text_structure.xml 125 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WojciechMojzesowicz">Otwieram posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Porządek dzienny posiedzenia został państwu doręczony. Czy ktoś z państwa ma jakieś uwagi do zaproponowanego porządku obrad? Nie widzę. Przystępujemy zatem do realizacji pierwszego punktu. Bardzo proszę o zabranie głosu pana starostę Artura Jabłońskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#ArturJabłoński">Chciałbym powiedzieć, że jest nam bardzo przyjemnie gościć Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Juracie. Cieszę się także z przybycia pana ministra Józefa Pilarczyka. Powiat pucki jest najbardziej morskim powiatem w Rzeczpospolitej, ponieważ ma aż 128 km plaż, trzy duże rybackie porty i kilka mniejszych przystani. Aż 25% polskiej floty łowczej znajduje schronienie w portach powiatu puckiego. Co roku przyjeżdża tu bardzo wielu turystów, aby wypoczywać nad Bałtykiem. Jest to także powiat rolniczy. Rolnicy na tych terenach są bardzo aktywni, skupieni w różnych stowarzyszeniach i organizacjach producenckich. Reprezentuje ich dzisiaj zarząd Pomorskiej Izby Rolniczej z jej przewodniczącym. Omawiane dzisiaj tematy są niezwykle ważne i bardzo gorące. Zachęcam do prowadzenia otwartej dyskusji, do szczerego wypowiadania swoich opinii, ponieważ niezwykle rzadko mamy okazję gościć tak szacowne grono polityków. Na zakończenie chciałbym podziękować jeszcze panu posłowi Kazimierzowi Plocke, członkowi Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, za to, że dzięki jego staraniom Komisja postanowiła tu przyjechać. Dziękuję także panu Kazimierzowi Okrojowi, właścicielowi tego obiektu, za to, że zechciał nas ugościć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WojciechMojzesowicz">Bardzo proszę pana ministra Józefa Pilarczyka o przedstawienie informacji o aktualnej sytuacji w polskim rybołówstwie oraz polityce rybackiej państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JózefPilarczyk">Rozpatrując problematykę związaną z rybołówstwem musimy postrzegać uwarunkowania, takie jak sytuacja gospodarki i budżetu państwa. Wiele oczekiwań środowisk rybackich można spełnić przy pomocy rozwiązań ustawowych i dokumentów, które mogą w jakiś sposób uporządkować sytuację w polskim rybołówstwie. Najważniejsze są jednak uwarunkowania ekonomiczne i rynkowe. Jeśli chodzi o uwarunkowania ekonomiczne, nie sposób nie wspomnieć o wsparciu ze strony budżetu państwa. Materiały, które Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowało na dzisiejsze posiedzenie Komisji, moim zdaniem obrazują całą problematykę. Należy się zastanowić nad tym, co w tej chwili w rybołówstwie jest najważniejsze. Najistotniejszym fragmentem tego działu gospodarki jest rybołówstwo bałtyckie. Niemniej jednak nie należy zapominać o rybołówstwie dalekomorskim, które przeżywa w tej chwili wielki kryzys. Dwa spośród trzech przedsiębiorstw państwowych zajmujących się połowami dalekomorskimi znajdują się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Właściwie można mówić o likwidacji jednego z nich i o poważnej utracie płynności finansowej drugiego. Trzecie przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich „Dalmor” ma szansę na utrzymanie się na rynku. Nie jest to jednak oczywiste ze względu na różne uwarunkowania zewnętrzne. Część problemów tych firm wynika z nie zawsze przemyślanych działań zarządów. Chodzi między innymi o zadłużenie wobec Federacji Rosyjskiej, która przydzielała kwoty połowowe. Omawiając sytuację tego sektora gospodarki należy pamiętać również o rybołówstwie śródlądowym. To jest jeszcze niedoceniany dział gospodarki rybnej z dużymi szansami rozwoju. Podstawowym problemem rybołówstwa jest stale pogarszająca się zasobność wód. Zmniejsza się możliwość połowów, co wpływa na trudności w rozwoju polskiego rybołówstwa. Ograniczenia połowowe wprowadzane przez Międzynarodową Komisję Rybołówstwa Morza Bałtyckiego dotyczą przede wszystkim dorsza, najbardziej wartościowego gatunku ryb dla polskich rybaków. Na Bałtyku w tym roku mamy prawo do połowu 16.036 ton dorsza, 100.320 ton szprota i 40.280 ton śledzia oraz 28 tys. sztuk łososia. To są nasze podstawowe kwoty połowowe. Przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich muszą kupować kwoty połowowe. Co roku z budżetu państwa przekazuje się na ten cel określone środki. W tym roku kwoty połowowe dorsza na Bałtyku są mniejsze ze względu na ciągle zmniejszające się zasoby tego akwenu. Wprowadzono również pewne ograniczenia jeśli chodzi o używane urządzenia połowowe. Te działania powinny zapewnić utrzymanie tego gatunku ryb w Morzu Bałtyckim a co za tym idzie, rozwój rybołówstwa w przyszłości. Jak już mówiłem, w przypadku przedsiębiorstw prowadzących połowy dalekomorskie, budżet państwa dotuje wykupywanie kwot połowowych. W budżecie na 2001 r. przewidziano na ten cel 3.880 tys. zł. Wszystko wskazuje na to, że jeżeli uzyskamy zmiany stanowiska Federacji Rosyjskiej, to nie będzie można wykorzystać tych środków, ponieważ jak na razie nasze przedsiębiorstwa nie sfinalizowały żadnej umowy o wykup licencji połowowych. W tej sytuacji byłoby najlepiej, gdyby ta kwota była wykorzystana przy regulowaniu zaległych należności tych przedsiębiorstw wobec Federacji Rosyjskiej, jednak ustawa budżetowa nie przewiduje takiej możliwości. Chciałbym państwa poinformować, że w sprawie kwot połowowych na terenach podlegających Federacji Rosyjskiej są prowadzone rozmowy na najwyższym szczeblu, między prezydentami obu państw, premierami i ministrami gospodarki oraz rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#JózefPilarczyk">Próbujemy mimo wszystko uzyskać kwoty połowowe na Morzu Ochockim i na Morzu Beringa. Jeśli chodzi o rybołówstwo bałtyckie w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej musimy mieć świadomość, że wysokość nakładu połowowego jest zbyt wysoka i powinno się ją ograniczyć. Oczywiście musi to być związane z wypłatą odpowiednich rekompensat, które dawałyby szansę zmiany zawodu lub zmiany kierunku prowadzonej działalności gospodarczej. W ten sposób armatorzy, ale przede wszystkim ludzie zatrudnieni w rybołówstwie będą mogli znaleźć pracę w innym zawodzie. Mam świadomość, że środowisko oczekuje na jak najszybsze uruchomienie tego programu. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że budżet państwa w 2002 i 2003 r. nie zapewni środków na realizację tego rodzaju programu. Aby dostosować nakład połowowy do zasobów oraz do kwot połowowych należałoby na program restrukturyzacji wydać co najmniej 200 mln zł. Przygotowany sektorowy Program Operacyjny, który jest elementem Narodowego Programu Rozwoju, finansowanego głównie dzięki środkom z funduszy Unii Europejskiej przy udziale naszych środków budżetowych, daje szansę od pierwszego dnia akcesji, czyli od 1 stycznia 2004 r., na rozpoczęcie restrukturyzacji polskiego rybołówstwa. Tu nie tylko chodzi o restrukturyzację podmiotów zajmujących się łowieniem ryb. Program obejmie także restrukturyzację infrastruktury nabrzeżnej, przekwalifikowanie osób pracujących dzisiaj w rybołówstwie oraz przedsiębiorstwa zajmujące się przetwórstwem ryb. Jedynie połączenie możliwości budżetowych z funduszami Unii Europejskiej da szansę na zrestrukturyzowanie i dostosowanie polskiego rybołówstwa. Chciałbym, aby problemu rybołówstwa nie postrzegać tylko przez ten pryzmat, czy polski rząd zgodzi się na to, aby w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej połowy prowadziły kutry państw Unii Europejskiej liczące powyżej 30 m długości i 611 KW mocy silnika. Moim zdaniem to nie jest najistotniejszy problem, jeśli chodzi o polskie rybołówstwo. Najistotniejsze jest to, aby polskim armatorom i rybakom stworzyć długofalowe szanse na to, aby w przyszłości mogli działać pewnie, rozwijać się i planować inwestycje w dłuższym przedziale czasu niż kilka lat. W związku z tym nie ulega wątpliwości, że należy się koncentrować na możliwościach długofalowych, a nie tylko i wyłącznie na stwarzaniu problemu zastępczego. Chciałbym teraz przedstawić informację o stanie i wynikach negocjacji z Unią Europejską w zakresie rybołówstwa, ponieważ ta kwestia łączy się z tym, o czym przed chwilą mówiłem. Czy Komisja wyraża zgodę na taki tryb procedowania?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WojciechMojzesowicz">Zgadzam się z panem ministrem Józefem Pilarczykiem, że nie sposób oddzielić tych dwóch kwestii. Dlatego proponuję, aby pan minister przedstawił te dwie informacje łącznie. Myślę, że członkowie Komisji przychylają się do tego wniosku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JózefPilarczyk">Powszechnie uważa się, że jeśli utrzymamy zakaz połowów w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej dla jednostek z krajów Unii Europejskiej powyżej 30 m długości i 611 KW mocy silnika, to zostaną rozwiązane wszystkie problemy. Taki zapis znalazł się również w polskim stanowisku negocjacyjnym z 4 października 2001 r. To było jednak ograniczenie jednostronne. Polskie kutry o takich parametrach mogłyby wpływać na wody Unii Europejskiej, natomiast statki tamtych krajów miałyby zakaz połowów w wyżej opisanej strefie. A zatem na samym początku nasze stanowisko negocjacyjne było bardzo ryzykowne i narażone na odrzucenie przez stronę unijną. Wspólnie z przedstawicielami środowisk rybackich uczestniczyłem w rozmowach z rządem Hiszpanii, która przewodniczy Unii Europejskiej w tym półroczu. Odbyły się także spotkania w Szwecji, Danii i w Brukseli. Kraje Unii Europejskiej oświadczyły, że nie wyrażają zgody na złamanie podstawowej zasady Wspólnej Polityki Rybackiej - swobodnego dostępu do stref ekonomicznych wszystkich członków Unii Europejskiej. Podstawowym prawem do wykonywania połowu ryb jest kwota połowowa, którą przydziela krajom posiadającym prawa historyczne do połowów w tym akwenie Międzynarodowa Komisja Rybołówstwa Morza Bałtyckiego. To międzynarodowe forum przydziela kwoty połowowe Polsce, a także Unii Europejskiej, która następnie dzieli uzyskane kwoty pomiędzy swoje kraje członkowskie. Według uzgodnień z Komisją Europejską, Polska po uzyskaniu członkostwa w Unii Europejskiej otrzyma takie kwoty połowowe na takim samym poziomie jak obecnie. To jest podstawowy warunek, który da szansę prowadzenia połowów na Bałtyku. Kiedy prowadziliśmy rozmowy z przedstawicielami Danii to tamtejszy rząd zapewniał nas ze tylko nieliczne jednostki floty duńskiej otrzymują kwoty połowowe na Bałtyku. Ponadto te kwoty są tak niskie, że wystarczają najczęściej na odbycie jednego rejsu. W podobnym tonie wypowiadali się również Szwedzi. Podczas negocjacji broniliśmy naszego stanowiska przytaczając argumenty dotyczące ekologii i biologii tego obszaru wodnego. Mówiliśmy o potrzebie ochrony żywych zasobów Morza Bałtyckiego. Zwracaliśmy także uwagę na specyfikę naszej części Bałtyku. Morski Instytut Rybacki przedstawił analizę, w jaki sposób chroniąc zasoby tego akwenu, stworzyć strefy terytorialne, w których czasowo duże jednostki rybackie nie mogłyby dokonywać połowów. Na spotkaniu z przedstawicielami środowisk rybackich i sztabu kryzysowego, które odbyło się 7 marca 2002 r., wspólnie doszliśmy do wniosku, że przyjmowanie czasowych wyłączeń połowów na określonych obszarach nie dawałoby pewności, że sytuacja rybaków, dysponujących jednostkami mniejszymi niż 30 m, ulegnie poprawie. Mówiono także, że duże jednostki łowiące w ramach przyznanego limitu, mogą zawijać do polskich portów i tam wyładowywać ryby, blokując w ten sposób możliwości rozładunku małych, polskich jednostek. Przedstawiliśmy ten problem podczas negocjacji, ponieważ można go uregulować w ramach rozwiązań stosowanych w Unii Europejskiej. W krajach Unii Europejskiej nie dzieli się jednostek rybackich pod względem ich długości i mocy silnika.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#JózefPilarczyk">Zresztą podczas pewnego spotkania z rybakami jeden z nich powiedział mi, że jest w szczęśliwym położeniu, ponieważ jego kuter ma 29,70 m długości, podczas gdy ograniczenia połowowe mają dotknąć kutry o długości powyżej 30 m i 611 KW mocy silnika. A zatem wprowadzenie tego rodzaju podziału jest sztuczne w sytuacji, gdy podstawowym prawem do prowadzenia połowów jest kwota połowowa, którą otrzymuje każdy armator. W związku z tym pozostawienie w naszym stanowisku negocjacyjnym tego warunku nie wydaje się najważniejsze. Kiedy dyskutowaliśmy nad rozwiązaniem tych wszystkich problemów, przedstawiciele sztabu kryzysowego uznali za najważniejsze to, kiedy i w jakim czasie zostaną udostępnione polskiemu sektorowi rybołówstwa środki na jego restrukturyzację. Po ostatnich rozmowach przeprowadzonych z przedstawicielem Dyrekcji Generalnej Rybołówstwa w Komisji Europejskiej uzgodniliśmy, że działanie Komisji Europejskiej i niektórych krajów członkowskich będzie zmierzało w tym kierunku, aby przed uzyskaniem członkostwa pomóc Polsce w dobrym przygotowaniu Programu Operacyjnego restrukturyzacji rybołówstwa w taki sposób, aby od pierwszy dni członkostwa Polski w Unii Europejskiej sektor rybołówstwa mógł korzystać z środków funduszy strukturalnych. W tej chwili rozesłaliśmy do uzgodnień środowiskowych polski Program Operacyjny dotyczący rybołówstwa. Program ma obowiązywać w latach 2004–2006. To są te lata naszego członkostwa, podczas których będzie jeszcze obowiązywał obecny budżet Unii Europejskiej. Przewiduje się, że Unia Europejska przeznaczy na ten cel 179 mln euro. Polska wyasygnuje na realizację tego programu kwotę 72 mln euro. Ze środków własnych sektora - głównie przedsiębiorstw przetwórstwa rybnego - w ciągu trzech lat zostanie wydana na ten cel kwota 81 mln euro. W sumie z realizacją programu wiąże się kwota 331 mln euro. Oznacza to, że co roku przeznaczy się na ten cel 110 mln euro. Z tych środków na rybołówstwo morskie będzie można przeznaczyć:- na dostosowanie nakładu połowowego do zasobów 104 mln euro (ze środków Unii Europejskiej 78 mln, a z budżetu państwa 26 mln euro),- na modernizację i odnowę pozostałej floty rybackiej na Bałtyku 53 mln euro (ze środków Unii Europejskiej 18.550 tys. euro, 2.650 tys. euro z budżetu państwa i ok. 31 mln euro środków własnych sektora),- na modernizację portów 32 mln euro,- na pomoc socjalno-ekonomiczną rybaków i ich przekwalifikowanie 36 mln euro,- na rybołówstwo przybrzeżne 6.900 tys. euro. Przewiduje się, że 50 mln euro powinno być przeznaczonych na przetwórstwo rybne i marketing. Na rybactwo śródlądowe ma być wydana kwota około 37 mln euro. Łącznie oznacza to budżet 331.200 tys. euro. Problem polega na tym, że program w ciągu trzech miesięcy powinien być skonsultowany, doprecyzowany, przyjęty i przedstawiony do akceptacji Komisji Europejskiej. W tym czasie trzeba również przygotować odpowiednie procedury i ustalić instytucje, które będą się tym wszystkim zajmowały. Te instytucje muszą być przygotowane na tyle, aby można było uruchomić ten program 1 stycznia 2004 r. Nie jesteśmy w stanie w tym roku zaangażować jakichkolwiek środków w restrukturyzację rybołówstwa. Wszystko wskazuje na to, że budżet 2003 r. również nie będzie zawierał odpowiednio wysokich środków, aby rozwiązać problem polskiego rybołówstwa. Potrzebne jest zatem drugie źródło finansowania. Ten element jest najistotniejszą częścią polskiego stanowiska negocjacyjnego. Dzisiaj przy wejściu na tę salę dziennikarze pokazali mi gazetę, gdzie dużymi literami na pierwszej stronie napisano „ZDRADA”.