text_structure.xml 59.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich. Porządek dzienny obejmuje jeden punkt: pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy zmieniającej ustawę o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej oraz ustawę o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem administracji publicznej /druk nr 1600/. Otrzymaliśmy wiele opinii na ten temat. Na przykład w konkluzji opinii Krajowej Sekcji Pracowników Instytucji Artystycznych NSZZ "Solidarność" czytamy: "Krajowa Sekcja Pracowników instytucji Artystycznych NSZZ "Solidarność" uprzejmie informuje, że nie mamy zastrzeżeń do proponowanych zmian zmierzających do ulepszenia praktyki powoływania dyrektorów samorządowych instytucji kultury. Uważamy jednak, że należy precyzyjnie w ustawie określić, że jednym z uprawnionych podmiotów do wyrażania opinii w sprawie powołania dyrektora są związki zawodowe działające na terenie instytucji". Podpisana przez obecnego na naszym posiedzeniu przewodniczącego Jana Budkiewicza opinia Federacji Związków Zawodowych Pracowników Kultury i Sztuki m.in. mówi: "Cieszymy się, że uwzględniony zostanie wniosek Federacji /zgłaszany 3 razy do Ministerstwa Kultury/ dotyczący w szczególności rozporządzenia w sprawie konkursu na dyrektora instytucji kultury /.../. Nie zgłaszając uwag wyrażamy nadzieję, że znowelizowane prawo zacznie obowiązywać w możliwie najkrótszym czasie". W stanowisku Związku Miast Polskich została wyrażona opinia odmienna: "Zarząd Związku Miast Polskich kategorycznie sprzeciwia się zmianie zaproponowanej w art. 1 ustawy zawartej w druku 1600, zmieniającej ustawę o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Opinie są bardzo rozbieżne, a więc trudność polega na wyłowieniu w każdej z nich wszystkich ważnych wartości w taki sposób, aby nie dochodziło do sytuacji, które miały miejsce w ostatnim czasie. Dotarły do mnie informacje, że również w Bydgoszczy doszło do jakichś konfliktów między środowiskiem kultury a samorządem miejskim w związku z powoływaniem dyrektora muzeum, o czym zapewne może nam powiedzieć pani poseł Renata Basta. Proszę pana ministra Rafała Skąpskiego o uzasadnienie zgłoszonego projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PodsekretarzstanuwMinisterstwieKulturyRafalSkapski">Analizując funkcjonowanie ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej minister kultury postanowił zaproponować wprowadzenie pewnych zmian. Kwestia powoływania dyrektorów instytucji, a więc zasięgania opinii ministra kultury. Minister kultury i samorządy szczebla miejskiego, wojewódzkiego /rzadziej powiatowego/ nadzorują ponad 10 tysięcy instytucji artystycznych, z czego 32 lub 33 bezpośrednio podlegają ministrowi. W 500 instytucjach organizator ma obowiązek zasięgać opinii ministra przy powoływaniu dyrektorów. Wśród owych 500 instytucji 40 z nich to galerie, 150 - muzea, 26 - filharmonie, 17 - teatry muzyczne, operowe, 67 - teatry dramatyczne, 26 - teatry lalkowe, 53 - biblioteki, 44 - ośrodki kultury, 8 inne instytucje. W odniesieniu do tych instytucji istnieje obowiązek zasięgania opinii ministra, związków zawodowych i twórczych. W ubiegłym roku odnotowaliśmy około 80 zmian na stanowisku dyrektorów tych instytucji. W stosunku do trzech minister kultury miał inne zdanie niż ich organizator. Proszę porównać liczby: 10 tysięcy instytucji kultury i 3 przypadki, w których doszło do odmiennego poglądu ministra kultury na kwestię powołania i odwołania dyrektora instytucji. Tak się złożyło, że w zeszłym roku dotyczyło to teatrów. W świetle obowiązującego dzisiaj prawa opinia ministra kultury jest potrzebna organizatorowi instytucji wyłącznie do tego, by ją "podpiąć" pod swoją decyzję. Organizator nie musi nawet czytać tej opinii. Nie jest dla niego istotna, ważne jest jedynie to, by była. Organizator podejmuje decyzję niezależnie od treści opinii związków zawodowych i twórczych. Jeśli zdarzy się przypadek zaistnienia dwóch negatywnych opinii, w tym opinii ministra kultury, to chodziło nam o to, by organizator nie mógł podjąć decyzji sprzecznej z dwiema negatywnymi opiniami odnośnie do powołania lub odwołania dyrektora instytucji. Poprzez porównanie liczby instytucji do liczby zaistniałych zdarzeń pragnę pokazać, że nie ma mowy o jakimś zamachu na samorządność, o jakimś powrocie do centralizacji decyzji, które nadal należą do organizatora. Jednak zdarzają się przypadki, gdy środowisko i minister kultury ma inne zdanie i ocenę kandydata. Życie pokazało, że w ubiegłorocznych przypadkach /zwłaszcza w Rzeszowie i Wrocławiu/ decyzje organizatorów nie były trafne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Być może różne stanowiska zbliży to, co pan minister zawarł w uzasadnieniu: "Proponowana zmiana nie ma na celu ograniczenia kompetencji jednostek samorządu terytorialnego różnych szczebli w obsadzaniu stanowisk dyrektorów, a jedynie ma służyć sprawnemu rozwiązywaniu przez władze lokalne spornych kwestii, które stają się ostatnio dość częstą praktyką". W świetle podanych przez pana ministra liczb sformułowanie: "dość częstą praktyką" nie jest uzasadnione, jednak takie incydenty pojawiają się. Debatowaliśmy już nad tym problemem i ideę takiej zmiany w zasadzie podzielili przedstawiciele zdecydowanej większości frakcji politycznych. Naszą troską jest to, by ewentualna nowelizacja nie była jakimkolwiek uszczupleniem władzy samorządowej, by nie miała żadnych luk i wad prawnych lub niezgodności z normą konstytucyjną etc. Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PoselAntoniStryjewski">Rzeczywiście, taką debatę przeprowadziliśmy na etapie decydowania o podjęciu tego procesu legislacyjnego. Myślę, że w fazie pierwszego czytania warto dopowiedzieć pewne kwestie. Z życiowego doświadczenia wynika poparcie bądź jego brak dla zaproponowanego przez pana ministra rozwiązania. Już na wstępie deklaruję, że ogólny zarys tego dokumentu jest przez nas akceptowany. Swoje wystąpienie zacznę od spraw natury ogólnej i od ustosunkowania się do niektórych przekazanych nam lub panu ministrowi opinii różnych środowisk. Jestem posłem z Wrocławia i w okresie świąt wielkanocnych zostałem włączony w proces ratowania operetki wrocławskiej, Teatru Muzycznego. Pragnę państwu pokazać część dokumentacji zebranej na ten temat. Ówczesne władze miasta niezgodnie z prawem /co później udowodnił sąd/ podjęły decyzję o zmianie trzech dyrekcji różnych instytucji kultury. Najbardziej drastycznie odbyło to się w przypadku dyrektora operetki wrocławskiej. Dzisiaj możemy stwierdzić, że praktycznie teatr przestaje istnieć, co jest efektem działania lokalnego samorządu. Była to decyzja ewidentnie polityczna o podłożu jakiejś afery gospodarczej. Za tę cząstkę życia społecznego konstytucyjnie odpowiada minister, a obywatel nie może korzystać z prawa do dóbr kultury, co zapewnia mu art. 6 konstytucji. Pokrzywdzeni zostali dyrektorzy, artyści i pracownicy tego teatru, a miasto straciło budowaną przez 40 lat instytucję kultury, która przyniosła mu chlubę. Nie mieści mi się w głowie to, że samorząd może twierdzić, iż ma prawo dyktatu i swobody decyzji. Uważam, że jest to działanie niekonstytucyjne i