text_structure.xml 100 KB
<?xml version='1.0' encoding='UTF-8'?>
<teiCorpus xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude" xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Otwieram posiedzenie Komisji. W porządku dziennym mamy dziś jeden punkt - pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy - Prawo zamówień publicznych. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, uznam, że porządek został przyjęty. Nie ma sprzeciwu. Przedłożony projekt jest bardzo ważny. Są tacy eksperci, prawnicy, a także uczestnicy życia publicznego, którzy uważają, że jest to najważniejsza, a co najmniej jedna z najważniejszych ustaw, które zostaną uchwalone w tej kadencji parlamentu i trudno dziwić się takiej ocenie. Prawo zamówień publicznych reguluje bowiem te wszystkie kwestie, które z jednej strony, najogólniej mówiąc, dotyczą funkcjonowania osób państwowych, a co najważniejsze, wydatkowania środków publicznych. Z drugiej strony, projektowana ustawa będzie miała niebagatelny, żeby nie powiedzieć - podstawowy, wpływ na możliwości korzystania przez państwo polskie i jego podmioty z pomocy akcesyjnej. Dlatego też jest tak ważne, aby to prawo było dobre. Musi być ono znakomicie lepsze niż obecne. Powiem szczerze, że w mojej pracy parlamentarzysty trudno mi znaleźć spotkanie, zebranie, posiedzenie, w jakimkolwiek gremium, obojętnie czy to inwestorów, czy wykonawców, na którym wypowiadano by się pozytywnie na temat obecnie funkcjonującego prawa zamówień publicznych. Niewątpliwie prawo zamówień publicznych jest także aktem, który powinien być bardzo mocnym elementem w systemie przeciwdziałania i ograniczania korupcji. Wszakże przetargi na inwestycje, zamówienia publiczne, są jednym z elementów, na które wskazuje się, iż stanowią przestrzeń szerzącej się korupcji, przestępczości. Dlatego też jest tak ważne, aby przepisy przyszłego prawa były dobre, ścisłe, spójne między sobą, ale także - z systemem prawa w ogóle. W związku z tym apeluję o bardzo odpowiedzialną pracę nad tym projektem. Odpowiedzialność powinna polegać także i na tym że praca nad tą niezwykle ważną ustawą powinna być regulowana potrzebami merytorycznymi rozstrzygania określonych kwestii, a nie tylko biegiem wskazówek zegara. Mówię o tym, ponieważ od kiedy projekt trafił do laski marszałkowskiej, w Wysokiej Izbie ścierają się dwa bardzo silne stanowiska. Padają głosy, aby jak najszybciej uchwalić projektowaną ustawę, a nawet, iż projekt powinien być uchwalony w ciągu kilku dni. Zwolennicy takiego podejścia twierdzą, że projekt zawiera w sobie przepisy, które według Komisji Europejskiej powinny wejść w życie z dniem 1 stycznia 2004 r., a jeżeli nie, to jak najszybciej, ponieważ dopóki nie to się nie stanie, Polska nie będzie mogła korzystać z pomocy akcesyjnej, szczególnie w ramach funduszy strukturalnych. Są jednak i takie głosy, że, po pierwsze, ta kwestia nie jest przedstawiana tak, jak faktycznie wygląda, a po drugie, co zresztą oczywiste, jest to nowe prawo, które w sposób właściwy, odpowiedzialnie i na lata powinno uregulować stosunki w sferze zamówień publicznych, a czegoś takiego nie da się zrobić w ciągu kilku dni. W kontekście tak mocno rozbieżnych opinii nasuwa się poważne pytanie - dlaczego u progu grudnia, kiedy czekają nas tylko dwa posiedzenia, do Sejmu trafia tak ważny i obszerny projekt ustawy? Rząd powinien skierować go do Wysokiej Izby już pół roku temu. Chcę przypomnieć, że niedawno Komisja Gospodarki zakończyła prace nad zmianą ustawy o zamówieniach publicznych.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#PoselAdamSzejnfeld">Nowelizacja trwała długo, około pół roku, a dotyczyła kilku artykułów - omawiany dziś projekt zawiera ponad 200 artykułów. Gdyby zastosować tu zasadę proporcjonalności, mielibyśmy trudności w zakończeniu prac nad tym projektem przed dniem 1 stycznia 2005 roku. Gdyby zajrzeć do protokołów, można zauważyć, że prace nad wspomnianą nowelizacją ustawy o zamówieniach publicznych trwały tak długo, ponieważ Komisja dążyła do odpowiedzialnych rozstrzygnięć. W ten sam sposób trzeba będzie pracować nad tym projektem, ale skoro tak, tym bardziej należy rozstrzygnąć zasadniczą kwestię: na ile prawdziwe są informacje, iż w tym dokumencie znalazły się przepisy tak ważne dla akcesji Polski do UE, iż muszą być uchwalone w trybie pilnym? Zlecę odpowiednie ekspertyzy w tej sprawie, ponieważ rozstrzygnięcie tego problemu będzie miało wpływ na nasze dalsze prace. Myślę, że gdyby okazało się prawdą, iż w projekcie są regulacje, które musimy przyjąć pilnie, to niewątpliwie powinny być one wyłączone z projektu i opracowywane w specjalny sposób. Jeżeli rząd dojdzie do takiego wniosku, jestem gotów zadeklarować, że z taką inicjatywą byłaby skłonna wystąpić Komisja - to jest chyba najszybsza ścieżka. Procedura przygotowywania projektu przez rząd jest dłuższa: napisanie projektu, uzgodnienia między resortowe, odpowiedni komitet, Rada Ministrów. Przyjmując taki wariant, będzie można w spokoju i odpowiedzialnie pracować nad całością projektowanych norm. Natomiast, jeżeli okazałoby się, że nie ma takich przepisów, które powinny mobilizować nas do nadmiernie szybkiego tempa prac, nie będzie takiej potrzeby. Jest jeszcze trzeci wariant - można bardzo szybko pracować nad projektem, z góry godząc się na to, że efekt prac nie będzie doskonały, jednak każda opracowywana szybko ustawa tej wagi jest później równie szybko nowelizowana - niekiedy po dwóch, trzech miesiącach od wejścia w życie. Mój wstęp był po to, aby wszyscy, a przede wszystkim strona rządowa, mogli się odnieść do tej kwestii, bo wydaje się, że podczas pierwszego czytania ma ona charakter zasadniczy. Rząd reprezentuje dziś wiceprezes Urzędu Zamówień Publicznych Włodzimierz Dzierżanowski. Znam pana prezesa od wielu lat i mam do niego wiele szacunku, a ten wstęp uczyniłem po to, aby pan prezes nie czuł się dotknięty, ponieważ chcę stwierdzić, że jestem absolutnie w szoku. Projekt ustawy, która ma być fundamentem zamówień publicznych i korzystania przez Polskę z pomocy akcesyjnej nie zainteresował ministra spraw wewnętrznych i administracji, który powinien reprezentować rząd, bo taką informację otrzymaliśmy i jest o tym mowa w zawiadomieniu, ani - przynajmniej - prezesa UZP. Jest tu obecny pan wiceprezes Włodzimierz Dzierżanowski, znany z wielkiej kompetencji, tyle tylko, że w pierwszym czytaniu mamy do rozstrzygnięcia kwestie polityczne - potem powołuje się podkomisję i rozstrzyga kwestie merytoryczne. W dzisiejszym posiedzeniu powinien uczestniczyć minister spraw wewnętrznych i administracji, mając obok siebie prezesa UZP. Proszę skierować taką uwagę z mojej strony do pana ministra i pana prezesa. Proszę o uzasadnienie projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">Dziękuję za ciepłe słowa pod moim adresem, czuję się zobowiązany wytłumaczyć w kilku słowach powstałą sytuację. Nie wiem, co jest napisane na stronie tytułowej druku sejmowego, natomiast wiem na pewno, że w rządzie organem właściwym w sprawach zamówień publicznych jest prezes Urzędu Zamówień Publicznych - ma on wszelkie kompetencje do prezentowania projektów aktów prawnych z tego obszaru. Z dużą przykrością muszę stwierdzić, że prezes Tomasz Czajkowski nie mógł przybyć na dzisiejsze posiedzenie, ponieważ jest poważnie chory i stąd macie państwo przyjemność - prawdziwą lub wątpliwą - oglądania i słuchania mojej osoby w zakresie, który dziś jest przedmiotem obrad Komisji. Poseł Adam Szejnfeld zniszczył moje złudne nadzieje, że uda się uchwalić projekt w ciągu godziny. Nigdy w to nie wierzyłem do końca, ale zawsze miałem nadzieję, że prace nad tym projektem będą trwały stosunkowo krótko, z tej przyczyny, o której poseł Adam Szejnfeld wspominał na samym początku - chodzi o ustawę, która ma kardynalne znaczenie dla możliwości korzystania przez Polskę ze środków z funduszy strukturalnych. W łonie rządu, a w szczególności - UZP, rozważano wprowadzenie nowelizacji, która dostosowywałaby polskie prawo z obszaru zamówień publicznych do przepisów UE, niewiele brakowało, a tak by się stało. Jednak problem polegał na tym, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy stanowisko Komisji Europejskiej w tym zakresie wyraźnie się usztywniło. Prowadzone przez nas rozmowy o dostosowaniu polskiego prawa do dyrektyw unijnych w takim zakresie, w jakim można było to zrobić poprzez nowelizację starej, dziesięcioletniej ustawy, nie przyniosły żadnych rezultatów. Komisja Europejska w osobie komisarza Michela Barniera i Dyrekcji Generalnej Rynku Wewnętrznego stanęła na stanowisku, że aby wykorzystywać środki z funduszy strukturalnych, polskie prawo musi być zgodne z prawem UE co do joty - to jest cytat ze słów pana komisarza. W związku z tym doszliśmy do wniosku, że z punktu widzenia straty czytelności, jasności i poprawności rozumienia prawa wprowadzenie do "starej" ustawy ponad kilkudziesięciu poprawek jest niemożliwe - będą one całkowicie nieczytelne w tej ustawie. Stąd idea przygotowania projektu nowej ustawy o zamówieniach publicznych. Jednym z krótkoterminowych, choć ważnych również w dłuższej perspektywie celów projektu jest dostosowanie polskiego prawa do wymogów dyrektyw unijnych. Ośmielę się powiedzieć, że w perspektywie długoterminowej ten projekt ma inne, równie ważne lub ważniejsze aspekty. Pierwszym z nich jest uczytelnienie systemu prawa i uczynienie go zrozumiałym dla stron występujących w postępowaniach o udzielenie zamówienia publicznego, co było największą bolączką polskiego systemu - do tej pory w szczególności wykonawcy, a często również zamawiający, nie bardzo rozumieli, z jakim prawem mają do czynienia. W naszej ocenie projektowana ustawa jest pod tym względem znacznie lepsza - jej systematyka, logika budowy i sam kształt przepisów pozwala na łatwiejsze korzystanie z prawa przez wszystkich tych, którzy nie są zawodowymi prawnikami, a zajmują się prowadzeniem działalności gospodarczej, opartej w dużej mierze na możliwości zdobywania i realizowania kontraktów publicznych. Kolejną istotną sprawą, która przyświecała nam przy tworzeniu projektu, było zwiększenie efektywności wydawania środków publicznych, bez jednoczesnego obciążania administracji publicznej nadmierną biurokracją, co często odbijało się tym, że środki były wydawane co prawda zgodnie z procedurą, ale za to sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">W naszej ocenie, a mam nadzieję, iż członkowie Komisji i inni zainteresowani projektem podzielą ten pogląd, przepisy zawarte w projekcie likwidują, a przynajmniej w istotnym stopniu ograniczają patologię możliwości wydatkowania środków zgodnie z procedurą, ale za to niekoniecznie tak, aby było to dobrze, tanio i efektywnie. Nie próbuję budować tu żadnej hierarchii ważności celów projektu, wymieniam je w dosyć przypadkowej kolejności. Kolejnym celem projektu jest rozszerzenie katalogu instrumentów, które mają szansę skutecznie zapobiegać patologiom w systemie zamówień publicznych. Chciałbym, żeby tych patologii nie było w ogóle, jednak zdaję sobie sprawę z tego, iż żaden akt prawny nie jest w stanie w stu procentach wyeliminować ich z życia publicznego - jeśli ktoś chce łamać prawo, zawsze będzie to robić. Mamy natomiast wrażenie, że im prawo jest czytelniejsze, prostsze, im więcej jest w nim jawności i przejrzystości, równego traktowania, respektowania kardynalnych zasad postępowania przez administrację publiczną, tym trudniejsze i bardziej ograniczone jest łamanie prawa i patologia - czytaj - korupcja w systemie. W projekcie umieszczono całą sekwencję przepisów, które spowodują, iż szereg czynności będzie odbywać się w sposób jawny, poczynając od zasad udzielania zamówień publicznych, poprzez procedury wyboru najkorzystniejszej oferty i sam sposób jej wyboru. Mam nadzieję, że skutecznie zapobiegnie to patologiom. Pokrótce przedstawię układ projektowanej ustawy oraz to, co według nas jest w niej najważniejsze. W projekcie zaplanowano wprowadzenie nowych pojęć, między innymi z prawa europejskiego. Takim pojęciem jest już sama definicja zamówień publicznych, które zostały jednoznacznie określone jako umowy. W ten sposób rozwiązana zostanie wątpliwość, czy jest zamówieniem publicznym zlecanie wykonywania pewnych czynności na przykład w obrębie Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, czyli podmiotu, który posługuje się jedną wspólną osobowością prawną. Kolejną istotną zmianą jest dostosowanie do wymogów wynikających z dyrektyw definicji robót budowlanych. Wspominam o tym, ponieważ roboty budowlane to sześćdziesiąt kilka procent rynku zamówień publicznych, zatem zmiana ma duże znaczenie dla funkcjonowania całego systemu. W projekcie wprowadzono też nowe formy zamówień publicznych, jeśli można użyć tu słowa "forma", posługując się - z góry zastrzegam - dosyć nieszczęśliwym pojęciem "koncesja na roboty budowlane". Tym sposobem do polskiego systemu prawnego zostałoby wprowadzone pierwsze rozwiązanie, które można określić mianem partnerstwa publiczno-prywatnego. Koncesja na roboty budowlane nie jest bowiem w żadnym wypadku ograniczeniem możliwości swobody prowadzenia robót budowlanych, ale szczególną formą udzielania zamówień na te roboty, w której do ich wykonania angażowany jest kapitał prywatny, zaś kapitał publiczny nie musi być wykładany zaraz po zakończeniu. Administracja publiczna zrzeka się tylko na pewien czas określonych użytków z tej roboty. To są trzy kardynalne sprawy, o których chciałem powiedzieć na samym wstępie. W projekcie ustalono na nowo zakres podmiotów zobowiązanych do stosowania ustawy.