text_structure.xml 54.5 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WsiobradującapodprzewodnictwemposłówWojciechaMojzesowicza">- wysłuchała informacji o zagrożeniach epidemiologicznych w związku z importem zwierząt z krajów Unii Europejskiej,</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#WsiobradującapodprzewodnictwemposłówWojciechaMojzesowicza">- rozpatrzyła odpowiedź na dezyderat nr 27 w sprawie dopłat do mleka w klasie ekstra w 2004 r.,</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#WsiobradującapodprzewodnictwemposłówWojciechaMojzesowicza">- wysłuchała informacji o sytuacji w zaopatrzeniu rolnictwa w nawozy w 2004 r., ze szczególnym uwzględnieniem nawozów azotowych.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#WsiobradującapodprzewodnictwemposłówWojciechaMojzesowicza">W posiedzeniu uczestniczyli: sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Józef Pilarczyk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jerzy Plewa, zastępca prezesa Agencji Rynku Rolnego Stanisław Stańko oraz zastępca Głównego Lekarza Weterynarii Andrzej Rudy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechMojzesowicz">Otwieram posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Porządek dzienny posiedzenia został państwu doręczony. Czy ktoś z państwa ma uwagi do zaproponowanego porządku obrad? Nie widzę zgłoszeń. Przystępujemy zatem do realizacji pierwszego punktu. Bardzo proszę o zabranie głosu przedstawiciela Głównego Lekarza Weterynarii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#AndrzejRudy">Otrzymaliście państwo wyczerpujący materiał, zawierający wszystkie informacje o zagrożeniach epidemiologicznych w związku z importem zwierząt z krajów Unii Europejskiej. Trzeba przede wszystkim powiedzieć, że zainteresowanie polskich rolników bydłem i drobiem z importu jest bardzo szczególne. Import bydła hodowlanego wiąże się z podwyższeniem kwot mlecznych w Polsce, z udoskonaleniem genetycznym bydła oraz z zasiedlaniem nowych obór. Takie obiekty powstają szczególnie na terenie województw podlaskiego, opolskiego i wielkopolskiego. W 2003 r. sprowadzono do Polski 6871 sztuk bydła, 1752 sztuk świń, 295 owiec i 13.502.214 sztuk piskląt jednodniowych. Polska jest też poważnym eksporterem piskląt. Sprzedajemy ten materiał hodowlany przede wszystkim do krajów nadbałtyckich, Federacji Rosyjskiej i Białorusi. Import zwierząt do Polski odbywa się w oparciu o obwieszczenie Głównego Lekarza Weterynarii albo na podstawie indywidualnych zezwoleń. Istnieje też lista krajów, z których można sprowadzać zwierzęta bez zezwolenia. Główny Lekarz Weterynarii może zezwolić na sprowadzenie zwierząt wolnych od chorób zakaźnych. W takim przypadku wymagane są badania zwierząt przed załadowaniem transportu. Zwierzęta muszą być również zaopatrzone w świadectwo zdrowia oraz zezwolenie powiatowego lekarza weterynarii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WojciechMojzesowicz">Przepraszam, że przerywam, ale Komisja nie oczekuje od Głównego Lekarza Weterynarii przedstawiania tak dokładnych informacji. Polskim rolnikom zarzuca się wiele. Niemcy z byle powodu piszą protesty do naszych służb weterynaryjnych. Tymczasem, kiedy na nasz rynek trafiają różne świństwa, nie potrafimy sobie z tym poradzić. Chcielibyśmy wiedzieć, co zrobił rząd w tych sprawach. Od nas wymaga się badań, paszportów etc., tymczasem oni przysyłają do nas chory materiał hodowlany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JerzyPilarczyk">Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi przysłała do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi powiadomienie, że na dzisiejszym posiedzeniu będzie rozpatrywana informacja o zagrożeniach epidemiologicznych w związku z importem zwierząt z krajów Unii Europejskiej. Komisja w tym dokumencie nie wspomina o żadnych „świństwach”, które są przywożone do Polski. Nic nam o tym nie wiadomo. Trudno ustosunkować się do czegoś, o czym nic nie wiemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WojciechMojzesowicz">W materiale, który otrzymaliśmy, jest mowa o chorych zwierzętach, które zostały przywiezione do Polski z krajów Unii Europejskiej. Chodzi o to, że Polsce zarzuca się niedociągnięcia w zakresie kontroli weterynaryjnej, a tymczasem zza zachodniej granicy trafiają do nas chore zwierzęta. Powinniśmy się przed tym bronić. Nie jest tak, że w Unii Europejskiej przestrzegane są wszystkie procedury, a Polska nadal jest niedostosowana. Okazuje się, że we Wspólnocie także popełnia się błędy. Chodzi o to, aby to wyraźnie powiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JerzyPilarczyk">Z informacji przygotowanej przez Głównego Lekarza Weterynarii wynika, że kontrola weterynaryjna na granicy jest na tyle szczelna i dokładna, że do Polski nie przedostanie się żadna groźna dla zwierząt choroba. W taki też sposób relacjonuje sprawę pan dr Andrzej Rudy. Nie bardzo rozumiem państwa zastrzeżenia. Staraliśmy się jak najlepiej przygotować do dzisiejszego posiedzenia Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AndrzejRudy">Każde zwierze przyjeżdżające na teren Polski musi przejść minimum dwudziestosześciodniową kwarantannę. W tym czasie powiatowy lekarz weterynarii przeprowadza badania. Do obrotu dopuszczane są tylko zdrowe zwierzęta. Rzeczywiście w załączniku nr 1 wyszczególniliśmy zakwestionowane przez inspekcję weterynaryjną transporty zwierząt w poszczególnych województwach. Stan zdrowia tych zwierząt nie odpowiadał deklaracjom inspekcji weterynaryjnej z kraju pochodzenia zwierząt oraz wynikom badań serologicznych lub bakteriologicznych. Takie badania odbywają się w danym województwie. Gdy wyniki są wątpliwe lub wykazują chorobę, ponowne badania przeprowadzone są w laboratorium referencyjnym Państwowego Instytutu Weterynarii. Myślę, że nie ma sensu odczytywać wszystkich pozycji wymienionych w załączniku nr 1. Przedstawiliśmy tu sumiennie przypadki, z którymi się spotkaliśmy w naszej działalności. Zapewniam państwa, że zwierzęta, które nie odpowiadają stanowi zdrowotnemu według polskich przepisów weterynaryjnych nie są dopuszczane do obrotu. Albo są odsyłane do kraju pochodzenia, albo zabijane z nakazu powiatowego lekarza weterynarii na koszt importera.