text_structure.xml
90.7 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#FranciszekPotulski">Otwieram posiedzenie. Witam panie posłanki i panów posłów oraz wszystkich zaproszonych na dzisiejsze nasze obrady gości. Zaczynamy rok 2002 od rozpatrzenia tematu raczej mało optymistycznego, mianowicie informacji Najwyższej Izby Kontroli o stanie kształcenia nauczycieli w państwowych szkołach wyższych. Chcieliśmy ten raport, opracowany w czerwcu 2001 r., rozpatrzyć pod koniec ubiegłego roku, ale zabrakło czasu z powodu posiedzeń poświęconych problematyce budżetowej. Jeżeli nie ma uwag do porządku obrad, przystępujemy do jego realizacji. Proponuję, aby najpierw udzielić głosu przedstawicielowi Najwyższej Izby Kontroli, która przygotowała raport. Proszę o zwrócenie uwagi na najważniejsze kwestie zawarte w tym raporcie. Następnie zabierze głos minister edukacji narodowej i sportu, aby przedstawić treść informacji resortu o kształceniu nauczycieli w państwowych szkołach wyższych. Dostaliśmy tę informację dopiero dzisiaj, a jest ona opatrzona datą 12 listopada 2001 r. Są w niej zawarte zapowiedzi działań resortu i dlatego poprosimy o uwzględnienie w wypowiedzi przedstawiciela Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu tego, co się od tego czasu wydarzyło do dnia dzisiejszego. Poproszę również przedstawicieli Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich o zabranie głosu w sprawie kształcenia nauczycieli. Po tych wystąpieniach zadawać będziemy pytania i podejmiemy dyskusje. Uprzedzam panów posłów Kazimierza Marcinkiewicza, Kazimierza Sasa i Antoniego Stryjewskiego, że poprosimy ich o przygotowanie projektu opinii Komisji na nasze następne posiedzenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#ZbigniewWesołowski">Uważam, że temat dzisiejszego posiedzenia Komisji jest bardzo nośny i ważny i zasłużył na to, żeby rozpatrzyć go w pierwszej kolejności w nowym roku 2002. Kształcenie kadr, którym powierzamy nasze dzieci, ich edukację i wychowanie, a także przygotowanie zawodowe nauczycieli do realizacji tych zadań ma kapitalne znaczenie. Najwyższa Izba Kontroli zakończyła kontrolę kształcenia nauczycieli w państwowych szkołach wyższych już w pierwszym półroczu ubiegłego roku, ale to, co zawarte jest w naszej informacji o wynikach tej kontroli jest nadal aktualne i stanowi dobrą podstawę do podejmowania przez Komisję odpowiednich wniosków i działań. Temat kontroli kształcenia nauczycieli został podjęty przez Najwyższą Izbę Kontroli z inspiracji Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży poprzedniej kadencji, a państwa i nasze zamierzenia i oczekiwania w tym zakresie były identyczne. Sprawa jest o tyle ważna i poważna, że z dniem 1 września 1999 r. znaleźliśmy się w sytuacji wdrażania nowego ustroju szkolnego. Powstały takie nowe podmioty, jak sześcioklasowa szkoła podstawowa, trzyletnie gimnazjum i trzyletnie liceum. Kontrolą objęliśmy tylko część uczelni państwowych - i tylko państwowych - w liczbie 14 na 54 uczelnie przygotowujące do pracy w zawodzie nauczycielskim. I na tej podstawie formułujemy nasze konkluzje o sytuacji w zakresie kształcenia nauczycieli w uczelniach państwowych. Najwyższa Izba Kontroli nie ocenia pracy uczelni niepaństwowych, a także nie ocenia jakości pracy uczelni. Natomiast w ramach ogólnie przyjętych kryteriów oceniliśmy stan realizacji kształcenia nauczycieli w szkołach państwowych. W wyższych szkołach państwowych studiuje ponad 100.000 studentów, którzy przygotowywani są zawodu nauczycielskiego. Są to głównie uczelnie pedagogiczne - dawne wyższe szkoły pedagogiczne, a obecnie akademie lub uniwersytety, gdzie na zajęciach fakultatywnych studenci zdobywają zawód nauczyciela. Nasza kontrola nie dotyczyła jakości kształcenia i jakości dydaktyki, a ograniczyła się tylko do badań zgodności z prawem i rzetelności realizacji programów kształcenia nauczycieli. W tym zakresie stwierdziliśmy duże odstępstwa i nieprawidłowości. W przyjętych minimach godzin programowych uczelnie zaniżały obowiązkowy limit godzin przeznaczonych na kształcenie studentów. Szczególnie dotyczy to programów kształcenia w systemie studiów zaocznych. Stwierdziliśmy przypadki zaniżania tych godzin do 30–40 proc. Na przykład w Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach w planach studiów wieczorowych i zaocznych na ośmiu kierunkach przewidziano zamiast 330 godzin, zgodnie z obowiązującym prawem, od 100 do 210 godzin w planach nauczania na studiach wieczorowych, a na studiach zaocznych od 90 do 120 godzin. Nie były to przypadki odosobnione czy marginalne. Zmniejszanie liczby godzin dotyczy takich przedmiotów, jak pedagogika czy psychologia. Uważamy ponadto, że potencjał kadrowy, którym dysponowały uczelnie kształcące nauczycieli, nie zawsze był w stanie wypełnić swoje zadania dydaktyczne. Część uczelni zachowała się tak, jak gdyby nie zauważyła tego, co stało się po 1 września 1999 r., i nadal kształci w sposób tradycyjny, czyli w wąsko specjalistycznych kierunkach, mimo że reforma edukacji zakłada przygotowanie innego typu nauczycieli. Spośród 14 kontrolowanych uczelni w 5 z satysfakcją stwierdzamy, że problemy przygotowania nauczycieli do kształcenia nowych przedmiotów w nowych typach szkół zostały zauważone.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#ZbigniewWesołowski">Bardzo krytycznie oceniamy organizację praktyk pedagogicznych. Wiemy, że jest to jedna z podstawowych form przygotowania zawodowego nauczycieli. Tymczasem praktyki były organizowane w sposób bardzo rozproszony, bez nadzoru i bez prowadzenia hospitacji aż w 10 na 14 kontrolowanych uczelni. Decydowały tu głównie uwarunkowania ekonomiczne, tzn. starano się je organizować bez ponoszenia większych kosztów na kontrolowanie prowadzonych praktyk. W 8 uczelniach na 14 kontrolowanych niedostateczny był stan przygotowania kształcenia studentów w zakresie udostępniania im pomocy naukowych, programów czy podręczników. Stwierdzono kiepskie wyposażenie bibliotek szkolnych. Pracowano na przestarzałym sprzęcie informatycznym. Na studiach dziennych tylko 30 proc. studentów przygotowujących się do pracy w zawodzie nauczyciela miało obowiązkowe zajęcia z informatyki. Jeszcze gorzej było na studiach zaocznych. Na marginesie chcę powiedzieć, że nie są to studia zaoczne, jakie organizowano 15 czy 20 lat temu. Obecnie na studia zaoczne trafiają absolwenci szkół średnich bezpośrednio po ukończeniu szkoły i nie mający jeszcze pracy. W związku z tym liczba godzin i jakość kształcenia powinny być na studiach zaocznych niemal identyczne jak na studiach dziennych, skoro stawiamy nauczycielom tak wysokie wymagania. W naszej informacji pokontrolnej zawarte są liczne uwagi kierowane do ministra edukacji narodowej i sportu, które nadal pozostają aktualne. Minister edukacji twierdzi, że w zakresie podnoszenia poziomu kształcenia nauczycieli jest nieco osamotniony, dlatego że ustawa o szkolnictwie wyższym przyznaje uczelniom tak wielką autonomię, że minister niewiele może zdziałać. Jednak w zakresie tego, co może i co powinien zrobić, tzn. wydania odpowiednich aktów wykonawczych w postaci rozporządzeń, do czego został zobowiązany ustawą i jej nowelizacją, wiele spraw pozostaje nadal na etapie negocjacji i uzgodnień. Mam nadzieję, że dzisiaj dowiemy się, kiedy wreszcie zakończony zostanie ten etap negocjacji i uzgodnień w sprawach standardów przygotowania i zatrudniania nauczycieli, a także w innych sprawach dotychczas nie uregulowanych. Jak wiemy, dopiero od momentu powołania Państwowej Komisji Akredytacyjnej Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu będzie mogło sprawować pewien nadzór merytoryczny nad pracą uczelni. Dotychczas resort ograniczał swoje działania w tym względzie do przyjmowania rocznych sprawozdań uczelni, chociaż nie wywiązywał się także z obowiązku egzekwowania takich sprawozdań od uczelni i sprawdzenia merytorycznej treści tych sprawozdań, a część uczelni lekceważyła w ogóle przesyłanie ich do resortu. Sprawy, o których mówię, opisane są szczegółowe w naszej informacji. Chcę jeszcze powiedzieć, że naszym zdaniem w resorcie edukacji przyjęto jak gdyby błędną filozofię przygotowania kadr nauczycielskich. Myśmy nie powinni przygotowywać tej kadry do reformy dopiero w momencie jej wdrażania i dopiero wtedy, gdy zostaną wydane wszystkie akty prawne dotyczące reformy. Tę kadrę powinniśmy przygotowywać tak, jak to sugeruje Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, która nie zgadza się z tą filozofią, i w materiale, który otrzymałem, stwierdza, że prezentuje odmienny pogląd i uważa za nieporozumienie przygotowywanie nauczycieli dopiero po fakcie wdrożenia reformy edukacji.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#ZbigniewWesołowski">Rada Główna Szkolnictwa Wyższego uważa, że powinny być podjęte przez resort działania wyprzedzające, tzn. najpierw określenie pełnych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli szkoły podstawowej, nauczycieli gimnazjum oraz nauczycieli liceum, a następnie opracowanie efektywnego i elastycznego systemu kształcenia nauczycieli zgodnie z tymi wymogami kwalifikacyjnymi. Mówimy już od lat tzw. nauczycielach dwuzawodowcach i ich przygotowaniu, ale nie ma praktycznie na uczelniach kształcących nauczycieli żadnych działań zmierzających do tego. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego podkreśla, że konieczne jest stworzenie jednolitego systemu oceny jakości kształcenia nauczycieli, szczegółowe uzgodnienie z wyższymi szkołami kształcącymi nauczycieli ich zadań w zakresie aktualnych potrzeb edukacji oraz zapewnienie środków na ich realizację. Uważamy, że powinna zostać wypracowana strategia wdrażania reformy edukacji. Sprzyja temu notowany obecnie niż demograficzny. Powinniśmy przewidywać, ile i jakich nauczycieli będzie potrzeba w latach 2005–2010, i nie tylko w zakresie nauczania języków obcych, ale i wszystkich przedmiotów wpisanych do programu zreferowanej szkoły odpowiedniego typu. Powiem na koniec oczywistą prawdę, że taka będzie polska szkoła, jakie jej nauczycieli przygotowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#TadeuszSławecki">Chcę serdecznie podziękować za materiał przygotowany przez Najwyższą Izbę Kontroli, jak powiedział pan prezes, z inspiracji Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Myślę, że dyskusja nad tym materiałem rozpocznie szerszą debatę nad kształtem i kierunkami kształcenia nauczycieli. Co prawda, jak zauważył to pan przewodniczący, nasze ustosunkowanie się do tego materiału zostało przesłane w listopadzie i od tego czasu resort edukacji narodowej podjął pewne działania, o których będę mówił, ale chciałbym deklarując wolę resortu, zaprosić państwa do dyskusji nad już przygotowanymi dokumentami. Także wypowiedzi w dyskusji nad materiałem NIK będą dla nas cenną wskazówką w ostatecznym redagowaniu dwóch projektów rozporządzeń: w sprawie standardów kształcenia nauczycieli i w sprawie organizacji praktyk. Raport Najwyższej Izby Kontroli obejmuje to, co miało miejsce w roku akademickim 1999/2000 i w pierwszym semestrze roku akademickiego 2000/2001, i nie odzwierciedla tego, co nastąpiło później w tym zakresie, a także nie uwzględnia wyników kontroli w szkołach niepaństwowych kształcących nauczycieli. Uważamy, że sytuacja i zjawiska opisane w materiale Najwyższej Izby Kontroli są tam podobne. Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie stwierdza, że „w sytuacji szeroko określonej przez ustawodawcę autonomii uczelni, zwłaszcza w sferze planów i programów studiów, minister edukacji narodowej posiadał ograniczone możliwości skutecznego oddziaływania na ich działalność dydaktyczną”. I to była prawda. Dopiero w ustawie z dnia 20 lipca 2001 r. o zmianie ustawy o szkolnictwie wyższym znalazły się zapisy regulujące kompetencje ministra w zakresie kształcenia nauczycieli w szkołach wyższych. Resort uzyskał dzięki tym zapisom pewne możliwości działania polegające na tym, że np. art. 4a ust. 2 pkt 4 wymienionej ustawy daje delegację dla ministra właściwego do określenia w drodze rozporządzenia standardów kształcenia nauczycieli, uwzględniających osobowość absolwenta, przedmioty kształcenia nauczycielskiego, wymiar praktyk oraz treści programowe i wymagane umiejętności. Chciałbym, uprzedzając pytania, złożyć na ręce pana przewodniczącego projekt rozporządzenia ministra edukacji narodowej i sportu, który ma wydać najpóźniej do czerwca br. Jego ostateczna treść z dnia 14 grudnia 2001 r. jest obecnie uzgadniany z Rządowym Centrum Legislacyjnym. Prosiłbym zainteresowanych, aby przesłali swoje uwagi do treści tego rozporządzenia. Państwo, jak sądzę, macie świadomość złożoności problemu kształcenia, np. kwestii praktyk, podnoszonej w informacji Najwyższej Izby Kontroli. Zgadzamy się z tą opinią, że praktyki, organizowane głównie w szkołach różnego typu, nie są przeprowadzane zgodnie z oczekiwaniami, a przede wszystkim nie ma nad nimi nadzoru. Inna podnoszona kwestia dotyczy tego, że uczelnia zawiera z dyrektorem danej jednostki umowę, a dyrektor zleca dopiero jakiemuś nauczycielowi bezpośrednią współpracę z młodym adeptem zawodu nauczycielskiego. Tutaj należy zastosować instrumenty umożliwiające większe zainteresowanie nauczyciela, aby był faktycznym mistrzem, który będzie próbował doprowadzić praktykanta do wykonywania zawodu.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#TadeuszSławecki">Rządowe Centrum Legislacyjne zwraca nam uwagę, że my niewiele możemy w tym zakresie zdziałać, ponieważ te sprawy reguluje zupełnie inne rozporządzenie Rady Ministrów. Mimo to w rozporządzeniu dotyczącym praktyk chcemy wprowadzić pewne nowe elementy. Jest już przygotowany i uzgodniony projekt rozporządzenia ministra edukacji w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli oraz określenia szkół i przypadków, w których można zatrudniać nauczycieli nie mających wyższego wykształcenia. Projekt ten już jest skierowany do uzgodnień międzyresortowych i oczekuje na ostateczną akceptację Rządowego Centrum Legislacyjnego. Te dwa rozporządzenia określą pewne standardy, zgodnie z oczekiwaniami kierowanymi pod naszym adresem. Jaka jest skala omawianego problemu kształcenia nauczycieli? Wiadomo jest powszechnie, że niż demograficzny będzie się utrzymywał do roku 2014. Padło pytanie w sprawie polityki czy strategii w zakresie kształcenia nauczycieli i podania szacunkowej liczby nauczycieli, którzy mogą być zatrudnieni do tego czasu w naszym systemie szkolnym. Nie jest to takie łatwe do określenia. Do roku 2006 nauczyciele mogą przechodzić na emeryturę zgodnie z Kartą Nauczyciela i na razie nie ma jakiegoś większego problemu braku miejsc pracy czy bezrobocia nauczycieli wykształconych przez uczelnie. W związku z tym przytoczę kilka danych wynikających z ostatnich informacji na ten temat. W roku szkolnym 2000/2001 przyjęto do pracy i zatrudniono na pełnych etatach 11.310 absolwentów wyższych uczelni. Jest to niewielki spadek, ponieważ np. w roku 1998/1999 było tych nowo zatrudnionych nauczycieli 11.558, a w kolejnym roku - 12.697, a więc utrzymuje się to na zbliżonym poziomie. Chciałbym jeszcze podać dane dotyczące absolwentów przygotowanych przez poszczególne typy uczelni, którzy znaleźli zatrudnienie w szkołach. Są to dane na rok szkolny 2000/2001, z których wynika, że 4201 to absolwenci uniwersytetów, 2703 to absolwenci wyższych szkół pedagogicznych, 1833 - absolwenci innych uczelni. Kolegia nauczycielskie dostarczyły 703 absolwentów, a nauczycielskie kolegia języków obcych - 1065 absolwentów. Pozostali absolwenci pochodzili z innych placówek kształcenia. Razem było to 11.310 absolwentów i wszyscy oni znaleźli zatrudnienie w systemie edukacji. Nauczyciele powinni być kształceni zgodnie z nowymi potrzebami wynikającymi z reformy edukacji, ale te potrzeby nie zawsze można określić bardzo precyzyjnie, np. jeśli chodzi o nauczycieli wychowania fizycznego. Kolejna sprawa dotyczy współpracy resortu i wyższych uczelni. Wielokrotnie powoływano się na stwierdzenie, że wyższe uczelnie bronią swojej autonomii i niezależności, i w rezultacie resort edukacji nie dysponował odpowiednimi instrumentami, aby móc silniej oddziaływać na wyższe uczelnie. Również w obecnym stanie kadrowym resortu nie jest możliwa bieżąca kontrola realizowanych planów kształcenia w uczelniach. Zadanie to nie może wchodzić w zakres obowiązków pracowniczych urzędników. Będziemy starali się wykorzystać w tym zakresie Państwową Komisję Akredytacyjną i wiążemy z tym wielkie nadzieje.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#TadeuszSławecki">Oczekujemy, że te sprawy jakości kształcenia nauczycieli będą kontrolowane przez tę Komisję. Funkcjonowała do niedawna Komisja Akredytacyjna, powołana przez Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich, ale była to pewnego rodzaju kontrola wewnętrzna i MEN nie mogło uzyskiwać pełnych informacji ani wyciągać odpowiednich wniosków. Wystąpiliśmy z pismem do rektorów szkół wyższych, w którym przypominamy o zleceniach egzekwowania od nadzorowanych uczelni ustawowego obowiązku przedstawiania rocznych sprawozdań z działalności uczelni. Zwracamy także uwagę na te negatywne elementy, jakie zostały zauważone w trakcie kontroli prowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli. Kolejna sprawa dotyczy grantów edukacyjnych. W tym roku nie ma środków na granty dla uczelni wyższych z przeznaczeniem na studia podyplomowe. Nie było ich także w roku ubiegłym. Sprawą dyskusyjną jest wydatkowanie kwoty przeznaczonej na doskonalenie nauczycieli. Jest to kwota 6 mln zł. Musimy się wspólnie nad tym zastanowić, bo za dwa dni Komisja Finansów Publicznych rozpatrzy budżet Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. Trzeba podjąć decyzję, czy nadal finansować małe granty, na które środki były w gestii kuratorów, i oni ogłaszali przetargi oraz próbowali prowadzić w tym zakresie własną politykę. Występuje tu wiele problemów, dlatego jeszcze raz chciałbym podziękować Najwyższej Izbie Kontroli za przygotowanie tego materiału i zapewnić, że każda uwaga w nim zawarta zostanie wykorzystana przez resort w trakcie prac nad rozporządzeniami i przygotowaniem naszej polityki w zakresie kształcenia i doskonalenia nauczycieli.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#FranciszekPotulski">Mamy jeszcze trzeci dokument w postaci stanowiska Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i dlatego poproszę teraz przedstawiciela Rady pana prof. Jerzego Kleinera o wypowiedź. Mam prośbę, aby pan profesor zechciał się ustosunkować do stwierdzenia zawartego w informacji resortu edukacji, że Rada Główna Szkolnictwa Wyższego nie zaakceptowała wyników pracy ekspertów ministerialnych. Chcielibyśmy wiedzieć, na czym polegają te różnice opinii i z czego to wynika, że nie doszło do porozumienia. Prosiłbym także, aby pan profesor zechciał nam wyjaśnić, dlaczego można realizować dokształcanie nauczycieli za pieniądze z grantów, a nie można tego prowadzić w ramach normalnego toku kształcenia na studiach dziennych studentów przygotowanych do zawodu nauczyciela. Rozumiem, że wypowiedź jednego z rektorów, który powiedział mi, iż „my dlatego robimy to w ramach studiów podyplomowych, bo za to mamy pieniądze i na tym zarabiamy, w odróżnieniu od studiów dziennych” - jest wypowiedzią jednostkową. Może pan profesor zechciałby z punktu widzenia wyższych uczelni odpowiedzieć na pytanie, czy prawidłowe jest takie rozumowanie, że każdy student ma indeks i w indeksie ma zapisane, że język obcy opanował w stopniu dobrym, bo na ogół taką oceną kończy się lektorat. A to oznaczałoby, że wystarczy odbyć jeszcze seminarium z dydaktyki nauczania języka i problem nauczania języków obcych w szkołach mamy rozwiązany, ponieważ mamy liczną kadrę przygotowaną do ich nauczania.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JerzyKleiner">Moją odpowiedź połączę z prezentacją stanowiska Rady Głównej, a także z własnymi przemyśleniami na temat kształcenia nauczycieli. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego dosyć szczegółowo - na posiedzeniu prezydium i na posiedzeniu plenarnym - przedyskutowała: raport Najwyższej Izby Kontroli. Swoje stanowisko Rada zawarła w bardzo krótkim dokumencie z dnia 15 listopada 2001 r., który został państwu dostarczony. Było dla nas satysfakcją, chociaż nieco gorzką, że sprawy poruszone w raporcie NIK, a więc kwestie poziomu kształcenia, praktyk pedagogicznych i inne, były tematem zainteresowania Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego przez wiele poprzednich lat. Rada Główna m.in. wypracowała dla wszystkich podmiotów na poziomie magisterskim tzw. minima programowe, które otrzymały nazwę standardów programowych, ale praktycznie o to samo chodzi. Rada Główna dużą wagę przywiązała do kształcenia nauczycieli. Jest to problem bardzo szeroki i wielostronny. Odniosę się najpierw do punktu trzeciego, który pan przewodniczący był łaskaw sformułować: kim powinien być nauczyciel? Czy to jest osoba, której damy pewien zasób wiedzy z zakresu pedagogiki i psychologii, i skierujemy do szkoły, czy też raczej - i takie jest stanowisko Rady Głównej - najpierw trzeba ją przygotować bardzo dobrze merytorycznie, a następnie wyposażyć w pewne instrumenty, jak kształcić dalej. Może nie jest to najlepszy przykład, ale jednak posłużę się nim, że kandydatowi na lekarza najpierw trzeba podać pewne wiadomości z anatomii, a dopiero później dopuścić go do leczenia. Tutaj w przypadku kandydata na nauczyciela jest taka sytuacja, że zależy nam na tym, aby był on przede wszystkim przygotowany merytorycznie. Kształcenie nauczyciela to jest coś więcej niż kształcenie magistra np. biologii czy magistra fizyki. Bardzo ważny jest problem kształcenia dwukierunkowego dla nowej szkoły na poziomie podstawowym czy na poziomie gimnazjalnym. Zdaniem Rady Głównej, które pokrywa się z bardzo głębokim przekonaniem, to kształcenie nauczycieli powinno odbywać się dwukierunkowo jako uzupełnienie