text_structure.xml 583 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914 915 916 917 918 919 920 921 922 923 924 925 926 927 928 929 930 931 932 933 934 935 936 937 938 939 940 941 942 943 944 945 946 947 948 949 950 951 952 953 954 955 956 957 958 959 960 961 962 963 964 965 966 967 968 969 970 971 972 973 974 975 976 977 978 979 980 981 982 983 984 985 986 987 988 989 990 991 992 993 994 995 996 997 998 999 1000 1001 1002 1003 1004 1005 1006 1007 1008 1009 1010 1011 1012 1013 1014 1015 1016 1017 1018 1019 1020 1021 1022 1023 1024 1025 1026 1027 1028 1029 1030 1031 1032 1033 1034 1035 1036 1037 1038 1039 1040 1041 1042 1043 1044 1045 1046 1047 1048 1049 1050 1051 1052 1053 1054 1055 1056 1057 1058 1059 1060 1061 1062 1063 1064 1065 1066 1067 1068 1069 1070 1071 1072 1073 1074 1075 1076 1077 1078 1079 1080 1081 1082 1083 1084 1085 1086 1087 1088 1089 1090 1091 1092 1093 1094 1095 1096 1097 1098 1099 1100 1101 1102 1103 1104 1105 1106 1107 1108 1109 1110 1111 1112 1113 1114 1115 1116 1117 1118 1119 1120 1121 1122 1123 1124 1125 1126 1127 1128 1129 1130 1131 1132 1133 1134 1135 1136 1137 1138 1139 1140 1141 1142 1143 1144 1145 1146 1147 1148 1149 1150 1151 1152 1153 1154 1155 1156 1157 1158 1159 1160 1161 1162 1163 1164 1165 1166 1167 1168 1169 1170 1171 1172 1173 1174 1175 1176 1177 1178 1179 1180 1181 1182 1183 1184 1185 1186 1187 1188 1189 1190 1191 1192 1193 1194 1195 1196 1197 1198 1199 1200 1201 1202 1203 1204 1205 1206 1207 1208 1209 1210 1211 1212 1213 1214 1215 1216 1217 1218 1219 1220 1221 1222 1223 1224 1225 1226 1227 1228 1229 1230 1231 1232 1233 1234 1235 1236 1237 1238 1239 1240 1241 1242 1243 1244 1245 1246 1247 1248 1249 1250 1251 1252 1253 1254 1255 1256 1257 1258 1259 1260 1261 1262 1263 1264 1265 1266 1267 1268 1269 1270 1271 1272 1273 1274 1275 1276 1277 1278 1279 1280 1281 1282 1283 1284 1285 1286 1287 1288 1289 1290 1291 1292 1293 1294 1295 1296 1297 1298 1299 1300 1301 1302 1303 1304 1305 1306 1307 1308 1309 1310
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 16.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Wicemarszałek Sejmu Tadeusz Schaetzel.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#TadeuszSchaetzel">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#TadeuszSchaetzel">Jako sekretarze zasiadają pp. Długosz i Wadowski. Protokół i listę mówców prowadzi p. Wadowski.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#TadeuszSchaetzel">Protokół 68 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#TadeuszSchaetzel">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Boluch, Donimirski, Floyar-Rajchman, Głowacki, Pewny, Wojciechowski i Wolański.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#TadeuszSchaetzel">Uzyskali urlop posłowie: Bołądź, Ligoń i Sowiński na jeden dzień, Danowski na 2 dni, Miedziński na 3 dni, Jabłoński i Szalewicz na 4 dni.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#TadeuszSchaetzel">Prosi Izbę o udzielenie urlopu na 8 dni p. Sobczyk. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał że Izba zgodziła się na udzielenie tego urlopu.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#TadeuszSchaetzel">Poza porządkiem dziennym na podstawie art. 38 regulaminu udzielam głosu p. Hermanowiczowi dla złożenia osobistego oświadczenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! W związku z odczytanym w dniu wczorajszym pismem p. Prezesa Najwyższej Izby Kontroli oświadczam, iż ostatni ustęp pierwszego zdania tego pisma „lecz sięgnął do sprawozdań za minione okresy 1934/35 r.” — jest nieuzasadniony.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#StanisławHermanowicz">Przemówienie swoje oparłem wyłącznie na sprawozdaniu za okres budżetowy 1935/36 r., a to dlatego, iż dopiero na porządku dziennym obecnej sesji są rozpatrywane zamknięcia rachunków Państwa i wniosek Najwyższej Izby Kontroli o udzielenie Rządowi absolutorium za okres 1935/36 r.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#StanisławHermanowicz">Życzenie p. Prezesa, bym jedynie studiował sprawozdanie za okres następny, t. j. 1936/37, uważam również za nieuzasadnione, gdyż dopiero w roku przyszłym parlament będzie analizował zamknięcia rachunków Państwa za dany okres.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#TadeuszSchaetzel">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druk nr 700) — rozprawa szczegółowa nad częścią 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Sprawozdawca p. Wojciechowski.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wysoka Izbo! Referując budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na Komisji Budżetowej, wysunąłem szereg zagadnień, które starałem się w sposób wyczerpujący omówić. Zagadnienia te dały asumpt do wypowiedzenia się szeregu Panów Posłów, którzy naświetlili całokształt polityki wewnętrznej Państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#BronisławWacławWojciechowski">Z tematów poruszonych w moim referacie, z uwag poszczególnych członków komisji, z dodatkowego materiału, zebranego przeze mnie, pragnę obecnie dać skrót, obejmujący tezy zasadnicze, które Komisja Budżetowa aprobowała jako wytyczne ważniejszych odcinków naszej polityki wewnętrznej.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#BronisławWacławWojciechowski">Oczywiście, zarówno w referacie moim na komisji, jak i w obecnym przemówieniu, nie roszczę sobie pretensji do całkowitego wyczerpania zagadnień wewnętrznych Państwa. Sądzę jednak, iż będzie rzeczą pożyteczną podsumować wyniki pracy Komisji Budżetowej i sformułować tezy i uwagi, które stanowić powinny materiał dla Rządu przy ustalaniu jego linii postępowania.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#BronisławWacławWojciechowski">Sformułowania takie są dla mnie o tyle ułatwione, że obszerna dyskusją, przeprowadzona na Komisji Budżetowej, oraz oświadczenie p. Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych gen. Składkowskiego wykazały dużą zbieżność poglądów Rządu i komisji na istotne zagadnienia państwowe.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">W stosunku do Panów Kolegów, którzy zajęli inne aniżeli ja stanowiska, zastrzegam sobie nieco osobistych uwag polemicznych niejako na marginesie referatu.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#BronisławWacławWojciechowski">Samorząd. W dziedzinie samorządu Komisja Budżetowa zastanawiała się głównie nad trzema sprawami: stosunkiem społeczeństwa do administracji, zagadnieniem autorytetu władz administracyjnych, oraz nadchodzącymi wyborami samorządowymi.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#BronisławWacławWojciechowski">Komisja wyraziła zgodnie opinię, że organa administracji państwowej, w szczególności starostowie, nie powinny być, jak to jest dzisiaj, czynnikiem decydującym w samorządzie terytorialnym, że należy zachować właściwą równowagę między znaczeniem czynnika administracji państwowej w samorządzie i czynnika obywatelskiego. Nie chodzi tu o obniżenie autorytetu starostów. Przeciwnie, autorytet ten powinien być należycie podtrzymany. Szereg mówców wskazało na ujemny wpływ, jaki w opinii publicznej wywarły ostatnie procesy starostów. Wyrażono poważne wątpliwości, czy był potrzebny rozgłos, jaki nadano tym procesom.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#BronisławWacławWojciechowski">W sprawie nadchodzących wyborów samorządowych komisja zajęła jednolite stanowisko, uważając, iż wybory te należy przeprowadzić bez stosowanego poprzednio nacisku władz administracyjnych. Ludność musi mieć rzeczywisty wpływ na kształtowanie się stosunków gospodarczych i kulturalnych na swoim terenie, musi przez swoich mężów zaufania brać udział w kierowaniu życiem zbiorowym. Inaczej ludność ta oddala się od Państwa, a samorząd przestaje być szkołą wychowania obywatelskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#BronisławWacławWojciechowski">Stowarzyszenia społeczne. Już w referacie na komisji zostało podniesione, że w Polsce mamy nadmierną ilość stowarzyszeń społecznych. Ilość tych stowarzyszeń nie zmniejsza się i wynosiła w r. 1937 – 110.546 jednostek organizacyjnych, wobec 101.354 jednostek w 1936 r. Szczególnie na prowincji mania stowarzyszeniowa jest istną plagą dla życia społecznego. Komisja zajęła zgodne stanowisko, że zarówno przez nacisk administracji państwowej, jak przez odpowiednią propagandę wśród społeczeństwa należy dążyć do likwidacji i komasacji stowarzyszeń społecznych.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#BronisławWacławWojciechowski">Tu pozwolę sobie dodatkowo powtórzyć uwagi, wypowiedziane na ten temat w odniesieniu do stowarzyszeń byłych wojskowych: „Notujemy tu kilkadziesiąt związków, posiadających niezliczone oddziały w całym kraju. Na związki te zwrócone są oczy całego kraju zarówno ze względu na ich walory społeczne, jak i na rolę polityczną, jaką odgrywają. A tymczasem związki te są ponad miarę rozdrobnione, co nie przyczynia się ani do ich sprawnego funkcjonowania, ani nie daje dobrego przykładu w ogólnym dziele konsolidacji stowarzyszeń.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#BronisławWacławWojciechowski">Czas było by pomyśleć nad tą sprawą. Przecież w Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, grupującej 34 organizacje, wyraźnie można już dzisiaj wydzielić 3 grupy, nadające się do skomasowania: 1) grupa związków niepodległościowych historycznych, jak Związek Legionistów, Peowiaków, Sybiraków itd., 2) grupa inwalidzka, gdzie istnieją dwa względnie nawet trzy stowarzyszenia, 3) grupa żołnierzy rezerwowych. Nie chcę tu dyskutować sposobów połączenia związków w poszczególnych grupach. Rozumiem, że wskazana jest ostrożność, bo niektóre stowarzyszenia wyrobiły sobie tradycje, które trzeba uszanować, niektóre, jak związki rezerwowych żołnierzy, mają za zadanie m. in. przysposobienie wojskowe, regulowane przez dowództwo armii czynnej — i do tych różnych zadań muszą być przystosowane formy działania tych organizacyj, ale trzeba postawić wreszcie sam problem na porządku dziennym.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#BronisławWacławWojciechowski">Uważam, że żadnej z wymienionych wyżej organizacyjnie przyniesie wstydu należenie do wspólnego związku na prawach sekcji. Szczególnie dotyczy to związków historycznych, które wyrosły z jednego pnia ideowego i związane są braterstwem krwi i walk o niepodległość. Nic się też złego nie stanie, jeśli poszczególni „wodzowie” różnych związków będą pozbawieni prezesowskich stolców zarówno na prowincji, jak i w stolicy, i zostaną podporządkowani jednemu kierownictwu; rozumna hierarchia to tajemnica powodzenia każdej organizacji, a dawni niepodległościowcy często o tym zapominają. Jeśli teraz my, byli wojskowi, nie damy dobrego przykładu na drodze do uregulowania problemu stowarzyszeniowego w Polsce, nie spodziewajmy się, że to uczyni ktoś inny”. Prasa. Przy omawianiu zagadnienia prasowego wysunęły się na czoło dwie kwestie: sprawa konfiskat i konieczność wydania jednolitej ustawy prasowej.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#BronisławWacławWojciechowski">W pierwszej kwestii komisja zajęła zgodne stanowisko, że konfiskaty są konieczne, należy jednak unikać przesady w zajmowaniu druków i stosować przy tym jednolite zasady.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#BronisławWacławWojciechowski">Pewien anormalny stan na odcinku prasowym wiąże się ściśle z brakiem jednolitej ustawy prasowej, gdyż po uchyleniu dekretu prasowego mamy właściwie stan ex lex. Komisja zajęła w tej sprawie jednolite stanowisko domagając się od Rządu wniesienia jak najszybciej projektu nowej ustawy prasowej.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#BronisławWacławWojciechowski">Zagadnienie młodego pokolenia. Ta bardzo ważna a na pewno niesłychanie delikatna kwestia wywołała żywą dyskusję na komisji. Poglądy poszczególnych mówców na sprawy młodzieży odbiegały daleko od siebie. Nie wszyscy też mówcy godzili się z tezami wysuniętymi w moim referacie, jednak w ogólnych zarysach tezy te spotkały się z aplauzem komisji.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wszyscy mówcy wskazywali na duże rozpolitykowanie młodzieży. Ubolewano, że polityka absorbuje zbytnio młodzież uniwersytecką odrywając ją od nauki.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#komentarz">(Głos: O tym przy budżecie oświaty będziemy mówić.)</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wskazano na anarchizowanie życia uniwersyteckiego oraz na niebezpieczeństwo prądów skrajnych, niszczących w młodzieży zdolności do pracy organicznej. Wielu mówców utyskiwało specjalnie na wpływy ruchów lewicowych bezbożniczych, docierających do młodzieży wiejskiej szczególnie za pomocą niektórych t. zw. uniwersytetów ludowych. Inni mówcy wprost przeciwnie domagali się emancypacji młodzieży wiejskiej od wpływów, utrzymujących na wsi zastój i zacofanie. Ci ostatni stwierdzali, że alarmy z powodu rzekomego niebezpieczeństwa wpływów lewicowych na młodzież wiejską są mocno przesadzone.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ogólnie można stwierdzić, że komisja wykazała wielką troskę w interesowaniu się problemem młodego pokolenia i to zarówno inteligenckiego, jak chłopskiego i robotniczego. Aprobatę znalazła teza mojego referatu, że należy dążyć do wychowywania całej młodzieży pod wpływem jednej ideologii, streszczającej się w służbie dla Narodu i Państwa, że młodzież uniwersytecka, w ogóle inteligencka musi posiadać zrozumienie dla życia i potrzeb mas ludowych i że trzeba stworzyć możliwości kształcenia w gimnazjach i na uniwersytetach poważnego odsetka zdolnych synów chłopskich i robotniczych. Obecny stan ogromnej przewagi w wyższych zakładach naukowych młodzieży, rekrutującej się z warstwy inteligenckiej miejskiej i urzędniczej, uznano zgodnie za niepomyślny dla naszego układu stosunków społecznych i dla przyszłych losów Państwa. Wychodzące z uniwersytetów młode pokolenie winno kierować polityką Narodu nie w myśl interesów jakiejś jednej uprzywilejowanej warstwy, nie na podstawie zapożyczonych za granicą doktryn społeczno-politycznych, lecz zgodnie z interesem narodu jako całości i jego mas ludowych.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dużo uwagi poświęcono zatrudnieniu młodego pokolenia.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#BronisławWacławWojciechowski">Tezą referatu było, że kwestia ta nie jest należycie rozwiązana przez Rząd i społeczeństwo. Powoduje to fermenty wśród młodzieży oraz jej niechęć do starszego społeczeństwa i rządzącego obozu.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#BronisławWacławWojciechowski">Rozładowanie bezrobocia wśród młodych dokonać się może pod wpływem następujących czynników: 1) uprzemysłowienia kraju w szczególności przez rozwój przemysłu wiejskiego, 2) unarodowienia handlu, przemysłu, rzemiosła.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#BronisławWacławWojciechowski">Tutaj kwestia młodego pokolenia zazębia się ze sprawą żydowską, którą młodzież ujmuje znacznie ostrzej i radykalniej aniżeli społeczeństwo starsze. Wyciskanie Żydów z warsztatów pracy, jakie zajmują W miastach i miasteczkach polskich, jest w świadomości ogółu młodzieży polskiej najkapitalniejszym zagadnieniem narodowym i ekonomicznym. Młodzież prze tutaj jak lawina, a z naciskiem jej liczyć się muszą wszystkie czynniki w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ten zdrowy na ogół prąd młodego pokolenia musi być jednak ujmowany w ramy programowego działania, a już w żadnym razie Rząd nie może tolerować objawów fizycznego terroru, stosowanego w pewnych wypadkach w walce politycznej i ekonomicznej z ludnością żydowską. Ważną jest bowiem rzeczą opanowanie handlu przez młody element polski, ale równie ważną wychowanie całej młodzieży polskiej w duchu poszanowania prawa i przepisów Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#BronisławWacławWojciechowski">Toteż troską nie tylko Rządu, ale i całego społeczeństwa winno być niedopuszczanie do takich wybryków, które mogły by obniżyć wysoki tradycyjnie poziom naszej kultury narodowej.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#BronisławWacławWojciechowski">W tymi miejscu winien jestem sprostować błąd, który z niewiadomego mi powodu zakradł się w jednym z dzienników, omawiających dyskusję budżetową na komisji. Stwierdzam, że nie wypowiedziałem na Komisji Budżetowej zdania, iż nie zgadzam się z listem rektora Kulczyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wszystkie jednak omawiane wyżej sprawy, dotyczące młodego pokolenia, muszą być traktowane z wielką delikatnością i ostrożnością, bo wszak tu chodzi o nasze dzieci, o których wyraziłem się przy aplauzie prawie całej komisji: „Toż to nasza krew, nasza nadzieja, toż to przyszli gospodarze Polski i przyszli żołnierze Armii Polskiej. I choć będziemy potępiali wybryki i stosowali represje, nic nie zmieni naszych uczuć do młodego pokolenia, które jest i będzie zawsze bliskie naszemu sercu”. Kwestia żydowska. Kwestię żydowską naświetliłem dość wyczerpująco w moim referacie. Tezy wysunięte przeze mnie znalazły aprobatę całej komisji z wyjątkiem kolegi posła Sommersteina, który jako reprezentant ludności żydowskiej dość ostro skrytykował moje stanowisko. Kolega poseł Sommerstein nie przekonał jednak ani mnie, ani członków komisji swoimi wywodami. Bo o cóż mi chodziło?</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#BronisławWacławWojciechowski">Zadaniem moim było stwierdzić stan obecny sprawy żydowskiej w Polsce oraz stosunek do niej społeczeństwa polskiego. Podjąłem się też próby szukania pewnych rozwiązań tego ciężkiego i niebezpiecznego problemu. Wskazałem na fakt nadmiaru ludności żydowskiej w Polsce. Fakt ten stwierdzają wszyscy Polacy i wszystkie ugrupowania polskie od prawicy do lewicy. Podniosłem, że zaognienie sprawy żydowskiej w Polsce spowodowane zostało między innymi przez napływ zrusyfikowanych Żydów ze wschodu, obcych naszej ziemi i naszej kulturze. To jest również fakt uznawany przez wszystkich Polaków. Szukałem dalej rozwiązania kwestii żydowskiej na drodze zorganizowania i wzmożenia emigracji Żydów z Polski. I zapewniam kolegę posła Sommersteina, że nie znajdzie on ani jednego Polaka, który by zajmował odmienne ode mnie stanowisko w sprawie emigracji żydowskiej. Toteż dziwi mnie, że kolega poseł Sommerstein jako realny polityk, a za nim duża część prasy żydowskiej usiłowali nadać memu wystąpieniu jakiś specyficzny posmak, bardzo daleki od moich intencyj i moich poglądów. Szczególnie dziwi mnie stanowisko organizacji syjonistycznej w sprawie moich tez emigracyjnych. Wydedukowałem częściowe rozwiązanie zagadnienia żydowskiego w Polsce poprzez emigrację nie tylko z potrzeb kulturalno-gospodarczych narodu polskiego i z racji stanu Państwa Polskiego, ale również z zasad ideologicznych syjonizmu. Jakże może oburzać się na mnie p. Sommerstein i jego kompatrioci za mocne postawienie przeze mnie sprawy emigracji Żydów, jeśli głównym zadaniem syjonizmu jest w praktyce organizowanie wychodztwa żydowskiego do Palestyny. Co więcej exodus ludu żydowskiego do ziemi obiecanej jest wszak ideałem każdego syjonisty. Konia z rzędem temu, kto rozwiąże tę taktyczną łamigłówkę, jaką zadał mi kolega poseł Sommerstein.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dlatego też nie mogę nic zmienić w moim stanowisku, jakie zająłem na Komisji Budżetowej. Co więcej stwierdzam, że Komisja Budżetowa stanowisko moje poparła, uznając je za minimalny program Narodu Polskiego i Rządu w sprawie żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Nie cała.)</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#BronisławWacławWojciechowski">Kwestia ukraińska. Rozważania w kwestii ukraińskiej pragnę poprzedzić małym teoretycznym wywodem, który fragmentarycznie podałem już w mej replice na komisji. Stosunek nasz do Ukraińców w Polsce opierać się winien na skonstatowaniu za jakie państwo pod względem narodowym uznajemy Polskę. Nie chodzi tu o wywód prawno-konstytucyjny, gdyż Konstytucja zapewnia jedynie równouprawnienie obywatelskie i nic więcej. Gdy jednak chcemy sięgnąć do istoty naszego Państwa, które zostało wywalczone i odbudowane krwią i wysiłkiem Narodu Polskiego i jego najlepszych synów, nie znajdziemy rozwiązania kwestii stosunku narodu do państwa i określenia roli Narodu Polskiego we własnym Państwie w przepisach formalno-prawnych. Chcąc znaleźć odpowiedź na to pytanie pragnę oprzeć się w moich rozważaniach na tych autorach, którzy dzielą państwa współczesne na trzy kategorie: 1) Państwo jednonarodowe, w którym ludność należy do jednego narodu, względnie w którym przymieszki obconarodowe są tak małe, że nie odgrywają żadnej roli; tu należą takie państwa, jak Francja, Włochy, Niemcy. 2) Państwo narodowe, w którym rdzeń i znaczną większość ludności stanowi jeden naród i naród ten to państwo sobie zdobył, to państwo urządził i zorganizował i stoi na straży jego niepodległości. W państwie takim mogą istnieć pewne grupy mniejszościowe, zachowujące swoją odrębność kulturalno-narodową, podporządkowujące się jednak całkowicie interesom państwa, stworzonego przez naród, mający większość i państwem rządzący. Do takich państw należą: Polska, Rumunia. 3) Państwo narodowościowe, którego ludność należy do kilku narodowości, a żadna z nich nie ma zdecydowanej przewagi. Klasycznym przykładem takiego państwa była przedwojenna Austria, w pewnym stopniu obecnie Czechosłowacja.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#BronisławWacławWojciechowski">Polska jako państwo narodowe w rozumieniu powyższego układu musi urządzić swoje życie wewnętrzne wedle zasad, jakie wynikają z historycznych tradycyj Narodu Polskiego jako założyciela swego Państwa i z obecnej rzeczywistości politycznej. Stanowiąc większość ludności Rzeczypospolitej, mamy prawo i obowiązek wpływać na układ naszych stosunków demograficznych w ten sposób, byśmy osiągnęli przynajmniej 75% Polaków w naszym własnym Państwie. W stosunku do pozostałej ludności, która dziś jeszcze wynosi znacznie więcej niż 25%, musimy wytworzyć jasny program, którego podstawą musi być z jednej strony absolutne uznanie przez te mniejszości racji stanu Państwa Polskiego jako czynnika nadrzędnego oraz górującej roli Narodu Polskiego w Państwie Polskim, z drugiej strony musimy zapewnić mniejszościom równość w dziedzinie praw obywatelskich i możność zachowania ich właściwości narodowo-kulturalnych. Musimy tak postępować, aby mniejszości te wychowywać dla Państwa Polskiego i wiązać je coraz silniej z Państwem Polskim.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#BronisławWacławWojciechowski">Najpoważniejszą mniejszością w Polsce jest naród ukraiński. Siła liczebna i prężność kulturalna tego narodu nadaje mu specjalną pozycję w Państwie Polskim w porównaniu z innymi mniejszościami. Nie ma ani jednego rozsądnego Polaka i patrioty, który by uznawał możliwość ułożenia naszego współżycia z ludnością ukraińską na gruncie programu eksterminacji i wynaradawiania Ukraińców przemocą. Natomiast każdy z nas uznaje, że prędzej czy później musi się znaleźć taka forma wzajemnego współżycia, która odpowie interesom politycznym Państwa i Narodu Polskiego i aspiracjom kulturalno-narodowym mniejszości ukraińskiej. Może to jest muzyka przyszłości, ale celu zasadniczego z oka spuszczać nie wolno bez względu na istniejące trudności i zadrażnienia. W każdym razie osiągnięcie tego celu da nam to, co nazywamy dziś normalizacją.</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#BronisławWacławWojciechowski">W referacie swoim omówiłem szczegółowo program ukraiński oraz kwestię współżycia polsko-ukraińskiego na ziemiach południowo-wschodnich. Przypomniałem historię ostatnich 20 lat, która bez naszej winy tak tragicznie zaciążyła nad stosunkiem Ukraińców małopolskich do Państwa Polskiego. Wykazałem dowodnie, że województwa południowo-wschodnie są krajem mieszanym, zamieszkałym przez ludność ukraińską i polską, zrośniętą od wieków z tym terytorium. Ta moja teza znalazła uznanie całej komisji łącznie z przedstawicielami ludności ukraińskiej. Postawiłem jasno kwestię politycznego związania województw południowo-wschodnich z macierzą stwierdzając, że tamtejsza ludność polska sprzeciwia się w sposób kategoryczny autonomii terytorialnej województw południowo-wschodnich, który to postulat wysuwają przedstawiciele ludności ukraińskiej. Stwierdziłem istnienie poważnego wysiłku po obu stronach do ułożenia zgodnego współżycia polsko-ukraińskiego na tych ziemiach, stwierdziłem wreszcie istnienie ogromnych trudności psychologicznych i taktycznych, które doprowadziły do zachwiania t. zw. normalizacji.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#BronisławWacławWojciechowski">Analiza stosunków, panujących w Małopolsce wschodniej, i tezy przeze mnie wysunięte w referacie budżetowym znalazły aprobatę całej komisji z wyjątkiem przedstawicieli ludności ukraińskiej, którzy zgłosili bardzo liczne zastrzeżenia, zawarte między innymi w przemówieniu p. Celewicza.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#BronisławWacławWojciechowski">Już w polemice, którą przeprowadziłem na tym samym posiedzeniu komisji z posłami ukraińskimi, wskazałem na anomalie istniejące w organizacji cerkwi grecko-katolickiej na tym terenie, na jej skrajnie polityczne nastawienie, które jest bardzo poważnym hamulcem na drodze do unormowania stosunków polsko-ukraińskich. Dodam obecnie, że cała ostrość kwestii ukraińskiej w Polsce spowodowana jest anormalnym stosunkiem cerkwi grecko-katolickiej, reprezentowanej przez Metropolitę Szeptyckiego, do Państwa Polskiego, Bliżej i szczegółowiej omówiłem tę sprawę w czasie dyskusji nad budżetem Ministerstwa Oświaty. Wytoczyłem wtedy szereg poważnych zarzutów, które wywołały paroksyzm ataków na mnie w prasie ukraińskiej, a i sam ksiądz Metropolita Szeptycki uznał za stosowne zająć się moją skromną osoba i moim wystąpieniem.</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ponieważ zagadnienia, dotyczące kwestii ukraińskiej, które poruszyłem zarówno w moim referacie budżetowym, jak i w dyskusji nad resortem oświaty, stoją ze sobą w najściślejszym związku, przeto omówię raz jeszcze to zagadnienie obecnie, albowiem sprawa normalizacji w całokształcie swoim należy do polityki wewnętrznej.</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dziś, gdy upłynął pewien okres od ostatniego mego przemówienia i od wypowiedzi ukraińskich, gdy fala namiętności opada, a przychodzi czas na spokojną rejestrację skutków mego podczas dyskusji nad budżetem Ministerstwa Oświaty wystąpienia, mam prawo stwierdzić jedno: nie otrzymałem żadnej merytorycznej odpowiedzi na moje ciężkie zarzuty ani tu w Sejmie, ani w terenie. Poza gołosłownym zaprzeczeniem zarzuty pozostały nie odparte i krzyczą na całą Polskę swoją ostrą wymową tak samo, jak dźwięczały w moich słowach, wypowiedzianych na komisji. Ton ukraińskich ataków dowodzi, że potrąciłem właściwą strunę i uderzyłem w odpowiednie miejsce.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#BronisławWacławWojciechowski">Nie znajdując merytorycznego odparcia moich tez, mógłbym nie odpowiadać na zaczepki i złośliwości ukraińskie. Jeśli jednak zabieram głos, czynię to dlatego, że winien jestem społeczeństwu polskiemu dać uzasadnienie treści mojego przemówienia i poparcie go wyczerpującym materiałem rzeczowym, czego oczywiście nie byłem w możności uczynić na jednym posiedzeniu komisji. Muszę wykazać, że ponad krzyk „święcie oburzonych” dostojników cerkiewnych, polityków i dziennikarzy wybije się prawda i prawda zatriumfuje. Winien też jestem odpowiedź moim wyborcom ukraińskim i staro-ruskim, którzy obok Polaków oddali na mnie swoje głosy przy wyborach do Sejmu, W odpowiedzi mej muszę też omówić pewne zwroty, jakie padły w polemice ze mną ze strony bądź to p. Celewicza, bądź Metropolity Szeptyckiego i innych Ukraińców. Chcę bowiem sprawę wyczerpać bez reszty, nie pozostawiając niedomówień.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#BronisławWacławWojciechowski">Przystępuję do meritum. Jako poseł z Małopolski wschodniej zabrałem głos w sprawach, związanych z działalnością cerkwi grecko-katolickiej. Podstawowym motywem mojego wystąpienia było kierowanie się interesami polskiej racji stanu oraz dążenie do zmontowania istotnej normalizacji polsko-ukraińskiej. Z góry przewidywałem, że koledzy posłowie ukraińscy zrobią wszystko, by mojej inicjatywie nadać charakter opaczny. Rozumiem ich dobrze: im chodzi przede wszystkim o monopol w sprawach obywateli polskich pochodzenia ruskiego czy ukraińskiego. Mnie zaś zależy na lojalnym wywiązaniu się ze swych obowiązków, jakie dobrowolnie zaciągnąłem wobec Wszystkich moich wyborców, a więc również wobec wyborców Ukraińców i Starorusinów. Polityką zajmuję się z upodobania i nie traktuję jej jako swojego zawodu, nie potrzebuję więc szukać poklasku za każdą cenę i dlatego mogę sobie pozwolić na wystąpienie, które nie podobało się zawodowym politykom.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wielki problem normalizacji polsko-ukraińskiej składa się z wielu spraw pozornie drobnych, w istocie bardzo ważnych. Moim zdaniem tak długo sprawa normalizacji nie ruszy z miejsca, jak długo sprawy te nie zostaną wyświetlone w sposób uczciwy i kompletny. Jedną z najważniejszych była, jest i pozostanie sprawa cerkwi grecko-katolickiej. Ważność jej polega nie tylko na znaczeniu, jakie wiara grecko-katolicka posiada w dziedzinie religijno-moralnego wychowania i doskonalenia mas rusko-ukraińskich, ale również, a może przede wszystkim na tym, że cerkiew grecko-katolicka została związana przez jej niektórych kierowników najściślej z ruchem szowinistyczno-politycznym społeczeństwa ukraińskiego. Tą ostatnią okolicznością tłumaczyć należy sobie sposób reakcji po moim wystąpieniu ze strony p. Celewicza.</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#BronisławWacławWojciechowski">Pozycję p. Celewicza usiłował wzmocnić ksiądz Metropolita Szeptycki, który w niedzielę, dnia 6 lutego 1938 r. na oficjalnej audiencji wypowiedział słowa o ważkiej treści politycznej. Ksiądz Metropolita Szeptycki oświadczył przedstawicielom społeczeństwa ukraińskiego swą radość, iż gromy padają w jego stronę, a nie w stronę obywateli Państwa Polskiego narodowości ukraińskiej. Rzeczywiście nie było moim zamiarem gromić ludu ukraińskiego, który w moim przemówieniu nazwałem „w gruncie rzeczy bogobojnym i spokojnym”; krytyka moja odnosiła się wyraźnie do księdza Metropolity i podległego mu szowinistycznego duchowieństwa, zajmującego się wybitnie działalnością polityczną — zdaniem moim i całego społeczeństwa polskiego — szkodliwą.</u>
          <u xml:id="u-5.42" who="#BronisławWacławWojciechowski">Stwierdzam, że krytykowałem działalność księdza Metropolity Szeptyckiego jako polityka. Ksiądz Metropolita swoim ostatnim przemówieniem dał jeszcze jeden nieodparty dowód, że występuje w roli politycznego przywódcy społeczności ukraińskiej. A jako taki podlega krytyce na równi z innymi politykami. Ksiądz Metropolita Szeptycki poszedł dalej w określaniu swojej roli i upodobnił swoje stanowisko do stanowiska króla francuskiego Ludwika XIV, identyfikując swoją osobę z narodem ukraińskim. Nie bawmy się w przesadę, nie oznaczajmy szumnymi słowami tego, co jest po prostu walką polityczną, nie używajmy teatralnych gestów tam, gdzie chodzi o reakcję na zwykłą mowę jednego z posłów w Sejmie. Czy przypadkiem nie ośmieszacie, Panowie Ukraińcy, siebie i swego władyki adresami hołdowniczymi, portretami w gazetach, mówieniem o „gromach” itp. Robicie mi też za dużą reklamę, a że jestem człowiek skromny, czuję się zażenowany. Nie kompetuję o rolę, którą chcecie mi narzucić. Słowa prawdy powiedziałem jednemu z możnych tego świata i może jeszcze nie raz powiem. Ale to nie powód do robienia hecy, obniżającej nawet powagę waszego oburzenia, jeśli było szczere. Toteż i ja nie będę przesadzał i nie będę używał słowa „gromy” dla określenia częstych wystąpień posłów Ukraińców, których od 10 lat słucham w Sejmie polskim.</u>
          <u xml:id="u-5.43" who="#BronisławWacławWojciechowski">Pełniąc do końca mój poselski obowiązek i stawiając kropkę nad „i”, zadam pytanie: Markujecie wielki umiar i solidarność, a dlaczego to ksiądz Metropolita Szeptycki milczy, gdy „Diło” atakuje księdza Chomyszyna i swymi atakami pośrednio krytykuje J. E. księdza Nuncjusza Cortesi'ego, który wszak aprobował zarządzenia księdza Biskupa Chomyszyna? W imieniu swoim i swoich wyborców narodowości ukraińskiej żądam od metropolii greckokatolickiej wyjaśnienia zarzutów, jakie od dłuższego czasu publicznie się formułuje w związku z zużytkowaniem funduszów cerkwi grecko-katolickiej.</u>
          <u xml:id="u-5.44" who="#komentarz">(P. Celewicz: Nie ma Pan prawa nic żądać.)</u>
          <u xml:id="u-5.45" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ja już raz powiedziałem, że dobrze uderzyłem.</u>
          <u xml:id="u-5.46" who="#komentarz">(Oklaski. Głos spośród posłów ukraińskich: To jest prowokacja.)</u>
          <u xml:id="u-5.47" who="#BronisławWacławWojciechowski">Prowokację zachowaj Pan dla siebie i dla swoich przyjaciół konspiracyjnych. To też żądam od metropolii grecko-katolickiej wyjaśnienia zarzutów, jakie od dłuższego czasu publicznie się formułuje w związku z zużytkowaniem funduszów cerkwi grecko-katolickiej,...</u>
          <u xml:id="u-5.48" who="#komentarz">(Głosy: Racja. Oklaski. Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-5.49" who="#BronisławWacławWojciechowski">...uzyskanych w formie dotacji ze Skarbu Państwa, jak też uzyskanych ze sprzedaży gruntów cerkwi grecko-katolickiej. Zarzuty takie w formie bardzo szczegółowej postawił niedawno w prasie lwowskiej dyrektor spółdzielni Hanasiewicz. „Diło” zapowiedziało wytoczenie dyrektorowi Hanasiewiczowi procesu o oszczerstwo. Dyr. Hanasiewicz oświadczył, że przeprowadzi dowód prawdy i czekał na wniesienie skargi. Gdy nie mógł się tego doczekać, zaskarżył redakcję „Diła” o zniesławienie. W tej sprawie zapadł już wyrok skazujący „Diło”, a co najciekawsze, że redaktor „Diła” nie wniósł apelacji i wyrok skazujący pierwszej instancji już się uprawomocnił.</u>
          <u xml:id="u-5.50" who="#BronisławWacławWojciechowski">Proszę też Rząd Polski i Najwyższą Izbę Kontroli o zbadanie i wyjaśnienie, czy i w jakim stopniu były należycie wykonywane polskie ustawy skarbowe, w których wyraźnie określa się sposób użycia dotacji Skarbu Państwa na cele uposażenia księży grecko-katolickich.</u>
          <u xml:id="u-5.51" who="#BronisławWacławWojciechowski">Nie rozumiem, dlaczego pociąga się do odpowiedzialności cywilnego urzędnika za przekroczenie przepisów ustawy skarbowej, wyrażające się choćby w przerzucaniu wydatków z jednej pozycji do« innej, a jednocześnie toleruje się lekceważenie i praktyczne omijanie przepisów tej samej ustawy ze strony metropolii grecko-katolickiej.</u>
          <u xml:id="u-5.52" who="#BronisławWacławWojciechowski">Mówiąc o obowiązkach biskupów Rzeczypospolitej Polskiej przytoczyłem w przemówieniu swoim tekst przysięgi biskupiej. W przysiędze tej stwierdzony jest wyraźnie obowiązek biskupa do utrzymywania całego duchowieństwa w lojalności wobec Rzplitej Polskiej. Jak wygląda ta lojalność duchowieństwa greckokatolickiego w praktyce? W moim posiadaniu znajdują się wykazy księży grecko-katolickich, sądzonych za różne sprawy, między innymi za polityczne. I tak: ks. Włodzimierz M. wyrokiem Sądu Okręgowego w Brzeżanach z dnia 5 marca 1929 r. nr 1029/29 został skazany za publiczne wzywanie ukraińskiej ludności do uwolnienia się spod zwierzchnictwa Państwa Polskiego. Tak samo ukarany został ksiądz Józef J. za takie samo przewinienie.</u>
          <u xml:id="u-5.53" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dwuletnia kara przypadła księdzu Teodozemu P. za wyszydzanie polskiej narodowości wobec dzieci szkolnych i wywieranie wpływu na te dzieci jako świadków sądowych.</u>
          <u xml:id="u-5.54" who="#BronisławWacławWojciechowski">W aktach sądowych znajdujemy oskarżenia księży grecko-katolickich o zohydzanie i usiłowanie poniżenia w cerkwiach nauki, praktyki i urządzeń kościoła rzymsko-katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-5.55" who="#komentarz">(P. Gładysz: To nie są prowokacje?)</u>
          <u xml:id="u-5.56" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jaką odpowiedź ma na to Kuria Arcybiskupia we Lwowie? Bo wszak baczne śledzenie za tymi sprawami należy do Kurii Arcybiskupiej, której obowiązkiem jest zapoznać się z licznymi i bardzo licznymi aktami oskarżeń i procesów karno-sądowych księży grecko-katolickich. Gdyby ksiądz Metropolita chciał naprawdę poznać te dokumenty „Chrystusowej pokory” swych duszpasterzy, niewątpliwie zadałby sobie pytanie, czy i jaki jest związek przyczynowy między rozpolitykowaniem księży greckokatolickich a hitleryzującym ruchem O. U. N-u.</u>
          <u xml:id="u-5.57" who="#BronisławWacławWojciechowski">Zwrócić też trzeba uwagę, że ostatni zjazd U. N. D. O. nie wysłał depeszy hołdowniczej do Biskupa Chomyszyna. W związku z tym nabiera specjalnego wyrazu artykuł „Diła” z dnia 5 lutego 1938 r. nr 26, którego wstęp pozwalam sobie zacytować w całości: „Jeden z eparchialnych grecko-katolickich centrów, — pisze „Diło” — który co prawda bezpośrednio przeciw św. Jurowi nie występuje publicznie (tego jeszcze brakowało), ale pośrednio swoimi rozporządzeniami, swoimi pasterskimi listami, całym swoim notorycznie znanym systemem każę ciągle porównywać: „Widzicie jak to ja jestem „lojalny”, jak się troszczę o interesy urzędu skarbowego i odciągam swoich księży od pracy w ogólno-narodowych instytucjach i organizacjach — a św. Jur tego nie robi”.</u>
          <u xml:id="u-5.58" who="#BronisławWacławWojciechowski">W takim to tonie o drugim władyce cerkwi grecko-katolickiej pisze ukraińskie „Diło”, które tak się oburza na mnie za krytykę swego władyki. A zresztą, czy nie czytaliśmy ataków i oskarżeń przeciw metropolii grecko-katolickiej we Lwowie w ultra-ukraińskich organach prasowych partii Palijewa? To przecież p. Palijew pisał o ciężkiej doli, jaką znoszą t. zw. clerici vagabondi, t. j. ukończeni klerycy seminarium grecko-katolickiego, którzy latami czekają beznadziejnie na wyświęcenie i na jakiekolwiek stanowisko duchowne. Do wywodów p. Palijewa trzeba dodać, że poza momentami natury osobistej, zwykłymi w takich razach, działa tu wzgląd polityczny. Wyświęca się tylko takich kleryków, którzy przez swoje postępowanie wykażą, że są pewni politycznie, że są godni złożyć wobec arcybiskupa przysięgę polityczną ukraińską, o której mówiłem na Komisji Budżetowej. Istnienia takiej politycznej przysięgi p. Celewicz nie zaprzeczył.</u>
          <u xml:id="u-5.59" who="#komentarz">(P. Celewicz: Jak brzmi ta rota?)</u>
          <u xml:id="u-5.60" who="#BronisławWacławWojciechowski">Mogę przytoczyć.</u>
          <u xml:id="u-5.61" who="#komentarz">(P. Celewicz: Proszę.)</u>
          <u xml:id="u-5.62" who="#BronisławWacławWojciechowski">Przywiązując do napaści na ks. Biskupa Chomyszyna wielką wagę…</u>
          <u xml:id="u-5.63" who="#komentarz">(P. Celewicz przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-5.64" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ja bronię Polski, Panie Pośle.</u>
          <u xml:id="u-5.65" who="#komentarz">(P. Celewicz przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-5.66" who="#BronisławWacławWojciechowski">Bo jeden jest nielojalny wobec Polski, a drugi lojalny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę nie przerywać mówcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">Przywiązując do napaści na ks. Biskupa Chomyszyna wielką wagę, muszę raz jeszcze z naciskiem podkreślić, że nie jest ona tylko napaścią na ks. Biskupa Chomyszyna. Godzi ona w J. E. ks. Nuncjusza, który publicznie aprobował politykę ks. Biskupa Chomyszyna. Nasze uczucia polskie i katolickie oraz zakorzenione w nas uczucie gościnności nakazują nam podnieść protest przeciw zgorszeniu, jakim jest taka utajona krytyka lojalnych zarządzeń ks. Nuncjusza Cortesi'ego.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#BronisławWacławWojciechowski">Politycy ukraińscy, a wraz z nimi Kuria Arcybiskupia lwowska, chcąc osiągnąć swoje specjalne cele, trzymają się metody przechytrzenia wszystkich. Muszę, niestety, przyznać, że ta bizantyjska metoda przechytrzania każdego kontrahenta zaraziła na odcinku narodowościowym bardzo liczne czynniki polityczne w Małopolsce wschodniej. Ja zaś występuję otwarcie. Uważam bowiem, że „clara pacta amicos faciunt”. Mówiłem już o tym w referacie budżetowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na komisji i użyłem zwrotu, że należy w kwestii ukraińskiej mówić prawdę, a nie politykować. Unikając wszelkich dalszych niedomówień stwierdzam, że zło stosunków Małopolski wschodniej wypływa z polityki „chytrości” większości odłamów społecznych tej dzielnicy.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#BronisławWacławWojciechowski">Kierując się nakazami polskiej racji stanu i zwracając uwagę na interesy Państwa Polskiego, którego żywot jest dłuższy od naszego osobistego, a jako katolik troszcząc się o los katolickiego kościoła, który ma wieki żywota przed sobą i za sobą, jestem zwolennikiem polityki nie zapominania o dniu dzisiejszym i równoczesnego troszczenia się o przyszłość i dlatego nie mogę zgodzić się z kursem polityki księdza Metropolity Szeptyckiego i jego otoczenia w odniesieniu do różnych grup grecko-katolickich.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#BronisławWacławWojciechowski">Nie mam zamiaru rozstrzygać sporu staro-rusko-ukraińskiego. Starorusini interesują mnie dlatego, że są obywatelami Państwa Polskiego i to obywatelami lojalnymi. Nie mogę też zrozumieć, dlaczego zwalcza się ruską, t. j. rusińską, koncepcję dyrektora Hanasiewicza, a obecnie w „Dile” chwali się russką (przez dwa ss) czyli moskalofilską tezę Karenina.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">Po tych uwagach odwołuję się do opinii starorusinów, a mianowicie cytować będę artykuł p. Antoniego Gułły, emerytowanego sędziego, który jako prawnik i działacz cerkiewny…</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: O to właśnie chodzi.)</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wam o co innego chodzi i nam o co innego.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(Głos: Tak Pan rozwiązuje problem ukraiński.)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#BronisławWacławWojciechowski">…liczył się z każdym słowem w swej opinii wypowiedzianej pod adresem cerkwi grecko-katolickiej i mimo to sformułował swe zarzuty pod adresem kierownictwa cerkwi grecko-katolickiej w sposób jeszcze bardziej ostry ode mnie,...</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#BronisławWacławWojciechowski">...choć z innego niż ja punktu widzenia.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ta opinia p. Gułły...</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#komentarz">(Głos: Pan Gułła to moskal.)</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#BronisławWacławWojciechowski">...jest tym bardziej autorytatywna, że publikował on swój artykuł w charakterze seniora Instytutu Stauropigialnego, jednej z najstarszych w Europie instytucyj cerkiewnych. On jako senior tej grecko-katolickiej instytucji posiada uprawnienia wyjątkowe w całym kościele katolickim, między innymi przysługuje mu prawo występowania w synodach.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#BronisławWacławWojciechowski">Senior Gułła oficjalnie stwierdził — cytuję dosłownie…</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#BronisławWacławWojciechowski">Nie zaprzeczycie Panowie prawdy, ktokolwiek ją mówi… „Już w pierwszych latach po wojnie światowej…</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Przerywania posłów ukraińskich. Głos: Uspokójcie się, bo my zaczniemy mówić. My siedzimy cicho. Głos inny: Panowie nie zapominajcie, że jesteście w Polsce.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Panów o spokój.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">„Już w pierwszych latach po wojnie światowej haliccy greko-katoliccy biskupi dali się wciągnąć w kołowrót ukrainofilskiej polityki. W tym celu do duchownych seminariów przyjmowali oni przeważnie tylko byłych oficerów ukraińskiej armii, którymi następnie obsadzali parafie i wikarówki. W ten sposób i takimi środkami zmontowała się dzisiejsza wojująca ukrainofilska cerkiew, która wzorem tych żydowskich duchownych, których Chrystus kosturem wyganiał ze świątyni jerozolimskiej, również zaczęła w świątyni Bożej i zamiast słowa Bożego głosić zasady polityki ukrainofilskiej, zamiast miłości bliźniego głosić i wkorzeniać nienawiść do swoich i obcych, zamiast uśmierzać i usuwać namiętności, rozdrażniała je i potęgowała i w ogóle z cerkwi uczyniła arenę walki politycznej, zapominając o przykazaniach Bożych i o przykazaniach Chrystusa. A jak ogólnie wiadomo, wynikiem tej jawnej polityki cerkwi było i jest przede wszystkim prześladowanie starszych ruskich księży, dokuczanie im na każdym kroku, przenoszenie ich na gorsze parafie i administracje, nasyłanie im jako wikarych największych „borbifaksów”, ażeby w ten sposób się ich pozbyć, ponieważ byli to najwierniejsi słudzy Chrystusa. W takich warunkach i w związku z tym znaleźli się na indekcie tacy ruscy księża, jak — Panowie żądali nazwisk — ksiądz Wenhrynowicz, Zając, Kopystiańskij, Buczko, Kunanec, Palij, Polańskij, Hnatyszak, Kałużniackij, Jurkiw, Poterejko, Potajło, Żółkewskyj,...</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Wszyscy moskalofile.)</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#BronisławWacławWojciechowski">...Jurczakiewycz, Hładysz i wielu innych…”.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#komentarz">(Głos: Pan jest obrońcą moskalofilów.)</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ja jestem obrońcą każdego lojalnego obywatela Państwa Polskiego bez względu na jego przekonania.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę nie przeszkadzać mówcy. Panie Pośle, proszę kontynuować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">…którym trudniej było utrzymać się na pierwotnych parafiach, aniżeli ewangelicznemu wielbłądowi przejść przez ucho igielne…”.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Głos spośród posłów ukraińskich: Przednie straże Stalina.)</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#BronisławWacławWojciechowski">U was jest więcej przednich straży Stalina.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(Wrzawa. Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">Tu, przerywając cytat Seniora Gułły, podaję dla wyrazistości, że np. ksiądz Poterejko, zagrożony usunięciem ze swojej parafii w Mielniczu, uratował na razie swe stanowisko dzięki interwencji naszego kolegi u J. E. Nuncjusza w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#BronisławWacławWojciechowski">Mimo to jest dalej prześladowany, a sprawa jego oparła się o Rzym.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#BronisławWacławWojciechowski">Mam tu list jednego z księży grecko-katolickich wyżej wymienionych, który pisze: „Ja nie byłem, a jestem jeszcze przedmiotem prześladowań Kurii w innej tylko formie… wszystko się czyni, żeby wydrzeć wiarę u ludu, zdeprawować go, a raczej zgangrenować, — kapłanowi zaś dlatego, że jest tylko kapłanem, nie tylko zohydzić jego wysokie posłannictwo, lecz i życie. Stosunki nie do opisania”. Wysoka Izbo, Panie Premierze! Ten list okażę Panu Premierowi. Nazwiska nie mam sumienia wymienić publicznie z trybuny, bo nie wolno mi narazić autora na zemstę.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#BronisławWacławWojciechowski">Oddaję głos w dalszym ciągu Seniorowi Gulle…</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wy znacie tę sprawę lepiej ode mnie, udajecie tylko, że nie znacie.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#BronisławWacławWojciechowski">„W ślad za tym musiała przyjść reakcja ze strony tych wiernych, którzy nie chcieli być ukrainofilami i których to jawne politykierstwo w cerkwi wzdrygało do głębi duszy. Dlatego też posypały się do biskupa skargi na rozpolitykowanych księży, z początku pisemne, a następnie ustne. A w końcu, gdy biskupi na te skargi i zażalenia nie reagowali, a przy tym księża ukrainofile, widząc w postępowaniu biskupów niejako aprobatę swego politykierstwa, zaczęli jeszcze bardziej potęgować swoją partyjną propagandę w cerkwi, — doszło do tego, że zaczęto masowo przechodzić na prawosławie, luteranizm, kalwinizm, a nawet na baptyzm i inne sekty.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#komentarz">(Głos: Na Łemkowszczyźnie.)</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#BronisławWacławWojciechowski">Gdy już księża ukrainofile razem ze swoimi biskupami dostatecznie nawarzyli w cerkwi politycznej kaszy, Rzym przyszedł do przekonania, że liczne zażalenia ruskiego duchowieństwa i memoriały Stauropigii mają zawsze trochę racji i dlatego przysłał do Lwowa, Przemyśla i Stanisławowa swego delegata ks. Hudeczkę, któremu zlecił przeprowadzenie śledztwa. — Może zarzucicie (zwracając się do posłów ukraińskich) moskalofilstwo Ojcu św., że zarządzenie to wydał?</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#BronisławWacławWojciechowski">Delegatowi temu przedstawiciele Stauropigii wręczyli wówczas cały plik odpisów memoriałów, wniesionych do Stolicy Apostolskiej, z przytoczeniem dziesiątków faktów naruszających prawo kanoniczne i przepisy cerkiewne. A były tam fakty bardzo drastyczne, jak np. zakaz udzielania Rusinom św. Sakramentów, spowiedzi in articulo mortis, chrześcijańskiego pogrzebu itd. — wrogowi się nawet chrześcijańskiego pogrzebu nie odmawia.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#komentarz">(P. Celewicz: To kłamstwo! Inne głosy: Fakty!)</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#BronisławWacławWojciechowski">Fakty są zawarte w tych wszystkich memoriałach.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(P. Celewicz: Kłamstwo!)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#BronisławWacławWojciechowski">Będą i fakty.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jak podam fakty, to powiecie, że to Rusin, bądź Starorusin.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#komentarz">(P. Celewicz: Jaki jest wynik dochodzeń?)</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#BronisławWacławWojciechowski">…A wszystko to tylko dlatego, że ta czy inna osoba była albo członkiem ruskiej czytelni, albo zapisała swój majątek na ruskie, a nie ukrainofilskie cele społeczne.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#komentarz">(P. Celewicz: Rosyjskie, a nie ruskie.)</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#BronisławWacławWojciechowski">A już szczególnie, poza faktami, przytoczonymi w memoriałach, należy tu podkreślić późniejszy fakt odmówienia chrześcijańskiego pogrzebu 90-letniemu staruszkowi śp. Jasienieckiemu, rzekomo dlatego, że w ostatnich latach nie chodził on do cerkwi i przed śmiercią się nie spowiadał, a w rzeczywistości dlatego,...</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#komentarz">(Przerywania wśród posłów ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#BronisławWacławWojciechowski">...że swoją wielką kamienicę we Lwowie zapisał ruskiej studenckiej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#BronisławWacławWojciechowski">Mniej więcej w tym samym czasie natomiast pochowano z wielką cerkiewną paradą żonę dr Kościa-Lewickiego, która również umarła bez spowiedzi, jak też prof. Rudnickiego, który przepędził od siebie księdza, przybyłego przed śmiercią ze świętymi Sakramentami — a nawet nie odmówiono chrześcijańskiego pogrzebu dr Ołeksyjowi i redaktorowi „Swobody” H. Hładkiemu, mimo iż zakończyli oni życie samobójstwem, ale to — powiadają...</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#komentarz">(zwracając się w stronę posłów Ukraińców)</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#BronisławWacławWojciechowski">...— i tak samo jak i Wy — co innego, bo tu chodziło o ukrainofilów, do których, według zdania kleru ukrainofilskiego, cerkiewne przepisy się nie odnoszą”.</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#komentarz">(Głos z ław ukraińskich: To wszędzie się trafia. Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#BronisławWacławWojciechowski">W tym miejscu Senior Gułła…</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#komentarz">(zwracając się w stronę p. Pełeńskiego)</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#BronisławWacławWojciechowski">...Pan jest niezadowolony, że ja się przygotowałem do przemówienia…</u>
          <u xml:id="u-11.36" who="#komentarz">(Głos: Kiepsko. Czy Pan był przy śmierci pani Lewickiej?)</u>
          <u xml:id="u-11.37" who="#BronisławWacławWojciechowski">A czy Pan był w Ameryce? a Pan wierzy, że Ameryka istnieje… W tym miejscu Senior Gułła przechodzi do kwestii śpiewania hymnów politycznych w cerkwi. Kwestia ta jest bardzo ważna, gdyż stoi w związku ze znanym zakazem w sprawie Jordanu, kiedy to ze strony Kurii Arcybiskupiej oświadczono, iż hymn państwowy polski nie może być śpiewany na uroczystości religijnej Jordanu, gdyż byłoby to sprzeczne z przepisami kanonicznymi.</u>
          <u xml:id="u-11.38" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Precz z nim!)</u>
          <u xml:id="u-11.39" who="#BronisławWacławWojciechowski">Oto co mówi na ten temat Senior Gułła:</u>
          <u xml:id="u-11.40" who="#BronisławWacławWojciechowski">„A teraz co do śpiewania w cerkwi ukraińskiego politycznego hymnu, to wprowadzili go do cerkiewnych nabożeństw również ci sami ukraińscy księża ex oficerowie, początkowo nieśmiało i od czasu do czasu na prowincji, a od r. 1929 także we Lwowie i przede wszystkim w cerkwi Wołoskiej.</u>
          <u xml:id="u-11.41" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ze względu na to, że do cerkwi, jako własności ruskiego Instytutu Stauropigialnego uczęszcza najwięcej Rusinów, dlatego też Biskup Buczko, jak i młodzi księża od jesieni 1929 r. zaczęli stale wyśpiewywać ten swój hymn, przy czym zawsze zamyka się drzwi wyjściowe i nie wpuszcza się Rusinów, wychodzących demonstracyjnie z cerkwi.</u>
          <u xml:id="u-11.42" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich. Głos: Hymn to jest modlitwa.)</u>
          <u xml:id="u-11.43" who="#BronisławWacławWojciechowski">Oczywiście, że z tej, przyczyny nieraz dochodziło w cerkwi do szarpaniny, a nawet do bójki, a dnia 8 grudnia 1929 r. ukraińscy „mołojcy” do krwi poturbowali trzy ruskie studentki i podarli na nich odzież.</u>
          <u xml:id="u-11.44" who="#BronisławWacławWojciechowski">Na zażalenie, wniesione w swoim czasie w tej sprawie do Metropolity i do Stolicy Apostolskiej, Stauropigia otrzymała wyjaśnienie, iż wydano zakaz śpiewania w Uspeńskiej (Wołoskiej) cerkwi pieśni „Boże Wełykyj” — a więc niezgodnie z Wami.</u>
          <u xml:id="u-11.45" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.46" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jednakowoż, jak widać, ani Biskup Buczko, ani księża wikariusze nie zastosowali się do tego zakazu i od samego początku zaczęli sobie lekceważyć zarządzenia Metropolity.</u>
          <u xml:id="u-11.47" who="#BronisławWacławWojciechowski">Należy jeszcze zaznaczyć, że w pierwszym dniu Bożego Narodzenia 1938 r. w czasie celebrowania nabożeństwa, transmitowanego przez radio, Biskup Buczko pierwszy raz zaintonował pieśń „Boże Wełykyj” w środku nabożeństwa przed błogosławieństwem, co z liturgicznego stanowiska okazuje się niedopuszczalne, a to tym bardziej, że jak powiada komunikat grecko-katolicki ordynariatu metropolitarnego, zamieszczony w „Dile” 18 stycznia 1938 r. „konferencja halickich biskupów uchwaliła w grudniu ubiegłego roku, że nie jest możliwym — ze względów obrzędowych — jakiekolwiek nabożeństwa przerywać, czy to salwami, czy orkiestrą, czy jakimikolwiek nieliturgicznymi pieśniami”. Czy to zgadza się?</u>
          <u xml:id="u-11.48" who="#komentarz">(Głosy: Zgadza się.)</u>
          <u xml:id="u-11.49" who="#BronisławWacławWojciechowski">„A więc nasuwa się pytanie...</u>
          <u xml:id="u-11.50" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.51" who="#BronisławWacławWojciechowski">...— Ja cytuje cudze słowa — czy Biskup Buczko brał udział w tej konferencji, a jeśli nie brał, czy powiadomiono go o przyjętej na niej decyzji, czy może po prostu decyzję tę on sobie zbagatelizował? Zdaje się, że tu miało miejsce to ostatnie”. Przechodzimy teraz do rozważań Seniora Gułły na temat użytkowania funduszów cerkiewnych.</u>
          <u xml:id="u-11.52" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.53" who="#BronisławWacławWojciechowski">Już kończę cytatę. Czytamy:</u>
          <u xml:id="u-11.54" who="#BronisławWacławWojciechowski">„Fundusze, uzyskane ze sprzedaży gruntów erekcjonalnych, które wynoszą coś około 7 milionów zł. nie zostały zużyte na cele przewidziane konkordatem, ponieważ większą ich cześć eparhialne rady, za zgodą biskupów, ulokowały w akcjach ukrainofilskiego „Zemelego Hipotecznego Banku” (dzisiaj te akcje kursują po 11–12 zł za 100), a resztę użyto na kupno fabryki kopert i zeszytów „Biblos” we Lwowie i na subwencje dla ukrainofilskich gazet i wydawnictw. I tak poszły te pieniądze albo zupełnie na marne, albo na ukrainofilską partyjną politykę, zamiast służyć celom pogłębienia chrześcijańskiego światopoglądu.</u>
          <u xml:id="u-11.55" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dzisiaj z tych pieniędzy nie ma już nawet śladu, nie ma już czym subwencjonować dalej deficytowej prasy. Dlatego ukraińscy biskupi zwrócili się do innego źródła dochodów na ten cel. Mianowicie zaczęli w ostatnich czasach niemiłosiernie ściągać z podległego sobie duchowieństwa dowolne całkowicie sumy przy wypłacie i tak niewielkich miesięcznych płac”. Nad tą opinią Seniora greko-katolików Gułły przejść do porządku nie można.</u>
          <u xml:id="u-11.56" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dokument rewelacji Seniora Gułły posiada swą wielką wymowę. Z niego dowiadujemy się, że Ojciec Święty badał zażalenia Starorusinów i polska opinia publiczna nie była o tym powiadomiona, co więcej, dowiadujemy się, że zakaz Ojca Świętego czy też ks. Metropolity Szeptyckiego w sprawie śpiewów nieliturgicznych został zlekceważony przez biskupa świętojurskiego, podległego Metropolicie.</u>
          <u xml:id="u-11.57" who="#BronisławWacławWojciechowski">Przystępuję do omawiania spraw trzeciej grupy wiernych grecko-katolickich, a mianowicie Polaków-unitów i zadaję pytanie, czy nie jest to smutne, że ta grupa przez 4 lata wydaje w Polsce niepodległej pismo celem obrony swych praw, a to pismo polskie i słuszne pretensje Polaków greko-katolików są wyśmiewane przez polityków ukraińskich i przez „Diło”, które nie oczyściło się z zarzutów korzystania z finansowej pomocy cerkiewnej. Polacy greko-katolicy nie mają, Panie Premierze, żadnej ochrony swoich praw wyznaniowych we własnym Państwie.</u>
          <u xml:id="u-11.58" who="#komentarz">(P. Celewicz: A Ukraińcy katolicy co mają?)</u>
          <u xml:id="u-11.59" who="#BronisławWacławWojciechowski">W tym Pańskim wykrzykniku zawiera się potwierdzenie moich zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-11.60" who="#BronisławWacławWojciechowski">Odsłoniłem fragmentarycznie i tylko częściowo problemy cerkwi grecko-katolickiej.</u>
          <u xml:id="u-11.61" who="#BronisławWacławWojciechowski">Zdaniem niektórych wystąpiłem za ostro, — czy mogłem inaczej postąpić?</u>
          <u xml:id="u-11.62" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wiadomo jest, że najpoczytniejszy organ małopolski „Ilustrowany Kurier Codzienny” od dawna porusza sprawy cerkwi grecko-katolickiej...</u>
          <u xml:id="u-11.63" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich)</u>
          <u xml:id="u-11.64" who="#BronisławWacławWojciechowski">...i mimo to ta forma wystąpień polskich przez całe lata nie dawała rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-11.65" who="#BronisławWacławWojciechowski">Zapewniam, że moja forma protestu była za łagodna w stosunku do nastrojów miejscowego polskiego społeczeństwa. Mogą przedstawiciele Ukraińców tuszować i przytłaczać te nastroje, mogą, jeśli uważają to za słuszne, przejść do porządku nad tymi nastrojami. Ale ta droga do celu nie prowadzi. Tak, jak ja musiałem ostro wystąpić, tak samo mówią w terenie miejscowi Polacy i Starorusini.</u>
          <u xml:id="u-11.66" who="#BronisławWacławWojciechowski">Obecnemu mojemu przemówieniu celowo nadałem inną formę. Uważam za konieczne podkreślić, że chociaż jestem przy głosie jako sprawozdawca, występuję w tej chwili osobiście jako polemista. Starałem się przekonać wszystkich, że za każdym słowem mojego poprzedniego przemówienia kryje się bardzo realna i bogata treść. Treści tej nie przekrzyczy się słowami o „prowokacji”. Materiałów i tematu nie wyczerpałem, gdyż zabrałoby to zbyt wiele czasu.</u>
          <u xml:id="u-11.67" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ograniczę się do poruszenia jeszcze jednej kwestii: finezji w dokuczaniu miejscowym Polakom. Charakterystycznym przykładem jest tu skandaliczna książka Kuczabskiego. Nie będę mówił szczegółowo o tym, jak prasa ukraińska szczuje i napada na miejscowych Polaków.</u>
          <u xml:id="u-11.68" who="#BronisławWacławWojciechowski">Gdy Ukrainiec podpalił niedawno kościół rzymsko-katolicki w Suchej Leszczynie, ukraińska prasa insynuowała złośliwie, że zrobił to Polak”.</u>
          <u xml:id="u-11.69" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-11.70" who="#BronisławWacławWojciechowski">Śledztwo wykazało, że uczynił to Ukrainiec, pochodzący z rodziny polskiej, działacz O. U. N-u, choć jego pradziad był szczerym Polakiem, a dopiero ojciec, z braku kościoła w pobliskich miejscowościach, ochrzczony został w cerkwi, a z czasem zukrainizował się w wojującej cerkwi grecko-katolickiej. Matka podpalacza O. U. N-owca jest Polką i pochodzi z krakowskiego, a stryj jego jest księdzem rzymsko-katolickim.</u>
          <u xml:id="u-11.71" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jakąż hańbą jest dla nas, że nasze dzieci w Państwie Polskim wydane są przez wpływy cerkwi grecko-katolickiej na wynarodowienie i popełniają tak straszne zbrodnie przeciw Polsce.</u>
          <u xml:id="u-11.72" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-11.73" who="#BronisławWacławWojciechowski">W stosunkach polsko-ukraińskich najwięcej szkodzą neofici. Miejmy my, Polacy, do czynienia tylko z rodowitymi Ukraińcami, a napewno normalizacja polsko-ukraińska będzie łatwiejsza do zrealizowania. Do tej normalizacji potrzeba, by Polacy w Małopolsce wschodniej nie byli ukrainizowani przez cerkiew greckokatolicką.</u>
          <u xml:id="u-11.74" who="#komentarz">(P. Trajan: A przez kogo? Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-11.75" who="#BronisławWacławWojciechowski">Bardzo dziękuję za szczerość.</u>
          <u xml:id="u-11.76" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.77" who="#BronisławWacławWojciechowski">To jest naczelne żądanie Polaków naszej dzielnicy. W imię tego żądania musi być rozciągnięty nadzór państwowy nad cerkwią grecko-katolicką i zmienione przepisy Konkordatu.</u>
          <u xml:id="u-11.78" who="#BronisławWacławWojciechowski">Przez swoje wystąpienie zmierzałem do jednego jeszcze celu, a jest nim dokonanie przemiany w nastawieniu Ukraińców. Nie chodzi mi o wyrobionych politycznie przywódców. Poznaliśmy ich w Sejmie i, jakkolwiek jest, są oni przygotowani do normalizacji polsko-ukraińskiej. Niestety, nie można powiedzieć tego o wszystkich Ukraińcach, o różnych grupach lokalnych, gdzie nastroje są jeszcze tak prymitywne, że dla nich „Diło” musi pisać Wstępne artykuły, w których wolę polskiego miejscowego społeczeństwa przedstawia się jako nastroje ulicy.</u>
          <u xml:id="u-11.79" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-11.80" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jak długo masy ukraińskie będą tak nastawiane, jak długo te masy będzie się takimi artykułami „Diła” ogłupiać wołaniem o Walkę „z ulicą polską”...</u>
          <u xml:id="u-11.81" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-11.82" who="#BronisławWacławWojciechowski">...— tak długo nie ma mowy o lojalnym naszym współżyciu.</u>
          <u xml:id="u-11.83" who="#BronisławWacławWojciechowski">Moi Panowie, Ukraińcy! Radzę Wam nie lekceważyć nastrojów lwowskiej ulicy.</u>
          <u xml:id="u-11.84" who="#komentarz">(Wrzawa. P. Pełeński: Tak, Pan nam grozi! Pogrom niech Pan zrobi!)</u>
          <u xml:id="u-11.85" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jak Pan miałby władzę, to Pan by zrobił pogrom.</u>