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">Oczywiście, w tej grupie pozostanie sektor finansów publicznych, ale jednocześnie, w celu zapewnienia bezpieczeństwa wydatkowania środków domknięto sprawę wątpliwości, kto i w jakiej sytuacji, dysponując majątkiem państwowym, środkami publicznymi w mniejszym niż 50% zakresie, ma obowiązek stosować ustawę o zamówieniach publicznych. Wprawdzie w projekcie nie posłużono się funkcjonującą w dyrektywach definicją instytucji prawa publicznego, ale taką definicję wprowadziliśmy w sposób funkcjonalny. Mianowicie obowiązek stosowania ustawy będą mieli wszyscy ci, którzy w ten sposób dysponują majątkiem publicznym, wykonując publiczne zadania, których użyteczność społeczna została uznana przez ustawodawcę europejskiego za istotną. W projekcie ustalono także katalog wyłączeń, który obejmuje niektóre rodzaje usług i dostaw, a także szczególne procedury wyłączające stosowanie ustawy. Katalog wyłączeń, co chcę bardzo mocno podkreślić, jest co do przecinka zgodny z katalogiem określonym w dyrektywach. Nie chcieliśmy zawężać katalogu, uważając to za niecelowe, ale niestety nie mogliśmy go także poszerzyć - w tym aspekcie prawa UE ustawodawca i Europejski Trybunał Sprawiedliwości zwraca pilnie uwagę na kształt prawa w unijnych państwach członkowskich. Kolejną bardzo istotną sprawą jest stworzenie w ustawie katalogu zasad, zgodnie z którymi będzie można rozstrzygać wątpliwości, mogące pojawić się podczas stosowania prawa. Chciałbym zwrócić tu państwa uwagę na zupełnie nową zasadę, która umożliwia działającym w lokalnych społecznościach zamawiającym wykorzystywanie prawa o zamówieniach publicznych do zajmowania się walką ze zjawiskiem trwałego i strukturalnego bezrobocia na swoim terenie. Jest to zasada, która pozwala stosować do wykonywania zamówień udzielanych na danym terenie kryterium wykorzystania lokalnej siły roboczej. Zasada ta jest dopuszczalna zarówno w świetle prawa europejskiego, jak również zdrowego rozsądku i dlatego musiała znaleźć się w projekcie. Istotne są także wprowadzone do projektu regulacje poświęcone prawom i obowiązkom zamawiających i wykonawców. Naszą intencją było, aby projektowany akt prawny istotnie wyrównał pozycję zamawiających i wykonawców w procesie ubiegania się o zamówienie publiczne. Siłą rzeczy, mimo obowiązującej przy nawiązywaniu umów cywilnoprawnych zasady równości stron, w całym procesie faktyczna pozycja zamawiającego jest pozycją silniejszego. Stąd naszą troską było, aby wprowadzić tam tyle rozwiązań, które chronią prawa wykonawcy, a jednocześnie nakładają precyzyjne obowiązki na zamawiającego, aby faktycznie ta pozycja została wyrównana. W projekcie przewidziano siedem trybów udzielania zamówień publicznych, w tym dwa tryby podstawowe: przetarg nieograniczony i ograniczony. Oba te tryby zostały skonstruowane tak, aby w żaden sposób nie ograniczać konkurencyjności czy szansy do ubiegania się o udzielnie zamówienia publicznego, bowiem jeśli chodzi o konstrukcję, przetarg nieograniczony jest zupełnie innym trybem niż ograniczony, który występował do tej pory w ustawie o zamówieniach publicznych. Przetarg ten bardziej przypomina dawny przetarg nieograniczony ze wstępną kwalifikacją, mam nadzieję, że Komisja podzieli nasz pogląd w tym zakresie. Jeśli chodzi o kolejne tryby, zamawiający może stosować je tylko wówczas, jeżeli spełni ustawowe przesłanki.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">Kolejne tryby to: negocjacje z ogłoszeniem - w tym trybie przed złożeniem oferty zamawiający rozmawia z wykonawcami, zaproszonymi lub tymi, którzy zgłosili się do wykonania zamówienia, wszystkimi, którzy odpowiedzieli na publiczne ogłoszenie; negocjacje bez ogłoszenia, tu zaprasza się wykonawców do wykonania zamówienia, a tryb ten można stosować w wyjątkowych sytuacjach; zamówienie z wolnej ręki, które można stosować tylko w razie konieczności, po spełnieniu jednej z siedmiu przesłanek, dość rygorystycznie i precyzyjnie określonych w projekcie, aby nie było wątpliwości i możliwości nadużyć. Kolejne tryby dotyczą wyłącznie postępowań o tak zwanej skali nieunijnej, czyli wedle projektodawcy - do wysokości 60 tys. euro. Pierwszy tryb to zapytanie o cenę - funkcjonuje w obowiązującej ustawie, jednak został nieco zmodyfikowany, aby zapewnić większą konkurencyjność postępowań w tym trybie. Drugi, zupełnie nowy tryb, to aukcja elektroniczna - chodzi o zrobienie kroku w stronę nowoczesnej techniki i umożliwienie zamawiającym i wykonawcom realizacji zamówień bez zużycia papieru, a jednocześnie w taki sposób, aby wszystko było jawne, ogólnie dostępne, i bez możliwości nadużyć. W stosunku do wszystkich tych trybów w projekcie zamieszczono wspólny rozdział dotyczący wyboru najkorzystniejszej oferty - tu najistotniejsza zmiana polega na wprowadzeniu możliwości wyboru spośród jednej, niepodlegającej odrzuceniu oferty. Można zapytać, cóż to za wybór spośród jednej oferty? Taki wybór możliwy jest tylko wówczas, jeżeli zamówienie jest udzielane po publicznym ogłoszeniu, albo adresowanym zamówieniu, ale tylko w niektórych sytuacjach. Wychodzimy bowiem z założenia, że jeżeli ktoś miał szansę dowiedzieć się o tym, że może ubiegać się o zamówienie i nie skorzystał z tego prawa, po prostu nie chce go wykonywać. Nie ma sensu, aby nakazywać zamawiającemu powtarzanie postępowania i generowanie konkurencji w sposób sztuczny, tylko po to, aby mieć, jak mawiają zamawiający, "zająca", czyli drugą ofertę, o której z góry wiadomo, że nie wygra postępowania, a tylko i wyłącznie przyczyni się do tego, aby mógł je wygrać ktoś inny. Istotne zmiany w tym zakresie dotyczą również możliwości uznawania ofert z pojawiającymi się niewielkimi pomyłkami - środowisko wykonawców usilnie postulowało, aby nie odrzucać obligatoryjnie ofert, w których popełniono niewielkie omyłki rachunkowe. W projekcie został określony model postępowania z takimi ofertami, poprawiania omyłek rachunkowych. Jednocześnie, jako warunek bezpieczeństwa, aby mógł to robić zamawiający, przewidziano środek odwoławczy - prawo do protestu, odwołania, a później skargi do sądu na każdą czynność lub zaniechanie zamawiającego w tym i nie tylko w tym zakresie, jeżeli ktoś z konkurentów bądź ktoś, czyja oferta jest poprawiana, nie zgadza się z decyzją zamawiającego w tym zakresie. Środki odwoławcze to istotna nowość. Będzie można stosować je w pełnym zakresie już od dolnego progu obowiązywania ustawy, czyli kwoty 6 tys. euro. Jest to kwota, którą kiedyś przyjęła Komisja podczas nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych, utrzymaliśmy ją, jako niewielką sumę, do której można uznać, że ustawa o zamówieniach publicznych raczej tworzyłaby zbędne bariery proceduralne niż wpływała na efektywność wydatkowania środków publicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">W naszej ocenie wystarczy tu ustawa o finansach publicznych. Kolejną istotną nowością w projekcie jest wprowadzenie całej gamy przepisów dotyczących zamówień udzielanych przez podmioty spoza sektora finansów publicznych, które realizują w swojej działalności pewne konkretne zadania związane z odprowadzeniem ścieków, dostarczaniem wody, energii elektrycznej, poszukiwaniem kopalin, usługach komunikacji zbiorowej i transportu osobowego, oraz telekomunikacyjnych. Nie ma racjonalnego powodu, aby wszystkie te podmioty, często prywatne, stosowały ustawę w takim samym zakresie jak podmioty sektora finansów publicznych. Te podmioty będą działać według odrębnych zasad, przewidzianych w odrębnej części projektu. Jak już wspomniałem w projekcie proponuję się likwidację szeregu barier proceduralnych. Uważam, że najważniejszym zabiegiem w tym zakresie jest odstąpienie od obowiązku uzyskania decyzji prezesa UZP przy wielu czynnościach, przy uznaniu, że zamawiający sam jest władny z tym zakresie, aby podjąć decyzję racjonalnie i zgodnie z prawem. Po pierwsze więc, aż do kwoty 60 tys. euro nie będzie wymagana żadna decyzja prezesa Urzędu, jeżeli chodzi o zastosowanie trybu ustawy o zamówieniach publicznych. Zamawiający w każdej sytuacji samodzielnie będzie mógł wybrać dwa tryby podstawowe i tryb negocjacji z ogłoszeniem, a po spełnieniu przesłanek ustawowych, które ocenia samodzielnie - każdy inny tryb. Nie będzie też wymagana decyzja prezesa UZP na zawieranie umów na czas dłuższy niż trzy lata wobec tych przypadków, gdzie w procesie realizacji zamówienia jednoznacznie rozstrzygnięto, że nie można go zrealizować w ciągu tych trzech lat. W końcu wszyscy wiemy, że prawdopodobnie w ciągu trzech lat nie da się zbudować autostrady z Gdańska do Krakowa - konieczność uzyskiwania zgody prezesa Urzędu w tym przypadku byłaby zbędnym biurokratycznym obciążeniem. Niektóre umowy w systemie zamówień publicznych będzie można zawierać wręcz na czas nieoznaczony - chodzi o przypadki tak zwanych "naturalnych monopolistów", czyli dostawców wody, energii elektrycznej, tych, którzy odprowadzają ścieki czy świadczą usługi sieciowe i są jedynymi wykonawcami na tym terenie. Uważamy, że to rozwiązanie dobrze chroni konkurencyjność. Umowa zawarta na czas oznaczony i długi jest trudna do wypowiedzenia, o ile w ogóle jest to możliwe, natomiast umowy na czas nieoznaczony można wypowiedzieć w najczęściej trzymiesięcznym terminie. W związku z tym, jeśli na rynku pojawi się konkurencja, uznając, że jest tańsza, lepsza, każdy zamawiający będzie mógł odstąpić od umowy i przeprowadzić postępowanie, wyłaniając tego, kto jest lepszy. Jednocześnie, w sytuacji, kiedy nie ma konkurencji, nie będzie zmuszany do sztucznego postępowania i zawierania umowy co trzy lata, tworząc z procedury sztukę dla sztuki. Kolejna istotna sprawa to ostatni rozdział projektu poświęcony sankcjom za naruszenie ustawy. Nie ukrywam, że w tym zakresie mieliśmy pewien problem. Otóż system zamówień publicznych składa się z dwóch grup zamawiających: tych, którzy należą do sektora finansów publicznych oraz tych, którzy są poza nim. Zamawiający z grupy podmiotów sektora finansów publicznych podlegają sankcjom wynikającym dziś z ustawy o finansach publicznych, a w przyszłości - ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych, której projekt jest w tej chwili przedmiotem prac parlamentu.