text_structure.xml 201 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 m. 20 p.p.).</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezydent Ministrów Wincenty Witos, Minister Spraw Wewnętrznych Leopold Skulski, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Maciej Rataj, Minister Kolei Żelaznych Zygmunt Jasiński, Minister Poczt i Telegrafów Władysław Stesłowicz, Minister Robót Publicznych Gabryel Narutowicz, Minister Aprowizacji Bolesław Grodziecki, Minister Sprawiedliwości Stanisław Nowodworski, Minister Przemyślu i Handlu Stefan Przanowski, Kierownik Ministerstwa Zdrowia Publicznego Witold Chodźko, Prezes Głównego Urzędu Ziemskiego Tomasz Wilkoński.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Sprawiedliwości Jan Morawski, w Ministerstwie Skarbu Ignacy Weinfeld, w Ministerstwie Spraw Wojskowych Gen. Por. Eugenjusz Michaelis.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 206 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 207 posiedzenia znajduje się w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają dziś pp. Sołijk i Putek. Listę mówców prowadzi p. Sołtyk.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę P. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Patka i tow. do p. Ministra Skarbu w sprawie wypłacenia inwalidzie Józefowi Węgrzyniakowi 7000 K., należnych mu od stowarzyszenia „Kriegsblinden-Heimstäten in Wien”.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Putka i tow. do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie rozpisania wyborów gminnych w Leżajsku w pow. łańcuckim.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Putka i tow. do p. Ministra Kolei w sprawie nieporządków na stacji kolejowej W Przeworsku.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Wasilewskiego i tow. z Klubu P. S. L. do p. Ministra Aprowizacji w sprawie malwersacji zbożowych w magazynie Państwowego Urzędu Zbożowego w Kikole.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Wasilewskiego i tow. z Klubu P. S. L. do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie nieudzielenia przez prof. Lota wbrew woli rektora Uniwersytetu Warszawskiego sali wykładowej (anatomicum) na kurs sanitarny, organizowany przez T-wo „Związek Strzelecki”.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Trzcińskiego i tow. z Klubu N. Z L. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie włamania się złodziej do pierwszego fortu Legionów w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Tabaczyńsklego i tow. ze Zw. L. N. do p. Ministra Zdrowia w sprawie stosunków sanitarnych w gminie Przecieszyn w pow. oświęcimskim.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Wójcika i tow. do p. Ministra Robót publicznych w sprawie osuszenia pastwiska gminnego W gminie Facimiech w pow. podgórskim.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Wójcika i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie zwrócenia ludności rolniczej wozów zarekwirowanych w r. 1920.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#JózefPutek">Interpelacja p. Anusza i tow. do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie wywołującego narzekania pośrednictwa Konsulatu Polskiego w Kurytybie w przesyłaniu pieniędzy do kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Interpelację te prześlę p. Prezydentowi Ministrów na drodze regulaminem przepisanej.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do pierwszego numeru porządku dziennego: pierwsze czytanie ustawy o władzach naczelnych marynarki wojennej (druk nr. 2425). Głosu nikt nie żąda, sprawa idzie do Komisji Wojskowej i Morskiej.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Nr. 2: ustne sprawozdanie Komisji Likwidacyjnej o wniosku p. Wierzbickiego i tow. w sprawie ustawy o restytucji mienia, zabranego przez b. okupantów (druk nr. 2372).</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#AndrzejWierzbicki">Około 5000 maszyn okupanci zarekwirowali w samym tylko Królestwie Kongresowem, jednakże połowę tylko wywieźli za granicę do Niemiec; druga połowa została w kraju i była użyta w różnych urzędach niemieckich, potem przeszła do władz polskich, a część owo do innych przemysłowców i dotychczas sprawa zwrotu tych maszyn nie jest uregulowana. Sprawa ta została posunięta na forum międzynarodowem bardzo daleko, bo po niezmiernie intensywnych wysiłkach Rządu polskiego w tym kierunku, wreszcie Komisja Odszkodowań uchwaliła regulamin zwrotu maszyn, wywiezionych do Niemiec; obecnie Rząd polski przez swoich przedstawicieli tę akcję prowadzi i pierwsze maszyny są już w drodze do Polski. Tem bardziej należy przyspieszyć załatwienie tej sprawy wewnątrz kraju. Główny Urząd Likwidacyjny, który jest organem odpowiedzialnym wobec Sejmu już w maju r. z. opracował odpowiednią ustawę, jednakże ta ustawa dotychczas nie została przez Rząd przedstawiona Sejmowi. Ponieważ od zwrotu maszyn zależy oczywiście dalszy rozwój i uruchomienie przemysłu, więc niepodobna znieść dalszą zwłokę w tej sprawie. Dlatego Komisja Likwidacyjna, po szczegółowem rozważeniu sprawy, jednomyślnie postanowiła Wezwać Rząd, żeby niezwłocznie przedłożył Sejmowi projekt ustawy o restytucji mienia zabranego przez okupantów, a znajdującego się na terenie Rzeczypospolitej polskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt więcej nie żąda, mogę przypuścić bez głosowania, że rezolucja uchwalona przez Komisję, jest przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przechodzimy do następnego numeru porządku dziennego: sprawozdanie Komisji Administracyjnej o wniosku p. Zamorskiego i tow. w sprawie niedomagań administracyjno-gospodarczych w Ziemi Czerwieńskiej (druk nr. 2416 i 2111).</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Halban.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#AlfredHalban">Wysoka Izbo! Wnioskodawcy, kol. Zamorski i tow. zwrócili uwagę na szereg okoliczności, które może nie mają bezpośrednio charakteru politycznego, ale pośrednio mają wielką doniosłość polityczną, mianowicie na szereg niedomagań administracyjnych i gospodarczych we Wschodniej Małopolsce. Mówię, że te rzeczy mają pośrednio wielką doniosłość polityczną, dlatego, że chodzi o dzielnicę, którą my uważamy za niesporną, ale której nam jeszcze oficjalnie nie przyznano i której administracji wskutek tego istotnie może aż zbyt wiele oczu przychylnych i nieprzychylnych się przypatruje.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#AlfredHalban">Skoro powiedziano, iż najlepszą polityką jest dobra administracja, a dodam, że w dzisiejszych czasach najlepszą polityką jest dobra administracja i dobra aprowizacja i przedsięwzięcie tego wszystkiego, co jest konieczne do wskrzeszenia pracy w dzielnicach zniszczonych wojną, to śmiem twierdzić, że wniosek kol. Zamorskiego i tow. istotnie pośrednio ma także wielką doniosłość polityczną.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#AlfredHalban">Z usterkami, które wnioskodawcy podnoszą, a nad któremi komisja przy współudziale organów rządowych bardzo dokładnie się zastanawiała, łączy się bardzo głęboko sięgające niezadowolenie ludności, którą przecież chcemy pozyskać dla Polski. A łączy się, co ważniejsze, i pewna dezercja, pewna ucieczka najcenniejszych, najlepszych elementów narodowych z kresów, które w tych warunkach nie znajdują zaspokojenia swojej chęci do pracy i z tego powodu wolą swoją pracowitość przenosić do innych dzielnic naszej Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#AlfredHalban">Nie będę wchodził w szczegóły; sprawozdanie jest rozdane. Proszę, też by Wysoki Sejm raczył uchwalić wniosek, na który się w Komisji reprezentanci Rządu zgodzili.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt więcej nie żąda. Przypuszczam bez głosowania, że wniosek Komisji został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do następnego numeru porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Przemysłowo-Handlowej w sprawie wyboru 2 członków do Komitetu Dyrekcyjnego Pocztowej Kasy Oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Brun.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StanisławGustawBrun">Wysoka Izbo! Ustawa z dnia 19 maja 1920 r. o Pocztowej Kasie Oszczędności zawiera art. III, który brzmi w sposób następujący: „Zwierzchnią władzę nad P.K.O. sprawuje Prezes P.K.O. wraz z Komitetem Dyrekcyjnym. Prezesa P.K.O. mianuje Naczelnik Państwa na wniosek Rady Ministrów za inicjatywą Prezydenta Ministrów. Komitet Dyrekcyjny składa się z 6 członków, z których dwóch wybiera Sejm, dwóch mianuje Minister Skarbu, a po jednym Minister Poczt i Telegrafów oraz Minister Przemysłu i Handlu”. Końcowy ustęp artykułu brzmi: „Członkowie Komitetu Dyrekcyjnego pobierają za swe funkcje wynagrodzenia z funduszów P.K.O. w wysokości oznaczonej przez Radę Ministrów na wniosek Prezesa P.K.O.”. Otóż, jak z tego widać, Sejm ma polecone wybranie 2 członków Komitetu Dyrekcyjnego. Sprawa ta w swoim czasie została skierowana do Komisji Prawniczej mianowicie, gdy 15 września Prezydium Ministrów zażądało od p. Marszałka Sejmu wskazania tych dwóch panów. Dlaczego tu sprawa dopiero obecnie przychodzi do wykonania, me wiem. W Komisji Prawniczej nie wybrano tych członków, którzy mieli być przez Komisję desygnowani. W tym przedmiocie 3 grudnia pisał prezes Komisji Prawniczej do p. Marszałka, że wyraziła się Komisja, iż skoro w myśl odnośnej ustawy do tego Komitetu Dyrekcyjnego Minister Skarbu mianuje dwóch, a Ministrowie Poczt i Telegrafów oraz Przemysłu i Handlu po jednym członku, to Sejm powinien na członków przez się wybranych wyznaczyć prawników. Tam padły dwa nazwiska, mianowicie prezesa Komisji p. p. Marka i drugiego członka Sejmu p. Grzędzielskiego. Ale wyboru Komisja Prawnicza nie dokonała, lecz sprawę zwróciła Sejmowi, a raczej Marszałkowi. Na posiedzeniu 199 z 18 grudnia 1920 r. Sejm uchwalił polecić ten wybór Komisji Handlowo-Przemysłowej. Otóż Komisja Handlowo-Przemysłowa dokonała wyboru. Wszyscy niemal członkowie z małym wyjątkiem, przedstawiciele wszystkich klubów w wyborze przyjęli udział. Głosy rozdzieliły się w sposób następujący: Wice-Marszałek Osiecki otrzymał głosów 18 kolega Wojdaliński 16, a następnie kolega Szymański 11, a p. poseł Grzędzielski 9. Otóż czy Szanowni Panowie ten wybór, przeprowadzony prawidłowo w Komisji Handlowo-Przemysłowej, pragną uznać za ostateczny i tylko go zatwierdzić, a w takim razie weszliby do tej Komisji p.p. Osiecki i Wojdaliński, czy też Izba ma zamiar raz jeszcze głosować, nie wiem i pozostawiam to uznaniu Wysokiej Izby. Sądzę, że pierwszy sposób, zatwierdzenie byłoby właściwsze, bo inaczej nie wybór odbyłby się w Komisji, a tylko wybranie kandydatów, tymczasem nam polecone było wybranie samych członków. Pozostawiam rzecz tą uznaniu Wysokiej Izby.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Czy stawia kto wniosek, ażeby plenum wybierało członków do Komisji? Nie słyszę wniosku. W takim razie stawiam wniosek Komisji pod głosowanie. Najwięcej głosów otrzymali posłowie: p. Osiecki — 18, p. Wojdaliński — 16. Zatem proszę Posłów, którzy są za wyborem posłów Osieckiego i Wojdalińskiego, ażeby powstali. Stoi większość. Wybór jest dokonany.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do następnego numeru porządku dziennego: Dalsza rozprawa nad sprawozdaniem p. Prezydenta Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma poseł Dębski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PDębski">Wysoki Sejmie! Mimo, że zagadnienia natury zewnętrznej i ciężkie położenie wewnątrz kraju nakazywałyby, aby Rząd Obrony Narodowej istniał jeszcze dotychczas, jednak przez fakt ustąpienia z Rządu przedstawicieli dwóch poważnych klubów, Rząd ten faktycznie przestał istnieć, i byliśmy niedawno świadkami nowego przesilenia gabinetowego. W wyniku tego przesilenia Prezydent Witos, nawet i od tych stronnictw, które dziś nie biorą udziału w rządzie, otrzymał votum zaufania. Ceniąc sobie na równi z nim to votum zaufania, musimy jednakże stwierdzić, że tylko głębokie poczucie odpowiedzialności, jakie dziś przenika najszersze warstwy ludowe, wpłynęło na to, że w tak zmienionych na gorsze warunkach, kiedy dwa kluby tego Wysokiego Sejmu wycofały się od współudziału w Rządzie, klub nasz zdecydował się dalej brać odpowiedzialność i nakazał swoim przedstawicielom nadal dźwigać ciężar pracy i odpowiedzialności za rządy w kraju.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PDębski">Obecny Rząd Prezydenta Witosa nie opiera się na zdecydowanej większości Sejmu — nie jest Rządem większości ludowej, lecz Rządem, któryby nazwać można — Rządem konieczności państwowych, rozumianych w interesie najszerszych mas ludowych.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#PDębski">Ekspose p. Prezydenta Ministrów, trzeba przyznać, było oświadczeniem godnem przedstawiciela Rządu Polski. Sejm nasz nie był przyzwyczajony do tego, ażeby przedstawiciel Rządu przedkładał mu program jasny, wyraźny, oparty na rzeczywistości, na realnych faktach, program, który nie ukrywa ujemnych stron naszego życia państwowego. Co więcej, po raz pierwszy, śmiem sądzić, Rząd przedstawił Sejmowi nie tylko program ale i środki do wykonania tego programu. Poprzednicy Prezydenta Witosa rządzili od wypadku do wypadku; wypadki wskazywały im środki, wypadki narzucały im warunki, w jakich rządzili. Prezydent Witos i jego Rząd potrafi stwarzać warunki i wyszukiwać środki dla realizowania swego programu.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#PDębski">Jako cel naczelny, który, zdaje się, wystarczyłby każdemu parlamentarnemu rządowi w Europie, gabinet Prezydenta Witosa postawił sobie utrwalenie pokoju. Można teoretycznie nie godzić się na środki, ale przyznać trzeba, że w warunkach, w jakich Państwo Polskie się znajduje, te środki są jedynemi do wykonania, a więc: utrwalenie pokoju i to utrwalenie nie tylko przez podpisanie traktatu pokojowego w Rydze, ale i przez takie ułożenie stosunków naszych z sąsiadami, aby ten pokój istotnie był trwały i niewzruszalny.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#PDębski">Następnie wyżywienie kraju nie tylko przez zastosowanie tego czy innego systemu gospodarczego, ale przez podniesienie tego, co jest podwaliną naszego życia gospodarczego, t. j. rolnictwa. I tutaj Prezydent Witos miał odwagę wobec Wysokiego Sejmu powiedzieć, że pierwszem i naczelnem zadaniem Rządu jest podniesienie tego warsztatu pracy i podniesienie go tak celowe, aby było zgodne z temi projektami przekształcenia ustroju rolnego w Polsce, jakie Wysoki Sejm przyjął.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(P. Dubanowicz: Na to nie potrzeba odwagi)</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#PDębski">Trzeba mieć odwagę, Panie kolego, wtedy kiedy się zarzuca Rządowi, że jest rządem agrariuszy.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#PDębski">Ustalenie i utrwalenie pokoju z jednoczesnem utrwaleniem naszych granic, a więc załatwieniem sprawy Śląska Górnego i Wileńszczyzny — to są naczelne zagadnienia do przeprowadzenia, które, śmiem sądzić, wystarczyłyby najzdolniejszemu rządowi. Żywienie kraju, przeprowadzenie plebiscytu, poprawa naszych stosunków gospodarczych i zaprowadzenie innego systemu administracji, w myśl przedstawionego przez Rząd programu szerokiej decentralizacji i zaprowadzenia samorządu — oto wytyczne programu gabinetu Prezydenta Witosa.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#PDębski">Utrwalenie pokoju, jako najważniejsze zagadnienie naszej polityki zagranicznej zbiegło się z faktem pierwszorzędnej doniosłości dla naszego życia państwowego, mianowicie utrwalenia stosunków i zawierania sojuszów z państwami zaprzyjaźnionemi. Podróż Naczelnika Państwa, której echa do dziś dnia radośnie rozbrzmiewają w kraju, jest nie tylko wyrazem utrwalających się sympatii i przyjaźni, opartej na przestankach rozumowych, ale jest jednocześnie świadectwem, że polskie koncepcje polityczne w sprawach wschodnich znajdują coraz większe uznanie na Zachodzie. Wizyta Naczelnika Państwa W Paryżu to nie tylko utrwalenie na długie lata przyjaźni francusko-polskiej, ale jest to jednocześnie świadectwo ukształtowania się stosunków na Wschodzie. Jeżeli do tego dodamy fakt uznania przez państwa Ententy Łotwy i Estonii oraz zapowiedź ściślejszego sojuszu z Rumunią, to możemy powiedzieć, że Rząd obecny w dziedzinie polityki zagranicznej spełnia te zadania, jakie większość narodu i Sejm od początku swego istnienia chciał widzieć.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#komentarz">(Głos: Nareszcie!)</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#PDębski">W sprawach związanych z utrwalaniem pokoju chciałbym jednak zwrócić uwagę na niektóre okoliczności. Zgadzam się zupełnie z tem, że utrwalanie pokoju ryskiego nie może nastąpić tylko w formie definitywnego podpisania traktatu w Rydze, ale musi polegać na jednoczesnem zawieraniu traktatów i sojuszów z państwami zaprzyjaźnionemi. Jednak te traktaty nie mogą być jednostronne. Mam tu na myśli Rumunię. W oświadczeniu — nieoficjalnem wprawdzie, ale dużo mówiącem — złożonem w Paryżu, p. Minister Spraw Zagranicznych oświadczył, że zaatakowanie Rumunii byłoby równoznaczne z zaatakowaniem Polski. Chciałbym, ażeby formuła ta miała znaczenie i odwrotne, że zaatakowanie Polski byłoby równoznaczne z zaatakowaniem Rumunii.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Głos: Wogóle był to lapsus lingue!).</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#PDębski">W swojem przemówieniu w parlamencie czeskim p. Benesz wyciągnął rękę pojednania w stronę Polski, uzasadniając konieczność liczenia się z tym ważnym czynnikiem politycznym na wschodzie Europy. My także doceniamy konieczność spółżycia i porozumienia między narodami wyzwolonemi, ale pod jednym warunkiem, że krzywda wyrządzona narodowi polskiemu będzie naprawiona i że sprawa Śląska Cieszyńskiego będzie najpierw załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#PDębski">Jeżeli mówimy o tych powodzeniach w dziedzinie naszej polityki zagranicznej, to zdaje się, jest powszechną tajemnicą, że nie zawdzięczamy ich naszej dyplomacji, ale raczej narodowi, jego wysiłkom zbrojnym, a często tym czynnikom nieodpowiedzialnym, na które skierowuje się tyle ataków, a najmniej może naszej dyplomacji. I chociaż, od wielu miesięcy z rozmaitych stron tej Wysokiej Izby padają pod adresem Ministerstwa Spraw Zagranicznych takie lub inne zarzuty, to dalibóg łatwiej w Polsce obalać gabinety, niż zmieniać jakiekolwiek placówki zagraniczne. Nasza dyplomacja jest ciągle dobierana według pewnego systemu. Utarło się przekonanie, jest jakiś dziwny przesąd w Polsce, że dyplomatą, człowiekiem, który może nas reprezentować i bronić naszych interesów za granicą, może być tylko człowiek utytułowany i posiadający wielkie fundusze. Podczas gdy inne państwa np. Czechy starają się dobierać placówki, uwzględniając tylko rozum i fachowe kwalifikacje, u nas decyduje tytuł i stanowisko społeczne. Zbieramy też odpowiednie owoce. Bo jeżeli mamy gdzie jakąś przegraną, to bez wątpienia z winy naszej dyplomacji. Fakt, że od ośmiu miesięcy nasza placówka w Londynie nie jest jeszcze obsadzona, może być naprawdę tłumaczony przez rząd i społeczeństwo angielskie jako lekceważenie tej placówki. W tych czasach, kiedy rozstrzyga się sprawa Górnego Śląska nie jest tłumaczeniem, że niema w Polsce człowieka na to stanowisko. To, że na tem stanowisku jest dawny sekretarz p. Paderewskiego, który podobno w ostatnich czasach z powodu zajęć osobistych...</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(P. Anusz: Raczej przeżyć osobistych)</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#PDębski">... nie może spełniać zajęć dyplomatycznych, jest wprost faktem ubliżającym godności naszego Państwa. To samo tyczy się i innych placówek.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#PDębski">Zdaje się, że nie może być miarą zasług i wybitnych zdolności p. Zamojskiego to, że jako akt kurtuazji otrzymał wysokie odznaczenie od rządu francuskiego.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#PDębski">Nie może też nadal reprezentować nas w Lidze Narodów, chociażby najpoczciwszy człowiek, ale o którym opinia świata mówi, że jest takim gentlemanem i przyjacielem osobistym wszystkich wielkości, że uważałby za rzecz nietaktowną protestować przeciw nawet jakimś krzywdzącym Polskę zarządzeniom; ten sam, który podczas konferencji pokojowych zawsze godził się z wyrokiem losu, a i dziś, gdy chodzi o sprawę Gdańska i Litwy w Lidze Narodów zawsze kornie schyla czoło przed wyrokiem wielkich tego świata.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Wrzawa na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#PDębski">Daleki jestem od ataków osobistych, jestem z całem uznaniem dla działalności patriotycznej p. Paderewskiego, ale mówię to z głębokiem przekonaniem i wyrażani opinię stronnictwa, które bierze część odpowiedzialności za rządy, że ten człowiek na to stanowisko się nie nadaje.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Słusznie. Głos na prawicy. A Dąbski w Rydze się nadaje? Może Smołę powołać do Ligi Narodów?)</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#PDębski">Już sam fakt, że zmuszeni byliśmy wysyłać specjalne delegacje, tworzyć t. zw. propagandę zagraniczną, kiedy mamy oficjalne placówki zagraniczne, świadczy o tem czy jest porządek w naszej dyplomacji czy nie. To są smutne fakty, jeśli jednocześnie mamy dwie oficjalne reprezentacje i dwie oficjalne placówki reprezentacyjne.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#komentarz">(Wrzawa na prawicy. Różne okrzyki)</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#PDębski">Nasza dyplomacja nie idzie naprzeciw wypadków, nie ubiega ich, tylko kroczy zawsze za temi wypadkami. Mam na myśli sprawę państw Bałtyckich.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#PDębski">Od kilku miesięcy klub nasz domagał się uznania de jure państwa łotewskiego. Widzieliśmy bowiem, jakie wielkie znaczenie ma i mieć będzie w przyszłości ściślejszy związek Polski z państwami Bałtyckiemu Interpelowaliśmy Rząd, gdy p. Paderewski — znów ze względów grzecznościowych w stosunku do Ameryki — nie zgodził się na przyjęcie Łotwy do Ligi Narodów. I oto dzisiaj gdy inne państwa uznały Łotwę, robi się wszystko, by zwalić winę na kogo innego.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#komentarz">(Głosy: Nie sprzeciwiał się, tylko wstrzymał się od głosowania)</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#PDębski">Wstrzymanie się od głosowania jest teraz gorsze od głosowania przeciw.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#komentarz">(Głosy: Najgorsze, że minister nie dał instrukcji)</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#PDębski">A minister się tłumaczy, że nie dawał instrukcji niegłosowania.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#PDębski">Teraz parę faktów, które przytoczyłem, są wymownym dowodem, że jednak i w tym kierunku te przesądy trzeba będzie obalić, że nie z punktu widzenia ściśle partyjnego, ale kierując się tylko dobrem Państwa, dobierając ludzi według ich fachowości, trzeba nasze placówki stanowczo oczyścić. Nasza polityka zagraniczna powinna działać w ścisłem porozumieniu z Rządem, a nie na swoją rękę, a celem naszej polityki zagranicznej, w czem jesteśmy zgodni z deklaracją Rządu, jest utrwalenie pokoju praca nadtem, ażeby mocarstwowe stanowisko Polski było jak najprędzej zagwarantowane.</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#PDębski">Dlatego do pewnego stopnia niepokojące są wieści, które w ostatnich czasach nadchodzą z Rygi, że taktyka sowietów zaczyna być dwuznaczna. Zdaje się, że gra tu pewną rolę przeświadczenie, że Polsce bardzo zależy na tem, ażeby pokój w Rydze był podpisany przed plebiscytem na Górnym Śląsku i sowiety chcą wyzyskać tę sytuację, wskutek czego prowadzą grę obliczoną na zwłokę, chcąc zmusić Państwo Polskie do podpisania definitywnych warunków pokoju w tej formie, ażeby jak najmniej obarczały rzeczpospolitą bolszewicką.