text_structure.xml 490 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914 915 916 917 918 919 920 921 922 923 924 925 926 927 928 929 930 931 932 933 934 935 936 937 938 939 940 941 942 943 944 945 946 947 948 949 950 951 952 953 954 955 956 957 958 959 960 961 962 963 964 965 966 967 968 969 970 971 972 973 974 975 976 977 978 979 980 981 982 983 984 985 986 987 988 989 990 991 992 993 994 995 996 997 998 999 1000 1001 1002 1003 1004 1005 1006 1007 1008 1009 1010 1011 1012 1013 1014 1015 1016 1017 1018 1019 1020 1021 1022 1023 1024 1025 1026 1027 1028 1029 1030 1031 1032 1033 1034 1035 1036 1037 1038 1039 1040 1041 1042 1043 1044 1045 1046 1047 1048 1049 1050 1051
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 min. 15.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Sejmu Stanisław Car.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#komentarz">(Przy wejściu na trybunę marszałkowską powitany oklaskami.)</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławCar">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem dnia 27 listopada r. b. następujące zarządzenie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej:</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#StanisławCar">„Zarządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o otwarciu sesji zwyczajnej Sejmu, Na podstawie art. 12 pkt c) ustawy konstytucyjnej otwieram z dniem dzisiejszym sesję zwyczajną Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#StanisławCar">Warszawa, dnia 27 listopada 1937 r. Prezydent Rzeczypospolitej (—) I. Mościcki. Prezes Rady Ministrów (—) F. Sławoj Składkowski”.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#StanisławCar">Na podstawie powyższego zarządzenia zwołałem dzisiejsze posiedzenie Sejmu z porządkiem dziennym, który został Panom Posłom doręczony.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#StanisławCar">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#StanisławCar">Jako sekretarze zasiadają pp. Długosz i Dudziński.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#StanisławCar">Protokół i listę mówców prowadzi p. Długosz.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#StanisławCar">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#StanisławCar">Protokół 59 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#StanisławCar">Komunikuję Izbie, iż Rząd na podstawie art. 43 regulaminu wnosi o podjęcie dalszych prac nad następującymi projektami ustaw, złożonymi na poprzedniej sesji zwyczajnej r. 1936/37:</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#StanisławCar">1) o nadzorze nad działalnością ubezpieczeniową, 2) w sprawie organizacji więziennictwa, 3) prawo o ustroju adwokatury, 4) o zmianach w postępowaniu karnym, 5) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 czerwca 1927 r. o ochronie lasów, nie stanowiących własności Państwa, 6) o budowie i utrzymaniu dróg publicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#StanisławCar">Komunikuję Izbie, że wobec niezgłoszenia żądania w myśl art. 43 ust. (2) regulaminu podjęcia przez Sejm dalszej pracy wygasły z chwilą zamknięcia ubiegłej sesji zwyczajnej następujące projekty ustaw, złożone podczas sesji zwyczajnej r. 1935/36.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tytułów tych projektów ustaw.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JuliuszDudziński">Projekty rządowe: 1) o administracji samorządowej w województwie stołecznym (druk nr 111), 2) o utworzeniu województwa stołecznego (druk nr 112), 3) o zmianie prawa górniczego (druk nr 121).</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JuliuszDudziński">Projekty poselskie: 4) p. Pochmarskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzplitej z dnia 22 listopada 1935 r. o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druk nr 73), 5) p. Światopełk-Mirskiego o zmianie ustawy z dnia 15 lipca 1925 r. o państwowym podatku przemysłowym (druk nr 129), 6) p. Hołyńskiego w sprawie zniesienia podatku wojskowego (druk nr 131), 7) p. ks. dr Lubelskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 listopada 1935 r., dotyczącego zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druk nr 69), 8) p. Ekerta w sprawie zmiany usta wy z dnia 15 marca 1933 r. o szkołach akademickich (druk nr 70), 9) p. Mroza w sprawie zmiany ustawy o szkołach akademickich z dnia 15 marca 1933 r. (druk nr 125), 10) p. Pochmarskiego w sprawie zmiany ustawy z dnia 15 marca 1933 r. o szkołach akademickich, (druk nr 126), 11) p. Sommersteina o zmianie postanowienia art. 3 dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 listopada 1935 r. w sprawie obniżenia komornego oraz o zmianie ustawy o ochronie lokatorów (Dz. U. R. P. nr 82 poz. 504) w kierunku przyznania ochrony lokatorów lokalom przeznaczonym na wykonywanie wolnych zawodów, przemysłowym i handlowym (druk nr 40), 12) p. Barana w sprawie nowelizacji art. 5 dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 listopada 1935 r. o specjalnym podatku od wynagrodzeń, wypłacanych z funduszów publicznych w związku z przepisami art. 575 kodeksu postępowania cywilnego (druk nr 53), 13) p. Siody w sprawie zmiany ustawy z dnia 29 marca 1935 r. o ulgach w zakresie oprocentowania i terminów spłaty wierzytelności hipotecznych (Dz. U, R. P. nr 25/33, poz. 213, nr 94/24, poz. 845, nr 71/35, poz. 448) (druk nr 51), 14) p. Hyli w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 7 czerwca 1927 r. o prawie przemysłowym (druk nr 76), 15) p. Snopczyńskiego o częściowej zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 7 czerwca 1927 r. o prawie przemysłowym (druk nr 134), 16) p. Traczewskiego w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa (druk nr 145), 17) dr Jahody-Żółtowskiego w sprawie zmiany ustawy z dnia 16 marca 1933 r. o Funduszu Pracy (Dz. U. R. P. nr 22, poz. 163) (druk nr 164), 18) p. Sikorskiego w sprawie nowelizacji przepisów ustawy o państwowym podatku przemysłowym (Dz. U. R. P. nr 76, poz. 716 z r. 1934) (druk nr 165).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCar">Od p. Marszałka Senatu otrzymałem pismo z dnia 30 lipca r. b. z zawiadomieniem o przyjęciu przez Senat bez zmian następujących projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#StanisławCar">1) o rozciągnięciu na obszar sądu okręgowego w Katowicach przepisów ustawy o języku urzędowym sądów, urzędów prokuratorskich i notariuszy w okręgach sądów apelacyjnych w Poznaniu i Toruniu, 2) o rozciągnięciu na górnośląską część województwa śląskiego rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o przejmowaniu na własność Państwa gruntów za niektóre należności pieniężne, 3) o rozciągnięciu na górnośląską część województwa śląskiego przepisów o wykonaniu reformy rolnej, 4) o zniesieniu fideikomisu Pszczyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#StanisławCar">Od p. Prezesa Najwyższej Izby Kontroli otrzymałem dnia 30 listopada r. b. „Sprawozdanie Kontroli Państwowej z działalności za okres budżetowy 1936/37” oraz „Uwagi Kontroli Państwowej o zamknięciu rachunków Państwa i wykonaniu budżetu za rok 1935/36”.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#StanisławCar">Przedłożenia te są wyłożone do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#StanisławCar">Od p. Ministra Skarbu otrzymałem dnia 27 listopada b, r. zamknięcie rachunków państwowych za okres budżetowy 1935/36. Zamknięcie to wraz z uwagami Kontroli Państwowej i odpowiednimi wnioskami wniosę na porządek obrad Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#StanisławCar">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem odpowiedzi na następujące interpelacje.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tytułów tych interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#JuliuszDudziński">Dnia 28 lipca r. b. nadeszły odpowiedzi na interpelacje posłów:</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#JuliuszDudziński">Jana Henryka Jedynaka w sprawie unieważnienia posiedzenia Rady Naczelnej Związku Gmin Wiejskich Rz. P. z dnia 20 kwietnia 1937 r., Stefana Dąbrowskiego w sprawie Związku Gmin Wiejskich Rz. P., dnia 27 listopada r. b. na interpelacje posłów:</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#JuliuszDudziński">Bolesława Formeli w sprawie pomocy dla ludności poszkodowanej gradobiciem na Pomorzu, Jakuba Hoffmana w sprawie niewypłacania przyznanej emerytury Janowi Krymusiowi i Janowi Lewińskiemu, Władysława Wojtowicza w sprawie niewydania świadectw dojrzałości dwom abiturientom gimnazjum państwowego w Święcianach, dra Stefana Bilaka w sprawie masowego bicia i wyrządzania szkód materialnych ludności ukraińskiej pow. brzeżańskiego, woj. tarnopolskiego przez organa policji państwowej, Jana Henryka Jedynaka w sprawie rozporządzeń Ministra Skarbu, dotyczących zwolnienia od opodatkowania niektórych tłuszczów jadalnych, przywożonych z Gdańska, Stefana Wyganowskiego w sprawie obciążenia dzierżawców majątków państwowych 100% progresją do podatku gruntowego na podstawie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 4 listopada 1936 r., Michała Łazarskiego w sprawie przyśpieszenia klasyfikacji gruntów, Michała Łazarskiego w sprawie ograniczeń, stosowanych w woj. białostockim przez administrację lasów państwowych przy wydzierżawianiu pastwisk ludności wiejskiej, dra Heszla Gotlieba w sprawie rozruchów przeciwżydowskich w Częstochowie w dniach 19 czerwca i następnych roku 1937, Kazimierza Światopełk-Mirskiego w sprawie zwolnienia miast obciążonych pożyczką Ullena z ciążących na nich nadmiernych ciężarów tej pożyczki, dra Stefana Barana w sprawie odebrania praw szkół państwowych prywatnemu ogólnokształcącemu gimnazjum koedukacyjnemu nowego typu Towarzystwa „Ridna Szkoła” z ukraińskim językiem nauczania w Tarnopolu, Tomasza Szale wieża w sprawie byłych banków rosyjskich: Szlacheckiego i Włościańskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#JuliuszDudziński">Odpowiedzi te zostały w odpisach doręczone pp. interpelantom.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#JuliuszDudziński">Komunikuję Izbie, że w sprawie posła Pacholczyka Sąd Marszałkowski wydał orzeczenie następujące.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tego orzeczenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#JuliuszDudziński">Orzeczenie: Sąd Marszałkowski w składzie: Przewodniczącego posła Jana Śląskiego i członków dr Adama Kroebla i Antoniego Hanebacha, posłów na Sejm, po zakończeniu przewodu sądowego na posiedzeniu w dniu 1 października 1937 r., rozpoznawał sprawę posła Antoniego Pacholczyka, wszczętą na jego wniosek w związku z komunikatem Agencji Agrarnej z dnia 13.1.37 r. o zajściu, które miało miejsce między posłem Pacholczykiem Antonim a p. Anna Mowell.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#JuliuszDudziński">Sąd po przesłuchaniu p. Mowell, posła Pacholczyka i pośrednich świadków zajścia doszedł do przekonania; że niepodobna odtworzyć przebiegu incydentu pomiędzy posłem Pacholczykiem a p. Mowell, gdyż zeznania obu stron są ze sobą sprzeczne, a zeznania świadków, z którymi p. Mowell rozmawiała bezpośrednio po zajściu, w treści swej różnią się od zeznań p. Mowell, złożonych przed sądem.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#JuliuszDudziński">W tych warunkach oraz zgodnie z wnioskiem rzecznika posła Zygmunta Sowińskiego — Sąd doszedł do wniosku, że zarzut postawiony posłowi Pacholczykowi nie został udowodniony.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#JuliuszDudziński">Wobec powyższego Sąd Marszałkowski orzeka, iż przewód sądowy nie dostarczył dowodów, jakoby poseł Antoni Pacholczyk dopuścił się zarzucanego mu czynu. (—) Jan Śląski przewodniczący, członkowie: (—) dr Kroebl Adam, (—) Antoni Hanebach</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#StanisławCar">Wysoka Izbo! W związku z ostatnią katastrofą polskiego samolotu komunikacyjnego władze i całe społeczeństwo Królestwa Bułgarii zamanifestowały raz jeszcze swe przyjazne stanowisko wobec Państwa i narodu polskiego. Wśród najtrudniejszych warunków atmosferycznych i terenowych zorganizowały z wielką ofiarnością i bohaterskim poświęceniem rozległą akcję dla odszukania zaginionego aparatu, składając w ten sposób dowód swego współczucia z powodu tej tak dla nas bolesnej katastrofy.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#StanisławCar">Sądzę, że będę wyrazicielem uczuć całej Izby, gdy z tego miejsca złożę imieniem polskiego społeczeństwa narodowi bułgarskiemu wyrazy serdecznej podzięki i głęboko odczutej wdzięczności.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#komentarz">(Oklaski w całej Izbie,)</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(Obecni w loży dyplomatycznej Minister Pełnomocny Królestwa Bułgarii p. Piotr Trajanow oraz Prezes T-wa Polsko-Bułgarskiego p. Atenogenes Pawlikiewicz powstają z miejsc i ukłonami dziękują Izbie.)</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#StanisławCar">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Wybór komisyj sejmowych.