text_structure.xml 492 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914 915 916 917 918 919 920 921 922 923 924 925 926 927 928 929 930 931 932 933 934 935 936 937 938 939 940 941 942 943 944 945 946 947 948 949 950 951 952 953 954 955 956 957 958 959 960 961 962 963 964 965 966 967 968 969 970 971 972 973 974 975 976 977 978 979 980
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WacławMakowski">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#WacławMakowski">Jako sekretarze zasiadają pp.: Orlański i Skrypnyk. Protokół i listę mówców prowadzi p. Skrypnyk.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#WacławMakowski">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#WacławMakowski">Protokół 12 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#WacławMakowski">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie pp.: Antonowicz, Boluch, Czarnek, Dobrowolski, Putek, Rostek, Sarnecki, Szczytt-Niemirowicz, Szumowski, Śleszyński i Wenda.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#WacławMakowski">Udzieliłem urlopów posłom: Jóźwiakowi, Karśnickiemu, Krupskiemu, Łobodzińskiemu, Nowakowi, Burzyńskiemu i Wójcikowi na 1 dzień, Pyszce i Sowińskiemu na 2 dni, Rudzińskiemu, Witwickiemu i Trzeciakowi na 3 dni.</u>
          <u xml:id="u-1.6" who="#WacławMakowski">P. poseł Pikulski prosi Izbę o udzielenie urlopu na 8 dni.</u>
          <u xml:id="u-1.7" who="#WacławMakowski">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba urlopów udzieliła. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-1.8" who="#WacławMakowski">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1939/40. — rozprawa szczegółowa nad częścią 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-1.9" who="#WacławMakowski">Sprawozdawca p. Stahl ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#ZdzisławStahl">Wysoka Izbo! 400.000.000 zł budżetu Ministerstwa Oświaty to co do swojej wielkości druga z kolei pozycja w naszym budżecie państwowym. Suma tych 400.000.000 zł to z punktu widzenia środków materialnych, jakimi dysponuje nasze Państwo, kwota bardzo poważna i z dużym wysiłkiem na cele oświatowe wydzielona. Ale z drugiej strony — z punktu widzenia naszych potrzeb w dziedzinie oświaty, z punktu widzenia zaniedbań i zacofania po długim okresie niewoli, z punktu widzenia szczególnego naporu potrzeb wychowawczych narodu, posiadającego silny przyrost naturalny i duży procent młodzieży w wieku, podlegającym pracom wychowawczym — jest to suma niewątpliwie mała, wymagająca wydatnego z roku na rok powiększania. Jeśli jednak nie stać nas na większy wysiłek ilościowy i finansowy w budżecie, to tym większą uwagę musimy zwracać na stronę jakościową, na sposób zużycia tych sum, na właściwe i dobre metody wychowawcze i na dobry, konsekwentny kierunek wychowania.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#ZdzisławStahl">Zagadnieniom kierunku wychowania, zasadniczej linii ogólnej i naczelnym wytycznym procesów wychowawczych poświęcę kilka uwag ogólnych, rozwijając główne myśli, które znalazły swój wyraz w rozprawie komisyjnej. Wszakże wychowanie, to nie tylko suma większa lub mniejsza wiadomości podanych młodemu umysłowi, ale sprawa ich odpowiedniego doboru i ugrupowania. Wychowanie to nie tylko kształcenie umysłu, ale również charakteru i całej psychiki dorastających pokoleń. Wychowanie to wprowadzanie coraz nowych, nadchodzących pokoleń w żywy nurt życia narodowego, wychowanie to proces, w którym ludzie dojrzali, patrzący w przyszłość, świadomi swoich celów, ożywieni silną wiarą w swoje ideały, torują drogę młodym umysłom jako przewodnicy. Wola ich, jasna myśl i poczucie słuszności wskazywanego kierunku to warunek dobrych rezultatów wychowawczych, podstawa ich autorytetu, i zasadniczy fundament całego procesu wychowawczego. Wychowanie to nie obserwacja spontanicznie rozwijających się procesów, wychowywać to nie znaczy tylko dostarczać wiadomości o świecie i patrzeć, jak pod ich wpływem rozwija się młoda świadomość. Wychowywać — to znaczy kształtować psychikę i szczepić dorobek własnej dojrzałej świadomości. Praca wychowawcza to postawa czynna wychowawstwa, to dzieło myśli, ale także woli i wiary w cele, którym się służy.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#ZdzisławStahl">Podkreśliłem już w rozprawie komisji, że obok religii i rodziny czasy nowożytne wysunęły, jako czynnik poważny, obarczony odpowiedzialnością za oświatę i wychowanie, również i organizację państwową. Okres powojenny rozszerzył jeszcze bardzo znacznie rolę Państwa w tym zakresie. Jeśli chodzi o dziedzinę budżetu, rola ta wyraża się w znacznie powiększonych i stale powiększających się kwotach na oświatę, asygnowanych przez wszystkie państwa. P. Minister Świętosławski w swoim przemówieniu na komisji sejmowej był łaskaw podać interesujące cyfry, charakterystyczne dla tej zwiększającej się coraz bardziej ingerencji Państwa w sprawy wychowania.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#ZdzisławStahl">Na czym ta ingerencja polega? W czym się wyraża? Do jakiej roli poczuwają się w tym zakresie organizacje państwowe wszystkich narodów? Nie ulega wątpliwości, że chodzi tu nie tyle o mechaniczną sumę wiadomości o świecie, ani o bierny nadzór nad toczącym się procesem podnoszenia się poziomu oświaty, ile o urabianie pojęć, o kształtowanie psychiki i przygotowanie nowych pokoleń każdego z narodów do tej roli, jaką wyznaczyły im na bieżący okres dzieje, historycznej roli każdego z narodów, na przyszłość. Rządy wszystkich państw odczuły zwiększoną odpowiedzialność swoją i zwiększone obowiązki niewątpliwie i z tej także przyczyny, że przeżywamy epokę bardzo głębokich przeobrażeń duchowych, gwałtownych wstrząsów, intensywnej „walki napowietrznej”, walki duchowej, która się o byt i przyszłość każdego z narodów toczy. Można stwierdzić z całą stanowczością, że mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem wtórnym, dokonywującym się w dziedzinie pojęć, teorii i idei w stosunku do tych przemian, rewolucyj i przeobrażeń rzeczywistych, które zrodziły się w ogniu wojny światowej i po jej zakończeniu.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#ZdzisławStahl">Jeśli chodzi o idee i teorie, decydujące o kierunku wychowania, to przewagę mają zawsze tę spośród nich, które nabrały już form sprecyzowanych i autorytatywnych i które znalazły szeroki wyraz w całej literaturze. W tym sensie każda rzetelna praca wychowawcza walczyć musi z natury rzeczy z tendencjami konserwatywnymi pojęć dawniej ustalonych. Konserwatyzm ten zaznacza się ze szczególną siłą po momentach przełomu, a więc w takim właśnie okresie, jaki przeżywamy obecnie. Na to zjawisko zwróciłem uwagę w komisji, mówiąc o wpływach pokolenia najstarszego na najmłodsze.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#ZdzisławStahl">Tę wszystkie przyczyny zdają się tłumaczyć nam wszechstronnie zwiększoną ingerencję państw w sprawy wychowania. Stare, przedwojenne pojęcia mają znacznie więcej praw obywatelstwa w literaturze, w umysłowości, zwłaszcza najstarszego pokolenia, niż w życiu i w stosunku do życia, do przyszłości. I te właśnie konieczności życia i tocząca się z niesłychaną zaciętością walka narodów o nową prawdę tego życia i o jego ideały zmuszają wszystkie narody do włożenia zwiększonego wysiłku w pracę wychowawczą. Przestarzałe pojęcia, teorie i ideały trzeba zastąpić nowymi, tymi, które byłyby już „nasze, i z tego, dzisiaj dojrzałego i świadomego swoich celów, pokolenia”. Z tej sytuacji, z tego momentu dziejowego wypływa źródło kryzysu wychowawczego, który przeżywamy i który — trzeba to stwierdzić — przeżywamy zbyt długo. W tym kryzysie organizacje państwowe, nie będąc przecież jakimś mechanizmem, nałożonym na życie narodu, ale najbardziej organicznym, kierowniczym i przodującym wytworem każdego narodu, muszą odgrywać rolę czynną, muszą kierować wielkimi procesami wychowawczymi, tym bardziej że chodzi tu zarazem o wielką rywalizację sił psychicznych i twórczości duchowej pomiędzy narodami, tym bardziej że w tym okresie niesłychanego napięcia niebezpieczeństw wojennych chodzi tu również o psychiczną mobilizację obronną, więc o idee, które by zapewniły narodowi prężność, gotowość do walki i ofiary na rzecz najwyższych celów narodu.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#ZdzisławStahl">Zdajemy sobie wszyscy sprawę z napięcia i mocy tych prądów, które przenikają dzisiaj całą Europę. Świadomi jesteśmy dobrze tego, jakie są następstwa naszego położenia geograficznego pomiędzy Niemcami a Rosją, także w dziedzinie myśli i całego życia duchowego. Jest dla nas wszystkich niewzruszoną wytyczną zasada „jednolicie zorganizowanej woli narodu”, wypowiedziana przez Naczelnego Wodza, konieczna jako kierunek istotnej niezależności i siły obronnej Państwa. Gdy myślimy o tej zasadzie, zdajemy sobie doskonale sprawę, że jednolita, silna wola narodu wiązać się musi z pojęciami uporządkowanymi, poddanymi naczelnej zasadzie samodzielności i wielkości narodu, że musi mieć ona za podstawę niezachwianą wiarę w przyszłość narodu i w słuszność tej drogi, po której naród kroczy. Jest więc rzeczą jasną i oczywistą, że z naczelnych prawd naszego życia narodowego wypływać muszą również zasadnicze wskazania dla naszych prac wychowawczych, czyli dla ogólnego kierunku wychowania.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#ZdzisławStahl">Jeśli zastanawiamy się nad rzeczywistością, z którą mamy do czynienia w tym zakresie w życiu wszystkich narodów europejskich, o czym mówiłem poprzednio, to niewątpliwie sytuacja polska przedstawia się nam w barwach o tyle bardziej jaskrawych, o ile głębszy przełom dokonał się w minionym okresie w życiu narodu polskiego. Okres powojenny dla Polski — to nie tylko nowość problemów społecznych, gospodarczych, moralnych i politycznych, podobnie, jak u wszystkich innych narodów europejskich, ale to jeszcze nowość zadań narodu, który odzyskał swoje państwo. To nowość problemów, wynikających już nie z walki z państwem zaborczym, lecz z faktu odzyskania własnej organizacji państwowej, jako organizacji prawnych środków dla własnych celów, jako wyrazu suwerenności i największego dobra narodowego, nad którego rozwojem musimy pracować.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#ZdzisławStahl">Dwadzieścia lat już minęło od czasu odzyskania niepodległości i od czasu ukończenia zamieszek wojennych. Ale — jak powiedziałem poprzednio — w świecie pojęć, idei i literatury mamy jeszcze wciąż do czynienia z ideami czasów minionych, z ideami świata przedwojennego i okresu niewoli. Nie jest to zresztą dziwne o tyle, że okres ten pozostawił w spadku dziedzictwo wspaniałe, pojęcia sugestywne i precyzyjnie rozwinięte teorie atrakcyjne, które pozostawiły niezatarte ślady w umysłowości. Niemniej przerzucenie tych pojęć, o ile były one związane z walką i celami epoki minionej, na pokolenie najmłodsze, byłoby cofnięciem się wstecz i złą mobilizacją psychiczną dla tych celów, przed którymi stoimy dzisiaj. Stoczona więc być musi energiczna walka z tym dziedzictwem, które osłabia i paraliżuje, które utrudnia i opóźnia nasz marsz ku przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#ZdzisławStahl">A jakżeż często spotykamy się dziś jeszcze z głęboko zakorzenionymi ideami starego materializmu, tego materializmu, który, sprowadzając wszystko do zjawisk organicznych albo ekonomicznych, staje się w dzisiejszej epoce trudności gospodarczych nauczycielem pesymizmu i zawiści klasowej. Jakżeż często spotykamy się z bratnią materializmowi doktryną deterministyczną, która umie jedynie pouczać o nieuchronnych koniecznościach życia i czyniąc z człowieka jedynie ich niewolnika i podkopując jego wiarę w siły moralne, paraliżuje rozmach życia i utrudnia walkę z przeciwnościami. Bo wszakże bez wiary w moc własnej woli człowiek zatraca najważniejszą cechę swojej istoty, traci najważniejsze źródło swoich sił twórczych. Jakżeż często spotykamy się z nieuleczalnymi liberałami, pełnymi optymistycznej wiary w dobroczynne możliwości niezorganizowanego hierarchicznie życia społecznego! Jak duża jest siła inercji, trzymającej przy życiu te pojęcia odziedziczone po okresie, gdy twórczość przodujących jednostek wyrażała się w buncie przeciwko więzom społecznym i przeciw władzy skostniałej kiedyś monarchii dynastycznej. Jakżeż szczególnie silne i zakorzenione są te pojęcia w Polsce, która przez długie stulecia żyła buntem przeciw władzy obcej i nienawiścią do organizacji państwowej, jako do mechanizmu obcego, kładącego się jarzmem niewoli na żywym i twórczym organizmie narodowym.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#ZdzisławStahl">Niechęć do organizacji państwowej spotykamy również i w tych doktrynach przedwojennych, które przybierały pozory nowoczesności, chociaż pod tymi pozorami, jak pod zagraniczną szminką, kryje się przestarzała, liberalistyczna i pozytywistyczna doktryna. Klasycznym przykładem takiej kompozycji jest nacjonalizm przedwojenny, którego duży wysiłek wychowawczy i osiągnięty dzięki temu wpływ na młode pokolenia jest faktem powszechnie znanym. Liberalistyczna i anarchistyczna postawa tego nacjonalizmu wyraża się dobitnie w klasycznej formule narodu przeciwstawionego Państwu i partii, konkurującej w imię tego hasła z organizacją państwową. Tak pojęta idea narodowa staje się ośrodkiem z jednej strony dobrych instynktów źle skierowanych, a z drugiej strony siłą atrakcyjną dla całego zespołu odruchów nienawiści, warcholstwa i negacji. Mamy więc do czynienia w tym punkcie z najbardziej szkodliwą syntezą złych i dobrych elementów, oddanych w całości na służbę złej sprawy. Kompozycja ideowa tego rodzaju, to najszkodliwsza przeszkoda na drodze, którą należało by obrać.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#ZdzisławStahl">Cała ta rzeczywistość pojęć świata idei stoi jeszcze dziś przed nami żywa i obecna w świecie idei, mającym znaczenie dla procesów wychowawczych, przezwyciężona w formach naszego życia państwowego, cofająca się i coraz słabsza w życiu społecznym i gospodarczym, zachowuje jeszcze swoje znaczenie w życiu umysłowym, a przez to i wychowawczym.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#ZdzisławStahl">W ten sposób w 20 lat po odzyskaniu niepodległości państwowej toczyć musimy w dalszym ciągu walkę o niepodległość i narodową indywidualność nowoczesnej myśli polskiej, czyli o świat pojęć, idei i ducha. Wiele sił sprzecznych, przeciwnych sobie nawzajem sprzęgło się, aby cofnąć nas wstecz, w świat pojęć starych, dziś już bezużytecznych. Ale kapitulacja przed tym sprzysiężeniem byłaby tragiczną klęską i załamaniem się tego pochodu, który prowadzi Polskę na coraz wyższe szczeble siły i spoistości państwowej.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#ZdzisławStahl">Walka wydana starym pojęciom, groźnym dla naszej przyszłości, musi być wygrana. W walce tej niewątpliwie kierownicza rola przypada Państwu, jako emanacji przodujących sił narodu i jako czynnikowi, który dysponuje odpowiednimi środkami. Walka ta jest tym trudniejsza, a rola Państwa tym bardziej odpowiedzialna i tym bardziej musi ona być czynna, że nie prowadzimy jej w odosobnieniu i w izolacji od narodów innych. Toczą ją również narody, sąsiadujące z nami. I one posługują się aparatem swojej organizacji państwowej. Wszystkie atakują się nawzajem i walczą o przewagę swoich systemów ideowych. W tej walce nawet najbardziej nowoczesne idee zagraniczne, bezkrytycznie przyjmowane, stają się u nas w istocie rzeczy sprzymierzeńcami pojęć przestarzałych, a zarazem i pierwiastków słabszych, niezdolnych do samodzielnej twórczości, albo jeszcze do niej niedojrzałych.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#ZdzisławStahl">W tej walce między narodami Polska nie może być „pawiem i papugą”, czy bezbronną ofiarą, jakby była pozbawiona własnej indywidualności narodowej, ani też jakimś biernym obserwatorem, jakby sama nie była podmiotem swoich własnych dziejów i nie posiadała własnych twórczych myśli. W walce tej, do której narody stanęły uzbrojone od stóp do głów we wszystkie środki, jakie im władza państwowa daje do dyspozycji, nie możemy być osłabieni ani lenistwem myśli, ani biernością czynnika państwowego. Do walki tej tym śmielej możemy stawać, że dobrze jesteśmy do niej przez życie i dzieła minionego okresu przygotowani.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#ZdzisławStahl">W Państwie naszym, zbudowanym własnymi siłami, zorganizowanym według własnej myśli w wielkiej tradycji Józefa Piłsudskiego, jest dość siły, byśmy mogli stworzyć z niej nienaruszalny fundament wielkich ambicyj narodowych i czerpać bogactwo zasadniczych wskazań idei wychowawczych.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#ZdzisławStahl">Nie łudźmy się, żeśmy w dziedzinie pojęć i idei posunęli się naprzód w stosunku do wielkich dokonań okresu bezpośrednio minionego. Wręcz przeciwnie, nie tylko nie umieliśmy jeszcze za nimi myślą naszą nadążyć, ale grozi nam cofnięcie się wstecz, jeśli nie utrzymamy się na wytkniętej drodze i nie będziemy się trzymać stale zasad sformułowanych ostatnio przez Marszałka Śmigłego-Rydza.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#ZdzisławStahl">Cały ten zakres pojęć, o których mówiłem dość obszernie, nie jest tylko polityką, jeśli jednak ktoś to tak nazwać zechce — to jest to polityką, której znaczenie dla wychowania narodowego każdy przyzna. Prawda ta nie była kwestionowana w ciągu dotychczasowych debat, prowadzonych na terenie komisyjnym naszych Izb ustawodawczych, i wszyscy głos zabierający brali te zjawiska pod uwagę. Istniała jedynie różnica poglądów co do tego, jaką postawę należy wobec tych zjawisk zajmować.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#ZdzisławStahl">P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ze swojej strony scharakteryzował również na komisji sejmowej w swoim powtórnym przemówieniu ten wir prądów międzynarodowych, które przenikają umysłowość naszej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#ZdzisławStahl">Sprawa ta ma znaczenie dla całego programu szkolnego i jest ważnym problemem zasadniczego kierunku wychowania. Kwestia tego kierunku zaznacza się wyraźnie i bezpośrednio w dziedzinie, którą nasze ustawy z lat 1932 i 1933 o ustroju szkolnictwa określają jako wychowanie społeczno-obywatelskie, a którego konieczność w odniesieniu do szkół wszystkich rodzajów podkreślają.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#ZdzisławStahl">Jeśli poświęciłem tak obszerny wywód tym problemom, to uczyniłem to z tej przyczyny, że według mojego głębokiego przekonania sprawa ta jest niezmiernie ważna, a wyjaśnianie jej przyczyni się niewątpliwie do posunięcia naprzód pod względem jakościowym naszych prac wychowawczych. Uczyniłem to również dlatego, że jako sprawozdawca komisji uważałem za swój obowiązek wysunąć na czoło sprawę natury najbardziej ogólnej i jej właśnie poświęcić wiele uwagi w przekonaniu, że analiza ta może się przyczynić do oświetlenia zjawisk.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#ZdzisławStahl">Sprawa ogólnego kierunku wychowania, zjawiska, jakie na tym tle obserwujemy, niepomyślna atmosfera, która pod tym względem panuje, cały ten problem jest skomplikowany, trudny do rozwiązania. Rozwiązanie go wymagać będzie niewątpliwie olbrzymiego wysiłku i bardzo dużego nakładu myśli i pracy. Dobre rezultaty z pewnością nie dadzą się osiągnąć bardzo rychło. Walka pojęć, idei, teoryj i systemów myślenia nie toczy się szybko, z dnia na dzień. Nie jest to rzeczą dziwną, że nieraz trwa ona w świecie idei dużo dłużej, że rozgrywa się później znacznie, niż w dziedzinie form życia i rzeczywistości. Niemniej powtarzam: walka ta musi być podjęta, musi być prowadzona z wielkim nakładem energii i wiary, wysiłku umysłowego i moralnego. Idee przodujące, zwycięskie w życiu i w umysłowości grup przodujących historycznemu rozwojowi, rozprowadzone być muszą w dziedzinie pojęć wychowawczych i systemów doktrynalnych, muszą toczyć walkę w dziedzinie sztuki i literatury, muszą przeniknąć wszystkie dziedziny świadomości narodowej.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#ZdzisławStahl">Jeśli w pierwszej części mojego przemówienia rozwinąłem i rozszerzyłem pewne myśli, zawarte w sprawozdaniu komisyjnym, będące wynikiem rozpraw komisyjnych, to w części drugiej — korzystając z tego, że drukowane sprawozdanie pozwoliło zapoznać się Wysokiej Izbie z kwestiami bardziej szczegółowymi i z cyframi preliminarza budżetowego — będę się streszczał, przedstawiając tylko punkty najważniejsze, zmiany i rezolucje, przyjęte w Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#ZdzisławStahl">Jeszcze tylko w zakończeniu do mojego przemówienia pozwolę sobie powrócić do kilku problemów ogólnych i rozwinąć niektóre myśli.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#ZdzisławStahl">W trzecim dziale budżetu resortu Oświaty, mianowicie dotyczącym Wyznań Religijnych, w komisji przeprowadzone zostały następujące poprawki: w § 10, odnoszącym się do wyznania katolickiego, zwiększono kredyt o 300.000 zł. Stało się to w następstwie wniosku komisji celem powiększenia ilości etatów katolickich obrządku łacińskiego na tych terenach, na których istnieje pod tym względem szczególne upośledzenie wiernych tego obrządku w stosunku do ludności innej. W tej kwocie 300.000 ma nastąpić również uwzględnienie postulatów, wysuniętych przez p. Sowińskiego, w odniesieniu do postulatów seminarium duchownego w Częstochowie.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#ZdzisławStahl">Prócz tej poprawki, wysuniętej przez komisje, podwyższono kredyty § 11 na wyznanie ewangelickie o 50.000, zgodnie z postulatem Rządu, celem pokrycia zwiększonych wydatków, koniecznych ze względu na przyłączenie Śląska Zaolziańskiego. W następstwie zmian, wypływających z unormowania stosunku Państwa Polskiego do autokefalicznego Kościoła prawosławnego, w myśl dekretu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada roku ubiegłego, wynikła konieczność podwyższenia kredytów w § 12, mianowicie na wyznanie prawosławne, o kwotę 1.104.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#ZdzisławStahl">Omówienie całokształtu stosunków religijnych doprowadziło do wniosku, że sytuacja w tej dziedzinie kształtuje się przeważnie pomyślnie. Stwierdzono polepszanie się wzajemnych stosunków pomiędzy władzami państwowymi i polskim duchowieństwem katolickim, podkreślając postępujące wyrobienie obywatelskie kleru i rosnące zrozumienie obowiązków wobec Państwa. Do osiągnięć pozytywnych zaliczyć też należy niewątpliwie wspomniane wyżej unormowanie stosunków prawosławia, co znalazło wyraz w grudniowym dekrecie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. Należy wyrazić nadzieję, że jest to wkroczenie w nowy i coraz pomyślniejszy etap rozwoju tych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#ZdzisławStahl">Z rezolucyj, przyjętych przez komisję, dwie stoją w związku z tą dziedziną życia, która dotyczy działu wyznań religijnych. I tak przyjęto rezolucję, która wzywa Rząd, aby w wykonaniu ustawy z r. 1921 wstawił do budżetu lat następnych odpowiednie sumy na budowę świątyni pod wezwaniem „Opatrzności Bożej” w takiej wysokości, aby na 25-lecie odrodzonej Polski budowa była ukończona.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#ZdzisławStahl">Prócz tego przyjęto rezolucję, wzywającą Rząd do zrównania wysokości wynagrodzenia katechetów wszystkich wyznań za lekcje religii w szkołach publicznych z wynagrodzeniami, wypłacanymi za godziny innych przedmiotów.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#ZdzisławStahl">W szkolnictwie ogólnokształcącym główną troską, która była przedmiotem rozważań komisji, jest sprawa rozwoju szkolnictwa powszechnego, czyli walki z analfabetyzmem oraz z analfabetyzmem powrotnym, a w szczególności sprawy: powiększenia ilości etatów, budowy szkół, sytuacji materialnej nauczyciela, wreszcie spraw oświaty pozaszkolnej i dokształcania poborowych.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#ZdzisławStahl">Jeśli chodzi o ilość etatów, to — jak wiadomo — budżet niniejszy, formalnie nie przewidując nowych etatów, realnie preliminuje kredyty na uruchomienie 2.000 nowych, które wbrew preliminarzowi roku ubiegłego nie zostały w roku bieżącym uruchomione. Z tym samym mamy do czynienia, jeśli chodzi o nowe etaty w innych działach szkolnictwa, gdzie realną ich podwyżką na rok następny będzie tylko rekompensatą i uzupełnieniem tego, co nie zostało dokonane w roku bieżącym.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#ZdzisławStahl">Komisja wysunęła dalej idące wnioski w tym kierunku, domagając się zwiększenia ilości etatów, w szczególności zaś o 1.000 w szkolnictwie powszechnym, ale, niestety, z ogólnych względów budżetowych nie udało się uzyskać na to zgody Rządu. Jest to fakt niewątpliwie niepomyślny i hamujący postęp walki z analfabetyzmem w myśl planu, zakreślonego przed kilku laty. Tak samo nie została podwyższona kwota kredytów, przeznaczonych na pracę dokształcającą, w szczególności wśród przedpoborowych, który to dział, jak wiadomo, stanowi bardzo ważny odcinek naszej walki z analfabetyzmem pierwotnym, a także, niestety, tak częstym analfabetyzmem wtórnym.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#ZdzisławStahl">Doceniając w całej pełni trudną sytuację materialną całego nauczycielstwa, której stan budżetowy nie pozwala bezpośrednio poprawić, sformułowano jednak pogląd, że ustawa uposażeniowa w odniesieniu do nauczycielstwa wymaga reformy i uchwalono rezolucję, wzywającą Rząd:</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#ZdzisławStahl">1) do rozpatrzenia sytuacji materialnej nauczycielstwa w duchu jej poprawy, zwłaszcza jeżeli chodzi o uposażenie grupy XI,</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#ZdzisławStahl">2) do wypłacenia nauczycielstwu zaległego dodatku mieszkaniowego najpóźniej w roku budżetowym 1940/41,</u>
          <u xml:id="u-2.35" who="#ZdzisławStahl">3) do powiększenia kwot, potrzebnych w wypadkach zachorowania nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-2.36" who="#ZdzisławStahl">Prócz tych rezolucyj, dotyczących sytuacji materialnej nauczycielstwa, komisja wysunęła postulat uporządkowania sprawy opłat szkolnych w oparciu o przepisy ustawy konstytucyjnej.</u>
          <u xml:id="u-2.37" who="#ZdzisławStahl">Także i w szkolnictwie zawodowym preliminarz przewiduje zwyżkę około miliona złotych, przeznaczoną na nowe etaty nauczycielskie, które nie zostały uruchomione w ciągu roku bieżącego. I tutaj wnioski komisji, które szły w kierunku dalej idącego powiększania etatów w szkołach zawodowych i rolniczych, nie zostały, niestety, uwzględnione. Jednomyślna opinia komisji wyraziła się w podkreśleniu niezmiernie ważnej roli szkolnictwa zawodowego, jaką dział ten ma do spełnienia w doniosłych procesach społecznych i gospodarczych, odbywających się w łonie naszego narodu. Uprzemysłowienie kraju, konieczność dostarczania coraz większych zastępów fachowców dla rozwijających się dziedzin życia, cały tak pożądany proces przebudowy strukturalnej społeczeństwa polskiego wymaga nieodzownie intensywnego rozwoju szkolnictwa zawodowego. Rozprawa komisyjna, stwierdzając poważne dokonania dotychczasowe w tym zakresie, podkreśliła konieczność dalszej intensywnej pracy w tym kierunku. Do najważniejszych momentów należy tutaj sprawa kwalifikowanych sił nauczycielskich. Jeśli również w innych działach szkolnictwa notujemy objaw zmniejszonego napływu kandydatów do zawodu nauczycielskiego, czy też odpływu jednostek aktywniejszych do innych zawodów, to zjawisko to — tak dla szkolnictwa ujemne — szczególne ma znaczenie w szkolnictwie zawodowym. Nauczyciel-fachowiec musi niewątpliwie mieć dobre warunki materialne, aby można go było utrzymać przy pracy pedagogicznej. Specjalne normy uposażeń, w tym zakresie stosowane, mogą się okazać niewystarczające.</u>
          <u xml:id="u-2.38" who="#ZdzisławStahl">Jednym ze źródeł dochodów, przeznaczonych na szkolnictwo zawodowe, jest specjalny podatek celowy, obracany na „fundusz na rzecz szkół zawodowych”. W związku z tym komisja powzięła rezolucję następującej treści: „Z uwagi na podstawowe znaczenie szkolnictwa zawodowego dla rozwoju i unarodowienia życia gospodarczego, Sejm wzywa Rząd do nieobracania wpływów z funduszu na szkolnictwo zawodowe, stanowiącego podatek celowy, na żadne inne cele, prócz tych, na jakie są przeznaczone”.</u>
          <u xml:id="u-2.39" who="#ZdzisławStahl">W związku z tą rezolucją dokonano zmiany w ustawie skarbowej, co jest już Wysokiej Izbie wiadome ze sprawozdania generalnego. Mianowicie w art. 6 w punkcie b II dodano punkt, upoważniający do zwiększania wydatków na fundusz szkół zawodowych w miarę uzyskiwania nadwyżek dochodów z wymienionych tam części budżetu.</u>
          <u xml:id="u-2.40" who="#ZdzisławStahl">Wiele uwagi poświęciła komisja także zawodowemu szkolnictwu rolniczemu, stwierdzając jego niewystarczający na potrzeby naszego rolnictwa stan i niejednolite rozmieszczenie. Wysunięte w związku z tym postulaty budżetowe nie doznały, niestety, uwzględnienia.</u>
          <u xml:id="u-2.41" who="#ZdzisławStahl">W dyskusji, odnoszącej się do szkolnictwa ogólnokształcącego, padły również uwagi ogólne, dotyczące naszego ustroju szkolnego, ustalonego przed kilku laty, i wprowadzanej w życie reformy. W związku z tym chciałbym podkreślić ponownie konieczność trzymania się raz obranej drogi i konsekwentnego wykonywania przepisów ustawy i nakreślonego planu.</u>
          <u xml:id="u-2.42" who="#ZdzisławStahl">Przy rozważaniu i omawianiu bilansu lat minionych przeważają głosy przesadnego krytycyzmu, milczeniem natomiast pomija się oczywisty dorobek i pozytywne zdobycze dokonanej reformy, do której zaliczyć należy w pierwszym rzędzie rozwój szkolnictwa zawodowego, którego potrzebę i doniosłą, pozytywną rolę ocenia zgodnie cała opinia. Mówiąc o tym problemie trzeba podkreślić z naciskiem, że atmosfera negatywnej krytyki, pesymizmu, wątpliwości i hasła nawrotu do form dawnych i nieaktualnych, a odziedziczonych po zaborcach, nie sprzyjają wcale pracy wychowawczej. Jest to atmosfera defetyzmu, która nie przyczynia się bynajmniej do właściwej postawy nauczyciela. Nie jest zwłaszcza dobrze, gdy zorganizowane środowiska stają się ogniskami takich nastrojów.</u>
          <u xml:id="u-2.43" who="#ZdzisławStahl">Omawiając budżet działu 6, czyli szkolnictwa wyższego, komisja zwróciła szczególną uwagę na problem młodych, wybitnych sił naukowych. Problem ten wiąże się z jednej strony ze sprawą widoków, jakie otwierają się przed młodymi naukowcami w pracach teoretycznych i uniwersyteckich, z drugiej strony z możliwościami przejścia od pracy naukowej do zawodów innych. Chodzi o to, aby zatrzymać ten odpływ sił, których nadmiaru bynajmniej nie posiadamy, by urealnić młodym naukowcom widoki na objęcie katedry lub znalezienie innej możliwości pracy naukowej. Chodzi wreszcie o to, by pomocniczym siłom naukowym poprawić już obecnie warunki materialne bytu. Wysunięty w tym kierunku wniosek ze strony komisji został częściowo przez Rząd zaakceptowany. Wyrazem tego jest podwyższenie o 100.000 kredytów działu 6 rozdział 1, § 1, celem poprawy uposażenia młodych, wybitnych pomocniczych sił naukowych.</u>
          <u xml:id="u-2.44" who="#ZdzisławStahl">Jeśli chodzi o katedry uniwersyteckie, to preliminarz niniejszy nie przewiduje wprawdzie kreowania katedr nowych, ale posiadamy przeszło 100 katedr nieobsadzonych. Równocześnie posiadamy przeszło 500 docentów, czyli wykwalifikowanych kandydatów do ich objęcia. Przyszłość nauki, a zarazem postulaty młodszych sił naukowych wymagają przyśpieszenia i ułatwienia procesu obsadzania nowych katedr. Jeśli chodzi o sprawę katedr uniwersyteckich, poruszono również w rozprawie komisyjnej postulat utworzenia nowej katedry antropologii, która to nauka od czasów przedwojennych rozporządza w Polsce tylko dwiema katedrami. Żądano także przywrócenia katedry budownictwa wiejskiego na Politechnice Warszawskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.45" who="#ZdzisławStahl">Wśród rezolucyj, dotyczących działu nauki i szkolnictwa wyższego, wymienić należy uchwałę, dotyczącą poparcia postulatów kulturalnych Wilna. Komisja przyjęła rezolucję następującej treści: „Ze względu na rozpoczynającą się po 20-letniej przerwie wymianę dóbr kulturalnych między Polską a Litwą, Sejm wzywa Rząd, aby w ramach kredytów przewidzianych na naukę, sztukę, prace konserwatorskie, biblioteki, archiwa itp. potrzeby Wilna, jako najpoważniejszego ośrodka kultury zachodniej na ziemiach północno-wschodnich, były wzięte pod specjalną uwagę”.</u>
          <u xml:id="u-2.46" who="#ZdzisławStahl">Sprawa wychowania fizycznego przedstawia się w ten sposób, że budżet tego wychowania, czyli 7.400.000 zł, niewątpliwie nie może nas zadowalać z punktu widzenia tych postulatów, jakie stawia nam w tym zakresie obronność Państwa i nowoczesny pogląd na rolę kultury fizycznej człowieka. Sytuacja budżetowa jest pod tym względem bardzo niepomyślna, nie wykazuje tendencji do poprawy. W stosunku do budżetu roku bieżącego preliminarz przewiduje nieznaczną podwyżkę 50.000 zł. Charakterystyczny obraz rozwoju tej dziedziny wychowania daje nam zestawienie porównawcze z jednej strony roku 1928, roku wysokiej koniunktury budżetowej, a zarazem początkowego okresu działalności w tym kierunku, a z drugiej strony cyfry budżetu preliminowanego, a także stan ilościowy jednostek objętych wychowaniem fizycznym. Budżet w r. 1928 wynosił przeszło 10.000.000 zł przy stanie ćwiczących 364.000, podczas gdy obecna cyfra około 7.000.000 zł obejmuje 1.200.000 zł ćwiczących oraz znacznie rozbudowane urządzenia sportowe. Z dokładnych obliczeń wynika, że w r. 1928 na jednego ćwiczącego wypadło 28 zł, a obecnie zaledwie 6 zł. Biorąc pod uwagę ogromne znaczenie wychowania fizycznego dla tak poważnej dziedziny, jaką jest obronność Państwa, trzeba podkreślić z naciskiem ważność znalezienia odpowiednich środków finansowych na jej intensywne prowadzenie. Było by rzeczą pożądaną, aby praca inwestycyjna w tym zakresie poparta została nadzwyczajną dotacją z planu inwestycyjnego i poparta była intensywnie przez samorządy i akcję społeczną. Wreszcie należy zwrócić uwagę na konieczność intensywnego rozszerzenia akcji wychowania fizycznego na teren wsi i objęcia nią ludności włościańskiej i robotniczej. Baczniejsza uwaga i zwiększona pomoc na kulturę fizyczną i sportową młodzieży akademickiej byłaby również bardzo pożądana i przyniosłaby niewątpliwie dodatnie rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-2.47" who="#ZdzisławStahl">Przedmiotem rozważań komisji była także sprawa budownictwa szkolnego. Sprawa ta jest niezmiernie istotna dla rozwoju naszego szkolnictwa, posiada głębokie znaczenie we wszystkich jego działach — od najniższych do najwyższych szczebli. Ponieważ budownictwo państwowe finansowane jest z funduszów inwestycyjnych w myśl planu zawartego w odrębnej ustawie, przeto właściwym terenem rozprawy była Komisja Inwestycyjna. Ponieważ jednakże komisja powzięła już w tym zakresie pewne uchwały, a wiąże się to bezpośrednio ze sprawami dziś omawianymi, przeto poinformuję Wysoką Izbę o tym, co w tym zakresie postanowiono.</u>
          <u xml:id="u-2.48" who="#ZdzisławStahl">Mianowicie w myśl wniosku Komisji Inwestycyjnej w odnośnym projekcie ustawy wydzielono specjalną pozycję z punktu 2 g ze szczególnym przeznaczeniem na budownictwo szkolne, zwłaszcza szkół zawodowych. Z kwoty 50.000.000 zł wydzielono na ten cel sumę 24.000.000 zł. Biorąc pod uwagę, że w roku 1937 Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego otrzymało w myśl ustawy inwestycyjnej 3.200.000 zł na budownictwo, a w roku budżetowym bieżącym blisko 8.000.000 zł, suma 24.000.000 zł na trzy lata następne pozwala się liczyć z niezmniejszonym tempem budownictwa szkolnego. Podkreślając ten fakt trudno nie zwrócić uwagi, że mamy w tym zakresie ogromne zaniedbania i braki, które muszą być w szybkim tempie uzupełnione.</u>
          <u xml:id="u-2.49" who="#ZdzisławStahl">Mówiąc o budownictwie szkolnym niepodobna nie zwrócić uwagi na stan naszych archiwów, które powodują niejednokrotnie marnowanie się bardzo cennych materiałów. Należy wyrazić nadzieję, że preliminowane w planie inwestycyjnym sumy pozwolą i tutaj zapobiec najgroźniejszym niedomaganiom, Jedna z poprawek zmierzających do podniesienia budżetu, a przyjętych przez Rząd, dotyczy Wydziału Sztuki, a mianowicie rozdziału 2, § 11, gdzie zwiększono kredyt o 100.000 zł na muzykę. Komisja wysunęła ten postulat, biorąc pod uwagę szczególnie szczupłe środki, przewidziane na ten cel w naszym budżecie. Jeżeli cały ten budżet działu 7 przedstawia się w cyfrach bardzo skromnych, to pozycje przewidziane na muzykę, czyli cała działalność Państwa w tym zakresie, została uznana za szczególnie niewystarczającą i nieproporcjonalną do potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-2.50" who="#ZdzisławStahl">Sprawa budżetu sztuki zasługuje w ogóle na specjalne rozważenie. Budżet ten w okresie przed kryzysem był blisko dwukrotnie większy od obecnego, następnie pomimo ogólnego wzrostu sum budżetowych nie powiększał się równolegle. Sprawa twórczości artystycznej nie może być niewątpliwie traktowana jako jakiś luksus, ale stoi w ścisłym związku z ogólnym poziomem kultury, należy integralnie do czynników jej podnoszenia i rozpowszechniania.</u>
          <u xml:id="u-2.51" who="#ZdzisławStahl">Postulat powiększenia tych kredytów zwrócił uwagę komisji na całość budżetu i sumy wydawane na cele kulturalne przez inne resorty. Komisja uchwaliła rezolucje, z których jedna domaga się w przyszłym preliminarzu powiększenia kredytów tego działu przez ich przesunięcie z innych resortów, w których mają one podobne przeznaczenie, oraz częściową przynajmniej koncentrację tych kredytów w budżecie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-2.52" who="#ZdzisławStahl">Druga rezolucja wzywa rząd, aby przy układaniu preliminarza budżetowego na rok 1940/41 uwzględnił wydatki na cele sztuki w stopniu odpowiadającym jej wartości państwowej i społecznej, a także i godności mocarstwowej Państwa Polskiego. Preliminarz wydatków na sztukę winien umożliwić nie tylko doraźną pomoc dla instytucji elitarnych oraz o charakterze reprezentacyjnym, ale przede wszystkim upowszechnienie dóbr kulturalnych wśród najszerszych warstw społeczeństwa, ugruntowanie i rozwój sztuki rdzennie polskiej, wegetującej dziś skutkiem niedoceniania jej roli w życiu wielkiego narodu.</u>
          <u xml:id="u-2.53" who="#ZdzisławStahl">Prócz sprawy szczupłości i koncentracji kredytów na działalność popierania twórczości artystycznej przez Państwo uwagę komisji zajęła również sprawa ogólnego kierunku tej ingerencji Państwa. Zgodnie z ogólną tendencją, zaznaczoną w toku rozprawy, wysunięto również i w tym zakresie postulat popierania prądów i idei nowoczesnych, oddziaływujących w duchu konstruktywnym, zgodnie z kierunkiem dążeń narodowych. Postulat ten wysunięto w szczególności w odniesieniu do tych teatrów, na których prowadzenie posiada wpływ resort oświaty.</u>
          <u xml:id="u-2.54" who="#ZdzisławStahl">Na zakończenie przejdę do zagadnień, poruszonych w końcowej części sprawozdania komisji, a związanych z tymi problemami, które w dzisiejszym moim przemówieniu poruszyłem obszernie na wstępie.</u>
          <u xml:id="u-2.55" who="#ZdzisławStahl">Chodzi o sprawę zasad i ogólnego kierunku wychowania o tyle, o ile one wiążą się ze społeczno-obywatelską dziedziną wychowania, zgodnie z określeniem, którego używają nasze ustawy o ustroju szkolnictwa. Temu działowi naszych prac wychowawczych, sytuacji konkretnej, jaka istnieje w tej dziedzinie wychowania narodowego, oraz powszechnie znanym objawom niepomyślnym poświęcono wiele uwagi w rozprawach komisji. Zjawiska tej dziedziny są najbardziej uchwytnym i bezpośrednim rezultatem, którym mierzyć możemy sytuację z punktu widzenia postulatów konsekwentnego i głęboko pomyślanego kierunku wychowania. Zjawiska niepomyślne, a powszechnie znane, zaznaczają się najsilniej w sposób najbardziej jaskrawy w środowiskach uniwersyteckich. Równocześnie, co stwierdzić należy z niepokojem, wykazują one niewątpliwie tendencje do rozszerzania się na inne działy szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.56" who="#ZdzisławStahl">Wszechstronna i obiektywna analiza wykazuje dwie główne przyczyny tych chorobliwych zjawisk. Z jednej strony stwierdzić należy niedostatecznie pogłębioną i konsekwentną działalność władz oświatowych w odniesieniu do sfery ogólnych pojęć w życiu narodowym i w obowiązkach wobec Państwa — z drugiej strony istnienie w tym zakresie równocześnie systematycznie zorganizowanych wpływów niektórych grup partyjnych, reprezentujących przeważnie przestarzały, przedwojenny świat pojęć. Brak z jednej strony dobrze zorganizowanego i z energią prowadzonego działania pozytywnego, z drugiej strony oddziaływanie w tym samym zakresie czynników ujemnych — musi sprowadzać złe skutki tym bardziej, że — jak wiadomo powszechnie i co zostało potwierdzone również w komisji przez p. Ministra — żyjemy w okresie bardzo dużej siły atrakcyjnej prądów ideowo politycznych oraz bardzo silnej infiltracji ich w nasze życie umysłowe, również ze środowisk zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.57" who="#ZdzisławStahl">Zarządzenie komisyjne podkreśla, że szczególnie słabym punktem stosowanej metody wychowawczej jest brak konsekwentnego systemu i jednolitego sposobu postępowania podczas całego przebiegu okresu wychowawczego. Nie jest właściwą rzeczą rezygnować z oddziaływania na atmosferę ideową w okresie studiów akademickich, kiedy właśnie w tym okresie sprawy społeczno-polityczne posiadają dla młodzieży tego wieku największe siły atrakcyjne. Od szkolnictwa powszechnego poprzez średnie aż do wyższego stosować by należało jednolitą i konsekwentną metodę postępowania, nie zapominając o tym, że wychowujemy przecież tę samą dojrzewającą młodzież, przechodzącą stopniowo z niższego szczebla na wyższy. Zamiast tej pożądanej jednolitości i konsekwencji mamy do czynienia z bardzo nieskoordynowanym i głębiej nieufundowanym oddziaływaniem na terenie szkół powszechnych, i średnich, a następnie z zupełną rezygnacją z wszelkiego wpływu na terenie szkół wyższych. Ponieważ zaś lukę tę wypełnia na tym terenie wspomniane wychowanie partyjne, systematycznie i dobrze zorganizowane, przeto mamy w praktyce do czynienia z przejściem na tym szczeblu nie tyle w próżnię, co pod wpływy zupełnie odmienne i przeciwnie skierowane, a tym poważniejsze, że oddziaływujące szkodliwymi wprawdzie, ale konsekwentnymi i skutecznymi metodami.</u>
          <u xml:id="u-2.58" who="#ZdzisławStahl">Cała ta linia załamań i zygzaków wymaga niewątpliwie wyprostowania. W tym celu sformułowano kilka zasadniczych postulatów. Streszczę je tutaj w krótkości:</u>
          <u xml:id="u-2.59" who="#ZdzisławStahl">1) Aktywniejsza postawa państwowych władz oświatowych w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-2.60" who="#ZdzisławStahl">2) Zrewidowanie stosunku do tej kategorii idei, które określa się jako polityczne. Można tutaj iść dwiema drogami, które byłyby konsekwentne. Albo uznawszy, że idee polityczne nie powinny oddziaływać na młodzież, należało by skutecznie ją od nich odseparować, albo też — skoro nie można tego uczynić przez środki negatywne, skoro młodzież ulega zorganizowanej propagandzie ideologii, którą się uważa za przestarzałą i szkodliwą — należało by działać pozytywnie przez dostarczenie jej ze swojej strony zdrowej i atrakcyjnej treści ideowej. Należy wreszcie zastanowić się nad tym, czy pewne idee, które określamy jako polityczne, nie posiadają głębszego znaczenia wychowawczego, czy nie należą organicznie do procesów wychowawczych, którym Państwo powinno poświęcać uwagę.</u>
          <u xml:id="u-2.61" who="#ZdzisławStahl">3) Wychowanie powinno być traktowane jako całość, dotycząca całego okresu kształtowania psychiki młodzieży, poprzez wszystkie szczeble.</u>
          <u xml:id="u-2.62" who="#ZdzisławStahl">4) Sprawa wychowania młodych pokoleń w dzisiejszym okresie posiada szczególne znaczenie z punktu widzenia tego zagadnienia, któremu poświęciłem obszerniejsze uwagi u wstępu przemówienia dzisiejszego, a co krócej zaznaczyłem w komisji.</u>
          <u xml:id="u-2.63" who="#ZdzisławStahl">Faktem jest, że na wychowanie najmłodszych pokoleń wywiera wpływ przeważnie pokolenie najstarsze. Zjawisko to jest równoległe do tego faktu, że idee i doktryny bardziej konkretnie sprecyzowane i rozpowszechnione w literaturze, a więc zwykle dotyczące okresu minionego, posiadają przewagę w odniesieniu do pracy wychowawczej. Po okresach przełomu zjawisko to łączyć się może z uprzywilejowanym działaniem pojęć wstecznych i zacofanych.</u>
          <u xml:id="u-2.64" who="#ZdzisławStahl">5) W związku z tą sytuacją powiedziano w ostatnim ze sformułowanych punktów: „Pokolenie, które walczyło o Polskę i w którego duszach pod naczelnym kierownictwem Józefa Piłsudskiego dokonało się zasadnicze przetopienie przedwojennych doktryn przeróżnych barw i kierunków, reprezentujących miniony przedwojenny świat pojęć, niechaj przekaże swoje dziedzictwo pokoleniom, które dojrzewają. Dziedzictwo to, które było zasobem realnych czynów i ofiar, znajduje obecnie wyraz w uporządkowanym systemie idei. Sądzę, że kapitał pojęć i zasad Obozu Zjednoczenia Narodowego jest wyrazem ideologii, której sformułowanie będzie miało znaczenie również dla zasadniczych wytycznych wychowania obywatelskiego młodzieży”.</u>
          <u xml:id="u-2.65" who="#ZdzisławStahl">Na zakończenie jeszcze kilka uwag ogólnych, jakie nasuwają się w związku z całą dyskusją o młodzieży, a w szczególności z problemami wychowania partyjnego i jego skutków. Można się spotkać z poglądami lekceważącymi to zjawisko. Powiada się na przykład, że „wychowanie to obejmuje tylko nieliczną mniejszość młodzieży, że w skutek tego nie tworzy problemu poważnego”. Poglądy te nie wydają mi się słuszne. Najpierw dlatego, że o życiu każdego środowiska decyduje zawsze liczebna mniejszość, powtóre z tej przyczyny, że instrumentem oddziaływania partii jest wprawdzie w każdym środowisku tylko liczebna mniejszość, ale oddziaływanie to polega zarówno na zorganizowanym panowaniu tej mniejszości jak i — co ważniejsze — na decydującym wpływie tej mniejszości na ogólną atmosferę działania. Trzeba stwierdzić, że w tej sytuacji nawet te grupy, które nie są bezpośrednio organami partii, zachowują w stosunku do niej postawę defensywną i stanowią w ten sposób tylko dalszą sferę wpływów.</u>
          <u xml:id="u-2.66" who="#ZdzisławStahl">Cała ta sytuacja nie może ulec zmianie bez zasadniczego przeciwstawienia się i rozprawienia się ze szkołą wychowania partyjnego. Grupy reprezentujące myśl nowoczesną muszą stoczyć walkę z grupami partyjnymi.</u>
          <u xml:id="u-2.67" who="#ZdzisławStahl">Oprócz tego można się spotkać z uwagami krytycznymi jeszcze innej natury. „Mamy przecież do czynienia — powiada się — z młodzieżą, głoszącą nacjonalizm, hasła narodowe, ideę narodową, a to przecież wszystko są hasła zdrowe i mogące tylko wzbudzać sympatie”. Otóż w tym właśnie leży sedno rzeczy, największe niebezpieczeństwo i szkodliwość wychowania partyjnego.</u>
          <u xml:id="u-2.68" who="#ZdzisławStahl">Dla nikogo przecież nie ulega wątpliwości, że miłość ojczyzny i instynkt narodowy, tak silny w całym społeczeństwie polskim i tak żywy w młodych pokoleniach, to bezcenna siła twórcza, zasadniczy współczynnik tych wielkich prac nad podniesieniem Polski we wszystkich dziedzinach i obronieniem jej przed niebezpieczeństwami, które mamy do wypełnienia. Ale im ważniejsza jest ta siła, im większa wartość tego instynktu zdolnego do wielkiego wysiłku narodowego w dzisiejszych czasach, tym większą zbrodnią jest marnowanie go i przez nadawanie złego kierunku przekuwanie tego instynktu na element destrukcyjny, a w najlepszym razie bierny. Wierzę niezłomnie w siłę instynktu narodowego w twórczą moc miłości Ojczyzny w młodych pokoleniach, wierzę, że siła ta jest stokrotnie większa od paraliżujących tendencyj liberalnych, klasowych i międzynarodowych. Ale właśnie dzięki temu za najszkodliwszą robotę uważam to wszystko, co w imię fałszywych haseł narodowych marnuje te instynkty i próbuje z nich uczynić siłę przeciwstawiającą się dzisiejszej Polsce...</u>
          <u xml:id="u-2.69" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-2.70" who="#ZdzisławStahl">...realnym i konkretnym pracom dojrzałego, dzisiaj pokolenia nad podniesieniem siły Państwa. A jest to wypaczenie instynktu narodowego i marnowanie jego dynamiki, jeśli w imię narodu polskiego kieruje się go przeciwko Państwu Polskiemu. Jest to zatruwanie tego instynktu, jeśli zamiast rozwijać poczucie własnej siły i wiary w przyszłość, poucza się go, że Polska jest narodem o przetrąconym kręgosłupie moralnym. Jest to marnowanie instynktu narodowego, jeśli się go topi w wielkich słowach, a nie uczy realnych i pozytywnych czynów.</u>
          <u xml:id="u-2.71" who="#ZdzisławStahl">Jest to gubienie indywidualności narodowej, jeśli instynkt ten wprowadza się w orbitę nacjonalizmów obcych, odwracając go od Wielkiego Bohatera własnego narodu, torując drogę do serc młodzieży wodzom i zwycięzcom obcym. Jest to obniżanie roli tego instynktu narodowego i ambicyj narodowych, jeśli się go kieruje na drogę uczuć obronnych, nienawistnych a rozpalających zarzewie walk wewnętrznych, wbrew oczywistym interesom narodu polskiego jako odpowiedzialnego gospodarza i organizatora Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.72" who="#ZdzisławStahl">Polska idea narodowa dzisiaj — to idea prawnego i suwerennego władania na naszym obszarze państwowym, a nie walk wszystkich ze wszystkimi. Nie ma kompromisu pomiędzy tymi dwiema zasadniczo sprzecznymi postawami uczuć narodowych. Im potężniejsza jest moc, im ważniejsza rola tych uczuć w w życiu współczesnym — tym ważniejsze jest zwycięstwo postawy czynnej i pierwiastków twórczych.</u>
          <u xml:id="u-2.73" who="#ZdzisławStahl">Naród polski jest odpowiedzialny za swoje dzieje, rozwijać musi swoje Państwo po długim stuleciu niewoli, w okresie wielkich wstrząsów duchowych, w obliczu wielkich niebezpieczeństw. W tej sytuacji jego postawa moralna, a zwłaszcza duch młodych pokoleń — to kapitalne warunki przezwyciężenia niebezpieczeństw i utrwalenia potęgi państwowej.</u>
          <u xml:id="u-2.74" who="#ZdzisławStahl">Kończąc wnoszę o przyjęcie budżetu z poprawkami komisji.</u>
