text_structure.xml
213 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 15.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 60 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 61 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Senatu. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów: Hubicką i Barańskiego. Listę mówców prowadzi s. Barański.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Usprawiedliwił swą nieobecność w Senacie na 60 posiedzeniu s. Boguszewski.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzieliłem urlopu na 1 dzień s. Zalewskiemu.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Mam zaszczyt zakomunikować Wysokiej Izbie, że we wczorajszem przemówieniu s. Boguszewskiego przy dyskusji nad preliminarzem Ministerstwa Sprawiedliwości znalazł się ustęp, który pokrywa się z tekstem uległym konfiskacie, zatwierdzonej przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Otrzymawszy powyższą informację w dniu wczorajszym, zatrzymałem stenogram posiedzenia i wymieniony ustęp, zgodnie z art. 12 i 22 regulaminu obrad Senatu w związku z ustępem 2 art. 77 Konstytucji, poleciłem skreślić.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Na s. Boguszewskiego nie nakładam za to oświadczenie kary dyscyplinarnej tylko dlatego, że decyzja sądu zapadła w dniu 26 lutego i mogę przypuszczać, że mówcy nie była znana.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#WładysławRaczkiewicz">Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1934/35 (druk nr 325). Rozprawa szczegółowa nad częścią 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#WładysławRaczkiewicz">Jako sprawozdawca głos ma s. Ehrenkreutz.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Przystępując do referatu budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, muszę zatrzymać się nad pracami tego Ministerstwa ze względu na rolę, jaką Ministerstwo to w wychowaniu młodego pokolenia odgrywa i zresztą ze względu na chwilę obecną, która jest epokową w dziedzinie prac tego Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Od kilku lat jesteśmy świadkami przebudowy ustroju szkolnictwa. Sprawa ta w swoim czasie wywołała dużo protestów i hałasu, które jednak okazały się burzą w szklance wody, bo w rezultacie reforma szkolnictwa idzie naprzód, a dowody tego mamy wyraźne, że odbywa się ona ku ogólnemu zadowoleniu społeczeństwa. Nawet dawni opozycjoniści, aczkolwiek wciąż wysuwają przeciw niej zastrzeżenia, jednak przyznają, że jest prowadzona z całą sprężystością i że obawy, iż na czas się nie wydąży, były płonne, że programy są przygotowywane na czas, i jeżeli tą drogą pójdziemy dalej, w swoim czasie będziemy świadkami reformy, dokonanej własnemi siłami, przy olbrzymim nakładzie pracy Ministerstwa i czynników przez Ministerstwo do tego powołanych, i będziemy mogli powiedzieć sobie, że wbrew temu, co przypuszczano, nie w drodze naśladownictwa zorganizowaliśmy nasze życie szkolne, lecz jako wyraz twórczej naszej myśli.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Jednak jeżeli chodzi o wykonanie dawniejszej ustawy o powszechnym obowiązku szkolnym, to, jak wiadomo, ten punkt budzi poważne zastanowienie w społeczeństwie, co dało się odczuć także i na Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu. Padały słowa: pół miliona dzieci poza szkołą, wracamy do stanu analfabetyzmu — rzecz, która oczywiście musiałaby budzić obawy. I aczkolwiek nie pozostaje nic innego, jak rozłożyć ręce i powiedzieć sobie, że w warunkach, jakie przeżywamy, przy programie, jaki został w swoim czasie jeszcze przed laty zakreślony, niepodobna było uniknąć w momencie przyrostu dzieci tej klęski, jednak, mimo to, gdy przyjrzymy się faktom, to przekonamy się, że sprawa ta nie jest tak tragiczna, jakby się wydawało, aczkolwiek może budzić zastanowienie i musi pobudzać do wysiłków.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Przedewszystkiem ta liczba pół miliona zmaleje znacznie, jeżeli przyjrzymy się tym cyfrom bliżej. Przekonamy się wówczas, że jeżeli chodzi o dzieci, które zgłosiły się do szkoły i nie zostały przyjęte, to jest ich 30.996, reszta ginie gdzieś, nie zgłaszając się. Oczywiście nie będę twierdził, że ona nie istnieje, jednak faktem jest, że w statystyce, na której opiera się twierdzenie o pół milionie dzieci, jest przesada. Przypuszczać należy, że jest 221.035 osób, które me zgłosiły się i nie zostały oczywiście przyjęte. Dalej z różnych powodów wypada dzieci 38.000, które do szkoły nie uczęszczają: zwolnienia, choroby i t. p. Razem wypada około 290.000, a więc znacznie mniej, niż o tem mówiono na podstawie innych widocznie danych, niż te, które posiadam z miarodajnego dla mnie pod tym względem źródła, z Ministerstwa. W rezultacie śmiało można według mnie tę liczbę 500.000 przepołowić. Tyle co do cyfr samych.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Dalej jednakże pamiętać trzeba, że jeżeli nawet tę cyfrę się przyjmie, to niekoniecznie te wszystkie dzieci mają pozostać analfabetami. To tylko dowód, że skróci się ich okres nauczania, ale w pewnym momencie znajdą się w szkole i może tylko zbyt wcześnie wyjdą, albo zbyt późno do szkoły się zgłoszą. W rezultacie ta groza, która ciąży nad nami, jednak nie przestaje być grozą, ale nie należy przesadzać. Nie uciekajmy się do przesady przy przedstawianiu tego, co się dzieje w dziedzinie naszego szkolnictwa, bo faktem jest, że sprawa jest trudna, ciężka, ale jednakże nie tak się przedstawia, jak to niektóre źródła podają.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Naturalnie drugą rzeczą także ciężką jest kwestia lokali szkolnych. Tutaj ponosimy odpowiedzialność za to, że w lepszych czasach o tem nie pomyśleliśmy. Dziś różne sposoby, jak wiadomo, są stosowane, ażeby tej klęsce zaradzić. Lecz znowu to jest kwestia czasu i jestem przekonany, że gdy kilka lat minie i na tem polu także nastąpi poprawa. Stąd, jeżeli chodzi o szkolnictwo ogólne, widzimy, że praca normalna idzie wedle zakreślonego planu. A to, co się dzieje w dziedzinie organizacji, przebudowie przyszłego szkolnictwa, to budzi podziw nie tylko wśród tych, którzy się bliżej tą rzeczą zajmują, ale nawet już do szerokich kół przedostawać się zaczynają rezultaty tej pracy i naogół z uznaniem są witane.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Nie tylko ustawa o szkolnictwie budziła, jak wiadomo, protesty i niepokój. Pamiętamy jeszcze — nie są to dawne czasy — dyskusję na temat szkół wyższych. Wówczas odgrywały się tu niemal dramatyczne sceny. Jeżeli przypomnimy sobie przemówienie chociażby jednego z ekspertów, który oświadczył, że najtragiczniejsze chwile w życiu swojem przeżywa ze względu na to, że wypada mu bronić rzeczy, które uważa za słuszne, a które chcą tu pogwałcić; kiedy przypominamy sobie beznadziejność sytuacji, jaką nam przedstawiano wobec zamierzonego wprowadzenia reformy w dziedzinie szkolnictwa szkolnego i jeżeli po roku przyjrzymy się rezultatom tego aktu — widzimy, że ta tragedia była mocno przesadzona, że poprostu ludzie ze spokojnego snu zbudzeni nie mogli zorientować się w tem, że, idąc konsekwentnie po drodze obranej, Rząd postanowił zreformować całe szkolnictwo i na jednej podstawie je zorganizować. Dzisiaj śmiało możemy twierdzić to, że uniwersytety odczuwają dodatnie strony reformy i sądzę, że następni mówcy podkreślą te plusy, które z tej ustawy płyną.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Zaznaczam, że tak, jak to w ubiegłym roku z tej trybuny pozwoliłem sobie oświadczyć, niema dla mnie wątpliwości, że swoboda nauki nie została pogwałcona, że praca naukowa rozwijać się może, a nawet dodam, że w dzisiejszych warunkach dzięki troskliwości, jaką Rząd otacza naukę i szkolnictwo wyższe, raczej znaleźliśmy się w lepszych warunkach niż rok temu. Nie będę tu mówił o odpowiedniem zaszeregowaniu profesorów, ale dotknę natomiast kwestii młodych sił naukowych: asystentów i adiunktów. Zwiększono ich liczbę, umożliwiono im egzystencję, zapewniono im ciągłość pracy, w ten sposób dając pewność, że nowe siły do wyższych szkół będą mogły napływać. Tego, o czem tak szeroko ekspert w dziedzinie szkolnictwa wyższego w ubiegłym roku nam mówił, mianowicie, że nie będzie kandydatów do zawodu profesorskiego, dziś możemy się nie obawiać. Młodzież chce naukowej pracy i garnie się do nauki. Stan rzeczy już w ostatnim roku raczej wyraźnie się polepszył.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Wreszcie kwestia pomocy dla młodzieży. Młodzież w niemniejszej mierze niż dawniej otaczana jest opieką, korzysta z ulg, nawet może w większej mierze niż dawniej, jeśli chodzi o opłaty szkolne i pomoce. Tyle co do tych ustaw i ich rezultatów. Wiemy, że nie koniec jeszcze pracy w tej dziedzinie, oczekujemy dalszych rozporządzeń wykonawczych do ustawy, któreby sharmonizowały pracę, we wewnętrzną w uniwersytetach i pozwoliły wyzyskać wszystko, co w tej ustawie znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Dotknę tutaj jeszcze jednej dziedziny — dziedziny wychowania. Tutaj również postawiono sobie wyraźne cele, o czem niejednokrotnie słyszeliśmy z ust p. Premiera Jędrzejewicza, które w krótkiem sformułowaniu sprowadzają się do t. zw. wychowania państwowego. Co rozumiemy przez ten wyraz bez złośliwości i bez chęci zacieśniania tego pojęcia — wyjaśniano niejednokrotnie. Zresztą już cała literatura powstała na ten temat. Wiemy, że to nie jest ścieśnianie umysłów i żywych zapędów młodzieży, lecz raczej rozszerzenie jej horyzontów, wskazanie na obowiązek pracy dla społeczeństwa i Państwa, obowiązek zdawania sobie sprawy z tego, co czyni, podkreślanie tego, że za każdy czyn jest się odpowiedzialnym. Praca wychowawcza odbywa się w wielu organizacjach, a przedewszystkiem w harcerstwie, Straży Przedniej, dla starszej młodzieży istnieją organizacje uniwersyteckiej młodzieży, istnieje Legion Młodych, młodzież skupia się w „Strzelcu”, słowem pod opieką Rządu rozwija się szereg placówek, pracując jednak samodzielnie i za swoje czyny ponosząc samodzielną odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Jednak w dziedzinie wychowania szkolnego są także braki. Ciągle daje się odczuwać brak specjalnych wychowawców w szkole, brak należytego czuwania nad młodzieżą, która wychodząc czasami z domu, gdzie rodzice oboje pracują, i nie mając dostatecznej opieki, ujawnia niekiedy objawy niepożądane w jej zachowaniu się w szkole i nazewnątrz szkoły. W gazetach od czasu do czasu czytamy o tem, że kilkunastoletni chłopiec pokrajał nożem rówieśnika swojego. Odpowiednik do tego znajduje się w tem, że są środowiska, w których chłopcy, jak oni określają, za rzecz „fasonu” uważają noszenie w kieszeni noży fińskich. Rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę i nad którą czuwać trzeba. Musimy zwrócić wytężoną uwagę na stronę wychowawczą w szkole, to jest rzecz niezbędna. Byłoby rzeczą pożądaną, ażeby wrócić do tych ciężkich zadań czuwania nad młodzieżą w szkolnem wychowaniu.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Zakończyłbym tutaj przegląd prac, jakie były dokonywane, jako rezultat ustawodawstwa, którem zajmowaliśmy się w ciągu ostatnich dwóch lat. Widzimy to, co zresztą jest oświetlone na Radzie Oświecenia Publicznego w sprawozdaniu corocznem, dalej widzimy to, co mamy stale podnoszone na Komisji Oświatowej i Skarbowo-Budżetowej. I dlatego nie będę się dłużej nad tą rzeczą rozwodził. Przejdę natomiast już do kwestii samego budżetu i tutaj zaznaczyć trzeba, że Ministerstwo Oświaty mimo redukcyj, jakie zostały przeprowadzone, wyszło dość cało z tej opresji kryzysowej.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">W preliminarzu budżetowym wydatki wyniosły 14,55% całości preliminarza budżetowego, a więc nie tylko utrzymały się w tej normie, w jakiej były w roku zeszłym, ale nawet uległy nieco powiększeniu. Zaznaczyć trzeba, że dzięki wzmożeniu się dochodów i wydatków z t. zw. funduszów, znowu i tam ukrywa się pewna podwyżka tych możliwości, jakimi Ministerstwo rozporządza. Jeżeli porównamy te rzeczy, to łącznie z funduszami Ministerstwo rozporządza sumą 341.544.460 zł, w budżecie 311.558.130 zł, w Funduszach 29.986.330 zł. W roku ubiegłym te pozycje wynosiły razem 352.614.204 zł, ale pamiętajmy, że to, co było preliminowane, nie było zrealizowane. Tak wyglądał preliminarz budżetowy. Po poprawkach sejmowych uległ on pewnemu zmniejszeniu do sumy 310.458.130 zł, w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu zaproponowano podniesienie, mianowicie do sumy 311.558.130 zł. Szczegółowy rozkład tych wydatków znajdujemy w sprawozdaniu generalnem w preliminarzu budżetowym na r. 1934/35, gdzie na końcu zestawione są te pozycje według nowych już uchwalonych przez komisję sejmową a następnie przez Sejm pozycyj. Nie będę ich tutaj odczytywał, bo każdy z nas ma je przed sobą, a zatem może je przejrzeć. W ten sposób znalazły tam uwzględnienie wszystkie poprawki, które zostały w Sejmie przeprowadzone. W tym roku w Komisji Budżetowej Senatu zaszły pewne zmiany i to w dziedzinie nauk wyższych, przytem uległ zmniejszeniu § 15 — na zjazdy i kongresy w rozdziale 2 działu 6 o 25.000 zł, a § 13 — zasiłki dla uczonych i instytucyj naukowych — zwiększeniu o 125.000 zł. Kwota ta została rozdzielona, jako zwiększenie zasiłków dla szeregu instytucyj naukowych, a mianowicie, dla Polskiej Akademii Umiejętności o 30.000 zł, Akademii Nauk Technicznych o 10.000 zł, Kasy Mianowskiego o 13.000 zł, Towarzystwa Naukowego Warszawskiego o 30.000 zł, Towarzystwa Naukowego we Lwowie o 18.000 zł, Polskiego Towarzystwa Historycznego o 7.000 zł, Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika o 7.000 zł, oraz dla Lubelskiego Związku Pracy Kulturalnej o 10.000 zł. Ponadto w preliminarzu budżetu nadzwyczajnego zaproponowana została i przyjęta poprawka o milion złotych w § 9 na budowę Biblioteki Jagiellońskiej. W ten sposób w Komisji Budżetowej Senatu podwyższono o 1.,100.000 zł budżet Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i przesunięto kwotę 25,000 zł ze zjazdów na zasiłki naukowe.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Propozycje te zostały uzgodnione z Ministerstwem Oświaty i tutaj w imieniu tych towarzystw naukowych, które zwracały się w tej sprawie do mnie, mogę złożyć podziękowanie Ministerstwu, że przychylnie tę rzecz potraktowało i wynalazło środki na pokrycie tego zwiększonego budżetu. Zresztą nie nowina, że Ministerstwo troszczy się o sprawy naukowe. Te kilka lat ostatnich są ciągłym objawem wskazującym na to, że tu jest prowadzona polityka celowa dla zapewnienia nauce polskiej normalnego rozwoju nawet w tych ciężkich czasach. Oczywiście kwoty, które znajdują się w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, są stosunkowo drobne, jednak pamiętać musimy, że i w innych budżetach na cele naukowe znajdujemy poważne pozycje. Razem zapewniają one normalny rozwój pracy naukowej, co świadczy o opiece, jaką Rząd tę pracę otacza. Oczywiście, tak jak zawsze, gdy chodzi o oświatę i naukę, zawsze środków jest mało i naturalnie i tutaj narzekania występują. Zawsze powtarzają się zabiegi towarzystw naukowych o to, aby odpowiednio te kwoty powiększyć, ale doprawdy, jeżeli czyta się te memoriały, to robią one czasami wrażenie rzeczy dorywczych i niedość przemyślanych. Np. takie wystąpienia poważnych towarzystw naukowych, które sprowadzają się do tego, że jeżeli Sejm i Senat nie uchwali, że niewolno zmniejszyć w ciągu roku pozycyj budżetowych, to w takim razie należy podwoić wszystkie pozycje, dotyczące nauki! Dlaczego podwoić, a nie dziesięciokrotnie pomnożyć — tego nikt nie wie, bo kto zaręczy, że będzie wypłacana połowa, a nie jedna dziesiąta preliminowanych sum? Tego rodzaju naiwne traktowanie zagadnienia niewiele pomoże. Natomiast dobrze byłoby wmyśleć się, jak należy gospodarować temi środkami.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Przedstawiciele nauki muszą pamiętać o tem, że tak, jak wszyscy, są powołani do pracy dla Państwa, do śmiałych posunięć tam, gdzie zachodzi tego potrzeba, a co ważniejsza do gospodarki oszczędnej, nacechowanej odpowiedzialnością wobec społeczeństwa za sumy, wydatkowane na cele w należyty sposób.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Dochodzę do końca. W okresie między posiedzeniem Komisji Budżetowej a plenum zaszła zmiana na stanowisku Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Nawet sfery opozycyjne publicznie niejednokrotnie podkreślały swój życzliwy stosunek do osoby obecnego Prezesa Rady Ministrów, a byłego ministra oświaty. W rozmowach prywatnych jeszcze mocniej podkreślały fachowe przygotowanie, energię i oddanie się sprawie; z nim wiązano reformę szkolnictwa. W tej chwili mamy Ministra nowego. Znając działalność jego na różnych polach pracy publicznej, nie wątpię, iż z tą samą energią będzie przeprowadzać dzieło reformy szkolnictwa i odpowiedniego utrzymywania na poziomie naszej nauki, naszego wychowania, jak i jego poprzednik. Być może, że, jak to już w Polsce niejednokrotnie bywało, epoka wielka w naszem szkolnictwie złączy się nie z imieniem jednego człowieka, lecz z imieniem braci Jędrzejewiczów, którzy nad nią pracują.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Wacław Jędrzejewicz.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WacławJędrzejewicz">Wysoka Izbo! Obejmując urząd Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, pragnę w ogólnych liniach zwrócić uwagę Panów na kilka istotnych zagadnień, dotyczących mego resortu.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#WacławJędrzejewicz">Przedłożone przez Rząd, a uchwalone przez ciała ustawodawcze reformy ustrojowe szkolna i akademicka stwarzają nową bazę, na której budować się będzie gmach polskiej oświaty.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#WacławJędrzejewicz">Nie chcę wchodzić w ocenę ustaw, które w tym krótkim nawet okresie czasu, w jakim są realizowane, dają niezbite przeświadczenie o ich potrzebie i celowości. Jestem głęboko przekonany, że historia wyda właściwy i pozytywny sąd o wielkiej reformie szkolnictwa polskiego z lat 1932/33, w chwili zaś obecnej dalszy wysiłek musi być skierowany na systematyczne, spokojne i równe, ale konsekwentne i nieugięte realizowanie dzień za dniem, krok za krokiem programu wielkiej reformy. Dotyczy to zarówno dziedziny szkolnictwa ogólnokształcącego, jak też i akademickiego. W tej konsekwencji kontynuowania wielkiego dzieła ani sił ani energii mi nie zabraknie.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#WacławJędrzejewicz">Szkoły powszechne i średnie mają za zadanie, każda w swym zakresie, przygotowanie młodzieży pod względem wychowania i wykształcenia do udziału w zorganizowanem życiu Państwa Polskiego. Jasnem jest, że najlepiej opracowany program, najstaranniej dobrane podręczniki nie dadzą jeszcze tego, czego dzisiaj, właśnie u nas, w nowowskrzeszonem Państwie, wymagać musimy od młodzieży — przyszłych twórczych obywateli kraju. Czynnik wychowawczy przenikać musi przez suche wykazy programowe i wiersze podręczników. Nauczyciele muszą rozumieć, że wychowują młode pokolenie dla Państwa, że pokolenie to musi dla niego w przyszłości żyć, pracować w poczuciu całej odpowiedzialności za jego losy, a jeśli trzeba — walczyć i umierać. My jesteśmy tem pokoleniem, które przez tak zrozumianą pracę dla Polski przeszło, trudem, znojem i tak często krwią najlepszych przyjaciół i towarzyszy znacząc kierunek dla innych. Ani dorobek przeszły, ani przyszłe potrzeby Państwa nie mogą być pominięte, gdy się mówi o pracy nad przygotowaniem młodych pokoleń. To też wychowanie państwowe, związane jaknajściślej z pojęciem wychowania narodowego, musi przyświecać przy realizacji wielkiej reformy jako jej naczelne hasło.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#WacławJędrzejewicz">Szkolnictwo nasze jest szerokie w swym zakresie i w najlepszem tego słowa znaczeniu demokratyczne. Nie przewidując żadnych barier i utrudnień, daje ono równe warunki dla młodzieży posuwania się naprzód. Element lepszy, zdolniejszy, bardziej wytrwały może piąć się w gorę po szczeblach ustroju szkolnego w szlachetnej rywalizacji najlepszych swych wartości. A jeśli mówię o szkolnictwie, nie mogę pominąć tych, na których się ono opiera. Z serdecznem zrozumieniem myślę o nauczycielach, którzy od wielu lat, w tak trudnych warunkach, z pełnem poczuciem obowiązku i odpowiedzialności, prowadzą zaszczytną pracę krzewienia oświaty w Polsce. To też, obejmując obecnie kierownictwo nad tak liczną armią dzielnych i ofiarnych żołnierzy na froncie oświaty, pragnę szukać wszelkich możliwości, by ułatwić im wypełnianie tak trudnych, lecz jakże dla Państwa ważnych, obowiązków.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#WacławJędrzejewicz">Wolność sumienia i wolność wyznania, tak głęboko od wieków w Polsce ugruntowane, ułatwiają normalne i harmonijne stosunki w kraju w odniesieniu do swobodnego rozwoju poszczególnych wyznań religijnych. Rolą Rządu jest znalezienie właściwych norm prawnych dla wyrażenia tych momentów, gdy wyznanie spotyka się z interesem Państwa. Prowadzone w tym względzie prace będą konsekwentnie nadal kontynuowane, cala dobra wola Rządu skierowana będzie na znalezienie właściwych i odpowiednich form dla dalszego ułożenia tych stosunków. W szczególności dalej będą prowadzone prace, przekazane przez Konkordat ze Stolicą Apostolską z roku 1925 do uregulowania przez układy późniejsze. Wiele już lat od tej daty minęło i Polska, wówczas jeszcze bardzo słaba, zajęła wybitne miejsce wśród państw Europy, jako mocarstwo. Dwustronna umowa, jaką jest Konkordat, musi być obustronnie wykonywana w imię interesów silnej Polski i słusznych uprawnień Kościoła katolickiego.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#WacławJędrzejewicz">Na tle szarzyzny życia powszedniego, na tle ciężkiego zmagania się o codzienne warunki egzystencji coraz częściej umysł ludzki szuka radości w zawsze świeżych, zawsze twórczych elementach: w sztuce i nauce. Udział Państwa jest tu z konieczności ograniczony. Jest to bowiem dziedzina ducha, kraina twórczości, rządząca się swojemi własnemi pojęciami, swojemi własnemi prawami. A jednak właściwie pojęta rola Rządu może wpłynąć dodatnio na kształtowanie się tych dziedzin. Mimo szczupłych środków, jakie Państwo może poświęcać na te cele, wydaje mi się zupełnie realnem stworzenie możliwości, któreby jaknajbardziej pomyślnie mogły sprzyjać swobodnemu rozwojowi ducha, mającemu dać wyraz twórczości kultury polskiej. I w tym przeto kierunku, mimo szczupłości budżetu Ministerstwa Oświaty, mogą być zrobione dalsze kroki naprzód, a głębokie zrozumienie znaczenia nauki i sztuki dla Państwa może przezwyciężyć niejedne trudności.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#WacławJędrzejewicz">Z całem zrozumieniem odpowiedzialności, jaka na mnie spada w realizowaniu i kontynuowaniu dzieła szerzenia oświaty w Polsce, obejmuję urząd Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Wierzę głęboko, że te wielkie moralne wartości narodu polskiego, które doprowadziły do zdobycia niepodległości, jej utrwalenia i obecnego rozwoju Rzeczypospolitej, znajdą swój wyraz właściwy na polu oświaty, nauki i sztuki, wysuwając i w tej dziedzinie Polskę na przodujące miejsce wśród państw świata.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Sypniewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JózefSypniewski">Wysoka Izbo! Przed rokiem, gdyśmy w tej Wysokiej Izbie uchwalali ustawę akademicką, a w dwa tygodnie później ustawę stypendialną, byliśmy świadkami ostrych ataków na projekty tych ustaw. Zarzucano, że ustawa akademicka ma przedewszystkiem znaczenie i tendencje polityczne, że narusza podstawowe zasady wolności nauki i nauczania i t. d. i t. d. Aczkolwiek ustawa weszła w życie w całej rozciągłości dopiero z początkiem biedzącego roku akademickiego, to jest z dniem 1 września r. ub., i szkoły nie mają jeszcze uchwalonych statutów, to jednak już można zaobserwować pewne dodatnie objawy, które całkowicie przeczą stawianym zarzutom.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JózefSypniewski">Rozpocznę przedewszystkiem od tego, czy ustawa godzi w wolność nauki i nauczania? Przeciwnie, według nowej ustawy wydziały w porównaniu z dawną ustawą uzyskały większą samodzielność przy obsadzaniu poszczególnych katedr i przeprowadzaniu habilitacji, ponieważ wnioski rad wydziałowych w tych sprawach obecnie nie podlegają zatwierdzeniu senatów akademickich, lecz tylko zaopiniowaniu. Również każdy profesor i docent nie jest w nauczaniu niczem krępowany; mają oni zupełną swobodę w wyborze metod wykładów i ćwiczeń.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JózefSypniewski">Reorganizacyjne posunięcia Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w związku z wejściem w życie ustawy były potraktowane przez opozycję jako wyłącznie polityczne.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#JózefSypniewski">Pragnę omówić sprawę rzekomo masowej redukcji profesorów na jesieni roku ubiegłego, gdyż liczba ich miała rzekomo wynosić 50 osób. Czy tak jest w rzeczywistości? Przedewszystkiem skasowano 23 wakujące i nieobsadzone katedry. W tym przypadku nikomu nie stała się krzywda, a nastąpiło jedynie uporządkowanie budżetowe martwych katedr. Katedr obsadzonych skasowano 28, w tej liczbie część katedr dublowanych lub katedr, które bez szkody dla nauki należało skomasować lub skreślić. W tych posunięciach decydowały względy organizacyjne i oszczędnościowe, aczkolwiek te w mniejszym stopniu, lub zachodząca potrzeba skoncentrowania niektórych dziedzin nauki w pewnych ośrodkach, gdzie istnieją niezbędne warunki dla rozwoju tych nauk.