          <u xml:id="u-11.86" who="#komentarz">(Głos: A Pan ma władzę zrobić pogrom?)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#TadeuszSchaetzel">Panie Pośle, proszę nie przeszkadzać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ta lwowska ulica jest pełna ofiarności, zapału i patriotyzmu polskiego. Ma ona swoje wyraźne ideowe oblicze, a w momentach decydujących zawsze zaważy na szali wypadków. Oblicze tej ulicy oglądaliście zapewne W ubiegłą niedzielę, przy pożegnaniu generała Tokarzewskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#BronisławWacławWojciechowski">A teraz końcowe uwagi.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ksiądz Metropolita, z doświadczeniem starego polityka, chce zamknąć dyskusję nad poruszonymi przeze mnie sprawami zręcznym bardzo chwytem. Daje do zrozumienia, że jest wyższy ponad stawiane mu zarzuty i usiłuje mnie obrazić.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">Na nic się nie zda ta metoda. Kto się zajmuje polityką, tego szata duchowna, choćby to były fiolety arcybiskupie, nie uwalnia od obowiązku wyjaśnienia stawianych mu publicznie zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(Oklaski. Głos na ławach ukraińskich: Pan nie ma prawa.)</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ja jestem posłem na Sejm Rzeczypospolitej i mam prawo krytykować każdego działacza politycznego. Ja się nie przestraszę Pańskich okrzyków, ja już w tym Sejmie słyszałem gorsze rzeczy z Waszej strony. Kto nie odpowiada na zarzuty, tym samym przyznaje, że jego przeciwnik ma rację.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#BronisławWacławWojciechowski">Na próbę obrazy mógłbym i ja odpowiedzieć większą obrazą, mógłbym przytoczyć wielomówiące fakty z historii ostatnich 30 lat, w których Metropolita Szeptycki odgrywał niepoślednią rolę. Nie uczynię tego, albowiem celem moim nie jest podnoszenie rekryminacyj dla samych rekryminacyj.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#BronisławWacławWojciechowski">Nie będę osobistą walką zamącał sprawy, której służę. To, co powiedziałem o Metropolicie Szeptyckim, tego nigdy nie cofnę, bo musiałbym zaprzeć się prawdy znanej całemu społeczeństwu polskiemu, a chyba i ukraińskiemu — i to wystarczy, Bo jeszcze to zauważyć muszę, że wypowiedziane przeze mnie stwierdzenia nie są wcale moim prywatnym zdaniem. Tkwią one głęboko w świadomości wszystkich Polaków i wszystkich ugrupowań polskich ziem południowo-wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#komentarz">(Oklaski. Głos na ławach ukraińskich: Czy Pan ma prawo przemawiać w imieniu wszystkich Polaków?)</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#BronisławWacławWojciechowski">To, co mówię w tej chwili, mam prawo mówić w imieniu wszystkich Polaków, w szczególności wszystkich Polaków ziem południowo-wschodnich. Uważam, że spełniłem dobry uczynek, choć dla mnie osobiście ciężki i przykry obowiązek, jeśli ukazałem w świetle dziennym to, co taiło się w duszach moich rodaków.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#BronisławWacławWojciechowski">I tak sobie rozważałem po incydencie ze świętem Jordanu, gdy utwierdziłem się w moich sądach o roli świętego Jura.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#BronisławWacławWojciechowski">I tak sobie rozważałem: albo to wszystko, co myślimy my tam we Lwowie o Metropolicie Szeptyckim jest prawdą, to trzeba ją powiedzieć publicznie, trzeba wyrzucić ją z siebie, a potem zapomnieć o przeszłości w rzetelnym szukaniu sposobów wzajemnego normalnego współżycia polsko-ukraińskiego, albo też to, co mówimy między sobą, nie jest prawdą, a w takim razie należy przez ujawnienie sprawy dać stronie ukraińskiej możność wykazania, że my Polacy mylimy się w swoich osądach.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#komentarz">(Głos: Pan groził ulicą.)</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#BronisławWacławWojciechowski">Ja nie groziłem ulicą, tylko podnosiłem jej wysoką wartość.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: A Panowie jesteście inteligentami, nie przeszkadzajcie.)</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#BronisławWacławWojciechowski">Bo jakaż była inna droga, aby wyświetlić wszystko, co kryje się w mrokach ludzkiego przekonania i co, jak chcą Ukraińcy, a powiedział to na komisji p. Celewicz, jest wytworem jakiegoś chorobliwego strachu przed Ukraińcami, jakiejś polskiej psychozy.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#BronisławWacławWojciechowski">Innej drogi nie było i dlatego spełniłem ten swój ciężki obowiązek, ale nie usłyszałem argumentów, tylko obelgi.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Dla nas to wszystko jest także obelgą.)</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#BronisławWacławWojciechowski">Co więcej, w zapamiętaniu przekręcono nawet sens moich słów tam, gdzie mówiłem, że Metropolita nie postępuje tak, jak powinien postępować biskup wyznania chrześcijańskiego. Założono uroczysty protest, — oparto się na wynikającej chyba z nieznajomości form gramatycznych języka polskiego interpretacji i zarzucono mi jakobym powiedział, że Metropolita Szeptycki to nie jest biskup wyznania chrześcijańskiego. Adwersarze moi byli łaskawi pominąć następne zdanie mego przemówienia, które wyraźnie określa sens pierwszego zdania. Stwierdzam, że nie zarzucałem Metropolicie, iż ten nie jest biskupem wyznania chrześcijańskiego, byłoby to zresztą sprzeczne z całą treścią mego przemówienia, które było skierowane przeciw metropolicie-politykowi.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę nie przeszkadzać, Panowie później będziecie mogli odpowiadać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jeden z dzienników ukraińskich usiłuje uczynić ze mnie jakiegoś potwora, co to obmyślił sobie z jakąś organizacją wszystko zgóry na zgubę ukraińskiego narodu, a sprawy Jordanu użył za pretekst do swego ataku. Stwierdzam uczciwie, że to nie jest prawdą. Nie byłbym zabierał głosu na komisji, gdyby nie zakaz księdza Metropolity, który poruszył do głębi całe społeczeństwo polskie, a mnie skłonił do ostrego wystąpienia. Wszak powiedziałem: „Miara się przebrała i dlatego trzeba będzie powiedzieć trochę rzeczy nieprzyjemnych”.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#BronisławWacławWojciechowski">Nie jest to też żadnym dowodem przeciw mnie, że odczytałem moje przemówienie z kartek, co podnosiła prasa ukraińska. Nie pierwszy raz przemawiałem w komisji sejmowej. Cokolwiek mówię, czy z pamięci, czy z rękopisu, jest to owoc moich przemyśleń, co więcej, moich głębokich przeżyć. Nie powtarzam nigdy cudzych myśli. To koledzy moi, posłowie, dobrze wiedzą. I wtedy posłużyłem się mową napisaną, bo bałem się, że powiem za dużo, że minie za daleko poniesie oburzenie i temperament.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#BronisławWacławWojciechowski">Panowie posłowie Ukraińcy okazują w tej chwili powątpiewanie w prawdziwość moich słów. Dowiodę, że niesłusznie.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">Miara się już przebrała, Panowie Posłowie.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#BronisławWacławWojciechowski">Sprawa Jordanu nie jest tak błahą, jak usiłowali to wykazać poseł Celewicz, prasa ukraińska i Metropolita Szeptycki. Wszyscy oni chcą zbagatelizować ten fakt. W swej, chyba udanej, naiwności stwierdza p. Celewicz, że Metropolita Szeptycki zezwolił przecież żołnierzom polskim wyznania grecko-katolickiego na uczestniczenie w święcie Jordanu. O sancta simplicitas! To jakże — czy jest tak źle w naszej Polsce, czy jest gorzej, niż my sądzimy tam we Lwowie, że oto arcybiskup grecko-katolicki mógłby zakazać wiernemu swego wyznania udziału w jakiejkolwiek uroczystości religijnej dlatego tylko, że ten jest żołnierzem armii polskiej?</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Głosy: Precz z nim. Wyrzucić go z Państwa Polskiego.)</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#BronisławWacławWojciechowski">Pomijając potworność takiego przypuszczenia, ksiądz Metropolita działałby wbrew nastrojom młodzieńców ukraińskich, którzy chętnie służą w wojsku polskim,...</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#komentarz">(Głosy na ławach ukraińskich: A, tak!)</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#BronisławWacławWojciechowski">...szczycą się noszeniem munduru i kochają swoje pułki. Są też i byli zawsze dobrymi żołnierzami — mam na to dowody nawet z osobistych wspomnień z czasów wojny, gdy dowodziłem oddziałami, w których również służyli greko-katolicy.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#BronisławWacławWojciechowski">Darujcie Panowie, ale jeśli uważacie za koncesję dla idei normalizacji zezwolenie Metropolity na prywatny udział żołnierzy grekokatolików w święcie Jordanu, to jesteście śmieszni. Nie oszukujcie siebie samych, bo nas nie oszukacie. Nie usiłujcie też wmawiać w moich rodaków w stolicy, że Metropolita Szeptycki dobrze uczynił z tym świętem Jordanu. Wycofajcie się z tego stanowiska.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Głos z ław ukraińskich: Nie.)</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#BronisławWacławWojciechowski">Na upór nie ma lekarstwa. Metropolita Szeptycki zrobił rzecz straszną — zakazał oficjalnego udziału w uroczystości grecko-katolickiej wojsku polskiemu w formacji zwartej, nie dopuścił do obrzędu w cerkwi, uznanej przez Państwo, kompanii wojska polskiego, tego samego wojska, któremu zawdzięcza Metropolita Szeptycki, święty Jur i cały lud ukraiński możność wyznawania swej wiary, temu wojsku, które broni granicy nad Zbruczem przed wtargnięciem armii czerwonej.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(Burzliwe oklaski. P. Wymyslowski: Hańba Szeptyckiemu. Różne okrzyki na ławach ukraińskich. Głos: Ukraińcy także walczyli z bolszewikami.)</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#BronisławWacławWojciechowski">Tu leży tragizm sytuacji. My, Polacy, rozumiemy tę sytuację od 1918 r. Wy, politycy ukraińscy, zrozumieliście ją znacznie później. Nie chce jej zrozumieć Metropolita Szeptycki, który powinien chylić czoło przed każdą kompanią żołnierzy polskich...</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#komentarz">(Oklaski. Przerywania z ław ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#BronisławWacławWojciechowski">...— rzymsko-katolików ozy greko-katolików, bo dzięki ich gotowości bojowej, bo z ich tylko łaski rycerskiej może sprawować rządy na swoim arcybiskupim stolcu.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#komentarz">(Burzliwe oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#BronisławWacławWojciechowski">On, wysoki dostojnik, nie chce tego zrozumieć, ale od Was, posłowie Ukraińscy, przeważnie synowie chłopscy, mamy prawo wymagać i żądać, abyście tę prostą prawdę nie tylko sami zrozumieli, ale i nakazali uszanować ją swemu władyce.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(Przerywania z ław ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#BronisławWacławWojciechowski">Widzicie Panowie, że nie niechęć ani nienawiść przemawiają przeze mnie. Obce mi też były te uczucia w czasie przemówienia mego na komisji. Pragnę tymi słowami zamknąć dyskusję osobistą w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wysoka Izbo! Proszę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wykazującego w dochodach sumę zł 15.038.000, w wydatkach sumę zł 210.800.080 w brzmieniu, uchwalonym przez Komisję Budżetową.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#TadeuszSchaetzel">Na mocy art. 72 regulaminu proszę Panów Posłów, którzy zapisali się na listę mówców, o zebranie się w sali obrad Komisji Budżetowej w celu ustalenia kolejności i czasu przemówień.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#TadeuszSchaetzel">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 30 do godz. 12 min. 9.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławKielak">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#StanisławKielak">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#StanisławKielak">Czy kto z Panów Posłów zgłasza krótkie zapytania do p. sprawozdawcy?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#MichałWymysłowski">Zwracam się z zapytaniem do Pana Referenta, czy jest prawdą, że Główna Komenda Policji wydała zarządzenie, zabraniające żenić się policjantom-kawalerom? Jeżeli tak jest, to jakimi względami się powodowała? Czy względami na to, że kawaler policjant lepiej pełni służbę, czy względami materialnymi, czy też moralnymi?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StanisławHermanowicz">Zapytuję Pana Referenta, z jakiej racji Państwowe Zakłady Wodociągowe na Górnym Śląsku rok rocznie ponoszą straty materialne na wodzie dostarczanej Niemcom?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławKielak">Czy są jeszcze zapytania do p. referenta? Nie ma. Na zgłoszone zapytania p. referent odpowie później.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#StanisławKielak">Otwieram rozprawę.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#StanisławKielak">Głosu udzielam p. Morawskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JózefMorawski">Wysoka Izbo! W dyskusji na Komisji Budżetowej nad preliminarzem Prezydium Rady Ministrów p. Premier podał cztery wytyczne swojej polityki, nazywając je słupami, a to: wzmocnienie siły obronnej Państwa, własne oblicze Polski w polityce zagranicznej, polityka finansowa Rządu i wreszcie sprawiedliwość społeczna jako miernik w polityce wewnętrznej. Podczas gdy pierwsze dwa słupy stoją silnie wmurowane genialną ręką Komendanta, podczas gdy słup trzeci — czy kto jest pesymistą, czy optymistą — nosi jednak indywidualne cechy twórcy Gdyni, tego jednak o słupie czwartym powiedzieć nie można. Ten słup czwarty nie istnieje. Sprawiedliwość społeczna, pojęta subiektywnie, bezwzględnie jest miernikiem polityki Rządu; ani na chwilę myśleć by inaczej nie można, skoro na czele Rządu stoi człowiek tej miary etycznej. Natomiast sprawiedliwość społeczna obiektywna jest tak różna w czasie, w terminach, w środowiskach, że nie może stanowić podstawy pewnego kierunku polityki działania, nie może dawać pewnych wytycznych eskadrze rządowej w sferze polityki wewnętrznej. Stąd pochodzi właśnie to, że tej wytycznej w polityce wewnętrznej nie ma, że jest ona jedynie defensywna, a wskutek tego bezpieczeństwo zajmuje większą część resortu. Potrzebny byłby jednak inny kierownik. Jednym z tych właśnie słupów wytycznych polityki wewnętrznej mógłby być doprowadzony do życia, zrekonstruowany samorząd. Obok tego drugim takim słupem mogłoby być zrobienie ofensywnych kroków do usunięcia dekompozycji wewnętrznej w Państwie. Te dwa słupy wybudowane stanowiłyby pewną wytyczną rządowych poczynań.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#JózefMorawski">Przejdę do części pierwszej. Konstytucja kwietniowa, owoc przewrotu majowego, owoc prac pomajowych, w cudowny sposób potrafiła ująć wybujały polski indywidualizm w karby nieszkodliwe dla Państwa. Potrafiła ona jednak zostawić szerokie pole woli społecznej w wyżyciu się jednostek. Zostawiła właśnie olbrzymie pole dla czynnika obywatelskiego. Tymczasem, jak ta sprawa wygląda w wykonaniu? Przypatrzmy się. Uważam tutaj, nawiasem mówiąc, że krytyka tych rzeczy była dość oględna, wszystkie wystąpienia śmielsze w tej Wysokiej Izbie były uważane za demagogię. Dziś nabrała ona jednak pewnych kolorów i uważam, że zasadniczym obowiązkiem posła jest właśnie każde doświadczenie, każde echo z terenu jako wskazówkę na to forum przynosić. Więc wracam do tego.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#JózefMorawski">Przypatrzmy się naprzód samorządowi, po części samorządowi politycznemu, jakim jest nasza Izba. Wyszła ona na podstawie wadliwej ordynacji wyborczej, przy abstynencji wyborców, była — jak ją nazwał jeden z posłów — izbą bez metryki. Tymczasem długi czas opinia śledziła właśnie wszelkie odruchy niezależnej woli, niezależnych oświadczeń. Sejm był, jak się wyraził jeden z parlamentarzystów, na cenzurowanym. I co się stało? Czy poczyniono jakiekolwiek kroki ze strony władz wykonawczych, aby powagę tej Izby wzmocnić? Nie będę tu wspominał o owych walkach prestiżowych, nie chcę wspominać o zwężaniu ciasnych ram, jakie wyznaczyła Konstytucja Sejmowi. To są rzeczy, które przeszły. Chcę jednak powiedzieć, że w tym względzie Sejm nigdy nie doznał żadnej pomocy, aby wzmocnić swoją rolę i powagę w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#JózefMorawski">Ważniejszą jeszcze rzeczą jest sprawa samorządu jako takiego. Przejdę do tej najniższej komórki, jaką jest ponad gromadą gmina, tu bowiem tkwi ogromne mnóstwo przyczyn niezadowolenia, które jest w szerokich masach. Śmiem twierdzić, że etatyzm społeczny, który się na tę dziedzinę przerzucił, był jednym z głównych powodów wszystkich ostatnich wystąpień i ubolewania godnych rozruchów. Narzucono tu w niejednym wypadku gminom ludzi, którzy z samorządem nigdy przedtem nie mieli nic do czynienia, ani nie mieli znajomości gospodarczych czy społecznych potrzeb gminy. Mieli zasługi historyczne, umieli spełniać rzecz jedną i umieli wykonywać rozkazy i spełniali bardzo dobrze poruczony zakres działania gminy. Tutaj padło oświadczenie p. Premiera, że na 3.300 gmin zaledwie mały odsetek, bo kilkuset wójtów jest nominowanych. Tak, de jure. Ale de facto, jeżeli weźmiemy, że w radach gminnych jest bardzo często, wskutek obaw wprowadzenia czynnika opozycyjnego, bardzo dużo nominatów, jeżeli zważymy następnie, że jest silny nacisk administracyjny przy wyborach, to musimy powiedzieć, że w niejednym wypadku emerytowani wojskowi, którzy nie mieli z gospodarką gminną do czynienia, są wójtami i gospodarują gminą i mają w ręku olbrzymią władzę i olbrzymią możność operowania narzędziem, jakim są kary administracyjne, i wiem, że te kary służą nieraz jako represja dla wykonania zarządzeń wójta. Taki wójt więc ma wszystko w swoim ręku i decyduje nieraz o sprawach gromadzkich. Mogę zacytować procesy, gdzie gromady protestują. Nie chcą np. wydać drzewa z lasów swoich, sprzedawanego przez gminę bez porozumienia się z radą gromadzką. Wszystko to jest następstwem tego, że wójt jest elementem narzuconym. Nie dopuszcza się czynnika obywatelskiego, co jest w wielu wypadkach powodem niezadowolenia.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#JózefMorawski">Śmiem twierdzić, że nie, jak to powiedział p. Premier, odwieczna nienawiść między ziemianinem a małorolnym była powodem rozruchów. Powiem, że nienawiść ta dzisiaj stępiała. Kryzys te rzeczy wygładził i zniwelował.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#komentarz">(Są nieliczne wypadki, ale wtedy sami są winni ci, których ta nienawiść dotyka.)</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#JózefMorawski">Mogę zacytować takie rzeczy, jak to, że w wielu wypadkach ludność chodzi z deputacjami prosząc na wójtów tych, których się nazywa obszarnikami, zamiast narzuconego wojskowego, nieznającego miejscowych stosunków, bo w niejednym wypadku wolą ich, niż wojskowego, nieznającego miejscowych stosunków. Te rzeczy można sprawdzić. W najbliższych moich powiatach jest 20% wójtów, pochodzących ze sfer ziemiańskich. Dlatego to nawiasem wspomniałem, bo szukam powodów niezadowolenia właśnie w tzw. etatyzacji społecznej, stosowanej we wszelkich poczynaniach w gminach i w ogóle w jednostkach samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#JózefMorawski">Przejdę do jednostki wyższej, jaką jest rada powiatowa. W tej radzie powiatowej z jednej strony starosta będąc przewodniczącym rady powiatowej bezwzględnie służy do usprawnienia administracji, do pewnej koncentracji władzy. Ta rzecz może jest wskazana. Dla samego samorządu jednak ta rzecz nie jest wskazana dlatego, że starosta nie tylko wywiera nacisk na radę powiatową, która musi się z nim liczyć, ale posiada również pewne dyrektywy z góry i nie może stanowić w ścisłym tego słowa znaczeniu czynnika obywatelskiego.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#JózefMorawski">Trudno tu mówić o radach wojewódzkich, które zbierają się raz do roku, ażeby po wysłuchaniu referatu powziąć jakąś uchwałę czy rezolucję, która rzekomo ma być wykonana, lecz z góry wiadomo, że tak nie będzie. Faktem jest, że na tym stopniu nie istnieje samorząd wojewódzki. Tu nie mogą zachodzić obawy narodowościowe. Uważam, że platforma samorządu gospodarczego jest platformą, gdzie możemy pracować z Ukraińcami. Mamy przykład tego w naszej lwowskiej izbie rolniczej. Wiemy, jak ta rzecz wygląda. To jest właśnie platforma normalizacji przy wspólnej pracy dla wspólnego dobra.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#JózefMorawski">Tymczasem ten etatyzm społeczny przekrada się też do innych dziedzin. Przekrada się do sądownictwa, gdzie resztę czynnika obywatelskiego usiłuje się usunąć.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#JózefMorawski">Padają nieraz rzeczywiście głosy niezdawania egzaminu przez ten czynnik obywatelski. Ale samorząd tutaj ma za zadanie nie tylko objawianie woli społecznej, nie tylko wychowanie obywatelskie, on jest manometrem ciśnienia, jakie istnieje. Nie można leczyć ciśnienia zdjęciem manometru ze ściany. Trzeba podejść do kwestii jako takiej. Zdawałoby się, że naprzeciw tego czynnika społecznego w samorządzie stoi administracja, która dorosła do swego zadania, która jest na tak wysokim poziomie, że wychowuje ten samorząd.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#JózefMorawski">Przypatrzmy się naszej administracji. Nie chcę tutaj rzucać ogólnego potępienia, są tam ludzie niezmiernie wartościowi i wybitni. Chodzi mi tutaj o postawienie ogólnej tezy, że administracja nasza jeszcze w wielu wypadkach — a mam tutaj na myśli przede wszystkim administrację powiatową — jest jeszcze niefachowa. Stoją na czele jej ludzie, którzy mają zasługi historyczne, ale nie mają tak potrzebnego fachowego prawniczego wykształcenia na tym stanowisku. Symptomem pewnym może tu być artykuł w „Polsce Zbrojnej”, ogłoszony w dniu 20 stycznia — w organie półoficjalnym, w którym obok szeregu naprawdę bredni, — bo bredniami mogę tu nazwać porównanie dawnego doktoratu w Małopolsce wschodniej z dzisiejszą małą maturą — każdy musi przyznać, że takiego porównania nie można nazwać inaczej, jak brednią — zarzuca się specjalnie dzielnicy małopolskiej przecenianie ustaw, papierków, przestrzeganie litery prawa i śmie się tam twierdzić, że staroście wystarcza, jeżeli ma doradcę prawnika. A przecież to właśnie, że ma doradcę prawnika, wytwarza ten typ urzędnika zahukanego, którego nie chce mieć p. Premier. A jest on zahukany nie tylko od góry, ale i od dołu, bo jest w ręku swego doradcy prawnego. Przecież w ręku starosty znajdują się skomplikowane sprawy, adnotacje hipoteczne, hipoteki itp. To wszystko mają w ręku ludzie, którzy nie mają odpowiednich kwalifikacyj, nic umieją myśleć w sposób prawniczy i nie są do tego fachowo przygotowani, mogą przez to przynieść wielką szkodę Państwu. Tymczasem młodzież chłopska wykształcona prawniczo, bezrobotni magistrzy prawa nie mogą znaleźć pracy. A przecież po to wydał okólnik p. Premier, ażeby gminy dawały specjalne stypendia młodzieży na uniwersytecie, żeby młodzież chłopska, wykształcona prawniczo nie była bezrobotna. A dzisiaj stanowiska zajmują ludzie nie fachowi o zasługach tylko historycznych.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(P. Bakon: A czy dyplom gwarantuje fachowość?)</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#JózefMorawski">Nie, ale trzeba mieć pewne wiadomości, ażeby móc rozstrzygać rzeczy prawne, bardziej skomplikowane. Dlatego uważam, że przy obsadzaniu stanowisk młodzież włościańska, która ukończyła prawo, winna mieć pierwszeństwo przed tymi, którzy tego wykształcenia nie mają.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#JózefMorawski">Prócz tego chcę poruszyć jedną kwestię, którą z ogólnych założeń wychodząc, potraktuję bardziej szczegółowo. Centralizacja władzy. Przede wszystkim przejdę do ustawy o pasie granicznym. Kiedy mówiono w Sejmie o tej ustawie, to powiadano nam, że to jest broń dana Państwu na wypadek niebezpieczeństwa, że to jest broń przeciwko osobom, występującym wrogo i że przepisy wykonawcze złagodzą to ostrze i ograniczą do rzeczy potrzebnych.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#JózefMorawski">I co się stało?</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#JózefMorawski">Dziś jest tak szalona centralizacja, że każda najmniejsza alienacja dóbr, pozbycie się nieruchomości powyżej 1 ha wędruje do województwa, jak gdyby starosta nie mógł tej rzeczy załatwić. Przecież wojewoda oprze się jednak na orzeczeniu starosty, względnie niższego czynnika, jakim jest policja. Tymczasem sprawy te wędrują do województwa i co to powoduje? Powoduje to z jednej strony koszty. W zasadzie ta rzecz jest bezpłatna, ale załączniki, pisma dla zwykłego gospodarza muszą być zawsze związane z kosztami, z drugiej strony jest to strata czasu, zaprzątanie szalone województwa tymi sprawami, przeważnie nie załatwionymi na czas. Najważniejszą rzeczą w tym wypadku jest to, że gdy są licytacje nieruchomości, to trzeba mieć uprzednio zezwolenie na kupno. To uprzednie zezwolenie doprowadza do tego, że zawodowy handlarz ziemi, mając parę morgów własnych, stara się uprzednio o zezwolenie i nabywa ziemię poza rodziną, której pole się licytuje, ponieważ komornicy mówią, że ci, którzy przystępują do licytacji, muszą mieć uprzednio zezwolenie.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#JózefMorawski">Jeżeli tę sprawę nie załatwi się rozporządzeniem, trzeba będzie nowelizacji poselskiej, któraby zwiększyła obszar z 1 ha do 5 ha, ażeby najsłabsze ekonomicznie jednostki od tego uchronić, albo scentralizować tę rzecz w starostwie, gdzie będzie mogła być załatwiona bez potrzeby uciekania się tak wysoko.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#JózefMorawski">To są te szczególne rzeczy, które rzuciłem, ażeby wskazać, że naprzeciw tej zanikłej woli społecznej, naprzeciw czynnika obywatelskiego, wyrósł mur ograniczeń i centralizmu, który utrudnia życie i poczynania obywatelom. Odbudowanie tego samorządu, stworzenie tutaj właśnie pola, do wyżycia się jednostek mogłoby być jednym z tych słupów, które by były wskazaniom dla polityki rządowej. Naturalnie, że te rzeczy nie są winą dzisiejszego Rządu Pana Premiera, sięgają one czasów znacznie dawniejszych, ale poruszam tę kwestię dlatego, żeby powiedzieć, że nie uczyniono jednak decydujących kroków dla uzdrowienia tych anormalnych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#JózefMorawski">Drugą kwestią jest właśnie istniejące rozbicie polityczne. Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że jednak Obóz Zjednoczenia Narodowego pociągnął w swe szeregi bardzo mało ludzi, poza dawnym przesianym obozem pomajowym. Obok istnieją silne partie polityczne. Te silne partie istnieją w dalszym ciągu i coraz bardziej dochodzimy do przeświadczenia, że słowo „ konsolidacja” trzeba zastąpić słowem „koalicja”. Trzeba jednak na podstawie zmienionej ordynacji wyborczej w wybranym Sejmie dogadać się z czynnikiem obywatelskim i ludowym. Jasnym momentem w ocenie dzisiejszej sytuacji jest to, że w ubolewania godnych rozruchach sierpniowych nie było elementu komunizującego. To daje nam nadzieję, że ten trudny problem polityczny da się rozwiązać. Ponieważ jednak Rząd nie robi dziś w tym kierunku żadnych decydujących ofensywnych kroków, nie mogę się do jego polityki ustosunkować przychylnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. ks. Lubelski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JózefLubelski">Wysoka Izbo! Zabierając głos w dyskusji przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, chcę zająć się najpierw tragicznymi wypadkami sierpniowymi roku ubiegłego, które miały miejsce podczas strajku i po strajku chłopskim. Studiowałem przemówienia p. Premiera, a zarazem Ministra Spraw Wewnętrznych, który w tej sprawie wypowiedział się w Sejmie i w Senacie. Otrzymałem także odpowiedź na moją interpelację w tej sprawie, ale muszę stwierdzić, że i przemówienie p. Premiera i odpowiedź otrzymana nie zadowoliły mnie, a to dlatego, że te przemówienia i ta odpowiedź dotyczyły pewnych szczegółów, a nie dotyczyły sedna sprawy, nie dotyczyły przyczyn tych smutnych wypadków. Faktem jest, że chłopi polscy zorganizowani w Polskim Stronnictwie Ludowym czują się od szeregu lat pokrzywdzeni, prześladowani, rozbijani. Faktem jest, że słuszne ich postulaty, które mają na celu, aby ich wciągnąć do współpracy dla dobra i potęgi Państwa, są ignorowane, są lekceważone. Wnosili szereg w tej sprawie memoriałów, rezolucyj, podejmowali szereg uchwał, wszystko to na nic. Chwycili się więc tego środka, którego nieraz się chwytali robotnicy w ostatecznej chwili, a mianowicie strajku, który miał być manifestacją na rzecz ich żądań politycznych. W wieku XVII i XVIII mówiono w Polsce-, że Polska jest „coelum nobilium, paradisus iudaeorum, purgatorum plebeonum, inferuus rusticorum”, — Polska jest niebem dla szlachty, rajem dla Żydów, czyśćcem dla mieszczan, a piekłem dla chłopów.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#komentarz">(Głos: A kto straszy chłopów piekłem?)</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#JózefLubelski">Dzisiaj, niestety, w pewnych momentach chłopi tę Polskę odrodzoną uważają za swoje: piekło. I to była przyczyna tego smutnego faktu, jakim był strajk chłopski i tych tragicznych zajść, jakie miały związek z tym strajkiem. Wiemy, że były ekscesy, że, były gwałty, że dopuszczano się nadużyć. Te nadużycia, te gwałty, te ekscesy potępiam., Państwo praworządne nie może na to pozwolić. Ale nie ulega najmniejszej dla mnie wątpliwości, który to zagadnienie studiowałem, że przy tym likwidowaniu tego strajku, że po tym strajku nastąpiły rzeczy, które w Państwie praworządnym miejsca mieć nie powinny. Chłopi stanowią większość w narodzie i wojsku, chłopi są elementem osiadłym, do Państwa Polskiego, do ziemi przywiązanym. Walczyli za wolność i Ojczyznę, płacili i płacą podatki, chętnie idą do armii i są uradowani, że mogą służyć w wojsku polskim.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#JózefLubelski">Ich przedstawiciele w pierwszym Sejmie i w następnych Sejmach głosowali za wszystkimi potrzebami Państwa i armii polskiej. Dlatego też słuszne są ich postulaty, aby mogli być współgospodarzami w tym Państwie, aby naprawdę, jak mówi Konstytucja kwietniowa, ta Polska była Ojczyzną i matką dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#komentarz">(Głos: I jest dla wszystkich.)</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#JózefLubelski">Te swoje postulaty w szeregu memoriałów podnosili. Podnosili je także w Nowosielcach, gdzie bohatera chłopskiego Pyrza stawiali sobie jako wzór i przykład, deklarowali wtenczas wierność Polsce i gotowość obrotny granic Polski. Tymczasem te ich postulaty zupełnie zlekceważono i zignorowano i to ich pchnęło do strajku.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#JózefLubelski">Najgorsze jest to, co potem nastąpiło, ta straszna pacyfikacja, która szereg gromad zupełnie zniszczyła. Rozmawiałem na ten temat z jednym posłem ukraińskim, który powiedział, że dużo brutalniejszą i gwałtowniejszą była ta pacyfikacja ostatnia, niż pacyfikacja ukraińska.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#komentarz">(Głos: Nie było tak. Przerywania. Wrzawa. Głosy: To brzydko, Księże Pośle, proszę nas nie prowokować, niech Ksiądz idzie do kościoła.)</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#JózefLubelski">Jestem nie tylko księdzem, ale i posłem, obywatelem Państwa Polskiego i w tych sprawach mam prawo Głos zabierać.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#JózefLubelski">Wybrali mnie tak samo obywatele polscy, pochodzę z okręgu czysto polskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#komentarz">(P. Krzeczunowicz: Prawdę mówi, proszę mu nie przerywać.)</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#JózefLubelski">Ja serdecznie ubolewam, że przez te trupy, przez krew wylaną i przez przepełnione więzienia utrudnia się prawdziwą konsolidację narodu i pogłębia przepaść,...</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#JózefLubelski">...jaka istnieje między chłopem polskim a obecnym reżimem. Uważam, że najwyższy czas obrać inną drogę, aby tych chłopów wciągnąć do wspólnej pracy dla dobra Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#JózefLubelski">P. Premier bronił policji. Ja prostych policjantów nie potępiam, wiem, że musieli wypełnić rozkaz, ale potępiam tych, którzy kazali strzelać może nie zawsze tam, gdzie było potrzeba, którzy kazali policji przeprowadzić tę bezwzględną pacyfikację.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#komentarz">(P. Drozd-Gierymski: Gdyby nie było pacyfikacji, to by Ksiądz sutanny nie mógł nosić.)</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#JózefLubelski">Nieprawda.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#JózefLubelski">Chcę poruszyć drugą taką sprawę bolesną, sprawę wprawdzie o mniejszym znaczeniu, ale sprawę smutną i do pewnego stopnia tragiczną. Chcę poruszyć sprawę wypadków w Łomży w dniu 7 listopada ub. r. i sprawę pacyfikacji w Pieckach, powiatu Wysoko Mazowieckiego. Według memoriału otrzymanego ze strony bardzo poważnej, podpisanego przez szereg organizacyj, który to memoriał miał otrzymać także p. Premier, sprawa ta przedstawia się następująco: „W niedzielę dnia 7 listopada przed sumą w miejscowym kościele katedralnym odbyło się poświęcenie sztandaru powiatowego Stronnictwa Narodowego”.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#komentarz">(P. Drozd-Gierymski: Czy to był proporczyk, czy sztandar z Matką Boską?)</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#JózefLubelski">Nie wiem, bo tam nie byłem.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#komentarz">(P. Drozd-Gierymski: Ale czy była tam Matka Boska?)</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#JózefLubelski">Z pewnością była, bo by nie poświęcono sztandaru.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#JózefLubelski">„W czasie, gdy zebrani licznie w katedrze katolicy modlili się, oddziały policji państwowej pod komendą nadkomisarza p. Zemlera Hugona, zajęły wszystkie przejścia uliczne przed katedrą, pozostawiając tylko jedno wolne przejście w kierunku ulicy Kaliwody do „Domu Katolickiego”, oddalonego od katedry zaledwie o 250 kroków.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#JózefLubelski">Po skończonym nabożeństwie z kościoła w kierunku wolnego przejścia, tj. w stronę ulicy Kaliwody ruszył tłum wiernych oraz poczty sztandarowe i członkowie Stronnictwa Narodowego. Przechodzenie odbywało się spokojnie. Żadnego zakłócenia porządku nie było. Gdy poczty sztandarowe przeszły ulicą Pierackiego do skrzyżowania się z ulicą Kaliwody, dowódca stojącego u wylotu ulicy plutonu policji polecił dać sygnał trąbką, prawie równocześnie nakazując publiczności rozejść się. Mało kto słyszał te słowa, zresztą nikt nie zdążył zastanowić się, pomyśleć, jak się tu rozejść, gdy wszystkie przejścia zajęła policja, tymczasem p. nadkomisarz Policji Państwowej Zemler zaledwie przebrzmiał jego rozkaz, aby się rozejść, nakazał policji rozpędzić tłum. Jedna grupa policjantów natarła na ludzi, wychodzących z cmentarza kościelnego, wpierając ich na cmentarz z powrotem; ludzie w popłochu rzucili się do katedry, w bramie kościelnej powstał niesłychany tłok, a w kościele rozległy się płacz i jęki. W tym samym czasie na odcinku ulicy Pierackiego, zamkniętym ze wszystkich stron kordonami policji, policjanci kolbami karabinów uderzyli na tłum, bijąc Judzi na jezdni, chodnikach, we wnękach muru. Od! ciosów kolb karabinowych otrzymało rany kilkadziesiąt osób: 25 rannych opatrzono w szpitalu św. Ducha, dużo więcej opatrzyli lekarze prywatni”.</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: A iłu rannych policjantów?)</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#JózefLubelski">Ataku na policję nie było.</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#JózefLubelski">Po tym strasznym ataku policja ustąpiła, ale w mieście i w całym powiecie panuje niesłychane wzburzenie, Nikt tu w Łomży nie pamięta takiej szarży policji na ludność wychodzącą ze świątyni. Toteż ból nasz jest wielki. Z żalem patrzymy wszyscy na policję, której zaszczytnego powołania tak nadużyto; zbrukano mundur policjanta polskiego, stróżów ładu i porządku publicznego narażono na pogardę i nienawiść obywateli”. Smutne także były wypadki, dotyczące pacyfikacji w Pieckach pow. Wysoko-Mazowieckiego w nocy z 13 na 14 listopada. Mam tu szereg zeznań autentycznych, podpisanych, co do tych wypadków, które niemniej były smutne, jak w Małopolsce, choć na mniejszą skalę.</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#JózefLubelski">Nie zadowala mnie także odpowiedź p. Premiera na interpelację moją w sprawie nadmiernej konfiskaty pism. Dla mnie, tak zresztą jak i dla świata dziennikarskiego, i dla większości społeczeństwa, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że konfiskata pism u nas w Polsce jest nadmierna, że konfiskuje się takie rzeczy, które całkiem nie kolidują ani z ustawą, ani nie grożą niebezpieczeństwem dla Państwa, ani dla narodu polskiego. Ale nie konfiskuje się natomiast innych rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#JózefLubelski">P. Premier wydał przód rokiem okólnik w sprawie zwalczania pornografii. Całe społeczeństwo zdrowo myślące jest mu wdzięczne za to zarządzenie. Tymczasem to zarządzenie w wielkiej mierze zostało na papierze, mimo, że na tym odcinku literatury pornograficznej właśnie jest potrzebna konfiskata i cenzura. W Łodzi np. nakładem redakcji „Wolna Myśl i Wolne Żarty”, wyszedł na r. 1938 kalendarz pod tytułem „To, co najciekawsze” tak ohydny, tak pornograficzny, iż dziwić się należy, że cenzura mogła go puścić. Gorsze, że w tym kalendarzu pełnym pornografii znajdują się portrety Pana Prezydenta, Marszałka Piłsudskiego i Marszałka Rydza-Śmigłego.</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#JózefLubelski">Apeluję z tego Wysokiego miejsca do Pana Premiera, a równocześnie Ministra Spraw Wewnętrznych, żeby w myśl swego rozporządzenia zajął się zwalczaniem pornografii i tępił wszystko to, co niszczy zdrowie moralne i duchowe narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hoffman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#komentarz">(Głos: Prosimy o sprostowania.)</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#JakubHoffman">Później.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#JakubHoffman">Gdy słuchałem dzisiaj tego referatu, przyznam się, że było mi bardzo przykro, że p. poseł Wojciechowski nie rozdzielił się dzisiaj na dwie niejako osoby, nie oddzielił referenta od posła, bo to, co mówił skupiwszy równocześnie w jednym momencie te dwa elementy: element polemiczny jako poseł z elementem referenta, na mniej zrobiło przykre wrażenie.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#JakubHoffman">Nie wchodzę w meritum sprawy. Jeżeli p. referent mówił tu tak dużo o kwestii mniejszości, a właściwie o sprawie ukraińskiej, siłą faktu będę i ja o tym mówił, ale przyznam się, że stanę na wręcz odwrotnym stanowisku i chciałbym, ażebyśmy w większości swojej stanęli na tym stanowisku polskim, a nie innym. Tego stanowiska także nie będę sam precyzował, tylko powołam się na takiego znawcę tego problemu, jakim jest profesor Oskar Halecki.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#JakubHoffman">W ostatnim swoim dziele historycznym „Idea Jagiellońska” między innymi w ten sposób profesor pisze: „…podczas gdy resztę Europy czasów odrodzenia i reformacji rozdzierały wojny dynastyczne i religijnej, mocarstwo jagiellońskie, po zaspokojeniu swych najniezbędniejszych potrzeb nad Bałtykiem, słało się czynnikiem zewnętrznego i wewnętrznego pokoju, pełniąc zarazem dla siebie i innych coraz to skuteczniejszą straż u najdalszych rubieży zachodniego świata… Kultura, która wraz z atrakcyjną siłą ustroju wolnościowego spoiła tę monarchię — niebawem rzeczpospolitą — najsilniej i najskuteczniej, była tak samo, jak owe formy ustrojowe, specyficznie polska. To też powstało nawet pytanie, czy nie należałoby może przezwać ideę jagiellońską poprostu polską”. Dalej w zakończeniu swojego referatu mówi: „Polska nauka historyczna spełni swe zadanie wobec państwa wnet tysiącletniego,… wobec narodu, który po zrealizowaniu idei niepodległości, stanąwszy na progu nowej epoki w ściślejszym, lecz i trudniejszym niż kiedykolwiek współżyciu państwowym i międzypaństwowym z innymi narodami, ogląda się za nową ideą przewodnią i intuicyjnie zwraca się w tym celu ku dawnej, lecz wiecznie świeżej idei jagiellońskiej”.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#JakubHoffman">Ja stawałbym tylko jedynie na tym stanowisku.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#JakubHoffman">I wydaje mi się, że mam prawo to powiedzieć właśnie nie jako kto inny, ale jako stary legionista i powołać się nie na co innego, tylko na pamiętniki obecnie tu siedzącego p. Premiera. Mianowicie w drugim tomie swych wspaniale napisanych, ślicznym językiem i naprawdę bardzo zajmujących pamiętników pod tytułem „Moja służba w Brygadzie” w ten sposób pisze o pewnym wypadku — to się działo na froncie wołyńskim: „Dzisiaj jeden z nich (warszawiaków, którzy pod Żulińskim dopiero do nas przybyli) chciał płacić babie krzyczącej, że jej potargali słomę (wymłóconą). Biedak, speszony, pytał baby, ile chce za wyrządzoną jej szkodę. Zawołałem go i powiedziałem, że nie może płacić za rzeczy, które nam się należą i są konieczne do naszego istnienia jako żołnierzy. Nie może postępować inaczej, niż inni, którzy nie mogą płacić, choćby chcieli, bo nie mają pieniędzy. Chłopak usłuchał moich pouczeń, niezupełnie jednak przekonany. Oczy jego mówiły: „A ja nigdy nie skrzywdzę na wojnie ludności cywilnej, przecież: „Za naszą wolność i waszą”. Panie Premierze! Myśmy wtedy poszli na tę wojnę, a podając istotny sens tego naszego pójścia, jeżeli chodzi o problem wschodni, powtórzył p. Premier to stare nasze hasło: „Za naszą i waszą wolność”. I jeżeli weźmiemy to razem wspólnie z tym, co poprzednio mówiłem o idei polskiej, względnie dotychczas nazywanej jagiellońską, to będziemy mieli rozwiązanie problemu narodowościowego, rozwiązanie problemu wschodniego w tym szerszym, mocarstwowym zakresie, o którym mówiła tu kiedyś p. posłanka Pełczyńska.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#JakubHoffman">Ale jeżeli jestem już przy Wołyniu, z racji wspomnień nie mogę nie odpowiedzieć p. pos. Krzeczunowiczowi. P. pas. Krzeczunowicz na Komisji Budżetowej zaatakował Wołyń, mówiąc, że tam się kurczy polskość. No, nie wiem, mam pewne dowody i pewne fakty, które częściowo zaprzeczają temu — jeżeli dobrze zrozumiałem — nie wiem czy tak myślał p. pos. Krzeczunowicz, że tam w okresie niepodległej Polski polskość się kurczy. Cofnę się trochę w tył, mianowicie do roku 1911 i dam tylko kilka przykładów, boi nie mam materiału, nie byłem w domu, więc nie wziąłem ze sobą kartoteki, a mam tam dużo materiału bardzo, ciekawego. Otóż w r. 1911 spośród tej szlachty zaściankowej, tych odwiecznych tak zwanych dzierżawców, którzy nie byli objęci reformą rosyjską z 1864 roku, a później w r. 1898 ich sprawa też jeszcze nie była załatwiona — ks. Lubomirski z kolonii Józefówka i Majdanu Głazowskiego w dzisiejszym powiecie kostopolskim wyrzucił 100 gospodarzy, ks. Radziwiłł z kolonii Terespol wyrzucił 30 gospodarzy, a p. Prószyński z, kolonii Sobówka wyrzucił 60 gospodarzy. Notuję to z pamięci, więc być może, że będzie tam jedna lub dwie osoby więcej lub mniej, ale za te fakty gwarantuję i takich faktów mógłbym więcej przytoczyć. Jeżeli natomiast chodzi o czasy niepodległej Polski, muszę stwierdzić jedną również niezaprzeczalną prawdę. Statystyka oficjalna polska z 1931 r. notuje, że Polaków ubyło na Wołyniu 0,07%.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#komentarz">(Głos: To bardzo źle.)</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#JakubHoffman">Uważam, że to jest bardzo dobrze.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#komentarz">(Głos: Powinno przybywać.)</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#JakubHoffman">No, zaraz zobaczymy. Otóż, ilu ubyło? Jeżeli weźmiemy statystykę z 1921 r. i będziemy porównywać wieś za wsią, płeć, narodowość, wyznanie, to zobaczymy, że całe mnóstwo wsi prawosławnych okazało się polskimi, tak jak to było na Wileńszczyźnie z tą słynną wsią Dąbrówką, czysto żydowską, a okazało się, że mieszkańcy jej są narodowości polskiej. Przybyło między rokiem 1921 a 1931 około 50%.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#komentarz">(Głos: Na Wołyniu?)</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#JakubHoffman">Tak, na Wołyniu, tylko że Panowie zapominają o tym, że co innego jest cyfra względna, a co innego jest cyfra bezwzględna. Panowie zapominają o tym, że przecież dużo Ukraińców i Rosjan wróciło między rokiem 1922 a 1925 przy repatriacji z Rosji i to zrównoważyło tę cyfrę. Jeśli p. poseł Krzeczunowicz jest ciekawy, to mogę mu powiedzieć — ta monografia dotyczy tylko jednego powiatu, mianowicie powiatu kowelskiego, gdzie to bardzo ładnie przeprowadzono, że na 15.000 wracających z Rosji przybyła analogiczna ilość Polaków, a ponadto jeszcze więcej. I tu jest ta cyfra, o której nie wolno, zapominać. Bardzo często zaś dla efektownych różnych rzeczy polemicznych i politycznych przytacza się takie rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#komentarz">(P. Krzeczunowicz: Ja nie przytaczałem żadnych cyfr.)</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#JakubHoffman">Ale to są bardzo ciekawe dane cyfrowe i dlatego służę nimi Panu Koledze.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#JakubHoffman">Jeżeli się mówi o Wołyniu, nie wolno dziś nie wspomnieć o Hryńkach. Proszę Państwa, Hryńki to jest symbol tego, co się nazywa rewindykacją duszy polskiej. Ja znowu, jako stary legionista, szczerze muszę się dziwić pewnym faktom. Kiedy w 1915 r. spod Brześcia szliśmy na południe, jeden z oddziałów odszedł od głównej kolumny i wstąpił do Leśny. Kapelan miejscową cerkiew zamienił na kościół i mnóstwo ludu przybyło samorzutnie do tego kościoła. Dziś w tych Hryńkach, w pasie przygranicznym trzeba było czekać 18 lat, żeby się ci Indzie odnaleźli i to jakich 18 łat, ostatnie lata tzw. sanacyjne, a za czasów endeckich karta się też nie zmieniła. Jeżeli dalej weźmiejmy te same Hryńki, a jestem akurat w tym szczęśliwym czy nieszczęśliwym położeniu, że pracuję nad pewną pracą historyczną, dotyczącą kościoła i mam tu dane metryki parafii Łanowce, to okazuje się, że w tych Hryńkach były tylko dwie rodziny polskie: jedna Bejżyma, która notowana jest od roku 1732 do 1753, a druga Rekonwald, która przy dzieciach zmieniła trochę nazwiska i notowana jest od 1803 do 1813, może 10 lat dlłużej, może; 10 lat wcześniej czy później. To są tylko te dwie rodziny na przestrzeni metryk od 1732 r. do 1846 r. Potem tych Polaków na pewno tam nie przybyło. Analogicznie jest w innych miejscowościach w tym samym pasie przygranicznym, a które były wymieniane ostatnio w pewnej części prasy polskiej, dokładne mam dane, ile tam mieszkało Polaków. Zdaje mi się, że to nie jest droga, którą należało pójść, tym bardziej gdy sobie przeczytałem broszurkę, którą niedawno dostałem — przypuszczam, że nie ja jeden, wszyscy dostaliśmy ją — jest to broszura ks. Biskupa dra Henryka Przeździeckiego o „Unii Florenckiej”. Jest tam ustęp, w którym opisuje jak spacerował po Colosseum — był tam niedawno i rozmyślał nad starymi rzeczami. Czytamy takie zdanie: „Coraz częściej słyszy się wołanie: Precz z miłością. Miłość — to słabość. Niech żyje nienawiść, nienawiść — to siła. Boga na tyle wolno słuchać, na ile pozwala cesarz. Ludzie nie w tym języku i obrządku mają modlić się w jakim pragną, jaki z piersi matki wyssali”. Proszę Państwa, rewindykacja tych dusz to jest wkraczanie w najtajniejsze „ja” człowieka; tu w duszę ludzką się wkracza, a jeżeli się wkracza, to trzeba to zrobić niesłychanie delikatnie i ostrożnie. Nie wolno tego robić dla jakichś haseł codziennych, dla jakichś haseł dnia bieżącego, a — trzeba powiedzieć sobie uczciwie i otwarcie — i niezbyt delikatnie.</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#JakubHoffman">Nie będę porównywał tych Hrynek i tego co się tam dzieje, ani do Chełmszczyzny, ani do Wrześni, bo to nie jest intencja Rządu, a tam to było intencją rządu. Są to wybryki poszczególnych jednostek. Ale apeluję do Pana Premiera, żeby w to najtajniejsze „ja” człowieka, w duszę jego, w wyznanie nie wkraczano, że tak powiem wulgarnie, z kaloszami.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-25.21" who="#JakubHoffman">Przechodząc do drugiego momentu, który chciałem poruszyć dzisiaj, wrócę niestety, do galicyjskiej pacyfikacji. Proszę Państwa, jeżeli będę mówił o tym, to będę mówił w specyficznej intencji, w tej, o której mówiłem podczas pierwszego czytania budżetu. Nikt nie wskrzesi tych, którzy zginęli i nikt nie zaleczy ran przez sarno gadanie. Ustąpienie tego czy innego ministra nic nie pomoże, nie o to chodzi. Jestem zdania, że nie kto inny, tylko ten sam minister powinien siedzieć na tym miejscu i przeprowadzać to, o co mu chodziło wtedy, o co apelowałem, ale nie dostałem odpowiedzi, w jaki sposób naprostować ten pion skrzywiony młodego pokolenia.</u>
          <u xml:id="u-25.22" who="#JakubHoffman">Żeby nie być gołosłownym, podam tu pewne fakty. Tu apeluję specjalnie do prasy, nie chcę z tego robić szumu, ale są pewne rzeczy, których przemilczeć nie można, musimy się troszczyć o przyszłość i o tej przyszłości myśleć. W jednym miejscu, nie będę przytaczał gdzie, ale w każdej chwili mogę podać nazwiska osób i wsi, — będę mówił o samym fakcie, bo o to mi chodzi: „Pytali jak się nazywam, ile mam ziemi itp. Kazali mi klęknąć, a gdy to uczyniłem, zaczęli mnie bić pałkami i kazali mi przysiąc, czy się będę modlił za Polskę i do kościoła chodził, pomimo, że ja chodzę, kazali rozebrać się do koszuli, bo byłem w kożuchu i bili mnie po głowie mówiąc: „toś Polskę Żydom sprzedawał” i we trzech bili mnie po głowie bez przerwy pałkami, a równocześnie bili żonę, która prosiła, by mnie nie bili, bo ja jestem chory. Żonę też zmuszali do przysięgi jak i mnie w podobny sposób. Otłukli wszystko i wołali syna. A syn służył w wojsku i dopiero teraz wrócił, a oni chętnie bili i wołali syna. itd”.</u>
          <u xml:id="u-25.23" who="#JakubHoffman">Inny wypadek, nie chcę generalizować, mówię o wypadkach: „Sztandar z orłem i Matką Boską, dopiero dziewczynką krzyczy, że to tam przecież Matka Boska i Orzeł Biały; nie zniszczyli tego, ale pokrwawili, gdyż na rękach mieli krew, zniszczyli wszystko, rozbili nawet dachy w chałupie i stodole. Samą ją trzymali pod karabinem i kazali iść z nimi, gdy niszczyli i patrzeć z dzieckiem”. W innym miejscu: „Zbili syna, żonę i zdemolowali wszystko”.</u>
          <u xml:id="u-25.24" who="#komentarz">(Głos: Kto to robił?)</u>
          <u xml:id="u-25.25" who="#JakubHoffman">Funkcjonariusze policji, to jest jasne. Tylko nie wymieniam nazwisk tych, którzy to robili, ani nazwisk tych, którzy byli bici, bo nie chodzi mi o to, aby ten lub ów był pociągany do odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-25.26" who="#komentarz">(Głos: Poco to Pan mówi?)</u>
          <u xml:id="u-25.27" who="#JakubHoffman">Mnie nie chodzi o żadną sensację, chodzi mi tylko o wielką rzecz, o naprostowanie tego pionu. Jeżeli tutaj były dzieci i to młode pokolenie, to nie kto inny, jak tylko my, mamy święty obowiązek troszczyć się o przyszłość. W jaki sposób to zrobimy? Jeżeli weźmiemy pod uwagę dzisiejszą prasę, to co dziś Gazeta Polska pisze o usiłowaniach względnie planach Stalina, to muszę to o wiele szerzej związać i nie wolno mi dopuścić do tego, aby w tej przyszłości były jakieś rysy tam, gdzie Stalin czy kto inny miałby łatwiejszy wgląd czy wejście.</u>
          <u xml:id="u-25.28" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów p. gen. Składkowski: Szkoda, że Pan Kolega, znając mnie tak dobrze, nie przyszedł do mnie pół roku temu i nie podał mi nazwisk. (Oklaski.) Wtedy Stalin by się tak nie cieszył.)</u>
          <u xml:id="u-25.29" who="#JakubHoffman">Panie Premierze, powiedziałem wyraźnie, że nie robię tego dla demonstracji…</u>
          <u xml:id="u-25.30" who="#komentarz">(Głos: A co wywołało pacyfikację?)</u>
          <u xml:id="u-25.31" who="#JakubHoffman">Jeżeli to mówię, to w tej samej intencji, jak wtedy, gdy mówiłem ostatni raz i nie otrzymałem na to odpowiedzi. Chodzi mi….</u>
          <u xml:id="u-25.32" who="#komentarz">(Głos: To jest chowanie głowy w piasek.)</u>
          <u xml:id="u-25.33" who="#JakubHoffman">To nie jest chowanie głowy w piasek.</u>
          <u xml:id="u-25.34" who="#komentarz">(Głos: To się nadaje do interpelacji.)</u>
          <u xml:id="u-25.35" who="#JakubHoffman">To nie jest interpelacja, nie o to mi chodzi. Powiedziałem wyraźnie, że chodzi mi o przyszłość i chodzi mi o związanie…</u>
          <u xml:id="u-25.36" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-25.37" who="#JakubHoffman">Trudno, ksiądz jest na to, aby inaczej myślał, a ja, żebym inaczej myślał, na to nie poradzimy. Tutaj powiedziałem to, co wtedy, i dziś to samo powtarzam z silniejszym naciskiem. Chodzi o związanie tego całego elementu z Państwem, z ideą Państwa, a to może się stać wtedy, kiedy dopuścimy tych wszystkich ludzi do najwyższego szczebla rozwoju człowieka — homo civis. On musi przyjść i wziąć współodpowiedzialność za to, co się dzieje.</u>
          <u xml:id="u-25.38" who="#komentarz">(Głos: A Pan to musi tym drugim też powiedzieć.)</u>
          <u xml:id="u-25.39" who="#JakubHoffman">Jeżeli przypatrzymy się temu, co się stało, przyznam się otwarcie, że dawniej, kilka lat temu, myślałem inaczej, niż dziś. Na jednym z zebrań w Równym w 1935 roku, powiedziałem, że ta ordynacja, dziś obowiązująca, na podstawie której jesteśmy tutaj, jest najbardziej demokratyczna i wychodziłem z tego założenia, że podstawą tej organizacji jest nie co innego, tylko najniższy szczebel samorządu. I teoretycznie tak to jest, ale życie zadało temu kłam. I teraz, jeżeli troszczymy się, a przynajmniej ja się troszczę o przyszłość, to muszę wyjść z tego założenia, że musi być inaczej, że muszą być procesy przyspieszone w Państwie, i musi być ten szeroki odłam pociągnięty do współpracy i odpowiedzialności za losy Państwa. W związku z tym poruszam to, co kilkakrotnie przewijało się — sprawę ordynacji wyborczej. Jeśli chodzi o tę sprawę, dla mnie jest rzeczą niewątpliwą, że im bardziej przyśpieszy się ten proces, tym będzie lepiej, im prędzej dopuści się tych obywateli do współpracy i współodpowiedzialności za Państwo, tym będzie lepiej.</u>
          <u xml:id="u-25.40" who="#JakubHoffman">W związku z tym, pozwolę sobie zgłosić rezolucję: „Sejm wzywa Rząd do opracowania projektu nowej ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu i przedstawienia go Sejmowi na najbliższej sesji zwyczajnej Sejmu do dyskusji”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Krupa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WładysławKrupa">Wysoki Sejmie! Za obecną rzeczywistość polską, zarówno jak za najbliższą przyszłość z tej rzeczywistości wynikłą, odpowiada Sejm na równi z innymi czynnikami organów Państwa, które wyraźnie są wymienione w Konstytucji kwietniowej. Przed tą odpowiedzialnością nie ma żadnego sposobu cofnąć się, lub choćby w części usprawiedliwić. Rozważając budżet Państwa, pierwszym obowiązkiem Sejmu jest odsłaniać na tym miejscu jak najwierniej prawdziwą rzeczywistość i taką ją podawać do wiadomości Rządowi, jaka jest, domagając się środków zaradczych, które nie leżą w dyspozycji Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WładysławKrupa">Po drugie obowiązkiem Sejmu jest tworzyć takie podwaliny prawne i ustrojowe, które by zabezpieczyły: 1) zdolność obrony Państwa, 2) spokój wewnętrzny i 3) możność pracy dla wszystkich obywateli. Stwierdzamy wszyscy, że Polska pod względem przeobrażeń politycznych idzie szybkimi krokami naprzód. Od śmierci Wodza Narodu jeden rok do drugiego staje się coraz to bardziej niepodobnym. Stwierdzamy generalną mobilizację sił naszych trzech politycznych ostro zarysowanych bloków ideologicznych: bloku narodowego, ludowego, i socjalistycznego. Stwierdzamy, że wszystkie bloki dzięki wzmożonej dynamice ideologicznej i dzięki bardzo energicznej pracy organizacyjnej w ostatnich dwu latach przenikają wszystkie tereny Polski, osiągając wybitne rezultaty. Stwierdzamy duże rezultaty organizacyjne naszego socjalizmu w masach świata pracy, zwłaszcza na skutek zlikwidowania się, wskutek zbankrutowania efemerycznych organizacyj robotniczych i pracowniczych.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#WładysławKrupa">Stwierdzić musimy mimo bardzo niesprzyjających warunków wielką dynamikę ideologii ludowej, która zdecydowanie skupia pod sztandarem Stronnictwa Ludowego szerokie rzesze włościaństwa. Jestem pewny, że wszyscy posłowie z tych terenów podobnie jak ja, gdzie od dziesiątków lat mogli obserwować ruch ludowy, zwłaszcza w kolebce tego ruchu w Małopolsce, potwierdzą, że w dobie obecnej dokonuje się skonsolidowanie ideowe tego ruchu, pogłębianie jakościowe i stwierdzić trzeba energiczne dążenie po drodze jasno wytkniętej. Ideologia ruchu narodowego, może co do liczebności pozornie najszerszego, przenika wszystkie tereny Polski, organizacyjnie nie wykazuje wielkiej jednolitości, wrażliwa jest i lubi bardzo podlegać podmuchom z, zewnątrz o charakterze totalistycznym. Obecna polska rzeczywistość polityczna Polski zadaje kłam zdecydowanie próbom twierdzenia, że społeczeństwo da się odzwyczaić od polityki na stałe, zadaje kłam, że z Sejmu da się wyeliminować politykę. Dziś stwierdzamy narastający renesans ideologji politycznej. I można stwierdzić, że w najbliższej przyszłości wypadki wielkiej doniosłości, wynikną z dynamizmu politycznego tych trzech wielkich polskich bloków politycznych: socjalizmu, ideologii ludowej i narodowej.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#WładysławKrupa">Rząd i Sejm musi patrzeć w najbliższą przyszłość i obowiązkiem jego jest wpływać na kształtowanie się tej przyszłości tak, aby wstrząsy, które Polskę czekają, były jak najłagodniejsze.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#WładysławKrupa">Fala strajków okupacyjnych, niewątpliwie politycznych, w r. 1936, wzrastający w siły z dnia na dzień ruch ludowy, przejawiający się przy okazjach poświęceń sztandarów Stronnictwa Ludowego w tysiącznych tłumach, jest wyraźnym dowodem, że nie ma wśród nas Tego, który w dłoni trzymał bezapelacyjnie bieg wypadków. Dziesięciodniowy strajk chłopski w sierpniu ubiegłego roku był wielkim i bolesnym wstrząsem dla całej Polski, był wielką manifestacją polityczną, z punktu widzenia interesu stronnictwa próbą udaną tak co do napięcia ideowego mas, jak i co do sprawności organizacyjnej stronnictwa, manifestacją polityczną, która, sądząc ze wszelkich objawów spostrzeganych na tym terenie, nie była ostatnią.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#WładysławKrupa">Nauka z tej wielkiej smutnej manifestacji jest następująca: że była to manifestacja liczebnie ogromna, że najliczniej skonsygnowana policja nie jest kluczem do rozwiązania sytuacji, że obustronnie rozlana krew nie ugasiła ogniska. Strajk rolny w tych rozmiarach, który całą połać kraju wyłączył na 10 dni w zupełności, pozbawił administrację wówczas i w przyszłości w każdym podobnym wypadku pozbawi możności przedsiębrania czegokolwiek skutecznego.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#WładysławKrupa">Problem przestał już dawno być zagadnieniem powiatu czy województwa, czy nawet Małopolski, fest dziś pierwszorzędnym zagadnieniem państwowym, które w którąś stronę musi być załatwione pozytywnie. Oczywiście chodzi o to, aby był załatwiony w spokoju i rozważnie, nie podczas ponownych rozruchów i nie podczas tego rodzaju manifestacji, na gorąco. Cechą ożywionego ruchu politycznego w Polsce, datującego się od śmierci Marszałka Piłsudskiego, jest energiczne zdobywanie terenu, organizacja mas, włącznie z energicznymi manifestacjami politycznymi w formie strajków okupacyjnych, poświęceń sztandarów i strajków rolnych, które wcześniej czy później doprowadzają do wstrząsów. Naród doraźnie zjednoczyć można tylko w obliczu niezmiernej wagi zdarzeń dziejowych, poza tym zjednoczenie pozornie dobrowolne na dłuższą metę przy tendencji przytłumienia myśli politycznej jest, delikatnie mówiąc, przeciwne naturze. Różnorodność politycznych zapatrywań obywateli jest normalną koniecznością. Walką o lepszy byt, walka o prawą polityczne w tych wypadkach dominują, Chodzi o to, aby w budowaniu rzeczywistości naszej udział brało w jak najbliższym czasie przynajmniej 51% obywateli tej samej myśli i żeby byli przekonani, że robią dobrze. Obecny stan polityczny musimy uważać jako przejściowy i ten okres polityczny musimy uważać za najbardziej poważny i groźny, jakiego dotychczas w Polsce odrodzonej nie było. Jasno sformułowany plan działania Rządu i Ministra Spraw Wewnętrznych, ideowo oparty o centrum, dostatecznie narodowy i dostatecznie socjalny, oparty c masy ludowe — to nieodzowna konieczność obecnej chwili politycznej Polski, która wytknąć może jedynie bezpieczny kierunek dragi, kierunek bezpiecznego rozwoju politycznej myśli polskiej; kierunek ten, podany do wiadomości jasno swoim zwolennikom, a przede wszystkim swoim przeciwnikom politycznym, poparty niezachwianą decyzją, działać będzie zapobiegawczo i ochroni kraj przed krwawymi wstrząsami.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Szczypa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WładysławSzczypa">Wysoka Izbo! Kiedy w 1933 r. otrzymałem nową ustawę samorządową wraz z komentarzami, po dokładnym przestudiowaniu jej nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że projektodawców cechował brak zaufania do czynników społecznych oraz jakaś tendencja chorobliwa przerostu władz administracji politycznej nad samorządem. Przecież ta ustawa oraz regulaminy wyborcze dają możność władzy administracyjnej niezatwierdzania żadnej uchwały, żadnych wyborów po tzw. zasięgnięciu opinii wydziałów, których uchwałami nie są związane władze administracji, albo niezatwierdzania wyborów z tzw. urzędu, nawet bez podania powodów; wniesione w ubiegłej sesji projekty ustaw samorządowych przewidywały np. takie rzeczy, jak przeniesienia członków zarządów, wójtów, burmistrzów — ludzi wysuniętych na te stanowiska z wyboru obywateli na danym terenie. I czyż to nie absurd? I gdzież tu jest samorząd?</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#WładysławSzczypa">Niestety, w samorządzie ingerencja władz nadzorczych rozrosła się nadmiernie, niejednokrotnie do granic szczegółowego dyktowania samorządowi co i jak ma robić. Nie chcę na ten temat przytaczać faktów, bo to, by rozpętało dyskusję, która by pogłębiła rozgoryczenie szerokich mas społeczeństwa do Rządu, który nie może być odpowiedzialny za posunięcia swoich poprzedników. Stwierdzić chcę jedynie, że stosunek władz administracji państwowej; do r. 1936 był do samorządu negatywny, a polityka jaką stosowano do samorządu, zwana powszechnie polityką kagańcową, prowadzi do konspiracji, odseparowania się wartościowszych jednostek od samorządu oraz deprawuje obywateli.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#WładysławSzczypa">Stwierdzam, że w dzisiejszych warunkach politycznych i przy naszym położeniu geograficznym jest rzeczą niemożliwą, aby Państwo całą swą siłę, całą swą moc oparło wyłącznie i jedynie na sile administracji. Samorząd terytorialny, jako istotny czynnik, a nie, jak chcą niektórzy, dodatek do administracji, musi być samorządem, który rzeczywiście gwarantuje udział społeczeństwa w życiu państwowym i musi spełniać rolę rzeczywistą, a nie pokrywki tylko, pod którą przemyca się sprawy wygodne tym czy innym czynnikom.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#WładysławSzczypa">Również chciałbym, by nareszcie nastąpiło zrozumienie w pewnych sferach, że samorząd to nie jest prywatny folwark, nie jest on też i urzędem państwowym budującym szkoły, drogi, mosty, szpitale itp., lecz wyższą szkołą organizacji życia publicznego, jak również szkołą wychowania społecznego i państwowego obywateli.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#WładysławSzczypa">Kto rozumie istotę samorządu, musi mi przyznać, że jest to ponadto owa klapa bezpieczeństwa; niestety jej normalnemu użyciu stanął na przeszkodzie rok 1933 wraz z ówczesnymi wyborami do samorządu. I co to dało w wyniku? Odpowiedź na to pytanie niech znajdą w swoich sumieniach ci, co wówczas kierowali tymi sprawami.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#WładysławSzczypa">Ponadto stwierdzam, że dzięki zaangażowaniu w ówczesnych wyborach nauczycielstwa i pracowników samorządowych wytworzyła, się między nimi a szerokimi masami społeczeństwa ogromna przepaść. Dlaczego? Chyba to jest dobrze wiadome Rządowi. A chciałbym podkreślić, że są ta ludzie głęboko wparci w swój teren, wrośnięci w miejscowe społeczeństwo i nieraz wyłączni organizatorzy życia społecznego i nie wolno pomiędzy nimi a szerokimi masami społeczeństwa stawiać przegrody, a przeciwnie należy usuwać wszystko, co może ich dzielić. Apelowałbym do p. Ministra Spraw Wewnętrznych o wyłączenie, o ile to tylko będzie możliwe, z czynnego udziału w komisjach wyborczych nauczycieli i pracowników samorządowych przy nadchodzących wyborach samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#WładysławSzczypa">Na zakończenie chciałbym poruszyć sprawę zniżek kolejowych dla pracowników samorządowych, która to sprawa wywołuje tyle rozgoryczenia pomiędzy nimi, Proszę Wysokiej Izby! Pracownik samorządowy bardzo mało jeździ dziś koleją w sprawach prywatnych, bo uposażenie jego nie pozwala mu na to i jeżeli Ministerstwo Komunikacji udziela wydatnych zniżek na przejazdy narciarzom, wycieczkom, brydżystom nawet itp., a więc dla rozrywek, i to ludziom niejednokrotnie zamożnym, to uważam, że i pracownik samorządowy, a więc ten, który wykonuje odpowiedzialne bardzo funkcje z zakresu administracji państwowej, a który zmuszony jest jeździć kolejami nie dla przyjemności, bo go na to nie stać, ale na urlop zdrowotny, dla umieszczenia dzieci w szkole itp., winien tę zniżkę bezwzględnie otrzymać.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#WładysławSzczypa">Wobec tego pozwalam sobie zgłosić następującą rezolucję: „Sejm wzywa Rząd do udzielenia zniżek kolejowych pracownikom samorządowym od dnia 1 kwietnia 1938 r. na zasadach, jakie obowiązują w stosunku do urzędników państwowych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Hoppe.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#WasylMudryj">P, Hoppe: Kiedy zastanawiałem się, szukając materiału do dzisiejszego przemówienia, jakiego symbolu użyć dla najtrafniejszego scharakteryzowania wielu przedstawicieli naszej administracji, nasuwa mi się i wydaje mi się, że niestety trafne jest stare, z historii znane powiedzenie: państwo to ja. Nasza powojenna demokracja w sposób jakiś dziwny, dziwnie silny, rozkrzewiła to powiedzenie. Nie mamy dyktatury, niej mamy totalizmu, a jednocześnie melodia: państwo to ja — jest dziś bodaj najsilniej dominującą melodią naszej rzeczywistości. Nie mamy totalizmu, nie mamy dyktatury, przedstawiciele naszych władz państwowych zawsze z całą słusznością i z radością ze strony nas — słuchających tego — mówią: Przypomnijmy sobie, co mówił Marszałek Piłsudski: „Co zrobicie z tymi małymi dyktatorkami w powiecie i gminie?” Powtarzam te słowa, Panie Premierze, na licznych zgromadzeniach i wiecach. Owacyjnie są przyjmowane, a to nie dlatego, że mamy dyktaturę, nie dlatego, że obawiamy się totalizmu od góry, tylko że tych małych hitlerków i dyktatorków w powiecie i gminie mamy za dużo. Oni się już dali we znaki, tak dokuczyli ludności, że gdy ja powtarzam słowa Marszałka Piłsudskiego, to burza oklasków się zrywa. I to jest głos serca. Nie mamy totalizmu, nie mamy dyktatury. Jednocześnie p. Premier bardzo słusznie na tej sali mówił, że pragnąłby uchwycić kontakt z narodem, z dołem, z masami, że poczuje się mocny, gdy sercem będzie związany ze społeczeństwem, z masami ludowymi. Napewno tak. Ale problem serca, problem zaufania, problem tej istotnej przyjaźni narodu z władzami da się rozwiązać nie poprzez takie czy inne formy mechanicznego działania, nie przez takie czy inne formy działania organizacyjnego, tylko zależy od moralnej postawy, od całej struktury psychicznej i wewnętrznej naszej aparatury państwowej.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#WasylMudryj">Tu dochodzę do faktów ważnych. Wydaje mi się, że u nas w Polsce — zresztą nie tylko w Polsce, ale nas obchodzą nasze sprawy — najaktualniejszym, najgłębszym, największym jest problem kurczenia się zakresu swobód jednostki na rzecz wyższego dobra. I co byśmy mówili, jakich teorii wyznawcami byśmy nie byli, musimy wyraźnie z odwagą powiedzieć: proces kurczenia się idzie i nie da się zahamować, idzie, szereg wyższych konieczności w tym kierunku prowadzi. Ale obywatel, składając ofiarę, rezygnując z pewnych swoich uprawnień, musi wiedzieć, musi mieć pełną wiarę i przekonanie, że swą ofiarę składa na ołtarzu jakiejś wielkiej sprawy, sprawy, w którą wierzy i którą kocha. Tutaj postawa aparatu rządowego jest czynnikiem i elementem decydującym.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#WasylMudryj">Na jednym z zebrań, w którym brałem udział, na ten temat dyskutowano i przytoczono bardzo ciekawy i prosty przykład, przykład wspomnień iż lat szkolnych. Powiedziano wówczas: Przypomnijmy sobie, kogo dzieci szkolne najwięcej szanują, kochają i słuchają — nie nauczyciela, który na wszystko pozwala, nie jakiegoś safandułę, który nie umie dać sobie rady z nimi, nie — surowego, ale sprawiedliwego. To jest bodajże zasadniczy punkt sprawy. Aparatura naszego Państwa, problem sprawiedliwości, problem jakiejś prawdy, jakichś głęboko zreformowanych obyczajów naszego życia publicznego musi postawić twardą, rękę.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#WasylMudryj">W jakim świetle załamują się pewne procesy? Należałem do rzędu tych, którzy zawsze czy w prasie, czy na zebraniach wołali: Polska czeka na wielki wstrząs natury moralnej, czeka na wielkie zdarzenia, procesy, zagadnienia, które otrzeźwią, które pokażą, że zasada, tak pięknie rzucona surowego życia, zasada sprawiedliwości do najwyższych środowisk będzie ostro stosowana. Poszła fala procesów — efekt najgorszy. Zastanawiałem się — dlaczego? Efekt najgorszy — dlatego, że reakcja natury moralnej była słabsza, niż reakcja natury politycznej. Sala sądowa stała się areną polityczną. Wciąż jesteśmy w jakimś marazmie, w atmosferze stojącej wody, gdzie najpiękniejsze idee zatamują się i nie dochodzą tam, gdzie powinny docierać.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#WasylMudryj">Szkoła naszego wychowania administracyjnego. Zilustrujmy na przykładzie: regionalizm. Pięknie mówimy o regionalizmie, pięknie piszemy o regionalizmie, ale w praktyce przeciętny obywatel — i nie tylko przeciętny — o regionalizmie wie tylko wtedy i tylko wtedy z zainteresowaniem słucha, gdy się mówi o strojach regionalnych, o muzyce regionalnej, o pasiakach itd. Regionalizm samorządu terytorialnego w Polsce na razie się nie obudził. Od dołu już budzi się myśl regionalna, tu i owdzie naprawdę ciekawe procesy się rodzą, ale aparat administracyjny nie drgnął na tę nutę. Samorząd i jest, i nie ma go, i mamy go, i nie mamy. Wciąż piszemy na ten temat bardzo rozumne rzeczy, ale problem zaufania politycznego, który wciąż jest na naszym terenie chory, hamuje, paraliżuje szybkie procesy realizacyjne w tej dziedzinie. I dziś zagadnienie nadzoru, kontroli degeneruje się. Zagadnienie kontroli, nadzoru przeradza się w działanie na cudzy rachunek bez odpowiedzialności. Niesłychanie łatwo jest rządzić pod cudzą firmą, na cudzą odpowiedzialność.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#WasylMudryj">Przypominam sobie nie tylko z terenu samorządni terytorialnego, ale z terenu samorządu gospodarczego, ubezpieczeniowego szał działania. Mali niefachowi referenci ministerialni szerzyli panikę w nadzorowanych instytucjach, kierowanych przez bardziej fachowe czynniki, i to wszędzie, na każdym kroku. Nadzór przeradza się w rządzenie — wielki błąd, wielka choroba naszego życia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#WasylMudryj">A w stosunku do życia społecznego? Tak, jak we wszystkich dotychczasowych dziedzinach nasza władza administracyjna popełnia błąd wyciągając z lamusa zarzucone od dawna niesławnie w dziejach naszych zapisane słowo „prawomyślność”. Kiedy mówimy o życiu społecznym, to teoria polskiego życia publicznego i spraw społecznych stawiała ładne założenia. Mówiliśmy ciekawie i pięknie o uspołecznieniu Polski i o uspołecznieniu naszego życia. Były objawy ciekawe, nawet w nomenklaturze administracyjnej: wydziały bezpieczeństwa pozamieniano na wydziały społeczne. Niestety, praktyka nie poszła w tym kierunku. Niestety, aparat nie drgnął w stosunku do życia społecznego. Nie mamy kryterium w sprawie uspołecznienia Państwa. Nie decyduje kryterium, jakie zadania i jakie problemy ma ta czy inna formacja społeczna, jakie ma brać na swoje barki zadania życia społecznego. Wciąż decyduje w sztabach organizacyj problem: Szukajmy w organizacjach społecznych „swoich ludzi”. Wciąż szukamy „swoich ludzi” i demoralizujemy życie społeczne i wciąż płyną pieniądze niewłaściwymi kanałami. I wciąż jesteśmy w atmosferze starego systemu, nie tego, który miał nastąpić ze zmianą nomenklatury wydziałów bezpieczeństwa na wydziały społeczne.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#WasylMudryj">Ten system szukania swoich ludzi i szukania prawomyślności na każdym odcinku wszędzie nas deprawuje.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#WasylMudryj">Teraz cenzura. Kiedyś skonfiskowano mi artykuł za to, że miałem odwagę powiedzieć — to się działo jeszcze za rządu poprzedniego premiera, obecnego Ministra Kościałkowskiego, — że jakoś dziwnie szybko zapomniano o pięknych naukach i pracach, o których uczył nas Adam Skwarczyński. Nawet ten ustęp został skonfiskowany.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#WasylMudryj">Wydaje mi się, że cenzura, która tylko szuka wciąż elementów prawomyślności, ma tak piękne zadania, ma tyle do zrobienia i ma tyle ugorów, gdzie na nią czekają, że będziemy ją owacyjnie witać. Niech broni prawdy, niech nie pozwala fałszować opinii, niech nie pozwala oszukiwać nas wszystkich czytelników.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#WasylMudryj">Gdybyśmy szukali zadań dla cenzury, gdybyśmy zrobili plebiscyt, to napewno cały naród wołałby: Cenzuro, broń nas przed brudem i kłamstwem. Weźmy dzisiejsze gazety. Nie ma już krakowskiego Detektywa, ale wszystkie gazety stały się detektywami: bandytyzm, gwałcenie, oszustwa, kradzieże rozmazuje się do wielkich kolumn, podaje się fotografie. Maruszeczko jest dziś niemal bohaterem, jutro może będą wywiady z nim. Wydaje mi się, że dla cenzury jest mnóstwo zadań istotnych, ciekawych, Pomyślmy o uspołecznieniu Państwa. Pamiętajmy, że ta cenzura musi się zająć problemem wychowania, cenzura musi wychowywać. Gdyby p. Premier wezwał cenzora i powtórzył tę prośbę: robić to szlachetniej i inteligentniej, bo przecież naprawdę bezmyślnie te rzeczy się robi!