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">Takie sankcje nie obowiązywały podmiotów spoza sektora finansów publicznych, innymi słowy, łamanie ustawy w tym zakresie było - w dużym cudzysłowie - "bezkarne". Można było odstąpić od tych zasad, nie licząc się z żadnymi poważnymi konsekwencjami. Uznaliśmy, że nie warto dublować dla sektora finansów publicznych regulacji zawartych w tej ustawie, więc wprowadziliśmy do projektu sankcje dla tych, którzy nie są objęci ustawą o finansach publicznych. Wszyscy pozostali będą ponosić odpowiedzialność z tytułu naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Pomijam tu tak istotne naruszenia, w przypadku których stosują przepisy Kodeksu karnego - to nie jest materia prawa o zamówieniach publicznych. Odnoszę wrażenie, że projekt w sposób kompleksowy rozwiązuje problematykę systemu zamówień publicznych. Jest on co prawda obszerny, liczy 224 artykuły - z czego część zmienia obowiązujące akty prawne, artykułów merytorycznych jest około dwustu - ale w naszej ocenie stanowi to także o jego wartości. Nie tylko dlatego, że wszystkie przepisy dotyczące zamówień publicznych zostały zgromadzone w jednym miejscu, ale również dlatego, że znalazły się w akcie rangi ustawowej. Do tej pory w rozporządzeniach znajdowały się regulacje, które w żadnym wypadku nie powinny trafić do aktów tej rangi, ponieważ w sposób wyraźny kształtowały prawa i obowiązki stron występujących w systemie zamówień publicznych, a to nie do końca jest zgodne z ideą rozporządzenia. Poza tym, akt rangi ustawowej zdecydowanie lepiej zapewnia stabilność prawa - zmiana ustawy jest zdecydowanie trudniejsza, a rząd, z UZP na czele, ma czasami różne pomysły i może mu przyjść do głowy, aby coś zmienić, kiedy taka zmiana jest zupełnie niepotrzebna. W tym zakresie parlament zachowuje się zdecydowanie bardziej odpowiedzialnie, a proces legislacyjny jest dłuższy, więc być może komuś wywietrzeje z głowy pomysł zmiany, zanim nabierze on kształtu ustawowego. Nie wiem, czy powinienem mówić o wadach projektu ustawy. Ja ich wiele nie widzę. Mam nadzieję, że zgodzicie się państwo ze mną, jeśli powiem, iż w pracach nad projektem zostały przeprowadzone modelowe, a może nawet "ponadmodelowe" konsultacje z partnerami społecznymi. Rozmawialiśmy na ten temat z 42 organizacjami społecznymi - poczynając od organizacji zrzeszających przedsiębiorców, czyli Krajową Izbą Gospodarczą, Business Centre Club, Związku Rzemiosła Polskiego, branżowych, na Fundacji Batorego i Transparency International kończąc. Uwagi tych organizacji w istotny sposób wpłynęły na ostateczny kształt projektu - trudno znaleźć przepis, który nie byłby przedmiotem dyskusji między stroną rządową a przynajmniej jedną z tych organizacji. W tym miejscu przejdę do omówienia wad projektu. Podobnie jak każdy akt prawny, projektowana ustawa nie jest w stanie zaspokoić oczekiwań wszystkich w pełnym zakresie, jak zwykle, jest wynikiem pewnego kompromisu. Cieszę się tylko, że w olbrzymiej liczbie tych przepisów kompromis został przez nas i większość partnerów społecznych przyjęty ze zrozumieniem. Nie ukrywam, że jest kilka spraw, w których w dalszym ciągu pozostała rozbieżność - w moim odczuciu są to sprawy wyłącznie takiego kalibru, iż stojąc gruncie prawa europejskiego, nie mogliśmy posunąć się dalej w negocjacjach. We wszystkich innych aspektach byliśmy zdecydowanie elastyczni i mam nadzieję, że nie jest to pustosłowie.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#WiceprezesUrzeduZamowienPublicznychWlodzimierzDzierzanowski">Dziękując przy okazji partnerom społecznym za tak - ośmielam się powiedzieć - doskonałą współpracę, wyrażam też nadzieję, że podczas prac w Komisji będzie ona również konstruktywna. Pewnie nie jest to życzenie tylko moje, ale także posła Adama Szejnfelda i pozostałych członków Komisji, nie ukrywam bowiem, że od tej konstruktywnej współpracy będzie zależał czas, jaki poświęcimy pracy nad tym projektem. Chcielibyśmy, aby był on jak najlepszy, a także, aby ustawa jak najszybciej weszła w życie. Wierzę, że niektóre rzeczy można robić szybko, dobrze, i że będzie do nich należeć ustawa - Prawo o zamówieniach publicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Otwieram dyskusję nad projektem. Do zabierania głosu zachęcam także naszych gości. Zawsze zapraszamy na posiedzenia przedstawicieli organizacji i instytucji zaangażowanych w dany projekt, właśnie po to, aby dzielili się z nami swoją wiedzą z praktycznego kontaktu z daną materią.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PoselWieslawOkonski">Na wstępie chciałem podziękować UZP za przeprowadzenie szerokich konsultacji i przygotowanie bardzo dobrego materiału - należałoby sobie życzyć, aby brali go za wzór przygotowujący kolejne projekty ustaw. Wracając do meritum, chciałem wyrazić swoje zaniepokojenie zapisem, który w założeniu umożliwi swobodny dostęp do polskiego rynku. Co się obserwuje i na co chcę zwrócić uwagę? Ostatnio byłem w Bundestagu, prowadziliśmy dyskusję na temat udziału polskich firm w rynku niemieckim. Nie da się ukryć, że polskie firmy są rugowane z tego rynku, dochodzi do sytuacji, w której nie mogą startować samodzielnie w przetargach na zamówienie publiczne, mimo że są tam zarejestrowane. My otwieramy swobodny dostęp do rynku - praktycznie każda firma będzie mogła swobodnie startować do przetargu na zamówienie publiczne. Powinniśmy jednak zastanowić się nad próbą ograniczenia tak swobodnego dostępu do rynku, w sytuacji gdy roboty jest mało. Drugą wątpliwością, którą chciałem się z państwem podzielić, jest zawarte w projekcie uregulowanie dotyczące procesu odwoławczego. Dzieje się tak, że przy obecnej konstrukcji procesu odwoławczego wielokrotnie nie są realizowane zamierzenia inwestycyjne. Moim zdaniem proces odwoławczy trwa zbyt długo i należałoby go znacznie skrócić. Kolejną sprawą, na którą chciałem zwrócić państwa uwagę, jest dumping. Znowuż na rynku budowlanym, którego jestem przedstawicielem, ustalona jest płaca minimalna, jednak niestety dzieje się tak, że proponowana przez poszczególnych oferentów stawka roboczogodziny odbiega daleko od jej poziomu. Obserwuje się, że wygrywający przetarg na budowę autostrady znacznie zaniża ofertę w stosunku do kosztorysu ofertowego, a potem "szuka dziury w całym", żeby nie zbudować autostrady, ponieważ nie jest w stanie tego zrobić za ustaloną cenę. Tak było w przypadku budowy autostrady A4 w okolicach Gliwic. Tego typu przykładów jest wiele - firmy stojące na krawędzi bankructwa lub granicy upadłości startują jeszcze do przetargu, oferując cenę znaczenie poniżej kosztorysów ofertowych. Chcę zapytać, czy nie lepiej byłoby przygotować odrębny projekt dotyczący robót budowlanych? Pan prezes sam powiedział, że roboty budowlane to około 70% zamówień publicznych. Tak jest w wielu krajach unijnych - ten obszar reguluje oddzielna ustawa o zamówieniach publicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PoselAdamSosnowski">Zgodnie ze stwierdzeniem posła Adama Szejnfelda o politycznym charakterze pierwszego czytania, odniosę się do projektu w sposób ogólny. Uważam, a chyba wszyscy, którzy pracowali nad obowiązującą ustawą lub tym przedłożeniem to potwierdzą, iż w porównaniu z ustawą projekt jest skonstruowany dobrze. Przedłożenie rządowe jest czytelne, porządkuje pojęcia i zasady pracy w tym zakresie. Chcę zwrócić szczególną uwagę na fakt, że w ustawie znalazło się rozróżnienie zamówień dokonywanych na miliardy i na tysiące złotych czy euro. Przecież zbędna mitręga, czasem pozorne działania przy małych zamówieniach powodowały, że ustawa o zamówieniach publicznych nie działała tak, jak trzeba, zniechęcając wszystkich zobowiązanych do stosowania procedury zamówień. Nie powiem, że nie stosowali zamówień - musieli stosować, ale projekt likwiduje ten mankament "starej" ustawy. Chcę pogratulować takiego przygotowania projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PoselJanAntochowski">Mam dwa pytania. Pierwsze dotyczy odstępowania od zasad przetargu i stosowania procedury zawartej w ustawie o zamówieniach publicznych. Chodzi mi o to, że często bywa tak, że przedsiębiorstwa i samorządy występują o odejście od zasad obowiązujących w ustawie i skrócenie obowiązujących terminów. Czy w tym projekcie znalazło się zabezpieczenie przed takimi przypadkami? Czy ustawa nie będzie nadużywana do omijania przepisów prawa zamówień publicznych? Często tak dziwnie się składa, że przy przetargach są ustalane tak wysokie parametry, na przykład dochody przedsiębiorstwa, że mniejsze firmy nie są w stanie wykazać się takimi dochodami, bądź też kaucja, którą trzeba wpłacić, jest tak wysoka, że lokalne firmy wypadają z gry. Potem dzieje się coś bardzo dziwnego - wygrywa firma z drugiego krańca Polski, lub zagraniczna, bo również takie przykłady mogę podać i nagle ta sama firma, która przegrała przetarg, pracuje jako podwykonawca, już za inną stawkę. Stąd drugie moje pytanie, czy jesteśmy w stanie dopracować się w projekcie takich mechanizmów, aby wyeliminować te negatywne zjawiska? Po wejściu do UE, jak zresztą jest teraz, w przetargach będą mogły startować podmioty zagraniczne i dojdzie do paradoksalnej sytuacji, w której Polacy będą pracować na drogach, czy budowach, ale "śmietankę", zysk z zamówienia będą zbierać niekoniecznie polskie firmy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PoselZenonTyma">Mam do pana prezesa pytanie, jak ustrzec się przed następującymi patologiami. Przeważnie problemy zaczynają się już na pierwszym etapie, czyli przy projektowaniu - projektant narzuca niektóre rozwiązania, na przykład stosowane materiały. Mam przed sobą materiały ze sprawy, w której wykonawca zastosował niemieckie urządzenia, mimo że polskie są lepsze, bardziej oszczędne i trwałe. Trzeba zawrzeć w projekcie regulacje, które eliminowałyby takie patologie. Dobrze się stało, że w projekcie zawarto preferencje dla regionów o największym bezrobociu. Jak ustrzec się przed sytuacjami, w których wykonawcy ustawiają tak wysoką poprzeczkę, że w przetargach nie mogą brać udziału lokalni przedsiębiorcy? Musi wygrać duża firma, która przejmuje inwestycję i nic nie robi, dobierając sobie zestaw podwykonawców i jedynie pośrednicząc w przetargu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PoselArturZawisza">Zamówienia publiczne to materia bardzo wrażliwa, budząca każdorazowo zainteresowanie szerokiej opinii publicznej i parlamentarnego nadzoru. Wielokrotnie, jeżeli różnego rodzaju procedury budzą wątpliwości, sprawa podnoszona jest w mediach, i to niekoniecznie pod wpływem lobbingu czy obcego wywiadu, tylko zgodnie z najlepszą wiedzą dziennikarską. Krótko mówiąc, mówimy o sprawach, które stanowią drażliwą materię. Mówię o tym dlatego, że w takiej sytuacji należy szczególnie starannie przestrzegać procedur prac nad projektem, aby przez jakiegoś rodzaju niedoskonałość nie uronić czegoś, co jest ważne. Znajdujemy się tu w bardzo dziwnym "trójkącie" między europejskim charakterem projektowanej ustawy, działem administracji rządowej, jakim są sprawy wewnętrzne i administracja, któremu podlega zakres ujętych w projekcie spraw publicznych, i wreszcie - Komisją Gospodarki, która pracuje nad projektem w Sejmie. Każdy z "wierzchołków" ma własną dynamikę. Jeżeli chodzi o europejski charakter projektu, to rząd deklaruje, że przedłożenie ma na celu dostosowanie ustawodawstwa polskiego do prawa UE. Zwykle w takich sytuacjach ustawy są kierowane do Komisji Europejskiej, bo któż inny w Sejmie może pracować nad dostosowaniem prawa do norm europejskich? Tylko Komisja Europejska. Pan prezes wspomniał tu nawet o bardzo szczególnej sytuacji, w której, cytuję: "nastąpiło usztywnienie stanowiska Komisji Europejskiej" - poprosiłbym o rozwinięcie tego wątku. Jeżeli coś jest prawem, to nie ma usztywnienia lub rozluźnienia - dostosowujemy się do przepisów prawnych, a tu okazuje się jednak, że oprócz przepisów prawnych jest jeszcze usztywnienie stanowiska Komisji Europejskiej. Jaki walor prawny ma to usztywnienie i do czego miałoby zmuszać polski Sejm? To podkreśla "europejski charakter" projektu. Tyle, że z drugiej strony, w druku sejmowym mamy opinię, w której UKIE stwierdza co innego, niż to, że ustawa ma charakter dostosowawczy, a dodatkowo nastąpiło usztywnienie stanowiska Komisji Europejskiej. W imieniu UKIE podsekretarz stanu Tadeusz Kozek pisze: "ponieważ większość z tych norm już znajduje się w polskim porządku prawnym, zatem przedłożony projekt ma przede wszystkim na celu skonsolidowanie i usystematyzowanie obowiązujących przepisów". To jest jednak zupełnie inna dyspozycja prawna niż o charakterze dostosowawczym i stąd moje pytanie, zresztą w duchu uwag posła Adama Szejnfelda, aby zwrócić uwagę na to, co w projekcie jest europejskie, co obowiązkowe, a co pilne. Z cytowanych dokumentów wynika, że w tej sprawie jest daleko idąca niejasność. To był jeden, europejski "wierzchołek" wspomnianego "trójkąta". Jeśli chodzi o drugi "wierzchołek", tu użyję cytatu: "do prezentowania stanowiska rządu w tej sprawie w toku prac parlamentarnych został upoważniony minister spraw wewnętrznych i administracji". Oczywiście, w tym przypadku minister może, a nawet powinien upoważnić UZP do reprezentowania rządu w pracach, co do tego nie ma sporu. Jednak jeżeli pan prezes nie wie o tym, że reprezentantem rządu w sprawie projektu jest minister spraw wewnętrznych i administracji, na pana miejscu nigdy bym się nie przyznał do tego, że nie wiem, kto w imieniu rządu oddelegował mnie na posiedzenie Komisji, a nie ma na sali przedstawiciela kierownictwa MSWiA.