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WojciechMojzesowicz">Komisja chciała uzyskać argumenty potwierdzające tezę, że wśród sprowadzanych do Polski zwierząt również występują pewne choroby. Przecież przy hodowli zwierząt takie przypadki są nieuniknione. Czy o wykryciu chorób u takich zwierząt powiadamiano służby weterynaryjne z krajów pochodzenia zwierząt? Czy choroba wystąpiła na miejscu w Polsce, czy też zwierzęta przyjechały już zarażone? Czy o tych zdarzeniach zawiadomiono Komisję Europejską?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AndrzejRudy">W każdym przypadku powiadamiani są szefowie służb weterynaryjnych w poszczególnych krajach. Mam na przykład przed sobą odpowiedź szefa niemieckiej służby weterynaryjnej na naszą reklamację. Ponadto Główny Lekarz Weterynarii na prawach obserwatora uczestniczy w posiedzeniach szefów służb weterynaryjnych krajów Unii Europejskiej, na których dwa razy w miesiącu omawia się te problemy. Właśnie dzisiaj odbywa się takie spotkanie w Brukseli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AlfredBudner">Czy do Polski sprowadza się dzikie zwierzęta? Czy w przypadku importu i eksportu są stosowane podobne zasady weterynaryjne? Ile zwierząt w ciągu 2003 r. sprowadziła do Polski firma Smithfield Foods? Czy przeprowadzano badania tych zwierząt pod kątem modyfikacji genetycznych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AndrzejAumiller">W załączniku nr 1 wymienione są reklamowane przesyłki zwierząt importowanych z krajów Unii Europejskiej w 2003 r. Pan dr Andrzej Rudy mówił o tym, że jeśli zwierzęta są ubijane na terenie Polski, to jest to strata importera. Uważam, że to jest również strata Rzeczpospolitej. Kosztami tej operacji powinien zostać obciążony urząd wystawiający świadectwo zdrowia w kraju pochodzenia zwierząt. Przecież te zwierzęta przyjechały jako zdrowe, a podczas kwarantanny okazało się, że chorują. Dlaczego polski rząd finansuje te uboje sanitarne? W załączniku nr 1 czytamy, że w województwie dolnośląskim reklamowano przesyłki zwierząt pochodzących z importu, a wśród nich 10.000 sztuk indyków. Powiatowy lekarz weterynarii wydał decyzję nakazującą przedłużenie kwarantanny z powodu stwierdzenia zakażenia stada bakterią Salmonella enteriditis. Po zakończeniu kwarantanny dopuszczono indyki do obrotu w kraju. Wydaje mi się, że nie można wyleczyć indyków z takiej choroby. Państwo dziwiliście się, że przewodniczący w nerwowy sposób zareagował na wystąpienie Głównego Lekarza Weterynarii. Wszystko wydaje się pod kontrolą - odbywają się uboje sanitarne, zwierzęta odsyła się do kraju pochodzenia etc., ale koszty tych operacji ponosi polski podmiot gospodarczy bądź polski podatnik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#StanisławKalemba">Nieustannie przypomina nam się o tym, że musimy dostosować się do wymogów Unii Europejskiej, gdzie obowiązują bardzo restrykcyjne przepisy weterynaryjne. Okazuje się, że z krajów członkowskich sprowadza się do Polski chore zwierzęta. Według dokumentów sporządzanych przez tamtejsze służby weterynaryjne, te zwierzęta powinny być zdrowe. Jaka jest wiarygodność tych dokumentów? To pytanie jest tym bardziej zasadne, że po 1 maja 2004 r. zniknie zachodnia granica i nie będziemy już mogli w żaden sposób kontrolować stanu zdrowia sprowadzanych stamtąd zwierząt. Istotne będzie to, co jest napisane w dokumentach. Co by się stało, gdyby sytuację odwrócić i gdyby z Polski do Unii Europejskiej trafiły transporty z chorymi zwierzętami? Prawdopodobnie sprawę by nagłośniono i wykorzystano przeciw nam w Komisji Europejskiej. Czy rozbieżności między dokumentami a stanem faktycznym świadczą o tym, że unijne służby weterynaryjne w niewłaściwy sposób przeprowadzają badania? Czy symptomy tych chorób występują dopiero po wystawieniu świadectw zdrowia? Z informacji, które otrzymaliśmy, wynika, że dokumenty sporządzane przez służby weterynaryjne krajów piętnastki nie są rzetelne. W załączniku nr 1 czytamy, że w województwie wielkopolskim u 61 sztuk jałówek cielnych przywiezionych z Niemiec podczas kwarantanny stwierdzono reakcje dodatnie w kierunku IBR/IPV. Wyniki potwierdzono w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. Wydano decyzję niedopuszczającą do obrotu oraz nakaz wywozu zwierząt za granicę, ale weterynaryjne służby niemieckie nie przyjęły chorych zwierząt. W tej sytuacji zarządzono ubój sanitarny. Powstaje pytanie o współpracę służb weterynaryjnych na jednolitym rynku Unii Europejskiej. Powyższe informacje dowodzą, że służby weterynaryjne w Unii Europejskiej są nierzetelne. Czy w przypadku zwierząt eksportowanych z Polski, także zdarzają się takie przypadki jak opisywane powyżej? Czy nam także zarzuca się nieprzestrzeganie procedur? Czy nasi lekarze weterynarii także wystawiają świadectwa zdrowia zwierząt niezgodnie z prawdą? Myślę, że opisana przeze mnie sytuacja wymagała reakcji dyplomatycznej. Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo żywności. Jak to jest możliwe, że u kilkunastu tysięcy sztuk indyków przywiezionych z Holandii stwierdzono zakażenie Salmonellą enteriditis? Czy ta choroba powstawała w Polsce, czy też zwierzęta przyjechały do nas chore? Sądzę, że skoro tak dużo jest przypadków sprowadzania zarażonych zwierząt, to na granicy należy przeprowadzać bardziej drobiazgowe kontrole. Nie wolno wpuszczać do Polski chorych stad.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#RyszardStanibuła">Polska znajdzie się w Unii Europejskiej 1 maja 2004 r. Od tego momentu będą obowiązywały u nas te same przepisy, które w tej chwili są stosowane na terenie państw członkowskich. Zgodnie z tymi przepisami za transporty odpowiadają służby weterynaryjne krajów pochodzenia oraz podmioty gospodarcze, które oferują sprzedaż zwierząt. Pewną odpowiedzialność ponoszą także służby kontrolujące stan zdrowia zwierząt na naszym terenie. W tej chwili w Polsce stosowane są przepisy wewnętrzne. Uważam, że Inspekcja Weterynaryjna sumiennie wykonuje swoje obowiązki. Nie wierzę, że lekarz weterynarii, który stwierdzi zarażenie gorączką Q, czy też innymi bakteriami lub wirusami nie odizoluje chorego zwierzęcia. Problem polega na tym, że to my ponosimy koszty tych działań. W związku z tym należy zwiększyć nakłady na ochronę granicy, aby nie dopuścić do importu chorych zwierząt. Z materiału, który otrzymaliśmy, wynika, że do Polski było przywożone bydło z otrętem. Nie wyobrażam sobie, aby zwierzęta zarażone taką chorobą mogły zostać wpuszczone do Polski. Inspekcja Weterynaryjna ma obowiązek powiadamiania Komisji Europejskiej o podejrzeniu wystąpienia chorób zakaźnych. Wiem, że ten obowiązek jest wypełniany. Wydaje mi się, że Polska powinna zaostrzyć rygory jeśli chodzi o