text_structure.xml 72.8 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 16 min. 10)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Poczt i Telegrafów — Ignacy Boerner.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Skarbu Wincenty Jastrzębski, w Ministerstwie Sprawiedliwości Stefan Sieczkowski, w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — Kazimierz Pieracki.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Otwieram posiedzenie. Protokół 19 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 20 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów Wańkowicza i Mendelsona. Listę mówców prowadzi p. senator Wańkowicz. Wpłynęło podanie p. senatora Garlickiego o udzielenie mu urlopu na przeciąg jednego miesiąca. Zgodnie z art. 77 Regulaminu Obrad Senatu podaję to do wiadomości Izby w celu zatwierdzenia. Nie słyszę sprzeciwu, uważam, iż urlop został udzielony.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1:</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Sprawozdanie Komisji Regulaminowej w sprawie zezwolenia na pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej senatora Ludwika Tyrki (odbitka nr 60). Jako sprawozdawca ma głos s. Bogucki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#AntoniBogucki">Wysoki Senacie! P. Minister Sprawiedliwości pismem z dn. 17 października 1931 r. zwrócił się do p. Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej i powołując się na art. 21 Ustawy Konstytucyjnej prosi, aby na wniosek prokuratora Sądu Okręgowego w Tarnowie zezwolić na pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej p. s. Ludwika Tyrki za czyn występny, przewidziany w § 486 k. k. P. Minister Sprawiedliwości, przesyłając to pismo, jednocześnie przesłał odezwę prokuratora Sądu Okręgowego w Tarnowie z 18 czerwca 1931 r.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#AntoniBogucki">Z odezwy p. prokuratora i po zbadaniu akt sprawy, okazuje się, że s. Ludwik Tyrka jest członkiem rady nadzorczej składnicy kółek rolniczych w Tarnowie.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#AntoniBogucki">Składnica kółek rolniczych w Tarnowie w marcu 1930 r. zgłosiła wniosek do sądu o wdrożenie postępowania ugodowego z powodu popadnięcia w stan niewypłacalności. Jeden z członków składnicy zawiadomił sąd, że niewypłacalność składnicy powstała wskutek niedbałego prowadzenia interesów składnicy przez jej organa, mianowicie przez dyrekcję i radę nadzorczą, a radę nadzorczą wini za to, że nie dopilnowała należycie dyrekcji i dopuściła, iż dyrekcja nie przedkładała bilansów od 1926 r. do 1929 r. i że zezwoliła dyrekcji na zaciągnięcie nowych zobowiązań pod koniec r. 1929, kiedy już wiadomo było, że składnica znajduje się w katastrofalnem położeniu materialnem, że wreszcie zezwoliła na hipoteczne zabezpieczenie na nieruchomości, należącej do składnicy, wierzytelności członków rady nadzorczej w sumie około 200.000. - zł. Nadmienić winienem, po zbadaniu akt sprawy, że na posiedzeniu rady nadzorczej 24 września 1929 r. prezes rady nadzorczej składnicy kółek rolniczych zwrócił się do rady nadzorczej, aby zażyrowane przez niego osobiście weksle za składnicę mogły znaleźć zabezpieczenie hipoteczne na majątku składnicy, do sumy zł 135.000. — P. s. Tyrka w posiedzeniu brał udział i zgodził się, jak wszyscy członkowie rady nadzorczej, aby to zabezpieczenie hipoteczne zostało udzielone. Dalej okazało się z akt sprawy, że poza prezesem rady nadzorczej, weksle żyrowane były również przez innych członków rady, a między innemi przez senatora Tyrkę.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#AntoniBogucki">Po wdrożeniu postępowania ugodowego do składnicy zjechał starszy lustrator związku rewizyjnego kółek rolniczych i stwierdził, że w składnicy żadnych nadużyć nie było; w protokóle zaznaczył jedynie, że są pewne przekroczenia, a mianowicie; nieskładanie bilansu we właściwym czasie, mało energiczne ściąganie wierzytelności, pewna lekkomyślność w udzielaniu kredytów i zaległości w księgowaniu. Sędzia śledczy w Tarnowie postanowił postawić w stan oskarżenia dyrekcję i całą radę nadzorczą z punktu 2 § 486 u. k. austriackiej. Paragraf 486 umieszczony jest w drugiej części kodeksu karnego austriackiego pod tytułem: „O występkach i przekroczeniach przeciw bezpieczeństwu własności” i jest zagrożony karą aresztu od 3 miesięcy do 1 roku.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#AntoniBogucki">To są okoliczności sprawy, które zostały ustalone, gdyż akta tej sprawy znajdują się w Ministerstwie Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#AntoniBogucki">Rozpoznając cały ten materiał, Komisja Regulaminowa jednogłośnie przyszła do wniosku, ażeby zezwolić na pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej p. senatora Ludwika Tyrki i w jej imieniu wnoszę, aby Wysoki Senat uchwalić raczył: Senat zezwala na pociągnięcie do odpowiedzialności sądowej sen. Ludwika Tyrki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał, wobec tego przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem wniosku Komisji Regulaminowej, zechce wstać. Większość, wniosek został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przechodzimy do p. 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświaty i Kultury o projekcie ustawy o zmianie niektórych postanowień ustawy z dnia 26 września 1922 r. dotyczącej kwalifikacyj zawodowych do nauczania w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich państwowych i prywatnych (druk sejm. nr 276 i odbitka nr 61).</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. sprawozdawca s. Sieńko.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WładysławSieńko">Wysoki Senacie! Rząd przedłożył nam ustawę, zmieniającą niektóre postanowienia ustawy z 1922 roku, dotyczącej kwalifikacji zawodowych do nauczania w szkołach średnich ogólnokształcących i w seminariach nauczycielskich państwowych i prywatnych. Projekt zmiany tej ustawy już był nowelizowany w roku 1924, a następnie także ustawą z roku 1929. Sprawa ta dotyczy nauczycieli niewykwalifikowanych, zajmujących posady w szkolnictwie średniem ogólnokształcącem i seminariach nauczycielskich, tak w szkolnictwie państwowem, jak i w szkolnictwie prywatnem.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WładysławSieńko">Ministerstwo Oświaty motywuje ten projekt tem, że bardzo wielu nauczycieli nie miało możności w czasie przeznaczonym ustawą z roku 1929, to znaczy do końca roku szkolnego 1930/31, złożyć przepisanych egzaminów przed specjalnemi komisjami. Ponieważ Rząd ma na celu nie tylko zajmować się szkolnictwem, nie tylko się niem opiekować, ale równocześnie i dopomagać temu szkolnictwu przez wyszukanie odpowiednich sił nauczycielskich, dlatego też Rząd, idąc po tej myśli, przedstawia tę ustawę, ażeby dopomóc szkolnictwu naszemu do dalszego prowadzenia nauki. Jak wiadomo, Wysoki Senacie, kiedy zaczęliśmy państwowość naszą, nie mieliśmy odpowiednio przygotowanych sił nauczycielskich. Tworzone szkoły średnie czy powszechne często musiały być obsługiwane przez te siły, które się zgłaszały i które wykazywały choćby minimum wykształcenia, potrzebnego do nauczania w tych szkołach. Nauczyciele, którzy się zgłosili do tych szkół, często nie mogli dokończyć odpowiednich studiów, gdyż zawierucha wojenna, która szalała na naszych ziemiach, nie dozwoliła im, czy z braku czasu, czy odpowiednich środków, czy też wskutek tego, że musieli odbywać służbę wojskową, albo znajdowali się poza granicami naszego Państwa, i wobec tego zatem ustawa, a raczej Ministerstwo Oświaty stara się, żeby tym nauczycielom przyjść z pomocą, ażeby mogli spełnić swój obowiązek i otrzymać przepisane kwalifikacje.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WładysławSieńko">Jeżeli weźmiemy nauczycielstwo ze szkół średnich ogólnokształcących i seminariów państwowych, to nauczycielstwo to miało większą możność dalszych studiów i spełnienia obowiązku zyskania kwalifikacji, albowiem Ministerstwo Oświaty udzielało bezpłatnych urlopów, albo też urządzało odpowiednie bezpłatne kursy, natomiast nauczycielstwo, pracujące w szkołach prywatnych, które nie odpowiadały często warunkom materialnym, w szkołach daleko będących od ośrodków kulturalnych, to nauczycielstwo, pracując w ciężkich warunkach, nie miało możności ukończyć odpowiednich studiów i przygotować się do złożenia egzaminu.