text_structure.xml
417 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 20)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni: Ministrowie: Minister Opieki Społecznej Władysław Jaszczołt. Prezes Najwyższej Izby Kontroli: Jakub Krzemieński. Podsekretarze Stanu: W Ministerstwie Skarbu Tadeusz Grodyński i Tadeusz Lech w Ministerstwie Opieki Społecznej Wincenty Jastrzębski i Eugenjusz Piestrzyński.)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#StanisławCar">Otwieram posiedzenie. Protokół 14 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu zarzutów. Jako sekretarze zasiadają pp. Dudziński i Sosiński. Protokół i listę mówców prowadzi p. Sosiński. Proszę pp. Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydjalnym.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#StanisławCar">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1936/37 (druk nr 55): rozprawa szczegółowa nad częścią 14 — Ministerstwo Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#StanisławCar">Proszę p. Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydjalnym.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#StanisławCar">Udzielam głosu sprawozdawcy p. Tomaszkiewiczowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoki Sejmie! W sprawozdaniu przedłożonem Wysokiej Izbie starałem się ująć szereg zasadniczych — w mojem przekonaniu — zagadnień z dziedziny socjalnej. Spotkały się one z szerokiem omówieniem w Komisji Budżetowej i akceptacją, przyczem niektóre z nich — ze szczególnie silnem podkreśleniem. Pozwolę sobie w streszczeniu Wysokiej Izbie przedstawić je. Przedewszystkiem muszę podkreślić, że do najważniejszych w polskiej współczesności należą zagadnienia społeczno-gospodarcze. Były one niewątpliwie niemniej ważne w pierwszych latach niepodległości. Ich ciążenie pozwala na nadużywanie w sposób conajmniej nieodpowiedzialny. Stawały się też rychło przedmiotem gry haseł i teoryj. Może zrozumiałem będzie, że późniejszy rozwój wydarzeń doprowadził właśnie dlatego do ich lekceważenia. Nadeszła pora do wykreślenia im właściwego w Państwie miejsca i roli i liczenia się z ich funkcjami w tym stopniu, w jakim do całości funkcyj Państwa pozostają i w jakim na kształtowanie się stosunku do Państwa obywateli wpływają. A nie trudno stwierdzić, że stanowią zespół spraw związanych najściślej z obroną, bezpieczeństwem, siłą, zwartością wewnętrzną i rozwojem gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Przyznanie zagadnieniom socjalnym tej roli nie wynika z materialistycznego punktu widzenia, z klasowej oceny sytuacji, ignorującej interes historycznej wspólnoty narodu.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Zdajemy sobie wszak sprawę z tego, że byt Państwa oprzeć musimy na tworzeniu w społeczeństwie zasobu sił moralnych, na zwalczaniu bierności, zniechęcenia i niewiary. Osiągnąć się to da przez wytworzenie w społeczeństwie wysokiego napięcia ideowego, jakie towarzyszy realizowaniu pozytywnych dążeń zbiorowych, czyli przez przekształcenie wszelkiej pracy ludzkiej w pracę twórczą. Chodzi o zastosowanie pracy do potrzeb, możliwości i upodobań człowieka. Wraz z tem dostosowaniem wzrośnie jej intensywność, podniesie się sprawność, zachłyśnie twórcza inicjatywa, stanie się powołaniem. W wyścigu pracy zwycięża ten, kto spełnia umiłowaną pracę, gdyż wysiłki w tym wypadku dają zawsze wzmocnienie energii i skuteczności.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nie wolno zamykać oczu na fakt zamierania instynktu w społeczeństwie naszem. Różne są tego przyczyny. Ściślejsza ich analiza łatwo przekona, że nie są zbyt głębokie i nazwałbym je koniunkturalnemi. Zostały spowodowane nie brakiem jego potrzeby, lecz ludzką działalnością, błędami czy nieprzemyśleniami różnych czynników. Ale instynkt społeczny żyje, ogromne złoża jego energii drzemią w masach polskich niedojrzane, niepoznane często czy pomijane, gotowe każdej chwili do działania. Zdajemy sobie sprawę, że przy pomocy tej energii społecznej, świadomie, celowo i konsekwentnie kierowanej i kształconej wolą Wodza narodu, dokonywaliśmy rzeczy zdumiewających świat. Te siły czekają działania. Czekają mobilizacyjnych kierunków. Wici zapalone już zostały wymownemi wezwaniami Konstytucji, która w sharmonizowanym wysiłku jednostki z gromadą stwarza podstawę budowania przyszłości. Na zasadach Konstytucji nastąpić musi i nastąpi szybko zespolenie instynktu mas z pojęciem Państwa, połączenie faktu niepodległości z obowiązkiem i postawą całego narodu, by równo, stale i powszechnie dźwigać się wzwyż.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Zdaję sobie sprawę z całej dysproporcji tych założeń z rzeczywistością obecną, gdy w najbardziej polskiej dzielnicy, najbardziej kulturalnej, w Wielkopolsce i na Pomorzu, spotykamy wśród poborowych najwyższy procent chorych na gruźlicę i serce, przewyższający w tym względzie Wileńszczyznę; gdy na Śląsku mamy do 30% ludności bez zatrudnienia, gdy wszystko, czem obdarzyć możemy bezrobotnego niepobierającego zasiłku, wynosi na rodzinę 4osobową 7 kg mąki, 75 dętka tłuszczu, 50 kg kartofli i 50 kg węgla miesięcznie. Jakżeż mówić o dźwiganiu wzwyż, skoro badacze stosunków na wsi stwierdzają, że na jedno łóżko na wsi wypada przeciętnie prawie 3 osoby, na izbę robotniczą 4 do 6 osób. Ale właśnie dlatego, że widzę te dysproporcje, wołam, że musi się obudzić instynkt społeczny, muszą być ruszone wszelkie siły do ofenzywy, wznowiona cała energia na froncie socjalnym, bowiem prawdą jest żywą i najprawdziwszą, że „największą wartością społeczną jest człowiek pracy”.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Na czoło trosk bieżących wysuwana jest sprawa bezrobocia. Wskaźnik bezrobocia jest nie tylko u nas, ale wszędzie uważany za kryterium nie tylko społecznej, ale i gospodarczej poprawy. Dziś nie znajdzie uznania nawet względna pomyślność w dziedzinie gospodarczej, o ile pozostawiałaby poza nawiasem pracy większą ilość ludzi tylko dlatego, że społeczeństwo nie potrafi zużytkować ich siły twórczej i zdolności zarobkowej. Ta głęboka zmiana w opinii publicznej jest znamienna dla naszych czasów. Zwróciła ona uwagę rządów wszystkich państw bez względu na formy ustrojowe. Poziom życia narodu uważa się coraz szerzej za nienaruszalne niemal dobro tego narodu, które państwo jest obowiązane wysuwać na plan pierwszy swych starań i planów. P. Premier w swojem ekspose oświadczył, że pracę nad wzrostem zatrudnienia uważa za swój najwyższy nakaz. Pragnę wyrazić przekonanie, że to pojęcie nakazu nie ograniczy się do pracy samego Rządu, że zostanie ono podjęte przez wszystkie czynniki, mające bezpośredni i pośredni wpływ na stan zatrudnienia. A zatem wymienione być muszą: przestoje, sprawa godzin nadliczbowych, sprawa czasu pracy, sprawa inwestycyj i t. p. Nie sądzę jednak, by w tej dziedzinie inicjatywa prywatna okazała się dość rącza. W kraju, w którym oczekiwanie na pomoc w zatrudnieniu inicjatywy prywatnej, a choćby tylko na współdziałanie, liczy się już na lata, w kraju, w którym tylko przy najwyższem natężeniu optymizmu można liczyć, że przemysłowe sfery zechcą dostosowywać się do warunków społecznych i gospodarczych, w kraju, w którym uczyniło się tyle ustępstw dla tego właśnie celu i w którym napotyka się na stały opór, co więcej — na coraz szerszy prąd ataku na społeczne urządzenia, w których niemal główną przyczynę zła się widzi, w kraju takim metoda nie tylko apelu, ale wyraźnego nakazu opatrzonego sankcjami wydaje się zalecenia godna. Nie można nie wskazać tu na fakty, że w okresie powszechnej tendencji do zniżki kosztów produkcji, obniżki szuka się przeważnie w robociźnie, nie widząc, że rozbudowa w aparacie administracyjnym i handlowym przemysłu nie została nawet wstrzymana. Toć nie jest tajemnicą, że w przedsiębiorstwach śląskich przed wojną na 500 robotników przypadał 1 dyrektor i 1 prokurent, dziś zaś na 160 robotników mamy 2 dyrektorów i 2 prokurentów.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W drukowanem sprawozdaniu przedstawiam szereg środków, otwierających drogi do zwiększenia zatrudnienia, nie będę ich obecnie wyliczał. Pragnę jednak z całym naciskiem pod kreślić sprawę przestojów w przemyśle, jako niedopuszczalną, niemoralną i prowokacyjną.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Muszę też zaznaczyć, że nawet w ciągu bieżącej zimy dokonywuje się zamykanie cukrowni i przejmowanie ich przydziałów przez inne.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#komentarz">(Łanięta, Choceń.)</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Stawiając jako istotny dla sprawy zwiększenia zatrudnienia postulat żywszego tempa uprzemysłowienia kraju, wskazałem na konieczność wytworzenia warunków do zwiększenia pracy i wzmożenia kapitalizacji wewnętrznej. Pragnę tu dodać, że program przemysłu zwłaszcza surowcowego, poszukującego rynku zbytu w kraju, winien we własnym interesie przestawić się na rozbudowę gałęzi przetwórczych, mogących się oprzeć na pracy ludności wiejskiej. Zwiększenie dochodu wsi przez dodatkowe jej zatrudnienie równa się zwiększeniu dochodu przemysłu przez rozszerzenie rynku zbytu. Droga do zwiększenia dochodu wsi leży napewno na linii nie tylko interesów przemysłu, ale i konieczności podjęcia przezeń odpowiedniej inicjatywy. Zbadanie i rozważenie tego zagadnienia mogłoby dla przemysłu mieć niemniejsze znaczenie niż długie a bezowocne debaty nad teorią etatyzmu.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Niemniej rozważenia wymaga, nie tylko ze względu na rynek pracy, sprawa pomocy kredytowej dla rozszerzenia i udoskonalenia pracy chałupniczej na wschodnich i południowych ziemiach naszych, związanych tak silnie z przemysłem ludowym. Sądzę, że Fundusz Pracy znajdzie odpowiednią formę i możliwość wzmocnienia kredytem tych warsztatów.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Mówiąc o zagadnieniu bezrobocia, nie mogę pominąć sprawy młodzieży. Usiłowałem dać liczbę młodzieży bezrobotnej w sprawozdaniu. Jestem świadom tego, że rzeczywistość znacznie rachunek mój przekracza. Postawiłem tam konieczność szukania celowych, ma długą metę form pracy młodzieży. Chodzi nie o to, by problem zepchnąć, zasłonić, czy koniunkturalnie załatać, chodzi o jego rozwiązanie.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Należy stwierdzić, że start życiowy młodzież rozpoczyna z bardzo niskiego poziomu, a awans społeczny odbywa się w bardzo powolnem tempie. Naszem życiem społecznem, gospodarczem kierują przeważnie ludzie starzy. Polak poniżej 50 lat odgrywa znacznie skromniejszą rolę, niż Anglik, Włoch, Niemiec, Amerykanin. To jest uwaga, nad którą wkońcu należy się zastanowić. Stwierdzić muszę, że nie byliśmy bezczynni, jeśli chodzi o pracę dla młodych. Idea junactwa, choć w naszych warunkach gospodarczych niemożliwa do szerokiego zastosowania i właściwego zużytkowania, jest wyraźnym dowodem troski Państwa i społeczeństwa o młodzież. Sądzę, że zarówno Ministerstwo, jak Fundusz Pracy i Instytut Spraw Społecznych temu zagadnieniu szczególną poświęca uwagę. Czas jest najwyższy. Obraz, jaki przedstawia bezrobotna młodzież, jest zatrważający. Praca na tym odcinku musi być ustokrotniona. Połączyć się musi ustawodawstwo, aparatura wykonawcza i badawcza, gospodarstwo i nauka, jeśli jutro nie chce płacić drogo i gorzko zaniedbań czy opóźnień dzisiejszych. Można sięgać pamięcią w przeszłość i szukać wzorów dla teraźniejszości, można wymyśleć się w warunki dobrych czasów i chcieć je przywrócić wczorajszemi metodami, można zapomnieć, że czas idzie, że burze i pioruny zostawiły ślady w historii, że się coś ciągle dokoła nas kotłuje. Ale młode oczy patrzą w lata idące inaczej, patrzą w to, co jest do zrobienia i do zdobycia, palą się ogniem pragnienia czynu. Od patosu historii kierują się ku szarzyźnie powszechnej, ku nędzy i brudowi i sądzą. Widzą codzienny tok ludzkich spraw, drobne działania, z których się składa zbiorowe dzieło wielkości społecznej, prawda dnia dzisiejszego — i sądzą. I dlatego — podkreślam — czas najwyższy na głębokie, gruntowne i zasadnicze zbadanie tego problemu.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Taksamo oceniam sprawę bezrobocia wogóle oraz sytuację pracujących. Pozostają one w ścisłym ze sobą związku tak gospodarczym jak i psychicznym. I choć modne jest mówienie o zwężaniu ingerencji państwa w życie gospodarczo-społeczne, to tu muszę uczynić zastrzeżenie i podkreślić oświadczenie referenta generalnego, że zasada zysku musi być brana pod uwagę jako pobudka działania, ale nie jako cel jedyny; ograniczać ją muszą względy na interes publiczny. Państwo nie może pozwolić sobie na luksus pozostawiania tych spraw swobodnej grze sił i stwierdzić muszę, że tego nie czyni. Sądzę jednak, że na miejscu będzie postulat zwiększonej czujności i wrażliwości na bardziej czy mniej jawne zamierzenia źle swój nawet interes pojmujących pracodawców. Trudno, dopóki świat przemysłu i ziemiaństwa nie zrozumie i za swoje nie przyjmie wskazań życia, mających wyraz w Konstytucji, mianowicie w postanowieniach o dobru powszechnem — musi pracę kontroli i wychowawcy spełnić Państwo; musi zasady nowocześnie pojętego społeczeństwa ciągle i na każdym kroku powtarzać i praktycznie ich uczyć. Czynić to musi nie poto, by służyć interesowi jednej klasy, lecz by praktycznie dokonać przebudowy ustroju politycznego, zmierzającej do oddzielenia władzy od interesów warstwowych czy klasowych. Wymagać musimy od świata gospodarczego zrozumienia, że podstawą zorganizowanego zbiorowego życia jest dyscyplina, polegająca na podporządkowaniu przez jednostkę czy grupę swych czynów i zamierzeń wspólnemu dla całego zbiorowiska celowi, stanowiącemu rację stanu jego egzystencji. Jest to jednako, a może więcej obowiązujące dla ludzi, kierujących życiem gospodarczem, niż dla rzesz, wykonujących pracę zleconą i opłacaną.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Gdy mówię o tem, nie mogę nie wspomnieć o systematycznej akcji prasowo-propagandowej przeciw ubezpieczeniom społecznym. Doszło do tego, że organa konserwatywne mówią wyraźnie o wywłaszczeniu. Czyż nie zastanowili się ci obrońcy własności prywatnej, że idea wywłaszczenia może się łatwo przyjąć, zostać uznana za właściwą, skierować się przeciw jej propagatorom? Sytuacja społeczna zdaje się aż nadto uzasadniać takie przypuszczenie. Obserwując kampanię antiubezpieczeniową, stwierdzić muszę, że źródła jej tkwią przedewszystkiem w złej woli lub nieznajomości rzeczy, czy pomyleniu pojęć. Nie mam powodu do dyskutowania na temat zasad ubezpieczeń. Sądzę natomiast, że na miejscu i właściwą jest dyskusja, jak działanie ich usprawnić, jak powiększyć pożytek społeczny ubezpieczeń, jak podnieść ich wartość, jak zużytkować najbardziej celowo ich majątek. Wszelkie zubożanie ubezpieczeń, osłabianie ich i podrywanie w opinii komplikuje pracę i komplikuje dla Państwa i społeczeństwa sytuację.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Mówi się, że ubezpieczenia zawiele kosztują życie gospodarcze. Ale oto w pierwszem półroczu 1935 r. ubezpieczenie chorobowe wydało u nas na świadczenia 40 milionów złotych, w Niemczech zaś w tym samym czasie 1386 milionów, czyli że myśmy wydali 40 tego, co Niemcy, które mają tylko dwa razy tyle ludności, co Polska.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Z radością witam zapowiedź Rządu, że nie pójdzie na dalsze gwałtowne zmiany w dziedzinie ubezpieczeń, że zastosowana będzie zasada badań i obserwacji oraz prób w małym zakresie, zanim postanowi się zmiany większe. Wprowadzi to tak potrzebny dla pracy ubezpieczeń okres stabilizacji, spokoju i równowagi.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nie mogę natomiast nie wyrazić obaw z powodu zadaleko, mojem zdaniem, posuwanej tendencji akcji oddłużeniowej i obniżania odsetek od lokat w papierach procentowych instytucyj finansowych. Uznając samą akcję oddłużenia za wysoce słuszną, muszę podkreślić konieczność zrekompensowania strat dla ubezpieczeń z tego tytułu w innej formie, gdyż ubezpieczenia mają służyć zobowiązaniom, zaciągniętym przez Państwo wobec potrzeb społecznych w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Również z całym naciskiem muszę podkreślić konieczność usunięcia metody zalegania ze składkami ubezpieczeniowemi, co nazwałem w sprawozdaniu zwyczajnem przywłaszczeniem cudzej własności. Powstawanie zaległości jest dowodem, że idea solidarności społecznej, zawarta w ubezpieczeniach społecznych, została zerwana i że wchodzimy w okres pogłębiania się antagonizmów społecznych.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Niezbędne jest, zgodnie z oświadczeniem p. Wicepremiera, w calem naszem życiu postawić zasadę solidarności i regularności płatniczej, złamać psychologię liczenia na ulgi w spłatach, nie mające przyczyn gospodarczo uzasadnionych, i dużą uwagę zwrócić na siłę egzekutywy ubezpieczeń społecznych w zakresie składek, i to bieżących, oraz wprowadzić praktyczną odpowiedzialność pracodawców za utracone świadczenia, Oceniając w całości pracę Ministerstwa Opieki Społecznej oraz rysując w sprawozdaniu rolę jego wedle nowych założeń prawa konstytucyjnego, wskazałem na fakt, że zakres ich znakomicie się rozszerzył, że w nowej rzeczywistości spada na Ministerstwo poważne brzemię nowych obowiązków i konieczności, związanych z wykonawczemi i wychowawczemi pracami całego Rządu w dziedzinie społecznych zagadnień. Rysują się zwiększone obowiązki i zadania inspekcji, walczącej już dziś z trudnościami, przerastającemi często jej siły liczebne. Są one tem trudniejsze, że czekają jeszcze rozwiązania procesy likwidacyjne dotychczasowych zwyczajów i norm. Przecież nie można zapomnieć, na jakiej podstawie rozwijało się dotąd życie wielu organizacyj, związanych pracą z życiem gospodarczem i społecznem. W predyspozycjach myślowych przywódców tych organizacyj nie leżało osiąganie stopniowego dyscyplinowania społeczeństwa wobec realnych potrzeb Państwa, ani też — przeważnie — ogniskowanie życia narodowego wokół ideałów, nadających egzystencji człowieka polot wyższych i szlachetnych aspiracyj. Bez wiedzy o państwie, o jego istocie praktycznej, moralnej i materialnej — wprowadzanie mas na pole walk społecznych i politycznych, wyzyskujące w odczuciach ich miraże zwycięstw, z pomijaniem drogi dyscypliny, bez której niema twórczości — nie da zwycięstw istotnych ani trwałych.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Walka polityczna i społeczna musi ulec dyscyplinie, kierowanej przez interes naczelny, jakim jest zachowanie i umacnianie materialne wolności, a zatem Państwa; Widzę tu ogrom zadań, związanych z samorządem świata pracy, izbami pracy, samorządem ubezpieczeniowym, pracą samorządowych organizacyj i t. d. Sądzę, że to jest najtrudniejsze, ale i niemniej ważne zadanie, które czekać nie może. Wyrasta ono ogromnie poza zakres opieki. Cała dziedzina zagadnień socjalnych, z pracą człowieka i jej brakiem związanych, wymaga troski całego Rządu i sharmonizowania działań. Dlatego myślę, że miałem dość uzasadnienia do skierowania apelu do Rządu o dokonanie zmiany zarówno w zakresie działania, jak i nazwie Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Fundusz Pracy, uzupełniając i ześrodkowując troskę o zatrudnienie, posiada ustaloną już i dobrą opinię. Z celowością jego nikt nie walczy, a wszyscy oczekują od niego pomocy dla zrealizowania inicjatywy gospodarczej. Żałować tylko należy, że równie nie ześrodkowała się wokół Funduszu i inicjatywa prywatna dla realizacji wielu potrzeb gospodarczych naszego kraju. Nie przyniesie zapewne sferom gospodarczym chwały fakt, że na przestrzeni najcięższych lat kryzysowych Fundusz Pracy stał sam, oparty na świadczeniach i inicjatywie świata pracy przedewszystkiem, że ogromny trud walki z bezrobociem spadł wyłącznie na jego barki.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Analizując cyfry Funduszu Pracy i osiągnięcia, muszę stwierdzić, że celowość zużytkowania środków pierwsze zajmuje miejsce w dyspozycji finansowej, oraz że daje się stwierdzić nieustający wysiłek potanienia kosztów administracji. Połączenie z Funduszem Pracy Funduszu Bezrobocia i Stowarzyszenia Opieki nad Młodzieżą (S.O.M.) dało znaczne oszczędności, które przy dalszem usprawnieniu niewątpliwie się powiększą.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Naczelnem zagadnieniem Funduszu Pracy w roku bieżącym będą szczupłe środki na zatrudnienie. Sądzę, że po oświadczeniu p. Premiera nie potrzebuję już powtarzać apelu o szczególne staranie o powiększanie tych środków, by liczba zatrudnionych w roku bieżącym przez Fundusz Pracy mogła przekroczyć liczbę roku ubiegłego. Znajomość rynku pracy uwalnia mnie od uzasadnienia szerszego tego apelu.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Z innych prac Funduszu Pracy chcę zwrócić szczególną uwagę na sprawę organizowania pomocy doraźnej. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gromadzenie środków na pomoc doraźną nie zostało oparte na dość szerokiej płaszczyźnie. Nie chcę tu wskazywać wzorów zagranicznych, sądzę jednak, że mobilizacja sił społecznych, ich aktywność daćby tu mogła niepomiernie bardziej imponujące rezultaty i większe możliwości objęcia w szerszym zakresie i wydatniejszą pomocą bezrobotnych, nie mających środków do życia.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wreszcie pragnę zwrócić uwagę na zagadnienie pozamiejskiego osadnictwa robotniczego i t. zw. biedabudownictwa. Ciekawy przyczynek dla tej sprawy daje książka Zębalskiego „Osadnictwo robotnicze, wydana przez Instytut Spraw Społecznych. Dziko uprawiane dotąd osadnictwo wymaga planowej pracy, któraby zapewniła powstawanie zdrowych gospodarczo osad i wstrzymała marnotrawstwo środków i energii. Czynniki państwowe i samorządowe muszą podjąć energiczną walkę z bezdomnością, która zmusza robotników do szukania wyjścia w formie tragicznej: biedabudownictwa.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Jesteśmy krajem biednym. Sumy, zawarte w budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej wraz z Funduszem Pracy nie pozostają w żadnym stosunku do wielkości i głębokości potrzeb, nie czynią zadość najkonieczniejszym, najbardziej palącym. Nie znajdziemy środków dla ich zaspokojenia nie tylko w budżetach omawianych dziś, ale i w całym budżecie Państwa. Pieniędzy nie znajdziemy. Ale napewno poszukać musimy i znajdziemy liczne i skuteczne sposoby zaradzenia złu — i pomoc Państwa i ludności, jeśli zwrócimy się we właściwy sposób do instynktu społecznego narodu, jeśli pobudzimy drzemiące a zatroskane i niewyzyskane czucia do działania, jeśli zmobilizujemy czynną energię społeczną, wskażemy jej cel górny i formy działania, jeśli do emocjonalnych pierwiastków dodamy i rozumowe. Ale mobilizacja musi być przygotowana i do niej pociągnięci wszyscy bez wyjątku. Kto stanie poza jej linią, ten się postawi poza czynną społecznością, poza kolumną twórców rzeczywistości i poza możliwością korzystania z jej uprawnień.</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Jesteśmy napewno dość bogaci na podjęcie wielu prac, z motywów materialnych dotąd odsuwanych. Posiadamy środki, jeno są one unieruchomione lub inaczej użytkowane. Niech mi wolno będzie użyć tu mocnego słowa Kołłątaja, który w jednej z najcięższych chwil swego trudu napisał: „Słabego rozumu jest cechą bojaźń, która nie śmie wyciągnąć ręki do pracy swą ogromnością przestraszającej”. W imieniu Komisji Budżetowej mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej i Funduszu Pracy w brzmieniu przez komisję przyjętem.</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCar">Proszę p. Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydjalnym.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#StanisławCar">Głos ma Minister Opieki Społecznej p. Jaszczołt.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Konstytucja polska, a mianowicie jej art. 8 nie poprzestaje na uroczystej deklaracji, że „praca jest podstawą rozwoju i potęgi Rzeczypospolitej”, ale prócz tego stwierdza, że „Państwo roztacza opiekę nad pracą i sprawuje nadzór nad jej warunkami. Prawodawca miał tu oczywiście na uwadze wszelką pracę, będącą źródłem wartości materialnych i duchowych. Różnej jednak opieki wymaga praca uczonego, fabrykanta, gospodarza wiejskiego, albo fizycznych i umysłowych wykonawców ich planów. Stąd też rozmaitemi działami pracy zajmują się różne działy służby państwowej. Resort, który reprezentuję, ma sobie powierzone w pierwszej linii roztaczanie opieki nad najliczniejszą kategorią pracy — nad pracą najemną.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Opieka Państwa nad sprawami pracowników najemnych wyraża się:</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">1) w ochronie pracy, posiadającej własny organ wykonawczy w postaci inspekcji pracy,</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">2) w czuwaniu nad drogami rozwoju organizacyj pracowniczych o charakterze gospodarczym,</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">3) w organizowaniu ubezpieczeń społecznych i nadzorze nad ich działalnością, która u nas obejmuje, jak dotychczas, wyłącznie pracowników najemnych. Ubezpieczenia społeczne, asekurując pracowników od ryzyk losowych, które na nich czyhają bądź w warsztacie pracy, bądź poza nim, wiążą się w wielu punktach z innym wielkim działem służby społecznej — ze służbą zdrowia. Zdrowie publiczne zazębia się na niejednym punkcie nie tylko z ubezpieczeniami społecznemi, ale również z ochroną pracy i z innym wielkim działem polityki społecznej — z opieką społeczną, zwłaszcza na odcinkach opieki nad matką i dzieckiem, opieki nad inwalidami wojennymi i wogóle opieki nad jednostkami upośledzonemi fizycznie lub umysłowo.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W ten sposób powstaje wielki kompleks związanych ze sobą spraw społecznych, powierzonych w całości lub w większości jednemu resortowi rządowemu tak samo u nas, jak i w wielu innych państwach; odrębność zaś tych spraw przesądza wewnętrzny ustrój ministerstwa zajmującego się sprawami społecznemi.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Poza Ministerstwem Opieki Społecznej, które ze względu na swe właściwości jest raczej ministerstwem spraw społecznych, pozostają i pozostawać powinny z pośród wielkich zagadnień polityki społecznej: przebudowa ustroju rolnego i podnoszenie poziomu kulturalnego ludności. Jasne jest samo przez się, że reforma rolna jest jaknajściślej związana z rolnictwem, prace zaś oświatowo-kulturalne stanowią również kompleks sam w sobie. Niemniej jednak życie współczesne wyłania zadania, których rozwiązanie leży jednocześnie w obrębie dwu resortów. Tak np. do polityki oświatowej i zarazem do polityki społecznej należy m. in. nietknięta niemal u nas przez Państwo sprawa zużytkowywania wczasów robotników.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Reasumując w sposób powyższy zadania powierzonego mi resortu, nie można nie zgodzić się z p. sprawozdawcą budżetu tego resortu, iż obecna nazwa Ministerstwo Opieki Społecznej zaciasno określa jego kompetencję.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Korzystam z rozprawy budżetowej, aby wobec Wysokiego Sejmu dać z urzędu wyjaśnienie, co czyni polityka Rządu w obrębie rozległych zadań, powierzonych Ministerstwu Opieki Społecznej. Nie waham się w ten prosty i zdecydowany sposób sformułować swego obowiązku, jakkolwiek to, co powiedziałem już na komisjach, i to, co za chwilę mogę przedstawić, może wydawać się bardzo blade i bardzo niedostateczne w stosunku do potrzeb.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Nie tak bowiem dawne są czasy entuzjastycznego rozmachu, z jakim Polska budowała podwaliny swych reform społecznych nazajutrz po wznowieniu niepodległego bytu państwowego. Wszak polityka społeczna wyrosła całkowicie w okresie, kiedy nie mogliśmy rządzić się sami na własnej ziemi, wyrosła niejako poza nami, poza naszą wolą świadomą. Rzuciliśmy się tedy na wzory obce, ani nie znając ich bliżej, ani wiedząc, jaka jest nasza rzeczywistość, do której mają być dostosowane. To samo zresztą działo się i na innych odcinkach naszego życia. Nie obciąłbym tutaj być źle zrozumianym: krytyczny stosunek do wyników cudzego doświadczenia, zwłaszcza przy przeszczepianiu tych wyników na naszą rzeczywistość, wcale nie neguje potrzeby uczenia się od nich. Co jednakże jest dobre i właściwe dla Anglii albo dla Niemiec, może być niekorzystne lub nieodpowiednie dla Polski. Praktyka życiowa musiała zmodyfikować wiele stworzonych w początkach przepisów socjalnych, niektóre nawet usunąć poza nawias, jako balast zbędny a kosztowny.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Okres rozwoju polskiego ustawodawstwa społecznego, który przyszedł wraz z rządami Marszałka Piłsudskiego po 1926 r., dał plon o wiele zdrowszy, silniej skonstruowany pod względem formy i lepiej dostosowany do polskiej rzeczywistości. Położono wtedy zręby pod ustawodawstwo pracy w ściślejszem znaczeniu tego terminu, stworzono prawo o umowie o pracę, powołano do życia sądownictwo pracy, roztoczono nad liczną wówczas emigracją opiekę, która budziła podziw u obcych, zajęto się również losem pracowników umysłowych, przystąpiono do ujednostajnienia systemu ubezpieczeń społecznych. Nadciągający kryzys nie pozwolił skonsolidować się tej działalności reformistycznej; przeciwnie, burząc pomyślność gospodarczą, podrywał korzenie polityki społecznej.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W siódmym roku kryzysu nie możemy się wstydzić, że nie tylko egzotyzm społeczny pierwszego okresu, ale nawet umiarkowane reformy lat 1927–28 musiały doznawać uszczerbku pod naporem tak ciężkiego przesilenia gospodarczego, jakiego gospodarka nowoczesna jeszcze nigdy nie zaznała. Tej samej kolei losu zaznała polityka społeczna w innych krajach, jakkolwiek rozporządzają one większemi niż my zasobami gospodarczemi, a reformy społeczne wyrastały tam stopniowo w ciągu dłuższego czasu, starannie dopasowane do warunków lokalnych i zawsze dając wyraz formalny świadomym potrzebom miejscowego świata pracy. O tych dwóch niedość uwzględnianych w naszej przeszłości momentach — na co nas stać i co jest w naszych warunkach rzeczą najpilniejszą — należy pamiętać przy stawianiu wszelkich programów społecznych. Te właśnie momenty przesądzają charakter prac organu rządowego, poświęconego sprawom społecznym.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Spróbujmy dać odpowiedź na zapytanie, na co stać nas w zakresie zadania, górującego nad wszelkiemi wogóle sprawami społecznemi — w zakresie likwidowania bezrobocia. Potrzeby są tu niemal nieograniczone, a w każdym razie zupełnie nieproporcjonalne nie tylko do środków, jakimi rozporządza stworzony dla tych celów Fundusz Pracy, ale nieproporcjonalne do całego budżetu Państwa. Metody zaś likwidowania bezrobocia nie wynaleziono dotychczas nawet dla kraju o znacznie mniejszym niż u nas corocznym przyroście rąk roboczych i znacznie większych niż u nas zasobach kapitału. W państwach, należących do rzędu najbogatszych — we Francji, Holandii, Szwajcarii, nie mówiąc o wielu innych — oficjalna liczba bezrobotnych wzrosła na przestrzeni ubiegłego roku, a zatrudnienie zmalało. Na próbę nakręcania koniunktury jesteśmy za ubodzy. Próba taka łatwo może się skończyć takim samym rezultatem, jaki następuje po ukończeniu większych robót publicznych, podjętych w walce z bezrobociem: po okresie zatrudnienia zwiększonego w wykonaniu podjętego planu następuje wyczerpanie środków finansowych i nowa gwałtowna fala bezrobocia. Stąd też badania instytucji międzynarodowej doszły do wniosku, aby w okresach dobrej koniunktury gospodarczej nie przeprowadzać inwestycyj publicznych, lecz odkładać je na czas dekoniunktury. Rada — pod względem logicznym bez zarzutu — w praktyce, i to nie tylko naszej, może czynić wrażenie żartu.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Znajdujemy się od połowy 1933 r. w liczbie państw, w których liczba zarejestrowanych bezrobotnych zmniejsza się dzięki zatrudnieniu ich częściowo przez przemysł prywatny, częściowo na państwowych robotach inwestycyjnych. W naszych warunkach stwierdzenie tego faktu nie może dać pełnego zadowolenia, o ile chodzi o odcinek bezrobocia. Oczywiście wyniki, jakie ostatnio osiągnęła polityka uzdrawiania życia gospodarczego, uprawniają do przewidywań optymistycznych. Rozumując najostrożniej, wolno przypuszczać, że nawet nie licząc na przyśpieszoną szybkość ruchu nadanego poprawie gospodarczej, w roku bieżącym zwiększy się zatrudnienie w przemyśle w tym samym stopniu, co w roku ubiegłym — o jakieś 30 kilka tysięcy pracowników. Wprawdzie na państwowych robotach inwestycyjnych znajdzie zatrudnienie za pośrednictwem biur wojewódzkich około 100.000 bezrobotnych, lecz są one prowadzone i dostarczają zatrudnienia tylko w przeciągu miesięcy letnich. Właściwy przeto wzrost zatrudnienia wolno przewidywać na rok bieżący tak, jak w roku ubiegłym na 6%; przy poprawie na nieco więcej. Możnaby to uważać za wynik pomyślny wobec zwiększenia się zatrudnienia w roku ubiegłym we Włoszech o 14%, w Stanach Zjednoczonych o 7%, w Anglii o 3%, gdyby nie świadomość, że poza oficjalnie zarejestrowanemi 400–500 tysiącami bezrobocia miejskiego kryje się nieujęta liczbowo, w każdym razie idąca w miliony, a z roku na rok rosnąca rzesza rąk do pracy „zbędnych” na wsi. Nie można ani na chwilę zapominać, iż bezrobocie w Polsce nie jest funkcją kryzysu przemijającego, lecz nosi charakter strukturalny i zależy od powikłanych czynników populacyjnych i gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Stwierdzenie z tego miejsca przez p. Premiera, a przezemnie w komisjach, że rozmiary bezrobocia olbrzymio przerastają nasze możności finansowe łagodzenia jego skutków, bynajmniej nie prowadzi do Wniosku, jakoby nic się w tej sprawie u nas nie zrobiło. Pomimo wszystko udało się u nas zachować robotnikom zabezpieczenie od bezrobocia, a pracownikom umysłowym ich odrębne, choć w założeniach analogiczne, ubezpieczenie na wypadek braku pracy. W tem miejscu pozwolę sobie uzupełnić informację, ściśle zresztą podaną przez p. sprawozdawcę budżetowego, o 127 milionach niedoboru w funduszu zabezpieczeniowym robotników: niedobór ten powstał skutkiem niezrównoważonych wpływów i wydatków przed wysanowaniem właściwej instytucji, t. j. Funduszu Bezrobocia, w 1932 r. Przy tej operacji warunki świadczeń dla zabezpieczonych bezrobotnych uległy pewnemu pogorszeniu, lecz tym kosztem udało się ocalić całą instytucję zabezpieczenia robotników od bezrobocia. To samo miało miejsce z ubezpieczeniem pracowników umysłowych na wypadek braku pracy. W ostatecznym wyniku Polska posiada obowiązkowe ubezpieczenie społeczne od ryzyka gospodarczego, jakim jest utrata zatrudnienia, podczas gdy takie bogate państwa, jak np. Francja, Holandia, Belgia i inne, posiadają takie ubezpieczenie tylko dobrowolne.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W dalszym ciągu na dobro naszej polityki rynku pracy należy zapisać jej koncepcję pomocy dla bezrobotnych. Przeżywając ciężkie bezrobocie od samego zarania wznowionego bytu państwowego, zdobyliśmy wcześniej niż inne narody smutne przeświadczenie o bezcelowości na dłuższą metę zapomóg pieniężnych. Zerwaliśmy przeto z tą formą pomocy bezrobotnym, nie pod presją braków finansowych, lecz z głębszych względów gospodarczych i moralnych, jeszcze w r. 1929 — w okresie pomyślnej koniunktury gospodarczej. System zapomóg częściowo przywrócony wobec wzrostu bezrobocia zimą tegoż roku jest i teraz w pewnym zakresie podtrzymywany podczas sezonów zimowych, przy pełnej świadomości, że zarówno dla jednostki jak dla społeczeństwa o wiele lepszą formę pomocy stanowi dostarczenie zatrudnienia. Na tej też formie oparliśmy naszą walkę z klęską bezrobocia. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że w walce z bezrobociem nie można zwyciężać za jednym zamachem ani nawet w ciągu krótkiego okresu czasu.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Rząd uważa za jedno ze swych zadań czołowych w najbliższym okresie łagodzenie przynajmniej najostrzejszych przejawów bezrobocia w drodze zatrudniania na robotach inwestycyjnych. Roboty te będą prowadzone w roku bieżącym ze źródeł kredytowych pozabudżetowych. Prócz bezpośredniego swego celu, którym jest zmniejszenie bezrobocia, zatrudnienie na tych robotach da w wyniku wzrost spożycia, a więc i wzrost zbytu krajowych artykułów pierwszej potrzeby, stanowiący o trwałej poprawie gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Według pokrótce scharakteryzowanej powyżej metody walki z bezrobociem podąża wytrwale Fundusz Pracy zarówno w stosunku do ogółu bezrobotnych, jak do pozbawionej pracy młodzieży. Wobec młodzieży bezrobotnej dostarczenie jej zatrudnienia stanowi nie tylko pomoc materialną, ale i decydujący czynnik moralno-wychowawczy. Dlatego też na działalność tę kładzie się szczególny nacisk w granicach wszelkich dostępnych środków materialnych.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Ośrodki pracy młodzieży, podobnie jak każdą działalność prywatną i publiczną, wolno, a nawet należy poddawać krytyce, o ile tylko ta krytyka jest oparta na rzetelnej znajomości rzeczy i ma na celu nie sensację, lecz dobro instytucji i ogółu. Dopóki jednak na podstawie przeprowadzanych badań nie znajdziemy właściwego w danych warunkach systemu zatrudniania młodzieży, będziemy musieli, pomimo wszelkich krytyk, posługiwać się w dalszym ciągu tą formą organizacyjną. Będziemy tylko w miarę nabywanego doświadczenia ulepszali jej metody i rozszerzali zakres działania odpowiednio do środków, jakimi rozporządzamy w gotówce i materiale ludzkim. Od personelu kierowniczego zależy w znacznej mierze osiągnięcie pożądanych celów wychowawczych, przyświecających tej trudnej akcji społecznej. Narazie Fundusz Pracy rozpoczął w ośrodkach pracy szkolenie młodzieży bezrobotnej w pewnych zawodach, które nawet przy obecnych warunkach wzmożonej konkurencji przedstawiają szanse zdobycia zatrudnienia.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Ośrodki pracy mogą być uważane jedynie za jeden ze sposobów zwalczania bezrobocia młodzieży. Jest ono wszędzie najważniejszym węzłem w splocie kwestyj związanych z bezrobociem. Dodać należy, że liczba młodzieży bezrobotnej będzie w najbliższych latach wzrastała wobec wchodzenia w życie gospodarcze w tym czasie pokaźniejszych liczbowo roczników, które przyszły na świat w okresie bezpośrednio po wojnie. W r. 1935 mieliśmy 1,9 miliona młodzieży w wieku lat 16–19, na r. 1941 możemy przewidywać 3,1 miliona.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Wracając do całokształtu zagadnienia bezrobocia, nie zaszkodzi raz jeszcze powtórzyć, że wydatniejszy wzrost zatrudnienia może okazać się trwałym jedynie w drodze ogólnej poprawy sytuacji gospodarczej. Poprawa ta obejmowałaby nie samo ożywienie w przemyśle, ale również intensyfikację gospodarki rolnej oraz rozbudowę naszych wewnętrznych i zagranicznych obrotów handlowych wraz z przewozem włącznie. Trwałe polepszenie na polskim rynku pracy wiąże się z sytuacją gospodarczą poza granicami naszego kraju. W stosunku do bezrobocia, podobnie jak w stosunku do całokształtu naszego położenia gospodarczego, nie czekamy biernie, aż pójdzie w górę linią cyklu koniunkturalnego, lecz czynnie i planowo, z całym wysiłkiem woli i środków działamy w kierunku przyśpieszenia i utrwalenia poprawy. Powierzony mi resort bierze udział w akcji ożywienia gospodarczego w dwóch podstawowych kierunkach:</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">1) czuwa nad niezmniejszaniem i dąży do wzmożenia siły nabywczej szerokich warstw ludności;</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">2) zdejmuje z bark życia gospodarczego nadmierne podczas przesilenia gospodarczego ciężary społeczne, zdejmuje je jednak tylko w granicach, w jakich można to pogodzić z dobrze nabytemi i zagwarantowanemi prawami świata pracy.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Siła nabywcza mas podnosi się bądź dzięki zwiększeniu zatrudnienia, bądź wskutek potanienia artykułów pierwszej potrzeby, jeżeli przytem płace utrzymują się na dawnym poziomie, bądź wreszcie w drodze wzrostu dochodów. Obowiązek swój w zakresie współdziałania z ogólną akcją Rządu w kierunku wzmożenia siły nabywczej ludności pojmuję jako przeciwdziałanie zarówno redukcjom robotników jak zamierzonym redukcjom płac, jako ustawiczny wysiłek nad polepszeniem sytuacji na rynku pracy i nad polepszeniem warunków bytu warstw pracowniczych. Wysiłki te łączą się zresztą z zadaniami ochrony pracy.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Ochrona pracy jako wyjściowy punkt całego ustawodawstwa socjalnego winna być zawsze przestrzegana w całej rozciągłości przepisów obowiązujących — i w tym duchu idą instrukcje udzielane organom inspekcji pracy. Musimy w tej dziedzinie, jak w całem naszem życiu, kierować się zasadą poszanowania prawa obowiązującego.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Szczególnej uwagi wymaga grupa przepisów o czasie pracy. Celem zapewnienia pracy i zarobku możliwie znacznej liczbie pracowników w ramach obecnej rzeczywistości gospodarczej należy przewidziane ustawowo odstępstwa od normalnego czasu pracy ograniczać do wyjątkowych wypadków, kiedy zachodzi istotna i nieunikniona tego potrzeba. Przejście w cukrowniach z 56godzinnego tygodnia pracy na 48godzinny pozwoliło zwiększyć stan zatrudnienia w tych zakładach o około 12 1/2%, przyczem dzięki dłuższej kampanii robotnicy byli dłużej zatrudnieni.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Ze względu na przyszłość naszych stosunków demograficznych należy ze szczególną pilnością śledzić poza granicami naszego Państwa postępy w realizowaniu idei 40godzinnego tygodnia pracy. Jest bowiem prawdą niezaprzeczalną, że im krótszy dzień pracy, tem większa liczba ludzi wchodzi w produkcję i spożycie.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Wbrew temu, co się dzieje z większością reform socjalnych na całym świecie, zagadnienie czasu pracy postępuje w swym rozwoju w okresie powojennym, jakkolwiek i tutaj cele uległy zmianie: są raczej gospodarcze niż socjalne. Do reform zaś par ekscellence nowoczesnych należy uznanie przedstawicielstwa robotniczego. Obok innych form analogicznych, jak np. przebudowa ustroju rolnego, uprawnione istnienie i działalność przedstawicielstwa robotniczego wespół z coraz głębszą na całym świecie ingerencją państwa w sprawy gospodarcze, przekształcające dawny ustrój liberalny, stawiają ponad interesem jednostki „dobro powszechne” w rozumieniu naszej Konstytucji, t. j. bezpośrednie potrzeby narodu jako całości.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Polska w początkach swego odrodzonego bytu państwowego szczęśliwie rozwiązała samodzielnie, bez wzorów obcych, zagadnienie współudziału robotników rolnych przy stanowieniu warunków ich pracy i płacy. Dzięki wprowadzeniu przymusowego rozjemstwa w dziedzinie zatargów zbiorowych rolnych liczba tych zatargów zmalała. W r. 1924 liczba zatargów zbiorowych w rolnictwie sięgała prawie 250, w r. 1933 było ich już tylko około 90, w r. 1934 — zaledwie 50. Zatargi te zresztą załatwiane są na komisjach rozjemczych rolnych, bądź w drodze umów zbiorowych, bądź w drodze orzeczeń. Rząd przeto będzie mógł wnieść do ciał ustawodawczych jeszcze podczas sesji bieżącej dostatecznie przemyślany i w szczegółach odpowiednio przygotowany projekt ustawy o układach zbiorowych w przemyśle i handlu z całem przeświadczeniem o celowości takich przepisów.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Natomiast brak analogicznych doświadczeń własnych łub obcych co do projektowanych izb pracy. Wśród świata pracy istnieją znaczne rozbieżności w poglądach na to zagadnienie. Wszystko to dowodzi konieczności głębszego przepracowania projektu ustawy o izbach pracy, wobec czego nie mógłbym ściśle określić terminu, w którym projekt ten będzie można przedstawić Wysokiemu Sejmowi.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Już przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej w komisji poruszyłem obszernie sprawę wypadków przy pracy. Motywowałem wówczas konieczność zapewnienia pracownikom bezpieczeństwa życia i zdrowia względami nie tylko humanitarnemi, lecz i ekonomicznemi. Wypadki przy pracy obciążają corocznie nasze gospodarstwo narodowe setkami milionów strat — jak na nasze zasoby bezwzględnie zadużo. Można przecież skonstatować, że nie pozostaje bez wpływu na życie to, co robią w tej dziedzinie inspekcja pracy jako organ wykonawczy, Instytut Spraw Społecznych jako placówka naukowo propagandowa, Muzeum Przemysłu i Techniki z jego stałą wystawą urządzeń bezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Co najważniejsze, ruszyliśmy na tym punkcie inicjatywę prywatną. Mamy już, podobnie jak Europa zachodnia, zupełnie dobrze funkcjonujące prywatne organizacje bezpieczeństwa pracy w górnictwie i hutnictwie, takie same organizacje powstają przy przedsiębiorstwach wojskowych i Lasów Państwowych, oraz w niektórych cukrowniach i innych zakładach przemysłowych prywatnych.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Cała akcja higieny i bezpieczeństwa pracy skupia się wokoło działalności inspekcji pracy. Mimo ogromnego przeciążenia pracą tego organu, liczba wizytacyj i wydawanych na nich zarządzeń stale wzrasta. W ciągu 10lecia od r. 1924 do 1934 liczba wizytacyj wzrosła prawie dwukrotnie (z 9 tysięcy w 1924 r. do 17 tysięcy w 1934); liczba wydanych podczas tych wizytacyj zarządzeń z zakresu higieny pracy podniosła się prawie trzykrotnie i osiągnęła w 1934 r. cyfrę przeszło 34 tys.; liczba zarządzeń w zakresie bezpieczeństwa pracy podniosła się aż czterokrotnie, przekroczywszy w r. 1934–40 tys. Nawet w okresie kryzysu działalność wizytacyjna inspekcji rozwijała się w dalszym ciągu.</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Mimo zacieśnionego budżetu udało się uzupełnić kadry inspekcji pracy, i to w sposób najbardziej odpowiadający myśli demokratycznej. Zrealizowana została mianowicie przewidziana ustawowo jeszcze dekretem Naczelnika Państwa o inspekcji pracy z 1919 r. instytucja asystentów inspekcyjnych z pośród pracowników. Z początkiem roku budżetowego będziemy mieli 15 etatów asystentów inspekcyjnych; dziś już funkcjonują oni w kilku okręgach. Asystent inspekcyjny wniesie do inspekcji pracy tyle pożądaną bezpośrednią znajomość środowiska.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Wysoki Sejmie, wszystkie działy służby w powierzonym mi resorcie wiążą się ze sobą w ogólnych zadaniach gospodarczych i społecznych. Rola gospodarcza i społeczna ubezpieczeń społecznych jest w państwie współczesnem rozległą i skomplikowana. Pragnę tu się ograniczyć do kilku najistotniejszych jej momentów, dotyczących świadczeń społeczno-ubezpieczeniowych z jednej strony i środków pokrywających te świadczenia z drugiej strony.</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Świadczenia ubezpieczeń społecznych stanowią środek walki ze skutkami ryzyk społecznych, które są tem cięższe, im słabsze ekonomicznie są grupy i jednostki objęte systemem ubezpieczeniowym; świadczenia te zarazem stabilizują w pewnym stopniu zdolność nabywczą mas.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Wypłacamy obecnie renty około 350 tysiącom osób na sumę roczną około 130 milionów złotych. Renty inwalidzkie i starcze ułatwiają proces odmładzania załóg w warsztatach pracy. Pod względem społecznym przeto dopomagają w walce z bezrobociem młodzieży, pod względem gospodarczym sprzyjają wzrostowi wydajności pracy.</u>
<u xml:id="u-5.37" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Wśród rent na specjalną uwagę zasługują „zaopatrzenia”, wprowadzone przez ustawę scaleniową dla starców oraz wdów i sierot po nich, którzy przed uchwaleniem ustawy scaleniowej byli pozbawieni dobrodziejstwa ubezpieczenia emerytalnego. Mimo iż ustawa scaleniowa działa dopiero dwa lata, zaopatrzenia wypłaca się już przeszło 28 tysiącom osób, z których olbrzymia większość nie opłacała wcale składek na ubezpieczenie emerytalne.</u>
<u xml:id="u-5.38" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Środki na świadczenia ubezpieczeń społecznych, czy to chodzi o składki czy też o dochody z lokat, są ściśle związane z całością życia gospodarczego. Pragnę podkreślić, że ubezpieczenia społeczne podporządkowały się w całości i konsekwentnie koniecznościom gospodarczo-politycznym, zarówno w dziedzinie zmniejszenia obciążeń z tytułu składek jak i oddłużenia. Postępowano przy tem może wbrew ciasno pojętemu interesowi instytucyj ubezpieczeniowych, lecz zgodnie z potrzebami gospodarstwa narodowego. Nie dają się utrzymać zarzuty, jakoby ubezpieczenia społeczne nie dostosowywały się do sytuacji gospodarczej, jakoby wykazywały swoisty „egoizm”, nie doceniając organicznego związku z całością gospodarki narodowej.</u>
<u xml:id="u-5.39" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W zakresie akcji odciążenia, jak to już zaznaczyłem w komisjach, ubezpieczenia społeczne poniosły ofiary maksymalne z finansowego punktu widzenia. W ubezpieczeniu chorobowem odpisano około 80 milionów złotych zaległych składek i zwężono zakres osób ubezpieczonych, eliminując najlepsze ryzyka, co stanowi zmniejszenie składek o około 5 milionów rocznie. W ubezpieczeniach długoterminowych przejściowo na okres dwóch lat obniżono składki o 30 milionów rocznie. Na skutek konwersji papierów, obniżenia odsetek w kasach komunalnych, obniżki komornego, obniżenia odsetek zwłoki, oddłużenia samorządu i t. p. instytucje ubezpieczenia długoterminowego tracą w oprocentowaniu lokat około 10 milionów złotych rocznie, a w kapitale prawdopodobnie około 20 milionów.</u>