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#JózefSypniewski">Gdy się zważy wreszcie, że w tym okresie utworzono 15 nowych katedr, to zarzut „masowej” redukcji profesorów całkowicie upada. Niewątpliwie, proszę Wysokiej Izby, decyzja redukcji chociażby jednej katedry, a zwłaszcza żywej z profesorem na czele, nie jest ani przyjemną, ani łatwą, dlatego przedtem, zanim decyzja zapadła, wzięte były pod rozwagę opinie rad wydziałowych. Oczywiście każda reforma pociąga to za sobą, że gdzieś kogoś musi dotknąć, lecz stąd bynajmniej nie wynika, że nie należy wprowadzać w życie niezbędnych reform.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#JózefSypniewski">Teraz przechodzę do zreferowania Wysokiej Izbie stanu obecnego uposażenia zakładów naukowych szkół wyższych, t. j. właściwych warsztatów pracy naukowej, w środki finansowe na t. zw. „pomoce naukowe”, a więc czasopisma, książki, aparaty, chemikalia i t. p. Uposażenie zakładów składa się z sum skarbowych, t. zw. budżetowych i z opłat studenckich. W roku akademickiem 1929/30 na wszystkie zakłady w państwowych szkołach akademickich wydano z budżetu państwowego 2.452.445 zł, a więc w przybliżeniu około 2½ miliona, zaś z opłat studenckich 1.369.405, razem 3.821.849 zł. To była najwyższa dotacja na pomoc naukową przed kryzysem. O ile wymienioną ogólną sumę oznaczymy liczbą 100, to w roku następnym 1930/31 dotacja na pomoce naukowe wyniosła tylko 66% dotacji z roku poprzedniego, a w roku 1931/32 dotacja spadła jeszcze bardziej, gdyż wynosiła tylko 56%, a więc bezmała połowę.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#JózefSypniewski">W roku akademickiem 1932/33 Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zmieniło opłaty studenckie i w tymże roku dotacja dla zakładów naukowych powiększyła się prawie dwukrotnie, gdyż z 56% podskoczyła do 103%, czyli przekroczyła najwyższą dotację z r. 1929/30 przed kryzysem gospodarczym. Na bieżący zaś rok akademicki 1933/34 dotacja wynosi 106%, w sumie to stanowi około 4 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#JózefSypniewski">Fundusz opłat studenckich będzie jeszcze wzrastał w ciągu 2 lat, ponieważ nowe opłaty studenckie obowiązują jeszcze tylko pierwsze dwa lata studiów, a przejdą jeszcze dwa następne, t. j. III i IV rok studiów, więc dotacje na zakłady prawdopodobnie jeszcze się zwiększą.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#JózefSypniewski">Oprócz tego już drugi rok każdy zakład naukowy dysponuje budżetem, ujętym w planie finansowo-gospodarczym, który, nie będąc formalnie tak sztywny, jak dotychczasowe budżety, pozwala prowadzić w zakładach bardziej racjonalną i oszczędną gospodarkę.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#JózefSypniewski">Zwiększenie funduszu opłat studenckich pozwoli odciążyć wydatki ze Skarbu Państwa na ten cel. Poprzednia suma około 21 miliona została zmniejszona do 1 miliona złotych.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#JózefSypniewski">Przechodzę skolei do stypendiów, które na ten rok zostały przyznane według nowej ustawy. Na stypendia w roku bieżącym akademickim wyasygnowano około 1½ miliona złotych — 1.465.200 zł. Ilość złożonych podań wyniosła 5.891. Przychylnie załatwiono 2.560, co stanowi 43% ogólnej liczby podań. Pierwszy raz otrzymali stypendia absolwenci i doktoranci w liczbie 200 osób. Oprócz tego z funduszu zarezerwowanego do dyspozycji Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przyznano 304 stypendia dla słuchaczów pierwszego roku studiów — zwykle stypendia były nadawane dopiero od drugiego roku studiów, t. j. w tym czasie, gdy słuchacz mógł być już poznany przez profesorów, przez szkołę — oraz dla absolwentów i doktorantów 142 stypendia — razem 446. Ogólna liczba stypendiów na rok bieżący wynosi 3.206, w tej liczbie 342 stypendia dla absolwentów i doktorantów. Więc nowa ustawa stypendialna nie tylko umożliwia wyższe studia dla młodzieży niezamożnej, a odpowiednio uzdolnionej, lecz po raz pierwszy w Polsce umożliwia dla tej kategorii słuchaczy dalsze studia i prace w celu otrzymania stopni naukowych: magistra, inżyniera i doktora. Dotąd przeważnie było tak, że wszystkie stypendia państwowe, samorządowe i prywatne umożliwiały tylko ukończenie studiów aż do egzaminów ostatecznych. Uzyskanie zaś stopni naukowych, zwłaszcza wyższego, dla wielu studiujących było niedościgłem marzeniem, ze względu na brak środków materialnych. Ten rodzaj stypendiów powiększy znacznie t. zw. „narybek naukowy”.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#JózefSypniewski">W ogólnej sumie pomoc finansowa dla młodzieży nigdy nie ulegała zmniejszeniu. W roku 1929/30 pomoc dla młodzieży wynosiła 1.486.599 zł, t. j. około półtora miliona, następnie z każdym rokiem znacznie się zwiększała, a mianowicie kolejno w poszczególnych latach: w 1930/31 wynosiła 108% sumy roku poprzedniego, w 1931/32–110%, w r. 1932/33–121%.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#JózefSypniewski">Widzimy stąd, że wzrósł fundusz opłat studenckich, lecz wzrosła także pomoc finansowa dla młodzieży.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#JózefSypniewski">Już od lat kilku nasze społeczeństwo oraz dosyć liczne grono profesorów uważają za konieczne przeprowadzenie reorganizacji niektórych wydziałów oraz studiów specjalnych szkół wyższych. Przedewszystkiem podkreślają przeładowanie programów studiów oraz małe dostosowanie się do potrzeb życia i Państwa.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#JózefSypniewski">Obrady w tym kierunku już się rozpoczęły lub rozpoczną się w najbliższej przyszłości w ośrodkach akademickich. Zagadnienie to niewątpliwie musi być gruntownie przestudiowane w świetle naszej polskiej rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma p. s. Siciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#MichałSiciński">Cieszę się z tego, że i p. sprawozdawca, senator Ehrenkreutz teraz na samym wstępie podniósł zagadnienie, mojem zdaniem, jedno z najważniejszych, czemu dałem wyraz już na Komisji Budżetowej, mianowicie analfabetyzmu. Zagadnienie to w związku z programem prac Ministerstwa Oświaty i wysokością naszego budżetu staje się kwestią piekącą. P. s. Ehrenkreutz nie omawiał poszczególnych cyfr budżetu, może rzeczywiście nie zachodzi tego potrzeba, ale w sprawozdaniu swojem dał tabelkę za lat 10, wykazującą wysokość budżetu w poszczególnych latach. Gdyby w tej tabeli dodał jeszcze dwie liczby, a mianowicie ilość obowiązanych i ilość uczęszczających dzieci do szkól, to mielibyśmy właśnie obraz całej grozy analfabetyzmu, i to analfabetyzmu wzrastającego.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#MichałSiciński">Przypomnę, że nie jesteśmy jeszcze w okresie ukończenia przyrostu młodzieży szkolnej i że ten przyrost będzie wzrastał do roku szkolnego 1939/40. Stąd też sprawa ta rzeczywiście jest sprawą bardzo ważną i bardzo groźną i jak to wykazałem już na komisji, zajęcie się nią przez Ministerstwo uważam za rzecz konieczną i piekącą.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#MichałSiciński">Pan Premier w swojem przemówieniu dostatecznie ocenił niebezpieczeństwo stąd płynące dla Państwa i wyjaśniał stan ten przedewszystkiem tem, iż w momencie odzyskania niepodległości w zakresie szkolnictwa skoczyliśmy zbyt daleko. To jest rzeczywiście prawda. Przywiązując wielką wagę do oświaty, która w rezultacie przyczyniła się do pogłębienia świadomości obywatelskiej i potrzeby walki o niepodległość, być może, iż w pierwszym okresie odzyskania wolności poszliśmy w tym t. zw. rozpędzie oświatowym za daleko, ale były przecież obliczenia, opracowane w swoim czasie przez Ministerstwo, które wykazywały zapotrzebowanie ilości nauczycielskich etatów w szkolnictwie powszechnem, a także zapotrzebowanie ilości sal. Przypominam Panom tutaj z okresu przedmajowego bardzo szczegółowo opracowany w tym względzie referat sprawozdawcy sejmowego p. posła Rymara, w którym nawoływał do rozpatrzenia tej kwestii także z punktu widzenia naszej siły finansowej i już wówczas wskazywał, w jakim kierunku wysiłki Ministerstwa iść powinny, ażeby zadośćuczynić potrzebom oświaty i szkolnictwa powszechnego w następnych latach. Jeżeli jednakowoż jest mowa o tym rozpędzie, to z pewnością Pan Premier znajdzie zwolenników i inicjatorów tego nieprzemyślonego rozpędu najwięcej właśnie w obozie współpracy z Rządem dzisiejszym, a nie w obozie przeciwnym. Były więc obliczenia co do tego i dzisiaj jest rzeczą konieczną, ażeby Ministerstwo poza innemi pracami także i tem zagadnieniem specjalnie się zajęło.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#MichałSiciński">Podkreślał p. sprawozdawca duże prace w dziedzinie ustawodawstwa. Rzeczywiście są one — mam na myśli tylko odcinek szkół powszechnych — wielkie i doniosłe na przyszłość w rozwoju naszej kultury i naszej oświaty narodowej.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#MichałSiciński">Z prac tych poza ustawą o ustroju szkolnym biorę pod uwagę przedewszystkiem statut organizacyjny szkół powszechnych, programy naukowe, podręczniki szkolne w zastosowaniu do potrzeb nowych programów i reorganizację inspektoratów. Oprócz prac organizacyjnych w innych działach Ministerstwa, jest to dorobek bardzo duży. Jednakowoż najlepiej skonstruowane reformy i najlepiej przygotowane ustawy nie dadzą rezultatów przewidywanych, jeżeli czynnik wykonawczy — nauczyciel — nie będzie miał odpowiednich warunków do ich realizacji.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#MichałSiciński">Mówiąc o poszczególnych pracach, podkreślam, iż programy naukowe, opracowane dla szkół powszechnych, dają jasny i dokładny obraz zadań szkoły powszechnej. Podobnie i przejrzystość statutu organizacyjnego dla szkół wybija się również korzystnie. Są jednakowoż luki i braki, które należałoby w najbliższym czasie usunąć lub uzupełnić, ponieważ w przyszłości mogą one zaważyć bardzo ujemnie na rezultatach realizacji programów. Fakt, że przy opracowywaniu programów naukowych, jak p. Premier w swoim czasie podał nam do wiadomości, pracowało około 200 nauczycieli i stwierdzenie, że dzisiejsze programy w zupełności odpowiadają potrzebom szkoły i ideowemu założeniu Ministerstwa, uzasadnia konieczność stałej współpracy nauczycielstwa w dziedzinie nowych projektów i zamierzeń, jakie Ministerstwo pragnęłoby realizować.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#MichałSiciński">W programach szkolnictwa powszechnego i w statucie organizacyjnym jest dość wyraźnie podkreślona rola i znaczenie wychowania religijnego. Określenie jednak celu nauki religii wymaga skorygowania w myśl ujęcia przedstawicieli Kościoła katolickiego. W nauce religii, jako przedmiotu, powinno się widzieć nie tylko środek do wychowania młodzieży na dzielnych obywateli Rzeczypospolitej, którzy za naczelne prawo uznają dobro Państwa, ale przedmiot ten ma być również nauką o Bogu, o celu nadprzyrodzonym człowieka i ma nauczyć go żyć po bożemu. Uczeń wychowany religijnie staje się zawsze pełnowartościowym obywatelem państwa i z ideowych uczuć wyższych godnie spełniać będzie obowiązki obywatelskie. W praktyce wyrobienia religijnego muszą być stosowane wszystkie środki pogłębienia uczuć i charakteru religijno-moralnego, a odrzucone od młodzieży wszelkie wpływy antyreligijne demoralizujące wrażliwa duszę dziecka. Test rzeczą konieczną, aby tak, jak się powołało komisję do oceny filmów, powołano również komisję do oceny książek i pism periodycznych Ingerencja Ministerstwa Oświaty w dziedzinie stosowania przepisów prasowych ze względu na młodzież do czasopism, notatek, opisów sensacyjnych zbrodni, obrazów i wykroczeń seksualnych jest konieczna, choćby z uwagi na ogólne obniżenie moralności i znany wzrost przestępczości, naogół stwierdzony. Młodzież wdraża się wychowawczo do czytelnictwa, nie dziw przeto, że chwyta, co ma pod ręką. Rzeczą jednak nie tylko szkoły, ale i władz szkolnych jest przeciwdziałać złu nie tyle przez usuwanie podobnych piśmideł, co jest trudne, ile raczej przez tępienie takich wydawców i nakładców, co leży w zakresie i władz szkolnych i władz administracji ogólnej, które w tym wypadku porozumiewać się powinny, aby w rezultacie osiągnąć to, co dla moralnego zdrowia młodzieży jest konieczne.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#MichałSiciński">O ile chodzi o ustawę o ustroju szkolnictwa, która w okresie lat 6 ma być realizowana, to o jej wartości twierdząco będzie można mówić po pełnem jej zrealizowaniu. Dzisiaj jednak wysuwają się już pewne fakty ujemne, którym Ministerstwo powinno poświęcić szczególniejszą uwagę.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#MichałSiciński">I tak np. w statucie dla szkół powszechnych, które zresztą, jak wspomniałem, daje zupełnie dokładny obraz organizacji naszego szkolnictwa powszechnego, dotkliwe są postanowienia t. zw. przejściowe Obciążają one nie tylko nauczyciela jako wykonawcę tych przepisów, ale, co pozostaje w ścisłej łączności, muszą obniżyć wynik przewidywany w nowych programach.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#MichałSiciński">Jest to o tyle jeszcze ważne, że wynik ma być oceną pracy nauczyciela. Ten przepis ze względu na specjalnie obecnie ciężkie warunki pracy nauczyciela powinien być bardzo szczegółowo rozpatrzony przez Ministerstwo i wymaga wydania odpowiednich instrukcyj dla władz niższych, aby nie dopuścić do niesprawiedliwej oceny nauczyciela.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#MichałSiciński">Także wprowadzenie przepisu o tak zw. sprawdzianie przy przejściu ucznia do szkoły średniej, który jest niczem innem, jak zwyczajnym egzaminem, wywołać musi bardzo poważne i słuszne zastrzeżenia. Ten przepis utrudni dopływ do szkół średnich młodzieży wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#MichałSiciński">Co do programów naukowych koniecznem — mojem zdaniem — byłoby odpowiednie ich uzupełnienie, albo może wydanie nowych programów, uwzględniających głębiej i szerzej właściwy kierunek wychowania i kształcenia dziewcząt, tem bardziej, że statut organizacyjny szkół dotyczy zasadniczo szkół o charakterze koedukacyjnym. Sprawa wychowania dziewcząt pozostaje do szczególnego rozpatrzenia pod kątem przygotowania kobiety do spełnienia jej właściwej roli. W programach i organizacji szkół zamało uwydatniono potrzeby szkolnictwa żeńskiego. Wprawdzie w praktyce wyższe oddziały w szkołach powszechnych III stopnia grupują z reguły osobno dziewczęta i osobno chłopców, w większych miastach są nawet tworzone osobne szkoły żeńskie, jednakże najistotniejsza podstawa tych szkół — programy i podręczniki — nie uwzględniają w dostatecznej mierze potrzeby wychowania dziewcząt. Zgodzą się Panowie ze mną, że dziś dziewczęta wymagają odpowiedniego kształcenia, chociażby ze względu na zakres ich pracy gospodarczej. Są usiłowania poprawy tego stanu, ale te, oderwane od całokształtu właściwego przygotowania w życiu kobiety i utrwalenia w niej najwartościowszych cech kobiety-matki, nie są wystarczające i odpowiednie prace i zarządzenia Ministerstwa stają się konieczne. Przypomnę np. instytucję wychowania fizycznego, w której dziewczęta nasze prawie że równomiernie są kształcone jak i chłopcy. Dziewczyna dziś z karabinem na mustrze, mojem zdaniem, niezupełnie jest potrzebna, gdyż nawet w tej dziedzinie niemniej ważne ma ona zadanie w zakresie prac pomocniczych w służbie samarytańskiej, łącznikowej czy nawet w gospodarstwie wojskowem w razie wojny i t. p. Ten przykład musztry z karabinem, chociaż drobny, świadczy, że w wychowaniu dziewcząt brak nastawienia właściwego i w szkole i poza szkołą, a nawet i w domu rodzicielskim, przeto prace Ministerstwa w tym kierunku są pilne i konieczne. Ministerstwo uwzględnia wprawdzie potrzebę odrębnego kształcenia i wychowania dziewcząt w nowej organizacji szkół zawodowych, te jednak, mojem zdaniem, nie spełnią swego zadania w dostatecznej mierze, jeżeli szkoły ogólnokształcące pozostaną w oderwaniu od psychiki dziewcząt i nie będą rozwijały pierwiastków odpowiednich płci żeńskiej.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#MichałSiciński">Co do nowych podręczników szkolnych, to mają one przedewszystkiem te zaletę, iż ceny ich zostały bardzo znacznie obniżone. Pozostawiają jednak dużo do życzenia pod względem wydania a także dostosowania do obowiązujących programów szkolnych.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#MichałSiciński">Reorganizacja inspektoratów szkolnych poszła w tym kierunku, że wytworzyło się większe terytorialnie obwody administracyjne. Reorganizacja ta dokonana została w intencji ujednostajnienia zakresu działania inspektorów szkolnych i t. zw. rad szkolnych, co z uwagi na pewną różnolitość przepisów administracyjnych w różnych dziedzinach było pożądane. Oddalenie jednak inspektora szkolnego od bezpośredniego zetknięcia się ze szkoła, bliższego poznania pracy nauczyciela i osobistego zetknięcia się z nim przy warsztacie pracy uważać należy za niekorzystne dla szkoły i tylko względy oszczędnościowe usprawiedliwiają przeprowadzona reorganizację administracji szkolnej.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#MichałSiciński">Co do stanu szkolnictwa zawodowego, stwierdzić należy na podstawie budżetu, że ilość szkół i jakość typów tych szkół nie została zmieniona, jednakowoż obserwujemy już dziś objaw bardzo niekorzystny, a mianowicie umniejszanie się gwałtowne młodzieży w szkołach zawodowych. Z cyfr, które przytoczę, wynika to bardzo wyraźnie. Liczby ze sprawozdań urzędowych wykazują, że ilość szkół i kursów zawodowych pozostała np. w porównaniu roku 1929/30 z rokiem 1932/33 ta sama, ale ilość uczniów nieproporcjonalnie spadła, z 83.923 do 68.809. W roku 1930 ilość uczniów w szkołach ludowych rolniczych wynosiła 5.697, a w roku 1933 tylko 4.585. W szkołach zawodowych dokształcających w roku 1931/32 było 103.972 a w roku 1932/33 takich uczniów było o 17.789 mniej. Jest to spadek bardzo wielki tem bardziej, że dokształcanie tych uczniów wiąże się ściśle z podniesieniem naszych warsztatów rzemieślniczych. Szkolnictwo przemysłowo-rzemieślnicze miało w roku 1931/32 95.359 uczniów, a w roku 1932/33 miało już tylko 78.762 uczniów. Spadek więc jest również i w tym typie niesłychanie duży. Ministerstwo opracowało świeżo reorganizację szkolnictwa zawodowego. Jaki będzie rezultat tej reformy, trudno dziś jeszcze o tem mówić, gdyż rola i zapotrzebowanie tych szkół ściśle się wiąże z ogólnym stanem życia ekonomicznego w kraju, a stan ten nie budzi wcale nadziei na lepsze.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#MichałSiciński">Wysoka Izbo! Ustawy i zarządzenia administracyjne choćby najracjonalniejsze same jeszcze nie dadzą spodziewanego rezultatu, jeżeli dla realizacji ich nie będzie mógł czynnik wykonawczy, t. j. nauczyciel mieć odpowiednich dla siebie warunków. Podniosłem to już na innem miejscu.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#MichałSiciński">O nauczycielstwie wogóle przy różnych sposobnościach wypowiadali się i poprzedni ministrowie i p. Premier z wielkim uznaniem, a także dzisiaj podkreślił to samo nowy p. Minister, podnosząc zapal i ofiarny wysiłek nauczycieli w spełnianiu obowiązków wychowawczych. Jednakowoż nawet ta ofiarność, rzeczywiście tylko nauczycieli, znamionująca i ten zapał do pokonania wszelkich trudności wobec nadzwyczajnych warunków, jakie życie codzienne nauczycielowi i szkole niesie, mimo największych wysiłków nauczyciela, wyników wymaganych w pełnej mierze dać nie będzie mogła. Dlatego zajęcie się Ministerstwa rozpatrzeniem dzisiejszych warunków pracy nauczycielskiej staje się sprawą piekącą. A warunki te specjalnie pogorszyły się i w dalszym ciągu się pogarszają i to tak pod względem moralnym, jak też i pod względem materialnym. Przedewszystkiem nastąpiło dalsze niesłychane przeciążenie ilością uczniów i ilością obowiązkowych godzin nauczania, zwiększenie pracy skutkiem nowych programów i koniecznej pracy na terenie samej szkoły, jako też i prac wychowawczych poza szkołą.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#MichałSiciński">Także stosunek władz niższych instancyj w dziedzinie prawno-służbowej wymaga wglądu Ministerstwa. Obostrzenie przepisów pragmatyki służbowej, nadużywanie nauczyciela do prac, nie mających ścisłej łączności z jego właściwą funkcją, jako wychowawcy i pracownika oświatowego, odbija się bardzo ujemnie na bezpośredniej pracy szkolnej. Trzeba przecież liczyć się z wyczerpaniem sił i ogólnem przemęczeniem i nie obciążać nauczyciela nieistotnemi robotami jak np. wysiadywaniem no kilkanaście godzin w jednym tygodniu na Radzie Pedagogicznej albo konferencjach, jak to miało miejsce na zarządzenie inspektora szkolnego.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#MichałSiciński">Kwestia urlopów dla poratowania zdrowia, o której zresztą mówiłem trochę szerzej na ostatniem posiedzeniu Komisji Budżetowej, mimo wszystko musi być przecież inaczej potraktowana. Zawisła ona w powietrzu tak dalece, iż prawa, wynikające w tym względzie z przepisów, przestały zupełnie obowiązywać. Rezultat jest ten, iż szczególnie młodsze siły nauczycielskie niszczą przedwcześnie swoje zdrowie i stają się później dla społeczeństwa ciężarem i balastem bezwartościowym.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#MichałSiciński">Metody, stosowane dotąd w dziedzinie prawno-służbowej do nauczycielstwa, szczególnie przez niższe władze, stanowią bardzo ujemną stronę administracji szkolnej. Zwolnienia przedwczesne, przenoszenia bez stwierdzonej konieczności służbowej, nadużywania komisji lekarskiej, ustać już raz powinny. Życzliwe uwzględnienie próśb personalnych w zrozumieniu przez inspektorów ciężkich warunków pracy w dzisiejszej ogólnej sytuacji wewnętrznej z pewnością lepiej przyczyni się do dalszych a tak koniecznych dla dobra szkoły ofiar i wysiłków nauczycieli, — jak rygorystyczna ocena pracy nauczyciela i osiągniętych przez niego wyników.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#MichałSiciński">W dziedzinie życia nauczycielskiego i szkoły powszechnej coraz częściej i jaskrawiej występuje ingerencja władz administracji politycznej. Dzieje się to ze szkodą szkolnictwa i jego znaczenia. Znane powszechnie wypadki słusznie nazwał p. Premier nadużyciem, za które nie może ponosić odpowiedzialności. Sprawa jednak wymaga bliższego rozpatrzenia i uwolnienia szkoły od wpływów i nakazów czynników, które, nie zdają sobie sprawy ze szkody, jaką wyrządzają swojemi wymaganiami szkole i nauczycielstwu, tak pod względem moralnym, jak nawet materialnym.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#MichałSiciński">Ingerencja władz administracyjnych wogóle w kierunku podporządkowania sobie szkoły i nauczyciela przeszła wszelkie granice.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#MichałSiciński">Nadużywanie nauczyciela w różnych akcjach pozaszkolnych stało się zjawiskiem codziennem. Zmuszanie nauczycielstwa, nierzadko groźbą i konsekwencją służbową, do zapisywania się do różnych organizacyj politycznych czy społecznych o charakterze wybitnie partyjnym wywołuje poczucie zależności bardzo szkodliwej dla roli nauczyciela, uniemożliwia mu bowiem przedewszystkiem właściwy wpływ na najbliższe środowisko, jak tego wymaga od niego przepis świeżo wydanego statutu organizacyjnego. Wymagania z tego tytułu stawiane nauczycielowi odcinają szkołę od społeczeństwa, które w nauczycielu chce widzieć wychowawcę, a nie polityczny czy partyjny czynnik administracyjny.</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#MichałSiciński">To samo odnosi się do użycia budynków szkolnych na różne imprezy, lub użytek związków i organizacyj politycznych. Znane są fakty, że poza inspektoratem, poza władzą szkolną przychodzi sobie taki pan ze Strzelca, czy z komitetu B. B. do nauczyciela i, powołując się na pana starostę, żąda oddania sali szkolnej lub budynku szkolnego na jakąś imprezę, lub zebranie. I rzecz przedstawia się w ten sposób, że nauczyciel musi wobec istniejących stosunków żądaniu zadośćuczynić lub ponosić później konsekwencje niezastosowania się do tego wymagania, a nie znajduje dostatecznej obrony, ani dla siebie, ani dla szkoły, która służyć ma przecież wyłącznie dla celów szkolnych. Przypominam, że Ministerstwo w roku 1929 wydało specjalny okólnik co do użycia budynków szkolnych. Ustęp I tego okólnika mówi: Na cele, nie mające charakteru ściśle oświatowego, a więc zabawy towarzyskie, przedstawienia, zebrania polityczne, lokali szkolnych nie można bezwarunkowo używać. Jest więc wyraźne postanowienie i to postanowienie, mojem zdaniem, powinno być ściśle przestrzegane. Co do innych imprez, związanych z wychowaniem młodzieży, tenże sam okólnik ujmuje to w sposób następujący: Nie podlegają temu zakazowi tylko takie zabawy, uroczystości i przedstawienia, które są urządzane przez samą szkołę dla młodzieży szkolnej. A ustęp drugi wyraźnie powiada, że: na cele kulturalno-oświatowe, jak odczyty, wykłady, kursa oświatowe, urządzane karaniem instytucyj oświatowych, można udzielić sali szkolnej tylko wtedy, gdy zapewnione jest bezpieczeństwo publiczne, nieuszkodzenie sali i urządzeń szkolnych, jakoteż gdy charakter zgromadzenia, względnie treść zamierzonego odczytu i wykładu, wyklucza jakiekolwiek cele polityczne.