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#StanisławCar">Proponuję Izbie powołać na okres czasu do najbliższej sesji zwyczajnej następujące komisje:</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#StanisławCar">Budżetową w składzie 30 członków i 30 zastępców.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#StanisławCar">Administracyjno-Samorządową w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#StanisławCar">Komunikacyjną w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#StanisławCar">Oświatową w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#StanisławCar">Pracy w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#StanisławCar">Prawniczą w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#StanisławCar">Przemysłowo-Handlową w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#StanisławCar">Regulaminową w składzie 15 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#StanisławCar">Rolną w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#StanisławCar">Skarbową w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#StanisławCar">Spraw Zagranicznych w składzie 25 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#StanisławCar">Wojskową w składzie 25 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#StanisławCar">Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej w składzie 30 członków.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#StanisławCar">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba tę moją propozycję przyjęła.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#StanisławCar">Sprzeciwu nie słyszę, uważam, że Izba zarówno zgadza się na to, aby powołać wymienione przeze mnie komisje, jak również na ich liczebny skład.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#StanisławCar">Przystępujemy obecnie do ustalenia składu personalnego tych komisyj.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie moich propozycyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#JuliuszDudziński">Komisja Administracyjno-Samorządowa: 1) Baran Stefan, 2) Bogusz Edward, 3) Bura Nikita, 4) Chełmicki Bohdan, 5) Długosz Wacław, 6) Dratwa Dominik, 7) dr Duch Kazimierz, 8) Dudziński Juliusz, 9) Gdula Tadeusz, 10) dr Gładysz Marian, 11) Gromada Józef, 12) Inglot Wincenty, 13) Kaczkowski Józef, 14) Koj Jan, 15) Kolbusz Franciszek, 16) dr Kroebl Adam, 17) Krukowski Roman, 18) dr Krzeczunowicz Kornel, 19) Michałowski Stanisław, 20) Nowicki Witold, 21) Pacholczyk Antoni, 22) Prystorowa Janina 23) dr Sommerstein Emil, 24) dr Stroński Zdzisła w, 25) Suchorzewski Leon, 26) Szalewicz Tomasz, 27) Światopełk-Mirski Kazimierz, 28) Świdziński Bolesław, 29) dr Trojan Kornel, 30) Widacki Stanisław.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#JuliuszDudziński">Komisja Budżetowa członkowie: 1) Celewicz Włodzimierz, 2) Długosz Wacław, 3) dr Duch Kazimierz, 4) Dudziński Juliusz, 5) Gardecki Zygmunt, 6) Hołyński Jan Walerian, 7) Hutten-Czapski Emeryk, 8) Jabłoński Jerzy, 9) Jedynak Jan Henryk, 10) Kamiński Władysław, 11) Kozłowski Tomasz, 12) Miedziński Bogusław, 13) Pacholczyk Antoni, 14) Pietrzak Jan, 15) Puławski Ignacy, 16) Sikorski Brunon, 17) Sioda Zygmunt, 18) Sobczyk Piotr, 19) Sommerstein Emil, 20) Sowiński Zygmunt, 21) Starzak Władysław, 22) Śląski Jan, 23) Świdziński Bolesław Jerzy, 24) Tomaszkiewicz Leopold, 25) Tymoszenko Sergiusz, 26) Wagner Edwin, 27) Walewski Jan, 28) Waszkiewicz Ludwik, 29) dr Wojciechowski Bronisław, 30) Zaklika Walerian.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#JuliuszDudziński">Zastępcy: 1) Bakon Józef, 2) Budzyński Wacław, 3) Dębicki Czesław, 4) Freyman Jan, 5) Hyla Wincenty, 6) Karśnicki Feliks, 7) Kopeć Tadeusz, 8) dr Krawczyński Stanisław, 9) dr Kozicki Jerzy Marian, 10) dr Krzeczunowicz Kornel 11) dr Madeyski Zbigniew, 12) Michałowski Stanisław, 13) Mincberg Lajb, 14) Mostowski Janusz, 15) Mróz Stanisław, 16) Osiński Michał Tadeusz, 17) Ostafin Józef, 18) Pełeński Zenobiusz, 19) Pochmarski Bolesław, 20) Prystorowa Janina, 21) Snopczyński Antoni, 22) Skrypnyk Stefan, 23) Szczepański Włodzimierz, 24) Tatarczak Stefan, 25) Traczewski Stefan, 26) Wełykanowicz Dymitr, 27) Wróblewski Czesław, 28) Wyganowski Stefan, 29) dr Zakrocki Ludwik, 30) Żeligowski Lucjan.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#JuliuszDudziński">Komisja Komunikacyjna: 1) Choiński-Dzieduszycki Jan, 2) Dostych Jan, 3) Głowacki Józef, 4) Götz-Okocimski Antoni, 5) Haczyński Wacław, 6) Hanebach Antoni, 7) Jabłoński Jerzy, 8) Jurkowski Eugeniusz, 9) Kondysar Ferdynand, 10) Kozubski Teodor, 11) dr Krawczyński Stanisław, 12) Libiszowski Stefan, 13) Łazarski Michał, 14) Matusiak Stefan,15) Nowicki Witold, 16) Olewiński Stanisław, 17) Pimonow Borys, 18) Ropelewski Tadeusz, 19) Starzak Władysław, 20) Szulczewski Michał, 21) de Thun Tadeusz, 22) Terszakowec Hryńko, 23) Tymoszenko Sergiusz, 24) Waszkiewicz Ludwik, 25) Wąsik Edmund, 26) Wielhorski Władysław, 27) Wierzbicki Andrzej, 28) Wójcik Jan, 29) Zadurski Józef, 30) Zawałykut Iwan.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#JuliuszDudziński">Komisja Oświatowa: 1) Bakon Józef, 2) Bodziony Jakub, 3) Bołądź Jerzy, 4) Chojnacki Bronisław, 5) Danowski Paweł, 6) Drozd-Gierymski Jan, 7) Ekert Edward, 8) Freyman Jan, 9) Gauza Czesław, 10) Hoffman Jakub, 11) Hoppe Jan, 12) Kaczkowski Józef, 13) Kuźmowycz Włodzimierz, 14) Lenkiewicz-Ipohorski Jan, 15) Ligoń Stanisław, 16) ks. Downar Stefan, 17) Michalski Antoni, 18) Pełczyńska Wanda, 19) Pimonow Borys, 20) Pochmarski Bolesław, 21) Pomianowski Stanisław, 22) Rubinsztejn Izaak, 23) Sarnecki Adolf, 24) Skrypnyk Stefan, 25) Sosiński Wojciech, 26) Tarnowski Artur, 27) Wełykanowicz Dymitr, 28) Wojtowicz Władysław, 29) Zubrzycki Andrzej, 30) Żyborski Witold.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#JuliuszDudziński">Komisja Pracy: 1) Augustyniak Mieczysław, 2) dr Bilak Stefan, 3) Donimirski Jerzy, 4) Dublasiewicz Kazimierz, 5) Gdula Tadeusz, 6) Gortat Wincenty, 7) Gotlieb Heszel, 8) Hermanowicz Stanisław, 9) Kasprzykowski Edward, 10) Kociuba Wincenty, 11) Kopeć Tadeusz, 12) dr Kozicki Jerzy Marian, 13) Lenkiewicz-Ipohorski Jan, 14) dr Madeyski Zbigniew, 15) Matusiak Stefan, 16) Michalski Antoni, 17) Mróz Stanisław, 18) Ostafin Józef, 19) Pełczyńska Wanda, 20) Przykling Jan, 21) Sowiński Zygmunt, 22) Szczepański Włodzimierz, 23) Szczypa Władysław, 24) Tomaszkiewicz Leopold, 25) Urbański Franciszek, 26) Waszkiewicz Ludwik, 27) Wierzbicki Andrzej, 28) dr Wojciechowski Bronisław, 29) Wymysłowski Michał, 30) dr Zaklika Walerian.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#JuliuszDudziński">Komisja Prawnicza: 1) Gauza Czesław, 2) dr Gładysz Marian, 3) Gorczyca Wojciech, 4) Grętkiewicz Wincenty, 5) Hołyński Jan, 6) Hoppe Jan, 7) Hyla Wincenty, 8) Kamiński Władysław, 9) Kobyłecki Wacław, 10) dr Kroebl Adam, 11) dr Krzeczunowicz Kornel, 12) Krzywoszyński Włodzimierz, 13) dr Madeyski Zbigniew, 14) Messing Henryk, 15) Morawski Józef, 16) Olszewski Stefan, 17) dr Perfecki Roman, 18) Pimonow Borys, 19) Podoski Bohdan, 20) Sapieha Leon, 21) Sioda Zygmunt, 22) Smoczkiewicz Dezydery, 23) dr Sommerstein Emil, 24) Szczepański Włodzimierz, 25) Szymański Franciszek, 26) Szymański Wacław, 27) dr Witwicki Stefan, 28) ks. Wołkow Marcin, 29) Zadurski Józef, 30) dr Zakrocki Ludwik.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#JuliuszDudziński">Komisja Przemysłowo-Handlowa: 1) Dębicki Czesław, 2) Floyar-Rajchman Henryk, 3) Formela Bolesław, 4) Gar-decki Zygmunt, 5) Głowacki Józef, 6) Götz-Okocimski Antoni, 7) Hanebach Antoni, 8) Hermanowicz Stanisław, 9) Inglot Wincenty, 10) dr Jahoda-Żółtowski Robert, 11) dr Kozicki Jerzy Marian, 12) Łobodziński Jan, 13) Marchlewski Tadeusz Marian, 14) Messing Henryk. 15) Mincberg Lajb, 16) Mróz Stanisław, 17) Piechoczek Ludwik, 18) Puławski Ignacy, 19) Sikorski Brunon, 20) Snopczyński Antoni, 21) Sowiński Zygmunt, 22) Stamm Roman, 23) Szumowski Piotr, 24) Szymanowski Genadiusz, 25) Wierzbicki Andrzei, 26) dr Witwicki Stefan, 27) dr Wojciechowski Bronisław, 28) Wyganowski Stefan. 29) dr Zakrocki Ludwik, 30) Żyborski Witold.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#JuliuszDudziński">Komisja Regulaminowa: 1) dr Bilak Stefan, 2) Bogusz Edward, 3) ks. Downar Stefan, 4) Dudziński Juliusz, 5) Gorczyca Wojciech, 6) Kielak Stanisław, 7) Kopeć Tadeusz, 8) dr Maleszewski Wiktor, 9) Osiński Michał Tadeusz. 10) Podoski Bohdan, 11) Pułaski Ignacy, 12) Schaetzel Tadeusz, 13) Sosiński Wojciech. 14) de Thun Tadeusz, 15) dr Zakrocki Ludwik.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#JuliuszDudziński">Komisja Rolna: 1) Bartczak Franciszek, 2) Bołądź Jerzy, 3) Bura Nikita, 4) Dąbrowski Stefan, 5) Freyman Jan, 6) Gromada Józef, 7) Hyla Wincenty, 8) Jozanis Alfons, 9) Kielak Stanisław, 10) Kozłowski Tomasz, 11) Kozubski Teodor, 12) Łazarski Michał, 13) Łubieński Bogusław, 14) Mostowski Janusz, 15) Olewiński Stanisław, 16) Olszewski Stefan, 17) Pełeński Zenobiusz, 18) Płonka Józef, 19) Sobczyk Piotr, 20) Suchorzewski Leon, 21) Szalewicz Tomasz, 22) Szetela Tadeusz, 23) Szulczewski Michał, 24) Szymański Wacław, 25) Śląski Jan, 26) Tatarczak Stefan, 27) Traczewski Stefan, 28) Wanke Bruno Bronisław, 29) Wróblewski Czesław, 30) Wyganowski Stefan.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#JuliuszDudziński">Komisja Skarbowa: 1) Bakon Józef, 2) Bartczak Franciszek, 3) Bołądź Jerzy, 4) Chełmicki Bohdan, 5) Chyb Henryk, 6) Dostych Jan, 7) Gorczyca Wojciech, 8) Hołyński Jan Walerian, 9) dr Jahoda-Żółtowski Robert, 10) Jozanis Alfons, 11) Karśnicki Feliks, 12) Kielak Stanisław, 13) Kociuba Wincenty, 14) Krukowski Roman, 15) Krzywoszyński Włodzimierz, 16) ks. dr Lubelski Józef, 17) Marchlewski Tadeusz, 18) Martynowski Wiktom 19) Mincberg Lajb, 20) Mirski-Swiatopełk Kazimierz, 21) Piechoczek Ludwik, 22) Sikorski Brunon, 23) Smoczkiewicz Dezydery, 24) Szymanowski Genadiusz, 25) Traczewski Stefan, 26) Wadowski Marian, 27) Widacki Stanisław, 28) Wielhorski Władysław, 29) Wolański Jan, 30) Wróblewski Czesław.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#JuliuszDudziński">Komisja Spraw Zagranicznych: 1) Budzyński Wacław, 2) Byczyński Wojnar Stefan, 3) Choiński-Dzieduszycki Jan, 4) Formala Bolesław, 5) Götz-Okocimski Antoni, 6) Hutten-Czapski Emeryk, 7) dr Jahoda-Żółtowski Robert, 8) dr Kroebl Adam, 9) Łubieński Bogusław, 10) Marchlewski Tadeusz, 11) Miedziński Bogusław, 12) Mudryj Wasyl, 13) dr Nowak Ignacy, 14) Pełczyńska Wanda, 15) Schaetzel Tadeusz, 16) Sikorski Brunon, 17) dr Surzyński Leon, 18) Skrypnyk Stefan, 19) Tarnowski Artur, 20) Tomaszkiewicz Leopold, 21) Wadowski Marian, 22) Wagner Edwin, 23) Walewski Jan, 24) Wielhorski Władysław, 25) Żeligowski Lucjan.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#JuliuszDudziński">Komisja Wojskowa: 1) Byczyński Wojnar Stefan, 2) Celewicz Włodzimierz, 3) dr Duch Kazimierz, 4) Dudziński Juliusz, 5) Drozd-Gierymski Jan, 6) Ekert Edward, 7) Formela Bolesław, 8) Głowacki Józef, 9) Haczyński Wacław, 10) Hoffman Jakub, 11) Jurkowski Eugeniusz, 12) Kolbusz Franciszek, 13) Kondysar Ferdynand, 14) Łazarski Michał, 15) Messing Henryk, 16) Miedziński Bogusław, 17) Morawski Józef, 18) Płonka Józef, 19) Ropelewski Tadeusz, 20) Sapieha Leon, 21) Sarnecki Adolf, 22) Schaetzel Tadeusz, 23) Suchorzewski Leon, 24) de Thun Tadeusz, 25) Żeligowski Lucjan.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#JuliuszDudziński">Komisja Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej: 1) Augustyniak Mieczysław, 2) Boluch Wasyl, 3) Byczyński-Wojnar Stefan, 4) Dąbrowski Stefan, 5) Donimirski Jerzy, 6) ks. Lubelski Józef, 7) Jasiński Aleksander, 8) Kaczorowski Klemens, 9) Kamiński Józef, 10) Kasprzykowski Edward, 11) dr Krawczyński Stanisław, 12) dr Krupa Władysław, 13) dr Kukliński Adam, 14) Myśliriski Jan, 15) dr Nowak Ignacy, 16) Ostafin Józef, 17) dr Ostrowski Stanisław, 18) Pewny Piotr, 19) Pomianowski Stanisław, 20) Prystorowa Janina, 21) Pyz Julian, 22) Rubinsztejn Izaak, 23) Snopczyński Antoni, 24) dr Surzyński Leon, 25) Szetela Tadeusz, 26) Szymański Franciszek, 27) Urbański Franciszek, 28) dr Wasilewski Aleksander, 29) Wełykanowicz Dymitr, 30) Wymysłowski Michał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#StanisławCar">Zostały Panom odczytane moje propozycje co do składu komisyj. Jednocześnie Panowie otrzymali je w odbitce maszynowej. Na podstawie art. 19 ust. 2 regulaminu Izba ma prawo uzupełnić moje propozycje. Zapytuję, czy są jakieś wnioski? Jeżeli nie usłyszę nowych propozycyj, będę uważał, że Izba propozycje moje przyjęła w całości. Propozycyj nie słyszę, stwierdzam, że Izba powołała komisje w składzie zaproponowanym przeze mnie.