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WładysławSieńko">Dziś, przystępując do obrad nad projektem tej ustawy, musimy się zastanowić, czy przypadkowo ta ustawa nie jest niepotrzebna, albowiem po 13 latach naszej nowej państwowości mogły uniwersytety nasze dostarczyć dość magistrów filozofii, aby ci magistrowie mogli zająć stanowiska w szkołach po tych ludziach, którzy kwalifikacyj nie mają. Jak wykazuje statystyka, którą otrzymałem z Ministerstwa Oświaty, a równocześnie statystyka, którą podał p. Minister Pieracki na Komisji Oświaty i Kultury, widzimy, że przyrost tych sił wykwalifikowanych do szkół średnich i seminariów nie idzie w tem tempie, jak rozwój tych szkół. Nie wszystkie przedmioty otrzymują odpowiednią ilość wykwalifikowanych magistrów filozofii. Największy napływ jest polonistów, historyków i matematyków. Jeżeli weźmiemy wykaz z roku 1928/29 i z 1929/30, to na 1.046 ukończonych magistrów jest 226 z ukończoną filologią polską, 342 — z historią, 115 — z matematyką. Natomiast inne przedmioty, jak fizyka, chemia, botanika, przyroda wykazują zaledwie po kilkanaście osób — ukończonych magistrów. Jeżeli weźmiemy przypuszczalną ilość z r. 1930/31, według informacyj uniwersytetów, to mniej więcej wyjdzie ukończonych magistrów 769, ale ten sam jest stosunek, bo filologów 181, historyków 210, matematyków 83, podczas, gdy w innych przedmiotach znikoma ilość. Jeżeli porównamy filologów, historyków, matematyków z ilością magistrów innych przedmiotów, to widzimy, że większa część zdających obejmuje przedmioty takie, które są zapełnione tak w szkołach średnich państwowych, jak w szkołach prywatnych. Wobec tego często ludzie ci, którzy ukończyli odpowiednie wydziały i mający takie same kwalifikacje, nie mogą znaleźć zajęcia w szkołach średnich z tego powodu, że miejsca są zajęte przez starszych kolegów. Natomiast niewykwalifikowani nauczyciele, zajmujący dotychczas stanowiska tak w szkołach państwowych, jak w szkołach prywatnych przeważnie wypełniają luki, spowodowane brakiem odpowiednio wykwalifikowanych sił z ukończeniem uniwersytetu. Obejmują one przedmioty: filologię słowiańską, języki obce, francuski, niemiecki, angielski, filologię klasyczną, następnie przedmioty takie, które nie mają własnych przedstawicieli, nie mają kandydatów z ukończonym uniwersytetem.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#WładysławSieńko">Jeżeli weźmiemy statystykę i przypatrzymy się jaki jest stosunek sił niewykwalifikowanych, zajętych w szkolnictwie państwowem, a w szkolnictwie prywatnem, to widzimy, że gros tych sił pracuje w szkolnictwie prywatnem. Otóż okręg warszawski ma 410 sił niewykwalifikowanych, a z tego 338 pracuje w szkolnictwie prywatnem, w okręgu łódzkim jest 253 sił niewykwalifikowanych, z tego w szkolnictwie prywatnem 239, w wileńskim 222, ogółem 150 sił w szkolnictwie prywatnem, w krakowskim niewykwalifikowanych sił 180, w szkołach prywatnych 120, w lwowskim — 113, w szkołach prywatnych 79, w lubelskim — 75, w szkołach prywatnych 58, w wołyńskim — 74, w szkołach prywatnych 46, w poznańskim — 68, w szkołach prywatnych 44, w poleskim — 40, w prywatnych szkołach 24, w pomorskim — 32, w szkołach prywatnych 20, w śląskim — 22, w szkołach prywatnych 12. Wykaz za r. 1930 wykazuje ogólną liczbę sił niewykwalifikowanych, zajętych tak w państwowem szkolnictwie, jak i prywatnem 1489 osób, z czego w szkolnictwie prywatnem jest 1140, a w państwowem 349.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#WładysławSieńko">Ustawa, którą obecnie zmieniamy, przepisywała, że termin ostateczny egzaminów kończy się w roku szkolnym 1930/31. W tym roku, kiedy właśnie termin końcowy egzaminów się zbliżał, nauczycielstwo było zmuszone niejako i dla chleba i dla swego stanowiska gwałtem poddać się egzaminom, bo w przeciwnym razie groziła mu redukcja. W terminie lutowym, marcowym i sierpniowym zgłosiło się przeszło 300 osób do egzaminów. Że te egzaminy nie są łatwe, że są dość trudne, że wymagania komisji egzaminacyjnej idą bardzo daleko, to widzimy także ze statystyki, którą mam tu z kilku okręgów. W okręgu łódzkim na 72 zdających złożyło ten egzamin tylko 22, w lwowskim na 91 złożyło 42, w krakowskim na 49–34, w poznańskim na 68–20. Z tego małego zestawienia widać, że tam, gdzie jest możność i łatwość dla nauczycieli niewykwalifikowanych dojeżdżania, czy też korzystania z pomocy uniwersyteckiej, egzaminy te wypadły pomyślniej, aniżeli w okręgach tych, w których nauczyciel nie ma możności korzystania ze źródeł wiedzy.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#WładysławSieńko">Obecnie wskutek i redukcji, wskutek także i tego, że część nauczycielstwa obawiała się, że egzaminu nie złoży, a ustawa się kończy [nieczytelne] zajętych na całym terenie Rzeczypospolitej jest około tysiąca osób. Trudno byłoby ten tysiąc osób dziś usunąć z tego stanowiska, bo gdybyśmy je usunęli, nie znaleźlibyśmy na ich miejsce zastępców, odpowiadających warunkom ułożonym przez władze szkolne; dalej nie tylko, że nie znaleźlibyśmy zastępców, ale spowodowalibyśmy zamknięcie całego szeregu szkół prywatnych, szczególnie szkół, będących na kresach, szkół, które korzystają z sił niewykwalifikowanych, a jednak nauczycieli o dużej rutynie i o pewnem doświadczeniu pedagogicznem.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#WładysławSieńko">Wobec tego Rząd, przedkładając tę ustawę, miał na myśli pomoc tym szkołom, a równocześnie ułatwienie tym nauczycielom przez przedłużenie jeszcze tego terminu złożenia egzaminu. Niema obawy, aby do tego egzaminu przystępowali nauczyciele, którzy nie przedstawiają wartości dla szkoły, czy wartości moralnych, albowiem ustawa z 1922 r. wyraźnie nakłada warunek, który nauczyciel może być dopuszczony do egzaminu. A więc nauczyciel, który był zajęty przed rokiem 1923 o kwalifikacjach zadowalających, nauczyciel, który dopiero przed 1928 r. zaczął pracować, musi mieć kwalifikację wybitną. A zatem tylko wartościowe, zdolne jednostki mogą być dopuszczone do tego egzaminu.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#WładysławSieńko">Również i zmiana art. 12 daje możność Ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego kierowania tych nauczycieli do odpowiednich szkół, jak również daje możność regulowania, czy nauczycieli tych należy dopuścić do egzaminów, czy też pozostawić ich bez egzaminów, albowiem artykuł ten opiewa, że Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego może w okręgach szkolnych, w których daje się odczuwać brak odpowiednich kandydatów do zawodu nauczycielskiego, przedłużyć w poszczególnych wypadkach nauczycielom wskazanym w ustępie 1 prawo nauczania do końca roku szkolnego 1932/33.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#WładysławSieńko">Po przedstawieniu tych spraw wnoszę imieniem Komisji Oświaty i Kultury: Wysoki Senat uchwalić raczy projekt ustawy o zmianie niektórych postanowień ustawy z dnia 26 września 1922 r., dotyczącej kwalifikacyj zawodowych do nauczania w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich państwowych i prywatnych, w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Udzielam głosu s. Sołtykowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#StefanSołtyk">Wysoki Senacie! Nowela do ustawy, którą rozpatrujemy obecnie, porusza dwa zagadnienia, jedno: danie prawa zdawania egzaminów nauczycielom, którzy do tej pory egzaminu t. zw. uproszczonego nie zdali, a drugie, na mocy którego ustawa daje p. Ministrowi możność przedłużania do końca roku szkolnego 1933 prawa do nauczania w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich tym nauczycielom, którzy kwalifikacyj nie posiadają.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#StefanSołtyk">W imieniu Klubu Narodowego mam zaszczyt oświadczyć, że za ustawą tą głosować będziemy. Będziemy głosować dla tej przyczyny, że aczkolwiek Polska niepodległa i odrodzona istnieje już od lat 13, jednak w niektórych dziedzinach odczuwa się brak rutynowanych i dobrych sił nauczycielskich. Zwłaszcza brak jest germanistów, a także odczuwa się duży brak kwalifikowanych sił w dziedzinie przyrody i romanistyki. To są trzy dziedziny, w których daje się głównie brak ten odczuwać.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#StefanSołtyk">Jeżeli chodzi o inne przedmioty, to mamy już nadprodukcję sił nauczycielskich. Mamy nadprodukcję zwłaszcza w dziedzinie historii, literatury i języka polskiego. Już organizacje zawodowe nauczycielskie wydały odezwę do młodzieży, żeby liczyła się z tem, że studiując te przedmioty w wyższych uczelniach, niech pamięta o tem, że po skończeniu studiów nie będzie mogła dostać odpowiedniego zatrudnienia w średnich zakładach naukowych ogólno-kształcących, zawodowych, lub seminariach nauczycielskich.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#StefanSołtyk">Jeżeli będziemy głosować za tą ustawą, to dlatego, że pragniemy, aby dać p. Ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego możność zatrzymania dla szkoły polskiej sił starszych, doświadczonych, rutynowanych. Potrzebne to jest dla szkoły polskiej dlatego, że doświadczenie obok wiedzy zdobytej jest niesłychanie ważnym czynnikiem, będącym pewnego rodzaju klapą bezpieczeństwa w szkolnictwie polskiem przed rozmaitego rodzaju eksperymentami.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#StefanSołtyk">W Polsce odrodzonej spotykamy bardzo ciekawe zjawisko: z jednej strony masy ludowe z nieprzepartą siłą prą do oświaty, a z drugiej strony znowu widzimy wśród czynników kierujących oświata brak planu. Dziś my wszyscy, cała Rzeczpospolita Polska, wszyscy jej obywatele, pochłonięci jesteśmy kryzysem, który przeżywamy, ciężkiem położeniem gospodarczem, i może dlatego ta dziedzina, w której błędy popełnione w pokoleniach dopiero odbić się mogą, ta dziedzina kultury i oświaty narodowej, ta dziedzina bardzo często uchodzi uwagi tych ludzi, którzy w pierwszym rzędzie powinni troszczyć się o prawidłowe funkcjonowanie maszyny państwowej w tej dziedzinie. Pamiętam w pierwszym i drugim Sejmie Rzeczypospolitej, w Komisji Oświatowej, której miałem zaszczyt przewodniczyć, ta dziedzina życia budziła bardzo duże zainteresowanie. Pamiętam, że po porozumieniu się z Komisją Oświatową, zapraszałem na komisję różne organizacje zawodowe, bez względu na ich zabarwienie, bo wierzyłem zawsze, że tam, gdzie chodzi o dobro dziecka polskiego, gdzie chodzi o kulturę i naukę polską, tam ludzie z różnych obozów zawsze się ze sobą dogadają. Dlatego zapraszałem przedstawicieli zrzeszeń rodzicielskich, przedstawicieli Kościoła, wysłuchiwałem ich rad i wskazówek, bo niejednokrotnie ze strony ludzi tych padało zdrowe ziarno, wychodzące z głębi duszy narodu. Dzisiaj, niestety, ta dobra, mojem zdaniem, praktyka uległa zmodyfikowaniu. Utarł się też zwyczaj inny jeszcze, że każdorazowo minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego przychodził na Komisję Oświatową, względnie z trybuny sejmowej lub senackiej wykładał swój pogląd na tę niesłychanie ważną dziedzinę życia narodowego. Sejm czy Senat, czy Komisja Oświatowa po wysłuchaniu dyskutowały, w dyskusji brały udział organizacje zawodowe, zrzeszenia rodzicielskie i w ten sposób wciągało się szerokie rzesze obywateli do dyskusji na temat, obchodzący wychowanie młodych pokoleń. Dziś ta sprawa uległa ogromnemu przeobrażeniu. Dyskutując tak w Komisji Oświatowej, czy w prasie z rozmaitemi przedstawicielami związków nauczycielskich zawodowych o rozmaitem zabarwieniu, zgodni byliśmy zawsze ze Szczepanowskim, który mówił: Nie zapominajmy, że pierwszym warunkiem wykształcenia narodowego jest wykształcenie całego obywatelstwa. To jest cecha narodowa, która wymaga, aby kierunek spraw publicznych zawsze był nadany przez obywatelstwo, a biurokracja była tylko wykonawca, woli społeczeństwa, które wyrabiać powinno w sobie siłę, ażeby nadawać kierunek myśli i idei, jaka narodowi przystoi. A pojęcie obywatelstwa, mówi Szczepanowski, zupełnie wyklucza, abyśmy się kiedykolwiek mogli stać krajem biurokratycznym, rządzonym przez biurokrację. To się nie zgadza z naszą przeszłością i aspiracjami naszemi. Tak mówił Szczepanowski. Największy wysiłek, jaki Komisja Oświatowa, a nie tylko ona, ale i Sejm Rzeczypospolitej, dawne sejmy Rzeczypospolitej kładły, to była dziedzina oświaty ludowej, dziedzina szkoły powszechnej. Rozumieliśmy wszyscy, że skoro Konstytucja Rzeczypospolitej nadaje wszystkim obywatelom równe prawa, to musi wymagać od tych obywateli równego spełniania obowiązków wobec narodu i Państwa Polskiego. Nic też dziwnego, że z tego wynikało, że ci obywatele muszą być przygotowani do spełnienia obowiązku; nie znajdowaliśmy więc innej drogi, jak zrobienie tego przez szkołę powszechną.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#StefanSołtyk">I dlatego główny nasz wysiłek skierowany był do tej dziedziny. Artykuły Konstytucji Rzeczypospolitej od 117 do 120 włącznie dały ramy, w których obracać się powinna dziedzina wychowania narodowego. Szczegółowe ustawy miały w te ramy wlać treść. Nad tą treścią ożywiona dyskusja odbyła się w komisji sejmowej i, jak mi wiadomo, w komisji Senatu. Zainteresowanie się szkolnictwem i wychowaniem narodowem zataczało coraz większe kręgi. Nauczycielstwo i to z dumą podkreślić należy, rozumiało obowiązki, jakie odrodzona Rzeczpospolita na jego barki włożyła. Widzimy, że nauczycielstwo zrozumiało, że jego zakres zadań nie obejmuje tylko szkoły.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#StefanSołtyk">Nauczyciel stał się nauczycielem-obywatelem, i widzimy, czy w Macierzy Szkolnej, czy w towarzystwach szkół ludowych, czy w czytelniach ludowych, w kółkach rolniczych, w straży pożarnej, nauczyciel w każdej dziedzinie chcę być obecny, chcę być tem czem być powinien nauczyciel w szkołach powszechnych na wsi, przewodnikiem ludu naszego. Nie tylko nauczycielstwo, ale i społeczeństwo polskie. Sam miałem możność stykania się z tą pracą i widziałem, że w opiekach szkolnych, dozorach i radach szkolnych powiatowych, następnie w rozmaitych zrzeszeniach rodzicielskich, społeczeństwo zaczęło przyjmować gorący udział. Polska stawała się pewnego rodzaju kuźnią wychowania narodowego, porywając w orbitę swoich wpływów coraz szersze warstwy narodu polskiego. Wysunięto wtedy, jak Panowie wszyscy sobie przypominają, hasło szkoły jednolitej, szkoła powszechna miała być podbudówką szkoły średniej i zawodowej. Zasada ta nie wylała się w jakikolwiek projekt ustawodawczy. Gdyby była się wylała w projekt ustawodawczy, zajęlibyśmy co do niej stanowisko zgodne z poglądami naszemi na wychowanie narodu. Ale jednak plan pewien był. Entuzjastą tego planu szkoły jednolitej był, jak wiadomo prawdopodobnie wszystkim Panom, p. Władysław Radwan.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#StefanSołtyk">Dziś sprawa przedstawia się w sposób następujący: Zdawało się, że rządy obecne mają w tej dziedzinie plan ustalony, tymczasem z niepokojem spoglądamy my, nauczyciele starzy, którzy jeszcze w 1905 roku rzuciliśmy się w wir walki o szkołę polską i ćwierć wieku na swoich barkach dźwigaliśmy tę szkołę polską — my z niepokojem patrzymy na brak planowości w dziedzinie wychowania narodu. Żeby nie być gołosłownym, postaram się przedstawić cały szereg dowodów.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#StefanSołtyk">P. Minister — o ile się nie mylę — Dobrucki przyjął zasadę, że szkoła powszechna ma być podbudową szkoły średniej i efekt tego już prawdopodobnie Państwo wszyscy widzieliście, bo 5, 6, 7 oddział szkoły powszechnej został zrównany programowo z 1, 2, 3 klasą gimnazjum ogólnokształcącego. Tymczasem teraz dochodzą nas wieści, iż ten projekt znów ma być zmieniony, iż zasada, że szkoła powszechna ma być podbudową szkoły średniej, ma być uchylona. Gdy ta sprawa znowu zjawi się jako projekt ustawodawczy, będziemy wtedy mieli możność według naszego poglądu zająć w tej sprawie odpowiednie stanowisko. Stwierdzam tylko, że takie wersje już krążą i dobrze byłoby, gdybyśmy z ust autorytatywnych p. Ministra słyszeli, czy tak jest istotnie.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#StefanSołtyk">Proszę Panów! Statystyka, którą czytaliśmy, uprzedzała każdorazowy Rząd, że lata 1928/29/30, to będą lata olbrzymiego przyrostu dzieci w wieku szkolnym i dlatego mieliśmy prawo oczekiwać, że do tej sprawy Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego będzie przygotowane. Tymczasem ze zdumieniem widzimy, że w zeszłym roku — o ile się nie mylę na budowę szkół powszechnych przeznaczone było w budżecie milion złotych, w tym roku po otrzymaniu przeglądałem budżet i napróżno szukałem jakiejkolwiek rumy, umieszczonej na budowę szkół powszechnych. A tymczasem jakież obserwujemy zjawisko? Oto statystyka wykazuje, że w roku 1928/29 ilość dzieci już uczęszczających do szkół wynosi 92,6%, w roku 1929/30 ta liczba dzieci już spada na 89,8%, a w tym roku 1931/32 brak jest szkół na 700 tysięcy dzieci. Czyli z tej najważniejszej reduty naszego życia narodowego cofamy się.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#StefanSołtyk">Mam wrażenie, że to zagadnienie — zdajemy sobie zupełnie z tego sprawę nie mogło być całkowicie rozwiązane, bo, chcąc rozwiązać całkowicie sprawę budowy szkół powszechnych, trzeba dużo milionów złotych, Jest to zagadnienie, które wymaga dłuższego okresu czasu, ale przynajmniej można było zaradzić temu, aby nie doprowadzać do tak olbrzymiej ilości dzieci, pozostawionych poza szkołą, przyszłych analfabetów, którzy pozostaną w niezrozumieniu obowiązków wobec narodu i Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#StefanSołtyk">To jest szkoła powszechna. Jeżeli chodzi o szkołę średnią, to, proszę Panów, w tej dziedzinie widzimy ciągłe zmiany. Pamiętam jak obecny Marszałek Sejmu, p. Świtalski, stanął na tam wysokiem stanowisku Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i wydał okólnik, w którym powiedział mniejwięcej to, że nie może ani jednej godziny ścierpieć tego, aby młodzież szkolna średnich zakładów ogólnokształcących pozostawała w murach szkolnych. W murach szkolnych, kto zna te stosunki, wie, że młodzież szkolna nie pozostawała nigdy, bo lekcja trwała 45 minut. Pan Minister każe mechanicznie doprowadzić ilość godzin do 40 w każdej klasie. Jak te rzeczy fabrykowało się, to akurat szło się od odwrotnego końca bo należy najpierw ustalić pewien program, ustalić, ile godzin potrzeba na wykonanie tego programu, a później dopiero, ile godzin lekcji w którejkolwiek klasie.