text_structure.xml 72.9 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#TeresaJasztal">Otwieram posiedzenie poświęcone rozpatrzeniu dwóch informacji: o stanie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży szkolnej oraz o systemie funkcjonowania poradni psychologiczno-pedagogicznych. Witam przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, Najwyższej Izby Kontroli, a także ekspertów Komisji. Czy ktoś zgłasza propozycje zmiany w porządku naszego posiedzenia? Nikt nie zgłasza zmian. Stwierdzam, że porządek obrad został przyjęty. Proponuję, aby po wystąpieniu przedstawicieli obu resortów wysłuchać uwag ekspertów i przeprowadzić łączną dyskusję nad obydwiema informacjami i wyrażonymi opiniami. Nie słyszę sprzeciwów, a więc uznaję, że Komisja wyraziła zgodę na taki tryb procedowania. Udzielam głosu przedstawicielowi Ministerstwa Zdrowia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#EwaKralkowska">Cieszę się, że sejmowa Komisja zainteresowała się tak ważną dziedziną, jaką jest stan zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Chciałabym przedstawić członkom Komisji Panią profesor Irenę Namysłowską, konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży oraz pana Janusza Sierosławskiego z Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomanii. Proszę o udzielenie głosu wymienionym osobom w celu przedstawienie merytorycznej oceny stanu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#TeresaJasztal">Ponieważ otrzymaliśmy pisemną informację i zdążyliśmy się z nią zapoznać, prosiłabym, aby zwrócić uwagę na te problemy, które są najistotniejsze w omawianym temacie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#IrenaNamysłowska">Postaram się wypunktować kilka istotnych zagadnień w nawiązaniu do przekazanej państwu informacji. Zacznę od stwierdzenia, że zarówno przeprowadzone badania i dane uzyskane w Polsce, jak i dane światowe wskazują, że ok. 20 proc. dzieci i młodzieży cierpi na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. To może się różnie kształtować, ale Światowa Organizacja Zdrowia przyjmuje raczej wskaźnik 20 proc. Chciałabym przypomnieć ważniejsze grupy zaburzeń psychicznych. Z badań wyrywkowych, ponieważ cięgle nie prowadzi się w Polsce szerokich badań epidemiologicznych nad stanem zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, wynika, że szczególnie rozpowszechnione - co jest niepokojące - są zaburzenia depresyjno-lękowe. Z badań krakowskich wynika, że dotyczą one 30 proc młodzieży, i to zarówno w grupach 10-latków i 13-latków, jak i 17-latków. Jeszcze bardziej alarmujące są wyniki badań pani prof. Jachlewicz, przeprowadzonych w woj. pomorskim, gdzie zwłaszcza w szkołach zawodowych jest więcej uczniów - niekiedy do 70 proc. - z objawami zaburzeń depresyjnych niż uczniów niewykazujących takich objawów. Jest to bardzo ważne, dlatego że zaburzenia depresyjne maja bardzo rozległe konsekwencje. Depresja w wieku dorastania nie jest - jak dawniej sądzono i uznawano to za stan normalny - związana tylko z procesem dojrzewania. Nazywano ją kiedyś depresją młodzieńczą. Obecnie okazało się, że ona nie mija. Z badań prowadzonych w USA wynika, że w dwa lata po okresie dorastania znaczny procent młodzieży zażywał narkotyki albo pił alkohol w wyniku utrzymywania się stanów depresyjnych. Depresja występująca w wieku dorastania jest czynnikiem ryzyka uzależnienia od substancji psychoaktywnych, o czym będzie mówił pan dr Janusz Sierosławski. Depresja niesie ryzyko samobójstwa. Dane polskie nie są tak udokumentowane jak dane europejskie, ale wiadomo, że znaczny procent dzieci i młodzieży w wieku dorastania, pozostających w stanie depresji, umiera z powodu prób samobójczych, co jest oczywiście wielką tragedią. Kolejnym ostrzeżeniem jest stały wzrost zaburzeń odżywiania się, czyli anoreksji i bulimii. W młodzieżowej populacji Krakowa zaburzenia takie stwierdzono u 12 proc. młodych ludzi. Jest to wysoki wskaźnik, ponieważ są to bardzo ciężkie choroby, zwłaszcza anoreksja, gdzie śmiertelność sięga 10 proc. chorych. Jest to jedna z niewielu chorób psychicznych, na którą się umiera. Jest to, poza samobójstwami, druga przyczyna zgonów w populacji młodzieżowej z powodu zaburzeń psychicznych. Tych zaburzeń odżywiania się jest coraz więcej, z czym zgadzają się zarówno badacze, jak i praktycy. Nasz system ochrony zdrowia z trudem daje sobie radę z taką już niemal epidemią zaburzeń odżywiania w postaci anoreksji i coraz częściej bulimii. Trzecim problemem, bardzo ważnym, są uzależnienia od substancji psychoaktywnych, w tym także od alkoholu i od papierosów. Z badań wśród populacji krakowskiej wynika, że ok. 36 proc. młodzieży stale pali papierosy, co wobec ryzyka dla zdrowia z tego powodu, zwłaszcza w tak młodym wieku, jest bardzo istotne i wymaga przeciwdziałań. Chciałbym jeszcze przypomnieć o wzrastającej liczbie przypadków przemocy w polskich rodzinach wobec dzieci i dorastającej młodzieży. Nastąpił tu prawie dwukrotny wzrost w ostatnich latach, a rejestrowane są tylko czyny karalne, to jest takie, które są wykryte i osądzone, więc jest to tylko pewien procent w stosunku do faktycznej liczby ofiar przemocy domowej. Według danych zebranych przez Fundację „Dzieci Niczyje” notuje się prawie 15 tysięcy przypadków przemocy domowej rocznie wobec młodzieży w wieku od 13 do 18 lat. Trzeba zauważyć, że dzieci nie pozostają dłużne i obniża się granica wieku nieletnich, od której zaczyna się przestępczość, przy czym dotyczy to już także młodszych dzieci, które podejmują przestępstwa kryminalne. Według danych z różnych źródeł wzrasta gwałtownie liczba przestępczych czynów agresywnych młodzieży, i to głównie wśród dziewcząt. Jest to wszystko, co chciałam państwu przypomnieć, a szczegóły i rozwinięcie wskazanych problemów znajdują się w informacji pisemnej.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#IrenaNamysłowska">Obecnie szczegółową część najnowszych badań o uzależnieniach od substancji psychoaktywnych, które nie były prezentowane wcześniej, przedstawi pan doktor Janusz Sierosławski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JanuszSierosławski">Wyniki badań, które chciałbym zaprezentować, pochodzą z ogólnopolskich badań ankietowych dokonanych na reprezentacyjnej grupie dwóch roczników młodzieży: w wieku 15–16 lat oraz 17–18 lat. Jest t o młodzież trzecich klas szkół gimnazjalnych i drugich klas szkół ponadgimnazjalnych. Badania te realizowane są w ramach dużego międzynarodowego programu europejskiego ESPAD, w którym uczestniczy blisko 30 krajów. Wyniki uzyskane w naszym kraju możemy porównać z wynikami w innych krajach. Badania te mają charakter powtarzalny. Pierwsza edycja tych badań została zrealizowana w roku 1995, druga - w roku 1999, a teraz mamy już wyniki badań przeprowadzonych w roku 2003. Na tej podstawie możemy mówić o rozpowszechnianiu się zjawiska sięgania młodych ludzi po substancje psychoaktywne, a także możemy śledzić zmiany w tym zakresie i stwierdzić, czy sytuacja się pogarsza, czy pozostaje stabilna lub nieco się poprawia. Te zmiany możemy porównywać ze zmianami, jakie zachodzą w innych krajach europejskich i to może być podstawą odpowiedzi na pytanie, czy te działania, które podejmujemy, odnoszą skutek i czy jesteśmy w stania w jakimś stopniu interweniować w rozwój tego zjawiska. Porównania międzynarodowe dla roku 2003 są jeszcze - niestety - niedostępne i zostaną ogłoszone dopiero pod koniec roku bieżącego. Spróbuję powiedzieć kilka słów na temat wyników badań uzyskanych w Polsce w roku 2003 i ocenić to na tle wyników badań przeprowadzonych w roku 1995 i w roku 1999. Zacznijmy od kwestii używania substancji innych niż alkohol, bo tymi substancjami zajmujemy się głównie na tym spotkaniu. Jak kształtuje się odsetek uczniów, którzy używali chociaż raz w życiu substancji psychoaktywnych? W dostarczonej państwu informacji zawarte są tabele i wykresy porównawcze przedstawiające odsetki uczniów we wspomnianych grupach wiekowych dwóch roczników używających poszczególnych substancji. Co wynika z tych danych? Stwierdzić można przede wszystkim stabilny trend, jeśli chodzi o używanie leków nasennych i uspakajających. Jeżeli chodzi o używanie leków uspakajających i nasennych bez przepisów lekarza, odsetki te są bardzo wysokie. Pod tym względem w roku 1995 i w roku 1999 polska młodzież zajmowała pierwsze miejsce w Europie. Pozostaje to w dość ścisłym związku tym, o czym wcześniej mówiła pani profesor Irena Namysłowska. Leki te są przez część młodzieży używane w celach „rekreacyjnych”, ale przez znaczną część młodzieży używane są w ramach czegoś, co można by nazwać samoleczeniem, czyli radzeniem sobie z trudnościami natury psychicznej czy po prostu z trudnościami życia codziennego. Spójrzmy teraz na tabele dotyczące używania substancji nielegalnych. Tu obserwujemy dość interesujące zmiany. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na przetwory konopi, bo to jest substancja najbardziej rozpowszechniona wśród młodzieży. Wśród uczniów w wieku 15–16 lat notujemy w roku 2003 wzrost używania tych substancji, ale wzrost ten jest mniejszy, niż był między rokiem 1995 a rokiem 1999. Jeżeli chodzi o odsetek uczniów w wieku 17–18 lat, to jest tu wzrost większy niż w poprzednim czteroleciu.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#JanuszSierosławski">Gdy badamy używanie narkotyków syntetycznych, a więc amfetaminy, ekstazy, LSD, to wśród młodszego rocznika stwierdzamy albo lekki spadek po wzroście, jaki notowano w roku 1999, albo stabilizację. Wśród starszej młodzieży następuje jednak dalszy wzrost używania tych substancji. Generalnie mamy tutaj do czynienia z takim zjawiskiem, że rozpowszechnianie używania substancji rośnie, ale w ciągu ostatniego czterolecia nastąpiło albo osłabienie trendu wzrostu, albo stabilizacja z wyjątkiem używania przetworów konopi wśród starszej młodzieży. Wskaźnik używania tych substancji w ciągu ostatnich 12 miesięcy czy w ciągu ostatnich 30 dni, a więc wskaźnik aktualnego i częstego używania dwóch substancji nielegalnych, a mianowicie przetworów konopi i amfetaminy, wskazuje na osłabienie trendu wzrostu ich używania bądź lekki spadek. Istotne są relacje między używaniem substancji legalnych i nielegalnych. Wiemy, że używanie substancji nielegalnych, a więc tego, co nazywamy narkotykami, budzi w społeczeństwie lęk i żywe zainteresowanie połączone z niepokojem. Jest to przedmiotem społecznej troski. Przyzwyczailiśmy się natomiast do picia alkoholu przez młodzież i już nie przywiązujemy do tego należytej wagi. Tymczasem z danych dotyczących młodzieży w wieku 15–16 lat wynika, jakie są relacje między rozpowszechnieniem najmniej groźnego narkotyku, jakim są przetwory konopi, i najbardziej groźnego napoju alkoholowego, jakim jest wódka. I tu widzimy wyraźnie, co w sensie ilościowym pozostaje największym zagrożeniem polskiej młodzieży. Interesujące są wykresy dotyczące zmiany w dostępności substancji psychoaktywnych, która oceniana była przez młodych ludzi. Na pytanie kierowane do młodych ludzi, jak trudno byłoby im zdobyć poszczególne substancje, gdyby tego chcieli, uzyskano odpowiedzi, które świadczą o tendencji wzrostowej w przypadku wszystkich substancji. Można powiedzieć, że mimo wszystkich działań, które zostały podjęte w zakresie zwalczania przestępczości narkotykowej i ograniczania dostępu do narkotyków, a więc ogólnie mówiąc, w zakresie zwalczania podaży tych substancji, nie odcisnęło to wyraźnego piętna na rzeczywistości społecznej. Narkotyki są nadal bardzo łatwo dostępne, a można powiedzieć, że coraz bardziej. Z odpowiedzi uzyskanych od uczniów starszych wynika, że pomiędzy rokiem 1999 a rokiem 2003 łatwość uzyskania narkotyków jest nawet większa niż w poprzednim czteroleciu. Wprowadzenie kar za posiadanie narkotyków nic nie dało. W konkluzji po prezentacji tych wyników można stwierdzić, że bardzo pesymistyczny obraz, jaki mieliśmy w 1999, tzn. gwałtowny wzrost rozpowszechniania używania narkotyków wśród młodzieży, obecnie można zabarwić lekka nutką optymizmu. Okazuje się, że mamy do czynienia albo z pewnymi tendencjami stabilizacyjnymi, albo też ten wzrost nie jest tak duży jak w poprzednim czteroleciu. Kolejna konkluzja jest taka, że w dalszym ciągu rośnie dostępność narkotyków, chociaż tempo ich rozpowszechniania nie jest już tak duże. Na to tempo rozpowszechniania warto spojrzeć z perspektywy Krajowego Programu Przeciwdziałania Narkomanii, który chwalony jest za granicą za realistyczność, bo zawiera właśnie taki realistyczny cel: zahamowania tempa wzrostu zjawiska narkomanii. Nikt nie zakładał, że uda się obniżyć rozpowszechnianie narkotyków, a zwłaszcza, że uda się zlikwidować to zjawisko lub interweniować w sposób radykalny. Założono, że osłabienie tempa wzrostu rozpowszechniania narkotyków będzie sukcesem.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#JanuszSierosławski">Na razie wyniki badań wskazują, że jesteśmy na dobrej drodze do tego sukcesu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#TeresaJasztal">Dziękuję państwu za uzupełnienie informacji. Proszę o zabranie głosu upoważnionego przedstawiciela Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#RomanPonczek">Poradnie psychologiczno-pedagogiczne zostały powołane w celu udzielenia uczniom, nauczycielom i rodzicom pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Analizując stan organizacyjny poradni w okresie minionych trzech lat, możemy stwierdzić, że jest on stabilny. Występują tylko pewne wahania co do liczby tych poradni, a także stanu zatrudnienia specjalistów. Bardzo pozytywną tendencją jest tworzenie czy powoływanie przy poszczególnych poradniach filii, które pozwalają rozszerzać zakres świadczonej pomocy, a także skrócić czas oczekiwania na wydanie orzeczeń w badanych przypadkach. W naszej informacji pisemnej podaliśmy liczbę tych filii w skali kraju, których jest niezbyt wiele, bo zaledwie 28. Są jednak także pozytywne sygnały z niektórych województw, bo np. w woj. wielkopolskim powstało aż 11 filii. Z analizy stanu zatrudnienia wynika, że gwałtownie zmalała ostatnio liczba lekarzy zatrudnianych w poradniach. Jest to sygnał wielce niepokojący z tego powodu, że lekarze specjaliści stanowią istotny element określania właściwej diagnozy i wydawania decyzji przez zespoły orzekające o potrzebie kształcenia specjalnego i indywidualnego nauczania. Stwierdziliśmy, że są poradnie, w których zespoły orzekające działają bez udziału lekarza, co powoduje, że orzeczenia są z mocy prawa nieważne. W związku z tym podejmujemy określone działania. Np. w tym roku zaplanowaliśmy przeprowadzenie kontroli zespołów orzekających we wszystkich poradniach. Pod koniec bieżącego roku będziemy mieli pełną analizę aktualnego stanu funkcjonowania zespołów orzekających. Mimo że według danych demograficznych liczba dzieci i młodzieży w wieku od 0 do 19 lat zmniejsza się, to liczba dzieci przyjętych w poradniach w minionym roku się zwiększyła, co przy względnie stabilnej kadrze może oznaczać, że terminy przyjęć potrzebujących pomocy mogą być wydłużone. Pomoc psychologiczno-pedagogiczną świadczą również specjaliści, którzy są zatrudnieni poza poradniami - w przedszkolach, szkołach i placówkach oświatowych. Gdyby tych specjalistów było w szkołach więcej, to poradnie mogłyby lepiej realizować swoje zadania określone w rozporządzeniu ministra edukacji. Mogłyby więcej czasu przeznaczać na działania postdiagnostyczne. Niestety, liczba specjalistów, a mamy na myśli przede wszystkim pedagogów, psychologów, logopedów oraz socjoterapeutów, jest niepokojąco niska. Z danych zbieranych co dwa lata poprzez system EWIKAN wynika, że tylko w co trzeciej szkole podstawowej i w co trzecim gimnazjum zatrudniony jest pedagog, a w co 36 przedszkolu, w co 24 szkole podstawowej i w co 14 gimnazjum zatrudniony jest psycholog. Potrzeby uzupełnienia kadry specjalistów są tu ogromne. O tych problemach mówimy na organizowanych przez kuratoria oświaty spotkaniach z przedstawicielami samorządów terytorialnych. Do działań poradni psychologiczno-pedagogicznych należy działalność orzecznicza. Poradnie orzekają w 12 rodzajach spraw. W ostatnim okresie niepokoi nas w tym orzecznictwie to, że wzrasta liczba wydawanych orzeczeń o potrzebie indywidualnego nauczania. Problem wynika z faktu, że podstawą do wydania takiego orzeczenia jest odpowiednie zaświadczenie lekarskie, które niekiedy jest przez rodziców wymuszane. Rodzice, często nie rozumiejąc instytucji indywidualnego nauczania, są przekonani o tym, że może to być forma bezpłatnych korepetycji za państwowe pieniądze. W tym roku w ramach kontroli działalności zespołów orzekających szczególną uwagę zwróciliśmy właśnie na zasadność przyznawania prawa do indywidualnego nauczania.