niegodziwe. Jest więc konieczność swoistej kontrasygnaty ze strony zarówno środowisk zawodowych i artystycznych, jak i ministerstwa. Jeżeli polityka państwa nie ma być polityką bardzo wybiórczą, to dla dobra kultury, państwa i ludzi /twórców i odbiorców/ należy wprowadzić pewne zabezpieczenie. Uważam, że przy wyborze i odwoływaniu dyrektorów samorządy będą podejmować decyzje rzetelne, a nie o podłożu natury politycznej lub korupcyjnej. Do naszej Komisji wpłynęły zastrzeżenia środowisk zainteresowanych projektem tej ustawy - Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów i Związku Miast Polskich. W tej chwili zwracam się do przedstawicieli Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów. Trzeba odróżnić wolność od swawoli, powinność i odpowiedzialność od opacznie rozumianej odpowiedzialności lub ekspresji artystycznej. Nowy dyrektor Teatru Muzycznego we Wrocławiu tak pokierował jego losami, że praktycznie go zniszczył. Czy możemy na to pozwolić? Czy nie można ograniczać wolności decyzji zarówno dyrektora, jak i samorządu? Myślę, że koniecznie trzeba to zrobić. Zgłoszono bardzo krytyczne uwagi wobec współodpowiedzialności za życie teatru, za życie kulturalne środowiska lokalnego, wobec związków zawodowych i twórczych. Proszę przyjrzeć się funkcjonowaniu najlepszych gospodarek świata. Tam gdzie decyzje managmentu są silnie związane ze związkami branżowymi, tam te instytucje funkcjonują prawidłowo. Przy powoływaniu się na likwidację wielkich uprawnień rad pracowniczych, samorządów pracowniczych, na ograniczenie roli związków zawodowych i branżowych proszę wziąć pod uwagę to, że z początkiem lat dziewięćdziesiątych Polska znalazła się w okresie transformacji, należało wybrać model gospodarowania i zdecydować o tym, co zrobić z majątkiem narodowym po tzw. peerelu i kto ma nim zarządzać. Wybrano model bardzo liberalny, czego efektem było przejmowanie majątku narodowego przez bardzo wąską grupę ludzi związanych z polityką i biznesem. Wówczas samorząd pracowniczy stanowił przeszkodę, gdyż był kontrolerem tego procesu.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#PoselAntoniStryjewski">Powoływanie się dzisiaj na ten stan pokazuje, że pozostaje się w odległym etapie cywilizacyjnym w sferze zarządzania przedsiębiorstwami. Nowoczesność wymaga współzarządzania. Artysta może być również członkiem związku zawodowego, ponieważ równocześnie jest pracownikiem takiego przedsiębiorstwa jak np. teatr, muzeum lub inna instytucja kultury. Artysta ma prawo być chroniony przez związek zawodowy, który musi współuczestniczyć w procesie rozwoju bądź ratowania instytucji, a nie jej niszczenia. Uwagi Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów uważam za wadliwe i nie do przyjęcia. Komentarz do opinii Związku Miast Polskich. Jeszcze raz podkreślam, że samorządowcy nie chcą dostrzegać tego, że są cząstką państwa. Funkcjonują na tyle, na ile służą społeczności lokalnej i państwu. Muszą uznać, że ponoszą jedynie część a nie całą odpowiedzialność za życie społeczności lokalnej. Część odpowiedzialności spada również na wyższe władze, czyli np. rząd, prezydenta państwa oraz na samych obywateli. Władze samorządowe muszą liczyć się z tym, że na swoje decyzje powinny uzyskiwać swoiste kontrasygnaty, a na pewno przyzwolenie, akceptację społeczną i władz resortowych. Proszę zwrócić uwagę na niespójność postawy Związku Miast Polskich, który oczekuje od ministra kultury lub rządu ekstradotacji na działalność kulturalną, a równocześnie mówi władzom zwierzchnim, że nie mogą mieszać się do podejmowanych przez samorządy decyzji. Jest to jakieś nieporozumienie. W moim przekonaniu opinia Związku Miast Polskich również jest wadliwa i nie do przyjęcia. Kończąc pragnę odnieść się do samego tekstu projektu ustawy. W proponowanej nowelizacji art. 15, czyli w ust. 3a, zawarte jest sformułowanie: "nie może zostać powołana osoba". Nie mówi się natomiast o odwołaniu, zaś w ust. 1, 2, 3 jest mowa o procesie powoływania i odwoływania. Proponowany zapis wymaga więc uzasadnienia albo poszerzenia. Pragnę zwrócić uwagę na to, że interpretacja zapisów ust. 2 i 3 nie musi się odbywać w kontekście ust. 1 art. 15, czyli powołania i odwołania, co ma przełożenie na zapis ust. 3a art. 15. W art. 2 projektu ustawy dotyczącym art. 70 ustawy o funkcjonowaniu administracji publicznej deklarujemy możliwość udzielania samorządom daleko idącej, ale bliżej niezdefiniowanej, pomocy finansowej ministerstwa ze środków budżetu państwa. W projekcie nie ma określonych warunków udzielania takiej pomocy. Nieczytelność zapisu może spowodować interpretację roszczeniową lub prowadzącą do nadużyć - zarówno ze strony ministerstwa, jak i samorządów. W projekcie nie ma mowy o konieczności merytorycznej oceny dotowanych przedsięwzięć i celowości dotacji. Nie ma określonych kwot współfinansowania przez jednostki samorządu terytorialnego, nie mówi się również o opinii środowiska artystycznego i społecznego na temat dotowanych przedsięwzięć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Forma wypowiedzi pana posła pobudziła prezydium do konsultacji, których efektem jest prośba o bardziej syntetyczne przedstawianie swoich pomysłów i opinii wobec omawianego projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PoselJanByra">Uwaga do wypowiedzi pana posła Antoniego Stryjewskiego. Nie jestem pewien, czy Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów żyje w dawnych czasach, czy też pan poseł lub ktoś inny przydaje dzisiaj związkom zawodowym szczególną rolę w kształtowaniu kadr kierowniczych. Wydaje mi się, że jest inaczej, niż mówił pan poseł Antoni Stryjewski. Oczywiście, związki zawodowe dbają nie tylko o miejsca pracy, ale także uczestniczą we współzarządzaniu firmami, gdyż mają swoich przedstawicieli w radach nadzorczych. Przypominam panu posłowi, że o szefie danego przedsiębiorstwa decyduje walne zgromadzenie, czyli właściciel. Poza tym trudno porównać fabrykę gwoździ z instytucjami kultury. Cieszę się, że rząd tak szybko zareagował szukając lekarstwa na mnożące się konflikty. W ostatnim czasie było ich przynajmniej kilkanaście. Wydaje mi się, że pragnąc poprawić sytuację chcemy zastosować lek, który może pogłębić stan chorobowy. Przyjęte przez rząd rozwiązanie jest dobre, ale jedynie przy takim założeniu, że wszyscy uczestnicy procesu wyłaniania dyrektora, czyli związki zawodowe, stowarzyszenia twórcze, szefowie samorządu i minister, będą działali w dobrej wierze. Przedłożony projekt jest dobry pod warunkiem, że wszyscy uczestnicy tego procesu będą kierowali się obiektywnymi przesłankami, będą szukali osoby, która daje największe gwarancje na najlepsze pokierowanie daną instytucją kultury. Doświadczenie pokazuje, że - niestety - tak nie jest. Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, gdy w danym momencie, w danej gminie, mieście rządzi określona formacja, a inna w Warszawie. Poza tym wszyscy pracownicy, członkowie związków zawodowych mają przecież swoje sympatie polityczne. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że za dwa lata prezydent miasta Krakowa - organ założycielski wielu bardzo szacownych instytucji kultury - nie będzie mógł powołać na stanowisko dyrektora osoby, której by sobie życzył, gdyż np. będzie inny skład rządu, który będzie miał poparcie związków zawodowych. Proponowany przepis może być wykorzystywany w złej wierze dla celów niekoniecznie merytorycznych, lecz np. politycznych. Pragnę zachęcić państwa do szukania bardziej "miękkiego" rozwiązania, gdyż nie chciałbym, aby rząd wikłał się w lokalne konflikty. Nie chciałbym, aby wziął na siebie współodpowiedzialność, gdyż uderza to w istotę samorządności. I właśnie w tej części treść uzasadnienia projektu nie do końca jest słuszne. Faktycznie jest to odebranie władzy samorządom, uderzenie w pewną istotę samorządności. Szukając jakiegoś kompromisowego rozwiązania chciałbym posłużyć się przykładem oświaty. Wójt gminy, burmistrz miasta także jest organem prowadzącym dla danej placówki oświatowej. Jednak w procesie wyłaniania dyrektora szkoły bierze także udział przedstawiciel rządu w postaci przedstawiciela kuratorium. Uważam, że pkt 2 w art. 1 jest kluczowy. Szkoda, że w tej chwili nie dysponujemy projektem rozporządzenia. Zgodnie z ustawą w konkursie na dyrektora szkoły musi uczestniczyć przedstawiciel rady nauczycieli, rady rodziców, związków zawodowych działających w danej placówce, przedstawiciel samorządu czyli organizatora oraz przedstawiciel kuratorium, tzn. nadzoru merytorycznego, a więc państwa. Gdybyśmy dzisiaj znali projekt rozporządzenia /o którym mowa w pkt 2/ i wiedzieli, jaka jest proporcja, to właśnie tutaj tkwiłby klucz do rozwiązania sprawy.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#PoselJanByra">Namawiam do tego, aby w składzie komisji konkursowej obligatoryjnie brał udział przedstawiciel ministra kultury. Przez autorytet, wiedzę i kompetencję takiej osoby minister kultury mógłby wpływać na wybór odpowiedniego kandydata. Nie odbywałoby się to jednak w sposób kategoryczny, gdyż nie byłaby brana na siebie współodpowiedzialność. Jeśli w składzie komisji konkursowej będą przedstawiciele resortu kultury, to myślę, że będzie to wariant optymalny i namawiam do przyjęcia takiej formuły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PrezesZwiazkuArtystowScenPolskichOlgierdLukaszewicz">ZASP jest wdzięczny ministrowi za zauważenie zasadniczego problemu niemożności określenia platformy porozumienia z samorządami w sprawach decydujących dla polskiej kultury. Dyrektor nie pojawia się znikąd, przychodzi z określonego środowiska. Jeśli ZASP domaga się, aby jego głos liczył się w tej sprawie, to wie, o czym mówi. Samorządy, komisje kultury zmieniają się, a ostatnie burzliwe doświadczenia z wieloma samorządami wykazały, że nie bardzo rozumiemy się co do istoty i roli instytucji kultury. Okazuje się, że nie do końca rozumiemy się nawet z dyrektorami teatrów, którzy w konkluzji skierowanego do pana przewodniczącego pisma piszą, że sięganie do instytucji weta i rozciągania jej na związki twórcze wydaje się krokiem wstecz w nowych warunkach ustrojowych. Określmy, co jest kapitalizmem, nowym ustrojem w dziedzinie kultury, w 94-95 proc. finansowanej ze środków publicznych. Zmieniamy państwo pewnymi sektorami. Czasami konflikt przeradza się w spór pomiędzy dwoma właścicielami sklepików. Samorząd mówi: teraz ja płacę, więc ja decyduję. Dziękuję panu posłowie Janowi Byrze za ujęcie tej kwestii z szerszego punktu widzenia - państwo podzielone jest na samorządy i podzielona jest odpowiedzialność. Kilka razy brałem udział w komisjach konkursowych. ZASP mówi: jeżeli dokona się wyboru danego dyrektora, to będą takie skutki, przy innej osobie będą inne. Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów nie bardzo może się zdecydować odnośnie do tego, czy dyrektorzy są menedżerami. Dodam, że przy Konfederacji Pracodawców Prywatnych powstało drugie stowarzyszenie dyrektorów. Jego prezesem został pan Maciej Englert. Dyrektorzy mają więc teraz dwie różne platformy. Proszę traktować ZASP jako tradycyjne /od osiemdziesięciu kilku lat/ forum całego środowiska, a więc i związków zawodowych działających w obszarze teatrów. Prosimy nawet o wyraźne wskazanie stowarzyszenia twórczego ludzi teatru, które ma prawo zabierać głos. Gdy przejrzymy paletę organizacji działających na tym polu, to okaże się, że odpowiednim stowarzyszeniem twórczym jest wyłącznie ZASP. Doświadczenie wykazuje, że ZASP wiele razy miał rację. Sytuacje, które ostatnio wystąpiły, dowodzą, że prawo weta jest uzasadnione. Powinno istnieć w imię interesu ogólnego. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, czy przedstawiciel ministra powinien brać udział w komisjach konkursowych i kto powinien określić zasady ich działania. Tak się składa, że z władzami Rzeszowa toczyliśmy długie, burzliwe rozmowy, a zwyciężyła po prostu mądrość i rozsądek. ZASP chciałby w przyszłości wykreować pewne forum porozumiewania się z samorządami. Takie form istnieje w Niemczech. Jest nim Związek Scen Niemieckich, który zrzesza przedstawicieli organizatorów teatrów. Marzeniem naszego stowarzyszenia i związku zawodowego aktorów jest stworzenie takiego forum, by nasze relacje np. z panem prezydentem Kropiwnickim lub marszałkiem Deptułą nie miały charakteru bezpośredniego i by nie były przedmiotem jakiejś gry politycznej. Oczekujemy jakichś wspólnych z samorządami inicjatyw, zmierzających do osiągnięcia porozumienia. Na przykład w tej chwili samorząd w Olsztynie chce podpisać z ZASP umowę na temat specyficznie widzianego kontraktu, tzn.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PrezesZwiazkuArtystowScenPolskichOlgierdLukaszewicz">umowy na wypełnienie oferty dla danego miasta. ZASP opowiada się za propozycją przedstawiona przez pana ministra Rafała Skąpskiego i chciałby utrzymać swoja decydującą rolę w merytorycznej ocenie kandydata na dyrektora.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Choć w regulaminie Sejmu instytucja ad vocem już nie istnieje, to jednak udzielę głosu pani prezes, ale pod warunkiem, że wypowiedź będzie bardzo krótka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PrezesStowarzyszeniaDyrektorowTeatrowBarbaraBorysDamiecka">Drobne sprostowanie do wypowiedzi pana prezesa Olgierda Łukaszewicza. Przy Konfederacji Pracodawców Prywatnych nie powstało inne stowarzyszenie dyrektorów. Powstała Unia Teatrów Polskich, unia teatrów, które chciały się zrzeszyć przy Konfederacji. Nie ma to nic wspólnego z naszym lub innym stowarzyszeniem dyrektorów. Nie chciałabym, aby państwo myśleli, że pozostajemy z prezesem Olgierdem Łukaszewiczem w jakimkolwiek konflikcie. W szeregu spraw dochodzimy do porozumienia, choć mamy różne zdania w pewnych kwestiach. Pan przewodniczący Jerzy Wenderlich cytował fragmenty szeregu opinii, które wpłynęły do Komisji, ale nie powiedział, że swoją opinię przekazało również Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów. Rozumiem, że posłowie ją znają i wezmą pod uwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Cytując kilka pism zakończyłem to sformułowaniem: "etc., etc.", co znaczy, że mówiłem również o opinii Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PoslankaIwonaSledzinskaKatarasinska">Bardzo cenne są dla nas uwagi naszych gości, gdyż podejmujemy decyzje w interesie