text_structure.xml
47.3 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JózefOleksy">Otwieram posiedzenie Komisji Europejskiej. Witam wszystkich obecnych. Porządek posiedzenia przewiduje wysłuchanie informacji o wynikach Konferencji Międzyrządowej oraz posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli 12–13 grudnia br. Czy ktoś z państwa ma uwagi do porządku obrad wraz ze zmianami? Nie widzę. Stwierdzam, że porządek obrad został przyjęty.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Przebieg Konferencji Międzyrządowej w Brukseli jest państwu znany. Myślę, że rozsądek podpowiada, aby dopiero po jakimś czasie dokonać analizy tego, co się stało w Brukseli. Warto zauważyć, że kwestia systemu głosowania w Unii Europejskiej nie była jedynym problem, w którym nie osiągnięto porozumienia. Chcę poinformować, że nastąpiło przerwanie konferencji, czy też jej odłożenie. W związku z tym Konferencja Międzyrządowa jako instytucja odpowiedzialna za przygotowanie i przyjęcie traktatu konstytucyjnego trwa. Nie jest to w historii integracji europejskiej sytuacja wyjątkowa. Wręcz przeciwnie, jest typowa. Kiedy pracowano nad poprzednimi traktatami europejskimi, zawsze ich przygotowanie trwało dłużej niż okres jednej prezydencji. Należy więc zakładać, że w tej chwili obowiązek organizowania konferencji, planowania jej prac przechodzi na Irlandię, obejmującą przewodnictwo w Unii Europejskiej od 1 stycznia 2004 r. Trudno jest w tej chwili mówić o szczegółowym scenariuszu dalszych prac, chociaż ich zarys jest dość oczywisty. Premier Irlandii Bertie Ahern, co prawda nieco zaskoczony, że przychodzi jego rządowi przejąć obowiązki Włochów w tym zakresie, już zadeklarował, że chciałby przez pierwsze trzy miesiące poprowadzić bardzo intensywne konsultacje ze wszystkimi państwami uczestniczącymi w konferencji i przygotować na tej podstawie oraz wykorzystując prace grudniowej Konferencji Międzyrządowej raport na wiosenne posiedzenie Rady Europejskiej. W tej chwili bardzo wiele będzie zależało od energii i zdolności Irlandczyków. Od ich pracy będzie zależało to, czy raport ograniczy się do opisu stanu rzeczy, czy też będzie zawierał propozycje rozwiązania trudnych dylematów, jakie przed nami stoją. Jak powiedziałem, kwestia systemu głosowania nie jest jedyną nie rozstrzygniętą. Otwarta pozostaje sprawa preambuły konstytucji. Osobiście uważam, że może dobrze się składa, ponieważ będziemy mieli więcej czasu na prace nad nią. Może pojawią się nowe inicjatywy dotyczące jej tekstu. Wydaje mi się, że można by się zastanowić nad całkowitą zmianą jego treści, skoro znaleźliśmy się w swoistym ślepym zaułku, jeśli chodzi o sposób zredagowania poszczególnych sformułowań tekstu, jaki został przygotowany przez Prezydium Konwentu. Nie osiągnięto także ostatecznego porozumienia w sprawie Komisji Europejskiej. Wraz z kolejnymi dyskusjami, sesjami, spotkaniami szefów rządów, ministrów spraw zagranicznych coraz powszechniejsze stawało się poparcie dla idei dużej Komisji, czyli każde państwo miało mieć komisarza. Wszyscy mieli mieć jednakowy status, na jednakowych prawach uczestniczyć w podejmowaniu decyzji. Jednak ostatecznie włoska prezydencja nie sformułowała takiej konkluzji. Chcę poinformować, że premier Danii Anders Fogh Rasmussen podczas jedynej sesji roboczej, jaka w Brukseli została przeprowadzona, zaproponował wariant tego rozwiązania opartego na zasadzie, że każdy kraj ma jednego komisarza o równym statusie. Przy czym, aby nie mnożyć w sposób sztuczny tek komisarzy, trudniejsze obszary o większym ciężarze gatunkowym byłyby obsługiwane przez więcej niż jednego komisarza.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Odnosimy się do tej propozycji ze sporym zrozumieniem, ponieważ w swoim czasie Polska lansowała koncepcję organizacji pracy Komisji opartej na założeniu utworzenia zespołów komisarzy zajmujących się wspólnie pewnymi zagadnieniami. Nie chcę wyprzedzać dalszej dyskusji na ten temat, ale bardzo możliwe, że w tym kierunku mogą pójść poszukiwania rozwiązania akceptowalnego dla wszystkich, które byłoby pewnie racjonalne, ponieważ stanowiłoby odpowiedź na obawy tych, którzy uważają, że wielka Komisja byłaby nieefektywna i że duża liczba komisarzy stanowiłaby barierę dla jej skuteczności. My zwracaliśmy bardzo często uwagę, że procedury decyzyjne, organizacja wewnętrzna Komisji są tymi czynnikami, od których w największym stopniu zależy jej skuteczność i sprawność. Nie osiągnięto także pełnej zgody w szeregu kwestii dotyczących polityk unijnych, a zwłaszcza w zakresie precyzyjnego zdefiniowania listy zagadnień objętych rozstrzygnięciami na podstawie decyzji większości. Spory dotyczą kilku kwestii, w tym m.in. obszaru podatków, a także usług w zakresie ochrony zdrowia, polityki społecznej. Zastrzeżenia zgłaszały różne kraje, w tym Wielka Brytania, Finlandia i kilka innych. Aktualną sytuację można by opisać następująco. W ogromnej większości spraw będących przedmiotem projektu traktatu konstytucyjnego stan dyskusji pozwala na stwierdzenie osiągnięcia porozumienia. Jest jeszcze kilka kwestii zarówno instytucjonalnych, jak i z obszaru polityki wspólnotowej plus problem preambuły, w których nie osiągnięto porozumienia. To z jednej strony oznacza, że zostało przed nami trochę pracy, i to trudnej, z drugiej, że przy respektowaniu pewnego założenia deklarowanego przez wszystkich, iż nie należy otwierać dyskusji w sprawach objętych porozumieniem, pozostaje do dalszej dyskusji znacznie węższy obszar zagadnień. Z tego punktu widzenia jest to istotne ułatwienie dla prezydencji irlandzkiej. Szczyt zakończył się brakiem sukcesu w postaci akceptowanego