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#PoselArturZawisza">Z tym wiąże się jeszcze jeden istotny wątek, a mianowicie proces konsultacyjny. Zamówienia publiczne są nie tyle domeną rządu, co samorządu i stąd chcę zapytać, na ile w pracach zostało uwzględnione stanowisko jego przedstawicieli? W uzasadnieniu, tam, gdzie jest mowa o procesie konsultacyjnym czytam, że "zostały wyrażone opinie dotyczące założeń do ustawy, wyrażone przez organizacje reprezentatywne dla samorządu terytorialnego". W pierwszej kolejności wymieniono tu Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego, później Związek Powiatów, Konwent Marszałków, a w innym miejscu - Związek Miast Polskich. Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego nie jest organizacją reprezentatywną dla jednostek samorządu, ale instytucją publiczną - nie ma charakteru oddolnego, czy samorządowego. Bardzo dobrze, że Komisja Wspólna interesowała się projektem, tylko trudno nazywać ją organizacją reprezentatywną dla samorządu. Mam też pytanie, jakie było stanowisko Komisji Wspólnej w sprawie całości projektu ustawy. Mieliśmy wątek europejski oraz spraw wewnętrznych i administracji, ale i tak projekt nie jest rozpatrywany w Komisji Europejskiej bądź Administracji i Spraw Wewnętrznych, ale w Komisji Gospodarki. Czy tu nie ma obawy, że w toku prac Komisji Gospodarki mogą zostać pominięte istotne wątki europejskie oraz związane z administracją i sprawami wewnętrznymi? Jak reprezentacja rządowa zamierza koordynować w ramach tego "trójkąta" trzy zupełnie różne wątki, pomieszczone w jednym projekcie. Przedstawiłem poważne wątpliwości, które mam w związku z projektem. Ostatnia uwaga - raz jeszcze chcę podnieść kwestię poruszoną przez posła Wiesława Okońskiego, który powoływał się słusznie na przypadek niemiecki. Mimo, że Niemcy są członkiem UE, stosują różne specjalne procedury, które nie ułatwiają firmom spoza Niemiec rywalizowania o zamówienia publiczne w tym kraju. Jest pytanie, czy strona polska wyciągnęła z tego wnioski, przeprowadziła odpowiednią analizę i czy w Polsce mogłaby być realizowana przedwojenna zasada "swój do swego po swoje", bez przekraczania prawa europejskiego, a jednak z zastosowaniem takich procedur, jakie bywają stosowane w innych krajach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PoselJerzyBudnik">Skieruję moje pierwsze pytanie do pana prezesa. Nie wiem, czy się przesłyszałem, ale z czego wywnioskował pan, że rządowi zależy na tym, aby projektowana ustawa weszła w życie z dniem 1 stycznia przyszłego roku? Jeżeli tak, jestem tym zdumiony - nie ma żadnych szans, byśmy zdążyli do tego czasu z pracami w Komisji. Biorąc pod uwagę kalendarz prac Sejmu, nie jesteśmy w stanie poradzić sobie w ciągu miesiąca, czyli do 20 grudnia br. z tak ważnym projektem, nad którym powinno się pracować z udziałem tylu ważnych partnerów. Jestem oburzony faktem, że Fundacja Batorego miała więcej czasu na zaopiniowanie projektu, niż wiodąca dla niego Komisja Gospodarki. Tak jak poseł Adam Szejnfeld, mam bardzo dobre zdanie o udziale pana prezesa w pracach Komisji. Pan prezes jest dobrze przygotowany do prowadzenia projektu i poradziłby sobie z koordynacją, o której mówił poseł Artur Zawisza. Znam pana jako stałego uczestnika prac Komisji w obecnej i poprzedniej kadencji Sejmu. Przyzna pan zatem z doświadczenia, że nie było chyba takiego precedensu, aby ustawa, która ma 200 artykułów i jak sam pan stwierdził, zawiera szereg nowych pojęć, dotyczy dużego segmentu rynku budowlanego, samorządów, wyszła z Komisji bez normalnej pracy z udziałem partnerów społecznych i prawników z Biura Legislacyjnego. Jest takie powiedzenie: "co nagle, to po diable" - po prostu boję się, że wypracujemy złą ustawę, a faktycznie sprawa jest bardzo wrażliwa, tu zgadzam się z posłem Arturem Zawiszą, iż każda niejasność interpretacyjna stwarza pole do nadużyć i patologii. Poza tym, wskazane byłoby dłuższe vacatio legis. Nie może być tak, że ci, którzy mają się stosować do ustawy, będą mieli tylko tydzień, aby się z nią zaznajomić. A co z procedurami, które już zostały wdrożone? To stwarza zagrożenie dla ciągłości pracy dla wielu instytucji publicznych, które muszą się opierać na zamówieniach publicznych. Podsumowując, chcę zapytać o możliwość wyłączenia z projektu przepisów faktycznie dotyczących dostosowania do prawa europejskiego - tych najważniejszych, które powinny wejść w życie od 1 stycznia przyszłego roku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Zanim oddam głos posłance Teresie Piotrowskiej, chcę podziękować za ten głos - nie tylko utrzymany w spokojnym tonie, ale merytoryczny. Pokażę problem na przykładzie. Jak państwo wiecie, staram się zawsze, aby pierwsze czytania projektów ustaw w Komisji odbywały się w momencie, kiedy mamy odpowiednie opinie i ekspertyzy. Często odsuwam pierwsze czytania, nawet kiedy są prośby, aby je przyspieszyć, dopóki nie ma właściwych opinii. Chcę powiedzieć, że nawet Biuro Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu nie było w stanie przedłożyć odpowiedzialnej opinii na temat projektu, o którą się zwróciłem. A cóż dopiero posłowie? Przecież z natury rzeczy - to całe szczęście i walor demokracji - nie wszyscy jesteśmy nauczycielami, hutnikami, i też nie wszyscy musimy być prawnikami. Posłowie muszą mieć wystarczająco dużo czasu, aby móc zapoznać się z projektem ustawy, ekspertyzami prawników, i wreszcie - zainteresowanych środowisk, po to, aby w spokoju, rozwadze, według własnej wiedzy i sumienia głosować potem nad określonym kształtem przepisów. W tak krótkim czasie chyba nie jest to możliwe, aczkolwiek możemy uczciwie starać się o jak najszybsze przyjęcie projektowanej ustawy. Uważam ustawę za tak ważną dla rynku zamówień publicznych i akcesji Polski do UE, że choć jest na to zbyt wcześnie, chciałbym poinformować, iż gdyby była wola utworzenia podkomisji, chcę wejść do jej składu i prowadzić prace. Chcę, aby prace nad projektem były prowadzone rzetelnie i uczciwie - tak szybko, jak tylko można, ale bez pośpiechu, którego konsekwencją byłaby zła regulacja. Tyle mogę odpowiedzieć na głos posła Jerzego Budnika.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PoslankaTeresaPiotrowska">To prawda, że polskie prawo w zakresie zamówień publicznych musi być co do joty zgodne z dyrektywami unijnymi - wiemy o tym od dawna i nie powinniśmy dyskutować na ten temat, bo musimy to robić. Już na początku tego roku wiadomo było, do czego zobowiązała i czym upominała nas Unia - dostosowania powinny być dokonane przed wakacjami. To chyba nie jest tak, że UE wymaga od nas nowej ustawy - nie zaznaczyła takiego stanowiska w ostatnim raporcie z listopada br. Unia wymaga od Polski dostosowania, a od Węgier, Czech, czy Estonii - nowej ustawy. Zatem chyba nie jest do końca tak, że musimy uchwalić nową ustawę. Na początku posiedzenia poseł Adam Szejnfeld zaproponował, aby przygotować projekt dostosowawczy, oczywiście przy pomocy UZP. Musielibyśmy się zastanowić, która komisja powinna nad nim pracować: Komisja Gospodarki czy Europejska. Myślę, że państwo macie gotowy projekt i jego przygotowanie nie wymagałoby długiego czasu. Wtedy będzie można na jednym posiedzeniu Sejmu doprowadzić do uchwalenia projektu i przekazania go do Senatu, jeżeli wszyscy będziemy tego bardzo chcieli. Przy takim scenariuszu opóźnienie względem terminu 1 stycznia przyszłego roku byłoby niewielkie, choć nie dałoby się go uniknąć, ponieważ fizycznie i prawnie jego dotrzymanie jest niemożliwe. Powinniśmy najpierw zająć się dostosowaniami, ponieważ ich brak może wiązać się z utratą środków strukturalnych, a tego nikt nam, a zwłaszcza UZP, nie wybaczy. Tak naprawdę Urząd zbyt długo zwlekał z przedłożeniem projektu i nie może teraz wymagać od Sejmu jego szybkiego przyjęcia bądź obciążyć Wysoką Izbę odpowiedzialnością - ustawa nie została przyjęta, więc jest tak, jak jest. W związku z tym musimy dziś odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jeżeli będziemy mieli odpowiedź, musimy wziąć się do pracy i przygotować na następne posiedzenie Sejmu projekt szybkiej nowelizacji dostosowującej obowiązującą ustawę, która nie pozbawi Polski funduszy strukturalnych. W tej chwili w UE toczy się debata, trwa ostatni etap uzgodnień między Parlamentem Europejskim i Komisją Europejską w sprawie nowych zmian w zakresie zamówień publicznych. Projekt, który mamy dziś przed sobą, nie jest spójny z tamtymi propozycjami i zmianami. Zostaniemy zobowiązani do dostosowania ustawy do tamtych dyrektyw, co oznacza nowy etap dostosowawczy. Czy w związku z tym warto teraz, na tak zwane "łapu capu", szybko przygotowywać projekt, czy może, po wejściu w życie nowych dyrektyw - co ma się stać z początkiem roku, rozpocząć prace nad całością dostosowania? Jak już stwierdziło wielu posłów, projekt jest dosyć obszerny, zawiera wiele dobrych rozwiązań, choć niektóre z nich budzą kontrowersje - dopiero kiedy dojdziemy do poszczególnych artykułów, okaże się, ile mamy różnych opinii, pomysłów. Doświadczaliśmy tego w poprzedniej kadencji Wysokiej Izby, podczas prac nad projektem, który wydawał się równie dobry. Zapewne niektórzy z państwa pamiętają, co się okazało i jaki był los projektu. W związku z tym myślę, że dziś, w gronie członków Komisji i zaproszonych gości powinniśmy odpowiedzieć sobie na to pytanie - szukamy rozwiązania, aby pomóc wyjść Urzędowi z tego impasu, bo jest faktem, iż nie ma szansy uchwalenia projektu do końca bieżącego roku. Mało tego - nie ma szansy na jego uchwalenie w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Mamy doświadczenia w tej mierze - nie jest tak, że Sejm będzie pracował nad tym jednym projektem, a wszystkie inne odłoży na bok.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PoslankaTeresaPiotrowska">Jeżeli otrzymamy od pana prezesa odpowiedź na to pytanie, będziemy wiedzieli, w jakiej sytuacji jesteśmy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PoslankaAlicjaOlechowska">Chcę zabrać głos w nawiązaniu do wypowiedzi moich poprzedników, ponieważ wiele powiedziano już na temat obszerności projektu i braku możliwości pracy nad nim w ekspresowym tempie. Powrócę do wypowiedzi posła Artura Zawiszy na temat opinii UKIE, w której stwierdzono, że "mała nowelizacja" ustawy o zamówieniach publicznych zawiera wymagane prawem UE dostosowania do wszystkich dyrektyw. Ponad to UKIE stwierdziło, że projekt, oprócz zagadnień, które wymienił pan prezes, wychodzi w dużej mierze poza prawo UE i zawiera w sobie regulacje dotyczące wadium, ważności umów i publikacji ogłoszeń w biuletynie UZP oraz składu komisji przetargowych. Zatem w projekcie zawarto regulacje, które być może ukarzą się potem w dyrektywach unijnych, ale póki co, nie wiemy nawet, jak będą wyglądały. Następnie chciałabym nawiązać do opinii posła Wiesława Okońskiego, który stwierdził, że w sytuacji, kiedy 70% umów na zamówienia publiczne dotyczy robót budowlanych, należałoby wziąć tę branżę szczególnie pod uwagę. W wielu krajach budownictwo korzysta z "własnej" ustawy, która mogłaby regulować kwestie, o których mówił poseł Wiesław Okoński. Istotna jest sprawa, którą poruszył poseł Jan Antochowski - występowanie w przetargach na zamówienia publiczne firm zagranicznych, które bardzo często odstępują od umowy po wykorzystaniu najlepszej partii robót. Przy tak dużym wachlarzu bardzo ważnych zagadnień podtrzymuję pytanie zadane przez posłankę Teresę Piotrowską, czy w ogóle zasadna jest praca nad przedłożonym projektem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PrzedstawicielkaNajwyzszejIzbyKontroliTeresaChylinskaFarasiewicz">Komisja zastanawia się, czy rozpocząć prace nad projektem, czy też odesłać go do ekspertów. Uczestniczyłam w pracach nad nowelizacjami ustawy o zamówieniach publicznych i pamiętam, że zazwyczaj podawano, iż zmiana ustawy ma na celu dostosowanie do prawa UE. Poseł Artur Zawisza i inni moi przedmówcy zauważyli, iż UKIE wyraźnie stwierdza, że w większości przepisy obowiązującej ustawy są dostosowane do prawa UE. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że przepisy obecnie obowiązującej ustawy stanowią, iż niektóre regulacje wchodzą w życie z dniem przystąpienia Polski do UE. Jeśli chodzi o to, co budzi wątpliwości Unii, czyli krajowe preferencje - jest kwestia, jak pogodzić równość podmiotów i dostępu do rynku z preferencjami krajowymi - sprawa traci moc z dniem akcesji. Większość przepisów ustawy o zamówieniach publicznych jest już dostosowana do przepisów UE, również, jeśli chodzi o określanie przedmiotu zamówienia. Projekt ustawy ma wprowadzić inną systematykę, a chcę jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że jego przyjęcie spowoduje, że będzie jeszcze więcej formalizmu - polskiego, a nie unijnego. Chodzi o projektowane instytucje: obserwatora, badania specyfikacji przed udzieleniem zamówienia i kontroli. Nikt ze strony rządowej nie zwrócił uwagi na fakt, że wprowadzenie tych rozwiązań podniesie koszty funkcjonowania ustawy. Obserwatorzy będą opłacani ze środków publicznych, a do badania specyfikacji trzeba będzie powoływać ekspertów, a z tego, co mi wiadomo, te instytucje nie są wymagane dyrektywami unijnymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PoselJanAntochowski">Chcę przypomnieć, że obowiązującą ustawę o zamówieniach publicznych nowelizowano chyba już czterokrotnie. Przy ostatniej nowelizacji była umowa, że rząd przedstawi propozycje nowej ustawy. Mając świadomość, że zostanie opracowany kompleksowy projekt, nie obstawaliśmy nawet zbyt mocno przy niektórych sprawach. W związku z tym proponuję, abyśmy rozpoczęli prace nad przedłożonym projektem. Oczywiście, czas jest tu ważny, ale nie musimy pracować szybko, możemy to robić spokojnie - projekt na pewno nie wejdzie w życie od dnia 1 stycznia przyszłego roku. Jednak jeśli stanie się to w lutym czy w marcu, świat się nie zawali, a myślę, że przygotujemy dobry projekt ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WiceprzewodniczacySekretariatuKulturyiSrodkowPrzekazuKomisjiKrajowejNiezaleznegoSamorzadnegoZwiazkuZawodowegoSolidarnoscJerzyGarus">Nie widzę tu na sali przedstawicieli kultury, a chciałem się odnieść do wypowiedzi pana prezesa, który w ocenie projektu informuje o przeprowadzonych szerokich konsultacjach społecznych, wymieniając instytucje, z którymi prowadzono rozmowy. Trochę mnie zaskoczyło, że właściwie nie przeprowadzono konsultacji ze środowiskami, nazwijmy je kolokwialnie, z branży kultury. Mam tu na myśli tak znane środowiska jak Stowarzyszenie Historyków Sztuki, czy Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich. W kulturze, a zwłaszcza muzealnictwie i ochronie zabytków, jest mnóstwo problemów związanych z zamówieniami publicznymi. Wydaje mi się, że gdyby przedstawiciele tych środowisk zostali zaproszeni do konsultacji, byłoby dobrze, zarówno dla tych środowisk, jak i samej ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PrzedstawicielkaBiuraLegislacyjnegoKancelariiSejmu">Słysząc o tym, że ma być przygotowany nowy projekt ustawy o zamówieniach publicznych, obawialiśmy się, czy nie będzie tak, jak w przypadku innych ustaw, które muszą być dostosowane do prawa europejskiego - czy do projektu nie zostaną przeniesione wprost dyrektywy unijne. Jednak w przypadku tego projektu dyrektywy zostały ładnie zaimplementowane. Dziewięć lat temu miałam przyjemność pracować nad pierwszym projektem ustawy o zamówieniach publicznych, która była dokładnym tłumaczeniem wzorcowej ustawy unijnej. Jej stopień trudności wynikał przede wszystkim z tego, że trudno było ją poprawić - zawsze napotykaliśmy na pewne mankamenty i nigdy nie można było zrobić tego dobrze. Chcę podziękować stronie rządowej za technicznie i redakcyjnie bardzo dobrze przygotowany projekt. Na pewno pod względem technicznym i redakcyjnym Biuro Legislacyjne nie będzie musiało zbytnio się nad nim napracować. Z czysto legislacyjnego punktu widzenia, Biuro od razu rekomendowałoby projekt do drugiego czytania - jest po prostu bardzo dobrze przygotowany. Chcę zwrócić uwagę na jeden fakt. Do projektu dołączono załącznik, w którym zebrano wszystkie dyrektywy unijne, ale jednocześnie w zestawie dodatkowych materiałów znalazł się wykaz przepisów unijnych, w którym wskazano konkretne przepisy - do której ustawy się odnoszą. Naprawdę, za ten widoczny trud chciałam podziękować przedstawicielom rządu w imieniu Biura Legislacyjnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PrezesStowarzyszeniaArchitektowPolskichJacekLenart">Po wysłuchaniu większości państwa chcę powiedzieć, że reprezentuję środowisko, zapewne jedno z nielicznych, które brało udział w konsultacjach i nie mogło zgodzić się z przedstawionymi argumentami. Mamy głębokie przekonanie, że przedłożony projekt dewastuje zakres przepisów dotyczących zamówień publicznych w dziedzinie twórczego projektowania architektonicznego i urbanistycznego. Twierdzimy też, że chce się wprowadzić te regulacje do prawa pod pozorem dostosowania do wymogów UE. Przewidujemy, że w następstwie wprowadzenia tych przepisów w życie będziemy mieli sytuację "kupowania kota w worku", bowiem nie wprowadzono do nich obowiązku stosowania w procedurach kryteriów jakościowych. Sądzę zatem, że w tej sytuacji nastąpi odwrót od jakości i możliwości wyboru najkorzystniejszej oferty, jako balansu ceny i jakości - będziemy budowali przestrzeń polską coraz gorszej jakości za być może także coraz mniejsze pieniądze. Nie wiem, czy to jest celem ustawy, szczególnie w kontekście otwarcia rynku - możemy zostać zalani projektami z recyklingu, czyli po trzeci lub czwarty raz bardzo tanio aplikowanymi w Polsce, co z pewnością nie przysporzy nam chwały ani radości z oglądania tego, co budujemy za nasze pieniądze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Chcę zwrócić uwagę na fakt, iż do pracy mamy dwa dokumenty. Jednym jest druk nr 2218 z dnia 7 listopada br., zawierający projekt ustawy, uzasadnienie do niego i stosowne projekty rozporządzeń. Rząd przedłożył też dołączony do poprzedniego drugi druk z 18 listopada br., zawierający "deklarację europejskości" projektu. W druku tym Rada Ministrów oświadcza, że projekt ustawy - Prawo zamówień publicznych ma celu dostosowanie ustawodawstwa polskiego do prawa UE. Podkreślam to z dwóch powodów - pierwszy jest merytoryczny, mówimy o nim od początku posiedzenia, a drugi to skutki formalne. Oprócz uzasadnienia dostosowawczego, druk zawiera także przetłumaczone na język polski teksty przepisów UE, do których ma być dostosowane polskie prawo. Wskazuję na to tylko dlatego, że chciałbym, aby przedstawicielka Biura Legislacyjnego wyjaśniła nam, jakie są konsekwencje regulaminowe faktu, że po dwóch tygodniach od przyjęcia projektu Rada Ministrów uznała, że ma on charakter dostosowawczy. Chodzi o ustalenie harmonogramu prac i zasad wnoszenia poprawek. Zanim po dyskusji rozstrzygniemy, co zrobimy z projektem, poproszę o wyjaśnienie skutków regulaminowych zadeklarowania przez Radę Ministrów, iż ma on charakter dostosowawczy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PoselPawelPoncyljusz">Chyba jestem jedynym na sali członkiem jednocześnie Komisji: Gospodarki i Europejskiej, mogę więc poinformować państwa, że jest zasadą, iż jeżeli w Komisji Europejskiej zajmujemy się jakimkolwiek projektem, dołączony jest do niego komplet tłumaczeń wszelkich dyrektyw, do których odnosi się przedłożenie. Bez dobrych tłumaczeń nie można pracować nad projektem, a były i takie przypadki, iż do projektów dołączano tłumaczenia niewłaściwych dyrektyw. Poseł Artur Zawisza postawił problem, która komisja ma pracować nad projektem: Komisja Gospodarki, Europejska, czy Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jako członek Komisji Europejskiej chcę powiedzieć, że w tej chwili jesteśmy "zawaleni" przez rząd różnego rodzaju projektami. Gdyby nie było spraw związanych z rolnictwem, chyba nie mielibyśmy czego robić w Komisji Europejskiej - zajmujemy się w podkomisjach kilkudziesięcioma projektami ustaw "rolniczych". Dlatego też, w związku z trwającą od wielu miesięcy dyskusją, czy dany projekt powinien znaleźć się w komisji "branżowej" czy też ma się nim zająć Komisja Europejska, myślę, że marszałek Sejmu coraz bardziej roztropnie zaczął patrzeć na kierowanie projektów do Komisji. Komisja Europejska pracuje w tej chwili nad kilkudziesięcioma ustawami. Z drugiej strony pojawiają się zarzuty, że nie znając dobrze branży, członkowie Komisji Europejskiej zmieniają w niewłaściwy sposób projektowane regulacje, a rząd nie może sobie z tym poradzić. Mogę podać przykład - Komisja Europejska pracowała ostatnio nad projektem ustawy o recyklingu, a potem minister Krzysztof Szamałek skarżył się, że gdyby projekt był opracowywany przez Komisję Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, jego ostateczny zapis wyglądałby inaczej. W związku z tym nie demonizowałbym faktu, że do projektu dołączono tłumaczenia dyrektyw, bo to jest normalne. Chcę jeszcze zauważyć, że Komisja Gospodarki została wytypowana do pracy nad projektem pod wpływem pretensji do marszałka Sejmu, że gdzie tylko rząd nadmieni, że jeden artykuł jest zmieniany pod kątem dostosowania go do dyrektywy unijnej - projekt trafia do Komisji Europejskiej. Żaliliśmy się wręcz, że w "trybie europejskim" opracowywane są niektóre projekty ustaw, w których tylko jeden zapis odnosił się do dyrektyw, a pozostałe porządkowały ustawę. Z tego powodu myślę, że marszałek z jednej strony uznał, że należy odciążyć Komisję Europejską, a z drugiej - umożliwić pracę komisjom branżowym. My możemy mieć pretensje o to, że projekt trafił akurat do Komisji Gospodarki, ale regulamin Sejmu stanowi jasno, że marszałek ma prawo podejmować takie decyzje prawie jednoosobowo.