instytucji kultury i związanych z nimi środowisk. Gdyby posłowie zaczęli szczegółowo opowiadać o własnych doświadczeniach, to debata nie miałaby końca. Wydaje mi się, że sprawa jest dość prosta i można zacząć próbować ja rozwiązywać. Nie ulega wątpliwości, że obecny stan prawny jest niedobry nawet w sytuacji, gdy doprowadził jedynie do 3 konfliktów na 80 podejmowanych decyzji. Miałam wątpliwą przyjemność obserwować jeden z tych konfliktów. Dotyczył on Teatru Nowego w Łodzi. Mam prawo obawiać się, że ten konflikt odbił się negatywnie nie tylko na wizerunku tego teatru, ale również w jakimś sensie na wizerunku miasta oraz pana prezydenta - skądinąd mojego bardzo dobrego kolegi. W tym sporze nie było wygranych, przegrali wszyscy, m.in. dlatego, że w dotychczasowej ustawie istnieje furtka, która czasami chciałoby się wykorzystać. W obowiązującej ustawie nie ma obligatoryjności konkursu. Gdyby pan prezydent Kropiwnicki był zobligowany do przeprowadzenia konkursu, to od samego początku procedura musiałaby być jawna, byłaby jakaś konkurencja, a dla zespołu teatru byłaby to zobiektywizowana sytuacja i być może reakcje byłyby inne. Nie byłoby spirali wzajemnego konfliktowania się, a niektórzy politycy nie chcieliby na tym robić kariery. Powtarzam, że ta konfliktowa sytuacja dla wszystkich stron zakończyła się źle. W tej chwili z zespołu teatru odchodzi znaczna część bardzo zdolnych osób, a prezydent z niewinnego specjalisty ekonomisty stał się nagle wrogiem kultury. Okaże się, jak ta sytuacja odbije się na dyrektorach tego teatru, którym w związku z tym nie wróżę specjalnych sukcesów. Należy zmienić obecny stan prawny. Podczas pierwszej dyskusji na ten temat mówiłam o tym, że nie pamiętam, by powstawały ustawy, w których zmuszałoby się prezydentów miast do uzyskania pozytywnej opinii ministra infrastruktury np. przy powoływaniu prezesa miejskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego. Zrozumiałe, że w pewnych dziedzinach organizator i dyrekcja jakiejś instytucji ma możliwości podjęcia decyzji, natomiast w przypadku instytucji kultury robilibyśmy jakiś wyłom. Absolutnie nie lekceważyłabym opinii Związku Miast Polskich, gdyż przyjęliśmy określony model funkcjonowania życia publicznego. Samorządy tworzą państwo. Tworzą władzę publiczną, odpowiadają za funkcjonowanie instytucji kultury, a więc powinny mieć prawo i wpływ na to, kogo stawiają na ich czele. Nie sądzę, byśmy w dzisiejszej dyskusji doprecyzowali wszystkie zapisy. Należałoby więc powołać podkomisję, która jest najbardziej skuteczną formą pracy. Im mniejsze gremium, tym łatwiej i sprawniej się pracuje. Podkomisja zastanowi się nad tym, czy wystarczy wprowadzenie obligatoryjności konkursu i ustawowe zapisanie tego, jak ma on wyglądać, a nie oddawanie tego we władztwo rozporządzenia ministra kultury. Być może dojedziemy do wniosku, że należy zapisać obowiązek przeprowadzenia konkursu oraz to, że jest komisja i jakieś kryteria. Zastanowimy się nad tym, jak określić role stowarzyszeń i związków twórczych oraz rolę związków zawodowych. W rozporządzeniu ministra kultury czytamy, że ma być po jednym przedstawicielu każdego związku zawodowego.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PoslankaIwonaSledzinskaKatarasinska">Gdyby chodziło o telewizję, to w komisji konkursowej znalazłoby się 22 związkowców, a więc takie sformułowania są dość niebezpieczne. Być może podkomisja przejmie coś z tego, o czym mówił pan Olgierd Łukaszewicz, tzn. być może udałoby się dopracować koncepcję współpracy z instytucjami samorządowymi. Sądzę, że dzisiaj tego nie rozstrzygniemy. Chciałam jedynie zarysować istniejące problemy i wskazać ewentualne drogi postępowania. Proponuję powołać podkomisję, która w dość szybkim czasie rozliczy się przed Komisją ze swoich prac.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Prezydium Komisji zastanawiało się nad taką formułą, tzn. nad powołaniem podkomisji. Apeluję więc o to, by przede wszystkim wypowiadali się nasi goście, gdyż nie ma zwyczaju, by uczestniczyli w pracach podkomisji, która jest grupą roboczą. W tej chwili zależałoby nam na opiniach gości, a stenogram z naszego posiedzenia będzie pomocny w pracach podkomisji. Chęć zabrania głosu wyrazili: pani prezes Barbara Borys-Damięcka, pan poseł Włodzimierz Czechowski, pan poseł Bogdan Zdrojewski, pan poseł Tadeusz Samborski, pani posłanka Renata Basta, pan przewodniczący Jan Budkiewicz, przewodniczący Jerzy Garus i pan poseł Grzegorz Schetyna.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PrezesSDTBarbaraBorysDamiecka">Jeszcze raz pragnę podkreślić, że reprezentuję Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów, a złożona na ręce przewodniczącego Komisji opinią jest opinia zarówno całego stowarzyszenia, jak i jego zarządu. Nie jest więc opinią jednostkową. Doceniamy inicjatywę wniesienia przez Ministerstwo Kultury poprawki, ale całkowicie zgadzam się z tym, co powiedział pan poseł Jan Byra. Do tej wypowiedzi chciałabym dodać szereg argumentów wysuwanych przez Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów. Zgadzam się również z tym, co powiedziała pani posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska. Nie wolno zapominać o takim momencie w życiu kultury, kiedy z inicjatywy ministra kultury /bodajże Izabeli Cywińskiej/ szereg teatrów zostało przekazanych samorządom, które stały się organem zarządzającym te jednostki. Do dzisiaj samorząd finansuje szereg teatrów - powiatowych, wojewódzkich i miejskich. Na podstawie tzw. ustawy warszawskiej wszystkie teatry powiatowe zostały włączone do teatrów miejskich. Pociąga to za sobą pewne konsekwencje, które w jakimś sensie muszą być respektowane. Działalność teatrów jest nadzorowana i finansowana przez samorządy, więc nie można ich pozbawić współdecydującej roli w wyborze dyrektora. Nie można przeważać szali wyłącznie w stronę opinii stowarzyszeń twórczych, związków zawodowych oraz opinii ministra kultury. Jest to wręcz niezgodne z prawem, z ustawą o finansach publicznych itd. Problemów i konfliktów w łonie teatru jest bardzo wiele, ponieważ jest to bardzo skomplikowana instytucja kultury. Teatr nie jest instytucją demokratyczną, więc nie może być demokratycznie zarządzany. Za artystyczną i finansową stronę teatru odpowiada wyłącznie dyrektor - pod względem prawnym, artystycznym, ekonomicznym, organizacyjnym itd. O finansach teatru, o sposobie inwestowania pieniędzy nie może decydować zespół. Nie jest to przedsiębiorstwo, w którym o tych sprawach decyduje zarząd, rada nadzorcza. W teatrze nie ma takich organów, o wszystkim decydują dyrektorzy, a odpowiedzialność ponosi dyrektor naczelny. Ta kwestia warunkuje wszelkiego rodzaju zależności. Dlaczego Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów nie poparło procentowo dużego udziału stowarzyszeń twórczych i związków zawodowych w decyzji przy wyborze dyrektora? Załóżmy, że w mieście X /np. Kaliszu, Rzeszowie/ ma nastąpić nominacja dyrektora i przypuśćmy, że zgłoszono kandydaturę pana Jarzyny, który do tej pory działał na niwie warszawskiej i międzynarodowej. Czy związek zawodowy teatru w Kaliszu lub Rzeszowie będzie dokładnie znał pana Jarzynę? Specjalnie posłużyłam się tym nazwiskiem, gdyż o nim powinna wiedzieć cała Polska. Załóżmy, że do tego stanowiska aspirują różni bardzo dobrzy dyrektorzy i reżyserzy, ale o mniej znanych nazwiskach. Stowarzyszenia twórcze, takiej jak ZASP czy Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów znają ludzi aspirujących do tych stanowisk, gdyż mają z nimi do czynienia w pracy zawodowej. Stowarzyszenia mogą więc wydać opinię i zająć jakieś stanowiska. Zaznaczam, że nie chodzi mi o wyeliminowanie związków zawodowych ze współdziałania przy nominowaniu dyrektora, ale nam dyrektorom wydaje się, że najlepszą forma nominowania dyrektora jest konkurs.