostu nie sprawdziliście się. Dalsza refleksja pani minister jest taka, że szkoły muszą znaleźć czas, środki i formy douczania uczniów. To przecież przeczy samej filozofii szkoły, godzi w godność nauczyciela, w etykę zawodu. Jak on ma uczyć, skoro szkoła ma jeszcze dodatkowo douczać? Trzeba powiedzieć czym jest to douczanie, skoro w liceach profilowanych matury nie zdaje nawet do 50 proc. uczniów. Czy to oznacza, że uczniowie są nienauczalni, czy też ten ktoś, kto konstruował reformę oświaty i podstawy programowe oraz określał cykl kształcenia, nie brał pod uwagę uczniów mniej zdolnych i rozwijających się inaczej? Oznacza to, że całe doświadczenie pedagogiczne zostało zakwestionowane, bo twierdzi się, że ten, kto trzy lata w liceum profilowanym uczy się zawodu i zdobywa wiedzę, a jest mało zdolny, może przygotować się w tym samym czasie i na tym samym poziomie co uczeń liceum ogólnokształcącego. To są zupełnie nowe odkrycia pedagogiczne i powinno się z tego zrobić doktorat albo profesurę, bo to są rewelacje.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#EwaKantor">Trzeba sobie przypomnieć kto walczył o licea profilowane, o skracanie czasu nauki, o technika z ograniczonym programem przedmiotów ogólnych. Muszę powiedzieć, że ja się z panią minister Krystyną Łybacką nie zgadzam w wielu sprawach, ale jedno należy jej przyznać, że ta rzeź młodej populacji maturzystów w imię wymyślonego eksperymentu odbyła się dzięki niej z opóźnieniem. Chodziło państwu o udowodnienie młodym ludziom, że są nieudacznikami i nic nie potrafią. Była to sprawa tych osób, które jeździły do Szkocji na szkolenia, a potem organizowały ośrodki doskonalenia nauczycieli, następnie utworzyły Centralną Komisję Egzaminacyjną, co kosztowało bardzo wiele, mówiąc całemu narodowi, że żyją w kraju idiotów, bo nie potrafią nawet zdać matury. Osoby, które kierują obecnie resortem edukacji, nie mają prawa mówić teraz, co należy zrobić i jak zmieniać, bo po prostu nie miały pojęcie co zrobić na początku, a więc niech nie poprawiają tego, co same zrobiły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#KrystynaSzumilas">Chciałabym wskazać na problemy, które nie zostały przedstawione w materiale informacyjnym resortu. Pierwsza sprawa dotyczy rekrutacji na studia. W tym roku wystąpił problem z porównywaniem wyników uzyskanych na egzaminie maturalnym z geografii i historii jako przedmiotów równorzędnych. Generalnie uczniowie zdający geografię uzyskali większą liczbę punktów i uczelniom trudno było porównać te dwa przedmioty, a oba były równorzędne przy przyjmowaniu na studia. Czy resort myślał już nad jakimś konkretnym rozwiązaniem tego problemu bo wystąpi on także w następnych edycjach matury zewnętrznej? To wymaga dyskusji na forum rektorów uczelni publicznych i niepublicznych. Chcę zadać trzy pytania dotyczące matury. Pierwsze pytanie już zadano, a dotyczy ono liceów profilowanych, bo w przyszłym roku będzie po raz pierwszy matura w technikach. Zwracam uwagę na to, że w technikach liczba przedmiotów ogólnych jest taka sama, jak w liceach profilowanych. Być może, do techników poszła zdolniejsza młodzież, ale ona oczekuje, że zostanie przygotowana do matury na poziomie rozszerzonym, bo to jest młodzież, która będzie chciała dalej studiować. Może się okazać, że ze względu na liczbę przedmiotów zawodowych ich wiadomości z przedmiotów ogólnych będą dużo mniejsze niż uczniów liceów ogólnokształcących. Czy resort widzi w tym zakresie jakieś rozwiązanie? Drugi problem to wybór egzaminacyjnego arkusza rozszerzonego na samej maturze. Z informacji uzyskanej w okręgowej komisji egzaminacyjnej w Jaworzynie wynika, że poziom rozszerzony z języka polskiego wybrało zaledwie 21 proc. uczniów. Język polski jest przedmiotem obowiązkowym dla wszystkich przystępujących do matury a więc w tym przypadku 79 proc. arkuszy rozszerzonych z tego przedmiotu poszło na przemiał. Czy nie należałoby się zastanowić, w którym momencie uczeń ma dokonać wyboru poziomu, na jakim będzie zdawał egzamin? Trzeci problem dotyczy czasu oczekiwania przez uczniów na wyniki matury. Jest to zbyt długi okres czasu, chociaż rozumiem, że w tym roku nowa matura była przeprowadzona po raz pierwszy i rozumiem, że jest sprawdzian po szkole podstawowej i egzamin gimnazjalny, ale jednak te tygodnie, a nawet miesiące oczekiwania na wynik egzaminu maturalnego są zbyt stresujące dla tych młodych ludzi. Oczekiwałbym jakichś propozycji ze strony resortu i CKE dotyczących skrócenia tego okresu oczekiwania. Być może, trzeba ograniczyć liczbę