głównego nurtu kształcenia np. polonisty, aby mógł on nauczać historii na poziomie podstawowym bądź gimnazjalnym. Trudno byłoby chyba wykształcić nauczyciela, który by uczył wielu przedmiotów - aż do matury włącznie. Alternatywa w postaci uzupełnienia podstawowego kształcenia nauczyciela ma wielu zwolenników wśród członków Rady Głównej - jako najwłaściwsza. Ta droga kształcenia może być uzupełniana wspomnianymi już studiami podyplomowymi. Jednak rzeczywiście przy tej mizernej sytuacji finansowej szkół wyższych, organizowanie bezpłatnych studiów podyplomowych jest bardzo trudne, bo za te dodatkowe godziny musi ktoś zapłacić. Podzielam opinię, że bardzo wiele szkół wyższych idzie na skróty w kierunku jakiejś łatwizny, tzn. próbuje szukać oszczędności w ograniczeniu liczby godzin, które określone są w minimach programowych, o których wspomniałem. Taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Bardzo duże nadzieje wiążemy z powołaniem Państwowej Komisji Akredytacyjnej, która - być może - będzie w stanie wyegzekwować od uczelni wyższych takie działania, aby poziom kształcenia nie uległ drastycznemu obniżeniu. Poziom kształcenia, jeśli chodzi o przygotowanie kadr nauczycielskich, przekłada się także na to, co dzieje się w szkołach niepaństwowych, gdzie panuje dosyć duża dowolność. Jest bardzo wiele przykładów wyższych szkół niepaństwowych, w których po odbyciu trzyletnich studiów właściwie nie bardzo wiadomo, jaki stamtąd wychodzi absolwent, i trudno jest ocenić jego przygotowania do zawodu nauczyciela. Jest to znakomity program i na początku świetna kadra, ale dalsza sytuacja jest wysoce niepokojąca; niemniej jednak kształcone tam osoby otrzymują tytuł licencjata i formalnie mogą uczyć w szkole. Druga sprawa wielce niepokojąca, to kwestia studiów podyplomowych, ponieważ także nowo utworzone szkoły niepaństwowe mogą otwierać studia podyplomowe. Wynika to z pewnych luk w prawodawstwie i taka możliwość istnieje, a prowadzenie kwalifikacyjnych studiów podyplomowych powinno być powierzane tym uczelniom wyższym, które kształcą przynajmniej na poziomie magisterskim.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#JerzyKleiner">Można narzekać na sprawy finansowania szkół, ale jest to ogólnie wiadome i ja tego wątku nie będę kontynuował. Natomiast nie bardzo jestem w stanie odpowiedzieć na pierwsze z zadanych mi pytań z tego względu, że pismo resortu dotarło do moich rąk przed chwilą i nie zdołałem się z nim zapoznać szczegółowo, a nie chciałbym tu nikogo wprowadzać w błąd. Z przyjemnością odpowiem na ewentualne dalsze pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#FranciszekPotulski">Czy przedstawiciel Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#MichałŚliwa">Jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie mnie na to posiedzenie jako przedstawiciela KRASP. Jestem przewodniczącym Konferencji Rektorów Uczelni Pedagogicznych, a sam jestem rektorem Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Chciałbym stwierdzić, że uczelnie pedagogiczne podejmowały i nadal podejmują w ramach Konferencji Rektorów Uczelni Pedagogicznych problematykę kształcenia, dokształcania i doskonalenia nauczycieli. Moim zdaniem, Najwyższa Izba Kontroli wykonała wielką pracę i ten raport, przedstawiony nam tutaj przez pana prezesa NIK, ilustruje ogólny stan szkolnictwa wyższego w Polsce. Wszelkie słabości związane z kształceniem nauczycieli ilustrują to, w jakiej sytuacji znajduje się całe wyższe szkolnictwo. Podobny raport i podobne wnioski mogłyby dotyczyć np. kształcenia lekarzy, leśników itp., ale ten problem jest szczególnie dostrzegalny w kształceniu nauczycieli. Chciałbym zwrócić państwa uwagę na to, że w tej dziedzinie panuje w Polsce - jak nigdy dotychczas - nieopisany chaos. Obecnie kształci nauczyciela praktycznie każdy, kto chce, a nie tylko uczelnie państwowe i nie tylko uniwersytety czy uczelnie pedagogiczne. Nauczycieli kształcą także politechniki, akademie rolnicze, akademie ekonomiczne. Poza szkołami państwowymi, kształcą również uczelnie niepubliczne. Sądzę, że nawet najgorsza uczelnia państwowa kształci nauczyciela czy też doskonali na wielokrotnie wyższym poziomie, aniżeli uczelnia niepaństwowa. Mam tu pewne porównania i pewne doświadczenie. Jest jednak jeszcze gorzej, bo kształceniem nauczycieli zajmują się różne zespoły gospodarcze. Wystarczy zarejestrować działalność gospodarczą w Głuchej Dolnej i zająć się intensywnie doskonaleniem nauczycieli. Na to zwracałem wielokrotnie uwagę na spotkaniach w resorcie m.in. panu ministrowi Mirosławowi Handkemu, panu ministrowi Edmundowi Wittbrodtowi. Na ostatniej naradzie, jaka miała miejsce we wrześniu 2001 r. w Urzędzie Rady Ministrów, także zwracałem uwagę na te problemy, ale, niestety, pozostawało to bez echa. Uważam, że nazbyt dogmatycznie przyjęto w dziedzinie szkolnictwa wyższego, w tym w dziedzinie kształcenia nauczycieli zasadę, że niewidzialna ręka rynku wszystko załatwi i wszystko rozstrzygnie i zaczęto unikać wywiązywania się państwa z obowiązku, z powinności edukacyjnych i zaczęto zwalniać państwo z obowiązku i powinności w zakresie przygotowywania kadr nauczycielskich. I z tego wynika wielka słabość tego kształcenia nauczycieli w Polsce. W cywilnym świecie nikt nigdzie nie zwalnia państwa z tego obowiązku. Dawałem wielokrotnie przykład kształcenia np. teologów. Dlaczego kościoły, związki wyznaniowe nie cedują tych obowiązków na zespoły działalności gospodarczej, a same pilnują tego kształcenia dla swoich potrzeb?Kształcenie nauczycieli to nie tylko wyposażenie w wiedzę merytoryczną, np. nauczyciela polonisty w wiedzę polonistyczną, a dalej pedagogiczną i psychologiczną. To jest także problem formowania osobowości nauczyciela i wychowawcy. Wydaje mi się, że nauczyciel powinien być w mniejszym stopniu specjalistą w sferze merytorycznej - typu geograf, matematyk czy fizyk - a w większym stopniu powinien być wychowawcą, doradcą. I takiego nauczyciela wychowawcę w przeszłości kształciliśmy w Polsce, ale odeszliśmy od tego w ostatnich latach, wprowadzając w to miejsce niesłychany chaos. Chciałbym podkreślić, że nie wszystko tu jest w zasięgu możliwości uczelni państwowych.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#MichałŚliwa">Muszą być wprowadzone i obowiązywać pewne rozwiązania natury organizacyjno-prawnej i ekonomiczno-finansowej, które pozwoliłyby ten problem w jakiś sposób rozstrzygnąć. Pomijam już tę kwestię, bo jesteśmy już teraz mądrzejsi, i wiemy, że reformę edukacji należało zacząć od reformy kształcenia nauczycieli. Wszyscy doskonale pamiętamy, że wyższych uczelni w ogóle nie zaangażowano do przygotowania reformy edukacji. Angażowano tylko pojedyncze osoby, ale to nie było przedmiotem pracy czy działalności szkół wyższych. Chciałbym podać kilka przykładów, które nastręczają wielu problemów wynikających z bieżącej praktyki uczelni kształcących nauczycieli. Utyskujemy na to, że kształcenie nauczycieli jest jednokierunkowe, jednospecjalistyczne. Oczywiście, obraz, jaki jest przedstawiony w raporcie NIK, nie jest obrazem pełnym. W przypadku Krakowskiej Akademii Pedagogicznej studenci na trzecim i czwartym roku kształcą się wieloprzedmiotowo i wielospecjalistycznie. Obecny tu pan prof. Jerzy Kleiner, astrofizyk, może potwierdzić, że jeśli student studiuje fizykę, to łącznie z naukami przyrodniczymi, względnie z informatyką. Problem polega na czym innym, na co zwracałem wielokrotnie uwagę w resorcie. Otóż w algorytmie, który jest właściwym instrumentem rozdziału dotacji budżetowej preferuje się tylko podstawowe kierunki studiów. Uczelnia otrzymuje w ramach tego algorytmu środki na kształcenie fizyka, ale nie otrzymuje środków na dofinansowanie drugiej czy trzeciej specjalności. Moja uczelnia, w której wprowadziliśmy kształcenie wielospecjalistyczne, została za to ukarana, ponieważ preferowane jest kształcenie jednokierunkowe i tylko na to otrzymujemy dotację. Wielokrotnie zwracałem uwagę na ten problem panu ministrowi Mirosławowi Handkemu, ale pan minister ograniczył się do ostrego stwierdzenia, że proponuję coś niedorzecznego, bo jeżeli inżynierowi dodajemy zajęcia z ekonomii, to czy mamy także dodatkowo dotować uczelnie techniczne? Jest to wyraźny przykład niezrozumienia istoty i znaczenia kształcenia nauczycieli. Jest jeszcze drugi problem, o którego rozwiązanie zabiegałem przez minione dwa lata. Chodzi mi o to, aby w pracach dotyczących powołania Państwowej Komisji Akredytacyjnej uwzględnić powołanie zespołu studiów nauczycielskich. Były podjęte próby wpisania w ramach nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym takiego rozwiązania, ale, niestety, w ostatniej chwili zostało to wycofane. Tłumaczono to tym, że przecież wymogi wobec nauczyciela polonisty nie mogą być niższe od wymogów wobec polonisty uniwersyteckiego. Oczywiście, to jest prawda, ale zapominamy o tym, że ten nauczyciel polonista ma opanować dodatkowe specjalności, uzyskać dodatkowe doświadczenie z zakresu problematyki psychologiczno-pedagogicznej. Dlatego osobiście uważam, że nie można żywić wielkich nadziei na zmianę obecnej sytuacji i wiązać to tylko z działaniem samych uczelni państwowych. Potrzebne jest tutaj bardzo szybkie wprowadzenie różnych rozwiązań natury organizacyjno-prawnej i ekonomiczno-finansowej. Jak mamy podołać tym wszystkim zadaniom, skoro już dzisiaj w przypadku uczelni humanistycznych dotacja z budżetu państwa wystarcza zaledwie na pokrycie w 60–70 proc. i te dodatkowe brakujące środki uczelnia musi sama wypracować? To denerwuje Najwyższą Izbę Kontroli i ja to rozumiem, bo wskazuje się na pogoń uczelni za masowym kształceniem i za dochodami oraz podejmowanie działań oszczędnościowych. Jak można jednak nie prowadzić takich działań, skoro brakuje środków nawet na wynagrodzenia dla nauczycieli akademickich. Jest to wiele problemów, które należałoby rozwiązać po ich generalnym rozważeniu z różnych punktów widzenia. Z tego co wiem, Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu podejmuje już pewne działania w tym kierunku. Pani minister Krystyna Łybacka zapowiedziała, że do wakacji tego roku dokona się rejestracji wszystkich podmiotów kształcących nauczycieli w Polsce, a w roku 2003 określi się reguły działania w tym zakresie. Pozwoli to na rozpoznanie sytuacji i postawienie diagnozy, jak należy dalej postępować.