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#PrezesSDTBarbaraBorysDamiecka">Wtedy wszystko jest przedstawione na piśmie, kandydat musi określić swoją politykę repertuarową, założenia ekonomiczne i zasady, na jakich chce pracować. Odrębnym zagadnieniem jest to, co dzieje się dalej, gdy dany kandydat zostaje nominowany na dyrektora. Ciągle trwają rozmowy na temat kontraktu menedżerskiego i umowy o pracę, gdyż wybrany w drodze konkursu dyrektor musi też dostać jakieś gwarancje tego, że przedstawiony przez niego i przyjęty przez komisję konkursową program będzie miał szansę realizacji w granicach określonego finansowania. Jeśli kandydat nie widzi szans realizacji swojego projektu, to po prostu nie przyjmuje propozycji. W naszej opinii stwierdziliśmy, że nie można nagle pozbawiać samorządu prawa do decydowania, gdyż w dalszym ciągu jest on organem finansującym działalność teatru. Jako dyrektorzy bardzo często możemy pozostawać w konfliktach z samorządami, ale uważamy że nie można ich odsunąć od udziału w podejmowaniu decyzji. Odpowiada mi propozycja powołania podkomisji, zgłoszona przez panią posłankę Iwonę Śledzińską-Katarasińską. Chodzi o to, by złożona przez rząd poprawka nabrała takiego brzmienia, by odpowiednie gremium otrzymało prawo do prowadzenia takich działań. Należałoby bardzo dokładnie, precyzyjnie określić warunki i zasady konkursu. Dołączony do propozycji rządowej projekt rozporządzenia nie jest aż tak bardzo precyzyjny i stwarza możliwości powstania różnych nieprawidłowości i odchyleń. Chodzi o to, by powstał akt prawny działający na rzecz kultury i funkcjonalny w każdej sytuacji - bez względu na to, jaka opcja polityczna góruje w danym województwie, jakie będą władze, minister kultury i posłowie. Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na problem tzw. kontraktów angażujących dyrektora. Taki kontrakt gwarantuje obu stronom większe gwarancje. Ustawa o samorządzie gminnym mówi, że samorząd ustala budżet na dany rok, a kontrakt powinien angażować dyrektora na pewien okres /3 lub 4 lata/ i wraz z tą nominacją powinny iść środki finansowe, gwarantujące prowadzenie działalności w owych 3 lub 4 latach. Jest to jednak sprawa odrębna, którą na pewno zajmie się Komisja Kultury i Środków Przekazu, ponieważ w jakimś momencie trzeba będzie podjąć decyzję odnośnie do tego, czy przechodzimy na kontrakty, co ma miejsce w krajach Unii Europejskiej czy też nas na to nie stać i nie ma takich możliwości. Wydaje mi się, że Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów ma dużo większe niż ZASP i Ministerstwo Kultury rozeznanie o tym, co reprezentuje sobą dany kandydat na stanowisko dyrektora. W Polsce jest kilka znanych i wybitnych postaci, ale proszę nie zapominać o tym, że 99,9% teatrów jest zarządzanych przez samorządy. W owych 99,9% pracują ludzie na stanowiskach dyrektorów, co stanowi sporą liczbę osób. Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów absolutnie nie uzurpuje sobie prawa do grania "pierwszych skrzypiec" w gremium opiniującym kandydatów na dyrektorów. W dzisiejszych warunkach Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów jako organ opiniujący nie jest tak usytuowany pod względem prawnym, ponieważ do tej pory nikt tym się nie zajął. Dodam, że bardzo wiele samorządów zgłasza się do naszego Stowarzyszenia o opinie na temat kandydatów. Życie pokazuje, że nie ma żadnej sprzeczności między funkcjonowaniem ZASP, Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów czy powstałej niedawno Unii Teatrów Polskich, teatrów, które w myśl ustawy są pracodawcami dla tych, których angażują. Dyrektor nie jest pracodawcą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PoselWlodzimierzCzechowski">Nie jestem aktorem, lecz inżynierem, a słuchając dotychczasowych wypowiedzi nasuwa mi się następująca refleksja. Niedawno w telewizji został wyemitowany film "Lata dwudzieste, lata trzydzieste" i myślę, że dyrektor teatru musi być człowiekiem, który chce coś zrobić z tej instytucji. To nie może być monopolista ani rutyniarz. Musi być taka sytuacja, która w danym środowisku i układzie pozwoli mu zapewnić teatrowi popularność, a więc widzów, którzy zapłacą za to, co chcą oglądać. Nie możemy kultury opierać wyłącznie na dotacjach. Opowiadam się za powołaniem podkomisji i chciałbym zgłosić swoją kandydaturę ze strony swojego ugrupowania. Jerzy Waldorff - mecenas walki o kulturę polską powiedział, że Polska w Unii Europejskiej będzie tam, gdzie będzie sięgać polska kultura. Nie możemy więc ujmować kultury w jakichś ramach i paragrafach. Moim zdaniem, musi być związana z samorządem terytorialnym. Nie mówię o wielkiej kulturze narodowej, która znajduje się w gestii ministra. O tym, kto kieruje terytorialną kulturą, czyli np. teatrami w Tarnobrzegu, Krakowie i w Rudzie Śląskiej, powinni decydować ci, którzy żyją w danym środowisku. Uważam, że dzisiaj robimy z kultury pustynię. Jeszcze nie tak dawno każdy zakład pracy miał swój dom kultury, teatry, teatrzyki, które dzisiaj zostały zamienione na markety, obiekty handlowe itd. Jeśli za te sprawy będzie odpowiadał samorząd terytorialny, czyli wybieralny prezydent i zarząd regionu, to uważam, że stworzymy polskiej kulturze duże możliwości. Zupełnie innym tematem jest to, czy przy pomocy Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów zrobimy syndyk dyrektorski. Uważam, że do rejonów, do kultury ciągle muszą dochodzić świeże kadry, które będą decydować o tym, co można zrobić. Opowiadam się za powołaniem podkomisji, by móc przedstawić Komisji prawidłowe rozwiązanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PoselBogdanZdrojewski">Odnoszę wrażenie, że próbując rozwiązać jeden albo kilka konfliktów poprzez zapis w art. 15 zafundujemy ogromną liczbę konfliktów we wszystkich pozostałych instytucjach. Pojawiająca się w podtekście art. 15 władza związków zawodowych nigdy w instytucjach artystycznych nie może doprowadzić do niczego dobrego. Pragnę podkreślić dwie ważne kwestie, które w jakimś sensie zawarte są w przepisie art. 15. Jeśli w tej chwili związki zawodowe w sposób zdecydowany nie reagują i nie wykorzystują swoich różnego rodzaju plenipotencji, czynią to wyłącznie dlatego, że ich opinie nie mają charakteru obligatoryjnego. Gdy związki zawodowe będą posiadały taką moc, aby swoją opinię nie dopuścić do zgłoszenia określonej kandydatury w danej instytucji, to mogę zapewnić, że te uprawnienia będą wykorzystywane lub nadużywane. Związki zawodowe będą szantażowały potencjalnego kandydata oczekując