traktatu, ale jednocześnie bardzo charakterystyczna była atmosfera ostatniego spotkania w Brukseli, podczas którego nikt do nikogo nie zgłaszał żadnych pretensji. Wszyscy uznali, że formuła stwierdzająca, iż potrzeba nam więcej czasu, jest rozsądna i należy ją zaakceptować. Mam wrażenie, że, jeśli pominąć komentarze prasowe, generalnie w wystąpieniach polityków europejskich ton pretensji jest prawie niezauważalny. Można go gdzieś dostrzec lub domyślać się, ale nie jest dominujący. Europa w obszarze świata polityki nie podkreśla braku zgody i trudności, raczej deklaruje wolę poszukiwania porozumienia w przyszłości. Jest to - oczywiście - obiektywnie możliwe, chociaż trzeba pamiętać, iż wiosną rozpoczną się dyskusje o kolejnym niezwykle ważnym zagadnieniu, tj. projekcie budżetu. Należałoby przynajmniej spróbować rozdzielić te sprawy merytorycznie, aby nikt nie uległ pokusie uzależnienia zgody w jednej sprawie od porozumienia w drugiej. Biorąc pod uwagę fakt, że ponieważ dyskusja nad budżetem sama w sobie będzie niezwykle trudna, poważna i wymagająca skupienia, byłoby dobrze nie rozdzielać naszej uwagi na dwa tak różne, a jednocześnie tak ważne problemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MarekKotlinowski">Myślę, że w Polsce i w Europie jest czas na fundamentalną dyskusję, czy konstytucja europejska jest tak naprawdę potrzebna Unii Europejskiej. Wiele środowisk, podobnie jak Liga Polskich Rodzin, ocenia, iż jest to krok w złą stronę. Myślę, że Polska może odegrać znaczącą rolę, rozpoczynając dyskusję i prezentując na arenie międzynarodowej nasze stanowisko w tej mierze. My tylko chcemy, aby umów dotrzymywano i aby konstytucja, która powstała w salonach Unii Europejskiej i przez te salony jest akceptowana, spotkała się z jasną oceną społeczeństw krajów członkowskich UE, które tak naprawdę myślą o innej Europie, Europie efektywnej, pozbawionej przerostów biurokratycznych. Ponadto chcę ministrowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi przekazać stanowisko Ligi Polskich Rodzin, wyrażone przez naszych obserwatorów w Parlamencie Europejskim i przekazane wszystkim deputowanym, stanowisko, które spotkało się z bardzo przyjaznym przyjęciem. Jeśli Polska podejmie skoordynowaną i dobrze przygotowaną kampanię skierowaną do społeczeństw europejskich, to nasze stanowisko zostanie zrozumiane.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławDulias">Uważam, że problem konstytucyjny powinien być rozpatrywany nie tylko w aspekcie politycznym, lecz także gospodarczym. Nie wiem, czy Polska jednak nie powinna pójść w kierunku renegocjacji umów gospodarczych, ponieważ sytuacja ekonomiczna naszego kraju jest trudna. O tym, jaka będzie nasza pozycja polityczna, będzie decydować nasza gospodarka. Co roku mamy problemy z dopięciem budżetu. Nie mamy koncepcji i żadnych szans na to, aby w perspektywie najbliższych kilku lat te problemy rozwiązać. Powinniśmy znaleźć na tyle dobre rozwiązania, aby następne rządy i parlamenty nie krytykowały naszych działań.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Jakie umowy gospodarcze ma pan poseł na myśli?</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławDulias">Chodzi o ustalenia limitów produkcyjnych. Wiemy doskonale, że w Polsce jeden pracujący pracuje na więcej niż jednego niepracującego. W innych krajach te proporcje są zupełnie inne. W hutnictwie ma nastąpić dalszy spadek produkcji, w górnictwie mają być likwidowane kolejne kopalnie. Są to następne ciosy dla naszej polityki gospodarczej. Chciałem zorganizować konferencję prasową i przedstawić materiały na temat górnictwa, ale ten głos nie będzie słyszalny ze względu na to, że pochodzi z opozycji. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że chodzi mi także o limity w produkcji rolnej. O tym się mówi na bieżąco, ale nie przynosi to żadnych efektów.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#AndrzejGawłowski">Chciałem dowiedzieć, jakie w najbliższym czasie działania zostaną podjęte przez rząd, premiera, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Urząd Komitetu Integracji Europejskiej w sprawie konstytucji europejskiej? Z wypowiedzi ministra Włodzimierza Cimoszewicza wynikało, że prezydencja irlandzka będzie prowadziła dialog przez trzy miesiące, a potem będzie proponowała określone rozwiązania. Mamy więc trochę czasu, aby podjąć stosowne działania z naszej strony. Chciałbym prosić, aby w odpowiedzi na moje pytanie znalazły się wskazówki czy sugestie dla działań naszych obserwatorów w Parlamencie Europejskim choćby po to, aby one były lepiej skoordynowane i bardziej przemyślane. Wtedy byłoby łatwiej oddziaływać na naszych partnerów z krajów piętnastki, którzy są dla nas najbardziej cenni, ponieważ są opiniotwórczy oraz mają największy wpływ na podejmowanie ostatecznych decyzji. Wtedy także obserwatorzy polscy czuliby się nie końca osamotnieni w swoich działaniach na forum Parlamentu. Nie tylko poseł Marek Kotlinowski podejmował jakieś działania, lecz każdy na swój sposób i na miarę własnych możliwości prowadził działania, które do tej pory nie były do końca skoordynowane.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#AndrzejMarkowiak">Minister Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że podczas pożegnania w Brukseli nie czuło się tonu pretensji, ale zaraz potem media doniosły o inicjatywie starych krajów unijnych mówiącej o konieczności ograniczenia wydatków unijnych. Czy czasem nie jest to język pretensji znajdujący swoje odzwierciedlenie w konkretnych propozycjach i gestach? Czy należałoby rzeczywiście spodziewać się jakiś innych ruchów mających na celu ukaranie nas za opór i zdecydowanie w negocjacjach?