<u xml:id="u-5.40" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Muszę jednak stwierdzić, że, wbrew szerzonemu przez pewne czynniki defetyzmowi, po zakończeniu akcji oddłużeniowej pozostanie ubezpieczeniom społecznym pierwszorzędny portfel lokat, nisko, lecz dostatecznie oprocentowanych, portfel dostosowany naogół do klasycznej zasady podziału ryzyka, to jest do zasady racjonalnej różnorodności lokat.</u>
<u xml:id="u-5.41" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Przejściowo — na okres dwóch lat — obniżenie o 30 milionów składek na ubezpieczenie długoterminowe nie będzie miało większego wpływu na przebieg ubezpieczenia. Straty bowiem z tego tytułu mogą być zrekompensowane przez zwiększenie wpływów na skutek poprawy sytuacji gospodarczej, której spodziewać się należy w związku z całokształtem posunięć gospodarczych Rządu.</u>
<u xml:id="u-5.42" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Dopasowanie ubezpieczeń społecznych do konieczności płynących z kryzysu jest nie tylko potrzebą teoretyczną, ale, jak widzimy, i faktem realnym. Należy wszakże stanowczo stwierdzić, że istnieje pewna nieprzekraczalna granica ustępstw; granicę tę wyznacza minimalny poziom świadczeń, poniżej którego świadczenia tracą rację bytu.</u>
<u xml:id="u-5.43" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Ostatnio prasa rozpowszechniała alarmujące i przesadne wiadomości o stanie finansowym ubezpieczenia emerytalnego pracowników umysłowych. Wiadomości te wymagają sprostowania i wyjaśnienia. Działanie kryzysu gospodarczego odbiło się wprawdzie silnie na funduszu ubezpieczenia emerytalnego pracowników umysłowych, co jednak w ciągu wielu lat nie grozi brakiem środków na wypłatę świadczeń. Należy jedynie stwierdzić, że ubezpieczenie to przy obecnym systemie pokrycia kapitałowego świadczeń i ekspektatyw posiada pewien deficyt techniczny, którego usunięcie, a więc doprowadzenie ubezpieczenia do równowagi, wymaga bądź podwyższenia składek (co zresztą możliwe jest na podstawie dotychczas obowiązującej ustawy), bądź też obniżenia świadczeń w drodze nowelizacji obowiązujących przepisów prawnych, bądź też równomiernego zastosowania obu tych środków. Wszystkie te możliwości są obecnie rozpatrywane w podległym mi resorcie.</u>
<u xml:id="u-5.44" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W sprawie administracji ubezpieczeń społecznych miałem już sposobność wypowiedzieć się, iż dążymy do jej stopniowego usprawnienia i potanienia. Tendencje te są już w pewnym stopniu zrealizowane w dziedzinie kosztów administracyjnych ubezpieczeń scalonych. Przywiązuję również wielką wagę do uproszczenia wzajemnych stosunków między ubezpieczonymi i pracodawcami a instytucjami ubezpieczeń społecznych.</u>
<u xml:id="u-5.45" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Naprzekór piętrzącym się trudnościom, instytucje ubezpieczeń społecznych wytrwale pracują i pracować tak będą nadal. Problem przywrócenia samorządu instytucyj ubezpieczeniowych dojrzewa do stopniowej realizacji. Wiele niedomagań ubezpieczeń społecznych wynika z trudnej sytuacji gospodarczej kraju, a narzekania na ubezpieczenia związane są nieraz z niezwykle ciężkiem położeniem warstw pracujących. Wierzę, że wraz z ogólną poprawą sytuacji ubezpieczenia społeczne, sprawnie obsługujące warstwę pracowniczą i zarządzane przez jej reprezentantów, znajdą zrozumienie i uznanie ze strony całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-5.46" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Stałem mojem dążeniem jest ulepszenie nie tylko organizacji lecznictwa ubezpieczeniowego, ale i organizacji ogólnego aparatu służby zdrowia. Dążymy do skoordynowania prac w zakresie zdrowia wszystkich trzech czynników: państwowej służby zdrowia, samorządów i ubezpieczalni społecznych, a to celem racjonalnego wykorzystania urządzeń leczniczych i osiągnięcia ciągłości leczenia.</u>
<u xml:id="u-5.47" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Potrzeby zaś społeczeństwa w stosunku do służby zdrowia są w okresie kryzysu szczególnie wielkie. Tak się bowiem dzieje w każdem społeczeństwie, że obowiązki, które zaniedbała albo których nie była w stanie wykonać służba społeczna w stosunku do rynku pracy w dziedzinie ochrony pracy i ubezpieczeń społecznych, spadają w nieco zmienionej postaci na opiekę społeczną i na służbę zdrowia. Powstaje więc ogrom zadań opiekuńczych. Wypełnienie tych zadań natrafia na słabe możności podołania im, na fatalny stan budżetów samorządowych, z których powinny być pokrywane w ogromnej większości wydatki na opiekę społeczną, na niepodobieństwo przejęcia obowiązków opiekuńczych przez Państwo wobec zacieśniającego się budżetu. Z różnych stron roztaczano już przed Panami obrazy tych dysproporcyj. Nie będę przeto powtarzał danych ogólnych, które zdołały już dotrzeć do wiadomości szerszego społeczeństwa, ani zagłębiał się w roztrząsanie mniej lub więcej interesujących szczegółów. Pragnąłbym jednak przedstawić Wysokiemu Sejmowi wytyczne, jakie zamierzam nadać polityce opiekuńczej, jak również podzielić się wiadomościami o objawach, które świadczą o niesłabnącej energii Rządu i społeczeństwa w zwalczaniu skorków kryzysu.</u>
<u xml:id="u-5.48" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W dostosowaniu mianowicie do chwili obecnej naczelną zasadą polityki opiekuńczej stała się opieka nad rodziną, jako całością, obejmująca wszystkich jej członków. Warto przypomnieć w tem miejscu, że opieka społeczna w pierwszym okresie po odbudowie Państwa kładła szczególny nacisk na opiekę zakładową. Z czasem opieka ta okazała się kosztowną i niepraktyczną, nie przygotowywała bowiem do życia, lecz wyrywała dziecko z jego dotychczasowego środowiska i przenosiła je w sztuczne otoczenie. W odwrocie od tego kierunku zaczęliśmy czynić próby rozszerzenia t. z w. opieki otwartej, która w naszych warunkach ma przedewszystkiem i tę wyższość nad opieką zakładową, że jest mniej kosztowna. Opieką nad rodziną nie stwarza sztucznej atmosfery wychowawczej, a pozwala oddziaływać na tę najważniejszą, podstawową komórkę społeczną, jaką jest całość rodziny.</u>
<u xml:id="u-5.49" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Szeregując potrzeby opieki społecznej według ich wagi, stawiam na pierwszem miejscu opiekę nad dzieckiem, gdyż opieka ta leży nie tylko w interesie obecnego pokolenia, lecz przedewszystkiem w interesie przyszłości. Staram się przytem brać pod uwagę w jednakowej mierze potrzeby wsi i miasta.</u>
<u xml:id="u-5.50" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Na terenie wsi władze powierzonego mi resortu przystąpiły w roku bieżącym do żywego współdziałania w organizowaniu t. zw. dziecińców. W dziecińcu dzieci otrzymują opiekę moralną, dożywianie i pomoc doraźną. Od drugiej połowy roiku ubiegłego Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet zdążył powołać do życia 288 dziecińców, obejmujących 11.400 dzieci. Równolegle ze Związkiem te same dziecince pod nazwą ognisk matki i dziecka zakładają Koła Gospodyń Wiejskich przy Centralnem Stowarzyszeniu Organizacyj Rolniczych; liczba ognisk dosięga już setki.</u>
<u xml:id="u-5.51" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Na terenie miast rozwija się nieustannie instytucja kolonij i półkolonij letnich. Liczba dzieci, które korzystały lata ubiegłego z tej formy opieki, dosięgała 200.000.</u>
<u xml:id="u-5.52" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W okresach zimowych i przednówkowych na czoło potrzeb opiekuńczych wysuwa się pomoc żywnościowa dla dzieci. Pomoc tę wzmacniamy obecnie przez specjalne dożywianie dzieci w szkołach i przedszkolach. Środki na ten cel gromadzimy z kredytów państwowych, z funduszów samorządów miejskich i ze zbiórki z pośród społeczeństwa miejscowego.</u>
<u xml:id="u-5.53" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Pomijając pozostałe prace na polu opieki społecznej, pragnę tylko wspomnieć, że sprawy inwalidów wojskowych pozostają zawsze przedmiotem jaknajwiększej dbałości.</u>
<u xml:id="u-5.54" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Nie chcę też pominąć sprawy nadzoru nad fundacjami. Nadzór ten należy rozpatrywać pod kątem widzenia gospodarczym, organizacyjnym i prawnym. W zakresie gospodarczym władza nadzorcza dąży do stworzenia warunków, w których majątki fundacyjne nie mogą ulegać deprecjacji, natomiast mogłyby dawać dochody, wystarczające na realizację zadań, nawet w obecnych ciężkich, szczególnie dla rolnictwa, warunkach. Nadmienię, że według zarządzonego szacunku wartość około 1600 majątków fundacyjnych wynosi mniej więcej 200 mili. zł. W zakresie organizacyjnym uregulowano już byt prawny wszystkich większych fundacyj. Pozostała nieliczna grupa fundacyj majątkowo zdewaluowanych, które nie mają statutu; co do nich będzie musiała nastąpić komasacja albo likwidacja. Wreszcie w zakresie prawnym opracowano wytyczne co do uregulowania całokształtu zagadnienia fundacyjnego.</u>
<u xml:id="u-5.55" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Przy tej sposobności muszę powtórzyć raz jeszcze to, co miałem zaszczyt przedstawić komisjom: nie posiadając żadnych uprawnień w stosunku do wykonawców testamentu ś. p. Jakuba Potockiego, — gdyż uprawnienia te należą do sądu — niemniej pilnie czuwam nad szybkiem zrealizowaniem tego zapisu.</u>
<u xml:id="u-5.56" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W walce z niedorozwojem fizycznym i psychicznym dzieci i młodzieży posiada służba zdrowia narzędzie wypraktykowane i sprawnie funkcjonujące w postaci stacyj opieki nad matką i dzieckiem. Stacje te istnieją bądź samodzielnie, bądź wchodzą w skład ośrodków zdrowia, gdzie opieka nad matką i dzieckiem stanowi tylko jeden z działów pracy.</u>
<u xml:id="u-5.57" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Właściwie rozbudowany ośrodek zdrowia obejmuje walkę z wszelkiemi rodzajami chorób społecznych: z gruźlicą, jaglicą, chorobami wenerycznemi, alkoholizmem i narkomanią, a ponadto opiekę nad matką i dzieckiem. Stanowi on przeto kilka przychodni higieniczno-społecznych zespolonych w jedną całość, których działalność uzupełniają wywiady domowe pielęgniarek. W ciężkich przeżywanych czasach pojedyńcze przychodnie higieniczno-społeczne, a oczywiście w silniejszym jeszcze stopniu ośrodki zdrowia przyczyniają się w dużym stopniu do podtrzymywania poziomu zdrowotności. Dokładamy przeto usilnych starań, aby liczba tych instytucyj i zakres ich działania nie doznawały żadnego uszczerbku. Dzięki tym wysiłkom liczba ośrodków zdrowia w okresie kryzysu nawet wzrosła dość znacznie — z 205 na 261 w r. 1934 do 301 na 1 stycznia r. b. Przychodnie higieniczno-społeczne obejmowały swą opieką w r. 1934 prawie 700.000 osób, a udzieliły bezmała 2 i pół miliona porad. Przystosowały się też te instytucje do wymagań oszczędnościowych chwili, obniżyły bowiem poważnie swe koszty utrzymania: roczny koszt utrzymania jednego ośrodka zdrowia, który wynosił średnio 20.000 zł, spadł do 13.000 zł. Nie możemy jednak uznać tego stanu pomocy dla szerokich warstw ludności za wystarczający. Powinnibyśmy w każdym powiecie mieć po kilka ośrodków zdrowia, czyli że ogólna ich liczba powinnaby dojść do tysiąca. Idziemy w tym kierunku, gdyż w ostatnich czasach powstają coraz częściej ośrodki zdrowia po wsiach.</u>
<u xml:id="u-5.58" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W trosce o lecznictwo szpitalne staramy się obecnie o przeprowadzenie obniżki taks szpitalnych oraz o uregulowanie dość trudnej sprawy zwrotu kosztów leczenia w szpitalu. Obecny stan rzeczy w tym ostatnim względzie jest taki, że kilkotygodniowy pobyt w szpitalu rujnuje albo pacjenta albo gminę, która miała nieszczęście mieć kilku swoich mieszkańców w szpitalu.</u>
<u xml:id="u-5.59" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Ciekawem zjawiskiem, które odbija się dodatnio na tle ogólnem, jest zmniejszenie się w roku ubiegłym ogólnej liczby przypadków chorób zakaźnych. Śpieszę jednak nadmienić, że takie poprawy w krzywej chorób zakaźnych, zwłaszcza przy niesprzyjających warunkach odżywiania i przy niskiej kulturze ludności, należy traktować z całą ostrożnością. Zeszłoroczne zmniejszenie się liczby zachorowań i z chorób zakaźnych o przeszło 23.000 tłumaczy się częściowo jako etap w mało dotąd zbadanych cyklach chorób zakaźnych, częściowo jako wynik kilkuletniej wytężonej pracy naszej służby zdrowia. Zachowujemy przeto wszystkie środki ostrożności w zakresie działalności profilaktycznej, nie ustajemy w akcji szczepień ochronnych i nie dopuszczamy do rozszerzenia się wybuchających sporadycznie zwykłych ognisk epidemicznych.</u>
<u xml:id="u-5.60" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Na dobro uzdrowisk, zarówno prywatnych jak państwowych, wolno nam zapisać energię, z jaką pracują one wbrew kryzysowi. Obniżywszy znacznie koszty kuracyjne, uzdrowiska polskie dokonywują jednak wciąż nowych inwestycyj. To też frekwencja kuracjuszów stale wzrasta. Pod względem leczniczym dorównujemy niewątpliwie zdrojom zagranicznym, t. zn. że jesteśmy w tym dziale samowystarczalni gospodarczo.</u>
<u xml:id="u-5.61" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W tym samym kierunku podąża nasz przemysł farmaceutyczny. Przed 15tu laty mieliśmy 15% używanych środków farmaceutycznych krajowego wyrobu, 85% sprowadzaliśmy z zagranicy; obecnie stosunek wręcz się odwrócił: 15% importujemy, a 85% środków farmaceutycznych wyrabiamy w kraju.</u>
<u xml:id="u-5.62" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">W żadnym może dziale służby państwowej proces zrastania się narodu z państwem nie posiada tak sprzyjających warunków jak w powierzonym mi resorcie. Przyznać też trzeba, że na żadnym może odcinku proces ten nie przyczynił takich postępów jak w dziedzinie spraw społecznych.</u>
<u xml:id="u-5.63" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Czy weźmiemy stosunek inspektorów pracy do robotników i pracodawców, czy udział tych samych lub innych organów Ministerstwa Opieki Społecznej w ustalaniu warunków zbiorowych pracy i płac, czy pełen zaufania stosunek ludności do ośrodków zdrowia, czy działalność opiekunów społecznych, stanowiących pośrednie ogniwo między oficjalną opieką społeczną a jednostkami najbardziej potrzebującemi, które z niej korzystają, czy nawet tyle krytykowane przez ubezpieczonych ubezpieczalnie społeczne — wszędzie spotykamy się z prostym, naturalnym stosunkiem obywatela do organów państwowych i nawzajem Państwa do obywateli. Dla prostego umysłu staje się w tym stosunku jasnem, że Państwo nie jest nadbudową tkwiącą gdzieś wysoko, w teorii niezawsze zrozumiałej, ale że jest istotną własnością nas wszystkich, czemś, co przyrównać można jedynie do rodziny, jeżeli chodzi o sposób, w jaki bierze się świadczenia państwowe i żąda się ich od Państwa.</u>
<u xml:id="u-5.64" who="#MinisterOpiekiSpołecznejpJaszczołt">Jeżeli zważyć, że na tej drodze idea własnego Państwa przenika do najszerszych warstw ludności i że zrasta się z niemi niesłychanie mocno, to trzeba uznać, iż polityka społeczna, prócz swych wielkich i powszechnych celów socjalnych, w polskich stosunkach pełni dodatkową rolę państwowotwórczą.</u>
<u xml:id="u-5.65" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławCar">Zanim zarządzę przerwę, pragnę poinformować Wysoką Izbę, że do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Opieki Społecznej zapisało się 23 posłów, a do budżetu Emerytur i Rent — 15, co czyni razem 38 mówców.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#StanisławCar">Ze względu na to, że przy zastosowaniu zwykłej półgodzinnej normy dla jednego przemówienia nie moglibyśmy zamknąć tej debaty w granicach kontyngentu czasu, który został określony, przeto zamierzam skorzystać z art. 72 regulaminu i chcę zaproponować Panom mówcom, aby spróbowali ułożyć między sobą kolejność i czas przemówień. W tym celu zarządzę 15minutową przerwę i wszystkich Panów Posłów, którzy zapisali się do głosu zarówno do rozprawy nad budżetem Ministerstwa Opieki Społecznej, jak i nad budżetem Rent i Emerytur, poproszę, aby zechcieli się zebrać niezwłocznie po zarządzeniu przerwy w sali Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#StanisławCar">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 36 do godz. 11 min. 59)</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#StanisławCar">Wznawiam posiedzenie. Proszę Panów, norma czasu dla przemówień wynosi 15 minut.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#AdolfSarnecki">Panie Marszałku, chciałbym zgłosić krótkie zapytanie do p. referenta.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#StanisławCar">Proszę p. Referenta o zajęcie miejsca przy stole prezydjalnym. Głos ma p. Sarnecki w sprawie zapytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#AdolfSarnecki">W budżecie Funduszu Pracy w § 2 przewiduje się 10 milj. zł na akcję zatrudnienia młodzieży. Od szeregu fiat jest organizowana — zupełnie zresztą słusznie — akcja zatrudnienia bezrobotnej młodzieży zawodów fizycznych. Ponieważ dotąd, jak mi się wydaje, nie przewiduje się żadnych sum na akcję zatrudnienia młodzieży bezrobotnej zawodów intelektualnych, prosiłbym p. referenta o poinformowanie, czy w tej sumie 10 milionów przewiduje się jakąś sumę na akcję zatrudnienia tej kategorii bezrobotnej młodzieży, której szeregi coraz bardziej się powiększają?</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Zagadnienie zatrudnienia młodzieży intelektualnej jest zupełnie inne, aniżeli młodzieży pracującej fizycznie. To jest inny wiek nawet. Nie wiem, czy jeśli chodzi o zagadnienie młodzieży inteligenckiej, można to nazwać problemem młodzieżowym, ale wiem, że w planie Funduszu Pracy i w planach Ministerstwa Opieki Społecznej istnieją prace przygotowawcze dla zatrudnienia młodzieży inteligenckiej. Chcę stwierdzić, że w sprawozdaniach, jakie wydał Fundusz Pracy, znajduje się zupełnie wyraźne i dobitne podkreślenie akcji na rzecz zatrudnienia młodzieży inteligenckiej, nawet przy obozach pracy. Cała struktura pracy intelektualnej opiera się tam na zatrudnieniu bezrobotnej młodzieży.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławCar">Czy nikt z Panów więcej nie zgłasza zapytań do p. sprawozdawcy? Nikt się nie zgłasza, głos ma p. Krawczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#StanisławKrawczyński">Wysoka Izbo! W Komisji Budżetowej miałem zaszczyt zreferować budżet organizacji służby zdrowia i stan zdrowotny ludności zarówno pod względem chorób zakaźnych jak i społecznych chorób przewlekłych.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#StanisławKrawczyński">Jeżeli chodzi o ogólny charakter zdrowotności w Państwie Polskiem, to obecny stan po ciężkiej walce z chorobami zakaźnemi, jako pozostałością wielkiej wojny, możemy nazwać stanem przeciętnie daleko lepszym, aniżeli można się było spodziewać, biorąc pod uwagę szalone epidemie, jakie przed latu kilkunastu na ziemiach polskich powstawały. W szczególności jeżeli chodzi o walkę z najważniejszemi chorobami zakaźnemi, jak np. ospą, to ona w Polsce już właściwie nie istnieje, dzięki systematycznym szczepieniom, przeprowadzanym przez Państwo i samorządy.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#StanisławKrawczyński">Cały szereg chorób społecznych, a więc gruźlica, jaglica, w ostatnich latach wykazują jakkolwiek mały, jednak stały spadek, który można uznać za trwały, gdyż ostatnie lata tak wykazują. Śmiertelność również maleje. Od 1928 r. mamy spadek ze 134,4 na 111,5 na 10.000 ludności. Natomiast niepokojącą sprawą jest malejący przyrost ludności. Śmiertelność maleje, jednak przyrost ludności też maleje. Dzieje się to z przyczyny zmniejszającej się stale ilości urodzin. W roku 1934 mieliśmy już tylko nieco ponad 800.000 urodzin. Śmiertelność jest duża i wynosi 14,1%, podczas gdy w innych państwach znacznie mniejsza, nawet kilkakrotnie, np. w Warszawie śmiertelność stanowi 11,3%, a w miastach holenderskich tylko 4,1%, 1,71%, w Pradze Czeskiej — 9%.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#StanisławKrawczyński">P. Minister Opieki Społecznej oświadczył nam dziś doniosłą rzecz, mianowicie, że stoi na stanowisku współpracy wszelkich czynników, powołanych do współpracy nad sprawą zdrowia, więc rządu, samorządu i ubezpieczalni, dodałbym do tego jeszcze i fundacyj, o których zresztą p. Minister wspomniał w swojem przemówieniu. Te cztery czynniki winny współpracować stale, skonsolidować swą pracę. Mało tego, w poprzednim Sejmie grono posłów lekarzy poruszyło sprawę skomasowania agend zdrowia, które są porozrzucane w wielu resortach, Zdaje się jest ich 7. Powoduje to podrożenie całej służby zdrowia; skomasowanie zaś da potanienie. W Polsce, mimo, że mamy 18ty rok niepodległości. że jesteśmy Państwem nowoczesnem, że mamy pięknie zorganizowaną armię, musimy się liczyć z narybkiem dla tej armii — jak p. Minister mówił — po to, ażebyśmy za lat kilkanaście czy kilkadziesiąt mogli pozostawić Polsce siłę zbrojną taką, jaka będzie jej potrzebna.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#StanisławKrawczyński">Jeżeli chodzi o dziedzinę opieki nad niemowlęciem, to właśnie ze względu na obronność Państwa winniśmy jej poświęcić daleko więcej uwagi i daleko więcej środków. Śmiertelność 14,1% w ciągu pierwszego roku życia to bardzo dużo. Jak obliczyłem na podstawie danych, które urzędy nasze statystyczne posiadają, danych dość iluzorycznych, raczej za małych, aniżeli przesadzonych, przy tym procencie śmiertelności niemowląt do 65% tracimy chłopców, stanowi to 22% obecnej liczby poborowych. Jest to duża liczba. Ta liczba nam nakazuje poświęcenie większej uwagi i więcej środków na zmniejszenie śmiertelności niemowląt. Jeżeli w Warszawie np. na 15.658 urodzonych w r. 1933 urodziło się nieślubnych dzieci 1.193 i z tych nieślubnych dzieci 56% zmarło, to jeżeli takie są stosunki stołeczne, które powinny być przykładem dla wszystkich miast i gmin wiejskich, to muszę uznać, że opieka nad niemowlęciem nieślubnem właściwie u nas nie istnieje. Mamy duże fundacje, z których dzięki wprowadzeniu zasady domowej opieki społecznej część dzieci została na opiekę domową przesłana; uważam, że w tych fundacjach byłoby dzisiaj dość miejsca na zorganizowanie żłobków, któreby uchroniły przedewszystkiem te dzieci, które nie mają żadnej opieki, a więc w pierwszym rzędzie dzieci nieślubne.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#StanisławKrawczyński">Jeżeli w Warszawie mamy około 1 1/2% dzieci nieślubnych, to w całem Państwie przy tej liczbie urodzeń, jaką podałem, będziemy mieli ponad 100.000 urodzin dzieci nieślubnych. Jeżeli z nich ginie ponad 60%, to stan jest bardzo niepokojący.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Rubinsztein.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wysoki Sejmie! Wobec krótkości czasu, jaki marny wszyscy do rozporządzenia, nie mogę zatrzymać się nad całokształtem zagadnień, związanych z Ministerstwem Opieki Społecznej; muszę skupić uwagę tylko na niektórych kwestiach.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">Obecnie Ministerstwo nazywa się Ministerstwem Opieki Społecznej, gdy jeszcze niedawno Ministerstwo to miało podwójną nazwę — Pracy i Opieki Społecznej. Są to dwie dziedziny życia społecznego, które wzajemnie się uzupełniają, bo konieczność opieki zachodzi wówczas, gdy niema pracy. Naszem dążeniem jest, ażeby było jaknajwięcej pracy i jaknajmniejsza potrzeba opieki społecznej. Ale tej pracy niema.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ludność żydowska przeżywa katastrofalny okres, coraz bardziej zwiększają się kadry bezrobotnych, wyrugowanych z poprzednich placówek i warsztatów pracy. Godzi w nią z jednej strony przeżywany kryzys, a z drugiej układ stosunków. Ustawa przemysłowa, a głównie etatyzm wyrugował krocie tysięcy Żydów z poprzednich placówek pracy. Teraz Żydzi nie mają dostępu do nowoutworzonych warsztatów, bo do fabryk rządowych zetatyzowanych ich się nie przyjmuje, a nawet starych robotników Żydów stamtąd ruguje. Do fabryk prywatnych też nie mają dostępu, dlatego, że tam usadowiły się związki, które Żydów do pracy nie dopuszczają. W ten sposób marny szerokie warstwy” ludności, pozbawione możności pracy. To jest największa klęska. Stąd ta straszna pauperyzacja ludności żydowskiej. Nie potrzebuję na to składać dowodów, zacytuję tylko słowa p. Romana Dmowskiego, tego p. Dmowskiego, którego zapewne nie wzrusza ta biedota i pauperyzacja, z referatu Instytutu Badań Spraw Narodowościowych, Mówi on: „Małomiasteczkowy Żyd w Polsce popada w coraz gorszą nędzę... Na to biadanie nie zwracano u nas uwagi. Mało kto prasę żydowską czyta, a jeżeli dochodzi ona czasem do mas polskich, nie robiono sobie z tego wiele. Tym razem jednak skargi te mają aż nadto poważną podstawę. Szybkie zubożenie zawsze zresztą ubogiego Żyda małomiasteczkowego w Polsce jest niezbitym faktem. Żyd biedny staje się coraz biedniejszy, popada w coraz straszniejszą nędzę”. Nikt nie będzie po tem stwierdzeniu potrzebował dowodów co do biedoty, nędzy i pauperyzacji żydowskiej. Ale ta pauperyzacja nas zastrasza nietyle nędzą, którą ona wprowadza do mas żydowskich, ile deklasacją, której jesteśmy świadkami, bo to nie oznacza już nędzy, lecz katastrofę, bo przy nędzy można jakoś wyżyć, a przy deklasacji i przy pozbawieniu wszelkich źródeł zarobku i pracy nie ma już możności życia. To nas zastrasza i to powinno też zastraszyć całe społeczeństwo polskie i Rząd polski, bo nie można być obojętnym na bierność gospodarczą 3.000.000 obywateli, nie można też być obojętnym na ich nędzę, rozpacz i zwątpienie. Nie trzeba się nad tem rozwodzić, bo każdy politycznie rozumny człowiek to zrozumie.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">A więc nie mamy pracy. Nie wiem czy p. Minister Pracy jest w stanie tej pracy dostarczyć. Jest to cały splot zagadnień i stosunków, które się złożyły na to, ażeby Żydów w Polsce pozbawić możności pracy. Ale p. Minister jest nie tylko administratorem resortu pracy, ale ma być opiekunem i jako taki zagadnieniem dostarczenia pracy ma się zająć. Jeżeli Monopole Państwowe wyrzucają Żydów, a ustawa rzemieślnicza ruguje Żydów z ich warsztatów pracy, to p. Minister — chociaż to się nie odnosi wyłącznie do jego resortu — powinien się tem zająć, zastanowić się i wejść w kontakt ze swoimi kolegami w Rządzie w celu rozwiązania tej doniosłej kwestii.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">Jeżeli nie mamy pracy, to rozumie się samo przez się, że mamy wielką potrzebę opieki społecznej. Bieda i pauperyzacja obejmuje tak szerokie warstwy, że samo społeczeństwo żydowskie nie może dla nich znaleźć możności zarobkowania, nie może ich utrzymywać i karmić. Nie mamy do tego żadnej możliwości. Fundusz Pracy, muszę tu skonstatować, w bardzo wielu wypadkach w sposób rażący Żydów nie zatrudnia. Jeżeli Żydów się nie zatrudnia, to ci bezrobotni Żydzi nie są rejestrowani jako bezrobotni w urzędach Funduszu Pracy i nie otrzymują też zapomóg. Bezrobotni Żydzi są zatem pozbawieni pracy i opieki społecznej, apeluję więc do Pana Ministra, ażeby zechciał wejrzeć w ten dział swojej administracji i zarządził, ażeby Żydom też dawano pracę w urzędach Funduszu Pracy.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#IzaakIcekRubinsztein">Musimy utrzymywać sami wszystkie instytucje i zakłady dla tych, którzy wogóle pracować nie mogą. Utrzymujemy zakłady sierocińskie, choć utrzymywanie sierot to zadanie Państwa. Otrzymujemy częściowo zapomogi z samorządu, ale to nie wystarcza. Wszystkie inne zakłady sierocińskie utrzymywane są przez Rząd. Utrzymujemy zakłady zdrowotne t. zw. T. O. Z. Bez pomocy Państwa nie możemy utrzymywać tych zakładów.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">Mamy też instytucje bezprocentowych pożyczek. Statystyka tych bezprocentowych pożyczek wykazuje, do jakiego zubożenia doszły masy żydowskie. Z tych bezprocentowych pożyczek korzystają rzemieślnicy, sklepikarze, drobni handlowcy, którzy się jeszcze utrzymali przy swoich warsztatach pracy. Jeżeli taki rzemieślnik, czy kupiec otrzyma 100 zł jako pożyczkę bezprocentową, jest uratowany. Jeżeli można się uratować 100 zł, to dowodzi to, do jakiej nędzy doszły masy żydowskie rzemieślnicze i handlowe, jeżeli można podnieść handel i utrzymać warsztat rzemieślniczy taką pożyczką. Ale tych 100 zł nie możemy im dać, oczekujemy też na pomoc Państwa, Statystyka Instytutu Badań Narodowościowych wykazała, że w większych centrach, w większych ośrodkach żydowskich masy żydowskie na Wielkanoc uciekały się do dobroczynności społecznej w ilości sięgającej 1/3 całej ludności żydowskiej, a pomoc ta wynosiła od 7 do 8 złotych na całą rodzinę. Dowodzi to, do jakiej nędzy u nas doszło.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">Mówi się tu ciągle o emigracji. Ma się rozumieć, że chcemy popierać wszelkie wysiłki instytucyj emigracyjnych, ale Rząd musi nam pomagać, aby tym towarzystwom pracę umożliwić. Na emigrację do Palestyny nic od Rządu nie otrzymujemy. W poprzednich latach Ministerstwo udzielało pewnych sum na roboty przygotowawcze do emigracji do Palestyny. Oczekujemy, że Rząd nadal będzie to popierał.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#IzaakIcekRubinsztein">Zwrócili się do nas emeryci, że i oni są pokrzywdzeni, gdyż potrącono im 1/4 liczby lat, przesłużonych przed wojną i żalą się, że wobec tego potrącenia, zastosowanego do wszystkich urzędników, ich położenie jest gorsze.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">Apeluję do Pana Ministra, żeby zechciał przy poparciu Rządu dla inwalidów nie robić różnic dla inwalidów żydowskich i żeby przy udzielaniu koncesyj inwalidom miał na względzie inwalidów żydowskich.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#IzaakIcekRubinsztein">W naszych instytucjach sierocińskich utrzymujemy 10 tys. sierot, a opiekujemy się masą dzieci, wynoszącą 50 tys. Nie mamy środków na utrzymanie tych instytucyj i na urządzenie kolonij letnich.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#IzaakIcekRubinsztein">Apeluję do Pana Ministra, żeby to wszystko miał na względzie. Rzymianie wołali: „Igrzysk i chleba”, a my wołamy: „Pracy i chleba”.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wierzbicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AndrzejWierzbicki">Wysoka Izbo! Ażeby w piętnaście minut oświetlić wielkie zagadnienie opieki społecznej, trzeba wybrać mikrokosmos, t. j. jedno zagadnienie szczegółowe i makrokosmos, t. j. istotę zagadnienia generalnego.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#AndrzejWierzbicki">Zagadnienie opieki społecznej jest jednem z najpiękniejszych zagadnień życia. Przecież opieka społeczna to znaczy właśnie wysiłek społeczny, to nie jest działanie biurokratyczne ani działanie scentralizowanych instytucyj, ale przedewszystkiem zadanie najlepszych sił społecznych. i tylko wtedy opieka społeczna swój cel osiąga, jeśli siła społeczna najswobodniej, najczynniej w tej dziedzinie działa. Sytuacja jednostki w społeczeństwie rzeczywiście od rozwiązania tego zagadnienia zależy.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#AndrzejWierzbicki">Jednym z najistotniejszych działów opieki społecznej jest walka o bezpieczeństwo życia i zdrowia ludzkiego podczas pracy. A w Polsce dobre rozwiązanie tego zagadnienia jest i szczególnie trudne i szczególnie ważne. Dlaczego specjalnie w Polsce? Bo takie są cechy Polaka. Polak za nic sobie waży niebezpieczeństwo i dlatego tutaj ani wysiłek Rządu, ani wysiłek przemysłowców nie da rady, jeśli się nie dołączy do tego istotny wysiłek samych tych, którzy w tych niebezpiecznych warunkach pracują.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#AndrzejWierzbicki">A dziś jak to wygląda? Dam tu przykład z życia wewnętrznego Lewiatana. Lewiatan mieści się na trzeciem i czwartem piętrze, bo się pnie do góry.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#AndrzejWierzbicki">Oczywiście stwarza to pewne niebezpieczeństwo dla jego pracowników, bo przecież Lewiatan musi myć okna, ażeby wpuścić do siebie więcej światła.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#AndrzejWierzbicki">Otóż wprawdzie nie chłopcy myją u nas okna a dziewczęta, czasem w dojrzalszym wieku, ale i one także lekceważą sobie niebezpieczeństwo i mówią, że ani pasy nie są potrzebne, ani haki. Straszna walka jest o to, ażeby taka dziewczyna chciała ten pas założyć i trzeba tego tak energicznie wymagać, że aż grozić dymisją urzędnikowi, który tem zarządza. I okazało się właśnie przed paru tygodniami, że krzesełko, na którem stała dziewczyna myjąc okno, ześlizgnęło się, spadło na ulicę z 4go piętra, rozbiło się zupełnie, a ona Bogu dzięki zawisła na pasie. Ale jaką walkę trzeba było z nią stoczyć przedtem, ażeby pas założyła. Gdym się o tem dowiedział, powiedziałem: „A to wredna baba”. I rzeczywiście „wredna baba”, bo ma ten wigor i impet, który wy wszyscy macie, lekceważąc sobie niebezpieczeństwa.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#komentarz">(Głos: Jak Pan górnika w kopalni na pasie uwiąże?)</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#AndrzejWierzbicki">Tam są różne inne środki ochrony pracy. Na babie świat się zaczyna, ale nie kończy.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#AndrzejWierzbicki">Dla rozwiązania zagadnienia bezpieczeństwa pracy konieczna jest całkowita harmonia i współdziałanie wszystkich czynników społecznych. Przemysł w ostatnich latach szczególnie intensywnie wziął się do organizacji bezpieczeństwa pracy. Jedną z najpiękniejszych postaci, jaką przemysł miał w swojem gronie, był Tadeusz Popowski — inżynier hutnik, kierownik wielkiego przedsiębiorstwa hutniczego i organizator przemysłu. My, współtowarzysze jego pracy, uznaliśmy, że najgodniej uczcimy jego pamięć, jeżeli w Muzeum Przemysłu i Techniki zainicjujemy salę poświęconą bezpieczeństwu pracy. Realizując ideę zapobiegania nieszczęśliwym wypadkom, cały szereg związków przemysłowych powołał do życia specjalne wydziały i sekcje poświęcone temu zagadnieniu. Prace te prowadzi mianowicie górnictwo węglowe, hutnictwo żelazne, przemysł chemiczny, papierniczy, cukrowniczy, drzewny, metalowy, skórzany. W ten sposób otwarta została piękna karta — zapewnienia możliwego maksymum bezpieczeństwa pracy. Na tem muszę poprzestać z braku czasu, jeżeli idzie o mikrokosmos opieki społecznej.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#AndrzejWierzbicki">Przechodzę do makrokosmosu. Mam tu zrobione na podstawie źródeł urzędowych obliczenie, ile Polskę kosztuje t. zw. budżet pomocy społecznej. Otóż kosztuje on 1 miliard i 20 milionów złotych. Do budżetu tego wchodzą obok ubezpieczeń społecznych również emerytury i zaopatrzenia, a także Fundusz Bezrobocia i Fundusz Pracy. Bo przecież dopiero to wszystko w całości stanowi właściwy budżet Opieki Społecznej, i to wszystko razem wynosi 1 miliard i 20 milionów.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#AndrzejWierzbicki">Jakaż jest waga tego miliarda 20 milionów w stosunku do innych wydatków naszego życia państwowego? Jest to więcej niż ogólne wpływy z wszystkich bezpośrednich państwowych podatków i danin publicznych, które wynoszą 929 milionów. Jest to trzykrotnie więcej niż budżet Ministerstwa Oświaty, który wynosi 340 milionów; jest to znacznie więcej od najważniejszego i najbardziej przez nas chronionego budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych, który wynosi 760 milionów. I dlatego Panowie widzą, jakie to jest w Polsce doniosłe i skomplikowane zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#AndrzejWierzbicki">Opieka społeczna wymaga tem więcej wysiłków publicznych i administracyjnych, im mniej społeczeństwo może zapracować samo na siebie. Bo przecież jeżeli jest silna rodzina i jeżeli dorośli jej członkowie zarabiają, to i pomoc publiczna na wypadek choroby jest jej niepotrzebna i emerytura jest jej niepotrzebna, bo gdy stare pokolenie znuży się pracą, staje do roboty młode pokolenie i utrzymuje swych ojców i swe matki. Można śmiało powiedzieć, że im społeczeństwo jest bardziej etyczne, im bardziej zwarte, im stan ekonomiczny jego jest lepszy, tem mniej potrzebuje ono opieki społecznej via wielkie instytucje publiczne. Dowodem tego nasza wieś, gdzie instynkt rodzinny jest szczególnie silny. Nasz chłop znajduje opiekę społeczną w swojej rodzinie i wyjątkowo tylko z innych form opieki korzysta.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#AndrzejWierzbicki">I pomimo tej biedy wiejskiej, pomimo tej nędzy, związek z rodziną i przywiązanie do ziemi ratuje chłopa w czasie klęski. Pomimo szorstkości, pozornej; twardości serca chłopa, jednakże to społeczeństwo chłopskie silnie jest spojone i trzyma się samopomocą własną i trzyma się swoją ziemią. Dlatego właśnie najistotniejszym problematem jest zwiększenie możliwości pracy, bo ona stwarza i silną rodzinę i samopomoc społeczną. Im więcej mamy urzędników, a mniej tych, którzy zatrudnieni są bezpośrednio w wytwórczości czy wymianie, tem bardziej wzrasta ciężar finansowy emerytur i wszelkich pomocy ze źródeł publicznych. I oto znowu przychodzimy do tego, że w tej chwili za dużo mamy biurokratyzmu, za dużo kontrolerów, za mało zaś tych, którzy bezpośrednio przy warsztacie wypracowują swój byt i zapewniają swoim rodzinom byt nie tylko dzisiejszy, ale i jutrzejszy, I dlatego ta uboga Polska musi ponosić te 1.020.000.000 zł budżetu pomocy społecznej, co jest dla niej ciężarem kolosalnym.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#AndrzejWierzbicki">Że reforma ubezpieczeń społecznych jest nadzwyczaj doniosłem zagadnieniem, daje temu świadectwo od szeregu lat szereg naszych gabinetów, począwszy od p. Premiera Prystora, który w grudniu 1932 r. oświadczył: „W dążeniu do obniżenia kosztów produkcji nie można pomijać zagadnienia ciężarów socjalnych, musimy również iść na ich potanienie”. Była wówczas iluzja, że w drodze ustawy scaleniowej, w drodze oszczędności, osiągniętych na innych działach ubezpieczeń, będzie można stworzyć i pokryć nową wielką dziedzinę — ubezpieczenia starości i inwalidztwa robotników. Okazało się to jednak złudzeniem, fikcją, okazało się niebezpiecznem rozbudowywaniem nowych działów na zasadzie oszczędności w istniejących. I dlatego też p. wicemarszałek Miedziński w 1934 r. właśnie z tej katedry, jako generalny referent budżetu, powiedział: „Poruszono tu sprawę ubezpieczeń. To zagadnienie jest istotnie zmorą wszystkich, którzy się z niem zetknęli. Na podstawie obserwacji stwierdzam, że w stosunku do tej sprawy obywatele dzielą się na dwie części: olbrzymia większość niezadowolonych i nieliczna ilość zadowolonych t. j. samych pracowników tej instytucji. Pomówcie Panowie z własną służącą, a przekonacie się, że nie tylko kapitaliści są niezadowoleni. Miano tu do nas pretensje, że zmieniamy stanowisko w tej sprawie. Tak jest. To także jest cenne novum, które wnosimy do naszych stosunków. I w tem zagadnieniu nie boimy się uznać, że popełniony był błąd i dążyć do jego naprawienia”. To novum zostało pochwycone niesłychanie silnie przez tego Premiera, który w tej chwili należy do najbardziej nieposkromionych senatorów Rzeczypospolitej, — przez p. Leona Kozłowskiego, który miał wielką energię i wielką odwagę, który zapowiedział istotne, zasadnicze zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych. Ale nie był on niestety tą cudowną wróżką, która tupnie nóżką i źródło się otworzy. Zagadnienie reformy ubezpieczeń społecznych okazało się trudne, gdyż ścierają się tu wielkie wybuchy i elany z różnych stron. Podszedł następnie do tego zagadnienia — już nie jako wodzirej mazura, ale najbardziej poważnego tańca, poloneza, p. Minister Pracy Paciorkowski. I cóż powiedział? Rzeczywiście nikt może tak głęboko tej sprawy nie ujął jak p. Paciorkowski. Uczynił on zarzut dotychczasowej polityce socjalnej, iż przy jej nadmiernem rozbudowaniu najważniejszy czynnik, jakim jest bezrobocie, został pominięty. P. Minister stwierdził, iż zagadnienie bezrobocia w Polsce wychodzi dalej poza problem przezwyciężenia kryzysu w przemyśle, gdyż mamy nigdzie na świecie nie spotykany rezerwuar sił roboczych na wsi i pęd do urbanizacji, oraz przyrost naturalny, pochłaniany w latach poprzednich przez emigrację (ponad 700 tys. rocznie emigracja stała i sezonowa).</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#AndrzejWierzbicki">„Całe nasze ustawodawstwo socjalne oparte jest o zasadę budowy dużego i kosztownego aparatu opieki nad obywatelem, który w Polsce znajduje środki egzystencji, jeżeli je znajduje, dopiero od tego momentu czuwamy nad jego zdrowiem, ubezpieczamy go od wypadków, zapewniamy mu rentę starczą, zapewniamy byt jego rodzinie na wypadek śmierci. Ustawodawstwo nasze w tym zakresie nie ustępuje, ale przewyższa nawet ustawodawstwa wielu społeczeństw znacznie od naszego bogatszych. Cudzoziemcom z Międzynarodowego Biura Pracy i uczonym badaczom stosunków socjalnych na świecie niejedno możemy pokazać w Polsce. Ale nie mówimy im, jak nawet samym sobie nie mówimy wyraźnie, że poza naszą opieką pozostaje legion rodzin naszych obywateli, nie korzystających z żadnych urządzeń opiekuńczych, a nie mających przytem dostatecznych środków egzystencji, bo nie mających pracy. Zabezpieczenie starości pracownika, które przecież nie jest niczem Innem, jak tylko formą kapitalizacji wewnętrznej, może i powinno ten wyraz zachować w formie bardziej dla kraju produkcyjnej. Musimy znaleźć możność zaoszczędzenia na tych wydatkach dość znacznych sum, które rzucone być muszą na odcinek wcale nie mniej doniosły dla naszej polityki socjalnej, bo na odcinek walki produkcyjnej z bezrobociem, poza efektem zatrudnienia — pomnażającej nam majątek narodowy. Było wielkim błędem w naszych warunkach dotować fundusze ubezpieczeniowe w taki sposób, aby ze środków tą drogą zebranych wydawać wielomilionowe sumy na inwestycje takie, bez których długo jeszcze moglibyśmy się obywać, jasnem też jest, że nie jest rzeczą rozsądną rozbudowywać ubezpieczenie wypadkowe do granic takich, w jakich się ono dziś znajduje po to, by kolosalnej ilości, około 100.000 ofiar różnych przeważnie drobnych wypadków wypłacać śmiesznie rozdrobnione renty bez większego uzasadnienia społecznego i gospodarczego. Jeżeli chodzi o ubezpieczenie chorobowe, rewizję jego podjęła już ustawa scaleniowa, której jest to niezaprzeczoną zasługą, jak jeszcze większą zasługą jej jest, że przecież ruszyła z miejsca sam problem rewizji ustawodawstwa ubezpieczeniowego i pokazała Polsce, że przez rewizję tych czy innych przepisów ubezpieczeniowych nie doprowadza się wcale do trzęsienia ziemi ani morowej zarazy, co tak często próbowana nam wmawiać”.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#AndrzejWierzbicki">„Największa przeszkoda w naszej pracy, to przełamywanie trudności psychicznych, zmuszenie długiego szeregu ludzi da podjęcia rewizji utartego sposobu myślenia”. P. Minister Paciorkowski doskonale sformułował najistotniejszą przyczynę, która reformę ubezpieczeń społecznych odwleka. Rzeczywiście, w każdem zagadnieniu najważniejsze jest to, aby przełamać trudności psychiczne. I oto obrazem naszej psychiki jest ten miliard i 20 milionów budżetów opieki społecznej wobec 340 milionów budżetu oświaty, wobec 760 milionów budżetu wojskowego. Ten nadmierny budżet pomocy społecznej musi być przebudowany organicznie.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#AndrzejWierzbicki">Obecny p. Minister Opieki Społecznej nie może przerwać linii, jaką nakreśliły poprzednie gabinety i jaką podkreślił tak autorytatywnie i kategorycznie wieloletni generalny referent budżetu p. Wicemarszałek Miedziński.</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#AndrzejWierzbicki">Najważniejszą, najistotniejszą reformą w tej dziedzinie, jak we wszystkich innych jest zmiana struktury naszego życia. Jeżeli w strukturze naszego życia będą przeważały nie biurokratyczne aparaty, tylko warsztat wytwórczy, zagroda chłopska, która doskonali kulturę rolną, warsztat rzemieślniczy, który się rozbudowuje, sklep kupca, który z każdym rokiem zdobywa więcej klijenteli umiejętnością jej zaspokojenia — a może to być zarówno kupiec indywidualny jak instytucja spółdzielcza, — to siły żywotne narodu będą rosły. Naród i Państwo będzie potężniejsze, zwiększać się będzie obóz wytwórców, a zmniejszać względnie obóz kontrolerów.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#AndrzejWierzbicki">Opiekę społeczną organizować będziemy wówczas przez własne siły społeczeństwa i Państwa i bez obarczania urzędów państwowych nadmiernemi funkcjami. Zbędną stanie się biurokratyczna jej organizacja, odpadnie ingerencja administracji publicznej, wojewodów i starostów, a przez ograniczenie ich funkcyj do bezpośrednich zadań rządzenia zmniejszy się do właściwych rozmiarów ów miliard i 20 milionów budżetu pomocy społecznej w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wymysłowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#MichałWymysłowski">Wysoki Sejmie! Nie będę wnikał i zagłębiał się w poszczególne pozycje budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej, lecz zatrzymam się w mojem przemówieniu na położeniu materialnem i gospodarczem sfer pracujących. W czasie obecnym, kiedy świat pracy znajduje się w ciężkiem położeniu materialnem i przeżywa wielkie bezrobocie, Rząd i sfery gospodarcze konferują i dyskutują nad tem, by znaleźć tę przyczynę, która spowodowała wielkie bezrobocie i która je powiększa. Sfery gospodarcze, przeważnie przemysłowe, zwracają uwagę Rządowi, że jedną z przyczyn bezrobocia jest to, iż robotnik zadużo zarabia a zamało godzin dziennie pracuje w stosunku do obecnego zarobku. Dalej, że ceny na artykuły rolnicze są za wysokie w stosunku do cen artykułów przemysłowych, i Rząd nakłada za duże ciężary na przemysł w postaci podatków i świadczeń socjalnych. To też sfery gospodarcze na czele z przemysłem w debatach swych z Rządem podkreślają, że one znają czynnik, który powoduje to bezrobocie, i że znalazły drogę do zmniejszenia go, a mianowicie powiększenie dni pracy robotnikowi i zmniejszenie obecnych płac. Dlatego, aby robotnik miał siły do dalszej wydajnej pracy, Rząd powinien zarządzić, aby ceny na produkty rolne były znacznie obniżone, by robotnik mógł za ten groszowy zarobek należycie się wyżywić wraz z rodziną, by mógł kupić kartofli, chleba i soli, dalej by Rząd zmniejszył w znacznym stopniu podatki płacone na rzecz Państwa i zniósł całkowicie świadczenia socjalne. Wtedy przemysł i kapitał zostaną odciążone i będą mogły zmniejszyć koszty produkcji, co się przyczyni do obniżenia cen na artykuły przemysłowe, a wtedy będą one mogły konkurować na rynkach zagranicznych, przez co się powiększy zapotrzebowanie na nasze towary i wtedy będzie można uruchomić większą ilość warsztatów pracy, a tem samem spowodować zmniejszenie bezrobocia. To jest pogląd przemysłowców na sprawę.,</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#MichałWymysłowski">Wysoki Sejmie! Sfery przemysłowe rzeczywiście znają czynniki, które przyczyniły się do bezrobocia w Polsce i widzą drogi do częściowego zlikwidowania tego bezrobocia. Ale przemysłowcy są za bardzo świetnymi spryciarzami, by Rządowi i społeczeństwu odsłonić tę tajemnicę, a przeciwnie starają się ją zamaskować, ażeby Rząd i świat pracy nie spostrzegł, że właśnie oni są tym czynnikiem, który w dużej mierze powoduje bezrobocie.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#MichałWymysłowski">Czasy obecnie są takie, że narody całego świata w szybkiem tempie idą do największych wynalazków i ulepszeń. To też narody o dużej i bogatej kulturze przemysłowej stosują je, by człowieka pracy oszczędzić, ażeby siły jego fizyczne i duchowe nie zostały szybko wyczerpane i wreszcie, by nie stał się już w młodym wieku niezdolny do dalszej pracy, i stosują je jedynie dlatego, żeby maszyny dawały większą produkcję. A u nas przemysł i kapitał t. zw. patriotyczny stosuje te wynalazki i ulepszenia w celu odwrotnym. Mianowicie, jeżeli przemysł zastosuje jakiś wynalazek, jakieś ulepszenie maszyny, ażeby ta wydawała z siebie więcej, to równocześnie daje się robotnikowi lub robotnicy podwójną ilość lub więcej do obsługi maszyn, a robotników, którym odebrano maszyny i dano innym, wyrzuca się na bruk. I za takie czyny przemysł i kapitał mogą żądać od społeczeństwa i Rządu, by go uznano i dano mu miano, że jest narodowy i patriotyczny. To też te metody i sposób ich stosowania przez przemysłowców w Polsce w dużej mierze przyczyniły się do obecnego bezrobocia, ale zato przemysłowcy obecnie na tem ujarzmieniu robotnika w podwójny sposób zarabiają w stosunku do roku 1930 To też zwracam się do Rządu a zwłaszcza do Pana Ministra Opieki Społecznej w imię porządku i ładu w Polsce, by zabronił bezwzględnie dalej stosować takie metody, jakie obecnie przemysł stosuje dla wyzyskania i ujarzmienia robotników, jak również by Pan Minister zarządził rewizję w przemyśle co do ilości obsługiwanych maszyn przez robotników i przywrócił obowiązek ilościowej obsługi maszyn z roku 1930, a wtedy zimniejszy się bezrobocie o kilkadziesiąt tysięcy robotników. Wychodząc z założenia, że jeżeli przemysł do roku 1930 płacił podatki i świadczenia socjalne większe niż obecnie, a robotnik miał o połowę mniej maszyn do obsługi, które to maszyny w czasie tym wydawały mniejszą produkcję, a robotnik więcej zarabiał niż obecnie, i wtedy przemysłowcy mogli wykalkulować takie ceny na swoje towary, że mieli nabywców na rynkach zagranicznych, to uważam, że gdy w czasie obecnym ta sama maszyna wydaje z siebie większą produkcję, aniżeli w roku 1930 i przemysłowcy płacą mniejsze podatki i świadczenia socjalne, a zarobki robotników są niższe, to żadnych strat przemysłowiec nie ponosi przy wprowadzeniu obowiązku zmniejszenia ilości maszyn przy tej samej wysokości zarobków robotniczych, lecz przyczyni się to do tego, co mówił p. Wierzbicki, że trzeba doły podciągnąć do góry. Uważam, że już wielki czas, ażeby ludność miast i wsi wyciągnąć z tych dołów skrajnej nędzy na wyżyny dobrobytu. Jeżeli przemysł i kupiectwo przyczyni się z dobrej woli do tych poczynań, to będzie mogło się domagać, ażeby społeczeństwo uznało je za przemysł i kapitał narodowy polski, o którym mówił p. Wierzbicki.