import zwierząt. Importer, który sprowadził chore zwierzęta, powinien na własny koszt odesłać je do kraju pochodzenia lub przeprowadzić ubój sanitarny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PiotrKrutul">Czy rząd rozważał możliwość wprowadzenia zakazu importu zwierząt z krajów, których służby weterynaryjne wydawały nierzetelne świadectwa zdrowia? Jak długo jeszcze będzie trwała obecna sytuacja? Jak to jest możliwe, że ubój sanitarny chorych zwierząt jest finansowany przez polskiego podatnika? Polska nie jest jeszcze członkiem Unii Europejskiej i może zablokować import zwierząt z krajów, z których są sprowadzane chore sztuki. Musimy pokazać nierzetelnym służbom weterynaryjnym krajów Unii Europejskiej, że Polska nie będzie akceptować takich zachowań. Nie do przyjęcia jest także postawa polskiej prasy, która nie informuje o przypadkach sprowadzania do Polski chorych zwierząt. Czy w Unii Europejskiej wykryto chociaż jedno chore zwierze sprowadzone z Polski? Czy Unia Europejska zwróci nam wydatki, które ponieśliśmy w związku z ubojem sanitarnym chorych zwierząt sprowadzonych z Niemiec lub Holandii?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SzymonGiżyński">Myślę, że Polska powinna wykorzystywać raporty, które są sporządzane dla stałego komitetu weterynaryjnego działającego przy Komisji Europejskiej. Takie materiały powinni również otrzymywać na bieżąco członkowie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Moglibyśmy wtedy pytać rząd, w jaki sposób reaguje na wszelkiego rodzaju przypadku nierzetelności w wystawianiu świadectw zdrowia dla zwierząt. Wówczas okazałoby się, czy wprowadzono zakaz sprowadzania zwierząt z krajów, w których wykryto określone choroby. Chodzi o reakcje polskich służb weterynaryjnych na informacje ukazujące się w oficjalnych biuletynach wydawanych na potrzeby unijnych instytucji odpowiadających za stan epizootyczny. Trzy tygodnie temu w Stanach Zjednoczonych wykryto pierwszy przypadek BSE. Dwa miesiące temu wykryto zakaźne zapalenie nosa i tchawicy u bydła sprowadzonego z Niemiec do Polski do województwa wielkopolskiego. Kolejne przykłady, to influenza ptaków w Korei Południowej i klasyczny pomór świń na Słowacji. Jak w tych przypadkach zareagowały polskie służby weterynaryjne?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#RomualdAjchler">Zamykam dyskusję. Bardzo proszę przedstawiciela Głównego Lekarza Weterynarii o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AndrzejRudy">W załączniku nr 2 wykazaliśmy wszystkie przypadki wystąpienia chorób zakaźnych w 2003 r. w krajach Unii Europejskiej i nie tylko. Podaliśmy także daty wprowadzenia zakazów przywozu zwierząt żywych oraz daty odwołania tych zakazów. Uważam, że przy tak dużej epidemii influenzy, jaka miała miejsce w marcu, udało nam się zapobiec przeniesieniu tej choroby do Polski tylko dzięki sprawności kontroli granicznej oraz Inspekcji Weterynaryjnej. Nie udało się tego dokonać w Belgii i w Niemczech. Poseł Szymon Giżyński poruszył problem występowania BSE w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili trwają rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi. Jak państwo wiecie, dzisiaj rano minister rolnictwa Kanady wydał oświadczenie, z którego wynika, że zarażona sztuka pochodziła z Kanady. Tym niemniej modyfikujemy świadectwa zdrowia w przypadku wołowiny amerykańskiej. W tej chwili ten towar do Polski nie wpływa. Jeśli chodzi o influenzę ptaków, to wprowadzono zakaz sprowadzania żywych zwierząt z Korei i Słowacji. Jak zawsze w takich przypadkach powiadomiliśmy prasę, ministra rolnictwa i rozwoju wsi oraz ambasady poszczególnych krajów. Chciałbym wyjaśnić pewną podstawową sprawę. W wykazie zakwestionowanych transportów zwierząt nie mamy do czynienia z chorobami, które występują na liście A. Wszystkie przypadki reklamacji nie dotyczą chorób, z którymi się walczy z urzędu. Są to choroby hodowlane. Z badań Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach przeprowadzonych na zlecenie Głównego Lekarza Weterynarii wynika, że w Polsce w zależności od regionu od 24% do 8% bydła choruje na otręt lub zakaźne zapalenie płuc. Chciałbym się ustosunkować do wypowiedzi dotyczących zarażeń salmonellą. Aby wykryć zarażenie salmonellą potrzebne są minimum 72 godziny badań po odebraniu transportu. Nie jesteśmy zatem w stanie stwierdzić tej choroby podczas kontroli na granicy. Ponadto ani proces leczenia ani okres kwarantanny nie jest finansowany z budżetu państwa. Inspekcja Weterynaryjna nie przeznacza na ten cel żadnych środków. Te koszty ponosi importer. Importerami są zarówno podmioty polskie jak i zagraniczne. Należy dodać, że od 15% do 30% polskich kurcząt również jest zarażonych salmonellą. To jest bardzo dotkliwe dla hodowców, ponieważ leczenie jest kosztowne. Natomiast nie dopuszczamy do uboju, dopóki nie stwierdzimy, że zwierzęta są wolne od nosicielstwa bakterii salmonelli. Poseł Alfred Budner pytał o import zwierząt łownych. Rzeczywiście sprowadza się do Polski daniele z przeznaczeniem do hodowli. To są zwierzęta łowne żyjące w niewoli. Chciałbym powiedzieć, że przepisy dotyczące świadectw zdrowia zwierząt są znacznie bardziej restrykcyjne w Polsce niż w Unii Europejskiej. Nie potrafię powiedzieć, jakie kary ponosi lekarz wystawiający świadectwo zdrowia w kraju pochodzenia zwierzęcia. Mogę państwa zapewnić, że szefowie służb weterynaryjnych w tych krajach są informowani o każdym przypadku. Zawsze podajemy nazwiska lekarzy weterynarii, którzy wystawili takie świadectwo. Mówiliście państwo o braku wiarygodności unijnych służb weterynaryjnych. Moim zdaniem to jest krzywdząca opinia. Wiele chorób może powstawać już w czasie transportu zwierząt. Proszę pamiętać, że warunki transportu są trudne i wywołują stres u zwierząt. Większość zwierząt badanych w kierunku występowania IBR/IPV czyli otrętu i zakaźnego zapalenia płuc, była przewożona wczesną wiosną, kiedy panowały dosyć niskie temperatury.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#AndrzejRudy">U wielu zwierząt badanych na granicy nie wykryto choroby, a po przewiezieniu do miejsca docelowego gdzieś w Polsce bydło na skutek zimna i stresu było już chore. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że wszystkie przypadki wystąpienia chorób są zgłaszane na piśmie szefom służb weterynaryjnych z krajów pochodzenia zwierząt. Odpowiedzi także otrzymujemy na piśmie. Poseł Alfred Budner pytał o zwierzęta sprowadzane do Polski przez firmę Smithfield Foods. Materiał hodowlany sprowadzany przez tę firmę podlegał takim samym rygorom, jak pozostałe zwierzęta. Badaliśmy nawet 100% pogłowia w kierunku występowania pryszczycy i klasycznego pomoru świń. Fermy zwracały się o zwolnienie z badań, ale Główny Lekarz Weterynarii nigdy nie wyraził na to zgody. Inspekcja Weterynaryjna nie ma uprawnień do przeprowadzania badań genetycznych zwierząt. To pozostaje w gestii Instytutu Zootechniki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#RomualdAjchler">Wprawdzie zamknąłem już dyskusję w tym punkcie porządku obrad, ale posłowie sygnalizują chęć zadania dodatkowych pytań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławKalemba">Nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie odnośnie eksportu zwierząt z Polski. U jakiej części eksportowanych z Polski zwierząt wykrywa się choroby? Jaka jest skala tego zjawiska?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#AlfredBudner">Chciałbym jeszcze nawiązać do tematu badań genetycznych. Czy w Polsce w ogóle przeprowadza się badania jeżeli chodzi o modyfikacje genetyczne importowanych zwierząt?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SzymonGiżyński">Czy Polska korzysta z monitoringu weterynaryjnego w Unii Europejskiej? Czy możemy otrzymać te materiały, o których mówiłem w poprzednim wystąpieniu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#AndrzejRudy">Zacznę od odpowiedzi na pytanie posła Szymona Giżyńskiego. Oczywiście członkowie Komisji mogą otrzymać biuletyny, o których wspominał pan poseł. Zresztą one są publikowane na naszych stronach internetowych. Jeśli chodzi o eksport zwierząt z Polski, to należy powiedzieć, że Unia Europejska nie wymaga badań w kierunku występowania IBR czy gorączki „Q” oraz paratuberkulozy. W mojej trzydziestoletniej karierze tylko raz się zdarzyło, że Włosi stwierdzili pryszczycę u sprowadzonych z Polski zwierząt. Oczywiście okazało się, że to nie jest pryszczyca. Po prostu kiedyś w Polsce można było szczepić zwierzęta przeciw pryszczycy i to był wirus poszczepionkowy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#RomualdAjchler">Przystępujemy do rozpatrzenia drugiego punktu porządku obrad - odpowiedź na dezyderat nr 27 w sprawie dopłat do mleka w klasie ekstra w 2004 r. Chciałbym państwa poinformować, że marszałek Sejmu Marek Borowski otrzymał następującą odpowiedź na dezyderat nr 27 Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi: „W odpowiedzi na przekazany przez prezesa Rady Ministrów pismem SSP 4402-4/03 z dnia 27 listopada 2003 r. dezyderat nr 27 sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi uchwalony w dniu 20 listopada 2003 r. w sprawie dopłat do mleka w klasie ekstra w 2004 r. uprzejmie informuję Pana marszałka, że Rada Ministrów na posiedzeniu w dniu 26 listopada 2003 r. przyjęła rozporządzenie w sprawie wysokości dopłat do mleka klasy ekstra w 2004 r. Rozporządzenie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw z dnia 29 listopada 2003 r. nr 203, poz. 1968 i weszło w życie z dniem ogłoszenia. Jednocześnie pragnę poinformować Pana marszałka, że wysokość dopłat udzielanych dostawcom hurtowym do mleka klasy ekstra, które zostanie sprzedane podmiotom skupującym w okresie od 1 stycznia 2004 r. do dnia 30 kwietnia 2004 r. została utrzymana na dotychczasowym poziomie to jest 7 groszy do litra mleka”. Odpowiedź podpisał minister rolnictwa i rozwoju wsi Wojciech Olejniczak. Proponuję, aby przyjąć odpowiedź na dezyderat, ponieważ Rada Ministrów podjęła decyzję zgodnie z intencją Komisji. Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos w tej sprawie? Nie widzę zgłoszeń. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, uznam, że Komisja przyjęła odpowiedź na dezyderat nr 27. Sprzeciwu nie słyszę. Przystępujemy do rozpatrzenia trzeciego punktu porządku obrad - informacja o sytuacji w zaopatrzeniu rolnictwa w nawozy w 2004 r., ze szczególnym uwzględnieniem nawozów azotowych. Chciałbym państwa poinformować, że punkt dotyczący zaopatrzenia rolnictwa w nawozy został włączony doraźnie do porządku dziennego na wniosek kilku posłów. Między innymi prosił o to poseł Leszek Korzeniowski. Otrzymując doniesienia o dramatycznej sytuacji w tym zakresie, prezydium Komisji postanowiło poprosić ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej o przedstawienie informacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#MirosławLewiński">Jak już powiedział poseł Romuald Ajchler ten punkt został włączony do porządku dziennego w trybie doraźnym, w związku z tym Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej nie miało wiele czasu na przygotowanie materiałów. Niemniej jednak udało nam się opracować informację dotyczącą zaopatrzenia rolnictwa w nawozy, którą przekazaliśmy Komisji. Jeżeli porównamy zapotrzebowanie na nawozy z bieżącą produkcją, to dane wskazują na pełne pokrycie potrzeb. Istnieją możliwości znacznego zwiększenia produkcji nawozów w Polsce. Nie są do końca wykorzystane moce produkcyjne. W tej chwili producenci nawozów wykorzystują od 30 do 100% mocy produkcyjnych, przy czym maksymalna produkcja dotyczy tylko siarczanu amonu. Należy także powiedzieć, że sytuacja przemysłu nawozowego w Polsce systematycznie się poprawia. Rentowność obrotu netto wyniosła w 2002 roku -7,3%. W 2003 r. rentowność osiągnęła poziom 3,2%. Oznacza to, że sytuacja tego sektora gospodarki jest lepsza i wykorzystanie mocy produkcyjnych może się zwiększyć. Chciałbym zwrócić państwa uwagę na dokument rządowy „Strategia restrukturyzacji i prywatyzacji sektora wielkiej syntezy chemicznej”. Chodzi o prywatyzację sześciu zakładów w tym czterech produkujących głównie nawozy azotowe. Strategia została przyjęta 12 listopada 2003 r. i przewiduje działania, które mają na celu podniesienie konkurencyjności producenta nawozów w Polsce, co powinno skutkować zwiększeniem produkcji i efektywności tej produkcji. Prognozy na 2004 r. przedstawione w materiale zostały przygotowane dla sektora funkcjonującego w obecnym kształcie. Jak już powiedziałem, rządowa strategia przewiduje wprowadzenie istotnych zmian w strukturze sektora. W związku z tym trudno przewidzieć, jak to wpłynie na produkcję nawozów w tym i przyszłym roku. Rząd nie ma wpływu na kształtowanie się cen nawozów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#RomualdAjchler">Czy chcieliby zabrać głos przedstawiciele producentów nawozów? Nie widzę zgłoszeń. W takim razie otwieram dyskusję. W grudniu rolnicy sygnalizowali