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#BogdanPęk">W przyszłości nie można się zgadzać na próby kreowania nowych, rewolucyjnych rozwiązań - takich jak konstytucja europejska - w sposób tak niedemokratyczny, bez konsultacji Konwentu Europejskiego z własnymi społeczeństwami i, niestety muszę powiedzieć, z niechlubnym udziałem w nim naszych przedstawicieli. Inaczej prezentowalibyśmy się pod względem moralnym, gdyby nasi przedstawiciele wyrażali ostry protest wobec sugerowanych, a właściwie narzucanych rozwiązań przez Prezydium Konwentu, które były nie do przyjęcia dla strony polskiej, wziąwszy pod uwagę bardzo złe warunki uzyskane w negocjacjach ekonomicznych i zapisane w traktacie akcesyjnym. Nie bardzo rozumiem ton, jaki dzisiaj się pojawia w większości mediów polskich i niektórych tzw. środowiskach, że stała się niebywale niekorzystna i niedobra rzecz. Z przyjemnością konstatuję, że delegacja polska na czele z premierem, który udał się do Brukseli w dosyć dramatycznych okolicznościach, i ministrem spraw zagranicznych dokonała rzeczy, które wreszcie zostały odebrane w społeczeństwie jako twarda obrona polskich interesów. Opowieści o tym, że takie działanie delegacji wstrzymuje rzekę, której fala może wyrzucić nas na mieliznę, są nieporozumieniem. Podejmowanie decyzji o wprowadzaniu absolutnie nowych zasad obowiązujących w Europie w kilka miesięcy po referendum akcesyjnym bez długotrwałych i szczegółowych konsultacji z narodami i zapoznaniu ich z nimi, jest niemożliwe, chyba że byłoby siłą narzucone. Biorąc pod uwagę polskie realia, trzeba powiedzieć, że nie widać możliwości ratyfikacji takiego rozwiązania, ponieważ w parlamencie rząd nie dysponuje większością dwóch trzecich głosów. Gdyby projekt konstytucji był bliski propozycji Konwentu, to naród odrzuciłby go w referendum konstytucyjnym. Trzeba przedstawiać te sprawy tak, jak one wyglądają, i nie dramatyzować. Myślę, że w tej chwili dyplomacja polska powinna skoncentrować się na rozwiązaniach, które są możliwe do przyjęcia z punktu widzenia interesu Polski. Na zakończenie chciałbym powiedzieć, iż jest rzeczą oczywistą, że będą się nasilać różnego rodzaju ostre wystąpienia graniczące z szantażem ze strony państw tworzących tzw. twarde jądro. Bowiem były one w oczywisty sposób zainteresowane wprowadzeniem takich zasad systemu głosowania, które dawałyby im większość w podejmowaniu decyzji. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie próby szantażu włącznie z propozycjami cięć budżetowych nie miałyby żadnego znaczenia, gdybyśmy w Kopenhadze wynegocjowali równe, uczciwe warunki. Wówczas zapisy traktatowe, które są prawem obowiązującym, wymuszałyby zmianę ewentualnych rozwiązań budżetowych na podstawie renegocjacji zapisów traktatowych bądź zgody wszystkich podmiotów. Tak więc wydaje się, że na tym tle, po klęsce kopenhaskiej twarde stanowisko Polski należy ocenić pozytywnie i nie powinniśmy wdawać się w polemikę z tezą, iż my jesteśmy krajem blokującym, który mógłby wstrzymać słuszny rozwój Europy, bowiem Europa zbudowana na takiej zasadzie, gdzie się narzuca rozwiązania nie zaakceptowane, nie będzie trwałym podmiotem.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#BogdanPęk">Przyjęcie rozwiązań zawartych w projekcie konstytucji europejskiej byłoby totalną klęską, ponieważ, jak słusznie powiedział poseł Jarosław Kaczyński, niewiele mając do powiedzenia we własnym kraju, nic nie mielibyśmy do powiedzenia w Europie, gdzie bylibyśmy płatnikiem przez okres trudny do przewidzenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AntoniMacierewicz">Myślę, że minister Włodzimierz Cimoszewicz zdaje sobie sprawę, że bez względu na intencję i elementy wewnętrzne przebiegu wydarzeń i negocjacji efekt konferencji jest przyjmowany przez całą opozycję i szerokie kręgi społeczne jako sukces Polski. Fakt, iż nie będzie w najbliższym czasie konstytucji unijnej, która kwestionuje polską suwerenność, jest traktowane jako duży sukces. Bez względu na intencję być może jest to felix culpa. Czy moglibyśmy dowiedzieć się czegoś więcej na temat zapisów i negocjacji dotyczących art. 4.2 projektu traktatu konstytucyjnego ze szczególnym uwzględnieniem decyzji, które, jeżeli dobrze mnie poinformowano w Brukseli, zostały podjęte 4 grudnia i zaakceptowane przez stronę polską. Chodzi o zmiany zapisu wspomnianego artykułu, który dzieliłby kraje starej Unii i nowej Unii na dwie grupy. Traktaty akcesyjne starej grupy byłyby akceptowane i dołączone jako aneks z samej mocy prawa, tymczasem traktat akcesyjny z roku 2003 miałby zostać przejrzany przez Radę Unii na wniosek Komisji Europejskiej i po konsultacji z Parlamentem Europejskim. Konsekwencje takiego zapisu dla Polski byłyby oczywiste, tj. skutkowałyby rozciągnięciem art. 23 na cały traktat akcesyjny. Wszystkie więc warunki Traktatu akcesyjnego byłyby raz jeszcze przejrzane i zaakceptowane w warunkach jednomyślności przez Radę Unii Europejskiej. Dysponuję dokumentami z wykreśleniami, dopiskami z akceptacją w języku francuskim. Myślę, że jest to materiał, który minister Włodzimierz Cimoszewicz musi znać. Ważne jest, aby minister Włodzimierz Cimoszewicz mógł powiedzieć, jak wygląda ta kwestia. Bowiem ewentualna zgoda polskiej delegacji, jeżeli jest prawdziwa, na taki zapis oznaczałaby dramatyczne pogorszenie polskiej sytuacji. Odnoszę wrażenie, że polityka polska nie ma jasności, w którą stronę tak naprawdę pójść, i znajduje się w dramatycznym rozkroku. To, co się stało, otwiera przed Polską możliwość nowego oddechu, nowego ukierunkowania polityki polskiej. Jest to wielka szansa, jaka przed