</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#PDębski">O szczerych dążeniach pokojowych narodu polskiego, o stanowisku w tej sprawie Rządu i Naczelnika Państwa mówić nie potrzeba. Na każdym kroku nie tylko słowem, ale i czynem Rząd dokumentował to swoje stanowisko. Przeprowadzenie demobilizacji, oświadczenie wspólne rządów francuskiego i polskiego w sprawie pokoju, nawet sojusze, które zawieramy i to zbliżenie do ościennych narodów, które jedynie ma na celu utrwalenie pokoju i pracy nad wyliczeniem ran zadanych wojną, stwierdzają, że naród i Rząd Polski pragną szczerze pokoju i jak najprędszego nawiązania stosunków handlowych ze wszystkiemi ościennemi kratami. Ale na grę podwójną nikt się nie zgodzi i Rząd Polski będzie musiał swojem postępowaniem doprowadzić do tego, ażeby sytuacja nasza się wyjaśniła, ażeby w opinii naszej nie ucierało się przekonanie, że stwarzamy taką sytuację, w której nie będzie ani wojny, ani pokoju, że nie będzie to sytuacja, której nie tylko pragną wojenne partie bolszewickie, ale i reakcjoniści rosyjscy. Naród polski ponosił wiele ofiar i wszyscy mamy nadzieję, że nasi wrogowie na dłuższy czas będą zniechęceni do wojny i nie prędko powtórzy się najazd na Polskę.</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#PDębski">Naród polski z taką samą ofiarnością, z takim samym zapałem jak w krytycznych dniach lipcowych, do ostatka bronić będzie swojej niepodległości i warunków pokojowych, o które dotychczas walczył. Przechodząc do spraw wewnętrznych nie tylko z tej racji, iż przemawiam w imieniu Polskiego stronnictwa Ludowego ale i ze względów czysto państwowych na pierwszem miejscu chcę postawić sprawę rolnictwa. W oświadczeniu p. Prezydenta Ministrów znajduje się ustęp, w którym jest powiedziane, że na pierwszym planie Rząd stawia odbudowę gospodarstw rolnych, będących w Polsce podwaliną gospodarstwa społecznego, przytem sposób wykonania i rozdzielenie tej pomocy winny być ściśle uzgodnione z zamierzeniami przebudowy ustroju własności rolnej w Polsce. Kolonizowanie Kresów powinno obejmować przedewszystkiem nowych osadników i parcelantów.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#PDębski">Całkowicie piszemy się na to oświadczenie i uznajemy, że wykonanie jego leży w najlepiej zrozumianym interesie Państwa. Niestety to co dotychczas Rząd zrobił, a zrobił niewiele, głównie zawdzięczając małym środkom, jest niewystarczające, i dlatego dziś chciałem zwrócić uwagę Wysokiego Sejmu na te zagadnienia, które wobec innych zajmujących obecnie społeczeństwo i Sejm, zostały usunięte na plan dalszy. Choć ciągle słyszymy narzekania na brak środków żywnościowych, na drożyznę, to jednak w roku bieżącym Sejm wyjątkowo tą sprawą się nie zajmował. Poza jedną uchwałą, którą przyjął co do większych sum wydatków na sprowadzenie nawozów sztucznych, Sejm gospodarką rolną jako całością, jako zagadnieniem nadzwyczaj ważnem dla Państwa w tym roku nie zajmował się. Zdaje nam się, że środki, któremi Państwo dzisiaj rozporządza, nie są wystarczające, że te ilości nawozów sztucznych, motorów, inwentarza, które mogą pójść na zagospodarowanie. odłogów, są tak znikome, że przyszły rok gospodarczy będzie nie wiele lepszym od bieżącego. Dlatego uważam, że należy zastosować akcję obliczoną na szerszą skalę, należy sięgnąć nawet po kredyty i te kredyty znaleźć się mogą i znajdą, bo koła zagraniczne, a zwłaszcza francuskie są bardzo zainteresowane w wydajności produkcji rolnej w Polsce. Te kredyty się znaleźć powinny i znajdą, znajdziemy także większe sumy pieniędzy na odbudowę naszego rolnictwa. Bez tego nie da się pomyśleć zagospodarowanie tych 8 milionów morgów odłogów. Bez tych funduszów nie jest do pomyślenia kolonizacja kresów, którą uchwaliliśmy, bez nich nie podniesiemy stanu inwentarza i nie dojdziemy do normalnej gospodarki aprowizacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#PDębski">A kiedy już mówię o niej, to wydaje mi się, że w parze z temi zarządzeniami, które muszą zmierzać do odbudowy naszego rolnictwa, musi iść zmiana systemu gospodarczego. Z radością witamy zapowiedź Rządu, zapowiedź jasną i wyraźną, że dążeniem jego jest zmiana dotychczasowej gospodarki i w dziedzinie aprowizacyjnej. Nie tylko etatyzm trzeba znieść jeżeli chodzi o handel i przemysł, ale i w dziedzinie rolnictwa. To czego jesteśmy świadkami, zwłaszcza w Poznańskiem, rujnowanie gospodarstw doprowadziło do tego, że rolnicy, nie będąc zainteresowanymi, coraz mniej pól obsiewają zbożem, a coraz więcej pozostawiają odłogiem i coraz więcej obsiewa się peluszką, i rzeczami które nie służą do do odżywiania, ale zato lepiej się kalkulują rolnikom. Z tymi faktami realnymi trzeba się liczyć, mamy jaskrawy przykład na tym spichrzu Polski, na najbogatszej dzielnicy, która przez dwa lata takiej gospodarki została doprowadzona do stanu wyczerpania. Ten system gospodarczy czy to kontyngent, czy to sekwestr musi być zniesiony, społeczeństwo we wszystkich dzielnicach domaga się warunków przedwojennych, warunków normalnych. Nie chciałbym być podejrzany, że to zagadnienie jest wysuwane przez nas jedynie z powodów natury egoistycznej, bo śmiem sądzić, że masy ludowe wiejskie wobec Państwa spełniały i spełniają przez cały czas wojny swoje obowiązki. Chodzi nam o co innego, Chodzi nam właśnie o podniesienie rolnictwa i utrzymanie go na wysokim poziomie. Chodzi nam o bogactwo całego kraju, a dotychczasowy system nie tylko nie zmierza do podniesienia rolnictwa, ale przeciwnie obniża je.</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#PDębski">Jako przykład weźmiemy inne kraje: Francję lub Anglię. W Anglii podczas wybuchu wojny 1/14 część pól ornych była obsiana. Tu system aprowizacyjny był ujęty nie tylko w formie ustawy o dostarczaniu zboża, ale obejmował całość zagadnienia, a więc i odbudowę i pomoc rolnikom i ceny minimalne na zboże i ceny jakie powinny być płacone służbie rolnej i t. d. Ta ustawa właśnie, która obejmowała całość potrafiła doprowadzić do tego, że w czasie wojny wytwórczość rolnictwa angielskiego podniosła się dwukrotnie.</u>
          <u xml:id="u-11.36" who="#PDębski">Francja, gdzie nie były stosowane ceny maksymalne ale ceny rynkowe, gdzie rząd do dziś dnia stale dopłaca do zboża zakupionego w kraju, dowiodła, że rok rocznie ilość zboża wyprodukowanego w kraju zwiększa się, a ilość zboża sprowadzonego z Ameryki zmniejsza się. To jest jedyna droga, po której może kroczyć nasz Rząd, nie zaś droga sekwestru i cen maksymalnych, która tylko doprowadza do orgii paskarskich i do tego, że uczciwi się rujnują, a nieuczciwi bogacą się kosztem biednych.</u>
          <u xml:id="u-11.37" who="#PDębski">Z tą sprawą wiąże się wiele jeszcze drobnych zagadnień jako to: dostarczenie rolnikom zdemobilizowanego inwentarza, zmniejszenie ciężarów, któremi są obarczeni.</u>
          <u xml:id="u-11.38" who="#komentarz">(Głos: Dostarczenie cukru dla pszczół)</u>
          <u xml:id="u-11.39" who="#PDębski">Jeden z panów kolegów ironicznie podpowiada „dostarczenie cukru dla pszczół”. Dopóki w Sejmie te sprawy będą traktowane z punktu widzenia antagonizmu klasowego wsi i miast, dotąd będziemy świadkami tego co dziś jest w Polsce, że chleba niema i głód jest po miastach. Nie można na te rzeczy patrzeć tylko z punktu widzenia interesów chłopskich lub tylko robotniczych. Chłop dwa razy nie zje, chłop...</u>
          <u xml:id="u-11.40" who="#komentarz">(Głos: Schowa)</u>
          <u xml:id="u-11.41" who="#PDębski">... chowa dla innych, nie dla siebie, natomiast w miastach widzimy przepych i luksus na każdym kroku, w restauracjach najwytworniejsze potrawy w nieograniczonej ilości, więc chłop, który krwawo pracuje, gdy przyjedzie do miasta musi się oburzyć na system gospodarczy, jaki u nas panuje.</u>
          <u xml:id="u-11.42" who="#PDębski">W sprawozdaniu p. Prezydenta Ministrów usłyszeliśmy, że zdemobilizowane konie — około 50.000 — mają być oddane rolnikom.</u>
          <u xml:id="u-11.43" who="#PDębski">Otóż nie wiem, czy p. Ministrowi Rolnictwa, który bezpośrednio jest temi rzeczami zainteresowany i który ma zarządzać rozdziałem tego inwentarza, wiadomo, że to, co dotychczas rolnikom dano, dano w najgorszym gatunku i po cenach lichwiarskich. Na kresach, gdzie mamy skoncentrowane siły wojskowe, rozporządzające końmi, odbywają się te licytacje, do których stają nie rolnicy, lecz handlarze, którzy wykupują konie po cenach paskarskich. Rolnikom zaś, którzy przebywają kordon za Bugiem ze świadectwami od Urzędów Rolnych, od Sejmików, od starostów i t. p. gdy wracają do siebie po nabyciu koni już w granicach Rzplitej konie te się im konfiskuje, ponieważ to kupno uważane jest w sąsiednim powiecie za nielegalne. Te fakty są coraz częstsze. Przyjęło się już w opinii publicznej przekonanie, że konie otrzymuje tylko ten, który albo ma stosunki, albo daje łapówkę, natomiast ci, którzy konie oddali do wojska, dzisiaj są w tem położeniu, że chyba na wiosnę będą sobą orali i siali, bo koni kupić nie mogą a jeżeli nawet uda im się zdobyć pewną ilość koni, to tak zniszczonych chorobami i zmęczonych, że do rolnictwa już się nie nadają.</u>
          <u xml:id="u-11.44" who="#PDębski">Jeżeli się myśli o odbudowie naszego rolnictwa, to najpierw nie tylko trzeba wysuwać projekty może jeszcze dalekie, obliczone na jakieś wielkie kredyty, ale trzeba się brać do tych drobnych spraw, które może efektu w znaczeniu fizycznym nie dają, ale wpływają ogromnie na moralne uczucia ludności. Niech ludność widzi, że państwo przychodzi jej z pomocą i współdziała. Trzeba zwracać uwagę na to, ażeby konie były rozdawane w sposób uczciwy i sprawiedliwy.</u>
          <u xml:id="u-11.45" who="#PDębski">Co się tyczy jedynych żywicieli i tych, którzy kierują gospodarstwami, to dotąd nie są oni zwalniani z wojska. P. Minister Spraw Wojskowych, który demobilizuje armię, aby móc ją w każdej chwili znowu zmobilizować, musi zwrócić na te rzeczy uwagę, że na wsi teraz jest tak trudno o siły robocze, że dla gospodarstwa jest konieczne sprowadzenie tych ludzi, bo to się Państwu będzie opłacało.</u>
          <u xml:id="u-11.46" who="#PDębski">Tak samo, jeżeli chodzi o tak zw. podwody.</u>
          <u xml:id="u-11.47" who="#PDębski">Może dla Sejmu, a przynajmniej części tego Sejmu, jest rzeczą nudną i oklepaną słyszeć z ust przedstawicieli chłopów ciągłe skargi i narzekania na nadużycia urzędników, ale to się ciągle powtarza, i to nie tylko dotyczy tego czy innego chłopa, któremu zabiorą konia na podwodę, ale dotyczy naszej produkcji rolnej. Dziś, kiedy nie mamy siły pociągowej, kiedy wszystkiego brak, ktokolwiek nosi gwiazdkę i tytułuje się wielkim naczelnikiem, wielkim urzędnikiem, jakimś rządcą, starostą, czy podstarostą, żandarmem, czy policjantem, każdy ma prawo pójść do wsi, (mówię tu o stosunkach w Kongresówce, bo tu ten średniowieczny zwyczaj opodatkowania w naturze jeszcze istnieje) i zabierać konia na dzień, dwa, czy trzy. Ile razy te fakty sprawdzono, przekonano się, że jest 90% nadużyć. Są one karane, ale oględnie, z wyrozumiałością. Słyszymy usprawiedliwienie, że przecież urzędnikowi konie są potrzebne, bo nie ma swoich, że przecież musi sobie przywieźć drzewo, że jakoś musi dostać się na dworzec, jeśli np. jedzie do rodziny. Wieś więc powinna dać podwodę. To są rzeczy drobne, które mogą się wydać dziwne, ale jeśli się o nich nie będzie mówiło, to na przyszły rok nie będziemy mieli co jeść.</u>
          <u xml:id="u-11.48" who="#PDębski">W związku z odbudową rolnictwa, jak my rozumiemy, jest również i sprawa reformy rolnej. P. Prezydent Ministrów zaznaczył, że w tej dziedzinie robi się więcej, niż w sprawie organizacji urzędów ziemskich, że na warsztacie urzędu ziemskiego jest komasacja, regulacja serwitutów kilkuset tysięcy morgów i kilkaset tysięcy morgów, które przygotowuje się do parcelacji, i wyraził przekonanie i głęboką wiarę, że w tym kierunku rok obecny przyniesie rezultat konkretny. Mamy głęboką wiarę w słowa p. Prezydenta, że przy współdziałaniu jego i pp. Ministra Rolnictwa, Prezesa Głównego Urzędu Ziemskiego i Ministra Skarbu, o co najbardziej chodzi, ta rzecz będzie wprowadzona w życie. Muszę przyznać, że w szerokich masach i to nie tylko tych elementów, które przy uchwalaniu reformy rolnej były zawsze wytykane palcem jako najbardziej radykalne i kierujące się nie tyle głodem ziemi, ile nienawiścią do ziemian, ale ze spokojnych okolic, bardzo uobywatelnionych z Poznańskiego coraz więcej słyszymy skarg na nierealizowanie reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-11.49" who="#PDębski">Zwłaszcza małorolni, którzy rozporządzają narzędziami pracy, posiadają budynki i inwentarze, nie mogą zrozumieć dlaczego do swoich 2 czy 3 mórg nie mogą dokupić jeszcze kilku, aby gospodarstwo zaokrąglić? I dlatego niezbędne jest zrealizowanie reformy rolnej i związanej z nią noweli do ustawy o reformie rolnej, którą Rząd zapowiada, bo zdaje się, że sam się przekonał, iż ustawa z dnia 15 lipca nie jest wystarczająca, że jest tam parę punktów, choćby kolejność majątków i kwalifikacja przy nabywaniu, które muszą ulec rewizji w interesie Państwa i samej reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-11.50" who="#PDębski">Widzimy trudności, wiemy, że na przeprowadzenie reformy rolnej potrzebne są ogromne środki nie tylko pieniędzy papierowych, ile środki w inwentarzu, budulcu, i że tych środków Państwo z niczego nie weźmie. Ale trzeba widzieć jasno te trudności i starać się im zaradzić. Zdaje się że Rząd obecny, mając na myśli wniesienie szeregu ustaw w tej sprawie, chce znaleźć drogę i środki, które by przyspieszyły wykonanie reformy rolnej.</u>
          <u xml:id="u-11.51" who="#PDębski">Częścią tego zagadnienia jest również kolonizacja Kresów. Kiedy uchwaliliśmy ustawę, która choć początkowo wywołała sprzeciwy, w końcu jednak była prawie jednomyślnie przyjęta i znalazła ogromne zrozumienie w najszerszych warstwach społeczeństwa, jak również i wśród wojskowych — mieliśmy i mamy dotąd obawę, czy ta ustawa nie pozostanie długo jeszcze tylko na papierze. Dotychczas jeszcze nie wyszły realne rozporządzenia co do wykonania tej ustawy, ciągle się debatuje nad projektami i nie widzi się środków na ich wykonanie. W tych projektach nie ma się na myśli przedewszystkiem zagospodarowania odłogów. Więc mamy obawy i domagamy się od Głównego Urzędu Ziemskiego i Ministerstwa Wojny jak najprędszych rozporządzeń wykonawczych, ujęcia tego w zorganizowany system. Dochodzą nas n. p. głosy z kół wojskowych, że Min. Spraw Wojskowych przy tym planie parcelacyjnym ma na myśli tylko tych żołnierzy, którzy są dziś w wojsku i są na Kresach.</u>
          <u xml:id="u-11.52" who="#PDębski">Bardzo to jest piękne, ale ci żołnierze jednocześnie są siłą zbrojną Państwa, która musi się ćwiczyć, pozakładane są szkoły na to, ażeby te siły zbrojne wzmacniać i utrwalać. Więc nie wiem, w jaki sposób możnaby utworzyć kolumny robocze, któreby się zajęły majątkami, przeznaczonemi na parcelację? Wiem, że Ministerstwo Wojny nie posiada środków, niema czem orać ani czem siać. Oczywiście na to niema żadnej odpowiedzi. Pisano teoretyczne projekty, ankiety i wyznaczono referentów dla poznania tej sprawy, ale jeszcze zarządzeń konkretnych niema. A to już jest wielki czas, gdyż zainteresowanie jest wielkie, a zwłaszcza u żołnierzy urlopowanych, którzy najbardziej się obawiają, że tylko żołnierze pozostający jeszcze w wojsku będą zorganizowani w kolumny robocze, i że tylko pomiędzy nich będzie się parcelowało majątki. Zdemobilizowani nie wiedzą do kogo się zwrócić w tej sprawie. Np. otrzymaliśmy listy z Ameryki od Hallerczyków z zapytaniem do kogo i dokąd się zwrócić.</u>
          <u xml:id="u-11.53" who="#PDębski">Jest to akcja pierwszorzędna i trzeba pomyśleć o tem, ażeby znaleźć jak najprędzej rozwiązanie w formie rozporządzeń wykonawczych i doprowadzić współdziałanie kilku ministerstw zainteresowanych.</u>
          <u xml:id="u-11.54" who="#PDębski">Pan Prezydent Ministrów, omawiając sprawę naszej administracji i wykazując jej braki, oświadczył się jako rzecznik szerokiego samorządu i decentralizacji. Jest to i naszym programem, aby życie w Polsce oprzeć na szerokim samorządzie gminnym. Mamy głęboką wiarę, że wszystkie nasze niedomagania i ujemne strony etatyzmu i biurokratyzmu wywołane są niczem innem, jak tem, że życie samorządowe nie jest rozwinięte. Nie jest to winą Rządu, więcej zawinił Wysoki Sejm, który dotychczas nie uchwalił ustawy gminnej i nie rozpatrzył naszego wniosku o ustawie o samorządach wojewódzkich. Zaznaczam, że tylko na tej drodze da się rozwiązać zagadnienie niesprawnie działającej administracji w naszym kraju; że tylko przez takie rozwiązanie sprawy samorządu można będzie jednocześnie załatwić te tendencje odśrodkowe, jakie przejawiają się w Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-11.55" who="#PDębski">Często nie można się dziwić głosom, dochodzącym z Pomorza, z Poznańskiego, czy nawet, jak teraz z Wilna lub Wołynia żądającym autonomii. Przy systemie scentralizowania całego życia, zbiurokratyzowania, zrobienia szeregu instancji i instancyjek przy tak wielkim obszarze i takiej różnorodności stosunków gospodarczych, przy tem, że wszystkie dzielnice wyrosły w innych zupełnie warunkach politycznych i gospodarczych, nie można się dziwić tym tendencjom odśrodkowym. I dlatego trzeba na gwałt znaleźć środki zaradcze, ażeby te tendencje nie zostały spaczone i nie zamieniły się w to, czego jesteśmy świadkami, do rozdzielenia Rzeczypospolitej Polskiej na kilka udzielnych państewek, czy autonomicznych prowincji.</u>
          <u xml:id="u-11.56" who="#PDębski">P. Prezydent Ministrów, omawiając kwestię Poznańskiego, oświadczył, że Rząd stoi na stanowisku uchwały sejmowej, i że ta uchwała będzie wykonaną. Przyjmujemy to oświadczenie z zadowoleniem, bo odpowiada ono interesom i życzeniom szerokich mas ludności wielkopolskiej. Polskie Stronnictwo Ludowe W Wielkopolsce na wszystkich zebraniach i zjazdach oświadcza się za unifikacją gospodarczą i polityczną wszystkich dzielnic. Unifikacja gospodarcza musi iść w parze z unifikacja polityczną, zachowując oczywiście odrębności prowincjonalne i dzielnicowe, które nieraz nie są możliwe do zniesienia, rozwijając życie samorządowe w tych prowincjach. W dzielnicy Poznańskiej w ostatnich czasach odżyła akcja decentralistyczna, która zmierza do tego, ażeby łącznie z Pomorzem i Śląskiem Górnym otrzymać autonomię. Przeciw temu już, nie tylko jako Klub Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale jako Klub, który reprezentuje dzisiaj stronnictwo ludowe w Wielkopolsce, muszę zaprotestować. Lud Wielkopolski pragnie połączenia Pomorza i Poznańskiego z całą Rzeczpospolitą,...</u>
          <u xml:id="u-11.57" who="#komentarz">(Głos: Tak jest)</u>
          <u xml:id="u-11.58" who="#PDębski">... żąda tego 40.000 ludzi zorganizowanych w Polskie Stronnictwo Ludowe...</u>
          <u xml:id="u-11.59" who="#komentarz">(P. Krajna: Gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-11.60" who="#PDębski">... w Wielkopolsce.</u>
          <u xml:id="u-11.61" who="#komentarz">(P. Krajna: Na papierze).</u>
          <u xml:id="u-11.62" who="#PDębski">Z naganki która się tam rozpoczęła na Warszawę, Galicjan i Królewiaków masy ludu zdają sobie zupełnie dobrze sprawę. Bo o cóż tu chodzi? Te dzielnice łącznie z innemi dzielnicami przeżywają ciężkie warunki powojenne. Nadto znalazły się one w wyjątkowych warunkach w które my musimy wglądać. Wskutek tego wszystko zwala się na Warszawę. W rzeczywistości jednak Wszystko to, co się dzieje w Poznańskiem, cały ustrój administracyjny, system gospodarczy jest przecież dyktowany nie przez kogo innego, jak przez rząd dzielnicowy. Przecież nikt inny nie zarządza sprawami gospodarczemi poznańskiemi, jak sam Poznań. Przecież nikt inny się nie wtrąca w stosunki gospodarcze na Pomorzu, jak Poznań. Jeżeli ludność na Pomorzu ma pretensję, że zrównano markę, że zaprowadzono sekwestr, że stwarza się takie stosunki, że gdy ta ludność sprzedaje gęsi czy inne towary do Polski, to na tem Rząd dzielnicowy zarabia 50.000 000 mk. czy więcej, to nie można mieć pretensji do Warszawy, do Galicji, tylko do rządu dzielnicowego.</u>
          <u xml:id="u-11.63" who="#komentarz">(Głos: Zrobić to samo w całej Polsce)</u>
          <u xml:id="u-11.64" who="#PDębski">Tak, wzajemnie handel powiększyć. Ceny na zboże są mniej więcej takie, że płaci się za metr zboża zasekwestrowanego, t. j. w całości zabieranego 550 mk. w Poznańskiem, a jednocześnie rolnik za wszystko to, co musi kupić, ubranie, nawozy sztuczne płaci według cen, które można sprawdzić, bo są ogłoszone w pismach, nieraz wyższych niż w Kongresówce, czy w b. zaborze austriackim, gdyż kordon nie pozwala na przewóz tych rzeczy. Te stosunki nie mogą zadowolnić ludności, i agitacja wyzyskuje je, szerząc hasło: Precz z Warszawą, precz z centralizmem, precz z Rządem Rzeczypospolitej! Twórzmy rząd dzielnicy, autonomię!</u>
          <u xml:id="u-11.65" who="#komentarz">(P. Bresiński: Niech Pan powie kto to mówi. Proszę odwołać to, to rzucanie oszczerstw! P. Osiecki: ks. Adamski na wiecach tak mówi)</u>
          <u xml:id="u-11.66" who="#PDębski">Odczytam p. koledze te rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-11.67" who="#PDębski">Weźmiemy stosunki gospodarcze w dziedzinie kartofli, których Poznańskie tak wiele produkuje, a u nas w miastach brak, a nie tylko w miastach, ale na Kresach nawet we wsiach brak kartofli, i ludzie nie będą mieli czem sadzić. A w Poznańskim pewne firmy skupują ziemniaki po 42 mk. za korzec po to, żeby przerobić je na wódkę i ludność Królestwa, Małopolski dostaje te kartofle pod postacią wódki. Czy to jest system gospodarczy zgodny z interesem całej Rzeczypospolitej — śmiem wątpić.</u>
          <u xml:id="u-11.68" who="#PDębski">Jeżeli już mówimy o rządach dzielnicowych, czy też o rządach, na które wszyscy narzekają, to przypomnę jeszcze pozostałości, które się ludności dają we znaki, a które nie kto inny zaprowadził, jak rządy dzielnicowe. Do dnia dzisiejszego w Poznańskiem, na Pomorzu działają komisariaty obwodowe. Jest to władza policyjna z mianowania, najczęściej wskazana przez wielkich właścicieli, władza, która nie wiem po co istnieje, chyba tylko, aby szykanować ludność. Zniesienia jej ludność domaga się na wszystkich wiecach, do dnia dzisiejszego bez skutku. Sejmiki, w znaczeniu jakie my tu mamy i Małopolska nie istnieją, nawet instytucji doradczych, w których by miała głos ludność wiejska — niema. Niewiadomo po co istnieje ta policja tajna, chyba po to, żeby piła i przemycała tłuszcze do Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-11.69" who="#PDębski">Na jednym z wieców pewien włościanin powiedział: „nie idźcie na połączenie z Polską, bo wszystko wywozi się do Kongresówki”. Otóż ja stwierdzam, że najwięcej wywozi się nie do Kongresówki, lecz do Niemiec, do Gdańska i to właśnie szmugluje tajna policja.</u>
          <u xml:id="u-11.70" who="#PDębski">Powiedziałem na wstępie swego przemówienia, że jesteśmy zdecydowanymi zwolennikami decentralizacji, samorządu, z zachowaniem pewnej odrębności gospodarczej. Tam jednak, gdzie chodzi o te rzeczy, któremi kłują nas w oczy przeciwnicy unifikacji, dowiodłem, że niedomagania nie wynikają zupełnie z rozporządzeń władz centralnych, ale rządów dzielnicowych.</u>
          <u xml:id="u-11.71" who="#PDębski">Do dziś dnia np. w Poznańskiem majątki państwowe wydzierżawia się tylko osobom uprzywilejowanym, które mają specjalne stosunki i wydzierżawia się po dawnych bajecznie niskich cenach, po 4 i 5 mk. od morgi.</u>
          <u xml:id="u-11.72" who="#PDębski">Tak gospodaruje się na korzyść państwa państwowemi majątkami.</u>
          <u xml:id="u-11.73" who="#PDębski">W tej dzielnicy dalej istnieją jeszcze t. zw. patronaty kościelne i szkolne, przeciw którym ludność również się wypowiada i domaga się ich zniesienia.</u>
          <u xml:id="u-11.74" who="#PDębski">Wobec tego wszystkiego stronnictwo nasze stoi na stanowisku przedewszystkiem unifikacji gospodarczej tych dzielnic, następnie unifikacji politycznej z zachowaniem tych odrębnych form życia, które znajdą ujście i wyraz w rozbudowie życia samorządowego, powiatowego i wojewódzkiego. W usunięciu tego systemu samorządowego, jaki tam istnieje, mianowicie nominacji przez sejmiki powiatowe, w zniesieniu komisariatów obwodowych oraz patronatów kościelnych i szkolnych.</u>