</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#WasylMudryj">Stosunek do obywateli. Panie Premierze, naprawdę z całym szacunkiem widzimy i obserwujemy ten proces szamotania się Pańskiego. Czytamy iż radością i obserwujemy, powiedzmy, obiad z robotnikami, wizytacje na wsi i taki a nie inny piękny stosunek do ludu. Traktujemy to jako system, jako szkołę, Pan chce uczyć tego swoich podwładnych. Niestety, słabych uczniów ma Pan w swoich szeregach. Niestety, jakoś tej nauki Pańskiej nie chwytają. Jesteśmy entuzjastami i uważamy, że to jest piękne, ale Pańscy uczniowie tego nie chwytają. Jeżelibyśmy podsumowali regionalizm, samorząd, cenzurę, gdyby Pan wezwał szefów spraw personalnych, wezwał tych, którzy aparat montują, i powiedział im, że tam w Mławie, Kaliszu, Łowiczu mieszkają porządni ludzie, mieszkają rozumni ludzie, którzy znają swój teren, którzy są przygotowani do tego, aby dźwignąć swe losy na własnych barkach. Gdyby Pan wezwał swoich wykonawców i mówił — naprawdę, warto zadać sobie trudu, aby oni uwierzyli — że tam naprawdę mieszkają zacni, dobrzy ludzie — którzy chcą działać, którzy chcą część trudu Pańskiego wziąć na swoje plecy, ale potrzebne jest do nich zaufanie.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#WasylMudryj">Jeszcze jedna, już ostatnia — z mojego okręgu poselskiego — sprawa: imponderabiliów pewnej świętości narodowej, którą stawia duma narodowa, ambicja i wiara w siły narodu, a którą łączą więzy z tradycją kultury i historii. Nie wiem, czy Panowie wiedzą, że w Warszawie na, świętości narodowej, jaką jest reduta Sowińskiego, do dziś dnia, jest czynny cmentarz prawosławny. Nie wiem, czy Panowie wiedzą, że dla tego okręgu robotniczego — Woli, z którego wyszedłem, jest to od rana do nocy policzek. To nie jest zagadnienie tylko okręgu, to jest zagadnienie stolicy i Państwa Polskiego, zagadnienie całego narodu. Kiedyś mieliśmy podobną sprawę, sprawę soboru na placu Marszałka. Wtedy borykaliśmy się z trudnościami natury technicznej, nie umieliśmy sobie z tym poradzić. Dziś nie wiem, z czym się borykamy. Są trudności natury formalnej. Krążą memoriały, pisma, listy. Nie wiadomo — może Ministerstwo to załatwi, może samorząd, czy komisariat, czy oświata, czy województwo, czy sprawy wewnętrzne — a memoriałów, korespondencji całe stosy. A na reducie łopata grabarza w dalszym ciągu rozrzuca w dowolny sposób nasze relikwie narodowe. Sprawa cmentarza i grobów to jest rzecz długoletnia. Od dnia decyzji nie zaczniemy tam budować jakichś pięknych mauzoleów czy parków. Będziemy musieli przeczekać terminy ustawowe. Sprawa ta jest pilna, Panie Premierze, o to woła nie tylko okręg Wola, ta robotnicza Wola, która traktuje to jako wyraz swego poniżenia, ale wydaje mi się, że woła cały naród.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Duch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#KazimierzDuch">Wysoki Sejmie! Gdybyśmy teorię biogenetyczną Haeckla zastosowali do dziedziny zjawisk społecznych, moglibyśmy słusznie powiedzieć, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest jak gdyby streszczeniem rozwoju całej administracji wewnętrznej Państwa. W państwie, którego pierwszym zadaniem były względy bezpieczeństwa, w państwie, którego pierwsze organy powstały dla celów obrony od zewnątrz i wewnątrz dla utrzymania bezpieczeństwa i porządku publicznego, powoli, w miarę komplikowania się i rozrostu życia ogólnego, zaczęły rosnąć różne inne funkcje, funkcje wchodzące w zakres prawa administracyjnego. Przechodziliśmy z państwa policyjnego w państwo prawne. W miarę dalszego różniczkowania się i układania życia gospodarczego wchodziliśmy w państwo gospodarcze, powoli w państwo socjalne. Z tego jednego organu polityki wewnętrznej, dawnego ministerstwa policji i bezpieczeństwa — powoli zaczęły się rozgałęziać poszczególne resorty, z których jedne otrzymały zupełną samodzielność, inne pozostały w obrębie tego resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, bądź też zespolone na szczeblu pierwszej lub drugiej instancji. Jeżeli chodzi o Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, to ono w swoim rozwoju w tej chwili zaczyna odbywać do pewnego stopnia drogę powrotną. Zagadnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego stają się znowu dominujące i górujące. Nie znaczy to, aby pozbawione ono zostało innych swoich funkcyj, jakie z rozwojem administracji zostały mu przydzielone, tylko zagadnienie bezpieczeństwa, zagadnienie policji zaczęło górować nad wszystkimi innymi działami tego resortu.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#KazimierzDuch">Organem centralnymi tego ministerstwa dla celów polityki bezpieczeństwa jest departament polityczny. Cała polityka Rządu skupia się w ramach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które w stosunku do całego Państwa sprawuje tę samą rolę, jak wojewoda w stosunku do województwa, jak starosta na terenie powiatu. Departament polityczny, mający 3 swoje komórki: ściśle polityczną, bezpieczeństwa i narodowościową, ma oczywiście do dyspozycji szereg środków, całą administrację Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, możność uzgadniania swoich działań z innymi resortami, ma do dyspozycji policję, wreszcie 6.000.000 fundusz dyspozycyjny. Jednakże nie ogranicza się wszystko do samego funduszu dyspozycyjnego. Cały nasz budżet poza szeregiem innych wydatków, które można nazwać opancerzonymi, zawiera dużo tego, co można nazwać funduszami dyspozycyjnymi, bądź nazwanymi tak wyraźnie, bądź sumami do dyspozycji, związanymi z wykonywaniem urzędu, bądź też subwencjami lub dotacjami. Bowiem jest rzeczą samo przez się zrozumiałą, że każda dotacja równocześnie może być użyta i pod pewnym nastawieniem politycznym poza pewnymi względami merytorycznymi, dla których jest przewidziana w zakresie działania danego resortu. Jeżeli weźmiemy Ministerstwo Przemysłu i Handlu, Ministerstwo Rolnictwa czy Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, to w tych samych resortach zbierzemy około 100.000.000 zł, którym można nadać cechę wybitną funduszów dyspozycyjnych, nie licząc Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej czy Funduszu Pracy, które również pod tym samym kątem mogą być nastawiane. Ale i inne środki ma Państwo w polityce wewnętrznej do dyspozycji; koncesje, pośrednictwo w pracy, dostawy czy posady w służbie państwowej, czy też decyzje we wszelkich innych sprawach wchodzących w zakres swobodnego uznania władz, zawsze mogą być traktowane pod kątem widzenia takiego czy innego nastawienia politycznego w stosunku do danego obywatela, mogą zmierzać do osiągania takich czy innych skutków politycznych.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#KazimierzDuch">Przed kilku miesiącami w rozmowie z jednym z wybitnych naszych mężów stanu tłumaczyłem mu jakie ujemne strony ma głosowanie w okręgach na imienne listy kandydatów, stawiając tezę, że przy głosowaniu imiennym wychodzą wielkości powiatowe, dostatecznie wielkie na miarę swego powiatu, za mało jednakże mające walorów na miarę całego Państwa. Usłyszałem na to odpowiedź: Dobrze, tak jest, tak być powinno, bowiem rzeczą posła jest sprawdzanie jak wykonywane jest prawo przez administrację w terenie, a rzeczą rządu jest ustalenie ogólnych linij polityki Państwa.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#KazimierzDuch">Chciałbym zobaczyć, jak wyglądają właśnie te linie ogólne. Weźmy zagadnienie polityki. Przez jakiś czas rządy stały w stosunku do poszczególnych procesów politycznych na gruncie jak gdyby superarbitra, który w czynnej roli, w aktywnym angażowaniu się w pewne działania polityczne udziału nie brał. Zaszedł jeden wypadek względnie takie wypadki częściej zachodzą w okresach ciężkich, przełomowych, kiedy rząd nie może pozostać obojętny na odbywające się procesy polityczne i wkracza jako siła, aktywna, Takim okresem był moment naprawy ustroju Rzeczypospolitej, kiedy rząd musiał zająć pewne stanowisko w stosunku do ugrupowań politycznych, wchodzących do ciał ustawodawczych, których zadaniem była naprawa Konstytucji, zmiana ustroju Rzeczypospolitej Polskiej. Nikt nie będzie kwestionował, że jest to moment wyjątkowy, moment usprawiedliwiony względami na wielki, daleko sięgający interes Państwa. Jednakże czy można żyć zawsze w sytuacji wyjątkowej, czy dziś jest to potrzebne i komu jest potrzebne. Rozgrywki o władzę w myśl Konstytucji zostały ograniczone tylko do terenu parlamentu. Zdobycie większości w Sejmie nie decyduje jeszcze o władzy w Państwie. Sejm bowiem ma możność obalenia rządu, ale nie ma możności powołania nowego ze swego grona, jak to było w poprzednim systemie konstytucyjnym. A zatem można by pozostawić tutaj pewną swobodę grze sił politycznych. Ale jednak w dalszym ciągu widzimy silne angażowanie się Państwa i jego administracji w pewnym kierunku politycznym. W tej chwili wysunęło się na czoło zagadnienie obrony Państwa i zagadnienie stworzenia organizacji, która by umożliwiła skonsolidowanie narodu dla celów tej obrony. Nie zaprzeczając słuszności tej tezy i nie zaprzeczając, że to zadanie powinno być na terenie naszego Państwa wykonane, jednak nie mogę wstrzymać się od uwagi, że powinno się to odbyć w ramach pewnego obowiązującego porządku prawnego, bowiem, jeżeli powołamy do życia organizację, to powinniśmy ją dostosować do ram istniejącego ustawodawstwa. Tymczasem organizacja ta nie jest ant zarejestrowana, ani nie posiada statutu, posiada na czele szefa zamianowanego przez czynniki państwowe; nie jest ona stowarzyszeniem w zrozumieniu ustawy, nie jest partią polityczną i nie jest blokiem stronnictw, ani jakąś inną formą, która by miała sprecyzowane oblicze, zakres i cel swojego działania. A przecież to wszystko można było zrobić z zachowaniem obowiązujących przepisów i jestem przekonany, że cały proces konsolidacji narodu dla celów obrony Państwa poszedłby na pewno znacznie szybciej, niż się to dzieje przy niewyjaśnionej sytuacji, przy wielu niedomówieniach. Tym bardziej to zachowanie przepisów jest potrzebne, jeżeli osoba urzędowa, jak b. Wiceminister Spraw Wewnętrznych, jest równocześnie członkiem tej organizacji, mniejsza o to, czy oficjalnie, czy nieoficjalnie, ale który przez opinię jest uważany za łącznik z Rządem.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#KazimierzDuch">Cały aparat polityczny Rządu został zmobilizowany do pewnej pracy politycznej w stosunku do swych obywateli. W stosunku do kogo nastawiony jest ten aparat? Czy w stosunku do Obozu Zjednoczenia Narodowego, czy w stosunku do zyskiwania Rządowi popularności, czy dla zabezpieczenia w społeczeństwie większości dla jakiejś innej grupy, bliżej nam nieznanej?</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#KazimierzDuch">Gdy Rząd rozporządza tak wielkimi środkami na cele polityczne i działa od tak długiego czasu, mamy prawo zapytać, dlaczego mimo tak wielkiego nakładu środków pieniężnych i nacisku wszelkich instrumentów, jakie daje władza, tak nikły jest efekt tego działania w kierunku poprawy nastrojów politycznych społeczeństwa? Faktem jest, że nasze władze polityczne nastawione były głównie na destrukcję stronnictw politycznych. Ta akcja poszła sprawnie i dość daleko. Ale łatwiej jest spalić świątynię Diany w Efezie, niż ją odbudować. Stronnictwa rozpadły się, ale kto na tym zyskał? Rząd czy kto inny? Rząd wielkich korzyści — mam wrażenie — nie odniósł, bo w tej chwili przywódcom stronnictw legalnych masy wymykają się z rąk, oni już nimi nie dysponują, a zyskały tylko wywrotowe czynniki, konspirując ponad głowami nominalnych przywódców. Tein stan pewnego rozkładu wewnętrznego poszedł poza społeczeństwo, dotknął nawet samego instrumentu działania, bowiem i w zakresie naszych władz administracyjnych nie widać jednolitego nastawienia, nie widać tego jednolitego nastawienia w obrębie organizacji prorządowych, między którymi antagonizmy są większe, aniżeli w stosunku do stronnictw opozycyjnych.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#KazimierzDuch">Żyjemy w okresie jakiegoś zupełnego pomieszania pojęć, zupełnego poderwania zasad prawno-politycznych. Zaciera się pojęcie państwa praworządnego, opartego na prawie, kontroli i odpowiedzialności. Rządzi, jak słusznie powiedział mój przedmówca p. Hoppe, wyłącznie dyktatura biurokracji, której żaden rząd nie będzie w stanie opanować, o ile nie zaczną od góry czynniki fachowe dobierać się do tej administracji. Wszędzie przeważa jakieś pomieszanie pojęć o roli państwa i społeczeństwa i o wzajemnym ich stosunku, wszędzie jest jakieś zakłamanie. Ludzie, którzy mówią o postępie, są rzecznikami jak najdalej idącego zacofania. Ludzie, którzy mówią o konsolidacji, wyłączają z niej całe elementy polskiego społeczeństwa i wielkie ugrupowania polskie. Rasizm polski tworzą ludzie nie czysto polskiego pochodzenia.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#KazimierzDuch">Walczy się z partyjnictwem, ale równocześnie zwalcza się tylko pewne partie. Nie mogę tego zrozumieć. Jestem człowiekiem, który zupełnie niepokalany wszedł do polityki, do BBWR, bowiem wprost z wojska i administracji, niezaangażowany politycznie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego całe nastawienie naszej polityki rządowej idzie raczej po linii popierania stronnictw lewicowych, a nie stronnictw prawicowych czy centrowych. Gały atak idzie przeciw tym elementom, które są złożone z czysto polskich żywiołów prawicowych czy centrowych. Nie mogę tego zrozumieć, chociaż wszyscy są mi jednakowo obojętni i obcy, do wszystkich odnoszę się jednakowo obojętnie, to znaczy nie mam żadnego zainteresowania wobec nich.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#komentarz">(Głos: A jako wicewojewoda?)</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#KazimierzDuch">Jako wicewojewoda realizowałem porządek prawny w zakresie tych spraw, które w myśl odpowiednich przepisów należą do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#KazimierzDuch">Jeżeli chodzi natomiast o elementy czysto polskie, to, stworzono raczej jak największe „crimen” z zarzucenia komuś, że jest „endekiem”. Z „endeka” stworzono jakiś postrach i coś dyskwalifikującego, a nawet stworzono jakieś pojęcie „endekoid”. Nie wiem, co to jest, ale w zakresie mojej pracy denuncjowano mi nieraz: to jest człowiek porządny, ale to endekoid. Co to jest, nie wiem, zorientowałem się tylko, że to odnosi się do człowieka, który interes narodu polskiego stawia przede wszystkim. Te typy Polaków są najbardziej politycznie podejrzane.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#KazimierzDuch">Demokracja górą, Ale pożal się Boże nad tą demokracją. Kto robi tę demokrację? Ludzie z hrabiowskimi instynktami, ludzie z upodobaniami hrabiowskimi. Znany jest mi wypadek, że pewien dygnitarz, pochodzący z „Wyzwolenia”, dziś niemal jedyny obrońca ludu i świata pracującego, w tydzień po swojej nominacji uważał za stosowne jechać do pewnego hrabiego na polowanie na jelenia, bo, musi dostosować się do trybu życia warstw posiadających. Dopiero trzeba było wypadku, żeby jeleń nauczył go, że tego demokracie robić nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#KazimierzDuch">Demokrację polską zaczynają robić ludzie, którzy w swoim czasie byli najsurowszymi żandarmami systemu policyjnego, ludzie, których, gdyby istniała w Polsce organizacja „czarnej sotni”, raczej tam należało by zaliczyć. Dziś ludzie ci zaczynają organizować demokrację, A przedtem oni wpływali na politykę władz administracyjnych w bardzo silnym stopniu. Czyż to nie musi robić zamętu pojęć i zamieszania, czyż to zakłamanie nie musi się przyczyniać do ogólnej dezorganizacji, w obrębie której najbardziej ciemne siły mogą potem na łatwowierności ludzkiej grasować?</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#KazimierzDuch">Bezpieczeństwo. Zadaniem jego walka z przestępczością i ruchem wywrotowym. Tymczasem zbrodnie pospolite mnożą się, więzienia przepełnione, 100.000 przestępców niezamkniętych z powodu braku dla nich więzień. Maleje bezpieczeństwo wsi i miast. Ruch wywrotowy rośnie, mimo, że można by go łatwo zlikwidować, trzeba mieć tylko odwagę zrobić raz zdecydowane pociągnięcia i uznać wszelką działalność wywrotową, finansowaną przez czynniki zagraniczne, na szkodę Państwa Polskiego jako zdradę stanu i zastosować środki, jakimi Państwo w tym wypadku rozporządza, a konsolidacja narodu będzie na pewno osiągnięta.</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#KazimierzDuch">Jednakże komuś widocznie jest to potrzebne. Mam Wrażenie, że władze bezpieczeństwa straciłyby jak gdyby rację bytu — tak się im to wydawać może — przestałyby być ważnymi, gdyby ten czynnik przestał się wybijać na czoło naszego życia politycznego, naszej polityki wewnętrznej. Za dużo krwi szlachetnej przelało się w obronie Polski, trzeba raz zdecydować się na to, żeby przelała się też i krew nikczemna, która dybie na całość Polski. Policja zajęta polityką, zajęta różnymi drobiazgami, różnymi rzeczami nie mającymi nic wspólnego z jej zadaniami, uczeniem publiczności chodzenia, uczeniem publiczności punktualności itd., powinnaby się zająć obroną obywateli przed zbrodniami pospolitymi, które się mnożą. Powiaty są ogołocone z policji. Tworzy się wielkie rezerwy, które służą nie celom obrony obywatela polskiego. Obywatel poza stolicą i wielkimi miastami nie czuje się bezpieczny. Jeżeli chodzi o rezerwy, to nie mogę się powstrzymać od jednej uwagi. Niestety te pokazy, które miały w roku zeszłym miejsce, które miały nas zapewnić o humanitarnych metodach używanych w stosunku do tłumu, zawiodły, doprowadziwszy do bolesnych i krwawych wypadków, do niepotrzebnego rozlewu krwi w wielu wypadkach, gdyż można było nieraz siłą pięści przywrócić porządek, nie uciekając się do strzelaniny.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#KazimierzDuch">Administrować to znaczy przewidywać, administrować to znaczy zapobiegać. Tymczasem administrowanie; u nas rozumie się jako stosowanie represyj, dlatego zanika wolność słowa, wolność zgromadzeń, prawa obywatelskie stają się fikcją, patriotyzmu zaczynia uczyć policjant.</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#KazimierzDuch">Jeżeli chodzi o politykę narodowościową, również do, dziś nieznane są jej zasady. Nie sformułowano, polityki Państwa w stosunku do Żydów, nie sformułowano polityki współżycia z naszymi mniejszościami narodowymi, w życiu to mści się i stąd powstają te antagonizmy, te spory, które w dwudziestym roku niepodległości Państwa już nie powinny mieć miejsca.</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#KazimierzDuch">Wszystkie działy fachowe administracji w ścisłym tego słowa znaczeniu nastawione są na kryteria polityczne, za dużą skutkiem tego mamy centralizację, za małą samodzielność władz niższych wobec obywateli. Samorząd jest ograniczony. Samorząd, który z roku na rok pozbawiany jest swoich kompetencji, staje się właściwie przedłużeniem w ścisłym tego słowa znaczeniu administracji rządowej; czasem ktoś odpowiedzialny za to tylko łezkę po nim uroni, ale nie zabiorze zdecydowanego głosu w jego obronie. Każda decyzja władzy oparta jest na kryteriach przeważnie politycznych, a mimo to efektu to wszystko nie daje żadnego.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-31.22" who="#KazimierzDuch">Mam czas ograniczony, mogę pomówić z Panem później.</u>
          <u xml:id="u-31.23" who="#KazimierzDuch">Zamiast prawniczego myślenia zaczyna zwyciężać w życiu publicznem prymitywizm tzw. chłopskiego rozumu, prymitywizm życiowych rozwiązań, czy też zasiadła, ograniczonego rozumu poddanych. W historii maimy przecież przykłady, że gdy te zasady zwykle zaczynały brać górę, wtedy państwo narażone było na jakieś niebezpieczeństwo, np. przed rewolucją francuską, Prusy za Napoleona I, Francja za Napoleona III, Rosja w 1917 r. W ten sposób najbardziej istotne środki działania państwa często nie dają żadnego efektu. Brak jest bowiem linij ogólnych, panuje krótkofalowość, efekciarstwo, jakby nuta: après nous le déluge, między obywatelem a państwem więzy rozluźniają się.</u>
          <u xml:id="u-31.24" who="#KazimierzDuch">Państwo jest formą, w obrębie której rozwija się naród, służy ono narodowi, pomiędzy państwem a obywatelem jest jakiś mistyczny związek, który zmusza tego obywatela do ponoszenia dobrowolnych ofiar, do bohaterstwa w obronie państwa. Te dobre instynkty, wynikające z więzów krwi jak gdyby między państwem a narodem, mogą być zniszczone przez niewłaściwą politykę. Nie trzeba robić niczego, co łamałoby zaufanie obywatela do państwa. A zatem wnioski: Trzeba wrócić do zasad prawa i sprawiedliwości, nie werbalnie, lecz naprawdę. Trzeba oderwać administrację od polityki i skierować ją do zadań wskazanych przez ustawy. Trzeba przestać rozkładać nasze życie polityczne i korumpować obywateli za pomocą funduszów dyspozycyjnych. Trzeba krzewić cnoty obywatelskie na zasadzie przywiązania do Państwa i dobrowolnego spełniania obowiązków. Trzeba wrócić do zasady fachowości w administracji, trzeba przywrócić samorząd, trzeba rozpocząć zdecydowaną walkę z ruchem wywrotowym i przestępczością pospolitą. Społeczeństwo należy zostawić w spokoju, ma ono dostateczną siłę moralną, ażeby własnymi środkami zwalczyć wszelkie ruchy grożące temu Państwu, wszelkie ruchy zmierzające do rozbicia go odwrócić. Nie może być innego kryterium podziału obywateli, jak tylko kryterium materialnej bezinteresowności w stosunku do Ojczyzny. Prawo musi obowiązywać wszystkich, a nie tylko przeciwników politycznych. Zasady etyki indywidualnej muszą obowiązywać również i w życiu społecznym. Należy przestać uważać naród za coś obcego i odrębnego od państwa. Nie można narodu poniewierać i wskrzeszać tradycji o ograniczonym rozumie poddanych.</u>
          <u xml:id="u-31.25" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów gen. Składkowski: Kto to robi?)</u>
          <u xml:id="u-31.26" who="#KazimierzDuch">Na łamach prasy prorządowej stale słyszymy o niedojrzałości narodu i szereg panów, nie upoważnionych do tego, próbuje za przykładem małych dyktatorów, o których mówi Marszałek Piłsudski, klepać po ramieniu naród polski i mentorować mu.</u>
          <u xml:id="u-31.27" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów gen, Składkowski: Nikt tak nie gnębił narodu, jak Pan gnębił biednego Putka. Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-31.28" who="#KazimierzDuch">Panie Premierze, nikt tak surowo nie został ukarany za należyte wykonywanie obowiązującego prawa i obronę interesu publicznego przed warcholstwem, jak ja zostałem ukarany, ja jestem odstraszającym przykładem, jak nie należy z urzędnikami postępować.</u>
          <u xml:id="u-31.29" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów gen. Składkowski: Obrachunki Panie Pośle?)</u>
          <u xml:id="u-31.30" who="#KazimierzDuch">Nie mam żadnych obrachunków, mną powoduje tylko dobro sprawy, to tylko Pan Premier wyciąga te osobiste sprawy.</u>
          <u xml:id="u-31.31" who="#KazimierzDuch">Wszyscy najwybitniejsi nawet ludzie służyli zawsze narodowi. Nie można nigdy stawiać zasady, że naród musi służyć komuś. Wszyscy muszą służyć narodowi, naród jest najwyższym nakazem i najwyższym gospodarzem w swoim własnym państwie. Stawianie jak gdyby zarzutów, że nie docenia on należycie swoich obowiązków, stawianie się w stosunku do niego w roli jakby pedagoga, który ma go nauczyć, jak należy się bronić, jest, wydaje mi się, metodą wadliwą, bo wygląda to tak, jakby Polacy nie chcieli bronić niepodległości swojego Państwa, tymczasem wiadomo, że mimo najgorszych przejść, jakie ten czy ów Polak przeżywa, jednak w razie niebezpieczeństwa wojennego, każdy Polak odda maksimum swoich wysiłków bez względu na takie czy inne błędy administracji i swe nastawienie polityczne. Chodzi mi tylko o te najzdrowsze instynkty, jakie są w narodzie, instynkt przywiązania do Państwa i uważania Państwa za swoją własność, ażeby tych instynktów nie podrywać.</u>
          <u xml:id="u-31.32" who="#KazimierzDuch">Proszę Panów, te uwagi krytyczne pozwoliłem sobie wypowiedzieć dlatego, że przez szereg lat w najlepszej wietrze broniłem tego resortu, często narażając bardzo poważnie swoją opinię w społeczeństwie. Równocześnie dawałem szereg uwag i ostrzeżeń, które wykorzystane nie zostały. Może tym razem ostrzejsze słowa krytyki zostaną bardziej zrozumiane, aniżeli życzliwe siłowa, które pod adresem administracji ogólnej z mojej strony były dotychczas wypowiadane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szetela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#TadeuszSzetela">Wysoka Izbo! Powaga i dostojeństwo tej instytucji, w której mamy zaszczyt zasiadać, wymagają przemyślanych przemówień, nie znaczy to jednak, że muszą one być dobrze zredagowane pod względem literackim i redakcyjnym. Wychodząc z tego założenia, przystępuję do przemówienia bez przygotowania materiału, ażeby powiedzieć to, co rozum chłopski i sumienie obywatelskie dyktuje. Zaznaczam przy tym, że chodzi mi o treść, nie o formę. W ogólnym państwowym aparacie, w którym, splotły się najważniejsze funkcje rządzenia Państwem, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest tym resortem, który te funkcje w największej rozciągłości sprawuje i za politykę państwową jest najwięcej odpowiedzialny. Trzy dziedziny, jakie wchodzą w zakres działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych: bezpieczeństwo publiczne, polityka narodowościowa i polityka społeczna, są tymi zagadnieniami najważniejszymi, które składają się na treść działalności tego resortu. Chcę mówić o tej trzeciej dziedzinie — o polityce społecznej, a mówić prawdę na marginesie poruszonych tu już smutnych wypadków małopolskich. Mówić o tym pragnę dlatego, że sam jestem cząstką warstwy, która tę tragedię przeżywała, aczkolwiek pochodzę spod innych politycznych sztandarów, i że z tamtego pochodzę terenu. Mówić o tym chcę również dlatego, aby uprzedzić ewentualne opinie kolegów i ich zapatrywania na stosunki małopolskie. Jest rzeczą wiadomą, z jakiegokolwiek punktu widzenia politycznego będziemy na te wypadki patrzyli, że w życiu nowej Polski, powstałej w r. 1918, był to smutny i bolesny dramat, tragedia, jaka się na wsi polskiej rozegrała. Czy nie dało się temu zapobiec, czy pacyfikację trzeba było w takich rozmiarach zastosować? Nie chcę wchodzić w szczegóły, chcę tylko uprzedzić tych, którzy po południu przemawiać będą, abyśmy o tym ponurym, smutnym dramacie, stałe nie wspominali, ran nie rozdrapywali, a raczej w konsekwencji tego zastanowili się nad przyczynami, które to spowodowały, i wysnuli wnioski na przyszłość, aby, Boże broń, w Polsce, w której stosunki społeczne są jeszcze nieuregulowane i mają się dopiero ukształtować, coś podobnego nigdy się nie powtórzyło.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#TadeuszSzetela">Kolega Szymanowski, przemawiając w debacie ogólnej, wspomniał, że każde państwo musi mieć swą doktrynę państwową. Tak jest. Każde państwo musi posiadać doktrynę społeczną i generalną linię w postępowaniu, jeśli chodzi o ingerowanie rządu w stosunki społeczne. Dla mnie, przypuszczam, że i dla wszystkich zresztą jest jasne, że w kraju takim, jak Polska, o takim układzie społecznym, gdzie chłop stanowi 60 czy więcej procent ogółu ludności, Państwo przede wszystkim opierać się musi o chłopa i to nie o tego chłopa, który w myśl haseł kościuszkowskich potrafił żywić i bronić, ale tego, który chce być współgospodarzem w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#komentarz">(P. Wymysłowski: Tylko nie o Witosa.)</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#TadeuszSzetela">Chcąc rozwikłać zawiły problem społeczny w Państwie i chcąc oprzeć Państwo na narodzie polskim, musimy go jednocześnie oprzeć na najliczniejszej warstwie, która daje podwaliny pod zręby państwowości polskiej. Z tymi, którzy w imię swych interesów partyjnych głoszą doktrynę społeczną, że Państwo Polskie musi się oprzeć o chłopa, nie mam nic wspólnego. Należę jednak do tej warstwy, która pozostaje w pełnej świadomości, która nie tylko żywi i broni, ale chce współgospodarzyć i której z tytułu liczby i z tytułu jej wartości fizycznych i moralnych przysługuje prawo i obowiązek być podstawą Rzeczypospolitej. Jeżeli o tym mówię, to dlatego, by przypomnieć czynnikom kierowniczym: Panu Premierowi i równocześnie Ministrowi Spraw Wewnętrznych i tym wszystkim, którzy po nim przyjdą i rządzić będą, że jeżeli stan społeczny i zawodowy w Polsce przez ten czas procentowo nie ulegnie zmianie, to ta doktryna społeczna, ta świadomość, że o chłopa się Państwo oprzeć musi — będzie obowiązywała. Z tym muszą się liczyć i ci, którzy wysuwają hasło konsolidacji narodowej. Mówię o tym zupełnie szczerze. Już w czasie, kiedy powierzono mi jedno z kierowniczych stanowisk w Obozie Zjednoczenia Narodowego, postawiłem sprawę zupełnie wyraźnie, że przede wszystkim zawsze jestem Polakiem, że pierwszym uczuciem moim jest uczucie miłości Ojczyzny, że jestem nieodrodną cząstką narodu, ale równocześnie, że jestem cząstką najliczniejszej warstwy społecznej, warstwy chłopskiej i że o jej pozycję społeczną i polityczną zawsze upominać się będę. Dogadzało mi to, co mówił generał Galica w swych enuncjacjach jako szef ówczesny sektora wiejskiego, że chłopstwo jest tym bezherbowym rycerstwem w nowej Polsce, o które Państwo oprzeć się musi. Kiedy ustanawiamy tę zasadę, tę, jak nazywam, doktrynę społeczną, że Polska przede wszystkim musi się oprzeć o chłopa z tytułu jego liczby i z tytułu jego innych niewyczerpanych wartości, to równocześnie musimy się przypatrzeć dzisiejszej rzeczywistości. Nie wchodzę w przyczyny, które złożyły się na ten stan dzisiejszy. Pragnąłbym jedynie jako członek młodego chłopskiego pokolenia, które inaczej chce Polskę urządzać, aniżeli chcieli ją urządzać różni przywódcy partyjni, abyśmy zastanawiając się nad wypadkami małopolskimi i ustanawiając ten pewien pion, o którym mówił kolega Hoffman, pion w polityce społecznej obowiązujący — zastanowili się, w jaki sposób tego chłopa zbliżyć ku Państwu. Nie żeby spełniać postulaty tych, którzy strajkowali w roku zeszłym, ale w imię konieczności dziejowej trzeba postulaty chłopskie rozpatrzeć i w obopólnym interesie załatwić.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#TadeuszSzetela">Dla p. Premiera Składkowskiego, który potrafił być surowym wtenczas, gdy trzeba było przywódców chłopskich nawet zamknąć, jak to było w roku 1930, mam pełne uznanie za to, że jeżeli chodzi o rozwiązanie zagadnień gospodarczych i społecznych, stara się jak najlepiej do nich podchodzić, czego wyrazem był jego przyjazd po wypadkach krzeszowickich na teren Małopolski, ażeby przypatrzeć się zbliska, jakie tło mają te wypadki. W komisji senackiej, omawiając wypadki małopolskie, w sposób wyczerpujący i wszechstronny stwierdził, jakie były jego przyczyny. Nie wchodzę w to, czy to była tradycja Szeli, czy Kostki Napierskiego. Chodzi mi o najważniejsze przyczyny. Przez wybory samorządowe, jak to zresztą szereg innych kolegów stwierdził, lud został częściowo usunięty od wpływu na sprawy i działalność samorządu. Tak się złożyło, że i w tej Wysokiej Izbie, jeżeli chodzi o nas chłopów, tak samo jest nas stosunkowo niewielka liczba. Nie wiem, czy winna temu ordynacja wyborcza, czy sposób przeprowadzenia wyborów. Przekonany jednak jestem, że czy zmienimy ordynację, czy wybierać będziemy na zasadzie obecnej, to układ reprezentacji w parlamencie na korzyść chłopów zmienić się musi. Musimy równocześnie zwrócić uwagę na to, co stwierdził p. Premier, że przyczyną ruchów małopolskich jest również sprawa przeludnienia małopolskiej wsi i jej przysłowiowa „nędza galicyjska”, gdzie obok drobnego gospodarstwa do dziś jeszcze pozostają rozległe latyfundia, na które chłop rozgoryczony, biedujący, patrzy i widzi, że aczkolwiek dawno się głosi hasło podziału dóbr społecznych i ideę sprawiedliwości społecznej, to ona zbyt powoli jest realizowana. Chcąc większość w narodzie istniejącą — przyjmując, że podstawą w Państwie jest chłop — wprzęgnąć do pracy dla Państwa, w samorządzie, różnych organizacjach czy Izbach ustawodawczych, musimy równocześnie podnieść go i pod względem gospodarczym i musimy usuwać to, co nazywamy w życiu dzisiejszej Polski niesprawiedliwością społeczną i staroszlachetezyzną, która przeniknęła do wszystkich komórek życia społecznego i politycznego i stara się tam odgrywać swoją rolę.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#TadeuszSzetela">Z przemówienia mojego wynikało by, że może jestem zagorzałym antagonistą klasowym. Przeciwnie, uważam się za człowieka umiarkowanego. Potrafię się z kolegami różnych grup i warstw społecznych w poglądach na najistotniejsze sprawy uzgodnić. Jeżeli mówię otwarcie o sprawie chłopskiej, to tylko dlatego, aby wyręczyć tych, którzy mieniąc się demokratami i przyjaciółmi ludu, stale przypominają potrzebę wciągnięcia w rydwan państwowy te niezliczone wielomilionowe masy chłopskie, ale częstokroć czynią to nieszczerze. Jeżeli chcemy usuwać przyczyny, które złożyły się na wypadki małopolskie, to nie wystarczy widzieć tylko politykierstwo partyjne. Tam, gdzie chodzi o zmianę struktury rolnej, o proces przechodzenia ziemi z rąk większej własności do mniejszej, nie wolno go utrudniać, ale pozwolić, aby mógł się jak najprędzej zakończyć, ażeby chłop mógł stać się posiadaczem i ażeby rozwiązanie tych zagadnień gospodarczych wpłynęło na jego uspokojenie. Powoływał się p. poseł Bogusz na to, że chłop jest czynnikiem umiaru. Tak jest. Ale czynnikiem umiaru jest chłop posiadający, bo różni są chłopi na wsi, są posiadający i ci są czynnikiem umiaru, i są tacy, którzy nic nie posiadają, a nie mając przy braku pracy zajęcia, stanowią element burzący się i niespokojny, a nawet niebezpieczny.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#TadeuszSzetela">Kończąc swoje przemówienie, apeluję do Wysokiego Rządu i do wszystkich Kolegów, którzy wierzą w zasadę, że Państwo o pewną warstwę oprzeć się musi, by w swoim postępowaniu, jeżeli chodzi o przepracowanie zagadnień wsi i chłopa tyczących, o tej prawdzie pamiętali, że chłop jest podstawą Polski i nie uprawiając antagonizmu klasowego ze szkodą dla innych, chce być szlachetną cząstką w narodzie i trwałą podwaliną pod byt Państwa, chce żywić i bronić i być współgospodarzem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wójcik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JanWójcik">Wysoki Sejmie! P. Premier niejednokrotnie zaznaczył, że jednym z punktów programu obecnego Rządu jest sprawiedliwość społeczna. Rozumiem, że zaprowadzenie takiej sprawiedliwości, która by wszystkich w dostatecznym stopniu zadowoliła, jest rzeczą nader trudną, niemniej jednak, jeżeli mamy mówić o dążeniu, obecnego Rządu do osiągnięcia sprawiedliwości społecznej, nie można pominąć milczeniem faktów, które czekają na tę sprawiedliwość. Rząd dla wykonania swej polityki wewnętrznej ma cały aparat wykonawczy, to jest płatnych funkcjonariuszy państwowych. I tak, jak trudno jest rządzić wbrew opinii i dążeniom szerokich warstw społeczeństwa, tak samo jest trudno realizować poczynania Rządu przy aparacie wykonawczym, którego ogromna większość czuje się pokrzywdzoną i nosi gorycz w sercu. Szerokie rzesze urzędników państwowych, ci stróże prawa, ci, od których w dużej mierze zależy, jak będą wykonywane poczynania Rządu i jakie będzie nastawienie ludności do tych poczynań, bezskutecznie do dziś wołają o zniesienie specjalnego podatku od uposażeń i wniesienie do: Sejmu nowej ustawy uposażeniowej, która by zniwelowała rażące dysproporcje w uposażeniach pomiędzy ludźmi, stojącymi na stanowiskach kierowniczych, a innymi pracownikami. Przewodnią myślą nowej ustawy uposażeniowej, winna być sprawa wartości człowieka jako pracownika, a nie tylko tytuł. Budżet państwowy jest zrównoważony i dlatego specjalny podatek od uposażeń winien być całkowicie zniesiony, choćby od półrocza budżetowego. Ubytek w dochodach z tego tytułu winien być pokryty przez oszczędność w wydatkach reprezentacyjnych, dyspozycyjnych czy też rozjazdowych. Rolą Rządu jest nie tylko rządzić, ale i wychowywać i to przede wszystkim urzędników. Cel swój Rząd osiągnie, gdy ci, o których mowa, nabiorą przekonania, że Rząd dąży do sprawiedliwości społecznej. Ze sprawiedliwością nie należy zwlekać.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#JanWójcik">Konstytucja nasza postanawia, że ustrój Państwa ma być oparty o szeroki samorząd terytorialny, który, jak wykazało życie, jest doskonałą szkołą wyrobienia obywatelskiego. W życiu samorządu terytorialnego nie małą rolę pełni pracownik samorządowy. Śmiało rzec można, że rozwój i gospodarka samorządu terytorialnego, szczególnie na stopniu niższym, dużo zależą od pracownika samorządowego. O ile od pracownika państwowego wymaga się wiadomości teoretycznych i praktycznych, o tyle dla pracownika samorządowego te dane są jeszcze niewystarczające — pracownik samorządowy musi być oprócz tego społecznikiem. Nie będę dalekim od prawdy, jeżeli zaryzykuję twierdzenie, że powodzenie każdej akcji społecznej na wsi w 95% uzależnione Jest od nastawienie do danej sprawy pracownika samorządowego. Pracownik samorządowy musi być człowiekiem ideowym, gdyż tylko w tym wypadku będzie pożytecznym na swym stanowisku; pełni on częstokroć przez swe porady dla ludności wiejskiej rolę adwokata bezpłatnego. Żywy kontakt pracownika samorządowego z ludnością, z potrzebami i zagadnieniami miejscowymi wymaga od pracownika samorządowego dużo pracy, czasu, doświadczenia i samozaparcia się. Nic więc dziwnego, że dla podołania wielkim i różnorakim obowiązkom pracownik samorządowy pracuje często ponad 14 godzin na dobę bezinteresownie. Od zalet i zadowolenia wewnętrznego pracownika samorządowego w dużej mierze zależy stosunek ludności do Rządu.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#JanWójcik">Zachodzi teraz pytanie, czy rola pracownika samorządowego w życiu publicznym Państwa jest należycie doceniana przez kompetentne czynniki. Otóż trzeba szczerze powiedzieć, że nie. Pracownik samorządowy na przestrzeni kilku ubiegłych lat dużo stracił z tego, co poprzednio zdobył, tak jak gdyby jego znaczenie lub praca zmalały. Skasowano mu 15% dodatek komunalny, który był ekwiwalentem za te świadczenia, które otrzymuje od Skarbu Państwa pracownik państwowy, a których pozbawiony jest pracownik samorządowy. Zmniejszono zasadnicze pobory, wstrzymano automatyczne awanse do szczebli wyższych. Nałożono specjalny podatek od uposażeń, bynajmniej nie dla wzniosłego celu ratowania budżetu państwowego. Po dziś nie zostały zatwierdzone przez władze nadzorcze etaty stanowisk służbowych. Dla niezrozumiałych przyczyn nie pozwala się samorządom na wprowadzenie własnego ubezpieczenia chorobowego. Nie uregulowano sprawy bezpłatnej nauki dla dzieci funkcjonariuszów samorządowych w szkołach samorządowych. Kilkakrotne obniżki poborów służbowych zmusiły szereg pracowników do zadłużenia się. Nie uczyniono nic w kierunku oddłużenia tych ludzi. W dziedzinie prawnej całokształtu stosunków służbowych pracowników samorządu terytorialnego panuje chaos. Żaden inny pracownik umysłowy nie podlega tylu władzom i kontrolerom, co pracownik samorządowy. Sądzę zatem, że Wysoki Sejm, doceniając znaczenie i ciężką pracę pracownika samorządowego oraz ciężkie jego warunki bytowania, w imię sprawiedliwości przy głosowaniu nad budżetem Ministerstwa Skarbu uchwali wniosek mniejszości Komisji Budżetowej Sejmu, treści następującej: „Podatek specjalny nie będzie pobierany od wynagrodzeń, wypłacanych z funduszów samorządu terytorialnego, związków międzykomunalnych i instytucyj tych związków, Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego, komunalnych kas oszczędności i banków komunalnych”.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#JanWójcik">W tak krótkim czasie, jaki mi wyznaczono na przemówienie, trudno było by przedstawić całokształt zagadnień pracowników samorządowych, dlatego ograniczę się do apelu pod adresem Rządu, aby jak najrychlej zajął się rozpatrzeniem i uregulowaniem postulatów wyrażonych w uchwałach ogólnopolskiego kongresu Związku Pracowników Państwowych, Samorządowych i Prywatnych z dnia 16 i 17 stycznia 1938 roku.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#JanWójcik">Obowiązujące dotychczas prawo o finansach komunalnych nie odpowiada obecnej chwili i jest zaprzeczeniem celu, do jakiego został powołany do życia samorząd terytorialny. W obecnym stanie rzeczy budżety samorządu terytorialnego są wybitnie konsumcyjne. Poza opłaceniem personelu i obsługą długów nic konkretnego samorząd terytorialny nie może uczynić. Wiele dziedzin życia społecznego, jak popieranie oświaty, kultury, zdrowia, rolnictwa itd., leży odłogiem z powodu braku środków na te cele. Czyż w tych warunkach może być mowa o kulturalnym podniesieniu człowieka, na wsi i czy w ten sposób samorząd terytorialny nie stał się instytucją załatwiającą przeważnie sprawy z tak zwanego zakresu poruczonego, czyli wyraźniej mówiąc, spraw rządowych? Dziś pęd do oświaty na wsi jest duży. Włościanin rozumie, że jego przyszłość i znaczenie w Państwie zależne są w dużej mierze od stopnia oświaty i dlatego obserwujemy masowy pęd do budowy po wsiach szkół powszechnych i domów ludowych. Ustawodawstwo o finansach komunalnych stoi temu zamierzeniu na przeszkodzie. Aczkolwiek widzimy sporadyczne wypadki budowy szkół, to finansowanie tej budowy opiera się wyłącznie na dobrowolnych składkach. Taki stan demoralizuje ludność. Dobrowolną składkę na budowę szkoły daje albo człowiek wysoce uspołeczniony, albo ten, kto posyła dzieci do szkoły, częstokroć biedak, natomiast dużo ludzi nieraz, bardzo zamożnych uchybia się od tego obowiązku. Samorząd terytorialny, aby spełniał należycie swą rolę, musi mieć środki ku temu. Reprezentanci ludności, zasiadający w ciałach kolegialnych samorządu, muszą mieć większą swobodę w decydowaniu, co jest dla ludności potrzebnie i jak sfinansować dane zamierzenie. Dlatego też prawo o finansach komunalnych winno być zreformowane w ten sposób, aby samorząd mógł sam decydować o przymusie finansowania tych inwestycyj w gminie czy powiecie, które są ludności niezbędne.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#JanWójcik">Samorząd w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Szafowanie groszem publicznym z kas samorządowych pod naciskiem w przeróżnych formach jest powszechnie znane. Głośne w Polsce procesy starościńskie toczą się przeważnie na tle nadużyć popełnianych w samorządzie. Kiedy w senackiej Komisji Budżetowej toczyła się dyskusja na temat nadużyć, p. Premier oświadczył, że brudy będzie prał. Całe społeczeństwo podzieliło pogląd p. Premiera. Baczne zwrócenie uwagi przez Rząd na zapobieganie nadużyciom jest rzeczą konieczną.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#JanWójcik">Niesłychanie przykrym widowiskiem w Polsce jest dzisiaj Związek Gmin Wiejskich. Instytucja ta, tak ze wszechmiar pożądania, jak podała prasa, stoi pod ciężkimi zarzutami pospolitych nadużyć. Gminy wiejskie, które bardzo bacznie obserwują, co się w ich związku dzieje, nie mogą zrozumieć, że coś podobnego może się dziać w Warszawie pod okiem władz centralnych i oczekują wyjaśnienia w tej sprawie. Związek Gmin Wiejskich, który w różnych okólnikach powołuje się na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w broszurze, gdzie usiłuje wyjaśnić zarzuty, między innymi przytacza słowa Pierwszego Obywatela Polski Marszałka Piłsudskiego: „Zapluty, potworny karzeł, na, krótkich nóżkach, wypluwający swoją brudną duszę, opluwający mnie zewsząd, nie szczędzący niczego, co szczędzić trzeba, rodziny, stosunków, bliskich mi ludzi, śledzący moje kroki, robiący małpie grymasy, przekształcający każdą myśl odwrotnie, ten potworny karzeł pełzał za mną”. Powyższy ustęp zacytowany jest z VI tomu „Pism Zbiorowych Józefa Piłsudskiego” na stronicy 31. Otóż Związek Gmin Wiejskich, stojący pod tak ciężkimi zarzutami, kiedy jeszcze społeczeństwo nie wie, jakie jest stanowisko władz sądowych w tej sprawie, pozwala sobie w tej niezlikwidowanej sprawie na używanie imienia Marszałka Piłsudskiego, którego imię winno być używane tylko dla wzniosłych celów. Ludność wiejska z gruntu uczciwa na wszelkie nadużycia i wszelkie trwonienie grosza publicznego jest bardzo wrażliwa. Gdyby p. Premier zbadał, co myśli ludność wiejska o dzisiejszym Związku Gmin Wiejskich, gdyby p. Minister wiedział, że ludność wiejska to wszystko, co się dzieje w Związku Gmin Wiejskich, zapisuje na rachunek Rządu, to niewątpliwie doszedłby do wniosku, że ten wrzód ropiejący od roku należy jak najrychlej wyciąć. Ryba psuje się od głowy. Szczytowa, organizacja gmin — Związek Gmin Wiejskich winien być uzdrowiony, aby gnicie nie posunęło się dalej.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#JanWójcik">Na początku obecnej kadencji Sejmu ówczesny premier p. Kościałkowski i Wicepremier p. inż. Kwiatkowski w swoich exposé dali wyraz, że Rząd zajmie się rozwiązaniem problemu wielokrotności posad i bezrobotnej inteligencji chłopskiej. Sprawa ta jednak poszła w zapomnienie, a przecież z punktu socjalnego ma ona dla Państwa ogromne znaczenie. Włościanin kształci syna w nadziei, że syn ten po ukończeniu szkół otrzyma posadę i ustąpi miejsca pozostałemu rodzeństwu na szczupłym gospodarstwie rolnym. Zadłuża się, obiedza siebie i pozostałe dzieci. Jakież jest rozczarowanie, kiedy syn po ukończeniu studiów siedzi latami w domu, jest nadlał ciężarem całej rodziny, a nieraz przedmiotem drwin i kpin sąsiadów. Co się wówczas dzieje w duszy tego młodego człowieka, kiedy widzi, że inny zajmuje kilka stanowisk lub emeryt zajmuje nowe stanowisko? Słusznie bezrobotny inteligent sądzi, że ci ludzie zajęli jego miejsce, a opinia nie może dociec przyczyny, czemu się tak dzieje, skoro przecież mamy dużo ludzi młodych z kwalifikacjami potrzebujących pracy. Pęd do życia u każdego jest duży, dlatego też bezrobotny inteligent, aby żyć, nie mając innej drogi wyjścia, częstokroć idzie na różnie hasła. Dziś wskazuje się inteligencji wiejskiej, że pracy winna, szukać w handlu lub życiu gospodarczym wsi. Słusznie, wieś trzeba gospodarczo organizować, ale czyż bezrobotny inteligent pójdzie do handlu z pustymi kieszeniami. Inteligent wiejski wśród otoczenia wiejskiego zrobi dużo, ale trzeba mu ułatwić sposób egzystencji. Dlatego w imię dobrze zrozumianego interesu Państwa sprawa wielokrotności posad winna być jak najrychlej rozwiązana ku zadowoleniu Wielkich rzesz inteligencji wiejskiej. Sprawa stosunku obywateli do Rządu i odwrotnie ma dla Państwa pierwszorzędne znaczenie. Jeżeli stosunek ludności do Rządu nieraz jest nieufny, należy szukać głębszych przyczyn, aniżeli agitacja stronnictw politycznych opozycyjnych. Polska ma około 75% ludności wiejskiej, włościańskiej. Ludność ta dziś na tyle jest uświadomiona, że przyjmując odpowiedzialność za losy Państwa, chce nie tylko być rządzoną, ale chce brać czynny udział w rządzeniu Państwem. Włościanin chce mieć wpływ na kształtowanie się polityki wewnętrznej Państwa i dlatego z całą otwartością należy do tego zagadnienia podejść. Pomawia się nieraz włościanina, że uprawia politykę klasową, że źle odnosi się do innych warstw społeczeństwa. Nic podobnego. Nie żywi on w swym sercu żadnej nienawiści klasowej, jedynie nie chce już mieć za przewodników życiowych dawniejszych opiekunów, chce natomiast, by jego godność wszędzie była szanowana, by ustawodawstwo stworzyło dla niego takie warunki, aby miał warsztat pracy, spokojnie pracował i kulturalnie się podnosił. Włościanin chce dziś też widzieć swoich wykształconych synów na kierowniczych stanowiskach państwowych i w różnych urzędach, gdyż ci najlepiej odczuwają jego potrzeby, bolączki i tęsknoty. Zapowie dziana reforma urzędów Wojewódzkich i starostw, częste wyjazdy kierowników tych instytucyj w teren nie dadzą w pełni tych rezultatów, jakie Rząd chciałby osiągnąć, jeżeli ci kierownicy będą duchowo obcy ludności wiejskiej, jeżeli będą traktowali chłopa jako obywatela, niższej klasy. W interesie zatem Państwa leży jak najprędzej zmienić politykę personalną na kierowniczych stanowiskach państwowych szczególnie w ośrodkach o dominującej przewadze ludności włościańskiej.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WasylMudryj">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 35 do godz. 16 min. 7.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Światopełk-Mirski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Wysoki Sejmie! Niejednokrotnie, czy z tej Wysokiej Trybuny, czy na Komisji Budżetowej, domagano się prawa budżetowego dla Państwa, domagano się przedłożenia nam tej ustawy podstawowej, na mocy której regulowano by dały budżet Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Jeżeli chodzi o samorząd, takie prawo budżetowe samorząd posiada. Początek bierze ono z mocy rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1924 r. o obowiązku i sposobach pokrywania wydatków przez związki komunalne oraz z szeregu rozporządzeń wykonawczych Ministra Spraw Wewnętrznych, okólników, instrukcyj itd. Zdawać by się mogło, że skoro podstawowe prawo budżetowe samorządy posiadają, gospodarka ich powinna płynąć określonymi i utartymi torami, nie powinna wychodzić poza określone prawem ramy. Jednak już przed 10 laty mieliśmy przykłady, że gospodarka samorządów załamała się Były lata dobrej koniunktury. Następnie przyszły lata złej koniunktury, przyszło załamanie się budżetów samorządowych i samorząd wpadł w znaczne trudności finansowe. Częściowo wypływały one, jak już powiedziałem, z koniunkturalnych przyczym, częściowo jednak wskutek przeinwestowania samorządów i może nawet wskutek lekkomyślnego zaciągania pewnych zobowiązań. Przyszedł okres niezmiernie przykry, niezmiernie trudny, przyszła akcja oszczędnościowo-oddłużeniowa ze wszystkimi jej skutkami. Akcję tę zlikwidowaliśmy przed kilku miesiącami, wydając ustawę raz na zawsze zamykającą ten okres. Referując tę ustawę Wysokiej Izbie, jako jeden z motywów przy toczyłem, iż zlikwidowanie tej akcji musi nastąpić szybko, gdyż była ona połączona z pewną demoralizacją społeczeństwa — duże sumy nie tylko banków państwowych i prywatnych, ale i osób postronnych zostały skreślone. Zdawało się więc, że po zamknięciu tej całej akcji oszczędnościowo-oddłużeniowej horoskopy na przyszłość przedstawiają się zupełnie różowo. Zdawało się, że po zdobytych doświadczeniach samorządy wejdą już raz na zawsze na tory prawidłowej gospodarki, że poza ramy zakreślone budżetem nie wyjdą. Wiosną roku ubiegłego kierownicy różnych szczebli samorządowych zaczęli przejawiać jakąś dziką nerwowość, jak gdyby jakiś blady strach padł na nich. Zaczęto mówić o przerobieniu wszystkich budżetów samorządowych, czy to powiatowych, czy to gminnych i to pod kątem inwestycyj, spowodowanych koniecznością zatrudnienia bezrobotnych. Rozpoczęto wreszcie pewne roboty inwestycyjne, które nie miały swojego wyrazu ani w budżetach samorządów ani też w planach układanych w latach poprzednich. Wreszcie na otwarciu Związku Miast p. Premier Składkowski tę sprawę wyjaśnił i wezwał samorządy do stanięcia wraz z Państwem, z całym aparatem państwowym do walki z komunizmem i jako jeden ze środków zasadniczych tej wałki p. Premier wskazał zatrudnienie bezrobotnych, danie im chleba. Zasada całkowicie słuszna, któż bowiem bardziej od samorządu do tej akcji jest powołany, któż bowiem lepiej od samorządu zna potrzeby miejscowe, któż bardziej jest powołany do opieki nad wszystkimi obywatelami Państwa Polskiego, a więc i nad bezrobotnymi. Na to jednak, ażeby do tej akcji przystąpić, ażeby móc coś zrobić, trzeba mieć odpowiednie środki ku temu. Otóż, niestety, muszę stwierdzić, że samorządy i wiosną roku zeszłego i w roku bieżącym tych środków w dostatecznej mierze mieć nie będą. Czując swą słabość, samorządy jednakże stanęły do tej wałki, odpowiedziały na rzucony im przez p. Premiera apel. Nie mając środków własnych, musiały samorządy sięgnąć do środków innych. Rzecz prosta, po zakończeniu akcji oszczędnościowo-oddłużeniowej nie mogło być mowy o zaciągnięciu jakichkolwiek pożyczek, czy to w bankach państwowych, czy komunalnych, czy u jakichś osób prywatnych. Ta droga została zamknięta. Pozostało jedno źródło, a źródłem tym jest Fundusz Pracy. Fundusz tein jednak stworzony został dla całkiem określonych celów, właśnie dla celów, związanych z zatrudnieniem bezrobotnych, i na to, ażeby samorządom odpowiednie fundusze przydzielić, stawia określone warunki.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Wreszcie akcja pod tym kątem rozpoczęta ma swoje i inne ujemne strony: przede wszystkim wybór rodzaju inwestycyj dokonywany jest właśnie przez ten Fundusz Pracy łącznie i w porozumieniu z władzami nadzorczymi i nieraz czynniki te w niedostatecznej mierze lub całkiem nie uwzględniają szeregu miejscowych warunków, a przede wszystkim lokalnej hierarchii potrzeb inwestycyjnych, po drugie możliwości finansowych samorządów, po trzecie po prostu technicznego przygotowania samorządu do wykonania tych inwestycyj.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Fundusz Pracy pewnego typu inwestycje kwalifikuje jako rentujące się i właśnie na te cele użycza pożyczek. Do inwestycyj rentujących się Fundusz Pracy zalicza: wodociągi, kanalizację, rzeźnie, pomimo iż rentowności tego rodzaju inwestycyj w miastach średnich i mniejszych można oczekiwać dopiero po kilku, a nawet nieraz kilkunastu latach. Fundusz udziela dwóch rodzajów pożyczek: pożyczek gotówkowych, bezpośrednio na zatrudnienie, rozłożonych na 15 do 20 lat z oprocentowaniem 2–3 1/2% rocznie, i tak zwanych pożyczek materiałowych, a więc w postaci rur, cementu i innych materiałów potrzebnych do inwestycyj.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Skutki zadłużenia się samorządów w Funduszu Pracy już dziś widzimy. Chciałbym dziś z tej trybuny przytoczyć kilka przykładów. Będę cytował dwie cyfry, będzie to stosunek procentowy obsługi długów do budżetu zwyczajnego bezpośrednio po oddłużeniu i na dzień 1-go stycznia 1938 r. A więc samorząd X: stosunek procentowy po oddłużeniu 16%, na 1 stycznia 1938 r. 33% — wzrost 100%. Drugi przykład: 14%, 21% — wzrost 50%. Trzeci przykład: 14%, 33% — wzrost 130%, dalej 20%, 30% — wzrost 50%, 19%, 29% — wzrost 50%, wreszcie 6 1/2%, 14% — wzrost przeszło 100%. Jesteśmy więc świadkami ponownego brnięcia samorządu w długi niewspółmierne z ich zdolnością płatniczą.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Wysoka Izbo! Posiadamy dwa budżety: jeden, to jest budżet państwowy, drugi — to są budżety samorządowe. Źródła wpływów i do jednego i do drugiego są jedne i te same, to jest kieszeń płatników. Budżet państwowy jest jeden i utrzymanie go w równowadze jest o wiele łatwiejsze, gdyż po prostu trzyma go się w ręku, a budżet samorządowy — to jeden łańcuch składający się z szeregu ogniw. Jedno ogniwo jest mocniejsze, drugie słabsze. Niech jednak kilka ogniw pęknie, to pęknie cały łańcuch i wali się konstrukcja, która na tym łańcuchu jest oparta. Nie chcę bynajmniej przez to twierdzić, że samorząd nie jest powołany do wałki z bezrobociem; przeciwnie, nikt bardziej niż samorząd do tej walki nie jest powołany, nikt bowiem bardziej niż on tych potrzeb nie zna, ale jest powołany tylko w granicach swoich własnych możliwości finansowych oraz dostarczanych mu środków. Toteż twierdzę, że sięganie samorządów do Funduszu Pracy nie jest żadną żebraniną, gdyż przede wszystkim Fundusz te samorządy zarzyna i wprowadza je w niesłychanie wielkie trudności. Pozwoliłbym sobie stąd wyciągnąć szereg wniosków: 1) samorządy są powołane do współdziałania w rozładowaniu bezrobocia, 2) współdziałanie samorządów w walce z bezrobociem musi ograniczyć się do możliwości płatniczych samorządu, wreszcie 3) skoro akcja zatrudnienia ze względu na warunki lokalne wykracza poza granice możliwości płatniczych samorządu, musi samorząd otrzymać odpowiednie środki w postaci dotacyj, a nie pożyczek. Dziś trzeba jasno zdać sobie z tego sprawę, że samorządy tych pożyczek w znacznej większości wypadków oddać nie będą w stanie.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Michałowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#StanisławMichałowski">Wysoka Izbo! W czasie obrad komisyjnych nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i w dzisiejszej dyskusji dużo uwagi poświęcono zagadnieniom mniejszości narodowych, przy czym głównie ograniczano się do zagadnienia mniejszości narodowych żydowskiej i ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#StanisławMichałowski">Korzystając z dzisiejszej dyskusji, pragnę zwrócić uwagę na niektóre problemy związane z zagadnieniem mniejszości narodowej niemieckiej. Mówiąc o tym zagadnieniu, mam oczywiście głównie na myśli województwa zachodnie, aczkolwiek — co tylko na marginesie chciałbym zaznaczyć — ostatnio okazuje się, iż zagadnienie niemieckie istnieje także i na terenie innych województw — centralnych, wschodnich i południowych. Okazuje się, że liczba Niemców, zamieszkałych w tych województwach, jest niewiele mniejsza od liczby Niemców, zamieszkałych na terenie województw zachodnich, przy czym największą siłę liczebną mniejszość niemiecka wykazuje w woj. łódzkim, warszawskim i wołyńskim. Mimo daleko posuniętych procesów asymilacyjnych niewątpliwie na skutek sugestii, pochodzących spoza granic Rzplitej, wykazują ostatnio Niemcy na tych terenach dużą aktywność, organizując się, tworząc oddziały organizacji politycznej „Jungdeutsche Partei”, tworząc własne szkolnictwo. W tej akcji poważną rolę odgrywają pastorzy ewangeliccy, którzy wyzyskując odrębność wyznaniową nie tylko podtrzymują obecny stan posiadania, ale dążą do renacjonalizacji i to nie bez powodzenia. W wielu miejscowościach, gdzie cala ludność dotychczas w stosunkach wewnętrznych posługiwała się wyłącznie językiem polskim, pojawiają się ni stąd ni zowąd wnioski o tworzenie takich czy innych szkół niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#StanisławMichałowski">Przedstawiciele mniejszości niemieckiej stale podnoszą jakieś urojone pretensje czy to do Rządu, czy do władz, czy do społeczeństwa polskiego. Ostatnio czytaliśmy w prasie, że bawiła w Warszawie u p. Premiera i przedstawicieli Rządu delegacja niemiecka z senatorem Wiesnerem na czele, domagając się ulg w wykonywaniu ustawy o pasie granicznym. To znowu słyszymy utyskiwania Niemców, że gdzieś w Nowym Tomyślu zamknięto szkołę niemiecką, zresztą zgodnie z obowiązującymi przepisami, jak gdyby to była jedyna szkoła, do której Niemcy mogą uczęszczać, zapominając o tym, że Niemcy takich szkół mają ponad 500 i że zamknięcie jednej szkoły nie może odgrywać w takich warunkach żadnej roli, zapominając też o tym, że Polacy po tamtej stronie granicy takich szkół mają zaledwie kilka. Uważam, że Niemcy w Polsce winni w ogóle cicho siedzieć i głosu nie podnosić. Sądzę, że Niemcom w Polsce dzieje się lepiej niż u Pana Boga za piecem. Przekonany jestem, że dzieje się im nie tylko lepiej niż naszym rodakom na terenie Rzeszy Niemieckiej, ale śmiem twierdzić, że dzieje się im nawet lepiej, niż ich własnym rodakom we własnej ojczyźnie. Nie ulega wątpliwości, że Niemcy w Polsce korzystają z większych swobód talk w zakresie życia religijnego, społecznego, kulturalnego jak i gospodarczego niż Niemcy w Niemczech zwłaszcza w erze Trzeciej Rzeszy.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#StanisławMichałowski">Dziwne wydają się enuncjacje prasy niemieckiej jakoby władze polskie sabotowały porozumienie w sprawie mniejszości narodowych z dnia 5 listopada 1937 r., podczas gdy sami Niemcy poza zezwoleniem na otwarcie jednego gimnazjum polskiego w Kwidzynie, które to otwarcie ma podobno ścisły Związek z zezwoleniem na wybudowanie nowego gimnazjum niemieckiego w Bydgoszczy, nic nie uczynili realnego, co by pozwoliło wietrzyć w szczerość deklaracji niemieckiej. Żeby nie być gołosłownym powołam się na szereg przykładów. Na pograniczu po tamtej stronie granicy pod Piłą stoi coś w rodzaju pomnika, słup betonowy i na tym słupie jest tablica z następującym napisem: „Niemcze nie zapomnij nigdy o tym, co ślepa zawiść ci zrabowała. Czekaj godziny, która pomści hańbę krwawiącej granicy”. A poniżej znajduje się wykaz ważniejszych „zrabowanych” miast: Gdańsk, Grudziądz, Chełmno, Toruń, Tczew, Starogard, Poznań, Bydgoszcz, Gniezno itd.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#komentarz">(Głosy: Skandal.)</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#StanisławMichałowski">Społeczeństwo pomorskie jak dotąd bezskutecznie domaga się usunięcia tego prowokacyjnego pomnika.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#komentarz">(Głos: U nas postawić taki sam pomnik z napisem: Oddać zrabowany Berlin.)</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#StanisławMichałowski">Mamy właśnie zamiar.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#StanisławMichałowski">Do dziś we Wrocławiu na cmentarzu publicznym znajduje się grób powstańca wielkopolskiego z 1919 roku, Antoniego Cebulskiego. Na tym grobie jest tablica z następującym napisem: Tu spoczywa śp. Antoni Cebulski — oczywiście napis w języku niemieckim — z dopiskiem: „von der polnischen Bande” — żołnierz z polskiej bandy. Ostatnio, gdy jeden z działaczy polskich zareagował na te prowokacje, zarobił sobie u władz niemieckich 6 miesięcy więzienia. Po stronie polskiej także znajduje się bardzo wiele grobów i pomników po poległych Niemcach czy to w wojnie światowej, czy w powstaniu wielkopolskim i społeczeństwo polskie w najmniejszej mierze nie przeszkadza, by groby te mogły być należycie czczone i szanowane przez Niemców.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#StanisławMichałowski">Mimo poprawnych stosunków, jakie Rząd nasz utrzymuje z rządem Rzeszy Niemieckiej, rząd niemiecki dotychczas nie zdecydował się na wycofanie zarządzenia w sprawie wydawnictwa map i atlasów, zawierających mapy Rzeszy Niemieckiej. Według tego zarządzenia każda mapa państwa niemieckiego może być publikowana tylko pod tym warunkiem, jeżeli równocześnie zaznaczona jest na tej mapie dawniejsza granica Rzeszy. Jakąkolwiek weźmiemy do rąk mapę, przedstawiającą państwo niemieckie, od razu zauważymy, że są na niej — nie wiadomo z jakiego powodu — 2 granice, stara i nowa, albo wprost tylko stara granica, według której województwa zachodnie zawsze jeszcze należą do niemieckiego Reichu.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#StanisławMichałowski">Mógłbym takich faktów przytoczyć całe mnóstwo. Trudno wymagać od ludności, którą reprezentujemy, by darzyła czynniki niemieckie przyjaznym uśmiechem, jeżeli takie fakty dochodzą do jej świadomości, jeżeli widzi niedolę naszych rodaków po tamtej stronie granicy, jeżeli widzi, jak stale maltretuje się i bije Polaków na terenie Gdańska, a jednocześnie widzi, jak mniejszość niemiecka w Polsce opływa w dobrobycie i jest w stosunku do Polaków elementem częstokroć uprzywilejowanym. Zwłaszcza na odcinku rolnictwa i szkolnictwa to uprzywilejowanie najsilniej się zaznacza. Pod względem posiadania ziemi powinno się Niemców zrównać z Polakami, a tymczasem na Pomorzu 70%, a w poznańskim około 50% wielkiej własności ziemskiej jest w rękach niemieckich, ogółem Niemcy na Pomorzu posiadają około 340.000 ha, a w poznańskim blisko 700.000 ha ziemi, przy czym pod względem liczbowym mniejszość niemiecka liczy zaledwie 9% ogółu ludności. Wiemy, że te kolosalne obszary ziemi dostały się w ręce niemieckiej w sposób sztuczny i bynajmniej nie dobrowolny: pruska komisja kolonizacyjna wykupiła z rąk polskich 460.000 ha. A jednak w stosunku do właścicieli ziemskich Niemców, jak dotąd, stosujemy stałe przywileje; nie wykorzystaliśmy dotychczas uprawnień wypływających z Traktatu Wersalskiego dotyczących przymusowego wykupu ziemi, która przeszła na własność niemiecką po r. 1908. Nie korzystamy z prawa pierwokupu. Nie wolno nam teraz w stosunku do elementu niemieckiego stwarzać żadnych przywilejów przy wykonywaniu ustawy o reformie rolnej, byłoby to wielkim błędem dla sprawy polskiej na naszych kresach zachodnich, wielką krzywdą dla tamtejszego chłopa, który walcząc o sprawę polską w czasie niewoli, biorąc udział w powstaniach i wojnie polsko-bolszewickiej wierzył, że zabrana ziemia znacznie rychlej wróci do jego rąk. Uważam, że w zbyt dużym procencie parceluje się na terenie województw zachodnich własność polską w stosunku do własności niemieckiej, Jeżeli chodzi o sposób parcelowania, wielkość osad, sposób zabudowy i dobór osadników, to pod tym względem solidaryzuję się z krytycznymi uwagami, wypowiadanymi przez kolegów rolników.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#StanisławMichałowski">Uważam za rzecz wskazaną i konieczną, by na Pomorzu zawieszono działanie art. 5 ustawy o reformie rolnej, przewidującego szereg wyłączeń z pod przepisów tej ustawy, a poza tym uważam, że minimum ziemi określone w art. 4 powinno się zmniejszyć dla Pomorza o 50%. Co najmniej zmiany tych przepisów byłyby wskazane w miejscowościach nadgranicznych i w powiecie morskim.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#StanisławMichałowski">Domagam się należytego wykorzystywania przepisów o pasie granicznym, jeżeli chodzi o usuwanie z nad granicy niepożądanych dla polskości elementów; powinno się usuwać nie tylko element wyraźnie wrogi państwowości polskiej, ale także element dla polskości obojętny. Szczególnie niebezpieczni są optanci niemieccy, którzy wyjeżdżają do Rzeszy dla odbycia służby wojskowej, a którzy po powrocie — pod opieką pastorów, często nie posiadających obywatelstwa polskiego — rozwijają żywą działalność, osłabiają poczucie narodowe wśród ludności nadgranicznej, podsycają myśl niemiecką i wiarę w mający nadejść odwet i rewizję Traktatu Wersalskiego.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#StanisławMichałowski">Pragnę w końcu zaznaczyć, że bynajmniej nie odmawiamy ludności niemieckiej prawa do swobodnego rozwoju gospodarczego i kulturalnego, jednak nie możemy się zgodzić na sztuczne podtrzymywanie elementu niemieckiego środkami płynącymi z zewnątrz, nie możemy się zgodzić, by mniejszość ta odgrywała rolę sztucznie podtrzymywanej ekspozytury obcego państwa, by wykorzystywała swobody, jakimi ją obdarzamy, dla akcji szkodliwej dla narodu i Państwa Polskiego. Jestem przekonany, że współżycie między większością polską a mniejszością niemiecką zupełnie inaczej by się układało, zupełnie inne byłoby dziś oblicze mniejszości niemieckiej, gdyby nie ta zewnętrzna opieka, gdyby nie pomoce i bodźce, płynące z zewnątrz Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Witwicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#StefanWitwicki">Wysoki Sejmie! Obecna dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak każdego roku, przynosi ze sobą tzw. debatę narodowościową. Postaram się o tej kwestii mówić bez emocji, jak do tego wzywał p. Marszałek, i chcę podkreślić, że w ujęciu tego problemu, a szczególniej w ujmowaniu zagadnienia ukraińskiego tkwi jeden błąd podstawowy i zasadniczy. A mianowicie w ujmowaniu tej kwestii wychodzi się z czysto mechanicznego stanowiska liczby. A więc nie wartość w sensie kulturalnym, politycznym, społecznym, ale liczba ma być tym wskaźnikiem, który ma normować stosunek narodu do narodu. Tymczasem podstawą tego stosunku winno być przyznanie przez tzw. większość narodową, że obok niej istnieje żywy równorzędny organizm narodowy o swoistym charakterze, a normą w tej sferze winny być te same najwyższe etyczne prawdy, które normują stosunek człowieka do człowieka. Dlatego też z gruntu fałszywe jest twierdzenie p. posła Wojciechowskiego, który — nie wiem na podstawie jakiej osobliwej teorii — dzieli państwa na: narodowościowe, narodowe i jednonarodowe, nazywając Rzeczpospolitą Polską państwem narodowym” a to dlatego, że w tym państwie żyje wielki masyw narodu polskiego. Oczywista prawda, zapozna je jednak p. poseł, że obok tego masywu żyje również w jednym skupieniu masyw narodu ukraińskiego ze swoją odrębną kulturą, ze swoją tradycją historyczną i swoją wolą narodową.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#StefanWitwicki">P. Premier Składkowski w swoim ostatnim oświadczeniu dotyczącym tej materii stwierdził, że sprawa mniejszości nie jest uwarunkowana przez stosunek Rządu do tej mniejszości, ale raczej przez stosunek tej narodowości, która stanowi większość, do tej narodowości, która stanowi mniejszość. Tak, to prawda, ale tylko przez połowę, bo Rząd jest tym właśnie czynnikiem, który wytycza i określa cele życia i rozwoju narodu i Rząd dobiera środki dla realizacji tych celów, i on jest odpowiedzialny za to, co się dzieje i co się stanie, a nie jakiś anonimowy człowiek z większości narodowej. I jeżeli Rząd ma swój program w polityce komunikacyjnej, w polityce oświatowej, społecznej i gospodarczej, to oczywiście powinien mieć również swój program w sprawie takiego zagadnienia jak sprawa ukraińska. Nie tylko to, ale Rząd winien kierować myślami i uczuciami większości narodowej tak, aby ten swój program mógł zrealizować, albowiem, jak oświadczył p. Premier, od realizacji tego programu i od stosunku do tzw. mniejszości narodowych zależą losy Polski. Jednak tego swojego programu Rząd nie ujawnił.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#StefanWitwicki">Więc zwrócimy się o ten program do większości. Kto reprezentuje tę większość? Tę reprezentację zastrzegła sobie nowa instytucja, założona ubiegłego roku we Lwowie, która nazywa się Sekretariat cm Porozumiewawczym Polskich Organizacyj Społecznych. I ten Komitet Porozumiewawczy Polskich Organizacyj Społecznych w swoim komunikacie, wydanym w dniu 7 listopada ubiegłego roku, nawołuje całe społeczeństwo polskie, cały naród polski do pomocy, do walki, do konsolidacji, do utworzenia jednego wielkiego antyukraińskiego frontu a w tej walce żąda poparcia ze strony całego narodu polskiego. Cytuję dosłownie z tego komunikatu: że za takie poparcie uważa ów Sekretariat uznanie przez całą patriotyczną opinię i Rząd polski zasady, że korzystne naprawdę unormowanie stosunków polsko-ukraińskich może, być trwale przeprowadzone tylko przez miejscowe społeczeństwo polskie w bezpośrednich jego, z ruską czy ukraińską grupą ludności stosunkach. Na to odpowiadamy, że nie damy się nigdy zepchnąć do roli czynnika zaściankowego czy regionalnego, ani do roli poszczególnych grup ludności, które z grupami innych ludności mają do załatwienia jakieś swoje lokalne interesy czy też sprawy. Sprawa ukraińska to nie jest sprawa trzech południowo-wschodnich województw plus polityka p. wojewody Józewskiego na Wołyniu. To jest problem o szerokim zasięgu międzynarodowym i problem na miarę historyczną. Tego uczy nas choćby przeszłość historyczna.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#StefanWitwicki">A jakże w rzeczy samej formułuje swój program właśnie ów Komitet Porozumiewawczy, który aroguje sobie prawo reprezentacji ogółu społeczeństwa polskiego? Oto kierujący motor tego zrzeszenia organizacyj polskich, tj. Związek Peowiacko-Legionowy na swoim zjeździe w dniu 9 listopada 1937 r. uchwalił następującą rezolucję, poświęconą specjalnie tej sprawie, w której w odnośnym ustępie napisane jest dosłownie: „Dążąc do jednolitego Państwa narodowego, które będzie się automatycznie i samorzutnie wytwarzać — a więc będzie się wytwarzać, Panie Pośle Wojciechowski, ale jeszcze nie istnieje — w miarę postępu prac narodu polskiego, zjazd poczuwa się do obowiązku stwierdzenia, że wskrzeszony do niepodległego bytu naród polski potępił raz na zawsze politykę wynaradawiania przemocą mniejszości narodowych”. Więc automatycznie ii samorzutnie wytworzy się Polskie Państwo narodowe. Takie rzeczy nie dzieją się samorzutnie ani automatycznie. Ktoś to musi robić i tym automatem czy samorzutem zapewne będzie człowiek. Czy to ma znaczyć, że w miarę postępu pracy narodu polskiego mamy być zlikwidowani jako naród? Częściową odpowiedź na to pytanie znajduję w tej samej rezolucji, która miłościwie ofiarowuje nam wynaradawianie bez przemocy. A ja się pytam, czy np. przydzielanie ziemi komuś przy parcelacji, czy danie komuś pracy, czy przyznanie komuś pomocy z opieki społecznej wzamian za zmianę religii czy narodowości jest przemocą, czy też nie jest przemocą?</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#StefanWitwicki">To wynaradawianie uprawia się na szeroką skalę na Łemkowszczyźnie, na Wołyniu, słyszeliśmy tutaj o Hryńkach, i ponadto uprawia się ją pod płaszczykiem rewindykacji, o której mówił p. Hoffman, wśród szlachty zagrodowej. P. Minister Kasprzycki wyjaśnił na Komisji Budżetowej, że zalecił podwładnym sobie oficerom pracę społeczną i że oczywiście oni starają się tę pracę wedle swojej najlepszej woli wykonywać. Ale tą akcją zajmują się nie tylko, oficerowie, zajmują się nią także i inne osoby. Jeśliby ktoś jednak tę swoją działalność pojmował w ten sposób, że ta praca społeczna ma polegać na propagandzie odstępstwa od swojej wiary i narodowości, to to nie byłaby mobilizacja ducha bohaterskiego, o której mówił p. Minister Kasprzycki, lecz to byłaby mobilizacja najgorszych, najniższych mętów duchowych, na których nikt jeszcze ani bohaterstwa ani obronności Państwa oprzeć nie zdołał. Nie przez Hryńki, nie przez związki szlachty zagrodowej, ale przez szczere i otwarte poszanowanie tych rzeczy intymnych i świętych, które szanowane zawsze być muszą, możemy dojść do porozumienia, bo naruszanie tych rzeczy nigdy nie ujdzie nikomu i nie uchodziło bezkarnie.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#komentarz">(Głos: Co Panu szkodzi szlachta zagrodowa?)</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#StefanWitwicki">Mówił o tym p. pos. Hoffman.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#StefanWitwicki">Wspomniany Sekretariat Polskich Organizacyj Społecznych, rozwijając ten swój program, oświadcza dalej, że obok współzawodnictwa narodowo-kulturalnego musi być umożliwiona współpraca dla postępu gospodarczo-społecznego całej ludności.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#StefanWitwicki">Nie rozumiemy tego wymagania. Czy może autorowie jego mają na myśli wzory, które widzimy na Wołyniu, a które wyglądają w ten sposób, że kierownictwo odnośnych instytucyj, założonych trudem i kosztem społeczeństwa ukraińskiego ma przejść w ręce polskie? Przeciwko temu wymaganiu musimy się jak najkategoryczniej zastrzec.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#StefanWitwicki">Tak jest. My chcemy samodzielnie rozwijać i budować nasze życie gospodarcze, kulturalne, społeczne w naszych instytucjach, bo chcemy bodaj w tej sferze rządzić sami sobą, do tego mamy przyrodzone prawo, bo w tej formie odnośnych organizacyj każdy z nas może dać maximum swojej energii, pracy i poświęcenia. Bo ta praca zasadza się na tym związku krwi i ducha, który nazywa się narodem i jeżeli Panowie ten związek uznajecie, musicie uznać odrębność i samodzielność tych instytucyj.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#StefanWitwicki">Dookoła tych organizacyj potworzyły się najdziwaczniejsze i najstraszniejsze tatarskie wieści. Więc polska opinia publiczna uważa, że te wszystkie nasze instytucje to są jakieś warowne fortece i obozy, które zagrażają całości i bezpieczeństwu Państwa Polskiego. Doszło do tego, że jeden z organów prasowych we Lwowie, pisząc o rozmieszczeniu ukraińskich instytucyj współdzielczych we Lwowie, zaimputował im stworzenie planu strategicznego dla podboju Lwowa. W ten sposób urabia się nastroje i uczucia w społeczeństwie polskim w stosunku do społeczeństwa ukraińskiego. Otóż oświadczamy, że instytucyj tych nie tworzymy jako instrumentu walki. Nie negacja je tworzy, a tworzą je tylko te walory, które są najgłębszą zawartością uczucia narodowego. Oświadczamy, że chcemy, choćby w naszym własnym interesie, aby te instytucje pracowały jako jeden ze współczynników w całokształcie dobrobytu i rozwoju gospodarczego Państwa, a nie przeciw Państwu, Jakiekolwiek inne stanowisko polskie w tej sprawie musiałoby, oczywiście, sprowadzić za sobą ruinę, przede wszystkim gospodarczą, która by się odbiła na całokształcie życia gospodarczego i niewątpliwie stworzyłaby moralne Dzikie Pola, na których uprawiałby swą robotę zły duch.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#StefanWitwicki">Do tego programu dodać by jeszcze należało oświadczenie p. posła, Wojciechowskiego, dotyczące naszej Cerkwi i jego Głowy, ks. Metropolity Szeptyckiego. P. poseł Wojciechowski, mówiąc dziś o tej sprawie, powołał sobie na świadka koronnego niejakiego pana radcę Gułłę. Nie wie może p. poseł Wojciechowski, że ci Gułłowie razem z panem Stanisławem Grabskim w 1914 r. bardzo owacyjnie w byłym pałacu namiestnikowskim we Lwowie witali p. hr. Bobryńskiego i nie wie też p. pos. Wojciechowski, że polskie i niestety ruskie damy na rynku lwowskim zdobiły bukietami kwietnymi łby końskie pierwszych patroli kozackich, nie wie o tym p. poseł Wojciechowski, że ulica wołała „niech żyją”. Jak się zmieniła ta Pańska ulica, Panie Pośle, a może się omal nie zmieniła?</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#StefanWitwicki">W każdym razie takiego ataku na naszą Cerkiew, takiej obelgi jaką rzucił w twarz jej Głowie p. poseł Wojciechowski, jeszcze dotychczas nie było. Stwierdzam, że cały naród ukraiński gdziekolwiek, na którymkolwiek miejscu świata go ta obelga zaskoczyła, jednoczy się w poczuciu najgłębszej czci i miłości dookoła swego Arcypasterza, wierząc, że pod jego znakiem znajdzie pewną ochronę i pewne zwycięstwo.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#StefanWitwicki">P. poseł Wojciechowski postawił jeszcze jedną zasadę, nie powiem, że zasadę, ale mówił o możliwości odwetu w przeciwieństwie do tego, co mówił o tej sprawie p. Premier, który najwyraźniej i z całą stanowczością przestrzegając przed tego rodzaju procedurą mówił, że wszelkiego rodzaju wystąpienia fizyczne, które prowadzą do anarchii w Polsce, chociażby były wystąpieniami odwetowymi, są najbardziej szkodliwe i obniżają wartość narodu polskiego, P. poseł Wojciechowski dzisiaj między wierszami groził ulicą.</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#komentarz">(P. Wojciechowski: Ja odpowiadałem na Wasze pogróżki.)</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#StefanWitwicki">Mam prawo wymagać od Pana, żeby Pan dyktował swą wolę ulicy, aby Pan nią kierował, ją wychowywał, ale mam wrażenie, że nie Pan podciąga ulicę do siebie, ale ulica ściąga Pana do siebie. Więc, o ile chodzi o ten szczegół programu, to o nim mówił p. poseł Wojciechowski nie jako poseł, ale jako referent budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych…</u>