bardzo poważny wzrost ceny nawozów, szczególnie nawozów azotowych. Z naszych obserwacji wynika, że gwałtowny wzrost cen jest spowodowany znacznym eksportem, który zaczął być opłacalny przy obecnej wartości euro. To się przekłada na krajowe ceny nawozów. Obecnie rolnicy mają trudności z zaopatrzeniem się w nawozy azotowe. Dealerzy proponują prawie miesięczne terminy realizacji dostaw. W związku z tym rolnicy są poważnie zaniepokojeni. Chcielibyśmy wiedzieć czy ten niepokój jest uzasadniony. Czy rolnicy słusznie obawiają się, że zabraknie nawozów? Czy cena nawozów będzie nadal rosła? W tej chwili za tonę saletry amonowej trzeba zapłacić około 630 zł. Na jesieni można było nabyć taką samą ilość nawozu o 40% taniej. Jaka jest przyczyna tak znacznego wzrostu cen? Czy przyczyną jest tylko obecny kurs euro? A może rynek został ogołocony poprzez nadmierny eksport? Sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, ponieważ mamy dopiero styczeń, tym niemniej rolnicy są bardzo zaniepokojeni. Pan dyrektor Mirosław Lewiński stwierdził, że rząd nie ma wpływu na ceny nawozów. Uważam, że rząd jakiś wpływ na to jednak ma. Można sprawdzić, czy producenci kształtując ceny, wykorzystują sytuację. Ponadto można regulować rynek poprzez ułatwienia importowe. Można też wpływać na producentów nawozów odpowiednią polityką fiskalną. W ubiegłym roku na wniosek przedstawicieli przemysłu chemicznego zastanawialiśmy się co zrobić, aby ograniczyć import nawozów azotowych z krajów byłego Związku Radzieckiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#StanisławKalemba">Z przedstawionej informacji wynika, że w Polsce wskaźnik zużycia nawozów wynosi około 100 kg NPK/ha, a w krajach Unii Europejskiej 120 NPK/ha. Wydaje się zatem, że osiągnęliśmy stabilizację w tym zakresie. Przemysł nawozowy dobrze sobie radzi w tych trudnych warunkach. Obroniono fabryki oraz miejsca pracy. Czy ta sytuacja się zmieni po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej? Chodzi przede wszystkim o eksport nawozów. W tej chwili sprzedajemy na Wspólnym Rynku około 1 mln ton nawozów. Jak eksport będzie się kształtował w drugiej połowie 2004 r. oraz w następnych latach po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej? Czy 1 maja 2004 r. zyskamy lepsze warunki do eksportu nawozów? Czy po integracji nasz rynek będzie chroniony przed napływem tanich nawozów ze Wschodu? Obecnie dużą część składników do produkcji nawozów sprowadza się ze Wschodu. Czy w Unii Europejskiej są jakieś uregulowania dotyczące importu tych składników? Jaki to będzie miało wpływ na ceny nawozów? Czy rząd ma zamiar wspierać i chronić tę branżę w pierwszych latach członkostwa Polski w Unii Europejskiej? Chodzi o utrzymanie miejsc pracy oraz o tańsze nawozy dla polskiego rolnika.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#OlgierdPoniźnik">Potwierdzam to, o czym mówił poseł Romuald Ajchler. Także na Dolnym Śląsku rolnicy są bardzo zaniepokojeni brakiem nawozów azotowych. Dealerzy nie przyjmują nawet zamówień twierdząc, że eksport jest na tyle duży, że nawozów brakuje. Jaka jest prawda?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WojciechZarzycki">Wszyscy obecni na tej sali doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wielkość zbiorów zależy od kwalifikowanego materiału siewnego oraz od nawozów. Nawozy umożliwiają osiągnięcie wysokich plonów. Co w tej szczególnej sytuacji finansowej rolnictwa zamierza zrobić rząd, aby rolnicy mieli dostęp do nawozów? Jaka będzie decyzja rządu odnośnie podatku VAT na nawozy? Co rząd chce uczynić, aby nie wzrastała cena gazu, który jest używany przy produkcji nawozów? Mówiliśmy już o tym na poprzednim posiedzeniu Komisji, gdy zajmowaliśmy się tą problematyką. Czy od tego momentu coś się zmieniło? Wydaje mi się, że nie. Rolnicy są poważnie zaniepokojeni. Nie specjalnie wierzę we wskaźniki zużycia nawozów, które podano w materiale. Zużycie 100 kg NPK/ha osiągnięto tylko w niektórych gospodarstwach. To są wartości średnie. Ja jestem przed obiadem, a państwo już jedliście, więc średnio nie jesteśmy głodni. Chciałbym jednak, aby brano pod uwagę realne możliwości nabywcze rolników. Co zrobi rząd, aby zniwelować wzrost cen nawozów? Zaznaczam, że nie chodzi o to, aby obciążać tymi kosztami producentów nawozów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PiotrKrutul">Gratuluję optymizmu przedstawicielowi Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, który stwierdził, że sytuacja przemysłu nawozowego w Polsce nie jest zła. W materiale przekazanym Komisji czytamy, że sytuacja na rynku nawozowym zależeć będzie od ogólnej sytuacji gospodarczej oraz od obszarów alokacji unijnych dopłat bezpośrednich. Przecież w 2004 r. nie będzie dopłat bezpośrednich. Rolnicy nie otrzymają też kredytów preferencyjnych na zakup nawozów. W związku z tym należy się spodziewać, że producenci rolni wiosną 2004 r. nie będą kupować nawozów, ponieważ nie będą mieli na to środków. Zakłady nawozowe znajdą się wtedy w tragicznej sytuacji - nie wszystko można wyeksportować. Mam pytanie do przedstawiciela ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Na jakim etapie jest nowelizacja ustawy dotyczącą nawozów? Czy będzie można wykorzystywać mączkę mięsno-kostną w produkcji nawozów? Myślę, że nie należy spalać mączki. Można ją przecież dodawać do nawozów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#GabrielaMasłowska">Wiadomo, że jednym z czynników cenotwórczych w przypadku nawozów są koszty transportu. Zakłady Azotowe w Puławach SA, które są głównym producentem niektórych nawozów, do tej pory dysponowały własnym taborem kolejowym, co pozwalało obniżyć koszty transportu. Zresztą ten dział zakładów generował ogromne zyski. W tej chwili pośpiesznie przygotowuje się tę część zakładów do sprzedaży przy udziale prominentnych osób. Wagony mają być sprzedane spółce Transchem Logistic. Czy rząd zainteresował się jaki będzie skutek tak przeprowadzonej prywatyzacji? O ile mi wiadomo, w trakcie negocjowaniu umowy sprzedaży nie rozmawiano o cenie usług świadczonych przez inwestora na rzecz Zakładów Azotowych Puławy SA.