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#JózefPilarczyk">Na pewno chodzi o zdradę polskiego rządu wobec sektora rybołówstwa w Polsce. Zadawano mi pytania, czy czuję się zdrajcą. Chciałbym państwu powiedzieć, że można używać różnych argumentów. Wyczuwam tutaj retorykę związaną z kampanią do wyborów samorządowych. Jeżeli jednak przeanalizujemy aktualną sytuację polskiego rybołówstwa, to okaże się, że najważniejszy jest realny kształt programu, który da możliwość restrukturyzacji tej branży. Jeśli nie zrealizujemy tego programu, to zaprzepaścimy szansę dla rybołówstwa, przetwórstwa na długie lata, niezależnie od tego, czy uda nam się wynegocjować ograniczenie dostępu do polskiej wyłącznej strefy ekonomicznej dla kutrów z krajów Unii Europejskiej. W związku z wymogami Unii Europejskiej musimy dostosować nasze instytucje, w tym okręgowe inspektoraty rybołówstwa, system monitoringu ruchu statków na Bałtyku, jak również system związany z kontrolą rynku rybnego. Obecnie rozpoczęto realizację dwóch programów w ramach programu PHARE. Jeden z nich funkcjonuje w obszarze wzmocnienia okręgowych inspektoratów rybołówstwa, poprzez odpowiednie wyposażenie tych podmiotów i przeszkolenie pracowników. Drugi program jest związany z rozwojem infrastruktury rynkowej. Polska ma także obowiązek dostosowania prawa do wymogów Unii Europejskiej. W dniu 13 lutego 2002 r. weszła w życie ustawa dotycząca rybołówstwa. W tej chwili są wydawane rozporządzenia do tej ustawy. Myślę, że do końca tego roku ukażą się wszystkie akty wykonawcze związane z tą ustawą. W najbliższym czasie do parlamentu zostanie przekazana ustawa o regulacji rynku rybnego. Przygotowywana jest także ustawa dotycząca restrukturyzacji rybołówstwa. Ten ostatni akt prawny budzi pewne kontrowersje. Rządowe Centrum Legislacji wobec przygotowywania Programu Operacyjnego, który ma być finansowany w oparciu o procedury obowiązujące w Unii Europejskiej, poddało w wątpliwość sens opracowywania tej ustawy, ponieważ ona miałaby wejść w życie z dniem uzyskania Polski członkostwa w Unii Europejskiej. Dosyć istotny jest problem wprowadzonych w tym roku przez Międzynarodową Komisję Rybołówstwa Morza Bałtyckiego ograniczeń połowowych, a w szczególności wydłużenia okresu ochronnego dorsza. Ograniczenia dotyczą także stosowania niektórych urządzeń połowowych. Mamy świadomość, że tego rodzaju postanowienia ograniczają możliwość zarobkowania i zwiększają koszty. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uważa, że należy przynajmniej częściowo zrekompensować skutki tych ograniczeń, które zostały wprowadzone w połowach dorsza. Przedstawiłem państwu najistotniejsze elementy tej problematyki. Myślę, że posiedzenie Komisji w tym miejscu przy udziale tak licznej reprezentacji środowiska umożliwi wymianę poglądów oraz przygotowanie takiego stanowiska, które będzie służyć całemu sektorowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#AndrzejKrawczyk">Jak państwo zapewne wiecie, pan minister Jan Truszczyński przebywa obecnie w Brukseli, ponieważ odbywa się tam kolejna sesja negocjacyjna dotycząca rozdziału „instytucje”. Dlatego pan minister Jan Truszczyński prosił mnie, abym go reprezentował na dzisiejszym posiedzeniu Komisji i przeprosił za jego nieobecność. Zanim podjąłem pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, byłem radcą w ambasadzie polskiej w Brukseli. Chciałbym powiedzieć, że wbrew powszechnemu przekonaniu negocjacje o członkostwo w Unii Europejskiej nie polegają na takich spotkaniach, jakie się na przykład odbywa dzisiaj w tym miejscu. Na takich spotkaniach nie siedzą naprzeciwko siebie dwie strony, które prezentują własne argumenty i dyskutują. Negocjacje polegają głównie na wymianie dokumentów. Podczas spotkań dochodzi do wymiany stanowisk i odpowiedzi na te stanowiska. Dlatego też sesje negocjacyjne odbywają się raz na kwartał lub raz na pół roku w zależności od rytmu negocjacji i potrzeb. Tak też było z negocjacjami w obszarze „Rybołówstwo”, które rozpoczęły się w 1999 r. Te rozmowy nabrały odpowiedniego tempa dopiero w drugiej połowie 2001 r. po opublikowaniu odpowiedzi Unii Europejskiej na nasze stanowisko negocjacyjne. Stało się to w lipcu ubiegłego roku. W tym dokumencie Unia Europejska zdecydowanie odrzuciła polski wniosek o wyłączenie możliwości połowów w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej przez statki z krajów członkowskich. Od tego momentu rozpoczęły się częste konsultacje oraz ewolucja naszego stanowiska negocjacyjnego. Negocjacje są prowadzone w pewnych ramach, które nazywają się acquis communautaire. Jest to zestaw aktów prawnych, które stanowią bazę działania tej organizacji. Podczas negocjacji żadna ze stron nie może wyjść poza obszar określony w acquis communautaire. Jakakolwiek zmiana w tym dokumencie dotyczyłaby wszystkich pozostałych członków Unii Europejskiej. A zatem niedopuszczalna jest taka sytuacja, abyśmy domagali się, aby Unia Europejska zmieniła zasady swojego funkcjonowania tylko dla jednego kraju starającego się o członkostwo. Wchodząc to tego „klubu” decydujemy się zaakceptować zasady jego działania. Jeśli ich nie akceptujemy, to nie przystąpimy do Unii Europejskiej. Takie są podstawy negocjacji. Jedną z zasad zapisanych w acquis communautaire w obszarze „Rybołówstwo” jest swobodny dostęp do łowisk. Dlatego Unia Europejska, znając nasze stanowisko negocjacyjne, od samego początku mówiła, że nie można ograniczać dostępu do łowisk w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej statkom krajów członkowskich oraz polskim kutrom do łowisk na obszarach Unii Europejskiej. Po decyzji Unii Europejskiej w lipcu 2001 r. Polska zmodyfikowała swoje stanowisko negocjacyjne. W dniu 16 października 2001 r. zaproponowaliśmy pięcioletni okres przejściowy od daty akcesji, polegający na zakazie połowów w polskiej strefie wyłączności połowowej przez większe jednostki z krajów Unii Europejskiej przekraczające 30 m długości oraz o mocy silnika wyższej niż 611 KW. Jednocześnie proponowano, aby podobne jednostki polskie miały dostęp do łowisk na terenach Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#AndrzejKrawczyk">W ten sposób ewidentnie naruszano zasadę wzajemności. To stanowisko nie zostało przyjęte przez Unię Europejską. Po przeprowadzeniu konsultacji z Komisją Europejską, krajami członkowskimi Danią i Szwecją oraz ze środowiskiem rybackim przyjęto kolejną wersję stanowiska negocjacyjnego. Polegało ono na wprowadzeniu ograniczeń połowowych dla wyżej wymienionych jednostek na określonych akwenach. Po przeprowadzeniu dalszych konsultacji doszliśmy do wniosku, że tego rodzaju rozwiązanie nie byłoby korzystne dla Polski, dlatego sformułowaliśmy zupełnie nową propozycję, która polegała na zakazie połowów w polskiej strefie wyłączności dla kutrów z krajów Unii Europejskiej i dla kutrów polskich na wodach Unii przez okres trzech lat od daty akcesji. Zakaz dotyczyłby jednostek połowowych o parametrach przekraczających 30 m długości i 611 KW mocy silnika. Unia Europejska nadal uważała, że tego rodzaju stanowisko ogranicza fundamentalną zasadę wolności dostępu do łowisk. Wobec tego w dniu 10 kwietnia 2002 r. Rada Ministrów, po konsultacjach ze środowiskami rybackimi przeprowadzonymi przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zatwierdziła modyfikację stanowiska negocjacyjnego. Zgodnie z tym stanowiskiem, Polska akceptuje zasady Wspólnej Polityki Rolnej w zakresie dostępu do zasobów, w tym zasadę „względnej stabilności”. W związku z powyższym Polska rezygnuje z wniosku o pięcioletni okres przejściowy, licząc od daty akcesji, dotyczący zakazu połowów w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej dla statków o mocy silnika wyższej niż 611 KW i długości całkowitej powyżej 30 m.Takie stanowisko zostało przekazane 17 kwietnia 2002 r. Komisji Europejskiej. Wydaje się, że taka propozycja w znacznym stopniu usatysfakcjonuje stronę unijną. Istnieje szansa, że negocjacje w tym obszarze zostaną zamknięte do końca czerwca tego roku w okresie prezydencji hiszpańskiej. To i tak oznacza prawie półroczne opóźnienie, ponieważ zgodnie z road map zamknięcie tego rozdziału negocjacji miało nastąpić w drugiej połowie 2001 r. Problem rybołówstwa nie ogranicza się tylko do kwestii połowów. Chodzi również o sprawy przetwórstwa. Ta dziedzina znajduje się w obszarze negocjacyjnym „Weterynaria”. Polska została zobowiązana do przedstawienia list zakładów przetwórstwa mięsnego, mlecznego i rybnego, które będą w stanie dostosować się do wymogów Unii Europejskiej. Musi to nastąpić bądź do momentu akcesji, czyli do 1 stycznia 2004 r., bądź też w okresie przejściowym w ciągu kilku lat od momentu naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. Jak już powiedziałem, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w porozumieniu ze środowiskiem rybackim próbowało wynegocjować optymalne warunki. Niestety ponieważ jakiekolwiek ograniczenie w dostępie do łowisk jest sprzeczne z fundamentem Wspólnej Polityki Rybackiej, nasze stanowisko nie mogło być przyjęte. W związku z tym rząd zdecydował się wyjść z tej patowej sytuacji i przyjął to stanowisko, o którym przed chwilą mówiłem. Jeśli macie państwo jakieś uwagi, pytania lub komentarze, wszystko dokładnie zanotuję i przekażę panu ministrowi Janowi Truszczyńskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WojciechMojzesowicz">Otwieram dyskusję. Ciągle mówimy, że Unia Europejska domaga się równego traktowania przedsiębiorstw i ludzi. W związku z tym powstaje pytanie, dlaczego ta zasada jest używana tak selektywnie? Przypominam, że polskim rolnikom proponuje się zdecydowanie inne warunki niż farmerom pracującym w krajach Unii Europejskiej. Jest to bardzo niepokojące. Pozwolicie państwo, że wysłuchamy teraz przedstawicieli środowisk rybackich. Bardzo państwa proszę o merytoryczne wypowiedzi. Mówmy o konkretnych sprawach. Emocjonalne wystąpienia nie zbliżą nas do rozwiązania tego trudnego problemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#KazimierzRotta">Rybołówstwo i rynek rybny są dla Unii Europejskiej jedną z ważniejszych dziedzin gospodarki, o czym świadczy fakt istnienia Dyrektoriatu Generalnego Rybołówstwa przy Komisji Europejskiej. W polskim Narodowym Programie Przygotowań do Członkostwa w Unii Europejskiej, rybołówstwo zostało określone jako priorytetowa gałąź polskiej gospodarki. Spożycie ryb w Polsce jest znacznie mniejsze niż w krajach Unii Europejskiej i to Polska rozszerzy rynek zbytu ryb dla tych państw. Rybacy spodziewali się, że wraz z przeniesieniem rybołówstwa pod nadzór Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi zostaną rozwiązane problemy naszego środowiska. Niestety tak się nie stało. Z niepokojem odbieramy informacje prasowe dotyczące zmian w stanowisku negocjacyjnym bez akceptacji środowiska społeczno-zawodowego rybaków, mimo że jest to jeden z wymogów Unii Europejskiej. Mam tutaj na myśli dyrektywę Rady Unii Europejskiej nr 2792/97 w sprawie wykorzystania funduszy wspomagania Financial Instruments for Fisheries Guidance (FIFG).Dobrą praktyką w dotychczasowych negocjacjach była otwartość i wymiana poglądów dwóch stron, to jest rządu i środowisk rybackich. Od pewnego czasu, to jest od momentu powstania rządu premiera Leszka Millera i uczynienia pana ministra Jana Truszczyńskiego Pełnomocnikiem Rządu ds. Negocjacji o Członkostwo Rzeczpospolitej Polskiej w Unii Europejskiej oraz pani minister Danuty Hübner sekretarzem Komitetu Integracji Europejskiej, ta praktyka została zaniechana. Budzi to nasz niepokój, gdyż sprawy poruszane w negocjacjach w zakresie rybołówstwa dotyczą naszej przyszłości zawodowej, przyszłości tego powiatu, gminy, miasta, a tym samym całej nadmorskiej społeczności. Nie ma podstaw do twierdzenia, że rybacy są negatywnie nastawieni do integracji z Unią Europejską. Jednak zgłaszane przez środowisko rybackie wnioski, między innymi dotyczące ograniczenia długości całkowitej jednostek z krajów Unii Europejskiej prowadzących połowy w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej do 30 m oraz mocy silnika do 611 KW przez okres od 3 do 5 lat, wynikają z troski o stan zasobów Morza Bałtyckiego, ale również z obawy o zasypanie naszego rynku surowcem. Wiem, że Szwedzi chcieliby zmienić strukturę swoich połowów w ten sposób, że będą odławiać szprota konsumpcyjnego, którym zaleją nasz rynek. Polskie ustawodawstwo od 1996 r. reguluje wielkość jednostek rybackich prowadzących połowy w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej na Bałtyku. W 2001 r. Polska na posiedzeniu Międzynarodowej Komisji Rybołówstwa Morza Bałtyckiego zgłosiła wniosek o zastosowanie tego przepisu na obszarze całego Morza Bałtyckiego. Być może w ciągu najbliższych 3–5 lat problem się sam rozwiąże, ale wtedy nie będzie już polskiego rybołówstwa. Wtedy będziemy dzierżawić kutry od Szwedów lub Duńczyków, bo na odnowienie floty, zbudowanie nowego kutra polskiego rybaka nie będzie stać. Dlatego tak ważny jest ten okres przejściowy dotyczący tylko tej jednej kwestii. Organizacje rybackie, Zrzeszenie Rybaków Morskich działające w sztabie kryzysowym rybołówstwa morskiego jako ciało interprofesjonalne jest naszym zdaniem najlepszym forum do działań na rzecz polskiego rybołówstwa poprzez analityczny i twórczy dialog. Zdajemy sobie sprawę z większej atrakcyjności spektakularnych medialnie protestów rybaków i blokad portów, które przyciągają uwagę, ale nie rozwiązują problemów w sposób kompleksowy. Chcemy współpracować z władzami w zakresie realizacji polityki rybackiej państwa i wypracowania takiego stanowiska negocjacyjnego, które nie zaszkodzi polskiemu rybołówstwu.