text_structure.xml 58.7 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Otwieram posiedzenie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Jest tylko jeden punkt naszego dzisiejszego porządku obrad. Zajmiemy się bulwersującym wydarzeniem - śmiercią osadzonego w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu Krzysztofa P. Przypomnę, że stało się to 17 października 1999 r. Wysłuchamy teraz informacji Dyrektora Generalnego Służby Więziennej gen. Jana Pyrcaka o tej właśnie sprawie. Chyba, że wcześniej ktoś z pań i panów posłów chciałby się wypowiedzieć w kwestii formalnej. Nie ma chętnych. Głos ma pan gen. Jan Pyrcak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#DyrektorGeneralnySłużbyWięziennejgenerałJanPyrcak">Posłużę się przygotowanym wcześniej tekstem, choć oczywiście z pewnymi dygresjami i poszerzeniami. Ten tekst został powielony w wielu egzemplarzach i jest do dyspozycji członków Komisji. 17 października 1999 r., w niedzielę, co ma dla sprawy pewne znaczenie, w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu, w trakcie stosowania wobec tymczasowo aresztowanego Krzysztofa P. środka przymusu bezpośredniego w postaci umieszczenia go w celi zabezpieczającej, około godz. 20.20 nastąpił zgon osadzonego. Z dokumentacji Aresztu Śledczego w Inowrocławiu oraz zeznań świadków wynikało, że 17 października 1999 r., Krzysztof P., po przeszukaniu ok. godz. 13.00 zajmowanej przez niego celi i zarekwirowaniu wykonanej przez niego anteny telewizyjnej, na którą nie miał pozwolenia, zachowywał się agresywnie, domagał się zwrotu anteny, odgrażał się przy tym i używał pod adresem funkcjonariuszy wulgarnych słów. Nie powiodły się próby uspokojenia podjęte przez dowódcę zmiany Marka O. i wychowawczynię, która miała wówczas dyżur w zakładzie. Ok. godz. 15.00 dowódca zmiany zadecydował o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego - osadzenia w celi zabezpieczającej z użyciem kasku zabezpieczającego. Zgodnie z przepisami mógł podjąć taką decyzję, bo uzasadniała to sytuacja, a pod nieobecność dyrektora aresztu śledczego, zgodnie z rozporządzeniem ministra sprawiedliwości, był osobą do tego uprawnioną. Decyzja została podjęta w związku z odmową przez Krzysztofa P. wykonywania poleceń oddziałowego, głośnym zakłócaniem spokoju w oddziale mieszkalnym i groźbami samouszkodzenia. Do stosowania środka przymusu dowódca zmiany wyznaczył trzech funkcjonariuszy: Mariusza Czołgoszewskiego, Mariusza Miterę i Grzegorza Pichetę. Podaję ich nazwiska, ponieważ w czasie różnych kontaktów z mediami podawali oni swoje personalia i dlatego czuję się zwolniony z obowiązku ochrony ich danych osobowych. Funkcjonariusze ci weszli do celi zajmowanej przez Krzysztofa P. i drugiego osadzonego i zabrali go. Odbyło się to szybko. Umieszczono go w celi zabezpieczającej, założono mu kask ochronny oraz kaftan bezpieczeństwa. Ok. godz. 19.00 nastąpiła zmiana służb ochronnych. Po upływie ok. 30 minut od objęcia służby, ponieważ Krzysztof P. uspokoił się, dowódca nowej zmiany podjął decyzję o zdjęciu mu kaftana bezpieczeństwa i kasku. Po upływie kolejnej pół godziny przeprowadzono apel. Dowódca zmiany stwierdził wówczas, że Krzysztof P. leży na podłodze i nie reaguje na polecenia. Kiedy wszedł do celi z oddziałowym, okazało się, że osadzony miał słabo wyczuwalne tętno. Podjęto decyzję o reanimacji, wezwano Pogotowie Ratunkowe. Lekarz pogotowia po przybyciu do aresztu stwierdził o godz. 20.20 zgon Krzysztofa P. Dyrektor Okręgowy Służby Więziennej w Bydgoszczy nadzorujący Areszt Śledczy w Inowrocławiu wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie 18 października, a więc następnego dnia - w poniedziałek. 22 października zawiesił postępowanie, ponieważ Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu podjęła w tym dniu dochodzenie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Krzysztofa P. Zawieszenie postępowania wyjaśniającego nastąpiło w ramach rutynowej procedury stosowanej, kiedy czynności podejmuje organ mający dużo szersze możliwości procesowego ustalenia prawdy, a dowody z tego postępowania karnego będą z całą pewnością istotne także dla sprawy dyscyplinarnej. W następstwie przeprowadzonego postępowania karnego 21 października 2002 r. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy w III Wydziale Karnym uznał trzech funkcjonariuszy SW: Mariusza Czołgoszewskiego, Mariusza Miterę i Grzegorza Pichetę winnymi tego, że 17 października 1999 r., działając umyślnie, nie dopełnili obowiązków i przekroczyli uprawnienia oraz nieumyślnie spowodowali śmierć Krzysztofa P. „W trakcie stosowania wobec niego środków przymusu bezpośredniego, to jest podczas doprowadzania do celi zabezpieczającej, przeszukania, zakładania kaftana bezpieczeństwa i kasku ochronnego, nie dopełnili obowiązków poprzez dopuszczenie do jego upadków oraz przekroczyli swoje uprawnienia poprzez uderzanie go, wskutek czego Krzysztof P. doznał obrażeń, które doprowadziły do niewydolności oddechowo krążeniowej i w jej następstwie - do zgonu pokrzywdzonego, tj. przestępstwa z art. 231 par. 1 kk i art. 155 w związku z art. 11 par. 2 kk”. Każdy z trzech funkcjonariuszy na podstawie tych przepisów został skazany na karę 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 5 lat. Sąd zakazał również ukaranym pracy w służbie więziennej przez 8 lat. Tym samym wyrokiem i na taką samą karę - 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na 5 lat i zakazem pracy w służbie więziennej przez 8 lat sąd skazał Marka O., dowódcę zmiany w areszcie w Inowrocławiu, którego uznał winnym niedopełnienia obowiązków w ten sposób, że „zlecając, organizując i bezpośrednio nadzorując stosowanie wobec Krzysztofa P. środków przymusu bezpośredniego, dopuścił do niewłaściwego dokonywania tych czynności przez podległych mu funkcjonariuszy”. Sąd Apelacyjny w Gdańsku wyrokiem z 25 czerwca 2003 r. utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. Dowódca zmiany Marek O. odszedł ze służby na własną prośbę w marcu 2000 r. 16 lipca 2003 r., a więc po prawomocnym już wyroku Sądu Apelacyjnego, trzej pozostali funkcjonariusze Mariusz Czołgoszewski, Mariusz Mitera i Grzegorz Picheta zostali zwolnieni ze służby na podstawie art. 39 ust. 2 pkt. 4 ustawy o Służbie Więziennej, to znaczy w związku ze skazaniem prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu. Jest to przepis obligatoryjny. 