          <u xml:id="u-42.17" who="#komentarz">(P. Walewski: Imieniem własnym tylko.)</u>
          <u xml:id="u-42.18" who="#StefanWitwicki">Nie wiem, nie rozróżniam tego. Więc eksterminacja na dalszą metę, więc wynaradawianie bez przemocy na bliższą metę, oto są perspektywy, które roztacza przed nami program tej organizacji, która dla siebie zastrzega prawo przemawiania i decydowania o stosunku narodu polskiego i Państwa Polskiego do narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-42.19" who="#StefanWitwicki">P. poseł Wojciechowski starał się wbić klin pomiędzy nami, przedstawicielami narodu ukraińskiego w tym Sejmie z jednej strony, a pomiędzy chłopem ukraińskim, pomiędzy tymi dołami, o których mówił, no i oczywiście także Diłem z drugiej strony. Ale, Panie Pośle, my Panu oświadczamy wszyscy razem, że ciała masa narodu ukraińskiego i Diło i ksiądz Metropolita Szeptycki, że my wszyscy razem zgodni jesteśmy w tym, iż tak pojętą normalizację odrzucamy, jak odrzucamy każdą normalizację, która by naruszała honor narodu ukraińskiego i godziła w podstawy jego życia narodowego.</u>
          <u xml:id="u-42.20" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-42.21" who="#StefanWitwicki">A jeżeli Pan przy swoim programie trwa, to wierzymy w siłę ducha swego narodu, wierzymy w siłę ofiar poniesionych dla niego i w pomoc Boską, że się w tej walce, narzuconej nam, ostatecznie utrzymamy.</u>
          <u xml:id="u-42.22" who="#StefanWitwicki">A teraz jeszcze kilka słów, jak ta rzecz wygląda od strony Rządu, od stromy praktyki codziennej. Więc stwierdzić naprzód muszę, że w tej dziedzinie nic się nie stało, oo by było zdolne wytworzyć realne podstawy dla szczerej poprawy stosunków polsko-ukraińskich. Jak trwała, tak trwa kolonizacja i zwiększa swój zasięg. Chłop ukraiński pełen rozpaczy patrzy w swoją przyszłość. Ukraińskie dzieci nie mogą pobierać nauki w swoim języku macierzystym, ani od swoich nauczycieli. Do Sejmu wniesiono projekt ustawy o ustroju adwokatury, który zamknie przed ukraińską młodzieżą dostęp do tego zawodu. Wobec prawie zupełnego wykluczenia młodzieży ukraińskiej od innych stanowisk urzędowych, to oczywiście pozbawi setki naszej młodzieży podstaw materialnego bytu. A niektórzy z Panów chcieliby usunąć i tych, którzy jeszcze pracują na jakichkolwiek stanowiskach urzędowych. Oto w państwowej fabryce Połmin pracują na 120 pracowników umysłowych 3 Ukraińcy, a p. poseł Ostafin wzywa Ministra Przemysłu i Handlu, ażeby zwrócił baczną uwagę na tych mniejszościowych pracowników.</u>
          <u xml:id="u-42.23" who="#komentarz">(P. Sommerstein przerywa,)</u>
          <u xml:id="u-42.24" who="#StefanWitwicki">Tam jest jeszcze jeden Żyd, ale on jest szklarzem, niech się Pan nie boi, Kolego Sommerstein.</u>
          <u xml:id="u-42.25" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Precz z nim.)</u>
          <u xml:id="u-42.26" who="#StefanWitwicki">Uchwały rad gminnych o wprowadzeniu obok polskich napisów także ukraińskich napisów publicznych starostowie systują. Na żądanie w mowie ukraińskiej biletu kolejowego podróżny dostaje odpowiedź odmowną.</u>
          <u xml:id="u-42.27" who="#StefanWitwicki">Ostatnio w sądach powszechnych sędziowie na jakiejś podstawie tak, jakby na komendę, odbierają rotę przysięgi od świadków narodowości ukraińskiej po polsku.</u>
          <u xml:id="u-42.28" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-42.29" who="#StefanWitwicki">Proszę Panów, trochę cierpliwości. Proszę posłuchać, a Panowie zobaczycie. Przy wygłaszaniu tej roty przysięgi przez człowieka nie umiejącego po polsku dzieją się takie orgie kaleczenia mowy i uczuć religijnych, że jest to obrazą i prowokacją najintymniejszych rzeczy w człowieku.</u>
          <u xml:id="u-42.30" who="#komentarz">(Przerywania. Głos: To niech się uczą po polsku.)</u>
          <u xml:id="u-42.31" who="#StefanWitwicki">Nie mogą, bo nie mają możności.</u>
          <u xml:id="u-42.32" who="#komentarz">(Głos: Są szkoły polskie.)</u>
          <u xml:id="u-42.33" who="#StefanWitwicki">To jest tylko dla dzieci, które kończą szkoły obecnie, od roku 1920, ale co Pan zrobi z ludźmi, którzy mają lat 50?</u>
          <u xml:id="u-42.34" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-42.35" who="#StefanWitwicki">Czy to jest propagowanie uczuć religijnych, czy to jest mądrość stanu i szerzenie polskości, nie rozumiem.</u>
          <u xml:id="u-42.36" who="#StefanWitwicki">Na przykład zezwolenie na budowę cerkwi uzależnione jest od wydziału bezpieczeństwa. To jest wielka sprawa, Proszę Wysokiej Izby. Gdy razu pewnego zwróciłem się do pewnego naczelnika wydziału bezpieczeństwa w tej sprawie — oczywiście był to homo novus, człowiek o głębokim poczuciu prawa — gdy powiedziałem, że przyszedłem go prosić o zezwolenie na budowę cerkwi, to był zdumiony i powiedział: Ależ Panie, to nie do mnie należy i nie może do mnie należeć. Ja mu na to odpowiedziałem: Ja Pana przekonam. No i oczywiście przekonałem.</u>
          <u xml:id="u-42.37" who="#StefanWitwicki">Proszę Wysokiej Izby, otrzymałem na przykład przed kilku dniami wiadomość, że w pewnym przedsiębiorstwie naftowym wypowiedziano pracę dwu robotnikom obarczonym rodzinami za to, że w święto Jordanu odwiedził ich domy ksiądz grecko-katolicki dla dokonania obrzędu religijnego. Na dzień tej samej uroczystości Jordanu, którą tak uświetnić chciał p. poseł Wojciechowski, posłowie ukraińscy akurat dostali zaproszenie do udziału w pracach parlamentarnych Sejmu. I to się dzieje wysoko na górze, a co się dzieje w dole, to proszę sobie wyobrazić.</u>
          <u xml:id="u-42.38" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-42.39" who="#StefanWitwicki">To fakt.</u>
          <u xml:id="u-42.40" who="#komentarz">(P. Wojciechowski: Jest duży szacunek w naszym społeczeństwie dla Waszej religii.)</u>
          <u xml:id="u-42.41" who="#StefanWitwicki">Nie chcę cytować, ale pokażę Panom zaproszenie.</u>
          <u xml:id="u-42.42" who="#StefanWitwicki">O ile chodzi o administrację, to panuje w niej zupełny chaos w stosunku do nas. Panowie starostowie otrzymują polecenia trojakiego rodzaju: od swojego wojewody, następnie od wojska, w końcu od organizacji społecznych, względnie od Sekretariatu Porozumiewawczego, Oczywiście, co z tego może wyniknąć, mogą sobie Panowie wyobrazić. A ponadto istnieje jeszcze jedna mądrość stanu, mianowicie wygrywanie ruchu komunistycznego przeciw narodowemu ruchowi ukraińskiemu. Jeden ze starostów był łaskaw mi powiedzieć: Ja wolę 10 komunistów aniżeli jednego nacjonalistę ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-42.43" who="#komentarz">(P. Bakon: Może zażartował.)</u>
          <u xml:id="u-42.44" who="#StefanWitwicki">Nie, z całą szczerością powiedział. Przy tym ci panowie poddają się dziwnym złudzeniom. U jednego szefa administracji widziałem takie tableau-mapę, oznaczoną różnokolorowymi chorągiewkami, mającą przedstawiać obraz bezpieczeństwa na wypadek wojny. Wykazałem mu, że obraz ten jest zupełnie inny, że na wypadek potrzeby wojennej będzie wyglądał diametrialnie przeciwnie; tam gdzie jest oznaczone, że jest dobrze, to akurat jest źle. Na to nie ma rady.</u>
          <u xml:id="u-42.45" who="#StefanWitwicki">Powiada p. Premier, że my się szybko rozwijamy gospodarczo i kulturalnie. Bezsprzecznie, rozwijamy nasze życie gospodarcze, ale nasze odnośne organizacje są tylko komórkami samoobrony przed gospodarczą ruiną małorolnego ukraińskiego chłopa. Jakże możemy mówić o normalnym naszym rozwoju kulturalnym, kiedy nasze dzieci nie mogą pobierać nauki w ojczystym języku. P. Premier robi nam zarzut zniecierpliwienia. Jakże możemy być cierpliwi, jeżeli słyszymy o Hryńkach, kiedy nam co dzień niemal upływa krew z naszego żywego organizmu, kiedy przed ukraińskim chłopem i młodzieżą stoi widmo beznadziejnej sytuacji życiowej.</u>
          <u xml:id="u-42.46" who="#StefanWitwicki">P. Premier i p. Wojciechowski mówili o aktywnej lojalności. Aktywna lojalność — to sprawa uczucia, Jakież uczucia budzić może taki stan rzeczy? Jeden z najwybitniejszych publicystów polskich, Włodzimierz Bączkowski pisze w Biuletynie Polsko-Ukraińskim, że obecny stan rzeczy przypomina erę Bohdana Chmielnickiego. Nie wiem tego, ale to wiem na pewno, że nastroje wśród ludności ukraińskiej są dziś o wiele gorsze, niż były przed zapoczątkowaniem tak zwanej normalizacji. A najdonioślejsze czyny dokonywują się w sercach i umysłach ludzkich. Na wypadek ostatecznego załamania się normalizacji z trudem będzie można opanować nastroje rozczarowanej ostatecznie ludności ukraińskiej, Ze strony Rządu, ani ze strony społeczeństwa polskiego nie zrobiono niczego dla zmiany uczuć szerokich mas narodu ukraińskiego. Urobić je można tylko przemawiającymi do nich aktami. Z odbudowaniem Państwa Polskiego otrzymała polska racja stanu wielką szansę w unormowaniu stosunków politycznych na wschodzie Europy, a jednak ma się wrażenie, że wszystkie wpływowe czynniki pracują nieprzerwanie nad tym, ażeby tę szansę ostatecznie przegrać.</u>
          <u xml:id="u-42.47" who="#StefanWitwicki">Nie skarżymy się, nie mówimy o krzywdach. Nie jesteśmy jednak tu po to, aby sobie wzajemnie prawić komplementy, ale po to, ażeby sobie we wzajemnym interesie powiedzieć pełną i rzetelną prawdę, bo za wielką jest nasza odpowiedzialność. Mimo wszystko pragniemy wierzyć, że odpowiedzialne czynniki polskie zechcą tę prawdę zrozumieć jako przestrogę przed wspólnym niebezpieczeństwem w jednym z najbardziej krytycznych momentów dziejowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Sommerstein.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Przysłuchiwałem się dzisiaj kilku przemówieniom w sprawie tzw. wyjaśnienia sytuacji wewnętrznej i muszę przyznać, że kto jak ja był i w poprzednich Sejmach oraz widział niektórych łudzi i poprzednio, ten musiał dojść do tego przekonania, że dzieją się cuda, że nie — jak myślałem zawsze — dopiero wtedy, gdy z ciała uleci duch, następuje transformacja i wcielenie w inne stworzenie, ale transformacja i wcielenie odbywają się w jasny dzień, za życia.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#komentarz">(Głos: Reinkarnacja.)</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#EmilSommerstein">I dlatego rzeczywiście jak gdyby jakimś reflektorem jest wykrzyknik p. Premiera, który przypomniał, że w tych transformacjach coś szwankuje. Dziś słyszeliśmy narzekania na ustawę o samorządzie, na to, że samorządu nie ma. Pytam: Gdzie byli ci ludzie wtedy, gdy ja zwalczałem w 1933 roku tę ustawę o samorządzie terytorialnym, której oni byli gorącymi zwolennikami? I dlatego proszę uważać, bo może wpaść do tej sali jakiś niedźwiedź z akademii smorgońskiej i swoją grubą łapą zdzielić niejednego z mówców za tę jego dzisiejszą transformację.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#EmilSommerstein">P. kolega Wojciechowski, rzeczywiście nic nowego dziś w sprawie naszej nie powiedział, nic nie miał do dodania do obszernych swych wynurzeń na temat sprawy żydowskiej. W ciągu tych ostatnich dwóch tygodni nie zaszło nic nowego, chyba to tylko, że został usunięty ten rząd w Rumunii, który proklamował odebranie częściowe praw obywatelskich Żydom. Chcę prosić p. posła Wojciechowskiego, żeby mając tyle problemów do załatwienia na, swoich bliższych i dalszych terenach, mając wielki problem ukraiński, któremu tyle czasu poświęcił dziś jako referent i jako poseł — żeby nie zaprzątał sobie głowy troską o czystość idei syjonizmu...</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#EmilSommerstein">...albowiem to jest rzecz zupełnie jasna — syjonizm jest oparty na odrodzeniu narodu, a nie na przymusowej jego emigracji. Może p. Wojciechowski znaleźć odpowiedź u 8 milionów Polaków za granicą, że można być dobrym synem narodu, a zarazem dobrym obywatelem państwa, w którym się żyje i wobec którego może się spełniać swoje obowiązki, domagając się swych praw obywatelskich.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#komentarz">(P. Bakon: Ale Wam to bardzo trudno przychodzi.)</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#EmilSommerstein">Będę prosił p. Kolegę Bakona, by Pan ze chciał być moim nauczycielem i kierować mnie na tę dobrą drogę, wątpię, jednak czy będę u takiego nauczyciela dobrym uczniem.</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#komentarz">(P. Bakon: Za stary Plan, za stary.)</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#EmilSommerstein">O nie!</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#EmilSommerstein">Powiedział Pan, Panie Kolego Wojciechowski, że na komisji wszyscy byli tego zdania, co on. Tutaj jest, zdaje się, mała a może i duża poprawka. Był na komisji obecny poseł a zarazem Szef Rządu, którego oświadczenie w kwestii żydowskiej, zdaje się, niezupełnie pokrywało się z treścią Pańskiego referatu w sprawie żydowskiej i dlatego to oświadczenie p. Premiera uczynię kanwą mego dzisiejszego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#EmilSommerstein">P. Premier dwa razy mówił o sprawie żydowskiej. Raz na Komisji Budżetowej Sejmu, a następnie na Komisji Budżetowej Senatu. Wybaczy mi Pan Premier, jeżeli nie tylko ze względów formalnych, ale i merytorycznych jedynie przemówienie Pańskie na sejmowej komisji, ujmujące sprawę w całokształcie problemu mniejszości narodowych, szczególnie mniejszości żydowskiej — jeżeli tylko to przemówienie uczynię przedmiotem moich dzisiejszych rozważań.</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#EmilSommerstein">Żałujemy, że wielka część tego przemówienia, jego pierwsza część nie miała miejsca znacznie” znacznie wcześniej. Byłoby może niejedno się wyjaśniło, my byśmy uniknęli niejednego cierpienia, a może byłoby to także z pożytkiem dla sprawy polskiej, dla Państwa, i Narodu Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#komentarz">(Głos: dla Rumunii)</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#EmilSommerstein">…Rumunii? Panowie będą łaskawi teraz sami o tym pomyśleć, ja nie mam czasu… A więc p. Premier słusznie przede wszystkim nas, ludności żydowskiej, nie wyodrębnił, ale włączył z powrotem do szeregu mniejszości narodowych w Państwie Polskim. Bo zdaje mi się, że nie ma jeszcze roku, ale za kilka dni będzie rok od pewnego aktu, pewnej deklaracji, która nasi postawiła poza nawias mniejszości narodowych i często i Panowie byli łaskawi to samo czynić. Dziś jedyny wyjątek zrobił p. kolega Michałowski — dziwna rzecz, że właśnie poseł ziem zachodnich — który mówiąc o mniejszościach narodowych powiedział: Mówiliście Panowie o mniejszościach narodowych: żydowskiej i ukraińskiej, teraz ja będę mówił o mniejszości niemieckiej. A więc uważam, że słusznie p. Premier tak postąpił, bo tak ta rzecz wygląda i tak wygląda nie tylko w oświetleniu p. Premiera, ale tak wygląda ona w Konstytucji. Konstytucja nigdzie mas nie wyodrębnia, jesteśmy mniejszością, jak wszystkie inne mniejszości, tylko że teraz stało się modne, aby w tej sali mówić z jednej strony o tej Konstytucji jako o kręgosłupie całego życia państwowego, ale równocześnie nie tylko ją obchodzić i naruszać, ale w terenie mówić, że obowiązuje nie pisana Konstytucja, ale niepisana. Powiedziałem kiedyś w Sejmie, zdaje się, że w r. 1924, że różnica między Konstytucją 3-go Maja a Konstytucją ówczesną, marcową z 1921 r. polega na tym, że Konstytucję 3-go Maja obchodzi się raz do roku, a Konstytucję marcową obchodzi się w stosunku do nas codziennie. Dziś nie mogę nawet tego powiedzieć, jej się nie obchodzi, jej się nie narusza — uważa się ją poprostu za nieistniejącą, ona przeszkadza. Chcę zwrócić uwagę, że w Dzienniku Narodowym z 13 czerwca 1937 r. napisano: „Obowiązuje tylko nie pisania Konstytucja”. I nie znalazł się żaden cenzor, który by skreślił te słowa, i nie znalazł się żaden prokurator, żaden obrońca Konstytucji, który by powiedział, że Konstytucja obowiązuje, a nie Dziennik Narodowy.</u>
          <u xml:id="u-44.15" who="#EmilSommerstein">A więc p. Premier słusznie powiedział ponadto, że stosunek większości do mniejszości polega przede wszystkim na wierze tej większości we własne swe siły, z wyłączeniem tego, co się nazywa Minderheitskomplex, ażeby wszędzie obawiać się tej mniejszości, wszędzie bać się o swoją pozycję, stwarzać sztuczne zapory, stwarzać sztuczne wyjątkowe prawa, ażeby ta mniejszość nie zagarnęła całego Państwa i nie zgwałciła narodu polskiego, nie stworzyła judeo-polonii w Państwie Polskim.</u>
          <u xml:id="u-44.16" who="#EmilSommerstein">P. Premier zarazem powiedział, że mniejszości narodowej należą się prawa, ale nie powiedział, że dopiero wtedy, gdy ona będzie lojalna, gdy spełni wszystkie swoje obowiązki. Tak zawsze dotychczas mówiono i jeszcze ostatnio w tej Izbie. Powiedział p. Premier: Jeżeli mniejszość narodowa jest lojalnie traktowana przez Państwo i naród, przez większość, a więc ma swoje prawa, to wtedy u niej powstaje poczucie obowiązku. Słusznie, podpisujemy. I dlatego my domagamy się naszych praw, bo mamy to poczucie obowiązku, ale nie mamy jeszcze tych należnych, Konstytucją zagwarantowanych nam praw.</u>
          <u xml:id="u-44.17" who="#EmilSommerstein">Powiedział p. Premier, że. Rząd ma stać ponad konfliktami między większością i mniejszością, ma je regulować według dalszych celów Państwa i musi stworzyć warunki wewnątrz Państwa, warunki tego rodzaju dla wspólnego dobra — Państwa, by móc naprawdę sprząc wszystkie siły mniejszości i większości ku dobru wspólnemu. I dlatego pytamy, czy Rząd to naprawdę czyni? Co się dzieje? Przejdę osobno do kwestii gospodarczej, ale czy całe nastawienie, całe życie codzienne, cała prasa, ataki ciągłe w prasie, w wydawnictwach, kalendarzach, ulotkach, przemówieniach publicznych, nawet z miejsc oficjalnych, czy branie udziału przez wysokich dostojników w takich paradach i obchodach, które mają na celu takie hasła jak wyeliminowanie ludności żydowskiej, — czy to prowadzi do tego celu, który Rząd sobie zakreślił w oświadczeniu p. Premiera, aby złączyć mniejszość z większością ku wspólnemu dobru? Jak dalecy jesteśmy od tego, aby nas dopuszczono do tego wspólnego dobra! A sprawa ghetta ławkowego? P. Minister Oświaty nie ma odwagi wydać zarządzenia ministerialnego, a zasłania się zarządzeniami rektorów, których zatwierdza i którzy jemu podlegają.</u>
          <u xml:id="u-44.18" who="#komentarz">(Głos: Pan się powtarza.)</u>
          <u xml:id="u-44.19" who="#EmilSommerstein">A Panu zdarza się to jeszcze częściej, może raz mi to Pan wybaczy.</u>
          <u xml:id="u-44.20" who="#EmilSommerstein">P. kolega Wojciechowski powiedział, że niesłusznie go posądzano, jakoby nie solidaryzował się z listem rektora Kulczyńskiego. Jak pogodzić ten list rektora z tym, co się dzieje na uniwersytetach i wyższych uczelniach — przedstawiony w nim stań rzeczy z tym oświadczeniem p. Premiera, które oto przed chwilą zacytowałem w skrócie, jak pogodzić ten list z tym, co dziś w tej materii powiedział p. Wojciechowski?</u>
          <u xml:id="u-44.21" who="#EmilSommerstein">Panie Premierze, gdy niedawno na Komisji Budżetowej przy budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych, zgodnie z wolą i poczuciem trzymilionowej ludności żydowskiej deklarowałem cześć i głębokie przywiązanie tej ludności dla armii, Polska Agencja Telegraficzna, podając informacje do prasy zagranicznej, opuściła tę deklarację. Czy w interesie Państwa Polskiego leży, aby zagranicę w ten sposób informować, że trzymilionowa ludność nie deklaruje tego przywiązania do armii, bo jej przedstawiciele nic nie powiedzieli, a właściwie powiedzieli. Cytuję nr 26360 z dnia 29 stycznia dziennika bardzo poczytnego w Wiedniu, Neue Freie Presse, zwrócono mi na to uwagę i skonstatowałem, że tak jest.</u>
          <u xml:id="u-44.22" who="#komentarz">(Głos: Może oni wypuścili to.)</u>
          <u xml:id="u-44.23" who="#EmilSommerstein">Tego nie przypuszczam, tani więcej jest współpracowników Żydów, niż nie Żydów i zdaje mi się, że oni by tego nie zrobili, nie mieli powódki do skrywania i pominięcia komunikatu, nadesłanego przez P.A.T. Jednak p. Premier dalej zarzuca nam…</u>
          <u xml:id="u-44.24" who="#komentarz">(P. Bakon: Stwierdza.)</u>
          <u xml:id="u-44.25" who="#EmilSommerstein">Panie Kolego, Pan nie wie, co ja chcę powiedzieć. Nie zawsze profesor wie, co będzie. Panie Profesorze, proszę się uspokoić.</u>
          <u xml:id="u-44.26" who="#EmilSommerstein">P. Premier przyznaje nam równe prawa, potępia te wszystkie barbarzyństwa, jakie wynikają z hecy przeciwżydowskiej, ale te barbarzyństwa mimo wszystko się odbywają. Tutaj chciałbym Panom odczytać list, który otrzymałem dziś z Łodzi — 14 lutego od porucznika rezerwy wojsk polskich Juliana Siegela „W dniu 8 bm. będąc w Wolsztynie woj. poznańskiej zostałem zaatakowany przez kilku mężczyzn, o godz. 11 przed południem, którzy ze słowami „Ty Żydzie nie wiesz, że do Wolsztyna przyjechać nie wolno”, rzucili się na mnie i poczęli silnie okładać w głowę tak, że twardy kapelusz zupełnie zmiażdżono, a poza tym jeden z nich uderzył mnie żelaznym przedmiotem w okolicę prawego oka tak, że cudem nie utraciłem wzroku. Wyrwałem się siłą i począłem biegiem uciekać, chroniąc się w składzie swego klienta. Nad okiem sączyła się otwarta rana i byłem w stanie półprzytomnym. W towarzystwie policjanta nr 1452 udałem się na opatrunek do lekarza dr Nowaka, świadectwo którego załączam. W towarzystwie tegoż posterunkowego udałem się potem na dworzec kolejowy w nadziei, że tu będę już pewny. Jednakże wychodząc na peron — tam policjant już nie poszedł — zostałem z tyłu ugodzony w poranione miejsce przez osobnika, który zaszedł mnie zupełnie niespodziewanie, tak że padłem nieprzytomny na ziemię. Około 50 osób było świadkami tego faktu, jednakże nikt nie usiłował zatrzymać osobnika, który po dokonaniu swojego „bohaterskiego” czynu zbiegł. O pomocy ludzkiej ze strony świadków, oczywiście, mowy być także nie mogło. Upadek na dworcu był tak silny, że spodnie popękały na kolanach, nogi były pokaleczone i dopiero po 15 minutach leżenia na ziemi, sam bez żadnej pomocy powróciłem do przytomności, żeby ujść z życiem”. To jest kwestia bezpieczeństwa w ostatnich czasach.</u>
          <u xml:id="u-44.27" who="#komentarz">(Głos: No, jak świadków, nie było, to można jeszcze więcej napisać.)</u>
          <u xml:id="u-44.28" who="#EmilSommerstein">50 osób było przy tym. Dlaczego Pan imputuje oficerowi Wojsk Polskich, że pisze lub mówi nieprawdę?</u>
          <u xml:id="u-44.29" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-44.30" who="#EmilSommerstein">Powiada jednak p. Premier, że nie chcemy patrzeć prawdzie w oczy: „Zachodzą w Polsce przemiany społeczne i ekonomiczne, które by się również dokonywały, gdyby Żydów w Polsce nie było”. My stoimy „w poprzek temu, żeby chłop szedł ze wsi do miasta i żeby w ten sposób tworzyły się wyższe wartości ekonomiczne. To nie może być powstrzymane przez Rząd”. Panie Premierze, tak nie jest. Powiada dalej p. Premier, że my, którzy od lat doskonalimy własne życie gospodarcze, nie chcemy zrozumieć, że ten proces dziejowy jest konieczny, jakkolwiek dla nas szkodliwy. Prawda, my usiłujemy poprawić nasz ustrój gospodarczy, dążymy do przewarstwowienia gospodarczego, do uproduktywnienia naszego społeczeństwa, ale nie spotykamy się z żadnymi objawami pomocy i poparcia, co więcej, krzyżuje się nam drogi i przeszkadza się nam. Gdzie są te subwencje dla naszego szkolnictwa zawodowego? Gdzie jest prawo publiczności dla naszych szkół? Latami całymi przeciąga się podania, nim pozwoli się nam na otwarcie jakiejś szkoły zawodowej. A w innych dziedzinach? W spółdzielczości? A w naszym rzemiośle? A jednak, Panie Premierze, myśmy nigdy nie przeszkadzali w podnoszeniu i tworzeniu nowych wartości ekonomicznych w Polsce na tych ziemiach, które obecnie wchodzą w skład nowego niepodległego Państwa Polskiego. Bo gdy przeczytamy dzieje Królestwa Polskiego, dzieje Księstwa Warszawskiego i lata późniejsze, po powstaniach z r. 1831 i 1863, to skonstatujemy, żeśmy nie chcieli być jednostronni tylko w handlu, myśmy chcieli pójść do wszystkich innych zawodów, nie lękaliśmy się pracy fizycznej, chcieliśmy pójść i do rolnictwa, ale delegatom żydowskim w roku 1862 margrabia Wielopolski, kiedy w tej sprawie do niego przyszli, powiedział: „Rolników mamy, zawsze pod dostatkiem ich znajdziemy, zaś krajowi zbywało na tzw. stanie średnim, zaród którego przez Opatrzność w Was włożony, wskutek nieuznawania marnieje. Wspólnych więc starań dołóżmy, aby ten zaród ożywić i rozwinąć”. Chcieliśmy pójść gdzie indziej do rolnictwa, dano nam misję tworzenia stanu średniego, kazano nam zostać w handlu i przemyśle. Zostaliśmy.</u>
          <u xml:id="u-44.31" who="#EmilSommerstein">Daliśmy, stworzyliśmy wyższe wartości ekonomiczne. Cukrownictwo i hutnictwo na ziemiach kongresowych kto zorganizował? Toeplitz, Epstein, Kronenberg, przemysł chemiczny i papierniczy — Natansohn, przemysł mechaniczny — Loewenstein, i dziś jest ta firma Lilpop, Rau i Loewenstein, chociaż religia jest inna.</u>
          <u xml:id="u-44.32" who="#EmilSommerstein">A kto zorganizował żeglugę parową na Wiśle? — Fajans. Jeden z przodków słynnego prof, fizyki czy chemii, którego nie dopuszczono do katedry warszawskiej, choć go sprowadził p. Minister Świętosławski.</u>
          <u xml:id="u-44.33" who="#EmilSommerstein">A kolejnictwo? Kolej warszawsko-bydgoską zbudował Epstein, terespolską Kronenberg, fabryczną łódzką Jan Bloch, nadwiślańską Kronenberg, dęblińsko-dąbrowską Jan Bloch.</u>
          <u xml:id="u-44.34" who="#EmilSommerstein">Warszawskie Tow. Ubezpieczeń założyli Kronenberg i Wawelberg, Bank Handlowy w Łodzi — Kronenberg, również Bank Handlowy w Warszawie, którego prezesem obecnie jest b. minister Spraw Zagranicznych p. Zaleski. Ten Bank założony został w r. 1870 przez Kronenberga, a wiecie dla jakich celów? — Nie tylko dla handlowo-przemysłowych, ale dla finansowania eksportu rolnego z Kongresówki za granicę.</u>
          <u xml:id="u-44.35" who="#EmilSommerstein">A więc nie staliśmy nigdy w poprzek życia ekonomicznego, tworzyliśmy wybitne wartości ekonomiczne dla kraju, dla społeczeństwa, z którym żyliśmy i z którym zżyliśmy się na tej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-44.36" who="#komentarz">(Głos: Jedynie dla siebie.)</u>
          <u xml:id="u-44.37" who="#EmilSommerstein">Nieprawda, bo nawet z tego punktu widzenia te przyszłe pokolenia już do nas nie należą. Według paragrafu aryjskiego ma Pan rację, ale Pan nie jest podobno rasistą — więc ja mam rację.</u>
          <u xml:id="u-44.38" who="#EmilSommerstein">Mówi się o tym, żeby wspólnie jedni i drudzy, większość i mniejszość pracowali dla wspólnego dobra, a tymczasem ciekawy kwiatek. W tym samym czasie, kiedy szaleje heca antyżydowska, w tym samym czasie, kiedy Rząd przez usta tego czy innego reprezentanta powiada: „Trudno, Rząd nie może wszystkiego robić, nie może stłumić, przeciwstawić się, trzeba w samym społeczeństwie założyć pewne hamulce moralne przeciw hecy antyżydowskiej”, kiedy się chce te zrobić, kiedy się zakłada ligę zwalczania antysemityzmu, odmawia zatwierdzenia województwo lwowskie i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, bo powiada: Przeciwstawianie się antysemityzmowi i bronienie ludu żydowskiego nie jest zadaniem Waszym, tylko zadaniem Rządki. Taka sprzeczność życiowa. W tym samym czasie, kiedy Komisariat Rządu zatwierdza zmianę statutu Związku Lekarzy Państwa Polskiego, nie Związku Polskich Lekarzy, akcentuję tę różnicę — każdy z Panów rozumie tę różnicę — zmianę w kierunku paragrafu aryjskiego, uważam to za pogwałcenie prawa, w czym nie powinna współdziałać żadna władza administracyjna. W tym samym czasie wnoszą 4 stowarzyszenia techników Żydów z wyższym wykształceniem w Warszawie, we Lwowie i Łodzi i Związek Chemików statut celem stworzenia Związku Stowarzyszeń Techników Żydów z wyższym wykształceniem i w tym statucie jest między innymi jako jego zadanie w § 2 wymienione: „Praca dla rozwoju życia przemysłowego i gospodarczego kraju, krzewienia i rozwoju pracy technicznej i popierania wiedzy technicznej…”. Na to otrzymano odpowiedź ciekawą. Pierwsza instancja motywuje odmowę tak: „Istniejące bowiem na terenie Państwa Polskiego przeróżne stowarzyszenia I związki techników i inżynierów Żydów reprezentują tak rozbieżne interesy różnych zawodów i środowisk lokalnych, że tworzenie organizacji nadrzędnej, skupiającej w sobie te przeróżnie stowarzyszenia, z jednej strony pogłębiłoby tylko rozbieżność interesów świata technicznego żydowskiego, co ze względów społecznych nie jest pożądane, a z drugiej strony budzi obawę, że cel związku mógłby być spaczony, co nie szłoby po linii interesów ogólno-państwowych”. To jest powód jeden. A druga instancja — Ministerstwo, podała powód drugi: „Co się tyczy celów projektowanego Związku, wymienionych w § 2 lit. c), d), e) statutu, a mianowicie pracy dla rozwoju życia przemysłowego i gospodarczego kraju, krzewienia i rozwoju pracy technicznej i popierania wiedzy technicznej, to koordynowanie tych zadań w rękach związków stowarzyszeń prywatnych nie byłoby właściwe, ponieważ wchodzą tu w grę zagadnienia zbyt doniosłe dla całokształtu interesów Państwa, a w tym także dla interesów obrony Państwa. Wszelką inicjatywę w powyższym kierunku przyjęło na siebie Państwo przez stosowanie odpowiedniej polityki gospodarczej i wyszkoleniowej, zmierzających ku celowemu rozwojowi i skoordynowaniu pracy i wiedzy technicznej. Wyręczanie Państwa w tej koordynacji przez zjednoczenie stowarzyszeń techników, zwłaszcza podjęte na płaszczyźnie narodowościowej, niezależnie od dobrych intencyj inicjator ów, mogłoby krzyżować państwową akcję koordynacyjną w dziedzinie przemysłowej i technicznej i dlatego jest niepożądane ze stanowiska bezpieczeństwa”.</u>
          <u xml:id="u-44.39" who="#EmilSommerstein">Nie mam czasu, aby to należycie oświetlić, ale to mówi samo za siebie. Komentarze są naprawdę zbyteczne. Nie mam czasu, jest czerwone światło.</u>
          <u xml:id="u-44.40" who="#EmilSommerstein">Chcę w kilku słowach jeszcze naszkicować zagadnienie samorządu. Samorządu terytorialnego nie ma. Jeżeli chodzi o nas, jesteśmy pokrzywdzeni co do składu i sposobu urzędowania. To samo jest w samorządzie gospodarczym. Nowa ustawa projektowania, o samorządzie terytorialnym uchyla częściowo powszechne prawo wyborcze 5-cio przymiotnikowe. Przeciw tej ustawie będziemy występować i domagamy się utrzymania 5-cio przymiotnikowego prawa wyborczego. Na zasadzie tej samej zbudowana być musi nowa ordynacja wyborcza do Izb ustawodawczych. Dlatego mowy, które dziś słyszałem, robią wrażenie sztuczne, nie ma tego ognia, który jest źródłem światła i ciepła, są one jak rakieta, jak ognie sztuczne, które wzbijają się bardzo wysoko, ale spadają z hukiem i trzaskiem, rozpryskują się, i nic po nich nie pozostaje. Jedynie przez wprowadzenie do Izb ustawodawczych i do rządu szerokich mas ludu, które reprezentują naród polski i w tym spotkaniu z narodem polskim możemy kuć te zadania, o których mówił p. Premier, ku osiągnięciu wspólnego dobra — większość razem z mniejszościami, Dziś z tej trybuny do narodu polskiego się odzywamy i uważamy, że naród polski rozumie i ceni to, z czym się zwracamy.</u>
          <u xml:id="u-44.41" who="#EmilSommerstein">Przypominają mi się słowa wielkiego wieszcza, Zygmunta Krasińskiego: „Od tysiąca lat ojcowie nasi posiedli tę ziemię, nie słychać, by kogo z niej wygnali lub ujarzmili na niej. Jak kłosy niw, jak sosny borów, tak oni byli jej synami, a pod cień ich szabel postronne garnęły się ludy, bo czego ucho nie słyszało, oko nie dowidzi, ale dusza możnych kocha — wolność była ich udziałem”. I drugiego wieszcza zacytuję i tymi słowami skończę. Największy wieszcz polski Adam Mickiewicz powiedział: „Jeżeli kraj ma żyć, potrzeba, by w nim żyło prawo”.</u>
          <u xml:id="u-44.42" who="#komentarz">(Oklaski na ławach żydowskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hanebach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#AntoniHanebach">Wysoki Sejmie! Debata budżetowa jest okazją dla nas do poruszenia tych najbardziej podstawowych zagadnień państwowych, do informowania o nastrojach społeczeństwa w tej Wysokiej Izbie i poinformowania Rządu, który mianuje się być emanacją tego społeczeństwa. W szczególności okazję taką daje budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zwłaszcza, że szefem tego resortu jest Szef Rządu. Nie zamierzam zabierać głosu dla oceny budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdyż jest to budżet wybitnie konsumcyjny i można by mówić tylko o oszczędnościach, względnie o użyciu sum dyspozycyjnych, ale o tym mówić nie chcę.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#AntoniHanebach">Przechodząc do oceny sytuacji, zdaję sobie sprawę z dynamiki naszej, z warunków naturalnych, które zmuszają nas do tego, że Państwo musi być silne i wielkie, bo inaczej ostać się nie może, a stąd wynika wiara moja, że mimo smutnej rzeczywistości idziemy naprzód w swoim rozwoju i jako Państwo i jako naród. O dodatnich przejawach mówić nie będę, gdyż przedstawili je nam w dostatecznie jaskrawej formie panowie referenci poszczególnych budżetów, panowie Ministrowie i Szef Rządu.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#AntoniHanebach">Zajmę się tylko tymi przejawami, w moim przekonaniu ujemnymi, które rozwój ten hamują. Faktów cisnących się na usta przytaczać nie będę, gdyż nie chcę zbyt wiele czasu zajmować Wysokiej Izbie i nie chcę osiągać łatwych efektów. Przejdę odrazu do spraw najbardziej nas trapiących, do problemów podstawowych.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#AntoniHanebach">Mam zaszczyt należeć do obozu, który dźwiga na sobie odpowiedzialność za rewolucję majową, a więc odpowiedzialność za realizację celu tej rewolucji, rewolucji, której najgorszą przyczyną był ówczesny stan w Polsce, tak lapidarnie przez Wielkiego Marszałka określony: „…za dużo nieprawości”. Usunięcie tego zła wymagało ustanowienia rządów silnej ręki w najogólniejszym słowa tego znaczeniu. Szliśmy zdecydowanie w tym kierunku za życia Wielkiego Marszałka. Gdy Jego nie stało, potrafiliśmy w krótkim czasie tę mozolną budowę mocno nadwerężyć. Nieprawości mnożą się a rządów silnej ręki nie widać. Zastrzegam się, że do pojęcia nieprawości zaliczam nie tylko przestępstwa kryminalne, które w tak zastraszających cyfrach przedstawił nam p. Minister Sprawiedliwości, ale i wszystkie zasadnicze posunięcia, które w moim przekonaniu są szkodliwe, bądź odsuwają obywatela od własnego państwa.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#AntoniHanebach">Nie będę wracać do przeszłości, pragnę tylko umotywować swój pogląd możliwie najwierniejszym zobrazowaniem sytuacji w Państwie i wynikających stąd nastrojach społeczeństwa. Kierownicy obozu rządzącego, dzięki temu, że zboczyli z naszej drogi Ideowej dla swoiście pojętego zjednoczenia, nie tylko nie stworzyli wzoru wychowania obywatela i jego stosunku do Państwa, lecz metodami rządzenia spowodowali negatywny stosunek społeczeństwa do naszego pokolenia bojowników o niepodległość.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#AntoniHanebach">Następne pokolenie tzw. średnie w dzisiejszej rzeczywistości szuka w spuściźnie ideowej Wodza, w pismach Wielkiego Marszałka kierunku ideologicznego, uważając najwidoczniej, że obecni kierownicy obozu rządzącego uważający się za spadkobierców Józefa Piłsudskiego i z Jego imieniem na ustach idą, jeśli nie w odwrotnym od punktu wyjściowego kierunku, to w każdym razie w kierunku nieznanym, w kierunku niewiadomym, w kierunku budzącym instynktowny lek o dalsze losy Państwa.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#AntoniHanebach">Przejdę do młodzieży. Nieznaczna część młodzieży akademickiej, ta najbardziej impulsywna i reakcyjna jest wyciągana na widok publiczny, by wywołać wrażenie, że cała polska młodzież jest taka. Jeżeli by nawet przyjąć, że cała młodzież akademicka jest podporą wstecznictwa, co przecież nie jest prawdą, to jest to zaledwie drobny odsetek młodzieży polskiej. Gdzież bowiem jest młodzież chłopska i robotnicza, młodzież, której zahamowano dostęp do wyższych uczelni, a która będzie stanowić o przyszłości Państwa?</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#AntoniHanebach">Spójrzmy dalej na polski ruch pracowniczy. Nie znam ruchu pracowniczego, bardziej patriotycznego, jak nasz. W walkach o niepodległość, w pracy nad jej ugruntowaniem, w ofiarności dla Państwa ruch pracowniczy polski zawsze przodował. Ostatnio dał przykład wielkiej dojrzałości społecznej, inicjując podwyższenie składek ubezpieczeniowych, mimo że zdawał sobie sprawę, że przyczyna podwyższenia tych składek, a mianowicie konieczność ratowania poważnej instytucji społecznej, że przyczynia, zła tej instytucji tkwi gdzie indziej i w zniesieniu samorządu ubezpieczeniowego. Niech mi wolno będzie stwierdzić, że dzisiejsi kierownicy obozu rządzącego przeciwstawili sobie ten ruch, nie mają bowiem wpływu nawet wśród tych licznych rzesz, które w swoim czasie dały poparcie Bezpartyjnemu Blokowi tylko dlatego, że na liście wyborczej było nazwisko Wielkiego Marszałka. Przeciwstawiwszy sobie ten ruch, kierownicy obozu rządzącego zastosowali represje, pozorując je walką z wpływami ze wschodu. Chciano po prostu świat pracy zastraszyć i wywołać wrażenie silnej ręki, a efekt był odwrotny.</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#AntoniHanebach">P. Premier w Senacie powiedział, że za życia Wielkiego Marszałka było łatwo rządzić, bo społeczeństwo bało się Piłsudskiego. Mam wrażenie, że p. Premier zbyt uogólnił to uczucie strachu. Komendanta bał się Rząd, a kochało go społeczeństwo. Kto by szukał dowodów, odsyłam go do wydanej przed kilku laty pracy pod tytułem „Strzępy meldunków”.</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-46.11" who="#AntoniHanebach">Wysoki Sejmie! Rząd roztacza przed nami ponury obraz nieprawości, szerzących się pośród odpowiedzialnych przedstawicieli administracji i stwierdzonych wyrokami sądowymi, nie mówiąc już o dalszych sprawach, które są w śledztwie sądowym. Nie zamierzam analizować wyroków ani, też doszukiwać się intencji tych procesów. Atmosfera dokoła nich była taka, iż prasa twierdzi” że podsądnym był Bezpartyjny Blok. Czyżby ten nieistniejący wróg był istotnie zmorą obecnego Rządu, który chce uchodzić za rząd silny?</u>
          <u xml:id="u-46.12" who="#AntoniHanebach">Ale nie o to mi idzie. Stoję na stanowisku konsekwentnego tępienia nadużyć. Uważam jednak, że wobec ujawnionego stanu rzeczy, Rząd powinien zastosować środki prewencyjne. Skutecznym środkiem w tym wypadku byłaby nowelizacja ustawy samorządowej w kierunku oddania przewodnictwa w wydziałach powiatowych przedstawicielom społeczeństwa, z pozostawieniem administracji! kontroli nad ich gospodarką. Sądzę, że tego rodzaju inicjatywa Rządu znalazłaby poparcie tej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-46.13" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-46.14" who="#AntoniHanebach">Dziękuję bardzo. Społeczeństwo nasze dorosło już do samodzielnego prowadzeni a gospodarki w samorządzie terytorialnym, a silny rząd nie powinien silę obawiać własnego społeczeństwa. Taka drobna nowelizacja usuwa przecież w zarodku nieprawości, które wywołują tak ponury obraz i bynajmniej nie stwarzają warunków zaufania społeczeństwa do Rządu. Zaufania tego nie wywołają okólniki o grzecznym traktowaniu interesantów, czy przepraszaniu mimo woli potrąconych przechodniów. Jeżeli już mówię o naszym systemie rządzenia i stosunku do obywatela, to bardzo symptomatyczny jest nasz system podatkowy, który sprawia, że zarówno urzędnik skarbowy mający możliwości dokonywania dowolnych obciążeń, jak i obywatel odczuwający skutki tej dowolności, traktują jak kontrybucję ten prosty obowiązek obywatelski, jakim jest podatek. Nie bez wpływu są tu też liczne procesy o kradzież grosza publicznego. System podatkowy musi być dostosowany do naszych warunków. Wówczas społeczeństwo inaczej ustosunkuje się do danin publicznych i nie będzie tylu nadużyć skarbowych, jak obecnie.</u>
          <u xml:id="u-46.15" who="#AntoniHanebach">Przejdźmy teraz jeszcze do drastyczniejszej dziedziny, do spraw mniejszości narodowych. Pomówmy o tym bez fałszywej wstydliwości, skoro zagadnienie to urosło do miary wrzodu społecznego. W społeczeństwie polskim tkwi jeszcze pamięć walk o Lwów, skarg ukraińskich w Lidze Narodów, tworzenia przez Żydów bloku mniejszości, ich wystąpień na terenie międzynarodowym i niemieckich skarg i dywersyj odwetowych. W tych warunkach rzecz prosta najłatwiej było, miast szukać dróg przywiązania mniejszości do swego państwa, rzucać iskry na ten wybuchowy materiał.</u>
          <u xml:id="u-46.16" who="#AntoniHanebach">W społeczeństwie własnym i w całym świecie panuje wrażenie, że nie jest centralnym zagadnieniem w Polsce bezrobocie, nie sytuacja 20 milionowej rzeczy włościańskiej, nie samopas wagarująca młodzież czy obronność Państwa lub uprzemysłowienie kraju. Centralnym bowiem zagadnieniem stało się zagadnienie żydowskie, którego rozwiązania w formie chociażby planowej emigracji, podsuwanej zresztą przez samych Żydów, dotąd nie znaleziono. Próbowaliśmy zagadnienie to rozwiązać przy pomocy najmniejszych i zacofanych chasydów, których nazywaliśmy szumnie konserwatystami, Pozytywnych wyników akcja ta rzecz prosta nie dała. Polityka w stosunku do mniejszości ukraińskiej nie stwarza warunków zgodnego współżycia z nami, bo i tu jak w stosunku do Żydów przejawia się brak planowej linii postępowania, Sytuacja ta wykorzystywana jest przez elementy szowinistyczne z obu stron, dla pogłębienia różnic między obu narodami.</u>
          <u xml:id="u-46.17" who="#AntoniHanebach">A jak w rzeczywistości podeszliśmy do rozwiązania kwestii mniejszości niemieckiej? Znaleźliśmy Jungdeutsche Partiei, którą dopuściliśmy do reprezentowania całej mniejszości niemieckiej w Polsce, a wyniki osiągnęliśmy w postaci masowych procesów przeciw członkom tej partii o akcję przeciwpaństwową. Procesy te do dziś dnia jeszcze się toczą. Widzimy zatem, że polityka w stosunku do mniejszości bynajmniej nie świadczy o sile Rządu.</u>
          <u xml:id="u-46.18" who="#AntoniHanebach">Jaskrawą ilustracją tej polityki jest fakt dopuszczenia na życzenie „Pro Rusią” do odprawiania nabożeństw katolickich w języku rosyjskim, a gdy to zawiodło — do odprawiania nabożeństw prawosławnych w języku polskim.</u>
          <u xml:id="u-46.19" who="#AntoniHanebach">Taki chaos, taka bez planowość, taka twarz o wielu obliczach musi się mścić. Z tej drogi musimy w imię dobra Państwa i narodu zawrócić.</u>
          <u xml:id="u-46.20" who="#komentarz">(Głos: Ale jaki pozytywny program Pan daje?)</u>
          <u xml:id="u-46.21" who="#AntoniHanebach">Jak będę ministrem wyznań, to będę wiedział.</u>
          <u xml:id="u-46.22" who="#komentarz">(Głos: Dopiero wtedy Duch Święty Pana oświeci!)</u>
          <u xml:id="u-46.23" who="#AntoniHanebach">Do tego potrzebny jest istotnie silny i autorytatywny rząd, rzecz prosta nie w rozumieniu stosowania jeszcze większych represyj, a przygotowania i przeprowadzenia jednolitego planu znormalizowania stosunków i przywrócenie poszanowania prawa.</u>
          <u xml:id="u-46.24" who="#AntoniHanebach">I tu w naszej rzeczywistości uznać by trzeba było na czas dłuższy następującą maksymę: prawo — hamulcem dla rządzących a obroną — dla rządzonych. Niestety, hamulce dziś nie co się rozluźniły, a obrona jest poniekąd niepokojąca. Wielbiciele obecnego Rządu widzą jego siłę w krwawym stłumieniu strajku chłopskiego i represjach stosowanych przy pomocy policji.</u>
          <u xml:id="u-46.25" who="#komentarz">(Głos: A kto to widzi? Głos: Witos?)</u>
          <u xml:id="u-46.26" who="#AntoniHanebach">Wielbiciele obecnego Rządu, Pan Kolega nie słyszy. W moim przekonaniu te kroki Rządu świadczą, że policja jest istotnie silna i dobrze zorganizowana, a Rząd jest słaby.</u>
          <u xml:id="u-46.27" who="#komentarz">(Głos: To ma policję silną.)</u>
          <u xml:id="u-46.28" who="#AntoniHanebach">Panowie Koledzy pozwolą, że zwrócę Waszemu prezesowi uwagę, jak Wy gorliwie mi przeszkadzacie w przemawianiu, sądzę, że Wais nagroda nie minie.</u>
          <u xml:id="u-46.29" who="#komentarz">(Głos: Tylko insynuacje.)</u>
          <u xml:id="u-46.30" who="#AntoniHanebach">Kończąc tę przymusową i bolesną dla mnie ocenę muszę postawić kropkę nad i w formie odpowiedzi na pytanie, kto jest odpowiedzialny za obecny stan rzeczy?</u>
          <u xml:id="u-46.31" who="#AntoniHanebach">Przecież nie społeczeństwo, które zostało zdezorganizowane, nie mniejszości narodowe, bo nie stoją w obliczu zdecydowanego programu, nie urzędnik państwowy, który jest ofiarą systemu, a odpowiedzialny jest Rząd i obóz rządzący.</u>
          <u xml:id="u-46.32" who="#komentarz">(Głos: A Pan też ponosi odpowiedzialność.)</u>
          <u xml:id="u-46.33" who="#AntoniHanebach">Po przeglądzie sytuacji politycznej Państwa musimy stwierdzić, że mimo upływu lat nieprawości pozostały. Powstaje zatem pytanie, co dalej robić? Czy wrócić do czystości idei Wielkiego Wychowawcy narodu i rządzić dla dobra społeczeństwa i poprzez społeczeństwo, czy też tkwić nadal w wytworzonym marazmie, który może doprowadzić do tragicznych rozwiązań?</u>
          <u xml:id="u-46.34" who="#AntoniHanebach">Do takich metod rządzenia i organizowania społeczeństwa zaufania mieć nie mogę, a jeśli potrafię wiernie odtworzyć nastroje społeczeństwa, to i tam Panowie zaufania nie mają.</u>
          <u xml:id="u-46.35" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Suchorzewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#LeonSuchorzewski">Jeżeli mówić o tak modnych dzisiaj liniach podziału, o tym co dzieli, co łączy, toć nie o efemerydach wspominać trzeba, nie o barwnych nawet motylach, na godziny żywot swój liczących, ale poważnie i z głęboką troską zastanowić się należy nad jedną od lat jasno zarysowaną szczeliną, dzielącą wyraźnie naród na dwie części, jakże odrębne i niepodobne do siebie.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#LeonSuchorzewski">Dwie części narodu. Nie dwie inaczej zrodzone, inaczej poczęte, jedna w myślach, bólach i trudach, druga W myślach tylko, dwie niby siostrzyce, a jakże odmienne, dwie Polski żywe i obok siebie żyjące. Polska Piłsudskiego i to wszystko w Polsce, co stanęło do walki z nim, co było świadomym, lub podświadomym oporem w tej przeogromnej pracy Jego dla Polski. Polska Piłsudskiego i Polska mentalności endeckiej. Wszystko jedno, czy ta mentalność swój rodowód od kolebki wiedzie, czy też na szlakach żyda nabytą została. Ślepotą było by nie widzieć tego, krótkowzrocznością nie brać pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#LeonSuchorzewski">Lata powoli płyną, pokolenie, które świt tej szczeliny widziało, schodzi stopniowo z życiowej areny. Zdawało by się, że z wiekiem krew stygnąć powinna, że rysa zacierać się musi, że młode pokolenie w wolności wyrosłe jedną już drogą pójdzie, że prawdy nasze polskie, postawione z woli Wodza narodu u kolebki naszej państwowości po to, by drogę narodowi wskazywać, drogę jego wielkości wytyczyć — staną się dla wszystkich bliskimi. Nieprawda. Zbyt głęboko sięgają różnice, zbyt żywo stoi jeszcze przed oczyma obraz przeżytych ostatnich 40 lat. I drogi wytknięte i prawdy głoszone są różne. Nowe pokolenie zna znowu dwie Polski, inaczej je rozumie i inaczej zręby stawiać próbuje. I znów polski tragizm wlecze się za nami. Próbowano w sposób jakże bardzo tandetny załatać tę przepaść. Próbowano sfałszować historię twierdząc, że czyny Wodza z cudzych myśli powstały. I próbowano i próbuje się film życia odkręcać odwrotnie z zamiarem przejścia wstecz poprzez rok 1926.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#LeonSuchorzewski">Polska Piłsudskiego… W bezsennych ciężkich nocach przez Wodza przemyślana, wycyzelowana i wymarzona, uformowana krwawym trudem Jego i Jego żołnierzy, wydarta hańbie i niewoli, nie otrzymana w prezencie, ani z cudzej łaski, nie wybłagana w antichambrach takich czy innych, Polska skrwawiona, Polska uboga, na dorobku, ale Polska triumfująca, dumna i na siebie tylko licząca, Polska mocarstwowa… Błogosławimy i błogosławić będziemy ten ciężki, ale jakże owocny wojenny trud, jak błogosławiliśmy i czciliśmy my i ojcowie i dziadowie nasi trud i czyn roku 1831 i roku 1863 i porywy roku 1905. Wbrew temu, co mówili inni, wbrew temu, co mówili i pisali z tamtej strony.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#LeonSuchorzewski">Był czas w Polsce powojennej, kiedy młode pokolenie wychowywania w nienawiści do Wielkiego Wodza, Szczęściem należy to już do przykrej przeszłości, ale jeszcze i dziś dla pomniejszenia zasług przypisuje się to to, to tamto innym, choćby obcym, neguje się najoczywistsze fakty, albo nazywa się na przykład wyprawę na Kijów — narodową klęską, wyprawę, którą b. żołnierze uważają i uważać będą za wielki epizod w historii myśli politycznej Polski i historii wojska polskiego, epizod brzemienny w możliwości, epizod niestety niezrozumiały przez ogół i politycznie nie wygrany. W jednym z miast na zaproszenia Towarzystwa Wiedzy Wojskowej wygłosił odczyt p. prof. Stanisław Grabski. Między innymi mówił i o wyprawie kijowskiej, Myślę, że nie jest dobrze, jak ślepy mówi o kolorach, a przedstawiciel partii, negującej od wielu lat każdy czyn., każdy odruch, pouczać będzie młodsze od siebie pokolenie właśnie o czynie, o wielkiej wojennej akcji, bezpłodnej, szkodliwej i niepotrzebnej według niego.</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#LeonSuchorzewski">Wyjmuję z wielkiego, moim zdaniem, zagadnienia „Polski Piłsudskiego” i jej zaprzeczenia „Polski mentalności endeckiej” jeden fragment, żywy, nabrzmiały, wymagający rzeczowego podejścia i należytego postawienia, fragment integralnej części Państwa — fragment Wołynia. 18 lat mija od ustalenia granic Rzeczypospolitej, 18 lat rządów różnego politycznego zabarwienia, różnych temperamentów i różnych nastawień. 18 lat pracy społeczeństwa. Zagojono rany, zasypano okopy, dźwignięto Wołyń na niedościgłe, zda się, przed wojną gospodarcze wyżyny. Szybkimi krokami poczęto dopędzać zachód Polski. Nie zdołano zasypać jednak głębokiej szczeliny poprzez całą Polskę idącej. Polska Piłsudskiego i Polska mentalności endeckiej i tu istnieje. Dwa stanowiska, dwa rozumowania tym trudniejsze do pogodzenia, bo narodowościowy problem w grę wchodzi, problem uczuciowo traktowany przez wielu, problem niestety bezpańsko rzucony na flukty ulicy… Kiedyż na wielkie, najwyższe zagadnienia państwowe urobi się jeden właściwy pogląd? Kiedyż w tych zagadnieniach przemówi wreszcie miłe przygodny korespondent brukowej gazety, nie w ten czy inny sposób nastrajana publiczność, ale w sposób zdecydowany i najbardziej poważny, najwyższy czynnik państwowy, mający wszystkie elementy do rozwiązania, daleki od lokalnych zadrażnień, mogący w imię dobra Państwa obiektywnie rozważyć i zdecydować? Kiedyż przemówi Wysoki Rząd, określi swoje stanowisko i cel państwowy, do którego należy dożyć i metody, jakimi postępować trzeba?</u>
          <u xml:id="u-48.6" who="#LeonSuchorzewski">Tego wyraźnego ustosunkowania się czynników nadrzędnych niestety nie było. Na dole społeczeństwo jednej czy drugiej grupy, jednej czy drugiej narodowości, zależnie od temperamentu czy lokalnych stosunków, od głębszego, czy płytszego podejścia do sprawy — u góry milczenie. A w środku — różne czynniki, przy pomocy najróżniejszych sposobów próbują nastrajać obie narodowości na swoje kamertony. To nagrywanie często pachnie najobrzydliwszą demagogią, najczarniejszą reakcją, cuchnie czasami rynsztokiem.</u>
          <u xml:id="u-48.7" who="#LeonSuchorzewski">I wreszcie padły słowa. W r. 1938 p. Premier i Minister Spraw Wewnętrznych publicznie na Komisji Budżetowej zajął stanowisko: „Naród polski powinien w sobie wzbudzić wysoką świadomość, że od jego stosunku do mniejszości narodowych zależą w znacznym stopniu losy Polski. Naród polski powinien uważać, ażeby w przejawach jego zewnętrznych do mniejszości stosunek był zawsze godny tradycji i godny wielkiego ducha tego narodu. Dlatego wszelkiego rodzaju objawy nienawiści czy zniecierpliwienia ze strony narodu polskiego do mniejszości uważam, że są ciężkim błędem, który wcześniej czy później na Polsce zemścić się musi. Uważam, że niegodne jest narodu polskiego, jako większości narodowej świadomej swej roli w Państwie, wszelkiego rodzaju niedające się pomieścić w porządku prawnym nawoływania do zgniecenia lub utrudniania życia mniejszości, bo przecież musimy żyć razem, i wszelkiego rodzaju nawoływania i odruchy niecierpliwości zemszczą się na współżyciu, na zwartości Polski… Wszelkiego rodzaju wystąpienia fizyczne, które prowadzą do anarchii w Polsce, chociażby były wystąpieniami odwetowymi, chociażby były wywołane chwilową niecierpliwością, są najbardziej szkodliwe i obniżają wartość narodu polskiego”.</u>
          <u xml:id="u-48.8" who="#LeonSuchorzewski">Jaki ma być stosunek mniejszości do Państwa? P. Premier określa go jako stosunek wierności, i wierności nie tylko formalnej.</u>
          <u xml:id="u-48.9" who="#LeonSuchorzewski">A rola Rządu? …”Rząd jako przedstawiciel interesów Państwa musi stać stale i ciągle niezmiennie powyżej wszelkich zadrażnień i konfliktów dnia codziennego, nieuniknionych pomiędzy poszczególnymi członkami większości i mniejszości. Rząd musi patrzeć na dalsze cele Państwa i je regulować. Rząd musi stwarzać warunki wewnątrz Państwa, musi stwarzać tego rodzaju wspólne dobro Państwa, żeby móc naprawdę sprząc wszystkie siły większości i mniejszości ku dobru wspólnemu. Musi do tego stworzyć pewnego rodzaju minimum warunków”. Pozwoliłem sobie przytoczyć całe ustępy z przemówienia p. Premiera, tyczące się sprawy mniejszości, w szczególności sprawy ukraińskiej, bo to jest pierwsze, zdaje się, w niepodległej Polsce publiczne określenie roli Rządu i roli społeczeństwa w tej zasadniczej, największej wagi państwowej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-48.10" who="#LeonSuchorzewski">A więc rządzi w Polsce Wysoki Rząd, a nie na każdym odcinku według swego widzi mi się poszczególny wojewoda, a więc każde terenowe zasadnicze pociągnięcie przedstawicieli Wysokiego Rządu jest temuż Rządowi we właściwym czasie znane i wypływa z dyrektyw i nakazów, płynących z, góry. A więc nie żyjemy w epoce sobiepanów — Lubomirskich, Radziwiłłów, Opalińskich… Niestety mniemanie takie próbowano w społeczeństwie lansować. W piśmie i mowie, w lokalach i na ulicy, w prywatnej rozmowie i na publicznych zebraniach sączono w społeczeństwo jad niewiary, nienawiści i podejrzeń, że wysoki, przedstawiciel Wysokiego Rządu omal nie zdradza Państwa, że swoją politykę dzielnicową robi, że dla siebie szykuje stolec może książęcy, a może królewski… Stoję na stanowisku, że urzędnik niechby najwyższy, jeżeli jest zły, nieodpowiedni w czasie czy funkcji, czy nie dopasowany do sytuacji, winien być odwołany, ale dopóki jest wyrazicielem intencji Wysokiego Rządu, dopóki z racji swojego stanowiska strzec ma z urzędu majestatu Rzeczypospolitej, nie może być szargany wszystko jedno przez kogo. Krytyka postępowania musi mieć swoje przyzwoite granice. Stwierdzić muszę, że ostatnie kilka lat dają dużo do myślenia nad panującymi u nas złymi i w skutkach niebezpiecznymi obyczajami.</u>
          <u xml:id="u-48.11" who="#LeonSuchorzewski">Rozwiązana została nareszcie przez p. Premiera koszmarna bajka o Wołyniu, szerzona w kraju przez skrajny szowinistyczny nacjonalizm i polski i ukraiński. Takie postawienie sprawy przyczynić się może wydatnie do uspokojenia i zespolenia społeczeństwa, do zasypania dzielącej naród przepaści.</u>
          <u xml:id="u-48.12" who="#LeonSuchorzewski">Stoimy wszyscy na stanowisku, że dobro Państwa przede wszystkim jest i musi być dobrem narodu. Naród bez Państwa wiemy czym był. Toteż utrzymanie Państwa Polskiego mocnego i wielkiego musi być pierwszym i najważniejszym kanonem narodu. Tym dobrem Państwa argumentujemy swoje poczynania, tym dobrem Państwa uzasadniamy naszą taktykę.</u>
          <u xml:id="u-48.13" who="#LeonSuchorzewski">Jakaż więc musi być ta taktyka na kresach? Jeżeli mówimy teraz stale i wszędzie o mobilizacji energii psychicznej narodu, toć przede wszystkim na kresach przejść musimy do wzmocnienia potencjału energetycznego polskiej opinii publicznej i wyładowywania jej nie w krzyku, nie w bezpłodnym narzekaniu, ale w przemyślanej i pożytecznej akcji — asymilacji państwowej innych słowiańskich narodowości, zamieszkujących Polskę. Asymilacji państwowej nie narodowej, bośmy na przestrzeni wieków tę właśnie wielką zdolność wykazali. Momenty prób represyjnie wzmocnionej sztucznej asymilacji religijnej czy narodowej w bardzo krótkim czasie dawały efekty, godzące w całość Rzeczypospolitej. Autorytet Polski na kresach był kiedyś bardzo duży, ale uzyskaliśmy go nie drogą gwałtu i ucisku, ale rozumnym podejściem, uszanowaniem odrębności religijnych i narodowych i promieniowaniem wielkiej polskiej kultury i nauki. W, tym była wielka siła Polski, nie pozwalająca się zamknąć w wąskich etnograficznych granicach, ale stwarzająca wielką dynamikę Państwa mocarstwowego o wpływach od Bałtyku po morze Czarne.</u>
          <u xml:id="u-48.14" who="#LeonSuchorzewski">Wysoka Izbo! Kiedyś do osadników wojskowych powiedział Komendant: „Wy musicie w podobnych warunkach gospodarczych z ludnością miejscową budować nową przyszłość. Jest to sprawa trudna i długa, ale inaczej być nie może. Stworzenie przywilejów dla Was wytworzyłoby między Wami a ludnością miejscową mur nie do przebycia”. Tak jest — jest to sprawa trudna i długa, odczuliśmy to przez lat 18, aleśmy i skutki na poszczególnych odcinkach widzieli, skutki realne i stwierdzające słuszność nakazów Wielkiego Człowieka.</u>
          <u xml:id="u-48.15" who="#LeonSuchorzewski">Polska nie jest tylko na dziś. Długa droga przed nią. Nerwowości w działaniu, niepoczytalnych odruchów nie wolno stosować. Niestety, jakże spieszno jest wielu wykazać się tanim efektem, jakże chcieliby inni zaciemnić linię Wodza narodu, przekreślić ją, wprowadzić metodę obcą duchowi polskiemu, zapożyczoną od Bismarcka, od! pruskiego żandarma, czy moskiewskiego Eulogiusza, Wysoka Izbo! Panie Premierze! Czas, najwyższy czas wyciągnąć właściwe wnioski, realizować je w życiu przez społeczeństwo i nie tylko przez społeczeństwo, przez instytucje państwowe, poszczególne resorty i wymazać wreszcie z naszego życia gorszące nieposzanowanie kompetencji.</u>
          <u xml:id="u-48.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#komentarz">(Głosy: Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Tymoszenko,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#SerhijTymoszenko">Wysoki Sejmie! Zabieram głos w imieniu Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia. P. Premier generał Sławoj-Składkowski w grudniu ub. r. w komisji sejmowej wygłosił przemówienie, w którym oświetlił stanowisko Rządu wobec zagadnienia mniejszościowego. Rozumiemy, że sprawa mniejszości narodowych w każdym państwie, które posiada ludność mieszaną, w dobie dzisiejszej wobec naprężonej sytuacji całego świata, jest sprawą poważną. Lecz Rzeczpospolita pod tym względem znajduje się w położeniu wyjątkowym, gdyż po pierwsze w ciągu krótkiego okresu państwowości polskiej pewne odłamy społeczeństwa nie wyzbyły się nastrojów psychicznych właściwych poszczególnym państwom zaborczym, po drugie Rzeczpospolita posiada tych mniejszości około 1/3 całej ludności i wreszcie państwa ościenne, jak Niemcy, Sowiety, a również mniejsze, jak Rumunia i Czechy robią niebezpieczne eksperymenty radykalnej przebudowy ustroju państwowego. Właśnie dlatego tak głęboko ujął p. Premier tę sprawę, rozwijając pierwszą część swego oświadczenia, a mianowicie stosunek narodu polskiego do mniejszości narodowych.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#SerhijTymoszenko">Trudno mi jest, przedstawicielowi mniejszości, dodać coś do tej części, gdzie p. Premier nadmienia, że naród polski winien w sobie wzbudzić wysoką świadomość, że od jego stosunku do mniejszości narodowych zależą w znacznym stopniu losy Polski. W drugiej części swego przemówienia p. Premier określił, jaki musi być stosunek mniejszości do Państwa. Muszę dać na to odpowiedź, lecz żeby nosiła ona charakter konkretny, podkreślam, że przemawiam w imieniu Wołynia, który stanowi część składową Rzeczypospolitej Polskiej, ma jednak swoje odrębne — pod wpływem dziejów historycznych — życie narodowe, gospodarcze, swoją odrębną kulturę, odmienną od kultury innych dzielnic Państwa. W okresie od ostatniego rozbioru do r. 1917 rząd rosyjski, prowadząc usilną rusyfikację w Polsce centralnej, całkowicie poddał Wołyń swoim wpływom i przy pomocy kościoła i szkoły dążył do ostatecznego zruszczenia tych połaci kraju, świadomie trzymał ludność ukraińską w ciemnocie, aby łatwiej było tym ludem rządzić, aby łatwiej było go ruszczyć. Dlatego osławiony archimandryta Witaliusz zrobił ośrodkiem propagandy czarnosecińskiej Ławrę Poczajowską i swoimi listami wpajał w duszę ludności Wołynia, że stanowi ona szczep rosyjski. W 1920 r. dwaj wybitni mężowie, Marszałek Piłsudski i główny Ataman Petlura rzucili hasło: Za naszą i Waszą wolność — i wysunęli zasadę stworzenia państwa ukraińskiego w ścisłym porozumieniu dwóch bratnich narodów. Granica między tymi państwami mniej więcej odpowiadała obecnej granicy państwowej. Bez zastrzeżeń przyjął Wołyń tę zasadę, z pełną gotowością niesienia ofiar dla Państwa Polskiego, z którym został ideowo ściśle związany. Z tymi nastrojami wszedł Wołyń w skład odrodzonej Reczypospoliitej, wierząc, że mocarstwowa Polska może pomóc narodowi ukraińskiemu do realizacji jego ideałów narodowych.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#SerhijTymoszenko">Otóż sumiennie wykonując swoje obowiązki względem Państwa, nie tylko, jako obywatele polscy, ale i jako Ukraińcy, którym zależy na tym, aby Polska była silna, ludność ukraińska Wołynia ma prawo żądać, aby traktowano ją jako pełnoprawnych obywateli oraz aby nie odczuwała ona w stosunku do siebie braku prawa i sprawiedliwości. Nastroje polityczne Wołynia na dzień dzisiejszy najlepiej charakteryzują uchwały na nadzwyczajnym kongresie krajowym, który odbył się w końcu 1937 r. Uchwały te dają odpowiedź p. Premierowi, do jakiej kategorii mniejszościowej lojalności należy nas, Ukraińców Wołynia, zaliczyć i w swej części politycznej są następujące:</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#SerhijTymoszenko">I. Zagadnienie ukraińskie w Rzeczypospolitej zależy w znacznej mierze od działania sił ogólnopaństwowych. Z tego punktu widzenia śmierć Józefa Piłsudskiego odbiła się niekorzystnie na stanie sprawy ukraińskiej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#SerhijTymoszenko">W chwili obecnej odbywa się w Rzeczypospolitej walka o podstawy jej ustroju państwowego pomiędzy różnymi prądami politycznymi. W tej ideowej walce nadzwyczajny zjazd krajowy, jako zjazd obywateli Rzeczypospolitej narodowości ukraińskiej, oświadcza, że Polska Piłsudskiego jest najistotniejszym wyrazem perspektyw polityczno-historycznych, który wiąże Rzeczpospolitą Polską w jej rozwoju ze sprawą ukraińską i że tylko ta Polska daje moralną gwarancję zaspokojenia narodowych aspiracyj obywateli Rzeczypospolitej narodowości ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#SerhijTymoszenko">W głębokim przeświadczeniu zjazdu krajowego kwietniowa Konstytucja ta, która Państwo Polskie traktuje jako wspólne dobro wszystkich jego obywateli, która gwarantuje w imieniu Państwa swobodny rozwój społeczeństwa oraz zabezpiecza, obywatelom wolność sumienia, słowa i zrzeszeń — umożliwia narodowo-polityczny, kulturalny i gospodarczy rozwój ludności ukraińskiej, W poczuciu swej odpowiedzialności, jako obywateli Rzeczypospolitej!, zjazd krajowy oświadcza, że dla dobra narodu ukraińskiego i interesów Państwa, jako dobra wspólnego, jest rzeczą konieczną i nieodzowną, ażeby Rząd Rzeczypospolitej w zagadnieniu ukraińskim zajął jak najwyraźniejsze stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-50.6" who="#SerhijTymoszenko">II. Zjazd krajowy stwierdza, że dla społeczeństwa ukraińskiego i interesów państwowych Rzeczypospolitej najbardziej pozytywne rozwiązanie zagadnienia ukraińskiego może nastąpić tylko w atmosferze przychylnego stosunku społeczeństwa polskiego do ukraińskich dążeń narodowych.</u>