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#MichałWymysłowski">P. Minister zaznaczył tu, że Ministerstwo stara się wszelkiemi środkami, aby robotnikowi ulżyć w pracy w przemyśle i aby go zabezpieczyć przed wyzyskiem z jego strony. Otóż tak się rzecz przedstawia, że dzisiaj kiedy robotnik zwraca się do przemysłowców, aby przyszli na konferencję w sprawach zarówno ich, jak i robotników bardzo interesujących, to się odmawia, nie chce się zupełnie z robotnikiem rozmawiać i wtedy pcha się go do strajku, a przecież strajk w ciężkich czasach, jakie Państwo przeżywa, nie jest odpowiednim środkiem. I dlatego przemysłowcy ze strony Rządu, a zwłaszcza p. Ministra Opieki Społecznej, powinni mieć odpowiednią nauczkę.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wójcik.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JanWójcik">Wysoki Sejmie! Olbrzymie zagadnienie opieki społecznej wskutek panującego bezrobocia zajmuje umysły wszystkich, którym dobro Państwa i jego potęga leży na sercu. Mężowie stanu, uczeni i społecznicy szukają nowych dróg rozwiązania tego nowego problemu, jakim jest walka z bezrobociem, wzrastającem nieustannie. Bezrobocie jest bowiem źródłem i innych niedomagań naszego życia społecznego, jak obniżenie poziomu moralnego, zdrowotności, oświaty i kultury. Bezrobotny ojciec rodziny przestaje być karmicielem tej rodziny. Jego ojcostwo staje się w znacznej części nieistotne, przestaje on być żywicielem rodziny, upada więc jego autorytet. Bezrobocie ojca rodziny ma nie tylko gospodarcze znaczenie; jest on usunięty ze swego duchowego stanowiska w rodzinie. Los jego najbliższych nie zależy już od niego i to jest najstraszniejszy wstrząs, jaki przeżywa on sam i jego rodzina. Prastary instynkt wszystkich narodów każę nam wobec niebezpieczeństwa ratować przedewszystkiem młodzież, a więc przyszłość. Dzieciom bezrobocie wyrządza największą krzywdę. Bezrobocie usuwa im z pod nóg podstawy materialne i duchowe, nie mają one normalnego rytmu życia i dnia, bo zależy on od pracy żywiciela. Istnienie dziecka wymaga przedewszystkiem stałych zwyczajów i atmosfery pewności bytu; bojaźń o to udziela się i dziecku. W naszych szkołach już zjawiają się dziecięce newrozy, rosnące w cieniu nędzy materialnej i pobudliwości zmęczonych ludzi.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#JanWójcik">Słyszy się zdanie, że bezrobocie jest zjawiskiem koniunkturalnem. Ze zdaniem tem trudnoby się było całkowicie pogodzić. Jakżeż wytłumaczyć fakt, że u nas w Polsce z jednej strony narzeka się na nadmiar produktów spożywczych i przemysłowych, a z drugiej strony miliony łudzi głoduje. Przyczyna tkwi niewątpliwie w znacznej mierze w strukturze, czyli w błędnem nastawieniu gospodarczem naszego życia. Ustrój liberalno-kapitalistyczny, który na pracę ludzką patrzy jak na towar, a na człowieka jak na maszynę, potęguje nędzę. Coraz częściej daje się słyszeć, że robotnik wiejski wytwarza robotnikowi miejskiemu bardzo silną konkurencję. Nic dziwnego, gdyż wobec przeludnienia, wieś tak samo jest dotknięta klęską bezrobocia i potrzebą zarobku jak i miasto, a przy ustroju właśnie liberalno-kapitalistycznym konkurencja ta może być coraz groźniejszą, co w konsekwencji może za sobą pociągnąć nieobliczalne następstwa. Wadliwość ustroju społecznego u nas, zdaniem mojem, głównie leży w niezmiernie dużych dysproporcjach podziału dóbr materialnych. Gromadzenie dużych kapitałów przez przemysł przy bardzo niskich zarobkach robotników, kojarzenie wielu stanowisk płatnych przez jednostki lub członków jednej rodziny, przy wielotysięcznej rzeszy bezrobotnej inteligencji, posiadanie olbrzymich obszarów ziemi przy jednoczesnym głodzie tej ziemi, gdzie miliony rąk mogą znaleźć pracę — to są zasadnicze u nas przyczyny kryzysu i nędzy. W tym stanie rzeczy, licząc się z zubożeniem społeczeństwa, jego wyczerpaniem materialnem i moralnem, dzisiejsze nasze ustawodawstwo socjalne bez radykalnych zmian struktury gospodarczej nie rozwiąże problemu bezrobocia, które ma tendencję zwyżkową, choćby nawet z tego względu, że ludności przybywa, a emigracja jest uniemożliwiona. Działanie w kierunku reform społecznych musi być szybkie, bo życie biegnie szybko. Zwłoka może stwarzać sytuacje niepożądane. Słyszy się twierdzenia, że nie mamy rynków zbytu na wywóz produkcji rolniczej i tu widzi się przyczynę wszelkiego zła i kryzysu. Niewątpliwie, jest to jedna z przyczyn, ale nie wyłączna. Według mnie, polska wytwórczość rolnicza przy stosunkowo niebardzo wysokiej kulturze rolnej nie byłaby zdolną do rzucania na rynki zagraniczne tak wielu swych produktów, gdyby konsumcja chłopa, bezrobotnego pracownika fizycznego i umysłowego była na poziomie choćby w przybliżeniu człowieka o jakiej takiej zamożności. Znam wypadki, gdzie gospodarz dziesięciomorgowy dobrej ziemi zamyka przed dziećmi chleb, aby za dużo nie jadły, a przecież chleb na wsi jest podstawą odżywiania. Dzieje się to dlatego, aby jaknajwięcej sprzedać choćby po najniższej cenie, gdyż zarobków żadnych niema, a przecież trzeba zapłacić podatki i kupić przyodziewek dla całej rodziny. Stąd nadmiar produkcji rolniczej, stąd bardzo niskie jej ceny. Szybkie upełnorolnienie chłopów, mających gospodarstwa karłowate, obdzielenie ziemią bezrolnych na dogodnych warunkach, ograniczenie posiadania ziemi do 100 ha zatrudni miliony rąk obecnie bezczynnych i wzmoże konsumcję chłopa, przez co produkt rolny podrożeje a gospodarstwa staną się opłacalnemi. I przemysł skorzysta, bo największym odbiorcą jego produktów jest chłop zamożny.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#JanWójcik">Drugim ważnym czynnikiem w łagodzeniu skutków bezrobocia jest dezurbanizacja. Przemysł w Polsce, o kapitale przeważnie obcym, wykazuje stałą tendencję do zwalniania z pracy robotników. Rodziny te należałoby skierować na rolę. Ziemi u nas przy osuszaniu błot pińskich, przy ograniczeniu posiadania do 100 ha, mamy jeszcze tyle, że można na niej osadzić tysiące rodzin. Musimy śmiało iść w kierunku wewnętrznej kolonizacji, a kwestia bezrobocia będzie inaczej wyglądała. Pamiętajmy, że byt materialny daje człowiekowi świadomość, a państwo jest wówczas silne, kiedy ma światłych obywateli.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#JanWójcik">Fundusz Pracy w pierwszym rzędzie powołany jest do walki z bezrobociem. Suma 326 milionów zł, przewidziana na rok 1936/37 na zatrudnienie, jak na dzisiejsze stosunki, jest zamała. Może ona jednak odegrać poważną rolę, jeżeli będzie wydatkowana planowo i celowo. Zważywszy, że wieś w centralnych i południowych województwach naszego kraju jest przeludniona i bezrobocie tam jest mniejsze niż w miastach, Fundusz Pracy winien w dużej mierze trafić właśnie na wieś i zatrudnić bezrolnych i małorolnych. Junackie Ośrodki Pracy, zdaniem mojem, uniemożliwiają zarobkowanie bezrolnym i małorolnym, pozbawiając częstokroć ojców rodzin kawałka chleba. Ośrodki te należałoby zlikwidować, tem bardziej, że w stosunku do prywatnej pracy są za drogie, a kierunek ich wychowawczy wcale nie jest budujący. Zastrzegam się, że co do Ośrodków Pracy spostrzeżenia moje ograniczają się do szczupłego terenu pow. stopnickiego. Szczególnie powiaty o silnem nasileniu ludnościowem, przekraczającem 85 mieszkańców na 1 km2, winny być wzięte pod uwagę.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#JanWójcik">Mówiąc o celowości wydatków z Funduszu Pracy, mam na uwadze takie roboty publiczne, które bądź zaraz po ich wykonaniu będą się rentowały, bądź zabezpieczą ludność od klęsk żywiołowych. Szczególnie Fundusz Pracy winien zwrócić uwagę na inwestycje w dziale komunikacji. Są zakątki Polski o znaczeniu strategicznem i gospodarczem, bardzo przeludnione, a pozbawione tego ważnego środka lokomocji, jakim jest kolej żelazna. Mam tu na uwadze pow. stołpecki, wybitnie rolniczy o gospodarstwach małych, rozrzuconych w szachownicy, o zaludnieniu ponad 100 mieszkańców na 1 km 2, gdzie nasilenie bezrobocia nie ustępuje prawie bezrobociu w Zagłębiu Dąbrowskiem. Pow. stopnicki szczególnie winien zainteresować Ministerstwo Opieki Społecznej ze względu na to, że posiada dwa uzdrowiska o wszechświatowej sławie wód mineralnych leczniczych, a mianowicie: Państwowy Zakład Zdrojowy w Busku-Zdroju i Prywatny Zakład Zdrojowy w Solcu-Zdroju, oraz jeden na całą Polskę zakład dla leczenia dzieci zołzowatych pod nazwą „Kolonia lecznicza dziecięca im. Rektora dr. Brudzińskiego w Busku-Zdroju”. Miasto Busko-Zdrój, siedziba władz powiatowych, jest oddalona od stacji kolejowej Kielce o 51 km., a Solec-Zdrój o 77 km. Ludność powiatu stopnickiego w południowej części ciąży gospodarczo ku rynkom zbytu, jakim jest Kraków, Tarnów i Krynica, a w północnej części ku Kielcom, ale brak właśnie komunikacji kolejowej fatalnie wpływa na rozwój gospodarczy powiatu. Komunikacja do Buska jest nader utrudniona. Trakt główny państwowy, prowadzący z Kielc przez Busko do Tarnowa, skutkiem tego, że w okolicy znajduje się tylko miękki kamień wapniak, a podglebie w niektórych miejscach jest nieprzepuszczalne, co powoduje każdej wiosny wzdęcie się nawierzchni, wymaga rok rocznie renowacji, cło połączone jest z dużemi wydatkami, na które Skarb Państwa ze względu na szczupłość kredytów drogowych nie kwapi się. Głównym środkiem lokomocji na tym trakcie są autobusy państwowe, które z niewiadomych dla ludności powodów pobierają taksę wyższą, niż to czyniły przedtem autobusy prywatne, którym zabroniono tam kursować, aby nie czyniły konkurencji autobusom państwowym. Taksa, pobierana przez autobusy państwowe, kursujące na trakcie państwowym Kielce-Tarnów, jest nie tylko wyższa od taksy poprzedniej prywatnych autobusów, lecz jest również wyższa od taksy autobusów państwowych na innych liniach. Trudno sobie wyobrazić, czem kierowały się organa Ministerstwa Komunikacji przy kalkulacji taksy autobusowej na linii Kielce-Tarnów. Chyba nie ten motyw odgrywał rolę, że do Buska jeździ dużo chorej biedoty, kierowanej na leczenie przeważnie przez Zakłady Ubezpieczeń Społecznych, albo że ludność powiatu stopnickiego czy też pińczowskiego, jako upośledzona pod względem komunikacji, winna siedzieć w domu i rezygnować z załatwiania swoich spraw poza terenem powiatu. Odbycie podróży do Buska i odwrotnie wymaga dużo poświęcenia, dlatego też bogatsi jeżdżą na kurację drogą okrężną, ale przeważnie do zagranicznych zakładów zdrojowych. To nie jest sprawa małej wagi o znaczeniu lokalnem, ważnem dla powiatu stopnickiego, to jest sprawa o znaczeniu ogólno-państwowem. W zakładzie zdrojowym w Busku, jako w swem przedsiębiorstwie, jest zainteresowany Skarb Państwa. W interesie Skarbu Państwa leży, aby do Buska przyjeżdżali nie tylko biedni chorzy, lecz i bogaci. W Polsce żaden zakład zdrojowy nie zastąpi Buska. W Busku jest również jedyny zakład dla leczenia chorych dzieci na różne schorzenia natury gruźliczej i skrofulicznej. Z tych względów dla Ministerstwa Opieki Społecznej sprawa komunikacji do Buska nie może być obojętną. Ministerstwo Opieki Społecznej winno społeczeństwu ułatwić sprawę leczenia. Biorąc powyższe pod uwagę, apeluję, aby Fundusz. Pracy w pierwszym rzędzie zajął się sprawą budowy kolei żelaznej Kielce — Mędrzechów i to już w roku 1936. Kolej ta ma również znaczenie strategiczne i skraca w dużym stopniu komunikację Warszawa-Krynica. Według posiadanych wiadomości trasa pod budowę została już wytyczona i plany poszły do zatwierdzenia.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#JanWójcik">Drugą ważną gałęzią pracy publicznej, w którą winien być zaangażowany Fundusz Pracy, są prace melioracyjne i komasacyjne oraz prace, które zabezpieczą ludność przed klęskami elementarnemi. Ludność wiejska domaga się melioracji i komasacji gruntów, lecz w szeregu wypadków bezskutecznie, a to skutkiem tego, że powiatowe urzędy ziemskie, obecnie zespolone z urzędami starostw, są zawalone pracą biurową, brak im sił technicznych i dlatego sprawa melioracji i komasacji nie może łatami ruszyć z miejsca. Klasycznym przykładem tych stosunków jest sprawa melioracji i komasacji we wsi Oblekoń w pow. stopnickim, gdzie starania od 4 lat nie odnoszą skutku. Fundusz Pracy winien wobec tego zaangażować odpowiednią ilość sił fachowych, aby prace melioracyjne i komasacyjne ruszyły naprzód, bo wszak jest to zagadnienie, wiążące się ze sprawą walki z kryzysem.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#JanWójcik">Obwałowanie rzek głównych, jak Wisła i Nida, które sporadycznie wyrządzają przez wylew swych wód olbrzymie straty gospodarstwu społecznemu, gdyż wylewem rzek są poszkodowani nie tylko ci, co bezpośrednio ucierpieli przez zalew ich plonów rolniczych, ale i inni, którzy zmuszeni byli powodzianom iść z pomocą, winno być w należytej mierze uwzględnione. W obecnych wyjątkowo ciężkich czasach używanie Funduszu Pracy na jakieś luksusowe budowle uważałbym za wysoce niecelowe. Raczej należałoby pomyśleć o budowie szkół powszechnych w wioskach.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#JanWójcik">Ustawa zasadnicza o opiece społecznej z dn. 16 sierpnia 1923 r., jak i ustawa zasadnicza sanitarna z dnia 19 lip ca 1919 r. ze zmianami, wprowadzonemi ustawą z dnia 25 lutego 1926 r., były wydane w okresie względnie dobrych koniunktur dla samorządu terytorialnego, to też nastawienie tych ustaw szło w kierunku przerzucenia. niemal wszystkich ciężarów, wypływających z wykonywania tych ustaw, na samorząd terytorialny. Sytuacja samorządu terytorialnego obecnie gruntownie się zmieniła. Stan obecny samorządu terytorialnego po wejściu w życie dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej, wydanych na mocy ostatnio przez Sejm uchwalonych nadzwyczajnych pełnomocnictw, jest tego rodzaju, że w niektórych powiatach nawet po uwzględnieniu projektu oddłużeniowego, brak do zbilansowania budżetu około 40 tysięcy zł. Tylko przez skreślenie wydatków nawet ustawowych i oszczędności personalne, które zresztą zostały już przewidziane w wysokości, określonej przez Rząd, mogą samorządy terytorialne zrównoważyć swe budżety, ale rola ich spadnie tylko do spłaty długów i wypłaty poborów swoim pracownikom. Dotychczas samorząd powiatowy w słusznem rozumieniu, że za pobrane od obywateli podatki winien im dać odpowiedni ekwiwalent, w dziedzinie opieki społecznej i zdrowotnej robił dużo. W przytułkach samorządu powiatowego znajdowali opiekę zamkniętą starcy i kaleki, którzy nie mieli zabezpieczenia na starość. Kształcenie kwalifikowanych akuszerek, wynagradzanie ich za udzielanie pomocy niezamożnym położnicom, doraźne zapomogi dla biednych, opieka nad dzieckiem sierotą biedną przez umieszczenie tego dziecka na koszt samorządu w sierocińcach, znajdowały w budżecie samorządu powiatowego należyty wyraz. Kwestia zdrowotna ludności, tak ważna dla Państwa z punktu widzenia socjalnego, wybijała się na czoło poczynań samorządu powiatowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WasylMudryj">Panie Pośle, czas przemówienia Pańskiego już minął. Daję Panu jedną minutę na zakończenie przemówienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#JanWójcik">Proszę o zmianę tych ustaw w kierunku odciążenia samorządów.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#JanWójcik">Ponieważ czas nie pozwala mi na rozwinięcie zagadnień, jakie sobie nakreśliłem, kończąc, chcę zaznaczyć, że starałem się odzwierciedlić opinię ludności, która żyje daleko od Warszawy, która wierzy, że będzie lepiej, która wyraźnie wypowiada się, że ufa obecnemu Rządowi i wierzy, że Rząd ten poprowadzi ją do lepszego jutra.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Kopeć.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#TadeuszKopeć">Wysoki Sejmie! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, chciałbym zastanowić się nad tem, jakie są zasadnicze kierunkowe naszej polityki w sprawach świata pracy. Rozwój stosunków we wszystkich państwach doprowadził do tego, że rola Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej wysuwa się na jedno z pierwszych miejsc. Obok zagadnienia obrony narodowej, obok zagadnienia polityki zagranicznej, kwestia pracy we wszystkich państwach staje dziś na naczelnem miejscu.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#TadeuszKopeć">Słuchając obecnej dyskusji w Wysokiej Izbie, nie mam tego wewnętrznego przekonania, że rola Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej w Polsce stoi właśnie na tym wysokim stopniu, jak gdzieindziej. Wydaje mi się, że jeszcze wciąż jesteśmy w tej sytuacji, że patrzymy na rolę Państwa, jako na rolę arbitra pomiędzy dwoma zwalczającemi się światami: kapitałem i pracą. Jesteśmy jeszcze ciągle w tym etapie, w którym na moment opieki społecznej kładziemy większy nacisk, niż na moment konstruktywnej działalności w sensie wprowadzenia świata pracy w konstrukcję Państwa.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#TadeuszKopeć">Drugi niemniej ważny dział to procesy produkcji. Czas skończyć z temi, myszką trącącemi poglądami, według których w procesach gospodarczych warstwa pracownicza nie była narówni traktowana z innemi czynnikami produkcja Udział warstwy pracowniczej w konstrukcji Państwa, świadomy udział warstwy pracowniczej w procesie produkcji — to są naczelne zagadnienia, które dziś stają przed nami.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#TadeuszKopeć">Jeżeli chodzi o zagadnienie warstwy robotniczo-pracowniczej konstrukcji i Państwa i jej sytuację prawnopubliczną, to w tej dziedzinie jesteśmy niesłychanie cofnięci. Widzimy samorząd rolniczy, widzimy samorząd kupiecki, widzimy samorząd rzemiosła, widzimy samorząd przemysłu, ale do dziś dnia, mimo kilkunastu lat niepodległego bytu Państwa Polskiego, świat pracy nie posiada własnego samorządu i ani o krok nie jesteśmy w tej dziedzinie posunięci naprzód. To też zagadnienie sytuacji prawnopublicznej warstwy robotniczej, zagadnienie samorządu gospodarczego warstwy robotniczej, zagadnienie Izb Pracy, jest zagadnieniem niesłychanie pilnem, które wymaga już nie dyskusji, ale rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#TadeuszKopeć">Jest tylko jedna dzielnica w Państwie Polskiem, w której warstwa robotnicza uzyskała szereg słusznych praw i należne jej stanowisko. Tą dzielnicą jest niewątpliwie Śląsk. Z dumą i radością mogę powiedzieć, że wszystkie prawa, które warstwa robotnicza posiada na Śląsku, to równocześnie najsilniejsze podstawy i gwarancje jej obywatelskiego stosunku do Państwa, albowiem to jest najściślejsze jej z Państwem związanie. Nie wiem dlaczego minio tylu lat do dziś dnia stoimy w miejscu i te umowy zbiorowe, które na Śląsku zdały egzamin, i to ustawodawstwo o radach zakładowych i to ustawodawstwo o komisarzu demobilizacyjnym do dziś dnia nie jest rozciągnięte na resztę ziem Państwa Polskiego? Dlaczego w dalszym ciągu w życiu gospodarczem utrzymujemy bezsensowne zróżniczkowanie położenia warstwy pracowniczej?</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#komentarz">(Głos: Brawo. Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#TadeuszKopeć">Unifikację ustawodawstwa pracy w sensie rozciągnięcia na inne ziemie ustawodawstwa robotniczego, które na Śląsku zdało egzamin, uważam za drugi zasadniczy krok naprzód w kierunku zmiany sytuacji prawnopublicznej świata pracy.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#TadeuszKopeć">I jeszcze jedno. Wydaje mi się, że obserwacja stosunków w przemyśle, obserwacja procesów produkcji w ostatnich latach, dostatecznie nam uzmysłowiła fakt, że w procesie produkcji robotnik i inżynier polski stanowią niemniejszą niż kapitał i niźli maszyna, a napewno większą wartość. Nie wiem więc co może być przyczyną, że w procesie produkcji świadomy czynnik produkcji, to znaczy robotnika i inżyniera odsuwa się od bezpośredniego wpływu na bieg przedsiębiorstwa. Czyż można dziś, po tylu doświadczeniach twierdzić, że bardziej zainteresowany w ruchu przedsiębiorstwa jest np. p. Flick, handlujący akcjami i zmierzający do zamknięcia warsztatów pracy, zatrudniających, dziesiątki tysięcy robotników, niż robotnik i inżynier, dla którego kwestia ruchu, kwestia prosperowania tego zakładu jest kwestią bytu?</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#TadeuszKopeć">W związku z tem sądzę, że moglibyśmy już posunąć się o krok dalej i jeśli są to conajmniej równoznaczne czynniki, przyznać warstwie pracującej, jako bezpośrednio zainteresowanej w procesie produkcji, prawo kontroli nad produkcją.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#TadeuszKopeć">Do problemów, które wymagają głębokiego zastanowienia, należy i czas pracy w przemyśle. Tam, gdzie stale jesteśmy świadkami olbrzymiego wzrostu wydajności, jak np. w górnictwie, stale widzimy wyrzucanie poza obręb produkcji na bruk nie jednostek, ale dziesiątków tysięcy górników, dlatego, że modernizacja przemysłu poszła niesłychanie naprzód; sądzę, że warto jest się zastanowić nad problemem, czy z modernizacji przemysłu ma korzystać jedynie przedsiębiorca, czy też i pracownik.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#TadeuszKopeć">Zagadnienie płac w Polsce, równanie ich wdół nasuwa mi poważne wątpliwości. Pewnem jest, że siła konsumcyjna warstw pracowniczych ogromnie się zmniejsza. Muszę stwierdzić, że tam, gdzie umiano w sposób umiejętny do tej sprawy podejść, tam znaleziono wyjście, przykładem tego jest Ministerstwo Spraw Wojskowych i fabryki wojskowe. Tam, gdzie do tych zagadnień podejść nie umiano, tam są konflikty i fala strajków — objaw bardzo niepokojący.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#TadeuszKopeć">Jeżeli chodzi o udział warstwy robotniczej w pracy państwowej, uważam, że również i konferencja gospodarcza, która w najbliższym czasie będzie się odbywać, powinna odbyć się z udziałem przedstawicieli robotników i to nie w ostatniej chwili zapraszanych, ale traktowanych narówni z przedstawicielami przemysłu.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#TadeuszKopeć">Poza zagadnieniem pracy, zagadnieniem tych, którzy pracują, jest jeszcze drugie zagadnienie w Polsce, zagadnienie tych, którzy są bez pracy. Na Śląsku sytuacja wygląda już dziś w ten sposób, że gdyby całkowicie przeprowadzona została reforma rolna i gdyby pełnym biegiem ruszyły wszystkie huty i kopalnie, jeszcze 40.000 ludzi nie znajdzie pracy. 40.000 ludzi stanie twarzą do Rządu z zapytaniem, co mają robić ze sobą.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#TadeuszKopeć">To jest tylko jedno województwo. W płaszczyźnie całej Polski zagadnienie bezrobocia wygląda jeszcze gorzej. To też w tych warunkach ubolewania p. Wierzbickiego na temat, że opieka społeczna wynosi 1.020 milionów zł, jest conajmniej nie na miejscu. Nie wolno nam bowiem spokojnie patrzeć na głodowanie tych ludzi, ale przeciwnie musimy iść ze zwiększeniem doraźnej pomocy.</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#TadeuszKopeć">Oczywiście doraźna pomoc nie wystarczy. Rozwiązanie bowiem kwestii bezrobocia w Polsce, to zagadnienie rekonstrukcji zasadniczej naszego ustroju gospodarczo-społecznego, zagadnienie rozbudowy Polski, jej industrializacji z jednej strony, a z drugiej strony odrabiania w Polsce tych wszystkich zaległości, tych wszystkich niedomagań, których świadkami jesteśmy na każdym kroku, czy to w dziedzinie dróg bitych, czy linij kolejowych, czy dróg wodnych. Niema innej drogi wyjścia, jak industrializacja z jednej strony, a z drugiej strony szeroko pojęte inwestycje.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#TadeuszKopeć">Na końcu chciałbym powiedzieć jedno w tej Izbie. Proszę Panów, dla nas, obserwujących zagadnienie pracy na Śląsku, w tej dzielnicy, w której warstwa robotnicza i warstwa chłopska nie miała nigdy konsumcyjnego stanowiska wobec Państwa Polskiego, ale miała stanowisko wybitnie twórcze, produkcyjne, bo własnym orężem walczyła o wyzwolenie tej ziemi, dla której Państwo nie jest abstrakcją, ale która najściślejszemi węzłami z Państwem jest związana, dla tych ludzi i — powiem szczerze — dla mojego całego pokolenia zagadnienie świata pracy wygląda zupełnie jasno i prosto. Czyż my chcemy, aby w dziejach Polski powtórzył się rok 1831 — obojętności mas pracujących, rok 1863 — obojętności mas pracujących, rok 1905 — w którym nie zdołaliśmy jeszcze rozpalić płomienia, rok 1914 — rok marszu Józefa Piłsudskiego przez chłodną i obojętną Kongresówkę, czy też chcemy, aby Rzeczpospolita Polska oparta była na świadomych, przywiązanych do Państwa najszerszych masach ludzi pracy?</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Gdula.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#TadeuszGdula">Wysoka Izbo! Przemówienia p. Premiera i p. referenta w przeważnym stopniu poświęcone były najważniejszemu obecnie zagadnieniu, jakim jest zagadnienie bezrobocia w Polsce. Brak czasu nie pozwala mi na szczegółowe omówienie środków walki ze źródłami bezrobocia. Za najważniejsze z nich uważam zdobycie terenów kolonizacyjnych, konieczność kolonizacji wewnętrznej poprzez szybką i gruntowną przebudowę ustroju rolnego, uprzemysłowienie kraju poprzez reorganizację form ustrojowych przemysłu, usamodzielnienie warsztatów, skrócenie czasu pracy i t. p.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#TadeuszGdula">Poświęcę parę uwag walce ze skutkami bezrobocia. Fundusz Pracy odgrywa tutaj niepoślednią rolę. Stwierdzić jednak z żalem należy, że aktualne jeszcze dzisiaj wskazania Naczelnego Komitetu dla Spraw Bezrobocia z sierpnia 1931 r. uległy zapomnieniu i do dnia dzisiejszego nie zostały w zupełności wprowadzone w życie.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#TadeuszGdula">Akcja Funduszu Pracy przekonała większość społeczeństwa o swem wielkiem znaczeniu gospodarczem, społecznem i politycznem.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#TadeuszGdula">Niestety, opinia ta, zwłaszcza popularna wśród świata pracy, że Fundusz Pracy winien być ośrodkiem, koło którego mają się skupić wszystkie możliwości finansowe, kredytowe i inwestycyjne dla produktywnej walki z bezrobociem, nie znalazła należytej oceny, spotkała się z wręcz odmienną reakcją.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#TadeuszGdula">Najbardziej popularne obciążenie wśród świata pracy to opłaty na rzecz Funduszu Pracy. W imię solidarności płyną złotówki tak z trudem zapracowane od robotnika dla robotnika. Wpłaty wpływają w 100%. Takiej wysokości wpłat skarbowych należałoby życzyć Ministrowi Skarbu. Wszak Fundusz Pracy to wielka nadzieja dla robotnika, który wie, że każde zmniejszenie środków finansowych Funduszu Pracy to zmniejszenie możliwości zarobkowych i utrzymania się choćby na najniższym poziomie materialnym i kulturalnym. Z prawdziwym niepokojem robotnik śledzi usiłowania, które w imię jedności budżetu miały doprowadzić do przekreślenia jego nadziei przez zniesienie opłat specjalnych na rzecz Funduszu Pracy, Na szczęście usiłowania te rozbiły się o rzeczywistość, jaką jest wielka rola w życiu gospodarczem i społecznem Funduszu Pracy.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#TadeuszGdula">O wiele większy niepokój zrodzi się w duszy robotnika, kiedy przeczyta część przemówienia, którą poświęcił p. Premier planowi inwestycyjnemu i wzmożeniu zatrudnienia. P. Premier stwierdza konieczność stałego postępu w dziedzinie inwestycyj publicznych dla rozwoju życia gospodarczego, lecz sumy wyznaczone na r. 1936 pozwolą zatrudnić powyżej 100 tysięcy bezrobotnych, t. j. bez mała połowę zatrudnienia w r. 1935. Tak nakazują małe środki finansowe i duża oględność Skarbu Państwa w stosunku do rynku pieniężnego, wyczerpanego nadmiernie w roku zeszłym na potrzeby budżetowe.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#TadeuszGdula">Mam przekonanie, że p. Premier łudzi się, jeżeli sądzi, że te zmiany na rzecz rynku pieniężnego skłonią zasobne społeczeństwo do większej odwagi w angażowaniu się kapitałów na inwestycje opłacalne, co ma odciążyć poważnie rynek bezrobocia. To nie wystarczy. Pozostaje walka ze źródłami bezrobocia. Rząd zdaję sobie sprawę z konieczności podjęcia walki wobec specjalnych przyczyn w samej strukturze życia. Nie starczą dotychczasowe środki walki, zawodzą, bowiem wzrasta ilość bezrobotnych mimo wzrostu zatrudnienia. Zastraszający jest również wzrost młodzieży bezrobotnej.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#TadeuszGdula">Środki finansowe, przeznaczone na roboty publiczne, maleją w Funduszu Pracy, z 95.000.000 zł na 35.000.000 zł i niema nadziei, by Państwo wydawało na nie więcej, niż przewiduje plan inwestycyjny. Minimum z roku 1935 zostało ograniczone, a przecież nie może być mowy o ograniczeniu tego minimum, raczej trzeba myśleć o podwyższeniu. Nie przeczę, że Rząd, jeżeli zdecydował o odrębności Funduszu Pracy, to przywiązuje wagę do tej instytucji gospodarczej i uznaje jej skuteczność w walce z bezrobociem, konieczność jej istnienia i nie myśli o ograniczaniu, a raczej o rozbudowie. Wszak Fundusz Pracy jest potężnym orężem w ręku Rządu, jeśli chodzi o spokój i ład w Państwie. I ta strona zagadnienia jest bardzo ważną. Nie może być Fundusz Pracy traktowany jako instytucja wywołana li tylko kryzysem i z nim związana. Fundusz Pracy musi być ośrodkiem dyspozycyjnym dla nowych i celowych robót publicznych, dla rozładowania rynku pracy.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#TadeuszGdula">Pozwolę sobie zastanowić się nad paroma zagadnieniami, któreby wzmocniły Fundusz Pracy, który, mojem zdaniem, powinien mieć również pewne uprawnienia bankowe. Jakież mogą tu być jeszcze inne źródła? Było tu wspominane, że warsztaty pracy na Górnym Śląsku są obciążone fałszywem obciążeniem 300.000.000 zł, mamy zamrożone kapitały zagranicą, polskie kapitały leżą w bankach szwajcarskich, francuskich i innych. Należy pozatem sięgnąć do innych źródeł, jak zróżnicowanie opłat do Funduszu Pracy, przerzucenie przestojowego zamkniętych warsztatów pracy na jego rzecz. Podatek wojskowy, nieściągalny we wszystkich samorządach należałoby również przekazać na rzecz Funduszu Pracy. Następnie należałoby nałożyć podatek na rzecz Funduszu Pracy w wysokości 1% od czystego zysku spółek akcyjnych i karteli, podwyższyć procent od tantiem oraz podwyższyć podatek luksusowy.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#TadeuszGdula">Poświęcę chwilę sprawie zaległości podatkowych. Mimo akcji oddłużeniowo-podatkowej, nieliczni tylko podatnicy uiścili zaległości podatkowe z braku środków finansowych. Ściągnąć je w gotówce trudno. W takiej sytuacji należy zmienić ustawę, upoważnić Ministra Skarbu również do poboru zaległych podatków państwowych, a w szczególności podatków: gruntowego, od nieruchomości, przemysłowego, dochodowego, majątkowego, od kapitałów i rent, od spadków i darowizn oraz podatku od lokali — w naturze, lub w równowartości świadczeń na rzecz Państwa.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#TadeuszGdula">Na front walki z bezrobociem, tą największą chorobą społeczną, która wyczerpuje organizm narodu, woła wszystkich obecny Rząd. Mil jony rąk wyciągają się po pracę, a nie jałmużnę. Młodzież dorastająca po wojsku nie zaznaje dobrodziejstw pracy. Zagadnieniu temu poświęcił wiele pozytywnej uwagi referent kolega p. Tomaszkiewicz. Nędza bezrobocia wyziera z chat wiejskich, z lepianek, z ziemianek, puka do serc, szuka rozwiązania we wzrastającej przestępczości, śmiertelność i choroby kładą pokotem zresztą zdrowych obywateli, osłabiając obronność Państwa. W sercach wszystkich nas, odpowiedzialnych za losy Państwa, powstaje dręczące pytanie, jak rozwiązać zagadnienie bezrobocia, jak dać pracę mil jonowej rzeszy młodzieży, setkom tysięcy pracowników umysłowych. I wtedy rodzi się myśl o konieczności zmiany ustroju gospodarczo społecznego Państwa. Nie dziwnego, że gorzeje walka o niezależność gospodarczą Państwa, o unarodowienie gospodarki, jako jedyne wyjście »z położenia bez wyjścia. Wrócę do tez p. Premiera: „Najpiękniejszą bowiem wartością społeczną jest człowiek pracy”. Hasło: „Chleba i pracy dla wszystkich jest hasłem naczelnem naszej gospodarczej polityki. Tak być winno. Cały świat pracy powtarza to hasło, pragnie je widzieć zrealizowane i czeka, choć słyszy je od tak dawna. Głodnych i bezdomnych nie może być w Polsce. Mam to przekonanie, że Rząd przy obecnych operacjach kredytowych znajdzie pewne środki pozabudżetowe, aby posłużyć się niemi dla celowego zwalczania bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#TadeuszGdula">Przejdę do inspekcji pracy. Wartość ustawodawstwa ochronnego zależy wyłącznie od inspekcji pracy, której zadaniem jest jej ochrona. Referent omówił w sprawozdaniu rozległą dziedzinę zadań, jakie spełniają inspektorzy pracy, rozważył i należycie ocenił ich rolę i znaczenie społeczne. Kolega Urbański omówi głębiej i szerzej to zagadnienie. Ja pozwolę sobie tutaj wyrazić moje przekonanie i oświadczyć, że w zupełności się solidaryzuję z temi słowami, które powiedział p. referent, oceniając akcję inspekcji pracy: „To też należy wyrazić głębokie uznanie dla inspekcji, która w tych ciężkich warunkach, trudnych budżetowo, przy oszczędności personelu a wielkości zadań, kapitalnie rozszerzonej przez konieczność ożywienia życia społecznego duchem nowoczesnego życia, wykazuje dużą ruchliwość, inicjatywę i czujność”.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#TadeuszGdula">Chciałbym odpowiedzieć p. Wierzbickiemu. Całe jego przemówienie, doskonale skonstruowane, przemówienie natchnionego obrońcy ginących form kapitalizmu, można zwalić jednem twierdzeniem. Mówi on: „1.020 milionów zł idzie na ubezpieczenia społeczne”. Proszę Panów, nie powiedział, ile ta kwota wynosi w stosunku do ogólnego dochodu społecznego w Polsce. Otóż stwierdzam, że 1,020 milionów na ubezpieczenia społeczne jest zaledwie 7% ogólnego dochodu społecznego. Chyba to wystarczy, aby p. Wierzbickiemu odpowiedzieć. P. Wierzbicki nie chce uznać, że dzięki ubezpieczeniom społecznym zagadnienie bezrobocia w wysokim stopniu traci na ostrości, dzięki ich polityce lokacyjnej i świadczeniowej, że wartość produkcyjna i gospodarcza zyskuje wiele przez powiększenie wydajności, przez umożliwienie odmładzania załóg i t, p. Nie mam czasu na omówienie sprawy ubezpieczeń społecznych. Mam przekonanie, że p. Dehnel to omówi.</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#TadeuszGdula">Zwracam się tylko do p. Ministra, aby był łaskaw załatwić taki drobiazg. Największy żal i ból, jaki mają robotnicy, to dopłaty za wizyty lekarskie i lekarstwa. Prosiłbym, ażeby został wniesiony odpowiedni projekt rządowy, kasujący art. 96 ustawy scaleniowej w myśl deflacyjnej polityki Rządu i z powodu spadku dochodów świata pracy, albo aby zrewidowano wysokość dopłat za lekarstwa i wizyty lekarskie.</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#TadeuszGdula">Parę minut pozwolę sobie poświęcić ubezpieczeniu emerytalnemu górników i hutników. Przed ustawą scaleniową najwyżej pod tym względem stało Zagłębie Górnośląskie, w którem spółki brackie, oparte na dawnem ustawodawstwie pruskiem, zabezpieczały i zabezpieczają naogół skutecznie górników na wypadek niezdolności do wykonywania zawodu, a ich rodziny na wypadek śmierci żywiciela. Gorzej już przedstawiała się sprawa górników w Zagłębiu Krakowskiem, w którem górnicy zabezpieczeni byli wprawdzie przeciwko tym samym ryzykom, co górnicy Zagłębia Górnośląskiego, ale otrzymywali z tego tytułu świadczenia stosunkowo niewielkie. Jednolita renta inwalidzka wynosiła 25 zł. Najgorzej przedstawiała się sytuacja w Zagłębiu Dąbrowskiem, w którem z trudnością funkcjonowały częściowo zagrożone bankructwem, nie oparte na właściwych podstawach ustawowych kasy brackie przy poszczególnych przedsiębiorstwach. Rozwiązanie całokształtu ubezpieczeń społecznych górników w ustawie scaleniowej natrafiło na trudności nie do rozwiązania. Wzgląd na ochronę górników nakazywał powołanie do życia odrębnej gałęzi społecznych ubezpieczeń emerytalnych, dostosowanej do szczególnych ich potrzeb i interesów. Natomiast względy natury gospodarczej, jak np. utrudniona samowystarczalność ubezpieczeniowa górnictwa, wobec wyjątkowo ciężkiej sytuacji, naskutek kryzysu, przemawiały przeciw takiemu rozwiązaniu. Rozwiązanie w ustawie scaleniowej jest typowym kompromisem między temi dwiema tendencjami. Ustawa scaleniowa rozciąga ogólne ubezpieczenie emerytalne robotników na górników i hutników, a wzamian za podwyższoną składkę przyzna je im pewne dodatkowe korzyści, czyli t. zw. przywileje świadczeniowe.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#TadeuszGdula">Nie ulega wątpliwości, że ustawa o ubezpieczeniu społecznem, znosząc odrębne dodatkowe zawodowe ubezpieczenia górnicze i włączając ich wraz z hutnikami do jednolitego systemu ubezpieczeniowego, uwolnił pracodawców i pracowników obu działów od ciężaru, związanego z odrębnem i tak stosunkowo wysokiem ryzykiem górniczo-hutniczem, a za podwyższoną składkę dała w pewnej mierze świadczeniową wyższość ubezpieczeniową górników i hutników nad ubezpieczeniem innych grup robotniczych w przedmiocie ubezpieczenia przeciw trzem ryzykom, objętym ubezpieczeniem emerytalnem. Lecz uprawnienia do świadczeń w pełni dotyczyć będą dopiero tych, którzy po wejściu w życie ustawy zawiązali stosunek najemny lub służbowy. W realizowaniu wymienionych zagadnień ubezpieczeniowych ustawa scaleniowa pozostaje znacznie w tyle poza korzyściami, jakie górnikom przyznawała w Małopolsce i cieszyńskiej części woj. śląskiego ustawa o kasach brackich. Wynikiem powszechnego przekonania o nie dostatecznem rozwiązaniu przez ustawę scaleniową sprawy ubezpieczenia górników jest zresztą stworzenie w Zagłębiu Dąbrowskiem rozporządzeniem z 27 sierpnia 1935 r. dodatkowego ubezpieczenia emerytalnego górników, co trudno pogodzić z całkowitem zlikwidowaniem dodatkowego ubezpieczenia górników w Małopolsce, dokonanem przez ustawę scaleniową.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#TadeuszGdula">O ile chodzi o sytuację na Górnym Śląsku, to p. Przykling tę sprawę omówi.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#TadeuszGdula">Drugiem zkolei zagłębiem węglowem, zabezpieczonem względnie skutecznie na odcinku ubezpieczeniowym jest już obecnie nie Zagłębie Krakowskie, lecz Dąbrowskie. Rozwiązanie tej szczególnie dotkliwej bolączki, jaką była sprawa wegetujących z trudem i niewypłacalnych w dużej mierze kas brackich w tem Zagłębiu, na drodze rozporządzenia Ministra Opieki Społecznej, sprawiło, że wypłacono dotąd blisko 2.000 osób około 1200.000 zł tytułem zaległych odpraw i ponad 3.000 osób blisko 600 tysięcy zł tytułem renty.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#TadeuszGdula">Górnik w Zagłębiu Dąbrowskiem ma już obecnie zapewnione właściwe świadczenia w formie jednorazowej odprawy na wypadek niezdolności do wykonywania zawodu, a nawet w razie zredukowania z pracy i po przebyciu 10 lat ubezpieczenia w razie dobrowolnego wystąpienia z pracy górniczej. Odpowiednie świadczenia przysługują również rodzinie górnika w razie jego śmierci.</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#TadeuszGdula">W najgorszej sytuacji z punktu widzenia reformy ubezpieczeniowej znalazło się Zagłębie Krakowskie. Ustawa scaleniową zniosła istniejące tu dotychczas kasy brackie. Prawda, że przejęto na koszt owego ubezpieczenia emerytalnego robotników świadczenia, a mianowicie prawa do rent już płynnych i ekspektatywy górników małopolskich, które nie posiadały dotąd koniecznego pokrycia wobec niepomyślnej sytuacji finansowej ubezpieczenia brackiego. Świadczenia przejęte dalekie są jednak od wystarczającej wysokości. Górnik małopolski, który pracował w najcięższych warunkach przez kilkadziesiąt lat w kopalni, nie uzyskuje dziś większych świadczeń niż 25 zł, a więc tylko o 5 zł więcej, niż otrzymuje robotnik tytułem zaopatrzenia na mocy ustawy scaleniowej, który nie opłacał dotąd wogóle składek na ubezpieczenie emerytalne, a więc otrzymuje zaopatrzenie raczej tytułem opieki, niż ubezpieczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#StanisławCar">W myśl układu, który nastąpił między mówcami, oświadczam, że Pan wyczerpał czas swego przemówienia.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(P. Gdula: Minutę jeszcze.)</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#StanisławCar">Jeszcze na jedno pozwolę sobie zwrócić uwagę. Tutaj się odbywa debata, a więc mowy muszą być wygłaszane w formie, która byłaby dostępna dla słuchaczy. Tempo zaś przemówienia p. Posła jest tak wielkie, iż bardzo wątpię, czy ktokolwiek jest w stanie cokolwiek usłyszeć i zrozumieć, a przecież przemówienia są kierowane przedewszystkiem do pp. posłów. Tego rodzaju tempo jest nadmierne, a wskutek tego i przemówienie chybia wówczas celu.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#TadeuszGdula">Chcę się zwrócić do Pana Ministra z prośbą, ażeby na terenie Zagłębia Krakowskiego zdecydował sprawę dodatkowego emerytalnego ubezpieczenia górniczego, jak również załatwił sprawę kas emerytalnych, dotąd istniejących w Polsce, tworząc z nich dodatkowe ubezpieczenia społeczne robotników. Mówię tutaj o Krakowie, Wieliczce, gdzie to wywołuje cały szereg komplikacyj socjalnych.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#TadeuszGdula">I wreszcie apeluję do Pana Ministra, aby w tej chwili, kiedy wre walka pomiędzy kapitałem a pracą w Zagłębiu Śląskiem, Dąbrowskiem i Krakowskiem, był łaskaw zrealizować swoje oświadczenie i wywrzeć odpowiednią presję na kapitał, aby również słowa, które padły z ust. p. Premiera, że prace i zarobki mają zostać na tym samym poziomie, co dotychczas, były zrealizowane, ażeby robotnik nie ucierpiał w tej ciężkiej sytuacji, w jakiej w tej chwili się znajduje.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Gardecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#ZygmuntGardecki">Nie zabierałbym głosu, ponieważ uważam, że ta debata przy budżecie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej dała już w dyskusji cały szereg wyjaśnień, ale ponieważ p. Wierzbicki wziął sobie za cel generalną i zdecydowaną walkę z ubezpieczeniami społecznemi, z tych względów pozwoliłem sobie zabrać głos, ażeby Sejm nie był jednostronnie informowany o istotnym stanie i potrzebach ubezpieczeń społecznych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#ZygmuntGardecki">Bardzo uważnie przysłuchuję się wszystkim przemówieniom p. Wierzbickiego i zauważam, że p. Wierzbicki w bardzo konsekwentny sposób przeprowadza walkę o podstawy przedwojennej zasady ministerialnej, uważając, że wszystkie problemy gospodarcze i państwowe mogą być oparte na t zw. inicjatywie prywatnej, na starych i już zmurszałych zasadach przedwojennego liberalizmu gospodarczego. Dlatego jesteśmy świadkami, jak p. Wierzbicki w krasomówczy, poetyczny i romantyczny sposób charakteryzuje nam, czem jest w Polsce ustrój kapitalistyczny. Nie miał kapitalizm tak dzielnego rycerza, jakim jest p. Wierzbicki, który tutaj z trybuny sejmowej przekonuje Sejm, społeczeństwo, a przedewszystkiem Rząd, że ustrój kapitalistyczny jest jedynym ustrojem, który może rozwiązać wszystkie problemy w Państwie, w pierwszym zaś rzędzie gospodarcze i społeczne. Tylko jest luka w przemówieniach p. Wierzbickiego, że nie potrafi on powiedzieć w jaki sposób można rozstrzygnąć kryzys gospodarczy! Nie postara się i nie chce wytężyć swego umysłu, jakimi drogami i kto problemy te ma załatwić, kto ma rozwiązać je na korzyść Państwa i narodu. Uważa, zresztą to się wyczuwa, że problem ten ma rozstrzygnąć Państwo.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#ZygmuntGardecki">A więc z jednej strony walka o liberalizm gospodarczy, a z drugiej strony chce p. Wierzbicki, ażeby problemy gospodarcze i społeczne rozwiązywał Rząd i Państwo wyłącznie. I będąc konsekwentnym człowiekiem, kiedy dzisiaj przystąpił do rozprawy z ubezpieczeniami społecznemi, również w krótki sposób rozprawił się z tym problemem twierdząc, że ubezpieczenia społeczne, ochronę pracy, opiekę nad niemowlęciem, nad kobietami, nad nędzą ludzką, należy oddać wyłącznie do dyspozycji pp. starostom, że należy znieść aparat administracyjny ubezpieczeń społecznych, że nad tem wszystkiem życie polskie, życie mas pracujących i Państwa ma przejść do porządku dziennego, że decydującym czynnikiem w kwestiach natury społecznej i ochrony pracy ma być w Polsce starosta. Nie chciałbym być źle zrozumianym, że nie mam zaufania do pp. starostów.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#ZygmuntGardecki">Wysoka Izbo! Ubezpieczenia społeczne są kwestią zasadniczą. Ruch robotniczy od zarania powstania Państwa Polskiego stał na stanowisku, że on sam ma decydować o swoim losie, jeżeli chodzi o ustawodawstwo ochronne, że do tego winien być powołany samorząd ubezpieczeniowy, składający się z przedstawicieli świata pracy. Między t. z w. światem pracy a ideologią, którą głosi p. Wierzbicki, jest zasadnicza różnica; Ministerstwo Opieki Społecznej nie powinno pójść śladami p. Wierzbickiego, ale winno w jaknajkrótszym czasie powołać do życia samorząd w ubezpieczalniach społecznych, który weźmie na swoje barki całą gospodarkę. Bez kontroli społecznej żadna instytucja w należyty sposób prosperować nie może. Bez kontroli społecznej, w szczególności instytucje o charakterze społecznym wcześniej, czy później zatracają swój właściwy charakter i dlatego twierdzę, że jest już czas i pora, aby powołano samorządy ubezpieczeniowe.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#ZygmuntGardecki">P. Wierzbicki postanowił sobie, że przy pomocy sugestii będzie wywierał wpływ na Sejm i Rząd, sądząc, iż zdoła przekonać ich, że należy przeprowadzić zasadniczą reformę w ubezpieczeniach społecznych, które podobno wynoszą 1.020.000.000 zł. Otóż p. Wierzbicki zapomniał o tem, że on jest wybrany przez bardzo ubogą ludność Pragi, nie przez fabrykantów, nie przez kupiectwo. Nie powinno mu być obojętne, jaką sumą będą dysponowały ubezpieczalnie społeczne na lecznictwo, zapomogi chorobowe i t. d. Tego trudu p. Wierzbicki nie chciał sobie zadać. Jestem zresztą przekonany, że on zna dokładnie te cyfry. Otóż w roku bieżącym preliminuje się na ubezpieczenia chorobowe około 90.000.000 zł — jest to w stosunku do potrzeb suma bardzo skromna. Przy pomocy tych sum ubezpieczalnie społeczne nie odegrają roli, wynikającej nie tylko, jak powiedziałem, z punktu widzenia masy pracującej, ale również z punktu widzenia interesów Państwa. Jesteśmy przecież świadkami, jak naród nasz cherleje pod względem fizycznym, jesteśmy świadkami, jak z powodu ogromnego kryzysu gospodarczego samorządy miejskie nie są w stanie (przynajmniej w dużych miastach) zorganizować pomocy dla ubogiej ludności wtedy, kiedy ona potrzebuje bezpośredniej pomocy, czy to ze strony lekarza, czy też pomocy pieniężnej. Znamy wszyscy warunki, w jakich mieszka klasa pracująca, a przecież nie leży w interesie Państwa, ażebyśmy mieli klasę robotniczą słabą fizycznie. Chcemy, by robotnik i chłop był silny i zdrów, w myśl przysłowia „w zdrowem ciele, zdrowy duch”.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#ZygmuntGardecki">Otóż nad tym problemem p. Wierzbicki przechodzi z całym spokojem do porządku dziennego, bo dla niego ważniejszą jest zasada, o którą prowadzi walkę, walka z etatyzmem, walka z ingerencją Państwa w dziedzinie życia społecznego, oraz walka z ustawodawstwem socjalnem, sprowadzając kwestię do kosztów utrzymania aparatu administracyjnego ubezpieczeń społecznych. Niech p. Wierzbicki nie martwi się o masy pracujące i o to, czy ten aparat jest kosztowny, czy nie. P. Wierzbicki nie powiedział ani jednego słowa, ile jest pieniędzy zapłaconych przez ubezpieczonych drogą składek w tych 1,020.000.000 milj. zł! O tem ani słowa nie powiedział. Proszę Panów, ze względu na. ograniczony czas nie mogę poruszać przy preliminarzu Ministerstwa Opieki Społeczne j innych ważkich problemów, ograniczyłem się więc do tej tylko kwest j i, ażeby w miarę możliwości poinformować Sejm, że p. Wierzbicki nie ma racji, bijąc w tak bezwzględny sposób w ustawodawstwo społeczne. P. Wierzbicki zapomina o tem, że tam, gdzie nie było ubezpieczeń społecznych, a mam na myśli Stany Zjednoczone, kraj, gdzie był klasyczny liberalizm, dziś z powodu kryzysu gospodarczego państwo samo wzięło inicjatywę w ręce i wprowadza w życie ubezpieczenia społeczne, które kosztują kolosalne sumy.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#ZygmuntGardecki">W obronie ustawodawstwa socjalnego, w obronie ubezpieczeń społecznych wypowiedziałem tych kilka słów.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Kaczkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JózefKaczkowski">Wysoki Sejmie! Jednem z ogniw wielkiej akcji gospodarczej Rządu była zniżka cen. Bez ofiar się ona obejść nie mogła, ale i przy innych okazjach ofiary te pobrane zostały do granic wytrzymałości, poza które przejść byłoby wyrazem nie tylko niesprawiedliwości społecznej, ale wprost krzywdy.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#JózefKaczkowski">Przemawiając na komisji w dniu 27. X. r. b. p. Wicepremier Kwiatkowski, zwracając się do przemysłu, powiedział: „Bo, jeżeli Państwo idzie dziś na ogromne ofiary, jeżeli te ofiary przerzucamy na ludzi biednych, na urzędników państwowych i samorządowych, to również przyszedł moment, żeby przemysł stanął do szeregu, i głęboko wierzę, że będzie to uczynione”. Oklaski, jakimi te słowa p. Wicepremiera przyjęła komisja, świadczyły, że społeczeństwo solidaryzuje się w ufnem oczekiwaniu takiego właśnie stanowiska przemysłu. Obniżce uległy ceny całego szeregu towarów przemysłowych, między innemi i węgla.