9 sierpnia 2003 r., trzy tygodnie po tym zwolnieniu, Mariusz Mitera i Grzegorz Picheta zwrócili się do mnie, twierdząc, że nie poczuwają się do spowodowania śmierci Krzysztofa P., zaś ich sytuacja prawna jest następstwem zmowy, do jakiej doszło w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu. Według ich oświadczeń rzeczywistymi sprawcami śmierci Krzysztofa P. byli inni funkcjonariusze SW, którzy w następstwie matactwa nie ponieśli odpowiedzialności karnej. W tym momencie chciałem przypomnieć, że rozpatrując tę sprawę Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, odbył ponad 30 posiedzeń. Wobec otrzymanych przeze mnie pisemnych oświadczeń dwóch byłych funkcjonariuszy, poleciłem Dyrektorowi Okręgowemu SW w Bydgoszczy przeprowadzić postępowanie wyjaśniające w związku z uzyskaniem nowych informacji w sprawie śmierci Krzysztofa P. Dyrektor Okręgowy SW w Bydgoszczy zarządził przeprowadzenie takiego postępowania, w czasie którego nie udało się znaleźć żadnego nowego dowodu w tej sprawie. Jeden ze skazanych funkcjonariuszy odmówił udziału w postępowaniu, a dowódca zmiany podtrzymał swoje wyjaśnienia składane w czasie postępowania karnego. Niezależnie od postępowania prowadzonego przez Dyrektora Okręgowego SW w Bydgoszczy, sprawę badała również Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu, która postępowanie umorzyła. W publikacjach prasowych z 21 i 23 lutego br. oraz w programie „Pod napięciem” stacji telewizyjnej TVN wyemitowanym 22 lutego br. była mowa o nagannych praktykach, mających rzekomo miejsce w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu. Również obecnie, jak twierdzili dwaj byli osadzeni, uczestnicy tego programu. Żeby zbadać zasadność zarzutów, o których informowały media, a dotyczących sposobu traktowania osadzonych przez funkcjonariuszy SW w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu, 24 lutego zarządziłem niezwłoczne przeprowadzenie tam kontroli doraźnej.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#DyrektorGeneralnySłużbyWięziennejgenerałJanPyrcak">Zrealizował ją zespół funkcjonariuszy Centralnego Zarządu SW oraz Okręgowego Inspektoratu SW w Bydgoszczy z Dyrektorem Okręgowym SW w Bydgoszczy. Celem zbadania wszystkich zarzutów podniesionych w mediach, a odnoszących się do funkcjonowania Aresztu Śledczego w Inowrocławiu, w trakcie tej kontroli przeprowadzono rozmowy ze wszystkimi przebywającymi tam osadzonymi i skontrolowano wszystkie pomieszczenia tego aresztu. Rozmowy dotyczyły warunków odbywania kary, a w szczególności - sposobu traktowania osadzonych przez funkcjonariuszy i pracowników opieki medycznej, wyżywienia, warunków bytowych. Zgodnie z moimi dyspozycjami, główną uwagę z rozmowach koncentrowano na ścisłym przestrzeganiu prawa w wykonywaniu kary i tymczasowego aresztowania. W czasie czynności kontrolnych nie odnotowano żadnych istotnych zastrzeżeń, poza jedną skargą na wyżywienie, które zdaniem osadzonego było zbyt mało zróżnicowane smakowo. W szczególności nie było żadnych skarg dotyczących działalności administracji Aresztu Śledczego w Inowrocławiu i pełniących tam służbę funkcjonariuszy. Ani jeden z 16 osadzonych, którzy przybyli tam w godzinach i dniach, kiedy administracja nie pracowała, nie skarżył się na sposób przyjęcia i czynności wykonywane przez funkcjonariuszy. Zwróciliśmy uwagę na ten wątek, ponieważ czasami pojawiają się zarzuty, że funkcjonariusze służby ochronnej, którzy, poza wychowawcami i kuchnią, są wtedy jedyną służbą funkcjonującą w zakładzie karnym, mogą wówczas nadużywać prawa. Dlatego rozmawiano ze wszystkimi, którzy w ostatnim półroczu przybyli do Aresztu Śledczego w Inowrocławiu poza godzinami pracy administracji. Powtarzam, że nie stwierdzono żadnych zastrzeżeń. Wybrano losowo trzech osadzonych, wobec których w ostatnim czasie stosowano środki przymusu bezpośredniego. Nie składali oni skarg w związku ze sposobem postępowania funkcjonariuszy. Co więcej - żaden z nich nie miał wątpliwości co do zasadności stosowania tych środków. Dokonano również analizy skarg osadzonych dotyczących Aresztu Śledczego w Inowrocławiu z lat 1999–2003. Nie stwierdzono ani jednej dotyczącej naruszenia nietykalności cielesnej lub użycia siły. Przy okazji stwierdzono, że wobec obydwu byłych osadzonych, którzy wystąpili w programie stacji telewizyjnej TVN, nigdy nie były stosowane żadne środki przymusu bezpośredniego. W związku z zarzutami ze strony Mariusza Mitery i Grzegorza Pichety, że zostali zostawieni sami sobie, ponieważ przez okres zawieszenia w pełnieniu czynności służbowych, trwający od stycznia 2000 r. do ich zwolnienia ze służby, zgodnie z przepisem ustawy pobierali połowę uposażenia, oraz - z oskarżeniami, że zrobiono z nich kozły ofiarne, sprawdzono czy otrzymywali oni jakąś pomoc. Okazało się, że w tym czasie od dyrektora jednostki otrzymali 12 zapomóg pieniężnych. Od Zarządu Głównego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa otrzymali kwotę 6 tys. zł ze środków związkowych. A z dobrowolnych składek funkcjonariuszy Aresztu Śledczego w Inowrocławiu - 5 tys. zł. Trudno zatem uznać, że otoczenie pozostawało obojętne na ich sytuację materialną, nie odnoszę się tutaj do kwestii ich czynu. Chcę także podkreślić, że problematyka stosowania środków przymusu bezpośredniego, obok innych aspektów działalności Aresztu Śledczego w Inowrocławiu, była szczególnie wnikliwie badana po śmierci Krzysztofa P.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#DyrektorGeneralnySłużbyWięziennejgenerałJanPyrcak">Między innymi dotyczyła tego kontrola kompleksowa Okręgowego Inspektoratu SW w Bydgoszczy przeprowadzona w kwietniu 2000 r., a także kontrola zrealizowana przez Rzecznika Praw Obywatelskich od 8 do 9 lutego 2001 r. i kontrola doraźna Centralnego Zarządu SW zrealizowana w 2001 r. Ponadto te zagadnienia były czterokrotnie kontrolowane w ramach nadzoru penitencjarnego sprawowanego przez Sąd Penitencjarny w Bydgoszczy. Działania kontrolne podjęte 25 i 26 lutego tego roku wykazały, że atmosfera i nastroje wśród całej populacji osadzonych w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu są poprawne. Również dokumentacja i indywidualne rozmowy z osadzonymi nie potwierdziły zarzutów dotyczących obecnego funkcjonowania tej jednostki penitencjarnej. Dowódca zmiany obciążany przez trzech zwolnionych funkcjonariuszy odpowiedzialnością i winą za pobicie Krzysztofa P., jest w tej chwili hospitalizowany ze względu na załamanie psychiczne. Niezależnie od czynności, o których już powiedziałem, zarządziłem przeprowadzenie od 1 do 5 marca br. kompleksowej kontroli w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu. Komisji kontrolnej przewodniczy Dyrektor Okręgowy SW w Inowrocławiu. Ta kontrola jeszcze trwa, ale z mojej wczorajszej rozmowy telefonicznej z Dyrektorem Okręgowym SW nie wynika, żeby ujawniono fakty mogące być podstawą jakichkolwiek zarzutów. Niezależnie od tych wszystkich działań, 25 lutego br. skierowałem pismo do wszystkich dyrektorów zakładów karnych i aresztów śledczych, oraz dyrektorów okręgowych SW, a więc do wszystkich kierowników jednostek organizacyjnych więziennictwa. Zobowiązałem w nim dyrektorów zakładów karnych i aresztów śledczych do objęcia szczególnym bezpośrednim nadzorem prawidłowości przestrzegania w podległych im jednostkach penitencjarnych rozporządzenia Rady Ministrów z 20 listopada 1996 r. w sprawie szczegółowych warunków stosowania środków przymusu bezpośredniego oraz użycia broni palnej lub psa służbowego przez funkcjonariuszy. Zobowiązałem ich również do osobistej odpowiedzialności za decyzje podejmowane i dokumentowane w protokołach stosowania środków przymusu