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#StanisławCar">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego; Pierwsze czytanie projektu ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#StanisławCar">Głos ma p. Minister Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#StanisławCar">Minister Skarbu p. Kwiatkowski: Pomimo wszelkich piętrzących się przed Polską trudności, pomimo oczywistych niedomagań i braków, tak wyjątkowo silnie uwypuklonych przez krytykę oficjalną i nieoficjalną, rok 1937 zapisze się niewątpliwie jako jeden z najlepszych w historii naszego rozwoju gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#StanisławCar">Jestem całkowicie pozbawiony chęci zaprawienia moich wywodów tanim optymizmem. Nie pragnę też usunięcia z naszego pola widzenia braków rzeczowych i błędów, które można zapisać na rachunek Rządu, czy też poszczególnych resortów. Sądzę jednak, że okres historyczny, który przeżywamy, jest tak poważny i tak brzemienny w skutki, iż jest obowiązkiem nas wszystkich, na których koncentruje się znaczna część odpowiedzialności za całość i bezpieczeństwo Państwa, mówić społeczeństwu polskiemu istotną, nie tendencyjną, prawdę. Jeżeli mamy do zanotowania osiągnięcia pozytywne, dodatnie, świadczące o naszej zbiorowej dynamice i żywotności, to ustalmy te fakty publicznie. Byłoby bowiem niegodne chwili, w której żyjemy i działamy, by roztaczać zasłonę dymową nad zwycięstwami społeczeństwa polskiego, jedynie w obawie, by z faktów tych nie zbijał kapitału politycznego jakiś rząd czy jakaś grupa polityczna. Idzie tu bowiem o zagadnienia tysiąckrotnie ważniejsze, niż jakakolwiek konstrukcja personalna i jakikolwiek interes chwili bieżącej.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#StanisławCar">Z tych samych względów nie mamy potrzeby przymykania oczu na istniejące zło, na niedomagania, na trudności, na nasze wewnętrzne kłopoty i kryzysy, przez które przechodzimy, formując nową rzeczywistość Polski bez czynnika tak autorytatywnego i ważkiego, jakim był do roku 1935 Józef Piłsudski w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#StanisławCar">Musimy jednak — pomiędzy tymi dwoma tytułami naszego bilansu państwowego, pomiędzy istotnymi aktywami i pasywami — wypracować w sobie zdolność syntetycznego poglądu na rozwój polityczny i gospodarczy Państwa; musimy zdobyć się na rozróżnianie wielkości i ciężaru gatunkowego faktów i zdarzeń, które przesuwają się dziś przed naszymi oczyma, wiedząc, że bliskość lub odległość perspektywy jest najczęściej powodem złudzeń i wielu błędów, które w myśleniu i w sądzeniu popełniamy.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#StanisławCar">Należy uznać za całkowicie słuszną tradycję, iż przy wnoszeniu nowego preliminarza budżetowego przystajemy jak gdyby na chwilę, by podsumować nie tylko bezpośrednie skutki działalności Rządu, ale również, by ocenić syntetycznie linię rozwojową Państwa. Jest moim obowiązkiem dostarczyć do tej dyskusji jak najwięcej rzeczowego materiału.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#StanisławCar">Ale wyznaję, że pragnąc jak najobiektywniej wywiązać się z tego zadania, może tym cięższego, że w ciągu okresu pozaparlamentarnego unikałem wszelkich deklaracyj i przemówień — staję, prawie zakłopotany, wobec dwu zjawisk szczególnych.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#StanisławCar">Rozumiem zupełnie dobrze to zjawisko psychiczne, o którym pisze Jan Kucharzewski, cytując autora francuskiego, omawiającego skutki poprawy sytuacji ekonomicznej Francji w okresie Ludwika XVI. Autor ten konstatował: „Francuzi uważali swe położenie za tym nieznośniejsze, im bardziej się ono poprawiało. Zło, które się znosiło cierpliwie, jako coś nieuniknionego, staje się nieznośne na mysi, że można się odeń uwolnić… Zło wprawdzie zmniejszyło się, lecz za to wzmogła się wrażliwość”. Mamy pod tym względem naturę podobną do Francuzów. Te same reakcje psychiczne widziałem i przed 11 laty, wówczas jako minister przemysłu i handlu. Ale obecnie — wydaje mi się — że pogłębiło się to nastawienie psychiczne, które każę się odnosić nieufnie i odpornie do wszelkich rezultatów dodatnich i pozytywnych. Jesteśmy wszyscy objęci psychozą szukania zła. Mówić w Polsce dobrze o naszych własnych sprawach wydaje się prawie czymś nietaktownym. Odnosi się to do zjawisk nie tylko w skali życia publicznego, ale oczywiście w tej dziedzinie szkody wyrastające z tego nastawienia są całkiem nieobliczalne. Najfantastyczniejsze głupstwo, mające zadowolić tę psychozę pomniejszenia kogoś lub czegoś, uzyskuje u nas poklask, wypełnia szpalty pism zagranicznych — jak to miało miejsce ostatnio — i służy dzielnie wszystkim jawnym i ukrytym wrogom Polski. Najoczywistszą, ustaloną cyfrowo prawdę można łatwo podać w wątpliwość, ale obalić raz utwierdzony fałsz, raz zaszczepioną niewiarę jest rzeczą bardzo trudną.</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#StanisławCar">Druga przeszkoda dla właściwej oceny sytuacji i wysiłków współczesnej Polski, to fakt podświadomego nagromadzenia pewnych błędów w metodzie badania zjawisk gospodarczych. Z biegiem czasu błędy te uzyskują wagę dogmatu. Weźmy tu jako przykład nasze podstawowe wskaźniki gospodarcze. Szereg państw, chcąc ocenić zmiany koniunkturalne w odchyleniu od najwyższego napięcia pomyślnej 1) „Od białego caratu do czerwonego”, T. III. str. 85. koniunktury, przyjął za podstawę porównawczą rok 1928 lub rok 1929.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#StanisławCar">Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że w tych państwach wymienione lata wzorcowe nie odbiegały zbytnio od stanu równowagi gospodarczej, istniejącej i poprzednio. Tak więc, jeżeli r. 1928 przyjmie się za 100, to np. dochody skarbowe z podatków i monopolów wynosiły np w Anglii w r. 1924 — 110, w r. 1926 — 100, w Stanach Zjednoczonych w r. 1926 — 98, w Italii — 105. Produkcja stali wynosiła w r. 1926 w Italii — 91, w Stanach Zjednoczonych — 94, w Niemczech — 85, w Anglii na rok przed strajkiem węglowym — 87. Analogicznie import wynosił w 1926 r. w Anglii 104, w Stanach Zjednoczonych 108, w Italii 117, Można cytować takich cyfr cały legion.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#StanisławCar">Ale jak wyglądała wówczas sytuacja w Polsce? Obieg banknotów w r. 1925 reprezentował wskaźnik 29, produkcja stali 54, przewozy kolejowe 58, import w r. 1926 — 46, wkłady w bankach w r. 1925 — 31, kursy akcji przemysłowych 39 itd. Gdy więc na Zachodzie porównuje się przebieg zjawisk z linią kierunkową, to my równamy się do punktu, wyskakującego niewspółmiernie wysoko w r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#StanisławCar">Trzy specjalne „zastrzyki” spowodowały wówczas gwałtowny wyskok wskaźników w latach 1928 i 1929 w Polsce — ponad normalne zjawisko w całym ekonomicznym świecie. Tymi środkami podniecającymi były: napływ obcych pieniędzy w sumie około 1 miliarda złotych; ożywienie spowodowane koniunkturą „węglową” w czasie strajku angielskiego; rozwój cen hurtowych, od r. 1925 utrzymujący się na bardzo wysokim poziomie. Wszystko więc — elementy działające szybko, ale na krótką falę. Oczywiście i wówczas istniał wielki własny wysiłek pracy gospodarczej. On podciągał Polskę niewątpliwie wzwyż. Ale poziom osiągnięty był krótkotrwały i różny od rozwoju koniunkturalnego państw obcych. Od tego czasu, w ciągu 10 lat zaszły w Polsce zmiany strukturalne znacznie głębsze, niż gdzieindziej. Nasze ustawodawstwo podatkowe i częściowo socjalne rozdrobniło warsztaty pracy wszędzie tam, gdzie zezwalały na to elementy techniczne.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#StanisławCar">Fakt ten zaszedł np. w dziedzinie przemysłu włókienniczego, gdzie warsztaty zatrudniające poniżej 20 pracowników rozrosły się dość znacznie — ale wypadły ze statystyki wskaźnikowej, Więc też obecnie, choć przywozimy więcej bawełny, niż w r. 1928, produkujemy więcej przędzy, choć zwiększyliśmy bardzo znacznie przerób lnu, konopi, jedwabiu sztucznego, włókna ciętego — to jednak wskaźnik tego przemysłu jest bardzo niski i poważnie obniża nam wskaźnik ogólny.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#StanisławCar">Ośmielam się więc twierdzić, że stan naszego gospodarstwa jest niemało lepszy, niż rejestrują to obecne wskaźniki ustalone i używane błędnie. Nie mam jednak innego wyjścia i nie chcąc powiększać chwilowo zamętu pojęć, posługiwać się muszę wskaźnikami ogólnie przyjętymi.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#StanisławCar">Tak więc nawet oficjalnie wyliczany i publikowany wskaźnik produkcji przemysłowej w zakresie tzw. dóbr wytwórczych, charakteryzujący dynamikę koniunkturalną, ustalony został we wrześniu br. na 100, gdy we wrześniu 1936 r. wynosił jeszcze 82, czyli że wzrósł w tym czasie o 22%. Ogólny wskaźnik produkcji przemysłowej osiągnął we wrześniu br. — 90, w stosunku do 100 w r. 1928 i do 79 we wrześniu 1936 r. Można jednak ze słusznością twierdzić, że osiągnięty poziom nie może być ani miarodajny, ani zadowalający. Miarodajny nie może być dlatego, że nie wyraża żadnego naszego ideału w skali bezwzględnej. Nie zaspokaja on ani potrzeby pracy, ani potrzeb rynku wewnętrznego, ani potrzeby ekspansji handlowej na zewnątrz. Nie jest nawet zadowalający w skali względnej, gdyż Polska między r. 1928 i r. 1937 znacznie się powiększyła ludnościowo.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#StanisławCar">Toteż, choć z zadowoleniem konstatujemy, że w ostatnim miesiącu w produkcji węgla kamiennego prawie wyrównaliśmy się z cyfrą produkcji w r. 1928 (3.354.000 ton w październiku 1937 r. wobec 3.385.000 ton w r. 1928); że w zakresie produkcji rudy i surówki żelaznej, stali, cementu, celulozy, papieru, przędzy bawełnianej, przędzy jedwabiu sztucznego, szkła, sody żrącej, energii elektrycznej, gazu ziemnego przekroczyliśmy w r. 1937 stan z r. 1928 i to w niejednym wypadku bardzo znacznie; że w przemyśle przetwórczym zatrudniamy już więcej robotników niż w r. 1928; że w stosunku do stanu z r. 1928, w ostatnich miesiącach br. załadunek artykułów przemysłowych na kolejach wzrósł o 24%, a średni dzienny ładunek 15-tonowych wagonów przewyższał ogółem stan z r. 1928 o 11%; że w stosunku do r. 1928 wzrósł i obieg pieniężny i obrót czekowy w P. K. O. i obroty izb rozrachunkowych, że natomiast zmniejszyła się w stosunku do tego roku wysokiej koniunktury liczba upadłości, obniżyła się stopa dyskontowa, korzystniej dla konsumcji kształtują się ceny, — to jednak do tych wyników — właśnie z powodu dwu zacytowanych już zarzutów — nie przywiązujemy zbytniej wagi.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#StanisławCar">Ponieważ podzielam tę opinię i uznaję wartość przytoczonych zarzutów, przeto dla rzetelnego określenia ruchu i dynamiki rozwojowej w roku 1937 muszę zastosować dodatkowe kryteria i korektywy.</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#StanisławCar">Już samo porównanie tempa rozwoju produkcji w głównych gałęziach przemysłu świadczy, że w I półroczu 1937 r. tempo to bije rekord w porównaniu nie tylko z latami ubiegłymi, ale i z tym okresem „wybuchowej” koniunktury r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#StanisławCar">Weźmy więc pod uwagę następujące cyfry procentowego wzrostu lub spadku głównych, charakterystycznych elementów produkcji przemysłowej:</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#StanisławCar">I półr. 1928 I półr. 1937</u>
          <u xml:id="u-10.23" who="#StanisławCar">I półr. 1927 I półr. 1936</u>
          <u xml:id="u-10.24" who="#StanisławCar">Węgiel kam. + 6,8% + 27,6%</u>
          <u xml:id="u-10.25" who="#StanisławCar">Koks + 25,3% + 29,1%</u>
          <u xml:id="u-10.26" who="#StanisławCar">Rudy żelazne + 45,6% + 52,0%</u>
          <u xml:id="u-10.27" who="#StanisławCar">Rudy cynkowe +11,5% + 38,7%</u>
          <u xml:id="u-10.28" who="#StanisławCar">Surowiec żelaza + 31,7% + 29,9%</u>
          <u xml:id="u-10.29" who="#StanisławCar">Stal + 9,6% + 31,3%</u>
          <u xml:id="u-10.30" who="#StanisławCar">Wytwory żel. walc. + 17,9% + 34,4%</u>
          <u xml:id="u-10.31" who="#StanisławCar">Rury żel. i stal — + 56,1%</u>
          <u xml:id="u-10.32" who="#StanisławCar">Cynk + 8,6% + 15,8%</u>
          <u xml:id="u-10.33" who="#StanisławCar">Cement — + 9,8%</u>
          <u xml:id="u-10.34" who="#StanisławCar">Barwniki syntet. — 28,1% + 11,4%</u>
          <u xml:id="u-10.35" who="#StanisławCar">Celuloza + 10,1% + 14,8%</u>
          <u xml:id="u-10.36" who="#StanisławCar">Azotniak — 0,6% + 191,7%</u>