zdawanych przedmiotów, a także uprościć pewne procedury egzaminacyjne, ale nie można dopuszczać do tego, żeby młodzież tak długo czekała na wyniki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#TeresaJasztal">Materiał przygotowany przez resort przeczytałam w miarę dokładnie, ale wiele zawartych w nim fragmentów i tabel trzeba by jeszcze porównać i przeanalizować. Chciałabym przypomnieć, że jeżeli chodzi o ideę nowej matury, to o tym mówimy już od wielu lat i było bardzo wielu nauczycieli, którzy się do tego programu przygotowywali przez wiele lat. Nie jest prawdą, że nikt nic nie wiedział że nauczyciele nie byli przygotowani, a uczniowie nie poinformowani, bo tak nie jest. Histeria, którą rozpętały media tuż przed samą maturą, była nie do przyjęcia. Podawano wiele faktów nie sprecyzowanych. Tymczasem uczniowie wychodzili z egzaminu zadowoleni, bo udała im się prezentacja. Były oczywiście przypadki uczniów zupełnie nieprzygotowanych, ale nie była to wina nauczycieli. Jeżeli przez pół roku uczeń nie przygotował prezentacji, to zrobił to na własną odpowiedzialność. Takie osoby zawsze się zdarzały. Pamiętajmy również o tym, że w poprzednim systemie egzaminów maturalnych też nie wszyscy zdawali. Oceny zapisane w świadectwie maturalnym nie ulegały już żadnej zmianie i niczego nie można było poprawić. Gdy dzisiaj słyszę, że będzie można przez całe życie poprawiać oceny na świadectwie maturalnym, to trochę mnie to dziwi, bo sobie sami dokładamy pracy. Czy co kilka lat trzeba będzie organizować takie powtórki z egzaminu maturalnego? To jest - moim zdaniem - nieporozumienie. Nie chcę powiedzieć, że odczuwam satysfakcję, ale pamiętam iż jeszcze przed wprowadzeniem nowej matury w poprzedniej kadencji Sejmu media i propaganda prezentując młodym ludziom licea profilowane, podkreślały że kończyć się one będą maturą, a przy tym absolwenci tych liceów będą mieli już określony zawód, bo profile będą ustalane z powiatowymi urzędami pracy. Ukształtowało się takie przekonanie wśród rodziców, że wybranie profilu kształcenia w danej szkole jak gdyby gwarantuje już zawód. Takie były informacje wysyłane na zewnątrz. I dlatego tak wielu uczniów wybierało licea profilowane. Tymczasem było od razu wiadomo, że jeżeli dziecko uczy się zawodu i przedmiotów ogólnych to ono będzie tak przygotowane do nowej matury, jak dziecko uczące się w liceum ogólnokształcącym. I wiadomo było, że niewielu uczniów tych liceów wybierze rozszerzone arkusze na egzaminie maturalnym. I teraz ta matura, zdana lepiej lub gorzej, tak wygląda. Czytałam ostatnio w gazecie, że technika przeżywają obecnie swój renesans dlatego, że młodzież uważa, iż tam uzyska maturę, a jednocześnie zdaje egzamin zawodowy i uzyskuje certyfikat jakiegoś zawodu. W liceum profilowanym tego nie ma i dlatego cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem. Warto byłoby sprawdzić ile powstało szkół ponadlicealnych państwowych o profilach odpowiadających liceum profilowanym. Jest bardzo dużo prywatnych szkół tego typu ale problem jest taki, dlaczego uczeń ma teraz płacić za tę naukę roczną czy półtoraroczną, skoro to powinna być nauka nieodpłatna w systemie oświaty. Nie zgadzam się z taką filozofią, o jakiej mówiła pani minister, że douczać będziemy uczniów w szkole średniej. Musimy zrobić wszystko, aby dziecko w szkole podstawowej zdobyło podstawowe umiejętności czytania, pisania i liczenia.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#TeresaJasztal">Jeżeli tam nie nauczy się czytać ze zrozumieniem, to ani w gimnazjum, ani później tych braków się nie nadrobi. Nie ma na to czasu, a dzieci po prostu wstydzą się swoich słabości edukacyjnych. Cała uwaga powinna być skupiona na tym, aby uczniowie w pierwszym okresie edukacji byli otoczeni taką opieką wraz z zajęciami pozalekcyjnymi i wyrównawczymi, co pozwoli dziecku w szkole podstawowej w miarę spokojnie opanować podstawowe umiejętności. Gimnazjum już nie wyrówna tych braków, a tylko może nieco zmniejszyć w poziomie opanowania pewnych umiejętności i wiedzy. Jeżeli do gimnazjum przychodzi dziecko nie umiejące czytać ze zrozumieniem, to ono się będzie w tej szkole tylko męczyć i będzie zniechęcone do nauki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#DanutaGrabowska">Nie powiem nic odkrywczego, jeżeli przypomnę, że już od przedszkola zaczyna się uniwersytet. Gdybyśmy popatrzyli na nasz system edukacji i ustalili ile dzieci chodzi do przedszkoli, mielibyśmy bardzo smutne refleksje, bo od razu wiadomo, jaki jest start takiego dziecka pozbawionego opieki i