          <u xml:id="u-11.75" who="#PDębski">W swojem ekspose p. Prezydent Ministrów, nie ukrywając ujemnych stron naszego życia gospodarczego, domagając się nawet od społeczeństwa i Sejmu krytyki Rządu, podniósł, naszem zdaniem, pierwszorzędnego znaczenia zagadnienie, mianowicie współudział społeczeństwa w pracach Rządu. Społeczeństwo przyzwyczajone przez tyle lat do liczenia na własne tylko siły, rzecz dziwna, w pierwszych latach naszego bytu niepodległego cały ciężar odpowiedzialności wkłada na Rząd i Państwo. Rząd na wyżywić ludność, uruchomić przemysł, podnieść wartość waluty, powinien dostarczyć mieszkań, dać pracę i sowity zarobek. Rząd jest nawet odpowiedzialny za konstytucję, jak to pisały organy prasy narodowo-demokratycznej W przeddzień uchwalenia konstytucji, oskarżając Piłsudskiego i Witosa o to, jeżeli konstytucja będzie taką czy inną. Wszystko zwala się na Rząd, wszystkiego żąda się od Państwa.</u>
          <u xml:id="u-11.76" who="#PDębski">Możnaby powiedzieć, że warunki wojenne spowodowały to, że ingerencja Rządu we wszystkich dziedzinach życia jest konieczna, ale w takim razie społeczeństwo niechże z Rządem współdziała, jeżeli Rząd i Państwo są obowiązane do ingerowania prawie że we wszystkie dziedziny naszego życia, to równie dobrze mają prawo wymagać od społeczeństwa, żeby z nimi współdziałało. Niestety tego współdziałania nie widzimy, a nawet jest przeciwnie. Zapytuję w jakiej mierze społeczeństwo pomogło Rządowi w walce z lichwą, z wyzyskiem, z przepychem i zbytkiem, jaki panuje w naszych miastach? Czy odezwał się w naszej prasie chociażby jeden głos, skierowany przeciw temu przepychowi, czy jest akcja społeczna. żeby tępić paskarzy i wyrzucać poza obręb społeczeństwa? Żąda się, żeby Rząd ich wieszał i śledził, ale współdziałania społeczeństwa w śledzeniu i karaniu nie widać, przeciwnie, każdy w swojem sumieniu czuje się rozgrzeszony, jeżeli rozporządzenia rządowe łamie w taki lub inny sposób.</u>
          <u xml:id="u-11.77" who="#PDębski">W jakim kierunku społeczeństwo pomogło Rządowi np. w takiej akcji, kiedy wszędzie na zachodzie we Francji, w Anglii, w Belgii społeczeństwo wytężyło wszystkie siły, żeby rządowi pomóc mianowicie podczas demobilizacji — żeby dać tym zdemobilizowanym żołnierzom pracę i pomoc?</u>
          <u xml:id="u-11.78" who="#PDębski">Czy nasz przemysł i handel również doceniają nasze położenie i czy postępują w myśl zasad, które Rząd chce stosować, aby uzdrowić nasze stosunki gospodarcze? Dużo dałoby się o tem Wysokiemu Sejmowi powiedzieć. Wszyscy domagamy się silnego rządu i silnej ręki, ale tylko dotąd, dopóki interesy osobiste, albo klasowe i stanowe nie są tem dotknięte. Gdy się tylko uchwaliło reformę rolną, zaraz się zjawił manifest Związku Ziemian przeciw reformie rolnej, zapowiadający nie ubłaganą walkę. Gdy Rząd chciał uporządkować stosunki kolejowe, Związek Kolejarzy się oburzył. Gdy się odbyła jakaś rewizja w księgarni, wszyscy księgarze zastrajkowali, jakgdyby nie mieli innej formy zadośćuczynienia, gdyby się nawet stało nadużycie.</u>
          <u xml:id="u-11.79" who="#PDębski">Na każdym kroku, w różnych warstwach i klasach widzimy to samo zjawisko. Społeczeństwo chce, żeby Rząd za nie wszystko zbudował, żeby Rząd wszystkiego dostarczył, a jednocześnie wymaga się, żeby Rząd był wychowawcą tego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-11.80" who="#PDębski">Poczucie odpowiedzialności u szerokich mas ludu, reprezentowanych przez nasze stronnictwo, nakazuje nam brać udział w Rządzie mimo, że opiera się tylko na przygodnej większości. Zdajemy sobie sprawę z tego, że udział w nim naszego stronnictwa wzmacnia nasze położenie za granicą, czego mamy już dzisiaj dowody, zdajemy sobie sprawę, że udział w rządzie przedstawicieli ludu utrwala zaufanie szerokich mas społeczeństwa polskiego do własnego Rządu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to powolne ale stopniowe zdobywanie praw dla ludu w Polsce. Ale stronnictwo nasze, ponosząc ten obowiązek nie zgodzi się na to, żeby ci, którzy tę odpowiedzialność z nim ponoszą, w ukrytej czy jawnej walce z Rządem podkopywali jego znaczenie. Domagamy się silnego rządu, lecz silny rząd zależy od samego społeczeństwa. Silny Rząd zależy od współdziałania, jakiego musi mu udzielać Sejm i społeczeństwo. Rozumiejąc odpowiedzialność, jaką ponosi nasze stronnictwo, i widząc dobrze, że jako stronnictwo nie wychodzi na tem najlepiej, nie mniej mam prawo tak, jak i inne stronnictwa przy ocenie tego rządu bronić interesów partii i musimy zastrzec się przeciw tym metodom walki, jakie się do nas często stosuje. Walki się nie boimy i przyjmujemy ją, rozumiejąc, że walka ideowa o naprawę stosunków czy w rządzie, czy poza rządem jest obowiązkiem obywatelskim, zwłaszcza dla tych, którzy biorą udział w pracy politycznej. Zastrzegamy się jednak przeciw nadużywaniu pewnych instytucji nawet rządowych w walce z nami. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ta walka, prowadzona przez niektórych przedstawicieli duchowieństwa, która przycichła po okresie wyborów, teraz odżyła. Nie mówię tego gołosłownie, lecz na podstawie faktów i listów, które odbieram. Zarzuca się nam dzisiaj wszystko: zarzuca się, że jesteśmy winni temu, że krzyż nie został zawieszony w Sejmie. Stwierdzam z tej Wysokiej Trybuny, że Polskie Stronnictwo Ludowe nie decydowało o zawieszeniu krzyża i że nie z jego inicjatywy krzyż nie został zawieszony w sali. Otrzymałem również listy — służyć mogę nazwiskami — stwierdzające, że z ambon niektórych kościołów mówi się, że stronnictwo Witosa jest stronnictwem żydowsko-złodziejskiem. Dokumenty te poparte są podpisami oczywiście na odpowiedzialność tych, którzy je nadsyłają. Ponieważ coraz więcej jest tych faktów, musimy się zastrzec przeciw nadużywaniu tej instytucji, która dla całego ludu polskiego jest droga.</u>
          <u xml:id="u-11.81" who="#komentarz">(Głos: Ale czyny wasze!)</u>
          <u xml:id="u-11.82" who="#PDębski">Niech mi Pan wskaże jeden czyn.</u>
          <u xml:id="u-11.83" who="#komentarz">(Wrzawa, głos: Wasze głosowanie!)</u>
          <u xml:id="u-11.84" who="#PDębski">Trudno, żeby dla nas pan kolega był kryterium, co jest interesem kościoła i państwa. Również niektórzy przedstawiciele władzy wykonawczej, zwłaszcza w administracji naszej, prześladują P. S. L. dziś właśnie, kiedy w osobie Prezydenta Ministrów ma ono swego przedstawiciela w Rządzie. Za sam fakt otrzymania zaproszenia na zjazd stronnictwa spisuje się protokół, starostowie wydają tajne okólniki, w których zabrania się dopuszczanie do zwoływania zebrań, mających na celu zorganizowanie kółek rolniczych przez ludowców, bo to jest robota, która rozbija kółka rolnicze związane z Centralnem Towarzystwem Rolniczem. Takich kawałków jest dużo; jeśli poruszam tę sprawę, to tylko dlatego, żeby dać dowód, że posądzenie nas, które często znajduje wyraz w tej Wysokiej Izbie, że dziś, kiedy Prezydent Witos objął urzędowanie, i administracja jest wszechwładnie do rozporządzenia ludowców, jest niezgodne z prawdą,</u>
          <u xml:id="u-11.85" who="#komentarz">(Głos: Niech Pan lepiej nie rusza tego. Wrzawa!)</u>
          <u xml:id="u-11.86" who="#PDębski">Nie mamy nic do ukrycia. W takiem starostwie pleszewskiem urzędnik wyrzuca za drzwi członka Stronnictwa Ludowego, który przyszedł zupełnie słusznie upominać się z innymi o drzewo i powiedział: idźcie do Witosa po drzewo. Mam dokument, gdzie są podpisani świadkowie tego zajścia.</u>
          <u xml:id="u-11.87" who="#PDębski">Do tych słów, dodał starosta słowa, których tutaj powtórzyć nie możemy. Niżej podpisani mogą to zaświadczyć pod przysięgą. Bardzo często się słyszy po miastach, jak urzędnicy mówią do robotników: idźcie do Witosa po zboże, idźcie do Witosa po drzewo; jeżeli go nie macie na odbudowę, to Witos jest winien. Tak powiadają nawet urzędnicy państwowi. Cóż tedy mówić o przeciwnikach politycznych, zwłaszcza z prawicy, którzy na każdym wiecu mówią, że jeśli nie macie drzewa — Witos winien; jeśli nie macie zboża — Witos winien, jeśli nie macie wolnego handlu, również Witos winien!</u>
          <u xml:id="u-11.88" who="#PDębski">W ten sposób podtrzymuje się wpływ i autorytet tego Rządu; tak współdziała się z nim.</u>
          <u xml:id="u-11.89" who="#PDębski">Na początku mego przemówienia powiedziałem, że patrzymy na ten Rząd, jak na Rząd konieczności państwowych, pojętych w interesie jak najszerszych mas ludowych.</u>
          <u xml:id="u-11.90" who="#PDębski">Zgodziliśmy się na branie udziału w tym Rządzie, będziemy ponosili odpowiedzialność zań, jednak jeśli w tej Wysokiej Izbie, od której zależy siła tego Rządu, nie znajdziemy należytego poparcia, jeśli nie znajdziemy współodpowiedzialności za rządy, oczywiście sami odpowiedzialności ponosić nie będziemy mogli.</u>
          <u xml:id="u-11.91" who="#komentarz">(Brawa).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Ostatnie dnie przyniosły nam dwa wypadki o wielkiej doniosłości dla naszego kraju: zacieśnienie węzłów przyjaźni z państwem francuskiem a zarazem, i może te wypadki nie zupełnie przypadkowo się zeszły — uchwalenie w tej Wysokiej Izbie w drugiem czytaniu Konstytucji polskiej. Sojusz z Francją jest rzeczywiście sojuszem naturalnym, sojuszem, którego domaga się nasza tradycja i wspólny nasz interes. Możemy więc w zupełności podkreślić słowa, jakie w Paryżu wypowiedział Naczelnik Państwa o wspólnych naszych interesach, o zabezpieczeniu pokoju, a zarazem i interesów naszych i interesów Francji.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#StanisławGłąbiński">Żałujemy jednakowoż, że ten sojusz przychodzi do skutku tak późno. Stronnictwo, które mam zaszczyt reprezentować, pod tym względem nie ma sobie nic do wyrzucenia. Myśmy już podczas wojny nabrali przekonania, że powinniśmy się oprzeć o koalicję zachodnią, a nie o państwa centralne. Od początku, gdy tylko to było możliwe, dążyliśmy do tego, aby zawrzeć sojusz z Francją i wogóle z koalicją zachodnią ten węzeł zacieśnić jak najściślej. Przypominam, że kiedy Rada Regencyjna zdecydowała się ostatecznie porzucić stanowisko swoje dawniejsze, kiedy stanęła na stanowisku oświadczenia Wilsona o zjednoczonej i niepodległej Polsce, wówczas my, razem, z innemi stronnictwami przystąpiliśmy do tworzenia rządu w Warszawie, który jednakowoż wówczas, jako rząd koalicyjny nie przyszedł do skutku z powodu, że stronnictwo socjalistyczne, a także i stronnictwo ludowe narazie odmówiły w nim swego udziału. W tym rządzie wysłaliśmy — ja wówczas miałem zaszczyt być ministrem spraw zagranicznych — do komitetu paryskiego delegatów z żądaniem, aby komitet paryski zapośredniczył sojusz pomiędzy Polską a państwami zachodniemi, aby one nam dopomogły do wyrzucenia Niemców i Austriaków z ziem, które wówczas jeszcze zajmowali. Niestety wypadki zrządziły, że rząd ten musiał wkrótce ustąpić, a po tym rządzie przyszedł rząd pana Moraczewskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#StanisławGłąbiński">Wprawdzie przedstawialiśmy Józefowi Piłsudskiemu wówczas, gdy przystępował do tworzenia rządu, że należy utworzyć rząd inny, ze wszystkich stronnictw, rząd koalicyjny, i oprzeć się na tym sojuszu, jednak rada nasza nie była wysłuchana, rząd Moraczewskiego nie poszedł temi drogami, przeciwnie nawiązał ścisłe stosunki z Niemcami. Wiadomy jest pobyt pełnomocnika niemieckiego Kesslera w Warszawie a stanowisko to fatalnie wpłynęło na opinię zagranicy o polityce polskiej i wyrządziło nam wielkie szkody i wielkie krzywdy, których dotychczas nie można było powetować w zupełności.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(P. Dębski: Kto dopomagał do wyrobienia tej opinii, p. Prezesie? Głos inny: Dmowski)</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#StanisławGłąbiński">Nie Panie, jeżeli chodzi o Dmowskiego, to przypominam, że komitet Paryski powstał, kiedyśmy niepodległości nie mieli, i we wrześniu 1917 r. zawarł przymierze z państwami zachodnimi, z Koalicją. Zostaliśmy uznani za sprzymierzeńców, armia walcząca na zachodzie, utworzona w Ameryce, została uznana za armię sprzymierzoną i współwalczącą, a także Stany Zjednoczone Ameryki Północnej uznały tę armię za współwalczącą. Nie można odmówić wielkich zasług Komitetowi paryskiemu, a zarazem jego prezesowi. Na tej podstawie zostaliśmy przyjęci w traktacie Wersalskim jako strona sprzymierzona, inaczej bylibyśmy traktowani jako sprzymierzeńcy państw centralnych, a wiemy, jak sprzymierzeńcy państw centralnych byli traktowani. Proszę sobie przypomnieć Bułgarię albo Turcję. Nie, nie mówmy w ten sposób o komitecie paryskim albo o Dmowskim. Jeżeli mają Panowie jakie szczegółowe zapytania, to chętnie odpowiem, ale nie w tej chwili.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(Głos: Pan nie jest ministrem. P. Anusz: Dlaczego armia Hallera przybyła z takiem opóźnieniem do Polski?)</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Sejm był takiego samego zdania, jakie ja tu wypowiadam.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Wrzawa).</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#StanisławGłąbiński">Przypominam, że 26 marca 1919 r. Wysoki Sejm jednomyślnie oświadczył się za tem, ażeby zawrzeć sojusz z Francją i innemi państwami koalicji i wezwał Rząd do jak najszybszego zawarcia tego sojuszu. A jeżeli chodzi o panów ze stronnictwa ludowego, to przypominam, że wasz prezes Witos — stronnictwo Piastowców połączone jeszcze nie było — oświadczył z żalem, że tak późno uchwała ta nastąpiła, że uchwała powinna była wcześniej nastąpić, co wyszłoby na dobre naszemu narodowi. Ja nic innego nie czynię, lecz również wyrażam żal, a mogę go wyrazić tem słuszniej, że od tego czasu upłynęły dwa lata i dopiero teraz Rząd decyduje się na zawarcie tego sojuszu. A ileż klęski bylibyśmy oszczędzili naszemu Państwu, gdybyśmy byli wówczas ten sojusz zawarli. Z pewnością w Traktacie Wersalskim bylibyśmy inaczej traktowani, z pewnością sprawa Gdańska, Śląska Cieszyńskiego, Śląska Górnego byłaby inaczej załatwiona, niżeli się to stało, gdybyśmy oparli się o państwa zachodnie, gdyby one miały zaufanie, jako do rzeczywistego sojusznika, i nie mielibyśmy tych skutków jakie mamy dzięki chwiejnej polityce.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#StanisławGłąbiński">Domagamy się zatem tego, ażeby na przyszłość ściśle się tego sojuszu trzymano, domagamy się, ażeby raz zaniechano wszelkiej myśli zawierania sojuszu z państwem, które z natury rzeczy jest i będzie nam wrogiem.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#komentarz">(Głos: Insynuacja)</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#StanisławGłąbiński">Nikomu nie insynuuję i cieszę się, że Panowie myślą tak, jak ja. Ale przestrzegamy, aby raz wreszcie porzucono wszelkie inne myśli i żeby ściśle trzymano się tego sojuszu.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli mowa o polityce zagranicznej, to muszę stwierdzić, że także na wschodzie wskutek tego, że nasza polityka szła chwiejną drogą ponieśliśmy duże straty. Trzeba było się trzymać polityki zjednoczenia ziem polskich. Trzeba było zaniechać wszelkich myśli federacyjnych. Trzeba było zaniechać tych wszystkich myśli, a bylibyśmy z pewnością doszli do zawarcia pokoju i uniknęli strat rozmaitych. Jesteśmy przeciwni tego rodzaju tworom, jak Litwa środkowa, jesteśmy przeciwni polityce, która do takiego tworu doprowadziła, żądamy, ażeby Rząd tej polityki zupełnie zaniechał i stanął zresztą na gruncie uchwal sejmowych, które domagają się zjednoczenia tych wszystkich ziem, które do Polski ciążą.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o pokój w Rydze, to byliśmy i jesteśmy za tem, ażeby pokój był zawarty jak najprędzej, i ubolewamy, że obecnie rokowania w Rydze tak długo się przeciągają. Nie chcę wchodzić bliżej w przyczyny, w każdym razie sądzę, że błąd popełniono przez to, że w myśl uchwały Komisji dla spraw zagranicznych nie wysłano do Rygi tych samych delegatów, którzy w tak pomyślny sposób przyprowadzili do skutku preliminaria pokojowe.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#StanisławGłąbiński">Gdybyśmy ich wysłali, to nie wątpię, że rokowania szłyby lepiej i byłyby w krótkim czasie ukończone. Od przewodniczącego dzisiejszej delegacji byliśmy kilkakrotnie zawiadamiani, że już rokowania się kończą, ostatni raz słyszeliśmy, że najpóźniej do 10 lutego rokowania będą ukończone. Widzimy jednak, że rokowania się wloką i że są trudności. Jedyny układ co do wymiany jeńców i uchodźców, który został zawarty, a stało się to przed paru tygodniami, jeszcze dziś nie jest podpisany, nie wiem z czyjej winy, czy z winy bolszewików, czy z czyjej innej, ale domagamy się, ażeby ta sprawa jaknajprędzej została załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(Głos: Będzie pan Jofe miał temat do rozmyślań)</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#StanisławGłąbiński">Jakie mają myśli bolszewicy, nie wiem, jest naszym obowiązkiem czynić wszystko, ażeby pokój jak najprędzej przyprowadzić do skutku.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(P. Anusz: Bolszewicy twierdzą, że narodowa demokracja Polskę do zguby doprowadzi)</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#StanisławGłąbiński">Panowie macie widocznie jakieś bliższe wiadomości od bolszewików.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#komentarz">(P. Anusz: Z ich prasy)</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#StanisławGłąbiński">Drugim faktem wielce pomyślnym, który zaszedł w ostatnich dniach, jest uchwalenie konstytucji przynajmniej w drugiem czytaniu.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#komentarz">(Głosy: Senatu)</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#StanisławGłąbiński">Nie chodzi specjalnie o Senat, stronnictwo, które reprezentuję, oświadczało stale, że chodzi mu przedewszystkiem o to, ażeby Państwo Polskie uzyskało fundamenty swego ładu i swojego istnienia. Poddalibyśmy się w każdym razie uchwale tej Wysokiej Izby i z pewnością nie bylibyśmy, protestów podnosili w takiej formie, w jakiej były czynione, gdy Senat uchwalono. Czy ma być Senat, czy nie, to jest wynik woli tej Wysokiej Izby. Skoro taka jest wola Sejmu, to powinniśmy siebie i swoją wolę szanować.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#StanisławGłąbiński">Przypominam, że gdyśmy się tu zeszli przed dwoma laty, mieliśmy pod tym względem inne zapatrywanie. Powszechne było zdanie, że konstytucja będzie uchwalona w przeciągu krótkiego czasu, może nawet w ciągu jednego miesiąca. Pod tym względem miałem wątpliwości, ale większość posłów była tego zdania, że wystarczy jeden miesiąc, ażeby konstytucję uchwalić. I rzeczywiście położenie naszego Państwa było i jest takie, że należy sobie życzyć, ażeby była uchwalona jak najprędzej, bo konstytucja jest podstawą bytu Rzeczypospolitej, a zarazem kredytu naszego Państwa za granicą. Jeśli chcemy wchodzić w stosunki z zagranicą, to jest obowiązkiem naszym nasz dom własny należycie urządzić, stworzyć fundamenty dla istnienia i rozwoju tego domu.</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#StanisławGłąbiński">Jeśli własnego domu nie zaopatrzymy porządnie, to nie możemy rościć pretensji do tego, ażeby świat darzył nas zaufaniem. Muszę stwierdzić z ubolewaniem, że nie tylko w kraju, lecz i za granicą, specjalnie u naszych przyjaciół dziwiono się, że dotychczas konstytucji nie uchwaliliśmy.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#StanisławGłąbiński">Jeśli chodzi o stronnictwo, które reprezentuję, to przypominam, że z naszej strony czyniliśmy wszystko, ażeby do konstytucji doprowadzić. Znowu tu w znacznej części wina leży w Rządzie. Nie bronię zupełnie dawnych rządów, nie bronię pod tym względem także i rządu p. Paderewskiego, stwierdzam, że nie otrzymaliśmy od rządów projektu konstytucji, z wyjątkiem ordynacji wyborczej, która była uchwalona jeszcze za rządów Swierzyńskiego, a ogłoszona następnie przez rząd Moraczewskiego. Nie otrzymaliśmy projektu konstytucji od rządu p. Paderewskiego, względnie Wojciechowskiego w czasie, gdy Paderewski był nieobecny. Rząd ten stanął na stanowisku, że nie jego jest rzeczą, lecz rzeczą Sejmu konstytucję zaprojektować. To jest oczywiście stanowisko zupełnie błędne, stanowisko, które nie uznaje elementarnego, prymitywnego obowiązku każdego Rządu, a już szczególnie rządu w państwie nowo się tworzącem. Obowiązkiem takiego rządu jest starać się o to, aby budować to państwo, aby zasadnicze prawa temu państwu nadać, a nie uchylać się od tego i pozostawiać inicjatywę komuś innemu. Rząd Wojciechowskiego, względnie Paderewskiego dopiero po Wielkiejnocy pod naciskiem Komisji Konstytucyjnej zdecydował się dać ową deklarację konstytucyjną, która się nie nadawała zupełnie do pracy pozytywnej. To zmusiło niektóre stronnictwa, między innemi Związek Ludowo-Narodowy i Stronnictwo Socjalistyczne do tego, że wystąpiły z własnemi szczegółowemi projektami konstytucji. Na podstawie tych projektów prowadzono pracę przez dłuższy czas w Komisji Konstytucyjnej i uchwalono szereg paragrafów. Dopiero w listopadzie r. 1919 na podstawie pewnego kompromisu, który został zawarty między kilkoma stronnictwami, Rząd przyszedł z projektem, zresztą zbliżonym do projektów istniejących. Ale okazało się, że ten kompromis faktycznie nie istniał, że był oparty na bardzo wątłych podstawach, Rząd nie mógł wywrzeć i nie wywierał także i później żadnego wpływu na tok prac naszych nad konstytucją.</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#StanisławGłąbiński">Należy się więc cieszyć, że przecież raz dobiegliśmy do pewnej mety, żeśmy doszli do tego, iż w drugiem czytaniu konstytucja jako całość została uchwalona. Nie przesądzam, jak ona uchwalona będzie w trzeciem czytaniu, jednakże mamy nadzieję i domagamy się tego w interesie naszego Państwa, w interesie naszego kredytu, w interesie dobrej naszej opinii za granicą, ażeby przyśpieszyć tę pracę i ażebyśmy ostatecznie naprawdę konstytucję sobie nadali.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#StanisławGłąbiński">Przypominam przy tej sposobności, że wogóle Rząd nasz, a przynajmniej Rząd dawniejszy pod tym względem nie rozumiał swoich obowiązków, że wszystkie sprawy najważniejsze wychodziły z inicjatywy i na podstawie naszych projektów. Przypominam, że nawet ustawa o poborze sześciu roczników w chwili niebezpieczeństwa dla Państwa nie wyszła z żądania Rządu, że był to nasz wniosek, który był traktowany w Komisji i przedłożony Wysokiej Izbie; że także, gdy chodziło o uregulowanie granic, o politykę na wschodzie, to wszystko wychodziło z inicjatywy poselskiej, że Rząd w tem nie zajmował żadnego stanowiska. Nie mówię tego specjalnie odnośnie do Rządu p. Prezydenta Witosa, tylko zasadniczo zaznaczam nasze stanowisko, iż Rząd powinien się poczuwać do pewnej odpowiedzialności wobec przyszłości Ojczyzny i do obowiązku, ażeby, jeśli już nie może kierować, bo kierować może tylko prawdziwy rząd, parlamentarny, to przynajmniej, żeby wskazywał Izbie, jakie są najważniejsze sprawy i by pod tym względem projekty rządowe służyły za podstawę obrad i uchwał Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#StanisławGłąbiński">Ten Rząd, który był dotychczas, nazywał się rządem koalicyjnym, w rzeczywistości jednak nie był to rząd koalicyjny od samego początku i pod tym względem przyznaję rację mówcy Polskiej Partii Socjalistycznej. Bo rząd koalicyjny musi się opierać na rzeczywistem porozumieniu stronnictw, na pewnym programie i na poparciu stronnictw dla urzeczywistnienia tego programu.</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#StanisławGłąbiński">Ten rząd koalicyjny urodził się, jak wiadomo, na posiedzeniu Rady Obrony Państwa, gdzie stronnictwa zgodziły się na to, ażeby wysłać swoich przedstawicieli do rządu. Już przy tworzeniu tego rządu okazało się, że o właściwej koalicji nie będzie można myśleć, bo reprezentant partii socjalistycznej wyraźnie oświadczył, że socjaliści nie zrzekają się walki z innemi stronnictwami, jakkolwiek będą mieli reprezentanta w rządzie. Następnie okazały się trudności w obsadzaniu różnych tek, a w szczególności to stronnictwo, które ja reprezentowałem i reprezentuję, Zw. L. N. nie mógł uzyskać miejsca, które z kolei według zasad uchwalonych w Radzie Obrony Państwa jemu się należało. Więc już z samego początku było widoczne, że jednakże tego zupełnego zgrania się, tej harmonii między stronnictwami nie będzie. A następnie widzieliśmy w tej Wysokiej Izbie, że częstokroć projekty rządowe, żądania Rządu były zwalczane przez najbliższe mu stronnictwa, te stronnictwa, które i dzisiaj są stronnictwami rządowemi, a i to stronnictwo, które już nie jest stronnictwem rządowem, zachowywało sobie zawsze wolną rękę wobec przedłożeń rządowych.</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#StanisławGłąbiński">Była walka w Sejmie, była walka i poza Sejmem, była ciągła walka w prasie, na zgromadzeniach, na wiecach. Ja mogę osobiście opowiedzieć o jednym wiecu, który miałem we Lwowie, gdy był jeszcze rząd koalicyjny, a który to wiec został rozbity przez grupę ludzi z jednym z kolegów na czele, widocznie, ponieważ była taka wskazówka, ażeby zgromadzenia innych stronnictw rozbijać.</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#StanisławGłąbiński">Tak przedstawiają się te rządy koalicyjne u nas. Mimo to pozostaliśmy w Rządzie, najpierw dlatego, że szło o to, ażeby przynajmniej na zewnątrz uratować pozory, że Polska w chwili niebezpieczeństwa potrafi się zjednoczyć, potrafi się zdobyć na wspólne działanie i na wspólny rząd. A następnie szło nam także o to, aby pomijać to wszystko, co nas dzieliło, dążyliśmy do tego, żeby osiągnąć to, co się da osiągnąć w danych warunkach. Więc pragnęliśmy osiągnąć nie tylko wspólną obronę, ale i wspólny program w polityce zagranicznej, a w szczególności program oparty na zjednoczeniu ziem polskich; pragnęliśmy doprowadzić i w administracji do pewnych reform, mianowicie do polityki czystych rąk i czystych dróg, na którą się chyba wszystkie stronnictwa zgadzają,...</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#komentarz">(Brawo)</u>