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#KazimierzRotta">Nie pozwolimy, aby demagogia, doraźne interesy jakiejkolwiek opcji politycznej i nieprofesjonalne decyzje kształtowały przyszłość rybołówstwa w naszym powiecie, gminach i miastach nadmorskich. Ostatnia wypowiedź pani minister Danuty Hübner dowiodła, że to pani minister wie lepiej, co dla nas rybaków będzie korzystniejsze. Zasada samostanowienia społeczności jest obca niektórym członkom rządu. Polscy negocjatorzy nie przyjęli rozwiązań zawartych w opinii środowiska rybaków. Świadczy to o tym, że społeczność kaszubska, polscy rybacy uprawiający ten zawód od pokoleń i znający najlepiej uwarunkowania jak i pracę na morzu, zostaną zepchnięci na margines. Bez opracowania Planu Operacyjnego opisującego sposób wydatkowania pieniędzy z funduszy strukturalnych na restrukturyzację polskiego rybołówstwa, skonsultowanego ze środowiskiem rybackim i zaakceptowanego przez Unię Europejską przed zamknięciem negocjacji w obszarze „Rybołóstwo”, jak również bez zabezpieczenia środków finansowych w budżecie państwa na restrukturyzację w 2003 r., nie ma mowy o zaakceptowaniu przez nas obecnego, polskiego stanowiska negocjacyjnego. Wszystkie starania powinny zmierzać do znalezienia Polsce dobrej pozycji w coraz to ostrzejszym współzawodnictwie w rejonie Morza Bałtyckiego. Polska powinna wynegocjować możliwość prowadzenia własnej polityki w Unii Europejskiej w zakresie Morza Bałtyckiego, podkreślając znaczenie współpracy międzypaństwowej na tym obszarze. Mam tu na myśli obwód kaliningradzki. Północne regiony naszego kraju powinny być nośnikiem zaangażowania Polski w rejonie Morza Bałtyckiego. Zdaniem rybaków rząd polski powinien bardziej niż dotychczas wspierać inicjatywy dotyczące rejonu Morza Bałtyckiego ze szczególnym uwzględnieniem rybołówstwa jako priorytetu narodowego. Dla rozluźnienia atmosfery, chciałbym państwu opowiedzieć pewną historię. Na Helu był piękny poranek. Na bezchmurnym niebie było widać wyłaniające się powoli z wody słońce. Na kutrze rybackim „Hel 1” krzątała się załoga, przygotowując się do wypłynięcia w morze. Szyper wysłuchał prognozy pogody i sprawdził przygotowanie kutra do połowów. Wszystko było gotowe do wypłynięcia w morze. Rzucono cumy i kuter odbił powoli od nabrzeży. Zanosiło się na udany, dobry rejs. Ostatnie wyniki połowów pozwalały tak przypuszczać. Kilka godzin po opuszczeniu portu zerwał się jednak nigdzie nie zapowiadany sztorm. Szyper w swojej wieloletniej praktyce, a bywał już w niejednym porcie, na niejednym morzu, czegoś takiego w życiu nie widział. Wiatr wiał dosłownie ze wszystkich kierunków, miotając kutrem po wzburzonych falach. Często uderzał z kierunku krajów Unii Europejskiej. Załoga nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Pomimo, że szyper doskonale znał umiejętności i kwalifikacje załogi, dzielność morską i wyposażenie swojego kutra, zgodnie ze wszystkimi konwencjami postanowił wezwać pomoc. Całe szczęście, że niedawno zakupił urządzenie typu GMDSS, więc byli pewni, że wezwanie o pomoc dotrze do służb ratowniczych błyskawicznie, a podana pozycja umożliwi natychmiastową lokalizację kutra, pomoc i bezpieczny powrót do domu. Na statku ratowniczym MS „Ministerstwo Rolnictwa” wachtę pełniła załoga kapitana Kalinowskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#KazimierzRotta">Sporą część załogi stanowili nowi ludzie, nie mający doświadczenia w pracy na morzu. Na mostku rozległ się sygnał alarmowy. Kapitan Kalinowski podbiegł do radiotelefonu i uzyskał od dyspozytora portu pełne informacje o tragicznej sytuacji na kutrze „Hel 1” i jego pozycji geograficznej. MS „Ministerstwo Rolnictwa” szybko opuścił port i udał się w kierunku wskazanej pozycji. Jednak już po kilkunastu minutach od wypłynięcia z portu kapitan Kalinowski zorientował się, że w tej sytuacji, w której nie za bardzo jest w stanie określić skąd wieje wiatr, lepiej dla niego i jego załogi będzie wrócić do portu i przeczekać nawałnicę, a na poszukiwanie kutra rybackiego wyruszyć po sztormie. Kuter tymczasem dryfował w nieznanym sobie kierunku, miotany przez fale na wszystkie możliwe strony. Zdesperowana załoga kutra próbowała zapobiec tragedii. Jak skończy się ten tragiczny rejs? Dokąd dopłynie kuter? Kto w końcu zdecyduje się na akcję ratunkową? Te i wiele innych pytań cisnęły się rybakom na usta. A może chodzi o samorestrukturyzację, o samolikwidację floty rybackiej? Ale, życie ludzkie! Ratowanie życia ludzkiego, godnego życia jest obowiązkowe. Mówi o tym nawet Kodeks morski. A sztorm trwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#StanisławKopeć">Przypominam państwu apel pana przewodniczącego Wojciecha Mojzesowicza o prowadzenie merytorycznej dyskusji. Bardzo proszę, aby jednak w miarę możliwości trzymać się tematu.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#StanisławKopeć">Przedstawiciel sztabu kryzysowego rybołówstwa morskiego Ryszard Klimczak : W imieniu rybaków chciałbym podziękować tym posłom, którzy w ostatnim czasie czynią wysiłki, aby poprawić kondycję polskiego rybołówstwa. Dziękuję im za to, że poświęcają tej tematyce tak wiele czasu. Chciałbym się odnieść do wypowiedzi pana ministra Józefa Pilarczyka. Zapewne pan minister przypomina sobie spotkanie przedwyborcze w Koszalinie, gdzie już wówczas przewidywałem, że na pewno będzie pan odpowiadał za polskie rybołówstwo. Nie pomyliłem się wówczas. Proponowałem wtedy, aby nazwę „Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi” zmodyfikować w ten sposób, że skreślono by słowa „i Rozwoju Wsi” a dodano by człon „i Rybołówstwa”. Niestety tak się nie stało, mimo że problem rybołówstwa pojawia się coraz częściej w mediach. Zgadzam się z opinią wyrażoną przez pana ministra Józefa Pilarczyka, że w negocjacjach członkowskich nie są najistotniejsze okresy przejściowe dla polskiego rybołówstwa. To jest fakt. Polskie rybołówstwo cierpi przede wszystkim na brak rozsądnej polityki rybackiej. To jest najważniejsza kwestia. To jest ten problem, który od lat paraliżuje nasze działania. Nie posiadając żadnej polityki rybackiej, tak naprawdę nie wiemy, dokąd zmierzamy. Nie wiemy, jak mówił pan Kazimierz Rotta, w którą stronę „ten kuter popłynie”. To jest największa bolączka polskiego rybołówstwa. Gdybyśmy znali założenia jakiejkolwiek polityki rybackiej, to byśmy wiedzieli w jakim kierunku zdążamy. Brak tej polityki jest widoczny zwłaszcza przy prowadzeniu negocjacji o członkostwo w Unii Europejskiej. Ustępujemy pod naciskiem Unii Europejskiej. Zaskakujące jest to, że ostatnie, wspólnie z nami wypracowane stanowisko negocjacyjne również zostało odrzucone. Wydaje mi się, że to stanowisko nawet nie zostało przedstawione tamtej stronie. Wydaje mi się, że polscy negocjatorzy nie włożyli zbyt wiele wysiłku, aby przekonać Unię Europejską, jak istotny i ważny jest dla polskiego rybaka trzyletni okres ochronny, o którym wspominał przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Niezwykle istotne jest również to, aby w tym okresie w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej nie prowadziło połowów 46 jednostek z krajów Unii Europejskiej. Chodzi o to, aby nie zniszczyć bardzo skromnych zasobów Morza Bałtyckiego. Powinniśmy chronić Bałtyk. Jedną z zasad ochrony Bałtyku jest to, aby tak duże jednostki w ogóle nie prowadziły połowów na terenie Bałtyku. Jednak polskim rybakom chodzi przede wszystkim o to, aby z dniem przystąpienia Polski do Unii Europejskiej tego typu jednostki nie zachwiały rynkiem, który wtedy nie będzie jeszcze normalnie funkcjonował. Nie bądźmy zbyt wielkimi optymistami. W dniu 1 stycznia 2004 roku nie będzie jeszcze normalnie funkcjonował rynek rybny w Polsce. Będziemy dopiero tworzyli podwaliny prawne do skonstruowania tego rynku. Ustawa dotycząca rynku rybnego jest na razie w fazie projektu. Zapewne członkowie Komisji znają projekt tej ustawy. Zanim ustawa zacznie funkcjonować minie trochę czasu. Właśnie dlatego potrzebny jest trzyletni okres ochronny. W tym okresie wykorzystamy wszystkie instrumenty prawne, aby uregulować rynek. Mówimy o braku polityki rybackiej państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#StanisławKopeć">Odnosi się to również do sposobu zarządzania polskim rybołówstwem. Pan Kazimierz Rotta wspominał już o tym, że problematykę rybołówstwa przeniesiono z Ministerstwa Transportu i Gospodarki Morskiej do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. To był bardzo niedobry moment na tego rodzaju działania. W tym czasie Polska prowadziła najbardziej intensywne rozmowy z Unią Europejską. Rybacy zaś nie wiedzieli, do kogo mają się zwracać w tych sprawach. W tym czasie dla rybołówstwa nie zrobiono zbyt wiele. Skutki tego zaniechania są widoczne teraz. Aktualny rząd próbując przyspieszyć tempo negocjacji postępuje w pewien specyficzny sposób. Te działania nie zawsze są zgodne z oczekiwaniami rybaków, ale nie tylko rybaków. Gdybyśmy potrafili w rozsądny sposób gospodarować czasem, to zrozumielibyśmy, że Unia Europejska nie ma nowej polityki rybackiej. Założenia nowej polityki, która będzie obowiązywała w Unii Europejskiej, poznamy prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni. Należy zatem zadać pytanie: Po co my się tak spieszymy? Dlaczego chcemy zamknąć ten obszar negocjacji, jeśli nie znamy założeń nowej polityki rybackiej? Nie wiemy, co w tej polityce będzie zawarte. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Unia Europejska przeznaczy znacznie mniejsze środki na fundusze strukturalne. A zatem te kwoty, które przedstawiał pan minister Józef Pilarczyk, mogą już nie być aktualne. Wydaje się, że pośpiech w zamykaniu tego obszaru negocjacji nie był wskazany. Mogliśmy jeszcze poczekać. Mogliśmy dalej negocjować. W tym czasie poznalibyśmy założenia nowej polityki rybackiej. Zgadzam się z opinią pana ministra Józefa Pilarczyka, że Polska będzie mogła korzystać ze znacznych środków Unii Europejskiej w ramach funduszy strukturalnych. Będzie tak jednak pod warunkiem, że budżet państwa będzie w stanie zapewnić udział własny we wszystkich przedsięwzięciach. Tymczasem pan minister Józef Pilarczyk stwierdził, że w budżecie państwa na 2003 r. nie przewiduje się żadnych środków na ten cel. W związku z tym powstaje pytanie. W jaki sposób będziemy w stanie wykorzystać środki z funduszy strukturalnych? To będzie wręcz niemożliwe. Wiadomo, że beneficjant musi wyasygnować co najmniej 25% środków własnych, aby otrzymać środki z Unii Europejskiej. Dlatego uważam, że nie należy z takim optymizmem patrzeć na możliwości, jakie ze sobą niosą fundusze strukturalne. Należy zachować trochę rozwagi i pokory przed tym, co nas czeka. Mam również kilka spostrzeżeń na temat zarządzania rybołówstwem w Polsce. Podczas wielu spotkań z przedstawicielami Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi proponowaliśmy, aby zmienić sposób zarządzania w taki sposób, aby zmieniło się także oblicze polskiego rybołówstwa. Nasze sugestie w tym zakresie nie zawsze były przez państwa brane pod uwagę. O konieczności zmiany sposobu zarządzania rybołówstwem mówiły również samorządy od szczebla lokalnego do wojewódzkiego. Do dzisiaj w tym zakresie nie zrobiono nic. A przecież powinniśmy wejść do Unii Europejskiej z zupełnie innym modelem zarządzania rybołówstwem. Trzy okręgowe inspektoraty rybołówstwa o niejasnych kompetencjach nie dają takich gwarancji.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#StanisławKopeć">Na jednym ze spotkań pytałem pana ministra Józefa Pilarczyka, który z tych inspektoratów będzie prowadził monitoring polskich jednostek? Który z tych inspektoratów, będzie prowadził rejestr statków rybackich i sprawozdawczość? Czy do tych funkcji zostanie wyznaczony jeden inspektorat? Jeśli te podmioty będą funkcjonowały w obecnej strukturze, to zapewniam państwa, że sposób zarządzania polskim rybołówstwem nie ulegnie zmianie. Dla wielu gmin bardzo duże znaczenie ma rybołówstwo łodziowe. Tego typu rybołówstwo zabezpiecza rynek pracy na tym obszarze. Tymczasem polska polityka rybacka nie przewiduje zadań dla samorządów w tym zakresie. Dlatego twierdzę, że trzeba wprowadzić sporo zmian do polskiego ustawodawstwa. W zadaniach dla samorządu lokalnego musimy zapisać pewną odpowiedzialność za kreowanie polityki rybackiej w zakresie rybołówstwa łodziowego, które funkcjonuje w strefie 12 mil od brzegu. Unia Europejska nie będzie miała tego obszaru w swojej jurysdykcji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BogdanWaniewski">Na początku chciałbym się wypowiedzieć w kwestii polskiego stanowiska negocjacyjnego. Pan minister Józef Pilarczyk stwierdził, że Unia Europejska nie zgadza się na nasze propozycje. Unia nie będzie się zgadzać z naszym stanowiskiem negocjacyjnym, ponieważ oni mają problem z własną flotą, którą muszą zredukować o 40%.W Polsce jest tylko jeden kuter o długości całkowitej powyżej 30 m i 611 KW mocy silnika. Dania i Szwecja posiadają sześćdziesiąt takich jednostek. To jest tak duża dysproporcja, że trudno mówić o naruszeniu zasady wzajemności. Unia Europejska po dokonaniu bilansu realizacji Wspólnej Polityki Rybackiej zdała sobie sprawę z tego, że poniosła klęskę. W związku z tym można przypuszczać, że Unia Europejska chce naszym kosztem przeprowadzić restrukturyzację własnej floty. Dwa tygodnie temu w Norwegii odbyło się spotkanie, na którym przedstawiciele Unii Europejskiej dyskutowali o zmianie kwot połowowych na Bałtyku. Proponowano tam, aby podzielić Morze Bałtyckie na cztery regiony. Każdy kraj ma otrzymywać kwoty połowowe w danym regionie, jeżeli posiada bazę historyczną na tym obszarze. Po 1 stycznia 2003 r. zaczęłaby zatem obowiązywać nowa polityka rybacka. W związku z tym całkowicie bezwartościowe są dzisiaj zapewnienia Unii Europejskiej, że będą funkcjonowały dotychczasowe rozwiązania. Podczas tego spotkania, o którym przed chwilą mówiłem padło następujące stwierdzenie: W sytuacji niezastosowania proponowanych przez Unię rozwiązań, kraje kandydujące znajdą się poza polityką rybacką Unii Europejskiej. W tej sytuacji nie moglibyśmy korzystać z obiecanych nam środków. Czemu my się tak spieszymy z zamknięciem obszaru negocjacji „Rybołówstwo”? Być może należałoby zaczekać, aż Unia Europejska ogłosi założenia nowej polityki rybackiej. Wtedy moglibyśmy się do tego odnieść. A zatem na pewno ulegną zmianie wysokości kwot połowowych. To jest o tyle niebezpieczne, że w tych okolicznościach istnieje groźba całkowitej likwidacji polskiego rybołówstwa, ponieważ nie mamy historycznej bazy na przykład na zachodnim Bałtyku. Jeśli Unia Europejska przyjmie takie rozwiązanie, nie będziemy partycypować w podziale kwot połowowych w tej części Morza Bałtyckiego. Kolejna kwestia jest związana z sektorowym Programem Operacyjnym. Rozumiem, że Program Operacyjny będzie poddany na tym etapie ocenie audytorów Unii Europejskiej. Tam jest taka procedura, że przy tworzeniu wszelkich programów przesyła się do Brukseli ich projekt. Jeśli on zostanie zaakceptowany przez przedstawicieli Komisji Europejskiej, to można pracować nad tym programem dalej. Chciałbym powiedzieć, że na tym etapie jesteśmy przygotowani do tego, aby ten program wykonać. Niestety nie można kontynuować prac nad tym programem, ponieważ brakuje wiarygodnych danych dotyczących floty. Przypominam, że w Unii Europejskiej obowiązuje zasada, że wszystkie jednostki o długości całkowitej powyżej 12 m są zaliczane do kutrów i muszą być objęte Programem Operacyjnym. W Polsce jednostki do 15 m długości całkowitej nazywane są łodziami, a większe kutrami.