pierwszej elementarnej edukacji. A zdolne dzieci nie są tylko w wielkich metropoliach. Powinniśmy za wszelką cenę dążyć o tego, aby zwłaszcza teraz, kiedy będą roczniki niżu demograficznego, starać się w sposób racjonalny kształtować sieć szkolną, począwszy od przedszkoli. Należałam do tych osób i nadal do nich należę, bo życie zaczyna mi to potwierdzać - chociaż nie cieszę się z tego - które były przeciwne reformie strukturalnej systemu oświaty. Zawsze opowiadałam się za tym, aby była ośmioklasowa szkoła podstawowa, a potem szkoły ponadpodstawowe, a więc licea i technika. Teraz w wyniku reformy strukturalnej mamy taką sytuację, jaką mamy. Nie można już odwracać tego procesu, ale trzeba doskonalić to, co można w ramach przyjęcia koncepcji reformy. Problemem małych szkół i przechodzenia dzieci ze szkoły podstawowej do gimnazjum jest trudny, zwłaszcza w małych miejscowościach. Niestety, brakuje nam dobrych specjalistów od kształtowania sieci szkolnej, a tych, których mamy, nie słuchano przy podejmowaniu decyzji w sprawach rozmieszczania i lokalizacji szkół. Moim zdaniem, liceum profilowane nie jest jakąś pozostałością po nie dokończonej reformie, jak uważa pani minister. To liceum profilowane miało być typem szkoły o takiej formule. Nigdy w resorcie edukacji nie twierdzono, że są to szkoły, w których dziecko zdobywa zawód. Wyraźnie zawsze się mówiło, że uczeń takiego liceum dostanie podstawy do uczenia się w iluś tam kierunkach zawodów. Nie rozstrzygnięto tego, jak ma się liceum profilowane do szkół policealnych, aby uczeń mógł tam zdobyć zawód w określonym kierunku. Nie było to do końca jasno powiedziane wszystkim, którzy byli zainteresowani. Była pewna moda na uczenie się w liceum profilowanym. Faktem jest, że do liceum profilowanego idą dzieci słabsze merytorycznie, a jeszcze łudzące się, że zdobędą tam zawód, bo rodzicom, zwłaszcza tym biedniejszym, zależy na tym, aby dziecko szybko zdobyło zawód, i dlatego motywują swoje dziecko do uczenia się w tego typu szkole. Zrozumiałe jest, że te dzieci będą gorsze na egzaminach maturalnych, bo są słabiej przygotowane. Trzeba zastanowić się ile ma być tych liceów profilowanych i jakie mają być te profilowane, zwłaszcza, że będą roczniki niżowe i można to spokojnie robić, a nie nerwowo i pośpiesznie. Edukacja nie znosi rewolucji i każda rewolucja odbierana jest źle i obywa się burzliwie, a są pewne roczniki, które na tym tracą. Podzielam pogląd, że mamy zbyt dużo przedmiotów, które obecnie zdawane są na maturze w szkołach państwowych. Podoba mi się, że jest taki przedmiot, jak wiedza o tańcu, ale nie przesadzajmy. Jeżeli jest taki przedmiot, jak historia sztuki, to czy tu nie mieści się wiedza o różnych działach czy dziedzinach sztuki? Czy my jesteśmy tak bogatym państwem, aby proponować tak wielką paletę rozwiązań edukacyjnych wtedy, kiedy nie mamy pieniędzy na uczenie tego, co jest naprawdę ważne i podstawowe? Postuluję, aby resort dokonał przeglądu tych spraw i problemów wynikających z ogromnej palety przedmiotów, które dopuszcza się do zdawania podczas egzaminu maturalnego.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#DanutaGrabowska">Rozumiem, że są indywidualne zainteresowania czy nawet pasje, ale te zawsze można realizować w innych formach, także w ramach egzaminów. Sądzę, że wówczas harmonogram egzaminu maturalnego znacząco by się skrócił. Egzamin maturalny trwa obecnie za długo, a trzeba przecież myśleć o tych, którzy nie mają przez to lekcji, a za rok będziemy od nich wymagać odpowiedniej wiedzy. Wiem, że narażę się tym, którzy dążą do egalitaryzmu za wszelką cenę, ale i w egalitaryzmie elitaryzm jest potrzebny. Jeżeli dziecko ma dobry certyfikat z języka obcego bo uczyło się dodatkowo poza szkołą, to nie rozumiem, dlaczego ma jeszcze zdawać dodatkowy egzamin. Sugeruję, aby to zmienić, bo to nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Przyszły rok będzie trudny dlatego, że do matury przystąpią uczniowie techników, a wiadomo, że w technikum dużo jest przedmiotów zawodowych, a ogólnych nieco mniej. Jednak technikum jest bardzo dobrą formą kształcenia, bo pozwala na zdanie matury, jak ktoś chce się uczyć, i daje dyplom zawodowy do ręki, co dla wielu młodych ludzi jest bardzo ważne. Wielu dobrych uczniów idzie do technikum, a dodam, że są takie technika z których ponad 90 proc. absolwentów dostawało się na studia, w tym również na humanistyczne. Wszystko zależy od jakości nauczania, od nauczycieli, którzy tam uczą, od tego ile czasu, chęci i energii poświęcają nauczaniu. Natomiast jestem przekonana, że egzamin zewnętrzny - chociaż to też nie jest pogląd powszechny - jest dobrą formą, którą należy doskonalić, bo to motywuje i będzie musiało motywować nauczycieli do lepszej jakościowo pracy w szkole.