bezpośredniego względem osadzonych po zapoznaniu się z treścią tego protokołu z załączonymi do niego dokumentami. Gwoli wyjaśnienia - po każdym użyciu środka przymusu bezpośredniego, dyrektor zakładu karnego jest zobowiązany zapoznać się osobiście z dokumentacją. Osadzony jest badany przez lekarza, a każdy kierownik jednostki penitencjarnej jest zobowiązany przyjąć na rozmowę osadzonego i poinformować go między innymi o tym, że ma on prawo do złożenia skargi na czynności funkcjonariuszy SW. Zobowiązałem także dyrektorów do zapewnienia należytego nadzoru nad sposobem wykonywania czynności służbowych przez funkcjonariuszy SW. Dyrektorów okręgowych SW zobligowałem do wnikliwego analizowania skarg na działalność nadzorowanych przez nich jednostek, składanych przez osadzonych. W każdym przypadku, kiedy treść skargi wskazuje na naruszenie prawa przez administrację więzienną, a w szczególności - na bezprawne użycie siły fizycznej, zobowiązałem ich do wszczynania wnikliwego postępowania wyjaśniającego w trybie określonym właściwymi przepisami, to jest dotyczącego sposobu załatwiania wniosków i skarg osadzonych. Zawierają one m. in. dyspozycję, że w szczególnie uzasadnionych przypadkach skarga powinna być rozpatrywana bezpośrednio na miejscu zdarzenia przez przedstawiciela jednostki nadrzędnej nad jednostką organizacyjną, której dotyczy. Kierowników wszystkich jednostek organizacyjnych zobowiązałem do podejmowania niezbędnych i skutecznych działań w celu zapewnienia traktowania osadzonych, zarówno skazanych, jak i tymczasowo aresztowanych, w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami z uwzględnieniem bezwzględnego eliminowania jakichkolwiek przejawów postępowania wobec osadzonych z naruszeniem tych przepisów. Przypomniałem także o obowiązku zdecydowanego reagowania na każdy sygnał o nieprawidłowym postępowaniu podległej kadry wobec osób osadzonych w zakładach, szczegółowego badania każdego przypadku, ale także - występowania na drogę postępowania karnego w sprawach, gdzie jest jakiekolwiek podejrzenie, że prawo zostało naruszone. Poleciłem zapoznać z treścią tego pisma wszystkich funkcjonariuszy więziennictwa i omówić je na spotkaniach z załogami. Poinformowałem także dyrektorów jednostek penitencjarnych, że oczekuję skutecznego wywiązywania się z obowiązku nadzoru i ostrzegłem, że ci którzy nie potrafią sobie z takim obowiązkiem poradzić, będą musieli poszukać sobie innego zajęcia. Tyle o działaniach. Na zakończenie mogę tylko z ubolewaniem stwierdzić, że śmierć Krzysztofa P. istotnie miała miejsce. A to że wydarzyła się przed pięciu laty i że została podjęta reakcja karna, nie zmienia tego faktu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Czy Prokurator Krajowy, pan Karol Napierski, chciałby udzielić w tej sprawie dodatkowych wyjaśnień?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Owszem, chciałbym uzupełnić informację przekazaną przez pana gen. Jana Pyrcaka o pewne dane ustalone w postępowaniach prokuratorskich. 15 maja 2000 r. Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu skierowała przeciwko Maciejowi Czołgoszewskiemu, Mariuszowi Miterze i Grzegorzowi Pichecie akt oskarżenia zarzucając im popełnienie przestępstwa umyślnego polegającego na pobiciu osadzonego Krzysztofa P. ze skutkami w postaci uszkodzenia opłucnej, pęknięcia wątroby oraz licznych innych obrażeń, które spowodowały zgon. Kwalifikacja prawna przyjęta w akcie oskarżenia opiera się na art. 231 kk, który dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w zbiegu z art. 158 par. 3 kk, który dotyczy udziału w pobiciu człowieka, jeżeli następstwem tego czynu jest zgon. To przestępstwo przyjęte w akcie oskarżenia zagrożone jest karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Tymże aktem oskarżenia objęty był również Marek O., któremu przedstawiono inny zarzut, a mianowicie tylko przekroczenie uprawnień. Nie został on oskarżony o udział w pobiciu, bo nie było na to dowodów. W odniesieniu do relacji, którą trzej skazani przedstawili mediom, stwierdzili oni, że wzięli na siebie winę z uwagi na układ, jaki zawarli z innymi funkcjonariuszami SW, za wiedzą przełożonych, licząc na to, że otrzymają niewielki wyrok i że będą nadal mogli pracować. Tymczasem postawa zaprezentowana przez oskarżonych w czasie śledztwa, nie odpowiada temu, co przedstawili mediom. Wszyscy trzej zainteresowani nie przyznali się do winy, a w toku śledztwa odmówili wyjaśnień. A zatem nie jest prawdą, że niejako brali na siebie wówczas winę innych osób. W postępowaniu sądowym zmienili stanowisko i nie przyznając się do winy, złożyli wyjaśnienia, w których przedstawili własną wersję wydarzeń, skutkiem czego, również po przeprowadzeniu innych dowodów, Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, wydając wyrok skazujący, zmienił kwalifikację prawną przyjętą w akcie oskarżenia przez prokuratora. Sąd nie skazał ich za pobicie Krzysztofa P., ale za nieumyślne spowodowanie śmierci tego człowieka poprzez niewłaściwe obchodzenie się z nim w trakcie umieszczania go w celi zabezpieczającej, prowadzenia po schodach, itd., w następstwie czego doszło do jego upadku i obrażeń, które spowodowały zgon. Kwalifikacja prawna czynu przyjętego przez sąd, podobnie, jak w przypadku prokuratora, opiera się na art. 31, ale jest duża różnica, jeśli chodzi o pozostałą część kwalifikacji prawnej. Zamiast kwalifikacji z art. 158 par. 3, w którym za pobicie człowieka ze skutkiem śmiertelnym przewiduje się od roku do 10 lat pozbawienia wolności, sąd przyjął art. 155, w którym za nieumyślne spowodowanie śmierci przewiduje się karę do 5 lat pozbawienia wolności. Prokurator nie zgodził się z tym wyrokiem i złożył apelację w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku. Apelację złożyli również wszyscy oskarżeni. Sąd apelacyjny nie uwzględnił ani apelacji oskarżonych ani prokuratora i utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Wyrok uprawomocnił się 25 czerwca 2003 r. i jak wynika z posiadanych przeze mnie informacji, obrońcy oskarżonych nie wnosili w tej sprawie kasacji do Sądu Najwyższego. Natomiast, jak domyślam się na podstawie relacji prasowych, badanie tej sprawy podjął Rzecznik Praw Obywatelskich, który ma uprawnienia do zaskarżenia wyroku. Jeśli chodzi o działania prokuratury, to mogę powiedzieć, że Prokurator Generalny nie przewiduje wniesienia kasacji w tej sprawie. Nie wnikając może nadmiernie w szczegóły natury prawnej, chciałbym poinformować, że zmiana stanowiska przez skazanych dotycząca tego, co przedstawiali sądowi w czasie rozprawy sądowej, nie jest przyjmowana jako podstawa do wniesienia kasacji. Jeżeli chodzi o drugie postępowanie, które w tej sprawie prowadziła prokuratura, to zostało ono wszczęte 10 września 2003 r., a więc niecałe 3 miesiące po wydaniu wyroku przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku, na podstawie doniesienia trzech skazanych: Macieja Czołgoszewskiego, Mariusza Mitery i Grzegorza Pichety. Czwarty skazany, Marek O., który nie odpowiadał za spowodowanie śmierci, nie był autorem zawiadomienia o przestępstwie.