          <u xml:id="u-50.7" who="#SerhijTymoszenko">Zjazd stwierdza, że tylko w tych warunkach może być osiągnięte szczere porozumienie obu społeczeństw w pracy nad rozbudową przyszłości Rzeczypospolitej jako wspólnej Ojczyzny”.</u>
          <u xml:id="u-50.8" who="#SerhijTymoszenko">Otóż przypuszczam, że tym stosunek Wołynia do Państwa jest wyraźnie określony.</u>
          <u xml:id="u-50.9" who="#SerhijTymoszenko">Przysłuchując się dalszym rozważaniom p. Premiera, skierowanym bezpośrednio do ludności ukraińskiej, muszę oświadczyć, że nie wszystko to mogę przyjąć na rachunek Wołynia. Jednak z przekonania muszę podać do wiadomości p. Premiera, który tak samo jak i ja przeszedł wysoką szkołę cierpliwości w Rosji, że każde nadużycie tej cierpliwości daje skutki bardzo niebezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-50.10" who="#SerhijTymoszenko">Panie Premierze, kiedy człowiek cierpi, ale skarży się, płacze i prosi, to to jest niczym w porównaniu z tym, kiedy ci cierpiący milkną, gdyż wtedy nikt już nie wie, co im dolega, a z punktu widzenia państwowego to jest zupełnie i niepoprawnie złe. Niewskazanym jest zmuszać ludzi do cierpień, kiedy tak łatwo przyczyny tych cierpień usunąć. Na tym polega właśnie rola Rządu. Po męsku należy rozważyć jakie cierpienia można by było usunąć dzisiaj i wyrwać z korzeniem wszystko, co przeszkadza ludziom żyć normalnie. Skutki tego byłyby przede wszystkim na korzyść Państwa.</u>
          <u xml:id="u-50.11" who="#SerhijTymoszenko">P. Premier oświadczył, że woli Ukraińca zamożnego, sytego, zrównoważonego. Było by to również i naszym żądaniem, lecz rozumiemy, że trudno jest wszystkich zrobić zamożnymi. Zupełnie jednak możliwym jest ze strony Rządu, ażeby ludzi nie zupełnie zamożnych, nic zupełnie sytych nie wyprowadzać z równowagi i nie tworzyć w ten sposób elementu niechętnego do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-50.12" who="#SerhijTymoszenko">Tę swoją myśl również opieram na uchwałach ostatniego zjazdu krajowego na Wołyniu.</u>
          <u xml:id="u-50.13" who="#SerhijTymoszenko">W sprawach cerkiewnych zjazd krajowy stwierdza, że społeczeństwo ukraińskie widzi w orędziu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 maja 1930 r. państwowo prawny akt, zapewniający mu swobodny rozwój życia religijnego, zgodnie z tradycjami cerkwi prawosławnej w dawnej Rzeczypospolitej i dążeniami ludności. W zgodzie z duchem orędzia zjazd wysuwa szczegółowe postulaty. Bez potrzeby wola Pana Prezydenta, w ciągu ośmiu lat nie została jeszcze wykonana, natomiast historycznie wiadomym jest, że ostatni sobór cerkwi prawosławnej w Polsce przedrozbiorowej odbył się w 1791 r. w terminie 3-tygodniowym w Pińsku i uchwały tego soboru, regulujące stosunek wyznania prawosławnego do Państwa, były w r. 1792 przez Sejm zatwierdzone.</u>
          <u xml:id="u-50.14" who="#SerhijTymoszenko">Nie będę męczył Wysokiego Sejmu szczegółami, lecz nie mogę przemilczeć szeregu potrzeb. Przede wszystkim sprawa udziału ukraińskiej ludności w samorządzie terytorialnym i gospodarczym. Czy Pan Premier uważa, że odsunięcie miejscowej ludności od wspólnej pracy w samorządzie jest zjawiskiem normalnym i czy to jest w interesach państwowych?</u>
          <u xml:id="u-50.15" who="#SerhijTymoszenko">Przekonani jesteśmy, że jest to wielką przeszkodą rozwinięcia idei współpracy i współżycia.</u>
          <u xml:id="u-50.16" who="#SerhijTymoszenko">Możemy zaświadczyć, że nie ma na Wołyniu ani jednego burmistrza, ani wiceburmistrza Ukraińca, a co jeszcze gorzej, że w gminach wiejskich, gdzie ludność ukraińska stanowi 95%, całe powiaty nie mają wójtów-Ukraińców (Dubno, Sarny), a są gminy, gdzie ani w zarządzie, ani w składzie urzędników nie ma Ukraińców. Takie gminy stają się całkowicie obcymi dla miejscowej ludności, a my uważamy, że każdy samorząd jest tylko wtedy celowy, kiedy on jest bliski i zrozumiały dla miejscowej ludności, To samo spostrzegamy i w samorządzie gospodarczym. Czy może być normalnie uregulowana sprawa rzemieślnicza, jeżeli w Izbie Rzemieślniczej w Łucku nie ma ani jednego Ukraińca? Otóż stwarza się sztuczny rozdział wsi z miastem, oraz sztuczną przeszkodę dla odpływu proletariatu wiejskiego do miast.</u>
          <u xml:id="u-50.17" who="#SerhijTymoszenko">Pobieżnie przypomnę sprawę uprzemysłowienia Wołynia. Cierpliwie oczekujemy, kiedy przyjdzie kolej na uprzemysłowienie Wołynia przy pomocy Państwa, ale sprawiedliwie niecierpliwimy się, kiedy nam samym czynią przeszkody rozwinąć wiejską produkcję i zbyt w sposób spółdzielczy. W związku z tym wynika jeszcze jedno wielkie niebezpieczeństwo, a to właśnie sztuczne tworzenie kadr bezrobotnych tak z miejscowej inteligencji, jak i z miejscowych robotników.</u>
          <u xml:id="u-50.18" who="#SerhijTymoszenko">Nie możemy ominąć sprawy zatrudnienia inteligencji, która obecnie jest w bardzo małym stopniu zatrudniona w urzędach państwowych i co najważniejsze w samorządowych, na skutek czego stwarza się odłam inteligencji z podrażnioną psychiką. Jeżeli zaś zwrócimy uwagę na instytucje, które podlegają bezpośrednio władzom centralnym (biura personalne), to możemy znaleźć takie, gdzie prawie nie ma pracowników Ukraińców, chociaż zatrudnienie ich odbiłoby się korzystnie na pracy tychże na terenie Wołynia, na stosunku do Państwa i na wzajemnym zrozumieniu. Mamy tu na uwadze przeważnie instytucje Ministerstwa Komunikacji, Skarbu, Sprawiedliwości i inne.</u>
          <u xml:id="u-50.19" who="#SerhijTymoszenko">Nie mogę ominąć sprawy Hryniek. Dwa miesiące już istnieje w tych okolicach stan nienormalny.</u>
          <u xml:id="u-50.20" who="#SerhijTymoszenko">Dodatkowo komunikujemy, że i w ostatnich dniach nie zaszło tam zmian na lepsze. 4 lutego rb. w Osnikach aresztowano po nabożeństwie księdza prawosławnego o godzinie 17 min. 30, prowadzono go 6 klm po błocie pod deszczem do obwodu w Białozórce, po czym zwolniona o godz. 23, psalmistę zaś zatrzymano do rana. Robi się różnicę między prawosławnymi i katolikami przy wydawaniu przepustek dla wyjścia w nocy itd., robi się trudności księdzu dziekanowi do odwiedzania parafii dziekanatu, a księdzu proboszczowi zabroniono dojazdu do filii. Jeszcze jeden wypadek. Chłopiec z Łanowiec, mając zamiar ożenić się z dziewczyną ze wsi Krynki (3 km.) Natalią Pochyluk, zwrócił się do kaprala KOP-u i zgłosił swój przyjazd do wsi. Kapral odpowiedział mu, że będzie mu wolno przyjechać do Hryniek wtedy, kiedy przyjmie katolicyzm i zgodzi się brać ślub w rzymsko-katolickim kościele.</u>
          <u xml:id="u-50.21" who="#SerhijTymoszenko">Zwracamy się jeszcze raz do Pana Premiera i prosimy o usunięcie niepotrzebnych cierpień, gdyż to wyłącznie od Pana, Panie Premierze, zależy.</u>
          <u xml:id="u-50.22" who="#SerhijTymoszenko">Jesteśmy tego zdania, że w tych niepewnych czasach, kiedy cały świat zbroi się, kiedy nie wiemy, czy jutro nie będziemy zmuszeni odpierać wrogich zakusów siłą oręża, nakazem czasu jest mobilizacja wszystkich twórczych sił wewnętrznych. Ukraińska ludność wołyńska, do której należy 70% ogólnej ilości mieszkańców Wołynia, spełnia swój obowiązek względem Państwa aktywnie i sumiennie, ale trzeba stworzyć u niej zapał, trzeba stworzyć taki nastrój psychiczny, żeby w razie gdy przyjdą czasy ciężkie, wróg nie mógł skorzystać z błędów nie odpowiedzialnych czynników, które tworzą te niepotrzebne cierpienia.</u>
          <u xml:id="u-50.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wysoka Izbo! Koledzy, którzy mówili przede mną, względnie którzy po mnie z tego miejsca głos zabiorą, poruszą problemy i obsady stanowisk i polityki mniejszościowej i inne zagadnienia, jak np. samorządowe. Wobec tego ograniczę się tylko do dwóch tematów, które ze względu na nikłą ilość czasu w bardzo krótkich zarysach przedstawię.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Pierwszy problem, to jest rozbudowa naszych małych miasteczek prowincjonalnych. Mówiłem o tym w Komisji Budżetowej przy dyskusji nad inwestycjami. Po paru dniach ukazał się na ten temat artykuł w „Gazecie Polskiej” pióra Wiceministra Jaroszyńskiego. Niewątpliwie jest to jedno z najważniejszych zagadnień, które łącznie z problemem niepodzielności gospodarstw wiejskich powinno wejść na nowe tory. Jak wygląda dziś ten problem? Porównując dane statystyczne z r. 1921 i 1931, muszę stwierdzić, że w wielu miastach polskich nastąpił spadek ilości mieszkańców. Ma to miejsce nawet w miastach powiatowych, nawet w okolicach najgęściej zaludnionych, przeludnionych. Do tych miast, które spadły pod względem ilości mieszkańców, należy np. miasto powiatowe Pińczów w przeludnionym województwie kieleckim, należy również i miasto dobrze znane p. Premierowi — Turek w województwie łódzkim. Mamy tak niesłychanie wiele do odrobienia w dziedzinie gospodarstwa małomiasteczkowego. Jeżeli porównamy chociażby stan Kruszwicy Wielkopolskiej, liczącej 3.500 mieszkańców i Kałuszyna liczącego 8.000 mieszkańców, to dopiero zobaczymy, co może konsekwentna i planowa polityka miejska zrobić z tych małych ośrodków, które powinny w sobie koncentrować handel, przemysł i rzemiosło. I dlatego też tu sądzę, że byłoby rzeczą właściwą, aby w dziedzinie planowania gospodarczego naszych drobnych miast zrobiono więcej, niż to, co miało miejsce dotychczas: pod względem architektury, pod względem zapoznawania się z miastami, które są w należyty sposób prowadzone, pod względem rozplanowania, no i pod względem środków. Przypuszczam, że jest to luka, która dziś daje silę już coraz wyraźniej odczuwać. Ilość miast upadających w Polsce liczyć można na dziesiątki, wtedy, kiedy powinny być tendencje odwrotne, tendencje rozwoju i podnoszenia. Myślę, że na okres najbliższy problem ten wysunie się w naszej polityce urbanizacyjnej na pierwsze miejsce. Wzrastanie tak gwałtowne miast dużych, jak to dziś ma miejsce — niektóre centra wzrosły w ciągu ostatniego 10-lecia o 30% i nawet więcej, wtedy, kiedy małe upadają, jest objawem niezdrowym. Nie mówię już o przemożnym wpływie politycznym nie zawsze pożądanym dużych centrów na to, co się w kraju dzieje, mówię o olbrzymim znaczeniu gospodarczym, które te małe miasteczka mieć mogą i mieć powinny. I dlatego zajęcie się szczególnie tym problemem, sądzę, że byłoby aż nadto na czasie.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Druga sprawa, którą chciałbym tu poruszyć, to problem żydowski. Nie jestem zwolennikiem rozstrzygania tego problemu w drodze gwałtu, krzyku, hałasu i bicia szyb. Z drugiej strony jest to bez wątpienia ten problem, który absorbuje dziś umysły i musi je absorbować i to zarówno ludności polskiej, jak niepolskiej, jak wreszcie i ludności żydowskiej. Mamy narastające liczne nowe pokolenie, które zaczyna wchodzić w życie, przeszło już przez szkołę polską, tłoczy się w niepodległym Państwie Polskim, chciałoby tworzyć nowe, odrębne niż dawniej warunki bytowania. Jakiż stan rzeczy to pokolenie zastaje? To pokolenie, które uważa, że jest przygotowane do tego nowego życia, niewątpliwie w znacznej mierze może tym zapatrywaniom odpowiadać, zastaje ośrodki istotnie mocno opanowane przez element żydowski. Jeżeli w Warszawie liczba Żydów wynosi 30%, w Białymstoku 43%, a w Łodzi 33%, jeżeli w rzemiośle są takie branże, gdzie element żydowski osiąga 85%, jak np. w cholewkarstwie, czy w czapnictwie — 97%, jeżeli widzimy, że w handlu. 52% świadectw przemysłowych było sprzedanych w ręce żydowskie, jeżeli w r. 1926 były miasta, jak np. Pińsk, gdzie tych świadectw przemysłowych 95% było sprzedanych Żydom, w Przemyślu 90%, w Wilnie 75%, to musimy sobie powiedzieć, że istotnie to młode pokolenie, które wchodzi w życie, natrafia na duże trudności. Ludność żydowska nie jest ludnością rolniczą Od wielu lat skazana na jedyne w swoim rodzaju peregrynacje i trudne przejścia, jest raczej ludnością, która się zajmuje innymi zawodami. Nawet w Palestynie według obecnych zestawień, ludność żydowska zajmuje się problemem rolniczym zaledwie w 14%.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#komentarz">(P. Sommerstein: W miarę rozwoju gospodarczego.)</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Otóż w Polsce oblicza się według statystyki, że 9% ludności żydowskiej zajmuje się rolnictwem, w Niemczech obliczenia te wypadają na 1,2%. W Polsce oblicza się, że 20.000 gospodarstw rolnych znajduje się w rękach żydowskich. Naród żydowski nie jest napewno narodem rolniczym. Dlatego też te większe skupiska w miastach i miasteczkach, koncentrujące w rękach żydowskich handel, rzemiosło i przemysł, powstają właśnie z tego tytułu. Emigracja żydowska, ciężkie przejścia, jakie ten naród przechodził w Italii w IX wieku, w Anglii w XIII wieku, w Niemczech i Francji w XIV wieku, wreszcie w Hiszpanii w XV wieku, stworzyły zeń w tych bardzo ciężkich warunkach naród właściwie przyzwyczajony do migracji w różnych okolicznościach.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">W Polsce również maimy tereny, gdzie zmiana stosunku procentowego ludności żydowskiej już następowała kilkakrotnie. O ile w niektórych dzielnicach Polski możemy stwierdzić w ciągu wieku XIX zwiększenie odsetku ludności żydowskiej, a to częściowo w związku z polityką caratu rosyjskiego, w innych natomiast widzimy objaw wręcz odwrotny — w ciągu tego samego wieku XIX znaczny odwrót. Bardzo ciekawe dane dotyczą województwa poznańskiego. A więc w r. 1797, według danych niemieckich, w Poznaniu było 25% ludności żydowskiej. W małym miasteczku jak Fordon w 1840 r. było 70% ludności żydowskiej. W takim miasteczku jak Swarzędz i Witków, które dziś liczą zaledwie 2, może 3% ludności żydowskiej, było 55–56%. A więc odbywał się exodus w ciągu XIX wieku, nawet w ciągu jego drugiej połowy, exodus prawdopodobnie nie połączony z wielkimi stratami materialnymi ze strony ludności, żydowskiej, a w każdym razie miało, to miejsce bez żadnego gwałtu, bez żadnych krzyków i bez żadnego ciemięstwa.</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#komentarz">(P. Sommerstein: I bez prześladowań?)</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Bez żadnych prześladowań. Podaję te cyfry jako przykład, że w danych warunkach, przy pewnej organizacji i przy pewnych możliwościach pewne przemiany w odsetku ludności żydowskiej są do osiągnięcia bez gwałtów i bez prześladowań.</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Słyszymy nieraz dzisiaj, że wśród ludności żydowskiej znajduje się talk wielka ilość ludności zamożnej. Procentowo istotnie wygląda to tak, że samodzielnych — według statystyki — jednostek wśród ludności żydowskiej jest 51%, pod względem klasy społecznej, nie-Żydów samodzielnie pracujących liczy się 24%. Czyli na pozór istotnie lepiej się mają jednostki należące do narodu żydowskiego.</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Bo nie dostają najemnej pracy, w szczególności w urzędach.)</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">W każdym razie statystycznie to tak wygląda, Obciąłbym jednak stwierdzić, że chyba nie ma narodu na terenie Rzeczypospolitej, gdzie byłyby różnice zamożności talk wielkie, jak właśnie w społeczeństwie żydowskim. Obok nędzy, która jest większa niż wśród społeczeństwa chrześcijańskiego, znajduje się o krok bardzo często majątek i bogactwa większe niż wśród społeczeństwa chrześcijańskiego, pochodzące bądź z umiejętnego lub szczęśliwego handlu, bądź z innych wyjątkowo szczęśliwych operacyj. A więc dysproporcje są wielkie.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Narzekania, które się słyszy nieraz, na wzrastający nacjonalizm ze strony polskiej, nie wiem, czy są uzasadnione. Wydaje mi się, że wzrastający nacjonalizm daje się zauważyć już pod koniec XIX wieku, już od początku XX wieku, zarówno u społeczeństwa polskiego, jak i społeczeństwa żydowskiego.</u>
          <u xml:id="u-52.12" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Poczucie narodowe nie jest to samo, co nacjonalizm.)</u>
          <u xml:id="u-52.13" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Przepraszam, poczucie narodowe może być bardziej spotęgowane i nie można porównywać poczucia narodowego Żydów z połowy XIX wieku z poczuciem narodowym w r. 1930.</u>
          <u xml:id="u-52.14" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Wtedy nie było u Żydów poczucia narodowego.)</u>
          <u xml:id="u-52.15" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Owszem, było również, tylko w mniejszej mierze. Otóż ten rozwój następował i zdaje mi się, że wzrastającemu poczuciu narodowemu z jednej strony zupełnie odpowiada wzrost poczucia ze strony drugiej, Narzekać — myślę — na to w szczególności nie można. Sądzę, że nikt z Polaków nie bierze za złe Żydom, że oni poczucie narodowe mają. Chodzi o to, żeby dziś te procesy, które stają przed nami, były rozwiązane w możliwie łagodny sposób i bez wstrząsów.</u>
          <u xml:id="u-52.16" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Bez wygłodzenia.)</u>
          <u xml:id="u-52.17" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Chodzi o to, by te wielkie problemy, które są przed nami, dały też możność ludności żydowskiej stanąć wreszcie jako narodowi na własnej ziemi, z własnym językiem. Tutaj zdajemy sobie wszyscy sprawę z tego, że problem palestyński nie załatwi sprawy żydowskiej, jest on tylko pewnym przyczynkiem. Zdajemy sobie sprawę z tego, że do tego problemu trzeba realnie podchodzić.</u>
          <u xml:id="u-52.18" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">P. Premier był łaskaw z tego miejsca powiedzieć temu dwa lata: Walka ekonomiczna i owszem. Były to słowa, które się żywym echem w całym społeczeństwie polskim i niepolskim odbiły. Panie Premierze, ale to za mało. Ta walka ekonomiczna ma za sobą ten efekt, że jednak pewne placówki przechodzą z jednych rąk do drugich rąk. Ci, którzy te placówki opuszczają, muszą mieć gdzie się podziać. Jeżeli chodzi o nasze wysiłki w kierunku ułatwienia emigracji zarówno polskiej, jak i niepolskiej, a w szczególności żydowskiej, te wysiłki wydają mi się w ostatnim okresie o wiele za małe. Wiemy, co pod tym względem robi Ministerstwo Spraw Zagranicznych, wiemy o staraniach p. Ministra Becka, ale czyż mamy skoordynowane wysiłki nawewnątrz już pod tym względem? Czyż nie mamy wyjątkowej rozbieżności w naszych czynnościach tutaj? Mały szczegół. Powiedzmy, młodzieniec żydowski, który chce wyjechać do Palestyny, ma możność wyjazdu, stara się o to przed odbyciem służby wojskowej. Na to mu mówią: Nie, ustawa przewiduje, że musisz odbyć służbę wojskową a dopiero potem możesz wyjechać. Zapytuję, poco kogoś zmuszać, kto chce się ekspatriować, a raczej wrócić do swego kraju ojczystego, bo chce wyjechać do Palestyny, poco narażać Skarb Państwa na koszt, bo om jest wtedy na utrzymaniu w wojsku i dopiero później może złożyć obywatelstwo. Przypuszczam, że byłaby na czasie pewna nowelizacja ustawy o obywatelstwie polskim na to, ażeby umożliwić załatwienie tego rodzaju podań na życzenie petentów już przed okresem służby wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-52.19" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeżeli chodzi o inne wysiłki zarówno w dziedzinie wymiany towarowej, jak i w dziedzinie dewizowej, wszystko to wydaje mi się dotychczas niedostatecznie skoordynowane i dlatego sądziłbym, że byłoby bardzo wskazane, ażeby mogło dojść do utworzenia podsekretariatu stanu do spraw emigracyjnych w Polsce. Rozstrzelenie tych agend pomiędzy Ministerstwem Opieki Społecznej, Ministerstwem Przemysłu i Handlu, Ministerstwem Skarbu, Ministerstwem Spraw Zagranicznych naprawdę tego kapitalnego problemu nie rozwiązuje.</u>
          <u xml:id="u-52.20" who="#komentarz">(Głos: Będzie nowy urząd, ale nic więcej.)</u>
          <u xml:id="u-52.21" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeżeli zaś chodzi o możliwości wyjazdów, to wielką pomocą mogą być w tych zamierzeniach i wysiłkach panowie koledzy tu w Sejmie oraz wysiłki organizacyj żydowskich na terenie Polski, i wysiłki organizacyj żydowskich, mających swoje centrale czy to w Londynie, czy to w New Yorku. Przypuszczani, że dla posunięcia naprzód tego tak niesłychanie ważnego i tak palącego problemu, jakim jest problem emigracji w ogóle, a emigracji żydowskiej w szczególności, nie może być pozytywnie rozwiązany bez ścisłego uzgodnienia i współpracy Rządu Polskiego, społeczeństwa polskiego i reprezentacyj żydowskich.</u>
          <u xml:id="u-52.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Olszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Wysoki Sejmie! Społeczeństwo polskie położyło już wielkie ofiary w dziedzinie normalizacji stosunków ukraińskich. Na ołtarzu tej normalizacji myśmy złożyli w ofierze jedną z najwspanialszych postaci ostatnich czasów — mam na myśli ś. p. Hołówkę. Nie można więc społeczeństwu polskiemu zarzucać, że nie przychodzi do społeczeństwa ukraińskiego z dobrą wiarą. Jeżeli padają głosy ostrzeżenia ze strony społeczeństwa polskiego, to wynikają one z braku zaufania w związku z zaobserwowaniem tych poczynań, jakie widzi społeczeństwo polskie, które zamieszkuje wspólne tereny. Jeżeli ze strony społeczeństwa ukraińskiego spotka się Rząd, społeczeństwo polskie z taką samą dobrą wiarą, jak ze strony społeczeństwa polskiego, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że okres normalizacji tych stosunków wejdzie na właściwą drogę.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#StefanBłażejOlszewski">Wysoki Sejmie! Obserwując administrację Państwa Polskiego, można stwierdzić jedną zasadniczą cechę, mianowicie brak decyzji ze strony administracji państwowej, jeżeli chodzi o najważniejsze rozstrzygnięcia gospodarcze i polityczne. Jeżeli minister nie jest w stanie sam w zasadniczych sprawach gospodarczych decydować, to to odbija się oczywiście stokrotnym echem w komórkach organizacyjnych, wywołując tam całkowity chaos i dezorganizację. Pozwolę sobie przykładami poprzeć tę tezę.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#StefanBłażejOlszewski">Mam na myśli sprawę elektryfikacji kraju. Jest ona monopolem przynoszącym wielkie zyski. O tę elektryfikację ubiega się i kapitał prywatny i jednocześnie związki samorządowe. Nie ma dotychczas w Rządzie zasadniczej linii, która by zdecydowała, w jakim kierunku ma iść rozwój elektryfikacji w kraju. Z punktu widzenia interesów społeczeństwa słusznym będzie pogląd oddania tej elektryfikacji w ręce samorządu, jednakże dotychczas toczą się pertraktacje, dochodzą do Ministerstwa, i sprawa nie zostaje w sposób definitywny rozstrzygnięta. Oczywiście to szkodzi i miastom naszym i samej elektryfikacji.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#StefanBłażejOlszewski">Drugim takim zagadnieniem jest sprawa samorządu. Mam tu na myśli zwłaszcza samorząd miejski. Z jednej strony mówi się, że miasta są przeznaczone do tego, by w najbliższej przyszłości wchłonąć w siebie nadmiar ludności wiejskiej, a z drugiej strony miasta przeciąża się czynnościami poruczonymi; bije to w miasta pod względem gospodarczym. Miasta nie są w stanie podołać aktualnym zadaniom życia codziennego, nic więc dziwnego, że kwestia tych zadań z zakresu poruczonego w stosunku do miast dotychczas należy właściwie do iluzji. Miasta zostały położone całkowicie, jeżeli chodzi o egzekucje, wszelkie uchwały miast, odnośnie samoistnych egzekucyj nie mają żadnego znaczenia, ponieważ egzekucje zostały powierzone urzędom skarbowym. Przytoczę kilka przekładów. Jedno z miast powiatowych skierowało do urzędu skarbowego 3000 wniosków egzekucyjnych, ponowiło wezwania i po upływie roku osiągnęło efekt kilkudziesięciu złotych. Oczywiście, że w tych warunkach budżety miast w dziedzinie nieścisłej, niesprecyzowanej, wolnej, jeżeli chodzi szczególnie o opiekę społeczną, ulegają stopniowej redukcji ku wielkiej krzywdzie szerokich warstw ludności.</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#StefanBłażejOlszewski">Niewłaściwą politykę w stosunku do samorządu miejskiego uprawia Bank Komunalny. Fundusze tego banku są przeznaczone na pomoc dla najbardziej potrzebujących miast, tymczasem Bank ten dysponuje swymi sumami w sposób dokładnie niewiadomy. Znam taki wypadek, że jeden z powiatów otrzymał kiedyś 90.000 zł zapomogi, powiat całkowicie samowystarczalny pod względem budżetowym, natomiast inny powiat, znajdujący się w wyjątkowo ciężkich warunkach gospodarczych, gdzie ludność znajduje się wobec groźby klęski głodu, otrzymał zaledwie 10.000 zł zapomogi. Zdaje mi się, że decyzja w tym kierunku zależy wyłącznie od tego, czy dany starosta potrafi około własnych interesów bardziej umiejętnie chodzić, czy mniej. Wydaje mi się, że właściwszym było by, aby fundusze związków komunalnych, których przeznaczeniem jest pomoc dla samorządów, znajdujących się w najbardziej krytycznym położeniu, przydzielane były do wydziałów wojewódzkich, które, lepiej znając teren, lepiej potrafiłyby nimi dysponować.</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#StefanBłażejOlszewski">Wysoko Izbo! Otrzymaliśmy wszyscy broszurkę, dotyczącą Związku Gmin. Byli członkowie zarządu tego Związku wysuwają w niej w stosunku do istniejącego obecnie zarządu szereg zarzutów, które, o ile by się okazały prawdziwe, powinny spowodować wkroczenie prokuratora, jeżeli zaś są nieprawdziwe, to oczywiście oszczercy powinni być ukarani. Opinia publiczna dotychczas nie otrzymała ani w jednym, ani w drugim kierunku odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-54.7" who="#StefanBłażejOlszewski">W ten sposób opinii publicznej nie można zostawiać bez odpowiedzi. Wydaje mi się, że czynniki państwowe powinny czym prędzej wejrzeć w tę sprawę. Albo prokurator, albo sprawa karna w stosunku do oszczerców.</u>
          <u xml:id="u-54.8" who="#StefanBłażejOlszewski">Chcę poruszyć jeszcze jedno zagadnienie. Rząd w sposób zupełnie niewłaściwy godzi się ze specjalną tendencją krzywdzącą dotychczas samorządy. Mianowicie w wielu wypadkach Rząd przerzuca na nie za cichą aprobatą pewne ciężary, które powinny mieć swoje załatwienie w budżetach państwowych. Samorządy zwłaszcza miejskie, chcąc zachować pewne komórki administracji państwowej, zmuszone są do budowania dla nich dużych gmachów, pokrywania szeregu kosztów i utrzymywania tych komórek administracyjnych, Pomiędzy samorządami miejskimi toczy się licytacja in plus, który samorząd jest w stanie większe sumy wyłożyć na utrzymanie większych komórek administracyjnych, tein je otrzymuje. Samorządy podejmują się tych czynności z krzywdą dla własnego zakresu działania. Znam samorząd, który wybudował luksusowe gmachy dla administracji państwowej z, takiego czy innego zakresu działania, ale dotychczas nie wybudował ani jednej szkoły. Uważam tę politykę państwową za niewłaściwą i Państwo winno czym prędzej z tym zerwać. Jeśli potrzeba gmachów dla administracji państwowej, to winno to znaleźć rozwiązanie w budżecie państwowym, a nie powinno być przerzucane na budżety samorządowe i tak borykające, się z wielkimi trudnościami.</u>
          <u xml:id="u-54.9" who="#StefanBłażejOlszewski">Taki sam brak przewodniej myśli politycznej stwierdzam również, jeśli chodzi o sprawy polityczne. W Polsce toczy się wielka walka o zorganizowanie i o wpływy w stosunku do 15% społeczeństwa polskiego, a eliminuje się mniejszości narodowe, włościan i robotników. Wydaje mi się, że nie może być mowy o właściwej normalizacji bez znalezienia wspólnego języka z największymi masami ludności polskiej. Dopóki tego języka się nie znajdzie, dopóty sprawa zjednoczenia narodu polskiego należeć będzie jedynie do dziedziny iluzji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Józef Kamiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#JózefKamiński">Wysoka Izbo! Przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie od rzeczy będzie zwrócić uwagę Panów i Wysokiego Rządu na położenie materialne naszych miast i miasteczek, znajdujących się w strefie nadgranicznej, a w szczególności na rubieżach zachodnich. Wydaje się może dziwne” że w czasie sygnalizowania pewnej poprawy ogólnej koniunktury gospodarczej szczególnie dużo i głośno się mówi o trudnościach finansowych i bezładzie gospodarczym miast. Zastanawiając się nad przyczynami tego zjawiska, z góry trzeba unikać powtarzającego się błędu traktowania wszystkich budżetów miast jakby jednego budżetu, czyli operowania globalnymi liczbami, dotyczącymi ogółu miast. Inny charakter i inne problemy istnieją na terenie miast czysto rolniczych, niż miast w okręgu przemysłowym. Są miasta, osiągające poważny dochód z majątku, ale gospodarka znacznej większości miast opiera się prawie wyłącznie, na daninach publicznych. Troską wielu miast jest rozwinięcie działalności inwestycyjnej, niektóre zaś nie mogą zrównoważyć swych wegetacyjnych zwyczajnych budżetów i zamykają je z roku na rok z niedoborami.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#JózefKamiński">Do tych ostatnich zaliczyć musimy, niestety, także miasta nasze na północnym Pomorzu, czyli na Kaszubach, gdzie upadek gospodarczy naszych miast w obliczu mocnego nasilenia mniejszości niemieckiej, zasilanej częstokroć od zewnątrz, wywołać musi niekiedy przygnębiające uczucie słabości i niższości. Jesteśmy co prawda na Kaszubach tym bezpośrednim zapleczem naszej wielkiej Gdyni, na którą z dumą patrzymy. Dopóki jednak to zaplecze nie znajdzie ścisłego powiązania z Gdynią w dziedzinie gospodarczej, w pierwszym, rzędzie przez rozbudowę należytej sieci komunikacyjnej, to jest kolejowej, drogowej i wodnej, tak długo wszelkie hasła o utworzeniu gospodarczo silnego zaplecza dla wielkiej Gdyni pozostaną pustymi frazesami i to powiązanie Pomorza z Gdynią będzie raczej tylko natury uczuciowej. Odnosząc się z całym szacunkiem i wielkim podziwem do naszego wielkiego dzieła — portu gdyńskiego, nie możemy z całym obiektywizmem nie stwierdzić, że dynamika pracy naszych miast i wsi na Pomorzu i szczególnie na Kaszubach stale się zmniejsza. Poszczególne warsztaty pracy zamyka się, a pozostałe redukują swoją działalność wytwórczą. Z dnia na dzień rośnie bezrobocie, które — trzeba to jasno i szczerze stwierdzić — nie jest objawem sezonowym, przejściowym, lecz posiada charakter wybitnie strukturalny. W takich warunkach stan finansowy naszych miast na pograniczu jest wprost rozpaczliwy, a los wsi kaszubskiej, dotkniętej zeszłoroczną klęską żywiołową, nielepszy. Ciężary natomiast, nakładane na samorządy, pozostają nie tylko te same, ale raczej wzrastają, jeśli się zważy, że w rozładowywaniu bezrobocia wymaga się — zwłaszcza od samorządów miejskich — wybitnego współdziałania. Gdzie jednak przy deficytowych budżetach niemożliwym jest zaspokoić bieżące i ustawowe zobowiązania, tam mowy być nie może o inwestycjach miejskich, dąjących możność zatrudnienia większej ilości bezrobotnych. Dlatego też apeluję do Wysokiego Rządu, względnie do p. Ministra Spraw Wewnętrznych, by te miasta na pograniczu zachodnim, w okolicy których nie przeprowadza się żadnych większych inwestycyj państwowych, otaczał szczególną opieką, udzielając miastom tym w porozumieniu z innymi ministerstwami resortowymi specjalnej pomocy finansowej.</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#JózefKamiński">Poruszając ten temat przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wychodzę iż założenia, że niedola naszych miast pogranicznych nie jest zagadnieniem ściśle gospodarczym i finansowym, lecz przede wszystkim też zagadnieniem ogólno-państwowym o charakterze wewnętrzno-politycznym. Pamiętać bowiem musimy, że maimy na Kaszubach nie tylko jedną granicę, tj. zachodnią, niemiecką, lecz z drugiej strony mamy także Gdańsk, a z natury rzeczy, jako pochodzący z tej dzielnicy, najlepiej wiem, z kim po drugiej stronie mamy do czynienia. Zdajemy sobie sprawę z tego, czym mniejszości naszej zaimponować można. Napewno nie słabością, obojętnie, czy to pod względem gospodarczym, czy też politycznym. Ludność kaszubska, zahartowana za czasów niewoli, częstokroć też zrozumieć nie może zbyt lojalnego niekiedy ustosunkowania się naszych władz do mniejszości niemieckiej, co wytwarza dziwną psychozę wśród społeczeństwa pomorskiego, szczególnie w północnych powiatach i co daje powód nieraz do fantastycznych wprost plotek i podejrzeń, których wykorzenić nie będzie można, dopóki sprawa ta — mam na myśli kwestię Gdańska — jasno wyświetlona nie zostanie. Wszelkie dotąd wygłaszane przez czynniki miarodajne na temat Gdańska enuncjacje na Kaszubach i na Pomorzu opinii publicznej dotąd nie zaspokoiły. I obserwując z bliska rozwój wypadków w Gdańsku, trudno nam dopatrywać się tylko nerwowości lub nieuzasadnionych alarmów. Również niezrozumiałym dla ludności pomorskiej i kaszubskiej zostanie fakt niedojścia do skutku w stolicy, dzięki interwencji władz, zebrania w kwestii gdańskiej, na którym zapowiedziany był udział b. ministra p. Zaleskiego i b. komisarza generalnego p. Strasburgera. Jeżeli dzisiaj w imię hasła podniesienia obronności Państwa konsolidować się ma cały naród, a w konsolidacji żywy udział brać pragną także Kaszubi, na temat przeze mnie przed chwilą poruszony nie może być między nami żadnych niedomówień. Sprawa musi być postawiona jasno i szczerze. Patriotyzm Kaszubów nigdy nie zawiódł i nie zawiedzie.</u>
          <u xml:id="u-56.3" who="#JózefKamiński">W końcu pragnąłbym jeszcze zwrócić uwagę na pewną chorobę społeczną, za Jaką uważam przerost organizacyjny, czyli inflację stowarzyszeń. Dochodzimy do absurdalności istnienia dziesiątek czy setek stowarzyszeń w osiedlach, nie przekraczających niekiedy paru tysięcy mieszkańców. Nie ulega wątpliwości, że cele, hasła, idee czy zadania organizacyj są niekiedy najszlachetniejsze i trudno im się z tego powodu przeciwstawiać. Zachodzi tylko pytanie, czy każdy z tych celów czy haseł wymaga dla ich realizacji tworzenia własnej organizacji, ciągnącej się od centrali stołecznej na górze, aż do kółek gromadzkich na dole. Gzy nie lepiej by było te same myśli względnie zadania realizować w ramach już istniejących stowarzyszeń o charakterze podobnym. Apeluję do p. Premiera, by tej hiperprodukcji organizacyjnej zechciał kres położyć. Warunki pracy społecznej na wsi lub małym miasteczku różnią się bardzo od warunków życia w milionowej stolicy, tak że zachowanie tej inflacji organizacyjnej w dołach jest tylko marnowaniem energii i wysiłków ludzkich oraz kosztów administracyjnych. Jestem przekonany, że zmniejszenie ilości komórek organizacyjnych na szczeblu wsi, gminy, miasteczka, a nawet powiatu przyczyni się w dłużej mierze do. uzdrowienia naszego życia społecznego. Musimy wreszcie dbać o to, by zasady organizacyjne były dostosowane do potrzeb naszego życia, a nie życie naginane do potrzeb tych stowarzyszeń. Uporządkowanie tych spraw uważam za rzecz również ważną i dla pracy społecznej pożyteczną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Dratwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#DominikDratwa">Wysoki Sejmie! Mam zamiar mówić o zagadnieniu niesłychanie ważnym, które jednak w dotychczasowej dyskusji w dostatecznej mierze poruszane nie było, mianowicie chcę mówić o stosunku Rządu i stosunku społeczeństwa do zagadnienia samorządu terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#DominikDratwa">Jak wielkie znaczenie posiada samorząd terytorialny w życiu całego narodu i społeczeństwa, możemy sobie zdać sprawę choćby z tego, że w okresie największego kryzysu, wtedy, kiedy najbardziej były skurczone budżety samorządu, to jednak suma ich wynosiła ponad 600 milionów zł. Nie jest rzeczą obojętną ani dla nas, jako dla parlamentu, ani dla całego społeczeństwa, jak taka olbrzymia kwota jest administrowana. Nie jest rzeczą obojętną dla rozwoju gospodarczego i dla rozwoju kulturalnego całego Państwa, jak funkcjonują komórki samorządu terytorialnego na wszystkich jego stopniach.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#DominikDratwa">Otóż trzeba stwierdzić, że to zagadnienie jednak nie jest doceniane należycie w Polsce i poprzednio koledzy, którzy tu poruszali te zagadnienia i którzy już naświetlili nieco stosunek Rządu do tych zagadnień, stwierdzili, że jeszcze stosunek Rządu do samorządu nie znalazł się na właściwej drodze i jeszcze pod tym względem są poważne braki. Świadczą o tym narzekania na niewłaściwy nadzór, na to, że nadzór staje się biurokratyczny, że w poważnej mierze szwankuje.</u>
          <u xml:id="u-58.3" who="#DominikDratwa">Jedynie brak czasu nie pozwala mi na to, żebym szczegółami się bliżej zajmował. Wspomnę tylko, że tak samo pozostawia dużo do życzenia stosunek do zagadnień finansowych samorządu. Ten stosunek jest jakiś dziwny. Nie ma jednolitego postępowania w Rządzie. Bardzo często poszczególne ministerstwa różnią się pod tym względem. Ale jeżeli nawet mógłbym powiedzieć, że stosunek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest przyzwoity i sitara się ono. co może dla samorządu robić, to jednak ze strony innych resortów, czy to w postaci projektów ustawodawczych, czy to w postaci takich czy innych zarządzeń idą tego rodzaju posunięcia, które samorząd obciążają finansowo bez żadnej rekompensaty. Nie ma uzgodnionej linii postępowania w stosunku do samorządu i dlatego też rodzi się gwałtowna potrzeba powołania do życia jakiegoś organu, który by te rzeczy koordynował, ażeby nie było posunięć, ustaw czy zarządzeń zaskakujących samorząd. Ale ponieważ zagadnienie powołania do życia Państwowej Rady Samorządowej będzie przedmiotem oddzielnej debaty, gdyż pod tym względem został wniesiony specjalny projekt, nad tym zagadnieniem nie zatrzymuję się dłużej.</u>
          <u xml:id="u-58.4" who="#DominikDratwa">Tak samo trzeba podkreślić, że nie została załatwiona dotychczas sprawa pracowników samorządowych. Cały splot tych zagadnień, dotyczący pracowników samorządowych, dotychczas nie został należycie w Polsce załatwiony, a przecież najbardziej nawet uprzedzony do tej grupy ludzi człowiek, musi przyznać, że w życiu samorządu, w życiu społeczeństwa odgrywają oni bardzo poważną role i stan niepewności, stan chaosu prawnego, jaki w tej dziedzinie istnieje, nie sprzyja wydajności ich pracy i nie sprzyja rozwojowi samorządu. Więc te rzeczy szwankują mocno, ale tu nad nimi nie zastanawiam się i tych rzeczy nie omawiam dlatego, że wymagałoby to. dłuższego czasu.</u>
          <u xml:id="u-58.5" who="#DominikDratwa">Chcę zwrócić uwagę na jeden odcinek, na jedną cząstkę zagadnienia samorządowego, w moim przekonaniu niesłychanie ważną. Miano wicie chodzi mi o działalność samorządu gromadzkiego. Jak Wysokiej Izbie wiadomo, samorząd ten powołany został do życia niedawno, bo w 1933 r., i ten samorząd, którego, niekiedy samorządom nawet nie nazywają, z trudem ustawowo został wprowadzony, bo nadmienić trzeba, że w ówczesnym parlamencie nie wszyscy się godzili na wprowadzenie samorządu gromadzkiego twierdząc, że to będzie niezgodne z obowiązującą Konstytucją, że to będzie się szkodliwie odbijało na zdolności płatniczej ludności i wysuwając Szereg innych zastrzeżeń. Osobiście należałem do najgorętszych zwolenników wprowadzenia samorządu gromadzkiego. Wydaje mi się bowiem, że fakt, iż ludność polska na olbrzymim obszarze Rzeczypospolitej, mianowicie na obszarze dawnego zaboru rosyjskiego, nie miała żadnego samorządu, bo samorząd gminny ówczesny nie może być przez nas nazwany samorządem w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż był całkowicie i kompletnie ograniczony przez władze rosyjskie, ten fakt odbił się niesłychanie szkodliwie na rozwoju gospodarczym, kulturalnym i oświatowym naszej wsi. Odbił się on szkodliwie nawet na psychice naszego ludu, bo lud nieprzyzwyczajony do pracy zespołowej, nie przyzwyczaił się do radzenia nad swymi sprawami. Tam rządził wszystkim z ramienia gminy sołtys, każda wieś czekała na jakiś rozkaz i nie myślała o tym, żeby sobie poprawić drogę, żeby sobie zbudować most, najbardziej drobne jakieś prace wspólne musiała wykonywać na rozkaz i na polecenie. Otóż, kiedy ten samorząd, czy ta namiastka samorządu została wprowadzona w 1933 r., wszyscy się cieszyliśmy, że nareszcie wieś nasza, otrzyma jakieś ramy organizacyjne, że zacznie radzić nad swymi sprawami, że to spowoduje znacznie szybszy postęp, intensyfikację życia wiejskiego i odbije się korzystnie na rozwoju naszej wsi. Jednak trzeba przyznać, teraz po kilku latach, że troszkę się zawiedliśmy. Samorząd gromadzki nie spełnił całkowicie pokładanych w nim nadziei. Gdybyśmy się chcieli zastanawiać nad przyczynami tego stanu rzeczy, to musimy stwierdzić, że istnieje ich kilka, a jedną z zasadniczych przyczyn jest to, na co przy uchwalaniu ustawy zwracaliśmy uwagę, na co. kilku kolegów kładło wielki nacisk, mianowicie brak ustawy, że samorząd gromadzki nie posiada właściwie mówiąc żadnych środków do swej dyspozycji, żadnych uprawnień. Tak się wtedy większość Sejmu bała okropnie, ażeby nie dać tych uprawnień radom gromadzkim, bo to miało być jakoby nowym ciężarem i miało znów osłabić siłę podatkową ludności. Oczywiście rozumowanie zupełnie błędne i niewłaściwe, bo. przecież tutaj chodzi o uprawnienia właśnie dla najniższych komórek samorządowych, dla takich ludzi, dla takiego zespołu ludzi, który najbardziej odczuwa każdy ciężar. To doprowadziło do tego, że rady gromadzkie w wielu wypadkach nie miały co robić. Niemożność uchwalenia jakiegoś chociażby niewielkiego ciężaru na rzecz potrzeb gromadzkich wyrządziła mam poważne, śmiem twierdzić, szkody. Dzięki temu nie mogliśmy wybudować np. wielu szkół czy domów ludowych. Znacznie większa ilość dróg, mostów i domów mogłaby była powstać. Stwierdzam na podstawie obserwacji i doświadczenia, że zaczyna się pewnego rodzaju współzawodnictwo pomiędzy radami gromadzkimi, ale one nic robić nie mogą. Mogę przytoczyć szereg wypadków, kiedy nie mogły gromady zbudować szkoły, bo im nie pozwalano i zatwierdzenia nie udzielano i nie pozwolono na samych siebie nakładać ciężarów. A tymczasem w wielu wypadkach ten zapał do pracy istnieje. Hamowanie tego i z punktu widzenia gospodarczego i z punktu widzenia kulturalnego jest rzeczą szkodliwą.</u>
          <u xml:id="u-58.6" who="#DominikDratwa">Drugą przyczyną niewątpliwie był sposób przeprowadzania wyborów do rad gromadzkich. Trzeba przyznać, że pod tym względem sprawa została zepsuta w sposób okropny. Przyznam się, że choć na dole blisko z tymi rzeczami stykam się, ale nie miałem wyobrażenia, jak w widu wypadkach wybory do rad gromadzkich nie wiadomo w imię czego i poco były przeprowadzane. Mógłbym przytoczyć szereg gromad, których samorządy gromadzkie i rady gromadzkie dlatego nie mogą nic zrobić, bo pozostali obywatele tej wsi nie chcą ich uznawać i niewątpliwie w tych wsiach, gdyby wybory były spokojnie przeprowadzone, to tych samych ludzi by wybrali, bo innych nawet nie było. Znam taki przykład, gdzie tylko o jednego człowieka chodziło, a wybrano radę w sposób dość sztuczny, kiedy normalnie wybory byłyby dały prawie ten sam wynik, ale miałyby ten dodatni efekt, że cała gromada, cała wieś z zaufaniem do rady gromadzkiej by się odnosiła, a rada gromadzka inaczej by się czuła, niż się czuje obecnie.</u>
          <u xml:id="u-58.7" who="#DominikDratwa">Przecież trzeba przyznać, że na skutek konkerencyj, zebrań, żądań, idących od dołu, były czynione próby w kierunku ożywienia pracy w radach gromadzkich. Trzeba przyznać, że na tym odcinku znowu były popełniane błędy, bo do tych spraw zabierano się nieco biurokratycznie. Bardzo często, w wielu powiatach zachęta do pracy polegała na tym, żeby były książki, żeby prowadzono odpowiednie zapisy, żeby formalności były załatwiane, tak jak gdyby praca w radiach gromadzkich na tym miała polegać, kiedy tam chodzi o podniesienie życia, o inicjatywę gospodarczą.</u>
          <u xml:id="u-58.8" who="#DominikDratwa">Dlatego też pozwolę sobie stwierdzić, że teraz, kiedy się zbliża okres wyborów do nowych rad gromadzkich, należy bezwarunkowo i w sposób stanowczy domagać się i prosić, ażeby te błędy zostały usunięte. A więc przede wszystkim, w moim przekonaniu, należy znowelizować ustawę ustrojową o samorządzie terytorialnym przez dodanie radom gromadzkim prawa opodatkowania się, nakładania na siebie pewnych świadczeń. Pamiętajmy przecież, że tu chodzi o 40 tysięcy komórek organizacyjnych, że tymi radami gromadzkimi pokryty jest teren całej Rzeczypospolitej, że przecież od tego, jak te rady gromadzkie będą funkcjonowały, w poważnej mierze zależy stan gospodarczy Państwa. Tych drobnych rzeczy lekceważyć nie można, bo przecież one mogą wpływać nawet na zewnętrzny wygląd wiosek naszych, na podniesienie się oświaty, na poprawienie stanu dróg naszych. Wysiłki drobnych komórek w sumie dadzą bardzo poważne rzeczy. Co najważniejsze, działalność rad żywa i właściwa, praca w radach gromadzkich odbije się na nastrojach w sposób wysoce dodatni. Strajki, awantury, ciągłe narzekania idące od dołu w poważnym stopniu by złagodniały, gdyby ludność czymś się zajęła, drobnymi sprawami, ale konkretnie. Nie wiem, czy Panowie zwrócili uwagę, ja to obserwowałem i stwierdzam, że te wszystkie rozruchy, niezadowolenia i fermenty są wywołane przez ludzi, którzy ciągle patrzą do góry, którzy nie potrafią w radach gromadzkich pracować, ani w kółkach rolniczych, nie potrafią spółdzielni utworzyć, do niczego nie są zdolni, ale ministrów chcą uczyć, jak się Polska rządzi, chcą się wybić i chcą dochodzić do władzy. Otóż energia ludu gdzieś przecie i w czymś wyżywać się musi i dobrze by było, gdyby właśnie ją skierować do pracy realnej, pożytecznej gospodarczo i kulturalnie, która będzie oddziaływać na psychikę naszego ludu. Ożywienie więc rad gromadzkich winno być naszym najważniejszym i najpilniejszym zadaniem.</u>
          <u xml:id="u-58.9" who="#DominikDratwa">Dlatego też chciałbym prosić o wniesienie takiej nowelizacji, albo jeżeli tego Rząd z takich czy innych względów uczynić nie może czy nie chce, to my z inicjatywy poselskiej odpowiedni projekt noweli do ustawy samorządowej wniesiemy. Ale w każdym razie trzeba w sposób bardzo stanowczy prosić o to, aby zbliżające się wybory były naprawdę w ten sposób przeprowadzane, żeby na ludność nikt nacisku nie wywierał. To ram niczym a niczym nie grozi, dobrze nawet będzie, jeżeli ludzie o różnych przekonaniach na terenie rad gromadzkich się spotkają przy budowie mostu, drogi, wspólnego domu, jeżeli się tam te różnice zaczną zacierać, bo kiedy zaczną zastanawiać się nad wspólnymi drobnymi, własnymi sprawami, to nawet powodu do tarć, do walk nie będzie. Przecież dzisiaj widzimy nieraz tak paradoksalne sytuacje, że w jednej wiosce ludzie są tak podzieleni z powodu różnych przekonań politycznych, że stają się sobie wprost wrogami. Niechby pracowali tam razem i niechby radzili razem nad swoimi sprawami, a niewątpliwie to wszystko oddziałałoby w poważnej mierze na uspokojenie naszej opinii. Dlatego też tak wielką wagę do tych rzeczy przywiązuję i z gorącym apelem pod adresem Rządu i pod adresem Pana Premiera zwracam się, ażeby z właściwą Mu energią przeprowadził te wybory, które trzeba będzie przeprowadzić w najbliższej przyszłości, bo za rok, a w niektórych okolicach półtora roku. Wtedy bowiem odniesiemy poważny sukces i wtedy naprawdę ludowi i wsi polskiej wyświadczymy wielką przysługę i przyczynimy się w poważnej mierze do intensyfikacji życia, do odrodzenia wsi, co przecież niewątpliwie dla Państwa ma wielkie znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-58.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wojtowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#WładysławWojtowicz">Wysoka Izbo! Mam wrażenie, że kol. referent Wojciechowski nie przysłużył się swoim przemówieniem dzisiejszym sprawie polskiej. Atak na ks. Metropolitę Szeptyckiego będzie zrozumiany w społeczeństwie ukraińskim jako atak na całe społeczeństwo i skutkiem tego normalizacja, której on też był niegdyś zwolennikiem, nie postąpi naprzód, ale owszem, będzie się cofać. Ta normalizacja pomyślana w 1935 r. jako kres bratobójczych walk między dwoma bratnimi narodami, mieszkającymi w Województwach południowo-wschodnich, ta normalizacja — zdaje mi się — że kończy swój żywot. Nie wiem, czy Polska na tym zyska, czy straci. Mam wrażenie, że Polska racja stanu, polski interes państwowy raczej na tym straci, aniżeli zyska, bo dla żadnego Polaka nie może być obojętną rzeczą, czy 30% naszej mniejszości chce budować z nami wielką mocarstwową Polskę, czy nie.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#komentarz">(Głos: Ale czy oni chcą?)</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#WładysławWojtowicz">Że ci ludzie chcieli, to widać z tego, że przystąpili do tej normalizacji.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#komentarz">(Głos: Ale czy szczerze?)</u>
          <u xml:id="u-60.4" who="#WładysławWojtowicz">Kolega nie wie, to Koledze w tej chwili powiem. Tu na tych ławach kilka czy kilkanaście lat temu siedzieli inni ludzie, którzy nie uznawali Państwa Polskiego, którzy mówili, że Wołyń czy wschodnia Małopolska jest okupowania przez Polskę, którzy wygłaszali inne przemówienia, aniżeli ci, tu obecni Ukraińcy, którzy oświadczają się za wszystkimi koniecznościami Państwa, którzy dają i zbierają składki na Fundusz Obrony Narodowej, którzy podają rękę do zgody narodowi polskiemu i chcą wspólnie iść na daleką drogę historyczną. Tysiąc lat nas związało razem. Tysiąc lat żyjemy wspólnie i wspólnie żyć będziemy i żaden Polak nie wyrzuci, Ukraińca, a żaden Ukrainiec z Małopolski wschodniej nie wyrzuci Polaka.</u>
          <u xml:id="u-60.5" who="#komentarz">(Głos: Pan w to wierzy?)</u>
          <u xml:id="u-60.6" who="#WładysławWojtowicz">Wierzę w to i statystyka wykazuje, że nie kurczy się tzw. polski stan posiadania, o którym się tak mówi na każdym wiecu, na każdym kongresie, na każdym zebraniu, pisze się w gazetach, te wszystkie rzeczy, w które Panowie wierzycie, te rzeczy są niezgodne z prawdą. Ani statystyka państwowa, ani statystyka prywatna nie wykazuje ubytku w stanie posiadania i nawet takie broszury pisane przez profesorów uniwersytetu są potem protestowane przez najrozmaitszych ludzi, albowiem one nie zgadzają się z istotną prawdą. Samo życie dokonuje tego, że żywioł polski tam istnieje, że żywioł polski jest silny i mocny, że żywioł polski nie tylko nie zanika, ale owszem, jeszcze twórcze siły wykazuje. A Panowie, jeżeli nie chcecie wierzyć w moje słowa, zajrzyjcie do miesięcznika „Drogi Polski”, gdzie p. Sasorski rozprawia się z broszurą pewnego profesora uniwersytetu, który należał tak sarno do tych, którzy na każdym kroku potrafią alarmować kraj o niebezpieczeństwie ukraińskim, o kurczeniu się polskiego stanu posiadania, nie zważając na to, że to robi duże wrażenie wewnątrz Państwa, ale jeszcze większe na zewnątrz. Co sobie pomyślą Anglicy, czy inne narody o nas, że my czujemy się jak mysz ma pudle na terenie Małopolski wschodniej, że my ciągle alarmujemy, że my ciągle boimy się czegoś.</u>
          <u xml:id="u-60.7" who="#WładysławWojtowicz">Niczego się tam nie boimy, jesteśmy gospodarzami, jesteśmy tym narodem, który Polskę zbudował, który jest właścicielem tego Państwa, a jednocześnie tym narodem, który nie chce być tylko w granicach etnicznych, który chce asymilacją państwową objąć wszystkie narody Polskę zamieszkujące. Bo dla nas nie jest obojętne w chwilach ciężkich dziejowo, czy będziemy mieli do dyspozycji 34 miliony ludzi, czy 22.]</u>
          <u xml:id="u-60.8" who="#komentarz">(Głos: Na pewno 22.)</u>
          <u xml:id="u-60.9" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli Pan mówi, że 22 miliony, to nie jest Pan daleko patrzącym Polakiem. Jeżeli Pan dąży do tego, ażeby naród rozporządzał tylko 22 milionami.</u>
          <u xml:id="u-60.10" who="#komentarz">(Głos: Ja nie dążę do tego, tylko twierdzę.)</u>
          <u xml:id="u-60.11" who="#WładysławWojtowicz">Powinniśmy dążyć do tego, ażebyśmy mieli do dyspozycji 34 miliony i będziemy je mieli.</u>
          <u xml:id="u-60.12" who="#komentarz">(Głos: I powtórzy się rok 1918 i obrona Lwowa.)</u>
          <u xml:id="u-60.13" who="#WładysławWojtowicz">Niechaj Pan zrozumie, że idea nasza wspólna, idea dalekosiężna tak Polaków, jak i Ukraińców jest w tym, ażebyśmy się trzymali za ręce przez cały pochód dziejowy. Mamy dużo na wschodzie do zrobienia; mamy szereg celów dalekich przed sobą. Wielka idea Jagiellońska, podjęta przez Marszałka Piłsudskiego, jeszcze nie wygasła w umysłach wszystkich Polaków, jeszcze wszyscy Polacy nie wyznają nacjonalizmu bojowego, takiego, jak niektórzy spośród nas. Jest jeszcze szereg ludzi, którzy sobie zdają sprawę z tego, że jeżeli w Polsce zwycięży nacjonalizm wojujący, jeżeli wszystkie mniejszości będziemy odtrącali od siebie, odrzucali, to jesteśmy pomniejszycielami Polski, to nie budujemy tej Polski wielkiej, tej mocarstwowej Polski, tylko będziemy budować tę małą Polskę i zasłużymy sobie kiedyś w historii na przezwisko tych ludzi, którzy się będą nazywali pomniejszycielami siły i potęgi Polski.</u>
          <u xml:id="u-60.14" who="#komentarz">(Głos: Zgódźmy się, żeby żołnierza polskiego nie puszczano na uroczystości.)</u>
          <u xml:id="u-60.15" who="#WładysławWojtowicz">Pan się kresami nie interesuje, Pan ich nie zna, jak będziemy mówili o województwie kieleckim, to ja z Panem będę dyskutować.</u>
          <u xml:id="u-60.16" who="#komentarz">(Głos: Dlaczego Pan będzie dyskutować, a ja nie mogę?)</u>
          <u xml:id="u-60.17" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli chodzi o to, że chłop ukraiński w 1935 r. dobrowolnie głosował na kandydata Polaka obok kandydata Ukraińca, to uważam, że to jest duży sukces Polski dlatego, że ci chłopi przecież bojkotowali wybory w 1928 r., byli przyzwyczajeni do tej separacji, dopiero od 1935 r. na podstawie tej normalizacji po raz pierwszy Polak otrzymał ukraińskie głosy.</u>
          <u xml:id="u-60.18" who="#komentarz">(Głos: Wojciechowski nie dostanie.)</u>
          <u xml:id="u-60.19" who="#WładysławWojtowicz">No zapewne wziął, ale następnych już nie dostanie.</u>
          <u xml:id="u-60.20" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-60.21" who="#WładysławWojtowicz">Z pewnością dostanie głosy staroruskie, to jest 2%.</u>
          <u xml:id="u-60.22" who="#komentarz">(Głos: Gułły.)</u>
          <u xml:id="u-60.23" who="#WładysławWojtowicz">Jeżeli chodzi o nastroje, panujące na terenie Małopolski wschodniej, muszę przyznać, że w ostatnich 2–3 łatach te na stroje znacznie się pogorszyły. Jeżeli chodzi o doły, o chłopa polskiego czy ukraińskiego, to tam nie istnieje ta walka, ona istnieje na górze, i zaraz powiem kto głównie tę walkę na tym terenie prowadzi.</u>
          <u xml:id="u-60.24" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-60.25" who="#WładysławWojtowicz">Niech tylko Panowie cierpliwie posłuchają, to Wam zaraz wszystko powiem. Jeżeli chodzi o ten stan dzisiejszego zaognienia, jakie tam istnieje, przyczyną było to, że te narody gwałtem, może wbrew im samym stawia się naprzeciw sobie z bronią u nogi; wskutek tego bezkrólewia, że się tak wyrażę, że nie było planu pracy społecznych organizacyj, że nie było żadnego planu mniejszościowego ze strony Rządu i nie wiadomo było, w jakim kierunku należy iść i co robić i naprawdę można powiedzieć, że każdy wojewoda i każdy starosta, inną politykę ukraińską robił. Wskutek tego powstało zamieszanie. Jest dziś duże zamieszanie, duże rozognienie i zajątrzenie spraw, a mówię to na podstawie ostatniego stanu.</u>
          <u xml:id="u-60.26" who="#WładysławWojtowicz">A teraz pragnę Panom Posłom przedstawić działalność niektórych organizacyj na tamtym terenie. Stwierdzam tutaj z góry, że jestem wrogiem szowinizmu ukraińskiego tak samo, jak i szowinizmu polskiego dlatego, iż uważam, że tak jeden szowinizm, jak i drugi jest szkodliwy i ze stanowiska państwowego należy oba zwalczać. I jeżeli chodzi o organizacje, działające na terenie Małopolski wschodnie, to w ostatnim roku powstała organizacja tzw. Komitetów Porozumiewawczych. Te Komitety Porozumiewawcze miały cele bardzo piękne, miały skupiać organizacje społeczne w tym kierunku, ażeby one uaktywniały element polski. Rzecz bardzo dobra i wskazana, rzecz potrzebna na tym terenie dlatego, aby ta ludność miała pewien plan, aby mogła się organizować pod względem kulturalnym i gospodarczym, żeby jej można dostarczyć pewnych środków. 2e te organizacje powstały, dobrze się stało. Jednak z biegiem czasu rozmaici ludzie, którzy byli działaczami tych organizacyj, nie umieli może tych rzeczy prowadzić, żywioły skrajnie nacjonalistyczne opanowały przeważnie te organizacje i użyły dla siebie jako platformy do owych wystąpień.</u>
          <u xml:id="u-60.27" who="#WładysławWojtowicz">Podam tutaj szanownym Panom Kolegom jeden taki wiec, bardzo charakterystyczny, z którego będziecie mogli sobie urobić przekonanie, jak inne podobne wiece wyglądały. Odbył się ten wiec 19 czerwca 1937 r. w Przemyślanach w województwie tarnopolskim. Na wiec ten zwołany w celu omówienia sytuacji politycznej, gospodarczej Polaków na terenie Małopolski wschodniej, zaproszona była przeważnie inteligencja, a z chłopów — wójtowie i sołtysi. Z Tarnopola z zarządu wojewódzkiego przybyło 3 referentów, którzy referowali, zresztą bardzo krótko, ale po nich zabrali głos mówcy, którzy bardzo wyraźnie i jasno określili swoje stanowisko w stosunku do niektórych rzeczy. Dopiero wówczas ci mówcy, którzy zabierali głos, nadali pewne nastawienie temu wiecowi, wytworzyli nastrój, który opanował to zebranie. Do tych mówców należał niejaki ks. Kaczorowski, który zaczął od powiedzenia takiego: „Rząd winien, że ziemia polska z dnia na dzień kurczy się, a Ukraińcy nam ją zabierają. Minister Poniatowski daje Ukraińcom ziemię, a pp. wojewodowie każą nam bratać się z Ukraińcami. W Rządzie siedzą wolnomyśliciele. Księża są prześladowani, bo nauczyciele są konfidentami policji. Naród polski jest zbyt cierpliwy. Słusznie powiedział ktoś, że to naród „idiotów”.</u>
          <u xml:id="u-60.28" who="#WładysławWojtowicz">Następny mówca ks. Kwiatkowski również przemawiał w ten sposób: „Rząd obsiedli doktrynerzy. Pan Poniatowski to zrobił, że tyle ziemi (demonstruje na mapie) Polska straciła. Mówi on, że to mu wszystko jedno, czy Polak ziemię kupi, czy Ukrainiec, byleby obszary dworskie zostały sparcelowane. Dla głupiej doktryny zatraca się majątek narodu. Taki minister, to zdrajca polskiej sprawy. Stawiam więc wniosek: Wiec polski w Przemyślanach żąda usunięcia Ministra Poniatowskiego.</u>
          <u xml:id="u-60.29" who="#komentarz">(Głos: W Berezie on jeszcze nie siedzi?)</u>
          <u xml:id="u-60.30" who="#WładysławWojtowicz">Nie, w Berezie jeszcze nie siedzi, ale owszem, chodzi po świecie i cieszy się nawet wielkim zaufaniem władz administracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-60.31" who="#komentarz">(Głos: Ten ksiądz?)</u>
          <u xml:id="u-60.32" who="#WładysławWojtowicz">Tak jest. Ale cały dowcip polegał na tym, kto referował na tym wiecu. Wiadomo, kto dał takie nastawienie ludności i wywołał taki nastrój. Oto, gdy po przemówieniach tych dwóch księży biedny człeczyna, prezes Strzelca zabrał głos i zaczął bronić tego „nieszczęśliwego Rządu” i zaczął prostować te kłamstwa, to zahukano go, zakrzyczano, a nawet wygwizdano, a następnie prawie odebrano głos i zmuszono, aby zeszedł z trybuny. A referentami byli — słuchajcie Panowie, bo to jest bardzo charakterystycznie, nie twierdzę, że ci panowie referenci to zrobili, ale zrobili ci księża, którzy po nich przemawiali. Referentami byli: pułkownik w służbie czynnej z Tarnopola, sędzia w służbie czynnej i nauczyciel gimnazjalny. To nie jest cementowanie elementu polskiego, bo polska ludność jest tam uświadomiona i doskonale zdaje sobie sprawę, że jest polską, że jest narodową.</u>
          <u xml:id="u-60.33" who="#WładysławWojtowicz">Zapomniałem jeszcze dodać, że starosta przez cały czas był obecny. Po przemówieniach nikt nie protestował, tylko jeden biedny człeczyna, któremu nie pozwolono mówić. Kiedy mówiono do jednego z dygnitarzy: Co to znaczy, — jak to, nikt nie zaprotestował przeciwko tym przemówieniom? — Odpowiedział: Nie chciałem przeszkadzać „konsolidacji narodowej”. Jeżeli to jest konsolidacja, to darujcie Panowie. Tak się urabia konsolidację na kresach w województwach wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-60.34" who="#WładysławWojtowicz">I teraz mam apel do Pana Premiera. Pan Premier jest odpowiedzialny za działalność administracji. Pan Premier jest tym człowiekiem, który powiedział, że chce, ażeby ta administracja była dzielna, tęga, ażeby ona szanowała prawo, żeby pilnowała porządku i ładu, żeby przede Wszystkim nie dolewała oliwy do ognia, tylko żeby łagodziła, postępowała w myśl polskiej racji stanu, by pilnowała, czy interes Państwa wymaga, ażeby on przemawiał na takim wiecu, czy nie. Wierzę, że tutaj) przyczynia się do tego to, że nie ma żadnej linii w kwestii mniejszościowej, że dotychczas właściwie nie wiadomo, w jakim kierunku i co należy robić, i o tyle ta administracja jest rozgrzeszenia. Ale z drugiej strony nie można do tego dopuścić, aby politykę na kresach i to w tym kierunku, robiła administracja państwowa. Jest to absolutnie niedopuszczalne. Jeżeli szczycimy się, że jest silna władza, to musimy to czuć, że na dole każdy urzędnik powinien być przede wszystkim nie reprezentantem jednego nacjonalizmu wojującego przeciw drugiemu, tylko reprezentantem interesu państwowego, on ma łagodzić walki i spory wewnętrzne, on ma dawać ten największy autorytet Państwa, on nie śmie podrywać zaufania do swego urzędu. Bo ci Ukraińcy, którzy stali pod Sokołem, a potem te wiadomości do nich doszły, co oni myśleli o tych ludziach, którzy to referowali i pozwolili, że ci dwaj księża to mówili? Ja będąc na miejscu Ukraińców, nie miałbym zaufania do tego sędziego i nie miałbym zaufania do tego starosty,...</u>
          <u xml:id="u-60.35" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
          <u xml:id="u-60.36" who="#WładysławWojtowicz">...który ani słowa przez cały czas nie pisnął, nie miałbym zaufania, bo ten starosta winien był pilnować interesu Państwa. Jeżeli politykę ma administracja prowadzić, to niech prowadzi ją p. Premier. Talk jak powiedział Marszałek Rydz Śmigły: „Jeżeli chodzi o politykę, to ja ją będę prowadził”.</u>
          <u xml:id="u-60.37" who="#WładysławWojtowicz">I zgadzam się z p. Ministrem Kasprzyckim, że mundur winien być szanowany przez wszystkich obywateli, czy to jest Ukrainiec, czy Polak, że ten mundur wojskowy wysoko cenimy, że armia jest naszym największym skarbem i my chcemy, żeby ta armia zaskarbiła sobie miłość i szacunek mniejszości jak i większości Polaków.</u>
          <u xml:id="u-60.38" who="#WładysławWojtowicz">I dlatego bardzo bym prosił, ażeby tych rzeczy nie rozróżniać w ten sposób, że praca społeczna jest co innego, a polityczna co innego. U nas na kresach robola społeczna i polityczna to jest prawie jedno i to samo. Będzie dobrze, jeżeli będzie ktoś, kto będzie regulował kwestię mniejszości, kto będzie dbał o to, ażeby była jednolita linia w Państwie, ażeby ta linia była przestrzegana, ażeby wszyscy urzędnicy wiedzieli, czego mają się trzymać. Do tego winna być powołania jakaś instytucja przy Prezydium Rady Ministrów, która by się tylko sprawami mniejszości zajmowała. Podsekretariat Stanu przy Prezydium Rady Ministrów jest tym, który będzie te rzeczy załatwiał. Problemat mniejszości w Polsce jest bardzo ważnym. Od rozwiązania jego zależy potęga Rzeczypospolitej, zależy to, żebyśmy każdej chwili mogli sobie powiedzieć, że jesteśmy wielkim, potężnym mocarstwem. A chwile dziś są bardzo ciężkie. My musimy dbać o to, ażeby naród nie tylko się konsolidował wewnątrz, ale żeby konsolidowało się Państwo.</u>
          <u xml:id="u-60.39" who="#komentarz">(Głos: W tej chwili Pan podkopuje zaufanie do sędziów i starostów.)</u>
          <u xml:id="u-60.40" who="#WładysławWojtowicz">Ja nie podkopuje, tylko oni sami podkopali zaufanie do siebie.</u>
          <u xml:id="u-60.41" who="#WładysławWojtowicz">Jeszcze o jednej sprawie chcę pomówić. Cały kraj jest zgodny z. tym, że ordynacja wyborcza do Sejmu i Senatu powinna być zmieniona. Z tego wszyscy dokładnie zdajemy sobie sprawę. Ta ordynacja wyborcza nie zdała egzaminu. Na tysiącach najrozmaitszych wieców chłopi i robotnicy domagają się, ażeby ordynacja wyborcza została zmieniona, i to w duchu jak najbardziej demokratycznym. Naród, jeżeli chodzi o chłopów, musi wreszcie przyjść do głosu, naród ten musi mieć współudział w rządach, musi rządzić. Proszę Panów, na nasze miejsce muszą przyjść ci, których oni poślą.</u>
          <u xml:id="u-60.42" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-60.43" who="#WładysławWojtowicz">To nie uchroni Pana.</u>
          <u xml:id="u-60.44" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-60.45" who="#WładysławWojtowicz">Owszem, ja chętnie się zgodzę paść ofiarą. Jeżeli ordynacja wyborcza będzie zmieniona, mam wrażenie, że ci ludzie, którzy po nas przyjdą, ta demokracja polska porozumie się z demokracją ukraińską, te obie demokracje bardzo łatwo się porozumieją, i pójdą wspólną drogą dziejową ku wielkiej potężnej Polsce i ku Ukrainie.</u>
          <u xml:id="u-60.46" who="#komentarz">(Oklaski. Głos: Niech Pan to powie Szeptyckiemu.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wysoka Izbo! Żyjemy obecnie w okresie wprowadzania w życie wielkiego programu, mającego na celu kapitalną przebudowę struktury gospodarczej Polski. Jeśli jednak praca nasza ma przynieść konkretne rezultaty, a zgodzić się musimy wszyscy, że musi ona je osiągnąć, to całą przebudowę Polski prowadzić musimy na płaszczyźnie jak najszerszej, obejmującej całość wachlarza zagadnień z gospodarstwem związanych. Ominięcie jednego składnika tego wachlarza może przynieść niebezpieczeństwo dla wyników ostatecznych, do czego nie wolno nam dopuścić.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#RobertJahodaŻółtowski">Za jeden z takich składników i zagadnień, do którego, rozwiązania jak najszybciej musimy przystąpić, uważam przebudowę naszej struktury społecznej w sensie osiągnięcia należytej równowagi między wsią a miastem polskim. Hierarchia tego zagadnienia jest wysoka i nie sposób wyobrazić sobie realizacji programu podniesienia kraju i jego młodej ludności bez równoległego rozwiązywania problemu miejskiego.</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#RobertJahodaŻółtowski">Dwaj przedmówcy poruszyli temat miast, jednak uważam, że mogę go i ja poruszyć, tym bardziej, że kładę łoi w innej płaszczyźnie. Jesteśmy krajem bezwątpienia rolniczym, jednak rozwój kraju wymaga harmonijnego uwzględnienia rozbudowy życia tak wiejskiego jak i miejskiego, gdyż w przeciwnym razie otrzymamy w wyniku rachityczną strukturę — właśnie taką, jaką posiada Polska obecnie. Dziedzictwo dawnych czasów, dziedzictwo dawnej w Polsce antymiejskiej polityki, musimy nie tylko bezpowrotnie odrzucić, ale i w jak najszybszym tempie naprawić.</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#RobertJahodaŻółtowski">Przemyśl, rzemiosło, handel przede wszystkim rozwija się w miastach i miasteczkach, będących w ten sposób terenem rozbudowy tego składnika gospodarki krajowej, o którym najwięcej się dzisiaj mówi, terenem, na którym jedynie wzrastać będzie potencjał uprzemysłowienia, a więc i obronności. Uznaję w pełni ciężar gatunkowy rozwoju wsi polskiej w naszym organizmie państwowym. Wziąć jednak należy pod uwagę, że kraje o strukturze czysto rolniczej mają z reguły niższy dochód na głowę swej ludności, niż kraje uprzemysłowione o należycie rozwiniętym umiastowieniu. W Polsce jedynie 27% ludności żyje w miastach i oczywiście dochód społeczny miast jest większy, niż wsi, stąd płynie ten niski ogólny nasz dochód społeczny.</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jeśli mamy ogólny dochód społeczny w Polsce podnieść, to w pierwszym rzędzie drogą intensyfikacji produkcji rolnej, przy traktowanym łącznie wzroście rynku zbytu dla wsi, a więc rozbudowie i ożywieniu życia miejskiego. Zbędne są modne u nas ongiś spory, ozy Polska ma być rolnicza, czy przemysłowa. Polska musi być rolniczo-przemysłowa! i w tym kierunku winny iść nasze wysiłki. Rozwój miast da zbyt produkcji wsi, wzmocnił ją gospodarczo, otwierając tym samym nowe rynki zbytu dla przemysłu. Rozwój miast jest więc w Polsce konieczny dla należytego przeprowadzenia akcji uprzemysłowienia i wchłonięcia miliomów niezatrudnionych rąk roboczych ze wsi i przyniesie bez żadnych wątpliwości wzrost dochodu narodowego ogółu ludności. Siła Państwa wzmocni się w ten sposób, opierając się na harmonijnie zbudowanej strukturze społecznej i powiązaniu wzajemnych interesów silnych miast i silnej wsi.</u>