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#KrzysztofBaszczyński">Nie wiem, czy nasze uwagi, które tu formułujemy, będą zauważone, bo nie wiadomo, jak ukształtuje się przyszła ekipa kierownicza w MENiS. Jednak mimo to chciałbym wyrazić kilka osobistych refleksji, zwłaszcza że słuchając pani posłanki Ewy Kantor, można by dojść do wniosku, że to wszystko, co robiono dotychczas w oświacie, było stratą czasu i energii i nie przyniosło żadnych rezultatów. Zastanawiam się, co trzeba jeszcze zrobić, żeby niektórych zadowolić. Mam własną ocenę przeprowadzonego egzaminu maturalnego, ale nie jest to ocena tak krytyczna, jaką formułuje pani posłanka Ewa Kantor. Zdaję sobie sprawę z tego, że mówiąc dzisiaj o wynikach tegorocznej matury, dotykamy kilku wątków procesu edukacyjnego. Duch ministra Mirosława Handkego unosi się nad każdą taką dyskusją, bo ponosimy konsekwencje tego, co chciano zafundować, ale na szczęście nie zafundowano do końca polskiej szkole, chociaż udało się to w znacznej części wdrożyć. Dzisiaj trzeba zrobić wszystko, aby poprawić to, co już jest, a nie burzyć. Jeżeli w sposób odpowiedzialny traktujemy ucznia, to oszczędźmy mu kolejnych mocnych wrażeń z kolejnymi eksperymentami. Chciałbym mimo wszystko podziękować resortowi i Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, a także nauczycielom, że wbrew opiniom, iż nie uda się wykonać wielu nowych przedsięwzięć edukacyjnych, wcale to tak źle nie wypadło. Otóż 86,5 proc. populacji zdających egzamin maturalny uczniów uzyskało maturę. Gdybyśmy to oceniali tylko na podstawie wyników absolwentów liceów ogólnokształcących, to zaledwie 7,5 proc. nie zdało egzaminu maturalnego. Trzeba stwierdzić, że jest to podobnie jak w latach poprzednich. Biorąc pod uwagę to, co daliśmy młodzieży w postaci reformy ustroju szkolnego, określonych ramowych planów nauczania, nie jest to wynik, który zatrważa, ale nie można obok tego przejść obojętnie i powiedzieć, że jest już bardzo dobrze. Może zastanawiać fakt, że 32,9 proc. absolwentów liceów profilowanych nie zdało egzaminu maturalnego. Nie wynika to tylko z przeprowadzenia reformy ustroju szkolnego i powołania tego typu szkoły, bo są dobre strony tej formuły, zwłaszcza że udało się w ostatniej chwili dokonać niezbędnych korekt. Przypomnę, że byli zwolennicy powołania tylko liceów profilowanych i nie byłoby do wyboru innego typu szkoły. Niektórzy chcieli wprowadzić w zasadniczych szkołach zawodowych takie ramowe plany nauczania, że byłaby to szkoła dla ministrantów, a nie dla przyszłych robotników. A teraz do rzeczy. Nie wiem, czy te uwagi powinienem kierować do pani minister, czy właściwie do posłów nowej kadencji Sejmu. Nie możemy uciec od spraw finansowania oświaty, od dyskusji o pieniądzach. Oczywiście, nauczyciele upomną się o swoje i proszę nie myśleć, że ten temat zostanie zapomniany. Ten egzamin w nowej formule musi kosztować i nie może być tak, że będzie to tylko praca społeczna tych, którzy pracują przy egzaminach ustnych matur zewnętrznych. Nie można dyskredytować dyrektorów szkół, jeśli chodzi o ich udział w przeprowadzaniu egzaminu maturalnego i egzaminu zawodowego. Nie można dyrektorów obciążyć odpowiedzialnością praktycznie za wszystko, nie przyznając im za to niczego - poza dobrym słowem czy pochwałą. Dyrektor, który jest organizatorem egzaminu zawodowego, dostaje za to określone pieniądze. Dyrektor, który jest organizatorem egzaminu maturalnego, nie dostaje niczego. Nie chciałbym sprowadzić kwestii egzaminów maturalnych tylko do sprawy ich finansowania, ale o tym się rozmawia i jest to temat ważny. Poczucie obowiązku dyrektorów i nauczycieli spowodowało, że przez moment o tym się nie mówiło, ale ten problem trzeba rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#KrzysztofBaszczyński">Można powiedzieć, że jest to sprawa samorządów powiatowych, bo one dostają subwencje oświatowe i rządzą tymi pieniędzmi. Jednak może warto byłoby w algorytmie naliczania subwencji uwzględnić odpowiednie kwoty z przeznaczeniem ich na przeprowadzenie egzaminów maturalnych, w tym na odpowiednie wynagrodzenie dyrektorów i nauczycieli. Z dużym zadowoleniem przyjąłem zapowiedź pani minister - chociaż nie wiem, jak to potraktują pani następcy - że resort zajmie się sprawą tych przedmiotów, z których można zdawać egzamin maturalny a które