          <u xml:id="u-2.75" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Wysoki Sejmie! W przemówieniu moim chciałbym pominąć wszystkie zagadnienia poruszone w sprawozdaniach przedstawionych Radzie Oświecenia oraz w moim przemówieniu na Komisji Budżetowej Sejmu. Aby udostępnić te materiały, poleciłem rozesłać odpowiednie druki wszystkim pp. posłom. Na podstawie więc tych danych każdy z panów mógł się zapoznać szczegółowo ze wszystkimi zagadnieniami oświatowymi, które go interesowały,</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Chciałbym natomiast poruszyć zagadnienia natury bardziej ogólnej. Na podstawie badań przeprowadzonych nad względnym wzrostem budżetów oświatowych szeregu państw mogłem stwierdzić, że na ogół państwa te podzielić można na trzy grupy. Do jednej należy olbrzymia większość państw europejskich, których budżety w dobie pokryzysowej wykazują bardzo znaczne procentowe przyrosty sum wydawanych na rozwój oświaty, szkolnictwa, nauki i sztuki. Coroczne bowiem przyrosty wahają się około 9–13% w odniesieniu do budżetu minimalnego przyjętego za 100%. Do drugiej grupy należą państwa o mniejszym procentowym wzroście budżetu oświatowego, wyrażającym się w wysokości od 3% do 9% rocznie. Wreszcie do trzeciej grupy, o której na Komisji Budżetowej nie wspominałem, należą nieliczne państwa o mniejszym przyroście budżetu oświatowego. Polską należy do państw, które zaliczyłem do drugiej grupy, posiada bowiem w okresie pokryzysowym przeciętny przyrost roczny, zbliżający się do dolnej granicy 3%.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Istnieje wiele przyczyn, które sprawiają, że w przeżywanym okresie rozwoju życia gospodarczego Polski nie możemy uzyskiwać większych sum na realizację powszechności nauczania, na rozwój szkolnictwa ogólnokształcącego i zawodowego, na dokształcanie młodzieży dorastającej i dorosłych, wreszcie na rozwój nauki, literatury i sztuki, na które to działy pracy naszej nie mogliśmy uzyskać w ogóle jakiegokolwiek dostrzegalnego zwiększenia kredytów.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Uważałem za konieczne przeprowadzić porównanie tempa rozwojowego szkolnictwa w Polsce z tempem jego rozwoju w innych krajach. Z danych tych bowiem wynika, że dla należytego przygotowania młodego pokolenia do nowoczesnych warunków życia zbiorowego wydawane są obecnie olbrzymie sumy. Szkolnictwo rozwija się w wielu krajach w tempie, nie mającym w historii precedensów. Jest to fakt dla nas szczególnie ważny, gdyż procentowo mamy w Polsce więcej młodzieży aniżeli w większości państw. Powinniśmy też zdawać sobie sprawę, że w latach najbliższych czeka nas konieczność dokonywania jeszcze większych wysiłków aniżeli te, na które stać nas w okresie, gdy koncentrujemy cały nasz wysiłek na uprzemysłowienie i wzmocnienie ekonomiczne naszego kraju.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Niski poziom naszego budżetu przy jednoczesnym bardzo poważnym wzroście potrzeb znalazł bardzo wyraźne odbicie w dyskusji prowadzonej na Komisji Budżetowej Sejmu. Wszyscy bowiem mówcy bez wyjątku wskazywali na rażące braki środków materialnych oraz na konieczność powiększenia kredytów na różne działy szkolnictwa, na popieranie nauki, literatury i sztuki. Domagano się również powiększenia kredytów celem wzmożenia pracy duszpasterskiej.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Jednomyślność wypowiadanych opinii wynika z tego, że zarówno Izby ustawodawcze jak też szerokie rzesze społeczeństwa zdają sobie dokładnie sprawę ze stanu, w jakim się znajduje całokształt zagadnień oświatowych i kulturalnych. Ze swej strony uważałem za konieczne przedstawić istotny stan rzeczy. Udostępniłem cały materiał rzeczowy, a we własnych wystąpieniach usiłowałem przedstawić obiektywnie szereg najważniejszych problemów oświatowych u nas i za granicą, aby wytworzyć jasny pogląd na zadania, które mamy rozwiązywać na tak ważnym odcinku pracy w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Chodziło mi również o to, aby materiał rzeczowy nie dawał pola do wyciągania wniosków zbyt pospiesznych, mogących niejednokrotnie robić wrażenie ulegania demagogii. Może nie będę w błędzie, jeżeli powiem, że nie tylko oświatowcy ale szersze koła społeczeństwa po zapoznaniu się z dostarczonymi źródłami zmieniali dość radykalnie sposób analizowania zagadnień oświatowych, stosując właściwe metody do oceny zjawisk i wynikających z nich konsekwencyj. Ułatwia to znacznie dyskusję nad zagadnieniami oświatowymi, a w przyszłości, gdy możliwości budżetowe wzrastać będą z roku na rok, przyczyni się również do należytego ich rozwiązywania.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">W odpowiedzi na liczne pytania pp. członków Komisji Budżetowej, zmuszony byłem dać odpowiedź ogólną, a mianowicie: globalne powiększenie tegoroczne budżetu o 23.000.000 zł zawierało w sobie tak wiele sum opancerzonych, że wbrew pierwotnemu zamierzeniu nie mogłem dokonać podziału tej sumy pomiędzy różne działy naszego resortu, domagające się od dawna wydatnego powiększenia kredytów.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Wspomniałem, że w sumie globalnej 23.000.000 zł znajdują się bardzo znaczne obciążenia, wynikające z wypłacania dodatków mieszkaniowych dla nauczycieli szkół powszechnych, oraz kredyty, przeznaczone na awanse nauczycieli. Te ostatnie na pozór są dość znaczne, mimo że powiększają pozycję płac zaledwie o 1,93%.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Wyraziłem też nadzieję, że sytuacja może ulec w roku przyszłym zmianie na lepsze, gdyż łatwiej będzie dokonać odpowiedniej repartycji ogólnego wzrostu budżetu oświatowego pomiędzy różne działy resortu oświaty, w tym czasie bowiem przejmiemy już w olbrzymiej większości wypłacanie dodatku mieszkaniowego, a sumy przeznaczone na awanse nauczycieli będą stosunkowo mniejsze.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Na tych uwagach chciałbym poprzestać, jeżeli chodzi o analizę naszego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Jeżeli chodzi o zakres prac naszych w dziedzinie wyznań religijnych, to na czoło wysuwa się pomyślne rozwiązanie sprawy układu o ziemiach pounickich, zawartego w myśl porozumienia pomiędzy J. E. ks. kardynałem Hlondem, jako przedstawicielem Stolicy Apostolskiej, a mną, działającym z ramienia Rządu. Inne sprawy omawiane są przez nas w przyjaznej atmosferze, rokującej pomyślne ich załatwienie.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Do ważnych posunięć należy unormowanie stosunku prawnego polskiego autokefalicznego Kościoła prawosławnego do państwa. Dekret Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w tej sprawie stwarza zdrowe podstawy dla tego Kościoła, obejmującego czteromilionową rzeszę wiernych.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Nieco więcej miejsca chciałbym poświęcić przeglądowi polityki ogólnej w zakresie zagadnień oświatowych i szkolnych oraz osiągniętych przez nas wyników. Chcę przy tym cofnąć się nieco wstecz.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">W przeciągu trzech lat ostatnich życie polityczne i gospodarcze Polski przechodziło szereg zmian dość głębokich, znajdujących odbicie w nastrojach i podejściu ideologicznym do rozwiązywania problemów, które powstawały bądź to pod wpływem wypadków wewnętrznych, bądź też zewnętrznych. Fakt ten odbijał się w sposób najbardziej bezpośredni na pracy mego resortu, gdyż każdy uświadamia sobie jasno, że Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego opiera się w swej pracy na olbrzymiej, bo przeszło 100.000 masie jednostek o wysokim poziomie wykształcenia, a więc na elemencie, który przeżywa najżywiej i najgłębiej wielkie przeobrażenia ideologiczne i polityczne. Trzeba też pamiętać, że wielotysięczna armia nauczycieli i duszpasterzy, rozsiana jednolicie po całym kraju, dociera do najbardziej zapadłych kątów i wszędzie działa aktywnie na otaczające środowisko. A przecież zadania i obowiązki ciążące na tej armii są olbrzymie. Nauczyciel powinien nie tylko nauczać, ale być wychowawcą sześciomilionowej rzeszy młodzieży, stanowiącej 18% ogółu ludności. Duszpasterze zaś mają obowiązek dbać o rozwój uczuć religijnych wielomilionowej masy obywateli oraz wytężyć wszystkie siły w pracy nad podniesieniem jej poziomu moralnego.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Praca ta zarówno nauczycieli jak i duszpasterzy może przynieść wyniki pozytywne, jeśli inne czynniki współwychowujące, a zwłaszcza rodzina, zgodnie z nimi współdziałają.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Nic więc dziwnego, że wszelkie wstrząsy, załamania ideologiczne, waśnie i spory przekonaniowe, wszelkie zakłócenia w życiu zbiorowym, a zwłaszcza powstające tu i ówdzie zbiorowe psychozy, odbijają się niekorzystnie na pracy tej wielotysięcznej rzeszy ludzi, niosących w znacznym stopniu odpowiedzialność nie tylko za poziom intelektualny, ale przede wszystkim za oblicze moralne narodu.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Gdybyśmy zechcieli sięgnąć pamięcią do nastrojów sprzed dwóch lub trzech lat ostatnich, gdybyśmy chcieli przypomnieć sobie namiętne przemówienia i artykuły w pismach o różnych kierunkach politycznych, gdybyśmy mieli w pamięci uprzedzenia, animozje, które zatruwały atmosferę wszędzie tam, gdzie duchowieństwo i nauczycielstwo powinno było pracować we wzajemnej zgodzie i porozumieniu, musielibyśmy przyjść do przekonania, że przebyliśmy już szczęśliwie drogę długą i uciążliwą, która niejednemu wydawała się wówczas nie do przebycia. Każdy bezstronny obserwator życia zbiorowego powinien przyznać, że w wielu dziedzinach znajdujemy się w stanie psychicznego i uczuciowego spacyfikowania nastrojów, że doszliśmy do znacznego uspokojenia chorobliwego podniecenia tych wszystkich, których praca staje się efektywną i pożyteczną tylko wtedy, gdy odbywa się w warunkach spokoju i wzajemnego zaufania.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Złożyło się na to wiele przyczyn. Przede wszystkim więc olbrzymi wpływ wywarł apel Marszałka Rydza-Śmigłego, nawołującego do konsolidacji sił dla celów obrony kraju oraz dla ogólnego postępu duchowego i materialnego Rzeczypospolitej. W deklaracji lutowej sformułowane zostały jasno i niedwuznacznie podstawy tego, co zwiemy polską racją stanu.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Każdy, kto zna stosunki panujące u nas, zdawał sobie dobrze sprawę, że od przyjęcia tych założeń ideologicznych, których słuszności żaden Polak kwestionować nie może, do zgromadzenia wszystkich przy wspólnym stole obrad dzieli nas przestrzeń olbrzymia.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Nie bylibyśmy indywidualistami, noszącymi w sobie skłonność do uporczywego uchylania się od akcji zbiorowej i jeszcze uporczywszej niechęci podporządkowywania się woli, usiłującej, jakże słusznie, narzucić nam nowe formy akcji zjednoczenia sił, gdybyśmy odrazu bez przeciwstawiania się wszyscy stanęli we wspólnym zgodnym szeregu.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Znając życie polskie i istniejące predyspozycje i uprzedzenia psychiczne narodu polskiego i jego partyjnych przewódców, każdy musiał sobie zdawać sprawę, że natychmiast powstaną wielkie opory, przeciwdziałające akcji zjednoczenia narodowego. Istotnie opory te ujawniły się już nazajutrz po ogłoszeniu deklaracji lutowej. Działają one z niesłabnącą dotychczas siłą ze strony tych wszystkich, którzy uprzednio wciągnięci byli do akcji wąskiego partyjnictwa. Mimo to nikt chyba nie zaprzeczy, że w umysłach jednostek, a także w zbiorowej psychice szerokich mas społeczeństwa akcja zjednoczeniowa poczyniła olbrzymie postępy. Bezstronny obserwator naszego życia przyzna to z pewnością, że fakt jasnego sformułowania podstaw ideologicznych polskiej racji stanu stworzył naturalne, sprzyjające podłoże do psychicznej konsolidacji społeczeństwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Ogromną rolę w tym procesie odegrały także wielkie wydarzenia dziejowe, które dwukrotnie z tak wielkim napięciem uczuć przeżyło w ubiegłym roku całe polskie społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Praca Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zmierzała konsekwentnie do spacyfikowania nastrojów i wytworzenia takiego wzajemnego zaufania, aby rzeczowe omawianie ze wszystkimi czynnikami, wchodzącymi tu w grę, stało się możliwe. Wydaje mi się, że postawiony przeze mnie cel został osiągnięty.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">W terenie ustały spory i zatargi nauczycielstwa z duchowieństwem, a wytworzona atmosfera daje podstawę do twierdzenia, że wszelkie incydenty likwidowane będą rychło przez bezpośrednie porozumienie decydujących czynników.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Zresztą wystarczy przejrzeć stenogramy przemówień w poprzednich Izbach ustawodawczych lub zapoznać się z licznymi artykułami w prasie, aby zdać sobie sprawę z tego, jak wielkie odprężenie psychiczne nastąpiło w całym społeczeństwie na omawianym odcinku naszego życia.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Przebieg obrad tegorocznej Rady Oświecenia, na której przemawiali przedstawiciele duchowieństwa, nauki, różnych organizacyj społecznych i samorządowych oraz różnych stowarzyszeń nauczycielskich, dał mi podstawę do stwierdzenia, że gdy chodzi o omawianie zagadnień oświatowych, przejawia się coraz bardziej obiektywizm połączony z rzetelną troską o najlepsze ich rozwiązanie.</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Przechodzę do dalszego rozpatrzenia sytuacji politycznej na odcinku oświatowym. Na Komisji Budżetowej p. poseł Stahl zainicjował dyskusję, mającą na celu analizę metod wychowawczych, stosowanych przez Ministerstwo w szkolnictwie. Podkreślał też konieczność czynnego oddziaływania wychowawczego na młodzież akademicką przez resort oświaty.</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">O zagadnieniach wychowawczych mówiłem niejednokrotnie, zwłaszcza na plenum Sejmu w roku zeszłym poświęciłem temu tematowi niemal całe swoje przemówienie. Chcę jednak powrócić raz jeszcze do tego problemu głównie dlatego, że w roku ostatnim poczyniłem poważne kroki celem gruntownego przejrzenia materiału nauczania.</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Chodziło mi o odpowiedź na kapitalne pytanie, czy materiał nauczania w szkołach daje podstawę do tego, aby młodzież polska mogła otrzymać należyte wychowanie narodowe. Chcę bowiem upewnić się jako kierownik resortu odpowiedzialny za wychowanie młodzieży, że wyzyskujemy w pracy szkolnej wszystkie środki ku temu, aby rozbudzić w młodzieży całą skalę uczuć patriotycznych, na których zdoła ona w dalszym swym życiu oprzeć linię postępowania nie tylko wówczas, gdy będzie szło o dalszy rozwój duchowy i materialny Polski, ale także, gdy przyjdzie chwila wymagająca ofiary krwi w walce o nienaruszalność granic Polski, o jej byt.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Przecież nikt kwestionować nie będzie, że jeżeli chodzi o Polaków, to wymagamy i wymagać będziemy zawsze od nich o wiele więcej jako od tych, którzy decydują i decydować będą nie tylko o losach kraju, lecz również o spoistości wewnętrznej państwa. Młode to pokolenie powinno wzrastać w przekonaniu, że na nim również ciążyć będzie w znacznym stopniu odpowiedzialność za wytwarzanie atmosfery, która by przyczyniła się do właściwego stosunku reszty obywateli Rzeczypospolitej do podstawowych zagadnień polskiej racji stanu. Fakt cen wystarcza, aby uświadomić sobie, jak wielką odpowiedzialność ponosimy za opracowanie należytych metod wychowania młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">W chwili odrodzenia Polski i ustalenia jej granic nie mieliśmy jasno zarysowanego poglądu na całość poruszonego tu problemu. Zagadnienie to dojrzewało stopniowo i wyrastało w świadomości obywateli Rzeczypospolitej w ciągu lat dwudziestu naszego niepodległego bytu w nieustannym ogniu wstrząsów i przeobrażeń, jakim ulegaliśmy sami oraz jakim ulegała nieustannie cała Europa.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Komplikowało się ono wszędzie wskutek gwałtownych prądów nacjonalistycznych, nurtujących w wielu państwach we wszystkich grupach narodowych, zarówno w tych, które tworzą w danym państwie niemal jednolity blok narodowościowy, jak też tych, które zamieszkują teren etnograficzny mieszany. Nie możemy przecież uznać, że podstawy nowoczesnego wychowania młodzieży zostały gdziekolwiek bądź na świecie ustalone, należycie wyjaśnione, a zwłaszcza doświadczalnie sprawdzone.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Żyjemy w warunkach tak szybkich przeobrażeń ideologicznych i uczuciowych, poczynione doświadczenia realizowane są od tak niedawna, że sąd o ostatecznych efektach stosowanych metod może być wydany dopiero po upływie dłuższego czasu. Mylą się ci, co sądzą, że jest inaczej. Dlatego też stoję na stanowisku, że mając przed sobą problemat narodowego wychowania młodzieży polskiej, musimy kroczyć własną drogą, unikać dróg pozornie łatwych, frazeologii doprowadzającej do szkodliwego uczuciowego przesytu, natomiast systematycznie i wytrwale dążyć do najlepszego rozwiązania tego zagadnienia z uwzględnieniem podłoża historycznego.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Opierając się na założeniach, co do których miałem sposobność wypowiadać się niejednokrotnie,. posuwałem się w obranym przez siebie kierunku krok za krokiem. Omówiłem potrzebę wychowania narodowego młodzieży polskiej na zjeździe kuratorów, te same zagadnienia poruszałem na siedmiu zjazdach inspektorów w okręgach szkolnych.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Od dłuższego czasu opracowywałem reformę organizacji i pracy instruktorów ministerialnych, których wydzieliłem w osobny zespół współpracujący z Wydziałem Programowym. Na jednym z pierwszych posiedzeń zespołu instruktorów osobiście wyłożyłem, jak rozumiem ich zadania i w pierwszym rzędzie poleciłem opracowanie odpowiedzi na pytanie, czy istniejące podręczniki są należytą pomocą wychowawcom, aby mogli zapewnić młodzieży polskiej pełnię wychowania narodowego.</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Niezależnie od tego poleciłem specjalistom: poloniście i historykowi przeprowadzić szczegółowe badanie tego zagadnienia w zakresie programów szkoły powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Niezależnie od tego wydałem szereg poleceń, mających na celu praktyczne rozwiązanie poruszonego tu zagadnienia tam, gdzie natychmiastowe ich wykonanie było konieczne.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Pragnę też mocno podkreślić, że w działalności wychowawczej szkoły niezwykle doniosłą rolę odgrywa przysposobienie wojskowe, które niezależnie od organizowanych hufców szkolnych, obejmujących młodzież starszą, ogarnia swym wpływem wychowawczym całą pracę szkoły, zarówno dydaktyczną, jak i wychowawczą w ścisłym tego słowa znaczeniu.</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Szczególnie wielkie znaczenie w dziedzinie wychowawczej, a zwłaszcza w dziele wychowania młodzieży na dzielnych obrońców ojczyzny ma wychowanie fizyczne, czemu dałem ostatnio wyraz w zasadniczym zarządzeniu „o głównych założeniach wychowania fizycznego.</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Przekonaliśmy się też w roku ubiegłym dwukrotnie, że gdy Polska przeżywała poważne chwile dziejowe, cała młodzież szkolna młodsza, dorastająca i studiująca na uczelniach akademickich, wykazała gorący patriotyzm i całkowitą gotowość do ofiary krwi w służbie Rzeczypospolitej. Powinniśmy z tego być dumni świadczy to bowiem o tym, że praca wychowawcza, prowadzona przez dom rodzinny oraz zespół nauczycielski w szkole, zapewnia należyty rozwój uczuć największego przywiązania do Ojczyzny. Fakt ten posiada olbrzymie znaczenie polityczne, Jeżeli bowiem chodzi o obronę militarną kraju, możemy stwierdzić, że zarówno ogół narodu, jak ci, którzy mu w przyszłości przewodzić będą, są zdolni do najwyższych uniesień patriotycznych i gotowi do największych ofiar na rzecz Polski.</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Słuchając tego niejeden z panów zapyta, gdzież więc leży źródło niepokoju, dlaczego sprawa stosunków, panujących na uczelniach akademickich, wraca ciągle na porządek dzienny dyskusji politycznych.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Muszę stwierdzić z całą otwartością, że powodów do niepokoju mamy wiele. Istotnie, nieliczna stosunkowo grupa młodzieży zarażona jest skrajnym nacjonalizmem. Za pomocą aktów gwałtu, przemocy, napadów, niekiedy krwawych rozpraw dąży ona do zanarchizowania życia na uczelniach akademickich. Ruchy te zaczęły przybierać charakter systematyczny już przed kilku laty. W roku ubiegłym ucichły niemal zupełnie i życie akademickie we wszystkich uczelniach z wyjątkiem Lwowa upłynęło w spokoju i intensywnej pracy.</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">W roku zaś szkolnym bieżącym rozpoczęły się ponownie napady bojówek we Lwowie, w których wyniku dwóch zranionych i pobitych studentów Żydów zakończyło życie. Zakłócenia mniej gwałtowne miały miejsce na uniwersytecie warszawskim, po zawieszeniu zaś przed świętami wykładów na czas jakiś życie akademickie w Warszawie wróciło w chwili obecnej do normy. Natomiast rozruchy, opór stawiany władzy bezpieczeństwa we Lwowie nie ustawały do czasów ostatnich.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Należy stwierdzić, że są to zjawiska typowe nie tylko dla naszego życia, charakteryzujące nasilenie skrajnego i niebezpiecznego dla państwa ruchu ultranacjonalistycznego, dążącego do systematycznego zakłócania porządku, szerzenia anarchii, nastrojów defetystycznych, stosującego akty gwałtu.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Istniejące grupy skrajnych nacjonalistów opierają się na agitacji i taniej demagogii, liczą na rozbudzenie stanu emocjonalnego swych sympatyków, a gdy na terenie danym działają jednocześnie dwie organizacje podobnego kierunku, przelicytowują się wzajemnie celem wykazania, że właśnie to ugrupowanie, a nie tamto jest bardziej aktywne lub w poglądach bardziej skrajne.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Zaznaczyć muszę z żalem, że stan największego napięcia wytworzył się, niestety, we Lwowie, w mieście najbardziej drogim sercu każdego z nas, gdzie każdy chciałby widzieć wszystkich Polaków zjednoczonych we wspólnej idei systematycznej pracy nad rozwojem tej odwiecznie polskiej ziemi. Z bólem patrzymy na to, gdy dla utrzymania ładu i porządku przeciwko polskiej młodzieży akademickiej występować muszą polskie władze bezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Tkwi w tym głęboka tragedia, że ci, co by napewno bez Wahania krew za Polskę przelali, dają łatwy posłuch wszystkim plotkom i bredniom, opierającym się na defetyzmie najgorszego gatunku. Zresztą uzasadniona wiara, że ta sama młodzież, która urządza napady i zakłóca życie w uczelniach akademickich, nie będzie się wahać w razie potrzeby oddać swego życia Polsce, stwarza niewątpliwie w szerokich warstwach społeczeństwa atmosferę pobłażania dla gwałcicieli prawa i szerzycieli anarchii na uczelniach akademickich. Jednakże jestem przekonany, że w niedługim czasie nastąpi otrzeźwienie i wytworzy się powszechny negatywny stosunek do tego rodzaju ekscesów. Wówczas wytworzą się istotnie sprzyjające warunki do pacyfikacji stosunków na uczelniach akademickich, tak zresztą, jak zdołaliśmy osiągnąć uspokojenie na innych odcinkach pracy naszego resortu. Idąc tą wypróbowaną drogą, osiągniemy zwycięstwo moralne i polityczne prędzej i skuteczniej, aniżeli stosując inne metody, które by nie doprowadziły ani do pacyfikacji, ani do przeobrażeń psychicznych, korzystnych dla państwa.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Zanim ten proces postępujący stopniowo nastąpi, oświadczam, że będę wyzyskiwać w pełni swoje uprawnienia, aby wywierać jak największy wpływ, by zwalczyć anarchię i bezkarność i aby położyć kres rozruchom akademickim; tolerancja bowiem nie może być stosowana tam, gdzie wchodzi w grę dobro publiczne.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Wywodów poprzednich nie stosuję do całej młodzieży akademickiej. Jeśli bowiem o ogół chodzi, zaznaczę, że z roku na rok praca nad wychowaniem młodzieży w duchu dla nas pożądanym czyni postępy. Polega ona na przysposobieniu młodzieży do obrony kraju oraz na zbliżeniu jej do życia praktycznego. Zetknięcie to prędko doprowadza do otrzeźwienia i do odróżnienia tego, co jest pustym frazesem i demagogią, a co pracą konkretną dla rozwoju Polski.</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Dlatego też przypisuję wielkie znaczenie przebywania młodzieży w Hufcach Pracy przed wstąpieniem do uczelni oraz ćwiczeniom w Legii Akademickiej i wszelkiej pracy w terenie, zwłaszcza w czasie feryj letnich na praktykach wakacyjnych oraz na innych pracach terenowych. Jest to konkretna praca wychowawcza, prowadzona w szkołach akademickich. Dawać będzie ona efekty tym większe, im więcej młodzieży brać w niej będzie udział.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Wysoka Izbo! Debata budżetowa daje zwykle sposobność do generalnego przeglądu ogólnego rozwoju naszego życia. Składało się ono z wielu elementów i dlatego nie łatwo się zdobyć na najogólniejszą syntezę zjawisk i bezstronną ocenę przebytej drogi rozwojowej. Z obowiązku kierownika resortu oświaty muszę nieustannie do tej myśli powracać i opierając się na sygnałach, otrzymywanych z terenu, obejmującego tak liczną rzeszę inteligencji, usiłuję przeprowadzić syntezę stanu naszego życia współczesnego. Będziemy zapewne wszyscy zgodni, że od chwili zgonu Józefa Piłsudskiego, kiedy to naród przeżywał moment największego załamania wewnętrznego, przebyliśmy pomyślnie bardzo znaczny odcinek drogi naszego rozwoju. Dotyczy to nie tylko uregulowania finansów, ożywienia życia gospodarczego, lecz w stopniu nie mniejszym głębokich przeobrażeń życia psychicznego i przeżyć zbiorowych, składających się łącznie na to, co nazywamy postępem duchowym narodu.</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Walczymy wciąż o lepsze jutro, a że tu i ówdzie mamy trudności do pokonania, na to odpowiem krótko: takie jest prawo życia. Zwalczać tę trudności będziemy systematycznie, budując dalej „mocną, zwartą i potężną Polskę”.</u>
          <u xml:id="u-4.53" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Lepecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#ZbigniewLepecki">Wysoki Sejmie! Zabierając głos po referacie p. sprawozdawcy i po świetnym przemówieniu p. Ministra Oświaty w imieniu Obozu Zjednoczenia Narodowego w sprawach, związanych z preliminarzem budżetowym Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zacznę od określenia naszego stosunku do spraw, wchodzących w zakres działania tego resortu, oczywiście tylko w najogólniejszym rozumieniu.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#ZbigniewLepecki">Mamy w pamięci apel Naczelnego Wodza, mamy w pamięci wielkie linie wytyczne naszej pracy, ustalonej w deklaracji lutowej O.Z.N. i wypowiedziach osobistości kierowniczych naszego Obozu z p. Szefem Obozu na czele. Trzeba, żebyśmy sobie w pełni uświadomili, że głównym podstawowym tworzywem wszelkich poczynań w zakresie wzmożenia obronności Polski, jej prężności gospodarczej, kulturalnej i politycznej, a więc i podniesienia jej potencjału we wszystkich tych zakresach — jest człowiek. Wszystkie plany państwowe, czy chodzi w nich o racjonalne wyzyskanie środków i zasobów materialnych czy moralnych, czy dotyczą pracy ludzkiej na wsi czy w mieście, zawsze będą realizowane przez człowieka. Zagadnienie najbardziej racjonalnego wyzyskania pracy ludzkiej, jej najlepszego zorganizowania, zabezpieczenia jej maksymalnej wydajności i uchronienia przed marnotrawstwem będzie zawsze leżało u podstaw wszelkiego planu państwowego wraz ze świadomością, że najistotniejszym źródłem bogactw kraju jest człowiek i jego praca.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#ZbigniewLepecki">W dobitny sposób przedstawił tę sprawę p. Wicepremier Kwiatkowski, który w swoim przemówieniu na plenum Sejmu w 1938 r. oświadczył: „Czyż nie jest jasne, że na czołowym miejscu w programie polskim musimy ustawić człowieka? Nie możemy górować nad wieloma innymi narodami produkcją węgla, nafty, stali czy cukru, ani nawet produkcją zbożową. Gdy chcemy jakikolwiek z tych produktów w świecie sprzedać, musimy najczęściej do tego dopłacać. Dopiero, gdy z materiałem zwiążemy najwyższą sumę pracy ludzkiej, stajemy się bezkonkurencyjni wobec całego świata, nawet wówczas, gdy w stosunku do warunków polskich bardzo dobrze zapłacimy za tę pracę. Niedoli indywidualnych człowieka w Polsce — mówi dalej p. Wicepremier Kwiatkowski — jest bezmiar. Rozpraszając się na szczegóły, nie ruszymy sprawy z miejsca. Musimy atakować całość tego zagadnienia. Pragniemy innej pozycji materialnej i społecznej dla człowieka pracującego. Ale w pracy wszystko znaczy kwalifikacja. Więc też wielkością w narodzie i społeczeństwie ma się stać nie dyletant, ale fachowiec rolnik robociarz, inteligent”.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Wenda.)</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#ZbigniewLepecki">Gdy przeglądamy budżet Ministerstwa Oświaty i Wyznań Religijnych, musimy sobie uprzytomnić dobrze, że za barierą liczb i zestawień kryją się nie rzeczy, nie świat przedmiotów materialnych, ale żywe indywidualności ludzkie. Zmiana tej czy innej kolumny, to nie tylko redukcja zaopatrzenia, ale jakże często okrojenie ducha, odrzucenie poza nawias świadomego życia obywatelskiego kadry ludzkiej, której uprawnienia nie są niższe od reszty społeczeństwa. Śledzenie oschłych pozycyj buchalteryjnych w dziedzinie oświatowej stanie się kiedyś dla historyka źródłem dociekań na temat żywotności najdonioślejszych elementów naszej psychiki zbiorowej. Jest rzeczą naturalną, że dziedzina, w której przedmiotem zainteresowania jest świadomość zbiorowa, wymaga szczególnie wyraźnego uświadomienia celów i zadań. W przeciwnym razie jakże łatwo o zgubienie sensu pracy oświatowej, o potraktowanie jej jako zdawkowego urzędowania, tak sprzecznego z jej istotą. Nie można formować w sposób celowy rozwoju myśli i życia emocjonalnego społeczeństwa, jeśli nie zostaną określone wytyczne, które przeistoczą tę pracę w wysiłek świadomy i skoordynowany. Pamiętać należy, że w przeciwieństwie do innych dziedzin życia zmiana systemu oświatowego rozciąga się na długie lata, że np. przygotowanie sił fachowych o właściwych kwalifikacjach, które musi wyprzedzać posunięcia gospodarcze, daje się osiągnąć jedynie po długotrwałym przygotowaniu. Wzgląd ten nakazuje ze szczególną uwagą śledzić zasady ogólne, na których opiera się działalność oświatowo-wychowawcza Państwa.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#ZbigniewLepecki">Wiele się dziś mówi i pisze o szerokim zasięgu prac oświatowych, o ich powszechności i skali oddziaływania. Wystarczy powołać się na to, że każdy obywatel pozostaje albo winien pozostawać co najmniej 7, w wielu wypadkach do 16 i więcej lat w sferze systematycznego oddziaływania oświatowego i wychowawczego co jest najlepszą ilustracją olbrzymiej wagi państwowej tego oddziaływania. Jakość tej pracy rozstrzyga o wartości poszczególnych obywateli. Dlatego też Obóz nasz szczególnie żywo interesuje się pracami Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, gdyż są to prace, których wynik w pierwszym rzędzie decydować będzie o powodzeniu na szeregu innych odcinków. W hierarchii potrzeb państwowych, które zaspokojone być muszą w sposób nieodzowny i nie ulegający kwestionowaniu, potrzeby istotne Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego stoją dla nas na pierwszym planie zaraz po tych, które są związane z bezpośrednią gotowością bojową i obronnością kraju. Z tego stanowiska spróbuję spojrzeć na sprawy w związku z przedłożonym preliminarzem budżetowym.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#ZbigniewLepecki">Zacznę od spraw wychowania. Jesteśmy przecież krajem, gdzie pierwsze Ministerstwo Oświaty zostało nazwane Komisją Edukacji Narodowej. Zresztą i dla nas będzie ono zawsze nie tylko Ministerstwem Oświecenia Publicznego, ale i wychowania publicznego — i nie tylko publicznego, ale i narodowego. Podjęta przez O.Z.N. akcja zjednoczenia jest jednocześnie głęboko pojętą akcją wychowawczą. Stąd wynika nasza wrażliwość na wszelkie perturbacje wychowawcze, które są wyraźnym wskaźnikiem stanu zapalnego, chorobowego na zaatakowanych odcinkach. Jesteśmy zgodni z p. kolegą Stahlem w analizie i diagnozie stanu wychowania młodzieży. Zgodność ta zwalnia mnie od szczegółowego rozważania tej bardzo doniosłej dla całości interesów Państwa sprawy.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#ZbigniewLepecki">Dążąc do siły i potęgi Polski, nie możemy zdawkowo traktować sprawy nauki. Promieniująca z pracowni naukowych myśl twórcza przekształca jednostki i całe społeczeństwa, waży na losach państw i narodów, decyduje nieraz o ich rozwoju i upadku. Kto nie jest w stanie wzbudzić w sobie bezinteresownego kultu dla tej szczytnej dziedziny twórczości człowieka, jaką jest nauka, niech zważy na jej doniosłość praktyczną, niech sobie uzmysłowi np., że imponujące wyniki niemieckiego planu czteroletniego w poszczególnych działach życia Trzeciej Rzeszy zostały osiągnięte przez skoordynowaną pracę nauki z kierownictwem państwa. W tej dziedzinie należy życzyć inicjatorowi Rady Nauk ścisłych i stosowanych powodzenia w niesłychanie doniosłej i bardzo celowej z punktu widzenia interesów Państwa pracy.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#ZbigniewLepecki">Koniecznym i nieodzownym warunkiem rozwoju nauki jest atmosfera spokoju i porządku na uczelniach wyższych. Mimo starań p. Ministra, mimo przysługujących mu uprawnień, ład i spokój — jak to zresztą stwierdził sam p. Minister — nie został zachowany. Poruszam te sprawy jeszcze raz dlatego na tym miejscu, że prócz szkód natury moralnej, niedostatecznie może docenianych w społeczeństwie, anarchia na wyższych uczelniach pociąga za sobą obniżenie poziomu wychowanków, opóźnianie się studentów w studiach oraz — co jest rzeczą niezmiernie ważną — powoduje mniejszy napływ sił wykwalifikowanych, fachowych do życia gospodarczego i kulturalnego. Wymownie o tym świadczy spadek liczby dyplomów (mimo rosnącej liczby studentów) w r. 1937/38 o 574 czyli 9% w stosunku do r. 1935/36. ściśle z tym związany jest fakt, że w r. 1937/38 opuściła państwowe szkoły akademickie duża liczba studentów ze studiami nie ukończonymi, przeważnie z powodu odmówienia im, jako spóźnionym w studiach, pomocy materialnej. Wiedząc, jak wielkie sumy pochłania wykształcenie jednego słuchacza wyższej uczelni, możemy z całą pewnością wynikłe z anarchii szkody materialne obliczyć na wiele milionów. Brak ładu i spokoju na wyższych uczelniach odbija się także, jak to już wspomniałem, i na czasie trwania studiów, które się w Polsce niepomiernie przedłużają. Sięgają one powyżej 6, a, jak to wynika z przemówienia p. sen. Bartla, przeciętnie na Politechnice Lwowskiej trwają fantastyczną liczbę — powyżej 13 lat, co jest wielką stratą dla Państwa, społeczeństwa i samej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#ZbigniewLepecki">I tu należało by się zastanowić, czy obserwowana w chwili obecnej niewątpliwa pacyfikacja na odcinku wychowawczym w szkolnictwie wyższym może stanowić zapowiedź trwałego uspokojenia. Mam pod tym względem poważne obawy. Trudno wyobrazić sobie, żeby raptem cała, niejednokrotnie bardzo starannie, bardzo perfidnie przygotowywana, akcja rozruchowa na terenie szkół wyższych, ot tak, ni z tego ni z owego została zahamowana. Niewątpliwie te ogniska zapalne istnieją i niewątpliwie — obym był złym prorokiem — przejawiają się wcześniej czy później. Oczywiście trudno tutaj jest winić wyłącznie resort Ministerstwa Oświaty, jeżeli chodzi o zachowanie spokoju na wyższych uczelniach. Sprawa faktów, które niejednokrotnie budzą głębokie przerażenie, głęboki wstyd, jest sprawą całego Rządu i społeczeństwa. Fakt, że np. na wiecu akademickim we Lwowie nad zebranymi powiewał sztandar zielony z ręką i mieczem, że w głosach, które odzywały się na tym wiecu, było wyraźnie podniesione, że zbliża się moment, w którym ten sztandar ma zastąpić sztandar państwowy na Zamku w Warszawie. Przejawy te z punktu widzenia państwowego są niesłychanie groźne, należy przewidywać, że jeżeli tego rodzaju argumentacja i tego rodzaju głosy są przez młodzież wypowiadane, to ci, którzy te rzeczy wypowiadają, niewątpliwie tak łatwo z tego swego dynamizmu rezygnować nie będą. Jest to już sprawa nie tylko Ministerstwa Oświaty, lecz sprawa całego Rządu, od którego należy oczekiwać wyraźnej postawy, wyraźnej akcji w kierunku pohamowania i ukrócenia tej niesłychanej zupełnie rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#ZbigniewLepecki">Z kolei poruszę tylko w najogólniejszym rzucie sprawę szkolnictwa zawodowego, tak niesłychanie ważnego z punktu widzenia tez Obozu Zjednoczenia Narodowego. Skoro Obóz Zjednoczenia Narodowego rzucił hasło uzdrowienia struktury demograficznej Państwa, przesunięcia ogromnych rzesz obywateli ze wsi do miast, skoro rzucił hasło uprzemysłowienia kraju — sprawa sił fachowych wysuwa się bardzo mocno na czoło problemów. Gdybyśmy w związku z tym przeszli do spraw szkolnictwa zawodowego, możemy tylko unisono z p. Ministrem pukać do kies Państwa, będziemy to jednak robili znacznie mocniej, bo jeszcze bardziej niż p. Minister jesteśmy zmartwieni i wprost zatrwożeni stanem rzeczy w tej dziedzinie. Jesteśmy w gruncie rzeczy zgodni z p. Ministrem w ocenie szkolnictwa zawodowego. Może należało by tylko w tym czy w innym miejscu postawić jakieś specjalne akcenty. Gdy np. p. Minister analizuje „paradoksalny”, jak go sam nazywa, wniosek z tabeli statystycznej, że w ciągu czterolecia 1935/36–1938/39 liczba uczniów i uczenie w szkołach zawodowych wzrosła o 56% (typ zasadniczy i przysposobienia zawodowego) i o 43% (szkoły dokształcające), a sumy przeznaczone na to szkolnictwo o 6%, to wyjaśnia, jak to było możliwe. W zakończeniu jednakże konkluzja jest tego rodzaju „mimo to lokale szkół, urządzenia techniczne, pomoce naukowe przedstawiają taki stan, że natychmiastowa pomoc jest konieczna dla utrzymania normalnego toku pracy w szkole”, i to w szkole już istniejącej, a więc nie dla koniecznej rozbudowy szkolnictwa. Jest to już wyraźne i całkowicie usprawiedliwione uderzenie na alarm.</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#ZbigniewLepecki">Należy stwierdzić, że poza szkolnictwem handlowym względnie tanim, jeżeli chodzi o koszty organizacyjne i eksploatacyjne, a stąd obsługiwanym w lwiej części przez inicjatywę prywatną, która wyręcza na tym polu resort państwowy, stan szkolnictwa zawodowego wymaga bardzo intensywnej pracy nad jego rozwojem, ażeby doprowadzić do tej właściwej proporcji pomiędzy zamiarami gospodarczymi a tempem przyrostu sił fachowych. Trudno mówić serio o kierowaniu młodzieży na drogę zawodową, kiedy od progów jednej tylko uczelni mechanicznej w Warszawie odchodzi około 350 kandydatów spośród 500, którzy zdali do niej egzamin. Odeszli z braku miejsca, z dosłownego braku miejsca, gdyż przyjęci ledwie mogą pracować w przeładowanym lokalu. Nie jest to oczywiście stosunek miarodajny dla całości zagadnienia w Państwie. Ale jasną jest rzeczą, że tylko nieznaczna część młodzieży, pragnącej się kształcić zawodowo w kierunku najbardziej dla Państwa potrzebnym — uzdolnionej odpowiednio, jak to stwierdzają wyniki egzaminów, przy których egzaminatorzy potrafią odrzucić 2/3 lub 3/4 zdających — może spełnić swe pragnienia, zgodne z potrzebami Państwa. Nadmierny wzrost uczniów w szkołach ogólnokształcących, sprzeczny zupełnie z założeniami dokonanej reformy szkolnictwa, jest głównym skutkiem tego braku ujścia dla nich w szkolnictwie zawodowym.</u>
          <u xml:id="u-6.12" who="#ZbigniewLepecki">Skoro p. Minister konstatuje — cytuję ze sprawozdania — jak „groźnie rzecz się przedstawia, jeśli chodzi o nauczycieli szkół średnich”, to odnieść to trzeba przede wszystkim do szkolnictwa zawodowego, które pod tym względem przedstawia się bardzo smutnie. Stwierdza to i p. Minister, uważając, że „w szkolnictwie zawodowym kapitalnym zagadnieniem jest sprawa nie tylko doboru personelu nauczycielskiego, ale i zatrzymanie obecnego, że szkolnictwu zawodowemu może grozić załamanie z powodu braku pedagogów-fachowców, jeżeli uposażenie nauczycieli nie ulegnie poważnej poprawie”. W tym miejscu należało by tylko położyć może mocniejszy akcent na słowach „może grozić”.</u>
          <u xml:id="u-6.13" who="#ZbigniewLepecki">Wreszcie dotknę sprawy szkolnictwa powszechnego. Doceniamy w pełni wysiłki p. Ministra w sprawie rozbudowy tego szkolnictwa. Niemniej stwierdzić musimy, również zgodnie ze zdaniem p. Ministra, że stan rzeczy w tej dziedzinie usprawiedliwia alarmowanie opinii publicznej, które znajduje swój wyraz tak w prasie, jak i w przemówieniach na zjazdach oświatowców. Poprawy nie kwestionuje nikt, chodzi o wzmożenie jej tempa.</u>
          <u xml:id="u-6.14" who="#ZbigniewLepecki">Wiemy, że mury szkół powszechnych nie mogą pomieścić wszystkich dzieci. Wiemy, że odpływ dzieci ze szkoły przed upływem obowiązku szkolnego jest bardzo duży, że przeładowanie klas utrudnia w wysokim stopniu naukę, że wysoki procent szkół niżej zorganizowanych utrudnia pogłębienie wiedzy. Wiemy, że nauczyciel w dusznych, przeładowanych klasach choruje, zużywa się i traci ochotę do pracy. Rezultatem tego stanu jest znaczny procent analfabetów pierwotnych i wtórnych.</u>
          <u xml:id="u-6.15" who="#ZbigniewLepecki">A jaka jest przydatność analfabety, chociażby tylko z punktu widzenia przygotowania do obrony kraju, jest rzeczą oczywistą. A przecież szkoła powszechna razem ze szkołami zawodowymi i kursami ma być czynnikiem istotnym przy kształtowaniu struktury demokratycznej polskiej. Musimy dać szanse wsi, musimy jej umożliwić wejście w procesy kulturalne i gospodarcze. Wiem, że jesteśmy w tej ocenie całkowicie zgodni z Ministerstwem Oświaty, ale mówiąc o tych rzeczach winniśmy podkreślić, zaakcentować wagę, jaką z punktu widzenia tez Obozu Zjednoczenia Narodowego do tej sprawy należy przywiązywać. Zważmy jeszcze jedną rzecz: znajdujemy się w tej chwili w stosunkowo korzystnym położeniu, mianowicie znajdujemy się w okresie, kiedy fala przyrostu młodzieżowego będzie stopniowo zmniejszać się. W roku 1941 czy 1942 oczekujemy minimalnego przyrostu dzieci, ale po okresie 1941–1942 należy spodziewać się nowej fali przyrostu młodzieży; oczywiście wówczas sytuacja pod względem obsłużenia specjalnie szkoły powszechnej przedstawiać się będzie znacznie groźniej. Po roku tym zaobserwujemy zjawisko występujące dziś na terenie szkoły średniej, do której dopływ właśnie w okresie dużych przyrostów rocznych dzieci jest zahamowany. Lecz, gdy tam, w szkole średniej, rok ten przeszedł stosunkowo gładko — znów cytuję p. Ministra — wzrost liczby uczniów w klasach pierwszych jest mniejszy w gimnazjach państwowych o 28% aniżeli w prywatnych (o 96%), dlatego że temu zaradziła inicjatywa prywatno-społeczna, to w szkolnictwie powszechnym taki ratunek będzie bardzo trudny.</u>
          <u xml:id="u-6.16" who="#ZbigniewLepecki">Kończę na tych paru ogólnych uwagach w związku z budżetem Ministerstwa Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-6.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Głos ma p. Deryng.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AntoniDeryng">Wysoka Izbo! Problem kultury narodowej możemy rozpatrywać: z punktu widzenia jej tworzenia i pogłębiania bądź też z punktu widzenia jej oddziaływania i rozprzestrzeniania na najszersze warstwy ludności. W pierwszym wypadku będzie chodziło o pionową organizację przy uwzględnieniu najwyższych wartości kulturalnych; w tym pojęciu wysunie się na plan pierwszy zarówno zagadnienie pogłębienia kultury, jak i organizacja jej źródeł. W drugim wypadku, gdy chodzi o popularyzację kultury wszerz, poziomo dla najszerszych warstw ludności, przeważać będą zagadnienia oświatowe i wychowawcze. Niewątpliwie problem kultury narodowej, oświaty i wychowania wymaga uwzględnienia obu tych aspektów, o których wspomniałem. Tylko wtedy kultura skutecznie oddziaływać może na najszersze warstwy ludności, gdy równolegle z rozszerzaniem zasięgu kultury pogłębia się jej treść i źródła. Jej wartość i treść wyrastać musi z najgłębszych podstaw życia, psychiki i potrzeb narodu. Tylko taka kultura posiada dynamikę zdolną przetwarzać wartości indywidualne na rzecz dobra zbiorowego w myśl wskazań nowej Konstytucji, że twórczość jednostki jest dźwignią życia zbiorowego. W ten sposób atrakcyjność i dynamizm kultury polskiej zależą w prostej linii od wysiłku i pracy włożonej w jej tworzenie. Istnieje prosty związek pomiędzy twórczością naukową i artystyczną a możliwościami realizacyjnymi największych zamierzeń narodowych i państwowych.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#AntoniDeryng">Pełnia bytu narodowego, pełnia możliwości państwowych leży u źródeł twórczości intelektualnej i emocjonalnej, kierowanej wolą budowy wielkości Państwa. Realizacji owej, pełni bytu narodowego w zakresie kultury, oświaty i wychowania domagać się musimy i ową pełnię realizować będziemy. Realizacja ta przepojona być musi jedną myślą kierowniczą, mającą za cel i wskazanie interes narodu polskiego i Państwa. Musi ona opierać się o zdecydowaną wolę przeprowadzenia tego programu przez cały aparat, stojący do dyspozycji w dziele oświaty i wychowania. Musi wprzęgnąć w harmonijny rytm pracy wychowawczej ucznia, profesora i studenta, administrację szkolną i nauczyciela, książkę, podręcznik i warsztaty pracy naukowej, musi wciągnąć i człowieka, który z owych podręczników, pomocy naukowych i warsztatów wykuwa wielkie dzieło kultury narodowej. Nie ma zagadnienia, nie ma problemu, który mógłby być rozwiązany wyłącznie środkami materialnego oddziaływania, środkami techniki i formy. Zawsze i wszędzie decyduje żywa treść człowieka, jego twórczość, jego intelekt, jego wola i wiara w działalność, którą przedsiębierze. Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Oświaty na te właśnie problemy kieruje naszą uwagę. Organizacja nauki, oświaty i wychowania wymaga pełnego napięcia woli, czynu, który by dał pełnię dynamiki bytu narodowego, który by — wbrew wszystkim i mimo najcięższych warunków materialnych, z jakimi walczy szkoła, nauczyciel i młodzież — realizował jasno i twardo postulaty, jakie nam stawia moc i obronność Państwa. Pomimo braków w zakresie środków materialnych, gdy w najcięższych warunkach ofiarnie pracuje nauczyciel, wychowawca i uczony, gdy tak dużo trzeba uczynić dla podniesienia poziomu oświaty, gdy do dnia dzisiejszego odczuwamy skutki działania sił rozkładowych, użytych niegdyś przeciwko naszej narodowej jedności i mocy przez państwa zaborcze, gdy jesteśmy świadkami najgłębszych i groźnych przemian ideologicznych i społecznych, ścierających się prądów, o których mówił sprawozdawca p. Stahl — zdobyć się musimy jednak na pełnię wysiłku dla stworzenia własnych najwyższych wartości twórczych, dokonać musimy tego, by pełnia sił naszej młodzieży zużytkowana została dla dobra narodu i Państwa. Musimy wypracować ideał wychowania, zgodny z naszymi narodowymi potrzebami, ideał oparty i wyrastający z najwyższych wartości katolicyzmu, ideał wyrastający z naszej rzeczywistości, z naszej tradycji, z naszej własnej wartości kulturalnej, ideał wychowania nie związany z abstrakcyjnymi nieaktualnymi już dzisiaj, a jakże często szkodliwymi doktrynami ubiegłego stulecia, opartymi o materialistyczny i kapitalistyczny światopogląd. Wypracować musimy ideał wychowania nie wiązany także z modnymi prądami obcego naszej kulturze i psychice totalizmu.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#AntoniDeryng">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Oświaty toczyć się może bądź w zakresie popularyzowania i rozprzestrzeniania kultury, organizowania oświaty szkolnej i pozaszkolnej, bądź dotykać może źródeł wiedzy i sztuki, źródeł twórczości, a więc tych elementów, które stanowić mają treść nauki, oświaty i wychowania.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#AntoniDeryng">Pozwolę sobie zająć się rolą sztuki w tworzeniu kultury narodowej, zagadnieniem rozwoju nauki na wyższych uczelniach wraz z łączącym się z tym zagadnieniem przysposobieniem młodych sił naukowych oraz materialnych warunków ich pracy.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#AntoniDeryng">W okresie wymagającym od narodu natężenia wszystkich sił twórczych, w okresie odbudowywania pełnego bytu narodowego i państwowego, szczególniej baczną uwagą i troską należy otoczyć naukę polską, i to otoczyć ją w ten sposób, by konieczności życia i praktyki nie podcinały samych źródeł wiedzy. Ilustrując ten postulat, stwierdzić na przykład wypada, że aczkolwiek organizowanie przemysłu, zwłaszcza związanego z obronnością Państwa, wymaga powołania do tego przemysłu najtęższych sił fachowych, to jednak proces odpływu młodych sił naukowych do przemysłu musi być właśnie w imię owej obronności zharmonizowany z potrzebami nauki i jej przyszłością.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#AntoniDeryng">Warunki pracy naukowej na politechnikach muszą być tego rodzaju, aby pozwoliły młodym naukowcom pozostać przy ich warsztatach pracy naukowej, zapewniając im choćby minimum warunków egzystencji.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#AntoniDeryng">Nie tylko jednak w dziedzinie techniki warunki pracy powodują odpływ sił naukowych, utrudniając obsadę stanowisk asystentów, adiunktów, docentów czy wreszcie nawet i katedr profesorskich. Podobnie jest i w innych dziedzinach życia — wzmożone jego tempo powoduje większą atrakcyjność stosowania wiedzy aniżeli jej tworzenia. Tak na przykład na wydziałach prawa atrakcyjność zawodów praktycznych powoduje poważny odpływ młodzieży prawniczej od studiów teoretycznych i badań naukowych — a właśnie na tych wydziałach zachodzi nagląca potrzeba zwiększenia kadr asystentów, którzy by pracą w seminariach i ćwiczeniami związali większe rzesze młodzieży uczącej się z przeznaczonymi dla niej wykładami i nauką prawa.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#AntoniDeryng">Poważne zwiększenie ilości etatów asystenckich na wyższych uczelniach postulatem nie tylko lepszej organizacji nauczania, lecz także — a może przede wszystkim — jest formą zapewnienia dopływu nauce polskiej młodych siły naukowych.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#AntoniDeryng">Brak młodych sił naukowych da się stwierdzić niemal we wszystkich dziedzinach wiedzy. I tak nawet na wydziałach teologicznych ogólna liczba docentów ledwie by mogła zaspokoić zapotrzebowanie — z tym jednakże, że nie ma zupełnie kwalifikowanych sił naukowych w zakresie teologii pastoralnej. Na wydziałach prawnych sytuacja jest jeszcze gorsza. Brak jest zupełny kandydatów na prawo rzymskie, prawo cywilne i postępowanie cywilne. W zakresie nauk humanistycznych brak jest historyków filozofii, brak językoznawców porównawczych i filologów, języków nowożytnych: germanistyki i romanistyki. Na wydziałach matematyczno - przyrodniczych braki dają się zauważyć w zakresie chemii nieorganicznej i mineralogii. Nauki lekarskie posiadają na ogół odpowiednią liczbą docentów, często jednakże są to pracownicy, którzy uzyskawszy tytuł docenta poświęcili się prywatnej praktyce, nie kontynuując działalności naukowej. Dotkliwszy jeszcze brak daje się odczuwać specjalistów w zakresie medycyny sądowej i stomatologii. W naukach handlowych przejawia się brak przedstawicieli technologii, nauki o organizacji przedsiębiorstw, nauki o handlu. Studia rolnicze i leśne nie posiadają w odpowiedniej liczbie docentów w zakresie inżynierii leśnej, ochrony lasu i technologii rolnictwa. Na politechnikach jest duży brak specjalistów w poszczególnych dziedzinach, przede wszystkim w zakresie technologii mechanicznej, geometrii wykreślnej, dźwigów, maszynoznawstwa, miernictwa, wodociągów.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#AntoniDeryng">Tylko poważna liczba pracujących i współzawodniczących na polu naukowym młodych sił naukowych, w oparciu o ogniska badań naukowych, jakimi są poszczególne katedry, stworzyć może pomyślną atmosferę dla rozwoju nauki polskiej.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#AntoniDeryng">Wiąże się z tym, choć tylko pośrednio, zagadnienie odpowiedniej sytuacji materialnej wszystkich pracowników naukowych. Niewątpliwie podnietą do pracy naukowej pozostanie zawsze i wszędzie dążenie do poznania prawdy, skłonność i potrzeba oddania się twórczym badaniom, których w żadnym wypadku perspektywa korzyści materialnych zastąpić nie może. Niemniej praca naukowa i badawcza wymaga takich warunków materialnych i zapewnienia bytu, aby troski dnia codziennego nie odrywały badacza od jego warsztatu pracy. Dotyczy to zwłaszcza owych nieprawdopodobnie niskich i szczupłych w swej liczbie etatów asystenckich, jak również drobnych sum wypłacanych miesięcznie z ryczałtów, pozostających w dyspozycji uczelni, które w żadnym wypadku nie mogą zapewnić pomocniczym siłom naukowym nawet minimum egzystencji.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#AntoniDeryng">Celem związania młodych sił naukowych należało by wstawić do przyszłego budżetu kwotę 252.000 zł na 100 sił asystenckich ryczałtowych, z wynagrodzeniem według IX stopnia płac. Wobec tego, że mamy w Polsce 59 jednostek organizacyjnych — wydziałów, oddziałów i studiów — nie jest to bynajmniej cyfra za duża. Ponadto było by rzeczą wskazaną wstawić do przyszłego budżetu 300.000 zł na dodatki naukowe dla wybitniejszych pomocniczych sił naukowych. Przyjmując 100 zł jako wysokość miesięczną takiego dodatku, mogłoby go otrzymać około 250 osób, co w stosunku do ogólnej liczby pomocniczych sił naukowych, asystentów i adiunktów w liczbie 1.156 osób, daje tylko 22,3% ogółu pomocniczych sił naukowych, które by z tych dodatkowych sum mogły korzystać.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#AntoniDeryng">Problem sytuacji materialnej musi być rozwiązany. Dotyczyć musi on także poprawy bytu materialnego szerokich rzesz wychowawców i nauczycieli szkół powszechnych i średnich.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#AntoniDeryng">Organizacja nauki na wyższych uczelniach wymaga ponadto szczegółowej pieczy i uwagi w zakresie właściwej dotacji dla zakładów naukowych odpowiednich sum na pomoce naukowe, jak instrumenty, laboratoria, biblioteki i pracownie, które warunkują skuteczność wszelkiej pracy naukowej, odpowiednich sum przeznaczonych na konserwację i rozbudowę pomieszczeń i gmachów wyższych uczelni.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#AntoniDeryng">Tak np. wysuwa się na plan pierwszy dotacja na rzecz Uniwersytetu Jagiellońskiego, gmachu Biblioteki tegoż Uniwersytetu i Kolegium Nowodworskiego, które to gmachy zostały obecnie opróżnione wobec wybudowania nowego gmachu Biblioteki Jagiellońskiej, a które winny być w sposób zasadniczy odremontowane i zakonserwowane, tak aby te jedne ż najstarszych zabytków budownictwa świeckiego w Polsce nie były narażone na zniszczenie.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#AntoniDeryng">Na atmosferę nauki i pracy, w której służbie pozostają wyższe uczelnie, składa się nie tylko wysiłek profesorów i pomocniczych sił naukowych, lecz także młodzież akademicka, która w myśl tradycyj uniwersyteckich tworzy wraz z profesorami ową „universitas academica” ową korporację, której celem jest nauka i studia. Dla tych to wyłącznie najdostojniejszych celów otoczyła tradycja wyższe uczelnie szczególną opieką, a prawo dało im szczególne przywileje.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#AntoniDeryng">Natomiast w zakresie życia ideowo-politycznego młodzieży wysuwa się na plan pierwszy konieczność związania dynamicznych jej sił z palącymi i niecierpiącymi zwłoki zadaniami narodowymi i państwowymi, których rozwiązania domaga się współczesność polska. Dynamiczne, pożyteczne dla Państwa siły młodzieży, tkwiące w bardziej lub mniej skrajnych programach ideowych, winny znaleźć jedynie właściwe ujście w realizacji konkretnych zadań i prac narodowego życia Polski.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#AntoniDeryng">Poza tym jednak i przede wszystkim pamiętać należy, iż ostatecznym celem i treścią okresu studiów akademickich jest zyskanie zasobów wiedzy, umożliwiających pełnienie zadań, do których życie i praktyka powoływać będzie następnie młodzież.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#AntoniDeryng">Niedobrze się dzieje, gdy zaszczytniej jest odnieść zwycięstwo przy pomocy demagogii wiecowej, aniżeli zdać egzamin, zasługując na dobre wyniki rzetelną pracą i przygotowaniem. Niedobrze się dzieje, gdy ci wszyscy, którzy bezpośrednio lub pośrednio korzystają z ofiarności społeczeństwa, nie doceniają dobrodziejstwa okresu życia, przeznaczonego wyłącznie na zdobycie potrzebnej wiedzy. Jeżeli jako państwo i społeczeństwo jesteśmy biedni, jeśli tak wielki ogrom pracy w dziedzinie kultury i dorobku materialnego nas czeka, to niepowetowaną szkodą dla Państwa i narodu polskiego jest każdy rok, każdy dzień, nieledwie każda godzina utraconych studiów.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#AntoniDeryng">Podchodząc do zagadnienia z punktu widzenia ogólnego interesu narodowego, stwierdzić wypada, że przedłużanie czasu studiów, z jakichkolwiek bądź powodów wynikało by ono, kładzie się wielkim ciężarem na życie narodu. Z tego punktu widzenia obojętne jest, czy chodzi o jednostkę zamożną, czerpiącą z funduszów rodziców, czy też o jednostkę niezamożną, która korzysta z ofiarności grosza publicznego. I w pierwszym i w drugim wypadku opóźnienie chwili, w której jednostka z biorącej staje się jednostką społecznie twórczą, musi powodować daleko idące straty energii narodowej. Z tego też punktu widzenia wszelkie zbędne przeciążanie młodzieży wiadomościami, których opanowanie nie jest konieczne dla ogólnego poziomu jej wiadomości i intelektualnego rozwoju, należy uznać za szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#AntoniDeryng">Z żalem należy stwierdzić, że coraz to słabszym życiem wegetują organizacje studenckie, mające na celu pogłębienie wiadomości naukowych. Z żalem należy podnieść, że poziom materialny młodzieży polskiej ulega tak nieprawdopodobnemu obniżeniu, że naprawdę nieliczne wyjątki tylko mogą pozwolić sobie na luksus studiów bez konieczności równoczesnego zarobkowania. Stan ten należy uznać za objaw bardzo niezdrowy i ogromnie niepokojący. Nadwerężanie młodych sił nadmierną pracą kończenia studiów i równoczesnego zarobkowania prowadzi do osłabienia wydajności pracy przyszłych inżynierów, lekarzy, pracowników, przemysłowców i handlowców.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#AntoniDeryng">Skutecznie zaradzić temu stanowi rzeczy może jedynie najdalej posunięta ofiarność społeczeństwa, która musi przyjąć na siebie formę pomocy kierowanej troską o dobro nauki. Do pomocy tej winien mieć prawo każdy, kto, nie mając środków na studia, wykazuje zdolności gwarantujące, że studia te odbyć może i dla pożytku narodu i Państwa odbyć je powinien. Niesłuszne natomiast byłoby rozwiązywanie tego problemu w ten sposób, aby każda uzasadniona czy nieuzasadniona ambicja ukończenia wyższych studiów miała być zaspokojona.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#AntoniDeryng">Z punktu widzenia interesów Państwa większą wartość mają niewątpliwie ludzie dobrze przygotowani fachowo i zawodowo, choćby wyższych studiów nie posiadali, niż ci, którzy nadmiernym wysiłkiem swego intelektu i niewspółmiernym wysiłkiem swych możliwości materialnych, z trudem i biedą, często ustępstwem z wymogów egzaminacyjnych kończą wyższe studia.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#AntoniDeryng">Osobnym zagadnieniem w kształceniu wyższym młodzieży jest problem ułatwienia studiów młodzieży wiejskiej. Młodzież ta jako niezamożna ma szczególne opory do przezwyciężenia. Obowiązkiem Państwa jest trudności te łagodzić, spiesząc z wydajną pomocą stypendialną dla młodzieży pochodzącej ze wsi, a odznaczającej się wybitnymi zdolnościami. Problem ten wiąże się z dalszym zagadnieniem powrotu młodych fachowców z wyższym wykształceniem na polską wieś, gdzie żywioł ten mógłby z kolei szerzyć kulturę i podnosić poziom materialnego bytu wsi. Oczywiście, zagadnienie to nie da się rozwiązać prostymi środkami, jednakże konieczne jest, ażeby ambicją młodego człowieka nie było wyłącznie utrzymanie się w wielkim mieście, choćby w najnędzniejszych warunkach materialnych.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#AntoniDeryng">Obok zwiększenia wydajności pomocy społeczeństwa domagać się musimy rozszerzenia pomocy stypendialnej ze strony Państwa. Wydaje się rzeczą słuszną, aby przynajmniej część stypendiów była bezzwrotna, tak by w zamian za stypendium bezzwrotne można było wymagać od studenta pracy w zakładach naukowych w szerszym zakresie, związać go w ten sposób ż potrzebami nauki.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#AntoniDeryng">Przechodząc do zagadnień sztuki i jej możliwości rozwojowych, a zwłaszcza warunków materialnych, wśród których ma się ona rozwijać, wyrazić należy poważny niepokój i troskę.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#AntoniDeryng">Sztuka i nauka stoją na straży kultury polskiej, one mają dorzucać nowe wartości do jej skarbnicy. Twórczością swoją sztuka i nauka wpływają na treść i oblicze kultury narodu. Sztuka jest najlepszym i najcenniejszym elementem, budującym jedność wielkiego narodu na wewnątrz, a także najpewniejszym czynnikiem propagandy na zewnątrz, gruntującym w stosunkach międzynarodowych pozycję państwa. Sztuka wreszcie, przetworzona na dobra materialne, odgrywa nader poważną rolę w życiu gospodarczym narodów. Stąd wypada wysunąć szereg postulatów w zakresie organizacji, przepisów prawnych i konieczności budżetowych na najbliższą przyszłość, zwłaszcza w zakresie sztuk plastycznych. Postulaty te dały by się sprowadzić do 8 najważniejszych punktów:</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#AntoniDeryng">1) zorganizowania na zasadach samorządu zawodowego artystów z uwzględnieniem jednakże szczególnych warunków i możliwości rozwojowych sztuki;</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#AntoniDeryng">2) przedstawienie przez Rząd projektu ustawy o wydzielaniu z kosztorysów budowli państwowych, komunalnych i prywatnych o specjalnym przeznaczeniu pewnego, choćby niewielkiego procentu, przeznaczonego na cele prac plastyki związanej z architekturą;</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#AntoniDeryng">3) przeprowadzenie i poparcie akcji budowania pracowni dla artystów;</u>
          <u xml:id="u-8.31" who="#AntoniDeryng">4) podniesienie znaczne i wydajne sum budżetowych przeznaczonych na Fundusz Kultury Narodowej;</u>
          <u xml:id="u-8.32" who="#AntoniDeryng">5) poważne wzmocnienie Funduszu Zbiorów Państwowych;</u>
          <u xml:id="u-8.33" who="#AntoniDeryng">6) przyznanie kredytów na wykup dzieł, wywiezionych za granicę;</u>
          <u xml:id="u-8.34" who="#AntoniDeryng">7) podwyższenie budżetów szkolnictwa artystycznego;</u>
          <u xml:id="u-8.35" who="#AntoniDeryng">8) subsydiowanie warsztatów i pracowni wykonawczych, celem poparcia polskiego przemysłu artystycznego, który by mógł znaleźć rynki zbytu za granicą.</u>
          <u xml:id="u-8.36" who="#AntoniDeryng">Kończąc pozwolę sobie wyrazić głęboką wiarę, że wspólny wysiłek dla podniesienia poziomu kultury i oświaty narodowej, wzmocnienia, pogłębienia i wyzyskania wszystkich źródeł twórczości sztuki i nauki rozwinąć może i musi pełnię dziejowej dynamiki narodu polskiego, wiążąc wysiłki Naczelnego Wodza wzmożenia obronności kraju w jedną wielką harmonijną całość zjednoczenia narodowego sił gospodarczych i obronnych z twórczymi możliwościami kultury polskiej.</u>
