text_structure.xml 328 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JulianSzymański">Otwieram posiedzenie. Protokół 2 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 3 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Kamieniecki i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(S. Rogowicz: Proszę o głos w sprawie porządku dziennego.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Rogowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#JanAntoniRogowicz">Proponuję przesunięcie punktu 1 porządku dziennego na punkt ostatni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JulianSzymański">Izba o tem zadecyduje.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JulianSzymański">Do biura Senatu wpłynęły dwa podania o urlopy: s. Godlewskiego o urlop do dnia 1 Iipca i s. Pepłowskiego o urlop dwu miesięczny. W myśl art. 74 regulaminu obrad Senatu podaję to do wiadomości Wysokiej Izbie celem uchwalenia tych urlopów. Nie słyszę sprzeciwu, uważam sprawę za załatwioną pozytywnie.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JulianSzymański">P. s. Rogula ma złożyć ślubowanie. Proszę p. Sekretarza o odczytanie roty ślubowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StefanKopciński">„Ślubuję uroczyście, jako senator Rzeczypospolitej Polskiej, wedle najlepszego mego rozumienia i zgodnie z sumieniem rzetelnie pracować wyłącznie dla dobra Państwa Polskiego, jako całości”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BazyliRogula">Ślubuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JulianSzymański">Jest wniosek, ażeby pierwszy punkt porządku dziennego przenieść na koniec.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(S. Koerner: Nie, Panie Marszałku, zupełnie zdjąć z porządku dziennego.)</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#komentarz">(S. Rogowicz Ja postawiłem wniosek o przesunięcie na ostatni punkt.)</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#JulianSzymański">Czy Senat zgadza się na przesunięcie? Załatwione.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do 2 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy w sprawie zmiany przepisów ustawy postępowania cywilnego, dotyczących zabezpieczenia powództw i egzekucji wyroków przeciw związkom komunalnym w okręgach sądów apelacyjnych w Warszawie, Lublinie i Wilnie. Jako sprawozdawca ma głos s. Wodziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#RadzisławWodziński">Wysoki Senacie! Projektowana nowelizacja ustawy postępowania cywilnego dotyczy tylko trzech artykułów i pozornie jest mało istotna, mianowicie dotyczy art. 1291, 1295 ze znakiem 1 i 1614. Art. 1291 i 1614 są prawie równobrzmiące. Art. 1291 przed wojną obowiązywał na całym terenie państwa rosyjskiego z wyjątkiem b. Królestwa, art. 1614 obowiązywał w b. Królestwie. Obecnie pierwszy artykuł obowiązuje tylko w okręgu sądu apelacyjnego w Wilnie, a drugi w okręgach sądów apelacyjnych w Warszawie i w Lublinie. Artykuły te różnią się tylko pod jednym względem, właściwie kilkoma słowami; obydwa mówią, że niedopuszczalne jest zabezpieczenie powództwa, w którem pozwanym jest Skarb Państwa, i niedopuszczalne jest zaopatrzenie wyroku w rygor tymczasowego wykonania, z wyjątkiem spraw, dotyczących nieruchomości, gdzie pewne rodzaje zabezpieczenia są dopuszczalne. I tu jest różnica między jednym a drugim artykułem. Różnica polega na tem, że drugi artykuł, obowiązujący obecnie w okręgach sądów apelacyjnych w Warszawie i Wilnie, przewiduje jeszcze jako zabezpieczenie wniesienie ostrzeżenia hipotecznego.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#RadzisławWodziński">Trzeci artykuł, 1395 ze znakiem 1, mówi o tem, że wykonanie wyroków II instancji w sprawach, w których jest pozwany Skarb Państwa, jest niedopuszczalne przed upływem terminu kasacji, względnie przez rozpoznaniem sprawy przez Sąd Najwyższy.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#RadzisławWodziński">Nowelizacja polega na tem, ażeby te przywileje, dotyczące Skarbu Państwa, rozciągnąć również na związki komunalne i w rezultacie formalnym cała poprawka sprowadza się do tego, że w odnośnych miejscach, gdzie mówi się o Skarbie Państwa, dodaje się „i związki komunalne”; „przeciw związkom komunalnym”. Projektodawcy naturalnie ożywieni byli najlepszemi intencjami pod adresem samorządu, jednak ustawa ma szereg wad. Jest ona niewytworna nawet pod względem formalno-prawnym, a to dlatego, że powstała wskutek pewnych trudności w pewnym konkretnym wypadku. Mianowicie, miasto Lublin nie mogło wykonać swych zobowiązań, stwierdzonych wyrokami dwóch instancji, i nie wiem, czy wyzyskało wszystkie środki prawne, dopuszczalne na mocy postępowania cywilnego w poprzednich redakcjach, bo takie środki prawne były, czy też po nieudałem wyzyskaniu tych środków prawnych zwróciło się do Sejmu i powstał odnośny projekt. Otóż projekt ten nie jest elegancki pod względem prawnym, bo nie jest uzgodniony z innemi artykułami ustawy postępowania cywilnego. Mianowicie pod art. 1282 są uwagi, które część związków komunalnych pod tym względem już zrównał ze Skarbem Państwa, więc należałoby coś z temi uwagami zrobić, bo stają się zupełnie bezprzedmiotowemi. Następnie nie wyczerpuje ten projekt zagadnienia, gdyż z jednej strony powiada, że w żadnych sprawach zabezpieczenie powództwa przeciw związkom komunalnym nie jest dopuszczalne, między innemi w sprawach z protestowanych weksli, i widocznie przez przeoczenie zapomniano, że oprócz zwykłej drogi sądowej jest jeszcze uproszczona droga postępowania z weksli protestowanych, mianowicie klauzula egzekucyjna. Art. 161 ze znakiem 2) brzmi, że na mocy aktu notarjalnego względnie na mocy weksla protestowanego można bez wezwania stron uzyskać klauzulę. Więc jest tu pewna niekonsekwencja. Z jednej strony w normalnym trybie, gdzie pozwany staje w sądzie, sąd na podstawie weksla protestowanego nie może wyroku opatrzyć w rygor tymczasowego wykonania, z drugiej zaś strony bez wezwania związku można uzyskać wyrok, który w pewnym trybie, mianowicie po wyczekaniu trzech dni od dnia doręczania nakazu wykonawczego przez komornika, może być wykonany.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#RadzisławWodziński">Następnie jest szereg luk w tej ustawie. Między innemi, zdaje mi się, wbrew widocznej intencji projektodawców, projekt poszedł zbyt daleko. Mianowicie istnieje powództwo, gdy Skarb Państwa i związki komunalne, jakkolwiek są pozwanemi, nie są atakowani, lecz atakujący. Mam tu na myśli sprawy, przewidziane w dwóch artykułach ustawy postępowania cywilnego, mianowicie w art. 1092 i 1197 w sprawach o wyłączeniach. Magistrat kieruje egzekucją na podstawie wyroków, względnie na podstawie własnego orzeczenia do ruchomości, względnie nieruchomości i zajmuje ruchomości nie dłużnika, lecz osoby trzeciej. Osoba trzecia, według przepisów obowiązującej ustawy postępowania cywilnego nie ma innej drogi, jak wytoczenie przeciw Magistratowi powództwa o wyłączenie. I normalnie takie powództwo jest bezprzedmiotowe, o ile nie jest zabezpieczone. Normalnie powód żąda zabezpieczenia powództwa przez zajęcie własnych rzeczy celem uniemożliwienia sprzedaży ich przez licytację do czasu prawomocnego wyroku. Nie sądzę, aby projektodawcy mieli na myśli uniemożliwienie zabezpieczenia powództw tego rodzaju.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#RadzisławWodziński">To jedno. A następnie, proszę Wysokiego Senatu, ustawa projektowana świetnie reguluje i usuwa trudności, które powstały w konkretnym wypadku w Lublinie, bo o ten Lublin chodzi, ale zapomina się o tem, że tworzy się normę ogólną, że ta ustawa będzie regulowała nietylko ten wypadek lubelski, lecz szereg innych wypadków na przyszłość. Łatwo sobie wyobrazić, że żaden związek komunalny nie będzie mógł zdyskontować weksli przy tej ustawie w tej formie, w jakiej była przyjęta przez Sejm. To będzie zupełnie wykluczone, chyba że sobie poszuka żyranta, ale żyranta znowu nie znajdzie ze względu na to, że ten żyrant nie będzie miał gwarancji, że w drodze uproszczonej bądź co bądź, w drodze procesu wekslowego uzyska należność. Czy związki komunalne będą mogły uzyskać jakikolwiek kredyt na podstawie obligu w postaci aktu notarjalnego? Również nie, a to dlatego, że przecież jeżeli związek komunalny z tych lub innych przyczyn będzie narażony na pewne trudności płatnicze, wierzyciel będzie musiał wyczekać trzy instancje, co w praktyce stanowi rok, dwa albo i znacznie więcej.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#RadzisławWodziński">Można na to powiedzieć: Jakże jest w innych państwach? I na innych terenach Polski przecież jest inaczej. Jakże jest w stosunku do Skarbu Państwa? Naturalnie ten zarzut nie będzie istotny. Przedewszystkiem pretensje, jeżeli chodzi o Skarb Państwa, są emanacją autorytetu władz państwowych i tego domniemania, że Skarb Państwa złych spraw nie ma, następnie, że Skarb Państwa będzie honorował swe własne zarządzenia w postaci wyroków sądowych. Co się zaś tyczy związków komunalnych, to proszę Wysokiego Senatu, przecież jesteśmy w odmiennem położeniu. Zarządy komunalne mają pewne tradycje i w samej organizacji samorządów komunalnych są gwarancje, że zobowiązania ich będą wykonywane należycie.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#RadzisławWodziński">Więc z tego względu Komisja Prawnicza poszła na pewien kompromis, mianowicie uznała, że do pewnego stopnia jest słuszne niewykonywanie wyroków II instancji przeciw związkom komunalnym do czasu upłynięcia terminu kasacyjnego, względnie do czasu rozpoznania sprawy przez Sąd Najwyższy, a to dlatego, że przecież Sąd Najwyższy bardzo często uchyla wyroki II instancji i później oddala powództwo. Po egzekucji wyroku związek komunalny może być narażony na to, że tych pieniędzy, które zapłaci z powodu wyroku pierwotnego, nie otrzyma, bo płatnik okaże się niewypłacalnym. To zasadniczo jest słuszne. Komisja Prawnicza stanęła na tem stanowisku, że nie należy zabezpieczać powództwa zwróconego przeciw związkom komunalnym dlatego, że jest to niepotrzebne. Związek komunalny w rezultacie wcześniej czy później zapłaci, z wyjątkiem tych spraw, w których, jak powiedziałem, związki komunalne są atakujące z wyjątkiem spraw, przewidzianych w art. 1092 i 1197.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#RadzisławWodziński">Następnie, jako ogólną normę, zdaniem Komisji Prawniczej, należy przyjąć, że jest niedopuszczalne opatrywanie wyroków w rygor tymczasowego wykonania i niedopuszczalne jest wykonanie wyroków II instancji przed upływem terminu kasacyjnego, z wyjątkiem dwóch wypadków, przewidzianych w art. 595 i z wyjątkiem spraw weksli protestowanych i z obiegów notarjalnych. To są dwa wyjątki i poprawki, proponowane przez Komisję Prawniczą, kierują się tylko do tego, mianowicie zdaniem Komisji Prawniczej, unieszkodliwiają one tę ustawę i usuwają trudności, któreby napewno powstały w razie przyjęcia ustawy według projektu sejmowego. Poprawki te są identyczne przy art. 1291 i 1614 dlatego, że artykuły te są jednakowe. Poprawki brzmią jak następuje: „Dozwolone jest również w sprawach przeciwko zarządowi skarbowemu i związkom komunalnym zabezpieczenie powództw, wytaczanych na zasadzie art. 1092 i 1197 U. P. C.,” — to jest w sprawach o wyłączenie „oraz wstrzymanie egzekucji na skutek skarg, wnoszonych trybem art. 965 U. P. C.” — to jest analogiczna rzecz. „Dozwolone jest także w sprawach przeciwko związkom komunalnym nadawanie wyrokom rygoru tymczasowego wykonania w wypadkach, przewidzianych w art. 595 U. P. C. — to jest w wypadkach, kiedy powództwo oparte jest na akcie notarjalnym — i w art. 1291 ze znakiem 1, który mówi, że wyrok II instancji jest niewykonalny do czasu upływu terminu kasacyjnego” Otóż Komisja Prawnicza wnosi poprawkę, że nie dotyczy to spraw, w których pozwany jest związek komunalny. Artykuł ten dosłownie brzmi: „Artykuł ten nie ma zastosowania w sprawach, wymienionych w art. 595 U. P. C., w których pozwanym jest związek komunalny”. Proszę Wysoki Senat o przyjęcie projektu ustawy z poprawkami, dokonanemi przez Komisję Prawniczą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JulianSzymański">Wobec tego, że nikt się nie zapisał do dyskusji, przystępujemy do głosowania. Proszę wziąć do ręki odbitki nr. 4 i 7.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JulianSzymański">Do art. 1 są cztery poprawki. Poprawka 1) brzmi:</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#JulianSzymański">Art. 1291 U. P. C. uzupełnić na końcu następującym przepisem (przed uwagą):</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#JulianSzymański">„Dozwolone jest również w sprawach przeciwko zarządowi skarbowemu i związkom komunalnym zabezpieczenie powództw wytaczanych na zasadzie art. 1092 i 1197 U. P. C. oraz wstrzymanie egzekucji na skutek skarg, wnoszonych trybem art. 965 U. P. C. Dozwolone jest także w sprawach przeciwko związkom komunalnym nadawanie wyrokom rygoru tymczasowego wykonania w wypadkach, przewidzianych w art 595 U. P. C.”. Proszę Panów Senatorów, którzy są za tą poprawką, aby wstali. Większość, poprawka przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#JulianSzymański">Poprawka 2) brzmi:</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#JulianSzymański">W uwadze do art. 1291 U. P. C. wyrazy: „przewidzianych w uwadze 2 do art. 1289” zastąpić przez: „przewidzianych w uwadze 3 do art. 1289”.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#JulianSzymański">Proszę Panów Senatorów, którzy są za tą poprawką, aby wstali. Większość, poprawka przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do 3) poprawki:</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#JulianSzymański">Art. 12951 U. P. C. uzupełnić w końcu następującym przepisem (przed uwagą):</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#JulianSzymański">„Artykuł ten nie ma zastosowania w sprawach, wymienionych w art. 595 U. P. C., w których pozwanym jest związek komunalny”. Proszę Panów Senatorów, którzy są za tą poprawką, ażeby wstali. Większość, poprawka przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do czwartej zmiany, w art. 1614:</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#JulianSzymański">Art. 1614 U. P. C. uzupełnić na końcu następującym przepisem:</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#JulianSzymański">„Dozwolone jest również w sprawach przeciwko zarządowi skarbowemu i związkom komunalnym zabezpieczenie powództw, wytaczanych na zasadzie art. 1092 i 1197 U. P. C. oraz wstrzymanie egzekucji na skutek skarg, wnoszonych trybem art. 965 U. P. C. Dozwolone jest także w sprawach przeciwko związkom komunalnym nadawanie wyrokom rygoru tymczasowego wykonania w wypadkach, przewidzianych w art. 595 U. P. C”.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#JulianSzymański">Proszę Panów Senatorów, którzy są za tą poprawką, ażeby wstali. Większość, poprawka przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#JulianSzymański">Do art. 2 niema poprawek, uważam ten artykuł za przyjęty. Zatem cała ustawa z uchwalonemi zmianami została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#JulianSzymański">Przechodzimy do 3 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1928/29 (druk sejmowy nr 80 i odbitka nr 5 oraz druk Senatu nr 2.) Jako sprawozdawca ma głos s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Osiągnięcie istotnej równowagi w naszym budżecie, którą zawdzięczamy własnym wysiłkom, jest epokowem zdarzeniem w historji Państwa. Jest to skarb, którego strzec musimy i chronić tak, jak każdy swe zdrowie: jeżeli Państwo chce żyć, budżet jego musi być w równowadze. Jeśliby wydatki przewyższać miały dochody, to groziłaby nam śmierć. Widzieliśmy to już wtedy, gdy wskutek deficytów drukowano pieniądz papierowy, a w potopie inflacji zaczęło tonąć i Państwo i wszystko. Równowaga budżetowa umożliwiła stabilizację wartości pieniądza, a więc i stabilizację życia gospodarczego, a co za tem idzie, stosunków społecznych. Od tej chwili gospodarcza izolacja Polski się skończyła i Państwo nasze, politycznie bardzo już wzmocnione, mimo swe niewielkie bogactwo kapitałowe stanęło w rzędzie mocarstw jako wybitna jednostka. Uznała to też dzisiaj cała zagranica. A budżet tego mocarstwa wynosi netto 2,6 miljarda zł., czyli 300 miljonów dolarów! I dziwić się tylko można, że takiemi środkami prowadzi się największe gospodarstwo, to jest gospodarstwo Państwa, jeżeli tylko dla ilustracji przytoczę, że wysokość spadków, przypadłych we Francji w jednym 1926 r., wynosiła 12 miljardów franków, t. j. 4 miljardy złotych, a więc i 60% całego naszego budżetu. Atoli wedle stawu grobla; narazie musimy być skromni, a dumni z sanacji finansów, czekać chwili, kiedy i my będziemy w stanie wydawać na cele Państwa i społeczeństwa, co nasi sąsiedzi na zachodzie. A chwila ta, wierzę w to mocno, kiedyś przyjdzie. Warunkiem zaś tego oszczędność, powściągliwość i ofiarność, tak, by dochody Państwa rosły szybciej, niż jego wydatki, by Skarb zbierał rezerwy, bez których żadne gospodarstwo ostać się nie może. Dopiero oparty na silnych rezerwach będzie budżet mógł sprostać tym wszystkim żądaniom, których spełnienia żąda się ledwie po dwóch latach równowagi z niejednej strony.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#MarcinSzarski">Preliminarz, przedłożony Sejmowi przez Rząd, był niezwykle ostrożny, bardzo realny i elastyczny, albowiem przewidywał dochody znacznie niższe niż rzeczywiste dochody ubiegłego roku, a co do wydatków trzymał się poniżej wydatków rzeczywistych. Elastyczność budżetu, na którą tak wielki nacisk kładł zawsze wielki nasz minister skarbu, który chociaż rządził budżetem obcym, był wielkim Polakiem, Juljan Dunajewski, objawiała się w tem, że dochody, preliminowane niesłychanie ostrożnie, zawierały właśnie rezerwy, które na kształt silnego fundamentu potrafią utrzymać gospodarkę skarbową nawet wtedy, gdyby przyszły złe czasy. Zarzucano preliminarzowi rządowemu, że jest rozdęty; oczywiście, porównany z budżetem roku zeszłego wykazuje on rzeczywiście wzrost, ale nie zapominajmy, że budżet, uchwalony zeszłego roku, obowiązywał w roku, w którym rozdęło się i to zupełnie zdrowo całe życie gospodarcze. Rok 1927 był rekordowy i byłoby wprost nienaturalne, gdyby wobec zwiększonych cyfr produkcji spożycia i obiegu pieniężnego tylko cyfry budżetu miały pozostać na tym poziomie, na którym stały w budżecie zeszłorocznym. Wykonanie budżetu, trzymane w tych granicach, byłoby odbiegło od rzeczywistości i odbiegło też, ale, co podkreślić należy, daleko więcej po stronie dochodów, niż rozchodów. To też racjonalna gospodarka wydatkowa roku zeszłego, która mimo wyższych cyfr była produktywna, doprowadziła do tego, że budżet zakończył się nadwyżką, która, wynosząc 214 milj., przewyższała o 40% nadwyżkę z 1926 na 1927. Powrót do dwumiljardowego budżetu jest wykluczony, wykluczyło go życie.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MarcinSzarski">Zarzucano, że takiego budżetu jak preliminowany, nie potrafi znieść nasze życie gospodarcze. Nie twierdzę, żeby ciężar był lekki, ze względu na nasze ubóstwo, ale bez wielkiej przesady powiedzieć sobie musimy, żeśmy wykonanie budżetu roku zeszłego znieśli, że wśród tego powodziło się przecież lepiej i że w końcu musimy, jeżeli chcemy ugruntować Państwo, ponosić dla niego ofiary. Nie będę tu wcale wyliczał, ale zaznaczę tylko, że płaciliśmy daniny do skarbów zaborczych nie niniejsze. Daniny nie są instytucją sympatyczną, nie lubią ich nawet bardzo wysoko stojące narody, nietylko Polacy, o których to pięknie pisze Bobrzyński w swej Historji Polski; że przy wszystkich jednak wspaniałych zaletach nie płacili podatków. Jest to już wrodzone człowiekowi, że chętnie tylko płaci dobrowolnie i gdy ktoś świadczy mu wzajemnie, a nie przymusowo.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MarcinSzarski">Nie zapominajmy jednak, że podatki nie są właściwie niczem innem, jak premją asekuracyjną, która nas chroni przed największem niebezpieczeństwem, osłabieniem Państwa. Pełne kasy państwowe, nadwyżki budżetowe pochodzą z podatków, a te wyrabiają nam kredyt i zaufanie w świecie. Oto prawdziwe znaczenie podatków w dzisiejszych czasach. Są one czemś więcej, niż składkami na utrzymanie Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MarcinSzarski">Zarzucano dalej, że linja rozwojowa może się załamać. Mamy za sobą istotnie dwa lata pomyślności gospodarczej, której rozpęd był nieraz zadziwiający. Przełom gospodarczy łączy się z przełomem psychicznym. Pewne warunki polepszenia istniały już dawniej, ale nie mogły się wyładować z powodu wielkiej nieufności, spowodowanej chwiejnością władzy. Dopiero z nastaniem istotnie silnej władzy zaczęły one działać, co znalazło wyraz latem roku 1926 w poprawie, a później w faktycznej stałości naszego pieniądza. Nie będę wyliczał cyfr, obrazujących te linję rozwojową, umieściłem je w sprawozdaniu, a szereg prac wybornych, wydanych przez Rząd, maluje je jeszcze jaskrawiej. Postawię sobie tylko pytanie, czy społeczeństwo preliminarz ten zniesie. Otóż nawet patrząc w przyszłość optymistycznie, nie można się spodziewać, by linja rozwoju szła i w najbliższej przyszłości w równej szybkości, jak dotąd. Prawdopodobnie stanie ona, ale uwzględnił też to preliminarz, przewidując o ćwierć miljarda niższe dochody, niż rzeczywiste roku zeszłego. Przypuszczać zaś, by sytuacja gospodarcza mogła spowodować spadek dochodów poniżej tych nisko preliminowanych, byłoby już prawdziwym defetyzmem. Niema poszlak, któreby wskazywały na to, że będziemy szli w rozwoju na dół; przypuszczać należy, myśląc trzeźwo, że pozostaniemy na dotychczasowej linji, a wtedy dochody zostaną osiągnięte, a nawet, jak to wskazałem w sprawozdaniu, możemy się spodziewać wyższych, gdyż tak w cłach, jak w podatku dochodowym, jak też i w monopolach tkwią w preliminarzu rządowym prawdziwe rezerwy.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MarcinSzarski">Zarzuca się, że jest zanadto wielkie obciążenie podatkowe. Wielu nawet twierdzi i czytamy to bardzo często, że jeżeli w roku zeszłym tak silnie i obficie wpływały podatki, to był to wynik wyciśnięcia ostatniego grosza ze społeczeństwa; siła płatnicza ludności wskutek tego osłabła, płace robotnicze są niskie, ceny będą rosły, brak kredytu; jest on drogi, bilans handlowy jest bierny, a wreszcie i żniwa zapowiadają się źle.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy ciężarów publicznych i podatków, to w kilku słowach wspomniałem moje zapatrywania w tym względzie. Nie będę powtarzał cyfr, ograniczę się tylko do kilku charakterystycznych danych.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#MarcinSzarski">Czy ciężar podatkowy jest nieznośny, o tem nie rozstrzygają tak bardzo cyfry obciążenia na głowę, tak samo, jak o drożyźnie nie rozstrzyga poziom cen, lecz stosunek dochodów do cen. Jeżeli chcemy się oprzeć na cyfrach statystyki, musimy porównać obciążenie podatkowe w stosunku do dochodu społecznego. Otóż obciążenie to wzrosło wszędzie po wojnie. Wynosiło ono, względnie wynosi:</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#MarcinSzarski">Po wojnie 1913,1925–1924 w Austrji 16,9%, 17,3% w Francji 14%, 17–20% w Anglji 11,4%, 22% na Węgrzech 13–14%, 17–19% Francuzi płacą dziś wszystkich podatków, inclusive podatki komunalne, dwa razy tyle, co przed wojną (60 miljardów franków papierowych, t. j. 12 miljardów franków złotych). Wysokość dochodu społecznego w Polsce nie jest znana dokładnie; jeżeli ocenia się ją na 10–15 miljardów, to ciężar danin i monopoli państwowych bez podatków komunalnych na podstawie wpływów za rok ubiegły (2,292 milj. zł.) wynosi 15,28%, a bez monopoli 10%, jest zatem niższy, niż nawet w Austrji.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#MarcinSzarski">Obciążenie to nie jest jednak równomiernie rozłożone. Skargi na obciążenie podatkowe pochodzą głównie z tego nierównomiernego rozkładu. Już sam Rząd w motywach do przedłożeń podatkowych przyznał, że z małemi wyjątkami drobni rolnicy nie opłacają u nas żadnych podatków bezpośrednich, oprócz bardzo niskiego podatku gruntowego, tak, że obecnie olbrzymia część obywateli przyczynia się tylko w niskim stopniu do utrzymania Państwa. Istotnie, z dochodu, ustalonego do podatku dochodowego (bez Śląska), tylko 17%% przypadło na dochód z gruntów, a 62,6% na handel i przemysł. Gdy sobie uprzytomnimy, że dochód ten na r. 1926 ustalony został na okrągło 1.830 milj. zł., a na rok bieżący preliminuje się według wpływów lat ubiegłych tytułem utargu ze sprzedaży wyrobów tytoniowych, spirytusu, wódki i losów loteryjnych okrągło 1.300 milj. zł., to gdyby ten dochód ustalony został na r. 1927 dobrze ponad 2 miljardy, nasuwa się pytanie, czy jest możliwe, by społeczeństwo, fatujące 2 a nawet 2% miljarda złotych dochodu, mogło 1.300 milj. zł. poświęcić tylko na tytoń, wódkę i grę na loterji. Wprawdzie ogromna ilość konsumentów tych artykułów należy istotnie do warstw, słusznie zwolnionych od płacenia podatku dochodowego, jednak przeciwstawienie tych cyfr jaskrawo dowodzi, że przecież zawsze jeszcze ogromna ilość dochodów bez powodu wolna jest od podatku. Racjonalne rozłożenie ciężarów podatkowych jest postulatem gospodarczym pierwszego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#MarcinSzarski">Jeżeli weźmiemy obciążenie na głowę, to ono istotnie rośnie, ale nie zapominajmy, że jeżeli weźmiemy statystykę od roku 1924, od tego czasu wartość pieniądza spadła, to znaczy ceny poszły w górę, a zatem, ażeby zapłacić cyfrę wyższą nominalnie, niż w r. 1924, w każdym razie mniej trzeba dóbr sprzedać, a szczególnie płodów rolniczych, niż dawniej.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#MarcinSzarski">Kto jednak ponosi te ciężary podatkowe? Możemy powiedzieć zupełnie szczerze, że ponosi je przedewszystkiem miasto, a z własności ziemskiej głównie własność większa, własność mniejsza jest mniej obciążona. Odnosi się to przedewszystkiem oczywiście do podatków bezpośrednich. Monopole, podatki pośrednie i inne ponosi cała ludność.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#MarcinSzarski">Przypatrzmy się, jak przedstawia się wzrost i rozwój podatków bezpośrednich, podatków pośrednich i monopoli, obciążających całą ludność. Otóż biorąc rok 1924 za punkt wyjścia, widzimy, że w roku 1927 podatki pośrednie wzrosły o 88%, a bezpośrednie o 114%, czyli, że mamy znaczny wzrost podatków bezpośrednich, jednak stosunek podatków pośrednich do bezpośrednich jest lepszy, bo gdy w roku 1924 podatki pośrednie i monopole były dwa razy wyższe na głowę, niż podatki bezpośrednie, to w roku 1927 stosunek się poprawił, podatki bezpośrednie stoją do podatków pośrednich w stosunku, jak 1:1,88.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#MarcinSzarski">Ustosunkowanie obciążenia podatkami bezpośredniemi a pośredniemi, jak wiadomo, jest wielkim problemem socjalnym. Twierdzi się, że podatek pośredni obciąża tylko pozornie płacących go, bo jest przerzucany i obciąża spożywców, dalej, że podatki bezpośrednie trafiają w kapitał, podatki pośrednie w pracę, a antydemokratyczny jest system podatkowy, który obciąża pracę. Jednakowoż statystyka dowodzi, że mimo to po wojnie zwyciężyły podatki pośrednie.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#MarcinSzarski">Biorąc statystykę budżetów zagranicznych, przekonywamy się że podatki pośrednie stanowią dziś filar dochodów państwowych. Dlaczego to się stało? Stało się to poprostu dlatego, że percepcja podatków pośrednich jest łatwiejsza i że podatki pośrednie, płacone w cenie, nie kłują w oczy i nie wywołują tych zawiści i waśni, jak podatek bezpośredni, Porównanie z zagranicznemi budżetami dowodzi, że podatki pośrednie u nas mniejszą odgrywają rolę, niż w budżetach zagranicznych. W Austrji np. podatki pośrednie, cła i monopole stanowią 64% (u nas 48%), podatki bezpośrednie 25% wszystkich dochodów budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#MarcinSzarski">Jeżeli wrócimy teraz do tych wszystkich ciemnych stron budżetu, właściwie do tych ciemnych stron życia gospodarczego, na które zwracają uwagę przeciwnicy preliminarza, to przekonamy się, że może zarzuty te nie są słuszne. Przecież mamy cyfry, które wskazują, że spożywamy więcej, a w tej sytuacji ceny, choć wzrosły, ponieważ musiały wrosnąć wskutek zaprowadzenia stałej waluty, jednak nie skakały tak, jak to widzieliśmy przedtem.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#MarcinSzarski">Realna wartość płac robotniczych, które z pewnością nie są zadowalające, byłbym pierwszym, któryby temu przeczył, wskazuje faktycznie zwyżkę choć niewielką, w porównaniu z r. 1925. Przytoczyłem w sprawozdaniu przykładowo płace górników na Górnym Śląsku, przeciwstawiając im wskaźniki, na podstawie obliczeń, udzielonych mi z Górnego Śląska, z czego się okazuje, że gdy ceny wzrosły o 30%, to płace robotnicze wzrosły o 60%. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że przemysł pracował rentownie, a od rentowności pracy w przemyśle zależy ostatecznie powodzenie robotników i płaca. Musi być tak, bo, proszę Wysokiej Izby, abstrahując od wszystkich elementów i doktryn ekonomicznych, musimy sobie powiedzieć, że jeżeli jakiś przedsiębiorca potrafi tylko tyle wydostać z swego zajęcia, iż pokryje koszta produkcji i to, co jest potrzebne do życia, to nie pozostaje mu nic, z czegoby sobie stworzył kapitał; kapitał powstaje z uzyskanych zysków z pracy, tylko ten kapitał odłożony stwarza oszczędności, te oszczędności to kapitalizacja, powiększenie produkcji, tańsza produkcja i niższe ceny.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#MarcinSzarski">Dotykam tu najważniejszego problemu życia gospodarczego w Polsce. Słyszymy z wszystkich stron, i słusznie, że jest lepiej, znacznie lepiej, ale brak nam czegoś jeszcze, t. j. kapitału. Zupełnie słusznie. Brak nam kapitału dlatego, żeśmy go stracili podczas wojny, a po wojnie wskutek inflacji, ale oprócz tego Polska wogóle i złączone dziś jej dzielnice nigdy przecież nie należały do krajów wielkiego kapitału; Polska była zawsze krajem uboższym. Ale jestem przekonany, że nie będziemy tego kapitału posiadali w obfitości i później, jeżeli nie będzie on przenosił odpowiedniej renty. Pozostaje to w związku z przypływem kapitałów. Musimy sobie powiedzieć, że dopóki istnieje dzisiejszy ustrój społeczny — czy on jest dobry, czy zły, nie wiem, ale istnieje, dopóki kapitał rządzi w świecie, kapitał ten płynie tam, gdzie ma bezpieczeństwo i rentę. Przez renesans polityczny u nas, przez stabilizację waluty stworzyliśmy dla kapitału bezwzględne bezpieczeństwo, musimy teraz się starać, aby nie w sposób, który zasługuje na krytykę, lecz w sposób rozumny i godziwy zapewnić kapitałowi rentę. Jestem przekonany, że kapitał zagraniczny wtedy większej mierze przypłynie.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#MarcinSzarski">Przypływ kapitału zagranicznego posiada dla nas jeszcze inne wybitne znaczenie, pominąwszy te rozważania czysto gospodarcze, a mianowicie z punktu widzenia skompensowania ujemności naszego bilansu handlowego. Dotknę tu znowu tematu, którym zajmuje się u nas całe społeczeństwo. Obawa przed ujemnym bilansem handlowym jest u nas poprostu psychozą. Nie zgadzam się tu może z wieloma i chociaż przyznaje, że nie jest rzeczą korzystną, ażeby bilans handlowy był bierny, jednak nie przywiązuję do tego tak kolosalnej wagi i nie widzę w tem tak strasznego niebezpieczeństwa. Powtarzałbym się w wysokim stopniu i byłbym z pewnością, jak zresztą jestem, ale byłbym tem więcej nudny gdybym tłumaczył, że ta bierność bilansu handlowego jest koniecznością i to dodatnią. Wysoka Izba wie, że pominąwszy może ostatni miesiąc, maj, saldo bilansu handlowego jest uszlachetniające dlatego, że składa się z towarów, które służą jako surowce do produkcji, i z środków produkcji. Jeżeli kupiec, czy producent nabywa surowce i narzędzia produkcji, to chyba nie jest pozbawiony zdrowego rozsądku, żeby wydawał pieniądze na zakup tego, czego mu nie potrzeba. Widocznie zatem potrzebujemy tych surowców i tych narzędzi produkcji, ażeby powiększyć naszą wytwórczość, i dlatego to saldo nie jest niebezpieczne. Byłoby oczywiście szkodliwe, gdybyśmy sprowadzali rzeczy, które wprost konsumujemy, albo które nam są zbędne. Ale są kraje, które na taki zbytek nietylko sobie pozwalają, lecz pozwalać sobie muszą, gdyż jako kraje wierzycielskie inkasować swych wierzytelności nie mogą inaczej, jak tylko towarami. Polska, która jest krajem dłużniczym i na długo takim krajem pozostanie, czynić tego nie może i prowadzić musi swój handel zagraniczny na tej linji, na której dziś prowadzi, chociażby z saldem ujemnem.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#MarcinSzarski">Przeprowadzę tu dowód, że ujemność naszego bilansu handlowego jest produktywna, w kilku cyfrach rażących. Mianowicie miesięczny przywóz wynosił w tysiącach ton: rud żelaznych w 1924 r. 21,6, w 1927 r. 69,1. Biorę jeszcze jeden taki przykład rażący. Nawozów sztucznych w 1924 r. 19,3, w 1927 r. 47,9. Więcej nie przytaczam, bo te 2 cyfry kłują wprost w oczy i wykazują, że import nasz jest czysto produktywny.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#MarcinSzarski">Ale źródło obaw o bilans handlowy tkwi nie w rozważaniach gospodarczych, lecz w obawach o walutę. Ponieważ w r. 1925, kiedy się złoty załamał mieliśmy za sobą dłuższy okres bilansu handlowego ujemnego i szerzy się obawa, żeby też znowu to się nie powtórzyło, bo mamy przecież bilans handlowy ujemny. Otóż pod tym względem dyskusja jest zamknięta. Złoty załamał się w roku 1925 nie wskutek ujemnego bilansu handlowego, lecz dlatego, że nasz pieniądz został zarażony emisją pieniądza papierowego. Gdyby w roku 1925 finanse Państwa były w porządku, gdyby wydatki odpowiadały dochodom, a nie były wyższe od nich, kto wie, czy wtedy nie bylibyśmy pokryli tak samo ujemnego bilansu handlowego kredytami, jak go dziś ze skutkiem pokrywamy i pokrywać będziemy, na co wskazuje fakt, że rezerwy Banku Polskiego mimo bilansu handlowego biernego nieznacznie, bardzo nieznacznie się zmniejszają.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#MarcinSzarski">Dwa słowa o rolnictwie, które wymaga omówienia dla oceny sytuacji. Wykazałem w sprawozdaniu, jak dalece rolnictwo wpływa na nasze życie gospodarcze, jak bilans handlowy jest wprost zależny od wyniku żniw, jak od siły nabywczej ludności rolniczej zależne jest powodzenie naszego życia gospodarczego, jak dopiero z chwilą, kiedy ceny artykułów przemysłowych nie prześcigały cen artykułów rolniczych, lecz ceny artykułów rolniczych podskoczyły szybciej, niż ceny artykułów przemysłowych, ludność rolnicza, rolnicy mogli konsumować więcej, co wywołało poprawę gospodarczą. Z wszystkich czynników ujemnych jedyny może czynnik, który istotnie zasługuje na rozwagę i zdaje się być usprawiedliwiony, to obawa i troska o zbiory. Zbiory nie zapowiadają się dobrze i z pewnością nie oddziała to korzystnie na naszą sytuację gospodarczą, ale proszę Wysokiej Izby, i to z naciskiem podkreślić muszę i proszę, żeby wszyscy członkowie tej Wysokiej Izby na chwilę się zastanowili nad tem, jaka jest różnica między niebezpieczeństwem złych zbiorów dziś, a tem niebezpieczeństwem wtedy, kiedyśmy się znajdowali w stanie płynności stosunków, wywołanej chwiejnością wartości pieniądza. W owym czasie złe żniwa groziły załamaniem całego życia gospodarczego, a dziś jest to zupełnie wykluczone, dlatego że waluta jest stała, budżet jest zrównoważony i posiadamy rezerwy, na których przedtem nie mogliśmy się oprzeć. Jeżeli zatem żniwa wywołają ujemne skutki, to będziemy mieli do czynienia z zwykłem odchyleniem się konjunktury gospodarczej, z którem się liczyć każdy musi i z którem, jak wspomniałem na początku, liczyć się musiał i liczył się też preliminarz rządowy.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#MarcinSzarski">Mając to wszystko na oku i stwierdzając raz jeszcze, że trzeźwość jest treścią, a rzeczywistość podstawą rządowego preliminarza, dochodzi się do konkluzji, że jego wykonanie nie przyniesie rozczarowań, lecz raczej przynieść może w niektórych pozycjach wyższe dochody. Warunkiem urzeczywistnienia tych przypuszczeń jest jednak surowa administracja wydatków, ochrona zebranych z lat poprzednich rezerw budżetowych i racjonalniejsze rozłożenie ciężarów podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#MarcinSzarski">Chciałbym się jak najbardziej streszczać. Zanim przystąpię do szczegółowego omawiania budżetu, chciałbym jeszcze słowem wspomnieć o złem rozłożeniu podatków.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#MarcinSzarski">Jest tu mojem zdaniem niesłuszne, jeżeli są warstwy i klasy, które przypuszczają, że można z niesłusznego rozdziału ciężarów podatkowych ciągnąć jakie korzyści. Tak nie jest. Czasy się zmieniają. Jeżeli jedne klasy obciąża się zanadto silnie, to ciężar taki nie do zniesienia przerzucony zostanie na inne klasy. Misterny organizm gospodarczy rozdziela go na wszystkich. Czyli zatem nie lepiej, ażeby a priori rozłożyć ciężar podatkowy w miarę możności świadczeń, niż obciążać nim pewne klasy i zwalniając inne, wywoływać zawiść i niepokoje gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#MarcinSzarski">Odrzucenie ostatnich przedłożeń podatkowych w Sejmie, które właśnie dążyły do usunięcia istniejącego u nas, a bardzo rozwiniętego systemu ulg, a tem samem do korektury nierównomiernego rozkładu podatków bezpośrednich, dowodzi, że doktryny polityczne opanowują jeszcze zawsze kwestję natury czysto gospodarczej, wskutek czego skarbowi odmawia się dochodów, które mu są niezbędnie potrzebne. Polityka ta łatwo sprowadzić może na manowce, gdyż są wydatki, które muszą być poniesione, a do tych należą chyba bezsprzecznie wydatki na polepszenie bytu urzędników, którzy wśród wszystkich pracowników są najgorzej sytuowani.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#MarcinSzarski">W dyskusji nad budżetem na rok 1928/29 wysunął się też w Sejmie na pierwszy plan problem poprawy bytu urzędników. Realna wartość płac urzędniczych w połowie 1927 była o 25% niższa, niż w pierwszej połowie 1925, a w lutym r. 1928, mimo wypłaty t. zw. jednorazowych zasiłków, poziom realny wartości tych płac pozostał jeszcze o 10% niższy, niż w r. 1925. Dla ilustracji podnieść natomiast należy, że wartość realna płac robotniczych w lutym b. r. była o 5% wyższa, niż w pierwszej połowie r. 1925. Wobec tych cyfr problem urzędniczy stał się piekącym. Rząd w drugiej połowie r. 1927 podwyższył pobory, wypłacając wspomniany jednorazowy zasiłek w wysokości 15% miesięcznej płacy. Zarządzenie to miało jednak charakter prowizoryczny; definitywne uregulowanie kwestji urzędniczej musi oczywiście nastąpić w drodze ustawowego unormowania uposażeń. Podwyżka wydatków budżetowych, związana z tą nieuniknioną reformą, wynosić będzie około 200 milj. zł. i wymaga, co się samo przez się rozumie, zapewnienia nowych, a trwałych dochodów państwowych. Dochody te miały zrealizować przedłożone w maju b. r Sejmowi rządowe projekty, tyczące się podatku gruntowego, budynkowego i majątkowego. Pierwsze dwa z tych projektów odrzucił jednak Sejm wbrew wszędzie obowiązującej praktyce już w pierwszem czytaniu, wskutek czego i trzeci, odnoszący się do podatku majątkowego, został przez Rząd wycofany. Definitywne uregulowanie doniosłej sprawy urzędniczej musiało wiec być niestety na razie odłożone. Ponieważ jednak sprzeciwiałoby się to zasadom najprostszej sprawiedliwości, gdyby pobory urzędnicze w bieżącym roku były niższe, niż w roku zeszłym, stało się nieodzownem utrzymać przynajmniej narazie w mocy wypłatę wspomnianych już kilkakrotnie t. zw. zasiłków jednorazowych, które jednak nie były przewidziane ani w projekcie prowizorjum budżetowego na czas od 1 kwietnia do 30 czerwca b. r., ani też w preliminarzu na r. 1928) 29. Prowizorjum budżetowe (ustawa z 31 marca 1928 r. Dz. Ust. Rz. P. nr 43. Poz.: 419) dlatego w art. 2 utrzymało w mocy wypłatę zasiłku na pierwszy kwartał roku budżetowego 1928, a nowy art. 5 projektu ustawy skarbowej na r. 1928 (29, uchwalonej przez Sejm, upoważnia Ministra Skarbu do wypłaty tych zasiłków przez cały rok budżetowy 1928/29. Wydatek z tą wypłatą połączony wynosi 130 milj. za cały rok. Wydatek ten, jak wspomniano, nie jest przewidziany w budżecie, wskutek czego upoważnienia Rządu do wypłaty zasiłków projekt ustawy skarbowej uzależnia oczywiście od uzyskania pokrycia z nowych lub zwiększenia się wpływów z istniejących źródeł dochodowych.