          <u xml:id="u-10.37" who="#StanisławCar">Zupełnie podobny obraz otrzymujemy przy zestawieniu najcharakterystyczniejszych cyfr dotyczących gospodarstwa polskiego w porównaniu z cyframi głównych państw przemysłowych, w których sytuacji odbija się rozwój koniunktury jak w lustrze. Wszystkie wymieniane tu cyfry są publikowane przez odnośne biura statystyczne i przeważnie syntetyzowane w wydawnictwach i publikacjach Ligi Narodów („Revue de la situation économique mondiale 1936/37”). Oto w długim okresie dzielącym świat od tzw. „dna kryzysu” odbywał się stopniowy ale systematyczny wzrost wskaźnika produkcji przemysłowej, W Polsce jednak ruch ten był słabszy nie tylko w stosunku do państw nowych, prowadzących akcję auto-uprzemysłowienia, lub w stosunku do państw o silnej strukturze gospodarczej, ale nawet w stosunku do średniej światowej cyfry wzrostu tego wskaźnika. Tak więc na przestrzeni lat 1932–1936 — procentowy wzrost wskaźnika przemysłowego w całym świecie wyraził się cyfrą 51%, dla państw wielkoprzemysłowych, z wyjątkiem Francji, wahał się w granicach 50–100%, dla państw nowych, inwestujących się 50–75%, a dla Polski wyniósł 33%. Również jeszcze w r. 1935/36 postęp nasz jest nieco szybszy niż np. na Łotwie lub w Finlandii, ale znacznie wolniejszy, niż w innych krajach. W ostatniej publikacji (str. 79) Ligi Narodów omawia się również rozwój tego samego wskaźnika w pierwszej połowie roku bieżącego. Wśród długiego szeregu państw zajmujemy tam pierwsze miejsce. Oto w porównaniu z r. 1936 wzrost tego wskaźnika wynosi we Francji 3%, w Anglii 7%, w Szwecji 10%, w Belgii 11%, w Niemczech 13%, w Austrii 16%, w Stanach Zjednoczonych 20%, w Polsce 21%. W cytowanym sprawozdaniu jest również zestawiony indeks zatrudnienia w okresie marzec 1936 — marzec 1937. Wzrost ten wyraża się dla Austrii cyfrą 1,4%, dla Francji 5,0%, dla Anglii 5,1%, dla Finlandii 6,0%, dla Belgii 6,4%, dla Niemiec 6,5%, dla Szwecji 7,0%, dla Łotwy 7,1%, dla Danii 7,7%, dla Czechosłowacji 8,3%, dla Italii 9,3%, dla Polski 11,3%, dla Stanów Zjednoczonych 15%. Wreszcie w statystykach międzynarodowych odnajdujemy bilans postępu gospodarczego w I półroczu 1937 r. w stosunku do I półrocza 1936 r. dla kilku konkretnych działów produkcji, odzwierciadlających natężenie koniunktury.</u>
          <u xml:id="u-10.38" who="#StanisławCar">Wzrost produkcji: w Anglii w Belgii we Francji w Niemczech w Polsce Węgla kam. + 5,4% + 10,6% — 4,3% + 18,2% + 27,6% żelaza + 7,0% + 20,8% + 23.2% +4,4% + 29,9% stali + 10,4% + 24,6% + 17,1% + 2,7% + 31,3% cynku — + 11,2% + 12,5% + 18,2% + 16,3%.</u>
          <u xml:id="u-10.39" who="#StanisławCar">Możemy więc stwierdzić fakt niewątpliwy, że w r. 1937 nadrabiamy szybko nasze opóźnienie koniunkturalne i w przeciwstawieniu do r. 1936 w ewolucji dodatniej posuwamy się wyraźnie i szybko naprzód.</u>
          <u xml:id="u-10.40" who="#StanisławCar">Badając to samo zagadnienie od strony rynku pracy, możemy również skonstatować, że aparat gospodarczy i aparat robót publicznych funkcjonował w roku bieżącym o wiele sprawniej, niż w roku poprzednim. Do dnia 30 kwietnia cyfra zarejestrowanych bezrobotnych zmniejszyła się w r. 1936 o 75.000 osób, w rb. o 130.000 osób; do 30 czerwca — ta sama liczba zmniejszyła się w r. ub. o 168.000 — a w r. 1937 o z wyż 250.000 bezrobotnych. Oczywiście, że i niezarejestrowani bezrobotni otrzymywali tu i ówdzie zatrudnienie, a tendencja rejestrowania wzmogła się ogólnie w całym kraju, gdyż otwierała obecnie znacznie realniejsze niż dawniej perspektywy uzyskania pracy i zarobku oraz tzw. ustawowego zaopatrzenia w zimie. Gdy średnia miesięczna załogi robotniczej w górnictwie i w hutnictwie w r. 1936 wyniosła 130.300 osób, to z końcem 3 kwartału rb. w tych działach pracowało już 154.300. Wzrost wynosi więc prawie 19%. Jeszcze wyższy przyrost w skali bezwzględnej i procentowej wykazuje przemysł przetwórczy. W r. 1936 liczba zatrudnionych robotników w tym przemyśle wynosiła średnio 530.000 osób, a we wrześniu 1937 r. przekroczyła poziom z r. 1928, osiągając 645.000 ludzi. Oznacza to wzrost prawie 22%.</u>
          <u xml:id="u-10.41" who="#StanisławCar">Szacunkowe obliczenie sumy wypłat robotniczych w górnictwie węglowym, hutnictwie i w większym przemyśle przetwórczym, zatrudniającym ponad 20 robotników, opracowane na podstawie statystyki przepracowanych robotniko-godzin i zarobków godzinowych, wykazuje, że w rb. zatrudnieni tylko w tych zakładach pracownicy fizyczni otrzymają zarobków o 160 milion zł więcej, niż otrzymali w roku ubiegłym. Stanowi to przyrost o 18,4%, przy czym cyfra ta nie uwzględnia ani pracowników umysłowych, ani robotników zatrudnionych w mniejszych zakładach wytwórczych, ani też robotników zatrudnionych dodatkowo na robotach publicznych i w przedsiębiorstwach państwowych. Choć wszyscy dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, jak dalekie od praktycznego ideału jest życie robotnika i pracownika w Polsce, to jednak fakt tego postępu w ciągu ostatniego roku możemy niewątpliwie zaliczyć do zjawisk niezmiernie pomyślnych, zarówno z punktu widzenia społecznego, jak nie mniej i z punktu widzenia ściśle gospodarczego. Proces ten bowiem odbywał się przede wszystkim jako rezultat rozwoju ekonomicznego, jako konsekwencja zwiększonej produkcji, zwiększonych obrotów i rozwijającego się systematycznie zapotrzebowania na pracę. W ten sposób przeszliśmy z cyklu kryzysowego, w którym wzajemnie na siebie oddziaływały: zmniejszające się zarobki, zmniejszająca się konsumcja, zmniejszająca się rentowność i zmniejszające się zapotrzebowanie na pracę, na cykl zwyżkowy, w którym wszystkie czynniki automatycznie reagować będą ku zwyżce.</u>
          <u xml:id="u-10.42" who="#StanisławCar">W podobnie aktywny sposób oddziałała na rynek produktów przemysłowych ludność rolnicza, a pewnemu wzmocnieniu jej zdolności konsumcyjnych i zdolności płatniczych przypisać należy duży wpływ na ogólne spotęgowanie poprawy gospodarczej. Ta olbrzymia nierównowaga między ludnością związaną w Polsce z rolnictwem i ludnością związaną z przemysłem, rzemiosłem i handlem, przy szczególnej strukturze ekonomicznej i majątkowej polskiej wsi, jest jedną z głównych przyczyn, iż kryzys wżera się w nasz organizm społeczny głębiej, niż w wielu innych państwach. Ale i odwrotnie, przy lekkiej poprawie gospodarczej na wsi dodatnie skutki ogólno-ekonomiczne narastają u nas prędzej niż gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-10.43" who="#StanisławCar">Jeżeli rok gospodarczy 1935/36 był dla rolnictwa polskiego przełomowy w znaczeniu definitywnego zahamowania procesu trwałego spadku jego dochodowości, to rok następny, zakończony w czerwcu 1937, uczynił znaczniejszy wzrost strony dochodowej w bilansie rolniczym. Począwszy od czwartego kwartału r. 1936 zwyżka cen artykułów roślinnych, sprzedawanych przez rolnika, zarysowała się bardzo wyraźnie i utrwaliła się z początkiem nowego okresu gospodarczego, zezwalając na oderwanie się od wpływu cen międzynarodowych, pomimo skasowania szerszej pomocy eksportowej. Zarazem przy dość znacznym skoku wskaźnika cen artykułów sprzedawanych przez rolników, ceny przemysłowe wytrzymały swój poziom, co przyczyniło się do zwierania tzw. popularnie „nożyc cen”.</u>
          <u xml:id="u-10.44" who="#StanisławCar">Jeżeli posłużymy się tu oficjalnymi wskaźnikami i porównamy sytuację z września 1937 r. z sytuacją dokładnie z przed roku, to stwierdzimy, że ogólny wskaźnik cen artykułów sprzedawanych przez rolnika wzrósł w tym okresie czasu o 31,0%, a w tym wskaźnik zbożowy o 42,3%, wskaźnik budowlany o 15,0%, a równocześnie wskaźnik artykułów przemysłowych nabywanych przez rolnika wzrósł w ciągu roku zaledwie o 2,3%.</u>
          <u xml:id="u-10.45" who="#StanisławCar">Zwiększonej sile nabywczej rolnictwa odpowiada dość poważne wzmożenie procesów inwestycyjnych w rolnictwie oraz nakładów związanych z powrotem do prób intensyfikacji uprawy. Tak więc wskaźnik dla inwestycji maszyn rolniczych w Polsce wzrósł w ciągu ostatniego roku o 47,1%, gdy ten sam wskaźnik dla maszyn przemysłowych wykazuje skok o 36,7%. Konsumcja wszelkich nawozów sztucznych wzrosła bardzo silnie, szczególnie w ciągu roku bieżącego. Wyrywkowo przeprowadzono badania — opracowywane później na szerszej podstawie przez Instytut Puławski — dotyczące zmian w dochodowości małych i średnich gospodarstw rolnych, rozrzuconych po całej Polsce. Stwierdzono przy tych badaniach, że między r. 1935–36 i r. 1936–37 średnio w tych gospodarstwach dochód czysty wzrósł o 31,2%, wydatki bieżące gospodarcze wzrosły o 39,4%, wydatki na cele czysto konsumcyjne (wyżywienie) wzrosły o 16,9%, a dochód brutto w zrósł o 15,9%.</u>
          <u xml:id="u-10.46" who="#StanisławCar">Należy oczywiście w imię ścisłości stwierdzić, że nie wszystkie kategorie gospodarstw rolnych, a tym bardziej nie wszystkie okręgi odczuły w równym stopniu poprawę położenia. Niskie ceny zbóż w pierwszych miesiącach pożniwnych w r. ub. zahamowały proces poprawy w gospodarstwach najsłabszych, które nie mogły się powstrzymać od szybkiej podaży. W r. b. uniknęliśmy tego zjawiska; przyczyniły się do lego zarówno obiektywne warunki, jak i świadoma celu polityka państwowa. Ale zjawiła się nowa konieczność, mianowicie przeciwdziałania skutkom suszy i nieurodzaju paszy i zboża. W związku z tym Ministerstwo Rolnictwa podjęło szereg akcji, mobilizując zwyż 12 milionów zł na powyższe cele w pomocy budżetowej i kredytowej. Niezależnie od tego rozprowadzono w r. b. do dnia 1 października kredytów rejestrowych na sumę zwyż 30 milionów zł, tj. więcej, niż przy najwyższym stanie tych kredytów w r. ub. o 9,1%, i kredytów zaliczkowych okrągło 10 milionów zł (zwyżka o 39%).</u>
          <u xml:id="u-10.47" who="#StanisławCar">Są okręgi, w których rezultat zbiorów wypadł w r. b. wcale korzystnie i te będą miały ułatwioną możność odrobienia części klęsk długotrwałego kryzysu. Pewną korekturę do ogólnej oceny wyników tegorocznych zbiorów wprowadziły wyniki zbioru ziemniaków. Ma on być stosunkowo bardzo korzystny, gdyż o 10% wyższy od cyfr średnich za lata 1932–1936.</u>
          <u xml:id="u-10.48" who="#StanisławCar">Również sygnalizowany dotychczas stan zasiewów ozimych w porównaniu z r. ub. prezentuje się znacznie pomyślniej. Ten stan ogólny, stan realnej poprawy sytuacji rolnictwa i nadzieja poprawy rentowności warsztatu rolnego, poprawy w zatrudnieniu i rentowności przemysłu prywatnego, stan ożywionych obrotów w święcie oraz poprawa na rynku finansowym i kredytowym przyczyniły się do tego, że i konsumcja na rynku wewnętrznym poczęła widocznie wzrastać.</u>
          <u xml:id="u-10.49" who="#StanisławCar">Dodatkowymi — i na pewno niemało znaczącymi — były dwa bodźce działające na naszym rynku w r. 1937, w szczególności zaś od początku drugiego kwartału. Były nimi: roboty inwestycyjne uruchomione w r. b. dość wcześnie i na stosunkowo znaczną skalę oraz duża równowaga cen wyrobów przemysłowych. Między kwietniem a wrześniem b. r. wskaźniki cen surowców uzależnionych od zagranicy, przędzy i tkanin wykazały dość poważny spadek. Wskaźniki cen surowców skartelizowanych, materiałów budowlanych i wielu wyrobów gotowych wykazały stabilizację. Z półfabrykatów tylko ceny żelaza wzrosły nieco poważniej, gdy przeprowadzone badania wykazały, iż przy zmianie kosztów tworzyw utrzymywana cena działała destrukcyjnie na ten ważny dla Państwa przemysł. Rząd nie posługiwał się tak ostrym prawem, jak np. niemieckie „Preis-stop. Verordnung”, ale wpływał, by ewolucja cen nie oddziałała hamująco na rozwój koniunktury i konsumcji. Należy jednak stwierdzić, że bardzo wiele dziedzin przemysłu zajęło samodzielnie pożądaną pozycję w swej polityce cen, zgodną z ogólnym interesem Państwa, pragnąc przede wszystkim ożywić zamarły w kryzysie rynek wewnętrzny. I rzeczywiście niektóre działy produkcji i handlu osiągnęły na tej drodze wybitne rezultaty, zarówno przemysłowe, jak i finansowe. Oczywiście, iż w zakresie tej polityki mogły powstać pewne błędy przesadnego lub niedociągniętego interwencjonalizmu państwowego. Ale każdy stwierdzony błąd był natychmiast korygowany, bez jakichkolwiek ambicji prestige'owych Rządu.</u>
          <u xml:id="u-10.50" who="#StanisławCar">W wyniku tych wszystkich czynników cyfry rozwoju spożycia wewnętrznego w r. 1937 — w porównaniu ze stanem z r. 1936 — przedstawiają się wcale korzystnie. Notujemy więc przykładowo, że w okresie styczeń — sierpień r. b. w porównaniu z identycznym okresem r. ub. wewnętrzna konsumcja węgla wzrosła o 24%, koksu o 38%, cementu o 23%, benzyny o 27%, cukru o 7%, soli o 10%, wyrobów stalowych o 27%, surówki żelaznej o 80% itd. W okresie styczeń — październik r. b. w zestawieniu z r. ub. wzrosło silnie zapotrzebowanie krajowe na wszelkie urządzenia elektryczne dla przemysłu i do użytku domowego, na aparaty telefoniczne, na sodę i barwniki organiczne, na przędziwo sztuczne i nawozy, na meble i urządzenia domowe, na produkty spożywcze i monopolowe.</u>
          <u xml:id="u-10.51" who="#StanisławCar">Ten ruch koniunkturalny musiał wywołać również dość znaczne zmiany w charakterze naszego handlu zagranicznego. Jest zjawiskiem powtarzającym się w Polsce nie po raz pierwszy, że w okresie wzrastającej pomyślnej koniunktury zapotrzebowanie na zagraniczne środki produkcji wzrasta, a rynek wewnętrzny absorbuje prawie całkowicie maksymalną zdolność produkcyjną wielu działów naszej własnej produkcji. W tych warunkach eksport nasz nie może zdobyć się na dostateczną dynamikę i rozmach.</u>
          <u xml:id="u-10.52" who="#StanisławCar">Zagadnienie to wymaga oczywiście szczegółowego omówienia i nie wątpię, iż i na terenie parlamentarnym znajdzie się na to czas i miejsce. Obecnie chcę tylko z punktu widzenia charakterystyki generalnej linii rozwoju koniunktury w Polsce stwierdzić, że i tu — szczególnie w dziedzinie importu — mamy pełne potwierdzenie dotychczasowych ustaleń. Gdy więc w okresie styczeń — październik import tegoroczny wzrósł w porównaniu z okresem 10-miesięcznym w r. ub. pod względem wagowym o 25% i pod względem wartościowym o 26%, to poszczególne składniki, właśnie te, które mają decydujący wpływ na rozwój koniunktury, wykazują ewolucję dość różnorodną. W opublikowanej za te okresy statystyce stwierdzamy więc, że np. import bawełny wzrósł o 4%, nawozów sztucznych o 15%, kauczuku o 22%, miedzi o 26%, aluminium o 33%, obrabiarek o 36%, żelastwa o 46%, rud manganu o 50%, samochodów o 59%, rud cynkowych o 72%, rud żelaznych o 74%, celulozy o 186%, silników i turbin o 200%. I na tym odcinku stwierdzamy dominującą rolę tendencji uprzemysłowiania się Polski, przekonujemy się o położeniu znacznie silniejszych akcentów na zagadnieniu inwestycyjnym, zagadnieniu mobilizacji sił przyszłych, mających zmienić naszą jednostronną strukturę gospodarczą, niż na zagadnieniu nasycenia doraźnych potrzeb konsumcji.</u>