</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#MichałSiciński">Sale szkolne, względnie budynki szkolne, są jak dotąd używane także na cele związane z wyborami do ciał ustawodawczych. Lepiej, żeby i tego nie było, ale z braku innych odpowiednich pomieszczeń budynki te muszą być użyte, zresztą tu przynajmniej jest zapewnione bezpieczeństwo dla samego budynku i ewentualne pokrycie strat, wynikłych z użycia sali, czyszczenia i t. p. To wszystko odpada tam, gdzie prywatne instytucie czy organizacje domagają się udzielenia sali na ich cele, bo ani nie gwarantują tego bezpieczeństwa, ani też nie poniosą wydatków na naprawę zniszczonych czy połamanych sprzętów, jak się to w niejednym wypadku zdarzało. Uważam przeto za konieczne uniezależnienie szkoły i nauczycieli od wszelkiej akcji, idącej z poza władz nauczycielskich, w szczególności administracji politycznej, jak p.p. starostów, komendantów, a także poszczególnych wielkości powiatowych, względnie lokalnych, bo te najczęściej właśnie tutaj te wymagania stawiają. Wszystko; co do tyczy szkoły i nauczyciela, przechodzić powinno przez władzę szkolną, gdyż wierzę, że nie zgodzi się ona na takie wymagania, które przekreślają cel szkoły i właściwą rolę nauczyciela.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#MichałSiciński">Ze spraw prawno-służbowych podnieść muszę rzecz bardzo bolesną i rozgoryczającą ogół nauczycielstwa, ostatnią ustawę uposażeniową. Ostatnia ustawa uposażeniowa w swej formie, rozpiętości i czasie wywołała zrozumiały żal i rozgoryczenie szczególnie w szkolnictwie powszechnem. Zastrzeżenia całego nauczycielstwa, wszystkich jego grup, nie wynikają jedynie z obniżki płac, lecz bardziej z przeświadczenia, że stan nauczycielski zepchnięty został na ostatni szczebel wartości społecznej w zestawieniu z innymi pracownikami państwowymi. Dodatnia strona ustawy, pozostawiająca nauczycielstwu awans automatyczny, niknie przez zaszeregowanie nauczyciela do najniższej grupy i pozbawienia nauczyciela tych jeszcze świadczeń, które wynikają z charakteru i potrzeb pracy zawodowej. P. Premier w swoim czasie zaznaczył, że ustawa nowa daje możność nauczycielowi dojścia nawet do VI grupy służbowej, czego poprzednio nie było. Otóż to jest rzeczywiście według nowej ustawy przewidziane, ale zależy to wyłącznie od uznania władzy, podczas gdy poprzednio nauczyciel nawet szkoły powszechnej mógł awansować z mocy prawa do grupy V, o ile miał studia akademickie, czego nowa ustawa nie przewiduje. Daleki jestem od tego, ażeby żądać dla szkół powszechnych drogich sił, nieznaczna jednak ilość tych, którzy ze studiami uniwersyteckiemi szli do pracy w szkolnictwie powszechnem, nie zaciążyłaby na budżecie, a wartość moralna i naukowa takich sił, a szczególniej ich chęć poświęcenia się dla szkoły powszechnej chyba nie może być kwestionowana, jeżeli wogóle przywiązujemy do szkolnictwa powszechnego właściwą wagę dla Państwa. P. Minister Skarbu powoływał się na usprawnienie w likwidowaniu płac. Ta zaleta ustawy jest mocno kwestionowana nawet przez czynniki administracji skarbowej, a niewspółmierność w wysokości płac poszczególnych stopni bardzo silnie podważa poczucie sprawiedliwości. W stosunku zaś do potrzeb nauczycieli pogorszono ponadto uposażenie przez pominięcie sprawy gruntu rolnego, dodatku mieszkaniowego, ciągle kwestionowanego przez władze samorządowe, oraz braku określenia, co należałoby uważać za t. zw. studia wyższe.</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#MichałSiciński">Nie chcę wnikać w inne szczegóły, podkreślę tylko, że ustawa ta odbije się ujemnie nie tylko na życiu i wydajności pracy jednostki, ale także na stanie ogólnej gospodarki w kraju, jak to słusznie sfery gospodarcze wyraźnie podniosły. Jest rzeczą przeto konieczną, ażeby zgodnie z opinią sfer gospodarczych zrewidować zasady nowej ustawy uposażeniowej i możliwie najrychlej ją znowelizować. Uważam, że opracowanie noweli wspólnie z zainteresowanemi organizacjami pracowników państwowych wcale Rządowi ujmy nie przyniesie, autorytet władzy na tem nic nie straci, a przez wzajemne, wyraźne, jasne ujęcie pewnych zasad, zgodnych także z interesem pracownika, uniknie się nie tylko zarzutów pokrzywdzenia, ale co ważniejsze pogłębi się świadomość ogólnych potrzeb Państwa i poczucie sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-9.27" who="#MichałSiciński">Jak tę ustawę oceniają sfery gospodarcze, a także opinia publiczna zupełnie przychylna dla projektów rządowych, zacytuję urywek z pisma codziennego „Słowo” wileńskie z dnia 25 stycznia pod tytułem: Niepopularne, niesłuszne, a szkodliwe: To ostatnie zmniejszenie pensji jest dla Polski katastrofą cywilizacyjną. Kto stanowi główny rynek zbytu na nasze książki? Urzędnicy państwowi. Nasze mieszczaństwo jest bowiem nieliczne, mało kształcone i przeszło połowę jego stanowią Żydzi. Każda redukcja pensyj urzędniczych odbijała się ujemnie na rynku wydawniczym, pokupności książek, położeniu warstwy pracowników książek, położeniu warstwy pracowników pióra. Tu żadne Akademie Literatury nie pomogą. Można nawet według satyrycznej recepty Szczedryna stworzyć „sto jeden pisarzy na służbie państwowej”, lecz to raczej zuboży, niż wzbogaci naszą myśl polityczną i społeczną.</u>
<u xml:id="u-9.28" who="#MichałSiciński">Jeżeli zaś chodzi o ustosunkowanie się do spraw nauczycielskich na terenie obcym, w innych państwach, powołam się na to, co się w ostatnim czasie stało we Włoszech. Mussolini, rozumiejąc dobrze rolę nauczycieli, zaszeregował i uposażył na rok 1934 nauczycieli o wiele lepiej, jak nawet członków gwardii faszystowskiej. I tak z tego, co podano do publicznej wiadomości, dowiadujemy się, że ogół nauczycieli ma zapewniony awans co lat cztery i stanowi według ilości mieszkańców w poszczególnych miejscowościach pięć grup, z czego pierwsza kategoria waha się między 8 a 13.000 lirów rocznie, druga — 8 do 12.000 lirów, trzecia — od 7.300 do 12.000 lirów, czwarta — od 6.900 do 11.300 lirów, a piąta od 6.200 do 10.000 lirów, tak iż to uposażenie nauczycieli obecnie we Włoszech przeprowadzone bardzo daleko odbiega od uposażeń nauczycieli obecnie u nas w Polsce. Oprócz tego tam wszyscy nauczyciele otrzymują miesięcznie dodatki służbowe, które w stosunku rocznym wynoszą od 500 do 1.800 lirów. Obok tego dostarczają samorządy specjalny dodatek na opał, mieszkanie i t. p. świadczenia dla swoich nauczycieli.</u>
<u xml:id="u-9.29" who="#MichałSiciński">Jeżeli dłużej pozwoliłem sobie zająć uwagę Wysokiej Izby kwestiami, dotyczącemi wyłącznie spraw prawno-służbowych nauczycielstwa, to czyniłem to dlatego, iż nauczyciel, jako główny czynnik realizacji celów i zadań szkoły, wymaga specjalnego ustosunkowania się władz administracji szkolnej do jego potrzeb. Od warunków moralnych i materialnych, jakie mu się stwarza, zależy bardzo ściśle wynik jego pracy w szkole i poza szkołą, pogorszenie warunków pracy w rezultacie musi dać pogorszenie wyników, a tej prawdzie nie zapobiegną choćby najlepiej i najcelowiej wydane przepisy i skonstruowana reforma szkolna. Dla uniknięcia tego niebezpieczeństwa konieczną jest rzeczą głębokie i szczegółowe wniknięcie i rozpatrzenie obiektywne wszystkich spraw, związanych z warunkami obecnej pracy nauczycielskiej, i jak najrychlejsze ich załatwienie.</u>
<u xml:id="u-9.30" who="#MichałSiciński">Nowy p. Minister, przemawiając dzisiaj z tej trybuny, podkreślił, iż pracę nauczyciela docenia i pójdzie w kierunku ułatwienia tej pracy. Nauczycielstwo tej pomocy oczekuje, oczekuje w tem przekonaniu, iż stanie się to jak najrychlej i jak najprędzej — tem bardziej, iż pragnie swoje siły poświęcić wyłącznie interesom szkoły i interesom Narodu i Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AntoniBogucki">Głos ma s. Kisielewska.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#HelenaKisielewska">Wysoki Senacie! Ukraińskie sprawy szkolne zostały już w Sejmie bardzo obszernie i fachowo omówione przez naszych posłów. Nie będę więc powtarzać tego, co oni powiedzieli. Muszę jednak tu podnieść niektóre zarządzenia, które gwałcą prawa rodziców i opiekunów i ukrócają prawa Ukraińców jako wolnych obywateli.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#HelenaKisielewska">Przedewszystkiem wysuwa się tutaj sprawa niesłychanego, nie mającego podstawy utrudniania nauki dziatwy przy pomocy domowych nauczycieli. Chwalebny jest przymus nauczania dziatwy wogóle, ale trzeba pamiętać, że sieć szkolna nie jest w tem Państwie tak gęsta, ażeby mogła zaspokoić wszystkie dzieci w wieku szkolnym. Przy największem obciążeniu nauczycielstwa, jakie na naszych ziemiach dochodzi do 70 i więcej uczniów na 1 nauczyciela, jeszcze jednak więcej jak milion dziatwy w wieku szkolnym z braku miejsca i nauczycieli musi w najbliższym roku zostać poza nawiasem nauczania. Bez pomocy nauki domowej ta dziatwa skazana będzie na analfabetyzm.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#HelenaKisielewska">Nie rezygnujemy też nigdy z prawa wyboru sposobu, w jaki mamy uczyć swoje dzieci, co przysługuje nam prawnie w tem Państwie. Tak w Konstytucji, jak i w późniejszych rozporządzeniach ministerialnych, nie wymienia się nigdzie, ażeby rodzice i opiekunowie byli pozbawieni prawa decydowania o tem, co uważają za odpowiedniejsze: naukę szkolną czy domową. Przeciwnie, ustawa o ustroju szkolnym z dnia 11 marca 1932 r. w art. 9 wyraźnie mówi, że obowiązek szkolny wykonuje się: a) przez nauczanie w szkole powszechnej, b) w innej szkole, c) w domu. Nie ogranicza też ta ustawa ilości dzieci, jakie można razem uczyć. I z prawa tego bez przeszkód korzystają w pełni obywatele narodowości polskiej, żydowskiej i innych, tylko Ukraińców traktuje się tutaj jak wyjętych z pod prawa i zabrania się decydowania o sposobie nauki swych dzieci. Jakim prawem? Czy dlatego, że większość naszych rodziców bo aż 86% jest wieśniakami? Chyba nie żyjemy już w czasach pańszczyźnianych, aby wieśniak nie był uważany za człowieka. Naukę domową uważa Państwo na podstawie policyjnych relacyj za politykę, ale chyba w tych ciężkich czasach uboga ludność nie odrywałaby sobie od ust ostatniego kęsa chleba, ażeby zaoszczędzić grosz na opłacenie domowego nauczyciela „dla polityki”. Coś innego chyba w tem być musi. Więc najpierw najważniejsze: widzimy, iż w tych przepełnionych klasach dziecko traci zdrowie, a niczego się nie nauczy, nie tylko dlatego, że przy takiej liczbie uczniów nauczyciel nie może nauce podołać, ale także i dlatego, że z nauki w obcym języku, bo taką jest także nauka w t. zw. utrakwistycznej szkole, dzieci nasze niewiele korzystają i w krótkim czasie zupełnie zapominają te skąpe wiadomości, jakie im siłą wpycha się do głowy. Stają się w niedługim czasie ponownie analfabetami gorszymi od tych, którzy nigdy pisma nie uczyli się, bo z tej szkolnej męki wynoszą wstręt do wszelkiej nauki. Dodać trzeba, że jesteśmy pozbawieni nie tylko ojczystego języka wykładowego w szkole, ale także własnego, bliskiego dziatwie nauczycielstwa. Obcy nauczyciele częstokroć nie rozumieją naszego języka, bardzo często zdarza się, że nauczyciel dopiero od dzieci uczy się nie tylko mowy, ale i alfabetu. Takie wypadki zdarzały się nie tylko na Łemkowszczyźnie i w rozmaitych innych miejscowościach, ale nawet we Lwowie.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#HelenaKisielewska">Prócz tego obce nauczycielstwo wrogo i z nienawiścią odnosi się do obcej sobie dziatwy, a wiadoma rzecz, że dziecko musi odczuwać życzliwość i ciepło, gdy nauka i wychowanie rzeczywiście mają mu przynieść korzyść. Tymczasem co widzimy? Między naszą dziatwą a wychowawcami nieukraińcami istnieje niezgłębiona przepaść. Nauczycielstwo polskie prócz tego pozwala sobie obrażać nasze uczucia patriotyczne a nawet religijne. Zakazuje się np. dzieciom witać starszych odwiecznym zwyczajem naszego ludu słowami: „Sława Isusu Chrystu”, to samo, co u Polaków „Niech będzie pochwalony”, a nakazuje mówić „cześć”, albo „dzień dobry”, co u nas uchodzi za niechrześcjański zwyczaj. Tak postępują nauczyciele na Łemkowszczyźnie i w wielu miejscowościach w Galicji wschodniej (Hefkaluk — Komarniki Turka n/S., Łosie — p. Nowy Sącz i t. d.) Wyśmiewania, obrażania uczuć patriotycznych są niestety na porządku dziennym. Trójząb, który był naszem godłem państwowem, jeszcze za czasów Włodzimierza Wielkiego, nazywa się grabiami od gnoju. Terminu „ukraiński”, przyjęty przez cały naród, dziatwie szkolnej używać surowo wzbroniono. Nauczyciel Nowosielski w Górnym Łużku pow. Turka, kiedy w cerkwi zaśpiewano modlitwę „Boże wełykyj, jedynyj”, wyprowadził dzieci z cerkwi i zamiast puścić do domu zaprowadził do szkoły i za karę kazał śpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła”.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#HelenaKisielewska">Kiedy na drzwiach szkolnych ktoś napisał: „Szcze nie wmerła Ukraina”, tenże nauczyciel brał uczniów za kark, ciągnął do drzwi i kazał ten napis zlizywać... Podobne orgie szowinistyczne nie są odosobnione!</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#HelenaKisielewska">Prawa uczyć dzieci domowym sposobem odmawia się nam nawet tam, gdzie szkoły wcale niema, lub gdzie jest oddalona więcej niż 3 km od miejsca zamieszkania dziatwy, co, jak wiemy, zwalnia rodziców od obowiązku posyłania do szkoły. Tak jest np. w górskiej gminie Kosmaczu, gdzie nie dozwala się rodzicom na naukę domową, choć przysiółki Ruszor albo Płauć oddalone są od najbliższej szkoły więcej niż o 3 km, a gdzie niegdzie o 5–6 km i więcej. Inspektor nie chce jednak tego przyjąć do wiadomości, a policja robi największe przeszkody, rozpędza dzieci i t. d. Władze administracyjne nakładają kary na rodziców, zamieszkałych dalej jak 3 km, nawet nakłada grzywnę na prywatną nauczycielkę Olgę Wasylkowską, chociaż do tego nie ma żadnego prawa. W wielu innych miejscowościach dzieje się to samo i dochodzi aż do tego, że starostwo zarządza „odszupasowanie” domowych nauczycieli, jak żebraków włóczęgów do miejsc urodzenia. Takie miary zastosowano do kandydatki nauczycielskiej p. Darii Tarszakowiec, która uczyła prywatnie dzieci w Mszanie pow. Zborów, kandydata nauczycielskiego Babczyńskiego, którego nakazano pod konwojem pieszo odstawić z Niezwisk p. Horodenka aż w Samborskie.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#HelenaKisielewska">Takie warunki panują u nas ogólnie i jest to jawnem, niczem nieusprawiedliwionem pogwałceniem praw obywatelskich i rodzicielskich względem ludności ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#HelenaKisielewska">Wyraz naszych uczuć do teraźniejszego szkolnego systemu w szkolnictwie powszechnem i panujących w niem stosunków daliśmy masowym udziałem w plebiscycie szkolnym. Nie 100.000 rodziców, jak w r. 1925, żądało nauki w rodzimym języku, ale 250.000. Niestety i plebiscyt stał się terenem walki, nadużyć i pogwałcenia woli ćwierć milionowej masy ludu ukraińskiego i wszelkich jego obywatelskich praw przez czynniki oficjalne. Zamiast przywrócić nam ojczysty język i własne nauczycielstwo, w wielu miejscowościach skasowano je tam, gdzie jeszcze pozostawało. Nawet Najwyższy Trybunał przyznał, że mylnie interpretowano ustawę, ale tylko w kilku szkołach, na tej podstawie przywrócono zpowrotem ukraiński język wykładowy, chociaż zwyż 1000 szkół miało te same prawa.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#HelenaKisielewska">Z powodu ograniczonego czasu nie mogę podać chociażby najjaskrawszych faktów pogwałcania naszych praw na tem polu.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#HelenaKisielewska">Zapytuję tylko, czy wobec tego wszystkiego ma nam być odmówione prawo, jakie przysługuje wszystkim innym, uczyć dziecko w taki sposób, jak rodzice uważają za odpowiednie?</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#HelenaKisielewska">Oburzające jest też gwałcenie praw rodziców i opiekunów, kiedy chodzi o lekturę dla dziatwy. Nie dość, że ze szkół usunięto wiele najlepszych utworów z dziedziny dziecięcej literatury, nauczycielstwo pozwala sobie wkraczać jeszcze w nasze prawa obywatelskie. Nauczycielki wypytują dzieci, co czytają w domu, czy nie prenumerują im rodzice ukraińskich gazetek dla dzieci, które legalnie wychodzą we Lwowie. Oglądają, w co oprawione są książeczki szkolne, ażeby dowiedzieć się, jakie pisma prenumerują rodzice dzieci. W Złockiem powiat N. Sącz nauczycielka zażądała, ażeby dziecko przyniosło jej książeczkę, którą dostało do czytania z parafialnej czytelni i zafantowała mu do tego czasu jego podręczniki szkolne. Co więcej, Kuratorium Lwowskie wydaje rozporządzenie do kierowników szkół powszechnych, ażeby żądali od właścicieli parafialnych i innych bibliotek dokładnego wykazu książek, z których korzysta młodzież szkolna i przy każdej książce wykazywało się aprobatą Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświaty, które daną książkę zakwalifikowało, jako dozwoloną do „użytku szkolnego”. Jest to wprowadzenie drugiej cenzury na książki już przez władzę dozwolone! Jakim prawem na czytelnię, która statutowo obowiązana jest przedkładać sprawozdania i spisy tylko swym filialnym lub głównym zarządom, nakłada się obowiązek przedkładania spisów książek także kierownikowi wiejskiej szkoły, jak tego już od nas żądają? Przeciw takiemu samowolnemu postępowaniu Kuratorium Lwowskiego zastrzegamy się i żądamy cofnięcia tego rozporządzenia, jako niezgodnego z wolnością obywatelską narodu.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#HelenaKisielewska">Czem wytłumaczyć też to, że władze administracyjne robią wieśniaczkom matkom przeszkody, a często wogóle nie dozwalają na czas żniw i wszelkich pilnych robót polnych zapewnić swej dziatwie opieki przez otwarcie sezonowych ogródków dziecięcych? Każdy wie, ile nieszczęść i klęsk pożarów powstaje rok rocznie w naszych wsiach z powodu braku nadzoru nad małą dziatwą. A przecież i tutaj bez potrzeby robi się nieuzasadnione przeszkody, przez co w wielu miejscowościach takie dziecięce ogródki nie mogły być założone. Tak stało się w tarnopolskim powiecie, a także w kałuskim, gdzie odmówiono pozwolenia na dziecięce ogródki w czasie polnych robót we wsiach Bereźnica, Babyn, Zawadka, Nowycia, Chołyń, pod pretekstem, że chodzą tam i dzieci w wieku szkolnym (czy byłby to wielki grzech?), w Uhrynowie starym zakazano otwarcia przedszkola, a za powód wymyślono koklusz, którego tam nie było. Rodzice chcieli sprowadzić dla sprawdzenia powiatowego lekarza, ale ten nie przyjechał. Takie i temu podobne przeszkody robiono w wielu innych miejscowościach. Czy nie jest to nieuzasadnionem, rażącem pogwałceniem praw rodziców, którzy chyba powinni mieć możność ochronić swe dzieci od kalectwa, a mienie swe przed klęską pożaru?</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#HelenaKisielewska">Czem wytłumaczyć te trudności i przeszkody, jakie robią władze administracyjne kulturalnej działalności czytelń lub innych towarzystw, zakazując urządzania kursów dla analfabetów, jak to było w Bani Berezowskiej pow. Kołomyja, w. Mychalczu pow. Horodenka i innych. Zakazuje się też tak godziwych rozrywek, jakimi są amatorskie przedstawienia teatralne. Choć zarząd towarzystwa, składający się z najpoważniejszych obywateli, bierze odpowiedzialność za taką imprezę, choć przedkłada się sztuki dozwolone przez polską cenzurę, zakazuje się je pod rozmaitemi tajemniczemi powodami jak: „bezpieczeństwo publiczne”, „brak gwarancji utrzymania spokoju” i t. p. Celuje w tem starostwo rawskie, które albo wcale nie pozwala na urządzenie amatorskich przedstawień po wsiach, albo żąda, ażeby przedłożono mu przedtem każdą nawet dozwoloną już przez Ministerstwo sztukę w dwu egzemplarzach w polskim przekładzie, a dopiero wtedy wyda swoją opinię, czy przedstawienie można urządzić czy nie. Tym sposobem zupełnie uniemożliwia tego rodzaju działalność. Takie i temu podobne przeszkody stawiają nam władze wszędzie i są one tak częste, że wyglądają na prawdziwą epidemię, na którą nie wynaleziono u nas jeszcze żadnego lekarstwa.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#HelenaKisielewska">Z innych nadzwyczaj bolesnych spraw, jakie dotykają społeczeństwo ukraińskie, jest cały system policyjny, jaki panuje nie tylko w dziedzinie szkolnej, ale w calem naszem politycznem i prywatnem życiu. Biorę tutaj pod uwagę tylko sprawy szkolne. Naprzykład owe sławne „świadectwa lojalności”, wymagane od kandydatek i kandydatów nauczycielskich. U nas dawniej, a dziś wszędzie indziej, obywatel, któremu nie można zrobić zarzutu pod względem moralnym, ani prawnym, ma prawo starać się o posadę, do której ma wymagane kwalifikacje. Dziś żąda się czegoś więcej, a to „coś” jest tak nieuchwytne i nieoznaczone, że najuczciwszy człowiek jest wobec czyjejś złej woli bezbronnym. Na podstawie czego wydaje się te wszechmocne świadectwa lojalności? Na podstawie opinii starostwa. A skąd ono czerpie swe informacje? Z policji. Komisarz policji (jedyny inteligentny człowiek w tej hierarchii) wydaje swoje informacje na podstawie relacyj niższych funkcjonariuszów policyjnych, zazwyczaj ludzi prostych, nieoświeconych, przejętych wielkością i ważnością swej władzy. Oni to, ci nieoświeceni, nieinteligentni ludzie są panami sytuacji. W ich ręku leży dola nie tylko kandydatów nauczycielskich, ale samych nauczycieli.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Pani Senatorko! Proszę łaskawie nie wykraczać poza ramy tematu. W tej chwili nie chodzi tu o sprawę działalności policji, lecz o sprawy, dotyczące działalności nauczycielstwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#HelenaKisielewska">To wiąże się z tem jak najściślej.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#HelenaKisielewska">Tysiące nauczycieli, przeniesionych z długoletnich posad dla „dobra szkoły”, albo i zupek nie usuniętych bez podania powodów, prawdopodobnie zawdzięczają swój tragiczny los właśnie tym nieoświeconym, prostym, policyjnym funkcjonariuszom. Za czasów austriackich wytaczano winnym dyscyplinarne śledztwa. Można było oczyścić się od zarzutów, dowieść ich bezpodstawności. Dziś obywatel niekarany, któremu nigdy nic władze nie miały jawnie do zarzucenia, na podstawie widzimisię jakichś ukrytych, a wszechmocnych duchów zostaje zaliczony do „nielojalnych” i cała kariera, do której się przygotowywał fachowo, skończona.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#HelenaKisielewska">Ta wszechmocna policja jeszcze w inny sposób złamała nam niejedno młode życie. Przy lada sposobności zdarzają się u nas aresztowania młodzieży. Trzyma się ją w aresztach dłużej lub krócej i ostatecznie często okazuje się przy rozprawie, że dziecko zupełnie niewinnie wplątano w jakąś aferę, lub nawet przekonują się władze, że wogóle niema podstawy wszczynać postępowania sądowego. Aresztowanych wypuszcza się. Czy winny bezpodstawnego aresztowania jest wtedy ukarany, albo chociażby pociągnięty do odpowiedzialności? Nigdy. Ale zato uczeń lub uczennica niewinnie aresztowana nie znajduje już miejsca w szkole i nie wolno jej do swej pracy powrócić. Czy nie tragedia? Czy nie zwichnięte całe ludzkie życie? I tu jest pole do wszelkich nadużyć, a nawet do osobistych porachunków życiowych.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#HelenaKisielewska">Zaiste dziwię się, że Państwo nie odczuwa, jak dalece kompromituje je przed światem ten rozwielmożniony nad wszelki wyraz system policyjny. Chyba to nie dowodzi siły Państwa, gdy zagraniczni goście spotykają na ulicach miast, dworcach, wsiach i wszędzie na każdym kroku takie ogromne zastępy policji. Chyba nie jest dowodem siły to utrzymywanie tysięcy tajnych konfidentów, jakimi zatruwa Państwo duszę nie tylko obywateli...</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Pani Senatorko! Proszę nie mówić o konfidentach, tylko o budżecie Ministerstwa Oświaty.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#HelenaKisielewska">U nas to się wiąże jak najściślej.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#HelenaKisielewska">Takim systemem demoralizuje się naród, ale przed demoralizacją, przed wynarodowieniem, przed zamykaniem możności nauki i rozwoju naszego narodu będziemy się bronić wszelkiemi możliwemi sposobami. Nie damy siebie strącić na nowo do roli niewolników, pozbawionych praw rodzicielskich i obywatelskich, jak to usiłuje się robić.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Tullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#MaksymilianThullie">Wysoki Senacie! Oświadczenie p. Premiera przeszłoroczne i tegoroczne w Sejmie co do religijnego wychowania młodzieży szkolnej zadowoliło naszą Chrześcijańską Demokrację Małopolski wschodniej w zupełności. Oczekujemy też, że i obecny p. Minister Oświaty zechce złożyć także podobne oświadczenie ku uspokojeniu społeczeństwa katolickiego, które zaniepokojone jest niektóremi niepożądanemi wystąpieniami naszych organów szkolnych. Pragniemy, by także i te niższe organa i niższy personel szkolny postępował w myśl zasad, wypowiedzianych przez p. Premiera, który stwierdził, że wychowanie religijne jest podstawą wogóle wychowania szkolnego i że biedne byłyby dzieci, gdyby nie były wychowywane w tym duchu. Oczekujemy od p. Ministra także podobnego oświadczenia i powitamy je z radością.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#MaksymilianThullie">Jako przykład takich niepożądanych wystąpień niższych organów przytoczę tutaj jeden podany w dziennikach fakt. Niejaki Mikołaj Szajner, kierownik 7-klasowej szkoły powszechnej w Jaszkowicach na Wileńszczyźnie, porzucił żonę z dwojgiem dzieci, przyjął prawosławie i ożenił się z nauczycielką ze Swojtycz. Wywołało to ogromne zgorszenie i oburzenie wśród miejscowej ludności, a p. Szajner nawet, jak mówiono, miał się chwalić, że to odstępstwo od wiary będzie mu poczytane przez wyższe sfery szkolne za dobre. Narazie pozostał p. Szajner na stanowisku, nie wiem, czy teraz jeszcze na niem jest; mam nadzieję, że nie jest już kierownikiem szkoły, bo przecież niemożliwem jest wychowywanie młodzieży szkolnej przy takim fakcie, siejącym zgorszenie publiczne.