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#FranciszekPotulski">Kto z państwa chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#DariuszBachalski">Chciałbym odnieść się polemicznie do wystąpienia mojego przedmówcy w kwestii konkurencji i prywatnych inicjatyw w zakresie kształcenia i doskonalenia zawodowego nauczycieli. Chciałem zaprotestować przeciw takiemu myśleniu, że konkurencja prywatnych firm szkolących nauczycieli wpływa negatywnie na poziom tego kształcenia. To jest niebezpieczny pogląd, bo ta konkurencja faktycznie podnosi czy powinna podnosić poziom tego kształcenia poprzez wywieranie presji na uczelnie państwowe, co prowadzi do podnoszenia wymogów i standardów zawodowych kwalifikacji nauczycieli. Takie myślenie, że zlikwidowanie tych prywatnych inicjatyw będzie korzystne, jest błędne. Dużo rezerw tkwi w sferze zarządzania uczelniami. Warto pomyśleć o tym, co dzieje się w krajach rozwiniętych, a mianowicie o zarządzaniu finansami i kierowaniu sprawami ekonomiczno-prawnymi uczelni przez menedżerów. Należy powierzyć pewne zadania finansowe tym menedżerom, a niekoniecznie naukowcom. Obecnie mamy taką sytuację, że nasze uczelnie są zarządzane przez naukowców, a ja nie wyobrażam sobie tego, żeby naukowiec np., zoolog, mógł być lepszym menedżerem niż ekonomista, który prowadzi przedsiębiorstwa, również w branży edukacyjnej. Moim zdaniem, faktyczną przyczyną naszych słabości w tym względzie jest to, że my jako naród, jako społeczeństwo jesteśmy przyzwyczajeni do bezpłatnego szkolnictwa, podczas gdy ono powinno być powszechnie dostępne, a to są dwie różne sprawy. Być może, w czasie tej kadencji parlamentu ten temat zostanie szerzej i poważniej potraktowany i odbędzie się publiczna debata, aby wyjaśnić sobie, że powszechnie dostępne szkolnictwo nie oznacza, iż jest ono bezpłatne. Koszty nauczania i kształcenia powinny być rozłożone na raty i oparte na udzielaniu kredytów, które następnie mogłyby być współfinansowane przez państwo. Uczelnie miałyby wówczas pieniądze, a także były weryfikowane w taki sposób, aby dobre uczelnie mogły wydawać więcej środków na swoje usługi, a uczelnie słabe - mniej. Student miałby wówczas wybór, a jednocześnie podniosłoby to odpowiedzialność uczelni za świadczone usługi. Poprawiłoby to nie tylko sytuację finansową uczelni, ale podniosłoby poziom etyki zawodowej naszych wykładowców czy naukowców, który chyba nie jest najwyższy.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#FranciszekPotulski">Zrozumiałem, że pan profesor Michał Śliwa nie mówił o likwidacji szkolnictwa prywatnego, tylko o braku kontroli nad nim.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JanuszSobieszczański">Bardzo dobrze, że w raporcie Najwyższej Izby Kontroli znalazły się uwagi dotyczące praktyk kandydatów na nauczycieli, bo właśnie praktyki, a może nawet w szczególności praktyki w zakresie kształcenia pedagogicznego powinny być stałym i wartościowym elementem procesu kształcenia nauczycieli. W obecnych warunkach można - moim zdaniem - sytuację w tym zakresie znacznie poprawić. W rzetelnym materiale Najwyższej Izby Kontroli są omówione dwie grupy zagadnień. W pierwszej grupie wskazuje się na takie niedoskonałości, jak np. brak standardów zatrudnienia nauczycieli, które powinny być określone w odpowiednim rozporządzeniu resortu edukacji. Wskazuje się na pewne problemy wynikające z szerokiej autonomii wyższych uczelni, a także na konieczność oddziaływania na uczelnie z zewnątrz. I tu można wiązać pewne nadzieje z powołaniem Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Słuszne są uwagi, że bardzo wiele straciliśmy przez to, iż zmiany w systemie i treści kształcenia nauczycieli nie nastąpiły znacznie wcześniej. To jest jednak już przeszłość i tego się już nie zmieni. Natomiast należałoby te luki jak najszybciej wypełnić. Tu są pewne możliwości i jeżeli tylko zostaną podjęte odpowiednie działania, to osiągniemy pewną poprawę. Obawiam się jednak, że gdybyśmy patrzyli tylko na zbiór parametrów określających funkcjonowanie uczelni pedagogicznych i w ogóle kształcenia pedagogicznego, to rezultat może być do końca zadowalający. W drugiej części czy grupie zagadnień omówionych w raporcie Najwyższej Izby Kontroli można wymienić kilka kwestii. Przedstawiciel NIK wypowiadał się bardzo oględnie, a nieco wyraźniejsze stwierdzenia użyte są w samym materiale informacyjnym NIK. Mowa jest tam o tym, że część uczelni już w tej chwili nie przestrzega obowiązujących standardów. To wskazuje, że nawet jeśli poprawimy sytuację i usuniemy braki występujące w tym obszarze, w dalszym ciągu nie wszystko zostanie właściwie uregulowane. W materiale Najwyższej Izby Kontroli zwraca się uwagę, że następuje znaczna redukcja programów kształcenia w uczelniach państwowych. Użyto nawet określenia, że jest to rażąca redukcja programów. Zwraca się też uwagę na to, że nauczyciele akademiccy realizują liczbę godzin wykładowych i dydaktycznych w wymiarze znacznie przekraczającym tzw. pensum. Jeżeli ktoś z państwa pracował na uczelni, wie, co to znaczy prowadzenie 400 albo 500 godzin zajęć, a w raporcie NIK podane są przykłady prowadzenia 700 godzin zajęć. Wskazuje się na to, że w uczelniach brakuje odpowiedniego wyposażenia, aby móc prowadzić rzetelnie procesy kształcenia. Mówię o tym bardzo wyraźnie, odwrotnie niż zrobił to przedstawiciel Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, który stwierdził, że nie będzie poruszał tego wątku. Nie możemy nie poruszyć kwestii finansowania uczelni. Jeżeli to pominiemy, to po prostu tylko odfajkowujemy sprawę, a nie próbujemy rozwiązać problemów. Jest to najważniejszy negatywny czynnik kształtujący sytuację szkolnictwa wyższego i fatalną przyszłość edukacji w Polsce.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#JanuszSobieszczański">Jakie są widoki i szanse poprawy? Praktyka wykazała, że do tej pory w żadnym rządzie nie było ministra edukacji, który byłby w stanie przekonać rząd i mieć odpowiednią siłę przebicia, aby poprawić tę sytuację szkolnictwa wyższego. Przypuszczam, że tak będzie nadal. Cóż więc pozostaje? Pozostaje tylko Sejm. Jeżeli nie znajdzie się w parlamencie grupa posłów, która nie tylko będzie mówić od czasu do czasu, że edukacja jest to najważniejsza inwestycja narodowa, ale przekona skutecznie Sejm i rząd, to dotychczasowa polityka nie ulegnie zmianie. Dopóki ta polityka się nie zmieni, nie mamy co mówić o jakości i rozwoju kształcenia. Można i trzeba wreszcie powiedzieć, że jeżeli to się nie zmieni, to poziomu edukacji w Polsce się nie poprawi.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AntoniStryjewski">Dostaliśmy kolejny raport Najwyższej Izby Kontroli sprawdzający stan reformy oświaty. Poprzednio omawialiśmy raport NIK na temat prowadzenia egzaminów wewnętrznych i przygotowania programu egzaminów zewnętrznych. Okazało się, że stan przygotowań do wdrożenia takiego programu jest fatalny. To posłużyło do uzasadnienia odwołania maturalnych egzaminów zewnętrznych w tym roku i dokonania pewnych modyfikacji. Obecnie otrzymaliśmy raport na temat systemu kształcenia nauczycieli. Jest to raport dosyć dramatyczny i pokazuje, w jakim stanie chorobowym jest oświata, edukacja i szkolnictwo wyższe w naszym kraju. Chcę powiedzieć, że dziedziczymy pewną tradycje - przepraszam za wyrażenie - tradycję PRL. W PRL był system prowadzenia szkół wyższych akademickich kształcących fachowców i uczelni kształcących nauczycieli. Nawet w obrębie akademickich szkół wyższych były wydziały, kierunki, katedry i instytuty kształcące osobno nauczycieli i zwykłych fachowców. W każdym z tych przypadków grupa studentów przygotowujących się do zawodu nauczyciela była gorsza, była gorzej traktowana. Kandydaci na takie studia i ich absolwenci byli z punktu widzenia fachowego, gorsi od innych studentów kończących studia, chociaż byli oni przygotowani do prowadzenia zajęć z dziećmi i z młodzieżą. Z tego powodu zanikał prestiż nauczycieli, obniżał się ich autorytet. Wynikało to z faktu, że szkolnictwo na poziomie średnim też było traktowane dosyć marginalnie pod względem finansowym i rzeczowym. Bycie nauczycielem przestało być czymś ważnym i wielkim. Następowała destrukcja i zawodu nauczycielskiego, i oświaty w ogóle, a także wychowania. Mówię o tych czasach PRL nie po to, aby odnosić się do obecnej koalicji rządzącej, ani jej w jakiś sposób urągać, niemniej jednak to wszystko dziedziczymy. Jestem w jakiś sposób usatysfakcjonowany, że raport NIK nie wspomina, iż błędy czy braki spowodował taki czy inny rząd personalnie, tylko stwierdza, że rząd i resort edukacji są zobowiązane do pewnych działań kontrolnych, symulacyjnych, opiekuńczych, promocyjnych itd. W związku z tym chciałbym, aby tę tradycję PRL kiedyś wreszcie przezwyciężyć. Z czasów PRL wywodzi się kolejna zła tradycja, że studia zaoczne, wieczorowe, uzupełniające miały gorszy status. Nawet dyplomy absolwentów tych studiów były inne. Był w nich zapis, że dany student ukończył studia wieczorowe, i wiadomo było, że jest on inaczej przygotowany. Obecnie sytuacja finansowa wyższych uczelni i całego szkolnictwa wyższego wcale się nie poprawiła mimo różnych zapowiedzi, a jest ona niewątpliwie jednym z kluczy do poprawy stanu kształcenia. Dzisiaj zniknęło z dyplomów owo oświadczenie, że dany absolwent skończył studia zaoczne, wieczorowe czy jakieś inne i wszyscy studenci mają jednakowe dyplomy. Ale proces kształcenia tkwi jeszcze w tamtej dawnej tradycji. To tkwi nie tylko w organizacji studiów, ale także w mentalności. Z niedofinansowania uczelni wyższych wynika problem konieczności, a właściwie przymusu tworzenia kierunków studiów wieczorowych i zaocznych dla ratowania finansów uczelni. Z tego pochodzą środki dopełniające braki finansowe. W rezultacie całe wydziały czy kierunki, a także poszczególne instytuty uczelniane są przeładowane studentami zarówno na studiach dziennych, jak i zaocznych - z tym, że o ile studia dzienne są limitowane, to studia zaoczne nie mają takich limitów. To oczywiście wpływa na jakość kształcenia. Jakość kształcenia nauczycieli wcale nie jest gorsza od jakości kształcenia prawników, ekonomistów czy menedżerów. Tam też jest taka sytuacja, że są przeładowane sale, bardzo liczne grupy studenckie, ponad miarę obciążeni nauczyciele akademiccy. Ze środowiska wrocławskiego znam takie przypadki, że zajęcia odbywały się na korytarzach albo w wielkich salach wynajmowanych przez uczelnie. Zajęcia odbywały się w strasznych warunkach technicznych. Nauczyciele akademiccy praktycznie nie mieli osobistego kontaktu ze studentami; egzaminy odbywały się taśmowo i głównie metodą testową. Skoro na niższym poziomie nie ma kontaktu nauczyciela z uczniem, to nie dziwmy się, że nie ma takiego kontaktu także później w każdego typu szkole, także wyższej. Brak środków na szkolnictwo wyższe powoduje bardzo dużą dekapitalizację majątku trwałego uczelni.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#AntoniStryjewski">Budynki, sale wykładowe, sprzęty, pomoce naukowe pamiętają niekiedy lata 50. Czy 60. Tylko tam, gdzie uruchomiono tzw. wieczorowe studia podyplomowe, można było sobie pozwolić na miarę nowoczesne finansowanie uczelni, nawet na budowę nowych budynków. Kierunków pedagogicznych przeważnie na to nie stać.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#FranciszekPotulski">Przepraszam bardzo, ale nie zgadzam się na to, aby przerywać wypowiedź i odbierać głos posłowi, który się wypowiada, niezależnie od tego czy reprezentuje taki czy inny klub. Bardzo proszę państwa o wyrozumiałość, a pana posła proszę, aby pamiętał o tym, że jest jakaś różnica między nauczycielem a posłem. Ten pierwszy musi niekiedy mówić 45 minut, a ten drugi nie.