Polską powstała być może przypadkowo. Ale ważniejsze jest to, jak ją wykorzystamy, niż jak do niej doszło. Nie mam wątpliwości, jak wielu moich przedmówców, że pójście dalej w tym kierunku, który zapowiedział Prezydent RP i który minister Włodzimierz Cimoszewicz także podtrzymywał w części swoich wypowiedzi, że teraz trzeba przede wszystkim podjąć negocjacje z Niemcami i z Francją, przepraszać, iż nieszczęśliwie się stało, prostować - byłoby katastrofą. Myślę, że wszyscy się w tej sprawie zgadzamy. Jedyna perspektywa jest związana z tym, o czym mówił poseł Stanisław Dulias, tzn. próbą renegocjacji katastrofalnych zapisów gospodarczych traktatu akcesyjnego. W związku z tym należałoby dążyć do uzgodnienia wspólnych warunków, wspólnego stanowiska z innymi krajami Europy Środkowej. Czy państwo jesteście zdecydowani na taki kierunek? Czy państwo jeszcze nie wiecie, w którym kierunku pójdziecie? Czy też decyzja, która wczoraj została zrealizowana, czyli konsultacje z Francją i Niemcami, które były prawdziwymi sprawcami zerwania negocjacji, oznacza, iż ten kierunek zostanie wybrany?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JanSztwiertnia">Konferencja międzyrządowa nie mogła się inaczej zakończyć, o czym świadczą fakty przedstawione przez ministra Włodzimierza Cimoszewicza. Prasa nagłośniła stanowisko nasze i Hiszpanii, wskazując, iż my jesteśmy sprawcami zablokowania przyjęcia konstytucji. Chciałem się dowiedzieć, jakie działania podejmie rząd, aby dotrzeć do społeczeństw Niemiec, Francji, Holandii i Belgii, żeby im uświadomić i pokazać nasze racje? Bowiem te społeczeństwa będą miały wpływ i nacisk na rządy podczas tworzenia budżetu. Niemcy są w trudnej sytuacji gospodarczej i mogą powiedzieć, że Polska nie chce współpracować oraz ma wygórowane wymagania polityczne.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AndrzejGrzyb">Chciałbym zapytać o tzw. list sześciu, o którym mówi się, że był inspirowany przez Szwedów. Oczywiście taki list nie powstaje w reakcji na zakończenie konferencji, ponieważ musi być uzgadniany drogą dyplomatycznych negocjacji zdecydowanie wcześniej. Polska dyplomacja miała sygnał, iż w reakcji na fiasko konferencji może się pojawić inicjatywa tego rodzaju. Czy moglibyśmy usłyszeć szerszy komentarz na ten temat? Chciałbym także odnieść do kwestii rewizji warunków polskiego członkostwa. Czy decyzje z ostatniego tygodnia dotyczące lokalizacji nowych instytucji europejskich w obecnych krajach członkowskich są przykładem pospiesznej realizacji planu przed terminem rozszerzenia? Nie dziwię się, że Instytut Żywności znalazł się Parmie, a nie w Helsinkach, ponieważ zawsze mówiono, że kuchnia fińska nie mogłaby konkurować ze śródziemnomorską. To pokazuje pewien klimat pospiesznej realizacji wszystkich decyzji, które osłabiają możliwości wystąpienia o lokalizację różnych, prestiżowych instytucji w nowych krajach członkowskich. Skądinąd 200 mln euro w ramach polskiej składki będziemy płacili na biurokrację europejską. Zastanawiam się, czy nie warto byłoby pokusić się o pewien katalog spraw, które zostały podjęte tuż przed rozszerzeniem, a które w polskiej opinii publicznej i w działaniach politycznych są traktowane jako pewien akt niekoniecznie przyjazny dla nowych krajów członkowskich. Chciałbym zapytać, czy minister Włodzimierz Cimoszewicz nie widziałby potrzeby wewnętrznej polskiej dyskusji z udziałem najważniejszych podmiotów nad kierunkiem dalszych działań po fiasku konferencji międzyrządowej?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Odnosząc się wypowiedzi posłów Andrzeja Gawłowskiego i Jana Sztwiertni, dotyczących naszych działań wobec opinii publicznej w Europie po wydarzeniach w Brukseli, chciałbym powiedzieć, że w ostatnich miesiącach i tygodniach byliśmy bardzo aktywni. Przeprowadziliśmy wielką kampanię w mediach europejskich, na którą składały się liczne wywiady prasowe, telewizyjne. Ukazało wiele tekstów publikowanych i pisanych najczęściej przez bardzo liczące się gazety międzynarodowe typu Financial Times oraz gazety francuskie i niemieckie. Będziemy tę kampanię kontynuowali. W pierwszych dniach po spotkaniu w Brukseli świadomie zrezygnowaliśmy z reagowania na komentarze. Po pierwsze, szanujemy nastrój zbliżających się świąt. Chodzi także o to, aby nasze wypowiedzi nie były traktowane jako emocjonalna reakcja. Od początku nowego roku, w styczniu będziemy ponownie podejmować tego rodzaju działania. Miejmy jednak świadomość, że z naturalnych powodów znacznie trudniej jest zrównoważyć komunikaty wysyłane przez innych w inne strony, inaczej oceniających sytuację i dochodzących do innych wniosków. Możliwości oddziaływania świata polityki niemieckiej czy francuskiej na media w sensie obecności i aktywności oraz ilości wypowiedzi i komentarzy są nieporównywalne z naszymi. Chociaż przyznam, że w Brukseli kilku moich kolegów europejskich, w tym także tych, którzy nie zgadzają się ze stanowiskiem Polski, gratulowało mi ogromnej aktywności medialnej. Bowiem w świecie polityki było to nie tylko odnotowywane, lecz także miało swoje znaczenie w kontekście problemu z dotarciem do dziesiątków milionów ludzi, w których świadomości jest tworzony niechętny Polsce stereotyp, obraz naszego stosunku do spraw europejskich, sposobu negocjowania, zdolności dochodzenia do rozwiązań kompromisowych. Wracając do sprawy naszych działań chcę powiedzieć, że będziemy prowadzili rozmaite dwustronne konsultacje zarówno z państwami, z którymi ostatnio blisko współpracowaliśmy, jak i z tymi, z którymi zasadniczo się różniliśmy. Nie będzie to katastrofą, jak twierdzi poseł Antoni Macierewicz, jeśli będziemy poważnie