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#JózefKaczkowski">Wślad za temi obniżkami rozpoczęła się akcja przemysłu węglowego o obniżkę płac w górnictwie, najpierw na Śląsku, ostatnio w Zagłębiu Dąbrowskiem, gdzie płace zostały w ubiegłym tygodniu wypowiedziane. Dziś mamy w Zagłębiu Dąbrowskiem, które, jak w soczewce odbija stosunki panujące na odcinku kapitału i pracy, taką sytuację: w kopalniach Towarzystwa Warszawskiego — strajk, przyczem w dniu wczorajszym przebywało pod ziemią 500 strajkujących, na powierzchni 700 ludzi — na ogólną liczbę 2200 zatrudnionych w tem towarzystwie. W innych kopalniach sytuacja napięta i zaogniona, wszędzie daje się odczuć niepokój i rozdrażnienie wśród mas pracujących z powodu niepewności jutra, które może przynieść spadek głodowych już i tak zarobków.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#JózefKaczkowski">Wysoki Sejmie! To nie jest tylko sprawa chwilowego zatargu, który się jakoś rozwikła, to jest kwestia życiowa 20tysięcznej rzeszy górników Zagłębia, w których świadomości nie powinnoby się przy tej okazji rodzić i utrwalać przekonanie, mogące mieć nieobliczalne konsekwencje, że na nic zapewnienia Rządu w stosunku do świata pracy, bo stawiane były nieszczerze.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#JózefKaczkowski">Walka o utrzymanie dzisiejszych mizernych płac w górnictwie to jedno z kapitalnych w tej chwili zagadnień, istniejących na terenie zagłębi węglowych, Zagłębia Dąbrowskiego w szczególności. Zagadnienie o tyle istotne, że w poczuciu górnika był on niegdyś filarem, na którym dźwigała się zamożność Zagłębia. Dziś, gdy przyszedł kryzys, on pierwszy pada pod jego ciosami.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#JózefKaczkowski">Wysoka Izbo! Zagłębie Dąbrowskie ma piękne karty w swej historii i w swej tradycji, jest ono niewątpliwie jednym z najstarszych ośrodków pracy w Polsce, gdzie mógł się wykształcić typ polskiego robotnika. Ten typ Zagłębie posiada, a cechuje go zarówno patriotyzm jak i obywatelska ofiarność. Ruch rewolucyjny i niepodległościowy niejednego tu miał bohatera.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#JózefKaczkowski">W ostatnich latach robotnik Zagłębia został postawiony przed ciężką bardzo próbą. Praca w kopalniach i zakładach przemysłowych trwa 2–3 dni w tygodniu, są świętówki i urlopy turnusowe, obniżki płac akordowych, od sztuki i dniówkowe. Oto obraz codziennej prawdy życia robotnika Zagłębia, podszyty nieustającą i jakże deprymującą obawą o całkowitą utratę pracy. A proszę tylko przeliczyć ich płace od 1,80 zł do 6,30 zł dniówka na kopalni kategorii A, a na kopalniach kategorii B te płace są jeszcze niższe, proszę uwzględnić, że najwyższe płace mają tylko stosunkowo nieliczni — to przy 9, a choćby nawet 16 dniach w miesiącu pracy jakąż średnią robotniczego zarobku otrzymamy? A przecież i z tego są jeszcze wdół wyjątki, kiedy zakład przemysłowy oddaje jakąś partię robót przedsiębiorcy, którego już cennik nie obowiązuje i zapytuję jaką rolę mogą odegrać tak wynagradzane rzesze robotnicze w konsumcji płodów rolnych i wyrobów przemysłu krajowego. Robotnik wyniszczony i wyczerpany fizycznie i materialnie stał się podatny dla chorób, które zwłaszcza wśród dzieci się szerzą.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#JózefKaczkowski">Nie można się także dziwić, że kroniki policyjne notują wzrost przestępczości i że postępuje radykalizacja mas. To nie komunizm — to nędza, której wymownym symbolem mogą być często spotykane w Zagłębiu, jak gniazda jaskółcze, lepianki do wyrobisk ziemnych przyczepione — całych rodzin mieszkania. A przecież muszę tu dodać, na podkreślenie ludzkiej i ofiarnej natury robotnika Zagłębia, że wbrew całej rozpaczliwej sytuacji dźwiga on dobrowolnie na swoich haikach jeszcze część ciężaru bezrobocia przez utrzymywanie kogoś z krewnych czy powinowatych, pozostających bez pracy, dzieląc z nimi dosłownie ostatni kęs, tak ciężko zdobytego chleba. Dlatego mówić w tych warunkach o obniżce płac byłoby nie tylko niesprawiedliwością społeczną, ale wprost nieludzkiem. Byłaby to najokrutniejsza forma opodatkowania robotnika na rzecz przemysłu za to, że Rząd spowodował obniżkę cen węgla, byłoby to wypaczeniem tendencji Rządu, byłby to cios, wymierzony moralności publicznej przez naruszenie poczucia ufności i sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#JózefKaczkowski">Wysoka Izbo! Pamiętamy, jak pięknie p. dyrektor Wierzbicki w tej Izbie przed trzema dniami mówił o tem, aby pozwalać rosnąć wszystkiemu ku górze i piąć się ku słońcu. Jakżeż, zapytuję, to wygląda w odniesieniu do sytuacji robotnika, jaka się w tej chwili na rynku węglowym wytworzyła? P. Wierzbicki mówił także o postawie moralnej przemysłu. Jeżeli tak jest, należałoby sobie życzyć, żeby Zachowana była i wtedy, kiedy się wysuwa hasło rewizji głodowych płac robotniczych i bierze się za to na siebie całkowitą odpowiedzialność. A linia ta nie wydaje mi się utrzymana, gdy chodzi o ostatni konflikt w przemyśle górniczym. Spotkałem się w terenie z taką oto próbą rozgrzeszenia przemysłu: To wszak nie przemysł chce przerzucić część tego ciężaru na klasę pracującą, lecz fakt tego przerzucenia zaszedł niejako automatycznie w chwili obniżenia przez Rząd cen artykułów przemysłowych bez dania odpowiedniej kompensaty zakładom przemysłowym, już poprzednio pracującym bez zysku. Pytam: jak to, więc wszyscy mogą i wszyscy ponoszą ofiary, kiedy Państwo od nas tego zażądało, tylko przemysł nie może? On jeden chce być poza zasięgiem rozumiejących potrzebę państwową? I pytam się, czy to ma być droga do budowania przez przemysł wokół siebie przyjaźni, czy wrogiej niechęci społeczeństwa? Konstytucja mówi, że Państwo Polskie jest wspólnem dobrem wszystkich obywateli. Dzisiejsza chwila jest doskonałą dla przemysłu okazją zamanifestowania tej prawdy, zamiast podsycania walki klas. Niewątpliwie Polsce potrzeba przemysłu, ale nie takiego, któryby grę prowadził przez robotnika.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#JózefKaczkowski">I jeszcze jedno, Kiedy się obniżki nie da przeprowadzić jawnie, przeprowadza ją się pocichu, co i w tym wypadku indywidualnie lub grupowo zostało w szeregu zakładów dokonane, a o czem, rzecz dziwna, nie wiedzą ani związki zawodowe, ani delegaci.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#JózefKaczkowski">Jeżeli konflikt o płace w górnictwie nie będzie załatwiony, jak się zresztą na to zanosi, na miejscu i z całkowitą słusznością robotników, wyrażam niezłomne przekonanie, że Rząd w ostatecznych decyzjach swoich stanie po stronie górników Zagłębia.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#JózefKaczkowski">Wysoka Izbo! Zestawienia bezrobocia w sprawozdaniu Funduszu Pracy, jakie wszyscy Panowie otrzymali, wykazują, że drugiem zkolei województwem o najsilniejszem bezrobociu po Śląsku jest województwo kieleckie. Niemałym procentem składa się na to Zagłębie, Nietrudno znaleźć przyczyny. W ostatnich kilku łatach unieruchomiono następujące kopalnie: Klimontów — 850 robotników, Mortimer — 700 do 750 robotników, Reden — 600, Stanisław — 400, Orion — 350, Helena — 300, Irena — 200, Alwina — 150, Lipno 120, Porąbka — 100, w drodze do likwidacji — Wiktoria — 420 robotników i w związku z obecnym zatargiem w Warszawskiem Towarzystwie Kopalń Węgla groźba zamknięcia jednej z jego kopalń — około 1.000 robotników. To jest ubytek warsztatów dla 20% zatrudnionych w górnictwie, to jest wielka rzesza ludzi bez chleba. Ale nie jest to jedyne zło. Istnieje drugie, może i nie mniejsze. Kopalnie te pozostawione bez opieki i konserwacji rabują się, a zawarte w nich bogactwa węglowe przepadają na zawsze dla gospodarstwa narodowego i dlatego wyda je mi się słuszne ostrzec, aby systematyczne zamykanie kopalń Zagłębia nie zmieniło go w drugie Zawiercie. Ktoś za to odpowiedzialnym być musi.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#JózefKaczkowski">Niewątpliwie sytuacja przemysłu węglowego Zagłębia Dąbrowskiego nie jest łatwa w odniesieniu do pobliskiego Śląska, z którym jest związana wspólną konwencją węglową, A to z następujących przyczyn:</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#JózefKaczkowski">1) Kopalnie Zagłębia Dąbrowskiego muszą stosować podsadzkę, kiedy kopalnie śląskie nie są do tego zobowiązane, co podraża koszt własny wyprodukowania jednej tonny węgla mniejwięcej o 2 zł;</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#JózefKaczkowski">2) budowa geologiczna pokładów węgla w kopalniach Zagłębia Dąbrowskiego wymaga kosztownych stemplować, co znów podnosi koszt własny produkcji jednej tonny węgla plus minus o 1 zł;</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#JózefKaczkowski">3) kopalnie śląskie posiadają koksownie, których produktu — koksu — nie wlicza się do kontyngentów podziałowych, jak również nie wlicza się do niego węgla, zużywanego przez zakłady przemysłowe danego koncernu. Są jeszcze i różnice natury kredytowej oraz wypłacanych odszkodowań — wszystko na niekorzyść Zagłębia.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#JózefKaczkowski">Dlatego muszą nas w Zagłębiu zaniepokoić cyfry wydobycia, które wskazują, że produkcja Górnego Śląska w r. 1935 w odniesieniu do 1934 zwiększyła się o 8,3%, gdy Zagłębia Dąbrowskiego spadła o 3,9%.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#JózefKaczkowski">Utrzymanie takiego stanu rzeczy nie mogłoby rokować dobrych nadziei ani dla rozwoju Zagłębia, ani dla wzrostu zatrudnienia na tutejszym terenie, z niewątpliwą szkodą dla ogólnego interesu Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#StanisławCar">Czas przemówienia Pana Posła minął. Ile jeszcze potrzebuje Pan czasu na dokończenie swego przemówienia?</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#JózefKaczkowski">Najwyżej 3 minuty czasu.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#StanisławCar">Proszę skończyć w ciągu tych 3 minut.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#JózefKaczkowski">Wydaje mi się, że byłaby tu celowa rewizja istniejącego statutu konwencji węglowej w tym sensie, aby wyrównane zostały różnice, działające w tej chwili na niekorzyść Zagłębia Dąbrowskiego w przydziale kontyngentów oraz zapewniony korzystniejszy dla Zagłębia udział w kontyngencie eksportowym, zwłaszcza na rynek francuski, który nawet chętniej nabywa węgieł z Zagłębia Dąbrowskiego niż ze Śląska, Może ponadto należałoby rozpatrzeć sprawę ewentualnych ulg taryfowych dla węgla z Zagłębia Dąbrowskiego, jak dla Zagłębia Krakowskiego.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#JózefKaczkowski">Wzrastające bezrobocie w Zagłębiu Dąbrowskiem stawia w niezmiernie ciężkiej sytuacji zarządy miejskie, których możliwości finansowe z roku na rok stają się mniejsze.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#JózefKaczkowski">Pragnąłbym zwrócić uwagę, że istniejący stan rzeczy ulegnie pogorszeniu w najbliższym czasie ze względu na działanie dekretów Pana Prezydenta i zarządzeń władz, które odbije się znacznym spadkiem na dochodach gmin miejskich, wynoszącym dla miast Zagłębia Dąbrowskiego ponad 20%. W tych warunkach oczywiście ustać musi prawie całkowicie inwestowanie z własnych funduszów budżetowych samorządów, co niewątpliwie pogorszy sytuację na sezonowym rynku pracy.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#JózefKaczkowski">Dlatego pozwolę sobie zaapelować do Dyrekcji Funduszu Pracy, aby w przydziale kredytów na zatrudnienie bezrobotnych na bieżący sezon słuszne potrzeby Zagłębia były uwzględnione. Z zestawienia przydziału tych kredytów, jakie sprawozdawca p. Tomaszkiewicz podał na końcu swego referatu, wynika, że istnieje możność ich skorygowania, stwierdzam bowiem, że obecne podziały kredytów potrzebom Zagłębia w tej chwili nie odpowiadają.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#JózefKaczkowski">Pragnąłbym poruszyć jeszcze sprawę z odcinka oświatowego, robotniczych obozów wypoczynkowych, oraz kolonij i półkolonij, dla których winny się znaleźć środki, jednakże ze względu na upływający czas mego przemówienia o nich tylko sygnalizuję. Kończąc, pragnę jeszcze zaznaczyć, że o ile Wysokiej Izbie zająłem nieco czasu sprawami samego Zagłębia, to wydaje mi się to o tyle słuszne, że w interesie Państwa nie leży negliżowanie jego spraw i postulatów. Zagłębie Dąbrowskie ze względu na swoje położenie geograficzne, swoją strukturę gospodarczą, bogactwa naturalne oraz wartościowy element robotniczy zasługiwałoby w zupełności na to, ażeby więcej niż dotąd poświęcać mu uwagi.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Widacki.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#StanisławZygmuntWidacki">Wysoka Izbo! Wskutek konieczności skrócenia czasu przemówienia ograniczę się tylko do poruszenia kilku zagadnień, ważnych z punktu widzenia potrzeb regionu, pominę zaś wielkie problemy bezrobocia i ubezpieczeń społecznych, które poprzedni mówcy już naświetlali.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#StanisławZygmuntWidacki">W zapobiegawczem zwalczaniu chorób zakaźnych wielką i bardzo poważną rolę odgrywają kąpieliska. Jeżeli idzie o nasze ziemie południowowschodnie, jakkolwiek w tej dziedzinie poszliśmy już nieco naprzód, to jednak stoimy jeszcze bardzo nisko. W woj. tarnopolskiem do r. 1935 posiadaliśmy 63 kąpieliska rytualne, z których tylko 5 było dostępnych dla ogółu ludności, 1 kąpielisko wiejskie, 6 szkolnych i 7 prywatnych. Dla ogółu więc ludności Podola, wynoszącego okrągło 1.600.000 mieszkańców, jest zaledwie 13 kąpielisk. Prawda, że w budowie jest 9 kąpielisk i około 25 projektów i jeżeli uda się te projekty zrealizować, to sytuacja nieco się poprawi. Ale możliwe to będzie tylko przy wydatnej pomocy Rządu, gdyż samorządy, szczególnie po ostatnich dekretach, zadaniu temu bezwarunkowo podołać nie są w stanie.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#StanisławZygmuntWidacki">Zwracam się też do p. Ministra Opieki Społeczne z gorącą prośbą, ażeby zechciał i na południowy wschód Rzeczypospolitej rzucić łaskawie okiem i przy rozdziale kredytów, przewidzianych na ten cel w budżecie, i województwo podolskie większemi niż dotąd obdarzyć subwencjami.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#StanisławZygmuntWidacki">Również wydatnej pomocy Skarbu Państwa wymaga sprawa zaopatrzenia ludności w wodę. Na ogólną ilość na terenie Podola 57.000 studzien zaledwie 4.000 jest t. zw. pompowych. Jakie to skutki może pociągnąć w razie epidemii, nie potrzeba uzasadniać. Ludność tak miast, jak i Wsi, mimo należytego zrozumienia i bezpośredniego odczuwania stanu zaopatrzenia w wodę, zbiedzona doszczętnie kryzysem nie może podołać potrzebom.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#StanisławZygmuntWidacki">Jedną z ważnych placówek sanitarnych, o których stopniowym rozwoju w przemówieniu swojem wspominał dziś p. Minister, stanowią ośrodki zdrowia, których zadaniem jest akcja zapobiegawczo-lecznicza w chorobach społecznych — gruźlicy, jaglicy i chorobach wenerycznych. W skład ośrodków zdrowia wchodzą też poradnie i stacje opieki nad matką i dzieckiem. O zadaniach tych podstawowych komórek w walce z chorobami mówił również obszernie p. referent w swojem sprawozdaniu. Ośrodki zdrowia i stacje opieki nad matką i dzieckiem rozwijają się dość pomyślnie. Stwierdził to i p. Minister. Świadczy to o ich potrzebie. Utrzymywane jednak przez samorządy, które wobec ciężkiej sytuacji nie mogą znaleźć kredytów na finansowanie ich, o ile Rząd nie przyjdzie z wydatniejszą niż dotąd w tej dziedzinie pomocą, ośrodki te będą musiały być stopniowo likwidowane.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#StanisławZygmuntWidacki">Jedną z naturalnych konsekwencyj przeżywanego dziś kryzysu gospodarczego jest wzrost potrzeb opieki społecznej, z drugiej strony potrzeby te z powodu ogólnego zubożenia nie mogą być należycie zaspokojone i w ten sposób powstaje błędne koło przyczyn i skutków, z którego wyjście nie jest łatwe.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#StanisławZygmuntWidacki">Podole jest uważane za dzielnicę o mniejszych potrzebach, gdyż liczbą zarejestrowanych bezrobotnych w porównaniu ze stanem bezrobocia województw uprzemysłowionych jest niewielka. Jest to nieporozumienie, które polega na nieco sztucznym, mechanicznym podziale potrzebujących osób na bezrobotnych, że tak powiem, klasycznych, w znaczeniu osób pozbawionych pracy w zakładach przemysł owych, i na ubogich, niezarejestrowanych w charakterze bezrobotnych. Z punktu widzenia socjalnego podział ten może mieć pewne uzasadnienie. Jest bowiem różnica pomiędzy bezrobotnymi, ale zdolnymi do pracy, a bezrobotnymi nie mogącymi pracować. Dla zadań opieki społecznej jest to jednakże wzgląd drugorzędny, gdyż opieką powinni być objęci wszyscy potrzebujący, niezależnie od posiadanej etykiety. Wychodząc z tego założenia, do pomocy społecznej kwalifikują się również bezrolni i małorolni, a tych wszak jest większość. Statystyka wykazuje, że na terenie Podola gospodarstw ponad 50 ha jest 1.030, a od 20–50 ha 1.237, od 10–20 ha 5.124, od 2–10 ha 138.000, a do 2 ha 164.062. Liczba zaś robotników zakładów przemysłowych wynosi zaledwie 10.221, pracowników rzemieślniczych 11,232, t. i, razem 21.453. W r. 1934 liczba osób faktycznie potrzebujących pomocy była obliczona na 54.500, w tem około 4.500 drobnych rzemieślników, chałupników i wyrobników, oraz około 50.000 bezrolnych, małorolnych i niezatrudnionej służby folwarcznej. Są to liczby pokaźne.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#StanisławZygmuntWidacki">Ustawa o opiece społecznej obarcza tym obowiązkiem samorządy, przyczem do zakresu opieki należy nie tylko doraźna pomoc, ale wszelkie inne formy opieki.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#StanisławZygmuntWidacki">W wykonaniu ustawowego obowiązku preliminarze związków samorządowych posiadają rubrykę: opieka społeczna. Związki samorządowe powiatów i gmin miejskich Podola preliminowały na opiekę społeczną łącznie w r. 1933/34 378.835, zaś w r. 1935/36 obniżyły do 246,750 zł, to jest o 35%. Obniżka zbyt wielka przy jednoczesnym bodajże takim samym wzroście potrzeb. Budżety gmin wiejskich preliminują łącznie na opiekę społeczną skromną kwotę 45%.</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#StanisławZygmuntWidacki">Z punktu widzenia opieki społecznej podane liczby muszą być uważane za ponad miarę niskie, usprawiedliwia je jednak faktyczna niemożność zaspokojenia tych potrzeb przez związki samorządowe. To też Rząd, przyznać trzeba, spieszy tu z wydatną pomocą tak w gotówce jak i w naturze w formie przydziału żyta na odpracowanie.</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#StanisławZygmuntWidacki">Pomoc doraźna została obecnie przekazana w dużym stopniu Funduszowi Pracy. I tak w r. 1933/34 na okres zimowy Fundusz Pracy otrzymał na ten cel na województwo tarnopolskie gotówką i w naturze 48.116 zł, w r. 1934/35 70.871 zł, w roku zaś bieżącym niestety tylko 30.000 ził. Jak widzimy, talk znaczna obniżka kredytu na pomoc doraźną utrudnia bardzo sytuację w okresie zimowym, a pomoc ze strony społeczeństwa za pomocą organizowania zbiórek w gotówce i w naturze, wobec zupełnego niemal wyczerpania społeczeństwa, daje nadzwyczaj nikłe wyniki.</u>
<u xml:id="u-39.11" who="#StanisławZygmuntWidacki">Mówiąc o opiece społecznej, chciałbym dotknąć jeszcze jednego obowiązku, ciążącego na samorządzie miejskim i wiejskim. Trudno mi pominąć obowiązek pokrywania kosztów leczenia ubogich chorych. Kwestia ta staje się dla miast coraz bardziej dokuczliwa, gdyż wskutek zubożenia wsi najbiedniejsze elementy wiejskie szukają schronienia w miastach, co więcej, zdarzają się wypadki tendencyjnego kierowania ubogich przez gminy wiejskie do miast w ostatnich czasach miałem dwa wypadki przywiezienia do miasta i zostawienia umysłowo chorych, z którymi niewiadomo co począć, gdyż nie można się było od nich dowiedzieć, ani jak się nazywają, ani do jakiej gminy należą. W gminach niema urządzeń dla pomieszczenia takich Ludzi. Zanim się wywalczy miejsce w zakładzie dla umysłowo chorych, mijają tygodnie, a gmina i u siebie i później w zakładzie musi tych chorych utrzymywać. Nierównomierność rozkładu kosztów leczenia polega głównie na obciążeniu gmin obowiązkiem leczenia chorób długotrwałych a trudnych do wyleczenia, jak gruźlica i choroby psychiczne. Oddanie na leczenie przez niewielką gminę jednego lub dwóch psychicznie chorych niweczy niemal cały budżet takiej gminy. W tych warunkach gminy nie mogą wykonywać obowiązków opiekuńczych, bądź też nie opłacają kosztów leczenia, co powoduje deficyty szpitali.</u>
<u xml:id="u-39.12" who="#StanisławZygmuntWidacki">W r. 1932 Komisja Uzdrowienia Gospodarki Komunalnej przy Prezesie Rady Ministrów opracowała projekt rozporządzenia Prezydenta o pokrywaniu kosztów leczenia ubogich oraz o powszechnym podatku obywatelskim. Projekt starał się usunąć wymienioną nierówność. Mimo jednak najszczerszego poparcia przez sfery samorządowe projekty te nie zostały zrealizowane, pozostawiając kwestię nadmiernego obciążenia gmin nadal otwartą.</u>
<u xml:id="u-39.13" who="#StanisławZygmuntWidacki">Zwracam się więc do Pana Ministra Opieki Społecznej z prośbą, żeby polecił przyśpieszyć opracowanie ustawy, któraby przewidywała inny niż dotychczas system rozkładania kosztów leczenia ubogich i kosztów opieki społecznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#StanisławCar">Odraczam posiedzenie do godziny 15.30, przyczem oświadczam, że posiedzenie rozpocznie się punktualnie. Pierwszy będzie miał głos p. Dehnel.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 25 do godz. 15 min. 37.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Dehnel.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#MarianDehnel">Wysoka Izbo! Przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej zabieram głos w sprawie tak ważnej, jaką jest zagadnienie ubezpieczeń społecznych. Muszę stwierdzić, że zagadnienie to dotychczas nie było niestety stawiane na należytej płaszczyźnie. Składały się na to w mojem przekonaniu następujące przyczyny:</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#MarianDehnel">Po pierwsze nie doceniano ważkości tego zagadnienia. Chcąc tę sprawę wyjaśnić, przytoczę opinię Międzynarodowego Biura Pracy (sprawozdanie za rok 1934–35), które stwierdza, że coraz bardziej staje się wiadomem, iż współczesne warunki społeczne muszą być poddane gruntownej przemianie i poprawie, zmierzającej między innemi do rozwoju urządzeń przezorności socjalnej. Międzynarodowe Biuro Pracy twierdzi, że dziś jest niemożliwy żaden problem odbudowy gospodarczej z pominięciem ubezpieczeń społecznych, które zabezpieczają pracownika oraz jego rodzinę przed skutkami zdarzeń losowych. Że tak jest, niech jako przykład posłuży Ameryka, która w okresie prosperity mogła się obywać bez ubezpieczeń społecznych, a obecnie w latach załamania się Roosevelt widzi w ubezpieczeniach społecznych jedną z dróg do rozwoju i podniesienia życia gospodarczego. Wreszcie w konkluzji swego sprawozdania stwierdza Międzynarodowe Biuro Pracy, że opinia głoszona przez przeciwników ubezpieczeń społecznych, jakoby one chyliły się do upadku, jest fałszywa i bezpodstawna, Przeciwnie, nigdy nie były one tak żywotne, jak w chwili obecnej, gdyż są jedynie zdolne regulować obecne warunki pracy, stwarzając dla świata pracy w tej ciężkiej sytuacji możliwe warunki egzystencji. Przytoczona powyżej opinia Międzynarodowego Biura Pracy w zupełności chyba wystarcza, by zagadnienie to uzyskało w rozwoju życia gospodarczo-państwowego należne mu prawa, które ani przez czynniki rządzące, ani też czynniki zainteresowane nie mogą być lekceważone. Kalecząc to zagadnienie, kaleczy się i sam rozwój życia gospodarczo-społecznego. Należy, by zagadnienie to i w Polsce nareszcie uzyskało zrozumienie, i było wyjęte tak przez czynniki rządzące, jak i przez czynniki zainteresowane, jako zagadnienie bardzo ważne samo przez się i niepodlegające dyskusji. Dyskusji mogą podlegać drogi należytego rozwoju ubezpieczeń społecznych. Ciężkie obecnie warunki gospodarcze, wywołane kryzysem, powinny skłonić Państwo do otoczenia ubezpieczeń społecznych specjalną opieką.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#MarianDehnel">Że zagadnienia te nie były dotychczas należycie traktowane, o tem świadczyć może pośpiech, z jakim wprowadzono system lekarza domowego. System w zasadzie swej dobry, lecz nienależyte przemyślenie go przed wprowadzeniem powoduje właśnie, że stwarza on wielkie kłopoty i wywołuje wiele dyskusyj i zastrzeżeń. Zbyt śpieszne Wprowadzenie tego systemu jest przyczyną, że nie daje on należytych rezultatów, wprowadziwszy go bowiem, nie ustalono dotąd, co to jest lekarz domowy. Każda ubezpieczalnia inaczej to sobie interpretuje i w swojem rozumieniu wprowadza w życie.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#MarianDehnel">Czynniki resortowe mają należycie wyszkolonych specjalistów od zagadnień ubezpieczalni społecznej, lecz decydują prawdopodobnie nie fachowcy, a czynniki niefachowe. Jeśli się chce sprawę ubezpieczalni społecznych należycie postawić, muszą być instytucje ubezpieczeń społecznych obsadzane specjalistami fachowcami i to ludźmi o nastawieniu społecznem.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#MarianDehnel">Nie świadczy o fachowości wydanie takich zarządzeń, jak zwolnienie od przymusu ubezpieczenia chorobowego pracowników umysłowych wyżej płatnych, pracowników samorządowych i instytucyj wojskowych. Zarządzenie to bije przecież w istotę ubezpieczalni społecznych. Można dyskutować, czy nie ustanowić granicy górnej płac, od jakiej należy opłacać składki na ubezpieczalnie społeczne. Lecz nie można zwalniać w zupełności od ubezpieczenia chorobowego dobrze płatnych pracowników, gdyż to podważa ideę ubezpieczeń społecznych, opartą na solidarności społecznej.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#MarianDehnel">Ustawa scaleniowa zwalnia od obowiązku ubezpieczenia społecznego (prócz ubezpieczeń od wypadków) pracowników rolnych, stwarzając paliatywy tej organizacji, wyrządza nieobliczalne szkody wsi i Państwu, sprzyjając tem rozwojowi gruźlicy i innych chorób zakaźnych, oraz powoduje znaczne powiększenie śmiertelności wśród noworodków i matek. A przecież można było załatwić tak ważny problem ustanawiając niższe składki i inne warunki wykonania tego ubezpieczenia na wsi. Nie powinny być tak ważne zagadnienia załatwiane przez czynniki odpowiedzialne bez głębszego przemyślenia, bo w przeciwnym razie zarządzenia te są niefachowe i przez swoją niefachowość kompromitują cały system i ideologię ubezpieczeń społecznych. Drugą ważną przyczyną, która dużą krzywdę wyrządza ubezpieczeniom społecznym, jest nienależyte ustosunkowanie się do tego zagadnienia przedstawicieli kapitału. Trudno przypuszczać, by oni nie doceniali doniosłości tej kwestii, a jeśli walkę przeciw ubezpieczeniom społecznym prowadzą, to trzeba przypuszczać, że wypływa to nie z niedoceniania tych zagadnień, ale tylko ze specyficznego ich podejścia do nich, zwalczanie bowiem tego zagadnienia potrzebne im jest dla rozgrywek politycznych i ekonomicznych, a częściowo także do siania zamętu w środowisku pracy i do zrzucenia właśnie na ubezpieczalnie społeczne tych wszystkich niezadowoleń, jakie panują we wzajemnych stosunkach świata pracy i świata kapitału. Przykładem słuszności moich wywodów niech będzie rozgrywka Rządu z kartelami. Obniżki wymuszone na kartelach nie zdążyły jeszcze dojść do konsumenta, a już świat pracy jest straszony obniżkami płac. Czyż to nie jaskrawy przykład, aspołecznego nastawienia kapitału? Cały szereg zagadnień, łącznie z uchwaleniem obecnego budżetu Państwa, jest nastawiony na służbę dla dobra Państwa, choć z krzywdą, niekiedy dużą, dla pojedyńczego obywatela, trzeba więc i od przedstawicieli kapitału wymagać tego nastawienia. Wszak kapitał czerpie soki z, pracy robotnika polskiego, w fabrykach pracuje polski robotnik, którego zabezpieczenie losu i zdrowia jest dla Państwa tak ważne. Jeśli kapitał będzie miał właściwe nastawienie wobec własnego Państwa, to siłą faktu zniknie niedocenianie przezeń zagadnienia ubezpieczeń społecznych. Kapitał powinien zrozumieć, że właśnie w okresie kryzysu kwestia ubezpieczeń społecznych jest jeszcze ważniejszą i staje się w tym właśnie czasie niezbędną, bo łagodzącą w pewnym stopniu przeciwieństwa klasowe i zabezpieczającą, choć częściowo, świat pracy przed nieobliczalnemi następstwami kryzysu.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#MarianDehnel">Zrozumienia tych spraw ze strony kapitału dotychczas nie było. Potwierdza to fakt, że kapitał zalega z opłatą 250 milionów zł na ubezpieczenia społeczne, przejściowo już mu podarowanych, a przecież duża część tych sum to nie pieniądze kapitału, a składki pracownicze, potrącane z zarobków.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#MarianDehnel">Chcę jeszcze poruszyć niemniej ważne zagadnienie, jakim jest wykonywanie przepisów obecnie obowiązujących w ubezpieczeniu społecznem. Wykonywanie to jest wadliwe. Tak ważny dział, jak ubezpieczenia społeczne, dział oparty na ścisłej wiedzy technicznej i fachowej, która właśnie jedynie decydować może o ich trwałości i dobroci wykonania, musi przestać być nareszcie domeną protekcji i resortem do umieszczania w nim ludzi „zdolnych do wszystkiego”. Wszelkie stanowiska w instytucjach ubezpieczeń społecznych muszą zajmować ludzie fachowo przygotowań i społecznie wyrobieni, od najwyższej instancji do małej komórki, a wówczas pisma napewno podawać nie będą do publicznej wiadomości, że kierownicy tych instytucyj myślą głównie o tem, jak brać z funduszów publicznych bezprocentowe pożyczki, idące w tysiące w czasach, gdy właśnie redukuje się płace pracownikom.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#MarianDehnel">W zagadnieniach ubezpieczeń społecznych ważki głos musi mieć też lekarz odpowiednio fachowo przygotowany, a społecznie wyrobiony, bo wszak zagadnienia te oparte są i mają na celu nie dopuszczać do choroby, do inwalidztwa, do wypadku i utraty zdrowia.</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#MarianDehnel">Jedynie Lekarz odpowiednio społecznie nastawiony musi być jeśli nie decydującym czynnikiem, to w każdym razie bez jego fachowych wskazówek zagadnienia te rozstrzygane być nie powinny. Musi być następnie poddana reformie biurokratyczna strona ubezpieczeń. Należy usprawnić ją w ten sposób, by była ścisła, zwięzła i wyraźna tak, iżby przeciętny człowiek mógł ją zrozumieć. Że dotąd tak nie jest, to niech za przykład służy formularz zgłoszeniowy pracownika do ubezpieczalni. Jest to istne curiosum. W dziedzinie urządzeń, zarządzeń i wykonania musi być wytknięta linia prosta i jasna, oparta na znajomości przedmiotu, o którym ma się decydować, o jego ważności, potrzebie i kolejności, a dopiero wówczas będą wykonywane te zarządzenia konsekwentnie i celowo. Tej sprawności brak i to przeważnie w dużych ubezpieczalniach społecznych i instytucjach nadzorczych, czego dowodem jest brak jednolitości w leczeniu gruźlicy. Obecnie ubezpieczalnie i ambulatoria lekarzy można uznać za rozsadniki gruźlicy z braku linij wytycznych i odpowiednich zarządzeń, a przecież tu właśnie jest pole do działania dla czynników kierowniczych. Tak samo nieuregulowaną zupełnie jest sprawa leczenia szpitalnego; brak zupełnie w tej dziedzinie współpracy z samorządami mimo poleceń Ministra Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#MarianDehnel">Okólniki i ustne polecenia wydawane lekarzom, by nie leczyć w szpitalach i utrudniać dostanie się do nich, nie tylko nie prowadzą do celu, jakim miały być oszczędności budżetowe, ale wprost przeciwnie wprowadzają tylko rozgoryczenie wśród ubezpieczonych i uczą ich obchodzenia dróg normalnych przy umieszczaniu chorych w szpitalach. Należy zatem iść drogą właściwą, szukać współpracy z samorządami, dążyć do potanienia leczenia szpitalnego. Nie należy budować własnych szpitali, które są przeważnie znacznie droższe i wykazują wiele braków pod względem fachowym. Nie można nadal zaniedbywać i spokojnie patrzeć na źle zorganizowany dział położnictwa. Ile on kosztuje, ile wywołuje komplikacyj i powikłań często kończących się śmiercią tylko dla tego, że czynniki decydujące w tych kwestiach nie rozumieją doniosłości tych zagadnień. Społeczne ujęcie i fachowe wykonanie tego działu, przenosząc go do szpitali i klinik, nie tylko nie powiększy wydatków na jego potrzeby, a wiele istnień ludzkich, jak matek tak i noworodków uratuje. Poruszam tylko niektóre zagadnienia lekarskie i to w zarysach tylko ogólnych, zaznaczam jednak, że jest ich dużo więcej, czekających na uregulowanie i należyte postawienie. Należy skoordynować pracę ubezpieczalni społecznych z inspekcją pracy. Wiele spraw nawet bez reorganizacji, której wszyscy słusznie się boją, z łatwością da się uregulować i poprawić, gdy fachowość i społeczne nastawienie będzie decydować. Obecnie, słuszne zresztą zarządzenia czynników kontrolujących, dążące do zrównoważenia budżetów ubezpieczalni i przystosowania ich do kryzysowych warunków, wykonuje się często mechanicznie, co doprowadzić musi do układania budżetów nierealnych, robionych bez żadnych szans zrealizowania, albo, co gorsze, do znacznego obniżania wydatków na lecznictwo i sprowadzenia lecznictwa do poziomu niżej wszelkiej krytyki, bowiem sumy na lecznictwo przy obniżeniu składki ubezpieczeń chorobowych do 5% stoją na granicy niewystarczalności.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#MarianDehnel">Niedomagania i niedociągnięcia organizacyjne ubezpieczenia społecznego mogłoby skutecznie rozwiązać wprowadzenie samorządu do instytucji ubezpieczeń społecznych. Nie przesądzam w tem miejscu na jakich podstawach ten samorząd powinien być wprowadzony, chcę tylko podkreślić, że wprowadzanie samorządu przyczyniłoby się bezwzględnie do uzdrowienia ubezpieczeń społecznych i do wytworzenia w tych instytucjach pewnej dozy odpowiedzialności społecznej. Obecny stan rządzenia niemi przez komisarzy i wkraczanie instytucyj nadrzędnych i kontrolujących wprowadza istny chaos i stwarza to, że instytucje te przestają być instytucjami nadrzędnemi i kontrolnemi, a stają się współadministrującemi. Kierownicy poszczególnych komórek przestają brać na siebie odpowiedzialność, a stają się wykonawcami zarządzeń niedostosowanych do terenu. Stwarza się więc chaos, brak linii i przyczynia się do niepopularności, jaką sobie wyrobiły ubezpieczał nie społeczne, a przecież powinny one być nie tylko popularne, ale i zyskać dla siebie szacunek. Uregulowanie powyższych spraw, należyte rozwinięcie propagandy o celowości ubezpieczalń społecznych i wyjaśnienie praw i obowiązków ubezpieczonych staje się zagadnieniem ważnem i niecierpiącem zwłoki.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#MarianDehnel">Nie mogę tu nie wspomnieć, że dwa lata już trwa sprawa załatwienia umowy zbiorowej z lekarzami, tak łatwej zdawałoby się do uskutecznienia. Lecz znowu nienależyte podejście, brak szczerego stosunku do sprawy powoduje zamieszanie, które bardzo ujemnie odbija się na pracy lekarzy w ubezpieczalniach. Należy więc już nareszcie skończyć ten długotrwały zatarg i doprowadzić do wspólnego porozumienia, a rzeczowe, szczere i jasne postawienie sprawy napewno przyjmie świat lekarski z radością, gdy tylko odpadną dawne metody przy zawieraniu tych umów, godzące zawsze w świat lekarski.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#MarianDehnel">Kończąc swe przemówienie jeszcze raz zaznaczam, że krytykę tego działu podyktowała mi mocna wiara w czynniki obecnie rządzące, które ze znajomością rzeczy i z całem zaparciem dążą do uzdrowienia całego szeregu niedomagań państwowych, a nastąpić ono może wtedy tylko, gdy wady i niedomagania będą znane i wykazane.</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#MarianDehnel">Zwracam się więc do Pana Ministra Opieki Społecznej z gorącym apelem o przyjęcie do wiadomości moich uwag krytycznych, a znając szczere i głębokie jego zrozumienie dla tych zagadnień, żywię nadzieję, za zarówno same ubezpieczenia społeczne uzyskają przy jego poparciu należne miejsce w polityce gospodarczo-społecznej Państwa, jak i krytyka niedomagań i wad, o których wspominam, znajdzie odpowiednie jego uwzględnienie i spowoduje usunięcie choć częściowo tych wad i braków.</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Mróz.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#StanisławMróz">Wysoka Izbo! W związku z oświadczeniem p. Premiera co do tego, że skład narady gospodarczej nie został jeszcze ustalony, a tem samem, że błędnie byłem poinformowany, mówiąc, że do narady tej nie zostali zaproszeni przedstawiciele świata pracy, pozwolę sobie zauważyć, że informacyj w tej mierze zasiągnąłem z zazwyczaj bardzo dobrego źródła, jakim jest stołeczna „Gazeta Polska”. Przed trzema tygodniami ukazała się p. t. „Program narady gospodarczej” kilkudziesięciowierszowa notatka, gdzie podane było dosłownie: „...zaproszeni mają być przedstawiciele samorządu gospodarczego bankowości, samorządu terytorialnego, szereg czynnych działaczy gospodarczych i t. p.”. Czyż wspomniano choćby słowem o zaproszeniu przedstawicieli świata pracy — przecież nie tkwią oni chyba w króciutkiem określeniu: „i t. p.?” Nie znajduję również odzwierciadlenia wagi zagadnień społecznych w dalszem brzmieniu tej notatki, gdzie przewidziane są podkomisje, którym mają przewodniczyć p. Premier, p. Wicepremier oraz pp. Ministrowie: Rolnictwa i Reform Rolnych oraz Przemysłu i Handlu. Ministra Pracy nie widzimy w naradach gospodarczych na czele żadnej komisji.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#StanisławMróz">Jakkolwiek cieszę się oświadczeniem p. Premiera, to uważam, że zaproszenie przedstawicieli świata pracy na naradę gospodarczą bez uprzedzenia ich o tem przynajmniej na parę tygodni nie może dać żadnych konkretnych wyników. Gadanie tylko dla samej przyjemności gadania nie leży w naszych intencjach, bowiem w żadnej mierze nie może wystarczyć w pracy sięgającej podstaw całej współczesnej gospodarki i istotnych zagadnień bytu pracowniczego. Jeżeli spotka mnie zarzut, że do narady gospodarczej jednocześnie zostali zaproszeni przedstawiciele świata pracy, jak i sfer gospodarczych, a tem samem znajdują się w jednakowych warunkach co do możności przygotowania się, to dyskusji w tej mierze nie podejmę, ponieważ aparat kilku czy kilkunastu pracowników, jakimi rozporządzają największe centrale związkowe, w niczem nie może się porównać z bogatemi biurami studiów, będącemi do dyspozycji sfer gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#StanisławMróz">Wysoka Izbo! Pragnąłbym na początku moich uwag dotyczących zagadnień pracy, a wysuwanych z okazji rozpatrywanego obecnie budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej, zastrzec się kategorycznie, że jedynym powodem, który mnie zmusza do wysunięcia tych czy innych uwag krytycznych, jest nie pragnienie krytyki, lecz obowiązek wypowiedzenia tutaj z trybuny sejmowej rzeczy ważnych, których lekceważenie lub niedostrzeganie doprowadza do zaognień, stwarzających niebezpieczeństwa państwowe.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#StanisławMróz">Gdyby można podzielić politykę Rządu na politykę „deklaracyj” i politykę „faktów”, to wówczas pod polityką „deklaracyj” naszego Rządu podpisałbym się dwiema rękami. Największą bowiem wartością społeczną jest człowiek pracy”, powiedział p. Premier w swem poniedziałkowem przemówieniu. Czyż mógłbym żądać, ażeby coś jeszcze było dodane do tego określenia? „Chleba i pracy dla wszystkich”, jako hasło naczelne naszej polityki gospodarczej, zadeklarowane przez p. Premiera, to przecież nic innego, jak tylko nasz transparent programowy.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#StanisławMróz">Tu polityka faktów niestety nie idzie w parze z górnemi hasłami społecznemi naszego Rządu. Nasze wydatki budżetowe na Ministerstwo Opieki Społecznej, które na przestrzeni ostatnich 5 lat spadły ze 155 milj. zł w roiku budżetowym 1931/32 do kwoty 43 milj. w obecnym budżecie, są tej rozbieżności potwierdzeniem.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#StanisławMróz">Mógłbym się spotkać ze sprostowaniem, że przecież uzupełnieniem działalności Ministerstwa Opieki Społecznej jest obecnie Fundusz Pracy, który w latach poprzednich nie istniał. Stwierdzam, że w porównaniu do roku ubiegłego wpływy Funduszu Pracy zmniejszone zostały o 32 milj. zł, co stanowi zmniejszenie o przeszło 25%.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#StanisławMróz">Jeżeli budżet mamy uważać za odbicie ustosunkowania się Rządu do poszczególnych problemów państwowych, to niestety muszę stwierdzić, że waga polityki społecznej w rozumieniu czynników decydujących zmniejszyła się w Polsce aż nazbyt mocno. Rozumiejąc trudną sytuację budżetową Państwa, moglibyśmy usprawiedliwić to czy inne posunięcie oszczędnościowe Nie mogę jednak zrozumieć, jakie względy kierują faktami naszej polityki rządowej w materii umniejszania powagi zagadnień pracy.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#StanisławMróz">Fundamentem polityki społecznej jest niewątpliwie całokształt spraw związanych z zagadnieniem pracy, a więc: ochrona pracy, kwestie, wynikające ze zbiorowych stosunków pracy, inspekcja pracy i inne.</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#StanisławMróz">Z powodu zbyt krótkiego czasu nie mogę nawet omówić spraw tak ważnych, jak sądy pracy, inspekcja pracy, umowy zbiorowe, rozjemstwo, muszę przejść odrazu do zagadnienia najważniejszego, najkapitalniejszego, t. j. do zagadnienia bezrobocia. Zagadnienie to znane jest dokładnie p. Ministrowi, który w swem przemówieniu na Komisji Budżetowej zaznaczył powagę liczb w tej dziedzinie. Najlepsze jednak obserwacje nie wystarczą za plan.</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#StanisławMróz">Zagadnienie bezrobocia interesuje dziś całą opinię publiczną. Nie tylko robotnicy stawiają „wyimaginowane” żądania. Przed paroma dniami na temat koniecznej pomocy dla bezrobotnych rzucone były ostre słowa, ażeby „położyć kres karnawałowej maskaradzie ochłapów humanitarnych”. Któż to mówi? Czy to jeszcze jedno pismo pracownicze rzuca gorące hasło, nieuznawane dotychczas przez konkretne przejawy obecnej polityki społecznej? Nie! To gorące określenie pada z ust Prymasa Polski, którego chyba nikt o tendencje rewolucyjne nie posądza.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#StanisławMróz">Należy, ażeby polityka rządowa zmieniła wreszcie swój stosunek do istniejącego bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#StanisławMróz">Bezrobocie w Polsce posiada charakter wybitnie strukturalny i dlatego poprzestanie na środkach dotychczas przez Rząd w walce z bezrobociem używanych nie może dać żadnego realnego odciążenia rynku pracy.</u>
<u xml:id="u-44.12" who="#StanisławMróz">Wydatki na zatrudnienie Funduszu Pracy, które w r. 1935/36 wynosiły 89 milj. zł (w tem 20 milj. zł z Pożyczki Inwestycyjnej) w roku budżetowym 1936/37 są przewidziane w wysokości 35 milj. zł. Czy tak zmalały liczby bezrobocia?</u>
<u xml:id="u-44.13" who="#StanisławMróz">Wszystkie wydatki inwestycyjne w budżetach poszczególnych ministerstw zostały wręcz zgilotynowane.</u>
<u xml:id="u-44.14" who="#StanisławMróz">Milionowe rzesze bezrobotnych naszego kraju oczekują jaknajszybszej decyzji w sprawie uruchomienia zapowiadanych pozabudżetowych środków, któreby pozwoliły roboty publiczne postawić w płaszczyźnie, przynoszącej realną ulgę, a nie będących jedynie funduszowym plasterkiem, który markuje walkę z bezrobociem. Roboty publiczne w Polsce w skali dotychczasowej nie są w stanie przeprowadzić skutecznej walki z bezrobociem, nie są w możności dać należytego zatrudnienia paru milionom częściowo bezrobotnych drobnych rolników. Bezrobocie stało się u nas gorsze, niż morowa zaraza, która w średniowieczu niszczyła całe połacie kraju.</u>
<u xml:id="u-44.15" who="#StanisławMróz">Jeżeli w mieście jednem z najbogatszych naszego kraju, w Poznaniu, zasiłek dla bezrobotnego wynosi 7% zł miesięcznie na głowę, jeżeli większość bezrobotnych pozostaje bez pracy od 3–4 lat, to ośmielam się stwierdzić, że polityka społeczna naszego kraju jest conajmniej tragicznem nieporozumieniem. Tragicznem nieporozumieniem jest, jeśli się sądzi, że kilkoma milionami na roboty publiczne, paroma zamówieniami interwencyjnemi i kilku setkami tysięcy litrów zupy ugasi się niebezpieczeństwo przerażającej tragedii bezrobocia.</u>
<u xml:id="u-44.16" who="#StanisławMróz">Wolno jest Panom oczywiście być zdania, że ta ocena moja jest przesadą. Wolno uspakajać swoje sumienie i uspakajać sumienie innych, wykazując, że wszystko co jest możliwe w danej chwili jest czynione dla zapobieżenia zgubnym skutkom tej klęski.</u>
<u xml:id="u-44.17" who="#StanisławMróz">Twierdzę z całą stanowczością, że to, co jest czynione, jest niczem. Problem młodzieżowy nie znajduje w dalszym ciągu żadnych rozwiązań. Niestety nie mam możności, ze względu na brak czasu, poddać szczegółowszej analizie problemu bezrobocia młodzieży. Stwierdzam, że dotychczas nie podjęto żadnych wysiłków, któreby pozwoliły wciągnąć dorastające pokolenie w orbitę życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-44.18" who="#StanisławMróz">W walce z bezrobociem świat pracy wysunął postulat skrócenia czasu pracy, do czego Rząd odniósł się pozytywnie. Przedstawiciele przemysłu postulat ten odrzucili kategorycznie, oświadczając, iż godzi on w podstawy gospodarcze przemysłu, podrywając jego konkurencyjność. Powołana do tego specjalna komisja nie ogłosiła dotychczas żadnych wyników.</u>
<u xml:id="u-44.19" who="#StanisławMróz">Zagadnienie bezrobocia w Polsce nie może być rozwiązane w płaszczyźnie doraźnych interwencyj inwestycyjnych w przemyśle i przez roboty publiczne z roku na rok, bez zasadniczego planu przedsiębrane. Walka z bezrobociem musi być jednocześnie przedsięwzięta na wszystkich odcinkach. Na odcinku przemysłowym przez skrócenie czasu pracy i ścisłe przestrzeganie ustawodawstwa ochronnego, na odcinku rolnym przez podjęcie planowej i radykalnej reformy rolnej, na odcinku inwestycyjnym przez podjęcie planowych amortyzacyjnych robót na wielką skalę, w życiu publicznem przez zmniejszenie rażących wybujałości, które jednym pracownikom dają wielokrotne zatrudnienie, podczas gdy inni pozostają bez jakichkolwiek środków egzystencji. Walka z bezrobociem musi opierać się przede wszystkiem jednak na ruszeniu z marazmu całej naszej gospodarki narodowej, na zaprzestaniu forsowania metody zaciskania pasa, która powoduje zmniejszenie obrotów i karlenie całego życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-44.20" who="#StanisławMróz">Ten prąd ożywczy powinien objąć całe nasze życie gospodarcze i wziąć początek z wielkiego planu inwestycyjnego, któryby zakreślił rozbudowę przemysłu i zapewnił mu należyte zatrudnienie. Środków po temu mamy ilość wystarczającą. Jeśli chodzi natomiast o motor tego ożywienia gospodarczego, którym muszą być pieniądze, to wydaje się rzeczą niewątpliwą, że należy sięgnąć do wielkiego rezerwuaru sił potencjalnych narodu, należy w oparciu o majątek narodowy stworzyć źródło kredytu wewnętrznego, nie obciążając w niczem procesów konsumcyjnych. Do czasu, kiedy zatrudnienie bezrobotnych będzie się odbywało z pieniędzy zabieranych malejącej liczbie pracujących, nie może być mowy o żadnej „samoczynnej” poprawie i nędza nasza będzie się pogłębiać.</u>
<u xml:id="u-44.21" who="#StanisławMróz">O ubezpieczeniach społecznych trudno jest dziś mówić, ponieważ niewiadomo, czy to, co obowiązywało wczoraj, dziś już nie uległo zmianie łub reorganizacji. Ataki na zasadę ubezpieczeń społecznych godzą według mnie w istotne prawo świata pracy i muszą się spotkać w każdym wypadku ze zdecydowaną postawą obronną warstwy pracującej. To moje stanowisko w żadnym razie nie może być jednoznaczne z obroną dotychczasowego funkcjonowania ubezpieczeń społecznych, ponieważ mankamenty są niestety dość częste, a powodem ich w niemałym stopniu są trudności finansowe, obserwowane w związku z masowem zaleganiem przez pracodawców z opłatą składek. Powinny one wspólnym wysiłkiem administracji ubezpieczalni i zainteresowanych jaknajszybciej być wyplenione.</u>
<u xml:id="u-44.22" who="#StanisławMróz">Przy tej sposobności pozwolę sobie zadać pytanie, na jaką kwotę umorzono w ciągu ostatniego trzechlecia zaległości w składkach wszystkich rodzajów ubezpieczeń społecznych? Ostatnie obniżenie składki w ubezpieczeniu emerytalnem i zapowiedzi w tym kierunku zmuszają mnie do stwierdzenia kategorycznego, że żaden pracownik nie mógłby się zgodzić na stałe zmniejszenie składek ubezpieczeniowych pracodawców, ponieważ to musiałoby pociągnąć za sobą obniżkę świadczeń i tak już niezmiernie skromnych, a co zatem idzie, doprowadzić do zniszczenia zasady ubezpieczeń społecznych. Zagadnienie opieki społecznej potraktowane jest w budżecie po macoszemu do tego stopnia, że dział ten nie odgrywa żadnej roli w stosunkach społecznych naszego kraju. Jeżeli przy okazji obecnej debaty nad budżetami poszczególnych ministerstw słyszeliśmy te czy inne zapewnienia postępu organizacji danego działu służby publicznej, to niestety w żadnym razie nie mógłbym powiedzieć, ażeby debata budżetowa Ministerstwa Opieki Społecznej przyniosła jakiekolwiek rozjaśnienie na ponurym horyzoncie społecznej rzeczywistości naszego kraju.</u>
<u xml:id="u-44.23" who="#StanisławMróz">Wywłaszczenie wielkiej własności rolnej bez odszkodowania spotkało się swego czasu ze sprzeciwem większości społeczeństwa. Dziś jesteśmy świadkami wywłaszczenia emerytów, wywłaszczenia pracowników z przysługujących im praw. Wywłaszczenie następuje bez odszkodowania. Wyzute z pracy setki tysięcy bezrobotnych, niemogące znaleźć zatrudnienia liczne rzesze robotników rolnych i rolników małorolnych i bezrolnych patrzą bezsilnie na podjętą przez finansowe potęgi akcję niszczenia tego dobytku społecznego, który istotnie stanowił własność nie jednej klasy społecznej, lecz całego narodu!</u>