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Autorami byli trzej pozostali skazani, którzy stwierdzili, że oprócz nich również inne osoby uczestniczyły w tych zdarzeniach i to te inne osoby - funkcjonariusze SW, spowodowały takie obrażenie ciała u Krzysztofa P., które doprowadziły do jego zgonu. 10 września 2003 r. śledztwo w tej sprawie wszczął Prokurator Rejonowy w Inowrocławiu. Po przesłuchaniu wszystkich zainteresowanych osób, zarówno funkcjonariuszy, którzy zgłosili zawiadomienie o przestępstwie, jak i wszystkich innych, którzy mogli mieć związek z tą sprawą i po zapoznaniu się z dokumentacją Aresztu Śledczego w Inowrocławiu, jak również przeprowadzeniu niezbędnych dowodów w sprawie domniemanego współudziału innych osób w tym zdarzeniu, prokurator uznał, że nie ma wystarczających dowodów, żeby postawić zarzuty popełnienia przestępstwa jakimkolwiek osobom poza wskazanymi w tej sprawie. To śledztwo zostało umorzone przez prokuraturę 31 grudnia 2003 r. właśnie wobec braku wystarczających dowodów. Postanowienie prokuratora zostało zaskarżone przez trzech zainteresowanych i w tej chwili trwa postępowanie odwoławcze. Postępowanie odwoławcze polega na tym, że najpierw sprawę rozpoznaje prokurator nadrzędny nad prokuratorem, który wydał postanowienie, a więc w tym wypadku Prokurator Okręgowy. Jeżeli uzna on, że zażalenie nie jest zasadne, wówczas przekazuje sądowi akta sprawy wraz z zażaleniem. Decyzja, którą podejmie sąd, będzie ostateczna. Sąd może utrzymać postanowienie prokuratora w mocy lub je uchylić i wydać prokuratorowi zalecenia, co do prowadzenia dalszego postępowania. Te zalecenia są dla prokuratora wiążące i musi on je wykonać. Po wykonaniu zaleceń prokurator podejmuje nową decyzję, która nie jest niczym ograniczona. To może być ponowna decyzja o umorzeniu, może również przedstawić zarzuty i wnieść akt oskarżenia, w zależności od tego, do jakich wniosków dojdzie. Prokurator Okręgowy jeszcze nie zajął stanowiska, czy skierować ją do sądu, czy też uchylić postanowienie Prokuratora Rejonowego. Jeżeli Prokurator Okręgowy dojdzie do wniosku, że należy to postanowienie uchylić, to sprawa na tym etapie nie musi być kierowana do sądu. Chciałem również poinformować, że gdyby sąd uchylił to postanowienie o umorzeniu i prokurator ponownie je umorzył, bo taka możliwość również istnieje, to wówczas osoby pokrzywdzone, w tym wypadku trzej skazani, będą mogli na własną rękę wnieść akt oskarżenia przeciwko osobie, którą uznają za sprawcę przestępstwa. Jest to instytucja nowa w naszym prawie, która powoduje, że osoba prywatna może wnieść oskarżenie o popełnienie przestępstwa publiczno-skargowego, jeżeli najpierw sąd uchylił decyzję prokuratora o umorzeniu, a potem prokurator ponownie takie postępowanie umorzył. Wówczas adwokat, którego musi wynająć taka osoba, może wnieść sprawę do sądu z aktem oskarżenia nawet o popełnienie przestępstwa publiczno-skargowego. Tak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o stan spraw prokuratorskich. Podsumowując - były dwie sprawy: jedna zakończona prawomocnym orzeczeniem i druga, dotycząca badania, czy rzeczywiście inne osoby brały udział w tym zdarzeniu, zakończona nieprawomocnym, jak do tej pory, umorzeniem postępowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Otwieram dyskusję. Czy ktoś z pań i panów posłów chciałby się wypowiedzieć lub zadać pytanie? Jeśli nie, to ja pozwolę sobie na początek zadać dwa pytania panu gen. Janowi Pyrcakowi. Czy podobne przypadki miały miejsce w ostatnich trzech latach w jednostkach penitencjarnych na terenie Polski? Powiedział pan, że w czasie kontroli przeprowadzonej w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu przeprowadzono rozmowy także z tymi osadzonymi, którzy zostali przetransportowani do innych jednostek penitencjarnych. Czy przeprowadzono również rozmowy z byłymi osadzonymi, którzy znajdują się już poza Aresztem Śledczym w Inowrocławiu? Pytam o to, ponieważ w reportażu „Zawsze po 21”, gdzie chyba po raz pierwszy poruszono sprawę śmiertelnego pobicia Krzysztofa P., jeden czy dwóch byłych osadzonych, nie pamiętam dokładnie, przebywających już w tej chwili na wolności, potwierdziło przed kamerą wersję trzech oskarżonych funkcjonariuszy. Według nich w tym zajściu brały jeszcze udział inne osoby, wskazywane przez tych funkcjonariuszy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PosełZbigniewWassermann">Ja mam pytanie do pana Prokuratora Krajowego Karola Napierskiego. Jak oceniona została wiarygodność składających zawiadomienie, nie w kontekście tego że zostali skazani, tylko w kontekście faktów które ujawnili przy składaniu zawiadomienia? Czy były przeprowadzane czynności związane z rekonstrukcją zdarzenia w oparciu o fakty? Mam na myśli wizję lokalną. Sygnalizował pan, że obrażenia, których doznał Krzysztof P. były dość poważne. Nie znam wyników sekcji zwłok, ale była mowa o bardzo poważnych obrażeniach wewnętrznych. Wiemy, że interweniowało kilku funkcjonariuszy. Jest to interwencja dość standardowa, bo zdarza się, że więźniowie tak się zachowują i po to są zarówno środki specjalne jak kaftan bezpieczeństwa oraz umiejętność funkcjonariuszy opanowania takiej sytuacji. Chciałem się dowiedzieć, czy w związku ze stwierdzonymi obrażeniami jasny jest mechanizm ich powstania? I czy ten mechanizm był weryfikowany zarówno w świetle dowodów z postępowania, w którym zostali skazani, jak i tego nowego postępowania, w którym zdecydowali się na ujawnienie tych okoliczności? Jakie były motywy ich zachowania? Mam na myśli obie sytuacje. A więc również tę, w której w pierwszym postępowaniu nie składali wyjaśnień, nie przyznając się, co może jednak być mimo wszystko pewną formą ochrony rzeczywistych sprawców. I jaki był motyw, dla którego zdecydowali się powiedzieć, jak twierdzą, całą prawdę?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Czy ktoś z pań i panów posłów chciałby w tej sprawie na tym etapie się wypowiedzieć? Nikt się nie zgłasza, więc najpierw oddam głos panu gen. Janowi Pyrcakowi, a potem panu prokuratorowi Napierskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#DyrektorGeneralnyJanPyrcak">Według mojej wiedzy, po zdarzeniu w Inowrocławiu nie było takiego przypadku w jednostkach penitencjarnych, który w jakikolwiek sposób mógłby być porównywalny ze zdarzeniem z 1999 r., o którym mówimy. Owszem, zdarzają się przypadki użycia siły fizycznej i wcale nie jest ich tak mało. W 2003 r. było 2009 przypadków stosowania środków przymusu bezpośredniego. Na te przypadki osadzeni złożyli 52 skargi. Ani jedna z nich nie została uznana za zasadną. W społeczności, która liczy ponad 80 tys. osób zdarzają się także zgony. To jest oczywiste. Liczba zgonów w ostatnich trzech latach kształtowała się następująco: w 2003 r. było 114 zgonów, w tym - 77 z przyczyn naturalnych, a 37 - z powodu samoagresji, a więc samobójstw lub samouszkodzeń, w wyniku których nastąpił zgon osadzonego. Wiemy o tym stąd, że