          <u xml:id="u-13.34" who="#StanisławGłąbiński">... a co do której w rzeczywistości nie można powiedzieć, żeby była praktykowana. Sądziliśmy zatem, że tą drogą zapoczątkuje się reformę naszych stosunków administracyjnych i że pozostawimy po sobie spuściznę dla rządów innych.</u>
          <u xml:id="u-13.35" who="#StanisławGłąbiński">Rozumieliśmy to i rozumiemy bardzo dobrze, że rząd koalicyjny na stałe istnieć nie może, bo w społeczeństwie są i muszą być rozmaite kierunki i prądy, które starają się zdobyć przewagę na to, aby się potem urzeczywistnić w czynach, w ustawodawstwie, w administracji. A więc na stałe rząd koalicyjny, któryby łączył wszystkie stronnictwa, możliwy nie jest, ale w chwili wielkiej, w chwili niebezpieczeństwa, w chwili szczególnie początków państwa taki rząd powinien być i za takim rządem przemawialiśmy. I znowu tutaj muszę przypomnieć, że w roku 1918 w październiku, kiedy wyszła owa deklaracja Rady Regencyjnej, podaliśmy ręce tym stronnictwom, które podczas wojny jak najostrzej nas zwalczały, które prześladowały nas w Naczelnym Komitecie Narodowym. Przecież tam zasiadali mężowie, którzy nas jako zdrajców Austrii starali się pognębić, którzy od władz austriackich domagali się, aby nas ścigały i to domagali się z dobrym dla siebie rezultatem.</u>
          <u xml:id="u-13.36" who="#komentarz">(P. Anusz: Memoriał Grabskiego do Bobrzyńskiego)</u>
          <u xml:id="u-13.37" who="#StanisławGłąbiński">Myśmy jednak uważali, że chwila jest za ważna, aby się od nich odsuwać, i razem działaliśmy. Przyjechał tutaj razem ze mną pan Daszyński, razem byliśmy u pana Swierzyńskiego, aby stworzyć gabinet koalicyjny. Nie udało się go jednak stworzyć. Jak wiadomo, potem wskutek dymisji Rady Regencyjnej, kiedy socjaliści nie chcieli współdziałać, wyjechali do Lublina i tam ogłosili własny rząd. Przyjęliśmy z otwartemi rękami Józefa Piłsudskiego w nadziei, że on porządek w naszem Państwie zaprowadzi.</u>
          <u xml:id="u-13.38" who="#komentarz">(Głos: I zaprowadził)</u>
          <u xml:id="u-13.39" who="#StanisławGłąbiński">Konsekwentnie w dalszym ciągu byliśmy za rządem koalicyjnym i bylibyśmy taki rząd otrzymali, gdyby to było możliwe.</u>
          <u xml:id="u-13.40" who="#StanisławGłąbiński">Ostatecznie musieliśmy się zdecydować na to, aby Minister Skarbu Grabski, który nas reprezentował w rządzie, ustąpił z gabinetu.</u>
          <u xml:id="u-13.41" who="#komentarz">(Głos: Dlaczego Kucharskiego zostawiliście?)</u>
          <u xml:id="u-13.42" who="#StanisławGłąbiński">Pan Kucharski jest przedewszystkiem reprezentantem większości posłów wielkopolskich. Pan Minister Skarbu Grabski musiał ustąpić z powodu, że finanse państwa, kurs marki polskiej zgoła nie zależał wyłącznie od systemu skarbowości i od zarządu skarbowego, finanse państwa są w jak najściślejszym związku z całą polityką zagraniczną i z całą polityką wewnętrzną Państwa. Jeżeli polityka zagraniczna, jeżeli polityka wewnętrzna nie jest prowadzona w tym duchu, w jakim to stronnictwo, które wydało z siebie ministra skarbu, je mieć pragnie i jaki uważa za drogę jedynie właściwą i korzystną, to oczywiście nie może ani ten minister, ani to stronnictwo brać na siebie odpowiedzialności za stan finansów.</u>
          <u xml:id="u-13.43" who="#StanisławGłąbiński">Polityka zagraniczna nie była prowadzona w tym duchu, jak tego domagaliśmy się, nie była jasna, a często nawet była wprost dwoista. Polityka wewnętrzna również nie szła tą drogą, jakiej my pragniemy. Starano się zdeptać samorząd, zdławić inicjatywę prywatną i przedsiębiorczość prywatną. Etatyzm zakwitł wbrew naszym zasadom i żądaniom. To wszystko oddziaływać musiało niekorzystnie na nasze stosunki finansowe. Wiadomo, że marka polska spadała coraz niżej. Wydawałoby się, że Minister Skarbu za to jest odpowiedzialny, ale przypominam, że marek polskich wydaliśmy w 1919 r. zaledwie 5 miliardów, że dopiero w roku 1920, a zwłaszcza na wiosnę zaczęto wydawać takiemi masami marki. Pod owe to czasy, począwszy od 1 kwietnia do końca września 1920 r. wydało się przeszło 20 miliardów marek polskich. Sam Minister Skarbu nie jest za to odpowiedzialny, sam Minister Skarbu i to stronnictwo, które go wydało, nie może za to odpowiadać, że kurs marki polskiej tak bardzo się obniżył. Nie będę mówił o wyprawie kijowskiej, bo Panowie wiedzą, że na tę porę właśnie owa nieszczęsna wyprawa wypadła. Byliśmy więc zniewoleni wycofać Ministra Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-13.44" who="#StanisławGłąbiński">Jeśli to mówię, to nie w tem znaczeniu, ażeby wyłącznie polityka wpływała na kurs marki. Mamy wiele innych przyczyn, a w szczególności stan wytwórczości krajowej, stan bilansu handlowego, który wpływa, i to w pierwszym rządzie, na niski kurs marki. Nie myślę ukrywać, że i zarządowi Skarbu, mieliśmy i mamy niejedno do zarzucenia. Przedewszystkiem mamy do zarzucenia Ministerstwu Skarbu, wogóle, że nie postarało się o wprowadzenie szybkiej organizacji władz skarbowych.</u>
          <u xml:id="u-13.45" who="#StanisławGłąbiński">31 lipca 1919 r. uchwaliliśmy tu ustawę tymczasową o organizacji władz skarbowych. Niewątpliwie było to późno dopiero 31 lipca uchwalać organizację władz skarbowych, ale mijały miesiące i dopiero 30 stycznia 1920 r. wydano przepisy wprowadcze co do organizacji tych władz. Jakże, Wysoki Sejmie, można myśleć i marzyć o tem, ażeby nasza skarbowość opierała się na silnych podstawach, jeśli dopiero 30 stycznia 1920 r. przepisy, wprowadzające tę ustawę, zostały wydane, a przecie kilka miesięcy musi minąć zanim się ustawę rzeczywiście wykona i zanim ona wejdzie w życie. A potem dziwimy się i dziwią się inni, że tak małe dochody wpływają do Skarbu. Jeśli władze nie są zorganizowane, to w jaki sposób można uzyskać wielkie dochody?</u>
          <u xml:id="u-13.46" who="#StanisławGłąbiński">A więc niewątpliwie ten zarzut trafia w cały zarząd skarbowy zarówno dawniejszy jak i późniejszy. Przy tej sposobności muszę zaznaczyć, że tak późne, a zarazem pośpieszne wprowadzenie władz skarbowych jest groźne dla przyszłości naszej skarbowości, bo niedość wprowadzać władze skarbowe, lecz trzeba je w ten sposób wprowadzić i urządzić, aby umiały szanować prawa obywateli, a to leży w interesie samego Skarbu. Jeśli władze skarbowe działają zbyt pośpiesznie, jeśli nie uwzględniają praw obywatelom przysługujących, a gwarantowanych im ustawami podatkowemi, jeśli np. nakładają podatki lub ściągają je bez zawiadomienia, bez współudziału Komisji obywatelskich, które są do tego powołane, bez gwarancji obywatelskiej, wówczas same władze podatkowe szerzą t. zw. niemoralność podatkową, wytwarzają przepaść między obywatelami a Państwem i Skarbem publicznym, wytwarzają przepaść, która się później mści na interesach samego Skarbu. Prowadzi to do tego, że obywatele starają się o ile możności dawać zeznania fałszywe, ażeby uchylić się od obowiązku płacenia, w obawie, że może zbyt wielkie sumy, nie należące się, na nich są nakładane. Więc także i z tego powodu zarówno dla ochrony obywateli, jak i w interesie Skarbu musimy się domagać, ażeby ta organizacja władz skarbowych ostatecznie została ukończoną, aby została przeprowadzona w sposób taki, któryby obywatelom dawał gwarancję przed ewentualnemi nadużyciami fiskalnemi.</u>
          <u xml:id="u-13.47" who="#StanisławGłąbiński">Dalej czynimy skarbowości zarzut, że Ministerstwo Skarbu nie zapewniło sobie odpowiedniego wpływu na wszelkie wydatki państwowe, na wszelkie zobowiązania państwowe, na wszelkie przedłożenia, które czy to bezpośrednio, czy pośrednio dotyczą spraw skarbowych. U nas, jak wiadomo, niema jeszcze budżetów takich, któreby mogły być uchwalone przez Wysoki Sejm, bo wszystko, co Rząd przedkładał, przedkładał za późno, ale jednak Rada Ministrów uchwaliła przecież projekty budżetów i to, co Rada Ministrów uchwaliła, powinno wiązać poszczególnych Ministrów. Przynajmniej ten budżet, który Rada Ministrów uchwaliła, powinien być wiążący dla wszystkich i Minister Skarbu powinien mieć prawo zabronienia czynienia jakichkolwiek wydatków, zaciągania jakichkolwiek zobowiązań, które nie były przewidziane w uchwalonym preliminarzu budżetowym. Tymczasem u nas dzieje się zupełnie inaczej. Nie tylko wydatki są czynione, nawet zobowiązania, nawet długi są zaciągane przez poszczególne resorty bez zezwolenia Ministra Skarbu. I kiedy w Komisji Skarbowo-Budżetowej domagaliśmy się, ażeby Minister Skarbu dał dokładny wykaz długów i zobowiązań, okazało się, że Minister Skarbu nie jest w stanie tego uczynić, bo nie ma sprawozdań, a są rozmaite zobowiązania zaciągane bez wiedzy i zezwolenia tego Ministra. Wiadomo mi np., że są rozmaite umowy czynione z rozmaitemi spółkami akcyjnemi, jak np. spółka wyrobu broni, wyrobu aeroplanów, wyrobu lokomotyw, wyrobu samochodów i t. d. Nie zaprzeczam, że te wszystkie umowy z temi spółkami są nam potrzebne, ale jednakowoż w tych umowach Rząd zaciąga bardzo daleko posunięte zobowiązania, zobowiązania, które sięgają w miliardy. Nie tylko Sejm o tem nic nie wie, ale nawet nie jestem pewien czy Minister Skarbu wie o tem wszystkiem.</u>
          <u xml:id="u-13.48" who="#komentarz">(Głos: Wie, napewno wie)</u>
          <u xml:id="u-13.49" who="#StanisławGłąbiński">Minister Skarbu oczywiście powinien wiedzieć, ale w takim razie powinien nam podać do wiadomości, jakie zobowiązania zaciąga, gdyż takich zobowiązań nie można na Państwo zaciągać bez zezwolenia i wiedzy najwyższej władzy ustawodawczej. Przecież to są zobowiązania bardzo daleko i głęboko sięgające i jest obowiązkiem naszym przejrzeć przynajmniej w Komisji te rozmaite postanowienia i zbadać czy tam niema czasem postanowień, które byłyby niebezpieczne pod względem finansowym.</u>
          <u xml:id="u-13.50" who="#StanisławGłąbiński">A dalej, Wysoka Izbo, muszę zarzucić naszemu zarządowi skarbowemu brak skutecznej kontroli. Mamy wprawdzie władzę, Najwyższą Izbę Kontroli Państwa, która jednakowoż zbyt późno zaczęła funkcjonować i zbyt zresztą niedostatecznie jest uposażona, ażeby mogła czynić zadość obowiązkom powszechnej kontroli. Kontrola, którą ta władza dotychczas prowadzi, jest kontrolą doraźną, to jest kontrola tylko przypadkowa w miarę tego, jak przychodzi wiadomość o jakimś nadużyciu, wysyła się delegata, który to nadużycie stwierdza. Wiemy o tem, że panuje u nas w niektórych gałęziach administracji wojskowej i cywilnej, a szczególniej, muszę powiedzieć, w wojskowej, wielkie marnotrawstwo; wiemy o tem, że szczególniej w misjach naszych, np. w misji w Paryżu, marnotrawstwo to przybrało wielkie rozmiary, że uderzyło nawet obcych i ściągnęło na siebie zarzuty obcych. Mamy pewne pod tym względem sprawozdania, ale to są tylko doraźne i przypadkowe rzeczy, które do naszej wiadomości doszły. Donoszą nam np. z Ameryki, że tam nasz własny zakład mianowicie „Puzapp” ma obniżać kurs marki polskiej. Nie wchodzę w szczegóły, nie badałem tych rzeczy, ale takie jest zdanie polonji amerykańskiej, że wówczas, biedy był kurs marki korzystny, Puzapp rzucał wielkie ilości marek polskich na rynek i przez to obniżył kurs marki. A może i na innych rynkach, w Gdańsku, w Szwajcarii i t. d. są podobne smutne objawy? Czy P. Minister Skarbu jest o tem zawiadomiony? Czy polityka finansowa jest jednolicie prowadzona, czy ministerstwa mają prawo na własną rękę dysponować markami i w ten sposób krzyżować politykę finansową Ministerstwa Skarbu? To są pytania, na które Minister Skarbu powinien odpowiedzieć. Ale jakkolwiek ta odpowiedź wypadnie, to z tego stanu rzeczy, jaki dzisiaj panuje, wynika, że w każdym razie kontrola nie była dostateczna i nie była skuteczna.</u>
          <u xml:id="u-13.51" who="#StanisławGłąbiński">Wskutek braku kontroli doszliśmy do tego, że dotychczas władze nasze nie są w stanie przedstawić nam rachunków z administracji skarbowej dawniejszej. W swoim czasie był z inicjatywy poselskiej postawiony wniosek i był przedmiotem obrad w Wysokiej Izbie, domagający się tego, żeby rachunki za cały czas od pierwszej chwili niepodległości naszej Ojczyzny były przedstawione Wysokiemu Sejmowi. Ten wniosek został odesłany do komisji z tem, żeby zażądać wszelkich rachunków od wszystkich instytucji, komitetów naczelnych i t. d. i wskutek tego nie mógł być ostatecznie tutaj załatwiony. Ale Komisja Skarbowo-Budżetowa domagała się i domaga rachunków przynajmniej z gospodarki państwowej.</u>
          <u xml:id="u-13.52" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy i głos: Pan jest Prezesem Komisji Budżetowej)</u>
          <u xml:id="u-13.53" who="#StanisławGłąbiński">Właśnie domagam się tego. Pan o tem chyba nie wie, że prezes Komisji Skarbowo-Budżetowej sam rachunków nie przygotowuje, tylko może się ich domagać. Domagam się tych rachunków i ostatecznie nawet z pewnem zadowoleniem muszę powiedzieć, że otrzymaliśmy pewną część rachunków w ostatnich dniach.</u>
          <u xml:id="u-13.54" who="#StanisławGłąbiński">Nie są to zamknięcia rachunkowe, to jest tylko sprawozdanie kasowe. Więc otrzymaliśmy sprawozdanie kasowe z wyniku kasowego za jeden kwartał, od 1 kwietnia 1920 r. do końca czerwca tegoż roku. Te wyniki dostaliśmy, te wyniki mamy i będziemy je badać. To jeszcze nie jest formalne zamknięcie rachunkowe, bo szeregu tych dawnych wyników nie mamy, a jeżeli nie mamy tych dawnych wyników, to nie możemy mówić o formalnem zamknięciu kasowem, bo, jak każdemu wiadomo, można czynić wydatki zarówno na rachunek dawnego okresu, jak i przyszłego.</u>
          <u xml:id="u-13.55" who="#StanisławGłąbiński">Ten brak kontroli w poszczególnych gałęziach administracji spowodował, że dzisiaj nawet Minister Skarbu, nie tylko przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej, jak tego jeden z Panów żądał, lecz sam p. Minister Skarbu, jest bezsilny, bo domaga się od poszczególnych gałęzi administracji tych rachunków, a otrzymać ich nie może.</u>
          <u xml:id="u-13.56" who="#StanisławGłąbiński">Domagamy się zatem, ażeby na przyszłość stanowisko Ministra Skarbu było inne, ażeby było naprawdę silne, ażeby Minister Skarbu był gospodarzem w prawdziwem tego słowa znaczeniu, jak to już kilkakrotnie z tej wysokiej trybuny domagaliśmy się. Na tem wyjdzie dobrze całe Państwo i każda gałąź administracji, bo tylko w ten sposób będzie można wprowadzić ład w naszą administrację państwową i nadać dobry kierunek rozwojowi naszej skarbowości. Żądając jednakże ładu w administracji skarbowej, tem samem i to przedewszystkiem domagać się musimy ładu w każdej dziedzinie naszej administracji, musimy więc jednocześnie domagać się reorganizacji tej administracji, a to w dwojakim kierunku: po pierwsze w kierunku jej uproszczenia, a następnie w duchu owiania administracji innym zupełnie duchem, aniżeli ten, który dzisiaj ją ożywia.</u>
          <u xml:id="u-13.57" who="#StanisławGłąbiński">Najpierw jak powiedziałem w duchu uproszczenia. To jest żądanie stawiane przez nas, jak i przez inne stronnictwa od dłuższego czasu, któremu po części stara się uczynić zadość teraźniejszy gabinet. Dzisiaj bowiem otrzymaliśmy zawiadomienie od p. Prezydenta Ministrów, że już w niektórych ministerstwach pewne uproszczenia nastąpiły, że mianowicie pewną ilość urzędników usunięto, że zmniejszono znacznie liczbę urzędników. To jednakże, Wysoka Izbo, nam nie wystarcza, najpierw dlatego, że niedość jest usunąć urzędników z pewnych tylko działów centralnych, chodzi o to, ażeby w całym systemie administracji państwowej to uproszczenie nastąpiło i żeby było widoczne. My dotychczas otrzymywaliśmy wiadomości, że w niektórych powiatach jest 10 razy więcej urzędników, niż bywało za czasów rosyjskich. To jest rzecz niedopuszczalna, bo przecież gros urzędników jest, a przynajmniej powinno być na prowincji. W systemie ogólnym nie zaszły dotąd żadne zmiany, a nawet niewiadomo nam, czy ci urzędnicy, którzy zostali usunięci w poszczególnych działach administracji, nie zostali przyjęci w innych. Wiadomo mi, że część kolejarzy, nawet wyższych kolejarzy została wbrew protestowi ich przydzielona do Dyrekcji poznańskiej bo tam jest mniej urzędników, niż tutaj. Jeżeliby w ten sposób uproszczenie miało nastąpić, to oczywiście nie byłoby to wcale uproszczenie.</u>
          <u xml:id="u-13.58" who="#StanisławGłąbiński">Zresztą równocześnie tworzy się coraz nowe urzędy. Sam p. prezydent gabinetu oświadczył, że urzędy ziemskie już mają 1400 urzędników, nie wiadomo więc ilu nowych przybyło, więcej może niż ta ilość, jaką się usunęło.</u>
          <u xml:id="u-13.59" who="#StanisławGłąbiński">Przy tej sposobności pozwolę sobie nadmienić, że nie wszystkie daty przez Prezesa gabinetu przytoczone, były ścisłe. I tak powiedział nam Prezydent gabinetu, że wydatki na Ministerstwo Spraw Wojskowych zostały z 4 ½ miliarda zmniejszone na 3 ½ miliarda. Otóż jako prezes Komisji Skarbowo-Budżetowej muszę powiedzieć, że te cyfry inaczej się przedstawiają: a mianowicie Ministerstwo Spraw Wojskowych domagało się 4837,000,000, a otrzymało 3 ½ miliarda, jednakże domaga się ono uzupełnienia w sumie dwustu kilkudziesięciu milionów, ponieważ wydatki zostały już poczynione, zamówienia zostały zrobione. A zatem nie 3 ½ miliarda tylko 4 miliardy ośmset kilkadziesiąt tysięcy. Ja mówię na podstawie danych, jakie nam przedstawiło Ministerstwo Spraw Wojskowych. To, że Minister Skarbu zaliczył tylko 3 ½ miliarda, nie świadczy jeszcze o tem, że wydatki zostały zmniejszone. Chcę być jednak sprawiedliwym i muszę przyznać, że wobec spadku marki polskiej, gdyby te wydatki pozostały takie jak dawniej, wynosiłyby nie 5 czy 4 ½ miliarda, ale znacznie więcej. Wspominam o tem tylko dlatego, że o tem zmniejszeniu wydatków mówiono.</u>
          <u xml:id="u-13.60" who="#StanisławGłąbiński">A dalej, jak powiedziałem, domagać się musimy tego, ażeby nasz stan urzędniczy był owiany innym duchem, aniżeli ten, jaki przynajmniej w szerokich sferach, na szczęście nie we wszystkich, naszego stanu urzędniczego można zauważyć. Muszę stwierdzić, że u nas zaczyna się wytwarzać typ biurokracji, który odziedziczył wszystkie ujemne strony dawnej biurokracji austriackiej albo i rosyjskiej, a natomiast nie przyswoił sobie dobrych stron, jakie miała np. administracja niemiecka. Otóż musimy wychodzić z tego stanowiska, że w Państwie Polskiem, które zmartwychwstało, które jest demokratyczne, każdy urzędnik powinien się uważać przedewszystkiem za sługę publicznego, nie powinien myśleć o żądzy władzy, o żądzy panowania i żądzy okazania swej władzy, lecz w załatwianiu, każdej sprawy powinien myśleć o tem, ażeby jak najprędzej pójść na rękę obywatelom i jak najszybciej sprawę załatwić.</u>
          <u xml:id="u-13.61" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Jaka płaca, taka praca)</u>
          <u xml:id="u-13.62" who="#StanisławGłąbiński">Dwojakie jest stanowisko, jakie zajmują różne sfery urzędnicze. Pierwsze stanowisko odpowiada dawniejszym czasom, absolutnym, w których urzędnik czy „czynownik” uważał się za uprzywilejowanego człowieka, od którego reszta społeczeństwa jest zależna, ale w naszem Państwie Polskiem kto chce być urzędnikiem, powinien pamiętać, że nie idzie po władzę, tylko po ciężką służbę publiczną, ażeby każdy obywatel widział, że jest w swoim własnem państwie, że to nie jest już państwo zaborcze, ażeby obywatel miał łatwość przystępu i ażeby każda sprawa, która może być natychmiast załatwiona, była natychmiast załatwiona, ażeby się nie przewlekało niepotrzebnie tych spraw, nie uciekało do różnych sposobów, do t. zw. po niemiecku „szimlów”, lecz, żeby natychmiast załatwiać sprawy nawet telefonicznie jeśli mogą być załatwione telefonicznie.</u>
          <u xml:id="u-13.63" who="#StanisławGłąbiński">Do tego jest powołany nasz urzędnik. Takich urzędników mieć pragniemy. Niewątpliwie mamy już i takich, lecz wiadomości, jakie mamy z wielu stron, świadczą, że i ów drugi typ biurokraty złego zaczyna się niestety u nas zakorzeniać. Przeciw temu musimy stanowczo występować i musimy żądać od Rządu, ażeby czuwał, aby urzędnicy w ten sposób obowiązki swoje pojmowali, i ażeby swoją kontrolę nad tem rozciągnął, a ta kontrola będzie tylko wtedy skuteczna, gdy będą pociągani do odpowiedzialności nie tylko mali urzędnicy, którzy coś zawinili, lecz i ich przełożeni. Niech i ten przełożony wie, że jest odpowiedzialny za działalność swych podwładnych, a wówczas przełożony będzie wpływał na to, by sprawy przez referentów, subreferentów czy jak się tam oni nazywają, rzeczywiście gładko, szybko i sprawnie były załatwiane.</u>
          <u xml:id="u-13.64" who="#StanisławGłąbiński">Mówiono również wiele w tej Wysokiej Izbie o t. zw. etatyzmie, mówiono wiele o tem, że w naszem Państwie zakradł się dziwny system przejmowania wszystkiego w ręce państwa, nawet wówczas, gdy koniecznej tego potrzeby niema, system wzięty niby z idei socjalistycznych, ale w rzeczywistości nie będący nawet socjalistycznym. Bo pod tym względem muszę przyznać rację jednemu z mówców socjalistycznych, zdaje się posłowi Diamandowi, że etatyzm nie jest zupełnie identyczny z socjalizmem. Socjalizm opiera się na idei ewolucji społecznej, zmierzającej do uspołecznienia produkcji, gdy tymczasem etatyzm, to system bezduszny, mechanizm bezduszny, bezideowy, polegający tylko na jakiejś chęci brania wszystkiego w ręce państwa, jak gdyby społeczeństwo już nie mogło sobie poradzić, jak gdyby było jeszcze niemowlęciem nie umiejącem chodzić, które we wszystkiem potrzebuje pomocy państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.65" who="#StanisławGłąbiński">Był czas w historii, że rzeczywiście tego rodzaju etatyzm przedstawiał się jako uzasadniony, to był okres wieku 16, 17 i początku 18, okres t. zw. państw policyjnych, to był czas, gdy państwa dopiero się tworzyły na gruncie państwa feudalnego i stanowego i trzeba było uczyć społeczeństwa jak się rządzić, trzeba było uczyć, jak gospodarować, trzeba było rzemieślnika czy przemysłowca nauczyć, jak ma wytwarzać. Powstały państwa, które później nazwano państwami policyjnemi, które chciały całe życie gospodarcze stale wchłonąć w siebie za pomocą rozmaitych przepisów i przymusowych nakazów, ale te państwa miały rację bytu przez czas początkowy. Okazało się jednak wnet, że te wszystkie reglamentacje i przepisy przymusowe stały się ciężarem dla społeczeństwa. Społeczeństwa zaczęły protestować przeciw temu i doszło do tego, że powstały rozruchy i walki. Jedną z przyczyn wielkiej rewolucji francuskiej było nie co innego, tylko praktyka państwa policyjnego. Przecież my w Polsce mamy chyba inne tradycje i inne przykłady; mamy doświadczenie wieków za sobą i nie potrzebujemy rozpoczynać od prób takich, jakie były w okresie 16 czy 17 stulecia. My możemy stworzyć sobie odrazu państwo oparte na nowożytnych zasadach, a taką zasadą, jeśli nie chcemy odrazu wprowadzać państwa socjalistycznego, państwa kolektywistycznego, o ileby to być mogło, musi być zasada wolności osobistej, wolności gospodarczej, zasada inicjatywy prywatnej, zasada przedsiębiorczości, zasada mnożenia sił produkcyjnych w społeczeństwie, mnożenia tych sił, które mogą podnieść dobrobyt poszczególnych warstw i dobrobyt całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-13.66" who="#StanisławGłąbiński">Zapewne, wówczas kiedy p. Moraczewski objął rządy, i przedtem kiedy p. Daszyński ogłosił ową Republikę ludową, program ten był zupełnie inny. Ogłoszono program socjalistyczny, ogłoszono program wywłaszczania fabryk. Ale czy te programy mogły być urzeczywistnione, bardzo wątpię; ale że te programy wyrządziły nam wielką szkodę, że wywołały wielkie niedowierzanie zagranicy i obcego kapitału do nas i że wskutek tego niedowierzania jeszcze dotychczas cierpimy, to nie ulega wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-13.67" who="#komentarz">(Głos: Tak jest).</u>