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#BogdanWaniewski">To trzeba będzie zmienić. Wtedy okaże się, że w Polsce nie jest 430 kutrów rybackich, ale na przykład tysiąc. Ustalenie tych kwestii technicznych będzie miało ogromne znaczenie przy dokonywaniu wstępnego audytu przez przedstawicieli Komisji Europejskiej. O wiele poważniejszą kwestią jest sposób podejścia do pisania Programu Operacyjnego. Ten Program powinien być tworzony w taki sposób, aby później mógł być realizowany w terenie. Gminy powinny najpierw zebrać potrzebne informacje. Te wiarygodne dane muszą zostać przekazane do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdzie na ich podstawie zostanie sformułowany Program Operacyjny. Potem jest etap audytu przeprowadzanego przez przedstawicieli Unii Europejskiej i gotowy Program trafia do gmin w celu realizacji. Tymczasem póki co, samorządy nie mają pojęcia, jakie problemy przyjdzie im w przyszłości rozwiązywać. Chodzi między innymi o kilka tysięcy bezrobotnych, którzy utracą pracę w tym sektorze. Oczywiście przewiduje się rekompensaty dla osób, które utraciły możliwość pracy w tym zawodzie. Program Operacyjny będzie także finansował szkolenia i tworzenie nowych miejsc pracy. Jedna osoba odchodząca z zawodu może uzyskać w sumie około 60 tys. euro. Wyobraźmy sobie, że w porcie Władysławowo przerywa pracę połowa kutrów. Wtedy w tym porcie i najbliższej okolicy około 500–600 osób otrzyma określone środki na tworzenie nowych miejsc pracy. Czy samorządy są przygotowane do tego, aby wykorzystać te pieniądze? Nich to będzie tylko 10 tys. euro na jedną osobę. Wydaje mi się, że ten teren nie będzie w stanie wchłonąć takich środków. Te pieniądze zostaną po prostu skonsumowane. Kiedy podobny program powstawał w Niemczech, wszystko zostało szczegółowo dopracowane. Tam nawet jedno euro nie zostało wydane na cele konsumpcyjne. Wszystkie środki zostały przeznaczone na stworzenie nowego stanowiska pracy. My jesteśmy do tego nieprzygotowani. A zatem obecnie jesteśmy w sytuacji, w której powstaje Program Operacyjny, nie ma rejestru statków i pozostało tylko osiem miesięcy do rozwiązania tych problemów. Jeśli nie przygotujemy Programu Operacyjnego do końca roku, to niezależnie od tego, czy budżet państwa przeznaczy na ten cel jakieś środki czy nie, nie mam mowy o tym, aby udało się uruchomić wszystkie procedury w styczniu 2004 r. Wystarczy, że tylko jeden element Programu nie będzie dopracowany, a cały dokument zostanie odrzucony. Niemcy przygotowując swój Program Operacyjny, obawiając się takiej sytuacji, podzielili Program na kilka mniejszych części. W ten sposób na przykład rybołówstwo dalekomorskie było wyłączone z ogólnego Programu Operacyjnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AndrzejTyszkiewicz">Chciałbym zwrócić państwa uwagę na zupełnie innym problem. Chodzi o zagrożenie, jakie dla tych terenów stwarzają farmy wiatrowe. Planuje się wybudowanie na terenie Ławicy Słupskiej kilku farm wiatrowych o powierzchni 550 km². To nas bardzo niepokoi, a nawet przeraża. Na Półwyspie Helskim są już poligony wojskowe i obszary chronione. Teraz zakłada się jeszcze wybudowanie farm wiatrowych w rejonie Ławicy Słupskiej między Rowami i Łebą. To jest duży akwen wodny, na którym rybacy prowadzą połowy przybrzeżne. W tym miejscu występują tarła takich ryb jak flądra i płastuga. Tutaj odbywają się migracje ryb łososiowatych, dorsza, śledzia i szprota. Wybudowanie takich farm stwarza pewne problemy jeśli chodzi o środowisko naturalne. Jak takie duże farmy wiatrowe wpłyną na ekosystem Bałtyku, na naszą przyszłość i na nasze połowy? Mówi się, że energia wiatrowa jest czysta. To nie jest do końca prawda. Istnieją analizy, w których można przeczytać zupełnie inne opinie niż te, które znajdują się w raportach przygotowywanych na zlecenie inwestorów tego rodzaju przedsięwzięć. Tym problemem zajmuje się Ministerstwo Infrastruktury oraz urzędy morskie. Nie przeprowadza się w tej kwestii żadnych konsultacji ze środowiskiem rybackim, czyli z użytkownikami morza. To wzbudza nasz ogromny niepokój i stanowi kolejne zagrożenie, jeśli chodzi o naszą przyszłość. Chciałbym powiedzieć, że środowisko rybackie wyraża sprzeciw wobec budowy tego rodzaju obiektów na Bałtyku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PiotrBykowski">W dniu 1 lipca 2002 r. zacznie obowiązywać rozporządzenie w sprawie dioksyn. Może to przynieść bardzo poważne implikacje dla polskiego przemysłu żywnościowego. Na prośbę posłów z Ziemi Gdańskiej i Stowarzyszenia Przetwórców chciałbym przedstawić swoje propozycje rozwiązania tego problemu. Kraj rolniczy, jakim jest Polska, powinien posiadać centralne laboratorium, które będzie się zajmowało tego typu skażeniami chemicznymi. Oczywiście stworzenie takiego laboratorium wymaga czasu i środków. To laboratorium musiałoby uzyskać odpowiednią akredytację. Wydaje mi się, że w ciągu trzech lat na bazie Państwowego Instytutu Weterynarii, Instytutu Przemysłu Mięsnego i Tłuszczowego oraz Morskiego Instytutu Rybackiego jesteśmy w stanie powołać tego typu placówkę badawczą. Druga propozycja dotyczy rozwiązania problemu zawartości dioksyn w rybach bałtyckich. Uważam, że należałoby stworzyć następujący zespół: Morski Instytut Rybacki - Politechnika Krakowska. Jeśli taki zespół powstanie, to zobowiązuje się do dostarczenia w ciągu jednego roku, wyników dotyczących skażenia dioksynami surowców bałtyckich śledzia, szprota i łososia. Moja oferta jest aktualna tylko wtedy, gdy zespół uzyska na ten cel 250 tys. zł w pierwszym roku działania i drugie tyle w 2003 r.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#ZenonBistram">Bardzo się cieszę, że wspólnie z zarządem mogę uczestniczyć w dzisiejszych obradach Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Właśnie dzisiaj odbywa się posiedzenie zarządu Pomorskiej Izby Rolniczej. Myślę, że atmosfera panująca na tej gościnnej ziemi kaszubskiej wpłynie na państwa decyzje. Te decyzje będą miały wpływ na życie tych ludzi, którzy tu od wieków mieszkali, którzy żyją z połowu ryb. Współpraca rolników i rybaków na tym terenie ma bardzo długie tradycje. Zapewne zwiedzaliście państwo okolicę i wiecie, że jest to region specyficzny. On ma swój niepowtarzalny charakter, który moim zdaniem powinien być zachowany. Rolnicy i rybacy są bardzo zaniepokojeni stanem negocjacji o członkostwo w Unii Europejskiej. Chciałbym podkreślić, że to jest bardzo eufemistyczne stwierdzenie. To już właściwie nie są negocjacje. To wygląda na dyktat ze strony Unii Europejskiej. Mieszkańcy Pomorza, rolnicy i rybacy nie mogą się na to zgodzić. Deklaruję poparcie ze strony samorządu rolniczego dla wszelkich działań środowisk rybackich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#RomualdaBiałkowska">Chciałabym powiedzieć, że nasza firma zajmuje się połowami i przetwórstwem i zatrudnia 530 osób w tym pięćdziesięciu rybaków. Podczas tej dyskusji poruszono wiele problemów. W naszej działalności największym utrudnieniem jest to, że nie ma urzędu, który zajmowałby się kompleksowo gospodarką rybną. Organizacje rybackie postulowały, aby takie zadania wykonywał urząd rybacki powołany na terenach nadmorskich. Taka instytucja mogłaby koordynować wszystkie działania na przykład w zakresie kontroli rybackiej. W tej chwili bardzo brakuje kontroli rybackiej z prawdziwego zdarzenia. Mamy do czynienia ze swojego rodzaju błędnym kołem. Limity połowowe są niskie, ponieważ rybacy wykazują małe połowy. W następnym roku przygotowuje się sprawozdania, które nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu rzeczy. A zatem konieczne jest uruchomienie sprawnej kontroli rybackiej. Ogromną rolę do spełnienia mają tutaj okręgowe inspektoraty rybołówstwa. Te jednostki nie mogą być rozproszone. Należy wyznaczyć inspektorat, który będzie zajmował się kontrolowaniem wielkości zasobów. Obecnie pracujący inspektorzy rybołówstwa nie są do tych zadań przygotowani. Z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej ich zadania zostaną zwiększone. Wtedy w ogóle nie będą w stanie wykonywać swoich obowiązków. Bardzo ważnym problemem są okresy ochronne. Od listopada ubiegłego roku do marca tego roku praktycznie nie można było prowadzić połowów z powodu sztormów. To był naturalny okres ochronny. Tymczasem w czerwcu, lipcu i sierpniu obowiązuje okres ochronny wprowadzony przez Międzynarodową Komisję Rybołówstwa Morza Bałtyckiego. Dlatego organizacje rybackie prosiły o zrekompensowanie tego rodzaju utrudnień. Zdajemy sobie sprawę z tego, że budżet państwa ma w tym roku ograniczone możliwości i trudno będzie znaleźć środki na wypłacenie tego rodzaju rekompensat. Jednak w rejonie powiatu puckiego, gdzie usytuowane jest 25% całego polskiego rybołówstwa, takie okresy ochronne stanowią bardzo duży problem. Jak już powiedziałam, moje przedsiębiorstwo zatrudnia 530 osób. Co ja mam zrobić z tymi pracownikami w okresie czerwiec - lipiec - sierpień, kiedy kutry muszą zostać w porcie? W jaki sposób, mam im to zrekompensować? Nie mogę przecież powiedzieć załodze, że ma się udać na trzymiesięczny urlop bezpłatny. Bardzo państwa proszę, aby Komisja zajęła się tym problemem. To nie jest tylko kłopot jednego przedsiębiorstwa. To jest problem całej branży. Bardzo proszę o pomoc w tym względzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PawełKohnke">Chciałbym przedstawić państwu krytyczny stan polskiego rybołówstwa. Chciałbym powiedzieć, dlaczego rybacy czują się oszukiwani, napiętnowani i dyskryminowani. Zacznę od omówienia limitów połowowych wszystkich gatunków ryb wydawanych poszczególnym jednostkom. Ilości uchwalane podczas posiedzeń Międzynarodowej Komisji Rybołówstwa Morza Bałtyckiego są określane nie na podstawie czynników biologicznych ale raczej politycznych. W Bałtyku rzeczywiście w ostatnim dziesięcioleciu przetrzebiono niektóre gatunki ryb, ale jednocześnie ten obszar wzbogacił się o nowe ryby z gatunku łososiowatych. Obecnie ustalone kwoty połowowe czynią z rybaka bankruta. Wartość złowionych ryb nie pozwala nawet na utrzymanie kutrów. W ten sposób jesteśmy zmuszeni łamać prawo i łowić więcej ryb. Być może o to właśnie chodzi, aby prowadzić swoistą grę w wilka i owcę. Łoży się duże środki na utrzymanie inspektorów rybołówstwa i funkcjonariuszy Straży Granicznej, a samym rybakom ciągle obniża się limity połowowe. Jednocześnie stwarza się sytuację, w której bardzo trudno jest uzyskać nową licencję. Te wszystkie działania mogą doprowadzić do tego, że armator wyprze się własnej jednostki i odda ją na złom za symboliczną złotówkę. Myślę, że zainteresowane osoby wiedzą o czym mówię. W Polsce utrzymuje się nierentowne kopalnie, ale brakuje środków dla rybołówstwa, które przynosi dochody i stwarza rynek pracy. Dlaczego zmusza się rybaków do zasilenia grona bezrobotnych, a w tym samym czasie próbuje się wpuścić na te obszary obcy kapitał. Na terenie gminy Jastarnia w ostatnim okresie funkcjonowało pięć przetwórni ryb. One odbierały od lokalnych rybaków złowione ryby i przetwarzały je w tradycyjny sposób. W tych zakładach zatrudnionych było 25% mieszkańców. Kolejne 25% mieszkańców pracowało na kutrach rybackich. Po zaostrzeniu przepisów sanitarno-weterynaryjnych te zakłady uległy samolikwidacji. W tym momencie rybacy zaczęli mieć problemy ze sprzedażą ryb. Jak by tego było mało, prasa próbuje udowodnić, że bałtyckie ryby zawierają różnego rodzaju szkodliwe związki. Mówi się nawet o wstrzymaniu eksportu. Kolejny problem jest związany z połowami paszowymi. Zapewne nikt z państwa nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie w łańcuchu pokarmowym dla innych ryb mają szproty. Zdaniem Unii Europejskiej ten gatunek ryb to jest chwast i surowiec, który może być przeznaczony tylko do produkcji mączki rybnej. Dla prawdziwych rybaków nie ma ryb paszowych. W Bałtyku są tylko ryby konsumpcyjne. Dlaczego rybakom przyznaje się niskie kwoty połowowe? Dlaczego wprowadza się długie okresy ochronne i regulacje dotyczące wielkości oczek w sieci? W tym samym czasie próbuje się wprowadzić na te łowiska ogromne jednostki, które dysponują dużą siłą połowową i nie spełniają żadnego z wyżej wymienionych warunków. Wpuszczenie na te tereny tak dużych jednostek w krótkim czasie doprowadzi do zachwiania równowagi biologicznej akwenu i załamania łańcucha pokarmowego, co odzwierciedli się totalną zagładą ryb w Morzy Bałtyckim. Jeden z dyskutantów stwierdził, że duże jednostki nie będą prowadziły połowów w obszarze 12 mil strefy brzegowej.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#PawełKohnke">Po co one tam mają łowić, kiedy tam nie ma ryb. Zdesperowani rybacy potrafią pokazać swoją siłę podczas protestów. Być może tak jak podczas konfliktu między rybakami francuskimi i hiszpańskimi i u nas dojdzie do abordażu statków. Władze zapominają o specyfice pracy na morzu, surowych warunkach, ciasnocie pomieszczeń itd. Zmuszani jesteśmy do walki z biurokracją. Wymusza się na nas prowadzenie uciążliwych dzienników okrętowych, raportów pogodowych, kontroli ładunków, raportów pierwszej sprzedaży, deklaracji wyładunków, a były nawet próby wprowadzenia kas fiskalnych. W tym czasie powinniśmy prowadzić nawigację, szukać ławic ryb, dbać o bezpieczeństwo załogi i jednostki. Wydaje mi się, że ktoś zapominał, po co rybak wychodzi w morze. Chciałbym powiedzieć jeszcze kilka słów o nowym ustawodawstwie. Nowe prawo w żaden sposób nie przystaje do obecnej sytuacji. Ustawa powinna zapewnić ochronę zasobów morza i stworzyć dobre warunki do uprawiania rybołówstwa. Tymczasem powstał restrykcyjny i szkodliwy akt prawny. Unia Europejska proponuje odszkodowania pieniężne za restrukturyzację naszej floty. Czy ktoś się zastanawiał nad tym, że zamiast zwiększać bezrobocie, można by przeznaczyć oferowane środki na zarybianie naszych wód zatokowych rybami, które niegdyś nagminnie tu występowały. Myślę tutaj o takich gatunkach jak sandacz, sieja, szczupak i leszcz. Przy okazji chciałbym powiedzieć, że płacone przez nas corocznie 8 tys. zł, które powinny być przeznaczone na zarybianie łososiem i trocią, są kierowane na opłaty licencyjne, a więc służą łataniu dziury budżetowej. Podczas posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi 19 marca 2002 r. mówiliśmy między innymi o sytuacji w portach. To nie są już ciche przystanie, miejsca wypoczynku po ciężkiej pracy w morzu. W tej chwili jest to teren prowadzenia prywatnych interesów. Podbija się opłaty za postój w porcie, wywóz ryb, przywóz sieci i sprzętu rybackiego nie dając nic w zamian. Na zakończenie chciałbym zgłosić następujące wnioski:1. Należy zracjonalizować zarządzanie zasobami ryb na Morzu Bałtyckim. Jak już powiedziałem kwoty połowowe łososia są zbyt niskie.2. Należy znowelizować przepisy dotyczące świadczeń socjalnych dla rybaków. Chcielibyśmy, aby rybacy mogli korzystać z ubezpieczeń w ramach KRUS. Niektórych rybaków nie stać już na opłacanie składek do ZUS.3. Należy utrzymać miejsca pracy rybaków i przetwórców.4. Należy działać na rzecz promocji produktów rybnych, co mogłoby się przyczynić do wzrostu spożycia ryb w Polsce. 