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Nikt tu nie lamentuje nad tym, że przedłożone dokumenty liczą 800 stron i jest mało czasu - nie o to chodzi. Powiedziałbym więcej, uważam, że 90% projektów, które przechodzi przez komisje "nie merytoryczne", a więc nadzwyczajne, bądź Komisję Europejską, powinno być kierowane do komisji "merytorycznych" i nie chodzi tu tylko o Komisję Gospodarki. Doceniam decyzję marszałka Marka Borowskiego, który skierował ten projekt akurat do Komisji Gospodarki. Oczekiwałbym, aby wszystkie projekty "merytoryczne" były kierowane do Komisji Gospodarki, bądź innych właściwych, a nie do komisji nadzwyczajnych, które pracują na dużym poziomie ogólności. Przecież eksperci są w komisjach "merytorycznych" - po to na początku kadencji izby każdy poseł zapisuje się do określonej komisji, wedle oceny własnych kompetencji i wiedzy. Chodzi o to, że jest dyskusja i bardzo wyraźna kontrowersja, czy w projekcie znajdują się przepisy tak bardzo ważne dla integracji europejskiej, że powinny być opracowywane w sposób szczególny. Udzielenie odpowiedzi na to pytanie przesądza tryb i prędkość pracy na projektem. Mało tego, padły stwierdzenia, zarówno w samym uzasadnieniu do projektu, jak i opinii UKIE, z ust przedstawicielki NIK i pana prezesa, iż większość przepisów projektu pochodzi - po poprawieniu - z poprzedniej ustawy, są nowe dodatkowe przepisy, niemające związku z akcesją, a tylko część z nich ma charakter dostosowawczy. W związku z tym, nawet gdyby nie chodziło o czas, bardzo bym się zdziwił, gdyby projekt trafił do Komisji Europejskiej, a nie do Komisji Gospodarki. Zatem nie jest problemem, iż projekt został skierowany do Komisji Gospodarki - to bardzo dobrze. Jest tylko kwestia, aby projekt we właściwym kształcie wyszedł z Komisji Gospodarki. Jako przewodniczący Komisji, który stara się w sposób odpowiedzialny prowadzić jej prace - mam nadzieję, że przynajmniej większość członków Komisji uznaje ten fakt - nie chciałbym, aby ustawa weszła w życie w styczniu, a w lutym była nowelizowana, bo to jest niepoważne. Czytaliście państwo pewnie w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" refleksje profesora Andrzeja Zolla - my nie powinniśmy narażać się na złą ocenę naszych prac ze strony poważnych ludzi. Dlatego też poproszę pana prezesa, aby poważnie i odpowiedzialnie wypowiedział się w tej kwestii, zwłaszcza w kontekście wystąpienia przedstawicielki NIK i opinii UKIE. Na ile mamy tu konieczność dostosowania, co wiązałoby się z pewnym nadzwyczajnym czasem prac? Ponadto chciałbym, aby można było określić, kiedy ustawa powinna być uchwalona bez szkody dla interesu polskiego. Przedstawicielka Biura Legislacyjnego powie nam, jakie są skutki przedłożonej deklaracji Rady Ministrów. To jest kluczowa sprawa, determinująca sposób naszych dalszych prac. Rozumiem, że dyskusja została zamknięta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Dziękuję za wszystkie głosy poświęcone projektowi ustawy i sytuacji, w której przychodzi Komisji go rozpatrywać, a szczególnie za wypowiedzi pochlebne wobec projektu. Z pełną pokorą i zrozumieniem przyjmuję jednak także mniej pochlebne uwagi. Większość głosów dotyczyła kwestii tempa prac nad projektem, związanego z jej europejskim - bądź nie - charakterem, co zawsze pojawiało się w tle. Jeżeli można, pozostawię ten wątek na koniec mojej wypowiedzi, odpowiadając na szczegółowe pytania. Poseł Wiesław Okoński zapytał o swobodny dostęp do rynku polskiego dla przedsiębiorców spoza Polski, jak rozumiem, z innych krajów unijnych, zauważając, że sprawa budzi niepokój. W systemach zamówień publicznych wszystkich krajów unijnych jest absolutny zakaz dyskryminacji ze względu na przynależność przedsiębiorcy do innego kraju. Ograniczenia stosowane obecnie na rynku niemieckim wynikają z okresów przejściowych i dostosowania niemieckiego rynku pracy, ale jest to związane z prawem pracy, a nie prawem zamówień publicznych. W niemieckim prawie o zamówieniach publicznych, podobnie jak w polskim, nie ma żadnej dyskryminacji, bo być nie może. Chcę natomiast zwrócić uwagę na przepis, który stanowi o możliwości preferencji związanych z zatrudnianiem lokalnej siły roboczej. Jest to bardzo istotny przepis, dający swego rodzaju ochronę lokalnym, czyli polskim wykonawcom. Trochę zdziwiło mnie pytanie posła Wiesława Okońskiego, jako reprezentanta budowlańców, o proces odwoławczy, ponieważ to właśnie środowisko budowlane wyraźnie naciskało na taki kształt przepisu o procesie odwoławczym, który w stosunku do obowiązującej regulacji ma zostać skrócony, a nie wydłużony. Zostały skrócone terminy i zdecentralizowano proces rozpatrywania skarg na wyrok zespołu arbitrów, przez co skargi będą rozpatrywane szybciej - będzie robić to dwadzieścia pięć sądów, a nie jeden. Jeżeli chodzi o pytanie dotyczące zabezpieczeń antydumpingowych, takie zabezpieczenia znalazły się projekcie. Przy pracy nad poszczególnymi przepisami na pewno zauważycie państwo zabezpieczenia dotyczące postępowania z ofertą, w której znalazła się rażąco niska cena. Przejdę do najważniejszego problemu w wypowiedzi posła Zdzisława Okońskiego, czyli ewentualnej odrębności ustawy o zamówieniach publicznych dla robót budowlanych. Z tego, co wiem, w żadnym kraju europejskim nie ma takiej odrębnej ustawy, ale to chyba nie jest istotne. Ważne jest to, że mimo, iż ustawa stanowi jeden akt prawny, wyraźnie różnicuje w tych miejscach, gdzie jest to potrzebne, stosowanie przepisów w zależności od tego, co jest przedmiotem zamówienia. Inaczej stosuje się część przepisów do robot budowlanych, inaczej - do usług, a inaczej - do dostaw. Zatem można sobie wyobrazić, że tak naprawdę mamy do czynienia z odrębną ustawą. Gdyby te ustawy były zupełnie odrębne, i tak musiałaby zostać powtórzona istotna część przepisów, które są tu wspólne. W swojej wypowiedzi poseł Adam Sosnowski zawarł pod adresem projektu dwa komplementy. Po pierwsze, iż jest to akt lepszy od obecnego. Po drugie, dobrze, że dzieli zamówienia na małe i duże. My też uważamy, że stosowanie tej samej miary w stosunku do zamówienia o wartości na przykład 15 tys.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">euro i 15 mln euro byłoby najgorszym z możliwych rozwiązań. Stąd wprowadzono do projektu wartościowanie postępowania, w zależności od przedmiotu zamówienia. Poseł Jan Antochowski pytał o odstępstwa od projektowanej ustawy i stosowanych w niej procedur podstawowych - możliwości zabezpieczenia przed nagminnym nadużywaniem takich odstępstw. Otóż jeśli chodzi o odstępstwa od ustawy na rzecz innych procedur, jest to możliwe tylko w dwóch sytuacjach i dotyczy procedur określonych w umowach międzynarodowych - tylko wtedy nie stosuje się ustawy. Nie można więc powiedzieć: będę robił inaczej, bo ustawa mi się nie podoba, chyba, że chodzi o ratyfikowaną umowę międzynarodową. Natomiast jest możliwe odstępowanie od procedur podstawowych, typu przetargu nieograniczonego i ograniczonego, ale wówczas, kiedy jest po temu przesłanka w ustawie. Jeśli nie ma takiej przesłanki, jest to niemożliwe, co więcej, jeśli skorzysta się niewłaściwie z tej przesłanki, po pierwsze, naraża się na odpowiedzialność z tytułu naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Po drugie, co jest dla mnie znacznie ważniejsze, na konsekwencje unieważnienia zawartej umowy i także - na prawo do natychmiastowej kontry w postaci protestu i odwołania ze strony tych wszystkich, którzy są zainteresowani udzieleniem zamówienia publicznego. Proszę bowiem pamiętać, że zgodnie z projektem protesty i odwołania mogą składać nie tylko wykonawcy, którzy biorą udział w postępowaniu, ale wszyscy ci, którzy mają interes prawny. Więc jeśli bez żadnych przesłanek udzieli się zamówienia w trybie z wolnej ręki, będzie można przeciwko temu protestować. Jeżeli chodzi o warunki i kryteria oceny ofert niedyskryminujące mniejszych podmiotów, w projekcie znalazła się cała sekwencja przepisów, regulujących, jak mogą być one kształtowane, poczynając od pierwszego z nich, zawartego w art. 23 ust. 2 projektu - warunków nie można ustalać w ten sposób, aby naruszały uczciwą konkurencję. To jest przepis generalny, który stanowi o tym, że wszyscy mają być traktowani równo, a konkurencja ma być uczciwa. Później następuje cała sekwencja przepisów szczegółowych, które stanowią o tym, jak ów przepis generalny powinien być rozwijany w postępowaniu zamawiającego. Jeśli nie zostanie rozwinięty - będzie to naruszeniem ustawy i spotka się z sankcją. Poseł Zenon Tyma zadał pytanie o ustrzeganie się przed patologiami. Najlepiej ustrzec się przed patologią, mając uczciwych zamawiających; aby mieć uczciwych zamawiających, trzeba mieć uczciwe społeczeństwo, a żeby mieć uczciwe społeczeństwo, chyba trzeba je przede wszystkim wyedukować, a to są działania pozalegislacyjne. Natomiast obecny kształt projektu nie umożliwia takiego opisania przedmiotu zamówienia, aby z góry można było "ustawić" przetarg pod kątem konkretnego wyrobu czy zamawiającego. O ile dokładnie pamiętam, to przepisy art. 27-29 stanowią, iż opis przedmiotu zamówienia musi być zrobiony w sposób obiektywny, bez wskazywania na znaki towarowe - nie może dyskryminować towarów i producentów ze względu na pochodzenie, musi dopuszczać produkty równoważne, jeżeli są możliwe do zastosowania. Katalog wymagań jest dłuższy, a opracowano go właśnie w tym celu, na który zwrócił pan uwagę.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Jak ustrzec się przed eliminacją w przetargu mniejszych, czy słabszych przedsiębiorców? Ja postawiłbym inaczej to pytanie: jak zwiększyć ich szanse w ubieganiu się o udzielenie zamówienia publicznego. Zaproponowaliśmy zwiększenie tej szansy na dwa sposoby. Po pierwsze, poprzez bardzo klarowne przepisy dotyczące możliwości konsorcjalnego ubiegania się o zamówienie publiczne, bo siłą rzeczy niektórzy przedsiębiorcy są zbyt mali, żeby wykonać dane przedsięwzięcie. Po drugie, poprzez umożliwienie im dostępu do strumienia finansowego ze środków publicznych, dzięki któremu będą łatwiej mogli spełnić wymogi zaangażowania kapitałowego, czyli wadium, zabezpieczenia należytego wykonania umowy i tym podobnych. Należy wspomnieć również o tym, że kryteria oraz warunki, które się ustala, muszą być adekwatne do przedmiotu zamówienia. Czyli ustalenie warunku posiadania zdolności finansowej do zaciągnięcia kredytów na 100 mln zł, kiedy wartość zamówienia wynosi 1 mln zł jest niezgodne z ustawą, bo narusza tę zasadę - nie można ograniczać w ten sposób dostępu do zamówienia słabszych podmiotów. Udzielenie odpowiedzi na pytania posła Artura Zawiszy sprawi mi chyba trudności, bowiem dotyczyły one dosyć obszernego aspektu ustawy. Jest tak, jak powiedział pan poseł, że zgodnie z przedłożeniem rządowym projekt ma charakter dostosowawczy do prawa UE, zajmuje się nim UZP, a organem nadzorującym, bo nie nadrzędnym wobec UZP jest minister spraw wewnętrznych i administracji. Pytanie o koordynację tych trzech obszarów przez UZP należy do trudnych. Zdajemy sobie sprawę z tego, że chodzi o projekt wielowątkowy, dotyczący olbrzymiej liczby sfer życia. Jak trafnie zauważono, można tu jeszcze dodać sferę kultury, a także całą sferę gospodarki w tej części, którą Komisja zajmuje się mniej, czyli gospodarki społecznie zaangażowanej, i wiele, wiele innych. Jednak taka jest rola prezesa UZP, aby koordynować wszystko, co dotyczy zamówień publicznych. Pozostałe pytania znacznie bardziej precyzyjnie dotykały poszczególnych wątków. Co to znaczy usztywnienie stanowisko Komisji Europejskiej? Otóż to usztywnienie znaczy tylko tyle, że Komisja Europejska stanęła bardzo twardo na gruncie pełnego legalizmu, czyli pełnej zgodności polskiego prawa z przepisami unijnymi. Na początku tego roku była skłonna rozważyć, czy nie będzie możliwe kontraktowanie środków z funduszy strukturalnych wedle obecnej ustawy o zamówieniach publicznych, przy wyeliminowaniu z niej największej "kości niezgody", czyli preferencji krajowych. Cała reszta drobniejszych w rozumieniu Komisji niezgodności nie powinna była - tak wówczas twierdziła Komisja - stanowić przeszkody dla procesu kontraktowania. Jakiś czas temu Komisja po prostu zmieniła zdanie i uważa, że pełna zgodność jest warunkiem niezbędnym. Oczywiście, nie można narzucić nam nic, co nie jest wymagane prawem europejskim, ale kwestii wymaganych tym prawem jest dosyć dużo. Odniosę się jeszcze do tej sprawy na koniec mojej wypowiedzi. Jeżeli chodzi o zacytowaną przez pana posła opinię UKIE, oczywiście trudno się z nią nie zgodzić. W mojej ocenie obowiązująca ustawa przynajmniej w kilkudziesięciu procentach, jeśli nie więcej, jest zgodna z prawem europejskim, co nie zmienia faktu, że pozostało tam właśnie te kilkadziesiąt, czasami drobnych, ale jednak zmian, które trzeba wprowadzić do polskiego prawa, aby zgodność była pełna. Tak napisano w opinii UKIE - wymaga to dodatkowo wdrożenia niektórych elementów. W dyrektywach jest nie kilkadziesiąt, a kilkaset lub kilka tysięcy elementów, więc choć procentowy udział zmian wydaje się stosunkowo niewielki, jest dużo pracy. Oczywiście wiem, kto mnie przysłał na posiedzenie Komisji Europejskiej. Zdaję sobie sprawę z tego, że do parlamentu zostałem przysłany przez rząd. To, co jest na druku sejmowym, nie zmienia mojej wiary, iż w prezes UZP jest organem właściwym do prac legislacyjnych związanych z pracami nad ustawą o zamówieniach publicznych i Urząd jest tu na właściwym miejscu. Najważniejsze w moim odczuciu pytanie posła Artura Zawiszy dotyczyło konsultacji z samorządem terytorialnym. Otóż najważniejszą platformą konsultacji z organizacjami zrzeszającymi przedstawicieli samorządu terytorialnego była Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego, a to dlatego, że zgodnie z rozporządzeniem, właśnie tam zasiadają przedstawiciele wszystkich reprezentatywnych organizacji zrzeszających samorząd terytorialny. My nie ograniczyliśmy się do Komisji Trójstronnej, prowadząc konsultacje z wieloma, nie potrafię wymienić ich liczby, organizacjami zrzeszającymi samorząd terytorialny, zarówno na poziomie krajowym, jak i regionalnym, a nawet wręcz lokalnym. Czasami konsultacje odbywały się na piśmie, czasami bezpośrednio - ich formuła była różna, natomiast najważniejsze są konkluzje z tych konsultacji. Otóż zarówno Komisja Wspólna, jak i organizacje zrzeszające reprezentantów samorządu terytorialnego wyraziły pozytywną opinię o projekcie ustawy, co nie zmienia faktu, że poszczególne z nich w dalszym ciągu mają swoje uwagi do jego poszczególnych zapisów. Osiągnięcie stuprocentowego kompromisu ze wszystkimi jest po prostu niemożliwe, natomiast pozytywne były wszelkie opinie przekazywane nam zarówno na piśmie, jak i powiem wręcz - w formie gratulacji podczas rozmów z przedstawicielami samorządu terytorialnego.