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#StefanSołtyk">Tymczasem mechanicznie mówi się: ma być 30 godzin lekcji w klasie. I doszło do tego, że w pierwszej klasie byliśmy świadkami, że jedna godzina tygodniowo wypadała na lekcje historii polskiej i geografii. Niektóre przedmioty w klasie pierwszej, jak np. język francuski, względnie niemiecki — 5 godzin, w drugiej klasie — 3 godziny, w czwartej — 4 godziny, tak, że zasada ta nie znajdowała żadnego usprawiedliwienia metodycznego. Taki stan trwał do tej pory. Czy dziecko polskie na tem cośkolwiek zyskało? Jeżeli zauważymy, że 45 minut lekcji powtórzone 6 razy daje 270 minut, a 5 razy po 50 minut daje 250, to widzimy, że dziecko zyskiwało 20 minut, Ale kto z Państwa jest ojcem i posiada dzieci w szkołach średnich, ten wie, że dziecko musiało po lekcjach na przedmioty, które były zredukowane, przychodzić dodatkowo i tracić dwie, albo trzy godziny. Zamiast odciążeniem stało się to przeciążeniem dziecka. Widać więc było, że ten fakt był nieprzemyślany, może wynikał z dobrej wiary, ale, nieprzemyślany w skutkach, załamał się. Widzimy, że obecny p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powiada, że okazało się to niepraktyczne i że trzeba wrócić do dawnych 45-minutowych lekcji.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#StefanSołtyk">Proszę Panów, Panowie wszyscy prawdopodobnie wiedzą, że skasowano etaty sekretarzy gimnazjum, lekarzy i dentystów, gdyż nie można uważać, ażeby ten dentysta lub lekarz, który przychodzi 4 razy na tydzień, mógł odpowiadać za stan higieny w szkole. Wskutek oszczędności zredukowano jeden język; albo język francuski, albo język niemiecki. Jakie będą konsekwencje? Będą konsekwencje tego rodzaju, że urzędnika z Warszawy przenosi się tam, gdzie jest jedno gimnazjum i uczy się języka francuskiego, a tu jest jedno gimnazjum, gdzie jest język niemiecki, to jest nieprawdopodobieństwem ulokowanie tam dziecka. Skreśla się naukę języka obcego do trzech godzin tygodniowo, ale czy można sobie wyobrażać, że można w tym czasie nauczyć się języka, opanować tak, aby zgodnie z programem, dziecko mogło poznać kulturę tego narodu. To będzie fikcja. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy szerokie masy ludowe poszły do szkół, kiedy bardzo dużo dzieci jest takich, które nie spotykają w domu języka francuskiego ani niemieckiego, czy to dziecko przez trzy godziny tygodniowo będzie w stanie posiąść język niemiecki lub francuski do tego stopnia, ażeby ono mogło poznać kulturę narodu, narodu niemieckiego czy francuskiego?</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Co to ma wspólnego z dzisiejszą ustawą?)</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#StefanSołtyk">Owszem, ma dużo wspólnego dlatego, że ja motywuję, z jakimi zastrzeżeniami my będziemy głosować za tą ustawą. Zresztą w parlamencie przyjęty jest zwyczaj taki, że z racji jakiejkolwiek ustawy można mówić o tej dziedzinie, którą ustawa ta porusza.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: O wszystkiem?)</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Inny głos: 15 minut.)</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#StefanSołtyk">15 minut? To najpierw niech Panowie przeprowadzą ustawę, dadzą to prawo p. Marszałkowi, to wtedy dostosuję się i skrócę. Czemu Pana to niepokoi, tak rzadko zbieramy się i tak rzadko o tej dziedzinie życia mówimy, że sądzę, iż to Pana nie obarczy. Jeżeli Pan ma dzieci — jeżeli Pan nie ma dziecka, to się nie dziwię, ale ja mam dziecko i prócz tego, że jestem nauczycielem, jestem ojcem i ta dziedzina mnie bardzo obchodzi.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#StefanSołtyk">Proszę Panów, następnie znany Panom artykuł Konstytucji mówi, że nauka w szkołach państwowych i samorządowych jest bezpłatna. Tak mówi Konstytucja z 17 marca. Projekt zmiany Konstytucji, wniesiony przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, mówi to samo. Zdawaćby się powinno, że nauka powinna być bezpłatna. Tymczasem pod rozmaitemi pozorami, pretekstami ściąga się z młodzieży kształcącej się w szkołach średnich ogólnokształcących czy zawodowych opłaty. I w tym roku opłaty zostały podniesione do 220 zł. rocznie.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#StefanSołtyk">Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego obliczyło, że koszt kształcenia dziecka w szkołach średnich ogólno-kształcących wynosi 30 zł. miesięcznie, względnie 300 zł. rocznie, bo jak Panom wiadomo, tyle ministerstwa zwracały za kształcenie dzieci funkcjonariuszów państwowych, które kształciły się w szkołach średnich ogólnokształcących. Jeżeli przeto koszt kształcenia dziecka wynosił 300 zł, a Rząd naznaczył tak zwaną taksę administracyjną na 220 zł, to szkoły średnie są prawie samowystarczalne, zbliżają się do samowystarczalności. Zdawaćby się mogło, że w tym stanie rzeczy, kiedy podnosi się te opłaty, znajdą się fundusze na opłacenie i lekarza, i dentysty, i utrzymanie języków nowych na tym przynajmniej poziomie, na jakim były utrzymane dotychczas w szkole średniej. Jeżeli się obliczy mniej więcej ile wpływa z opłat wpisowych w szkołach średnich ogólnokształcących, to suma ta przekracza 10 milionów rocznie. Szukałem gdzie suma ta jest ujawniona w przedstawionym nam budżecie, sumy tej niema, i nie wiemy, na co są obracane te sumy, które wpływają z taks administracyjnych do Ministerstwa Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#StefanSołtyk">Dalej wszystkie szkoły średnie ogólnokształcące wpłacają po 300 zł rocznie za tak zwany nadzór nad temi szkołami. Też w budżecie ta suma nie jest ujawniona. Nie wiemy, czy to idzie na zwrot przejazdów panów inspektorów i wizytatorów szkolnych. W każdym razie cel tej sumy nie jest ujawniony w budżecie przedłożonym Wysokiemu Sejmowi i Senatowi.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#komentarz">(Wiceminister Oświaty p. Pieracki: W czasie debat budżetowych będzie ujawniony.)</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#StefanSołtyk">Panie Ministrze, w czasie debat budżetowych? Mam wrażenie, że ta rzecz powinna być ujawniona w budżecie samym. Jeżeli my nie jesteśmy fikcją...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, proszę Pana nie dyskutować dziś nad sprawami budżetowemi, które będą wpierw rozpatrywane w komisji, a potem dopiero na plenum. Toby wywołało zamęt, gdyż jeszcze Wysoka Izba nie jest przygotowana do tej dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StefanSołtyk">Jeżeli chodzi o naukę i szkołę wyższą, to nie chcąc się rozwodzić nad temi rzeczami, przytoczę opinię jednego z wybitniejszych przedstawicieli nauki, p. prof. Sierpińskiego: „Doszło do tego, że nie tylko niema środków na dalsze prowadzenie badań naukowych, ale nawet niema środków na ogłaszanie drukiem dokonanych wyników tych badań. Wymowna w tym względzie jest uchwała jednego z niedawno odbytych zjazdów naukowych. Zjazd uważa, że żadne względy oszczędnościowe nie mogą usprawiedliwić zmniejszenia środków na publikowanie wyników polskiej twórczości naukowej. Koszty ogłaszania drukiem badań naukowych są tak znikome w stosunku do wysiłków ich uzyskania oraz ogromu włożonej pracy, a szkoda wynikła z opóźnienia ogłoszenia wyników naukowych jest tak wielka i oczywista, że uszczuplanie potrzebnych na to środków byłoby wielką krzywdą dla kultury polskiej. Doszło już do tego, że wiele wydawnictw naukowych, nawet takich, które stanowią chlubę nauki polskiej i reprezentowały ją wobec zagranicy, przestało się ukazywać. Dość powiedzieć, iż od lutego niema za co drukować sprawozdań z posiedzeń najwyższej instytucji naukowej stolicy Państwa — Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Instytucja ta przed paru miesiącami zmuszona była zamknąć swoje pracownie i instytuty badawcze i wymówić miejsce ich personelowi”.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#StefanSołtyk">Taki jest stan wyższych zakładów naukowych, tyle uzyskuje dziś nauka. A w prasie przeczytałem zatrważającą rzecz, że Instytut Bakteriologiczny, w którym pracuje 80 studentów, po wielkich trudach dostanie 40.