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#MaksymilianThullie">Wiadomo powszechnie, że prokurator warszawski wszczął śledztwo przeciw konsystorzowi prawosławnemu za nadużycie władzy urzędowej przy udzielaniu rozwodów małżom kom katolickim, z których jedna strona przeszła na prawosławie. Otóż prokurator w myśl kilkakrotnego orzeczenia Sądu Najwyższego uważa udzielanie rozwodów w takich wypadkach za nieprawne. Więc jeżeli ten rozwód był nieprawny, to w jakim świetle ten kierownik szkoły przedstawia się dla społeczeństwa?</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#MaksymilianThullie">Rozumiemy to dobrze, że wystąpień niektórych organów, sprzecznych z tą główną zasadą wychowania, nie można kłaść na karb p. Ministra. To są wystąpienia organów niższych. Ale my uważamy za konieczne, żeby p. Minister wyjaśnił dobitnie niższym władzom szkolnym i nauczycielom, że postępowanie, sprzeczne z intencją p. Premiera i, jak sądzę, p. Ministra, pociągnie za sobą odpowiednie konsekwencje. Żądamy też, aby jednostki tego rodzaju, które w sprzeczności z intencją Ministerstwa sieją niepokój w społeczeństwie przez swoje nieodpowiednie zachowanie się, były usuwane z zajmowanego stanowiska.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#MaksymilianThullie">Teraz jeszcze parę słów o prorządowem stowarzyszeniu „Legion Młodych”. Doznaje on jawnego poparcia nie tylko niższych władz rządowych, ale i samego Ministerstwa, co się okazało zwłaszcza przy rozdawnictwie stypendiów akademickich. Byłoby to po części zrozumiałe, ponieważ jest to stowarzyszenie prorządowe, jednak nastawienie prorządowe Legionu Młodych nie może zakrywać innej strony medalu. Mianowicie w organach prasowych Legionu Młodych, to jest w „Państwie Pracy” i innych prowincjonalnych organach, zwłaszcza w częstochowskim „Dziś i Jutro” pojawiają się artykuły nie tylko bliskie już komunizmu, ale występujące otwarcie przeciw Kościołowi Katolickiemu. Wystąpienia te wywołały już protesty katolików, a nawet protest Episkopatu w ostatnim czasie. Przyznać należy, że zarząd główny Legionu Młodych potępił to wystąpienie przeciw religii katolickiej i oficjalnie oświadczył, że nie występuje zupełnie przeciw religii katolickiej. Czekamy, o ile to wystąpienie będzie skuteczne i sądzimy, że w razie, gdyby poszczególne odłamy Legionu Młodych dalej prowadziły walkę przeciw religii i Kościołowi Katolickiemu, np. jak one się wyrażają — przeciw państwu watykańskiemu, to Rząd nie będzie nadal otaczał opieką tego stowarzyszenia, bo oburzenie katolików na takie zwalczanie religii katolickiej mogłoby po części nawet osłabić przychylne i życzliwe nastawienie społeczeństwa do Rządu.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#MaksymilianThullie">Ministerstwo, wprowadzając w życie zasady nowej ustawy szkolnej, jeszcze nie miało sposobności wprowadzenia ich w zupełności, z tego powodu nie można jeszcze wydawać sądu o wynikach tej reformy, czy te wyniki były dodatnie czy nie. Wobec tego, rozumie się, ja także sądu wydawać nie będę, tylko zajmę się paru szczegółami, które wymagają według mego zdania pewnej poprawy. Mianowicie wspomnę tu o tem, że urządzanie zabawy dla młodzieży szkolnej, co jest zresztą pożądane, powinno się odbywać inaczej, mianowicie zabawy takie, zwłaszcza dla dziatwy młodszej, winny się odbywać tylko po popołudniu, a nie wieczorem, gdyż potem dzieci 10–11-letnie muszą wracać późno wieczorem do mieszkania, nieraz bardzo odległego.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#MaksymilianThullie">Dalej Ministerstwo wydało wprawdzie polecenie ograniczenia składek, urządzanych między uczniami, co jest bardzo słuszne, jednak w rzeczywistości to nie jest wykonywane. Nauczyciele przesadzają w gorliwości zbierania rozmaitych składek, na cele zresztą bardzo dobre. I tak np. w pewnem gimnazjum żeńskiem we Lwowie ściąga się od uczennic obowiązkowe składki na L.O.P.P., na Pożyczkę Narodową, na Czerwony Krzyż, na gminę szkolną i na koło rodzicielskie, od dzieci bierze się składkę na koło rodzicielskie. Oprócz tego są składki dobrowolne: na Towarzystwo Szkół Ludowych, na sekcję społeczną dla wsparcia ubogich. Wszystkie te cele są bardzo dobre, jednak choć składki są niewielkie, to przecież suma tych składek dla rodziców uboższych jest przykra, zwłaszcza w obecnym kryzysie. W zrozumieniu tego p. Minister wydał nakaz ograniczenia składek, a tymczasem w praktyce widzimy zupełnie co innego. Prosiłbym, aby p. Minister zalecił niższym władzom szkolnym ścisłe wykonywanie tego nakazu Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#MaksymilianThullie">Wreszcie jeszcze parę słów o szkołach wyższych. Poprzedni p. Minister korzystał z prawa znoszenia katedr w dużym zakresie. Zniesiono 52 katedry, a utworzono kilkanaście nowych, ale, o ile mi wiadomo, nie działo się jedno i drugie na wniosek wydziałów i nie za zgodą wydziału. Czy takie pominięcie tych najwłaściwszych organów szkół akademickich, tj. wydziałów, wyjdzie na dobre nauce, nie wiem. Praca naukowa możliwa jest tylko w spokoju, a niepewność sytuacji przeszkadza pracy naukowej. Niepewność ta staje się coraz większa, gdy pojawiają się jakieś projekty jakiejś rady naukowej przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, któraby miała wpływ na decyzje Ministerstwa w sprawie ustroju szkół, tworzenia i zwijania katedr, mianowania i odwoływania profesorów. Nie wiem czy to jest słuszne, nie wiem czy Ministerstwo na to pójdzie, ale to budzi niepokój.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#komentarz">(Wiceminister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ks. Żongołłowicz: To jest niesłuszne.)</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#MaksymilianThullie">Bardzo się cieszę, bo chodzi tu o uspokojenie profesorów. O potrzebach rzeczywistych szkół akademickich może p. Minister dowiedzieć się nie od jakiejś rady, ale od właściwych organów, jakimi są konferencje rektorów, a do tych rektorów, na których wybór p. Minister ma duży wpływ, ma on także napewno i zaufanie.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#MaksymilianThullie">Chcę jeszcze wspomnieć o pewnej bolączce, tj. o zupełnie niedostatecznem dotowaniu funduszu emerytalnego księży katolickich. Odnośna kwota, bardzo zresztą mała, została wyznaczona podczas zawarcia konkordatu, ale od tego czasu stosunki się zmieniły, ilość emerytów zwiększyła się i kwota ta zupełnie nie wystarcza na te, małe zresztą, emerytury. W pewnym wypadku, gdym się dowiadywał w Ministerstwie, powiedziano mi, że ponieważ fundusz jest wyczerpany, to może za kilka lat będzie mógł otrzymać ten ksiądz emeryturę. Zdaje mi się, że nie są to stosunki normalne i może p. Minister weźmie to pod uwagę. Obecnie zwłaszcza, gdy każdy pracownik i każdy robotnik ma zapewnioną na starość rentę, okazuje się, że tylko księża katoliccy nie mają zapewnionej emerytury.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#MaksymilianThullie">Tych kilka uwag i postulatów pozwoliłem sobie wygłosić w przekonaniu, że p. Minister zechce je rozważyć i o ile możności je uwzględnić.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Utta.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AugustUtta">Wysoki Senacie! Przystępując do omawiania przedłożonego nam preliminarza budżetowego i oceny działalności Rządu, czy też poszczególnych ministerstw, my, przedstawiciele Klubu Niemieckiego, jak to już zaznaczył s. dr. Pant w dyskusji generalnej, nie kierujemy się, ani dążeniem do jednostronnego podkreślenia stron dodatnich i usprawiedliwienia błędów, jak to zwykle czynią przedstawiciele stronnictw prorządowych, ani też chęcią bezwzględnej krytyki i negowania wszystkiego, co robi Rząd i popierający go obóz. Uważamy bowiem, iż nie po to wysłało nas tu społeczeństwo, abyśmy przedstawiali rzeczywistość tylko w różowych lub tylko ciemnych barwach, lecz tak, jaka jest istotnie, i tą drogą pomagali usuwać błędy i braki, zwalczać nadużycia i szukać dróg do rozwoju i lepszej przyszłości naszego Państwa — a przyszłość ta zależeć będzie w znacznej mierze od tego, jakie będziemy mieli szkolnictwo i jak wychowamy naszą młodzież.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#AugustUtta">Przyznać należy, iż w tej dziedzinie Rząd obecny w ostatnim czasie uczynił szereg śmiałych i zdecydowanych posunięć i ustalił nareszcie podstawy ustroju naszego szkolnictwa. Wykonanie ustawy o ustroju szkolnictwa posuwa się naprzód bez zbytniego i szkodliwego pośpiechu i wydane dotychczas w tej sprawie przepisy wykonawcze nie nasuwają poważniejszych wątpliwości. W szczególności na uznanie zasługuje dążenie do ograniczenia dalszego powiększania liczby szkól średnich ogólnokształcących, a popieranie i rozbudowa szkolnictwa zawodowego. Rozumiemy doskonale, iż rozbudowa szkolnictwa zawodowego, która wymaga wielkich środków pieniężnych, w obecnych warunkach gospodarczych jest bardzo trudna, ale od rozbudowy tych szkół zależeć będzie w przyszłości nasz dobrobyt gospodarczy i nasza zdolność konkurencyjna na rynkach światowych, a dlatego należy sprawie tej poświęcić daleko więcej uwagi, niż działo się to dotychczas.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#AugustUtta">Nie mniej ważną jest kwestia zapewnienia wszystkim dzieciom w wieku szkolnym miejsca w szkole. Niestety, w tej dziedzinie cofamy się wstecz. Z żalem stwierdzamy, iż Ministerstwo w roku bieżącym nie uruchomiło 500 nowych etatów nauczycielskich, na które miało w budżecie przyznane kredyty, aczkolwiek liczba dzieci, które nie mogły być przyjęte do szkoły, wynosiła podług sprawozdania referenta sejmowego 458.000. W bieżącym roku szkolnym przyrost dzieci w wieku szkolnym wynosi przeszło 150.000, natomiast na uruchomienie nowych etatów nie przewiduje się żadnych kredytów. Pomimo, że tak znaczna liczba dzieci wogóle nie znajdzie miejsca w szkole, izby szkolne są przepełnione, poszczególni nauczyciele są przeciążeni pracą, powszechne nauczanie się załamuje, a poziom szkół obniża się coraz bardziej. Jest to objaw bardzo groźny i Ministerstwo winno wszelkiemi siłami starać się zaradzić złu; skoro nie może ono znaleźć na to środków, to winno conajmniej gorliwie popierać wszelką inicjatywę prywatną.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#AugustUtta">Nie mojem zadaniem jest zajmować się stosunkiem Ministerstwa do polskich szkół prywatnych, co się zaś tyczy stosunku do szkolnictwa prywatnego niemieckiego, to jest on niestety bardzo nieprzychylny, a nawet wprost nieprzejednany. Na Wołyniu, gdzie liczba dzieci poza szkołą jest szczególnie duża, jednem pociągnięciem pióra odebrano około 80 nauczycielom kościelnym szkół prywatnych t. zw. kantorom prawo nauczania. Przy angażowaniu nowych sił nauczycielskich czyni się wielkie trudności. Znane mi są wypadki na Wołyniu i w Małopolsce, gdzie dla kilkorga lub kilkunastu dzieci otwierano szkoły powszechne polskie, aby zniszczyć istniejącą obok szkołę prywatną z językiem wykładowym niemieckim. Szczególne trudności robi się szkołom prywatnym w województwach zachodnich. W myśl punktu 2 art. 2 ustawy o szkołach prywatnych obowiązkiem właściciela szkoły jest zapewnienie szkole odpowiedniego lokalu. Kuratoria szkolne wymagają, aby właściciel szkoły przedłożył odnośne zaświadczenie władz administracyjnych (wojewódzkiego wydziału budownictwa). Jedno z województw stoi na tem stanowisku, iż wszelkie lokale szkolne winny odpowiadać wymogom, przewidzianym w rozporządzeniu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z dnia 28 lutego 1925 r. w sprawie rozmiaru pomieszczeń w nowobudowanych gmachach dla publicznych szkół powszechnych. Rozporządzenie to przewiduje pomieszczenia wprost idealne, o których narazie tylko marzymy i może być jedynie obowiązujące przy wznoszeniu nowych budynków szkolnych. Ponieważ zaś dotychczasowe gmachy szkolne budowane były nie podług wymienionych nowoczesnych przepisów, a podług przepisów, jakie obowiązywały wówczas, żaden z budynków tych nie odpowiada ściśle rozmiarom, wymaganym obecnie dla nowych gmachów szkolnych, a wskutek tego Urząd Wojewódzki uważa wszystkie dotychczasowe lokale szkolne za nieodpowiednie i odmawia wydania odnośnego zaświadczenia. Szkoły prywatne powstawały w ciężkich warunkach gospodarczych i musiały korzystać narówni ze szkołami państwowemi z budynków, jakie istniały poprzednio. Gdzie było to konieczne, poczynione zostały odnośne przebudowy i ulepszenia. Nie można mieć nic przeciwko temu, że władze szkolne dążą do ulepszenia warunków higienicznych w szkolnictwie prywatnem, ale na to trzeba dać odpowiedni czas. Ustawa o szkołach prywatnych ukazała się w marcu 1932 r. i na przebudowę zakwestionowanych lokali lub wybudowanie nowych należałoby dać odpowiedni czas około 4 do 5 lat, a nie zapowiadać zamknięcia z dniem 1 lipca 1934 r. tych szkół, które dotychczas nie mogły przecież wybudować nowych gmachów szkolnych. Ludność niemiecka ponosi narówni ze wszystkimi obywatelami wszelkie ciężary podatkowe, wzięła żywy udział w subskrypcji Pożyczki Narodowej, ponosi ponadto koszta utrzymania szkół prywatnych, a dlatego uważa to za wielką krzywdę, iż zmusza się ją w tych ciężkich warunkach gospodarczych budować nowoczesne gmachy szkolne, podczas gdy szkoły państwowe mieszczą się w daleko gorszych i więcej niehigienicznych lokalach i nikt pomieszczeń tych nie kwestionuje. Poczucie krzywdy jest tem większe, gdy dotychczasowy gmach zupełnie odpowiada wymogom higieny i w zupełności nadaje się na cele szkolne, a jednak władze administracyjne odmawiają wydania odnośnego zaświadczenia. W b. dzielnicy pruskiej istnieje szereg szkół wybudowanych przed wojną, które wprawdzie nie odpowiadają w zupełności nowoczesnym wymogom, ale używane są przez szkoły państwowe i uważane są za jedne z lepszych, ale skoro budynek taki wynajęty zostaje dla otwarcia w nim szkoły prywatnej, zostaje natychmiast uznany za nieodpowiedni, podczas gdy właśnie prywatne szkoły powinny korzystać z pewnych ułatwień.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#AugustUtta">Dla ilustracji przytoczę tu następujący wypadek: w pewnej miejscowości w Poznańskiem, na mocy orzeczenia sądu, budynek szkoły przyznany został w połowie gminie politycznej, a w połowie parafii ewangelickiej. W jednej części tego budynku znajduje się publiczna szkoła powszechna i mieszkanie nauczyciela. W drugiej zupełnie podobnej połowie parafia ewangelicka zamierzała otworzyć szkołę prywatną z wykładowym językiem niemieckim, województwo jednak orzekło, iż lokal jest nieodpowiedni i że niedozwolone jest, aby nauczyciel mieszkał w tym samym domu, oraz że nieodpowiednie są ustępy. To, co nadaje się w zupełności dla państwowej szkoły polskiej, nie nadaje się, zdaniem województwa, dla prywatnej szkoły niemieckiej. Urząd Wojewódzki w Poznaniu poszedł nawet tak daleko, iż wybudowany w roku 1911 piękny nowoczesny gmach gimnazjalny, który jest upiększeniem miasta i którego duże i piękne sale, wygodne korytarze i wogóle higieniczne urządzenia kilkakrotnie podkreślali wizytatorzy w swych protokołach wizytacyjnych, uznał za nieodpowiedni, ponieważ rozmiary klas i odstępy między oknami o kilka centymetrów nie zgadzają się z przepisami dla budowy nowych gmachów szkolnych. Ten bezwzględny biurokratyzm, który nie liczy się ani z czasem, ani z warunkami gospodarczemi, w jakich żyjemy, ani żadnemi innemi względami, stał się wprost śmieszny i kompromitujący powagę władzy. Oczekujemy, iż Ministerstwo w tej sprawie wyda niezwłocznie odpowiednie instrukcje i położy kres temu unicestwianiu wszelkich prób zakładania szkół prywatnych, do czego przecież mamy zagwarantowane Konstytucją prawo.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#AugustUtta">Drugą nie mniej wielką bolączką jest sprawa niezatwierdzania, względnie usuwania ze szkół prywatnych nauczycieli bez bliższego określenia ich winy. Dzieje się to często na podstawie intryg osobistych, złośliwych notatek w prasie lub nawet pomyłek. Na ludzi, którzy położyli wiele trudów i środków na zdobycie kwalifikacyj nauczycielskich, mają za sobą szereg lat pożytecznej pracy nauczycielskiej, spada jak grom z jasnego nieba usunięcie z umiłowanej pracy, z grona ukochanej młodzieży i kara pozbawienia honoru i środków egzystencji bez dochodzenia, bez sądu, bez dania możności usprawiedliwienia się. Nasza młodzież i cale nasze społeczeństwo tych ciosów nigdy nie przeboleje i nie przestanie domagać się wyświetlenia tych spraw i naprawienia tej wielkiej krzywdy. O ile kto z nich zawinił istotnie lub popełnił niedopuszczalny występek, to nikt z nas bronić go nie będzie, ale należy conajmniej określić wyraźnie i wskazać czyny, za które nakłada się tak wielką i tak dotkliwą karę.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#AugustUtta">Powracając do szkolnictwa państwowego z wykładowym językiem niemieckim, ograniczę się do stwierdzenia, iż stosunki nie poprawiły się bynajmniej, a panuje tam zupełny chaos. Wynika to choćby z uwag do urzędowego spisu szkół Rzplitej Polskiej za r. 1930/31. Czytamy tam, iż język wykładowy w szkołach dla mniejszości narodowych określany był przez kierowników szkół i lokalne władze szkolne tak rozmaicie, iż określeń tych nie można było przyjąć za podstawę klasyfikacji szkół podług języka nauczania. W jednych i tych samych warunkach język wykładowy podawany był rozmaicie tak, iż jakiekolwiek szczegółowe klasyfikowanie okazało się niemożliwe. W końcu autor zauważa, iż „aktualna jest sprawa ustalania języka nauczania”. Bardzo słusznie, tak dalej być nie może. Tem się właśnie tłumaczą rozbieżności między liczbami szkół z niemieckim językiem wykładowym, podawane w latach ubiegłych z tej trybuny przeze mnie i przez przedstawicieli Klubu Bloku Bezpartyjnego. Jeżeli ja twierdziłem i twierdzę, iż na terytorium b. zaboru rosyjskiego nie mamy już ani jednej szkoły z wykładowym językiem niemieckim, jakie przewiduje uchwała Rady Ministrów z dnia 3 marca 1919 r., to wymieniony spis szkół przyznaje mi zupełną słuszność. W spisie tym znajdujemy w rubryce „język wykładowy” tylko określenie „polski i niemiecki”, lub „niemiecki i polski”, to znaczy, iż w szkołach tych tylko niektóre przedmioty, po większej części religia i język niemiecki jako przedmiot, w ilości od 2 do 4 godzin tygodniowo, wykładane są w języku niepolskim, podczas gdy uchwała Rady Ministrów z dnia 3 marca 1919 r., która przecież do dziś dnia obowiązuje, w art. 27 przewiduje, iż wszystkie przedmioty winny być wykładane w języku niemieckim, a w szkołach tych nauka języka polskiego jako obowiązkowego przedmiotu rozpoczyna się od drugiego roku nauczania. W tych dniach otrzymałem przypadkowo dokument, który świadczy o tem, iż nawet niektórzy kuratorzy szkolni nie zadają sobie trudu przeczytania do końca przepisów prawa, dotyczących szkół niemieckich.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#AugustUtta">Oto w piśmie z dnia 9 lutego 1934 r. nr 801/34 w sprawie języka nauczania w szkołach, do których uczęszcza młodzież niemiecka, Kuratorium Okręgu Szkolnego Warszawskiego piszę do jednego z inspektorów szkolnych: 1) że nauczanie języka polskiego, historii i geografii Polski nawet w szkołach z językiem niemieckim winno odbywać się w języku polskim, nadto do nauczania tych przedmiotów należy używać podręczników polskich, zatwierdzonych przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, 2) że uchwała Rady Ministrów o szkołach powszechnych z niemieckim językiem nauczania z dnia 3 marca 1919 r. (Dz. U. R. P. Nr. 21 z dn. 7. III.1919 poz. 232) zgodnie z postanowieniem art. 1 nie ma zastosowania do terenu pow. piotrkowskiego, t. zn. że niema warunków i podstaw prawnych do istnienia takich szkół w pow. piotrkowskim. Na mocy tego pisma inspektor szkolny wydał kierownikom szkół następujące polecenie: Należy niezwłocznie przystąpić do realizacji niniejszego zarządzenia już od dnia 1 kwietnia b. r. Będzie ono w całej rozciągłości i w szczegółach zastosowane i przestrzegane. Kuratorium nie wspomina, na jakiej podstawie prawnej opiera swoje zdanie, że nauczanie historii i geografii Polski nawet w szkołach z językiem niemieckim winno odbywać się w języku polskim. Nam taka podstawa prawna jest nieznana, natomiast wiadomo nam jest, iż Ministerstwo podobne zarządzenie Kuratorium Poznańskiego naskutek interwencji Niemieckiego Klubu Parlamentarnego uchyliło, oczekujemy, iż wyda ono i Kuratorium Warszawskiemu odnośne pouczenie. Co zaś się tyczy twierdzenia Kuratorium Warszawskiego, iż uchwała Rady Ministrów o szkołach powszechnych z niemieckim językiem nauczania z dnia 3 marca 1919 r. nie ma zastosowania do terenu pow. piotrkowskiego, to właśnie świadczy o tem, iż uchwały tej, która przecież do dziś dnia obowiązuje, panowie urzędnicy w Kuratorium nie czytali do końca, gdyż art. 31 głosi wyraźnie: „Moc obowiązująca uchwały niniejszej rozciąga się na część Państwa Polskiego, stanowiącą terytorium dawnego zaboru rosyjskiego”. A zdaje się, że pow. piotrkowski leży w b. zaborze rosyjskim. Artykuł zaś pierwszy dotyczy li tylko likwidacji byłych niemieckich gmin szkolnych, które istniały na terenie okupacji niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#AugustUtta">Te kilka faktów ilustruje dokładnie, jak wielki jest chaos w szkolnictwie dla mniejszości, jak władze lokalne interpretują i wykonują przepisy prawa i jaki jest ich stosunek do naszego szkolnictwa wogóle. Nauczyciele tych szkól są dosłownie między młotem a kowadłem, ludność w myśl przysługującego jej prawa domaga się nauki w języku niemieckim, inspektorzy szkolni, którzy po większej części językiem tym nie władają, egzaminują dzieci ze wszystkich przedmiotów w języku polskim i naturalnie, o ile dzieci uczyły się w języku niemieckim, nie otrzymują zadawalających odpowiedzi i nauczycielowi grozi zwolnienie. W dodatku wymaga się od tych nauczycieli działalności politycznej, sprzecznej z wolą i poglądami miejscowej ludności. Wytwarza się wrogi nastrój i walka między szkołą a rodzicami dzieci, każdy uczciwy nauczyciel znosi z tego powodu wielkie katusze moralne, wyniki wychowania wogóle, a w szczególności tak często podkreślanego przez Ministerstwo wychowania państwowego, są minimalne. Jeżeli dodamy do tego, iż w niektórych miejscowościach zmusza się nauczycieli do ścisłego ustalania zawodu i miejsca pracy ojca dzieci, a następnie tych żywicieli rodzin, którzy posyłają swe dzieci do szkoły niemieckiej, zwalnia się z pracy, to pokrzywdzeni czynią za to odpowiedzialnem kierownictwo szkoły, i stosunek ich do szkoły staje się wprost nieprzejednany.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#AugustUtta">Ze względu na interes Państwa, dobro młodzieży i konieczność usunięcia nareszcie wzmagającego się coraz więcej fermentu i niezadowolenia wśród ludności niemieckiej stan taki dłużej trwać nie powinien. Jeżeli na wyrazy i dowody naszej dobrej woli Ministerstwo zechce dać pozytywną odpowiedź, to winno niezwłocznie przystąpić do usunięcia tych najwięcej piekących bolączek, które wyżej wymieniłem. W tym celu należałoby stworzyć specjalny wydział dla szkolnictwa mniejszościowego, przystąpić niezwłocznie do opracowania wyraźnych przepisów prawnych o szkołach z wykładowym językiem niemieckim, ustalić dla szkół tych szczegółowe programy i powierzyć wizytację ich specjalnym wizytatorom przy kuratoriach, którzy władają językiem niemieckim i polecić im egzaminowanie uczniów w tym języku i ściśle w zakresie ustalonego programu. Przy rozwiązywaniu tych zagadnień gotowi jesteśmy na żądanie Ministerstwa służyć fachowemi siłami doradczemi.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#AugustUtta">Na zakończenie chcę jeszcze kilka słów poświęcić sprawie wyznań ewangelickich. Referent senacki nie porusza sprawy uporządkowania stosunków prawnych w dziedzinie wyznaniowej. Czyni to dość obszernie w swojem sprawozdaniu referent sejmowy. Wymienia on pracę Rządu nad uporządkowaniem stosunków z kościołem katolickim, prawosławnym i z żydowskiemi gminami wyznaniowemi, nie wspomina natomiast zupełnie o wyznaniach ewangelickich. Wiemy jednak, iż przygotowuje się projekt ustawy o stosunku kościoła ewangelicko-augsburskiego do Państwa. Projekt ten odbiega daleko od projektu, przyjętego jednomyślnie w roku 1923 przez synod konstytucyjny jako prawną reprezentację tegoż kościoła i zawiera postanowienia, które nie dadzą się pogodzić z art. 115 Konstytucji i z zasadami, na których opiera się kościół ewangelicki. Fakt ten wywołał w społeczeństwie ewangelickiem zrozumiałe zaniepokojenie. Oczekujemy jednak, iż Rząd będzie dążył do osiągnięcia przewidzianego w Konstytucji porozumienia i nie załatwi sprawy tej jednostronnie, co doprowadzić mogłoby do rozłamu w kościele, stworzenia źródła walk, niepożądanych zarówno ze względu na dobro Państwa, jak również i kościoła.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#AugustUtta">Przy obustronnej dobrej woli porozumienie takie osiągnąć będzie nietrudno i stworzyć trwałe podstawy do zgodnej i pożytecznej współpracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Jabłonowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#WładysławJabłonowski">Wysoki Senacie! P. Premier Jędrzejewicz, do niedawna Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, odpowiadając w Komisji Budżetowej Sejmu na zarzuty przeciwników, zauważył między innemi, że jedni pomawiają go o klerykalizm, inni zaś upatrują w jego metodach wychowawczych nawet dążności bolszewickie. Z tej oto radykalnej sprzeczności powyższych opinij o nim jako o Ministrze Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wyprowadza więc wniosek, że szedł widocznie dobrą drogą, z której schodzić nie ma zamiaru.