każdorazowo są dokonywane dokładne badania lekarskie. W 2002 r. było 91 zgonów, z czego - z przyczyn naturalnych - 51, a 40 - w wyniku samouszkodzeń i samoagresji. W 2001 r. były 142 zgony, w tym z przyczyn naturalnych - 89, a 53 - w wyniku samobójstwa bądź samoagresji. Natomiast wracając do istoty pytania, nie znam po wydarzeniach w Inowrocławiu, a wydaje mi się, że mam pełną wiedzę w tej materii, przypadku zejścia śmiertelnego będącego skutkiem zachowań funkcjonariuszy SW. Odpowiadając na drugie pytanie - nie przesłuchano innych osób. W programie red. Wrony w TVN emitowanym w poprzednią niedzielę pojawili się dwaj byli osadzeni, którzy mówili o sytuacji, która rzekomo ma miejsce w Areszcie Śledczym w Inowrocławiu. W poniedziałek zleciłem czynności kontrolne i były one wykonywane w ubiegłym tygodniu. Z oczywistych względów, m. in. czasowych, ale także ze względu na zakres uprawnień służby więziennej, nie można było przesłuchać innych osób, poza funkcjonariuszami SW pozostającymi w służbie. Służba więzienna nie ma bowiem uprawnień do prowadzenia jakiegokolwiek postępowania zewnętrznego. I niejako uprzedzając pytanie pana posła Zbigniewa Wassermanna, chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz, nie próbując dociec przyczyn takiej, a nie innej postawy tych byłych funkcjonariuszy SW. W swoich wypowiedziach twierdzą oni, że w zamian za lojalność przełożeni gwarantowali im pozostanie w służbie. Przez cały czas, mówiąc o przełożonych, mówią o swoich bezpośrednich przełożonych ze zmiany ochronnej, a więc o dowódcy zmiany i o zastępcy dowódcy zmiany. Chcę w związku z tym powiedzieć, że dowódca zmiany był objęty postępowaniem karnym i został skazany. Odszedł ze służby w 2000 r. W związku z tym wydaje się, że nie było żadnej potrzeby jego ochrony, skoro był uczestnikiem tego samego postępowania. Zastępca dowódcy zmiany, oskarżony dzisiaj przez tych trzech funkcjonariuszy o pobicie, w wyniku którego nastąpiła śmierć Krzysztofa O., znajduje się w tej chwili w szpitalu. Jest to funkcjonariusz w stopniu starszego sierżanta. Jeśli zatem na tym poziomie miała istnieć gwarancja kierownictwa jednostki penitencjarnej, to chciałbym poinformować, że kierownictwem takiej jednostki są dyrektor i jego zastępca, mogą nim być również, w szerokim rozumieniu, kierownicy działów.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#DyrektorGeneralnyJanPyrcak">W Dziale Ochrony kierownikowi podlegają 4 zmiany ochronne, którymi kierują dowódcy zmian, mający jednego, bądź dwóch zastępców. Więc to aż tak wysokiej rangi przedstawiciel kierownictwa jednostki miał tej gwarancji udzielać. A jedyną osobą, która w pewnych sytuacjach może się zgodzić na pozostawienie funkcjonariusza karanego w służbie, aczkolwiek nie w takim przypadku, o jakim tutaj była mowa, jest Dyrektor Generalny SW. Zapewniam państwa, że takich gwarancji nikomu nie udzielałem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Postaram się odpowiedzieć po kolei na pytania zadane przez pana posła Zbigniewa Wassermanna. Pierwsza kwestia, to wiarygodność składających zawiadomienie. Oczywiście prokurator badał tę okoliczność, analizował wiarygodność zeznań składających zawiadomienie, którzy w tej sprawie występowali jako świadkowie, konfrontując ten materiał dowodowy z pozostałym materiałem w postaci zeznań wszystkich innych osób, dokumentów, itd. Prokurator, nawet przyjmując taką, a nie inną podstawę umorzenia, stwierdził, że to co zeznali skazani, nie zostało potwierdzone innymi dowodami, ale nie uznał, że czyn taki nie zaistniał. Prokurator umorzył postępowanie wobec braku wystarczających dowodów, tak to zostało określone w postanowieniu o umorzeniu. A zatem prokurator uznał, że wersja przedstawiona przez skazanych nie jest wykluczona, jednakże na jej poparcie nie ma dowodów wystarczających, żeby innym osobom można było przedstawić zarzuty popełnienia przestępstwa. I tak wygląda ocena wiarygodności zeznań złożonych przez tych trzech skazanych. Czwarty skazany, Marek O., zaprzeczył tej wersji, którą oni przedstawili. Przypominam, że nie był on oskarżony i nie został skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci. Został skazany wyłącznie za przekroczenie uprawnień. Natomiast pozostali trzej, którzy potem wystąpili z doniesieniem, że również inne osoby popełniły w tej sprawie przestępstwo, zostali skazani za nieumyślne spowodowanie śmierci. Jeżeli chodzi o kwestię rekonstrukcji w postaci wizji na miejscu zdarzenia, to wedle mojej wiedzy, w niniejszej sprawie prokurator nie przeprowadzał takiej czynności. Natomiast odnośnie mechanizmu powstania obrażeń Krzysztofa P., to sekcja zwłok przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Bydgoszczy wykazała obustronne złamania żeber z uszkodzeniem opłucnej ściennej po stronie lewej i pęknięcie wątroby z obecnością śladowych ilości krwi w jamie otrzewnej, nadto liczne zasinienia i otarcia naskórka na twarzy, tułowiu, kończynach i szyi. Badanie mikroskopowe wykazało obecność zatorów tłuszczowych w naczyniach krążenia płucnego. Zdaniem tych biegłych, „do zgonu Krzysztofa P. doszło w wyniku niewydolności oddechowo-krążeniowej. Jej przyczyną z jednej strony były zatory uniemożliwiające prawidłową funkcję krążenia płucnego, w tym także wymianę gazową, z drugiej strony - bólowe ograniczenie ruchomości klatki piersiowej wskutek złamania żeber”. Zdaniem biegłych „materiał zatorowy przedostał się do naczyń krążenia płucnego najprawdopodobniej z rozległych uszkodzeń podskórnej tkanki tłuszczowej, zwłaszcza w obrębie tułowia i kończyn dolnych. Ilość i lokalizacja obrażeń przeczą możliwości ich powstania w wyniku upadku. Należy je raczej wiązać z ewentualnym działaniem osób trzecich”. Pozwoliłem sobie na podkreślenie fonetyczne niektórych sformułowań tej opinii, bo na nich oparł się sąd, nie przyjmując wersji prokuratorskiej zawartej w akcie oskarżenia, według której miało miejsce pobicie. Sąd oparł się na tym, że skoro były to tylko wnioski natury ewentualnej, bądź tylko możliwość, to nie można przyjąć, że tak właśnie było. I dlatego sąd skazał tych oskarżonych za nieumyślne spowodowanie śmierci, a nie za umyślne przestępstwo pobicia.