          <u xml:id="u-8.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. ks. Lubelski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JózefLubelski">Wysoki Sejmie! Zabierając głos w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, chcę najpierw przypomnieć, że w Polsce jest 75% ludności należącej do Kościoła katolickiego, w tym przeszło 60% ludności należącej do obrządku łacińskiego. Jest więc Polska co do liczby wyznawców Kościoła katolickiego krajem i państwem katolickim, ponieważ przeważająca większość jej ludności należy do Kościoła katolickiego, do Kościoła, który z jej historią zrósł się od blisko tysiąca lat i który w ciężkich latach niewoli stał się ostoją jej bytu niepodległego. I dlatego też w czasach zaborczych, zwłaszcza pod zaborem rosyjskim, Kościół katolicki był synonimem polskości: każdy Polak uchodził za katolika, a katolik uchodził za Polaka, chociaż nie przeczę, że i w innych wyznaniach byli dobrzy Polacy, zasłużeni dla sprawy polskiej.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#JózefLubelski">Chcę tutaj podkreślić, że my, księża katoliccy, przypominamy ustawicznie wiernym, że obowiązkiem katolików jest pełnić gorliwie i sumiennie swoje obowiązki wobec Państwa i Narodu, że nie może być dobrym katolikiem ten, kto nie jest dobrym Polakiem, dobrym obywatelem swego Państwa. Podnosimy z uznaniem, że w Polsce, w ojczyźnie naszej i w Państwie naszym, przeciwnie jak u naszych sąsiadów ze wschodu i zachodu, Kościół katolicki nie doznaje prześladowania, ale owszem, ma wolność swobodnego rozwoju, a Rząd współpracuje z czynnikami kościelnymi dla dobra wspólnej nam drogiej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#JózefLubelski">Podnosimy także, że bohaterska nasza armia nie tylko broni granic Państwa Polskiego, ale broni także cywilizacji i kultury chrześcijańskiej, broni Kościoła katolickiego i pełni wielką rolę przedmurza chrześcijaństwa. Dlatego też Kościół katolicki, dzięki tej współpracy z Państwem, rozwija się, zakreśla coraz szersze kręgi swojej działalności dla dobra wspólnej, drogiej nam sprawy. Ale mimo tych ważnych, dodatnich stron, nie brak także i pewnych niedomagań w naszym życiu religijnym.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#JózefLubelski">Takim niedomaganiem jest jeszcze to, że szczytne hasła religii Chrystusowej, szczytne hasła etyki katolickiej nie przeniknęły jeszcze w całej pełni do naszego życia publicznego, do naszego życia państwowego. Takim niedomaganiem, taką bolączką jest fakt, że nasze życie rodzinne rozbijają coraz liczniejsze w pewnych sferach rozwody, a co za tym idzie — także apostazje, odstępstwa od Kościoła katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#JózefLubelski">Niektóre pociągnięcia Wysokiego Rządu także budzą zastrzeżenia w społeczeństwie katolickim. Takie zastrzeżenia budził dekret o uregulowaniu stosunku wyznania protestanckiego do Państwa Polskiego. W ubiegłym roku wydany został dekret o uregulowaniu stosunku polskiego autokefalicznego Kościoła prawosławnego do Państwa Polskiego. Wiemy, że ten dekret był potrzebny, konieczny, ale w tym dekrecie są pewne rzeczy, które budzą zastrzeżenia ze strony społeczeństwa katolickiego. Pomijam uprzywilejowanie w pewnych punktach Cerkwi prawosławnej w porównaniu do Kościoła katolickiego. Np. konsystorze prawosławne na mocy tego dekretu dostawać będą znacznie większe uposażenia niż konsystorze Kościoła katolickiego. Pomijam fakt, że na mocy tego dekretu będą brali uposażenia państwowe diakoni i psalmiści, podczas gdy katoliccy organiści i katolicka służba kościelna nie dostaje żadnego uposażenia. Pomijam fakt, że dla niewielkiej liczby prawosławnych kapelanów wojskowych zadekretowane zostało ustanowienie osobnego biskupa polowego prawosławnego. Ale muszę podkreślić, że duże zastrzeżenia co do tego dekretu wywołał zwłaszcza art. 3, który Cerkwi prawosławnej przyznaję takie uprzywilejowanie, jakiego nie miała ona nawet w państwie prawosławnym, za czasów carskich, mimo że była Cerkwią panującą.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#JózefLubelski">W społeczeństwie katolickim budzi się obawa, żeby właśnie ten Kościół prawosławny — w razie jakiegoś konfliktu nieprzewidzianego między Państwem a Kościołem — nie stał się polskim kościołem narodowym. Wiem od przedstawiciela Ministerstwa Wyznań Religijnych, że takich zamiarów i takich tendencyj nie było, ale chcę tutaj podkreślić, że te obawy w społeczeństwie katolickim istnieją i że dano tym obawom wyraz w pismach katolickich. Jestem głęboko przekonany zresztą, że chociażby takie intencje były, to one nigdy nie będą zrealizowane, bo naród polski był i jest i będzie narodem katolickim Polonia semper est et erit fidelis! Wielki Polak, Stanisław Szczepanowski, powiedział: „Polska albo będzie katolicką, albo jej nie będzie. Mam to głębokie przekonanie, że Polska będzie i będzie zawsze katolicką”. Z innych bolączek kościelnych chcę tu podnieść, że duchowieństwo parafialne z wielką niecierpliwością oczekuje wydania rozporządzenia wykonawczego do ustawy o świadczeniach na rzecz Kościoła katolickiego. Skutkiem braku tego rozporządzenia wykonawczego nie tylko niszczeją budynki kościelne, nie tylko niszczeją kościoły, nieraz bardzo cenne zabytki architektury polskiej, ale także i duchowieństwo katolickie narażone jest na wiele przykrości, na wiele procesów, zwłaszcza z ubezpieczalniami i z Powszechnym Zakładem Ubezpieczeń, które domagają się składek od samego duchowieństwa, mimo że to nie jest rzecz osobista poszczególnych duchownych. Uważam także, że należało by spełnić votum pierwszego Sejmu ustawodawczego i jak najrychlej przystąpić do budowy kościoła Opatrzności Bożej, tak samo jak pomyśleć o rozbudowie względnie o wybudowaniu — jeśli już nie wspaniałej bazyliki morskiej w Gdyni, która jest naszą chlubą i dumą i do której przyjeżdżają Polacy z całej Polski — to przynajmniej jakiegoś większego kościoła, bo obecnie w tym mieście, liczącym blisko 120.000 katolików, nie ma żadnego większego kościoła, tak że nabożeństwa odprawiają się teraz po domach prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#JózefLubelski">Dużo zamieszania w dziedzinie religijnej wywołują najrozmaitsze sekty, które zwłaszcza na naszych kresach wschodnich mnożą się bez liku. Nie wspominam już o sekcie mariawickiej, która się stała przed kilku laty gniazdem rozpusty, nie wspominam o polskim kościele narodowym, czy o hodurowcach, ale chcę wspomnieć o takich sektach, jak: metodyści, baptyści, anabaptyści, badacze Pisma Świętego, które to sekty są bardzo często agenturami obcych sił, wrogich Polsce i jako takie wprowadzają rozprzężenie w nasze życie religijne, rodzinne i społeczne. Uważam, że czas najwyższy zabrać się do ich likwidacji. Zwłaszcza szkodliwy wpływ pod tym względem wywierają po wsiach naszych „badacze Pisma Świętego”, którzy głoszą, że wszystkie rządy i ustroje są dziełem szatana.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#JózefLubelski">Przechodząc do spraw szkolnych chcę podkreślić, że w ostatnich latach za kierownictwa obecnego p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dużo pod tym względem zmieniło się na lepsze, ale jeszcze mamy przeszło 500.000 dzieci, które nie mają wstępu do szkoły. Jeszcze przeważającym typem szkoły powszechnej po wsiach jest 1-klasowa szkoła powszechna, która daje minimum oświaty, po skończeniu której bardzo często powraca się do analfabetyzmu. Chcę podkreślić, że Polska jest drugim z rzędu krajem, gdzie największe obciążenie przypada na nauczyciela. Chcę podkreślić, że w Polsce brak jeszcze 40.000 izb szkolnych dla szkoły powszechnej. Nie wiem do czego byśmy doszli, gdyby nie Towarzystwo Popierania Budowy Szkół Powszechnych. Chcę podkreślić, że coraz więcej młodzieży ma zamknięty dostęp do szkolnictwa średniego, że w coraz trudniejszych warunkach znajduje się szkolnictwo średnie prywatne, które właśnie ratuje sytuację w szkolnictwie średnim. Sytuacja jest naprawdę poważna i dla Państwa groźna. Jeżeli chcemy być narodem wielkim i potężnym, to każde dziecko w Polsce musi mieć dostęp do szkoły, musimy wypowiedzieć stanowczą walkę wszelkiej ciemnocie i analfabetyzmowi. Jeszcze w roku 1866 w Sejmie galicyjskim wołał zacny poseł dr Dietl: „Panowie, pieniądze, które wydajecie na oświatę, nie są wydane, lecz wypożyczone, bo oświata to najrzetelniejszy dłużnik: ona rodzi wolność, moralność i zamożność, wynagrodzi z lichwą pieniądze wypożyczone”.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#JózefLubelski">Wiem, jak są trudne warunki gospodarcze naszego Państwa, ale naprawdę jeżeli się zastanowimy, to problem oświaty powszechnej jest niemniej ważny od problemu obronności Państwa i od problemu inwestycyj gospodarczych. Muszą się także zmienić warunki pracy i płacy nauczyciela. Pod tym względem stosunki przedstawiają się wprost groźnie. Przeszło 15.000 nauczycieli dostaje zaledwie 130 zł miesięcznie, a są siły nauczycielskie płatne od godziny, które mają jeszcze niższe wynagrodzenie. Postulaty nauczycielstwa w tym względzie — tak nauczycielstwa szkół powszechnych, jak i nauczycielstwa szkół średnich — uważam za zupełnie słuszne i sprawiedliwe i całkowicie się z nimi solidaryzuję.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#JózefLubelski">Chcę także jeszcze raz podnieść z tej wysokiej trybuny kwestię zniesienia lub zmniejszenia opłat dla młodzieży niezamożnej — tak w szkołach średnich jak i w szkołach akademickich. Obecnie, jak tu już wspominałem, wskutek tych wysokich opłat młodzież uboższa ma zamknięty dostęp, do szkół średnich i do szkół akademickich. Uważam także, że nie jest rzeczą dobrą, że te taksy administracyjne obraca się na cele bezpośrednio ze szkolnictwem średnim i akademickim nic nie mające wspólnego, np. że z taks administracyjnych 83.000 przeznacza się na Towarzystwo Krzewienia Kultury Teatralnej, że z tych taks administracyjnych daje się 18.000 subwencji organizacji młodzieży „Straż Przednia”, chociaż inne organizacje nic nie dostają, że z taks administracyjnych młodzieży akademickiej kupuje się auta dla rektorów uniwersytetów, jak to miało miejsce w Krakowie lub w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#JózefLubelski">Pod względem charakteru ideowego szkoły z przyjemnością stwierdzam, że w ostatnich czasach nastąpiła na tym odcinku znaczna poprawa. P. Minister Oświaty był łaskaw kilkakrotnie w dosadnych i pięknych słowach podkreślić znaczenie wychowania religijnego. Także wydał zarządzenie o korelacji nauki religii z innymi przedmiotami świeckimi. Jesteśmy mu za to wdzięczni. Muszę także stwierdzić, że u władz szkolnych widzimy nastawienie bardziej życzliwe dla wychowania religijnego.</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#JózefLubelski">Z przyjemnością także podkreślam, co już, podniósł p. Minister Oświaty, że w ostatnich czasach nie było większych zatargów między nauczycielstwem a duchowieństwem, pracującym w szkołach. Nauczycielstwo i duchowieństwo ma ten sam materiał. Jedni bez drugich nic nie zdziałają. Wyrażam przekonanie, że współpraca nauczycielstwa z duchowieństwem jeszcze się pogłębi, zwłaszcza jeżeli dekret rozwiązujący loże masońskie, które w pewnych okresach taki decydujący wpływ wywierały na nasze szkolnictwo, będzie w całej pełni zastosowany i jeśli nie tylko loże masońskie, ale także ich przybudówki będą zlikwidowane.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#JózefLubelski">Chcę jeszcze zaznaczyć, że społeczeństwo katolickie w myśl encykliki niedawno zmarłego papieża Piusa XI: „O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży” i w myśl uchwał pierwszego Synodu Plenarnego w odrodzonej Ojczyźnie naszej, odbytego w Częstochowie w obecności przedstawiciela Rządu — p. Ministra Oświaty, domaga się w Polsce zaprowadzenia szkoły wyznaniowej, to jest takiej, w której polskie dzieci katolickie byłyby uczone przez polskich katolickich nauczycieli w duchu katolickim. Domaga się także społeczeństwo, ażeby w szkołach tak dokształcających, jak i w zawodowych, a nie tylko w szkołach ogólnokształcących, były przynajmniej dwie godziny religii tygodniowo i ażeby nie łączono klas na naukę religii, o ile się ich nie łączy na inne przedmioty.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#JózefLubelski">Prosimy także bardzo Pana Ministra, ażeby zdając sobie sprawę z wielkiego znaczenia wychowania religijnego zaprowadził katedrę pedagogiki katolickiej, ponieważ obecnie w całej Polsce nie ma na uniwersytetach ani jednej katedry pedagogiki katolickiej. Są katedry pedagogiki, ale opartej na poglądzie naturalistycznym. Jeżeli chcemy naprawdę, ażeby w polskiej szkole katolickiej było wychowanie religijne i ażeby ono było podstawą decydującą o charakterze naszej młodzieży, to musimy się domagać, ażeby na wydziałach filozoficznych, w liceach pedagogicznych, w instytutach pedagogicznych i pedagogiach uczono pedagogiki katolickiej.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#JózefLubelski">Chcę także opiece Wysokiego Rządu, specjalnie p. Ministra Oświaty, polecić polskie szkolnictwo za granicą. Wiemy dobrze wszyscy, że polska szkoła, polska ochronka i kościół z kapłanem polskim — to dla. naszych rodaków bastion narodowości polskiej, to najskuteczniejszy środek przed wynarodowieniem, to powstrzymanie tych 8 milionów naszych rodaków, żyjących nieraz z konieczności na obczyźnie, przed odstępstwem od narodu i od Państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#JózefLubelski">Chcę także polecić p. Ministrowi sprawy katolickich uniwersytetów ludowych, które coraz częściej Powstają teraz w naszej ojczyźnie, ażeby przeciwdziałać niektórym uniwersytetom ludowym, które przy pomocy subwencyj państwowych prowadzą nieraz bardzo destrukcyjną robotę.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#JózefLubelski">W związku z przemówieniami w sprawie młodzieży akademickiej muszę podkreślić, że potępiam wszystkie ekscesy i wszystkie objawy anarchii, niezgodne z etyką katolicką i niezgodne z interesem Państwa. Chcę jednak zaznaczyć, że wśród tej młodzieży akademickiej większość jest pełna zapału i entuzjazmu dla sprawy polskiej, dla sprawy Państwa Polskiego, że ta młodzież, gdyby zaszła potrzeba — co zresztą podkreślił tutaj p. Minister Oświaty — jak jeden mąż stanie w obronie Ojczyzny. Porównywano na posiedzeniu komisji senackiej obecną młodzież akademicką z młodzieżą przedwojenną. Jest wielka różnica. Przedwojenna młodzież akademicka w wielkiej części była przeważnie młodzieżą nastrojoną socjalistycznie i ateistycznie. Dzisiejsza jest katolicka i narodowa. Jeżeli robiła awantury — a robiła je także, tak jak i dzisiejsza młodzież — to robiła je przeciwko księdzu Zimmermanowi, ażeby go nie dopuścić do wykładów, dlatego że był księdzem, robiła przeciwko profesorom, którzy mieli opinię profesorów katolickich, robiła w obronie prof. Wakrmunda.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#komentarz">(Głos: Przeciwko państwom zaborczym.)</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#JózefLubelski">Stwierdzam, że nie jest ta młodzież taka zła, jak to tutaj i następnie na Komisjach Budżetowych w Sejmie i w Senacie przedstawiono.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#komentarz">(Głos: Wszyscy nie, tylko endecka młodzież.)</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#JózefLubelski">Muszę także podkreślić, że jeżeli chcemy zmienić nastawienie ideowe, polityczne młodzieży, to droga do tego prowadzi nie przez przymusowe zarządzenia, ponieważ wszelki gwałt, zwłaszcza dokonany na młodzieży, gwałtem się odciska.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#JózefLubelski">Wreszcie chcę podkreślić, że duchowieństwo katolickie nie jest bynajmniej przeciwne Przysposobieniu Wojskowemu. Owszem, całą duszą popiera to przysposobienie. W ostatnich czasach w „Gazecie Kościelnej”, organie duchowieństwa katolickiego, były dwa entuzjastyczne artykuły w kwestii Przysposobienia Wojskowego. Ja osobiście mam to zdanie, że cała młodzież dorosła powinna należeć do Przysposobienia Wojskowego przymusowo. Następnie muszę zaznaczyć, że najsilniejsza, najliczniejsza i moralnie najbardziej zdrowa organizacja, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej, z centralą w Poznaniu, od kilku lat doprasza się o przywrócenie jej Przysposobienia Wojskowego, które przed kilku laty zostało odebrane. Jeżeli były tu i ówdzie pewne nieporozumienia, to dlatego, że w organizacji, która prowadziła i prowadzi to Przysposobienie Wojskowe, były nieraz niewłaściwe metody postępowania. Cała praca, co zresztą przyznają i przyznawali mi ci, którzy prowadzą i zajmują się tym przysposobieniem, w niektórych okolicach polegała tylko na zabawach i festynach, kończących się często pijaństwem i rozpustą. I dlatego też, gdy to minęło, Bogu dzięki, gdy nastały lepsze czasy, całe duchowieństwo odnosi się z jak największą życzliwością do sprawy Przysposobienia Wojskowego i prosi odnośne czynniki, ażeby to Przysposobienie Wojskowe było rozciągnięte także i na Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej.</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#komentarz">(Głos: Mogą wstąpić do Strzelca.)</u>
          <u xml:id="u-10.23" who="#JózefLubelski">Jeden z posłów zaznaczył tutaj, że jeżeli chcemy mieć wielką i potężną Polskę, to musimy mieć silny skarb i musimy mieć potężną armię. Uwaga zupełnie słuszna. Ja chcę dodać, że jeżeli chcemy, ażeby Polska była trwale wielka i potężna, to musimy mieć także tężyznę moralną, tężyznę duchową, musimy mieć wielkie, silne charaktery, a te daje oświata i religia.</u>
          <u xml:id="u-10.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. ks. Grochowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WłodzimierzGrochowski">Wysoka Izbo! Przypadło mi w udziale przemawiać zaraz po koledze, który wiele poruszył zagadnień, wiele zagadnień naświetlił; chciałbym więc dopełnić i uzupełnić te rzeczy, które tutaj pobieżnie zostały poruszone. Słuchając głębokiego przemówienia p. referenta budżetu Ministerstwa Oświecenia Publicznego dr Stahla, słuchając głębokiego przemówienia Pana Ministra Oświecenia Publicznego, słyszałem zgodne z rzeczywistością życzenia i przesłanki, że wszędzie potrzebny jest człowiek — człowiek, na pojęcie którego składa się cały splot praw i obowiązków harmonijnie z sobą powiązanych, bez zgrzytów i odchyleń, stanowiący choć wielobarwny, ale jednolity zespół. Od tak pojętego człowieka zależy powodzenie tych przejawów życia, które on reprezentuje, którym nadaje kierunek, które w nim właśnie znajdują swoje ucieleśnienie, swój zewnętrzny wyraz. I w tym celu wszystkie władze i siły jednostkowe i zbiorowe, rzeczywista zgoda i pozorne sprzeczności muszą zlać się w jedną bryłę.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#WłodzimierzGrochowski">Takie monolity wybijają się na czoło i prowadzą skutecznie swoje otoczenie do wytkniętych celów, jednocześnie wyciskając swoje piętno na tymże otoczeniu. Nie potrzebujemy szukać wzorów obcych, stać już nas na to, byśmy swoimi wzorami innym służyli. Wychowanie pokolenia, w którego rękach przekazana spuścizna nie tylko nie zmarnieje, ale wzrośnie i stężeje, to dzieło wielkiego geniusza, który umie dokonać nie tylko doboru jednostek, ale i doboru tych metod wychowania, tego wspólnego języka porozumienia i zrozumienia. I w tym kierunku wielkość Marszałka Piłsudskiego jest bezsporna.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#WłodzimierzGrochowski">Różnorodne przejawy ludzkiego życia muszą mieć jednak wspólną więź, harmonizującą wszystkie, nawet pozorne sprzeczności, nadającą im jeden wspólny koloryt. Minęły czasy, kiedy człowiekowi pierwotnemu wystarczyła maczuga w obronie swoich zdobyczy; nowoczesne państwo wychowanie swoich obywateli musi oprzeć na przesłankach bardzo wysokich, głębokich, sięgających od kolebki aż do grobu, dających rękojmię, że w razie próby nie zawiodą. Ten fundament wspólny, ta więź, ten łańcuch, wiążący wszystkie władze w człowieku — to religia, Do naszej polskiej duszy — by wzięła ją w swoje władanie, stała się koniecznością jej, stała się tą samą polską duszą — najbardziej i jedynie pasuje religia chrześcijańska, która potrafi wychować takiego obywatela, jakiego Państwu potrzeba, jakiego widzimy w onych obrazach: hetmana z różańcem w ręku, wydającego rozkazy garstce swoich żołnierzy, rycerstwo, idące z wiarą w bój o świętość swoich ideałów, czy ks. Skorupkę, idącego z krzyżem w ręku na czele młodocianego pułku przeciw tym, co nieśli zagładę wolności i ideałom narodu. Inne wychowanie z duszą polską nie harmonizuje, spacza ją i obezwładnia. Toteż wskazania najwyższego nauczyciela Kościoła w encyklice o chrześcijańskim wychowaniu, słowa skierowane do całego świata chrześcijańskiego są jakby wyłącznie do nas skierowane — są prawdziwe i bliskie. Pozwolę sobie je tutaj przeczytać: „Sztuka wychowania polega na urobieniu człowieka, jakim być powinien, jak powinien postępować w tym ziemskim życiu, żeby osiągnąć cel, dla którego został stworzony, Nie może być pełnego i doskonałego wychowania, jak tylko chrześcijańskie, którego przedmiotem jest cały człowiek, duch złączony z ciałem w jednej naturze wszystkimi swoimi władzami przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi. I właśnie dlatego chrześcijańskie wychowanie obejmuje cały zakres życia ludzkiego: fizycznego i duchowego, intelektualnego, moralnego, indywidualnego, rodzinnego i społecznego, nie iżby je w jakiśkolwiek sposób umniejszyć, ale żeby je podnieść, nim pokierować i udoskonalić wedle przykładu i nauki Chrystusa”.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#WłodzimierzGrochowski">Widzimy stąd, że wychowanie chrześcijańskie obejmuje zakres wpływów rodziny, szkoły i państwa, zharmonizowanych na podstawie nauki Chrystusowej i Kościoła dla wytworzenia pełnowartościowego człowieka. Nie leży w zakresie mojego przemówienia rola rodziny w wychowaniu człowieka. Państwo w osobach Prezydenta Rzeczypospolitej i Naczelnego Wodza daje przykład chrześcijańskiego wychowania żołnierza, którego cały naród kocha, któremu ufa i bezpiecznym pod jego opieką się czuje — bo taki żołnierz nie zawiedzie.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#WłodzimierzGrochowski">Pragnę rzeczowo zająć się sprawą wychowania przez szkołę, która w imieniu rodziny, Państwa i Kościoła prowadzić ma zastępczo przez pewien czasokres dzieło formowania człowieka na zasadach chrześcijańskich.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#WłodzimierzGrochowski">Na mocy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej art. 114 i konkordatu, tj. zgodnej woli Kościoła i Państwa, art. 13, określono zasadę i zakres nauczania religii katolickiej w szkole polskiej. Po przyłączeniu do zasadniczych umów, rozporządzeń wykonawczych i charakterze międzynarodowym ustaw i zarządzeń Rządu Polskiego i Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego stworzone zostały takie warunki, które pozwalają stwierdzić z zadowoleniem, że większa część postulatów katolickich znalazła w nich już swój wyraz. A mianowicie: wszystkie w Państwie szkoły publiczne i samorządowe, z wyjątkiem akademickich, wszystkie szkoły prywatne, korzystające z zasiłków Państwa i samorządów, wszystkie szkoły, posiadające prawa szkół państwowych i samorządowych, obowiązane są prowadzić naukę religii, praktyki religijne, zasady wychowania religijno-moralnego, duszpasterstwo szkolne i religijne organizacje młodzieży przez obopólny układ dopuszczone według programów i podręczników uzgodnionych, w określonej liczbie godzin i przez nauczycieli duchownych i świeckich, posiadających odpowiednie kwalifikacje. Doniosłym zarządzeniem Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z 1935 r. nakazano wychowawcom zastosowanie zgodności treści nauki wszystkich przedmiotów z nauką religii katolickiej. Z powyższych zarządzeń widać zdecydowaną wolę Rządu polskiego wychowania młodzieży katolickiej przez szkołę w duchu religijno-moralnym, zgodnie z zasadami Kościoła katolickiego. A jednak w praktyce słyszy się wiele skarg i narzekań, że szkoła nie idzie w myśl życzeń rodziców i zarządzeń Państwa, że istnieje wiele sprzeczności między prawem a rzeczywistością, między słowami a czynami, co wszystko przeciwdziała lub opóźnia realizowanie zdecydowanej woli w tym kierunku Państwa. Nie będę przytaczał przykładów, bo one tylko drażnią, są na ogół szkodliwe, w ogólnej tak doniosłej sprawie wyrazić jedynie muszę zdecydowaną wolę współpracy w wychowaniu rodziny, szkoły, Państwa i Kościoła, wyrazić muszę zdecydowaną wolę tych milionów katolików, że jedyną formą wychowania zadowalającego jest szkoła o jednolitym składzie wychowawców i wychowanków, o jednolitym, głębokim, jasnym, bez sprzeczności światopoglądzie, dającym pewność właściwej drogi, bez rozterek i wątpliwości. Te drobne niedociągnięcia, ten brak etatów katechetów, to uposażenie rzeczywiście proletariackie za godziny nadliczbowe z biegiem czasu przy tej woli i przy tej linii postępowania będą usunięte. Jednak jest pewien mankament w ustawodawstwie polskim, który stoi w sprzeczności z zasadami katolickimi. Tym mankamentem jest statut o szkole koedukacyjnej, dopuszczającej zaledwie w niektórych wypadkach oddzielną szkołę dla chłopców i oddzielną dla dziewcząt. Ścieranie się światopoglądu psychologów, pedagogów co do pożytków i szkód w tym kierunku znalazło swój wyraz na Międzynarodowym Kongresie Wychowania Moralnego w Krakowie w 1934 r., gdzie znakomita większość uznała jednak, że bilans strat jest większy niż bilans zysków, płynących z koedukacji. Koedukacja ta ma potrójny wyraz, potrójne oblicze: koedukacja różnopłciowa, koedukacja różnojęzyczna i koedukacja różnowyznaniowa. Co do koedukacji, to nie tylko mamy do czynienia ze ścieraniem się poglądów psychologów i pedagogów, ale ustalił się jednomyślny pogląd moralistów: że jest to myślowa, i płciową, i języczna, i wyznaniowa pornografia. Synod plenarny episkopatu polskiego w § 122, dając wyraz trosce o wychowanie młodzieży, przeciwstawia się koedukacji nie tylko różnopłciowej, ale przede wszystkim różnowyznaniowej, stawiając sprawę i kwestię jasno, że dzieci katolickie razem z dziećmi żydowskimi nie mogą się uczyć wspólnie, nie ze względu na jakiś wybujały rasizm, tylko ze względu na inne podłoże etyczne, na inny rozwój umysłowy i na inne przesłanki myślowe.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#WłodzimierzGrochowski">Encyklika najwyższego nauczyciela chrześcijaństwa o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży tak powiada: „Za zdradliwy i dla chrześcijańskiego wychowania niebezpieczny należy uważać system tzw. koedukacji”. Dla katolików ten argument jest argumentem ostatecznym.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#WłodzimierzGrochowski">P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w tej sprawie wydał 2 okólniki: z 30 października 1936 r. i 10 marca 1937 r., w których zaleca dużą ostrożność w wprowadzaniu koedukacji wszędzie tam, gdzie tego nie zachodzi potrzeba. Dalej poleca, aby podwładne mu władze starały się tam, gdzie się da, likwidować te rzeczy. Przykładów podawać nie będę. Dałem je na posiedzeniu Komisji Budżetowej. Zresztą z zadowoleniem stwierdzić muszę, że p. Minister Oświecenia Publicznego w rozmowie ze mną zgodził się na przesłankę, że koedukacja od klasy 5 szkoły powszechnej wzwyż powinna być usunięta że szkół polskich.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#WłodzimierzGrochowski">Chciałbym specjalnie zwrócić uwagę Wysokiej Izby i p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na reprezentowane przeze mnie w Sejmie okolice nadgraniczne Prus Wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#WłodzimierzGrochowski">Dopiero w ostatnim roku ujawniła się ze strony kuratora Okręgu Szkolnego Warszawskiego pewna troska, z wielkim pietyzmem i pieczołowitością, może nawet z ujmą dla innych regionów polskich, otoczył p. kurator opieką swoją to pogranicze.</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#WłodzimierzGrochowski">Kto by z lotu ptaka obserwował różnicę zewnętrznej kultury, ten doprawdy ogromnie by się zasmucił, widząc tę różnicę, dzielącą nas przez kordon tylko, przez rów graniczny. Z tamtej strony widnieją piękne budynki szkół, u nas to nadgranicze było prawie całkowicie bez szkół, a jeśli były jakieś szkoły, to się mieściły w kurnych chatach, może najgorszych ze wszystkich. Zakres 5 km w tym roku dzięki wielkim wysiłkom miejscowego społeczeństwa i opiece kuratora, oczywiście za zgodą i wskazaniami p. Ministra, został w części uregulowany. W tym roku ma się posunąć dalej o 5 km i tak aż do wykonania planu całego nadgranicza, obejmującego przestrzeń powiatów nadgranicznych.</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#WłodzimierzGrochowski">Ale to same budynki. Troska o dobór odpowiednich wychowawców tak samo jest troską Ministra Oświecenia Publicznego. Ale, proszę Panów, jeśli się od kogoś więcej wymaga, to trzeba mu więcej dać. Dlatego też z całym naciskiem chciałbym tutaj podnieść konieczność pewnych kulturalnych pomocy dla nauczycielstwa powiatów nadgranicznych w postaci choćby prenumeraty na koszt Ministerstwa tych naukowych czasopism i książek, które pozwolą nauczycielstwu utrzymać się na poziomie bez wydatków z własnej mizernej pensji.</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#WłodzimierzGrochowski">Dalej wyrażam nadzieję, że pan Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego szczególną troską otoczy właśnie sprawy duszpasterstwa religijnego na pograniczu naszym Prus Wschodnich, gdzie rzeczywiście tak się składa, że na trasie wiodącej od granicy ku stolicy zamiast świątyń, które by biły w oczy swoją wspaniałością, ze względu na ich przeznaczenie, widzimy jakieś zapadłe, drewniane, ponure, tak jak i koloryt całego biednego nadgranicza, świątyńki. Trzeba by tam było otoczyć naprawdę wielką troską te rzeczy, by zrównać nas pod względem kultury z kulturą za barierą graniczną. Jesteśmy przedzieleni tylko rowem granicznym z bracią mazurską, która — ośmielę się tutaj twierdzić — gdyby była miała kulturę katolicką i kościoły katolickie, to w dniu dzisiejszym znalazłaby się tutaj w tej Izbie, debatując razem z nami nad sprawami ogólnopolskimi.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#WłodzimierzGrochowski">Nadzieje katolików na zrealizowanie zasadniczych postulatów szkoły wyznaniowej i zharmonizowanie wszystkich czynników wychowawczych przez obecny Rząd i Parlament są wielkie.</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-12.17" who="#WłodzimierzGrochowski">Ktoś poruszył tutaj agitacyjne cztery słowa: że „Sejm — to ordynacja nowa”. Ja pozwoliłem sobie ułożyć dwuwiersz, który — oby się rozszedł na całą Polskę — kiedy się rozejdzie, jako rzeczywistość już, to pozwoli całemu narodowi polskiemu, katolickiemu, zjednoczyć się przy przywódcach. A dwuwiersz jest taki: „Polska szkoła wyznaniowa — to robota ozonowa”.</u>
          <u xml:id="u-12.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Starzewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MaciejJanStarzewski">Wysoki Sejmie! Zamierzam mówić o tzw. sprawie pacyfikacji stosunków w naszych szkołach akademickich, która to sprawa dzisiaj już w dyskusji była niejednokrotnie poruszana.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#MaciejJanStarzewski">Powracam do tej sprawy dlatego, że pojawiły się w tej dziedzinie pewne koncepcje, na które trudno mi się zgodzić. Koncepcje te idą mianowicie w kierunku nie tylko wskrzeszenia polityki, zdawałoby się, już pokonanej przez samo życie, uznanej przez opinię miarodajną za szkodliwą i przynoszącą tylko ujemne wyniki. Koncepcje te starają się jak gdyby wyjść poza granicę, którą nawet reforma z 1933 r. uznała za nieprzekraczalną. Nieprzekraczalną dlatego, że zakreśla te granice zarówno dobre zrozumienie psychologii młodzieży, jej potrzeb i rozwoju młodego pokolenia, naszej inteligencji, jak również troska o zdrowie moralne i wyrobienie w tym pokoleniu owej podstawowej zasady świadomości obywatelskiej, którą stworzy odrzucenie metod nielegalnego działania w publicznym życiu.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#MaciejJanStarzewski">Nie da się zaprzeczyć, że młodzież akademicka potrzebuje dyscypliny. Jednakowoż w nie mniejszym stopniu potrzebuje także i bardzo znacznej dozy swobody. W tym bowiem tylko klimacie może w każdej jednostce wyrobić się zdolność samodzielniejszego myślenia, może wytworzyć się w niej ideologia, oparta na własnym, głębokim przekonaniu i na osobistym doświadczeniu. W końcu zaś może wzmóc się w każdej jednostce owa autodyscyplina, wyrastająca organicznie ze zmagań się człowieka z otaczającym go światem, ze zderzenia się z innymi ludźmi, dążącymi do odrębnych celów.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#MaciejJanStarzewski">Jest rzeczą oczywistą, że młodzież nie może być pozostawiona wyłącznie tylko sobie, że musi ona być poddawana bodźcom, sprzyjającym rozwijaniu się w niej cech społecznie pożądanych. Nie można zapominać jednak o tym, że w naszym Państwie działają liczne, bardzo wydajne źródła tych właśnie bodźców. Nie będę tutaj rozwodził się nad źródłami, które mieszczą się w okresie wychowywania młodzieży poprzedzającym jej studia uniwersyteckie. Chcę zaakcentować jednak, że właśnie w tym czacie studiów uniwersyteckich, w tym okresie swojego życia młodzież przechodzi jeszcze przez inną szkołę, mianowicie przez służbę wojskową. A ta służba jest dla niej wysoką szkołą ducha i cnót obywatelskich. Przecież w zasadzie każdy student uniwersytecki musi odbyć tę twardą, ale znakomicie i wysoce celowo prowadzoną szkołę, każdy w niej krzepi ducha i ciało, umacnia poczucie obowiązku i odpowiedzialności, umacnia w sobie gotowość do poświęceń dla najwyższych zbiorowych wartości. Właśnie ta szkoła wojskowa przynosi studentom właściwą dyscyplinę i karność, uczy ich poświęcenia i ofiary karnej, zbiorowej. Teren uniwersytecki ma jednak inne zadanie. Jest właśnie tym terenem, który powinien zaspokajać ową drugą potrzebę rozwoju młodej inteligencji, to znaczy potrzebę swobody. Spartańskie systemy, wprowadzone na uniwersytecie, hamując umysłowe i moralne dojrzewanie młodzieży, prowadziłyby do wyników społecznie ujemnych. Być może, że potrafiłyby zszeregować słabszych w zwarte bloki, ale bloki ociężałe i podległe prawu inercji. Natomiast silnych i bardziej indywidualnych niewątpliwie musiałyby popchnąć do konspiracji. W konspiracji zaś lęgnie się doktrynerstwo, gwałt, odwrócenie etycznych probieży. W konspiracji wypaczają się umysły i charaktery, a może nawet cenne indywidualne wartości znajdują ujście w poczynaniach nieodpowiedzialnych, w akcji samowolnej i anarchicznej. Takie właśnie rezultaty dawał system krańcowy silnej ręki w różnych państwach, w państwach, które właśnie na takim systemie chciały budować przyszłość swoją i swojego społeczeństwa. Państwa te wycieńczały się tylko i powoli dezorganizowały, wykopując przepaść pomiędzy reżimem a narastającym pokoleniem. Młodzież to żywioł, któremu nie wolno odbierać jego przyrodzonego prawa do swobodnego wyżycia się, oczywiście w ramach cywilizowanych form. Oddziaływanie na tę wrażliwość, dynamiczność bezpośrednio realnymi metodami jest, oczywiście, możliwe i jest obowiązkiem. Jednakowoż nie można wyobrażać sobie, by nazbyt już proste, jednokierunkowe metody były zdolne ciężki i trudny ten problem rozwiązać. Koncepcje, o których mówię, wierzące w skuteczność zakazów i ograniczeń, starają się wywalczyć uznanie przede wszystkim argumentem konieczności szybkiego i energicznego zlikwidowania niepokoju, który występuje sporadycznie na pewnych uczelniach. Niepokojom tym towarzyszą niekiedy zjawiska o postaci wręcz przestępczej. Wiadomo jednakowoż powszechnie, że niepokoje owe są dziełem względnie nielicznych grup, co prawda dobrze zorganizowanych, ruchliwych i zdecydowanych na wszystko. Grupy te nie skupiają dookoła siebie większej liczby zwolenników, nie wciągają w obręb swoich poczynań poważniejszych odłamów młodzieży. Jednakowoż działają, wywołują zaburzenia, niepokoje, wywołują zahamowanie normalnej pracy, zatruwają atmosferę spokoju, jaka powinna na uczelniach panować.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#MaciejJanStarzewski">I te ekscesy muszą być niewątpliwie ukrócone, muszą być ścigane z całą surowością. Sprawcy tych ekscesów muszą ponosić zawsze pełne skutki swojej przestępczej działalności.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Trzeba wyśledzić.)</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#MaciejJanStarzewski">Trzeba je umieć wyśledzić. Współpraca wszystkich czynników ładu i porządku, bo właśnie to wyśledzenie jest tylko przy tego rodzaju współpracy możliwe, musi być zorganizowana odpowiednio. Należy wszelkimi środkami rozbudzić przekonanie, że metody bezprawia i gwałtu nie mogą liczyć na współczucie u nikogo, nie mogą liczyć na pobłażliwość, przekonanie, że ten kto sięga do tego rodzaju metod, sam wyrzuca siebie poza nawias społeczności akademickiej i wypowiada wojnę tej społeczności, że tego rodzaju metody w końcu nie mogą dać żadnego wyniku dlatego, że kalają może nawet słuszną sprawę i opóźniają tylko jej realizację. Należy przeto domagać się od właściwych władz wzmożenia czujności, wzmożenia stanowczej energii w ściganiu awanturników, burzących spokój w świątyniach nauki. Należy życzyć sobie, by cała opinia publiczna zjednoczyła się w potępieniu anarchizujących życie studentów poczynań. Należy też pragnąć, by wśród samej młodzieży wzmocniły się i wzrosły ośrodki konstrukcyjnej myśli państwowej, ośrodki zdolne współdziałać z władzami akademickimi w obronie godności szkoły i dobrego obyczaju w stosunkach akademickich. Tutaj właśnie, na tym polu należy spodziewać się rozwinięcia przez nasz obóz intensywnej i skutecznej akcji. Nie można jednak liczyć na rzeczywistą poprawę i uzdrowienie sytuacji po środkach, które w istocie swej — po zanalizowaniu — okazują się raczej negatywne i godzące w naturalne warunki rozwoju ogółu naszej studiującej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#MaciejJanStarzewski">Z faktu istnienia wśród młodzieży garści szkodników nie można przecież wyprowadzać wniosków, że należy wszystkich studentów poddać reżimowi stanu wyjątkowego. Z równą słusznością można było by domagać się zamknięcia na przykład stowarzyszeń samopomocowych dlatego, że, niestety, zdarzają się w tych stowarzyszeniach różnego rodzaju nadużycia.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#MaciejJanStarzewski">Nasza młodzież, której olbrzymia część pracuje w nader ciężkich warunkach materialnych, by moc się kształcić, zdobywa się nieraz na heroiczne wprost wysiłki — ta młodzież nie tylko nie solidaryzuje się z wzniecającymi niepokoje, ale odczuwa każde zmącenie porządku studiów po prostu jako własną klęskę. Pracuje ona intensywnie i pragnie dla swojej pracy odpowiednich warunków.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#MaciejJanStarzewski">Jednak fachowe studia czy troska o zapewnienie sobie materialnego bytu nie wyczerpują całej energii młodzieży i nie zaspokajają jej wszystkich aspiracyj. Ta młodzież, oczywiście, interesuje się żywo światem, w którym nie za długo przyjdzie jej żyć i działać, ta młodzież zajmuje stanowisko wobec rozgrywających się w tym świecie zdarzeń, reaguje na ścierające się w tym świecie prądy ideowe, społeczne, polityczne — nie żyje przecież w izolacji: było by źle, gdyby zachowywała się obojętnie wobec trosk, bólów, dążności i walk swojego narodu.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#MaciejJanStarzewski">Wyrazem właśnie tych zainteresowań, tych społecznych przeżyć młodzieży są stowarzyszenia ideowe. W nich to właśnie, w tych stowarzyszeniach chcą niektórzy widzieć najgroźniejsze niebezpieczeństwo. Czy te stowarzyszenia naprawdę są tak niebezpieczne, jak to starają się nam przedstawić? Przyznaję, że niektóre z nich opierają się na założeniach doktrynalnych, niekoniecznie odpowiadających tym postulatom, jakie my, członkowie Obozu, uznajemy za jedynie zbawienne i zdrowe, a które prowadzą ku wewnętrznej sile, wzmożeniu zwartości i potędze naszego narodu. Te obce nam doktryny, oczywiście, nie kwestionują podstaw naszego państwowego bytu dlatego że tego rodzaju tendencje nie znalazłyby drogi do serc naszej młodzieży, jednakże doktryny te przeczą zasadzie na przykład solidarności narodowej, te doktryny wyznaczają zbyt wielkie miejsca hasłom, płynącym z interesów klasowych, hołdują nieraz różnego rodzaju radykalizmom. Niewątpliwie jednak nawet w związkach, opartych na tak obcych nam ideowych podstawach — nawet w tych związkach prowadzi się pracę poważną, wytrawia się poglądy, z których z pewnością odpadnie z czasem owa łupina młodzieńczego doktrynerstwa. Studiuje się w tych związkach na serio pewne problemy życia zbiorowego i stara się pogłębić zrozumienie tych problemów, zwraca się młodzieńczy zapał ku sprawom ogólnym i przemyśliwa nad rozwiązywaniem tych spraw. Zaś przez baczne śledzenie aktualnych konkretnych procesów społecznych uczy się w tych związkach realistycznego ujmowania kwestyj, wyrabia zmysł możliwości praktycznych. Sam miałem nieraz sposobność, jako kurator szeregu związków, obserwować w stowarzyszeniach ideowych, jaki dodatni wpływ na moich pupilów wywierał czynny udział w tych stowarzyszeniach. Stawali się dojrzalsi, bardziej zrównoważeni, zdolni do ogarnięcia szerszych horyzontów społecznych. To swoje pewne wyrobienie zawdzięczali właśnie w znacznej mierze owym jak gdyby seminarium życia publicznego prowadzonym przez samą młodzież. Oczywiście, że nie wszystko w tych stowarzyszeniach jest układne, grzeczne i posłuszne. Młode wino zaczyna fermentować niekiedy nazbyt intensywnie, ale nawet pewne wykolejenia jeszcze na dłuższą falę wywierają skutek pedagogiczny dodatni, dlatego że uczą rozwagi, ostrożności, obliczania następstw, konieczności wzięcia odpowiedzialności za te następstwa. W swojej praktyce miałem szereg przykrych wypadków z braku dyscypliny wśród młodzieży, czy też z powodu chwytania się jakichś środków dla osiągnięcia swoich celów, środków niezupełnie legalnych. Ale widziałem, że po pewnym czasie, gdy spostrzegli się, że te rzeczy nie prowadzą do celu, wyrabiało się w nich poczucie odpowiedzialności za to, co się robi, i zrozumienie większej skuteczności legalnego działania.</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#MaciejJanStarzewski">Przyznaję, że na niektóre z tych warsztatów politycznego rozwoju naszej młodzieży często uzyskują wpływ i to wpływ wysoce ujemny postronne siły, że niektóre z tych młodzieżowych związków dostają się pod komendę stronnictw politycznych, dają się tym stronnictwom wyzyskiwać dla partyjnych celów, pozwalają pchać się tym stronnictwom ku niebezpiecznym akcjom.</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#MaciejJanStarzewski">Jak wszyscy, tak i ja ubolewam nad tym i widzę wszystkie złe strony tego zjawiska. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że z tych kontaktów dość rzadko wyrastają trwalsze więzy, przeciwnie — młodzież wynosi z tych kontaktów raczej rozczarowania na dalszą drogę życia, traci na ich skutek pewne złudzenia, wyzwala się spod czaru różnych frazesów i mamiących haseł, zdobywa krytyczne spojrzenie i zdolność rozróżniania prawdziwych wartości. Muszę zwrócić uwagę na to, że nawet owe stowarzyszenia, pozostające pod — przyznaję — najzupełniej ujemnymi wpływami, że nawet i te stowarzyszenia posiadają jeszcze jedną wielką zaletę, a tą zaletą jest to, że te stowarzyszenia są legalne i jawne, że działają pod kontrola władz uniwersyteckich i przed tymi władzami odpowiadają.</u>
          <u xml:id="u-14.13" who="#komentarz">(P. Stahl: Pan mówi o rzeczywistości urojonej, Panie Pośle!)</u>
          <u xml:id="u-14.14" who="#MaciejJanStarzewski">Nie, ja mówię to, co obserwowałem w Krakowie. Proszę Pana, ja nie sprawdzałem, jak jest w innych miastach, ja mówię to, co tu się dzieje.</u>
          <u xml:id="u-14.15" who="#komentarz">(P. Stahl: Wszędzie na uniwersytetach tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-14.16" who="#MaciejJanStarzewski">Nie, w Krakowie tego nie mą. Te stowarzyszenia działają pod kontrolą.</u>
          <u xml:id="u-14.17" who="#komentarz">(P. Stahl: Pan nie zna stosunków wśród młodzieży.)</u>
          <u xml:id="u-14.18" who="#MaciejJanStarzewski">Znam, bo jestem kuratorem kilku stowarzyszeń, nie tych, które są bardziej ruchliwe, nie. Ale takich ekscesów w Krakowie nie ma, jakie się gdzie indziej zdarzają. I działają rzeczywiście te stowarzyszenia pod kontrolą władz uniwersyteckich i odpowiadają przed tymi władzami. I właśnie te władze uniwersyteckie posiadają chyba — obiektywnie rzecz biorąc — najwyższe kwalifikacje do regulowania spraw młodzieżowych.</u>
          <u xml:id="u-14.19" who="#komentarz">(P. Stahl: Rezultaty świadczą o tym!)</u>
          <u xml:id="u-14.20" who="#MaciejJanStarzewski">Jak gdzie.</u>
          <u xml:id="u-14.21" who="#komentarz">(P. Stahl: Wszędzie tak samo.)</u>
          <u xml:id="u-14.22" who="#MaciejJanStarzewski">Proszę Pana, jeżeli ja operuję rzeczywistością urojoną, to pozwolę sobie zauważyć, że i Pan Kolega także. I Pan ma inaczej ukształtowaną rzeczywistość, a dla innych jest ona urojona. Otóż mówię o tych władzach akademickich. Twierdzę, że w ciele profesorskim nie wszystkie jednostki może są dojrzałe do tego, żeby kierować młodzieżą, są niektórzy ludzie poddani namiętnościom politycznym — nawet znakomici uczeni, ale w sprawach publicznych są niezrównoważeni, nie wyrobieni; ludzie ci może do tej wielkiej misji kierowania, a przynajmniej wywierania wpływu na młodzież nie nadają się. Ale muszę zauważyć, że właśnie te jednostki nie dostają się do władz uniwersyteckich. Przeciwnie, we władzach uniwersyteckich zasiadają ludzie wyrobieni, ludzie mogący i umiejący najczęściej zdobyć sobie wpływ na młodzież. Na wielu uczelniach (może być, że nie na wszystkich, nie chcę krytykować innych, przede wszystkim jako punkt wyjścia biorę te stosunki, które znam) umieją oni znaleźć najwłaściwszą drogę do młodzieży, to jest drogę wzajemnego porozumienia, wytwarzającego nastrój zaufania i dobrej woli. Tą drogą oddziaływują oni na młodzież skupioną w stowarzyszeniach ideowych, tą drogą może nie zawsze udaje się im sparaliżować zupełnie postronne, ujemne wpływy, ale przynajmniej zyskują możność przeciwważenia tych wpływów. Jak to widzimy, na kilku wszechnicach rzeczywiście udało się zrównoważenie tych złych wpływów osiągnąć.</u>
          <u xml:id="u-14.23" who="#MaciejJanStarzewski">Na innych uczelniach, na których stosunki doszły już do takiego zaostrzenia, że władze nie mogą czy nie czują się na siłach wywierać wpływ na poczynania młodzieży — tam władze powinny zdobyć się przynajmniej na energię represyjną i na pełne wysysanie tych środków, które istniejąca ustawa do rąk im oddaje.</u>
          <u xml:id="u-14.24" who="#MaciejJanStarzewski">Wszelkie jednak wysiłki władz akademickich będą tym owocniejsze, im wyższy będzie ich autorytet wśród młodzieży i w społeczeństwie. Niechże tylko ten autorytet będzie podtrzymywany, niech nie będzie usiłowań osłabiania tego autorytetu w oczach społeczeństwa i w oczach młodzieży samej, niech nic nie nadwyrężą przeświadczenia studentów, że to władze akademickie stanowią bezpośrednią zwierzchność, że one są w ich sprawach najbardziej miarodajne.</u>
          <u xml:id="u-14.25" who="#MaciejJanStarzewski">Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego pod wytrawnym obecnym kierownictwem obrało jedynie słuszną i celową drogę podtrzymywania autorytetu władz akademickich drogą współdziałania z tymi władzami, wstrzymywania się od ingerowania wprost i na własną rękę w sprawy, które mogą być załatwione przez same uniwersytety i które w kompetencji tych uniwersytetów leżą. Jednakowoż szczerby, sprawione metodą postępowania z 1934 r., nie zostały jeszcze zupełnie wyrównane. Nie zostały jeszcze naprawione wszystkie błędne posunięcia tamtych czasów, utrzymują się jeszcze pewne przeżytki, nie licujące z obecną linią, przeżytki, opóźniające odbudowę pełnego autorytetu władz akademickich, przeżytki hamujące w pewnej mierze akcję tych władz i osłabiające ich wpływ na młodzież.</u>
          <u xml:id="u-14.26" who="#MaciejJanStarzewski">Niechaj mi wolno będzie wyrazić nadzieję, że te przeszkody i niedomagania zostaną usunięte. Umacniają mnie w tym przeświadczeniu słowa, wypowiedziane przez p. Ministra na Komisji Budżetowej, że nie można czynić analogii między tym, co się dzieje u nas, a tym, co się dzieje w państwach totalnych. Odrzucenie zaś totalistycznych metod musi się logicznie wiązać ze staraniem o podniesienie wagi i uintensywnienie oddziaływania autorytetów moralnych, którymi przede wszystkim na naszych uczelniach są władze akademickie.</u>
          <u xml:id="u-14.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Gebethner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JanGebethner">Wysoka Izbo! Jedną z najpoważniejszych spraw, która stała się tematem licznych dyskusyj oraz tematem wielu artykułów prasowych, jest sprawa przeprowadzonej reformy szkolnictwa, która została ustalona ustawą z dn. 11 marca 1932 r.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#JanGebethner">Dotychczasowe rezultaty reformy były szczegółowo rozpatrywane i obserwowane przez nasze życie gospodarcze. W związku z tym stwierdzić muszę, iż przeprowadzona reforma dała wyniki pozytywne. Dlatego też musimy raz jeszcze i to stanowczo podkreślić, że wszelka zmiana w zasadach powyższej reformy byłaby dla naszego życia gospodarczego szkodliwa i że należało by wszelkie dyskusje na ten temat w ogóle wykluczyć.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#JanGebethner">Naturalnie, są niedociągnięcia, i to nawet na niektórych odcinkach poważne, które ujawniły się dopiero po wprowadzeniu tej reformy, zwłaszcza że właściwa reforma została ukończona dopiero w roku bieżącym i że dopiero w roku bieżącym II klasa licealna kończy i pierwsi wychowańcy tych klas zdają maturę. Dlatego też błędy trzeba bezwzględnie poprawiać, lecz samej zasady ruszać nie należy.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#JanGebethner">Dzięki tej reformie, która stworzyła zamknięte cykle wykształcenia, zostało zahamowane w bardzo silnym stopniu wychodzenie młodzieży ze szkół i wchodzenie w życie z nieukończonym wykształceniem. Najważniejszym jest fakt, iż reforma ta dała możność rozbudowy naszego szkolnictwa zawodowego. Nasze szkolnictwo zawodowe, które składa się z podstawowych 4-ch części: szkolnictwa rolniczego, szkolnictwa przemysłowego, szkolnictwa handlowego i szkolnictwa gospodarstwa domowego, stanowi ten cały cykl najpoważniejszych zagadnień, które w obecnym momencie odgrywają tak wielką rolę w naszym życiu. Jakby w przewidywaniu konieczności przebudowania psychiki całego naszego społeczeństwa w odniesieniu do pracy zawodowej opracowano ten bardzo szeroki plan szkół zawodowych. Studia były prowadzone bardzo długo, trwały 6 lat; samo przeprowadzenie reformy zostało dokonane w ciągu 3 lat. Studia te były prowadzone w ścisłej współpracy z całym życiem gospodarczym. Wiemy, jak Izby Przemysłowo — Handlowe współpracował z tym całym zagadnieniem, jak szkoły zawodowe zostały dostosowane do potrzeb życia i jak szeroko było przepracowywane zagadnienie: jakich wychowanków potrzebuje nasze życie gospodarcze. Zasadniczo są dwa poziomy tych szkół — szkoły zawodowe i kursy dokształcające. Wszystkie te zagadnienia rozwijają się stale i stopniowo, z coraz większym pędem.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#JanGebethner">Ilość młodzieży już obecnie wynosi w szkołach zawodowych 102.000, na kursach dokształcających 125.000. W ciągu ostatnich 5-ciu lat podwoiła się już liczba uczniów w szkołach zawodowych, lecz mimo wszystko ilość ta nie wystarcza. Dzisiejsze tempo i potrzeba inwestycyj stwarza konieczność jak najszybszego przeszkolenia młodzieży. Jeżeli chcemy przeprowadzić szerokie plany podniesienia naszej gospodarki narodowej i kulturalnej, to musimy przy pomocy zreformowanej i w swoich zarysach już ugruntowanej szkoły zawodowej przygotować odpowiednią ilość młodzieży, która będzie mogła te zadania wykonać. Nawet gdybyśmy mieli dostateczne kredyty, gdyby te kredyty w 100% pokryły nasze zamiary, to nasze plany byłyby absolutnie niewykonalne, gdybyśmy nie mieli wyszkolonych i to odpowiednio wyszkolonych pracowników. Natomiast przy odpowiednim zespole ludzi, nawet przy niewystarczającej ilości pieniędzy, możemy osiągnąć wielkie rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#JanGebethner">Brak fachowców odczuwamy w każdej dziedzinie. Rozpocznę od najważniejszej, tj. od dziedziny rolniczej, która odczuwa tak wielkie braki. Tu zagadnienie szkół wymaga największego skupienia uwagi; te szkoły muszą być najszerzej opracowane i to możliwie w jak najszybszym czasie — zwłaszcza niższe szkoły przysposobienia rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#JanGebethner">Jeżeli Weźmiemy obecne plany rozbudowy C.O.P., rozbudowy naszego handlu — wszędzie odczuwamy wielkie braki. Odczuwamy wielkie braki w dziedzinie rzemiosła, w dziedzinie handlu. Nie będę wyliczał tych rzeczy, gdyż każdy, kto się stykał z życiem gospodarczym, widzi te niedociągnięcia. Lecz widzimy w tej dziedzinie i poprawę, idącą naprzód w postępie geometrycznym, widzimy, jak wyraźnie zaczynają się dotychczasowe luki zapełniać.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#JanGebethner">Poruszę jeszcze jeden odcinek, który względnie mało jest przygotowany. Jest to kwestia szkół gospodarstwa kobiecego. Musimy zdać sobie jasno sprawę z faktu, że praca kobiety w domu to też jest zawód. Jak wskazują przeprowadzone obliczenia, przez ręce naszych matek, naszych żon, naszych gospodyń domowych przechodzi blisko 8 miliardów zł, a więc prawie czterokrotny budżet państwowy. Musimy wziąć pod uwagę, jaką rolę mogą odegrać racjonalnie prowadzone drobne gospodarstwa domowe. Ta najmniejsza komórka naszego życia społecznego jest podstawą tych wszystkich wielkich zagadnień i wielkich planów, które właśnie tutaj są tak często poruszane. Śmiejemy się często z gospodyń niemieckich, które na najdrobniejszym odcinku oszczędzają. Jeżeli my sami zrewidujemy nasze życie, to zobaczymy, co w tej dziedzinie można by było oszczędzić i jakie bogactwa narodowe tkwią tutaj jeszcze, zwłaszcza jeżeli dotkniemy roli gospodyni na wsi, która właściwie stanowi ośrodek życia. Nie możemy zapominać, że i zagadnienia kulturalne koncentrują się głównie w rękach kobiet, że rola kobiety może właśnie być punktem wyjścia dla rozwoju całego naszego życia kulturalnego. Przygotowanie gospodarcze kobiet to odcinek, na który musimy zwrócić specjalną uwagę.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#JanGebethner">Jeszcze jedno zagadnienie, może najważniejsze. Nasi wychowankowie szkół zawodowych i kursów dokształcających muszą mieć bardzo wysokie poczucie obywatelskie, dlatego też wychowanie obywatelskie powinno być specjalnie właśnie w tych szkołach mocno i wyraźnie podkreślone. Linia musi być bardzo zdecydowana. Jeśli nasze szkoły zawodowe będą posiadały silną i zdecydowaną linię wychowania obywatelskiego, to dadzą te wielkie rezultaty, których od nich oczekujemy. Bez racjonalnie i mocno postawionych szkół zawodowych nie możemy oczekiwać, żeby nasze wielkie plany inwestycyjne i dalsze nasze plany rozwojowe mogły być zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WacławMakowski">Zanim przerwę posiedzenie, chcę Panów poinformować, że mamy w obecnej chwili zapisanych do głosu 40 posłów. Gdyby każdy z nich chciał wyczerpać swój kontyngent czasu nawet po ograniczeniu czasu przemówień do 15 minut, to obrady trwałyby jeszcze 10 godzin, a ponieważ wznowimy posiedzenie o godzinie 16, skończylibyśmy zatem o godzinie 2-ej w nocy, nie licząc przemówienia p. referenta, W tym stanie rzeczy nie pozostaje mi nic innego, jak tylko apelować do Panów Posłów, ażeby każdy z zapisanych mówców zechciał się zastanowić, czy rzeczywiście ma do poruszenia taką kwestię, która jeszcze przez kogoś innego nie była poruszona. Gdyby zaś przekonał się, że temat już był poruszony — żeby zechciał raczej powstrzymać się od zabierania głosu. Nie to bowiem jest ważne, żeby posłowie mówili, ale to jest ważne, co będą mówili.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#WacławMakowski">Odraczam posiedzenie do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 53 do godz. 16 m. 5.)</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#WacławMakowski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Budzanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#TeofilBudzanowski">Wysoka Izbo! Pan Minister mówił o wielkiej roli współpracy rodziców ze szkołą. Tak, wychowanie dzieci to obowiązek rodziców, od którego nikt uwolnić ich nie może. Jest to nie tylko prawo, ale i obowiązek, powtarzam. Już od pierwszych chwil życia rodzice, a zwłaszcza matka wychowuje dziecko religijnie, moralnie, rozwija je pod względem fizycznym, kształci w nim ducha obywatelskiego. Ta rola matki najpiękniej uznana została przez Wielkiego Marszałka, który serce swoje kazał złożyć u stóp Swojej Matki. Państwo nasze do dnia dzisiejszego nie dało należytego wyrazu zasłudze matek swoich najlepszych synów, a i dzisiaj uznanie i odznaczenia często otrzymują „furie społeczne”, zaniedbujące swoje obowiązki rodzinne, a zapomniana jest matka — kapłanka ogniska domowego. Ze względu na dobro Państwa, uzdrowienie i podniesienie walącego się dzisiaj często w gruzy życia rodzinnego wskazane było by, by odznaczenia otrzymywali nie tylko mężczyźni i nie tylko tzw. społeczniczki, ale by doceniony był wysiłek matek, wychowujących dla dobra Państwa dobrych obywateli.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#TeofilBudzanowski">W nowej ordynacji wyborczej nie może święcić triumfu krzywda matek, która tak raziła w dotychczasowej ordynacji wyborczej do Senatu. Wracam do myśli swej zasadniczej: życie rodzinne musi znaleźć w Polsce należne sobie miejsce, bo spełnia ono, jako podstawowa komórka wychowania, ogromnie ważną dla Państwa rolę.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#TeofilBudzanowski">Mylą się także ci, co chcieliby tylko w ręce administracji oddać sprawę wychowania młodego pokolenia. Rodzice mają prawo i obowiązek wychowywać młode pokolenie, a nauczycielstwo głośno woła o współpracę. „Pomagajcie rodzice, a i my wam pomagać będziemy. Może łatwiej wtedy zwalczymy zło, które różnymi drogami wciska się do życia młodzieży”.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#TeofilBudzanowski">Zapowiedziana w ustawie o zespoleniu samorządu szkolnego z samorządem terytorialnym organizacja komitetów szkolnych musi się stać zasadniczą formą współpracy rodziców ze szkołą w dziedzinie wychowania młodzieży, opartego na założeniach ideowych naszej Konstytucji i naszej ustawy o ustroju szkolnictwa. Ale to nie jest i nie może być podporządkowaniem szkolnictwa czynnikowi administracyjnemu. Rozwój pracy oświatowej niewątpliwie przyczyni się do rozwoju wewnętrznych stosunków kraju w kierunku pozytywnym dla Państwa. Pozytywny rozwój uczuć patriotycznych wraz z prawdziwą religijnością przetworzyć mogą duszę obywatela, dysponowanego do odegrania dziejowej roli, do której Polska jest przeznaczona.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#TeofilBudzanowski">W tej chwili pragnę podkreślić sprawę, o której wspomniał tylko p. ks. Lubelski, sprawę niezmiernie ważną dla rozwoju gospodarczego naszego życia parafialnego. Jest to sprawa egzekwowania świadczeń na rzecz parafii katolickich. Takie prawo egzekwowania posiadają gminy żydowskie, takie prawo egzekwowania posiadają inne wyznania, natomiast nie posiadają go parafie katolickie.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#TeofilBudzanowski">Dużo było by spraw do poruszenia z dziedziny oświaty i szkolnictwa, ale już dzisiaj p. referent i moi przedmówcy poruszyli cały szereg zagadnień, których ja omawiać nie będę. Natomiast chciałbym w tej chwili parę słów powiedzieć na temat, który miałem już zaszczyt omawiać na posiedzeniu Komisji Budżetowej. Mianowicie zgłosiłem tam wniosek ze względu na rolę do spełnienia której powołana została Polska Akademia Literatury, o podniesienie dotacji na rzecz literatury o 20.000 zł. Wniosek ten widocznie przez przeoczenie nie był głosowany. Po uzgodnieniu tej sprawy z p. przewodniczącym zespołu oświatowego O. Z. N. i po uzyskaniu zgody p. Wiceministra Skarbu zgłaszam dzisiaj rezolucję: „Ze względu na rolę, do spełnienia której powołana jest Polska Akademia Literatury, oraz na obecne ciężkie jej warunki gospodarcze, Sejm wzywa Rząd do podniesienia dotacji na rzecz Polskiej Akademii Literatury do 80.000 zł”. Wysoka Izbo! Jeszcze jedną sprawę chciałem w tej chwili poruszyć. Mianowicie w dniu 13 lutego miało miejsce w Krakowie bardzo przykre zajście. W auli uniwersyteckiej jeden z tamtejszych profesorów, prof. Konopczyński, wypowiedział się o niezmiernie ważnej dla nas sprawie w sposób, który uchybia solidnie myślącemu, uczciwemu obywatelowi Polski. Powiedział tam m.in.: „Dmowski objął kierownictwo i nadał rozpęd wszystkim czynom. Nie poprowadził Narodu ani na posadzki ugody, ani na sklepy monopolowe i kasy rządowe walki rewolucyjnej”.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#TeofilBudzanowski">Koledzy Posłowie! Takie wyrażenie trzeba z tej wysokiej trybuny napiętnować. Walka, którą prowadził Wódz Narodu w czasach niewoli, dążąc do odzyskania niepodległości, ta walka rewolucyjna przeciwko zaborcy to była walka o niepodległość Polski.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#TeofilBudzanowski">Dziś Rzeczpospolita wszystkich swych synów, którzy życie swoje składali w tej walce o niepodległość, odznacza najwyższymi odznaczeniami — Krzyżami Niepodległości z Mieczami. Tymczasem polski profesor-historyk fałszuje fakty i czyni niesmaczne aluzje. Ten polski profesor Konopczyński musi w tej chwili spotkać się z należytą odprawą.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#TeofilBudzanowski">Nie chcę więcej o tej sprawie mówić.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WacławMakowski">Proszę Panów o ograniczanie czasu swoich przemówień do 15 minut.