          <u xml:id="u-10.53" who="#StanisławCar">W każdym razie, prześlizgując się choćby najpowierzchowniej nad zagadnieniem handlu zewnętrznego, niepodobna nie wspomnieć o tym, że wobec „posuchy” zainteresowań gospodarczych na naszych granicach lądowych — nasza mikroskopijna granica morska stała się dla nas już nie symbolem, ale realnym chlebem codziennym naszego gospodarstwa, naszej niepodległości, naszego prawa do życia, do postępu, do odbudowy.</u>
          <u xml:id="u-10.54" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.55" who="#StanisławCar">Zwyż 75% w obrocie handlowym między Polską i światem przechodzi przez nasze porty w Gdyni i w Gdańsku, przy czym w okresie 14 lat zaoszczędziliśmy walut w bilansie płatniczym na tej polityce zwyż 2.400 milionów zł, tj. równowartość rocznego budżetu Państwa Polskiego. Nie ma potrzeby dodawać, że nie ominiemy żadnej sposobności, by wzmocnić inwestycyjną działalność w Gdyni, tym bardziej, że w przyszłości spoczną na niej nowe i ważkie zadania wobec rozbudowy gospodarstwa społecznego Polski.</u>
          <u xml:id="u-10.56" who="#StanisławCar">Wreszcie, aby się upewnić, że określony uprzednio ruch zwyżkowy odnajdujemy w każdym elemencie zrastającym się w jedną całość ekonomicznej dynamiki Polski r. 1937, możemy jeszcze przekontrolować tak charakterystyczny dla koniunktury czynnik, jak ruch kolejowy.</u>
          <u xml:id="u-10.57" who="#StanisławCar">Już w I półroczu 1937 notowało Ministerstwo Komunikacji, że w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego przewóz pasażerów wzrósł o zwyż 24%, a przewóz towarów o zwyż 28%. W dalszych okresach konstatujemy dalsze nasilenie ruchu towarowego.</u>
          <u xml:id="u-10.58" who="#StanisławCar">Unikając jakichkolwiek przenośni, z materiałem cyfrowym w ręku, materiałem podlegającym publikacji i publicznej analizie i kontroli, starałem się ustalić, że wpajanie nałogu myślenia w społeczeństwo polskie, iż na każdym pozytywnym odcinku życia — wszędzie i zawsze — „wleczemy się w ogonie” innych narodów, jest niezgodne ze stanem faktycznym, a politycznie wysoce szkodliwe nie tylko dla pracy Rządu obecnego, ale i dla wielu rządów przyszłych, o których nie wiemy, z jakimi trudnościami przyjdzie im walczyć.</u>
          <u xml:id="u-10.59" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
          <u xml:id="u-10.60" who="#StanisławCar">Ale przez ustalenie rzeczywiście dodatnich rezultatów całego społeczeństwa polskiego — możemy z tą samą wolą prawdy popatrzeć i na rachunek pasywny naszego gospodarstwa narodowego. Tych niedomagań i braków jest szereg bardzo długi i gatunkowo ważki.</u>
          <u xml:id="u-10.61" who="#StanisławCar">Można więc na pewno zrozumieć pesymizm człowieka, któremu wszystkie przytoczone przeze mnie cyfry świadczące o wzmacnianiu się poszczególnych ważnych elementów gospodarstwa narodowego, przysłania fatalny stan ekonomiczny własnego miasteczka, własnej wsi. a może własnej rodziny. Wschodzące słońce, które ukazałem obywatelom Polski, nie może rozproszyć ciemności, wśród których muszą jeszcze oni sami bytować. Jeśli poprawa ta nie dotyczy ich osobiście lub ich najbliższych, to wydaje się ona zbyt odległa i zbyt nieuchwytna. Gdybym chciał trzymać się ściśle tylko ram ekonomicznych — obecnych moich rozważań — to jednak i wówczas wskazanie na tę wielką dysproporcję między potrzebami milionów ludzi a niemożnością ich najprymitywniejszego ale szybkiego zaspokojenia nie wyczerpuje głównych pozycji naszego bilansu po stronie strat. Ten bowiem wielki, gatunkowo najcięższy pasyw jest odziedziczony po całym stuleciu historii.</u>
          <u xml:id="u-10.62" who="#StanisławCar">Ale mamy i pasywa bieżące, już swoje własne. Niektóre z nich będę omawiał bardziej szczegółowo w drugiej części mego referatu, gdy przejdę do ustosunkowania się Rządu do aktualnych zagadnień najbliższej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-10.63" who="#StanisławCar">Obecnie wskażę tylko ogólnie, że na pewno wiele zdrowych poczynań gospodarczych, podejmowanych przez ludzi uczciwych i mądrych, marnieje albo z powodu braku dostępnych i tanich kredytów, albo z powodu zbyt rygorystycznych ustaw fiskalnych, czasem wykonywanych przez ludzi bezwzględnych, albo może z powodu jakiegoś nieobliczalnego i nieprzewidzianego posunięcia etatystycznego państwa. Żyjemy w okresie powszechnej i nieodzownej ingerencji państwa, silnie rozbudowanego interwencjonizmu nawet w państwach o ustroju ekonomicznie krańcowo liberalnym. Ten stan nakładałby obowiązki wielkiej umiejętności, wielkiego doświadczenia, wielkiego taktu na aparat państwowy. Można by z powodzeniem ustawiać fakty, świadczące istotnie, że ta i owa dziedzina produkcji w pośrodku wychwalanej przez przedstawiciela Rządu koniunktury cofa się, że rodzą się ciemne chmury nad kształtowaniem się bilansu handlowego, że coraz trudniej będzie w przyszłości panować nad ruchami cyfr w bilansie płatniczym, że całe litanie postulatów rolnictwa, przemysłu, rzemiosła, handlu, a może przede wszystkim ludzi pracy: robotników, urzędników, szefów instytucyj — pozostają poza sferą realizacji.</u>
          <u xml:id="u-10.64" who="#StanisławCar">Można by nawet z pewnym uzasadnieniem teoretycznym twierdzić, że błędem jest, iż w okresie wzmagającej się koniunktury czynimy tak wielki wysiłek inwestycyjny, zamiast mobilizować rezerwy, zarówno bezpośrednie jak i pośrednie, przez odciążenie gospodarstwa prywatnego, które przy zmianie koniunktury, mogą się okazać potrzebne. Wszystkie te stwierdzenia i zastrzeżenia mogą mieć za sobą legitymację prawdy i rzetelnej troski o Polskę. Ale Rząd, który by współcześnie chciał w miarę dobroci swego serca zaspokoić po części wszystkie potrzeby i postulaty, który rozcieńczyłby tak skąpe w Polsce środki materialne i wolę działania, który by codziennie tworzył przypadkowy kompromis pomiędzy wielkimi, skoncentrowanymi koniecznościami przyszłości a drobnymi i licznymi potrzebami dnia dzisiejszego, niczego by nie dokonał, zmarnowałby sytuację i koniunkturę, a w konsekwencji przyśpieszyłby i spotęgowałby recydywę kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-10.65" who="#StanisławCar">Do takich ujemnych rezultatów wedle mego głębokiego przekonania doszedłby współcześnie taki rząd wszędzie na świecie, a w Polsce pewniej i prędzej niż gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-10.66" who="#StanisławCar">Natomiast rekonstruując pewne zasady naczelne w swoim działaniu, rozwiązując kilka problemów, które stały się obecnie dziejową koniecznością, oczyszczając atmosferę działań gospodarczych z wielu bezmyślnych balastów i obciążeń, Rząd może doprowadzić wedle mego najgłębszego przekonania, naród i Państwo Polskie do większej i trwalszej pomyślności, pomimo że popełni szereg błędów i pomyłek w sprawach drugorzędnych.</u>
          <u xml:id="u-10.67" who="#StanisławCar">Hierarchię tych podstawowych zasad i zagadnień można ustawić różnie. W tym jednak miejscu, w części ogólnej sprawozdawczej, muszę ustalić kolejność tych zagadnień tak, jak one obciążają bezpośrednią odpowiedzialność Ministra Skarbu. Później przyjdzie czas na zajęcie innego punktu widzenia.</u>
          <u xml:id="u-10.68" who="#StanisławCar">Zasadą pierwszą jest równowaga budżetu zwyczajnego. Lata kryzysu wprowadziły dość głęboką destrukcję do naszego budżetu państwowego. Destrukcja ta polegała nie tylko na tym, że budżet zamykał się corocznie deficytem, że każdorazowe definitywne zamknięcia powiększały sumę deficytów miesięcznych, ale i na tym, że procent globalnych cyfr wykonania odbiegał bardzo znacznie od preliminarza, że wreszcie w preliminarzu nie mogły się zmieścić wydatki, które były albo faktyczną albo formalną koniecznością. W ten sposób musiały rosnąć niezorganizowane długi resortów. Również i ja nie mogłem tego stanu rzeczy natychmiast zmienić i budżet zamknięty za r. 1935/36 był budżetem pełnym jeszcze tych samych niewłaściwości; budżet następny był już niewątpliwie lepszy, a budżet wykonywany obecnie — choć również nie pozbawiony usterek — realizuje się jeszcze poprawniej.</u>
          <u xml:id="u-10.69" who="#StanisławCar">Budżet za r. 1935/36, według tymczasowych zestawień obrotów kasowych ogłaszanych miesięcznie wykazał deficyt w wysokości około 264 milionów zł. Obecnie, wedle definitywnych zamknięć rachunkowych, deficyt ten, tak samo jak prawie wszystkie deficyty poprzednie, został skorygowany w górę do cyfry 309,0 milionów zł, a na pokrycie tego deficytu poszły nie tylko wpływy z biletów skarbowych, z zadłużenia w kredycie bezprocentowym w Banku Polskim, ze sprzedaży niektórych papierów wartościowych, ale częściowo i wpływy z pożyczki inwestycyjnej.</u>
          <u xml:id="u-10.70" who="#StanisławCar">W roku następnym na podstawie przeprowadzonych i zamkniętych obliczeń mamy również korektę salda budżetowego, ale nie tylko bardzo małą, ale przede wszystkim korektywę plusową, zwiększającą nieco opublikowaną nadwyżkę. Błąd bowiem, prowadzący do zwiększających się tak znacznie przy ostatecznym obrachunku deficytów, został wykryty i usunięty.</u>
          <u xml:id="u-10.71" who="#StanisławCar">Poddając analizie zamknięty właśnie 7-miesięczny okres wykonywania budżetu na r. 1937/38, należy podkreślić, że jakkolwiek nastąpiły jak zawsze pewne przesunięcia w poszczególnych pozycjach, to jednak sumarycznie wykonywany on jest prawie z matematyczną precyzją. Teoretyczny procent wykonania budżetu za 7 miesięcy wynosi 7/12, czyli 58,3%.</u>
          <u xml:id="u-10.72" who="#StanisławCar">W roku ubiegłym sumaryczne dochody wyniosły za ten okres 57% preliminarza. W r. b. 58,5%. Trzy zasadnicze grupy dochodów budżetowych grają w r. b. znacznie równomierniej niż w r. ub. Oto charakterystyczne cyfry:</u>
          <u xml:id="u-10.73" who="#StanisławCar">W okresie 7 miesięcy budź.</u>
          <u xml:id="u-10.74" who="#komentarz">(IV — X)</u>
          <u xml:id="u-10.75" who="#StanisławCar">1936 r. 1937 r.</u>
          <u xml:id="u-10.76" who="#StanisławCar">Daniny publ. i doch. administr. dały 57,0% 56,8%.</u>
          <u xml:id="u-10.77" who="#StanisławCar">Monopole dały 63,5% 61,4%</u>
          <u xml:id="u-10.78" who="#StanisławCar">Przedsiębiorstwa państw, dały 30,0% 66,1%.</u>
          <u xml:id="u-10.79" who="#StanisławCar">Stwierdziliśmy uprzednio, w jakich rozmiarach przejawiła się poprawa koniunkturalna w życiu gospodarczym. Było ono jednak w okresie kryzysu istotnie bardzo wyczerpane przez potrzeby budżetu publicznego. Skarb mógł to stwierdzić bez cienia wątpliwości — nie tylko kontrolując księgi wielkiego i średniego przemysłu i handlu, ale badając sytuację własnych instytucji o charakterze gospodarczym. Wszystkie monopole wydrenowane zostały z kapitału obrotowego; kolej ponadto zredukowała swe magazyny zasobów do groźnego minimum i nie mogła pokrywać bieżących zobowiązań. Podobnie działo się w innych przedsiębiorstwach. W wyniku tych konstatacji Skarb zalecił urzędom i izbom skarbowym w stosunku do płatników, wykazujących stale najlepszą wolę, pewną oględność w eksploatacji fiskalnej w pierwszym, wstępnym okresie koniunktury. Nie szło w tym wypadku o żaden zabieg o charakterze reformy podatkowej, jedynie tendencją Skarbu było w imię rozszerzenia i utrwalenia koniunktury, by pustki w kasach instytucji prywatno-gospodarczych ustępowały stopniowo miejsca gotówce i normalnym środkom płatniczym handlowym. Ta tendencja miała i ma pewien refleks na kształtowanie się wpływów skarbowych w zakresie podatków bezpośrednich. Dwie zasadnicze przyczyny stosunkowo słabego wzrostu tych wpływów będą wyjaśnione później, ale również wyrazem pewnego odpoczynku śruby podatkowej jest fakt, że t. zw. podatki bezpośrednie dały w r. b. sumaryczny wzrost tylko o 3,7%, gdy równocześnie podatek przemysłowy, charakteryzujący do pewnego stopnia tempo obrotów handlowych, wzrósł o 11%. Poza tym należy przytoczyć, że wpływy z podatków pośrednich zwyżkowały o 5,3%, wpływy z opłat stemplowych i pokrewnych wzrosły o 6,5%, wpływy netto z Monopolu Spirytusowego podskoczyły o 7,3%, a wpłaty przedsiębiorstw państwowych wykazały rewelacyjny wzrost o 45,5%.</u>