          <u xml:id="u-62.5" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jako pewnik wysunąć więc można stwierdzenie, że w Polsce konieczne jest prowadzenie konsekwentnej polityki miejskiej i że w hierarchii potrzeb naszych konieczność ta stoi na jednym z. pierwszych miejsc.</u>
          <u xml:id="u-62.6" who="#RobertJahodaŻółtowski">Nie tylko jednak względy gospodarcze, o których wyżej mówiłem” zmuszają nas do zwrócenia uwagi specjalnej na rozwój umiastowienia Polski. Grają tu także względy społeczne, kulturalne i państwowe.</u>
          <u xml:id="u-62.7" who="#RobertJahodaŻółtowski">Na społeczne aspekty zagadnienia położyć należy specjalny nacisk. Miasta zawsze i wszędzie są siedzibą warstw tak zwanych średnich, a więc drobnych i średnich przemysłowców, rzemieślników i kupców. Warstwa ta jest jedną z najbardziej wartościowych w strukturze Państwa, bo posiada cechy przedsiębiorczości, dynamizmu gospodarczego, oszczędności a jednocześnie umiarkowania w poglądach społeczno-politycznych. Klasy średnie są zawsze synonimem spokoju, umiarkowania, rzetelnej codziennej pracy. Tych Warstw w Polsce skutkiem wiekowych zaniedbań nie było. Dzisiaj nie wolno nam powtarzać krótkowzrocznej polityki sprzed lat, lecz przeciwnie, klasy średnie musimy wytwarzać, musimy je popierać.</u>
          <u xml:id="u-62.8" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wreszcie, jeśli chodzi o zagadnienia kultury, to stwierdzić trzeba, że wielkie prądy kulturalne płyną z miast, czerpiących może z elementów kultury wiejskiej, ale przetwarzających je samoistnie wysiłkiem myśli i ducha na zdobycze kultury w jak najszerszym znaczeniu, otwierając nowe, nieznane dotąd perspektywy przed narodem, wskazując na drogi rozwoju i promieniując na inne narody i państwa. Postęp kulturalny, artystyczny, naukowy, czy cywilizacyjny jest prawie zawsze dziełem ośrodków miejskich. Jeśli one są słabe, to i wkład narodu do ogólno-ludzkiego postępu kultury musi być niewielki. A do tego, jeśli chodzi o Polskę, dopuścić nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-62.9" who="#RobertJahodaŻółtowski">Nie. potrzebuję przed Wysoką Izbą przedstawiać tych wszystkich przyczyn, które złożyły się na obecny smutny stan naszych miast, na zachwianie równowagi między rozwojem polskiej wsi i polskich miast; przyczyny te są powszechnie znane. Chodzi mi raczej o co innego, chodzi o skrystalizowanie wyraźnych zasad polityki miejskiej i konsekwentne jej realizowanie.</u>
          <u xml:id="u-62.10" who="#RobertJahodaŻółtowski">Polityka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych iść winna po linii zachowania równowagi między wsią a miastami, więc w dzisiejszym stanie rzeczy po linii pomocy i ułatwienia miastom ich rozwoju. W dziedzinie gospodarczej dążyć musimy do zapewnienia miastom i miasteczkom prowadzenie akcji gospodarczej, do jakiej są predystynowane, a więc rozbudowy przemysłu, rzemiosła i handlu. Interes producenta miejskiego nie może być traktowany gorzej niż wiejskiego, z uwzględnieniem oczywiście ogólnego interesu kraju. Dotychczas nie zawsze i nie wszędzie interes miast i ludności miejskiej był należycie respektowany. W dziedzinie społecznej polityka w odniesieniu do miast iść winna w kierunku umożliwienia rozwoju warstw średnich o charakterze wyraźnie polskim. Miasta polskie muszą być miastami polskimi z ducha i z działalności, a nie zbiorowiskami obcej narodowo lub kulturalnie ludności. Ułatwić należy tworzenie się polskiego stanu średniego. Wreszcie w dziedzinie kulturalnej spodziewam się, że polityka Rządu pójdzie w kierunku ułatwienia i poparcia wysiłków ludności miejskiej w jej działalności na polu nauki, sztuki itp. i to nie tylko w wielkich miastach, lecz i w mniejszych miasteczkach, by w ten sposób życie kulturalne zabiło żywszym tętnem w całym kraju. Miasta muszą przestać być elementem, który zlekka tylko bierze się pod uwagę. Muszą stać się żywym, produkcyjnym składnikiem czysto polskiego gospodarstwa, struktury społecznej i kultury.</u>
          <u xml:id="u-62.11" who="#RobertJahodaŻółtowski">I w tej właśnie dziedzinie gospodarczej, takim rażącym przykładem bezplanowości jest tzw. finansowa pomoc dla ruchu budowlanego, po której spodziewano się szczególnie dużo ostatnio, a mianowicie, że zaspokoi popyt na drobne mieszkania jedno i dwupokojowe, gdzie biedota zniszczona kryzysem oraz bezrobotni zamieszkują masami po przedmieściach nory lub budy sklecone, w warunkach najprymitywniejszych. Napływ elementu robotniczego ze wsi i osiedli wymaga, bacznej opieki nad ruchem budowlanym, gdyż jest to jedyny wielki warsztat prywatny, gdzie rzesze robotnicze i rzemieślnicze znajdują pracę i zarobki. Ograniczenie tego ruchu powoduje natychmiast bezrobocie, załamanie warsztatów rzemieślniczych i przemysłu budowlanego. A tymczasem ta polityka finansowo-budowlana wygląda tak, że kredyty budowlane Banku Gospodarstwa Krajowego zostały w stosunku do r. 1937 obniżone, a procenty od pożyczek silnie podniesione (z 5 1/2% na 6 1/2%). Ponadto przepisy budowlane i wymogi z uwagi na potrzeby LOPP silnie obostrzone, choć jeszcze nie ustalone konkretnie.</u>
          <u xml:id="u-62.12" who="#RobertJahodaŻółtowski">Z zagadnieniem budowlanym łączy się ściśle sprawa rezolucji uchwalonej przez Sejm w roku ubiegłym na sesji jesiennej, wzywającej Rząd, aby w przepisach o nadzorze policyjno-budowlanym wydał zarządzenie o składaniu deklaracyj przez wykonawców robót budowlanych. Proszę Pana Ministra, aby zgodnie ze stanowiskiem Ministra Przemysłu i Handlu spowodował zmianę odnośnego artykułu w tym sensie, ażeby przed przystąpieniem do wykonywania robót, wymienionych w art. 333 i 334 ustawy budowlanej, osoba podejmująca się samoistnego wykonywania robót murarskich i ciesielskich winna była złożyć władzy policji budowlanej deklarację o podjęciu się wykonywania i odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-62.13" who="#RobertJahodaŻółtowski">Również jedną z takich spraw drobnych, a kolących życie gospodarcze miast jest fakt, że gminy szukając rozmaitych źródeł dla Załatania budżetu nałożyły opłaty od szyldów, napisów, reklam, gablot itp., co dla życia gospodarczego jest wielkim ciężarem.</u>
          <u xml:id="u-62.14" who="#RobertJahodaŻółtowski">Nie będę już poruszał takich kapitalnych zagadnień jak kwestia finansów miast, ich samorządu pełnego, opieki społecznej, gdyż mają być one tematem dalszych rozważań. Nie wątpię, że polityka wewnętrzna uzna politykę miejską za jeden ze swych czynników i jeśli dotychczas były w tej dziedzinie znaczne nawet zaniedbania, zostaną one zlikwidowane i przyczyniając się do rozwoju miast, Rząd położy najlepszy i najtrwalszy fundament do przebudowy gospodarczo-społecznej struktury naszego kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#WasylMudryj">Zarządzam przerwę na 15 minut.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 19 min. 58 do godz. 20 min. 24.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#TadeuszSchaetzel">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-64.1" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Szymanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoki Sejmie! Na posiedzeniu Komisji Budżetowej przy omawianiu zagadnienia mniejszości narodowych p. Prezes Rady Ministrów powiedział: „Naród polski winien w sobie wzbudzić wysoką świadomość, że od jego stosunku do mniejszości narodowych zależą w znacznym stopniu losy Polski”. Dalej, mówiąc o obowiązkach mniejszości narodowych, p. Prezes Rady Ministrów powiedział, że mniejszości powinny być lojalne, ale lojalne czynnie, nie zaś biernie. I wreszcie, mówiąc o roli Rządu, podkreślił, że Rząd „musi stać stale i ciągle niezmiennie powyżej wszelkich konfliktów i zadrażnień dnia codziennego.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#GenadiuszSzymanowski">Rząd musi patrzeć na dalekiej cele państwowe i je regulować”. Znamienne słowa!</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#GenadiuszSzymanowski">Jakże tedy na tle tego zupełnie wyraźnego, a wszystkich obowiązującego stanowiska Szefa Rządu wygląda rzeczywistość mniejszości białoruskiej? P. Prezes Rady Ministrów, przemawiając wówczas, zupełnie słusznie podkreślił działanie dwu czynników w ułożeniu stosunków między daną mniejszością a większością w Państwie. Tymi czynnikami są: społeczeństwo polskie i Rząd. Jeżeli chodzi o społeczeństwo polskie, rdzenne, autochtoniczne na ziemiach białoruskich, to z całą przyjemnością stwierdzam z tego wysokiego miejsca, że zarówno w wyższych warstwach tego społeczeństwa, jak w całym przecięciu do samego dołu potrzeby ludności białoruskiej zawsze znajdują wiele zrozumienia. W szczególności muszę to powiedzieć i z przyjemnością podkreślić w odniesieniu do przedstawicieli społeczeństwa polskiego w obu Wysokich Izbach. Zatem ze strony społeczeństwa polskiego, z bardzo nielicznymi wyjątkami, które raczej podkreślają regułę, nie nasuwają się żadne zastrzeżenia. To samo muszę powiedzieć o stosunku centralnych władz państwowych.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#GenadiuszSzymanowski">Z przyjemnością pragnę podkreślić, że ilekroć zwracałem się z poszczególnymi sprawami, dotyczącymi mniejszości białoruskiej lub wyznania prawosławnego, do Pana Prezesa Rady Ministrów czy do jego współpracowników w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, zawsze znajdowałem zrozumienie i prawie zawsze uzyskiwałem załatwienie tych spraw, które przedstawiałem, albo też przekonano mniej, że moje stanowisko jest błędne, wówczas poddawałem je rewizji.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#GenadiuszSzymanowski">Jednakże, proszę Wysokiej Izby, sprawa przedstawia się prawie biegunowo odmiennie, jeżeli wyjdziemy na teren, jeżeli wyjdziemy do rzeczywistości, do sposobów i metod rządzenia administracji w terenie. Ja bym określił to w ten sposób, może nieco obrazowo, że o ile u góry można znaleźć pełny dech, to o tyle czym się schodzi niżej na dół, tego tchu brak. Nie będę się doszukiwał przyczyn tego zjawiska, bo zresztą ograniczenie czasu przemówień nie pozwala na to, powiem jedynie, że nie tylko na odcinku mniejszości, ale w całokształcie rządzenia, mamy do zanotowania, że każdy wojewoda, niemal każdy wojewoda — robię tę maleńką poprawkę — uważa się za bardziej kompetentnego i autorytatywnego rzecznika niż Minister i prawie każdy starosta jest większym panem niż wojewoda.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#GenadiuszSzymanowski">Na odcinku ustosunkowania się administracji państwowej do mniejszości białoruskiej mamy do zanotowania taki fakt, że niektórzy przedstawiciele administracji państwowej mówią, iż Białorusinów w Polsce wcale nie ma, są tylko Polacy wyznania prawosławnego. To znakomicie upraszcza zadanie tych wysokich administratorów, bo żeby osiągnąć te cele, które stawia p. Prezes Rady Ministrów, żeby spowodować czynną postawę wszystkich Białorusinów wobec Państwa, przecież trzeba pracy, trzeba nakładu energii i wielkich wysiłków, a powiedzieć, że nie ma Białorusinów, to odrazu załatwia sprawę.</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#GenadiuszSzymanowski">Ten przykry stosunek rozciąga się następnie nie tylko na narodowość, ale i na wyznanie. Już dziś z zupełnie innym nastawieniem podchodzi administracja państwowa do obywateli wyznania prawosławnego, niż do obywateli wyznania rzymsko-katolickiego. Dzisiaj już wszyscy w terenie mówią, już to przeniknęło w świadomość szerokiego ogółu, że prawosławnym robi się trudności przy nabywaniu ziemi. I żeby jeszcze z tego tytułu można było osiągnąć jakieś rezultaty, żeby można było uchronić stan posiadania obywateli wyznania rzymsko-katolickiego, ale przecież na naszych ziemiach reforma rolna jest bardzo zaawansowana, parcelować już prawie nie ma czego, nie ma więc czego chronić przed przechodzeniem w ręce obywateli innego wyznania. W ten sposób wprowadza się tylko niepotrzebnie moment wielkiego zadrażnienia. Następnie prawosławnym utrudnia się wstępowanie na posady rządowe czy samorządowe, utrudnia się uzyskanie mandatów samorządowych, a nawet przyjmowanie na kursy. Mieliśmy w zeszłym roku wypadek, gdy organizowano kursy przeszkolenia straży leśnej, mimo że na naszym terenie większość straży leśnej rekrutuje się z miejscowej ludności prawosławnej, na kursy na stu kilkudziesięciu kandydatów przyjęto zaledwie 1 czy 2 kandydatów prawosławnych. Był również taki wypadek, że komisarz ochrony lasów ingerował u właściciela, gdy ten przyjął gajowego wyznania prawosławnego.</u>
          <u xml:id="u-65.7" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoka Izbo! Ten stosunek, o którym z przykrością mówię, stwarza atmosferę jakiegoś upośledzenia dla nas prawosławnych. I czyż w takiej atmosferze można mówić o „dalekich celach Państwa”, które przed nami stawia p. Prezes Rady Ministrów? Obserwując te metody rządzenia ma się wrażenie, że administracja rządzi nie na odwiecznym dziedzictwie Polski, lecz na Jakiejś okupacji, która lada chwila może się skończyć. To wprowadza bardzo niebezpieczny moment niepewności w nasze stosunki.</u>
          <u xml:id="u-65.8" who="#GenadiuszSzymanowski">Otóż z tego wysokiego miejsca zwracam się do Wysokiej Izby i do całego społeczeństwa z ostrzeżeniem, że tego rodzaju metody rządzenia są bardzo niebezpiecznie dla Państwa, szczególniej wziąwszy pod uwagę, że stosowane są na eksponowanych na wschód kresach Państwa. I do Pana Prezesa Rady Ministrów pozwolę sobie zwrócić się z apelem, żeby w miarę możliwości był łaskaw wejrzeć w te stosunki i metody rządzenia i atmosferę panującą u nas trochę przewietrzył.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Gauza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#CzesławGauza">Wysoki Sejmie! W rozległym resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dziedziną, która wywołuje bodaj najżywsze zainteresowanie obywateli, są sprawy samorządowe. W roku bieżącym upływa 5 lat działania naszej ustawy o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorialnego, która stanowi pierwszą kodyfikację ustroju samorządu terytorialnego. Kończy się też kadencja organów samorządu miejskiego, po raz pierwszy na podstawie tej ustawy wybranych. Mając możność obserwowania w tym okresie funkcjonowania samorządu na jego trzech szczeblach, pozwolę sobie omówić kilka poczynionych w tym okresie spostrzeżeń co do działania tej ustawy pod kątem jej dogodności dla życia mniejszych miast.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#CzesławGauza">Wydaje mi się, że ustawa samorządowa w swoim dążeniu do ujednolicenia samorządu na obszarze całego Państwa posunęła się za daleko. Nie uwzględnia ona wystarczająco poważnych różnic. strukturalnych pomiędzy poszczególnymi ziemiami oraz różnej tradycji poszczególnych samorządów na tych ziemiach. Szkodliwym dla ziem o wyższym poziomie gospodarczym, jak dla województw zachodnich, wydaje się postanowienie ustawy samorządowej, powierzające nadzór nad samorządem w miastach niewydzielonych z powiatowego związku samorządowego wydziałowi powiatowemu zamiast województwu, jak bywało dawniej. Na ziemiach zachodnich bowiem już małe miasta, liczące niekiedy parę tysięcy mieszkańców, wykazują stosunkowo wysoki rozwój gospodarki miejskiej z przedsiębiorstwami i zakładami, jak elektrownia, gazownia, rzeźnia, wodociągi, kanalizacja itd. Inspektorzy samorządowi wydziałów powiatowych natomiast, mający w zasadzie do czynienia z licznymi gminami wiejskimi, które takich przedsiębiorstw nie posiadają, nie są z zakresem badania tego działu należycie obeznani i skłonni są do patrzenia na gospodarkę miasta jak na gospodarkę gminy wiejskiej. Wywołuje to w praktyce różne nieporozumienia i tarcia, które ujemnie się odbijają na gospodarce miejskiej. Tak samo przedstawia się rzecz z kontrolą finansów miejskich przez rachmistrza wydziału powiatowego. Nieznajomość gospodarki miejskiej sięga tak daleko, że w budżecie miejskim skreśla wydział powiatowy opłatę za, nocny telefon dla elektrowni miejskiej, która energię elektryczną otrzymuje z zakładów elektrycznych, oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów, i w tych wypadkach przepisy nakazują utrzymanie stałej komunikacji telefonicznej o każdej porze. Należało by więc wszystkie miasta, posiadające przedsiębiorstwa miejskie, poddać nadzorowi wojewódzkiemu i w tym kierunku znowelizować ustawę samorządową, Art. 96 ustawy samorządowej jest w tym względzie niewystarczający. Tak samo wskazanym było by powierzyć wojewodom zatwierdzanie burmistrzów i wiceburmistrzów w miastach, nie będących siedzibą powiatowych władz administracji ogólnej. Uniknie się wtedy różnych zgrzytów i zadrażnień, naznaczania mile widzianych kandydatów przez starostę jako władzę nadzorczą, usuwania się często najwartościowszych jednostek, których szczególnie w małych miastach nie ma wiele do dyspozycji, od pracy w samorządzie. Sprawy te są tym ważniejsze, że nadchodzi niebawem okres nowych wyborów w miastach. Łącznie z tym niezawodnie głośnym echem odbiło się w społeczeństwie i szczere uznanie znalazło stanowisko, zajęte przez p. Premiera, który na Komisji Budżetowej Sejmu był łaskaw oświadczyć, że „odbywające się wybory na sołtysów odbywają się w ten sposób uczciwy, że zatwierdzonym nie ma być tylko ten, kto jest nielojalny wobec Państwa, i że przy wyborach, które się w tym roku odbędą, postara się również tej wytycznej linii trzymać!</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#CzesławGauza">Chciałbym kilka słów poświęcić instytucji niezawodowych burmistrzów, których kadencja trwa 5 lat. Wydaje się, że okres ten jest wystarczający, by w miastach z przedsiębiorstwami o rozwiniętej gospodarce przeprowadzić pewien plan gospodarczy, tym więcej przy szczupłych funduszach, którymi miasta dziś dysponują. Częste zmiany na stanowisku burmistrza są szczególnie niepożądane w miastach granicznych z mniejszością narodową. Wprawdzie powołanie zawodowego burmistrza z kadencją 10-letnią zależne jest od uchwały rady miejskiej, zatwierdzonej przez władzę nadzorczą, jednakże władze rzekomo dla miast poniżej 10.000 mieszkańców nie są skłonne do zatwierdzania zawodowych burmistrzów. Było by zatem wskazane, ażeby przy zaistnieniu wyżej wskazanych okoliczności władze nie czyniły trudności z zatwierdzeniem uchwały.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#CzesławGauza">Pragnę wyrazić życzenie, by praca nad dalszą kodyfikacją ustaw samorządowych, w szczególności w dziedzinie unormowania obowiązków i praw funkcjonariuszów samorządowych była kontynuowana. Jednak ustawy w tej materii winny w swej treści znacznie odbiegać od projektów rządowych, które przed dwoma laty były rozpatrywane przez Komisję Budżetową Sejmu, Muszą one zapewnić funkcjonariuszom samorządowym wystarczające uposażenie i stałość posady, niezależnej od dowolności przełożonych, gdyż jedynie wtedy będzie można wychować kadry zdolnych pracowników. Zadowolony, tęgi funkcjonariusz potrafi przez umiejętne podejście do sprawy przysporzyć samorządowi dużo korzyści i ochronić go przed szkodami, lecz musi być odpowiednio wynagrodzony, w przeciwnym razie pozyska go przedsiębiorca prywatny. Jeżeli samorząd miejski na ziemiach zachodnich doprowadził miasta do tego rozkwitu, który zastaliśmy, przyczyną tego było między innymi należyte zabezpieczenie tych funkcjonariuszów miejskich przez odpowiednie wynagrodzenie i stałość służby o charakterze nawet pośrednich urzędników państwowych. Władze nadzorcze zaś przy zatwierdzaniu uchwał uposażeniowych miały raczej na oku, żeby uposażenie nie było zbyt niskie, ażeby pracownikowi zapewnić należytą stopę życiową z uwagi chociażby na to, że były mu poruczone sprawy państwowe. Zatem Państwo miało interes, aby urzędnik mógł je godnie reprezentować.</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#CzesławGauza">Stosunki między władzą nadzorczą, a samorządem układają się w przeważnej mierze niewłaściwie i utyskiwania przede wszystkim czynnika obywatelskiego, który w samorządzie pracuje, są liczne, co zniechęca dodatnie elementy do udziału w tej pracy. Władza nadzorcza ingeruje w sprawy samorządowe, jakby była władzą przełożoną. Nie zawsze uznaje ona, że samorząd terytorialny jest koordynującą z administracją samorządową formą administracji państwowej i że ma w zakresie potrzeb miejscowych swe samodzielne zadania do spełnienia w ramach ustawami zaznaczonych pod nadzorem czynnika państwowego. Tymczasem we władczą formę ujęte zalecenia czy nawet polecenia władzy nadzorczej, dla których brak często prawnej podstawy, lecz którym czynnik samorządowy z powodu swojej słabości na ogół się nie opiera, sprawiają, że samorząd nie jest w stanie spełniać tych zadań, które ustawy na niego nakładają. Wywiera się nieuzasadniony nacisk na samorząd, aby wstawiał do budżetu pozycje na cele, skądinąd może użyteczne, lecz nie mające prawnego uzasadnienia, gdy samorząd z trudnością podołać może swoim ustawowym zobowiązaniom.</u>
          <u xml:id="u-67.5" who="#CzesławGauza">Przechodzę do omówienia głośnych ostatnimi czasy procesów starościńskich, z których pokaźna część toczyła się na Pomorzu.</u>
          <u xml:id="u-67.6" who="#komentarz">(Głos: Dość słyszeliśmy.)</u>
          <u xml:id="u-67.7" who="#CzesławGauza">Bezsprzecznie winno Państwo przestępstwa ścigać także, jeżeli je popełniają przedstawiciele organów Państwa i słusznie mówi p. Premier, że „nadużycia będzie tępił”. Chodzi mi jednakże o rozgłos, jaki sprawy te nabrały, rozgłos szczególnie szkodliwy dla prestiżu Państwa na terenie granicznym, jak na Pomorzu, do tego zamieszkałym przez mniejszość niemiecką. Mamy w pamięci z niedawnych lat książkę, stanowiącą jeden paszkwil na Polskę, którą w kraju trzeba było skonfiskować, a która via Gdańsk i tak trafiała do tych kół, dla których była przeznaczona. Nie przyczyni się też do wzmożenia polskiej myśli państwowej, jeżeli ludność widzi swego starostę, do niedawna wszechwładcę swego powiatu, prowadzonego jako więźnia przez policjanta z najeżonym bagnetem. Należało więc te procesy urządzić poza terenem miejscowym, gdzie sprawy nie budziłyby tego bezpośredniego zainteresowania z powodu znajomości warunków lokalnych, a Państwu swym rozgłosem nie przynosiłyby takiego uszczerbku. Byłoby to zrealizowaniem pokrewnej zasady, którą p. Premier był łaskaw oznajmić na Komisji Budżetowej Sejmu, mówiąc, że „rzeczy, które doskonale można pisać w Warszawie, na terenach kresowych pisać nie można dlatego, że na tym terenie wywołują inny skutek”. Rozważając materiał, którego procesy te dostarczyły, nie można powstrzymać się od przykrej refleksji, że te od lat niekiedy ciągnące się nadużycia grosza publicznego są jaskrawym dowodem słabości naszego życia samorządowego. Nie dopisują samorządowe organy kontrolne. Można w tej rzeczy winić starostów, o ile swym samowolnym postępowaniem niekiedy potrafią usunąć w cień niewygodnych im członków organów samorządowych, lecz — patrząc objektywnie — w pewnej części trzeba przypisać winę również niektórym przedstawicielom samego społeczeństwa. W siwej gotowości przypodobania się i pozyskania względów dzierżyciela władzy, licząc na korzyści w takiej czy innej formie, w dziwnej uniżoności godzą się na wszystko, chociażby sumienie im opór nakazać powinno. Wysuwają miłe dla ucha przedstawiciela władzy propozycje, który gdy je w słabości charakteru przyjmuje, później tłumaczyć się musi wobec sądu. Dziwnym trafem postępowanie takie można zaobserwować nawet u ludzi, którzy wydaliby się z powodu swej materialnej niezależności powołani do rzeczowego i krytycznego ustosunkowania się i pohamowania zapędów nielegalnych.</u>
          <u xml:id="u-67.8" who="#CzesławGauza">Nauką, płynącą z tych procesów, winno być, że na stanowiska starostów przede wszystkim w granicznych powiatach z mniejszością narodową mianować należy ludzi nie tylko o zewnętrznych warunkach reprezentacyjnych i tęgim przygotowaniu fachowym, które z reguły przy naszym zawiłym ustawodawstwie posiadać będzie tylko prawnik, lecz nadto wymagać trzeba wybitnych walorów etycznych, silnego charakteru.</u>
          <u xml:id="u-67.9" who="#CzesławGauza">Oby u takich jednostek p. Premier mógł z powodzeniem zaszczepić zasadę, o której mówił na Komisji Budżetowej, iż każdy urzędnik winien być „sługą Narodu”.</u>
          <u xml:id="u-67.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Baran.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#StepanBaran">Wysoka Izbo! Wczoraj otrzymałem referat pisemny p. Wojciechowskiego. Z ciekawością go przeczytałem i stwierdziłem, że ogólny ton tego referatu, odnoszącego się do kwestii ukraińskiej, był utrzymany w formie dość przystojnej mimo dużych nieścisłości i nieprawdziwego i nieodpowiedniego naświetlenia. Ogólnie biorąc ton był możliwy i gdyby w tym tonie i w tym sensie p. referent Wojciechowski na dzisiejszym posiedzeniu przemawiał, to oczywiście nie było by tego podniecenia i dyskusji, które wywołał swoim ostatnim wystąpieniem. Z obowiązku jestem zmuszony na niektóre rzeczy, podniesione przez p. referenta Wojciechowskiego, dziś odpowiedzieć. Uczynił to częściowo już mój kolega p. Witwicki. Chcę jego przemówienie tylko w niektórych punktach dopełnić i te rzeczy naświetlić, które w swoim dziś tu wygłoszonym referacie p. poseł Wojciechowski poruszył.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#StepanBaran">Przede wszystkim większą część swojej mowy p. poseł Wojciechowski poświęcił kwestii moskalofilskiej. Kwestia moskalofilska mało jest znana panom posłom z centralnej i zachodniej Polski. Kwestia ta żywą była tylko na terenie Galicji, w trzech południowo-wschodnich województwach i ci panowie, którzy znają stosunki przedwojenne, wojenne i powojenne na tych terenach, z tą kwestią mniej więcej są obeznani. Kwestia ta ma za sobą historię prawie całego wieku. Naród ukraiński na terenie b. Austrii do życia narodowego świadomego zbudził się przed laty stu i nikt inny tylko ksiądz grecko-katolicki Marcjan Szaszkiewicz był tym, który dał pierwszy impuls do odradzenia życia narodowego, które szybko poszło naprzód i w roku „wiosny narodów”, w roku 1848, wystąpiło na arenę polityczną. Wtedy powstała Ruska Rada Narodowa — słowo ruska jest identyczne z obecnym słowem „ukraińska” — w dniu 15 maja 1848 r. wydała manifest publiczny, w którym stwierdziła, że ta część narodu ruskiego, małoruskiego, która żyje w granicach Austrii i Węgier, jest częścią wielkiego narodu ukraińskiego, który żyje nad Dnieprem w Rosji. Więc już pierwsza organizacja narodowa polityczna we Lwowie w dniu „wiosny narodów” jawnie, przed całym światem ogłosiła łączność i jedność narodową wszystkich ziem etnograficznych ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#StepanBaran">W tym samym manifeście zaznaczono wyraźnie, że naród ruski, naród ukraiński jest narodem samoistnym, innym od Polaków z zachodu i innym od Moskali ze wschodu. Narodowość ukraińska już wtedy przy pierwszych narodzinach i przy pierwszej organizacji narodowo-politycznej w granicach b. państwa austriackiego była wyraźnie zaznaczona. W krótkim czasie nastąpiła w Austrii reakcja i to pomogło emisariuszom z Moskwy i Petersburga wnieść nowy kierunek, w r. 1848 zupełnie nieznany, kierunek, który dążył do negacji narodowej, kierunek, który nazwano kierunkiem moskalofilskim. W rzeczywistości doszedł on do negacji zupełnej. Kierunek ten oświadczył przy końcu wieku ubiegłego, że naród ukraiński, który mieszka w granicach Austro-Węgier, jest tylko cząstką narodu rosyjskiego, nie jest więc narodem samoistnym, jest tylko narzeczem, jest tylko cząstką tego właśnie narodu, który dąży do swego zjednoczenia narodowego, a oczywiste przy tym było — i połączenia państwowego.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#StepanBaran">Równocześnie kierunek moskalofilski pod względem, społeczno-politycznym reprezentował największą i najczarniejszą reakcję. Wszyscy Polacy, którzy ginęli w r. 1863, wtedy, kiedy ten ruch moskalofilski dopiero się rodził, wszyscy Polacy, którzy cierpieli później na Syberii, ci wszyscy Polacy mieli tutaj na terenie obecnych trzech województw południowo-wschodnich tych, którzy sympatyzowali z ich katami, z carską Rosją.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#StepanBaran">Wojna światowa, która spowodowała wkroczenie armii rosyjskiej do Galicji, dowiodła, że to wszystko, o czym myśmy pisali i cośmy mówili publicznie i o czym polskie społeczeństwo — przynajmniej jego część — było zupełnie dobrze uświadomione, jest prawdą. Przywódcy tego ruchu z Dedykiewiczem na czele uciekli pod skrzydła cara i z armią okupacyjną powrócili do Lwowa. Znaleźli oni w czasie wojny, w czasie okupacji sojuszników, a sojusznikami tymi na terenie Lwowa była polska endecja. Prof. Stanisław Grabski, który dużą przeszedł ewolucję, w tym czasie w r. 1914, w chwili wkroczenia armii carskiej razem z przywódcą ruchu moskalofilskiego Dedykiewiczem pisał wyraźnie: „Wschodnia Galicja jest tylko cząstką terytorium narodowego rosyjskiego”. Więc już od razu ten sam, który obecnie ma głos bardzo duży, bardzo znaczny w Sekretariacie Porozumiewawczym Polskich Organizacyj Społecznych twe Lwowie, w tym czasie był niczym innym w rozumieniu polskim tylko zdrajcą narodowym.</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#StepanBaran">Przed wojną ruch moskalofilski był popierany przez ówczesną administrację galicyjską polską. Cała ówczesna administracja od najniższych komórek ku górze z namiestnikiem cesarskim na czele była wyłącznie w rękach polskich. Partią, stronnictwem, które kierowało życiem na tych terenach, byli przede wszystkim właściciele większych dóbr i inteligencja z obozu narodowego wszechpolskiego. Cały ten obóz narodowy ze swym własnym dziennikiem „Słowo polskie”, we Lwowie przeszedł od razu na stronę Rosji.</u>
          <u xml:id="u-69.6" who="#komentarz">(Głos: To nieprawda. Inny głos: Jakto nieprawda!)</u>
          <u xml:id="u-69.7" who="#StepanBaran">I to, proszę Panów, miało wielkie znaczenie i u nas, w naszym życiu wewnętrznym, ukraińskim. Nasze życie wewnętrzne szło w kierunku narodowym ukraińskim. Z każdym rokiem robiliśmy wielkie postępy. Masy, które dawniej były pod wpływem ruchu moskalofilskiego, przechodziły do obozu narodowego ukraińskiego. I nikt inny tytko endecja wschodnio-galicyjska była tym, kto za wszelką cenę starał się galwanizować umierający kierunek moskalofilski.</u>
          <u xml:id="u-69.8" who="#StepanBaran">Przyszły czasy inne. Skończyła się wojna światowa. Powstało państwo ukraińskie. Większość tych ludzi, którzy byli dawniej w obozie moskalofilskim, przeszła na naszą stronę. Wojna skończyła się naszą katastrofą narodową i znów niektórzy z nich — nie większość — w jakiś czas po r. 1921 starali się nawiązać stosunki z tymi, którzy wówczas mieli władzę na danym terenie. Od tego czasu znów jest sympatia, przerwana przez czas wojny, sympatia z obozem narodowym wszechpolskim. I ten sam obóz, który galwanizowali carscy siepacze przez czas wojny, ten sam obóz starał się galwanizować zamierające zupełnie resztki obozu moskalofilskiego.</u>
          <u xml:id="u-69.9" who="#StepanBaran">My we Lwowie mieliśmy i mamy instytucję historyczną, utworzoną jeszcze w końcu wieku XVI — Instytut Stauropigański i drugą wielką instytucję narodową, utworzoną w połowie wieku XIX, Instytut — Narodnyj Dim we Lwowie. Te wszystkie najważniejsze historyczne instytucje oddano — a były to czasy panowania endecji — w ręce tego czynnika, z którym większość społeczeństwa polskiego i wszyscy świadomi i patriotyczni Polacy cały czas walczyli.</u>
          <u xml:id="u-69.10" who="#StepanBaran">I dziś zdziwiło nas wszystkich, że p. poseł Wojciechowski ten kierunek zamierający, ginący stara się znów galwanizować idąc wzorem pp. Grabskiego i Głąbińskiego z czasów przedwojennych.</u>
          <u xml:id="u-69.11" who="#StepanBaran">Marne są zabiegi przywracania do życia trupów. Życie nasze na całym terenie etnograficznym w Polsce idzie w kierunku narodowym ukraińskim i wszystkie zabiegi administracji państwowej dzielenia nas na regiony, na łemków, bojków, hucułów, wołyniaków, poleszuków, skutku żadnego mieć nie będą. Tworzy się monolit narodu ukraińskiego i jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że będąc poza linią bolszewicką, mamy możność tu w Państwie Polskim tworzyć ten wielki monolit narodowy ukraiński. I dlatego u nas, w obozie ukraińskim narodowym, nie ma nienawiści i być nie może ani do Państwa Polskiego, ani doi społeczeństwa polskiego. Mamy i mieć możemy porachunki z administracją, jak zresztą ma je niejedno stronnictwo polskie. I te wszystkie oświadczenia, złożone przez naszych kolegów w Sejmie i Senacie, nie są dyktowane niczym innym, tylko tą wielką świadomością, że żyjemy w czasach przełomu historycznego i dola nasza i dola wasza jest dolą wspólną. I nie w imię przeszłości, ale w imię wielkiej przyszłości musimy iść razem. By nie było nigdy ani na chwilę między nami rozdźwięków, musicie się wyrzec tych prób, nieudałych zresztą i które w życiu udać się nie mogą, prób dzielenia nas na różne odłamy, prób, które tylko denerwują, zabierają siły jednej i drugiej stronie zupełnie niepotrzebnie, zamiast siły te zwrócić w jednym kierunku ku jednemu i wspólnemu celowi i ku wspólnej obronie. Wierzę, że przyszłość nasza będzie wielka. My należymy do Zachodu, ze Wschodem nic wspólnego mieć nie chcemy i mieć nie będziemy.</u>
          <u xml:id="u-69.12" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-69.13" who="#StepanBaran">Właśnie w imię tego wspólnego interesu i tej wielkiej przyszłości należy, by administracja państwowa poszła też w tym kierunku w swojej działalności praktycznej, by tych resztek ginącego świata carskiego nie galwanizować.</u>
          <u xml:id="u-69.14" who="#StepanBaran">Ze sprawą tą wiąże się sprawa druga: żonglowanie imieniem: „ukraiński” i „ruski”. P. referent poseł Wojciechowski w swoim referacie pisemnym powołuje się na to, że niektóre narody swoich sąsiadów nazywają nie taką nazwą, jakiej oni sami używają. Rzecz zupełnie słuszna i przeciw niej żadnych rekryminacyj oczywiście podnosić nie można. Tu chodzi o co innego. Pod słowem „ruski” rozumie się, co kto chce. Na terenie byłego zaboru rosyjskiego pod słowem „ruski” rozumiano „rosyjski” pod względem narodowym, w Galicji rozumiano tę nazwę jako „ukraiński”. Ci, którzy są w obozie moskalofilskim, ci żonglują mianem „ruski” i „Rusin”, w kierunku Warszawy udając bardzo lojalnych obywateli, równocześnie przy tym zerkają na Moskwę, a dzieci ich i młodsze pokolenie idzie otwarcie za Stalinem. Powołujecie się w swoich przemówieniach na takich panów, jak p. Hanasiewicz i p. Gułła — pierwszy młodszy, drugi starszy — ludzi, którzy słowo „ruski” rozumieją dla Warszawy inaczej, w tym rozumieniu, że to jest narodowość zupełnie inna od narodowości rosyjskiej, a zerkając w stronę Moskwy czy rosyjskiej politycznej emigracji już temu słowu nadają inną treść i pod słowem „ruski” rozumieją narodowość rosyjską, moskiewską. I skończyć to można tylko w ten sposób, jak żądaliśmy przy otwarciu bieżącej kadencji. P. Premier Składkowski otrzymał od Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej jako postulat pierwszy i jeden z najważniejszych, żeby z tym żonglowaniem skończyć, żeby oficjalnie zaprowadzić nazwę: „Ukrainiec” i „ukraiński” w nomenklaturze urzędowej. W ustawach językowych z 31 lipca 1924. używa się słów: Rusin, ruski, rusiński. Nie trzeba zapominać tej okoliczności, że głównym autorem tych ustaw, głównym autorem i promotorem, jest nikt inny, jak tylko największy przyjaciel carskiej Rosji, prof. Stanisław Grabski. Oczywiście, w tym tylko celu pomieszczono tam słowa: Rusin, ruski, rusiński, aby dać możność i temu odłamowi, który nas neguje i który stoi na stanowisku jedności narodowej moskiewskiej, rosyjskiej, ażeby w życiu publicznym tym mianem żonglował i z tego praktyczne i polityczne korzyści wyciągał. Dlatego żądanie nasze jest słuszne. Gdy to żądanie będzie spełnione w formie osobnej ustawy, w formie nowelizacji ustaw językowych, żonglowanie się skończy i wtedy te pasusy mowy p. Wojciechowskiego mieć miejsca nie będą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#TadeuszSchaetzel">Panie Pośle, proszę kończyć, czas Pana już upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#StepanBaran">Zaznaczę tylko jedno. P. Wojciechowski poruszył i drugą sprawę — sprawę naszego kościoła grecko-katolickiego i jego najwyższego dostojnika. Obrazić ks. Metropolity Szeptyckiego, historycznej postaci, którą można porównać tylko z drugim wielkim katolickim dostojnikiem, mianowicie kardynałem belgijskim Mercier, nie można. Za małe i za krótkie są ręce p. Wojciechowskiego i błoto, rzucone w kierunku głowy naszego kościoła, tej głowy dosięgnąć nie może i padnie na tego, kto błoto rzucił.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Wojnar Byczyński,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#StefanWojnarByczyński">Rozważając sprawy wewnętrzne Państwa nie można pominąć elementu bardzo ważnego, jakim jest opinia publiczna, której wyrazicielem jest prasa. Prasa transponująca to, co społeczeństwo czuje z jednej strony, a z drugiej strony to, co społeczeństwo wiedzieć powinno o metodach działania Rządu i wszystkich innych czynników, które regulują sprawy Państwa — prasa należy, jak to ogólnie wiadomo, do wielkich potęg świata. Ale i ta potęga ma piętę Achillesa, a jest nią jakaś bestia apokaliptyczna — cenzura prasowa, która u nas nie kieruje się żadnym pisanym prawem. Żadnego pisanego prawa cenzura prasowa nie ma. Swojego czasu związek dziennikarzy względnie grupa dziennikarzy, reprezentująca prasę całej Polski, zwróciła się do p. Premiera z prośbą o uregulowanie tego „prawnego bezprawia”. P. Premier przyrzekł, że tę sprawę ureguluje. I rzeczywiście, w krótkim czasie wydał okólnik do pp. wojewodów i starostów i do podległych sobie urzędów ze wskazaniami, w jaki sposób cenzura prasowa winna spełniać swoje funkcje, jednakże okólnik ten w terenie nie jest stosowany. Chciałbym po prostu, wskutek ograniczenia w czasie, przytoczyć kilka faktów bardzo lapidarnych, jak cenzura prasowa działa u nas i jakimi metodami, jakimi po prostu doktrynami kieruje się w swej działalności. Musiałbym stwierdzić z tych faktów bardzo nielicznych, które mogę przytoczyć, a których jest bardzo wiele, gdyby tylko był czas zgrupować je i przedstawić Wysokiej Izbie — konkluzję stwierdzającą w oczywisty sposób to „prawne bezprawie”.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#StefanWojnarByczyński">Między innymi swojego czasu w jednym z pism tygodniowych politycznych, które nie jest ani pismem lewicy, ani pismem prawicy, ani pismem środka, a więc wydaje mi się, że jest pismem właściwym, ukazał się artykuł: „P.O.W. nie kapituluje”. W tym artykule napisanym przez legionistę peowiaka, gdzie przez cały ten artykuł przewija się historyczna apoteoza działalności Polskiej Organizacji Wojskowej i jej stosunku do zjawisk politycznych w Polsce, został cały szereg ustępów skonfiskowany. Między innymi: „P.O.W. nie musi się już dziś zastanawiać nad tym, co to znaczy — zarówno późniejsze plakaty żółte i zielone, jak i brzęk szyb tłuczonych, już „tę potęgę uderzenia” wyjaśniły i skompromitowały doszczętnie”. Jest tu mowa o akcji Młodej Polski. Potem został skonfiskowany następujący ustęp: „P.O.W. nie wywiesi białej chusty kapitulacji ze swych ideałów i linii romantycznej tradycji J. Piłsudskiego nie przerwie. Nie skapituluje, bo te tradycje właśnie poprowadzą ją do zwycięstwa, do wielkiej, odrodzonej ludowej Polski”. To jest skonfiskowane;.</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#StefanWojnarByczyński">Natomiast w jednym z pierwszych numerów miesięcznika „Młoda Polska” w artykule, napisanym przez Mieczysława Zarzyckiego, pod tytułem: „Kończymy z tragicznym zatargiem” jest ustęp następujący: „Narodowa Demokracja stworzyła całą szkołę polityczną, dała pierwsze zręby pod systemat polityki narodowej, wytworzyła całą filozofię narodową, logiczną, mocną, wyrozumowaną. Legiony wybrały czyn. Ich idea przewodnia była mniej skrystalizowana i jasna, nie była ujęta w pisane formy tworów intelektu — była wyczuta, intuicyjna. Narodowa demokracja reprezentowała przed wojną światową nacjonalizm typu politycznego, legiony — myśl żołnierską”. Jak zestawimy te dwa ustępy, to pytam się czy jeżeli legionistom i peowiakom w tym artykule zaprzecza się jakiejkolwiek myśli politycznej, jakiejkolwiek ideologii zrealizowanej zbrojnym czynem,...</u>
          <u xml:id="u-73.3" who="#komentarz">(Głos: Kondotierów się z nich robi.)</u>
          <u xml:id="u-73.4" who="#StefanWojnarByczyński">...a z drugiej strony konfiskuje się inny ustęp, który mówi, że peowiacy chcą realizować w dalszym ciągu ideologię swą własną, to pytam się czy w Polsce rządzą legioniści i peowiacy, czy rzeczywiście rządzi obóz niepodległościowy, czy w Polsce rzeczywiście w dalszym ciągu jest kontynuowana linia Komendanta?</u>
          <u xml:id="u-73.5" who="#StefanWojnarByczyński">Drugi taki kwiat: Powstała przykra sprawa na terenie Komisji Wojskowej Sejmu. Nic zamierzam jej zupełnie analizować. W rezultacie jeden z dzienników wileńskich pomieścił artykuł pod tytułem „Zwycięstwo Pyrrhusowe”. Wysoka Izba pozwoli, artykuł ten jest krótka, przeczytam go w skrócie: „W wspomnieniu moim zostałeś na zawsze jako rycerska prawda służby honoru”. Tak pisał Józef Piłsudski o generale broni Lucjanie Żeligowskim. Te słowa Marszałka Piłsudskiego są czymś, co nazwać można nobilitacją historyczną.</u>
          <u xml:id="u-73.6" who="#StefanWojnarByczyński">„Żeligowski — twardy żołnierz i dowódca bez skazy — jedyny, który z chaosu Rosji 1918 r. wyniósł z bronią w ręku nieskalany honor żołnierski Polaków, ten, którego czci polskie Wilno, które wyzwolił (misja najcięższa, misja największego zaufania), ten wreszcie i znów jedyny, który przyjął i wypełnił zadanie jako minister spraw wojskowych przeciw panującym wówczas wrogom Marszałka Piłsudskiego torowania mu drogi do władzy — Żeligowski z tej nobilitacji wychodzi jak wielki pan.</u>
          <u xml:id="u-73.7" who="#StefanWojnarByczyński">Ale ten wielki pan historii, niedźwiedź litewski o sercu otwartym i żołnierskim charakterze, nie idzie z wielkimi panami koniunktury, ma swoje drogi, które prowadzą do zbiedzonej chaty polskiej.</u>
          <u xml:id="u-73.8" who="#StefanWojnarByczyński">Oto przyczyny, że gdy mówi w Sejmie Żeligowski, z generała broni skromny poseł, słucha go cała Polska, ta nawet, która dawno przestała czegokolwiek po Sejmie się spodziewać. On — wielki samotnik — otwierał serca osamotnionych.</u>
          <u xml:id="u-73.9" who="#StefanWojnarByczyński">Żeligowski — niezależny, nieugięty, nie nagiął się do politycznej koniunktury. Naraził się. Jego niezależność zaniepokoiła posłów, którzy — kupą mości panowie — osaczyli litewskiego niedźwiedzia. Hasłem ataku była mowa generała w Sejmie. Celem — odebranie generałowi autorytetu przewodnictwa w wojskowej komisji sejmowej. Reszta była tylko manewrem — manewrem obrona zagrożonego rzekomo przez generała wpływu Naczelnego Wodza na sprawy Państwa. Powiedział przecie Żeligowski: „Nie ma dziedziny najmniejszej, nie ma resortu, do którego by Wódz Naczelny nie miał wglądu największego. Pierwsi protestowalibyśmy, gdyby nasza Konstytucja w czymkolwiek uwłacza roli Naczelnego Wodza”. Ale Konstytucja nie uwłacza, a poseł Lucjan Żeligowski i generał broni Żeligowski, który walczył o tezy statutowe Marszałka Piłsudskiego jeszcze w 1925 r. w ustawie o naczelnych władzach wojskowych — są jedną i tą samą osobą”.</u>
          <u xml:id="u-73.10" who="#StefanWojnarByczyński">W tym sensie jest napisany cały artykuł. Artykuł ten w tygodniku warszawskim został skonfiskowany. Cenzor usprawiedliwia tę konfiskatę w ten sposób w piśmie urzędowym: „Upatrując w artykule p. t. „Żeligowski”, komentującym tendencyjnie i defetystycznie zmianę na stanowisku przewodniczącego Komisji Wojskowej w Sejmie…”. Otóż cenzor, urzędnik mniej lub więcej inteligentny, mniej lub więcej wyrobiony politycznie wkracza w wewnętrzne sprawy Sejmu i wydaje o tym sąd na piśmie, stwierdzając, że artykuł ten tendencyjnie i defetystycznie ocenia zmianę na stanowisku przewodniczącego komisji. Rozumie się charakterystycznym jest moment, że artykuł ten został skonfiskowany w Warszawie, nie został skonfiskowany w Wilnie.</u>
          <u xml:id="u-73.11" who="#StefanWojnarByczyński">W jednym z tygodników warszawskich ukazał się dowcip bardzo niemądry i niedowcipny tej treści: „Pewien poseł na Sejm zapytał jakie właściwie są przyczyny akcji podjętej przeciwko gen. Żeligowskiemu. Jest to nadużycie sądownie niekaralne. — Nadużycie zaufania? — Nadużycie wazeliny, nie przewidziane w kodeksie karnym”. Mądry ten dowcip nie jest, ani dowcipny też, lecz do takiej bzdury p. cenzor w uzasadnieniu napisał: „ośmieszający akcję przeciwko gen, Żeligowskiemu, która podjęta została na terenie Sejmu w myśl ugruntowania autorytetu Marszałka Polski Edwarda Rydza Śmigłego”. Cenzor do takiej bzdury przywiązał nazwisko, godność i autorytet Marszałka Polski Śmigłego Rydza!</u>
          <u xml:id="u-73.12" who="#StefanWojnarByczyński">Gdzie Rzym, gdzie Krym? Gdzież tutaj jest uchybienie tej godności? Zresztą w Polsce nikt tej godności nie tylko nie chce uchybić, ale nawet nie ma żadnej intencji. Marszałek Rydz Śmigły w Polsce jest umiłowany niemal przez cały naród i niech tego cenzor nas nie uczy. Niech nie przywiązuje do bzdurnych dowcipów nazwiska Marszałka Polski, tym bardziej że ten Marszałek z jego strony obrony nie potrzebuje. Marszałek Śmigły Rydz znajduje się w daleko lepszej sytuacji, niż się znajdował swego czasu Wielki Marszałek, Komendant Józef Piłsudski” którego prasa szargała na wszystkie strony, ale nie odwoływał się, nie potrzebował On pomocy jakiegoś tam cenzora z Komisariatu Rządu w Warszawie. I wara, Panie Cenzorze, do dowcipów przywiązywać nazwisko Marszałka Edwarda Śmigłego Rydza.</u>
          <u xml:id="u-73.13" who="#StefanWojnarByczyński">Ponieważ mam już w ręku ten sam tygodnik z dowcipami, jest tam jeszcze jeden: „Jak zdrowie, kochany Panie — witamy w kuluarach sejmowych pewnego posła z Ozonu. — Kiepsko drogi Panie. — Katarek? — Zgniła pogoda, rozumie Pan. Raz się dygoce pod kocem, drugi raz znów skwarno. Trzeba mieć końskie zdrowie”. Również dowcip mało dowcipny, głupi i nieciekawy. Ale co pisze o tym dowcipie cenzor: „Dowcip „Katarek” jest — stwierdza cenzor — ośmieszającym akcję konsolidacyjną „Ozonu”.</u>
          <u xml:id="u-73.14" who="#komentarz">(P. Bakon: Tu jest dopiero dowcip,)</u>
          <u xml:id="u-73.15" who="#StefanWojnarByczyński">I to jest znowu niedźwiedzia przysługa. Jeżeli p. cenzor oburza się na dowcip, który mówi o wazelinie, to niech zacznie od siebie, bo takie konfiskaty niczym innym nie pachną, jak wazeliną. P. pułkownik Koc ani generał Skwarczyński napewno się takich dowcipów nie obawiają, zresztą będąc wodzami organizacyj politycznych muszą być przygotowani, jak zresztą wszędzie na świecie, na wystąpienia przeciw sobie mniej lub bardziej poważne, mniej lub bardziej ośmieszające. Gdybym zebrał dowcipy, które sam słyszałem w terenie, a nie w prasie, o akcji OZN-u, czy o akcji PPS, czy o akcji endecji, to poprostu można by wydrukować drugi kalendarz „Wolne Żarty „ czy „Wolna Myśl”, ten, w Łodzi, o którym mówił poseł ks. Lubelski, Więc to jest niejako niedźwiedzia przysługa ze strony cenzora. Świadczy to o pewnej rozbieżności, o braku linii wytycznej, po której winna iść cenzura, a więc regulator opinii publicznej, tej jednej z wielkich potęg, które rządzą światem, a Polską też, Na zakończenie, jak cenzura jest względna dla innych pism i dla innych osób. Swego czasu wpadł mi w ręce egzemplarz „Muchy”, również pisma humorystycznego, i tam czytam: „Mowa p. Wicemarszałka Schaetzla, którą ma wygłosić na otwarcie jesiennej sesji Sejmu. Wysoka Izbo! Z radością przyjęliśmy do wiadomości, iż Pan Prezydent Rzeczypospolitej orędziem z dnia wczorajszego polecił otworzyć zwyczajną sesję Sejmu i Senatu. Wysoka Izba miałaby wiele nowych projektów podatkowych i innych spraw pilnych do zanotowania, jako sprawy śląskie, ustawy robotnicze, szkolne i inne oraz wielką pożyczkę zagraniczną i związane z nią inwestycje. Powiadam miałaby, ale dodam zaraz, iż wszystkie te prace sejmowe muszą być odłożone, jak to się mówi, ad calendas greacas, gdyż zająć się musimy jednak ponownie sprawą po tysiąckroć ważniejszą, którą ja właśnie zreferowałem dla Wysokiej Izby, a którą aż do ostatnich dni mego, daj Boże długiego żywota, bezustannie uzupełniać i popierać będę. Jest to załatwiona już co prawda od pół roku, jednak wskutek ustąpienia p. K. H. Rostworowskiego z Polskiej Akademii Literatury na nowo na widownię publiczną wysunięta sprawa Arcybiskupa krakowskiego, ks, Sapiehy, o usunięcie trumny ze zwłokami śp. Marszałka Piłsudskiego z krypty świętego Leonarda do Wieży Srebrnych Dzwonów. Podczas feryj letnich przygotowałem sprawę tę skrupulatnie. Oświetliłem ją z dołu, z góry, z obu boków, na wylot, w kwadracie, w przekroju, w kubiku, na sucho, na wilgotno, w zasadzie, w szczegółach, w biegu czasu, w biegu wypadków, z lotu ptaka, plastycznie, oderwanie, schematycznie, minorowo, majorowo, na tle dziejowym, na tle społecznym, na tle narodowym, oświatowym, rozwojowym, podstawowym, niepodległym, regionalnym, wszechpolskim, mieszczańskim, pro i antymagnackim, przed i popotopowym, staro i nowotestamentowym, z powołaniem się nie tylko na najnowszych pisarzy, jako to na „Czerwoniaki” i „5-ta Rano Za Pięć Groszy”, lecz i na źródła chaldejskie, asyryjskie, staroegipskie i święte księgi buddyjskie w języku „Pali”. Widzicie więc, Szanowni Panowie, że sprawa, którą przedłożę, zapełni wam czas w Wysokiej Izbie aż do nadchodzącej wiosny, wobec czego wszystkie inne prace Sejmu będą musiały być odroczone do jesieni r. 1938, o czym z góry oznajmiam, ażeby ze strony Rządu nie było jakiegokolwiek nacisku na Wysoką Izbę i jej czcigodnych członków. Na tym kończę i życzę Szanownym Panom owocnej antysapieżyńskiej pracy”. Tak pisze pismak z „ Muchy „ o dostojnym wystąpieniu Sejmu w sprawie biskupa Sapiehy i hańby, jaka na Polskę spadła w tej sprawie. Tego cenzor nie widział, nie uderzył pięścią w stół i nie powiedział: „Panie Buchner! Precz z brudnymi rękoma od trumny Komendanta ze swoim śmierdzącym piśmidłem”. Tego cenzor nie powiedział. Dlaczego? Dlatego, że to uchybia powadze Sejmu, a uchybianie powadze Sejmu jest niejednokrotnie dobrze widziane, I nawet, kto wie, czy przez to ten urzędnik, który nie ochrania godności naszego reprezentanta, wówczas w osobie Wicemarszałka, a z drugiej strony Sejmu, który nie uważał za potrzebne ochronić autorytetu i powagi tej Izby i powagi Wicemarszałka, ochrania natomiast osobę polityczną, jaką jest pułkownik Koc czy generał Skwarczyński — szefowie Obozu Zjednoczenia Narodowego, Talk wygląda praca cenzora w kilku tylko wypadkach. Pragnąłbym, aby Pan Premier zechciał uprzejmie wziąć pod uwagę to, co miałem zaszczyt powiedzieć, gdyż to świadczy dowodnie, a szczególniej ten fakt ostatni, jak koniunkturalne jest nastawienie cenzury prasowej, regulującej życie publiczne, i jak szanowany jest Sejm, których oby Polska miała więcej takich, jak ten dzisiejszy, i żeby Pan Premier nie miał gorszych, jak ten, który dzisiaj obraduje.</u>
          <u xml:id="u-73.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Terszakowec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#HryńkoTerszakowec">Wysoki Sejmie! Już zeszłego roku przy dyskusji nad preliminarzem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych miałem zaszczyt w tej Izbie wskazać ujemne strony samorządu gromad i gmin wiejskich. Ze względu na to, że miałem ograniczony czas mego przemówienia i że dotychczas w tym samorządzie nic dodatniego nie zaszło, zmuszony jestem znowu mówić o nim. Obecny samorząd w gromadach i gminach w większej części dzięki ordynacji wyborczej do tego samorządu i dzięki temu, że weszli tam ludzie, których miejsce jest gdzie indziej, nieraz w kryminale — staje się nieraz bezwładnym.</u>
          <u xml:id="u-75.1" who="#HryńkoTerszakowec">Już wówczas mówiłem, że ci panowie, którzy w czasie dyskusji w 1933 r. tak w komisji jak i na plenum Sejmu bronili nowej ustawy samorządowej, posługiwali się twierdzeniem, że rzekomo b. samorząd po myśli galicyjskiej ustawy z r. 1866, samorząd, który posiadał szerokie uprawnienia, który wysiłkiem samego społeczeństwa dawał dobre wyniki pracy — przeciwstawiał się Państwu. Jeszcze raz stwierdzam, że nie jest to zgodne z istotą prawdy, bo motorem postępu w Galicji był właśnie taki samorząd, który budował drogi, regulował rzeki, krzewił oświatę, popierał rolnictwo, przemysł fabryczny i domowy, handel i rzemiosło. Gmina jednostkowa dbała o swe szkolnictwo powszechne, budowała nieraz z wielkim wysiłkiem budynki szkolne, by podnieść u siebie oświatę. Utrzymywała i budowała swe drogi i popierała rolnictwo. Pytam, czy to była działalność przeciwpaństwowa?</u>
          <u xml:id="u-75.2" who="#HryńkoTerszakowec">Samorząd ten uległ likwidacji — zabrano jego majątek i obdarowano nas nową ustawą samorządową z dnia 23 marca 1933 r., która podporządkowuje samorząd całości władzy administracji ogólnej. Obecnie mamy trzystopniową organizację samorządu, tj. gminę zbiorową, powiat i województwo. W dodatku posiadamy gromadę, której wykonawczy organ jest podległy służbowo zarządowi gminy. Gromada, która powstała z gminy jednostkowej, ponosi jej ciężary, lecz z tą różnicą, że odebrano jej wszelkie dochody podatkowe i wszelkie uprawnienia wykonawcze.</u>
          <u xml:id="u-75.3" who="#HryńkoTerszakowec">Mówiono, że galicyjski samorząd z r. 1866 powstał jako reakcja przeciw austriackiemu państwu absolutnemu, co w państwie demokratycznym jest niedopuszczalne, bo dwutorowość powstała między samorządem, który był organem wyższego rzędu, a poruszoną działalnością władzy administracyjnej była zgubą dla interesów państwa jak i samorządu, Jednak to uzasadnienie nie miało podstaw realnych. Było ono wysunięte dla celów zniszczenia samorządu w Galicji, zcentralizowania władz administracyjnych i zabrania jego funduszów. Obecnie również część funduszów powiatowych idzie na płace starosty i wicestarosty. Oprócz tego starosta jest urzędnikiem państwowym i wykonuje to, co nakazuje wojewoda i minister, a nie wydział powiatowy i radia powiatowa. Wójt zaś wykonuje to, co poleci starosta, a nie rada gminna. Ci panowie mają prawo według siwego uznania nie wykonywania uchwał rad. Znam wypadki, gdzie starosta wbrew ustawie zawiesił wykonanie uchwały rady gminnej, a wójt nie wykonał uchwały rady gminnej.</u>
          <u xml:id="u-75.4" who="#HryńkoTerszakowec">Przypatrzmy się, jak obecnie wyglądają prace organów samorządowych, począwszy od gromady. Art. 15 marcowej ustawy o samorządzie terytorialnym mówi, że gromada jest podmiotem majątku, dobra gromadzkiego i innych praw majątkowych, zaś art. 17 mówi o zakresie działania gromady, a mianowicie, że ma ona prawo zarządzać majątkiem i dobrem gromadzkim, tudzież rozporządzać dochodami z tych źródeł. Jak to pięknie teoretycznie wygląda! Gromada pozbawiona dodatków od podatku, które zostały obecnie przekazane na rzecz gminy zbiorowej, ma z majątku czy dobra gromadzkiego ponosić te same ciężary, co i przedtem, kiedy miała na te cele dochody, obecnie przekazane gminie zbiorowej. Przypatrzmy się, jakie obecnie są dochody gromady i jakie są wydatki.</u>
          <u xml:id="u-75.5" who="#HryńkoTerszakowec">Przykładowo. W moim powiecie rudeckim woj. lwowskiego w 90% gromady posiadają wyłącznie dobro gromadzkie, tj. pastwiska, względnie wygony dla przechodu bydła, bo przecież na jednym morgu pastwiska, do tego nieracjonalnie uprawianego, nie można pasać 5–7 sztuk bydła, a przecież za ten wygon zmuszeni są mieszkańcy gromady obecnie płacić 300–400% wyżej daniny na rzecz budżetu gromady w porównaniu do tego, jak płacili w czasie istnienia jednostkowej gminy, by budżet ten był zrównoważony. Innego źródła dochodu obecnie gromada nie posiada, a wydatki gromady są utrzymane na tej samej wysokości, co były i za gminy jednostkowej. Dlaczego? Bo, proszę Panów, pozostały te same organy, tylko z tą różnicą, że zmieniono nazwę wójta na nazwę sołtysa. Pozostał pisarz gromadzki, policjant, stróż nocny, połowy, a nawet i posłaniec pocztowy, który musi 3–4 razy tygodniowo chodzić po polecenia do gminy zbiorowej.</u>
          <u xml:id="u-75.6" who="#HryńkoTerszakowec">Ciężary dla mieszkańców gromady wzrosły nie tylko przez to, że płace pozostały prawie te same, co w b. gminie jednostkowej, a niejednokrotnie i wyższe, ale też i przez to, że sołtys pozbawiony uprawnień wójta b. gminy jednostkowej nie ma obecnie prawa załatwiać takich spraw, jak przeoranie miedzy lub innej szkody potowej, bo są one przekazane wójtowi gminy zbiorowej. Gromada oddalona jest np. od siedziby wójta 5–15 klm. Bij chłopie nogami nieraz po błocie do wójta dwie mile i nie zastaniesz go w urzędzie, bo wyjechał do gromady. Idziesz jutro — to samo. Nie może przyjechać do gromady na rozprawę, bo ma inne ważne sprawy w innej gromadzie lub w starostwie albo w wydziale powiatowym, albo w urzędzie skarbowym. Obiecał, że przyjedzie dopiero za dwa tygodnie. W tym czasie znowu zaszły takie okoliczności, że nie mógł dotrzymać terminu przyjazdu w celu załatwienia sprawy i zatem minął prawny okres czasu do wniesienia skargi na drogę sądową, co wywołuje u poszkodowanego rozgoryczenie. Drugi widząc to, idzie odrazu na drogę sądową, co wytwarza nowe procesy, połączone z wielkimi kosztami i co pogłębia nędzę na wsi, a mógł to wójt w swoim zakresie działania rozstrzygnąć na podstawie orzeczenia taksatorów gromadzkich, których obecnie gromada już nie posiada. Obecny sołtys, pozbawiony uprawnień wójta b. gminy jednostkowej, nie jest pozbawiony funkcyj poruczonych. Przeciwnie ma ich więcej niż b. wójt, bo podlega nie tylko nadzorczym organom powiatu, ale i wójtowi gminy, gdzie musi co tygodnia chodzić na sesje sołtysów.</u>
          <u xml:id="u-75.7" who="#HryńkoTerszakowec">Dalej ustawa cytuje, że gromada współdziała z gminą wiejską w celu podniesienia stanu kulturalnego, zdrowotnego i gospodarczego osiedli. Jak obecnie rozumieją to współdziałanie rady gromadzkiej w dziedzinie popierania szkolnictwa powszechnego na terenie gminy zbiorowej — wskazałem to w mym zeszłorocznym przemówieniu. Wspomnę dzisiaj tylko to, że nic w tej dziedzinie nie poprawiło się i gromady, które posiadają murowane budynki szkolne dobrze wyposażone i 6–7 klasowe szkoły, świadczą tak minimalne kwoty na utrzymanie szkół w gminie, że świadczenia te są mniejsze o 200–300% od świadczeń gromad, które mają 1–2 klasowe szkoły i nie posiadają wcale albo bardzo liche budynki szkolne. Gdzie tu jest zrozumienie współpracy gromady z gminą na polu oświaty i kultury? A cóż mówić w tych warunkach o budowie szkół powszechnych w ubogich gromadach.</u>
          <u xml:id="u-75.8" who="#HryńkoTerszakowec">Nie lepiej sprawa stoi na terenie gminy w dziedzinie podniesienia gospodarstwa rolnego i budowy dróg gminnych. Mam na myśli co do pierwszego przeprowadzenie na terenie gminy podstawowej melioracji i poprawę pastwisk. Istnieją w gminach komisje rolne, które może i układają plan pracy, ale nie ma możności go wykonać, bo na ten cel nie ma gmina odpowiednich funduszów, które zaledwie wystarczają na szkolnictwo i na administrację, a drogą szarwarku z braku egzekutywy w stosunku do tych, którzy nie mają zrozumienia wspólnoty dobra, żeby dobrowolnie robociznę wykonać, praca ta, nieraz bardzo paląca, nie jest wykonana.</u>
          <u xml:id="u-75.9" who="#HryńkoTerszakowec">To samo odnosi się do budowy i utrzymania dróg gminnych. Z ilości dróg w woj. lwowskim — 71% to drogi gminne, z czego tylko 8,3% drogi bite, reszta to drogi gruntowe. Droga dla rolnika, zwłaszcza dla rolnika drobnego, który nie ma odpowiedniego inwentarza, jest rzeczą pierwszorzędnej wagi. Zdawało by się, że obecnie przy pomocy ustawy szarwarkowej można w dobrym stanie utrzymywać drogi gruntowe, a także przy pomocy drobnych funduszów ze strony gminy i powiatowego związku samorządowego w najgorszych miejscach budować rocznie 1/2–1 km drogi twardej na terenie gminy zbiorowej. Praktycznie — za gotówkę zakupić kamień, zwózkę, kopanie rowów, układanie nawierzchni i inne robocizny wykonać przy pomocy szarwarku, który w gminie na 15.000 ludności w stosunku do rocznego podatku nie wyniesie więcej jak 20%. Teoretycznie, rzecz bardzo łatwa. Jak ta rzecz wygląda praktycznie? Kamień został zakupiony, a dostawę kamienia na budowę danego odcinka drogi rozłożono w gromadach w stosunku do nałożonego przez radę gminną szarwarku. Jak idzie dostawa tego kamienia? Gromada, jeśli ten odcinek znajduje się na jej terytorium i jest w tej drodze zainteresowana, to wykonała nałożony szarwark nie w 100%, ale w 1000%. Gromady, na których terytorium ten odcinek drogi nie leży, choć z niej korzystają, nie wykonały ani 5% prawnie nałożonego szarwarku w naturze. Co więcej nawet całe osiedla danej gromady, na której terytorium buduje się wspomniana droga, mimo wezwań sołtysa i wójta drugi rok nie wykonały tego obowiązku.</u>
          <u xml:id="u-75.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#PowieciePanowie">Jak to, przecież ustawa szarwarkowa postanawia wyraźnie, że kto do oznaczonego czasu nie wykona szarwarku w naturze, ma po oznaczonym terminie zapłacić w gotówce na pokrycie niewykonanego szarwarku, który w razie niezapłacenia w oznaczonym terminie ma się ściągnąć w drodze egzekucji. Kamień został zakupiony w r. 1936 i w tym roku miał być wspomniany odcinek wybudowany. Część została zwieziona, część przez niewykonanie szarwarku w formie furmanek nie została zwieziona. To samo powtórzyło się w r. 1937, i droga w całości nie została wybudowana. Przysługuje prawo ściągnięcia iw gotówce. Jeśliby to prawo przysługiwało gminie, z pewnością oporny byłby już dawno zapłacił. Prawo to przysługuje tylko urzędowi skarbowemu, który z tą sprawą nie bardzo się śpieszy, bo trwa to ściąganie ponad półtora roku. Nic też dziwnego, że przy takich stosunkach nie można budować dróg ani szkół. Co więcej, oporne stanowisko części mieszkańców gromady w stosunku do szarwarku w naturze i powolne ściąganie za niewykonanie szarwarku musi wpłynąć demoralizująco na tych, którzy dotychczas ze zrozumieniem sprawy to wykonywali.</u>
          <u xml:id="u-76.1" who="#PowieciePanowie">Jak widzimy, obecny samorząd nie może się wywiązać ze swego zadania. Powody? Jeden z najważniejszych to brak zaufania szerokich warstw ludności do ludzi, stojących na czele obecnego samorządu w gromadach i gminach zbiorowych. Kim jest obecny sołtys i wójt? Ludzie, którzy w 90% wyszli nie z woli wiejskiej ludności, a mianowani zostali przez starostów. Gdy do tego dodamy te rygory, którymi w myśl ustawy samorządowej ludzie ci są związani w działalności na rzecz prawdziwego samorządu, a są podporządkowani we wszystkim władzy administracji ogólnej i wykonują tylko to, co władza nakaże, nieraz przeciw uchwałom rad gromadzkich i rad gminnych — to nie można żądać tego zaufania.</u>
          <u xml:id="u-76.2" who="#PowieciePanowie">Drugi powód — to brak odpowiednich funduszów. Mimo podniesienia stawki wyrównawczego podatku dla gmin wiejskich i mimo bezpłatnej robocizny w formie szarwarku, brak gminie funduszów na budowę szkół powszechnych i dróg, bo dużo kosztuje administracja gmin, Według danych statystycznych za rok 1936/37 gminy wiejskie w całym Państwie wydały na zarząd i wydatki osobowe 29,8 miliona zł, na wydatki rzeczowe 8,1 miliona zł, czyli razem 37,9 miliona zł. W tym samym roku wydały wszystkie gminy na oświatę, szkoły powszechne 23,4 miliona zł, a na popieranie rolnictwa 1,04 miliona zł.</u>
          <u xml:id="u-76.3" who="#PowieciePanowie">Gminy wiejskie woj. lwowskiego w r. 1935/36 wydały ma ten sam cel 1.866.295 zł, czyli 26 powiatów po 71.780 zł, nie wliczając w to płac starostów i wicestarostów. Na oświatę w tych gminach wydano w tym samym roku budżetowym 1.280.197 zł. Pytam, ile za te pieniądze można by wybudować szkół powszechnych, lub kilometrów drogi bitej? W r. 1937 przyszła dla mieszkańców gmin mego powiatu nowa ulga, a mianowicie dotychczasowe pobieranie podatku gruntowego gminy powierzyły gromadom. To było dogodne, boi nie tylko że nikt nie bił nogami 5–15 kilometrów drogi do urzędu gminnego, ale obecnie przy nieuporządkowanej własności tabularnej, która w niejednej u nas miejscowości panuje, sołtys znał, kto i jakie grunta posiada, i nie płacił jeden za drugiego. Zachciało się w r. 1937 urzędowi skarbowemu w Rudkach — nie wiem według czyich wskazówek — wprowadzić inowację, a mianowicie: dotychczas każda gromada katastralna miała swoje oddzielnie książki biorcze. W r. 1937 wprowadzono wspólne biercze księgi dla całej gminy lub dla kilku gromad wspólnie. Jak wójtowie wywiązali się z tego zadania? Jedni oznaczali Odpowiedni okres czasu dla gromady 4–7 dni dla pobrania podatku, z tym, że po upływie tego czasu musiano bezwarunkowo księgi biercze oddać drugiej gromadzie na określony czas. Inni wójtowie wyznaczali gromadom dni, w których obowiązani byli przybyć do urzędu gminnego 5–15 km i wpłacać podatki, Mieliśmy przed urzędem gminnym całe procesje ludności, której rozgoryczenie nie miało granic, dlatego że każdy musiał odbyć daleką drogę, nie można było od wszystkich za ten czas pobrać i wielka ilość musiała, straciwszy cenny czas, wracać z tym, z czym przyszła. Niejeden również musiał za drugiego płacić i przez to wołał już czekać na egzekutora, który przyszedł do niego sam. Nic też dziwnego, że obecnie mamy widowisko zabierania krów i świń za podatki.</u>
          <u xml:id="u-76.4" who="#PowieciePanowie">W jaki sposób ci egzekutorzy zabierają inwentarz i jak postępują z obywatelem przy ściąganiu podatków, naświetli wypadek z 9 bm. w mojej wiosce Jakimczyce, pow. Rudki. Egzekutor podatkowy nazwiskiem Kazimierz Olejniewicz przyszedł razem z posterunkowym nazwiskiem Czech i policjantem gromadzkim zabierać za podatek krowę do gospodarza Hryńka Pałynyk. Gospodarza nie było w domu. Żona prosi egzekutora, żeby chwilę zaczekał, bo poszli po męża, albo niech wstąpi z powrotem ze wsi, przez ten czas postara się o kwit, że zapłacono, albo o pieniądze za zaległą, chociażby nie za swoją, premię asekuracyjną. Prośba ta była bezskuteczna, a w dodatku tak: pan z miasta począł w obecności ludzi lżyć syna gospodarza. Przypadkowo znajdowała się tam na podwórzu jedna dziewczyna ze średnim wykształceniem, która zwróciła uwagę syna gospodarza, że nikt nie ma prawa go znieważać. Może iwy Panowie myślicie, że ten pan przyszedł do równowagi i zaprzestał znieważać? Nie, przeciwnie, zwrócił się do dziewczyny ze słowami zniewagi i jeszcze ją uderzył w pierś dwa razy. Nie lepiej postąpił i posterunkowy, kopiąc syna gospodarza butem w brzuch i mówiąc: Milcz, bo ja mam prawo ciebie zastrzelić, a ty ani słowem nie śmiesz się bronić. Epilog tej sprawy będzie w sądzie.</u>
          <u xml:id="u-76.5" who="#PowieciePanowie">Chcę tu podnieść jeszcze jedno, że egzekutorzy zamiast wysłuchać wyjaśnienia podatnika albo zamiast wyjaśnić skutki udaremnienia egzekucji sami prowokują obywatela, który płaci podatki mienia i krwi.</u>
          <u xml:id="u-76.6" who="#PowieciePanowie">Panowie, którzy popierali nowy ustrój samorządowy, wskazywali też na to, że w gminie jednostkowej było rozluźnienie, był bezład pod względem gospodarki finansów gminy, a nawet kradzieże majątku gminnego. Nie zaprzeczam temu, że takich gmin jednostkowych było sporo, lecz kto za to ponosi winę, że na czele gmin jednostkowych stali ludzie, których miejsce było razem z ich pisarzami w kryminale. Pytam, kto tych ludzi popierał i bronił przed odpowiedzialnością, jak nie byli lustratorzy powiatowi, mający za sobą poparcie starosty? W moim powiecie był lustrator powiatowy, który nie tylko zatajał nadużycia wójtów, ale za łapówki demoralizował tych wójtów i pisarzy gminnych. Za jego przykładem szli urzędnicy wydziału powiatowego, którzy prowadzili za pobieranie podatku drogowego podwójne kwitariusze. Ten człowiek, zamiast siedzieć w kryminale, siedzi sobie obecnie spokojnie w Rudkach i pobiera pełną emeryturę z funduszów powiatu. Trzeba było silnej ręki, żeby wymieść to błoto z powiatu. Gdyby wójtowie w gminach jednostkowych byli ściśle i rzetelnie przez lustratora powiatu kontrolowani, gdyby wójtowie i sekretarze nie byli narzędziem przy wyborach, wówczas nie miałby taki wójt odwagi czegoś podobnego robić.</u>
          <u xml:id="u-76.7" who="#PowieciePanowie">Obecny samorząd istnieje dopiero trzeci rok. Na czele gmin zbiorowych stoją obecnie ludzie bez wątpienia zdolniejsi od poprzednich wójtów gmin jednostkowych. Gdyby w starym samorządzie byli tacy wójtowie, to byliby odpowiedzieli w 100% swemu zadaniu. Przy obecnym ustroju samorząd bez uprawnień i zależny od władzy administracyjnej nie spełnia potrzebnego dla mieszkańców gminy zadania. Dopiero trzy lata urzędują nowi wójtowie, ale już poznać zarysy, które nie wróżą nic dobrego W dziedzinie gospodarki gminnej. Powracają stare metody starościńskie, dzielenie wójtów na dwie kategorie — porządnych i nieporządnych. Do pierwszej kategorii należą wójtowie, którzy dają się wciągnąć w wir polityki. Tym wolno robić, co chcą, na nich przychylnie patrzy oko p. starosty. P. starosta popierał ich kandydaturę, patrzy przez palce na ich błędy i nakoniec mamy to, że wójt idzie do kozy. Nie chcę, proszę Panów, powiedzieć, że tak robią wszyscy starostowie. Nie, są starostowie, którzy za najmniejsze odchylenie od ustawy pociągają wójta do odpowiedzialności. Ale niech mówią o tym dokumenty, które Panom odczytam — otrzymałem jeden na dniach następującej treści:</u>
          <u xml:id="u-76.8" who="#PowieciePanowie">Strzałki, pow. Turka, woj. lwowskie. Dnia 13.1. br. aresztowano wójta, sekretarza i egzekutora za pieniężne nadużycia. W r. 1935 wójta Arenda Mariana przeciwko woli 17 radnych (na 20) narzucił b. starosta w Turce n/S. p. Doboszyński. Arend przedtem był leśniczym, miał markę pijaka i był w czasie swego obecnego wójtostwa przez cały czas bezprzykładnie pijany. Lustrator wydziału powiatowego Bukietyński przy lustracji zarządu gminy zawsze znachodził wszystko w porządku. W połowie 1937 r. został sekretarzem gminy zbiorowej Strzałki p. Trzaska, który zorientowawszy się, że są nadużycia finansowe, zawiadomił o tym starostę pow. w Turce p. Wagnera. Na zapytanie p. starosty, czy twierdzenia sekretarza są prawdziwe, odpowiedział lustrator powiatowy, że lustracja żadnych nieprawidłowości nie wykazała — wszystko w porządku.</u>