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AntoniStryjewski">Dziękuję panu przewodniczącemu za życzliwość dla mandatu poselskiego, a panie posłanki i panów posłów proszę o wyrozumiałość, ale jestem posłem i czasem także muszę wysłuchiwać różnych bzdur. Przepraszam, ale mówię tylko, że też wysłuchuję rozmaitych wystąpień. Pracuję w tej Komisji i reprezentuję środowisko uczelni. Dlatego chcę przedstawić tutaj te problemy, bo albo będziemy o tym mówić na naszych posiedzeniach, albo będziemy doświadczać kolejnych recenzji w postaci raportów Najwyższej Izby Kontroli, na które nie będzie żadnej reakcji i nie będzie żadnej poprawy. Przerwałem swoją wypowiedź na kwestii poważnej uczelni, co jest efektem złego finansowania szkolnictwa wyższego. Kolejna sprawa, która też ma wpływ na niską jakość kształcenia nauczycieli, to pojawienie się wielu uczelni prywatnych. Takie byty się pojawiają, ale bazują na kadrze naukowej państwowych wyższych uczelni, a faktycznie stanowią śmiertelną konkurencję, wbrew opiniom, które poseł z Platformy Obywatelskiej raczył tutaj wyrazić jako menedżer tego szkolnictwa. Uczelnie państwowe w ramach pewnych rygorów, natomiast uczelnie prywatne nie są poddane takim rygorom albo w znacznie ograniczonym zakresie potrafią je skutecznie obchodzić. Powstaje sytuacja złej konkurencji, co powoduje spadek poziomu kształcenia nauczycieli. Nie jestem za likwidacją uczelni prywatnych, jednakże potrzebne jest rozsądne kształtowanie wzajemnych stosunków pomiędzy tymi podmiotami prywatnymi i państwowymi. Chciałbym przypomnieć, że narody przez wieki dochodziły do oświaty państwowej. Można ją oczywiście skarykaturyzować, jak miało to miejsce w PRL czy w różnych innych państwach, ale szkolnictwo państwowe było gwarantem postępu, a także rozwoju społecznego państwa i narodu, które taką oświatę ukształtowały. Jeszcze raz podkreślam, że nie zamykam drogi dla tworzenia szkół prywatnych. Oby tylko wykształciły własną kadrę naukową, która zapewniałaby dobre kształcenie nauczycieli. Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na to, że niestety, nauczycieli szkół podstawowych i średnich, a w konsekwencji i szkół wyższych, ciągle się co jakiś czas stawia przed dylematem reformy i zawsze taką reformę przygotowuje się dosyć słabo. Ostatnio zrobił to rząd poprzedniej koalicji w trzeciej kadencji Sejmu, ale podobne reformy pojawiają się co jakiś czas. Powstaje problem, jak przełożyć doświadczenia akademickie myśli pedagogicznej - naszej i światowej - na tworzenie systemu szkolnego. Widać wyraźnie, że ta reforma, którą zaczęto ostatnio wdrażać do polskiego systemu oświatowego, była przygotowana wadliwie, a śmiem nawet twierdzić, że była zła w swojej koncepcji. Skutki tej reformy powoli będziemy odkrywać, ale trzeba powiedzieć, że ta zła reforma jest również przyczyną złego kształcenia nauczycieli. Teraz nagle pojawia się presja władzy wykonawczej na uczelnie, aby dobrze przygotowywały kadrę nauczycieli, a z drugiej strony wywiera się presję na nauczycieli, aby sprostali wymogom reformy. To, co zrobiliśmy jako parlament, że pozbawiliśmy podwyżek pensji nauczycieli szkół podstawowych i średnich oraz obniżyliśmy pensje nauczycieli akademickich, jest dużą niesprawiedliwością, bo przecież oni dźwigają główny ciężar reformy na swoich barkach i włożyli już w jej wdrażanie ogrom pracy, chociaż w wyjątkowo niesprzyjających warunkach. Brakowało aktów wykonawczych i odpowiednich programów. To razem skutkuje złą oceną stanu kształcenia nauczycieli przez szkoły wyższe.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#FranciszekPotulski">Przepraszam, że podczas wystąpienia pana posła wtrąciłem swoją uwagę, ale chcę swoim koleżankom i kolegom z SLD przypomnieć reakcje pani posłanki Ewy Sikorskiej-Treli i pana posła Jana Kulasa w czasie poprzedniej kadencji na nasze wystąpienie - wtedy, gdy byliśmy w opozycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#TeresaJasztal">Rzeczywiście, raport Najwyższej Izby Kontroli czyta się z wielkim smutkiem, a nawet ze strachem. Chciałabym tylko coś przypomnieć, bo nie wszyscy byli na tej sali, kiedy pan minister Mirosław Handke po raz pierwszy prezentował nam założenia reformy edukacji i kiedy siedzieli tu przedstawiciele wyższych uczelni. Padło wówczas pytanie, kiedy i w jakim czasie wyższe uczelnie będą mogły przygotować nauczycieli do tej zreformowanej szkoły. Pamiętam, że wtedy przedstawiciele uczelni wyższych mówili, że na to trzeba co najmniej pięciu lat. Nie było jeszcze nowych programów, nowych podręczników i trudno w takich warunkach budować program kształcenia nauczycieli, kiedy nie ma takich podstawowych materiałów, bo nie wiadomo, jak ukierunkować ich kształcenie. I to się sprawdziło i dlatego uczelnie uczyły po staremu. Przeraża mnie zapis zawarty w raporcie Najwyższej Izby Kontroli, że „uczelnie nierzetelnie oferowały taki wymiar godzinowy przygotowania pedagogicznego, który nie uprawniał ich - w rozumieniu obowiązujących przepisów - do podjęcia pracy w zawodzie nauczycielskim”. Proszę mi powiedzieć, jak z tą reformą mieli sobie poradzić dyrektorzy szkół i nauczyciele, którzy w ogóle nie byli dokształcani w tym kierunku i musieli po prostu realizować pewne rzeczy z marszu. Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Otóż w żadnym z pięciu obszarów kontrolowanych przez NIK nie jest dobrze. Moim zdaniem, nie można usprawiedliwiać nierzetelności publicznych wyższych uczelni w stosunku do studentów kształcących się i zdobywających zawód. Nie może tu być takiego usprawiedliwienia, że skoro nie ma pieniędzy, to uczymy byle jak i w związku z tym przyjmujemy po maturze na studia zaoczne i kształcimy za pieniądze, ale produkt, który oferujemy w postaci absolwentów, jest zły. I młodzi ludzie płacą za naukę, bo takie pieniądze są potrzebne uczelni, a w zamian otrzymują ograniczony program kształcenia w byle jak zorganizowanych warsztatach pracy, nie mając dobrze wyposażonych bibliotek i nawet takiego oprzyrządowania, jakie mają już gimnazja. Może należałoby pracownie internetowe najpierw zafundować uczelniom, a dopiero potem gimnazjom, aby nauczyciel, który przychodzi do szkoły po studiach, był wszechstronnie przygotowany. Nie dzielę i nie rozróżniam szkół wyższych na publiczne i niepubliczne, tj. prywatne. Uważam, że każdy, kto podejmuje się kształcenia nauczyciela, który z kolei ma uczyć i wychowywać innych, zasługuje na uwagę i pomoc. Ale nie można dopuścić do takiej praktyki, że to kształcenie wcale nie musi być dobre i że nauczyciel wcale nie musi wypełniać swoich powinności wobec uczniów, bo nie wypełniono obowiązków rzetelnego kształcenia w stosunku do niego na uczelni, którą ukończył. To jest po prostu tragiczne. I z tym trzeba skończyć bez względu na to, jakiej to dotyczy uczelni. Pytam teraz, czy znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym już w sposób wystarczający wyposażyła władze oświatowe w instrumenty, aby można było egzekwować i kontrolować jakość kształcenia w wyższych uczelniach.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#TeresaJasztal">Państwowa Komisja Akredytacyjna powinna mieć możliwość pozbawiania uczelni prawa prowadzenia zajęć na danym kierunku, jeżeli stwierdzi rażące naruszenie przepisów ustawowych. Uważam, że autonomia uczelni, którą wszyscy szanujemy, wcale nie upoważnia, aby uczelnia mogła łamać obowiązujące prawo. A tak się często działo. Uważam, że nasza opinia musi zawierać wskazane w dyskusji elementy naszej całkowitej dezaprobaty wobec tego, co robią wyższe uczelnie. Nie można tego tłumaczyć brakiem pieniędzy, bo jest to kwestia odpowiedzialności pewnych ludzi za to, czego się podejmują i jak to realizują. Chciałabym wiedzieć, ile w bibliotece uczelni kształcącej nauczycieli musi być programów nauczania, ile kompletów podręczników w związku z możliwością wyboru programu przez nauczyciela, aby mógł być dobrze przygotowany i orientował się w całym oferowanym mu do dyspozycji materiale.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#KrzysztofBaszczyński">Po zapoznaniu się z tym raportem NIK w przeciwieństwie do pana posła Antoniego Stryjewskiego nie widzę jakiegoś szczególnego podobieństwa obecnej sytuacji z sytuacją oświaty w PRL. Nie wiem, gdzie pan poseł się tego doszukał, ponieważ raport dotyczy faktycznie tego, w jakim stopniu wyższe uczelnie przygotowały nauczycieli do realizacji reformy, które od trzech lat wdrażana jest do polskiego systemu edukacji. Po przeczytaniu raportu NIK i wysłuchaniu wystąpień oceniających jego treść, szczególnie zaś przedstawiciela rektorów uczelni pedagogicznych, odczuwam pewną satysfakcję, chociaż jest ona gorzka, ponieważ raport potwierdza to, o czym mówiliśmy wielokrotnie, zanim nadeszła „godzina zero” w sprawie reformy edukacji. Wynika z raportu podstawowa konstatacja, że my wszyscy nie przygotowaliśmy wyprzedzająco i w sposób należyty systemu kształcenia i dokształcania nauczycieli, co było podstawą podjęcia reformy. Zastanawiam się jaką opinię przygotuje nam zespół, w którym będzie brał udział pan poseł Kazimierz Marcinkiewicz, ponieważ przypominam sobie, jak przekonywano tych nie przekonanych, że istotą całego systemu przygotowania nauczycieli jest tzw. system kaskadowy. Twierdzono, że z tym, co mają do zrobienia w tym zakresie wyższe uczelnie, można poczekać, bo spełni te zadania ów system kaskadowy. Okazuje się, że to się nie sprawdziło, i żadna reforma nie uda się, zwłaszcza tak ważna i bardzo wrażliwa jaką jest reforma oświaty, jeżeli nie będzie pełnej kompatybilności między potrzebami oświaty a możliwościami kształcenia nauczycieli przez wyższe uczelnie. Raport i dyskusja, jaką wywołał, uświadamia nam, jak wiele jest jeszcze do zrobienia przez obecny resort edukacji, a także, jak wiele ma do zrobienia również nasza Komisja. Przy okazji omawiania tematu kształcenia nauczycieli pojawił się wątek, który system szkolnictwa - czy reprezentowany przez szkoły publiczne, czy przez szkoły niepubliczne - jest lepszy i skuteczniejszy. Uważam, że to, co wprowadziła nowelizacja ustawy o systemie oświaty i znowelizowana ustawa - Karta Nauczyciela w zakresie tzw. awansu zawodowego, wymusza określone usytuowanie szkół kształcących nauczycieli. Obecnie nauczyciel ma dwa lub trzy lata na podniesienie poziomu kwalifikacji i uzyskanie odpowiedniego awansu zawodowego. Czy spełnienie wymogów określonych dla uzyskania poszczególnych szczebli awansu zawodowego przez nauczycieli są w stanie zapewnić im uczelnie lub instytucje państwowe, które się tym zajmują? Otóż postawiono pewne wymagania, do których szkolnictwo wyższe jest przygotowane - zarówno państwowe, jak i prywatne. W związku z tym powstają jak grzyby po deszczu instytucje prowadzące działalność gospodarczą, aby zaspokoić oczekiwania nauczycieli. Proszę zauważyć, że jeśli nauczyciel w ciągu trzech lat nie spełni odpowiednich warunków uzyskania awansu zawodowego, to zostaje wyeliminowany z zawodu. Trzeba nauczycielom zagwarantować to, aby mogli zdobyć wyższe kwalifikacje i odpowiednie wymagania postawić także uczelniom. W przeciwnym razie będziemy nadal otrzymywać tak dramatyczne raporty, jak ten, który teraz omawiamy. Raport pokazuje wyraźnie, co zgotowaliśmy nauczycielowi, a faktycznie całemu systemowi edukacji i uczniom.