          <u xml:id="u-10.80" who="#StanisławCar">W okresie tych samych 7 miesięcy budżetowych wydatkowano: w r. 1935 1.303,9 mil. zł h „ 1936 1.234,5 „ „ a „ „ 193) 1,316,4 „ „ tj. prawie tyleż, ile w roku kryzysowym 1935. Wymieniona suma stanowi 58,3% uchwalonego budżetu, a więc odpowiada jak najściślej matematycznej proporcji. W stosunku do r. 1936 faktyczny wzrost wydatków dosięga kwoty prawie 82 milionów zł, jednakże porównując wydatki obu okresów bez obsługi długów (mającej charakter sezonowy) stwierdzamy, że istotny wzrost wydatków wyniósł w rb. tylko 4,8% sumy wydanej w r. ub., a więc jest stosunkowo bardzo skromny, W ten sposób, gdy omawiany 7-miesięczny okres w r. 1935 zamknięty został deficytem 191,2 miliona zł (po skorygowaniu około 224 milionów), a w r. 1936 nadwyżką 0,4 miliona zł, to w r. b. osiągnęliśmy dotychczas nadwyżkę 3,6 miliona złotych.</u>
          <u xml:id="u-10.81" who="#StanisławCar">Szczególną jednak wagę przywiązuję do tego, że cały nasz aparat urzędowy, zajmujący się sprawą budżetu nie tylko w Ministerstwie Skarbu, ale i we wszystkich innych resortach, a pozostający w kontakcie z Ministrem Skarbu, zharmonizował się w tendencji współdziałania nad zachowaniem zasady równowagi budżetu. Dziś już i sceptycy stwierdzili, iż zrównoważenie budżetu zwyczajnego posiada nie tylko doniosłe znaczenie praktyczne ogólno-gospodarcze, ale ponadto zezwala ministerstwom na planową i równą gospodarkę pieniężną.</u>
          <u xml:id="u-10.82" who="#StanisławCar">Już w dyskusjach poprzednich wyjaśniliśmy sobie i społeczeństwu możliwie dokładnie, że wydawanie nawet olbrzymich sum na cele robót publicznych i inwestycji bądź to o charakterze obronnym, bądź też o charakterze gospodarczym może stać się nieskuteczne, w pewnych wypadkach nawet wyraźnie szkodliwe dla Państwa, jeżeli nie będzie stwarzać szybko kompleksów zamkniętych i zdolnych do samodzielnego życia. Od chwili zapoczątkowania tej dyskusji powstało szereg ośrodków prac badawczych dla tego zagadnienia, lub instytucji, mających koordynować te twórcze wysiłki. Zagadnienie więc zostało pogłębione. Idea planowania robót publicznych i inwestycji publicznych państwowych i samorządowych zyskała ostatnio prawo obywatelstwa w całym świecie. Nie byliśmy więc w tej dziedzinie pionierami „odkrywania Ameryki”, Ale nigdzie bardziej, jak w Polsce, ta właśnie zasada nie wołała donośniej i natarczywiej o realizację. Dociągnięcie inwestycyjne obecnej Polski do stanu zachodnio-europejskiego wymagałoby nie tylko stosunkowo długiego okresu czasu i fantastycznej sumy pieniędzy, ale byłoby związane z najgłębszą przebudową struktury ludnościowej, terytorialnej, urbanistycznej, komunikacyjnej, energetycznej, kapitałowej itp.</u>
          <u xml:id="u-10.83" who="#StanisławCar">W tych warunkach z całym uporem wyskakiwać będą rozliczne programy i potrzeby lokalne cząstkowe, subiektywne; będą przebijać się przez życie przy zastosowaniu całej nowoczesnej strategii i argumentacji. Temu terrorowi ulegaliśmy właściwie przez szereg lat, a spora część nakładów inwestycyjnych okazała się gospodarczo nieskuteczna. Inwestycje nie powiązane ze sobą w pewien kompleks, wchłaniające bezładnie pieniądze publiczne i prywatne, wybiegające w jednych miejscach o całą generację naprzód, w innych pozostawiające obok szereg zagadnień synchronicznych w zaniedbaniu, muszą prowadzić po każdym najmniejszym wstrząsie i kryzysie do bankructwa, do konieczności oddłużenia. Kapitały ulokowane w taki bezładny sposób nie mogą wypracować samoamortyzacji. Oddłużenia nie można jednak robić codziennie; konwersje długów są zabiegiem chirurgicznym. Nie można się operować zbyt często, gdy niezbędne są dnie życia i pracy. Każdy natomiast kompleks zwarty inwestycyj dokonanych umiejętnie pracować będzie w Polsce i pracuje wydatniej, niż w krajach inwestycjami przesyconych. I tu bowiem ma pełne zastosowanie liebieg'owskie „prawo minimum”, A gdy inwestycje nasze muszą mieć charakter pionierski, otwierający nowe wielkie pola dla pracy tysięcy i setek tysięcy ludzi, dla najszerzej pomyślanego współdziałania inicjatywy prywatnej, gdy prace te mają służyć potrzebom naszej obrony i naszej całości państwowej, to oczywiście musimy zdać sobie sprawę z tego, że lwią część ciężaru tego zadania musimy sami udźwignąć, Gdy dokonamy dzieła założenia w Polsce fundamentów pod państwo na wskroś nowoczesne, o pełnej i rozwiniętej strukturze ekonomicznej, wówczas — jeżeli zechcemy — pojawią się tanie kapitały zagraniczne, które zadowolą się częścią zarobku finansowego. Dziś — gdyby przyszły przejąć naszą troskę na siebie — chciałyby obok pełnej eksploatacji finansowej rządzić nami jak swoją kolonią. Oczywiście, iż nie chcę tu wykluczyć współdziałania kapitałów obcych; korzystam z nich już obecnie i korzystać pragnę nadal. Ale wykreślić musimy z rachunku złudzenie, że historyczne zadanie wydźwignięcia naszego narodu ze stanu nieraz upokarzającego naszą ambicję narodową, ze stanu bezrobocia, w którym wyjątkiem jest prawo do stałej i uczciwie wynagradzanej pracy, może się dokonać na kredyt i to kredyt obcy.</u>
          <u xml:id="u-10.84" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.85" who="#StanisławCar">Toteż można w oderwaniu od rzeczywistości żądać, by narastające kapitały w instytucjach operacyj długoterminowych państwo pozostawiło do swobodnego wykorzystania w całości inicjatywie prywatnej, by nie „drenowało” rynku kapitałowego. W obecnych warunkach nikt nie spełniłby tego postulatu, mając dobro całości państwa i narodu na oku. A gdyby spełnił, to bez wykonania pionierskich inwestycyj komunikacyjnych, energetycznych, budowlanych i fabrycznych, inicjatywa prywatna, pozbawiona tego „minimum” warunków rzeczowych — zawiodłaby ponownie tak samo, jak musiała zawieść i zawiodła w t. zw. trójkącie bezpieczeństwa, pomimo przyznania najszerszych ułatwień i przywilejów podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-10.86" who="#StanisławCar">Moje osobiste nastawienie w tym zagadnieniu jest takie, że gdy w państwie poczyna się wydawać pieniądze rozsądniej, bardziej celowo, na prace wiążące ze sobą organicznie tysiące wysiłków prywatno-gospodarczych i dziesiątki tysięcy ludzi wydobytych z dna „nędzy bezrobocia”, to można bez szkody społecznej i gospodarczej wydobyć ze społeczeństwa i z rynku pieniężnego więcej środków materialnych. I odwrotnie gdyby nawet do połowy obniżyć wszystkie podatki i świadczenia na rzecz państwa, a pieniądze wydać źle, to nie tylko prowadzi się państwo do katastrofy w przyszłości, ale i współcześnie wywoła się uczucie nie ulgi, ale zawodu.</u>
          <u xml:id="u-10.87" who="#StanisławCar">Dla spraw inwestycyjnych projektuję dyskusję szczegółową, którą należy zmontować oddzielnie. W chwili obecnej chcę tylko stwierdzić, iż podobnie jak budżet, tak samo i plan inwestycyjny, uchwalony w roku bieżącym — jeżeli idzie o mobilizację finansową — realizuje się z całą ścisłością. Wyniki rzeczowe były niedawno dość szeroko omawiane publicznie. Największe wysiłki zostały skoncentrowane w t. zw. Okręgu Centralnym. Do prac najbardziej zaawansowanych należą inwestycje elektryfikacyjne, gazyfikacyjne oraz rozbudowa fabryk podstawowych. Ale i we wszystkich innych działach prace posunęły się w roku bieżącym bardzo znacznie naprzód. Tak np. w zakresie inwestycyj rolnych poza akcją związaną z melioracjami wodnymi i ścisłą akcją związaną z realizacją reformy rolnej i budownictwem wiejskim, na które uruchomiono w ciągu roku dodatkowe jeszcze kredyty i załatwiono pozytywnie 12 tysięcy podań kredytobiorców, wykonano 11 spichrzów zbożowych, 67 mleczarń, 36 przechowalni owoców, 2 olejarnie, podjęto, względnie wykończono prace przy 2 chłodniach itp. Również program inwestycyjny kolei państwowych został w ciągu roku wydatnie podniesiony wobec poprawy sytuacji gospodarczej i wzrastających gwałtownie potrzeb transportowych. Preliminarz funduszu inwestycyjnego kolei przekroczy w ten sposób w roku bieżącym sumę 100 milionów zł. Ponadto — częściowo z kredytów zagranicznych — prowadzono bardzo intensywnie prace przy elektryfikacji węzła kolejowego warszawskiego. Podobnie rozszerzono akcję inwestycji drogowych, przy czym przebudowano 250 km nawierzchni, wybudowano dotychczas zwyż 100 km nowych dróg, ustawiono 4.000 bieżących metrów mostów stalowych, żelbetonowych i drewnianych oraz subsydiowano przebudowę dróg samorządowych. Ostatnio uruchomiono kredyt w wysokości 5 milionów zł na przygotowanie w zimie materiałów drogowych tak, by znacznie zwiększone na rok następny kredyty drogowe wykorzystać jak najwcześniej.</u>
          <u xml:id="u-10.88" who="#StanisławCar">Wreszcie okazało się przy wykonywaniu programu, że w ustalaniu potrzeb kredytowych na ruch budowlany popełniono błąd, który oddziałał dość silnie i ujemnie na stan rynku pracy i ruchu budowlanego. Toteż kredyty zostały uzupełnione i rozdział tegoroczny zamknął się sumarycznie kwotą ok. 41 miln. zł, w czym 10 miln. zł przeznaczono na budownictwo robotnicze, 4,5 miln. zł na zapoczątkowaną świeżo akcję budownictwa wiejskiego, 23 miln. zł na ogólne budownictwo mieszkaniowe, 1,5 miln. zł na urządzenia terenów budowlanych, 1 miln. zł na plany zabudowy miast i 0,5 miln. zł na budowę garaży. Jeżeli idzie o realizację finansową, to stwierdzam, że a) dotacje na F. O. N. są wykonywane ściśle zgodnie z planem;</u>
          <u xml:id="u-10.89" who="#StanisławCar">b) identycznie wpływają na te cele dotacje budżetowe, gdyż budżet wydatków, jak już referowałem, jest wykonywany w sumach globalnych bez odchyleń;</u>
          <u xml:id="u-10.90" who="#StanisławCar">c) inwestycje objęte ustawą z dn. 24 lutego b. r. finansowo są realizowane w sposób następujący:</u>
          <u xml:id="u-10.91" who="#StanisławCar">Wykonano do 30.XI.37 procent 1) na elektryfikację. 76,0 2) „ gazyfikację. 100,0 3) „ inwest. morskie. . . 78,0 4) „ bud. wodne i śródląd. 100,0 5) „ melior. rolnicze. 100,0 6) „ budownictwo państw. 100,0 7) „ inwest. Min. Spr. Wewn. 100,0 8) „ inwest. kolejowe. 88,0 9) „ inwest. pocztowe. 90,0 10) „ inwest. zw. z Fund. Obrót.</u>
          <u xml:id="u-10.92" who="#StanisławCar">Ref. Rol. 93,0 11) „ bud. i utrzym. dróg. . 100,0 12) „ budownictwo ogólne. . 100,0 „ budownictwo robotn. 100,0 „ budownictwo wiejskie. 100,0 13) „ inw. z Fund. Pracy. 100,0 97%</u>
          <u xml:id="u-10.93" who="#StanisławCar">Wydatkowano o 28,5 miln. zł więcej niż przewidywał plan inwestycyjny, a mianowicie nie 264 miln. zł, a 280,8 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-10.94" who="#StanisławCar">Jeżeli więc uwzględnić wszystkie budżetowe i ustawowe dotacje na cele inwestycyjne oraz tak, jak wskazywałem przy dyskusji komisyjnej w dniu 5 lutego br., uwzględnić w obrachunku inwestycje z autonomicznych funduszów śląskich, inwestycje na kolei Śląsk-Gdynia, inwestycje, wykonywane na kredyt względnie z zamrożeń należności zagranicznych i towarowej części pożyczki francuskiej, a obecnie również zwiększone plany własne kolei, lasów i innych przedsiębiorstw państwowych, to ostateczna suma istotnie zbliży się do 800 miln. zł w ciągu r. 1937 względnie 1937/38. Wysiłek ten rozkłada się bieżąco w sposób następujący: w 20% opieramy się o kredyty długo lub średnioterminowe zagraniczne i w 80% o wysiłek własny, czysto polski.</u>
          <u xml:id="u-10.95" who="#StanisławCar">Budujemy więc nową Polskę własnym trudem i własnym wysiłkiem.</u>
          <u xml:id="u-10.96" who="#StanisławCar">Każdy, kto stykał się z zagadnieniami finansowymi w Polsce, wie, że tę potężną dźwignię gospodarstwa narodowego, jaką w każdym kraju stanowi aparat kredytowy długo i krótkoterminowy, zaniedbaliśmy dość poważnie. Wytworzonych w tej dziedzinie braków nie można nadrobić w dowolnie krótkim czasie. Historia w tej dziedzinie jest szczególnie bogata i rozporządza typowymi próbami doświadczalnymi na przestrzeni kilkudziesięciu wieków, wskazując, że w warunkach prymitywizmu ekonomicznego zawsze powstają idee, które świadczą, że można znaleźć trwałe szczęście dla milionów ludzi w samej tylko technice produkowania i rozprowadzania pieniądza.</u>
          <u xml:id="u-10.97" who="#StanisławCar">Oczywiście wszystkie takie złudzenia prowadzić musiały i prowadzić będą nieuchronnie do ciężkiego rozczarowania, gdyż żadną sztuczką nie można spowodować rozwoju cywilizacji i kultury. Są one tylko wynikiem wytrwałej i rzetelnej pracy ludzkiej.</u>
          <u xml:id="u-10.98" who="#StanisławCar">Ale błędna technika pieniężna może rozwijać się w dwu kierunkach. Można poddać się takiej sugestii, że pieniądz jest sam w sobie najwyższą wartością i celem: wówczas można zabić życie, salwując dla celów abstrakcyjnych pieniądz. Albo można ulec mniemaniu, że pieniądz jest niczym innym, jak krystalizacją abstrakcji i wiary, wyrażonej drukiem na papierze, i chcieć tę wiarę zaszczepić i pogłębić w społeczeństwie przy pomocy urzędowego nakazu. Wówczas w imię życia i gospodarstwa zabijamy pieniądz, a z jego zgubą cofamy się do najprymitywniejszych, antyrozwojowych form gospodarstwa i życia.</u>
          <u xml:id="u-10.99" who="#StanisławCar">Jest rzeczą pewną, że obecnie działać musimy w okresie bardzo trudnym. W tych warunkach naśladowanie cudzej polityki monetarnej, finansowej, czy kredytowej, działających i krystalizujących się w zupełnie odmiennych warunkach, byłoby błędnym w założeniu.</u>