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#WładysławJabłonowski">Znana nam jest dobrze ta droga. Wielokrotnie tutaj o niej mówiliśmy i chociaż dzisiaj ktoś inny podążać nią będzie, zgóry można być przekonanym, że Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego obowiązywać będą nadal zasady i idee, kierujące jego działalnością w latach ostatnich. Co zaś do słuszności jednak tych zasad i idej kierowniczych, to budzą one wciąż poważne zastrzeżenia i wątpliwości już nie tylko wśród przeciwników politycznych obecnego Rządu, lecz nawet wśród tych, którzy nie odmawiają mu życzliwej współpracy, o czem także wspominał p. Premier, mianowicie wśród przedstawicieli Kościoła, nie mówiąc już o szerokich sferach społeczeństwa narodowego.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#WładysławJabłonowski">Otóż świeżo został ogłoszony list Episkopatu polskiego, w którym stojący na straży życia duchowego narodu wskazują na groźne objawy, znamionujące szeroko podjętą ofensywę, jak powiadają, mającą za zadanie odciąć naród od ożywczych źródeł Chrystusowych, wskazują na akcję antyreligijną pewnych grup czynnych w społeczeństwie naszem, wśród których to grup, dodajmy od siebie, nie brak cieszących się opieką i poparciem kół rządowych wogóle, a w szczególności Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia. Publicznego. Episkopat polski miał tu na względzie, między innemi, stowarzyszenie pod nazwą Legionu Młodych, z którego dobiera się instruktorów do Straży Przedniej, jak wiadomo rekrutującej się z uczniów szkół średnich. Otóż, jak wiadomo, Straż Przednia jest wytworem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a Legion Młodych jest organizacją, popieraną przez organa rządowe. Że tak jest, dość powołać się tu na fakt, iż jedno z pism Legionu Młodych, noszące także tę samą nazwę, zostało polecone do czytania nauczycielstwu oraz młodzieży starszej przez inspektora szkolnego miasta Warszawy, a to na skutek okólnika kuratora okręgowego Warszawy z dn. 17/VIJI.1933 r. Ten okólnik; a raczej to polecenie mam tutaj, o ile ktoś jest zainteresowany, to proszę, jest do przejrzenia.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#WładysławJabłonowski">O organizacji Legionu Młodych Episkopat w liście swoim powiada, iż: „odrzuca ona chrześcijaństwo, zwalcza kościół, miota oszczerstwa na Stolicę Apostolską, żąda rozdziału i walki Państwa z Kościołem, godzi się na bolszewicką moralność i na bolszewicką etykę społeczną”. Sejmowy Klub Stronnictwa Narodowego zgłosił do p. Premiera i Ministra Oświecenia Publicznego interpelację w sprawie tej właśnie działalności Legionu Młodych. Nie wiadomo, kiedy nastąpi odpowiedź na nią. Może więc moglibyśmy się dzisiaj dowiedzieć cokolwiek od szanownych przedstawicieli Ministerstwa Oświecenia Publicznego, czy ministerstwo skłonne jest już teraz odrazu położyć kres popieraniu zdrożnej działalności Legionu Młodych przez organa zależne od Ministerstwa. Działalność ta, jak wiadomo, spotyka się z naganą i z potępieniem nawet w tych sferach, które obecnie współpracują z Rządem. Mianowicie jeden z czołowych publicystów obozu Bloki współpracującego z Rządem, mianowicie p. Mackiewicz w „Słowie” bardzo często ten temat poruszał i wyrażał się o tej całej działalności zawsze bardzo ujemnie.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#WładysławJabłonowski">Wysoki Senacie! Przechodząc do innych spraw, będących w związku z działalnością Ministerstwa Oświecenia, chcę tutaj na chwilę uwagę Szanownego Zgromadzenia zatrzymać na stosunku Ministerstwa do naszych uczelni akademickich. Jak wiadomo, wszyscy sobie przypominamy, rok temu w czasie dyskusji nad ustawą o szkołach akademickich sam p. Minister, rzecznik i autor tej ustawy, panowie referenci, zarówno w Sejmie, jak i w Senacie w obecności delegatów naszych instytucyj, uniwersytetów i Akademii Umiejętności nie tylko dawali do zrozumienia, ale nawet uspakajali tych, którzy byli przejęci następstwem stosowania tej ustawy, zapewniali i robili nadzieję, że z uprawnień tych tak wielkich, jakie otrzymał w tej ustawie sam p. Minister, nie będzie się korzystało w sposób surowy, że będzie się postępowało bardzo delikatnie i w razie ostatecznej potrzeby. Życie co do tego przekonało, że zaszło wręcz coś przeciwnego, że zaczęto surowo stosować usuwanie ludzi bardzo zasłużonych, kasowano katedry, jedyne na uniwersytetach. Duże zdumienie w naszych sferach naukowych, a nie tylko w naszych wywołało skasowanie jedynej w Polsce katedry dziejów kultury polskiej prof. Kota; skasowano również katedrę bardzo ważną na posterunku wschodnim, mianowicie katedrę romanistyki prof. Gliksellego. Dalej katedrę higieny prof. Gantkowskiego w Poznaniu, pedagogiki — prof. Jaksy-Bykowskiego w Poznaniu i wielu wielu innych, jak prof. Hejdla, prof. Różewicza i t. d. Powiadam, że to była prawdziwa sprzeczność z temi zapewnieniami i korzystanie z uprawnień zbyt surowe i szkodliwe dla naszego życia naukowego i dla naszych studiów uniwersyteckich. Wprawdzie utworzono nowe katedry między innemi sinologii, turkologii i t. d. Są to rzeczy niewątpliwie bardzo ważne i dla celów Państwa naszego również pożyteczne ze względu na stosunki, jakie Państwo Polskie miewa z Dalekim Wschodem i może mieć w przyszłości, ale, zdaje mi się, że bliższe celom naszym i interesom naszej kultury narodowej jest zachowanie katedry dziejów kultury polskiej, jak również katedry anglistyki, która została zniesiona we Lwowie, także katedry romanistyki i t. p., gdyż studia te były u nas przez szereg lat zaniedbane, a należą do tych, co w naszem życiu umysłowem i państwowem odgrywają dużą rolę. To jedno.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#WładysławJabłonowski">Dalej muszę zwrócić również uwagę na dość dziwne traktowanie tego, co stanowi poniekąd jeden z najpiękniejszych dorobków naszej twórczości literackiej. Tak np. została powołana do życia Akademia Literatury, a z wykazów pomocniczych, wydawanych również przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, usuwane są i nieumieszczane takie dzieła, jak „Krzyżacy” Sienkiewicza, „W pustyni i w puszczy” i t. p. Pozatem wiemy również, jak to występuje się przeciw „Trylogij ” Sienkiewicza. Są to rzeczywiście zjawiska wprost niezrozumiałe dla zwykłego, przeciętnego Polaka, który na to patrzy z zewnątrz, nie wchodząc w te wszystkie przyczyny głębsze, które o tem decydują. Można wobec tego zapytać, czy np. w gimnazjum ruskiem, t. zw. ukraińskiem, ktoś wpływa ze strony organów zależnych od Ministerstwa, żeby usunąć z lektury szkolnej np. „Hajdamaków” Szewczenki? Byłoby ciekawe otrzymać w tej mierze wyjaśnienie. W dalszym ciągu zwracam uwagę na niezwykły w dziejach naszych stosunek władz oświatowych do młodzieży kształcącej się. Mamy dowody utrudniania nie tylko studiów, ale nawet życia. I tak rozdawnictwo stypendiów, które wlecze się od kilku miesięcy, dotychczas zostało niezałatwione. „Bratnią Pomoc” wyrzuca się z murów uniwersyteckich i każę się jej tułać niewiadomo gdzie w trudnych warunkach. I wogóle poniekąd za to intensywne życie narodowe tej młodzieży stawia się jej tysiące trudności i wprowadza się do jej wewnętrznego życia zamęt i traktuje się wrogo.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#WładysławJabłonowski">Te wszystkie fakty rzucają dość ponure światło na działalność Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w dziedzinie wychowawczej. Front tej działalności coraz bardziej się rozciąga. Polityka Ministerstwa nie kończy się w szkole, widzimy jego rękę w organizacjach młodzieży wyżej wspomnianych, w akcji prowadzonej przeciw młodzieży myślącej narodowo, w sposobie kasowania i obsadzania katedr, w sposobie mianowania rektorów uniwersyteckich, w rozdawaniu stypendiów i subsydjów. Ministerstwo wkroczyło nawet na pole twórczości literackiej, zakładając i tu twierdzę swojego reżimu w postaci Akademii Literatury. Tak szeroko zakrojona polityka Ministerstwa Oświecenia Publicznego, która splata się nieraz z czynnikami rozstroju oraz podrywania podstaw naszego bytu państwowego, z czynnikami rozkładającemi naszą kulturę narodową, budzi w społeczeństwie stały niepokój o jej dobro, a instytucję, kierującą wychowaniem publicznem, stawia w świetle ujemnem i obniża autorytet polskiej władzy!</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Taki ogólny zarzut pod adresem Ministerstwa jest niedopuszczalny.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma s. Roztworowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#WojciechRostworowski">P. s. Jabłonowski w swojem przemówieniu przypomniał mowę poprzedniego Ministra Oświaty, a obecnego Premiera na Komisji Sejmowej o tem, że był atakowany z jednej strony o klerykalizm, a z drugiej strony o kierunek antyklerykalny. P. s. Jabłonowski oświadczył przytem, że przypuszcza, że ten dotychczasowy kierunek Ministerstwa będzie i przy obecnem kierownictwie utrzymany.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#WojciechRostworowski">Mam to głębokie przekonanie, że tak będzie i że dotychczasowy kurs w stosunku do zagadnień wychowawczo-religijnych będzie utrzymany. Przecież ustawa o ustroju szkolnictwa dała gwarancję i postawiła jako podstawę wychowania wyrobienie religijno-moralne. I wreszcie pod kierunkiem obecnego p. Premiera doszedł do skutku trudny z natury rzeczy, a w innych państwach wywołujący nieraz bardzo ostre konflikty układ o akcji katolickiej w związku z ustawą o stowarzyszeniach. Układ ten doszedł do skutku może z wielkiemi trudnościami, może po długich rokowaniach, ale przecież nie byliśmy świadkami żadnych ostrzejszych konfliktów, i jeżeli Episkopat polski do akcji katolickiej przywiązuje tak wielką wagę, to możność jej normalnego rozwoju w ramach ustawy o stowarzyszeniach jest przecież bardzo poważnym w tej dziedzinie dorobkiem, który jako katolicy musimy na dobro obecnego Rządu i ówczesnego kierownika Ministerstwa Oświaty zapisać.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#WojciechRostworowski">Chciałbym tutaj w odpowiedzi s. Jabłonowskiemu, a nawet trochę szerzej, nie tylko w ramach odpowiedzi, poruszyć problem młodzieży. Proszę Panów, w liście pasterskim z r. 1932 ks. Prymas Hlond pisze: „W wichrzastej godzinie dziejowej odbudowujemy na praojcowskich sadybach niepodległe władztwo”. Tak jest w istocie! Budujemy nasze Państwo w momencie najcięższego zamętu rozumów, jaki bodaj znają dzieje. Budujemy w trudnościach niesłychanych, ochraniamy je od niebezpieczeństw, a jednocześnie musimy wykuwać przy najsprzeczniejszych prądach ideologię tego nowego państwa. A u wrót jutra stoi młode pokolenie, niecierpliwe, żądne już życia, czekające swojej kolei, czekające tego, byśmy im miejsca, byśmy im pola ustąpili. My wiemy, w jakich tragicznie ciężkich warunkach wyrasta to młode pokolenie; wiemy, że ono wychodzi z uczelni w liczbie tak wielkiej, że w obecnych warunkach nie może być praktycznie zużytkowane. I powstaje wielkie zbiorowisko młode, prężne, które nie znajduje ujścia dla swej energii, ani dla zaspokojenia swej ambicji. I w to pokolenie biją silne wichry ze wschodu i zachodu. Czy nie można, jeżeli się z tym faktem liczymy, odnosić się z pewną pobłażliwością, traktując jako rzecz nieuniknioną, pewne wybujałości w jednym albo drugim kierunku? Przez nasz organizm narodowy przepływają prądy, prądy silne, o wielkiej sile ekspansywnej, o znacznej atrakcyjności i nie może być, żeby młody, żywy organizm nie był na tyle chłonny, żeby osad jakiś w tym organizmie nie pozostał. A jest faktem, że polityk, mąż stanu, działacz społeczny czy gospodarczy nie stoi dziś wobec żadnego problemu, któryby dał się prosto, prostolinijnie rozwiązać. Stoimy wobec samych niesłychanie trudnych, złożonych, skomplikowanych problemów, czy to mamy do czynienia z dziedziną gospodarczą, czy polityczną, czy społeczną. A młode pokolenie, im trudniejszy jest problem, im trudniej daje się rozwiązać, tem jest w niem większy głód rozwiązania symplicystycznego, prymitywnego cięcia nożem. Niema dla mnie żadnej wątpliwości, że te prądy o wielkiej sile ekspansywnej, jak wspomniałem, idą ze wschodu i z zachodu, i że nasze organizacje młodzieży im podlegają i podlegać muszą. I jest niesłychanie trudnem opanowanie tych fermentów ideowych, które się na terenie naszym, tak jak zresztą wszędzie na świecie, przejawiają. Opanowanie tej masy jest zagadnieniem dla kierownictwa niesłychanie trudnem. To też nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że wszystkie nasze organizacje młodzieżowe mogą z takiego czy innego punktu widzenia, ale w każdym razie z zasadniczego punktu widzenia, podlegać krytyce, że są w nich, działają w nich, wpływają na nie prądy, które są naszej psychice narodowej obce. Tako przykład może służyć fakt, że nawet tak dalece odległa od materialistycznego ujmowania zjawisk, od doktryny materialistycznej organizacja katolicka, jaką jest „Odrodzenie”, też w swoich niektórych oddziałach i u swoich działaczy nie była wolna od wpływów komunistycznych. Poseł Mackiewicz, który, jak słusznie s. Jabłonowski podniósł, walczy, jak pisał sam, nie tylko na papierze z organizacją Legionu Młodych, cytuje zdanie wyjęte z organu prasowego „Odrodzenia” wileńskiego: „Bolszewizm jest kulturą młodą, nową, prężną”. Jak z tem walczyć? Jak walczyć o naszą niezależność duchową w chwili dzisiejszej. Wydaje mi się, że najskuteczniejszym orężem będzie wytwarzanie ideologii własnej. I my, obóz nasz, to robimy. Jeżeli przywiązujemy tak wielką wagę do pierwszych 10 artykułów projektu nowej Konstytucji, to dlatego, że w tych 10 artykułach zawarliśmy ideologię polityczną, filozoficzno-państwową naszego obozu. I niech Panowie zauważą, że dążeniem autorów Konstytucji jest ciągle poszukiwanie syntezy między ekstremami, które nas otaczają, czy to będzie budowa władzy, którą dajemy w Konstytucji, czy to będzie problem stosunku jednostki do Państwa, autorytetu do wolności, to w porównaniu z temi eksperymentami, które widzimy na wschodzie i na zachodzie, nasze rozwiązanie jest w pełni syntetyczne: szuka wyjścia, szuka rozwiązania między tezą i antytezą i sądzę, że je znajduje.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#WojciechRostworowski">P. s. Głąbiński przy dyskusji generalnej nad budżetem zarzucał nam, że my kaptujemy dusze tylko materialnemi argumentami, materialnemi korzyściami. Mnie się wydaje, że jest przeciwnie, że w naszej ustawie konstytucyjnej, w jej projekcie stawiamy obywatelowi bardzo ciężkie warunki, żądamy od niego spełnienia ciężkiego obowiązku, czynimy go za spełnienie tych obowiązków odpowiedzialnym na honorze i sumieniu wobec wszystkich pokoleń, które po nas przyjdą. I im bardziej grzęźniemy w trudnościach materialnych, im bardziej każdy z nas na sobie je odczuwa, im brutalniejsza jest nasza rzeczywistość, tem bardziej mnie się wydaje, że o zwycięstwie, o przewadze takiego czy innego obozu decydować będzie nie co innego, nie jego siła materialna, ale przedewszystkiem jego zdrowe założenia ideologiczne.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#WojciechRostworowski">Ja nie chce traktować mojego przemówienia i odpowiedzi s. Jabłonowskiemu jako polemiki, ale chciałbym go zapytać i żałuję, że go niema na sali, czy mógłby mi powiedzieć, że jest on całkowicie, bez reszty z tej młodzieży, która wyszła ze środowiska Panów, zadowolony? Czy te przerosty, te wybujałości i te objawy przesiąknięcia doktryną rasizmu są dla Panów tak zupełnie do przyjęcia? Czy to, co znajdujemy naprzyklad w „Sztafecie” zachwyty nad zabójstwem premiera rumuńskiego Duci, czy nie są objawem pewnego moralnego dekadentyzmu? Czy Panowie nie myślą, że wytyczne tej młodzieży w stosunku do ludności żydowskiej, ten podział obywateli na obywateli i przynależnych, przynależnych, pozbawionych wszelkich praw, niedopuszczanych do żadnych zakładów naukowych, począwszy, od najwyższych uczelni do szkół powszechnych, pozbawionych wszelkich wogóle praw, których własność ma być konfiskowana, którzy mają być, jak wzywa np. „Czuwamy”, tępieni i wygłodzeni jak szczury — czy ci ludzie czerpią to z psychiki polskiej, czy z zewnątrz? Ja za to Panów nie chcę czynić odpowiedzialnymi!</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#WojciechRostworowski">Nie chciałbym, żeby z tego, co tu powiedziałem, można było wyciągnąć wniosek, że jestem skłonny przywiązywać zbyt wielką wagę do wpływów obcych na terenie naszym, że jestem skłonny przypuszczać, że na te toksyny obce nasz organizm narodowy nie znajdzie dostatecznej odporności. Jestem bowiem przekonany, że ją znajdzie!</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#WojciechRostworowski">Przed kilku dniami zupełnie przypadkowo, czytając któryś z tomów dzieł Marszałka Piłsudskiego, trafiłem na takie zdanie: „Musi dusza polska sama w sobie dojrzeć i przełamać się. To proces powolny. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Musi być poprawa opłacona ciężkiemi doświadczeniami. Innej drogi niema. Żadne najpłomienniejsze kazania, najmędrsze rozumowania nie osiągną celu”. Miał tu na myśli Marszałek nie młodzież, nie nasze młode pokolenie, ale cały nasz naród. I jestem głęboko przekonany, proszę Panów, że dusza młodego pokolenia wyjdzie zwycięsko z tych ciężkich zmagań, które obecnie przechodzi, że odnajdzie w promieniach kultury polskiej ten zdrowy pion moralny, który sprawi, że kiedy przyjdzie nas zastąpić, poprowadzi i Naród i Państwo do tych wysokich przeznaczeń, do jakich jeden i drugie są powołane.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca s. Ehrenkreutz.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">P. s. Utta dotknął sprawy statystyki. Prawdopodobnie i p. senator i ja czerpaliśmy z tej samej statystyki, tylko, że ja dodałem do tego komentarz i może nie tylko opierałem się na gołych cyfrach, lecz starałem się zrozumieć, co cyfry znaczą. Sprawa jest poważna i uważam, że dobrze czasem nad nią się zastanowić.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Z innych poruszonych spraw znalazła oddźwięk, którego mogliśmy się spodziewać oddawna, kwestia stypendiów akademickich. Już dawno było zapowiadane, że stypendia będą źle podzielone, już wówczas, kiedy nie były podzielone, mógłbym przytoczyć takich parę wypadków, ale, nie chcąc nużyć Wysokiego Senatu, powiem jeden.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Stoi przed mojemi oczyma dzień, w którym miało miejsce zabójstwo Wacławskiego. Pamiętam, jak na uniwersyteckiem podwórzu zwołał wiec młody człowiek i młodzież podburzał do rozruchów. Młodzież poszła i skończyło się tragedią. Mimo tego ten młody człowiek jako magister obdarzony jest stypendium. Próbka, według mnie, niesłychanej bezstronności tych, którzy te stypendia przydzielają, zarówno wydziałom i dalej. Mógłbym więcej tego rodzaju przykładów przytoczyć. Jeżeli się mówi o wypadkach stronności przy rozdzielaniu stypendiów, to jest to robota, którą się prowadzi już bardzo dawno, mianowicie rękami młodzieży walczy się z Rządem, a do tego, żeby ta młodzież chciała głów nadstawiać, to trzeba podniecać ją odpowiednio.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Zaczepiona tutaj była jeszcze kwestia redukcyj profesorskich i były tutaj już poruszane te tematy. Proszę się wsłuchać szczerze w głosy uczelni, w głosy sfer profesorskich. Napewno tam nikt nie powie, że surowo stosowana została ustawa, raczej powiedzą, że niesłychanie oględnie i przezornie zostały przeprowadzone pewne redukcje, wymagane przez warunki finansowe. I znowuż tutaj wzniecać na nowo mylne opinie, to znowu jest także oddziaływanie na tę młodzież.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">A zresztą kwestia tej młodzieży wypłynęła tutaj pod innym kątem widzenia, pod kątem widzenia, który już nie dotyka działalności Ministerstwa. To już jest spór społeczeństwa między sobą, wówczas, kiedy dotykamy kwestii Legionu Młodych. Legion Młodych, tak jak i cały szereg innych organizacyj młodzieżowych, jest organizacją społeczną, która pozostaje w związku z całym szeregiem osób, które się tą organizacją interesują, współpracują z nią i opiekują się nią. Tam, gdzie jest młodzież, która się nie może odgraniczyć od świata, która musi czytać, która musi patrzeć, która musi się kształcić, tam zawsze mogą być nawet pewne ekstrema w jednym lub w drugim kierunku. Można zawsze spodziewać się, że jeżeli u dojrzałego społeczeństwa są wyskoki, to cóż dopiero mówić o młodzieży. Jednak musimy odróżniać pewne wyskoki od linii wyraźnej, którą dana organizacja reprezentuje.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Ze względu na spóźnioną porę nie chcę Wysokiego Senatu nużyć cytatami z organu tej młodzieży, zaznaczam tylko, że gdybyśmy przejrzeli te numery, przekonalibyśmy się, że komunizmu tam nie znajdziemy. Inna jest rzecz, że jest to stosunek krytyczny do przejawów kapitalizmu, szkodliwych w naszych warunkach dla interesów Państwa, i zastanawianie się nad tem, czy są drogi ku zmianie tego stanu rzeczy, jaki dzisiaj panuje i wysiłki znalezienia tych dróg. Ale pamiętajmy, że, jak to słusznie było podkreślone w „Odrodzeniu”, jeżeli chodzi o pewne ośrodki nasze, mianowicie w Wilnie zrodził się przeciwko kapitalizmowi najsilniejszy protest i właśnie tam mój młody przyjaciel przekonywał mnie, że ma słuszność, opierając się na encyklikach papieskich. Tam było źródło krytycyzmu do kapitalizmu i ustroju kapitalistycznego. I dzisiaj my rozumiemy, że na krytykę łatwo się zdobyć, ale na to, ażeby zbudować nowe warunki bytu, trzeba dużo umieć, trzeba dużo przepracować, dużo przemyśleć, wreszcie trzeba liczyć się z możliwościami realnemi. I tu właśnie do starszego ogółu należy pouczać i kierować młodzieżą i dlatego też my tę pracę prowadzimy. Mówię tutaj „my” dlatego, że wyraźnie powiadam, że widzę w wystąp pieniu, w liście pasterskim Episkopatu stosunek nieżyczliwy w kierunku pracy Legionu Młodych. My jednakże, demokraci starego typu, demokraci, którzy jednakże na tyle pozostali młodymi, że młodych rozumieją i umieją, kiedy czas to nakazuje, wyciągnąć do nich dłoń, ci demokraci napewno od tej młodzieży nie odwrócą się i nie nastraszą się listów pasterskich, szczególnie, kiedy już sama ta odpowiedź mówi, jak niesłuszne są w stosunku do nich ataki.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Mamy swoje stanowisko i tego stanowiska bronić będziemy i nikomu kupczyć duszą młodzieży nie pozwolimy.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">I jako odłam społeczeństwa, taksamo jak zwracają się inne odłamy o uchylenie się od opieki w stosunku do młodzieży Ministerstwa, tej, która według nich zarażona jest komunizmem, a raczej, jak ja powiadam, dążnością do pewnych ideałów, których jeszcze nie umieją sformułować — taksamo my się zwracamy do Ministerstwa o pomoc i o opiekę nad tą młodzieżą, która ideowo chce pracować i którą na ideowych ludzi chce się wychować. W ten sposób możemy liczyć, że ta młodzież dojrzeje, wyrośnie, a w gruncie rzeczy, tak traktując swoje obowiązki względem Państwa i społeczeństwa, jak właśnie w swych organach wypowiada, wyrośnie na młodzież, która napewno Polsce wstydu nie przyniesie. Stąd, powtarzam, w Bloku naszym są oczywiście zgrupowane różne odłamy, jedne drugim pracować nie przeszkadzają, każdy może rozwijać swoje ideały, byleby zawsze stały na jednym gruncie, na tym, że — praca i ponad wszystko praca dla Państwa. Jeżeli tę pracę spełniają poszczególne odłamy, to mogą do siebie z calem zaufaniem zwrócić się i ręce w pracy dla Państwa podać.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Ci, którzy chcą zburzyć tę harmonię i na instynkt podziałać może niedość w sposób prosty, starają się wzbudzić niechęć i zaognić stosunki. Ale tam, gdzie jest silna i dobra wola, nie znajdą pola do szkodzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Lista mówców jest wyczerpana. Przystępujemy do części 12 preliminarza budżetowego, do budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Głos ma sprawozdawca s. Rdułtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#KonstantyRdułtowski">Wysoki Senacie! W złożonem Wysokiej Izbie drukowanem sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej przedstawiłem możliwie szczegółowo analizę preliminarza budżetowego Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych oraz planów finansowo-gospodarczych przedsiębiorstwa Lasów Państwowych i Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej, poprzedzając je ogólnemi uwagami o sytuacji naszego rolnictwa i o zagadnieniach polityki rolnej, przeto nie będę do nich wracał obecnie. Ograniczę się do kilku ważniejszych momentów, które pragnąłbym poddać specjalnej uwadze Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#KonstantyRdułtowski">Mimo konsekwentnej i zdecydowanej polityki Rządu, dzięki której rolnictwo nasze uniknęło załamania się ostatecznego, i mimo znacznych ulg, jakie w ostatnich czasach przyniosła akcja finansowo-rolna, sytuacja ogólna podstawowej gałęzi całego życia gospodarczego w Polsce — rolnictwa w ciągu 1933 r. wciąż się pogarszała. Dalszy spadek cen w niektórych dziedzinach, obniżanie się ilościowe i jakościowe produkcji, utrzymywanie się rozpiętości cen produktów rolniczych i przemysłowych, kurczenie się konsumcji wewnętrznej kraju i zmniejszanie się eksportu rolniczego przy coraz gorszych widokach na przyszłość — to są te smutne objawy, które przyniósł nam rok ostatni, mimo pewnych — zresztą stosunkowo drobnych — przejaśnień na horyzoncie gospodarczym. Znane są Wysokiej Izbie stosunki, które panują obecnie w międzynarodowym obrocie produktami rolniczemi. Jako pewne curiosum pozwolę sobie tu przytoczyć fakt, ilustrujący ten nienormalny stan rzeczy, a zaczerpnięty z codziennej prasy dzisiejszej. Jak wiadomo, przed kilkoma jeszcze laty Włochy były państwem importującem zboże: po przeprowadzeniu intensywnej akcji nazwanej „battaglia del grano” Włochy mają obecnie nadmiar zboża, i oto prasa podaję informacje z dni ostatnich, że firmy włoskie zwróciły się z propozycją do pewnych kupców i piekarń austriackich, mianowicie w Grazu, z propozycją nabycia mąki pszennej, którą gotowi są dostarczyć do stacyj odbiorczych austriackich nie tylko gratis ale z dopłatą do każdego cetnara metrycznego jeszcze 20 lirów z warunkiem, że dostaną zpowrotem za to li tylko świadectwa, stwierdzające importowanie tej mąki z Włoch. I tu zachodzi znowuż drugi fakt równie dziwny, że jednak tym kupcom austriackim nie opłaca się otrzymanie tego gratisowego podarku z dopłatą, ponieważ będą musieli opłacać cło i podatek obrotowy i kryzysowy, co wszystko razem więcejby ich kosztowało, niż wynosi wartość tej samej mąki u nich na miejscu. Jest to ciekawy obrazek, charakteryzujący dzisiejszą sytuację. Ten stan rzeczy, który mamy i na rynku międzynarodowym i w Polsce samej, musi służyć za punkt wyjścia dla naszej polityki gospodarczej, której naczelnem zadaniem zawsze jeszcze pozostaje przedewszystkiem zapewnienie należytej opłacalności produkcji rolnej.