mają zaledwie śladową popularność wśród zdających. Takich absolwentów o rzadkich zainteresowaniach należy grupować, aby nie trzeba było angażować egzaminatorów w poszczególnych szkołach dla przeprowadzania egzaminu, dwóch czy kilku uczniów. Nas po prostu na to nie stać. Pozwolę sobie powiedzieć jeszcze o jednej sprawie, korzystając z okazji, której już nie będę miał, a co poruszałem przy omawianiu przygotowań do egzaminów maturalnych mówiąc o egzaminach zawodowych. Adresuję to do przyszłych kreatorów polityki oświatowej. Trzeba zrobić wszystko, aby obniżyć koszty egzaminów zawodowych. Szerzej trzeba korzystać z symulatorów, a nie robić wszystko na konkretnych artykułach. I zwracam się do pani dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Czy termin trzydniowy na wgląd do prac maturalnych przez uczniów i ewentualne zgłoszenie swoich uwag nie jest zbyt krótki? Jeszcze raz chcę podziękować wszystkim tym, którzy włożyli bardzo dużo pracy w organizowanie nowej matury. Nie było najgorzej. Było to przygotowywane i przeprowadzone po raz pierwszy, a to, co się podejmuje bez koniecznych doświadczeń, ma zawsze pewne cienie, ale sądzę, że w tym przypadku blasków było więcej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AntoniStryjewski">Zacznę od takiego stwierdzenia, że nowa zewnętrzna matura ujawniła liczne słabości i bezzasadność jej przeprowadzania. Proszę zwrócić uwagę na to, że ta bezsensowność wyraża się także w przeprowadzaniu sprawdzianów po szkołach podstawowych i egzaminów po szkołach gimnazjalnych. Zafundowano Polsce system szkolnictwa powszechnego wraz z nowym systemem egzaminowania, który jest wadliwy. Nie ma co czekać, aż to umrze śmiercią naturalną, ale trzeba zdecydowanych działań. Z niepokojem i żalem przyjmuję kolejną wypowiedź pani minister, że trzeba spokojnie przyglądać się, jak funkcjonuje i obumiera ten wadliwy system szkolnictwa. Chcę podkreślić tę bezsensowność systemu. Jeżeli państwo w materiale informacyjnym twierdzicie, że uzyskane wyniki matury zewnętrznej są podobne do wyników matury starego typu czy matury sprzed wielu lat, to okazuje się, że koszt, jaki poniosło społeczeństwo, zarówno finansowy, jak i niewymierny finansowo, jest niepotrzebny i w tym sensie bezsensowny. Okazuje się, że podobny procent populacji młodzieży nie zdał matury. Przypomnę panu posłowi Krzysztofowi Baszczyńskiemu, że te 7,5 proc. uczniów, którzy nie zdali matury, to jest prawie 30-tysięczne miasto. I ta grupa młodzieży przez blisko rok nie ma prawa do zasiłku, nie może się dalej kształcić, pozostaje na marginesie. Wyniki egzaminu maturalnego dowodzą, że system jest wadliwy. Nie ma co mówić, że będziemy kontrolowali w tym systemie edukację, począwszy od przedszkola. Moim zdaniem, najwyższy czas, aby się wycofać z tej ścieżki edukacyjnej, i mówimy to od czterech lat, ale te cztery lata zostały już zmarnowane. Nowa matura nie przyniosła niczego nowego, jeżeli chodzi o ujawnienie talentów młodzieży…</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#RyszardHayn">Proszę państwa, pozwólmy mówić panu posłowi. Można się z kimś nie zgadzać, ale to nie znaczy że trzeba od razu gwałtownie protestować. Proszę kontynuować wypowiedź.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#AntoniStryjewski">Chcę zwrócić uwagę, że te wyniki egzaminu maturalnego potwierdzają wiedzę, którą już mamy. Są województwa, gdzie uzyskuje się na każdym etapie edukacji lepsze wyniki nauczania, i są województwa, gdzie te wyniki są gorsze albo jeszcze gorsze. O tym wiedzieliśmy już 15 lat temu i trzeba było te 15 lat wykorzystać do wyrównania szans i poziomów nauczania, a nie do pogłębienia i utrwalenia tych tendencji. Pieniądze zmarnowane na wadliwe reformowanie oświaty trzeba było odpowiednio wykorzystać dla umocnienia sieci szkolnej - bez likwidowania części szkół - i dla prowadzenia normalnej edukacji na każdym jej etapie. Wyniki matury nie potwierdziły wysiłków nauczycieli i szkół w przygotowaniu uczniów do tego egzaminu. Wyniki te są pochodną różnych czynników: umiejętności uczniów, ich talentów i pracowitości, wpływów środowiska, lokalnych trudności, regionów uboższych itd. Są badania, z których wynika, że najczęściej jest tak, iż w tych województwach czy regionach, gdzie wyniki egzaminów są słabsze, wysiłek nauczycieli szkół jest większy, chociaż nie ma to przełożenia na efekty egzaminów. Matura pokazała, że jesteśmy ciągle na etapie manipulacji społeczeństwem. Wystarczy inaczej zapisać pytanie i inaczej je interpretować, aby móc odpowiedzi zakwalifikować do