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Dudkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#EdwardDudkiewicz">Wysoki Sejmie! Budżet Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na rok 1939/40 jest większy od budżetu z roku ubiegłego o 23 miln. zł. Mimo tego wzrostu ciężka sytuacja w szkolnictwie nie ulegnie poprawie, albowiem większa część tych 23 milionów zł pójdzie na podwyższenie poborów nauczycielskich w związku z automatycznym awansem i na dodatek mieszkaniowy, przejęty przez Państwo od samorządu terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#EdwardDudkiewicz">Nie widzimy w ogóle w budżecie na rok 1939/40 powiększenia pozycji na nowe etaty nauczycielskie, na zastępstwa za chorych nauczycieli wstawiono kwotę niewspółmiernie małą, a na budownictwo szkolne wstawiono kwotę symboliczną 50.000 zł. Natomiast nie widzimy pieniędzy na walkę z kryzysem szkolnym. Budżet ten jest więc, jak i w latach ubiegłych, budżetem jedynie wegetatywnym, sytuacja jest bardzo ciężka, jeżeli nie katastrofalna.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#EdwardDudkiewicz">P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z okazji otwarcia nowego roku szkolnego określił sytuację w szkolnictwie jako „ostry kryzys”.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#EdwardDudkiewicz">Wysoki Sejmie! Pragnąłbym w swym przemówieniu unaocznić to pojęcie i wskazać, że nie zamyka się ono w kategoriach statystycznych, jak zwykle u nas się ilustruje kryzys szkolny. Kryzys szkolny oznacza przede wszystkim niedorozwój intelektualnych i moralnych sił w społeczeństwie. Na temat kryzysu szkolnego tak wiele się mówi i pisze od lat, że już słabo reagujemy na fakty z tej dziedziny, że przyzwyczailiśmy się niejako do tragicznego stanu naszego szkolnictwa i do konwencjonalnego biadania na ten temat.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#EdwardDudkiewicz">Dla zaostrzenia wrażliwości Wysokiej Izby pozwolę sobie chwilę mówić na temat kryzysu szkolnego, wychodząc poza granice samej oświaty. Gdyby ktoś rzucił pytanie, czy wolno nam na jakimkolwiek odcinku zaniedbać sprawy obronności Państwa, to ze wszystkich stron padłaby stanowcza i kategoryczna odpowiedź — nie. Nie wiem, czy w całym społeczeństwie polskim ugruntowana jest ta prawda, że oświata jest jednym z zasadniczych elementów obronności. Ale nie śmiałbym wątpić, iż dla osób, stojących na czele społeczeństwa, prawda ta nie wymaga ponownego stwierdzenia. Oświata jest obecnie jedną z form uzbrojenia nowoczesnej armii, dziś bowiem decyduje o wartości żołnierza jego głowa a nie mięśnie. Pytam więc, czy wolno na odcinku oświaty zaniedbywać sprawę obrony Państwa? I tu stajemy w obliczu zdumiewającego paradoksu: nie wolno, ale się zaniedbuje. Różnie można przedstawić obraz tego zaniedbania. Nie będę tu przytaczał liczb, jak to się w takich wypadkach zwykle czyni. Zbadajmy tylko szanse życiowe dziesięciorga małych, przypadkowo zebranych dzieci. Gdybyśmy po kolei zapytali każde z tych dzieci, czym chce być w przyszłości, na pewno żadne z nich nie odpowie nam, że chce być „analfabetą”. Niestety, w Polsce dzieci podlegają dziesiątkowaniu — co dziesiąte dziecko nie ma miejsca w szkole. Startuje dziewięcioro — takie jest pierwsze prawo kryzysu — z tych dziewięciorga dzieci troje znajduje miejsce w wiejskiej szkole pierwszego stopnia, dwoje w wiejskiej szkole drugiego stopnia, a zaledwie czworo szczęśliwych wybrańców losu znajduje miejsce w szkole trzeciego stopnia. Czworo — na dziesięcioro. To jest drugie prawo kryzysu. Jeżeli Weźmiemy pod uwagę, że szkoły pierwszego i drugiego stopnia są to szkoły wiejskie, że wojsko przyjmuje do szkół podoficerskich tylko absolwentów szkół trzeciego stopnia, że do służby kolejowej i straży kolejowej, według oświadczenia p. Ministra Komunikacji tu na plenum Sejmu, przyjmuje się tylko absolwentów szkół trzeciego stopnia, że rzemieślnicy na naukę przyjmują również tylko absolwentów szkół trzeciego stopnia — to uprzytomnimy sobie tragedię młodego pokolenia wiejskiego, które dusi się na wsi — drogę do miasta ma zamkniętą. Droga bowiem ze wsi do miasta prowadzi przez szkołę wysoko zorganizowaną. Tu trzeba zdemaskować perfidię pewnych grup społeczno - politycznych w Polsce, które umizgając się do ludności wiejskiej, ukazują jej miraże życia w mieście, a jednocześnie z uporem zwalczają szkołę wyżej zorganizowaną, która to szkoła jedynie wydaje paszport ze wsi do miasta. Nie przesadzę, gdy powiem, że łatwiej inteligent da sobie radę w dżungli niż analfabeta w mieście. W poprzedniej symplifikacji statystycznej stwierdziliśmy, że w Polsce z dziesięciorga dzieci jedno pozostało poza szkołą, pięcioro znalazło się w szkole pierwszego i drugiego stopnia, a zaledwie czworo znalazło miejsce w szkole stopnia trzeciego. Ale i z tych dziewięciorga, które dostały się do szkoły, gdy obserwujemy ich szanse szkolne, widzimy, że w ciągu 11 lat życia jedno kończy edukację, a w ciągu lat 13 już w szkole brakuje trojga. Finiszuje więc tylko sześcioro, z tych jedno albo dwoje w szkole trzeciego stopnia. Reszta to maruderzy w biegu do oświaty, których czeka nieuchronne scalenie się kulturalne — z tym ich kolegą, który w ogóle szkoły nie widział. To jest trzecie prawo kryzysu szkolnego — analfabetyzm powrotny.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#EdwardDudkiewicz">Wysoka Izbo! Uprzytomnijmy sobie, że w przykładzie naszym każde z dziesięciorga dzieci reprezentuje faktycznie 1/2 miliona dzieci w Polsce. Więc 1/2 miliona „rodowitych” analfabetów i miliony analfabetów powrotnych wchodzą już w życie i będą stanowiły przyszłość narodu. Nie przewiduję zbyt wielkiego awansu wszystkiej młodzieży w Polsce, ale konieczność państwowa wymaga, aby wszystka młodzież doprowadzona była do takiego momentu, kiedy będzie mogła się stać pozytywnie czynnym, twórczym obywatelem.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#EdwardDudkiewicz">Pozwoliłem sobie zainteresować Wysoką Izbę jednym z najbardziej palących elementów, składającym się na kryzys szkolny w Polsce. Prócz tego są jeszcze inne nie mniej wymowne. Nie mamy planowo opracowanej sieci szkolnej, która by uwzględniała społeczno - gospodarczą strukturę naszego kraju, a wskutek tego niejednokrotnie na wielkich połaciach Polski nie ma szkół wyżej zorganizowanych, nie ma szkół zawodowych, nie ma szkół średnich ogólnokształcących. Nie mamy szkół specjalnych, dlatego też nie ma możności zastosowywania odpowiednich metod wychowawczych dla pewnego typu młodzieży. Wciąż odczuwamy dotkliwy brak budynków szkolnych. P. Minister oświadczył na posiedzeniu Komisji Budżetowej w dniu 26 stycznia, że brakuje nam w tej chwili 40.000 izb. Czyli że warunki pracy dzieci i nauczycielstwa są w większości wypadków nieodpowiednie, bardzo często wprost tragiczne. Co więcej — poza akcją Towarzystwa Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych nie mamy żadnego systemu, ani planu finansowego w odniesieniu do budownictwa szkolnego.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#EdwardDudkiewicz">Bogata jest już literatura na temat warunków pracy i stanu szkół. Nie dalej jak w styczniu br. felietonista Zygmunt Nowakowski na łamach Ilustrowanego Kuriera Codziennego melduje p. Ministrowi Oświaty, co widział na Orawie, na izbę o powierzchni podłogi 25 m² przypada 79 dzieci, są zaś wsie, jak: Chyżne, Lipnica Wielka, Lipnica Mała, Jabłonka, Podsarnie, Zubrzyca, Piekielnik itd., gdzie na 1 salę o 20-metrowej powierzchni przypada 85 dzieci, a gdzieniegdzie 92. Jakże odbywa się tam nauka? A no, przy 5°C. „Daję słowo — pisze Nowakowski że mówię prawdę, jak na świętej spowiedzi. To przeciętna temperatura zimowa w dwóch szkołach w Chyżnym, gdzie są tylko pojedyncze okna, a w Lipnicy Wielkiej także nie było prawie nigdy powyżej 5°C. Brudem jednak i zaniedbaniem bije Chyżne wszelkie rekordy. W sali można urządzić istne grzybobranie. Smród zaś panuje nieopisany. Mamy dziwić się, że dzieci dostają torsji, skoro i ja po minucie wizji lokalnej uległem chorobie morskiej. Dziś jeszcze po upływie dwóch tygodni słabo mi się robi na wspomnienie tego zaduchu, tego grzyba. Po ścianach dosłownie leje się woda, podłoga zbutwiała doszczętnie, a wszystko przy temperaturze 5°C powyżej zera. Ktoś przecież musi być za to odpowiedzialny” — kończy felietonista.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#EdwardDudkiewicz">Ale jakoś nikt nie poczuł się odpowiedzialny, prócz nauczycieli, członków ogniska Związku Nauczycielstwa Polskiego w Kuryłowiczach na Wileńszczyźnie, którzy spośród siebie zebrali 11 zł 50 gr i za pośrednictwem „Głosu Nauczycielskiego” przesłali je dla szkół orawskich.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#EdwardDudkiewicz">Sprawa pomocy naukowych, których na podstawie ustawy z r. 1922 winno dostarczać do szkół Państwo, została przekazana inicjatywie nauczycielskiej. Wreszcie cały ciężar skutków tego wszystkiego, o czym wyżej powiedziałem, zepchnięto na barki nauczycielstwa. Ładując do klas tyle dzieci, ile tylko wejdzie, prawie tak jak do autobusu, ograniczono także ilość godzin nauki dla dzieci, a zwiększono ilość godzin pracy nauczycielskiej. Włożono na nauczyciela moralny obowiązek dokształcania dorosłych i młodzieży pozaszkolnej. Wymaga się organizowania rozmaitych imprez, zbiórek i uroczystości. Wreszcie zmniejszono tak wydatnie uposażenie nauczycielstwa, że do rodzin nauczycielskich weszła bieda, dosłownie ciężka, dokuczliwa, beznadziejna bieda. Słyszeliśmy, Wysoka Izbo, że na przestrzeni 5 lat zaawansowało 34.000 nauczycieli. W tej chwili w budżecie na rok 1939/40 na ogólną liczbę 76.000 nauczycieli pobierać będzie w 1939/40 r. poniżej 200 złotych miesięcznie ponad 54.000 nauczycieli mimo tych awansów na przestrzeni 5 lat. Nie dość na tym, że te ciężkie roboty dały możliwie maksymalne wyniki, zaostrzone zostały wymagania i usprawniony nadzór. Wyciska się nauczycieli jak cytrynę, zapominając o tym, że rabunkowa gospodarka w dziedzinie sił ludzkich więcej przynosi szkody niż pożytku. Już od kilku lat nauczycielstwo coraz bardziej choruje, sanatoria dla gruźlików sygnalizują ogromny wzrost wypadków ciężkich.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#EdwardDudkiewicz">Ten stan rzeczy w szkolnictwie zmusza mnie do powtórzenia pytań: czy wolno nam przejść nad sytuacją szkolnictwa do porządku dziennego, czy wolno nam pogodzić się bezradnością p. Ministra Oświaty, czy wolno nam zgodzić się na plan inwestycyjny p. Wicepremiera, który dopiero za 6 lat znajdzie pieniądze na oświatę? Czy wreszcie szkoła i oświata są równorzędnie tak ważną dziedziną jak armia, a jeżeli tak, to dlaczego nikt nie ujawnia równorzędnego dla spraw tych zainteresowania?</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#EdwardDudkiewicz">Niestety, zdaję sobie sprawę, że moje pytania brzmią tragicznie, ale powiedzmy sobie tutaj otwarcie, że nasz stosunek do oświaty jest w wielu wypadkach zakłamany. Mówi się wszędzie i pisze się wszędzie, że szkoła i oświata to podstawy potęgi, dobrobytu, mocarstwowości, a równocześnie pokutuje zmora historycznej już kpiny: Polska się nie zawali. Czy nie taką wymowę ma zamiar inwestowania oświaty za 6 lat? Czy nie zdajemy sobie sprawy, że okres 6 łat przy obecnym tempie życia to nie tylko 6 obrotów ziemi dookoła słońca, ale to może być bardzo wielka ilość przemian na ziemi. Przyjmijmy jednak, że się nic więcej na ziemi nie stanie, tylko słońce 6 razy w przestworzach się obróci. Ale i wtedy, proszę Panów, 6-lecie ugoru kultury polskiej odbije się na przyszłości deficytem nie do wyrównania.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#EdwardDudkiewicz">Już dziś jesteśmy świadkami ucieczki najlepszych sił intelektualnych od warsztatu pracy oświatowo-szkolnej i naukowej. Szkole powszechnej grozi feminizacja. Szkoły zawodowe odczuwają dotkliwy brak specjalistów, którzy wolą pracę w przemyśle niż w szkole. W pedagogiach grozi brak sił nauczycielskich wyrobionych naukowo, w szkołach wyższych i akademickich profesorowie nie mogą obsadzać stanowisk asystenckich.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#EdwardDudkiewicz">Wszystko to, co powiedziałem, może nie jest jednak takie ważne, skoro pełnej świadomości zła towarzyszy bezład i obojętność czynników decydujących. Na przykład p. generał Skwarczyński, szef rządzącej partii politycznej, w ostatnim swoim przemówieniu nie uważał za stosowne ani słowem, określić stosunku Obozu do oświaty. Oto jest tragiczna i specyficzna atmosfera kryzysu szkolnego w Polsce. Obawiam się, że jeżeli z tych bezdroży nie zejdziemy, to za kilka lat w europejskim kulturalnym koncercie będziemy mogli grać, ale tylko na bębnie.</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#EdwardDudkiewicz">Tragiczna sytuacja szkolnictwa powszechnego domaga się od Rządu realnego ustosunkowania się do potrzeb szkolnictwa W Polsce w postaci wielkiego planu oświatowego, obejmującego całokształt zagadnień Oświatowych — przede wszystkim budownictwa szkolnego, którego nie rozwiąże ani Towarzystwo Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych, ani samorząd, ani normalny budżet Państwa. Zagadnienie to musi być rozwiązane na podstawie długoletniego kredytu inwestycyjnego. Należy jak najprędzej zmniejszyć ilość dzieci w klasie przez powiększenie liczby etatów nauczycielskich przynajmniej do 100.000. Należy szybko zlikwidować szkoły pierwszego i drugiego stopnia na rzecz szkół stopnia trzeciego. Należy szybko zorganizować klasy i szkoły specjalne dla dzieci trudnych do prowadzenia, dla dzieci opóźnionych i upośledzonych umysłowo. Należy zorganizować niższe szkoły zawodowe dla młodzieży od 14 do 18 roku życia. Należy jak najprędzej przeprowadzić radykalną rewizję ustawy uposażeniowej.</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#EdwardDudkiewicz">Wysoka Izbo! W konkluzji moich wywodów mam zaszczyt prosić o uchwalenie następującej rezolucji:</u>
          <u xml:id="u-20.16" who="#EdwardDudkiewicz">„Sejm Rzeczypospolitej, uznając oświatę za istotny czynnik obrony Państwa, wzywa Rząd do niezwłocznego podjęcia planowej i systematycznej akcji przeciwdziałającej kryzysowi szkolnemu i do przesunięcia części kredytów inwestycyjnych na rzecz szkolnictwa”.</u>
          <u xml:id="u-20.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Wełykanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#DymitrWełykanowicz">Wysoki Sejmie! Już na posiedzeniu Państwowej Rady. Oświecenia Publicznego w dniu 30 listopada 1938 r. miałem zaszczyt wypowiedzieć swój pogląd na całość prac Ministerstwa Oświaty i zwrócić uwagę na potrzebę rozwiązania problemu szkolnego dla mniejszości narodowych, a szczególnie dla narodu ukraińskiego w Rzeczypospolitej Polskiej. Już wówczas podkreśliłem dodatnie wyniki prac Ministerstwa w rozbudowie administracji szkolnej i w organizacji szkolnictwa w ogólności. Również ze szczególnym naciskiem zwróciłem uwagę na fakt, że dotacje ze Skarbu Państwa na cele oświatowe są za małe w stosunku do rzeczywistych potrzeb. Pozwoliłem sobie wówczas na porównanie, że oświata i bezpieczeństwo Państwa stoją na równi, gdyż żołnierz najlepiej nawet uzbrojony i odżywiony nie sprosta swemu zadaniu, gdy nie ma należytej kultury i oświaty.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#DymitrWełykanowicz">W dzisiejszej debacie budżetowej pragnę poruszyć 3 zagadnienia, które uważam za najważniejsze z dziedziny Ministerstwa Oświaty, a mianowicie: szkolnictwo powszechne, szkolnictwo zawodowe i oświatę pozaszkolną.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#DymitrWełykanowicz">Co do szkolnictwa powszechnego, to powstaje pewien paradoks. Brak 40.000 izb szkolnych, pół miliona dzieci jest poza szkołą, a równocześnie mówi się o braku nauczycieli wówczas, kiedy 6.500 nauczycieli bezrobotnych oczekuje zatrudnienia. Uważam, że do budowy szkół trzeba wysiłków nie tylko samych władz szkolnych, ale całego społeczeństwa. Tu w kierunku zdobycia funduszów zachodzić może pewna pomyłka czy nieporozumienie, bo przerzuca się całość ciężaru wyłącznie na samorządy gminne i na Towarzystwo Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych, co jest mniej więcej łataniną. Należy wydać jakąś specjalną ustawę, która by dała możność samorządowi w porozumieniu ze Skarbem Państwa na kilka lat rozłożyć preliminarze na budowę szkół i w ten sposób z roku na rok iść naprzód w załatwieniu tego ciężkiego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#DymitrWełykanowicz">Drugą rzeczą w dziedzinie szkolnictwa powszechnego jest sprawa upowszechnienia nauczania. Jest faktem, że bardzo wiele dzieci nie znajduje miejsca w murach szkolnych. Ażeby ten problem rozwiązać, należało by liczyć się z pewnymi trudnościami terytorialnymi i trudnościami materialnymi. Uważam, że są tutaj dwie drogi, któreby należało już dzisiaj zastosować. Należy stworzyć instytucję nauczycieli wędrownych na sposób szwedzki lub czeski, którzy by specjalnie w okolicach podgórskich, w okolicach, gdzie trudny jest dostęp dziatwy do szkoły, mogli systemem domowego nauczania wypełnić właśnie te luki, które powstają przez niemożność wykonania nauki w szkolnictwie powszechnym.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#komentarz">(Głos: Aby robić politykę!)</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#DymitrWełykanowicz">To zależy od nauczyciela, którego Pan tam przeznaczy.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#DymitrWełykanowicz">Proszę Wysokiej Izby! Drugą rzeczą, która ulży sprawie upowszechnienia nauczania powszechnego, to jest sprawa nauczania domowego. Od lat siedmiu istnieje ustawa o ustroju szkolnym i od lat siedmiu nie jest załatwiona sprawa domowego nauczania, która się mieści w tej ustawie, nie jest załatwiona wskutek tego, że dotychczas brak rozporządzenia wykonawczego p. Ministra do samej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#DymitrWełykanowicz">Tam, gdzie rodzice mogliby we własnym zakresie przeprowadzić ten najniższy stopień nauczania, byłoby bardzo wskazane ten sposób domowego nauczania wprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#DymitrWełykanowicz">Jeżeli chodzi o szkolnictwo średnie, to ustawa o ustroju szkolnym, która uchwalona była w 1932 r., spotkała się z naszej strony z wyraźnym protestem i niezgodą. Uważamy, że podstawą szkolnictwa średniego powinnaby być jednak pełna 8-letnia szkoła średnia, oparta raczej na szkole powszechnej trzeciego stopnia. O ile chodzi o licea, to miałyby one rację bytu tylko jako licea zawodowe po ukończeniu pełnej szkoły średniej ogólnokształcącej.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#DymitrWełykanowicz">Jako pierwszorzędne zagadnienie dzisiaj wysuwa się sprawa szkoły zawodowej. W obecnych czasach rolnictwo, które stanowi 70% ludności, już nie może wystarczyć na utrzymanie rodzin, już nie może młodzież wiejska podołać w zdobyciu warsztatów pracy; dlatego też musi oglądać się za innymi środkami do życia. Tutaj powstaje pytanie, czy należy tej młodzieży pomóc w zdobyciu warsztatów pracy w przemyśle, handlu i rzemiośle, czy zostawić ją własnemu losowi. Uważam, że Ministerstwo Oświaty ma tu bardzo wiele do powiedzenia i właśnie przez forytowanie szkół zawodowych, przez rozszerzenie ich sieci pod każdym względem spowoduje polepszenie sytuacji społecznej, gdyż szkoły zawodowe uzupełnią te braki, które odczuwa całe społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#DymitrWełykanowicz">Nie będę dłużej zatrzymywał się nad sprawą szkolnictwa wyższego, uważam, że już dzisiaj samo życie narzuca nam pewne pytania. Młodzież coraz bardziej odwraca się od tzw. wydziałów humanistycznych i prawniczych i coraz wyraźniej garnie się do wydziałów zawodowych, szczególnie takich jak medycyna, farmaceutyka, technika itp. Nie wiem, czy nie było by wskazane teraz przystąpić do redukcji pewnych wydziałów, że tak powiem - teoretycznych, a poszerzenia wydziałów takich, jak lekarski, dentystyczny czy techniczny, gdzie młodzież mogłaby bezpośrednio znaleźć praktyczny sposób do życia.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#DymitrWełykanowicz">Bardzo ważną rzeczą w dziedzinie szkolnictwa powszechnego i wychowania człowieka jest nauczyciel. Nauczyciel dobry, nauczyciel z wielkimi walorami charakteru i duszy to kowal, który wykuwa późniejsze społeczeństwo. Każde zaniedbanie nauczyciela w wychowaniu dziecka odbija się bardzo silnie na późniejszym obywatelu. I dlatego też przy doborze nauczycieli powinno się zwracać ogromną uwagę na jego wartości moralne i intelektualne. Nauczyciel powinien być wolny zwłaszcza od wszelkich namiętności politycznych i narodowościowych. Dlatego też na ten dział natury społecznej zwracamy specjalną uwagę.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#DymitrWełykanowicz">Trzeba temu nauczycielowi przyjść z pomocą, stworzyć taką pragmatykę, która by tego nauczyciela nie wprowadzała w pewne kłopoty czy to rodzinne, czy osobiste. Należy mu dać większą swobodę ruchu w jego pracach, należy go zaopatrzyć materialnie. Od jakich 2 czy 3 lat, od kiedy zaszła istotna zmiana w departamencie personalnym Ministerstwa Oświaty, trzeba stwierdzić sprawiedliwie, że nie ma już tych dokuczliwych szykan nauczycielstwa, jednakowoż w ostatnich miesiącach zaczyna Ministerstwo Oświaty stosować przenoszenie nauczycieli w tzw. stan nieczynny. O ile to się dzieje z nauczycielem, który ukończył 15 lat służby, to jeszcze nie jest to takie groźne: człowiek ten przejdzie na emeryturę. Ale co zrobić z taką nauczycielką, jak ta, której sprawie niedawno miałem zaszczyt interweniować w Ministerstwie, jak panna Czajkowska czy Szymczykówna, która ma 7 lub 8 lat służby, odznacza się niezwykłą inteligencją i sumiennością w pracy, a została przeniesiona w stan nieczynny i po 6 miesiącach zwolniona? Gdzie indziej już taka nauczycielka pracować nie może, pozbawiona jest całkowicie możności egzystencji. Tego rodzaju praktyki nie powinny mieć miejsca.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#DymitrWełykanowicz">Jeszcze jedna sprawa, dotycząca nauczycielstwa, to sprawa dodatku mieszkaniowego. Już o tym była mowa, nie będę się nad nią dłużej zatrzymywał. Ale zaszedł jeden ciekawy wypadek: nie dość, że Ministerstwo Oświaty nie wypłaciło na czas tych dodatków nauczycielstwu, to teraz jeszcze dostają niektórzy z nauczycieli pisma, że termin trzyletni zobowiązania władzy wobec nauczyciela minął i nastąpiło przedawnienie, więc nie należy tego dodatku wypłacać. Uważam, że takie rozporządzenie nie jest w porządku, że ono opiera się na — że tak powiem — sztuczkach prawnych, które pozbawiają człowieka możności zaspokojenia jego słusznych pretensji.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#DymitrWełykanowicz">Wysoka Izbo! Chociaż większą część przemówienia przeznaczyłem na omówienie spraw ogólnych, to jednak muszę zająć się i sprawą szkolnictwa dla mniejszości narodowych, a szczególnie sprawą szkolnictwa dla Ukraińców — Przed trzema dniami „Kurier Poranny” w sprawozdaniu z Sejmu o dyskusji nad budżetem Ministerstwa Opieki Społecznej w związku z moim przemówieniem użył określenia, że „przemówienia posłów ukraińskich o krzywdach, to prawdziwa zmora”. Na to nie ma rady. Jak długo żyć będziemy razem w jednym Państwie, jak długo położenie Ukraińców się nie poprawi, tak długo ta zmora trwać będzie, gdyż o tym stanie każdy prawy Ukrainiec musi mówić broniąc prawa swego narodu. Na pewno każdy z nas wołałby prawić komuś komplementy, o ile by tylko mógł znaleźć po temu dane.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#DymitrWełykanowicz">Gdy przez lat 20 szkolnictwo i oświata polska rozwinęły się bardzo poważnie, szkolnictwo ukraińskie cofnęło się na całej linii, doszło prawie do zupełnego zaniku. Zupełnie zlikwidowano nasze zawiązki szkolnictwa wyższego, zlikwidowano seminaria nauczycielskie, zlikwidowano gimnazjum państwowe w Tarnopolu — jedyne na całe Podole, wreszcie szkolnictwo powszechne z 3.600 doszło do 450, według oficjalnej statystyki szkół z językiem wykładowym ukraińskim i to przeważnie niżej zorganizowanych. Istnieje paręset szkół tzw. utrakwistycznych, jednak są to właściwie szkoły polskie, gdzie większość przedmiotów wykładana jest w języku polskim. Gdy dodamy, że przeważnie w tych szkołach uczy nauczycielstwo polskie, nie mające kwalifikacji do nauczania języka ukraińskiego, to jasną jest rzeczą, że te szkoły bardzo mało kultywują naukę i kulturę ukraińską. Oczywista utrakwizm uważam za szkodliwy, za uciążliwy i dla dziecka i dla nauczyciela, ale jeżeli chodzi o tych kilka przedmiotów, które powinny być wykładane w języku ukraińskim, to i to, gdy nauczyciel samowolnie tego nie wykonuje, jest także stratą dla kultury ukraińskiej. Największe szkody i straty wniosła w szkolnictwo ukraińskie ustawa tzw. lex Grabski z r. 1924. O tej ustawie mówiliśmy już niejednokrotnie, nie będę nią dłużej zajmować się dzisiaj. Chcę tylko podnieść jeden fakt, że prócz ustawy tej wyszły rozmaite rozporządzenia wykonawcze pp. Ministrów. Ostatnio obecni p. Minister Oświaty dnia 25 listopada 1938 r. wydał rozporządzenie wykonawcze, na mocy którego określa się, że rodzice mają prawo upominać się o zmianę języka wykładowego tylko co lat siedem; o ile ten termin minie, znowu muszą czekać drugich lat siedem, aby mogli dochodzić swych praw rodzicielskich żądając szkoły ojczystej dla swego dziecka. Uważam, że to rozporządzenie nie jest szczęśliwe. Sama ustawa jest antykonstytucyjną, a to rozporządzenie jeszcze jej antykonstytucyjność wzmacnia.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#DymitrWełykanowicz">Przystępuję do szkolnictwa średniego.</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#DymitrWełykanowicz">Sprawa liceów. Uważam fakt, że nie istnieje ani jedno liceum pedagogiczne, ani pedagogium z językiem wykładowym ukraińskim, za ogromną pomyłkę. Na 53 klas pierwszych z 1771 uczniami i na 48 klas drugich z 1539 uczniami, na 26 pierwszych kursów i 27 drugich kursów pedagogiów nie ma ani jednego kursu z językiem wykładowym ukraińskim. Uważam, że pozbawienie Ukraińców szkoły dla kształcenia nauczycieli do szkół z językiem wykładowym ukraińskim jest pewnego rodzaju wskazówką, że władze szkolne nie mają zamiaru organizować szkół z językiem wykładowym ukraińskim, skoro nie widzą potrzeby organizowania szkół dla wychowania nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#DymitrWełykanowicz">Druga rzecz jest z dziedziny personalnej — sprawa nauczycieli narodowości ukraińskiej. Dotychczas w niektórych gazetach pisało się o zalewie nauczycielstwa ukraińskiego w szkolnictwie polskim. Jak to wygląda w praktyce — niech mówią cyfry: na 72.163 nauczycieli szkół powszechnych mamy tylko 4.000 nauczycieli Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#DymitrWełykanowicz">To nie jest nawet 20% czy 15% na Pański rachunek. Cyfra ta jednak zupełnie nie odpowiada faktycznemu zapotrzebowaniu. Do tego jeszcze 1.000 nauczycieli znajduje się na kresach zachodnich Rzeczypospolitej. Uważam, że tu należy wprowadzić pewną korekturę, bo jeżeli na 11.000 kandydatów na nauczycieli, zamianowanych w ostatnich 3 latach, przyjęto na służbę zaledwie 400 Ukraińców, to ten stosunek nie odpowiada ani ilości społeczeństwa ukraińskiego, ani ilości nauczycielstwa. A jednak na 6.500 bezrobotnych około 2.000 nauczycieli narodowości ukraińskiej czeka na warsztaty pracy. Uważam także, że tych 1.000 nauczycieli, którzy znajdują się na ziemiach zachodnich, tak na życzenie ludności polskiej, jak i sfer nauczycielskich, jak też na życzenie ludności ukraińskiej należało by co rychlej przesunąć na kresy wschodnie, gdzie mogliby pracować dla dobra i szkoły i społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#DymitrWełykanowicz">Proszę Wysokiej Izby, polityka w szkołach wyższych jest wysoce dla narodu ukraińskiego niekorzystna. Nie przyjmuje się dotychczas młodzieży ukraińskiej na wyższe studia w tej ilości, jak to powinno mieć miejsce, mimo iż zajęliśmy przed trzema laty bardzo lojalne stanowisko w stosunku do ustawy o szkołach akademickich, głosowaliśmy za autonomią akademicką, za podniesieniem autorytetu profesorów. Jednak te same kolegia profesorskie czynią wszystko, ażeby młodzieży ukraińskiej nie dopuścić przede wszystkim na studia wyzwolone, jak medycyna, farmaceutyka i dentystyka. To już jest pewnego rodzaju system, który odsuwa młodzież ukraińską od warsztatów pracy.</u>
          <u xml:id="u-22.22" who="#DymitrWełykanowicz">W preliminarzu budżetowym znajdują się poważne kwoty na popieranie nauki i sztuki, natomiast nie znajduje się tych kwot na popieranie nauki i sztuki ukraińskiej. Mamy we Lwowie Towarzystwo Naukowe im. Szewczenki, które obejmuje niezwykle wielki zakres prac: muzeum, biblioteka, archiwum, wydawnictwa naukowe, które przynoszą zaszczyt nie tylko ludności ukraińskiej, nie tylko społeczeństwu naszemu, ale także i Państwu. To Towarzystwo dostaje zaledwie 1.000 zł miesięcznie subwencji, co nie wystarcza nawet na pokrycie jednego wydawnictwa. Uważam, że podniesienie tej kwoty przynajmniej do 2.000 nie uszczupliłoby Skarbu Państwa, a w pracy naukowej mogłoby przynieść bardzo poważne korzyści. Tak samo istnieje Instytut Muzyczny im. Łysienki, który dotychczas nigdy nie korzystał z subwencji, a który wyciąga na powierzchnię życia różne talenty muzyczne i śpiewacze. Należało by także temu Instytutowi przyjść z pewną pomocą pieniężną.</u>
          <u xml:id="u-22.23" who="#DymitrWełykanowicz">Wysoka Izbo! W sprawie rozwiązania problemu ukraińskiego w szkolnictwie nie wystarczą półśrodki. Tu wysuwa się na czoło projekt jednego wielkiego Polaka, a mianowicie profesora, b. prezydenta Rady Szkolnej Krajowej, Fryderyka Zolla. On właśnie twierdził, że tylko samorząd i autonomia narodowościowa może rozwiązać ten ciężki problem i usunąć te wielkie tarcia, jakie istnieją między społeczeństwem polskim a ukraińskim, między młodzieżą jedną i drugą. Uważam że zrealizowanie tej idei nie byłoby szkodliwe dla państwowości polskiej, a byłoby bardzo pożyteczne dla społeczeństwa ukraińskiego. O sprawie tej rozmawiał on i z Wielkim Marszałkiem, który na zakończenie, potwierdzając jego zdanie, powiedział: Bagnetami możemy walczyć ale na bagnetach siedzieć nie można. I ja też, Wysoko Izbo, sądzę, że dzisiaj, kiedy żyjemy w ścieraniu się dwóch wielkich prądów społecznych, a mianowicie komunizmu i nacjonalizmu, powinniśmy stawać po stronie tej drugiej wielkiej idei, która nie przeszkadza we wzajemnej współpracy, a która, gdy będzie prowadzona sumiennie i uczciwie po obu stronach, to na pewno tym obydwóm stronom przyniesie tylko wielki pożytek. My Ukraińcy stoimy na stanowisku właśnie tej drugiej idei — narodowościowej, pożytecznej dla wszystkich narodowości i będziemy zawsze walczyć, będziemy stać po stronie tych, którzy walczą o prawo rozwoju, kultury i nauki rodzimej.</u>
          <u xml:id="u-22.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Ekert.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PEkert">Wysoka Izbo! Zagadnieniem, które na terenie Małopolski posiada duże znaczenie, jest kwestia współżycia dwóch narodowości — narodowości polskiej i ruskiej: To zagadnienie odbija się także i w dziale oświaty, albowiem resort oświaty organizując szkolnictwo musi zagadnienie narodowościowe brać pod uwagę i odpowiednio je w swoich zarządzeniach i organizacji szkolnictwa uwzględniać. Muszę powiedzieć, że wysuwane zagadnienie ukraińskie nie ma jednolitego ustalonego znaczenia wśród społeczeństwa. Rozmaicie bywa ono rozumiane. Dlatego na tę stronę teraz zwrócę uwagę, jako na rzecz, która jest fundamentem organizacji szkolnictwa w Małopolsce wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#PEkert">Chodzi o nomenklaturę. Jeżeli mówimy o nomenklaturze, to i tutaj panuje pewnego rodzaju chaos, trzeba bowiem rozumieć, że wyraz „Rusini” i „ruski” jest terminem bardzo dawnym. Chodząc do szkoły i ucząc się języka ruskiego, tego właśnie terminu używałem, bo tego terminu używał ruski nauczyciel. Trzeba zrozumieć, że wyraz „ukraiński” ma znaczenie podwójne, raz oznacza mieszkańców, którzy nie są moskalami, z drugiej strony oznacza pewną warstwę, która poczuwa się do tworzenia jednego wielkiego państwa ukraińskiego, obejmującego całe południe, a więc Ukrainę południową i Małopolskę wschodnią. Jednak, jeżeli uczono nas w szkole, jeżeli uczyłem się u nauczyciela ruskiego wyrazu „ruski” i „Rusini”, uważam, że nie ma przeszkody, ażebym tego wyrazu mógł używać.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Długosz.)</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#PEkert">Jeżeli chodzi o pojęcie rozwoju kulturalnego, narodowego warstwy ruskiej, to trzeba się jednak temu przyjrzeć i stwierdzić, jak wielki jest zasięg tego pojęcia. Jeżeli sięgniemy do historii ziem południowo-wschodnich, to stwierdzimy, że historia tych ziem w okresie panowania polskiego po zajęciu ich przez Kazimierza Wielkiego nie wykazuje tego rozwoju ludności ruskiej czy narodu ruskiego, przeciwnie, można powiedzieć, że historia ziem południowo-wschodnich to jest historia Polski samej. Jeżeli chodzi o historię Rusi, to można stwierdzić, że czy wystąpienie Chmielnickiego, który wprawdzie opierając się na podłożu socjalnym, jednak chwycił pewne momenty polityczne, czy historia Doroszenki, który starał się stworzyć Ukrainę niezależną od Polski, czy historia Mazepy, czy historia Petlury są tam na tym terenie dowodami pewnej myśli politycznej ukraińskiej, jeżeli natomiast chodzi o województwa południowo-wschodnie, to tam jakiegokolwiek momentu historycznego narodowego nie spotkamy. A dalej trzeba powiedzieć, że w czasie panowania austriackiego ziemie te były poddawane wpływom postronnym i że im ulegały. Bo przecież Austria starała się wytworzyć typ Rusina, który by występował przeciwko Polakom, a równocześnie Rosja starała się wytworzyć typ rusofila, który będzie poczuwał się do łączności z nią. I te wpływy zewnętrzne i dalej działają, bo po Austrii nastąpił spadkobierca. Zapytam: Czy Państwo Polskie, które jest gospodarzem i właścicielem tych ziem, ma być pozbawione możności regulowania stosunków miejscowych tam, gdzie to z taką swobodą robili inni? I dlatego trzeba stwierdzić, że fizjonomia narodowościowa tej strony, jeżeli chodzi o fizjonomię ukraińską, sprecyzowaną nie jest.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#PEkert">Jeżeli chodzi o wpływy kościelne unii, to możemy z historii stwierdzić, że unia, a więc obecnie wyznanie greckokatolickie, w historii Polski ściśle związane było z Polską, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że walka między unią a dyzunią to była walka pomiędzy Polską a Moskwą. Unia oznaczała łączność z Polską. Jeżeli dzieje się dzisiaj inaczej, to dlatego, że w ostatnich czasach Kościół grecki stał się zależny od polityki ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#PEkert">Patrząc od strony kultury tych ziem za czasów panowania polskiego, to przecież tam rozwijała się kultura polska. Do niedawnych czasów inteligencja greckokatolicka uważała się za Polaków, mówiła po polsku. To samo było z księżmi, którzy prowadzili domy po polsku. Ten nowy kierunek, kierunek nacjonalistyczny, jest historią lat ostatnich.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#PEkert">Jeżeli zatem tak jest, jeżeli szukając tego dorobku narodowości ukraińskiej na ziemiach południowo-wschodnich w historii długich lat go nie znajdujemy, to w takim razie trzeba powiedzieć, że Państwo, mając obowiązek dawania obywatelom możności pielęgnowania swego języka i kultury, dawać jej jednak w tym zakresie, jak to Ukraińcy wysuwają, nie jest obowiązane. Mówię zdania, wypowiadane w terenie. Muszę stwierdzić, że pojęcie rozwoju kulturalnego, narodowego, społecznego Ukraińców, wysuwane w Małopolsce wschodniej, przekracza granice województw południowo-wschodnich, obejmując swą treścią rozwój kulturalny, historyczny Ukrainy nad Dnieprem; istnieje tendencja, ażeby tę kulturę przesuwać na ziemie południowo-wschodnie. Czyż zdajemy sobie sprawę z tego, że rozwój kultury ukraińskiej ma siedzibę swoją w Kijowszczyźnie, jeżeli chodzi o wielkiego poetę Szewczenkę i działaczy Ostomarowa, Kulisza i kilku osławionych innych, o których uczyłem się w szkole? Tam jest siedziba ruchu ukraińskiego i siedziba największego poety ukraińskiego Szewczenki. Jeżeli chodzi o historię, jak powiedziałem, to takie próby historyczne ukraińskie rozgrywały się nad Dnieprem, a nie w województwach południowo-wschodnich. Przypomnę z historii jeden fakt: kiedy Chmielnicki oblegał Lwów, to przeciw niemu walczyli mieszczanie, mimo tego że łączył ich podobny obrządek. Dlatego też co do kultury społeczeństwa polskiego w Małopolsce wschodniej muszę stwierdzić, że na Państwie naszym nie ciąży obowiązek rozbudowy tej kultury ukraińskiej, która przechodzi granice naszego Państwa i która ma granice poza naszym Państwem. Jest obowiązkiem tych Ukraińców, którzy mieszkają nad Dnieprem, rozwijać tam tę kulturę polityczną i narodową.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#PEkert">Jednak Państwo nasze, wierne swoim tradycjom tolerancyjnym, daje opiekę językowi i religii. I w tym zakresie nasze szkolnictwo postulatów ruskich pielęgnowania religii, pielęgnowania języka wcale nie neguje.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#PEkert">Podnoszę, proszę Państwa, zasadniczą kwestię pojęcia kultury narodowej i politycznej, a podnoszę ją dlatego, ażeby wreszcie raz sprostować błędne pojęcie, jakoby siedziba ruchu ukraińskiego była tu. Siedziba ta jest nie tu, lecz zupełnie gdzie indziej. Powiedział p. Witwicki na jednym z zebrań, że Polacy zdradzają Ukraińców, bo wyrzekają się myśli tworzenia państwa ukraińskiego za Zbruczem. Nie uważam, ażebyśmy my mogli publicznie te rzeczy mocno wentylować albo o nich decydować. Uważam, że nie wyrzekając się swojej opinii, społeczeństwo musi patrzeć na naszą dyplomację. Niechże Ministerstwo Spraw Zagranicznych w tej sprawie także swe zdanie wypowie; dopiero potem moglibyśmy o tym mówić. O tym, jakobyśmy zaniedbali sprawę ukraińską przez zaniechanie myśli budowy państwa ukraińskiego poza naszymi granicami, o tym dyskutować będziemy.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#PEkert">Jeżeli chodzi o postawę naszego szkolnictwa w Państwie Polskim, to musimy powiedzieć, że jest obowiązkiem każdego obywatela w Polsce, bez względu na wyznanie, poznanie kultury polskiej, języka polskiego dlatego, ponieważ z takiego obywatela Państwo może mieć pożytek i takiemu obywatelowi w Państwie jest dobrze. Obywatel, który tej kultury, tego języka nie zna, ma trudne życie w Państwie. Dlatego uważam, że podstawą wyjściową tutaj jest wykonanie obowiązku, żeby każdy obywatel znał kulturę i język polski.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#PEkert">I dlatego też chcę powiedzieć, że w Małopolsce wschodniej pewną tolerancję w okresach mieszanych mamy w szkolnictwie utrakwistycznym dwujęzycznym. Rzecz zrozumiała: w wioskach, gdzie jest ludność jedna i druga, trudno budować dwa szkolnictwa, rozbudowywać i budować dwie szkoły; względy materialne na to nie pozwalają. Następnie trzeba powiedzieć, że ta ludność, która mieszka tam od dawnych czasów obok siebie, żyła przedtem spokojnie i dobrze jest, ażeby dzieci tej ludności w jednej klasie obok siebie siedziały. Dlatego też nie ulega wątpliwości, że szkoła utrakwistyczna jest poważnym postulatem szkolnictwa powszechnego na terenie Małopolski wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#PEkert">Proszę Panów, mówiąc o zagadnieniu ukraińskim w związku ze szkolnictwem, chcę stwierdzić jedna rzecz: mianowicie charakter ludności w Małopolsce wschodniej to jest charakter mieszany. Mianowicie w 80% można powiedzieć, że ludność miejscowa ma tak mieszanych przodków ze strony tak ojca, jak i matki, że bardzo często taki obywatel nie może zdecydować się na to, do jakiej narodowości należy. Nie uważam tego stanu za klęskę, uważam, że ludność o takiej mieszanej tradycji jest bardziej pojednawczo nastawiona. Uważam, że ustosunkowanie się tej ludności do Państwa jest lojalne, wierne, jest prostsze może niż gdzie indziej. Stwierdzam, że typu ukraińskiego, wybitnie określonego i wyłącznego w Małopolsce wschodniej jest bardzo niewiele.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#PEkert">Jeżeli chodzi o stosunki w Małopolsce wschodniej, dotknę jeszcze zagadnienia szlachty zagrodowej, o której tutaj poprzednio wspominano. Zasadniczym określeniem tego zagadnienia jest to, że jest ono nawskroś uczciwe. Tego wyrazu „uczciwy” używam dlatego, ponieważ dla każdego społecznika, który traktuje sprawę swoją poważnie, moment uczciwości odgrywa wielką rolę. I zagadnienie to właśnie nazywam uczciwym.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#PEkert">U nas ta szlachta była związana dawniej z Państwem Polskim i uważała się za szlachtę polską. Pamiętam sam i spotykam się także z dowodami, że żyją jeszcze między tą szlachtą ludzie, którzy mają modlitewniki polskie i z tych modlitewników się modlą. Dawniej modlono się po polsku, sfery oświecone używały języka polskiego i w cerkwi także.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#PEkert">Jeżeli my, działacze miejscowi, mówimy, że szlachta polska, szlachta zagrodowa ma wracać do Macierzy polskiej, to dlatego, żeśmy zaniedbali ją w okresie lat kilkunastu, kiedy Ukraińcy wzięli ich pod swoje wpływy. Uważam, że jeżeli człowiek mówi: „Moi przodkowie byli szlachtą polską i przy Państwie Polskim stali, wobec tego i moim obowiązkiem jest przy Państwie Polskim stać, jak moi przodkowie” — to tego rodzaju rozumowanie jest zupełnie uczciwe. Że ono jest niewygodne dla innych, to inna sprawa. A jednak jest oho uczciwe, Jeżeli chodzi o kształtowanie fizjonomii województw południowo-wschodnich, posiada ono ogromne znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#PEkert">Przejdę od zagadnień ogólnonarodowych do zagadnień drobniejszych, do zagadnień szczegółowych. Kolega Wełykanowicz skarżył się, że nauczycielstwo ukraińskie nie jest respektowane, jak być powinno, jest traktowane niesprawiedliwie, jak twierdzi.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#PEkert">Otóż, proszę Panów, jeżeli chodzi o zagadnienie nauczycielstwa, muszę powiedzieć, że jest duży procent nauczycieli Rusinów, którzy zdając sobie sprawę z tego, że są funkcjonariuszami Państwa Polskiego spełniają dobrze swe obowiązki. Ale jest duży procent nauczycieli i nauczycielek takich, które mimo tego, że służą Państwu Polskiemu, tej służby należycie nie wykonywują. Jeżeli zatem są wypadki takie, że następują przeniesienia, to takie rzeczy są najzupełniej słuszne. My, Polacy, ze swojej strony poza tym musimy stwierdzić, że Ministerstwo w stosunku do nauczycieli i nauczycielek ukraińskich w wielu wypadkach postępuje za liberalnie, że są skargi na to. I my mamy powody do skarżenia się. Dlatego może nie Panowie, ale w większym stopniu Polacy w Małopolsce wschodniej mają powody do skarżenia się, że działalność nauczycieli narodowości ruskiej nie zawsze jest taka, jaką być powinna.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie. Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WacławDługosz">Głos ma p. Dobkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JózefDobkowski">Wysoka Izbo! Sprawa, którą chcę poruszyć, związana jest z wychowaniem młodzieży, a szczególnie z wychowaniem młodzieży szkół średnich. Początkowo miałem zamiar w ogóle rozważać te sprawy na płaszczyźnie ideologicznej, ponieważ jednak czas jest ograniczony, przejdę do omówienia pewnych metod, które są jednym z bardzo ważnych warunków, ułatwiających wychowanie w szkołach średnich. Metodą tą jest włożenie młodzieży do ręki odpowiedniej książki, odpowiedniej gazety, odpowiedniego pisma. Programy szkolne są tak opracowane, żeby młodzież przede wszystkim brała czynny udział w opracowywaniu zagadnień, wysuwanych przez program. Jedynie wtedy może ona brać w tej pracy czynny udział, gdy materiał dostanie do ręki.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#JózefDobkowski">Pomijam trudności, na jakie napotyka kształcenie w zakresie szkół średnich ze zmobilizowaniem tego materiału książkowego, który dotychczas jest niesłychanie znikomy. Weźmy pod uwagę dzisiejsze starsze klasy licealne — uczą się one w ogóle w niesłychanie trudnych warunkach, bo muszą po prostu przechodzić nieraz tortury w tym sensie, że muszą wertować olbrzymie dzieła, aby wynaleźć jakiś ustęp, zakreślony przez nauczyciela, albo po prostu samemu dojść do ładu z całym danym dziełem. Jest to nieraz syzyfowa praca — niejednokrotnie niewspółmierna do rezultatów. Taki młody umysł nierzadko bywa mało przygotowany do takich gruntownych studiów, więc eo ipso gubi się w chaosie najrozmaitszych myśli. Stąd wniosek: Ministerstwo powinno bezwzględnie większy nacisk położyć na to, ażeby przyśpieszyć realizację wydawnictw dostosowanych do programów. Jeżeli przejdzie jeszcze rok i jeszcze rok w takich warunkach, to będą to bądź co bądź lata zmarnowane. Już mamy co najmniej dwa lata zmarnowane — dzisiejsza klasa II licealna nie osiągnęła na pewno tego poziomu, jaki osiągnąć powinną. To nie uderza w program, ale uderza w te warunki, w jakich się młodzież kształci.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#JózefDobkowski">Otóż w związku z książką rozumiem oczywiście finansowe trudności Ministerstwa. Nie widzę tu złej woli, widzę jedynie nieco niedostateczne może nasilenie, nieco niedostateczne może zwrócenie uwagi na temat, potraktowany jak gdyby troszkę drugorzędnie.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#JózefDobkowski">Proszę Państwa, tu się nastręcza bardzo ważna rzecz. Przed kilkoma minutami jeden z naszych kolegów tu, z tego miejsca zgłosił rezolucję, ażeby na jedną z organizacyj polskich, tzw. PAL, Ministerstwo asygnowało o 20.000 zł więcej, aniżeli dotychczas było preliminowane w budżecie. Ponieważ to jest argumentowane popieraniem kultury, sądzę, że nikt z nas nie ośmieliłby się nawet występować przeciwko komuś, kto ma za zadanie szerzenie kultury polskiej. Otóż zapytam tylko o jedno. Damy zamiast 60.000–80.000. Ja się na to osobiście zgadzam, gdyż o ile chodzi o samą ideologię, nie jestem jej przeciwny. Chodzi mi tylko o to, czy to stare przysłowie polskie: „Ja płacę, ja wymagam” — ma tu rację bytu, czy nie? Płacę 80.000 komuś, kto ma, oczywiście, za to mi odpłacie. W przeciwnym razie lepiej to użyć na wydanie jakiegoś podręcznika pożytecznego dla kształcenia młodzieży. Tymczasem dorobek tej instytucji, która ma otrzymać dotacje państwowe, pozwolę sobie określić jako niewiele większy od zera — przynajmniej jak dotychczas. Zaznaczam, że absolutnie nie atakuję wartości literackich i naukowych samych członków Akademii Literatury, gdyż mam dla nich uznanie nie tylko za ich patriotyczne, oczywiście, wielkie zasługi, jak p. Prezesa Sieroszewskiego, ale i za wielkie wartości literackie każdego po kolei członka. Ale biorę samą organizację. Czy tę ideę, którą kiedyś w naród rzucił Żeromski, ażeby stworzyć taki zespół ludzi, który by zajął się literaturą najnowszą, który by nadał jej kierunek, który by tę literaturę pchnął do właściwej pracy twórczej nad wychowaniem młodego pokolenia — ta właśnie Akademia Literatury wprowadza w życie i w ten sposób spełnia swój obowiązek? Uważam, że nie jest rolą akademików poprawianie zadań szkolnych. Od tego jestem ja, nauczyciel gimnazjum, i cały szereg innych. Od tego jesteśmy my, fachowcy, na tym poziomie my damy sobie radę. Nam nie potrzeba akademików literatury w VIII klasie gimnazjum, pojawiających zadania klasowe i dających za to odznaczenia młodzieży. My to sobie zrobimy sami i p. Minister, sądzę, jeżeli nas mianował, to nasze poprawianie może również przyjąć jako normalną, wystarczającą opinię na to, żeby kogoś za dobrą pracę nad językiem polskim nagrodzić. Nie trzeba natomiast skupiać całego wysiłku wielkich mędrców naszych i wielkich artystów słowa, żeby poprawiać bazgroty uczniów, którzy jeszcze nie mają dostatecznego wyrobienia literackiego. Na to siedzi p. Kaden Bandrowski, powiedzmy, czy też ktoś inny — bardzo przepraszam, nie specjalnie do niego, oczywiście, strzelam, ale daję jako przykład — na to siedzi twórca godziny całe, powiedzmy, w jakimś kuratorium, by poprawiać bazgroty uczniowskie! To nie jest zadanie Akademii Literatury! Sądzę, że na to dawać 80.000, żeby potem z nich diety za poprawianie bazgrot płacić — to nie ma sensu. Te rzeczy zrobią kuratorzy wspaniale. Zresztą p. Petrykowski był inicjatorem tej sprawy, wiem, że świetnie się orientuje i da sobie całkowicie radę ze swoim sztabem nauczycielskim. Tymczasem my, nauczyciele, takiej rzeczy, oczywiście, pod miano popierania kultury nie podciągamy. Uważam, że to jest za duże obniżanie tego, co nazywamy Akademią Literatury.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#JózefDobkowski">Proszę Panów, proszę mi powiedzieć, czy my mamy dzisiaj choć jednego pisarza, choć jednego — proszę podać wyraźnie — który jest w Akademii Literatury, by mógł być uznany jako sztandarowy nasz pisarz, a którego ze względu na twórczość można by było podciągnąć, powiedzmy, pod sztandarowe miano wyraziciela naszej dzisiejszej idei rzeczywistości polskiej. Tam można wynaleźć kawałeczki, wierszyki, ustępy, specjalnie wtykane w podręczniki — dobrze płatne nota bene, to panowie twórcy podręczników wiedzą, prawda? Ale proszę Panów poza tym twórczość, w której by się odbiła ideowa postawa państwowa, nie istnieje, A ja sądziłbym, że to jest zadanie panów akademików literatury, by siebie mogli tak zwekslować, a sądziłbym, że to nie jest hańbą wielką, jak się pisarz — powiedzmy — nagnie nawet do pewnych zagadnień państwowej konieczności, aby dziś nurtujące życie Polski sprawy znalazły odbicie w artystycznych obrazach słowa pisanego. To wcale nie przeszkadza jedno drugiemu, gdy niezależność twórcy jako artysty pójdzie na usługi budujących wielkość państwa prądów. Mogłaby P.A.L. postąpić inaczej, to jest młode elementy twórcze tak zorganizować, żeby one istotnie twórczością swoją odpowiadały tym zadaniom, jakie my wysuwamy. Proszę państwa, jest Obóz Zjednoczenia Narodowego. Proszę mi pokazać, który z pisarzy akademików reprezentuje myśl Obozu.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#komentarz">(Głos: Goetel.)</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#JózefDobkowski">Przeciwnie — pan Goetel w tym oto oświadczeniu opowiedział się jako faszysta. Proszę — faszysta! Jest tutaj oświadczenie jego oficjalne: „Jestem faszystą — przyznaję się. I to proszę podać do stenogramu”. Cudownie, a przecież zdaje się Obóz nie jest faszystowski, bo tu panowie wszyscy opowiadają się przeciw totalizmowi.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#komentarz">(Wesołość. P. Stoch przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#JózefDobkowski">A, pan poseł Stoch twierdzi, że jest totalistą. Proszę bardzo, proszę bardzo.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: A to Pan dowcipny.)</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#JózefDobkowski">Jest oto pierwszy totalista w Sejmie. Ale pan Goetel opowiedział się, że jest faszystą, więc ja jako członek Obozu nie chcę się zgodzić z tym, że pan Goetel jest wyrazicielem idei Obozu, bo nie jestem faszystą. Proszę panów, mimo to, że znaleźliśmy dzięki Panów podpowiedzi tę jedną osobę p. Goetla, która szuka drogi do naszych idei, nie mogę się zgodzić, by Akademia Literatury była dlatego subsydiowana, że pan Goetel na własną rękę uprawia i do tego faszyzm.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#JózefDobkowski">Otóż proszę Panów! Głosuję za przyznaniem 100.000 nawet! Idę nawet tak daleko — na kulturę trzeba mieć szeroką rękę, jest naszym obowiązkiem kulturę tę popierać. Słusznie powiedział p. Wełykanowicz „na bagnetach trudno siedzieć”, można nimi najwyżej walczyć. Panie kochany, to jest bardzo ważna sprawa, zgadzam się z Panem w tej sprawie, że obok bagnetów trzeba umieścić i co innego, tylko gdy się daje, proszę Pana, trzeba wiedzieć, za co się płaci. Całą tę swoją przemowę kieruję nie przeciwko samej zasadzie istnienia danej instytucji, nie przeciwko kredytom dla niej wyznaczonym, ale apeluję stad do panów członków Akademii Literatury, którzy oczywiście się o tym dowiedzą, by byli tak łaskawi — już tak delikatnie mówię: łaskawi — pokazać swoje oblicze ideowe w takim sensie, żeby Rząd, który współpracuje z Obozem Zjednoczenia Narodowego, miał z tej literatury pożytek wychowawczy. Nie lubię nic owijać w bawełnę. Mówię zupełnie wyraźnie, że Rząd, współpracujący z Obozem Zjednoczenia Narodowego, powinien mieć z literatury pożytek wychowawczy a nie książki, w których panoszy się pornografia, no bo to, co nasze pisarki piszą szczególniej o kobietach...</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#komentarz">(Oklaski, Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#JózefDobkowski">...to nie jest wychowawcze. Dopóki mężczyzna pisał o kobiecie, to przynajmniej widział w niej anioła, jak Mickiewicz w Maryli...</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#JózefDobkowski">...a jak zaczęła pisać o swej płci pani Kuncewiczowa i wywaliła nam tomy, to wiemy tylko tyle, że kobieta jest istotą taką, że nie daj Boże! Z kobietą piszącą o kobiecie lepiej nie mieć do czynienia.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#JózefDobkowski">Powiem więcej — pani Gojawiczyńskiej wszystkie dziewczęta idą na ulicę, a nie daj nam Boże taki ideał wszczepiać w młodzież z „Dziewcząt z Nowolipek”, interpretowanych w klasie VIII. Niewiele młodzież nauczymy, a już na pewno źle ją wychowamy. Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, jak mnie dziewczyna-uczennica zapyta: „A któraż to dziewczyna z tych bohaterek powieści nie pójdzie na ulicę?” Bo ostatecznie tak się kończą tragicznie prawie wszystkie ich żywoty. Taka zmora w literaturze nie daje nam wielkich możliwości wychowawczych.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#JózefDobkowski">Boję się, ażebym nie za długo mówił. Chcę dodać tylko: apeluję do Izby, ażeby zechciała poprzeć tę wysoce pożyteczną w założeniu instytucję, ale musimy nałożyć na nią obowiązek. Trzeba, żeby Akademia Literatury w swoich założeniach nie uważała za swój główny obowiązek, powiedzmy, dzielenie włosa na cząsteczki przez pana Irzykowskiego w swej skądinąd wysokowartościowej pracy, której zresztą żaden młodzieniec nie przeczyta, bo to jest za trudne; lub, powiedzmy, dawanie młodzieży typów pana Bandrowskiego, którzy nie wiedzą, czy być w Zagłębiu komunistą, czy, powiedzmy, masło robić z Mateuszem Bigdą. W tych grubych księgach robi się w maśle, ale i często w pornografii. Więc konkretnie: żądam, ażeby oblicze Akademii wyraźnie było zaznaczone. Akademia Literatury powinna być bezwzględnie z ducha współczesna, bo tego chciał Żeromski. Ale ten sam Żeromski chciał oderwać młodzież od starych ideałów w literaturze. Uczymy młodzież na bardzo przestarzałych materiałach, podanych wprawdzie w obrazach pięknych, w obrazach cudownych — bo literatura to jest najpiękniejszy sposób podania rzeczy nieraz trudnych do zrozumienia, ale mimo to uczyć musimy na sprawach już dalekich. Stąd wniosek moi ego przemówienia: Akademia Literatury powinna nareszcie zdobyć się na państwowo-twórczy gest i albo przewekslować swoich starszych członków, albo zorganizować koło siebie naprawdę młodych, twórczych, silnych i bojowych pisarzy, którzy by oddali się bez reszty idei, jaka rzucamy w naród i w świat. Chcemy tworzyć Polskę dla Polski złożonej z polskich dzieci no polsku wychowanych, ale w tym duchu, jaki wielkim wiatrem wieje dziś w Polsce. A literatura powinną dać nam te materiały do kształcenia. Nic więcej od niej nie chcemy. Resztę zrobimy sami.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WacławDługosz">Głos ma p. Krzysztoń.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#WilhelmKrzysztoń">Wysoka Izbo! Chciałbym przy preliminarzu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powiedzieć parę słów o kwotach preliminowanych w dziale 3 w 10 str. 463 preliminarza, załącznik 20 i 21. Więc proszę Wysokiej Izby, jeżeli chodzi o obrządek rzymskokatolicki, to według preliminarza jest wiernych 22.516.000. Dotacja Skarbu Państwa dla wiernych tego wyznania wynosi 16.442.000. Jest dzięki temu utrzymywanych 11.921 etatów, 21 diecezyj i 518 parafij.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#WilhelmKrzysztoń">Jeżeli chodzi o obrządek greckokatolicki, to na wiernych 3.353.000 dotacja Skarbu Państwa wynosi 3.313.405 zł, utrzymuje się tą dotacją 2.231 etatów, 4 diecezje i 1983 parafie. Wydatek Skarbu Państwa na głowę odnośnego wyznania rzymskokatolickiego wynosi 73 grosze. Wydatek ten sam w wyznaniu greckokatolickim wynosi 96 groszy. Gdyby w tym samym stosunku Skarb Państwa dotował każdego wiernego rzymskokatolika, jak dotuje wiernego grekokatolika, wydatek ogólny na wyznanie rzymskokatolickie musiałby wzrosnąć o 5.180.000 zł. Na jeden etat rzymskokatolicki przypada wiernych 1900, na jeden etat greckokatolicki przypada wiernych 1550. Utrzymanie jednego etatu rzymskokatolickiego kosztuje Skarb Państwa 1380 zł, a utrzymanie jednego etatu greckokatolickiego kosztuje Skarb Państwa 1490 zł. Jedna parafia rzymskokatolicka wypada na 4490 wiernych, jedna parafia greckokatolicka na 1740 wiernych. A wreszcie jedna parafia rzymskokatolicka na ziemiach południowo-wschodnich przypada na 87,2 km², a jedna parafia greckokatolicka wypada pa 29 km². To mówią cyfry. Stan faktyczny na ziemiach południowo-wschodnich jest taki, że w każdej niemal wsi, nawet najmniejszej, istnieje cerkiew, natomiast parafia rzymskokatolicka obejmuje kilka, a nawet nieraz kilkanaście osad. Rezultat zaś tego jest taki, że na przestrzeni kilku dziesiątków lat odsetek ludności polskiej znacznie się zmniejszył, że obecnie ludność polska rzymskokatolicka oddalona od kościoła parafialnego albo nie modli się wcale, albo się modli nie w swoim kościele. Wprawdzie w ostatnich latach dzięki zabiegom ordynariuszy rzymskokatolickich i ofiarności wiernych zwiększa się ilość kościołów i kaplic rzymskokatolickich na tych ziemiach, ale nowe parafie nie mogą być erygowane przez ordynariuszy wobec braku etatów. Mógłbym przytoczyć bardzo dużo kościołów już wybudowanych od paru lat, w których jeszcze parafie z tego powodu nie zostały erygowane.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#WilhelmKrzysztoń">Powiększenie parafii rzymskokatolickich na ziemiach południowo-wschodnich może walnie przyczynić się także do zgodniejszego współżycia obu bratnich narodów, gdyż w miarę zwiększania się ilości parafii rzymskokatolickich zwiększać się będzie tym samym ilość urzędów metrykalnych rzymskokatolickich. Śmiem więc przypuszczać, że w przyszłości ilość procesów, wytaczanych obecnie proboszczom greckokatolickim, jako urzędnikom stanu cywilnego, o kradzież dusz i ruszczenie polskich nazwisk, może się znacznie zmniejszyć.