          <u xml:id="u-13.68" who="#StanisławGłąbiński">A więc pozostańmy już przy tych zasadach, na których opiera się nowożytne społeczeństwo demokratyczne; pozostańmy przy tych zasadach tem więcej, że jesteśmy społeczeństwem na prawdę demokratycznem, że przecież ten Sejm chyba zajmuje się także kwestią społeczną, że ten Sejm wprowadza ograniczenia wszędzie tam, gdzie one w interesie warstw słabszych są potrzebne. Oczywiście zasada wolności nie wyklucza tego, że wprowadza się ograniczenia w wywozie i dowozie na rzecz warstw słabszych, że wprowadza się rozmaite ubezpieczenia społeczne, rozmaite ustawy przeciw lichwie i wyzyskowi, bo przecież w państwie nie będziemy mogli teraz i w przyszłości znosić tego, żeby pewne warstwy wyzyskujące, paskarskie czy lichwiarskie pastwiły się ekonomicznie nad całym narodem. Ale zasada musi być utrzymana i tylko w ten sposób będziemy mogli zaszczepić silną produkcję tam, gdzie jej niema, będziemy mogli wzmocnić i podnieść dobrobyt do tego stopnia, żebyśmy mogli wyrównać nasz bilans handlowy z zagranicą, żebyśmy nie byli Łazarzem, który musi wyciągać ręce do zagranicy o pieniądze, o pożyczkę, żebyśmy sami sobie mogli dać radę. I wówczas z pewnością także będziemy mieli większe poszanowanie za granicą, lepszy i tańszy kredyt otrzymamy, nie będziemy potrzebowali oglądać się za sprzymierzeńcami, którzy by mogli nam dać pieniądze, bo nas szukać będą. Społeczeństwo zdrowe, które się rozwija ekonomicznie, nie potrzebuje wysyłać ani ministrów skarbu, ani innych delegatów za granicę, do tego społeczeństwa przychodzą inni z prośbą, żeby pozwoliło lokować tam swoje kapitały, bo taka lokata jest i pewna i korzystna dla drugich.</u>
          <u xml:id="u-13.69" who="#StanisławGłąbiński">Dziś z tego miejsca była już mowa o t. zw. unifikacji. Wysoka Izbo, trzeba żeby wszystkie stronnictwa porozumiały się co do znaczenia tego wyrazu i co do celów, jakie z tem hasłem łączymy. Jeżeli przez unifikację rozumiemy jedność Państwa Polskiego, to chyba wszyscyśmy do tego jednego Państwa Polskiego tęsknili i staraliśmy się to Państwo wywalczyć, każdy na swój sposób. Obecnie to Państwo mamy i chyba nikt tej jedności państwowej zrzekać się nie myśli. Ale mówiąc o unifikacji, często mieszamy i łączymy różne pojęcia. Przedewszystkiem unifikacja, to nie centralizacja; może być Państwo jednolite i bardzo silne, a jednak oparte na szerokiej autonomii, na szerokim samorządzie poszczególnych dzielnic czy poszczególnych województw, czy poszczególnych okręgów. Mamy np. jednolite państwo Szwajcarskie, państwo związkowe, które się opiera na zupełnej autonomii, jak gdyby na odrębnych państewkach. Mieliśmy także Rzeszę Niemiecką. Z drugiej jednak strony może być państwo, które stara się, o ile możności samorząd ograniczyć, które stara się skupić wszystko w jednym centralnym ręku. Wzorem takiego państwa jest Francja, jakkolwiek w ostatnich czasach i we Francji tendencje samorządowe biorą górę. A więc przedewszystkiem przez unifikację nie możemy rozumieć centralizmu, nie możemy rozumieć idei centralistycznych. My Polacy przynajmniej w tradycji byliśmy zawsze przeciwni centralizmowi, a także w zaborach w każdej dzielnicy występowaliśmy za najszerszą autonomią, samorządem i ta literatura, którą myśmy wytworzyli, może jest cenna i przydałaby się wogóle w literaturze światowej na wykazanie, że rzeczywiście samorząd uwzględniający właściwości poszczególnych dzielnic, właściwości także i gospodarcze, ma zupełne uzasadnienie także pod względem politycznym, bo jest w interesie każdego państwa, żeby wszyscy jego obywatele czuli się zadowolonymi, by każda część kraju była zadowolona z tego państwa. Przecież nikt nie myśli zmuszać poszczególnych części państwa do tego, by naginały się do pewnych urządzeń, które dana dzielnica odczuwa jako wstrętne dla siebie lub obce.</u>
          <u xml:id="u-13.70" who="#StanisławGłąbiński">Zupełne scentralizowanie życia gospodarczego w Warszawie odbiło się już dziś fatalnie na innych dzielnicach. Muszę powiedzieć, że we Lwowie np. narzekają powszechnie większe zakłady i przedsiębiorstwa na to, że nie są w stanie utrzymać się we Lwowie i muszą dyrekcje swoje przenosić do Warszawy, ponieważ w Warszawie tak wszystko scentralizowano, że we Lwowie żadnej sprawy nie można załatwić, ze wszystkiem trzeba udawać się do Warszawy, a ponieważ to wymaga wielkich kosztów i straty czasu, więc jest o wiele lepiej przenieść naczelną dyrekcję zakładu do Warszawy i tam się bezpośrednio z Rządem rozrachowywać. Nie dążymy przecież chyba do tego, aby w ten sposób zaludniać przeludnioną już Warszawę, a wyludniać równocześnie ze wszystkich większych zakładów i przedsiębiorstw poszczególne dzielnice i poszczególne stolice.</u>
          <u xml:id="u-13.71" who="#StanisławGłąbiński">A tymczasem Rząd ze swojej strony pod tym względem bardzo mało robił i robi, aby uczynić zadość tym naturalnym dążeniom samorządowym. Co prawda, Małopolska o tyle jest lepiej traktowana, że tam, przynajmniej na razie, pozostał dawny Wydział Krajowy z pewnemi prawami samorządowemi pod inną nazwą, ale już dość czasu upłynęło, odkąd uchwaliliśmy województwa dla Małopolski i nie wiadomo, dlaczego te województwa nie są w życie wprowadzone. Sądzę, że właśnie Stronnictwo Ludowe powinno być tem zainteresowane, ażeby jak najprędzej województwa wprowadzić w życie, bo wobec tego, że się ich tam nie wprowadza, a Stronnictwo Ludowe ma tam poplecznika w delegacie p. Gałeckim, który rządzi byłą Galicją, krążą takie zdania, być może mylne, że to jest w interesie Stronnictwa Ludowego, żeby tych województw nie wprowadzać i aby p. Gałecki mógł rządzić całą dzielnicą niepodzielnie. Otóż prosimy bardzo, ażeby szanowne stronnictwo wywarło swój wpływ na Prezesa gabinetu, ażeby raz przecież te województwa wprowadził w życie, ażebyśmy mieli rzeczywiście jakiś zarząd miejscowy, bo ten zarząd, jaki jest obecnie, jest zupełnie dla kraju nieodpowiedni. Nie chcę czynić zarzutów dzisiejszemu zarządcy, jest to człowiek bardzo czynny, ale według naszego ogólnego przekonania i doświadczenia, do administrowania krajem zupełnie się nie nadaje, kraj na tem bardzo wiele cierpi, i z tego powodu pragniemy, abyśmy mieli przecież kogoś, kto będzie znał bliżej stosunki i będzie mógł istotnie zarządzać tym krajem, a przynajmniej tem lub owem województwem.</u>
          <u xml:id="u-13.72" who="#StanisławGłąbiński">A teraz przechodzę do unifikacji Wielkopolski i Pomorza. Zaznaczam zaraz na wstępie, że wielką krzywdę wyrządzają właśnie Wielkopolsce i Pomorzu — całej b. dzielnicy pruskiej, wszyscy ci panowie, którzy tutaj w Wysokiej Izbie mówią o ich chęci odłączenia się od Polski; wyrządzają wielką krzywdę nie tylko tej dzielnicy, ale i całej Polsce, bo na to patrzy zagranica i zagranica mniema, że rzeczywiście istnieją u nas jakieś odśrodkowe dążności.</u>
          <u xml:id="u-13.73" who="#StanisławGłąbiński">Na dowód, jak wielką krzywdę pod tym względem Panowie wyrządzacie, a szczególniej skrajna lewica, przypomnieć muszę przedewszystkiem zachowanie się tej dzielnicy podczas wojny. Któż to był tym, kto chciał odseparować dzielnicę pruską od Polski? Czy to byli Poznańczycy, albo Pomorzanie?</u>
          <u xml:id="u-13.74" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-13.75" who="#StanisławGłąbiński">Poznańczycy i Pomorzanie zawsze stali na tem stanowisku, że chcą do Polski należeć.</u>
          <u xml:id="u-13.76" who="#komentarz">(Wrzawa).</u>
          <u xml:id="u-13.77" who="#StanisławGłąbiński">Przypomnieć muszę Panom mowę prezesa Koła Polskiego w parlamencie berlińskim z 31-go października 1916 roku.</u>
          <u xml:id="u-13.78" who="#StanisławGłąbiński">W przededniu ogłoszenia aktu 5 listopada, kiedy już ten akt był znany, przypominam, jak poseł Seyda w parlamencie berlińskim oświadczył, że Wielkopolska, że cała dzielnica pruska uważa się za integralną część narodu polskiego i protestuje przeciwko temu, ażeby sprawę Polski rozwiązywano bez niej. A kiedy akt 5 listopada został ogłoszony, wówczas znowu inny poseł w Sejmie Pruskim, ks. Styczyński, zdaje się tutaj obecny, powiedział to samo i ten sam protest w Sejmie Pruskim wygłosił. A jakżeśmy a przynajmniej znaczna część naszych dzielnic zachowała się wobec tej dzielnicy? Kiedy akt 5 listopada został ogłoszony, wówczas, uważały to za rzecz całkiem naturalną. Naczelny Komitet Narodowy i inne stronnictwa, uważały, że o dzielnicy pruskiej nie ma w nim mowy, że ta dzielnica pruska do Polski należeć nie będzie. Co gorsza, mnie samemu, który zajmowałem stanowisko analogiczne z dzielnicą pruską i posłami tej dzielnicy, robiono zarzut, że posłowie dzielnicy pruskiej są niepatriotyczni, tak mi mówili nasi posłowie z Koła Polskiego w Wiedniu — że utrudniają powstanie Polski, bo robią protesty i mogą zaszkodzić sprawie polskiej, bo to może rozgniewać cesarza Wilhelma i z aktu 5 listopada może nic nie być. Kto więc starał się odseparować? Nie dzielnica poznańska czy pomorska, ale przeciwnie, nasze niektóre stronnictwa starały się odłączyć tamte dzielnice od Polski, podczas gdy one ciągle myślały o Polsce. Przypominam, że wszystkie usiłowania z tej strony,...</u>
          <u xml:id="u-13.79" who="#komentarz">(Wskazuje na lewicę)</u>
          <u xml:id="u-13.80" who="#StanisławGłąbiński">... aby je skłonić do innego stanowiska, były bezowocne. Koło Polskie wysłało delegatów do Berlina w tem celu, ażeby nakłonili posłów parlamentu berlińskiego do głosowania za budżetem, lecz posłowie tamci z oburzeniem odparli żądanie i nie głosowali za budżetem i za pożyczkami i nie podpisywali pożyczek. Naczelny Komitet Narodowy posłał samego delegata w osobie zdaje się zmarłego już Wicherkiewicza, ażeby zachęcił ziemian tamtejszych do oświadczenia się za aktem 5 listopada, ale delegat ten wrócił z niczem, odpowiedziano mu, że gotowi są poświęcić wszystkie swoje majątki i miliony, ale chcą należeć do Polski i Polski się nie zrzekną. Z taką odpowiedzią wrócił delegat z Wielkopolski.</u>
          <u xml:id="u-13.81" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-13.82" who="#StanisławGłąbiński">A kiedy u nas w czasie okupacji panował głód, kiedy dzieci cierpiały, wówczas urządzano w całej dzielnicy pruskiej osobne dnie, które nazywano dniami ofiary i wstrzemięźliwości. Wstrzymano się od jedzenia, składano hojne ofiary na nasze dzieci.</u>
          <u xml:id="u-13.83" who="#StanisławGłąbiński">A zatem Wysoki Sejmie, bądźmy sprawiedliwi i nie krzywdźmy tej dzielnicy.</u>
          <u xml:id="u-13.84" who="#StanisławGłąbiński">A kiedy wybory po rewolucji rozpisywano do parlamentu w Weimarze, wówczas Wielkopolska i Pomorze odmówiły udziału i zamiast wybierać posłów do tego parlamentu wybrano Naczelną Radę Ludową, która miała się zająć sposobami przyłączenia do Polski. A w grudniu kiedy nastała sposobność wyrzucenia Niemców, sami wyrzucili ich tak daleko, jak było można.</u>
          <u xml:id="u-13.85" who="#komentarz">(Różne okrzyki).</u>
          <u xml:id="u-13.86" who="#StanisławGłąbiński">Stworzyli armię swojemi własnemi siłami,...</u>
          <u xml:id="u-13.87" who="#komentarz">(Wrzawa, różne okrzyki),</u>
          <u xml:id="u-13.88" who="#StanisławGłąbiński">... że na czele tej armii stał Muśnicki, to się wielu nie podoba, nie wchodzę w to, ale stworzono armię, o której przyznali sami Francuzi, że to jest model małej, ale dobrej armii. I ta armia myślała nie tylko o dzielnicy poznańskiej. Przypominam, że kiedy niebezpieczeństwo groziło Lwowowi, kto pierwszy pospieszył na pomoc i to skuteczną Lwowowi?</u>
          <u xml:id="u-13.89" who="#komentarz">(P. Anusz: Ale nie pierwsi)</u>
          <u xml:id="u-13.90" who="#StanisławGłąbiński">Pospieszyły oddziały poznańskie. I do Wilna i gdzieindziej śpieszyły te oddziały.</u>
          <u xml:id="u-13.91" who="#StanisławGłąbiński">A zatem nie należy tu robić zarzutów, że ktokolwiek z Polaków z tej dzielnicy myśli o jakimś separatyzmie. Nikt o tem nie myśli, owszem każdy myśli o tem, ażeby to społeczeństwo, które należy do Polski, czuło się szczęśliwe w tej Polsce, ażeby ta unifikacja, to zupełne połączenie z Ojczyzną nastąpiło w ten sposób, ażeby nikogo nie skrzywdzić, nikogo nie drażnić, nie wywoływać niezadowolenia, które niestety zostało już wywołane i w Wielkopolsce i na Pomorzu. Jest naszym obowiązkiem dążyć do tej zupełnej jedności w ten sposób, ażeby, jak słusznie powiedział mój przedmówca p. Dębski, szanować odrębności dopóty, dopóki się one nie zatrą, a one się zatrą z pewnością, ale dopóki się same w naturalnym rozwoju życia nie zatrą, dlaczegóż mamy niszczyć te siły społeczne, które są tam skupione, dlaczego mamy je rozbijać, dlaczego mamy robić wrażenie, że nam chodzi o to, ażeby na tem zyskiwały inne dzielnice? Przecież my wszyscy obejmujemy wszystkie dzielnice jedną miłością i pragnieniem, ażeby się czuły szczęśliwe w tej naszej Ojczyźnie. Więc niema mowy o jakimś separatyzmie, o jakichś szańcach, o których wspomniał tutaj p. poseł Daszyński.</u>
          <u xml:id="u-13.92" who="#StanisławGłąbiński">Mamy na szczęście jedną część Ojczyzny naszej, która bezpośrednio od wojny nie ucierpiała — mamy tę część, która może dopomóc do naszego wyżywienia, która była zamożniejsza, była bogatsza niż inne części. Dziś nie jest już ona tak bardzo bogata, ponieważ, jak wiadomo, ucierpiała z powodu różnych systemów aprowizacyjnych, które u nas panowały. Przypomnę, że inne dzielnice za zboże daleko wyższe pobierały sumy, niż tamta, że dziś, kiedy chodzi o rozparcelowanie jakiego majątku na Pomorzu czy w Wielkopolsce, to chłop wielkopolski czy pomorski nie rozporządza już takiemi funduszami, żeby mógł przystąpić do parcelacji, już raczej nasi włościanie mają więcej pieniędzy, bo w ostatnich latach ten chłop wielkopolski nie stał się bogatszy, lecz przeciwnie — zubożał.</u>
          <u xml:id="u-13.93" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest)</u>
          <u xml:id="u-13.94" who="#StanisławGłąbiński">Musimy więc wierzyć także w uczucie polskie, musimy wierzyć wreszcie, że Polacy tamtejsi, którzy w czasie długiej niewoli dali tyle dowodów swej wierności dla Ojczyzny, i miłości Ojczyzny, są jej wierni i nadal wiernymi pozostaną. Nie łammy tego co nie powinno być łamane. Pozostawmy jak najszerszy samorząd, dopóki nie jesteśmy w stanie wprowadzić tam szerokiego samorządu wojewódzkiego. Pozostawmy te odrębności. Dlaczego mamy najpierw scentralizować, a potem wprowadzać samorząd? Zostawmy samorządność, ale wprowadźmy nowy samorząd wojewódzki na to miejsce, ale nie łammy tego, co jest, nie wprowadzajmy centralizmu, a szczególnie nie usuwajmy tego, co dobre, na rzecz tego, co gorsze.</u>
          <u xml:id="u-13.95" who="#StanisławGłąbiński">Muszę powiedzieć, że słusznie skarżą się oni, gdy mówią: wy macie tam za dużo urzędników, za wielu kolejarzy i nam staracie się ich niepotrzebnie narzucić. Jeżeli jest prawdą, że tamtejsza dyrekcja kolejowa miała 25 urzędników, była z tego zadowolona i dobrze funkcjonowała, a narzucono jej teraz 60 i więcej, więc nic dziwnego, że tam są niezadowoleni, bo przecież przez taką praktykę przyzwyczaja się ludzi niepotrzebnie do roboty, która jest robotą niewłaściwą, a która równocześnie rozleniwia urzędników i przyzwyczaja administrację do posługiwania się zbyt wielkiemi liczbami ludzi zupełnie zbędnych.</u>
          <u xml:id="u-13.96" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę tutaj mówił bliżej o systemie aprowizacyjnym, o tych rozmaitych sposobach, które zraziły do nas znaczne warstwy ludności tej części kraju, tylko podniosę, że już to samo, że to jest ta część Polski, której nie traktowaliśmy tak zupełnie na równi z innemi, przemawia za tem, ażebyśmy nie byli głusi na głosy i żądania tej ludności wielkopolskiej i pomorskiej. Przypomnę Wysokiemu Sejmowi, że kiedyśmy nasz Sejm otwierali, zgłosiła się do nas Rada Ludowa z prośbą, ażeby przynajmniej ją narazie przyjąć, zanim będą mogli przeprowadzić u siebie wybory. Wtedy to poseł Daszyński postawił wniosek, ażeby nie przyjmować reprezentantów Wielkopolski, dopóki się wyborów nie przeprowadzi. Lecz wybory można było przeprowadzić tylko w tej części, która zdołała jarzmo pruskie zrzucić, a reszta była jeszcze pod jarzmem pruskiem, wiedziało się więc z góry, że tych wyborów nie można przeprowadzić. Tych ludzi się odepchnęło od tych drzwi, musieli odjechać do siebie, a przecież przyszli do nas nie po to, ażeby kogoś majoryzować, ale przyszli z uczuciem radości, że znajdują się na wolnej ziemi polskiej w Sejmie polskim. Doznali ciężkiego i niezasłużonego pod tym względem zawodu. Więc ich się usunęło, więc to my od nich odseparowaliśmy się, więc robiło się także rozmaite trudności w Komisji Konstytucyjnej, kiedy szło o to, ażeby przynajmiej zwiększyć liczbę tych reprezentantów, których miało się wybrać. Prosiliśmy, aby Panowie zgodzili się na większą ilość reprezentantów z dzielnicy poznańskiej, która była już wolną — i na to trudno było uzyskać zgodę. Trzeba było nowe wybory potem przeprowadzić i długi czas minął, zanim ostatecznie tą reprezentację uzyskaliśmy. Nie było to zupełnie słuszne już dlatego, że nawet w ordynacji wyborczej ogłoszonej przez Moraczewskiego było przewidziane, że np. z ziemi grodzieńskiej ze względu na trudności jakie tam już przewidywano, mogą być wysłani posłowie w porozumieniu z ludnością niekoniecznie wybrani z powszechnych bezpośrednich wyborów.</u>
          <u xml:id="u-13.97" who="#StanisławGłąbiński">Zaniechanie tych zarzutów i tych wyrzutów jest tem więcej dzisiaj pożądane i uzasadnione, że mamy przed sobą jeszcze sprawę Śląska Górnego. Nie sądźcie Panowie, że to może dobrze wpłynąć na Śląsk Górny, gdy dzielnicy najbliższej Śląska Górnego, czyni się stąd najrozmaitsze wyrzuty, które tam będą uznane za nieuzasadnione tem bardziej, że sami uznaliśmy za słuszne i pożyteczne uchwalić autonomię dla Śląska Górnego, i nie wątpię, że każdy z nas wiernie dotrzyma tego zobowiązania. Jeśli uznajemy potrzebę autonomii dla Śląska Górnego, to rozumiemy, że tego rodzaju wyrzuty, czynione Poznańskiemu, muszą zrobić na Śląsku Górnym wrażenie niedobre.</u>
          <u xml:id="u-13.98" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-13.99" who="#StanisławGłąbiński">Jeśli zatem Pan Prezydent gabinetu oświadczył się za decentralizacją, domagamy się tego, ażeby się trzymać ściśle tej decentralizacji, i ażeby jej nie pojmować w ten sposób, że najpierw ma nastąpić centralizacja, a potem decentralizacja, tylko najpierw niech będzie poszanowanie odrębności dzielnic i wprowadzenie systematycznie decentralizacji, czyli prawdziwy samorząd.</u>
          <u xml:id="u-13.100" who="#komentarz">(Brawo. Głos na lewicy: A Galicja Wschodnia?)</u>
          <u xml:id="u-13.101" who="#StanisławGłąbiński">W Galicji Wschodniej obecnie istnieje autonomia jak dawniej, jest dawny Wydział Krajowy w formie Rady Zarządzającej, a zatem właściwości jej zostały uwzględnione. Póki nie zostaną wprowadzone województwa i samorządy wojewódzkie, ta Rada będzie dalej rządziła. Według tej analogii niema powodu, ażeby specjalnie w Poznańskiem i na Pomorzu tego samorządu zamierzonego nie wprowadzać.</u>
          <u xml:id="u-13.102" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Jest pewna ironia losu, która zrządziła, że specjalnie to stronnictwo, które reprezentuję póki było w Austrii, walczyło z austriackim systemem korupcji, demoralizacji, z systemem popierania pewnych partii, które szły na usługi rządu, z systemem protekcji, z systemem samowoli. Mieliśmy nadzieję, że w Państwie Polskiem już nie będzie potrzeba walczenia przeciwko tym nieprzyjaciołom narodu i nieprzyjaciołom etyki. Niestety muszę stwierdzić, że tę walkę dalej prowadzić musimy, że te same objawy nieetyczne i objawy korupcji, jakie wówczas zwalczać musieliśmy, i dziś dalej istnieją, więc przeciwko nim także za rządów polskich występować musimy, a bardzo często objawy te przybierają formę jeszcze wstrętniejszą i jeszcze jaskrawszą, niż wówczas.</u>
          <u xml:id="u-13.103" who="#StanisławGłąbiński">I pod tym względem nie mogę zwolnić od odpowiedzialności stronnictwa najodpowiedzialniejszego i rządu, który z tego stronnictwa wyszedł. Już ten sam fakt, że widocznie ze względu na osobę posła, należącego do tego stronnictwa, dotychczas w myśl uchwały Komisji Zagranicznej nie wzmocniono naszej reprezentacji w Rydze, że dotychczas tylko ta jedna osoba decyduje o losach naszego narodu, o losach Polski, o losach pokoju, ażeby ona sama mogła się pochwalić kiedyś tym zaszczytem, czy też triumfem, że doprowadziła do pokoju, już ten sam fakt daje nam bardzo wiele do myślenia. Domagaliśmy się i domagać się musimy, ażeby tej osobie, jeśli ma pozostać, dodać do boku delegatów wypróbowanych, którzy dowiedli już innym razem, że stoją na wysokości zadania. Obawiamy się, że z powodu niedostatecznych fachowych wiadomości tej osobistości może Rzeczpospolita ponieść wielkie straty.</u>
          <u xml:id="u-13.104" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Tak jest)</u>
          <u xml:id="u-13.105" who="#StanisławGłąbiński">I z góry mówimy, że jeśli takie straty poniesiemy, wówczas odpowiedzialność będziemy musieli złożyć przedewszystkiem na tę partię, która przeszkodziła temu, ażeby uchwała Komisji Zagranicznej, i to dwukrotna, o ile mi wiadomo, została wykonana.</u>
          <u xml:id="u-13.106" who="#komentarz">(Głosy. Tak jest)</u>
          <u xml:id="u-13.107" who="#StanisławGłąbiński">To samo odnosi się także do b. Galicji. Sam miałem sposobność wspomnieć, że według naszego przekonania, nie tylko ze względów partyjnych nie wprowadza się tam rządów wojewódzkich, ale utrzymuje się na czele osobistość, która nie nadaje się do administrowania zwłaszcza w tak trudnych warunkach i tak wielkiem krajem, jakim jest była Galicja.</u>
          <u xml:id="u-13.108" who="#StanisławGłąbiński">Przy obsadzaniu niższych urzędów widzimy, że w ostatnich czasach zapanowały praktyki, dawniej nam nieznane. Nie chodzi o to, do jakiego stronnictwa ten lub ów urzędnik należy, ale jeżeli się z góry oświadcza, że urzędy ziemskie czy ekspozytury budowlane, czy urzędy lasowe mogą być obsadzane jedynie członkami pewnego stronnictwa, to wprowadza się praktyki demoralizujące, praktyki, których w Polsce być nie powinno...</u>
          <u xml:id="u-13.109" who="#komentarz">(Wrzawa. P. Kowalczuk: Nic nam o tem niewiadomo. P. Kiernik: Pan ma bujną fantazję)</u>
          <u xml:id="u-13.110" who="#StanisławGłąbiński">... i których nie było W Austrii.</u>
          <u xml:id="u-13.111" who="#StanisławGłąbiński">Ustawy nie są wykonywane lub często są wykonywane w sposób, który rodzi podejrzenie, że korzyści z nich są tylko dla pewnych stronnictw. U nas w Małopolsce odbywa się handel asygnatami drzewnemi, i jeżeli kto chce otrzymać materiał drzewny, kupuje sobie asygnaty. Znam właściciela, z powiatu rawskiego, który mi to samo mówił, że w Tarnowie za pośrednictwem żydów na taką asygnatę kupował sobie materiał drzewny pochodzący ze Stryja. Drzewo przydzielano każdemu właścicielowi na odbudowę, lecz asygnaty poszły w handel i drzewo otrzymywał tylko ten, kto się zaopatrzył w asygnatę drzewną. To jest akcja sprzeczna zupełnie, to jest wyzyskanie ustawy i to w sposób, który rodzi nieuzasadnione zapewne podejrzenie, że ze względów partyjnych pewne osobistości są zaopatrywane w asygnaty, aby miały korzyści.</u>
          <u xml:id="u-13.112" who="#komentarz">(P. Kowalczuk: Wsadzić takiego urzędnika do więzienia, ale co temu partia winna!)</u>