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#KrzysztofBaszczyński">Cieszę się z tego, że pozyskaliśmy do rozwiązania tych problemów przedstawicieli NSZZ „Solidarność”. Szkoda, że tego o czym mówił dzisiaj pan przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność”, nie mówiono trzy lata temu. Wtedy znajdowalibyśmy się w zupełnie innym miejscu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#ZygmuntCybulski">Chciałbym zabrać głos nie jako senator, ale jako przewodniczący Federacji ZNP Szkół Wyższych i Nauki i jako ten, który prawie przez 15 lat na różnym szczeblu kształcił nauczycieli. Chciałbym powiedzieć kilka słów na temat obecnego sposobu kształcenia. Przyjąłem informację Najwyższej Izby Kontroli z pełnym zrozumieniem, bo to zgadza się z moimi obserwacjami. Niestety, dzisiaj nauczycieli się właściwie nie kształci, i to już od wielu lat. Przyjęto zasadę, że dobry nauczyciel to nauczyciel wyposażony w podstawową wiedzę w zakresie jednego kierunku studiów. Nic bardziej błędnego. Dobry nauczyciel to nauczyciel z osobowością nauczyciela. Takiej osobowości nie można ukształtować w okresie jednosemestralnego kształcenia nauczycieli i odbycia z nim około 500 godzin zajęć z przedmiotów pedagogicznych. To nie jest kształcenie nauczycieli, ale tylko odfajkowanie pewnej liczby kolokwiów i egzaminów. Nauczyciela kształci się przez okres co najmniej czterech-pięciu lat. Stało się praktyką, że od kilkunastu lat nie mamy szkół ćwiczeń. Wiemy wszyscy doskonale, co było przyczyną likwidacji szkół ćwiczeń. Rektorzy wyższych uczelni nie mają środków na to, aby zawrzeć umowy ze szkołami, które spełniałyby rolę szkół ćwiczeń. Nie ma środków na pokrycie kosztów związanych z odciążeniem od normalnej dydaktyki nauczyciela szkoły średniej i obciążeniem go opieką nad praktykantem czy praktykantami, bo kształcimy dzisiaj już masowo nauczycieli. Nie ma więc kształcenia nauczycieli, a tylko wyposażenie go w pewne kwantum wiedzy pedagogicznej, co nie jest równoznaczne z praktycznym przygotowaniem do zawodu. Uważamy, że nauczyciel powinien kształcić się dalej w różnych ośrodkach doskonalenia zawodowego. Wiemy, jakie były losy tych wszystkich ośrodków doskonalenia i co z tego zostało, bo opierano się na założeniu, że wystarczy mu kształcenie się w szkole wyższej. I to jest prawda. Jednak w procesie kształcenia trzeba jednak formować także osobowość nauczyciela, a także w procesie pierwszego kontaktu z uczniem i z całym organizmem szkoły, w której ma uczyć. I do tego trzeba wrócić w kształceniu nauczyciela. Trzeba sięgnąć po doświadczenia z tych czasów, o których tak krytycznie wypowiadał się pan poseł Antoni Stryjewski. Obecny system kształcenia powinien być oparty na wielu pozytywnych przykładach i doświadczenia z lat 60., z lat 70. i początku lat 80. Potem zaczęło się to wszystko psuć. Podzielam opinię pana rektora Michała Śliwy z Krakowskiej Akademii Pedagogicznej, bo jest to wybitny fachowiec kształcący nauczycieli. Przykro mi natomiast, że pan profesor reprezentujący Radę Główną Szkolnictwa Wyższego, sprowadził kształcenie nauczycieli tylko do wyposażenia ich w wiedzę merytoryczną. To nauczycielowi nie wystarczy. Sama wiedza merytoryczna nie czyni człowieka nauczycielem.Ąpeluję jako reprezentujący Federację ZNP Szkół Wyższych i Nauki, żeby panie posłanki i panowie posłowie zastanowili się nad sprawą przywrócenia pełnego kształcenia nauczycieli w cyklu czteroletnim, a nie metodą półrocznych zajęć obejmujących ok. 500 godzin na wyższej uczelni. Przekształciliśmy wyższe szkoły pedagogiczne w akademie i teraz te akademie kierują się innymi zasadami kształcenia nauczycieli i innymi schematami.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#BarbaraHylaMakowska">Z wieloma wypowiedziami moich przedmówców zgadzam się. Jestem nauczycielką wykształconą w tamtych czasach, które nie podobały się panu posłowi Antoniemu Stryjewskiemu, i uważam, że zostałam dobrze wykształcona i przygotowana do zawodu. Pan prof. Zygmunt Cybulski opisał system owego kształcenia. Mam kilka uwag, które chciałabym wyrazić. Wydaje mi się, że minęły już czasy, kiedy można było przyjmować do wykonania zawodu nauczycieli bez kwalifikacji, a pan minister mówił, że takie przypadki mogą się jeszcze zdarzać. Mamy tak wielu ludzi z wyższym i pedagogicznym wykształceniem, że tego nie powinno się już tolerować. Czy przeprowadzano badania systemu kształcenia nauczycieli w zakresie bloku tematycznego - sztuka? Nauczyciele akademiccy źle wyrażają się o tym kierunku kształcenia, bo np. jeden umie śpiewać, a drugi umie malować i nie ma wyraźnego określenia zakresu umiejętności nauczycieli prowadzących w szkołach zajęcia ze znajomości sztuki. Czy nie należałoby się zastanowić nad tym, aby w uczelniach wyższych wprowadzić dla nauczycieli naukę używania głosu w formie cyklu kształcenia kursowego, aby później było mniej nauczycieli korzystających z urlopów zdrowotnych ze względu na guzki śpiewacze czy inne schorzenia głosowe? Smutne jest to, że nie słuchano nas wtedy, gdy mówiliśmy, że do reformy edukacji należy najpierw przygotować nauczycieli, a dopiero potem wprowadzać ją w życie. Zgadzam się z tym, co mówi teraz pan przewodniczący Janusz Sobieszczański z NSZZ „Solidarność”. Szkoda tylko, że gdy w poprzedniej kadencji mówiliśmy, że najpierw trzeba przygotować uczelnie do reformy edukacji i stworzyć im odpowiednie warunki, wówczas wiele osób ze środowiska pana przewodniczącego było zachłyśniętych poglądami pana ministra Mirosława Handke i pomysłami kaskadowego kształcenia nauczycieli. Dzisiaj zgadzam się z tym głosem, że trzeba dofinansować uczelnie, aby kształcenie nauczycieli było na właściwym poziomie.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#DariuszBachalski">Wcześniejsze wypowiedzi państwa skłaniają mnie do stwierdzenia, że problem odpowiedniego poziomu kształcenia nauczycieli nie rozwiąże się bez utworzenia prawdziwego samorządu nauczycielskiego. Dzisiaj związki zawodowe zabiegają faktycznie tylko o większe pieniądze, a nie ma organizacji, która wywierałaby presję na legislatorów i na instytucje rządowe, aby wprowadziły takie zmiany prawne, które zapewniłyby osiąganie przez nauczycieli wyższego poziomu kwalifikacji. Chodzi o przywrócenie większego prestiżu zawodowi nauczycielskiemu, bo on będzie się przekładał na wyższy poziom nauczania oraz spowoduje, że będziemy mieli lepiej wykształconą młodzież i w konsekwencji całe społeczeństwo. Być może, jest już czas na taką debatę i przemyślenie takiej inicjatywy. U nas w kraju ciągle jest małe zainteresowanie nauką samych rodziców. Być może, należałoby stworzyć instytucjonalne organy w postaci rad rodziców, które by ponosiły również odpowiedzialność za prowadzenie szkół. Mogłoby to wywołać większą presję na osiąganie wyższego poziomu i podniosłoby wymagania w stosunku do nauczycieli, co przyniosłoby pozytywne skutki dla poziomu kształcenia nauczycieli na wyższych uczelniach. Chciałbym odnieść się polemicznie do wypowiedzi pana posła reprezentującego Ligę Polskich Rodzin, który powołał się na moją wypowiedź dotyczącą obrony inicjatyw prywatnych w sferze edukacji. Muszę stwierdzić, że z niewolnika nie ma dobrego pracownika. Byłoby bardzo ryzykowne i bardzo niedobre, gdybyśmy próbowali tworzyć prawo, które ograniczałoby możliwość zatrudniania naukowców z uczelni państwowych w uczelniach prywatnych. Rozumiem, że naganne jest zatrudnianie się w wielu uczelniach jednocześnie i praca na kilku etatach - w uczelniach państwowych i w uczelniach prywatnych. Każdy nauczyciel akademicki czy wykładowca powinien mieć tu prawo wyboru, jak w każdej innej profesji. Mówimy o wielu różnych kwestiach, ale praktycznie ciągle wracamy do kwestii wynagrodzenia nauczycieli. Nawet ów prestiż nauczyciela ma ścisły związek z tym, ile nauczyciel zarabia. Zawsze będziemy sobie zadawali pytania, kto rozbudzi w dzieciach głód wiedzy, kto pomoże uwierzyć im w siebie, kto rozpozna potencjalne talenty współczesnych Janków Muzykantów, kto przekaże takie umiejętności, jak kojarzenie i szukanie nowej wiedzy, zamiast jej odtwarzania. Tak długo, jak nie podniesiemy prestiżu nauczyciela przez zwiększenie jego zarobków, przez uczynienie tego zawodu dużo bardziej atrakcyjnym, tak długo nie osiągniemy efektów ani w poziomie kształcenia nauczycieli, ani w poziomie ich pracy z uczniami. Jeżeli nie uznamy edukacji za rzeczywisty priorytet, który będzie się przekładał na korzyści w gospodarce, to nigdy nie rozwiążemy współczesnych problemów nauczania i kształcenia zgodnie ze współczesnymi wymaganiami.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#KrystynaSzumilas">Z pewnym przerażeniem słucham tej dyskusji, ponieważ obraca się ona właściwie wokół dwóch wątków. W wielu wypowiedziach powtarza się słowo „czekać”. Rozumiem, że używają go te osoby, które są niezadowolone ze zmian w edukacji, i te, które nie lubią zmian. I pytam: czy również młodzież, ucząca się teraz w szkołach, ma czekać? Oni czekają na to, co my zrobimy jako dorośli, żeby im ułatwić start w dorosłe życie. Mówiłam o tym przy okazji dyskusji o egzaminach maturalnych i mówię to w tej chwili. Moim zdaniem, potrzebna jest i młodzieży, i nauczycielom, a także wyższym uczelniom państwowym i niepaństwowym zmiana sposobu myślenia o nauczaniu. My mamy nauczyć młodzież myśleć, nauczyć młodzież szukania informacji i znalezienia się w dzisiejszym świecie, który zmienia się nie w cyklu pięcioletnim - a tu była mowa o kształceniu nauczycieli w takim cyklu - lecz zmienia się codziennie i dynamicznie. Już teraz zaszły tysiące zmian, na które musimy być wszyscy przygotowani, do których musimy się przystosować. Słowo „czekać” nie jest dobrym słowem. Minister Mirosław Handke trzy lata temu mówił o tym, że zmienia się system kształcenia. Obecnie czytam raport NIK i pytam, gdzie były wyższe uczelnie w ciągu tych trzech minionych lat i w jaki sposób zmieniły system kształcenia nauczycieli, aby dostosować się do nowych wymagań. Drugi wątek to dość wyraźny konflikt w umysłach wielu dyskutantów pomiędzy uczelniami państwowymi i niepaństwowymi. Pan prof. Michał Śliwa nie mówił o likwidacji sektora prywatnego w oświacie, ale zalecał kontrolowanie uczelni niepaństwowych i uporządkowanie rynku usług tych uczelni, czyli poddanie uczelni niepaństwowych jakimś rygorom. Mogę powołać się na własne doświadczenia. Gdy uczyłam w szkole, chciałam znaleźć studia podyplomowe dla nauczycieli i pierwszy mój wybór padł na uczelnię państwową. Po dwóch miesiącach nauki zrezygnowałam, ponieważ poziom kształcenia był bardzo niski. Po roku skończyłam te studia w uczelni