od niego określonych deklaracji dotyczących spraw pozamerytorycznych - przede wszystkim materialnych, co oczywiście będzie prowadziło do katastrofy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że dyrektorzy funkcjonują w wyjątkowo trudnych warunkach. Lata dziewięćdziesiąte dostarczyły wielu negatywnych doświadczeń tym, którzy odpowiadają za instytucje artystyczne, a więc dyskomfort ich pracy jest ogromny. Te warunki jeszcze bardziej pogorszą zapisy sytuujące pozycje związków zawodowych w taki sposób, jaki został zaproponowany w projekcie ustawy. W tej chwili istnieją instytucje artystyczne, w których funkcjonuje nie jeden lub dwa związki zawodowe. Znam takie, w których działa 7 związków zawodowych. W załączonym do projektu rozporządzeniu jest wyraźny zapis, że w komisji konkursowej swojego przedstawiciela ma każdy związek zawodowy i każde stowarzyszenie. Jednocześnie komisja konkursowa powinna liczyć od 5 do 9 osób. Według mojej oceny w instytucjach artystycznych będziemy mieli władzę "halabardników", stażystów, cieśli, tych, którzy tworzą scenografię. Doprowadzimy do sytuacji, w której właśnie te osoby będą określać, kto będzie stał na czele instytucji. Jestem zwolennikiem konkursów. Uważam, że w tej chwili jest to najlepsze rozwiązanie, chociaż zastanawiam się nad tym, czy w kilku przypadkach obligatoryjność konkursów nie spowoduje niemożności podjęcia pracy na stanowisku dyrektora przez osoby, które nigdy nie przystąpią do konkursu, gdyż stanowi to dla nich pewną ujmę. Najwybitniejsi muzycy nigdy nie będą brali udziału w konkursie festiwalowym. Nie możemy więc doprowadzić do sytuacji, w której poprzez źle określony konkurs, nie zapewniający pewnej intymności, bezpośredniego kontaktu i pewnego zindywidualizowanego kontraktu dojdzie do wyeliminowania bardzo interesujących postaci. Gdybym w kilku instytucjach miał konsultować te kwestie ze związkami zawodowymi, to na stanowiskach dyrektorów takich instytucji jak opera lub Teatr Współczesny we Wrocławiu nie byłoby ani Ewy Michnik, ani Krystyny Heissner. Jedną z wartości funkcjonujących w kulturze jest różnorodność, a można ją zapewnić poprzez dawanie szans indywidualnych wyborów oraz przez prowadzenie instytucji w różnych kierunkach. Myślę o sferze koncepcji artystycznych. Sprowadzenie tych wszystkich kwestii do wspólnego mianownika zamyka możliwości uzyskania różnorodnej sytuacji w różnych instytucjach artystycznych w Polsce, a w kilku czy kilkunastu przypadkach prowadzić może także do sytuacji konfliktowych.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#PoselBogdanZdrojewski">Jest to więc pewnego rodzaju bolesny koszt, dotykający instytucji, które zajmują się tymi problemami. Rozumiem przedstawiane dzisiaj stanowiska, ponieważ ktoś, kto zajmuje się konfliktami, patrzy na sytuację instytucji artystycznych poprzez pryzmat tych konfliktów. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że konfliktów nie ma w kilkudziesięciu czy w kilkuset instytucjach artystycznych. Jestem pewien, że je "wyprodukujemy" i wcale nie rozwiążemy już istniejących w niektórych instytucjach. Wcale nie jest tak, że wyrzucając jednego kandydata gwarantujemy to, że przejdzie następny i przez wszystkich zostanie przyjęty w sposób niebudzący wątpliwości. Możemy doprowadzić do liberum veto związków zawodowych oraz stowarzyszeń i będziemy mieli coraz większą liczbę instytucji z nieobsadzonym stanowiskiem dyrektora albo obsadzonym tymi, którzy byli w stanie zagwarantować związkom i różnym reprezentacjom zawodowym coś, czego być może nawet nie są w stanie dotrzymać. Jestem zwolennikiem poszerzenia pewnych uprawnień ministerstwa pod warunkiem nieprzekroczenia pewnej granicy. W tej chwili odpowiedzialność finansowa i merytoryczna w znacznym stopniu spada na instytucje samorządowe. Nie jestem w stanie zaakceptować sytuacji, w której ministerstwo staje się nagle bardzo ważną instytucją, współodpowiedzialną za wszystkie instytucje artystyczne. Jest to po prostu niewykonalne albo konfliktogenne. Funkcjonowanie instytucji artystycznych jest długim procesem i osoba powołana na stanowisko dyrektora opery lub filharmonii pierwsze swoje pozytywne działania uzyskuje po roku pracy. Dopiero wtedy pojawią się pierwsze premiery, pierwsze efekty działalności, którymi można się pochwalić. Natomiast minister kultury funkcjonuje w Polsce przeciętnie kilkanaście miesięcy. Zwracam uwagę na to, że pierwsze rezultaty pracy wybranego dyrektora będą pojawiały się w czasie, gdy nie będzie już danego ministra. Myślę, że rozporządzenie stanie się przedmiotem uwag podkomisji. Jest w nim kilka niebezpiecznych zapisów. O jednej sprzeczności powiedziałem już wcześniej, tzn. o lokowaniu wszystkich reprezentantów w komisji konkursowej, a więc par. 2 jest sprzeczny z paragrafem zamieszczonym na końcu dokumentu. Pojawiają się również inne bardzo istotne elementy. Przedmiotem oceny komisji konkursowej jest rzecz niezmiernie trudna do ocenienia - z jednej strony program artystyczny, a z drugiej szansa na zarządzanie daną placówką w obecnych, bardzo skomplikowanych warunkach. Uważam, że duże gremia komisyjne z szeroką reprezentacją załogi, związków zawodowych, stowarzyszeń itd. nie będą służyły dobrej, prawidłowej ocenie i wyborze najlepszego kandydata. W takich warunkach nie wytwarza się szansa na dobrą ocenę, wobec tego zapisy konkursowe muszą być tak uszczegółowione, by związek zawodowy reprezentował 30% załogi. Chodzi o to, by były jakieś kryteria tego uczestnictwa, aby rzeczywiście doprowadzić do sytuacji, w której Komisja będzie reprezentatywna dla tego wszystkiego, co ma być przez nią określone. Uważam, że zapis art. 15 ust. 3 jest szkodliwy, gdyż jest konfliktogenny. Będzie tworzył konflikty, a nie rozwiązywał. Nie ulega wątpliwości, że istniejący w tej chwili problem nie powinien być problemem niezauważanym.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#PoselBogdanZdrojewski">Komisja, ministerstwo w jakimś sensie powinno partycypować w rozwiązaniu sytuacji konfliktowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PoselTadeuszSamborski">Rozumiem, że zaproponowana nowelizacja przede wszystkim jest wynikiem zaistniałej w kilku teatrach sytuacji - konfliktowej lub konfliktogennej. Dzisiejsza dyskusja dowiodła, że mamy bardzo różne poglądy - zarówno w niuansach, jak i w sprawach zasadniczych. Nie ma wzorca idealnego, więc w naszych rozmowach poszukujemy najbardziej optymalnych rozwiązań. Przełożona propozycja dotyczy samorządów, które znajdują się w dosyć trudnym okresie. Są przekonane o zmasowanej akcji uszczuplania ich praw. W odniesieniu do powiatów dotyczy to np. spraw doradztwa rolniczego, zarządzania pożarnictwem, służbami sanitarnymi itd. W atmosferze takiego przeczulenia samorządów wychodzimy z propozycją, która de facto je ogranicza. Jeden z moich przedmówców mówił, że nie ma mowy o uszczuplaniu praw samorządów, ale jest to jednak jedynie sfera deklaracji. W rzeczywistości te prawa będą mocno ograniczone. W czasie, gdy byłem jednym z dyrektorów w urzędzie marszałkowskim, nie było takich konfliktów, które mogłyby posłużyć do stwierdzenia, że jest potrzeba zmian. Poza nieco konfliktowymi