<u xml:id="u-44.24" who="#StanisławMróz">Ponura fotograf ja rzeczywistości, znana dokładnie Rządowi, musi doprowadzić do mocniejszej niż dotychczas akcji obronnej zagrożonych placówek świata pracy. Musi być sformułowany wyraźny program polityki społecznej, który powinien się stać treścią poczynań Rządu na tym odcinku.</u>
<u xml:id="u-44.25" who="#StanisławMróz">Polityka „deklaracyj” programowych nic może dalej istnieć w oderwaniu od polityki faktów. Maleńka łupinka naszej polityki społecznej, miotająca się dziś wśród spienionych fal kapitalistycznych bałwanów, musi być wyprowadzona na spokojną toń, ponieważ podobnie jak i inne działy polityki państwowej, zmierza do jednego celu — do zapewnienia Państwu i narodowi potęgi, siły i wielkości.</u>
<u xml:id="u-44.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Szczepański.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#WłodzimierzSzczepański">W dawnym sejmie polskim istniała instytucja dobrze nam wszystkim znana — liberum veto. Instytucja ta jednak wśród ówczesnych nie miała powodzenia, bo szlachcic, który krzyknął: liberum veto, przed oburzeniem sejmu uciekał na Pragę. I żałuję, iż w tej chwili p. poseł Wierzbicki, rzucając tę sugestię wśród nas, że 1.020.000.000 zł pochłania opieka społeczna, nie znajduje się w tej chwili na sali, a może jest na Pradze. Mnie się wydaje, że wywody posła Wierzbickiego byłyby o tyle słuszne, gdyby je jeszcze podwyższył, należałoby bowiem z punktu widzenia przemysłu ogólnie wyliczyć koszta robocizny tego świata pracy, zatrudnionego w fabrykach, biurach, handlu, we wszystkich warsztatach pracy, robocizny tej olbrzymiej plejady robotników. To jest ta suma, o którą chodzi p. Wierzbickiemu, a nie ten miliard, który jest zamaskowany w tej formie, że wyodrębniono np. ubezpieczenia społeczne, które w gruncie rzeczy pochodzą z płac pracowników. Nie sądzę, żeby można było budować pomyślność w gospodarce Państwa, pomyślność poszczególnych warstw społecznych na tem, że ma jakoby w Polsce dziać się dobrze rzemiosłu, ma kupiectwo opływać w dostatki, przemysł ma być rozwijany, wszystko ma się rozwijać, ale to wszystko jest zawieszone w abstrakcji. Konsument — szerokie masy społeczeństwa, lwia część narodu i ich egzystencja jest na bardzo niskim poziomie postawiona. Jak wtedy ma być budowana egzystencja handlu i przemysłu przy nędzy tego konsumenta, jest tajemnicą tych, którzy chcą budować pomyślność poszczególnych warstw społecznych, podcinając korzenie i podstawę egzystencji ekonomicznej innych warstw.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#WłodzimierzSzczepański">Jeżeli chodzi o resort Ministerstwa Opieki Społecznej, to ktokolwiek był i wchodził do tego gmachu przy ulicy Długiej, ten wie, że brama Ministerstwa Opieki Społecznej ozdobiona jest czterema posągami, wyobrażającemi cztery wiatry. Otóż te cztery wiatry mogą symbolizować bądź wszechstronność działalności Ministerstwa Opieki Społecznej, bądź też, molem zdaniem, brak kierunku w tej działalności.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#WłodzimierzSzczepański">Wysoka Izbo! Istnieje Ministerstwo Opieki Społecznej, które dawniej nazywało się Ministerstwem Pracy, a więc to ma być ministerstwo, które w zasadzie swojego założenia powinno dążyć do tego, żeby praca była w Polsce. A więc to jest Ministerstwo, które powinno być bronią, towarzyszącą poszczególnym resortom gospodarczym, przemysłowi i handlowi, rolnictwu i skarbowi. To jest istotna rola tego Ministerstwa. Ministerstwo to powinno być placówką pionierską. Jest ono jednym z najważniejszych resortów gospodarczych i w ścisłem porozumieniu i koordynacji powinno pracować z pozostałemi resortami gospodarczemi. Mam wrażenie, że Ministerstwo Opieki Społecznej dobrowolnie rezygnuje z ważnej roli, jaką mu sytuacja stosunków społecznych w Polsce wyznaczyła. Już p. referent obliczył tu — i mamy to wydrukowane w sprawozdaniu Komisji Budżetowej — że w tej chwili poszukuje u nas zatrudnienia około 1 1/2 miliona ludzi. Tyle, jeżeli chodzi o t. zw. pracowników najemnych, ale przecież czytamy na str. 3 sprawozdania p. referenta, że mamy 1.109.000 gospodarstw wiejskich do 2 ha, i trudno te gospodarstwa, na których żywi się około 5 milionów ludności, uznać za samowystarczalne. Otóż jest potrzeba dania tej pracy i jest praca dla Ministerstwa Opieki Społecznej. Tymczasem ten odcinek główny i zasadniczy ogniskuje się w departamencie pracy, który jest poświęcony właśnie przeważnie tym zagadnieniom, o których nam tak dokładnie mówił p. pos. Wierzbicki, który uważa, że jeśli już chodzi o politykę w zakresie ochrony pracy, to przedewszystkiem najważniejszą jest kwestia bezpieczeństwa pracy, i dawał nam przykład pracownika, zatrudnionego w Lewiatanie. Niewątpliwie zagadnienie bezpieczeństwa jest zagadnieniem niezmiernie ważnem dla człowieka pracującego, ale w tej chwili mamy taką sytuację, że przedewszystkiem najważniejszem zagadnieniem dla nas jest, żeby praca w Polsce była dla każdego człowieka jej poszukującego. Co się tyczy departamentu pracy i podległego mu organu — inspekcji pracy, to nie mogę się zgodzić w wywodami kolegi referenta, że inspektor pracy jest przedewszystkiem rozjemcą ze strony Państwa pomiędzy pracą a kapitałem — nie mogę się zgodzić z temi wywodami szanownego kolegi referenta. Gdzież on widzi to rozjemstwo inspektora pracy pomiędzy pracą a kapitałem? Czy w tem, że jeżeli przyjdą strony do inspektora pracy — związek zawodowy pracowniczy i przedstawiciele sfer gospodarczych, i inspektor pracy coś im nieśmiało zaproponuje, a oni się na to nie zgodzą, to jego rola jest skończona? Czy to właśnie jest odpowiednia rola, godna i poważna rola dla inspektora pracy z ramienia Państwa? Nie sądzę. Otóż, pomimo pozorów rozbudowania w tym zakresie, — już kto inny postarał się o to, żeby ustawodawstwo socjalne w Polsce było rozreklamowane jako specjalnie rozbudowane — jest to dziwna rozbudowa, skoro ten bardzo ważny społecznie urzędnik z ramienia Państwa w tych zatargach nie posiada żadnej kompetencji. Posiada on kompetencje w zakresie bezpieczeństwa, jak mówił p. Wierzbicki, ale dalej nie ma żadnych innych kompetencyj poza temi, które przewiduje dekret o inspekcji pracy, t. zn., że ma obowiązek czuwania w zakresie dobrych obyczajów. Natomiast nie ma żadnych środków i nie operuje żadnemi sankcjami, któreby mogły zmusić stronę silniejszą ekonomicznie do przestrzegania dobrych obyczajów. Ta budowa kompetencyj organów inspekcji pracy tak wygląda, jakbyśmy naprzykład zorganizowali w Polsce policję państwową i dali jej kompetencję taką, że ona czuwa nad dobremi obyczajami w społeczeństwie, natomiast nie dali tej policji żadnych środków przymusowych. Tak samo i tu sytuacja wygląda. Widzimy istotnie, pomimo, iż niektórzy powiadają, że jesteśmy państwem etatystycznem, że posiadamy aparat niezmiernie rozbudowany, że w tym kierunku starannie unikamy wszystkiego, coby nam mogło dać pozory wkraczania w zaognione stosunki. Państwo nasze jest silne i potężne, władza administracyjna jest niesłychanie sprawna, ale jeżeli chodzi o stosunki pracy, to jest i ubożuchna i drżąca jak niemowlę bezradne, nie posiada żadnych ustawowych kompetencyj w tym zakresie. I dlatego od wielu lat inicjatywy na tym odcinku żadnej nie widać, od wielu lat nie wiemy, czem zajmuje się departament pracy i co w tym zakresie najważniejszym robi, w jakim stopniu oświetla wszystkim innym resortom, z punktu widzenia najważniejszego jakim jest dla nas wszystkich zwiększenie zatrudnienia, zagadnienie naszego eksportu i zagadnienie kapitału zagranicznego. Nie można abstrakcyjnie budować w Polsce. Złudzeniem jest abstrakcyjne budowanie w Polsce pomyślności materialnej z zapomnieniem o żywym człowieku. Musimy domagać się od Rządu, od Ministerstwa Opieki Społecznej, żeby ochrona żywego człowieka, ochrona pracy ludzkiej była wzmożona, gdyż właśnie człowiek żywy przedewszystkiem jest podstawą potęgi Państwa. Inne objawy, które spotkaliśmy na tym odcinku, chociażby najświeższy objaw właśnie na tym terenie, świadczą coś przeciwnego, bo ostatnio został wydany dekret o godzinach handlu, który właśnie raczej powiększa czas pracy i przedłuża godziny handlu w sobotę. Dekret miał być jakoby rekompensatą dla sfer gospodarczych za nowe ciężary, któreśmy wszyscy ponosili i ponosimy. A tymczasem co się okazuje? Kupiectwo polskie jest przeciw temu dekretowi, pracownicy są przeciw temu dekretowi i mało tego — pracownicy żydowscy nawet są przeciw temu dekretowi. Pozostawiam więc domyślności Izby dla kogo ten dekret został wydany i jakie korzyści której warstwie ekonomicznej ten dekret o godzinach handlu przyniesie. Sfery gospodarcze dowodzą, że idea tego dekretu, że przez powiększenie godzin handlu wzmoże się obrót w życiu gospodarczem, po miesięcznem działaniu dekretu nie sprawdziła się. Okazuje się na tym przykładzie, że nie sprawdziło się przysłowie: czas to pieniądz. Czas powiększony o dwie godziny w soboty nie dostarczył życiu gospodarczemu pieniędzy.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#WłodzimierzSzczepański">Na zakończenie, ponieważ inni koledzy wyręczyli mnie w zakresie ubezpieczeń społecznych, chciałbym w sprawie tego działu stwierdzić: tak jak na odcinku pracy polityka i działalność Ministerstwa Pracy wykazuje niesłychaną pasywność, tak na terenie ubezpieczeń społecznych od szeregu lat mamy nieustanną poprostu inflację rozmaitych ustaw i rozporządzeń. Wszyscy mówią o tem, że w życiu państwowem, społecznem i gospodarczem nie należy robić eksperymentów. Sądzę, że my którzy zdajemy sobie sprawę z tego i stykamy się z tym odcinkiem, mamy również prawo Dowiedzieć, że żądamy zaniechania eksperymentów na terenie ubezpieczeń społecznych.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hoppe.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#JanWładysławHoppe">Wydaje mi się, że przy okazji debaty budżetowej nad resortem Ministerstwa Opieki mam prawo, a nawet obowiązek wskazać na linię kierunkową działań tego Ministerstwa. Nie jestem w stanie w tym krótkim czasie rozwinąć całej linii, ale chciałbym zwrócić uwagę na bardzo istotny, mojem zdaniem, moment sprzeczności jednej z najbardziej ważnych ustaw tego resortu, ustawy o działaniu związków zawodowych, która nazywa się tymczasowym dekretem o związkach zawodowych, sprzeczności z duchem Konstytucji. Dekret o związkach zawodowych jest jednym z produktów tej poręki z przed kilkunastu lat, która w robotnika wpajała, że Państwo jest ekspozyturą klasy posiadającej. Dekret z 1919 r. każę do dziś dnia robotnikowi traktować Państwo jako ekspozyturę klasy posiadającej. Ale od tego czasu mijały lata, od tego czasu zmieniały się fakty i zdarzenia, od tego czasu życie społeczne ustawiło się zupełnie innemi przekrojami i warstwicami, od tego czasu świat gospodarczy, świat społeczny stawał innemi szeregami, od tego! czasu zmieniły się techniczne warunki pracy Państwa. Widzimy, że ludzie zaczynają się organizować w samorządach gospodarczych, widzimy nowe warstwice samorządów gospodarczych, a świat robotniczy, zorganizowany w związkach zawodowych, i wciąż działa na podstawie dekretu z 1919 r., który nakazuje do dnia dzisiejszego widzieć w Państwie ekspozyturę klasy posiadającej. I cóż robimy w tym kierunku, ażeby tak nie było i czy wogóle robimy coś w tym kierunku? Kiedy przychodzi moment, gdy pytamy, zastanawiamy się, czy nie można byłoby, czy nie należałoby świata robot niczego również w te szeregi postawić, czy nie należałoby również życie samorządu robotniczego zainaugurować — wówczas zawsze pada sakramentalne słowo: niedojrzały. Kiedy jest mowa o samorządzie w ubezpieczeniu — niedojrzały. Kiedy jest mowa o samorządzie pracy, o izbach pracy — niedojrzały. Kiedy się mówi o umowach zbiorowych, o rozjemstwie — niedojrzały. A co robimy w tym kierunku, ażeby był dojrzały? Znam związek zawodowy, który bardzo poważnie traktował wszystkie wychowawcze nastawienia kierowników naszej nawy państwowej, rozpoczął bardzo serio prowadzić akcję wychowawczą, bardzo serio potraktował zagadnienie honoru zawodu, serio potraktował kwestię biedzenia się i mozolenia nad podnoszeniem wartości i usprawnieniem pracy. W pewnym momencie powstała koncepcja — trzeba przebudować w tym duchu statut, trzeba zmienić przepisy statutu, bo on jest ubogi, nie wyczerpuje całej treści. Opracowano nowy statut na miarę tych wskazań, które zresztą przyświecają naszym nowym normom konstytucyjnym, poszli autorzy tego nowego statutu do inspekcji pracy i co usłyszeli? Statut nie odpowiada wymogom ustawy o związkach zawodowych, bo ustawa o związkach zawodowych mówi tylko o obronie interesów. Ustawa ta do dnia dzisiejszego obowiązuje.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#JanWładysławHoppe">Wydaje mi się, że dzisiaj jest pora i można prosić przedstawicieli Ministerstwa, żeby to zagadnienie znalazło się na warsztacie, żeby nad tem zagadnieniem pracować i znaleźć jakieś wyjście, gdyż w tej chwili jesteśmy w jakimś kręgu bez wyjścia. W tej chwili, kiedy zastanawiamy się jak podnieść poziom pracy i życia związków zawodowych, i jak wprowadzić robotnika w konstrukcję Państwa, powiadają nam: niedojrzały. A kiedy szukamy nowej formy, kiedy zdawałoby się, że dochodzimy do celu, to rozbijamy się o starą, sztywną ustawę, absolutnie do dzisiejszych warunków niedostosowaną.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#JanWładysławHoppe">Zagadnienie, które już tylko w paru słowach poruszę, to zagadnienie bezrobocia młodych. Dlaczego mówimy o tem przy opiece społecznej, dlaczego nie przy wszystkich innych resortach, dlaczego nie wołamy w tej sprawie mocnym głosem przy budżecie wojska, oświaty, przemysłu czy rolnictwa? Wszak sprawa ta powinna wszystkie te resorty interesować i powinny one o niej myśleć. Mówimy o niej przy budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej z czysto formalnych względów, gdyż zagadnienie bezrobocia mieści się w tym resorcie. O sprawie bezrobocia młodych trzeba parę słów powiedzieć.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#JanWładysławHoppe">Rosną jakieś nowe szeregi, nowe pokolenia zupełnie innych ludzi, inaczej patrzących na świat, ludzi, których już nic nie obchodzą stare orientacje polityczne, dla których słowa „endecja”, „P.P.S.”, Korfanty, Witos nie mają żadnego znaczenia i treści, ludzi, którzy niezależnie od tego na jakiej platformie stoją, łączy i coraz silniej zespala jedno — brak pracy, ludzi wychowanych zupełnie inaczej, wychowanych nie na romantyce, ale wychowanych na fizyce. Dziś można powiedzieć, że idą jakieś szeregi monterów, którzy zastanawiają się nie tylko nad montowaniem fabryk i rynku pracy, ale nad montowaniem ustroju i struktury życia zbiorowego. I to pokolenie monterów z niepokojem patrzy, bo nie widzi dla siebie miejsca. Tutaj często mówi się, często padają słowa — etatyzm, interwencja. Tych, którzy tych słów nie lubią, ostrzegam — to nowe pokolenie, które idzie, jest pokoleniem urodzonych interwencjonistów i etatystów, pokoleniom, które nie wnosi w życie kapitału, tylko mózg i ręce, mózg dobrze przygotowany; oni chcą tylko iść na służbę, kapitału nie wnoszą. Chcą montować i na innych zasadach oprzeć nasze życie zbiorowe. Te słowa, które wypowiedział generał Żeligowski, że niema przeludnienia na wisi, że młodzież powinna iść na wieś i tam tworzyć nowe warsztaty, znajdują żywy oddźwięk wśród młodej inteligencji. Formują się dla tych zagadnień specjalne ośrodki. Nad temi zagadnieniami młode mózgi pochylają się i myślą.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#JanWładysławHoppe">Ale są zagadnienia inne, są zagadnienia konkretne, nieomal że dające się ująć w cyfry. I tu przy opiece społecznej chciałbym tylko o nich mówić. Bezrobocie, tragedia, dramat absolwentów szkół powszechnych. Co ci ludzie mają robić w okresie od czasu ukończenia szkoły powszechnej do czasu służby wojskowej? Idą na ulicę, podpadają pod wpływy wychowawcze — jakie? Kryminał i środowisko grup skrajnie opozycyjnych, trafiają pod najgorsze wpływy, pod najgorszą opiekę. Wiem, że w ramach Ministerstwa Opieki Społecznej była ta sprawa żywo omawiana, p. Wiceminister Piestrzyński kiedyś, bardzo żywo zajmując się tą sprawą, rzucił myśl powołania do życia organizacji młodzieży pracującej. Miały powstać w całej Polsce świetlice, miał młody chłopak znaleźć się w świetlicy organizacyjnej przy warsztacie, przy pracy, miał się uczyć, miał się dalej doszkalać. Ale niestety ta sprawa jakoś ostatnio coraz słabiej wygląda, coraz mniej pomocy, coraz mniej kredytów i ta organizacja, która kiedyś z dużym nerwem, z dużym impetem szła, ostatnio szwankuje. Coś tam się psuje, coś tam słabnie, pomoce coraz mniejsze, ilość świetlic i warsztatów nie może wzrastać.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#JanWładysławHoppe">Inne zagadnienie: organizacja obozów pracy S. O. M. Tutaj doświadczenia z dwu ubiegłych lat wykazują, że obozy te niestety nie mogą szczycić się zbyt dużym sukcesem, można nawet rzec: S. O. M. nie zdał w całej pełni egzaminu. Jak tam przystępowano do pracy? Tam rodziły się poważne trudności: chodziło o to, żeby wprowadzając na rynek pracy młodych, nie odbierać pracy ojcom. I na tem tle zrodziła się swego czasu niemal nowa doktryna. Chodziło o to, żeby stworzyć jakiś zamknięty w sobie świat pracy młodych. Chodziło o to, żeby stworzyć samowystarczalne warsztaty, samowystarczalne środowiska, wzajemnie dla siebie pracujące — obozy pracy, obozy młodych. Ta doktryna nie zdała egzaminu, bo ten woliny rynek gospodarczy, ten stary sztywny świat gospodarczy, który nie znosi eksperymentów i który boi się tych eksperymentów, który nie umie wchłonąć nadmiaru idących rąk roboczych, ten świat żadnej pomocy nie dał; przeszkadza jak może, patrzy krytycznie i zimnym mrozem wie je, jak tylko można najsilniej. Zagadnienie walki ojców z synami na tym odcinku bardzo silnie się ujawniło. Teraz nie będę krytykował ani omawiał, ani bronił zagadnienia S. 0. M. Chcę tylko zwrócić uwagę na jedno i prosić Ministerstwo Opieki Społecznej o zbadanie, jak było w S. O. M., jak w nim gospodarowano, nie znam tak dobrze tej organizacji. iżbym mógł ocenić jej pracę. Wiem tylko, że to, co według opinii ogólnej dzieje się w S. O. Mach, wymaga natychmiastowego wyjaśnienia. Prasa atakuje, woła o prokuratora, odwołuje się do Sejmu i powiada, że coś się tam działo niedobrego. To małe sprostowanie, jakie wyszło z Ministerstwa, to stanowczo za mało. Wyjaśnienie dotyczące tych sławetnych już dziś 4 milionów, to za mało. Pan Nowakowski z „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” i cała fala, która za nim idzie, dalej atakują i dalej będą atakować. Trzeba wyjaśnić, jak tam było, żeby nowym kierownikom tej pracy, żeby obecnemu Funduszowi Pracy utorować drogę, ażeby bez balastu mógł zacząć nowy okres Sądzę, że trzeba jakieś ważkie wyjaśnienie w tej sprawie dać. Jeżeli chodzi o nowy okres, o tę pracę, którą Fundusz Pracy podjął, — prośba i wezwanie: Trzeba raz nareszcie ustalić, czy zagadnienie zatrudnienia młodych, czy zagadnienie obozów pracy, mieści w sobie kwestię wychowawczą, społeczną i organizacyjną, czy będziemy je traktowali mechanicznie tylko jako kwestię zatrudnienia. Jeżeli się zgodzimy na to, że zagadnienie wychowawcze, opiekuńcze, społeczne jest ważne, wówczas przestaniemy mierzyć tę sprawę miarką kalkulacyj opłacalności normalnego rynku pracy. Ta sprawa musi być inaczej traktowana. Jeżeli ją w tej płaszczyźnie postawimy, to jeszcze dalsza prośba.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#JanWładysławHoppe">Mówi się o nowym planie inwestycyj, które mają podjąć obozy pracy, mówi się o 9 milionach, o robotach w dziedzinie poczty, kolei i rolnictwa. Dóbr zęby było, ażeby jaknajszybciej charakter tych inwestycyj ustalić. Tu prośba pod adresem p. Ministra, żeby ten charakter inwestycyj odpowiadał formom i potrzebom organizacyjnym. Jeżeli ustalimy, że zagadnienie wychowawcze jest ważne, to baczmy, żeby roboty inwestycyjne nie było porozrzucane na przestrzenie X kilometrów, gdzie nie będzie można zbiorowo w skupisku organizacyjnem tych ludzi trzymać. Zdaje mi się, że te wszystkie plany, wszystkie zamierzenie! inwestycyjne pod kątem widzenia ogólnych założeń trzeba rozpatrywać. Trzeba zdecydować, czy traktować obozy pracy mechanicznie, czy chodzi o to, żeby z tych skupisk jakaś myśl szła, żeby tych ludzi wychowywać, żeby ci ludzie jakąś nową kadrę w narastającym młodym świecie wytworzyli.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#JanWładysławHoppe">Na zakończenie przykład, który mnie przekonał, że jednak zagadnienie wychowawcze na tym odcinku jest ważne. Kiedyś rozmawiałem z kierownikiem jednego z obozów pracy, który mi powiedział, że w centrali, gdzie wówczas pracował, otrzymywał z jednego obozu pracy gwałtowne, alarmujące listy od kierownika — młodego harcerza, który pisał: „Nie mogę sobie dać rady, bo to są szumowiny, to są męty uliczne, najbardziej zaniedbany element, nie mogę sobie dać rady — jeżeli ich zmuszam do posłuchu, to nożami grożą”. Odpowiedział mu: Cierp, męcz się, musisz doprowadzić do końca. Po jakimś czasie alarmujące listy ustały, a kiedy przyjechał — opowiedział: Dziwne, ale radosne było zakończenie tej pracy. Przyszła do niego delegacja największych wisielców i powiedziała: „Obywatelu, komendancie, musicie zrobić święto”. Jakie święto? „Święto topienia noży. Doszliśmy do przekonania, że noże nam nie będą potrzebne”. Ustawili się w szeregu i potopili noże. To święto topienia noży można traktować jako symbol i mnie się zdaje, że można to traktować jako argument, że ogólne zagadnienie trzeba ująć przedewszystkiem z punktu widzenia wychowawczego, nie tylko mechanicznego, nie tylko od strony kalkulacji inwestycyj i charakteru zatrudnienia. Tylko w ten sposób dojdziemy do rozwiązania omawianego odcinka wielkiego problemu młodzieżowego.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Franciszek Szymański.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#FranciszekSzymański">Wysoka Izbo! Przy omawianiu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej chciałbym zwrócić uwagę na niektóre niedomagania niektórych instytucyj podlegających temu Ministerstwu. Resortowi, którego budżet omawiam, podlega między innemi opieka społeczna nad ubogimi ludźmi, którzy poza zapomogami z instytucyj opieki społecznej nie posiadają środków do życia. Na ziemiach zachodnich obecnie przedstawia się katastrofalnie stan opieki społecznej nad ubogimi starcami i chorymi, jak również ludźmi bezradnymi, potrzebującymi pomocy ze środków publicznych. Stan opieki społecznej w gminach, szczególnie wiejskich, pogorszył się od czasu stworzenia gmin zbiorowych i zniesienia obszarów dworskich. Dopóki obszary dworskie stanowiły osobne jednostki gminne, miały obowiązek utrzymania własnym kosztem ubogich i starców, czy kalek na tym obszarze spracowanych, a o ile właściciele obszarów dworskich uchylali się od udzielania opieki, zmuszały ich do tego wydziały powiatowe. Obecnie, po zlikwidowaniu obszarów dworskich jako samodzielnych gmin, obowiązek utrzymania ubogich przejęły gminy zbiorowe. Właściciele obszarów dworskich skorzystali skwapliwie z okazji i nie tylko przekazali do utrzymania gminom zbiorowym dotychczas przez nich wspomaganych ubogich starców, spracowanych w ich majątkach, ale zwalniają z pracy ludzi, mogących jeszcze niektóre prace w rolnictwie wykonywać, a zasłużonych dla danego majątku i obowiązek utrzymania tych ludzi przerzucają na gminy zbiorowe. Samorząd gminny z powodu braku środków, nie jest obecnie w stanie zapewnić opieki potrzebującym, tem bardziej, że właściciele obszarów dworskich nie wywiązują się ze swoich obowiązków wobec samorządu gminnego. Z tego powodu też Ministerstwo Opieki Społecznej winno przyjść z pomocą samorządom gminnym, szczególnie wiejskim w zakresie pomocy na opiekę społeczną, albowiem samorządy te nie są w stanie zapewnić tej opieki z własnych funduszów. Gminy ziem zachodnich z powodu masowego powrotu reemigrantów, przeważnie nie mających środków utrzymania ani możności znalezienia pracy, nie są w stanie zapewnić im żadnej opieki.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#FranciszekSzymański">Jako skutek braku opieki na bezrobotnymi reemigrantami zaszły w niektórych powiatach niebywałe na terenach ziem zachodnich wypadki, że zebrania bezrobotnych w miastach powiatowych wykorzystały elementy wrogie Państwu do przeprowadzenia swoich ciemnych celów i spowodowały rozruchy.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#FranciszekSzymański">Przechodzę do ubezpieczeń społecznych. Robotników rolnych ziem zachodnich spotkała wielka krzywda z powodu odjęcia im prawa ubezpieczenia chorobowe go w ubezpieczalniach społecznych. Pozbawiono robotnika rolnego ubezpieczenia chorobowego w ubezpieczalniach społecznych, do którego on się już przyzwyczaił, będąc w nich ubezpieczonym od szeregu lat i zdano go na łaskę i niełaskę pracodawcy, gdyż przepisy ustawy scaleniowej o zapewnieniu opieki lekarskiej pracownikom rolnym przez pracodawców są tylko przepisami papierowemi, których żaden pracodawca nie respektuje.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#FranciszekSzymański">Z małemi wyjątkami stwierdzić muszę, że robotnik rolny jest dziś pozbawiony pomocy i opieki lekarskiej. Jedynym lekarzem w folwarku jest pani dziedziczka, która przy wszystkich chorobach robotników rolnych, znajduje jeden środek na wszelkie choroby, t, j. olej rycynowy, wywar z rumianku lub kwiatu lipowego.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#FranciszekSzymański">Mimo postanowień ustawy ani robotnik rolny, ani jego rodzina nie mają możności leczyć się na koszt pracodawcy, gdyż pracodawca, nie chcąc ponosić wydatków na leczenie robotnika, zwalnia go z pracy nie tylko w okresach ustawami przewidzianych, ale w każdym czasie szuka powodów do natychmiastowego zwolnienia z pracy. Stąd też wśród robotników rolnych mnożą się różne nagminne choroby, jak jaglica, gruźlica, u dzieci krzywica i t. p. Choroby te nie są leczone, gdyż chory nie ma środków na leczenie, pracodawca leczenia odmawia. W takich wypadkach różnego rodzaju znachorzy mają na wsi pomorskiej i poznańskiej wielkie pole działania ze szkodą dla zdrowia szerokich mas ludności.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#FranciszekSzymański">Do złego stanu zdrowotności we wsiach, a szczególnie w majątkach ziemskich, przyczynia się też zły stan mieszkań robotniczych, władze miejscowe zbyt pobłażliwie traktują przepisy, dotyczące ochrony zdrowia robotników, przepisy budowlane i nadzór nad budynkami mieszkalnemi.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#FranciszekSzymański">Przez pozbawienie robotników rolnych prawa ubezpieczenia w ubezpieczalniach społecznych stracili i lekarze, zamieszkali na tych terenach, gdyż pracodawcy nie wzywają do chorych lekarzy, zaś robotnicy w razie choroby z braku funduszów udają się do znachorów, a nie do lekarzy, którzy nie mają kogo leczyć. Stan taki jest szkodliwy nie tylko dla robotnika, ale bardziej jeszcze dla Państwa. Komisje poborowe muszą uznawać jako niezdolnych do służby wojskowej coraz większą ilość rekrutów, pochodzących ze wsi wielkopolskiej i pomorskiej, która do tej pory dawała największy odsetek zdrowego rekruta. Należałoby więc jaknajprędzej pomyśleć, aby przywrócić ubezpieczenie chorobowe robotnikom rolnym w ubezpieczalniach społecznych.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#FranciszekSzymański">Kontroli Ministerstwa Opieki Społecznej podlegają zakłady ubezpieczeniowe na terenach zachodnich. Kontrola ta jest wielce niedostateczna w stosunku do Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu i Zakładu Ubezpieczeń od Wypadków w Poznaniu. Ubezpieczalnia Krajowa prowadzi nadal ubezpieczenie na starość i niemoc robotników rolnych. Załatwianie spraw uprawnionych do otrzymania rent z Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu w sposób, jaki się to dotychczas praktykuje, nie może być nadal tolerowane, bo wyrządza wielką krzywdę ubezpieczonym, którzy przez długie lata opłacali składki. Sposób załatwiania wniosków o przyznanie renty na starość lub inwalidztwo jest tego rodzaju, że starający się musi czekać na ustalenie renty, mimo, że ona mu przysługuje, dwa a nawet trzy lata, rzadko zaś wnioski są rozstrzygane przed upływem roku.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#FranciszekSzymański">Mówiło się w tej Izbie o przerostach biurokratycznych w administracji. Nie mniejsza biurokracja panuje w zakładach ubezpieczeń. Wnioski ubezpieczonych o renty nabierają mocy urzędowej przez odleżenie się najpierw w ubezpieczalni krajowej, następnie w urzędach ubezpieczeń przy starostwach, a następnie w zarządzie gminnym, skąd znowu wracają do urzędu ubezpieczeń, gdzie znów leżą, następnie idą do lekarza, a kiedy wrócą do ubezpieczalni krajowej, zostają tam na kilka miesięcy pogrzebane. Żadne rozpaczliwe prośby starców i kalek, starających się o renty, o załatwienie i wydanie decyzyj, nie osiągają skutku.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#FranciszekSzymański">Nie lepiej też się dzieje w Zakładzie Ubezpieczenia od Wypadków (biuro w Poznaniu), gdy chodzi o przysługujące renty wypadkowe. Okaleczeni przy pracy w rolnictwie od r. 1933 oczekują na decyzję o przyznanie renty wypadkowej. Ubezpieczenia te nie spełniają należycie swoich zadań i nie służą swojemu celowi, skoro biurokratyczny sposób załatwiania uniemożliwia korzystanie ubezpieczanym z ich uprawnień w chwili, kiedy renta ma stanowić jedyne źródło utrzymania ubezpieczonego i jego rodziny. Mógłbym przytoczyć ogromną ilość przykładów, jak to ubezpieczeni całemi latami oczekują na decyzję o przyznanie renty.</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#FranciszekSzymański">Jeszcze bardziej krzywdzące dla ubezpieczonych jest postępowanie Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu w sprawie rent tych osób, które opłacały już składki przed wojną i w czasie wojny do czasu przejęcia zakładów ubezpieczeniowych od Niemców. Umowa polsko-niemiecka o ubezpieczeniach społecznych w art. 38 mówi, że ci, którzy nie kontynuowali ubezpieczenia w instytucjach ubezpieczeniowych za czasów polskich, mogli w przepisowym okresie czasu stawiać wnioski o przywrócenie praw.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#FranciszekSzymański">Co robi Ubezpieczalnia Krajowa w Poznaniu? Wszystkim przyznaje renty tylko od składek opłacanych za czasów polskich, zaś celem ustalenia renty za okres opłacania składek do zakładów niemieckich odsyła wniosek do zakładów niemieckich. Nie wchodzę w to, czy takie załatwianie sprawy jest zgodne z umową polsko niemiecką o ubezpieczeniach społecznych, sądzę jednak, że takie załatwianie tych spraw jest niewłaściwe, bo krzywdzi ono ubezpieczonych przez odwlekanie w nieskończoność przyznania należnej im renty. Mam dowody, że ubezpieczonym przyznaje się rentę tylko za składki zapłacone do Ubezpieczalni Krajowej za czasów polskich, a renta ta jest nikła, bo wynosi zaledwie do 10 zł miesięcznie. Natomiast co się tyczy praw nabytych w czasach zaborczych, to po roku od wydania decyzji przez Ubezpieczalnię Krajową uprawniony do renty otrzymuje powiadomienie od zakładu niemieckiego nie o przyznaniu renty, a tylko zawiadamia go się, że nie jest jeszcze wyjaśnione czy polski, czy niemiecki zakład obowiązany jest do płacenia renty ze składek wpłaconych za czasów zaborczych i że uprawniony ma czekać, aż się sprawa wyjaśni, gdyż ma się odbyć konferencja polsko niemiecka w tej sprawie. Jak długo ma jeszcze trwać to wyczekiwanie inwalidy lub starca na rentę — jeden Bóg tylko wie, ale jest prawdopodobne, że większość inwalidów nigdy tej renty nie dostanie. Sprawa ta jest niezmiernie ważna dla ubiegających się o renty i dotyczy tysięcy osób, które z takiego stanu rzeczy bez własnej winy pozbawione są przysługujących im rent. Ubezpieczalnia Krajowa przy odrobinie dobrej woli mogłaby wypłacać renty całe, sama zaś rozrachunki przeprowadzać z zakładami niemieckiemi. Proszę więc p. Ministra Opieki Społecznej, aby zechciał zainteresować się tą sprawą.</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#FranciszekSzymański">Tak samo ważną sprawą jest sprawa rent reemigrantów powracających z Francji, którzy przed wiemigrowaniem do Francji byli członkami ubezpieczeń niemieckich, względnie nawet polskich, a którzy obecnie nie mogą korzystać z rent, jakieby im na podstawie opłaconych składek przysługiwały. Ta sprawa wymaga natychmiastowego uregulowania.</u>
<u xml:id="u-50.13" who="#FranciszekSzymański">Pragnąłbym kilka słów poświęcić inspekcji pracy. Na Komisji Budżetowej twierdził tak p. referent, jak i członkowie komisji, że liczba inspektorów pracy jest za mała, i że z tego powodu inspekcja pracy nie może podołać zadaniom. Mimo, że tak jest, to jednak zwracam się do Pana Ministra z prośbą, aby inspekcja pracy nie ograniczała się tylko do przemysłu, ale obejmowała również warsztaty rolne. Przedewszystkiem winna ona zwrócić uwagę na nieprzestrzeganie czasu pracy w rolnictwie, nierespektowanie umów zbiorowych i orzeczeń nadzwyczajnych komisyj rozjemczych, bezprawne obniżanie i zatrzymywanie zarobków oraz na warunki mieszkaniowe i zdrowotne robotników rolnych, jak również na zapobieganie wypadkom w rolnictwie.</u>
<u xml:id="u-50.14" who="#FranciszekSzymański">W warunkach obecnych robotnik rolny pozbawiony jest ochrony prawnej w pracy, z której korzystają robotnicy, pracujący w innych gałęziach produkcji społecznej. Kryzys i nędza, panujące na wsi polskiej, jeszcze bardziej stan ten pogłębiają, gdyż nierzadkie są wypadki, że robotnik oralny po roku i więcej nie otrzymuje wynagrodzenia za wykonaną pracę.</u>
<u xml:id="u-50.15" who="#FranciszekSzymański">Jednocześnie zwracam się do Pana Ministra z następującą sprawą. P. Minister Skarbu zapowiedział, że wszystkie zaległe podatki i składki pobrane od robotników przez pracodawców będą ściągnięte i przelane do Skarbu Państwa i do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych; gdyby zaległości pracodawców, które w ubezpieczeniach społecznych wynoszą ponad 200 milionów zł, zostały ściągnięte w ten sam sposób jak zaległe podatki i wpłacone ubezpieczalniom, to kwoty te mogłyby wydatnie pomóc ubezpieczalniom spełnić ich zadania, przez co znikłaby niepopularność ubezpieczeń wśród ubezpieczonych. Ażeby przywrócić zaufanie szerokich mas do ubezpieczeń, należy bezwzględnie zaprowadzić w nich samorząd, by w ten sposób wytrącić broń tym wszystkim, którzy chcą ubezpieczenia społeczne zniszczyć.</u>
<u xml:id="u-50.16" who="#FranciszekSzymański">Walka z ubezpieczeniami społecznemi toczy się nie tylko w prasie, ale w broszurach, dostarczanych ubezpieczonym celem zohydzenia ubezpieczeń społecznych.</u>
<u xml:id="u-50.17" who="#FranciszekSzymański">Trudno stwierdzić kto finansuje propagandę przeciw ubezpieczeniom społecznym, jednakże różne wersje na ten temat krążą. Przywrócenie ubezpieczeniom samorządu położy kres walce z ubezpieczeniami społecznemi. Należy w najkrótszym czasie odwołać wszystkich komisarzy z ubezpieczeń, gdyż są oni znienawidzeni przez wszystkich — tak ubezpieczonych, jak i pracodawców.</u>
<u xml:id="u-50.18" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Krupa.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#WładysławKrupa">Wysoki Sejmie! Tylko to społeczeństwo może być zamożne, które ma długowieczność i dużą zdrowotność. Do zeszłego wieku jedynym regulatorem zagadnień populacyjnych i ekonomicznych była wysoka śmiertelność. Do zeszłego stulecia nie było przeludnienia. Dziś aktualny problem przebudowy ustroju rolnego jest wynikiem epokowego odkrycia nauk lekarskich, które zdobyły tajemnice zwalczania przedewszystkiem ostrych chorób zakaźnych i odkryły sposób walki z szerzeniem się przewlekłych chorób społecznych.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#WładysławKrupa">Zagadnienie opieki społecznej dawniej rozumiano tylko w sensie opieki nad sierotami, starcami, kalekami, głodnymi. Dziś problem opieki społecznej przesunął się o 100 mil na etap opieki stałej, przezornej, zapobiegawczej na wypadek wszystkich możliwości nieprzyjemnych.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#WładysławKrupa">Synonimem czasów obecnych to: w medycynie — zapobieganie, w życiu społecznem — ubezpieczenie społeczne. Lecznictwo jak dawniej, tak i dziś jest dość bezradne, jest to wynikiem nieudałej jeszcze profilaktyki. Zagadnienie świata lekarskiego przesuwa się dziś na problemy opieki społecznej, opieki nad matką ciężarną i dzieckiem od chwili poczęcia poprzez całe dzieciństwo, wiek szkolny, bez mała do samej śmierci. Naszym ideałem nie jest leczyć gruźlicę miesiącami, latami, nie jest leczyć poprzez długi okres dziesiątków lat jaglicę, by nam pacjent nie oślepł, nie jest naszym ideałem leczyć na wyciągu skrzywienia kręgosłupa, nabytego przez dziecko w szkole na skutek złej ławki i złego siedzenia, ale naszym ideałem dziś jest usunąć źródła zła, np. przez usunięcie źródła zakażenia. Chociaż brak u nas jeszcze łóżek szpitalnych — dość często zdarza się, że dwóch chorych leży na jednem łóżku, że brak łóżek dla umysłowo chorych — coraz więcej powstałe zakładów opieki społecznej, jak stacje opieki nad matką i dzieckiem i poradni eugenicznych.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#WładysławKrupa">Staramy się iść z duchem czasu i mimo naszych trudnych warunków stworzyć sieć ośrodków zapobiegających, a w naszych warunkach na głębokiej prowincji działających również jako ośrodki lecznicze i dających możność zasięgnięcia porady lekarskiej. Ośrodek zdrowia jest podstawową komórką, która dobrze zdała egzamin próbny i która zagadnienie zapobiegania i lecznictwa rozwiązuje zupełnie pomyślnie. Kraj nasz ma już sieć ośrodków zdrowia i przewidziane jest, że w miarę poprawy warunków, cały teren Państwa, jak p. Minister rano w swem przemówieniu zaznaczył, pokryty będzie szeroką siecią wymienionych ośrodków zdrowia, gwarantujących przedewszystkiem ludności wiejskiej opiekę lekarską. Jeśli; uznaliśmy za podstawową komórkę opieki społecznej ośrodek zdrowia, stworzyliśmy ją i mamy zamiar iść tą drogą, musimy jej zabezpieczyć normalne funkcjonowanie. Ustawa, która ujmie obowiązek zakładania, utrzymywania i rozwoju istniejących i przyszłych ośrodków zdrowia, winna jaknajszybciej ujrzeć światło dzienne. Dotychczas tylko dobra wola samorządów terytorialnych i miejskich utrzymuje stan posiadania ośrodków, dobra woła, o którą coraz to trudniej; bez odpowiedniej ustawy zdobycze ośrodka zdrowia przy obecnej tendencji i trudnościach budżetowych znikną z powierzchni ziemi. Ubezpieczenia społeczne, w których interesie leży zapobieganie, wycofały się od ponoszenia udziału w utrzymaniu ośrodków zdrowia.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#WładysławKrupa">Jedną z częstych chorób zakaźnych jest u nas błonica (dyfteria). Wiadomo powszechnie, że wypadek wyłapany w czas, dzięki temu, że posiadamy surowicę, która jest środkiem wybawczym, uratowany być może. Niestety surowica, zwłaszcza o wielkiej zawartości jednostek odpornościowych, które w wypadkach ciężkich musi się wstrzykiwać, jest nie do zdobycia. Krytyczny stan materialny naszej wsi zmusza często do poświęcenia dziecka, a nie pozwala skorzystać ze zdobyczy nauki. Wypadki są częste, bardzo częste. Cóż zrobić, jeśli rolnik przywozi dziecko do lekarza i ma z sobą wszystkiego 4–5 zł, a surowica kosztuje 20 zł. Aptekarz odmówi, lekarz raz i drugi pożyczy, a tu ciągle dziecko się dusi. Nie widzę innej rady, jak apelować do Pana Ministra, ażeby podobnie jak to ma miejsce w innych krajach surowice zwłaszcza przeciwdyfteryczna i surowica przeciw ukąszeniom jadowitych wężów były do bezpłatnej dyspozycji w aptekach. Przecież zastrzyków tych surowic nikt nadużywać nie będzie. Zgłoszony wypadek w starostwie, sprawdzony przez lekarza urzędowego, wyklucza możliwość jakichkolwiek nadużyć.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#WładysławKrupa">Daje się ulgi na kolejach tym, co chcą się przejechać do Zakopanego, do Gdyni, ludziom nienajgorzej sytuowanym, a proszę sobie przedstawić przypadek np. zapalenia ślepej kiszki, skrętu jelit, czy przepukliny, gdy chory wśród ogromnych bólów musi być przewieziony do lekarza, gdy wypadek wymaga natychmiastowej operacji, natychmiastowego wyjazdu koleją do miasta, w którem jest szpital, i gdy chory nie może jechać sam, ale pod opieką jednej lub dwu osób. To wprawdzie są mniej miłe wycieczki, ale od nich życie ludzkie absolutnie zależy. Na dzisiejsze warunki wsi konieczność opłacenia szpitala i kolei — czyż nie zadużo Panie Ministrze? Czyby w wypadkach nagłych chorzy i ich opiekuni nie mogli natychmiast w kasie otrzymywać 50–80% zniżki, udzielanej na podstawie zaświadczenia lekarza, któreby zostało w kasie biletowej jako dowód? A czy często wymaganego koniecznego długiego leczenia przewlekłych chorób aparatami Rentgena, czy Finzena, które posiadają tylko większe miasta, nie uniemożliwiają drogie dojazdy kolejami, zwłaszcza w dzisiejszej tak przykrej sytuacji wsi? A przecież zdrowie to jedyny skarb, który każdy za wszelką cenę ratować pragnie.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#WładysławKrupa">Sprawa umysłowo chorych i gruźlicy otwartej jest tak już znana, że mogę nie mówić o tem.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#WładysławKrupa">Muszę poruszyć doniosłe zagadnienie w czasach dzisiejszych wobec groźby nadciągającej wojny, zwłaszcza gazowej. Muszę zwrócić uwagę na konieczność przystosowania terenu i łudzi do obrony przeciwlotniczej i gazowej. Ta ważna, zaszczytna wprawdzie, ale ciężka robota przypada na barki, zresztą już chlubnie w dziejach naszych zmagań zapisanego, Polskiego Czerwonego Krzyża. Oparte na dobrej woli świata lekarskiego trudne zadanie szkolenia sieci drużyn ratowniczych napotyka wielkie trudności nie w samem szkoleniu, ale w zmobilizowaniu i utrzymaniu w pogotowiu drużyny ratowniczej, złożonej z obywateli też tylko dobrej woli, którzy często jej wykazać nie chcą. O zrozumienie i dobrą wolę naszego obywatela, tak skołatanego szarzyzną dokuczliwego życia dzisiejszego, zblazowanego nadmiarem reklamy i straszenia, jakie życie dzisiejsze niesie, jest trudno. Wysoki Rząd zechce wziąć pod uwagę konieczność wydania ustawy o przymusowej służbie w organizacjach o wyższej użyteczności, jak Polski Czerwony Krzyż i Liga Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej — obywateli, którzy uznani są za niezdolnych do czynnej służby w wojsku, ewentualnie wzamian za i tak małe rezultaty dający podatek wojskowy.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#WładysławKrupa">Rozumiemy, że budżet Ministerstwa Opieki Społecznej w dziale zdrowia publicznego nie jest wykładnikiem całokształtu wydatków na walkę o zdrowie, ale jest wyrazem inicjatywy i nadawania kierunku pracy ciągłej, regulowanej ustawą. Ogromne koszty ponoszą samorządy miejskie i terytorialne. Niestety, zwłaszcza w tym drugim dziale służby sanitarnej brak stanowczych dyrektyw ustawowych, normujących bieg rzeczy, przesuwa doniosłość problemów niecierpiących zwłoki na czynniki, które ze zdrowiem publicznem nie są obeznane i nie mogą być obeznane. Od dobrej woli zależy, czy samorząd da lub nie da? Życie domaga się ustawy o państwowej i samorządowej służbie zdrowia.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#WładysławKrupa">Polecamy gorącej opiece sprawy sanitarne, związane z częstemi u nas pielgrzymkami pątniczemi do miejsc odpustowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Urbański.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#PUrbański">Wysoka Izbo! Sejm debatuje dziś nad resortem Ministerstwa Opieki Społecznej, nad resortem, który, jak widać ze sprawozdania Komisji Budżetowej, obejmuje bardzo dużo zagadnień, Ministerstwa, które w swoim zakresie ma bardzo ważne sprawy, a przedewszystkiem sprawuje nadzór nad wykonywaniem ustaw socjalnych. Gdy przyjrzymy się rzeczywistości, to musimy stwierdzić, że ten nadzór Ministerstwa dociera w małym zaledwie zakresie do tych wszystkich spraw, które właściwie z całą skrupulatnością winny być przestrzegane. Jeżeli chodzi o ustawodawstwo socjalne, to widzimy, że gdziekolwiek i jakiejkolwiek gałęzi pracy dotkniemy się, czas pracy jest niemal wszędzie łamany; czy weźmiemy przemysł fabryczny, czy weźmiemy rolnictwo, czy górnictwo, czy jakąkolwiek inną gałąź produkcji, wszędzie spotykamy fakt, że ustawowy czas pracy właściwie jest tylko na papierze, a w rzeczywistości nikt go nie przestrzega. Ta ilość procesów, które stale są przedmiotem rozpraw sądowych, najdokładniej charakteryzuje stan rzeczy, jeżeli chodzi o czas pracy.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#PUrbański">A dalej inne zagadnienie. Jeśli weźmiemy ustawę o nieszczęśliwych wypadkach, to mnóstwo nieszczęśliwych wypadków w Polsce i sum z tego tytułu wypłaconych najdokładniej przecież charakteryzuje, jak nadzór, zabezpieczający od nieszczęśliwych wypadków, wygląda.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#PUrbański">Proszę Wysokiej Izby, jeżeli Ministerstwo Opieki Społecznej w tych dwóch dziedzinach, o których mówię, nie spełnia należycie swego zadania, to przyczyna musi być gdzieś głębiej. Twierdzę, że przyczyna ta tkwi w inspekcji pracy. Nie chciałbym, ażeby ktoś mnie źle zrozumiał, że stawiam tu w tej chwili zarzut samej inspekcji pracy. Przeciwnie, inspekcja pracy mogłaby pod tym względem bardzo dużo dokonać. Ale jeżeli stan rzeczy wygląda w ten sposób, że Polska jest podzielona na 12 okręgów i ma 12 okręgowych inspektoriatów, a następnie 64 obwody i jeżeli cała inspekcja w Polsce ma 201 etatów, tak że przeciętnie na każdego inspektora wypada mniejwięcej ponad 8.000 zakładów, to zrozumiałą jest rzeczą, że i kwestia przestrzegania czasu pracy, kwestia zabezpieczenia maszyn, wszystkie zagadnienia związane z ustawami socjalnemi, stają się przecież sprawami, których nie może objąć i skontrolować jeden człowiek. Jeślibym kładł na cokolwiek nacisk, to na to, że w budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej jest niedostatecznie uwzględniona inspekcja pracy.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#PUrbański">Wysoka Izbo! Wystarczy wskazać na to, że jeżeli istnieją 64 obwody inspekcyjne, a na komisje rozjemcze, które załatwiają zatargi z robotnikami rolnymi w calem Państwie, przeznacza się w budżecie 30,000 złotych, jest to śmiesznie drobna suma, wstawiona widocznie po to, żeby nie wystarczało na obsłużenie potrzeb komisyj rozjemczych, które szczególnie w ostatnich czasach mają dużo do załatwienia zatargów ze względu na kryzys, czy też złe ustosunkowanie się ze strony właścicieli ziemskich.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#PUrbański">Otóż te 30.000 zł są jaskrawym dowodem, że budżet inspekcji pracy w tej dziedzinie pozostawia bardzo dużo do życzenia. A jeśli chodzi o okręgi przemysłowe, to również w niemniejszym stopniu daje się to odczuwać. Wskażę na taką rzecz, jak naprzykład praca poza godzinami określonemi ustawą. Przecież są wypadki, że w fabrykach pracuje się po nocy i są tam przygotowane specjalne urządzenia, do których się robotników chowa w czasie inspekcji. Jeżeliby robotnik odważył się zameldować o tem fakcie w inspekcji, to w tym zakładzie za 2 tygodnie już go nie będzie.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#PUrbański">Jeżelibym miał prośbę do Pana Ministra, to w tym kierunku, by na przyszłość większe sumy były do budżetu na inspekcję wstawiane. Wiem, że budżetu nie da się zmienić, że ta pozycja pozostanie tak, jak jest, ale apeluję, ażeby na przyszłość zagadnienie inspekcji pracy nie tak po macoszemu było traktowane, jak jest w obecnym budżecie.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#PUrbański">Proszę Wysokiej Izby. Niedawno, bo przed kilkoma miesiącami zostały wydane dekrety gospodarcze ze względu na ciężką sytuację, w jakiej się Państwo nasze znalazło. Cała Izba dała wyraz temu niemal jednogłośnie, że pełnomocnictwa są Rządowi potrzebne, wszyscy za pełnomocnictwami głosowali. Po wydaniu dekretów wyszedł okólnik Ministerstwa Opieki Społecznej do inspektorów, zapowiadający, że, jeżeli gdzieś będą robione usiłowania w sensie obniżenia stawek zarobkowych, to inspekcja ma się temu przeciwstawić. Nie trzeba było dużo czasu czekać, bo widzimy dzisiaj, iż przez całą Polskę płynie fala, omal, że zorganizowany front pracodawców, którzy ten rachunek, jaki mają płacić z dekretów, chcą sobie łatwo odbić na obniżeniu stawek zarobkowych. Widzimy na Górnym Śląsku, że propozycje te sięgają do 25% obniżenia dotychczasowych zarobków. Widzimy szereg gałęzi przemysłu, gdzie one sięgają do 10% — Niema tam jeszcze takiego rozmachu i odwagi. Widzimy, że ten okólnik nic nie dał i nic nie daje, gdyż nie ma on znaczenia i drwią sobie pracodawcy z jego treści.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#PUrbański">A dalej drugie zjawisko, boleśniejsze: jeżeli ceny artykułów pierwszej potrzeby, na które tutaj rolnicy podczas debaty budżetowej bardzo się skarżyli i słusznie, gdyż ceny na płody rolne są naprawdę niskie, obecnie na rynku wykazują zwyżkę, a z drugiej strony robotnik został obciążony w tej chwili podatkiem dochodowym i specjalnym podatkiem, to w jakiej sytuacji świat pracy się znajduje? Jego stan materialny, jego siła nabywcza mocno spadła i to wywołuje ferment i niebezpieczne nastawienie z punktu widzenia społecznego i państwowego.</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#PUrbański">Chciałbym jeszcze kilka słów poświęcić Funduszowi Pracy i Bezrobocia. Do niedawna istniała instytucja specjalna pod nazwą Funduszu Bezrobocia, Nie tak dawno została ona połączona z Funduszem Pracy, Niewątpliwie stało się dobrze, ponieważ zagadnienie pracy połączono z Funduszem Bezrobocia, który na pewien okres czasu, kiedy znajdzie się robotnik bez pracy, daje mu określony zasiłek. W swojem założeniu Fundusz Pracy szedł po tej linii, żeby z jednej strony obciążyć podatkiem ludzi mających pracę, a z drugiej strony dawać pomoc tym, którzy są w tym czasie bez pracy. Tymczasem z całokształtem polityki Funduszu Pracy osobiście nie mógłbym się zgodzić. Jeżeli było takie założenie od początku, winno się było iść po tej linii do końca. Tymczasem Fundusz Pracy poza planowanemi inwestycjami udziela jeszcze subwencyj. Subwencje te bardzo często są bezzwrotne. A sądzę, że lepiej byłoby, gdyby Fundusz Pracy te kapitały, które poszły na subwencje, użył na coraz to nowe roboty. Jeżeli ze składek robotników i pracodawców udziela się subwencyj, to należy to czynić w ten sposób, aby z nich mogli korzystać wszyscy w Państwie. Jeżeli uwzględnia się tylko niektóre ośrodki, czy niektóre miasta, przynajmniej mam takie wiadomości, nie wiem czy one są słuszne, to w takim razie dzieje się niesprawiedliwość.</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#PUrbański">Pośrednictwo pracy stało się dzisiaj instytucją, do której niejednemu bezrobotnemu trudno jest dotrzeć. Jeżeli weźmiemy cyfrę, podaną przez referenta budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej, to bezrobocie sięga w Polsce 1% miljona ludzi; z porównania tej liczby z liczbą, którą podają Urzędy Pośrednictwa Pracy, a która sięga tylko ponad 400.000, widać, że jest jakieś nieporozumienie, albo, że gdzieś tkwi gruby błąd. Przed kilku tygodniami zwrócił się do mnie bezrobotny, który w 1934 r. był zatrudniony na robotach publicznych przez Fundusz Pracy. Roboty publiczne się skończyły, on otrzymał pracę w cukrowni, a ponieważ w roku 1935 nie mógł się dostać na roboty publiczne, zaczął pracować na jesieni ponownie w cukrowni i pracował 6 do 7 tygodni. Kiedy po zakończeniu pracy zwrócił się do Biura Pośrednictwa Pracy, żeby się zarejestrować, powiedziano mu: „Pan się nie możesz rejestrować z jakiego tytułu? Pan jest taki bezrobotny, który niewiadomo gdzie ma oparcie”. Po rozmowie zwrócił się do organizacji zawodowej, która zaczęła badać sprawę i wyraźnie oświadczono mu:</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#PUrbański">„My nie możemy pójść na zapisywanie każdego bezrobotnego, bo coby nam wtedy powiedział wojewoda, gdyby ilość bezrobotnych wzrosła do dużej liczby” Więc oczywista, jeśli się w ten sposób rejestrację bezrobotnych prowadzi, to nigdy nie będziemy wiedzieli, jaki jest istotny stan bezrobocia. Państwowe Biura Pośrednictwa Pracy nie mogą, czy też z różnych względów nie chcą tej liczby ujawnić, a w takim razie istnieje możność na podstawie ustawy obarczyć tem biura społeczne pośrednictwa pracy i nałożyć na nie obowiązek, aby się pozostałymi bezrobotnymi interesowały. Może wtedy całkowita ścisła ilość bezrobotnych w Polsce będzie określona.</u>