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#MarcinSzarski">Prowizoryczne to, a ponadto w istocie warunkowe załatwienie tej pierwszorzędnej sprawy jest zupełnie niezadowalające. Definitywne uregulowanie istotnie nędznych poborów urzędniczych jest rzeczą nieodzowną, ale wymaga stworzenia nowych stałych źródeł dochodów. Ponieważ ich narazie nie otworzono, Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu nie miała innego wyboru, jak przyjąć uchwałę Sejmu, co uczynić mogła tem łatwiej, że silnie ufundowana sytuacja Skarbu i waluty, jakoteż pewność, że Minister Skarbu, tak jak dotychczas i nadal z równym sukcesem trzymać będzie budżet w silnych karbach, ponadto że Sejm w najbliższej przyszłości będzie przecież musiał stworzyć nowe źródła dochodów państwowych, dają zupełną gwarancję, że zasiłek urzędniczy znajdzie całkowite pokrycie w dochodach roku bieżącego, nie naruszając w niczem równowagi budżetowej, A teraz, proszę Wysokiej Izby, chcę jeszcze przejść do krótkiej analizy cyfrowej preliminarza rządowego. Otóż preliminarz rządowy ustalał do chód w administracji na 1.500 milj., mówię w okrągłych cyfrach. W tem daniny 1.200 milj., przedsiębiorstwa 176 milj., monopole 836 milj., wszystkie dochody na 2,5 miljarda. Wydatki zaś ustalał na administrację na 2,4 miljarda, dopłaty do przedsiębiorstw na 19.800.000, razem na 2.478 milj. Jeżeli porównamy cyfry w tym schemacie, który w sprawozdaniu przedstawiłem, a który może jest interesujący, to się przekonamy, że administracja pracuje z deficytem 946 milj. Nie jest to zadziwiające, bo żadna administracja, prócz skarbowej, nie przynosi właściwie dochodów. Przedsiębiorstwa dają nadwyżkę 156 milj., monopole 836 milj. Z globalnego przeciwstawienia tych cyfr wynika w preliminarzu rządowym nadwyżka 47 milj.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#MarcinSzarski">Połowa dochodów państwowych płynie z danin publicznych, z podatków, ceł, należytości, 1/3 z monopoli, 1/10 z dochodów administracyjnych i wreszcie 7% z przedsiębiorstw. Właściwa administracja pokrywa z własnych dochodów, 61,5% swych wydatków, resztę wydatków pokrywają dochody z monopolów. Monopole stanowią zatem filar naszego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#MarcinSzarski">Że względu na brak czasu nie będę tu przytaczał odnośnych cyfr w budżetach innych państw, wskażę tylko że co do monopolów zajmujemy w Europie pierwsze miejsce, gdyż partycypacja monopolów we wszystkich dochodach budżetowych jest w Polsce najwyższa. U nas wynosi ona 33%, gdy tymczasem w Rumunji wynosi 17%, we Włoszech 14%, w Austrji 15%. Są zaś kraje, w których monopole nie istnieją, np. Anglja i Belgja.</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#MarcinSzarski">Jakżeż teraz szeregują się dochody budżetowe według swej wysokości? Otóż, jeżeli przypatrzymy się tym dochodom, to zobaczymy, co oczywiście jest jasne, że na czele wszystkich ministerstw kroczy Ministerstwo Skarbu, dając blisko 53% wszystkich dochodów państwowych. Drugie miejsce zajmuje właściwie też Ministerstwo Skarbu, to jest monopol spirytusowy, który przynosi 15,8% wszystkich dochodów Państwa. Na trzeciem miejscu znajduje się monopol tytoniowy, przynoszący 14,6%, następnie idą lasy państwowe, ale tylko z 3%, później koleje państwowe z 2,9%, monopol solny 1,7% i reszta ministerstw, a na ostatniem miejscu figuruje dopiero monopol zapałczany. Interesującym jest fakt, że monopol zapałczany wskutek tego nie posiada jako źródło dochodów Państwa najmniejszego znaczenia. Cały ten dochód wynosi 8 milj. na przeszło 2.600 milj., czyli 0,3%. Natomiast podnieść należy, że dochody z kolei państwowych, które w roku zeszłym wynosiły tylko 2% dochodów, w tym roku wynoszą 3%. Wogóle przedsiębiorstwa państwowe zaczynają odgrywać w dochodach budżetowych poważniejszą rolę.</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#MarcinSzarski">Jeżeli teraz zszeregujemy wydatki Państwa brutto w kolejności ich wysokości, to zobaczymy, że na czele stoją wydatki na koleje państwowe. Wynoszą one blizko 30% wszystkich wydatków brutto. Na drugiem miejscu jest Ministerstwo Spraw Wojskowych z 15,6%, na trzeciem Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z 7,8%, później idzie monopol tytoniowy, spirytusowy, długi państwowe, które wysuwają się w tym roku na czoło przedewszystkiem ze względu na pożyczkę stabilizacyjną. Później Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Poczta i Telegraf, Ministerstwo Robót Publicznych, Renty Inwalidzkie, Ministerstwo Skarbu, Sprawiedliwość, Emerytury, Opieka, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Loterję Państwowe, Monopol Solny, Senat i Sejm zajmują bardzo dalekie miejsce, bo wymagają tylko 0,2% wszystkich wydatków państwowych, a na ostatniem miejscu jest Mennica — 0,3%. Okazuje się więc, że największy wydatek przypada na koleje, które jednakowoż pochłaniając 30% wszystkich wydatków, dają tylko 3% dochodów. Wprost odwrotnie jest z Ministerstwem Skarbu. Ministerstwo Skarbu kosztuje Państwo 2,7% wydatków, a przynosi 53% dochodu.</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#MarcinSzarski">Jeżeli wreszcie zszeregujemy wszystkie wydatki netto, to obraz troszkę się zmieni, mianowicie na czele idzie Ministerstwo Spraw Wojskowych, potem Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Długi Państwowe na trzeciem miejscu, a na ostatniem miejscu Prezydjum Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#MarcinSzarski">Jak wyglądają te wydatki w państwach zagranicznych, nie będę tem Wysokiej Izby trudził. Przyznaję, że wydatki na Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego są u nas znaczne, wynoszą bowiem 15% wszystkich wydatków netto, gdy naprzykład w Anglji, oczywiście, struktura administracyjna Anglji jest inna, ale na linję rozwoju polityki wydatkowej rzucają i te cyfry pewne znamienne światło — wynoszą one tylko 8%, a mamy kraje, jak np, Austrja, gdzie wydatki te wynoszą tylko 3%. Więc wydatek na wyznania i na oświatę jest u nas dość znaczny.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#MarcinSzarski">Kilka uwag chciałbym poświęcić wydatkom na obronę Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#MarcinSzarski">Koszta obrony Państwa, jeżeli weźmiemy jako podstawę porównania wydatki brutto, są stosunkowo niskie. Procentowy udział tych wydatków w wydatkach netto natomiast jest wyższy, niż gdziekolwiek indziej. Atoli równocześnie zwrócić trzeba uwagę na obciążenie budżetu kosztami oprocentowania i amortyzacji długów państwowych. Bardzo poważna wysokość tych pozycyj w budżecie Anglji, Francji, Belgji i Włoch wynika z wydatków wojennych; a więc wydatków na obronę Państwa. Znaczniejszą część tych pozycyj należałoby właściwie doliczyć do wydatków na obronę państwa, a wtedy ujawniłoby się realne obciążenie ludności na cele wojskowe. Byłoby ono z pewnością znacznie wyższe, niż nasze, przyczem podnieść należy, że nasze długi państwowe nie mają nic wspólnego z wydatkami na armję. Toż samo da się powiedzieć i o pensjach wojennych, których procentowy udział w wydatkach np. we Francji i w Austrji jest znacznie wyższy, aniżeli w naszym budżecie. Według Publikacyj statystycznych Ligi Narodów Europa wydaje obecnie 2.200 milj. dolarów na cele wojskowe; wydatek Polski wynosi 83 miljony dolarów, t. j. 3,7% wszystkich wydatków Europy. Zdaje się, że udział procentowy armji polskiej w armjach europejskich jest większy, niż udział wydatków Polski w wydatkach Europy. Świadczyłoby to o ekonomji wydatkowej.</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Gliwic.)</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#MarcinSzarski">Wreszcie ostatnie słowo o wydatkach produkcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#MarcinSzarski">Tak często w dyskusji nad budżetem podnoszona kwestja nikłości wydatków produkcyjnych w porównaniu z konsumpcyjnemi nie da się załatwić prostem wskazaniem na cyfry budżetu, pominąwszy już fakt, że każdy budżet państwowy obciążony jest z natury rzeczy w lwiej części wydatkami na machinę administracyjną; a więc wydatkami osobowemi. Jeżeli przypatrzymy się wydatkom na administrację, to widzimy, że wydatki osobowe wynoszą 36,13%, wydatki rzeczowo-administracyjne 23,12%, wydatki specjalne 35,02%, a wydatki inwestycyjne istotnie tylko 5,73% wszystkich wydatków. Atoli wydatki rzeczowo-administracyjne są po większej części takie, z których korzysta przemysł i życie gospodarcze (szczególniej w Ministerstwie Spraw Wojskowych), a więc właściwie należą do wydatków produkcyjnych, których udział w wydatkach administracyjnych wynosi zatem łącznie z inwestycjami co najmniej 28%. W przedsiębiorstwach inwestycje wynoszą 308 milj. zł., czyli przeszło 17% wszystkich wydatków na tę część budżetu. W cyfrach bezwzględnych wynoszą preliminowane wydatki na cele produkcyjne:</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#MarcinSzarski">— w administracji inwestycyjne 140,7 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#MarcinSzarski">— w przedsiębiorstwach 308,3 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#MarcinSzarski">— w monopolach 21,5 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-9.42" who="#MarcinSzarski">— razem 470,5 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-9.43" who="#MarcinSzarski">Do tego dodać można choćby tylko połowę wydatków rzeczowo-administracyjnych 280,0 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-9.44" who="#MarcinSzarski">Razem 750,5 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-9.45" who="#MarcinSzarski">Z samego budżetu zatem kwota 3/4 miljarda zł. użyźnić ma życie gospodarcze. Ale na tem nie koniec. Wszak ustawa o nadzwyczajnych inwestycjach przeznacza z zapasów kasowych 88,6 milj. zł. na inwestycje (pozycja ta powinna była być objęta budżetem), tak że wydatki produktywne budżetowe i pozabudżetowe wynoszą razem około 840 milj. zł. Jest to, jak na nasze stosunki, bardzo pokaźna kwota, która nie może pozostać bez wpływu na życie gospodarcze i zdolność płatniczą ludności.</u>
          <u xml:id="u-9.46" who="#MarcinSzarski">Proszę Wysokiej Izby, tak wygląda preliminarz, przedłożony przez Rząd. Wykładnia moja tego preliminarza nie jest różowa, ale nie jest i czarna. Stoję na stanowisku, że kto czarno patrzy na świat, traci siłę i ochotę do czynu, a któż więcej powinien posiadać ochoty i siły do czynu, jak Polska, która stoi przecież przed nowym warsztatem?</u>
          <u xml:id="u-9.47" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-9.48" who="#MarcinSzarski">Musimy mieć wiarę, że i my potrafimy dojść tam, gdzie stoją już nasi zamożni i wielcy sąsiedzi. Warunków do osiągnięcia tego nie odmówiła nam Opatrzność, która hojną ręką Polskę zaopatrzyła w wielkie skarby, skarby te należy tylko ożywić. Do ożywienia tych skarbów potrzeba dwóch rzeczy: pracy i kapitału...</u>
          <u xml:id="u-9.49" who="#komentarz">(S. Średniawski: I oświaty.)</u>
          <u xml:id="u-9.50" who="#MarcinSzarski">Wysoko trzeba cenić pracę, jako najwspanialszy wysiłek człowieka, chyba nieludzka istota może pogardzać pracą. Pracy należy się daleko idąca opieka, pracownikom należy się zapewnienie powodzenia w życiu,...</u>
          <u xml:id="u-9.51" who="#komentarz">(Głos na ławach B.B.: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-9.52" who="#MarcinSzarski">...atoli da się to osiągnąć tylko wtedy, jeżeli usuniemy stałą niezgodę między pracą a kapitałem. Bez zgodnego współżycia pracy i kapitału nie masz gospodarczego rozkwitu, bo nie masz wytwórczości. Rozsądny kapitał podaje rękę do zgody, gdyż wie, że tak, jak pracownicy nie mogą nic zarabiać bez udziału kapitału, tak i kapitał mało przynosi bez wysiłku pracy. Może fantazjuję osobiście, ale wierzę, że to będzie możliwe, a leży to w wysokim stopniu w interesie naszego młodego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.53" who="#MarcinSzarski">Wniesiony przez Rząd preliminarz, który był przedmiotem dotychczasowych moich wywodów, jak wspomniałem, ustalał dochody okrągło na 2,5 miljarda, wydatki na 2,4 miljarda, nadwyżka dochodów wynosiła 47 miljonów. Uchwalony przez Sejm dnia 15 b. m. budżet ustala zaś dochody na 2,6 miljarda, wydatki na 2,5 miljarda i nadwyżkę na 126 miljonów. Zmiany te są dość znaczne, gdy się uwzględni, że zwiększają dochody o 130 milj., t. j. przeszło o 5%, wydatki o 50 milj., t. j. o 2%, a nadwyżkę o 80 miljonów, t. j. 167%. Na podwyższenie dochodów składają się, jeżeli wymienię tylko najważniejsze pozycje budżetu, nie będę nużył Wysokiej Izby wyliczaniem wszystkich, — podwyżka dochodów z ceł 50 milj., podwyżka dochodów z monopolu spirytusowego 20 milj., podwyżka dochodów z monopolu tytoniowego 20 milj., podwyżka z odsetek od ruchomego majątku państwowego 12% milj. Zwiększenie wydatków odnosi się do trzech Ministerstw, dwóch gospodarczych, Rolnictwa i Reform Rolnych, oraz do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-9.54" who="#MarcinSzarski">Reszta różnic między preliminarzem rządowym a budżetem, uchwalonym przez Sejm, tłumaczy się skreśleniem szeregu mniejszych wydatków, względnie podwyżką podobnych dochodów, które uzasadnią referenci poszczególnych części budżetu.</u>
          <u xml:id="u-9.55" who="#MarcinSzarski">W odróżnieniu od przedłożenia rządowego projekt ustawy skarbowej, uchwalony przez Sejm, upoważnia w art. 5 Ministra Skarbu do wypłaty kilkakrotnie wspomnianych już zasiłków urzędniczych do wysokości 130 milj. zł., dalej do wypłaty zasiłków dla inwalidów do wysokości 15 milj. zł., wreszcie w art. II liczba 2 do udzielania z zapasów kasowych kredytów w wysokości 100 milj. zł. z terminem dwunastomiesięcznym na cele podniesienia produkcji drobnego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-9.56" who="#MarcinSzarski">Z wszystkich tych najważniejszych zmian preliminarza rządowego nie nastręczają powodu do uwag ani upoważnienie Ministra Skarbu do utrzymania w mocy wypłaty dodatków do uposażeń urzędniczych i zasiłków dla inwalidów wojennych, o czem już wspomniałem, ani też podwyżka odsetek z ruchomego majątku państwowego, wynikła z wstawienia do budżetu dywidendy akcyj Banku Polskiego, odsetek od kwoty 75 milj. zł., ulokowanej z zapasów kasowych w papierach wartościowych i odsetek od rezerwy skarbowej, pochodzącej z pożyczki stabilizacyjnej, a ulokowanej w Banku Polskim, jakoteż i podwyżki dochodów z kolei państwowych. Natomiast zwiększenie dochodów z ceł o poważną kwotę 50 milj., jakoteż z monopolu spirytusowego i tytoniowego po 20 milj. jest zmniejszeniem rezerw budżetowych, których niezbędność usprawiedliwiłem poprzednio. W szczególności, uwzględniając, że już preliminarz rządowy przewidywał w monopolu spirytusowym dochód o 40 milj. wyższy, podwyżka ta nie zdaje się być racjonalną. Zgoła zaś upoważnienie Ministra Skarbu do udzielania kredytów w wysokości 100 milj. na cele podniesienia produkcji drobnego rolnictwa nie wytrzymuje krytyki, gdyż pominąwszy już, że udzielanie kredytów z zapasów kasowych nie harmonizuje z postanowieniami ustawy stabilizacyjnej, na tak wielki wydatek niema pokrycia, albowiem zapasy kasowe, jak to już kilkakrotnie w sprawozdaniu z naciskiem podnoszono, muszą być w interesie utrzymania sprawnej gospodarki państwowej bezwarunkowo chronione. Znaczeniu rolnictwa i konieczności jego popierania poświęcono już szereg uwag, atoli popieranie to musi się liczyć z środkami Skarbu i nie może absolutnie osłabiać jego siły. Zresztą akcja rządowa na polu rolnictwa jest bardzo znaczna, choćby tylko wspomnieć o podwyższeniu kapitału Banku Rolnego na 100 milj. zł., jakoteż o uruchomieniu kredytów w listach zastawnych.</u>
          <u xml:id="u-9.57" who="#MarcinSzarski">Z tego powodu obciążenie Ministra Skarbu takiem upoważnieniem nie zdaje się być oparte tylko na motywach rzeczowych. Toż samo powiedzieć można o obniżeniu szeregu koniecznych wydatków administracyjnych, oraz nieusprawiedliwionych niczem podwyżkach dochodów.</u>
          <u xml:id="u-9.58" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-9.59" who="#MarcinSzarski">Słowem, wrażenie, które się odnosi po pobieżnem tylko przeglądnięciu uchwalonego przez Sejm budżetu, nie jest korzystne. Znacznej części tych zalet, które posiadał preliminarz rządowy, budżet uchwalony przez Sejm nie posiada. Jest to budżet, który stracił część swych rezerw, a więc elastyczność, a zawiera wydatki, chociaż może potrzebne, ale nie niezbędne, a więc takie, które ze względu na stan finansów nie powinne znaleźć w nim uwzględnienia. Stało się niestety inaczej, nad czem ubolewa Komisja Skarbowo-Budżetowa.</u>
          <u xml:id="u-9.60" who="#MarcinSzarski">Atoli budżet ten wpłynął do Senatu dopiero dn. 16 b. m. to jest zaledwie na dwa tygodnie przed upływem terminu prowizorjum budżetowego. O gruntownem rozpatrzeniu i roztrząśnieniu budżetu w tym krótkim czasie nie może być oczywiście mowy, a cóż dopiero budżetu, w którym bez żadnej wątpliwości należałoby poczynić szereg i to wybitnych zmian. Oprócz tego Komisja Skarbowo-Budżetowa musiała się liczyć z przykrą ewentualnością, że choćby znaczna część poprawek Senatu została przez Sejm przyjęta, a jedna tylko w Sejmie została odrzucona, ale nie wystarczającą ilością głosów (11/20), to w myśl ar., 24 regulaminu obrad Sejmu projekt ustawy skarbowej i budżetu upadłby w całości. W zupełnie podobnem położeniu znalazł się Senat przy uchwalaniu budżetu na r. 1924, także i wtedy Komisja Skarbowo-Budżetowa widziała się zniewoloną przedłożyć Senatowi wniosek o przyjęcie budżetu bez zmian. Komisja Skarbowo-Budżetowa stała więc przed dwiema alternatywami, albo poczynić w projekcie budżetu poprawki i narazić Państwo w danym a bardzo prawdopodobnym razie na zupełny brak budżetu, a więc uczynić koniecznem wniesienie do Sejmu zupełnie nowego budżetu, względnie prowizorjum budżetowego, albo też z ciężkiem sercem przyjąć uchwalony przez Sejm budżet bez zmian, by tem samem nie odraczać uchwalenia i tak spóźnionego budżetu. Z dwojga złego ostatnie jest bezwątpienia daleko mniejsze, zwłaszcza, że dotychczasowa, słusznie bardzo surowa administracja budżetu, wykonywana przez Ministerstwo Skarbu, daje zupełną gwarancję, że wykonanie i tego budżetu w niczem nie naruszy równowagi budżetowej i silnie ufundowanego stanu finansów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-9.61" who="#MarcinSzarski">Z tych to z punktu widzenia państwowego niesłychanie ważnych powodów Komisja Skarbowo-Budżetowa występuje z wnioskiem o przyjęcie projektu ustawy skarbowej i preliminarza uchwalonego przez Sejm bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-9.62" who="#MarcinSzarski">Pozostaje mi jeszcze do zreferowania ustawa skarbowa, której zmiany polegają na trzech upoważnieniach, z których dwa nie dają powodu do żadnych uwag, a trzecie poddałem już krytyce. Pozatem ustawa skarbowa nie wywołuje żadnych zastrzeżeń. Podnieść należy tylko, że chociaż fundusz dyspozycyjny Ministra Spraw Wewnętrznych został z preliminarza przez Sejm skreślony, ustawa skarbowa zabrania przecież wyraźnie virement kredytów z tej części budżetu na fundusz dyspozycyjny.</u>
          <u xml:id="u-9.63" who="#MarcinSzarski">Na podstawie tych wywodów, Wysoki Senacie, stawiam w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu następujący wniosek:</u>
          <u xml:id="u-9.64" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senat raczy przyjąć uchwalony przez Sejm projekt ustawy skarbowej i preliminarza budżetowego na rok 1928/29 bez zmian, jako też załączone rezolucje.</u>
          <u xml:id="u-9.65" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JulianSzymański">W sprawie formalnej głos ma s. Miklaszewski.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#JulianSzymański">Wysoko Izbo! Wobec tego, że Komisja Skarbowo-Budżetowa z rzadką zgodnością, bo prawie jednomyślnie stanęła na stanowisku przyjęcia budżetu tak, jak go uchwalił Sejm, przeto sądzę, że będę wyrazicielem wszystkich, jeżeli postawię wniosek formalny, aby połączyć dyskusję ogólną z szczegółową, oczywiście przy zastosowaniu dotychczasowego podziału czasu systemem de Hondt'a dla przemówień poszczególnych klubów. Sądzę, że w ten sposób oszczędzimy referatów co do poszczególnych ministerstw i dyskusja się skróci.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#StefanKopciński">Proszę Wysokiej Izby, propozycja Komisji Skarbowo-Budżetowej przyjęcia budżetu bez zmian nie powinna, mojem zdaniem, przesądzać o formie dyskusji, dlatego, że chociaż przyjmiemy zgóry, że oczywiście propozycja Komisji Skarbowo-Budżetowej zostanie przyjęta przez Senat, a co do niektórych pozycji myśmy na Komisji Skarbowo-Budżetowej stawiali wnioski, które spotkały się ze sprzeciwem, to jednak dyskusja budżetowa ma drugą stronę, mianowicie wyrażenie opinji o wykonaniu budżetu i o działalności tego czy innego resortu. Zdaje mi się, że wniosek, postawiony przez s. Miklaszewskiego, nie zdąża do obcięcia dyskusji, bo proponuje, żeby cały czas był wyzyskany, ale jednak ta rzecz stworzy niewątpliwie w dyskusji pewną, że się tak wyrażę, wieżę Babel, bo co minuta będziemy mówili o czem innem i dyskusji nad poszczególnemi resortami nie będzie można skoncentrować. Nie chciałbym przypuszczać, że Senat nie czuje się na siłach przeprowadzenia dyskusji rzeczowej, my jesteśmy zawsze zwolennikami skasowania tej Wysokiej Izby, drugiej wyższej, Senatu, ale póki ona istnieje stoimy na stanowisku, że należy stać na gruncie powagi jej obrad, a niewątpliwie pomieszanie dyskusji powagę tych obrad obniży. Dlatego jesteśmy przeciwni temu wnioskowi i stawiamy wniosek, żeby dyskusja była przeprowadzona tak, jak miała być przeprowadzona, jak na początku było projektowane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Koerner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#MozesKoerner">Wysoki Senacie! Wniosek, postawiony przez s. Miklaszewskiego, zmierza do tego że wystarczy, żeby Komisja Skarbowo-Budżetowa zapoznała się z poszczególnemi resortami rządowemi i budżetami tych resortów, a Senat jako całość powinien słuchać tego, co Komisja Skarbowo-Budżetowa mu przyniesie. Sądzę, że wszystkich senatorów bez wyjątku, bez względu na to, czy należą do Komisji Skarbowo-Budżetowej, czy nie, interesują referaty sprawozdawców i oświetlenie działalności każdego resortu oddzielnie.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#MozesKoerner">Referent generalny budżetu dał nam tylko ogólny pogląd na całość budżetu, ale oczywiście nie mógł wniknąć we wszystkie szczegóły, dotyczące działalności poszczególnych resortów. Sądzę, że byłoby to poniżenie powagi Senatu, gdyby Senat sam wyrzekł się wysłuchania uwag rzeczowych, jak również krytycznych poglądów na działalność każdego resortu osobno.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#MozesKoerner">Wnoszę zatem, aby jednak dyskusja szczegółowa się odbyła, abyśmy mogli wysłuchać przynajmniej sprawozdań poszczególnych referentów i zapoznać się z działalnością Rządu i z budżetem, jak to przystoi Wysokiej Izbie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Rogowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanAntoniRogowicz">Wysoki Senacie! Sądzimy, że wobec sytuacji, jaka się wytworzyła, a którą nam tu zreferował sprawozdawca generalny Komisji Skarbowo-Budżetowej, niema istotnej potrzeby rozgraniczenia dyskusji generalnej od dyskusji szczegółowej. Wobec tego klub nasz głosować będzie za wnioskiem s. Miklaszewskiego, aby dyskusję generalną połączyć z szczegółową.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JulianSzymański">Przystępujemy do głosowania. Proszę Panów Senatorów, którzy są za wnioskiem s. Miklaszewskiego, aby wstali. Większość, wniosek przyjęty, zatem dyskusji szczegółowej nie będzie. Do dyskusji ogólnej zapisało się po kilku członków klubów, zatem kluby będą mogły się wypowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#JulianSzymański">Pierwszy ma głos s. Horbaczewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AntinHorbaczewski">Wysoki Senacie! Zawrotne cyfry budżetu, przedłożone Wysokiemu Senatowi do uchwały, mimo pewnych modyfikacyj i restrykcyj, wprowadzonych uchwałą Sejmu, przedstawiają tak wielkie i znaczne obciążenie kontrybuentow, że każde stronnictwo parlamentarne i każdy członek parlamentu musi zdać sobie z tego sprawę i musi zająć stanowisko wobec przedłożenia budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#AntinHorbaczewski">Utarła się nomenklatura konieczności państwowych i w imię tych konieczności państwowych, pod które podciąga się różne pozycje i różne postulaty, przychodzi p. Minister Skarbu z żądaniem wielkich, niepomiernych, nie odpowiadających możności płatniczej społeczeństwa świadczeń.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#AntinHorbaczewski">Czynnik społeczny, reprezentacja społeczeństwa musi wbrew tym żądaniom, wbrew zasadzie konieczności państwowych wysunąć i podkreślić zasadę konieczności społecznych i narodowych, a zwłaszcza muszą to uczynić, i jest to ich obowiązek, reprezentacje tych kół obywatelskich, które w układzie społeczno-państwowym zajmują stanowisko obywateli drugiej, czy trzeciej klasy.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#AntinHorbaczewski">Wysoka Izbo! Reprezentanci, jak powiedziałem, społeczeństwa obowiązani są zająć stanowisko wobec przedłożenia budżetowego i zbadać, czy i o ile społeczno-narodowe konieczności w administracji Rządu, który ma dysponować budżetem, znajdują należyte uwzględnienie i czy akty rządu odpowiadają tym wymogom, które stawia mu zupełnie słusznie społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#AntinHorbaczewski">Z tego stanowiska chcę rozpatrzeć akty rządu, o ile odnoszą się do narodu ukraińskiego, który mam zaszczyt zastępować, a dla którego konieczności państwowe nie są bezwzględnym argumentem. Odłam narodu ukraińskiego, który zamieszkuje Wschodnią Galicję,...</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#komentarz">(Głos: Małopolskę.)</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#AntinHorbaczewski">...Wołyń, Polesie, Podlasie, Chełmszczyznę, znalazł się w granicach Państwa Polskiego na podstawie aktów dyplomatycznych obcej dyplomacji, które nie miały nic wspólnego ze szczytnemi hasłami prezydenta Wilsona, z zasadą samookreślenia narodów, nie miały nic wspólnego z wolą i dążeniami ludności ukraińskiej odnośnych terytorjów. Ludność ukraińska na wymienionych terytorjach, z Galicją Wschodnią na czele, zorganizowanem orężnem wystąpieniem zaznaczyła i podkreśliła swe dążenie do osiągnięcia państwowej samodzielności, a ten zbiorowy wysiłek woli odniósł skutek, osiągnął cel zamierzony przez to, że powstało rzeczywiście samoistne suwerenne państwo z własnym rządem i własnym organem ustawodawczym. Emancypacyjne dążenia ukraińskiego narodu na wzmiankowanych terytorjach poniosły klęskę przez upadek wspomnianego tworu państwowego, ale przez to nie zostało jeszcze zniszczone samo dążenie do samodzielności państwowej, które tkwi głęboko w świadomości narodu. I tak, jak Polacy, kiedy dążyli do osiągnięcia swej niepodległości, nie oglądali się na stojące im na drodze przeszkody w świadomości swych zamierzeń, tak też ideał ukraińskiego narodu urzeczywistniony we własnem państwie nie może być żadną siłą wyrwany ze świadomości narodowego zespołu.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#AntinHorbaczewski">Emancypacyjne dążenia ukraińskiej ludności zostały zlikwidowane, a ludność ukraińską wspomnianych terytorjów zadekretowano wbrew jej woli obywatelami Państwa Polskiego. Ale zastosowano do tych nowo pozyskanych obywateli takie zasady administracyjne, które uczyniły ich zupełnie pozbawionymi praw i to nietylko praw politycznych, ale tych najprymitywniejszych uprawnień, które w każdem państwie praworządnem stanowią udział każdego mieszkańca kraju. Wszystko, co przynosi kultura, wszystko, co stanowi treść praw obywatelskich, zostało narodowi ukraińskiemu odjęte. Przypomnę tylko represje, których przedmiotem były organa prasy, urządzenia i organizacje kulturalne, prawo zgromadzania i stowarzyszenia, a nawet życie towarzyskie.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#AntinHorbaczewski">To wszystko zostało zaraz w początku uchylone. Uważam za zupełnie zbyteczne szczegółowe omawianie tych środków represyjnych, szczegółów tego regimu, tembardziej, że były one już przedmiotem rozpraw w tej Wysokiej Izbie i że Wysoki Senat miał już możność zaznajomić się z temi faktami, także z ust byłej reprezentacji parlamentarnej ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#AntinHorbaczewski">Chcę tylko podkreślić jeden moment, mianowicie to, że akty represyjne, militarne i policyjne, któremi zainaugurował rząd polski swą politykę wobec ludności ukraińskiej w swoim czasie zaraz po okupacji, stały się stałym czynnikiem tego systemu rządzenia, który obecnie istnieje. I dziś stoimy pod znakiem bezgranicznych wszechwładnych wpływów policji, która na wszystkich dziedzinach życia wytłoczyła swe znamię. Ten regime policyjny daje się odczuwać dotkliwie wszędzie, a zwłaszcza tam, gdzie organa podwładne, może nie należycie uświadomione o swych obowiązkach, przekraczają swój zakres działania. Poza tem chcę podnieść tylko niektóre fakty administracyjnych zarządzeń dla scharakteryzowania tego naszego położenia.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#AntinHorbaczewski">W dziedzinie administracji szkolnictwa pozwolę sobie podnieść fakt, że szkolnictwo ukraińskie na Wołyniu, Polesiu, Podlasiu, Chełmszczyźnie zostało kompletnie zniszczone. Niema tam ani jednej literalnie szkoły ukraińskiej. A o ile chodzi o Galicję Wschodnią, czy jak kto chce Wschodnią Małopolskę, chociaż tego terminu nie uważam za uzasadniony historycznie i naukowo, to muszę zaznaczyć, że w tym kraju za czasów Austrji były 2.662 szkoły ludowe. Od czasu objęcia władzy w Galicji Wschodniej przez rząd polski ta liczba stopniała do 700.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#AntinHorbaczewski">Z życia gospodarczego muszę zaznaczyć fakt, że chłop ukraiński wskutek polityki rządu polskiego został zupełnie odsunięty od nabywania ziemi.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: To niezgodne z rzeczywistością. S. Makuch: Ale tak było. Minister Staniewicz: Ale tak nie jest. S. Makuch: Teraz za drogie pieniądze może sobie kupić. Minister Staniewicz: W Małopolsce Wschodniej od dwóch lat może nabywać.)</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#AntinHorbaczewski">Czekam na dowody. Narazie zaznaczam, że nie dano temu chłopu ukraińskiemu możności nabywania ziemi nawet za pieniądze. (Minister Staniewicz: Sprawdzałem sam przed tygodniem i 75% kredytu ulgowego idzie na kupno gruntów przez miejscową ludność ruską.) Białoruską, może, nie wiem.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: Przez ludność ruską w Małopolsce Wschodniej, sprawdzałem to sam przed tygodniem.)</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#AntinHorbaczewski">Materjały, które posiadamy, zupełnie co innego mówią. Ale muszę zaznaczyć, że głód ziemi, który naturalnie istniał i istnieje jeszcze dotychczas, nie został zaspokojony i nie może być zaspokojony. A przecież ten ruski, jak go panowie nazywacie, a ja pozwolę sobie nazwać ten ukraiński chłop był tym czynnikiem, który setki lat swym potem zraszał te ziemie i krzewił kulturę rolniczą na tych obszarach, a teraz zostaje wykluczony, odsunięty, jeżeli nie w całości, to w części od tego, co mu, jako temu, który dał podstawę dla tej kultury, zupełnie słusznie się należy.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#AntinHorbaczewski">Cały obszar, który tam był do dyspozycji, wynosił 1.600.000 ha. Z tego 445.000 ha użyto na kolonizację polskich osadników.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Przecież już mówiłem o tem w Sejmie.)</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#AntinHorbaczewski">Bardzo chętnie posłuchamy. Otóż 445.000 ha użyto na kolonizację polskich osadników, rozumie się przy użyciu znacznych zasobów pieniężnych, które do tego służyły. A natomiast chłopu ukraińskiemu, który ostatecznie miałby tam największe prawo do ziemi, powiedziano: dla ciebie niema miejsca. I mimo to, chociażby ten cały pozostały obszar ziemi, jaki jest jeszcze do rozparcelowania, został użyty na rozdzielenie między ludnością miejscową, toby nie wystarczył na zaspokojenie tego głodu, na stworzenie gospodarstw samowystarczalnych, bo według wykazów statystycznych 800.000 gospodarstw jest takich, które nie są samowystarczalne.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#komentarz">(Głos na prawicy: To samo jest i z chłopem polskim, nietylko z ruskim, a polski pot i polska krew ma tam też coś do gadania. Głos na ławach ukraińskich: Jeżeli jest na miejscu ludność polska, miejscowa, niech i ona bierze.)</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#AntinHorbaczewski">Jeżeli weźmiemy za podstawę te 800.000 małych niesamowystarczalnych gospodarstw, a liczymy 5 osób na jedno gospodarstwo, to mamy bardzo poważną liczbę obywateli na pół sproletaryzowanych, a mimo to p. Minister Reform Rolnych propaguje dalej pochód polskich osadników na ziemie ukraińskie.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Panie, już to obaliłem i Panowie przyznali mi, że to była fantazja tych panów, którzy to napisali.)</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#AntinHorbaczewski">Mnie się zdaje, że enuncjacja publiczna w Sejmie daje nam podstawę do tych wniosków, do jakich dochodzimy...</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: A co poseł Łucki powiedział w dyskusji? Przyznał zmianę.)</u>
          <u xml:id="u-17.24" who="#AntinHorbaczewski">Nie wchodzę w to, co poseł Łucki mówił, ale sądzę, że fakty nie dadzą się zupełnie usunąć. Co było, a może co jest w zamierzeniach Rządu, to bardzo dalekie...</u>
          <u xml:id="u-17.25" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Niech Pan mówi o tem co jest.)</u>
          <u xml:id="u-17.26" who="#AntinHorbaczewski">Tego, co jest, narazie nie widzimy.</u>
          <u xml:id="u-17.27" who="#AntinHorbaczewski">Ziemie ukraińskie, o których wspomniałem, Galicja Wschodnia, Wołyń, Polesie i t. d. były terenem operacji wojennych w wielkiej wojnie światowej i stały się kompletną ruiną. A nie można chyba zaprzeczyć, że wojna światowa, czy jakakolwiek inna wojna, jeżeli przejdzie nad pewnem terytorjum, to nie zostawia za sobą błogosławieństwa, tylko ślady zniszczenia i, proszę Panów, gdzie indziej, powiedzmy czy to we Francji, czy w Belgji, te ślady zniszczenia zostały już zatarte, rany zostały zabliźnione i zagojone, tylko u nas chłop ukraiński czeka na darmo na pomoc państwa, któremu ostatecznie przynosi podatek majątku i podatek krwi.</u>
          <u xml:id="u-17.28" who="#AntinHorbaczewski">Ale może najważniejszym działem administracji jest ten, który dotyczy samorządu. Muszę skonstatować, że samorząd, jaki miała Galicja za czasów Austrji, z chwilą objęcia rządów przez Polskę, został kompletnie, doszczętnie zniszczony i to od najniższych komórek do szczytu. Długi szereg lat panowali wszechwładnie w gminach ustanowieni przez rząd komisarze. W roku zeszłym Rząd rozpisał wybory, wybory przeprowadzono, ale w znacznej części gmin, które przeprowadziły u siebie wybory, nowo wybrane reprezentacje gminne nie zostały dopuszczone do urzędowania, bo dzieje się tak, że kiedy już wybrana rada gminna po rozmaitych protestach, zażaleniach, rekursach i t. d. może się ostatecznie ukonstytuować, zawsze zachodzi wypadek, że to ukonstytuowanie jest niemożliwe, gdyż zawsze znajdą się pewne czynniki, które dekompletują radę.</u>
          <u xml:id="u-17.29" who="#komentarz">(Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Dobrucki: Rząd temu nie winien.)</u>
          <u xml:id="u-17.30" who="#AntinHorbaczewski">A w końcu przychodzi do tego, że te reprezentacje nowo wybrane znowu się rozwiązuje. I tak idzie ad infinitum. I obecnie jest taki stan, że połowa reprezentacji gminnych nie obraduje. I tam, rozumie się, znowu wszechwładna ręka ustanowionych, powołanych nieraz nawet z mętnych kół społecznych indywiduów prowadzi dalej swą politykę, która przynosi ogromne szkody materjalne, a nie mówię już o moralnej szkodzie, o demoralizacji, którą ludzie nieodpowiedzialni swym systemem rządzenia tam powodują.</u>
          <u xml:id="u-17.31" who="#AntinHorbaczewski">Prawie połowa gmin dotychczas nie ma swych reprezentacji, a cały prawie średni szczebel drabiny autonomicznej, samorząd powiatowy, znajduje się w ręku starostów.</u>
          <u xml:id="u-17.32" who="#komentarz">(Głos: Na zachodzie to samo się dzieje.)</u>
          <u xml:id="u-17.33" who="#AntinHorbaczewski">Pozwolę sobie przypomnieć tylko, że kiedy zaprowadzono w Galicji samorząd, były głosy protestujące przeciw temu, ażeby, broń Boże, nie skonstruować samorządu w ten sposób, iżby na czele jego stał starosta. Uważano go za czynnik zupełnie ku temu nieodpowiedni. Nie wiem, czy któryś z panów brał udział w tej debacie, ale zdaje mi się, że są tu panowie, którzy tam zabierali głos i decydowali o tej sprawie. Dlaczego mieliby zmienić to stanowisko i uznać, że wtedy nie był odpowiedni starosta do rządzenia samorządem powiatowym, a obecnie należy staroście dać pełnię władzy, nietylko na jego właściwem stanowisku, lecz także w samorządzie? Proszę Wysokiego Senatu, co się stało? I sejm galicyjski, i wyłoniony z niego wydział krajowy jednym dekretem, jednem pociągnięciem pióra został skasowany i cały majątek krajowy został skonfiskowany, został przeniesiony na państwo i użyty do innych celów, nie do tych, do których był przeznaczony. To samo stało się z bankiem krajowym, powołanym do życia jeszcze w r. 1881, a utworzonym na to, ażeby popierał kulturę krajową, ażeby służył interesom kredytowym ludności...</u>
          <u xml:id="u-17.34" who="#komentarz">(Głos: To też popiera.)</u>
          <u xml:id="u-17.35" who="#AntinHorbaczewski">...z funduszów uzbieranych z grosza podatkowego tej ludności, której przeważną część stanowią właśnie Ukraińcy. I ten bank krajowy także jednem pociągnięciem pióra został skasowany (Minister Dobrucki; Rozszerzony na Państwo.) i cały jego fundusz, cały majątek przelany na zupełnie nową instytucję, której siedzibę naznaczono w Warszawie. A o ile chodzi o korzystanie z tego, to nie będę się długo rozwodził, tylko przytoczę fakt, że zastępca banku krajowego, Bank Gospodarstwa Krajowego, wypowiedział wprost wszystkie kredyty instytucjom ukraińskim.</u>
          <u xml:id="u-17.36" who="#komentarz">(Minister Dobrucki: Wszystkie filję zostały.)</u>
          <u xml:id="u-17.37" who="#AntinHorbaczewski">W konfiskacie majątku krajowego, w tej polityce kredytowej obecnego Rządu i w tych wszystkich działaniach Rządu dopatrujemy się tendencji, ażeby ludność ukraińską zniszczyć także na polu gospodarczem.</u>
          <u xml:id="u-17.38" who="#komentarz">(Minister W. R. i O. P. Dobrucki: Czy to prawda?)</u>