rozmawiać z bardzo ważnymi partnerami, jakimi są Niemcy i Francja. Bowiem to, że nie udało się nam osiągnąć porozumienia w Brukseli, może być traktowane jako sukces przez tych, którzy albo nie chcą traktatu konstytucyjnego, albo nie chcą Polski w Unii Europejskiej, albo nie chcieli takiego traktatu konstytucyjnego w formie, jaką przedstawił Konwent Europejski. Mogę powiedzieć, że posiadając inne poglądy na temat tego, co jest dobre dla Polski w aspekcie integracji europejskiej, różniące się od poglądów wielu polityków i niektórych środowisk w Polsce, uważam, że nieosiągnięcie porozumienia nie jest niczyim sukcesem. To, że nie zdołaliśmy przekonać do naszych poglądów w kwestii racjonalnego podejścia systemu głosowania w Radzie Europejskiej, to też nie jest nasz sukces. Natomiast to, że konsekwentnie, niezależnie od pewnej presji psychicznej, pod której wpływem znajdowaliśmy się, nie zmieniliśmy swojego poglądu i sposobu argumentowania i trzymaliśmy się bardzo twardo argumentów merytorycznych, jest naszym sukcesem. Mówienie jednak o sukcesie w sytuacji, w której wszyscy mają wrażenie braku sukcesu, stwarza pewien dysonans.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Będziemy prowadzili rozmowy, konsultacje, ponieważ chcielibyśmy mieć nadzieję, że brak gotowości do poważnych negocjacji w Brukseli ze strony naszych niektórych partnerów mógł nie tyle wyrażać ich fundamentalne stanowisko, ile być konsekwencją doraźnych problemów natury politycznej, ponieważ nikomu nie jest łatwo dokonać zmiany oficjalnego stanowiska konsekwentnie przez jakiś czas głoszonego, chociażby wobec własnej opinii publicznej czy parlamentu. Do rangi symbolu urasta fakt, że w dniu, w którym przed spotkaniem w Brukseli polski Sejm uchwalał rezolucję, Bundestag przyjął swoją. Treść tych rezolucji była odmienna. Jeżeliby nawet wyrazić przekonanie, mam nadzieję zasadne, że siła polskich argumentów merytorycznych zdoła przekonać naszych partnerów, to trudno o nich oczekiwać, że w takich okolicznościach politycznych daliby natychmiast temu wyraz. Na to zapewne potrzeba więcej czasu. Po drugie, uznając, że dobre stosunki polsko-niemieckie są istotnym elementem polskiej racji stanu, powinniśmy tym intensywniej rozmawiać, kontaktować się z naszymi niemieckimi partnerami, aby nie dopuścić do tego, iżby sposób komentowania wspólnego niepowodzenia w sprawie traktatu konstytucyjnego zaciążył na atmosferze stosunków polsko-niemieckich i utrudniał naszą współpracę. Tak więc będziemy prowadzili konsultacje. Mogę zapowiedzieć jeszcze jedną. Mianowicie, kilka tygodni temu, w trakcie pierwszych międzyrządowych konsultacji polsko-hiszpańskich uzgodniłem z hiszpańską minister spraw zagranicznych Aną Palacio, że na początku przyszłego roku rozpoczniemy polsko-hiszpańskie konsultacje dotyczące przyszłej perspektywy budżetowej Unii Europejskiej. Ich odbycie, a zwłaszcza dojście do wspólnych wniosków, miałoby kapitalne znaczenie także jako element kontekstu, w którym będą się toczyły dalsze dyskusje na temat systemu głosowania w Radzie Europejskiej. Jak wiadomo, wielu komentatorów twierdziło i nadal twierdzi, że Polska popełniła błąd polegający na obronie systemu głosowania, który doprowadzi do braku możliwości rozwiązywania konfliktów interesów pomiędzy Polską a Hiszpanią w sprawach finansowych. W moim najgłębszym przekonaniu jest to bardzo uproszczona opinia. Ten konflikt interesów wcale nie jest nieuchronny, jeżeli respektuje się pewne reguły obowiązujące w Unii Europejskiej. Byłoby niezwykle ważne, aby zarówno nasi parlamentarzyści, jak i obserwatorzy w Parlamencie Europejskim, wykorzystując wszelkie formy swojej obecności zagranicą, w tym kontakty z innymi parlamentarzystami prezentowali merytoryczne uzasadnienie polskiego stanowiska w co najmniej tych dwóch ciągle tak bardzo odległych od porozumienia sprawach, tj. systemu głosowania w Radzie Europejskiej i tekstu preambuły. Odpowiadając posłowi Andrzejowi Markowiakowi w sprawie deklaracji sześciu państw założycieli Unii Europejskiej, chciałem powiedzieć, że jestem głęboko przekonany, iż nie przebija w jej treści język pretensji. Ta deklaracja oczywiście była wcześniej przygotowana. Takie rzeczy nie zdarzają się z dnia na dzień. Co więcej, przecież wszyscy wiemy, że od pewnego czasu, przynajmniej od kilku miesięcy także w wypowiedziach publicznych zaczęło się określanie stanowisk poszczególnych państw w przyszłości uczestniczących w debacie budżetowej w odniesieniu do problemów, jakie w debacie trzeba będzie rozstrzygnąć. Chodzi m.in. o poziom finansowania Unii Europejskiej przez państwa członkowskie. Przecież te poglądy były wcześniej znane i dawno już było wiadomo, czego można się spodziewać.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Ta dyskusja nadal przed nami. Odpowiadając posłowi Antoniemu Macierewiczowi, który zapytał, czy nie jest to odpowiedni moment na to, aby doprowadzić do wspólnych działań krajów Europy Środkowej, a przynajmniej większości krajów przystępujących, chcę powiedzieć, że zawsze podejmowaliśmy tego typu próby. Będziemy je ponawiali, chociaż doświadczenie brukselskie w tym zakresie jest rozczarowujące. Trzeba przyjąć za rzecz oczywistą, że nikt nikomu niczego nie może narzucić. Tak jak my nie pozwalamy niczego sobie narzucać, tak parlamenty i rządy innych państw dysponują tym samym prawem. Jeśli mówię o jakimś rozczarowaniu, to mam na myśli niektórych z naszych partnerów, którzy zmienili swoje stanowisko, biorąc pod uwagę przebieg wszystkich spotkań, rozmów i konsultacji w okresie ostatnich kilku miesięcy. My w tych wysiłkach na rzecz wspólnych działań nie ustaniemy, ponieważ, w moim