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#WilhelmKrzysztoń">W związku z kreowaniem nowych etatów pozostaje także kwestia dopływu młodzieży do szkół gimnazjalnych i licealnych. O tej kwestii nie będą mówił, ponieważ szereg mówców już poruszyło ją przy innych budżetach, a nie ulega wątpliwości, że i przy tym budżecie ta sprawa będzie jeszcze kilkakrotnie poruszona, a mianowicie że syn chłopa i syn robotnika musi mieć dostęp do najwyższych studiów. Nam, Polakom z ziem południowo-wschodnich, chodzi zwłaszcza o to, ażeby specjalną opieką otoczona została młodzież, która garnie się do małych seminariów i do seminariów duchownych. Dziś, o ile chodzi o seminaria duchowne, to nauka niestety nie jest bezpłatna, tak jak i pobyt kleryka w seminarium nie jest bezpłatny, jak to miało miejsce za czasów zaborczych. Dziś rodzina przy wstąpieniu kleryka do seminarium musi albo z góry uiścić, albo dać gwarancję na zapłatę kwoty 500 do 600 zł. Wobec tego, że utrzymanie kleryka kosztuje przeciętnie około 120 zł każdego ordynariusza, a Skarb Państwa w myśl konkordatu dopłaca jedynie na ten etat 50 zł, nie kształci się w Polsce tylu kleryków, ilu kształcić się powinno. Jest sytuacja taka, że w tej chwili w seminarium lwowskim kształci się 135 kleryków zamiast 210. Społeczeństwo Małopolski wschodniej z wielką radością przyjmie niezawodnie do wiadomości fakt, że na skutek dyskusji w Komisji Budżetowej na wniosek p. referenta za zgodą p. Ministra Oświaty i za zgodą p. Ministra Skarbu dotacja dla wyznania rzymskokatolickiego zostanie podwyższona o zł 300.000. Musimy jednak zwrócić uwagę i musimy zwrócić się z apelem do Rządu, że kwota ta jest niedostateczna i że w przyszłych latach pozycja ta, zwłaszcza na cele duchowieństwa rzymskokatolickiego we wschodniej Małopolsce, musi być znacznie podwyższona.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#WilhelmKrzysztoń">Przy tej sposobności, chciałbym jeszcze poruszyć wysuwany przez ludność ziem południowo-wschodnich postulat ujednostajnienia kalendarza. Nie będę rozwodził się na ten temat bardzo szeroko, ponieważ poseł Żyborski w poprzednim Sejmie przedłożył w tej kwestii uzasadniony referat, zakończony odpowiednią rezolucją. A również i w obecnym Sejmie ks. poseł Lubelski złożył w związku z tą sprawą interpelacje, wykazując wielkie niedogodności z racji istnienia dwóch kalendarzy i wielkie korzyści z ujednostajnienia kalendarza.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#WilhelmKrzysztoń">Również chciałbym zwrócić uwagę, że tamtejsza ludność podkreśla bardzo silnie konieczność ujednostajnienia alfabetu na ziemiach południowo-wschodnich. Nie zapominajmy, że alfabet łaciński dla ludności ruskiej w b. Galicji zniósł austriacki prezydent ministrów Schmerling w 1861 roku. Najwyższy czas, aby klin wbity między oba narody przez zaborcę został usunięty. Nie potrzebuję dodawać, ile zyskałaby młodzież na tych ziemiach, ucząc się jednego tylko alfabetu. Sądzę, że prędzej zapanuje zgoda między oboma narodami, gdy usuniemy te zapory, które nas dzielą.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#WilhelmKrzysztoń">A teraz, proszę Wysokiego Sejmu, jeszcze jedną sprawę chciałbym poruszyć, mianowicie sprawę Polaków greckokatolickiego wyznania na ziemiach południowo-wschodnich. Spis z roku 1931 wykazuje 430.000 Polaków greckokatolików. Cyfra ta wynosi 13% wiernych kościoła greckokatolickiego, a 7% niemal ludności na tym obszarze. Ludność ta miała za rządów zaborców zapewnioną opiekę duszpasterską w języku polskim i w cerkwi i w szkole ze strony duchownych Polaków greckokatolickiego wyznania, o czym świadczą wydawane do tej ludności w języku polskim listy pasterskie biskupów greckokatolickich. Listy te wydaje również obecny metropolita lwowski Andrzej Szeptycki, początkowo jako biskup stanisławowski, później jako metropolita lwowski.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#WilhelmKrzysztoń">Tu chciałbym zająć uwagę Wysokiej Izby jednym tylko listem, mianowicie listem pasterskim Andrzeja Szeptyckiego do Polaków obrządku greckokatolickiego, wydanym w Żółkwi, w drukarni OO. Bazylianów w 1904 r. W liście tym pisze metropolita o powodach, jakie skłaniają go do napisania tego listu, wychodzi z założenia, że uświęconą praktyką Kościoła katolickiego i odwiecznym zwyczajem apostolskim jest głosić ludziom Ewangelię w ich języku. Od dawna pragnął odezwać się do Polaków greckokatolików polskim listem pasterskim, ale obowiązki duszpasterskie wstrzymywały go i nie pozwoliły mu tego zrobić. „Dłużej jednak nie mogę już milczeć, zanadto mnie męczy myśl, że między tymi, nad którymi mamy obowiązek pracować, są wierni, którzy mogliby uważać się za opuszczonych przez swą władzę duchowną, gdyby ich biskup nigdy nie przemówił do nich w ich mowie. Zanadto dobrze rozumiem niebezpieczeństwo takiego położenia, niebezpieczeństwo tym większe, im łatwiej swego biskupa Rusina mogliby podejrzewać, chociażby najniesłuszniej, o brak życzliwości i miłości dla polskiego narodu”. A dalej: „Biskup nie może w pracy apostolskiej mieszać Ewangelii Chrystusowej z ludzkimi, choćby najlepszymi zasadami politycznymi albo narodowymi. Ja tego pragnę i tego od kapłanów moich diecezyj domagam się, by zawsze wszystkie wasze potrzeby duchowe zaspokajali, by w nauce, w spowiedziach, w mowie do was się stosowali, nie żądając od was, byście się ruskiego języka uczyli, by ich rozumieć. W waszych przekonaniach patriotycznych mogę was tylko utwierdzić, o ile patriotyzm jest chrześcijańską miłością Ojczyzny i z miłości Boga i bliźnich pochodzi. Chrześcijanin bowiem obowiązany jest miłować Ojczyznę i dbać o dobro swego narodu”. Po r. 1904 śliczne te zasady, wypowiedziane w liście pasterskim, idą w niepamięć. Cerkiew greckokatolicka zaczyna się powoli racjonalizować. Tendencja ta znajduje pełny wyraz w pokoju brzeskim w 1918 r., w którym to roku 4 ordynariuszy greckokatolickich wydaje nowy list pasterski, w którym zrywa z całą kulturą zachodu i odnośnie do swego obrządku chce nawiązać do dawnych czasów bizantyjskich, do VIII i IX wieku, w którym Kościół greckokatolicki zostaje uznany za cerkiew narodową ukraińską i zostaje podjęta walka bezwzględna z innymi kierunkami, a więc i z polskością w Cerkwi greckokatolickiej. Żąda się od księży greckokatolickich, instytuowanych na probostwa, podpisania deklaracji, że do tego kierunku, będą się bezwzględnie stosować. Są oni odpowiedzialni nie tylko za swoje czyny, ale za swoje rodziny i za swoich domowników. A podpisanie tej deklaracji uważane jest jako pierwsze kanoniczne upomnienie, zgodnie z postanowieniem dekretu konsystorskiego kongregacji „Maxima Cura”. Rozpoczyna się gehenna księży grekokatolików narodowości polskiej względnie Rusinów, którzy tendencyj nacjonalistycznych ukraińskich uznać nie chcą. Sypią się na nich upomnienia, sypią się kary, przenosi się ich z miejsca na miejsce, z kiepskiej posady na jeszcze gorszą nie mogą się zagospodarować, nie mogą kształcić dzieci. Nieprawomyślnym dodają administratorów, którzy mają ich nadzorować, zdawać biskupom sprawozdania i którzy zabierają wszystkie dochody. Jeszcze dziś we wsi Jawora pow. turczańskiego diecezji przemyskiej żyje brat prałata księdza Stojałowskiego, ks. Jan Stojałowski, 82-letni starzec, złożony chorobą, obarczony liczną rodziną, w skrajnej nędzy, który nie ma żadnych dochodów, bo je zabiera administrator.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#komentarz">(P. Wełykanowicz: Jego syn.)</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#WilhelmKrzysztoń">To może w ostatnich czasach, w ostatnich czasach zwrócił się on do Prezydenta Rzeczypospolitej o zaopatrzenie w drodze łaski.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#WilhelmKrzysztoń">Długo ludność polska greckokatolickiego wyznania...</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#komentarz">(Marszałek daje znak świetlny.)</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#WilhelmKrzysztoń">Już kończę, Panie Marszałku... znosiła cierpliwie te wszystkie upośledzenia, mając nadzieję, że prędzej czy później nadejdzie czas, gdy jej słuszne postulaty zostaną wysłuchane. I właśnie w 1937 r. zawiązał się już w Krakowie komitet inteligencji polskiej greckokatolickiego wyznania, który wydaje „Głos Greko-Katolika” i który zwrócił się z apelem do ordynariuszy greckokatolickich, prosząc, aby te wszystkie postulaty, które były spełnione za czasów zaborczych, zostały uwzględnione przez Cerkiew greckokatolicką w Państwie Polskim.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#WilhelmKrzysztoń">Proszę Wysokiej Izby! Dziś, kiedy Marszałek Rydz-Śmigły żąda od nas dźwigania Polski wzwyż, w tym marszu ku Polsce mocarstwowej nie może iść z nami rzesza półmilionowa Polaków smutnych, Polaków cierpiących, bo nie mających odpowiedniej opieki religijnej. Dlatego apeluję do Wysokiego Rządu Rzeczypospolitej, ażeby nawet drogą zmiany konkordatu wziął tę ludność w swoją opiekę.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WacławDługosz">Głos ma p. Szymanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PSzymanowski">Wysoki Sejmie! Ukazał się dekret Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 18 listopada ub. roku o stosunku Państwa do polskiego autokefalicznego Kościoła prawosławnego. Dekret normuje stosunek Państwa do kościoła na wszystkich odcinkach życia. Dekret ten znosi stan tymczasowości, jaki dotychczas w tych stosunkach istniał. Ale nie na tym polega największa waga dekretu. Ważne jest przede wszystkim to, że dekret nawiązuje do najświetniejszej tradycji Rzeczypospolitej. Jeżeli chodzi o przekrój historyczny stosunku Państwa do Kościoła prawosławnego, to przez cały szereg lat ścierały się dwa poglądy na ten stosunek. Pierwszy pogląd reprezentowała metropolia kijowska. Polegał on na tym, że uznawano system porządku prawnego, zakreślający wyraźne granice ingerencji państwa w sprawy kościoła i pozostawiający w tych granicach nietykalność praw kościelnych. Drugi kierunek, reprezentowany przez metropolię moskiewską, polegał na systemie prawnym, uznającym nieograniczoną możliwość ingerencji i nieograniczone podporządkowanie interesów kościoła interesom państwa. Ten drugi kierunek konsekwentnie przeprowadzany w Rosji, w całym przeciągu dziejów doprowadził do tego, że sprawy Kościoła prawosławnego w Rosji zostały podporządkowane nie tyle państwu i narodowi, ile tronowi carskiemu, z czego wypłynęły następnie wszystkie smutne konsekwencje. Kierunek pierwszy, reprezentowany, jak wspomniałem, przez metropolię kijowską, przyczynił się do świetnego rozkwitu Kościoła prawosławnego w Polsce, zapoczątkowanego pamiętnym dyplomem króla Władysława IV z 15 marca 1633 roku, i doprowadził przez wszystkie załamania się do odrodzenia Kościoła prawosławnego razem z Rzecząpospolitą. Przy tym należy podkreślić, że w dekrecie z 18 listopada 1938 r. nastąpił nowy znamienny zwrot, mianowicie uznana została organizacyjna niezależność kościoła w odróżnieniu od tego, że w wieku XVII, mimo to, jak jak wspomniałem, że Kościół prawosławny osiągnął szczyt swego rozwoju, to organizacyjnie podporządkowany był patriarsze Carogrodu. I jeszcze pragnę zwrócić uwagę na jedną najważniejszą okoliczność: dekret z 18 listopada 1938 r. ustala i podkreśla kardynalną zasadę powszechnego Kościoła prawosławnego, mianowicie zasadę soborowości.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#PSzymanowski">A więc Kościół prawosławny, mianowicie ten jego odłam, który byt swój organizował i rozwijał na ideologii metropolii kijowskiej, który losy swe i nadzieje związał z Rzecząpospolitą, który z nią przetrwał wszystkie upadki, doczekał się razem z nią odrodzenia, które nastąpiło w dniu 18 listopada 1938 r. Dlatego, proszę Wysokiej Izby, dekret ten jest wydarzeniem epokowym. Toteż pozwalam sobie w imieniu szerokich rzesz ludności prawosławnej złożyć z tego miejsca Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej i Wysokiemu Rządowi wyrazy prawdziwego uznania i wdzięczności.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#PSzymanowski">Wysoka Izbo! Dekret z 18 listopada, jak i każdy akt ustawodawczy, jest formą. Wszystko zależy od tego, jaka treść będzie włożona w tę formę. Wszystko zależy od tego, jak ten dekret będzie wykonany. Dekret, jak i każdy akt ustawodawczy, ma swoje światła i cienie. Dziś pragnę nie dotykać cieni, jeżeli one są. Dziś nie chcę przykładać do rzeczy tak wielkiej, jaką niewątpliwie jest dekret, miary małej.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#PSzymanowski">Pragnę przyłożyć miarę długosiężną.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#PSzymanowski">W sesji ubiegłej miałem zaszczyt z tego miejsca mówić o polskiej doktrynie państwowej. Wskazywałem, że naturalną drogą ekspansji Polski jest wschód. Wskazywałem na to, że przyrodzonym powołaniem Polski jest zorganizować rodzinę narodów słowiańskich i tej rodzinie przewodzić. Rosja dziś przeżywa ciężki kryzys, i to kryzys nie tylko ustrojowy, ale ciężki kryzys duchowy. Tam wizerunek Boga w duszy ludzkiej jest wypalany żywym ogniem. Tam wiara Chrystusowa powróciła do swego najszczytniejszego, ale zarazem do najcięższego okresu, do okresu apostolskiego. Tam ofiary i praktyki religijne odbywają się w katakumbach, w jaskiniach leśnych i górskich. Tam Kościół prawosławny przechodzi swoje ciężkie odkupienie. Niewątpliwie kiedyś nastąpi zmiana. Nie wchodzę, w to, kiedy i na jakiej drodze to się stanie. Ale wydaje mi się, że na tę zmianę musi być przygotowany polski Kościół prawosławny. Polski Kościół prawosławny powinien się przysposobić na to, że gdy życie w Rosji powróci do normalnych warunków, żeby mieć na ten czas przygotowane zastępy kleru prawosławnego od najwyższych w hierarchii godności do najniższych, ażeby ten kler poniósł na wschód drogą naturalnej ekspansji polskiej, na niezmierzone obszary Rosji, myśl polska i świetną tradycję polską. Wówczas dekret z 18 listopada 1938 r. osiągnie swój pełny i właściwy cel.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WacławDługosz">Głos ma p. ks. Padacz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WładysławJózefPadacz">Wysoki Sejmie! Przy omawianiu budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie wystarcza zająć się wyprowadzaniem wniosków z suchych cyfr preliminarza budżetowego, ale należy zastanowić się nad wszystkimi tymi kwestiami, które dotyczą działalności Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#WładysławJózefPadacz">Najpierw zajmę się sprawozdaniami p. referenta, wygłoszonymi na Komisji Budżetowej i na plenum Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#WładysławJózefPadacz">P. referent w swoim sprawozdaniu, rozdanym wszystkim posłom, w dziale „Wyznania Religijne” mówi, że duchowieństwo katolickie zasadniczo odnosiło się przychylnie do wychowania fizycznego, a mimo to wysuwa pewne zastrzeżenia. Otóż miałem już sposobność na Komisji Budżetowej zaznaczyć, że zastrzeżenia p. referenta są niewłaściwe, bo jeżeli czasem duchowieństwo katolickie odnosiło się do wychowania fizycznego z niechęcią, to opierała się ona na podstawach bardzo mocnych, często bowiem ćwiczenia odbywały się w niedzielę, w czasie nabożeństw, kiedy katolicy obowiązani są być na Mszy św. Dlatego też duszpasterze domagali się odpowiedniego uregulowania czasu tych ćwiczeń. A zatem nie sprzeciwiali się samej zasadzie, chodziło tylko o okoliczność zewnętrzną.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#WładysławJózefPadacz">Tak samo sądzę, że wyrażenie p. referenta co do obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, że jest on z punktu widzenia interesów państwowych szkodliwy dla Państwa, jest niewłaściwe, bowiem biskupi polscy nigdy by na to nie pozwolili, żeby jakikolwiek obrządek działał w myśl zasad, które by szkodziły Państwu. Biskupi polscy składają przysięgę i stosownie do niej czynią to, co jest dobre i korzystne dla Kościoła i dla Państwa Polskiego. Następnie zaznaczałem, że niektórzy księża obrządku bizantyjsko-słowiańskiego wysyłają młodzież ze swoich parafii do miast polskich, nawet do Warszawy i kształcą ją, żeby potem, wróciwszy na swoje tereny, młodzież ta pracowała w myśl zasad katolickich i polskich.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#WładysławJózefPadacz">Następnie p. referent, jak również i p. Minister zechcieli zająć się kwestią wychowania młodzieży. P. Minister zaznaczył, że na podłożu historycznym należy wychowywać polską młodzież. Słusznie. Sądzę bowiem, że skoro w dobie przedwojennej dążyliśmy do Polski niepodległej, że ona była naszym ideałem, to obecnie młodzież polska powinna mieć ideał Polski wielkiej, mocarstwowej, tej Polski katolickiej, która ma zająć pierwsze miejsce wśród innych narodów słowiańszczyzny wraz z innymi narodami, które będą chciały do bloku słowiańskiego się dołączyć. Jest to znana nam idea Jagiellońska i tę właśnie ideę należy podtrzymywać i pielęgnować.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#WładysławJózefPadacz">Przejdę teraz do terenu szkół wyższych. I na Komisji Budżetowej i na plenum Sejmu mówiono o młodzieży akademickiej. Uczyniono jej szereg zarzutów. Znam dobrze młodzież akademicką, bo wśród niej pracuję, jako duszpasterz i jako naczelny kapelan Legii Akademickich w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#WładysławJózefPadacz">Otóż sama młodzież akademicka przyznaje, że niekiedy jest zbyt porywcza, ale słusznie tu zaznaczono, że zawsze tak było i będzie. Sam p. poseł referent przypomina sobie swoje czasy akademickie, gdy wykazał dużą dozę porywczości.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#komentarz">(P. Stahl: Owszem.)</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#WładysławJózefPadacz">W takim razie zgadzamy się, że młodzież powinna być porywczą. Teraz zwróćmy uwagę na pewne niedociągnięcia, mówiąc delikatnie, na terenie szkół wyższych. Jak wiemy, sprawa żydowska odgrywa tu bardzo poważną rolę. Dopóki w Sejmie tej sprawy nie załatwimy, dopóki Rząd polski odpowiednio nie zareaguje, dopóty będzie się ona odbijała na terenie akademickim. Następnie młodzież akademicka twierdzi, że nie należy do niej się zwracać ciągle urzędowo; pragnie, żeby jej okazać serce, żeby i panowie rektorowie szkół wyższych i władze ministerialne odnosiły się do niej z tym przekonaniem, że nie chce ona tylko manifestować, ale ma zamiar pracować, i to solidnie pracować.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#WładysławJózefPadacz">Chciałbym teraz poruszyć sprawę reformy studiów na wyższych uczelniach. Jeżeli młodzież akademicka często manifestuje, to dlatego, że widocznie ma dość dużo czasu, szczególnie, jak mówią, na wydziałach prawnych. Należało by przeto, żeby na wydziałach prawnych przeprowadzić reformę studiów w tym zakresie, by bliższy utrzymywano kontakt z młodzieżą akademicką, jak to zresztą i p. referent i p. Minister zaznaczyli. Profesorowie powinni szukać tego kontaktu. Osiągnie się go wtedy, kiedy ćwiczenia obowiązkowe będą wprowadzone na wszystkich semestrach, a następnie, jeżeli będzie mianowanych więcej sił profesorskich i pomocniczych, bo właśnie dzięki nim ten pożądany kontakt nawiąże się. Jeżeli zaś będzie więcej sił profesorskich, to będzie można przygotować grunt pod założenie nowych wyższych uczelni. Mam tu na myśli takie miasta jak Katowice, Łódź, Toruń. W tej chwili ze względów budżetowych nie można myśleć o zakładaniu nowych wyższych uczelni, ale powinniśmy sięgać myślą w przyszłość. Jeżeli jeszcze wrócimy do zagadnienia reformy studiów prawniczych, to na ten temat do chwili obecnej ukazał się już szereg prac, z których najlepsza jest praca p. Bohdana Winiarskiego, profesora Uniwersytetu Poznańskiego, pt. „Zagadnienia organizacji studiów prawniczych”. Ta praca znana jest również p. Ministrowi i sądzę, że przy opracowywaniu reformy studiów na terenie uniwersytetów warto by szczególnie uwzględnić projekt p. Winiarskiego.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#WładysławJózefPadacz">Co się tyczy szkół średnich i powszechnych, to panowie posłowie, pracujący jako nauczyciele, sprawę nauczania i wychowania w tych szkołach wyjaśnili lub też wyjaśnią. Zaznaczę tylko, że z punktu widzenia nauki katolickiej należało by zacząć likwidować koedukację, o której tu dziś rano obszernie mówiono. Cyfry, jakie otrzymaliśmy w drodze półurzędowej terenu kuratorium krakowskiego, są naprawdę zastraszające. Wykazują one, do czego doprowadza koedukacja. Jeżeli chodzi o teren szkół powszechnych to jeszcze warto by dodać, że przedstawienia filmowe dla dzieci bardzo często są niewłaściwe, na co rodzice na konferencjach się skarżą. Przed chwilą paru panów posłów wspominało tu o książce „Dziewczęta z Nowolipek”. Istnieje także i film osnuty na tle tej książki. Całkiem niewłaściwie postępują władze szkolne, że na terenie szkół powszechnych pozwalają wyświetlać filmy tego rodzaju. Domagają się też rodzice i księża prefekci, żeby radio na terenie szkół średnich i powszechnych uwzględniało więcej momentów moralnych i religijnych.</u>
          <u xml:id="u-32.12" who="#WładysławJózefPadacz">P. Minister kilka razy już mówił o wychowaniu moralnym i religijnym. Na pierwszy plan wysuwa się tu problem, którego rozwiązania domagają się rodzice katoliccy, a mianowicie, żeby dzieci katolickie uczyli katolicy. Domagają się, o czym rano również była mowa, żeby nauczyciele żydowscy uczyli żydowskie dzieci, a dzieci katolickie — nauczyciele katolicy.</u>
          <u xml:id="u-32.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-32.14" who="#WładysławJózefPadacz">Ziemie zachodnie, szczególnie Górny Śląsk, domagają się szkoły wyznaniowej. W tej sprawie zresztą ma jeszcze przemawiać jeden z posłów.</u>
          <u xml:id="u-32.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-32.16" who="#WładysławJózefPadacz">Wysoka Izbo! Przy okazji jeszcze zaznaczę, że nie można tolerować w szkołach autorów nie Polaków, propagujących pojęcia, które nie odpowiadają w tej chwili interesom katolickiej Polski. Zwrócę uwagę na artykuły w „Polsce Zbrojnej”, która bije na alarm, że w szkołach poleca się autorów, którzy głoszą takie zdania jak np.: „Rżnij karabinem o bruk ulicy”, albo też: „Odrzućcie tornister, pas i ładownicę, że śpiewem wyjdźcie na ulicę”... czy też coś podobnego. Są to autorowie znani, nie wymieniam tutaj nazwisk, żeby nie robić im propagandy. Sądzę, że p. Minister szybko zlikwiduję tych autorów w szkołach. Także i przez radio nie powinno się nadawać ich literackich wyczynów.</u>
          <u xml:id="u-32.17" who="#WładysławJózefPadacz">Istnieje jeszcze jedno bardzo ważne zagadnienie, poruszane wielokrotnie przez pp. posłów z grona nauczycielskiego — sytuacja materialna nauczycielstwa. Tej sprawy jednak nie będę omawiał, bo inni pp. posłowie jeszcze raz mają tę kwestię tu poruszyć, Zaznaczę tylko, że z katolickiego punktu widzenia jest rzeczą bardzo słuszną, żeby nauczycielstwo — jak zresztą i wszyscy urzędnicy — otrzymywało dodatki rodzinne. Według danych statystycznych, od tej chwili gdy dodatki rodzinne zostały zniesione, ilość dzieci w rodzinach zaczyna się zmniejszać. Jest rzeczą przeto bardzo słuszną, żeby te dodatki ze względów i moralnych i państwowych były przywrócone. Posłowie otrzymują szereg listów, w których różni obywatele, zdając sobie sprawę z sytuacji kraju, proponują, żeby te dodatki były różne, zależnie od ilości dzieci w rodzinach. Mógłbym tu odczytać list w tej sprawie, ale mój czas już się kończy, wobec tego przy innej okazji może Panowie Posłowie zechcą posłuchać.</u>
          <u xml:id="u-32.18" who="#komentarz">(Głos: W bufecie.)</u>
          <u xml:id="u-32.19" who="#WładysławJózefPadacz">— Ja tam nie piję, chyba, że napój bezalkoholowy!</u>
          <u xml:id="u-32.20" who="#WładysławJózefPadacz">Jeszcze, ponieważ mam minutę czasu, chciałem poruszyć sprawę oświaty pozaszkolnej. Na terenach województw południowych i zachodnich oświata pozaszkolną dawniej zajmowały się specjalne stowarzyszenia. W tej chwili polityka Ministerstwa idzie no innej linii: wyznaczono mianowicie specjalnych nauczycieli, którzy zajmują się szerzeniem oświaty wśród dorosłych.</u>
          <u xml:id="u-32.21" who="#WładysławJózefPadacz">Otóż ze względów budżetowych i społecznych było by dobrze, aby samo społeczeństwo polskie przyczyniało się do szerzenia oświaty pozaszkolnej. Jest rzeczą zatem całkiem właściwą, by Ministerstwo tym stowarzyszeniom, które dawniej na tym polu ofiarnie pracowały, przywróciło ich uprawnienia i umożliwiło im działalność.</u>
          <u xml:id="u-32.22" who="#WładysławJózefPadacz">Biblioteki szkół wieczorowych w Warszawie zawierają zbyt mało książek treści religijnej. Książa prefekci w tej sprawie już zwracali się do Ministerstwa. Dobrze było by, aby p. Minister wydał odpowiedni okólnik, który by tę sprawę pozytywnie unormował.</u>
          <u xml:id="u-32.23" who="#WładysławJózefPadacz">Kończąc pragnę zaznaczyć, że mimo zastrzeżeń czy też naszych pragnień w sferze oświaty w Polsce i działalności Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w ciągu 20 lat niepodległego bytu Rzeczypospolitej Polskiej na polu szkolnictwa wykazaliśmy bardzo wielką energię, świadczącą, że Polska jest tym Państwem, które ma przed sobą jasną i promienną przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-32.24" who="#WładysławJózefPadacz">Za ten wielki efekt i za obfite plony na polu szkolnictwa należy się wdzięczność naszemu nauczycielstwu.</u>
          <u xml:id="u-32.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Seidenman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#SalomonSeidenman">Wysoka Izbo! Gdy p. Minister Oświecenia Publicznego na Komisji Budżetowej w dniu 26 stycznia br. mówił, że szkolnictwo dla mniejszości jest przedmiotem stałej uwagi Ministerstwa, że stałym dążeniem władz szkolnych było i jest zaspokojenie słusznych i istotnych potrzeb mniejszości w zakresie szkolnictwa, to przypuszczam, że nie miał wówczas na myśli mniejszości żydowskiej, albowiem gdyby miał to na myśli, łatwo by mógł sam skonstatować, że ani jednej szkoły publicznej mniejszościowej żydowskiej nie ma dotychczas i że takiej dotychczas nie było. A wówczas nie powiedziałby prawdopodobnie tego, co powiedział.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#SalomonSeidenman">To szkolnictwo mniejszościowe czy też ściśle religijne, czy z językiem wykładowym żydowskim, czy hebrajskim, to całe szkolnictwo jest utrzymywane prywatnie przez społeczeństwo żydowskie z własnych jego funduszów, co społeczeństwo żydowskie kosztuje ogromne pieniądze, o czym już miałem sposobność nadmienić przy omawianiu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej. Jedynym wyjątkiem w tej dziedzinie jest tylko szkoła średnia zawodowa, to jest instytut dla nauczycieli — państwowe seminarium dla nauczycieli religii, o którym oddzielnie będę mówił.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#SalomonSeidenman">Pewnego rodzaju zastępstwem tych szkół mniejszościowych są szkoły powszechne, przeznaczone specjalnie dla dzieci żydowskich, w których nie odbywają się lekcje w dnie sobotnie, a odbywają się w niedziele. Otóż jakaż jest sytuacja w tych szkołach? W szkołach tych prowadzi się, nazywając rzecz po imieniu, zwyczajną eksterminacyjną politykę w stosunku do nauczycieli Żydów, którzy w pierwszym rzędzie powołani są oczywiście do wykładania w szkołach, do których uczęszczają tylko dzieci żydowskie. Dzieje się. to mianowicie w ten sposób, że pewne stanowiska, zwłaszcza stanowiska kierownicze, które otwierają się w takiej szkole, przydzielane są nauczycielom chrześcijanom. Coraz więcej nauczycieli chrześcijan zajmuje miejsca nauczycieli Żydów w szkołach powszechnych dla dzieci żydowskich. Coraz mniej jest w nich nauczycieli Żydów. I jakiż jest rezultat? Taki, że w szkołach tych z konieczności istnieje pięciodniowy tydzień szkolny. Szkoła jest nieczynna w sobotę ze względów religijnych, ze względu na dzieci i nieczynna w niedzielę ze względu na nauczycieli chrześcijan. Tak jest istotnie, nie wiem tylko, z jakiego punktu widzenia można by ten stan rzeczy usprawiedliwić. Konsekwencją tego jest fakt, że coraz mniej nauczycieli Żydów zajętych jest nawet w tych szkołach, a tym samym nauczycieli Żydów w ogóle stale ubywa. Jeżeli w szkołach dla dzieci żydowskich ogółem uczy się dzieci około 300.000, to — biorąc normalnie po 70 dzieci na jednego nauczyciela — powinno być zatrudnionych w okrągłych liczbach około 5.000 nauczycieli Żydów, a jest ich zatrudnionych wszystkiego około 1800. Nadto kształcenie żydowskich nauczycieli w zakładach szkolących nauczycieli jest minimalne. I tak: jeżeli w liceach publicznych kształcących się jest 1.673 w roku szkolnym 1936/37, to wśród nich Żydów jest 18. Jeżeli w pedagogiach jest kształcących się 1.081 w tym samym roku, to wśród nich Żydów jest 48. Jeżeli zważyć, że większość nauczycieli Żydów, jak widać ze statystyki, pracuje w szkolnictwie prywatnym, to z tego wynika, że w szkołach publicznych dla dzieci nauczycieli żydowskich miejsca nie ma. Procent nauczycieli Żydów, pracujących w szkolnictwie prywatnym, w stosunku do tych, którzy pracują w szkolnictwie publicznym, ma się jak 33 do 64, czyli że 6% wszystkich nauczycieli pracuje w szkolnictwie prywatnym.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#SalomonSeidenman">Osobną rubrykę stanowią nauczyciele religii mojżeszowej, mający pełne kwalifikacje jako wychowankowie tego seminarium, o którym wspominałem. W referacie wypracowanym i nam tu rozesłanym, a także i z tych wynurzeń, które mieliśmy sposobność tutaj słyszeć, słusznie stwierdzono, że rodzina w pewnym zakresie i religia w swoim zakresie są czynnikami podstawowymi wychowania dzieci. W zupełności to stanowisko podzielam. Jeżeli tak jest, to dlaczego z nauką religii mojżeszowej dla dzieci w szkołach ogólnych istnieje tego rodzaju stan rzeczy? Sytuacja tych nauczycieli jest taka, że pracując po lat 8, pobierając po złotówce za godzinę — zarabiają od 70 do 80 złotych miesięcznie, tracąc jednocześnie wszystkie święta, tracąc ferie, tracąc zarobek z racji zamknięcia szkoły z tego lub owego powodu. I ta głodowa pensja też nie jest regularnie wypłacana, przeważnie z opóźnieniem miesięcznym a czasami dwu- i trzy miesięcznym. Od lat 8 nie ma w ogóle nowych etatów. Mało tego, zwolnione etaty przydzielane są nie nauczycielom religii mojżeszowej, a nauczycielom przedmiotów ogólnych. Po pewnym czasie, ponieważ prowadzi się eksterminację nauczycieli Żydów, o której mówiłem, te same etaty przechodzą na nauczycieli chrześcijan. Wytwarza się taki stan paradoksalny, że godziny i etaty, przeznaczone dla nauczycieli religii mojżeszowej, przechodzą oczywiście na inne przedmioty, na nauczycieli nie Żydów.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#SalomonSeidenman">Przy 30 godzinach wykładowych taki nauczyciel powinien otrzymać normalny kontrakt. Kontrakt to jest droga do etatu. Cóż się dzieje? Oto przydzielają nauczycielowi nie 30 godzin, ale 26, powiedzmy 28 godzin po to, aby mu nie dać kontraktu. A jeżeli już ktoś otrzyma tę 30 godzin — tę sakramentalną cyfrę godzin — to wówczas bierze się od niego zobowiązanie, że po otrzymaniu 30 godzin nie będzie żądał kontraktu. Jeżeli do tego dodać jeszcze, że przy 30 godzinach taki nauczyciel ma opracować 15 klas, od 800 do 900 dzieci, po 60 dzieci w jednej izbie, to zrozumiecie Panowie Posłowie pracę, warunki pracy i warunki przyszłości tych rzeczywiście białych murzynów. Jeżeli zaś już są etatowi nauczyciele, to są tacy, którzy całe lata, po kilkanaście nieraz lat, do dziś dnia nawet nie mają stabilizacji, nie mają żadnych awansów. Nadto ci, którzy muszą uzupełnić swoje kwalifikacje, zupełnie nie są dopuszczani do egzaminów kwalifikacyjnych. Z wielkim zadowoleniem przyjąłem dziś oświadczenie p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, że sprawa wynagrodzenia, uposażenia i pracy nauczycieli religii w szkołach ogólnych dla wszystkich wyznań będzie w zasadzie przychylnie dla nich uregulowana, na co ta kategoria ludzi czeka z wielką niecierpliwością.</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#SalomonSeidenman">Jeżeli mowa o szkolnictwie zawodowym, to na str. 6 sprawozdania widać, że chyba nie cała suma, przewidziana na cele szkolnictwa zawodowego, jest używana zgodnie ze swym przeznaczeniem. Nie ma odpowiedzi na pytanie nasuwające się samo przez się, na co w takim razie te pieniądze są zużywane. A ludność żydowska musi być specjalnie zainteresowana w tej odpowiedzi na to pytanie, dlatego że przecież opłaty na szkolnictwo zawodowe są pobierane automatycznie przy świadectwach handlowych i przemysłowych. W pierwszych uczestniczy ludność żydowska w około 60%, w drugich w około 30%, czyli przeciętnie w 45%. I mimo to, mimo bardzo znacznego udziału cyfrowego społeczeństwa żydowskiego we wpływach na to szkolnictwo zawodowe, przyjęcie ucznia Żyda do ogólnej publicznej, w ogóle do jakiejkolwiek szkoły zawodowej w społeczeństwie żydowskim uchodzi po prostu za wielką wygraną na loterii. Jeżeli chodzi o szkolnictwo zawodowe, to jest ono, jak powiedziałem, na gruncie żydowskim utrzymywane ze środków samego społeczeństwa żydowskiego, oczywiście w stopniu wyraźnie niedostatecznym. Szkoły średnie zawodowe, utrzymywane w większych miastach, jak w Warszawie, Łodzi, Białymstoku — zdaje się powstały jeszcze lat kilkadziesiąt temu. Sprawa przeszkolenia zawodowego, przeszkolenia techniczno - zawodowego młodzieży żydowskiej, to co dzisiaj się nazywa przewarstwowieniem ludności żydowskiej — została zapoczątkowana już kilkadziesiąt lat temu również przez społeczeństwo żydowskie. Jeżeli dzisiaj rozmaici „rozwiązywacze” kwestii żydowskiej odkryli jakoby konieczność tego przewarstwowienia i przekształcenia, to doprawdy wynikło to tylko z nieznajomości tych spraw.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#SalomonSeidenman">Jeżeli wziąć pozaszkolne przeszkolenie zawodowe młodzieży, to w tej dziedzinie absolutnie żadnego udziału ludność żydowska nie bierze, pomimo tych wszystkich ciągle powtarzanych ciężkich zarzutów co do anormalnej struktury ekonomicznej społeczeństwa żydowskiego, pomimo zdawało by się powszechnie uznanej konieczności tego rodzaju przekształcenia. I w tej chwili, w tym czasie, kiedy ja tu tę sprawę omawiam, mamy na przykład kilka tysięcy młodzieży, którą szkolimy zawodowo, ucząc ją bądź rzemiosła technicznego, bądź pracy na roli w fermach rolniczych. Jest to młodzież, która jest przeznaczona przede wszystkim na emigrację do Palestyny, młodzież, która niekiedy przerywa swoje kształcenie w innych szkołach, pracuje o półchłodzie, o półgłodzie, nie mając absolutnie żadnej pomocy ze strony publicznej, licząc wyłącznie i jedynie na pomoc w miarę zaofiarowanych środków przez samo społeczeństwo żydowskie. Świetna ta młodzież, która pracuje z wielkim poświęceniem, w zupełności zasługuje na uwagę i na względy ze strony Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, boć to jest przecież ta robota, do której ciągle jesteśmy powoływani i nawoływani.</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#SalomonSeidenman">Przechodząc wreszcie do szkolnictwa wyższego, przeczytam oświadczenie p. Ministra na Państwowej Radzie Oświecenia Publicznego z dnia 20 listopada ub. r., a mianowicie: „W warunkach naszych ograniczenia przyjmowania studentów wynikają raczej z braku miejsc w pracowniach, kreślarniach, klinikach lub seminariach, a nie z powodu chęci zmniejszania liczby studiujących”. Czytając to zarazem przypominam sobie, że w Warszawie np. w tym roku nie przyjęto ani jednego Żyda na wydziały: weterynaryjny i farmaceutyczny, w Poznaniu — nie ma co mówić, tam już od lat nie ma ani jednego Żyda, w Krakowie w tym roku nie przyjęto ani jednego studenta Żyda na medycynę i wydział farmaceutyczny, we Lwowie nie przyjęto ani jednego studenta Żyda na wydział mechaniczny Politechniki i na Akademię Weterynaryjną. Tymczasem na bardzo gościnnym i bardzo interesującym przyjęciu w ubiegłym tygodniu u p. Ministra Opieki Społecznej dowiedziałem się z referatu dyrektora Departamentu Zdrowia, że w Polsce jest niemal katastrofalny brak lekarzy, któremu nie zaradzi tylko zamierzone otwarcie nowego wydziału lekarskiego w Łodzi, nie zaradzi rozszerzenie wydziałów lekarskich istniejących w uniwersytetach, lecz trzeba będzie utworzyć nowe wydziały lekarskie. W tej chwili, jak słyszałem, jest przeszło 300 wakansów w zakładach Ministerstwa Opieki Społecznej i około 3.000 wolnych miejsc wszędzie w kraju, gdzie brak lekarzy. Jednocześnie stwierdzam, że są setki nostryfikantów, którzy nie przyjęci w ojczyźnie na wyższe uczelnie, uzyskali wykształcenie za granicami Państwa, powrócili tutaj i chcą nostryfikować swoje dyplomy, chcą uzyskać tym samym możność pracy. Tym nostryfikantom wyznacza się terminy dalekie, nieraz na kilka lat, tych nostryfikantów usuwa się ze szpitali, gdzie chcieliby pracować bezpłatnie, i gdzie rzeczywiście bezpłatnie pracują, w celu uzupełnienia swego wykształcenia. Muszę zaznaczyć, że mimo wszystko co się słyszy, mimo wszystko co się czyta, to są jednak rzeczy, których absolutnie zrozumieć nie możną. Słyszałem tego rodzaju zdanie, nie tu w Sejmie, ale poza Sejmem, na jakimś poważnym zebraniu, słyszałem tego rodzaju opinię: „Jeżeli zryw gospodarczy do rozwoju gospodarczego w Polsce ma być taki, że mają w nim wziąć udział również Żydzi, to nie chcemy tego zrywu i tego rozwoju...”. Słyszałem to na jednym z zebrań przedwyborczych O. Z. N. No, to można jeszcze jako tako zrozumieć. Ale jak można zrozumieć tego rodzaju powiedzenie: Niech chory będzie bez opieki lekarskiej, niech raczej nie ma żadnej pomocy, niż ma mieć pomoc lekarza Żyda? Proszę Panów Posłów, tego rodzaju powiedzenie absolutnie w zdrowo myślącej głowie pomieścić się nie może.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#SalomonSeidenman">Stan obecny na wyższych uczelniach, o którym tutaj już tyle mówiono, wykazuje, że pod tym względem, proszę Wysokiej Izby, od roku ubiegłego, trawestując przysłowie, można powiedzieć, że „nic się nie zmieniło, jeno ku bezprawiu mocno pochyliło”. Nie ma żadnej wątpliwości, że od zeszłego roku stan rzeczy znacznie się pogorszył. Jak to określił kolega Sommerstein na posiedzeniu Komisji Budżetowej, właściwie mówiąc: najgorzej jest mieć rację. W zeszłym roku uprzedzał, że taki stan rzeczy biernie tolerowany musi doprowadzić do wydarzeń i skutków znacznie silniejszych i mocniejszych. Okazało się, że tak właśnie dziś jest i ten rachunek my sami dziś musimy płacić. Nie chcę, proszę Wysokiej Izby, wdawać się w bardzo może interesujący spór pomiędzy p. referentem a p. Ministrem, czy słuszniejsze jest humanistyczne czy przyrodnicze podejście do tego problemu, ale wydaje mi się, że nie na tym polega istota sprawy. Istota rzeczy polega raczej na tym, czy jest wskazane podejście profesorskie, czy też polityczne do tej sprawy, podejście p. Ministra, czy też podejście p. referenta. Jeżeli zważyć, że p. Minister w swoim oświadczeniu i we wszystkich innych oświadczeniach stwierdza, że ta część młodzieży, która doprowadza do ekscesów, jest znaczną mniejszością wśród ogółu młodzieży, i że my dobrze wiemy, że tak jest, bo my dalecy jesteśmy od tego, żeby w ogóle młodzież polską o te sprawy oskarżać — to tym bardziej nasuwa się pytanie: Więc dlaczego Rząd Rzeczypospolitej nie może z taką garstką sobie poradzić? Przecież my wiemy, jesteśmy o tym głęboko przekonani — mówił o tym i p. referent, i p. Minister o tym też wspomniał — że poza tą małą garstką młodzieży są jednak inne zakulisowe ręce, które mają jakieś inne cele, jakieś inne dążenia, inne żądania. Stwierdzam, że tak jest istotnie, jak twierdził p. referent. Czyli, że kwestia ta nie należy do kategorii spraw czysto wychowawczych, lecz do kategorii spraw bezpieczeństwa publicznego. Spokoju w nauce i bezpieczeństwa osobistego żądają nasi akademicy, którzy godnie bronią swego prawa do tej pracy i nauki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Stoch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#FranciszekStoch">Skrócenie terminu dyskusji zmusza mnie do tego, żeby tylko wspomnieć o pewnych bolączkach, które zauważyłem i które dadzą się usunąć przy dobrej woli.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#FranciszekStoch">Przede wszystkim co do nauczycielstwa. Są wypadki tego rodzaju, że nauczyciel zaangażowany normalnie parę miesięcy musi czekać na wypłacenie mu gaży. Okres ten przeciąga się nieraz nawet do 6 miesięcy. To już wyjątek, jeżeli po pierwszym miesiącu otrzymuje gażę. Mam wrażenie, że te niedociągnięcia przy pewnej staranności łatwo usunąć się dadzą.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#FranciszekStoch">Wspomnę tylko i zaakcentuję — uważam bowiem, że jest to zbyt ważna kwestia, aby ją można było pominąć — kwestię szkolnictwa wiejskiego. Akcentuję, że załatwienie sprawy wsi i nieskrępowanego dopływu ludności wiejskiej do szkół wyższych jest konieczne, od tego uzależniam powodzenie prac nad spolszczeniem naszych środowisk kulturalnych i nad spotęgowaniem naszego życia.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#FranciszekStoch">Ważniejsze jeszcze kwestie to kwestie ducha, dotychczas nieporuszane, których jednak lekceważyć i pominąć nie można. Mianowicie uważam, że dużym błędem strukturalnym w budowie naszego szkolnictwa było zlekceważenie ducha antycznego. Ta droga, po której idziemy, musi być uważana za stopniowe i powolne likwidowanie wpływów antycznych. Nie będę powoływał się na moje własne zdanie, cytuję pogląd bardzo wybitnego uczonego, dr Klingera, prof. Uniwersytetu Poznańskiego, który w tej materii wypowiada się następująco: „Antyk, jak uczy nas doświadczenie historyczne, zawsze i wszędzie krył w sobie jakąś tajemniczą potęgę, z jednej strony budzenia i pielęgnowania uczucia narodowego, z drugiej zaś pogłębiania i bogacenia życia wewnętrznego poszczególnych jednostek. Ktokolwiek powątpiewa o prawdzie ostatniego twierdzenia, ten raczy przypomnieć sobie powszechnie znany fakt, że wiek humanizmu, czasy, kiedy mozolnie spod pyłu wieków wydobywano starożytność grecko-rzymską, stał się ważnym czynnikiem życia duchowego ludzkości, był epoką zupełnie wyjątkowego rozkwitu i rozrostu indywidualizmu. Nadto chcę uzupełnić to przypomnienie informacją, że bogactwo indywidualnie kształtowanych charakterów tak w Grecji, jak we wczesnej historii Rzymu staje się cechą znamienną rzymskiej inteligencji od początku II w. przed Chrystusem, to jest po przeniknięciu surowej duszy Rzymu elementem kultury greckiej”.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#FranciszekStoch">Cytuję ten głos prof. Klingera, żeby przypomnieć, że okres czasu, kiedy myśmy podlegali wpływom kultury grecko-rzymskiej, był okresem najświetniejszym. Studia grecko-łacińskie dały nam Złoty Wiek literatury. Później zaniechanie tej sztuki, a przejście do łaciny spaczyło zupełnie nasze wykształcenie i doprowadziło do ciemnoty. Później okres Szkoły Konarskiego i szkoły Komisji Edukacyjnej, nie znający greki, nie przyczyniły się do dźwignięcia z upadku oświaty, dźwignięcie to nastąpiło dopiero za czasów szkoły Adama Czartoryskiego, który idąc śladami neohumanizmu niemieckiego, wsparty przez znakomitego uczonego Groddecka, potrafił dźwignąć szkolnictwo z powrotem na wysoki poziom. Przypomnę i powołam się na fakty, że w latach 1830–1848 Księstwo Poznańskie, gdzie właśnie oparto się na kierunku neohumanizmu, ta dzielnica była bodaj najbardziej oświecona ze wszystkich dzielnic polskich. Przypomnę, że pedagodzy stamtąd, jak Węclewski, Majewski, ks. Kazimierz Morawski i Ćwikliński, dali podstawy do odrodzenia klasycyzmu w Małopolsce. A przecież ten klasycyzm w Małopolsce, niezależnie od aprobaty kierunku politycznego, dał tak znakomitą szkołę, jak szkoła historyczna krakowska; wpływy tej szkoły, wpływy tego kierunku bezsprzecznie dały się odczuć zarówno na działalności Matejki, na działalności Wyspiańskiego, jak i w podniesieniu w ogóle kultury Małopolski.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#FranciszekStoch">Więc mimo tego, że nastrój i kierunek obecnych czasów jest inny, że potrzeba chleba amerykanizuje nasze życie, to jednak nie jest głosem zbytecznym nawoływanie do tego, żebyśmy ducha nie zatracili. Kontynuowanie tej kultury grecko-rzymskiej jest nieodzowne, jeżeli nie teraz, to w przyszłości z pewnością da się to odczuć. W jaki sposób nasza struktura szkoły do tego się odniosła? Otóż na wstępie wysunę twierdzenie, że jest tylko pozór zachowania pewnego kontaktu z kulturą dawniejszą, antyczną.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#FranciszekStoch">W gimnazjach uczy się tylko łaciny i to od II półrocza I klasy gimnazjalnej. Greki w ogóle się nie uczy. W liceach zaś właściwie tylko licea klasyczne mają łacinę i grekę, bo w liceach humanistycznych przez system egzaminów, mimo iż łacina jest obowiązująca, właściwie uczniowie mogą jej nie zdawać. Obowiązku więc dokładnego uczenia się łaciny nie ma. Do tego należy dodać, że Ministerstwo traktuje sprawę języków antycznych ubocznie. Do innych dziedzin został utworzony instruktorat specjalny, który koordynuje współdziałanie prowincjonalne, od szeregu zaś lat, według informacji, które otrzymałem, takiego instruktoratu dla języków antycznych nie ma.</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#FranciszekStoch">W całej Polsce obecnie wytworzyła się taka sytuacja, że licea klasyczne, które kontynuują utrzymują ten kontakt z wiedzą antyczną, mają zaledwie 1.200 uczniów, podczas gdy licea humanistyczne mają około 19.000. Chociaż pod naporem danej chwili, powiedziałbym, pod naporem czy to rodziców, czy też młodzieży, która szuka przede wszystkim dla siebie zarobku, stosunki tak się ułożyły, to jednak nie powinno to zamykać nam oczu na te sprawy. Rzeczą społeczeństwa i Ministerstwa, które dalej patrzy, jest czuwać nad tym, ażeby niezależnie od koniunktur chwilowych zapewnić należyte oddziaływanie kultury prawdziwie wyższej.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#FranciszekStoch">Poza tym do błędów strukturalnych zaliczę również i samą konstrukcję i podział liceów, jaki został przeprowadzony. Mianowicie są 4 typy liceów ogólnokształcących. Pod tym Względem pedagodzy twierdzą, że zaledwie 2 licea, mianowicie licea klasyczne i licea matematyczno-fizyczne mają dostateczną i najlepszą podstawę dydaktyczną, bo pierwsze oparte są na znajomości języków, drugie na znajomości matematyki. Tymczasem już humanistyczne licea mają podstawę dość wątpliwą, bo języki łączą się tam z matematyką; zaś licea przyrodnicze, nawet i w sferach ministerialnych, są zdyskwalifikowane jako produkt nieudany, bo za podstawę dydaktyczną mają opis (geografię i przyrodę). Więc zwrócenie uwagi na te rzeczy, mimo że się niektórym panom może struktura obecna podobać, mam wrażenie, że nie jest uwagą straconą.</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#FranciszekStoch">Następnie, proszę Panów, błędem programowo-wychowawczym jest kwestia programu i stosunek do programu. Sytuacja jest znana, to wszyscy konstatujemy. Na komisji senackiej wybitni pedagodzy ilustrowali swoje spostrzeżenia rażącymi przykładami, że młodzież po skończeniu szkół licealnych posiada nadzwyczaj skromny zapas wiedzy. Skąd to się bierze? Z jednej strony dzieci są przepracowane, rodzice patrzą bezsilnie na udrękę i na pracę swoich dzieci; pedagodzy również stwierdzają, że materiał jest w niektórych wypadkach tak ogromny, że wprost trudny do opracowania. Więc stąd taki rezultat, jak wspomniał prof. Bartel, że na politechnice uczniowie zaskoczeni są pytaniami, kto to jest Galileusz, Poincare, co to jest akwaforta. Przed wojną w szkolnictwie małopolskim wybitny pedagog, na którego powołano się dzisiaj w przemówieniu, prof. Zoll po mianowaniu go wiceprezydentem rady szkolnej krajowej, tak sformułował swój stosunek do kwestii nauczania: „Non multa sed multum”. Poszedł nie wszerz, tylko w głąb. Nic tedy dziwnego, że przy tym systemie nauki ten system żłobił głębokie bruzdy w świadomości ucznia. Obecnie system zaś jest odwrotny — multa a nie multum. Toteż ta wiedza, którą przyswaja sobie uczeń, jest tak powierzchowną, tak cienką warstwą, że łatwo zanika pod naporem świeżo w ogromnej ilości ładowanych wiadomości innych. Nic więc dziwnego, że wytwarza się chaos i możliwe są takie braki, jakie konstatowano, które uniemożliwiają po prostu dalszą pracę i dalsze kształcenie ucznia. System i tendencje organizatorów wychodziły z tego założenia, że przez wprowadzenie bardzo obfitego materiału uczniowie słabsi będą odpadać, do wyższych zaś szkół dochodzić będą tylko uczniowie zdolniejsi. Tymczasem nie liczono się z faktem, że ta warstwa miejska, która głównie dostarcza kontyngentu do szkół, dołoży tyle wysiłku czy to przez pomoce szkolne, czy w inny sposób, że jednak nie dopuści do zdeklasowania swojej progenitury. Rezultat jest taki, że odpadki cyfrowe uczniów, nie dochodzących do szkół wyższych, mam wrażenie, że procentowo nie są większe albo nie znacznie większe od tych odpadków, które i dawniej, w dawniejszym systemie były rejestrowane. I uczeń dochodzi jednak do szkół wyższych mimo tego, że przez wiedzę nabytą nie posiada kwalifikacji, by mógł w tej szkole wyższej się znajdować.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#FranciszekStoch">Błędem, który określę jako błąd programowy, są następujące zjawiska, nie przeze mnie, tylko przez organa, przez instytucje powołane do tego, przez instytucje szkolne czy nauczycielskie stwierdzone.</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#komentarz">(Głos: Jakie?)</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#FranciszekStoch">Stowarzyszenie Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielstwa Szkół Powszechnych zgłosiło pewne postulaty, a więc stwierdziło, że to, czego ono żąda, nie jest jeszcze dokonane. Zgłosiło mianowicie postulaty, domagające się zmiany programu nauki w tym kierunku, by młodzież polska przyswajała sobie w szkole najcenniejsze wartości tradycji i kultury polskiej, by wzrastała w głębokim poczuciu solidarności narodowej i bezwzględnej karności wobec nakazu obowiązku narodowego; by była przeniknięta bohaterskim duchem rycerstwa polskiego, a jednocześnie by umiała dążyć energicznie do wydźwignięciu i usamodzielnienia narodu polskiego pod względem gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#FranciszekStoch">Oczywiście, podręczniki takie mogą opracować jedynie ludzie, którzy takim duchem są przesiąknięci. A jakiż duch panuje, jakie dotychczas obowiązywały podręczniki? P. Minister dzisiaj wspomniał, że zlecił, aby przedstawiono mu wszystkie podręczniki, by mógł się przekonać, czy odpowiadają one tym tendencjom, które on głosi. Otóż dla wiadomości p. Ministra komunikuję na podstawie informacji, które otrzymałem ze źródeł powołanych, że istnieje dotychczas i obowiązuje podręcznik Falskiego dla I klasy szkół powszechnych, w którym to podręczniku ani razu nie są użyte wyrazu: Bóg, papież, Wielkanoc, choinka i w ogóle tego rodzaju wyrazy, które mają dla dziecka swoistą moc psychiczną. Sądzę, że tego rodzaju podręczniki stoją w wyraźnej kolizji z enuncjacjami p. Ministra i z tymi tendencjami, które zarówno dzisiaj, jak i w okólnikach niejednokrotnie deklarował.</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#FranciszekStoch">Istnieje temat, który przede wszystkim boli dlatego, że zahacza o problemy natury politycznej. Chodzi mi tutaj o walkę młodzieży. Zdobycie młodzieży, specjalnie młodzieży uniwersyteckiej, jest nadzwyczaj cennym instrumentem zarówno dla akcji, jak po prostu dla zobrazowania, że coraz liczniejsze sfery, specjalnie inteligencji, garną się do kierunków, deklarowanych przez Obóz Zjednoczenia Narodowego. Pod tym względem starajmy się kwestię tę postawić zupełnie jasno, nie używajmy żadnych powiedzeń, które zaciemniają rzeczywistość i nie znajdują zrozumienia. Najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy dwaj przeciwnicy mówią do siebie językiem dla siebie niezrozumiałym, jeżeli argumenty każdej ze stron spływają bez śladu, nie zahaczają się, wątpliwości najmniejszej nie budzą. Specjalnie argumenty, które były używane przez referenta, spływają w ten sposób po mnie. Nacjonalizm miał już rozmaite nazwy, od nacjonalizmu zoologicznego do nacjonalizmu wybujałego, a wreszcie do nacjonalizmu starego. Tymczasem ten nacjonalizm tkwi silnie w dalszym ciągu i nie ma najmniejszego zamiaru ustępować. Tkwi mocno, bo jest przeświadczony, że walczy o dobrą sprawę, odnosi nawet sukcesy. Bo przecież co się stało? Od r. 1934, kiedy zaczęła się walka nacjonalizmu, przyjmuje się postulaty w każdej dziedzinie przez ten nacjonalizm głoszone i realizuje się w oświecie i na uniwersytecie nasze postulaty. Niesłuszne, krzywdzące, wręcz śmieszne jest twierdzenie, że były jakieś inspiracje zagraniczne. Jak mi powiedzą, że mnie inspiruje zagranica albo że masoneria ma jakiś na mnie wpływ, to ja z całym spokojem i z całym humorem mogę na to odpowiedzieć wzruszeniem ramion. W swoim czasie pracowało się z niektórymi ludźmi, którzy dzisiaj odmiennego są zdania, lecz wówczas ten nacjonalizm, który ja dzisiaj wyznaję, dla nich był normalny. I dopiero wtedy, kiedy przyszły represje rozeszliśmy się: ja zostałem przy nacjonalizmie tzw. zoologicznym...</u>
          <u xml:id="u-36.17" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-36.18" who="#FranciszekStoch">...a oni poszli do „nacjonalizmu przyzwoitego”, który się cieszył względami, a może nawet różnymi korzyściami.</u>