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#StefanSołtyk">Pan Premier niedawno wydał okólnik o ujednostajnieniu administracji miejscowej. Panowie, zwłaszcza ci, którzy byli w pierwszym Sejmie, w drugim Sejmie i Senacie, przypominają sobie, jaka około tej sprawy była burzliwa dyskusja. Mianowicie chodziło tam o to, że organy administracji państwowej w poszczególnych jednostkach terytorialnych — mówi ten artykuł Konstytucji — mają być przytem zespolone w miarę możności w jednym urzędzie pod jednym zwierzchnikiem. Artykuł ten, o ile w innych dziedzinach administracji państwowej nie budził wątpliwości, to w dziedzinie oświaty budził ogromne zastrzeżenia, zastrzeżenia co do podporządkowania dziedziny oświaty administracji politycznej. I ustaliło się, że administracja szkolna nie będzie podlegała administracji politycznej.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#StefanSołtyk">Po tym okólniku p. Premiera ta rzecz należy do przeszłości. Dziś dochodzi do tego, że właściwie decydującym czynnikiem na terenie powiatu jest nie inspektor szkolny, lecz starosta. Bardzo często, p. Ministrze, pozwolę sobie dać na to dowody. W kuratorium nie kurator decyduje niejednokrotnie, lecz wojewoda. Mogę, Panie Ministrze, osobiście dać dowód, podać nazwiska, że nauczyciele, dyrektorzy szkół, mający wybitne kwalifikacje, jako nauczyciele, jako dyrektorzy, od władzy swojej przełożonej są dyskwalifikowani z powodu tak zwanej małej aktywności w dziedzinie wychowania państwowego.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#StefanSołtyk">Proszę Panów! Ponieważ dziś nie wiadomo, kto daje kwalifikacje nauczycielowi, a jak wypadek przedstawiony w Sejmie i nie sprostowany przez Ministerstwo Oświaty o tym woźnym...</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Wiceminister p. Pieracki: Sprostowany.)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#StefanSołtyk">Pan Minister sprostował?</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#komentarz">(Wiceminister p. Pieracki: Tak jest, Pan Senator widocznie nie przeczytał tego w dziennikach. Było sprostowane.)</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#StefanSołtyk">Bardzo będę się cieszył, jeżeli tak jest, nie czytałem tego.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#StefanSołtyk">Ale mam tutaj dziś nadesłany wyrok sądu, Proszę Panów, sądzę, że p. poseł Piotrowski tą sprawą, skoro ją poruszył, zajmie się jeszcze. Ale mam tutaj przed sobą wyrok sądu w imieniu Rzeczypospolitej w sprawie prywatno-karnej nauczyciela seminarium w Rogoźnie. I sąd Rzeczypospolitej Polskiej pisze tak: „Niemniej Sąd przy wymiarze kary przyznał oskarżonemu daleko idące okoliczności łagodzące. Uwzględnił przedewszystkiem jaknajlepsze intencje oskarżonego, demaskującego i potępiającego szerzący się w szkolnictwie nieznany dotąd w naszym kraju smutny objaw donosicielstwa politycznego w wyniku ubolewania godnego upadku etyki obywatelskiej. Treść artykułu byłaby niewątpliwie słuszną, gdyby nie pomylenie nazwiska i t. p.”.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Panie Senatorze, co to ma wspólnego z tą ustawą?)</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#StefanSołtyk">To ma wspólnego, że w dziedzinie szkolnictwa dzieją się rzeczy — niech Pan się tak bardzo nie denerwuje — które stwierdza już i wysoki sąd Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Wszystko ma swój czas i miejsce. Nie na to tu dziś siedzimy, aby wysłuchiwać rekryminacyj nieuzasadnionych.)</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#StefanSołtyk">Rezultat jest taki, że nauczyciel, czy wogóle człowiek, pracujący w dziedzinie oświaty, nie wiedząc skąd mu grozi nieszczęście, zamyka się w sobie, a przecież Panowie nie będą podawać w wątpliwość zasady, że w szkole dąży się do szczerości — i do tej pory szczerość była — ale dziś, gdybyście Panowie zajrzeli do rad pedagogicznych, to zobaczylibyście, jak jeden nauczyciel w jednym końcu siedzi, a drugi w drugim, jeden z drugim nie rozmawia, bo się boi jeden drugiego.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#StefanSołtyk">Te warunki wytwarzają stosunki niemożliwe w szkolnictwie. Wskutek tego ta psychoza przenosi się i na rodziców. Niejednokrotnie się słyszy, gdy dziecko idzie do szkoły, że rodzice mówią: Stasiu, czy Zosiu nie wdawaj się w nic, ażeby to jakichś konsekwencyj dla ciebie nie pociągnęło.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#StefanSołtyk">Czy w tych warunkach może prawidłowo rozwijać się młodzież, a szkoła czy może spełniać...</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B. Głosy: Dosyć!)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Panie Senatorze, proszę się trzymać ściślej tematu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#StefanSołtyk">...zadania nałożone przez wolny naród Rzeczypospolitej, Jeżeli się ciągle zmienia, to trzeba się liczyć troszkę z tem, że dziedzina wychowania narodowego nie cierpi tych ciągłych zmian.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Wrzawa. Głosy na ławach B. B.: A jak Panowie wychowywali w szkołach? Wyście uczyli nieposzanowania władzy i własnego rządu, nieposzanowania największych ludzi w Polsce! Wyście wyprowadzali młodzież na ulicę dla demonstracyj politycznych. Wprowadzaliście w szkole zdziczenie obyczajów.)</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#StefanSołtyk">Dzisiaj rzuciło się hasło wychowania państwowego.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(Głos: Co się dzieje na uniwersytecie dzisiaj?)</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#StefanSołtyk">Panie Senatorze, czy Panowie uważają, że my jesteśmy za to odpowiedzialni?</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Oczywiście, w Waszych rękach było dotąd wychowanie młodzieży.)</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#StefanSołtyk">Czy Panowie nie przypuszczają...</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Niech Pan Senator będzie łaskaw mówić w dalszym ciągu na temat, gdyż istotnie w przemówieniu swojem rozszerzył Pan znacznie ramy, zakreślone dzisiejszym porządkiem dziennym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StefanSołtyk">Otóż, proszę Panów, jeżeli się rzuciło hasło wychowania państwowego, to trzeba było włożyć w to hasło pewną treść. Tymczasem treści nie włożono, bo nie możemy uważać za treść włożoną w pojęcie wychowania państwowego rozmaitych odczytów urzędników Ministerstwa, a wiemy, że projekt pani Podoskiej, który miał być wyrazem Ministerstwa w tej dziedzinie, został z półek księgarskich wycofany. A wobec tego, iż w to pojęcie wychowania państwowego nie włożono treści, dzisiaj jest moda na rozmaite konie, więc np. p. Moraczewski wykombinował miernik wartości, konia mechanicznego — otóż dziś w dziedzinie wychowania takim koniem jest wychowanie państwowe. I proszę Panów, im na tego konia wsiada jeździec mniej doświadczony, tem więcej luzu daje koniowi, a koń ten niejednokrotnie niszczy to, co stworzyła dobra wola, miłość Ojczyzny i miłość dziecka polskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Przerywania na lawach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#StefanSołtyk">Pan się na tych rzeczach nie zna.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Ja się znam na wielu rzeczach, ale nie absorbuję Izby tak, jak Pan.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z Panów Senatorów głosu nie zabiera. Wobec tego przystępujemy do głosowania.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem projektu ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, zechce wstać. Stoi większość — ustawa przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Przechodzimy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 26 lipca 1927 r. o odpowiedzialności Skarbu Państwa za przesyłki pocztowe, telegraficzne i rozmowy telefoniczne w obrocie wewnętrznym (odbitka nr 59 i 62).</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca s. Zaczek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#KazimierzZaczek">Wysoka Izbo! Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 21 marca 1928 r. dokonana została komercjalizacja poczt. Utworzone zostało samodzielne przedsiębiorstwo państwowe „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”, któremu w art. 2 nadany został charakter samoistnej osoby prawnej. Przedsiębiorstwo to prowadzi samodzielnie eksploatację zastrzeżonego Państwu regale pocztowego i w tym celu powierzony ma zarząd całym nieruchomym i ruchomym majątkiem Państwa, służącym do wykonywania służby pocztowej i telegraficznej.