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#RomanPonczek">Poradnie psychologiczno-pedagogiczne prowadzą również działalność opiniotwórczą w 14 typach spraw. Rodzaje tych opinii wynikają z rozporządzeń ministra edukacji narodowej i sportu, określających konkretne zobowiązania. Ważnymi opiniami są opinie dotyczące dostosowania wymagań edukacyjnych szkoły do możliwości psychofizycznych dzieci, a także opinie wydawane na użytek sprawdzianów i egzaminów gimnazjalnych oraz maturalnych. Opinie te stwarzają uczniom szanse zdawania egzaminów w warunkach i formach dostosowanych do ich możliwości. Niepokoi nas bardzo duża liczba opinii wydawanych w sprawach dzieci z dyslekcją rozwojową. Tą sprawą również zajmujemy się w tym roku. Do końca marca przeprowadzimy kontrolę w czterech województwach, gdzie poradnie wydały najwięcej takich opinii, a także tam, gdzie wydały ich najmniej. Kolejną istotną sprawą związaną z realizacją zadań o charakterze diagnostycznym jest organizowanie różnego rodzaju zajęć terapeutycznych na terenie poradni albo poza poradniami, ale prowadzonych przez pracowników poradni. Jest to o tyle ważne, że od trzech lat obserwujemy wzrost przyjęć dzieci z trudnymi przypadkami zaburzeń, polegających na dyslekcji rozwojowej czy wymagających odpowiedniej terapii logopedycznej. W poradniach brakuje nam oprzyrządowania, a myślimy tu o komputerach i ich oprogramowaniu merytorycznym, dostosowanym do potrzeb poradnictwa. Liczymy na to, że w ramach funduszy strukturalnych poradnie zostaną w najbliższym czasie odpowiednio wyposażone w komputery i specjalistyczne oprogramowanie. Pozwoli to na objęcie większej liczby dzieci bezpośrednią pomocą. Poradnie psychologiczno-pedagogiczne świadczą również usługi na rzecz szerszych grup osób zainteresowanych także uzyskaniem odpowiednich zaleceń. W informacji przedstawiliśmy dane, które wskazują na wzrost liczby korzystających z pomocy poradni pedagogów, psychologów, a także rodziców. Uważamy, że uwzględniając warunki organizacyjne i merytoryczne, w jakich funkcjonują poradnie, ich pracę należy ocenić pozytywnie. Natomiast wszystkie nieprawidłowości w ramach nadzoru pedagogicznego będą eliminowane we współdziałaniu z kuratorami oświaty. Będziemy wykorzystywali każdą sytuację, współpracując z organami samorządu terytorialnego, dla zwiększenia zatrudnienia specjalistów w szkołach i placówkach oświatowych. Będziemy również propagowali ideę organizowania filii przy poradniach, ponieważ jest to ważne w sytuacji ubożejącego społeczeństwa i pozwala na ograniczenie kosztów dojazdów do poradni. Notujemy teraz przypadki, że po dwóch-trzech wizytach w poradni rodzic wraz z dzieckiem więcej się tam już nie pojawia, ponieważ nie ma środków na pokrycie kosztów dojazdu do poradni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#TeresaJasztal">Proszę teraz o zabranie głosu naszych ekspertów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#TomaszWolańczyk">Jestem psychiatrą dziecięcym, kierownikiem kliniki psychiatrii wieku rozwojowego. Chciałbym zwrócić uwagę, że informacja przygotowana przez Ministerstwo Zdrowia jest bardzo cennym materiałem, dobrze prezentującym sytuację w momencie kryzysu rodziny, jaki obecnie przeżywamy. Trywializując nieco tę kwestię, mamy w tej chwili w rodzinie polskiej dwa realne zagrożenia dla rozwoju dziecka: jedno - że rodzice nie mają pracy, a drugie -że ją mają i wracają z pracy późnym wieczorem. Spowodowało to w obu przypadkach, że zmniejszyła się znacznie rola protekcyjna czy rola opiekuńcza rodziny, natomiast nie powstały dostatecznie skuteczne zewnętrzne systemy pomocy, czy też placówki, które będą zajmowały się dziećmi i młodzieżą, przy czym będą też pomagały rodzinie w wypełnianiu jej zadań w czasie często teraz znacznie skróconym i w warunkach zmniejszonych możliwości prawidłowego wypełniania funkcji rodzicielskich. W informacji zawarte jest sprawozdanie konsultanta krajowego, które obrazuje stan zdrowia psychicznego uczniów w wieku do 18 lat. Natomiast nie znalazłem tam informacji na temat metod służących zmianie obecnej sytuacji ani planowanych działań. Materiał ten potwierdza formułowaną już opinię, że jest bardzo źle, ale nie prezentuje planów zmiany tej sytuacji. Jednym z najważniejszych czynników poprawy jest dostępność pomocy psychologicznej i psychiatrycznej w Polsce. Po zmianie przepisów dotyczących specjalizacji i wydłużeniu z 5 do 7 lat czasu specjalizacji w zakresie psychiatrii dzieci i młodzieży, od roku 2000 tylko dwie osoby podjęły tę specjalizację. Biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce jest ok. 120 psychiatrów dzieci i młodzieży - a z moich badań wynika, że 45 proc. z nich pracowało w zawodzie dłużej niż 30 lat i niedługo przejdą na emeryturę - ta liczba wkrótce gwałtownie zmaleje. Dostępność pomocy psychiatrycznej w niektórych województwach jest praktycznie żadna. Np. w województwie podkarpackim jest jeden psychiatra dziecięcy w Tarnobrzegu, w związku z czym w Rzeszowie, Jaśle czy Krośnie taka pomoc jest zerowa. W województwie podlaskim jest dwoje psychiatrów dziecięcych, z których jeden pracuje w Białymstoku na pół etatu, a drugi w Suwałkach. W związku z tym realny dostęp do pomocy na tym terenie jest żaden. W Warszawie okres oczekiwania na przyjęcie dziecka z zaburzeniami emocjonalnymi w dowolnej poradni wynosi trzy miesiące. Wczoraj na potrzeby Komisji pozwoliłem sobie na wykonanie eksperymentu, a mianowicie poprosiłem studentkę, aby usiadła przy telefonie i zadzwoniła z prośbą o pomoc, mówiąc, że jest matką dziecka, które ma 8 lat, jest bardzo smutne i mówi, że nie chce dłużej żyć i chce się zabić. Uzyskała informację, że najwcześniejszy termin w Warszawie w ramach ubezpieczenia - a dzwoniła do wszystkich poradni - to 16 czerwca br. We wszystkich poradniach proponowano jej wyłącznie pomoc prywatną, mimo że tłumaczyła, iż jest samotną matką i nie stać jej na wizytę prywatną. Brak jest informacji resortu zdrowia, jak rozwiązać problem zwiększenia liczby psychiatrów dzieci i młodzieży, chociażby przez zmianę przepisów specjalizacyjnych i ułatwienie uzyskania tej specjalizacji, bo za chwilę ten okres oczekiwania na poradę czy pomoc będzie znacznie dłuższy niż teraz. Zgadzam się z opinią pani profesor i pana doktora, że dla polskiej młodzieży dostępne jest tylko tzw. samoleczenie, a w przypadku zaburzeń depresyjno-lękowych lub zespołów nadmiernej pobudliwości psychoruchowej szuka ona pomocy, sięgając po marihuanę lub środki uspokajające, które przepisze lekarz rodzinny. Wykształcenie i przygotowanie takiego lekarza ograniczają się do tego, że może on jedynie przepisać lek uspokajający.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#TomaszWolańczyk">Niska dostępność uzyskania pomocy jest także w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Nie odnoszę się do ich zadań pedagogicznych, bo nie jestem w tej dziedzinie fachowcem i nie mogę tego ocenić, ale wydaje mi się, że zadania te są realizowane dobrze w zakresie diagnozy i kierowania do odpowiedniego typu szkoły. Natomiast z powodu m.in. braku wykwalifikowanej kadry specjalistów te poradnie nie mogą wypełniać zadań pomocy młodzieży z zaburzeniami emocjonalnymi, psychicznymi i młodzieży zagrożonej uzależnieniem. Już mówiłem, że jest niewielu ponad 100 psychiatrów dziecięcych w Polsce i plany zwiększenia tego stanu liczebnego są nierealne. Nawet jeśli tych dwoje skończy specjalizację, to będzie ich np. 107 czy 109 i nie zmieni to sytuacji, która realnie istnieje. Bardzo utrudnione jest kształcenie psychologów klinicznych. Nie wydano przepisów dotyczących specjalizacji z psychologii klinicznej. Obecnie w Polsce sytuacja jest taka, że nie ma bezpłatnej, czyli instytucjonalnej, możliwości uzyskania umiejętności psychoterapeuty. Wszelkie kształcenia psychoterapeutyczne są płatne, co praktycznie uniemożliwia kształcenie się w tym zakresie młodemu psychologowi pracującemu w poradni psychologiczno-pedagogicznej. W rezultacie z powodu braku specjalistów psychoterapeutów dziecko uzyskuje w poradni diagnozę i zalecenie, że powinno być otoczone wszechstronną opieką terapeutyczną i optymalizującą jego dalszy rozwój emocjonalny, społeczny i intelektualny. Dziecko idzie z takim orzeczeniem do szkoły, czyta to wychowawca, po czym wkłada takie orzeczenie do dziennika i na tym kończy się rola poradni psychologiczno-pedagogicznej. Chciałbym zwrócić uwagę na pilną potrzebę zwiększenia liczby specjalistów - zarówno lekarzy psychiatrów dziecięcych, jak i psychologów klinicznych, a także psychoterapeutów, którzy będą w stanie pracować z dziećmi i młodzieżą. Obecnie ograniczenia pomocy są w znacznej mierze związane z brakiem osób, które są w stanie takiej pomocy udzielić profesjonalnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#TeresaJasztal">Nie będę komentować tej wypowiedzi, ale sądzę, że słuchaliśmy jej z dużą uwagą i jesteśmy nią poruszeni. Mamy w Polsce liczne instytucje, które powinny szkołę i rodzinę wspierać oraz wspomagać w różnych trudnych sytuacjach wychowania dziecka, a w praktyce okazuje się, że nie jest to do końca prawdziwe i takiej pomocy rodzina nie uzyskuje. Mam nadzieję, że wymienimy w dyskusji poglądy na ten temat. Proszę o zabranie głosu naszego kolejnego eksperta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#ZbigniewIzdebski">Dobrze się stało, że te dwie informacje obu resortów prezentowane są na tym samym posiedzeniu sejmowej Komisji, ponieważ problematyka oceny zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży oraz problematyka funkcjonowania poradnictwa psychologiczno-pedagogicznego są ze sobą bardzo ściśle powiązane. Odnoszę wrażenie, że sama diagnoza