          <u xml:id="u-17.39" who="#AntinHorbaczewski">Ta tendencja w niczem nie odbiega od linji politycznej dawnych rządów, a przecież obecny Rząd, który wywiesił na swym sztandarze hasło sanacji, sanacji wszystkich stosunków, hasło zrównania obywateli pod względem ich praw, kroczy po linji politycznej dawnych rządów. To też do poczynań Rządu nie mamy i nie możemy mieć zaufania, a pozwalam sobie zaznaczyć, że z ust jednego z reprezentantów rządu padły nawet bardzo markantne słowa. P. Stanisław Grabski powiedział w swoim czasie, że możemy tu być spokojni o Galicję Wschodnią, czy wogóle o wszystkich tych, którzy tam teraz oponują, gdyż do 25 lat sprawa ukraińska zostanie zupełnie w granicach Polski zlikwidowana. To fakt, proszę Panów, to enuncjacja członka rządu.</u>
          <u xml:id="u-17.40" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Ale byłego rządu.)</u>
          <u xml:id="u-17.41" who="#AntinHorbaczewski">Ale Rząd obecny zupełnie identyfikuje się w swem działaniu z tym rządem dawniejszym. Wobec tego nie możemy mieć zaufania do obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-17.42" who="#AntinHorbaczewski">Oświadczam w imieniu mojem i moich kolegów klubowych, że będziemy głosowali przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-17.43" who="#komentarz">(Głos: Grabskiemu dajcie votum nieufności.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Posner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#StanisławPosner">Wysoka Izbo Senatorska! Komisja Skarbowo-Budżetowa postawiła wniosek, ażeby p. Minister Spraw Zagranicznych należał do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, ażeby domagać się od Rządu, żeby Ministra Spraw Zagranicznych do tego Komitetu Ekonomicznego zaprosił.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#StanisławPosner">Ten fakt jest bardzo znamienny, świadczy o tem u nas, o czem świadczy zresztą na całym świecie cywilizowanym, że dzisiejsza polityka spraw zagranicznych jest w znacznej części i przedewszystkiem oparta na podstawach ekonomicznych, że bez tego bliskiego stosunku spraw zagranicznych z ekonomiką, polityki z ekonomiką, żadnego postępu na świecie w kierunku stabilizacji pokoju być nie może. Przedewszystkiem ekonomika, a potem polityka. Dziś świat doszedł do tego przekonania. Do tego przekonania my, socjaliści, doszliśmy znacznie wcześniej, bo od czasów Saint Simon'a i od czasów Karola Marxa, jeszcze od połowy XIX wieku, my, socjaliści, zawsze dowodziliśmy: przedewszystkiem ekonomika, a potem polityka. Nawet Karol Marx stworzył taką specjalną terminologję, mówiąc o nadbudowie całego życia społecznego i politycznego na podstawach ekonomicznych. Wielki włoski ekonomista Achille (Achilles) Loria napisał w roku 1886, prawie 50 lat temu, bardzo ciekawą i ważną książkę, która była tłumaczona na różne języki świata, która jeszcze dziś we włoskiej literaturze ma wciąż nowe wydania, w której pogłębia tę kwestję i może troszeczkę zadaleko, może troszeczkę aż do absurdu doprowadził tę myśl, że wszystko, co jest w społeczeństwie, jest tylko ekonomiką. Ale dla nas, dla naszego życia społecznego, życia politycznego, ten fakt, że my w Komisji Skarbowo-Budżetowej tej Wysokiej Izby domagamy się, ażeby Minister Spraw Zagranicznych należał do Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, jeść nadzwyczaj charakterystyczne.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#StanisławPosner">Wszyscy wiedzą, że w zeszłym roku w Lidze Narodów odbyła się t. zw. Międzynarodowa Konferencja Ekonomiczna, w której nasi przedstawiciele, przedstawiciele polscy, brali bardzo wybitny udział, i zdobyli tam bardzo daleko idące uznanie. W roku bieżącym odbyła się podobna konferencja w tej samej Lidze Narodów przed kilku tygodniami zaledwie. 4 października zbiera się taka sama konferencja międzynarodowa w Pradze Czeskiej. Te kwestje uporządkowania wzajemnych stosunków ekonomicznych stają dziś na pierwszym planie wszystkich zainteresowań politycznych świata.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#StanisławPosner">Niedawno nasz kolega w Senacie, p. senator Gliwic, ogłosił nadzwyczaj ciekawą książkę, którą Panowie Senatorowie prawdopodobnie już wszyscy zdążyli przeczytać, poświęconą tej samej kwestji, z pewnego szczególnego stanowiska rozpatrywanej, ze stanowiska tej starej kwestji, tego starego przesądu o samostarczalności narodów i społeczeństw. Świat dąży do tego, ażeby skończyć ze wszystkiemi ekonomicznemi nacjonalizmami. Świat dąży do tego, aby stabilizować pokój, a pokój może być stabilizowany tylko na podstawie porozumienia ekonomicznego. To jest według mego przekonania bardzo ważny szczegół, który prawdopodobnie przez mówców, którzy tutaj zabiorą głos, będzie szerzej rozwinięty i zaopatrzony w szereg argumentów, których ja tutaj wcale, nie chcę poruszać dlatego, że dla mnie jest to tylko zapoczątkowaniem tego referatu, który tutaj przychodzę wygłosić. Ale chcę stwierdzić, że ta ekonomiczna podstawa wszelkich rozważań politycznych jest i dla Senatu polskiego najzupełniej zasadnicza.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#StanisławPosner">Zwracam uwagę Panów, że ta uchwała Komisji Skarbowo-Budżetowej, która potem była powtórzona przez Komisję Spraw Zagranicznych, zapadła wszystkiemi głosami. Wszyscy bez różnicy stronnictw rozumieją dziś, że zbawienie świata i ratunek świata przed wszystkiemi wojnami tu mianowicie ma podstawę. Jeżeli chcemy naprawdę twórczego pacyfizmu, jeżeli chcemy naprawdę ustabilizować porządek świata na zasadach słuszności i sprawiedliwości, to musimy zacząć od uporządkowania ekonomicznych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, jeżeli tak jest, to muszę zapytać się przedstawicieli Rządu: a jakże to jest w naszych wewnętrznych stosunkach? Bo, jeżeli twierdzimy, a to jest naszem głębokiem przekonaniem, to jest przekonaniem całego cywilizowanego świata dzisiaj, że te stosunki ekonomiczne muszą być uporządkowane, to musimy zapytać Rządu: a jakże to jest w wewnętrznych naszych stosunkach? Nasz Rząd przez usta swoich przedstawicieli w Genewie i wszędzie, gdzie się te kwestje rozważa, zawsze stoi na tem stanowisku, któremu ja dałem przed chwilą wyraz. P. Minister Spraw Zagranicznych zawsze stale i wszędzie głosi te zasady, które ją tu w kilku słowach starałem się scharakteryzować. Ale jak to jest w naszych wewnętrznych stosunkach? Bo, jeżeli mówimy o stabilizacji stosunków ekonomicznych na szerokim świecie, to przecież należy nam przedewszystkiem ustabilizować stosunki ekonomiczne w naszych wewnętrznych stosunkach.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, bardzo przepraszam, że mówiąc o tak wysokich rzeczach, cytując ministrów i wysokie komisje spraw zagranicznych, powiem coś, co może niektórym moim kolegom w Senacie wyda się trywialnem, lecz ja to jednak powiem. Byłem raz w Paryżu na przedstawieniu teatralnem w jakiemś Cafe Concert i tam występowało 16 członków Akademji Francuskiej. Ci panowie byli wszyscy ubrani w zielone traki, mieli zielone kołnierze. — Panowie wszyscy znają mundur akademika francuskiego, — byli ucharakteryzowani na bardzo znanych przedstawicieli Akademji Francuskiej tak, iż publiczność, patrząc na nich, wciąż krzyczała: to jest Barres, to jest Poincare, to jest trzeci, czwarty, — po co wymieniać te nazwiska. Ale do pasa to był jeden człowiek, a od pasa to był człowiek, który tańczył cake walk'a i ci panowie z minami najpoważniejszemi akademików francuskich, mając na twarzy napisane wszystko to, co w dziejach ludzkości było myślą i pięknem, tańczyli w sposób zupełnie nieprzytomny cake walk'a. To była zupełnie szalona sarabanda nóg wtedy, kiedy głowa była spokojna i bardzo inteligentnie uśmiechnięta.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#StanisławPosner">I proszę Panów, kiedy porównam te nasze stosunki zewnętrzne ze stosunkami wewnętrznemi, to przychodzi mi na myśl — przepraszam Wysoką Izbę za to trywialne porównanie — tych 16 akademików, francuskich którzy tańczyli cake walka, albowiem my nazewnątrz w Genewie jesteśmy przedstawicielami tego poglądu poważnego i europejskiego, a wewnątrz kraju? Jak wyglądamy w przemówieniu p. Ministra Skarbu, wygłoszonem na Komisji Budżetowej Sejmu i wydrukowanem, — a bardzo dziękuje p. Ministrowi, że polecił wydrukować swoje przemówienie. Ja jestem zawsze rad, gdy ministrowie nasi korzystają ze sztuki drukarskiej i swoje przemówienia czynią popularnemi dla szerokiego społeczeństwa, bo jednak stoję na tem stanowisku, że z przemówień ministra, osoby tak odpowiedzialnej za losy kraju, ja zawsze tylko nauczyć się mogę bardzo wielu rzeczy. Dlatego cieszę się zawsze, gdy panowie ministrowie korzystają z tej starej sztuki drukarskiej i swoje przemówienia kodyfikują dla pamięci świata i dla pożytku nietylko naszego, ale i wielu przyszłych pokoleń Otóż w przemówieniu Ministra Czechowicza znalazłem także między innemi zdanie, które pozwolę sobie odczytać. Muszę powiedzieć, że to przemówienie jest bardzo ciekawe, że jest pełne umiaru. Odróżnia się ono bardzo dodatnio od przemówień dawniejszych ministrów skarbu, a to dlatego, że spotykam w niem zdanie w rodzaju: „przestrzec jeszcze raz muszę przed niebezpieczeństwem zbędnego optymizmu”. Pamiętam dawniejszych ministrów skarbu — ta nuta ostrzeżenia przed zbyt daleko idącym optymizmem brzmi także w sprawozdaniu naszego kolegi sen. Szarskiego, ale dawniej byliśmy przyzwyczajeni do bardzo dalekiego optymizmu. Przychodziłem na posiedzenia Sejmu, mogłem kąpać się w tym optymizmie, który się wylewał z ust tego, czy innego Ministra Skarbu. Unikam wymieniania nazwisk tych ministrów, ale ludzie, którzy znają historję Polski z ostatnich 7 lat, bardzo łatwo te nazwiska wydobędą z pamięci. Tu jest nowy ton: „Panowie, nie oddawajcie się zbyt daleko idącym utopjom optymistycznym, bądźcie ostrożni”. Mnie się zdaje, że człowiek, który tak mówi, jest mężem stanu, który czuwa nad swojem społeczeństwem, który przewiduje wiele rzeczy niedostępnych dla zwykłych ludzi, który ostrzega, i jeżeli coś przyjdzie nieoczekiwanego, albo złego, to powie: ja ostrzegałem. Podkreślam; dla mnie w tym momencie jeszcze chodzi o coś innego, a mianowicie, p. Minister Czechowicz mówił w drugiem zdaniu: „Odbudowa gospodarcza Polski wymaga szeregu lat żmudnych a planowych wysiłków”. To jest oczywiste, ale mnie w tem zdaniu chodzi o jeden wyraz; „planowych”. Tak jest. Jeżeli mamy ustabilizować stosunki ekonomiczne świata, a także i swoje własne w tej dziedzinie, musi być jakiś plan. Otóż niestety ja tego planu w naszych stosunkach ekonomicznych nie widzę.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#StanisławPosner">Żyjemy z dnia na dzień. Coś się nie udało… to się naprawi, coś źle poszło — to się załata, i tak się żyje z dnia na dzień, tak oto zbliżając się do końca roku, do końca roku budżetowego. Planu niema. Konferencja ekonomiczna w Genewie, która chce stabilizować stosunki, układa swój plan, maksymalistyczny plan, minimalistyczny plan. To są rzeczy konieczne, od których odstąpić nie możemy. Gdzie jest ten wielki plan stabilizacji ekonomicznej naszych stosunków wewnętrznych Rzeczypospolitej Polskiej? Tego zdaje mi się nikt nie wie. Panowie wiedzą, że jest dużo tajemniczości w tem wszystkiem, co się dzieje u nas, w tem, co robią ministrowie. Rzadko widujemy ministrów. Oni z nami nie chcą mieć żadnych stosunków. Widziałem tu dziś rano p. Ministra Czechowicza, ale musiał znudzić się referatem p. Szarskiego i poszedł. Rozumiem, że każdy minister ma dużo zajęć. Wielu innych ministrów też tutaj niema. Niema tutaj p. Prezesa Ministrów i p. Wicepremjera. My byśmy zawsze pragnęli być przynajmniej na posiedzeniach plenarnych w bliskim stosunku do Rządu, bez względu na to, ja kie są nasze wzajemne uczucia. Tego nie przesądzam, my jednakowoż chcielibyśmy na siebie wzajemnie popatrzeć. Ale, niestety, proszę Panów, modlił się chłop do obrazu, a obraz do niego ani razu. I to nie jest nowe, co ja w tej chwili mówię, mówiłem to i w poprzednim Senacie nieraz, iż jest niedopuszczalne, aby dyskusja budżetowa w Senacie mogła się odbywać pod nieobecność przedstawicieli Rządu, bo przecież cały czas mówi się o tym Rządzie. to jest treścią tej dyskusji budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#komentarz">(Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Dobrucki przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#StanisławPosner">Pan, Panie Senatorze Dobrucki, jest dla mnie bardzo pożądanym i bardzo poważnym przedstawicielem tego Rządu, ale mnie w tej chwili potrzeba kogo innego na pożarcie.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#StanisławPosner">Ja też. Panowie to rozumieją, nie mam żadnych pretensji, nie mam prawa zgłaszać żadnej pretensji tutaj, jest to pożądanie, które ma pewien charakter prawny, oparte na zrozumieniu, na naszej Konstytucji, a także na zwyczajach parlamentarnych, przyjętych powszechnie na całym świecie. Znam troszkę życie parlamentarne świata cywilizowanego, bywałem nieraz na posiedzeniach izb, prawda, że tam stosunki troszeczkę inne, dlatego, że tam są rządy parlamentarne i tam na tych ławach rządowych siedzą tacy sami koledzy, jak na tych ławach senatorskich. Panowie wiedzą, niema człowieka, któryby nie był w Paryżu, a kto był w Paryżu, ten postarał się być na posiedzeniu izby i widział, że tam niema takich rządowych ław oddzielnych od poselskich, niema oddzielenia od obywateli drugiego stopnia, posłów i senatorów, tam jest tak, że pierwsze dwie ławy są dla ministrów. To stanowi jedną całość i to może jest lepiej. My tutaj chcemy odgrodzić się wzajemnie: tu jest rząd, a tu jest Senat. Może być, że to jest polski obyczaj parlamentarny, — lecz nie będę tego teraz krytykował, tembardziej, że ta krytyka do niczego nie doprowadzi, muszę wrócić do tego, co powiedziałem, do tej planowości.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#StanisławPosner">Uważam, że do tego trzeba się brać bardzo na serjo. Panowie wiecie, że mamy w tej chwili kilkanaście tomików pracy Komisji Ankietowej, bardzo ciekawego zapoczątkowania. Jest 9 tomów dotychczas wydanych, a będzie 14, dlatego powiedziałem kilkanaście. Jest rzeczą zrozumiałą, że dzieło to jest nierówne, jak zresztą wszystko, co jest dziełem zbiorowem, ale jest bardzo ciekawe, jako zapoczątkowanie. Uważam, że autorowie tej ankiety sami nie zapatrują się na swoje dzieło, jak na coś idealnego, jak na coś doskonałego. Jest to próba. Na Komisji Skarbowo-Budżetowej trochę się spieraliśmy — delikatnie zresztą, bo tak się powinien obywatel spierać z rządem swoim — z p. Wicepremjerem Bartlem, wynikła bowiem taka kwestja, że senatorowie niektórzy uważali, że dane, które się znajdują w tych tomikach, nie odpowiadają rzeczywistości, Takiemu sporowi, w którym jeden mówi, że to będzie 14, a drugi mówi, że to będzie 11, proszę Panów, można bardzo łatwo zaradzić tej trudności, a mianowicie trzeba tę datę urządzić publiczną. Komisja Ankietowa pracowała na marginesie naszego życia i nikt nie wiedział co się tam dzieje.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Znawcy.)</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#StanisławPosner">Tak, znawcy, ci panowie zbierali się między sobą, ale świat, ale myśmy o tem nic nie wiedzieli. Ażeby tego uniknąć, narody, które mają dłuższą historję, daleko posuniętą w tym względzie, takie narody jak Anglja, dla których ankieta jest codziennym chlebem, urządzają ankiety publiczne. Ankiety, które się odbywają w Niemczech, czy w Wiedniu też odbywają się publicznie, to też panowie, którzy biorą udział w pracy ankietowej, mogą uzgadniać swoje poglądy, wtedy niema nieporozumień.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#StanisławPosner">Na tej planowości polega gospodarstwo społeczne i ekonomiczne, a my na każdym kroku spotykamy nietylko brak, ale nawet zupełny brak istnienia jakiegokolwiek planu. Istnieje jakaś fabryka. Co się dzieje w tej fabryce nikt nie wie. Ankieta wykazała, proszę Panów, bardzo wiele rzeczy, których nikt nie wiedział. W ciągu ostatnich 5 lat myśmy się ciągle w Senacie i w Sejmie o to spierali z przedstawicielami pewnej części tej Izby, że ich ataki na świadczenia socjalne są zupełnie niesłuszne. Dowodzono nam, że nasz przemysł jest tak obciążony, że nie może wcale żyć, że musi umrzeć. Komisja Ankietowa skończyła z tym przesądem. Proszę Panów, ten procent w produkcie wyprodukowanym w fabryce, który idzie na świadczenia socjalne, powiem więcej, który idzie na opłacenie, pracy robotniczej, jest tak mały, że to wszystko, co mówiono przeciw tym świadczeniom socjalnym, było na niczem nie oparte. To jest tylko dowodem pewnego klasowego interesu, który znajduje w tem wyraz, dowodem walki pomiędzy kapitałem i pracą i nic więcej, ale to nie ma nic wspólnego z prawdą.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#StanisławPosner">Otóż, proszę Panów, jeżeli ma być jakaś planowość, to ta planowość musi iść przez całe społeczeństwo od dołu do góry, od tej najdrobniejszej fabryki do największych karteli przemysłowych, które są właśnie wyrazem tej planowości gospodarki społecznej. I te kartele prowadzą między innemi do stabilizacji stosunków ekonomicznych. To dzisiaj stało się zupełnie jasne, nie trzeba być członkiem wysokiej konferencji ekonomicznej w Genewie, aby to zrozumieć. Cała literatura ekonomiczna dzisiaj jest zbudowana na tej zasadzie.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, dam Panom przykład, który także zapożyczony jest z prac Komisji Ankietowej. Weźmy taką drobną kwestję, jak produkcja lnu polskiego. Obliczono, że gdyby ona była oparta na zasadach naukowych, toby Polska za len sprzedawany do Anglji miała 400,000 funtów szterlingów więcej.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych Staniewicz: Jest wydane odpowiednie zarządzenie.)</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#StanisławPosner">Ja przepraszam Pana, Panie Ministrze, ale może Pan Minister będzie łaskaw nie przerywać mi. Nie boję się tego, ale tu u nas w Senacie było przyjęte, żeby i Senat i Rząd sobie wzajemnie nie przeszkadzali. 400.000 funtów szterlingów Państwo Polskie mogłoby zarobić, gdyby czuwało nad produkcją lnu i gdyby do produkcji wprowadzono czynnik naukowy, ten czynnik, bez którego dziś żadna produkcja nie jest możliwa. Można było produkować bez nauki za czasów pańszczyzny, za czasów niewolnictwa, ale dziś produkcja w fabrykach, na roli, w gospodarstwach postępowych bez ołówka w ręku i bez wiadomości, co i jak trzeba zrobić, jest niemożliwa. I ja nie odkrywam Ameryki, mówiąc te wszystkie rzeczy, które nie jednemu z Panów, zwłaszcza Ministrów, mogą wydać się zupełnie banalne. Pan Minister mi przerwał i powiedział, że są już dane rozporządzenia. Panie Ministrze, od rozporządzeń do wykonania jest droga bardzo daleka, dalsza niż z Krakowa do Wilna, to każdy z ministrów i każdy z nas doskonale wie, bo znamy tysiące rozporządzeń, a nawet całych ustaw, o których wiemy, że nie są wcale wykonywane.</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#StanisławPosner">I o to jest główny spór pomiędzy nami, przedstawicielami opinji publicznej, a Panami, którzy rządzicie.</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#StanisławPosner">Uważam, że taka planowość, o której mimochodem wspomniałem, może jest trudna do wprowadzenia w życie, ale ona jest konieczna i ona musi być kiedyś rozpoczęta. Zawsze musi być: un commencement du commencement. My więcej nie żądamy w tej chwili. I jeżeli mówię z p. Czechowiczem, nieobecnym, niestety, — jest rzeczą przykrą mówić z kimś, kogo niema… Jeżeli p. Minister Staniewicz mi przerywa, to mi nie jest tak przykro, bo widzę jego uśmiech, to nie robi, tak piorunującego wrażenia.</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#komentarz">(Minister Pracy i Opieki Społecznej Jurkiewicz: To robi przyjemność.)</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#StanisławPosner">Teraz Pan zaczyna przerywać.</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-19.26" who="#StanisławPosner">Słowem chciałem zapytać nieobecnego tutaj p. Ministra Czechowicza, co znaczy ta planowość. Nie możemy się porozumieć, p. Minister myśli jedno, a ja myślę co innego. Ja myślę kategoriami p. Gliwica, kategorjami konferencji ekonomicznej praskiej, konferencji genewskiej, paryskiej, myślę temi kategorjami i zdaje mi się, że nie może być innego wytłumaczenia tego wyrazu. Ja chciałbym, aby tej różnicy nie było.</u>
          <u xml:id="u-19.27" who="#StanisławPosner">Wspominałem tutaj o naukowej organizacji pracy. Chcę przypomnieć Panom pewien szczegół z naszego życia, mianowicie pewne zebranie towarzyskie u Marszałka poprzedniej Izby senatorskiej, gdzie zebrało się kilku specjalistów od naukowej organizacji pracy, którzy nam cały wieczór wykładali tajemnicę tej nowej nauki. My, socjaliści, jesteśmy troszeczkę obeznani z tą kwestją, mianowicie od czasu, kiedy niejaki wielki amerykanin Taylor wymyślił nowy system organizacji pracy w Ameryce. Panowie wiedzą, że przez szereg lat socjaliści i europejscy i amerykańscy protestowali przeciwko temu, albowiem zwalczali ten nowy, doskonalszy sposób wyzyskiwania robotnika. Istotnie każdy człowiek, znający historję tayleryzmu w Ameryce, musi dojść do przekonania, że to jest nowy sposób wyzysku. Przypomnę Panom, że niedawno wyszła książka, poświęcona Ameryce, profesora szarlotenburskiej politechniki, konserwatysty, przyjaciela kapitału. Zwiedzając fabryki w Ameryce, tak mówi do fabrykanta, który go oprowadza: Panie, mnie to okropnie dziwi, że niema tu wcale starszych robotników, gdy się w Niemczech przychodzi do fabryki, to widzi się robotników młodych, troszkę starszych, a nawet siwowłosych, — co Pan robi z temi robotnikami? A ten fabrykant z całym spokojem, nie chcę powiedzieć z całym cynizmem, mówi: Ci dawno są już na cmentarzu. Może być, że w Ameryce system Taylora ma te jedyne oblicze, że tam z tym robotnikiem prędko się robi koniec, bo organizm tego robotnika nie wytrzymuje strasznego wysiłku, jaki jest związany z tą metodą. W Europie ta metoda nie daje takich rezultatów, ale stara Europa nie jest tak bezwzględną, tak logiczną i tak konsekwentną i to może wychodzić na dobro nietylko robotnikowi, ale nawet moralności publicznej.</u>
          <u xml:id="u-19.28" who="#StanisławPosner">Ci panowie, którzy nas uczyli na owem posiedzeniu towarzyskiem, na którym byli sami senatorowie, ku naszemu najmilszemu zdziwieniu cały czas dowodzili, że naukowa organizacja pracy, jeżeli ma jakich przeciwników, to w osobie fabrykantów, mówili, że z robotnikiem wszystko można zrobić, można naukową organizację pracy przeprowadzić w każdem wielkiem przedsiębiorstwie z tym materjałem robotniczym, który jest, ale z inżynierami, z fabrykantami, przyzwyczajonymi do pewnego sposobu fabrykowania, nie można. Cytowali taki przykład, że zaprowadzili naukową organizację pracy w jednej wielkiej fabryce i po kilku miesiącach wielki właściciel fabryki przyszedł do nich z wielką pretensją, mówił: no, dobrze, zaprowadziliście naukową organizację pracy, ale co ja mam zrobić z temi maszynami, które są niepotrzebne? Fabrykant oczywiście przyzwyczaił się do pracy przy pomocy pewnych maszyn, które się okazały zupełnie zbyteczne przy nowej naukowej organizacji pracy i trudno było go nagiąć do tego, że świat się zmienił.</u>
          <u xml:id="u-19.29" who="#StanisławPosner">To samo jest z planowością, o której my piszemy w sprawozdaniach naszych ministrów. Sprawozdania drukują, ale planowości wcale w życiu niema.</u>
          <u xml:id="u-19.30" who="#StanisławPosner">To jest może ta pretensja i ten żal, który zgłaszam do p. Ministra Skarbu i wszystkich innych ministrów, reprezentujących resorty ekonomiczne, że nauczyli się już mówić językiem europejskim, ale nie nauczyli się jeszcze robić tak, jak się robi w Europie. Mybyśmy bardzo pragnęli, żebyśmy w dziedzinie produkcji ekonomicznej, w dziedzinie opieki na produkcją ekonomiczną znajdowali się w Europie, w zachodniej Europie.</u>
          <u xml:id="u-19.31" who="#StanisławPosner">Jeżeli już mówię o naukowej organizacji pracy, jeżeli wymieniam wyraz „nauka”, to właśnie bardzo się cieszę, że obecny jest tutaj przedstawiciel nauki w Rządzie p. Minister, dawny nasz kochany kolega, sen, Dobrucki. W Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest wydział, który się nazywa wydziałem nauki. Mnieby się zdawało, że ten wydział nauki powinien czuwać nad wszystkiemi dziedzinami myśli ludzkiej, a myśl krystalizuje się w takiej, czy innej dyscyplinie naukowej, w takiej czy innej książce naukowej. Jabym się zapytał, ile pieniędzy z tego wydziału idzie na popieranie nauki ekonomji, na popieranie produkcji naukowych w dziedzinie zagadnień ekonomicznych. Odpowiedź na to byłaby łatwa. Żadnego niema w tym względzie dowodu opieki szczególnej. Wymoczki, czy inna kwestja, ważna lub mniej ważna, ale znajdzie człowieka, którego zaciekawi, i ten człowiek znajdzie pomoc. Ekonomista nigdy. A przecież my także mamy produkcję ekonomicznych nauk. Przez to ja uważam, że wydział nauki w ministerstwie powinien czuwać nad temi kwestjami, nad temi dyscyplinami naukowemi, które są na porządku dziennym, które są najpotrzebniejsze dla życia państwa i dla życia społeczeństwa w danej chwili.</u>
          <u xml:id="u-19.32" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-19.33" who="#StanisławPosner">Archeologja, wykopaliska są bardzo ciekawą rzeczą. Ja w godzinach odpoczynku, po ciężkiej pracy politycznej bardzo chętnie czytam rzeczy odnoszące się do wykopalisk, kupuje nawet takie książki, dotyczące wykopalisk. Panom wiadomo, że we Francji w Glosel wykopano nadzwyczajne rzeczy i na tem tle rozwiązał się spór w akademji francuskiej, czy to są rzeczy autentyczne, czy fałszowane. Mnie te kwestje bardzo interesują, ale jabym chciał, żeby ministerstwo, które czuwa nad całością naszego życia, przedewszystkiem miało na oku, to co jest potrzebne dla życia Państwa Polskiego, dla życia społeczności polskiej, dla postępu, dla rozwoju tych instytucji ekonomicznych w naszym kraju.</u>
          <u xml:id="u-19.34" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-19.35" who="#StanisławPosner">To jest to, co chciałem powiedzieć p. Ministrowi Dobruckiemu. Znając jego wysoką inteligencję, kiedyśmy przez 5 lat tu razem pracowali, wiem, że on najzupełniej podziela mój pogląd,...</u>
          <u xml:id="u-19.36" who="#komentarz">(Minister W. R. i O. P. Dobrucki: Najzupełniej.)</u>
          <u xml:id="u-19.37" who="#StanisławPosner">...że jest tego samego zdania, ale teraz zobaczymy, jak daleko jest od przekonania do wykonania. Mam nadzieję, że w najbliższem sprawozdaniu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego znajdziemy ślady tej zgody, pomiędzy zapoczątkowaniem a wykonaniem.</u>
          <u xml:id="u-19.38" who="#StanisławPosner">Nie będę już długo Panom czasu zabierał, ale muszę z obowiązku powiedzieć parę słów o innym jeszcze resorcie naszego Rządu, a mianowicie o Ministerstwie Sprawiedliwości. Bardzo żałuję, że niema tu p. Meysztowicza, że jest tylko jego zastępca, — ale to nie jest jednak p. Meysztowicz, to nie jest jednak p. wiceminister Car. Otóż niema tych pp. ministrów i ja tego żałuję, bo jestem obowiązany mówić tu nie o tem, co jest najpiękniejszego w tem ministerstwie, tylko o tem, co jest mniej piękne, co jest nawet czasami brzydkie według mego mało oświeconego poglądu obywatela. Panowie wiedzą, że my o Ministerstwie Sprawiedliwości mówimy stale od lat w Komisji Skarbowo-Budżetowej, tu w tym Senacie, z tego miejsca. Niestety bardzo często się powtarzam. Ile razy przychodzi na porządek dzienny sprawa Ministerstwa Sprawiedliwości, to ja do znużenia mówię to samo. Dlaczego? Dlatego, że tak mało widzę postępu; dobra wola napewno tam istnieje w najwyższym stopniu, ale wykonanie, ale postęp w zakresie instytucji, w zakresie wymiaru sprawiedliwości?… Mnie ta sprawa w szczególności bardzo boli, nietylko dlatego, że jestem prawnikiem, ale i dlatego, że zajmuję się polityką zagraniczną. Muszę powiedzieć, że z ogromnym niepokojem czytam w wydawnictwach francuskich i angielskich wiadomości o tem, co się u nas dzieje w zakresie wymiaru sprawiedliwości i w zakresie więziennictwa. Chcę tu powiedzieć z całą szczerością, że wczoraj w życiu naszem zaistniał fakt wielkiej wagi. Sejm o późnej wieczornej godzinie uchwalił ustawę amnestyjną, która jest bardzo daleka od ideału, która w małym tylko stopniu uwzględnia to, co ustawa amnestyjna powinna była uwzględnić. Ale to jest wielki czyn w naszem życiu. My dziś, mam nadzieję, uchwalimy tę ustawę na Komisji Prawniczej Senatu i zanim się rozejdziemy, zanim się rozjedziemy, ten projekt ustawy stanie się naprawdę ustawą, aktem wysokiego miłosierdzia Państwa, aktem wielkiego rozumu stanu.</u>
          <u xml:id="u-19.39" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, jeżeli mówię, że mnie te rzeczy tak bardzo bolą, to dlatego, że zajmuję się polityką zagraniczną, że jestem stale czynny na Zachodzie, że mam ciągle do czynienia z przedstawicielami opinji publicznej we Francji, Anglji, czy Niemczech, czy Austrji. Muszę powiedzieć, że miałem już dosyć tego ciągłego wtrącania się cudzoziemców do tego, co się dzieje u nas w zakresie wymiaru sprawiedliwości i więziennictwa. A jeżelibym nie chciał, aby cudzoziemcy wtrącali się do tego, co się u nas dzieje, to musiałbym też powiedzieć sobie, że niema też żadnego powodu po temu, żeby się wtrącali, bo u nas jest tak, jak wszędzie. Nieraz musiałem mówić zagranicą z ludźmi, którzy temi kwestjami specjalnie się interesują, w Lidze Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Paryżu i nieraz z tymi panami musiałem staczać walki, nie w tym sensie, żeby oni bronili tego, co się u nas dzieje, a ja żebym oskarżał, przeciwnie, ja, który stale oskarżam tutaj, tam musiałem mówić tym panom, że „mam już dość tego, możebyście troszkę zamietli na swojem podwórku, bo i wy macie swoje więzienia”. Jedenaście lat mieszkałem w Paryżu i jestem troszeczkę obeznany z tem, co się dzieje w komisarjatach policji w nocy w Paryżu i co się tam dzieje w więzieniach. Kiedy im to mówiłem, otwierali szeroko oczy. To był wielki mój tryumf jako obrońcy Polski. Ale kiedy wracałem z Paryża do Warszawy — otóż wracając z Paryża do Warszawy, jednak musiałem zawsze sobie myśleć: przecież ów Francuz trochę racji ma, bo jest niedobrze w tej dziedzinie. P. Minister Meysztowicz o tem mówił na Komisji Skarbowo-Budżetowej, przyznawał, że to a to jest niedoskonałe, że tu są pewne braki i pewne niedoskonałości, ale stwierdził, że jest pewien postęp. Ja jednak, proszę Panów, chciałbym, aby ten postęp był realny i prędszy. Ja się już starzeję, jestem starym człowiekiem i chciałbym dożyć tej chwili, kiedy mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że wymiar sprawiedliwości w Polsce jest naprawdę sprawiedliwy.</u>
          <u xml:id="u-19.40" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, dam tu pewien świeży przykład. Tych przykładów jest bardzo wiele. Oto niech Panowie wezmą wszystkie polityczne procesy, które toczą się na terytorjum Rzeczypospolitej Polskiej. Panowie dobrze wiedzą, że w tych procesach jest dużo rzeczy, których być nie powinno, że kary, które sądy nasze wymierzają, wcale nie odpowiadają winie, że w procesie sądzenia jest bardzo wielki udział czynnika niechęci, czynnika czasami poprostu nienawiści, nienawiści do klasy, do narodu. Gdy ten Białorusin, ten Ukrainiec, ten Żyd staje przed sądem, bywa niestety inaczej traktowany, niżby traktowało się na jego miejscu Polaka, katolika.</u>
          <u xml:id="u-19.41" who="#komentarz">(Głos: Tak nie jest.)</u>
          <u xml:id="u-19.42" who="#StanisławPosner">Te rzeczy znam, mówię o tem, co znam.</u>
          <u xml:id="u-19.43" who="#komentarz">(Głos: Teoretycznie.)</u>
          <u xml:id="u-19.44" who="#StanisławPosner">Nie teoretycznie, jestem także prawnikiem. Zresztą Panowie potem mogą mnie unicestwić, teraz pozwólcie, że w spokoju tutaj wypowiem to wszystko, co mam do powiedzenia, te wszystkie nieprawdy i nonsensy, które przedstawi' ciel P. P. S. w tych sprawach i z tego miejsca mówić jest obowiązany.</u>
          <u xml:id="u-19.45" who="#StanisławPosner">Spór pomiędzy mną, a Ministerstwem Sprawiedliwości w tej dziedzinie toczy się od wielu lat. Nie skarżę się na Ministerstwo Sprawiedliwości nawet wtedy, kiedy tu takie rzeczy nieładne mówię. Wiem, że tam bardzo dużo jest dobrej woli, jako założyciel polskiej Ligi Obrony Praw Człowieka z tego tytułu miałem w ciągu ostatnich 5, 6 lat ciągle do czynienia z ministerstwem, i z tej strony spotykałem najlepszą wolą i uwzględnienie moich życzeń w duchu najbardziej liberalnym. Proszę Panów, więc chyba to nie jest złe świadectwo, tylko, że niestety to jest tak mało, w porównaniu z tem, co należy zrobić. W kropli wody przegląda się, jak mówi poeta, cały świat, ale w tej dziedzinie to jest nie tylko kropla wody do połknięcia, ale całe morze. To są rzeczy, których zrozumieć czasem nie można.</u>
          <u xml:id="u-19.46" who="#StanisławPosner">Jest w Wilnie prof. Petrusewicz. Znam go osobiście, przyjaciel, bardzo szlachetny i zacny człowiek. Jest profesorem uniwersytetu, a jednocześnie adwokatem.</u>
          <u xml:id="u-19.47" who="#komentarz">(Minister R. i O. P. Dobrucki: Jest zastępcą.)</u>
          <u xml:id="u-19.48" who="#StanisławPosner">Oczywiście, że jednym i drugim nie może być, więc jest zastępcą.</u>
          <u xml:id="u-19.49" who="#komentarz">(Minister W. R. i O. P. Dobrucki: To jest co innego.)</u>
          <u xml:id="u-19.50" who="#StanisławPosner">Ja wiem, że to jest trochę co innego. Ten Petrusewicz, znany i bardzo dobry prawnik, zupełnie wyjątkowa inteligencja i żaden rewolucjonista, żaden bolszewik, i żaden członek Hromady Białoruskiej, występował w procesie tej Hromady, jako obrońca narówni z wielu bardzo adwokatami, którzy stawali w tej sprawie. To nie jest żadna hańba, to nie jest żaden wstyd, to to jest obowiązek nie tylko prawnika, adwokata, ale i obowiązek obywatela. Otóż tak się złożyło, że jego klijenci zostali wszyscy uniewinnieni, mimo to ten człowiek został pozbawiony prawa wykładania w uniwersytecie wileńskim...</u>
          <u xml:id="u-19.51" who="#komentarz">(Minister W. R. i O. P. Dobrucki przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-19.52" who="#StanisławPosner">Pan Minister prostuje. Rozumiem, nie kijem, to pałką: „nie odnowiono z nim kontraktu”. Taka elegancka, ładna formuła prawnicza dla stwierdzenia faktu, który się nazywa: żegnaj. Nie jesteś godzien znajdować się w naszem towarzystwie dlatego, że się poniżyłeś do tego stopnia, że stawałeś w obronie tych ludzi, których wprawdzie sąd uniewinnił, ale powinien był skazać. Bo nam nawet sędzia który skazał, nie wystarcza. — Przychodzi się do sędziego i pyta się: dlaczego skazał, jeżeli skazał na 6 miesięcy, to dlaczego nie na 6 lat, dlaczego nie na śmierć, chociaż niema śmierci w kodeksie. Proszę Panów, przepraszam bardzo, co to jest takiego? Dokąd my idziemy z takiemi stosunkami? Czy chcemy Petrusewicza zrobić komunistą? To jest najlepszy sposób.</u>
          <u xml:id="u-19.53" who="#StanisławPosner">Ja naszym ministrom sprawiedliwości nieraz mówiłem: Proszę Pana, dlaczego wy te dzieci skazujecie? Minister mówi: Przecież ja nie mam wpływu na sąd, mam może pewien wpływ na prokuratora w pewnych granicach, ale sąd jest niezawisły, zrobi, co mu się podoba. Ależ Panie — powiadam — przecież Pan jest człowiekiem i ten sędzia jest człowiekiem, dlaczego wy się nie zejdziecie i nie pogadacie o tych rzeczach? Kiedyś, nie pamiętam, z którym ministrem sprawiedliwości, — było ich tak dużo — umawiałem się o to, ażeby urządził posiedzenie, na którymby byli obecni przedstawiciele sądu, prokuratury, on sam i ci przedstawiciele społeczeństwa, którzy się specjalnie temi kwestjami zajmują, i my szczerze powiemy sobie, co można zrobić, a czego zrobić nie można. Nie przyszło to do skutku, jakieś tam przeszkody stanęły na drodze urzeczywistnienia tego projektu. Jestem przekonany, że gdyby tylko ci ludzie zeszli się ze sobą, pogadali, bardzo wiele reform dałoby się zrobić bez krzyku i bez hałasu. Aresztuje policja chłopca dlatego, że znajduje u niego w kieszeni proklamację. Jest domniemanie, że to jest komunista, ponieważ u niego, w kieszeni u 16-letniego chłopca znaleziono jakąś odezwę. I ten chłopiec siedzi rok, 2 lata, czasem dłużej. To prawda — zaznaczam, bo zawsze chcę być w zgodzie z prawdą, — to siedzenie w areszcie prewencyjnem jest coraz krótsze, jednak Ministerstwo postawiło na swojem i żąda od sędziego śledczego, od prokuratora, aby zamykać jaknajprędzej to śledztwo. Ten chłopiec przypadkowo zupełnie dostał tę odezwę; nawet Panowie Senatorowie nie są wolni od tego, że ktoś im włoży do kieszeni na ulicy, w tramwaju jakąś odezwę i to się nieraz w życiu zdarza, że powróciwszy do domu znajdziemy w kieszeni jakiś kawałek papieru.</u>
          <u xml:id="u-19.54" who="#komentarz">(S. Makarewicz: Czasem list miłosny.)</u>
          <u xml:id="u-19.55" who="#StanisławPosner">Można znaleźć czasem i list miłosny, ale to wtedy, kiedy się jest tak przystojnym, jak s. Makarewicz. Ja nie znajduję żadnych listów miłosnych, ale czasem jakąś odezwę wrzucą mi w tramwaju. Może moja fizjonomja specjalnie im się podoba, może wydaje im się specjalnie pociągającą, dość, że agitator włożył mi raz do kieszeni taką odezwę. Tak jest. Ten chłopiec, jakiś smarkacz, dziecko, które nic nie rozumiało, bo co 16-letni chłopiec może rozumieć z polityki, z rewolucji? — Ten chłopiec siedzi w więzieniu i jaki jest rezultat? Po 2 lub 3 latach wykształci się na bardzo dobrego komunistę, a ponieważ do żadnej szkoły go nie przyjmą, ponieważ żadnego wykształcenia nie otrzyma, nic mu w życiu nie pozostaje jak wstąpić w szeregi tej partji i służyć obcemu mocarstwu. Ta psycholog ja jest zupełnie prawdziwa.</u>
          <u xml:id="u-19.56" who="#StanisławPosner">Wpływałem na ministerstwo, aby skracać te lekcje komunizmu w więzieniu, ażeby odgradzać te dzieci od wpływu tych doskonałych komunistów, wychowanych w Moskwie w uniwersytetach i akademjach komunistycznych. Wpływałem i stwierdzam, że jest pewien postęp, ale bardzo niewielki i niepełny. Wtedy, kiedy oddziaływałem na ministerstwo i tych pp. ministrów, którzy chcieli o tem ze mną rozmawiać i chcieli słuchać, czasem uważnie i życzliwie, tych rad, które im dawałem, nie występowałem jako członek P. P. S., jako przedstawiciel Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, lecz występowałem jako człowiek, któremu jest drogie Państwo Polskie, droga jest niezawisłość tego Państwa, droga jest ta niepodległość, dla której trzydzieści kilka lat pracowałem. Bo twierdzę: kiedy sytuacja geograficzna lege Państwa jest taka, jaka jest, kiedy ta Polska jest między tym kolosem sowieckim, a tym drugim kolosem niemieckim, to nam wcale nie powinno zależeć na tem, ażeby wewnątrz tego Państwa rozwijały się grupy, rozwijały się stowarzyszenia, które w porozumieniu z tym sąsiadem od wschodu i z tym sąsiadem od zachodu godzą w istnienie tego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-19.57" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-19.58" who="#StanisławPosner">Powiedziałem, że jest pewien postęp, ale jest bardzo mały i zupełnie niewystarczający na potrzeby tego Państwa. Proszę Panów, czytam, że w więzieniach polskich siedzi 30.000 ludzi. Jestem przerażony. Dlaczego aż tylu ludzi siedzi w więzieniach? P. Minister przychodzi na posiedzenia Komisji Skarbowo-Budżetowej i mówi nam: Więzienia są niedostateczne, więzienia są złe, w więzieniach niema żadnych hygienicznych urządzeń, my nie możemy ich zaprowadzić, bo nie mamy pieniędzy, bo na to trzeba wielu miljonów, ażeby stworzyć nowoczesny europejski system więzień. Więc po co trzymacie w tych więzieniach ludzi, którzy, gdy ich sprawa przychodzi na wokandę sądową, zostają uniewinnieni? Był taki proces w Białymstoku, gdzie było 25 oskarżonych i sąd wszystkich 25 uniewinnił. Ale oni trzy lata siedzieli w więzieniu do sprawy.</u>