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#KazimierzZaczek">Z powyższego wynika, że jakkolwiek wyodrębnienie poczty jest zupełne, jakkolwiek odrębność osobowości prawnej tego przedsiębiorstwa nie ulega żadnej wątpliwości, to jednak w dziedzinie finansowej, zwłaszcza kredytowej, poczta jest znacznie skrępowana, będąc tylko użytkownikiem powierzonego sobie majątku jej, i nie przedstawia dla operacji większych, donioślejszych, długoterminowych pełnowartościowego podmiotu. Tem się tłumaczy konieczność gwarancji Skarbu Państwa przy tranzakcjach finansowych daleko idących, jaką np. była pożyczka angielska, która niedawno przez Wysoką Izbę została uchwalona. O ile jednak chodzi o tranzakcje bieżące, wynikające z bieżącego interesu eksploatacyjnego, to poręka Skarbu Państwa jest zbyteczna, zwłaszcza, że ona jest subsydjarna, a nadanie poczcie osobowości prawnej jest równocześnie stwierdzeniem jej odpowiedzialności za czynności, wynikające z normalnego toku administracji pocztowo-telegraficznej. Pod tym kątem widzenia zachodzi konieczność ścisłego sprecyzowania przeciw komu wnoszone być mają roszczenia osób trzecich o odszkodowanie za przesyłki pocztowo-telegraficzne. Obowiązujące dziś w tej materii rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 26-go sierpnia 1927 r., wydane przed komercjalizacją poczty i przed nadaniem jej osobowości prawnej, ustanawiało, że Skarb Państwa jest odpowiedzialny za przesyłki pocztowo-telegraficzne w obrocie wewnętrznym. To postanowienie ma obecnie ulec zmianie. Mianowicie w tytule i w tekście tego rozporządzenia słowa „Skarb Państwa”, użyte w różnych przypadkach, zastępuje się słowami: przedsiębiorstwo państwowe „Polska Poczta, Telegraf i Telefon” w odpowiednich przypadkach.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#KazimierzZaczek">Przy tej okazji Rząd proponuje przeprowadzenie dalszych zmian w obowiązujących normach prawa w dziedzinie terminów prekluzyjnych wnoszenia odpowiednich roszczeń, mianowicie pragnie przedłużyć terminy, przysługujące interesantom do wniesienia ich pretensyj. Dotychczasowy termin wynosił 6 miesięcy licząc od dnia następnego po nadaniu przesyłki. Według niniejszego projektu termin, który niejednokrotnie okazał się zbyt krótki, ma. być przedłużony do miesięcy 12, względnie do 18. Mianowicie termin prekluzyjny do wniesienia roszczenia o odszkodowanie za przesyłki pocztowe ustala się na 12 miesięcy, licząc od dnia następnego po nadaniu przesyłki. Takiż termin do wniesienia roszczenia o odszkodowanie za kwoty, przesłane przekazami pocztowemi i telegraficznemu oraz za wpłaty lub wypłaty na rachunek Pocztowej Kasy Oszczędności ustala się na 18 miesięcy, licząc od dnia następnego po uskutecznieniu wpłaty, względnie od dnia następnego po dacie wystawienia przekazu czekowego w Pocztowej Kasie Oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#KazimierzZaczek">Nowelizacja projektowanej ustawy przez Rząd w obu punktach ma na celu zmianę istniejących przepisów na korzyść interesantów, korzystających z urządzeń pocztowych. I takie wymienienie poczty, jako przedsiębiorstwa, a nie Skarbu Państwa jest korzystniejsze dla nich, gdyż nakłada się odpowiedzialność na osobę prawną, która nie korzysta, tak jak Skarb Państwa, z pewnych przywilejów proceduralnych i egzekucyjnych, że zaś przedłużenie terminu prekluzyjnego wychodzi na korzyść wysyłających, to nie potrzebuje uzasadnienia.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#KazimierzZaczek">Projekt rządowy został w Sejmie przyjęty bez zmian. Na podstawie uchwały Komisji Budżetowej proponuję również: Wysoka Izba uchwalić raczy ustawę w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, zechce wstać. Stoi większość, ustawa została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#WładysławRaczkiewicz">Przechodzimy do 4 i ostatniego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie częściowej zmiany w ustawie z dnia 22 lipca 1925 r. o uregulowaniu obrotu cukrem na obszarze Rzeczypospolitej (odbitka nr 58 i 62).</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma sprawozdawca p. s. Karłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławKarłowski">Wysoki Senacie! Zmiana obowiązującej ustawy cukrowej została wywołana zawarciem w roku bieżącym w maju w Brukseli międzynarodowej umowy cukrowej.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#StanisławKarłowski">Historią międzynarodowej umowy cukrowej jest następująca: Podczas gdy przed wojną światową produkcja cukru buraczanego i cukru trzcinowego były sobie mniej więcej równe, to podczas wojny produkcja buraka cukrowego została prawie doszczętnie podcięta; natomiast kraje produkujące cukier trzcinowy, korzystając z nadzwyczaj wysokich cen, jakie osiągnęły za swoje produkty, i nagromadziwszy znaczne z tego tytułu zyski, powiększyły swoje plantacje do tego stopnia, że w następnych latach produkcja trzciny cukrowej wzrosła tak znacznie, że już w roku 1919 i 1920 produkcja cukru trzcinowego wynosiła 80%, natomiast produkcja cukru buraczanego spadła do 20%. Wskutek tego powstała bardzo wielka nadprodukcja produkcji światowej, gdyż konsumcja nie wzrosła w tej mierze, zwłaszcza, że producenci cukru buraczanego, szczególnie producenci europejscy, znów po wojnie starali się powrócić do rozmiarów swojej dawnej produkcji i wskutek tego nastąpił nadzwyczajny spadek cen cukru na rynku światowym.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#StanisławKarłowski">Spadek ten w pierwszym rzędzie dotknął producentów buraków cukrowych, następnie dopiero, gdy już cena dalej się obniżyła, jeden z największych producentów światowych, Kuba, również już doszedł do tego, że nie mógł sprzedawać z zyskiem. Pozostał tylko jedyny jeszcze producent, to jest Jawa, który jeszcze mógł przy tych niskich cenach sprzedawać z zyskiem. Jednakże niedługo trzeba było czekać: cena cukru dalej spadła i okazało się, że nawet producenci z Jawy nie mogli wytrzymać cen.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#StanisławKarłowski">Wtedy dopiero udało się doprowadzić do skutku porozumienie międzynarodowe, obejmujące wszystkich najważniejszych producentów cukru, które istotnie doszło do skutku w maju b. r.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#StanisławKarłowski">Dla zilustrowania celu tego porozumienia, przytoczę Panom obecnie § 1 tego porozumienia:</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#StanisławKarłowski">„Na skutek znacznego powiększenia wytwórczości i nagromadzenia wielkiego nadmiaru zapasów nastąpiła tak poważna zniżka światowej ceny cukru, że cena ta znajduje się na poziomie znacznie niższym od kosztu produkcji. Okoliczności te postawiły przemysł cukrowniczy w obliczu katastrofy, trwanie zaś nadal podobnego stanu rzeczy wywołało w zainteresowanych krajach poważne kłopoty i trudności.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#StanisławKarłowski">Strony uważają przeto za swój obowiązek poczynić kroki, zmierzające do poprawy tej sytuacji i do poparcia oraz ochrony swego przemysłu przed jej powtórzeniem się — i w tym celu zawierają niniejszą umowę.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#StanisławKarłowski">Celem wypełnienia zadania niniejszej umowy uważa się za rzecz specjalnej wagi przedsięwzięcie środków prawnych w odnośnych krajach, czy to w formie ustawodawstwa, czy też drogą dekretu rządowego dla ograniczenia eksportu na czas trwania niniejszej umowy, zgodnie z jej warunkami. Strony zobowiązują się, że o ile i kiedy odnośne środki prawne będą ustanowione, użyją najlepszych swych wysiłków celem utrzymania i właściwego oraz skutecznego stosowania tych środków prawnych w czasie trwania niniejszej umowy. Podczas, gdy na Kubie, Jawie i w Niemczech środki te zostały już ustanowione, w innych krajach nie zostały cne jeszcze sfinalizowane, Odnośne strony w tych innych krajach zobowiązują się użyć swych najlepszych wysiłków, celem szybkiego ustanowienia tych środków w drodze ustawodawczej”.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#StanisławKarłowski">Otóż Polska należy do tych krajów, którego ustawodawstwo nie przewiduje ograniczeń, których wymaga międzynarodowa konwencja cukrowa, Zmiana naszej ustawy cukrowej polega głównie na tem, że § 12 ustanawia, że wywóz cukru na eksport bez cła, możliwy tylko będzie w granicach kontyngentów, przyznanych Polsce. Zaś wywóz, któryby przekroczył kontyngent, będzie obłożony stawką prohibicyjną 100 zł na 100 kg. cukru.