5. Należy zarybiać akweny przybrzeżne.6. Należy umożliwić wykorzystywanie jednostek rybackich w martwym okresie łowczym sezonu letniego na terenie, tam gdzie przyjeżdża duża liczba wczasowiczów, w celach sportoworekreacyjnych. Dlaczego mając ogromne tereny i bogate zasoby morza nie prowadzi się żadnego protekcjonizmu, a za przykładem floty handlowej poddaje się piękne rzemiosło i kulturę degradacji, nie szanując przez wieki wypracowywanego zawodu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#ZbigniewKarlicki">Stowarzyszenie Rozwoju Rybołówstwa w pełni podziela obawy przedstawicieli innych stowarzyszeń rybackich, co do możliwych konsekwencji przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, a tym samym włączenia polskiego rybołówstwa w zakres Wspólnej Polityki Rybackiej. Można zrozumieć te obawy, jeśli ma się w pamięci naciski Unii Europejskiej, aby Polska udostępniła na zasadzie wzajemności swoją wyłączną strefę ekonomiczną dla statków z krajów Unii Europejskiej. W tym czasie przypominało to oferowanie kufla za beczkę piwa. Dzisiaj można powiedzieć, że Unia kupuje cały browar, po to aby dostać beczkę. Jest jeszcze jedna sprawa, która wzbudza nasze obawy. Mówił już o tym pan Ryszard Klimczak. Realizacja Wspólnej Polityki Rybackiej nie zakończyła się wcale wielkim sukcesem. Przeciwnie, doprowadzono do degradacji zasobów ryb na wodach Unii Europejskiej i drastycznego spadku wyładunku w tamtych portach. Mamy głęboką nadzieję, że nowa polityka rybacka, która jeszcze nie powstała, będzie respektować Kodeks odpowiedzialnego rybołówstwa. W sytuacji, w jakiej dzisiaj znajduje się polskie rybołówstwo trzeba sobie zdać sprawę, że państwo nie jest w stanie nam pomóc. Pan minister Józef Pilarczyk powiedział wyraźnie, że do roku 2004 w budżecie państwa nie będzie prawie żadnych środków na rybołówstwo, a przede wszystkim na jego restrukturyzację. Obecna struktura nie jest odpowiednia w stosunku do zasobów, którymi dysponujemy. W ten sposób podmioty eksploatujące te zasoby z trudnością funkcjonują na rynku, a na pewno nie mają żadnych środków, aby modernizować swoje jednostki lub inwestować w nowe. W związku z tym, czy nam się to podoba czy nie, jedynym wyjściem z tej sytuacji jest przystąpienie do Unii Europejskiej i korzystanie ze środków funduszy strukturalnych. Zgadzam się z panem ministrem Józefem Pilarczykiem, że to powinien być priorytet. Chodzi o zagwarantowanie odpowiednich środków na restrukturyzację polskiej floty. Jednak rybacy chcieliby uzyskać gwarancje rządowe, że w budżecie państwa na rok 2004 znajdą się środki na udział własny konieczny, aby środki z Unii Europejskiej mogły być wykorzystane. To jest również bardzo ważny element restrukturyzacji. Jeżeli zabraknie pieniędzy w budżecie państwa, to nie otrzymamy także środków z funduszy strukturalnych. Należy także zagwarantować polski udział procentowy w podziale zasobów Morza Bałtyckiego. Pan Bogdan Waniewski mówił już o tym, że są pomysły, aby zmienić sposób dzielenia kwot połowowych. Dlatego tego rodzaju uzgodnienie powinno być wcześniej zagwarantowane. Kiedy flota Unii Europejskiej znajdzie się na naszych obszarach morskich powstanie cały szereg problemów. Przede wszystkim będziemy mieli problem z kontrolą i inspekcją tych kutrów. Wiemy, że polska inspekcja morska jest w tej chwili nieefektywna. Konieczne jest sformułowanie sprawnego modelu zarządzania rybołówstwem. W przeciwieństwo do moich przedmówców uważam, że należy raczej mówić o zarządzaniu rybakami, a nie o zarządzaniu zasobami ryb. To rybacy eksploatują zasoby i w przypadku nieodpowiedniego zachowania te zasoby są narażone. Dlatego wydaje mi się, że jednym z priorytetów Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi powinno być zapewnienie odpowiedniego i efektywnego zarządzania polskim rybołówstwem. Przedstawiciele środowisk rybackich mówili o konieczności stosowania jednolitej polityki rybackiej.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#ZbigniewKarlicki">Stowarzyszenie Rozwoju Rybołówstwa zgadza się z tym postulatem. To jest warunek sine qua non, ponieważ musimy wiedzieć dokąd zmierzamy i po co. Należy przygotować kadrę, która będzie potrafiła opracować niezbędne dokumenty, które pozwolą nam na wykorzystanie środków z Unii Europejskiej. To jest tak samo istotne, jak same środki. Z doświadczeń innych krajów wiemy, że brak odpowiedniego przygotowania w tym obszarze i brak ludzi, którzy będą potrafili opracować skomplikowane unijne dokumenty, nie pozwoli wykorzystać dostępnych środków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PiotrLisakowski">Czuję się trochę niezręcznie mówiąc o pewnego rodzaju hobby, kiedy rybacy walczą o swój byt i możliwość zarobkowania. Niemniej jednak reprezentuję środowisko wędkarskie. Jesteśmy także rybakami, ale uprawiającymi połowy sportowo-rekreacyjne. Decyzje w tej sprawie leżą w kompetencji Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W Polsce jest około 3 mln wędkarzy. Chciałbym powiedzieć, że głęboko dotknęła nas nowelizacja ustawy z dnia 3 grudnia 2002 r. stanowiąca o uprawianiu połowów sportowo-rekreacyjnych. Przepisy dotyczące przynęt, jak również zróżnicowane okresy ochronne dla konkretnych gatunków ryb zalegalizowały kłusownictwo i umożliwiły wprowadzanie na rynek tarlaków tych gatunków. Utrzymanie konieczności posiadania morskiej licencji na połowy sportowo-rekreacyjne jest ewenementem w skali światowej, ponieważ można i pobiera się opłaty za połowy, ale na łowiskach specjalnych, a nie na otwartych wodach morskich. Scentralizowany sposób prowadzenia zarybień nie pozwala nam poczuwać się do współgospodarowania na tych wodach. W Europie wędkarze prowadzą zarybienia na poziomie samorządów, kół i organizacji wędkarskich. Pretendujemy do Unii Europejskiej. Nasze środowisko w dużej mierze już się tam znajduje. Wnosimy tam tylko kulturę, wiedzę i umiejętności. Chcielibyśmy, aby polskie ustawodawstwo również było jednolite i spójne. Chodzi o to, abyśmy nie musieli się wstydzić przed naszymi przyjaciółmi z innych krajów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PiotrKrutul">Nie jestem rybakiem. Jestem rolnikiem z Podlasia i mało mam do czynienia z rybakami i kutrami. Niemniej jednak dziękuję za państwa uwagi. Chciałbym powiedzieć, ze podziwiam te osoby, które mówią, że tylko i wyłącznie Unia Europejska zaspokoi aspiracje rybaków. Moim zdaniem, gdybyśmy przeznaczyli 2,5 mld euro, a taka będzie wysokość polskiej składki do budżetu Unii Europejskiej, na polskich rolników i rybaków nie byłoby żadnych problemów. Nie musimy patrzeć na Unię Europejską jako na organizację, która wspaniałomyślnie przekaże nam środki z funduszy strukturalnych i z funduszy przedakcesyjnych. Te środki możemy przekazać z naszego budżetu. Powstaje tylko pytanie, czy jest ku temu wola polityczna? Większość osób, która się tutaj wypowiadała, widziała szansę dla Polski tylko w przystąpieniu do Unii Europejskiej. To nie jest prawda. Podobnie jest ze Wspólną Polityką Rolną i Wspólną Polityką Rybacką, które źle funkcjonują i muszą zostać zmienione. Jeżeli nie wiemy, w jakim kierunku te zmiany będą przeprowadzane, to powstaje pytanie, po co my się tam pchamy? Czy nie należy poczekać, aż powstaną przynajmniej założenia tych polityk? Poczekajmy, aż Unia Europejska wprowadzi te zmiany we własnym zakresie. Jeśli uzyskamy członkostwo teraz, to Unia Europejska będzie niszczyć nasze łowiska. Nikt tutaj nie powiedział, że rząd zdradził polskich rybaków. Mogliśmy o tym tylko przeczytać w lokalnej prasie. Dlaczego nikt z państwa nie postawił takiego zarzutu?Mam kilka pytań do pana ministra Józefa Pilarczyka. Czy to prawda, że szprot bałtycki nie jest rybą według dyrektywy Rady Unii Europejskiej? Jeśli to nie jest ryba, to ten gatunek nie podlega ochronie i trawlery z krajów Unii Europejskiej będą go mogły wyłowić do końca i przerobić na mączkę rybną. W ten sposób nie będziemy już mieli szprotów. Skoro szprot bałtycki nie jest rybą, to czy prawdą jest to, że zgodnie z prawem Unii Europejskiej do gatunku ryb zalicza się ślimaki winniczki? Zdaniem specjalistów z Unii Europejskiej szproty zalicza się do planktonu. Jako członek Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Jakie rybacy ponoszą konsekwencje za nieprzestrzeganie zakazu połowów w okresie ochronnym? Czy rybacy płacą z tego tytułu jakieś kary? Czy polskie stanowisko negocjacyjne w obszarze „Rybołówstwo”, przyjęte 9 kwietnia 2002 r., było konsultowane ze środowiskiem rybackim? Jeśli takich konsultacji nie przeprowadzono, to jest to zamach na polskie rybołówstwo. Podobnie było w przypadku sprzedaży ziemi, kiedy nie konsultowano założeń ustawowych w tym zakresie z rolniczymi związkami zawodowymi. Teraz przedstawia się nam projekt ustawy, chociaż podjęto już wszystkie decyzje. Przecież podczas negocjacji został zamknięty obszar „Swobodny przepływ kapitału”. Tak samo jest w przypadku rybołówstwa. Negocjacje są już praktycznie zakończone i dopiero teraz rozpoczyna się rozmowy z rybakami. Dlatego chciałbym, aby pan minister Józef Pilarczyk powiedział, czy takie konsultacje były przeprowadzone. Pan minister Józef Pilarczyk stwierdził, że w 2003 r. w budżecie państwa nie będzie środków na restrukturyzację polskiego rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#PiotrKrutul">W budżecie państwa na 2002 r. przeznaczono środki na funkcjonowanie inspektoratów rybołówstwa morskiego (3,9 mln zł) oraz na integrację z Unią Europejską (7,5 mln zł). A zatem na integrację pieniądze się znalazły, ale nie ma wystarczających środków na wykup kwot połowowych a także na zarybianie polskich obszarów morskich. Wydaje mi się, że w tej sytuacji należałoby sporządzić coś w rodzaju bilansu. Powinniście państwo poinformować członków Komisji, jakie środki są potrzebne w budżecie państwa, aby zapewnić finansowanie w tych wszystkich obszarach. Chodzi o to, abyśmy byli dobrze poinformowani. Wszyscy wiemy na jakiej zasadzie funkcjonują fundusze strukturalne. Są to fundusze uznaniowe. Czy program złomowania kutrów będzie finansowany z naszych środków budżetowych, czy też na ten cel środki przeznaczy Unia Europejska?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#KazimierzPlocke">Bardzo się cieszę, że wyjazdowe posiedzenie Komisji odbywa się właśnie na Półwyspie Helskim wśród rybaków. To bardzo ważne, aby wsłuchać się w problemy środowiska, wysłuchać wnioski i propozycje, które z tej dyskusji płyną. Jako mieszkaniec tego regionu i poseł chciałbym dodać, że w rybołówstwie, według danych statystycznych, pracuje około 30 tys. osób. A zatem to jest grupa, która od dawna jest w Unii Europejskiej, jest bardzo zintegrowana, przedsiębiorcza, zaradna i która od wieków kultywuje swój piękny zawód. Chciałbym, aby takie praktyczne podejście do tego tematu przyświecało nam w naszej dalszej pracy. Byłoby dobrze, gdybyśmy mogli wyjechać stąd z przekonaniem, że rybołówstwo to ważna dziedzina gospodarki narodowej, a równocześnie pewna filozofia życia na tym terenie, kształtowana od wieków. To trzeba rozumieć. W ten sposób będzie można stworzyć dobre podstawy prawne do tego, aby rybołówstwo mogło rozwijać się także w przyszłości. Sądzę, że będziemy mogli konkurować z rybakami z krajów Unii Europejskiej, ale aby to było możliwe, muszą być spełnione określone warunki. Pan Minister Józef Pilarczyk już o tym mówił. Chodzi przede wszystkim o odpowiednie prawo. Czekamy na podstawy restrukturyzacji polskiej floty rybackiej. Czekamy na rozwiązania dotyczące pomocy strukturalnej. Wreszcie czekamy na ustawę regulującą rynek rybny. To są fundamenty, które pozwolą zorganizować nasze rybołówstwo i postawić w rzędzie normalnie funkcjonujących dziedzin gospodarki. Powstaje pytanie, w jakim terminie projekty tych aktów prawnych zostaną przekazane do prac w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi? Chciałbym także powiedzieć, że bardzo ważny jest problem ochrony zasobów żywych w Morzu Bałtyckim. Chodzi o to, aby w negocjacjach z Unią Europejską zwrócić na ten element szczególną uwagę. W materiałach przygotowanych przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest napisane, że spożycie ryb w naszym kraju jest bardzo niskie i w związku z tym będziemy musieli zwiększyć spożycie oraz import. Wiadomo co to oznacza dla naszych rybaków i jakie to niesie ze sobą konsekwencje. Ostatnia kwestia dotyczy możliwości skorzystania z funduszy strukturalnych. Środowisko rybackie oczekuje merytorycznego wsparcia. Stykałem się już z procedurami Unii Europejskiej przy realizacji różnych projektów w zakresie infrastruktury i szkoleń. To jest naprawdę skomplikowana sprawa. Ona wymaga dobrego merytorycznego przygotowania. Czasu zostało bardzo niewiele. Na zakończenie chciałbym zadać pytanie panu ministrowi Józefowi Pilarczykowi. Co legło u podstaw zmiany stanowiska rządu w negocjacjach z Unią Europejską w zakresie rybołówstwa? Jakie były rzeczywiste powody zmiany naszego stanowiska negocjacyjnego? Wydawało się, że takie zmiany mogą zostać wprowadzone po ich skonsultowaniu z Komisją Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Przyjechaliśmy na Pomorze, aby tutaj jeszcze raz wysłuchać wszystkich argumentów. Na tej podstawie rząd mógłby zająć stanowisko, które satysfakcjonowałoby zarówno posłów jak i środowiska rybackie. Jestem przekonany, że po dzisiejszym spotkaniu zostaną sformułowane wnioski, które zostaną przekazane rządowi. Bardzo proszę prezydium Komisji, aby po tej dyskusji sformułować praktyczne wnioski, które będą użyteczne dla nas wszystkich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#DorotaArciszewska">Tak się składa, że jestem również członkiem Komisji Infrastruktury i niedawno odbyło się wyjazdowe posiedzenie podkomisji do spraw gospodarki morskiej. Na tym spotkaniu byli obecni rybacy. Pomimo objęcia nadzoru nad rybołówstwem przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Komisja Infrastruktury także zajmuje się tą tematyką. Dzięki temu jesteśmy dosyć dobrze poinformowani o problemach nurtujących polskie rybołówstwo. Także sami rybacy podczas tej dyskusji zwrócili uwagę na szereg elementów, o których w swoim wystąpieniu nie wspomniał pan minister Józef Pilarczyk. Być może pan minister o tych sprawach nie wie. Chciałabym zadać kilka pytań panu ministrowi Józefowi Pilarczykowi. Czy po dyskusjach, które się odbyły najpierw na posiedzeniu Komisji w Warszawie 19 marca 2002 r. a potem tutaj, pan minister będzie nadal prowadził negocjacje w obszarze „Rybołówstwo”? Wiadomo, że dopóki nie zostaną zamknięte wszystkie rozdziały, można powracać do obszarów, które budzą kontrowersje. Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych stwierdził, że ostatnio sformułowane polskie stanowisko negocjacyjne w obszarze „ Rybołówstwo” powinno usatysfakcjonować Unię Europejską. Wolałabym usłyszeć, że te propozycje usatysfakcjonowały naszych rybaków i Unię Europejską. Odnoszę wrażenie, że polskim negocjatorom potrzebne są szersze konsultacje ze środowiskiem rybackim, ponieważ zaczyna brakować im argumentów. Być może odpowiednie argumenty trafiłyby do przekonania ekspertów Unii Europejskiej. Czy to, że ktoś się znalazł na liście obecności spotkania w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest równoznaczne z akceptacją proponowanych przez resort rozwiązań? Rybacy mieli takie wrażenie, że pan minister na podstawie listy obecności uznał, że konsultacje się odbyły i rybacy się zgodzili na zmianę stanowiska negocjacyjnego. Czy po wprowadzeniu nowego podziału Morza Bałtyckiego Polska nie uzyska dostępu do łowisk w zachodniej części Bałtyku? Czy pan minister zna nowe propozycje Unii Europejskiej, jeśli chodzi o podział kwot połowowych i dostęp do stref połowów?Pani Romualda Białkowska mówiła tutaj o problemie trzymiesięcznego okresu ochronnego połowu dorsza. To jest bardzo ważna sprawa. W tym powiecie zlokalizowane jest 25% całego rybołówstwa. Zatrudnienie znajduje tu 15 tys. osób. Na pewno potrzebny jest program restrukturyzacji polskiego rybołówstwa. Co do tego wszyscy się zgadzamy, ale musimy poznać konkretne propozycje, nad którymi wszyscy będziemy dyskutować. Program jest potrzebny dla zapewnienia przyszłości tej branży, ale również tym, którzy prowadzą negocjacje z Unią Europejską. Chociaż jak słyszeliśmy, Unia Europejska próbuje sformułować nowe założenia Wspólnej Polityki Rybackiej. A zatem nad czym my właściwie dyskutujemy? W materiałach, które otrzymaliśmy przed posiedzenie Komisji znajduje się następujące stwierdzenie: „W Polsce spożycie ryb jest bardzo małe w stosunku do innych państw. Wobec braku możliwości wzrostu połowów morskich przyrost spożycia ryb można osiągnąć zwiększając import i/lub zwiększając śródlądową produkcję ryb”.