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#KonstantyRdułtowski">Streszczając w sprawozdaniu mojem najważniejsze zadania polityki rolnej na czas najbliższy, podkreśliłem, że sytuacja międzynarodowa zmusza nas poza zwróceniem bacznej uwagi na interesy rolnictwa przy zawieraniu traktatów handlowych do zastosowania następujących środków: poddania rewizji zasad polityki interwencyjnej, zastąpienia zbędnego importu rolniczego produktami własnemi, planowej rozbudowy rynku wewnętrznego — przyczem to ostatnie zagadnienie wymaga odpowiedniej reorganizacji stanu produkcji rolnej, a przedewszystkiem podaży i zbytu artykułów rolnych, szerszego stosowania preferencyj dla surowców krajowych pochodzenia rolniczego i nasilenia akcji, zmierzającej do t. zw. zwarcia nożyc cen.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#KonstantyRdułtowski">Niezależnie od powyższego akcja finansowo-rolna winna być w całej pełni utrzymana i uzupełniona, a w miarę nasuwających się konieczności dodatkowo rozwinięta.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#KonstantyRdułtowski">Najbardziej niepokojącą staje się obecnie groźba utraty poważnej części obecnych możliwości eksportowych, już w ciągu ostatnich lat bardzo zwężonych. Jako kraj nawskroś rolniczy winniśmy być i jesteśmy eksporterem produktów rolnych. W ciągu ostatnich 5 lat t. j. od r. 1929 ogólny bilans naszego handlu zagranicznego w przywozie wykazuje spadek z 3.111.000.000 zł na 827.000.000 zł, a w wywozie z 2.813.000.000 zł na 959.600.000 zł. Przyczem saldo wynosiło w 1929 r. — 299.4 tys. i w następnych + 187.2 tys. zł, 416.3 tys. zł, + 221.3 zł i w ostatnim 1933 r. + 132.6 tys. zł. W obrocie produktami rolniczemi prócz surowców włókienniczych mieliśmy obraz następujący:</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#KonstantyRdułtowski">[tabela]</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#KonstantyRdułtowski">W 1933 r. w porównaniu z poprzednim spadła wartość eksportowanego jęczmienia o przeszło 27%, pszenicy o 45%, trzody chlewnej o 46%, szynek o 50%, bekonów o 8%, jaj o 40%, lnu o 32%. Podniosła się jedynie nieco wartość wywiezionego żyta, nasion buraczanych, masła i t. p. jednocześnie wzrosła wartość importu pszenicy, ryżu, skór surowych, wełny, odpadków oraz nasion oleistych, przy spadku przywozu olejów roślinnych technicznych i takichże tłuszczów zwierzęcych. Następuje to w okresie, gdy liberalizm i wolna konkurencja znika niemal doszczętnie z rynków międzynarodowych, a stosunki handlowe między państwami zostają uregulowane na podstawie układów, określających zgóry pewne kontygenty produktów, dopuszczonych do wymiany na zasadach kompensaty.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#KonstantyRdułtowski">Zbędnem jest podkreślać znaczenie, jakie ma dla nas pomyślne zawarcie tych układów, zapewniające najszersze możliwości eksportowe dla produkcji rolniczej. Z całą natomiast jaskrawością wysuwa się na czoło zagadnienie należytego skierowania tej części produkcji, która nie znajdzie miejsca w kontygentach wywozowych, ani w inny sposób nie będzie mogła być wywieziona, a przekracza wewnętrzne zapotrzebowanie kraju.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#KonstantyRdułtowski">Właściwie niewysoki stopień naszej kultury rolnej stawia nas bardzo blisko granicy samowystarczalności — i gdyby nie bardzo niski również poziom spożycia, kurczącego się dziś w całym kraju, a zwłaszcza na wsi zubożałej, nadwyżki nie byłyby zbyt duże, a sama sprawa mniej trudna do załatwienia. Podniesienie konsumcji krajowej nie da się osiągnąć bez powrotu do opłacalności rolnictwa. Trafiamy tu jakgdyby w owe koło, nie błędne jednak, tylko nie łatwe do odnalezienia z niego wyjścia. Zastanawianie się nad odszukaniem tego wyjścia zmusza do zwrócenia uwagi na niewspółmierne do stanu gospodarczego szerokich mas obciążenia przymusowe, podatkowe, ubezpieczeniowe i t. p., koszty przewozu, ceny skartelizowanych produktów przemysłowych, a nawet i nieskarfelizowanych, koszty pośrednictwa handlowego, kredytowego i cały szereg innych czynników, składających się na obciążenie produkcji rolnej ponad jej siły obecne, a zatem prowadzących do zubożenia. Gdy w 1927 r. rolnik płacił za pług 100 kg. żyta, teraz płaci 250 kg., — za garnek emaliowany 5 kg., a dziś 17 kg., za 1 kg. soli — 0,8 kg., a dziś 2,2 kg., za 1 kg. nafty 1,6 kg. żyta, dziś 4,7 kg. i t. d. Podobny stosunek znajdujemy w przeliczeniu na kilogramy wieprza żywej wagi. Podatki gruntowe utrzymują się sztywnie, a nawet nieco wzrastają, a w stosunku do nich następuje wymiar szeregu innych świadczeń samorządowych i państwowych. Samorządowe świadczenia drogowe, płacone przez rolnictwo w gotówce i naturze, przekraczają 60 milionów złotych rocznie, gminny podatek wyrównawczy przekracza sumę państwowych podatków gruntowych.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#KonstantyRdułtowski">Akcja finansowo-rolna przyniosła bardzo duże ulgi w spłacie zadłużenia rolniczego i jego oprocentowania, obliczane na ca 356 milionów złotych rocznie, a mimo to płacone dziś ulgowe 6%, jeżeli się je obliczy w stosunku do ceny produktów z roku, gdy pożyczka była zaciągana i zużytkowana, np. z 1928, będą stanowiły jeszcze około 15%, a więc odsetek niezawodnie dla rolnictwa rujnujący. Wskazuje to nie tylko, że akcji finansowo-rolnej nie można uważać nawet w znacznej części za skończoną, ale co ważniejsze, że trzeba dążyć usilnie do nastawienia całej polityki państwowej na wszystkich bez wyjątku odcinkach na osiągnięcie jednego głównego celu, jakim jest dobrobyt obywateli i wiodąca do niego opłacalność produkcji.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#KonstantyRdułtowski">W kierunku podniesienia konsumcji wewnętrznej prowadzą liczne drogi. Rozpoczęcie poważniejszych robót inwestycyjnych, np. drogowych, dających zarobek większej ilości małorolnych, wywarłoby niezawodnie dodatni wpływ na ich zdolność nabywczą i zapotrzebowanie. Importujemy z zagranicy dość duże ilości produktów rolnych, które z łatwością dałyby się zastąpić krajowemi, jak np. nasiona techniczne, tłuszcze, ryż, owoce, skóry i t. d. Obliczono, że gdybyśmy mogli zupełnie zaprzestać przywozu produktów rolnych strefy umiarkowanej, wyprodukowanie dla ich zastąpienia odpowiedniej ilości własnych równoważyłoby zmniejszenie areału żyta o blisko milion ha, czyli o 17% przestrzeni zasiewanej tem zbożem, z którego zbytem mamy największe trudności. Ma się rozumieć, dane te są tylko orientacyjne, gdyż o zupełnem zamknięciu importu, częściowo służącego jako kompensata wywozu, mowy być nie może; w dziedzinie tej jednak dużo jest jeszcze do zrobienia.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#KonstantyRdułtowski">Szersze niż dotąd zastosowanie preferencyj dla surowców rolniczych krajowych ograniczyłoby import surowców włókienniczych i nasion technicznych, udzielając miejsca dla własnej naszej produkcji.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#KonstantyRdułtowski">Wielkiem utrudnieniem na naszym rynku wewnętrznym jest nadmiernie drogie i rozdrobnione pośrednictwo handlowe oraz brak należytej organizacji produkcji i zbytu. Te dwa zagadnienia wzajemnie się wiążą, gdyż nierównomierna i niezorganizowana podaż towaru, nie posiadającego przeważnie jednolitego, znormalizowanego typu, dostosowanego do wymagań nabywców, musi się odbijać ujemnie na strukturze samego handlu. I odwrotnie — brak poważnego, zorganizowanego handlu wpływa dezorganizująco na podaż. To też akcję uporządkowania handlu produktami rolniczemi i zorganizowania podaży należy prowadzić równolegle.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#KonstantyRdułtowski">Akcja ta w naszych warunkach nie jest łatwa i wymaga bardzo dokładnego opracowania planu i dużej ostrożności przy jego wykonywaniu. W niektórych krajach jest ona dziś załatwiana częściowo w drodze ustawowego przymusu. Projekty odnośne pojawiły się i u nas, a referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych w Sejmie poświęcił im w swem przemówieniu specjalną uwagę, twierdząc że „inicjatywa przymusowych zrzeszeń producentów rolnych jest u nas aktualna, a realizacja jej korzystna”. Ja osobiście nie sądzę, by teren rolnictwa polskiego był gotów do zastosowania tego rodzaju systemu, przynajmniej w szerszym zakresie.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#KonstantyRdułtowski">Widziałbym tu raczej szeroką drogę dla pracy samorządu rolniczego, którego zadaniem winnoby być opracowanie wspólnie z Rządem programu dobrowolnych organizacyj zbytu i przy jego szerokiem poparciu wprowadzenie go w życie. Dobrowolne racjonalne zrzeszenia producentów, mające na celu organizację podaży i odpowiednie przystosowanie samej produkcji, pozostające pod ogólną kontrolą i kierownictwem Izb Rolniczych i posiadające należytą opiekę i poparcie ze strony Rządu, mogłyby znacznie naprzód sprawę posunąć. Jeżeli bowiem w niektórych wypadkach normy prawne mogłyby odegrać znaczną rolę w organizacji rynku wewnętrznego, winny być one jednak poprzedzone szerszą akcją gospodarczą a nawet i społeczną w danej dziedzinie, bez której mogłyby się nieraz okazać szkodliwe. Poważną rolę w organizacji rynku wewnętrznego muszą odegrać urządzenia techniczne, usprawniające wymianę — jak spichrze, chłodnie, ulepszenia komunikacyjne i t. p., oraz uruchomienie specjalnych kredytów obrotowych, inwestycyjnych, zastawowych, bez których obejść się zupełnie nie można. Kredyt zastawowy, by mógł dobrze spełniać swe zadanie, musi być znacznie tańszy, łatwiejszy pod względem procedury formalnej do uzyskania, wolny od sekwestru za podatki lub dawne długi. Zużycie dużych młynów handlowych, jako instrumentu państwowej polityki zbożowej mogłoby wpłynąć dodatnio na regulowanie rynku wewnętrznego na zboże i utrzymanie jego ceny. Wobec sytuacji obecnej cały plan akcji interwencyjnej, której konieczność utrzymania nie ulega wątpliwości, wymaga specjalnego przepracowania. Dziś już jest widoczną zła strona skoncentrowania głównego wysiłku akcji interwencyjnej na życie, którego nadmiar podaży i spadek cen na rynku światowym wciąż trwa, a my stale, wyrzucając na ten rynek duże jego ilości, przyczyniamy się do pogłębienia tego stanu rzeczy, znaczne zaś sumy państwowe, idące na interwencję, nie są w stanie opłacalności produkcji żyta zapewnić. Trzeba sądzić, że przejście częściowe na zwiększenie wywozu innych zbóż na niekorzyść żyta dawałoby efekt pomyślniejszy i dlatego trzeba odpowiednio rozszerzyć zakres interwencji i wykorzystać wszelkie możliwości eksportowe, jakie jeszcze w przyszłej kampanii zbożowej się okażą. Ma się rozumieć, o ile one będą. Naogół w dziedzinie eksportu musimy poza układami traktatowemi iść drogą wyszukiwania nowych nieskontyngentowanych rynków oraz dalszego przystosowywania się do zapotrzebowania zagranicy i podnoszenia jakości, a więc i wartości wywożonego towaru. Pozatem nader ważnem byłoby osiągnięcie możliwości spłat należności zagranicznych z tytułu zadłużenia przy pomocy specjalnych kontyngentów eksportowych artykułów rolniczych.</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#KonstantyRdułtowski">Przytoczyłem powyżej szereg uwag, dotyczących ujemnej strony położenia rolnictwa, gdyż one to właśnie wymagają skupienia dziś wysiłków Rządu i społeczeństwa i muszą zaważyć na ustaleniu ogólnego kierunku i poszczególnych posunięć polityki państwowej. Jak już wspomniałem, polityka ta konsekwentna i ostrożna, ochroniła nas od nieprzemyślanych, szkodliwych eksperymentów, odsuwając od rolnictwa grożącą mu katastrofę. Kierunek jej trzeba uważać za słuszny, a zdobycze za poważne.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#KonstantyRdułtowski">Ceny zbóż, posiadanych w nadmiarze, Polska potrafiła utrzymywać znacznie wyżej od egzystujących na rynku światowym. Same tylko P. Z. P. Z. zdjęły z rynku od początku kampanii bieżącej przeszło 500.000 ton żyta, wywożąc takowe nawet do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Kredyt rejestrowy pod zastaw zboża został udzielony w sumie około 24,5 miliona zł. Akcja finansowo-rolna przyniosła ulgi w spłacie zadłużeń i odsetek na przeszło 350 milj. zł rocznie, ochroniła wiele gospodarstw od ruiny, powstrzymała kilkadziesiąt tysięcy licytacyj warsztatów pracy rolnika lub ich części składowych, umożliwiła układy przymusowe lub dobrowolne z wierzycielami przy pośrednictwie urzędów rozjemczych do końca 1933 r. na sumę sięgającą blisko 100 milj. zł; Bank Akceptacyjny rozpoczął swą akcję — itd.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#KonstantyRdułtowski">Jest to dorobek pozytywny, o którym zapominać nie można. Polityki, która go dała, nie należy zarzucać, trzeba ją tylko rozwijać, rozszerzać, uzupełniać, dostosowując do zmian, które się w międzyczasie u nas i w świecie całym odbywają. Walka o zdobycie opłacalności produkcji musi być prowadzona wytrwale i bezwzględnie na całej linii, a więc wszystkiemi dostępnemi dla polityki racjonalnemi środkami, dopóki nie doprowadzi do pożądanego celu.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#KonstantyRdułtowski">Przedłożony przez Rząd preliminarz Ministerstwa uległ zmianom na skutek zespolenia urzędów ziemskich z władzami administracji ogólnej oraz przesunięć, wynikających z rozporządzenia Prezydenta Rzplitej o uposażeniu funkcjonariuszów państwowych z dnia 28 października 1933 r., jak również wobec wydzielenia z kredytów, asygnowanych na płace w § 1 wszystkich działów i rozdziałów, sum, podlegających przelewowi z tytułu podatku dochodowego od uposażeń, opłat emerytalnych i Funduszu Pracy. W rezultacie uchwalony przez Sejm budżet Ministerstwa w części A — administracja wyraża się sumą dochodów 3.218.750 zł i wydatków zwyczajnych — 41.286.300 zł, zaś kredyty na wydatki nadzwyczajne odpadły zupełnie.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#KonstantyRdułtowski">Plan finansowo-gospodarczy przedsiębiorstwa Lasy Państwowe uległ również przesunięciu w rozchodach z sumy 435 tys. zł z § 1 — Płace — na przelewy świadczeń urzędniczych; pozatem Sejm wprowadził zmianę, polegającą na zmniejszeniu jednoczesnem ogólnej sumy wpływów i rozchodów o 1.200.000 zł.</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#KonstantyRdułtowski">W planie finansowo-gospodarczym Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej Sejm podwyższył wpływy z § 7 i rozchody z § 8, każde o sumę 200.000 zł.</u>
<u xml:id="u-27.21" who="#KonstantyRdułtowski">Szczegółowe wyjaśnienie tych wszystkich zmian zostało przedłożone Wysokiej Izbie w druku.</u>
<u xml:id="u-27.22" who="#KonstantyRdułtowski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przyjęła tylko jedną poprawkę, uzgodnioną z Rządem; mianowicie konieczność zwiększenia wydatków w budżecie Prezydjum Rady Ministrów na Najwyższy Trybunał Administracyjny wymaga zrównoważenia przez zaoszczędzenie w wydatkach Ministerstwa niewysokiej zresztą sumy 12.000 zł, co bez szkody może nastąpić w drodze zmniejszenia o tę sumę kredytów z § 8 rozdział 4, dział 2 „Urządzenia Rolne” na grupę „innych wydatków”. Należą tu wydatki na przeniesienie urzędów ziemskich i t. p.</u>
<u xml:id="u-27.23" who="#KonstantyRdułtowski">W imieniu Komisji Budżetowej mam zaszczyt przedłożyć wniosek: Wysoki Senat uchwalić raczy: Część 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych preliminarza budżetowego na rok 1934/35 łącznie z planem finansowo-gospodarczym przedsiębiorstwa Lasy Państwowe i Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej — w brzmieniu uchwalonem przez Sejm ze zmianą w wydatkach zwyczajnych budżetu Ministerstwa — § 8 rozdział 4, dział 2, zmniejszenie o 12 tys. zł.</u>
<u xml:id="u-27.24" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Wańkowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#StanisławWańkowicz">Wysoka Izbo! Do wyczerpującego referatu s. Rdułtowskiego chciałbym dodać parę uwag z różnych dziedzin, które składają się na całokształt zagadnienia rolniczego, mianowicie z dziedziny sytuacji finansowej rolnictwa w związku z ciążącem na rolnictwie naszem zadłużeniem i z akcją finansowo-rolną, która właśnie dokładnie rok temu została zapoczątkowana i o której możemy już sądzić z rezultatów, które dała. Zachodzi pytanie, czy te rezultaty odpowiadają naszym ówczesnym oczekiwaniom, czy ta akcja przyniosła rzeczywiście ulgę rolnictwu i czy przyczyniła się do uzdrowienia stosunków w tej dziedzinie, wreszcie czy okazała się celową i wystarczającą w tych warunkach gospodarczych, które przy obecnej koniunkturze istnieją.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#StanisławWańkowicz">Gdy rok temu Rząd przystąpił do zainicjowania akcji finansowo-rolnej, miał przed sobą nielada zadanie, gdyż zadłużenie rolnictwa, obliczone na 1 października 1932 r., wynosiło 4.622 milionów zł, w czem z tytułu zobowiązań długoterminowych okrągło 2,5 miliarda, zobowiązań krótkoterminowych 1.734 miliony i zaległości podatkowych różnego typu, państwowych, samorządowych i ubezpieczeń społecznych 354 miliony. Suma dość poważna, która w dodatku dziś prawdopodobnie wzrosła do jakich 5 miliardów zł, a tem samem zrównała się z sumą naszego długu państwowego z przed okresu spadku dolara, gdyż obecnie dług państwowy jest o jaki miliard zł niższy, aniżeli globalne zadłużenie rolnictwa. Panowie pamiętają, że ceny były już w zeszłym roku w kompletnej derucie, jasne więc było, że rolnictwo obsłudze długu, który na niem ciąży, podołać nie będzie mogło. Wówczas przystąpiono do akcji ratowniczej, finansowo-rolnej, wychodząc z dwóch zasadniczych założeń, że akcja ta powinna opierać się: na bezwzględnem utrzymaniu waluty na parytecie złota i na nienaruszalności kapitału dłużnego.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#StanisławWańkowicz">Wobec tego nadano akcji finansowo-rolnej charakter indywidualno -moratoryjny, obniżając jednocześnie dość znacznie stopę procentową. Mieliśmy wówczas wszyscy nadzieję, że wobec przemijającego, jak się wydawało, natężenie kryzysu i wobec zarysowującej się w najbliższym czasie poprawy, można tą drogą zapewnić rolnictwu możność przetrwania chwil najcięższych i umożliwić mu w międzyczasie przynajmniej obsługę ciążących na niem długów przez zmniejszenie procentów. Jak wiadomo cykl tych ustaw obejmuje konwersję kredytu długoterminowego amortyzacyjnego, następnie konwersję zaległych rat w instytucjach kredytu długoterminowego, czyli t. zw. popularnie małą konwersję, moratorium dla kredytu hipotecznego prywatnego, którego termin upłynie 1 października 1934 r., konwersję kredytu krótkoterminowego, zorganizowaną za pomocą Banku Akceptacyjnego, wprowadza instytucję urzędów rozjemczych, która objęła regulację kredytu krótkoterminowego na rynku prywatnym, wreszcie, poza konwersją, odroczenie podatków i zaległości ubezpieczeniowych. Po roku działania wszystkich tych ustaw możemy obecnie mniej więcej wyrobić sobie pojęcie o tem, jakie rezultaty one przyniosły. Oczywiście rezultaty te w bardzo znacznej mierze odbiegają od teoretycznych nadziei, któreśmy do nich przywiązywali. W stu procentach udała się konwersja kredytu długoterminowego, natomiast konwersja zaległości ratalnych tego kredytu pozostała, jak dotąd, na papierze. Konwersja kredytu krótkoterminowego w Banku Akceptacyjnym dotyczy zadłużenia 960 milionowego, z którego mogłoby podlegać konwersji w myśl ustawy około 600 milionów. Na dzień dzisiejszy przeprowadzono konwersję 27 milionów zł. Instytucja urzędów rozjemczych, tak dla większej, jak i dla mniejszej własności rolnej uregulowała zobowiązań pieniężnych na około 80 milj. zł, gdy cała suma takich długów szacowana jest na 800 milionów.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#StanisławWańkowicz">Teoretyczna wysokość ulg, które uzyskałoby rolnictwo dzięki tym ustawom, według obliczeń Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych wynosi 350 milionów zł, o czem wspominał p. referent. Suma ta składa się z dwóch pozycyj: 261 milionów na obniżce oprocentowania i 88 milionów w spłacie kapitałów.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#StanisławWańkowicz">Oczywiście, obliczenia takie należą potrochu do gatunku statystyki, o której wspominał przy otwarciu dyskusji budżetowej p. prezes Komisji Budżetowej. Ale są na tyle dokładne, że ogólne pojęcie można sobie wyrobić.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#StanisławWańkowicz">Trudno powiedzieć, o ile faktyczne ulgi są mniejsze od teoretycznych obliczeń, można jednak powiedzieć z całą pewnością, że tej sumy nie sięgają. W związku z tem należy zwrócić uwagę na jedno, że w ciągu bieżącego roku była przeprowadzona obniżka stopy dyskontowej w Banku Polskim, dzięki czemu oprocentowanie kredytu krótkoterminowego mogło było być obniżone. Trzeba stwierdzić, że z wyjątkiem banków państwowych inne banki absolutnie tej zniżki stopy dyskontowej nie wykorzystały, a przynajmniej, jeżeli wykorzystały, to nie na korzyść zainteresowanego rolnictwa, i ma się wrażenie, że obniżka ta poszła na pokrycie innych strat, co do których nie przeczę, że, bardzo możliwe, banki je poniosą. Wobec tych faktów nie można szacować ulg osiągniętych przez rolnictwo na 350 milionów zł, myślę, że gdybyśmy zeszli do sumy 200 milionów zł, to znacznie bylibyśmy bliżsi prawdy. W każdym razie suma 200 milionów zł, która ubyła po stronie wydatków w budżecie rolnictwa, jest dosyć znaczna.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#StanisławWańkowicz">Niestety jednocześnie byliśmy świadkami dalszego generalnego spadku cen, a co zatem idzie, generalnego spadku dochodów rolniczych. Znowu szacunki, powiedzmy powierzchowne, określają spadek dochodu brutto rolnictwa w ostatnim roku na 800 milionów zł; nie będę brał odpowiedzialności za tę cyfrę i nikt z Ministerstwa Rolnictwa odpowiedzialności za nią brać nie może, jednakże ponieważ obliczona została dwoma sposobami i przez dwóch autorów, i, co ciekawe, rezultat był ten sam, należy przypuszczać, że jest bliska rzeczywistości. Choćbyśmy jednak wzięli sumę o połowę mniejszą, 400 milionów zł, to i tak dwukrotnie przewyższa ona ulgi, które cała akcja finansowo-rolna rolnictwu przyniosła. To też możemy śmiało powiedzieć, że w bilansie ostatniego roku po stronie strat mamy znacznie więcej, niż po stronie zysków.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#StanisławWańkowicz">Jakież z tego mamy wyprowadzić wnioski co do akcji finansowo-rolnej, czy jest ona w takim razie niepotrzebna? Bezwarunkowo nie. Trzeba tu stwierdzić, podobnie jak to zrobił p. referent, że akcja finansowo-rolna przyniosła rolnictwu ulgę ogromną, przedewszystkiem uratowała dziesiątki tysięcy warsztatów od natychmiastowej likwidacji, przyniosła odprężenie psychiczne rolnictwa i należałoby tu wypowiedzieć życzenie, aby nie tylko nie była zaniechana, lecz wręcz przeciwnie — rozwijana i ulepszana w dalszym ciągu. Wnioski w tym kierunku idące organizacje rolnicze Ministerstwu złożyły. Jak każda wielka akcja, jest ona z początku trudna, jako zbyt skomplikowana, przedewszystkiem na obecne stosunki zbyt kosztowna i na poprawę istniejących błędów i niedociągnięć należałoby zwrócić baczną uwagę. Jednakże przy największem nawet nasileniu akcji finansowo-rolnej, nie spełni ona tego zadania, które zakreślała poniekąd jej półoficjalna nazwa; akcję tę nazywano bowiem akcją oddłużeniową. Tymczasem akcja finansowo-rolna akcją oddłużeniową nie była i nigdy nie będzie. To jest zupełnie inny problem, który stanął teraz przed nami. Jak mówiłem, akcja ta była pomyślana jako pewnego rodzaju moratorium, jako wytchnienie dla rolnictwa, danie mu możności doczekania lepszych czasów. Obecnie jednak zdaje się nie ulega wątpliwości, że te lepsze czasy nie zbliżyły się, lecz raczej oddaliły od nas. Dalszy spadek cen i perspektywy sytuacji ekonomicznej rolnictwa na przyszłość każą nam raczej zapatrywać się na te rzeczy pesymistycznie. Nikt dzisiaj nie potrafi powiedzieć, czy ceny roku przyszłego nic będą niższe, aniżeli te, które dziś dają się osiągnąć. W każdym razie myślę, że byłby to wielki sukces, gdybyśmy ceny albo na tym samym poziomie utrzymali, albo nieznacznie chociażby podnieść mogli. To w każdym razie kwestii dostosowania ciężaru długów, ciążących na rolnictwie, do jego możliwych w najlepszym razie dochodów nigdy nie rozwiąże. Stoimy wobec dysproporcji, w zwykłej drodze nie do wyrównania, albowiem oprocentowanie dzisiejsze, które dzięki akcji finansowo rolnej wynosi 6%, w stosunku do cen produktów rolniczych, przy których były zaciągane odnośne pożyczki, jest faktycznie trzykrotnie wyższe, czyli w przeliczeniu na produkty rolne wynosi nie 6%, lecz 18%, czego oczywiście żaden warsztat rolny wytrzymać nie jest w stanie. To też nasuwa się konieczność rozwiązania w najbliższej przyszłości zadania niewątpliwie bardzo skomplikowanego, dostosowania ciężaru długów i zobowiązań, ciążących na rolnictwie, do nowych warunków koniunkturalnych i do zmienionej wartości pieniądza.