          <u xml:id="u-19.59" who="#StanisławPosner">Byłem kiedyś w Grodnie z powodu jakiegoś odczytu, który miałem wygłosić. Poszedłem na posiedzenie sądu okręgowego, gdzie sądzono sprawę komunistyczną. Proszę Panów, przyglądałem się ławie oskarżonych. Tam siedziało jakichś dwudziestu kilku chłopów białoruskich i siedział również jeden osobnik, co do którego miałem głębokie przekonanie, że to jest właśnie ten jeden komunista, ten sowiecki urzędnik, ten sowiecki agent, a ta reszta — ci biedacy, nic nie rozumieli z tego, co się koło nich dzieje, Przypomnę tutaj jednego sędziego z Białej Podlaskiej, który stworzył całą teorję, kiedyś była ona stosowana w Niemczech, o t. zw. dolus eventualis, to znaczy takie rozumowanie; prawda, że śledztwo nie dowiodło, że ten człowiek jest wrogiem Państwa Polskiego, ale on mógłby być wrogiem Państwa Polskiego, a więc na wszelki wypadek niech dostanie 6 lat odpoczynku w więzieniu. Nie chcę wymieniać nazwiska tego pana, ale sam musiałem się starać i w ministerstwie i w sądzie o to, aby wytoczyć mu dyscyplinarną sprawę, nie z tego tytułu, ale z tytułu innych gorszych jeszcze przewinień. To jest człowiek pełen nienawiści, taki człowiek nie może być sędzią, sędzia musi być pozbawiony nienawiści, bo sędzia może mieć poza rozumem i poza wiadomościami, które posiadać powinien w zakresie prawa, tylko jedno uczucie, to jest uczucie miłosierdzia.</u>
          <u xml:id="u-19.60" who="#komentarz">(S. Roman: To jest wyjątek.)</u>
          <u xml:id="u-19.61" who="#StanisławPosner">Tak jest, to też ja nie mówię, że takim jest każdy sędzia, że takim jest p. Roman, ale mówię, że był taki wypadek, że takie wypadki mogą się zdarzyć, ale nie powinny się zdarzyć.</u>
          <u xml:id="u-19.62" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-19.63" who="#StanisławPosner">Uważam, że każdy człowiek może być winien, ale nie sędzia. Sędzia jest po to, żeby nie był winien, po to jest, on zajmuje to stanowisko dlatego właśnie, żeby nigdy nie być winnym.</u>
          <u xml:id="u-19.64" who="#StanisławPosner">Kiedy tak mówię, muszę pod adresem sędziów przytoczyć okoliczności łagodzące. Jestem przedstawicielem takiego stronnictwa, które chce być zawsze sprawiedliwe. Rozumiem, że od sędziego można wymagać wiele rzeczy i to jest naszym obowiązkiem, musimy żądać, aby wymiar sprawiedliwości w Polsce był na najwyższym poziomie. Ale, jeżeli żądam od sędziego, ażeby był mądry, uczony w prawie przedewszystkiem, ażeby był obywatelem tego kraju i z godnością reprezentował ten wysoki urząd, który ma reprezentować, to jest moim obowiązkiem, psim obowiązkiem, zapewnić temu sędziemu takie stanowisko materjalne, aby ten człowiek mógł sprostać tym wszystkim obowiązkom. Rzadko się o tem mówi. Byli sędziowie w Senacie, którzy stale upominali się o prawa naszego stanu sędziowskiego. Ja tutaj wypisałem notatkę o tem, jak wynagradzani są sędziowie w Polsce. Niech panowie posłuchają to się przyda niejednemu.</u>
          <u xml:id="u-19.65" who="#StanisławPosner">Sędzia pokoju, sędzia śledczy, podprokurator przy sądzie okręgowym w Warszawie otrzymują miesięcznie 431 zł. 37 gr. z dodatkiem mieszkaniowym 25 zł. Sędzia pokoju, sędzia śledczy, podprokurator przy sądzie okręgowym poza Warszawą, oraz Śląskiem otrzymują 359 złotych miesięcznie. Sędzia sądu okręgowego poza Warszawą i Śląskiem — 500 złotych miesięcznie, sędzia sądu apelacyjnego poza Warszawą i Katowicami — 643 złote. Niema tu ani jednej kategorji płac, któraby dochodziła do 700 zł. miesięcznie. Czy można żyć za te pieniądze?</u>
          <u xml:id="u-19.66" who="#komentarz">(Głosy: Nie.)</u>
          <u xml:id="u-19.67" who="#StanisławPosner">Nie można żyć. To każdy powie bez różnicy stronnictw. Człowiek inteligentny, który ma rodzinę, ma dzieci, musi chować te dzieci, nie może żyć za 600 złotych miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-19.68" who="#komentarz">(Głos: Żyć można, ale sądzić nie można.)</u>
          <u xml:id="u-19.69" who="#StanisławPosner">Nie może żyć, można tylko nie umrzeć, ale żyć nie można. Ten sędzia musi sobie kupować książki. Ja osobiście mam wielką pretensję do siędziów, że oni, pod względem naukowym nie stoją na wysokości zadania, że nie stoją na poziomic wiedzy nowoczesnej, dzisiejszej. Sędzia powinien ciągle uzupełniać swe wykształcenie, bo ten człowiek 30 lat temu skończył uniwersytet i od tego czasu żadnej książki nie miał w ręku. A ten sędzia odpowiada mi: a za co kupię książkę? Mój sąd nie ma książek, mój sąd nie ma się z czego uczyć, nie ma bibljoteki w tym sądzie. To są okoliczności łagodzące w bardzo wielkim stopniu i uważałem za swój obowiązek przytoczyć je tutaj wtedy, — kiedy wystawiłem taki rachunek pretensji pod adresem sądownictwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-19.70" who="#StanisławPosner">To jest kilka uwag, które byłem obowiązany tutaj w imieniu mojego stronnictwa zgłosić.</u>
          <u xml:id="u-19.71" who="#StanisławPosner">Na zakończenie Panowie mi pozwolą, że odczytam tu kilka uwag, które ogłosiłem na początku tego roku. Właściwie powinienem był na ten temat wygłosić całe przemówienie, ale niestety p. Marszałek dał mi już znać, że nadużyłem cierpliwości tego Wysokiego Zgromadzenia. Nie chcę się narazić na drugi sygnał, dlatego nie mogę tego przemówienia wygłosić. Byłoby to mianowicie przemówienie na temat tego, czem być powinno w życiu narodu polskiego prawo i czem powinna być praworządność. Ponieważ tego wygłosić nie mogę, pozwolą Panowie, że parę wierszy odczytam:</u>
          <u xml:id="u-19.72" who="#StanisławPosner">„Bez PRAWA niema dzisiejszego Państwa z całą różnorodnością etnicznych, kulturalnych, wyznaniowych i klasowych antagonizmów. Siła antagonizmów tych nie rozwiązuje, przeciwnie, zaostrza je i zaognia. Tylko PRAWO je osłabia i wiąże to, co jest pomimo różnic wspólnego w atmosferze zaufania i wolności. Bez PRAWA niema wewnątrz Państwa, w granicach interesów gospodarczych i społecznych, jak tylko walka i bezlitosny klasowy egoizm. Dopiero PRAWO dobywa z tych przeciwstawnych interesów to, co może być podłożem porozumienia, rozjemstwa, ugody i stwarza porządek tam, gdzie był tylko chaos i wzajemna nienawiść”. Tylko PRAWO dało życie tym wielkim instytucjom, które się nazywają: Liga Narodów i „Międzynarodowe Biuro Pracy”.</u>
          <u xml:id="u-19.73" who="#StanisławPosner">Wysoki Senacie! Mnie się zdaje, że w tym Senacie niema nikogo, ktoby się na to zdanie nie zgodził: Justitia fundamentum regnorum!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JulianSzymański">Zarządzam przerwę do godz. 15 min. 30.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#JulianSzymański">Wznawiam przerwane posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#komentarz">(S. Posner: Proszę o głos.)</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#JulianSzymański">Głos ma p. sprawozdawca Komisji Prawniczej, s. Posner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#StanisławPosner">Panie Marszałku! Komisja Prawnicza prosi, aby przedmiot, którym się zajmowała i który załatwiła na swojem dzisiejszem przedpołudniowem posiedzeniu, został wprowadzony na porządek dzienny jako ostatni punkt, mianowicie sprawozdanie Komisji Prawniczej w przedmiocie ustawy amnestyjnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JulianSzymański">Jest wniosek Komisji Prawniczej o uzupełnienie porządku dziennego sprawozdaniem Komisji Prawniczej. Nie słyszę sprzeciwu, porządek dzienny z tem uzupełnieniem uważani za przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#StanisławGłąbiński">Wysoka Izbo! Poprzedni mówca dzisiejszej dyskusji, p. sen. Posner, w swoim przemówieniu słusznie położył nacisk na wielkie znaczenie ekonomiki dla dzisiejszego życia państwowego i społecznego, wogóle dla wszystkich stosunków społecznych. Przemówienie jego jednakowoż wymaga pewnego uzupełnienia. Nietylko bowiem stosunki ekonomiczne wpływają na wszelkie inne stosunki w państwie i w społeczeństwie, ale także naodwrót stosunki polityczne wpływają również bardzo silnie, bardzo skutecznie na stan gospodarstwa narodowego i na finanse Państwa. To jest przyczyna, dla której nie można się zgodzić na zdanie tego mówcy jakoby t. zw. nacjonalizm ekonomiczny nie był uzasadniony. Przeciwnie, wiadomo, że stosunki gospodarcze, warunki finansowe w rozmaitych państwach są bardzo rozmaite, nietylko zależnie od tego, jak państwo jest uzbrojone pod względem gospodarczym, ale także od tego, jak jest uzbrojone pod względem politycznym.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#StanisławGłąbiński">Nierówności pod względem politycznym, niepewność ustroju politycznego, niepewność prawa i praworządności i inne stosunki kulturalne to wszystko bardzo silnie wpływa także na dobrobyt, na warunki ekonomiczne, że już pominę działalność Państwa także i na polu ekonomicznem, która nie w każdem państwie jest równa, i nie w każdem państwie jest równie skuteczna. Z tego powodu zachodzi potrzeba t. zw. nacjonalizmu ekonomicznego, nie w tem znaczeniu, ażeby jedne narody miały się odgrodzić od drugich murem chińskim, na podstawie t. zw. samowystarczalności, ale że każdy naród powinien dążyć do tego, ażeby u siebie rozwinąć nietylko równe warunki gospodarcze, ale także i te wszystkie warunki polityczne, kulturalne i społeczne, które są podstawą dla życia gospodarczego i dla życia politycznego. Stąd także nasze Państwo musi pilnie baczyć na to, ażeby stworzyć u siebie równe warunki gospodarczego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#StanisławGłąbiński">Słuszne jest zdanie autora, na którego powoływał się szan. p. senator, że współdzielczość ekonomiczna istnieje między narodami. Niewątpliwie, ta współzależność istnieje, ale ta współzależność istnieje w rozmaitym stopniu. Są jedne narody, które są zależne od drugich w tem, że muszą pobierać od nich żywność, otrzymują surowce i inne środki, są inne narody, które są zależne z tego powodu, że nie mają rozwiniętych u siebie tych warunków, które są potrzebne koniecznie, ażeby wytworzyć jednak siłę konkurencyjną z innemi ludami. Muszą one mieć opiekę, opiekę Państwa i dlatego to tak zwany nacjonalizm państwowy, gospodarka narodowa i polityka narodowa jest niezbędna. Jest to do pewnego stopnia analogja między stosunkami międzynarodowemi a stosunkami w samem społeczeństwie. Dzisiaj i te sfery, które reprezentuje p. senator Posner, są tego zdania i nawet są największymi propagatorami tej idei, że jednakże wolna konkurencja w poczuciu samoobrony — nie może być dopuszczona bez jakiejś pomocy, bez jakiejś interwencji ze strony Państwa. I mnożą się te środki ochronne ze strony Państwa w formie gospodarstwa ochronnego, w formie ubezpieczeń społecznych, w formie ustawodawstwa handlowego, ustawodawstwa asekuracyjnego i innych gałęzi prawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli zatem to powszechnie uznano, że jest konieczna potrzeba, ażeby popierać słabszych, tych, którzy nie mogą się sami bronić, albo którzy nie mają potrzebnej siły, ażeby się mogli ostać w konkurencji z innymi.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#StanisławGłąbiński">Obecna sesja parlamentu, pierwsza w tym parlamencie, przyniosła pewien duży zawód tym wszystkim, którzy oczekiwali, że w tej sesji odbędzie się wielka rozprawa na tle naszego ustroju państwowego, na tle dążenia od reformy Konstytucji. Rozprawa, która była zapowiedziana w szczególności przez to stronnictwo, które uzyskało względnie najwięcej posłów i senatorów i które ma także najwięcej warunków po temu, aby tego rodzaju rozprawę i taką reformę zapoczątkować, przyniosła zawód, mówię, z tego powodu, ponieważ sytuacja dzisiejsza, niepewna pod względem politycznym, pod względem prawnym i pod względem praworządności, wpływa ujemnie na ogół naszych stosunków społecznych, a także i na ogół naszych stosunków politycznych i kulturalnych. Wytwarza się niepewność co do tego, co będzie z formą ustrojową Państwa Polskiego w przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#StanisławGłąbiński">Byliśmy bardzo ciekawi tego, co oświadczą reprezentanci stronnictwa dziś rządowego. Dowiedzieliśmy się jednak z ust ich przedstawicieli bardzo niewiele. Przewodniczący tego stronnictwa w Izbie posłów, w Sejmie, oświadczył, że chodzi mu przedewszystkiem o uleczenie parlamentaryzmu. Nawet zrezygnował z myśli reformy ordynacji wyborczej. Drugi wybitny reprezentant tego stronnictwa oświadczył, że pragnąłby oprzeć nasze życie państwowe na oświeconej demokracji. Są to jednak ogólniki, z których niewiele konsekwencji wysnuć można. Możnaby stąd wysnuć wniosek, że zdaniem tego stronnictwa, może nasz parlamentaryzm w sposób naturalny zupełnie się uleczy i że nie będzie potrzeba żadnych sztucznych nadzwyczajnych środków. Można jednak dojść także do innych wniosków, jak słyszeliśmy od jednego z posłów tego stronnictwa w Sejmie, który powiedział, że ewentualnie przeprowadzi się zmiany i mimo Sejmu, a więc możnaby wysnuć wniosek, że są i inne prądy, które zmierzają do tego, aby niezależnie od Sejmu, poza Sejmem, te zmiany Konstytucji przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#StanisławGłąbiński">W każdym razie ta niepewność oddziaływa ujemnie na wszelkie stosunki polityczne, a także na stosunki ekonomiczne, kredytowe i stosunki finansowe. Wpływa ona ujemnie także na całe społeczeństwo, wywołuje dezorganizację i do pewnego stopnia demoralizację w społeczeństwie, wpływa ujemnie także i na idee naszej młodzieży tak polskiej, jak i młodzieży innych narodowości, a wywołuje również reakcję, niezgodną z prawami państwa, w tej Wysokiej Izbie, a szczególnie w Izbie sejmowej.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#StanisławGłąbiński">Bo oto, jeżeli w deklaracjach pewnych stronnictw, względnie narodowości tu reprezentowanych, słyszeliśmy, że dążą do tego, aby oderwać od Państwa Polskiego tyle a tyle tysięcy kilometrów kwadratowych, które rzekomo im się należą, aby utworzyć z tego inne niepodległe państwo, i jeżeli na to nie było żadnej reakcji ani ze strony Rządu, ani ze strony stronnictwa rządowego, stąd widać, że jednakże ta niepewność sytuacji i te bardzo sprzeczne, krzyżujące się ze sobą dążenia co do naszego ustroju politycznego tak głęboko zakorzeniły się w umysłach naszych posłów, a mogę powiedzieć — i senatorów, bo echa tych oświadczeń słyszeliśmy już i z tej trybuny Senatu, że nawet nie zdobyto się na jakieś stanowcze przeciwstawienie się tego rodzaju oświadczeniom, które są niezgodne ani z obowiązkiem obywatela polskiego, którego pierwszym obowiązkiem konstytucyjnym jest wierność dla Rzeczypospolitej, ani także ze ślubowaniem poselskiem, które obejmuje prace wyłącznie tylko dla Państwa Polskiego, ani z naturalnem pojęciem każdego obywatela w stosunku do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#StanisławGłąbiński">Doszło do tego, że nawet ze strony polskiej, w jednej z komisji, w Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu, reprezentant klubu chłopskiego, dawny wiceminister spraw zagranicznych, był gotów mówić o zmianie granic polskich na wschodzie. To wszystko razem jest świadectwem tego zamętu, jaki w sprawach politycznych w naszem państwie zakorzenił się i który jak najszybciej powinien być usunięty, przedewszystkiem przez jakieś stanowcze stanowisko Rządu, a także i stronnictwa rządowego.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#StanisławGłąbiński">Niewątpliwie nasza Konstytucja, nasz ustrój polityczny wymagają zmiany, wymagają reformy. Stronnictwo, które mam zaszczyt reprezentować, uznawało potrzebę i przedstawiło pod tym względem swoje wnioski.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#StanisławGłąbiński">Źródło tej niepewności tkwi od pierwszych początków naszej niepodległej Rzeczypospolitej w owej t, zw, małej konstytucji, którą uchwaliliśmy w Sejmie konstytucyjnym 20 lutego 1919 roku. Wówczas nastąpił układ pomiędzy Sejmem, względnie większością tego Sejmu, a ówczesnym Naczelnikiem Państwa, Józefem Piłsudskim, układ, który został zaaprobowany ową uchwałą Sejmu, nazwaną później małą konstytucją. Jest w niej powiedziane, że Naczelnik Państwa jest przedstawicielem Państwa i wykonywa uchwały sejmowe oraz powołuje rząd w porozumieniu z Sejmem, że jest narówni z rządem przed Sejmem odpowiedzialnym. W tych postanowieniach było zupełne zwichnięcie równowagi między władzą ustawodawczą, a władzą wykonawczą, zwichnięcie, na które, muszę to stwierdzić, zgodził się i ówczesny Naczelnik Państwa. To było powodem ciągłych nieporozumień, tarć pomiędzy Naczelnikiem Państwa, Sejmem, które powodowały, że w zasadniczych sprawach polityki wewnętrznej była ciągła dwutorowość, która odbiła się również dwoistością w naszej polityce zagranicznej, która była niezrozumiała nietylko w kraju, ale i zagranicą, albowiem posłowie zagraniczni zapytywali się, jaką jest polityka wasza, czy ta, którą reprezentuje Naczelnik Państwa, czy ta, która uchwalacie sobie w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#StanisławGłąbiński">Konstytucja nasza z 17 marca 1921 roku była pewnego rodzaju odbiciem owych stosunków. Większość sejmowa, obawiając się tej dwutorowej polityki, starała się pełnię władzy przenieść na Sejm i wskutek tego rzeczywiście nastąpiło pewne zwichnięcie stosunku równowagi między władzą ustawodawczą a władzą wykonawczą, które powinno być obecnie usunięte.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli jednakowoż mówimy o usunięciu tej zwichniętej równowagi, to nie mamy na myśli, o ile chodzi o ten obóz, który mam zaszczyt reprezentować, fantastycznych projektów, które rodziły się w umysłach tych, czy innych projektodawców, nie mamy na myśli ani zmiany naszego ustroju jako państwa zjednoczonego na jakiś ustrój federalistyczny, ani nikomu nie przychodzi na myśl ustępować piędzi ziemi z naszych terytorjów Rzeczypospolitej Polskiej, nie przychodzi na myśl przeprowadzanie jakichś zmian w naszych granicach i w całości Rzeczypospolitej. Jeżeli ktokolwiek w tym parlamencie nosi się z takim zamiarem, to niema mowy o tem, żebyśmy tego rodzaju zamiary mogli poprzeć. Jesteśmy tego zdania, że Państwo Polskie winno zostać państwem zjednoczonem. I granice dzisiejsze tak zachodnia jak i wschodnia, nie powinne podlegać żadnym rewizjom, ani u nas, ani na mocy jakichkolwiek traktatów zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#StanisławGłąbiński">Zgadzamy się na zmianę w Konstytucji, mianowicie na usunięcie braku równowagi między władzą wykonawczą i ustawodawczą. Zgadzamy się na to, ażeby osoba Prezydenta Rzeczypospolitej była uposażona w pewne przywileje, ażeby Prezydent miał prawo veta przeciwko uchwałom obu Izb, jesteśmy za tem, ażeby Izby były równouprawnione, ażeby miały jednakowe kompetencje. Jesteśmy za pewną zmianą ordynacji wyborczej, szczególniej w tym kierunku, ażeby złagodzić za daleko sięgającą proporcjonalność, ażeby wprowadzić dwu mandatowe okręgi. Jesteśmy za tem, ażeby Rząd był otoczony większą gwarancją, niż dotychczas, ażeby votum nieufności dla Rządu wymagało pewnej kwalifikowanej ilości posłów, którzy się znajdują w Izbie. Nie jesteśmy za zmianą systemu reprezentacyjnego, ale zgodzilibyśmy się na to, ażeby Sejm był na innych zasadach wybierany, niż Senat, ażeby Senat był oparty częściowo na wyborach powszechnych takich obywateli, którzy czynnie pracowali przez szereg łat w pracy gospodarczej, kulturalnej łub innej, ażeby dopuszczono pewną ilość wirylistów jako reprezentantów nauki, wyższego duchowieństwa, nadto delegatów samorządu terytorjalnego, czy zawodowego. W tych granicach jesteśmy za zmianą i jesteśmy gotowi poprzeć dążenia w tym kierunku idące.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#StanisławGłąbiński">Ten t. zw. pakt, który zawieraliśmy celem utworzenia większości i celem utworzenia rządu opartego na większości w r. 1923, który był tak atakowany, który był nazwany przez jednego z posłów paktem lanckorońskim, — sam nigdy nie byłem w Lanckoronie — ten pakt nie miał nic innego na oku, jak tylko zapewnienie rządu silnego, opartego na większości, a obejmował program narodowy, oraz projekt reformy rolnej, ograniczony przez to stronnictwo, które mam zaszczyt reprezentować. Jeżeli kto jest ciekawy, to jestem gotów oryginał tego paktu dać do przeczytania, lub do ogłoszenia, ponieważ nic nie mamy do ukrywania i dlatego dziwię się, że pewni posłowie, którzy nie znają wcale tych stosunków, w tak nienawistny sposób o tym pakcie w Sejmie przemawiają.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#StanisławGłąbiński">Jesteśmy za tem, żeby nasze Państwo zachowało charakter państwa narodowego; nie znaczy to jednak, żebyśmy nie uznawali praw i uprawnień innych narodowości w naszem państwie, ale jesteśmy zdania, że cementem, na którym się opiera każde państwo, i to nietylko nasze, jest patrjotyzm obywateli, jest gotowość tych obywateli do poświęceń, do przelania w razie potrzeby krwi i oddania wszystkiego na rzecz całości tego państwa. Ponieważ ta gotowość do poświęceń przedewszystkiem istnieje wśród narodowości polskiej, a więc na tej też narodowości siła, trwałość i przyszłość tego państwa się opiera. Dlatego jesteśmy zdania, że w każdym okręgu wyborczym musi być zapewniona reprezentacja narodowi polskiemu bez względu na to, gdzie te okręgi się znajdują. Pomijając kwestje językowe i inne, które zostały zabezpieczone ustawowo, jesteśmy za tem, żeby narodowość polska w całem Państwie Polskiem była otoczona troskliwością i opieką naszych władz, aby nie zdarzały się wypadki częste niestety, z któremi mamy do czynienia, że włościanin polski i robotnik polski z kresów wschodnich przychodzi i skarży się, że uważa się go za intruza, że uważa się go za natręta, że nie ma żadnej opieki i z tego powodu musi te części kraju opuścić.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#StanisławGłąbiński">Wprawdzie słyszeliśmy dziś jak p. s. Horbaczewski skarżył się na rzekome upośledzenie narodowości ukraińskiej na wschodzie specjalnie przy reformie rolnej. Muszę stwierdzić, że przeciwnie, tego samego rodzaju skargi dochodzą mnie ze strony Polaków. A że nie jest im dobrze w Polsce dziś, tego najlepszym dowodem są cyfry statystyczne, dotyczące emigracji. Jeżeli Szanowni Panowie zechcą przeczytać te cyfry, ogłoszone przez urząd emigracyjny, to dowiecie się, że w r. 1927 wyemigrowało z Polski przeszło 89.000 ludzi, z tego przeszło 81.000 rzymskich katolików, a rzymsko-katolików i Polaków nie mamy 90%, lecz tylko sześćdziesiąt kilka procent w naszem Państwie. Specjalnie w województwach małopolskich, na wschodzie w lwowskiem, wyemigrowało 5.160 ludzi, a w tem 3.564 rzymskich katolików. Najlepszy dowód, że te skargi, jakie są tutaj podnoszone, nie mają uzasadnienia także i przy reformie rolnej; z pewnością nie Polacy, ale inni są więcej uprzywilejowani.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#StanisławGłąbiński">Z tych powodów dla nas jest rzeczą bardzo bolesną, że nawet w sferach poselskich polskich, w komisji sejmowej, odezwał się głos posłanki, który wywołał oburzenie sfer patrjotycznych we Lwowie, albowiem zlekceważył nasze uczucia narodowe i ducha patriotycznego polskiego, który nakazuje nam święcić uroczyście pamięć bohaterskich czynów naszych dzieci w czasach wojen nie tylko o podległość, ale także i ostatnich wojen, jakie mieliśmy do rozebrania w obronie Lwowa i Wschodniej Małopolski. W komisji sejmowej wyraziła ta posłanka życzenie, aby dla świętej zgody zaniechać świętowania rocznicy wyzwolenia Lwowa, i to, rzecz dziwna, właśnie w czasie, kiedy nasze wojsko odbywało wielkie uroczystości na cześć pułku odsieczy Lwowa, kiedy odbywają się pielgrzymki do Zadwórza, aby uczcić pamięć naszych bohaterów!</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#StanisławGłąbiński">Przechodząc obecnie do spraw finansowych, muszę zaznaczyć, że stan finansowy naszego Państwa jest obecnie dość pomyślny, że jednak także i pod względem finansowym sytuacja nie jest przez Rząd dostatecznie wyjaśniona. Jeżeli bowiem jesteśmy za tem, aby zapewnić równowagę polityczną pomiędzy Sejmem, względnie parlamentem a Rządem, to mamy na myśli przedewszystkiem ścisłe rozgraniczenie kompetencji ustawodawczej i kontrolującej władzy prawodawczej, od rządzącej, wykonawczej Rządu. Obowiązkiem więc Rządu jest również ścisłe przestrzeganie kompetencji parlamentu w sprawach finansowych, nietylko przez dostarczanie tych wyjaśnień i dat, które są potrzebne do tego, aby wytworzyć jasny obraz sytuacji finansowej, ale nadto i przedewszystkiem przez poddanie się tym przepisom, które Rząd obowiązują.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#StanisławGłąbiński">Do tych przepisów w szczególności należy postaranie się o to, aby wszelkie przekroczenia budżetowe, jakie dokonane zostały przez Rząd przed wniesieniem nowego budżetu, nietylko zostały przedłożone parlamentowi, ale także, żeby zostały przez parlament zaaprobowane, ponieważ budżetem jest nietylko ten preliminarz, który został uchwalony w swoim czasie, ale i preliminarz uzupełniony wszelkiemi dodatkowemi kredytami, względnie przedłożeniami, które Rząd poczynił w interesie Państwa, uznając konieczność tych wydatków. Na tem polega prawo budżetowe. Przytem stwierdzam, że gdybyśmy wychodzili z tego stanowiska, z jakiego wyszedł generalny referent nie Senatu, ale Sejmu, który sądził, że te przekroczenia budżetowe można odesłać do Najwyższej Izby Kontroli, a Najwyższa Izba Kontroli przy zamknięciu może nam te rzeczy przedłożyć, tobyśmy przekreślili całe prawo budżetowe, bo cóż parlamentowi z prawa budżetowego, jeżeli te wydatki, które zostaną uchwalone przez parlament, są ignorowane przez Rząd, jeżeli pewne wydatki są czynione albo nie, a natomiast czynione są najrozmaitsze wydatki, o których Rząd nawet nie daje wiadomości parlamentowi. To nie jest prawo budżetowe, to jest przekreślenie prawa budżetowego. Najwyższa Izba Kontroli nie istnieje w tym celu, ażeby zastępować ciała parlamentarne. Najwyższa Izba Kontroli ma kontrolować, czy rzeczywiście wszystkie wydatki w sposób konstytucyjny zostały poczynione, a zatem czy rzeczywiście istnieje uchwała parlamentu czynienia tych wydatków. Robi się z Najwyższej Izby Kontroli jakiś surogat ciał ustawodawczych, który po kilku latach przedstawić ma te zamknięcia rachunkowe parlamentowi. To równa się uchyleniu prawa budżetowego, pierwszego prymitywnego prawa konstytucyjnego każdego parlamentu. Uważamy zatem to zapatrywanie za błędne, nietylko za błędne, ale musiałbym zaprotestować, jeżeliby z tego rodzaju zapatrywania Rząd chciał wyciągnąć pewne konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#StanisławGłąbiński">Muszę stwierdzić, że Najwyższa Izba Kontroli, która dawniej była nadzwyczaj czynna, która przedstawiała Sejmowi i Senatowi swoje sprawozdania, które były często powodem nawet pewnych tarć z rządem już od dłuższego czasu nie daje tych sprawozdań. I nie wiemy, co się dzieje. A nawet zamknięć rachunkowych z r. 1924 i 1925, które miały być przedstawione ciałom ustawodawczym w ciągu roku 1926 i które były już przygotowane, bo materjał był zebrany, — tych zamknięć rachunkowych także nie otrzymaliśmy.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#StanisławGłąbiński">Wiemy jak wielkie były wydatki państwowe sumarycznie. W „Wiadomościach Statystycznych” umieszcza się od czasu do czasu pewne takie wiadomości oczywiście na podstawie informacji rządu. Według tych „Wiadomości Statystycznych” w roku 1927–28 wydatki były znacznie wyższe, aniżeli preliminowane, przewyższały je o 512 miljonów. Według tych dat, które wyczytałem w sprawozdaniu generalnem naszego referenta, wydatki były jeszcze większe, mianowicie wynosiły 560 miljonów więcej niż wydatki preliminowane. To są sumy bardzo znaczne. Prawda, że z tych dat, jakie wyczytałem w „Wiadomościach Statystycznych”, wypada 395 miljonów na ministerstwa, na władze centralne, a reszta na przedsiębiorstwa i inne gałęzie naszej administracji, na monopole. W każdym razie wydatki olbrzymie i był czas na to, skoro Rząd ma te wszystkie daty, ażeby parlamentowi to przedłożyć. Dla nas to jest do pewnego stopnia upokarzające, a to z tego powodu, że na podstawie planu stabilizacyjnego, mianowicie rozporządzenia p. Prezydenta Rzeczypospolitej z 13 października 1927 r. ów doradca finansowy, kontroler Banku Polskiego (adviser), musi być o wszystkich wydatkach poinformowany. Wszystkie wpłaty i wszystkie wypłaty muszą być czynione na ręce Banku Polskiego, Pocztowej Kasy Oszczędności lub kas skarbowych i one znowu muszą te rozrachunki perjodycznie przedstawiać Bankowi Polskiemu, zatem także temu kontrolerowi. On wie dokładnie jakie wydatki były uczynione, a my w parlamencie, ani Sejmie, ani w Senacie tego nie wiemy, mamy tylko cyfry ogólne. Jeżeli chodzi o trzy działy, mianowicie: renty inwalidzkie, długi państwowe i emerytury, to odnośne daty są podane w „Wiadomościach Statystycznych”, chociaż my nie mamy ani urzędowej wiadomości, ani nawet żądania aprobaty tych kredytów dodatkowych. Stąd pochodzi, że szerzą się rozmaite pogłoski, którym można wierzyć lub nie wierzyć. Z pewnego źródła zapewniano mnie, że Prezydjum Rady Ministrów przekroczyło wydatki bużdetowe 6-krotnie. Nie wiem, czy to jest prawdą, czy nie, w każdym razie powinniśmy mieć te wiadomości i to oficjalnie nam przedstawione. Muszę zatem powiedzieć, że jest to wyrazem pewnej daleko idącej wyrozumiałości, jeżeli nie abnegacji Sejmu, jeżeli nie nastawa! na to, przy uchwalaniu obecnego preliminarza budżetowego, a nawet przed jego uchwaleniem, ażeby Rząd przedłożył te wszystkie kredyty przekroczone i postarał się o to, ażeby przez Sejm zostały jako kredyty dodatkowe zaaprobowane. W sytuacji, w jakiej Rząd znajduje się, nie trudnoby mu było uzyskać to zatwierdzenie, w każdym razie ignorowanie Izb parlamentarnych w tak ważnej kwestji uważamy za wielką wadę, za rzecz ze stanowiska Konstytucji niedopuszczalną.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli mam mówić o stanie finansowym naszego Państwa, to, jak już powiedziałem, przyznaję i przyznać musi każdy, że nasze stosunki finansowe, obecnie są znacznie lepsze niż przed kilku laty. Sądzę jednak, że jeżeli się chce ocenić tę sytuację finansową, to należy się jej z większym spokojem przypatrywać, niż to się dzieje nietylko w pewnych kołach zainteresowanych partyjnie, ale także w kołach rządowych.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#StanisławGłąbiński">W jednem z przemówień powiedział p. Minister Skarbu, że Rząd pomajowy otrzymał finanse w rozpaczliwym stanie. Pomijam to, że to jego przemówienie, to jego zdanie jest zupełnie niezgodne z zapatrywaniem jego poprzednika w rządzie pomajowym, mianowicie p. ministra Klarnera, który tu w swojem przemówieniu wyraźnie oświadczył, że pomyślny stan Skarbu zawdzięczać należy przedewszystkiem pracy poprzednich rządów, a mianowicie rządu koalicyjnego, który położył podwaliny pod lepsze finanse. Bo przecież już w kwietniu 1926 r. wykazany był niedobór w wysokości zaledwie 2 miljonów, a faktycznie niedoborów już nie było, ponieważ nie zaliczono wtedy nadwyżek z przedsiębiorstw państwowych, które są później doliczane i które nie były wtedy jeszcze odesłane do Skarbu. Ale w ogólności jest rzeczą niemożliwą, aby nagle w parę miesięcy finanse w ten sposób bez żadnej nadzwyczajnej reformy uzyskały taką nadwyżkę. Ta poprawa była od początku 1926 r., szła powoli i ostatecznie doszliśmy do większych sum, o czem jeszcze będę mówił. Więc nie jest rzeczą słuszną, żeby reprezentant skarbowości publicznie w ten sposób oceniał sytuację i zasługi swoich poprzedników.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#StanisławGłąbiński">Z drugiej strony, jeżeli chcemy ocenić należycie nasze finanse, to trzeba przypatrzeć się przyczynom, z powodu których te finanse tak się zmieniły, że mieliśmy w r. 1927/28 — 775 miljonów nadwyżki. Jakie na to złożyły się przyczyny?</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#StanisławGłąbiński">Oto przedewszystkiem jedna przyczyna ogólna, o której się tu zapomina, że nasza waluta się zmieniła, że na miejsce złotego w złocie dawniejszego, wszedł złoty obiegowy, który miał coraz to mniejszą wartość, że wartość jego obiegowa była znacznie większa aniżeli wartość giełdowa, bo można powiedzieć, że wreszcie wartość giełdowa spadła do wartości tej, jaka została później zredukowana.</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#StanisławGłąbiński">Idźmy dalej, przypatrzmy się tej sumie 775 miljonów. 190 milj. wpłynęło więcej z ceł, z powodu zwiększenia się importu. To nie jest przecież zasługą Ministerstwa Skarbu, to jest jednym z motywów ujemnych, bo wprawdzie bilans handlowy wykazuje pewne dodatnie strony, ale ten fakt, że nasz import tak znacznie się zwiększył, że wobec preliminowanych 182 milj. wpłynęło 371 milj. z ceł, jest wynikiem konjunktury ogólnej, jest następstwem innych stosunków, na które nie można wskazać jako na stosunki nadzwyczaj świetne. Następnie to jest skutek pewnego ujemnego zjawiska, które nastąpiło częściowo wskutek naszej polityki, częściowo wskutek konjunktury światowej, ale nie może być uważane za zasługę Ministra Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#StanisławGłąbiński">140 miljonów wpłynęło więcej z monopolu tytoniowego i z monopolu spirytusowego, przy których cena i spirytusu i fabrykatów tytoniu zostały podniesione. Monopol nie jest niczem innem tylko podatkiem pobieranym w formie monopolowej, w ten sposób, że podwyższa się ceny wytworów monopolowych i mamy oczywiście wskutek tego większe dochody. Dalej mamy 93 miljony więcej z przedsiębiorstw, głównie z lasów. Cena drzewa, jak wiadomo, poszła w górę. Mamy więcej z poczt i telegrafów — taryfy zostały podniesione. Mamy więcej z kolei żelaznych — taryfy zostały podniesione i nie przeczę, że sprawność kolei ciągle ulepsza się. Mamy 66 miljonów z opłat, co ma pewien związek z polepszeniem się konjunktury ogólnej, pewien związek także z ustawą o opłatach, którą uchwaliliśmy już w poprzednim Sejmie. Podatki bezpośrednie dały także większe dochody i podatki pośrednie większe, razem z dodatkami o 246 milj. zł., Ale trzeba wziąć pod uwagę, że w podatkach bezpośrednich głównem źródłem dochodu jest podatek od obrotu, którego wysokość zależna jest w znacznej części od sumy obrotu. Im większe są ceny i im większy jest obrót, tem ten podatek jest większy. Podatek dochodowy dał więcej niż dawniej.</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#StanisławGłąbiński">Otóż tak się przedstawia ta świetność, o której p. referent generalny mówił, to nagłe zwiększenie się dochodów Skarbu, jeżeli się bliżej tym cyfrom przypatrzymy.</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#StanisławGłąbiński">A teraz, co zrobiło nasze Ministerstwo Skarbu dla podniesienia dochodów? Nie przeczę temu, że administracja skarbowa niewątpliwie się polepszyła, jest sprawniejszą, ale żadnej reformy podatkowej przecież nie przeprowadzano. Ministerstwo Skarbu przedłożyło wprawdzie Sejmowi, o czem mówił już dziś p. referent generalny, 3 projekty podatkowe; podatku majątkowego, gruntowego i od domostw wiejskich, ale chyba sam p. Minister Skarbu nie powie, że w tych projektach mieści się jakaś reforma. Te projekty zostały a limine przez Sejm odrzucone. Tego systemu nie mogę pochwalać. W każdym razie przedłożenia rządowe powinne być w Sejmie traktowane, Rząd ma prawo inicjatywy ustawodawczej, którą mu daje Konstytucja, a zresztą jest powszechnym zwyczajem, że a limine się nie odrzuca projektów rządowych.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#komentarz">(Głos: Pański klub głosował za tem.)</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#StanisławGłąbiński">Mój klub zatem nie głosował, przeciwnie, głosowaliśmy przeciwko temu i to jest wykluczone, ażeby mój klub mógł głosować za tego rodzaju wnioskiem. Takie wnioski dawniej w tamtym Sejmie się pojawiały i głosowaliśmy zawsze przeciwko nim. Ale jest inna rzecz, czy te przedłożenia, które zostały odrzucone, rzeczywiście mogłyby być przyjęte. Czy Panowie czytali ten wniosek o podatku gruntowym? Nasz podatek gruntowy jest wogóle nieracjonalny. Przede wszyskiem mamy tu postanowienie o progresji, postanowienie demagogiczne, które było wprowadzone dla łatwiejszego wywłaszczenia t. zw. obszarników; niema nigdzie progresji w podatku gruntowym, bo podatek katastralny, który polega na fikcji, że podatek płaci nie właściciel gruntu lecz grunt, który daje dochód, — ten podatek nie dopuszcza żadnej progresji. Progresja jest dopuszczalna tylko przy podatku osobistym, w którym bierze się za podstawę dochód osobisty, kto ma wyższy dochód, ten ma większą możność płacenia i płaci więcej. Ale to przedłożenie, o ile czytałem, nie wyklucza tej nieracjonalnej zasady, a co gorsza proponowało, ażeby podatek gruntowy zwiększyć podwójnie. Podatek gruntowy jest nierówny, niesprawiedliwy, polega on na katastrze, który był robiony w Austrji, blisko sto lat temu, i już nie odpowiada dzisiejszym stosunkom. To samo odnosi się do Wielkopolski, a jeszcze w wyższym stopniu odnosi się do Królestwa Polskiego i naszych rubieży wschodnich, ponieważ tam nawet katastru nie robiono. Podatek gruntowy wymaga reformy, winien być zamieniony w częściowy podatek dochodowy, to znaczy, powinno się opodatkować dochód z gruntów, jeżeli właściciel ten dochód ma, zamiast pogłębiania tych wszystkich krzywd, niesprawiedliwości i nierówności, jakie istnieją w podatku gruntowym.</u>
          <u xml:id="u-23.33" who="#StanisławGłąbiński">Drugi podatek — podatek od domów wiejskich. Najprzód niesłusznie motywował ten podatek p. Minister Skarbu, wskazując, że ten podatek dla celów wyborczych został w poprzednim Sejmie zniesiony. To nie było dla celów wyborczych. Był zniesiony po wyborach w r. 1923, a nie przed wyborami z r. 1922, a był zniesiony dlatego, ponieważ płacono go w markach przed waloryzacją marki, a koszt wymiaru i ściągania tego podatku był większy, niż wynosiła suma ściąganego podatku. Był on proponowany nie jako domowy, lecz jako podatek zależny od obszaru gruntu, a więc nowy podatek gruntowy, który miał się nazywać podatkiem od domów wiejskich.</u>
          <u xml:id="u-23.34" who="#StanisławGłąbiński">W każdym razie zatem tego rodzaju przedłożenia nie były reformatorskie i z pewnością chlubić się niemi nasze Ministerstwo Skarbu nie może.</u>