          <u xml:id="u-36.19" who="#FranciszekStoch">Jeżeli więc nastąpi realizacja tych postulatów, które młodzież zupełnie słusznie zgłasza, jeżeli nastąpi separacja od Żydów, to nie trzeba będzie ani policji, ani administracji, ani represji, wtedy będzie na uniwersytetach spokojnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WacławMakowski">Proszę Panów, ponieważ mówcy zaczynają się już nieco powtarzać i wobec tego, że jest jeszcze zapisanych więcej niż 20 mówców, proszę Panów o ograniczenie czasu przemówień do 10 minut.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Cieplak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#MarianBogdanCieplak">Wysoka Izbo! Pragnę moje przemówienie rozpocząć od tematu, który w społeczeństwie polskim budzi tyle uwagi i zainteresowania, a który i w tej Izbie był słusznie szeroko dyskutowany, bo społeczeństwo i młodzież muszą wiedzieć, jakie stanowisko w tej sprawie zajmuje ta Wysoka Izba. Mianowicie chcę omówić sprawę młodzieży akademickiej.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#MarianBogdanCieplak">Zgadzam się z przemówieniami p. Ministra i referenta p. Stahla, że młodzież nasza jest dobra i patriotyczna. Chcę dodać, że większość naszej młodzieży akademickiej chce się uczyć, nade wszystko się uczyć. Jeśli tu piętnujemy to, co jest potępienia godne — i znowu podkreślić trzeba, że wszyscy mówcy w tej Wysokiej Izbie zgadzali się, że to jest potępienia godne — to jest to dziełem szczupłej garstki agitatorów. Chcę podkreślić, że agitatorzy ci sprzeniewierzyli się tym wszystkim tradycjom młodzieży z przeszłości, z których historia nasza jest dumna. Sprzeniewierzyli się młodzieży filareckiej i tej z 1831 i tej z 1863 r. Bo hasłem tamtej młodzieży z przeszłości było: „Dalej z posad bryło świata, nowymi cię pchniemy tory”, a przywódcy tej młodzieży awanturującej się dają się prowadzić przez starych menerów politycznych, o których by można rzec z Mickiewiczem: „Chylą ku ziemi poradlone czoło, takie widzą świata koło, jakie tępymi zakreślą oczy”. Jest wielka między tamtymi a tymi różnica. Pan Minister wspomniał o rezultatach, jakie osiągają narody w dziedzinie wychowania i wykształcenia. Dogonić te narody jest naszym najbardziej pierwszorzędnym obowiązkiem.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#MarianBogdanCieplak">Jeśli te awantury na uniwersytetach mają na imię „kwestia żydowska”, to młodzież musi się przecież dowiedzieć o tym, że kwestię tę w sposób poważny, w sposób najbardziej właściwy, ale też i najbardziej kulturalny chce załatwić większość dzisiejszego społeczeństwa. Przypomnieć trzeba, że przecież najcięższe problemy rozwiązywała Polska, do problemów mniejszościowych włącznie, właśnie w czasie i w epoce swojej największej siły. Wielkie problemy mniejszościowe rozwiązywała Polska Zygmuntów, Jagiellonów i Batorych, ale były to również czasy najwyższej kultury i wzorowej rządności Polski.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#MarianBogdanCieplak">A czasy anarchii i awantur to były właśnie czasy schyłku i upadku Polski. Tak było w historii — a przecież nasza historia to najlepsza magistra vitae. Niestety, wydaje mi się, że młodzież nasza wielokrotnie od historii się odwraca. Nie mam czasu na omówienie tego tematu. Ale wydaje mi się, że nauka historii nie jest w naszej szkole tak postawiona, aby była istotnie nauczycielką życia.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#MarianBogdanCieplak">Niezmiernie pocieszającym w społeczeństwie jest objaw ogromnego pędu oświatowego na wsi. Przeżywający najcięższy kryzys, nieraz głodujący rolnik jakżeż zwiększa i natęża swoją energię, kiedy przychodzi sprawa budowy szkoły w jego wsi. Ten pęd oświatowy na wsi jest również nie obcy młodzieży wiejskiej, młodemu pokoleniu wiejskiemu. Fakt, że tak ogromna większość dzieci wiejskich kończy na szkole nisko zorganizowanej, jest zjawiskiem bardzo niepokojącym. Będzie tylko frazesem słowo o mocarstwowości polskiej, dopóki fala powrotnego analfabetyzmu zalewa w dalszym ciągu nasze wsie. Pan, Panie Ministrze, który z taką wnikliwością przepracowuje trudne tematy i problemy, widzi niewątpliwie, ile to dzisiaj dzieci szkolnych ze wsi, dzieci bardzo pilnych i zdolnych, odchodzi od szkoły miejskiej, od gimnazjum i szkoły zawodowej — z tego powodu, że nie ma środków materialnych, aby się tam znaleźć. Brak środków, kryzys rolniczy, paraliżuje te wielkie i tak bardzo uzasadnione tęsknoty. Statystyka szkolna notuje jakże wielkie ilości dzieci wiejskich, które codziennie po 12 do 20 km przechodzą, aby tylko ukończyć szkołę średnią. Dlatego też sądzę, że problem zbudowania odpowiedniej ilości internatów, które są pierwszorzędnym instrumentem pracy wychowawczej i państwowej, jest niewątpliwie problemem bardzo ważnym. Łączy się z nim również problem zwielokrotnienia stypendiów, funduszu stypendialnego w Ministerstwie Oświaty i w przyszłym budżecie. Sądzę, że i Pan Minister uzna ten problem za bardzo palący i za bardzo wdzięczne zadanie ze stanowiska zwiększenia dla Państwa nowego i bardzo zdrowego narybku kulturalnego.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#MarianBogdanCieplak">Jako poseł ziemi łódzkiej pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na ogromne upośledzenie Łodzi, szczególnie w dziedzinie szkolnictwa średniego. Już samo porównanie z ilością szkół średnich w innych miastach świadczy, jak dalece jest wielkie to upośledzenie. Ilustracją te go niech będzie taki obraz: Kraków ma 200 tysięcy ludności — 12 szkół średnich państwowych, Lwów ma 250 tysięcy — 15, Poznań — 7, Tarnów — 4 i Łódź — również 4. Zważywszy, że do szkół średnich łódzkich uczęszcza nie tylko młodzież z miasta, ale również w wielkim promieniu z powiatów, okaże się, że liczba tych szkół jest naprawdę najmniejsza w skali ogólnopolskiej.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#MarianBogdanCieplak">Na Komisji Budżetowej Senatu protestowano przeciwko kreowaniu wydziału medycznego w Łodzi. Rzekomo z racji fachowej. Nie wchodząc w merytoryczną polemikę z tym stanowiskiem, pragnę tylko zwrócić uwagę na bardzo rażące upośledzenie Łodzi na tym odcinku. Przecież jest to największe po Warszawie miasto polskie, jedyne z wielkich miast, które nie ma uniwersytetu, żadnej szkoły wyższej. Wiem, że Łódź wykazuje ogromne chęci do daleko idącej ofiarności. Wiem, że ofiarność ta byłaby niewątpliwie realizowana i ułatwiłaby Rządowi najrychlejsze i pomyślne załatwienie tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#MarianBogdanCieplak">Na zakończenie chcę z tej wysokiej trybuny wyrazić radość ze wzrastającej i coraz bardziej harmonijnej współpracy Kościoła katolickiego z Ministerstwem Oświaty. I pragnę stwierdzić jako praktyk, że tam na dole w szkole polskiej między zadaniami, które reprezentuje Kościół, a zadaniami, które wypełnia szkoła, jest również coraz większa harmonia i coraz większe, najżyczliwsze porozumienie.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Nowara.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#ZygmuntNowara">Wysoki Sejmie! Pragnę podnieść z tej wysokiej trybuny jedno zagadnienie, które w całokształcie prac programowych jest bardzo aktualne. Podstawą głębokiej naszej troski o wzmożenie potencjału narodowego i potencjału obronnego jest mobilizacja psychiczna szerokich mas społecznych, a przede wszystkim młodzieży, młodzieży w przeważnej; swojej części robotniczej i chłopskiej małorolnej, która żyje w trudnych warunkach bytu. Przenikają do niej odgłosy ulicy i przenikają do niej wielokrotnie sensacje brukowe. Młodzież pozbawiona pracy, trwająca w wiecznym impasie tymczasowości, w większej części przeważnie zdolna i przedsiębiorcza jest przez to często raczej zgorzkniała niż radosna, raczej zniechęcona niż zdobywcza. Chłopak, który ukończy szkołę powszechną, najczęściej długo oczekuje na pracę — płynie dzień po dniu i wiotczeją jego mięśnie, jałowieje mózg i wola, życie gdzieś rozłazi się po zaułkach ulic. I dlatego trzeba wzmóc, koniecznie wzmóc aktywność i siły tego młodego pokolenia, twórcy jutrzejszej rzeczywistości polskiej. Myślę, że najpiękniejsze byłoby tutaj wychowanie od najmłodszych lat w duchu szlachetnego polskiego militaryzmu, tej siły zdobywczej, twórczej, podporządkowanej; sprawom słusznym i sprawom sprawiedliwym. Problem ten w formie przysposobienia wojskowego w Polsce wprowadził i zaktualizował jej Wielki Budowniczy Marszałek Józef Piłsudski, powołując do tej pracy Związek Strzelecki, jako pierwowzór tych prac, które dzisiaj są skoncentrowane w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego. Nasz Naczelny Wódz, Marszałek Edward Śmigły Rydz tak wnikliwie ten problem ujął w jednym wskazaniu, w jednym ze swoich przemówień: „Trzeba, żeby w Polsce każde dziecko, ucząc się pierwszych słów pacierza, uczyło się kochać ideę żołnierską”.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#ZygmuntNowara">Prace Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego są bardzo pozytywne. Jak wynika ze sprawozdań Komisji Budżetowej o budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych, prace te są z roku na rok doskonalsze. Jak piszę w sprawozdaniu p. płk. Pikusa, prace przysposobienia wojskowego młodzieży pozaszkolnej są skoncentrowane w organizacji Związku Strzeleckiego, organizacji, która się skrystalizowała jako paramilitarna, całkowicie apolityczna, całkowicie podporządkowana wojsku. Że praca ta się tak rozwija, zawdzięczamy to korpusowi oficerów i podoficerów, zawdzięczamy i wielkiej rzeszy tych pracowników i działaczy w organizacjach paramilitarnych, którzy ochoczo swój trud spełniają. I z tej wysokiej trybuny należy się im za to największe podziękowanie i słowa uznania.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#ZygmuntNowara">Że rozwój prac przysposobienia wojskowego jest pozytywny, zawdzięczamy to także doskonałym programom, kreślonym przez Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Główną Komendę Związku Strzeleckiego, które dzisiaj już służą za wzór państwom ościennym. Należy tu na marginesie wspomnieć, że w Polsce przysposobienie wojskowe było wprowadzone jako w jednym z pierwszych krajów. Nie mniej jednak i tutaj jest konieczny wzmożony wysiłek reorganizacyjny, który by ułatwił wciągnięcie do tej pracy większej rzeszy młodzieży i nadał jej wzmocnione tętno. Jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że nie potrzebujemy przymusu, który dużo kosztuje, że prace prowadzimy na zasadach służb ochotniczych. Młodzież lubi armię, naród czci i kocha wojsko, a społeczeństwo bardzo chętnie oddaje młodzież do prac przysposobienia wojskowego. Chodziło by tylko tutaj o szereg ułatwień, które by pracę wzmogły, nadały jej większe tempo i rozszerzyły. A mianowicie żeby praca przysposobienia wojskowego wydała należyte rezultaty, musi być prowadzona na szerokiej płaszczyźnie młodzieży chłopskiej i robotniczej, stanowiącej trzon społeczny w Polsce. Musi ona być rozpoczęta w wieku, kiedy chłopak wykazuje po temu największą ochotę, to jest w wieku lat 12 do 14. Skoro Związek Strzelecki ukształtował się jako organizacja paramilitarna, całkowicie oddana do dyspozycji wojska, całkowicie apolityczna, organizacja o charakterze swoiście polskim i narodowym, myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w jak najszybszym czasie tej organizacji nadać charakter wyższej użyteczności i żeby p. Minister ułatwił młodzieży szkolnej należenie do organizacji. Oczywiście tej, która się ochoczo do szeregów zgłosi.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#ZygmuntNowara">Druga prośba, którą z tej wysokiej trybuny zaniósłbym pod adresem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, to sprawa pomocy dla Związku Strzeleckiego w zakresie wychowania obywatelskiego. Ta pomoc jest konieczna, o ile zważymy, jak wielkich prac w okresie 1938 r., bo z tego właśnie roku mam sprawozdanie, dokonał Związek Strzelecki. Ze sprawozdania tego wynika, że prowadzi on ponad 8.000 świetlic, około 4.000 bibliotek, 500 zespołów muzycznych, około 2.000 zespołów śpiewaczych, 3.000 teatralnych, ponad 1.000 zespołów dobrego czytania książki, tyleż sekcyj samokształceniowych. W ciągu tego roku zorganizowano około 27.000 przedstawień amatorskich, obchodów i uroczystości narodowych, ponad 4.300 wycieczek, wykonano ponad 5.300 czynów zbiorowych. Wszystkie te prace potrzebują fachowych sił instruktorskich. W uznaniu tej potrzeby Ministerstwo w 1934 i 1935 r. przydzieliło kilkunastu nauczycieli odpowiednio przeszkolonych i do tych prac przygotowanych. Ale w następnych latach powstała konieczność zwrotu należności za zastępstwa. W r. 1933 na skutek rozrostu organizacyjnego, organizacja nie była w możności pokrycia tych sum, dlatego też została pozbawiona tych fachowych doskonałych na różnych szczeblach pracujących sił nauczycielskich. Zanoszę tu prośbę, by wobec dzisiejszej struktury organizacyjnej i wobec swojej apolityczności mógł związek tę pomoc przynajmniej w rozmiarach lat 1934 i 1935 otrzymać.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#ZygmuntNowara">Z tym problemem wiąże się jeszcze jedno zagadnienie: fakt, że praca przysposobienia wojskowego jest prowadzona w odległych bardzo zakątkach Rzeczypospolitej, należy zawdzięczać w dużej mierze nauczycielstwu, które w trudnych warunkach własnej egzystencji, przeciążone pracą zawodową, znajduje jednak dostatecznie dużo czasu, by oddać się ochoczo pracy przysposobienia wojskowego. Należy im się za to ogromna wdzięczność, o ile już nie rekompensata. Należało by tę atmosferę wdzięczności i zachęcania w tym kierunku tworzyć już w liceach i utrzymywać ją nadal w czasie dalszej pracy zawodowej.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Wenda.)</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#ZygmuntNowara">Chciałbym w końcu parę słów poświęcić sportowi. Praca przysposobienia wojskowego, żeby wydała należyte rezultaty, musi zacząć się od sportu, musi być prowadzona w oparciu o sport, bo on młodzież pociąga i skupia. Na tej płaszczyźnie sportowej młodzieży daje się ujście nadmiernym jej popędom — z popędem bojowym na czele, tak niezwykle ważnym dla egzystencji gatunku, ważnym i w życiu społecznym, ale jednocześnie tak niebezpiecznym, gdy nie jest ujęty w należyte i korzystne dla społeczeństwa karby. I dlatego sport to nie tylko zagadnienie zdrowotne, militarne, ale i socjalne. Stwierdzić należy, że poziom kultury podnosi się, ale wyniki naszych zespołów reprezentacyjnych, które przecież mają być bodźcem dla rozwinięcia tej pracy wychowania fizycznego, nie stoją w odpowiednim stosunku do naszych ambicyj społecznych i do takiego stanowiska, jakie byśmy chcieli pod każdym względem na płaszczyźnie mocarstwowości zająć. I wydają mi się tutaj słuszne następujące postulaty: wzmóc inwestycje sportowe na wielką skalę, pomóc stowarzyszeniom sportowym i związkom sportowym przez odciążenie ich od nadmiernych obciążeń fiskalnych, aby Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego wzmógł ingerencję w przygotowaniu zespołów reprezentacyjnych. Ułatwić Związkowi Strzeleckiemu i organizacjom Przysposobienia Wojskowego pracę na wsi, by sport umasowić przez wciągnięcie do niej w jak najszerszym zakresie młodzieży wiejskiej. Możliwie dopuścić do klubów i stowarzyszeń sportowych młodzież starszą, szkolną, by wniosła ona trzy niesłychanie ważne elementy: przede wszystkim element inteligencji, który w sportach zespołowych ma olbrzymie znaczenie; następnie element zawodniczy, bowiem akurat okres 19, 20 lat, kiedy młodzież studiuje, jest okresem najlepszym dla zawodników; i wreszcie młodzież ta pobrawszy pewne nauki w zakresie sportu w szkole stanowiłaby żywioł przodujący w sporcie pozaszkolnym. I te ujemne strony, te minusy, które by młodzież w zetknięciu z klubami sportowymi odniosła, byłyby pokryte tymi wielkimi korzyściami, jakie masy młodzieży sportowej osiągnęłyby przez zetknięcie z młodzieżą szkolną.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#ZygmuntNowara">Sądzę, że przedstawione przeze mnie ułatwienia, zależne wyłącznie od stanowiska p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wzmogłyby niewątpliwie prace przysposobienia wojskowego i wychowania fizycznego, czynników tak wyraźnie zwiększających potencjał zbrojny Państwa, którego wielkość jest przecież największą troską tej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Głos ma p. Antonowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WitoldAntonowicz">Wysoka Izbo! Kolega poseł Gebethner w swoim przemówieniu, jako przedstawiciel środowiska gospodarczego, podkreślił przypuszczalne pozytywne wyniki reformy szkolnictwa zawodowego. Pokreślił również, że dzięki współpracy z życiem gospodarczym, dzięki nastawieniu szkolnictwa zawodowego na ściśle określone funkcje w przemyśle, handlu czy rzemiośle istnieje busola, której może się trzymać szkolnictwo zawodowe w przygotowywaniu młodzieży do życia praktycznego. Ja jako członek szkoły zawodowej, jako ten, który lat kilkanaście już temu sygnalizował konieczność reformy szkolnictwa zawodowego, szczerze się cieszę z opinii wypowiedzianej przez przedstawiciela środowiska życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#WitoldAntonowicz">Od szeregu lat pracując w życiu społeczno-gospodarczym, stwierdzam, że tam czekają z otwartymi ramionami na młodych, istotnie i rzeczowo przygotowanych absolwentów, niepomiernie potrzebnych na terenie prac społeczno-gospodarczych. Ale jednocześnie nasuwają się poważne wątpliwości, że w obecnych warunkach, w jakich pracuje szkolnictwo zawodowe, szkoła zawodowa nie wywiąże się z włożonych na nią zadań.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#WitoldAntonowicz">Wysoka Izbo! Z analizy warunków naszego szkolnictwa, przeprowadzonej w przemówieniu p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu, wynika, że liczba uczniów szkół zawodowych typu zasadniczego w okresie ostatnich trzech lat wzrosła o 56%, w szkołach dokształcających o 43%, a sumy przeznaczone w budżecie państwowym na ich utrzymanie zaledwie o 6%. Podkreślam — 6%. Rzeczą zrozumiałą jest, że wobec olbrzymiego przyrostu młodzieży, zwiększenia ilości szkół zawodowych i jednoczesnego znikomego stosunku do tych potrzeb zwiększenia środków pieniężnych, szkolnictwo zawodowe znalazło się w sytuacji wprost katastrofalnej. Stanęło ono w bardzo licznych wypadkach wobec braku pomieszczeń na pracownie, warsztaty, sale wykładowe, wobec braku pomocy naukowych, a przede wszystkim braku nauczycieli-specjalistów, którzy odchodzą od źle płatnych stanowisk w szkolnictwie zawodowym do przemysłu i handlu, gdzie otrzymują wprost zawrotne sumy w stosunku do swych poprzednich zarobków. Nierzadkie są wypadki zamykania budynków z powodu niebezpieczeństwa zawalenia się. Są szkoły zawodowe, których urządzenia warsztatowe i pomoce naukowe nie odpowiadają obecnym warunkom technicznym przedsiębiorstw przemysłowych, co oczywiście obniża wartość zawodową młodzieży. Z braku dopływu młodych sił nauczycielskich, znajdujących znacznie lepsze zarobki w przemyśle i handlu, zatrzymywani są w pracy na terenie szkół zawodowych nauczyciele-instruktorzy, nawet w wieku ponad lat 65. Nasuwa się pytanie, czy ludzie w tym wieku, najczęściej schorowani, pracujący w nieodpowiednich warunkach technicznych, mogą oddziaływać na młodzież z potrzebną energią, z dynamiką, o której tak dużo mówimy w dobie obecnej.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#WitoldAntonowicz">W rozpatrywanym obecnie budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego suma na szkolnictwo zawodowe dokształcające została w porównaniu z r. 1938/39 zmniejszona o zł 800.000, tj. o blisko 33%. Spowodować to musi zamknięcie części istniejących szkół, pomimo wzrastającej liczby młodzieży pragnącej dokształcać się zawodowo — i to akurat w momencie, kiedy ustawa z dn. 29 marca 1937 r. o zakładaniu i utrzymywaniu publicznych szkół dokształcających zawodowych nakłada z dniem 1 kwietnia 1939 r. na Skarb Państwa obowiązek udziału w kosztach przysposobienia zawodowego młodzieży wiejskiej, mającej przejść do miast.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#WitoldAntonowicz">Wysoka Izbo! Szkolnictwo zawodowe nie jest zjawiskiem naszego życia państwowego i społecznego, które można traktować oderwanie lub pozostawić samemu sobie. Przeciwnie: wiąże się ono ściśle z podniesieniem armii pod względem technicznym, uprzemysłowieniem kraju, nastawieniem rolnictwa na właściwą produkcję, unarodowieniem handlu i rzemiosła, pokryciem kraju siecią instytucji spółdzielczych. Komu przekażemy owoce tytanicznych nieraz wysiłków, jakie czyni obecne pokolenie w zakresie życia gospodarczego, jeśli szkolnictwo zawodowe postawimy w warunkach uniemożliwiających wywiązanie się z ciążących na nim obowiązków?</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#WitoldAntonowicz">Wysoki Sejmie! Szkolnictwo zawodowe jest dziedziną naszego życia, wymagającą już w chwili obecnej skupienia dużego wysiłku organizacyjnego i nakładu materialnego. Według obliczeń Instytutu Spraw Społecznych do r. 1949, a więc przez lat 10, corocznie 300 tysięcy młodzieży sięgać będzie bezskutecznie po pracę, jeśli nie rozwiążemy pozytywnie problemu przysposobienia jej we właściwy sposób do pracy zawodowej. Stoimy wobec konieczności pokrycia kraju siecią poradni umożliwiających młodym ludziom dobór zawodu, odpowiadającego ich uzdolnieniom, warunkom fizycznym i psychicznym. Stoimy przed koniecznością zorganizowania w miastach dużej ilości burs dla młodzieży wiejskiej, bez których akcja przysposobienia jej zawodowego do życia w mieście nie da żadnych wyników. Musimy w drodze rozporządzeń nakłonić właścicieli przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych do przyjmowania młodych ludzi i rozciągania opieki nad ich dokształceniem zawodowym. Musimy wreszcie zorganizować akcję pomocy kredytowej w stosunku do tych młodych zawodowców, którzy dojrzeli do samodzielnego prowadzenia przedsiębiorstw rzemieślniczych, handlowych, czy drobnego przemysłu. Jest to zagadnienie o szczególnie doniosłym znaczeniu dla propagowanej obecnie akcji unarodowienia życia gospodarczego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#WitoldAntonowicz">Wysoki Sejmie! Jak wynika z analizy omawianego obecnie budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — sytuacja materialna szkolnictwa zawodowego jest bardzo zła. Widzę pewne możliwości dostarczenia szkolnictwu zawodowemu środków materialnych w drodze przyznania w planie inwestycyjnym kredytu na cele budownictwa warsztatów, pracowni i innych gmachów szkolnych, w drodze wydania przez p. Ministra Skarbu zarządzenia wypłacenia na cele szkolnictwa zawodowego niesłusznie zatrzymanych wpływów, przekraczających kwotę zł 3.000.000, osiągniętych z dodatku od świadectw przemysłowych na cele szkolnictwa zawodowego, na podstawie art. 43 ustawy z dnia 15 lipca 1925 r. o państwowym podatku przemysłowym.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#WitoldAntonowicz">Sprawa przyznania w planie inwestycyjnym kredytu na cele budownictwa szkół zawodowych jest na drodze do pozytywnego załatwienia, gdyż Komisja Inwestycyjna kredyt ten uchwaliła. Sądzę, że Wysoki Sejm uchwałę tę aprobuje, dając tym wyraz zrozumieniu potrzeb szkolnictwa zawodowego i uznaniu dla stanowiska Komisji Inwestycyjnej oraz p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, który jako Minister Skarbu wyraził zgodę na wniesienie odpowiedniej poprawki. Zatrzymanie przez Ministerstwo Skarbu należnej szkolnictwu zawodowemu, olbrzymiej jak na jego warunki kwoty, traktuję jako przykre nieporozumienie, które musi ulec pomyślnemu rozwikłaniu.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#WitoldAntonowicz">Wysoki Sejmie! O szkolnictwie zawodowym zbyt mało i cicho mówi się w Polsce. Jest to niestety zjawisko pospolite, że opinia społeczna nie dostrzega bardzo często niebezpieczeństw o zasadniczym znaczeniu. Musi często nastąpić jakiś wstrząs, poważne załamanie, by opinia społeczna zwróciła uwagę na ten odcinek życia, a nawet podniosła żałosny alarm. Źle będzie, jeśli ta sytuacja powstanie w odniesieniu do szkolnictwa zawodowego, a więc aparatu bardzo precyzyjnego, dostarczającego młodych zawodowców do wielu działów życia gospodarczego. Źle będzie z marszem równym krokiem tych, którzy mają realizować plany gospodarcze, jeśli do pracy stanie młodzież przygotowana do zawodów w ciasnych i nieodpowiednich budynkach warsztatowych o przestarzałych maszynach i niedostatecznych pomocach naukowych. Gorzej będzie jeszcze, jeśli tej młodzieży w ogóle nie wystarczy, gdyż szkoły zawodowe w obecnych warunkach nie będą mogły i pod względem liczbowym sprostać zapotrzebowaniu wchodzącego w silny rozrost życia gospodarczego. Wejdziemy wówczas prawdopodobnie na drogę tworzenia kadr dyletantów, przeszkolonych na krótkoterminowych kursach, których praca przeważnie nieodpowiednia ciążyć będzie na gospodarce narodowej poprzez cały ciąg ich zawodowego działania.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#WitoldAntonowicz">Wysoka Izbo! Wypowiedziane przeze mnie spostrzeżenia nie są skierowane pod adresem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które czyni olbrzymie wysiłki, by szkolnictwo zawodowe postawić na wysokości zadania. Uwagi swe, zaczerpnięte bezpośrednio z życia, traktuję jako sygnały alarmujące Wysoki Sejm, Rząd i całą opinię o niebezpieczeństwie załamania idei stawiania na człowieka, tego najważniejszego czynnika w marszu o zdobycie silnej gospodarczo Polski.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Głos ma p. Alfred Milewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#AlfredMilewski">Wysoka Izbo! Poprowadzić Panów muszę w innym zupełnie kierunku, bo na wieś polską. Problemu walki z analfabetyzmem i powszechnego dokształcania młodzieży i tzw. przedpoborowych nie rozwiąże inicjatywa społeczna różnych organizacji, których niezliczona ilość i różne kierunki organizacyjne, polityczne i wychowawcze wprowadzają co najmniej chaos w życie młodzieży i nie dają wyników pozytywnych.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#AlfredMilewski">Przerost organizacji, ciężkie warunki życiowe, praca mężatek w urzędach, fabrykach, wielkie rozdrobnienie gospodarstw rolnych, zakładanie nowych karłowatych gospodarstw — zmuszają rodziców do zarobkowania poza gospodarstwem. Wytwarza to warunki w wysokim stopniu nie sprzyjające dobremu wychowaniu nieletnich i młodocianych. W obecnych czasach przerostu organizacyjnego ani rodzice, ani dzieci nie mają wolnych niedziel, a nawet i wieczorów, które należało by poświęcić życiu rodzinnemu i religijnemu. Brak opieki rodzicielskiej nad młodzieżą sprzyja dziczeniu jej i wytwarza warunki, sprzyjające wzrostowi przestępczości. Przestępczość wśród małoletnich i młodzieży wzrasta. Danych statystycznych o przestępczości z braku czasu przytaczać nie mogę. Wyżej jednak powiedziałem, że problemu dokształcania młodzieży nie rozwiąże inicjatywa organizacji społecznych. Powracam do tego zagadnienia, a zwłaszcza do organizacji młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#AlfredMilewski">Na terenie Państwa działają 4 większe organizacje młodzieży — o organizacjach wyższej użyteczności publicznej mówić nie będę. Są to:</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#AlfredMilewski">1) Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży,</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#AlfredMilewski">2) Związek Młodej Polski,</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#AlfredMilewski">3) Centralny Związek Młodej Wsi „Siew” i</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#AlfredMilewski">4) Związek Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej czyli „Wici”.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#AlfredMilewski">Przeprowadźmy analizę prac i kierunku wychowawczego tych organizacji. Rozważmy obiektywnie, czy organizacje te pracują i wychowują młodzież w kierunku naszej zasadniczej polskiej idei obrony narodowej, czy wychowują młodzież w idei harmonijnego sąsiedzkiego współżycia wszystkich warstw społecznych i grup zawodowych, czy dążą do wyeliminowania z życia codziennego wszelkiej demagogii, nienawiści klasowej i grupowego egoizmu, czy wychowują młodzież w tradycyjnych naszych ideałach narodowych, opartych na nierozerwalnych węzłach z religią i etyką chrześcijańską, czy wychowują młodzież w ideałach bezinteresownej obywatelskiej prący na rzecz dobra powszechnego i odpowiedzialności za losy narodu i Państwa. Odpowiedź pozostawiam społeczeństwu. Cytuję fakty:</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#AlfredMilewski">1) Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Znaczek symboliczny: Orzeł i litery związku. Praca prowadzona jest pod kątem wychowania katolickiego i przysposobienia gospodarczego. Członek czyta książki polecone, słucha odczytów ks. patrona lub wygłasza sam odczyty pod tegoż opieką i kontrolą. Prowadzi przysposobienie rolnicze, uprawia sporty. Koła męskie i żeńskie pracują oddzielnie.</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#AlfredMilewski">2) Związek Młodej Polski. Organizacja społeczno-polityczna. Symboliczny znaczek: Orzeł legionowy miecz Chrobrego, barwy narodowe. Organizacja oparta na ideologii Obozu Zjednoczenia Narodowego, skupiająca ruch młodonarodowy. Głosi hasła narodowo-chrześcijańskie. W praktyce realizuje unarodowienie życia gospodarczego, kulturalnego i duchowego, dąży do uspołecznienia pracy i do zdrowych stosunków agrarnych, dąży do pełni władania narodu polskiego w swoim Państwie. Pracę opiera wyłącznie na własnych metodach, nie mających nic wspólnego z zagranicznymi systemami Związek Młodej Polski nie głosi wcale totalizmu, a jedynie wymaga podporządkowania całego życia gospodarczego interesowi narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#AlfredMilewski">3) Centralny Związek Młodej Wsi „Siew”. Powstał w 1928 r. z rozłamu organizacji pod nazwą „Centralny Związek Młodzieży Wiejskiej”, która była sekcją Centralnego Związku Kółek Rolniczych. Znaczek symboliczny: kłosy, sierp i książka. Organizacja ta nie obejmuje młodzieży miejskiej i zagadnień związanych z całokształtem życia gospodarczego i kulturalnego Państwa. Na tym kongresie Centralnego Związku Młodej Wsi w czerwcu 1937 r., na którym ojcem chrzestnym sztandaru został Marszałek Edward Śmigły Rydz, ogłoszono deklarację ideową, którą całe społeczeństwo polskie bez zastrzeżeń przyjęło i przyjąć mogło. Lecz już w grudniu 1937 r. na walnym zjeździe zaistniały pożałowania godne fakty i wystąpienia opisane w „Młodej Wsi” Nr 5 z 1938 r., a sprawca tych wystąpień, kierowniczka i wychowawczyni dziewcząt, Halina Brzóskówna nadal pracuje w tej organizacji. Dalszy fakt: prezes wojewódzkiego Centralnego Związku Młodej Wsi w Brześciu p. Kazimierz Grochowski piszę artykuł do „Wsi Poleskiej”. Artykuł ten zostaje skonfiskowany, bo oddaje treść książki wydanej przez Komintern, tłumaczonej na język polski i wydanej w dwóch wydaniach pod tytułem „Taszkent miasto chleba” i drugie wydanie dla młodzieży pod tytułem „Dwaj chłopcy”. Treść artykułu gloryfikuje stosunki sowieckie. Z tych dwóch faktów nie można uogólniać całokształtu pracy tej organizacji, tylko dziwne się wydaje tolerowanie takich wystąpień przez zarząd główny.</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#AlfredMilewski">Przechodzę do czwartego związku. Związek Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej „Wici”. Powstaje również z rozłamu Centralnego Związku Młodzieży Wiejskiej w r. 1928. Światopogląd silnie lewicowo-radykalny. Z pracy w terenie — stwierdzam fakty: Władysław Sobień prezes „Wici” w Tuczepach powiat Jarosław został z polecenia prokuratora osadzony w wiezieniu za bluźnierstwo. W gromadzie Siedleczka, powiat Przeworsk, koło urządza przedstawienie. w którym między innymi występuje osoba Stalina. W rezultacie Stalin zostaje obrany wodzem. W gromadzie Studzianka, powiat Przeworsk, usunięto ze świetlicy krzyż i obraz Matki Boskiej. W Przeworsku podczas dni Zaolziańskich na zebraniu rolniczym, uchwalającym rezolucję popierającą poczynania Rządu, obecnych na zebraniu siedmiu młodych „wiciarzy” demonstracyjnie opuszcza salę.</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#AlfredMilewski">Oto krótka charakterystyka tych 4 większych organizacyj młodzieżowych, organizacyj pobierających subwencje ze Skarbu Państwa i subwencje z funduszów samorządowych. Ile i od kogo, nie mogłem jeszcze stwierdzić, wiem jednak, że Ministerstwo Rolnictwa specjalnie wspomaga Centralny Związek Młodej Wsi.</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#AlfredMilewski">A teraz zastanówmy się nad kierunkiem i rezultatami wychowania młodzieży wiejskiej w uniwersytetach ludowych. Chodzi mi specjalnie o naświetlenie stosunków w uniwersytecie ludowym w Gaci powiat Przeworsk. Miesięcznik „Praca Oświatowa” Nr 6 z 1938 roku zamieszcza artykuł p. Jędrzeja Czerniaka, traktujący o programie uniwersytetu ludowego. W artykule tym autor zaznacza, że co się tyczy programu naukowego na uniwersytecie ludowym, to niepodobna ustalać jakiegokolwiek szablonu, bo tego uniwersytet ludowy nie znosi. Program zależy głównie od nauczyciela: na co go osobiście stać, a w części zależy i od zespołu słuchaczy: co mogą oni przyjąć i przetrawić. Tyle artykuł. Nie ulega wątpliwości, że wybór materiału i sposób jego przeprowadzenia zależy od kierownika danego uniwersytetu. Musi więc to być osoba ciesząca się zaufaniem ośrodka głównego, który winien nadawać wytyczny kierunek naszej polskiej narodowej oświacie, a więc Ministra Oświecenia Publicznego, a w naszej nieskoordynowanej polskiej rzeczywistości oświatowej — musi być osobą cieszącą się pełnym zaufaniem Ministra Rolnictwa. Z naszego rolniczego punktu widzenia osoba kierownika uniwersytetu ludowego w Gaci nie może zasługiwać na zaufanie p. Ministra.</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#AlfredMilewski">Cytuję głosy ludności powiatów Przeworsk, Jarosław, Łańcut, a nawet i Limanowa, dotyczące uniwersytetu ludowego w Gaci, kierowanego przez państwa Solarzów. Oto one: Z ust uczniów uniwersytetu ludowego w Gaci jak i absolwentów tego uniwersytetu nie schodzą słowa „o wolnej miłości”. Do kościoła nie uczęszczają i twierdzą, że należy kościoły przemienić na domy ludowe, a przez to wprowadzić „wyższą kulturę”. Dalej: Czas aby ścieżki prowadzące do kościołów zarosły, księża przestali nauczać, wtedy nastąpi ogólna poprawa. Przed dwoma tygodniami doszło na uniwersytecie w Gaci do silnej bijatyki między uczniami zwolennikami kierunku wolnomyślicielskiego i ich przeciwnikami. Liczne nadużycia, przywłaszczenia i przestępstwa, popełnione przez byłych wychowanków, można stwierdzić w wyżej wymienionych starostwach, a zwłaszcza w gminie Markowa powiat Przeworsk. Niesłychane wystąpienie uczniów uniwersytetu ludowego w Gaci podczas wycieczki do Niedźwiedzia powiat Limanowa pod przewodnictwem p. Dejworka opisuje „Dzwon kościelny” w numerze 29 z 1938 roku, którego to artykułu z braku czasu tutaj przeczytać nie mogę. Sprawa została skierowana do prokuratora.</u>
          <u xml:id="u-44.15" who="#AlfredMilewski">Kultura umysłowa nie może być oderwana od poziomu kultury gospodarczej. Związek obu dziedzin jest ścisły, bo chociaż rozwój życia gospodarczego jest zawsze uzależniony od stopnia rozwoju oświaty i kultury duchowej społeczeństwa, to jednak kultura może się rozwijać jedynie na wartościach ekonomicznych. Dlatego uważam, że czynniki miarodajne muszą głęboko zastanowić się nad tym, czy należało by te tak bardzo szczupłe środki, jakimi dysponujemy, zużywać w taki sposób, aby kultura duchowa była ściśle łączona z przygotowaniem zawodowo-gospodarczym młodzieży polskiej. Tym samym unikniemy niebezpiecznych przerostów, które na skutek jednostronnej akcji dają się zauważyć.</u>
          <u xml:id="u-44.16" who="#AlfredMilewski">Powracam do pierwotnego punktu wyjścia. Wynika z tego, co powiedziałem, że organizacje społeczne, a zwłaszcza organizacje młodzieży, nie rozwiążą problemu dokształcania młodzieży, a zwłaszcza walki z analfabetyzmem. Tu musi działać przemyślany od podstaw, budujący na realnych przesłankach system wyszkoleniowy, oparty o przymus i odpowiednie środki materialne, który winien być wprowadzony przede wszystkim tam, gdzie szerzy się największy analfabetyzm. Rozwiązać to zagadnienie może tylko Państwo przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a zwłaszcza przez wydział oświaty pozaszkolnej, ale po gruntownym zreorganizowaniu personalnym tego wydziału. Powrócę do tego tematu później. Z referentem godzę się, że Państwo musi nadać zdecydowany, jasny kierunek wychowaniu młodzieży. W dzisiejszych czasach światopogląd, który Państwo przez swoje organa, a więc i przez oświatę pozaszkolną winno zaszczepić, inny być nie może, jak tylko narodowo-państwowy, oparty na etyce chrześcijańskiej. Budzenie wiary w naród, w jego nieśmiertelne wartości, jego misję dziejową, budzenie czynnej postawy nacjonalistycznej i chrześcijańskiej — to nakaz chwili. Prąd ten musi przeniknąć wszystkie dziedziny życia państwowego, a w pierwszym rzędzie wydział oświaty pozaszkolnej. Ale wydawane od szeregu lat okólniki i rozporządzenia pp. Ministrów napotykają w realizacji na jakieś dziwne przeszkody po drodze do szkół i świetlic, ulegają wyraźnemu spaczeniu. Panuje jakiś zamęt światopoglądowy. Te przeszkody zaczynają się już pod bokiem p. Ministra Oświaty, zwłaszcza właśnie w wydziale oświaty pozaszkolnej. Błędem jest twierdzenie, że na oświatę pozaszkolną w Polsce nie ma pieniędzy. Pieniędzy na oświatę pozaszkolną idzie stosunkowo wiele i można by za nie niewątpliwie więcej zrobić, niż robi się obecnie. Wydział oświaty pozaszkolnej w Ministerstwie, który kieruje tymi pracami, nie umiał i nie potrafił ująć i skoordynować prac oświaty pozaszkolnej. Dziś, niestety, mamy taki stan, że prawie wszystkie Ministerstwa prowadzą oświatę pozaszkolną we własnym zakresie. Jedną i tę samą robotę prowadzą różne Ministerstwa, każde na swoją rękę, swoimi ludźmi i swoimi metodami. Wydział oświaty pozaszkolnej nie spełnił zupełnie swego zadania. Odnosi się wrażenie, że nie interes narodu i Państwa Polskiego, nie rozporządzenia p. Ministra Oświecenia Publicznego kierują tymi pracami, lecz jakieś jakby nieuchwytne ośrodki dyspozycyjne. A fundusze, którymi wydział dysponuje, idą na subsydiowanie instytucyj ściśle od wydziału oświaty pozaszkolnej zależnych i na wydatki personalne pracowników wydziału, który tworzy towarzystwo wzajemnej adoracji.</u>
          <u xml:id="u-44.17" who="#AlfredMilewski">To, co się na wsi robi w dziedzinie oświaty pozaszkolnej, jest zasługą w pierwszym rzędzie instruktorów i nauczycieli mimo tego, że ich wynagrodzenie jest bardzo małe. Wykonują oni kosztem odpoczynku i zdrowia ciężką swoją i odpowiedzialną pracę, by podnieść poziom kulturalny wsi i w ten sposób dźwignąć potęgę Państwa.</u>
          <u xml:id="u-44.18" who="#AlfredMilewski">Kończąc podkreślam: trzeba raz wreszcie uporządkować akcję oświatową. 1) Pieniądze płynące na cele oświatowe z różnych resortów muszą być skupione i kierowane przez jeden ośrodek. 2) Należy opracować wytyczne oświaty szkolnej i pozaszkolnej, wychowaniu młodzieży polskiej nadać jasny, wyraźny kierunek o światopoglądzie narodowo-państwowym, opartym na etyce chrześcijańskiej. 3) Polak uznawać może tylko jeden ośrodek dyspozycyjny, tj. osobę Wodza Narodu, Drugiego Marszałka Polski Odrodzonej. 4) Niegodne jest, aby w wolnej i niepodległej, mocarstwowej Polsce wolny Polak oddawał się dobrowolnie w niewolę międzynarodowych organizacyj. 5) Naród polski jest gospodarzem Rzeczypospolitej, dlatego też całe życie gospodarcze winno być podporządkowane jego interesowi.</u>
          <u xml:id="u-44.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Głos ma p. Wydra.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#WojciechWydraNawrocki">Wysoki Sejmie! O ważności zadania nauczyciela, zwłaszcza nauczyciela szkoły powszechnej, mówić nie potrzeba. Zakres i kierunek pracy szkolnej, a częściowo także i pozaszkolnej, wyznaczają temu nauczycielowi przepisy prawno-służbowe, środowisko, a ostatecznie jego uzdolnienia i jego zainteresowania. Realizację tych zadań umożliwiają korzystne warunki materialne, no i oczywiście odpowiednia atmosfera moralna.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#WojciechWydraNawrocki">Mówiono już dzisiaj dość długo na temat uposażeń nauczycielstwa. Chciałbym podkreślić z całym naciskiem, że obecnie obowiązująca ustawa uposażeniowa, tzw. ustawa „jędrzejewiczowska”,„ jest zła, jest niesprawiedliwa, jest niemoralna, bo godzi przede wszystkim w nauczycielstwo. Dla porównania przytoczę tylko, że nauczyciel pobiera uposażenie niższe od kaprala. Cyfry: kapral — 137 zł, nauczyciel — 130 zł, żonaty kapral 167 zł, żonaty nauczyciel też 130 zł. Ja nie przeczę, rozumiemy, zresztą wszyscy, że praca wojska jest nadzwyczaj trudna, zresztą sami jesteśmy żołnierzami, ale takie zestawienie uposażenia kaprala i nauczyciela na niekorzyść nauczyciela jest jakimś przykrym nieporozumieniem. Dlatego też nauczycielstwo szkół powszechnych domaga się uposażenia od IX grupy uposażeniowej do VI, nauczycielstwo szkół średnich od VIII do V. Dodam jeszcze, że Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zalega z wypłatą najrozmaitszych dodatków, i to od szeregu lat. Zgłosiłem na Komisji Budżetowej pewne rezolucje, które jednakowoż nie zostały przyjęte. Otóż jedna z tych rezolucyj dotyczy wypłacenia zaległego dodatku mieszkaniowego za czas od 1 czerwca 1924 do 31 marca 1931 r. Częściowo ten dodatek został wypłacony, ale wielu nauczycieli dodatku tego dotychczas jeszcze nie otrzymało. Komisja przyjęła tę rezolucję. Natomiast nie przyjęła rezolucji w sprawie awansu nauczycieli. Rezolucja ta była treści następującej: „Sejm wzywa Rząd do zniesienia postanowień tych paragrafów Działu IV (rozdział 3 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 19 grudnia 1933 r. Dz. U. R. P. Nr 102, poz. 781) według których nauczyciele zaszeregowani z dniem 1 lutego 1934 r. do grup bezpośrednio niższych od posiadanych w dniu 1 stycznia 1934 r. awansują do następnych grup później, aniżeli przewidują przepisy rozdziału 3 Dział I”. To jest co prawda dość skomplikowana treść, o co tutaj jednak chodzi? Wyjaśnię na przykładzie: W dniu 1 lutego 1934 r. było dwóch nauczycieli, którzy mieli równą ilość lat służby i równe kwalifikacje, powiedzmy, że byli w VIII grupie uposażeniowej. Jeden z nich został zaszeregowany do IX grupy, a drugi pozostał w VIII. Na jakiej podstawie, nie wiadomo, bo to zależało od swobodnego uznania władz szkolnych. Jeżeli mieli równe warunki pracy, równe kwalifikacje, a zostali różnie zaszeregowani, to ta dowolność zaszeregowania świadczy jednak o pewnej niesprawiedliwości. I otóż teraz ta niesprawiedliwość będzie w dalszym ciągu się powtarzać, bo ten, który został przesunięty do grupy niższej, będzie w dalszym ciągu później awansował. Jest to niesprawiedliwość, którą należy usunąć.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#WojciechWydraNawrocki">Tak samo domaga się załatwienia sprawa dodatku mieszkaniowego dla nauczycielek mężatek. Nie będę już innych spraw uposażeniowych poruszał, wspomnę tylko, że jeżeli uposażenie w ogóle już jest niskie, to nie można go jeszcze pogarszać. Jeżeli już mówię o tych sprawach uposażeniowych, dotknę uposażenia pracowników inspektoratu i sekretarzy w szkołach średnich. Pierwsi daremnie czekają od lat kilku czy kilkunastu nawet na awans, drudzy daremnie czekają na unormowanie stosunków prawno-służbowych. Jest to tak przykra sytuacja, że gorszej trudno sobie wyobrazić. Kilka lat pracuje człowiek jako sekretarz szkoły średniej i naprawdę nie ma uregulowanego stosunku prawno-służbowego. Otóż tak wygląda sytuacja materialna nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#WojciechWydraNawrocki">O tym, w jakich warunkach nauczyciele pracują, mówiono także już po części, więc dotknę tylko krótko tego zagadnienia. Wiadomo, jakie jest przeciążenie nauczycieli szkół powszechnych uczniami. Otóż Polska kroczy na czele tego przeciążenia, tylko Grecja nas przewyższa, tam na 1 nauczyciela wypada 63,9 uczni a w Polsce — 61,7, względnie 61. Z innych państw zacytuję tutaj Włochy, które mają 44,6, Niemcy 39,9. Oczywiście, że takie przeciążenie klas i tym samym przeciążenie nauczyciela musi odbić się odpowiednio na jakości jego pracy.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#WojciechWydraNawrocki">Dodam do tego jeszcze brak wyposażenia szkół w pomoce naukowe, do czego jest zobowiązane Państwo. Nauczyciele i kierownicy mają bardzo dużo przykrości, bo władze szkolne domagają się od kierownika zaopatrywania szkół w pomoce naukowe. Mało tego, dochodzi do procesów dyscyplinarnych na tym tle, właśnie dlatego, że władze szkolne, które są zobowiązane do dostarczania tych pomocy naukowych, odpowiedzialnym za to czynią nauczyciela lub kierownika szkoły. To bardzo przykre nieporozumienie, Panie Ministrze, a jednakowoż do tego rodzaju spraw dochodzi. Jeżeli uposażenie jest nadzwyczaj niskie, jeżeli warunki pracy są nadzwyczaj trudne, to jasne jest, że wydajność pracy cierpi na tym. Dlatego tak pedagogicznie biorąc, właściwie można by mówić o fikcji nauczania i wychowania. Bo trudno mówić o właściwym nauczaniu i wychowaniu w klasie, która liczy 60 czy 80 uczniów. Trudno mówić o właściwym nauczaniu i właściwym oddziaływaniu wychowawczym w takich warunkach.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#WojciechWydraNawrocki">A teraz chcę mówić o drugim czynniku, mianowicie o atmosferze moralnej. Otóż jasne jest, że chcąc oddziaływać wychowawczo na kogokolwiek, trzeba mieć jakiś autorytet. Jakim autorytetem dysponuje nauczyciel? Autorytetem funkcji? Nie. Nauczyciel za 130 zł, o wykształceniu, które nie daje prawa do studiowania na uczelniach wyższych (nie wiadomo, czy to jest właściwie wykształcenie średnie czy też nie), nie jest autorytetem funkcji. Autorytetem tradycji też nie dysponuje, bo z pewnością nie pochodzi z rodów arystokratycznych. Pozostaje mu więc ten trzeci autorytet — autorytet walorów osobistych. Może to najbardziej wartościowy autorytet, ale nadzwyczaj trudny i nie dla każdego osiągalny.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#WojciechWydraNawrocki">Wielką bolączką jest dwutorowość w kształceniu nauczycieli. Niewątpliwie są różne poglądy na ten temat. My jednakowoż, jako nauczyciele, nie chcielibyśmy tej dwutorowości, nie chcielibyśmy, żeby były te różne rodzaje nauczycieli w szkolnictwie powszechnym: nauczyciele z wykształceniem licealnym, nauczyciele z ukończonym pedagogium, nauczyciele z wyższym kursem nauczycielskim, z instytutem, z wykształceniem uniwersyteckim itd. Chcielibyśmy, żeby tej różnorodności nie było, bo to oczywiście ujemnie musi się odbić na stosunkach wewnętrzno-szkolnych. Dlatego domagamy się kształcenia nauczycieli w zakładach wyższych. Wyższa szkoła pedagogiczna o trzech latach nauki mogłaby odpowiednio wywiązać się ze swego zadania.</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#WojciechWydraNawrocki">Jeszcze jedno zagadnienie poruszę, mianowicie chodzi o umożliwienie nauczycielom studiów na uniwersytetach. Przeczytam tutaj opinię, zgłoszoną w imieniu zorganizowanego nauczycielstwa na posiedzeniu Państwowej Rady Oświecenia Publicznego: „Problem urzeczywistnienia nauczycieli jako słuchaczy zwyczajnych w uczelniach akademickich jest ciągle ujmowany zbyt formalistycznie i nieżyciowo. Oto zachodzą takie wypadki, że np. nauczyciel, który kończył z odznaczeniem seminarium nauczycielskie, Wyższy Kurs Nauczycielski (jednoroczny), Instytut Nauczycielski (dwuletni) i wykonał w Instytucie pracę dyplomową pod kierunkiem profesora szkoły akademickiej, ocenioną prawie jako pracę na poziomie doktorskim, mający 12 lat pracy szkolnej i wybitne kwalifikacje władz szkolnych, nie został przyjęty ani wpisany w poczet słuchaczy zwyczajnych na pierwszy rok uniwersytetu na pedagogikę. Takie zjawisko samo za siebie mówi. Brak unormowania tych praw ma przykre konsekwencje natury moralnej i praktycznej dla nauczycieli; wywołuje to w sferach nauczycielskich poczucie niższości oraz małej wartości zawodu nauczycielskiego”.</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#WojciechWydraNawrocki">Chcę poruszyć jeszcze inną dwutorowość w szkolnictwie. Być może, że ja tego nie rozumiem, być może, że tak jest w rzeczywistości. Mianowicie jest taka sytuacja — w szkolnictwie mamy nauczycieli, którzy mają swoje przepisy prawno-służbowe, swoją pragmatykę, i mamy administrację szkolną, która podlega innym przepisom prawno-służbowym, czyli dwupienność władz. Porównajmy to np. z wojskowością, tam tego nie ma. W wojskowości są różne funkcje, mamy dowódców, mamy komendantów, mamy kierowników, ale wszyscy podlegają jednakowym przepisom prawno-służbowym. Tutaj jest inaczej. Zdaje mi się, że ta sprawa także wymaga rozpatrzenia i odpowiedniego załatwienia. Nie będę się rozwodził nad biurokracją i pewną modą w szkolnictwie. To jest nadzwyczaj przykre dlatego, że każdy wizytator czy inspektor wprowadza po prostu pewne mody. Jeżeli zaś nauczyciel chce cieszyć się względami u swoich przełożonych, hołduje tej modzie. A więc raz robią ogródki szkolne, a raz gabinety fizykalne, a raz znowu co innego, to są rzeczy nieprzemyślane i nieobliczone na dalszą metę. Dla ilustracji przytoczę taki fakt. Przychodzi administracja szkolna, lustruje ogródek szkolny i orzeka, że grządki są za wysokie. Dlaczego? Powinny mieć 5 cm wysokości. Kierownik szkoły, spryciarz, powiada: „A ja czytałem, że mają mieć 6 cm”. „Nie, 5 cm mają mieć”. To nie jest zagadnienie pedagogiczne. A najgorzej, jak administratorzy oceniają zagadnienia pedagogiczne. Bo przecież — co innego jest pedagogiczny punkt widzenia, a co innego administracyjny. Przytoczę przykład. Mówimy ogromnie dużo o drugoroczności. Na pewnej konferencji nauczycielskiej wizytator czyni zarzut kierownikowi szkoły, że za dużo ma drugorocznych. Ten mu odpowiada, że wystarczy wydać zarządzenie, że nie ma być drugoroczności i Wszystkich uczniów przesuwać do wyższych klas, a w ten sposób uporamy się z zagadnieniem drugoroczności. Administracyjnie można to tak załatwić, ale zupełnie co innego będzie załatwienie tej sprawy w sposób pedagogiczny.</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#WojciechWydraNawrocki">Dotykam sprawy podporządkowania władz szkolnych administracji ogólnej. Mnie się wydaje, żeśmy już załatwili tę sprawę przez zespolenie samorządu szkolnego z samorządem terytorialnym. Dlatego uważam, że o dalszym podporządkowaniu w tej chwili już nie może być mowy. Dlaczego? Zgódźmy się z tym, że administracja ogólna, jako czynnik wybitnie polityczny, musi realizować przede wszystkim politykę dnia bieżącego. To jest zadanie władzy administracyjnej, jako władzy przede wszystkim politycznej. Szkoła wprawdzie musi uwzględniać potrzeby dnia dzisiejszego, ale nie może iść wyłącznie i wybitnie w tym kierunku. Dlatego uważam, że podporządkowanie władz szkolnych władzy administracji ogólnej byłoby połączone z ogromną szkodą dla szkoły.</u>
          <u xml:id="u-46.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-46.12" who="#WojciechWydraNawrocki">Dla przykładu tylko zacytuję jedną drobną rzecz, która świadczy już o takim wewnętrznym podporządkowaniu. Mianowicie władza szkolna (inspektor szkolny) w miejscowości N pisze do kierownika pewnej szkoły: „W odpowiedzi na pismo Pana z dnia..., w którym prosi Pan o odwołanie zarzutów, postawionych Panu w piśmie moim do Kuratorium dnia 3 listopada... roku, donoszę, że odwołać opinii zamieszczonej w tym piśmie nie mogę, ponieważ, jak Panu powiedziałem, opinia ta została ustalona na konferencji z miejscowym starostą p. Dr I. Była ona w 90% opinią jego, więc tylko on może swoją opinię zmienić.</u>
          <u xml:id="u-46.13" who="#komentarz">(Zaznaczam, że była to opinia inspektora szkolnego wysłana do Kuratorium o kierowniku szkoły.)</u>
          <u xml:id="u-46.14" who="#WojciechWydraNawrocki">Ja, z mej strony mogę tylko Panu pisemnie powtórzyć to, co ustnie powiedziałem, że przekonałem się, że opinia ta nie była słuszna, co chętnie na żądanie Kuratorium oświadczę”. Podkreślam, że miało to bardzo przykre konsekwencje dla tego nauczyciela.</u>
          <u xml:id="u-46.15" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Proszę Pana o trzymanie się tematu i streszczanie się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#WojciechWydraNawrocki">Chciałbym teraz jeszcze krótko odpowiedzieć p. Stochowi, który poruszał tutaj sprawę nauczania religii, a właściwie elementarza Falskiego. Mnie się wydaje, że to jest operowanie tanimi frazesami. Ja przytoczę tylko dla porównania taki fakt. Otóż urzędowałem jako burmistrz kilka lat. Zmieniła się ochroniarka w ochronce, w przedszkolu, mianowicie przyszła wykwalifikowana siostra zakonnica. Przychodzą do mnie dwie matki i powiadają: „Panie burmistrzu, Panie kierowniku, niech Pan tę siostrę zwolni, bo ona nie uczy naszych dzieci pacierza”. „Jakto, przecież to siostra zakonnica! A czego to ona nie uczy?” „Nie uczy Wierzę w Boga (chodziło o trzy i czteroletnie dzieci), nie uczy Dziesięciorga Przykazań”. Poczynam tłumaczyć, jakie są kierunki pedagogiczne, jak to się te sprawy dzisiaj traktuje, a matki mi odpowiadają: „E, Pan też taki dobry, jak ta siostra”. Tak mogły mówić proste kobiety, nie znając nowoczesnych metod nauczania i wychowania. Ale mnie się zdaje, że od posła Stocha można więcej wymagać niż od prostych babinek.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#WojciechWydraNawrocki">P. Stoch wypowiedział zarzuty, a nie czekał, aż mu ktoś na te zarzuty odpowie. Otóż chciałem zapytać nieobecnego w tej chwili p. Stocha, który może to sobie zresztą przeczytać w stenogramie: Czy w pierwszej klasie szkoły powszechnej obowiązuje nauka religii, czy nie? Chciałem zapytać p. Stocha, czy tam odmawia się modlitwy, a więc wymawia się te wyrazy: Bóg, modlitwa i pacierz, czy też nie? Chciałem przypomnieć p. Stochowi, ponieważ popisywał się tutaj erudycją ogromną, że w szkołach jezuickich na naukę religii przeznaczano jedną godzinę tylko. Dlaczego? Bo przecież nie chodzi o to, ile godzin się przeznaczy, tylko w jakim duchu prowadzi się tę naukę. Otóż trzeba przyznać, że u nas w Polsce prowadzą tę naukę religii nie tylko katecheci, lecz i nauczyciele świeccy. Ksiądz biskup w Poznaniu czy gdziekolwiek nie pyta, do jakiej organizacji nauczycielskiej nauczyciel należy, tylko udziela mu tego zezwolenia na podstawie poważniejszych kryteriów. Uważam, że p. Stoch winien był wiedzieć o takich sprawach. Jeżeli nie wiedział, powinien był się przedtem przekonać. Jeżeli zaś wiedział i mimo to postawił takie zarzuty, to widocznie miał uboczne cele.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#WojciechWydraNawrocki">Jeszcze jedną rzecz: mianowicie sprawa rodziny. Poruszył już tu tę kwestię kolega Budzanowski. Chciałem podkreślić, że dzisiaj naprawdę następuje rozkład rodziny i ze względów gospodarczych i ze względów na pewną modę, modę — życia ułatwionego. Wszak wiadomo, że w warstwach tak zwanych „wyższych” rzadko spotyka się matkę z dzieckiem, natomiast częściej spotyka się panią z pieskiem.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#WojciechWydraNawrocki">Dlaczego mówię o tym zagadnieniu rodziny? Dlatego że, jak słusznie kolega Budzanowski podkreślił, w rodzinie odbywa się ten najcudniejszy i najistotniejszy problem wychowania.</u>
          <u xml:id="u-48.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wysoka Izbo! Budżet, który dzisiaj rozpatrujemy, poza wojskiem, jest najważniejszym budżetem w administracji państwowej, bez przedsiębiorstw naturalnie. Jego wydatki pochłaniają przede wszystkim płace, bo na około 400 milionów płace te wynoszą 317 milionów. Inne wydatki tegoż Ministerstwa, poza rzeczowymi, wynoszą zaledwie 40 milionów, z czego 7 milionów — na wychowanie fizyczne i około 7 milionów — na Fundusz opłat studenckich, tak że na właściwe potrzeby kulturalne pozostaje Panu Ministrowi około 26 milionów zaledwie, czyli około 1% całego budżetu państwowego.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#RobertJahodaŻółtowski">Że pozycje kulturalnych wydatków winny wzrosnąć, rozumiemy wszyscy. Na Komisji Budżetowej bardzo silnie to było podkreślane. W dzisiejszych warunkach bardzo trudno mówić o rozwoju kultury. Zagadnienie to było poruszane już przez jednego z moich przedmówców. Wymaga ono swoistego klimatu, to jest zamożności społeczeństwa lub licznych mecenasów. Jednego i drugiego nie posiadamy, takim więc mecenasem w naszych warunkach musi być samo Państwo. W takich też warunkach istniejące już ogniska kultury otoczyć trzeba specjalną pieczołowitością. Jednym z takich ognisk w kraju, a mamy ich niewiele, jest Kraków, który jest bezsprzecznie ogniskiem najstarszym. Niestety, takiej opieki, jakiej że wymagać by tu należało, w budżecie nie widzę, ale nie widzę także, aby miało to się dziać z winy Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#RobertJahodaŻółtowski">Nasuwa się wobec tego pytanie, czy w naszych warunkach finansowych celowy jest wysiłek tworzenia coraz nowych ośrodków i źródeł czy to kultury, czy nauki. Istniejące, mam głębokie przekonanie, wystarczą na pewno, gdy im tylko zapewnić odpowiednie warunki. Mówiono i dzisiaj i poprzednio o projektach nowych ognisk, słyszeliśmy o usiłowaniach stworzenia takiego centrum w Łodzi, w Katowicach, Toruniu. Zamiary chwalebne, bo one tworzą właśnie nowe ogniska wiedzy, lecz czy nie bardziej celowe byłoby skoncentrowanie tych środków, jakimi dzisiaj dysponujemy, na wypróbowanych a starych uczelniach?</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#RobertJahodaŻółtowski">Nauka i kultura wymaga odpowiedniego klimatu całego otoczenia, a hodować ją łatwiej tam, gdzie istnieją warunki normalne, na które składają się niekiedy całe wieki. Kraków ma dziś przed sobą nowe, specjalne zadanie, nową jak gdyby misję nawet do spełnienia. Choć dawną misję spełniał szczytnie, dziś musi podjąć tę nową, zmuszony położeniem geograficznym. Znajduje się między dwoma ośrodkami kultury, ale tylko gospodarczo-materialnej — między Śląskiem a tworzącym się Centralnym Okręgiem Przemysłowym. Aby centra te powiązać, nie wystarczy jedynie gospodarczy program, nie wystarczą nowe środki komunikacyjne, trzeba jeszcze czegoś więcej, więźby ducha i głębokiej kultury.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#RobertJahodaŻółtowski">I tutaj moim obowiązkiem jest przypomnieć Wysokiej Izbie o potrzebach tych wielkich; kuźni wiedzy i wykształcenia zawodowego, o które poprzednio przychodziło nam walczyć, jako przedstawicielom Krakowa. A więc w pierwszym rzędzie prastary Uniwersytet Jagielloński, którego wiekowe mury nie mogą już dawno pomieścić słuchaczy w szeregu budynków i który to Uniwersytet wynajmuje lokale na mieście, płacąc duże kwoty dzierżawne. Dla wzniesienia wielkiej, nadzwyczaj potrzebnej sali, auditorium maximum czeka dzisiaj Uniwersytet na zezwolenie Rządu, by mógł zrealizować pewną pożyczkę pod zapis, jaki posiada na ten cel. Z Funduszu Inwestycyjnego mają wpłynąć wprawdzie kwoty na dokończenie Kliniki Laryngologicznej, o którą również walczyliśmy, ale o dalszym zaspokojeniu potrzeb nie wiemy nic. Czeka jeszcze kuchnia kliniczna, dokończenie Kliniki Ginekologicznej itd. Gmach Biblioteki Jagiellońskiej — tej największej skarbnicy naszej — gotów powinien być w czerwcu br. według finansowych planów, jeśli się jednak przegląda plan naszego budżetu, to w § 10 o pomocach naukowych brak jest pozycji 140.000 zł, które się muszą znaleźć i to zaraz na wewnętrzne urządzenie gmachu, bo przecież do pustych sal starych ksiąg wnieść nie można. A 30.000 zł potrzeba ponadto na same koszta przeniesienia. Wszakże będą przenoszone wiekowe foliały i bezcenne rękopisy. Nie dopuści chyba i Wysoki Rząd i p. Minister, by uroczystości 500-lecia Gutenberga zastały zbiory inkunabułów i najcenniejszych rękopisów w wilgotnych jeszcze murach dawnej Alma Mater Jagiellońskiej. Te mury czekają również na odnowienie i stosowne użycie dla nauki polskiej. Z bólem prawdziwym słuchałem dzisiaj żywej przemowy p. Dobkowskiego na temat uposażenia Polskiej Akademii Literatury i wyników tego uposażenia, porównując przeznaczone kwoty, o których usłyszeliśmy, z tymi, jakie posiada Polska Akademia Umiejętności, i porównując jednocześnie zadania, jakie ona spełnia dla nauki i dla naszej kultury.</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-50.6" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wreszcie szkolnictwo zawodowe, wychowujące w dawnym 100-letnim Instytucie Technicznym w Krakowie zastępy młodych fachowców, którzy zasilają Śląsk, Centralny Okręg Przemysłowy i całą Polskę, czyż otrzymało dużo? Wybudowano zaledwie jedno skrzydło, czekają jeszcze na hale maszyn i dalsze skrzydła.</u>
          <u xml:id="u-50.7" who="#RobertJahodaŻółtowski">A w końcu jeszcze jeden problem, który w dniu hołdu Prezydjów nowych Izb Parlamentu naszego pamięci Wielkiego Marszałka przedstawiono Panom Marszałkom Senatu i Sejmu, a który znalazł u nich zrozumienie — to gmach Muzeum Narodowego. Powstał on, ale tylko dzięki składkom samego społeczeństwa krakowskiego w kwocie 2,5 miliona zł. Ze strony Rządu nie otrzymaliśmy jeszcze jednej cegiełki, choćby symbolicznej, tylko Pan Prezydent Rzeczypospolitej, jak i laty ubiegłymi, i w tym roku o tej budowie nie zapomniał, za co Kraków wdzięczny Mu jest. Ale Kraków niepłonną żywi nadzieję, że Pan Minister zdoła w tym roku poprzeć razem z nami, przy ustalaniu szczegółów w Funduszu Inwestycyjnym odnośnie budowli, ten słuszny postulat podwawelskiej stolicy, na którego dokończenie potrzeba jeszcze półtora miliona złotych.</u>
          <u xml:id="u-50.8" who="#RobertJahodaŻółtowski">Na tle tych rozważań o rozpraszaniu naszych środków finansowych przy tworzeniu nowych ognisk wiedzy jako przedstawiciel rzemiosła muszę podnieść jeszcze zagadnienie leżące w tej samej płaszczyźnie rozważań, a odnoszące się do szkolnictwa zawodowego, o którym tutaj tak obszernie i głęboko mówił właśnie niedawno jeden z kolegów. Jestem mu serdecznie wdzięczny za takie ujęcie tego tematu. Zdaje mi się, że gdy brak środków pieniężnych, to może można by odłożyć na później ewentualnie pewne tworzenie cieplarnianych warunków dla drobnego tylko odsetka młodzieży w specjalnych gimnazjach i liceach, bez równoczesnego podjęcia śmiałego planu udostępnienia tym wielkim pozostałym rzeszom młodzieży praktycznych podstaw przygotowania do zawodu. Również może pewnej rozwagi wymagałby wielki wysiłek w formie opieki nad młodzieżą starszą, po 18 roku życia, w słusznej zresztą trosce o przysposobienie jej do pracy i zawodu, ale bez równoczesnego podjęcia wielkiej akcji przysposobienia do zawodu i pracy młodzieży po ukończeniu już szkoły powszechnej. Dzieje się to właśnie wtedy, gdy z przerażeniem obserwujemy dziesiątki tysięcy tej młodzieży w wieku przedpoborowym, nie posiadającej żadnego przygotowania zawodowego, a co gorsza, nie zaprawionej do żadnej pracy. W zawodach, nie wymagających kosztownej nauki i dużego kapitału zakładowego, jak szewstwo, krawiectwo wiejskie, widzimy przeludnienie, rozwielmożniło się tam chałupnictwo i idące w ślad za tym obniżenie zarobków, ale też i obniżenie nauki i obniżenie wiadomości fachowych. To samo dzieje się także i w rzemiosłach, w których system chałupniczy wyrzucił tę biedną młodzież poza granice samoistnego warsztatu rzemieślniczego.</u>
          <u xml:id="u-50.9" who="#RobertJahodaŻółtowski">Do tej właśnie młodzieży samorzutnie rozwiązującej problem dostępu do zawodu i pracy nie trafiają czynniki ani opiekuńcze, ani regulujące higienę pracy, czy system nauki, czy wreszcie korzystanie z dokształcenia zawodowego. Chałupnik — niewolnik XX wieku jest poza nawiasem wpływu dobrodziejstw ustaw socjalnych, albowiem w większości wypadków jest równie nieuchwytny, jak warsztat, w którym pracuje. I ta młodzież w tych warsztatach chałupniczych, jak i młodzież, opuszczająca z nadmiaru rąk do pracy swoje wioski rodzinne, nie jest i nie może być ostoją uprzemysłowienia kraju. Z niepokojem dlatego stwierdzam, że w okresie polepszenia warunków gospodarczych istnieje zapotrzebowanie pewnych nowych rzemieślników, ale przeszkolenia i możności ich kształcenia nie ma.</u>