<u xml:id="u-54.11" who="#PUrbański">Jeśli chodzi o zasiłki, udzielane przez Fundusz Pracy, to i tam jest szereg rzeczy, które należałoby poprawić. Przedewszystkiem, jeśli chodzi o tych, którzy mają prawo do korzystania z zasiłku, to sytuacja tak wygląda: pracownik, pracując przez 7 czy 9 miesięcy na robotach publicznych, nabywa prawa do zasiłku, ale jeżeli równocześnie ma z innego tytułu zajęcie tylko za mieszkanie, to uważa się, że jest to stosunek służbowy, który jest powodem do tego, by go zasiłku pozbawić. Przecież to są już rzeczy poprostu niesłychane. Jakże można, jak wygląda strona moralna tego zagadnienia — brać od człowieka w ciągu 7 czy 9 miesięcy składki na zabezpieczenie od bezrobocia, a kiedy straci on pracę i zachowa jedynie zajęcie dodatkowe, za które otrzymuje tylko mieszkanie — odmówić mu w tym okresie dla niego najcięższym zasiłku i pozostawić na łasce losu z żoną i trojgiem albo pięciorgiem dzieci. — Mało tego, jeżeli wszyscy w mieście otrzymują zasiłek z akcji doraźnej, na tak zwaną odróbkę, i jeżeli w tym wypadku nie ma on kategorii uprzywilejowanej, to zasiłku również nie otrzyma. Nie wiem, może do p. Ministra te sprawy nie dotarły, a w szczególności ta interpretacja ustawy? W takim razie proszę o zainteresowanie się zmianą interpretacji.</u>
<u xml:id="u-54.12" who="#PUrbański">Na zakończenie chciałbym p. Ministrowi jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę. Pomiędzy deklaracjami, które bardzo często tutaj z trybuny sejmowej ze strony Rządu słyszymy, a tem, co się dzieje w rzeczywistości, istnieje wielka różnica. Ponieważ i dziś p. Minister był łaskaw w swojej deklaracji przedpołudniowej podnieść szereg rzeczy, które dla świata pracy odgrywają pierwszorzędną rolę i mają pierwszorzędne znaczenie w życiu gospodarczem, zwracam się do Pana Ministra, aby przynajmniej te dwie ustawy, o których mówił i które mają duże znaczenie dla świata pracy w tej chwili, to jest ustawa o umowach zbiorowych i ustawa o sądach pracy, w tej sesji zostały wniesione do Sejmu. Niezależnie od tego chciałbym prosić, ażeby instytucja sądów pracy, która w Polsce przecież na niektórych terenach już działa, została rozciągnięta na teren całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-54.13" who="#PUrbański">Następnie jeszcze jedna rzecz, ażeby można było znowelizować ustawę o nadzwyczajnej komisji rozjemczej, dotyczącej sprawy dozorców domowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Ostrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#StanisławOstrowski">Wysoka Izbo! Wysokość budżetu Służby Zdrowia ulega rokrocznie wahaniom, a zatem jest zmienna i zależy od stanu gospodarczego Państwa, a zwłaszcza stanu Skarbu. Nie mam zamiaru wchodzić w analizę cyfr budżetu Służby Zdrowia, choć wydaje mi się, że wydatki na nią są tak rozbite w różnych działach służby państwowej, że gdyby złączyć wysiłek i wydatki we wspólną jednolitą gospodarkę sanitarną, wyniki działalności Służby Zdrowia byłyby daleko lepsze. „Fundamentem, na którem spoczywa szczęście narodu” — powiada lord Disraeli „jest zdrowie publiczne”. Inny angielski mąż stanu powiedział, że rozpatrując budżety państw nowoczesnych pod kątem widzenia bezpieczeństwa państwa i jego przyszłości, należy zwrócić uwagę na dwie pozycje: co wydaje państwo na swoją obronę granic, oraz co państwo wydaje na zdrowie publiczne. Są to dwa tak nierozłączne zagadnienia, że nie potrzeba nawet rozpatrywać poszczególnych działów zdrowotności społecznej, by wykazać słuszność powyższej tezy. Zdajemy sobie dokładnie sprawę z następstw, jakie pociągnęła za sobą wielka wojna i nasze zmagania wojenne w rozwoju fizycznym i gotowości obronnej młodego pokolenia, Zdajemy sobie sprawę, jakie skutki wywiera depresja gospodarcza na wartość fizyczną młodzieży. Tem większy w trosce o młode pokolenie, o zdrowie społeczne i o racjonalną gospodarkę narodową musi być wysiłek społeczeństwa i czynników powołanych, żeby zapobiec zmniejszeniu sił odpornych organizmu. Nie jest dla nikogo obojętna ilość młodzieży niezdolnej do służby wojskowej, nie jest obojętna ilość chorych na ostre choroby zakaźne, towarzyszące nieraz głodowi, nie są bez znaczenia straty w bilansie narodowym w następstwie szerzących się chorób społecznych.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#StanisławOstrowski">W rozważaniach moich pragnę poruszyć ważny, choć ograniczony odcinek Służby Zdrowia, której zadaniem jest zapobieganie i zwalczanie chorobowości, t. j. szpitalnictwo. Uwzględniam tym razem niedostatecznie przeprowadzoną unifikację tego działu służby ze względu na odmienne urządzenia i zwyczaje poszczególnych dzielnic i zwrócę jedynie uwagę na niektóre braki, dotyczące szpitalnictwa ziem południowych Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#StanisławOstrowski">Ustawa krajowa z roku 1875 wprowadziła, uwzględniając stan gospodarczy gmin, Fundusz Krajowy, który pokrywał w całości koszta leczenia ubogich, leczonych w szpitalach publicznych. Ustawa ta wywarła dodatni wpływ na poprawę stosunków zdrowotnych ludności, jak niemniej na rozwój i postęp szpitalnictwa samorządowego. Dość powiedzieć, że gdy w roku 1871 mieliśmy 25 szpitali, w roku 1912 liczba ich wzrosła do 42, w roku 1936 nie uległa zmianie.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#StanisławOstrowski">Biorąc dane statystyczne z ostatniego roku — według manuskryptu dr. Bujalskiego, na który następnie będę się też powoływać — zobaczymy z zestawienia znaczne upośledzenie województw południowych w porównaniu z resztą ziem Rzeczypospolitej. Woj. centralne: powiatów 91, bez szpitali 7 powiatów, % ludności bez szpitali 5,2. Woj. wschodnie: powiatów 37, bez szpitali 2 powiaty, % ludności bez szpitali 3,4. Woj. zachodnie: powiatów 58, bez szpitali 8 powiatów, % ludności bez szpitali 9,9. Woj. południowe: powiatów 83, bez szpitali 37 powiatów, % ludności bez szpitali 35,6. Woj. śląskie: powiatów 11, bez szpitali 2 powiaty, % ludności bez szpitali 9,9. Ilość łóżek szpitalnych w stosunku 1 na 10.000 ludności jest również niedostateczna na ziemiach południowych, sikoro w woj. centralnych przypada 14,5 na 10.000 ludności, w woj. wschodnich — 7,9, w woj. zachodnich — 22,9, w woj. południowych — 11,4, w woj. Śląskiem — 58,2. Ilość ogólna łóżek szpitalnych w Polsce wynosi 69.272, przeciętnie — 20,59 łóżek w stosunku do 10.000 ludności; świadczy to, że jesteśmy znacznie w tyle za krajami zachodniej Europy. Polska liczy ogółem 655 zakładów leczniczych państwowych, komunalnych, społecznych i prywatnych. Ilość łóżek szpitalnych w stosunku 1 : 10.000 mieszkańców przedstawia się w podziale na niektóre potrzeby zdrowia publicznego następująco:</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#komentarz">[tabela]</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#StanisławOstrowski">Ilość chorych, leczonych w szpitalach w stosunku 1:10.000 mieszkańców wynosi: woj. krakowskiem — 30,66, w woj. lwowskiem — 21,83, w woj. stanisławowskiem — 14,01, w woj. tarnopolskiem — 10,66; w Warszawie ilość ta wynosi 80,09%o, w woj. Śląskiem 55,40%. Niski procent leczącej się ludności w naszych szpitalach wynika nietyle z dobrego stanu zdrowia, ile raczej z powodu warunków gospodarczych, które nie pozwalają, zwłaszcza małorolnym, na leczenie szpitalne ze względu na stosunkowo wysokie koszta leczenia. Rygorystyczne ściąganie opłat szpitalnych z ludności, której całym majątkiem jest nieraz 2 do 3 morgów ziemi, powoduje groźbę utraty ojcowizny i warsztatu pracy, powoduje nadto niekorzystanie w dostatecznej mierze z leczenia szpitalnego z powodu obciążenia gmin, które nie chcą i nie są w stanie płacić za swoich chorych. Jak stosunkowo mało ludność korzysta z naszych szpitali, dowodzą liczby zgonów w szpitalach, które w stosunku do zgonów wogóle przedstawiają się tak: w województwie krakowskiem — 8,3, lwowskiem — 5,99%, stanisławowskiem — 3,03%, tarnopolskiem — 2,27%, w Warszawie — 39,28% i województwie Śląskiem — 16,45%.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#StanisławOstrowski">Również odsetek chorych zakaźnych leczonych w zakładach szpitalnych jest niski, mimo rygorów ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu chorób zakaźnych i wynosi w zestawieniu z chorobami zakaźnemi, leczonemi poza szpitalami: w województwie krakowskiem — 30,2%, Iwowskiem — 22,8%, stanisławowskiem — 14,8%, tarnopolskiem — 7,5%.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#StanisławOstrowski">Ilość porodów w zakładach leczniczych w stosunku do żywo urodzonych dzieci w Polsce wynosi w ogólności 5,9% na 94,1% i jest niższa w województwach południowych: w województwie krakowskiem 5,70%, lwowskiem — 5,33%, stanisławowskiem — 1,53%, tarnopolskiem — 2%, co świadczy o niekorzystaniu z dobrodziejstwa opieki lekarskiej w szpitalach. Niewątpliwie obok niedostatecznego uświadomienia ludności o większem bezpieczeństwie porodów w zakładach na ten cel przygotowanych, duże znaczenie odgrywa zapewne taksa szpitalna, niska i ujednostajniona w szpitalach ziem południowych, zawsze jeszcze jednak zbyt wysoka w stosunku do możliwości gospodarczej wśród ludności, zwłaszcza wiejskiej. W województwach południowych leczono w 1934/35–8.999 chorych wenerycznych, co w stosunku do 22.818 chorych z całego Państwa czyni 35,5%. Nie wzdęto tu w rachubę chorych, leczonych w przychodniach, lub leczących się prywatnie. Jeżeli słuszne są obliczenia Riehla, który twierdzi, że ledwie 1/10 część chorych wenerycznych leczy się w szpitalach, łatwo można obliczyć przypuszczalną ogólną ilość chorych na te cierpienia.</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#StanisławOstrowski">Procentowe obciążenie szpitali i zakładów wynosi w województwie krakowskiem: klinik i szpitali państwowych — 120,2%, szpitali psychiatrycznych — 179,2%, 13 szpitali komunalnych — 93%, 17 zakładów społecznych — 64,2%, w województwie lwowskiem: — klinik i szpitali państwowych — 75,3%, szpitali psychiatrycznych — 196,3%, 9 szpitali komunalnych — 90,8%, 10 zakładów społecznych — 76,7%, w województwie stanisławowskiem: 9 szpitali komunalnych — 98,1%, 5 zakładów społecznych — 52,2%, w województwie tarnopolskiem: 9 szpitali komunalnych — 99,9%, 5 zakładów społecznych — 40,41%.</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#StanisławOstrowski">Istnieją w szpitalnictwie jeszcze dość znaczne braki w urządzeniach, zwłaszcza w oświetleniu elektrycznem, w zaopatrzeniu w wodę, w urządzeniach kanalizacyjnych, w zaopatrzeniu w pralnie i t. p. Z pośród szpitali województw południowych najlepiej stoją szpitale województwa krakowskiego i lwowskiego, choć i tu są 3 szpitale oświetlane naftą, w woj. stanisławowskiem 2 szpitale mają oświetlenie naftowe, 2 szpitalom brak kanalizacji i wodociągów, a do szpitala społecznego w Żydaczowie dowozi się wodę w beczkach. W województwie tarnopolskiem 3 szpitale oświetla się naftą, 2 szpitale nie mają kanalizacji. Są to braki, które w dobrze zrozumianym interesie służby zdrowia powinny być jaknajprędzej usunięte. Sieć szpitali na terenie ziem południowych, jak wskazałem wyżej, nie jest dostateczna i wymaga rychłej rozbudowy. Dotyczy to konieczności rozbudowy szpitali powiatowych i państwowych, a w szczególności niezbędne jest wybudowanie nowych zakładów dla umysłowo chorych. Dość powiedzieć, że w zakładach w Kobierzynie i Kulparkowie stan obsadzenia chorymi łóżek sięga około 100% wyżej, około 1.000 chorych zakładu kulparkowskiego umieszczono w zakładach poznańskich i pomorskich; nie mówię nawet o dużej ilości chorych, nieraz niebezpiecznych dla otoczenia, dla których niema miejsca w zakładach psychiatrycznych i którzy nie mogą wcale tam być umieszczeni. Konieczna jest rozbudowa oddziałów chirurgii mózgu, oddziału chirurgicznego, gruźliczego, skórno-wenerycznego i pawilonów zakaźnych. Sprawy finansowe szpitali budzą pewien niepokój z powodu zaległości. I tak dla przykładu powiem, że państwowemu szpitalowi powszechnemu we Lwowie Ministerstwo Opieki Społecznej dłużne jest z tytułu zwrotów kosztów leczenia 593.220 zł, ubezpieczalnie społeczne — 76,673 zł, Dyrekcja Kolei Państwowych — 6.876 zł, gminy pozamałopolskie — 40.043 zł, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — 49.162 zł, Skarb Państwa — 34.500 zł.</u>
<u xml:id="u-56.10" who="#StanisławOstrowski">Stosunki te winny corychlej ulec zmianie, zwłaszcza, jeżeli zestawi się ilość należytości z tytułu kosztów leczenia chorych z budżetem państwowego szpitala we Lwowie po stronie wydatków 2.726.821 zł i po stronie dochodów 1.458.802 zł, zwłaszcza, że wpływy ze strony samopłacących kurczą się ze względu na stosunki gospodarcze, a należytości rozkłada się na długoterminowe raty, nieraz po 2 do 3 zł miesięcznie. Jest naszem szczęściem, że gospodarka szpitalna ziem południowych jest scentralizowana w tymczasowym wydziale samorządowym, który jako organ nadzorczy pokrywa w postaci dotacji nadwyżki wydatków budżetowych szpitali państwowych i prowincjonalnych. Przerzucenie opieki nad szpitalami ziem południowych na samorządy gminne, czy powiatowe, a choćby nawet na poszczególne województwa byłoby rozbiciem naszego szpitalnictwa.</u>
<u xml:id="u-56.11" who="#StanisławOstrowski">Podstawą do obliczenia należytości kosztów leczenia jest taksa szpitalna. Obliczona w ten sposób należytość 38 szpitali prowincjonalnych, przypadająca im ze Skarbu, wynosi za rok budżetowy 1934/35–3.400.000 zł. Kredyt przyznany wynosił 3 miliony zł, w czem dla województwa lwowskiego przeznaczono jedynie 891.788 zł 50 gr, pozostaje jeszcze pretensja do 1.143.615,05, a deficyty datują się od szeregu lat. Od opłat zwalnia się jedynie najbiedniejszych, ale nie jest prawidłową rzeczą ściąganie należytości szpitalnych od właścicieli 2–3 morgów ziemi w okresie biedy na wisi, w okresie hasła „frontem do wisi”. Ubezpieczalnie społeczne odnoszą się do spłacania należytości szpitalnych naogół nieżyczliwie. Jedne nie chcą wogóle uznać taksy ulgowej wydanej przez tymczasowy wydział samorządowy z r. 1934, inne dążą w spłatach do bezpodstawnej zniżki. Zastosowano obniżkę (15%) dla ubezpieczalni społecznych w szpitalach prowincjonalnych mimo, że jest to sprzeczne z ustawą z 28 lipca 1897 r.</u>
<u xml:id="u-56.12" who="#StanisławOstrowski">Z tego powodu szpitale są narażone na trudności, zwłaszcza, że ubezpieczalnie społeczne nie liczą kosztów utrzymania ubezpieczonego w ostatnim dniu pobytu w szpitalu, co czyni poważne straty, sięgające w roku budżetowym 50.000 zł, która to kwota jest uważana w ogólnych obliczeniach za dochód szpitali.</u>
<u xml:id="u-56.13" who="#StanisławOstrowski">Gminy poza obrębem Małopolski nie płacą wogóle za leczenie swych chorych, a z polecenia Ministerstwa szpitale odpisały tym gminom poważne kwoty.</u>
<u xml:id="u-56.14" who="#StanisławOstrowski">Zaległości za leczenie wynoszą 2.738.416,47, z czego winien jest Skarb Państwa 1.143.613 oraz na koszty leczenia 70% reszty kwoty 1.583.214,14, t. j. 1.108.249,09, razem zatem 2.251.862,94. Kwota ta dostatecznie objaśnia niedomogi naszych szpitali w woj. lwowskiem. Per analogiam trzeba traktować szpitale innych województw ziem południowych. Jest to przyczyna tego, że budżety naszych szpitali nie mogą być w całości realizowane. W razie wpłacenia przez Skarb Państwa wszystkich należytości, przypadających na rzecz szpitali, znikłyby niedomagania, a rozbudowa i unowocześnienie szpitali byłyby już przeprowadzane. Byłoby bardzo pożądane, gdyby Rząd zechciał stosować metodę, praktykowaną przez b. wydział krajowy, który poza pełnem wyrównaniem kosztów utrzymania ubogich chorych, asygnował nadzwyczajne zaliczki na poczet sum należnych szpitalom za koszta leczenia, przez co umożliwiał im normalną pracę, choćby w dziedzinie pokrywania wydatków, połączonych z utrzymaniem chorych. Dziś, gdy normalne wpływy ze Skarbu Państwa chromają, gdy nie podobna podwyższać taksy za leczenie chorych, żeby w ten sposób Uzyskać sumy na budowę lub przebudowę szpitali, gdy wzrasta zadłużenie szpitali, a gros pracy administracji szpitalnej polega na lawirowaniu między dłużnikami, by utrzymać czynności szpitala na fali życia — niewątpliwie racjonalna gospodarka i praca tokarzy nie jest zbyt łatwa. A przecież, jeżeli szpil al e imają spełniać swoje zadanie, strona finansowa musi być jaknajszybciej uregulowana. Stan niepewności w gospodarce szpitali trwa od r. 1930/31. Zaliczki na pokrycie kosztów leczenia chorych maleją. Coraz bardziej zmniejsza się wpływ od samopłacących. Jest czas, by nie dopuścić do kryzysu w szpitalnictwie ze względu na dobro chorych i na stosunki zdrowotne w południowej dzielnicy Państwa. Szpitale są przeznaczone przedewszystkiem dla toczenia biednych, żeby im udostępnić dostęp do szpitali należy koszty leczenia pokrywać ze specjalnych funduszów publicznych.</u>
<u xml:id="u-56.15" who="#StanisławOstrowski">Wysoka Izbo! Z przedstawionego stanu rzeczy wynikają pewne postulaty, które pozwolę sobie wymienić:</u>
<u xml:id="u-56.16" who="#StanisławOstrowski">1) System regionalnej centralizacji szpitalnictwa jest dla ziem południowych jedyny, a tendencja przekazania szpitali gminom tub powiatom mogłaby naruszyć żywotne interesy szpitali i społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-56.17" who="#StanisławOstrowski">2) Koszty leczenia ubogich chorych winny być nadal pokrywane ze specjalnych funduszów państwowych lub funduszów związków samorządowych. Przerzucanie kosztów utrzymania ubogich chorych na gminy jest nie do utrzymania ze względów gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-56.18" who="#StanisławOstrowski">3) Koszty leczenia ubogich chorych winny być przekazane szpitalom przez Skarb Państwa w całości, zaś zaległości winny być wyrównane celem należytego prowadzenia szpitali i utrzymania chorych.</u>
<u xml:id="u-56.19" who="#StanisławOstrowski">4) Sieć szpitali ziem południowych winna być jaknajrychlej rozbudowana.</u>
<u xml:id="u-56.20" who="#StanisławOstrowski">5) Ilość szpitali dla umysłowo chorych winna być zwiększona, podobnie jak ilość pawilonów dla ostrych chorób zakaźnych, gruźlicy, wenerii i t. p.</u>
<u xml:id="u-56.21" who="#StanisławOstrowski">6) Należałoby prosić p. Ministra Opieki Społecznej, by zechciał uregulować wpłacanie zaległości i należytości za leczenie szpitalne przez ubezpieczalnie społeczne.</u>
<u xml:id="u-56.22" who="#StanisławOstrowski">7) Prosić kompetentne czynniki o wydanie zarządzenia celem odpowiedniego regulowania należytości za leczenie ubogich chorych przez gminy z poza obrębu Małopolski.</u>
<u xml:id="u-56.23" who="#StanisławOstrowski">8) Prosić Rząd o zwolnienie właścicieli gospodarstw 2 do 3morgowych od obowiązku opłacania szpitala z tem, że Skarb Państwa musiałby pokryć koszty ich leczenia przez podwyższenie kredytów na koszty leczenia ubogich chorych. Jest jeszcze jednio zagadnienie, związane z ziemiami, które mam zaszczyt reprezentować. Chciałbym zwrócić się do p. Ministra Opieki Społecznej z prośbą, ażeby Fundusz Pracy łaskawszem okiem spoglądał na interesy miasta Lwowa i ziem południowo wschodnich, które w rozdziale kredytów na ten cel są istotnie bardzo pokrzywdzone.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Przykling.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#JanPrzykling">Wysoka Izbo! Sprawa społeczna w Polsce jest pojmowana nie tylko jako zło konieczne, lecz jak jakiś ciężar, który, wlokąc się za życiem gospodarczem, hamuje jakoby jego rozwój.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#JanPrzykling">Nasi wielcy kierownicy ruchu gospodarczego wyobrażają sobie, że sprawy gospodarcze i sprawy społeczne to są dwie niezwiązane z sobą cechy naszego życia. Ten błąd głęboki, jeśli nie zostanie w porę naprawiony, zemścić się może fatalnie na naszym rozwoju gospodarczym i zaciążyć poważnie na polityce wewnętrznej naszego kraju. Jeżeli społeczeństwo nie posiada wyczucia zagadnień społecznych, to Rząd nie powinien lekceważyć ich, ani opierać się na zapewnieniach przemysłowców, którzy widzą „swego dobrego zgodnego robotnika”, a nie potrafią spojrzeć w przyszłość. To, co u nas uchodzi za program w dziedzinie spraw społecznych, to jest wprowadzenie w błąd samego siebie, udawanie, że coś się robi, podczas gdy to coś jest pustką. Nie rozporządzam w chwili obecnej czasem w dostatecznej ilości, ażeby zrobić przegląd polityki społecznej Rządu w latach kryzysu. Wystarczającą jednak ilustracją będzie kilka przykładów z ostatnich posunięć.</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#JanPrzykling">Co się dzieje z komisją rządową, badającą możliwości skrócenia czasu w górnictwie węglowem i hutnictwie do 6 godzin? Komisja ta już od dwóch miesięcy nie odbywa posiedzeń; czy sprawa skrócenia czasu pracy, którą poprzedni Minister Opieki Społecznej potraktował jako pilną i rzeczowo uzasadnioną, legła znów jako już kolejnym numerem opatrzony akt na kurzem przysypanych półkach Ministerstwa? Robotnik górnośląski, wysuwając żądanie skrócenia czasu pracy, widział możliwość realizacji tego postulatu, o ileby sprawa rozpatrzona została poważnie w całokształcie istniejących warunków. Według naszych obliczeń, niezaprzeczonych przez pracodawców, którzy uchylili się sami całkowicie od omawiania momentów kalkulacyjnych, łatwo przemysł znalazłby pokrycie dodatkowych kosztów, wynikłych ze skrócenia czasu pracy, przy utrzymaniu dotychczasowych zarobków, gdyby wyzbył się kosztownej administracji i dochodowych kombinacyj, ukrytych pod płaszczykiem koncernów sprzedaży.</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#JanPrzykling">Przez szereg lat domagaliśmy się na Górnym Śląsku wprowadzenia ustawy o urlopach, obowiązującej w reszcie Polski. Lata mijały, a ustawy tej nie wprowadzono, ponieważ była ona korzystniejsza dla robotników, niż obowiązujące na Górnym Śląsku urlopy umowne. Ustawa urlopowa została wprowadzona na Górnym Śląsku dopiero w roku ubiegłym, ale tak pogorszono jej sformułowanie, że dziś urlopy ustawowe na Górnym Śląsku są wielokrotnie gorsze, niż dotychczasowe urlopy umowne, ponieważ robotnikom nie płaci się obecnie za wszystkie dni urlopu, a tylko za dni zawiłym rachunkiem kombinacyjnie wyliczone. Czy p. Minister nie zechciałby sprawy obliczania zapłaty za urlop nareszcie postawić w takiej płaszczyźnie, żeby krzywda robotnika nie była talk jaskrawo rażąca.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#JanPrzykling">Nie będę tu poruszał sprawy podwyższonego podatku dochodowego, ponieważ jest on uzasadniony szczególnemi trudnościami Skarbu, i świat pracy musi go ścierpieć jako najcięższą ofiarę; rekompensaty należy szukać, mojem zdaniem, w podwyższonych płacach.</u>
<u xml:id="u-58.5" who="#JanPrzykling">Napróżno od szeregu miesięcy wnosimy do Ministerstwa Opieki Społecznej gorące prośby o skrócenie okresu wyczekiwania w ubezpieczalni na wypadek bezrobocia ze 156 na 120 dni. System turnusów w górnictwie i hutnictwie powoduje tak częste zmiany załogi, że w licznych wypadkach idący na turnus nie mają jeszcze praw do zasiłku, a tem samem są skażani na 3 miesięczny okres zupełnego pozostawania bez środków do życia.</u>
<u xml:id="u-58.6" who="#JanPrzykling">Zapowiedziane przez Ministra Opieki Społecznej z okazji poprzedniej debaty budżetowej zatrudnienie 300.000 bezrobotnych pozostało w sferze niezrealizowanych zapowiedzi. I na rok bieżący trudno będzie przewidywać zdecydowaną poprawę w zatrudnieniu bezrobotnych, skoro dopłaty do ubezpieczenia na wypadek bezrobocia zmniejszono z 17 milionów w roku budżetowym 1935/36 do zaledwie 2,5 miliona zł w r. 1936/37. A więc o 14 milj. zł zmniejszono wydatki na walkę z bezrobociem. Robotnicy śląscy żądają konkretnej i rzeczowej polityki, opartej na szczerych intencjach wykonania tego, co jest zapowiedziane.</u>
<u xml:id="u-58.7" who="#JanPrzykling">W ostatnich czasach mówiono dużo o izbach pracy. Nie tylko nie jestem przeciwnikiem, lecz wręcz deklaruję się jako zwolennik samorządu gospodarczego, należycie i w poważne kompetencje wyposażonych izb pracy. Gzy jednak nie właściwszem byłoby wpierw dać robotnikom to, co jest dla nich chlebem powszednim?</u>
<u xml:id="u-58.8" who="#JanPrzykling">Dlaczego do dziś dnia ustawy o umowach zbiorowych i rozjemstwie obowiązują tylko w zagłębiu Śląskiem? Dlaczego ustawa o kontroli nad wydaleniem robotników przez przemysł działa jedynie na Górnym Śląsku? Dlaczego rady zakładowe działają zaledwie na obszarze niecałych trzech województw? Czemu od 4 lat liczba sądów pracy nie uległa powiększeniu i wynosi zaledwie 16? Robotnik nie kwapi się do utrzymania kosztownej instytucji i żąda najpierw zaspokojenia swoich elementarnych potrzeb.</u>
<u xml:id="u-58.9" who="#JanPrzykling">Nie pragnę, gdyż rozumiem, że jest to niemożliwe, usłyszeć tu zapowiedzi o odbudowie całej naszej polityki społecznej. Pragnę jednak usłyszeć, czy Rząd widzi sprawę społeczną, czy uznaje jej aktualność i czy gotów jest etapami, choćby powolnemi, lecz naprawdę i szczerze realizować lepszą przyszłość człowieka pracy.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#BohdanPodoski">Lista mówców została wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nie chcąc zabierać wiele czasu, zabieram głos tylko dla wyjaśnienia dwóch momentów poruszonych w dyskusji. Przedewszystkiem chcę odpowiedzieć p. posłowi Mrozowi, który rzucił zapytanie, jak wiele wynosi skreślenie zaległości z tytułu ubezpieczeń społecznych. Otóż p. Minister dziś w swojem ekspose oświadczył, że skreślenia te wynoszą 80 milionów i że dalsze nie są do pomyślenia. Skreślenia te dotyczą trzech ubiegłych lat.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Drugą sprawą, nad którą chcę zatrzymać się chwilę czasu, jest sprawa w mojem przekonaniu zasadniczej natury. Kiedy słuchałem przemówienia p. posła Wierzbickiego, zastanawiałem się głęboko, że p. Minister Opieki Społecznej jest wyjątkowo zamożnym ministrem, zamożnym dla swego Ministerstwa, i że istotnie imponować może nawet i obronie Państwa. I dziwna rzecz, że p. poseł Wierzbicki wysnuł z tego wniosek, że należy zlikwidować Ministerstwo Opieki Społecznej i całą działalność Państwa w dziedzinie opieki społecznej przesunąć na odcinek prywatny, społeczny, na odcinek obywatelski; nie podał jednak metod tej organizacji społecznej.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Otóż chcę przypomnieć, że w 1931 r. Rząd, walcząc ciężko ze wzrostem bezrobocia, zaapelował do sfer gospodarczych, zaapelował do kół społeczeństwa o organizowaniu pomocy bezrobotnym, o prowadzenie akcji doraźnej przez same ogniska życia gospodarczego. I to nie dało wyniku. Pan Minister Jastrzębski mógłby wiele szczegółów bardzo ważnych i bardzo przekonywających podać na ten temat, jak wyglądała niezorganizowana przez Państwo i nie pilnowana akcja opieki społecznej. Ale zagadnienie nie leży w charytatywnem podejściu do rzeczy i załatwieniu takich czy innych potrzeb ludności. Zagadnienie leży w momentach, które pozwolę sobie nazwać ustrojowemi.</u>
<u xml:id="u-60.3" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Trudno mi było rozsądzić słuchając p. posła Wierzbickiego, kiedy przemawiał jako dyrektor Lewjatana, a kiedy jako poseł na Sejm Rzeczypospolitej,</u>
<u xml:id="u-60.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-60.5" who="#LeopoldTomaszkiewicz">To trzeba w tej Izbie wyraźnie powiedzieć. Tu obowiązuje mentalność posła na Sejm Rzeczypospolitej, a nie dyrektorów przedsiębiorstw.</u>
<u xml:id="u-60.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-60.7" who="#LeopoldTomaszkiewicz">W interesie dyrektorów przedsiębiorstw jest zlikwidowanie wszystkiego, co Państwu ułatwia kontrolę nad ich gospodarką. Ja to rozumiem, ale ta mentalność może być obowiązująca dla ludzi poza tą salą. W tej sali mierniki muszą być inne, mierniki zadecydowane i postawione przez nową Konstytucję. Trzeba się jej uczyć. Panowie ze świata gospodarczego muszą się jej nauczyć na pamięć.</u>
<u xml:id="u-60.8" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej w brzmieniu ustalonem przez komisję.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#BohdanPodoski">Zamykam rozprawę.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#BohdanPodoski">Przystępujemy do rozprawy nad częścią 16 — Emerytury i Zaopatrzenia.</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma sprawozdawca p. Tomaszkiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wysoka Izbo! Żaden budżet nie nastręcza tyle trudności w wyciąganiu i stawianiu wniosków, jak budżet emerytur. Zimna analiza rzeczywistych możliwości walczyć musi z uczuciem w każdym, kto do tego budżetu podchodzi z najlepszą wolą obiektywizmu.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Emerytury napewno nie są nadmierne, ale całość obciążenia Państwa z ich tytułu jest bardzo wysoka: 88.782 emerytów i 160,9 miliona to już w naszych warunkach budżetowych pokaźna cyfra. Dodaćby tu należało jeszcze składki na Państwowy Zakład Emerytalny z sumą 6,8 miliona. Składki urzędników kontraktowych na ubezpieczenia wynoszą 12,8 miliona. W załączniku do części 16 znajdziemy wydatki na emerytury w wysokości 120,5 miliona, czyli łączne obciążenie z tytułu emerytur i rent wyniesie w całym budżecie prawie 400 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Muszę podkreślić, że proces emerytalny ma swoją wymowę. W Monopolu Solnym — według obliczeń techników ubezpieczeniowych — skapitalizowane nabyte prawa emerytalne przekraczają wartość całego monopolu. W Monopolu Tytoniowym, istniejącym 11 lat, skapitalizowane prawa nabyte wynoszą zgórą połowę wartości całego Monopolu Tytoniowego ze wszystkiemi urządzeniami i fabrykami. Jeśli chodzi o emerytury kolejowe, to po obniżce wynoszą one 85.000.000. — zł, emerytur zaś jest 82.000 na 138.000 czynnych pracowników. W jednej dyrekcji suma emerytur była wyższa od sumy wypłaconych poborów czynnym pracownikom. Jest faktem, że wydatki na emerytury i renty, objęte częścią 16 i 17 budżetu, wynoszą 11,8% sumy wszystkich zwyczajnych wydatków Państwa. Ten wysoki procent spowodowany został zarówno przejęciem przez Polskę wszystkich zobowiązań emerytalnych byłych państw zaborczych, jak też metodę zaliczeń lat do emerytury oraz tempem emerytowania. Tempo to zostało wybitnie zwolnione od r. 1931/32.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Stojąc wobec konieczności utrzymania na dotychczasowym poziomie wydatków na emerytury, Rząd miał dwie drogi:</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#LeopoldTomaszkiewicz">1) równomierne obliczenie wszystkich zaopatrzeń przy zmniejszeniu maksymalnej procentowej granicy wysługi emerytalnej,</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#LeopoldTomaszkiewicz">2) przeprowadzenie selekcji według okresów służby.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Zmniejszenie zaopatrzeń było zaś konieczne wobec zmniejszenia się dochodów Skarbu, a uzasadnione — według oświadczeń Rządu — ogólną sytuacją ekonomiczną i zniżeniem kosztów utrzymania.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Rząd wybrał drogę selekcji według okresów służby, licząc się z tem, że powszechna zniżka godziłaby w ogół pracowników państwowych i wojskowych, uszczuplając prawa nabyte w służbie polskiej. Rząd poszedł drogą ochrony praw nabytych w służbie polskiej kosztem praw przyznanych z tytułu służby w byłych państwach zaborczych oraz z tytułu zaliczanej do emerytury pracy zawodowej, wreszcie kosztem skreślenia korzystniejszego liczenia pewnych okresów służby zaborczej. Emerytury za służbę polską wyłącznie nie przekraczają 10% ogółu emerytur. Obniżce uległy emerytury za służbę polską i zaborczą, przyczem najsilniej obniżka dotknęła tych, którzy w służbie polskiej pozostawali najkrócej, względnie w Państwie Polskiem nie służyli.</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nieruchomości przejęte przez kolej po szczegółowem oszacowaniu przedstawiają wartość 26 milionów. W gotówce otrzymaliśmy 411.000 zł. To było wszystko, cośmy otrzymali na pokrycie emerytur kolejowych z czasów zaborczych, na które w jednym roku kolej wpłaca przeszło 20 milj. zł.</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Od r. 1919 pracownicy polscy wpłacali składki, wydawało się przeto Rządowi, że ten rodzaj emerytur należy potraktować inaczej niż te, na rzecz których Polska nie otrzymała ekwiwalentu. Niewątpliwie przeciw temu podziałowi i za nim można wiele wysunąć argumentów. Nikt nie zaprzeczy, że ogromna większość Polaków w służbie państw zaborczych żyła wśród społeczeństwa polskiego i na jego rzecz pracowała, popierając często wydatnie prace niepodległościowe. Wielu też z nich zostało odznaczonych Krzyżem Niepodległości. Dlatego wprowadzenie podziału zaliczalności łat do emerytury nie może mieć ani przez chwilę posmaku rozróżniania wartości moralnej i ideowej. Niema go w naszem przekonaniu, niema go i w Rządzie.</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Inną rzeczą jest sprawa procedury emerytalnej. Znany jest naprzykład fakt, że były nauczyciel prywatnych polskich szkół w zaborze rosyjskim nie mógł przez szereg lat, będąc już wojewodą polskim, doczekać się policzenia mu do wysługi lat pracy w szkole polskiej, podczas gdy bez żadnego trudu pełną emeryturę otrzymał urzędnik policji rosyjskiej, który nigdy dla Polaków nic dobrego nie zrobił. Ta łatwość w jednym wypadku, a trudności w innym wypadku zaliczania lat do emerytury była przyczyną wielu komentarzy.</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Nie mogę rozgraniczenia emerytów nazwać szczęśliwem posunięciem. Właśnie dlatego, że mogło ono wywołać poczucie krzywdy moralnej przedewszystkiem. Uważam też, że należy wszystko czynić, by pamięć o zaborcach zamarła nie tylko w dzieciach naszych, które ich już nie oglądały, ale i w nas samych, byśmy nic o nich nie mówili.</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Komisja Budżetowa wyraziła jednomyślnie opinię, że załatwienie sprawy emerytur nie odpowiada przekonaniom społeczeństwa i komisji. Opinię swą oparła nie na jakichś prawach, nabytych przez emerytów, oraz spadku po zaborcach, lecz na prawach i zobowiązaniach Państwa Polskiego z r. 1923. Komisja wyraziła opinię, że sprawa emerytur nie może być łatana koniunkturalnemi postanowieniami. Winna ona być załatwiona zasadniczo, Jeżeli sytuacja Skarbu wymaga doraźnej rewizji emerytur, to winna ta rewizja być dokonana z całą troską i ostrożnością, gdyż rozstrzyga się tu nie tylko o materialnej stronie zagadnienie, lecz sięga się głęboko w morale emeryta, co nie pozostaje bez Wpływu na czynnych pracowników. Za znacznie sprawiedliwsze uważała komisja poddać emerytury rewizji indywidualnej, aby w ten sposób wyprostować nierówności, przerosty usunąć, niedociągnięcia naprawić. W związku z dyskusją komisja przyjęła rezolucję, która zaleca Rządowi gruntowne przepracowanie problemu.</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu części 16 — Emerytury i Zaopatrzenia — w myśl postanowień Komisji Budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#BohdanPodoski">Proszę p. Sprawozdawcę o zajęcia miejsca przy stole prezydjalnym.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#BohdanPodoski">Ponieważ do krótkich zapytań nikt się nie zgłosił, udzielam głosu p. ks. Lubelskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#JózefLubelski">Wysoki Sejmie! Po raz trzeci zabieram głos w tej Wysokiej Izbie w sprawie emerytów. Zabieram głos, bo mi tak każę sumienie obywatelskie. Widzę tę straszną tragedię, jaką przeżywają zwłaszcza t. zw. „emeryci zaborczy”. Gdy się dowiedzieli o obniżce swoich płac, a zwłaszcza o tem, że mają mieć obcięte lata służby zaborczej o 1/4, w szeregach ich powstał ogromny niepokój o swój los, o swoje położenie, zwłaszcza w szeregach tych, których emerytury i tak były niskie.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#JózefLubelski">Wielki procent emerytów nie winien temu, że dziś kwestia emerytalna jest taką wielką i ważną sprawą państwową, poszli oni bowiem na emeryturę ze służby państwowej bardzo często wbrew swojej woli, w pełni jeszcze sił fizycznych i moralnych. Praktyka przedwczesnego posyłania na emeryturę niestety nie ustała, do ostatnich czasów jeszcze wciąż posyła się pracowników na emeryturę, mimo że mogliby jeszcze wydatnie pracować dla Państwa. I dlatego też z tą praktyką, z temi nawyczkami z ostatnich kilku lat czas najwyższy skończyć!</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#JózefLubelski">Trzeba ludzi zostawić przy pracy, jeżeli mają siły i ochotę do tej pracy, jeśli pracują pożytecznie.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#JózefLubelski">W „Gazecie Polskiej” ukazał się artykuł p. t.: „Linią podziału”. Podzielono w tym artykule społeczeństwo na dwie części: na tych, którzyby chcieli powrotu stosunków przedmajowych i na tych, którzy trwają przy obecnym systemie rządzenia. Zdaje mi się, że stosunkowo w społeczeństwie mało jest takich, którzyby chcieli powrotu stosunków przedmajowych. P. Premier Kościałkowski w ostatniem swojem ekspose postawił inną linię podziału — na tych, którzy uznają obecną Konstytucję, i na tych, którzy są przeciwnikami tej Konstytucji. Ale możnaby jeszcze inną linię podziału przeprowadzić w naszej Ojczyźnie — podzielić społeczeństwo na tych, którzy nie mają w dzisiejszych warunkach w Polsce z czego żyć, i na tych, którzy we wszystko opływają.</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#JózefLubelski">Z tą niesprawiedliwością społeczną trzeba raz skończyć. 21e jest niewątpliwie w Polsce pod wielu względami. Dowiedzieliśmy się ze sprawozdania pp. Premiera i Wicepremiera, że Rząd robi wszystko, ażeby tę niesprawiedliwość usunąć. Musimy z naszej strony przyczynić się także do tego. Najwyższy jest już czas, ażeby nie dopuścić do nowej krzywdy, jaką wyrządza się emerytom z czasów zaborczych, licząc rok służby tylko za 3/4 roku.</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#JózefLubelski">Jeżeli dziś w społeczeństwie panuje niezadowolenie, jeżeli jest bardzo dużo narzekań i dużo niechęci do obecnego systemu rządzenia, to nietyle z powodu Konstytucji, bo to dotyczy tylko partyj politycznych, ile z powodu tych niesprawiedliwości, tych rozmaitych nadużyć, które w Ojczyźnie naszej się dzieją. Jeżeli nie załatwimy w duchu sprawiedliwości społecznej kwestii emerytalnej, możemy być przekonani, że prawie cały stan urzędniczy ogarnie rozgoryczenie, które i talk już panuje w społeczeństwie; z małemi może wyjątkami dotyczącemi tych osób, które nic na tem nie straciły, i które nie obawiają się o swoją egzystencję, ludzie odnosić się będą z jeszcze większą nieżyczliwością do obecnego systemu rządzenia.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#JózefLubelski">W sprawie emerytur, względnie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej wpłynęły do laski marszałkowskiej trzy wnioski. Apelowałbym gorąco do p. Marszałka Sejmu i Prezesa Komisji Budżetowej, ażeby jaknajprędzej poddali pod rozważania te wnioski, ażeby Sejm mógł powziąć uchwałę i ażeby ta zmora, która wisi nad emerytami, jaknajprędzej ustąpiła.</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Zakrocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#LudwikZakrocki">Wysoka Izbo! Kiedy w toku dyskusji nad pełnomocnictwami miałem zaszczyt przemawiać z tego miejsca, zwróciłem uwagę, że pełnomocnictwa udzielone być mają w ramach bardzo szerokich, bo powiedziane było, że się ich udziela do załatwienia spraw finansowych i gospodarczych. Pomimo tego, wypowiedziałem się za udzieleniem pełnomocnictw, oświadczając, że zaufanie moje do Rządu skłania mnie do postąpienia tak w tej sprawie, skoro Rząd tego żąda. Po upływie okresu pełnomocnictw, muszę stwierdzić z zadowoleniem, że dziś byłbym skłonny postąpić w sposób podobny. Zdaję sobie sprawę, że w ten sposób postąpiłoby także wielu członków tej Izby. Niemniej jednak muszę stwierdzić, że gdyby dziś Rząd zażądał pełnomocnictw, to napewno nie 'otrzymałby ich tak łatwo, jak przed czterema miesiącami, a za jedną z głównych przyczyn tego uważam pewne niedociągnięcia, jakie się znalazły w tych rozporządzeniach, w szczególności w rozporządzeniu, dotyczącem zmiany uposażeń emerytalnych z 22 listopada 1935 r. względnie tej jego części, która dotyczy odebrania i skreślenia emerytom b. państw zaborczych 1/4 części ich dawnej służby.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#LudwikZakrocki">Wysoka Izbo! Przedstawiciel Ministerstwa Skarbu oświadczył w Komisji Budżetowej, że Państwo Polskie wzięło na siebie obowiązek płacenia emerytur emerytom b. państw zaborczych ze względów humanitarnych. Nie będę polemizował z tem twierdzeniem, bo tenże przedstawiciel jeszcze tego samego dnia spotkawszy się z jednolitą przeciwną opinią całej komisji, oświadczył, że te emerytury nie są darem z łaski. Jeżeli to podnoszę, to dlatego, bo wynika z takiego postąpienia przedstawiciela Ministerstwa Skarbu, że Ministerstwo w czasie wydawania dekretu było w tem błędnem przekonaniu, że chodzi tu o dar z łaski i że można emerytom odbierać emerytury kiedy się chce i w jakiej wysokości się chce. Dobrze, że przedstawiciel Ministerstwa Skarbu dał się przekonać. Pozostaje teraz już tylko konsekwentnie błąd naprawić i wydane rozporządzenie zmienić, względnie wyrazić zgodę na zmianę, skoro odpowiedni projekt już został wniesiony do laski marszałkowskiej.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#LudwikZakrocki">Nie będę w tych warunkach wykazywał podstaw prawnych, na jakich opiera się sprawa, o którą walczą emeryci. Wspomnę nawiasem o konwencji rzymskiej, o konwencji wiedeńskiej i o postanowieniach ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. Szczególnie podkreślam tę ustawę dlatego, że ona właśnie zagwarantowała emerytom, że ich prawa nabyte nie będą uszczuplone i dzięki takiemu zagwarantowaniu emeryci zrzekli się pretensyj do b. państw zaborczych, a w szczególności do państwa austriackiego.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#LudwikZakrocki">Omawiany dekret odbił się w całem Państwie, a szczególnie w Małopolsce, to jest tam, gdzie są większe skupienia emerytów, echem tak głośnem, że twórcy dekretu chyba takiego rozgłosu nie oczekiwali. Kto widział na zgromadzeniach protestacyjnych te olbrzymie tłumy protestujących, ten zrozumiał, że sprawa dotyczy nie garstki starców, ale stała się sprawą całego społeczeństwa. Te zgromadzenia były spontanicznym odruchem, jaki następuje tylko w chwilach wyraźnego, głębokiego i skonsolidowanego uczucia ogółu. Małopolska, jak wspomniałem, reaguje najsilniej, a to dlatego ponieważ tam jest największa ilość emerytów. Obcięcie emerytur przez odjęcie emerytom 1/4 lat z czasów służby zaborczej Małopolska odczuje bardzo silnie gospodarczo. Wszak właśnie w Małopolsce odczuto tę krzywdę tak silnie dlatego, bo tam jest wielka ilość emerytów byłych państw zaborczych, którzy za swoją pracę dla Polski z okresu zaborczego otrzymali ordery „Polonia Restituta” i inne wysokie odznaczenia państwowe. Na podstawie osobistego doświadczenia, jako małopolanin, który w Małopolsce się urodził i tam żył i żyje do dnia dzisiejszego, muszę stwierdzić z całym obiektywizmem głęboki patriotyzm tych urzędników ongiś państwa zaborczego, dziś w większości emerytów. Osobiście zapoznałem się głównie z grupą dawnych nauczycieli względnie profesorów gimnazjalnych. Dlatego się z nimi głównie zapoznałem, ponieważ w czasach przedwojennych byłem uczniem i z tymi ludźmi stykałem się w ich pracy codziennej. Wspomnienia o tych ludziach, myśl o tem, jak oni w swych uczniów wszczepiali wiedzę o Polsce, gorące umiłowanie jej przeszłości i pęd ku stworzeniu lepszej przyszłości — pozostaną we mnie niezatarte. Dlatego w chwili, gdy spotyka ich cios niezasłużony, pragnę z tego miejsca dać wyraz żywym uczuciom, jakie mnie z nimi nazawsze łączą, pragnę stwierdzić ich niespożytą dla Polski zasługę.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#LudwikZakrocki">Odebranie emerytom b. państw zaborczych 1/4 części lat ich służby zaborczej ma dać Skarbowi Państwa około 12 milionów złotych rocznej oszczędności. Podawano z różnych stron różne sposoby uzyskania tej kwoty i nawet jeszcze większej z innych źródeł. Osobiście uważam, że ograniczenie deficytowej działalności przedsiębiorstw państwowych i zlikwidowanie tych, których Państwo nie musi prowadzić, może bardzo dobrze spełnić rolę źródła zastępczego.</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#LudwikZakrocki">Sumuję to wszystko: po głębokim namyśle, rozpatrzywszy sprawę jako prawnik, poseł i obywatel, doszedłem do głębokiego przekonania, że omawiane rozporządzenie, o ile odbiera emerytom państw zaborczych 1/4 część ich lat służby z czasów zaborczych, jest prawniczo błędne, politycznie szkodliwe, gospodarczo do uniknięcia możliwe.</u>
<u xml:id="u-66.6" who="#LudwikZakrocki">Szybka zmiana tego rozporządzenia jest konieczna dla uspokojenia opinii publicznej i mieć będzie doniosłe znaczenie dla normalnej współpracy między społeczeństwem, Sejmem i Rządem.</u>