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#StanisławWańkowicz">Z tych dwóch założeń, które zostały przyjęte jako zasadnicze przy zapoczątkowaniu akcji finansowo-rolnej, t. zn. utrzymania waluty i utrzymania sumy kapitału dłużnego, pierwsze założenie w myśl zasad, które kierują całą polityką skarbową Państwa, jest nienaruszalne. Jeżeli jednak waluta winna być utrzymana za wszelką cenę na parytecie złota, to poważnej rewizji prawdopodobnie będzie musiało ulec założenie drugie.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Pawłykowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#JulianPawlikowski">Wysoka Izbo! Położenie rolnictwa w Państwie w dobie obecnej nie budzi różowych myśli nie tylko w środowisku rolniczem, lecz także już i w sferach, poza tem środowiskiem stojących, oczywiście w tych sferach, które cechuje poczucie odpowiedzialności za poprawę i rozwój gospodarstwa społecznego jako całości. Głęboka troska o ratunek rolnictwa w dobie obecnej i blada trwoga o jego przyszłość, związaną z demokratyzacją ziemi, towarzyszy ludziom myślącym, przewidującym i społecznie wyrobionym, a więc odpowiedzialnym. Znaczenie rolnictwa w życiu gospodarczem, walory jego dla rozwoju miast i przemysłu niestety znalazły zrozumienie w szerokich warstwach społeczeństwa i u Rządu dopiero wtedy, gdy siła nabywcza wsi, prawie zniszczona wskutek bezprzykładnego spadku cen płodów rolnych, spowodowała też upadek miast i zanik pewnych gałęzi przemysłu.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#JulianPawlikowski">Cena, jaką zapłaciło rolnictwo za zmianę poglądów sfer nierolniczych i miarodajnych na znaczenie rolnictwa, jest bardzo poważna. Dopiero nędza wsi, która przez reperkusję wywołała nędzę miast, otrzeźwiła umysły nierolników. A zdawać się mogło, że inicjatywa pana premiera Bartla, powzięta jeszcze w dobie dla rolnictwa względnie dobrej koniunktury, — mam tu na myśli zjazd drobnego rolnictwa, odbyty w Prezydjum Rady Ministrów dnia 27 lutego 1927 r., — zapoczątkuje nową erę dla wielkiej, bo przeszło 20-milionowej, w ⅓ ukraińskiej rzeszy drobnych rolników. Stało się jednak inaczej. Po erze polityki prokonsumenckiej nastąpiła era polityki filoprzemysłowej. W tej erze bezapelacyjnie dyktował przemysł pociągnięcia Rządu w dziedzinie polityki gospodarczej, oczywiście do chwili, w której u steru Ministerstwa Rolnictwa stanął rolnik, który mógł przeciwstawić się zakusom sfer nierolniczych. Pan Minister Janta-Połczyński w oparciu o rolników położył zręby nowej polityki rolniczej Rządu, polityki wprawdzie w głównej mierze już tylko ratowniczej dla rolnictwa, które w międzyczasie zostało zniszczone. Jeszcze jego poprzednik w resorcie Ministerstwa Rolnictwa, nękany grą sił, nie znalazł w sobie odpowiedniej energii do przeciwstawienia się złu, ulegał zupełnie dyktatowi sfer przemysłowych, a nie mając widocznie ochoty być samoistnym krzewicielem postępu rolniczego, zdawał chętnie wiele dziedzin rolniczych na samorząd, który był wtenczas komisaryczny, a więc zależy w większej jeszcze mierze, niż obecnie, od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#JulianPawlikowski">Poczynaniom p. Ministra Janta-Połczyńskiego patronował Rząd. Szef tego Rządu p. Premier Prystor w swem ekspose, wygłoszonem w Senacie w roku 1931, dał wyraz temu, że polityka Rządu nastawiona będzie na obniżkę kosztów produkcji rolniczej przy zwarciu nożyc i na utrzymanie cen płodów rolnych na poziomie opłacalności gospodarstwa rolnego. Wśród tych stosunków program gospodarczy Ministerstwa Rolnictwa, opracowany skrzętnie, obejmował trzy dziedziny: utrzymanie cen płodów rolnych, podniesienie opłacalności gospodarstwa przy zniżeniu kosztów produkcji i zapoczątkowanie organizacji zbytu płodów rolnych. Nie było jednak dane p. Ministrowi Połczyńskiemu, ani wczas ustalić tego programu, ani też go realizować. Ale, co gorsza, Rząd sam w całości też nie wykazał konsekwentnej w tej mierze polityki, nie biorąc pod uwagę zasadniczych tez, które obowiązywały Rząd, a ustalone były przez p. Premiera Prystora. I obecnie jesteśmy świadkami, że Rząd nie tylko nie zniżył podatków płaconych przez rolników w stawkach, ustalonych w czasie niezłej dla rolnictwa koniunktury, ale stawki te podwyższył przez dodatki i co więcej przerzucił pośrednio na rolnictwo częściowo ciężar utrzymania bezrobotnych w miastach — mam tu na myśli stawki, które płaci samorząd powiatowy od swych budżetów. Rząd, jako władza nadzorcza dla komunalnych zarządów, toleruje i nadal zjawisko nienormalne, że zamierające miasta żyją dalej kosztem ginącej już wsi. Mam tu na myśli nie tylko politykę budżetową miast, np. specjalne opłaty od uboju bydła, ale także wszystkie daniny, które pobierają miasta od rolników. Rząd toleruje średniowieczne krzywdzące zwyczaje jarmarkowe, jak wjazdowe, postojowe i targowe. W roku zeszłym, przy lepszej koniunkturze rolniczej, były pewne powiaty, których gminy oddały temi opłatami miastom 11% dochodu brutto, t. j. około 5% gotówkowego dopływu ze sprzedaży płodów rolnych tylko na to, żeby zrujnowane miasta miały zabezpieczone pokrycie swoich wydatków. Rząd nie zmienił dotychczas krzywdzącej wschodnie połacie kraju, więc i ukraińskie rolnictwo, polityki taryfowej. Dalej Rząd nie znalazł właściwych środków na zniszczenie wybujałego pośrednictwa w handlu płodami rolnemi, a samopomoc, którą rozwija spółdzielczość, paraliżują organa administracji ogólnej, wygrywając przeciw organizacji producentów organizację handlarzy. Również Rząd dotychczas nie zniżył cen wyrobów monopolowych pierwszej potrzeby, nie mówię o tytoniu, nie mówię o spirytusie, ale nie zniżył, ani cen soli, ani zapałek, ani też niemonopolowej nafty. Pozatem Rząd, który zobowiązał się do zwarcia nożyc, mimo pewnych prób, dotychczas nie zwalcza karteli tak, jakby to należało — myślę o tych kartelach, które nie są tylko zmowami gospodarczemi w dobrem rozumieniu tego słowa, lecz właściwie spiskami chciwości.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#JulianPawlikowski">W takich stosunkach kwestia cen płodów rolnych i ich rozpiętości z cenami wyrobów przemysłowych i skartelizowanych jest tak rażąca, że sam pan generalny referent budżetu, szanowny pan senator Szarski, znany z łagodności oceny położenia gospodarczego, wyraźnie zaznaczył, że Rząd musi poświęcić więcej troskliwości rolnictwu. Ceny, biorąc za podstawę ceny z roku 1927/28, mówią, że rolnik za swe płody otrzymuje w porównaniu do tego roku tylko 40%, przemysł nieskartelizowany 85%, przemysł skartelizowany 93%. Nie dziw więc, że wobec takiej rzeczywistości dochód brutto rolnictwa w roku 1933 poważnie spadł. Ocena spadku waha się między 800 a 900 milj. zł. Nie dziw, że rolnik dziś nie ma wcale pieniędzy na nakłady gospodarcze, bo nie ma często nawet pieniędzy na wydatki osobiste. Na obsługę długów też nie znajduje gotówki. Gospodarstwo rolne upada. W dobie obecnej rolnik jest i ofiarą swoistego rodzimego naszego kryzysu, który istnieje niezależnie od światowego, i światowego kryzysu, a dotychczas nie znajduje skutecznej obrony u Rządu. Wprawdzie jest różnica między rolnikiem polskim a np. ukraińskim, bo chociażby i niedostateczne były wysiłki Rządu, rolnik polski znajduje pewne zasoby i pewne środki, które go ratują. Np. koloniści korzystają z funduszu konwersyjnego 10-milionowego, wielka własność zeszłego roku dostała darowiznę około 300 milionów przez odpisanie jej daniny majątkowej, która została przerzucona na inne sfery. Kredyt bankowy w bankach państwowych dostępny jest w wielkiej mierze tylko dla rolnictwa polskiego. Rolnik ukraiński, oddany własnej pomocy, ten rolnik, który sam odbudował wszystkie zniszczenia wojenne — zapomogi rządowe wyrażają się w kwocie 183 zł na jedną zagrodę, nie były zatem żadnym środkiem pomocniczym — ten rolnik, zdany na własne siły, boryka się z nędzą, tworzy własne organizacje społeczno-gospodarcze i nawet wtedy, kiedy o własnych siłach boryka się z kryzysem, nie znajduje żadnego uznania ani poparcia od Rządu. Zakazuje się masowo tworzenia kół rolniczych, „Silskiego Hospodara”, rozwiązuje się masowo spółdzielnie rolnicze. A przecież bez samopomocy i wzajemnej pomocy rolnik ukraiński istnieć nie może. Dekretu na uśmiercenie rolnika dotychczas też nie wydano.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#JulianPawlikowski">Już zeszłego roku miałem możność Wysokiej Izbie przedstawić przeciętny obraz dochodu społecznego wsi ukraińskiej, która skupia w sobie przeciętnie około 250 gospodarstw i około 1200 głów ludności. W r. 1927/28 dochód brutto we wsi ukraińskiej w Galicji wynosił około 500.000 do 600.000 zł. Na północnych, ziemiach dochód ten był o prawie ⅓ niższy, większy na Wołyniu, niższy na Polesiu. Po pokryciu z dochodu brutto drogą samozaopatrzenia potrzeb własnego gospodarstwa osobistego i rolnego zbywała ukraińska wieś płodów rolnych w roku 1927/28 za równowartość około 240.000 zł. Już w roku 1932 przy znacznym spadku cen dopływ gotówkowy w jednej idealnej wsi ukraińskiej zamyka się kwotą 112.000 zł. Obecnie w r. 1933 dopływ gotówkowy jednej wsi o 1200 głów ludności rolniczej zamyka się kwotą około 96.000 zł, co daje 80 zł gotówkowego wpływu rocznie na głowę ludności.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#JulianPawlikowski">Obraz nędzy wsi uwypukla się, gdy zrobimy analizę struktury agrarnej wsi. Na tych 250 gospodarstw przeciętnej idealnej wsi ukraińskiej przypada na gospodarstwa karłowate 170 gospodarstw, czyli 68%. I tych 68% gospodarstw partycypuje w surowym dochodzie rolniczym tylko w — ⅙ części. Na grupę małorolnych gospodarstw od 2 do 5 ha przypada 60 gospodarstw. Stanowi to ¼, czyli 25% ogółu gospodarstw wsi. Gospodarstwa tej kategorii partycypują mniejwięcej w połowie dochodu surowego. Reszta gospodarstw od 5 do 20 ha wzwyż, których naliczymy około 20 w tej wsi, a które stanowią 7% ogółu gospodarstw wsi przeciętnej, inkasuje ⅔ dochodu surowego. Można sobie na tle tych krótkich cyfr przedstawić piekło dantejskie, które panuje wśród zubożałej ludności ukraińskiej; można też i głowę schylić przed energią tej zubożałej wsi, która o własnych siłach i we własnych organizacjach społecznych przeciwstawia się nędzy i broni się przed zwyrodnieniem fizycznem i moralnem swych gospodarczych, nowoczesnych helotów. Buduje ona swoją spółdzielczość. Spółdzielczość ukraińska jest zarówno dzieckiem nędzy, jak i dzieckiem społecznego wyrobienia ukraińskiego ludu. Ukraiński kooperatyzm, to owoc wysiłków własnych moralnych i materialnych sił zrzeszonych — i tu leży tajemnica rozwoju ukraińskiego kooperatyzmu, której doszukiwał się onegdaj szanowny pan senator Głąbiński. Kooperacja każda, nie tylko ukraińska, jeżeli ma być prawdziwą kooperacją, nie aspiruje, ani na kredyty, ani na protekcje. Kooperacja, jest to ciężki wysiłek społeczeństwa, oparty przedewszystkiem na samopomocy zrzeszonych, którzy oddają własne i moralne i materialne siły dla krzewienia życia gospodarczego i kulturalnego w swem środowisku. Ukraińska kooperacja przecież nie dostaje i nie aspiruje na kredyty, o których mówiono dawniej w sferach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, o tych 46 milj. zł kredytu dla ukraińskiej kooperacji. Nigdy kredyty ukraińskiej spółdzielczości wraz z bankami niespółdzielczemi nie sięgały kwoty 1 miljona zł, w tem i redyskont w Banku Polskim. Przyznaję p. senatorowi Głąbińskiemu, że ukraiński kooperatyzm jest funkcją naszego życia narodowego. Żaden żywy naród nie może się zrzec ambicji budowania własnemi siłami we własnych organizacjach narodowych swego dobrobytu i rozwijania rodzimej cywilizacji.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#JulianPawlikowski">Ukraińskie rolnictwo drobne stanowi — ⅓ część drobnego rolnictwa w Państwie, wobec tego zajmuje bardzo poważne stanowisko. W imię tego stanowiska i znaczenia produkcji rolnictwa ukraińskiego ma ono prawo żądać w interesie nie tylko własnym, ale i w interesie konieczności państwowych, więcej opieki u Rządu, a przynajmniej przestrzegania pozytywnego prawa równego dla wszystkich, nie przeszkadzania akcji samopomocowej ukraińskiego narodu. Ukraińskie rolnictwo ma prawo żądać zaspokojenia potrzeb duchowych swego środowiska, szkolnictwa fachowego, gdyż dotychczas ani jednej państwowej szkoły rolniczej z językiem wykładowym ukraińskim na naszem terytorium niema. Ma też prawo żądać zaspokojenia materialnych potrzeb i konieczności, w pierwszym rzędzie związanych z demokratyzacją ziemi, z poprawą niezdrowego i zaognionego do białości ustroju agrarnego ukraińskiej wsi.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#JulianPawlikowski">Wracając do spraw ogólnych, chciałbym podkreślić, że klucz do rozwiązania kwestii rolnej w Państwie nie leży w takich czy innych kwotach budżetowych Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. Narzekanie na obcinanie budżetu może i słuszne, jednak nie jest istotne. Pewnie, że zastanawia nas, iż kompresja budżetowa scalonego Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych jest nazbyt rażąca, jednocześnie jednak wiemy, że poza kwotami budżetowemi Ministerstwo to rozporządza poważniejszemi jeszcze funduszami, a mianowicie Funduszem Obrotowym Reformy Rolnej. Nie są więc te zasoby materialne tak małe. Chodzi tylko o sposób ich zużycia, chodzi o ducha poczynań i działań Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. A duch ten w odniesieniu do potrzeb ukraińskiego rolnictwa, niestety jest duchem zaprzeczania „der Geist der Stets verneint”. Wszystkie słuszne nasze postulaty z reguły są traktowane per non est. A nawet tak drobna rzecz, jak organizacja izb rolniczych, nie pozbawiona była drobnych ukłuć. Mówiłem o tem szerzej na Komisji Skarbowo-Budżetowej. Pan Minister był łaskaw mi odpowiedzieć; jednak oświadczam, że odpowiedź pana Ministra nie może mię zadowolić, gdyż jego decyzja w sprawie powołania przedstawicieli organizacyj nierolniczych do Rady rolniczej pozbawiona była podstaw prawnych. Ale nie czas teraz na omawianie kwestyj specyficznych.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#JulianPawlikowski">Chciałbym zużyć kontyngent czasu, który mam do rozporządzenia, na omówienie zasadniczych spraw, które stoją w środku ogólnego zainteresowania rolników. Nawiązując do programu akcji ratowniczej, chciałbym zwrócić uwagę na dwa zagadnienia: jedno realne, a drugie planowane — na akcję oddłużenia, działalność urzędów rozjemczych i Banku Akceptacyjnego i na planowaną akcję t. zw. skartelizowania rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#JulianPawlikowski">Podkreślam, że akcja oddłużeniowa bez usunięcia przyczyn zadłużenia rolnictwa, które omówiłem szczegółowo, charakteryzując politykę Rządu, nie da Spodziewanych rezultatów. Nie znaczy to zupełnie, żeby akcję oddłużeniową negować, zasługuje ona na pełne uznanie. Szybkie usunięcie ciężarów długów, o których dzisiaj wspominano, a które tylko na rynku zorganizowanym na dzień 1 października 1932 roku wynoszą poważną kwotę 4.622 milionów zł, jest akcją konieczną i celową. Jednakowoż obawiam się, sądząc z refereratów, które były przedłożone, z wyjątkiem referatów pana sen. Wańkowicza i pana sen. Rdułtowskiego, że zaczynamy śpiew nowej kołysanki, którą sami siebie usypiamy. Akcja oddłużeniowa, tak obecnie potrzebna, musi iść w parze z usuwaniem źródeł zadłużenia. A źródła pierwotne zadłużenia rolnictwa działają nieprzerwanie dotychczas. Zależy przeto od tempa — jeżeliby tempo akcji oddłużeniowej było szybsze, mogłaby ta akcja oddłużenia wyprzedzić skutki działania źródeł zadłużenia, które istnieją, a które omówiłem w 6 punktach, charakteryzując politykę Rządu. Stwierdzam, że tempo akcji oddłużenia, czy akcji finansowo-rolnej, jak ją nazywają, jest nierównomierne w urzędach rozjemczych i w Banku Akceptacyjnym. Wprawdzie Bank Akceptacyjny później zaczął swą działalność, ale jeżeli weźmiemy całość spraw, które były rozpatrzone przez urzędy rozjemcze powiatowe i wojewódzkie, oraz przedłożenia konwersyjne do Banku Akceptacyjnego, to dochodzimy do bardzo mizernych wyników: 239 urzędów rozjemczych powiatowych i 16 urzędów rozjemczych wojewódzkich na 332.000 przedłożonych spraw rozpatrzyło i uregulowało 180.000 spraw na sumę 100 milionów zł, na jeden urząd rozjemczy przypadają prawie 734 sprawy; natomiast Bank Akceptacyjny do 15 lutego 1934 roku otrzymał od instytucyj wierzycielskich do zatwierdzenia 10.120 układów na 25 milionów zł — 2 układy przypadają mniej więcej na jedną instytucję wierzycielską. W tych cyfrach charakteryzuje się ruchliwość urzędów rozjemczych i nieruchawość instytucyj wierzycielskich, a tem samem i Banku Akceptacyjnego. Ale łącząc akcję i urzędów rozjemczych i Banku Akceptacyjnego, widzimy, że dotychczas akcja finansowo-rolna rozpatrzyła i załatwiła spraw na równowartość 125 milionów zł. Jest to 1/40 część zadłużenia, 2½%. Jeszcze 97½% spraw jest niezałatwionych. Nie myślę, ażeby wszystkie te sprawy przyszły do urzędów rozjemczych, albo Banku Akceptacyjnego, jednakowoż tempo akcji jest powolne. Przy działaniu jednak tych samych przyczyn, które doprowadziły rolnictwo do groźnego zadłużenia, mamy prawo myśleć, że rywalizacja źródeł zadłużenia z akcją oddłużenia w wynikach da przewagę dalszemu zadłużaniu rolnictwa, chyba że akcja finansowa rolna będzie pogłębiona, poszerzona i wzmocniona. Jest ona konieczną, bo utrzymuje rolników na spuściźnie ojcowskiej, a pozatem każdy ma prawo przynajmniej teoretycznie przypuszczać, że z chwilą oddłużenia rolników mogą się podnieść ceny na rynku. Dziś rynek dławiony jest t. zw. podażą głodową. Wzmoże się rentowność gospodarki z przyczyny obniżenia odsetek od długów, a w końcu uporządkowanie finansów wsi może doprowadzić do wznowienia akcji parcelacyjnej.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#JulianPawlikowski">Drugą aktualną kwestią, która jest tylko planowaną, jest projekt o przymusowej organizacji zbytu produktów rolnych, który zmierza do załatwienia kwestii zbytu płodów rolniczych jako jednego z ogniw, decydujących o rentowności produkcji rolnej. Projekt ten opracował p. poseł Rudziński na podstawie wzoru angielskiego. Już onegdaj padły z tej trybuny słowa o potężnej minie angielskiej. Ta mina, o której mówiła senatorka Kłuszyńska, jest zabawką dziecięcą wobec tej miny angielskiej, którą p. Rudziński grozi rolnictwu. Już pomijam to, że transplantowanie a nawet transponowanie wzorów angielskich na nasz grunt zupełnie jest nieodpowiednie. Zupełnie inna jest struktura agrarna Anglii, zupełnie inne stosunki produkcji i zaopatrzenia. Przecież w Anglii około 8% ludności żyje z rolnictwa, u nas 70%, przyczem te 8% zajmują gospodarstwa większe, gdy u nas drobne gospodarstwa stanowią najliczniejszą kategorię. Pozatem rolnictwo angielskie pracuje dla dwumiesięcznego zapotrzebowania Anglii, kraju odwrotnie importowego. Ale pomijając to wszystko, Anglia, która w r. 1931 uchwaliła ustawę o przymusowej organizacji, przecież jej nie wprowadziła w życie. W r. 1933 poszła ona na wewnętrzną regulację cen przez kontyngentowanie importu.</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#JulianPawlikowski">Organizacje gospodarcze ukraińskie i Klub Ukraiński uważają, że jedyną drogą do rozwiązania bolączki zbytu produktów rolnych jest oparcie tego zbytu o spółdzielczość. Spółdzielczość, zarówno polska jak i ukraińska, dotychczasową pracą swoją zaświadczyła swą żywotność w tej sprawie, a dalej doprowadziła i do standaryzacji pewnych produktów rolnych i dodatnio rozwiązuje zagadnienie zbytu.</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#JulianPawlikowski">Kartelizacja rolnictwa jest równoznaczna z wciągnięciem szeregu ludzi, niezwiązanych z rolnictwem, do utworzenia wielkiego aparatu biurokratycznego, który właśnie wskutek biurokratyzacji akcji może doprowadzić do zagłady żywych i żywotnych organizacyj, które w tej materii zbytu i standaryzacji pracują. Przeciw przymusowej organizacji zbytu płodów rolniczych oświadczyły się najpoważniejsze organizacje rolnicze polskie, wszystkie — ukraińskie, a z izb rolniczych oświadczyły się „za” tylko izba rolnicza w Kielcach, w Łodzi, na Śląsku i we Lwowie. Nie chcę zdradzać tajemnicy, jak zapadła uchwała we Lwowie, nomina sunt odiosa. Pewnie w Ministerstwie Rolnictwa będzie złożony odpowiedni raport. Głosowano „iurabant in verba magistri”. Pozatem naczelna rada organizacyj ziemianskich też wystąpiła przeciw kartelizacji w rolnictwie. Zostaje jeszcze M. T. R. we Lwowie i Krakowie i pewien odłam produkcji rolnej, jak rybactwo, które razem z 4 izbami rolniczemi oświadczyło się za projektem p. Rudzińskiego. Ciekawszem w tej sprawie jest to, że i kupieckie organizacje wystąpiły przeciw kartelizacji i monopolowi zbytu. Mam tu na myśli oświadczenie dyrektora Związku Polskich Kupców w Poznaniu Brunona Sikorskiego, który wyraźnie stwierdza, że kartelizacja wprowadzi „wątpliwe formy organizacyjne, które nie wskazują choćby w przybliżeniu rezultatów, które mają być osiągnięte”. Przymusowa organizacja jest to skok w ciemność. A przy tym skoku w ciemność, mają być w otchłań pociągnięte żywe organizacje rolnicze. Mam jednak nadzieję, że ze względu na stanowisko, które pan Minister zajął na Komisji Budżetowej, że Ministerstwo Rolnictwa przychyli się do zdrowej opinii i nic zechce wprowadzać nowotworu, który może tylko zaszkodzić, a nic nie pomoże, ani rolnictwu, ani samopomocowym organizacjom rolniczym, tak polskim jak i ukraińskim.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#ZygmuntLeszczyński">Głos ma s. Wielowiejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JózefWielowieyski">Wysoka Izbo! Już jest takim zwyczajem nie tylko u nas, ale we wszystkich parlamentach świata, że dyskusja budżetowa nie jest tylko analizą danego budżetu, lecz jest ustosunkowaniem się Izby do całej polityki Rządu i w wielu wypadkach jest głównie ustosunkowaniem się opozycji do tejże polityki. Jesteśmy dzisiaj w tej sytuacji, że jakkolwiek p. sen. Pawłykowskij powiedział, że „sprawa zainteresowania się rolnictwem jest dowodem wyższego poziomu zrozumienia interesów Państwa”, jednak widzę, że zainteresowanie się tą sprawą u opozycji dziś jest małe. Czy tak jest dlatego, że na tym odcinku wszystko się dobrze dzieje, czy tak jest dlatego, że polityka Ministerstwa Rolnictwa jest przez wszystkich nas aprobowana, czy też tak się dzieje, gdyż sytuacja jest na tyle zła, że opozycja uznała ją zabeznadziejną?</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Niech się Pan nie martwi o opozycję.)</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#JózefWielowieyski">Nie wiem, nie będę tego rozstrzygał, nie jest to moja rzecz, a ponieważ znajduję, że pewne roboty są do spełnienia, pewne zadania muszą być wykonane, więc przyjdę w pomoc p. senatorowi Pawłykowskiemu i sam zamienię się w pewnego rodzaju opozycję i zacznę analizować...</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#JózefWielowieyski">(Głos na lewicy:* Tak będzie najlepiej.)</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#JózefWielowieyski">... dotychczasową działalność Ministerstwa Rolnictwa i Rządu na tym odcinku. Gdy będę analizował, to jak każda rzeczowa opozycja winna czynić, będę ustosunkowywał się pozytywnie do tego, co jest dobre, a jeżeli będę widział jakieś niedociągnięcia, to je będę się starał wytknąć w tej formie, któraby mogła być przez p. Ministra Rolnictwa podzielona i potem w czyn wprowadzona.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#JózefWielowieyski">Jedną z najważniejszych spraw w obecnej sytuacji rolnictwa jest to, że pomimo wysiłków tak społeczeństwa rolniczego jak i całego aparatu państwowego, wysiłków, które nawet pociągają za sobą bardzo duże i znaczne wydatki, rezultat nie jest całkowicie osiągnięty. Gdy powiadam, że nie jest całkowicie osiągnięty, to dlatego, że porównanie, że gdyby nie było interwencji rządowej, to cena żyta wynosiłaby 4 do. 4,5 zł, a dzięki interwencji w tej chwili wynosi 14 zł, to nie jest dla mnie punktem wyjścia wystarczającym, gdyż chodzi o to, by cena była na tej wysokości, żeby można ją nazwać opłacalną. Cena, którą mamy w tej chwili, jest optymalną ceną, którą można dziś wyciągnąć przy dużych ofiarach Rządu, nie zabezpiecza nie tylko ona możności spłacenia tego zadłużenia, o którem była mowa, o którem mówili p. s. Wańkowicz i p: s. Pawłykowskij, ale jak słusznie p. s. Pawłykowskij powiedział, póki nie przetniemy tego źródła zadłużenia, póty walka z tem zadłużeniem będzie zawsze tylko uwieńczona Pyrrhusowem zwycięstwem.