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Jak już mówiłem, prokurator nie zgodził się z tym wyrokiem i wniósł apelację, nie została ona jednak uwzględniona przez Sąd Apelacyjny. To była pierwsza opinia biegłych sądowych w tej sprawie wydana od razu po znalezieniu zwłok. W toku śledztwa prokurator zwrócił się o uzupełnienie tej opinii, ponieważ nieraz akcja reanimacyjna jest tak forsowna, że doprowadza do uszkodzeń ciała u osoby reanimowanej, np. przy intensywnym ucisku klatki piersiowej - do złamania żeber. W uzupełniającej opinii biegli stwierdzili, że obrażenia Krzysztofa P. nie mogły powstać w związku z podjętą akcją reanimacyjną. Złamanie kolejnych żeber z jednoczesnym uszkodzeniem wątroby, można wiązać z uciskiem na klatkę piersiową, np. w mechanizmie „kolankowania”. „Kolankowanie” to jest medyczna nazwa ucisku kolanami na określony fragment ciała człowieka. A więc biegli nie wykluczają tego rodzaju mechanizmu, jeśli chodzi o powstanie obrażeń: złamania żeber i uszkodzenia wątroby. Biegli nie wykluczyli też możliwości kopania osadzonego oraz bicia go pięściami. Wskazali, że zatory tłuszczowe pojawiają się od momentu powstania urazu, przy czym objawy niedomogi oddechowej uwidaczniają się po ok. trzech godzinach. Chory jest w tym czasie pobudzony, przerażony i oddycha z trudem. Zgon nie następuje nagle, lecz jest rozciągnięty w czasie. Z opinii biegłych wynika, że na fakt, iż zgon nastąpił od trzech do kilku godzin od doznania urazów, wskazuje ilość krwi stwierdzona w czasie sekcji zwłok w jamach opłucnowych. Ponadto biegli wskazali, że Krzysztof B. doznał urazów w postaci złamania żeber przed założeniem kaftana bezpieczeństwa. Prawdopodobieństwo powstania takich urazów jest bowiem większe, kiedy ręce nie przylegają do ciała. Założenie osadzonemu kaftana bezpieczeństwa spowodowało unieruchomienie klatki piersiowej i przez to - ograniczało ruchomość żeber i stabilizowało ich odłamy. Tym samym zmniejszało możliwość ich przemieszczania się w obrębie tkanek miękkich. Jak z tego wynika, prokurator zwrócił się dwa razy do biegłych, żeby odtworzyć mechanizm powstania obrażeń. Z tego co państwu odczytałem in extenso z postanowienia o umorzeniu, które zawiera w tym zakresie powtórzenie opinii biegłych, wynika, że nie wykluczali oni kopania, bicia pięściami czy nawet „kolankowania”, niemniej jednak stwierdzili, iż nie są to wnioski kategoryczne, tylko prawdopodobne. Przy czym okoliczność tego mechanizmu doznania obrażeń o tyle nie miała znaczenia dla umorzenia drugiej sprawy prowadzonej przez prokuraturę, że nie chodziło o odpowiedzialność konkretnej osoby. To była tylko kwestia odtworzenia mechanizmu, natomiast stan prawny sprawy jest taki, że skazano trzy osoby za nieumyślne spowodowanie śmierci, a prokurator uznał, że nie było dowodów dla postawienia innym osobom zarzutów dotyczących przyczynienia się do tej śmierci. Obojętne, czy miałoby to formę jej nieumyślnego spowodowania, tak jak sąd przyjął, czy też - działania umyślnego, jak twierdził prokurator. Jeśli chodzi o motyw trójki skazanych, czego dotyczyło ostatnie pytanie pana posła Zbigniewa Wassermanna, to tutaj też prokurator przeprowadził rozumowanie, które zawarł w postanowieniu o umorzeniu. Pozwolę sobie je przytoczyć, naturalnie z pewnymi skrótami.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Prokurator uznał, że nie są dla niego przekonujące twierdzenia zawiadamiających o przestępstwie, o powodach tak długiego zwlekania z ujawnieniem prawdy, to znaczy - aż do czasu prawomocnego wyroku. Postępowanie od chwili wniesienia aktu oskarżenia do uprawomocnienia wyroku trwało ponad 3 lata. W tym czasie oskarżeni reprezentowani przez obrońców mieli wystarczająco dużo czasu, żeby dojść do wniosku, że należałoby ujawnić pozostałych sprawców czy też właściwych sprawców. Bo skazani w ogóle nie uznają się za sprawców tej śmierci, natomiast twierdzą w tej chwili, że są nimi inni funkcjonariusze SW. Przez tak długi okres nie zrobili oni nic w tym kierunku, argumentując, że oczekiwali na to, iż zapadnie łagodny wyrok skazujący, wskazujący jako podstawę odpowiedzialności przestępstwo nieumyślne i wobec tego nastąpi przywrócenie ich do pracy. Zdaniem prokuratora, oczekiwanie takie było płonne i znacznie wcześniej osoby te powinny złożyć stosowne oświadczenia przed sądem lub zawiadomić prokuraturę o innym przebiegu zdarzenia, niż to przedstawiały chociażby w swoich wyjaśnieniach składanych w sądzie. Bo jak już powiedziałem, w śledztwie odmówili oni składania wyjaśnień. Oskarżeni mieli pełną świadomość zarzutu zawartego w akcie oskarżenia i zagrożenia karą od roku do pięciu lat pozbawienia wolności. Nie mogli z góry przewidywać, że wyrok będzie dla nich korzystniejszy, niż kwalifikacja prawna przyjęta w akcie oskarżenia. Dlatego prokurator uznał, że rozumowanie zaprezentowane przez skazanych było naiwne i kłóciło się z zasadami doświadczenia życiowego. Taka postawa świadczyć mogła jedynie o chęci swego rodzaju oczyszczenia się przez osoby zawiadamiające. W tej sytuacji godne uwagi jest zachowanie współoskarżonego Marka O., który zdecydowanie zaprzeczył wersji przestawionej przez Macieja Czołgoszewskiego, Mariusza Miterę i Grzegorza Pichetę. Przedstawiłem państwu rozumowanie przeprowadzone przez prokuratora, a dotyczące motywacji zachowania tych trzech skazanych. Jakie naprawdę są te motywy, tylko oni potrafią odpowiedzieć na to pytanie. Uważam, że rozumowanie prokuratora w tej sprawie nie jest oderwane od zebranego materiału dowodowego i jest do niego adekwatne, ponieważ tego rodzaju wnioski można było wysnuć na podstawie obu tych spraw. Postępowanie toczyło się od wniesienia aktu oskarżenia w maju 2000 r. do czerwca 2003 r. Był więc czas na to, aby przeanalizować materiał dowodowy po raz nie wiadomo który i wyciągnąć wnioski. Oczekiwanie, że zapadnie łagodny wyrok i oskarżeni wrócą do pracy, było z ich strony, również moim zdaniem, niezbyt uzasadnione. W każdym bądź razie mamy w tej chwili taką sytuację, że po upływie długiego czasu i po zapadnięciu prawomocnego wyroku, który jest już jakimś ukoronowaniem pewnego rodzaju procesu dowodzenia i oceniania, konstruowanie w tej chwili, po trzech latach przebiegu tego wydarzenia w zupełnie inny sposób, niż to ustalono w prawomocnym wyroku, musiałoby opierać się na bardzo mocnych dowodach. Te dowody to są w tej chwili zeznania trzech skazanych, którym przeczą zarówno zeznania czwartego współoskarżonego, jak i pozostałych osób, które w tej sprawie przesłuchiwano. Ten materiał dowodowy w jego obecnym kształcie nie daje podstaw do skutecznego postawienia innych osób w stan oskarżenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PosełZbigniewWassermann">Ja oczywiście nie stawiam żadnych tez, przecież moja znajomość tych akt jest taka, jak pan był uprzejmy je przedstawić i poważny prawnik na tej podstawie nie jest w stanie podejmować żadnej dyskusji. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Po prostu mamy okazję rozmawiać o tej sprawie. W ramach tej rozmowy chciałem jeszcze zapytać o jedną sprawę, bo mam tu pewien niedosyt. Czy mamy do czynienia z sytuacją, kiedy w pierwszym i drugim postępowaniu można mówić o mechanizmach obrażeń? Podkreślam - mechanizmach, czyli mamy co porównywać, czy też nie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">O ile dobrze rozumiem panu chodzi o to, czy w obu tych postępowaniach były na ten temat inne dowody czy oceny?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PosełZbigniewWassermann">Czy ustalenia faktyczne prowadzą do tego, że możemy mówić iż tam, gdzie był akt oskarżenia przyjęto pewien mechanizm? Teraz pojawia się nowa okoliczność zgłaszana przez tych ludzi i tam się pojawia inny, odmienny mechanizm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Nie, tego rodzaju sytuacja nie zachodzi w tej sprawie. Mechanizm spowodowania obrażeń, zarówno w sprawie, w której prokurator wniósł akt oskarżenia, jak i w tej, którą umorzył, jest zbieżny, jednakowy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PosełZbigniewWassermann">A z czego wynika?