niepaństwowej i byłam zadowolona. Nie ma sensu rozważać tego, jak to szkolnictwo niepaństwowe funkcjonuje. Raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczył sytuacji w uczelniach państwowych i określił, jakie występują tam niedociągnięcia. Nie chciałabym, aby z dzisiejszego posiedzenia nasi goście wyszli z takim przeświadczeniem, że jesteśmy przeciwni szkolnictwu niepaństwowemu czy też jesteśmy przeciwni zmianie w systemie szkolnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#EwaKantor">Chcę także odnieść się do uwag zgłoszonych w dyskusji na temat powiązania szkolnictwa wyższego z tym co dzieje się aktualnie w szkole w związku z reformą oświaty i systemu szkolnego, a także w związku z przekształceniem kadr nauczycielskich. Taka sytuacja, że szkolnictwo wyższe znalazło się poza reformą edukacji była, moim zdaniem, wynikiem rzetelnej oceny, co można w krótkim czasie zrobić i jak przygotować nowe programy kształcenia nauczycieli. Była mowa o tym, że nauczyciele nie bardzo potrafią dokonać wyboru podręczników, którymi mają się posługiwać przy realizacji programów nauczania. W dużej mierze zgadzam się z wypowiedzią pana prof. Jerzego Kleinera, że podstawą przygotowania zawodowego nauczyciela jest gruntowna wiedza merytoryczna. Dopiero później z tych najlepszych, tak przygotowanych do zawodu nauczania, możemy brać do zawodu tych, którzy mają wysokie walory osobiste i spełniają wymogi etyczne. Ta cała sfera etyki i kształtowania osobowości pewnie przydałaby się uczelniom. Ważna jest także organizacja i kontrola praktyk pedagogicznych ze strony wyższych uczelni. Jestem nauczycielką i wiem, jak to wygląda. Nie można tak demoralizować młodych, jak to się robi obecnie w czasie praktyk. Chodzi o właściwe przygotowanie młodych nauczycieli do rzetelnego wykonywania zadań edukacyjnych i wychowawczych. Ma to szczególne znaczenie dla kształtowania właściwych postaw wśród dzieci i młodzieży wchodzącej w dorosłe życie. Myślę, że będziemy mogli mówić rzetelnie o ocenie działań uczelni państwowych i prywatnych dopiero w momencie, kiedy będzie możliwe porównanie kadry nauczycielskiej, bazy technicznej, bibliotek itd. Dopiero wówczas będzie można dokonywać oceny. Nie można mówić o poziomie uczelni i oceniać, która jest lepsza wtedy, gdy przenosi się najlepszą kadrę tam, gdzie można jej więcej zapłacić. To są normalne zachowania rynkowe, tylko pytanie jest takie: jakie to przynosi skutki? I jeszcze jedna kwestia. Cały czas mówię, że magister nie może uczyć magistra na kursach czy w ośrodkach doskonalenia. To wyższa uczelnia powinna kształcić nauczycieli na wysokim poziomie merytorycznym. Musi się to odbywać co pięć lat na studiach podyplomowych i musi być różnica między tym, kto może uczyć w szkole średniej, a tym - kto w szkole podstawowej. Pomijam wymagania dotyczące osobowości nauczyciela, a mam na myśli tylko poziom wiedzy. Nie może być tak, że w szkole podstawowej uczy magister, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, a w szkole średniej ten, kto ukończył tylko studia podyplomowe, np. z biologii, i uczył się z tych podręczników, z których uczy się uczeń szkoły średniej. Obecnie panuje zupełny chaos i żal serce ściska, gdy się patrzy, z czego się te biedne dzieci uczą i w jaki sposób nauczyciele radzą sobie ze stroną programową reformy oświatowej. To jest po prostu tragedia. Umiejętności pedagogiczne są potrzebne nauczycielowi, ale tylko wówczas, gdy ma opanowaną wiedzę merytoryczną z przedmiotu, który wykłada. Żyjemy już tak długo w kulturze łacińskiej, że wiemy, iż w testomanię można wpaść bardzo szybko, a napisać wypracowanie maturalne w starym stylu na wiele stron jest to po prostu sztuka. Konieczne jest zaangażowanie uczelni w przygotowywanie programów dla reformowanej szkoły i poprawienie tego, co już zostało zrobione.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#EwaKantor">Dopiero wtedy możemy określić w jaki sposób kształcić nauczyciela oraz gdzie kierować pieniądze. Nie można ich kierować do żadnych ośrodków. Musimy wreszcie zlikwidować ośrodki doskonalenia nauczycieli, bo to jest marnowanie pieniędzy państwowych ze względu na słaby poziom takiego kształcenia, gdy nauczyciele uczą innych nauczycieli, mając mniej więcej tyle samo wiedzy.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#MariaNowak">Po wysłuchaniu tych wypowiedzi postanowiłam także zabrać głos. Raport NIK zbyt mnie zaskoczył, ponieważ jestem dyrektorem szkoły z kilkuletnim stażem i wiem, jakie zmiany zachodzą w szkoleniu kadry nauczycielskiej. Mam własne uwagi i uwagi tych nauczycieli z kilkunastoletnim stażem, którzy dostają pod opiekę nowych nauczycieli. Widzimy, jak bardzo na niekorzyść zmienia się poziom tego kształcenia i dokształcania nauczycieli. Jakie są moje wnioski? Wydaje mi się, że bez pieniędzy niczego nie poprawimy. Potrzebne one są na wyposażenie pracowni i na prowadzenie praktyk na wysokim poziomie. Uważam, że wprowadzona nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym niewiele załatwiła, i musimy podjąć starania, aby została opracowana nowa ustawa. To, o czym mówiono, powinno być punktem wyjścia do dyskusji na temat nowej ustawy o szkolnictwie wyższym.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#MichałŚliwa">Przepraszam, że absorbuję jeszcze raz państwa uwagę, ale chciałbym podkreślić jeden istotny fakt. Chodzi mi o równe traktowanie państwowych szkół wyższych z niepublicznymi zakładami kształcenia nauczycieli. Odczuwamy na każdym kroku, że szkoły niepubliczne są traktowane w inny sposób niż szkoły publiczne, i mógłbym tutaj podać wiele przykładów. Sejm poprzedniej kadencji dokonał nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych. Okazało się, że spod działania tej ustawy wyłączone są wszystkie szkoły niepaństwowe, natomiast obowiązuje ona uczelnie państwowe. Doszło do absurdalnej sytuacji, a wręcz do horroru w końcu ubiegłego roku, gdy trzeba było zatrudniać wielkie zastępy urzędników w sekcjach i działach zamówień publicznych. W mojej uczelni musiałem stworzyć trzy nowe etaty, a w dużej uczelni trzeba było zatrudnić kilkanaście osób, aby sprostać wymaganiom administracyjnym. Mówiono, że nad tą salą krąży duch PRL, ale takiego stanu jaki powstał po nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych, nigdy nie było w tym PRL. Okazało się, że trzeba podawać nawet tytuły książek, jakie uczelnia ma zamiar zakupić w roku 2002, nie znając jeszcze planów wydawniczych. I nie ma tu żadnej równoprawności podmiotów gospodarczych - żeby użyć tego słownictwa. Szkoły niepaństwowe są wyłączone spod działania ustawy o finansach publicznych, o zamówieniach publicznych. Co będzie dalej? Od roku 2002 zniesiono nam prawo zawierania umów o dzieło. Minister Mirosław Handke twierdził, że budżet oszczędzi na tym 220 mln zł, ale nie zniesiono tego w przypadku szkół niepaństwowych. Co z tego, że to wprowadzono? Okazuje się, że profesor idzie do szkoły prywatnej, a ona zawiera z nim umowę o dzieło i nie płaci podatku na ZUS. Jaka jest wobec tego równoprawność podmiotów gospodarczych? Kogo my chronimy? Pomijam tę kwestię, że do stanu kadrowego uczelni nie wlicza się profesora emeryta, który przekroczył 70 rok życia. Jest to zrozumiałe, bo kiedyż trzeba przejść na emeryturę. I tak jest wielkim dobrodziejstwem, że w Polsce profesorowie odchodzą na emeryturę w wieku 70 lat, podczas gdy w krajach zachodnich na emeryturę przechodzi się w wieku 60 lub 65 lat. Nasz profesor szkoły państwowej przechodzi na emeryturę osiągnąwszy 70 lat, ale tego samego profesora można zatrudnić w szkole prywatnej i on powiększa stan kadrowy takiej uczelni, co stanowi podstawę do otwierania nowych kierunków studiów, kształcenia w nowych specjalnościach. I takich absurdalnych sytuacji jest więcej. Kiedyś opiniowałem wniosek o uruchomienie w uczelni kierunku studiów, gdzie w wykazie stanu kadrowego podano 90-letnie staruszki, które miały jeździć z jednego końca kraju na drugi, ale to nie przeszkodziło, bo chodziło o spełnienie jedynie wymogu posiadania odpowiedniej obsady kadrowej. Gdybym miał możliwość prawną zakładania punktów konsultacyjnych mojej uczelni lub filii, to wówczas zniknęłaby większość szkół niepublicznych. Nikt nie chce likwidacji tych szkół niepublicznych, ale chcemy równoprawności szkół państwowych i niepaństwowych. Apelowałbym do Komisji i do Sejmu, aby w przyszłości zapobiegać takim absurdom. Popieram głos pani posłanki Marii Nowak, abyśmy wreszcie doczekali się nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Trzy lata pracowano nad projektem takiej ustawy i nic z tego nie wyszło, więc poprzestano na nowelizacji. Trzeba przyznać, że dzięki tej nowelizacji powołano m.in. Państwową Komisję Akredytacyjną, ale wiele spraw pozostało jeszcze nie załatwionych. Takie decyzje, jak nowelizacja ustawy o finansach publicznych czy ustawy o zamówieniach publicznych, wymagają ponownego rozpatrzenia z punktu widzenia szkół wyższych. Uczelnia jest jednak innym podmiotem gospodarczym - żeby użyć tego żargonu - niż normalna firma czy fabryka.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#MichałŚliwa">Są pewne błędne rozwiązania, które trzeba zmienić, aby uczelnie mogły prawidłowo funkcjonować. Stale mówimy o pieniądzach, a wiadomo, że ich więcej nie będzie, przynajmniej w kilku najbliższych latach. Całe społeczeństwo ma tego świadomość. Stwórzmy natomiast prawidłowe podstawy prawne i organizacyjne do właściwego wykorzystywania posiadanych środków, a nie oszczędzajmy w taki sposób, że obciążamy podatkiem na ZUS szkoły państwowe, a wyłączamy z tego szkoły niepubliczne. Dajmy wszystkim szkołom równe szanse. Właściwie nie wiem, w jakich warunkach żyję. Gdyby powiedziano jasno, że należy przekształcić szkoły państwowe w szkoły niepaństwowe, to dokonamy takich przekształceń, ale stoimy jak gdyby na rozdrożu. Nie ma już wołania ze strony rektorów o zwiększenie dotacji, ale o jakąś normalność w sferze funkcjonowania szkolnictwa wyższego, w sferze ich działania ekonomiczno-finansowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#FranciszekPotulski">Czy przedstawiciel Najwyższej Izby Kontroli chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#ZbigniewWesołowski">Bardzo dziękuję za wszystkie opinie, jakie zgłoszono do treści naszego raportu. Chciałbym tę treść nieco osłodzić. Pozytywna w tym wszystkim jest chęć nauczycieli do uczenia się. I zróbmy wszystko, żebyśmy dali im to, bo oni jeszcze wierzą, że tam, gdzie idą się kształcić, otrzymają dobre podstawy do wykonywania swojego trudnego zawodu. Są już pierwsze jaskółki tego, że zaczęto uczyć w zakresie przygotowania nauczycieli do pracy w zreformowanej szkole. Na przykład w Pomorskiej Akademii Pedagogicznej w Słupsku na kierunku i specjalności - muzyka, podjęto odpowiednie zajęcia z praktyką włącznie. Na Uniwersytecie Łódzkim na pedagogicznych studiach magisterskich wprowadzono edukację artystyczną. Są to jednak tylko pierwsze jaskółki. Nie ma jeszcze systemu, który wymuszałby przygotowanie nauczycieli do zreformowanej szkoły.