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#StanisławKarłowski">Celem zastosowania się do wymogów tej międzynarodowej konwencji cukrowej należy zmienić § 7 ustawy oraz §§ 12 i 13 ustawy w myśl uchwały sejmowej. Imieniem Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy projekt ustawy w sprawie częściowej zmiany ustawy z dnia 22 sierpnia 1925 r. o uregulowaniu obrotu cukrem na obszarze Rzeczypospolitej w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos na p. s. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoki Senacie! Projekt rządowy i wniosek Komisji Skarbowo-Budżetowej są prostą konsekwencją ustawodawstwa dziś obowiązującego i polityki gospodarczej w tej sprawie, przez nasz Rząd i inne rządy europejskie prowadzonej i dlatego nie sądzę, ażeby słusznie ktoś, kto stoi na gruncie tego ustawodawstwa i tej polityki, mógł kwestionować to przedłożenie. Uważam to przedłożenie w dzisiejszych warunkach za słuszne, skoro się doszło do tego porozumienia międzynarodowego i warunkiem wykonania porozumienia jest przyjęcie tej ustawy. Nie mam zamiaru wszczynać szerszej dyskusji w sprawie cukrownictwa, gdyż o tej rzeczy mówiliśmy przy innej sposobności, a także i w Sejmie dyskutowano dosyć szeroko o tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#StanisławGłąbiński">Pomimo to jednak zabrałem głos, aby zwrócić uwagę na niektóre luki, jakie są w przedłożeniu, a względnie w motywach przedłożenia rządowego. Jedną luką jest zupełne nieuwzględnienie interesu rolników plantatorów. Musimy pamiętać o tem, że społeczeństwo ponosi bardzo duże ofiary w tym celu, aby umożliwić produkcję buraków cukrowych. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z wielkiej wagi gospodarczej tej produkcji, i dlatego też byliśmy i jesteśmy za tem, aby społeczeństwo ponosiło w tym celu pewne ofiary. W rzeczywistości jednakowoż dochodzą nas skargi ze strony rolników, szczególnie z Poznańskiego, że interes plantatorów często jest zupełnie zaniedbywany. Tymczasem te wszystkie ofiary nie są w interesie fabrykanta cukru, lecz są łożone właśnie w interesie rozszerzenia, a przynajmniej utrzymania produkcji buraków cukrowych, są w interesie zatem rolników. I dlatego też, jeżeli cukrownictwo względnie fabrykanci cukru nie uważają za stosowne należycie uwzględnić potrzeby rolników, to byłoby rzeczą ustawodawstwa pewne obowiązki pod tym względem im narzucić. Bo nie wątpię, że są fabryki cukru, które nie robią dobrych interesów, są jednakowoż inne fabryki, które te interesy robią.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#StanisławGłąbiński">Kartel wykazuje przecież znaczne zyski, nie będę tutaj mówił o udziale niektórych dyrektorów i innych, o czem szeroko mówiono w Sejmie, o dużym udziale w zyskach, a zatem muszą być znaczne zyski, jeżeli pewne osobistości kierownicze mają w nich duży udział. Byłoby zatem rzeczą słuszną, aby te znaczne zyski tam, gdzie one są, raczej przypadły w udziale rolnikom. Chodzi o to aby rolnicy mogli swoją produkcję utrzymać, aby mogli ją nawet rozszerzyć tam. gdzie są ku temu warunki, Dochodzą nas skargi z Poznańskiego, że w niektórych okolicach za centnar metryczny buraków płaci się 1 zł. Nietrudno się dziwić, że rolnicy w takich warunkach produkować nie są w stanie.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#StanisławGłąbiński">To jest jedna luka, którą należy wytknąć w ustawie, względnie w motywach tej ustawy, że nie postarano się o to, aby nałożyć odpowiednie obowiązki na kartel cukrowy. Druga luka jest ta, że sytuacja w sprawie międzynarodowego eksportu cukru się wyjaśnia. Do tego czasu łudzono się nadzieją, iż sytuacja ta się poprawi i że eksport cukru z buraków przynajmniej u nas będzie się mógł opłacać, a przynajmniej będzie mógł powetować koszty produkcji i dlatego zgodzono się i na system kontyngentów, a przedewszystkiem na faktyczną premię eksportową, którą ponosi społeczeństwo w formie bardzo dużej ceny cukru. Wysoka bardzo cena cukru jest niekorzystna w pierwszym rzędzie dla społeczeństwa, ale odbija się i na Skarbie Państwa i także na produkcji. Odbija się na Skarbie Państwa, który w razie większej konsumcji cukru, miałby większy dochód z podatku od cukru, ale odbija się także i na produkcji, bo jeśli konsumcja jest mała, to produkcja rozwijać się nie może.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#StanisławGłąbiński">Jak powiedziałem, łudziliśmy się nadzieją, że to są stosunki przejściowe, przyjdzie chwila, kiedy te koszty produkcji będzie można sobie odbić w cenie eksportowej i wówczas te stosunki będzie można łatwo uregulować. Otóż dziś, niestety, właśnie po tem porozumieniu, zawartem z producentami cukru trzcinowego, przekonywamy się, że te widoki już dziś nie istnieją, bo to porozumienie jest zawarte z producentami cukru trzcinowego, którzy mają dziś olbrzymią przewagę w produkcji cukru, jak wskazują obliczenia nasze w motywach — 80%, a mogą mieć znacznie więcej niż 80% całej produkcji, bo, jak wiadomo, produkcja cukru trzcinowego przechodzi do Południowej Ameryki, Peru. Argentyny i innych krajów. Produkcja cukru burakowego wkrótce będzie przedstawiała znikomy procent całej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#StanisławGłąbiński">Otóż o co więc chodzi w tem porozumieniu międzynarodowem? Dlaczego się Jawa i Kuba zgodziły na to porozumienie? Zgodziły się dlatego, aby móc odbić swoje własne koszty produkcji w cenie, bo okazało się, że ta cena międzynarodowa — 21, 22 złote nie pokrywa nawet kosztów produkcji, a one te koszta produkcji przeciętnie obliczają na 30 złotych za centnar metryczny. Jeżeli zdołają za pomocą tego porozumienia osiągnąć 30 złotych, to niewątpliwie nasz ubytek, nasza strata będzie mniejsza, ale dla nich cel porozumienia będzie osiągnięty. Ponad 30 złotych, niema nadziei, ażeby cena cukru była wyśrubowana, a przecież koszty produkcji cukru obliczają na 50–54 złotych, p. referent powiedział, że na 60 złotych, w każdym razie widać z tego, że jeżeli nawet cel porozumienia będzie osiągnięty, to znaczy jeżeli uzyskają tę kwotę 30 złotych od centnara metrycznego, to jednak nasz eksport będzie stratny. My przy eksporcie cukru nie będziemy mogli uzyskać tych kosztów produkcji. A więc widzimy, że dziś jest pora na to, ażeby zastanowić się, jak dalej postępować będziemy w naszej polityce cukrowej. Czy mamy zgodzić się na to, ażeby raz na zawsze, czy na przeciąg nieokreślonego czasu znowu dźwigać ten cały ciężar eksportu, czy, jeżeli można, odwrócić naszą politykę w sprawie cukrownictwa i starać się o to, ażeby oprzeć całą produkcję naszych buraków i cukrownictwo na trwalszych podstawach. Niewątpliwie najskuteczniejszym środkiem byłoby wzmożenie konsumcji. Gdybyśmy mogli podwoić naszą konsumcję, to nie byłoby kłopotu o to, gdzie zbywać ten produkt, który się teraz eksportuje. Możemy wzmóc konsumcję przez obniżenie ceny cukru, zapewne, ale jest to błędne koło, bo jeżeli obniżymy cenę cukru, to koszty produkcji się zwiększą, względnie nie będą mogli producenci buraków otrzymać tych cen, jakie otrzymywali. A w takim razie trzeba dążyć do tego, ażeby te zyski, jakie ma jeszcze dziś fabrykacja cukru przypadły z korzyścią dla plantatorów, dla rolników i po tej drodze dążyć także do obniżenia ceny cukru.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#StanisławGłąbiński">Czy dałoby się osiągnąć także przez zwiększenie konsumcji na cele inne przetwórcze, o czem była mowa w Sejmie, nie chcę tych rzeczy przesądzać, ale w każdym razie jest obowiązkiem Rządu nad tym problemem głębiej się zastanowić. Bo taka właśnie już nadeszła chwila, taka stała się sytuacja, że jednak dziś już wiemy, że kosztów produkcji przy eksporcie nie otrzymamy, ani za rok, ani za lat 10. Dlatego też należy oczekiwać, co się dotychczas nie stało, że jeżeli Rząd nad tym problemem się szerzej obecnie zastanowi i z jakimś programem w tej sprawie przyjdzie, to z programem, o ile możności, chroniącym interesy producentów buraków, naszego rolnictwa, a nie narazi społeczeństwa na to, ażeby w tej dziedzinie ponosiło te ofiary, które są w sprzeczności z interesem całego społeczeństwa, ażeby cukier był jak najtańszy, ażeby jak najłatwiej mógł dotrzeć nie tylko do wszystkich konsumentów, ale i do producentów, na cele hodowli bydła i t. p.