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#DorotaArciszewska">Takie działania będą jeszcze bardziej pogarszać sytuację naszych rybaków. Jak już mówiłam, rybołówstwo jest takim zagadnieniem, które leży w kompetencjach zarówno Komisji Infrastruktury, jak i Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W związku z tym proponuję, aby obie Komisje odbyły wspólne posiedzenie poświęcone tej tematyce. Nie mówię tutaj o posiedzeniu wyjazdowym, ponieważ znowu w radiu usłyszymy, że posłowie zorganizowali sobie pobyt w ekskluzywnym hotelu w Juracie. Zwołajmy takie posiedzenie w Sejmie, na którym pan minister Józef Pilarczyk na pewno będzie miał sporo do powiedzenia. Proponuję także, abyśmy w sprawie rybołówstwa sformułowali dezyderaty. Myślę, że Komisja powinna wyrazić swoje zaniepokojenie rozwojem sytuacji w rybołówstwie. Być może należałoby także zwrócić uwagę na potrzebę przyspieszenia prac nad projektami ustaw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WojciechMojzesowicz">Istnieje jeszcze taka możliwość, że Komisja wyrazi swoje stanowisko w tej sprawie przyjmując lub odrzucając informację przedstawioną przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jeśli chodzi o przyjęcie dezyderatu w tej sprawie, to czekam na państwa propozycje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#MaciejPłażyński">Mówimy tutaj o podstawowych problemach rybołówstwa. Rozumiem, że rząd zrezygnował w stanowisku negocjacyjnym z warunku, który był najistotniejszy dla polskich rybaków. Myślę tutaj o dopuszczeniu do naszej wyłącznej strefy ekonomicznej kutrów z krajów Unii Europejskiej, mających powyżej 30 m długości całkowitej i 611 KW mocy silnika. Rozumiem także, że pan minister Józef Pilarczyk musi bronić stanowiska rządu, ale nie ma się co oszukiwać, że takie rozwiązanie jest dobre dla polskich rybaków. To będzie fatalne w skutkach dla polskich rybaków. Prawdopodobnie rząd ustąpił w tej kwestii, osiągając ustępstwa Unii Europejskiej w innym obszarze. Uważam jednak, że to jest zła decyzja. To jest fatalna decyzja, ponieważ w tym momencie polscy rybacy są bez szans. Mówienie o problemach korzystania z funduszy strukturalnych sprowadza się do rozmowy o tym, w jaki sposób zlikwidować polskie rybołówstwo. W obecnej sytuacji nasi rybacy nie mają szans na równą konkurencję. Tu nie chodzi o to, w jaki sposób zredukować liczbę kutrów. Takie wykorzystanie funduszy strukturalnych miałoby sens wtedy, gdyby pozostałym jednostkom dać szansę na utrzymanie się na rynku. Niestety rybacy nie mają takiej szansy, przynajmniej w ciągu najbliższych lat po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, ponieważ żaden cud się nie wydarzy. Są pewne oczywistości w tej całej sprawie, jak na przykład brak polityki państwa w zakresie rybołówstwa, czy niesprawność administracji morskiej. Jednak tak naprawdę te elementy stają się drugorzędne w porównaniu ze zmianą polskiego stanowiska negocjacyjnego. Wpuszczenie do polskiej wyłącznej strefy ekonomicznej jednostek o długości całkowitej powyżej 30 m zakłóca reguły wolnej konkurencji. To jest mniej więcej tak, jakby dochodziło do walki bokserów z różnych kategorii wagowych. Tu nic się nie da nadrobić. W związku z tym poza faktem, że Komisja przyjmie lub odrzuci informację przedstawioną przez przedstawiciela Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, wydaje mi się, że warto by było wskazać, że w tym najistotniejszym elemencie zmiana stanowiska negocjacyjnego jest niedopuszczalna. W tej sprawie członkowie Komisji muszą podjąć decyzję. Chodzi o stanowisko Komisji z punktu widzenia rybołówstwa, a nie całości negocjacji. Mówię o tym również dlatego, że jest to początek poważnego konfliktu społecznego. To nie jest tak, że nawet jeśli Komisja spokojnie przyjmie dzisiaj do wiadomości to stanowisko, to ten konflikt zniknie. Sądzę, że za kilka miesięcy konflikt wybuchnie z całą siłą. Kiedy będziemy w Unii Europejskiej to się przerodzi w konflikt pomiędzy polskimi i zachodnimi rybakami. To nie jest zwykła zmiana zawodu. To nie jest tak, że ktoś dostanie pieniądze, tak jak górnik i pójdzie szukać zawodu gdzie indziej. Wielu górników nie potrafiło się przystosować i ten problem dotknie także rybaków. To jest cała społeczność, to jest kultura. Nie mając żadnych szans, rybak będzie protestował w każdy możliwy sposób, a rybacy potrafią to robić. To jest bardzo twarda, świadoma swoich możliwości grupa społeczna zakorzeniona na tym terenie bardzo mocno. Chciałbym, aby do tego konfliktu społecznego nie doszło. Tak naprawdę w Warszawie uważa się, że w negocjacjach warto ustąpić w takich obszarach, które nie mają poparcia dużej siły ekonomicznej i dużej grupy społecznej. W związku z tym politycy obawiają się podejmować decyzje dotyczące setek tysięcy osób.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#MaciejPłażyński">Tam, gdzie problem wiąże się z grupą kilkunastu tysięcy obywateli, łatwiej jest ustępować w negocjacjach z Unią Europejską. To jest błędna i zła logika. Mówię o tym nie tylko dlatego, że tutaj mieszkam, ale również dlatego, że w ten sposób nie przekona się ludzi do głosowania w referendum za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Jeśli tak będziemy postępować, to zadowolony będzie pan poseł Piotr Krutul, bowiem mieszkańcy tych kilku miejscowości na pewno będą głosować w referendum przeciw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StanisławKalemba">Zastanówmy się przez chwilę, jak to właściwie jest z tymi negocjacjami. W jednym obszarze obowiązuje nas zasada wzajemności w dostępie do łowisk, ale już na przykład w przypadku Wspólnej Polityki Rolnej Komisja Europejska proponuje nam okresy przejściowe trwające do 2013 roku. Inne są warunki dopłat i limity produkcji dla państw członkowskich a inne dla krajów kandydackich. Moim zdaniem rząd poszedł w tych ustępstwach za daleko. Jeśli już zgadzamy się na wszystkie zapisy Wspólnej Polityki Rybackiej, to oczekujemy, że rząd będzie równie konsekwentny kiedy przyjdzie czas negocjacji na zastosowaniem Wspólnej Polityki Rolnej. Nie może być takiej sytuacji, jaka zaistniała w przypadku zboża, gdzie limit produkcji będzie zmniejszony o 6 mln, co oznacza stratę rzędu 1 mld zł. Zwracam się do przedstawicieli rządu, aby tego rodzaju konsekwencja była wykazywana we wszystkich obszarach negocjacji. Rybołówstwo i rolnictwo, to są najtrudniejsze obszary i tu negocjacje w zasadzie się jeszcze nie rozpoczęły. W związku z tym mam pytanie do przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jakie są założenia nowej Wspólnej Polityki Rybackiej? Do czego polscy rybacy mają się dostosować? Czy te działania muszą przypominać strzelanie do tarczy w ruchu? Przecież musimy znać założenia programu, do którego musimy się dostosować. Na jakim etapie są prace nad stworzeniem nowej Wspólnej Polityki Rybackiej? W jakim kierunku zmierzają zmiany? Jeśli to ma polegać na redukcji 40% naszego rybołówstwa, to nie powinniśmy się na to godzić. Przedstawiciele środowiska rybackiego twierdzą, że nie przeprowadzono z nimi konsultacji w kwestii zmiany stanowiska negocjacyjnego. Tymczasem w informacji podpisanej przez pana ministra Jana Truszczyńskiego czytamy, że „10 kwietnia 2002 r. Rada Ministrów po konsultacjach ze środowiskami rybackimi przeprowadzonymi przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zatwierdziła modyfikację stanowiska negocjacyjnego”. Na czym polegały te konsultacje? Czy środowiska rybackie wyraziły zgodę na zmianę stanowiska? Czy doszło do jakiegoś porozumienia? Wydaje się także, że powinien powstać jeden urząd, który będzie się zajmował zarządzaniem rybołówstwem. Pani dyrektor Romualda Białkowska mówiła, że powinien powstać urząd, który zajmowałby się kompleksowo gospodarką rybną. Musi powstać także jedno centralne laboratorium. Uważam, że Komisja powinna wyrazić swoje poparcie dla przedstawicieli branży rybackiej, którzy postulowali, aby takie zadania wykonywał urząd rybacki powołany na terenach nadmorskich. Siedziba takiego podmiotu może być tylko tam, gdzie znajduje się produkcja. Sprawy związane z nadzorem, limitami połowów, kontrolą powinny być w kompetencjach tego podmiotu. Dobrze, że w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi funkcjonuje odrębny departament zajmujący się rybołówstwem, ale on znajduje się w Warszawie. Tymczasem wszystkie najistotniejsze rzeczy dzieją się tutaj. Chciałbym powiedzieć, że zainteresowała mnie sprawa budowy farm wiatrowych. Zasygnalizowano ten temat, ale nie wiemy, jaki to ma wpływ na ekosystem tego regionu. Nikt dzisiaj o tym nie mówił. Czy wybudowanie farm wiatrowych na tym obszarze, będzie miało wpływ na połowy ryb? Chcielibyśmy poznać jednoznaczne stanowisko ekspertów w tym względzie. Myślę, że członkowie Komisji uzyskali na dzisiejszym posiedzeniu bardzo wiele informacji dotyczących rybołówstwa.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#StanisławKalemba">Elity polityczne w Polsce bez względu na to, czy reprezentują rząd czy opozycję, powinny mieć jednolite stanowisko w kwestii integracji. Nie dopuszczam myśli, że w rządzie poszczególni ministrowie prezentują rożne stanowiska. Nie może być tak, że co innego mówi minister, co innego szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej a jeszcze co innego Pełnomocnik Rządu ds. Negocjacji o Członkostwo Rzeczpospolitej Polskiej w Unii Europejskiej. To bardzo źle wróży naszym negocjacjom. Wszystkie zmiany, które mają miejsce w Europie, rozpoczęły się od przemian w Polsce. Zarówno rybacy, jak i stoczniowcy, rolnicy, robotnicy i inteligencja w Polsce wywalczyły możliwość dokonania zmian w Europie. W związku z tym nie możemy dzisiaj pozwolić na dyktat w negocjacjach z Unią Europejską. Gdyby nie Polacy, to jeszcze dzisiaj w pobliżu Bundestagu stałby mur berliński. A zatem zachowajmy godność i nie przyjmujmy żadnych ochłapów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#KazimierzRotta">Chciałbym się ustosunkować do kilku wypowiedzi. Zastanawialiście się państwo nad tym, czy będą środki w budżecie państwa na restrukturyzację polskiego rybołówstwa. Moim zdaniem ich nie będzie. Przypominam, że 25% środków na restrukturyzację musi pochodzić z budżetu państwa. Jeszcze raz powtarzam, że tych pieniędzy nie będzie. Pani posłanka Dorota Arciszewska pytała w jaki sposób przeprowadzono konsultacje ze środowiskiem rybackim, kiedy rząd zmieniał stanowisko negocjacyjne. Za konsultacje rzeczywiście uznano listę obecności ze spotkania w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Moje nazwisko także figuruje na tej liście. Mam przed sobą pismo, które Pełnomocnik Rządu ds. Negocjacji o Członkostwo Rzeczpospolitej Polskiej w Unii Europejskiej, pan minister Jan Truszczyński skierował do zastępcy przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi pana Andrzeja Aumillera. Jest to materiał informacyjny dotyczący stanu negocjacji z Unią Europejską w obszarze „Rybołówstwo”. Materiał został zaakceptowany przez pana ministra Józefa Pilarczyka. W tym dokumencie są rażące błędy. Piszecie państwo tutaj, że wynegocjowano objęcie interwencjonizmem rynkowym śledzie o długości od 16 do 21 cm. To nie jest prawda. Te śledzie mieszczą się w normie 4b, a zatem nie trzeba było tutaj niczego negocjować. Tymczasem w tym dokumencie jest napisane w ten sposób: „W ramach ustępstw Unia Europejska zgodziła się objąć śledzia i szprota bałtyckiego, którego poławiają polscy rybacy, interwencjonizmem rynkowym”.Kolejny fragment tego tekstu potwierdza to, o czym mówię: „Łowiony przez polskich rybaków sortyment śledzia (16 cm i więcej) mieści się w unijnych standardach rynkowych - to jest standard 4b 12–27 sztuk na kg, określony w Aneksie II Rozporządzenie Rady UE Nr 2406/96. W związku z tym połowy tego gatunku i tak będą objęte interwencjonizmem rynkowym bez potrzeby ustanawiania sortymentu długościowego”. Prawdą jest tylko to, że uzyskano uwzględnienie w Aneksie IV Rozporządzenia Rady Unii Europejskiej szprota bałtyckiego. Ponadto w tym materiale są błędy redakcyjne. Pisze się tutaj o śledziu 10 cm, natomiast o szprocie 16–18 cm. To jest dokument przygotowany przez Departament Unii Europejskiej i Obsługi Negocjacji Akcesyjnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. To pismo zostało zaakceptowane przez pana ministra Józefa Pilarczyka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JózefPilarczyk">Chciałbym panu zwrócić uwagę, że mówi pan o dwóch różnych dokumentach. Dokument, który podpisałem nie zawiera tego rodzaju błędów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#KazimierzRotta">To jest pakiet materiałów, którzy przed posiedzeniem otrzymali członkowie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JózefPilarczyk">To jest odrębny dokument. Mój podpis znajduje się tylko na dokumencie przygotowanym przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#KazimierzRotta">Bardzo przepraszam za tę pomyłkę. Mówię teraz o materiale przygotowanym przez Departament Unii Europejskiej i Obsługi Negocjacji Akcesyjnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WojciechMojzesowicz">Pozwolicie państwo, że ja również zabiorę głos w dyskusji. Polska po to przystępuje do Unii Europejskiej, aby w naszym kraju działo się lepiej. Zwolennicy integracji europejskiej po tej dyskusji mają coraz więcej argumentów przemawiających za tym, że ten proces nie jest dla nas taki korzystny. W związku z tym należałoby się zastanowić, czy Polska zmierza we właściwym kierunku. Pan minister Józef Pilarczyk znajduje się w trudnej sytuacji, ponieważ musi się tłumaczyć za decyzje podejmowane przez pana ministra Jana Truszczyńskiego oraz panią Danutę Hübner, którzy prowadzą negocjacje również w obszarze rolnictwa. W związku z tym proszę, aby nie stawiać pana ministra Józefa Pilarczyka w takiej sytuacji, że tylko on odpowiada za kierunek rozwoju państwa. O akcesji Polski do Unii Europejskiej zdecyduje społeczeństwo w referendum. Jednak dużo do powiedzenia mają również ugrupowania polityczne, które powinny się zastanowić nad tym, czy ta integracja jest dla nas korzystna. Po tej debacie widzę coraz mniej dowodów na pozytywne skutki integracji europejskiej. Dlaczego zatem wciąż brniemy w tym