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#RomualdAjchler">Chciałbym państwa poinformować, że w posiedzeniu Komisji uczestniczą przedstawiciele przemysłu nawozowego na czele z panem Robertem Gmyrkiem. Szkoda, że przedstawiciele tego przemysłu nie zechcieli zabrać głosu. Zamykam dyskusję. Bardzo proszę pana dyrektora Marka Lewińskiego o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#MirosławLewiński">Nie wszystkie pytania są skierowane do ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej. Na wiele z nich powinien odpowiedzieć minister rolnictwa i rozwoju wsi. Niektóre pytania nie dotyczyły w ogóle produkcji nawozów. Tym niemniej wszystkie pytania były bardzo ważne i jeśli nie będę potrafił na nie odpowiedzieć, to poproszę o pomoc inne ministerstwa. Mówiliście państwo o zaopatrzeniu w nawozy. W tym kontekście mogę tylko mówić o produkcji nawozów, która rośnie i nadal będzie wzrastać w 2004 r. Ze względu na obecny kurs euro, eksport nawozów stał się opłacalny. Zakłady nawozowe sprzedają nawozy azotowe do krajów Unii Europejskiej oraz na rynek amerykański. Jak wiadomo, rynek Wspólnoty jest bardzo trudny dla nawozów. Cenowo jesteśmy na poziomie zachodnich producentów nawozów, ponieważ cena gazu jest na poziomie średniej ceny gazu w krajach Unii Europejskiej. We Francji i we Włoszech gaz jest zdecydowanie droższy niż w Polsce, ale w Portugalii jest śmiesznie tani. Średnia cena jest jednak podobna do naszej i w związku z tym nie jesteśmy w stanie konkurować z producentami nawozów w Europie Zachodniej. Ponadto w Unii Europejskiej istnieje EFMA czyli Stowarzyszenie Producentów Nawozów Mineralnych, które bardzo aktywnie broni dostępu do swojego rynku. A zatem wysoki kurs euro wzmaga pokusę eksportu, ale są też pewne ograniczenia. Znam sytuację jednego z dużych producentów nawozów i udział eksportu w sprzedaży tego zakładu w 2003 r. w stosunku do 2002 r., nie zwiększył się w sposób istotny. Po prostu nie jest łatwo sprzedać nawozy azotowe gdziekolwiek na świecie. Jeśli chodzi o system zaopatrzenia rolnictwa w nawozy, to próbowaliśmy o tym pisać w materiale, który państwo otrzymaliście. To jest bardzo specyficzny system. Każdy z zakładów posiada własną sieć dystrybucji. Istnieją prywatne firmy rozprowadzające nawozy. Myślę, że najlepiej to państwu wyjaśni przedstawiciel producentów. Widzę, że w posiedzeniu Komisji uczestniczy przedstawiciel największego producenta nawozów azotowych w kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#RomualdAjchler">Już dwukrotnie pytałem, czy przedstawiciele producentów chcieliby zabrać głos w tej sprawie. Niestety nie wyrazili takiej chęci.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#MirosławLewiński">Poseł Romuald Ajchler mówił o możliwości importu nawozów. Musimy pamiętać o tym, że do niedawna sytuacja producentów nawozów była bardzo trudna. Najgorzej było w 2001 i 2002 r. W tym roku jest lepiej. Zakłady odbiły się od dna. Oznacza to, że musieliśmy podjąć działania ograniczające import tanich nawozów do Polski. W przeciwnym wypadku przemysł chemiczny by upadł, a w rezultacie ucierpiałoby także rolnictwo. W materiale piszemy o dwóch postępowaniach ochronnych, jakie w tym roku są wprowadzone w stosunku do importu saletry amonowej z Federacji Rosyjskiej oraz z Ukrainy. W tych krajach gaz jest bardzo tani, a zatem niski jest koszt produkcji nawozów. Dziękuję za słowa posła Stanisława Kalemby skierowane pod adresem przemysłu nawozowego. Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej także uważa, że ten przemysł wykonuje bardzo dobrą pracę. Zakładom przy niewielkiej pomocy rządu udało się wyjść z bardzo dramatycznej sytuacji. Wyniki wszystkich producentów nawozów w 2003 r. pozwalają zachować umiarkowany optymizm. W 2001 r. wszystko wskazywało na to, że zakłady nawozowe mogą przestać istnieć. Pytaliście państwo o wpływ przystąpienia Polski do Unii Europejskiej na sektor nawozowy. Jak już powiedziałem, rynek nawozów powinien być postrzegany jako rynek europejski, globalny. Zazwyczaj w Europie produkuje się tyle nawozów, że z założenia trzeba je wyeksportować. Polskie zakłady nawozowe przystąpiły już do Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Nawozów Mineralnych i wymieniają poglądy z producentami z Europy Zachodniej. Jeśli chodzi o eksport to praktycznie nic się nie zmieni. Zdecydowaną większość eksportowanych nawozów sprzedajemy na rynkach krajów członkowskich. Będzie o tyle łatwiej, że będzie mniej formalności na granicy. W rozumieniu handlu zagranicznego, zachodnia granica państwa po prostu zniknie. To w jakiś sposób poprawi sytuację naszych producentów. Z całą pewnością istnieje problem importu. Chodzi przede wszystkim o surowce do produkcji nawozów potasowych. Polska importuje około 700 tys. ton surowca zza wschodniej granicy. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej nasza granica wschodnia staje się granicą Wspólnoty. Na tego rodzaju surowce zostanie nałożone cło przywozowe. To w znaczny sposób pogorszyłoby sytuację przemysłu. Oczywiście wzrosłyby ceny zakupu surowca, a co za tym idzie rolnik musiałby więcej płacić za nawozy. W tej chwili prowadzimy rozmowy z Komisją Europejską w sprawie zawieszenia cła na ten surowiec. Chodzi o to, aby nie pogorszyć sytuacji w tym obszarze. Mamy nadzieję, że te negocjacje zakończą się sukcesem tym bardziej, że w Unii Europejskiej nie ma zbyt wielu źródeł pozyskania tego surowca. Myślę, że trudno by było znaleźć dostawcę, który byłby w stanie przysłać do Polski 700 tys. ton tego surowca. W dyskusji podtrzymywaliście państwo tezę, że brak nawozów na rynku spowodowany jest nadmiernym eksportem. Jak już powiedziałem, w tej kwestii trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na system dystrybucji nawozów. Eksport nie może rosnąć bez końca. Nie ma takich możliwości. Być może już teraz osiągnęliśmy górny pułap. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dotyczące podatku VAT na nawozy. W tej kwestii muszę się skonsultować z ministrem finansów. Jeśli chodzi o cenę gazu, to jak już powiedziałem w Polsce cena odpowiada średniej europejskiej. Nie mam jeszcze taryf na rok 2004, ale biorąc pod uwagę dosyć aktywne kontakty pomiędzy Naftą Polską SA, która reprezentuje największych producentów nawozów mineralnych, a PGNiG które jest jedynym dystrybutorem, ceny nie powinny znacząco wzrosnąć.