odpowiednich słupków statystycznych. Wyniki wtedy albo gwałtowne rosną w górę, albo równie gwałtownie spadają w dół. Nie mamy w związku z tym rzetelnej wiedzy o poziomie edukacji. Poważne wątpliwości budzi dopuszczenie tzw. prezentacji którą można kupić np. za pośrednictwem internetu. Nie chodzi przecież o wykazanie się na egzaminie sztuką aktorską. My mamy kształcić społeczeństwo ku przyszłości, a nie ku bajerowaniu i nierzetelności. Matura wykazała, że władza wykonawcza w Polsce słucha tylko protestów społecznych. To, że dzisiaj rozmawiamy spokojnie o tych maturach, wynika z faktu, że jesteśmy już nieco wyciszeni, chociaż jeszcze miesiąc temu byliśmy bardzo rozgorączkowani. Jednak problem 30 tysięcy młodych ludzi, którzy nie zdali matury, jest problemem otwartym, bo to jest sprawa dalszego ich życia. Kolejny etap reformy oświaty, który mieliśmy do zrealizowania, wykazał, że nic się nie zmieniło w zakresie uzyskiwania świadectwa dojrzałości po ukończeniu szkoły średniej i procedury rekrutacyjnej na uczelnie wyższe. Nadal świadectwo świadectwu jest nierówne, uczelnie nadal stosują różne praktyki przeprowadzania rekrutacji, jest wiele innych problemów. To, co zakładano, że nowa matura otworzy drogę na studia, nie jest realizowane. Chcę powiedzieć wyraźnie, że nie tylko dokonano wadliwej reformy oświaty w ciągu minionych kilku lat ale cały system edukacji powodował, że przez 16 lat poziom wyedukowania społeczeństw polskiego stale zdecydowanie się obniżał. Próbuje się zrekompensować tą metodą uczenia od bardzo wczesnego przedszkola poprzez permanentne edukowanie ludzi aż do późnej ich starości. To jest system wadliwy dlatego, że on nie stabilizuje rozwoju społeczeństwa i powoduje, że społeczeństwo jest bardzo labilne i nieobywatelskie, mało twórcze. Należałoby teraz dokonać publicznej oceny funkcjonowania systemu oświaty oraz dokonanej reformy. Sądzę, że w wyniku tej oceny powinniśmy natychmiast wycofać się z tak kosztownego przedsięwzięcia, jakim są egzaminy zewnętrzne, na każdym etapie kształcenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#RyszardHayn">Dalszych zgłoszeń do dyskusji nie ma. Proszę o zabranie głosu panią minister.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#AnnaRadziwiłł">Pewne sprawy chciałabym tylko zasygnalizować. Jak jest z rekrutacją na studia? Są różne praktyki poszczególnych uczelni, ale na pewno jest tak, że po stwierdzeniu ilu jest kandydatów, którzy na egzaminie zdawali historię, a ilu zdawało geografię, określa się w odpowiednich proporcjach ile dla każdej z tych grup kandydatów przyznaje się miejsc na pierwszym roku studiów. I w ramach tego podziału ustala się listy kandydatów od najlepszego do najgorszego i przyjmuje się tylu, ile jest miejsc. Uczelnie różnie rozstrzygają sprawy kwalifikowania i przyjmowania kandydatów na studia. Na pewno zapowiedziane już przeze mnie spotkanie z rektorami we wrześniu będzie poświęcone tym wszystkim tematom zasad rekrutacji po nowej maturze. Jest tu pewien szkopuł prawny: mianowicie w zasadzie kryteria rekrutacji na studia na rok 2006 powinny być podawane do publicznej wiadomości z odpowiednim wyprzedzeniem. Być może, zostanie to uregulowane dopiero w roku przyszłym na rok 2007. Z przykrością wysłucham wystąpień pani posłanki Ewy Kantor i pana posła Antoniego Stryjewskiego, ponieważ wydaje mi się, że dobrze jest próbować, wierzyć we wzajemną dobrą wolę, a dopiero później podejmować krytykę tego, co zrobiono, czy też zamierza się zrobić. Nie jest prawdą, że każda kolejna ekipa kierująca dotychczas resortem edukacji narodowej chce zaszkodzić w jakimkolwiek stopniu polskiej młodzieży i polskiej szkole, niezależnie od tego jakie reprezentowała opcje polityczne. Natomiast jest oczywiste, że popełniono pewne błędy przy tego rodzaju systemowych przeobrażeniach i próbuje się mniej lub bardziej udatnie te błędy usuwać. Wydaje mi się, że nie jest właściwe mówienie o czyjejś złej woli. Do konkretnych problemów odniesie się pani dyrektor.