          <u xml:id="u-10.100" who="#StanisławCar">Tak więc i dziś — z pewnej już perspektywy czasu — podtrzymuję jeszcze mocniej moją opinię, że gdy nie zdewaluowaliśmy złotego w roku 1934, gdy nie przyłączyliśmy się wówczas do bloku sterlingowego, gdy weszliśmy na drogę ciężkich dla gospodarstwa społecznego i kosztownych dla Skarbu operacji przeważnie o charakterze silnie deflacyjnym, to ani w r. 1935, ani w 1936 złotego polskiego dewaluować nie należało. Również gdybym dziś mógł powrócić do okresu wprowadzenia przepisów dewizowych, to nie zmieniłbym ówczesnych moich wniosków przedkładanych Rządowi. Jestem pewny, że każdy, znający wszystkie elementy ówczesnego położenia, ówczesnej sytuacji rynku polskiego i rozporządzalnych rezerw, byłby podtrzymał tę samą decyzję, Dziś jesteśmy w sytuacji niewątpliwie znacznie korzystniejszej, W r. 1937 otrzymaliśmy w złocie równowartość okrągło 400 miln. fr. fr. z tytułu umówionej pierwszej transzy ratyfikowanej na początku b. r. pożyczki francuskiej. Gdy opinia publiczna polska przekonała się, że po okresie zabiegów chirurgicznych, niezbędnych dla przecięcia procesu ślimaczenia się kryzysu, Skarb otacza rynek pieniężny i lokacyjny opieką, że wyklucza metodę nagłych zarządzeń, nieoczekiwanych decyzji, zjawił się wyraźny proces wewnętrznej detezauryzacji. To wszystko doprowadziło w rezultacie do tego, że pomiędzy 30 czerwca 1936 r. a końcem listopada b. r. zapas złota i dewiz w naszej instytucji emisyjnej wzrósł o prawie 92 miln. zł. Ponadto pewna część złota z pożyczki francuskiej nie została jeszcze odsprzedana Bankowi Polskiemu i znajduje się w depozycie Skarbu Państwa. Nie potrzeba dodawać, że pieniądze te były i są przeznaczone wyłącznie na wykonanie programu wzmocnienia obronności Państwa, ustalonego układem w Rambouillet.</u>
          <u xml:id="u-10.101" who="#StanisławCar">Jest rzeczą zrozumiałą, że ta poprawa sytuacji walutowej Polski nie daje spokoju niektórym naszym przyjaciołom zagranicznym, którzy uważają, iż winniśmy obecnie zaniechać wszelkich restrykcji i powrócić na drogę liberalizmu walutowego.</u>
          <u xml:id="u-10.102" who="#StanisławCar">Dawałem temu niejednokrotnie wyraz, że Rząd jest zwolennikiem skrócenia czasu obowiązywania ostrych przepisów dewizowych do granic najniezbędniejszych dla utrzymania naszego gospodarstwa w równowadze. W szeregu konkretnych przypadków dajemy praktyczny wyraz tej zasadzie. Ale kto z oddali dostrzega nasze aktywa walutowe, niechże dostrzeże i pasywa. Są to przede wszystkim rachunki zablokowane w Banku Polskim i w bankach dewizowych z tytułu wstrzymanej obsługi długów państwowych i prywatnych, równoważące cały nasz przyrost w dewizach i złocie. Powtóre, od szeregu miesięcy tolerujemy w imię rozluźnienia więzów krępujących handel międzynarodowy — deficyt w bilansie handlowym. Fakt, że nigdy nie przestaliśmy, a nawet nie zawahaliśmy się kryć dewizowo wszelkich potrzeb w zakresie obrotów handlowych, że w ciągu r. b. dobrowolnie poprawiliśmy warunki obsługi naszych pożyczek zagranicznych dolarowych, że wreszcie uregulowaliśmy definitywnie na mocy dobrowolnych układów konwersyjnych zwyż 55% naszego gospodarczego zadłużenia wobec wierzycieli zagranicznych — ma przecież swoją wymowę.</u>
          <u xml:id="u-10.103" who="#StanisławCar">Jestem głęboko przekonany, że każdy kryzys lepiej jest przejść definitywnie i szybko, niż połowicznie i przewlekle. Tę zasadę zrozumiała dobrze część naszych wierzycieli zagranicznych i na tym tle zrodziły się dość wcześnie dążenia do takiego ułożenia wzajemnych stosunków, by Polska mogła płacić i nie potrzebowała wypowiadać zawartych układów. W ten sposób do szło w okresie największego optymizmu, tj. w lecie b. r., do konwersji definitywnej przede wszystkim wielkiej i ważnej szwedzkiej pożyczki zapałczanej z r. 1930 oraz kolejowych skryptów lilpopowskich, ulokowanych w Ameryce. Konwersja pożyczki zapałczanej będzie jeszcze szczegółowo omawiana w parlamencie w związku z ustawowymi przedłożeniami rządowymi. Ponad to załatwiono konwersję szwajcarskiej pożyczki m. Gdyni, pożyczki 10 miast, t. zw. ullenowskiej, oraz pożyczki francuskiej z r. 1924.</u>
          <u xml:id="u-10.104" who="#StanisławCar">Co się tyczy naszego zadłużenia z tytułu obligacji dolarowych, to konwersja na 41/2%-ową pożyczkę wewnętrzną przebiegła jak najbardziej pomyślnie, obejmując prawie 37 milionów dolarów nominału tych pożyczek. Nieuregulowana pozostaje sprawa pożyczek: stabilizacyjnej, dillonowskiej, śląskiej, warszawskiej, transzy funtowej pożyczki stabilizacyjnej i pożyczki z r. 1920 w sumie na około 60 miln. dolarów wartości nominalnej, znajdujących się poza Polską lub niezgłoszonych do konwersji wewnętrznej. Wymienione pożyczki są obsługiwane przy opłacie 41/4% rocznie, przy czym Rząd zobowiązał się do kontynuowania obsługi w tej wysokości do dnia 30 kwietnia 1938 r. Równocześnie Rząd zaproponował definitywną konwersję na obligacje 20-letnie 41/4%, jednakże do układu nie doszło, czego osobiście nie uważam za objaw ujemny, gdyż przy zaciemniającej się w ostatnich miesiącach sytuacji na międzynarodowych rynkach pieniężnych trudno jest dla obu stron przyjmować definitywne zobowiązania.</u>
          <u xml:id="u-10.105" who="#StanisławCar">W dziale wewnętrznych stosunków finansowych w lipcu b. r. zakończona została konwersja szeregu pożyczek wewnętrznych na 4%-ową Pożyczkę Konsolidacyjną, Sześć pożyczek, których konwersja była przymusowa, skonwertowano prawie w 100%; konwersja Pożyczki Narodowej objęła 30% jej obiegu, W zakresie kredytu długoterminowego podjęto też akcję, zmierzającą do podniesienia kursu papierów procentowych, która to akcja wydała pozytywne rezultaty i przyczyniła się do poprawy rynku walorów. Po dłuższej przerwie Skarb udzielił też zezwolenia na emisję listów zastawnych w szeregu instytucji kredytu długoterminowego oraz na emisję obligacji. Opracowane i wniesione zostaną do Izb ustawodawczych projekty zlikwidowania moratorium hipotecznego wierzytelności miejskich. Również pewne wstępne posunięcia zostały dokonane celem umożliwienia obniżenia kosztu kredytu krótkoterminowego. W kwietniu obniżone zostało oprocentowanie biletów skarbowych, a następnie przeprowadzono obniżkę odsetek od wkładów w bankach państwowych, w P. K. O., w komunalnych kasach oszczędności i w bankach prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-10.106" who="#StanisławCar">Stosownie do okresów sezonowych możemy zanotować, że wkłady w instytucjach kredytowych i oszczędnościowych w ciągu 3 kwartałów b. r. wzrastały nierównomiernie, ale poważnie. Ogółem wkłady terminowe, a vista, czekowe, oszczędnościowe i inne wzrosły od 1 stycznia do końca września o 320 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-10.107" who="#StanisławCar">Nie mogę się silić nawet, by zobrazować bardziej gruntownie wszystkie działania resortu odpowiedzialnego za politykę pieniężną Rekapituluję więc tylko podkreśleniem wagi zasady spokojnego i systematycznego rozwoju sił rynku pieniężnego, przywracania zachwianej w r. ub. równowagi na rynku lokacyjnym i włączania narastających wartości do współpracy w odbudowie gospodarstwa społecznego Polski.</u>
          <u xml:id="u-10.108" who="#StanisławCar">Wszystko, co dotychczas zostało powiedziane, nie posiadałoby pełnego, żywotnego waloru, gdyby nie została związana organicznie z tą polityką tendencja odbudowania rentowności w działaniu prywatno-gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-10.109" who="#StanisławCar">Ale temat ten został tak zaciemniony frazeologią polemiczną, że nie jest łatwo mówić o nim, jako o części niezbędnej jednolitego mechanizmu, który ma nas wyciągnąć nie tyle z dna kryzysu, ile raczej na powierzchnię trwalszej i pewniejszej koniunktury. Rok 1937 można obiektywnie uznać za pomyślny. Setki pojedyńczych elementów posiadają poważne własne aktywa. Ale całość — daleka jest od zadowolenia naszych choćby skromnych wymagań i konieczności dziejowych.</u>
          <u xml:id="u-10.110" who="#StanisławCar">Celem naszym jest pchnięcie rozwoju Polski na tę nową drogę, na której rozpocznie się energiczny proces urbanizacji i uprzemysłowienia kraju. To jest niezbędne i z punktu widzenia Państwa i jego obrony z punktu widzenia chłopa, który chce wiedzieć, jaki ma gotować los swoim dzieciom, albowiem dzielić ziemi bez końca nie można. To jest niezbędne z punktu widzenia mas robotniczych i bezrobotnych, które łącznie z chłopem muszą żywić i bronić Polskę, a więc muszą być potrzebne „na codzień”. To jest niezbędne z punktu widzenia narodowego, gdyż tylko na tej drodze — w spokoju i w pracy — naród nasz może wypełnić swą własną misję dziejową. To jest potrzebne z punktu widzenia narastających młodych i licznych warstw inteligenckich: one muszą żyć realizacją wielkiego i trwałego planu, otwierającego pole dla ekspansji talentu i wiedzy. Jeżeli z uporem obstajemy przy zasadzie równowagi budżetu zwyczajnego, to nie dla doktryny, ale głównie dlatego, by nie marnotrawić środków, które mogą być użyte na wykonanie planowych inwestycji. Jeżeli montujemy plan inwestycyjny ogólno-państwowy, to dlatego, by w dzisiejszej pustyni gospodarczej naszego kraju otworzyć nowe możliwości pracy gospodarczej i twórczej dla setek tysięcy, a może później i milionów ludzi. Jeżeli zabiegamy o to, by zrekonstruować i wzmocnić nasz rynek pieniężny, to oznacza, że chcemy, by — analogicznie jak w innych krajach — ten motor, który jest zamknięty w pieniądzu stopił się z interesem Państwa: narodu w jedno by był dość mocny w przyszłości, by podołać akcji, w którą mają wejść tysiące nowych jednostek gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-10.111" who="#StanisławCar">Mamy pełną świadomość, że tak szeroko pojętej przebudowy nie dokona aparat biurokratyczny, choćby się składał z ludzi nieprzeciętnie doskonałych. Tu musi pulsować inicjatywa, wola, praca olbrzymich zespołów ludzkich. Każdy inny program jest zawodny. My nie chcemy — np. na wzór naszego sąsiada wschodniego wystawić kilkanaście lub kilkadziesiąt fabryk, choćby imponujących wielkością, zbudować szereg zapór wodnych, linii elektryfikacyjnych, gazowych, dróg, mostów, szkół, domów, ulic, szpitali, urzędów. To wszystko, co chcemy ze środków państwowych realizować rok za rokiem, plan za planem, ma dać impuls do przeprowadzenia 10 milionów ludzi ze wsi do miast, a miasta te ma uczynić ogniskami życia i kultury. Wówczas dopiero wieś polska odżyje i spotężnieje. Na podkładzie deficytowości gospodarki prywatnej u chłopa, u rzemieślnika, u fabrykanta, u kupca, u bankiera, u ziemianina tego nie zdołamy zrealizować.</u>
          <u xml:id="u-10.112" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.113" who="#StanisławCar">Jest rozsiewana opinia — nie tylko zgubna ale i niezgodna z prawdą — że polityka państwowa od zarania odzyskania niepodległości zabija systematycznie możność rentownej pracy gospodarczej w Polsce. Błędy sporadyczne istniejące zbyt często usiłujemy generalizować. Tego argumentu nie należy używać, gdy przecież Ministerstwo Skarbu ma dostęp do najistotniejszych materiałów, wprawdzie tajnych ale niezawodnych, opartych na samookreśleniu, a ustalających stan faktyczny w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-10.114" who="#StanisławCar">W roku bieżącym po raz pierwszy wprowadziłem statystykę centralną wszystkich zeznań do podatku dochodowego za lata 1936 i 1937 i statystykę tę Skarb będzie prowadził nadal. Podkreślam wyraźnie, statystykę zeznań, tak jak one zostały przez płatników tego podatku napisane i złożone, a nie statystykę dochodu podlegającego opodatkowaniu i ustalonego przy ingerencji urzędów skarbowych. Obciążenia publiczne dochodu społecznego są obecnie we wszystkich państwach wcale poważne. To jest prawda obiektywna. Ona hamuje rentowność, ale jej nie przekreśla. Zeznania złożone w r. 1937 odnosiły się do dochodów osiągniętych w r. 1936, a więc jeszcze w roku gospodarczym stosunkowo mało pomyślnym. Wpływy skarbowe w podatkach bezpośrednich, a szczególnie w podatku dochodowym, są stosunkowo słabe i jedną z przyczyn tego zjawiska podawałem już uprzednio. Obecnie można dodać, że tak samo jak w Polsce ogólny proces ożywienia koniunkturalnego w stosunku do wielu innych państw uległ opóźnieniu, tak samo i likwidowanie strat kryzysowych w gospodarce prywatnej wystąpiło w bilansach z opóźnieniem. Dochody roku 1936 są jeszcze obciążone skutkami przeszłości. Terytorialnie koniunktura jest również niejednolita i szereg urzędów skarbowych wykazuje nawet w zeznaniach dochodów recesję. Do takich okręgów należą np. urzędy w Grójcu, w Piotrkowie, w Sieradzu, w Siedlcach, w Garwolinie, w Dąbrowie Górniczej, w Zawierciu, w Bochni, w Jaśle, w Jarosławiu, w Chodzieży, w Nakle, w Chełmie, w Chełmży.</u>
          <u xml:id="u-10.115" who="#StanisławCar">Ale na ogół rozwój dochodowości, wedle zeznań samych płatników, jest bardzo poważny.</u>