          <u xml:id="u-76.9" who="#PowieciePanowie">W listopadzie odbyła się rewizja z ramienia komisji gminy zbiorowej, która znalazła nadużycia finansowe, ale równocześnie odbył rewizję lustrator wydziału powiatowego p. Bukietyński, który nie znalazł żadnego nadużycia. Aż w niedługim czasie naczelnik urzędu skarbowego w Turce przypadkowo popadł na sprzeniewierzenie Wpłat podatkowych i spowodował aresztowanie. Rozumie się, że popadł tam sekretarz Trzaska, który pierwszy doniósł o nadużyciu wójta. Nadużycia wynoszą na razie ponad 5.000 zł. Wójt Arend nie zwoływał posiedzeń ani rady gminnej, ani zarządu, robił wszystko samowolnie, mając pełne poparcie swej władzy nadzorczej.</u>
          <u xml:id="u-76.10" who="#PowieciePanowie">Drugi fakt — to gospodarka wójta gminy-Turka-wieś p. Jana Jaworskiego, o gospodarce którego jest powiadomione przeze mnie województwo lwowskie i przez kol, posła Wełykanowicza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Dotychczas ani my posłowie, ani radni gminy i członkowie wydziału powiatowego nie wiedzą, jak idzie gospodarka p. Jaworskiego. Nic też dziwnego, że w pow. Turka, w gminie Turka-wieś, a w gromadzie Łosiniec grupa ludzi na czele z sołtysem p. Mikołajem Unickim zakładają w domu gromadzkim sklep spożywczy, z którego osobiście ciągną zyski. Wójtowi Jaworskiemu wiadomo, że sołtys odstępuje bezpłatnie kancelarię gromadzką na sklep, a gromada za czynszem rocznym w sumie 120 zł najmuje chałupę na kancelarię gromadzką i z tego nie robi żadnego użytku. Co więcej, gdy ludność zobaczyła, gdzie idą zyski i założyła sobie w odpowiednim lokalu i za zezwoleniem odnośnych władz spółdzielnię, to wówczas sołtys w porozumieniu z wójtem, wbrew ustawie, zamyka i opieczętowuje lokali, a wójt za dorobienie okna do lokalu spółdzielczego karze gospodarza Mikołaja Ilnickiego-Kulhanowicza karą 20 złotych i za gnojówkę 15 zł. Przytoczę Panom napisany błędnie dokument opieczętowania w oryginale:</u>
          <u xml:id="u-76.11" who="#PowieciePanowie">Sołtys gromady Łosiniec gm. Turka n/Stryjem.</u>
          <u xml:id="u-76.12" who="#PowieciePanowie">Uwaga! „Za naruszenie plomby na drzwiach tegoż lokalu przestępca będzie karany sądownie. Plomba ma pozostawać w spokoju na drzwiach tegoż lokalu do dalszego zarządzenia przez władze Rządowe”.</u>
          <u xml:id="u-76.13" who="#PowieciePanowie">Łosiniec, dnia 22.7.937. Pieczęć. Mikołaj Unicki.</u>
          <u xml:id="u-76.14" who="#PowieciePanowie">Proszę Panów, ja w tej sprawie musiałem osobiście interweniować w starostwie, bo mieszkańcy, którzy spełnili wszystkie wymogi ustawy o spółdzielczości, nie mogli się doczekać otwarcia lokalu. Bo nie lokal był powodem, a groźba utraty zysku przez sołtysa, który w swoim sklepie trzymał beczkę nafty w środku lokalu bez żadnej ochrony od ognia, wbrew przepisom o zapalnych materiałach. Myślicie Panowie, że starostwo pociągnęło tego sołtysa do odpowiedzialności? Można o to z pewnością być spokojnym, że nie.</u>
          <u xml:id="u-76.15" who="#PowieciePanowie">Drugi przykład samorządu gromadzkiego. We wsi Topolnica tegoż powiatu jest sołtys Matkowski Józef. Sołtys ten rokrocznie ma procesy ze swymi sąsiadami za szkody połowę, wzajemnie sobie pomiędzy sąsiadami wyrządzane. W roku 1937 wspomnianemu sołtysowi ktoś zrobił szkodę w konopiach, lnie i w trawie. Co robi sołtys? Bierze sobie swego szwagra i wuja Mikołaja Dubrawskiego jako taksatora gromady i Hrynia Koteckiego, którzy oceniają powstałe szkody na 360 zł. Zrobiono z tego sabotaż, przyjechał p. starosta, policja, nastąpiło aresztowanie 10 członków „Łubu” z Topolnicy, a starosta nie czekając na wynik przewodu sądowego rozwiązuje organizację „Łuhu”. Sąd w Samborze po przesłuchaniu świadków umarza postępowanie karne i po 5 tygodniach (w czasie robót polnych) wychodzą aresztowani na wolność. Co się okazuje? Ze zwykłej szkody polnej zrobiono politykę. Szkoda była wyrządzona, ale nie na 360 zł, a na 3 zł 35 gr. Tak oceniali taksatorzy sąsiednich dwóch gromad, radni w pełnymi składzie i podwójci gminy. Nie był to sabotaż, a zwykła szkoda. Rzecz leżała gdzie indziej. Przeszkodą rozwoju koła, „Szlachty - zagrodowej”, którego prezesem był sołtys Matkowski, według jego zdania była Organizacja „Łubu”, prezesem którego był drugi szlachcic Antoni Syńkiwskij. Trzeba było pozbyć się „Łubu” i przy pomocy karygodnego oszacowania i doniesienia zrobiono sabotaż i karano niewinnie 5 tygodni młodzież, a w dodatku rozwiązano organizację pożyteczną nie tylko dla mieszkańców. Ja dałem wyczerpujące w tej sprawie sprawozdanie urzędowi wojewódzkiemu we Lwowie z żądaniem pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. Do tego czasu nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności mimo upływu 8 miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-76.16" who="#PowieciePanowie">Jeszcze inny przykład: Wójt gminy zbiorowej Dorożów, pow. Samborskiego, nazwiskiem Artymowicz otrzymał akt oskarżenia z art. 287 § 1 k.k. za to, że potwierdził tożsamość osoby i autentyczność podpisu Teodora Kryworuki, listu wartościowego na sumę 1.240 zł. Kwota ta przez jakiegoś osobnika dotychczas nie wyśledzonego z urzędu pocztowego w Łące podjęta została. W myśl odnośnych ustaw powinien starosta bezzwłocznie zawiesić takiego wójta w urzędowaniu. Tymczasem starosta Samborski p. Kaszubski zasłaniając się tym, że z sądu nie ma bezpośredniego oficjalnego zawiadomienia — mimo tego, że ja sam pokazywałem ten akt oskarżenia — wójta nie zawiesił w urzędowaniu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#BohdanPodoski">Panie Pośle, czas Pana upłynął, proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#HryńkoTerszakowec">To samo dzieje się w sprawie wprowadzenia języka ukraińskiego wobec języka państwowego w myśl ustawy językowej z 31 lipca 1924 r. Odnośne uchwały rady gromadzkiej starosta powiatowy Zawiesza, jak w Komarnie, Kupnowicach powiatu rudeckiego, lub sami wójtowie uchwał odnośnych rad gminnych nie wykonują, jak w Kupnowicach wójt b. poseł Rogucki Mikołaj lub wójt w Koniuszkach Siemianowskich, który wbrew ustawie nakazał gromadom na terytorium jego gminy zdjąć podwójne napisy w języku państwowym i ukraińskim i zastąpić je tylko napisem w języku urzędowym, co jest przeciwne uchwałom odnośnych rad gromadzkich.</u>
          <u xml:id="u-78.1" who="#HryńkoTerszakowec">Cóż mówić o postępowaniu starostów w pasie przygranicznym wobec ukraińskiego życia zbiorowego, jak i pojedynczych obywateli narodowości ukraińskiej. Przykład: Spółdzielnia „Silan” w Siankach, pow. Turka n/St., jeszcze w roku 1935 wniosła prośbę do województwa lwowskiego o zatwierdzenie planu budowy domu spółdzielczego. Owa spółdzielnia istnieje od lat kilku, dobrze rozwija się, lecz z braku własnego domu zmuszona jest lokal wynajmować. Nie przeczuwając żadnych trudności, spółdzielnia poczęła gromadzić materiał do budowy w przypuszczeniu, iż za parę miesięcy otrzyma zezwolenie i przystąpi do budowy. Tymczasem minęło dwa i pół roku i nie ma zezwolenia. Starosta w Turce kilkakrotnie oświadczał, że zatwierdzenie planu i zezwolenie na budowę od niego nie zależy, lecz od województwa i władz wojskowych. W tych dniach zarząd otrzymał pismo z województwa następującej treści: „Do Zarządu Kooperatywy „Sianek” w Siankach. Na prośbę w sprawie udzielenia pozwolenia na budowę domu kooperatywy „Sian” w Siankach, Urząd Wojewódzki zwraca w załączeniu 2 egzemplarze projektu bez rozpatrzenia, gdyż zgodnie z ustawą o granicach Państwa wznoszenie budowli w strefie nadgranicznej wymaga uzyskania uprzedniej zgody powiatowej władzy administracji ogólnej, której dotychczas nie uzyskano”. Na tę decyzję trzeba było czekać aż dwa i pół roku.</u>
          <u xml:id="u-78.2" who="#HryńkoTerszakowec">Szanowni Panowie, Panie Ministrze! To się dzieje w tym czasie i w tej gromadzie, gdzie rokrocznie różne polskie i żydowskie towarzystwa oraz obce prywatne osoby polskiej i żydowskiej narodowości bez przeszkód budują domy mieszkalne i czynszowe razem z dużymi salami na zebrania i przedstawienia. Inaczej postępuje się z miejscową ukraińską ludnością, która w swej własnej gromadzie z powodu nieuzasadnionych przeszkód nie może zbudować nawet własnego budynku dla swej spółdzielni tylko z tego powodu, że ta spółdzielnia jest ukraińska.</u>
          <u xml:id="u-78.3" who="#HryńkoTerszakowec">Inne jeszcze sprawy przytoczę. Na przykład zakazano bez uzasadnienia w moim powiecie obchodu święta Bazaru, święta przeciwbolszewickiego. Gdy pytałem się referenta politycznego starostwa dlaczego, to tego nie wyjaśnił, ale powiedział, że woli w obecnych czasach, w czasach tzw. normalizacji, czytać „Ukraiński — Wisty” i „Prawdę”, jak czytać biuletyn polsko-ukraiński. Tak urzędnicy są nastrojeni w tych powiatach, gdzie 80% ludności jest ukraińskiej. Jeżeli tak te sprawy traktują urzędnicy, to muszą tam być nastroje takie, jakie obecnie panują.</u>
          <u xml:id="u-78.4" who="#HryńkoTerszakowec">Z faktów powyższych wynika, że nie tylko władza administracji ogólnej, ale i miejscowy samorząd terytorialny według obecnie istniejącej ustawy nie może spełniać w całości i niezależnie swych obowiązków z powodu braków istniejących w samej ustawie i dlatego czas najwyższy ustawę tę gruntownie zmienić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Jurkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#EugeniuszJurkowski">Wysoki Sejmie! W ogólnym aparacie administracyjnym jest dziedzina pracy, o której od dłuższego czasu nic się prawie nie mówi i — co smutniejsze — wbrew istotnym i podstawowym interesom Państwa stwarza się pozory zupełnego jej zlekceważenia. Dotyczy to działu ewidencji i kontroli ruchu ludności. Praca rejestracji ludności, zlecona rozporządzeniem Prezydenta Rzplitej Polskiej z roku 1928 do wykonywania gminom wiejskim i miejskim, chociaż dotyczy bezpośrednio tak wielkiej sprawy, jak nasza gotowość obrony Państwa oraz spraw politycznych, gospodarczych i społecznych, przez brak właściwej opieki i nadzoru zepchnięta została ze stanowiska swojej istotnej wartości. Biura meldunkowe w ósmym zaledwie roku stosowania obecnych przepisów ewidencyjnych wprost toną w powodzi papierów i dokumentów metrykalnych.</u>
          <u xml:id="u-80.1" who="#EugeniuszJurkowski">Świadomy szkody, wynikającej z faktu nadzwyczaj szybkiego tworzenia się w administracji publicznej wysoce niebezpiecznych zasp papieru, z trybuny sejmowej pragnę przypomnieć, co jest wartością i celem ewidencji ludności.</u>
          <u xml:id="u-80.2" who="#EugeniuszJurkowski">Celem naczelnym pracy nad ewidencją ludności jest zorganizowanie sprawnej mobilizacji rezerw armii. Nie wystarczy myśleć tylko o zakupach broni, samolotów czy okrętów, równolegle do tego musimy prowadzić ścisłą obserwację i badania naszych organizacyjnych zdolności sprawnego zgromadzenia i użytkowania terminowego ludzi, obsługujących posiadany sprzęt bojowy. Dla każdego z nas jaskrawo widoczną być musi konieczność potrzeby zachowania w tych sprawach ciągłej i pewnej rozwagi. Technika i forma wciąga w swe obliczenia nie tylko walczących na froncie żołnierzy, ale dosłownie całą ludność kraju. Sprawność dysponowania siłą zbrojną musi być poparta i wspomagana sprawnością dysponowania personelem lekarskim, samarytańskim, łączności i każdej innej akcji pomocniczej. Pilna potrzeba posiadania dokładnych informacyj, kto, gdzie i jak ma być zużytkowany w przypadku zaskoczenia kraju napadem wroga, stwarza obecnie przed administracją publiczną wielki wymóg posiadania dokładnych informacyj o ludności. Rejestracja koni wojskowych, samochodów czy innych pojazdów, nabiera wówczas wartości, gdy jednocześnie prowadzona jest rejestracja ludzi, utrzymujących te środki mobilizacyjne.</u>
          <u xml:id="u-80.3" who="#EugeniuszJurkowski">Tak widoczna i zrozumiała konieczność posiadania tych wszystkich informacyj o ludności, konieczność posiadania informacyjnie formalnych, lecz prawdziwie użytkowych, jak widać z życiowych przykładów, wśród czynników miarodajnych nie znajduje dostatecznego zrozumienia. Na dowód tego niech służy fakt następujący: rejestracją koni zajmują się zarządy gmin wiejskich i miejskich pod nadzorem specjalnych rejonowych inspektorów wojskowych, którymi najczęściej są wyżsi oficerowie służby czynnej, natomiast nad rejestracją ludności najczęściej nikt praktycznie nadzoru nie sprawuje. Formalnie nadzór należy do powiatowej władzy administracji ogólnej, lecz z braku kredytów na wyjazd w teren starościńskiego referenta-lustratora, który zazwyczaj w czasie generalnej lustracji samorządu gminnego pięć czy dziesięć minut poświęca badaniu spraw ewidencji, o właściwej kontroli w terenie i poważnym zapoznaniu się z wartością zapisów o ludności nie ma mowy. Inspektor koni nadzwyczaj ściśle ba da zapisy o koniach prawie co miesiąc przez kilka godzin; zapisy o ludziach są badane raz na rok najpobieżniej i przez parę minut. Z takich warunków wynika, że dla akcji obrony Państwa wyższą wartość posiada koń niż człowiek. Jednak logika każę myśleć odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-80.4" who="#EugeniuszJurkowski">Właściwie prowadzona ewidencja i kontrola ruchu ludności oddać musi również wielkie usługi sprawom gospodarczym Państwa i społeczeństwa. Nie wolno nam zapominać gorzkich słów p. Wicepremiera i Ministra Skarbu Kwiatkowskiego, który na naradzie gospodarczej wyraźnie uwypuklił fakt istnienia w naszym społeczeństwie znacznej ilości złośliwych płatników podatków i wszelkich świadczeń społecznych, tendencyjnie i oszukańczo uchylających się od płacenia, choć płacić mogą i powinni. Wobec takich płatników bezsilne są skarbowe organy egzekucyjne; ciągłe ustalanie nowych adresów, korespondowanie i prowadzenie żmudnych, długich i kosztownych wywiadów załamuje w wielu wypadkach normalny bieg pracy urzędu skarbowego.</u>
          <u xml:id="u-80.5" who="#EugeniuszJurkowski">Widoczną jest tu konieczność nawiązania ścisłego kontaktu między urzędami skarbowymi i urzędami meldunkowymi. Zaobserwowane w wielkich miastach fikcyjne zmienianie adresów zamieszkania w ciągu roku pięć lub więcej razy, czyli wyraźna intencja ukrywania się i oszukiwania Skarbu Państwa lub innych obywateli — musi być zlikwidowana właściwym fachowym wglądem władz administracyjnych. Zyska również na tym odbudowa zaufania społecznego, spadnie ilość bezwartościowych weksli, wyroków sądowych i orzeczeń administracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-80.6" who="#EugeniuszJurkowski">Uregulowanie pracy rejestracji ludności musi również oddać polityczne usługi Państwu, urzędy ewidencyjne muszą twardo stanąć w obronie polskości i nie dopuścić do dalszej „kradzieży dusz polskich”, co ima miejsce w bardzo licznych wypadkach w Małopolsce wschodniej i na kresach. Specjalną szkodą polityczną dla Państwa Polskiego jest utrzymywanie się dotąd w przepisach prawnych skandalicznej mozaiki często archaicznych dawnych zaborczych przepisów o rejestracji stanu cywilnego. W tej dziedzinie na każdym Polaku musi ciążyć obowiązek prowadzenia walki o polską rację stanu. Dwudziesty rok istnienia niepodległości Państwa Polskiego stanowi najwyższy już czas, ażeby zetrzeć z powierzchni życia wszelkie słupy rozbiorów. Bieżące właściwe zaprowadzenie rejestrów mieszkańców i oparcie na nich polskich przepisów rejestracyjnych stanu cywilnego w bardzo prosty i łatwy sposób musi wyzwolić Polskę z dotychczasowej niewoli przepisów obcych. Jak więc widać z tych kilku przykładów, wartość pracy działu ewidencji i kontroli ruchu ludności jest ogromna. Toteż należy wniknąć w przepisy i pracę biur ewidencyjnych, wyrzucić z niej wiele milionów niepotrzebnie dotychczas wypisywanych i odkładanych do archiwów papierów i dokumentów, wnieść cel, wiarę i fachowość.</u>
          <u xml:id="u-80.7" who="#EugeniuszJurkowski">Jak dalece widocznym, nawet dla przeciętnego obywatela jest brak zharmonizowania współpracy w publicznej administracji, może oświetlić przebieg poszukiwania krwawego mordercy Skwierawskiego. Po ujęciu w czasie śledztwa okazuje się, że był on już przed popełnieniem zbrodni również poszukiwany przez władze w Toruniu w związku z jakąś kradzieżą, jednocześnie jest ustalony fakt, że w tym czasie był on meldowany na swoje nazwisko w Warszawie. Czyż nie można było wykorzystać warszawskiego meldunku na użytek władz toruńskich? Przez wcześniejsze aresztowanie może nie miałby miejsca fakt zamordowania człowieka. Tak samo wygląda sprawa z meldunkiem zbrodniarza w Lublinie; organy policyjne zastanawiają się, czy jest ewentualnie Skwierawski w Lublinie, choć jego meldunek hotelowy leży w biurze meldunkowym. To nie jest w porządku. Pracę nad bezpieczeństwem wewnętrznym kraju, utrzymaniem porządku, ładu i spokoju publicznego trzeba zestroić i połączyć ma całym terenie Państwa w jeden wspólny zharmonizowany wysiłek wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-80.8" who="#EugeniuszJurkowski">Na tle tych zadań głośnym zgrzytem zaznacza się ostatni w sprawie ewidencji ludności okólnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z dn. 3 marca 1937 r. (Dz. Urz. M. S. Wewn. nr 6/1937, poz. 40) o prowadzeniu rejestru mieszkańców. Okólnik ten w jednym ze swoich ustępów wręcz grzeszy brakiem logiki. Napisany niefachowo, rozluźnia niejasno pewne stałe normy przepisów pracy rejestracji ludności, wprowadzając dowolną interpretację norm ustawodawczych przez każdego wykonawcę przepisów ewidencyjnych. Nie czas i miejsce jest mówić w Wysokim Sejmie o wszystkich błędach wzmiankowanego poprzednio okólnika. Dla krótkiego jednak poparcia podnoszonych obecnie zarzutów wystarczy przytoczyć takie fakty: w ust. 3 okólnika jest mowa o uproszczeniu meldunków na pobyt czasowy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zarządza skasowanie szeregu rubryk w kartce zielonej zameldunkowej, między innymi rubryki „przynależność państwowa”. Zarządzenie to w takiej formie w miejsce uproszczenia wręcz godzi w Wartość meldunków cudzoziemców. Jest mi wiadomym, że w kilku miejscowościach po skasowaniu tej rubryki cudzoziemcy zaczęli się meldować nie na kartach różowych, jak wymagają tego przepisy, lecz na kartach zielonych, unikając przez to rejestracji w starostwie. Formalnie ujmując sprawę, po skasowaniu na kartce zielonej rubryki „przynależność państwowa” nie ma obecnie przeszkód do meldowania się cudzoziemców na kartkach zielonych. Stan taki jest poważnym ciosem w dokładność informacyj odnośnie cudzoziemców przebywających w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-80.9" who="#EugeniuszJurkowski">Zarzut braku logiki dotyczy ust. 6 tego okólnika, ponieważ w dziale 3 zarządzono skasowanie także rubryki „zawód”. przeto w dziale 6 zarządza się obecnie, by informacje o zawodzie wpisywać do rubryki „uwagi”. Przysłowiowego „konia z rzędem” powinien dać Rząd temu obywatelowi, który będzie o takiej kombinacji wiedzieć, że informacje o zawodzie nie pisze się w rubryce „zawód”, lecz w rubryce „uwagi”. Istnieje wszak pojęcie, że jeżeli likwiduje się jakąś rubrykę, to informacyj skasowanej rubryka widocznie w ogóle wypisywać nie potrzeba. Taka jest logika przeciętnego obywatela.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Trojan.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#KornyłoTrojan">Wysoki Sejmie! Mówić miałem jedynie o samorządzie, ale muszę pójść śladami p. referenta budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i zamiast o budżecie, będę mówił o kwestii ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-82.1" who="#KornyłoTrojan">Jestem z tego samego okręgu wyborczego, co i sam p. referent, i bardzo się cieszę, że postawił on tezę: „clara pacta claros faciunt amicos”. Wyłuszczył on nam swoje poglądy na sprawę rozwiązania polsko-ukraińskiego problemu i żałuję bardzo, że Pan Poseł przed dwoma laty, kiedy kandydował w moim okręgu, tego problemu nie postawił tak jasno, jak dzisiaj, bo z pewnością 95.000 głosów byłby nie otrzymał. Żałuję bardzo, że te swoje przekonania i całe nastawienie oparł na tych wszystkich wiadomościach, jakie dostał od p. Gułły. Zapewniam Wysoką Izbę, że to nie jest prawdą, że p. Gułła przemawia w imieniu najbardziej lojalnych obywateli Państwa Polskiego. Z tego miejsca stwierdzam, że p. referent padł ofiarą nieprawdziwych informacyj! Z tego miejsca stwierdzam, że to nie jest element lojalny, bo gdyby przyszło do polsko-rosyjskiej wojny, to ani jeden człowiek z tego obozu nie będzie z Wami razem, Polacy, walczyć przeciw Rosji, jaką by ona nie była, białą czy czerwoną.</u>
          <u xml:id="u-82.2" who="#KornyłoTrojan">Dlatego niezgodnie z prawdą informował Wysoką Izbę p. referent Budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Brał on w obronę kogo? Księdza Poterajkę, który jest w Mielniczu w Żurawieńszczyźnie, gdzie właśnie przed dwoma laty był przelew krwi na święcie Jordanu, sprowokowany ozdobieniem chorągwi cerkiewnych narodowymi barwami rosyjskimi.</u>
          <u xml:id="u-82.3" who="#KornyłoTrojan">Jeżeli p. poseł Wojciechowski myśli w ten sposób być moim przyjacielem, gdy On opiera się na takich informacjach mojego śmiertelnego wroga moskiewskiego, przeciw któremu występuję, jak również i wszyscy moi wyborcy narodowości ukraińskiej, to rzecz jasna nie możemy się porozumieć. Bo jeżeli słucham przemówień p. Wojciechowskiego i czytałem przemówienie profesora dra Grabskiego z dnia 14 stycznia w Poznaniu, to nie widzę różnicy między tymi poglądami na naszą sprawę tych Panów, dlatego ciężko mi jest porozumieć z p. posłem Wojciechowskim. P. poseł Wojciechowski chce rozpocząć normalizację od święta, od niedzieli, a ja chcę rozpocząć normalizację od dnia powszedniego: od poniedziałku, od wtorku i t. d. aż do soboty. W dniu powszednim chcę mówić z p. posłem Wojciechowskim i w tym dniu powszechnym chcę, by mój robotnik ukraiński miał pracę, chcę, by rolnikowi ukraińskiemu była udzielona rola, ta gleba, z której jadłby chleb, ażeby inteligent ukraiński także pracował i poszedł na urzędnika czy to państwowego, czy samorządowego. Chciałbym, ażeby tak samo mój naród dostał swoje szkoły wszystkich typów. Chciałbym, ażeby się Zmówili razem i uzgodnili te rzeczy od niedzieli do soboty, a rzecz jasna, gdy my przez cały tydzień w tych dniach powszednich będziemy z p. Wojciechowskim rozmawiać, to uważam, że i w niedzielę nie rozstaniemy się i będziemy razem świętować.</u>
          <u xml:id="u-82.4" who="#komentarz">(Głos: To podajcie sobie ręce.)</u>
          <u xml:id="u-82.5" who="#KornyłoTrojan">Tak, ale chcę, żebyśmy w dniu powszednim znaleźli Wspólny język.</u>
          <u xml:id="u-82.6" who="#komentarz">(Głos: Dziś wtorek.)</u>
          <u xml:id="u-82.7" who="#KornyłoTrojan">Właśnie, a my od święta zaczynamy. Nie zaczynajmy od tego np., czy mamy iść na święto Towarzystwa Szkoły Ludowej?! Zaczynajmy od tego, by ten bardzo ciężki problem rozwiązać pomiędzy Waszym a naszym społeczeństwem!</u>
          <u xml:id="u-82.8" who="#KornyłoTrojan">Powiada p. poseł Wojciechowski, że do samorządu miejscowej ludności nie dopuszcza się, a przez to, że do samorządu nie dopuszcza się miejscowej ludności, oddala się ją od Państwa Polskiego. I cóż zrobił w swoim okręgu p. poseł Wojciechowski, by dopuścić tę miejscową ludność do samorządu, by przez to zbliżyć ten element ukraiński do Państwa Polskiego?</u>
          <u xml:id="u-82.9" who="#KornyłoTrojan">Wszyscy Panowie narzekacie, że źle jest z samorządem. Wykazujecie jego różne braki i niedomagania: że nie jest samoistny, że samodzielnie nie działa, że jest instrumentem w ręku administracji ogólnopaństwowej. Tak Wy narzekacie! A jak my, Ukraińcy, powinniśmy narzekać, jeżeli w samorządzie w ogóle nie mamy naszego elementu naprawdę ukraińskiego. a jedynie taki, który ani dla nas, ani dla Was żadnym cennym materiałem być nie powinien?!</u>
          <u xml:id="u-82.10" who="#KornyłoTrojan">W ubiegłym roku mówiłem o tym, że w naszych gromadach nie ma tych moralnych wartości, jakie powinien mieć samorząd na dołach. Obecnie chciałbym stwierdzić, że w tych gromadach nie ma również i środków materialnych. Ta gromada jest u nas nędzna i to ta gromada, która stanowi komórkę, fundament samorządu terytorialnego! Nie ma samorząd najmniejszych widoków rozwoju na naszych terenach. Art 17 ustawy ramowej z marca 1933 r. powiada, że „Zakres działania gromady obejmuje zarząd majątkiem i dobrem gromadzkim, tudzież rozporządzanie dochodami z tych źródeł”. Stwierdzam z całą świadomością, że na moich terenach zarządu tego nie wykonuje gromada, a wykonuje wydział powiatowy względnie starosta i to wykonują źle, wykonują przeciwko postanowieniom obowiązującego art. 25 tejże samej ustawy. Jeżeli są zmuszeni do gospodarowania źle w tych gromadach, to znowu winna temu ta sama ustawa, albowiem art. 20 ust. 9 powiada, że „jeżeli gromada nie posiada funduszów na wynagrodzenie sołtysa, powinna rada gminna przyznać mu całkowite lub częściowe wynagrodzenie z funduszów gminnych”; a w art.23 ust. 4 jest takie zdanie: „Gmina obowiązana jest zaspokajać potrzeby gromad, wstawiając na ten cel odpowiednie kwoty w swym budżecie”. I to jest przyczyną, że ten wydział powiatowy czy starosta, wszyscy razem muszą na gwałt szukać, aby gdzieś w tej gromadzie znaleźć majątek, znaleźć pieniądze, znaleźć coś, co by pokryło budżet! I szukają. Szukają go w majątku, szukają go w dobru gromadzkim i znanym jest, że majątek daje bardzo słabe zyski i dochody, bo zaledwie czynsz z domu lub ogrodu. A zatem gdy dobro gromadzkie, które na naszych terenach do tego czasu było użytkowane w ten sposób, że opłaty były małe, wystarczały zaledwie na to, by pokryć podatki lub inne daniny państwowe i by pokryć administrację tego gruntu, to obecnie to pastwisko jest jedynym źródłem pokrycia budżetu gromadzkiego. A kto pokrywa? Pokrywa najbiedniejszy małorolny rolnik, który ma jedną lub dwie, najwięcej trzy sztuki bydła. Ci biedacy muszą tam pasać i płacić za to bardzo wysoko, bo na tych pastwiskach gromadzkich nie pasą zamożniejsi włościanie, nie pasą również obszarnicy, bo ci pasą na swych własnych gruntach. Ci więc zamożniejsi wraz z inteligencją, przebywającą w gromadzie, nie ponoszą żadnych ciężarów budżetowych. A kto ponosi? Najwięcej ten nędzarz. Ponosi je w ten sposób, że o ile gromada, posiadająca np. 100 morgów gruntu, ma budżet administracyjny w wysokości 2000 zł. to postępuje się tak, że na każdą sztukę, o ile ich jest powiedzmy 200, nakłada się po 10 zł i w ten sposób ma się pokrycie budżetu. Jeżeli w roku następnym podwyższa się do 3000, to na każdą sztukę nakłada się po 15 zł, jeżeli 4000 — po 20 zł, bez względu na to, czy wypasanie to warte jest tych 20 zł. Czy nie jest to wygórowana, nadmiernie wielka korzyść, za którą należało by zrobić doniesienie do p. prokuratora o lichwę?</u>
          <u xml:id="u-82.11" who="#KornyłoTrojan">Proszę Panów, o wiele gorzej wygląda sprawa z ekwiwalentami serwitutowymi w życiu praktycznym, odnoszącymi się przeważnie do lasów serwitutowych. Z nich korzystali prze ważnie uprawnieni członkowie gromady, znajdujący się w spisie orzeczeń komisyj ekwiwalentowych. Obecnie zabroniono tym uprawnionym z tych lasów korzystać, zmierzając do tego, by tylko gromada z tego ekwiwalentu zysk ciągnęła i pokrywała wydatki budżetowe. Postępuje się, jak to powiedziałem, wbrew wyraźnemu przepisowi art. 25 ustawy, który powiada, że majątek gromady powinien być użytkowany z zachowaniem przepisów art. 25, który zastrzega nienaruszalność przepisów prywatno-prawnych, w szczególności praw własności, użytkowania i innych praw rzeczowych, przysługujących uprawnionym w chwili wejścia w życie ustawy samorządowej. Wynika z tego, że należy zmienić ustawę z 1923 r., która reguluje tymczasowo finanse komunalne i trzeba dać gromadzie naprawdę jakieś środki na pokrycie tych wszystkich wydatków, które ma ten pierwszy stopień, ten fundament naszej gminy zbiorowej.</u>
          <u xml:id="u-82.12" who="#KornyłoTrojan">Trzeba zmienić ustawę samorządową z 23 marca 1933 r., trzeba usunąć z niej pośredniość wyborów, trzeba zmienić regulaminy wyborcze, bo uważam, że regulamin wyborczy do gromad musi być zmieniony przynajmniej co do czasokresu, kiedy powinna być lista kandydatów zgłoszona. O ile w ogóle będziemy mieć tyle regulaminów — a jest ich cały szereg — regulamin do gromad, na sołtysów, do gmin, do zarządów, do powiatów, wydziałów powiatowych, rad wojewódzkich, wydziałów miast wydzielonych i niewydzielonych — to naprawdę, że to nader dużo i zwyczajny, szary, biedny człowiek, te doły, nie są w stanie wyznać się we wszystkich tych postanowieniach. Należy więc zmienić je, a wtedy być może, że w samorządzie naprawdę będziemy widzieć to, co składa się na pojęcie właściwego samorządu terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-82.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Choiński-Dzieduszycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Wysoka Izbo! Jeżeli zabieram dziś głos, to czynię to z obowiązku, który nakazuje mi stwierdzić, że głęboki rozstrój naszego życia wewnętrznego, osłabiający również Państwo na zewnątrz, nie da się usunąć przez traktowanie objawów i przerostów tej choroby sposobem mniej lub bardziej chirurgicznym, jak się tb u nas bardzo często do tej pory dzieje, a to z tego powodu, że choroba ta jest natury organicznej i tylko przez usunięcie jej przyczyny można zaradzić ciągłemu narastaniu zła i negatywnych nastrojów w społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-84.1" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Jeżeli jeden z bardzo zasłużonych dla kraju ludzi, którego jedyną ambicją i pragnieniem jedynym, a także jedynym motorem działania jest dobro Polski i na pewno nic innego, przypominał konieczność przestrzegania ustawy konstytucyjnej i jej ducha, to bez żadnych wątpliwości postąpił dobrze, albowiem na różnych szczeblach życia państwowego i w różnych dziedzinach tego życia ta konieczność przestrzegania zasad i ducha Konstytucji zdaje się być przeoczana. Można nawet czasem sądzić, że Konstytucja kwietniowa, która była testamentem Wielkiego Marszałka, ostatnim dokumentem, na którym swój podpis złożył, spoczywa — jak się wyraził jeden z mnich kolegów — w zapieczętowanej kopercie. Te tu i ówdzie zdarzające się fakty nierespektowania ustawy konstytucyjnej stwarzają w swych dalszych skutkach chaos pojęć, ideologii i potęgują nierównomierność i niezgodność metod działania urzędów, a nawet organizacyj społecznych, czasem zaś uniemożliwiają sprawne działanie podległej Ministrowi Spraw Wewnętrznych administracji.</u>
          <u xml:id="u-84.2" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Dla zobrazowania tego zamętu różnych pojęć i różnych ideologii weźmy np. dziedzinę spraw mniejszościowych. Zastanówmy się co i jak się w tej dziedzinie dzieje. Widzimy tam rzeczywiście — to możemy stwierdzić bodaj codziennie, na każdym kroku — zamęt i brak koordynacji. Tymczasem w tej tak niesłychanie ważnej dziedzinie powinna obowiązywać zasada, że za politykę mniejszościową w Państwie musi być odpowiedzialny jeden redaktor, a nie wielu, z których jedni woleliby w tej polityce tony na nutę kołysanki, drudzy zaś uderzają w bojowe fanfary. Jeżeli polityka mniejszościowa w Państwie niema stałego kierunku, to wtedy — rzecz zupełnie naturalna — różne grupy w społeczeństwie stwarzają go sobie same i jakżeż łatwo mogą wziąć wtedy górę względy emocjonalne, nie mające nic wspólnego z politycznym wyrachowaniem i z polską racją stanu. Stwarza się wtedy w tej wielotorowej polityce i przez nieuzgodnione działanie niepewność, z której korzystają potem wrogie dla Państwa elementy.</u>
          <u xml:id="u-84.3" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Kiedy twórcy nowej Konstytucji redagowali art. 7, w którym jest mowa o niedyskryminowaniu mniejszości, zredagowali go właśnie w taki, a nie w inny sposób, bo pragnęli, ażeby na wypadek ciężkich prób, mogących na nas przyjść w przyszłości, i na wypadek wojny cały potencjał materialny i moralny tej wielomilionowej masy ludzkiej, jaką, niestety, stanowią u nas mniejszości narodowe, był bez żadnych zastrzeżeń z całą szczerością i zapałem rzucony na szalę zwycięstwa i pomnożenia chwały wspólnej ojczyzny. Stawianie polityki mniejszościowej na tej bazie wyjściowej na pewno sprawie Polski nie przyniesie dyshonoru ani uszczerbku. Pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu słowa posłanki pułkownikowej Pełczyńskiej z jej przemówienia przy budżecie Prezydium Rady Ministrów: „Polska ekspansja musi iść naprzód, wzrastać w siły i wzmacniać polski stan posiadania zarówno materialnego, jak i duchowego. Ale polska ekspansja i rozrost polskości to nie jest równoznaczne z mnożeniem i stwarzaniem w ramach Państwa Polskiego jego przeciwników i wrogów tam, gdzie trzeba stwarzać sojuszników i wiernych obywateli”. Wprawdzie w czasie przemówienia pani posłanki słyszałem silne sprzeciwy, ale nie mogę ich uznać.</u>
          <u xml:id="u-84.4" who="#JanChoińskiDzieduszycki">W związku ze wzrostem siły i ekspansji polskiej, o czym mówiła p. Pełczyńska, muszę z tego miejsca z radością stwierdzić te strony działalności powstałych na terenie trzech województw południowo-wschodnich komitetów porozumiewawczych, które są dodatnie, bo konsolidując społeczeństwo polskie bez względu na przekonania polityczne, dały już dość znaczną sumę poważnych wyników gospodarczych, zaprawiając społeczeństwo do dyscypliny i ofiarności, które to zalety były do niedawna, niestety, wyłączną właściwością społeczeństwa ukraińskiego. Chciałem z tej trybuny podkreślić niewątpliwą w tym względzie znaczną zasługę organizatorów tych komitetów.</u>
          <u xml:id="u-84.5" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Jeżeli mowa o mniejszościach, to z drugiej strony aż nadto wiadomo, że są wśród nich elementy zasadniczo wrogie dla państwowości polskiej i nieprzejednane, zresztą podobnie jak i wśród Polaków są np. liczni komuniści i wobec takich elementów, czy będą one wśród kierowniczych szczytów, czy też w dołach społeczeństwa, nie można oczywiście stosować innej metody, jak bezwzględnej walki i eksterminacji Tu jednak zaznaczyć należy, że przez proletaryzowanie ludzi już i tak dostatecznie biednych sami nieraz stwarzamy sztuczny komunizm, bo beznadziejność i bieda prowadzi prosto do komunizmu.</u>
          <u xml:id="u-84.6" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Jako jeden przykład — a mogło by ich być więcej i z innych dziedzin — pozwolę sobie stwierdzić, że parcelacja w okolicach rolniczo przeludnionych, a taką jest właśnie Małopolska wschodnia, stwarza z pracowników folwarcznych i z licznych właścicieli karłowatych gospodarstw wiejskich Właśnie takich głodnych nędzarzy, a wszak prawo do pracy na warsztatach większej własności przez tę kategorię ludności w ciągu wieków nabyte i ustalone, będąc już niejako własnością tych ludzi, nie może być bez dania im jakiegoś ekwiwalentu odbierane, bez stworzenia dla nich nowych i pewnych, stałych źródeł zarobkowania. Najpierw więc należy zapewnić i tworzyć te nowe warsztaty pracy, a potem dopiero parcelować. Taka winna być kolejność, a nie odwrotna.</u>
          <u xml:id="u-84.7" who="#JanChoińskiDzieduszycki">A teraz przejdę do innych spraw. Co stanowi siłę państwa? Stanowi ją nie tylko stałość władzy, nie tylko rządy, tym bardziej jeśli są nieskonsolidowane, lecz w pierwszym rzędzie zwarte w swej pracy gospodarczej i kulturalnej społeczeństwo, mające swoje ambicje polityczne i pragnące współodpowiedzialności za losy własnego państwa. Podciągnąć Polskę wzwyż mogą tylko wszyscy równi w swych prawach politycznych obywatele, równi nie tylko w teorii, ale praktycznie, a nie ludzie drugiej czy trzeciej kategorii, nie pariasi polityczni. Kiedy w tej Izbie w zeszłej kadencji prowadzona była dyskusja o zasadach nowej Konstytucji, dyskusja, o której niejedni uczestnicy jej zapomnieli, właśnie nawet Wicemarszałek Miedziński, odpowiadając na namiętne i przez swoją zaciętość często bezkrytyczne zarzuty opozycji, stwierdzał, że nowa Konstytucja stwarza ramy dla silnej i stałej władzy w Polsce, ale bynajmniej nie przesądza, że jakiś stan czy ugrupowanie polityczne jest do tego rządzenia z góry i jakby na stole predestynowane. Oczywiście. wszyscy rozumiemy, łatwiej pchać się do rządzenia, a stokroć trudniej te rządy twardą a sprawiedliwą ręką sprawować. Czy nie dojrzał już jednak czas do zawarcia jakiegoś rozsądnego. uczciwego i lojalnego kompromisu z tymi, którzy mają dźwigać Polskę wzwyż we wspólnym wielkim wysiłku? Prostymi, szczerymi słowami zwracali się do mnie chłopi na zebraniach: „Panie pośle. zróbcie coś, żeby się tam te góry pogodziły. My na to patrzeć nie możemy. Dlaczego my tutaj możemy być zgodni i razem jakoś pracować i nikt za te pracę niczego nie żąda, a tam się kłócą i kłócą?” Wreszcie sprawa z niego terenu, która jednak jest sprawą o znaczeniu ogólnym, bo powtarza się i w innych częściach Polski, nie przynosząc nam zaszczytu, jeśli chcemy uchodzić za państwo, kierujące się kryteriami kultury zachodniej. Chciałbym być ostrożny w wyrażeniach, ale wydaje mi się, że policja nasza. która na ogół pracuje w warunkach ciężkich i bardzo ofiarnie, czasem jednak władzy swej nadużywa, powodowaną wtedy chyba nie gorliwością w pełnieniu służby, a raczej jakimś stronniczym do osób czy spraw nastawieniem. Znam np. wypadek, że policji przywidziały się, albo raczej — nie można inaczej myśleć — chciały się przywidzieć nadużycia w wykonywaniu obowiązków dyrektora pewnej fundacji na Podolu, człowieka starego, mającego piękną przeszłość niepodległościową i opinię nieposzlakowaną. I oto miejscowy komendant posterunku przeprowadza w jego domu dwukrotnie rewizję. Policja bada przed jego domem świadków, bodaj pół wsi, przeprowadza również badianie, oczywiście bardzo mozolne, bo się na tym nie zna, ksiąg gospodarczych, do czego wszak potrzebna jest fachowość zawodowa!, a nie policyjna. Nie dość na tym: u zięcia podejrzanego, kapitana artylerii w rezerwie, kawalera orderu Virtuti Militari, poważanego przez wszystkich ziemianina p. Wartanowicza, również przeprowadza rewizję miejscowy komendant posterunku, zabierając wreszcie jako corpus delicti listy dwóch wojewodów. Trzeba było długich starań zanim się tą sprawą zajął właściwy sędzia śledczy, przy czym także komisja obywatelska, z ekspertów gospodarczych złożona, wśród których byli także posłowie z różnych części Polski, stwierdziła maksymalne i celowe wysiłki dyrektora fundacji w celu doprowadzenia do porządku zaniedbanych przez poprzedników jej interesów.</u>
          <u xml:id="u-84.8" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Znam inny wypadek. Dostaje się przez gorliwość policji do więzienia człowiek, podejrzany o nadużycia w instytucji samorządowej, i chociaż władze powiatowe i communis opinio wiedziały, że nadużyć tam żadnych nie ma, przesiedział ten człowiek przez pół roku czy więcej w więzieniu. Czyż przynajmniej w tym ostatnim wypadku starosta, który był odpowiedzialny za porządek w tej instytucji, nie może mieć żadnego wpływu na samowolne działanie policji? Cui bono dzieją się takie rzeczy? Któż wynagrodzi tym ludziom ciężką krzywdę moralną? Chyba nie to, że dziś mówię o niej w Sejmie, bo wypadków takich, których my, posłowie, nie znamy, jest bardzo wiele. Takie postępowanie lekkomyślne, a może złośliwe podrywa w wysokim stopniu autorytet władzy, ludność przestaje wierzyć w ład i sprawiedliwość. Należało by zatem z apelem zwrócić się do p. Ministra, aby może w takich wypadkach p. Minister uzgodnił z Ministrem Sprawiedliwości tok postępowania i zalecił — proszę wybaczyć mi wyrażenie, ale wydaje mi się, że to jest wyrażenie słuszne i właściwe — mniejszą pochopność kompromitowania się organów państwowych. Pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że Ministerstwo wszystkie te zaniedbania, wszystkie ciężkie i smutne sprawy, o których dziś sobie pozwoliłem mówić, zechce rozpatrzyć i będzie się starało szybko błędy usunąć, boi spóźnione działanie nie będzie w stanie wyrównać ogromnych szkód, jakie z tego powodu ponosi społeczeństwo i Państwo Polskie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Pimonow.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#BorysPimonow">Wysoki Sejmie! Dzisiaj, kiedy z najrozmaitszych trybun różnej wysokości i różnej wartości od pewnego czasu tak dużo mówi się o najistotniejszych i zasadniczych problematach dziejowych Państwa i nawet chętnie ogłasza się najdonioślejsze opinie o zasadach jego ustroju, jak gdyby się zapomniało już o przykazaniach i ideowej spuściznie Wielkiego Marszałka i jak gdyby obowiązująca Konstytucja, zaakceptowana przez Niego, była jakimś tworem tymczasowym i nieobowiązującym — deklaracja p. Premiera o zagadnieniach mniejszościowych w Polsce doskonale i na czasie przywraca pion prawdziwie państwowego rozumowania w tej tak doniosłej dziedzinie. I dlatego została ta deklaracja jak najszczerzej i jak najżywiej powitana przez liczne rzesze obywateli Rzeczypospolitej narodowości niepolskiej, zamieszkałych na ziemiach wschodnich. Jestem szczęśliwy stwierdzając, iż mniejszości narodowe bez zastrzeżeń, świadome tradycyjnie swych przynależności i obowiązków względem Państwa, w szczególności zaś ludność narodowości rosyjskiej i zamieszkali na ziemiach wschodnich staroobrzędowcy polscy — których reprezentantem również mam zaszczyt być w tej Wysokiej Izbie — doceniają w pełni ogłoszone przez p. Premiera zasady współżycia narodowości zamieszkałych na ziemiach polskich i dołożą niezłomnie, jak i dotychczas, wszelkich starań, ażeby w dalszej realizacji tych zasad nie być jedynie stroną bierną, lecz przeciwnie, czynnością swoją być pożytecznymi dla dobra Państwa, Oświadczenie to p. Premiera pozwala mi również dać z tej Wysokiej Trybuny wyraz nadziei, iż wpłynie ono konsekwentnie i konkretnie na usunięcie tych wszelkich niejasności i zadrażnień z dziedziny zagadnień mniejszościowych, które, niestety, ostatnio dosyć licznie się namnożyły, i doprowadzi do należytego i słusznego zaspokojenia najistotniejszych potrzeb duchowych i materialnych życia mniejszości narodowych, w szczególności zaś wpłynie na usunięcie niektórych rażących i niedopuszczalnych zadrażnień w dziedzinie życia religijnego, spowodowanych wymienionymi już z tej Wysokiej Trybuny przykrymi faktami, które, niestety, ostatnio obok licznych dowodów szczerej, trwałej i tradycyjnej w Polsce tolerancji wyznaniowej miały jako przykry dysonans miejsce i mogą niepotrzebnie ujemnie wpłynąć na rozwój normalnego i przyjaznego współżycia obywateli odmiennych narodowości.</u>
          <u xml:id="u-86.1" who="#BorysPimonow">Stwierdzając raz jeszcze, iż ogłoszenie przez p. Premiera szlachetnych i zdrowych haseł, dotyczących współżycia licznych narodowości z narodem polskim w Państwie, my, reprezentanci ziem północno-wschodnich przyjmujemy ze szczerą radością i wdzięcznością, jestem pewien, iż tak długo, jak długo, żyć będą te hasła przepojone duchem Wielkiego Marszałka i najlepszych tradycyj historycznych Polski, fakt istnienia licznych mniejszości narodowych, zamieszkałych na ziemiach polskich, może i powinien być nie źródłem słabości i niebezpieczeństwa, lecz jedną z najważniejszych podstaw świetności i potęgi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-86.2" who="#BorysPimonow">Oby zrozumienie tej odwiecznej prawdy było powszechne.</u>
          <u xml:id="u-86.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Panie Prezesie Rady Ministrów i Ministrze! Pozwolę sobie dzisiaj poruszyć parę fragmentów z działalności Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych i Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-88.1" who="#StanisławHermanowicz">W roku ubiegłym w kwietniu zgłosił się do mnie jeden z mieszkańców terenu pogranicznego, rolnik Dominik Muczyn, gospodarz zaścianka Muczyniszki gminy Podbrzezie woj. wileńskiego. W imieniu swoim oraz okolicznych sąsiadów prosił mnie o przedstawienie p. Premierowi i Ministrowi Spraw Wewnętrznych sprawy traktowania ich przez Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych, Na mocy pisma Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych V Urząd Skarbowy w Wilnie dnia 19 marca 1937 r. upomnieniem nr 334.302 wezwał p. Muczyna do uiszczenia na rzecz Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych tytułem zaległej składki za ubezpieczenia budowli od ognia za r. 1934 zł 0.42 i za r. 1935 — zł 7.01 oraz zł 1.50 za samo upomnienie. Wymienione zaległości zostały całkowicie opłacone przez petenta za pokwitowaniami z dnia 24 kwietnia 1935 r. za nr 3 i z dnia 28 listopada tegoż roku za nr 7. Wobec tego obywatel Dominik Muczyn zaczaj rozmyślać o buchalterii Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych dostrzegając, że tam coś jest nie w porządku. Nie tylko p. Muczyn został zaszczycony niesłusznym upomnieniem, takież bowiem upomnienie jednocześnie doręczono aż kilkudziesięciu okolicznym rolnikom, nie zalegającym również z opłatą składek na rzecz Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych.</u>
          <u xml:id="u-88.2" who="#StanisławHermanowicz">Sądzę iż w danych okolicznościach są zbędne szersze dowiedzenia, iż obywatel Muczyn, w pasie pogranicznym Wileńszczyzny nie jest odosobniony w swojej krańcowo tajemnej opinii o rachubie Powiatowego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych.</u>
          <u xml:id="u-88.3" who="#StanisławHermanowicz">Jakby na złość skutki karygodnych upomnień zaistniały w okresie fatalnych roztopów i to w czasie, gdy rolnicy czynią przygotowania do robót wiosennych w polu. Pozwani rolnicy nie zwlekając udają się furmankami do odległego Wilna, aby tam wnieść odwołanie. Pośpiech ich tłumaczy się tym, że upomnienia skarbowe są niejako, zapowiedzią zbędnych w tym wypadku i niepożądanych wizyt sekwestratora. Z nimi po rozmokłych i wyboistych wileńskich drogach powędrował i p. Dominik Muczyn. Wyjeżdżając z zaścianka Muczyniszki nie przewidywał, że dopiero na trzeci dzień będzie odbywał podróż powrotną. Jeden dzień zmarnował on w urzędach skarbowych na wyczekiwaniu w kolejkach przed licznymi okienkami. W drugim dniu kilkakrotnie niepokoił obsadę zespołu urzędniczego Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych, opryskliwie traktującą interesantów z prowincji, przeważnie przyodzianych w buty z cholewami, przy czym przytrafiło mu się być przymusowym słuchaczem kilku zbyt oklepanych i przewlekłych konwersacyj i romantycznych dialogów urzędujących w wiosennym nastroju pareczek. A jednak w rezultacie, nie zważając na liczne i stanowcze zabiegi, nie udało się p. Muczynowi uzyskać w biurze urzędu Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych talk przezeń pożądanego dowodu, stwierdzającego odwołanie błędnie skierowanego upomnienia. Natomiast przed końcem urzędowania kategorycznie zażądano od niego, by już raz nareszcie przestał zanudzać biuro instytucji państwowej jakimiś tam upomnieniami. Kazano mu opuścić lokal biura i jechać co rychlej do chaty. Jednak na odchodnem w drodze łaski radzono mu, by pokwitowania, stwierdzające całkowite uregulowanie rzekomych zaległości, pieczołowicie i nadal przechowywał, a gdy w Muczyniszkach zjawi się sekwestrator, to należy niezwłocznie i grzecznie okazać mu dane dokumenty. W wypadku gdyby skarbowiec wyrażał powątpiewania takiej lub innej natury, to należy również uprzejmie przypomnieć mu adres biura powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Wilnie.</u>
          <u xml:id="u-88.4" who="#StanisławHermanowicz">Przed opuszczeniem mojego mieszkania p. Muczyn długo przekonywał mnie, że nie po to obarcza posła na Sejm tak przykrą misją, by uzyskać taką lub inną satysfakcję osobistą za naigrawanie się w urzędzie państwowym z jego godności bywatelskiej, czy też za zmarnowanie 3 dni pracy, lecz przede wszystkim w tym celu, by raz nareszcie ustały podobne wybryki rachuby Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Wilnie, szkodliwe dla powagi i autorytetu urzędu państwowego. Pan Muczyn był u mnie w towarzystwie sąsiada. Nazwiska jego nie pamiętam. Zostawili oni u mnie oryginał, o którym mówiłem na wstępie, a w razie potrzeby jestem upoważniony dowód ten doręczyć p. Ministrowi lub osobie przez niego wskazanej.</u>
          <u xml:id="u-88.5" who="#StanisławHermanowicz">Teraz zwrócę uwagę Wysokiej Izby i p. Prezesa Rady Ministrów na rewizyjną i instruktorską działalność naszego Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-88.6" who="#StanisławHermanowicz">Związek Rewizyjny Samorządu Terytorialnego ostatnio gościł w Wilnie od dnia 13 grudnia 1935 r. do dnia 7 lutego 1936 r. W wyniku rewizyjnej działalności po upływie kilku miesięcy Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej Wilna otrzymała jeden z egzemplarzy protokółu sporządzonego i podpisanego w Warszawie dnia 8 kwietnia 1936 r. przez wymieniony Związek.</u>
          <u xml:id="u-88.7" who="#StanisławHermanowicz">Ponieważ niektóre uwagi, wskazówki oraz pouczenia Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego w odniesieniu do księgowości i bilansowania stanu i działalności przedsiębiorstw miejskich budziły bardzo poważne zastrzeżenia, Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej w Wilnie powołała w charakterze rzeczoznawcy p. Ludomiła Rukujżo, zaprzysiężonego buchaltera i bilansistę, zamieszkałego w Wilnie. Opinia zaprzysiężonego rzeczoznawcy o pouczeniach Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego z dziedziny przemysłowej jest krańcowo ujemna, odczytam więc Wysokiej Izbie odnośny ustęp jego pisma z dnia 21 maja 1937 r.:</u>
          <u xml:id="u-88.8" who="#StanisławHermanowicz">„O usterkach i niedomaganiach pozostałych działów badanego sprawozdania pisać nie będę, ponieważ są one tematem rozważań pp. delegatów Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego w protokóle ich, sporządzonym w Warszawie dnia 8 kwietnia 1936 r. Powyższy protokół, sporządzony z powodu rewizji działalności finansowej i gospodarczej Zarządu Miejskiego w Wilnie, zawierający 200 stron pisma maszynowego, nie wykazuje strat materialnych lub nadużyć. Co zaś doi uwag i wniosków, podanych w protokóle tym, ustosunkowuję się dwojako:</u>
          <u xml:id="u-88.9" who="#StanisławHermanowicz">a) pozytywnie — do rozważań na tematy z zakresu ogólnych niedociągnięć organizacyjnych i trudności finansowych gminy wileńskiej, które nota bene nam, mieszkańcom miasta Wilna, od dawna są zbyt dobrze znane.</u>
          <u xml:id="u-88.10" who="#StanisławHermanowicz">b) wręcz odmiennie ustosunkowuję się do uwag, zaleceń i pouczeń rachunkowo-bilansowych pp. delegatów Związku Rewizyjnego, wykoncypowanych przez nich dla użytku dotąd jeszcze nie wydzielonych przedsiębiorstw miejskich, i uzasadniam to tym, że w danym zakresie pp. protokolanci zdyskwalifikowali sami siebie. Nie będę zbytnio nużył Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej wyszczególnieniem wielu koncepcyj bilansowych pp. delegatów Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego, biorę pierwszy napotkany w protokole bilans i ograniczam się tylko do paru uwag jako o najbardziej spopularyzowanych pozycjach bilansowych.</u>
          <u xml:id="u-88.11" who="#StanisławHermanowicz">Na str. 75 protokółu panowie delegaci żądają skreślenia, ze stanu czynnego bilansu elektrowni kwoty zł 253.186, która została złożona w kasie miejskiej przez abonentów elektrowni tytułem zaliczek i kaucyj. Żądanie swoje pp. rewidenci uzasadniają tym, że w dniu sporządzenia bilansu kwota ta nie posiadała pokrycia w aktywach płynnych Zarządu Miejskiego.</u>
          <u xml:id="u-88.12" who="#StanisławHermanowicz">Jestem zdania, że nie trzeba być specjalnie biegłym bilansistą, by takiego rodzaju żądanie uznać za całkowicie niedorzeczne. Przecież nie można żądać od Elektrowni Miejskiej, by swego właściciela, to jest Zarząd Miejski, traktowała jako swego beznadziejnie niewypłacalnego dłużnika. Żądanie pp. delegatów tym bardziej jest nieuzasadnione, że Zarząd Miejski miasta Wilna wszystkie swojej zobowiązania pieniężne honorował dotąd w pełnej ich wysokości.</u>
          <u xml:id="u-88.13" who="#StanisławHermanowicz">Następnie panowie delegaci na str. 76 protokółu podają sporządzony przez siebie „bilans wzorowy” (poprawiony), w którym oni ustalili, że Elektrownia za rok 1934/35 poniosła straty w kwocie zł 53.765. Jak dalece bilans ten „wzorowy” odbiega od faktycznego stanu rzeczy, świadczy ten sam protokół, w którym na str. 79 punkt 3…. rentowność Elektrowni za ten sam rok 1934/35 została ustalona przez tychże pp. delegatów Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego w sumie złotych 1.666.913.</u>
          <u xml:id="u-88.14" who="#StanisławHermanowicz">Czy wobec takich sprzeczności, jakie w skrócie wyżej w punkcie b) przytoczyłem z protokółu pp. delegatów — można ich pouczenia w zakresie rachunkowości i bilansowania traktować zawsze poważnie?” Wysoka Izbo! W takich to okolicznościach, zawdzięczając godnej rozpowszechnienia akcji Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej miasta Wilna oraz autorytatywnym wyjaśnieniom biegłego zaprzysiężonego księgowego, został ujawniony jeden z najbardziej zakonspirowanych dezorganizatorów przemysłowej działalności naszych samorządów terytorialnych.</u>
          <u xml:id="u-88.15" who="#StanisławHermanowicz">Zaprzysiężony księgowy p. Rukujżo swym pismem z dn. 21 maja 1937 r. do przewodniczącego Komisji Rewizyjnej Radły Miejskiej m. Wilna dowiódł, iż Związek Rewizyjny samorządu terytorialnego w toku rewidowania Elektrowni Miejskiej w Wilnie w swym tak licznym zespole (protokół podpisało 8 osób) nie posiadał ani jednego fachowca w dziedzinie rachunkowości i księgowości przemysłowej. Sądzę, iż jedynie tylko tą okolicznością można tłumaczyć protokólarne żądanie tego Związku, by Elektrownia Wileńska swój bilans na dzień 31 marca 1935 r. „poprawiła” na stratę w wysokości zł. 53.765 wbrew faktycznemu stanowi rzeczy, gdyż w danym okresie z tytułu jej eksploatacji zarząd miasta Wilna uzyskał przeszło półtora miliona złotych czystego zysku. Dana elektrownia jest przedsiębiorstwem niewydzielonym i stanowi jeden z wydziałów Zarządu Miejskiego.</u>
          <u xml:id="u-88.16" who="#StanisławHermanowicz">Medytując i rozważając okoliczności, wśród których została wykoncypowana przez Związek Rewizyjny tak niedorzeczna propozycja pod adresem Elektrowni m. Wilna, należy stwierdzić, iż dana placówka przemysłowa jest jednym z najbardziej rentownych przedsiębiorstw komunalnych w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-88.17" who="#StanisławHermanowicz">Panie Prezesie Rady Ministrów i Ministrze! Przydzielony do mojej dyspozycji czas już upływa, a z nim i moje rozważania o niewiarogodnie demoralizującej działalności Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorialnego. Schodząc z trybuny Sejmowej wierzę, że głos mój w danej sprawie nie pozostanie głosem wołającego na puszczy. Wierzę, że wkrótce Związek Rewizyjny Samorządu Terytorialnego będzie obsadzony przez wybitnych fachowców w zakresie każdego rodzaju przedsiębranych czynności rewizyjnych i instruktorsko-organizacyjnych. Wierzę, że już w niedalekiej przyszłości rewidowane samorządy nie będą naiwnie pouczane przez protegowanych laików, jak mają fałszować bilanse swoich przedsiębiorstw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Pełeński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#ZenobiuszPełeński">Wysoki Sejmie! Prowadzimy rozprawę nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jednak obiektywnie muszę stwierdzić, że nie mieliśmy właściwie możliwości usłyszeć referatu z obrad Komisji Budżetowej nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W czasie słuchania przemówienia p. referenta miało się wrażenie, że jest to jakieś kandydackie przemówienie — powiedzmy — na prezesa sekretariatu Komitetu Porozumiewawczego.</u>
          <u xml:id="u-90.1" who="#ZenobiuszPełeński">W swoim przemówieniu użył p. referent słowa „ulica”, zwracał się do tej ulicy, groził nam tą ulicą. Co więcej, powiedział: Wam ten Jordan bokiem wylezie. Co to ma znaczyć Panie Pośle, że Jordan bokiem wylezie?</u>
          <u xml:id="u-90.2" who="#komentarz">(P. Wojciechowski: Będziemy Was krytykowali za Waszą złą politykę.)</u>
          <u xml:id="u-90.3" who="#ZenobiuszPełeński">To Pan delikatnie mówi, w Sejmie to jest teraz krytyka, to Pan tak rozumie, że bokiem krytyka wylezie. To coś innego. My już przeżywaliśmy, Panie Pośle, pogromy we Lwowie, gdzie rozbijano instytucje nasze, rozbijano szyby, niszczono drukarnie. Wtenczas, trzeba przyznać, społeczeństwo polskie odgradzało się od tego, nie było tego, który by powiedział: Ja to inspirowałem. Dzisiaj my wiemy, komu ma bokiem wyleźć Jordan, jak pójdzie na nas ulica we Lwowie i to ja tutaj z tej Wysokiej Trybuny stwierdzam, że w czasie referatu nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nam grożono, że nam Jordan bokiem wylezie.</u>
          <u xml:id="u-90.4" who="#komentarz">(P. Wojciechowski: O ulicy pierwsze napisało „Dilło”, nie ja.)</u>
          <u xml:id="u-90.5" who="#ZenobiuszPełeński">Nie mówię o tym, co kto pisał, ale co Pan mówił.</u>
          <u xml:id="u-90.6" who="#ZenobiuszPełeński">W dalszych swoich wywodach użył Pan za swego świadka, znanego już Panom Gułłę, tego samego, który jak dzisiaj mówiono, z Dudykiewiczem i Stanisławem Grabskim nic innego nie inspirowali jak to, że naszego dostojnego Metropolitę Szeptyckiego władze rosyjskie z chwilą okupacji Lwów wywiozły daleko w Sybir. Nasz arcypasterz był więźniem carskim, zawdzięczając tym, którzy się kłaniali Bobryńskiemu, p. Gulle i innym. I gdy ten więzień carski z chwilą rewolucji wracał z dalekiej Syberii, to tam w Petersburgu witali go nie tylko Ukraińcy, ale i Polacy katolicy, pierwszą Mszę św. miał w katolickim kościele. I dziś tego najdostojniejszego kapłana naszego poniewiera się i używa się p. Gułłę do tego. Do czego dojdzie to forytowanie moskalofilstwa, tych prawdziwych moskali, to już mówił kol. Baran. Ja w tym miejscu chcę tylko zaznaczyć, że to jest groźnie niebezpieczeństwo tworzyć na granicy Państwa moskali, i ich podtrzymywać. Mam wrażenie, że w razie niebezpiecznej, chwili na dobre Państwu nie wyjdzie tworzenie na granicy moskali, którzy kiedyś na cara patrzyli, a dziś patrzą na czerwonego Stalina.</u>
          <u xml:id="u-90.7" who="#ZenobiuszPełeński">Muszę stwierdzić, że nie Wszyscy Polacy tak myślą, jak pan referent. Muszę stwierdzić, że są mężowie stanu Polacy, którzy wyznają się w naszych stosunkach i krytycznie umieją ustosunkować się do przemówień w Sejmie przeciwko naszemu arcypasterzowi. W „Polityce” nr 3 z dnia 10 lutego pisze p. Bocheński: „Wyrazić musimy przekonanie, że nie orientuje się on — to znaczy p. Wojciechowski — w najbardziej nawet zasadniczych elementach politycznych społeczeństwa Ukraińskiego, skoro przypisuje rolę antypolską Metropolicie Szeptyckiemu. Rzeczywistość jest wprost odwrotna. Katedra Świętego Jura jest właśnie ogniskiem najbardziej realnej, najbardziej antybolszewickiej, z drugiej strony antyterorystycznej, a więc i najbardziej pożytecznej dla Państwa Polskiego propagandy”. Tak pisze Polak, znany publicysta, orientujący się w stosunkach. Nie chcę dalej cytować tych wywodów, w których udowadnia, że nikt inny, jak ks. Metropolita Szeptycki swoją mądrą polityką doprowadził właśnie do uspokojenia w kraju. Kończąc swoje wywody, powiada p. Bocheński w „Polityce”, że napewno p. Wojciechowski nie przemawiał w czyimkolwiek imieniu, chyba w imieniu tych, którzy tak samo nie orientują się w tych stosunkach, jak i on.</u>
          <u xml:id="u-90.8" who="#ZenobiuszPełeński">Otóż musimy stwierdzić, jak już powiedziałem, że są politycy polscy, którzy rozumieją położenie kraju i nie uważają za potrzebne jątrzenia i wnoszenia zamieszania w kraju.</u>
          <u xml:id="u-90.9" who="#ZenobiuszPełeński">Chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę, a mianowicie sprawę sierpniowego strajku ludowego. Był on na zachodzie, ale był i u nas, na naszym terytorium. Był w buczackim powiecie. Nie mogę długo nad tym zatrzymywać się, bo czas nie pozwala, a naszkicuję krótkimi rzutami. A więc 15 sierpnia wiec w Buczaczu w obecności przedstawicieli starosty. Znane ostre rezolucje. Już 16 i 17 sierpnia w polskiej wisi Baryszu znane zajścia, atak na policję, zniszczenie urzędu gminnego itd. Muszę stwierdzić w tym miejscu, że tam w Baryszu policja zachowała się korekt, zachowała się tak, jak tego sobie życzył p. Premier, który tamtego roku mówił na Komisji Budżetowej, że policja nie jest do tego, żeby strzelać. Komisarz w Baryszu umiał się odpowiednio znaleźć, chociaż nawet poniósł porażkę. Tam raniono policjantów, ale nie użył broni, nie zabił nikogo. Z tej trybuny muszlę przyznać, że umiał się znaleźć w trudnej sytuacji. Alle cóż się dzieje? 21 sierpnia ukazał się nad Buczaczem wojskowy aeroplan, który naraz zaczyna rzucać nic innego, jak ulotki i odezwy i afisze. Rzucił pakiet 60-kilowy na Buczacz, tak jakby to było gdzieś w Abisynii, gdzie nie ma komunikacji pocztowej. Paka taka upadła na dach Ebensteina. Pakiet był adresowany do starosty. Starosta dostał to i — rzecz prosta — skonfiskował, bo tam były takie odezwy, które nie nadawały się do opublikowania w czasie, kiedy był niepokój.</u>
          <u xml:id="u-90.10" who="#ZenobiuszPełeński">Ludność ukraińska nie poszła do strajku. Inaczej napewno by to wszystko odmiennie wyglądało. Ludność ukraińska nie dała się wziąć na te ponętne, przyjemne hasła: podatków nie będziemy płacić i tym podobne znane rzeczy. Ludność ukraińska rozumiała, że to nie jest moment i nie jest czas ku temu. A wtedy rozrzucano właśnie z Sekretariatu Komitetu Porozumiewawczego te ulotki, ten afisz kolosalny i tam przedstawiono sprawę w tych słowach: „Chłopi polscy, gdy się niszczy wasz dorobek, gdy się ścina wasze zboże, gdy się zabija trzodę…”. Przedstawiono w ulotkach w ten sposób, jakby u nas była rewolucja. W tym czasie był tam spokój. W Buczaczu były tylko dwa dni niespokojne i skończyło się na tym. To było 21-go sierpnia. A nie dalej jak 5 dni później zjawia się w Buczaczu policja, zjawia się kilkuset policjantów i narazi — i ja już jestem w Buczaczu — policja autobusami jedzie na jedną i drugą stronę. — Dokąd jadą? Pacyfikować. — Pacyfikować? Na wisi spokój. Tak, jadą pacyfikować. Rozszerzają naprawdę tatarskie wieści, jak to zwykle w takich wypadkach bywa, przeholowuje się bardzo, opowiada się straszne rzeczy. Lecz ja, aby nie być potem gołosłownym, pojechałem do wsi popatrzyć, ale nie sam. Wziąłem ze sobą lekarza, wziąłem miejscowego księdza.</u>
          <u xml:id="u-90.11" who="#ZenobiuszPełeński">We wsi Dźwinogród — cóż się tam działo? Dnia 28-go sierpnia, dzień ukraińskiego święta. Wieś mieszania, ale święto jest w całej wsi. Ludzie spokojnie siedzą, jedni krowy pasą, inni wyszli w pole, naraz wpada policja i bije bez pytania i nietylko mężczyzn, którzy nie nic winni, ale bije kobiety stare. Widziałem na własne oczy pobitych. I taka Paraska Osadciw lat 50, pobita, ciała sina, oko podbite, a koło niej dwie małe córeczki pobite. Opowiada, że policjanta po rękach całowała „Za co bijecie, co chcecie odemnie?” Widziałem tam i Mikołaja Szkurę, starego mężczyznę, lat 57, pobitego, który mówił: „Panie, ja nigdy w niczym nie był, o niczym nie wiem, zabrali mnie na polu, przywieźli, bili mnie po drodze i bili tutaj”.</u>
          <u xml:id="u-90.12" who="#ZenobiuszPełeński">Bito jednakowo i Polaków i Ukraińców. Wyobraźmy sobie, że żyjemy spokojnie, we wsi spokój, a tu naraz Zaczynają bić. Co ma się dziać w duszy takiego chłopa? Chłop ma swoją sprawiedliwość, chłop rozumie, że w tym momencie, jak on atakuje policję, to wtenczas policja ma prawo jego bić i oręża użyć, ale nie na spokojnych obywateli i to jeszcze wieś za wsią, takich było 5 wsi: Barysz, Kowalówka, Dźwinogród, Duliby, Porochowa.</u>
          <u xml:id="u-90.13" who="#ZenobiuszPełeński">Udałem się do starosty, a on powiada, że to już nie jego siła, to już ktoś tam inny ma do gadania. W końcu wstrzymują pacyfikację. Czemu pacyfikować? Powiadają: aresztujcie, zabierzcie ich do aresztu, pokaże się feto winien. Policja jedzie do Podzameczka, to wieś pod Buczaczem, gdzie był ośrodek ludowego ruchu. Ale tam już, dzięki Bogu, nie bito, tam niektórych aresztowanych przetrzymano w areszcie, jednych zatrzymano, drugich Wypuszczono. Czy nie można było tak ze wszystkimi postąpić? A trzeba pamiętać, że Barysz po tych wypadkach na drugi dzień dostał przez radio bolszewickie pozdrowienie z Kijowa, w którym powiedziano: „Trzymajcie się, bo już idzie chwila wyzwolenia, już idą chłopskie rządy”. I to wszystko dzieje się na granicy wśród tych okoliczności. Jestem przekonany, że to wszystko działo się wbrew woli Premiera, bo inne zasady on głosi, inne rozporządzenia on wydaje. My chcemy wiedzieć raz, kto to zarządził, kto dał rozkaz bicia niewinnych kobiet, niewinnych dzieci? Tu mam właśnie świadectwa lekarskie. I takie rzeczy muszą być potępiane, za takie rzeczy musi ktoś odpowiadać. Uważam, że ta sprawa winna mieć odpowiednie konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-90.14" who="#ZenobiuszPełeński">Chciałem jeszcze jedną uwagę, jeszcze jedno słowo powiedzieć. Bardzo ważna sprawa, a mianowicie pas graniczny. Panie Premierze, tam strasznie ciężko ludziom żyć. Jak dzisiaj o zachodzie słońca nie można wyjść na ulicę, jak dzisiaj stara babusia musi posiadać paszport, dowód osobisty, jak dzisiaj nie można sprzedać morgi pola, jak to się rozciąga jeszcze dalej, że jak dzisiaj Ukrainiec jest wykluczony od kupna ziemi, to spełnia się wszystko to, co myśmy przy uchwalaniu tej ustawy mówili. Uważam, że nie jest w interesie Państwa wykonywanie tej ustawy w ten sposób, jak jest wykonywana. Trzeba znaleźć sposób, trzeba wydać odpowiednie rozporządzenie, ażeby ten pas graniczny nie był zamiast bezpiecznym niebezpiecznym w czasie, jakiego może nie chcemy doczekać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-91">
          <u xml:id="u-91.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wagner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-92">
          <u xml:id="u-92.0" who="#EdwinNorbertWagner">Wysoka Izbo! W życiu politycznym każdego kraju różne mamy zjawiska. Są kandydaci do brania czynnego udziału w życiu politycznym — to młodzież, to obywatele którzy mają stanowić o przyszłości każdego narodu; są obywatele, którzy w tym życiu biorą w różnej formie udział, i ci, którzy aczkolwiek w życiu politycznym tkwią, jednakże nieraz sami stawiają się przedwcześnie w roli emerytów politycznych. Łączy się to bardzo często z normalnym biegiem życia, które różnym ludziom daje różne stanowiska. Jest to rzecz znana, że każdy były minister czy były premier przeważnie staje się opozycjonistą. Ma to miejsce i u nas w Polsce. Ale to się dzieje wszędzie. Nie zamierzam tej sprawy szerzej omawiać, ale dziwię się, gdy koledzy posłowie, którzy nie mają tych przeżyć, jakie ma każdy pozbawiony władzy, i przyjemności jej sprawowania, bo tak, jak byli posłami, tak są, i jak byli wyznawcami tej samej idei, tak powinni byli pozostać, pod pozorem bronienia swojej ideologii w rzeczywistości całkowicie przestawili swoją rolę i działalność. Mówię pod adresem tych kolegów z Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, którzy głosili wielkie zasady pozytywnego tworzenia życia państwowego w Polsce, którzy walczyli z wszelką destrukcją i ze Wszystkim, co miało naruszyć ład i porządek wewnętrzny w Polsce, i ze wszystkim tym, co miało mieć charakter wąskiego podejścia do spraw państwowych.</u>
          <u xml:id="u-92.1" who="#EdwinNorbertWagner">I dziś słyszymy z ust tych posłów „pesymistyczną” ocenę sytuacji, że rozstrój życia w Polsce jest talk wielki, że aż osłabia Polskę na wewnątrz. Ja się z takim zdaniem nigdy nie pogodzę, Kolego Pośle Choiński-Dzieduszycki, mimo że Was cenię i szanuję, nie mogę się pogodzić, aby z Waszych ust z trybuny sejmowej taki padł pesymizm.</u>
          <u xml:id="u-92.2" who="#EdwinNorbertWagner">Kolega Hanebach dziś wystąpił w obronie praw obywatela. To bardzo łatwo, można mówić o deklaracji obrony praw obywatela — wystąpienie bardzo w dzisiejszych czasach modne, szukanie poza tą salą popularności — ale się pytam, coś Pan mówił przed dwoma i trzema laty? Coś Pan mówił, Panie Kolego Hanebach? Dziś idzie Pan tak daleko w krytycyzmie swoim, że stawia Pan zarzut komu? Pierwszemu z pierwszych, najwierniejszemu z najwierniejszych żołnierzy Józefa Piłsudskiego — Generałowi Felicjanowi Sławojowi Składkowskiemu, że on odstępuje od ideologii Józefa Piłsudskiego. Czy Pan się zastanowił nad swymi słowami, czyniąc taki zarzut pod adresem tego człowieka? Jeżeli Pan się ośmielił powołać na „Strzępy meldunków”, to właśnie one stanowią najpiękniejszą kartę najwierniejszej miłości do Wodza. I Pan to potrafi dziś przekabacać i dziś mówić o odstępowaniu od linii zasadniczej, a równocześnie propagować nowe idee? Nie rozumiem tego braku logiki, nie rozumiem, bo nie chcę tego nazwać perfidią, nie będę tak złośliwym, jak Pan, tylko nazywam to brakiem logiki.</u>
          <u xml:id="u-92.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-92.4" who="#EdwinNorbertWagner">Wchodzi na trybunę kolega poseł Duch. Rozumiem, że swoje żale roztacza były premier, ma za co, ale ostatecznie po stanowisku wiceministra takie gorzkie żale, to na nic. Jeszcze przyszłość przed Kolegą jest, Kolego Duch, ale nie w drodze żalu, nie w drodze pesymizmu, tylko w drodze twórczej.</u>
          <u xml:id="u-92.5" who="#EdwinNorbertWagner">Proszę Wysokiej Izby! Osobiście nie mogę się z takim stawianiem sprawy pogodzić. Jeżeli mówimy, że jesteśmy strażnikami Konstytucji, to wcielenie tej idei musi nastąpić pozytywnym czynem, a nie bezprzedmiotową hałaśliwą krytyką, nie umizgami w Stronę partii, które zwalczaliśmy. To jest sprzecznie z honorem politycznym, który każdy z nas ceni.</u>
          <u xml:id="u-92.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-92.7" who="#EdwinNorbertWagner">Jestem zwolennikiem, żeby na płaszczyźnie tej Konstytucji każdy obywatel miał pełny udział w życiu politycznym Państwa, ale czy to się musi odbywać w drodze uwzględniania postulatów Nowosielce? Naprawdę, my nie pójdziemy układać się do Lanckorony z Radziwiłłami, nie powtórzymy tego, póki my jesteśmy, póki my żyjemy. My płytkich interesów za cenę przelanej krwi naszej nie zrobimy. Rzucam to pod adresem tych wszystkich, którzy od Radziwiłła na Wojtowiczu kończywszy, pod pozorem tej rzeczywistości życia polskiego głoszą nowe zasady. Jeżeli chcemy uzdrowienia życia w Polsce, to nie na drodze układów międzypartyjnych. Nie! Tej drogi, Wysoka Izbo, nie można uznać jako jedynej drogi. Zresztą ta droga przeczy zasadzie, którą wyznawaliście do dziś i wyznajecie. Przecież już nie mówię o ordynacji wyborczej, ale jestem przeciwny temu, by naruszać regulamin sejmowy, który stworzyliście i którego bronicie.</u>