to jest tylko punkt wyjścia. Trzeba postawić pytanie, co ma się dziać dalej. W informacji Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu mamy opisane funkcjonowanie poradnictwa psychologiczno-pedagogicznego w tym stanie, w jakim ono jest teraz, oraz wskazuje się na pewno braki. Chodzi o niedostatki w sprawowaniu opieki psychiatrycznej nad dziećmi i młodzieżą w Polsce. A to jest bardzo ważne, o czym mówił pan docent Tomasz Wolańczyk. Obserwuję z niepokojem takie zjawisko w Polsce, że pewna grupa psychologów przejmuje funkcje psychiatrów, a tego się po prostu nie da osiągnąć. Jednak ze względu na brak psychiatrów dziecięcych pewne kompetencje czy pewien obszar pracy, który jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla lekarza psychiatry, z konieczności jest przejmowany przez psychologów. Mam do czynienia z pacjentami, którzy mają dzieci z rozpoznaniem zagrożenia bulimią i anoreksją i którzy niewątpliwie powinni mieć wcześniej diagnozę psychiatryczną, ale takiej diagnozy nie mają, ponieważ na tym terenie nie było z kim skonsultować stanu takiego dziecka. I dziecko, już odwodnione, jest poddane leczeniu w stanie niemal krytycznym, często bez prawidłowego wcześniejszego rozpoznania. W zasadzie doczekaliśmy się teraz w Polsce takiej sytuacji, że aby mieć dobrze zdiagnozowane i otoczone właściwą opieką psychiatryczną dziecko, jesteśmy skazani na leczenie wyłącznie prywatne. Nawet jeżeli uda się nam umieścić dziecko w klinice psychiatrycznej, to niejednokrotnie dziecko to, opuszczając klinikę, ma zalecenia dalszej opieki terapeutycznej lub terapii rodzin. Terminy wyznaczone w klinikach psychiatrycznych na terapię rodzin są bardzo odległe. Jeżeli oczekujemy dalszych postępów w poprawie stanu zdrowia takiego dziecka, musimy zacząć pracować z jego rodziną. Często jednak ta rodzina, która ma pracować z dzieckiem, jest rodziną niewydolną w sensie finansowym i nie stać jej na ponoszenia opłat. W Polsce w tym względzie powstaje sytuacja katastrofalna, ponieważ wiemy, w jakiej kondycji finansowej jest nasze społeczeństwo. Obserwujemy tę sytuację z dużym niepokojem. Obserwujemy także brak zintegrowania działań w ramach poszczególnych samorządów lokalnych, jeżeli chodzi o formy opieki nad dziećmi i młodzieżą. Sprawa większego zainteresowania samorządów lokalnych wspieraniem poradnictwa psychologiczno-pedagogicznego jest bardzo ważna - tym bardziej że, jak wynika z informacji MENiS, zmniejsza się liczba dzieci w szkole, ale wzrasta liczba dzieci, które są przyjmowane w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Poradnie te z różnych względów nie są w stanie realizować funkcji i zadań terapeutycznych czy opieki psychoterapeutycznej, jaką byśmy chcieli zapewnić dzieciom zagrożonym i wymagającym pomocy. Jeżeli chodzi o działania terapeutyczne, jest duża oferta dokształcania się w tym zakresie - zarówno dla lekarzy, jak i dla psychologów i pedagogów. Powstaje tu jednak bardzo duża bariera finansowa, utrudniająca dostęp do takiej wiedzy. Często mówimy o narastających zjawiskach agresywnych postaw dzieci w szkole. Dlatego konieczne jest zadbanie o to, abyśmy nabyli pewną umiejętność jako nauczyciele i wychowawcy, żeby odróżnić, czy mamy do czynienia z dzieckiem, które jest nadpobudliwe psychoruchowo, czy też z dzieckiem, które jest agresywne. Ta umiejętność nie jest jeszcze powszechna wśród pedagogów i wychowawców w takim stopniu, w jakim chcielibyśmy, aby była opanowana i służyła praktyce postępowania z takimi dziećmi.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#ZbigniewIzdebski">Obserwuję wzrost liczby młodzieży, która korzysta z Internetu jako źródła szukania dla siebie pomocy. W Internecie, jak wiadomo, możemy znaleźć różne rzeczy, zarówno takie, które są wspierające, jak i takie, które są zagrażające zdrowiu psychicznemu. W związku z tym mamy wzrastającą liczbę młodych ludzi szukających pomocy w różnych grupach tzw. pomocowych, które często okazują się po prostu sektami. Natomiast młodzież szuka po prostu pomocy. Jeszcze raz chciałbym wyrazić swoje obawy z tego powodu, że wzrasta liczba psychologów przejmujących kompetencje psychiatrów. Jeżeli Ministerstwo Zdrowia nie przedstawi nam koncepcji pozyskania lekarzy psychiatrów do zdobywania specjalizacji w zakresie psychiatrii dziecięcej, nie poprawimy stanu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Zdaję sobie sprawę z tego, że ta specjalizacja nie cieszy się popularnością z racji swojej specyfiki oraz złożoności działań i dlatego muszą być tu stosowane szczególne formy zachęty. Moim zdaniem, trzeba zadbać o ściślejszą integrację działań podejmowanych przez resort zdrowia z działaniami resortu edukacji. Odnoszę wrażenie, że czasami te działania nie są spójne i dlatego znacznie mniej skuteczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#TeresaJasztal">Dziękuję panom ekspertom za wypowiedzi. Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JarosławZieliński">W informacjach, które dzisiaj omawiamy, brakuje jednego ważnego elementu, niezbędnego dla oceny skuteczności całego systemu ochrony zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Chodzi mi o rolę, jaką spełnia czy też powinni spełniać w tym systemie kuratorzy oświaty oraz ocenę nadzoru, jaki sprawują nad poradniami psychologiczno-pedagogicznymi. Są wprawdzie wzmianki o tym, że kuratorzy oświaty podejmowali pewne zadania w tym zakresie, jest to jednak bardzo lakoniczne. Dlatego należałoby sformułować kilka pytań do resortu edukacji. Czy kuratorzy oświaty wypełniają w sposób właściwy i skuteczny swoje zadania z zakresu nadzoru pedagogicznego nad poradniami psychologiczno-pedagogicznymi? Czy kuratorzy oświaty są dostatecznie przygotowani do realizacji tych zadań i czy dysponują profesjonalnie przygotowaną kadrą pracowników nadzoru pedagogicznego zatrudnionych w kuratoriach? Kiedy ostatnio Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu oceniało w sposób kompleksowy wypełnianie przez kuratorów oświaty ich obowiązków w zakresie skutecznego i zgodnego z prawem - co jest tu szczególnie ważne - nadzoru pedagogicznego nad sferą wspomagania wychowawczych funkcji szkoły przez publiczne poradnictwo psychologiczno-pedagogiczne? W jaki sposób realizowane są zalecenia formułowane przez nadzór pedagogiczny, a kierowane do organów prowadzących poradnie psychologiczno-pedagogiczne, i czy są jakieś trudności w realizacji tych zaleceń? Jakie możliwości podejmowania skutecznych działań w tym zakresie daje obowiązujące obecnie prawo i czy przepisy prawne są wystarczające dla egzekwowania formułowanych przez nadzór pedagogiczny zaleceń? Z informacji resortu edukacji wynika, że podejmowane są różne działania, ale są one i będą nie dość skuteczne, jeżeli nie wyegzekwujemy podstawowych obowiązków ustawowych, jakie mają tu do spełnienia kuratorzy oświaty. Jest to o tyle ważne, że - moim zdaniem - rola kuratorów oświaty w ostatnim okresie znacznie zmalała i należałoby o tym osobno podyskutować w Komisji. Chciałbym pana ministra i osoby referujące temat zapytać o to, na czym konkretnie polega realizacja zapisanego w informacji wniosku, że „MENiS we współpracy z samorządami będzie podejmowało działania mające na celu wzmocnienie kadrowe przedszkoli, szkół i placówek o specjalistów - tak by podstawową pomoc psychologiczno-pedagogiczną uczeń otrzymał na terenie szkoły”. Jest to cenny i prawidłowy kierunek myślenia i działania, ale jak należy skutecznie i prawidłowo do tego doprowadzić? Sformułowanie, że MENiS będzie podejmowało działania, jest bardzo ogólne. Dlatego pytam: czy resort edukacji ma odpowiednie możliwości i środki, aby podejmować takie działania? W jaki sposób zamierza się realizować wszystkie zadania wynikające z nazwy poradni: „psychologiczno-pedagogiczne”? - bo działalność psychologów powinna być bardzo uważnie monitorowana, a przy tym należałoby zwiększyć liczbę psychologów zatrudnionych w poradniach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#EwaKantor">W materiale resortu nie znajduję takiej informacji i dlatego prosiłabym o pełniejszą ocenę stanu zdrowia psychicznego dzieci i tego, co dzieje się w tym obszarze. Nie znalazłam także wskazania przyczyn pogarszania się stanu zdrowia psychicznego dzieci, a jest to element niezbędny dla ustalenia działań podejmowanych w ramach procesu wychowawczego szkoły. Czy państwo jesteście w posiadaniu wiedzy o tych przyczynach? Mówimy ogólnie o funkcjonowaniu rodziny, o przypadkach przemocy w rodzinie, o anoreksji, o przyjmowaniu środków psychoaktywnych, ale jaka jest przyczyna tego, że mamy tak dużo przypadków zaburzeń psychicznych? Moim zdaniem, można już dość ściśle określić, co jest źródłem tego narastającego upadku zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Taka wiedza i świadomość przyczyn muszą być