          <u xml:id="u-13.113" who="#StanisławGłąbiński">Jest właśnie rzeczą partii, aby usunąć takie nadużycia, bo jest ogólne przekonanie, że takie nadużycia w Małopolsce są bezkarne. Że zaś takie przekonanie istnieje, temu to się panowie nie dziwcie. Wszak Małopolska wschodnia najwięcej ucierpiała wskutek wojny, a szczególniej nasze gminy polskie, bo gminy ruskie jak wiadomo były oszczędzane i przez Ukraińców i przez bolszewików, mimo to, jak Wysokiemu Sejmowi wiadomo, ekspozytury budowlane wprowadzono najpierw nie w Galicji wschodniej, nawet nie było tego zamiaru, lecz wprowadzono je w Zachodniej Małopolsce, a złe języki twierdzą, że wprowadzono je właśnie w tych powiatach, w których Stronnictwo ludowe jest decydujące, i dopiero teraz wprowadza się do Małopolski wschodniej, lecz znowu do tych powiatów, które się przyznają do pewnego stronnictwa. Otóż należy ustawę stosować równo dla wszystkich, należy unikać tego rodzaju podejrzeń, należy wprowadzić ekspozytury budowlane wszędzie bez względu na to, czy te gminy...</u>
          <u xml:id="u-13.114" who="#komentarz">(P. Kiernik: Pewnie z tego powodu w gminie mojej zwinięto urząd odbudowy)</u>
          <u xml:id="u-13.115" who="#StanisławGłąbiński">Bo tam gdzie odbudowa się skończyła, tam zwija się.</u>
          <u xml:id="u-13.116" who="#komentarz">(P. Kiernik: Pan Prezes ma bujną fantazję)</u>
          <u xml:id="u-13.117" who="#StanisławGłąbiński">Pragniemy, ażeby tego rodzaju praktyki nie istniały w Polsce, bo one w tej formie nawet za czasów austriackich nie istniały. Za czasów austriackich była korupcja, demoralizacja szerzona za pośrednictwem namiestnika Galicyjskiego, którym był zawsze Polak, ale należący do pewnego stronnictwa zazwyczaj konserwatywnego. I ten Polak konserwatywny, chcąc mieć warstwy radykalne za za sobą, robił tego rodzaju układy, że dawał korzystne warunki stronnictwom radykalnym, ażeby mieć zapewnione wpływy.</u>
          <u xml:id="u-13.118" who="#komentarz">(Wesołość).</u>
          <u xml:id="u-13.119" who="#StanisławGłąbiński">Także pod tym względem Rząd ponosi winę, że nie objawia żadnej siły i energii. Przypomnę sprawę wagonów. Jak to się dzieje, że Rząd nie mógł dostać wagonów. Oficjalnie na Komisji Skarbowo-Budżetowej reprezentant Rządu oświadczył, że Rząd nie mógł dostać cystern dla Urzędu naftowego do Borysławia, ale spekulanci prywatni cysterny te dostali.</u>
          <u xml:id="u-13.120" who="#StanisławGłąbiński">Mam też wiadomość że spółka drzewna w puszczy białowieskiej, która działa w porozumieniu z Rządem, nie może otrzymać wagonów, ale spółki żydowskie, działające na własną rękę, mają wagonów, ile chcą. Gdzie jest Rząd, gdzie kary na urzędników, gdzie jest odpowiedzialność?</u>
          <u xml:id="u-13.121" who="#komentarz">(P. Kowalczuk: Rząd toleruje dotychczas 80% endeków na urzędach).</u>
          <u xml:id="u-13.122" who="#StanisławGłąbiński">Podobne nadużycia widzimy w systemie rekwizycyjnym. O rekwizycjach bliżej mówić nie będę, wszyscy mają z pewnością wiele przykładów pod tym względem, ale z obowiązku, ponieważ otrzymuję z wielu stron zażalenia, muszę powiedzieć, że rekwizycje, które się u nas praktykuje, są wykonywane w sposób zupełnie niezgodny z ustawą, w sposób, który neguje zupełnie pojęcie o własności prywatnej. Zabiera się cudzą własność bez wiedzy właściciela, niszczy się i restauruje w sposób taki, jaki się uważa za najodpowiedniejszy, nawet bez wiedzy samego właściciela.</u>
          <u xml:id="u-13.123" who="#StanisławGłąbiński">Znam staruszka, który przyjeżdża z Kielc, nazywa się Piwowarski, ma jakiś hotel w Kielcach, lecz od półtora roku wojsko zajęło mu ten hotel, który jest jego całym majątkiem. Zabrano mu meble i nie pozwalają mu nawet przychodzić, żeby mógł dozorować, i nie płacą mu nic, nawet musiał postarać się o najem mieszkania dla siebie. To jest jedyne źródło jego dochodu, a tymczasem fantują go za podatki, i niczego doprosić się nie może. Spotkałem w Sosnowcu generała, który jest komendantem D.O.G.; powiedział on: Człowiek ten ma zupełną rację, rzeczywiście tak jest, dlaczego do mnie się nie zwrócił? Ale jego przecież nie dopuszczą do generała, więc jest on zupełnie bezsilny i bezbronny, a przecież jest tam dość hoteli, przez wojsko niezajętych.</u>
          <u xml:id="u-13.124" who="#komentarz">(Głos: Żydowskie)</u>
          <u xml:id="u-13.125" who="#StanisławGłąbiński">Do tego pana przyszedł potem pewien izraelita, który mu proponował, żeby sprzedał hotel, bo sobie nie da rady. A więc wykonywano teraz presję, ażeby się pozbył tego hotelu i został nędzarzem, a jest to człowiek, który się własną pracą tego dorobił. Inny przykład: We Lwowie mamy przy ul. Zielonej Pałac Sportowy, który został wybudowany dla celów sportowych. Krajowy Związek Przemysłowy nabył go, ażeby zrobić tam halę maszyn, Czerwony Krzyż Amerykański wyprowadził się stamtąd, a teraz wprowadzono 150 koni. Niszczy się budynek, zaciera się posadzka, niszczy się go zupełnie bez porozumienia z właścicielami i wszystkie reklamacje na nic się nie przydają. Mamy wiele tego rodzaju reklamacji z różnych stron, które dowodzą, że rzeczywiście u nas sfery powołane do rekwizycji, nie zdają sobie sprawy, że to nie jest czas wojenny, że to nie jest obszar okupowany, że to jest własne Państwo, własna Ojczyzna i że powinno się wykonywać przepisy w interesie obywateli.</u>
          <u xml:id="u-13.126" who="#komentarz">(P. Ks. Lutosławski: A bandytyzm mieszkaniowy urzędów w Warszawie?)</u>
          <u xml:id="u-13.127" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę mówił o Warszawie, z pewnością mają Panowie wiele na to przykładów, ale muszę stwierdzić, że wszelkie reklamacje na nic się nie przydają, a władze traktują je w ten sposób, jakby robiły łaskę, lub grzeczność. Tu jednak chodzi o to, ażeby wykonywano prawa, ażeby nie postępowano tak, jakby się to działo w obcym okupowanym kraju. Otóż pod tym względem musimy domagać się od Rządu, ażeby wykazał silną rękę i wpłynął skutecznie na władze powołane do przeprowadzania rekwizycji.</u>
          <u xml:id="u-13.128" who="#StanisławGłąbiński">Jest pora spóźniona, dlatego nie chcę dłużej Szanownych Panów zajmować, ale muszę jeszcze z obowiązku odpowiedzieć p. postowi Daszyńskiemu, który tu już przemawiał, i to przemówienie raczył poświęcić w znacznej części temu stronnictwu, które ja reprezentuję. Nie odpowiadałbym może nawet p. Daszyńskiemu, ponieważ jego zarzuty, zbyt często się powtarzają, nie tylko tu, ale i na różnych wiecach i w prasie. Ponieważ jednak niektóre z nich mają pewne zasadnicze znaczenie, z obowiązku nie mogę ich pominąć milczeniem.</u>
          <u xml:id="u-13.129" who="#StanisławGłąbiński">A więc przedewszystkiem z ust tych słyszeliśmy, jak i często słyszymy, że jesteśmy reakcją. Wysoki Sejmie! Słyszeliśmy tu jednak z ust Szanownego Kolegi z najskrajniejszej lewicy, że ordynacja wyborcza, jaką obdarzył nas p. Moraczewski jako prezes gabinetu jest ordynacją jak najbardziej demokratyczną ze wszystkich państw Europy. A jednak przypominam, że p. poseł Moraczewski sam z tej trybuny przyznał, że to przecie ordynacja wyborcza przez nas, a więc przez tzw. endeków w gabinecie Świerzyńskiego uchwalona. Oficjalnie p. Daszyńskiemu w Komisji Likwidacyjnej w Krakowie z końcem października oświadczyłem na jego interpelację, że już jest gotowa, że ogłosimy ją w tych dniach, chodzi o pewne okręgi wyborcze, i że Sejm zwołamy nie później, jak na początek stycznia. To są rzeczy powszechnie znane. Chyba reakcyjna partia nie będzie opracowywała ordynacji wyborczej, najbardziej demokratycznej ze wszystkich państw europejskich.</u>
          <u xml:id="u-13.130" who="#StanisławGłąbiński">Przypomnę dalej Wysokiemu Sejmowi, że nie od kogo innego jak od nas wyszedł cały szereg projektów socjalnych, które są bardzo postępowe: ubezpieczenie na starość i na wypadek niezdolności do pracy, na wypadek bezrobocia i udział robotników w zyskach. Czy partia reakcyjna takie projekty może wnosić, czy to możliwe, ażeby partia reakcyjna takie żądania stawiała?</u>
          <u xml:id="u-13.131" who="#komentarz">(Głos: A senat?)</u>
          <u xml:id="u-13.132" who="#StanisławGłąbiński">Senat, Szanowny Panie Kolego, nie jest reakcyjny. Już w czasie obrad nad konstytucją wykazywaliśmy, że senaty wszędzie istnieją, że nawet Jugosławia, która dotychczas nie miała senatu — senat wprowadziła.</u>
          <u xml:id="u-13.133" who="#StanisławGłąbiński">A dalej powiada p. Daszyński, że w czasie wielkiego niebezpieczeństwa, jakie groziło Warszawie, kryli się narodowi demokraci i budowali szańce w Poznaniu. Otóż przypomnę Szanownym Panom, że nie kto inny, lecz my domagaliśmy się utworzenia armii ochotniczej, myśmy na wszystkich zgromadzeniach i wiecach nawoływali ludność do tworzenia tej armii. Nie włościanin pierwszy poszedł do szeregu, poszedł później, pierwsza poszła młodzież akademicka, tzw. inteligencja, przeważnie do naszego obozu należąca. Więc nie twierdźcie, żeśmy uciekali. Ja w czasie największego niebezpieczeństwa byłem w Warszawie i Lwowie, gdyż nie wiedziałem, które miasto będzie najpierw zagrożone.</u>
          <u xml:id="u-13.134" who="#StanisławGłąbiński">Jedni byli na froncie, inni w Straży Obywatelskiej. Dmowski znacznie wcześniej przed tem niebezpieczeństwem pojechał do Poznania i tam pozostawał, ponieważ lekarze radzili mu, ażeby przez tę zimę jeszcze się szanował. Jak wiadomo Dmowski był ciężko chory, i lekarze obawiali się o jego życie, oświadczając, że jeszcze jedną zimę musi się bardzo szanować i tylko z tego powodu pojechał do Poznania, pojechał zaś nie w czasie niebezpieczeństwa, bo w tymczasie nie byłby wyjeżdżał, wszak był nawet na paru posiedzeniach Sejmu, a potem wyjechał do Poznania i tam był czynny, nie w ten sposób, jak niektórzy mówią, ale zajmował się i zajmuje się sprawami narodowemi o ile tylko może. Z tego zatem Wysoki Sejmie, że Dmowski nie mógł przyjechać do Warszawy, ale stamtąd zajmował się obroną Warszawy, stąd nie wynika, żebyście mieli prawo całemu związkowi L. N. czy całej narodowej demokracji robić wyrzuty, że się nie zajmowała obroną Warszawy, bo przecież to stronnictwo obroną najgoręcej się zajmowało. Jeżeli będzie potrzeba na przyszłość, to nie w tyle, ale w pierwszych szeregach nas zobaczycie.</u>
          <u xml:id="u-13.135" who="#komentarz">(Brawa).</u>
          <u xml:id="u-13.136" who="#StanisławGłąbiński">Przypominam Szanownym Panom, kto postawił wniosek w tej Izbie, ażeby utworzyć armię polską, kto postawił wniosek o powołanie sześciu roczników. Przecież myśmy te wnioski postawili tak samo jak wniosek o utworzeniu armii ochotniczej.</u>
          <u xml:id="u-13.137" who="#StanisławGłąbiński">Więc nie można posądzać, że jesteśmy wrogami armii polskiej.</u>
          <u xml:id="u-13.138" who="#komentarz">(Głosy: Armię poznańską sami tworzycie).</u>
          <u xml:id="u-13.139" who="#StanisławGłąbiński">P. Daszyński skarżył się na pewne oszczerstwo, mianowicie, na to że ja a względnie Z. L. N., w którego imieniu napisałem list do p. Marszałka, popełniłem oszczerstwo, posądzając go o stanowisko germanofilskie. Szanowni Panowie oszczerstwa tu żadnego nie było, ponieważ napisałem to na podstawie informacji otrzymanych od ministra, muszę powiedzieć, że nie tylko informacja p. ministra skłoniła stronnictwo do napisania tego listu. Wiedziałem z dalekiej przeszłości, bo p. Daszyńskiego znam jako polityka od b. dawna, że rzeczywiście p. Daszyński stale zajmował stanowisko germanofilskie.</u>
          <u xml:id="u-13.140" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. ks. Okoń: Pan był ministrem austriackim, Daszyński był zawsze patriotą. P. Hausner: Nie mówisz pan prawdy, Ekscelencjo!)</u>
          <u xml:id="u-13.141" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli mnie pan prowokujesz, to powiem i o Panu. Więc radzę jak najmniej mówić. Wiecie, że ekscelencją już nie jestem, zrzekłem się tego zaszczytu i po pokoju brzeskim rzuciłem do stóp cesarza Karola ordery i zrzekłem się pensji ekscelencji.</u>
          <u xml:id="u-13.142" who="#komentarz">(Wrzawa, okrzyki)</u>
          <u xml:id="u-13.143" who="#StanisławGłąbiński">Wtenczas, kiedyś Pan żądał, ażeby mnie powieszono, wtenczas ja to zrobiłem.</u>
          <u xml:id="u-13.144" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Słuchajcie, słuchajcie)</u>
          <u xml:id="u-13.145" who="#StanisławGłąbiński">Niech Pan tedy siedzi cicho i nie przerywa mi!</u>
          <u xml:id="u-13.146" who="#StanisławGłąbiński">Otóż stwierdzam, że p. Daszyński od dawna zajmował stanowisko germanofilskie,...</u>
          <u xml:id="u-13.147" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-13.148" who="#StanisławGłąbiński">Daszyński należał do dawnej partii socjalistycznej niemieckiej w austriackim parlamencie; panowie socjaliści polscy pierwotnie w partii niemieckiej zasiadali.</u>
          <u xml:id="u-13.149" who="#komentarz">(P. Daszyński: Nieprawda!)</u>
          <u xml:id="u-13.150" who="#StanisławGłąbiński">Dopiero później, kiedy Czesi utworzyli osobne koło socjalistyczne, wystąpili i posłowie polscy z partii niemieckiej i zrobili swoje własne stronnictwo.</u>
          <u xml:id="u-13.151" who="#StanisławGłąbiński">Zresztą są tu także inni posłowie, którzy byli w parlamencie austriackim, i mogą to wszystko potwierdzić. Są to rzeczy powszechnie znane.</u>
          <u xml:id="u-13.152" who="#StanisławGłąbiński">Ponieważ Pan mnie sprowokował, powtórzę tutaj jeszcze jedno: Kiedy utworzono Naczelny Komitet Narodowy i kiedy nasz obóz wbrew swojej woli wstąpił do niego pod warunkiem, że ten Komitet nie będzie się mieszał do wszystkich dzielnic, a zwłaszcza do spraw Królestwa Polskiego i dzielnicy poznańskiej, tylko ograniczy swą działalność w Galicji, a zresztą jeszcze inne okoliczności skłaniały nasz obóz do wstąpienia do Komitetu Narodowego, na pierwszem jego posiedzeniu jedynem, na którem ja byłem, zainterpelowałem ówczesnego prezesa p. Lea, dziś już nie żyjącego, jakie gwarancje ma od państwa austriackiego, czy niemieckiego na to, że w razie ich zwycięstwa będzie utworzone państwo polskie niepodległe. Na tę interpelację zawołali wielkim głosem i p. Daszyński i p. Hausner, że jestem zdrajcą Austrii, że powinienem być powieszonym.</u>
          <u xml:id="u-13.153" who="#komentarz">(Ogromna wrzawa. P. Hausner: To jest kłamstwo. Głosy na prawicy: Hańba!)</u>
          <u xml:id="u-13.154" who="#StanisławGłąbiński">Jeśli p. Hausner twierdzi, że to jest kłamstwo, to ja mu przypomnę, że kiedyś za podobne oszczerstwo rzucone na mnie został przez sąd lwowski zasądzony na 6 tygodni aresztu i wyrok ten przyjął.</u>
          <u xml:id="u-13.155" who="#komentarz">(Wrzawa, okrzyki)</u>
          <u xml:id="u-13.156" who="#StanisławGłąbiński">Za tem twierdzę, że p. Daszyński zajmował stanowisko germanofilskie.</u>
          <u xml:id="u-13.157" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. Reger: Co do Królestwa chcieliście sobie zostawić monopol na moskalofilską politykę!).</u>
          <u xml:id="u-13.158" who="#StanisławGłąbiński">Otóż wówczas wystąpiłem z Naczelnego Komitetu Narodowego, ponieważ nie chciałem być....</u>
          <u xml:id="u-13.159" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. Peger: Szerokotorowa orientacja! O tem była wtedy mowa!)</u>
          <u xml:id="u-13.160" who="#StanisławGłąbiński">Żadnej szeroko-torowej orientacji nie miałem.</u>
          <u xml:id="u-13.161" who="#komentarz">(P. Reger: A deklaracja po zajęciu Przemyśla przez moskali)</u>
          <u xml:id="u-13.162" who="#StanisławGłąbiński">Z żadnymi moskalami stosunków nie miałem, byłem prezesem i organizatorem stronnictwa w Galicji, z moskalami żadnych stosunków nie miałem i nie znałem.</u>
          <u xml:id="u-13.163" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli mi Panowie zarzucacie, że byłem ekscelencją, to przypominam,...</u>
          <u xml:id="u-13.164" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. Reger: Wyparłeś się Pan wszystkich, nawet Grabskiego!)</u>
          <u xml:id="u-13.165" who="#StanisławGłąbiński">... że ministrem austriackim byłem na żądanie Koła Polskiego. Przez trzy tygodnie nie chciałem przyjąć ofiarowanej mi teki, dopiero na żądanie jednomyślne komisji parlamentarnej musiałem ją przyjąć, ponieważ rząd zagroził, że inaczej rozwiąże parlament.</u>
          <u xml:id="u-13.166" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-13.167" who="#StanisławGłąbiński">Ale Panowie wiecie, że długo się na tem stanowisku nie utrzymałem, bo skoro się przekonałem, że rząd austriacki prowadzi politykę demoralizacji u nas w Galicji, oświadczyłem, że zrzekam się tej godności, i chociaż miałem prośby i z dołu i z góry, po pięciu miesiącach ustąpiłem.</u>
          <u xml:id="u-13.168" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Ale pan przyjmowałeś ordery)</u>
          <u xml:id="u-13.169" who="#StanisławGłąbiński">Żadnych orderów nie chciałem przyjmować, a order nadany mi jako prezesowi Koła Polskiego tolerowałem na żądanie Kola Polskiego, ażeby nie obrażać cesarza i przy najbliższej okazji pierwszy go odesłałem, niestety nie miałem naśladowców.</u>
          <u xml:id="u-13.170" who="#StanisławGłąbiński">Więc, jak twierdzę, poseł Daszyński zajmował zawsze stanowisko germanofilskie. Tak samo fakt, że p. Moraczewski przyjął Kesslera, świadczy o tem, że chodziło o to, żeby zbliżyć się do Niemiec. Mieliśmy i skądinąd wiadomości, którym to wiadomościom p. Daszyński nie zaprzeczył, że propaganda zagraniczna, jaką wprowadził, miała także pewne dyplomatyczne zadania. Przecież p. Biliński, którego wysłał do Wiednia, przyznał otwarcie, że miał tajne zadanie zbadania, na jakich warunkach było by możliwe zbliżenie Austrii do Polski, a przecież wiadome było, że Austria to część Niemiec, bo oświadczyła się jednomyślnie za przyłączeniem do Niemiec. A więc widzimy, że zachodziła obawa, żeby p. Daszyński, który miał pewne duże wpływy w gabinecie, nie doprowadził do zboczenia naszej polityki z jedynie racjonalnej i słusznej linii. Dlatego mieliśmy prawo domagać się i domagaliśmy się, żeby ta sprawa była zbadana, domagaliśmy się zwołania Sejmu, żeby te rzeczy były rozpatrzone i zbadane. O ile bylibyśmy się przekonali, że w Radzie Ministrów panują dążenia germanofilskie, to nie moglibyśmy się zgodzić, żeby nasz reprezentant w tej Radzie Ministrów zasiadał.</u>
          <u xml:id="u-13.171" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-13.172" who="#StanisławGłąbiński">Oświadczam, że na podstawie informacji Ministra Skarbu ten list został napisany nie przeze mnie, ale przez stronnictwo.</u>
          <u xml:id="u-13.173" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. Reger: A jakeście to kolportowali odezwę Wielkiego ks. Mikołaja Mikołajewicza?)</u>
          <u xml:id="u-13.174" who="#StanisławGłąbiński">Pan już tutaj mówił różne rzeczy o Śląsku Cieszyńskim w związku z p. Dmowskim, ale pokazało się z dokumentów odczytanych przez ks. Sapiehę, że rzecz przedstawiała się odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-13.175" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. P. Reger: Daj Pan spokój, bo dokumenty w sprawie Śląska kością Wam w gardle staną. Nie ciągnij Pan za język!)</u>
          <u xml:id="u-13.176" who="#StanisławGłąbiński">Dowiedzieliśmy się z tych dokumentów, że wówczas p. Daszyński przewodniczył, a nie p. Grabski.</u>
          <u xml:id="u-13.177" who="#komentarz">(P. Reger: Te dokumenty Wam kark skręcą!)</u>
          <u xml:id="u-13.178" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Pozostawmy p. Daszyńskiego jemu samemu, jeśli to Panów tak niepokoi i, przejdźmy jeszcze w kilku słowach do p. kolegi Dębskiego. Tu można będzie spokojniej mówić. Przemówienie posła Dębskiego było charakterystyczne z jednego powodu. Słusznie podnosił on różne momenty z przemówienia prezesa gabinetu, lecz podnosił momenty takie, które właściwie przemawiają raczej przeciw dotychczasowej taktyce Stronnictwa Ludowego aniżeli za nią. A więc, jeśli mówił o reformie rolnej, o potrzebie pewnych zmian, w tej reformie, jeżeli podniósł, że okazała się potrzeba umożliwienia małorolnym nabywanie także i mniejszych kawałków gruntu po kilka morgów, ażeby zwiększyli swoje gospodarstwo, to właśnie tego samego i myśmy się w swoim czasie domagali, ale napróżno. Przypominam, że Bank Ziemiański we Lwowie dlatego stracił koncesję na parcelację, że małorolnym odstępował po kilka morgów gruntu. Pokazuje się, że to, co było naszą intencją, miało pewną rację za sobą, jeśli teraz trzeba reformować ustawę w tym duchu.</u>
          <u xml:id="u-13.179" who="#StanisławGłąbiński">Mówił p. prezes Stronnictwa Ludowego o decentralizacji. My jesteśmy także za decentralizacją, jesteśmy za utrzymaniem odrębności, póki nie przeprowadzi się decentralizacji.</u>
          <u xml:id="u-13.180" who="#StanisławGłąbiński">Mówił również p. prezes Stronnictwa Ludowego o zniesieniu patronatu. My jesteśmy też za zniesieniem patronatu, ale nie jesteśmy za tem, ażeby odtwarzać patronat w innej formie, jesteśmy przeciwni przeniesieniu patronatu na gminy, gdyż to byłoby utrzymaniem go w innej formie, w takiej, jaka istnieje w Kościele protestanckim.</u>
          <u xml:id="u-13.181" who="#StanisławGłąbiński">Widzimy więc, że przy dobrej woli w niejednej rzeczy możemy się porozumieć i na tej drodze niejedna sprawa mogłaby być pomyślnie i zgodnie w Wysokiej Izbie załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-13.182" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Bojko).</u>
          <u xml:id="u-13.183" who="#StanisławGłąbiński">Na razie wobec tego, co powiedziałem - oświadczam, że Związek Ludowo-Narodowy oczekuje zawsze od Rządu przede wszystkiem czynów, a nie słów, i dopóki programy rządowe będą się ograniczały przeważnie do haseł i słów i dopóki nie zobaczymy czynów w duchu tych programów, dopóty musimy zachować stanowisko krytyczne wobec Rządu i zastrzec sobie najzupełniej wolną rękę wobec Rządu.</u>