przekonaniu, zwłaszcza w sprawie systemu głosowania w Radzie wyrażamy nie tylko nasze narodowe interesy, ale mówimy w imieniu w zasadzie wszystkich państw mniejszych i średnich. Będziemy próbowali z tą dosyć oczywistą z naszego punktu widzenia prawdą skuteczniej docierać do naszych partnerów. Poseł Marek Kotlinowski zapytał, czy traktat konstytucyjny jest potrzebny. Gdyby to pytanie brzmiało: czy z punktu widzenia istnienia podstaw prawnych do funkcjonowania Unii Europejskiej ten traktat jest niezbędny, to odpowiedź byłaby negatywna. Ale na pytanie, czy jest potrzebny, odpowiadam, że jest potrzebny. Bowiem w wielu obszarach proponuje rozwiązania lepsze z punktu widzenia skuteczności Unii Europejskiej, rozszerzenia zakresu współpracy, pewnej symboliki, jaką stanowi włączenie Karty praw podstawowych do tekstu traktatu. Padło pytanie, czy to jest okazja do zaproponowania renegocjacji warunków naszego członkostwa? Moim zdaniem, to nie jest dobra okazja. Nie podzielam znanych mi oczywiście bardzo krytycznych opinii na temat tego, czego to nie wynegocjowano w Kopenhadze. Kategorycznie nie zgadzam się posłem Bogdanem Pękiem określającym ustalenia z Kopenhagi mianem klęski. Proszę zapytać kogokolwiek, poza własnym środowiskiem politycznym, w Europie, jak się ocenia wyniki negocjacji kopenhaskich także z tego punktu widzenia, co Polska wynegocjowała. Oczywiście to nie oznacza niezachwianej satysfakcji z warunków, na jakich przystępujemy do Unii Europejskiej. Natomiast jest to, w moim przekonaniu, realistyczna ocena tego, co osiągnięto w konkretnych warunkach czasu i miejsca, w okolicznościach towarzyszących negocjacjom akcesyjnym. To nie jest więc okazja do zaproponowania renegocjacji warunków z dwóch powodów: fundamentalnego i praktycznego. Jeżeli domagamy się od innych, żeby respektowali zasadę obowiązywania uzgodnień, umów - pacta sunt servanda, to sami to demonstrujmy. Jeżeli chcemy zmieniać uzgodnienia, które w swoim czasie zaakceptowaliśmy i które w przypadku Polski zostały przyjęte, w formie wyjątkowej, przez ogromną większość uczestniczącą w referendum, to miejmy odrobinę respektu dla takich zobowiązań, nawet jeżeli ktoś z nas ma krytyczne zdanie na temat jakości tych warunków. Po drugie, z powodów pragmatycznych, ponieważ taka inicjatywa do niczego by nie doprowadziła poza awanturą.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#WłodzimierzCimoszewicz">Intencją rządu zaś nie jest awanturowanie się w Europie, lecz gwarantowanie naszemu państwu możliwie najlepszych warunków współuczestniczenia w wielkim projekcie europejskim, jakim jest integracja europejska. Poseł Bogdan Pęk sugeruje, że na przyszłość się nie zgadza na tak niedemokratyczne działania w wykonaniu instytucji w rodzaju Konwentu. Ta instytucja w swoim założeniu była bardzo prawidłowa i w wielu elementach się potwierdziła. Nikt nie może zakwestionować, że dyskusja, jaka toczyła się na forum Konwentu, nie miała charakteru całkowicie otwartego. Natomiast można mieć wątpliwości, że jest to nauczka nie tylko dla Polski, lecz dla wszystkich, ponieważ Konwent był swoistym eksperymentem. Można i trzeba mieć zastrzeżenia do stanowiska i uprawnień Prezydium Konwentu, zwłaszcza gdy chodziło o wpływ na formułowanie konkluzji i ich przyjmowanie. Taka sytuacja oczywiście w przyszłości nie może się powtórzyć. Nie może się powtórzyć chociażby to, co przecież już dawno budziło nasze niezadowolenie, a mianowicie to, że nie wszyscy są reprezentowani na jednakowych warunkach w Prezydium. Mówiliśmy o tym zupełnie otwarcie w trakcie Konferencji Międzyrządowej. W Neapolu przypomniałem moim koleżankom i kolegom, ministrom spraw zagranicznych, że dzisiaj stoimy wobec kłopotów wynikających z błędów popełnionych zarówno w momencie tworzenia i konstytuowania Konwentu, kiedy nie wysłuchano naszych postulatów, aby państwa przystępujące miały właściwą, proporcjonalną w nim reprezentację, jak również błędów polegających na tym, że Prezydium zlekceważyło stanowisko 18 państw wyrażone z inicjatywy Polski w sprawie poparcia nicejskiego systemu głosowania i zaproponowało odmienny system, poparty przez mniejszość w Konwencie. Tak więc Prezydium Konwentu popełniło błędy i dzisiaj mamy tego konsekwencje. Natomiast, generalnie procedura, sam mechanizm debaty nie zasługuje ex definitione na krytykę. Jest to słuszna idea. Poseł Andrzej Grzyb pytał o lokalizację agencji. Z jednej strony jest prawdą, że decyzje w sprawie lokalizacji agencji unijnych ograniczyły się tylko tych, które zostały usytuowane w obecnych państwach członkowskich. Ale jednocześnie premier Silvio Berlusconi, po przedstawieniu powyższych informacji, złożył w imieniu piętnastki oficjalne oświadczenie, że po rozszerzeniu Unii Europejskiej inne agencje będą oczywiście lokalizowane w nowych państwach członkowskich. Rozumiem, że można oczywiście wyrazić brak satysfakcji, iż na pewno nie będą to te agencje, co do których już podjęto decyzje. Jeżeli więc mielibyśmy ochotę gościć którąś z nich, to na pewno nam się to nie uda. W ministerstwie pracujemy nad polskimi propozycjami w sprawie lokalizacji nowych agencji w naszym kraju. W kwestii art. 4.2 podniesionej przez posła Antoniego Macierewicza chciałbym powiedzieć, że nie przypominam sobie, abyśmy na spotkaniach politycznych o tym dyskutowali. Bardzo możliwe, że zajmowali się tym nasi przedstawiciele, tzw. łącznikowi. Jest obecny dyrektor Paweł Świeboda, który odgrywał taką rolę w imieniu Polski i być może będzie mógł udzielić państwu odpowiedzi. Teraz chciałbym przeprosić, ale za minutę będzie debata w Senacie, która rozpoczyna się od mojej informacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#PawełŚwieboda">Rzeczywiście