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#MirosławLewiński">Myślę, że zakłady azotowe będą traktowane w sposób szczególny choćby z tego względu, że odbierają ponad 2 mld m3 gazu rocznie. To jest największy odbiorca gazu ziemnego w Polsce. Sądzę, że z tej strony nie będzie szczególnego zagrożenia. W strategii rządowej bardzo mocno podkreśla się znaczenie ceny gazu dla programu restrukturyzacji i prywatyzacji tego sektora. Rząd ten problem widzi i przez cały czas prowadzone są rozmowy w tym obszarze. Sądzę także, że jeżeli rolnicy otrzymają dopłaty bezpośrednie, to z całą pewnością wzrosną zakupy nawozów, co wpłynie w pozytywny sposób na sytuację przemysłu. Posłanka Gabriela Masłowska poruszyła problem prywatyzacji części Zakładów Azotowych Puławy SA. Myślę, że o to trzeba zapytać ministra skarbu państwa oraz przedstawicieli Nafty Polskiej SA, którzy sprawują nadzór właścicielski nad tymi zakładami. Zapytam pana ministra Piotra Czyżewskiego w jaki sposób prywatyzacja zakładów może wpłynąć na ceny nawozów azotowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#BożenaNowicka">Chciałabym odpowiedzieć na pytanie posła Piotra Krutula związane z nowelizacją ustawy dotyczącej nawozów. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowało projekt ustawy, który w tej chwili znajduje się w uzgodnieniach wewnętrznych. Planujemy, że projekt zostanie skierowany do Sejmu najpóźniej w marcu. Jeśli chodzi o wykorzystanie mączki mięsno-kostnej do produkcji nawozów, to w tej sprawie powinni się wypowiedzieć przedstawiciele przemysłu. Ustawa nie określa, w jaki sposób należy produkować nawozy. Przepisy stanowią, jakie nawozy mogą być używane na terenie kraju i jakie muszą być spełnione warunki, aby mogły zostać dopuszczone do obrotu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#StanisławKalemba">Myślę, że powinniśmy jeszcze wysłuchać przedstawicieli producentów. Bardzo proszę pana przewodniczącego, aby umożliwił zabranie głosu tym osobom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#RomualdAjchler">Dwukrotnie zwracałem się do przedstawicieli przemysłu z pytaniem, czy zechcieliby zabrać głos. Nikt nie wyraził takiej chęci. Nie mogę nikogo zmusić do zabrania głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#StanisławKalemba">Uważam, że jeśli nie wysłuchamy przedstawicieli przemysłu, to nie będziemy dysponować pełną informacją o sytuacji w zaopatrzeniu rolnictwa w nawozy w 2004 r. Spytałem obecne na sali osoby, czy chcą się wypowiedzieć i przekazałem przewodniczącemu Komisji listę osób, które chciałyby zabrać głos. Uważam, że wysłuchanie tych osób leży w interesie Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#RomualdAjchler">Mam przed sobą listę osób, które podobno chcą wziąć udział w dyskusji. Proszę bardzo, udzielam państwu głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#ZygmuntKwiatkowski">W imieniu przedstawicieli przemysłu chciałbym oświadczyć, że przyjechaliśmy po to, aby zabrać głos. Niestety pan przewodniczący nie widzi tej strony sali i nie dopuścił nas do głosu. Chciałbym się ustosunkować do wypowiedzi posłanki Gabrieli Masłowskiej. Pragnę oświadczyć, że posłanka posługuje się zasłyszanymi informacjami. Gdyby zechciała zasięgnąć opinii zarządu spółki, to tej wiedza byłaby pełniejsza i nie musiałby się posługiwać argumentami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Bardzo proszę panią poseł, aby wskazała „prominentne osoby”, które mają zamiar coś zyskać na restrukturyzacji Zakładów Azotowych Puławy SA.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#RomualdAjchler">Oczekujemy od państwa informacji o sytuacji w przemyśle nawozowym. Proszę nie komentować wypowiedzi posłów, ponieważ nie po to zostaliście tu zaproszeni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#ZygmuntKwiatkowski">Rozumiem, że wolność słowa na tej sali nie obowiązuje. Chciałem tylko wyjaśnić wątpliwości pani poseł. W ostatnim czasie na rynku nawozów na świecie zaszły istotne zmiany, co ma także wpływ na rynek nawozów w Polsce. Bardzo wzrosła cena amoniaku. Producenci ze Wschodu skupili się właśnie na produkcji amoniaku, praktycznie nie przetwarzając go na nawozy. To spowodowało, że import nawozów do Polski dramatycznie zmalał. Wszyscy odbiorcy, którzy nie współpracowali z Zakładami Azotowymi Puławy SA, Zakładami Azotowymi Kędzierzyn SA, Zakładami Azotowymi w Tarnowie-Mościcach SA mają obecnie problemy z uzyskaniem towaru. Dlatego wystąpił problem braku nawozów azotowych na rynku. Wzrost cen amoniaku spowodował również znaczny wzrost cen nawozów azotowych. Zakłady Azotowe w Puławach SA zwiększyły eksport mając na uwadze sytuację rynkową w latach 2001–2002, kiedy to zanotowały stratę rzędu 130 mln zł. Myśleliśmy już o zaprzestaniu działalności. W związku z tym poszukaliśmy nowych rynków zbytu, gdzie było możliwe podpisane umów globalnych. W ten sposób uzyskaliśmy prawie 50% wzrost eksportu. To nie znaczy, że cierpi na tym rynek krajowy. W tej chwili wykorzystujemy wszystkie moce produkcyjne. Wszyscy dealerzy, którzy z nami współpracowali w trudnym okresie, dzisiaj otrzymują od nas nawozy. Pozostałe podmioty nie mają nawozów i ich od nas nie kupią. Będziemy współpracować z tymi firmami, które są z nami na dobre i na złe. W 2003 r. Zakłady Azotowe Puławy SA zanotowały ponad 60 mln zł zysku netto. Myślę, że dla właściciela czyli dla Skarbu Państwa to jest najważniejsze. Nie sądzę, aby zabrakło nawozów azotowych na polskim rynku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#KatarzynaTopolewska">Zajmuję się sprzedażą eksportową nawozów w Zakładach Azotowych Puławy SA. Chciałabym wytłumaczyć dlaczego eksportowanie nawozów w rodzaju saletry amonowej nie jest proste. Po pierwsze Zakłady Azotowe Puławy SA znajdują się w odległości ponad 500 km od najbliższych portów w Gdańsku i Gdyni. Ponadto, aby eksportować nawozy do krajów Unii Europejskiej trzeba dysponować specjalnymi badaniami laboratoryjnymi, które zachowują ważność przez dwa miesiące w Anglii i przez trzy miesiące we Francji. Badania mają wykazać, że saletra jest bezpiecznym produktem, to znaczy że nie wybuchnie. To są bardzo kosztowne badania i wykonuje się je tylko w akredytowanych laboratoriach. Tylko cztery placówki badawcze dysponują taką akredytacją. Znajdują się one w Anglii, w Niemczech, we Francji i w Holandii. W związku z tym eksport saletry z Puław nie może się odbywać na dużą skalę mimo wysokich cen osiąganych za nawozy za granicą. Priorytetem jest dla nas rynek krajowy. Staramy się dostarczać jak najwięcej nawozów polskim rolnikom. Nie ma nic dziwnego w tym, że w grudniu wzrosła cena nawozów w Polsce. Zbliża się sezon i każdy producent podnosi cenę nawozów. To nie jest prawda, że nawozy zdrożały o 40%. Ceny są podnoszone o 10 lub 15 zł miesięcznie. Wydaje się zatem, że na rynku operują spekulanci. Należy się spodziewać, że ceny nawozów będą nadal rosły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#EwaWołynkiewicz">Zakłady