          <u xml:id="u-13.184" who="#komentarz">(Brawa na prawicy. Głos: A sojusz z Francją to nie jest czyn?)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JakubBojko">Głos ma poseł Stapiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanStapiński">Wysoki Sejmie! Zapisałem się, aby mówić przeciwko Rządowi na podstawie oświadczenia Pana Prezydenta Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Niech żyje nafciarz!)</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JanStapiński">Znalazłem się w bardzo trudnem położeniu...</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(P. Putek: I w złem towarzystwie!)</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JanStapiński">... i chociaż mi ktoś krzyczy: niech żyje, to nie wiem, jakie to będzie życie. Dotychczas przywykłem do tego, że stronnictwa rządowe czyniły zawsze i wszędzie wszystko, aby opinię publiczną uspakajać, aby czyny rządu tak oświetlić, żeby wszystko pięknie wyglądało. Dotychczas słyszałem dwa przemówienia, prezesa Dębskiego w imieniu Piastowców, i posła Głąbińskiego w imieniu narodowej demokracji, a więc w imieniu stronnictw, które mają swoich przedstawicieli w Rządzie.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(P. Ks. Lutosławski: Nie, skąd że!)</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JanStapiński">Przepraszam, ale znam p. Ministra Kucharskiego od dawnych czasów zawsze jako zdeklarowanego endeka.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#komentarz">(Głos: Jego dawno już nie ma! Inny głos: Chyba się koledze z Rybarskim poplątało)</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JanStapiński">Otóż obydwa te stronnictwa wytoczyły tyle argumentów przeciw działalności Rządu, tak naświetliły różne nieporządki, niedomagania, nadużycia, że właściwie mnie, jako opozycjoniście cóż pozostaje do powiedzenia? Ja chciałem także mówić...</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(Głos: Chce a nie może!)</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JanStapiński">... o tych niedomaganiach i o tych nadużyciach.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JanStapiński">O to chodzi, że lud będzie sądził nie według słów lecz według czynów i faktów.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#komentarz">(P. Dębski: Słusznie! P. ks. Lutosławski: Według gotówki!)</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Osiecki).</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JanStapiński">Księże, ja nie czerpię ze skarbonek, ani z dzwoneczków, ja nie żebrzę od nikogo, a to, co zarobiłem, z pewnością nie pochodzi z trudu i pracy ludu biednego, jak dochody księdza. Ksiądz żyje z głupoty i ubóstwa ludu.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#komentarz">(Wrzawa P. ks. Styczyński: A Kanada?).</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#JanStapiński">Nawet Kanada to także nie były pieniądze żebraków i biedaków które ksiądz wyciąga.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#komentarz">(P. Staniszkis: Według jakiej waluty? Guldeny czy korony?).</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#JanStapiński">Panie Staniszkis, idź raczej na służbę do swoich chlebodawców. Jesteś pan profesorem, a sługą obszarników, idź Pan do swoich pracodawców.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#komentarz">(Dzwoni)</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#JózefPutek">Proszę o spokój!</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#JózefPutek">Moi Panowie, gdyby tak było, jak sądzicie, to by ze mną łatwa była robota, ale, moi Panowie, nie tylko w Małopolsce, ale ja się jeszcze Panom dam odczuć,</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#komentarz">(Głos: Dobrze!)</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#JózefPutek">Panie Staniszkis i w pańskim okręgu i w okręgu warszawskim przy najbliższych wyborach. Od 32 lat już pracuję, walczę i daję sobie radę, mam nadzieję, że dam i Wam radę, a to dlatego, że Wy będziecie gadać, i źle robić, a mnie za moje czyny lud będzie wynosił. Dawno już mnie oszkalowaliście, obryzgaliście, ale ja jak stałem mocno, tak stoję i powiem Wam prawdę, iż spodziewam się, że w najbliższym czasie będziecie świadkami, że moja siła będzie tak duża, że Wam porządnie dam w skórę.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#komentarz">(Wesołość. P. ks. Okoń: Pan prezes jest optymistą, ale wierzymy. P. ks. Dziennicki: Ile Pan wypiłeś dziś?)</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#JózefPutek">Kto lubi flaki, myśli, że i drugi taki. Zawiadamiam księdza, że od 18 lat jestem eleuterykiem.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#komentarz">(Wesołość. Głosy: A kto to dawał koncesje?)</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#JózefPutek">Idź Pan do Galicji, to powiedzą Panu o koncesjach. Ja mam dzisiaj humor, jak się Panowie chcecie bawić, to proszę. A dlatego mam humor, bo przestałem traktować Was na serio. Dopóki myślałem, że w tym Sejmie szczere słowa odniosą skutek, byłem inaczej usposobiony, ale od tego czasu, kiedy się przekonałem, że słowa prawdy nie mają żadnej wartości, a walka tam w kraju się rozegra, od tego czasu traktuję Was z humorem. Lud mnie zna i wie, jak kogo cenić. Pięknie mówić o ludzie, a oszukiwać go, jak Wy robicie, to jest naprawdę cyrkowa sztuka.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#komentarz">(P. Staniszkis: Połączyć przyjemne z pożytecznem)</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#JózefPutek">Po dobrym obiadku u obszarników p. Staniszkisowi jest potrzebny cyrk, ażeby przyjemne z pożytecznem połączyć.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#JózefPutek">Otóż, Wysoki Sejmie, co do polityki zewnętrznej pragnę tylko zaznaczyć nasze stanowisko, które jest następujące:</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#JózefPutek">Jak w przeszłości, tak i na przyszłość pragniemy, żeby siły naszego Państwa i naszej polityki były ufundowane na poczuciu naszej własnej siły i naszego własnego narodu. Jesteśmy przeciwnikami wszelkich orientacji, któreby miały na tem polegać, że jednej czy drugiej stronie oddajemy się na łaskę lub niełaskę. Jak byliśmy zawsze przeciwni orientacji pruskiej i niemieckiej, tak samo teraz, kiedy są nawiązane stosunki z Francją, prosimy, ażeby pamiętano o tem, że przy tej przyjaźni swego czasu niestety, „wśród przyjaciół psy zająca zjadły”, że owa przyjaźń niestety nie wystarczyła na to, ażeby nasz byt uratować. Prosimy, ażeby i obecnie przy układaniu stosunków naturalnych i słusznych, odpowiadających naszemu położeniu geograficznem wśród dwóch wielkich bloków narodowych ta przyjaźń polegała nie na tem, iżbyśmy byli jakimś bezwartościowym przedmiotem, który musi się oprzeć na cudzej sile, który wprasza się w czyjąś łaskę, lecz powinniśmy zaznaczyć, że jesteśmy dość wielkim i silnym narodem, i że przyjaźń nasza jest im pożądaną i potrzebną. Prosimy, ażeby nie było wciskania się i narzucania; tego powinnyśmy unikać i pamiętać o tem, że w ten sposób nie odniesiemy zwycięstwa. Kto powiada, że ma tylko jedną drogę przed sobą, a wszystkie inne są przed nim zamknięte, ten już tem samem przegrał, bo jeśli kto nie ma nic do wyboru, to ostatecznie na cóż z nim mówić, on tak czy owak na moją łaskę czy niełaskę jest zdany. W tem położeniu Polska nie jest i nie będzie, da Bóg! Polska musi mieć siłę i będzie miała dość siły, aby swoje stosunki dyplomatyczne i polityczne ze światem układać na podstawie zdrowych zasad: kto z nami, z tym i my, ale żebyśmy się wpraszali o czyjekolwiek względy, taką politykę muszę odradzić. Na tem tę rzecz zamykam. Mam zaufanie i muszę mieć zaufanie, że Rząd Polski każdy, jaki by był, po doświadczeniach dziejowych jakieśmy przeszli, tego jednego z pamięci nie straci, bo po 2 latach wolności nie można o tem zapominać. Mam nadzieję i nawet przekonanie, że o tem nikt nie zapomni i dla tego rozwodzić się nad tem i dawać dyrektywy w tym kierunku uważam za zbyteczne. Mam tę wiarę, że nawet i ks. Sapieha, aczkolwiek skądinąd nasz przeciwnik, nie jest takim, by go posądzać o to, że dziś już zapomniał, że Polska ma dopiero dwa lata bytu państwowego po długiej niewoli, która była wynikiem błędów politycznych naszych przodków.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#JózefPutek">Teraz przechodzę do naszej polityki wewnętrznej. Cieszyliśmy się z powstania ministerstwa pod prezydencją pp. Witosa i Daszyńskiego głównie z tej przyczyny, że pragnęliśmy zadokumentować, iż istotnie w nowej Polsce lud ma już prawo i możność osiągnięcia najwyższych stanowisk. Pod tym kątem widzenia w chwili tworzenia tego gabinetu oświadczyliśmy także gotowość poparcia go. Ale, kiedy po odparciu wroga zobaczyliśmy, w jakim kierunku idzie nasza reakcja i stronnictwa wrogie chłopom, kiedyśmy widzieli, że niestety rząd ten nie znalazł mocy, ażeby temu przeciwdziałać, zaraz oświadczyliśmy się za tem, ażeby ten rząd ustąpił. Powiedzieliśmy to już dwukrotnie i to samo dzisiaj powtarzamy. Żądamy ustąpienia tego rządu nie tylko z przyczyn rzeczowych, ale i z przyczyn taktycznych, bo jestem przekonany, że ci panowie wszystkie zło będą wsuwać do butów prezydenta Witosa, bo leży w interesie tych panów, ażeby chłopom na przyszłość odechciało się rządzenia. Oni tego nigdy nie zniosą: dla nich chłop był i zawsze będzie tylko chamem. Wystarczy tych panów znać i słyszeć. Pod tym względem nie łudźmy się, walka nie jest skończona. Walka skończy się wtedy, kiedy Panowie będziecie musieli sami orać, kiedy i Wasze kobiety będą tak samo doić krowy, jak nasze, i każdy z Was będzie pracował tak, jak my, ta walka trwać będzie wciąż, dopóki ich panie będą grały na fortepianie, a nasze krowy doiły.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#komentarz">(Głos: Czy Pańska żona też doi krowy, czy Pan w swoim majątku sam orze? P. ks. Lutosławski: Pańską dojną krową była emigracja!)</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#JózefPutek">Wie ksiądz Lutosławski, że ta emigracja jest i dzisiaj moją dojną krową, albowiem ci chłopi, którym poradziłem emigrację, uniknęli przez to wojny światowej, dorobili się majątków i do końca życia będą mi za to wdzięczni. Wy macie swój „Wydział Narodowy”, a my K. O. N. Wy macie tam dolary, ale i my także mamy dolary, a ponieważ Wam trzeba dużo więcej na Wasze życie i agitację, niż nam, przeto my Was naszemi dolarami z pewnością przetrzymamy.</u>
          <u xml:id="u-16.16" who="#komentarz">(P. ks. Lutosławski: Gdyby żył Bobrzyński, ale bez niego Pan sobie nie poradzi)</u>
          <u xml:id="u-16.17" who="#JózefPutek">Bobrzyńskiego niema, ale daję sobie radę, i z klerykalizmem dam sobie radę. Będzie ksiądz widział, że przyjdzie wybieralność proboszczów przez gminy, przyjdzie i do tego, że przekona się cały naród, iż poty w kraju nie może być dobrze, dopóki sumienie i serce narodu jest w ręku obconarodowca.</u>
          <u xml:id="u-16.18" who="#JózefPutek">Ale nie tylko z tych powodów jesteśmy za ustąpieniem tego rządu, że nie chcemy, żeby na karb tego rzekomo ludowego rządu zapisywano to wszystko, co się w Państwie dzieje, dziać będzie i do pewnego stopnia dziać musi, ale także z tego powodu, że Rządu, za którego włodarstwa uchwalono taką konstytucję, jaka została uchwalona, my nie możemy ścierpieć i tego rządu, który był u steru Państwa w chwili uchwalenia tej konstytucji, nie możemy inaczej traktować, jak tylko domagając się, ażeby jak najprędzej z areny ustąpił. Bo według naszego przekonania jest nie do pomyślenia, ażeby rząd Państwa w sprawie największej doniosłości stał na uboczu, żeby nie przyjmował odpowiedzialności za najdonioślejszy akt państwowy, t. j. za konstytucję. Rząd czy chce, czy nie chce, musi tę odpowiedzialność przyjąć wobec historii, od tego Rząd niczem nigdy się nie zwolni.</u>
          <u xml:id="u-16.19" who="#JózefPutek">Według naszego przekonania uchwalona konstytucja jest szkodliwą dla Państwa i rząd, który dopuścił do jej uchwalenia, musi z tego wysnuć konsekwencje. Taki rząd, który dopuścił do tego, że wyraźnie rzucono rękawicę wyznawcom innych religii w Państwie i poza Państwem, że ubliżono religiom innym w świecie, gdzie my potrzebujemy kredytu, i w Ameryce i w Anglii i gdzieindziej, gdzie są wyznawcy innych religii niekatolickich — taki rząd przyczynia się do szkody Państwa i niewątpliwie jest za tę wyrządzoną szkodę odpowiedzialny.</u>
          <u xml:id="u-16.20" who="#JózefPutek">Rząd, który dopuszcza do tego, że uchwala się konstytucję, mocą której wprowadza się w Polsce szkoła wyznaniowa, podczas gdy nam potrzeba szkoły państwowej w tym celu, aby te wszystkie narodowości zharmonizować, Rząd, który przez uchwalenie tego roznieca ognisko długoletniej walki, powinien ustąpić.</u>
          <u xml:id="u-16.21" who="#komentarz">(Głos: Nie Rząd winien!)</u>
          <u xml:id="u-16.22" who="#JózefPutek">Na to niema rady. Rząd nie może umyć rąk, musi ponieść konsekwencję.</u>
          <u xml:id="u-16.23" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Który rząd: endecki czy Witosa?)</u>
          <u xml:id="u-16.24" who="#JózefPutek">A teraz druga rzecz.</u>
          <u xml:id="u-16.25" who="#komentarz">(P. Blyskosz: Co Rząd mógł zrobić?)</u>
          <u xml:id="u-16.26" who="#JózefPutek">Jeśli Panowie się chcą dowiedzieć, co rząd może zrobić, to ja powiem. Ja Panom ręczę, że gdybym miał rządy, tobym z tamtej prawej strony sporo głosików wypędził z sali, albo na stronę dobrej konstytucji zjednał. To Panom otwarcie powiadam.</u>
          <u xml:id="u-16.27" who="#komentarz">(Ks. Lutosławski: Metoda rządzenia według sumienia i serca).</u>
          <u xml:id="u-16.28" who="#JózefPutek">My znamy Waszą metodę rządzenia, Wy nie zawahacie się przeprowadzić Waszych celów nawet kosztem państwa, Wy żądacie od nas kapitulacji, ale ja należę do tych, którzy nigdy przed Wami nie będą kapitulować. Chcecie Wy ostateczności i my chcemy ostateczności. Spróbujmy się!</u>
          <u xml:id="u-16.29" who="#JózefPutek">Mam jednak nadzieję, że rząd prezydenta Witosa...</u>
          <u xml:id="u-16.30" who="#komentarz">(Głos: Ustąpi)</u>
          <u xml:id="u-16.31" who="#JózefPutek">... świadom tej odpowiedzialności, skoro jesteśmy jeszcze przed trzeciem czytaniem, uczyni wszystko, co jest możliwe, ażeby to nieszczęście, które idzie drogą uchwalonej fatalnie konstytucji, od Polski odwrócić.</u>
          <u xml:id="u-16.32" who="#komentarz">(Głos. Niech tylko paskarzy zamknie!)</u>
          <u xml:id="u-16.33" who="#JózefPutek">Niech ten Rząd zrobi miejsce rządowi prawdziwie ludowemu!</u>
          <u xml:id="u-16.34" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan wierzy w to, co Pan mówi?)</u>
          <u xml:id="u-16.35" who="#JózefPutek">Pan może nie wierzyć. Ja wiem, że Wasze stronnictwo nie robi tego w co wierzy, bo przecież nie wierzy, żeby chłopów broniło.</u>
          <u xml:id="u-16.36" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławOsiecki">Proszę o spokój.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JanStapiński">Pan, panie pośle, z prawicy nie wierzysz w to, żebyś Pan siedział w gronie ludzi, którzy naprawdę chcą ludowładztwa, a przecie siedzisz, chociaż chłopskiemi głosami Pana wybrano.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Głos: Jaśnie pan na dwóch majątkach!).</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#JanStapiński">Drugą rzeczą, która nas spowodowała do zajęcia stanowiska przeciwnego temu rządowi...</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#komentarz">(Wrzawa i różne okrzyki, wicemarszałek dzwoni)</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#JanStapiński">Panie Staniszkis, idź Pan do szkoły. Ja nie mam czasu na dowcipy, ją 32 lata muszę się borykać z Wami.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#komentarz">(Śmiechy na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#JanStapiński">Śmiejcie się Panowie, co Panom to szkodzi, śmiech przecież wychodzi na zdrowie. Ks. Dziennicki chorował właśnie ciężko, niechże Ksiądz uważa na swe zdrowie.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#JanStapiński">Drugą rzeczą, która nasz stosunek do Rządu normuje, jest sprawa reformy rolnej. Tu oświadczam, że stronnictwo nasze stoi na takiem samem stanowisku, jak od początku, twardo na niem stać będzie, nic nie ustąpi, i wierzy, że się spełnią jego żądania. Mianowicie stale stoimy i stać będziemy na stanowisku wywłaszczenia bez odszkodowania i zaopatrzenia ziemią ludzi bezrolnych i małorolnych, pracujących na roli bezpośrednio.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#komentarz">(Śmiechy, wrzawa)</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#JanStapiński">Owszem, Panie Kolego, to przyjdzie, jeżeli nie w kwietniu, to w maju lub w czerwcu, a może za rok, ale to przyjdzie, bo za dużo jest w narodzie polskim tych, co krew za Ojczyznę przelewali, a którzy teraz nie mają z czego żyć,...</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#komentarz">(Brawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#JanStapiński">... którym odebrano sposób do życia, którym odebrano te drobne dzierżawy, jakie mieli.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#komentarz">(P. ks. Okoń: Inwalidzi giną z głodu, a obszarnicy opływają we wszystko!)</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#JanStapiński">Dotychczasowy przebieg reformy rolnej jest tego rodzaju, że musi nastręczać największe obawy społeczne i gospodarcze, albowiem:</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#JanStapiński">1) Rozparcelowano już tyle ziemi pomiędzy bogatych i najbogatszych we wsi sąsiadów, że naprawdę w wielu folwarkach nie zostało już prawie nic do dalszego parcelowania. A więc reforma rolna pod tym względem nie będzie mogła być wykonaną, bo o przeniesieniu tysięcy budynków ze wszystkich zachodnich gęsto zaludnionych gmin na wschód mowy być nie może i małorolni i bezrolni muszą pozostać, czyli, że to niezadowolenie nie da się usunąć.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#JanStapiński">2) Wiadomo, że według ustawy ceny normuje się według przeciętnych cen z ostatnich lat. Te ceny zostały obecnie na całym obszarze Polski tak wyśrubowane, że najniższą cenę trzeba przyjąć na dziesiątki tysięcy marek. Ponieważ na te dziesiątki tysięcy marek małorolnych i bezrolnych nie stać, tedy tą drogą zaopatrzenie w ziemię bezrolnych i małorolnych jest wykluczone, czyli, że główny cel reformy rolnej nie tylko się wypacza, ale i unicestwia według obecnych tendencji i według obecnego stanu rzeczy. Ale rzecz sparaliżowana nie jest, bo idea reformy rolnej ma siły takie, że dwa razy pogrzebana za trzecim razem odżyje i tak długo będzie działała, aż się ziści.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#JanStapiński">Cóż jednak mówić o tem, że u nas reforma rolna nie została wykonana, jeżeli p. prezes Dębski właśnie tu zakomunikował, że nawet tam na kresach, gdzie już elementarny interes nie tylko małorolnych i bezrolnych, ale i panów z prawicy wymaga, ażeby wał ochronny ludzki zbudować przeciwko barbarzyństwu ze wschodu, że nawet ta reforma rolna nie posunęła się ani na krok! A więc, jak się okazuje, jest taka sytuacja, że o przeprowadzeniu reformy rolnej, niestety, mówić nie można. Temu zaś, że te rzeczy tak daleko zaszły, że do tego dopuszczono, winien jest ten Rząd.</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#JanStapiński">To jest druga główna przyczyna, dla której ustąpienia tego Rządu domagaliśmy się i domagamy.</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#komentarz">(Głos: Ławki są puste!)</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#JanStapiński">A teraz trzecia rzecz — administracja. Ludzie najcierpliwsi i najwyrozumialsi zachodzą w głowę, do czego to właściwie dojdzie. W zapadłych kątach, czy to w Czarnym Dunajcu, czy w Starym Sączu, poczucie obowiązku tak upadło, nawet w sądownictwie, że rozpraw sądowych doczekać się nie można, że urzędowanie sędziowskie trwa godzinkę, półtory i jeszcze w czasie tej półtory godziny i w sądzie nawet pytają, czy są jajka, czy jest masło i t. d. Jeżeliśmy do tego doszli, że w starostwach i wszędzie kwitnie interes, jeżeli niestety dochodzi do tego, że poczucie sędziowskie tak dalece upadło, że kwitnie interes, a nie spełnianie wymiaru sprawiedliwości, to w tych warunkach, muszę powiedzieć, jest strasznie, jest bardzo źle i to musi być usunięte. Ten Rząd tego nie potrafił, a zatem powinien ustąpić.</u>
          <u xml:id="u-18.20" who="#komentarz">(Głos: Już ustąpił)</u>
          <u xml:id="u-18.21" who="#JanStapiński">A więc mamy obowiązek szukać takiego rządu, któryby to potrafił.</u>
          <u xml:id="u-18.22" who="#komentarz">(Różne okrzyki)</u>
          <u xml:id="u-18.23" who="#JanStapiński">Tym panom tak dobrze dzieje się na świecie, że mogą ciągle żartować.</u>
          <u xml:id="u-18.24" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Zawsze jednak gorzej, niż w tej nafcie)</u>
          <u xml:id="u-18.25" who="#JanStapiński">Dzięki Bogu, nafta mi pomaga i wydam parę broszur przeciw Panom, tak, że Wam wszystko w pięty pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-18.26" who="#komentarz">(Głos: Ogromny zaszczyt!)</u>
          <u xml:id="u-18.27" who="#JanStapiński">Mnie to bardzo cieszy, jeżeli mogę bliźniemu zrobić przyjemność, nie szkodząc ludowi.</u>
          <u xml:id="u-18.28" who="#JanStapiński">Wysoka Izbo! Co się u nas dzieje na tle sprawy drzewnej, to przechodzi wszelkie pojęcie i wszelkie granice wytrzymałości ludzkiej. Te fakty, jakie znam z Tarnowskiego, Łańcuckiego, Limanowskiego, ze wszystkich innych stron, gdzie lud pośród lasów mieszkający marznie z zimna i nie ma przy czem strawy ugotować, to przecież są groteskowe obrazki. P. hr. Potocki, ordynat na Łańcuckiem, właściciel 40.000 morgów ziemi, nigdy i nikomu nie wyda kawałka drzewa z lasu, jak tylko za zboże. Chłop, który w łańcuckim powiecie ma morgę piasków, musi dostarczyć p. Potockiemu zboże, bo inaczej nie będzie miał czem w domu napalić. To są przecież obrazki istotnie z dantejskiego piekła. Chyba ci ludzie oszaleli, chyba nie widzą tego, co się dzieje, nie widzą tego, że w kraju gotuje się, wre i kipi, a oni w takiej chwili uważają za stosowne w ten sposób tę biedną ludność prowokować. Naprawdę, że chyba Pan Bóg chce Was ukarać i rozum Wam odbiera, bo gdybyście mieli choć trochę rozumu, tobyście wiedzieli, że nawet robaczek do pewnego czasu cierpi, a potem się wścieknie, tak samo i ten lud do pewnego czasu to znosi, kiedyś wreszcie powie: dosyć i basta! I tak powiedzieć musi. On ginąć dla p. Potockiego i tow. wcale nie myśli, ani nie potrzebuje. Furka drzewa lub gałęzi u p. Potockiego, ordynata na Łańcucie, kosztuje dwa kilogramy żyta i 10 dni robocizny.</u>
          <u xml:id="u-18.29" who="#komentarz">(Głos: Pańszczyzna!)</u>
          <u xml:id="u-18.30" who="#JanStapiński">Przeliczcie to Panowie na pieniądze: jeśli weźmiecie 10 dni choćby tylko po 50 marek, to macie 500, a jeśli teraz weźmiecie 2 kilogramy żyta, których cena dziś wynosi bodaj po 60 mk., czyli 120 mk., to znaczy, że furka patyków na jednego konia u ordynata łańcuckiego kosztuje sześćset kilkadziesiąt marek. To są rzeczy nie do wytrzymania! Takie rzeczy dzieją się nie tylko w Łańcucie, ale i wszędzie indziej. P. Prezydent Witos wie o tem i przekonał się o tem naocznie. Księżna Sanguszkowa w Wierzchosławicach i w okolicznych gminach koło Radłowa praktykuje to samo. Sprzedała jakiejś spółce zdaje się 10 morgów drzewa na wywóz. Ci wywożą wszystko za granicę, nie sprzedają miejscowej ludności nic, tylko gałęzie za owies, a resztę drzewa, która jest w okolicznych lasach, księżna Sanguszkowa oddaje również tylko za zboże. Powiadam jeszcze raz: ci, którzy mają po morgu, po półtora morga ziemi i 8 dzieci i więcej w domu, ci muszą teraz żywić księżnę Sanguszkową, właścicielkę kilkudziesięciu tysięcy morgów ziemi.</u>
          <u xml:id="u-18.31" who="#komentarz">(Głosy: Wszędzie tak jest!)</u>
          <u xml:id="u-18.32" who="#JanStapiński">Jeśli tak wszędzie jest, to Wy Panowie możecie na Stapińskiego mówić, co się Wam podoba, ale to Wam powiadam, że taka gospodarka jak dynamit wysadzi Was z roli. Tego żadne piękne słówka nie ukryją, żadne schlebianie nie pomoże, ten stan rzeczy krwawi serce ludu i te stosunki, skoro tak wszędzie jest, wszędzie Was na głowę pobiją! O tych drzewnych historiach można cały dzień opowiadać, gdyż takich wypadków na każdym kroku jest bardzo dużo. Rząd, który dopuszcza do tak groźnego stanu rzeczy, który może kosztować rewolucję wewnętrzną i nędzę i utratę życia tysięcy, taki Rząd powinien ustąpić i zrobić miejsce takiemu, który z temi rzeczami zrobi porządek.</u>