<u xml:id="u-66.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Duch.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#KazimierzDuch">Wysoki Sejmie! Tegoroczna dyskusja nad częścią budżetu — Emerytury zapowiada dosyć ożywioną wymianę poglądów. Z liczby mówców, którzy zapisali się do głosu w sprawie tęgo działu, można sądzić, że sprawa ta w tym roku rozpatrywana jest w atmosferze pewnego zaognienia. Zaognienie to spowodowane zostało ter n, że zmniejszenie tej części budżetu o 12 milionów zł odbyło się w drodze rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 22,KsI. 1935, które ustaliło odmienne zasady zaliczania służby t, zw. „zaborczej”. Rozporządzenie to wywołało pewne zadrażnienie z jednej strony dlatego, że przypomniało ono Polakom podział na tych, którzy pełnili służbę zaborczą, i na tych, którzy pełnili służbę czysto polską, a ż drugiej strony naruszyło tak zwane prawa nabyte. Jeżeli chodzi o sprawę służby zaborczej, to dotyczy ona właściwie przedewszystkiem mieszkańców Małopolski, jak to słusznie podniósł mój przedmówca, i w pewnej części Wielkopolski, Sytuacja na terenie Małopolski była tego rodzaju, że Polacy dążyli do opanowania całej administracji, i począwszy od ery Gołuchowskiego, starali się wszystkie stanowiska obsadzać. Oczywiście nikt z tego tytułu nie może robić Polakom zarzutów, że starali się obejmować te stanowiska, zamiast dopuszczać do nich Niemców i Czechów. Jeżeli chodzi o wojskowych, to trzeba stwierdzić, że wśród nich znajdowało się — bez względu na to, czy mowa o zaborze austriackim, czy niemieckim, czy rosyjskim — wielu wybitnych oficerów, którzy w czasie wojny polsko-bolszewickiej i później ogromne usługi Polsce oddali. Muszę podkreślić, że jeżeli bierze się pod uwagę fakt, że pewna część Polaków znalazła się w armii zaborczej, to trzeba zrozumieć, że w okresie poprzedzającym wojnę światową wśród Polaków istniała pewna dążność do zdobywania wyszkolenia wojskowego, zanim powstały polskie organizacje wojskowe,</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#KazimierzDuch">Mógłbym tu przytoczyć zachęcający do tego głośny artykuł Studnickiego w „Tece” z 1906 r. p. t. „Do wojska!” oraz szereg korespondencyj; sam posiadam list Zygmunta Miłkowskiego, który jednemu z młodych studentów, chcącemu wstąpić do francuskiej akademii, i proszącemu go o pomoc w tem, radzi się starać o przyjęcie do służby wojskowej w obrębie austriackiego państwa, bo do akademii francuskiej jako cudzoziemiec dostać się nie może. Między tymi ludźmi jest wielu ludzi ideowych, którzy służyli w armii zaborczej po to, ażeby Polsce dostarczyć wyszkolonego żołnierza.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#KazimierzDuch">Nie mam zamiaru z międzynarodowego punktu widzenia bronić sprawy emerytur zaborczych. Chcę tylko stwierdzić, że jeżeli chodzi o t. zw. prawa nabyte, popełniono pewien błąd przez to, że w dwanaście lat po wydaniu ustawy unieważniono wis tęcz już istniejące zaliczenia emerytur.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#KazimierzDuch">Już bowiem w r. 1923 przy wydawaniu ustawy emerytalnej należało określić, że tak jak wszystkim emerytom zaborczym, tak i emerytom mieszanym, a mającym lata służby zaborczej będzie się liczyło 75% tej służby; wiadomą było bowiem rzeczą, że Państwo tego ciężaru w tej wysokości nie potrafi znieść, zważywszy jak hojnie ustawa dopuszczała zaliczanie służby zawodowej przy małych składkach, które wynosiły 3%, potem 5%, a niedawno zostały podwyższone do 8%. Należało to wszystko przewidzieć 12 lat przedtem, a nie byłoby tego zaognienia jakie powstało teraz, bowiem zasada, która obowiązywała w prawie: leks retro non agit — prawo wstecz nie obowiązuje, była dotychczas przestrzegana i załamanie jej stworzyło pewien niebezpieczny precedens. Emerytury mają nie tylko socjalne znaczenie, zabezpieczając byt ludzi zużytych wskutek długoletniej służby, lecz mają również one znaczenie dla administracji państwowej, bowiem administracyjny aparat pracuje spokojnie, jeśli wie, że byt materialny ich i ich rodzin na wypadek ich śmierci jest zabezpieczony. Do służby administracyjnej naogół garnie się element ludzi zdolnych, ale nie mających dostatecznego sprytu życiowego, spryt bowiem i przedsiębiorczość są pożyteczne w życiu prywatnem, a nie są zbyt pożądane w służbie publicznej, gdyż urzędnik, który byłby sprytny i zdolny, może kosztowałby zadużo, administracja państwowa nie jest w stanie takiego urzędnika opłacić. Otóż z chwilą kiedy poszliśmy na złamanie zasady: prawo nie działa wstecz, musimy się liczyć z, tem, że i tym ludziom, którzy nie mają służby zaborczej, kiedyś w przyszłości może się cofnie ich prawa nabyte, bo trzeba zwrócić uwagę, że do roku 1923 wogóle nie płacono składek emerytalnych, potem płacono składki za małe. Złamanie raz tej zasady spycha nas na równię pochyłą, po której nie widać jak daleko zejdziemy. Uważam, że wogóle system rozwiązania problemu emerytalnego w naszem Państwie w służbie publicznej, jest źle ujęty. Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 28 października 1933 tworzy wprawdzie fundusz emerytalny dla urzędników, przyjętych po 1 lutym 1934, ale zobowiązania przed tym terminem ciążą na Skarbie Państwa. Żaden fundusz emerytalny nie może się utrzymać, nie może dotrzymać swoich zobowiązań, o ile nie jest oparty na zasadzie (kapitałowego pokrycia swoich zobowiązań. System pokrywania corocznych wydatków z budżetu, stosowany w dzisiejszych warunkach ustawodawstwa emerytalnego, nie da się na długą metę pogodzić z siłą naszą gospodarczą i z naszemi warunkami budżetowe mi. Z tego powodu należałoby, zdaniem mojem, przystąpić do takiego rozwiązania tego problemu, ażeby również i ci urzędnicy, którzy już znajdują się od dłuższego czasu w służbie państwowej, od pewnego ściśle określonego czasu składki na osobny fundusz emerytalny odkładali, by w ten sposób część ich praw emerytalnych była honorowana z funduszu emerytalnego, a część pokrywana z budżetu państwowego, podobnie jak będzie rozwiązane zagadnienie emerytur pracowników samorządowych. Jeżeli chodzi o samo wyżej wspomniane rozporządzenie z 22. XI 1935, to jestem zdania, że należy dążyć raczej do cofnięcia go; jeśliby to z jakichkolwiek względów nie było możliwe, sądzę, że należy je ograniczyć przedewszystkiem w ten sposób:</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#KazimierzDuch">1) należałoby wyłączyć z odliczenia lat emerytów, którzy skończyli 60 lat życia, tych ludzi pozostawić należy w spokoju,</u>
<u xml:id="u-68.5" who="#KazimierzDuch">2) wyłączyć tych, którzy nie otrzymują 75% podstawy wymiaru, jeśli oni mieli w ciągu ostatnich kilku lat kwalifikację dobrą lub z powodu zdrowia przeszli w stan spoczynku, a nigdzie nie pracują,</u>
<u xml:id="u-68.6" who="#KazimierzDuch">3) powołać należałoby specjalną komisję, która zbadałaby jeszcze raz sprawę zaliczania lat służby, by indywidualnie traktować wszystkich tych, którzy na emeryturę przeszli. Wreszcie 4) tych emerytów, którzy nie przekroczyli 75% podstawy wymiaru, mają zdolność fizyczną i umysłową i dobrą opinię z czasów poprzedniej swojej służby, należałoby powołać do czynnej służby państwowej.</u>
<u xml:id="u-68.7" who="#KazimierzDuch">Jeszcze parę słów chciałbym powiedzieć o rezolucji p. generała Żeligowskiego i rezolucji p. posła Wagnera. Wydaje mi się, że rezolucja p. posła Wagnera lepiej ten problem rozwiązywała. Albowiem rozporządzenie Prezydenta z października 1933 r., które zmieniło podstawy uposażenia i ustawę emerytalną, miało przedewszystkiem na celu postawienie w odmiennem położeniu ministrów i wiceministrów, wyjątkowo tylko dyrektorów departamentów, to znaczy urzędników czwartego stopnia służbowego, — wyjątkowo ze względu na to, że tutaj te stopnie mniej więcej są równorzędnie traktowane według nowej czy starej ustawy uposażeniowej, a nawet według dawnej ustawy emerytalnej, kto miał wyższy szczebel w tym stopniu był w korzystniejszem położeniu, aniżeli ten, kto według nowej ustawy otrzymywał swoje uposażenie. Chodziło tutaj o ministrów i wiceministrów. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, ażeby tych ludzi uniezależnić, by w czasie swego urzędowania nie wypatrywali sobie stanowisk na różnych placówkach gospodarczych. Znamy wypadki na przestrzeni 16 lat naszej niepodległości, że szereg ministrów odskakiwał do wielkiego przemysłu i na placówki dobrze płatne, co uważaliśmy wszyscy za rzecz demoralizującą i niepożądaną, bowiem mogiło to nasuwać podejrzenie, że odbywać się to mogło kosztem interesu publicznego,</u>
<u xml:id="u-68.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-68.9" who="#KazimierzDuch">Po drugie chodziło o to, ażeby Rząd zwolnić od obowiązku zaopatrywania dymisjonowanego ministra czy podsekretarza stanu, bowiem im wyższe stanowisko, tem łatwiejszy upadek. Nie można więc było pozostawiać ludzi na lodzie, gdy się ich raz już z ich warsztatów pracy wyciągnęło, i gdy nie byłoby możliwości, by ich dalej do państwowej służby używać. W tym celu ustawa uposażeniowa postawiła ich w lepszych warunkach. Proszę Panów. Jeżeli mógłbym w czemś poprzeć wniosek p. generała Żeligowskiego, to tylko w tem, ażeby raczej tych generałów, których wymieniano na komisji jako przykład, a którzy, otrzymawszy emeryturę przed 1 lutym 1934 r., posiadają niższe uposażenia, aniżeli ci, którzy przeszli na emeryturę w terminie późniejszym, — podciągnąć do tamtych. Proszę Panów, stanowisko generała jest najwyższem stanowiskiem, jakie można zdobyć w Państwie Polskiem. Jest to stanowisko bardzo zaszczytne, bowiem stanowisko polityczne można dostać bez wielkich kwalifikacyj fachowych, ale stanowisko generała można zdobyć tylko w bardzo ciężkich i trudnych warunkach, po bardzo wielkiem i fachowem przygotowaniu oraz dobrej służbie. Dlatego zdaje mi się, że zamiast obniżać ich stanowiska do normy z 11 grudnia 1923 r., jak proponuje p. generał Żeligowski, należałoby raczej podciągnąć ich stanowiska do normy późniejszej, względnie stworzyć normę przeciętną, ujmując jednym, a dodając drugim. Wtedy otrzymalibyśmy jakąś sprawiedliwą zasadę, której możliwość realizowania dawał wniosek p. posła Wagnera. Sądzę, że motywy, które przytoczyłem, będą wzięte pod uwagę zarówno przez p. generała dla wniesienia poprawki do jego rezolucji, jak i przez p. Ministra Skarbu przy redagowaniu wniosku ustawodawczego, któryby po myśli tej rezolucji sprawę tę załatwił.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Pochmarski.</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#komentarz">(Głos: Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-69.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Starzak.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#WładysławStarzak">Wysoka Izbo! Wśród dekretów, wydanych przez Rząd w trosce o równowagę budżetu, a nakładających ciężary na różne warstwy naszego społeczeństwa, są takie, które uderzyły w punkt najboleśniejszy — w zaopatrzenie emerytalne, stanowiące częstokroć jedyną podstawę bytu ogromnej liczby ludzi starszych, kobiet i dzieci.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#WładysławStarzak">Rozumie się, że postulat równowagi budżetowej jest racją wyższą, której wszystko należy podporządkować. Tym razem jednak padła ofiarą tych wyższych konieczności państwowych warstwa obywateli, którą należałoby oszczędzać. Zaopatrzenie emerytalne pobierają przeważnie ludzie, którzy nie mają już przed sobą tych perspektyw życiowych, jakie los otwiera przed innymi, bądź wdowy i sieroty, a dla tych i tamtych zachowanie ich praw dobrze nabytych i ugruntowanych na pracy własnej lub mężów i ojców jest nieraz kwestią życia i śmierci.</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#WładysławStarzak">Zaopatrzenia emerytalne podlegały przytem już poprzednio kilkakrotnym obcięciom. Zmniejszanie raz jeszcze, i to w formie tak szorstkiej, a w stopniu tak dotkliwym tych „wdowich groszy” jest ciosem dla nich ogromnym. Fala rozgoryczenia przeszła przez kraj, a stało się to w momencie, gdy zaufanie, szacunek i współpraca obywatela są Państwu szczególnie potrzebne.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#WładysławStarzak">Gdybyśmy nawet chcieli zwracać uwagę tylko na czysto utylitarne potrzeby i interesy Państwa, to — powiedzieć sobie możemy szczerze — sunny, dla których zdecydowano się na te obcięcia, nie są tak wielkie, by warto było narażać na szwank dobre imię Państwa. Ale ten punkt widzenia nie jest wystarczający. Zostało tutaj podważone zaufanie do prawa, a jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż siła i byt Państwa opiera się przedewszystkiem na szacunku obywateli dla praw państwowych.</u>
<u xml:id="u-70.4" who="#WładysławStarzak">W dyskusji, jaka już tu toczyła się nad tą sprawą, wysunięto szereg poważnych i mocno umotywowanych argumentów, których nie będę powtarzał. Stwierdzę tylko, że wiemy wszyscy, jakim ciężarem ponad siły są dla naszej młodej państwowości świadczenia emerytalne, stanowiące w budżecie pozycję olbrzymią; trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że ustawa ta została może niedostatecznie przemyślana i nazbyt pośpiesznie opracowana i że stąd pochodzą jej rażące usterki. Za takie niedopatrzenie uważać trzeba sumaryczne, jednakowe potraktowanie wszystkich t. zw. „emerytów zaborczych”, gdy w istocie zachodzą duże różnice w ich materialnych uprawnieniach. Przecież emeryci Małopolski i Śląska Cieszyńskiego wnieśli do Skarbu Państwa poważne fundusze, i to nie tylko w pieniądzach, które uległy dewaluacji, zresztą nie z ich winy, lecz i w nieruchomościach, których wartość sięga milionów.</u>
<u xml:id="u-70.5" who="#WładysławStarzak">Wszak emeryci kolejowi b. zaboru austriackiego na zabezpieczenie swych praw emerytalnych mają ponad 100 budynków.</u>
<u xml:id="u-70.6" who="#WładysławStarzak">Nie chcę tu poruszać znowu tej okoliczności, że Polacy, obywatele b. państw zaborczych, ponosili nieraz wielkie ofiary dla polskiej idei niepodległościowej i że mieli warunki pracy niejednokrotnie cięższe, niż dziś mamy w wolnem Państwie. Mówiono już na ten temat wiele. Stwierdzam więc tylko raz jeszcze, że rozumiem dobrze potrzeby Państwa, ale nie mogę milczeć, gdy obywatelom tego Państwa dzieje się krzywda.</u>
<u xml:id="u-70.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-70.8" who="#WładysławStarzak">Społeczeństwo nasze umie dla Państwa ponosić ciężary i składać ofiary. Świadczenia jego na ofiary zbiorowe są ogromne. Ludzie, którym wielokrotnie zredukowano pensje, łożą bez szemrania na różne cele społeczne, których dziś wskazuje się im aż za wiele. Jest tedy w społeczeństwie gotowość do współpracy z czynnikami rządzącemi, jest umiejętność cierpliwego ograniczania swych potrzeb życiowych. Odruch niechęci i rozgoryczenia powstaje tylko wówczas, gdy ludzie czują, że stała się niesprawiedliwość. Sądzę tedy, że trzeba gospodarować kapitałem moralnym tej dobrej woli oszczędnie i ostrożnie, że nie trzeba rozdrażniać ludzi posunięciami nieprzemyślanemi.</u>
<u xml:id="u-70.9" who="#WładysławStarzak">Oparliśmy wszystko na wzajemnym stosunku obywatela i Państwa jako na sprawie pod. stawowej. Nowa Konstytucja wysunęła zasadę, że Państwo, jego dobro i autorytet stoją ponad wszystkiem. Nie można tedy wzbudzać w obywatelu uczuć i refleksyj nieprzychylnych w stosunku do Państwa, na które czekały i dla którego przelewały krew całe pokolenia. Nie powinno się tego robić nigdy, szczególnie jednak w chwili obecnej, gdy ciężkie położenie gospodarcze wymaga ofiarnej współpracy całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-70.10" who="#WładysławStarzak">Nie stawiam tutaj wniosku o przywrócenie w budżecie odnośnych sum. Wierzę bowiem, że Rząd sam zrozumie lepiej od nas powagę tego zagadnienia i mam nadzieję, że sprawa zaopatrzeń emerytalnych zostanie na nowo przemyślana i ku zadowoleniu wszystkich zainteresowanych będzie poddana rewizji.</u>
<u xml:id="u-70.11" who="#WładysławStarzak">Byłbym bardzo wdzięczny p. Ministrowi Skarbu, gdyby zechciał poinformować Izbę o stanowi siku Rządu w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-70.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Bilak.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#StepanBilak">Wysoki Sejmie! W marcu 1932 r. przy nowelizacji ustawy inwalidzkiej Sejm uchwalił uzupełnienie art. 69 tejże ustawy w tym kierunku, że upoważniono Ministra Skarbu do przyznawania zaopatrzeń pieniężnych w wymiarze przewidzianym dla inwalidy wojskowego także tym inwalidom, którzy, walcząc w oddziałach ukraińskich przeciw armii polskiej w czasie od 1 listopada 1918 r. do 1 czerwca 1919 r. utracili conajmniej 45% zdolności zarobkowej z powodu choroby lub kalectwa nabytych na wojnie, o ile są pozbawieni innych środków utrzymania i wykazują się swoją lojalnością państwową. Sejmem kierowało wówczas założenie, że i inwalidzi ukraińskiej armii galicyjskiej są ludźmi, którzy spełnili swój obowiązek w dziejowych chwilach wobec swej ojczyzny, że nie powinni oni ponosić skutków zmiennego losu wojny, a jako obywatele Państwa Polskiego w myśl szczytnych haseł opieki społecznej mają prawo do korzystania z zaopatrzeń emerytalnych. Niestety, mimo, że ustawę tę wydano jeszcze w marcu 1932 r., dotychczas ani jeden inwalida galicyjskiej armii ukraińskiej nie otrzymał zaopatrzenia ze Skarbu Państwa. Po licznych urgensach dopiero w lutym 1934 roku wydano rozporządzenie wykonawcze Ministrów Opieki Społecznej i Skarbu, regulujące sprawę zaopatrzenia inwalidów ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-72.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-72.2" who="#StepanBilak">Z wyjaśnień p. Wiceministra Lechnickiego, złożonych na Komisji Budżetowej, wynika, że w czasie przepisanym ustawą wpłynęły 963 wnioski od inwalidów ukraińskich o przyznanie im zaopatrzenia. Niestety, ani jednego z tych 963 wniosków nie załatwiono dotychczas pozytywnie. Apelujemy więc do Rządu, by sprawie tej poświęcił baczniejszą uwagę i by w granicach możliwości przyśpieszono bieg tych spraw. Zarazem apelujemy do Rządu, by spraw tych nie pozostawiono dowolnej interpretacji niższych organów wykonawczych, które starają się unicestwić tendencję powyższej ustawy. W szczególności należy zapobiec, aby niższe organa administracji państwowej przy ustalaniu lojalności państwowej petentów nie postępowały stronniczo, jak to dotychczas zbyt często się zdarzało.</u>
<u xml:id="u-72.3" who="#StepanBilak">Przy tej sposobności chciałbym podkreślić, że znowelizowany art. 69 ustawy inwalidzkiej nie zaspokaja w całej pełni naszych życzeń w sprawie zaopatrzenia inwalidów ukraińskich. Już sam wymiar renty jest znacznie niższy, albowiem zaopatrzenie pieniężne ma odpowiadać rencie inwalidy wojskowego, a nie wojennego. Wymaga się aż 45% utraty zdolności zarobkowej, a przytem, co najważniejsze, rentę przyznaje się tylko tym inwalidom, którzy doznali uszkodzenia zdrowia w walkach z wojskiem polskiem. Referaty inwalidzkie interpretują ten przepis w ten sposób, że z miejsca odmawiają roszczeniom tych inwalidów, którzy doznali uszkodzeń w czasie oczyszczania Galicji wschodniej i z resztek wojsk austriacko-węgierskich lub niemieckich, albo w czasie walk z bolszewikami. Prosimy więc, by prawo do zaopatrzenia rozszerzono na wszystkich inwalidów b. galicyjskiej armii ukraińskiej bez względu na to, w jakich walkach doznali uszkodzenia. Zarazem apelujemy, by Rząd, rozważając ponownie kwestię zaopatrzenia inwalidów ukraińskich, przyznał także analogicznie do innych przepisów ustawy inwalidzkiej zaopatrzenie wdowom i sierotom po inwalidach ukraińskich. Jest to wymóg słuszności, który zresztą pokrywa się z temi samemi tendencjami, które kierowały Sejmem przy uchwalaniu ustawy o zaopatrzeniu inwalidów ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-72.4" who="#StepanBilak">W ścisłym związku z powyższą sprawą jest społeczna opieka nad ukraińskimi inwalidami, zorganizowana przez społeczeństwo ukraińskie, jako Ukraińskie Towarzystwo Pomocy Inwalidom we Lwowie. Towarzystwo to zarejestrowało 2.021 inwalidów galicyjskiej armii ukraińskiej i w miarę swoich sił finansowych udziela inwalidom, w szczególności ciężko uszkodzonym, pomocy lekarskiej, protez i zasiłków pieniężnych w wysokości od 5 do 40 złotych miesięcznie. Budżet roczny tego towarzystwa przekracza sumę 100.000 zł. Chociaż wyręcza ono w znacznej mierze Państwo w jego zadaniach na polu opieki społecznej, nie tylko nie otrzymuje żadnej subwencji państwowej, ale nie spotyka się ze strony władz administracyjnych, w szczególności starostw, z należytem zrozumieniem, przedewszystkiem gdy chodzi o urządzanie publicznych zbiórek na cele tego nawskroś humanitarnego stowarzyszenia. Mam nadzieję, że i te niedociągnięcia będą naprawione, a inwalidom ukraińskim będą przyznane ustawowe ulgi narówni z innymi inwalidami wojennymi.</u>
<u xml:id="u-72.5" who="#StepanBilak">Druga sprawa, którą chciałbym poruszyć w związku z budżetem emerytur, to sprawa t. z w. zlokautowanych funkcjonariuszów państwowych narodowości ukraińskiej b. monarchii austriacko węgierskiej. Po objęciu władzy przez Państwo Polskie, tylko nielicznych funkcjonariuszów narodowości ukraińskiej zatrzymano w dalszej służbie państwowej. Całych rzesz, w szczególności niższych funkcjonariuszów kolejowych, pocztowych, sądowych i podoficerów zawodowych armii austriackiej nie przyjęto do służby, chociaż ludzie ci, pozatem, że spełniali uczciwie swoje drobne obowiązki służbowe funkcjonariuszów państwowych austriackich i że byli narodowości ukraińskiej, niczem nie narazili się Państwu Polskiemu. Nie uwzględniono wcale tego, że ludzie ci, będąc sumiennymi czy to listonoszami, czy konduktorami kolejowymi, czy funkcjonariuszami sądowymi, spełniali temsamem w czasie swojej służby dobre usługi na rzecz miejscowego społeczeństwa w interesie jego ładu i bezpieczeństwa. Ale nie tylko nie przyjęto tych Judzi do służby państwowej polskiej, lecz nadto przeważnej ich części odmówiono przyznania emerytur. By tę rzecz przykrą i krzywdzącą uzasadnić przepisem prawnym skonstruowano art. 95 ustawy emerytalnej z dnia 11 grudnia 1923 r. i na jego podstawie odmówiono przyznania emerytur wszystkim tym b. funkcjonariuszom państw zaborczych, którzy nie zostali przyjęci do służby państwowej polskiej przed dniem 1 października 1923 r. z powodu braku etatu, chociażby nawet w myśl ustaw austriackich nabyli zasadnicze prawo roszczenia do emerytury. Widząc, że na podstawie grudniowej ustawy emerytalnej nie uzyskają emerytury, złokautowani całą swoją nadzieję oparli na konwencji wiedeńskiej, zawartej w dniu 30 listopada 1923 r. między Austrią a temi państwami, które powstały na gruzach monarchii austriacko-węgierskiej, a więc i Polską. Ta konwencja międzynarodowa przyznawała i przyznaje emerytury b. funkcjonariuszom austriackim tak cywilnym jak wojskowym, którzy w dniu 3 listopada 1918 r. nie byli jeszcze przeniesieni w stan spoczynku, i którzy nie zostali przyjęci do służby danego państwa, a w państwie austriackiem mieliby prawo do emerytury lub odprawy. Długo ciągnęła się historia tej konwencji. Po przeróżnych przejściach konwencja ta, zawarta w r. 1923, została ratyfikowana w r. 1928, a ogłoszona w Dzienniku Ustaw z mocą obowiązującej ustawy w styczniu 1931 r. Nadmienić muszę, że wszystkie państwa, które zawarły tę konwencję, wydały do niej rozporządzenia wykonawcze i wprowadziły ją w życie z wyjątkiem jedynie Państwa Polskiego. Niewykonanie tej międzynarodowej umowy wyjaśnia Ministerstwo Skarbu tem, że w myśl art. 8 konwencji, postanowienia art. 1 do 7 tejże konwencji nie naruszają w niczem ustaw ani rozporządzeń wewnętrznych, wydanych w tej sprawie przez państwa sygnujące w stosunku do własnych obywateli, a ponieważ w Państwie Polskiem roszczenia emerytalne zostały unormowane ustawą z dnia 11 grudnia 1923 r., przeto nikt nie może powoływać się na postanowienia wspomnianej konwencji jako na źródło swoich praw emerytalnych. Nie chcę w tej chwili i z tego miejsca polemizować z takiem prawnem uzasadnieniem Ministerstwa Skarbu, które zresztą powołuje się w tej sprawie na analogiczne orzecznictwo Najwyższego Trybunału Administracyjnego, ale bezsprzecznie stwierdzić trzeba, że stanowisko to nie odpowiada ani zamierzeniom twórców konwencji wiedeńskiej, ani słuszności tak ze stanowiska interesu państwowego, jako też ze stanowiska humanitarnego. Nie powołując się więc w tej chwili na żaden z obowiązujących przepisów prawnych, ani na taką, czy inną interpretację umów międzynarodowych, w szczególności konwencji rzymskiej czy wiedeńskiej, apeluję do Rządu, by w imię słuszności i powagi władzy państwowej uznał potrzebę zaopatrzenia i tak już nielicznych b. funkcjonariusz ów austriackich narodowości ukraińskiej, nieprzyjętych do służby państwowej polskiej, a żyjących ze swemi rodzinami w skrajnej nędzy i by wydał odpowiednie zarządzenia, na mocy których te zaopatrzenia zostałyby im wypłacone. Mówiąc o tych b. funkcjonariuszach państwowych austriackich, którzy nie otrzymali żadnego zaopatrzenia, przyłączam się w zupełności do głosów, które padły tu dzisiaj w sprawie ukrócenia praw emerytalnych b. funkcjonariuszów państw zaborczych na podstawie dekretu p. Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 22 listopada 1935 r. Rozumiem, że Państwo znajduje się obecnie w trudnem położeniu gospodarczem i finansowem, że wydatek na emerytury i renty inwalidzkie, przewidziany w preliminarzu obecnym na łączną sumę 260.900.000, jest bardzo poważnem obciążeniem budżetu państwowego, jednak ukrócenie praw emerytalnych może spowodować skutki, które przyniosą większą szkodę aniżeli zysk z oszczędności budżetowych. Mam tu na myśli niebezpieczną próbę wprowadzenia zasady dopuszczalności wstecznego działania nowych ustaw i naruszenia praw nabytych, co może prócz rozgoryczenia i nieufności spowodować naruszenie poczucia prawa i sprawiedliwości. W szczególności należy zaniechać zmniejszenia emerytur, które wynoszą mniej niż 250 zł miesięcznie, gdyż spowoduje to dalszą gwałtowną pauperyzację wielkiej grupy ludności, a tem samem pogłębi kryzys ekonomiczny.</u>
<u xml:id="u-72.6" who="#StepanBilak">Streszczając poruszone przez mnie dzisiaj postulaty, wyrażam przekonanie, że oszczędności, czynione kosztem zaopatrzeń emerytalnych czy rent inwalidzkich, przyniosą po stronie zysków jedynie zmniejszenie wydatków, natomiast po stronie strat mogą przynieść szkody niewspółmiernie większe i niebezpieczniejsze od zysków. Dlatego potrzeba równowagi ducha społeczeństwa, a nie cyfr, powinna zadecydować o losie i wysokości rent i emerytur.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Gdula.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#TadeuszGdula">Wysoka Izbo! Zagadnienie emerytalne, któremu poświęcamy z tej trybuny wiele naszej uwagi, wstrząsnęło społeczeństwem bardzo silnie. Okazało się, że jest ono jednem z najboleśniejszych zagadnień, bo wywołało zwłaszcza na terenie Małopolski, a także b. zaboru pruskiego, szereg zgromadzeń, na które przychodzili wszyscy ci, którzy poczuli się pokrzywdzeni ostatniemi zarządzeniami, albowiem w ciągu czterech przedostatnich lat emerytury były obniżane parokrotnie; najpierw nastąpiła obniżka przez podwyższenie stopy podatku do chodowego, potem przez specjalny dodatek, wreszcie przez nowe przeliczenie łat służby zaborczej. I może to ostatnie zarządzenie było największym, najboleśniejszym ciosem, jak to już z tej trybuny twierdzono, który uderzył w emerytów. Emeryci rozumieją, że dla ratowania równowagi budżetu należy zrobić wszystko. Jak cały świat pracy, tak również emeryci godzą się na te ofiary, które dla nich były bardzo ciężkie. Omówiło to zagadnienie wszechstronnie wielu moich kolegów tak na komisji, jak i tutaj, i zwróciło uwagę na to, że najboleśniejszem zagadnieniem było nowe obliczenie lat służby zaborczej.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#TadeuszGdula">Jeżeli chodzi o stronę prawną, już tu p. Duch nad tem szczegółowo się zastanawiał, a przedewszystkiem nad zagadnieniem bardzo ważnem, jakim jest zasada prawna leks retro non agit.</u>
<u xml:id="u-74.2" who="#TadeuszGdula">Główne obawy nastręcza podział emerytur na zaborcze i niezaborcze. Ma to swoje ujemne strony, wprowadza pewien zamęt, pewne obawy. Czy jest usprawiedliwione, to nie wiem.</u>
<u xml:id="u-74.3" who="#TadeuszGdula">Gdybyśmy zapytali, ilu z tych emerytów par ekscellence zaborczych może się wykazać jakąkolwiek pracą dla zdobycia niepodległości Polski, to moglibyśmy się przekonać, że większość ich wykaże się taką czy inną pracą dla niepodległości Polski, to większość emerytów zaborczych czy będzie do praca oświatowa, czy inna, dowody takiej pracy przedstawi.</u>
<u xml:id="u-74.4" who="#TadeuszGdula">Jeżeli mówię o tym najboleśniejszym ciosie, to dlatego, żeby zwrócić uwagę, że tego rodzaju zagadnienie również wprowadza, jak powiedziałem na początku, zamęt w istniejących stosunkach, zniechęca do pracy państwowej w urzędach i w służbie publicznej, albowiem ten podział nie nastraja dobrze urzędnika i nie spaja go tak z Państwem, jakby należało sobie tego życzyć. Co więcej, nawet w sercach tych ludzi, których to nie będzie dotyczyło, budzi się zapytanie, czy tak samo nie będzie z nimi w przyszłości, czy tak samo z nimi się nie zrobi. Nie ulega żadnej wątpliwości, Panie Ministrze, że Polska ciężaru zobowiązań emerytalnych nie wytrzyma. Dzisiejsze 400 milionów złotych będzie rosło, kwota ta będzie coraz większa i zagadnienie to będzie musiało być przepracowane. W tej chwili mamy 92% osiągalnej podstawy emerytalnej, a może dojdziemy do 80%, 70%, a może i dalej. I nic dziwnego, że tego rodzaju postawienie sprawy, jak dzielenie służby na zaborczą i niezaborczą, musiało wywołać te nastroje i musi wywołać chaos w normalnem urzędowaniu.</u>
<u xml:id="u-74.5" who="#TadeuszGdula">O ileby chodziło o stan faktyczny, o ofiary, które ponosi świat pracy, urzędnicy, czy emeryci, to co się tyczy urzędników czynnych, to zagadnienie to przedstawia się może łatwiej. Emeryt tłumaczy sobie, że ten urzędnik czynny da sobie prędzej radę, aniżeli on. Emeryt tłumaczy sobie jeszcze tak: ja mam na utrzymaniu jeszcze dzieci, mam na utrzymaniu krewnych, mam na utrzymaniu takich czy innych bezrobotnych i każde obcięcie będzie obcięciem jeszcze większem stopy życiowej w Polsce. A przecież chodzi nam, co również i z tej trybuny sejmowej p. Premier był łaskaw powiedzieć, o podwyższenie stopy życiowej każdego obywatela Polski, a przedewszystkiem świata pracy.</u>
<u xml:id="u-74.6" who="#TadeuszGdula">Drugie zagadnienie, jakie chciałbym tutaj poruszyć, to zagadnienie wszechstronnie już tu omówione, zagadnienie młodzieżowe. Przy budżecie Ministerstwa Komunikacji pozwoliłem sobie zauważyć, że odliczanie służby zaborczej na dłuższy czas odsunie przyjmowanie młodych sił do służby państwowej, albowiem wszyscy ci, a mamy ich dosyć i w wojsku i w służbie cywilnej państwowej, którzy mają służbę zaborczą, będą musieli pozostać jeszcze dłuższy okres czasu w służbie państwowej; w ten sposób nie dopuści się młodych sił, o których się tyle mówi, że należy je wreszcie dopuścić do pracy państwowo twórczej, do łączności z Państwem.</u>
<u xml:id="u-74.7" who="#TadeuszGdula">I wreszcie jeszcze jedno zagadnienie to zagadnienie emocjonalne, które było z tej trybuny także poruszane. Czcigodny p. generał Żeligowski, bohater Wilna, był łaskaw zwrócić uwagę na ten moment, o którym pozwolę sobie teraz mówić. Jest to zagadnienie wprowadzenia tego wielkiego zapytania w duszę każdego z tych urzędników, na którym ciąży to, że on ma służbę zaborczą. I p. generał Żeligowski był łaskaw zwrócić uwagę, że różnica między służbą zaborczą a obecną nie upoważnia do tego, ażeby tak ograniczać i robić takie ograniczenia. Mam poważną obawę, że te nastroje w dużym stopniu szkodzą spoistości Państwa, a można było przecież, jak tu kolega Starzak powiedział, jednak postawić to zagadnienie na innej płaszczyźnie, rozwiązać zagadnienie oszczędnościowe, bo taki ono miało charakter, w inny sposób, a nie przez odliczanie służby zaborczej. Mam głębokie przekonanie, że jednak to bolesne zagadnienie nie jest dla Rządu jeszcze zamknięte, albowiem wnioski, które tu wpłynęły, a które będą rozpatrywane na komisji sejmowej, pozwalają Rządowi zająć stanowisko wogóle do całego zagadnienia emerytalnego.</u>
<u xml:id="u-74.8" who="#TadeuszGdula">To, co mówił p. pos. Duch, trafia do przekonania wszystkim, albowiem zagadnienie emerytalne musi być rozstrzygnięte. Im wcześniej będzie ono rozstrzygnięte globalnie, a nie ułamkowo, tem będzie zdrowsze dla całej gospodarki państwowej w przyszłości. Nie obawiajmy się spojrzeć temu zagadnieniu prosto w oczy, nie odkładajmy go na lata przyszłe, ale załatwmy obecnie. To, co proponuje poseł Duch, żeby stworzyć odpowiednią komisję, któraby to wielkie zagadnienie przepracowała, odpowiada przekonaniom wszystkich kolegów z Izby. To zagadnienie trzebaby szybko przepracować, wydaje mi się jednak, Panie Ministrze, że zanim ono będzie przepracowane, byłoby rzeczą możliwą odroczenie wykonania dekretu Pana Prezydenta na pewien czas. Nie wiem, czy komisja będzie mogła w szybkim czasie to zrobić, ale w każdym razie po przepracowaniu przez nią tego zagadnienia przystąpimy do jego rozstrzygnięcia z całą świadomością, że inaczej nie można tego zrobić, że musi tak być. Dzisiaj jest szereg zapytań, niepewności. Nie wiemy, czy skończy się na tej sumie 400.000.000 zł, nie wiemy, czy ta suma będzie mniejsza, czy większa, jeżeli poczynimy szereg oszczędności, których nie chcę poruszać, gdyż były tyle razy poruszane na komisji i przez kolegów w tej Izbie. Zimny rachunek, o którym mówił kolega Tomaszkiewicz, a z drugiej strony uwzględnienie emocjonalnego stosunku i naprawienie krzywdy emerytów pozwoli na takie załatwienie, któreby odpowiadało interesowi Państwa, a zarazem mogło naprawić w należnej mierze wielką krzywdę emerytów.</u>
<u xml:id="u-74.9" who="#TadeuszGdula">Temi kilkoma uwagami pozwoliłem sobie zaprzątnąć uwagę Wysokiej Izby, tem więcej, że to zagadnienie nie tylko ogranicza się do Wysokiej Izby, ale w tej chwili wstrząsa całem społeczeństwem polskiem.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Pochmarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#BolesławPochmarski">Wysoki Sejmie! Gdy po całotygodniowej pracy dzisiaj omawiamy tak przykrą sprawę emerytów, która żywo poruszyła umysły w Polsce, rozumiemy, że w tej chwili nie możemy przesądzać jej toku w dalszych obradach Sejmu. Są wnioski posłów ks. Lubelskiego i Hofmana, które w dniach najbliższych zapewne w Komisji Budżetowej będą już rozważane. Przyłączam się do tych wniosków w całości. Chcę jednak w tej chwili wobec przedstawicieli Rządu i Sejmu zwrócić uwagę, że w tej sprawie zachodzi, zdaniem mojem, duże nieporozumienie, płynące przedewszystkiem widocznie z zakorzenionych w nas różnic dzielnicowych. Inaczej się potraktowało emerytów b. Galicji, a inaczej b. Królestwa. Inne uprawnienia nauczycielom b. Królestwa się daje, inne przyznaje się nauczycielom z Małopolski.</u>
<u xml:id="u-76.1" who="#BolesławPochmarski">Druga rzecz to jest niedocenianie tej ludzkiej siły, tej siły społecznej, jaka się wiąże z tem zagadnieniem. Panuje u nas przekonanie, i z tem się spotykałem tu w Warszawie, że o emerytach niema co mówić, że wobec konieczności państwowej ta sprawa jest drobna, mała, zresztą emeryci rewolucji nie zrobią. Tak, emeryci wychowani są w głębokim patriotyzmie i w nich jest zakorzenione uczucie porządku i ładu. Ale oni się stali w tej chwili w Polsce źródłem niepokoju. Koło nich wytworzyła się atmosfera tak dużego niepokoju, że my pracując w terenie, mamy do czynienia z niezwykłem wprost rozgoryczeniem, szkodliwem dla spokoju w Państwie. Emeryt w Polsce to nie jest rosyjski „bywszyj czeławiek”, to nie człowiek, będący poza społeczeństwem, który stracił egzystencję swoją i musi już zginąć. Emeryt w Polsce jest głęboko związany z naszem życiem. Chociaż lata był w służbie zaborczej, myślał i pracował dla Polski, wychował żołnierza, a teraz musi borykać się z losem. Gdy w rodzinie emeryta jest dwóch lub więcej synów bezrobotnych, to każda rodzina emeryta, najbliższe jego otoczenie czy organizacja jest ogniskiem rozgoryczenia, zajątrzenia umysłów i serc, tak niepokojącego nas w tem życiu, w którem się obracamy. Gdy chodzi o uprawnienia w tej sprawie, to w tej chwili je pomijam. Faktu, że one są, negować nie można. Ale więcej zajmuje nas strona społeczna i moralna tej sprawy. Wiele się mówi o konieczności państwowej, ale ma ona dwie strony. Bo konieczność państwowa winna nie tylko cyfry liczyć, musi równocześnie ducha ważyć, mieć na względzie serca i umysły. Jeżeli druga strona załamie się, to i strona cyfr musi się załamać.</u>
<u xml:id="u-76.2" who="#BolesławPochmarski">Zwrócę uwagę na dwie kategorie emerytów specjalnie pokrzywdzonych. Jedna kategoria to są nauczyciele z Małopolski, w tym wypadku szczególnie zapomniani, bo gdy w b. Królestwie nauczycieli zaliczyło się do pracowników zawodowych i ich się wyróżniło, to nauczycieli w Małopolsce, tych, którzy wychowali całe pokolenia w szkołach polskich, nie uwzględnia się.</u>
<u xml:id="u-76.3" who="#BolesławPochmarski">Tutaj specjalnie należy uwzględnić nauczycieli t. zw. galicyjskich krajowych szkół, którzy pobierali płace z Krajowego Funduszu Szkolnego, względnie w szkolnictwie zawodowem z Wydziału Krajowego. Otóż tu nie wchodziły w grę pieniądze austriackie, oni nigdy nie byli urzędnikami austriackimi, dlaczego więc dotknęło ich to pokrzywdzenie? Wreszcie dyskwalifikacja służby w państwach zaborczych specjalnie musiała zaboleć tych nauczycieli, którzy pracowali w szkołach Towarzystwa Szkoły Ludowej czy to na Śląsku, czy w Małopolsce, a nawet mamy takich nauczycieli, uczących na pensjach w Poznańskiem, nawet w gimnazjum polskiem w Petersburgu, czy w duszpasterstwie. Ci zupełnie nie pobierali zaborczych pieniędzy, tylko polskie pieniądze i ci chyba na to nie zasłużyli, by ich teraz traktować jako emerytów zaborczych.</u>
<u xml:id="u-76.4" who="#BolesławPochmarski">Wreszcie jeszcze jedna kategoria to kategoria oficerów-emerytów. Należałoby o nich choćby wspomnieć w tej wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-76.5" who="#BolesławPochmarski">Są trzy zupełnie różne grupy. Jedni, to ci, którzy odbyli pełną służbę wojskową i mają wszystko zaliczone, inni, którzy nie odbyli tej pełnej służby, po 1927 r. byli zwolnieni przedwcześnie w celu odmłodzenia armii i specjalnie zostali dotknięci tak dalece, że kiedy początkowo emerytura ich wynosiła 55%, to teraz po wszystkich obcięciach wynosi 37–50%, a wreszcie zemerytowani po wejściu w życie ustawy z 20. XI. 1934 r„ która stworzyła uprzywilejowaną grupę oficerów po 1934 r. To dzielenie na różne kategorie emerytów oficerów niewątpliwie musiało wywołać dużą gorycz u tych, którzy wcześniej zostali zwolnieni, chociaż brali udział w wojnie o niepodległość, choć ochotniczo wstąpili do armii polskiej, względnie jako rezerwiści b. armij zaborczych weszli do czynnej służby w polskiem wojsku. Te różnice i pokrzywdzenia mając na uwadze, podnosimy tutaj głos, by zwrócić uwagę wysokiego Rządu na tę sprawę, która ma charakter głęboko moralny i ma podłoże nie tylko prawne, ale i społeczne.</u>
<u xml:id="u-76.6" who="#BolesławPochmarski">Chciałbym zwrócić uwagę na jedną jeszcze rzecz i w związku z tem postawiłem wniosek uzupełniający, t. j. wniosek, dotyczący odznaczeń wojskowych. Przepisy o odznaczeniach wojskowych do pewnego stopnia łagodzą postanowienia emerytalne w stosunku do tych b. wojsk owych, którzy mają Krzyż Niepodległości i Virtuti Militari, ponieważ ustalają, że jeden rok wojny należy im liczyć za dwa lata służby. Wniosek mój idzie w tym kierunku, by rozszerzyć te przepisy również na tych, którzy mają Medal Niepodległości oraz Krzyż Walecznych jako odznaczenie specjalnie dawane tym zwyczajnym szarym żołnierzom, którzy wybitnie reprezentują rzetelny trud bojowy i zasługują na uznanie.</u>
<u xml:id="u-76.7" who="#BolesławPochmarski">Wysoka Izbo! W końcu pozwolę sobie zgłosić na ręce przedstawicieli wysokiego Rządu apel następującej treści: Dla zachowania powagi Państwa i poczucia prawa...</u>
<u xml:id="u-76.8" who="#komentarz">(Głos: To jest rezolucja.)</u>
<u xml:id="u-76.9" who="#BolesławPochmarski">To jest apel, nie rezolucja. Zwracam się z apelem do wysokiego Rządu o wstrzymanie wykonalności dekretu Pana Prezydenta z dnia 22 listopada 1935 r. aż do czasu rozpatrzenia słuszności wymiaru emerytur przez komisję sejmową, której zadaniem będzie wspólnie z Rządem — podkreślam wspólnie z Rządem — znalezienie pokrycia niedoboru budżetowego w sumie 12 milionów zł i załatwienie w ten sposób bolesnej, podkreślam jednej z najboleśniejszych spraw. Gdy Rząd znalazł tak potrzebne kwoty dla oświaty, gdy tak poszedł na rękę w realnej współpracy Sejmowi, jestem przekonany, że pójdzie w tym wypadku na rękę nie tylko Sejmowi, ale całemu społeczeństwu. Inicjatywa Rządu w tym kierunku będzie powitana i będzie naprawdę poważnem uspokojeniem zgnębionych ludzi oraz zaniepokojonego tą sprawą szerokiego ogółu.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Hofman.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! Szereg argumentów przytoczono przeciwko dekretowi o emeryturach. Nie będę o tych argumentach mówił dlatego, że będę niezadługo mówił o nich, gdy wniosek mój będzie rozpatrywany na Komisji Budżetowej i na plenum Sejmu. Chcę jednak zwrócić uwagę na istotną rzecz, że zagadnienie emerytur jest niesłychanie ciężkie w Polsce nie tylko ze względu na globalną cyfrę, jaką Państwo musi wypłacać, ale także na poszczególne indywidualne jednostki, które w ten czy inny sposób, dla tych czy innych powodów taką czy inną stawkę emerytury otrzymują. Mianowicie okazuje się, że nasza ustawa emerytalna jest niedoskonałą i nie może ona być doskonałą w tych różnych wypadkach, które niewiadomo pod jakimi względami muszą być tutaj rozpatrywane.</u>
<u xml:id="u-78.1" who="#JakubHoffman">Chciałbym dać kilka przykładów, któreby tę sytuację oświetliły. Mówił tutaj p. Duch o tem, że niektórzy obywatele dawnej monarchii austrowęgierskiej wstępowali specjalnie do wojska, ażeby wykształcić się pod względem wojskowym w celu ewentualnego działania na rzecz przyszłego Państwa Polskiego. Podobnie zrobili i synowie Ed. Różyckiego, pułkownika, a później generała powstania 1863 r.</u>
<u xml:id="u-78.2" who="#JakubHoffman">Są jednak wypadki, że oficerowie, którzy jak np. Jan Marcińczyk, wstąpili do wojska rosyjskiego w tym celu, mimo to nie otrzymali pełnej emerytury, a inni, którzy nic nie mieli wspólnego z duchem patriotycznym polskim, którzy byli tylko zawodowymi oficerami narodowości, powiedzmy, rosyjskiej (nie chcę występować przeciwko narodowości rosyjskiej), otrzymali później pełną stawkę emerytalną. Jest to pod pewnym względem przykre i w niczem przez nas nieusprawiedliwione.</u>
<u xml:id="u-78.3" who="#JakubHoffman">Dalej dam taki przykład: Paliński Jan, nauczyciel szkół tajnych w Poznańskiem za przetłumaczenie jednego duńskiego dzieła, w którem wyśmiana była pruska szkoła, zmuszony był emigrować do Holandii i tam podtrzymywał emigrację polską. Gdy wrócił, chciano mu dać emeryturę, ale powiedział, że jest na tyle zdrów, że chce pracować. Wreszcie gdy przeszedł na emeryturę, zaliczono mu 55 lat służby. Obecnie otrzymał dekret, że będzie miał zaliczone 27 lat. Przecież on pracował wyłącznie dla narodu polskiego i trudno mu te prawa w ten sposób zabierać.</u>
<u xml:id="u-78.4" who="#JakubHoffman">Dam inny przykład — z kolejarzami gdańskimi. Kiedy dyrekcja kolejowa była jeszcze w Toruniu, zanim władze objęły obszar ściśle pomorski i terytorium gdańskie pod względem komunikacyjnym, dyrekcja wyszukała zpośród b. kolejarzy państwa niemieckiego pewnych ludzi, którzy za namową dyrekcji zwolnili się ze służby niemieckiej i przeszli do dyrekcji polskiej. Obecnie przeszli oni na emeryturę. Jaka jest sytuacja? Te jednostki, które poszły na służbę gdańską, otrzymują emeryturę polską, taką, jaka wszystkim się należała, a obecnie zmniejszy się im ją o 1/4. Natomiast ci obywatele, którzy czekali do rozwiązania sprawy zapomocą pertraktacyj, otrzymują teraz i otrzymywać będą różnicę pomiędzy emeryturą polską a gdańską, która stanowi dość pokaźną kwotę. Widzimy tu także dość niespółmierne traktowanie tych rzeczy i naturalnie krzywdzące.</u>
<u xml:id="u-78.5" who="#JakubHoffman">Jeśli weźmiemy znów pod uwagę taki wypadek, o którym opowiadał mi niedawno jeden z pp. Ministrów, że kolejarz wrócił w 1932 r. z głębi Rosji, był w Państwie Polskiem rok i zaliczono mu wszystkie te lata — to są to pewne niewspółmierne rzeczy, które nie dotyczą ściśle omawianego dekretu, ale wogóle zasady wymiaru emerytalnego.</u>
<u xml:id="u-78.6" who="#JakubHoffman">Dam jeszcze jeden przykład — nauczycielki ze szkoły tajnej. Znam nauczycielkę, która po zdaniu matury rosyjskiej w Kijowie udała się do Krakowa, uczyła się w Baraneum literatury i historii — wówczas kobiety nie miały dostępu na uniwersytety; po 4 latach wraca na Kijowszczyznę i zakłada tajną szkołę, w której uczy. Wraca do Polski dopiero w 1922 r. i komisja weryfikacyjna zalicza jej za służbę tajną w szkolnictwie 22 lata. Pracuje dalej w szkolnictwie polskiem, po 8 latach zostaje zwolniona i zaliczają jej na podstawie nowej ustawy emerytalnej rok za rok — 8 lat w służbie państwowej polskiej i tylko 8 lat za służbę w szkolnictwie tajnem. Teraz wezmę naprzykład siebie. Gdyby minie dziś zwolniono ze służby państwowej, a mam lat 40, miałbym do wysługi emerytalnej 27 lat — to są rzeczy niewspółmierne. Tak, że co do zagadnienia emerytalnego — pomijam globalną cyfrę — te indywidualne rzeczy trzebaby jakoś rozpatrzeć. Na Komisji Budżetowej wtedy, kiedy wniosek mój będzie omawiany, przedłożę właściwą rezolucję i mam wrażenie, że będzie przyjęta, ale zdaje mi się, że i tu należałoby już zaapelować do p. Ministra i jednocześnie może do przedstawiciela Najwyższej Izby Kontroli, ażeby już teraz korekty indywidualne zostały przeprowadzone, by te niesprawiedliwości i różnice, które przed chwilą przytoczyłem, wyrównać i do pewnych norm doprowadzić. Osobiście jestem zdania, że ten dekret ostatni jest niesłychanie krzywdzący, nietyle ze względów materialnych, ile ze względów moralnych. Byłbym wdzięczny i rad, gdyby Rząd zdecydował się nawet jeszcze przed debatą nad moim wnioskiem swój dekret wycofać.</u>
<u xml:id="u-78.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Jahoda-Żółtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#RobertJahodaŻółtowski">Wysoki Sejmie! Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 listopada 1935 r. postanowieniami art. 2 i 3 ograniczył wysokość uposażenia emerytalnego emerytów przez redukcję czasu i przez pomniejszenie zaopatrzenia emerytalnego. Rozumiemy, że powyższe ograniczenia zostały podyktowane koniecznościami natury administracyjnooszczędnościowej. Ograniczenia te jednak są wysoce krzywdzące dla emerytów zarówno w zakresie faktycznym, jak i prawnym. Stosunek emerytalny, skonkretyzowany w doręczonym emerytowi dekrecie emerytalnym, stwarza dla emeryta pewien stan faktyczny, pewien stan możliwości gospodarczych i finansowych. W oparciu o ten stan faktyczny, wynikający z dekretu, emeryt określa warunki swego życia pod kątem widzenia możliwych dlań warunków gospodarczych. Pod względem prawnym dekret emerytalny z chwilą uprawomocnienia się podnosi stan faktyczny do rzędu stanu prawnego, z którego wynika pewna suma uprawnień podmiotowych emeryta.</u>
<u xml:id="u-80.1" who="#RobertJahodaŻółtowski">W oparciu o powyższe rozumowanie stwierdzić wypada, że późniejsza zmiana, zmiana za pośrednictwem nowego aktu prawnego dotychczasowego stanu faktycznego i prawnego życia emeryta narusza nie tylko ową sumę uprawnień podmiotowych emeryta, ale nadto podważa jego byt w części, lub nawet w całości w zakresie możliwości faktycznych.</u>
<u xml:id="u-80.2" who="#RobertJahodaŻółtowski">Późniejsza zmiana stosunku emerytalnego doprowadza również do daleko nawet idących komplikacyj indywidualnych w zakresie prawnym. Stawia pod znakiem zapytania stan prawny stosunku emerytalnego emeryta, który przeszedł w stan spoczynku przy istnieniu określonych warunków materialnych, w razie zmiany tych warunków na inne. I tak np. jeśli emeryt przeszedł w stan spoczynku na własną prośbę przed ukończeniem 60 roku życia, a po przesłużeniu 35 lat, to w razie zmiany zasady policzalności lat służby do wysługi lat może się zdarzyć, że emeryt utraci podstawę prawną do przejścia wogóle w stan spoczynku, czyli powstałby postulat prawny, żądający powołania go z powrotem do służby czynnej. Przypadków takich indywidualnych i to różnych może powstać w praktyce wielka rozmaitość, zaprzątając nieraz trudnemi problemami dane władze państwowe.</u>
<u xml:id="u-80.3" who="#RobertJahodaŻółtowski">Poza powyższemi momentami nie bez znaczenia są i momenty natury etycznej i moralnej. Poruszano je trafnie na sejmowej Komisji Budżetowej — szczególnie rezolucja p. gen. Żeligowskiego, uchwalona przez komisję, jak i posła Wagnera. Należy też wspomnieć tu o głosach prasy wszystkich odcieni oraz o opublikowanych szeroko uchwałach wielkiej ilości zgromadzeń, stojących w obronie emerytów. Nie wdaję się w polemikę co do oceny stanowiska prawnego, zajętego przez p. Wiceministra Lechnickiego, ani stanowiska zajętego przez niektóre ugrupowania związku emerytów, broniących swych praw na podstawie publikowanych obecnie traktatów czy konwencyj z powołaniem się na fundusze przejęte przez nasze Państwo. Jednakże w odniesieniu do emerytów małopolskich, pochodzących z byłej służby zaborczej austriackiej, sprawa zmiany przepisów i warunków emerytalnych nabiera dlatego szczególnego zabarwienia emocjonalnego, że każda taka zmiana dotyczy szerokich rzesz obywateli małopolskich. Jest bowiem rzeczą notoryczną, że na terenie Małopolski, dawnego kraju Galicji, dużo obywateli narodowości polskiej pozostawało w służbie państwowej b. państwa austriackiego. Służbę tę pełnili w interesie społeczeństwa polskiego, zamieszkującego teren b. kraju Galicji. Nie była to zatem służba na obcej ziemi dla obcych interesów, lecz służba na własnej ziemi i dla własnych, rodzimych interesów. Dlatego też jako przedstawicie! Małopolski zachodniej stwierdzam, że zasługą właśnie tej falangi urzędników i wogóle obywateli Polaków w Austrii było nie tylko uratowanie od zachłanności austriackiej części majątków dawnych koronnych Polski, ale i ich późniejsze zagospodarowanie, co Państwu naszemu niemałe przyniosło korzyści. Już w 1848 r. społeczeństwo polskie b. Galicji odnosiło się do cesarza austriackiego o wprowadzenie na miejsce urzędników Niemców i Czechów — urzędników Polaków, a akcja ta, prowadzona później przez Goluchowskiego, w latach 60tych dała wreszcie wprowadzenie języka polskiego do urzędów i szkoły. Stanowi urzędniczemu, nauczycielskiemu mamy do zawdzięczenia utworzenie Polskiej Akademii Umiejętności, Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, Politechniki Lwowskiej i t. p. A olbrzymie zasługi b. Galicyjskiego Wydziału Krajowego w zakresie budowy szpitali, szkół, dróg, linij kolejowych, ratowania z rąk obcego kapitału praw kopalnianych Zagłębia Węglowego, b. banku krajowego (obecnie Banku Gospodarstwa Krajowego)?</u>
<u xml:id="u-80.4" who="#RobertJahodaŻółtowski">Oto dorobek dziadów i ojców, jak i dzisiejszego pokolenia tej dzielnicy, która, mając samorząd pod okupacją zaborcy, potrafiła nie tylko ducha narodowego zachować, podnieść i utrwalić, ale także dać podwaliny gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-80.5" who="#RobertJahodaŻółtowski">A dzisiaj ci emeryci traktowani są jako „zaborcy!” Ten ból, ich przekonanie o krzywdzie moralnej jest zbyt wielkie, aby traktować je tylko na płaszczyźnie słuszności podstaw prawnych. Gdy zastępy tego społeczeństwa albo oddały synów swych Legionom Polskim, bo taki był duch wychowania rodzinnego, albo sama młodzież, czy ojcowie rodzin wyruszyli w mundurze żołnierza polskiego, to dziś nie wolno pracy ich przed rokiem 1918 zaliczać jako mniej wartościowej dla ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-80.6" who="#RobertJahodaŻółtowski">Obok tych szeregów „cywilów” stoją pod tym samym obuchem oskarżenia także inne szeregi, szeregi dawnych niejednokrotnie naszych przełożonych kolegów w wojnie światowej, oficerów armii austriackiej, o których mówił tutaj p. Pochmarski. I oni służąc przed rokiem 1914, czy to już w okresie wielkich zmagań, jak często wszakże byli ostoją polskości i przykładem dla swych braci żołnierzy. Gdy armie mocarstw centralnych w r. 1918 się rozpadły, oni organizowali tam zdała szeregi nasze polskie, sprowadzając je do kraju, aby zaraz stanąć do dyspozycji stacyj zbornych i ówczesnych dowództw. Iluż z nich położyło swe życie w ofierze ojczyźnie w latach 1919–20. Iluż pracowało ochotnie nadal w armii naszej nad jej rozwojem, aż musieli ustąpić miejsca młodszym, w naszych polskich szkołach wychowanym następcom. Ale to nie racja, by poprzedni okres ich życia mienić „zaborczym”.</u>