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AnnaZawisza">Dziękuję państwu za możliwości spotkania w momencie, kiedy kończy się pewien segment działań związanych z maturą. Chcę powiedzieć o kilku sprawach. Zacznę od tego, że bardzo uważnie słuchaliśmy wszystkiego, o czym państwo mówiliście, bez względu na to, jak było to słuszne, oczywiście według naszej oceny, miłe lub mniej miłe. Wszystkie tego typu uwagi, zgłaszane w Komisji czy gdziekolwiek indziej, zawsze owocowały tym, że - być może - dzięki temu udawało się uniknąć wielu kłopotliwych sytuacji. To zapisuję bardzo wyraźnie na plus dyskusji, jakie odbyliśmy. Chcę mówić o dwóch konkretnych sprawach. Po pierwsze, nie zgadzam się - mówię to do pana posła Antoniego Stryjewskiego - z taką oceną, że w ciągu ostatnich 15 lat nastąpiło obniżenie poziomu nauczania w polskiej szkole. Tak nie jest. Poziom szkoły wyznaczają nie tylko ci, którym nie udaje się zdać matury. Poziom polskiej szkoły to także nasi uczniowie - olimpijczycy odnoszący sukcesy na świecie. Nie dostrzegam aby ten poziom obniżył się w ostatnich latach. Świadczą o tym także ci uczniowie z techników, którzy przystępują do olimpiady polonistycznej czy historycznej i zdobywają bardzo wysokie lokaty. Nie sądzę, żeby nasza szkoła zmierzała do jakiegoś dramatycznego końca. Po drugie, chciałabym, abyśmy przyjęli taką zasadę, że uznajemy zawód nauczyciela za zawód zaufania publicznego, który służy innym i charakteryzuje się okazywaniem życzliwości dla tych innych. Wydaje mi się, że jeśli nauczyciel pracuje całe lata z uczniem, to on na pewno wie, który z jego uczniów kupił prezentację, a nie przygotował jej samodzielnie. I bez wahania oblewa takiego ucznia na egzaminie maturalnym, chociaż jego prezentacja była piękna, ale przygotowana przez kogoś innego. Wiem o takich przypadkach, mówią o tym sami nauczyciele i dyrektorzy szkół. Nie podzielam opinii pana posła Krzysztofa Baszczyńskiego o cierpiętnictwie dyrektorów szkół. Byłam dyrektorem szkoły i wiem, że za wszystko, co dzieje się w szkole, odpowiada jej dyrektor. Tak było zawsze. Za każdy egzamin maturalny, jaki odbywał się w szkole, zawsze był odpowiedzialny dyrektor. Proszę mi wybaczyć szczerość, ale musimy sobie wreszcie powiedzieć wprost, że nie każdy młody człowiek, nawet jeśli chodzi do szkoły, w której edukacja kończy się egzaminem maturalnym, musi zdać ten egzamin. Tego egzaminu nie można zdać tylko za przychodzenie do szkoły. Proszę zwrócić uwagę na to, że w szkole istnieje pewien system naczyń połączonych: nauczyciele i uczniowie. Nie może to być tylko pompa tłocząca i nie może być tak, że tylko nauczyciele robią wszystko, aby dać z siebie jak najwięcej i przekazać wiedzę uczniom. Uczniowie nie zawsze chcą z niej korzystać. Dotykamy tu bardzo trudnego problemu, o którym dzisiaj nie mówiliśmy, ale o którym trzeba stale pamiętać. Chodzi o trudne problemu wychowawcze, z jakimi się spotykamy, o pewne mody na nieuczenie się, o pewne bardzo skomplikowane sytuacje, jakie występują w szkole. Jeżeli młodzież nie chce korzystać z tego, co oferuje jej szkoła, a ma tylko wymagania, wynikające z przekonania, że każdy uczeń musi zdać maturę, bo przecież chodził do szkoły, powstanie bardzo istotny rozziew między tym, co możemy, a tym co powinniśmy osiągnąć w ramach edukacji szkolnej. Jeszcze raz powtarzam, że jeżeli ktoś chce coś w życiu osiągnąć, musi na to pracować.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#AnnaZawisza">Niczego nie dostaje się za darmo i bez wysiłku. I to jest słuszne i tak powinno być i każdy powinien być o tym przekonany od najmłodszych lat. Nie chciałbym, aby to, co powiem, było zapisane w stenogramie, ale jednak wyrażę ten pogląd otwarcie, że poziom intelektualny sporej grupy młodzieży nie predestynuje jej do pomyślnego ukończenia edukacji na poziomie średnim. Proszę pamiętać, że ambicje edukacyjne nie zawsze idą w parze z możliwościami. Mniej więcej 7 proc. ogółu uczniów uczęszcza do zasadniczych szkół zawodowych, a pozostali są w liceach albo w technikach. Czy to oznacza, że pójście do określonej szkoły wyzwoliło w nich taki potencjał intelektualny, że to im umożliwi zdobycie matury? W niektórych przypadkach być może tak, ale nie zawsze i o tym trzeba też pamiętać. Uczyłam krótko języka polskiego w liceum zawodowym. Przypominam sobie, jak przygotowywałam uczniów do klasówki. Przed końcem zajęć zaproponowałam, abyśmy się umówili, że teraz odpowiem na wszystkie pytania, jakie postawią, bez żadnych konsekwencji, że czegoś nie wiedzą, czy nie rozumieją. Chciałam, żeby ta klasówka wypadła dobrze. Jeden z uczniów powiedział do mnie wtedy: a nie mogłaby pani własnymi słowami opowiedzieć tej trzeciej części „Dziadów”? to są te porażki nauczycielskie, jakie człowiek przeżywa. Starałam się, jak mogłam, przekazywać wiedzę, przemówić do serca i rozumu, a potem okazywało się, że jestem na początku drogi. Być może, byli w tej klasie uczniowie, których ja nie umiałam nauczyć, ale być może, byli też i tacy, którzy nie mogli czy nie chcieli niczego nauczyć się ode mnie. Tak się zdarza. Powtarzam, że ambicje edukacyjne