          <u xml:id="u-23.35" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę mówił o podatku majątkowym, ponieważ ten został cofnięty, zresztą to jest kwestja, która wymagałaby zbyt długiego czasu, czy ma on być zastąpiony jakim innym nadzwyczajnym podatkiem majątkowym, czy nie. Oczywiście ten nadzwyczajny podatek majątkowy, który dziś istnieje, jest pobierany, jakkolwiek jest w tem sprzeczność prawna, bo wprawdzie Sejm uchwalił miljard franków złotych jako sumę, którą z tego podatku miał mieć Rząd, ale równocześnie zastrzegł się, że najwyższa stopa progresywna miała wynosić 13%. Okazało się, że przy 13% niemożliwe byłoby uzyskanie tej sumy, a więc trzebaby ten podatek zreformować, zmienić w ten sposób, ażeby znacznie wyższą stopę procentową ustanowić. Ten podatek był specjalnie uchwalony na regulację waluty; ponieważ nie można było dostać pożyczki, więc zamiast tego miał być ten miljard złożony przez samo społeczeństwo. Skoro regulacja waluty została już przeprowadzona, to możnaby w konsekwencji powiedzieć, że ten podatek powinien odpaść. Natomiast podatek majątkowy uzupełniający był wprowadzony w Polsce już w r. 1920 na wzór pruski i był zawieszony w chwili, gdy nałożono daninę majątkową dwukrotnie, Nie można zatem twierdzić, żeby Rząd proponował jakąś wielką reformę. Wprawdzie w dziennikach i czasopismach czytaliśmy, że Rząd nosi się z zamiarem przedłożenia nam reformy podatkowej, opartej na zreformowaniu wszystkich podatków bezpośrednich, a także i podatków samorządowych i to częściowo na wzór podatków cedularnych, jakie istnieją we Francji, a częściowo na wzór Niemiec. Jednak tego przedłożenia nie otrzymaliśmy dotychczas, ale zgóry muszę powiedzieć, że jakkolwiek mieści ono w sobie pewne dobre intencje, ale w takiej postaci, jak zostało pomyślane przez Ministerstwo Skarbu, absolutnie również nie będzie do przyjęcia. Słuszne jest dążenie, żeby podatek przychodowy dziś zastąpić podatkiem cedularnym, to znaczy cząstkowym dochodowym. Ale we Francji i gdzie indziej przeprowadzono to w ten sposób, że w miejsce podatku gruntowego, w miejsce podatku domowego, w miejsce podatku przemysłowego wprowadzono podatki cząstkowe cedularne, ale, nie wprowadzono tego w ten sposób, że zostawić i podatek gruntowy i podatek domowy i podatek zarobkowy, czy podatek przemysłowy, a oprócz tego wprowadzić jeszcze podatek cedularny. Takiej reformy nigdzie nie projektowano i oczywiście nie możnaby było i u nas takiej reformy przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-23.36" who="#StanisławGłąbiński">Równocześnie Rząd dąży do tego, ażeby przy tej sposobności uregulować finanse samorządowe. Zupełnie słuszne dążenie. Wskazuje się tu naprzykład Niemiec. Mianowicie w państwie niemieckiem starano się doprowadzić do pewnej unifikacji pobieranych podatków w ten sposób, że na miejsce rozmaitych podatków krajowych, dawniej państwowych, pruskich, saskich i innych, autonomicznych, wprowadzono podatki państwowe, a państwo dzieli się z krajami na podstawie osobnego układu, a kraje znowu dzielą się z powiatami i z gminami. Zupełnie słuszna myśl i tę myśl możnaby zaaprobować; aby uchronić podatników od najrozmaitszych podatków samorządowych, i doprowadzić do pewnej jasności, co do wysokości podatków ciążących na każdym podatniku, a także zmniejszyć koszta pobierania. Jednakże tę myśl chce się przeprowadzić w projekcie w ten sposób, że dla samorządów przeznacza się kwotę 300 miljonów złotych, jaką rzekomo samorządy dziś mają. Dziś mają faktycznie więcej, 500–600 miljonów i tę sumę ryczałtową Rząd miał rozdzielić według swego uznania między samorządy. Czegoś podobnego nie można absolutnie przyjąć. Samorząd ma swoje prawa, samorząd się rozwija, jest w stanie prymitywnym w wielu częściach kraju, szczególnie w dawnem Królestwie i na Kresach Wschodnich, więc nie można samorządu oprzeć tylko na udziałach, jakieby Rząd przydzielił. Zupełnie inaczej jest w Niemczech. Według ustawodawstwa niemieckiego samorząd otrzymuje przedewszystkiem to, co wpływa na te cele z jego terytorjum podług procentu z poszczególnych podatków, a oprócz tego dostaje dodatkowo od państwa na swoje cele tam, gdzie wykaże większe swoje wydatki.</u>
          <u xml:id="u-23.37" who="#StanisławGłąbiński">Powtarzam zatem, że te projekty reformy, jakie Ministerstwo Skarbu ma na myśli, których nam tutaj jeszcze nie przedłożyło, są także niezadawalające, a w każdym razie nie można na nie wskazać jako na dzieło Ministerstwa Skarbu, ponieważ one wcale nie przysporzyły dotychczas dochodów Państwu.</u>
          <u xml:id="u-23.38" who="#StanisławGłąbiński">P. referent generalny przy tej sposobności mówił o naszem obciążeniu podatkowem i potrzebie reformy podatkowej. Że reforma podatkowa u nas jest potrzebna — nie ulega wątpliwości, że jednakowoż nie może ona być dziełem jednej jakiejś ustawy, lecz musi się liczyć z tem, co zakorzeniło się już dawno, to także jest pewne, i to jest uznawane przez wszystkich. Jeżeli chodzi o podatki bezpośrednie, to wszelkie reformy podatków muszą zmierzać do tego, ażeby opodatkować rzeczywisty dochód, ogólny albo częściowy, jak chce projekt reformy p. Ministra Skarbu, jak jest zresztą w Anglji, we Włoszech, we Francji, gdzie obok ogólnego podatku dochodowego są podatki cząstkowe, ale wtedy należałoby usunąć wszelkie inne podatki przychodowe, katastralne, które są nierównem i nowem obciążeniem tych samych źródeł dochodowych.</u>
          <u xml:id="u-23.39" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o obciążenie podatkowe, to obciążenie to w poszczególnych kwotach wymieniane niezawodnie jest u nas mniejsze; niż w państwach zachodnich. Ale w ten sposób nie można mierzyć obciążenia podatkowego, gdyż trzeba się liczyć przedewszystkiem z zamożnością społeczeństwa, trzeba się liczyć z tą liczbą ludności, która może być powołana do większych świadczeń, szczególnie w podatkach bezpośrednich, bo o ile chodzi o podatki pośrednie, monopole, podatki konsumcyjne, to one spadają na całą ludność. I tutaj niesłusznie zapomina, się często, ze nasz chłop płaci te podatki i to w znacznych kwotach. Natomiast o ile chodzi o podatki bezpośrednie, to należy dążyć do ustalenia minimum egzystencji, czyli niezbędnych kosztów utrzymania, a jeżeli tak, to znaczy; że u nas znaczna część ludności musi być zwolniona od podatków bezpośrednich. Skoro więc podatek ten zreformujemy na wzór zachodni i oprzemy na rzeczywistych dochodach, to musimy niestety liczyć się z tem, że podatki bezpośrednie mogą być nałożone tylko na część naszej ludności, na tę część, która ma dochód wystarczający na niezbędne utrzymanie ludzi i ich rodzin i może dzięki temu bezpośrednio przyczynić się do utrzymania Państwa poza temi ciężarami, jakie ponosi w podatkach pośrednich, konsumcyjnych, opłatach i innych.</u>
          <u xml:id="u-23.40" who="#StanisławGłąbiński">Tymczasem, jak powiedziałem, u nas społeczeństwo nie jest zamożne. W podatku dochodowym jest tylko 1500 zł. wolnych od podatku, i poza urzędnikami, którzy są osobno opodatkowani w drodze potrąceń, mamy zaledwie trzysta kilkadziesiąt tysięcy podatników. Przyjmijmy, że jest drugie trzysta kilkadziesiąt podatników, którzy się uchylają, a więc będzie razem tylko 700.000, co również jest nieznaczną ilością. A nawet od tych rolników, o których mówił p. generalny referent, ja wiele się nie spodziewam, bo niema u nas wiele zamożnych rolników, o których można powiedzieć, że mają minimum egzystencji, prócz ziemian oczywiście. Z tem trzeba się liczyć. I rolnik nasz wcale nie znajduje się w tak dobrym bycie, jakby się wydawało. Zewsząd mamy liczne skargi i dlatego nasze warstwy średnie, rolnicze i średnie rękodzielnicze, są zbyt biedne, aby można było wiele od nich wyciągnąć. Zupełnie co innego jest na zachodzie. Jeżeli np. w Anglji dochód w kwocie 150 f. szt. jest wolny od podatku dochodowego, a razem z rodziną do 400 f. jest wolnych od podatku dochodowego, co stanowi blisko 20.000 zł., a pomimo to, ten podatek dochodowy daje wspaniałe dochody, to jest to następstwem zamożności społeczeństwa angielskiego, a drugi podatek, progresywny podatek dochodowy, w Anglji płacą dopiero ludzie, którzy mają więcej niż 5000 f. szt., czyli więcej niż 200.000 zł. U nas, jak mnie zapewniała administracja skarbowa, niema ani jednego obywatela, któryby należał do tej kategorji.</u>
          <u xml:id="u-23.41" who="#StanisławGłąbiński">Więc trzeba się z tem liczyć, jeżeli się oblicza podatki u nas na głowę ludności. Tu nie chodzi o głowę ludności, tu chodzi o głowę tych, którzy płacą podatki. A zupełnie inaczej te cyfry wypadają, jeżeli będziemy uwzględniali liczbę tych ludzi, którzy płacą podatki bezpośrednie, ile na głowę tych ludzi wypada. Im jest większa zamożność, tem więcej można od społeczeństwa żądać.</u>
          <u xml:id="u-23.42" who="#StanisławGłąbiński">Tak samo nie można polegać na obliczeniach stosunków opodatkowania do dochodu narodowego. Obliczenie bowiem cyfrowe dochodu narodowego jest bardzo trudne, skoro nie mamy pewnych danych, ani co do wartości produkcji rocznej, ani co do wysokości dochodów. Możemy podawać nasz dochód narodowy w sumie 10 do 15 miljonów złotych tylko w przeliczeniu, w każdym razie jednak opodatkowanie sięga wyższego procentu, niż p. referent generalny przypuszcza.</u>
          <u xml:id="u-23.43" who="#StanisławGłąbiński">A teraz, czy nasz budżet, który jest przedłożony, jest realny? Sądzę, iż budżet nasz jest realny. Te kwoty dochodu, które są preliminowane, są preliminowane niżej, aniżeli były osiągnięte w roku poprzednim. A ponieważ nie można twierdzić, żeby rok gospodarczy poprzedni był nadzwyczaj pomyślny, więc można liczyć się z tem, że ten dochód będzie osiągnięty. Oczywiście, nie można tego twierdzić z całą pewnością, ale naogół w finansowości liczymy się przedewszystkiem z temi dochodami, jakie były rzeczywiście i z temi wydatkami, jakie były w ostatnim roku.</u>
          <u xml:id="u-23.44" who="#StanisławGłąbiński">Mamy jednakowoż jedną wielką lukę w naszym budżecie. O tej luce mówił także p. referent generalny i poprzedni mówca. W szczególności tą luką są, jak wiadomo, płace urzędnicze. Płace urzędnicze dzisiejsze, jak nam powszechnie wiadomo, nie wystarczają nawet na minimum egzystencji dla tych urzędników, którzy należą do niższych kategorji. Z tem trzeba się liczyć. Te kwoty, które wyliczył tu p. s. Posner, to są dochody sędziów, urzędników nieco wyższych, to nie są dochody niższych urzędników. W Małopolsce nawet starostowie pobierają 300, trzysta kilkadziesiąt złotych i muszą pokrywać wszystkie wydatki i na reprezentację, bo nie mieli tego szczęścia, żeby byli posunięci do 6, czy 5 stopnia, i są przeważnie w 7-ym stopniu płac. Cóż dopiero mówić o innych urzędnikach! Czy można pomyśleć, żeby w dzisiejszych trudnych warunkach życia człowiek inteligentny, należący do warstwy średniej, należący zresztą do organów rządowych, a więc mający także pewne obowiązki reprezentacyjne, mógł wyżyć z 200, 300, czy trzystukilkudziesięciu złotych razem z rodziną? To jest niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-23.45" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli wysuwamy tu konieczność podniesienia płac urzędniczych, to nie czynimy tego w celach demagogicznych, ale w poczuciu interesu Państwa. Urzędnicy są organem państwowym, oni należą do maszyny państwowej, minister jest tylko kierownikiem, ale oni są również ogniwami Rządu i te ogniwa rządowe muszą być przynajmniej w ten sposób zaopatrzone, żeby mogły mieć niezbędne minimum egzystencji, bo inaczej zachodzi wielka obawa demoralizacji i tych urzędników i nienależytego spełniania obowiązku z ich strony.</u>
          <u xml:id="u-23.46" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-23.47" who="#StanisławGłąbiński">Można to powiedzieć: Niema pieniędzy. Przedewszystkiem jednak, jeżeli chodzi o urzędników, to Rząd ma zobowiązania moralne. Kiedyśmy uchwalili w Sejmie, w grudniu 1925 r., ustawę t. zw. sanacyjną, w której jeszcze bardziej zmniejszyliśmy pobory urzędnicze, — ale to były przynajmniej pobory wówczas w lepszej walucie, bo ona wprawdzie chwiała się na giełdzie, ale jej siła obiegowa była znacznie większa, — wówczas daliśmy urzędnikom przyrzeczenie, i Rząd i stronnictwa, które to uchwalały, że skoro tylko równowaga będzie osiągnięta, płace urzędników zostaną uregulowane. Oni mieli mnożną ruchomą, a pamiętajmy, że dotychczas jeszcze urzędnicy nie mają ustawy, któraby regulowała ich płace. Płace ich są regulowane w punktach na podstawie ustawy z 1923 roku i te punkty mnożono mnożną stosownie do drożyzny. Oczywiście, ciągłe stosowanie się do drożyzny nie jest racjonalne ze stanowiska budżetowego, bo wydatki by się ciągle zmieniały, wynosiłyby mniej albo więcej. Z tego powodu mnożna została zniesiona, ale w tym celu, aby przy osiągnięciu równowagi budżetowej płace te zostały uregulowane według słuszności i rzeczywistych kosztów.</u>
          <u xml:id="u-23.48" who="#StanisławGłąbiński">Tymczasem równowaga została osiągnięta i są znaczne nadwyżki i wprawdzie dodano 10%, ale nie uwzględniono przyrzeczenia, nie uregulowano im płacy, chociaż można było to uczynić, bo nikt zaprzeczyć mi nie może, że jeżeli miało się 775.000.000 nadwyżki w dochodach i jeżeli się powiększyło wydatki o 566.000.000, to w tych wydatkach nie można było zmieścić 200 czy dwustu kilkudziesięciu miljonów na lepszą regulację płac. Zapewne dziś, kiedy wydatki znalazły już przeznaczenie na różne cele, częściowo na cele inwestycyjne, częściowo na nieinwenstycyjne, dziś nie jest już tak łatwo to uczynić, ale to można było zrobić, gdyby się było pamiętało, że to jest dług moralny, który się zaciągnęło wobec urzędników, który leży w interesie państwowym. To jest niewątpliwie także inwestycja, to nie jest inwestycja ekonomiczna, ale inwestycja państwowa, ażeby mieć urzędników jako tako zadowolonych, żeby nie mieć w nich tej warstwy ludzi, która skłania się często do rozpaczliwych myśli, jeżeli w państwie nie dostają za swoją pracę nawet niezbędnego utrzymania.</u>
          <u xml:id="u-23.49" who="#StanisławGłąbiński">I dlatego sądzę, że urzędnikom powinno się dać te minimum 25%. Jeżeli 25% nie godzi się z ustawą, zaproponowałem, ażeby podnieść tę sumę, jaką się daje do rozporządzenia Ministrowi Skarbu do 200 miljonów ze 130 miljonów, ażeby minister miał pewną swobodę. Na to mi mówią, że niema ustawy. A na przekroczenie budżetu ustawa była? Na danie urzędnikom 15% była ustawa? Jeżeli Rząd mógł przekroczyć o tyle bez ustawy, to w tym wypadku, kiedy napewno Sejm i Senat zgodzą się na to, żeby sprawiedliwości zadośćuczynić, może Rząd korzystać z nadwyżki, jaką ma i mieć będzie, w tym stosunku, aby ten dług moralny wobec urzędników spłacić.</u>
          <u xml:id="u-23.50" who="#StanisławGłąbiński">Mówiono wiele o sytuacji ekonomicznej, która zapowiada zwiększenie lub zmniejszenie się naszych dochodów, mówiono w szczególności także o bilansie handlowym. Ja nie należę do tych, którzyby do bilansu handlowego przywiązywali zbyt wielkie znaczenie, o ile bilans handlowy bierny jest przejściowy. Ale jeżeli deficyt bilansu handlowego jest stały, jeżeli się ciągle zwiększa, to już powstaje wielkie niebezpieczeństwo. Już za czasów ministra Grabskiego podnosili niektórzy ekonomiści, że bilans handlowy nie może wpłynąć wogóle na stan waluty. Ja byłem innego zdania, i okazało się, że może, bo skoro Bank Polski nie był w możności wypłacenia dolarów za złote polskie, wówczas musiała się zachwiać waluta, bo ludzie potrzebując dolarów, musieli się zwrócić gdzie indziej, a więc musieli za nie płacić więcej. Nie ulega wątpliwości, że bilans handlowy, jeżeli się łączy z bilansem płatniczym ogólnym, biernym, musi w końcu doprowadzić do zachwiania waluty. Nie mówię o naszej walucie — ona jest dostatecznie w tej chwili obwarowana — i tego niebezpieczeństwa dla naszej waluty nie widzę. Wspominam tylko o tem, ażeby nie lekceważyć bilansu handlowego. Panowie, którzy porównywają nas z innemi krajamii zapominają o jednem, że czem innem jest bilans handlowy, a czem innem bilans płatniczy. Anglja ma od szeregu lat bilans handlowy ujemny, ale ma bilans płatniczy dobry, ponieważ pokrywa stałe niedobory bilansu handlowego stałemi wpływami z kapitałów ulokowanych za granicą, z zysków transportowych i swoich wierzytelności, a nadto ma stałą nadwyżkę bilansu płatniczego. Także dla Włoch, Francji i Niemiec bilans handlowy nie daje decydującego obrazu wypłat na rzecz zagranicy. Inaczej jest w krajach zadłużonych za granicą i nie mających z zagranicy znaczniejszych wpływów, i do tych krajów należy Polska. W Polsce saldo bilansu handlowego powinno pokrywać niedobory bilansu płatniczego, wskutek czego stale bierny bilans handlowy jest niebezpieczny i jest obecnie pokrywany długami, zaciąganemi za granicą i odpływem gotówki w walutach zagranicznych z kraju.</u>
          <u xml:id="u-23.51" who="#StanisławGłąbiński">Kredytami zagranicznemi żyć ciągle nie można. Kapitałów własnych nie mamy, kapitalizacja u nas idzie bardzo powoli. Z tego powodu bilansu handlowego nie można lekceważyć. Niebezpieczeństwa dla waluty narazie niema, ale jeżeliby bilans handlowy był stale bierny, jeżeliby wskutek tego nastąpiło wyssanie tych zapasów walut, jakie są w obrocie krajowym, gdybyśmy jednocześnie nie zaciągnęli pożyczki, która nam przyniesie dolary i waluty obce innych krajów, to zacznie odpływać ten zapas kruszców i dewiz, jaki jest obecnie w Banku Polskim. Z tem trzeba się liczyć. Wprawdzie bilans handlowy ma pewne strony dodatnie, skoro napływają do kraju surowce i maszyny, ale wyroby gotowe i artykuły spożywcze, reprezentują daleko większą kwotę, aniżeli te rzeczy, które służą produkcji.</u>
          <u xml:id="u-23.52" who="#StanisławGłąbiński">Obok biernego bilansu handlowego dotkliwy jest brak kredytu i zbyt wysoka stopa procentowa, stopa tak wysoka nie może być podstawą rozwoju przemysłu, bo nie można liczyć na tak wysoką rentowność inwestycyj. Dlatego nie dziwię się, że miasta, którym się ofiaruje tak drogi kredyt, wahają się, czy mają się na ten kredyt zgodzić. Przecież nawet pożyczka' stabilizacyjna stoi poniżej kursu emisyjnego, 91,5, a druga pożyczka, która ma być dla Śląska — 89, to jest kurs emisyjny, a przychodzi jeszcze 6% na koszta bankowe, zostaje 83%. To jest bardzo wysoki procent, na taki procent nasza wytwórczość, nasz przemysł nie może pójść i dlatego nasze życie gospodarcze narazie nie postępuje.</u>
          <u xml:id="u-23.53" who="#StanisławGłąbiński">To jest ujemny objaw. Ujemnym objawem jest również drożyzna, bo drożyzna niepomiernie podnosi koszta produkcji, obniża zyski i może utrudnić całą produkcję.</u>
          <u xml:id="u-23.54" who="#StanisławGłąbiński">Pesymistą nie jestem, mam wiarę w Polskę, w siły twórcze Polski, wierzę, że wydobędziemy się z tych trudności. Nie można być jednak takim optymistą, żeby widząc te i owe objawy pomyślne, nie patrzeć już na objawy niepomyślne i niebezpieczne dla naszej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-23.55" who="#StanisławGłąbiński">Chciałem pomówić o naszej sytuacji politycznej, ale chcę, żeby i inni koledzy klubu doszli do głosu, więc muszę się tego zadania wyrzec. Pragnę zaznaczyć, że nasze stosunki polityczne bardzo wiele pozostawiają do życzenia, że pomimo zakończenia okresu wyborczego, w którym dopuszczano się tylu wykroczeń, nie ustaje prześladowanie ludzi niemiłych rządowi i jego organom. Rząd powinien być rządem dla całego społeczeństwa, dla całego kraju i powinien postarać się, aby przyczyny tych skarg i zażaleń były usunięte. Można było w czasie wyborczym prowadzić pewną agitację partyjną, ale musi być raz położony kres tej akcji. Rząd musi dążyć do tego, aby społeczeństwo uspokoić, aby wszyscy obywatele Polski czuli, że są obywatelami Polski, że są równouprawnieni, że prawo jest jednakowe dla wszystkich i że to Państwo nasze jest państwem konstytucyjnem i praworządnem.</u>
          <u xml:id="u-23.56" who="#StanisławGłąbiński">Jeżeli chodzi o sam budżet, to ubolewam nad tem, że Sejm nie przyjął wniosków oszczędnościowych, jakie były proponowane przez mój klub. Część wniosków została przyjęta, ale bardzo niewielka. Z tych stu dwudziestu kilku miljonów złotych, jakie były projektowane tytułem oszczędności, przyjęto niewiele. Wiem o tem, że w Senacie te wnioski nie byłyby przyjęte i dlatego ich nie ponawiam, ale wznawiam 14 wniosków na podstawie preliminarza rządowego, uważam, że Rząd miał zupełną rację w wielu wypadkach, w których zwalczał żądania zadaleko idące i to żądania w znacznej części takie, które mają charakter demagogiczny dlatego, że nie mogą być zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-23.57" who="#StanisławGłąbiński">Nie będę odczytywał szczegółów ze względu na czas, zaznaczę tylko, że szereg pozycyj, podwyższonych w Sejmie wbrew preliminarzowi rządowemu, nie może być zrealizowanych chociażby dlatego, że nie mamy odpowiedniej organizacji, nie mamy odpowiedniej ustawy, którąby się miało wykonać. Z tego powodu wnoszę, żeby preliminarz rządowy w tych 14 punktach przywrócić, żeby przyjąć według wniosku preliminarza rządowego te oszczędności, które Rząd proponował, a względnie które popierał Rząd razem z moim klubem.</u>
          <u xml:id="u-23.58" who="#StanisławGłąbiński">Apeluję do Senatu, żeby okazał się w tym wypadku samodzielny. Tu nie chodzi o jakieś demonstracje, ale jednak my przynajmniej w moim klubie jesteśmy za tem, żeby Senat był traktowany równorzędnie z Sejmem, żeby Senat był rzeczywiście równouprawniony i pragniemy mieć pewne argumenty za tem. Senat w poprzedniej kadencji dostarczył nam szeregu argumentów za równouprawnieniem Senatu, ale pragniemy, żeby także i ten Senat w tej kadencji, a szczególnie na pierwszej swojej sesji również okazał pewną samodzielność, pewną siłę twórczą, pewną żywotność, żeby okazał, że rozumie swoje obowiązki, a te obowiązki jego polegają przedewszystkiem na tem, żeby naprawić oczywiste błędy, które zostały popełnione przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-23.59" who="#StanisławGłąbiński">Obaw, jakie były przytoczone przez p. generalnego referenta, zupełnie nie podzielam. Przedewszystkiem nie jesteśmy związani jednym dniem, jak to było w roku 1924, ale mamy przed sobą dłuższy przeciąg czasu; następnie niema najmniejszego niebezpieczeństwa, o czem się mówiło, żeby Sejm mógł obalić cały budżet, niema najmniejszego niebezpieczeństwa, już dlatego, że stronnictwo rządowe, któremu przecież na budżecie zależy, jest czynnikiem decydującym. Pamiętamy z poprzedniego Sejmu, że jeżeli które stronnictwo ma 100 głosów, lub jak Panowie stokilkadziesiąt, to może odeprzeć wszelkie zakusy, zmierzające do obalenia budżetu, bo przedewszystkiem stawia się pod głosowanie wniosek o przyjęcie wniosków Senatu, a jeżeli te wnioski nie zostaną przyjęte, jeżeli się okaże, że niema większości, wtedy wielkie stronnictwo ma możność przerzucenia swych głosów na wniosek o odrzucenie. Nikt wtedy nie poradzi i niema obawy o to, żeby budżet upadł. Tak było w praktyce i to jest rzecz jasna, więc nie można tym argumentem walczyć, że budżet może potem w Sejmie upaść. Dlatego też sądzę, że byłoby rzeczą bardzo pożądaną ze względów zasadniczych, i ze względu na powagę Senatu, ażeby Senat jednakowoż wykazał samodzielność w tym wypadku, poprawił te oczywiste błędy, jakie popełnił Sejm, ażeby pokazał, że zasługuje na to, żeby być ciałem trwałem i przyczynić się do istotnej naprawy Rzeczypospolitej, tak Konstytucji, jak i wszelkich ustaw, które będą uchwalane. Nie tracę nadziei, że jednakowoż taka decyzja w Wysokim Senacie zapadnie. Na tem kończę.</u>
          <u xml:id="u-23.60" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Januszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WacławWiktorJanuszewski">Wysoki Senacie! Zabierając głos w ogólnej debacie budżetowej, nie mam zamiaru nużyć Wysokiego Senatu rozwlekłemi wywodami na temat krytyki tego budżetu. Spełnienie tego obowiązku zostawiam sobie na jesienną normalną sesję budżetową. W tej chwili chcę podkreślić pewne fakty, związane z budżetem i życiem państwa, które bezwątpienia płynie w szybszem tempie, aniżeli w latach ubiegłych. Trzeba to z całą obiektywnością i przyjemnością stwierdzić. Chodzi o to, czy szybkość ta w porównaniu z rozwojem szybkości naszych bliższych i dalszych sąsiadów jest taka, że możemy rozwój naszego życia nazwać postępem, czy też wycofaniem się, chociaż robimy krok naprzód. Proszę Wysokiego Senatu, przed wypadkami majowemi odczuwaliśmy wszyscy silnie, że są zatory hamujące bieg naszego życia państwowego. Byliśmy pełni entuzjazmu, widząc skupiającą się energję czynu, widzieliśmy oczyma wyobraźni wielki pęd tej wyzwalającej się energji i byliśmy przekonani, że w niedługim okresie Polska przeobrazi się w kraj, który będzie wzorem dla państw innych. Niestety, entuzjazm chwil cennych i kosztownych zaczęła zasłaniać mgła starych metod rządzenia, które czasem, szczególniej w okresie wyborczym, przypominają aż do złudzenia administracyjny „szimel” austrjacki. I z wielkiego oto entuzjazmu dzisiaj pozostał tylko normalny bieg wypadków o kierunkach zdecydowanych prawie tylko przez długotrwałe studja i narady coraz to więcej pewnej i świadomej swoich celów własnych biurokracji.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#WacławWiktorJanuszewski">Proszę Wysokiego Senatu, rewolucja majowa rozlazła się po kościach biurokracji. A przecież poza zagadnieniami konstytucyjnemi, o których tutaj była mowa, było jedno kapitalne zagadnienie do rozwiązania i to stanowczego — ześrodkowanie rozporządzalnej energji celem wydźwignięcia z nędzy materjalnej i kulturalnej miljonów mieszkańców naszego Państwa. Domyśli się Wysoki Senat, że mówię o wsi. Sprawę uzdrowienia stosunków gospodarczych na wsi uważam bowiem za najważniejsze i najpilniejsze zagadnienie na dziś. Wierzę w to mocno, że gdyby entuzjazm pierwszych dni majowych wyładował się przedewszystkiem w haśle wydajności pracy wsi naszego Państwa, że gdyby ta polityka gospodarcza była skierowana ku pomnożeniu plonów oraz produkcji zwierzęcej, to p. Minister Skarbu nie potrzebowałby się troszczyć o byt urzędników, a p. Minister Przemysłu i Handlu nie musiałby przychodzić na posiedzenia Komitetu Ekonomicznego z ustawą o naprawie bilansu handlowego, to proszę Wysokiego Senatu, dziś byłyby zupełnie inne stosunki.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#WacławWiktorJanuszewski">Ale powiecie Panowie, że to jest entuzjastyczna przesada. Chłop na wsi ma się dobrze, podobno chłop na wsi jest bogaty. Otóż jak opłakane są stosunki na wsi, tego miarę daje ankieta, którą przeprowadziła rada powiatowa Krakowa na temat obdłużenia wsi. Z ankiety tej wynika, że powiat krakowski jest winien lichwiarzom miljon złotych na minimum 5% miesięcznie. Być może, że to tylko jeden wypadek. Ale niedawno przeprowadzona była podobna ankieta we wsi Udrycze i okazało się, że wieś jest zadłużona na 160.000 i płaci rocznie 70.000 zł. procentów, to znaczy 35 zł. na głowę. Gdybyśmy, proszę Panów, wzięli tylko 10 zł. na głowę, to przy 18 miljonach ludności wiejskiej wypada, że wieś płaci 180 miljonów procentów lichwiarskich.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#komentarz">(Głos: Komu?)</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#WacławWiktorJanuszewski">Proszę Wysokiego Senatu, jeżeliby i to jeszcze było przesadą, i gdyby to moje uogólnianie się nie podobało, to w tej chwili przytoczę jeszcze jedną pracę. Oto Zjednoczony Związek Rolniczy Ziem Rzeczypospolitej Polskiej wydał ankietę w tym samym przedmiocie pod tytułem „Lichwa na wsi”. Nie będę przytaczał strasznych obrazów, jakie są w tej książce zamieszczone, przytoczę tylko rezultat mapek, które mam przed sobą. Na mapkach tej pracy jest zamieszczona przeciętna stopa procentowa od prywatnych pożyczek na wsi w okresie lipiec, sierpień 1927 r. Stopa ta wynosi od 11/2 do 18%. Według tych tutaj zamieszczonych poszczególnych procentów w każdym powiecie i według grubości linji, jaką widzimy na tej mapce, można określić, że wieś średnio płaci miesięcznie przynajmniej 10% od pożyczek prywatnych. Z tego widać, że wieś nie jest zasobna w kapitały, nie ma kapitału, nie ma dóbr, jedynem dobrem może, które wieś ma, to są dobra polityczne i jak tutaj dowiedziałem się z przemówienia s. Głąbińskiego, i to jedyne dobro partją, do której należy s. Głąbiński, chce wsi odebrać. Mówię tu o reformie ordynacji wyborczej. To dobro jedyne, jakie z tego wynika, to dobro moralne wieś tak wysoko ceni, że tego sobie przy żadnej reformie Konstytucji nie damy odebrać.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Nie odbieramy.)</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#WacławWiktorJanuszewski">Proszę Panów, z tegoby również wynikało, że i podatki wieś płaci niechętnie. Mówił tu generalny referent budżetu, s. Szarski, że wogóle na całym świecie, to też i w Polsce podatki płaci się niechętnie, przytaczał nawet tutaj obraz podgolonego szlachcica i t. d., który potrafił przelewać krew za Ojczyznę, ale nie lubił płacić podatków. Muszę zapewnić Wysoki Senat, że jednak jest jedna warstwa w Polsce, która, oddawna pracując dla cudzego dobra, przywykła płacić daniny i obecnie je płaci dla swojego państwa, płaci je z przyjemnością, ale pod jednym warunkiem, jeżeli są one sprawiedliwe.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#WacławWiktorJanuszewski">Dopływ kapitału zagranicznego bezsprzecznie czyni kapitalizację wewnętrzną bardziej ożywioną. Dlatego nastawienie polityki rządowej na przyciąganie kapitału zagranicznego trzeba pochwalić, a przez stałą i pewną kapitalizację wewnętrzną ożywimy dopiero kapitalizację na wsi, to znaczy stworzymy takie warunki, któreby sprzyjały jej rozwojowi. Te drobne kapitały wiejskie, przelewane do kas oszczędności, stworzą dopiero stałe i pewne źródło kapitału rodzimego. Można bowiem nasycić cudzym kapitałem życie tylko do pewnej granicy, poza którą istnieje już stan wyrobnictwa na cudzem.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#WacławWiktorJanuszewski">Oprócz tego co powiedziałem, chcę jeszcze rzucić kilka cyfr, dać nowy obraz życia wiejskiego. Czynię to nietylko dlatego, aby przekonywać Wysoką Izbę, ale czynię to i dla prasy, która zapatrzona w zaduch i kurz miejski, nie zdaje sobie sprawy z tego, jakiem życiem żyje wieś. Dla większej części prasy postawienie wniosku o 100 miljonów na kredyty dla rolników było skandalem, dla mnie zaś jest skandalem ciemnota prasy na punkcie wiedzy o wsi. Prasa nawet intuicyjnie nie odczuwa, gdzie leży punkt ciężkości naszego bytu gospodarczego. Jest to stan niezdrowy, a ponieważ Rząd w wielkiej mierze inspiruje prasę, jest więc za ten stan współodpowiedzialny. I otóż ten obrazek życia wiejskiego, mianowicie zobaczmy jak wieś mieszka.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#WacławWiktorJanuszewski">Cytuję tu dane s. Boguszewskiego. Przeszło 10 miljonów ludności wiejskiej, a więc prawie 1/3 ludności polskiej, a przeszło połowa ludności wiejskiej gnieździ się, bo nie można tego nazwać mieszkaniem, w mieszkaniach jednoizbowych, do czego zresztą dochodzi jeszcze 6 miljonów ludności, posiadającej tylko dwie izby na rodzinę. Zaludnienie mieszkań na wsi jest o 1,2 na izbę intensywniejsze niż w mieście, a jeżeli weźmiemy pod uwagę brak podłóg, światła i konieczność pomieszczenia w okresie zimowym w tych izbach kur, a często trzody, to chyba Panowie się zgodzą, że ten stan długo trwać nie może i trzeba się nim energicznie zająć.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#WacławWiktorJanuszewski">Obecnie Rząd nasyca pożyczkami przeważnie samorządy miejskie. Kultura miast będzie rosła. Jeżeli w tym czasie kultura wsi pozostanie na obecnym poziomie, to obawiam się niepożądanego dla rozwoju społecznego zjawiska odseparowania się miasta i wsi i coraz więcej pogłębiającego się wzajemnego niezrozumienia.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#WacławWiktorJanuszewski">Dlatego też przyjście z pomocą kredytową i samorządom ziemskim staje się już koniecznością państwową. Skoro mówimy o samorządzie, trudno mi nie wspomnieć o zbyt pieczołowitej opiece, jaką biurokracja otacza samorząd; na tej opiece samorząd wychodzi zresztą jak najgorzej. Obecnie jest już ostatni czas, żeby doprowadzić wreszcie ustawodawstwo samorządowe do końca. Nieszczęsne ustawy samorządowe nie mogą ujrzeć światła dziennego ani z Sejmu, ani z Rządu. Według mego zdania jest już czas największy na wprowadzenie wojewódzkich sejmików, chociażby ze względów finansowych. Problem należytej rozbudowy sieci drogowej bez istnienia samorządu wyższego stopnia nie rozwiąże się w czasie dość szybkim, zaś możność tworzenia celowych związków powiatowych jak dotychczas nie wydała należytych rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#WacławWiktorJanuszewski">Pozatem jedynie dobrze rozwinięty samorząd pozwoli zmienić postępowanie urzędników państwowych, których stosunek do chłopa nie jest życzliwy, a w najlepszym razie fest sucho-formalistyczny. Interesanta chłopa, można powiedzieć że z reguły, traktuje się nieprzychylnie. Szczególniej należałoby zwrócić uwagę na stosunek urzędników do t. zw. obcych narodowości, bo jeżeli dla chłopa polskiego są one przykre, to o ileż są przykrzejsze dla chłopa ukraińskiego lub białoruskiego, który, przytem nie orjentując się w sytuacji, kładzie na karb ogólnopaństwowej polityki. Ten nierozumny stosunek wyzyskuje też przy każdej sposobności antypaństwowy agitator.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#WacławWiktorJanuszewski">Przy tej okazji muszę zaznaczyć, że program naszego stronnictwa walczy o jak najszerszy samorząd dla słowiańskich naszych współobywateli, o jak najlepsze warunki dla ich kulturalnego rozwoju, jesteśmy więc radzi, że Komisja Budżetowa jednogłośnie przyjęła wniosek o stworzenie ukraińskiego uniwersytetu i rozumiemy, że ta wielka nadbudowa, jaką on jest, musi mieć fundamenty w prawidłowo zbudowanem szkolnictwie ukraińskiem. W tych sprawach zawsze będziemy występować jak najlojalniej względem naszych słowiańskich współobywateli.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#WacławWiktorJanuszewski">Wysoki Senacie! Na zakończenie muszę wrócić jeszcze do uchwalonego budżetu. Głosujemy za nim, gdyż uzyskaliśmy nadzieję polepszenia kredytowych stosunków na wsi — myślę o owych stu miljonach. Ustawa upoważnia Ministra Skarbu do kredytowania — nie obowiązuje go jednak do tego kategorycznie. Zależyć to więc będzie, jeżeli tak można powiedzieć, od dobrej woli Rządu, od poczucia prawnego Rządu, od dążności Rządu do lojalnej współpracy z parlamentem. Proszę Panów, s. Szarski na pierwszej stronie swego sprawozdania mówi: „Równowaga budżetowa to równowaga gospodarcza, społeczna i polityczna”. Chcę wierzyć, że to jest również poglądem Rządu, bo to jest pogląd logiczny i mądry. Lecz jeżeli Rząd pogląd ten uznaje, to przyjąwszy bez sprzeciwu i walki budżet z rąk Senatu taki, jakim jest on dzisiaj, musi go wypełnić całkowicie, w przeciwnym razie Rząd naraża Państwo na zakłócenie równowagi politycznej, a przez to samo i budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#WacławWiktorJanuszewski">Głosujemy za tym budżetem, lecz podkreślamy, że poddamy najsurowszej krytyce i kontroli jego wykonanie.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. ks. Albrecht.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JanAlbrecht">Wysoka Izbo! Gdy przypadło mi w udziale przemawianie w debacie budżetowej ogólnej, uważam to za rzecz bardzo trudną, albowiem cały budżet zawiera wiele działów administracji, o którychby wypadło coś powiedzieć. Czas jednak nam na to nie pozwala, ponieważ większość tej Izby stanęła na stanowisku, że debata ma być jedna ogólna tylko, więc o szczegółach trudno mówić, a należałoby w gospodarce państwowej poruszyć niejedną kwestję.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#JanAlbrecht">Naogół widzimy, że gospodarstwo państwowe nasze podniosło się, że gospodarczo jest cokolwiek lepiej, widzimy poprawę dość znaczną, choć z drugiej strony widzimy warstwy ludzi pogrążonych w biedzie i nędzy, albowiem podatki nierównomiernie są rozłożone i nierówno dotykają różnych warstw i stąd widzimy warstwę drobnych rzemieślników, czy też ludność na wsi bardzo na to narzekającą. Nie chcę poruszać szczegółowo kwestji budżetowej, chcę poruszyć kwestję ministerstwa, które uważam za dział podstawowy, za dział, który buduje fundament pod Państwo i dla Państwa, to jest dział administracji państwowej wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Mojem zdaniem, jest to najważniejszy dział, albowiem na tej podwalinie możemy i powinniśmy oprzeć tylko Państwo. Ten resort przez tworzenie kultury umysłowej i moralnej narodu ma przyczynić się do tego, by naród polski spełnił swoje dziejowe posłannictwo. Ministerstwo to musi dbać, ażeby kultura narodu polskiego i wszystkich obywateli nie była jednostronną, ażeby harmonizował rozwój sił duchowych i materjalnych. Wiemy, że prawdziwa kultura Zachodu, kultura ducha, urabiała się pod wływem nauki Chrystusa. Wszystkie nasze nowoczesne urządzenia, formy polityczne, nasz demokratyzm, to wyniki działalności tej nauki chrześcijańskiej. Nie wszyscy obywatele polscy są wyznawcami nauki Chrystusa, lecz wszystkie wyznania opierają swe moralne wychowanie na dekalogu. Zdaniem mojem, mojego klubu i całej przytłaczającej większości, ministerstwo to winno opieką otaczać właśnie dział wyznań religijnych. Doświadczenia bowiem wielkich pedagogów i filozofów wykazały, że rozwój rozumu, a tak samo rozwój ciała bez kultury ducha nie może człowieka naprawdę uczynić kulturalnym. Kultura materjalną, chociażby wysoko postawiona, może dać tylko zewnętrzną ogładę, że tak powiem, dryl pruski — nie chcę tem ubliżać prawdziwej kulturze germańskiej, czy niemieckiej. Nie można budować państwa bez wychowania człowieka na moralnego, odpowiedzialnego za swe czyny obywatela. Trudno inaczej coś zdziałać dla społeczeństwa i państwa, trudno budować mocne państwo.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#JanAlbrecht">To też jest obowiązkiem Rządu, ażeby przyczynił się do pewnego uporządkowania spraw wyznaniowych.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#JanAlbrecht">Czytaliśmy i słyszeliśmy w przemówieniach sejmowych może nawet gorszące mowy co do wyznań religijnych, co do Kościoła Katolickiego, czem duża część społeczeństwa czuje się obrażoną i podrażnioną. Uważam, że te rzeczy można tu do pewnego stopnia uregulować i zabezpieczyć, albowiem jest zawarty Konkordat. To są ramy ogólne, w tych ramach należy ułożyć statut, który działalność władzy jednej i drugiej ureguluje, a wtedy niepotrzebne będą zatargi w sprawie rozgraniczenia kompetencji władzy jednej i drugiej. Ta rzecz usunie nieporozumienia i wiemy, że w tym kierunku obecny p. Minister pracuje.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#JanAlbrecht">Jeżeli pragniemy, ażeby kultura narodu się podniosła, ażebyśmy nie zostali w tyle za innemi narodami zachodu, to musimy, jak już tu przedemną niektórzy panowie wspominali, dbać przedewszystkiem o naukę, o szkolnictwo wyższe, bo nie możemy być tylko tymi, co zapożyczają się u innych kulturalnych narodów, lecz trzeba dać Polsce możność wychowania ludzi nauki, ludzi twórczych, bo, mówiąc budżetowo, to zawsze nam się opłaci. Wprawdzie przeznaczono na ten cel około 34 miljonów zł., ale mojem zdaniem i to na nasze Państwo niezupełnie wystarczy. Mamy kilka towarzystw naukowych, akademji, które borykają się z trudnościami finansowemi i me mają pieniędzy, aby wydawać dzieła naukowe. Mamy politechniki, mamy 6 uniwersytetów, mamy blisko 40.000 studentów, a na to wszystko, na te wykłady, na administrację instytucji naukowych dajemy zaledwie 2.900.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#JanAlbrecht">Jeżeli chodzi o laboratorja, to widzimy, że laboratorja są dostępne tylko dla części studentów, a słyszy się wciąż żądania otwarcia nowych uniwersytetów, nowych politechnik, gdy tymczasem te, które istnieją, nie mają dotacji odpowiednich i nie ma w nich miejsca odpowiedniego, ażeby młodzież pracowała i kształciła się. I zdaje mi się, że jest za daniem naszego ministerstwa to, co jest dobrze zbudowane, wzmocnić i stworzyć warunki, ażeby nauka mogła się rozwijać.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#JanAlbrecht">Istnieje duży postęp w szkolnictwie średniem. Dziś mamy już sporo, bo 75% nauczycieli wykwalifikowanych, a tylko 25% nie posiada jeszcze pełnych kwalifikacji, t. j. mają egzaminy, ale nie mają jeszcze zupełnej kwalifikacji. Szkół jest dość dużo, muszę przytem poruszyć, że przeważnie są to, zwłaszcza w centralnych województwach, szkoły prywatne, które bardzo drogo kosztują i dlatego u nas w centralnych województwach jest wielka trudność dla ludzi biednych dostawania się do gimnazjów. W szczęśliwszem położeniu są inne dzielnice Państwa, południowa i zachodnia, gdzie więcej jest szkół średnich państwowych.