          <u xml:id="u-18.33" who="#komentarz">(Wrzawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StanisławOsiecki">Proszę o spokój.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(P. Rudnicki do p. Stapińskiego: Ileś Pan wypił?)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JanStapiński">Ten pan musi być wielkim pijakiem, bo mu cały czas tylko spirytus w głowie. Ten pan z bródką — nie wiem jak się nazywa?</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Głos na lewicy: To Rudnicki, kamieniarz z Warszawy)</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#JanStapiński">To on pewno na figurkach świętych się dorobił. Może Pan ma do sprzedania — jabym kupił jaki nagrobek dla Pana.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#JanStapiński">Przechodzę teraz do odbudowy. Czas ucieka i jak się ta odbudowa przedstawia? Ludzie, jak siedzieli w lepiankach, tak dalej siedzą, a ci, co liczyli na pomoc Rządu, fatalnie na tem wyszli, wygrali ci, co w roku 1919 na wiosnę i później do lata, nie wierząc w obietnice Rządu, pośpieszyli z odbudową, ale ci co wierzyli, że Rząd im pomoże, ci przepadli. Bo co z tego, że Rząd obiecywał dać drzewo po 20.000 mk., kiedy nie daje, a tymczasem sama robocizna przy drzewie kosztuje już tyle, że na to takiego zniszczonego biedaka oczywiście nic stać. A pomimo to ci panowie z prawicy są przekonani, że na wsi brak chłopu tylko mleka ptasiego. Otóż proszę przyjąć do wiadomości: na wsi w jednej miejscowości jest 30% bogaczy, w innej 50%, ale na wsi jest także 50 i 70% ludzi daleko nędzniejszych, niż w mieście, bo niema żadnej aprowizacji, żadnej opieki, żadnej pomocy. Gdzie się tylko chłop ruszy, spotyka się z urąganiem. Przyjdzie do sądu — chłop paskarz, przyjdzie do urzędu — chłop paskarz, wszędzie chłop paskarz, a on nie jest paskarzem, tylko nędzarzem godnym litości. To jest urąganie, to jest generalizowanie zarzutów przeciw chłopom wtenczas, kiedy większość wśród nich istotnie jest nędzarzami. Co tu mówić, że tylko w Małopolsce tak jest! Wszak słyszeliśmy delegatów z Litwy, że u nich taka sama jest sytuacja, że nie mają gruntu, że są najmitami obszarników. W Kongresówce też są różne okolice. Są okolice wielkiej biedy, gdzie naprawdę wieś jest dzisiaj piekłem. I niestety jesteśmy w tem smutnem położeniu, że pomimo takiego stanu rzeczy gdziekolwiek zwróci się chłop, tam mu urągają i żądają tylko: daj i daj!</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#JanStapiński">Wczoraj przyszła do mnie deputacja Izby handlowej krakowskiej, dwóch budowniczych, z takiem zażaleniem, że starają się o dostanie cementu i niestety wszystkie budowle i przeróbki wewnętrzne muszą wstrzymać wskutek braku cementu, albowiem ani w Górce, ani gdzieindziej cementu doprosić się nie można. Tymczasem do firm zagranicznych, szczególniej niemieckich, co tydzień wychodzi 60 do 80 wagonów cementu i na ten cement przywozi się z Warszawy pozwolenia i na ten cement dostaje się wagony.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#komentarz">(P. Putek: Rączkowski wyrabia wywozy!)</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#JanStapiński">Niestety, dla odbudowy kraju ani wagonów ani cementu doprosić się nie można.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#JanStapiński">Kończę, żeby Panom ulżyć, bo Panowie spieszą się na kolację. Panowie zrozumieją, że stanowisko nasze jest dziś całkiem jasne. Mianowicie powiadamy: ten stan rzeczy, jaki jest w Państwie, jest nie do wytrzymania dla biednego ludu. Państwo wymaga uporządkowania stosunków, albowiem rewolucja światowa nie jest jeszcze skończona, i Polsce powinno na tem zależeć, aby mieć kraj uporządkowany, aby mieć materiał do obrony w razie potrzeby. Rząd ten, niestety, tego materiału, tego zadowolenia nie stworzył, przyczynił się nawet do spotęgowania niezadowolenia, albowiem nie miał dość energii, aby zaprowadzić porządek w państwie. I dlatego, pomimo pięknego programu p. Prezydenta Ministrów, powiadamy: Cóż nam z pięknych słów, kiedy nam czynów trzeba, a na czyny te czekamy już przeszło pół roku i nie możemy się doczekać. I dlatego powiadamy: skoro ten Rząd nie wykazał czynów, niech przyjdzie inny rząd, który będzie czynił i wybawi lud z pognębienia i nędzy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławOsiecki">Proponuję przenieść dalszy ciąg dyskusji na następne posiedzenie. Do faktycznego sprostowania ma głos p. Daszyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#IgnacyDaszyński">Wysoka Izbo! W protokóle stenograficznym przemówienia p. Głąbińskiego zauważyłem dwie wzmianki, które wymagają stanowczo faktycznego sprostowania w imię prawdy. Pierwsza wzmianka, na którą p. poseł Głąbiński powołuje się jako na rzecz powszechnie znaną, dotyczy notorycznej nieprawdy, jakoby socjaliści polscy, albo ja jako poseł i członek Polskiej Partii Socjalistycznej należeliśmy kiedykolwiek do niemieckiej partii socjalistycznej. Nigdy to prawdą nie było. Ani jednego dnia, ani jednej godziny — ani ja, ani moi koledzy parlamentarni nie byli członkami niemieckiej partii socjalistycznej.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#IgnacyDaszyński">Przeciwnie, byliśmy członkami federacji złożonej z Czechów, Polaków, Rusinów, Włochów i Niemców, która stanowiła związek austriackich posłów socjalistycznych. I jeśli ktoś nazwie związek Czechów, Rusinów, Polaków, Włochów i Niemców niemiecką partią socjalistyczną, to może do woli puszczać się na nieprawdopodobne rzeczy i może mówić, że to jest rzecz powszechnie znana. Nigdy nie należeliśmy i nie mieliśmy powodu należeć do niemieckiej partii, należąc do Polskiej Partii Socjalistycznej. To jest jedna rzecz.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#IgnacyDaszyński">Druga rzecz jest jeszcze bardziej fantastyczna. Dotyczy ona sceny mnie zupełnie nieznanej, podczas której poseł Głąbiński miał spytać nieboszczyka posła Lea, jakie gwarancje dała Austria i Niemcy, że sprawa polska zwycięży. I kiedy p. Leo miał oświadczyć, że takich gwarancji nie otrzymał, wówczas, jak mówi stenogram, posłowie Hausner i Daszyński na cały głos zawołali, „że jestem zdrajcą Austrii i powinienem być powieszony”. Otóż fantastyczna ta historia nigdy a nigdy nie miała miejsca, dlatego, że mieć nie mogła, ponieważ uważalibyśmy za rzecz nie zdrady, ale niemowlęcej naiwności żądać od Austrii i Niemiec gwarancji. Jeszcze nie słyszało się nic o N. K. N., jeszcze strzelcy wychodzili w pole, kiedy od nas żądano gwarancji i kiedy Piłsudski w obecności wielu ludzi powiedział: „Moi Panowie, jakiejże wy gwarancji w wojnie światowej chcecie od kogokolwiek? Przecież Austria ani Niemcy same za siebie nie mogą gwarantować, któż będzie tak naiwny, aby w wojnie światowej żądać gwarancji”.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#IgnacyDaszyński">I faktem jest, że strzelców, a więc nas potępialiście za to, żeśmy gwarancji nie mieli i nie żądali. Bośmy nie byli dziećmi politycznemi, bo Austria runęła, a Piłsudski jest Naczelnikiem Państwa Polskiego. Żądania p. posła Głąbińskiego nie mogły zatem wywołać we mnie żadnego oburzenia, mogły wywołać tylko uśmiech pobłażliwości w razie ewentualnej takiej sceny. A już absolutnie nie mogłem p. Głąbińskiego nazwać zdrajcą Austrii, ponieważ każdy z nas, jeżeli co zarzuca p. Głąbińskiemu, to właśnie służbę Austrii, ministrowanie w Austrii. Bo każdy z nas wiedział, że biedny p. Głąbiński, opuszczony przez swego mentora, p. Stanisława Grabskiego, który wyjechał do Kijowa, musiał składać w Wiedniu deklarację po deklaracji, do tego stopnia upokarzające go w oczach jego własnej partii, że jego własna partia musiała się go wyprzeć i deklaracje odwołać, jako nieobowiązujące partii.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#komentarz">(Głos: Nic podobnego)</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#IgnacyDaszyński">Przecież ten człowiek czarno-żółty chodził po Wiedniu, zaklinając wszystkich, że jest najlepszym austriackim obywatelem. Przecież w pełnej Izbie postawił wniosek, aby dynastia Habsburgów złączona z Piastami panowała w Polsce. Za cóż to miałbym Pana nazwać zdrajcą Austrii? Pan służył Austrii do końca, dopóki Pan mógł, bo Austria już się rozpadła, a Pan byłeś ministrem Rady Regencyjnej, powołanej z ramienia Austrii i Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#IgnacyDaszyński">P. Głąbiński mówi, że jechaliśmy w jednym wagonie, aby robić koalicję. Prawdą jest, że jechaliśmy w jednym wagonie, ale nieprawdą jest, ażebyśmy mieli robić koalicję. Pan chciałeś mnie u Świerzyńskiego namówić do tego, abym został ministrem Świerzyńskiego, ale ja taki naiwny nie byłem. Dlatego nie miałem najmniejszego powodu nazwać p. Głąbińskiego zdrajcą Austrii, przeciwnie wszystko co Pan mogłeś to robiłeś, ażeby Austrii służyć i dlatego nie było Pana za co wieszać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#StanisławOsiecki">Głos p. Hausner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#ArturHausner">Wysoki Sejmie! Do faktycznego sprostowania, jakie złożył tutaj poseł Daszyński, co do zarzutów, które stawiał poseł Głąbiński na posiedzeniu Naczelnego Komitetu Narodowego, ja się przyłączam najzupełniej. Nie przypominam sobie zupełnie, ażeby p. Głąbiński kiedykolwiek — choć to byłoby do pewnego stopnia z jego stanowiska zasługą — brał udział w posiedzeniu N. K. N. Nic dziwnego, że chyba z tych motywów, które przytacza tutaj poseł Daszyński, takiego odezwania się z naszej strony nie mogło być.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#ArturHausner">Ale poseł Głąbiński, odpowiadając na zarzut kłamstwa, który go spotyka nie po raz pierwszy i nie ostatni, powiedział, między innemi, że byłem zasądzony za oszczerstwo rzucone przeciw p. Głąbińskiemu. Otóż pozwolę sobie nadużyć cierpliwości Wysokiej Izby, bo uważam tę sprawę za zbyt poważną i muszę ten fakt jasno przedstawić.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(Głos: Szkoda czasu)</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#ArturHausner">Dla Pana być może honor jest rzeczą obojętną, dla mnie nie, ale jest obowiązkiem Izby mnie wysłuchać. Zresztą nie wiem czy Pan wogóle wiesz co znaczy honor.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#ArturHausner">Otóż poruszona sprawa jest nadzwyczaj interesująca. Było to w r. 1906, kiedy po raz pierwszy do władzy w autonomicznej Galicji dorwała się Narodowa Demokracja, kiedy p. Głąbiński był prezesem Koła Polskiego, następnie ekscelencją i tajnym radcą. To było konsekwencją władzy Narodowej Demokracji w Galicji.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#ArturHausner">Był jeszcze drugi moment niezwykle ważny, mogę powiedzieć historyczny; były to narodziny właściwej polityki Narodowej Demokracji, która błąkając się po przestworzach ziemi polskiej...</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#komentarz">(Głos: Cóż za poeta!)</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#ArturHausner">... szukała dróg i prób, aby wreszcie móc powiedzieć, jaka powinna być jej polityka. Był to okres po rewolucji, względnie okres rewolucyjny. Ta polityka skonsolidowała się w jednem haśle godnem istotnie patriotów polskich — Narodowa Demokracja drżała wówczas o carat i jego losy i przypomnę tutaj kolegom galicyjskim posiedzenie w 1906 r., na które jechał mener Narodowej Demokracji, nieboszczyk Balicki i kiedy razem ze wszystkiemi stronnictwami we Lwowie naradzaliśmy się nad sytuacją w Polsce. Wówczas to p. Balicki powiedział swoje sławne słowa, które były przedmiotem dyskusji w całej prasie, że „kąt nachylenia między Polską a Rosją musi być coraz bliższy, coraz ciaśniejszy, coraz mniejszy”.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#ArturHausner">Za tę politykę p. Dmowski — przykra to rzecz dla niego i jego stronnictwa — był spoliczkowany przez młodzież na bruku warszawskim. To był ten pamiętny rok 1906, to są te dwa fakty: Narodowa Demokracja w Galicji bierze władzę, a Narodowa Demokracja w polityce ogólnej określa jasno swój stosunek do państwa rosyjskiego i drży o los cara i Rosji. Wówczas to w „Słowie Polskiem” ukazał się artykuł „Groźne objawy” i o ten artykuł tutaj chodzi, gdyż stąd wynikł ten proces sławny, na który p. Głąbiński z dumą się powołuje, że za wystąpienie przeciw niemu na zgromadzeniu zostałem skazany na trzy tygodnie, jak on twierdzi, za oszczerstwo. Ja to wyjaśnię. Ukazał się mianowicie w „Słowie Polskiem” sławny artykuł: „Groźne objawy”, który z pewnością każdy człowiek zajmujący się polityką musi pamiętać, bo był niezwykle znamienny i rzucił niezwykłe światło na Narodową Demokrację i jej politykę. W tym artykule posądzano biurokrację i wszystkich urzędników galicyjskich, że oni ułatwiają dostarczanie broni rewolucjonistom polskim, tym rewolucjonistom, którzy tu na bruku warszawskim walczyli z kimże? Szpiegów rosyjskich tu mordowano i carskich urzędników, tu podkopywano i wstrząsano posadami caratu. I pierwszym obowiązkiem organu patriotycznego było denuncjować? Kogo? Nawet żandarmerię austriacką! Ale nie na tem skończyło się denuncjowanie, nawet Franciszka Józefa, nawet Habsburga zrobiono sprzymierzeńcem rewolucji przeciw Rosji! W tym artykule wyszła na jaw cała ta niesłychana i obca dla uczuć, dla rozumu i dla mózgu polskiego polityka Narodowej Demokracji: służenia za wszelką cenę Rosji. Nic dziwnego, że opinia we Lwowie była zatrwożona tą polityką i w zupełnie innej sprawie, bo chodziło o reformę wyborczą do sejmu — Narodowa Demokracja zwołała wiec. Ja znalazłem się na tym wiecu.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#komentarz">(Głos na prawicy: I rozbiłem)</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#ArturHausner">Nie, wcale wtedy nie chciałem rozbijać, bo kiedy chcę, to zawsze to zrobię, ale wtedy nie chciałem.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#ArturHausner">Ze zdumieniem dowiedziałem się wówczas, że Narodowa Demokracja walczy o reformę wyborczą do sejmu. Zrozumiejcie Panowie, jak wyglądali panowie z Narodowej Demokracji w walce o prawa powszechne, którzy przeprowadzili straszną kampanię przeciw ordynacji wyborczej do parlamentu. Przyszedłem na to zgromadzenie i wyraziłem panom z Narodowej Demokracji komplement, że jest to pierwsze stronnictwo, które wałczy o reformę wyborczą do sejmu.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Do rzeczy)</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#ArturHausner">Na to jest Marszałek, żeby mnie wezwał do porządku, niech Pan nie marszałkuje, nie jesteś Pan na swoim folwarku.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#ArturHausner">Otóż mówiąc Narodowej Demokracji ten komplement, że jestem zdumiony jej stanowiskiem, zawahałem się jednak, czy mogę narodowym demokratom wierzyć. Przypomniałem im wówczas walkę przeciw powszechnemu prawu wyborczemu do parlamentu. Co za rola w Polsce tego stronnictwa, w którego organie „Słowie Polskiem”, a tu o ten organ chodziło, mogą się ukazywać takie enuncjacje i artykuły, które są zupełnie obce strukturze i duszy narodu polskiego. Wówczas p. Głąbiński — i tu stawiam pod sąd Izby p. Głąbińskiego i jego maniery — odezwał się, że „Słowo Polskie” nie jest jego organem. Panowie nie znacie zapewne stosunków w Galicji Wschodniej i Galicji wogóle, ale powiedzieć tam, że „Słowo Polskie” nie jest organem Narodowej Demokracji, a mówił to Prezes Koła Polskiego — a to niebyłe co — tego Koła, które tak służyło Austrii, które było fundamentem Austrii, przeto gdy Prezes tego Koła na publicznem zgromadzeniu taką rzecz powiedział, ja, mając przecież krew w żyłach, odpowiedziałem p. Głąbińskiemu: kto Panu w te kłamstwa uwierzy? P. Głąbiński obraził się i udał się do sądu.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#ArturHausner">I wbrew protokółom policyjnego urzędnika, radcy Urbanowicza, który pisał sprawozdanie, a zanotował wszystko co do słowa, sędzia przyjął to jako oszczerstwo i zasądzono mnie w tym czasie, gdy Narodowa Demokracja miała władzę i sądy w swojem ręku. I nie byłem pierwszym ani ostatnim, którego sędzia narodowo-demokratyczny sądził. Widzieliśmy takie wyroki i tak brutalne, że gdyby je dzisiaj cytować, wystarczyłoby przestrzec społeczeństwo polskie przed wpływem Narodowej Demokracji nawet tam, gdzie chodzi o sprawiedliwość.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#StanisławOsiecki">Proszę się streszczać, Pan przekroczyłeś już czas wyznaczony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#ArturHausner">To są zbyt poważne rzeczy, Panie Marszałku.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(Śmiech na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#ArturHausner">Po tym wyroku sędzia przyszedł do mnie, uścisnął mnie za rękę — tego oszczercę — i powiada: „Myśmy nie sądzili tu obywatela polskiego — i ten argument był dla mnie bardzo silny — myśmy sądzili Prezesa Koła Polskiego, który jest filarem Austrii, ja musiałem taki wyrok wydać”. Muszę dodać, o tem Pan nie mówił, jak zwykle, żeby znaleźć sobie furtkę, iż nie siedziałem w więzieniu — a dziwny to wyrok za oszczerstwo, który zamieniono na karę pieniężną. Tyle dla sprostowania.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#ArturHausner">Pan, Panie Głąbiński, będziesz nieraz jeszcze protestować, ale Panu wśród całego grona Narodowej Demokracji nigdy nikt nie uwierzy, a tem samem nie uwierzy w Pańskie sprostowania, Pan jako człowiek masz: już wyrobioną opinię!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#StanisławOsiecki">Do sprostowania ma głos p. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#StanisławGłąbiński">Nie chcę Wysokiej Izby długo sprawami osobistemi zajmować, ale ponieważ nie są one tylko osobiste, więc Panowie pozwolą, że w kilku słowach sprostowaniem na sprostowanie odpowiem. A więc zacznę od końca, od p. Hausnera.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#StanisławGłąbiński">Stwierdzam, że w roku 1906 nie byłem prezesem Koła Polskiego,...</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#komentarz">(P. Hausner: To było w r. 1907)</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#StanisławGłąbiński">... stwierdzam, że wtedy, kiedy ta rzecz była traktowana, zupełnie nie byłem prezesem Koła Polskiego, stwierdzam, że jako prezes Koła Polskiego nie byłem ani tajnym radcą, ani ekscelencją, bo tym zrobiono mnie dopiero wtedy, kiedy byłem ministrem kolei.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#komentarz">(Wrzawa. Różne okrzyki na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#StanisławGłąbiński">Więc nie było to wcale następstwo tej rzeczy, rzecz zupełnie inaczej się miała, nie było Zgromadzenia Narodowej Demokracji, tylko było ogólne zebranie, na które zostałem zaproszony i na którem p. Hausner ni stąd ni zowąd powiedział, że ja denuncjowałem polskich obywateli przed policją rosyjską w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(P. Hausner: Ja tylko cytowałem artykuł „Słowa Polskiego”, Pańskiego organu)</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#StanisławGłąbiński">Tak Pan powiedział, potem usprawiedliwiając się wobec sądu, tłómaczył się Pan, że właściwie nie miał Pan na myśli mnie, tylko artykuł „Słowa”. Nie było mowy o żadnym artykule „Słowa”, tylko Pan posądził mnie, że ja denuncjowałem obywateli polskich w Warszawie przed policją.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#komentarz">(Głos: To Pański organ, Pan się go wyparł)</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#StanisławGłąbiński">Nie potrzebowałem się wypierać, bo sam się zgłosiłem, sam prosiłem sędziego, aby Pana łagodnie osądził. Pan przyjął wyrok, nie rekurował i ta cała opowieść tu przedstawiona jest zupełnie zmyślona.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. Różne okrzyki. Wicemarszałek dzwoni)</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#StanisławGłąbiński">Żądajcie Panowie protokółów.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Był Pan Prezesem Koła Polskiego)</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#StanisławGłąbiński">Nie, prezesem Koła byłem dopiero z końcem 1907 r., w listopadzie wybrany i byłem nim do roku 1911. Jako prezes Koła zostałem wydelegowany przez komisję parlamentarną do Rządu, ponieważ takie było żądanie Koła, ja nie chciałem, ale taki był warunek postawiony przez Rząd. Proponowałem na ministra zupełnie kogo innego, kolegę Kędziora, następnie pana Starzyńskiego, nawet pana Buzka, ale Rząd nie chciał się zgodzić na nikogo, domagał się, abym ja, jako prezes Koła, wstąpił, bo tylko wtedy może mieć gwarancję, że Koło Polskie będzie mieć za sobą. I dopiero po 3-tygodniowych pertraktacjach, na żądanie Komisji parlamentarnej, na podstawie warunków, które postawiłem w sprawie kanałów i innych, zdecydowałem się wstąpić do gabinetu.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#StanisławGłąbiński">Gdybym był chciał, mógłbym być ministrem znacznie przed tem, więc temi rzeczami proszę Panów mi nie imponować.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#StanisławGłąbiński">Co się tyczy p. Daszyńskiego, to znowu stwierdzam, że wszystko to, co on powiedział, opiera się na zupełnie mylnej podstawie. Byłem w Naczelnym Komitecie raz jeden, wtenczas interpelowałem przewodniczącego p. Lea, wtenczas Panowie bardzo się oburzali, szczególniej p. Hausner wystąpił z wielką mową. Wtedy nie byłem sam, byli i inni członkowie Komitetu Narodowego i mogą to zaświadczyć. Również jest nieprawdą, żebym stawiał jakiś wniosek za Piastem, czy Habsburgiem w parlamencie wiedeńskim. Chyba wiadomo, że byłem autorem uchwały z dnia 28 maja, w motywach tej uchwały wprawdzie na żądanie konserwatystów umieściłem zdanie: „ze względu na to, że Polska przyjęłaby Habsburga na wypadek, gdyby wyjednał zjednoczenie całej Polski”, bo chcieli, bym osłodził jakoś tę pigułkę, potem jednak cofnąłem ten ustęp, gdy p. Jaworski powiedział, że się nie zgadza. Więc i z tego ustępu, który był zresztą w dziennikach, nie wynika, że w parlamencie jakieś tego rodzaju wnioski stawiałem.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#komentarz">(Różne okrzyki na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#StanisławGłąbiński">Mowy moje w parlamencie są drukowane, możecie Panowie je wyjąć i tu przedstawić, a mowy p. Daszyńskiego też są drukowane.</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#StanisławGłąbiński">Co się tyczy deklaracji, to stwierdzam, i już miałem tu sposobność raz stwierdzić, że deklaracja ta, która była ogłoszona, była sfałszowana. P. Biliński jako prezes Koła Polskiego, zupełnie fałszywą deklarację kazał ogłosić.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#komentarz">(Głos: Ładny prezes!)</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#StanisławGłąbiński">Powiedziałem w Kole Polskiem, że jestem za zjednoczoną, niepodległą Polską i że jeżeli Koło Polskie jest tego samego zdania, to niema między nami różnic, że cała Narodowa Demokracja jest za wolną, niepodległą Polską, nie za Rosją, ani za Austrią, tylko za zjednoczoną niepodległą Polską. I takie było moje oświadczenie. Napisałem potem znany list do p. Bilińskiego, wyrzucając mu, że w czasie, kiedy chodzi o niepodległą Polskę, kiedy nawet koalicja rzeczą tą się zajmuje, to on zajmuje się wyodrębnianiem Galicji. Na tej podstawie dostałem list od p. Bilińskiego, że jestem wykluczony z Koła Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#StanisławGłąbiński">Nad wyodrębnieniem Galicji pracowałem, ale kiedy indziej. Panowie wiedzą, że byłem autorem dążeń do wyodrębnienia Galicji wtedy, kiedy jeszcze o niepodległej Polsce nie było mowy. Mój wniosek o wyodrębnienie Galicji pochodzi z r. 1902 i 1903. Domagałem się wtedy szerokiej autonomii dla kraju i wyodrębnienia Galicji. Panowie wtedy wystąpili przeciw temu, powołując się na to, że stracimy trybunę światową w Wiedniu. Pomimo to miałem bardzo wielu zwolenników w kraju, zdobywałem zwolenników i w innych stronnictwach, między innemi dzięki zabiegom p. Studnickiego i stronnictwo ludowe oświadczyło się za wyodrębnieniem Galicji.</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#komentarz">(Różne okrzyki na lewicy)</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#StanisławGłąbiński">Kiedy nastąpił akt 5 listopada i Galicja miała być wyodrębniona, zwróciła się komisja polityczna do mnie, bym jako ten, który tę rzecz opracował i miał te wszystkie daty w ręku, przedstawił, jakby to wyodrębnienie Galicji wyglądało. Ta praca jest wydrukowana w „Roku Polskim”. Zupełnie się tego nie wstydzę. Napisałem, że my dążymy do tego, żebyśmy mieli Polskę zjednoczoną i niepodległą, ponieważ jednak nie wiemy, jakie będą losy wojny, uważamy za swój obowiązek stosownie do żądania Kola Polskiego czy komisji politycznej opracować tę rzecz, jak wyodrębniona Galicja wyglądałaby. To jest wydrukowane i na to się często powołuję. Więc nie mówcie, Panowie, rzeczy, które są zupełnie niezgodne z prawdą. To wszystko, co mówił p. Daszyński, jest wzięte z powietrza. Są jeszcze i inni panowie koledzy z Koła Polskiego, są pisma z tych czasów na szczęście, są artykuły, są rozmaite mowy, także te, które miał p. Daszyński, ale nie będę ich cytował, bo będziecie znowu protestowali. Poprzestanę więc na tem sprostowaniu, stwierdzając, że niczego nie cofam z tego, co powiedziałem, i że to, co tu było powiedziane w formie sprostowania, nie jest zgodne z prawdą.</u>
          <u xml:id="u-28.25" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Należałoby to pranie odesłać do Wiednia. Wrzawa i różne okrzyki)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#StanisławOsiecki">Wpłynął wniosek nagły p. Waszkiewicza i tow. z N. P. R. o przyznanie kredytu 40 milionów marejk na organizację Kas Chorych w b. zaborze rosyjskim i reorganizację oraz uruchomienie nieczynnych dotąd kas chorych w b. zaborze austriackim. Wniosek ten odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#StanisławOsiecki">Proponuję odbycie następnego posiedzenia jutro o g. 4 po południu. Porządek dzienny następujący:</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#StanisławOsiecki">1) Nagłość wniosku p. Gdyka w sprawie zatruć chlebem.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#StanisławOsiecki">2) Ustawa o ubezpieczeniach. (Druk nr. 2313 i 1824).</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#StanisławOsiecki">3) Dalsza rozprawa nad oświadczeniem Prezydenta Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#StanisławOsiecki">Nie słyszę protestu, porządek dzienny uważam za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 8 m. 20 wieczór)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>