młodych ludzi nie zawsze idą w parze z ich możliwościami. Musimy koniecznie pamiętać o tym, że trzeba dążyć do zmiany postaw młodzieży dotyczących edukacji. Gdybym dzisiaj miała powiedzieć, co zapamiętałam z tegorocznej matury, to chyba przede wszystkim to, że obie z panią dyrektor Marią Magdziarz jesteśmy bardzo zmęczone, bo była to praca bardzo ciężka i nerwowa. Towarzyszyło nam ogromne napięcie, aby wszystko udało się jak najlepiej. Chcę odpowiedzieć pani posłance Ewie Kantor, że nie zdejmujemy z siebie odpowiedzialności za wszystko to, co towarzyszyło maturze, czy też w jakimś stopniu lekceważyłyśmy uwagi państwa posłów, zgłoszone podczas naszej dyskusji o przygotowaniach do matury. Porażająca dla nas była nie ta odpowiedzialność osobista, tylko przekonanie, że wiele ryzykowaliśmy, przeprowadzając po raz pierwszy nową maturą na taką skalę i przy braku doświadczenia. Chciałabym wyrazić osobiste przekonanie, że matura dla młodzieży, która ją zdawała, w bardzo wielu przypadkach zakończyła się sukcesem: uzyskali naprawdę dobre świadectwa maturalne, na które rzetelnie zapracowali i które zostały rzetelnie ocenione. I to jest bardzo ważne. Czy nie popełniono błędów? Oczywiście, były błędy i łamaliśmy sobie głowy nad tym, jak je zniwelować, usunąć. Nie wszystko udało się przewidzieć, np. błędy maszyny, która opuści jedną stronę przy sprawdzaniu wielkiej liczby prac maturalnych. Nie wiem, dlaczego tak się stało, odpowiedzą na to informatycy czuwający nad wpisywaniem tekstów i ich wydrukiem. I tego nie ukrywano. Trzeba było wydać nowe świadectwa. Zdarzało się, że uczeń nie wiedział gdzie ma zdawać egzamin np. z języka portugalskiego, a nie dopilnowano tego przy przeglądaniu zgłoszeń uczniów.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#AnnaZawisza">Były i poważniejsze problemy. Chcę powiedzieć na koniec, że nasi egzaminatorzy to są nasi nauczyciele, o których mówiłam jako o ludziach zaufania publicznego. Chciałabym, abyśmy wiedzieli, że oni maja dodatkowe kwalifikacje do tego, aby być egzaminatorami. Jestem przekonana o tym, że sprawdzają prace z najlepszą wiarą i wolą. Czy to znaczy, że nie mogą się pomylić w jednostkowych przypadkach? Prace egzaminacyjne są dodatkowo weryfikowane, sprawdzane w sposób skoszarowany, tzn. w jednym miejscu, gdzie każdy ze sprawdzających ma możliwości wymiany uwag i poglądów. Trzeba zaufać tym ludziom, bo to są nasi nauczyciele z naszych szkół i oni na pewno nie działają z myślą o krzywdzeniu swoich dzieci. Jestem gorącą zwolenniczką egzaminów zewnętrznych i jestem przekonana, że nie ma od tego odwrotu. Ten system trzeba doskonalić. Oczywiście, praca nauczyciela, a więc tego człowieka zaufania publicznego, nie może być pracą nie podlegającą ocenie. Ta praca też musi być oceniana. Jednym z elementów tej oceny jest system egzaminów zewnętrznych i dlatego nie można się z tego wycofywać, tak jak nie można wycofać się z prowadzenia gimnazjów. Początkowo sama byłam przerażona tymi placówkami, ale teraz gimnazja już okrzepły i są ważnym elementem systemu edukacji. Idzie tam ku lepszemu. Wszystko trzeba doskonalić, tylko tak, jak mówiła pani minister Anna Radziwiłł, nie trzeba zbyt dużo majstrować przy szkole, bo to jest samooczyszczający się mechanizm. Nauczyciele mogą sami wiele zrobić w swojej szkole, ale powiedzmy sobie prawdę, że najciężej pracującym w oświacie jest dyrektor szkoły. Jemy trzeba pomagać, tworzyć zachęty, bo od niego zależy to, co dzieje się w szkole i jakie będą matury. Przepraszam za to nieco emocjonalne wystąpienie, ale nie jest mi obojętna sytuacja szkoły. Byłoby to moim wielkim osobistym dramatem, gdyby ta matura wypadła tak, jak wieścili to niektórzy dziennikarze w mediach. Nie chciałbym przeżywać takiej sytuacji, kiedy musiałabym przyjść do państwa i powiedzieć, że trochę albo w całości mieliście państwo rację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#RyszardHayn">Wysłuchaliśmy wyjaśnień, uwag i komentarzy. Moim zdaniem, powinniśmy podziękować wszystkim tym, którzy zaangażowali się w to, aby nowa matura wypadła jak najlepiej. Nie uniknięto pewnych wpadek i błędów, ale ogólnie, mimo naszych różnego rodzaju obaw i zastrzeżeń, było lepiej, niż zapowiadano. Za to, że udało się bez szczególnych wstrząsów ten trudny egzamin przeprowadzić, wszystkim należy się podziękowanie. Przyjmujemy do wiadomości przedstawione nam wyniki, które każdy z nas może jeszcze spokojnie przejrzeć i przeanalizować. Na tym chciałbym zakończyć nasze obrady. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>