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#JanAlbrecht">Chciałbym przejść w krótkości, po łebkach, że tak powiem, szkolnictwo powszechne. To jest ta podwalina zasadnicza oświaty narodowej i to musi być należycie pogłębione. Jeszcze teraz kilkadziesiąt tysięcy dzieci nie chodzi do szkół, bo brak nam pomieszczeń na to, żeby wszystkie dzieci powszechne nauczanie obowiązywało. Jak mię zapewniano w ministerstwie, w przyszłym roku, zdaje się, stanie się to, że wszystkie dzieci nasze pójdą do szkół. I tu znaczny jest postęp, bo przy powstaniu naszego Państwa mieliśmy zaledwie 21.000 nauczycieli na ziemiach polskich, a dziś mamy 65.000. Przedtem było nauczycieli niewykwalifikowanych przeszło 50%, nienadających się zupełnie do tego. Dziś zaś mamy 97% przeszło, a wkrótce będzie 99% ludzi wykwalifikowanych. Tylko parę tysięcy jest nie z pełnemi kwalifikacjami. Ale chodzi mi jeszcze o jedną rzecz ze stanowiska mojego stronnictwa. Mamy nauczycieli przygotowanych może naukowo, ale nie w dziedzinie wychowania. Trzeba zwrócić uwagę, że narzekania we wszystkich dzielnicach są na to, że nauczycielstwo w 50% nie jest odpowiednio przygotowane, że nieodpowiednio wychowuje młodzież, że przynajmniej; jak mię dochodziły wieści, bo to badałem, następnie słyszałem od kolegów z zachodnich prowincji Śląska i z południa, nauczyciele występują wrogo przeciw ideałom młodzieży, jakie zaszczepiono jej w domu, w rodzinie.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#JanAlbrecht">Następnie widzimy, że te szkoły elementarne może mają program niewłaściwy, różne rzeczy kładą w głowę, ale tego, co potrzeba, niema. Narzeka się na to i w szkołach średnich. Otóż widzimy, że i tu są braki, nadużycia, demoralizacja, a nawet czytaliśmy w tych dniach w gazetach, że gdzieś w szkole elementarnej bandy się zbierają chłopców i napadają na sklepy, jak podobno miało to miejsce we Lwowie. Może się więc dba o naukę, ale wychowania niema.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#JanAlbrecht">Raduję się, że p. Minister niedawno wydał okólnik do wszystkich władz szkolnych, aby przedewszystkiem zwracały uwagę może nie tyle na naukę jak na wychowanie. To jest jądro rzeczy, żeby nietylko nauczyć, lecz i wychować przyszłego obywatela. Tu trudności są wielkie i dopiero wtedy będą usunięte, gdy się wychowanie postawi na właściwej płaszczyźnie, a właściwa płaszczyzna będzie wtedy, jeżeli wprowadzimy szkołę wyznaniową. To jest stanowisko mego klubu.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#JanAlbrecht">Teraz podniósłbym, że nasz dział wychowania i oświaty potrzebuje pewnej reformy i budzi się jednak pewien niepokój i obawa tak na zjazdach nauczycielskich jak i rodziców przed eksperymentami, jakie mogą mieć miejsce. Jak zapewniał mnie p. Minister, nie ma on zamiaru robić eksperymentów, ma zamiar powoli wprowadzać pewne rzeczy. Toby mnie uspokoiło. Ale musimy iść naprzód, albowiem profesorowie uniwersytetów skarżą się na to, iż młodzież nie jest przygotowana, tak samo i w szkole elementarnej przygotowanie naukowe nie jest tak postawione, jak być powinno. Dział wychowania i oświaty otrzymał 15 i pół procent całego budżetu. Nie jest to zbyt duża suma, jeżeli się zwróci uwagę na to, że w porównaniu z Zachodem jesteśmy bardzo daleko, że musimy jeszcze reparować, co przez setkę lat zostało zaniedbane i zachwaszczone. Prawda, że inne działy administracji państwowej, jak np. wojsko, otrzymały znacznie większe kwoty, ale nieszczęśliwe nasze położenie geograficzne tego wymaga. Dużo nas kosztuje bezpieczeństwo publiczne, szpitale i więziennictwo, lecz jeżeli potrafimy nietylko wyuczyć, lecz i wychować dzielnych, rozumnych i moralnych obywateli, to lepiej potrafią bronić Ojczyzny, będzięmy potrzebowali mniej więzień, policji i szpitali i w ten sposób wydatek na naukę zawsze się nam nawet budżetowo sowicie opłaci.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#JanAlbrecht">Następnie chcę jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę. Każdy naród musi pielęgnować swój język i dbać o jego stronę literacką. Tak też naród polski, który posiada piękny język literacki, musi troszczyć się o jego pielęgnowanie, bo język jest wyrazem zbiorowym jaźni narodu. Mojem zdaniem, p. Minister może nie z obowiązku, ale z poczucia pewnego powinien się zatroszczyć o to, żeby czystość języka i duch jego były zachowane nietylko w szkołach, ale i we wszystkich działach administracji państwowej. To też czas już, żeby te potrójne trzechdzielnicowe barbaryzmy, jakie się panoszą w naszych urzędach, w ustawodawstwie i wszędzie, raz usunąć. Może byłoby praktycznie, ażeby taka komisja, zainicjowana przez p. Ministra, powstała, złożona z lingwistów i znawców, i ażeby do porządku doprowadziła tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#JanAlbrecht">Następnie, jeżeli chodzi o stosunki ekonomiczne, to już wspominali mówcy poprzedni, że te stosunki się poprawiły, że pokój zewnętrzny i wewnętrzny będzie się opierał na uregulowanych stosunkach ekonomicznych. Uważam, że jeżeli ten pokój i stosunki wewnętrzne mają się oprzeć na liberalizmie ekonomicznym, to na tem pokoju nie zbudujemy. Jeżeli czynników duchowych nie weźmiemy pod uwagę, to samemi czynnikami materjalnemi tego nie dokonamy.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#JanAlbrecht">Ponieważ mamy zająć stanowisko do budżetu, więc i do polityki Rządu należałoby się ustosunkować. Wspomniał tu jeden z przedmówców, że musi być plan we wszystkiem. Otóż ten plan chcielibyśmy widzieć, bo do planu możemy się ustosunkować. Jeżeli Rząd plan taki przedstawi, to do tego planu możemy się ustosunkować i politykę Rządu popierać, lub nie. Tu tego planu nie widzimy. Z czynów, z tego, co zostało zrobione, możemy wnioskować możemy pochwalić to, co zostało dobrze zrobione, możemy to popierać, ale nie widzimy planu na przyszłość w stosunkach politycznych. Poniekąd trochę może widzimy w stosunkach ekonomicznych.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#JanAlbrecht">Co do rzeczowego ustosunkowania się do budżetu, uważamy, że budżet jest koniecznością państwową i za budżetem głosować będziemy.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#JanAlbrecht">Głos ma s. Koerner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#MozesKoerner">Wysoki Senacie! Naczelną zasadą gospodarki finansowej i ekonomicznej po wojnie jest oszczędność. Głosiły to wszystkie nasze rządy dotychczasowe, we wszystkich mowach, jakie były wygłaszane w parlamencie od czasu ukończenia wielkiej wojny i powstania niepodległej Polski, że jedyną drogą, która może doprowadzić do utrzymania tej niepodległości na zawsze, jest oszczędzanie i tworzenie jak największej ilości dóbr państwowych. Wszystkie rządy wzywały ludność do tej oszczędności i to jest zrozumiałe, ale zdawałoby się, że przykładem dla tej ludności winien być przedewszystkiem rząd sam. Okazuje się jednak z obecnego budżetu, że obecny Rząd, nie dał tego przykładu, a przynajmniej w roku ubiegłym nie mógł wykazać się tym przykładem.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#MozesKoerner">Na rok ubiegły budżet był preliminowany w wysokości 1.991.000.000 zł., Rząd zaś wydał 2.503.000.000 zł. Nie będę tu już mówił o stronie prawnej, o tem czy Rząd miał prawo, przedmówcy rozwodzili się o tem dość szeroko, p. prof. Głąbiński ujął sprawę obszernie. Ale to wydatkowanie nadmierne, bezprawne, ponad preliminarz budżetowy zachęciło widocznie Rząd, żeby w roku bieżącym ułożyć budżet już w stosunku do tych wydatków, jakie były dokonane w roku ubiegłym. I jak widzimy, preliminarz obecny przewiduje w wydatkach 2.508.000.000, a pozatem jeszcze przewidzianych jest około 20 miljonów na pokrycie wydatków przedsiębiorstw, które nie będą pokryte przez same przedsiębiorstwa i jeszcze jest przewidziane w ustawie skarbowej, o ile środki na to pozwolą, żeby wydać 130 miljonów na uposażenie dla urzędników, a potem jeszcze przewiduje się również w ustawie skarbowej, o ile środki na to pozwolą, 15 miljonów dla inwalidów.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#MozesKoerner">Wysoka Izba widzi z tego, że zamiary idą bardzo daleko, że jeżeli istotnie to wszystko ma być wydane, to faktyczna suma wydatków w końcu roku budżetowego wyniosłaby 2.673.000.000 zł. zgórą. I przy tak wielkich wydatkach radzi się ludności oszczędność! Powstaje pytanie, czy Rząd ma powód do tak optymistycznego oceniania sytuacji? P. sen. Posner powołał się dziś na przemówienie p. Ministra Skarbu; istotnie przemówienie bardzo dobre, treściwe, niezbyt długie, nie takie, jak te grube książki, które mieliśmy w poprzedniej kadencji, kiedy przemówienia zajmowały nieco więcej jak ta broszurka. Ale ja się powołam na sam Rząd, na samego p. Ministra Skarbu, czy istnieją te powody? Otóż p. Minister mówi: „Pomyślna konjunktura, jaką mieliśmy w r. 1927, może się zmienić na gorsze, na co wskazuje szereg objawów i żadną miarą nie możemy liczyć na dalszy tak znaczny wzrost dochodów państwowych”. Dosłownie cytuję słowa p. Ministra Skarbu. Powstaje zatem pytanie, skąd się bierze ten optymizm, ten rozmach, ażeby budżet nasz rozdąć do wysokości zgórą 2.673.000.000 zł. Czy są pozatem jakieś inne powody, któreby upoważniały Ministra Skarbu do takiego optymizmu?</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#MozesKoerner">Bilans handlowy — o tem już dziś dużo mówiono. P. generalny referent jest większym jeszcze optymistą, zdaje się, niż p. Minister Skarbu, bo powiada, że ujemny bilans handlowy to nic strasznego, nic złego, damy sobie radę, mamy tak wielkie zapasy w Skarbie Państwa, że to nie jest dla nas żadną groźbą. Ale o tem, że ten ujemny bilans handlowy może ujemnie oddziałać na rozwój gospodarki wewnątrz państwa, p. s. referent nie chciał nam powiedzieć. Dalej, czy mamy już ustabilizowane warunki cen? Otóż chyba wszyscy Panowie wiedzą, że drożyzna dotychczas wstrzymana nie została, że wciąż wzrasta, a zatem i to nie może uzasadniać optymizmu, by można sobie pozwolić na rok najbliższy podnieść tak bardzo wydatki w budżecie. Że tak jest, że Rząd sam przewiduje, że drożyzna rosnąć będzie, świadczy o tem pozycja przewidziana w budżecie na djety i rozjazdy. Djety urzędników budżet przewiduje o 30% większe. Mieści się to w dziale 2 pozycja 3. Już ten przykład wskazuje na to, jak Rząd patrzy na najbliższą przyszłość, jeżeli chodzi o drożyznę.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, zasoby pieniężne, to jest to remedjum, które p. sen. referent znalazł, przeciwko obawom z powodu ujemnego bilansu handlowego. Co do zasobów pieniężnych Polska zajmuje ostatnie miejsce w Europie, a jednak każde państwo ma wielką obawę przed ujemnym bilansem handlowym i uważa to za złą oznakę, walczy z tem, bo się tego boi. Że tak jest, że u nas głód pieniężny jest wielki, świadczą o tem dane, które przytoczył p. Minister Skarbu. Okazuje się, że w Polsce mamy w złocie licząc na głowę 28 zł., w Czechosłowacji 81 zł., w Niemczech 90 zł., we Włoszech 95 zł. a w Anglji 213 zł. Proszę Panów 213 zł. — i 28 zł!</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#MozesKoerner">W Anglji panowała wielka obawa, wtedy kiedy był strajk węglowy, o bilans handlowy państwa i nic dziwnego, że skoro panuje wielki głód pieniężny w państwie, to kredyt jest niezmiernie drogi. To jest największa klęska, jaką przeżywamy w życiu gospodarczem, że mamy kredyt drogi, bo u nas oficjalna stopa dyskontowa Banku Polskiego jest 8%, ale jak wygląda ta stopa w bankach emisyjnych zagranicznych? W Gdańsku, blisko nas sąsiadującym, stopa oficjalna banku emisyjnego jest 6%, w Czechosłowacji też u sąsiada naszego 5%, a we Francji 3%%, w Niemczech 7%, a więc niżej niż u nas. Już nie mówię o kredytach prywatnych, bo nie jest to chyba tajemnicą, że kredyt prywatny dochodzi teraz do 3% miesięcznie, — lichwiarska, niedozwolona przez ustawę stopa procentowa, jednak w życiu jest praktykowana, P. s. Januszewski przytoczył nam tu stopę procentową po wsiach, a ja się tylko zapytuję, gdzie są władze, które tych lichwiarzy, pobierających 14% miesięcznie, nie sadzają do kozy? Powoływać się zatem na to, że taki stan w Państwie istnieje, to jest tylko stwierdzenie, że niema u nas praworządności, że nie stosuje się obowiązujących ustaw.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#MozesKoerner">Niedaleko już do nowych zbiorów. Gdybyśmy mieli dobre widoki na żniwa, to p. Minister Skarbu mógłby powiedzieć; — mogę śmiało bronić tego rozdętego budżetu, bo są znakomite przewidywania co do żniw. Ale w r. b. nic chyba nie upoważnia do wielkiego optymizmu, bo nie jest tajemnicą, że nie możemy liczyć w tym roku na dobre rezultaty żniw.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#MozesKoerner">Jeszcze jeden drobny przykład, który wskazuje, że to źródło, na które się tak bardzo liczyło i które może będzie w przyszłości podstawą zachowania równowagi, mianowicie pieniądze z pożyczek, zaczyna zawodzić. Są już objawy i symptomaty, wskazujące na to, że i pod tym względem sytuacja jakoś zmieniła się nieco na gorsze. Ostatnio Łódź, jak Panowie wiedzą, miała otrzymać pożyczkę, ta pożyczka nie została zrealizowana, jakkolwiek została niby formalnie zawarta, bo oświadczono, że na rynku pieniężnym w Ameryce już w tej chwili niema tego dobrego usposobienia, jakie było dotychczas, dla pożyczek w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, pozostaje jeszcze jedno. Może w takim razie stan gospodarczy, sytuacja gospodarcza ludności jest tak dobra, tak się poprawiła, że to nam może pozwolić na optymizm i na różowe widoki? Wątpię, czy znajdzie się ktokolwiek w Polsce, ktoby chciał wierzyć, że sytuacja gospodarcza ludności tak się poprawiła, że Rząd będzie z łatwością mógł ściągnąć wielkie podatki, jakie przewiduje w obecnym budżecie.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#MozesKoerner">Wystarczy, proszę Panów, również drobna uwaga, umieszczona w samym budżecie. Otóż w dziale 2 pozycja 14, Ministerstwa Skarbu, jest powiedziane, że na specjalne koszta egzekucji przewiduje się na rok najbliższy 1.650.000 zł., gdy w roku ubiegłym przewidywało się tylko 443.000, czyli że w tym roku przewiduje się, że 4 razy więcej trzeba będzie wydać na koszta egzekucji. Dalej jest drugie potwierdzenie tego, że sam rząd patrzy bardzo pesymistycznie na możliwość ściągnięcia podatków, bo gdy w ubiegłym roku przewidziano sezonowych egzekutorów 100, to na rok bieżący przewiduje się 350, a więc trzy i pół raza więcej. To są chyba dostateczne dowody, jak sam Rząd nie wierzy w to, że łatwo będzie ściągnąć podatki i uważa, że trzeba będzie tę śrubę jeszcze mocniej przykręcić, aniżeli w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, jest jeszcze jeden dowód, również z budżetu wzięty. W roku ubiegłym przewidywano wpływy z kar w wysokości 18 miljonów zł. Rząd nie wierzy, że to jest dostateczna suma i na rok bieżący wstawił już z podatków bezpośrednich 20 miljonów z kar, za pośrednie 2 1/2 miljona, a oprócz tego jeszcze ze specjalnych podatków spadkowego i darowizny 700.000 zł. Czyli, że na same kary zgóry Rząd przewiduje w roku bieżącym 23.200.000. Jeżeli ma być tak, jak było w roku ubiegłym to prawdopodobnie Rząd ściągnie — będzie to bardzo dobra pozycja dochodowa — nie 23 miljony kar, lecz jak przypuszczam, conajmniej trzy razy tyle. Już w roku ubiegłym podatków bezpośrednich zamiast 18, Rząd ściągnął 34 miljony dlatego, że ludność nie była w stanie zapłacić na czas.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#MozesKoerner">Proszę Panów teraz jeszcze jedna sprawa, która jest niesłychanie ważna i na którą się powołuję zawsze wtedy, gdy się mówi o podatkach — czy ludność może zapłacić takie podatki, jakie Rząd chce ściągnąć? Tu jako przykład pierwszy wskazywano, że obciążenie na głowę podatkami w Polsce nie jest tak wielkie, jak w innych krajach, a zatem można je powiększyć.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#MozesKoerner">Mam tu jeden niezmiernie ciekawy dokument. Istnieje w Warszawie Towarzystwo Liga Pracy, które w marcu zwróciło się do kilku ministrów z memorjałem i w którym wyliczono, jak się przedstawia obciążenie ludności w Polsce i czy obywatel polski może znieść te podatki. Jest to bardzo ciekawe zestawienie. Okazuje się, że licząc dochód państwowy na 15 miljardów, wysoko biorąc, bo to zdaje się, jest najwyższa liczba, jaka była wskazywana, wypada budżet społeczny na głowę w Polsce 500 zł., licząc 30 miljonów ludności. Wydatek na życie, na żywność obywatela, wynosi mniej więcej 70% z tego, to jest 350, a zatem pozostaje mu 150 zł. Obciążenie podatkami państwowemi, komunalnemi i ubezpieczenia społeczne, biorąc średnio według obliczeń Tow. Ligi Pracy, wynosi na obywatela w Polsce 109 zł., pozostaje zatem obywatelowi do swobodnego rozporządzenia 41 zł. Jak się ta rzecz przedstawia zagranicą, gdzie podatki są znacznie wyższe? Otóż mam zestawienie dokonane przez to samo towarzystwo z Niemiec i Ameryki. Okazuje się, że w Niemczech budżet społeczny na 1 obywatela wypada 1.700 zł., wydatek na żywność 850 zł. — u nas liczymy tylko 350 zł., a więc bardzo mało się liczy — obciążenie podatkowe wynosi tam 450 zł. — u nas liczyliśmy 109 zł. — pozostaje zatem wolnej gotówki do rozporządzenia obywatelowi 400 zł., a u nas 41 zł. Czyli tam mamy obciążenie podatkowe 4 lub 5 razy większe, wydatki na utrzymanie 21/2 razy większe, ale temu obywatelowi pozostaje 10 razy więcej niż u nas.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#MozesKoerner">Jeszcze większa różnica jest w Ameryce, bo tam dochód społeczny wypada na głowę 4.250 zł., wydatek na żywność 2.800 zł., obciążenie podatkowe 850 zł., wówczas kiedy u nas jest 109 zł., i obywatelowi pozostaje wolnej gotówki 1.950 zł. Proszę teraz porównać, jak to wygląda, a nie brać tylko liczb obciążenia samego, liczb oderwanych. Okazuje się, że jeżeli obywatelowi polskiemu pozostaje do dyspozycji na wszystkie inne potrzeby jednostka, to obywatelowi niemieckiemu pozostaje 10 jednostek, a obywatelowi amerykańskiemu pozostaje 48 jednostek!</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#MozesKoerner">Tak oto się przedstawia obciążenie podatkowe i w tem świetle należy to obciążenie rozpatrywać.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, powstaje teraz pytanie, czy zdanie p. referenta generalnego, który mówił o tem, że najważniejszą rzeczą jest, by budżet był elastyczny, może się ostać wobec tych danych, które tu przytoczyłem, i wobec tych przewidywań, jakie mam? Sądzę, że nie. A teraz powstaje pytanie — jaka jest struktura tego budżetu w stosunku do obciążenia obywateli? Okazuje się, że w tym roku podatki bezpośrednie — już nie pośrednie, na które się powoływał p. referent, że nie są zbyt dotkliwe dla obywateli — są powiększone nominalnie o 86.000.000, a faktycznie Rząd liczy na to, że ściągnie jeszcze więcej. Z tych 521.250.000 podatku bezpośredniego — to chcę p. s. Januszewskiemu powiedzieć — na wieś przypada zaledwie 60 miljonów, na podatek gruntowy, resztę płaci miasto. Jeżeli Panowie porównają 60 miljonów z 460 miljonami, jeżeli Panowie zważą jeszcze, że wieś liczy 20 miljonów mieszkańców, a miasto 61/2 miljona, to wtedy stanie przed Panami ten prawdziwy obraz.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#komentarz">(S. Januszewski: Ale jaki kapitał jest na wsi?)</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#MozesKoerner">Śmiem twierdzić, że taki ciężar podatkowy jest tendencyjny i że niestety od szeregu lat panuje w naszych budżetach tendencja nadmiernego obciążenia miast, natomiast udzielania ulg i pozostawiania w całkowitym spokoju wsi.</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, w miastach, jak wiadomo, przeważna część ludności zajmuje się przemysłem i handlem, a zatem głównie te dziedziny pracy są obciążone bardzo znacznie, bo w wysokości 70% podatków bezpośrednich. Najlepszym dowodem, że tak nie jest, jak p. s. Januszewski sądzi, że miasta się bogacą, a wieś ubożeje, jest statystyka wykupionych świadectw przemysłowych. Jeżeli Pan przyjmie, że w r. 1923 wykupiono 100 patentów I kategorji, to okazuje się, że w roku 1926 wykupiono zaledwie 16. Liczba patentów II kategorji zmalała w 1926 r. do 44, III kategorji do 77, natomiast powiększyła się znacznie ilość patentów, wykupywanych na handel okrężny obnośny, przez największych nędzarzy.</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#MozesKoerner">To świadczy o tem, że ludność, która się handlem zajmuje, bardzo zbiedniała. Proszę Panów, kosztem właśnie tej spauperyzowanej ludności, zajmującej się handlem lub przemysłem, a zajmuje się tem przeważnie ludność żydowska, chce się budować tak rozdęty budżet. Ludność miejska takiego budżetu na długą metę wytrzymać nie może, a w szczególności ludność żydowska, uginająca się pod temi ciężarami.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#MozesKoerner">Ta tendencja, o której wspomniałem, ma podkład polityczny. W państwach o ludności mieszanej narodowościowo, polityka podatkowa jest jednym z najskuteczniejszych środków ucisku. Ta metoda została zastosowana w budżecie, który nam został przedłożony. Nadmierny wymiar szczególnie jednego podatku, podatku obrotowego, który jest strasznym ciężarem, jest największą plagą, jaką przeżywa obecnie ludność, zajmująca się handlem i przemysłem.</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#MozesKoerner">Ten podatek, który jest przeżytkiem z czasów inflacji, został wymierzony przez Rząd, przez Izby Skarbowe w takiej wysokości, że to wywołało ogólny protest i to już protest niezależnie od wyznania, bo i ludność żydowska i polska wystąpiły solidarnie przeciw temu wymiarowi. Dość powiedzieć, że podatek obrotowy został wymierzony na rok bieżący w wysokości trzystukilkudziesięciu miljonów, wówczas, gdy budżet przewiduje tylko 210 miljonów zł. Jaki jest skutek takiej polityki i tego rodzaju podziału? Skutek jest taki, że taki wymiar prowadzi do nadużyć niektórych urzędników, że w urzędach skarbowych gromadzi się wiele rekursów i próśb o zwalnianie od podatku, a w ostatecznym skutku prowadzi do powiększenia ilości urzędów skarbowych, bo te, które są, rady sobie dać nie mogą. Istotnie w ciągu ostatnich 3 lat ilość urzędów skarbowych powiększyła się blisko o 100 i to się kładzie wielkim ciężarem na budżet, a jest to ciężar niezdrowy. Ciekawym objawem takiego wymiaru i podziału było ukazanie się w sprzedaży gotowych druków, formularzy do zażaleń i rekursów. Ktoś napisał nawet artykuł, że na tem bardzo skorzystała branża papiernicza i drukarska, ale jest to bardzo zły objaw, bo mnożenie się tych rekursów zaczyna przyjmować wprost charakter regularnej wojny z urzędami skarbowemi, a to znów prowadzi do demoralizacji.</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, otóż ten podatek obrotowy musi jak najszybciej być, jeżeli nie zniesiony, co byłoby najlepiej, bo już w wielu państwach to zrobiono, to przynajmniej tak zreformowany, żeby te dziedziny pracy, które najbardziej są narażone na szkodę, jaką powoduje ten podatek, były zwolnione. Drobny handel i drobny przemysł musi być całkowicie od tego podatku zwolniony. A jeżeli ten podatek ma być na kogoś przerzucony, to jedynie na producenta bezpośrednio i wtedy on stanie się istotnie podatkiem, który będzie mógł być przeniesiony na konsumenta, bo w tej chwili to jest niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, miastom dzieje się jeszcze jedna niesprawiedliwość, bo kary płacone w miastach są w stosunku 2% miesięcznie, gdy tymczasem od podatków na wsi pobiera się tylko 1%. Ale nawet 1% pobierany przez państwo jest pewnego rodzaju lichwą, usprawiedliwiającą tylko lichwiarzy prywatnych, którzy powiadają, że skoro Państwo może brać 2%, to i im wolno brać 2%. Gdyby Rząd, dając przykład ludności, przynajmniej sam dotrzymywał terminów, płacił wszystkie swoje należności na czas, to mógłbym jeszcze zrozumieć, że wymaga, aby i jemu na czas płacono. Okazuje się jednak, że sam Rząd jest niepunktualnym płatnikiem, niepłacącym należności. Przytoczę tu Panom pewien ciekawy przykład, jak Rząd tłumaczy, że wolno mu nie płacić na czas, i nietylko, ale jeżeli jest przepis uprawniający do ściągania kar z instytucji rządowych za niepłacenie na czas, to Rząd powiada: mnie to nie obchodzi, że jest taki przepis, ja płacić nie będę. W Warszawie, jak Panom wiadomo, jest instytucja wodociągów i kanalizacji. Dostarcza ona wody instytucjom państwowym. W tej chwili, to jest na 1 czerwca, zaległości rządowe w Dyrekcji Wodociągów m. st. Warszawy wynoszą 937.355 zł., a w tem mieści się 372.016 zł. kar za nieopłacenie na czas. Panowie widzą więc, jakim punktualnym płatnikiem jest sam Rząd. Niech Panowie nie sądzą, że ta kara jest za parę miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#MozesKoerner">Na podstawie dokumentów wykażę Panom, że od cytadeli warszawskiej, która nie płaci przeszło od 4 lat, bo od 1 maja, 1924 r., należy się za samą wodę 167.000, a kary wynoszą 210.000 zł. Główny port lotniczy jest winien za wodę 42.000 zł., a kary wynoszą 95.000 zł. Magistrat m. Warszawy zwrócił się ze skargą do p. Wicepremjera, że tak dalej gospodarować nie można. P. Wicepremjer oburzony wystosował natychmiast pisma do ministerstw, żeby zapłaciły. Mogę Panom zakomunikować, że ani jedno ministerstwo nie zapłaciło, a to pismo Wicepremjera zostało wystosowane mniej więcej 3 miesiące temu. To jest, jak Panowie widzicie, też stosowanie się do istniejących przepisów, obowiązujących nietylko człowieka prywatnego, ale przedewszystkiem, zdaje się, instytucje rządowe do płacenia swoich długów. Ciekawą jest jednak rzeczą, że kiedy Magistrat zwrócił się w tej sprawie do Ministerstwa Spraw Wojskowych, to odpisało ono, że nie może zapłacić, bo nie ma tyle pieniędzy w budżecie i poskarżyło się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, że Magistrat jest taki złośliwy, że żąda, żeby mu zapłacić, co mu się należy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jako władza nadzorcza, napisało do Magistratu następujące pismo:</u>
          <u xml:id="u-28.25" who="#MozesKoerner">„Przez ustanowienie dla związków komunalnych uprawnienia do stosowania tych kar względem opornych płatników prawodawca miał na celu zapewnienie terminowego uiszczania danin”. Słusznie. „Postanowienie to o charakterze represyjnym, mając na celu wdrożenie płatników do terminowego płacenia należności, oczywiście nie powinno być stosowane do Skarbu Państwa w przypadkach, gdy występuje on w charakterze płatnika danin komunalnych, nie można bowiem Skarbu Państwa traktować na równi z płatnikiem opornym lub opieszałym”. „Niesłusznem byłoby więc doliczanie tych kar do należności od Skarbu Państwa, gdy zwłoka, o ile w poszczególnych wypadkach ma miejsce w płaceniu danin komunalnych, uzasadniona jest właśnie ważnemi względami (przeważnie trudnościami budżetowemi.) „ I oto ponieważ Magistrat napisał, że jest obowiązany, bo ma uchwałę Rady Miejskiej, to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poucza Magistrat: „Jeżeli jednak Magistrat, jak to wynika z treści ostatniego ustępu sprawozdania, związany jest odnośną uchwałą Rady Miejskiej, należy jej przedstawić tę sprawę celem wyjednania uchwały o niedoliczaniu kar za zwłokę w płaceniu przez Skarb Państwa danin na rzecz gminy m. st. Warszawy”. Muszę tutaj nadmienić, że jeżeli miasto opóźni się o jeden dzień w płaceniu jakiejkolwiek należytości Skarbowi, to Skarb ściąga z miasta kary, i miasto i zarząd miasta Warszawy przy uchybieniu jakiejś opłaty stemplowej płaci karę.</u>
          <u xml:id="u-28.26" who="#MozesKoerner">Skarbowi Państwa więc wolno powoływać się na to, że niema pieniędzy, ale obywatelowi nie wolno się na to powoływać, lecz jak nie zapłaci, to wymierza się i ściąga z niego karę, sprzedaje się jego ostatnie bety, jego meble i niszczy go się. Oczywiście, że Magistrat z takiem stanowiskiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych się nie zgodzi, ale jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy mówić swoje, a Skarb swoje. Jak Panowie widzą od 1924 r. Skarb nie chce płacić, nie płaci i powiada, że może nie płacić.</u>
          <u xml:id="u-28.27" who="#MozesKoerner">Otóż tego rodzaju tłumaczenie się Rządu i taki przykład Rządu, nie przypuszczam, żeby był budujący dla obywateli. A ci obywatele rzeczywiście są tak bardzo obciążeni, bo jak to obliczono na Komisji Budżetowej, obywatel polski w tej chwili płaci w miastach podatków bezpośrednich państwowych 73 zł., a jeżeli Panowie doliczą podatki komunalne, to według posiadanych przezemnie danych z r. 1925 średnio we wszystkich miastach polskich wypada na głowę mieszkańca 15 zł. A zatem mieszkaniec miasta płaci 88 zł., a mieszkaniec wsi. Panie Senatorze Januszewski, płaci bezpośrednich podatków 3 zł. 30gr. i, jeżeli Pan doliczy jeszcze podatki komunalne, to znowu według tego samego źródła dochodzi 1 zł. 50 gr., czyli razem 4 zł. 80 gr. Oto jest stosunek — 88 zł. i 4 zł. gr. 80.</u>
          <u xml:id="u-28.28" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, dalej ten ciężar, który spada na mieszkańców miast, potęguje w znacznym stopniu polityka kredytowa, prowadzona przez nasze banki państwowe, bo jeżeli Panowie wezmą dane, dotyczące kredytów, udzielanych handlowi, to się okaże, że banki nasze, np, Bank Polski, w r. 1927 ze swoich kredytów dał handlowi 2,2%, a Bank Gospodarstwa Krajowego około 3%. Już nie mówię o tem, że w innych państwach tak się na handel nie patrzy i takiego stosunku się nie uwzględnia, chciałbym tu jeszcze powiedzieć jak się te kredyty przedstawiają w stosunku do rolnictwa. Znowu biorę przemówienie p. Ministra Skarbu, bo to jest dla mnie dzisiaj tą świętą księgą, z której wszystko chcę wyczytać, sądzę bowiem, że nikt nie obalił tego, bo to p. Minister Skarbu powiedział, i tu się okazuje, że Państwowy Bank Rolny do 31 grudnia 1925 r. udzielił kredytu krótkoterminowego 281/2 miljona, a w końcu 1927 r. 126,7 miljona. Tak wzrosły te kredyty. Jeżeli Panowie wezmą kredyty długoterminowe, to okaże się, że w Państwowym Banku Rolnym w końcu r. 1925 te kredyty wynosiły wszystkiego 1/10 miljona franków złotych, a w końcu r. 1927 — 41,4 miljona franków złotych. 1/10 miljona i 41,4 miljona w przeciągu 2 lat. To są liczby podane przez p. Ministra Skarbu. Już nie mówię o tem, że dla Państwowego Banku Rolnego w tym roku Rząd jeszcze podwyższył kredyty o 100 miljonów. To niezrozumienie znaczenia handlu dla naszego życia gospodarczego jest niestety tak bardzo rozpowszechnione i prowadzi w skutkach do postępowania i nieliczenia się z nim. Trzeba przyznać, że w ostatnich czasach Minister Przemysłu i Handlu specjalnie podkreślił swój stosunek do handlu, być może, że niektórzy inni ministrowie pójdą za tym przykładem i swój stosunek do handlu zmienią.</u>
          <u xml:id="u-28.29" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, nie będę oczywiście argumentował, że handel jest ważny, że reguluje produkcję, że rozprowadza kredyty, ale przytoczę jedną ciekawą rzecz. W roku ubiegłym ukazała się broszura wyższego urzędnika Banku Polskiego, p. Pszczółkowskiego, pod tytułem: „O zagranicznych kredytach i ich znaczeniu dla polskiej polityki kredytowej”. W tej broszurze znajduje się zwrot, który odsłania tajemnicę, dlaczego właściwie banki państwowe tak traktują handel pod względem kredytów. Otóż p. Pszczółkowski, omawiając komu należy w Polsce dawać kredyt, wypowiedział się przeciwko temu, aby naśladować Anglję. Wiadomą jest rzeczą, że państwowe banki angielskie udzielają bardzo znacznych kredytów handlowi. To jest rzecz zrozumiała. Anglicy, mądry naród, doświadczony, wiedzą, że jeżeli kupiec ma łatwy i tani kredyt, to on u producenta taniej kupi, a jak taniej kupi, to i taniej sprzeda i, posiadając kredyt od banku państwowego, rozprowadzi ten kredyt po całym kraju. Ale p. Pszczółkowski jest zdania, że my Anglików naśladować nie powinniśmy, aczkolwiek wiemy, że Anglicy mają opinię doskonałych kupców i ludzi bardzo doświadczonych.</u>
          <u xml:id="u-28.30" who="#MozesKoerner">Jakiż jest główny argument p. Pszczółkowskiego? Dlatego, powiada, że handel nie leży w rękach polskich, ale opanowany jest przez element obcy. Tu trzeba wstawić w nawiasie — przez Żydów. Tu więc kryje się tajemnica dlaczego nasze banki państwowe tak traktują handel, dlaczego wówczas, kiedy w Rzeszy Niemieckiej daje się 36% kredytów handlowi, u nas daje się 2,2%.</u>
          <u xml:id="u-28.31" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, że jednak ludność żydowska, ludność kupiecka, spełnia bardzo poważne zadania, dowodzi tego eksperyment dokonany przez p. Ministra Przemysłu i Handlu. W lutym r. b. odbyła się konferencja prasowa w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Otóż p. Minister Przemysłu i Handlu opowiedział bardzo ciekawy fakt. Chcąc się przekonać gdzie i który z kupców, która gałęź, czy część kupiectwa sprzedaje drożej, a która taniej, posłał na miasto urzędnikowi powiedział: proszę kupić pudełko kakao tej samej firmy. Urzędnicy poszli posłusznie i kupili pudełko kakao w centrum miasta. Poszli też na Nalewki do żydowskiej dzielnicy i tam również kupili pudełko kakao i okazało się, że w centrum miasta zapłacili za to samo pudełko 1 zł. 40 gr., a na Nalewkach 1 zł. 10 gr. Otóż p. Minister Przemysłu i Handlu na tej konferencji między innemi wskazywał — muszę to tutaj przytoczyć, — że kupiec żydowski sprzedaje taniej, a więc jest paskarzem, zadawala się małym zarobkiem, byle mieć większy obrót. Ale wtedy przychodzi Rząd i karze tego kupca, mówiąc: popełniasz przestępstwo, chcesz mieć większy obrót, taniej sprzedawać, płać więc większy podatek obrotowy.</u>
          <u xml:id="u-28.32" who="#MozesKoerner">Zdawałoby się, że w interesie nietylko tego kupca, ale przedewszystkiem konsumenta jest, żeby skończyć z tą polityką i wejść na inną drogę, która prowadzi do potanienia życia, co zdaje się jest ideałem. Dlatego ja sądzę, że ta inna droga jest popieraniem drożyzny, wypieraniem kupców żydowskich z pozycji, polityką eksterminacyjną względem tej części ludności handlującej. To niedopuszczanie do zajmowania przez Żydów pewnych placówek gospodarczych, mojem zdaniem, jest wielce szkodliwe nietylko dla ludności żydowskiej, ale dla ludności całego Państwa, bo, jak to dziś stwierdził p. referent, jeżeli się jedną część ludności gniecie, to to się musi odbić i na innych częściach.</u>
          <u xml:id="u-28.33" who="#MozesKoerner">Niektórzy z panów przedmówców, a w szczególności p. sen. Posner na początku swego przemówienia, podkreślali bardzo mocno, jak wielką wagę mają czynniki gospodarcze nietylko w naszem życiu wewnętrznem, ale i w naszej polityce zagranicznej. Istotnie tak jest. Primat kwestji gospodarczych, primat spraw ekonomicznych w t. zw. czystej polityce jest zjawiskiem pozytywnem. Współpraca gospodarcza narodów i krajów jest doskonałym środkiem do pokojowego współżycia, wspólne zainteresowanie w życiu gospodarczem jest jedną może z najbardziej skutecznych dróg do zbliżenia narodów i państw; niezawodnie solidarność gospodarcza pracuje dla pokoju nietylko zewnętrznego, ale i to trzeba podkreślić, dla pokoju wewnętrznego. Wielokrotnie i w poprzednim Senacie z tej wysokiej trybuny stwierdzaliśmy, że wszelkie tendencje pokojowe rządu będziemy z całą energją popierali. Leży to w żywotnym interesie ludności, którą mam zaszczyt reprezentować, albowiem ludność kupiecka i przemysłowa może pracować tylko wówczas ze skutkiem dobrym dla siebie, kiedy panuje pokój.</u>
          <u xml:id="u-28.34" who="#MozesKoerner">Ale jest i inna strona tego zagadnienia. Zwolnione tempo gospodarcze osłabia stanowisko danego państwa w koncercie państw. Jeżeli nam tak bardzo zależy na podniesieniu sytuacji gospodarczej, na jej poprawie, to jest to jeden z czynników, który odgrywa poważną rolę w polityce zagranicznej, bo jeżeli Polska ma zachować swoje stanowisko mocarstwowe, to przedewszystkiem jej sytuacja gospodarcza musi stać na odpowiedniej wyżynie. A ta dobra sytuacja gospodarcza w Państwie wówczas może się rozwijać, jeżeli nie będą istniały niesprawiedliwości gospodarcze i tendencja eksploatacji jednej warstwy na rzecz drugiej, jednej narodowości przez drugą. Ucisk i eksploatacja słabszej narodowości przez silniejszą nie może prowadzić do pokoju wewnętrznego, musi doprowadzić do fermentu, do niezadowolenia, do niepokoju, a to oczywiście stanowisko Państwa, jako całości, osłabia.</u>
          <u xml:id="u-28.35" who="#MozesKoerner">Otóż te środki eksploatacji są rozmaite: nietylko w podatkach, nietylko w nadmiernem obciążeniu, ale też może to być prowadzone i za pomocą polityki wydatkowej. Państwo utrzymuje wielką administrację, armję urzędników i robotników. Jest to forma, w jakiej Państwo część tego, co zabrało od obywatela, oddaje mu w postaci płacy. I co się okazuje? Na tem polu, niestety, ludność żydowska odczuwa największy ucisk, wywierany przez Rząd i Państwo. Zdolni fachowcy, wykształceni pracownicy, chodzą, poszukując zajęcia, a droga do zajęcia w urzędach zamknięta. Brama silnie zamknięta, wejście zakazane dla nich. Ukończenie dwóch fakultetów dla Żyda nie wystarczy, by zajął nawet stanowisko sprzedawcy znaczków na poczcie, bo ma nieszczęście być Żydem. Dzieje się to nietylko w ukryciu, ale nawet jawnie, czego przykładem może służyć wywieszone ogłoszenie w Politechnice Lwowskiej, która jest instytucją państwową. Dyrekcja polskich kolei państwowych wywiesiła niedawno ogłoszenie o konkursie na stanowisko 3 kandydatów referendarskich na kolejowym kursie eksploatacyjnym. Jest tam jeden warunek, który uniemożliwił kandydatom Żydom złożenie oferty. Oto obowiązkowo musi być przedstawiona metryka chrztu. Zapytuję p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, czy ten fakt jest mu wiadomy?</u>
          <u xml:id="u-28.36" who="#komentarz">(Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego: Nie.)</u>
          <u xml:id="u-28.37" who="#MozesKoerner">Żałuję bardzo. Może p. Minister zechce na przyszłość odpowiednie wskazania dać tym instytucjom, które mu są podwładne, a myślę, że p. Minister uczyni to, ażeby podobnego jawnego pogwałcenia Konstytucji i równouprawnienia obywatelskiego nie było.</u>
          <u xml:id="u-28.38" who="#MozesKoerner">Przytoczę drugi przykład. Istnieje u nas sp. akc. „Zakłady rolniczo-przemysłowe w ziemi kutnowskiej”. Te zakłady powiększyły swój kapitał zakładowy z 50.000 na 1.700.000. Do tego statutu tej sp. akc. wprowadzono klauzule, że zastrzega się 20% akcji uprzywilejowanych w tym sensie, że każda taka akcja korzysta z 4-krotnego prawa głosu, a więc 20% akcji będzie miało 80% głosów, że muszą być imienne i należeć do obywateli polskich wyznania chrześcijańskiego. Zapytuję, czy Minister Skarbu, mając przed sobą naszą Konstytucję, mógł i powinien był taki statut spółki akcyjnej, ograniczający prawa obywateli zatwierdzić.</u>
          <u xml:id="u-28.39" who="#komentarz">(Głos: Kwestja prywatna.)</u>
          <u xml:id="u-28.40" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, że ta walka o przyjmowanie na urzędy i do pracy pracowników i robotników żydowskich jest prowadzona planowo, na to mieliśmy dość przykładów, chociażby w monopolach. Wiemy dobrze, jak w monopolu tytoniowym zostali wyrugowani prawie wszyscy robotnicy Żydzi, a budżet tegoroczny ma pozycję dość wysoką w monopolach tytoniowym i spirytusowym, bo na płace dla robotników, nie licząc świadczeń, preliminarz budżetowy przewiduje 23.941.000. Otóż ta polityka eksploatacji, jak powiedziałem, może być prowadzona nietylko w dochodowej części budżetu, ale i w wydatkowej.</u>
          <u xml:id="u-28.41" who="#MozesKoerner">Przechodzę do dziedziny, która ma bliski związek z p. Ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — subsydja dla szkół. Proszę Panów, niestety szkolnictwo żydowskie jest skazane na to, aby obciążać niemal całkowicie społeczeństwo żydowskie. Szkolnictwo powszechne żydowskie, utrzymywane przez instytucje społeczne żydowskie, daje naukę około 29.000 dzieciom. Po raz pierwszy, trzeba to stwierdzić, w tym budżecie ma otrzymać subwencje w wysokości, o ile się nie mylę, 30.000 zł. a więc 1 zł. na dziecko, uczące się w szkołach żydowskich, utrzymywanych przez społeczeństwo żydowskie. P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na Komisji Skarbowo-Budżetowej powiedział, że jest daleko do tego, abyśmy mieli należycie rozwiniętą sieć szkolną, zwłaszcza szkół powszechnych, że społeczeństwo musi jeszcze ponosić wielkie ciężary, ale niech Rząd umożliwi społeczeństwu ponoszenie tych ciężarów. Społeczeństwo chce i wykazuje gotowość, ale Rząd dotychczas był zupełnie głuchy. Po raz pierwszy z uznaniem musimy to stwierdzić, że w tym roku w budżecie została wstawiona pozycja, ale jest tak mała, że czyż ona może pobudzić społeczeństwo do tego, czego p. Minister od niego żąda?</u>