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Padło pytanie, czy pracując nad projektem Komisja Gospodarki nie uroni wątków europejskich i związanych z samorządem terytorialnym. Mogę powiedzieć tylko tyle - moja wiara w merytoryczną siłę Komisji Gospodarki jest niezachwiana, wierzę w to, że Komisja nie uroni tych wątków. Jeśli chodzi o ograniczenia stosowane przez Niemców, mam nadzieję, że wyjaśniłem tą sprawę odpowiadając na pytania posła Wiesława Okońskiego. Jeśli chodzi o pytania posła Jerzego Budnika, odpowiadając na nie siłą rzeczy przejdę do wątku europejskiego, więc trochę zaburzę sobie technikę wypowiedzi. Termin 1 stycznia 2004 r. jest faktycznie istotny, ale jeżeli ustawa nie wejdzie w tym dniu w życie, nie spowoduje to zawalenia się świata, jeśli w ogóle w takich kategoriach można patrzeć na zamówienia publiczne. Świat istniał bez zamówień publicznych i pewnie istniałby dalej. Zawalenie się świata zamówień publicznych spowodowałoby nieuchwalenie ustawy do dnia 1 maja 2004 r., bo w tym dniu polskie ustawodawstwo musi być w stu procentach zgodne z przepisami unijnymi. Termin 1 stycznia przyszłego roku ma swój walor z zupełnie innej przyczyny. Otóż zgodnie z rozporządzeniem Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego dotyczącym wydatkowania środków z funduszy strukturalnych, kraje kandydackie nie mogą w okresie od 1 stycznia do 1 maja 2004 r. przyjmować wypłat z tych funduszy, ale mogą rozpocząć proces kontraktowania inwestycji. Pod jednym wszakże warunkiem - będą to robić na podstawie prawa krajowego zgodne z przepisami unijnymi. W związku z tym, jeśli polscy beneficjenci nie będą mieli tego prawa od 1 stycznia 2004 r., siłą rzeczy będą musieli się wstrzymać z procesem kontraktowania. Wstrzymanie się z procesem kontraktowania spowoduje, że środki napłyną później, o ile zdążą napłynąć. Wierzę, że zdążą napłynąć, bowiem rząd podjął starania, aby przesunąć okres kontraktowania z terminów od 1 stycznia 2004 r. do 31 grudnia 2006 r. do terminów pomiędzy 1 maja 2004 r. a 1 maja 2007 r. Być może to się uda. Jeśli się nie uda, to czteromiesięczny okres, w którym nie będzie można rozpocząć kontraktowania, zmusi do bardzo zdyscyplinowanych i konstruktywnym działań, poczynając od momentu, od którego ustawa wejdzie w życie, aby wykorzystać jak najwięcej środków. Wierzę w konstruktywizm działań po tym okresie, ale nikt rozsądny nie zaprzeczy, że byłoby najlepiej, abyśmy mieli jak najwięcej czasu. W związku z tym wedle mojej osobistej oceny nie stanie się nic, jeżeli ustawa zostanie uchwalona nie w dniu 1 stycznia, a 1 lutego 2004 r. Nie stanie się prawdopodobnie nic, jeżeli zostanie uchwalona w dniu 15 lutego przyszłego roku, natomiast jeżeli parlament uchwali ją w dniu 30 kwietnia 2004 r. - mogą pojawić się straty. W tej chwili nie potrafię oszacować, w jakiej wielkości, ale takie zagrożenie jest. Poseł Jerzy Budnik podniósł wątpliwość, czy można w miesiąc uchwalić ustawę liczącą 224 artykuły i zapytał, czy znam taki przypadek w historii polskiego parlamentaryzmu. Znam taki przypadek, myślę, że wszyscy państwo go znacie, choć nie twierdzę, że jest to najlepszy sposób pracy nad projektami ustaw, a jedynie, iż można zrobić coś takiego.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Jeżeli chodzi o vacatio legis, przy takim projekcie powinno być ono stosunkowo długie. Moment, w którym się znajdujemy, wymusił na nas wpisanie do projektu wyłącznie miesięcznego vacatio legis, natomiast podjęliśmy wszelkie możliwe działania, żeby skrócone vacatio legis nie odbiło się negatywnie na możliwości stosowania prawa. Po pierwsze, w projekcie znalazł się przepis o charakterze przejściowym, który stanowi o tym, jak będą prowadzone postępowania, które rozpoczną się przed dniem wejścia w życie ustawy - wedle starych przepisów. Po drugie, i chyba ważniejsze, UZP jest w trakcie uruchamiania szeroko zakrojonej akcji informacyjnej dotyczącej kształtu nowej ustawy i sposobu jej funkcjonowania, zanim ona wejdzie w życie. Wierzymy w to, że co do generaliów, podczas prac parlamentarnych projekt nie zmieni się w stu procentach i możemy rozpocząć zapoznawanie z nim przyszłych beneficjentów ustawy. Zakładam, że przyniesie to efekt. Kolejne pytanie posła Jerzego Budnika, jak wszystkie bardzo trafne, dotyczyło tego, czy można wyłączyć z projektu wątki europejskie i uchwalić je jako nowelizację obowiązującej ustawy o zamówieniach publicznych. Jest to pytanie kluczowe. Podobno nie ma na świecie rzeczy niemożliwych, natomiast ja zgadzam się całkowicie z wypowiedzią przedstawicielki Biura Legislacyjnego, iż obowiązująca ustawa ma taki kształt, że wprowadzenie do niej kilkudziesięciu zmian, niezbędnych, aby dostosować ją do prawa europejskiego, sprawi, że wyjdzie nam z tego "potwór legislacyjny" - akt prawny, z którego nie da się korzystać. Uważamy, że nie byłoby to dobrym rozwiązaniem. Poza tym, dodatkowym argumentem jest, iż w ten sposób stworzymy pewien bałagan prawny czy niestabilność prawa. Zawsze zgadzam się z państwem, kiedy kierujecie pod adresem rządu pretensje, że zamiast zrealizować jakiś pomysł koncepcyjnie i kompleksowo, przesyłając do parlamentu jeden akt prawny, co chwila kieruje do parlamentu nowelizacje dotyczące tej samej ustawy, zmieniając w niej jeden, dwa czy trzy artykuły. To nie jest dobre rozwiązanie, bo niszczy stabilność prawa, która jest wartością samą w sobie. W swoim również bardzo istotnym pytaniu posłanka Teresa Piotrowska kontynuowała wątek podniesiony przez posła Jerzego Budnika - niezgodności pomiędzy polską ustawą o zamówieniach publicznych a przepisami dyrektyw unijnych w tym zakresie. Przynajmniej część z państwa pamięta, że pierwszą próbę dostosowania tego prawa w całości podjął rząd premiera Jerzego Buzka. Próba była nieudana, z przyczyn chyba w tej chwili nieistotnych - tego prawa nie ma. W pewnej swojej naiwności, czego nie ukrywam, przyjęliśmy, że przyjmowana na początku bieżącego roku nowelizacja nie miała z założenia dostosować polskiego prawa do wymogów unijnych, chodziło o likwidację patologii w systemie zamówień publicznych. Wyszliśmy właśnie z tego punktu widzenia, podzielając stanowisko poprzedniego rządu, że nie da się dostosować ustawy o zamówieniach publicznych do prawa europejskiego - po prostu trzeba napisać nowy akt prawny. Najtrafniejsze, jakie mogło paść, jest pytanie, dlaczego tak długo zwlekano z przedłożeniem projektu.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Czas, który zajęło napisanie projektu jest pochodną tego, iż projektowana ustawa nie tylko i wyłącznie dostosowuje polskie prawo do przepisów unijnych, ale ma być również aktem, który będzie obowiązywał przez wiele lat. Zanim powstał, projekt był konsultowany przez pół roku, aby określić kierunki, które powinien przyjąć ustawodawca. Bardzo trudno się zmienia coś, co zostało już napisane. W rozmowach z partnerami społecznymi chcieliśmy mieć jasność, jak modelować projektowaną ustawę. Później projekt został napisany w trzy miesiące, co uważam za rekord, szczególnie, że przedstawicielka Biura Legislacyjnego twierdzi, iż jest napisany dobrze. Następnie, jak państwo sami świetnie wiecie, odezwała się cała masa partykularyzmów, co spowodowało, że musieliśmy bronić projektu jako aktu integralnego, aby nie wprowadzać do niego mnóstwa bezsensownych, psujących go wyłączeń, co niestety - zajęło kolejne 2-3 miesiące. O ile dobrze pamiętam, projekt został skierowany do parlamentu pod koniec października lub w początku listopada bieżącego roku. Czasu jest mało, ale wierzę w to, co powiedział poseł Adam Szejnfeld, że Komisja Gospodarki będzie się uczciwie starać, aby projekt był opracowywany dobrze i szybko. W tej chwili nie pozostaje mi nic innego - podzielam pogląd posła Adama Szejnfelda również w tym, że dobrze się stało, iż projektowana ustawa została skierowana do Komisji Gospodarki, ponieważ jeśli ma być opracowana nie tylko szybko, ale i dobrze, te oba aspekty zapewnia komisja "merytoryczna". Posłanka Alicja Olechowska zwróciła uwagę na fakt, iż przepisy projektu wychodzą poza prawo unijne. Oczywiście, projekt zawiera w sobie bardzo istotny element dostosowawczy, ale reguluje też kwestie nie objęte przepisami unijnymi, jak chociażby sposób udzielania zamówień o wartości podprogowej, czyli do 130 tys. euro, którego prawo unijne nie dotyczy, pomijając pewne ogólne zasady. Siłą rzeczy, wątków "nie europejskich" jest w projekcie bardzo dużo, nie sposób temu zaprzeczyć. Na pytanie dotyczące prawa budowlanego odpowiedziałem, udzielając odpowiedzi posłowi Wiesławowi Okońskiemu. Mam wrażenie, że odpowiedziałem w pewnym sensie przynajmniej na niektóre pytania przedstawicielki NIK. Oczywiście jest tak, iż zasadniczym problemem uważanym przez Komisję Europejską za niezgodność polskiego prawa z prawem unijnym są preferencje krajowe, ale niestety nie jest to jedyny problem. Problemów jest wiele - raport Komisji Europejskiej poświęcony zamówieniom publicznym, który pozwoliłem sobie tu przynieść, liczy 30 stron i w większości dotyczy większych lub mniejszych niespójności polskiego systemu z prawem unijnym. Z niektórymi uwagami dotyczącymi niespójności nie zgadzam się - Komisja Europejska niedokładnie przeczytała polskie prawo w tym zakresie. Jednak nawet jeśli je odrzucimy i przyjmiemy, że tylko część wskazanych zmian jest niezbędna do wdrożenia, to i tak w tej chwili pozostaje ich stosunkowo dużo. Jak słusznie zauważyła pani dyrektor, w projekcie są przepisy, które dotyczą instytucji nowych w systemie zamówień publicznych: obserwatora - podczas niektórych postępowań, oraz obowiązkowego badania specyfikacji istotnych warunków zamówienia, kontroli ex ante wydatków. Jednak zupełnie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że te instytucje podniosą koszty funkcjonowania systemu. Oczywiście, za pracę obserwatora trzeba będzie zapłacić, natomiast wedle naszej oceny obserwator będzie występował w 400-450 postępowaniach, o bardzo wielkiej wartości, liczonej w dziesiątkach milionów euro w ciągu roku.