sytuacjami w niektórych muzeach nie były prowadzone żadne wojny. W samorządzie, w którym pracowałem, zupełnie dobrze sprawdzał się oparty na starych kryteriach proces powoływania dyrektorów w instytucjach kultury. Uważam, że można znaleźć rozwiązania, które pozwolą dojść do wspólnego mianownika. Pamiętajmy o tym, że niektóre samorządy wojewódzkie mogą poświęcać na kulturę 8% środków, 12% a inne 34%, co również zależy od ich dobrej woli. Jeśli będziemy chcieli dokonać zamachu na kompetencje samorządów, to będziemy je zniechęcali do angażowania się finansowego w sprawy instytucji kultury. Sądzę, że przedstawiona nam propozycja jest zbyt daleko idąca. Zgadzam się ze stwierdzeniem pana posła Jana Byry, że powinniśmy znaleźć bardziej "miękkie" rozwiązanie. Należy wziąć pod uwagę argumenty Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów, które po prostu są racjonalne. W przesłanej nam opinii znajdują się m.in. stwierdzenia o tym, że proponowana zmiana paradoksalnie wzmacnia znaczenie organów, które nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Rzeczywiście tak będzie, jeśli na tym samym poziomie ulokujemy decyzje o powołaniu dyrektora z opiniami dwóch podmiotów, które ani nie finansują instytucji, ani nie ponoszą za nią odpowiedzialności. Jest to więc pewna logiczna, wewnętrzna sprzeczność. Poważnym zarzutem jest również brak jednoznacznego określenia procedury i czytelnych kryteriów wydawania opinii. Jakie elementy powinna zawierać taka opinia, aby była sprawiedliwa? Tak samo powinno być w Łomży, Gdańsku, na Dolnym Śląsku itd. W tej chwili opiniowanie zawiera jednak dużą dozę dowolności. W duchu zastrzeżeń Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów, które bardzo racjonalnie oceniło sytuacje, apeluję do koleżanek i kolegów posłów o powołanie podkomisji i o bardzo szczegółowe omówienie każdego aspektu sprawy. Myślę, że w efekcie przygotujemy jakąś uzgodnioną wersję, która nie da powodu do tego, aby samorządy czuły się uszczuplone w swoich prawach, a jednocześnie powoływanie dyrektorów placówek nie będzie rodziło konfliktów, których wszyscy bardzo się obawiamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PoslankaRenataBasta">Moi przedmówcy właściwie omówili już większość spraw, które chciałam poruszyć. Dodam jedynie, że opowiadam się za powołaniem podkomisji. Myślę, że bardzo precyzyjnie sformułowany regulamin będzie w stanie konkretnie określić konieczne warunki i możliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PrzewodniczacyFederacjiZwiazkowZawodowychPracownikowKulturyiSztukiJanBudkiewicz">Pan minister Rafał Skąpski bardzo trafnie stwierdził, że rozpatrywanie tego tematu trzeba ujmować we właściwych proporcjach. Choć teatry stanowią bardzo ważną część naszego życia, to jednak jest to bardzo skromna część działalności, jaką prowadzi 10 tysięcy instytucji kultury. Teatrów jest zaledwie 142. Proszę porównać te proporcje. O właściwych proporcjach trzeba mówić nie tylko przy okazji teatrów, ale także podczas dyskusji o bibliotekach, muzeach, domach kultury i filharmoniach. Ktoś np. mówi o uprawnieniach, które ma mieć partykularne Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów, reprezentujące dyrektorów, czyli tych, którzy są zainteresowani pełnieniem takiej funkcji. Trzeba brać pod uwagę to, że w bibliotekach, domach kultury, muzeach itd. nie ma ani stowarzyszeń dyrektorów ani tak znakomitej organizacji jak ZASP. Pozostają jedynie związki zawodowe. Uwaga do wypowiedzi pana posła Bogdana Zdrojewskiego: jeżeli np. w telewizji jest 20 lub 30 związków zawodowych, to nie znaczy, że wszystkie mają równe prawa. Ustawa o związkach zawodowych mówi o związkach reprezentatywnych. To właśnie posłowie uregulowali te sprawy w ustawie o związkach zawodowych. Zasadniczym dla mnie pytaniem jest to, jaka jest relacja między uspołecznieniem kultury a samorządnością związków zawodowych czy stowarzyszeń. Uważam, że samorządność w takich organizacjach społecznych jak związki zawodowe i stowarzyszenia jest większa niż w samorządach. Po zeszłorocznych wyborach samorządowych mieliśmy bardzo wiele sygnałów związków zawodowych o tzw. "spadochroniarzach", którzy nie odnieśli sukcesu w uzyskaniu jakichś stanowisk bądź funkcji samorządowych i zostali lokowani przez swoje partie na stanowiskach dyrektorów instytucji kultury. Najbardziej charakterystyczne sytuacje tego typu były w Łukowie, Kielcach i np. w Sieradzu. Takie "zrzuty" były praktyką. Gdy zmienił się zarząd miasta, to tego dobrego towarzysza /jak mówiono w dawnych latach/ nie można było zostawić bez niczego. Lokowano go więc na stanowisku dyrektora instytucji kultury. Można powiedzieć, że samorządność nie jest dobrze pojmowana w społeczności lokalnej i w całym naszym kraju. Kiedyś mawiano: nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera. Moglibyśmy podać bardzo wiele przykładów stosowania tej zasady. Chodzi nam o to, by dyrektorami byli ludzie kompetentni. Znając te osoby ZASP może powiedzieć, czy np. pan Kowalski jest dobry, a pan Wiśniewski lepszy. Uważamy, że powinny być konkursy na dyrektorów, gdyż taki system określa pewne kryteria i przy publicznym udziale różnych przedstawicieli nie pozwala na to, by owe "zrzuty" były powszechną praktyką. W dyskusji podniesiono kwestię ograniczania samorządności. Czyjej samorządności? Posługując się przykładem Łodzi można zapytać: ograniczenie samorządności prezydenta czy rady? Kto jest tutaj najbardziej samorządną, reprezentatywną instytucją? Prezydent, wójt czy też rada, która np. uchwala budżet? Przykłady różnych miejscowości /większych i mniejszych/ wskazują na występowanie konfliktów między prezydentem bądź wójtem a radą. Czy samorządność to decyzja jednej osoby czy też pewnej wspólnoty, która myśli o danej miejscowości? Czy ma to być praworządność superpartyjna, czego przykłady mamy np. w Łodzi, Warszawie bądź Starachowicach? Praktyka pokazuje, że na samorządność korzystnie wpływają organizacje społeczne, gdyż są najbardziej demokratycznie i samorządnie wybierane.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#PrzewodniczacyFederacjiZwiazkowZawodowychPracownikowKulturyiSztukiJanBudkiewicz">Federacja Związków Zawodowych Pracowników Kultury i Sztuki dopominała się o nowelizację tej ustawy, ale przede wszystkim pod kątem określenia kompetencji kandydatów i zasad ich ujawniania. Uważamy, że wymagania muszą być wysokie - zwłaszcza w teatrach. Kończąc pragnę przeczytać fragment informacji o bractwach i związkach zawodowych w Hollywood: "Związki stały się nieodzownym i zasadniczym elementem branży, ponieważ ich usługi nie tylko chronią interesy członków, ale wnoszą wkład w dobre funkcjonowanie całej branży". Jeśli w Hollywood /przy prywatnym kapitale/ udało się doprowadzić do dobrego finału, to przy publicznych środkach my również powinniśmy do tego zmierzać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PoselJanByra">Tydzień temu byłem świadkiem pewnej ważnej uroczystości, która przynajmniej w jednym punkcie przeczy temu, co przed chwilą powiedział pan przewodniczący Jan Budkiewicz. Być może jest taka tendencja, że zdarzają się owi "spadochroniarze", ale ostatnio byłem świadkiem