          <u xml:id="u-92.8" who="#EdwinNorbertWagner">Proszę Wysokiej Izby! Jeżeli mamy montować życie w Polsce, to można budować je na zasadzie wielkich wytycznych idei, które znamy i których powtarzać nie potrzebuję, bo żyją w naszych duszach i sercach. Musimy pomagać tym, którzy mają w tej chwili obowiązek rządzenia, ażeby wraz z nimi wszystkie trudności rozwiązywać. A dziś rządzić nie jest łatwo, proszę Wysokiej Izby. Wiemy oczywiście, że w różnych systemach te trudności są, i front ludowy Bluma również miał trudności na ulicach Paryża, również miał strajk okupacyjny, i systemy totalne mają tak samo masowe wyroki śmierci, wiele tysięcy ludzi ginie, i na zachodzie od nas nie daleko toczy walka o władzę. Dziś cały świat drży w posadach. I dziś, wiedząc o tym wszystkim, nie możemy dopuścić, ażeby rozgrywki osobiste zasłaniały wielkie cele i zadania, które Polska ma przed sobą. Dziś nie czas i pora na małe rzeczy i drobne rozgrywki personalne, nie wolno z rozgrywek personalnych robić wielkich rzeczy i wielkich tragedii albo występować z niepoczytalnymi pomysłami przeciwnymi idei obrony Konstytucji przez powoływanie do życia jakiejś rady przybocznej, której skład osobisty obraża wielu wielkich i zasłużonych ludzi w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-92.9" who="#EdwinNorbertWagner">Proszę Wysokiej Izby! Jeżeli będziemy po tej linii iść do parlamentaryzmu, nie znajdziemy tego, czego chcą poszczególni koledzy. Może chcą mandatu poselskiego przedwcześnie o dwa lata, te umizgi do terenu może to jeszcze jest za wcześnie! Jestem przekonany, że jeszcze dwa lata Sejm będzie. I wiece przedwyborcze potem można będzie robić. Jak się zrobi raz wiec i wprowadzi się tego obywatela w błąd, to będzie mniejszy grzech, niż robić to przez dwa lata, bo to jest za wielki grzech i za wiele grzechów bierze się na siebie.</u>
          <u xml:id="u-92.10" who="#EdwinNorbertWagner">Stawiano inny zarzut: nie ma skoordynowanej linii w sprawie polityki mniejszościowej. Na ten zarzut odpowiedzieli wszyscy przedstawiciele mniejszości narodowych, którzy przemawiając powoływali się na przemówienie p. Premiera Składkowskiego, wygłoszone w Komisji Budżetowej przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. I żałuję mocno, że właśnie wtedy, gdy sprawa normalizacji polsko-ukraińskiej dochodziła doi skutku, właśnie Wtedy na tym stanowisku ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych nie stanął. Żałuję bardzo mocno, bo właśnie błąd polegał na tym, że chciano zrobić między administracją a pewną grupą polityczną układ, a układ zrobiony bez społeczeństwa zarówno polskiego, jaki ukraińskiego nie ma wartości. Jeżeli mamy ten błąd naprawić, to dążeniem obopólnym, zarówno kolegów ukraińskich jak i naszym musi być nadanie faktycznej wartości temu aktowi politycznemu przez budowanie tych rzeczy w dole. Jeżeli kiedykolwiek przemawiałem w sprawie problemu ukraińskiego, to zawsze tylko na tej płaszczyźnie sprawę stawiałem, i jeżeli kiedykolwiek krytykowałem stanowisko kolegów Ukraińców, to tylko z tego powodu, że za mało jest idei normalizacji w obydwóch społeczeństwach. Jeżeli ten zarzut stawiam kolegom ukraińskim, to dlatego, że znam ich wewnętrzne stosunki partyjno-polityczne i wiem, że rola Wasza nie jest łatwą, gdyż macie przeciwników tych zasad. Nie chcę wspominać ani O.U.N., ani o radykałach. Nie będę mówił o tych rzeczach, z którymi musicie walczyć, ażeby w Polsce mógł zaistnieć ład, ażebyście mogli dać gwarancję, której od Was większość narodowa żąda, lojalnej współpracy dla wspólnego rozwoju w granicach niepodległej i niepodzielnej Rzplitej.</u>
          <u xml:id="u-92.11" who="#EdwinNorbertWagner">Jeżeli koledzy posłowie ukraińscy tak zdecydowanie bronią swoich interesów narodowych, to muszą pamiętać, że i patriotyzm, który każdy człowiek ceni, musi być oparty na rozsądku. Musi być oparty na głębokim przeświadczeniu, mówiącym, czy moja polityka jest właściwa, czy postulaty, których ja się domagam są do zrealizowania, czy nie. I dlatego proszę Wysokiej Izby, ja kolegom Ukraińcom stale ten postulat stawiam i będę stawiał, że tak długo nie pójdziemy ma pełne spotkanie, jak długo nie spostrzeżemy za słowami faktycznych czynów i pracy w terenie. Tymczasem w ostatnim czasie zaszły wypadki wielkiego zadrażnienia. Ale czy one zostały spowodowane tą czy inną polityką społeczeństwa polskiego, tego czy innego starosty, tego czy innego obywatela, którego Panowie tu krytykują? Czy tylko z jednej strony? Nie! Bądźcie Panowie obiektywnymi, miejcie odwagę uderzyć się w piersi i zwalczyć to, co hamuje dojście do tej normalizacji, doi tego współżycia. Odrzucę to obce łacińskie słowo — normalizacja, będę mówił po polsku: do tego współżycia obu narodów.</u>
          <u xml:id="u-92.12" who="#EdwinNorbertWagner">Proszę Wysokiej Izby, ja, niestety, tego nie widzę. 12 czerwca ub. r. było poświęcenie cerkwi w Kuropatnikach w powiecie brzeżańskim. Polska ludność katolicka z księdzem katolickim chciała wziąć udział. Przyjechał ks. biskup Buczko. Niestety, zaszedł taki przykry wypadek, że przy wejściu wpuszczono tylko proboszcza rzymsko-katolickiego, a nie wpuszczono z chorągwiami kościelnymi ludności polskiej. W konsekwencji ksiądz rzymsko-katolicki musiał też opuścić tę uroczystość. Dlaczego mówię o tym incydencie? Nie będę stawiał sprawy tak dramatycznie, jak Panowie. Mówię tylko dlatego, że nie widzę w tych dołach tej dobrej woli. Panowie, miejcie odwagę cywilną i postawcie tym ludziom ze swego własnego grona zarzut: Zrobiliście źle i nie wolno było Wam tak robić. Jeżeli Panowie z tą samą odwagą pójdą do swego społeczeństwa, z jaką my idziemy, to niewątpliwie będą rezultaty. Proszę pamiętać, że dla realizacji wielkich celów muszą być ofiary. Ja osobiście też jestem atakowany przez prasę endecką. Nie tak dawno napadło mnie lwowskie „Słowo” narodowe. Ale ja sobie nic z tego nie robię. Jestem rzecznikiem pewnej myśli politycznej, a jeśli chcę być realizatorem, to muszę również ponosić konsekwencje swego stanowiska.</u>
          <u xml:id="u-92.13" who="#EdwinNorbertWagner">Kończąc moje uwagi w sprawie ukraińskiej, chcę stwierdzić, że wszystkie czynniki każdego społeczeństwa, rozpoczynając od kleru, duchowieństwa, do nauczyciela, do robotnika, a nawet pastucha, muszą w danym społeczeństwie iść świadomie do pewnego, jednego celu. Bo jeżeli będzie istniał podział, to nie doprowadzi on do porozumienia, nie da Panom tego, czego chcecie, o ile rzeczywiście do tego dążycie. Jedynie na płaszczyźnie konstruktywnej jest możliwe rozwiązanie problemu ukraińskiego. Panowie mówicie, że jest to problem nie tylko, jak mówił kolega Witwicki, trzech województw, czy problem Wołynia, ale jest to wielki problem o charakterze międzynarodowym. Otóż — nie problem międzynarodowy, lecz problem całości narodu ukraińskiego — tę poprawkę zrobię pod adresem kolegi Witwickiego. Ale proszę Panów, bądźcie również na tyle rzeczowi, a wtedy może tych zwalczających Was, tych „szowinistów” Waszych i polskich przekonacie, jeżeli pozytywnie stwierdzicie, że macie więcej w Polsce na każdym odcinku życia niż za Zbruczem, że macie więcej w Polsce niż za Karpatami po stronie czeskiej, że macie Więcej w Polsce niż na Bukowinie. Jeżeli Panowie pozytywnie stwierdzicie, co Polska Wam daje, jeżeli Panowie zgodnie z prawdą stwierdzicie, że za świadczenia płacicie zobowiązaniami, wówczas wierzę, że ten problem będzie rozwiązany ku Waszemu i ku naszemu dobru.</u>
          <u xml:id="u-92.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-93">
          <u xml:id="u-93.0" who="#TadeuszSchaetzel">Panie Pośle Wagner, za użycie słowa „niepoczytalny” przywołuję Pana do porządku.</u>
          <u xml:id="u-93.1" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Kuźmowycz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-94">
          <u xml:id="u-94.0" who="#WołodymyrKuźmowycz">Wysoka Izbo! Zabieram głos, aby bez polemiki faktycznie sprostować względnie wyjaśnić niektóre dane, które posłużyły p. posłowi Wojciechowskiemu do tego zarzutów pod adresem cerkwi grecko unickiej. Stwierdzam, że na podparcie wszystkiego, co powiem, mam dokumenty i w każdej, chwili mogę wszystko udowodnić.</u>
          <u xml:id="u-94.1" who="#WołodymyrKuźmowycz">Sprawa „Diła”. P. Wojciechowski twierdzi, że prawomocnym wyrokiem zostało stwierdzone, jakoby ksiądz Metropolita subwencjonował „Diło”. Jest to stwierdzenie niezgodne z faktycznym stanem rzeczy. Faktyczny stan rzeczy jest taki: W „Ruskim Głosie” z dnia 28 listopada 1937 r. pojawił się podpisany przez niejakiego Hanasiewicza artykuł, w którym były „rewelacje” o subwencjonowaniu „Diła”. I było powiedziane, że „Diło” ma 13.000 własnego kapitału i 224.000 długu. W innym miejscu tego artykułu było powiedziane, że „Diło” otrzymało subwencje z cerkiewnych funduszów i to z tych, które powstały z parcelacji cerkiewnych gruntów. Na to „Diło” odpowiedziało w artykule „Oszczerstwo i kłamstwo”, za który zostało zaskarżone do sądu. Sądowy obrońca „Diła” powiedział, że 1) artykuł ten nie był pisany przez odpowiedzialnego redaktora; 2) że odpowiedzialny redaktor chociaż nie pisał artykułu, ofiarowuje dowód prawdy z bilansu kooperatywy „Diło”, zatwierdzonego przez Rewizyjny Sojuz, i z rewizji. Tak samo zaproponował szereg świadków. Sędzia stanął na stanowisku formalnym, to znaczy powiedział: „Ponieważ redaktor odpowiedzialny nie pisał artykułu, nie dopuszczam dowodu prawdy”, i za przestępstwo prasowe ukarał go 50 zł kary.</u>
          <u xml:id="u-94.2" who="#WołodymyrKuźmowycz">A więc stwierdzam, że merytorycznie sprawa ta nie była traktowana na sądzie, to znaczy p. poseł Wojciechowski nie może opierać swych twierdzeń na rzeczach, które nie były merytorycznie udowodnione. A według jego zdania było na podstawie wyroku sądowego stwierdzone, jakoby te fundusze otrzymało „Diło” od ks. Metropolity.</u>
          <u xml:id="u-94.3" who="#WołodymyrKuźmowycz">Poza tym p. poseł Wojciechowski przytoczył parę faktów z przed 8–9 lat i z tych faktów zrobił zarzut przeciwko grecko katolickiemu duchowieństwu. Oczywiście w tej chwili nie mogę sprawdzić które fakty ma na myśli, ale zapytuję, czy nie było nigdy już w Państwie Polskim procesów przeciwko duchownym rzymsko katolickim? Wiadomym mi jest, że na Pomorzu były takie procesy za nieodbywanie Mszy św. za duszę Marszałka Piłsudskiego. Były takie rzeczy, ale czy z tego można generalizować zarzut przeciw całemu duchowieństwu rzymsko katolickiemu? U nas zdarzył się przykry fakt: gdy jeden ksiądz, który podczas Mszy św., na której był obecny przedstawiciel wojska, kapitan, zwrócił uwagę kapitanowi, by on nie stał, podczas gdy inni klęczą, został po Mszy św. czynnie znieważony — kapitan uderzył go w twarz. Gzy z tego może ktoś wyciągnąć konsekwencje w stosunku do wojska polskiego? Nikt czegoś podobnego robić nie może, bo nie można jednego czy nawet 7 faktów generalizować. Znane mi są dwa wypadki godne pożałowania, że ksiądz rzymsko katolicki uderzył księdza grecko katolickiego w szkole. Ale czy kto zrobiłby z tego zarzut przeciwko duchowieństwu rzymsko katolickiemu? Nigdy.</u>
          <u xml:id="u-94.4" who="#WołodymyrKuźmowycz">I dlatego całkiem swoisty jest sposób traktowania przez p. Wojciechowskiego 7 faktów z przed 8–9 laty, gdy robi z nich generalny zarzut przeciwko duchowieństwu grecko katolickiemu i domaga się rewizji Konkordatu.</u>
          <u xml:id="u-94.5" who="#WołodymyrKuźmowycz">Przechodzę do najbardziej atakowanej sprawy Jordanu. A więc chcę tu wyjaśnić: nieprawdą jest, jakoby ks. Metropolita zabronił udziału wojska w Jordanie i jakoby złamał tradycje dotychczas istniejące. Prawdą natomiast jest, że od r. 1915 dotychczas nie było udziału wojska w Jordanie i Jordan był odprawiany tylko dla ludności cywilnej.</u>
          <u xml:id="u-94.6" who="#WołodymyrKuźmowycz">Sprawa przedstawiała się tak: Do 1924 r. w ogóle we Lwowie świętowano tylko Jordan dla osób cywilnych na rynku. W 1924 r. władze wojskowe wprowadziły świętowanie i dla żołnierzy grecko katolickich na Placu Mariackim. Oddzielnie więc był Jordan dla wojska, a oddzielnie dla ludności cywilnej. To trwało do r. 1936. W tym roku za porozumieniem z ks. Metropolitą Szeptyckim wojsko miało Jordan w katedrze św. Jura, celebrantem zaś był ks. biskup Budka z polecenia ks. Metropolity. W roku ubiegłym w listopadzie zaproponowało Dowództwo Korpusu zmianę tej dotychczasowej praktyki, tej tradycji i zaproponowało, by Jordan odbywał się wspólnie z cywilną ludnością według ceremoniału, wojskowego. Tak więc, jak dla wojska. Są tu zatem dwie sprawy — sprawa ceremoniału, jak powiedział episkopat: militaryzacja liturgiczna, i sprawa zachowania tradycji. Episkopat wraz z delegatem stanisławowskim rozważał tę sprawę i powziął takie postanowienie: „Episkopat zastanawiał się nad tą sprawą ii przyszedł do przekonania, że ze względów na teraźniejsze naprężenie stosunków politycznych międzynarodowościowych” — a nie międzynarodowych, jak p. Wojciechowski czytał na komisji „nie uważa za wskazane wprowadzać tej nowości (uroczystego udziału wojska w Jordanie), a to z bojaźni przed nieprzewidzianymi następstwami, jakie mogłyby mieć miejsce na skutek jakiejś nieodpowiedzialnej prowokacji;</u>
          <u xml:id="u-94.7" who="#WołodymyrKuźmowycz">Tak wśród Ukraińców, jak i wśród Polaków są 100% nacjonaliści, którym wcale nie zależy na dobrym ustosunkowaniu się międzynarodowościowym i uroczysty udział wojska mogą wykorzystać jako okazję do czynnego zamanifestowania swego sprzeciwu przeciw normalizacji stosunków, czego stwierdzeniem — według ich zdania — było by wspólne odprawianie Jordanu”.</u>
          <u xml:id="u-94.8" who="#WołodymyrKuźmowycz">To była odpowiedź. Dalej zaproponował ks. Metropolita, względnie to posiedzenie episkopatu postanowiło, by w poszczególnych diecezjach był utrzymany dotychczasowy sposób obchodzenia Jordanu dla wojska, to znaczy w Stanisławowie przy udziale wojska z cywilną ludnością, przy tym orkiestra gra kolędy, w Przemyślu — w katedrze osobno, we Lwowie — w katedrze osobno, jak było dotychczas. Co do Przemyśla i Stanisławowa tak się stało, jak proponowano, co do Lwowa propozycję odrzucono. Tak samo było zaproponowane ze strony ks. Metropolity, by nie tylko kompania honorowa, jak chciało wojsko, ale wszyscy żołnierze grecko katoliccy dzień przed tym otrzymywali zwolnienie ze służby, mogli się wyspowiadać, a drugiego dnia przystąpić do komunii świętej. To odrzucono. Więc stwierdzam, że tradycji nie złamano, tradycję zachowano tę samą, jaka była od dziesiątków lat, a chciała ją tylko zmienić interwencja Dowództwa Korpusu, Jeszcze jedna rzecz. Stwierdzam dalej, że przed wojną tak samo w święcie Bożego Ciała łacińskiego obrządku brało udział wojsko. Teraz w tym święcie wojsko nie bierze żadnego udziału i z tego powodu ze strony polskiej nie ma żadnych pretensji do wojska, chociaż są pretensje wojska do nas z powodu święta Jordanu, Przedstawiłem stan faktyczny bez żadnej polemiki. Zostało jeszcze kilka momentów, jak np. prestiżowy. Trudno domyślić się, dlaczego do sprawy tak subtelnej, tak olbrzymiej wagi, wzięto do mediacji dziekana, dlaczego nie oddano jej do episkopatu polnego, do wyższej instancji? Dalej dlaczego w tej sprawie pominięto czynnik odpowiedzialny polityczny, a tylko powierzono ją wojsku? Wreszcie dlaczego sprawę tak trudną, narodowościową, która wymaga innego podejścia, pewnego — powiedziałbym — nie rozkazu, dlaczego chciano ją rozstrzygnąć z dnia na dzień?</u>
          <u xml:id="u-94.9" who="#WołodymyrKuźmowycz">Tylko jeszcze jedno pytanie do p. posła Wojciechowskiego. Twierdził on dzisiaj, że tylko chęć zbadania do głębi tej sprawy skłoniła go do tego, aby w tej Izbie ją przedstawić. Pytam, czy nie lepiej było by — jeżeli p. Wojciechowskiemu chodziło o faktyczny stan sprawy — nas o to w koleżeńskim gronie zapytać, bodaj w tej grupie regionalnej, która od dwóch lat istnieje i ani razu się nie zebrała? My byśmy byli z chęcią wszystko wyjaśnili, wszystkie dokumenty przedstawili i mam wrażenie, że o ile p. Wojciechowski miał dobrą wolę, był by zrobił nie tak, jak postąpił. Zdaje mi się, że tym sposobem nie rozwiążemy sprawy, tylko ją zagmatwamy.</u>
          <u xml:id="u-94.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-95">
          <u xml:id="u-95.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Ekert.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-96">
          <u xml:id="u-96.0" who="#EdwardLudwikEkert">Wysoki Sejmie! W pracy politycznej, społecznej nie jest obojętną rzeczą wyrobienie sobie pewnego poglądu, który powinien być zawsze ten sam bez względu na to, czy się mówi na wiecu, czy na innym zebraniu, czy w ściślejszym kole, a to dlatego, ponieważ stwarzanie rozmaitych poglądów czy rozmaitych deklaracyj i oświadczeń w rozmaitych miejscach powoduje chaotyczność samej pracy.</u>
          <u xml:id="u-96.1" who="#EdwardLudwikEkert">Muszę stwierdzić, że enuncjacje pp. posłów ukraińskich obfitują w momenty lojalności i przy uzasadnieniu poszczególnych postulatów ukraińskich dodaje się uwagę, że właśnie spełnienie tego postulatu będzie z pożytkiem dla Państwa Polskiego. Jeżeli jednak wejdziemy w teren i wsłuchamy się w jego mowę, to tam jednak usłyszymy inne głosy. Nie chcę twierdzić, że pp. koledzy postępują tutaj nieszczerze, ale tam są inne głosy, tam się mówi, że Małopolska wschodnia to już jest Ukraina, tam się stwarza wielkie państwo ukraińskie, sięga się po Kraków, sięga się na północ. I stąd rodzi się to przeświadczenie, że jest jednak pewna różnica pomiędzy tym, co tutaj słyszymy, a tym, co się dzieje w terenie. Rozumiem ciężką rolę pp. posłów, którzy z pewnością nie szczędzą trudów, żeby jednak jednolitość i tu i tam przeprowadzić. Jeżeli się mówi o normalizacji, to jest to przecież proces, który ma zdążać do stworzenia normalnych warunków. Jeżeli mowa o normalnych warunkach, to mamy przez to rozumieć możliwości rozwoju duchowego i kulturalnego mniejszości, a zarazem związanie jej silne z Państwem Polskim, tak jak mówi Konstytucja. A zarazem jest jedna rzecz zasadnicza, że Małopolska wschodnia, która nigdy nie była terenem żadnej Ukrainy, bo epizod wojenny był tylko epizodem przejściowym, że ta Małopolska wschodnia, która jest częścią nieodłączną Państwa Polskiego od wieków, musi nią pozostać.</u>
          <u xml:id="u-96.2" who="#EdwardLudwikEkert">To są założenia, na podstawie których my, Polacy, możemy rozmawiać z Ukraińcami. Na inne założenie nie pójdziemy. Jeżeli chodzi o ustosunkowanie się tych dwóch narodowości do siebie, to według mojego rozumienia są tu trzy możliwości: 1) albo żywioł polski będzie odgrywał rolę przodującą i nie będzie się godził na żadne koncesje dla mniejszości — w takim razie wytworzy się metoda bardzo ostrego kursu, na którą ani Rząd, ani społeczeństwo polskie nie pójdzie; 2) albo instytucje samorządowe, kulturalne, szkolne, gospodarcze osobne będą dla Polaków, osobne dla Ukraińców. W takim razie stworzymy dwie różne linie, a nie trzeba chyba dodawać, że będzie wtedy wytwarzał się silny antagonizm, dlatego że te dwie narodowości będą umieszczone w rozmaitych zbiornikach. Następnie trzecia metoda, która polega na tym, ażeby Polacy i Rusini czy Ukraińcy pracowali we wspólnych organizacjach, a więc czy to będą organizacje samorządowe, jak to zresztą już jest, czy organizacje oświatowe, a więc szkoły utrakwistyczne, czy też to będą organizacje gospodarcze. Jeżeli chodzi o tę koncepcję, to ma ona pewne plusy z punktu widzenia współżycia narodowości, bo dwie narodowości, pracując razem obok siebie, stępiają ostrze, które występuje wtedy, kiedy żyją poza sobą. Powiem o szkole utrakwistycznej jako nauczyciel, gdyż sam to stwierdziłem, że wychowanie młodzieży w tych samych klasach i uczenie jednego i drugiego języka powoduje zbliżenie. I dlatego jeżeli chodzi o stwierdzenie, czy metoda współpracy i współżycia jednej i drugiej narodowości, czy też metoda wyodrębnienia została wprowadzona w życie, to musimy powiedzieć, że raczej metoda współżycia, jakkolwiek nie w całości.</u>
          <u xml:id="u-96.3" who="#EdwardLudwikEkert">Ale chcę stwierdzić jedną rzecz, jeżeli chodzi o stanowisko Rządu w tej sprawie, a mianowicie, że było ono przeważnie bardzo chwiejne. Jeżeli weźmiemy pod uwagę politykę starostów miejscowych i wojewodów, to możemy powiedzieć, że właściwie kwestia narodowościowa była pozbawiona wszelkiego kierunku. Słyszałem, że panowie ci będąc w Warszawie nigdy nie dowiadywali się wyraźnie, co mają robić, tylko mówiono im:</u>
          <u xml:id="u-96.4" who="#EdwardLudwikEkert">Róbcie tak, aby było dobrze. A taka recepta jest żadną receptą. W tym okresie społeczeństwo polskie nie miało w tej sprawie należytego oparcia i dlatego nie trzeba się dziwić, że było ono w defensywie i ponosiło straty. A obrazem tego była ta ilość obszaru ziemi, która przeszła w ręce nie polskie, lecz ukraińskie, rzecz ze stanowiska narodowego pierwszorzędnej wagi. I nie trzeba się dziwić, że wtedy na tę kwestię zwróciło oko swoje wojsko, bo spostrzegło, że stan obronny w Małopolsce wschodniej zaczyna być w niebezpieczeństwie. Dopiero tej interwencji trzeba było, aby społeczeństwo ocknęło się i zaczęło wierzyć w swoje siły.</u>
          <u xml:id="u-96.5" who="#EdwardLudwikEkert">Mówiąc o zagadnieniu mniejszościowym, chcę wspomnieć o niektórych szczegółach. Jeden taki szczegół polega na tym, że przychodząc na wieś ukraińską, spotykamy się z tym, że panuje tam terror zarówno w stosunku do Rusinów, jak i w stosunku do Polaków. Jeżeli chodzi o stosunek władz administracyjnych, to w tym okresie jest on niesłychanie chwiejny. Przede wszystkim starostowie nie wiedzą, co mają robić, obawiają się wszelkich kroków, które mogłyby ich pozbawić posady. Nauczyli się w ten sposób kombinować, iż lepiej gasić wszelkie objawy ruchu ukraińskiego, żeby mieć spokój, bo Wtedy daje się dobre raporty do województwa, wojewoda daje dobre raporty do góry, a w ministerstwie mówi się, że w kraju jest porządek. Tym bardziej nie rozumie się tego, że w naszym Państwie nasze społeczeństwo polskie znajduje się pod terrorem społeczeństwa drugiego.</u>
          <u xml:id="u-96.6" who="#EdwardLudwikEkert">A druga rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę z wielkim akcentem, to jest sprawa ustosunkowania się duchowieństwa greckokatolickiego do spraw państwowych. Tutaj muszę przyznać słuszność koledze Wojciechowskiemu, który mówił o braniu udziału duchowieństwa grecko katolickiego w polityce w sposób niedozwolony. Jeżeli bowiem duchowny, który ma wychowywać chrześcijańsko i moralnie społeczeństwo, zamienia się w agitatora politycznego i szerzy nienawiść pomiędzy dwoma narodowościami czy w obrębie tej samej narodowości, sprzeniewierza się tym ideałom, które powinny przyświecać grecko katolickiej cerkwi, to w takim razie wytwarza się sytuacja zupełnie niewłaściwa. Muszę jednak dodać rzecz jeszcze gorszą. Jeżeli kol. Wojciechowski jest parafianinem księdza Metropolity Szeptyckiego, to ja jestem z diecezji przemyskiej i muszę stwierdzić, że miejscowy biskup wywiera nacisk na duchowieństwo, ażeby prowadziło politykę antypolską. To stwierdzam kategorycznie, że jeżeli tak się dzieje, to Ukraińcy mają więcej swobody niż Polacy. Dlatego też wywody kol. Wojciechowskiego, zmierzające w tym kierunku, ażeby przeprowadzić rewizję konkordatu, ażeby kościół, cerkiew, biskupi nie ingerowali w sprawy polityczne naszego Państwa, są zupełnie uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-96.7" who="#EdwardLudwikEkert">Proszę Panów, spotykamy się z kolegami, którzy dawne czasy jagiellońskie przyrównywali do czasów obecnych. Trzeba wziąć pod uwagę, że najpierw te czasy jagiellońskie były bardzo dawno, że stosunki, które były wówczas, były zupełnie inne niż dziś są, że wtedy kiedy się nazywało to ciążeniem do Polski, jako do kraju kulturalnego wyżej stojącego, to były czasy kiedy stosunki polityczne układały się całkiem odmiennie, bo wreszcie dokąd miały te kraje ciążyć? Tak samo trzeba pamiętać, że oddziaływanie kulturalne mieści w sobie w dużym procencie i czynnik materialny. Polska dawała wielkie korzyści materialne tym krajom, które do niej ciążyły. Dziś sytuacja się zmieniła. Mamy duże wątpliwości pod adresem tych idealistów, którzy chcą wrócić do epoki jagiellońskiej i z Małopolski wschodniej zrobić Piemont ukraiński, stworzyć wielką Ukrainę. Są tacy, którzy lękają się, ażeby ich Niemcy nie ubiegli. Uważam, że zbyt wielki pośpiech w obawie, aby Niemcy nie ubiegli, nie jest całkiem potrzebny. Nie sądzę, ażeby należało z Małopolski wschodniej tworzyć Piemont. Niech Ukraińcy własnymi siłami wywalczą Ukrainę zadnieprzańską. My ofiary z Małopolski wschodniej robić nie będziemy. Tyle na temat zagadnienie mniejszościowego.</u>
          <u xml:id="u-96.8" who="#EdwardLudwikEkert">A teraz jeśli chodzi o sprawę administracji. Z doświadczenia, jako społecznik, chciałbym powiedzieć Panu Premierowi, ażeby w pracy społecznej uwolnił, o ile możności, nasze społeczeństwo od pracy starostów, a to dlatego, że administracja to jest specjalna kategoria ludzi, ludzi młodych, którzy przechodzą karierę administracyjną, muszą wiele rzeczy robić, których wymaga służba, znajdują się oni nieraz w wyjątkowo niekorzystnym stosunku do swego przełożonego, a kiedy zostają starostami, tak zatracają swoje poczucie obywatelskie, że więcej szkody przynoszą w organizowaniu życia społecznego aniżeli pożytku Dlatego było by rzeczą wskazaną, ażeby w tym wypadku trzymali się zdała.</u>
          <u xml:id="u-96.9" who="#EdwardLudwikEkert">Mam jeszcze jedną prośbę do Pana Premiera. Jeżeli będzie chodziło o zgłoszenia do odznaczeń, to proszę nie oddawać tego starostom, bo wychodzą z tego rozmaite kawały i rzeczy tak nieprzyjemne, że przykro nam później je usprawiedliwiać. Niech czynnik społeczny z organizacyj będzie powołany do tego, by swój głos w tych sprawach oddawać.</u>
          <u xml:id="u-96.10" who="#EdwardLudwikEkert">Ponieważ czasu jest mało, nie będę dalej przemawiał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-97">
          <u xml:id="u-97.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Celewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-98">
          <u xml:id="u-98.0" who="#WłodzimierzCelewicz">Wysoka Izbo! Przed chwilą słyszeliśmy rozszerzenie oskarżenia, że nie tylko ks. Metropolita Szeptycki zajmuje antypaństwowe stanowisko, ale także ksiądz biskup przemyski, który jest jeszcze gorszy.</u>
          <u xml:id="u-98.1" who="#WłodzimierzCelewicz">Ciekawe, że nie podano ani jednego faktu, ale dziękuję bardzo p. Ekertowi za jedną rzecz. Wiem, jaki cel przyświecał obu wystąpieniem panów posłów — znieść konkordat, podporządkować władze kościelne grecko-katolickiej cerkwi Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, a na niższych stopniach — starostom i policji. Znaczy się, znamy cel, ale do tego nie potrzeba dorabiać faktów. Bo proszę Panów, z wielką pewnością oświadczył przed Wysoką Izbą p. poseł Wojciechowski, że on zrobił te zarzuty na Komisji Budżetowej i nie otrzymał żadnej merytorycznej odpowiedzi. Stwierdzam tutaj, że ja tę odpowiedź dałem i cały szereg zarzutów odparłem. Dzisiaj p. Wojciechowski zamilczał o tym i mówił o innych zarzutach. Zeszłym razem na Komisji Budżetowej p. Wojciechowski nieopatrznie wysunął przeciw ks. Metropolicie potworny zarzut sowietofilstwa. Tak, sowietofilstwa, Panowie, a z powodu tego, że to wszystko są bujdy, wycofał dziś ten zarzut.</u>
          <u xml:id="u-98.2" who="#komentarz">(Głos: Bujdy?)</u>
          <u xml:id="u-98.3" who="#WłodzimierzCelewicz">Tak, Panom powinno być wiadome, że ks. Metropolita prędzej wysłał list pasterski przeciw bolszewikom, jak polscy biskupi, i że ks. Metropolita jest bardzo często zwalczany przez Komintern, który stale puszcza wieści, że to jest sługa polskiego faszyzmu. I jest cały szereg innych zarzutów, które odparowałem, a przytoczyłem fakty, zbijające te zarzuty. To pominięto. Powiedziałem: jakiż to wróg ks. Metropolita, kiedy on przyczynił się w dużym stopniu do tego, że ludność ukraińska poszła do głosowania i że wyszedł na posła p. poseł Wojciechowski. Także w tej sprawie, w sprawie normalizacji był interwiew ks. Metropolity, a dalej wiadomo, że ks. Metropolita w liście pasterskim ostrzegał młodzież przed używaniem środków terrorystycznych. O tym wszystkim p. poseł Wojciechowski dzisiaj zapomniał i powiedział: Nie otrzymałem żadnej merytorycznej odpowiedzi. Przepraszam, zapomniałem zeszłym razem dać odpowiedź na jeden zarzut. A mianowicie p. poseł Wojciechowski mówił, że ks. Metropolita od księży odbiera jakąś odrębną przysięgę politycznej treści. Stwierdzam, że to jest nieprawda.</u>
          <u xml:id="u-98.4" who="#WłodzimierzCelewicz">Ale co dzisiaj się stało? Dzisiaj się stało co innego. W dniu dzisiejszym tą granitową podstawą, na której buduje swój akt oskarżenia p. Wojciechowski, są lojalni Starorusini. Proszę Panów, tego gatunku ludzi u nas nie ma — lojalnych i Starorusinów. Istnieją tylko Ukraińcy i moskale.</u>
          <u xml:id="u-98.5" who="#komentarz">(Głos: Lojalni?)</u>
          <u xml:id="u-98.6" who="#WłodzimierzCelewicz">Jak chcecie, o tym będę mówił. Proszę Panów, ta sama instytucja stauropigii lojalna z prezesem Gułłą wystawia w uroczystościach trójkolorowy sztandar rosyjski. Na pogrzebie jednego z działaczy stauropigii przed kilkoma dniami była manifestacja rosyjskiej Jedności Narodowej. Ale idźmy dalej, proszę Panów. Przy wyborach w 1929 r. z pewnych okręgów dawniej rusofilskich wyszło z frontu ludowego dwóch posłów rusofilów Cham i Walnycki, którzy później uciekli do Rosji sowieckiej.</u>
          <u xml:id="u-98.7" who="#komentarz">(Głos: To byli bolszewicy.)</u>
          <u xml:id="u-98.8" who="#WłodzimierzCelewicz">Tak, bolszewicy, właśnie ci „lojalni”. Dalej będę mówił o lojalności. Niedawno przedstawiłem władzom wojewódzkim szereg faktów lojalności Starorusinów. W czytelni na Łemkowszczyźnie istnieje na kurtynie przez trzy lata bolszewicki sierp i młot, a w innej czytelni istnieje szwarcowanie rosyjskiej literatury.</u>
          <u xml:id="u-98.9" who="#komentarz">(Głos: Ładnie się bawicie!)</u>
          <u xml:id="u-98.10" who="#WłodzimierzCelewicz">Część lojalnych Starorusinów walczy na froncie hiszpańskim. Jeden z lojalnych Starorusinów, inżynier Durko, dłuższy czas ze starostą z Nowego Sącza robił wiece, a później za oczywisty komunizm poszedł do Berezy, bo prowadził agitację i napisał książkę o emigracji na Sybir. I dziwne zjawisko, paradoksalna sytuacja! Prezes organizacji legionistów p. poseł Wojciechowski — trójkolorowy sztandar rosyjski, hrabia Bobrzyński i „Boże cara chrani”! Jak to wszystko pogodzić, nie wiem, ale twierdzę dalej, że wszystkie te zarzuty rusofilów są zwykłym kłamstwem. Jeżeliby p. Wojciechowski był odrobinkę ostrożny, to byłby dowiedział się o jednej rzeczy, że już od 10 czy 12 lat z rozmaitymi rewelacjami rusofile chodzą do rozmaitych władz i te władze X razy badały te zarzuty i gdy im zamknięto drzwi, gdy władze stwierdziły w innych wypadkach, że wszystkie te zarzuty są nieprawdziwe, to wówczas znaleziono drogę do posła Wojciechowskiego. Wiem nawet o niektórych źródłach. Notariusz z Ustrzyk Pana informował wówczas, Panie Pośle Wojciechowski.</u>
          <u xml:id="u-98.11" who="#komentarz">(P. Wojciechowski: Nieprawda.)</u>
          <u xml:id="u-98.12" who="#WłodzimierzCelewicz">Być może pośrednio.</u>
          <u xml:id="u-98.13" who="#WłodzimierzCelewicz">I cały szereg innych rzeczy, o których wiem.</u>
          <u xml:id="u-98.14" who="#WłodzimierzCelewicz">Faktycznie jest paradoksalna sytuacja. Jeżeli Panowie uważają, że ideologii Marszałka i legionistów po drodze z ideologia Bobrzyńskich i lojalnych Starorusinów — Szczęść Boże! Ja sądzę, że nie.</u>
          <u xml:id="u-98.15" who="#WłodzimierzCelewicz">Chcę jeszcze dwie uwagi zrobić. Stwierdzam tutaj, że w pierwszym wypadku, znaczy się w przemówieniu na Komisji Budżetowej i tutaj były wyraźne pogróżki przeciwko społeczeństwu ukraińskiemu ze strony ulicy lwowskiej. Chciałbym jedno powiedzieć: rzeczywiście przyznaję, że te pogróżki są usprawiedliwione, gdyż niedawno byliśmy świadkami bicia okien ukraińskich instytucyj. Dziwi mnie tylko, że to się dzieje wobec Ukraińców, bo jak były znane zajścia lwowskie na tle komunistycznych rozruchów, to wtedy jakoś tej mobilizacji ulicy w duchu państwowym nie było. A muszę jeszcze stwierdzić jedną rzecz, że z kilku podmiejskich wsi lojalni Starorusini i jeden sołtys Starorusin byli uprzedzeni o tych zajściach i przyszli do Lwowa pomagać — oczywista rzecz — komunistom. I dopiero jak to udowodniono, Ukrainiec mógł dojść do tego, że w tej samej wsi ukraińskiej został sołtysem. To jest fakt.</u>
          <u xml:id="u-98.16" who="#WłodzimierzCelewicz">Jeszcze na jedną rzecz chciałbym odpowiedzieć koledze Ekertowi. Kolega Ekert zarzucił posłom ukraińskim perfidię, mianowicie że co innego mówią tutaj, a na wiecach mówią, że chcą ukraińskiego państwa, wielkiej Ukrainy, przyłączenia tych ziem i t. d. Panie Kolego Ekert, Pan jest naiwny. Jeśliby ktoś tak powiedział, to dostałby akt oskarżenia za zdradę Państwa. Dostaje się, proszę spróbować, a nawet Pan dostanie.</u>
          <u xml:id="u-98.17" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-98.18" who="#WłodzimierzCelewicz">Tak, że takie mówienie świadczy tylko o naiwności, bo na wszystkich wiecach są przedstawiciele władz i jeżeliby ktoś propagował oderwanie części od całości, przyłączenie ziem południowo-wschodnich do wielkiej Ukrainy, to z pewnością dostałby akt Oskarżenia, i to całkiem słusznie, za zdradę Państwa.</u>
          <u xml:id="u-98.19" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-99">
          <u xml:id="u-99.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Ostafin.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-100">
          <u xml:id="u-100.0" who="#JózefOstafin">Wysoki Sejmie! Tak się złożyło, że przy debacie nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, tak w komisji jak i dziś na plenum, sprawa mniejszości zajęła bardzo dużo miejsca, a specjalnie sprawa polsko-ukraińska. I na ten temat parę słów jeszcze chcę dorzucić.</u>
          <u xml:id="u-100.1" who="#JózefOstafin">Mamy t. zw. normalizację, czyli mamy ustalone pewne normy współżycia polsko-ukraińskiego. I akurat od kiedy normalizacja istnieje, ta dyskusja w Sejmie się potęguje, bo sam problem nabrał jakichś dziwnych kolorów i jakiegoś dziwnego smaku. I jeżeli przyglądamy się sytuacji na dole, to widzimy, że szowinizm zamiast znikać — narasta. Szowinizm narasta i to nas przeraża.</u>
          <u xml:id="u-100.2" who="#komentarz">(Głos: Z obu stron.)</u>
          <u xml:id="u-100.3" who="#JózefOstafin">Z obydwu stron. Chciałbym, ażeby te ostre dyskusje, poruszanie ciągłe tego tematu było poniekąd zapieczętowaniem tego narastającego szowinizmu, żeby to współżycie naprawdę nastąpiło.</u>
          <u xml:id="u-100.4" who="#JózefOstafin">Spotyka nas, polską stronę, zarzut za zarzutem: Wy Panowie to, wy Panowie tamto, Sekretariat Porozumiewawczy owo. Mówmy spokojnie. Jeżeli — że tak powiem — ze strony polskiej to ostre wystąpienie zaakcentowało się teraz jakoś wyraźniej, to nie jest ono niczym innym, jak reakcją na ten szowinizm z drugiej strony. Żyję na terenie ziem południowo-wschodnich z przerwami od kilkunastu lat. Chodziłem z odczytami po czysto ukraińskich wsiach, mogłem przemawiać spokojnie. Dzisiaj nie wszędzie by mi się ta rzecz udała, tak jak przed kilkunastu laty udawała.</u>
          <u xml:id="u-100.5" who="#JózefOstafin">Nie będę mówił o rzeczach bardzo ciężkich, bardzo przykrych, o rzeczach, które wyznaczono krwią i ogniem! A z naszej strony takich wypadków nie było. I dlatego też obciąłbym, abyście Panowie — jak zresztą i p. Wagner przede mną mówił — nastawili Wasze społeczeństwo od dołu. Ja wiem, że Wam jest bardzo ciężko, byście urobić mogli społeczeństwo Wasze, byście przestawili przekładnię w duszy społeczeństwa ukraińskiego na to, że Polska po Zbrucz i Polska po Słucz musi być, że Polska — jak powiedział Kolega Choiński-Dzieduszycki — jest wspólną naszą ojczyzną. Tymczasem niestety w Waszych przemówieniach w Sejmie — od trzech lał to obserwuję — takie ujęcie nie miało miejsca.</u>
          <u xml:id="u-100.6" who="#JózefOstafin">Ucieszyło mnie przemówienie p. Barana, który wyraził się dosłownie w taki sposób: „Mamy możność tu w Państwie Polskim tworzyć ten monolit ukraiński, dola Wasza i nasza jest wspólna i musimy iść razem w przyszłość do wspólnego celu i ku wspólnemu dobru”.</u>
          <u xml:id="u-100.7" who="#JózefOstafin">Proszę Panów, piękne to słowa, stwierdzające, że w żadnym państwie ani na wschód od Zbroczą, ani na południe od Prutu, ani na południe od Karpat monolit ukraiński nie powstaje, tylko w Polsce. A Panowie podnosicie ciągle wrzask, że tu w Polsce Wam krzywda. Stwierdzam i stwierdził to p. Baran dzisiaj, że w Polsce naród ukraiński rozwija się we właściwy sposób.</u>
          <u xml:id="u-100.8" who="#JózefOstafin">Z przykrością tylko nawiążę tu jednak do zachowania się p. posła Barana w innym miejscu, kiedy to ma wiecu w Kopyczyńcach mówił o wojsku. Tamto zachowanie się Pańskie nie było zgodne z tym pięknym zdaniem tu wypowiedzianym. Również nie godzę się z Pańskim powiedzeniem, gdy Pan porównał stanowisko Waszego Metropolity Szeptyckiego do stanowiska śp. Kardynała Mercier. To nie jest to samo, Panie Pośle. My nie jesteśmy okupantami w Małopolsce wschodniej. Niemcy byli okupantami Belgii i stanowisko śp. Kardynała Merciera miało tam zupełnie inny charakter. Mógłbym przypuszczać, że Pan rozumie to w ten sposób, że my jesteśmy w Małopolsce wschodniej okupantami, jeżeli Pan stawia takie porównanie.</u>
          <u xml:id="u-100.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-100.10" who="#JózefOstafin">Jątrzenie do niczego nie doprowadzi i dlatego trzeba uspokajać, trzeba budować zgodę, a nie wytwarzać i pomnażać nienawiść.</u>
          <u xml:id="u-100.11" who="#JózefOstafin">Jeżeli nawet tutaj debata dzisiejsza miała charakter do pewnego stopnia — jeżeli o tę sprawę chodzi — religijny, wyznaniowy, to proszę Panów, nadany był on przez Panów. Jeżeli dziś po parafiach greckokatolickich robi się jakieś kazania, procesje, Pan Bóg wie jakie, jeśli się mówi, że religia jest obrażona, wyznanie jest obrażone, naród jest obrażony, to ja śmiem to nazwać bardzo ostro, że jest to pewnego rodzaju zakłamanie. Bo nikt nie atakował ani tutaj, ani na komisji wyznania greckokatolickiego, dla którego żywimy największy szacunek, a tylko atakowano, tak jak to było tu zresztą wyraźnie powiedziane, politykowanie greckokatolickiego kleru. Jest to tak wielka prawda, że się jej nie da zaprzeczyć. To politykowanie nie idzie od dołu, ale idzie od góry. Wysoko postawione w kościele greckokatolickim osoby odgrodziły się w wielu wypadkach od polityki i próbują — nie dam nazwisk, bo Panowie znają należycie te nazwiska — walczyć z tą polityką w kościele.</u>
          <u xml:id="u-100.12" who="#JózefOstafin">Sprawa Jordanii nie jest taka prosta i nie mogła nie wywołać tej głębokiej reakcji. Zwłaszcza nasze żołnierskie i obywatelskie dusze a i ukraińskie dusze oburzyły się na takie postępowanie. I p. poseł Skrypnyk mógł powiedzieć, że u nas nie można pomyśleć o takim wypadku, ażeby wojsko w szeregach nie mogło brać udziału w uroczystości kościelnej. O to tylko chodziło, żeby dla zadokumentowania uroczystego święta, jakie macie, wzięła w nim udział armia polska w szeregach, jak było w innych waszych diecezjach. P. poseł Kuźmowycz tą rzecz tłumaczył. I tu, uważam, wytworzyła się pewnego rodzaju sofistyka. W zeszłym roku wojsko nie brało udziału, bo Za późno zgłoszono tę rzecz. W tym roku wojsko zgłosiło w porę, w połowie października — odpowiedź dostaliśmy w styczniu, po długich konferencjach i namysłach. W odpowiedzi była mowa o międzynarodowych jakichś historiach. Gdy wojsko polskie w szeregach pod bronią brało udział w uroczystościach na bruku lwowskim, to przy tym nigdy nie było jeszcze zamieszek. Więc taka odpowiedź była tylko pretekstem. Potem proponowano, żeby w przeddzień Jordanu zwolniono żołnierzy do spowiedzi. Na to była odpowiedź z wojska, że każdą sobotę popołudniu i każde święto żołnierze mają wolne i mogą iść do spowiedzi, więc specjalnego rozkazu wojsko w tym wypadku nie wydawało, bo rozkaz taki jest raz na zawsze wydany. Chwytanie się takiego tłumaczenia uważam za niewłaściwe.</u>
          <u xml:id="u-100.13" who="#JózefOstafin">Jeśli chodzi o jątrzenie, o politykę kleru, to kiedyś na komisji powiedziałem, że w ciągu ostatnich 40 lat straciliśmy pół miliona dusz, dzięki polityce kleru ukraińskiego. Panowie wiecie dobrze, zwłaszcza p. poseł Kuźmowycz, który zna te sprawy kościelne, że od roku 1864 istnieje na ziemiach południowo-wschodnich t. zw. konkordia. Na podstawie tej konkordii każdy paroch jest obowiązany ochrzcić każde dziecko, czy ono pochodzi od rodziców polskich czy ukraińskich. W mieszanych małżeństwach syn idzie za ojcem, a córka za matką. Kościołów rzymskokatolickich i naszych proboszczów tam nie ma. Od pewnego czasu uparcie notuje się te dzieci chrzczone w cerkwiach jako greckokatolickie i nie chce się wydać metryki rzymskokatolickim duszpasterzom; robi się im wielkie trudności, a w pewnych wypadkach są wyraźne sprzeciwy. Ta sama konkordia powiada, że metryki powinny być w języku łacińskim sporządzane, a czy są sporządzane? Nie. I dzięki temu co się dzieje? Na porządku dziennym są zmiany nazwisk. Jak był Górniak, to się robi Hyrniak, jak był Gumienny to się robi Humienny. Mogę przytoczyć mnóstwo podobnych faktów zmiany nazwisk. Potem się komplikują rzeczy, bo nie można załatwić spraw spadkowych ani wojskowych, ani innych historyj ustalić, bo jak wojsko kogoś poszukuje, powiadają: Tak się nie nazywa, bo jak był Zając, to się nazwał Zając. W tym jest ta polityka greckokatolickiego kleru!</u>
          <u xml:id="u-100.14" who="#komentarz">(P. Pełeński: To niepoważne.)</u>
          <u xml:id="u-100.15" who="#JózefOstafin">Powiedział tutaj kolega Trojan, że od dnia powszedniego zacznijmy te przyzwoite znormalizowane stosunki. Zacznijmy, zacznijmy na wszystkich odcinkach! Bardzo dobrze! Powiedział kolega Witwicki, żeby nie naruszać religii, bo to najintymniejsza sprawa sumienia, a czy nie narusza religii zmiana obrządku? Przecież niemowlę nic nie wie, a potem się matka i ojciec upominają, i powstają kłopoty. Cytował p. Wojciechowski, że Suchą Leszczynę spalił chłopiec ukraiński, potomek rodziny polskiej, mający krewnych Polaków. Takich „perekińczyków” narobiliście bardzo dużo, z nich się rekrutują ludzie, z którymi sobie rady dać nie możecie. Tutaj jest polityczna wina kleru.</u>
          <u xml:id="u-100.16" who="#JózefOstafin">P. Witwicki powiedział jeszcze jedną ważną rzecz: „Musimy mieć nasze organizacje gospodarcze, tylko nasze”. Mówiłem tutaj na tym miejscu dwa lata temu, że zamykanie się organizacyj gospodarczych w ciasnym kole nacjonalnym — to właśnie przeczy współpracy, temu wspólnemu życiu, tej sytuacji, gdzie my jesteśmy od wieków razem, razem w domu, w rodzinie. To się nie da zrobić, żeby dajmy na to, p. Terszakowec wozu nie pożyczył sąsiadowi, jak tym sąsiadem jest Polak. To są rzeczy, które wypływają z samego życia i muszą tam być! Nie można w instytucjach gospodarczych budować chińskiego muru, bo to są błędy, a te błędy tworzone są z Waszej strony, te błędy są straszne i do współżycia nie doprowadzają.</u>
          <u xml:id="u-100.17" who="#JózefOstafin">Jeszcze p. Witwickiemu powiem jedno. Wedle starego przysłowia „uderz w stół, nożyce się odezwą”. Na Komisji Budżetowej przy budżecie przemysłu i handlu nie mówiłem o sprawach narodowościowych. P. Celewicz dopytywał się, co ja takiego powiedziałem. Otóż zwróciłem uwagę na obsadę pewnych stanowisk, które wymagają ludzi bezwzględnie pewnych, stanowisk o charakterze mobilizacyjnym. Talkie laboratorium olejów mineralnych, najdelikatniejszy instrument obrony, musi być w wypróbowanych patriotycznych rękach polskich, a nie inż. Seredy. Nie wymieniłem wtedy ani narodowości, ani nazwisk, a p. Witwicki zareagował jednak, więc wie, kto tam jest. Mnie, jako żołnierzowi, jako obywatelowi chodzi o to, by sprawy o charakterze Mob. były w pewnych i zaufanych rękach.</u>
          <u xml:id="u-100.18" who="#JózefOstafin">Powiedział p. Celewicz, że u nas istnieją tylko moskale i Ukraińcy. Tu w Sejmie dowiedziałem się, że ksiądz Jan Polański został usunięty. Nazwał go Pan moskalem. Ja się tego moskala, tego obywatela, urodzonego w sądeckim powiecie, a zamieszkałego we Wróbliku szlacheckim, nie obawiam, ja nie wierzę w jego rosyjskość, bo ja tego człowieka, znam długie lata. Dlatego akcentuję, że „moskali”, urodzonych w powiecie sądeckim i zamieszkałych w krośnieńskim, nie obawiam się. Ale to jest zupełnie inna sprawa.</u>
          <u xml:id="u-100.19" who="#JózefOstafin">Z Panami się sympatycznie mówi, ale przykro się mówi, jeżeli wpada się w dyskusję z człowiekiem, który jest Polakiem, który nas uczy patriotyzmu, który nas uczy jak my w Małopolsce wschodniej powinniśmy postępować, który wytyka błędy staroście i powiada, jakim starosta być powinien, jakim powinien być sędzia, ba, który się dobiera do zdezawuowania pułkownika polskiego, mającego trzy Virtuti Militari na piersiach. To jest rzecz przykra, tym przykrzejsza, że przecież ten pan był wszechwładnym mocarzem w Małopolsce wschodniej jago generalny sekretarz B.B.W.R., że właśnie ten pan miał wpływ na mianowanie starostów, na mianowanie różnych dygnitarzy. To p. poseł Wojtowicz. Nie ma go tutaj — żałuję mocno. Ten pan, jako zawodowy poseł od 1922 roku, nie zaznaczył się ani w sprawie unormowania stosunków narodowościowych w Małopolsce, ani w stworzeniu jakiegoś programu, którego mu brak, — bo dzisiaj żalił się na to, że nie ma żadnego programu. A pójdę jeszcze dalej: ten pan odważył się krytykować ordynację wyborczą, którą dwa lata temu uchwalił wobec nas, ordynację wyborczą, którą tworzyli razem z Konstytucją ludzie zasłużeni, ludzie, z którymi on pracował. I proszę Panów, mnie te rzeczy nie dziwią tak bardzo, bo gdybym miał plakat wyborczy, który p. Skwierczyński malował, a który został u nas skonfiskowany w powiecie, plakat wyborczy sekretariatu wojewódzkiego B. B. W. R. we Lwowie, to byście nie z taką twarzą z tej sali wyszli, Panowie Koledzy Polacy, bo tam Polska była obrażona do gruntu. Plakat ten wyglądał tak: napis: u góry „W jedności siła”, na jednej stronie gromada obdartych drabów, bijących się lagami i szarpiących się za włosy. To Polacy, a po drugiej stronie w szeregach w rubaszkach i w oczyszczonych butach Ukraińcy, idący do urny z kartkami. Pod spodem wiersz, który się kończy słowami: „Karnie głosować chce Ukrainiec, obywatelu polski, a ty?”. Jest to stwierdzeniem również, że Ukrainiec nie jest obywatelem polskim. U nas ten plakat wyborczy, obrażający uczucia Polaków, został skonfiskowany, a ten pan ma tu czelność uczyć nas patriotyzmu!</u>
          <u xml:id="u-100.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-101">
          <u xml:id="u-101.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Sapieha.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-102">
          <u xml:id="u-102.0" who="#LeonAleksanderSapieha">Wysoka Izbo! Przemówienie referenta, p. kolegi Wojciechowskiego, rozpętało ogromną dyskusję. Słyszało się różne frazesy natury politycznej i filozoficznej, słyszało się argumenty natury historycznej, które — moim zdaniem — są na dzisiejsze czasy już przestarzałe. W ogóle stwierdzić muszę, że spotyka się u nas dziwną nieznajomość tak żywotnej dla nas kwestii Małopolski wschodniej, a nawet spotyka się z obojętnością dla tej kwestii. Gorzej jeszcze, bo w pierwszych latach naszej wolności Rząd wprost zdawał się ignorować tę sprawę albo nawet nieprzychylnie się do niej odnosić. Dziś sprawa rzeczywiście tak wygląda, że wygraliśmy tam wojnę, lecz przegraliśmy pokój. Niestety, trzeba powiedzieć, że na tym odcinku, w tej dzielnicy polskiej Polacy są jedynie w defensywie. Zaznaczyć tu muszę, że w danym wypadku pragniemy i dążymy do zgody z narodem rusińskim.</u>
          <u xml:id="u-102.1" who="#komentarz">(Głos na ławach ukraińskich: Takiego nie ma, wśród którego wzrośliśmy i innej nazwy w ogóle od dawnych czasów nie znamy, a często żyjemy z nim pod jednym dachem i w najlepszej zgodzie.)</u>
          <u xml:id="u-102.2" who="#LeonAleksanderSapieha">Tę nienawiść, która dziś jest, rozpętał rząd austriacki i nie wiem, jaka to przyczyna, że naród rusiński dzisiaj w dalszym ciągu tę nienawiść toleruje. Niestety, stwierdzić trzeba, że w takich gminach, gdzie są właśnie księża polakożercy, tam najgorsza nienawiść, najgorsza agitacja panuje. O ile chcemy, o ile pragniemy zgody z Rusinami, o tyle potępić musimy w jak najostrzejszy sposób wszystkie te wprost zbrodnicze wystąpienia, które się działy w szeregach Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-102.3" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ukraińskich.)</u>
          <u xml:id="u-102.4" who="#LeonAleksanderSapieha">Tak, mogę Wam zacytować mnóstwo wypadków, gdy po prostu tragedie się działy przez Was powodowane.</u>
          <u xml:id="u-102.5" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-102.6" who="#LeonAleksanderSapieha">Kto, tego nie wiem, ale Ukraińcy zabili mego brata, to Wam mogę powiedzieć. Ale powiem, że nie tylko te wielkie tragedie, o których tu nie chcę w tej chwili mówić, działy się, ale np. w przeszłym roku drobiazg w porównaniu do tych wszystkich strasznych faktów, które zaszły, mianowicie byłem na otwarciu domu ludowego w miejscowości Rokszyce w powiecie przemyskim. Nim dom otworzyliśmy, bojówka ukraińska potłukła okna, rozbiła drzwi, żeby się polska uroczystość odbyć nie mogła.</u>
          <u xml:id="u-102.7" who="#LeonAleksanderSapieha">Przeciw tym wszystkim wystąpieniom muszę wypowiedzieć się. Muszę zaznaczyć, że trzeba jak najkategoryczniej występować, aby poznali ci zbrodniarze, co jest prawdziwą polską sprawiedliwością. I ja znajduję, że w tym wypadku naród ukraiński winien był z nami iść, ażeby te napaści, te gniazda występku tępić i to ramię przy ramieniu winien był z nami iść, tak jak w 1920 roku, kiedy Wielki Marszałek był w Kijowie i kiedy była chwila, że razem mogliśmy zniszczyć hydrę bolszewizmu i moglibyście mieć Waszą wolną ojczyznę.</u>
          <u xml:id="u-102.8" who="#LeonAleksanderSapieha">Słowa kolegi Wojciechowskiego musiały być wypowiedziane — to jest moje zdanie — musiały być wypowiedziane czy przy tym, czy przy innym budżecie. Wolę, że były wypowiedziane przy tym budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przy którym zasiada nasz Premier p. gen. Składkowski. Te słowa niech będą przestrogą dla Was, abyście pilnowali, co się dzieje w Waszych szeregach i niech będą hasłem dla Polaków obojętnych, że niedługo w tej dzielnicy, może jednej! z najpiękniejszych i najbogatszych dzielnic Polski, Polacy mogą nie być gospodarzami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-103">
          <u xml:id="u-103.0" who="#TadeuszSchaetzel">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-103.1" who="#komentarz">(P. Baran: Proszę o głos w sprawie wyjaśnienia.)</u>
          <u xml:id="u-103.2" who="#TadeuszSchaetzel">Udzielam głosu p. Baranowi dla wyjaśnienia. Pan Poseł może mówić z miejsca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-104">
          <u xml:id="u-104.0" who="#StepanBaran">Proszę Wysokiej Izby, mówiąc o ks. Metropolicie Szeptyckim i porównywując jego działalność i stanowisko ze śp. Kardynałem belgijskim Mercier, miałem na myśli, i tak wychodzi z tekstu mojego przemówienia, działalność ks. Metropolity Szeptyckiego do czasów przedwojennych względnie do czasu, gdy był on we Lwowie we wrześniu w roku 1914, i porównywując stanowisko w tym samym czasie ks. Metropolity Szeptyckiego, gdy rosyjska armia okupacyjna weszła na teren wschodniej Galicji stwierdziłem, że w tym mniej więcej czasie takie same stanowisko w podobnym położeniu miał zająć ks. Kardynał Mercier w Belgii. I tylko w tym sensie to powiedziałem, że u nas bohaterem narodowym, bohaterem historycznym jest osoba ks. Metropolity Szeptyckiego, osoba, która przejdzie do historii naszej, osoba, która w historii katolicyzmu ma swoją wielką kartę tak samo jak wielką kartę ma już śp. Kardynał belgijski Mercier. Porównanie tych dwóch osób duchownych, wielkiego naszego Metropolity i wielkiego Kardynała belgijskiego Mercier było słuszne, gdyż obaj posiadają znaczenie historyczne. Miałem na myśli osobę ks. Metropolity Szeptyckiego jako obrońcy od gwałtów bolszewickich i ks. Kardynała Mercier jako obrońcy przed gwałtami pruskimi i niemieckimi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-105">
          <u xml:id="u-105.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-106">
          <u xml:id="u-106.0" who="#BronisławWacławWojciechowski">Wysoka Izbo! Przede wszystkim chcę złożyć wyjaśnienie natury formalnej. Na początku mego dzisiejszego przemówienia wygłosiłem pierwszą część, zawierającą skrót mego referatu. Oprócz tego wypowiedziałem szereg uwag natury polemicznej. Zaznaczyłem od razu, że „zastrzegam sobie nieco osobistych uwag polemicznych”. Aby być zupełnie dokładnym, stwierdzam, że poczyniłem je na marginesie mego referatu.</u>
          <u xml:id="u-106.1" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dzisiaj przemawiało wielu Panów Kolegów, którzy polemizowali z moimi uwagami. Zacznę od krótkiego stwierdzenia w stosunku do p. Wojtowicza, który był łaskaw zająć się kwalifikowaniem mojego wystąpienia z punktu widzenia interesów polskości. P. poseł Ostafin wytłumaczył rolę p. posła Wojtowicza. Ja się nie będę nim zajmował, stwierdzę tylko, że p. poseł Wojtowicz charakterem i treścią swego wystąpienia pozbawił się prawa moralnego i politycznego do kwalifikowania mnie.</u>
          <u xml:id="u-106.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-106.3" who="#BronisławWacławWojciechowski">Obecnie przystępuję do uwag pp. kolegów Ukraińców. Będę mówił skrótami. Pora jest spóźniona.</u>
          <u xml:id="u-106.4" who="#BronisławWacławWojciechowski">A więc stwierdzam, że w moim wystąpieniu dzisiejszym i we wszystkich poprzednich nie wypowiedziałem ani jednego słowa, które byłoby skierowane przeciwko narodowi ukraińskiemu. Z treści moich wystąpień również nie wynikało, jakobym gdziekolwiek i kiedykolwiek chciał skierować politykę Państwa i narodu polskiego przeciwko narodowi ukraińskiemu, jeżeli tylko polityka i dążenia narodu ukraińskiego nie godzą w całość i interes Państwa Polskiego. Natomiast powiedziałem jasno i wyraźnie i to podtrzymuję z całą stanowczością, że występuję ostro i usilnie i będę nadal występował przeciwko polityce kierownictwa cerkwi greckokatolickiej na naszych ziemiach, którą to politykę uważam za wysoce szkodliwą dla Państwa Polskiego, a na dalszą metę również dla narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-106.5" who="#komentarz">(Głos: To nasza rzecz.)</u>
          <u xml:id="u-106.6" who="#BronisławWacławWojciechowski">Na pewno, proszę Kolegi. Jeżeli to mówię, to dlatego, że mi imputowano, iż ja występuję również przeciwko cerkwi greckokatolickiej, czego absolutnie dopatrzeć się nie można w żadnym z moich zdań. Pójdę dalej i powiem, że chciałbym, żeby Wysoka Izba zrozumiała, że u nas, na naszej ziemi nie ma nie tylko żadnych wystąpień przeciwko obrządkowi greckokatolickiemu, ale jest duża sympatia dla tego obrządku, który w codziennym życiu naszego ludu jest traktowany na równi z obrządkiem rzymskokatolickim.</u>
          <u xml:id="u-106.7" who="#BronisławWacławWojciechowski">Usłyszałem tu górne słowa o tym, jakobym rzucał błoto na kogoś. Stwierdzam, że na nikogo nie rzucałem błota. Postawiłem ciężkie zarzuty natury politycznej. Mogę się mylić albo nie, mogę dawać dowody niezbite — ktoś może je podważać, ale błota w moim przemówieniu nie było. W tym znaczeniu nie boję się też frazesu, że to co rzuciłem w stronę przeciwnika, może spaść na mnie. Nie boję się, jeżeli ktoś postawi mi zarzuty polityczne — niechaj spadną na mnie. Ja pragnę dobrej normalizacji i dobrej polityki ze strony Ukraińców. Ja Panom wierzę, że chcecie dobrej normalizacji, ale popieracie złą politykę, a to jest błędne. To jest właśnie ta dwoistość, to jest właśnie ta nieszczerość, że nie chcę używać tu ostrzejszych wyrazów. Chciałbym podkreślić z uznaniem, że w dzisiejszej dyskusji była dobra wola do unikania ostrości, do unikania takiej formy, która uniemożliwia rzeczową rozmowę między przyzwoitymi ludźmi, którzy mają dobrą wolę. Ja Panom nie zarzucałem braku dobrej wiary, ale Wam nie wolno mnie zarzucać tego samego, czego ja Wam nie zarzucałem. Ja bym powiedział więcej. Proszę Panów! Kwestia unormowania stosunków polsko-ukraińskich jest kwestią niezmiernie trudną. Nazywamy ten okres ostatnich dwóch lat okresem normalizacji. Trzeba nauczyć się cenić tę normalizację. Nauczmy się ją cenić, wtedy będziemy pokonywali trudności. Stwierdzam, przysłuchując się dyskusji dziś i w czasie obrad nad budżetem Prezydium Rady Ministrów, że panowie koledzy Ukraińcy zaczynają sami cenić tę normalizację i z tego wnoszę, że to może teraz jakoś pójdzie lepiej, niż dotąd.</u>
          <u xml:id="u-106.8" who="#BronisławWacławWojciechowski">Dotychczas była taka metoda i taka moda, że na wszystkich posiedzeniach w komisji i w Sejmie Wyście ciągle występowali z zarzutami, a myśmy słuchali. To było bardzo złe, bo demoralizowało nasze społeczeństwo, szczególnie w Małopolsce wschodniej, stwarzało w społeczeństwie centralnej Polski atmosferę, że tam u nas dzieje się jakaś krzywda społeczeństwu ukraińskiemu, że tam nie jest coś w porządku. Zerwałem z tą metodą i celowo przeciwstawiłem się tym Waszym zarzutom, które są niesłuszne. I dziś były takie zarzuty, padały od Wis słowa nie poparte dowodami. Na początku mówił jeden z pp. kolegów, że w święto Jordanu wypowiedziała jakaś firma pracę Ukraińcom, że jakiś starosta coś powiedział, ale nie usłyszeliśmy nazwisk. To jest ta stara Wasza piosenka…</u>
          <u xml:id="u-106.9" who="#komentarz">(P. Witwicki: Pan Poseł otrzymał na święto Jordanu wezwanie na posiedzenie komisji, a nie chce mówić, że to było akurat w to święto.)</u>
          <u xml:id="u-106.10" who="#BronisławWacławWojciechowski">Panie Pośle, Pan wie, że to była pomyłka.</u>
          <u xml:id="u-106.11" who="#komentarz">(P. Witwicki: A co by Pan powiedział, gdyby Pan na święto Bożego Narodzenia otrzymał wezwanie do Sejmu?)</u>
          <u xml:id="u-106.12" who="#BronisławWacławWojciechowski">Proszę Panów, stwierdzam, że musi się skończyć ta metoda stawiania jednostronnych zarzutów, musicie wiedzieć, że jeżeli będziecie tą metodą dyskutować, to zmusicie nas do stosowania tej samej metody. Zmieńcie Waszą taktykę, my chętnie się do tego nowego sposobu rozmów o rzeczach zasadniczych, istotnych, o sprawach wielkiej, historycznej doniosłości zastosujemy. My jesteśmy chętni do tej dyskusji i tę pracę, aby realizować pewien daleki program, podtrzymujemy.</u>
          <u xml:id="u-106.13" who="#BronisławWacławWojciechowski">Bardzo chętnie podejmę z p. kolegą Witwickim króciutką dyskusję na temat teorii narodowej Państwa Polskiego. Zapytywał mnie, skąd ja czerpię moje określenia w tym kierunku? Z wielu książek. I bardzo mi przyszedł z pomocą kolega poseł Witwicki, mówiąc o tym, że jest w Polsce masyw narodowy polski i masyw narodowy ukraiński; Mała pomyłka. Jeżeli przyjmiemy tę terminologię, która się pokrywa z moją, to musimy stwierdzić, że jeżeli weźmiemy obszary nad Wisłą i nad Dnieprem, to są dwa masywy narodowe. Jeden tu, polski w granicach Państwa Polskiego, a drugi ukraiński, poza granicami Państwa Polskiego, nad Dnieprem. Naród ukraiński w granicach Państwa Polskiego nie jest masywem w stosunku do tamtego nad Dnieprem, tylko fragmentem narodowym, Stąd dedukuję moje stanowisko, że Wy w żaden sposób nie możecie tej roli grać w Rzeczypospolitej Polskiej, którą ma Naród Polski, gdzie jest skupiony jego masyw, gdzie Jest jego istota życia. I powtórzę, co mówiłem na komisji w końcowej replice, że zagadnienie ukraińskie nie rozstrzygnie się z tej strony Zbrucza, tylko z tamtej strony Zbrucza. Zagadnienie państwowości ukraińskiej może się rozstrzygnąć tylko w Kijowie, ale nigdy, przenigdy — we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-106.14" who="#BronisławWacławWojciechowski">A teraz kwestia staroruska. Proszę Panów, to bardzo pięknie wygląda, gdy roztaczacie przed nami obraz moskalofilstwa. Mnie to przemawia do serca. Panie Kolego Celewicz, może Pan mógłby mi krzywdę zrobić, gdyby Pan jednym tchem wymawiał moje nazwisko i Boże caria chrani, ale ja, który całą młodość strawiłem na walce rewolucyjnej i wojnie z Rosją, ja to pominę. To nie było ładnie z Pańskiej strony — ale trudno, my tu ostro dyskutujemy. Ujmę sprawę inaczej: kwestia staroruska w Małopolsce wschodniej nie jest dla mnie kwestią moskalofilstwa, tylko kwestią stosunku Państwa Polskiego do poszczególnych obywateli i grup obywateli w aktualnym ujęciu postępowania łych ludzi w dzisiejszej naszej codziennej rzeczywistości. Ja wiem bardzo dobrze, Panie Kolego, że wśród starorusinów jest pewna ilość moskalofilów, którzy tęsknią do Rosji, orientują się na Moskwę na czerwoną lub białą, ale wiem również bardzo dobrze, że wśród grupy narodowej ukraińskiej, którą Panowie reprezentujecie, jest bardzo dużo Ukraińców, którzy też się orientują poza granice Państwa Polskiego, których programem codziennej działalności jest żądza oderwania się za każdą cenę od Polski. Pan powiedziałby, że ja Panu insynuuję, jeślibym chciał zarzut stawiany tamtej grupie rzucić na Pańską głowę. Jeżeli mówicie, że wszyscy starorusini są moskalofilamii, to praktycznie jest to nieprawda. Znam dziesiątki i setki starorusinów, którzy są tak zżyci z tą, mówiąc po dawnemu, Galicją wschodnią,...</u>
          <u xml:id="u-106.15" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-106.16" who="#BronisławWacławWojciechowski">...ożenieni są z Polkami, mają dużo przywiązania do kultury polskiej i do polskości. Są po prostu grupą ludności na tej ziemi, która jest lojalną i której nie mamy prawa gnębić.</u>
          <u xml:id="u-106.17" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-106.18" who="#BronisławWacławWojciechowski">Panowie Posłowie Ukraińcy, nie wymagajcie od Rządu Polskiego i narodu polskiego, aby dlatego, że ktoś ma swoje jakieś inne od Waszych ideologiczne pomyślenia, aby za to podlegał prześladowaniu.</u>
          <u xml:id="u-106.19" who="#komentarz">(Głos: Stanowczo nie, ale żadnych przywilejów.)</u>
          <u xml:id="u-106.20" who="#BronisławWacławWojciechowski">Żadnych przywilejów nie ma.</u>
          <u xml:id="u-106.21" who="#komentarz">(Głos: Są.)</u>
          <u xml:id="u-106.22" who="#BronisławWacławWojciechowski">Stwierdzam i to jest znane każdemu, że są dwie grupy wśród tych starorusinów: moskalofile i grupa strarorusińska, związana z polskością i lojalna wobec Polski. Ta ostatnia grupa żyje sobie spokojnie i żadnej polityki nie prowadzi.</u>
          <u xml:id="u-106.23" who="#komentarz">(Głos: To jest gruba nieznajomość stosunków,)</u>
          <u xml:id="u-106.24" who="#BronisławWacławWojciechowski">Otóż ja występuję w obronie tej grupy i powiadam, że tak samo nie wolno stawiać zarzutu politycznego moskalofilstwa wszystkim starorusinom, jak nie wolno nazywać wszystkich Ukraińców w Małopolsce wschodniej, naprzykład, germanofilami, chociaż są tam grupy germanofilskie.</u>
          <u xml:id="u-106.25" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jeżeli tak mamy dać się straszyć Rosją białą czy czerwoną, to proszę Panów, przecież to niedawne czasy, kiedy p. Gułła, któregoście tak tu skrytykowali, nie jeździł na kongresy mniejszości narodowych do Genewy, tak jak jeździła p. Rudnicka i inni Wasi bliscy. Pani Rudnicka pokazywała tam taką mapkę Ukrainy od Pragi Czeskiej i od Krakowa — do Baku.</u>
          <u xml:id="u-106.26" who="#komentarz">(Głos: Do Rostowa.)</u>
          <u xml:id="u-106.27" who="#BronisławWacławWojciechowski">P. kolega Pełeński też, zdaje się, tam był.</u>
          <u xml:id="u-106.28" who="#komentarz">(Głos: Pogratulować.)</u>
          <u xml:id="u-106.29" who="#BronisławWacławWojciechowski">Otóż my musimy praktycznie oceniać te rzeczy. Gułła jest napewno mniej szkodliwy w tej chwili, niż pani Rudnicka, która takie mapki woziła do Genewy i tam kompromitowała nas i podważała naszą siłę państwową i nasze znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-106.30" who="#BronisławWacławWojciechowski">Proszę Kolegów, ja sobie nie poczytuję za żadną zasługę, że zostałem posłem z głosów polskich i ukraińskich. Nie dostosowuję do tego mojej polityki i nie będę dostosowywał. Mój mandat, który w tej chwili piastuję, jest wyłączną zasługą kompromisu, dokonanego przez wyższe czynniki polskie z Waszymi przedstawicielami. I dlatego nie będę zabiegał — jak to niektórzy już robią — o to, żeby potem ktoś na mnie głosował. Mnie na tym na pewno nie zależy. A kto będzie posłem i jaki będzie kompromis w przyszłości, to w tej chwili nie bawmy się w przewidywania.</u>
          <u xml:id="u-106.31" who="#BronisławWacławWojciechowski">Jeszcze jedna, proszę Panów, uwaga, którą wypowiedział kolega Baran, a potem podniósł to z uznaniem p. Ostafin że wśród Was nie ma nienawiści ani do społeczeństwa, ani do Państwa Polskiego. Bardzo się cieszę, bo to jest strawestowanie zakończenia mego dzisiejszego referatu. Podpisuję się obiema rękami pod tym stwierdzeniem i powtarzam, że uważam je za obowiązujące obustronnie.</u>
          <u xml:id="u-106.32" who="#BronisławWacławWojciechowski">Na zakończenie kilka uwag w stosunku do tego, co powiedział p. Celewicz. Panie Kolego, ja nie zakrywałem celów mojego wystąpienia i mojego przemówienia. Wszystko powiedziałem aż nadto wyraźnie. Podtrzymuję wszystkie tezy końcowe, które wynikają z mojego przemówienia. My będziemy się domagali realizacji naszych postulatów, dotyczących stosunków polsko-ukraińskich na terenie Małopolski wschodniej z punktu widzenia polskiego; my będziemy domagali się regulacji tych wszystkich ustaw w stosunku do kogokolwiek — a więc i w stosunku do Watykanu — które przeszkadzają rozstrzygnięciu pewnych zagadnień zgodnie z interesem polskiej strony i polskiej racji stanu. To jest uczciwe postępowanie z naszej strony. My mamy dobre prawo do takiego stawiania sprawy. Wy możecie tego nie uznawać, ale nie insynuujcie, że to jest jakiś podstęp, że to jest podrywanie Waszej egzystencji i że to jest odbieranie Wam prawa do życia. Wasze prawo do życia jest równie dobre, jak nasze. My stawiamy tezę: normalizacja ustali się naprawdę tylko wtedy, jeśli zostanie zawarta między obu społeczeństwami pod egidą Wysokiego Rządu. Tylko wtedy będzie prawdziwe współżycie. Dopóki będzie poczucie w społeczeństwie polskim i w dużej części społeczeństwa ukraińskiego, że to są rzeczy narzucane od góry, to będą ciągłe tarcia, nierówności i zadrażnienia. Należy podać sobie ręce uczciwie i wyraźnie z wyjaśnieniem wszystkich trudności i wtedy naprawdę będziemy szli naprzód w kierunku jednym: przez pomyślny rozwój społeczno-gospodarczo-kulturalny wszystkich grup społecznych w Polsce ku potędze Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-106.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-107">
          <u xml:id="u-107.0" who="#TadeuszSchaetzel">Rozprawa nad tą częścią preliminarza budżetowego została ukończona. Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-107.1" who="#TadeuszSchaetzel">Mam zamiar zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-107.2" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie zgłoszonych przez pp. posłów projektów ustaw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-108">
          <u xml:id="u-108.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-108.1" who="#WacławDługosz">Projekt ustawy, złożony przez p. Tadeusza Gdulę, w sprawie zmian w ustawię z dnia 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym (Dz. U. R. P. Nr 51, poz. 396).</u>
          <u xml:id="u-108.2" who="#WacławDługosz">Projekt ustawy, złożony przez p. Jakuba Hoffmana, w sprawie nadania Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie pełnych praw państwowych szkół akademickich.</u>
          <u xml:id="u-108.3" who="#WacławDługosz">Projekt ustawy, złożony przez p. Jakuba Bodzionego, w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 września 1934 r. (Dz. U. R. P. Nr 86, poz. 776) o prawie o postępowaniu wywłaszczeniowym.</u>
          <u xml:id="u-108.4" who="#WacławDługosz">Projekt ustawy, złożony przez p. Jakuba Bodzionego, w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1934 r. o przepisach o kosztach sądowych (Dz. U. R. P. Nr 93, poz. 837).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-109">
          <u xml:id="u-109.0" who="#StanisławCar">Projekty te przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-109.1" who="#StanisławCar">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-109.2" who="#StanisławCar">Następne posiedzenie odbędzie się we środę 16 lutego o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-109.3" who="#StanisławCar">1. Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
          <u xml:id="u-109.4" who="#StanisławCar">a) Antoniego Pacholczyka w sprawie uchylenia w stosunku do członków zarządu i pracowników związków samorządowych ustawy z dnia 14 października 1931 r. o zmianie niektórych postanowień ustawy o uposażeniu funkcjonariuszów państwowych i wojska oraz ustawy o uposażeniu sędziów i prokuratorów;</u>
          <u xml:id="u-109.5" who="#StanisławCar">b) Antoniego Pacholczyka w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. o dochodzeniu roszczeń pieniężnych i egzekucji należności pieniężnych, opartych na tytułach prywatno-prawnych, przypadających od związków komunalnych;</u>
          <u xml:id="u-109.6" who="#StanisławCar">c) Brunona Bronisława Wanke w sprawie produkcji, sprzedaży i opodatkowania napojów winnych.</u>
          <u xml:id="u-109.7" who="#StanisławCar">2. Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 — rozprawa szczegółowa nad częścią 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-109.8" who="#StanisławCar">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-109.9" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 0 min. 55.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>