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Przecież prokurator opierał się na tym samym materiale dowodowym. Protokół sekcji zwłok, który znajduje się w aktach tej sprawy sądowej, był oczywiście istotnym dowodem również i w tej drugiej sprawie. I w tej drugiej sprawie prokurator zażądał opinii uzupełniającej, a zatem opierał się na ustaleniach ze sprawy pierwszej. Bo zresztą trudno byłoby postąpić inaczej. Zarówno w jednej sprawie, jak i w drugiej, przedmiotem było to samo zdarzenie, tyle tylko, że w drugiej sprawie prokurator został zainspirowany do wszczęcia śledztwa przez złożenie zawiadomienia, że inne osoby dopuściły się tego przestępstwa i że miało ono inny przebieg, niż to ustalił sąd. Ale samo zdarzenie było to samo, czyli przedmiotem tych postępowań było to samo zdarzenie, przy czym drugie, uwzględniając oczywiście kwestię res iudicata w aspekcie odpowiedzialności karnej innych osób, niż te które zostały skazane. I ja tutaj nie widzę rozbieżności wpływu oceny prokuratora dotyczącej mechanizmu doznania obrażeń na decyzję merytoryczną. Uważam, że w jednym i drugim wypadku prokurator przedstawił prawidłową koncepcję, że przyczyną zgonu było umyślne działanie polegające na pobiciu. Prokurator nie przekonał jednak w pierwszej sprawie sądu, ponieważ jak państwu cytowałem, biegli używali słów „najprawdopodobniej”, „możliwość”, „przykładowo”, itd. Sąd z tych określeń wyciągnął wniosek, że jednoznacznie nie można stwierdzić, że było „kolankowanie”, kopanie i bicie pięściami. Wobec tego sąd uznał, że w grę może wchodzić wyłącznie nieumyślne spowodowanie śmierci. Prokurator nie zgadzał się i nadal nie zgadza z tym stanowiskiem, ale to już jest w tej chwili tylko ogląd sprawy, ponieważ sąd orzekł prawomocnie inaczej. Natomiast w odniesieniu do sprawy drugiej, to okoliczność, że prokurator przedstawiał koncepcję, iż przyczyną zgonu było umyślne pobicie przez funkcjonariuszy, o tyle nie ma przesądzającego znaczenia dla kwestii przedstawienia zarzutów, ponieważ prokurator uznał jednocześnie, że nie ma wystarczających dowodów, żeby inne osoby mogły wystąpić w tej sprawie w roli podejrzanego czy oskarżonego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PosełZbigniewWassermann">Chciałem jeszcze uściślić jedną rzecz, bo nie wiem, czy w pierwszym postępowaniu ustalenia dotyczące mechanizmu wynikają wyłącznie z ustaleń biegłych czy jest jakiś inny materiał? Bo tak w tych sprawach zazwyczaj jest. My wiemy, że ktoś mówi: „Widziałem, jak bił i kopał” albo „Ja się do tego przyznaję”. A drugą sprawą jest to, co robi biegły. On stwierdza obrażenia i mówi o mechanizmach. Nie wiem, jak było w tej sprawie i dlatego drążę, czy jest mechanizm? Bo on mógłby być weryfikatorem. A jeśli go nie ma, to oczywiście nie ma czego weryfikować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">W przypadku sprawy sądowej, to jeśli chodzi o ten mechanizm, dowodami, które oprócz opinii biegłych mogły wchodzić w rachubę, mogły być wyjaśnienia oskarżonych, którzy przemówili przed sądem, bo w śledztwie odmówili złożenia wyjaśnień. Mam przed sobą wyrok Sądu Okręgowego. Jest to dokument liczący 98 stron, a więc mała książka, gdzie dokonano szczegółowej analizy materiału dowodowego. Sąd uznał, że nie ma wystarczających przesłanek do uznania elementów, które biegli dopuszczali, jako prawdopodobne i przyjął, że można mówić wyłącznie o nieumyślnym spowodowaniu śmierci. Natomiast sąd bardzo szczegółowo odniósł się również do wyjaśnień wszystkich oskarżonych. Przy czym częściowo je uwzględnił, a częściowo nie dał im wiary, ponieważ każdy z oskarżonych minimalizował swój udział i twierdził np. że on tylko uczestniczył w zakładaniu kaftana bezpieczeństwa, czy później - w zdejmowaniu go, w odprowadzaniu do celi zabezpieczającej, w doprowadzaniu szarpiącego się i wyrywającego się delikwenta, itd. Natomiast żaden z nich nie stwierdził, że dopuścił się rękoczynów, które mogłyby spowodować takie właśnie obrażenia ciała. A jeżeli nawet doszło do jakichś pchnięć czy lekkich uderzeń, to zdaniem oskarżonych nie miały one takiego charakteru, żeby mogły spowodować obrażenia, jakie stwierdzono w czasie sekcji zwłok i jakie zostały uznane za przyczynę zgonu. A więc materiałem, na podstawie którego sąd ten mechanizm przyjął i weryfikował, był protokół sekcji zwłok, czyli opinia biegłych oraz wyjaśnienia oskarżonych, bo innych dowodów tam nie było. Nie było świadków zdarzenia, których można by przesłuchać i poprzez ich zeznania odtworzyć przebieg tego zdarzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PosełZbigniewWassermann">A to drugie zdarzenie. Oni mówią, że widzieli, jak był bity Krzysztof P.?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Owszem. Oni wskazują konkretne osoby.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PosełZbigniewWassermann">Ale czy zachowania tych pomówionych przez nich funkcjonariuszy określają w sposób dający się przełożyć na mechanizm powodowania obrażeń ciała?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Owszem. Oni obciążają innych funkcjonariuszy SW, że wchodzili do celi zabezpieczającej po to tylko, żeby po raz kolejny pobić Krzysztofa P. Z tym że jak powiadam, ich zeznania w tym zakresie nie są poparte żadnymi innymi dowodami i prokurator uznał je za niewystarczające do postawienia tych osób w stan oskarżenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PosełZbigniewWassermann">A czy nie warto zastanowić się nad tym, czy są one wystarczające do weryfikacji przez biegłych sądowych? Oczywiście nie wiem, czy sąd mając wątpliwości, wzywał tych biegłych i próbował je wyjaśnić, ale powiem szczerze, że mnie to trochę zaskakuje. Nie krytykuję bynajmniej organu, który ma prawo tak postąpić, ale przecież wśród prokuratorów wiedza jest taka, że „kolankowanie” to jest ostatni etap przeżyciowy człowieka. To nie jest tak, że ja mu chcę dokuczyć, tylko ja go chcę sprowadzić z tego świata. Dlatego mówię, że mam pewien niedosyt udziału biegłych w tej sprawie. Myślę o biegłych najwyższej klasy z Instytutu Ekspertyz Sądowych i o weryfikacji tego mechanizmu. Nie stawiam żadnych tez, ale gdybym miał możliwość podejmowania jakichś działań w tej sprawie, to bym to rozważył.