          <u xml:id="u-28.42" who="#MozesKoerner">Jest dziedzina bardzo ważna nietylko dla ludności żydowskiej, ale mojem zdaniem, dla wszystkich obywateli Państwa, aby nie było w niem wielu ludzi, zajmujących się nieprodukcyjnemu zajęciami. W interesie Państwa leży, aby jak najwięcej obywateli zajmowało się twórczą pracą.</u>
          <u xml:id="u-28.43" who="#MozesKoerner">Zadaniem Państwa jest tworzenie jak największej ilości szkół zawodowych i rozszerzanie sieci szkół. Niestety w państwowych szkołach zawodowych Żydów prawie niema. W Kongresówce, Panie Ministrze, w szkołach państwowych zawodowych średnich i niższych prawie wcale Żydów niema. Jedyną szkołą, może wyjątkową, jest szkoła Wawelberga, a we wszystkich innych szkołach niema nawet 1% Żydów. Otóż budżet na szkolnictwo zawodowe przewiduje w roku bieżącym około 19 miljonów złotych, jest wyższy od budżetu roku ubiegłego o 4 miljony, A subsydja dla szkół zawodowych — bo prawie dla całej młodzieży, która pobiera naukę zawodową, samo społeczeństwo żydowskie te szkoły pobudowało — wynoszą, w roku bieżącym już znacznie powiększone, 97.000 zł. To nie może pobudzić społeczeństwa do należytej pracy, a należy się temu społeczeństwu i z innego tytułu, żeby specjalnie szkolnictwo zawodowe było odpowiednio subsydjowane, bo część opłat za patenty jest przeznaczona właśnie na szkolnictwo zawodowe, a przecież Panowie chyba nie zaprzeczą temu, że większość tych opłat za patenty ponosi ludność żydowska. Kiedy zaś upominałem się o to w rozmowie — nie chcę wymieniać nazwiska — ale z wysokim urzędnikiem Ministerstwa W. R. i O. P. i zapytałem, dlaczego jest taka niesprawiedliwość, dlaczego tak się krzywdzi tę ludność, otrzymałem odpowiedź: Proszę Pana, my nie krzywdzimy, bo przecież Żydzi płacą za te patenty z nadwyżki swoich zarobków, oni tyle zarabiają jako kupcy i przemysłowcy, że to nie jest żadną krzywdą, że zabieramy te pieniądze i oddajemy na szkoły zawodowe, gdzie Żydzi się nie uczą.</u>
          <u xml:id="u-28.44" who="#MozesKoerner">To nie jest droga, po której można dojść do jakiegokolwiek porozumienia i znalezienia wspólnej mowy. A jeżeli samorządy chcą pomóc społeczeństwu i wstawiają do swoich budżetów pozycję na pomoc dla szkolnictwa, utrzymywanego przez społeczeństwo żydowskie, to mamy tak gorliwych wojewodów, albo starostów, że skreślają całkowicie lub zmniejszają te pozycje. W jednem z miast, gdzie magistrat przyznał zapomogę szkole 1.700 zł., wojewoda zmniejszył ją do 100 zł. Ta polityka oczywiście nic dobrego nie da, p. Minister tak szybko pomocy społeczeństwa w rozwinięciu sieci powszechnego nauczania nie będzie mógł oczekiwać. Zdawałoby się, że jest większość i w Izbie i Rząd jest za tem, żeby przynajmniej potrzeby religijne ludności bez różnicy wyznań były popierane, ale proszę zajrzeć do budżetu jak jest to potraktowane w stosunku do ludności żydowskiej?</u>
          <u xml:id="u-28.45" who="#MozesKoerner">W budżecie jest pozycja na wyznanie żydowskie 110.000 zł. i 93.250 zł. na seminarjum nauczycielskie wyznania żydowskiego. Budżet ogólny na wyznania wynosi około 25 miljonów zł. Żydów w Polsce jest, skromnie licząc, 10, 11, 12%, a z tych 25 miljonów dla żydowskiego wyznania wyznacza się 110.000. Jest to tem dziwniejsze, że ażeby wykazać, iż się wyznacza nie 110.000, tylko 203.000, to się dołącza do tej pozycji i seminarja. Ale to się tyczy tylko seminarjum żydowskiego, bo już seminarjum prawosławne nie figuruje w tym dziale i w tej pozycji, wydatki i subsydja na dwa seminarja figurują w § 5, w szkolnictwie średniem ogólnokształcącem. To jest działanie na pewną optykę, że nie jest to 110.000, a 203.000. A wszak p. Minister Wyznań najlepiej wie, zresztą przypuszczam, że i cały Rząd dobrze wie, że gminy żydowskie uginają się teraz pod ciężarem swego budżetu, że nie mogą pokryć swych wydatków, i szereg pozycyj, które figurują w budżetach gmin, nie są wypłacane. A ludność żydowska wszak płaci podwójnie na swoje potrzeby religijne, bo płaci do gminy, a niezależnie od tego płaci podatki i na wyznania nieżydowskie. To też postawiliśmy wniosek w Sejmie, który ponowiliśmy i na Komisji Skarbowo-Budżetowej, ażeby podwyższyć tę pozycję do miljona. Jeżeli Wysoka Izba tego nie uwzględni, jeżeli pozostanie ów wydatek w wysokości 110.000 zł., to uważamy, że jest to ochłap, który nas nietylko krzywdzi, ale i obraża i dlatego, jeżeli Panowie nie chcą nam podnieść tego do miljona, to bardzo prosimy o całkowite skreślenie tej pozycji.</u>
          <u xml:id="u-28.46" who="#MozesKoerner">Nietylko w dziedzinie wyznaniowej, ale i w dziedzinie opieki społecznej gminy żydowskie ponoszą wielkie ciężary, odciążają budżet Państwa, własnemi siłami utrzymują szereg instytucji, a jak Państwo pomaga — proszę spojrzeć.</u>
          <u xml:id="u-28.47" who="#MozesKoerner">Istnieje centralne towarzystwo opieki nad sierotami, Pomoc Rządu dla tego towarzystwa wynosi 3%. Istnieje towarzystwo ochrony zdrowia, które w bardzo poważnym stopniu odciąża w budżecie Państwa na walkę z epidemjami, na walkę z chorobami zakaźnemi, i to towarzystwo otrzymuje 2.000 zł. miesięcznie, kiedy budżet tegoroczny tego towarzystwa jest 3.000.000 zł. Czy to jest zdrowa polityka, czy to nie leży w interesie Państwa, ażeby właśnie popierać tego rodzaju instytucje, które odciążają budżet Państwa, które ułatwiają pracę Państwa w tych ważnych dziedzinach? Niestety, tego dotychczas nie zrozumiano jeszcze.</u>
          <u xml:id="u-28.48" who="#MozesKoerner">Proszę Panów, jest dalsza sprawa, która jest już wielce krzywdząca. Sen. ks. Albrecht mówił dziś o pomocy dla młodzieży akademickiej. Mam tutaj dane jak to się przedstawia. Otóż okazuje się, że wówczas, kiedy w r. 1925/6 budżet przewidywał 210.000, w r. 1926/7 — 230.000, a w r. 1927/28 — 140.000 na subsydja dla stowarzyszeń akademickich, to żydowska instytucja, opiekująca się młodzieżą akademicką „auxilium academicum judaicum” otrzymała w r. 1926 2.300 zł. z tych 210.000 zł. czy 230.000 zł., a w 1927 r. dano 2.000 zł. My niejednokrotnie spotykamy się z tem, że nam się wytyka: czego wy żądacie, mówicie o numerus clausus, kiedy w wyższych zakładach naukowych jest 25% młodzieży żydowskiej. Ale gdy ma się tej młodzieży pomóc, to Panowie widzicie, jaki się znajduje stosunek: 2.000 do 230.000, to już nie jest 25%.</u>
          <u xml:id="u-28.49" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Posner.)</u>
          <u xml:id="u-28.50" who="#MozesKoerner">Dalej podział funduszów, przeznaczonych dla młodzieży żydowskiej, jak jest dokonywany przez wyższe szkoły akademickie? P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego już w tej sprawie ingerował (Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Dobrucki: Tak jest.) i sam uznał, że dzieje się krzywda. Ale czy p. Ministra usłuchano? Otóż muszę stwierdzić, Panie Ministrze, że w tym roku na Uniwersytecie Warszawskim wypłacono 71/2. I tu przechodzę do sprawy autonomji.</u>
          <u xml:id="u-28.51" who="#MozesKoerner">Ja wiem, że p. Minister jednym gestem tej rzeczy nie załatwi, ale Panowie widzą, jak dalece autonomja wyższych zakładów w swojej hypertrofji, w swoich przesadnych rozmiarach staje się szkodliwą. Okólnik p. Ministra nie jest wykonywany. Niejednokrotnie udzielane wskazówki p. Ministra głucho odbijają się od murów tych wyższych zakładów, które nie chcą się do nich stosować, powołując się na swoją autonomję. Ten samorząd nieodpowiedzialny przed nikim, ani przed Sejmem, ani przed Senatem, ani przed żadną inną instancją, jeżeli pozostanie i nadal tak wyolbrzymiony, będzie w dalszym ciągu prowadził do szkód, o jakich już niejednokrotnie mówiliśmy i od szeregu lat wskazywaliśmy. Że sprawa numerus clausus nie przyczynia się do podniesienia opinji Państwa Polskiego zagranicą, to Panowie pamiętają, że już kilka lat temu zagranicą zaczęły odzywać się poważne głosy przestrzegające Polskę przed tem. To jest wpływ tej wyolbrzymionej autonomji, która w rezultacie musi być ujęta w pewne karby prawne, tak że i ten samorząd musi być odpowiedzialny przed jakąkolwiek instancją państwową, jak każdy inny samorząd w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-28.52" who="#komentarz">(Minister W. R. i O. P. Dobrucki: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-28.53" who="#MozesKoerner">Z tego powodu wnieśliśmy w Sejmie wniosek o nowelizację art. 86, który dawał możność stosowania numerus clausus.</u>
          <u xml:id="u-28.54" who="#MozesKoerner">Jeżeli wskazywałem na ciężki stan gospodarczy, szczególnie ludności miast, a wśród niej przedewszystkiem ludności żydowskiej, to, proszę Panów, zdawałoby się, że skoro i Państwo i nasze Izby są świadome tego, że dalsza taka polityka, która prowadzi do zniszczenia i do ruiny, może, jak to powiedział p. referent, zarazić i inne części ludności i odbić się na dobrobycie całego Państwa, że wobec tego Rząd i Państwo i obie nasze Izby pójdą po drodze poprawy. Tymczasem okazuje się, że nie. Istnieje u nas pewna ustawa, która zamiast popierać pracę, popierać zwiększenie wytwórczości, hamuje pracę, hamuje rozwój gospodarczy. Nie będę oczywiście przytaczał wszystkich argumentów, jakie tu od szeregu lat przytaczaliśmy, że ustawa, o przymusowym odpoczynku niedzielnym prowadzi do tego, że zdolność płatnicza ludności żydowskiej słabnie, skoro ona może pracować tylko 4 i pół dnia, zamiast 6 dni w tygodniu, że wydajność pracy jest mniejsza, skutkiem czego ludność nie może płacić tyle podatków, że to jest związane z gwałtem nad sumieniem ludności żydowskiej i t. d. Ale przytoczę Panom znowu dane z tego samego memorjału, który dziś przytaczałem, Towarzystwa Ligi Pracy. Jak już wspomniałem, towarzystwo to zwróciło się 9 marca do pp. ministrów z memorjałem, w którym domaga się, między innemi, od Rządu, aby uczynił wszystko, żeby wytwórczość u nas się powiększyła, tak, aby poprawa stanu gospodarczego jak najszybciej nastąpiła. Towarzystwo to pisze w swoim memorjale co następuje:</u>
          <u xml:id="u-28.55" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-28.56" who="#MozesKoerner">„Wskutek niskiej wytwórczości Polski dochód przeciętny obywatela polskiego jest poniżej minimum egzystencji średniego europejczyka, nadmierne zaś obciążenie daninami publicznemi w stosunku do jego niskiego dochodu tamuje gromadzenie oszczędności”. Następnie wzywa Rząd, aby zwrócił uwagę na to, że istnieje ustawa z dnia 18 grudnia 1919 r., która tamuje rozwój pracy. Towarzystwo to pisze, że podniesienie wydajności pracy całego społeczeństwa, jako prowadzące ku zwiększeniu wytwórczości, winno być zasadniczym programem Rządu. Programowi temu, zdaniem towarzystwa, powinny być podporządkowane wszelkie zarządzenia z dziedziny gospodarczej lub z nią związane. Podlec winny też rewizji zarządzenia dotychczasowe nadmiernie obniżające wytwórczość, w szczególności ustawa z dnia 18 grudnia 1919 r. o czasie pracy w przemyśle i handlu.</u>
          <u xml:id="u-28.57" who="#MozesKoerner">Otóż niektórzy pp. ministrowie odezwali się na ten memorjał. Wiem, że p. Minister Przemysłu i Handlu, jak również p. Minister Skarbu niezmiernie zadowoleni napisali list do prezesa tego towarzystwa, a jest nim znany obywatel p. Piotr Drzewiecki. Jeden tylko minister się obraził, kiedy otrzymał ten memorjał, dosłownie się obraził i odpisał p. Drzewieckiemu, że jest to niesłychane, żeby z podobnemi memorjałami zwracać się do Rządu. A czy Panowie wiedzą, kto jest tym ministrem? To jest p. Minister Pracy, który tak się obraził, że zwrócił się do niego obywatel z wskazówkami, że trzeba w Polsce poczynić wszelkie kroki, żeby pracę poprzeć i wytwórczość powiększyć. Takie się wytworzyły u nas nienormalne stosunki, że kiedy się obywatel zwraca do Ministra Pracy i powiada, że chce wskazać, jak poprawić naszą sytuację, to p. Minister się obraża i odpisuje, że takich listów nie wolno pisać do ministra.</u>
          <u xml:id="u-28.58" who="#MozesKoerner">Należy żałować, że prawo odpoczynku, które miało być wyrazem daleko idącego postępu socjalnego i sprawiedliwości, tak ciężko i tak dotkliwie krzywdzi 3-miljonową ludność żydowską.</u>
          <u xml:id="u-28.59" who="#MozesKoerner">Obydwie zasady, które w tem prawie są przewidziane, to jest ochrona pracującego i wzmożenie produkcji, niestety prowadzą dla Żydów do wręcz odwrotnych skutków, prowadzą do nieróbstwa i do upadku wytwórczości. Zapytuje Panów, w czyim to leży interesie? Jestem przekonany, że w interesie Państwa to nie leży. A do jakich skutków prowadzi to prawo? Istnieje ono przeszło od ośmiu lat, wielu kupców i rzemieślników zrujnowało, wiele kar zapłacono w związku z tem prawem, wielu pracowników i robotników straciło pracę, zarobek, zostało zniszczonych. Ja zapytuję, czy Państwo zyskało na tem? Proszę Panów, Państwo nic nie zyskało. Nawet ci konkurenci, który uważali, że to prawo istnieć powinno, bardzo mało zyskali, i przypuszczam, że mniej zyskali ci konkurenci, niż Skarb i Państwo straciły przy tej ustawie. Niech Panowie nie sądzą, że to są tylko nasze żale. Parę miesięcy temu przyjechał do stolicy człowiek, który się nie zna na tych wszystkich wysokich politykach, prezydent miasta Szamotuł i ni stąd ni zowąd na posiedzeniu zarządu Związku Miast postawił wniosek wystąpienia do Rządu z petycją o znowelizowanie ustawy o odpoczynku niedzielnym, żeby pozwolić na handel w niedzielę, jeżeli się nie mylę, do godz. 9 min. 30 rano, tak bowiem w b. zaborze pruskim było, bo, powiada, ten przymusowy odpoczynek wyrządza nietylko kolosalne szkody handlującym kupcom, ale i ludności wiejskiej i pracującej, która, nie mając możności przybywania do miast w dni powszednie, musi pozostawać bez niezbędnych artykułów, a jeżeli przyjeżdża, to traci czas, w którym powinna pracować. Panowie rozumieją, że wszyscy ci, którzy byli na tem posiedzeniu, byli zaskoczeni tym wnioskiem ogromnie niemile i bardzo szybko uspokoili zapędy p. prezydenta miasta Szamotuł, do ucha mu szepnęli, co należy i ten wniosek p. prezydent cofnął niezwłocznie, a szepnęli mu do ucha: Co pan robi? Toć pan tutaj Żydom pomoże.</u>
          <u xml:id="u-28.60" who="#MozesKoerner">A p. Minister Spraw Zagranicznych mówi o współpracy ekonomicznej w harmonji z wewnętrzną polityką gospodarczą. Chciałbym wiedzieć, jak tu można sharmonizować politykę gospodarczą, sytuację gospodarczą, przy tym ucisku ekonomicznym, jaki Panom zilustrowałem? Muszę powiedzie, że t. zw. wewnętrzna polityka Rządu niestety nie rokuje zbyt różowych widoków na przyszłość. Był czas, kiedy mieliśmy — czas to niedawny — premjera wielce i wiele obiecującego. W pięknym dniu lipcowym, kiedy ów premjer, akurat w tym dniu, kiedy inny b. premier, bardzo potężny, obchodził swoje imieniny, a było to 19 Iipca 1926 r., otóż ów, jak powiadam, wielce obiecujący premjer czytał expose z trybuny Sejmu. Przytoczę tylko trzy zdania, wygłoszone przez ówczesnego premjera.</u>
          <u xml:id="u-28.61" who="#komentarz">(S. Roman: Jaki premjer?)</u>
          <u xml:id="u-28.62" who="#MozesKoerner">W tej chwili powiem. „Wychodząc z założenia — cytuję dosłownie — że antysemityzm gospodarczy jest szkodliwy dla państwa, Rząd uważa za konieczne przestrzeganie w zakresie swego działania zasady bezstronności i słuszności”. Bardzo ładnie. „Rząd przeprowadzi we właściwej drodze zniesienie pozostałości ograniczeń prawnych charakteru narodowościowego, czy wyznaniowego z czasów zaborczych”. „Rząd stwierdzi we właściwej drodze, że wszystkie ograniczenia prawne żydów, wydane przez dawne władze zaborcze, są zniesione i do ludności żydowskiej stosowane nie będą”.</u>
          <u xml:id="u-28.63" who="#MozesKoerner">Panowie interesują się, kto był tym premjerem? Tym premjerem był p. Bartel. A ten drugi premjer, który wówczas obchodził imieniny swoje, w tym samym dniu, śmieje się w kułak teraz z tego drugiego premjera, z obecnego Wicepremjera, śmieje się w kułak, bo to nie zostało wykonane. Ale jeżeli premjer z trybuny sejmowej tego rodzaju oświadczenie składa, to to oświadczenie obowiązuje. Rząd nie może na wiatr rzucać słów i nie spełniać obowiązków, a przecież rozporządzenie można było wydać już nazajutrz. Jest angielskie przysłowie, które mówi, że słowa długów nie płacą. Nie przypuszczam, ażeby p. Wicepremjer chciał się tak ściśle trzymać tego przysłowia.</u>
          <u xml:id="u-28.64" who="#komentarz">(Głos: Te ograniczenia automatycznie są zniesione.)</u>
          <u xml:id="u-28.65" who="#MozesKoerner">Te ograniczenia carskie, to jest żółta łata, która dotychczas hańbi żydów, bo w państwie praworządnem, w państwie konstytucyjnem dotychczas są zachowane ograniczenia carskie, choć mamy Konstytucję, którą uznajemy oficjalnie.</u>
          <u xml:id="u-28.66" who="#komentarz">(Głos: Niema ograniczeń.)</u>
          <u xml:id="u-28.67" who="#MozesKoerner">Są. Panie Senatorze. Żydowi np. nie wolno kupić kopalni. Panowie wiedzą, że na to się nie pozwoli. Jestem przekonany, że gdyby u nas miała powstać Liga Obrony Praw Człowieka i Obywatela, to Rząd znalazłby się w kłopocie, czy może zatwierdzić taki statut, bo dotychczas prawa tego obywatela nie są obronione.</u>
          <u xml:id="u-28.68" who="#komentarz">(Głos: Jest wyrok Sądu Najwyższego.)</u>
          <u xml:id="u-28.69" who="#MozesKoerner">Otóż jest wyjaśnienie Trybunału Administracyjnego, Panie Senatorze, którego nie mam przy sobie, ale przyniosę to Panu, gdy rejent odmówił spisania aktu.</u>
          <u xml:id="u-28.70" who="#MozesKoerner">P. Minister Spraw Zagranicznych na komisji bardzo obszernie mówił o wzajemnem poznaniu kulturalnem między narodami, mówił, że Polska przystąpiła też do Międzynarodowego Instytutu Współpracy Umysłowej i obwieścił nam, że nie długo przyjadą do nas profesorowie szwajcarscy, by wykładali. To jest bardzo piękne i bardzo chętnie i miłe, jak przypuszczam, będą tu widziani przez wszystkich bez wyjątku obywateli państwa, bo ci profesorowie szwajcarscy dobrowolnie przyjadą do Polski wykładać. Ale, Panie Ministrze, niestety są tacy profesorowie, którzy nie dobrowolnie, ale przymusowo muszą wykładać nie w Polsce, ale zagranicą, chociaż są obywatelami polskimi, Żydzi, profesorowie wybitni nie mogli dla siebie znaleźć tu miejsca w uniwersytecie.</u>
          <u xml:id="u-28.71" who="#komentarz">(Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Dobrucki: Kto taki?)</u>
          <u xml:id="u-28.72" who="#MozesKoerner">Zaraz będę służył nazwiskami, Fajans.</u>
          <u xml:id="u-28.73" who="#komentarz">(Minister W. R. i O. P. Dobrucki: Za drogi.)</u>
          <u xml:id="u-28.74" who="#MozesKoerner">Lichtenstein, znakomity matematyk, Funk, oto nazwiska ludzi, którzy w kraju nie mogli znaleźć dla siebie katedr do pracy. Prawdą jest, że jeżeli odznaczają się ci panowie gdzieś zagranicą, u nas prasa pisze o tem i pisze nawet bardzo wiele i pisze że „nasz rodak, nasz ziomek” osiągnął takie znakomite rezultaty. Broń Boże, nie dodaje się, że to jest Żyd, bo to zepsułoby wrażenie, ale chwali się, chwali się nawet bardzo, a kiedy możnaby było i należałaby tych ludzi na miejscu użyć, drogi dla nich są zamknięte.</u>
          <u xml:id="u-28.75" who="#MozesKoerner">Muszę powiedzieć, że jeżeli z zadowoleniem będziemy widzieli profesorów zagranicznych w Polsce, którzyby przyjechali dobrowolnie i wykładali, to są jednak tacy profesorowie, których widzieć tutaj nie chcielibyśmy. Wydał ich naród, który niedawno splamił się krwią żydowską i pił łzy żydowskie w Wielkim Wrażdynie. Pochodzą oni z kraju, w którym władze potrafiły przeprowadzić wybory do parlamentu w sposób daleko bardziej wyrafinowany, niż u nas podczas ostatnich wyborów do Sejmu i Senatu. Tej sprawy nie będę poruszał szeroko, albowiem jest wybrana Komisja Parlamentarna, która się tą rzeczą zajmie. Ale jeżeli ucisk gospodarczy i eksploatacja ekonomiczna rujnuje egzystencję materjalną, to ucisk kulturalny podważa najdroższy skarb każdego narodu, bo podważa jego jaźń, jego dobytek duchowy. Najstraszniejszą rzeczą dla każdego narodu, o tem Polacy wiedzą przecież najlepiej, nie gorzej, niż my, jest polityka wynaradawiania, to najstraszniejsza kara, jaka może być zastosowana do jakiegokolwiek narodu. Państwa zaborcze z zaciekłością prowadziły taką politykę względem Polaków. Polacy jednak wykazali tyle siły żywotnej, że mimo wszelkie represje sto kilkadziesiąt lat potrafili się oprzeć tej polityce wynaradawiania. Ale chcę Panów zapewnić, że nie mniej siły odpornej posiada ludność żydowska. Żadne środki, żadne drogi, które będą prowadziły do wynarodowienia tej ludności, do celu nie doprowadzą. P. Minister sądzi, że tak nie jest, pozwoli Pan, że Panu powiem, że prawa do nauczania w języku ojczystym, w języku narodowym nie wolno zabierać żadnemu narodowi. Niestety to się u nas dzieje, bo mało powiedzieć, żeby społeczeństwo samo sobie szkołę prywatną założyło, szkoła musi dać pewne uprawnienia młodzieńcom, kończącym tę szkołę, a prawa publiczności szkoła prywatna, utrzymywana przez ludność żydowską, dotychczas nie otrzymała. Po raz pierwszy w tym roku dla dwóch szkół zrobiono ten wyłom, i to nie dla wszystkich klas. Droga, po której Rząd dotychczas kroczył, do celu nie doprowadzi, prowadzi tylko do pogłębienia niezadowolenia obywateli. Domagamy się, żeby szkoły, utrzymywane przez społeczeństwo żydowskie i stojące na odpowiednim poziomie, uzyskały prawo publiczności. Jest bardzo wiele takich szkół, które stoją wyżej nawet od szkół państwowych, a dotychczas niestety prawa publiczności nie otrzymały. Wiem, że co do niektórych szkół istnieje tendencja w Państwie, żeby wprowadzić szkoły Utrakwistyczne, specjalnie dla szkolnictwa zawodowego, wiem, że nietylko utrakwizm, ale i więcej, bo ostatnio wyraźnie powiedziano, że dla szkół zawodowych z językiem wykładowym żydowskim nie możemy liczyć na prawo publiczności. Otóż tu się już wyraźnie mówi, że Rząd się nie zgadza na to, żeby istniały szkoły zawodowe, w którychby wykłady odbywały się w języku ojczystym. Przytoczyłbym Panom, jakie stanowisko zajęła w poprzednim Senacie w znakomitem przemówieniu p. s. Szebeko, która przytoczyła dane, dotyczące szkolnictwa polskiego w innych państwach, mianowicie przykłady z Czechosłowacji, Litwy, Łotwy i z innych krajów. Tam rząd utrzymuje własnym kosztem państwowe szkoły powszechne dla ludności polskiej z językiem wykładowym polskim. Nie będę tego wszystkiego czytał, mam to przed sobą, i jeżeli Panów to interesuje, — jest to sprawozdanie stenograficzne z 133 posiedzenia Senatu z 1 Iipca 1927 r., gdzie są przytoczone te wszystkie dane, ile szkół i ile dzieci uczy się w państwowych szkołach powszechnych z wykładowym językiem polskim w tych kilku państwach. Rząd polski jednak po tej drodze nie idzie, żeby narodowości, które Państwo Polskie zamieszkują, mogły korzystać z tych dobrodziejstw, z jakich korzysta ludność polska w tych krajach, jak Litwa, Łotwa i Czechosłowacja.</u>
          <u xml:id="u-28.76" who="#MozesKoerner">Jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę wspomnieć, albowiem sądzę, że p. Minister zechce przynajmniej na nią zwrócić uwagę. Jest to znowu w związku z szkolnictwem zawodowem, a dotyczy dokształcającego szkolnictwa zawodowego. U nas w Państwie brak tych szkół. Ostatnia ustawa przemysłowa obowiązuje wszystkich kandydatów na czeladników, żeby ukończyli uprzednio szkoły zawodowe dokształcające. Społeczeństwo co do tego musi jeszcze większy wysiłek uczynić, niż przy szkolnictwie powszechnem, albowiem ustawa przewiduje ograniczenie, że ta młodzież musi w ciągu 3 lat ukończyć szkołę dokształcającą, tymczasem brak tych szkół dokształcających, w szeregu miast nie może młodzież dostać się do szkoły dokształcającej, nawet w stolicy Państwa, w Warszawie, zaledwie 40% tej młodzieży może ukończyć naukę w szkole dokształcającej. Zwracam się z prośbą do p. Ministra, aby co do tego nie czynił żadnych trudności językowych, skoro społeczeństwo swoim kosztem te szkoły rozbudowuje, chce dać możność młodzieży rzemieślniczej uczęszczania do szkoły, i mojem zdaniem, Rząd powinien wszelką pomoc dać tym instytucjom.</u>
          <u xml:id="u-28.77" who="#MozesKoerner">Proszę Wysokiej Izby, wyłuszczony przezemnie pogląd klubu mego na sytuację gospodarczą i polityczną Państwa wskazuje na to, że przedłożony budżet swemi wygórowanemi wydatkami opiera się na nadmiernem obciążeniu podatkami mieszkańców miast, a przedewszystkiem ludności żydowskiej, nie otrzymującej w porównaniu z ponoszonemi ciężarami prawie żadnej pomocy na jej gospodarcze, społeczne, kulturalne i religijne potrzeby, że ludności tej zagraża spauperyzowane i zniszczenie materjalne dzięki podobnemu budżetowi, który podważa równowagę gospodarczą Państwa. Biorąc pod uwagę te przesłanki, nie przesądzając stosunku reprezentowanego przezemnie klubu do Rządu, będziemy ze względów rzeczowych, opierając się na dobrze zrozumianym interesie Państwa, a w szczególności ludności żydowskiej, głosowali przeciw przedłożonemu budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-28.78" who="#komentarz">(Oklaski na ławach żydowskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#StanisławPosner">Na prośbę panów senatorów zarządzam półgodzinną przerwę. Następnie do głosu jest zapisany s. Miklaszewski. Będziemy obradowali do godz. 10 wieczorem.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JulianSzymański">Ogłaszam, że posiedzenie dzisiaj będzie się odbywało tylko do godz. 9, bo panie stenografki są nadzwyczaj zmęczone, jutro zacznie się o godz. 10.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#JulianSzymański">Podczas przerwy wręczono mi stenogram przemówienia s. Koernera i znalazłem tam takie wyrażenie: „są jednak tacy profesorowie o typie cygańskim i narowach chuligańskich”. Przywołuje p. s. Koernera do porządku za te wyrazy i wykreślam tak nieparlamentarne wyrażenie z protokółu, bo w życiu parlamentarnem tego rodzaju wyrażeń używać nie można.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#komentarz">(S. Koerner: We Francji nazwano hańbą, że ten prof. Cuza śmiał przyjechać i tam tego nie skreślono.)</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Miklaszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JerzyMiklaszewski">Wysoka Izbo! Przemawiając po raz pierwszy w tej Wysokiej Izbie, chciałbym przedewszystkiem złożyć pokłon wysokiemu tonowi dyskusji politycznej i wzajemnych stosunków, jakie tu panują. Wszyscy tu uznają w zasadzie, że bez względu na różnicę poglądów stronniczych każdy z nas tę naszą Rzeczpospolitą kocha i wszyscy chcą jej szczęścia, jakkolwiek każdy, rzecz prosta, na swój sposób do tego celu zdąża. Prosiłbym o odniesienie się także w ten sposób do bardzo krótkiego mego przemówienia, które ma na celu jedynie zaznaczenie stanowiska politycznego mego stronnictwa.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#JerzyMiklaszewski">Stwierdzić mi przedewszystkiem wypada, że stronnictwo moje od przewrotu majowego i podczas jego trwania Rząd ten zawsze popierało, że do ostatniej chwili w dyskusji budżetowej w Sejmie głosowało również za budżetem. Dało tedy wyraz temu, że w zasadniczej opozycji do Rządu nie stoi. Popieramy bezwzględnie politykę zagraniczną tego Rządu, ponieważ zadokumentowała ona godność mocarstwową Polski i jest równocześnie polityką pokoju. Popieramy także politykę gospodarczą tego Rządu, atoli z pewnemi zastrzeżeniami. Nietylko nie negujemy, ale uznajemy ogromny sukces Rządu obecnego w dziedzinie gospodarczej, żałować nam tylko wypada, że sukcesy tego Rządu najmniej dochodzą do wsi, najmniej dają się odczuwać stanowi włościańskiemu. Rząd bez kwestji zrobił od czasu swego istnienia dla rolnictwa bardzo dużo, lecz zrobił to jedynie pod kątem wielkiej własności, w każdym razie głównie pod kątem wielkiej własności.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#JerzyMiklaszewski">Jeżeli p. referent generalny w swem przemówieniu zaatakował nietylko reprezentantów ludności włościańskiej w Sejmie, lecz nawet samą tę ludność w tym kierunku, że nie płaci wcale podatków, to muszę powiedzieć, że jak są frazesy lewicowe, tak są i frazesy prawicowe. Do tych frazesów prawicowych należy aksjomat, że ludność włościańska podatków nie płaci. Jednym tchem prawie p. generalny referent w swym wywodzie stwierdził, że ogromna część budżetu, część przeważająca, składa się z podatków pośrednich, daniny państwowej, opłat administracyjnych, dochodów z monopoli i przedsiębiorstw państwowych; proszę Panów, 80% tych kwot płaci ludność włościańska ze względu na swą liczebność. Słyszeliśmy tu skargi p. sen. Koernera o przeciążeniu ludności miejskiej, a w szczególności kupiectwa żydowskiego, przeważnie podatkiem obrotowym. P. sen. Koerner zapomina o tem, że podatek obrotowy, który kupiectwo opłaca, przerzuca się na konsumenta, a tym konsumentem jest przeważnie warstwa chłopska. Aczkolwiek nie mam zamiaru polemizować z p. sen. Koernerem, muszę zaznaczyć, że w sprawach mniejszości, jeżeli kto, to ten Rząd zrobił najwięcej, zrobił najwięcej w kwestji żydowskiej i dziwi mię, że tego sen. Koerner nie uznał. Jest to pierwszy Rząd, który do sprawy żydowskiej uczciwie się zabrał, i nikt z żydów nie przeczy temu, gdy się prywatnie rozmawia, że jest bardzo znaczna poprawa. Z oceny s. Koernera tego wysnuć nie można.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#JerzyMiklaszewski">Wracając do podatków, płaconych przez ludność włościańską, trzeba powiedzieć, że ta ludność jest u granic wytrzymałości. P. sen. Szarski powiedział, że wsi nie zna; szkoda, bo gdyby ją znał, toby się przekonał, że przy niesłychanie niskim standarcie życia wsi brak kapitału obrotowego na intensyfikację gospodarstwa rolnego, niema kapitału, któryby gospodarkę rolną mógł z intensyfikować. Nie można uważać w tych warunkach za demagogję udzielenia kredytu krótkoterminowego z zapasów kasowych; to się z mojem rozumowaniem zgodzić nie może, tem więcej, że intensyfikacja gospodarstw rolnych nie jest niczem innem, jak poprawą ogólnej sytuacji gospodarczej, a przedewszystkiem poprawą bilansu handlowego. Nie chcę się wdawać w szczegółową analizę bilansu, bo, jak powiedziałem, mówię tylko z punktu widzenia swego stronnictwa i aby zaznaczyć nasze polityczne stanowisko w tej sprawie; mogę stwierdzić tylko to, że nietylko my, ale wszystkie stronnictwa włościańskie uważają ten budżet za zbyt wielki i zbyt obciążający i daliśmy temu przekonaniu wyraz w Sejmie, że w wielu kierunkach dałoby się zrobić oszczędności, nie tykając tych stosunkowo nieznacznych postulatów drobnego rolnictwa, które w nim nie zostały uwzględnione.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#JerzyMiklaszewski">Proszę Panów, zaznaczyłem na wstępie, że nie stoimy w zasadniczej opozycji do obecnego Rządu i muszę przy tej sposobności poruszyć pewien incydent z dyskusji sejmowej nad budżetem. P. Minister Składkowski w dyskusji zarzucił poprostu, że niektóre stronnictwa lewicowe, przytem miał na myśli Wyzwolenie i Piasta, nadużywały nazwiska Marszałka Piłsudskiego podczas wyborów. Chciałbym tu w stronę ław rządowych dać odpowiedź, że wtedy, kiedy wielu z panów, siedzących tu na ławach Bloku Bezpartyjnego, jeszcze Marszałka Piłsudskiego zwalczało, albo zwalczały go ich stronnictwa w prasie, w Sejmie i Senacie, to jednak myśmy z nazwiskiem Marszałka Piłsudskiego szli w masy i tłumaczyli im, że to mąż opatrznościowy Polski. Dziwnem się wydaje, dlaczego p. Minister Składkowski dziś żąda od nas zmiany naszego stanowiska. Mamy tyle spokoju, żeśmy tego stanowiska nie zmienimy.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#JerzyMiklaszewski">Kamieniem, o który potykać się będzie nasz stosunek do Rządu, jest polityka wewnętrzna, którą Rząd prowadzi. Nie da się zaprzeczyć, że naukę o ustrojach państwowych stronnictwo B. B., czyli, jak Panowie wolą, zespół stronnictw Bloku Bezpartyjnego, chce wzbogacić nową koncepcją. Koncepcję tę w skrócie nazwaćby można parlamentem bez parlamentaryzmu, czyli, jak to się w Rosji mówiło, cnotę zachować i kapitał uciułać. Boję się tylko, że cała ta koncepcja jest nietyle kapitałem politycznym, ile raczej polityką inflacji; jak w inflacji pieniężnej były wielkie cyfry, tylko bez pokrycia, tak tu w języku ustrojowym wszystko bez odpowiedzialności, bez dotrzymania zobowiązań wobec zasad demokracji. Oczywiście można gospodarować i systemem politycznym inflacji, przykłady na to mamy we Włoszech w jednym kierunku i u naszego sąsiada wschodniego w innym kierunku; nie można tylko, mając za punkt wyjścia inflację, chcieć by się wszystkim zdawało, że to demokratyczny parlamentaryzm stabilizacji i nie można wpadać w rozdrażnienie, gdy ktoś ten stan stwierdzi. Przedewszystkiem szczerość. Albo dyktatura jednego stronnictwa, albo nowoczesne poddanie się zasadom parlamentaryzmu. Tymczasem cóż się dzieje? Przy najdrobniejszym incydencie w powietrzu wisi groźba; rozejdźmy się. Stronnictwo, którego mam zaszczyt być tu reprezentantem, żadnych gróźb się nie boi. Włościanin polski przywykł już do ustroju parlamentarnego i rozumie, jak on jest korzystny dla mas ludowych, ale nie wpada w rozpacz, gdy jakiś czas będzie musiał przetrzymać stan bezparlamentarny, lub fikcji parlamentarnej. Chłop umie przetrzymać przednówki. Realistyczny zmysł chłopski prędzej też, niż zmysł innych warstw, zdaje sobie sprawę z tego, że stan takiego parlamentu bez parlamentaryzmu, to to samo, coby jemu kazać siać plewy w ziemię. Woli już raczej nic nie siać, woli poczekać na ziarno.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#JerzyMiklaszewski">Głosować będziemy za budżetem tak, jak głosowaliśmy w Sejmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#ErwinHasbach">Wysoka Izbo! Mój klub miał zamiar zająć stanowisko nietylko w ogólnej dyskusji, ale też do poszczególnych ministerstw, bo właśnie szczegółowa dyskusja daje specjalistom sposobność do objektywnego wyświetlenia sprawy, a mamy w każdym dziale życia publicznego powody do skarg na ucisk i prześladowanie niemieckiej mniejszości narodowej, które stoją w sprzeczności z Konstytucją i z traktatem o mniejszościach narodowych. Stwierdzam, że uchwała Wysokiej Izby pozbawia nas tej możności.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#ErwinHasbach">Niewiele dni upłynęło od czasu, jak przez całą prasę przechodziła wiadomość o mowie p. Ministra Spraw Zagranicznych o Nadrenji i innych sprawach, które wygłosił na pewnym bankiecie. My nie mamy nic przeciw mowom naszego p. Ministra Spraw Zagranicznych, póki nie uważa za stosowne właśnie zagranicą rozwodzić się o niemieckiej mniejszości w Polsce, ale gdy mówi o nas, wówczas musimy się jego słowom dokładnie przysłuchiwać.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#ErwinHasbach">Jeżeli prasa podała dokładne wiadomości, a do dziś nie nastąpiło sprostowanie, to p. Zaleski powiedział na tym bankiecie w Paryżu między innemi: „Niemcy nie mają w Polsce powodu do skarg”. P. Ministra Spraw Zagranicznych niema tu, jeżeliby był, tobym się go zapytał, czy p. Minister Spraw Zagranicznych nie zna przemówień moich kolegów, posłów Naumana, Utty i Spitzera w Sejmie, które omawiała, można powiedzieć, prasa całego świata. Te przemówienia dały nam straszny obraz naszego położenia i traktowania nas. P. Ministrowi to jest wiadome, ponieważ i w czasie podróży jest w kontakcie i au courant wszystkich zdarzeń w kraju.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#ErwinHasbach">Dalej p. Minister powiedział, że na Pomorzu jest tylko 6–8% Niemców. Czy p. Minister nie wie o tem, że w ostatnich wyborach 3 miesiące temu osiągnęliśmy na Pomorzu 25% mandatów do Sejmu i 30% mandatów do Senatu. Jak to się zgadza: 30% mandatów i 6–8% ludności?</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#komentarz">(Głos: Rozbicie polskich głosów.)</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#ErwinHasbach">Mnie się zdaje, że Rząd powinien być zadowolony, że tych Niemców ma na Pomorzu, którzy przetrzymali te wszystkie szykany. Niema lepszego obywatela, niż ten, który jest wierny ziemi swoich ojców — tak powiedział król angielski do Archibalda Douglas'a, który nie chciał opuścić ojczyzny mimo rozkazu króla. W znanej bajce poeta niemiecki mówi przez usta króla Jakóba: „Denn der ist in tiefster Seele treu, der die Heimat liebt, wie Du”. Taki właśnie obywatel jest cennym materjałem dla państwa, które potrafi się z nim obchodzić.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#ErwinHasbach">Przechodzę teraz do etatu p. Ministra Oświaty. Rząd nasz poczuwa się do obowiązku popierania szkolnictwa nietylko w kraju, ale też dbania o to, ażeby Polacy, mieszkający za granicą, zachowali i pielęgnowali swoją narodowość. Wylicza dalej, jak sobie pozwolę udowodnić, że to dążenie naturalne jest tolerowane przez rządy państw, w których znajdują się mniejszości narodowościowe polskie. Jako przykład niechaj posłuży propozycja, którą Rząd polski zrobił rządowi czeskiemu w sprawie przekształcenia ochrony polskiej mniejszości w Czechosłowacji i vice versa mniejszości czeskiej w Polsce. Czytamy między innemi: Rodzice mogą sami bez wpływu władz wyznaczyć szkoły dla swych dzieci; nauczycielstwo i szkolne organa nadzorcze bezwarunkowo muszą być tej samej narodowości, co uczniowie danej szkoły, we władzach szkolnych wszystkich instancji musi się znajdować odpowiednia ilość urzędników danej mniejszości; duszpasterze muszą należeć do tej samej narodowości, co ich parafjanie. Przy nadawaniu koncesji i innych przywilejów państwowych trzeba mieć wzgląd na mniejszości, przyczem należy przedewszystkiem uwzględniać ludność tubylczą. Kwalifikacje nauczycielskie, osiągnięte w kraju ojczystym, nabierają pełnej wartości po złożeniu egzaminu uzupełniającego. Rozszerza się prawa językowe mniejszości we władzach państwowych. Są to propozycje bardzo rozsądne.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#ErwinHasbach">W materjałach, odnoszących się do działalności Rządu w czasie od 15. V. 1926 do 31. XII. 1927, znajduje się na str. 189 ustęp pod nagłówkiem „Szkolnictwo polskie za granicą, prace dokonane”. Z prac dokonanych w tym okresie należy wymienić: uregulowanie sprawy subwencji na potrzeby oświatowe wychodźtwa, w tym bowiem czasie przewidziano i wypłacano regularnie zasiłki, poprzednio asygnowane tylko dorywczo; załatwienie sprawy poborów nauczycieli, pracujących za granicą, które dostosowano do warunków miejscowych, umożliwiając w ten sposób tym pracownikom oświatowym na obczyźnie bardziej swobodną działalność; wspomaganie fachowe szkolnictwa polskiego na obczyźnie przez wysyłanie instruktorów pedagogicznych, urządzanie kursów, bądź to na miejscu w danym kraju (Łotwa), bądź też w Polsce i t. p.; popieranie finansowe szkół średnich na obczyźnie, a mianowicie gimnazjum Macierzy Szkolnej Księstwa Cieszyńskiego w Orłowej (Czechosłowacja), Polskiej Macierzy Szkolnej w Gdańsku i t. d.; znaczne rozwinięcie akcji sprowadzania dzieci wychodźców polskich na studja średnie gimnazjalne lub zawodowe do kraju.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#ErwinHasbach">Poza tem Ministerstwo wspierało działalność organizacji, opiekujących się Polakami zagranicą, przychodząc im z pomocą w takich przedsięwzięciach, jak np. sprowadzanie dzieci polskich z obczyzny na kolonję wakacyjne, wycieczki do Polski itp.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#ErwinHasbach">Widzimy, że uważa się za samozrozumiałe, że Polska ma prawo do tej pracy i my również uznajemy tę czynność za słuszną, ponieważ służy wysokim celom etycznym. Wobec tego pozwalamy sobie z tego miejsca zwrócić się z gorącym apelem do naszych rodaków w Niemczech, żeby skłonili swój rząd pójść tą samą drogą i zaopiekować się w podobny sposób swymi rodakami zagranicą, a w szczególności nami w Polsce, w tej mierze, jak się Rząd polski opiekuje swemi rodakami zagranicą. Apelujemy jednak i do naszego Rządu, ażeby ze swej strony popierał w tym kierunku działalność państwa niemieckiego tak, jak słusznie żąda tego prawa dla siebie.