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JerzyKleiner">Cieszę się z tych głosów, które miałem okazję wysłuchać. Sądzę, że Rada Główna bardzo chętnie podejmie współpracę w zakresie przygotowania norm prawnych dotyczących kształcenia i dokształcania nauczycieli. Dla mnie zawód nauczycielski to jest coś więcej niż każdy inny, bo do podstawy merytorycznej dodajemy tu wymagania kwalifikacji pedagogicznych i osobowościowych. Szkoda, że z mapy Polski znikają uczelnie kształcące wyłącznie nauczycieli. Być może, w Krakowie Akademia Pedagogiczna jest w tym szczęśliwym położeniu, że student może tam świadomie wybrać studia nauczycielskie, pomimo że kilka ulic dalej ma Uniwersytet Jagielloński ze wszystkimi jego możliwościami. Natomiast - ogólnie rzecz ujmując - uczelnie nauczycielskie o dużym autorytecie merytorycznym i dobrym poziomie kształcenia, niestety, zanikają. Jest to pewien trend, który w przyszłości być może zaowocuje tym, że w uniwersytetach, które ostatnio tak licznie powstały, umocnione zostaną te kierunki studiów, w ramach których ranga nauczyciela będzie miała znowu wysoki poziom. To jednak także wiąże się z finansami.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#FranciszekPotulski">Sądzę, że dochodzimy do takiego przekonania, że sprawa, o której dyskutujemy, jest bardziej złożona, niż wynikałoby to nawet z niektórych naszych wypowiedzi. Jest oczywiste, że różnimy się w ocenie polskiej szkoły, jej dorobku i perspektyw. Chcę jednak powiedzieć, że ostatnio powstają ośrodki kształcenia i dokształcania nauczycieli w powiatach, a pani posłanka Ewa Kantor mówi o konieczności likwidacji takich ośrodków. Minęły już czasy, gdy do pracy w szkole przyjmowano niewykształconych nauczycieli, a z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że właściwie żadna z uczelni nie kształci nauczycieli w pełni przygotowanych do pracy w szkole i w związku z tym powstaje coraz liczniejsza rzesza klientów do uczestniczenia w różnych formach dokształcania. Pani posłanka mówiła o tym, że magister nie może uczyć magistra. Mogę podać przykład z własnego doświadczenia. Uczyłem matematyki na wyższej uczelni - jednej z lepszych - a potem w liceum. Następnie tak się złożyło, że w latach 90. nie mieściłem się w nowym systemie i w związku z tym uczyłem w szkole podstawowej. Muszę powiedzieć, że najtrudniej jest - i sam nie odważyłbym się uczyć matematyki - w nauczaniu początkowym. Uważam, że najlepsi fachowcy o najwyższych kwalifikacjach powinni uczyć na etapie początkowym procesu edukacyjnego. Na uczelni jest dużo łatwiej prowadzić zajęcia, bo ma się do czynienia już z dorosłymi ludźmi, a w nauczaniu początkowym trzeba mieć wyjątkowe zdolności. Pani posłanka Krystyna Szumilas mówiła, że nie można już dłużej czekać i że bez pieniędzy niczego się nie załatwi. Chcę przypomnieć, że w kraju przed kilku laty odbyła się publiczna dyskusja na temat zmian w edukacji. Wówczas ministrowie Jerzy Wiatr i Grzegorz Kołodko powiedzieli, że projekt reformy edukacji jest gotowy, tylko nie ma zabezpieczenia finansowego na jego realizację, przynajmniej w perspektywie kilku lat. Później okazało się, że skaczemy do basenu, chociaż nie wiadomo, czy jest w nim woda. Projekt rozporządzenia ministra edukacji w sprawie kształcenia nauczycieli, który wręczył mi dzisiaj pan minister, powielimy i damy wszystkim członkom Komisji i proszę o zgłaszanie uwag, o co prosił pan minister. Ja mam już uwagę, że w systemie kształcenia nauczycieli trzeba postawić wymóg, że należy również nauczyciela przygotować z zakresu zarządzania oświatą, bo teraz jest już inna szkoła. Jest jeszcze kwestia znajomości języków obcych. Pewno jednym z poważnych mankamentów polskiej szkoły jest to, że słabo uczy języków. Moje osobiste przekonanie jest takie, że nasza szkoła będzie dobrze uczyła języka obcego, jeżeli w pokoju nauczycielskim będzie się można porozumieć w języku obcym. Proszę pana ministra o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#TadeuszSławecki">Postaram się krótko odnieść do głosów w dyskusji, za które serdecznie dziękuję. Zacznę może od wypowiedzi pana prof. Michał Śliwy, który użył sformułowania, że zaczęto zwalniać państwo z obowiązku przygotowywania nauczycieli. Istotnie, wszystko zmierzało ostatnio w tym kierunku. Jednak jako przedstawiciel resortu stwierdzam, że według naszego przekonania nikt nie zwolnił państwa z obowiązku przygotowania nauczycieli. Cała nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym z 20 lipca 2001 r. jest wystarczająca? Na dzień dzisiejszy tak, ponieważ daje pewne instrumenty ministrowi edukacji i sportu, dzięki czemu przed upływem ustawowego terminu wyda na pewno rozporządzenia w sprawie standardów kształcenia nauczycieli, ale myślę, że problem jest większy. Chodzi tu o wypracowanie odpowiedniego modelu kształcenia i sądzę, że do tego tematu będziemy wracać, bo w krajach Unii Europejskiej, chociażby w Niemczech, państwo w sposób zdecydowany odpowiada za to wszystko, co dzieje się w zakresie kształcenia nauczycieli. Które uczelnie są lepsze, a które gorsze? Uważam, że tu nie wolno uogólniać, bo możemy wskazać świetne uczelnie państwowe, jak i niepaństwowe, które dobrze radzą sobie z tymi problemami. Zgadzam się, że magister nie może uczyć magistra, ale jeśli uczy pod kierunkiem dobrego profesora, który nad tym czuwa, to nie ma wielkiej biedy. Najgorzej jest wówczas, gdy ten profesor pokazuje się dwa razy w ciągu roku i tylko firmuje kształcenie nauczycieli. Kilka tygodni temu odpowiadałem w radiu na pytania słuchaczy. Jeden z moich rozmówców powiedział, że uzyskał na uczelni kwalifikacje do nauczania przyrody, ale w życiu nie rozkroił żaby. Nie znajduje usprawiedliwienia to, że na uczelniach nie są prowadzone zajęcia z informatyki. Uczelnie - i lepsze i gorsze - mają już pracownie komputerowe i korzystają z dostępu do Internetu. Nauczyciel musi wynieść ze studiów umiejętność posługiwania się komputerem. Poruszono sprawę zatrudniania nauczycieli nie posiadających kwalifikacji. Jest to ogromne nieporozumienie. Podawałem także informację, że tylko 1833 absolwentów innych uczelni, a nie pedagogicznych czy uniwersytetów, znalazło zatrudnienie w szkole. Nie oznacza to, że ci absolwenci politechnik czy akademii rolniczych nie mają ukończonych pedagogicznych kursów kwalifikacyjnych. Oni są przygotowani do nauczania, natomiast dyskusyjną jest sprawa, czy 270 godzin zajęć z pedagogiki i psychologii oraz 150 godzin praktyk, co przewiduje rozporządzenie, wystarcza do ukształtowania sylwetki czy osobowości nauczyciela. Chciałoby się uzupełnić ten program nauczania tak, jak jest w krajach zachodnich, aby były jeszcze zajęcia z filozofii, historii, sztuki, muzyki - tak żeby nauczyciel był bardziej przygotowany do odbioru i promowania kultury. Mówiono o potrzebie wprowadzenia zajęć z zakresu emisji i ochrony głosu. Otóż rozważamy taką możliwość, czy nie wprowadzić tego do standardów kształcenia nauczycieli. Pierwsze próby są już podejmowane, ponieważ faktycznie jest to poważny problem. Chciałbym podkreślić, że nasze spostrzeżenia w większości pokrywają się z tym, co zostało przedstawione w raporcie Najwyższej Izby Kontroli oraz zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby rozporządzenia, o których tutaj mówiłem, ukazały się jeszcze przed terminem, jaki wyznaczono nam w ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#FranciszekPotulski">Zbliżamy się do końca posiedzenia. Tak, jak już powiedziałem, powielamy dla wszystkich posłów projekt rozporządzenia w sprawie standardów kształcenia nauczycieli - z tym, że proszę traktować ten tekst jako projekt, a nie jako dokument, bo wtedy powstaje trochę nieporozumień. Ostateczny kształt rozporządzenia może być inny i dlatego projekt ten jest tylko do wiadomości państwa, a nie do prezentowania go komukolwiek, bo może być to niewłaściwie odebrane. Liczę na przygotowanie przez wskazanych posłów tekstu projektu naszej opinii, którą przyjmiemy na następnym posiedzeniu. Zapowiadam, że przygotowany już projekt planu pracy będziemy konsultowali z zespołami poselskimi i ostatecznie przyjmiemy ten plan również na następnym posiedzeniu. Czy są jeszcze jakieś sprawy różne?</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#TeresaJasztal">Proszę pana ministra, aby wyjaśnił nam jeszcze jedną kwestię. Ukazała się informacja o 160 mln zł przeznaczonych na dożywianie dzieci w szkołach Wszyscy zrozumieli, że te pieniądze już są przekazane do odpowiednich instytucji, i pytają nas, kiedy one zostaną, i w jaki sposób rozdzielone. Najlepiej byłoby, gdyby te środki trafiały bezpośrednio do szkoły, a nie za pośrednictwem placówek opieki społecznej, bo szkoła wie jakie są faktyczne potrzeby w zakresie dożywiania czy żywienia dzieci.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#TadeuszSławecki">Rada Ministrów przyjęła w dniu 28 grudnia ubiegłego roku program dożywiania uczniów. Załącznik do tego programu wręczę panu przewodniczącemu i proszę, aby zainteresowani posłowie zapoznali się z zawartym tam harmonogramem działań, które mają podjąć przede wszystkim wojewodowie i ośrodki pomocy społecznej. W tej chwili tych pieniędzy jeszcze nie ma fizycznie u wojewodów, ale mamy zapewnienie Ministerstwa Finansów, że zostaną one przekazane po uchwaleniu budżetu, którego jeszcze nie ma. Środki te są zapisane w projekcie budżetu, ale minister finansów zapowiedział, że już w styczniu środki te będą przekazane wojewodom w formie raty zaliczkowej. Już teraz gminy powinny składać do wojewodów wnioski o przyznanie im takich środków według wydanej już instrukcji. W prasie ukazują się złośliwe komentarze z takimi tytułami, jak np. „Pusty talerz”. Trzeba wyjaśnić, że te działania w zakresie dożywiania uczniów były już prowadzone. Teraz są one tylko zintensyfikowane i przyznane będą większe środki na tę akcję. Na poprzednim posiedzeniu zadano mi pytanie na temat rzekomych zamiarów resortu edukacji w sprawie podwyższenia pensum czy likwidacji urlopów zdrowotnych dla nauczycieli. Doszliśmy w resorcie do tego, skąd wzięły się takie fałszywe informacje. Okazuje się, że w Internecie na stronach Ministerstwa Finansów były informacje pochodzące jeszcze z czasów urzędowania ministra Jarosława Bauca, który w celu załatania dziury budżetowej proponował różne rozwiązania. To nie zostało wycofane ze strony internetowej i takie informacje były upowszechniane tą drogą. Oświadczam jeszcze raz, że Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu nie przewiduje zmian w wymiarze pensum czy likwidacji urlopów zdrowotnych dla nauczycieli.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#FranciszekPotulski">To jest już zaszłość i nie ma o czym rozmawiać. Do spraw wyżywienia uczniów w szkołach wrócimy jeszcze, gdy te środki zostaną już przekazane wojewodom i będą rozdysponowane. Jeżeli nie ma innych spraw, dziękuję i zamykam posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>