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#StanisławGłąbiński">Tych kilka uwag uważałem za swój obowiązek przy tej sposobności Wysokiej Izbie przedstawić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławKarłowski">P. sen. Głąbiński zaznaczył, że interesy rolników plantatorów nie są należycie uwzględnione i przytoczył jako fakt, iż rzekomo w Poznaniu cukrownie wypłacały tylko jednego złotego za kwintal buraków. Mogę zapewnić Pana Senatora i Wysoką Izbę, że podana cena 1 złotego za kwintal buraków jest zupełnie nieistotna. Takiej cukrowni nie było. Jeżeli plantatorzy się skarżą, to jest zupełnie zrozumiałe ze względu na opłakany stan, w jakim się rolnictwo znajduje. W ostatnim roku ze względu na sytuację, jaka wynika z powodu zniżenia cen na rynku światowym i z powodu strat, jakie poniosły na cukrze eksportowym cukrownie, musiały wszystkie cukrownie obniżyć ceny, płacone za buraki plantatorom. Obniżka tej ceny wyniosła mniej więcej 50%. Można sobie wyobrazić, jak to podziałało na poszczególnych plantatorów, zwłaszcza, że nie każdy plantator zrozumiał te powody, dla jakich on otrzymywał o połowę mniej, aniżeli otrzymywał w latach poprzednich. Stąd te skargi. Jednak do tak niskiego niveau, jak przytoczył p. Głąbiński, na szczęście nie doszło. Najniższa cena płacona za buraki wynosiła 3 złote za kwintal. Zwracam uwagę, że jest druga kategoria buraków, która jest znacznie niżej płacona, A skargi powstały stąd, że szereg plantatorów nie zastosował się do wskazań fabryk i nie tylko dostarczył swój kontyngent buraków, jaki dla nich przypadł w stosunku do zmniejszonego eksportu, lecz zasadzili większą ilość morgów i dostarczyli większą ilość buraków, aniżeli cukrownia była zobowiązana odebrać.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#StanisławKarłowski">Otóż właściwie cukrownie powinne były te buraki ponadkontygentowe odrzucać dlatego, że stanowiły dla cukrowni poważny balast, bo przecie przeróbka tych buraków wymaga włożenia znacznych kapitałów w koszta przeróbki. Jednakże, celem nienarażania tych rolników na straty, cukrownie zdecydowały się przyjąć te buraki, jednakże po cenie takiej, jaka wynika ze sprzedaży tego cukru na eksport. Ponieważ wiadomo, że cena eksportowa wynosi około 21 do 22 złotych, a koszt wyprodukowania 100 kg. cukru wynosi około 65 złotych, więc licząc, że osiągnie się za te buraki ponadkontygentowe tylko cenę tego cukru eksportowego, to wypadnie istotnie 1 złoty — 1 zł 25 gr za te buraki. Ale to są buraki nie regularne, tylko ponadkontygentowe, które plantatorzy na własne ryzyko dostarczyli i nie mogą się skarżyć, że im się krzywda stała, dlatego że ich się w tej sytuacji wyratowało, gdy się te buraki przyjęło.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#StanisławKarłowski">Jeżeli chodzi o cukrownictwo specjalnie w Poznańskiem, to Wysoka Izbo, tam jest cukrownictwo urządzone wyłącznie jako fabryki rolnicze. W radach nadzorczych zasiadają tam wyłącznie rolnicy i oni decydują o wszystkiem. Więc jeżeli tam się skarżą plantatorzy, to skarżą się ci, którzy nie rozumieją tych powodów, które są dość zawiłe i nie każdy ma czas i możność zaznajomienia się z niemi, i stąd te skargi pochodzą.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#StanisławKarłowski">Co do zysków kartelu, to chciałem wyjaśnić, że kartel, jako taki, żadnych zysków nie wykazuje. Kartel uchwala corocznie swój budżet i w granicach tego budżetu, t. zn. na przewidziane zgóry wydatki są potrącenia procentowe od wpływu, tak, że koszta kartelu wynosiły 57 gr od 100 kg cukru. To są wszystkie koszty kartelu i w tych kosztach są wliczone bardzo poważne kwoty na cele naukowe. Kartel utrzymuje Instytut Cukrowniczy i wydaje Gazetę Cukrowniczą i subwencjonuje doświadczalnictwo tak, że ta kwota, mimo poważnych wydatków na cele doświadczalnictwa i na cele dydaktyczne, jest stosunkowo bardzo niska.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#StanisławKarłowski">Teraz co do dalszego punktu, poruszonego przez s. Głąbińskiego, który twierdzi, że niema nadziei, aby ofiary były przejściowe, że one zawiodą i że obecnie musimy być przygotowani na to, że i nadał będziemy musieli ponosić te ofiary. Otóż, Wysoka Izbo, nie podzielam tego zapatrywania z tego powodu, że Polska z tych wszystkich krajów eksportujących, znajduje się w położeniu wyjątkowo korzystnem, bo wszystkie inne kraje, które wchodzą w grę, a więc nasi sąsiedzi Czechosłowacja, Niemcy, Węgry, Belgia, wszystkie te kraje, które partycypują z nami w tej konwencji cukrowej, u nich konsumcja cukru już doszła do takiego niveau, że tam nie można się spodziewać, ażeby konsumcja cukru na głowę wzrosła bardzo znacznie. Będzie wzrastała w miarę powrotu normalnych stosunków, może wzrastać ułamkami procentów przez jakieś nowe przemysły, które mogą się wytwarzać, ale to jest wzrost powolny, a nie taki, któryby mógł tym krajom dać ekwiwalent za utracone rynki zbytu dla eksportu. Tymczasem my w Polsce — i tu nasza bieda nam przychodzi z pomocą — jesteśmy o tyle w korzystniejszej sytuacji, że u nas konsumcja cukru jest bardzo niska. W Polsce konsumcja cukru wynosi niespełna 12 kg na głowę, podczas gdy w Czechosłowacji wynosi 26 kg, w Niemczech 26 kg, w innych krajach jeszcze więcej, w Danii dochodzi do 49, w Ameryce do 51 kg na głowę. Otóż tu, proszę Wysokie Izby, jest dla nas jedyna nadzieja, że my z czasem wyjdziemy, musimy wyjść z tej sytuacji strat, w jakiej się dziś znajdujemy, bo jednak w miarę wzrastania dobrobytu w Polsce i ta konsumcja cukru będzie wzrastała i będzie wzrastała w szybszem tempie, aniżeli w innych krajach i gdyby doszła do 26 kg na głowę, to tegoroczna produkcja nie starczyłaby już na zapotrzebowanie konsumcji wewnętrznej. I to jest powód, dla którego nie możemy restryngować produkcji cukru poniżej tego minimum, które będzie potrzebne dla wyżywienia naszej ludności, bobyśmy zrobili tem krzywdę, przedewszystkiem rolnictwu, bo przecież kwestia cukru, to nie jest kwestia przemysłowa, to jest kwestia czysto rolnicza. Jeżeli się zapatrywać na tę kwestię z punktu widzenia przemysłowego, to załatwienie byłoby niesłychanie proste, to znaczy: produkować tyle tylko cukru, wiele wynosi konsumcja i nie ponosić strat na eksporcie. Jednakże tem załatwieniem bilibyśmy rolnictwo i osłabilibyśmy je niesłychanie, bo przecież wiadomo, jak ważną rolę odgrywa produkcja buraków cukrowych dla innych ziemiopłodów i podniesienia kultury rolniczej. I to jest powodem, który uniemożliwia wejście na silniejsze restrykcje, aniżeli jest teraz konieczne w granicach tych naszych ścieśnionych kontyngentów eksportowych.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#StanisławKarłowski">Wzmożenie konsumcji, o którem wspomniał sen. Głąbiński, jest słuszne, to jest droga, którą też cukrownictwo idzie i staramy się drogą propagandy tę konsumcję zwiększyć. Próbowaliśmy także, aby zwiększyć konsumcję cukru przez zaprowadzenie cukru surowego dla karmienia inwentarza. Otóż sprawa ta została bardzo dokładnie nie tylko teoretycznie, ale przedewszystkiem praktycznie zbadana przez prof. Roztafińskiego z polecenia zrzeszonego cukrownictwa i niestety utknęła na tym jednym martwym punkcie, że nie znaleziono środka skażającego, któryby umożliwił skażać cukier w ten sposób, by był on niezdatny dla konsumcji ludzkiej.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#komentarz">(S. Roman: Poco skażać?)</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#StanisławKarłowski">Jeżeli jest niezdatny dla konsumcji ludzkiej, to jest również niezdatny dla konsumcji zwierzęcej, a jeżeliby nie było tego środka skażającego, to w takim razie masy tego cukru, przeznaczonego na karmę inwentarza, przeszłyby do konsumcji ludzkiej. I w takim razie akcyza i skarb na temby stracił, bo ten cukier jako karma dla bydła musiałby być zwolniony od akcyzy. Z tego powodu Ministerstwo Skarbu nie mogło na tę drogę pójść, bo dochód z akcyz znacznieby się zmniejszył. To jest główny powód, dlaczego nie używa się tego cukru eksportowego na karmę dla inwentarza.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#StanisławKarłowski">Pozatem pragnę zwrócić uwagę, że w Polsce mamy aż nadmiar paszy, którąśmy dawniej eksportowali, której dziś nikt nie chcę kupić. Zwrócę uwagę na wytłoki. Dawniej wytłoki były eksportowane bardzo silnie, ale to się skończyło. Dziś ani Niemcy ani Holandia, które dawniej kupowały wytłoki po dobrej cenie, nie kupują ich i z konieczności sami musimy spasać. Pozatem co roku mamy nadmiar ziemniaków, które z konieczności zmuszeni jesteśmy spasać. Gdyby doszedł cukier do tego, to odbiłoby się to na innych produktach rolnych, bo cena owsa by spadła. To nie byłoby żadnem dobrodziejstwem dla rolnictwa, przeciwnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WładysławRaczkiewicz">Dyskusja wyczerpana. Kto jest za przyjęciem ustawy według wniosku komisji, zechce wstać. Stoi większość. Ustawa została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#WładysławRaczkiewicz">W ten sposób porządek dzienny jest wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#WładysławRaczkiewicz">Następne posiedzenie wyznaczam na sobotę na godz. 17.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#WładysławRaczkiewicz">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 17 min. 45.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>