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli przejdziemy do analizy, jeżeli się nad nią zastanowimy, to trzeba zdać sobie sprawę z tego, że jeżeliby w tej chwili interwencji nie było, to cena żyta wynosiłaby zł 4.18, dlatego, że dzisiaj cena żyta w Rotterdamie jest ca 2.15 flor. hol.; jeżeli to przeliczymy na złote, to to wynosi zł 7.68; ponieważ koszt przewozu wynosi zł. 3.50, więc netto cena, którąbyśmy osiągnęli, i to mówię na giełdzie w Warszawie, a nie w prowincjonalnem mieście, gdzie cena jest niższa, byłaby zł. 4.18. Skoro dokładamy w tej chwili jako premię 6 zł, interwencja t. zw. P. Z. P. Z. wynosi 4 zł 44 gr., to tą drogą osiągana jest cena zł. 14.62. Jak Panowie widzą, wysiłek ten jest duży i ciągły. Jeżeli podsumujemy to, co wydatkowane było na interwencję w 1929/30 r. w formie kosztów akcji interwencyjnej i w formie kosztów premij, to wynosi to 29 milj., w 1930/31 r. 36 milj., w 1931/32 r. 31 milj., w 1932/33 33milj. Nie mamy jeszcze cyfr tej kampanii, ponieważ kampania nie jest skończona, ale wydaje mi się z tej kalkulacji, którą możemy w tej chwili zrobić, opierając się na tem co już wiemy, że cyfra ta skoczy jeszcze wyżej, do jakich 60 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, jeżeli weźmiemy choćby bardzo pobieżny rachunek, gdyż trudno ściśle ustalić, jak się to finansowo odbija wewnątrz kraju, jeżeli oprzemy ten rachunek na tej statystyce, że około 200.000 ton jest konsumcja miesięczna miejska, odrzucam całkowicie konsumcję wiejską, to znaczy, rocznie 2.400.000 ton, wywieziemy mniejwięcej w tym roku zagranicę około 600.000 ton, to znaczy ogółem jakie trzy miliony ton. Jeżeli dzięki interwencji, cena jest podwyższona o 10 zł. na korcu czy tam kwintalu, to przekonamy się, że to wyniesie około 300 milionów zarobku dla gospodarki narodowej, które to 300 milj. kosztuje Skarb, a mogę powiedzieć, że i nas, rolnictwo, ponieważ my do pewnego stopnia bierzemy w tem udział, kosztuje 60 milj. to w każdym razie dla rolnictwa, dla wzbogacenia dorobku narodowego daje czysty rezultat 240 milj. Więc akcja ta z punktu widzenia akcji jako takiej jest nie do pogardzenia, jest akcją konieczną i musimy prosić, ażeby Rząd i pan Minister Rolnictwa nie tylko tej akcji nie zaniechali, ale w granicach możliwości ją intensyfikowali. Ale proszę Panów, nie będzie tajemnicą dla nikogo i obecny tu pan Minister zapewne potwierdzi moje zdanie, że jednak cena 14 zł. za kwintal żyta nie może być uznana za cenę, która w rolnictwie może być opłacalna.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#JózefWielowieyski">Otóż jeżeli, proszę Panów, sobie to powiemy, to trzeba na każde pytanie realnie postawione starać się realnie odpowiedzieć. Otóż cóż można zrobić? Są, i w rolnictwie często się słyszy głosy: najlepszym na to sposobem byłaby dewaluacja złotego. Jeżeli pod tym względem są jakiekolwiek złudzenia, to chciałbym je z tej trybuny rozwiać. Jeślibyśmy przeprowadzili kalkulację na tych cenach, które mamy w tej chwili, jeślibyśmy porównali, jakby się to przedstawiało w dziedzinie ceny, gdyby złoty został zdewaluowany, powiedzmy szeroko, bo 50%, to jest do połowy wartości, oto jakby się ta sprawa przedstawiała. Te 2 floreny holenderskie 20 centymów, które wynoszą zł. 7.90, gdybyśmy obniżyli walutę o 50%, znaczyłyby 15.80 zł. Koszta eksportu pozostałyby te same, to dałoby około 5 zł, dlatego, że cały transport poza granicami musiałby pozostać w złocie ten sam, otrzymalibyśmy zatem około 11 zł. Wtenczas 14 zł, które otrzymujemy w tej chwili, zamieniłyby się w cyfrę 11 zł. Trzeba sobie zdać sprawę, że w naszym eksporcie cena transportu odgrywa więcej, niż 50% ceny światowej. I dlatego nie z innych względów, ale z tego tylko pojedyńczego względu, jakby się to odbiło na cenie zboża, możemy powiedzieć, że ten środek byłby zabójczy. Cena zboża w eksporcie nietylkoby się nie podniosła, ale obniżyłaby się. Jeśli dotychczasowa polityka Rządu, idąca na faworyzowanie i premiowanie eksportu, była szczególniej skierowana na żyto, to dlatego, że produkcja nasza jest szczególniej skierowana w tym kierunku, i produkcja ta się rozwija. Wydawałoby się, że jest to, że tak powiem, złą kalkulacją ze strony rolnictwa, że rolnictwo idzie w kierunku rozwoju akurat tego produktu, który najtrudniejszy jest do wywiezienia. Proszę Panów, kto ma styczność z rolnictwem, ten wie doskonale, że zwiększenie się produkcji żyta jest nieuniknioną konsekwencją obniżenia się intensywności kultury, dlatego, że tereny żytnie przez sypanie sztucznych nawozów i przez intensywniejszą gospodarkę mogą produkować inne rzeczy, a więc okopowe i choćby nawet pszenicę. Obniżenie to jest nieuniknioną konsekwencją właśnie tych niskich cen, dlatego, że dążąc do obniżenia kosztów produkcji rolniczej, zdąża się do dezintensyfikowania a w rezultacie wypływa jako produkt tego rolnictwa żyto, akurat ten produkt, który najtrudniejszy jest do ulokowania. Przytem trzeba podkreślić, że w europejskim eksporcie żyta my, Polska, pokrywamy 30%. Więc proszę Panów, jeżeli tak poważną część pokrywamy, bo trzecią część, to każde wyrzucenie znaczniejszej liczby z naszej strony obniża tę cenę. Możemy powiedzieć, że, wyrzucając nadmierną ilość żyta, obniżamy cenę światową i sami siebie bijemy. Jaka z tego wynika konkluzja? Z tego wynika konkluzja, że musimy iść po troszkę innej linii. Ta inna linia, do której ekonomika, studiująca warunki u nas, dochodzi, która ma zrozumienie w Ministerstwie Rolnictwa i dlatego tutaj ośmielam się to podkreślić, zwracając się z prośbą do pana Ministra, aby zechciał współdziałać z nami, to znaczy z rolnikami, ażeby można było to zrealizować jak najprędzej, jest to pewne częściowe przestawienie naszej produkcji. Są takie produkty, które są już dziś opłacalne, chodzi więc o to, ażeby te surowce, które produkujemy w kraju, były właśnie temi produktami, które mają pokup zagranicą. Jeżeli ich nie będziemy eksportować zagranicę, to w każdym razie, żebyśmy zastąpili swojemi krajowemi produktami to, co dotąd importujemy z zagranicy w dziedzinie produktów rolnictwa.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#JózefWielowieyski">Tu podchodzę do tak zwanego zagadnienia już dość, że tak powiem, oklepanego, ponieważ bardzo dużo się o tem mówi, do zagadnienia oleistych. W dziedzinie oleistych importujemy niezmiernie dużo takich surowców, które w kraju mogłyby być wyprodukowane i przy naszym klimacie i przy stanie naszej kultury rolniczej. Powiem dla ilustracji taką cyfrę, że za połowę tej sumy, którą osiągamy z eksportu żyta, które z takim trudem zagranicę wypychamy, musimy sprowadzać takie surowce oleiste, które moglibyśmy w kraju wyprodukować. Dlaczego się tak dzieje? Dlatego, że — nie powinienem się tem osobno martwić — rolnicy są bardzo konserwatywni. Niezmiernie trudno jest produkcję rolniczą przestawić, dlatego też ten wysiłek musi być zrobiony nie tylko przez społeczeństwo rolnicze, ale musi być — i tutaj zwracam się do pana Ministra z wielką prośbą, musi tu być bardzo silne i energiczne poparcie Rządu w dziedzinie tego przestawienia.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#JózefWielowieyski">Proszę Panów, jeżeli będę mówił o tem przestawieniu produkcji rolniczej, to najważniejszą rzeczą jest, ażeby zorganizować producenta, podkreślam, zorganizować producenta. Dlatego, że jeżeli się chce, żeby to zrozumienie i ten charakter kalkulacji ekonomicznej przeszedł do szerszych mas, a szczególnie do mas włościańskich, to trzeba, aby to było objęte organizacją. Teraz, jaką powinna być ta organizacja? Otóż muszę powiedzieć, że nie tylko w imię tych przekonań ekonomicznych, które wyznaję, ale w imię przesłanek praktycznych byłbym przeciwnikiem jakiejkolwiek przymusowej organizacji. Przymusowa organizacja jest według mnie nie pedagogiczna i nie rozwija własnej inicjatywy; nie skupia ludzi o większej inicjatywie i większem zrozumieniu. Przeciwnie. Jeżeli organizacja jest przymusowa, to ona temsamem zabija inicjatywę prywatną, a z drugiej strony, co dla mnie jest najważniejsze, przerzuca odpowiedzialność całkowicie na Rząd. Jeśli jest coś z inicjatywy rządowej przymusowo zrobione, to czy to jest słuszne czy niesłuszne, wytwarza się zawsze psychologia w tych przymusowo zrzeszonych ludziach, że jeśli Rząd wziął odpowiedzialność za to, to musi to zrobić. Ponieważ w społeczeństwie u nas jest ta mentalność i duża skłonność do krzyczenia przeciw etatyzmowi a przerzucania wszystkiego na Rząd, dlatego to jestem zdania, że powinno to być pozostawione inicjatywie prywatnej, jeżeli pozostawiamy sprawę inicjatywie prywatnej, to jednak nie znaczy to, że nie powinien Rząd temi sprawami się opiekować. Jest cała gama możliwości nie przymusowej organizacji, lecz zachęcania czy drogą premij, czy innego uprzywilejowania, do organizacji takiej czy innej.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#JózefWielowieyski">Reasumując i powracając do naszej analizy, że tak powiem, tej sytuacji cen (nie wracam do kwestii zadłużenia dlatego, że była bardzo dokładnie wyświetlona przez p. s. Wańkowicza i przez p. s. Pawłykowskiego), to trzeba przyznać, że interwencja Rządu w tej dziedzinie w obecnej chwili jest duża i niewątpliwie intensywna i bez tej inicjatywy Rządu i bez napięcia tej obrony byłaby kolosalna katastrofa i tę akcję trzeba utrzymać. Jednak jest ona niewystarczająca i musimy naszą produkcję w pewnym stopniu przestawić w kraju, co nie jest rzeczą łatwą, i dostosować do ogólnych warunków ekonomicznych i ogólnoświatowych. Ta inicjatywa, podjęta przez samo społeczeństwo rolnicze, musi uzyskać całe poparcie i zachętę Rządu. Nie wątpię, że p. Minister, z którym miałem sposobność nieraz tę sprawę omawiać, podzieli to zdanie i tę pomoc od p. Ministra otrzymamy.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#JózefWielowieyski">W przemówieniu p. s. Pawłykowskiego poruszono jeszcze bardzo dużo spraw, mianowicie podatki, świadczenia, monopole, pośrednictwo, zwarcie nożyc. Naturalnie obecna polityka obniżenia podatków powinna iść na całej linii, ale z drugiej strony nie trzeba zapominać, że w czasie kryzysu źródła podatkowe do pewnego stopnia wysychają, a jednak Skarb Państwa musi z czegoś żyć. Pod tym względem czasami teoria nie odpowiada prawdzie, to znaczy, że niema tej możności kurczenia tych podatków tak, jak logika ekonomiczna by tego wymagała. Potrzeby Państwa się temu przeciwstawiają. To rozumiemy i jako wierni obywatele Państwa pod tym względem musimy uchylić czoła i nagiąć się do tej dziedziny, która się nazywa dziedziną konieczności.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#komentarz">(P. Makuch: Ale płaćcie Panowie.)</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#JózefWielowieyski">Podatki w tym roku wpływają lepiej, aniżeli w poprzednim, a tego wezwania od p. Senatora nie mogę przyjąć, gdyż mówię w imieniu rolnictwa całego, tak drobnego, jak wielkiego.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#JózefWielowieyski">Co się tyczy świadczeń samorządowych, to niezaprzeczenie świadczenia te są duże i nieraz przerastały nie tylko możliwości w czasach kryzysowych, ale nawet możliwości czasów normalnych. W tej dziedzinie trzeba przyznać, że wysiłki są zrobione. Trzeba przyznać, że w dziedzinie naprzykład budżetów komunalnych redukcja jest bardzo duża. Jedyną bolączką są świadczenia socjalne, które do tej pory, nawet wtenczas, kiedy przychodzi ich scalenie i rzekoma oszczędność, w swoim całokształcie dają powiększenie. Zajmując się trochę tą sprawą, mam wrażenie, że wzrosną o około 100 milionów świadczenia socjalne przy scaleniu.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli chodzi o pośrednictwo, to naturalnie pośrednictwo jest rzeczą kosztowną. Niezaprzeczalnie s. Pawłykowski ma rację, że tylko organizacja samego społeczeństwa czy w formie kooperatyw, czy w formach jakichkolwiek innych organizacyj o charakterze gospodarczym, może temu przeszkodzić i przeciwdziałać.</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli chodzi o zwarcie t. zw. nożyc, czy w dziedzinie monopoli, czy przemysłu związanego czy nie związanego, to wysiłek Rządu w tym kierunku był duży. Ale trzeba przyznać, że niezmiernie trudno zawrzeć nożyce, tę górną, droższą część przychylić do tej niższej, tańszej części, kiedy tańsza ucieka przez spadek cen. Dlatego trzeba starać się zwarcie nożyc zrobić przez podniesienie cen artykułów rolnych, a nie wyłącznie przez obniżenie cen artykułów przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#JózefWielowieyski">Jeżeli chodzi o kwestię, którą poruszył s. Pawłykowski, o projekt p. posła Rudzińskiego, to jest to jeszcze dyskusja nie nad projektem.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: To są dopiero „tezy”.)</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#JózefWielowieyski">Nie wiem czy tezy, gdyż są ujęte w sformułowania, ale są one tylko tematem do dyskusji w organizacjach, musimy je uważać za projekt, nie będący projektem parlamentarnym, gdyż nie jest jeszcze tematem nie tylko obrad tej Wysokiej Izby, ale nawet naszej sąsiadki.</u>
<u xml:id="u-33.22" who="#JózefWielowieyski">Myślę, że wypowiedziałem się wyraźnie co do ustosunkowania się osobistego do inicjatywy prywatnej i chyba w tej dziedzinie nie potrzebuję już zabierać głosu.</u>
<u xml:id="u-33.23" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja wyczerpana. Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego, do części 15, Ministerstwo Poczt i Telegrafów. Głos ma sprawozdawca s. Lempke.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#LeonLempke">Mam zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie preliminarz budżetowy Ministerstwa Poczt, Telegrafów i Telefonów, oraz plan finansowo gospodarczy przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”. Budżet tego przedsiębiorstwa określam jako budżet specjalny z tego względu, iż nie zawiera on specjalnych atrakcyj politycznych, a wszelkie zainteresowania oraz głosy krytyki, jakie wywołuje ten budżet w obu izbach parlamentu, koncentrują się zawsze dokoła zagadnień natury gospodarczej, finansowej i społecznej. Zaznaczyć muszę, iż ustały całkowicie słyszane dawniej narzekania na usterki w sprawności poczty, na cenzurę listów, podsłuchy i t. p.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#LeonLempke">Nie będę tu omawiał szczegółów działalności i wyników pracy przedsiębiorstwa, które znajdą panowie Senatorowie w drukowanem sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej. Ograniczę się do podkreślenia najważniejszych momentów.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#LeonLempke">Przedewszystkiem wypada mi stwierdzić, że mimo lat kryzysowych przedsiębiorstwo pracuje z nadwyżką, o czem świadczą przelewy do Skarbu Państwa, wykonane w ubiegłych latach i wykonywane nadal. Przelewy te wynoszą już od roku 1931 do bieżącej chwili dziewięćdziesiąt kilka milionów zł. Ten fakt jest już niejako świadectwem sprawnej gospodarki przedsiębiorstwa, które z trudnościami, wynikającemi z kryzysu, wałczy skutecznie i jest dowodem, że jednak nie załamało się to przedsiębiorstwo w czasie kryzysu.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#LeonLempke">Na pierwszy plan w tej gospodarce wysuwa się zagadnienie opłat pocztowych, telegraficznych i telefonicznych.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#LeonLempke">Coraz częściej słyszymy głosy, domagające się obniżenia opłat pocztowych. Czy głosy te są uzasadnione, trudno wypowiedzieć się pozytywnie. Z punktu widzenia konsumenta żądanie obniżenia opłat niewątpliwie jest słuszne, zwłaszcza, że jednak należy szczerze powiedzieć, że opłaty pocztowe są drogie. A pozatem, jeżeli weźmiemy jeszcze zmniejszający się dochód społeczny, biorąc ogólnie jednak byłoby zbyt ryzykownem twierdzenie, że obniżka opłat przyczyni się do zwiększenia obrotu listów. Wyrażam pogląd, że zwiększenie się obrotu zależne jest w głównej mierze od polepszenia się koniunktury gospodarczej, od ożywienia wzajemnej wymiany dóbr materialnych i intelektualnych, i dlatego jako referent zmuszony jestem jednak zalecić pewną ostrożność we wszystkich posunięciach w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#LeonLempke">Oczywiście pożądane jest, by w tej kwestii prowadzone były odpowiednie badania i rozważenie możliwości rewizji i obniżenie poszczególnych rodzajów opłat. Uważam za szczęśliwy projekt, wysunięty przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów, zastosowania specjalnych opłat przedewszystkiem ryczałtowych, oraz ulg w opłatach za przesyłki listowe do szeregowych niezawodowych Wojska Polskiego. Sądzę, że ulgi takie należałoby wprowadzić dla uczącej się młodzieży, zarówno szkolnej, jak i akademickiej.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#LeonLempke">Podobnie przedstawia się również kwestia opłat telegraficznych i telefonicznych, które wraz z poprzedniemi stanowią główne źródło dochodów przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”. Wpływy z opłat telegraficznych wykazują stały spadek. Spadku tego z pewnością nie powstrzymałaby nawet znaczna obniżka opłat, gdyż przyczyna jego leży raczej w przeżywaniu się tego środka komunikacji i wypieraniu go przez telefon i radjotelegraf. Telegraf pozostaje jednak jako ważny środek komunikacji dla celów państwowych i wojskowych.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#LeonLempke">Jeżeli chodzi o opłaty telefoniczne, to należy stwierdzić, że przedsiębiorstwo zastosowało wydatne ulgi, oraz udogodnienia dla swych abonentów, natomiast P. A. S. T.-a w swych okręgach eksploatacyjnych ulg analogicznych nie zastosowała. Byłoby zatem pożądane, aby przedsiębiorstwo wpłynęło na zarząd P. A. S. T.-y i skłoniło go do ustępstw, gdyż tutaj ryzyko obniżki taryf znacznie jest mniejsze, niż w poprzednich dwu rodzajach opłat. Świadczą o tem dane statystyczne w ruchu abonentów.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#LeonLempke">A teraz kilka słów o „Polskiem Radju”. Słyszy się powszechnie również narzekania, że opłata „Polskiego Radja” jest za wysoka. Nie należy jednak upraszczać sobie tego zagadnienia w ten sposób, że rozwiązalibyśmy tę sprawę przez zastosowanie globalnej obniżki, albowiem rzecz ta jest związana z rzeczami poważniejszemi daleko, a w pierwszym rzędzie z taką kwestią, jak elektryfikacja całego kraju, a poza tem należy kwestię tę połączyć ze sprawą samej produkcji sprzętów radjowych.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#LeonLempke">Sprawa „Polskiego Radja” znana jest wszystkim Panom. Często odzywają się głosy, że Polskie Radjo nie zaspakaja wymagań swych słuchaczy pod względem programów. Odnoszę wrażenie, że główną tego przyczyną, jakoteż wielu zastrzeżeń pod adresem programów Polskiego Radja jest to, że wydział programów nie bierze pod uwagę tego zasadniczego faktu, że radjo ma, powiedziałbym, zawsze nieznanego słuchacza. Tembardziej nakłada to na odpowiednie czynniki Polskiego Radja obowiązek trzymania się pewnej linii w ustalaniu programów, których słucha jednocześnie inteligent, robotnik, włościanin, człowiek starszy, dziecko, uczeń i uczenica. Radjo spełnia wobec słuchaczy swych rolę wybitnie wychowawczą, kulturalną. I dlatego, czasami, jak powiadam, zbyt frywolne piosenki może nie są wskazane i czy może nie należałoby podawać tego rodzaju programów w późniejszej porze dnia? Zdaję sobie sprawę z trudności, jakie ma przed sobą Polskie Radjo w zaspakajaniu upodobań swych słuchaczy o niezmiernie rozległej skali zainteresowań kulturalnych i społecznych.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#LeonLempke">W związku z tem wysunąłbym również zastrzeżenie jedno co do pewnej polityki tworzenia kadr zawodowych pracowników radja. Chcę przez to powiedzieć, że wśród prelegentów, artystów, aktorów, produkujących się za pośrednictwem radja, jest mojem zdaniem zbyt mała wymiana sił ludzkich. Temsamem następuje pewne ograniczenie w treści oraz w formie podawanych tematów, czy audycyj. Sądzę że większa rozmaitość w doborze sił naukowych czy artystycznych niewątpliwie spotkałaby się z uznaniem radjosłuchaczy i wpłynęłaby na urozmaicenie i podniesienie poziomu programów Polskiego Radja.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#LeonLempke">Działalność przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” w ubiegającym okresie sprawozdawczym obejmuje szereg inwestycyj technicznych i zamierzeń organizacyjnych. Oczywiście znaczną przeszkodą w wykonywaniu planu inwestycyjnego była szczupłość kredytów preliminowanych na rok budżetowy 1933/34, które mimo to w związku z kurczeniem się dochodów ulegały dalszym kompresjom. Mimo to doprowadzono do końca i oddano do użytku wielki gmach urzędu telekomunikacyjnego w Warszawie przy ul. Poznańskiej. W gmachu tym znalazły pomieszczenie: Centrala Telefonów Międzymiastowych, Stacja Radjotelegraficzna nadawcza i odbiorcza, łącząca Polskę bezpośrednio z całą Europą, a pośrednio z całym światem, oraz Muzeum Pocztowe, mające doniosłe znaczenie dla celów propagandy oraz dla celów filatelistycznych. Muszę tu z ogromnem uznaniem podnieść, że centrala, będąca wprost pałacem radjo-i telekomunikacji, stanowi nie tylko wielką zdobycz techniczną, lecz przez swe nadzwyczajne wprost urządzenia i udogodnienia dla klijenta, pewien nawet powiedziałbym komfort i estetykę urządzeń wnętrz i pomieszczeń dla publiczności i biur, jest bodaj najwymowniejszym dowodem aktywnej i celowej pracy nad rozwojem przedsiębiorstwa. Jeśliby któryś z panów senatorów zechciał ten pałac techniki obejrzeć, p. Minister mię zapewnił, że bardzo chętnie pokaże te zdobycze techniczne w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#LeonLempke">Majątek nieruchomy przedsiębiorstwa zwiększył się znacznie przez budowę szeregu gmachów dla urzędów pocztowych, dla automatycznych centrali telefonicznych, dla urzędów telekomunikacyjnych i t. d. Rozbudowa urządzeń technicznych obejmuje rozszerzenie sieci telefonicznych kablowych międzymiastowych. Na tym odcinku pracy wykończono i uruchomiono szereg nowych połączeń kablowych, jak Warszawa — Katowice, Cieszyn i Katowice — Kraków. Automatyzację telefonów przeprowadzono w Gdyni, Częstochowie i Cieszynie oraz w szeregu innych miejscowości. W najbliższym czasie nastąpi uruchomienie okręgowych telefonicznych sieci automatycznych na Górnym Śląsku, oraz w okręgu podwarszawskim. W zakresie nowych połączeń telefonicznych z zagranicą uruchomiono bezpośrednio połączenie Warszawa — Londyn, oraz otworzono ruch telefoniczny między Polską a Bułgarią oraz Turcją.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#LeonLempke">Aczkolwiek ruch pocztowy w roku budżetowym ubiegającym wskazywał dalszy spadek w porównaniu z latami poprzedniemi, przedsiębiorstwo nie zmierzało do likwidacji poszczególnych placówek pocztowych, wychodząc ze słusznego założenia, że nawet konieczności oszczędnościowe nie mogą wpływać na ograniczanie działalności poczty.</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#LeonLempke">Przechodząc teraz pokrótce do preliminarza, chciałbym zaznaczyć, że zestawienie ogólne części A — Ministerstwo Poczt i Telegrafów, przewiduje w dochodach 3.300.000, a w rozchodach 1.216.340 zł. Dochody i wydatki Zarządu Centralnego nie nasuwają żadnych zastrzeżeń. W wydatkach zaoszczędzono około 300.000 zł.</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#LeonLempke">W planie finansowo-gospodarczym przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” na rok 1934/35 przewiduje się następujące kwoty: po stronie wpływów 178.736.800, po stronie wydatków 163.736.800. Zestawienie projektowanych wpływów i wydatków wykazuje, że przedsiębiorstwo przewiduje uzyskanie nadwyżki wpływów w kwocie 15 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#LeonLempke">Reasumując wszystkie poczynione uwagi i spostrzeżenia, należy przyznać, że działalność przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” posunęła się pod względem sprawności znacznie naprzód. W ciągu kilku lat ubiegłych pod sprężystem kierownictwem nieodżałowanego ś. p. ministra Ignacego Boernera przedsiębiorstwo „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” zajęło w szeregu przedsiębiorstw państwowych jedno z miejsc czołowych zarówno pod względem wewnętrznej sprawności organizacyjnej, jak również i sprawności zewnętrznej, w wykonywaniu czynności, leżących w zakresie działania poczty, telegrafu i telefonów. Podkreślić przytem muszę, że sprawność ta jest wynikiem również i sumiennej pracy personelu wykonawczego, który mimo ciężkich warunków bytu, a często i pracy, obowiązki swe spełnia z pełnem zrozumieniem i wyczuciem właściwej roli przedsiębiorstwa. To też z tego miejsca pragnę wyrazić pogląd, że przepisy wykonawcze do nowych przepisów uposażeniowych winny być należycie dostosowane do charakteru pracowników przedsiębiorstwa jako takiego. Nie należy bowiem zapominać, że uposażenie jest czynnikiem, wiążącym pracownika z jego warsztatem pracy i wywierającym dominujący wpływ na zainteresowanie pracownika w rozwoju instytucji, której służy.</u>
<u xml:id="u-35.17" who="#LeonLempke">Ponieważ, jak powiedziałem na wstępie, nie mam żadnych zastrzeżeń co do gospodarki przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”, jak również i jego centrali, dlatego proponuję, ażeby Wysoka Izba raczyła przyjąć budżet Ministerstwa Poczt bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Porządek dzienny wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Stosownie do schematu proponuję na dzień jutrzejszy następujący porządek dzienny:</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Dalsza rozprawa szczegółowa nad następującemi częściami preliminarza budżetowego: Cz. 7. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, cz. 10. Ministerstwo Przemysłu i Handlu i cz. 8 (c.) Monopole.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Jutrzejsze obrady rozpoczną się o godz. 15.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 15.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>