bezsensownym kierunku? Jeżeli ktoś wierzy w to, że jest jakakolwiek możliwość wynegocjowania czegokolwiek w rozmowach z Unią Europejską, to nie ma racji. Nie wierzę, że nasi przedstawiciele zgadzają się na to, co się aktualnie dzieje. Poza tym unikamy merytorycznej debaty na temat szans i pozytywnych skutków integracji. Myślę, że zaczynamy odchodzić od sedna sprawy. Zastanówmy się, czy integracja jest dla nas korzystna. Jeśli tak, to przeciwnicy integracji muszą przyznać, że nie mają racji. Jednak zwolennicy integracji także muszą przedstawić swoje argumenty. Wszelkie dane wskazują na to, że Unia Europejska stara się uśpić naszą gospodarkę, przejąć rynek i zmniejszyć ilość zatrudnionych. Jako przykład takiego działania można podać sytuację zakładów mięsnych. Jeszcze niedawno namawiano ludzi, by przejmowali takie zakłady we własne ręce. Ludzie zainwestowali i rozpoczęli działalność gospodarczą. Dzisiaj Unia Europejska postawiła takie warunki, że ponad trzysta zakładów trzeba zamknąć. W związku z tym powinniśmy się zastanowić, jaki jest bilans tego wszystkiego. Jeszcze raz państwa proszę, aby nie stawiać pana ministra Józefa Pilarczyka w tej sytuacji, że jest on za wszystko odpowiedzialny. Głównego winowajcę, pana ministra Jana Truszczyńskiego nie jest łatwo zaprosić na posiedzenie Komisji. Powinniśmy się zastanowić, co zrobimy za rok. Mam nadzieję, że Polacy podejmą wówczas suwerenną decyzję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#BogdanWaniewski">Bardzo proszę, aby nie odbierać naszych wypowiedzi jako negowania zasadności przystąpienia do Unii Europejskiej. Chcieliśmy tylko zwrócić uwagę na te formy działania, które nie odpowiadają naszym oczekiwaniom, ponieważ są niewłaściwe ze względów merytorycznych. Chcieliśmy także zwrócić uwagę na pewne zagrożenia, które się wiążą z tymi działaniami. Nie chciałbym, abyście państwo odnieśli wrażenie, że rybacy sprzeciwiają się integracji europejskiej. Opowiadamy się za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WojciechMojzesowicz">Zamykam dyskusję. Bardzo proszę pana ministra Józefa Pilarczyka, aby odpowiedział na zadanie pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JózefPilarczyk">Na początku chciałbym podziękować za słowa pana przewodniczącego Wojciecha Mojzesowicza. Muszę jednak powiedzieć, że jestem członkiem zespołu negocjacyjnego i to co zostało zaproponowane rządowi i to co zaakceptowała Rada Ministrów było zaakceptowane również przeze mnie. Chciałbym, aby była całkowita jasność w tym względzie. Nie występuję tutaj, jako ten członek zespołu negocjacyjnego, który ma inne zdanie niż pan minister Jan Truszczyński czy pani minister Danuta Hübner. W materiale, który państwu został dostarczony przed posiedzeniem Komisji czytamy: „Polskie przetwórnie przetwarzają około 480 tys. ton surowców rybnych, przy 140 zakładach. W 2000 r. wyeksportowano 102,6 tys. ton produktów rybnych z zakładów przetwórstwa rybnego. Około sześćdziesięciu zakładów polskiego przetwórstwa rybnego ma zezwolenie na eksport do Unii Europejskiej. Gros eksportu przetwórstwa rybnego trafia na rynek unijny”.Od 1 czerwca 2002 r. zostaną zniesione bariery celne w handlu z Unią Europejską. W tej chwili bilans handlowy w obrocie produktami przetwórstwa rybnego jest wyjątkowo, jak na całą branżę rolno-spożywczą, korzystny dla Polski. Rozwój polskiego przetwórstwa i sukces polskiego rybołówstwa, to korzyść dla gospodarki, ponieważ ta produkcja głównie będzie powodowała zwiększenie eksportu. Dlaczego Unia Europejska wprowadziła Wspólną Politykę Rybacką? Dlaczego chcemy w Polsce wprowadzić te same rozwiązania?To nie wynika z żadnych uwarunkowań politycznych. To wynika z realiów zmieniającego się świata. Jeżeli ryb jest mniej, a kutrów coraz więcej, to albo uregulujemy tę sytuację, albo stworzymy chaos, w którym wygra ten, kto jest silniejszy. Unia Europejska dysponując środkami ze wspólnego budżetu wprowadziła elementy polityki rybackiej, które pozwoliły w łagodny sposób restrukturyzować sektor rybołówstwa. To oznacza, że wypłacano odszkodowania i przeznaczano środki na przekwalifikowanie ludzi. Starano się o to, aby poszczególne regiony Unii Europejskiej nie były zagrożone zmniejszającymi się zasobami morza. W innych częściach świata również powstały organizacje, które wprowadziły regulacje na pozostałych akwenach wodnych. Połowy na Morzu Beringa stały się nierealne dla polskiej floty dalekomorskiej dlatego, że zabrakło tam ryby. Przeszkodą nie były tutaj kwoty połowowe. Operujące na tym obszarze jednostki rybackie nie potrafiły znaleźć tam ryb. Doprowadziła do tego nieodpowiedzialna gospodarka. Dlatego właśnie potrzebna jest regulacja rynku, licencjonowanie, kwotowanie, kontrolowanie i monitoring ruchu statków. Musimy wiedzieć, kto w tym sektorze będzie prowadził bezpieczną działalność. Bezpieczną, ponieważ nie będzie tak, że z dnia na dzień zostanie zmarnowany cały dorobek czyjegoś życia. Właśnie po to potrzebne są te regulacje. Oczywiście możemy nie respektować postanowień Międzynarodowej Komisji Morza Bałtyckiego. Trzeba jednak wiedzieć, jakie będą skutki takich decyzji. Polscy rybacy doskonale wiedzą, że nakład połowowy należy dostosować do możliwości połowowych. Możemy się spierać, czy zasady przyjmowane w celu ustalenia wielkości kwot połowowych są sprawiedliwe czy nie.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#JózefPilarczyk">Przez ostatnie lata Polska akceptowała te zasady, które są podstawą przydziału kwot połowowych. Z ustaleń międzynarodowych organizacji wynika, że żywych zasobów morza jest coraz mniej. Zasoby dorsza w Bałtyku ciągle się zmniejszają. Jeśli to nie jest prawda, to proszę mnie poprawić. Czy to jest rzeczywiście wymysł polityków? A może jednak te ograniczenia leżą w interesie wszystkich rybaków? Jestem przekonany, że decyzja Międzynarodowej Komisji Rybołówstwa Morza Bałtyckiego w dłuższym czasie przyniesie pożądane rezultaty w rybołówstwie. Istotą Wspólnej Polityki Rybackiej i nowej polityki, która jest przygotowywana, jest takie działanie, które w przyszłości pozwoli zwiększać kwoty połowowe. Dzisiaj stan żywych zasobów mórz i oceanów jest taki, że trzeba te ograniczenia stosować. Chciałbym się odnieść do wypowiedzi pana posła Macieja Płażyńskiego. Nie spodziewałem się, że pan poseł stwierdzi, że polscy rybacy wiedzą, w jaki sposób wymóc coś na rządzie. Co ci rybacy mają na rządzie wymusić, jeżeli możemy złowić w 16–17 tys. ton dorsza? Możemy tylko ustalić, ile kutrów rybackich może prowadzić połowy na Bałtyku, aby złowić taką ilość ryb.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#MaciejPłażyński">Problem polega na tym, że Polska zgodziła się udostępnić swoje strefy połowowe dużym jednostkom z Unii Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JózefPilarczyk">Jak już powiedziałem wcześniej, to nie jest najistotniejszy problem. Polscy rybacy wyłowią te 16 tys. ton dorsza w każdych warunkach. Wszyscy obecni na tej sali zapewne wiedzą, że polscy rybacy i tak łowią nieco większe ilości dorsza. A zatem to nie jest problem niechęci czy zdrady tego rządu. To jest problem ustanowienia takiej regulacji rynku, która wobec niepewności 422 właścicieli polskich kutrów za cztery lata da pewność przetrwania przynajmniej części z nich. Oni będą mieć perspektywę rozwoju i godziwego życia. Pozostali otrzymają propozycję przekwalifikowania. Chyba, że podejmiemy inne działania, również w ramach nowej polityki rybackiej, którą przygotowuje Unia Europejska, które będą ukierunkowane na zarybianie akwenów znajdujących się w dyspozycji wszystkich członków. Cała koncepcja nowej polityki rybackiej właśnie na tym polega. Oni mają już poza sobą redukcję floty, ponieważ przeznaczyli na restrukturyzację duże środki. Polska musi zredukować flotę rybacką nie dlatego, że przystępujemy do Unii Europejskiej. Robimy to dlatego, że mamy małe kwoty połowowe, ponieważ jest mało ryb. Należy powiedzieć, że nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, aby tę redukcję przeprowadzić we własnym zakresie. Jeżeli dyskutujemy o problemach rybołówstwa Bałtyckiego, to najważniejszy jest jeden gatunek ryb - dorsz. Dosyć ważny jest także problem łososia. Rozsądna polityka zarybieniowa realizowana przez Instytut Rybactwa Śródlądowego przynosi pierwsze efekty. Dane gromadzone przez Morski Instytut Rybacki dowodzą, że zwiększa się ilość łososia w naszej strefie połowów. Być może, można poruszyć ten problem na forum Międzynarodowej Komisji Rybołówstwa Morza Bałtyckiego. To jest istota polityki rybackiej, którą powinniśmy prowadzić. Pan poseł Piotr Krutul pytał, czy zdaniem ekspertów Unii Europejskiej szprot jest rybą. Kiedyś podczas rozmów z urzędnikami Unii Europejskiej dowiedzieliśmy się, że ośmiocentymetrowy szprot to nie jest ryba. Na tym polegało nieporozumienie. Jeśli chcemy prowadzić negocjacje, a nie jesteśmy do tego przygotowani i nie mówimy o konkretach, to przegrywamy. Używamy bowiem argumentów, które nie dają się obronić. Chciałbym powiedzieć, że zarówno z przedstawicielami środowiska rybackiego jak i podczas spotkań w Brukseli, rozmawialiśmy o konkretach. Proszę mi wierzyć, że nigdy nie będę używał listy obecności, jako dowodu przeprowadzenia konsultacji ze środowiskiem. Dla mnie jest ważna opinia, którą wtedy uzyskałem od przedstawicieli środowiska rybackiego. Podczas tej dyskusji uzgodniliśmy, co jest najistotniejsze dla polskiego rybołówstwa. Uzgodniliśmy co stracimy, a co zyskamy. Możliwe jest wystąpienie do Komisji Europejskiej o derogację w obszarze „Rybołówstwo”. Jeśli odpowiednie gremia i władze Rzeczpospolitej uznają, że to jest Polska racja, racja polskiego rybołówstwa, to możemy zająć takie stanowisko. Możemy być członkiem Unii Europejskiej z wyłączeniem Wspólnej Polityki Rybackiej. Jednak wówczas nie będzie stosowany żaden instrument Wspólnej Polityki Rybackiej. Zostaniemy wtedy sami z własnymi problemami.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#JózefPilarczyk">Nadal będą 422 kutry rybackie i zbyt małe kwoty połowowe. To wszystko jest przed nami. Możemy tak postąpić. To jest prawdziwy dylemat. Pytano mnie, jaka jest podstawa do występowania o pięcioletni okres przejściowy w obszarze „Rybołówstwo”. Przyznaję, że nie potrafiłem uzasadnić, czym się różni, z punktu widzenia prowadzenia połowów, kuter o długości 29,5 m od kutra o długości 30, 5 m. Nie potrafiłem tej różnicy udowodnić. Dlaczego ta pierwsza jednostka może wpłynąć na Bałtyk, a druga będzie miała zakaz prowadzenia połowów na tym obszarze?Proszę pamiętać, że stanowisko negocjacyjne Polski jest takie, że kutry o długości do 30 m mogą prowadzić połowy w naszej strefie ekonomicznej. To jest największa obawa. Duże kutry duńskie łowią głównie na Morzu Bałtyckim. W Unii Europejskiej również dominują kutry o długości do 30 m.Dlatego, w jaki sposób uzasadnić zakaz prowadzenia połowów przez część floty rybackiej z krajów Unii Europejskiej? Można oczywiście mówić o większej ładowni, sprawności łowienia i dzielności morskiej jednostek. Jednak podstawą do wykonywania połowów jest kwota, którą otrzymuje każda z jednostek. Dlatego z pełnym przekonaniem twierdzę, że warunek wprowadzenia ograniczeń dla kutrów o długości całkowitej powyżej 30 m, nie jest najważniejszym problemem polskiego rybołówstwa. Dla mnie najważniejszym argumentem jest to, że te duże jednostki mogą zablokować nasze porty, które nie dysponują wystarczającą infrastrukturą. Ten argument przedstawiłem w Brukseli. Jednak ten element należy rozpatrywać w kontekście dostępności funduszy strukturalnych. Jeśli byłby okres przejściowy, nie otrzymalibyśmy środków, które mogą być użyte właśnie na rozwój infrastruktury portowej. Podczas tych negocjacji zapytano mnie, czy Polsce zależy na przyspieszeniu rozwoju portów i przetwórstwa rybnego. Pan poseł Kazimierz Plocke oraz pani posłanka Dorota Arciszewska postawili taki zarzut, że w przygotowanym przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi materiale jest mowa o tym, że wobec braku możliwości wzrostu połowów morskich przyrost spożycia ryb można osiągnąć zwiększając import i zwiększając śródlądową produkcję ryb. Przy obecnych kwotach połowowych nie uda się zmienić tej sytuacji. Jeżeli dzisiaj zakłady przetwórcze przetwarzają 480 tys. ton ryb, a polscy rybacy łowią niewiele ponad 200 tys. ton, to resztę trzeba importować lub wyprodukować wewnątrz kraju. Jeżeli zwiększy się konsumpcja ryb w Polsce, to będziemy potrzebowali jeszcze więcej surowca. Tej sytuacji nie zmieni zakaz połowu dla jednostek Unii Europejskiej w naszej strefie ekonomicznej. Zgłaszano tutaj wątpliwości, czy Unia Europejska rzeczywiście przeznaczy na realizację Programu Operacyjnego kwotę 179 mln euro. Chciałbym państwa poinformować, że o tym, że to będzie taka kwota, zadecyduje rząd polski. Powiem nawet, że wstępnie taka decyzja została podjęta na tydzień przed przyjęciem obecnego stanowiska negocjacyjnego w obszarze „Rybołówstwo”. Opracowano Narodowy Program Rozwoju, który pozwoli uruchomić środki z funduszy strukturalnych. Zgadzam się z panem Bogdanem Waniewskim, że Polska musi być dobrze przygotowana do odebrania tych środków.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#JózefPilarczyk">Musimy dobrze wykorzystać czas, który nam jeszcze pozostał. Należy precyzyjnie określić, które przedsiębiorstwa, którzy armatorzy i jakie porty będą mogły te środki wykorzystać. To wszystko musi być wcześniej zapisane. To przypomina procedury obowiązujące przy korzystaniu z funduszy pochodzących z programu PHARE. Tam wszystko musi być dokładnie określone. Każde wydane euro powinno być skontrolowane pod kątem właściwej realizacji projektu. To musi być w taki sposób zorganizowane i to będzie w taki sposób zorganizowane. Pani dyrektor Romualda Białkowska oraz pani posłanka Dorota Arciszewska mówiły o kwestiach dotyczących okresu ochronnego w przypadku połowów dorsza. Rozumiem na czym polega problem. Sądzę jednak, że przedsiębiorstwo „Szkuner” nie prowadzi tylko połowów dorsza. To nie jest tak, że przez trzy miesiące załoga nie ma nic do roboty. Ten okres ochronny może w poważnym stopniu ograniczyć możliwość prowadzenia działalności gospodarczej. Jednak nie mówmy, że trzeba będzie wysłać załogę na trzymiesięczny urlop bezpłatny. Nie chcę się wypowiadać w kwestii długości okresu ochronnego dla dorsza. Myślę, że powinniśmy to zostawić fachowcom. Dla mnie autorytetem w tej dziedzinie jest na pewno Morski Instytut Rybacki. Opinię Morskiego Instytutu Rybackiego bierze także pod uwagę Międzynarodowa Komisja Rybołówstwa Morza Bałtyckiego. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że te wszystkie problemy nie były przedmiotem negocjacji. Mówiłem już o rozmowach prowadzonych za granicą. Odbywały się również konsultacje ze środowiskiem. Myślę tutaj o spotkaniach w Gdyni i w Szczecinie. Od grudnia ubiegłego roku trzykrotnie spotykaliśmy się także w Warszawie. Prowadziliśmy te konsultacje po to, aby te wszystkie problemy przeanalizować. Niestety czas biegnie nieubłaganie. Istnieją pewne harmonogramy. Przyjęto pewne ustalenia. Celem polskiego rządu jest uzyskanie przez Polskę członkostwa w Unii Europejskiej 1 stycznia 2004 r. Jeśli ten cel ma być osiągnięty, to negocjacje w obszarze „Rybołówstwo” muszą się zakończyć w czerwcu tego roku. Aby to było możliwe, rząd powinien Unii Europejskiej przedłożyć stanowisko negocjacyjne do końca kwietnia. W tej chwili ten dokument i wszystkie załączniki są tłumaczone. Pakiet zostanie przekazany Komisji Europejskiej, która w drodze konferencji akcesyjnej przekaże to stanowisko swoim wszystkim członkom. Następnie każdy kraj formułuje swoją opinię i przekazuje to stanowisko z powrotem do Komisji Europejskiej. Dopiero wtedy rozpoczynają się negocjacje. A zatem, to że rząd przyjął modyfikację stanowiska negocjacyjnego 10 kwietnia 2002 r., nie wynikało z chęci nieuwzględnienia wniosków z dzisiejszego spotkania. To wynika z konieczności przestrzegania harmonogramu negocjacji. Kwestię rybołówstwa musimy rozstrzygnąć do końca czerwca. Zgadzam się z panem Ryszardem Klimczakiem, że polityka rybacka powinna być rozsądna. Nie wystarczy jednak posiadać napisany dokument. W przeszłości w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi był taki dokument. To była „Narodowa strategia rybołówstwa”. Z takich dokumentów nic nie wynika. Wszystkie konkrety powstają z działania. Potrzebne są działania, które umożliwią realizację polityki rybackiej. Trzeba przede wszystkim przekonać do niej samych zainteresowanych. W materiale znajduje się informacja, że w odniesieniu do tego sektora stosowanych jest pięć instrumentów wspieranych dzięki środkom budżetowym:1. Zwolnienie z podatku VAT i akcyzy paliwa dla statków rybackich.2. Dopłaty do kosztów kredytów zaciąganych na skup i przechowywanie ryb morskich. 3. Dopłaty do oprocentowania kredytów inwestycyjnych w ramach „Branżowego programu rozwoju rybołówstwa w Polsce na lata 2002 - 2006”.W budżecie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zarezerwowano na ten cel 4 mln zł.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#JózefPilarczyk">Chodzi tylko o to, aby korzystanie z tej linii kredytowej było łatwiejsze. Na pewno w większym zakresie korzysta z tych kredytów przetwórstwo niż sami rybacy.4. Dopłaty do wykupu licencji połowowych dla rybołówstwa dalekomorskiego. Na ten cel przeznaczymy prawie 3,9 mln zł.5. Finansowanie zarybiania polskich obszarów morskich. W tym przypadku w budżecie zarezerwowano kwotę 2,7 mln zł. Te kwoty, za wyjątkiem środków przeznaczonych na dopłaty do kredytów, będą wykorzystywane również po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Kwestia możliwości udzielania dopłat do kredytów jest przedmiotem negocjacji w odrębnym obszarze. Wracam do kwestii finansowania Programu Operacyjnego. Przyjmując Narodowy Program Rozwoju rząd podejmuje zobowiązanie sfinansowania części własnej tego programu. Nie są to zatem środki wirtualne. Najlepszy efekt dla gospodarki uzyskuje się w taki sposób, że łączy się skromne środki budżetowe z funduszami Unii Europejskiej oraz z środkami własnymi przedsiębiorstw. W tym programie wielką wagę przywiązujemy do rybołówstwa łodziowego. Zobowiązuję się do tego, że w trakcie konsultacji ze środowiskiem rybackim uwzględnimy głos samorządów, jeśli chodzi o współfinansowanie realizacji programu w przypadku tego rodzaju połowów. Istnieje porozumienie, zgodnie z którym zostaną zachowane proporcje podziału kwot połowowych na Bałtyku. W związku z planowanym członkostwem Polski w Unii Europejskiej polskie rybołówstwo nie straci żadnych kwot połowowych. Obecna wielkość tych kwot zostanie utrzymana. Jeżeli zasoby żywe morza na to pozwolą, to kwoty przeznaczone dla Polski zostaną zwiększone. Nie chcę się wypowiadać w sprawie farm wiatrowych. Szczerze mówiąc nie znam tego problemu. To jest w kompetencjach ministra infrastruktury. W ramach międzynarodowych umów dotyczących ochrony środowiska Polska jest zobowiązana do uzyskiwania odpowiedniej ilości energii ze źródeł niekonwencjonalnych. Stąd też wynika konieczność uruchamiania farm wiatrowych. Nie wyobrażam sobie jednak, aby przy podejmowaniu takich decyzji nie zostały uwzględnione opinie samorządu terytorialnego. Jeśli chodzi o problem dioksyn, to chcemy zrobić wszystko, aby już w tym roku nawet kosztem zlecenia badań zagranicznym laboratoriom, uzyskać argument, który uchroni polskich rybaków i przetwórców przed zarzutem zanieczyszczenia naszych produktów. Po rozmowach z dyrektorem Morskiego Instytutu Rybackiego przyjęliśmy, że spróbujemy zlecić badania jednemu z akredytowanych laboratoriów. Niestety do końca lipca laboratorium Politechniki Krakowskiej nie będzie w stanie uzyskać takiej akredytacji. Będziemy się jednak starać, aby przy współpracy tych trzech podmiotów, o których mówił pan prof. Piotr Bykowski, stworzyć zespół laboratoriów, które uzyskają akredytację. Do tego czasu badania musi wykonać zagraniczne laboratorium. To jest dosyć kosztowne badanie - jedna próba kosztuje około 1,5 tys. dolarów. Zlecilibyśmy przeprowadzenie tych badań Politechnice Krakowskiej, ale obawiamy się, że Unia Europejska stwierdzi, że wyniki badań nie są wiarygodne, ponieważ to laboratorium nie posiada jeszcze akredytacji.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#JózefPilarczyk">W tej sytuacji musimy zlecić te badania na zewnątrz. W ten sposób zyskamy pewność, że wyniki tych badań zostaną uznane. Nie zgadzam się z wieloma kwestiami, o których mówił przedstawiciel Krajowej Izby Rybackiej. Nie zgadzam się z opinią, że limity połowowe są określane na podstawie czynników politycznych. Zarzuca się nam przerost biurokracji. Bez biurokracji nie będziemy w stanie egzekwować przestrzegania zasad, które przyjęliśmy. Jestem świadomy tego, że okręgowe inspektoraty rybołówstwa nie działają dobrze i precyzyjnie oraz że brakuje tam właściwej kadry. Rząd zobowiązał się do tego, że do końca tego roku okręgowe inspektoraty rybołówstwa zostaną zasilone odpowiednimi osobami. Szkolenie i doposażenie tych placówek będzie finansowane między innymi z środków z programu PHARE. Postaramy się przyjąć takie rozwiązania, aby nie wszystko zależało od nastawienia inspektora i ludzi, którzy z nim współpracują. Chciałbym powiedzieć, że właściwy departament w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, który koordynuje wszystkie działania, a w przyszłości będzie odpowiadał za prowadzenie rejestru statków oraz za monitoring jednostek, jest niedoinwestowany i zatrudnia zbyt mało osób. W tej sytuacji nie jest istotne, gdzie zostanie zlokalizowany urząd, zarządzający rybołówstwem. Do tej pory nie znaleźliśmy przekonujących argumentów, żeby zmienić decyzję poprzedniego rządu odnośnie pełnienia roli koordynatora przez odpowiedni departament działający przy Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Z przeprowadzonych analiz wynika, że departament będzie te funkcje wykonywał taniej niż inny podmiot. Być może rybacy czuli by się pewniej, gdyby taka instytucja działała na wybrzeżu, ale moim zdaniem ta sprawa wymaga jeszcze zastanowienia. Wszelkie zmiany w tym zakresie będą się wiązać z nowelizacją ustawy dotyczącej rybołówstwa. Unia Europejska nie narzuca nam tutaj żadnych rozwiązań. Warunek jest taki, że ma istnieć sprawna organizacja służb nadzorujących realizację Wspólnej Polityki Rybackiej. Utrzymanie miejsc pracy w tak ważnym obszarze, jakim jest rybołówstwo i przetwórstwo jest dla rządu priorytetem. Wszystkie działania muszą być temu podporządkowane. Pan Paweł Kohnke mówił, że należy działać na rzecz promocji produktów rybnych. Takie działania będą podejmowane w ramach Programu Operacyjnego w latach 2004–2006. Chodzi o to, aby zwiększyć szanse tego sektora. Zgadzam się z opinią, że dla wykorzystania możliwości stworzonych w Programie Operacyjnym muszą być dobrze przygotowane kadry. Właściwe kadry są potrzebne na poziomie samorządów, inspektoratów, ale także w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. O tym już mówiłem. Przyznaję, że nie znam sytuacji wędkarstwa sportowo-rekreacyjnego. Jeżeli rzeczywiście utrzymanie konieczności posiadania morskiej licencji na połowy sportowo-rekreacyjne jest ewenementem w skali światowej, to rząd nie będzie się upierał przy pobieraniu opłat za te połowy. Pan poseł Piotr Krutul pytał, czy 2,5 mld euro przyszłej składki Polski w Unii Europejskiej nie można podzielić pomiędzy rybaków i rolników. Chciałbym przypomnieć, że polski rząd nie zakłada w zakresie integracji z Unią Europejską, że wydamy 2,5 mld euro i nic na tym nie skorzystamy.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#JózefPilarczyk">Członkostwo w Unii Europejskiej ma przysporzyć nam korzyści, które w pierwszym roku muszą być proporcjonalnie większe niż wynika to z propozycji Unii Europejskiej i znacznie przewyższające naszą składkę. Nasze działania zmierzają w tym kierunku, aby składka została w pierwszym roku zredukowana do niezbędnego minimum. Oczywiście ta kwestia jest jeszcze przedmiotem negocjacji. Póki co stanowiska Unii Europejskiej i Polski są rozbieżne. Bilans wpłaconej składki do budżetu Unii Europejskiej i naszych korzyści musi być ewidentnie dla nas pozytywny. W przeciwnym wypadku rząd nie zaakceptuje warunków członkostwa. Warunki członkostwa muszą być korzystne dla Polski również w wymiarze finansowym. Pan poseł Kazimierz Plocke pytał o terminy skierowania do Sejmu projektów ustaw. Być może pierwsze projekty aktów prawnych wpłyną do Sejmu jeszcze w tym tygodniu. Jak już mówiłem zastanawiamy się, czy wobec przygotowania Programu Operacyjnego powinien być kierowany do parlamentu projekt ustawy dotyczący restrukturyzacji sektora rybołówstwa. Moim zdaniem ten projekt mimo wszystko powinien być przyjęty. Należy przygotować wszystkie instytucje co najmniej pół roku przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Chodzi o to, aby po uzyskaniu członkostwa nie marnować czasu na formułowanie procedur. Ta kwestia zostanie rozstrzygnięta w najbliższych dniach. Wyjaśniałem już państwu, jakie były przyczyny przyjęcia modyfikacji stanowiska negocjacyjnego 10 kwietnia 2002 r. To nie miało nic wspólnego z terminem wyjazdowego posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Polityka restrukturyzacyjna rybołówstwa wynika głównie z Programu Operacyjnego. Obiecuję, że ten program będzie szeroko konsultowany. Przedstawimy szczegóły tego programu wszystkim zainteresowanym stronom. Uważam, że ten dokument powinien służyć środowisku rybackiemu i samorządom, na terenie których funkcjonuje cały sektor rybołówstwa. Różnimy się w poglądach z panem posłem Maciejem Płażyńskim w tej kwestii, co jest istotą polskiego stanowiska negocjacyjnego w obszarze „Rybołówstwo”. Nie znajduję argumentów na to, aby upierać się przy tym, że warunek ograniczenia dostępu do polskiej wyłącznej strefy ekonomicznej dla jednostek o długości powyżej 30 m jest w tym stanowisku najistotniejszy. Za najbardziej istotną uważam tę część stanowiska, która gwarantuje takie same kwoty połowowe oraz daje szansę na sfinansowanie restrukturyzacji sektora rybołówstwa. Tę restrukturyzację musimy przeprowadzić bez względu na to, czy Polska uzyska członkostwo w Unii Europejskiej czy nie. Zachowanie floty w obecnej wielkości, przy tak niewielkich nakładach połowowych pogłębia kryzys w rybołówstwie. O tym wszyscy wiemy. Jedynym wyjściem jest współfinansowanie restrukturyzacji ze środków Unii Europejskiej. Przypominam, że na realizację Programu Operacyjnego przeznaczy się kwotę 331 mln euro. Chciałbym się także ustosunkować do wypowiedzi pana posła Stanisława Kalemby. Staramy się, aby przedstawiciele rządu prezentowali spójne stanowisko. Nie przypominam sobie, aby odnośnie tego obszaru negocjacji, któryś z członków rządu wypowiadał się w odrębny sposób. Jeśli chodzi o końcowe wystąpienie pana Kazimierza Rotty, to nie widzę żadnego oszustwa w informacji, którą przygotowaliśmy dla członków Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#JózefPilarczyk">Uzgodniono na czym będzie polegać interwencja na rynku, jeśli chodzi o śledzie. Nie będziemy uwzględniać długości śledzia. Ważna będzie liczba sztuk w jednym kilogramie. Unia Europejska zgodziła się także na objęcie interwencjonizmem rynkowym szprota bałtyckiego. Zastanawiam się, skąd się bierze taka pewność, że nie będzie pieniędzy na realizację naszych zamierzeń. Gdybyśmy w ten sposób podchodzili do wszystkich problemów naszej gospodarki, to należałoby wypowiedzieć jakiemuś silnemu krajowi wojnę i zaraz następnego dnia się poddać. Myślę jednak, że stan polskiej gospodarki jeszcze nie jest taki, aby trzeba było do tego namawiać. Mam nadzieję, że rozwiązania, które w najbliższym czasie przyjmiemy dla rybołówstwa, pozwalają zachować optymizm. Sądzę, że te półtora roku, które nam zostało, wykorzystamy dobrze, aby wreszcie rozpocząć restrukturyzację polskiego rybołówstwa. Z przykrością muszę przyznać, że polskiego budżetu nie stać na samodzielne sfinansowanie tej restrukturyzacji w najbliższym okresie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#RomanKąkel">Chciałbym prosić w imieniu mojego środowiska, aby objęto nas ubezpieczeniem w ramach KRUS. Rybacy łodziowi utrzymują się z poławiania ryb w Zatoce Puckiej i w Zatoce Gdańskiej. Tam już prawie nie ma żadnych ryb. W związku z tym osiągamy bardzo skromne zarobki. Nie jesteśmy w stanie funkcjonować przy tak wysokich opłatach. Szczególnie uciążliwa jest dla nas składka wpłacana do ZUS.Nie chcemy powiększać grona bezrobotnych. Prosimy tylko o objęcie nas ubezpieczeniem w ramach KRUS.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WojciechMojzesowicz">Ilu rybaków dotyczy ten problem?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#RomanKąkel">To jest kilkaset osób.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WojciechMojzesowicz">Komisja zajmie się tym problemem. Trzeba się zastanowić, czy to jest możliwe i jakie będą skutki finansowe tej decyzji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#AndrzejKrawczyk">Wydaje mi się, że pan minister Józef Pilarczyk odpowiedział na wszystkie pytania. Ja chciałbym powiedzieć kilka słów o roli i funkcji Pełnomocnika Rządu ds. Negocjacji o Członkostwo Rzeczpospolitej Polskiej w Unii Europejskiej. Myślę, że niektórzy z państwa nie do końca rozumieją istniejącą sytuację. Główny negocjator jest tylko urzędnikiem państwowym. Pan minister Jan Truszczyński nie wymyśla stanowiska negocjacyjnego w samolocie w drodze do Brukseli. To stanowisko jest wypracowywane przez zespół ekspertów, konsultowane ze środowiskiem, zatwierdzone przez Komitet Integracji Europejskiej oraz przez rząd. Pan minister to stanowisko po prostu prezentuje stronie unijnej, mając instrukcje co do zakresu ewentualnego manewru. Po powrocie z Brukseli pan minister Jan Truszczyński prezentuje kontrstanowisko Unii Europejskiej w Warszawie na forum Komitetu Integracji Europejskiej oraz na forum rządu, który ewentualnie wprowadza jakieś modyfikacje. Takie są funkcje głównego negocjatora.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WojciechMojzesowicz">Nie zakończyliśmy jeszcze prac, a zatem spotykamy się jutro o godzinie 7.30. Zamykam posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>