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#ErwinHasbach">Niestety u nas sprawa przedstawia się inaczej. Proszę tylko przeczytać mowę p. Utty w Sejmie.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#komentarz">(Głos: Skandaliczna.)</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#ErwinHasbach">Niemieckie szkolnictwo zwalcza się do tego stopnia, że krzyżuje się rzetelne wysiłki naszych kierowników szkół, jeżeli się starają o pozyskanie wybitnych sił nauczycielskich, zwłaszcza dla nauczania języka polskiego. Wytrawnym i doświadczonym nauczycielom języka polskiego nie udziela się zezwolenia na nauczanie, tak, że ma się wrażenie, jakby chciało się przeszkodzić naszym niemieckim dzieciom w owładnięciu językiem państwowym. tak jak władają językiem ojczystym. Niezrozumiała sprzeczność, gdyż z drugiej strony żądają, i to zupełnie słusznie, komisje egzaminacyjne z roku na rok coraz lepszej znajomości języka państwowego. Powiadam „zupełnie słusznie”, bo kto żyje w kraju i ma tu swą egzystencję, musi władać językiem państwowym, jeżeli chce uniknąć strat, wypływających z jego nieznajomości. Ta już przed laty przezemnie postawiona teza nie przesądza żądania dwujęzykowości w Poznańskiem, na Pomorzu i na Śląsku. Przecież nikt nie może żądać od obecnej starszej generacji, ażeby na starość poświęciła się studjom językowym. Dzisiejsza walka o byt wcale nie pozostawia na to czasu. Słusznie żądamy, ażeby w życiu publicznem, w urzędach, sądach, na poczcie i na kolei ile możności byli urzędnicy, władający polskim i niemieckim językiem. Wprost śmieszne jest np., jeżeli urzędnik kolejowy, zapytany po niemiecku o informacje, kurczowo odpowiada w języku polskim i dyskretnie tłumaczy: „Nam mianowicie nie wolno mówić po niemiecku”. Albo jeżeli w jakiemś mieście na Pomorzu naczelnik poczty w swym wygórowanym zapale, który się może tem tłumaczy, że biedak ma Niemkę za żonę, zabrania naraz telefonistkom dawać połączenia, jeżeli zamówienie nastąpiło w języku niemieckim, chociaż 5 lat obsługiwano po niemiecku abonentów, nie władających językiem polskim. Zabawne jest, że ów naczelnik każe telefonistkom odpowiadać: „Wolno nam mówić po francusku”. Przy próbie otrzymania połączenia w języku francuskim okazało się, że tylko jedna pani w całym urzędzie umiała trochę po francusku, gdy tymczasem językiem niemieckim wszyscy władali, i ostatecznie w tym właśnie języku nastąpiło porozumienie się. Chwytamy się za głowę i pytamy, czy żyjemy w 20 wieku, w czasie gdzie ruch przyjmuje gigantyczne rozmiary, a państwo otacza się murem językowym, zamiast dążyć do tego, żeby w takiem przedsiębiorstwie, jak poczta, urzędnicy władali jak najwięcej językami, przynajmniej temi, które są potrzebne w stosunkach lokalnych. I tu również wciąga się urzędników w politykę, zamiast, żeby mogli pracować oni dla interesów publiczności.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#ErwinHasbach">Jak już oświadczyłem w debacie nad prowizorjum, my Niemcy bynajmniej nie jesteśmy przeciwnikami rozsądnie i sprawiedliwie przeprowadzonej reformy rolnej. Przyznajemy, że dla małorolnych lub bezrolnych ziemia koniecznie musi być dostarczona. Bez sarkania weźmiemy również udział w oddawaniu ziemi, jeżeli zobaczymy, że się sprawiedliwie postępuje przy odbieraniu i rozdawaniu ziemi. Niechaj się przy reformie rolnej pomija stronę polityczną i niechaj jedynie prowadzi się reformę rolną. Zaspakajanie potrzeby reformy w drodze związków, dostarczających ziemie, należy poddać uważnemu badaniu, zamiast przymusowego wywłaszczenia musi nastąpić dobrowolne oddanie ziemi za odpowiedniem wynagrodzeniem.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#ErwinHasbach">Pierwsze lata wprowadzenia w życia ustawy okazały, że dużo rzeczy wymaga poprawy. Zapas 550.000 ha, będący do rozporządzenia Ministerstwa Rolnictwa, z uwzględnieniem obszarów dodatkowych na podstawie art. 5 musi być podwyższony w dwójnasób, jeżeli się nie chce doprowadzić do ruiny prosperujących przedsiębiorstw. Również normy szacunkowe na ziemię, którą się oddaje, muszą być podwyższone, ponieważ dzisiaj przypominają ukryte wywłaszczenie.</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#ErwinHasbach">Jedno słowo do kosztów. Obywatel ziemski, który musi oddać ziemię na reformę rolną, zgóry jest znacznie pokrzywdzony, ponieważ wiemy bardzo dobrze, że to, co mu zapłacą, nigdy nie pokryje rzeczywistej wartości ziemi. A że koszta miernicze są niesłychanie wysokie, to sobie pozwoliłem p. Ministrowi w ostatnim czasie udowodnić i dostałem dziś od p. Ministra list, w którym p. Minister mi pisze, że po rozpatrzeniu sprawy wszystko jest w porządku, że to oszacowanie tych robót mierniczych było zrobione na podstawie ustawy. O ile tak jest, a jestem pewny, że tak jest, to mamy dowód, że trzeba będzie tam coś zmienić, bo jeżeli Panom powiem, że pewien pan, który ma oddać 300 ha ziemi na reformę rolną, za wymierzenie tej ziemi zapłacił 4.429 zł., a drugi pan za 100 ha więcej ma zapłacić za roboty miernicze 6.000 zł., to Panowie mi przyznają, że to koszta olbrzymie i zupełnie niepotrzebne. Wiem, że np. w pierwszym wypadku urzędnik mierniczy na miejscu pracował 6 dni, a ponieważ u nas na Pomorzu wszędzie są do dyspozycji mapy rządowe, księgi gruntowe, to cała robota biurowa jest bardzo mała. Nie widzę powodu, dlaczego za tak małą robotę taki urzędnik mierniczy musi zarabiać w ciągu kilku dni 6.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#ErwinHasbach">Przechodzę do Ministerstwa Rolnictwa, Kredyty, które rolnictwo dostaje dziś po 8%, w czasach obecnych zdawać się może, że są bardzo dogodne, ale proszę Panów, nie łudźmy się, już w czasach przedwojennych przekonano się, że rolnictwo nie jest w stanie udźwignąć ciężarów procentowych w tej samej wysokości, co handel i przemysł. Fakt ten wypływa z natury rolnictwa. Kupiec czy przemysłowiec obraca swym kapitałem kilkakrotnie w ciągu roku, rolnik zaś tylko raz do roku, raz do roku zbiera plon, raz do roku wypala spirytus, wozi drzewo. Hodowla, remonty trwają 3 lata, krowa, zanim będzie dojna, potrzebuje 2, 21/2 lata i t. d. Póki stopa procentowa kredytów Banku Gospodarstwa Krajowego i Banku Rolnego nie ulegnie znacznemu obniżeniu — 4–5% uważam za granicę maksymalną — trzeba przestrzegać przed obciążaniem posiadłości ziemskich w znaczniejszej mierze. W Niemczech np. już skutki nadmiernego obciążenia dają się we znaki i tam dużo ziemian, którzy w tych czasach wzięli na hipoteki duże sumy, dziś są zrujnowani. I my pewnego dnia znajdziemy się w obliczu bankructwa rolnictwa, szczególnie jeżeli rolnictwo drobne, które nie ogarnia okiem grożącego niebezpieczeństwa i któremu dzisiejsza stopa procentowa wydaje się niska, wobec wyższego dyskonta prywatnego, przyjmuje chętnie zaofiarowany mu kredyt. P. Minister Rolnictwa powinien działać w tym kierunku, ażeby rolnictwo w najbliższym czasie otrzymało tańsze kredyty.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#ErwinHasbach">Tak samo mamy prośbę do p. Ministra o wywarcie wpływu na Ministrów Spraw Wojskowych i Skarbu, ażeby podniesione były ceny płacone przez Rząd za remonty dla wojska i ogiery dla stadnin państwowych. Dotychczasowe ceny mogłyby pokryć koszta hodowli, ale nigdy nie pokryją ogromnego ryzyka, które związane jest z hodowlą konia szlachetnego. Ze względów obrony Państwa musimy dążyć do tego, ażeby całe zapotrzebowanie koni dla wojska było pokrywane w kraju.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#ErwinHasbach">Co do Ministerstwa Spraw wewnętrznych pozwolę sobie powiedzieć, że żadne ministerstwo nie ma tak wielkiego znaczenia dla ogółu, a przedewszystkiem dla mniejszości narodowych w kraju, jak właśnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. A żadne ministerstwo u nas w parlamencie nie dało tyle powodów do krytyki. System Ministerstwa Spraw Wewnętrznych niczem nie różni się od systemu byłych państw policyjnych. Obywatela obniża się na stanowisko niepoczytalnego stworzenia, którego trzeba pilnować przez całą rzeszę urzędników różnego rodzaju. Wszystko podpada cenzurze, począwszy od prasy i korespondencji, nawet prywatnej, a skończywszy na samym człowieku. Wszędzie, gdzie się szuka spirytus agens jakiejbądź sprawy, natrafia się na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Z nadzwyczajnem zainteresowaniem oczekują obywatele wyniku działalności komisji, która ma się zająć skargami wyborczemi.</u>
          <u xml:id="u-33.19" who="#ErwinHasbach">Największą bolączką jest odziedziczony po starej Rosji system tajnych ajentów t. zw. szpiclów. Robi się doniesienia i zapisuje się do akt, których nigdy nie można sprawdzić. Przeciw takim zarzutom niema możności obrony, ponieważ biedny oskarżony nigdy się nie dowie, co mu zarzucają. Wynikiem takiego postępowania jest t. zw. opinją o obywatelu i z tej opinji korzysta się według upodobania. Ma się jakąś sprawę w jakimbądź urzędzie, nie zostanie ona załatwiona bez zasiągnięcia tej opinji. O przedstawicielu mniejszości narodowych opinją jest zgóry co najmniej nieprzychylna, uważa się go za wrogo usposobionego do Państwa, o ile nie udowodni przeciwieństwa. Ubiega się ktoś o posadę nauczycielską, ministerstwo odbywa naradę i zasięga opinji u Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Stara się ktoś inny o koncesję na wyszynk piwa, zasięga się również opinji. Ziemianin, który chce kupić kawałek ziemi, dostaje prawo przewłaszczenia od Ministerstwa Reform Rolnych jedynie na podstawie dobrej opinji władz administracyjnych. Przy rozdziale robót i zamówień przez Rząd rozstrzyga opinja, a nawet dla takich drobnostek jak założenie radjo, udzielenie paszportów i t. d. opinja jest decydująca.</u>
          <u xml:id="u-33.20" who="#ErwinHasbach">A teraz zapytajmy, kto robi te opinje, które organa biorą na siebie odpowiedzialność za moralne i materjalne zniszczenie obywatela. Koniec końców, są to urzędnicy pierwszej instancji, bardzo często wójt lub policjant, którzy o tem decydują, czy ten lub ów obywatel jest porządnym człowiekiem, czy nie, czy jest wrogiem Państwa, czy nie. Pytam się Panów, czy wszyscy wójtowie i wszyscy policjanci w kraju stoją moralnie tak wysoko, że można na nich włożyć tak daleko sięgającą odpowiedzialność?</u>
          <u xml:id="u-33.21" who="#ErwinHasbach">Ten cały system jest niemoralny i należy go znieść. Obywatel ma prawo wymagać, aby wszystkie organa państwowe odnosiły się do niego grzecznie i z zaufaniem i aby go uważały za porządnego i lojalnego człowieka, aż nie dostarczą przeciwnych dowodów.</u>
          <u xml:id="u-33.22" who="#ErwinHasbach">Proszę Panów, dodaję na końcu kilka typowych wypadków. Nie będę długo Panów nudził i zabierał skąpego czasu, który zostaje dla moich kolegów. W ostatnich czasach nadeszła do nas następująca sprawa z powiatu ostrowskiego w Poznańskiem. Starosta nakłada z powodów drobniejszych przekroczeń najwyższe kary policyjne, np. za przejazd na niewłaściwej stronie szosy 10 do 30 zł., za psa biegnącego bez marki 30 zł., za niezabezpieczenie maszyn rolniczych, przeznaczonych na szmelc 30 zł., za wypisanie imienia niemieckiego łacińskiemi literami 10 do 30 zł., za odpływ wody deszczowej do rowu szosowego 30 zł. Są rzeczy z jednej strony śmieszne, ale z drugiej strony bardzo bolesne dla tych ludzi, którzy tam mieszkają. Mam wrażenie, że jest to samowola, nie wiem, na jakiej podstawie p. starosta tę taryfę sobie wymierzył. Przepisy, dotyczące strefy pogranicznej, stosuje się najsurowiej, np. dzieciom, które mieszkają tuż nad granicą, nie zezwala się odwiedzać rodziców.</u>
          <u xml:id="u-33.23" who="#ErwinHasbach">W ostatnich dniach kierownik naszego biura w Ostrowie był aresztowany i trzyma się go w więzieniu bez rozprawy sądowej, a nie możemy tej sprawy sądowej uzyskać.</u>
          <u xml:id="u-33.24" who="#ErwinHasbach">9 listopada 1927 r. Klub Niemiecki w Sejmie i w Senacie wystosował do p. Ministra Spraw Wewnętrznych list następujący: „Po raz trzeci, zdaje się, zwracam się do Pana Ministra w sprawie udzielenia p. Emilji Schmergal ze Starego Folwarku, pow. Nowotomyśl, przepustki na przekroczenie granicy w celu uczęszczania do kościoła ewangelickiego po stronie niemieckiej. Pomimo, że pierwsze nasze pismo w tej sprawie wysłaliśmy już we wrześniu roku ubiegłego, sprawa ta dotychczas jeszcze nie jest załatwiona i p. Schmergal nie otrzymała jeszcze przepustki. W tych dniach znów otrzymuję pismo od petentki, które przytaczam poniżej w tłumaczeniu: „Ponieważ już od przeszło 66 lat należę do kościoła w Tierschtiegel, byłam tam chrzczona, brałam ślub w tym kościele i do ostatniego czasu w chwilach smutku i radości tam moje dziękczynne modły zanosiłam, proszę jeszcze raz o łaskawą interwencję w tej sprawie, abym w ostatnich latach mego życia nie musiała chodzić do innego kościoła, zbyt daleko oddalonego dla mnie, tem bardziej, że droga jest za uciążliwa dla mnie i dlatego uczęszczanie do kościoła byłoby zupełnie niemożliwe”. Na to pismo z dn. 9 listopada 1927 r. tak samo nie dostaliśmy odpowiedzi i prawdopodobnie ta pani umrze bez otrzymania tego zezwolenia.</u>
          <u xml:id="u-33.25" who="#ErwinHasbach">Wczoraj dostaliśmy list, iż w ostatnich dniach była wydalona bratanica katolickiego księdza Papacka, która temu księdzu przez 3 i pół roku prowadziła gospodarstwo, a to dlatego tylko, że jest obywatelką niemiecką. Rozumie się, nie mogę bronić praw tej pani, ale muszę stwierdzić, że poszkodowanym w tym wypadku jest ksiądz Papack, który jest obywatelem polskim.</u>
          <u xml:id="u-33.26" who="#ErwinHasbach">Takich dowodów mógłbym przytoczyć jeszcze bardzo dużo, ale czas krótki i muszę skończyć moje przemówienie deklaracją, że nie jesteśmy w stanie głosować za tym budżetem i będziemy głosowali przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#JulianSzymański">Głos ma s. Motz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#BolesławMotz">Wysoki Senacie! Występując tu z ramienia naszego ludowego i radykalnego stronnictwa „Wyzwolenie”, poruszę tylko jedną sprawę, która dotyczy do pewnego stopnia budżetów kilku ministerstw, a w szczególności Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Co się tyczy budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pozwolę sobie zrobić pewną uwagę. Dziś lub jutro będziemy głosowali za tym budżetem dlatego, że mamy głębokie przekonanie, że polityka zagraniczna Rządu Polskiego jest pokojowa, będziemy głosowali za nim również dlatego, że mamy osobiste zaufanie do p. Ministra Spraw Zagranicznych, ale przyznam się Panom szczerze, że uchwalimy sumy, których nie rozumiemy. Wątpię bowiem, czy ktokolwiek z obecnych tu pp. senatorów, przeczytawszy preliminarz budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wyjaśnił sobie wyraźnie, co on w sobie zawiera. Była chwila, kiedy powiedziałem sobie, że być może zawsze ministerstwa spraw zagranicznych w ten sposób redagują budżety, i dlatego poprosiłem w Paryżu, ażeby dostarczono mi z izby francuskiej analogiczny druk i skonstatowałem, że przeglądając budżet francuski, z łatwością mogłem się dowiedzieć, jakie jest wynagrodzenie np. jakiegoś urzędnika kontraktowego w konsulacie, czy poselstwie, a raczej ambasadzie francuskiej w Pekinie czy Tokjo, gdyż budżet francuski jest szczegółowy, jasny i przejrzysty. Gdym wrócił do naszego budżetu, zobaczyłem, że nietylko nie mogę dowiedzieć się, co dostają u nas urzędnicy kontraktowi, lecz przekonałem się, że niemożliwe jest wiedzieć, co dostaje nasz poseł w Rio de Janeiro albo w Waszyngtonie, Jest to rzecz nienormalna, bo po to posiadamy tu dwie Izby, aby wiedziały komu, w jakiej mierze i w jakim celu są rozdawane pieniądze przez nas tu przyznane. Rozumiemy potrzeby Państwa, nie chodzi nam bynajmniej o to, ażeby nam wskazywano na co zużyto fundusze specjalne. Nie w każdem, ale w pewnych ministerstwach są one niezbędne i sprawozdanie z nich powinno być zdawane jedynie Prezydentowi Rzeczypospolitej. To też nam bynajmniej o te fundusze nie chodzi, ale o te, które każdy może zbadać i co do których mamy prawo żądać, ażeby były nam wyraźnie przedstawione. Dla układania budżetu urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie potrzebują szukać wzorów gdzieś zagranicą, wystarczy, ażeby otworzyli budżet Ministerstwa Oświaty i zobaczyli, że jest on tak ułożony, jak być powinno. W preliminarzu budżetowym Ministerstwa Oświaty wszystko jest szczegółowo wyłożone i każdy z nas może się z niego nauczyć bardzo wiele ciekawych i pożytecznych rzeczy. Jestem przekonany, że zaniedbanie, na które zwracam uwagę, jest rzeczą tylko naszej młodości państwowej i że w następnych sesjach parlamentarnych ta sprawa zostanie załatwiona ku naszemu ogólnemu zadowoleniu. Jest to szczegół, dotyczący strony formalnej.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#BolesławMotz">Wysokie Senacie! My demokraci polscy, my radykali polscy, pragniemy całą duszą pokoju, pragniemy pokoju tak wewnątrz naszego kraju, jak i pokoju międzynarodowego. Żądamy i pracujemy nad tem, ażeby wśród naszego społeczeństwa zapanował prawdziwy pokój, polegający na tem, by bez różnicy wyznania i pochodzenia wszyscy obywatele kraju czuli się u siebie, ażeby nastąpiła harmonja między obywatelami, którzy składają naszą Rzeczpospolitą Polską. Oto nasze zadanie i nasze dążenie i to dążenie jest zupełnie szczere. To dotyczy naszej polityki wewnętrznej.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#BolesławMotz">Co się zaś tyczy polityki zewnętrznej, to ta sama tendencja naszej szczerości przebija na każdym kroku. Chcemy pokoju, chcemy zgody, chcemy braterstwa ludów. O braterstwie ludów mówiono już bardzo dawno, nie jest to wymysł ani demokracji obecnej, ani socjalistów. Wśród nas jest bardzo dużo erudytów, którzy nam mogą powiedzieć, że tego rodzaju idee istniały już dawno, istniały w umysłach ludzi, więcej myślących, w umysłach stojących ponad swoją epoką, w ludziach mających gorące, szczere serce. Przeszły nietylko lata, ale może nawet stulecia od chwili, gdy tego rodzaju hasło było rzucone. I teraz dopiero ku naszej wielkiej radości te hasła nie są tylko fantazją, te hasła zaczynają się zbliżać ku urzeczywistnieniu, te hasła wcześniej czy później wyrażą się w Stanach Zjednoczonych Europy.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#BolesławMotz">Panowie, przypominam sobie dobrze okres, kiedy takie zdanie, jak przed chwilą tu wyrażone, wywołałoby w tego rodzaju gronie, jak tutaj, wśród senatorów jakiegokolwiek państwa śmiech homeryczny. Uważanoby to za naiwność, za niepoczytalność. Panowie, do tego nasza generacja jest już przyzwyczajona, my w naszej młodości widzieliśmy, że wielkie hasła, które znajdowaliśmy w dziełach mistrzów, były uważane za naiwność, za niewyrobienie, często za doktrynerstwo. Między takiemi hasłami 35–40 lat temu było również hasło niepodległości Polski. Gdyśmy mówili o niepodległości Polski, my wychowani na dziełach mistrzów naszych, jak Bolesław Limanowski, to na nas poważni ludzie patrzyli jak na obłąkańców. Cytuję tu ten fakt, który do pewnego stopnia został już urzeczywistniony, a mógłbym zacytować szereg innych faktów, innych dążeń i teorji, które 30 lat temu były uważane za coś naiwnego i śmiesznego, a teraz zaczynają się oblekać w rzeczywistość i stają się podstawą rozwoju kulturalnego i postępu ludzkości. To samo ma miejsce z hasłem Stanów Zjednoczonych Europy, do czego teraz dążymy, a co może być tylko wynikiem zniesienia granic.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#BolesławMotz">Proszę Panów Senatorów, dla nas, ludzi nie oderwanych od rzeczywistości, nie jakichś lunatyków, to hasło nie jest połączone z jakimś ideałem śmiesznego, naiwnego dziecinnego pacyfizmu. Rozumiemy, że kierując się tem hasłem, jednocześnie musimy się liczyć z rzeczywistością, a rzeczywistość polega na tem, że teraz setki i tysiące inżynierów i matematyków zastanawia się nad tem, w jaki sposób można wynaleźć jakiś instrument, czy jakąś maszynę, któraby zabijała jak najwięcej ludzi. Widziałem parę dni temu w Paryżu inżyniera pułkownika duńskiego, który z lubością opowiadał mi, nad czem obecnie pracuje i co wynalazł. Wynalazł on taki karabin maszynowy, który będzie zmiatał ludzkość, jak nic dotychczas jeszcze nie zmiatało. I nietylko to powiedział mi, że jest to już wypróbowane, nie chciał tylko powiedzieć, gdzie i na kim było to zrobione. Wiemy, że nad takiemi strasznemi barbarzyńskiemi instrumentami i narzędziami ludzkość pracuje. Wiemy dobrze z wypadku, który zdarzył się w Hamburgu, że chemicy, którzy powinni pracować nad tem, aby uszczęśliwiać ludzkość, dostarczając ludzkości materjały do życia, których jej brak, poświęcają swój czas na wymyślanie gazów, któreby zatruwały ile możności jak największą ilość ludzi. I wymyślili je. Panowie wiedzą, że bali się oni wypuścić je do morza, a to wszystko było przygotowane na ludzi.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#BolesławMotz">Otóż my, demokraci, którzy dążymy do Stanów Zjednoczonych Europy, wiemy, że jeszcze Europa i nietylko Europa, ale i świat cały nie dojrzał do takiego stanu. I rozumiemy, że każde państwo musi myśleć i to bardzo poważnie o samoobronie. Uważamy, że ludzkość obecnie wychodzi z okresu barbarzyństwa, bo tylko barbarzyńcy mogą w ten sposób postępować, jak my wszyscy, przygotowując się do tego, żeby rzucić się na bliźniego i w ten lub inny sposób go zamordować; ludzkość obecnie wychodzi z tego okresu barbarzyństwa, dzięki postępowi i rozwojowi demokracji, dzięki temu, że szerokie masy ludu pracującego wiejskiego i miejskiego biorą udział w kierownictwie państw, i że losy państw i narodów nie zależą już, a w każdym razie w bardzo małym stopniu zależą od dynastji, od klik militarnych, albo wszelkiego rodzaju rekinów bankierskich albo przemysłowych. Te masy ludowe, wychodzące zdołu, stawiają pewną tamę. Widzimy, że ten postęp się odbywa i że doprowadził on ludzkość do okresu przejściowego, okresu samoobrony, który skończy się na Stanach Zjednoczonych Europy. A na czem polega samoobrona państwowa? Polega ona przedewszystkiem na przygotowaniu wewnątrz kraju zbrojnej siły. Przyznać należy, że mimo wszelkich zarzutów, jakie robiono dotychczas parlamentaryzmowi polskiemu, ażeby go zdyskredytować, jednego tylko zarzutu nie mogłem znaleźć i zdaje się, nigdy nie był wyrażony, mianowicie, jakoby parlament polski odmówił kiedykolwiek środków na rzecz tej siły zbrojnej. Jest to prawdziwa zasługa parlamentów polskich, że one rozumiały, że samoobrona musi być należycie postawiona, czy to w armji czynnej, czy w armji przygotowawczej, to znaczy w tak zwanem przygotowaniu wojskowem.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#BolesławMotz">Drugim warunkiem samoobrony jest porozumienie się z tymi, którzy mają takie same interesy, jak my, którzy znajdują się w tych samych warunkach politycznych i mają interes w razie jakiegoś wstrząśnienia, jakiegoś napadu, razem z nami wystąpić. Jest to właśnie porozumienie międzynarodowe, polityka międzynarodowa, jaką musimy prowadzić.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#BolesławMotz">Jeżeli rzucimy okiem na kartę Europy i na to nieszczęśliwe nasze położenie geograficzne, to widzimy, że na wschodzie mamy szereg państw, które mają pewne wspólne z nami pod tym względem interesy. Zaczynając od północy, szereg państw, rozsianych nad Bałtykiem, łącznie z Litwą, z którą tymczasem nie możemy dojść do porozumienia, ale z którą wcześniej czy później pogodzimy się, dalej mamy Rumunję, a potem jeszcze dalej na południe Turcję. Są to państwa, które mają z nami coś wspólnego w samoobronie, nie w napaści, tylko w obronie. Z drugiej strony, w centrum Europy mamy Czechosłowację, która też do pewnego stopnia ma wspólne kwestje z nami. Jeżeli rzucimy okiem na zachód, to tam widzimy Belgję i Francję, a dalej jeśli nie dziś, to w odległej przyszłości może i Włochy. Oto jest ten teren, na którym skoncentrować się musi nasza polityka zagraniczna, dążąca do wytworzenia wspólnej akcji w razie, gdyby instynkt barbarzyński z tej czy innej strony przejawił się w napaści na nas.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#BolesławMotz">Jeżeli cenimy wartość tych wszystkich państw, które przed chwilą wyliczyłem, to stwierdzić należy, że co do swej wartości pod każdym względem najważniejsza jest Francja. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Francja nietylko ma wspólne interesy z nami, lecz ma również prawdziwą, szczerą przyjaźń dla narodu polskiego. Mógłby ktoś powiedzieć, że ta przyjaźń jest wynikiem właśnie zrozumienia naszego wspólnego interesu. Nie powiem, bo polityka francuska — panowie historycy lepiej te sprawy znają odemnie — była błędna przez całe stulecia i nie dążyła do stworzenia jakiejś wspólnej akcji na terenie międzynarodowym. Więc wątpię, ażeby ta sympatja i życzliwość, jaka istnieje we Francji, była wynikiem stuletniego zrozumienia jakiegoś bezpośredniego interesu francusko-polskiego. Nie. Nie wdawajmy się w poszukiwania źródeł obopólnej sympatji, które zrobi kiedyś ktoś inny, a może już nawet i zrobił, i stwierdźmy tylko fakt, że tego rodzaju nastroje istnieją we Francji. Spotykam się z różnemi sferami społeczeństwa francuskiego, z ludźmi różnych fachów i mogę Panów zupełnie szczerze zapewnić, że ta sympatja Francji dla Polski jest jak najszczersza i jak najgłębsza. W czasie moich przyjazdów do kraju słyszałem nieraz wątpliwości co do nastrojów panujących względem nas we Francji? Jak wszystkim wiadomo, porozumienie francusko-niemieckie posuwa się naprzód, co wywołało już wśród naszego społeczeństwa pewne zaniepokojenie o przyszłość naszego przymierza z Francją. Nie mamy się czego niepokoić, bo jest to rozwój naturalny stosunków międzynarodowych, który musi doprowadzić nas wszystkich do tego, ażeby w Europie zniknęły wszelkie pozostałości tej wielkiej katastrofy, jaką mieliśmy przed dziesięciu laty. Istotną podstawą prądu, jaki istnieje obecnie we Francji w kierunku porozumienia się z Niemcami, jest czynnik ekonomiczny. Przed chwilą, powiedzieli niektórzy mówcy, a w szczególności p. Marszałek Posner, że polityka zależy od ekonomji; jest to bardzo słuszne i bardzo głębokie. Otóż we Francji nietylko socjaliści i radykali pchają do porozumienia z Niemcami, ale przedewszystkiem przemysłowcy, kupcy i bankierzy, czyli, że prąd ten czerpie swe siły w potrzebach gospodarczych. Podkreślam to dlatego, żeby Panów ten obrót w stosunkach francuskich nie zastraszył, nie niepokoił. Ponieważ przed chwilą mówiliśmy, że osią naszej polityki zagranicznej musi być nasze porozumienie z Francją, to musimy zastanowić się nad tem, w jaki sposób należy je utrzymać i pogłębić.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#BolesławMotz">Otóż z tego, co tu mówiono wynika, że w polityce międzynarodowej trzeba się ogromnie liczyć z realnemi, ekonomicznemi interesami państw. Niestety, nieszczęście chciało, że przez 150 lat, znajdując się w niewoli obcej, nie mogliśmy wyzyskać tych wszystkich zalet narodu polskiego, tych materjalnych bogactw, które on posiada, gdyż zaborca tutaj przynajmniej w naszym dawnym zaborze rosyjskim robił wszystko, żeby nie dopuścić do rozwinięcia strony ekonomicznej i kulturalnej tej części naszej Rzeczypospolitej. Nic też dziwnego, że pod względem ekonomicznym nie możemy nic dać, a w każdym razie możemy bardzo niewiele dać Francji, a Francja również nie bardzo wiele może nam dać ze swych produktów, bo jesteśmy za biedni na te rzeczy, które Francja dostarcza całemu światu. Są to rzeczy bardzo drogie. Z czego wynika, że rozszerzenie stosunków polsko-francuskich nie może się oprzeć na gruncie ekonomicznym.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#BolesławMotz">Ale mamy inny wielki walor w naszej polityce międzynarodowej, a jest nim nasza emigracja. Nieszczęście chce, że wskutek ucisku i rabunkowej polityki, która była stosowana przez setki lat zgórą na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, czy to przez Rosję, czy przez Austrję, wytworzyły się takie warunki, że naturalny przypływ ludności, to jest, jak teraz, pół miljona ludności rocznie, nie znajduje dostatecznego zajęcia, dostatecznego warsztatu pracy i zmuszony jest już oddawna do emigracji. Jak Panowie wiedzą, zgórą 4 miljony ludności polskiej, można powiedzieć, utonęło w wielkiem morzu Stanów Zjednoczonych, a setki tysięcy rozpłynęły się na południu Ameryki i teraz już pół miljona ludności polskiej znajduje się na terytorjum Francji. Otóż uważam, że posiadamy w tem walor na rynku międzynarodowym, który może odegrać pierwszorzędną rolę w naszych stosunkach z Francją. Powiem szczerze, że dziwiło mię bardzo, że ten walor nie został dotychczas dostatecznie zrozumiany, dziwiło mię, że rząd Rzeczypospolitej Polskiej wysyła jakieś ekspedycje do Peru, do Afryki, aby przeprowadzić badania, czy ten biedny lud, który zmuszony jest opuścić naszą ojczyznę, nie znajdzie odpowiedniego dla siebie miejsca gdzieś pod tropikalnem słońcem, w bliskości Sahary i t. d. Widziałem kilku panów z ekspedycji do Afryki, którzy wrócili i poważnie mówili o tem, że nie jest tam tak źle, że początkowo w bliskości Sahary słońce będzie ich trochę raziło, ale z czasem przyzwyczają się do niego i będzie im dobrze. Dziwi mię bardzo, że tego rodzaju fantastyczne projekty mogą być popierane przez Rząd. Mamy nie daleko od nas piękny, bogaty i kulturalny kraj, Francję, której ludność się nie powiększa. Nie trzeba być jednak bardzo dumnym z tego, że u nas jest inaczej. Będzie czas, kiedy i u nas ludność nie będzie się powiększała, bo jest to kwestja kultury. Każdy kraj dojdzie do okresu, kiedy ludność przestanie się powiększać, widzimy to już w Niemczech, w Szwecji i w innych krajach. Francja doszła w swym rozwoju do tego okresu, że potrzebuje rąk do pracy w przemyśle, w handlu i na roli.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#BolesławMotz">Nie należy zapominać o jednym wielkim fakcie, który nie został dotychczas u nas oceniony, mianowicie, że ludność wiejska francuska opuszcza masowo wieś. Jest to normalny proces i żadne kazania, komitety zatrzymywania ludności na roli rezultatów nie wydadzą. Jest faktem, że francuska prowincja wyludnia się na rzecz miast. I cóż się dzieje? Jest przysłowie łacińskie, które mówi, że natura nie lubi pustki, więc pustka wytworzona przez odpływ ludności do miast, musi być przez kogoś zajęta i robią to Włosi, którzy zajmują już całe okręgi. Mamy wielką sympatję dla włoskiego narodu, ale nie wiem, czy w interesie Francji, z punktu widzenia jej przyszłości, leży dopuszczenie do tego, aby cała południowa Francja była zajęta przez Włochów. Uważam, że w interesie naszym jest wyzyskanie tej sytuacji i zamiast szukać gdzieś na Saharze albo w jakichś peruwiańskich pustyniach miejsca dla naszej emigracji, należy zająć się osadnictwem na roli we Francji, co może potężnie wzmocnić naszą międzynarodową pozycję.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(Minister Staniewicz: To już się robi.)</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#BolesławMotz">Wiem, że zaczęto już to robić i dlatego też to podkreślam. Proszę Panów, jaka wspaniała byłaby nasza sytuacja tu w Europie, gdyby te 4 miljony naszych rodaków, którzy znajdują się w Stanach Zjednoczonych i tam stopniowo wsiąkają w ten kraj, a niema na to żadnej rady, były już skoncentrowane na terenie zaprzyjaźnionej z nami Rzeczypospolitej Francuskiej! Naturalna rzecz, nie trzeba sobie robić iluzji, trzecia, czy czwarta generacja zawsze wsiąka w kraj, do którego się przeniosła, to nie ulega kwestji, ale nawet to wsiąkanie we Francję stanowiłoby w naszem życiu politycznem bardzo ważną rolę.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#BolesławMotz">Ja, który przypatrywałem się temu, co się dzieje z wnukami, względnie wnuczkami naszych emigrantów z 1831, czy 1863 r., którzy są już Francuzami, i o których się nie wie, że mają w sobie część krwi polskiej, nieraz widziałem, że o ile dotknąć sprawy polskiej, to z nich wychodzi ten element polski i wytwarza ukrytą sympatję dla Polski, tkwiącą w duszach Francuzów. Chodzi o to, aby wyzyskać ten element, który dla naszej przyszłości państwowej, dla naszego stanowiska mocarstwowego jest pierwszorzędnej wagi. Zdaje mi się, że co do tego nie może być tu dwóch zdań, ale wyzyskanie tego naszego waloru narodowego nie jest tak łatwe i nie można sobie powiedzieć: Panowie dostaniecie tyle a tyle pociągów, jedzcie do Francji, a to wyjdzie na dobre i wam i Polsce. Gdy miały wyjechać po wojnie pierwsze pociągi naszych emigrantów, to pisałem do naszych pp. ministrów: Nie wypuszczajcie tych pociągów bez odpowiedniego przygotowania, bo będzie to nieszczęściem dla nich i dla nas, dla prestiżu naszego Państwa. Pisałem kilkakrotnie. Naturalna rzecz. Panowie się domyślają, co się z temi listami stało, jeżeli są nie w koszu, to w dalekiem archiwum. I pierwszy pociąg przyjechał do Francji zimą czy jesienią. W każdym razie było zimno i tym biednym ludziom powiedziano: wysiadajcie. Oni z tobołkami i z dziećmi musieli wysiadać i pytali co mają robić. Powiedziano im: Idźcie do zimnych baraków, gdzie pozostali kilka dni bez gorącej strawy. Gdyby postępowano dalej w ten sposób, to nietylko, że nie wzmocnionoby naszych przyjaznych stosunków z Francją, lecz doprowadzonoby do ich zerwania. Teraz Rząd zrobił bardzo dużo w ciągu ostatnich lat w zakresie emigracji polskiej we Francji, ale pozostaje jeszcze bardzo dużo do zrobienia, Musimy zważyć, że ta emigracja niestety wzrośnie. Jestem o tem przekonany i z tego się bynajmniej nie cieszę. Dopóki tu produkcja rolna i przemysłowa nie podniesie się, setki tysięcy naszych rodaków będą skazane na emigrację i będzie jej nie pół miljona, lecz być może kilka miljonów. Otóż chodzi o to, że jeżeli chcemy wyzyskać ten walor na forum międzynarodowem, trzeba, ażeby przedstawiał on rzeczywistą wartość dla narodu który ma z niego korzystać. Potrzeba, ażeby ludzie stąd wyjeżdżający byli otoczeni przez pierwszy czas daleko idącą opieką i to pod każdym względem, a w szczególności pod względem wychowania i nauczania, i ażeby z tych ludzi, nieprzyzwyczajonych do obracania się na terytorjum obcem, zrobić użytecznych obywateli danego kraju, a z drugiej strony, ażeby pozostali dobrymi polakami.</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#BolesławMotz">Niestety sprawa wychowania dzieci naszych emigrantów we Francji stoi jak najgorzej. W obecnej chwili na terytorjum francuskiem znajduje się 45.000 młodzieży w wieku szkolnym. Jeżeli ktoś zapyta Rząd polski, co się dzieje z temi 45.000 dzieci, nie mówiących językiem danego kraju, kto się zajmuje ich nauką i wychowaniem, to nie wątpię, że otrzyma prędką i stanowczą odpowiedź, że we Francji istnieją szkoły polskie. Otóż twierdzę, że niema szkół polskich we Francji i te 45.000 naszych młodych rodaków nietylko nie znajdują się pod opieką szkolną, ale wogóle pod żadną opieką wychowawczą, Ks. Albrecht mówił tu o ważności nietylko nauczania, lecz i wychowania. Nie zapominajmy, że zaledwie — a to są już oficjalne dane, którym nie zaprzeczy przedstawiciel Rządu — 10.000 dzieci polskich znajduje się pod jaką taką opieką i kierunkiem nauczycielstwa polskiego, oddającego zresztą wielką usługę sprawie polskiej, za co kraj winien mu prawdziwą wdzięczność, a 35.00 naszych młodych rodaków, można powiedzieć, wałęsa się po Francji, wałęsa się po ulicach, po miasteczkach, nie uczy się i może wyrosnąć na ludzi, którzy nie przyniosą zaszczytu Polsce. Jeżeli opieka nad tą młodzieżą nie będzie postawiona na wysokości zadania, to nietylko nie wyzyskamy wielkiego waloru dla naszych stosunków międzynarodowych i dla naszych stosunków mocarstwowych, jakim jest nasza emigracja lecz wręcz przeciwnie skończy się na tem, że ta szczera przyjaźń, która istnieje dziś we Francji dla nas, zniknie, dlatego, że naród, który znajduje wśród siebie jednostki niewychowane, niegodne,...</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#komentarz">(Głos: Tysiące.)</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#BolesławMotz">...nie może mieć sympatji dla kraju, który je przysyła.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#BolesławMotz">Wysoki Senacie! Pozwoliłem sobie zabrać głos w tej sprawie, ażeby nietylko podzielić się wrażeniami memi z Wysoką Izbą co do tego, co się dzieje z naszą emigracją we Francji, lecz aby zastanowiono się bardzo poważnie nad sposobami zaradzenia opłakanemu stanowi naszej szkoły we Francji. Prezes związku nauczycieli polskich we Francji powiedział na kongresie, który się odbył niedawno w Paryżu, że przyszłość emigracji zależy od szkoły polskiej. Tej szkoły niema, albo jeżeli jest gdzieniegdzie, to bardzo źle zorganizowana. Na zapytanie moje, co należałoby zrobić, odpowiedziano mi, że jeżeliby parlament polski i rząd polski dodały rocznie półtora miljona zł. rocznie, co przecież nie jest tak wielką sumą, gdy się zważy, o jaki wielki cel chodzi, to możnaby dać naukę i wychowanie wszystkim dzieciom w wieku szkolnym i wykierować ich na dobrych Polaków i na pożytecznych i uczciwych pracowników, z którychby Francja była bardzo zadowolona.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#BolesławMotz">Pp. ministrowie, którzy przystępują już do układania przyszłego budżetu, winni pamiętać, że jest to pierwszorzędna sprawa. Jestem przekonany, że nasz Minister Spraw Zagranicznych, który był 10 dni w Paryżu, wyczuł ten nastrój szczerej sympatji i życzliwości, jaką Francja żywi dla nas. Jeżeli te uczucia istnieją, to zawdzięczamy je w wielkiej mierze naszej politycznej emigracji, tym, którzy w ciągu stulecia po bohaterskich walkach o niepodległość naszej Ojczyzny byli zmuszeni wyemigrować do Francji i tam, pracując uczciwie, potrafili wytworzyć dla Polski i dla nas tego rodzaju sympatyczne usposobienie.</u>
          <u xml:id="u-35.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-35.21" who="#BolesławMotz">Miejmy nadzieję, że za kilkadziesiąt lat inny Minister Spraw Zagranicznych, tak jak teraz p. Zaleski, pojedzie do Paryża, to zobaczy, że ta sympatja nietylko nie osłabła, ale się wzmogła, a wzmoże się wtenczas, jeżeli nasza ekonomiczna zarobkowa emigracja będzie się zachowywać z taką godnością z jaką się zachowywała emigracja polityczna.</u>
          <u xml:id="u-35.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#JulianSzymański">Stenografki omdlewają ze znużenia, więc dalsze obrady odroczymy. Zawiadamiam, że wpłynęły do laski marszałkowskiej dwa wnioski: wniosek senatorów z Bloku Bezpartyjnego Współpracy z Rządem o nagłą pomoc Rządu dla 8 gmin pow. rzeszowskiego z powodu gradobicia i wniosek senatorów z Klubu Ukraińskiego o doraźną pomoc dla pogorzelców gm. Berestek, pow. zaleszczyckiego, woj. tarnopolskiego oraz gminy Wierzbica, pow. bobreckiego, woj. lwowskiego.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#JulianSzymański">Wnioski te odsyłam do Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#JulianSzymański">Następnie donoszę, że zapisało się do rozprawy budżetowej jeszcze 25 mówców. Otóż dziś obrady miały przebieg mniej więcej taki, że średnio przypada 1 godzina na 1 senatora, więc jeżeli w tym trybie będziemy dalej prowadzić dyskusję, nie skończymy jej jutro. Przytem zaznaczam, że oprócz tej dyskusji mamy jeszcze dwie sprawy; wybór 4 członków Trybunału Stanu i sprawę amnestji.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#JulianSzymański">Proponuję początek jutrzejszego posiedzenia na godzinę 10 rano. Nie słyszę innej propozycji. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 30.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>