przełożone na działania wychowawcze szkoły. Z tego, o czym mówiliśmy i nadal mówimy, wynika, że nie jesteśmy w stanie zapewnić środków finansowych na to, żeby zapewnić dziecku pomoc psychiatry, a określoną diagnozę wspomagać skuteczną terapią. Dostęp do psychiatry jest bardzo ograniczony, podobnie jak dostęp do psychologów, a proces różnych zaburzeń i zagrożeń zdrowia psychicznego dzieci narasta. Jak i za pomocą jakich środków i działań powstrzymać ten proces? Jak państwo reprezentujący Ministerstwo Zdrowia oceniacie proces zahamowania wzrostu używania środków psychoaktywnych wśród młodzieży? Czy jest to wynikiem nasycenia rynku i utrudnienia dostępu do punktów sprzedaży narkotyków? I czy to jest już na tyle opanowane, że ten wzrost nie będzie następował? Wiemy, że niemal w każdej wsi jest już dyskoteka, w której są oferowane i dostępne narkotyki, podobnie jak w wielu szkołach. Pan poseł Krzysztof Baszczyński dopowiada mi, że także w innych miejscach gromadzenia się młodzieży, np. w kościołach, dostępne są narkotyki - zapewne ma takie spostrzeżenia z autopsji, bo ja takich nie mam. Niech pan poseł nie stara się uzupełniać mojej wypowiedzi o swoje przekonania, bo sobie tego nie życzę. Podobnie jest z klubami sportowymi, gdzie są dostępne sterydy. Czy jest to zdiagnozowane przez Ministerstwo Zdrowia?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#KrzysztofBaszczyński">Zapoznałem się z informacjami i wiele uwag poświęciłem szczególnie informacji MENiS. Moim zdaniem to, co się przedstawia jako stan w roku szkolnym 2002/2003, może być już nieaktualne. Niedawno wprowadzono badania, których wynikami dysponuje m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego, a te wyniki wykazują, iż samorządy z przyczyn prozaicznych, ale jakże istotnych, bo finansowych, likwidują poradnie psychologiczno-pedagogiczne na swoim terenie i zwalniają zatrudnionych tam specjalistów. Dysponuję przykładami, z których wynika, że stan zatrudnienia, począwszy od nowego roku szkolnego, zostanie w tych poradniach zmniejszony nawet o 50 proc. Gdy przyszła Komisja Edukacji będzie dyskutować na ten temat i będzie oceniała lata 2003 i 2004, ten obraz może być inny. Czytając informacje o stanie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, można postawić tezę, że problem dotyczący tego zagadnienia jest już rozpoznany, ale faktycznie wiele z tego nie wynika. Dokonałem pewnych obliczeń i chociaż nie są może precyzyjne, to pokazują, że jeżeli porównamy liczbę uczniów, dzieci i młodzieży - ogółem 9 milionów - z liczbą pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych i liczbą poradni, to wynik jest bardzo smutny. Można tu szukać różnych przyczyn. Przy założeniu, że jest 9 milionów dzieci i młodzieży, bo wszystkie dzieci powinny być zdiagnozowane, to jedna poradnia przypada na 15.652 osoby, a jeden pracownik poradni - przy stanie zatrudnienia na rok szkolny 2003/2004 - przypada na 1285 uczniów. Załóżmy, że dokonamy innej oceny i weźmiemy pod uwagę tylko te dzieci, które według średniej liczby i danych Światowej Organizacji Zdrowia powinny być poddane specjalnej opiece. Szacuje się, że poddanych takiej opiece powinno być ok. 20 proc. całej populacji. Nawet w takim przypadku nie ma powodów do zadowolenia. Jedna poradnia powinna wówczas objąć opieką przeszło 3300 dzieci, a jeden pracownik poradni powinien zająć się 257 „pacjentami”. Jeżeli do tego dodamy przerażający obraz, że tylko w co piątej poradni mamy lekarza specjalistę, a jedna poradnia specjalistyczna przypada na 60.000 dzieci, to nawet nieprzekonany przekona się, że to są głównie przyczyny małego zasięgu i słabości tego poradnictwa. Pracujący w tych poradniach zwracają uwagę przede wszystkim na bardzo rozległe rejony, które mają do zabezpieczenia, i nie jest to tylko wina samorządów. Wiele samorządów nie stać na finansowanie w dostatecznym stopniu poradni ani dojazdów dzieci z rodzicami do poradni, które funkcjonują przeważnie w miastach wojewódzkich i niektórych powiatowych. Największym problemem jest dostępność do poradni. Mamy poradnie i mamy zalecenia zapisane w dokumencie MENiS, że m.in. trzeba stworzyć więcej filii, tylko powstaje pytanie, jak tego dokonać. Jakie jest przełożenie tych zamiarów na możliwości samorządów, skoro kto inny stawia wymagania, a kto inny za to płaci? To jest podstawowy problem, który wymaga rozwiązania przez resort edukacji, i to trzeba poddać pod rozwagę naszej Komisji i Komisji, która odpowiada za finanse państwa. Wiem, że w tym roku niczego nie zmienimy, ale rozmawiajmy o przyszłości. To oczywiście musi kosztować, a na to nie ma pieniędzy i nawet najlepsze zalecenia niczego nie zmienią, ponieważ samorząd podejmuje określone decyzje na miarę posiadanych środków.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#KrzysztofBaszczyński">Przedstawiciel MENiS mówił, że w momencie wejścia do Unii Europejskiej problem zaopatrzenia poradni psychologiczno-pedagogicznych w komputery będzie rozwiązany, i oby tak się stało. Chciałbym w to wierzyć, a nawet już w to wierzę. Pracownicy poradni mówią, że bardzo dużo kosztuje przeprowadzanie testów. Są one powielane na kserokopiarkach, a często są to testy już nieaktualne, nieodpowiadające temu, czego oczekujemy. Problemem jest także sprawa nadzoru nad poradniami. Nie zgodzę się z opinią pana posła Jarosława Zielińskiego, że ten nadzór jest obecnie osłabiony, bo myśmy przecież zrobili bardzo wiele, aby umocnić rolę nadzoru pedagogicznego. Pamiętam, że wśród członków Komisji byli tacy, którzy uważali, iż jest to zły kierunek i trzeba rolę tego nadzoru ograniczyć. Ja natomiast uważam, że jest to nadal nadzór niedostateczny, co wynika z różnych powodów. Pytam, czy będzie taka wola, aby dokonać dalszego wzmocnienia nadzoru. Jest jeszcze jeden problem, na który zwracają uwagę pracownicy poradni, a mianowicie ich utrudniony dostęp do dalszego dokształcania się i doskonalenia swoich kwalifikacji. Jest to grupa pracowników, która musi wykazać wiele energii i mobilności, aby dostać się na to dokształcanie i doskonalenie. Problemem jest także, co zapisaliśmy w ustawie o wczesnym wspomaganiu nauczania małego dziecka. Mnie się to bardzo podobało i z wielką nadzieją popierałem ten zapis w znowelizowanej ustawie o systemie oświaty. Okazuje się, że praktycznie nic z tego nie wynika, dlatego że dzieci, które mają być objęte wczesnym wspomaganiem w przedziale wiekowym 1–6 lat, nie są ujęte w subwencji oświatowej. Po prostu nie ma na to środków. Czy samorządy będą na tyle przekonane do tej sprawy, że zechcą ponosić koszty tego przedsięwzięcia? Jeżeli na to się zdecydowaliśmy, to umieścimy to zadanie w algorytmie. Obecnie algorytm podziału subwencji nie obejmuje spraw utrzymania pedagogów i psychologów w szkołach. Można wrócić do historii, chociaż niektórzy nie chcą tego tematu dotykać, ale przyczyny tego tkwią w tamtym okresie, kiedy nam się wydawało, że wszystkie zadania można przypisać samorządowi wierząc, że ci na dole zrobią to najlepiej, ale nie dając na to odpowiednich środków. Nie ma wątpliwości, że samorządy mogą robić to najlepiej, ale jeżeli nie będą miały właściwych instrumentów i przekonania do pewnych spraw, będziemy mieli nadal taki stan, jaki jest opisany w informacji i o jakim mówili nasi goście. Jeżeli nie będzie środków finansowych, to nawet najlepsze i najbardziej słuszne zalecenia niczego nie zmienią, bo pozostaną w sferze marzeń.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#BożenaKizińska">Dobrze się stało, że zajmujemy się dzisiaj tą problematyką, którą wcześniej zajmowała się podkomisja do spraw młodzieży. Obraz, który został nam wstępnie przedstawiony, bardzo nas przeraził i dlatego zdecydowaliśmy, aby zajęła się tym cała Komisja. Zgadzam się z głosami państwa posłów, ale chciałabym zwrócić uwagę, że oprócz pieniędzy liczą się również ludzie, którzy te zadania wykonują. Pracownicy poradni są w zdecydowanej większości ludźmi fachowymi. Jednakże zadaniem jednego i drugiego ministerstwa jest to, aby zapewnić im dalszy rozwój i nad tym powinniśmy się zastanowić, zwłaszcza nad dostępem do doskonalenia zarówno psychologów, jak i pedagogów, a następnie nad dostępnością dzieci i młodzieży do korzystania z ich usług. Przypomniano, że pedagodzy i psycholodzy pełnili kiedyś dyżury w przedszkolach, i może należałoby pójść w tym kierunku. Moglibyśmy bezpośrednio obserwować, co dzieje się w szkołach, a nie tylko opierać swoją wiedzę na opiniach czy skierowaniach do poradni. W Kielcach dokonano takiego eksperymentu. Wysłanie psychologów i pedagogów do szkół dało asumpt do dalszej ich pracy i mam nadzieję, że to będzie dobrze służyć młodzieży. Mówiono tu o substancjach psychoaktywnych i o używaniu ich przez młodzież, a także o spadku dynamiki tego procesu. Co można powiedzieć na temat, jak zażywanie substancji psychoaktywnych w postaci konopi i innych narkotyków ma się do spożywania alkoholu, który jest dostępny w legalnej sprzedaży? Czy zażywanie substancji psychoaktywnych jest procesem wtórnym przy okazji spożywania alkoholu, czy też dziecko zaczyna od używania substancji psychoaktywnych, a potem dopiero sięga po alkohol?