Azotowe w Kędzierzynie SA mogą wyprodukować rocznie około 620 tys. ton nawozów azotowych. W ubiegłym roku wykorzystaliśmy około 98% mocy produkcyjnych. W 2002 r. wyprodukowaliśmy około 100 tys. ton nawozów mniej ze względu na wysokie ceny gazu i niskie ceny nawozów na krajowym rynku. Cała branża wyprodukowała wtedy aż o 700 tys. ton nawozów saletrzanych mniej. To musi się przełożyć na ograniczoną podaż nawozów na rynku. Jeśli chodzi o eksport, to od kilku lat utrzymuje się na tym samym poziomie. Za granicę sprzedajemy około 50% produktu. W 2003 r. sprzedaliśmy w kraju 440 tys. ton nawozów przy 620 tys. ton zdolności produkcyjnej. W tym roku na rynku krajowym sprzedamy podobną ilość nawozów. Zaoferujemy około 50–60% naszej produkcji. W pierwszym kwartale 2004 r. chcielibyśmy sprzedać w kraju około 80 tys. ton nawozów. Chciałabym wyjaśnić, dlaczego panuje przekonanie, że w tej chwili dostęp do nawozów jest utrudniony. Podobnie jak Zakłady Azotowe Puławy SA my także preferujemy stabilną współpracę z dystrybutorami. A zatem dealerzy w pierwszym kwartale roku otrzymują nawozy w takiej proporcji, w jakiej zamawiali ten towar od lipca do grudnia 2003 r. Jeśli ktoś nie odbierał wtedy nawozów, a teraz ze względu na dobrą sytuację chciałby zarobić na ich sprzedaży, to nawozów od nas nie otrzyma.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#StanisławPiwowarski">Wszystkie zakłady prowadzą podobną politykę, jeśli chodzi o sprzedaż nawozów na rynku krajowym. My także jesteśmy oddaleni od granicy zachodniej, dlatego kierujemy towar do sprzedaży na rynku wewnętrznym. W okresie sierpień-październik 2003 r. musieliśmy zabiegać o sprzedaż saletry na polskim rynku. Czasami oddawaliśmy dealerom nawozy po cenie, które nie pokrywała nawet kosztów produkcji. Wiąże się to przede wszystkim ze wzrostem cen amoniaku. W tej chwili cena tego surowca wzrosła ze 100 do 200 euro za tonę. Nie udało się zwiększyć dostaw amoniaku z Kędzierzyna, ponieważ ze względu na wysoką cenę gazu ograniczono tam produkcję. Podkreślam, że dostęp do nawozów mają te podmioty, które odbierały od nas towar w trudnym okresie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#GabrielaMasłowska">Chciałabym wyjaśnić, że interesuję się sytuacją w Zakładach Azotowych w Puławach SA od kiedy uzyskałam mandat posła i od kiedy przystąpiono do szaleńczej strategii restrukturyzacji i konsolidacji wielkiej syntezy chemicznej. Mam na to dowody. Natomiast aby wiedzieć, co dzieje się w tym zakładzie, nie trzeba tam koniecznie przebywać. Wystarczy odwiedzić na przykład Naczelny Sąd Rejestrowy, aby uzyskać informacje, kto bierze udział w prywatyzacji części transportowej zakładów. Jeśli przedstawiciel fabryki w Puławach uważa, że zbyt mało interesuję się tymi sprawami, to obiecuję wzmożenie wysiłków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#ZygmuntKwiatkowski">Serdecznie zapraszam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#WojciechZarzycki">Myślę, że zyskaliśmy nowy obraz sytuacji. Z informacji, które otrzymaliśmy wynika, że polscy rolnicy będą coraz więcej płacić za nawozy azotowe. Trudno przyjąć argument, że ceny nawozów wzrosły w grudniu, ponieważ zbliża się termin wysiewu. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytanie, na ile polscy rolnicy mogą liczyć na działania rządu, które zrekompensują w jakiś sposób wzrost cen nawozów. Nie możemy też dopuścić do sytuacji, w której nastąpi upadłość polskich zakładów nawozowych. Bardzo proszę rząd o wyjaśnienie tych wszystkich kwestii na piśmie. Przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej nie jest zorientowany jeśli chodzi o dopłaty bezpośrednie. Jeśli rolnicy otrzymają dopłaty, to dopiero w grudniu 2004 r. A zatem cały rok nie będą dysponować środkami na zakup nawozów. Wszyscy sądzą, że rolnicy zrekompensują sobie wzrost kosztów produkcji poprzez dopłaty bezpośrednie. Zapewniam państwa, że 22% podatku VAT od środków produkcji nie uda się w żaden sposób zrekompensować poprzez dopłaty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#AlfredBudner">Zwracam się do przedstawicieli zakładów nawozowych. Jaka jest obecnie cena saletry u państwa w zakładach? Chodzi o to, abyśmy mogli rolnikom powiedzieć, kto dyktuje ceny nawozów - producenci czy dealerzy. Przedstawicielka Zakładów Azotowych w Kędzierzynie SA stwierdziła, że dystrybutorzy otrzymają tyle nawozów, ile zamawiali w okresie sierpień-grudzień 2003 r. Przypominam, że w tym okresie praktycznie nie używa się w rolnictwie nawozów azotowych. Te nawozy stosuje się na wiosnę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#RomualdAjchler">Zamykam dyskusję. Z informacji przedstawionej przez pana dyrektora Mirosława Lewińskiego wynika, że sytuacja w przemyśle nawozowym jest dobra. Producenci są zadowoleni. A zatem rolnicy nie mają się czego obawiać, nawozów będzie pod dostatkiem. Taki wniosek można wyciągnąć po wysłuchaniu państwa wypowiedzi. Wydaje się jednak, że sprawa jest trochę bardziej poważna. Prezydium Komisji zastanowi się nad wznowieniem tej dyskusji za miesiąc na kolejnym posiedzeniu. Proszę przedstawicieli rządu, aby w tym czasie przeanalizowali sytuację na rynku nawozów. To nie może być obojętne ministrowi gospodarki, pracy i polityki społecznej. Cieszę się, że zakłady eksportują znaczną część swojej produkcji. To jest zdrowe dla gospodarki. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zwiększać produkcję. Z informacji Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w tej chwili wykorzystuje się zaledwie 70% mocy produkcyjnych. Problem polega na tym, że rolnicy sygnalizują brak nawozów na rynku oraz ich wysoką cenę. Posłowie, którzy zabiegali o wprowadzenie tego tematu pod obrady Komisji, spotykają się z takimi opiniami bardzo często. Zwołaliśmy to posiedzenie, aby dowiedzieć się, jak jest naprawdę. Państwo twierdzicie, że wzrost eksportu nie ma wpływu na dostęp do nawozów w Polsce. Mamy inne zdanie. Proszę się przyjrzeć działalności dealerów. Być może tam tkwi rozwiązanie tego problemu. Poseł Alfred Budner pytał o cenę nawozów przy odbiorze od producenta. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy usłyszeli, że to jest tajemnica handlowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#KatarzynaTopolewska">Proszę się zwrócić z pisemnym zapytaniem ofertowym. Wtedy udzielimy odpowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#RomualdAjchler">Zamykam posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>