propozycja, o której mówił poseł Antoni Macierewicz, pojawiła się ze strony służb prawnych Rady podczas dyskusji grupy prawnej, która „czyściła” projekt traktatu konstytucyjnego. Zaproponowano, aby postanowienia wszystkich traktatów akcesyjnych poza ostatnim zostały unieważnione i jednocześnie zawarte w protokole, który byłby przedstawiony przed podpisaniem traktatu konstytucyjnego. Natomiast postanowienia ostatniego traktatu akcesyjnego miałyby być również zawarte w protokole, który miałby być uzgodniony przez Radę Europejską w drodze jednomyślnej decyzji przed wejściem w życie traktatu konstytucyjnego, a więc, jak wówczas się spodziewano, przed 2006 r. Powtórzę, że to była wyłącznie propozycja służb prawnych Rady. W rezultacie pracy grupy prawnej, w której skład wchodzili przedstawiciele wszystkich państw uczestniczących w konferencji, w tym także Polski, status wszystkich traktatów akcesyjnych został zrównany. Przewidywano, że wszystkie ich postanowienia będą zawarte w protokole, który byłby sformułowany przed podpisaniem traktatu konstytucyjnego, z jedną różnicą, że protokół w sprawie naszego traktatu akcesyjnego miałby być przygotowany do czasu podpisania traktatu konstytucyjnego. Z uwagi na proces ratyfikacji to był oczywisty powód, dla którego ostatni traktat akcesyjny musiałby być traktowany w sposób szczególny. Natomiast nie byłoby jakiejkolwiek różnicy pod względem prawnym między naszym traktatem akcesyjnym a poprzednimi traktatami. W tej chwili cała sprawa jest przesunięta w czasie, mamy więc zupełnie inną sytuację.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#AntoniMacierewicz">Bardzo się cieszę z tych wyjaśnień. Jestem wręcz zachwycony. Rzecz tylko w tym, że dysponuję dokumentacją, która odmiennie referuje przebieg wydarzeń i ich konsekwencje. Ta dokumentacja zawiera także opinię Ministerstwa Spraw Zagranicznych akceptującą rozwiązanie, które nam zaproponowano, włącznie z zasadą, iż to Rada jednomyślnie, na wniosek Komisji Europejskiej i po konsultacjach z Parlamentem Europejskim będzie zatwierdzać traktaty akcesyjne, czyli de facto zostałyby one unieważnione i byłyby na nowo przyjmowane. Ten dokument uzyskał akceptację strony polskiej. Dyrektor Paweł Świeboda twierdzi, że była to akceptacja przejściowa i że ostatecznie została przez was odrzucona. Gdybym mógł otrzymać dokumentację wskazującą na to, że Polska odrzuciła tę propozycję, byłbym naprawdę usatysfakcjonowany.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#JanTruszczyński">Czy należy koniecznie ciągnąć ten wątek? Bowiem najwyraźniej poseł Antoni Macierewicz, nie będąc znawcą prawa międzynarodowego publicznego - trudno ostatecznie oczekiwać aby w każdej dziedzinie znać się równie dobrze - domniemywa i doszukuje się rzeczy, których w prawie międzynarodowym publicznym i w tego rodzaju negocjacjach nie ma i być nie może. Jest przyjęte, że nowa umowa międzynarodowa stanowiąca podstawę współpracy, węzeł współpracy zadzierzgnięty między 25 krajami członkowskimi organizacji przejmuje prawa i obowiązki stron wynikające z uprzednich umów międzynarodowych, jakimi one były związane. Mamy do czynienia z sytuacją, w której traktat konstytucyjny, o ile zostanie przyjęty i wejdzie w życie, zastąpi dotychczasowe traktaty założycielskie oraz wszystkie dotychczasowe traktaty akcesyjne mające rangę prawa pierwotnego Unii Europejskiej na równi z traktami założycielskimi. Jest interesem i oczywistością dla wszystkich uczestniczących w takim procesie stron, a zwłaszcza dla specjalistów biorących w nim udział, że całość praw i obowiązków wynikających z poprzednich aktów prawa międzynarodowego, jakimi związały się strony, musi być przeniesiona do nowej umowy międzynarodowej. Doszukiwanie się zatem w tej operacji, która ma charakter techniczno-prawny w istocie, a nie konstytuwny, stanowiący nowe prawa i obowiązki inne, odmienne od tych, jakimi strony były związane na podstawie poprzednich traktatów założycielskich i traktatów akcesyjnych, jest czynnością, która dla mnie jest dowodem, iż kwestionujący tę operację poseł Antoni Macierewicz nie do końca rozpoznał problematykę związaną z tego rodzaju operacją. Proszę nie doszukiwać się spraw, których nie ma, i proszę nie domniemywać, iż gdziekolwiek interesy któregokolwiek kraju członkowskiego przy tego rodzaju operacji miałyby być świadomie naruszone bądź uszczuplone. Od tego są najlepsi w naszym kraju specjaliści, których obowiązkiem jest dopilnować, żeby nawet przecinek nie uległ zmianie tam, gdzie ta zmiana mogłaby rodzić wątpliwości interpretacyjne i prowadzić do wniosku, iż gdzieś zakres praw i obowiązków Polski w wyniku operacji prawno-technicznej uległ zmianie w porównaniu z aktem o warunkach przystąpienia oraz z załącznikami towarzyszącymi owemu aktowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#AntoniMacierewicz">Skąd się zatem wzięło inne potraktowanie traktatów akcesyjnych starych krajów i Polski?</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JózefOleksy">Proponuję wyjaśnić tę kwestię, aby już nie powracała przy innych okazjach.