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#DorotaKwaśniewska">Chciałabym odnieść się do wypowiedzi pana występującego w imieniu resortu edukacji narodowej. Chodzi mi konkretnie o orzeczenia o nauczaniu indywidualnym, jakie wydają poradnie. Pan mówił, że poradnie wydają takie orzeczenia lekką ręką. Ja mam sygnały zupełnie odwrotne i mam wrażenie, że niektóre poradnie popadają w skrajności. Rozmawiałam z dyrektorką małej szkoły wiejskiej, w której jest 60 uczniów i troje z nich ma orzeczenia o potrzebie indywidualnego nauczania. Podam też taki przykład. Jest w trzeciej klasie dziecko upośledzone, z porażeniem mózgowym, z bardzo biednej rodziny. Co roku każe się matce jeździć z tym dzieckiem do poradni i do lekarza, aby uzyskać przedłużenie orzeczenia o potrzebie nauczania indywidualnego. Czy istotnie są takie przepisy, które nie zezwalają poradni wydawać takiego orzeczenia na okres np. trzech lat w czasie nauczania początkowego, czy też jest to nadinterpretacja przepisów dokonana przez panią dyrektor poradni psychologiczno-pedagogicznej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#HenrykOstrowski">W dostarczonych nam informacjach zdiagnozowane są problemy występujące w sprawowaniu opieki i udzielaniu pomocy dzieciom i młodzieży z zaburzeniami psychicznymi. Nie ma to jednak praktycznego przełożenia na sposób i jakość nauczania w szkole. Dziecko nadpobudliwe czy niedostosowane stanowi duże zagrożenie w klasach i często uniemożliwia prowadzenie normalnej edukacji pozostałych uczniów. Oznacza to, że cierpią na tym dzieci, które są zupełnie normalne i nie mają żadnych defektów. Często jest tak, że dziecko z zaburzeniami, mimo że ma wydaną przez poradnię określoną opinię i zalecenia, nie jest właściwie prowadzone, bo te zalecenia nie są realizowane. A to z kolei uniemożliwia normalne nauczanie innych uczniów. Do tego problemu resort w ogóle się nie odniósł w swojej informacji. Według mnie należałoby tak zmienić przepisy prawa oświatowego, aby stworzyć szkole i nauczycielom większe możliwości naprawiania tego typu defektów. Do tego problemu należałoby się odnieść bardziej praktycznie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#LigiaKrajewska">Przez 12 lat pracowałam w poradni psychologiczno-pedagogicznej, a teraz pracuję w oświacie niepublicznej i zajmuję się prowadzeniem szkół. Sednem sprawy jest dostęp dziecka zagrożonego do specjalisty psychiatry dziecięcego, a szczególnie dotyczy to tej grupy dzieci, których rodzice mają pracę, ale nie mają wiele czasu na zajmowanie się dzieckiem i jego przystosowaniem do życia. Na tym tle także powstają liczne problemy dotyczące stanu psychicznego dziecka. Na wizytę u lekarza specjalisty czeka się często rok albo nawet dłużej. Nie wszystkich rodziców stać na prywatne wizyty. Jeżeli chodzi o poradnie psychologiczno-pedagogiczne, to nie widzę żadnego związku pracy poradni z działalnością na rzecz zdrowia psychicznego dzieci. Dzieje się tak głównie z tego powodu, że nie ma odpowiedniej liczby przygotowanych do tego psychologów klinicznych i terapeutów. Poradnictwo zajmowało się i nadal zajmuje diagnozą. Popatrzcie państwo na to, jakie orzeczenia i jakie opinie wydają poradnie. Obserwowany od trzech lat wzrost wizyt dzieci w poradniach psychologiczno-pedagogicznych nie wynika z czego innego, jak tylko z wprowadzenia sprawdzianów i egzaminów zewnętrznych, gdzie orzeczenie o dyslekcji i dysgrafii jest niezbędne do innego traktowania takiego ucznia w szkole i na egzaminie. Poradnie nie spełniały i nie spełniają funkcji terapeutycznych. Nie mogą tego robić, bo takie mają zapisane zadania i odpowiedni podział kompetencji, bo nie dysponują odpowiednimi specjalistami. Pracują tam dobrzy pedagodzy i dobrzy psycholodzy, tylko nie są oni przygotowani do pracy na rzecz terapii rodziców i dzieci. Poradnie wydają orzeczenia o upośledzeniu i to wykonują dobrze, bo działają komisje orzeczeniowe. Resorty zdrowia i edukacji powinny wspólnie wypracować system opieki psychologicznej i psychiatrycznej nad dziećmi i młodzieżą. W czasach, w których żyjemy, jest to palącą koniecznością. Używanie narkotyków to jest tylko wierzchołek góry lodowej, bo daleko poważniejszy jest problem stanu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#DorotaKwaśniewska">Chciałabym jeszcze skierować jedno pytanie do przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia. Czy macie państwo pomysł na to, aby zwiększyć liczbę psychiatrów dziecięcych w najbliższym czasie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#TeresaWejnert">Chciałabym uzupełnić to, o czym mówił pan dr Tomasz Wolańczyk. Jest jeszcze taki aspekt tych problemów psychicznych u dzieci i młodzieży, jak zaniżona samoocena. To jest obecnie szczególnie widoczne we wszystkich obszarach działalności dziecka, szczególnie jeśli chodzi o podejmowanie nowych zadań edukacyjnych. Ogromne problemy występują wówczas, gdy w klasie jest grupa takich uczniów, którzy po prostu mają obawy przed podejmowaniem jakiegokolwiek nowego działania. Mają oni zakłócone i nieprawidłowe kontakty interpersonalne. Mówię może truizmy, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, że zaniżona samoocena u dziecka wyzwala samospełniające się przekonanie, że jeżeli jest źle, oznacza to, że jest dobrze. Dziecko utrwala w sobie przekonanie, że go na nic innego nie stać, niczego więcej nie potrafi. Jakie będziemy mieli w przyszłości społeczeństwo, jeżeli będziemy mieli taką młodzież? W klasach mamy coraz więcej uczniów z syndromem nieadekwatnych osiągnięć do możliwości, uczniów z dyslekcją w szerszym zakresie. Na to nakładają się dodatkowo choroby psychiczne, których źródło tkwi także w takich postawach. Mówiono już o tym, że diagnoza jest, czy powinna być, początkiem terapii, którą trzeba zagwarantować i prowadzić. Taka terapia powinna być bezpłatna. My obecnie tworzymy nierówność szans edukacyjnych, bo z takiej terapii mogą korzystać tylko ci, których stać na usługi sektora prywatnego. Nie ma warunków do zapewnienia takiej terapii dla tych wszystkich, którzy jej potrzebują. Chcę jeszcze zwrócić uwagę na rozporządzenie z 21 marca 2001 roku z późniejszymi poprawkami w sprawie organizowania egzaminów, promowania i oceniania uczniów. Jest tam w par. 45 zapisane, że na okoliczność nowej matury, wprowadzonej od roku 2005, trzeba będzie przedstawić dokumenty w postaci opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej, które będą ważne tylko dwa lata. W jakimś sensie idziemy w tym kierunku, że będziemy ograniczali możliwość sensownego i sprawnego działania terapeutycznego poradni do diagnozy, która w tym przypadku jest mało potrzebna w okresie, gdy plastyczność rozwoju młodzieży jest zupełnie inna. Może warto byłoby lepiej spożytkować pracę poradni na działania terapeutyczne. W kolejnej wersji rozporządzenie o pomocy psychologiczno-pedagogicznej ukazało się w 2003 roku. Może warto byłoby wprowadzić do tego rozporządzenia zapis bardziej zdecydowany, że trzeba uwzględnić w algorytmie finansowym możliwości rozwijania takiej pomocy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#TeresaJasztal">Nie ma już dalszych zgłoszeń do dyskusji. Proszę o ustosunkowanie się do zgłoszonych uwag i propozycji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#FranciszekPotulski">Najbardziej cieszę się z tego ostatniego wystąpienia, bo odczytuję je tak, że wreszcie będzie zgoda rzecznika praw dziecka na to, aby szkoła mogła wysyłać na badania dziecko nadpobudliwe i potrzebujące pomocy psychologicznej. Pani przed chwilą na to wskazała jako kierunek działania. Dotychczas grożono nam palcem, żebyśmy przypadkiem nie pozwalali nauczycielom wysyłać dzieci na badania, bo tego nie wolno robić bez zgody rodziców. Myślę, że trzeba znaleźć jakiś złoty środek w tej sprawie. Nie można nam zarzucać, że czegoś nie podejmujemy, a potem na innym spotkaniu czy konferencji oskarżać nas, że łamiemy prawa obywatelskie czy prawa dziecka. Najwyższy czas, abyśmy usiedli i zastanowili się, co z tym zrobić. Chciałbym jeszcze wyrazić takie ogólne stwierdzenie, że system oświaty i szkoła to bardzo ważne narzędzie w ręku państwa. Umówmy się jednak, że nie da się wszystkich problemów kraju załatwić przy pomocy szkoły. Nie można mówić, że szkoła musi sobie poradzić z tym, iż rodzice wracają z pracy późno i nie mają czasu dla swoich dzieci. Szkoła ma zapewnić bezpieczeństwo dziecka na ulicy, ma podjąć problemy wychowania seksualnego - i tak obciąża