tego, gdy "spadochroniarz" - znany warszawski aktor, szef wielkiej fundacji kultury, otrzymał nagrodę fundacji "Pro Publico Bono" dla najszerszej organizacji pozarządowej w zakresie kultury. Szefem tej fundacji jest premier Jerzy Buzek. Nagrodę wręczono człowiekowi, którego nowo wybrany burmistrz miasta powołał na dyrektora domu kultury w prowincjonalnym mieście. Znany warszawski dom aktor, malarz i animator kultury - Stefan Szmidt - został dyrektorem kultury w Biłgoraju. Oby takich "spadochroniarzy" było jak najwięcej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PoselGrzegorzSchetyna">Chyba wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że trzeba powołać podkomisję. Uważam ten pomysł za dobry i najprostszy, a skład podkomisji należy rozszerzyć i zaprosić osoby, które chcą zaangażować się w prace nad projektem zapisów. Przedstawiony projekt ustawy jest po prostu szkodliwy. Konflikty, których byliśmy świadkami w ostatnich latach, nie znaczą nic w porównaniu z tym, co szykuje nam nowelizacja ustawy. Będziemy świadkami bitwy i przyjazdów do ministra kultury posłów z całego kraju w celu wpłynięcia na decyzje dotyczące spraw personalnych. Uważam, że konieczna jest spokojna praca podkomisji o szerokim składzie, z zaproszonymi gośćmi i otwarta rozmowa także na temat tego, o czym mówił pan poseł Bogdan Zdrojewski. Musimy trafnie zapisać zasady przeprowadzania konkursów. W indywidualnych przypadkach być może będzie możliwość odstąpienia od konkursu. Moim zdaniem, tę sprawę można wynegocjować i dopracować, gdyż nie ma ona nic wspólnego z polityką, lecz ze zdrowym rozsądkiem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WiceprzewodniczacySekretariatuKulturyiSrodkowPrzekazuKKNSZZSolidarnoscJerzyGarus">Dziękuję panu posłowi Tadeuszowi Samborskiemu i przewodniczącemu Janowi Budkiewiczowi za to, że upomnieli się o takie instytucje kultury jak muzea i biblioteki. Uważam, że idea powołania podkomisji jest słuszna i bardzo nam zależy na tym, aby poważnie pomyśleć o kwestii konkursów. Chciałbym państwu uzmysłowić, że większość znakomitych wystaw w Polsce robią moi koledzy - starsi kustosze, kustosze dyplomowani, członkowie "Solidarności" bądź innych związków zawodowych. Nasza kariera zaczyna się od młodszego asystenta, a kończy na kustoszu dyplomowanym. Chciałbym, aby na forum Komisji Kultury i Środków Przekazu nie mówiono już o "halabardnikach". Jeżeli państwo bywacie w podziemiach Katedry św. Jana przy grobowcu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, to pragnę powiedzieć, że właśnie ja jestem osobą osobiście odpowiedzialną za to, co zostało złożone w tej krypcie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PrezesSDTBarbaraBorysDamiecka">Chciałabym wyjaśnić pewną kwestię z wypowiedzi pana przewodniczącego Jana Budkiewicza. Wysunięto zarzut, że dyrektorzy zrzeszeni w Stowarzyszeniu Dyrektorów Teatrów chcą być dyrektorami. W momencie, gdy dyrektor kończy swoja kadencję, statut Stowarzyszenia nie przewiduje jego pozostania na tym stanowisku. W Stowarzyszeniu są więc funkcjonujący dyrektorzy, ponieważ jego głównym celem jest szkolenie dyrektorów i umożliwianie im doskonalenia swojej pracy. Bycie w Stowarzyszeniu Dyrektorów Teatrów absolutnie ni chroni żadnego dyrektora przed zwolnieniem z pracy. Dotyczy to również przewodniczącego Stowarzyszenia, jeśli jest dyrektorem teatru. Stowarzyszenie nie daje żadnej gwarancji i osłony, po prostu zrzesza ludzi pełniących funkcje dyrektorów teatrów. Dyrektor nie jest zawodem, lecz pełnioną przez określony czas funkcją. Związki zawodowe zrzeszają aktorów i mają inny regulamin. Chciałabym, aby państwo wiedzieli, że Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów nie stwarza żadnych życiowych ułatwień, nie daje możliwości przeczekania i "załapania się" na posadę w jakiejś kolejnej kadencji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Dziękuję za te ważne wyjaśnienia. Proszę pana ministra Rafała Skąpskiego o krótkie odniesienie się do poruszonych kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PodsekretarzstanuwMKRafalSkapski">Nie będę odnosił się do uwag szczegółowych, gdyż prawdopodobnie zostanie powołana podkomisja, która przeanalizuje wszystkie kwestie. Łatwo można zauważyć, że teatr zdominował dzisiejszą dyskusję, a projekt nowelizacji dotyczy przecież ponad 400 instytucji, w tym 110 teatrów, a więc nawet nie wszystkich teatrów w Polsce. Przypomnę, że chodzi o 40 galerii, 151 muzeów, 53 bibliotek, 44 ośrodki kultury oraz o 110 różnych teatrów - muzycznych, lalkowych, dramatycznych i operowych. Ustawa mówi o związkach zawodowych jako o podmiocie konsultacji, a więc proponowana nowelizacja nie tworzy dla nich niczego nowego. Wypowiedź pana posła Bogdana Zdrojewskiego zrozumiałem w ten sposób, że nowelizacja wprowadza nowe prawa dla związków zawodowych. Art. 15 wyraźnie mówi o konsultacjach z właściwymi związkami zawodowymi działającymi w instytucji, a więc taka konsultacja była konieczna w momencie powoływania pani Ewy Michnik na stanowisko dyrektora. Chodzi nam jedynie o sytuację, w której zbiegnie się negatywna opinia któregokolwiek z pytanych podmiotów z negatywną opinią ministra kultury. Wówczas organizator instytucji nie może powołać takiej osoby na stanowisko dyrektora. Nie wystarczy negatywna opinia jednego czy dziesięciu związków zawodowych. Chodzi o zbieżność z negatywną opinią ministra. Jeszcze raz podkreślam, że jest ponad 10 tysięcy instytucji kultury, natomiast to, o czym mówimy, dotyczy 4% tych instytucji. Takie są relacje pomiędzy 10 tysiącami instytucji zarządzanych przez samorządy, my zaś mówimy o liście ponad 400 instytucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Wszyscy państwo podkreślali, że jest powód do zastanowienia się nad lepszymi rozwiązaniami, ale jednocześnie wyrażano wiele obaw, by w takich poszukiwaniach nie wpaść w jakieś pułapki, które - zamiast pomniejszać konflikty - być może mogłyby je mnożyć. Musi więc dojść do konsensusu i zgody na dokonanie zmiany ponad jakimkolwiek podziałem. Przystępujemy do głosowania. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja wyraża wolę powołania podkomisji. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że podkomisja została powołana. Chęć pracy w podkomisji wyrazili posłowie: Renata Basta, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Elżbieta Więcławska-Sauk, Włodzimierz Czechowski, Zdzisław Podkański i Franciszek Wołowicz. Czy są inne kandydatury?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PoselGrzegorzSchetyna">Zgłaszam kandydaturę pana posła Bogdana Zdrojewskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PoselJerzyWenderlich">Przystępujemy do głosowania nad kandydaturami zgłoszonymi do składu podkomisji. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że w skład podkomisji weszli posłowie: Renata Basta, Włodzimierz Czechowski, Zdzisław Podkański, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Elżbieta Więcławska-Sauk, Franciszek Wołowicz i Bogdan Zdrojewski. Sprzeciwu nie słyszę. Głęboko wierzę w to, że prace podkomisji przyniosą bardzo szybki rezultat. Zamykam posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>