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#JanTruszczyński">Proponuję, aby powrócić do tego tematu w momencie, kiedy zapisy traktatu konstytucyjnego znowu będą negocjowane i zostaną wznowione prace Konferencji Międzyrządowej. Zawsze możemy to zrobić, ale nie widzę powodu do pracy, która nie poszerza wiedzy posłów, a może być potrzebna wtedy, kiedy wznowimy negocjacje w ramach konferencji międzyrządowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#BogdanPęk">Chciałbym poruszyć jeszcze jeden element związany z potencjalnym traktatem konstytucyjnym i koncepcją jednoczenia się Europy. Widać wyraźnie niebywałą niekonsekwencję, którą szczególnie dostrzegam w zwiększaniu jedności formalnej w przejmowaniu kompetencji przez organy europejskie, a brakiem chęci podzielenia się kasą. Obecnie mamy pomoc finansową w wysokości 1% PKB w ramach wspólnej polityki europejskiej. Teraz mówi się o potrzebie zmniejszenia wydatków, ponieważ główni płatnicy mają problemy. W konstytucji europejskiej, która zmierza w kierunku państwa europejskiego, nie ma instytucjonalnych form zwiększenia strumienia pieniądza mającego realizować tę politykę. W rezultacie powstanie twór, w którym najbogatsi w Europie będą mieli w rękach nie tylko realne przywództwo polityczne i możliwość zmian systemowych, lecz także podstawowe źródło pieniądza. Jeżeli to ma być słuszny kierunek, to nic nie rozumiem. Wydaje mi się, że strukturalna wada systemu zjednoczenia tkwi w projekcie konstytucji. Jestem przeciwnikiem proponowanych rozwiązań, a zwolennikiem Europy ojczyzn. Gdyby rzeczywiście wygrała koncepcja tworzenia państwa europejskiego, to nie może być budowane w ten sposób, że centralizuje się system władzy i odmawia się finansowania zadań. Będzie to absolutnie sztuczny twór, który w konsekwencji będzie musiał doprowadzić do napięć.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#AntoniMacierewicz">Rozumiem, że zgodnie z zapewnieniem przedstawiciela strony rządowej, otrzymam wspomniany dokument. Chciałbym jeszcze zapytać o rzecz, która nie była podnoszona i w czasie negocjacji była dosyć enigmatycznie formułowana. Chodzi mi o dokument mówiący o stanowisku dotyczącym wspólnej polityki obronnej. Czy istnieje i jak wygląda? Ta kwestia, na ile się orientuję, do ostatniego momentu była negocjowana. Relacje nie tylko naszego rządu, ale także polityków z innych państw oraz prasy były do końca enigmatyczne. Nigdy dotąd nie przedstawiono opinii publicznej ostatecznych zapisów propozycji zmian artykułów traktatowych dotyczących polityki obronnej. Byłbym rad zapoznać się z tym dokumentem.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JanTruszczyński">Nie tylko te zapisy, lecz również mnóstwo innych, które były tworzone w ostatnich tygodniach w ramach prac przygotowawczych do ostatniej rundy negocjacji, nie było publikowanych, ponieważ były one dokumentami roboczymi. Mam na myśli dokumenty przygotowane przez prezydencję włoską i delegacje Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec, jeśli chodzi o współpracę strukturalną, oraz towarzyszące zapisom w sprawie współpracy strukturalnej dokumenty. Polska swoje stanowisko w sprawie współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa i wspólnej obrony sformułowała w dokumentach wcześniejszych, począwszy od stanowiska rządu przedstawionego Sejmowi 9 września tego roku, skończywszy na dokumentach przekazywanych prezydencji włoskiej. Oczywiście, tę dokumentację możemy udostępniać, chociaż w tej chwili musi spoczywać na półce aż do wznowienia konferencji międzyrządowej. W negocjacjach kierowaliśmy się zapisami wspomnianego stanowiska rządu, które stanowi, że współpraca obronna w dziedzinie bezpieczeństwa między krajami członkowskimi Unii Europejskiej nie może odbywać się w konfrontacji z Paktem Północnoatlantyckim. Musi być kompatybilna z jego siłami i zasobami. Jeżeli będzie do niej dochodzić, to musi mieć charakter otwarty i musi być ukształtowana w taki sposób, żeby każdy kraj członkowski, których chce się do niej przyłączyć, mógł to zrobić. Ponadto musi być organizowana w taki sposób, by nie prowadzić do tworzenia własnych zdolności planowania obronnego operujących odmiennymi procedurami, odrębnych od NATO i w dodatku konkurencyjnych w stosunku do Paktu. Żeby zostały dotrzymane i spełnione wszystkie kryteria brzegowe, jakie formułowaliśmy w negocjacjach, jeśli chodzi o stanowisko polskie, kierując się interesem utrzymania więzi transatlantyckiej i obecności amerykańskiej w Europie oraz więzów sojuszniczych między Stanami Zjednoczonymi a krajami członkowskimi NATO na naszym kontynencie. Finalny kształt projektów zapisów przygotowywanych zbiorowym wysiłkiem niemieckim, francuskim i brytyjskim w bardzo dużym stopniu odpowiada naszym interesom, spełniając jednocześnie owe kryteria brzegowe, o których powiedziałem. Zawsze można by jeszcze dokonywać dalszych poprawek, uzupełnień czy też upiększeń tekstu. Natomiast kompromisowa wersja wyłaniała się w ostatnich dniach przed Brukselą w sposób wyraźny i spełniała kryteria brzegowe w całości.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#AntoniMacierewicz">Dysponuję dokumentacją z 5 grudnia. Czy została utrzymana klauzula wyłączająca, która sprawia, że jeżeli pięć państw rozpoczęłoby wspólną, ściślejszą współpracę obronną, to dołączenie następnego kraju mogłoby nastąpić tylko za ich zgodą?</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JanTruszczyński">Mogę tylko powiedzieć, że nie ma minimalnej ani maksymalnej liczby państw niezbędnej do podjęcia współpracy strukturalnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#AntoniMacierewicz">Nie chodzi mi o liczbę, lecz o zasadę.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JanTruszczyński">Polska chce dołączyć i jest w stanie przystąpić od samego początku. W tej sprawie dyskusja nie została zakończona, ponieważ były różne punkty widzenia w niektórych kwestiach, aczkolwiek zbliżaliśmy się do kompromisu.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JózefOleksy">Wyczerpaliśmy porządek posiedzenia. Plan pracy będziemy przyjmować na następnym posiedzeniu. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>