się szkołę różnymi sprawami, także takimi, które do niej nie należą. Istotnie wiele spraw można rozwiązać przy pomocy szkoły, ale generalnie nie da się spowodować tego, żeby szkoła przestała uczyć, a tylko załatwiała ogólne problemy występujące w kraju. Przypominam, że wszyscy się na to zgodziliśmy, i zapisane jest to w konstytucji, iż w Polsce rządzimy przy pomocy samorządów. Ludzie wybierają sobie wójta - i to w wyborach bezpośrednich, wybierają rady gmin i rady powiatowe, i to są te najlepsze i rozumiejące potrzeby człowieka instytucje. Co możemy w takich warunkach nakazać? Można oczywiście ponownie scentralizować system oświaty, można przekazać wszystko do samorządów. Przypominam, że subwencja oświatowa jest czymś w rodzaju kompromisu pomiędzy dwoma poglądami, bo stwarza podstawy i możliwości realizacji wielu zadań. Jeżeli jednak zostanie to tak tylko rozumiane, że środki na to wszystko należy zapewnić wyłącznie w budżecie państwa, trzeba będzie wówczas odebrać samorządom to, co otrzymały, tzn. udział w podatku dochodowym od osób fizycznych i udział w podatku dochodowym od osób prawnych. Jak wiadomo, skomunalizowano mienie i państwo nie jest już właścicielem właściwie czegokolwiek. W większości właścicielem majątku państwowego jest samorząd. Być może, trzeba przenieść do ustaw samorządowych to, co kiedyś obowiązywało, że co najmniej 12,8 proc. planowanych dochodów budżetu państwa musi być przeznaczane na edukację, i ustalić, że co najmniej 12,8 proc. dochodów budżetu samorządów trzeba przeznaczyć na ten cel. Może trzeba wprowadzić taką regulację. Nie może jednak być takiej sytuacji, że samorząd twierdzi, iż nie podejmuje żadnego nowego zadania, bo nie dostał na to odpowiednich środków z budżetu państwa. Klasycznym przykładem była zmiana prawa dziecka do rocznego przygotowania przedszkolnego na obowiązek. Samorząd miał taki obowiązek zawsze, myśmy tylko zmienili prawo dziecka na obowiązek. Tymczasem samorządy mówią, że dostały nowe zadanie bez odpowiednich środków. Zmniejszyła się znacznie liczba sześciolatków w związku z niżem demograficznym i nie może tu być mowy o nowym zadaniu. Moim zdaniem, trzeba bardzo ostrożnie rozważać kwestie finansowania różnego rodzaju zadań.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#FranciszekPotulski">Nie po to samorząd ma prawie 40 proc. udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych, żeby mógł twierdzić, że gdy ma coś zrobić, to my mamy znaleźć na to pieniądze w budżecie państwa. Możemy znaleźć na to pieniądze i to zależy od rządu i od parlamentu - pod warunkiem, że wszyscy się na to zgadzają. Ponieważ zależy nam na rocznym przygotowaniu przedszkolnym, to wspólnie z samorządami przy podziale 1 proc. rezerwy subwencji oświatowej uzgodniliśmy, że część tych środków może być przeznaczonych na stymulowanie procesów wczesnego wspomagania rozwoju niepełnosprawnych małych dzieci. Za tym kryje się jednak pewne niebezpieczeństwo. Na rok 2004 w rezerwie subwencji oświatowej przewiduje się środki na ten cel i wszystkie samorządy mogą z tego skorzystać. A niebezpieczeństwo polega na tym, że na starcie przeznaczono dla dzieci biednych w budżecie państwa 100 mln zł, ale z powodu dziury budżetowej wydatkowano 60 mln zł. Teraz jest to kwota 240 mln zł, czyli 4 razy więcej, ale czy cztery razy lepiej? Nie jest lepiej, bo samorząd natychmiast zaczął się wycofywać z samodzielnego finansowania tych zadań, uznając, że jest to zadanie, które powinno finansować państwo. Umówmy się, skoro o tym mówimy, że to są nasze wspólne zadania: i samorządu, i państwa. Trzeba wspomagać finansowanie tych zadań ze środków budżetowych. Ewidentnym przykładem jest przywracanie gabinetów lekarskich w szkołach. Według mnie ten, kto likwidował te gabinety, powinien teraz sfinansować ich przywrócenie. Jest w budżecie resortu pewna kwota na wsparcie tego zadania, ale nie na to, aby zakładać te gabinety, tylko żeby zachęcić do zakładania gabinetów lekarskich w szkołach tych, którzy je zlikwidowali. Poseł Henryk Ostrowski mówił, że dziecko nadpobudliwe przeszkadza w nauce innym dzieciom - i to jest prawda. Gdy takie dziecko wyjdzie ze szkoły, też będzie nadpobudliwe i też będzie wszystkim innym przeszkadzało. Państwo wtedy wymyśla system penitencjarny i takiego kogoś, kto nadmiernie przeszkadza, izoluje się. Wybór jest tylko taki: czy wyłączać takie dziecko z grupy rówieśniczej, z nauki w szkole? Gdzie ono wówczas nauczy się normalnie zachowywać? Jeżeli stworzymy klasy tylko dla nadpobudliwych, aby ci normalni mogli się spokojnie uczyć, to ci nadpobudliwi wyjdą ze szkoły, i to całą grupą, i będą nadal nadpobudliwi, a może jeszcze bardziej, i wówczas nie chciałbym być w skórze tych normalnych. Być może, że takie dzieci, gdy są w klasie razem z innymi, trochę przeszkadzają, że nauczyciele mają z tym pewne problemy, ale wraz z innymi uczniami mogą sobie z nimi poradzić, i jest to lepsze rozwiązanie. Sprawa ta nie jest jednoznaczna. Również w rodzinach zdarza się dziecko, które jest nadmiernie pobudliwe, ale takiego dziecka nie można pozbawić rodziny. Wyciąganie takiego wniosku, aby odseparować te dzieci, jest trudne do zaakceptowania, bo bardzo wątpliwe. Pani posłanka Dorota Kwaśniewska mówiła, że wydana przez poradnię opinia jest ważna tylko dwa lata. Mnie bardziej zastanawia to, że poradnie wydają orzeczenie i dalej nie interesują się dzieckiem, którego ta opinia dotyczy. Poradnie wydają orzeczenia i zalecają, co należy robić, aby poprawić sytuację takiego dziecka.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#FranciszekPotulski">Państwo stawiają tutaj tezę, że poradnia nie ma odpowiadać za to, co dzieje się dalej z dzieckiem. A jeżeli wydała złą decyzję? Moim zdaniem, dziecko, które raz trafi do poradni, powinno być badane co roku, aby ustalić, czy to, co zdiagnozowaliśmy i to, co zaleciliśmy, przyniosło rezultaty, czy też nie ma efektów. To, że są trudności z dojazdem do poradni, jest pewnym problemem i trzeba tu pomóc, ale sprawdzenie rezultatów dalszej pracy z dzieckiem powinno być wręcz wymuszone - bez względu na opinię rzecznika praw dziecka. Chodzi przecież o to, aby jak najwcześniej rozpoznać dysfunkcje rozwojowe i żeby na maturze nie było mowy o takich dysfunkcjach. Po to mówimy o wczesnym rozpoznawaniu i wspomaganiu, o funkcjonowaniu poradni psychologiczno-pedagogicznych, żeby dziecku pomóc wyjść ze stanu zagrożenia dla zdrowia psychicznego. Dziecko niewidome pozostanie dzieckiem niewidomym, ale w innych przypadkach może następować poprawa stanu zdrowia. Każde dziecko z rozmaitymi dysfunkcjami może być prowadzone na różne sposoby i mogą być tego efekty, a może ich nie być. Kto ma to sprawdzić? Mówię o tym dlatego, żeby wskazać, iż nie ma prostych reguł i prostych rozwiązań w tym zakresie. Samorządy likwidują poradnie psychologiczno-pedagogiczne, chociaż z aktualnych danych to nie wynika. Być może to nastąpi, bo podobnie jak w państwie, tak i w gminach występują trudności z finansami i wszędzie jest trochę biedniej. Mnie się jednak wydaje, że przy podziale wszystkich możliwych środków na oświatę samorząd powinien być obecny. Przy podziale subwencji oświatowej uwzględnia się wagę i przeznacza część środków na te cele, o jakich mówimy, ale wiadomo, że subwencja oświatowa jest własnością samorządu i on nią dysponuje. Wystąpiliśmy do Komisji, aby zechciała wraz z nami omówić rozporządzenie o kształceniu nauczycieli. Projekt tego rozporządzenia zostanie przesłany do Komisji w przyszłym tygodniu. Spróbujemy się zastanowić nad tym, czy zmian systemu edukacji w kraju nie należy zacząć od zmiany w kształceniu nauczycieli. Może należy kształcić nie nauczyciela matematyki, ale przede wszystkim nauczyciela pedagoga, a potem nauczyciela przedmiotowego. Może całe doradztwo zawodowe, nastawione na doradzanie w danym przedmiocie, trzeba przestawić na doradzanie pedagogiczne? Niech kandydat na nauczyciela wybiera metody, niech się tego uczy na uczelni, a potem niech doradca mu pomaga, jakie dobrać metody nauczania po rozpoznaniu możliwości klasy, w której uczy. Wiedzę i umiejętności pracy z dziećmi z dysfunkcjami rozwojowymi będziemy w nowym rozporządzeniu o kształceniu nauczycieli traktować priorytetowo i będziemy mieli okazję to przedyskutować z Komisją. Prowadzenie przedszkoli jest zadaniem własnym samorządu. Można oczywiście to zadanie odebrać samorządom, tzn. odebrać te środki, które samorząd otrzymał na prowadzenie zadań wychowania przedszkolnego, i przesunąć je ponownie do subwencji oświatowej, ale - moim zdaniem - jest to operacja niemożliwa do przeprowadzenia. Chce jeszcze przypomnieć wszystkim tu obecnym, że był taki pomysł, aby dwie instytucje oświatowe w państwie przypisać ministrowi edukacji, a mianowicie poradnie psychologiczno-pedagogiczne jako narzędzie kuratora oświaty i ośrodki dokształcania nauczycieli oraz doradztwa metodycznego. Jednak opór kolegów z samorządów był tak silny, że pozostało to w gestii samorządu. Przypomnę jeszcze, że gdy proponowaliśmy, aby resort edukacji mógł się zwracać o coś do kuratorów, wywołało to także silny opór. Za opinią części posłów media głosiły, że będzie to prawo „powielaczowe”, że resort będzie coś nakazywać kuratorom, a oni są mądrzy, samodzielni na własnym terenie i nikt się nie powinien wtrącać do tego, co robią.