<u xml:id="u-80.7" who="#RobertJahodaŻółtowski">Jak się dziś sprawy układają, niech tego będzie dowodem fakt, który pozwolę sobie przeczytać z „Czasu”: „Doszło do tego, że pułkownik, mający 28 lat służby, a w tem połowę służby polskiej, otrzymuje nieraz mniejszą emeryturę, niż wynosi pensja sierżanta służby czynnej”.</u>
<u xml:id="u-80.8" who="#RobertJahodaŻółtowski">W sprawie tej wpłynęły wnioski: ks. Lubelskiego, posła Wagnera, posła Hofmana i posła Pochmarskiego. Niektóre z nich są już przekazane Komisji Budżetowej, której posiedzenie oczekujemy, jak i cała opinia kraju, z niecierpliwością.</u>
<u xml:id="u-80.9" who="#RobertJahodaŻółtowski">Niech mi będzie wolno, nie przesądzając wyników tej debaty, zwrócić się do p. Wicepremiera i wszystkich czynników rządowych, z nim współpracujących, o życzliwe ustosunkowanie się do prac tej komisji, do porno żenią o ile możności do rozwiązania tego bolesnego zagadnienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Morawski.</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#JózefMorawski">Wysoka Izbo! Dziwną jest ta kwestia, która przesuwa się poprzez przemówienia wszystkich prawie mówców. Jeden mówca za drugim porusza tę samą sprawę, której ramy są tak wąskie, a jednak są tak szerokie, bo kwestia ta odbija się głośnem echem w calem społeczeństwie, dotyka ogromnej części społeczeństwa, wpływa na nastroje nie tylko jednej grupy, ale całego społeczeństwa. Zaryzykuję twierdzenie, że gdybyśmy wiedzieli przy uchwalaniu pełnomocnictw Rządowi, że takie zarządzenie wyjdzie, bylibyśmy, przynajmniej wielka część Sejmu, tych pełnomocnictw nie uchwalili. Stało się coś, czego nie można nazwać ani podarunkiem na rzecz Państwa, ani datkiem — zostały naruszone prawa nabyte. Z praw, które ci emeryci posiadali, zostały wykruszone podstawy prawne. A najważniejsza rzecz, że dziś, gdy wszystkie nasze trzy dzielnice po odrodzeniu Państwa zrastają się i gdy zniknęły wszystkie różnice zaborcze, równocześnie tworzy się dwie klasy obywateli, tych, którzy lepiej służyli Polsce w służbie zaborczej, i klasę drugą. Tutaj zasada słuszności została naruszona. Występuję tu jedynie w tej sprawie, gdyż chodzi mi o zasadę.</u>
<u xml:id="u-82.1" who="#JózefMorawski">Z wszystkich przemówień dzisiejszych dowiedzieliśmy się, że istnieje ogromna mozaika emerytów. Dowiedzieliśmy się, jak rozmaite różnice, wprost niesłychane i nieproporcjonalne, zachodzą i dlatego też przyłączam się do rezolucji p. Żeligowskiego, względnie do poprawki p. Wagnera, ażeby jednak usunąć tę mozaikę i stworzyć jednolite podstawy, któreby w przybliżeniu uwzględniały słuszne różnice; mam wrażenie, że wtedy dałoby się uzyskać wspólną podstawę dla wszystkich emerytów, tak dla emerytów z czasów zaborczych, jak i tych, którzy służyli w czasach polskich, i nie przeliczać inaczej emerytur zaborczych.</u>
<u xml:id="u-82.2" who="#JózefMorawski">Zwiększającej się liczbie emerytów winna jest w znacznej mierze także polityka personalna.</u>
<u xml:id="u-82.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-82.4" who="#JózefMorawski">Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że dzisiaj następuje kumulacja płac, to zobaczymy te sprawy w nowem świetle. Zapytanie p. Walewskiego podczas dyskusji nad budżetem Ministerstwa Poczt i Telegrafów dało dużo do myślenia. Odpowiedź na to wypadła bardzo blada. Okazało się, że urzędnicy Ministerstwa Poczt i Telegrafów zajmują inne płatne stanowiska w przedsiębiorstwach złączonych z tem Ministerstwem; wprawdzie są pewne ograniczenia, jak stwierdza p. referent, jednak ta kumulacja płac istnieje, natomiast niema kumulacji pracy tam, gdzieby ta kumulacja mogła nastąpić, gdyż tę samą pracę wykonuje urzędnik w starostwie i drugi urzędnik w gminie zbiorowej. Gdyby ta kumulacja pracy nastąpiła, wtedy moglibyśmy poczynić znaczne oszczędności.</u>
<u xml:id="u-82.5" who="#JózefMorawski">Nie wiem, czy wniosek p. posła Tarnowskiego w sprawie uproszczeń w organizacji urzędów i administracji do laski marszałkowskiej zostanie przyjęty. Jeżeli nie będzie przyjęty, to będzie dążnością całej Izby, ażeby tę nieprawidłowość, o której mówi wniosek, usunąć.</u>
<u xml:id="u-82.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. generał Żeligowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#LucjanŻeligowski">Wysoki Sejmie! O ustawie emerytalnej mówiłem już na Komisji Budżetowej i tego obecnie nie będę powtarzał. Z tego, co moi koledzy posłowie mówili, widzę, że prawie wszyscy jesteśmy jednomyślni, że to, co się stało obecnie, trzeba przerobić. Mam wrażenie, że to się stanie, i jestem pewny, że i Rząd przychylnie się do tego ustosunkuje. Ze szczegółów chciałbym omówić tylko to, co mówił p. poseł Duch, że dla generałów musi być stworzona jakaś inna emerytura. Znam dobrze nasze wojsko i naszych wyższych dowódców i jestem przekonany, że to nie jest ich zdanie, że nie chcą oni, ażeby na jedną chwilę powstało wrażenie, że generałowie nasi zgodzą się, ażeby jakieś wyjątkowe mieli uprzywilejowanie.</u>
<u xml:id="u-84.1" who="#LucjanŻeligowski">I jeszcze jedno. Nie tylko emeryci są poruszeni, ale i cała opinia publiczna. Wszyscy czują pokrzywdzenie, kiedy się często bardzo wspomina słowo „państwo zaborcze”. Tak jest. To jest bardzo bolesny szczegół dla tych, którym się mówi: Wy służyliście w państwie zaborczem i dziś jesteście gorszymi ludźmi. Otóż tak nie jest. Jeszcze nie mamy napisanej historii tej niedalekiej przeszłości, ale gdy się to stanie, to prawdopodobnie dowiemy się bardzo dużo ciekawych rzeczy, z czego — mam wrażenie — naród Polski będzie dumny. Chodzi o to: jakżeż Polacy zachowali się wtedy, kiedy stała się ta tragedia z narodem polskim, kiedy nastąpiły rozbiory Polski? Cóż oni robili, jakie było ich zachowanie i jak w decydującym momencie, kiedy rozpoczęła się wojna światowa, reagowali? Mniej znam inne zabory, ale z przemówień posłów kolegów wiem, jak tam było, jaka była tam postawa społeczeństwa. Znam więcej zabór rosyjski. Któż to są emeryci? Część społeczeństwa. A więc, jakie było społeczeństwo, tacy byli emeryci, względnie jacy byli emeryci, takie było społeczeństwo. A więc jest bardzo ciekawe, jakie było to ówczesne społeczeństwo, jakie wartości moralne wnosiło i czem się zasłużyło w tym decydującym momencie.</u>
<u xml:id="u-84.2" who="#LucjanŻeligowski">Otóż mam wrażenie, że społeczeństwo państw zaborczych nie będzie się wstydzić tego, jaki wzięło udział w odbudowie Państwa. Powiem tylko parę słów o zaborze rosyjskim. Była tu najtrudniejsza sytuacja moralna, bo nie tylko żołnierze musieli się bić na froncie, ale całe społeczeństwo musiało zwalczyć mur bolszewizmu. A więc jak to zrobiło? Całe społeczeństwo wzięło udział w tej walce. Tam, gdzie się znalazło dwóch żołnierzy, tam już zaczęło się tworzyć wojsko polskie. Miał miejsce szereg niepowodzeń, szereg pomyłek nawet, ale jednocześnie duch i morale były wysokie. Powstał Kubań i Syberia i Murman, a wreszcie wszystko to razem się spiętrzyło w 1920 r. w największej wojnie, jaką Polska prowadziła pod wodzą Marszałka. I mnie się zdaje, że przyszła, historia powie, że całe społeczeństwo, a w tej liczbie wszyscy żołnierze i wszyscy, których my teraz nazywamy emerytami, wypełnili swój obowiązek czy to jako oficerowie, czy jako kolejarze, czy też jako żołnierze. I mam wrażenie, że dzisiaj dlatego my i dlatego oni wszyscy odczuwają tę bolesną wątpliwość, kiedy się mówi: „jesteście z państw zaborczych, więc jesteście gorszego typu ludźmi, owszem — my wam emeryturę dajemy, ale niech ona będzie dużo mniejsza”. Mnie się zdaje, i zupełnie zgadzam się z szeregiem moich przedmówców, że to jest najboleśniejsze.</u>
<u xml:id="u-84.3" who="#LucjanŻeligowski">Wracając jeszcze do emerytów, muszę powiedzieć, że wszyscy muszą być bardzo skromni w swoich wymaganiach. Kto zna życie Polski, kto zna życie naszej wioski, robotników, ten wie, jak tam jest ciężko, jakie więc muszą być te nasze emerytury i że wymagania nasze nie powinny być wielkie,</u>
<u xml:id="u-84.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-84.5" who="#LucjanŻeligowski">Dlatego może przykre było wrażenie, kiedy nowa ustawa tak zmniejszyła te emerytury. Należało może powiedzieć: Chcielibyśmy dać więcej, bo któreż państwo nie chciałoby swoich zasłużonych obywateli jaknajlepiej zabezpieczyć. Ale nasze Państwo tego nie może zrobić. Musimy zajrzeć koniecznie wdół. Tam jest rażąca dysproporcja. Ustawa z 1923 r. była dobra dlatego, że była skromna, że ludzi nie dzieliła. Otóż jest to powód, dlaczego postawiłem wniosek, ażeby do niej wrócić. Zupełnie nie obstaję przy tym wniosku dlatego, że wiem, iż był drugi wniosek p. posła Wagnera, którego ja bardzo szanuję, i że te nasze wnioski bardzo mało się różnią, ponieważ tak jego wniosek, jak i mój dążą do tego, ażeby usunąć wszelkie takie bolesne moralne czynniki i ażeby nie było różniczkowania ludzi na lepszych i na gorszych, bo ten moment dziejowy, który przeżyliśmy, musi zostać w pamięci nowego pokolenia, które się dowie, jaką do niego ocenę zastosowaliśmy, czy u nas górował nad wszystkiem duch, czy materia. Otóż musi zostać po nas ta pamięć, że ceniliśmy pracę i nie dzieliliśmy ludzi, że bardzo być może, że omyliliśmy się kiedyś, ale że omyliliśmy się w lepszą, a nie w gorszą stronę.</u>
<u xml:id="u-84.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-84.7" who="#LucjanŻeligowski">Obecnie pozwolę sobie przejść do myśli, która mnie od pewnego czasu męczy. Emeryci są w ciężkiej sytuacji. Tymczasem wśród nich jest wielu ludzi pełnych sił, którzy chcieliby pracy, lecz tej pracy nie mają. Otóż mnie się zdaje, że musimy stworzyć warunki takie, żeby umożliwić tym ludziom pracę na roli. Nie trzeba słuchać tej nieprawdy, że mamy przeludnienie na wsi. Nieprawda — my nie mamy przeludnienia na wsi, mamy brak inteligencji na wsi. Mnie się zdaje, że jeśliby Państwo stworzyło takie warunki, że emeryt mógłby otrzymać ziemię i gdyby wcześniej wiedział, że Państwo da mu tylko połowę emerytury, a drugą połową on ma spłacić tę niewielką działkę ziemi, to w czasie swej czynnej służby jużby się do tego przygotował i nauczyłby się dużo z rolnictwa. W ten sposób być może, że zaczęłoby się zapełnianie tej luki, która teraz istnieje na wsi, wieś bowiem nie ma inteligencji i nie ma żadnych pieniędzy. Miasta mają nadmiar inteligencji i czasami nie mają nadmiaru pieniędzy. A te, które mają, nie mogą ich zużyć dobrze. Kultura rolna jest nikła — w niektórych dzielnicach, nie mówię, że w całej Polsce. Praca inteligencji jest najskuteczniejsza i zdawałoby się, że naturalnem polem dla tej pracy jest wieś. Ciągle działa hypnoza, że jest przeludnienie wsi. I mówi się: skoro jest przeludnienie wsi, to tam jeszcze ludzie pójdą, ażeby zabierać ziemie, które są do rozdziału? Tam przeludnienia niema, tam jest wielka praca do zrobienia, wielka praca w państwowym stylu. Nie mówię o jakichś wielkich nadziałach, wielkich gospodarstwach, lecz mówię o drobnych, o małych, o najmniejszych działkach. Taki człowiek, który przyjedzie i będzie miał tylko jedną morgę koło swego domu i ten dom zawczasu przygotuje, będzie miał moralne zadowolenie, dlatego, że będzie uczciwie pracował i do niego będą się wszyscy garnęli. Teraz on w mieście nie wie, co z sobą zrobić, a tam nowe życie przed nim się otworzy, będzie otoczony ludźmi, którzy z pełnem zaufaniem będą do niego iść i on wielką kulturalną pracę rozpocznie.</u>
<u xml:id="u-84.8" who="#LucjanŻeligowski">Oto te kilka słów, które chciałem powiedzieć w sprawie emerytur.</u>
<u xml:id="u-84.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma Wiceminister Skarbu p. Lechnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#WiceministerSkarbupLechnicki">Pragnę tylko złożyć oświadczenie, że przy okazji rozpatrywania przez Wysoką Izbę odpowiednich wniosków poselskich Rząd zajmie stanowisko w stosunku do wszystkich zagadnień i wniosków, poruszonych w dzisiejsze! debacie.</u>
<u xml:id="u-86.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#StanisławCar">Lista mówców została wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-87.1" who="#StanisławCar">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 17 budżetu — Renty inwalidzkie i Pensje.</u>
<u xml:id="u-87.2" who="#StanisławCar">Głos ma sprawozdawca p. Wagner.</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#EdwinNorbertWagner">Wysoka Izbo! Dnia 6 sierpnia 1914 r. padły pierwsze strzały o wolność z rozkazu i woli Józefa Piłsudskiego. Od oddania tych strzałów aż po wiosnę 1921 r. (na Górnym Śląsku) z każdym oddanym strzałem nieomal lala się krew, składana była ofiara przez żołnierza polskiego, któremu historia dała zaszczyt walczyć o niepodległość. I poza zastępami tych, którzy mieli tę szczęśliwą możność być w szeregach walczących bezpośrednio o Polskę, szły dalekie, szerokie zastępy poprzez wszystkie pola bitew, poszły pod Verdun, na front wschodni, na Bałkany, poszły wreszcie na ziemię włoską Legionu Dąbrowskiego. Była to wielka wędrówka żołnierza polskiego do niepodległej Polski.</u>
<u xml:id="u-88.1" who="#EdwinNorbertWagner">Referując 17 część budżetu, od tych momentów zacząłem, ażeby na Waszą myśl przywieść, Panowie Posłowie Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, wspomnienia zdarzeń, w których braliśmy udział, by nas one nastawiły właściwie, ażebyśmy myśląc o tym żołnierzu, który swój obowiązek spełnił, nie tylko sentymentem czy jakąś filantropją się kierowali, ale byśmy pamiętali, że wielkiego dokonano czynu, który dał niepodległość i że ten wielki czyn musi znaleźć należytą ocenę, a ci, którzy mają zaszczyt służyć w szeregach armii czynnej, muszą wiedzieć, że gdy na każdy zew, na każdy rozkaz staną u straży naszych granic wschodnich czy zachodnich, południowych czy północnych, że wówczas w narodzie znajdą pełne oparcie. Muszą znaleźć oparcie w pełnej gotowości wszystkich warstw społecznych pod względem gospodarczym, ale przedewszystkiem pod względem moralnym. Nie tylko w tym momencie, ale na stałe, w tym wypadku, gdy dobrze swój obowiązek spełnią, muszą wiedzieć, że naród o nich nie zapomni.</u>
<u xml:id="u-88.2" who="#EdwinNorbertWagner">Część 17 budżetu składa się z dwóch grup: z pierwszego działu, który mówi o inwalidach wojennych i o tych, którzy padli na polu walki, a po nich pozostały wdowy, sieroty i rodzice, i z drugiej części, w której jest mowa o tych, którzy wprawdzie nie ponieśli tych ofiar, ale jednak zasługami swemi zdobyli sobie pewien tytuł do uznania ze strony narodu i rządu Rzeczpospolitej. W drugiej części mamy ustawy, które regulują premie wypłacane za order Virtuti Militari, uposażenia dla powstańców z 1863 r., dla b. więźniów politycznych; w roku bieżącym do tych ustaw przybyła nowa ustawa, którą z radością witamy, o zaopatrzeniu b. uczestników walk o niepodległość, którzy odznaczeni zostali Krzyżem Niepodległości.</u>
<u xml:id="u-88.3" who="#EdwinNorbertWagner">Ustawa to skromna i zakrojona na taką miarę, na jaką nas stać. Otrzyma to zaopatrzenie tylko ten, kto nie posiada żadnych źródeł egzystencji, tylko ten, co oprócz faktu otrzymania Krzyża Niepodległości walczył na froncie i tylko ten, który albo ukończył 50 lat życia, albo do pracy zarobkowej nie jest zdolny. Zaopatrzenie wyniesie od 50 do 90 zł, zależnie od miejsca zamieszkania.</u>
<u xml:id="u-88.4" who="#EdwinNorbertWagner">Jednakże fakt, że ta ustawa doszła do skutku i że Rząd ją wydał, należy uważać za objaw, że ta więź, jaką zawiązaliśmy na polach walk, trwa, że niema tego rozróżniania „my i wy” i niema niepamięci ze strony tych, którym lepiej się w życiu powodzi w stosunku do tych kolegów, z którymi dolę i niedolę dla wspólnej idei w okopach dzielili. I tak wartość tej ustawy oceniam.</u>
<u xml:id="u-88.5" who="#EdwinNorbertWagner">Wracając do zagadnienia inwalidzkiego, chciałbym podkreślić, że gdy miałem zaszczyt przez szereg lat w tej Izbie referować tę sprawę, to nigdy nie znalazłem ze strony Izby dostatecznego zainteresowania. I zainteresowanie to również było niewidoczne w prasie polskiej. Pytam się — dlaczego? Być może dlatego, że były to czasy, gdy każdy w życiu partyjnem szukał momentów politycznych i przechodzono do porządku dziennego nad sprawami tak ważnemi, nad świętościami, które naród usymbolizował w grobie Nieznanego Żołnierza.</u>
<u xml:id="u-88.6" who="#EdwinNorbertWagner">Gdyśmy ten okres przeżyli i gdy w tej Wysokiej Izbie siedzimy my, uczestnicy walk o niepodległość, i spełniwszy jeden obowiązek na polu walki, uczuliśmy się powołanymi do decyzji o losach Polski, to mam wrażenie, że ten problem będzie poważniej rozpatrywany.</u>
<u xml:id="u-88.7" who="#EdwinNorbertWagner">Nie chodzi mi w tej chwili, proszę Kolegów o to. żebyśmy wytaczali przed Wami jakieś żale czy pretensje, że budżet rent inwalidzkich został wielokrotnie obniżony i że ta obniżka spotkała go w roku bieżącym, ale chodzi mi o to, żebyśmy pamiętali, że zaopatrzenie inwalidów wojennych, wdów, sierot i rodziców oraz osób zasłużonych w walkach o niepodległość nie jest żadnem zobowiązaniem w stosunku do przeszłości — jest to żywa treść, o której mówił gen. Żeligowski, z której będą czerpać przyszłe pokolenia, a treści tej na imię: wielka, niepodległa, mocarstwowa Rzeczpospolite Polska.</u>
<u xml:id="u-88.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-88.9" who="#EdwinNorbertWagner">W imieniu Komisji Budżetowej mam zaszczyt prosić o przyjęcie preliminarza budżetowego ze zmianami, poczynionemi w trzeciem czytaniu, stosownie do wniosku rządowego.</u>
<u xml:id="u-88.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#StanisławCar">Proszę p. Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-89.1" who="#StanisławCar">Głos ma p. Dostych.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#JanDostych">Wysoka Izbo! Wielka wojna światowa, która tak wiele rzeczy stworzyła i zniszczyła, stworzyła między innemi w budżetach państw rubrykę, którą zowiemy rubryką rent inwalidzkich.</u>
<u xml:id="u-90.1" who="#JanDostych">Gdy się porusza zagadnienie budżetu rent inwalidzkich, nie można poniechać i sprawy wykonania tego budżetu pod względem administracyjnym. Budżet ten administrowany jest zasadniczo przez Ministra Skarbu, jednakże wykonanie tego budżetu i opieka nad inwalidami wojennymi powierzone są Ministerstwu Opieki Społecznej. Ponieważ inwalidzi wojenni są byłymi żołnierzami, którzy doznali uszkodzenia, zdrowia wskutek służby wojskowej w czasie wojny, a nawet i w czasie pokoju, więc też i Ministerstwo Spraw Wojskowych niemniej jest uprawnione do zabierania głosu w sprawach inwalidzkich. A więc dwa, a nawet trzy ministerstwa zajmują się problemem inwalidzkim w Polsce, podczas gdy niemal we wszystkich powojennych państwach, których liczba sięga 27, sprawy inwalidów są załatwiane przez jedno ministerstwo, względnie przez jeden urząd specjalnie dla tego celu utworzony.</u>
<u xml:id="u-90.2" who="#JanDostych">Stwierdziwszy ten stan rzeczy, zastanówmy się z praktycznego punktu widzenia, czy jest on korzystny i czy nie należy w tym kierunku dążyć do pewnych zmian. Oto nieraz daje się słyszeć zdanie ze strony przedstawicieli Ministerstwa Skarbu i jego organów, że komisje rewizyjno-lekarskie, działające z ramienia Ministerstwa Opieki Społecznej, oceniają stopień niezdolności do pracy rzekomo zbyt hojnie, zaś przedstawiciele Ministerstwa Opieki Społecznej żalą się na procedurę zbyt biurokratyczną, niezgodną z rzeczowem i życiowem traktowaniem problemu inwalidzkiego. Wymiar zaopatrzenia inwalidzkiego jest zależny od orzeczenia komisji rewizyjno-lekarskiej, pozostającej — jak wspomniałem powyżej — pod kontrolą Ministerstwa Opieki Społecznej, natomiast wymiar zaopatrzeń wdowich, rodzicielskich i sierocych pozostawiony jest wyłącznie kompetencji Ministerstwa Skarbu. Ten podział funkcyj pod żadnym względem nie jest uzasadniony, a jeżeli ponadto weźmie się pod uwagę fakt, że akt inwalidy wojennego po komisji rewizyjno-lekarskiej wędruje do izby skarbowej, gdzie rozpoczyna się nowa pisanina, to nie można się dziwić, że inwalida wojenny oczekuje kilka miesięcy, a często i rok na wypłatę należnej mu renty. Nie można również pominąć okoliczności, że w czasie takiej wędrówki aktu inwalidzkiego giną załączniki i że nieuczciwość ludzka ma również dość duże możliwości, jak to ostatnio miało miejsce we Lwowie i w Rzeszowie.</u>
<u xml:id="u-90.3" who="#JanDostych">Z wyłączeniem inwalidów najciężej poszkodowanych, których jest bardzo niewielu i dla których renta inwalidzka stanowi główną podstawę egzystencji, zaopatrzenie pieniężne inwalidów wojennych nie reprezentuje całości tej opieki, jaką otacza inwalidów Państwo. Ustawa inwalidzka przewiduje bowiem zapewnienie pracy, pierwszeństwo w otrzymywaniu koncesyj monopolowych, pierwszeństwo do nadania ziemi i t. p. Programowe wykonanie tych świadczeń jest konieczne nie tylko dla dobra inwalidów wojennych, lecz przedewszystkiem dla dobra Państwa jako całości. Usamodzielniony inwalida wojenny przestaje być ciężarem dla społeczeństwa i Państwa, czuje się żywym obywatelem w dziedzinie wytwórczości i pracy przez udział w pomnażaniu dóbr ekonomicznych, zaś Skarb Państwa w tym wypadku korzysta również bezpośrednio, albowiem w razie dochodu, uzyskanego przez inwalidę z warsztatu pracy, przestaje wypłacać mu rentę.</u>
<u xml:id="u-90.4" who="#JanDostych">Zastanawiam się, czy w tej sytuacji, kiedy sprawy inwalidzkie podpadają pod trzy ministerstwa, jest możliwe, ażeby programowo załatwić sprawy inwalidzkie tak, jak powinny być załatwiane. Oczywiście musimy odpowiedzieć przecząco. Z tego też powodu od szeregu lat wysuwa się naczelny postulat, ażeby całokształt spraw inwalidów wojennych przydzielić jednemu ministerstwu, najbardziej do tych czynności powołanemu, t, j. Ministerstwu Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-90.5" who="#JanDostych">Kończąc przeto, bo ten specjalny postulat podnieść chciałem, chcę jeszcze stwierdzić jedno. My, inwalidzi, nie mamy praw naszych zahipotekowanych, ani popartych udziałem w jakichś opłatach emerytalnych czy innych. My, inwalidzi, nasze pretensje do Skarbu Państwa opieramy na ważniejszych może czynnikach, a mianowicie na czynnikach takich, jakim jest serce, honor i zdrowa racja stanu narodu polskiego. My, inwalidzi, jesteśmy ludźmi nie tylko pobierającymi renty, ale jesteśmy ponadto ludźmi, dla których pełnia życia w znaczeniu zdrowego człowieka jest zamknięta, albowiem gdy chcemy wejść na te wielkie posadzki świata, to się poślizgujemy na protezach, a gdy wyciągamy rękę po złote runo na ziemi, to czynimy to ręką, którą działania wojenne ukróciły. Dlatego apelujemy, jak wspomniałem, nietyle do praw materialnych, ile do czynnika idealnego, a przedewszystkiem do czynnika miłości, o jaką społeczeństwo, Sejm, wysokie władze prosimy. Społeczeństwa bowiem zagranicą, takie jak społeczeństwo francuskie, obdarzają swoich inwalidów nie tylko rentami, ale także głęboką miłością. Czyż najlepszem potwierdzeniem tego faktu nie będzie to, że zwłoki genjusza narodu francuskiego, Napoleona, złożono właśnie w kościele Inwalidów. Apelując do tego serca, zwracamy uwagę na to, że nie wyobrażamy sobie, ażeby mógł istnieć naród, któryby kochał żołnierza, nie kochając inwalidów wojennych. Albowiem żołnierz jest tym człowiekiem, przed którym stoi wykonanie obowiązku, a my jesteśmy tymi, którzy obowiązek swój wobec Państwa najserdeczniej, jak potrafiliśmy, wykonali.</u>
<u xml:id="u-90.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Łobodziński.</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#JanŁobodziński">Wysoki Sejmie! Sprawozdawca 17 części budżetu p. poseł Wagner w swoim referacie wyraził poniekąd żal, że omawianie tej części budżetu w ostatnich czasach nie wywołuje zainteresowania w Izbie, ani w prasie. Dodam, że nie wywołuje również zainteresowania w społeczeństwie. Jeżeli tak jest, jak powiedział sprawozdawca p. Wagner i jak ja przed chwilą powiedziałem, to trzeba szukać przyczyn, dlaczego tak właśnie jest. Sądzę, że wypływa to stąd, że my już zadaleko oddaliliśmy się od tej wielkiej historycznej chwili — od roku 1918, od powstania Państwa Polskiego. Im dalej oddalamy się od tej chwili, tem bardziej społeczeństwo zapomina komu jest winne wolność, tem bardziej zapomina o bezpośrednich sprawcach tej wolności.</u>
<u xml:id="u-92.1" who="#JanŁobodziński">Pierwszy obywatel Państwa, Pan Prezydent Rzeczypospolitej, nazwał rentę inwalidzką „długiem honorowym Państwa”. Chciałbym, ażeby to określenie Pana Prezydenta przejęło całe społeczeństwo. Był czas w Polsce, że renty inwalidzkie należały do budżetu wojskowego. Dzisiaj również uważam renty inwalidzkie za drugą część składową budżetu wojskowego, chociażby dlatego, że musimy wreszcie przyjąć, że dobre samopoczucie inwalidy wojennego jest dobrem samopoczuciem żołnierza, pełniącego w tej chwili służbę, który się ćwiczy, by stanąć, gdy zajdzie tego potrzeba, w obronie granic Państwa.</u>
<u xml:id="u-92.2" who="#JanŁobodziński">Chcę jeszcze nadmienić, że ustawa inwalidzka nie jest tylko dla dzisiejszych inwalidów wojennych. Ustawa inwalidzka jest dla żołnierza polskiego, który w tej chwili pełni zaszczytną służbę polską, jest dla wszystkich cywilów, którzy nie dziś, ale jutro, może później, kiedy zajdzie tego potrzeba, w obronie granic Państwa stanąć muszą.</u>
<u xml:id="u-92.3" who="#JanŁobodziński">Renty inwalidzkie ściśle według 17 części budżetu wynoszą — bo część 17 obejmuje jeszcze pensje orderowe, zaopatrzenia skazańców politycznych i t. d. — ogółem 94.400.000, Wynosi to około 5% budżetu. Chciałbym, ażeby nie mierzono tych rent tym miernikiem 5%, lecz zasługami inwalidów wojennych. Chciałbym, ażeby inwalidów wojennych nie traktowano jak zło konieczne, lecz ażeby ich uznano za tych bezpośrednich sprawców naszej niepodległości.</u>
<u xml:id="u-92.4" who="#JanŁobodziński">Ustawa inwalidzka w swoim piętnastoletnim okresie przechodziła rozmaite koleje, była wiele razy, może najwięcej ze wszystkich ustaw zmienianą i nowelizowaną. Najwięcej inwalidzi wojenni odczuli stan, który nastąpił na podstawie dekretu p. Prezydenta Rzeczypospolitej z 28 października 1933 r., który podzielił inwalidów wojennych na polskich i zaborczych, właśnie w taki sam sposób, w jaki zostali obecnie podzieleni emeryci, co dziś omawiano. To, co emerytów spotka z dniem 1 kwietnia r. b., to inwalidów spotkało z dniem 1 kwietnia 1934 r. Na podstawie tego dekretu 45.000 inwalidów na ogólną liczbę 176.000 utraciło prawo do rent inwalidzkich. Wszyscy inwalidzi, posiadający do 25% włącznie niezdolności do zarobkowania, utracili prawo do rent. Nie chcę tutaj przytaczać wiele tych przykładów, a jest ich bardzo dużo. Ale przytoczę kilka takich przykładów, które udowodnią, że jeżeli emeryci państw zaborczych słusznie się skarżą na zmianę zaopatrzeń emerytalnych, jeżeli domagają się poprawy, mówiąc, że ich spotkała krzywda, to czyż nie spotkała również krzywda inwalidów, którzy są inwalidami państw zaborczych? Przecież tych inwalidów pokrzywdzono za to, że się poprostu zawcześnie urodzili, że wtedy, kiedy Państwo Polskie powstało, nie byli już w wojsku polskiem. Czyż utrata ręki, nogi czy wzroku inwalidy państw zaborczych przynosi mniej skutków niż takie same kalectwo inwalidy polskiego? Stała się tu wielka tragedia i wielki dramat i należałoby na takie stosunki nie pozwolić.</u>
<u xml:id="u-92.5" who="#JanŁobodziński">Ustawa inwalidzka z 17 marca 1932 r. daje prawo Radzie Ministrów do zmiany tego postanowienia. Jeżeli już nie można było zmienić w całości ze względu na ogólną sytuację budżetu Państwa tego postanowienia, tego krzywdzącego podziału, to czyby nie można przywrócić prawa do rent tym nieszczęśliwym ludziom — których jest 45.000 — przynajmniej tylko w tym wypadku, gdy kończą 50 lat. Nie chciałbym, ażeby w ten sposób ten procent — jak powiadam 5% w stosunku do globalnej cyfry budżetu, — podważał budżet. Trzeba przecież wziąć pod uwagę, że budżet rent inwalidzkich będzie malał co roku wskutek śmiertelności inwalidów, wskutek tego, że śmiertelność wśród inwalidów wzmaga się po przekroczeniu przez nich pewnej granicy wieku i że liczba ich maleje. Wspomnę, że liczba sierot po inwalidach w ciągu 6 lat spadła bardzo znacznie, bo gdy przed 6 laty mieliśmy ich 110.000, to obecnie mamy ich 28 tysięcy, a więc spadek w tym okresie sześcioletnim wynosi 82.000.</u>
<u xml:id="u-92.6" who="#JanŁobodziński">Zatrzymam się krótko na dekrecie P. Prezydenta Rzeczypospolitej z 22 listopada roku zeszłego, który również dotknął budżet inwalidzki. Dekret ten dał, jeśli chodzi o preliminarz budżetowy roku zeszłego, 3 miliony oszczędności na rentach; jeśli chodzi o preliminarz, wykonywany w tym roku — 5 milionów. Nie chciałbym, ażeby przeze mnie przemawiała nuta żalu; jeżeli to jest Państwu Polskiemu potrzebne, jeżeli sytuacja gospodarcza tego wymaga, to inwalidzi nie chcą być na ostatniem miejscu w ponoszeniu ofiar. My również jesteśmy skłonni do ofiar, ale chodzi mi o to, ażeby przy tych rzeczach nie podważać pewnych zasad ustawodawstwa inwalidzkiego. Niestety, te zasady zostały podważone. Dekret ten ma, że się tak wyrażę, „światła i cienie”, Zacznę od cieni. W art. 7 ustawy nastąpiła zmiana, artykuł ten brzmi: „Stopień utraty zdolności zarobkowej lub ogólnej utraty zdolności zarobkowej może być określony na stałe lub czasowo. Inwalida nie może żądać ponownego ustalenia stopnia utraty zdolności zarobkowej lub ogólnej utraty zdolności zarobkowej, określonego na stałe prawomocnem orzeczeniem”. Wysoki Sejmie! Artykuł 7 w brzmieniu znowelizowanem zamyka przed inwalidą, posiadającym określony na stałe procent utraty zdolności zarobkowania, możliwość wnoszenia podań przy pogorszeniu stanu zdrowia, co niestety zdarza się bardzo często. Opierając się na ocenie poważnych naukowych sfer lekarskich, musimy przyjąć, że stan zdrowia okaleczonego inwalidy wojennego ulegać może zmianom: inwalida wojenny ranny w oczy, lub którego wzrok ucierpiał wskutek przebytego ataku gazowego, posiadający obecnie 30% niezdolności zarobkowej, doznać może pogorszenia stanu wzroku aż do zupełnej utraty. Dalszy przykład: inwalida ranny w głowę, w kręgosłup, spodziewać się może z biegiem lat poważnych komplikacyj systemu nerwowego jak paraliż, pomieszanie zmysłów i t. p. Przykład następny: gruźlica kości lub płuc jest chorobą rozwojową, powodującą na przestrzeni lat kilku zmiany organiczne tak wielkie, iż nieraz są przyczyną śmierci. I ci to właśnie inwalidzi według znowelizowanego w dekrecie art. 7 ustawy mają raz na zawsze zamkniętą drogę do starania się o powiększenie procentu niezdolności zarobkowej wskutek rzeczywistego pogorszenia stanu zdrowia. Wreszcie inwalidzi o stałym procencie niezdolności do pracy stanowią około 80% ogółu inwalidów. Utrzymanie zatem tego postanowienia jest wielką krzywdą najwięcej okaleczałych byłych obrońców ojczyzny, jest likwidacją uprawnień inwalidzkich i naruszeniem zasady ustawodawstwa inwalidzkiego. Postanowienia tego w niczem nie łagodzi artykuł 46 ustawy inwalidzkiej z 17. II. 1932 r., gdyż artykuł ten ujęty jest wyłącznie w ramach jednostronnych. Inwalidzi wojenni słusznie zatem domagają się znowelizowania tego artykułu przez przywrócenie poprzedniego brzmienia.</u>
<u xml:id="u-92.7" who="#JanŁobodziński">Drugim cieniem dekretu jest art. 29, orzekający o umorzeniu znów jednostronnem wszelkich należności inwalidów, pozostałych z tytułu zaległości z przed 1 kwietnia 1934 r.</u>
<u xml:id="u-92.8" who="#JanŁobodziński">Zmiana ta, sprzeczna zresztą z ustalonemi przez Najwyższy Trybunał Administracyjny tezami, pozbawia należności z tytułu zaległości przeważnie wdowy wojenne, które przed 1 kwietnia 1934 r. nie miały 50 lat życia, które pobierały zaopatrzenie czasowo przez niemożność złożenia w terminie orzeczeń sądowych, uznających ich mężów za zaginionych, lub którym wstrzymano rentę wskutek fałszywego doniesienia, a także wskutek — co ma również zastosowanie do inwalidów — nieprawnie wymierzonych, podlegających opodatkowaniu, dochodów. Przepis ten pozbawia również wyrównania zaległości w głównej mierze rodziców, których uprawnienia do zaopatrzenia zależne były od pewnych warunków ustawowych, jak brak środków utrzymania, wiek i inne.</u>
<u xml:id="u-92.9" who="#JanŁobodziński">Wysoka Izbo! Dekret P. Prezydenta z 22 listopada 1935, jak już wspomniałem, ma również pewne światła, co w imię sprawiedliwości muszę stwierdzić. Obniżka rent o 10% obowiązuje dopiero od 1 kwietnia 1936, a nie od grudnia 1935 r. lub stycznia 1936, jak to ma miejsce przy innych wypadkach. Przedłużono termin rejestracji inwalidów uczestników walk o niepodległość i pozostałych do końca 1936 r. Następnie może największym plusem tego dekretu, za który chciałbym złożyć wysokiemu Rządowi podziękowanie, jest to, że oszczędności, wprowadzone tym dekretem, nie dotyczą wdów wojennych i rodziców. Proszę wysokiego Sejmu, jeśli chodzi o nas inwalidów, to my — uczestnicy walk o niepodległość nie Uważamy się za bohaterów; za bohaterów uważamy tych, co polegli w obronie granic Państwa, w walce o niepodległość Państwa. Jeśli chodzi o pozostałe wdowy, sieroty i o rodziców, to właśnie oni są spadkobiercami tych bohaterów i właśnie te pozostałe wdowy są z pod działania tego dekretu wyłączone.</u>
<u xml:id="u-92.10" who="#JanŁobodziński">Na Komisji Budżetowej 13 stycznia tego roku przy omawianiu 17 części preliminarza apelowałem do wysokiego Rządu o opiekę nad tymi szczególnie zasłużonymi uczestnikami walk o niepodległość, którzy są w podeszłym wieku, znajdują się w skrajnej nędzy i nie posiadają uprawnienia do korzystania z ustawy inwalidzkiej ani z ustawy o zaopatrzeniu byłych skazańców politycznych. Niedługo potem wyszedł dekret, przyznający i tym osobom skromne zaopatrzenie, a wyrazem tego jest kwota pół miliona, w sprawozdaniu referenta generalnego uwidoczniona. Zato również wysokiemu Rządowi należy się podziękowanie Chociaż zaopatrzenie to zostało przyznanie w skromnej mierze, ale przecież w tym wypadku ci ludzie, którzy do tej pory daremnie tego zaopatrzenia oczekiwali, wreszcie się go doczekali.</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#StanisławCar">Panie Pośle, czas Pańskiego przemówienia już dawno minął.</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#JanŁobodziński">Wysoka Izbo! Zbliżam się ku końcowi. Porównywując zainteresowanie się Wysokiej Izby sprawami emerytur z zainteresowaniem się zagadnieniem inwalidzkiem, chcę stwierdzić, że zainteresowanie emeryturami jest daleko większe. Być może, że zainteresowanie to wywołała energiczna, zresztą zupełnie słuszna, reakcja przedstawicieli szerokich rzesz emerytów.</u>
<u xml:id="u-94.1" who="#JanŁobodziński">Chcę następnie stwierdzić, że inwalidzi wojenni czterokrotnie doznali obniżki zaopatrzeń, a jak już wspomniałem, podział na inwalidów polskich i zaborczych został już zastosowany przed dwoma laty. Myśmy wówczas nie przeprowadzili na tak wielką skalę akcji protestacyjnej, wierząc, że Rząd, gdy na to stosunki gospodarcze Państwa zezwolą, skorzysta z uprawnienia art. 71 ustawy i ten niesłuszny podział zlikwiduje.</u>
<u xml:id="u-94.2" who="#JanŁobodziński">Lojalne stanowisko inwalidów wojennych wobec Państwa i Rządu uznał w całej pełni i podkreślił p. Premier Kościałkowski w swojem przemówieniu na zjeździe Związku Inwalidów Wojennych, odbytym w Warszawie 9 listopada 1935 r. Uznanie p: Premiera było tak szczere i serdeczne, że pewna część prasy usiłowała mylnie interpretować, jakoby przywódcy Związku Inwalidów Wojennych świadomie mieli zaofiarować Skarbowi Państwa ustępstwa w granicach wyższych od programu Rządu.</u>
<u xml:id="u-94.3" who="#JanŁobodziński">Jako jeden z działaczy inwalidzkich oświadczam, że inwalidzi wojenni, zgrupowani w Związku Inwalidów Wojennych, zdecydowanie i energicznie bronili i bronić będą swoich uprawnień, jednakże zawsze w sposób godny szczytnej tradycji żołnierza obywatela, byłego uczestnika walk o niepodległość.</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Jasiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-96">
<u xml:id="u-96.0" who="#AleksanderBolesławJasiński">Wysoka Izbo! Problem zaopatrzenia inwalidów w Polsce nie jest wyłącznie kwestią inwalidów, albowiem był, jest i będzie, bo musi być, kwestią ogólnopaństwową, zagadnieniem, którego przeszłość nie mogła czy też nie umiała, a teraźniejszość nie może, ale przyszłość będzie musiała rozwiązać i to w sposób, odpowiadający godności Państwa i poniesionym przez inwalidów ofiarom. Jeżeli ustawa o powszechnym obowiązku służby wojskowej, łącznie z coroczną ustawą o poborze rekruta musi być dostosowana do faktycznych potrzeb i zdolności fizycznych, to i ustawa o zaopatrzeniu i opiece dla tych, którzy w myśl pierwszej ustawy pełniąc swój obywatelski obowiązek, stracili życie i zdrowie, musi stwarzać odpowiednik, dający jakąś rekompensatę, któraby równała się wysokości ofiar. Na to, że tak nie było i nie jest złożyły się fakty, nie od inwalidów zależne. Musimy sięgnąć pamięcią do minionej przeszłości, a jeżeli rozważymy zagadnienie z punktu widzenia obywatelskiego w myśl zasady: „dobro Państwa prawem naczelnem” — to odpowiedź nie będzie wymagała dyskusji.</u>
<u xml:id="u-96.1" who="#AleksanderBolesławJasiński">W r. 1921 nastaje zwycięski pokój. Zdawałoby się, że ten okres będzie okresem rozwoju gospodarczego i odbudowy zniszczonych pożogą wojenną warsztatów pracy; tymczasem stał się nieszczęsną kartą historii odrodzonej Polski. Śmiało nazwać go możemy okresem rozpanoszenia się partyjnictwa w Polsce, powtórzenia się historii przedrozbiorowej. Czy w tych warunkach można było myśleć o należytem rozwiązaniu kwestii zaopatrzenia ofiar wojny? Pierwsza w odrodzonej Polsce ustawa inwalidzka z 18 marca 1921 r., aczkolwiek stworzona w ciężkich warunkach naszego bytowania, nie rozwiązała kwestii inwalidzkiej nie tyle z powodu braków ustawowych, ile z powodu niewykonania jej. Głosy nasze o zmianę ustawy na lepsze pozostały bez echa, zagłuszone waśniami partyjnemi. Stanęliśmy oko w oko z grożącem nam bankructwem moralnem i materialnem i niebezpieczeństwem utraty samodzielności politycznej i gospodarczej. Po przewrocie majowym w roku 1926 władzę obejmuje Marszałek Józef Piłsudski. Od chwili objęcia władzy przez Marszałka sytuacja w Polsce zaczyna się stopniowo zmieniać na korzyść tak nazewnątrz jak i wewnątrz kraju. Projekt zamachu na pierwsze trzy kategorie inwalidów wojennych o niskim procencie inwalidztwa zostaje wycofany i pogrzebany. Były to te dobre lata, jedne z najlepszych w okresie naszej niepodległości, również i dla ofiar wojny. Rząd nie zapomina w tym dobrym czasie gospodarczym o tych, którzy służą i służyli narodowi, dodając do zaopatrzeń dodatki pieniężne. Dodatki wypłacono jeszcze w pierwszym okresie panującego już kryzysu gospodarczego. Rok 1929 wprowadza tak dawno oczekiwaną reorganizację systemu wykonywania opieki społecznej nad ofiarami wojny, oznacza i przedłuża termin zgłoszeń o prawa inwalidzkie, agendy inwalidzkie przejmuje Ministerstwo Opieki Społecznej i powołuje do życia urzędy przy władzach administracyjnych. Lata 1929, 1930, 1931 były jakgdyby zaczątkiem, zwiastującym nową erę w rozwiązaniu w Polsce kwestii zaopatrzenia inwalidzkiego ku zadowoleniu ofiar wojny. Opieka stawała się wystarczająca, budził się u nas spokój i pewność jutra. Postulaty nasze poczęto realizować, uznając ich słuszność, zasięgano opinii Związku Inwalidów Wojennych przed wprowadzeniem w życie jakiegoś zarządzenia. Chwile radości i nadzieje były złudne, trwały krótko i nie zezwoliły na zrealizowanie wszystkich naszych postulatów. Należymy do tego pokolenia nieszczęsnego, któremu w udziale przypadło przeżyć nie tylko wojnę ze wszystkiemi jej okrucieństwami, ale i jej skutkami. Kryzys ogólnoświatowy przyszedł i do nas, siejąc spustoszenie gospodarcze w naszem życiu. Realizację i zrównoważenie budżetu trzeba było osiągnąć poprzez redukcje pensyj urzędniczych i inwalidzkich. W takich warunkach uchwalona została w dniu 17/II 1932 r. nowa ustawa inwalidzka. Ona to normuje nieco zasadę wymiaru zaopatrzeń inwalidzkich, jak np. przyznanie dodatków dla inwalidów ciężko okaleczałych, jednakże posiada wybitny charakter oszczędnościowy, gdyż zmniejsza wysokość rent inwalidzkich o 30 milionów złotych. Oszczędność, o której mówię, powstała w wyniku wprowadzenia podziału wysokości renty według miejsca zamieszkania. Podział ten uważam za nieuzasadniony z powodu zbyt wielkiej, bo aż 30% wynoszącej rozpiętości pomiędzy miastem a wsią. Jeżeli ustawa ta nie rozwiązała kwestii naszego bytu materialnego tak, jak oczekiwaliśmy tęgo, kłaść musimy to przedewszystkiem na karb znacznego pogorszenia sytuacji gospodarczej w Polsce. Rząd Polski znalazł się wobec alternatywy: albo dalsza redukcja budżetu i dostosowanie go do zdolności finansowych Państwa, albo deficyt bez możliwości pokrycia go. Zwyciężyła pierwsza konieczność w imię dobra Państwa. Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z 30. XI. 1933 r. pozbawił prawa do zaopatrzenia 2 pierwsze grupy inwalidów — około 40.000 inwalidów i 12.000 wdów (ogółem 30 mil. oszczędności) obniżając im procent do 25, dzieląc na polskich i zaborczych. Dekret ten miał charakter przejściowy i spowodowany został ciężką sytuacją gospodarczą w Państwie. Nie na tem koniec. Rok 1935 jeszcze bardziej pogłębił dolę inwalidów wojennych, obniżając im procent o 10 i znosząc pewne artykuły ustawy, mianowicie najważniejszy art. 7, o którym mówił p. poseł Łobodziński. Sprawa inwalidzka jest kwestią ogólno państwową, a inwalidzi to element, na którym wychowują się przyszłe pokolenia. I te pokolenia pójdą w nasze ślady i jak przyjdzie potrzeba złożą ofiarę z krwi i życia, kiedy będą miały zapewnienie i zabezpieczenie swojego bytu na wypadek kalectwa. P. Minister Kasprzycki w swem ostatniem ekspose powiedział: „Wewnętrzna spoistość i wartość armii jest jedynym, głównym elementem obronności Polski, wsparta być oma musi przedewszystkiem przez ducha gotowości ogółu obywateli”. Jeżeli się wymaga od naszego żołnierza najwyższej wartości moralnej, a od ogółu społeczeństwa zespolenia wysiłków z wysiłkami armii, to przedewszystkiem obywatel, spełniający obowiązek obrony granic Rzeczypospolitej Polskiej, musi mieć całkowitą świadomość, że w razie jego śmierci lub kalectwa zarówno Państwo, jak też i naród, ofiarę należycie uwzględnią. Żyjemy w dobie kryzysu, w okresie walki gospodarczej o byt, zarówno Państwa naszego, jak też poszczególnych grup społecznych i zawodowych. Wśród ciężkich warunków życia gospodarczego pod żadnym pretekstem nie wolno nikomu przekreślać i umniejszać zobowiązań moralnych wobec tych, którzy obowiązek wobec Państwa spełnili lub w przyszłości spełniać będą, i nie wolno utwierdzać przyszłych pokoleń w przekonaniu, że mimo wielkich ofiar może spotkać je los podobny losowi dzisiejszych ofiar wojny.</u>
<u xml:id="u-96.2" who="#AleksanderBolesławJasiński">Wspomnę jeszcze parę słów o emerytach. Sprawy dekretu P. Prezydenta Rzplitej z dnia 22 listopada 1935 r. dotyczące nowego opodatkowania emerytów i obcięcia 1/4 części lat służby zaborczej, komentowano w całem społeczeństwie na różne sposoby. Jedni widzą w tym dekrecie pogwałcenie nabytych praw i obawiają się, że tą drogą pójdą wszystkie dalsze pociągnięcia tak, że Państwo Polskie wyzbędzie się zasady justycja regnorum fundamentom est, inni zaś, a najwięcej zainteresowani emeryci, którzy emerytury swoje wysłużyli, ale i opłacili swemi składkami — że stracą wogóle podstawę swego utrzymania i sposobu bytowania, mimo że przez całe życie składali sobie na fundusz emerytalny odpowiednie kwoty, by mieć zapewnioną starość i byt dla swoich najbliższych.</u>
<u xml:id="u-96.3" who="#AleksanderBolesławJasiński">Jakkolwiek rzecz się ma, pokrzywdzenie emerytów podważyłoby zasadę prawa i praworządności, co nie leży w intencji Rządu, ani w intencji Wysokiego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-96.4" who="#AleksanderBolesławJasiński">Zaznaczyć tu wypada, że b. urzędnicy państw zaborczych przyczynili się w głównej mierze do założenia podwalin pod budowę Państwa Polskiego, że dzięki ich doświadczeniu i fachowości maszyna państwowa, chociaż złożona była z trzech zlepków, ruszyła odrazu sprawnie bez większych zgrzytów; niesłuszne więc byłoby karanie tych urzędników za służbę w państwach zaborczych w ten sposób, by odmówić im jakichkolwiek zasług i odebrać im to, co prawnie nabyli.</u>
<u xml:id="u-96.5" who="#AleksanderBolesławJasiński">Muszę tutaj wspomnieć o pokoju brzeskim w r. 1918, kiedy to na wiadomość o czwartym rozbiorze Polski, kolejarze zastrajkowali, a oficerowie — Polacy armii austriackiej zrywali ordery. Proszę Wysokiego Sejmu! I dziś mamy karać ich za to? Szereg rozporządzeń świadczy o tem, że uprawnienia swoje nabyli prawnie. Państwo Polskie, werbując b. urzędników zaborczych do służby polskiej, zapewniło im zaliczenie poprzedniej służby bez żadnych ograniczeń. Te prawa byłych urzędników państw zaborczych zagwarantowała ustawa z dnia 28/7. 1921 r. i z dnia 11/XI. 1923 r. Ponadto każdy z emerytów otrzymał od Państwa Polskiego dekret emerytalny, stanowiący dokument publiczno-prawny, w którym wyszczególniono wyraźnie ile lat zaliczono mu do wysługi emerytalnej i jakie zaopatrzenie emerytalne z tego tytułu mu przysługuje.</u>
<u xml:id="u-96.6" who="#AleksanderBolesławJasiński">Ponieważ suma 12 milionów, którą ma się zaoszczędzić, krzywdząc emerytów, jest w budżecie państwowym kroplą i nie zrównoważy ta oszczędność krzywdy moralnej i ponieważ można znaleźć dla niej pokrycie w innych działach budżetu, a w szczególności przez zniesienie dodatków funkcyjnych, apeluję do wysokiego Rządu, by raczył wstrzymać wykonanie dekretu P. Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22/XI. 1935 r. Dz. Ustaw Nr. 85, poz. 521 i pokryć niedobór budżetowy 12 milionów z sumy przeznaczonej na dodatki funkcyjne, tembardziej, że skoro panuje kryzys, nie można szafować pieniędzmi w takich rozmiarach, jakby to mogło się dziać w czasach normalnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-97">
<u xml:id="u-97.0" who="#StanisławCar">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany. Zamykam rozprawę.</u>
<u xml:id="u-97.1" who="#StanisławCar">Porządek dzienny został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-97.2" who="#StanisławCar">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-98">
<u xml:id="u-98.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-98.1" who="#Sekretarz">Interpelacja p. Wełykanowicza do p. Ministra Opieki Społecznej w sprawie niesłusznego ubezpieczenia diaków i pałamarzy w parafiach greckokatolickich i egzekwowania składek z proboszczów.</u>
<u xml:id="u-98.2" who="#Sekretarz">Interpelacja p. Nowickiego do p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie zakupu przez Państwowe Zakłady Przemysłowo Zbożowe na Litwie 500 wagonów żyta.</u>
</div>
<div xml:id="div-99">
<u xml:id="u-99.0" who="#StanisławCar">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę je p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-99.1" who="#StanisławCar">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-99.2" who="#StanisławCar">Następne posiedzenie odbędzie się w poniedziałek dnia 24 lutego o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-99.3" who="#StanisławCar">1. Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1936/37 (druk nr 55):</u>
<u xml:id="u-99.4" who="#StanisławCar">Rozprawa szczegółowa nad częściami:</u>
<u xml:id="u-99.5" who="#StanisławCar">7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych, 2. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o sprzedaży i zamianie nieruchomości państwowych (druk nr 65).</u>
<u xml:id="u-99.6" who="#StanisławCar">3. Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
<u xml:id="u-99.7" who="#StanisławCar">a) Ks. dra Józefa Lubelskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta R, P. z dnia 22 listopada 1935 r., dotyczącego zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druk nr 69),</u>
<u xml:id="u-99.8" who="#StanisławCar">b) B. Pochmarskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 listopada 1935 r. o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojsk owych (druk nr 73),</u>
<u xml:id="u-99.9" who="#StanisławCar">c) E. Ekerta w sprawie zmiany ustawy z dnia 15 marca 1933 r. o szkołach akademickich (Dz. U. R. P. Nr. 29, poz. 247) (druk nr 70),</u>
<u xml:id="u-99.10" who="#StanisławCar">d) S. Michałowskiego w sprawie zniesienia ustawy z dnia 11 marca 1850 r, (Zb. U. P. str. 199), dotyczącej zobowiązania gmin do odszkodowania straty, powstałej przy zbiegowiskach publicznych (druk nr 72),</u>
<u xml:id="u-99.11" who="#StanisławCar">e) dra Stefana Barana w sprawie uchylenia rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w sprawie osób, zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu (Dz. U. R. P. Nr. 50, poz. 473) (druk nr 74).</u>
<u xml:id="u-99.12" who="#StanisławCar">Nie słyszę sprzeciwu, porządek dzienny uważam za przyjęty.</u>
<u xml:id="u-99.13" who="#StanisławCar">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-99.14" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 35)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>