          <u xml:id="u-50.10" who="#RobertJahodaŻółtowski">Podkreślam raz jeszcze, jak to uczyniłem na jednym z poprzednich posiedzeń, że takie właśnie warunki taniej, dostępnej nauki stwarza dla tej młodzieży tylko samoistny i samodzielny warsztat rzemieślniczy. Nie zastąpią ich natomiast, niestety, zbyt kosztowne gimnazja i licea zawodowe, które mogą służyć jedynie jako ośrodki pewnych metod szkolenia zawodowego. Nie znamy państwa, w którym by przygotowanie zawodowe było całkowicie przerzucone tylko na te szkoły zawodowe. Zresztą sam p. Minister Oświecenia Publicznego stwierdził w swoim przemówieniu na posiedzeniu Rady Oświecenia Publicznego w listopadzie 1938 r., że państwa, w których Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zdołało zbadać statystyki, rozszerzyły bardzo u siebie sieć szkół dokształcających zawodowych, dostosowując sposób, program i nauczanie do osobliwości struktury gospodarczej danego kraju. Potwierdza to także życie, gdyż gimnazja zawodowe istniejące obecnie, szczególnie odnośnie do niektórych rzemiosł, jak np. metalowe, nie zdołały objąć całokształtu młodzieży zgłaszającej się, najwyżej mogły to uczynić w jakich 18–20%. Reszta została poza szkołą. W tych warunkach jedyne wyjście można tylko widzieć w oparciu wykształcenia zawodowego na warsztacie rzemieślniczym i dokształcającej szkole zawodowej.</u>
          <u xml:id="u-50.11" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jeżeli słyszeliśmy dzisiaj tutaj tyle o szkolnictwie zawodowym, to ja pozwolę sobie wyjąć z niego jedną jeszcze ważniejszą pozycję, mianowicie tylko samo szkolnictwo dokształcające. Słyszeliśmy dzisiaj o tych tragicznych cyfrach budżetu, o tych 3 milionach, których brak Ministerstwu Oświaty, słyszeliśmy także o cyfrze 800.000 zł, o którą w obecnym budżecie jest niższa pozycja szkolnictwa dokształcającego niż w roku ubiegłym. Wszakże cyfra młodzieży wzrosła kolosalnie, wszakże zapotrzebowanie sal i zapotrzebowanie nauczycieli wzrasta również. Gdzież szukać pokrycia tych godzin, jakie potrzebne są dla tej młodzieży, która stoi przed drzwiami szkoły? Dlatego, Panie Ministrze, zwracam się imieniem całego rzemiosła z gorącą prośbą — w myśl i tych wywodów, które słyszeliśmy poprzednio ze strony kol. Antonowicza, i w myśl intencji i przekonania całego rzemiosła, że tylko ze szkołą dokształcającą może ono w całości oddać pełnowartościowy element społeczeństwu — ażeby te zapowiedzi, które p. Minister podkreślał i pa Radzie Oświecenia, to zrozumienie, jakiemu dał wyraz w swoim przemówieniu, by one w rezultacie, wspólnie z naszymi wywodami i wspólnie z naszymi wysiłkami zdołały w budżecie podnieść te kwoty, które dla szkolnictwa dokształcającego są dziś tak niezbędne.</u>
          <u xml:id="u-50.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Józef Milewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#JózefMilewski">Wysoka Izbo! Polski świat pracy najemnej przywiązuje do problemów oświatowych wagę co najmniej tak wielką, jak do problemu ochrony pracy, jak do problemu ubezpieczeń społecznych, tj. zabezpieczenia na starość. Obserwując z uwagą budżet i usiłowania Ministerstwa Oświaty, musimy jednak dojść do tego smutnego przekonania, że na odcinku oświatowym nie tylko nie idziemy naprzód, ale cofamy się w tył. Jeżeli przyjmiemy i uznamy zasadę, że kto nie idzie naprzód, ten się cofa, to z tego stanowiska oceniając budżet Ministerstwa Oświaty musimy powiedzieć, że określenie, iż budżet jest wegetacyjnym, jest zbyt delikatne. Trzeba nazwać wyraźnie i po męsku ten budżet dewastacyjnym, dewastacyjnym w rozumieniu tych osiągnięć, które na odcinku oświatowym już zostały dokonane, względnie powinny być na przestrzeni tego czasokresu dokonane, rozważając problem oświaty w płaszczyźnie potrzeb narastających rzeczowych i w płaszczyźnie narastających zastępów młodzieży, z których dzisiaj już pół miliona jest poza granicami szkoły powszechnej. Jeżeli pójdziemy dalej tym wąskim korytem, to niedługo tej młodzieży pozbawionej elementarnego nauczania w Polsce będzie troszkę więcej.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#JózefMilewski">Jeżeli p. Minister Oświaty na Państwowej Radzie Oświecenia Publicznego był łaskaw określić stan obecny szkolnictwa jako stan ostrego kryzysu, to niewątpliwie ja zmuszony jestem podtrzymać to określenie, które przed chwilą wymieniłem. Starając się nie być gołosłownym, pozwolę sobie zilustrować ten stan rzeczy na odcinku wielkich skupisk robotniczo-pracowniczych, na odcinku świata pracy najemnej i pod kątem tych potrzeb, jakie człowiek pracy wysuwa pod adresem oświaty powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#JózefMilewski">Otóż jeżeli przeciętny obywatel Państwa Polskiego żąda od szkolnictwa powszechnego, ażeby miało dobrą organizację, ustalony poziom, odpowiednie siły fachowe, wreszcie żeby stało na pewnym poziomie moralno-wychowawczym, to człowiek pracy z uwagi na swoje warunki musi temu szkolnictwu postawić znacznie większe wymagania. Dopóki stopa życiowa robotnika i pracownika umysłowego w Polsce nie ustabilizuje się na poziomie realnych potrzeb, dopóki będą robotnicy zarabiający od 12–14 zł tygodniowo, a pracownicy po 100–120 zł, to dopóty obok kwestii nauczania będzie jeszcze wynikała, jako ostra potrzeba, kwestia pomieszczenia w szkole, kwestia dożywiania, wreszcie kwestia zasiłkowania ubogich dzieci uczęszczających do szkoły w podręczniki szkolne, a nawet, powiedzmy, w odzież potrzebną do szkoły. Musimy stwierdzić, że poza wydatkami personalnymi, które w budżecie zwiększyły się o 23 miliony z tytułu ustawowych awansów, że poza problemem personalnym, który w budżecie nie znajduje rozwiązania, bo liczby etatów nauczycielskich, zahamowanej w zeszłym roku o blisko 2.000, w budżecie obecnym nie zwiększa się ani o 1 dalszy etat, że niezrealizowana liczba etatów w szkołach średnich ma być zrealizowana, ale nie wiadomo czy będzie, bo nie widać środków w budżecie — poza tymi problemami jeszcze występuje kwestia budownictwa, kwestia dożywiania, wreszcie zapewnienia wypoczynku dzieciom niezamożnym, dziatwie robotniczej.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#JózefMilewski">Otóż na tym odcinku Ministerstwo Oświaty nie ujawniło żadnych poczynań, które by zasługiwały tutaj na rozważanie. Te dziedziny zostały całkowicie pozostawione inicjatywie prywatnej. Dość wspomnieć, że w tak typowym mieście w środowisku pracowniczo-robotniczym, jakim jest Łódź, drugie miasto w Polsce — liczące 700.000 osób, miasto o niezwykłej strukturze, gdzie ogromna, zdecydowana większość to źle sytuowani ludzie pracy, gdzie obok wielkich fortun, obok życia w skali pałacowej jest nędza i poddasze dla przygniatającej większości obywateli — że nawet i tam te problemy nie zostały, jak nigdzie zresztą, zrealizowane. Wprawdzie na terenie Łodzi istnieje przymus szkolny, jednakże trzeba się obawiać, że w warunkach obecnych, w warunkach takiego a nie innego budżetu szkolnictwa przymus ten — mimo bohaterstwa nauczycieli i wysiłku zarządu miejskiego, mimo pomocy ludnością która istnieje w formie składek dobrowolnych, w formie imprez i wreszcie pomocy w jakiejkolwiek innej formie — że ten przymus szkolny może się w Łodzi również załamać. To byłby tylko problem jednego z wielkich skupisk robotniczych, który by naświetlał w sposób ostry, jak ta historia wygląda.</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#JózefMilewski">Mnie się wydaje, Panie Ministrze, że jeżeli na odcinku oświaty w Polsce nie zajdzie jakaś zdecydowana zmiana, jeżeli zamiast budżetu zwyczajnego, który na przestrzeni całego preliminarza nie daje najmniejszego powodu do przypuszczeń, żeby coś się miało zmienić na lepsze, nie potrafimy sięgnąć do środków nadzwyczajnych, do budżetu inwestycyjnego i to nie za lat sześć, ale już dziś, już niedługo dojdziemy do tego, że poza szkołą powszechną będziemy musieli zacząć od sytuacji, jaka była dobra 25 lat temu, to znaczy od sprawy tak zwanego domowego nauczania, które tylko tym się będzie różnić od nauczania domowego w roku 1905, że nie będzie tajne, ale będzie w wolnej Polsce. Ale przecież to nie jest problem dla świata pracy, żeby na tym poziomie, żeby w takich warunkach realizować zagadnienie hierarchicznie drugie co do ważności, poza obronnością Państwa.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#JózefMilewski">Wszyscy odpowiedzialni kierownicy nawy państwowej polskiej wielokrotnie stwierdzali, że to zagadnienie poza obronnością jest drugie z kolei co do ważności, ale jeszcze nikt tej zasady nie próbował zrealizować. Właśnie tutaj może więcej niż gdzie indziej ta niezrozumiała, wprost niesamowita rozpiętość między słowami a wykonaniem daje się bardzo dobitnie, bardzo wyraźnie odczuć.</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#JózefMilewski">Jednakże byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie przyznał, że Ministerstwo Oświaty próbowało realizować tzw. mały program oświatowy. Próbowało w miarę narastających potrzeb zaspokoić te potrzeby wzrostem etatów szkolnych, próbowało rozwiązać problem katastrofalnego przeludnienia izb szkolnych, przeludnienia, które sprowadza wartość wysiłków nauczyciela prawie do zera. Bo jeżeli ktoś z Panów kiedy widział zatłoczoną izbę szkolną, gdzie ponad 60 dzieci mieści się w warunkach częstokroć daleko odbiegających od wymagań współczesnych, ten zrozumie, że nauczyciel choćby najlepszy, choćby najbardziej ofiarny niewiele w tych warunkach może zdziałać. A wymagają od niego wiele. Wymagają przede wszystkim rodzice, którzy posyłają dziecko do szkoły, którzy nie mając możliwości dania dodatkowej pomocy naukowej temu dziecku, chcieliby, ażeby szkoła dała mu nie tylko wychowanie, ale wykształcenie i opiekę. Ci rodzice mają słuszność, bo ich warunki bytu nie pozwalają na inne rozwiązanie tego problemu. Jednakże, jak powiedziałem, ten mały plan oświatowy załamał się wskutek braku środków już w roku ubiegłym, w roku bieżącym zaś nie widzimy już nawet próby realizowania tego programu, prawdopodobnie również z braku środków.</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#JózefMilewski">Wobec tego pozwolę sobie podtrzymać rezolucję wniesioną przeze mnie na Komisji Budżetowej Sejmu, rezolucję treści następującej: Stwierdzając katastrofalną sytuację szkolnictwa i oświaty w Polsce, zagrażającą obronności Państwa i przyszłemu rozwojowi kultury narodowej, niemożność należytego zaspokojenia potrzeb oświatowych normalnymi środkami budżetowymi — Sejm wzywa Rząd do natychmiastowego podjęcia prac nad ułożeniem wielkiego planu oświatowego, obejmującego wszystkie dziedziny oświaty publicznej. Plan ten ustalać powinien kolejność wykonania zadań, których rozwiązanie niezbędne jest dla całkowitego zaspokojenia potrzeb oświatowych Polski wskazywać środki, przy których pomocy zadania te będą zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#JózefMilewski">Istnieją w ustawie skarbowej odpowiednie rezolucje i wnioski, które pozwalają ewentualnie realną nadwyżkę dochodów nad wydatkami zużywać na wiele, zresztą bardzo poważnych, celów natury państwowej, a więc: na spłatę długów państwowych, na potrzeby wojska, na policję, na K. O. P., na dopłaty na rzecz banków państwowych z tytułu konwersji pożyczek, wreszcie na subwencje udzielane przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu. Jest bardzo charakterystyczne dla pojęcia hierarchii potrzeb oświatowych, że nic się tam nie mówi o tym, by część ewentualnych nadwyżek zużyć na potrzeby oświaty. W związku z tym pozwolę sobie podtrzymać drugą moją rezolucję: „W celu umożliwienia choć częściowej poprawy sytuacji szkolnictwa, przede wszystkim powszechnego, w miarę polepszenia się sytuacji budżetowej Państwa, Sejm postanawia zmienić brzmienie ust. B. I. art. 6 ustawy skarbowej na okres od 1 kwietnia 1939 do 31 marca 1940 w sposób następujący: w ustępie wymienionym ustawy skarbowej po lit. e) dodaje się literę f) „w części 13 we wszystkich paragrafach działów 4, 5, 6 rozdz. I i dział 7 rozdz. 1”. Tyle było by, jeżeli chodzi o kwestię oświatową.</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#JózefMilewski">Ograniczony co do czasu, w krótkim przemówieniu chcę jeszcze w paru lapidarnych skrótach nakreślić sytuację pracownika oświatowego w Polsce. Na ten temat tutaj już bardzo wiele się mówiło. Roli nauczyciela podkreślać nie potrzebuję. Reprezentuję warstwy pracownicze polskie, które doskonale doceniają niezmierny trud, ofiarność, nieraz bohaterstwo nauczyciela, który jest niejednokrotnie jedynym bastionem polskości, krzewicielem kultury, zwłaszcza w ośrodkach mniejszych, oddalonych od skupień kulturalnych. Praca w takich warunkach jest naprawdę poświęceniem, które winno być ocenione. Czy nauczyciel otrzymuje za to należyty ekwiwalent bodajże w postaci materialnej? Już stwierdziliśmy, że nie. Jeżeli chodzi o środki materialne, ponieważ to się wiąże z budżetem, wiemy już, dlaczego te rzeczy w tej chwili nie mogą być w granicach postulatów nauczycielskich, według zdania Wysokiego Rządu, urealnione. Ale są jeszcze inne problemy, są warunki pracy nauczyciela i o tym chcę mówić.</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#JózefMilewski">Chyba w obecnych warunkach w Polsce i według dzisiejszego układu sił społecznych, reprezentowanych w tej Izbie, nie potrzeba nikogo przekonywać o tym, że kwestia rodziny jest rzeczą arcyważną w Polsce. Natomiast w resorcie oświaty zasada ta nie jest honorowana, nie jest honorowana dlatego, że w obecnej chwili przeszło 1.500 małżeństw nauczycielskich jest rozłączonych, pracuje w ośrodkach oddalonych nieraz o kilkadziesiąt kilometrów. Mimo starań tych ludzi Ministerstwo Oświaty w ramach dostatecznych tego problemu nie realizuje. Wobec tego podtrzymuję swoją rezolucję: Sejm wzywa Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego do bardziej energicznej akcji w celu połączenia małżeństw nauczycielskich.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#JózefMilewski">Jeszcze jeden problem: przeludnienie klas, przeciążenie pracą nauczyciela. Sam charakter zawodu nauczycielskiego sprawia, że bardzo wielka ilość tych ludzi we wczesnym stosunkowo wieku choruje. Brak zastępstw w dostatecznej ilości, pokrywanych z kredytów państwowych, nie pozwala tego problemu rozwiązać. I stąd znowu podtrzymuję jedną z dalszych moich rezolucyj zgłoszonych na Komisji Oświatowej: „Sejm wzywa Rząd do zwiększenia kredytów na zastępstwa za chorych nauczycieli”.</u>
          <u xml:id="u-52.12" who="#JózefMilewski">A teraz ostatni problem. Tak się ostatnio układają warunki...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#WacławMakowski">Nie mamy czasu na ostatnie warunki, Panie Pośle. Trzeba było ten problem skończyć przed tym, zanim czas upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#PMilewski">Jeszcze jedna minuta, Panie Marszałku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#WacławMakowski">Jedna, dobrze, ale ja będę pilnował, żeby to była tylko jedna.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#WacławMakowski">Dobrze. Na przestrzeni ostatnich lat rzeczą nagminną, bolączką nauczycielstwa jest kwestia przenoszenia dla dobra służby. Było by wszystko w porządku, gdyby istotnie masowość tych przeniesień w ostatnich latach nie narażają Skarbu Państwa na znaczne, niepotrzebne wydatki. Przenoszeni nauczyciele na podstawie art. 51 ustawy o stosunkach służbowych mieli możność bronić się przed zarzutami im stawianymi, które w konsekwencji powodują przeniesienie. Mimo wszystkie pozory Związek Nauczycielstwa, wreszcie i opinia publiczna posiada dostateczną ilość dowodów, żeby zakwalifikować w dużej części te przeniesienia jako przeniesienia na tle politycznym i przekonaniowym.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#WacławMakowski">Istnieje jeszcze jedna kategoria pracowników, którą tu już kolega Wydra poruszył, kategoria pracowników administracyjnych, wynagradzanych z ryczałtu, którzy domagają się tylko nadania etatu, zwyżki wynagrodzenia, zapewnienia awansu i ubezpieczenia emerytalnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#MieczysławMalinowski">Wysoka Izbo! Pozwolę sobie rzucić smutne refleksje na temat szkolnictwa powszechnego i zawodowego w szczególności na Pomorzu. Stan bowiem szkolnictwa na wsi, jako czynnika najbardziej powołanego do podźwignięcia kulturalnego i gospodarczego wsi, przedstawia się fatalnie. Mimo że wieś garnie się do oświaty, nie docenia się tego faktu i utrudnia się młodzieży wiejskiej marsz nie tylko do wyższych stanowisk, ale do handlu jak i rzemiosła. Wysunięcie zasady, że do przyjęcia do służby państwowej, a nawet do osiągnięcia stopnia podoficerskiego w wojsku, posterunkowego policji, listonosza na poczcie względnie czeladnika w rzemiośle, trzeba wykazać się świadectwem ukończonej 7-klasowej szkoły powszechnej, domaga się jak najszybszego udostępnienia szkoły powszechnej III stopnia ogółowi młodzieży wiejskiej. Według statystyki Pomorze ma na 1454 szkół I stopnia tylko 269 II stopnia, a III stopnia tylko 108 szkół. Ten nikły procent uniemożliwia młodzieży nie tylko kończenie szkół średnich, ale także tamuje dostęp do handlu i rzemiosła, mającego tak chlubną tradycję polską na ziemi pomorskiej. Zanim jednak udostępni się szkoły III stopnia ludności wiejskiej, co w naszej rzeczywistości gospodarczej jest utrudnione, powinno się zmienić ustawę w kierunku dopuszczenia młodzieży wiejskiej do handlu i rzemiosła już po ukończeniu 4 oddziałów szkoły powszechnej. W sprawie szkół średnich uważam, że powinny być one jak najbardziej dostępne dla młodzieży wiejskiej przez zmniejszenie rygorów egzaminacyjnych przy zdawaniu wstępnym, a raczej powinno się badać zdolności młodzieży wiejskiej, a nie wiadomości zdobyte na wsi w niżej zorganizowanej szkole powszechnej. Również za wysokie opłaty tak egzaminacyjne, jak i czesne winny ulec obniżce. Z punktu widzenia interesu wsi pomorskiej należy założyć względnie przenieść ze stolicy do Torunia jedną ze szkół wyższych, przez co odciąży się Warszawę, przesyconą ogniskami wiedzy i kultury, a stworzy się nowe ognisko naukowe, w którym może wieś rozwijać właściwości kulturalne rejonu pomorskiego.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#MieczysławMalinowski">Mam na myśli założenie ewentualnie nowej akademii handlu zamorskiego. Domy akademickie winny być tak rozbudowane, aby młodzież wiejska mogła znaleźć pokój w cenie 8 do 10 zł.</u>
          <u xml:id="u-57.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-57.3" who="#MieczysławMalinowski">Następnym zagadnieniem bardzo ważnym dla wsi jest rozwój szkół rolniczych, a specjalnie rozwój szkół dla gospodyń wiejskich, boć one głównie opiekują się hodowlą, na której opiera się nasz bilans handlowy. Uniwersytety wiejskie to również ważny czynnik w formowaniu kultury młodego pokolenia. Już dawno powinniśmy mieć zrealizowaną ustawę o dwóch szkołach rolniczych, jednej męskiej, a jednej żeńskiej w każdym powiecie. Okazuje się, że nawet w naszym województwie zachodnim daleko nam jeszcze do tego ideału. Woj. pomorskie na 23 powiaty posiada zaledwie 9 szkół rolniczych męskich typu ludowego, z czego jedna z językiem wykładowym niemieckim, oraz 4 żeńskie, 2 półroczne i 2 wędrowne. Ogólna frekwencja w tych szkołach w roku szkolnym bieżącym wynosi około 750 uczniów i uczennic. Ilość zgłoszeń przewyższała 1.000, jednak z powodu braku miejsc nie można było tej młodzieży rolniczej przyjąć. Wypływa stąd wyraźna potrzeba zagęszczenia sieci szkół rolniczych na Pomorzu. Już w bieżącym roku sfery rolnicze przystępują do realizacji tych potrzeb, jednak czynimy starania, żeby Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wstawiło jeszcze do tegorocznego budżetu etaty 3 kierowników i 6 nauczycieli, dalej koszty urządzenia nowych szkół i ustawowego pokrycia części kosztów, tj. 25% sumy kosztorysowej budowanych gmachów szkolnych w Chełmży i Inowrocławiu, co wynosi około 50.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-57.4" who="#MieczysławMalinowski">Natomiast już dzisiaj prosimy, żeby w przyszłym roku sprawa zagęszczenia sieci szkół rolniczych na Pomorzu była uwzględniona w dalszym ciągu, wobec czego istniejącą liczbę należy uzupełnić czterema nowymi szkołami.</u>
          <u xml:id="u-57.5" who="#MieczysławMalinowski">Dalej pomoce naukowe u nas na ziemiach zachodnich są niedostateczne w szkołach powszechnych. Jeżeli mapy polityczne Europy posiadało na terenie województwa poznańskiego 1.670 szkół, co wynosi 72%, to na terenie Pomorza, tego okna na świat, zaledwie w 617 szkołach, tj. w 46%, dzieci oglądały mapę polityczną Europy. Stąd wypływają wnioski: 1) stwierdzić należy, że reforma szkolnictwa powszechnego przyniosła województwom zachodnim szkody głębokie. Trzeba zwiększyć po wsiach ilość szkół III stopnia. 2) Trzeba wybić ludziom z głowy fałszywe mniemanie, iż województwa zachodnie przez rządy zaborcze zostały należycie wyposażone w dziedzinie budownictwa szkolnego. Rezultatem tego mniemania jest bowiem fakt, że między rokiem 1932 a 1936 przybyło nam na Pomorzu tylko 10 własnych izb szkolnych. Toteż wołam o nowe budynki szkolne.</u>
          <u xml:id="u-57.6" who="#MieczysławMalinowski">Smutne refleksje nasuwają się, gdy się widzi, że tak znaczny odsetek dziatwy wiejskiej odcięty jest nie tylko od gimnazjów, ale także od rzemiosła i zawodowej służby wojskowej. Czy młodzież ta ma powiększyć rzeszę niewykwalifikowanych robotników, zdolnych tylko do łopaty? Taka oświata nie dokona cudu.</u>
          <u xml:id="u-57.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Głowacki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#JózefGłowacki">Wysoki Sejmie! Nie chciałbym, aby dyskusja nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego pominęła milczeniem jedno bardzo ważne zagadnienie, a mianowicie szkolnictwo dla mniejszości niemieckiej w Polsce. Pragnę, choćby fragmentarycznie, zwrócić uwagę Wysokiej Izby na tę dziedzinę.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#JózefGłowacki">Waga tego zagadnienia wynika nie tylko z wielkiej liczby szkół niemieckich w Polsce, ale także z troski, aby szkolnictwo niemieckie rozwijało się w Polsce zgodnie z postulatami naszej racji państwowej. Według danych, jakie otrzymałem, posiadamy w Polsce w szkolnictwie powszechnym około 667 jednostek szkolnych, mamy bowiem 355 szkół publicznych i 234 szkoły prywatne, poza tym jeszcze 78 szkół powszechnych z językiem wykładowym niemieckim. W szkolnictwie średnim posiadamy w Polsce 2 gimnazja niemieckie i 2 licea niemieckie publiczne oraz 12 gimnazjów i 10 liceów prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-59.2" who="#JózefGłowacki">Wymieniając te liczby, nie sposób pominąć tutaj milczeniem stanu szkolnictwa polskiego w Niemczech, aby sobie uświadomić, w jak niesłychanej dysproporcji jest to szkolnictwo w stosunku do potrzeb ludności polskiej w Niemczech. Mamy bowiem w Niemczech tylko około 64 szkół powszechnych, z czego tylko 9 szkół publicznych i 55 szkół prywatnych, a tylko 2 szkoły średnie.</u>
          <u xml:id="u-59.3" who="#JózefGłowacki">Z porównania tych cyfr wynika, że szkolnictwo niemieckie w Polsce rozwija się swobodnie, że potrzeby ludności niemieckiej w Polsce pod tym względem zaspokajane są w zupełnie zadowalający sposób. Natomiast w żadnym wypadku nie możemy tutaj powiedzieć, by oświatowe potrzeby ludności polskiej w Niemczech były odpowiednio zaspokajane.</u>
          <u xml:id="u-59.4" who="#JózefGłowacki">Powracając do szkolnictwa dla mniejszości niemieckiej w Polsce, należy podkreślić, że ustawa o ustroju szkolnictwa w Polsce właściwie uregulowała tylko sprawę szkolnictwa polskiego. W zakresie szkolnictwa mniejszościowego z braku dostatecznych norm wytworzył się taki stan, który powoduje, że czynniki niemieckie niejednokrotnie spoza granic Polski mają na życie i ducha niemieckiej szkoły mniejszościowej wpływ decydujący, że starają się szkołę mniejszościową utrzymać jak najdalej od wpływów polskich. Uwydatnia się to w dwu kierunkach:</u>
          <u xml:id="u-59.5" who="#JózefGłowacki">1) w rozciąganiu opieki nad szkołami publicznymi i nad nauczycielami,</u>
          <u xml:id="u-59.6" who="#JózefGłowacki">2) w zabiegach, zmierzających do skupiania młodzieży raczej w szkołach prywatnych niż w szkołach publicznych niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-59.7" who="#JózefGłowacki">Te objawy widzimy w szkolnictwie mniejszości niemieckiej nie tylko w dzielnicach zachodnich, ale widzimy je i wszędzie tam, gdzie tylko istnieje czynnik niemiecki na ziemiach polskich. W tych warunkach publiczne szkolnictwo niemieckie rozwija się słabo, natomiast szkolnictwo prywatne wykazuje silną tendencję rozwojową. Trzeba uważać za anomalię fakt, że dotychczas jeszcze istnieją u nas szkoły prywatne na podstawie zarządzeń z czasów przedwojennych, które nie otrzymały koncesji na podstawie ustawy o szkołach prywatnych z r. 1932, można by więc powiedzieć, że istnieją one właściwie nielegalnie. Taką prywatną szkołę ewangelicką z niemieckim językiem wykładowym posiadamy np: w powiecie tłumackim w Nowej Wsi.</u>
          <u xml:id="u-59.8" who="#JózefGłowacki">Nauka języka polskiego w prywatnych szkołach niemieckich udzielana jest w zakresie wyraźnie, według mego zdania, niewystarczającym. Niewystarczającym z tego powodu, że nie przyczynia się ona do opanowania go przez dzieci, ani do utrzymania go zgodnie z wytycznymi programu nauczania na odpowiedniej wyżynie jako obowiązkowego przedmiotu nauki. W rezultacie w wielu szkołach dzieci nie rozumieją najprostszego zdania po polsku; zdarza się niejednokrotnie, że i nauczyciel nie zna dobrze języka polskiego. Niedopuszczalne jest również, aby — jak to się dzieje w niektórych szkołach — dzieci ewangelików Polaków pobierały naukę religii po niemiecku. Z całą stanowczością musimy przeciwstawić się temu, aby do szkół niemieckich uczęszczały, tak jak się w niektórych wypadkach dzieje, dzieci pochodzenia polskiego. Objawy te stwierdzamy nie tylko w dzielnicach zachodnich, chociaż tam wypadki te wyglądają szczególnie niepokojąco, gdyż zdarzają się bardzo często i występują na terenie pasa pogranicznego, ale widzimy je także w innych stronach Polski, a mianowicie w Małopolsce wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-59.9" who="#JózefGłowacki">Jest rzeczą niedopuszczalną, aby szkoły niemieckie o charakterze wyznaniowym obejmowały dzieci innego wyznania. Tego rodzaju działalność szkół niemieckich jest wyraźnie sprzeczna z ich statutem, winna ona stać się podstawą do rewizji udzielonych praw koncesyjnych.</u>
          <u xml:id="u-59.10" who="#JózefGłowacki">Kilka słów chciałbym jeszcze poświęcić sprawie podręczników w Polsce. Jeżeli chodzi o podręczniki, to nie tylko szkoły prywatne, ale nawet publiczne posługują się podręcznikami, wydawanymi poza granicami Państwa Polskiego lub wydawanymi w Polsce, lecz przez firmy niemieckie, znane ze swojego wrogiego ustosunkowania się do państwowości polskiej. Jak mnie informowano, zachodzą takie wypadki, że w szkołach publicznych dzieci uczą się niejednokrotnie z elementarza, wydanego we Wrocławiu w wydawnictwie „Ferdynand Hirt”. Jest mianowicie taki elementarz „Neue Schreiblesejubel”, który nie jest zatwierdzony przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ja uważam, że te elementarze powinny zniknąć ze szkoły powszechnej, tym więcej że istnieje elementarz niemiecki wydany przez Państwowe Wydawnictwo Książek Szkolnych. Stwierdzić wobec tego należy, że wydawanie podręczników i książek szkolnych dla szkół niemieckich powinno w całości być ujęte przez Państwo. Jest rzeczą niedopuszczalną, by dzieci szkół niemieckich używały podręczników i książek szkolnych wydawanych przez wydawnictwa wrogo nastawione do Państwa Polskiego i by dochody z tych wydawnictw dla szkół niemieckich w Polsce szły na agitację antypolską.</u>
          <u xml:id="u-59.11" who="#JózefGłowacki">Organizacje niemieckie zaopatrują także szkoły niemieckie prywatne, a nawet i publiczne w książki do bibliotek, które są dobierane z wyjątkową starannością. Książek polskich w bibliotekach prywatnych szkół niemieckich bądź nie ma wcale, bądź są to książki o małej wartości, czasem nawet broszury reklamowe, trzymane w bibliotekach niemieckich tylko dlatego, ażeby były na pokaz na wypadek, gdyby inspektor szkolny zainteresował się zawartością biblioteki szkolnej. Znajdziemy więc w takich bibliotekach rozmaite reklamowe książeczki o takim charakterze jak np. „Cukier krzepi”, ale nie znajdziemy wydawnictw poważnych, chociażby naszych klasyków polskich i innych poważnych wydawnictw.</u>
          <u xml:id="u-59.12" who="#JózefGłowacki">Wobec takich poczynań stwierdzić należy, że Państwo Polskie nie może zrzec się wpływu wychowawczego na część swoich obywateli. Staje się palącą koniecznością poddanie prywatnego szkolnictwa niemieckiego ścisłej kontroli Państwa przez rozciągnięcie na obszar całego Państwa przepisów ustawy śląskiej z r. 1937 o szkołach prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-59.13" who="#JózefGłowacki">Pragnę również tutaj jeszcze króciutko, Panie Marszałku, zwrócić uwagę na instytucję nauczycieli wędrownych. To wędrowne nauczycielstwo niemieckie zajmuje się nie tylko pracą kulturalno-oświatową, dociera do poszczególnych rodzin niemieckich, przeprowadzą szczegółowy rejestr wszystkich Niemców na danych terenach, sięga nawet do rodzin polsko-ewangelickich. Instytucja nauczycieli wędrownych, obejmująca początkowo tylko województwa zachodnie, dzisiaj ogarnia teren całej Polski, sięgając do najdrobniejszych grup niemieckich kolonistów nawet na Polesiu. Wobec rozmiarów działalności nauczyciela wędrownego, która przecież grozi stale z tej strony interesom Polski, sprawa nauczycieli wędrownych powinna być przez władze ujęta i szczegółowo uregulowana.</u>
          <u xml:id="u-59.14" who="#JózefGłowacki">Jak najszybszego uregulowania wymaga także sprawa organizacji Kościoła augsburskiego i helweckiego wyznania w Małopolsce. Ewangelicy ze Śląska i Krakowa przyłączyli się wprawdzie po odzyskaniu niepodległości do Warszawy, jednakże reszta ewangelików w Małopolsce pod wpływem pastora Zöcklera ze Stanisławowa, korzystając z tego, że Rząd Polski nie sięgnął po prawa, jakie w odniesieniu do Kościoła wyznania augsburskiego i helweckiego przysługiwały w b. Galicji rządowi austriackiemu, usamodzielniła się, stwarzając osobną superintendenturę, na czele której stanął pastor Zöckler. Związał się on jak najsilniej z Kościołem unijnym w Wielkopolsce i na Pomorzu i utworzył stopniowo z Kościoła wyznania augsburskiego i helweckiego główne oparcie dla niemczyzny w Małopolsce. Chcę tutaj przytoczyć na przykład takie wypadki, że portrety Zöcklera rozpowszechniane są dość szeroko w szkołach powszechnych na terenie wschodniej Małopolski, a wpływ Zöcklera ze Stanisławowa sięga nawet do dzielnic zachodnich, do woj. poznańskiego i pomorskiego. Osobliwością sui generis jest fakt istnienia na terenie województwa stanisławowskiego specjalnego inspektora dla spraw szkolnictwa niemieckiego, oczywiście z ramienia Zöcklera, którego popularnie nazywają tam Schulratem.</u>
          <u xml:id="u-59.15" who="#JózefGłowacki">Poruszając tych kilka zagadnień i fragmentów ze szkolnictwa niemieckiego, chciałbym zwrócić uwagę na ten problem i chciałbym, ażeby Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ten problem zrewidowało i uporządkowało wyłącznie w interesie państwowym Polski.</u>
          <u xml:id="u-59.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wnęk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#StanisławWnęk">Wysoki Sejmie! Jako trzydziestemu z rzędu pozostało mi tylko parę myśli do wypowiedzenia. P. sprawozdawca budżetu Ministerstwa Oświaty w swoim wnikliwym, wszechstronnie i gruntownie przepracowanym referacie umieścił między innymi zdanie takie: „Należy stosować taką zasadę, aby uczniowie zdolni, pracowici, utalentowani mieli możność studiowania bez względu na warstwę, z której pochodzą, i zasoby materialne rodziców. Jest rzeczą zwłaszcza szczególnie ważną, aby uzdolnione żywioły wiejskie miały możność kształcenia się i zasilania sobą warstwy przodującej społeczeństwa”.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#StanisławWnęk">Zasada najsłuszniejsza w świecie, ale jak się przedstawia możność jej realizacji? Według Rocznika Statystycznego w r. 1937 mieliśmy szkół powszechnych w ogóle w Państwie 27.234, z tego szkół I-go i II-go stopnia tylko na wsi było 22.717, co wynosi 83,4% całego szkolnictwa. Jeżeli chodzi o miasta, to w tym samym czasie było 138 szkół I-go i II -go stopnia, czyli 0,5%, przy ludności wiejskiej 73%. Toteż zaledwie 21% młodzieży szkolnej wiejskiej w r. 1935 ukończyło szkołę III-go stopnia. Oczywiście, że tylko znikomy odsetek młodzieży wiejskiej w takim układzie rzeczy może dostać się do szkół średnich i szkół wyższych, nie mówiąc już o braku środków materialnych, które na to nie pozwalają. Nie jest to zgodne z zasadą, że należy wciągać do aktywnej roli kulturalnej w życiu narodu szerokie warstwy społeczeństwa. Wprawdzie był taki czas na początku reformowania szkolnictwa obecnego, że p. dr Kuchta w jednej ze swoich prac o młodzieży wiejskiej napisał, że brak jej terminów i pojęć, że w porównaniu z młodzieżą inną ma nikłą wyobraźnię, że cechuje ją słabszy rozwój intelektualny i moralny. Jako przedstawiciel przede wszystkim ludności wiejskiej, znając młodzież wiejską muszę zaświadczyć, że tak nie jest. Młodzież wiejska może mieć mniejszy zasób terminów i pojęć, ale jeżeli chodzi o jej uzdolnienia in nucę, o jej potencjalność, jeżeli chodzi o pewne umiłowania, a przede wszystkim o fundamentalne umiłowanie ziemi ojczystej, bo od małego dziecka, kiedy bosą stopą po tej ziemi chodzi i kiedy kładzie się na tę gołą ziemię nieraz rezonansuje z duszą tej ziemi, to ta młodzież w bojach o niepodległość potrafiła życie oddawać za strzechę słomianą, za parę zagonów i za kilka wierzb starych, bo jak w mikrokosmosie — na wsi koncentrowała się jej miłość do ziemi ojczystej. Młodzież ta, jeżeli weźmiemy ją od strony wzmocnienia obronności Państwa, jest młodzieżą wysoce wartościową. Dlatego też należałaby się jej specjalna piecza. Wiem, nie mamy na to środków finansowych, jak to przekonaliśmy się już na Komisji Budżetowej, ale mimo to ja bym ośmielił się wnieść skromną prośbę do Pana Ministra Oświaty, aby w przyszłym budżecie był łaskaw uwzględnić przynajmniej 2 pozycje: 250.000 zł na akcję biblioteczną i przydzielić po 2 etaty do uniwersytetów ludowych. Jeżeli w granicach szkolnictwa powszechnego nie możemy zaspokoić potrzeb młodzieży wiejskiej, to przynajmniej w zakresie nauczania pozaszkolnego wyrównajmy tę ogromną różnicę pomiędzy wsią a miastem. Powinna bowiem bezwzględnie powstać sieć bibliotek powiatowych i gminnych z dewizą: przynajmniej jedna książka na 5 mieszkańców! Samorząd terytorialny na te cele wydaje koło miliona złotych rocznie, więc czwarta część tego niech by wpłynęła od Ministerstwa Oświaty. Wieś, a szczególnie wieś kresowa — ja jestem przedstawicielem wsi wołyńskiej — jest bardzo smutna. Przestrzenie duże, zwłaszcza przy chutorowym systemie budowania się, brak domów ludowych, brak książki; młodzież jest skazana oczywiście na pewnego rodzaju zdziczenie i powrotny analfabetyzm. Pieniądze na to wydane nie zostaną zmarnowane, opłacą się sowicie, bo wzmocnią potencjał obronności Państwa, zaspokoją naturalne potrzeby duszy i serca wieśniaka.</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szumański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#WładysławSzumański">Wysoki Sejmie! Jako poseł ziemi wileńskiej poruszę przed Wysokim Sejmem te zagadnienia z zakresu kształcenia zawodowego, które najbardziej interesują rzemiosło. Nauka rzemiosła tylko wówczas odpowiada wszelkim wymogom życia praktycznego, gdy praktyczna nauka w warsztacie rzemieślniczym uzupełniana jest należytym poziomem nauki w szkołach dokształcających zawodowych. Konieczne więc jest, by szkolnictwo dokształcające zawodowe dotrzymało kroku postępowi nauki zawodu w warsztatach rzemieślniczych. Z przykrością jednak muszę stwierdzić, że szkolnictwo dokształcające zawodowe w obrębie kuratorium okręgu szkolnego i izby rzemieślniczej w Wilnie niezupełnie odpowiada tym wymogom. Przede wszystkim ilość czynnych szkół na naszym terenie jest stanowczo za mała — na 11.497 warsztatów rzemieślniczych posiadamy zaledwie 8 szkół dokształcających zawodowych, w tym 6 publicznych i 2 prywatne. Z przeliczenia wynika, że na 1 szkołę dokształcającą zawodową przypada 1.437 samoistnych i samodzielnych warsztatów rzemieślniczych, co jest stanowczo za mało. Muszę podkreślić, że istniejące szkoły dokształcające zawodowe na terenie wileńskim usiłują sprostać zadaniu, jakie na nie wkłada życie praktyczne, i w miarę obecnie posiadanych środków osiągają stosunkowo dobre wyniki. Warunki jednak, w których te 8 szkół zmuszone są pracować, w znacznym stopniu utrudniają korzystanie z istniejących możliwości. Szkoły te walczą stale z trudnościami materialnymi: 6 szkół zawodowych dokształcających subsydiuje częściowo kuratorium okręgu szkolnego wileńskiego, częściowo zarządy miejskie, które niestety same walczą z trudnościami, wynikającymi z własnego zadłużenia, na skutek czego bardzo nieregularnie zasilają w fundusze wymienione szkoły publiczne.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#WładysławSzumański">Nauczyciel, który chętnie pracuje w tej szkole, otrzymuje bardzo nieregularnie pensję i często pobory wypłacane są z kilkudniowym opóźnieniem. W tym stanie rzeczy wiele żywotnych sił nauczycielstwa ginie w walce o byt, miast by siły te w pełni były wykorzystane na kształcenie uczniów. Nieregularne zasilanie w dostateczne środki materialne znajduje swój wyraz w braku najniezbędniejszych pomocy naukowych. Szkoły dokształcające zawodowe na terenie wileńskim rzadko posiadają biblioteki, rzadko też prenumerują pisma fachowe i dysponują technicznymi środkami naukowymi, bez których wydajność pracy szkoły i nauczyciela, pomimo najszczerszych chęci zainteresowanych, nie osiąga tych wyżyn, do których sumienny wysiłek prowadzić powinien.</u>
          <u xml:id="u-63.2" who="#WładysławSzumański">Wszystkie szkoły publiczne dokształcające zawodowe nie posiadają ani jednego nauczyciela szkół zawodowych, 17 nauczycieli szkół zawodowych, którzy wykładają w wileńskim szkolnictwie dokształcającym zawodowym, pracuje wyłącznie w prywatnym szkolnictwie, w prywatnej szkole dokształcającej zawodowej Instytutu Rzemieślniczego w Wilnie i w szkole w Wilejce.</u>
          <u xml:id="u-63.3" who="#WładysławSzumański">Cały ciężar nauki w publicznych szkołach dokształcających zawodowych spoczywa głównie na. barkach nauczycieli szkół ogólnokształcących, którzy pomimo najszczerszych chęci i dobrej woli nie wnoszą db szkolnictwa zawodowego atmosfery warsztatu rzemieślniczego i atmosfery zawodu. W tym stanie rzeczy należy bić na alarm i prosić zainteresowane resorty, by opieka resortowa nad szkolnictwem zawodowym na kresach znalazła swój Wyraz w rozbudowie sieci szkolnej szkół dokształcających, która jest stanowczo za mała. I sąsiednie połacie ziem kresowych odczuwają podobne braki. Ilość warsztatów rzemieślniczych, przypadających na jedną szkołę dokształcającą zawodową, wynosiła w r. 1936/37 w województwie poleskim 1,632 na jedną szkołę. Również w województwie kieleckim, które posiadało w r. 1936/37 — 28 szkół dokształcających zawodowych na 46,072 warsztatów, odczuwa się brak dostatecznie rozwiniętej sieci szkolnej, gdyż na każdą szkołę przypada 1.645 warsztatów.</u>
          <u xml:id="u-63.4" who="#WładysławSzumański">Zachodzi przy tym pytanie, jaki byłby właściwy stosunek ilości warsztatów rzemieślniczych do szkół zawodowych. Jako przykład należytego nasilenia szkół dokształcających zawodowych powinno służyć województwo poznańskie, gdzie na każdą szkołę przypada 253 warsztaty rzemieślnicze, województwo krakowskie, gdzie na każdą szkołę dokształcającą przypada 277 warsztatów rzemieślniczych, i województwo śląskie, gdzie na każdą szkołę przypada 296 warsztatów. Należy dążyć do najszybszego zlikwidowania takiego stanu rzeczy, w którym 12.146 warsztatów rzemieślniczych na Śląsku rozporządza 41 szkołami dokształcającymi zawodowymi, gdy wszystkie województwa wschodnie w r. 1936 posiadały razem na 46.613 warsztatów tylko 38 szkół dokształcających zawodowych.</u>
          <u xml:id="u-63.5" who="#WładysławSzumański">Zdaję sobie sprawę, że zagęszczenie dokształcających szkół zawodowych, tak niezbędne dla ziem województw północno-wschodnich, wymaga takich środków materialnych, na które nie stać będzie w najbliższych latach naszego Państwa. Jednakże mając na uwadze konieczność należytego rozwinięcia tego problemu widzę możliwości pomocy rzemiosłu przez umożliwienie stworzenia jak największej ilości specjalnych krótkoterminowych kursów zawodowych. Mam tu na myśli tak kursy zastępujące dokształcające szkoły zawodowe, jak kursy dokształcania zawodowego dla właścicieli warsztatów i czeladzi. Na ten cel środki powinny się znaleźć. Z tego miejsca apeluję do Pana Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, by większe niż dotąd środki przeznaczył na krótkoterminowe kursy zawodowe.</u>
          <u xml:id="u-63.6" who="#WładysławSzumański">Życzliwość centralnych organów władz pragnęlibyśmy odczuć realnie w formie opieki, która by wyrażała się szybkim rozrostem szkół i kursów przystosowanych do potrzeb kresów, które przecież ostatnio zwłaszcza są na ustach wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-63.7" who="#WładysławSzumański">Miło mi jest przy tym stwierdzić, że na terenie Wilna bezpośredni kontakt i współpraca samorządu gospodarczego rzemiosła i organizacji rzemieślniczych z kuratorium szkolnym kształtuje się tak pomyślnie, że dzięki należytemu zrozumieniu potrzeb prywatne szkolnictwo dokształcające zawodowe w Wilnie obejmuje 799 uczniów.</u>
          <u xml:id="u-63.8" who="#WładysławSzumański">Rzemiosło wschodnich ziem kresowych zdaje sobie sprawę z roli jaką powinno odegrać na kresach i nie uchyla się od obowiązku współdziałania z rzeczową akcją podniesienia stanu rzemieślniczego polskiego, pragnie tylko, by odnośne resorty przyszły mu z pomocą. Wspólnym wysiłkiem dźwigniemy rzemiosło i stan gospodarczy kresów wschodnich do poziomu, do którego ziemie te, jako przyblakłe, lecz niemniej cenne perły korony ziem polskich, i jako bastiony kultury polskiej mają prawo.</u>
          <u xml:id="u-63.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Kosidło.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#WłodzimierzKosidło">Wysoki Sejmie! Zabierając głos w tak ważnej bardzo sprawie, jak resort Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, nie mogę pominąć faktu, iż budżet tego resortu został na r. 1939/40 powiększony na 23 miliony zł.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#WłodzimierzKosidło">Lwią część podwyżki, a mianowicie 15 milionów, pochłania szkolnictwo ogólnokształcące w związku z automatycznym awansem nauczycieli szkół powszechnych i średnich, wzrostem wydatków na dodatki mieszkaniowe dla nauczycielstwa i faktycznym podwyższeniem liczby etatów w szkołach powszechnych, co szczególnie witamy z zadowoleniem, chociaż, jak mówi sam sprawozdawca p. dr Stahl, ilość ta nie zaspokaja bynajmniej potrzeb ani też nie realizuje zasadniczego planu, który w tym zakresie został zakreślony.</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#WłodzimierzKosidło">Mocno wierzymy w to, że Wołyń, jako jedna z dzielnic Rzeczypospolitej Polskiej najmocniej upośledzona i zacofana pod każdym względem — co jest skutkiem polityki zaborczej Rosji — w roku przyszłym (1939/40) dostanie odpowiednią ilość etatów nauczycielskich dla częściowego wypełnienia ogromnej luki w tej dziedzinie. Znam obwody szkolne, gdzie mieszka na terenie takiego obwodu ponad 200 dzieci w wieku szkolnym, a do szkoły uczęszcza tylko połowa, druga zaś połowa wcale nie pobiera nauki. Jeżeli do tego dodamy nienormalne warunki, w jakich nauczycielstwo obecnie pracuje na Wołyniu, jak: brak pomocy szkolnych, sale szkolne o małej powierzchni, często nie odpowiadające przepisom i wymogom szkolnym, przeładowanie klas, brak po wsiach szkół trzeciego stopnia, to nie możemy dziwić się, że i obecnie stwierdza się jeszcze stosunkowo niski poziom nauczania.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#WłodzimierzKosidło">Odczuwa się również absolutny brak podręczników w języku ukraińskim dla starszych klas szkoły powszechnej II i III stopnia, zaś w szkole I stopnia dziecko z konieczności powtarza 2 lata w oddziale III i 3 lata w oddziale IV ten sam podręcznik, wtedy kiedy z innych przedmiotów przechodzi kurs A, B i C. Traktowanie w ten sposób tego przedmiotu wytwarza poczucie głębokiego poniżenia i upośledzenia narodowego.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#WłodzimierzKosidło">Nie możemy się zgodzić z twierdzeniem, które tu słyszeliśmy niedawno, że dzieci dostateczną znajomość rodzimego języka wynoszą z domu i język ten rzekomo jest zbędny w szkole. Jest to sprzeczne z programem ministerialnym, który przewiduje na terenach mieszanych taką samą ilość godzin języka innego, w zależności od terenu, jak i polskiego, a ponadto jest to sprzeczne z zasadami pedagogicznymi. Przeszkadza to także harmonijnej współpracy i realizacji wielkich postulatów wychowawczych.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#WłodzimierzKosidło">Wiemy, że na terenach mieszanych stwierdzić możemy nieraz ścieranie się nieuzasadnionych dwóch koncepcyj wręcz krańcowo różnych. Mówiąc na ten temat p. Karlikowski Walenty w swym przemówieniu powiedział: „Widoczne jest jednak, że obydwie koncepcje krańcowe, choćby zbyt ekscentryczne, nie wytrzymują prób życia i w życiu tym nie znajdują uzasadnienia”. Słusznie to podkreślił. Musimy dołożyć wszelkich starań, ażeby podobne starcia i koncepcje na Wołyniu miejsca nie miały. Osiągniemy to jedynie wtedy, gdy na prawach i zasadach Konstytucji wzajemnie szanować będziemy zwyczaje, tradycję, język i kulturę narodową. W wielkiej mierze zależy to od Was, bracia Polacy.</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#WłodzimierzKosidło">Dla ilustracji poruszonego tematu przytoczę tu słowa ś. p. Marszałka Piłsudskiego: „Polska ma przed sobą wielką pracę. Polska, ta wyśniona, wymarzona, ma wszystkie zewnętrzne cechy, którymi my, wychowani w niewoli, cieszyć się możemy. Idzie o to, aby kraj nasz zrozumiał, że swoboda to nie jest kaprys, że swoboda to nie jest „mnie wszystko wolno, a drugiemu nic”. Z takiej jedynie ustępliwości wzajemnej, z takiego jedynie szanowania wzajemnego, z takiej jedynie umiejętności podawania do wspólnej pracy dłoni wszystkim, wypływa moc w chwilach trudnych i w chwilach kryzysów państwowych”. Jak Polacy, tak i Ukraińcy, którzy wierzą w wielką ideę Marszałka Piłsudskiego, w ideę współżycia dwóch bratnich narodów, powinni śmiało stać w szeregu, mocno ścisnąć sobie ręce i wziąć się do uczciwej pracy.</u>
          <u xml:id="u-65.7" who="#WłodzimierzKosidło">To, co było powiedziane tu przed paru dniami: Na Wołyniu mogą być tylko Polacy albo nie-Polacy — właśnie godzi w tę wielką ideę. My powinniśmy uznać, że na Wołyniu żyli, żyją i żyć będą odwiecznie Polacy i Ukraińcy, obywatele wspólnego Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-65.8" who="#WłodzimierzKosidło">Oddaję tu głos młodzieży, która w swych życiorysach, umieszczonych w książce „Młode Pokolenie Chłopów”, swój stosunek do Państwa Polskiego wyraża w ten sposób. Jeden z nich pisze: „Polska jest wspólną naszą własnością i jednocześnie naszą opiekunką tak w potrzebach materialnych, jak i w potrzebach duchowych”. A drugi mówi: „Polska to kraj oparty na chłopach. Do narodowości Państwa Polskiego wchodzi i inna narodowość — ukraińska — która wspólne ma cele i dążenia w życiu.</u>
          <u xml:id="u-65.9" who="#WłodzimierzKosidło">Wychodząc z założenia, iż równolegle z poznawaniem kultury polskiej dziecko w szkole winno poznawać i kulturę swego narodu, trzeba stwierdzić, iż Wołyń wymaga specjalnego typu nauczyciela, przygotowanego do tego terenu. Oczywiście, iż najlepszym nauczycielem na terenie mieszanym będzie nauczyciel, pochodzący z tego terenu ze społeczeństwa polskiego lub ukraińskiego. Takiemu bowiem nauczycielowi jest znana psychika tamtejsza i istotne potrzeby rozwoju kultury obydwóch narodów. Zatrudnienie nauczyciela miejscowego pochodzenia wytwarza wśród społeczeństwa momenty wzajemnego poszanowania do siebie, a Państwu zapewnia powagę.</u>
          <u xml:id="u-65.10" who="#WłodzimierzKosidło">Jakże często spotykamy w życiu wręcz odwrotne zjawisko. Iluż to nauczycieli w szkołach powszechnych na Wołyniu wykłada język ukraiński nie znając go. Ten nienormalny stan ujemnie wpływa na psychikę dziecka, hamując jednocześnie należyte wyrobienie szacunku do kultury polskiej, obniża zarazem ogólny poziom nauczania. Nauczyciel na wsi w tych warunkach, jakie są na Wołyniu, winien być często nauczycielem i dorosłych. Znowu tu powołam się na głos młodzieży. W życiorysie, umieszczonym w książce wspomnianej już przeze mnie znalazłem słowa: „Uważam, że w najbardziej ciemnej wsi ludzie potrafią ocenić człowieka uczonego (tak pisze o nauczycielu), jeżeli on również każdego uważa jako człowieka — taki człowiek zdobędzie szacunek i zaufanie. Natomiast jeżeli ów człowiek drugich nie uważa, liczy za ludzi drugiej kategorii, to niech nie żąda od nich szacunku, bo go nie otrzyma”. Nie mamy na Wołyniu specjalnego zakładu naukowego, który by przygotowywał takiego nauczyciela, mimo że specyficzne warunki wołyńskie tego wymagają.</u>
          <u xml:id="u-65.11" who="#WłodzimierzKosidło">Jeszcze parę słów o czytelnictwie. Czytelnictwo na Wołyniu stoi na bardzo niskim stopniu. Mam przed sobą tabelę sprawozdawczą z akcji czytelnictwa na Wołyniu, z której przytoczę parę danych. W r. 1929 jedna książka przypadała na 45 mieszkańców, a 1 czytelnik na 103 mieszkańców. Sytuacja ta obecnie nieco się zmieniła: jedna książka wypada na 35 mieszkańców, a 1 czytelnik na 39 mieszkańców. Jednak i ten stan nie zaspokaja pilnych i piekących potrzeb Wołynia. Młodzież wychodząca ze szkoły wykazuje ogromny pęd do wiedzy, pęd do kształcenia się. Brak bibliotek po wsiach wykorzystują różni agitatorzy, nasycając młodzież lekturą nielegalną lub zgoła bezwartościową. Nic dziwnego, że na Wołyniu można i teraz spotkać czytelnika z książką w ręku: „Bitwa ruskich z kabardincami”, lub „Bowa Korolewicz”. Taką lekturą żywi się obecnie młodzież. Stan ten należy unormować jak najrychlej przez wydanie specjalnej ustawy bibliotecznej. W bibliotekach różnego typu i książka ukraińska musi znaleźć odpowiednie miejsce, co także w znacznej mierze przyczyni się do podniesienia na Wołyniu poziomu czytelnictwa i równocześnie podniesie ogólny poziom czytelnictwa w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-65.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Wenda.)</u>
          <u xml:id="u-65.13" who="#WłodzimierzKosidło">Z powodu ograniczenia czasu nie mogę omówić stanu szkolnictwa zawodowego i średniego na Wołyniu. Stwierdzam jedynie, że na Wołyniu odczuwa się brak szkół zawodowych i rolniczych. W szkołach średnich, w gimnazjach nauczanie języka ukraińskiego zepchnięte zostało do roli przedmiotu nadobowiązkowego. Jest to dla lojalnego względem Państwa Polskiego narodu ukraińskiego na Wołyniu krzywda. Lojalność swoją w stosunku do Państwa Polskiego naród ukraiński Wołynia wykazał już niejednokrotnie — nie słowem, lecz czynem.</u>
          <u xml:id="u-65.14" who="#WłodzimierzKosidło">Pozwolę sobie zakończyć słowami Marszałka Piłsudskiego, który w dniu 9 stycznia powiedział w Równem: „My, Polacy, wiemy po sobie dobrze, jakie to skutki za sobą pociąga, jak niedaleko prowadzi, jak niewielkie rezultaty osiąga (nieuczciwa polityka kresowa). Jeżeli na całym świecie panuje nieuczciwość w polityce kresowej, ja chciałbym, by nasza polityka kresowa była polityką uczciwą”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#ZdzisławZygmuntWenda">Głos ma p. Jankowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#BolesławJankowski">Wysoka Izbo! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Oświaty nie mogę, oczywiście, w sposób bodaj najbardziej pobieżny, dotknąć tych wszystkich bolączek, które się wiążą z zagadnieniem wychowania i wykształcenia młodego pokolenia w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#BolesławJankowski">W pracy oświatowej wiele jest jeszcze dzisiaj mankamentów. Największym bodaj z nich jest niski stopień organizacyjny szkół powszechnych. Temat ten nie jest nowy ani obcy, poruszany był już dzisiaj w tej Wysokiej Izbie. Niemniej uważam za swój obowiązek poruszyć go jeszcze raz i poruszać dalej tak długo, aż zło nie ustąpi.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#BolesławJankowski">W kuratorium wołyńskim było na 1 października 1937 r. 1,008 szkół pierwszego stopnia, 201 drugiego, a tylko 115 stopnia trzeciego. W naszych warunkach pracy szkolnej na wsi przy braku pomocy szkolnych, a szczególnie przy niedostatecznej ciągle kontynuacji szkoły, jaką jest oświata pozaszkolna, szkoła jednoklasowa w dużej mierze — to powrotni analfabeci. Wychowankowie szkół II stopnia — to w naszych warunkach może już nie analfabeci powrotni, ale przeważnie analfabeci społeczni. Pragnę więc podnieść publicznie raz jeszcze, że całe społeczeństwo oczekuje stałego powiększania ilości szkół wysoko zorganizowanych, które by mogły obywatela do życia przygotować tak, jak tego wymaga Państwo.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#BolesławJankowski">Zestawmy dwie liczby: 512.000 dzieci w Państwie w wieku szkolnym jest poza szkołą, nawet poza tą mizerną jednoklasówką, a na jednego nauczyciela przypada przeciętnie w całym Państwie ponad 61 dzieci. Wszyscy znamy dokładnie niemal warunki pracy nauczycielstwa wiejskiego. Jest to praca najczęściej oparta wyłącznie o te wartości, jakie sam nauczyciel dać może. Brak podręczników, brak pomocy szkolnej, brak najczęściej budynku szkolnego i przy tym nieprawdopodobna wprost liczba dzieci w szkole na jednego nauczyciela, dochodzącą na Wołyniu w niektórych wypadkach do 100 — wszystko to nie są warunki zdrowe, nie są warunki normalne. Istniejący stan rzeczy nie może trwać nadal, jeżeli interes społeczny ma na tym nie ucierpieć. Stąd też postulat następny: stałe zwiększanie etatów nauczycielskich. Doceniam dotychczasowy wysiłek Rządu a w szczególności p. Ministra Oświaty, zdaję sobie sprawę z trudności finansowych, ale wszystko to nie zwalnia mnie od obowiązku stwierdzenia, że to, co oświata uzyskała w ciągu lat ostatnich, jest jeszcze wciąż w stosunku do potrzeb niemal znikome.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#WacławMakowski">Uprzejmie proszę o nie czytanie, lecz wygłaszanie przemówienia, Ja już kilka razy o to prosiłem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#BolesławJankowski">Gdy jeszcze przed paru laty młody człowiek z wykształceniem nauczycielskim był w sytuacji prawie że beznadziejnej, bo kuratoria były przepełnione dużą ilością podań, o tyle dziś nauczycieli szkół powszechnych zaczyna być brak. A liczba uczniów w zakładach kształcenia nauczycieli coraz bardziej maleje. Przyczyna tego nie jest dla nas zagadką. Kandydatów do pracy nauczycielskiej, w warunkach niemal prymitywnych, za 130 zł brutto, jest coraz mniej. Nauczyciel na wsi jest człowiekiem, którym stoją wszystkie organizacje społeczne, który ma być czynnikiem inicjatywy, który ma nie tylko uczyć dzieci, lecz urabiać i wychowywać dorosłych. Zadania są wielkie i różnorakie, bardzo nawet zaszczytne, ale ekwiwalent w postaci opieki nad nauczycielem jest minimalny. Weźmy chociażby pod uwagę pomoc lekarską dla nauczycielstwa wiejskiego, która obraca się niemal w sferze teorii. Wymaga się od człowieka pracy, a za mało się dba o jego zdrowie i siły do tej właśnie pracy. Uregulowania domaga się także sprawa zastępców z powodu zwiększającej się stale liczby chorych nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#BolesławJankowski">Sprawa budownictwa szkolnego na Wołyniu domaga się szybkiego rozwiązania. Dochodzi tutaj wprost do paradoksów. Północny Wołyń, który ma tyle lasów przeważnie państwowych, nie ma dostatecznej ilości drzewa na budowę szkół. Nowych, specjalnie w tym celu zbudowanych gmachów szkolnych nie mają nawet miasta powiatowe. Wojewódzkie miasto Łuck nie posiada ani jednego gmachu szkolnego, budowanego specjalnie dla szkoły powszechnej. Fakty te mówią same za siebie.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#BolesławJankowski">W zakresie oświaty pozaszkolnej daje się odczuwać brak dokształcenia ogólnego i zawodowego młodzieży w wieku od lat 14 do lat 18. Sprawa oświaty pozaszkolnej w Polsce jest szczególnie doniosła i szczególnie skomplikowana. Szczególnie ciężka sytuacja jest w chwili obecnej, jeśli chodzi o bibliotekarstwo. Istnieją organizacje nierzadko o świetnej i chlubnej przeszłości przedwojennej, które nie mogą sprostać nowym wymaganiom, stworzonym przez warunki niepodległego bytu. Od wielu lat czekamy na ustawę biblioteczną, która by unormowała sprawę czytelnictwa, opierając biblioteki publiczne o czynnik stały, jakim jest samorząd terytorialny. Apeluję do Pana Ministra Oświaty o jak najszybsze uporządkowanie spraw oświaty pozaszkolnej, szczególnie na terenie organizacyj społecznych, oraz o wniesienie do ciał ustawodawczych projektu rządowego ustawy bibliotecznej.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#BolesławJankowski">Szkolnictwo średnie na Wołyniu odczuwa brak gimnazjów państwowych w miastach powiatowych. Na otwarcie gimnazjów państwowych czeka powiat kostopolski i powiat lubomelski. Sprawa jest pilna. Istniejące gimnazja państwowe w innych miastach powiatowych są przepełnione. Gimnazjów prywatnych jest zbyt mało a wpisy są zbyt wysokie, aby umożliwić korzystanie z nich szerokim warstwom i dużej ilości dzieci, szczególniej dzieci rolników. Z zakładów kształcenia nauczycieli posiadamy na Wołyniu jedynie Pedagogium w Krzemieńcu i Liceum Pedagogiczne w Ostrogu. To ostatnie nosi nazwę Liceum Męskie, a kształci 54 dziewcząt i 18 chłopców.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#BolesławJankowski">W dziale szkolnictwa zawodowego najistotniejszymi dla naszego terenu są szkoły rolnicze. Obok szkoły średniej rolniczej w Białokrynicy, którą trzeba by było nie tylko utrzymać, ale i rozszerzyć, każdy powiat otrzymać winien 11-miesięczne szkoły przysposobienia rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#BolesławJankowski">Ilość szkół rzemieślniczych na Wołyniu męskich i żeńskich jest niedostateczna, mimo że potrzeby wskutek nowych prądów społecznych się zwiększają. Istniejące szkoły handlowe, w większości zresztą prywatne, nie spełniają tych zadań, jakie nakłada na nie konieczność przejęcia handlu na Wołyniu w ręce polskie. Kształcą one prawie wyłącznie urzędników, a nie kupców. Procent absolwentów szkół, zajmujących się handlem, jest minimalny. Wychowanie w szkołach handlowych nie osiągnęło jeszcze tego stopnia demokratyzacji, by zdołało przekonać ucznia, że handlu wstydzić się ile potrzebuje.</u>