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#FranciszekPotulski">Czekające w tej chwili na podpis rozporządzenie o nadzorze pedagogicznymi może być jeszcze przedmiotem obrad Komisji, tym bardziej że w składzie Komisji jest dwóch byłych kuratorów, którzy mogą wiele wnieść do tego rozporządzenia. Nie zgadzam się z opinią, że pozycja kuratora obecnie zmalała. Dopiero pół roku temu znowelizowana ustawa o systemie oświaty spowodowała, że kurator coś może. Ja nawet obawiam się o to, że kuratorzy dostali takie uprawnienia, iż nie bardzo wiedzą, jak je wykorzystywać. Kurator ma uprawnienia do usunięcia dyrektora szkoły, jeśli on nie opracuje programu naprawczego według zaleceń nadzoru pedagogicznego. Rola tego nadzoru znacząco się zwiększyła. Czy kuratorzy dysponują odpowiednią kadrą pracowników? Jeśli popatrzeć na to, że ponad 75 proc. pracowników kuratoriów są to nauczyciele dyplomowani, można stwierdzić, że kuratorzy mają taką kadrę. Czy wszyscy wizytatorzy są przygotowani do wykonywania swoich zadań? Mogę powiedzieć, że z niepokojem patrzę na stan przygotowania wizytatorów, bo nie jest on jeszcze zadowalający. Mnie się marzy, żeby kurator był pierwszym z urzędników, który nie będzie zmieniany wraz z każdą zmianą rządu. Wtedy będziemy mogli mówić o tym, czy funkcje te sprawują osoby w pełni odpowiedzialne, czy też nie. Nie tak dawno odbywała się dyskusja nad tym, czy kurator ma sprawować miękki nadzór, czy twardy nadzór, czy ma doradzać dyrektorowi szkoły, czy ma go kontrolować. Dopiero teraz w znowelizowanej ustawie o systemie oświaty zostało to zaostrzone. Ustaliliśmy, że kurator ma kontrolować. Dyrektor ma się uczyć, zanim zostanie dyrektorem, a nie wtedy, gdy nim już jest. Nauczyciel ma się nauczyć bycia nauczycielem, zanim zostanie nauczycielem, a nie wtedy, gdy nim już jest. Przez lata było inaczej, bo wszyscy jesteśmy samorządni, niezależni, mamy mieć pewną swobodę działania według własnego uznania. Proszę mi wyjaśnić, czym się różni klimat Sopotu od klimatu Gdańska czy Gdyni, że w Sopocie aż 43 proc. dzieci ma orzeczenia poradni o dysfunkcjach, co wynika z odpowiednich danych. Co się tam takiego wydarzyło, że powstały takie warunki? Oceniając prace poradni psychologiczno-pedagogicznych, trzeba i ten aspekt brać pod uwagę, bo część orzeczeń jest czasami wymuszana. Skoro lekarz pisze, że dziecko należy uczyć indywidualnie, ale może się to odbywać w szkole, to natychmiast jest nacisk, aby organizować dla takiego ucznia indywidualne lekcje, tj. dodatkowe bezpłatne korepetycje. Apeluję o to, aby wszystkie te sprawy spokojnie i rozważnie analizować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#ZbigniewIzdebski">Czy jest szansa, aby pani przewodnicząca mogła zapytać ministra zdrowia o to, jak zamierza rozwiązać problem specjalizacji dotyczącej psychiatrii dziecięcej? Po spotkaniu podkomisji stałej do spraw młodzieży takie pismo zostało skierowane do ministra przez krajowego specjalistę do spraw psychiatrii dziecięcej, ale pan minister na to pismo nie odpowiada.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MichałSobolewski">Jeżeli jest w kraju 120 lekarzy specjalistów w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, to niewątpliwie jest to liczba stanowczo za mała, bo na jednego takiego lekarza przypada albo ponad 300 tysięcy całej populacji, albo ponad 70 tysięcy dzieci i młodzieży. Co może zrobić minister, aby powiększyć liczbę tych specjalistów? Na wstępie trzeba powiedzieć, że u nas specjalizacja zaczęła się odbywać po europejsku, czyli jest ona jednostopniowa, a okres szkolenia trwa co najmniej 5 lat. W tym roku rozpoczęło specjalizację w zakresie psychiatrii dziecięcej dwóch lekarzy w Polsce. To świadczy o tym, że po prostu nie ma chętnych. Przez wiele lat różnie stymulowano podejmowanie specjalizacji przez lekarzy. Były stosowane preferencje płacowe, były lata, że niektóre specjalizacje były specjalizacjami deficytowymi i do nich należała psychiatria dziecięca, więc wypłacane były dodatki za taką specjalizację. Tych specjalistów jest mało, a ponadto ich rozmieszczenie jest nierównomierne. Duże ośrodki mają wielu takich specjalistów, mniejsze mają ich bardzo mało, a to, co dzieje się w województwie podkarpackim, jest wręcz tragedią. Tam gdzie mamy specjalistów za dużo, stosowane są pewne ograniczenia czy limity, ale na pewno nie dotyczy to psychiatrii dziecięcej ani nawet psychiatrii w ogóle. Minister zdrowia nie ma obecnie właściwie żadnej możliwości, aby zachęcić do podejmowania jakiejkolwiek specjalizacji. Jeżeli mamy na myśli jakiś mechanizm płacowy, to musiałoby to oznaczać wydanie specjalnego aktu prawnego, który by przyznawał preferencje płacowe, co obecnie jest niemożliwe. Nie ma też możliwości przemieszczania lekarzy specjalistów tam, gdzie takich specjalistów jest za mało. Nakazów pracy dawno już nie ma. Zabrałem głos tylko po to, aby powiedzieć, że rola ministra czy resortu zdrowia jest tu naprawdę bardzo niewielka i nie ma takich możliwości, aby doprowadzić nawet w ciągu 10 czy 15 lat do podwojenia liczby tych specjalistów. Nie chcę tego twierdzić w sposób kategoryczny, ale przynajmniej część schorzeń dzieci i młodzieży mogą prowadzić lekarze psychiatrzy niekoniecznie dziecięcy, i na pewno tak jest, bo inaczej być nie może przy tak małej liczbie specjalistów dziecięcych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#TeresaJasztal">Sądzę, że na tym możemy zakończyć dyskusję. Z tego, o czym tu mówiliśmy, i z tego, czego wysłuchaliśmy, wynika taki obraz, że brakuje nam fachowców, specjalistów, zwłaszcza psychologów klinicznych, terapeutów, psychiatrów dziecięcych. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby ten problem był nierozwiązywalny. Jeżeli minister zdrowia nie ma dziś takich możliwości, to przy dobrej woli i rozważeniu tej sprawy powinno się je znaleźć. W związku z tym mam taką propozycję, aby podkomisja stała do spraw młodzieży, która się tymi problemami zajmowała i zainicjowała dyskusję na forum naszej Komisji, przygotowała opinię kierowaną do ministra zdrowia, w której wszystkie te argumenty, które zgłosili państwo posłowie i eksperci, zostały zasygnalizowane, wraz z sugestią, aby się tym poruszonym na posiedzeniu Komisji kwestiom dokładnie przyjrzeć i dążyć do zmiany sytuacji ocenionej krytycznie. Nie jest tak, że czegoś nie można zrobić, jeżeli będzie dobra wola. Panowie eksperci mogliby również zgłosić swoje postulaty do naszej podkomisji, aby można te także ująć w opinii Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#BogusławWontor">Informuję, że podkomisja zaczęła prace nad sformułowaniem takiej opinii. Do przygotowania jej tekstu zobowiązaliśmy pana posła Antoniego Stryjewskiego, tak aby przedstawić go Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#TeresaJasztal">Dziękuję za wyjaśnienie. Przygotowaną opinię rozpatrzymy na jednym z najbliższych posiedzeń Komisji. Jest jeszcze problem obrony naszych poradni psychologiczno-pedagogicznych. Zgadzam się z tym, o czym mówił na ten temat pan minister, ale o ile pamiętam, to poradnie te takiego mechanizmu kontrolnego, co dzieje się z dzieckiem badanym w szkole, jeszcze nie mają. Warto byłoby się nad tym zastanowić, kto ma kontrolować realizację wydanych przez poradnie orzeczeń i zaleceń. Uważam, że powinniśmy wspólnie przejrzeć przygotowane już rozporządzenie o poradniach psychologiczno-pedagogicznych i ocenić, czy zapisy w nim zawarte dostosowane są do praktycznych wymogów i potrzeb, a także czy zmuszają rodzica do leczenia dziecka. Możemy jeszcze skierować pewne uwagi do podkomisji, która dokonuje przeglądu prawa oświatowego, aby włączyć do tych przepisów także działania terapeutyczne w związku z przypadkami rosnącej agresji w szkołach. Dlaczego dziecko zachowujące się agresywnie nie może być skierowane do odbycia odpowiedniej terapii w poradni psychologiczno-pedagogicznej? To także trzeba rozstrzygnąć, aby włączyć fachowców do zwalczania objawów agresji u dzieci i dorastającej młodzieży. Zgadzam się z opinią, że poradnie wydają niekiedy orzeczenia wymuszone przez rodziców w strachu przed sprawdzianem czy egzaminem. Chciałabym, aby wyniki kontroli, jaką zamierza przeprowadzić resort, trafiły również do Komisji. Dziękuję wszystkim państwu za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>