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Mimo, że tych postępowań jest tylko czterysta - promil, to dotyczą one prawie 25% wszystkich wydatków w systemie zamówień publicznych. W związku z tym, obserwacja tak istotnych postępowań siłą rzeczy prowadzi do bezpieczeństwa wydatkowania środków publicznych i oszczędności. Koszty wydatkowane w związku z działaniem obserwatorem na pewno zostaną zrekompensowane oszczędnościami przy prowadzeniu zamówień publicznych. Zatem trzeba patrzeć na sprawę szerzej niż tylko jak na wydatek z budżetu w konkretnym momencie. Per saldo to się opłaci. Jeżeli chodzi o konsultacje ze środowiskiem kultury, bardzo trudno jest przeprowadzić konsultacje ze wszystkimi, którzy funkcjonują w Polsce. Nie konsultowaliśmy się również ze środowiskami ornitologów, botaników i jeszcze kilkoma innymi. Natomiast nie jest prawdą, że nie konsultowaliśmy się ze środowiskiem kultury. Niestety, i muszę powiedzieć to z bólem, nie przeprowadziliśmy konsultacji ze związkami zawodowymi - takich konsultacji nie było. Dziękuję serdecznie za laurkę dla mnie od przedstawicielki Biura Legislacyjnego. Gdyby, wspólnie z posłem Adamem Szejnfeldem i pozostałymi członkami Komisji, była pani władna skierować projekt od razu do drugiego czytania, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świcie. Jeśli chodzi o wypowiedź prezesa Jacka Lenarta, nie wiem, czy jest inne niż architektoniczne środowisko, z którym rozmawiałbym częściej na temat projektu. Rozmów było kilkanaście, w różnych konfiguracjach, ze wszystkimi instytucjami, które zrzeszają architektów. Powiem szczerze, iż pozostał obszar, w którym nadal nasze poglądy są rozbieżne. Nie mogę tylko zgodzić się ze stwierdzeniem, że przepisy projektu dewastują przepisy o projektowaniu. Ponieważ używamy mocnych słów, ja pozwolę sobie użyć równie mocnego sformułowania: te przepisy dewastują monopol stowarzyszeń architektów w tym zakresie - znoszą obligatoryjność konkursów w zakresie projektowania budowlanego. W naszym odczuciu przepisy, które znoszą ten obowiązek na rzecz otwartych, przetargowych postępowań są dopuszczalne, a wręcz powiedziałbym - wymagane prawem unijnym. Natomiast zgadzam się z tym, że projekty o wartości intelektualnej, wkładzie intelektualnym, nie powinny być wybierane tylko i wyłącznie na podstawie kryterium cenowego, bo przy tego typu projektach niepatrzenie na jakość, a tylko na cenę, jest aberracją umysłową. Tyle, że my od jakiegoś czasu proponujemy państwa środowisku rozwiązanie tego problemu przy jednoczesnym braku obligatoryjności konkursu. Jeżeli państwo negujecie definicję robót budowlanych, która jako jedna z nielicznych, żywcem została przeniesiona do projektu z prawa unijnego, to niestety nie mamy tu pola do dyskusji. Ale w pozostałych sprawach mamy o czym rozmawiać, ja podtrzymuję wszystkie zgłoszone przez stronę rządową propozycje. Rozumiem, że będzie to przedmiotem szczegółowej dyskusji podczas pracy nad poszczególnymi przepisami projektu. Poseł Adam Szejnfeld również zadał pytania związane z "europejskością" projektu. Pozwolę sobie rozpocząć od odpowiedzi na ostanie pytanie - o obawy, czy po szybkiej ścieżce pracy w Sejmie nie będzie konieczne nowelizowanie ustawy po dwóch miesiącach, gdyby okazała się gorsza, niż zakładano.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">Odnoszę wrażenie, że takiej potrzeby nie będzie, ponieważ projekt może nie jest doskonały, ale przynajmniej poprawny. Jeżeli ta obawa wynikała stąd, że niebawem wejdzie w życie nowa dyrektywa europejska w zakresie zamówień publicznych, co podnosiła również, zupełnie słusznie, posłanka Teresa Piotrowska, tu pozwolę sobie na dwa słowa wyjaśnienia. Po pierwsze, nie wiadomo, czy ta dyrektywa wejdzie w życie. W tej chwili jest ona przedmiotem intensywnych tarć pomiędzy Komisją Europejską a Parlamentem Europejskim. Jeżeli PE nie zdecyduje się na bardziej elastyczną rozmowę z Komisją, to do końca swojej kadencji nie zdąży uchwalić tej dyrektywy, a wtedy, podobnie jak zdarza się w polskim parlamencie, trafi ona do kosza. Natomiast jest możliwe, iż te szlachetne instytucje porozumieją się pomiędzy sobą i wtedy dyrektywa wejdzie w życie mniej więcej w połowie przyszłego roku. W tej dyrektywie ustawodawcom krajowym pozostawi się 21 miesięcy na jej wdrożenie do porządku prawnego. Co więcej, projekt dyrektywy w dużym stopniu został przez nas wykorzystany przy tworzeniu konstrukcji polskiego prawa, w związku z czym wynikające z niej zmiany nie będą dla nas rewolucyjne. Będą to zmiany wymagające po prostu dostosowania polskiego prawa do nowych dyrektyw przez wspomniane 21 miesięcy. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie czekania na nową ustawę o zamówieniach publicznych do czasu, kiedy Komisją Europejska lub Parlament Europejski zdecydują się uchwalić nową dyrektywę, bo to nie byłoby bezpieczne przy obecnym kształcie polskiego prawa. Jeżeli chodzi o deklarację europejskości, ponieważ to rząd zadeklarował, że projekt ma walor dostosowawczy, ja nie jestem władny stwierdzić, że jest inaczej, muszę stwierdzić, że tak jest. Natomiast podchodząc do sprawy zupełnie zdroworozsądkowo, mam bardzo poważne obawy, czy możliwe byłoby wykonanie zabiegu, o którym państwo mówicie, czyli dostosowania obecnie obowiązującego prawa do wymogów dyrektyw. Po pierwsze, o czym już mówiłem - "stare" prawo ma taki, a nie inny kształt. Po drugie, przepisy dostosowujące wymagałyby napisania nowelizacji od nowa, ponieważ nie da się przenieść przepisów zawartych w projekcie do "starej" ustawy, są to akty prawne zbudowane wedle zupełnie innej filozofii. Na pewno nie jest możliwy do zastosowania prosty automatyzm. Wprowadzanie do obowiązującej ustawy kilkudziesięciu zmian byłoby pomysłem bardzo trudnym w realizacji. Przejdę do omówienia tego, co w prawie europejskim jest inaczej niż w polskim, zrobię to bardzo ogólnie, bo temat jest dość obszerny. Poczynając od samego zakresu podmiotowego stosowania ustawy, polska regulacja nie obejmuje tych wszystkich, którzy są zobowiązani stosować prawo o zamówieniach publicznych w UE, a szczególnie instytucji prawa publicznego, która w Unii ma znacznie szerszy wymiar. Nie została wdrożona unijna definicja robót budowlanych, co rodzi daleko idące konsekwencje dla szeregu przepisów ustawy o zamówieniach publicznych, bo nie wystarczy zmienić samej definicji - wymagałoby to szeregu innych zmian. Nie ma przepisów dotyczących koncesji na roboty budowlane, które są niezbędnie wymagane, jeżeli przy wydatkowaniu środków z funduszy strukturalnych chcemy stosować model quasi-partnerstwa publiczno-prywatnego.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#WiceprezesUZPWlodzimierzDzierzanowski">W prawie polskim i europejskim nie ma zgodnego katalogu wyłączeń, co akurat byłoby najłatwiejsze do zmiany w "starej" ustawie. Niezgodny z prawem europejskim jest sposób stosowania przetargu dwustopniowego - w na tyle istotny sposób, że wymagałoby to szeregu ważnych zmian. W polskim prawie jest prymat jednej procedury nad dwoma procedurami, zamiast prymatu dwóch procedur nad pozostałymi - przetarg ograniczony nie jest trybem równouprawnionym z przetargiem nieograniczonym. Zmiana przepisów o przetargu ograniczonym to znów szereg różnych zmian w "starej" ustawie. W polskim prawie są inne niż w UE przepisy dotyczące ogłoszeń, a szczególnie liczenia terminu ogłoszeń od momentu ich wysłania do publikacji albo od momentu opublikowania, a aż do momentu, kiedy zostaną przewidziane terminy składania ofert. Co więcej, terminy różnią się w długości od przewidzianych w prawie unijnym. Nie ma przepisów dotyczących obowiązku stosowania wspólnego słownika zamówień publicznych. Inaczej skonstruowane są przepisy dotyczące obliczania przedmiotu wartości przedmiotu zamówienia, szczególnie jeżeli chodzi o przedmiot, który jest wykonywany w sposób ciągły lub okresowy, a dotyczy to dużej liczby zamówień - chodzi o wszystkie dostawy nośników energii i tym podobnych. Nie ma przepisów dotyczących postępowania odwoławczego, które należałoby bezwzględnie wdrożyć, aby polski system odwoławczy był zgodny z prawem unijnym, a chodzi przede wszystkim uprawnienia dla szerszego kręgu podmiotów do stosowania przepisów odwoławczych. Największy obszar, gdzie polskie prawo jest nie dostosowane do europejskiego, to zamówienia sektorowe, gdzie brakuje szeregu różnych instytucji: nie ma definicji umowy ramowej i sposobu jej wykorzystywania, postępowania koncyliacyjnego, definicji i sposobu stosowania atestacji, całego szeregu ułatwień proceduralnych, które sektor użyteczności publicznej mógłby stosować, gdyby prawo europejskie było wdrożone w pełni. Jak państwo widzicie, dotyczy to prawie każdego obszaru ustawy o zamówieniach publicznych, stąd pozwolę sobie wyrazić daleko idący sceptycyzm, jeżeli chodzi o możliwość nowelizowania obowiązującej ustawy pod kątem jej dostosowania do prawa europejskiego. Mam nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć na wszystkie państwa pytania, jeżeli na jakieś nie odpowiedziałem, proszę mi wierzyć, że tylko przez nieuwagę i zapomnienie. Chętnie odpowiem, jeżeli państwo o coś dopytacie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Tym sposobem zamknęliśmy dyskusję, teraz musimy rozstrzygnąć o dalszym losie projektu. Jeśli nie padną inne wnioski, mamy dwie możliwości: kontynuować pracę nad projektem bądź powołać podkomisję. Zanim zapytam, czy są konkretne wnioski, proszę się zastanowić, a ja zapytam przedstawicielkę Biura Legislacyjnego, co Komisja ma uczynić, traktując projekt jako mający na celu dostosowanie polskiego prawa do przepisów UE.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PrzedstawicielkaBiuraLegislacyjnegoKS">Regulamin Sejmu reguluje takie przypadki jak projekty zawierające dostosowania do prawa unijnego - na mocy rozdziału 5 została powołana specjalna Komisja Europejska. Jednak jednocześnie art. 97 ust. 3 regulaminu stanowi, że po zasięgnięciu opinii tejże Komisji Europejskiej marszałek Sejmu może skierować projekt ustawy do komisji "merytorycznej". Jak rozumiemy, kierując projekt do Komisji Gospodarki, w porozumieniu z prezydium Komisji Europejskiej marszałek uznał, że ta Komisja jest właściwą do rozpatrywania projektu. W związku z tym, że Marszałek skierował projekt właśnie do Komisji Gospodarki, prace nad nim odbywają się na zasadach ogólnych, a nie szczególnych, przewidzianych trybem prac Komisji Europejskiej. Jak państwo wiecie, wspomniany szczególny tryb polega na tym, że prawo zgłaszania poprawek w pierwszym czytaniu ma trzech, a w drugim - pięciu posłów. Tu nie ma takiego rygoru. Dzisiejszy przypadek nie jest jedyny. W ten sposób do "merytorycznej" Komisji Finansów Publicznych zostały skierowane projekty: nowej ustawy o podatku VAT i ustawy o podatku akcyzowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Rozumiem, że tryb szczególny nie dotyczy nas w pełni, więc nie tylko w kwestii zgłaszania poprawek, ale także ustalania harmonogramu - nie mamy takiego obowiązku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PrzedstawicielkaBiuraLegislacyjnegoKS">Tak jest.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Chciałbym mieć tu jasność, ponieważ w imieniu marszałka proszono mnie o przedstawienie harmonogramu prac, jeżeli Komisja zdecyduje się na pracę nad projektem. Rozumiem, że ta prośba ma charakter kurtuazyjny, dżentelmeński, a nie regulaminowy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PrzedstawicielkaBiuraLegislacyjnegoKS">Tak jest.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Zapytuję, czy są propozycje, wnioski?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#PoselWieslawOkonski">Myślę, że argumentacja przedstawiona przez pana prezesa pozwala na złożenie wniosku o powołanie podkomisji i skierowanie do niej projektu ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PoselAdamSzejnfeld">Przystępujemy do głosowania. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja przyjęła wniosek posła Wiesława Okońskiego o powołanie podkomisji. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja przyjęła wniosek. Proszę o zgłaszanie kandydatur. Jak już mówiłem, zgłaszam moją kandydaturę do podkomisji. Zgłoszono następujące kandydatury: posłanka Alicja Olechowska, posłowie: Jan Antochowski, Tadeusz Kędziak, Wiesław Okoński, Paweł Poncyljusz, Adam Sosnowski oraz Adam Szejnfeld. Czy są inne kandydatury? Nie ma. Przystępujemy do głosowania. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja przyjęła wniosek o powołanie podkomisji w wymienionym składzie. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja przyjęła wniosek. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>