          <u xml:id="u-69.6" who="#BolesławJankowski">Praca oświatowa na Wołyniu w szkołach i poza szkołami posiada jeszcze szereg innych mankamentów i to bardzo poważnych. Nie pracujemy w warunkach łatwych. Stwierdzić jednak muszę na forum publicznym, że praca ta mimo wszystko daje wyniki, coraz mniej jest działania niezespolonego, niezwiązanego z całością prac państwowych. Nauczycielstwo, któremu tutaj główną zasługę przypisać należy, pracuje w ścisłym kontakcie z władzami szkolnymi, administracją ogólna i wojskiem, a w szczególności z Korpusem Ochrony Pogranicza. W powiązaniu z całością prac, prowadzonych przez Państwo i społeczeństwo w różnych dziedzinach, przestrzegając zasady ciągłości podjętej roboty, nauczycielstwo wołyńskie pracuje usilnie, spełniając swoje najważniejsze i najbardziej zaszczytne zadanie — ucząc młodzież ziemi wołyńskiej kochać Polskę.</u>
          <u xml:id="u-69.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#StepanSkrypnyk">Wysoka Izbo! Dnia 16 lutego większość tej Izby przez usta swego najwybitniejszego przedstawiciela ujawniła swój stosunek do zagadnienia ukraińskiego, w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#StepanSkrypnyk">Z tym stanowiskiem Obozu Zjednoczenia Narodowego, który stanowi większość tej Wysokiej Izby, my niestety nie możemy się zgodzić przede wszystkim dlatego, że według naszego głębokiego przekonania sprzeczne ono jest z art. 1 obowiązującej Konstytucji. Dał temu wyraz p. Celewicz w swoim oświadczeniu z 16 lutego. Stanowisko zajęte przez p. Celewicza w tej kwestii jest stanowiskiem wszystkich zasiadających w tej Wysokiej Izbie przedstawicieli ludności ukraińskiej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-71.2" who="#StepanSkrypnyk">Nie potrzebuję chyba tłumaczyć, dlaczego tak stanowczo i kategorycznie sprzeciwiamy się i protestujemy przeciwko zapowiedzi ostatecznego zepchnięcia kilku milionów obywateli narodowości ukraińskiej do roli obywateli drugiej kategorii, do roli środka, który ma użyźnić glebę pod eksperymenty, które według naszego głębokiego przekonania, w swoich skutkach dla Rzeczypospolitej będą szkodliwe, a dla ludności ukraińskiej tragiczne.</u>
          <u xml:id="u-71.3" who="#StepanSkrypnyk">Nie możemy nie reagować jeszcze i z tego powodu, że milczące przez nas przyjęcie tej zapowiedzi spotkałoby się z pogardą i wstrętem do nas tych synów narodu polskiego i ukraińskiego, którzy w zgodnym współdziałaniu wszystkich obywateli bez różnicy wyznania i narodowości, we wzajemnym poszanowaniu dobrze pojętych żywotnych interesów obu narodów widzą jedyną drogę do wielkości i mocarstwowości Rzeczypospolitej, do pomyślnego jutra narodu polskiego i ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-71.4" who="#StepanSkrypnyk">Ze swej strony pragnę jeszcze stwierdzić, że dążenie do pozbawienia ludności ukraińskiej odpowiedzialności za dobro Rzeczypospolitej jest sprzeczne ze stanowiskiem zorganizowanego społeczeństwa ukraińskiego, które dobro Rzeczypospolitej uważa również za swoje dobro, za dobro wspólne. Wypływa to z najgłębiej pojętej narodowej racji ukraińskiej oraz żywotnych interesów ludności ukraińskiej, obywateli Rzeczypospolitej. Dnia 16 lutego spotkał nadto posłów ukraińskich zarzut, że wszystkie bez wyjątku wystąpienia przedstawicieli ludności ukraińskiej na obecnej sesji noszą charakter prawie że perfidnej demonstracji.</u>
          <u xml:id="u-71.5" who="#StepanSkrypnyk">Ze smutkiem muszę stwierdzić, że twierdzenie to jest co najmniej niesłuszne. Wypływa ono prawdopodobnie ze wzmagającej się z dnia na dzień psychozy antyukraińskiej, która każe z góry negować wszystko co idzie od Ukraińca. Stąd logicznie płynie niechęć już nie tylko do uważnego przeczytania stenogramu, ale nawet do zadania sobie trudu spokojnego wysłuchania przemówienia posła Ukraińca. Trudno oczywiście, aby w tej atmosferze reakcja na wystąpienia posłów ukraińskich była inna od tej, z jaką się tu spotykamy.</u>
          <u xml:id="u-71.6" who="#StepanSkrypnyk">A szkoda, bo nawet ze sprawozdań sejmowych uważny czytelnik potrafi dostrzec i wyczuć w przemówieniach posłów ukraińskich głęboką i szczerą troskę o losy naszego wspólnego Państwa — Rzeczypospolitej Polskiej, wyczuć cały tragizm tej części inteligencji ukraińskiej, która reprezentując ideę polsko-ukraińskiego zbliżenia nie słowem lecz czynem szerzyła tę ideę wśród własnego społeczeństwa, jednocząc przy niej setki tysięcy ludzi, wyczuć tragizm położenia tej części społeczeństwa ukraińskiego, która obecnie nie może wytłumaczyć tym setkom tysięcy ludzi, dlaczego wyciągnięta przez społeczeństwo ukraińskie Wołynia dłoń zawisła w powietrzu, dlaczego mnożą się fakty, które świadczą o systematycznym działaniu pewnej części społeczeństwa polskiego w kierunku wynarodowienia ludności ukraińskiej, dlaczego już nawet instytucje państwowe robią różnice w odniesieniu do obywatela Ukraińca, dlaczego Polaków, głoszących ideę zbliżenia polsko-ukraińskiego, nazywają dzisiaj „zdrajcami”, dlaczego z roku na rok zmniejsza się liczba szkół, w których wykłada się język ukraiński, dlaczego dzieci ukraińskie zaczynają się już uczyć religii w języku polskim, dlaczego jeszcze do niedawna z ust najwyższych przedstawicieli Rzeczypospolitej słyszeliśmy, że jesteśmy współgospodarzami Państwa, a obecnie spychają nas do roli fornalów, dlaczego po śmierci Wielkiego Marszałka tak nagle wszystko się zmienia.</u>
          <u xml:id="u-71.7" who="#StepanSkrypnyk">Dlaczego? — pytają nas. A my z tym zapytaniem zwróciliśmy się do Was, autorytatywnych przedstawicieli narodu polskiego. W odpowiedzi nieraz słyszeliśmy: „Nie ma narodu ukraińskiego”.</u>
          <u xml:id="u-71.8" who="#StepanSkrypnyk">Kiedy my, przedstawiciele ludności ukraińskiej Wołynia, w poczuciu wielkiej odpowiedzialności, ciążącej na nas, ostrzegaliśmy społeczeństwo polskie przed niebezpieczeństwem, które stanęło tam nad wschodnią granicą Rzeczypospolitej, Panowie odpowiadali: „Nie demonstrujcie”. Kiedy nasza duma i świadomość narodowa narażone są nieustannie na jawne i ukryte ataki, zmierzające do wynarodowienia, do zniszczenia warunków nawet rozwoju kulturalnego, a na dowód przytaczaliśmy powszechnie znane fakty, które potwierdzały, że Ministerstwo Oświaty uległo antyukraińskiej psychozie, co wyraża się już w systematycznej likwidacji nauczania nawet języka ukraińskiego w szkołach powszechnych, wówczas z autorytatywnych ust posła Chmielińskiego, sekretarza sekcji narodowościowej grupy parlamentarnej Obozu Zjednoczenia Narodowego usłyszeliśmy nie sprostowanie naszych dowodów, a wyjaśnienie dlaczego stan przez nas stwierdzony rzeczywiście istnieje. P. Chmieliński powiedział, iż dzieje się to dlatego, cytuję dokładnie ze stenogramu, „że dzieci, które z domu dostateczną znajomość języka rodzimego wynoszą, muszą się uczyć przede wszystkim języka polskiego”. Czy to nie jest dostatecznym dowodem dążenia do wstrzymania rozwoju kulturalnego ludności ukraińskiej Wołynia oraz jej wynarodowienia? Znamy wagę oświadczeń posłów Obozu Zjednoczenia Narodowego, których każde wystąpienie jest aprobowane przez władze klubowe, dlatego też przywiązujemy do nich ogromne znaczenie, ponieważ stanowisko Obozu Zjednoczenia Narodowego, jako obozu rządowego, ma bezpośredni wpływ na postępowanie administracji w terenie. Toteż nic dziwnego, że po tych oświadczeniach społeczeństwo ukraińskie ze strachem patrzy w najbliższą przyszłość. Mechaniczne niszczenie przejawów zewnętrznych życia ukraińskiego, wzmagające się z dnia na dzień, budzi w społeczeństwie ukraińskim zrozumiały niepokój, w sercach rozpacz i ból. Lecz z tym nikt się nie liczy.</u>
          <u xml:id="u-71.9" who="#StepanSkrypnyk">Zamknęliście seminarium duchowne w Krzemieńcu, zlikwidowaliście ukraińskie gimnazjum prywatne w Krzemieńcu — i jakież skutki? Setki dzieci ukraińskich z Wołynia wyjechało mą studia do zakładów naukowych, położonych na terenie woj. południowo-wschodnich, we Lwowie itd., obciążając budżety rodziców, wywołując rozgoryczenie w społeczeństwie. W tym miejscu pytam, czy to my, przedstawiciele ludności ukraińskiej Wołynia, szukamy natchnienia w atmosferze politycznej b. Galicji, czy kto inny kieruje naszą uwagę w tym kierunku i kto? Pytam dlatego, że podobne pytanie zostało skierowane do mnie. Pytam jeszcze, czy polityka negacji potrzeb duchowych i kulturalnych społeczeństwa ukraińskiego, to jest dziedziny najbardziej delikatnej, przyczynia się do upaństwowienia szerokich mas ludności oraz związania ich z Rzecząpospolitą?</u>
          <u xml:id="u-71.10" who="#StepanSkrypnyk">Twierdzę stanowczo, że przyczynia się ona do niszczenia wielkiego dorobku pracy czynników polskich i ukraińskich na Wołyniu, do niszczenia dorobku, stworzonego w epoce Wielkiego Marszałka.</u>
          <u xml:id="u-71.11" who="#StepanSkrypnyk">Brak czasu nie pozwala mi omówić sprawy młodzieży ukraińskiej, która obecnie ma utrudniony dostęp do wyższych uczelni, a do niektórych wydziałów zupełnie nie jest dopuszczana. Toteż przejdę do dziedziny religijnej; wielkiego znaczenia Kościoła chrześcijańskiego w życiu społeczeństwa nie potrzebuję udowadniać. W końcu r. 1938 nastąpiło wreszcie uregulowanie stosunku prawnego Kościoła prawosławnego w Polsce. Niewątpliwie akt ten stanowi bardzo ważne zdarzenie, gdyż po raz pierwszy w dziejach Rzeczypospolitej został prawnie uregulowany stosunek Państwa do Kościoła prawosławnego. Niestety, akt ten jest dokumentem jednostronnym, ponieważ zaniechano wykonania zawartych w orędziu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 30 maja 1930 r. etapów, a mianowicie zwołania soboru generalnego, poprzedzonego zebraniem przedsoborowym.</u>
          <u xml:id="u-71.12" who="#StepanSkrypnyk">20 lat bezprawia oraz wypadki w życiu Kościoła prawosławnego, które poprzedziły wydanie dekretu z r. 1938, sprawiły, że Kościół prawosławny w Polsce znajduje się obecnie w stanie całkowitej ruiny organizacyjnej. Wątpimy też, czy przy pomocy nowych form ustrojowych uda się podnieść organizację Kościoła prawosławnego do tego poziomu, ażeby mógł on spełnić swoją rolę, bowiem dekret z r. 1938 zupełnie neguje moment narodowy, który w życiu każdej organizacji społecznej w czasach dzisiejszych, a tym bardziej tak powszechnej, jaką jest organizacja kościelna, odgrywa decydującą rolę i to tym bardziej, jeśli kościół pragnie dotrzeć do dusz swoich wiernych oraz skutecznie szerzyć i wzmacniać w sercach swoich wiernych zasady etyki i moralności chrześcijańskiej. Negując potrzeby narodowe swych wiernych kościół z góry skazuje siebie na rozłam wewnętrzny, kopie przepaść między wiernymi a duchowieństwem i hierarchią.</u>
          <u xml:id="u-71.13" who="#StepanSkrypnyk">Słusznie powiedział p. Szymanowski, który stwierdził, że dekret z 18 listopada 1938 r. ma swoje cienie oraz że skutki jego działania uzależnione są od tego, jak ten dekret będzie zrozumiany i stosowany przez wykonawców. Otóż zjawiska, jakie się mnożą już po wydaniu dekretu z dn. 18 listopada 1938 r., zaczynają niepokoić i przekonywać społeczeństwo ukraińskie Wołynia o dążeniu pewnych czynników do wykorzystania Kościoła prawosławnego dla akcji antyukraińskiej. A oto są dowody.</u>
          <u xml:id="u-71.14" who="#StepanSkrypnyk">Z chwilą wydania dekretu zabroniono dalszego wydawania przez konsystorze, a specjalnie przez konsystorz wołyński, wydawnictw religijnych w języku ukraińskim.</u>
          <u xml:id="u-71.15" who="#StepanSkrypnyk">Pod presją władze diecezjalne zakazały na Wołyniu odprawiania nabożeństw w języku ukraińskim i to w kilkuset parafiach naraz. Proszę sobie wyobrazić, jakie to nastroje wywołuje. Mnożą się wypadki, kiedy duchowni zmuszeni są do wykładów religii w języku nie macierzystym dzieci.</u>
          <u xml:id="u-71.16" who="#StepanSkrypnyk">Mnożą się wypadki wysiedlenia poza granice Wołynia księży Ukraińców, dobrych obywateli. Młodzież ukraińska nie może studiować teologii prawosławnej, pozbawia się ją pomocy, którą łatwo otrzymują ci, którzy deklarują się jako Polacy. Cóż to znaczy? Czyżby to i Kościół prawosławny miał być wykorzystany dla celów ubocznych? Czy odpowiedzi na to należy szukać w powiedzeniu p. Jankowskiego z Wołynia, który powiedział w zeszłym tygodniu z tej wysokiej trybuny: „Na Wołyniu mogą być tylko Polacy”? Jeśli w tych warunkach sugeruje się nam, że wybór środków do porozumienia ze społeczeństwem polskim zależny jest od nas, to proszę Panów, w poczuciu głębokiej odpowiedzialności i w poczuciu wielkiego znaczenia ślubowania, złożonego w tej Wysokiej Izbie, stwierdzam, że my jesteśmy pozbawieni możności wybierania środków, my możemy jedynie protestować przeciwko tym dążeniom.</u>
          <u xml:id="u-71.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Baran.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#StepanBaran">Wysoka Izbo! Reformatorem niepowszedniej miary w dzisiejszej dyskusji okazał się p. Krzysztoń. Reformatorem tej miary, że jego tezy wchodzą głęboko w życie kulturalne i religijne organizacji i narodu ukraińskiego i jego greckokatolickiej Cerkwi. Żąda on mianowicie zmiany alfabetu, zmiany kalendarza i nowej organizacji greckokatolickiej Cerkwi. Sprawy poruszone przez niego są ważne, ale nie nowe. Nie są nowe przede wszystkim: sprawa alfabetu i sprawa kalendarza.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#StepanBaran">Sprawa alfabetu jest wspólną sprawą słowian wschodnich i południowych. Jest to nie cyrylica, jak powszechnie u Polaków mniemają, jest to alfabet zwany słowiańskim. Nim posługują się Rosjanie, Bułgarzy, Serbowie i część Białorusinów. I zawsze w historii naszej i obecnie tym alfabetem posługujemy się i my.</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#StepanBaran">Żądanie zmiany alfabetu słowiańskiego na łaciński wypłynęło na porządek dzienny w Galicji w r. 1848/49, gdy namiestnikiem Galicji po raz pierwszy był Polak, Agenor hr. Gołuchowski. On starał się wprowadzić alfabet łaciński, zrobił nawet osobną ankietę w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-73.3" who="#StepanBaran">Ankieta, w całości złożona z ówczesnych Ukraińców, oświadczyła się przeciw wprowadzeniu alfabetu łacińskiego. Tę myśl hr. Gołuchowskiego ostatecznie zarzucono i od lat 60-ych po dzień dzisiejszy do tej sprawy nikt nie wracał. Poruszono ją dopiero dzisiaj, porusza się tę sprawę sporadycznie tu i ówdzie w prasie polskiej. Na te wszystkie pytania, podniesione w sprawie alfabetu, odpowiem oświadczeniem względnie zdaniem wielkiego pisarza polskiego, a równocześnie wielkiego przyjaciela narodu ukraińskiego, Władysława Orkana. Senator Rzeczypospolitej, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Bohdan Łepki, napisał zarys literacki pod tytułem „Trzy portrety”. Między tymi trzema portretami jest bardzo sympatyczny portret Władysława Orkana, przyjaciela osobistego prof. Lepkiego. Między innymi po dano tam rozmowę na temat alfabetu. Orkan powiedział w tej sprawie tak: „Mówią moi ziomkowie, żebyście alfabet zmienili (jak obecnie proponuje p. Krzysztoń). Jeśli ich posłuchacie, wtedy powiedzą, że nie rozumieją samego języka itd. Tu trzeba dobrej woli i ja ją mam”. I właśnie ten wielki pisarz polski Władysław Orkan, z rodu góral, sam się nauczył języka ukraińskiego i językiem tym władał.</u>
          <u xml:id="u-73.4" who="#StepanBaran">Sam alfabet łaciński zupełnie nie zmieni tego, co jest obecnie w polskim społeczeństwie, a mianowicie nieznajomości naszych stosunków, nieznajomości naszego języka. Bo nawet wprowadzenie alfabetu łacińskiego musiałoby za sobą pociągnąć cały szereg nowych graficznych znaków, jakich nie zna alfabet polski, dlatego że są dźwięki w języku ukraińskim takie, jakich nie zna język polski. I to zupełnie nie zbliżyłoby narodu ukraińskiego do polskiego, przeciwnie, byłoby przyczyną nowej waśni. Ja wierzę w to, że pomysł p. Krzysztonia dziełem się nie stanie.</u>
          <u xml:id="u-73.5" who="#StepanBaran">Poruszę sprawę drugą, sprawę kalendarza. I ta sprawa nie jest nową. Jeszcze w czasie wojny światowej biskup stanisławowski ks. Chomyszyn na terenie swojej diecezji wprowadził kalendarz gregoriański zamiast kalendarza juliańskiego. Próba ta nie udała się.</u>
          <u xml:id="u-73.6" who="#StepanBaran">Cyfra może odpowiadać oficjalnej statystyce wyznaniowej, nie odpowiada jednak rzeczywistej statystyce narodowościowej. W roku 1921 i 1931 przeprowadzono spis ludności w ten sposóbcie cały szereg wsi czysto ukraińskich, gdzie mieszkają sami wyłącznie, tylko grekokatolicy, zapisano jako narodowość polską. Jako przykład klasyczny podam Panom wieś Proszowa w powiecie tarnopolskim, wieś, która liczy więcej jak 1.500 mieszkańców, kulturalnie wysoko stojąca, narodowo zupełnie uświadomiona, w której istnieje cały szereg instytucyj ukraińskich. Nie było w niej w roku 1921 i 1931 ani jednej instytucji polskiej, bo w tym czasie oprócz kilku ludzi wyznania rzymskokatolickiego, zajętych na folwarku, ludzi innego wyznania prócz greckokatolickiego tam nie było. Cała wieś więc, przeszło 1.500 ludzi, prócz rodziny księdza Łopatyńskiego, zmarłego przed dwoma miesiącami, i jego służby w liczbie 12 osób, wszystkich zapisano wyłącznie jako Polaków. Takich wypadków na terenie powiatu tarnopolskiego, na terenie powiatów: trembowelskiego, zbaraskiego, skałackiego i innych — były tysiące. To miało też skutek praktyczny. Ustawa językowa o szkolnictwie powiada, że szkoły mniejszościowe, a więc i ukraińskie, mogą być założone tylko w tych gromadach, gdzie mieszka najmniej 25% ludności ukraińskiej. Znamy wypadki z praktyki, gdzie prawie stuprocentowa ludność greckokatolicka zapisana była jako ludność polska. Ta gromada, ta wieś szkoły ukraińskiej otrzymać nie może. Protesty żadne nie pomagają, bo władze wyższe — kuratorium i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powołują się na fakt, że w tej gromadzie nie ma 25% ludności ukraińskiej. Więc cyfra ta, gdyby nawet była prawdziwa statystycznie, w większości jest cyfrą fikcyjną. Każdy, kto zna stosunki, panujące we wschodniej Galicji na wsi i w mniejszych miasteczkach, wie o tym dobrze...</u>
          <u xml:id="u-73.7" who="#komentarz">(Głos: Nie ma Galicji!)</u>
          <u xml:id="u-73.8" who="#StepanBaran">...że prawie każdy, kto jest obrządku greckokatolickiego, używa języka ukraińskiego. W sprawie kreowania osobnego biskupstwa greckokatolickiego dla Polaków byłaby zgoda tylko wtedy, gdyby równocześnie kreowano biskupstwo rzymskokatolickie dla wyznawców rzymskokatolickiego Kościoła narodowości ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-73.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-73.10" who="#StepanBaran">Proszę Panów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#WacławMakowski">Panie Pośle, czas upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#StepanBaran">W tej chwili kończę, Panie Marszałku.</u>
          <u xml:id="u-75.1" who="#StepanBaran">Polska była wtedy wielką i potężną, gdy była w niej tolerancja religijna. Gdy tej tolerancji nie było, Polska chyliła się ku upadkowi. Tolerancja religijna wieku XVI stworzyła. Unię Lubelską. Nietolerancja i prześladowania religijne wieku XVII i XVIII przyczyniły się do upadku Polski.</u>
          <u xml:id="u-75.2" who="#StepanBaran">Kończę tym, co powiedział członek soboru w Konstancy w roku 1414 Paweł Włodkowic, rektor akademii krakowskiej, wbrew doktrynie i praktykom średniowiecza — fides eks necessitate esse non debet — wiara nie może być z przymusu. Zasadę tę zna też i polska Konstytucja marcowa w art. 111, 113 i 115. Gdyby te postanowienia, które znajdują się w cytowanych artykułach, były rzeczywistością, gdyby tolerancja religijna faktycznie panowała, wówczas nie było by walki, jaka obecnie istnieje, byłaby możność...</u>
          <u xml:id="u-75.3" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#WacławMakowski">Proszę kończyć, Panie Pośle!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#StepanBaran">...wtedy byłaby możność mówienia o zbliżeniu narodu ukraińskiego z narodem polskim.</u>
          <u xml:id="u-77.1" who="#komentarz">(Przerywania. Wrzawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#WacławMakowski">Panie Pośle, nie ma Pan już głosu.</u>
          <u xml:id="u-78.1" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Łyszczak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#PiotrŁyszczak">Wysoki Sejmie! Na tle działalności Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego pragnę omówić jedno z najistotniejszych zagadnień rzemiosła, którego znaczenie nareszcie doczekało się uznania. Dowodem tego są ostatnie przemówienia kierowników resortu przemysłu i oświaty. Dlatego korzystam, by poruszyć sprawę nauki rzemiosła, traktowaną nie pod kątem widzenia zakresu działania poszczególnych resortów, lecz jako całość.</u>
          <u xml:id="u-79.1" who="#PiotrŁyszczak">Nie potrzebuję dowodzić, że najliczniejsze kadry fachowców, sumiennie przygotowanych do realnej pracy w określonych zawodach w warsztatach rzemieślniczych i fabrycznych, wywodzą się z praktycznej nauki zawodu w warsztatach rzemieślniczych.</u>
          <u xml:id="u-79.2" who="#PiotrŁyszczak">Powszechnie uznano już fakt, że najwłaściwszym miejscem nauki zawodu, najlepszą szkołą rzemiosła jest warsztat rzemieślniczy, którego dotychczas jeszcze nie zdołano niczym innym zastąpić. Na tym tle zagadnienie nauki zawodu w szkole życia, w warsztacie rzemieślniczym, współdziałającym z szkołą dokształcającą zawodową, i zagadnienie właściwej opieki nad tą najwłaściwszą formą kształcenia zawodowego dla zawodów rzemieślniczych i pokrewnych staje się zagadnieniem kapitalnym. Od jakości i ilości należycie przygotowanego narybku fachowego w dużym stopniu zależy bowiem nie tylko postęp techniczny i organizacyjny samego rzemiosła, lecz również tempo uprzemysłowienia kraju oraz potencjał obrony Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, który opiera się przecież zarówno na armii, władającej bronią, jak i na armii przygotowującej tę broń, którą przyszła wojna pochłonie w wielkich ilościach.</u>
          <u xml:id="u-79.3" who="#PiotrŁyszczak">Przy tym chcę nadmienić, że właściwie w innych państwach ościennych rzemiosło wykwalifikowane pracuje w 75% w warsztatach wojskowych. Jesteśmy jednak świadkami, zdaniem moim, nienaturalnych warunków, jakie powstały w rzeczywistości, gdyż nauka zawodu traktowana jest jako całość i podporządkowana nie jednemu, lecz trzem resortom ministerialnym. Uczeń i naukodawca posiada u nas trzech opiekunów, z których każdy ciągnie w innym kierunku. Aczkolwiek prawo przemysłowe wyraźnie przekazuje naukę zawodu Ministerstwu Przemysłu i Handlu, jako temu resortowi, który z urzędu czuwa nad kształtowaniem się warunków ekonomicznych w naszym kraju, to jednak druga część integralna nauki zawodu — dokształcenie zawodowe podporządkowane jest innym przepisom Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Do tego dochodzi jeszcze Ministerstwo Opieki Społecznej, które również skraca naukę zawodu w zakresie naturalnych praw naukodawcy i ojca.</u>
          <u xml:id="u-79.4" who="#PiotrŁyszczak">Ministerstwo Przemysłu i Handlu słusznie traktuje warsztat rzemieślniczy jako jedną z podstawowych komórek ustrojowych naszego życia gospodarczego i stara się w tym kierunku pomóc rzemieślnikowi w spełnieniu doniosłej roli, jaką rzemiosło w gospodarce narodowej ma do spełnienia. Ministerstwo Oświecenia Publicznego, nastawione zgodnie z najistotniejszą podstawą istnienia tego resortu na oświecenie publiczne, z natury rzeczy musi zaniedbać w pewnym stopniu stronę gospodarczą i zapatrywać się na dokształcanie zawodowe jako na pewnego rodzaju oświatę pozaszkolną. Znajduje to swój wyraz w niedostatecznym rozwoju szkół dokształcających zawodowych. Ministerstwo Opieki Społecznej dużym wysiłkiem i wielkim nakładem materialnym roztacza opiekę społeczną nad uczniem terminatorem, traktując przy tym ucznia terminatora na równi z innymi pracownikami najemnymi. Traktuje się majstra, który kształci ucznia, jako zwykłego pracodawcę, zapominając o tym, że majster naukodawca nie tylko jest pracodawcą, lecz przyjmuje na siebie dużą część obowiązków ojca i nauczyciela, który nie tylko zatrudnia ucznia terminatora, nie tylko go kształci, lecz również go wychowuje.</u>
          <u xml:id="u-79.5" who="#PiotrŁyszczak">W tym stanie rzeczy dążenie Ministerstwa Przemysłu i Handlu do uwielokrotnienia ilości uczniów, kształcących się w warsztatach rzemieślniczych, w praktyce napotyka na trudności, znajdujące swe źródło w działalności Ministerstwa Oświecenia Publicznego i Ministerstwa Opieki Społecznej, które nie zawsze rozumieją istotne potrzeby drobnego rzemieślnika.</u>
          <u xml:id="u-79.6" who="#PiotrŁyszczak">Wysoka Izbo! Pragnę skierować uwagę Wysokiej Izby na konieczność scentralizowania wszystkich zagadnień, związanych z nauką zawodu, w jednym resorcie i to w resorcie, który ma pod opieką życie gospodarcze jako całość integralną. Część tej całości stanowi rzemiosło, które powstaje przecież i zbudowane jest na praktycznej nauce zawodu w warsztatach rzemieślniczych.</u>
          <u xml:id="u-79.7" who="#PiotrŁyszczak">Odnoszę się z całym uznaniem do działalności Ministerstwa Oświecenia Publicznego, które nie szczędzi wysiłków, by sprostać zadaniu, jakie życie gospodarcze stawia w stosunku do szkół dokształcających zawodowych. Nie mogę jednak nie zauważyć, że w ogromie zadań, jakie tyczą się tego resortu oświaty publicznej, problem dokształcania pomimo najszczerszych chęci kierownictwa oświaty ginie wśród innych zagadnień szkolnych.</u>
          <u xml:id="u-79.8" who="#PiotrŁyszczak">Z całym respektem odnoszę się również do idealizmu i dobrych, szczerych chęci organów Ministerstwa Opieki Społecznej, które jednak w swej przesadnej troskliwości o dobro ucznia terminatora, wypływającej niewątpliwie z pewnego fanatyzmu ideologicznego — kurczą rynek pracy.</u>
          <u xml:id="u-79.9" who="#PiotrŁyszczak">W tych warunkach prosiłbym centralne władze państwowe, by usprawniły opiekę nad nauką rzemiosła w ten sposób, by powierzyły wszystkie zagadnienia, związane z nauką zawodu w warsztatach rzemieślniczych i fabrycznych i z jego integralną częścią — dokształcaniem zawodowym i douczaniem fachowców, jednemu tylko resortowi.</u>
          <u xml:id="u-79.10" who="#PiotrŁyszczak">Reorganizacja opieki nad nauką zawodu winna iść również w kierunku zapewnienia większego wpływu samorządowi gospodarczemu rzemiosła, powołanemu konstytucyjnie do reprezentowania i opieki nad rzemiosłem. W zagadnieniach kształcenia zawodowego izby rzemieślnicze i ich związek winny mieć duży wpływ na kształtowanie się norm prawnych i warunków praktycznej nauki zawodu w warsztatach rzemieślniczych i fabrycznych, na dokształcanie i douczanie zawodowe.</u>
          <u xml:id="u-79.11" who="#PiotrŁyszczak">Jeżeli scentralizujemy zagadnienie przygotowania fachowców w zakresie rzemiosła w jednym resorcie, to wówczas niewątpliwie rzemiosło łatwiej porozumie się w wielu kwestiach, które dziś nie są jeszcze należycie rozwiązane. Mam tu na uwadze między innymi ograniczenie wieku przy nauce zawodu. Spotykamy tu paradoksalną sytuację: z jednej strony ustawodawstwo, wywodzące się z Ministerstwa Opieki Społecznej, zabrania przyjmowania uczniów do nauki przed ukończeniem 15 roku życia, podczas gdy do nauki tego samego zawodu, lecz zorganizowanego metodą szkolną szkół zawodowych wolno przyjąć ucznia młodszego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#WacławMakowski">Czas upłynął, proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#PiotrŁyszczak">Zaraz kończę, Panie Marszałku. Jedno jeszcze poruszę, mianowicie należało by przede wszystkim budować bursy dla rzemiosła, w tym celu, by młodzież ze sfer robotniczych i ze sfer małorolnych przyciągnąć do miast, by tam znalazła ona pomieszczenie, odpowiednią opiekę i wychowanie.</u>
          <u xml:id="u-81.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Machalica.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#AlojzyMachalica">Wysoki Sejmie! Pragnę jeszcze — mam wrażenie, że już na koniec — zająć parę chwil Wysokiemu Sejmowi sprawą w preliminarzu budżetowym Ministerstwa Oświaty zajmującą wprawdzie mało miejsca, ale — jak odnosimy wszyscy wrażenie — ważną ogromnie dla szerokich warstw ludności wiejskiej. To jest sprawa szkolnictwa rolniczego...</u>
          <u xml:id="u-83.1" who="#komentarz">(Głos: O tym była już mowa.)</u>
          <u xml:id="u-83.2" who="#AlojzyMachalica">...powiem tylko króciutko. Szkolnictwo to — jest to prawda bezsprzecznie uznana — jest pierwszorzędnej wagi dla ekonomicznego i kulturalnego podniesienia wsi polskiej. Ciała ustawodawcze już w pierwszym okresie odzyskania niepodległości uznały tę prawdę, skoro pierwszy Sejm Rzeczypospolitej kładł podwaliny pod wielki w przyszłości gmach szkolnictwa rolniczego przez ustawę z dnia 9 lipca 1920 r. Na tę to ustawy powołuje się także preliminarz budżetowy Ministerstwa Oświaty. Dlatego musimy porównać to, co postanawia ta ustawa, z tym, co się dotychczas, po 20-letnim okresie w tym kierunku zrobiło, względnie z tym, co obecnie przewiduje preliminarz budżetowy. Wiadomo, że ustawa przewiduje istnienie na każdy powiat dwóch szkół: jednej żeńskiej, jednej męskiej, czyli że w przyszłym roku licząc istniejące powiaty powinno już być blisko 500 szkół, przeznaczonych dla użytku drobnego rolnictwa. Tymczasem według preliminarza budżetowego dnia 1 maja 1938 było tych szkół niższych 139 i 26 kursów wędrownych, w roku 1938/39 — 147 i 32 kursy wędrowne, na r. 1939/40 przewiduje się 148 szkół i 34 kursy wędrowne. Oczywiście wykazem tym nie są objęte szkoły średniego typu, których jest 18. Widzimy więc, że dalecy jesteśmy jeszcze od osiągnięcia tego, czego chciał ustawodawca w r. 1920.</u>
          <u xml:id="u-83.3" who="#AlojzyMachalica">Jeżeli o tym mówię, to w tym celu, ażeby zapewnić Wysoki Rząd i zapewnić Pana Ministra Oświaty, że i tutaj z tej wysokiej trybuny odzywają się głosy, że musimy uzyskać większe niż dotychczas fundusze ze Skarbu Państwa na rozbudowę szkolnictwa rolniczego dla użytku wsi w myśl ustawy z r. 1920. Dotychczasowe bowiem na to świadczenia i preliminowane sumy są naprawdę zbyt małe w stosunku do rzeczywistych potrzeb, jak też i w stosunku do blisko 400 miln. budżetu Ministerstwa Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-83.4" who="#AlojzyMachalica">Oczywiście, ciężar utrzymania szkół rolniczych nie może spoczywać tylko na barkach Państwa. Musi także brać w tym udział samorząd terytorialny, samorząd rolniczy i dobrowolne organizacje rolnicze. Na tej płaszczyźnie stanęły i sfery rolnicze na ostatnich naradach Związku Izb i Organizacji Rolniczych. Jeżeli wysiłki będą tak wszechstronnie pojęte, to na pewno zrobimy w przyszłości większy krok naprzód. Budżet w pojedyńczych paragrafach nie przewiduje (już się skracam) większych pozycji w porównaniu do roku zeszłego i to uważam za pewne niedociągnięcie. Oczywiście p. Minister — wiemy o tym — czyni heroiczne wysiłki, ażeby uzyskać większe fundusze, lecz niestety, jak słyszeliśmy z ust p. sprawozdawcy, w tym roku rzecz ta się nie udała. Miejmy nadzieję, a raczej pewność, że przy poparciu Wysokiej Izby p. Ministrowi Oświaty uda się w przyszłości większe fundusze na ten cel zdobyć.</u>
          <u xml:id="u-83.5" who="#AlojzyMachalica">Jeszcze parę słów chciałem poświęcić sprawom nauczycielstwa szkół rolniczych. Sytuacja prawno-służbowa tego nauczycielstwa jest uregulowana rozporządzeniem Rady Ministrów dn. 19 grudnia 1933 r., dzięki któremu szkoły rolnicze zostały podciągnięte pod dział „szkoły zawodowe”. Jednakowoż interpretacja niektórych postanowień tego rozporządzenia, zwłaszcza mam na myśli § 40, mówiący o dodatkach służbowych, wychodzi w niektórych wypadkach na niekorzyść nauczycielstwa. Mam tu na myśli dodatki służbowe za czynności nauczycielstwa przy warsztatach szkolnych i w charakterze kierowników i wychowawców internatów szkolnych. Dochodzą mnie skargi ze strony nauczycielstwa, że z tego tytułu nie otrzymują dodatków służbowych. Mnie się wydaje, że skoro szkoły rolnicze posiadają gospodarstwa szkolne, które mają różne działy, to te właśnie działy są warsztatami tych szkół rolniczych, gdzie nauczycielstwo jest zajęte dużo poza nauką lekcyjną, a przy tym każda szkoła ma internat szkolny. Uważam, że jednak te dodatki służbowe nauczycielstwu się należą, zwracam się więc z gorącym apelem do Pana Ministra, ażeby zechciał łaskawie te postulaty nauczycielstwa, od szeregu lat wysuwane, w miarę możności uwzględnić.</u>
          <u xml:id="u-83.6" who="#AlojzyMachalica">Dalej jeszcze chciałem poruszyć jedną ważną sprawę, mianowicie kwestię zaliczenia łat służby w prywatnych szkołach rolniczych polskich w czasach zaborczych. I tutaj również martwy paragraf nie pozwala nieraz na uwzględnienie tej służby w polskich szkołach rolniczych w czasach zaborów. Mam wrażenie, że właśnie tą służba zasługuje na wyróżnienie i na odznaczenie, tym bardziej więc na zaliczenie jej do lat służby i emerytury.</u>
          <u xml:id="u-83.7" who="#AlojzyMachalica">Oczywiście, szkoły rolnicze, choćby nawet ich było 500, nie spełnią jeszcze swojego zadania przeszkolenia całej młodzieży wiejskiej, której corocznie około 200.000 dorasta; mam wrażenie, że choćby wszystko było wykonane tak, jak to ustawa z r. 1920 przewiduje, moglibyśmy przeszkolić może zaledwie jakieś 10% tej młodzieży. Wynika więc z tego konieczność przeprowadzenia masowego kształcenia młodzieży wiejskiej przez oświatę pozaszkolną. Jako formę najwłaściwszą masowego kształcenia młodzieży wiejskiej na odcinku rolniczym uznaliśmy i Uznajemy przede wszystkim przysposobienie rolnicze, które jednakowoż musi pracować ściśle ze szkolnictwem rolniczym tak przez grono nauczycielskie, jak też i przez wymianę wzajemną młodzieży z przysposobienia rolniczego do szkół rolniczych i ze szkół rolniczych do przysposobienia rolniczego na przodowników zespołów.</u>
          <u xml:id="u-83.8" who="#AlojzyMachalica">Dalej krystalizuje się obecnie i dojrzewa sprawa dokształcania młodzieży wsi w powszechnych szkołach rolniczych. Jest to bardzo ciekawy problem, który w innych krajach, wiem o tym, np. w Czechosłowacji był wykonany z dobrym rezultatem. Przekonałem się o tym na Zaolziu, gdzie mogłem przyjrzeć się tym sprawom. Mogę tylko wyrazić największą radość, że p. Minister był łaskaw zainteresować się tą sprawą i pomyśleć o sposobach przeprowadzenia jej w przyszłości. Dalej jeszcze jedna rzecz: mianowicie kwestia opieki nad starszą młodzieżą rolniczą, to znaczy taką, która skończyła przysposobienie rolnicze czy szkołę rolniczą. Młodzież ta nie chce być pozbawiona dalszej opieki, gdy wchodzi w życie, gdy zaczyna gospodarować na warsztatach ojcowskich.</u>
          <u xml:id="u-83.9" who="#AlojzyMachalica">Widzimy więc, że jest tu cały łańcuch, którego ogniwami są: przysposobienie rolnicze, opieka nad młodzieżą starszą, dokształcanie w szkołach powszechnych rolniczych, sprawa kultury wsi i szkoły rolnicze. Wszystkie te rzeczy muszą być wykonywane w pewnej koordynacji, według pewnego wielkiego, jednolitego planu na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-83.10" who="#AlojzyMachalica">Ten stan, jaki jest dziś, że sprawy te są prowadzone przez dwa Ministerstwa, nie wydaje mi się doskonały, dlatego logicznie nasuwa się wniosek, czy nie należało by pomyśleć, ażeby wszystkie sprawy oświaty i kultury wsi były zespolone w jednym Ministerstwie jako osobny departament.</u>
          <u xml:id="u-83.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Wysoki Sejmie! Dyskusja przeprowadzona w obu komisjach Izb ustawodawczych, jako też w przemówieniach na dzisiejszym posiedzeniu świadczy, jak żywo interesują Panów sprawy oświatowe. Dziękuję Panom za nią najserdeczniej. Przestudiujemy całość i będziemy usiłowali postulaty Panów w miarę możności uwzględnić. Bolą Panów braki budżetowe resortu oświaty, niepokoi niskie uposażenie personelu nauczycielskiego, a stąd płynie również obawa, że w czasie najbliższym może zabraknąć kandydatów do stanu nauczycielskiego. Poruszali Panowie również sprawę niedostatecznego rozwoju nauki, sztuki i literatury. Przede wszystkim jednak w przemówieniach Panów górowała troska o należyte wychowanie młodzieży i niepokoiły niejednego niedociągnięcia w szkolnictwie. Wspominali Panowie o niedostatecznym przygotowaniu młodzieży w szkołach średnich do studiów wyższych. Oczywiście, niedomagania te wykryć łatwo, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że corocznie kończy szkołę kilkanaście tysięcy młodzieży, można więc łatwo stwierdzić u tego lub innego absolwenta braki w jego wykształceniu ogólnym. Jednakże tam, gdzie w grę wchodzą wielkie liczby, przy ocenie należy brać pod uwagę osiągnięcia średnie, a zwłaszcza wyniki ostateczne pracy resortu.</u>
          <u xml:id="u-85.1" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Śmiem twierdzić, że wyniki te nie są złe. Świadczą o tym postępy, obserwowane na wszystkich odcinkach rozwoju duchowego i materialnego Polski. Mógłbym przytoczyć cały szereg osiągnięć i to w dziedzinach bardzo różnorodnych, w których Polska zdołała zająć jedno z przodujących miejsc.</u>
          <u xml:id="u-85.2" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Istotnie w czasie rekordowo krótkim, bo obejmującym zaledwie lat 20 naszego niepodległego bytu, mimo bardzo nikłe środki finansowe, osiągnęliśmy wspaniałe wyniki na wielu polach rozwoju nauki, literatury, sztuki i techniki. Posuwamy się naprzód krokami znacznie prędszymi, niż się to niejednemu wydaje.</u>
          <u xml:id="u-85.3" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Kilka przykładów wystarczy, aby to zobrazować. W ciągu lat kilkunastu rozwinęliśmy i postawiliśmy na wysokim poziomie techniki współczesnej szereg gałęzi przemysłu, jak: metalurgię, obróbkę metali, konstrukcję maszyn, radiofonię, różne dziedziny przemysłu chemicznego, elektrotechnikę. Rozwinęliśmy niemal od podstaw przemysł kauczukowy i fabrykację płatowców. W obu dziedzinach osiągnęliśmy wyniki, przewyższające zdobycze innych państw. Dość przyjrzeć się dorobkowi osiągniętemu w dziedzinie rozwoju naszych miast, a zwłaszcza stolicy, aby się przekonać o postępie, który został dokonany rękami polskiego robotnika dzięki twórczości architektów i inżynierów polskich. Mogłem stwierdzić osobiście, że jeżeli chodzi o młodych uczonych, kandydatów do stanu profesorskiego, wyjeżdżających do pracowni zagranicznych, to pracownicy ci są tam cenieni niezmiernie wysoko. Niejednokrotnie biją tam rekordy efektów, uzyskanych w prowadzonych badaniach naukowych.</u>
          <u xml:id="u-85.4" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Życie intelektualne, literatura, sztuki plastyczne, kompozytorstwo muzyczne rozwija się stale, mimo że każdy, pracujący w tej dziedzinie, w walce z niedostatkiem i brakiem pomocy materialnej ma do pokonania wielokrotnie większe trudności, aniżeli przeciętny adept nauki, sztuki i literatury w dowolnym kraju europejskim, bogatszym od naszego.</u>
          <u xml:id="u-85.5" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Cały ten rozwój nie byłby możliwy, gdyby szkoła nasza dawała złe przygotowanie, a młodzież nasza nie odznaczała się zaletami wyjątkowej wytrwałości, hartu i zdolności.</u>
          <u xml:id="u-85.6" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Nie jestem wcale optymistą, ale oceniam trzeźwo rzeczywisty nieustanny postęp naszej nauki oraz kultury duchowej i materialnej narodu.</u>
          <u xml:id="u-85.7" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Spójrzmy głębiej w nasze życie i zaprzestańmy uogólniań i utyskiwań na zauważone braki lub niedociągnięcia.</u>
          <u xml:id="u-85.8" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Jestem przekonany, że Wysoka Izba tego pesymizmu nie podziela.</u>
          <u xml:id="u-85.9" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwiętosławski">Walczmy z usterkami, usuwajmy dostrzeżone braki, ale patrzmy z pogodą w naszą przyszłość i miejmy ufność, że praca stutysięcznej armii naszych nauczycieli, wychowawców, uczonych i artystów, współpracując z całym narodem, stwarza rzetelne podstawy do dalszego, wielkiego rozwoju Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#WacławMakowski">Dyskusja jest wyczerpana. Głos ma p. referent.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#ZdzisławStahl">Godzę się zupełnie z p. Ministrem, że w patrzeniu na naszą rzeczywistość i w patrzeniu na wszystkie najtrudniejsze problemy oświatowe nie należy być pesymistą. Przeciwnie: należy patrzeć z wiarą w przyszłość, nawet jeśli wiara — że postulaty słuszne i idee słuszne zostaną zrealizowane — połączona jest zarazem z przeświadczeniem, że realizacja ta będzie wymagała trudnej, ciężkiej walki pokonywania bardzo ciężkich oporów.</u>
          <u xml:id="u-87.1" who="#ZdzisławStahl">Jeśli chodzi o moją rolę jako sprawozdawcy, to odnośnie do całej dyskusji mam mało tematu do polemiki, niewiele do wyjaśnienia i wskutek tego przemówienie moje będzie krótkie. Na ogół dyskusja rozwijała zasadnicze linie tego stanowiska, które zajęła komisja i które miałem zaszczyt referować w moim sprawozdaniu. Niewiele było punktów, z którymi będę zmuszony polemizować, niewiele kwestii, które będę wyjaśniał. Będę mówił w możliwie zwięzłym stylu.</u>
          <u xml:id="u-87.2" who="#ZdzisławStahl">Zwrócono uwagę na bardzo ważną sprawę kształcenia przedpoborowych. Istotnie sprawie tej należy się szczególna uwaga. Akcja jest prowadzona od lat kilku, od r. 1933, władze wojskowe zwracają na nią szczególną uwagę.</u>
          <u xml:id="u-87.3" who="#ZdzisławStahl">Praca ta dała już duże rezultaty, nadzwyczajnie się rozwinęła. W tym roku działa około 12.000 kursów, około 200.000 młodzieży przedpoborowej podlega pracom dokształcającym. Dzieje się to według zasady i hasła rzuconego przez p. Premiera: „Nie ma analfabetów w wojsku”. Sprawa ta jest niezmiernie doniosła. Trzeba stwierdzić, że, niestety, kredyty w wysokości 300.000 zł, które przewiduje w tym roku preliminarz budżetowy, są zbyt małe, tym bardziej że, jak wiadomo, praca ta jest w dużym stopniu prowadzona zupełnie bezpłatnie i ofiarnie. Nie chodzi już tylko o podwyższenie kredytów w tym celu, ażeby ta praca choć częściowo i minimalnie mogła być honorowana, ale dlatego przede wszystkim, że zachodzi konieczność dostarczenia pewnych pomocniczych materiałów, zwłaszcza tam, gdzie ludność jest bardzo biedna, a kredyty, którymi Rząd na ten cel dysponuje, są zbyt szczupłe. Na przyszłość należy więc niewątpliwie podkreślić postulat, ażeby kredyty te mogły ulec zwiększeniu, a cała praca mogła toczyć się dalej w szybszym tempie.</u>
          <u xml:id="u-87.4" who="#ZdzisławStahl">P. poseł Budzanowski był łaskaw tutaj wyrazić nieuzasadniony, według mojego zdania, żal, jakoby komisja w sposób jakiś nieformalny czy też lekceważący potraktowała jego postulat podwyższenia kredytów na Polską Akademię Literatury. P. Budzanowski postawił wniosek o podwyższenie kredytów. Wniosek ten zgodnie z postanowieniami naszej Konstytucji musi uzyskać aprobatę Rządu. Otóż wniosek ten aprobaty nie uzyskał, wskutek tego stał się nieaktualny.</u>
          <u xml:id="u-87.5" who="#ZdzisławStahl">P. poseł Milewski wspomniał o postulacie sięgnięcia, jeżeli chodzi o potrzeby szkolnictwa, do budżetu inwestycyjnego. Pan Poseł, zdaje się, nie zwrócił uwagi na to, o czym informowałem Wysoką Izbę, że Komisja Inwestycyjna wzięła pod uwagę ten postulat i faworyzując szczególnie właśnie resort oświaty, wydzieliła na cele budownictwa szkolnego z ogólnej globalnej sumy 50 milionów zł sumę 24 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-87.6" who="#ZdzisławStahl">Od tych problemów budżetowych przejdę jeszcze do kilku problemów ogólnych, natury raczej polemicznej.</u>
          <u xml:id="u-87.7" who="#ZdzisławStahl">Ks. poseł Lubelski był łaskaw poświęcić dość dużo uwagi sprawom młodzieży. Niezupełnie godzę się z jego uwagami — zwłaszcza jedna uwaga uderzyła mnie jako niesprawiedliwa. Poseł ks. Lubelski przeprowadził porównanie pomiędzy stanowiskiem, pomiędzy rolą młodzieży przedwojennej i obecnej, przeciwstawiał niezmiernie dodatnią rolę młodzieży obecnej temu, co robiła młodzież w okresie przedwojennym. Ujemnie się wyrażał o ideologii, ujemnie się wyrażał o tych zamieszkach, zaburzeniach i demonstracjach, które przez młodzież tę w czasach przedwojennych były urządzane. Jestem o tyle tutaj bezstronny, bo nie zaliczam się ani do młodzieży obecnej, ani też nie pamiętam dobrze czasów uniwersyteckich przedwojennych, bo wtedy jeszcze było mi dość daleko, bardzo daleko do uniwersytetu.</u>
          <u xml:id="u-87.8" who="#ZdzisławStahl">Ale jedno wiem, że młodzież przedwojenna, jakiekolwiek wyznawała idee, to przecież kiedy przyszła wielka wojna i kiedy stało się realne hasło walki o niepodległość, młodzież akademicka przedwojenna spełniła chyba doskonale swe zadanie i bez względu na rozmaite idee, którym służyła, poszła walczyć o Polskę.</u>
          <u xml:id="u-87.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-87.10" who="#ZdzisławStahl">W ten sposób ważniejszy niż słowami — bo ważniejsze jest świadczyć czynem, niż głosić największe i najwspanialsze słowa — dała dowód, że idea walki czynnej, idea walki w imię ideałów ojczystych była jej drogą i była jej własnością.</u>
          <u xml:id="u-87.11" who="#ZdzisławStahl">Jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o te zaburzenia. Ks. Poseł wymienił tu jakąś demonstrację przeciwko ks. Zimmermanowi. Być może, że była demonstracja, ale my wiemy przede wszystkim, że młodzież przedwojenna demonstrowała przeciw państwom zaborczym. Jeśli mamy tu porównanie: z jednej strony demonstracje młodzieży dzisiejszej przeciwko Państwu własnemu i z drugiej strony demonstracje młodzieży przedwojennej przeciwko państwom zaborczym, no to chyba wolimy te demonstracje młodzieży przedwojennej.</u>
          <u xml:id="u-87.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-87.13" who="#ZdzisławStahl">Kiedy p. Starzewski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wypowiadał swoje poglądy na zagadnienie młodzieży uniwersyteckiej i kiedy stawał tutaj jako szermierz idei liberalnych, nie mogłem się powstrzymać od przerwania w pewnym momencie i powiedziałem mu: „Panie Pośle, to rzeczywistość urojona, o której Pan mówi”. Nie ma tutaj, zdaje mi się, p. posła Starzewskiego, ale niemniej odpowiem mu. Odpowiem mu dlatego, że ja zanim zdecydowałem się na to, ażeby mu powiedzieć o tej rzeczywistości urojonej, bardzo długo myślałem i słuchałem jego przemówienia, a ponieważ po każdym niemal jego zdaniu ta myśl o „rzeczywistości urojonej” powracała do mnie, więc w końcu, nie mogłem się powstrzymać i przerwałem mu.</u>
          <u xml:id="u-87.14" who="#ZdzisławStahl">Otóż na czym polega ta rzeczywistość urojona? Przede wszystkim p. Starzewski mówił z wielkim entuzjazmem o klimacie swobody, koniecznym dla życia uniwersyteckiego, jakby się domagał, ażeby ten klimat swobody dzisiaj panujący na uniwersytetach był utrzymany jako jakieś „sacro sanctum”, bardzo cenne i nienaruszalne. Otóż, pomijając już to, że trzeba być jakimś specjalnym smakoszem swobody dla swobody, ażeby się entuzjazmować tego rodzaju używaniem swobód, to uważam przede wszystkim twierdzenie, jakoby w obecnych, dzisiejszych stosunkach panował na uniwersytetach klimat swobody, za rzeczywistość urojoną. Czy to jest klimat swobody? Czy terror stosowany przez poszczególne grupy, terror partyjno-polityczny na uniwersytecie, czy akty gwałtu, czy najrozmaitsze te fakty, które oceniamy jako ujemne zjawisko i złą atmosferę dla studiów akademickich, czy to mamy nazwać klimatem swobody, którego należało by bronić? To jest rzeczywistość urojona — pierwsza.</u>
          <u xml:id="u-87.15" who="#ZdzisławStahl">Druga — p. prof. Starzewski mówił, że młodzież to jest przecież żywioł, to jest żywioł, na który nie można oddziaływać, któremu trzeba się przypatrywać i obserwować, jak ten żywioł działa. Nie zgadzam się z tym. To nieprawda! Przede wszystkim wiemy to doskonale, że spontaniczność tych wszystkich zjawisk w życiu uniwersyteckim, o którym mówimy, że ta cała spontaniczność jest fikcją. To jest dzieło pewnej systematycznie zorganizowanej akcji, to dzieło czyjegoś wychowania. Ktoś — i to bynajmniej nie młody, tylko ludzie starsi wpoili to młodzieży, zorganizowali, kierują tym, jak swoim instrumentem dla swoich celów. To nie jest akcja spontaniczna młodzieży. Bardzo często spotykam się ze zdaniem, że ja w tym, co mówię o sprawach młodzieży, atakuję młodzież. Broń Boże! Ja tylko twierdzę, że młodzież jest przedmiotem wychowania partyjnego. Ja bronię, ja chcę właśnie obronić młodzież przed złymi wpływami, przed złym wychowaniem. To druga rzeczywistość urojona — jakoby to były zjawiska spontaniczne. To nie są zjawiska spontaniczne, to są zjawiska zorganizowane, i ten, kto je organizuje, nie uważa młodzieży za jakiś żywioł, za jakieś tabu, którego nie można dotykać, tylko wie o co mu chodzi i umie to zorganizować. Pogląd ten wynika z mojej zasadniczej tezy o istocie wychowania.</u>
          <u xml:id="u-87.16" who="#ZdzisławStahl">Jeszcze jedna rzeczywistość urojona — trzecia już — p. prof. Starzewskiego. Powiedział on w ten sposób, przestrzegając przed jakimiś, zresztą przez nikogo nie sprecyzowanymi ani zapowiedzianymi aktami, w tym czy innym kierunku mającymi nastąpić, czy przed jakąś polityką, a broniąc się przed zasadą postawy czynnej Państwa wobec zjawisk wychowawczych — powiedział: Panowie, jeśli wkroczycie na tę drogę, to może nas spotkać nieszczęście, możemy dojść do tego, że rozwiną się w życiu naszej młodzieży konspiracje. Panie Pośle Starzewski nieobecny tutaj, to już po raz trzeci rzeczywistość urojona: one nie potrzebują się rozwijać, one już istnieją. Stoi to w związku z pewnymi poglądami dość rozpowszechnionymi, jeśli chodzi o ludzi wyznających idee liberalne, a najzupełniej błędnymi, jakoby w ustroju liberalnym nie kwitły konspiracje, a w ustrojach hierarchicznie zorganizowanych, w ustrojach, w których autorytet władzy jest szanowany, jakoby w tych ustrojach konspiracje się rozwijały. Nieprawda! Nieprawda! Właśnie wręcz przeciwnie. Jeśli Weźmiemy życie Polski, to na tym odcinku, gdzie mamy w stosunku do hierarchicznie, autorytatywnie jednak zorganizowanego państwa oazę wolności i liberalizmu, tam właśnie najsilniej doszły do głosu konspiracje. Mówię o szkołach akademickich i o tej oazie wolności, którą daje autonomia w uniwersytetach.</u>
          <u xml:id="u-87.17" who="#ZdzisławStahl">Zresztą czy to jest zjawisko tylko nasze i dzisiejsze? Gdybyśmy wzięli historycznie, to bodajże właśnie epoka liberalizmu — to epoka rozkwitu rozmaitych mafij. Jeśli Weźmiemy dzisiejsze państwa — nie chcę obrażać żadnego z mocarstw zaprzyjaźnionych — ale bodajże właśnie tam, gdzie mamy ustrój liberalizmu parlamentarnego, tam jest najwięcej mafij i tam mafie mają najwięcej do powiedzenia. Mnie się wydaje, że hierarchiczny ustrój, ustrój, w którym jest szanowany autorytet, w którym jest zasada odpowiedzialności osobistej i poszanowania prawa, ten ustrój najmniej sprzyja rozwojowi wszelkich tajnych organizacyj. Tak więc wygląda ta rzeczywistość urojona po raz pierwszy, drugi i trzeci p. prof. dra Starzewskiego.</u>
          <u xml:id="u-87.18" who="#ZdzisławStahl">Jeszcze chciałbym kilka zupełnie krótkich słów powiedzieć w związku z tym, co już mówiłem poprzednio. Często powiada się, że moje stanowisko jest atakiem na młodzież. Ja, broń Boże, nie chcę się bronić przed tym, że w ogóle kogoś atakuję. Wydaje mi się, że w życiu politycznym trzeba atakować i ja atakuję często i na wiele bardzo stron, i nie dlatego mówię to, ażeby się bronić. Chodzi o to, kogo atakuję. W sprawach młodzieży ja atakuję wychowanie partyjne, ja atakuję wpływy na młodzież. Nie atakuję samej młodzieży, co wynika z mojego zasadniczego poglądu, że młodzież jest nieodpowiedzialnym czynnikiem, niesamodzielnym czynnikiem. I dlatego sama zasada mojego poglądu już wyklucza atak na młodzież. Ja atakuję tych, którzy źle wychowują młodzież. Niektórzy Panowie mówią o mnie tak, jakbym ja nawoływał do represji. Bynajmniej, ja uważam, że polityka liberalizmu, która pozwala na rozkrzewianie się przyczyn, która pozwala na genezę zjawisk, ona właśnie zmusza później do represji i dlatego właśnie prof. Starzewski musiał równocześnie w swoim przemówieniu z wielkim szacunkiem wypowiadać się o koniecznych represjach. Moja zasada jest inna, ja uważam, że trzeba sięgnąć do przyczyn, że trzeba zamiast złego wychowania młodzieży dać dobre wychowanie i wtedy nie będzie trzeba uciekać się do represji.</u>
          <u xml:id="u-87.19" who="#ZdzisławStahl">Na zakończenie jeszcze jedna sprawa: przesadza się w podkreślaniu autonomiczności zjawisk życia młodzieży. Młodzież jest częścią narodu, i to częścią ani nie najbardziej samodzielną, ani nie jakąś autonomiczną. Popatrzmy na życie każdej rodziny, popatrzmy na stosunek każdego z nas do młodzieży, popatrzmy na nasze życie w młodości. Czy człowiek do dwudziestego któregoś roku życia stanowi jakąś wyspę wyodrębnioną? Nie, jest obiektem w dużo wyższym stopniu niż człowiek dojrzały. Nie ma zjawiska autonomiczności młodzieży, nie ma jakiegoś rezerwatu młodzieży, jest rezerwat autonomii akademickiej, która tworzy pewną oazę i wyspę w konsekwentnym ustroju naszego Państwa. A skoro młodzież jest integralną częścią narodu, dlaczegóż mamy sobie powiadać w ten sposób, kiedy posiadamy jakąś ideę, którą uważamy za słuszną, którą głosimy w społeczeństwie — z młodzieżą jest inaczej, do niej z tą ideą iść nie możemy, bo tu się zaczyna jakiś żywioł, do którego nie ma dostępu. To jest fikcja, to jest nieprawda. W wyższym stopniu niż do człowieka dojrzałego można i trzeba iść do młodzieży ze swoją ideą.</u>
          <u xml:id="u-87.20" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie. Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#WacławMakowski">Zakończyliśmy dyskusję nad częścią 13 preliminarza budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-88.1" who="#WacławMakowski">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-88.2" who="#WacławMakowski">a) o powszechnym obowiązku świadczeń rzeczowych (druk nr 87),</u>
          <u xml:id="u-88.3" who="#WacławMakowski">b) o wycofaniu urzędów, ludności i mienia z zagrożonych obszarów Państwa (druk nr 88),</u>
          <u xml:id="u-88.4" who="#WacławMakowski">c) o komunikacjach w służbie obrony Państwa (druk nr 89) — proponuję projekty te odesłać do Komisji Wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-88.5" who="#WacławMakowski">Dalej d) o zmianie ustawy o opłacie od kart do gry (druk nr 93) — proponuję projekt ten odesłać do Komisji Skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-88.6" who="#WacławMakowski">Jeżeli nie usłyszę innych propozycyj, będę uważał, że propozycje te zostały przyjęte. Innych propozycyj nie ma, zatem projekty te będą odesłane do wymienionych wyżej komisyj.</u>
          <u xml:id="u-88.7" who="#WacławMakowski">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów. Zanim przystąpimy do tego punktu porządku dziennego, muszę zakomunikować, że w projektach ustaw, zgłoszonych przez pp. posłów Jóźwiaka i Władysława Konecznego pod literą a i b punktu 3 dzisiejszego porządku dziennego, umieszczono omyłkowo w drukach nr 94, 95 i 96 podpis p. posła Hilarego Tarnawskiego zamiast podpisu p. posła Mieczysława Malinowskiego. W związku z tym, proszę Panów Posłów, celem uniknięcia na przyszłość ewentualnych pomyłek, by przy składaniu wniosków dołączano wykaz nazwisk posłów popierających wniosek, sporządzony pismem maszynowym, oraz by podpisy były możliwie czytelne.</u>
          <u xml:id="u-88.8" who="#WacławMakowski">Zgłoszone projekty, mianowicie projekt p. Stanisława Jóźwiaka w sprawie zmiany niektórych postanowień ustawy z dn. 24 października 1919 r. w przedmiocie zmiany nazwisk, dalej wniosek p. Stanisława Jóźwiaka o rekwizycji lokali na cele handlowe i przemysłowe dla ludności polskiej, następnie projekt p. inż. Stanisława Chmielińskiego o zmianie ustawy o wykupie przez dzierżawców gruntów, zajętych pod budynki oraz gruntów czynszowych w miastach i miasteczkach na obszarach sądów apelacyjnych w Warszawie, Lublinie i Wilnie — proponuję odesłać do Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-88.9" who="#WacławMakowski">Wniosek p. Władysława Konecznego o uprawnieniach osób, ubezpieczonych na zasadzie IV księgi ordynacji ubezpieczeniowej, utraconych przed wejściem w życie ustawy o ubezpieczeniu społecznym — proponuję odesłać do Komisji Pracy.</u>
          <u xml:id="u-88.10" who="#WacławMakowski">Nie słyszę sprzeciwów, przekazuję te projekty przewodniczącym wymienionych komisyj.</u>
          <u xml:id="u-88.11" who="#WacławMakowski">Zamierzam zamknąć posiedzenie. Do osobistych sprostowań zgłosili się pp. Chmieliński i Krzysztoń.</u>
          <u xml:id="u-88.12" who="#WacławMakowski">Udzielam głosu p. Chmielińskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#StanisławChmieliński">P. poseł Skrypnyk prawdopodobnie zapomniał o tym, że i ja mogę być w posiadaniu stenogramu własnego przemówienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#WacławMakowski">Panie Pośle, to nie jest sprostowanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-91">
          <u xml:id="u-91.0" who="#StanisławChmieliński">P. Skrypnyk urwał zdanie, opuścił jedno słowo, przez co przeinaczył myśl moją. Zdanie to brzmi: Ludność sama prosi o jednolitą szkołę państwową na Wołyniu, by dzieci, które z domu i szkoły — to właśnie słowo zostało opuszczone — dostateczną znajomość języka rodzimego wynoszą, mogły się uczyć przede wszystkim języka polskiego i tego języka pragną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-92">
          <u xml:id="u-92.0" who="#WacławMakowski">P. poseł Krzysztoń ma głos do sprostowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-93">
          <u xml:id="u-93.0" who="#WilhelmKrzysztoń">Wysoka Izbo! Wobec twierdzenia p. posła Barana, jakobym w mym przemówieniu odnośnie Polaków greckokatolickiego wyznania żądał utworzenia nowego biskupstwa greckokatolickiego dla Polaków tegoż obrządku, oświadczam, że żądania takiego nie postawiłem, natomiast twierdziłem, iż Polacy greckokatolickiego wyznania zwrócili się z apelem do swych ordynariuszy, z prośbą o takie respektowanie języka polskiego w cerkwi i szkole, jakie istniało za czasów zaboru austriackiego, co stwierdza zresztą list pasterski Metropolity Szeptyckiego do Polaków obrządku greckokatolickiego z 1904 r.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-94">
          <u xml:id="u-94.0" who="#WacławMakowski">Następne posiedzenie Sejmu odbędzie się jutro, to jest we wtorek 21 lutego, o godz. 9 z następującym porządkiem dziennym: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej na rok 1939/40 — rozprawa szczegółowa nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-94.1" who="#WacławMakowski">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Sekretariacie.</u>
          <u xml:id="u-94.2" who="#WacławMakowski">Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>