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#ProkuratorKrajowyKarolNapierski">Rozumiem pańskie rozumowanie i podzielam je, ponieważ ta kwestia jest jedną z bardziej istotnych w tej sprawie. Jak już państwu mówiłem, trwa postępowanie odwoławcze. Nie mogę w trybie nadzoru służbowego ingerować w tok tego postępowania, ale mam nadzieję, że nastąpi uzupełnienie materiału dowodowego. Jeżeli okazałoby się, że prokurator okręgowy podtrzymał umorzenie tego śledztwa i uczyni to również sąd, wówczas będę miał możliwość uruchomienia czynności w ramach nadzoru służbowego. Wybiegam tu trochę w przyszłość, być może nie będzie to potrzebne, ale chcę poinformować Komisję, jakie działania zamierzam podjąć w sprawie w związku z tym wszystkim, o czym mówimy. Jeżeli sąd podtrzyma decyzję o umorzeniu, to sprawa zostanie zbadana w Prokuraturze Krajowej pod tym kątem, czy wszystkie czynności, jakie można było wykonać w tej sprawie, zostały wykonane. Wiem, że prokurator nie weryfikował zeznań składanych przez trzech skazanych z punktu widzenia działania innych funkcjonariuszy, którzy mieli bić Krzysztofa P. Nie weryfikował ich z biegłymi w tym sensie, żeby biegli zapoznali się z zeznaniami i być może wówczas mogliby wypowiedzieć się w sposób bardziej kategoryczny, co do tego mechanizmu. Moim zdaniem taka czynność byłaby pożądana. A zatem, jeżeli ta decyzja umarzająca postępowanie się uprawomocni, to nie znaczy, że nie będzie już możliwości jej zmiany. Ponieważ w tej sprawie nie było osób podejrzanych, możliwe jest, bez większych formalności, podjęcie umorzonego śledztwa na nowo. Takie podjęcie jest aktem procesowym, który może zostać dokonany przez tego samego prokuratora, który postępowanie umorzył. Oczywiście takie polecenie może wydać mu przełożony. Takie polecenie może wydać również Prokurator Krajowy bo to nie jest kwestia sposobu załatwienia sprawy, kiedy to uprawnienia przełożonych prokuratorów nie są nadmierne w stosunku do prowadzącego śledztwo, ale jest to metoda wyjaśniania sprawy. A zatem również Prokurator Krajowy, czy Prokurator Generalny może wydać takie polecenie. I nie wykluczam, że ta sprawa otrzyma tego rodzaju bieg, w zależności od tego jak zakończy się postępowanie odwoławcze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Czy ktoś z pań i panów posłów chciałby jeszcze zabrać głos? Nie ma chętnych. Ponieważ ta sprawa cały czas się toczy, to mam nadzieję, że Komisja zostanie poinformowana, w jaki sposób ostatecznie się zakończyła. Ale mamy jeszcze chwilę czasu i chciałam prosić pana gen. Jana Pyrcaka o jedno wyjaśnienie. Powiedział pan, że w 2003 r. odnotowano 2009 przypadków zastosowania środków przymusu bezpośredniego, na co były 52 skargi, wszystkie uznane za bezzasadne. Jak w praktyce wygląda to postępowanie sprawdzające? Osadzony, w stosunku do którego zastosowano taki środek przymusu uznaje, że był on zastosowany niezasadnie albo że potraktowano go zbyt brutalnie. Kieruje skargę. I co się dalej dzieje? Myślę o praktyce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#DyrektorGeneralnyJanPyrcak">Proszę mi pozwolić najpierw wyjaśnić, jak podejmowana jest decyzja i jaki jest tok działania w takim przypadku, bo on się wydaje bardziej istotny dla sprawy, niż samo wyjaśnienie okoliczności, ponieważ wyjaśnienie zarzutu następuje w rutynowy sposób. Tak jak każda inna skarga, również ta jest badana. Natomiast jeśli chodzi o zastosowanie środka przymusu, to po pierwsze jest wyraźna regulacja w ustawie o Służbie Więziennej, określająca jakie środki przymusu można stosować. Na podstawie tej ustawy zostało wydane rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie szczegółowych warunków stosowania środków przymusu oraz użycia broni palnej przez funkcjonariuszy i sposobu postępowania w tym zakresie. Według tego rozporządzenia przed zastosowaniem środka przymusu funkcjonariusz jest zobowiązany wezwać osadzonego lub inną osobę do zachowania zgodnego z prawem i ostrzec o możliwości zastosowania środka przymusu bezpośredniego. Każde jego zastosowanie musi być odnotowane w książkach przebiegu służby i w protokółach. Decyzję podejmuje kierownik jednostki oraz dyrektor zakładu lub osoba która go zastępuje, a w tym konkretnym, rozpatrywanym dzisiaj przypadku - dowódca zmiany, bo on zastępował dyrektora jednostki w dniu wolnym od pracy. Funkcjonariusz dowodzący tą czynnością lub funkcjonariusz który podejmuje decyzję o zaprzestaniu stosowania, sporządza odpowiedni protokół. Wracając na grunt konkretnego, rozpatrywanego przez nas zdarzenia, chcę powiedzieć, że ci trzej funkcjonariusze mówią, że oni podpisali protokół, chociaż nie uczestniczyli w stosowaniu siły fizycznej. Twierdzą, że im, młodym funkcjonariuszom SW nakazano podpisanie takiego protokołu in blanco. Tymczasem jeden z tych funkcjonariuszy miał w dniu zdarzenia 4 lata i 9 miesięcy służby, drugi ponad 3 lata służby. Trudno zatem uznać ich za zupełnie początkujących funkcjonariuszy SW, nie mających świadomości tego, że skoro podpisują protokół użycia środków przymusu bezpośredniego, to ponoszą odpowiedzialność za jego treść. Nie odnoszę się do prawdziwości tego faktu, wskazuję tylko na to, że oni ten protokół bez wątpienia podpisali. Osadzonego, wobec którego stosowano środek przymusu bezpośredniego, poddaje się badaniu lekarskiemu. Jeśli to jest możliwe - w czasie stosowania tego środka, a jeśli nie - po zaprzestaniu jego stosowania. Jest także kontrola realizacji tego środka przymusu, a mianowicie dowódca zmiany jest zobowiązany do dokonywania oceny w odstępach czasu nie przekraczających dwóch godzin, czy jest konieczne dalsze stosowanie środków przymusu bezpośredniego. Oddziałowy kontroluje stosowanie tego środka nie rzadziej niż co godzinę. W przypadku usiłowania zamachu na własne życie, zachowanie osadzonego podlega kontroli nie rzadziej niż co 15 min. Może być kontrolowane rzadziej, jeśli jest monitoring telewizyjny. Wyniki badań lekarskich osadzonego oraz wyniki kontroli stosowania środka przymusu bezpośredniego, są odnotowywane w protokole użycia tego środka. I wreszcie, jak to już wcześniej mówiłem, dyrektor jednostki penitencjarnej jest zobowiązany wysłuchać osadzonego i pouczyć go o prawie złożenia skargi.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#DyrektorGeneralnyJanPyrcak">Po zapoznaniu się z protokołem dyrektor jednostki, i tylko on, dokonuje oceny zasadności zastosowania środka przymusu bezpośredniego. Jeśli osadzony złożył skargę, to czynności kontrolne podejmuje organ, do którego została ona skierowana. W takim przypadku Dyrektor Okręgowy SW jest organem bezpośrednio nadzorującym dyrektora jednostki penitencjarnej. Te czynności polegają nie tylko na dokładnej analizie całego zdarzenia, ale także - na przesłuchaniu jego uczestników i zapoznaniu się z całą dokumentacją. Wydaje się zatem, że od strony modelowej cały system jest skonstruowany prawidłowo. Natomiast niestety ten przypadek, przecież nie jedyny przypadek użycia siły fizycznej, jest jedynym tak drastycznym w ostatnich pięciu latach. Ale przecież mamy także skargi dotyczące zasadności stosowania w dużo mniej drastycznych okolicznościach. Nie mogę wykluczyć faktu, że przy stosowaniu tych środków w pojedynczych przypadkach ich zakres wykracza poza ramy niezbędne dla uzyskania celu, który przed funkcjonariuszami SW postawił ustawodawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PosłankaKatarzynaPiekarska">Jak już mówiłam, w imieniu prezydium Komisji proszę o poinformowanie nas o tym, jak ta sprawa się zakończyła. Zamykam posiedzenie Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>