          <u xml:id="u-10.116" who="#StanisławCar">Równocześnie kwota zeznawanych strat we wszystkich urzędach i izbach obniżyła się o 70 miln. zł, tj. o 30%. W samej Izbie Skarbowej Grodzkiej w Warszawie wszystkie przedsiębiorstwa grupy metalowej wykazały za ostatni rok wedle własnej oceny wzrost dochodowości o 8%, grupa włókiennicza o prawie 11%, grupa chemiczna o zwyż 20%, przy czym grupy metalowa, chemiczna, elektrotechniczna i drzewna wykazywały sumarycznie dochodowość blisko lub nieco wyższą niż w r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-10.117" who="#StanisławCar">Zyskujemy więc nowe i ważne potwierdzenie od strony prywatno-gospodarczej przełomu w naszej sytuacji gospodarczej. Spora ilość spółek akcyjnych zgłosiła również do zatwierdzenia wcale zadowalające bilanse. Tę psychologię wydajnej i rentownej pracy pragniemy podtrzymać. Izby skarbowe otrzymały odmienne od dotychczasowych instrukcje. Przedsiębiorstwa i osoby wykazujące deficyt mają znaleźć się odtąd na czarnej liście, mają podlegać skrupulatnemu badaniu, by wykazać i ustalić, jaki czynnik ponosi odpowiedzialność za deficyt.</u>
          <u xml:id="u-10.118" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.119" who="#StanisławCar">Instytucje gospodarcze, osiągające normalną, zdrową rentowność, nie mogą być za taki rezultat karane.</u>
          <u xml:id="u-10.120" who="#StanisławCar">Na podstawie tych elementów, na podstawie przeliczenia wskaźników cen, na podstawie cyfr budżetów publicznych możemy się pokusić o skonstruowanie zupełnie orientacyjnego, przybliżonego bilansu dochodu społecznego i udział w nim budżetu publicznego w r. 1937. Możemy podać tu w wątpliwość każdą nieomal cyfrę oddzielnie; niewątpliwym faktem pozostanie jedno: i tu następuje wyraźna poprawa stosunku między Państwem i obywatelem.</u>
          <u xml:id="u-10.121" who="#StanisławCar">Ostatnie badania przeprowadzone zarówno w Instytucie Badania Koniunktur i Cen, jak też i przez oddzielnych ekonomistów, jak wreszcie i cyfry publikowane przez Urząd Statystyczny wykazują, że dochód społeczny całkowity wynosił w r. 1928 i w r. 1929 od 26 do 28,3 miliardów zł. W r. 1931 wynosił wzwyż 18 miliardów, w r. 1933 — wynosił jeszcze sumarycznie 15,5 miliarda zł.</u>
          <u xml:id="u-10.122" who="#StanisławCar">Przeprowadzając przeliczenia, o których wspomniałem, dochodzimy do wniosku, że dochód całkowity w r. 1937 sięga około 18 miliardów zł, tj. zbliża nas do stanu w r. 1931. Ten sam dochód obliczony bez dochodu naturalnego wsi redukuje się do cyfry 13 miliardów złotych. Jeżeli zestawić z tą cyfrą sumy: budżetu państwowego, budżetu województwa śląskiego, budżetu samorządu terytorialnego, samorządu gospodarczego i wreszcie ubezpieczalni społecznych w globalnej kwocie około 3.480 miln. zł, to wówczas obciążenie całego dochodu społecznego wyniesie w r. b. 19,3%, wobec 18,5% w r. 1929 i 26,4% w r. 1935 oraz 26,7% w stosunku do dochodu społecznego bez doliczenia dochodu naturalnego wsi, gdy w r. 1929 cyfra ta wynosiła 27% i w r. 1935–37,5%.</u>
          <u xml:id="u-10.123" who="#StanisławCar">Praca Polski z r. 1937 nie zasługuje na lekceważenie i kpiny. Tempo poprawy może być zawsze kwestionowane. Rezultaty oglądane przez szkła postulatów są zawsze małe. Rezultaty wykute w twardej, opornej, nieprzyjaznej rzeczywistości wydają się, być może, znacznie większe, niż są w rzeczywistości. Ten błąd perspektywy odnosi się do tych, którzy w tej pracy brali bezpośredni udział. A udział brał na pewno nie tylko Rząd; olbrzymia większość społeczeństwa pracowała w r. 1937 wydajnie, oszczędnie, z olbrzymią dozą zapału. A w roku bieżącym stwierdziliśmy jeszcze jeden polski fenomen, którego na pewno nie może zrozumieć niejeden z obcych dziennikarzy, którzy ostatnio z takim uporem i niekłamaną radością prorokowali już nie tylko w obcej prasie brukowej i politycznej, ale nawet i prasie fachowo-gospodarczej, że jesteśmy w przededniu odebrania prymatu sensacji Hiszpanii i Chinom.</u>
          <u xml:id="u-10.124" who="#StanisławCar">Oto w obliczu pracy dokonywanej np. w Okręgu Centralnym staliśmy gromadnie obok siebie: polscy narodowcy i polscy demokraci, ludzie o umysłowości inteligenckiej, chłopskiej i robotniczej, proletariusze i konserwatyści, opozycjoniści z profesji i prorządowcy z fachu, biurokraci, etatyści i liberałowie gospodarczy — i ulegliśmy wszyscy razem wstrząsowi patriotycznemu i upojeniu z powodu imponujących rezultatów twórczej i zgodnej pracy polskiej. Byliśmy sobie bliscy i wiedzieliśmy, że 90% poglądów w dzisiejszym świecie mobilizacji narodów łączy nas, a nie dzieli. Posprzeczaliśmy się dopiero, gdy nasz pociąg wjechał na bezkresne, puste i zabagnione równiny, a Okręg Centralny zapadł się gdzieś na krańcu horyzontu.</u>
          <u xml:id="u-10.125" who="#StanisławCar">Panie Marszałku, proszę o chwilę przerwy.</u>
          <u xml:id="u-10.126" who="#StanisławCar">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-10.127" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 15 do godz. 13 min. 50.)</u>
          <u xml:id="u-10.128" who="#StanisławCar">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-10.129" who="#StanisławCar">Głos ma w dalszym ciągu p. Minister Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-10.130" who="#StanisławCar">Minister Skarbu p. Kwiatkowski: Jeżeliby na podstawie dotychczasowych moich wywodów miała się utrwalić opinia w Polsce, że właściwie wszystko jest w najlepszym porządku, że Polska intensywnie nadrabia i nadrabiać będzie nadal swoje zaniedbania dawne i nowe, że wobec tego możemy spokojnie, a w każdym razie co dnia spokojniej bez głębokiej troski patrzeć w przyszłość, to taki wniosek byłby mi najbardziej obcy i sprzeczny z moim najgłębszym nastawieniem.</u>
          <u xml:id="u-10.131" who="#StanisławCar">Jeżeli odważyłem się wbrew szablonowi stwierdzić całą pozytywną prawdę dorobku — niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie — to dlatego, że fakt ten wskazuje, iż jesteśmy organizmem młodym i dynamicznym, który automatycznie, potęgą swego młodego zdrowia i temperamentu wyrywa się z topieli kryzysu, a mając gospodarstwo stosunkowo nierozbudowane — łatwiej może uzyskać sukcesy, niż kraje o starej i przesyconej strukturze ekonomicznej.</u>
          <u xml:id="u-10.132" who="#StanisławCar">Ale kraj i naród, który ma wiele do uzyskania, ma także wiele do stracenia. Dlatego obowiązkiem jest naszym patrzeć naprzód i chwytać wszystkie alarmy ostrzegawcze.</u>
          <u xml:id="u-10.133" who="#StanisławCar">Pragnę z tym samym poczuciem otwartej szczerości stwierdzić, że wbrew opinii wielu optymistów dostrzegam na horyzoncie światowym gromadzenie się dość ciemnych i niebezpiecznych chmur.</u>
          <u xml:id="u-10.134" who="#StanisławCar">W świecie ekonomicznym miarodajnym, tj. tym, który obdarza nas mniej lub więcej trwałą falą kryzysów i depresji, pozwalając tylko od czasu do czasu „odsapnąć” — jeszcze w pierwszym półroczu r. b. przywiązywano wielką wagę do faktów lub do zarodków faktów, które ludzkości miały przynieść sporo korzyści. W okresie czerwcowych narad Komitetu Ekonomicznego Ligi Narodów w Genewie rozbrzmiewały jeszcze głosy optymizmu, wskazujące na możliwość automatycznego niejako zlikwidowania gigantycznego aparatu restrykcji i prohibicji w ruchu kapitałów, towarów i ludzi przez sam fakt gwałtownego rozwoju koniunktury. Misję premiera Van Zeelanda choć oficjalnie i zgodnie z tendencją jej szefa traktowano wyłącznie jako przygotowawczą, to jednak dostrzegano już na marginesie jej przygotowań co najmniej wolę stabilizacji i uporządkowania stosunków walutowych, kredytowych, celnych, traktatowych w skali międzynarodowej. Tymczasem uważano za fakt pierwszorzędnej doniosłości umowę monetarną, zawartą pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Francją. Zbiorowa umowa w Oslo, mająca na celu ułatwienie wzajemnej wymiany handlowej, zdawała się już wskazywać drogę i innym narodom, drogę przełamania ciasnego egoizmu na rzecz szerokiej międzynarodowej kolaboracji.</u>
          <u xml:id="u-10.135" who="#StanisławCar">Ceny najważniejszych surowców w I kwartale b. r. poczęły tak szybko maszerować w górę, że nawet międzynarodowe kartele zdezorientowały się na chwilę i zezwoliły własnym członkom albo na zwiększenie licencji produkcyjnych, albo nawet na zlekceważenie wszelkich ograniczeń wytwórczych i handlowych.</u>
          <u xml:id="u-10.136" who="#StanisławCar">Jeden prawdziwy kłopot poczynał górować nad innymi. Na rynku pieniężnym zjawiły się oznaki takiej płynności, jakiej nie notowano od początku wojny. Wydawało się też, że złoto traci nagle swój prymat dyktatorski. Poczęto nawet konstatować, że nadprodukcja złota poczyniła olbrzymie postępy, że należy budować tamy obronne, gdyż jednego dnia runie lawina złota z detezauryzacji i z nią rewaloryzacja wartość realnych: ziemi, domów, surowców, narzędzi produkcji — a w końcu także i pracy ludzkiej.</u>
          <u xml:id="u-10.137" who="#StanisławCar">Jednego dnia poczęło się to nagle wszystko przekręcać. Pierwsze oddziałały momenty psychiczne. „Nieufność zatruwa życie współczesne silniej niż w epoce kamiennej”. Zagadnienie nadmiaru złota zostało zdjęte z reklam giełdowych. „Kraje finansowo silne oświadczyły ponownie z całym naciskiem, że nie zamierzają pilotować krajów finansowo ubogich z kryzysu do prosperity”. Nadzieje na stabilizacyjną konferencję międzynarodową zblakły w ciągu kilku miesięcy tak silnie, że przestano oczekiwać na rezultaty misji Van Zeelanda, a rezultaty kolaboracji trójporozumienia walutowego poczęto uważać za zupełnie wątpliwe. A gdy elementy psychiczne zostały na chwilę opanowane, przyszły różne niepokoje rzeczowe: załamanie kursów papierów wartościowych, szczególnie silnie wyhossowanych przez spekulację, dość poważny spadek cen surowców, wzrost tezauryzacji, wzrost stopy procentowej dla kredytów długoterminowych itd.</u>
          <u xml:id="u-10.138" who="#StanisławCar">Dwa elementy zaważyły niewątpliwie bardzo poważnie na wzmocnieniu koniunktury światowej w r. 1937. Pierwszy z nich, to wyczerpanie zapasów światowych zbóż i wzrost cen agrarnych w krajach rolniczych, W ten sposób zostały one włączone do szeregu konsumentów światowych. Ale po żniwach światowa produkcja pszenicy oszacowana została przez Międzynarodowy Instytut Rolniczy w Rzymie jako wyższa o 9% od zbiorów zeszłorocznych. W Stanach Zjednoczonych rozszerzono powierzchnię uprawy pszenicy o 7%. Stwierdzono też, że ilość pszenicy na eksport przekroczy zapotrzebowanie krajów importujących o 36 miln. q. Od r. 1932/33 zapasy światowe pszenicy wzrosły zdecydowanie. Światowa produkcja żyta była stosunkowo słabsza, ale zbiory w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie wypadły b. dobrze. Zbiory jęczmienia i owsa są wcale pomyślne.</u>
          <u xml:id="u-10.139" who="#StanisławCar">Wprawdzie z powodu wielu czynników zdołaliśmy uniezależnić w roku bieżącym rynek polski od bezpośredniego i ujemnego wpływu zbożowych rynków światowych, ale i tu musimy się liczyć w przyszłości z faktem naturalnego wzrostu produkcji i refleksu na ceny, szczególnie gdybyśmy nie zdołali zapewnić nadal wzrastającej konsumcji na własnym rynku wewnętrznym.</u>
          <u xml:id="u-10.140" who="#StanisławCar">Drugim czynnikiem koniunkturalnym, to fakt powszechnych zbrojeń. W tej dziedzinie ekonomista nie może bawić się w proroka, ale wydaje się — co można skonstatować bez żalu — że ostatnie doświadczenia wojenne, jakgdyby nieco ostudziły ten zapał zbrojeniowy i wojenny w świecie. Wojnę współczesną przegrywają ekonomicznie całe generacje — i zwyciężcy i zwyciężeni!</u>
          <u xml:id="u-10.141" who="#StanisławCar">W tej chwili jednak odnotowujemy tylko fakt, że i ten czynnik jest dość kruchą podstawą dla trwałości koniunktury, W każdym razie między marcem i październikiem r. b. ceny surowców spadły — należy użyć tego słowa — katastrofalnie. Kauczuk prawie o 50%, bawełna prawie o 40%, miedź o 40%, ołów o 50%, cynk o 50% etc.</u>
          <u xml:id="u-10.142" who="#StanisławCar">W roku ubiegłym przekładając Parlamentowi preliminarz budżetowy, mówiłem: „Stan organizacyjny i polityczny, stan psychiczny i moralny każdego z narodów jest obecnie najbardziej decydującym czynnikiem powodzenia i postępu gospodarczego”. Dziś jestem zobowiązany ciążącą na mnie odpowiedzialnością wzmocnić te słowa, Jeżeli nie zdołamy — w myśl żądania Marszałka Śmigłego Rydza — stworzyć znośnej i dość szerokiej atmosfery politycznego współdziałania, jeśli sił naszych przy zadaniach naczelnych nie zmobilizujemy, to pierwsze uderzenie fali kryzysowej nas nie ominie. I odwrotnie. Mamy tak korzystne warunki pracy wewnętrznej, że możemy nawet wzmocnić naszą koniunkturę gospodarczą, możemy spotęgować nasz wysiłek inwestycyjny, pod warunkiem, że zdołamy dość wcześnie skupić przy spokojnej, twórczej i pozytywnej pracy te siły, które dziś giną i marnieją na pokonywanie tarcia.</u>
          <u xml:id="u-10.143" who="#StanisławCar">Montując plany gospodarcze i finansowe na rok 1938/39, brałem już pod uwagę przy rozstrzygnięciach:</u>
          <u xml:id="u-10.144" who="#StanisławCar">1) że całkowita trwałość dalszego rozwoju i potęgowania się koniunktury światowej nie jest zapewniona, że z zewnątrz może przyjść nowe, silniejsze łub łagodniejsze osłabienie;</u>
          <u xml:id="u-10.145" who="#StanisławCar">2) że tym większą uwagę należy skierować na nasz rynek wewnętrzny i wzmocnić procesy inwestycyjne, procesy zatrudnienia, procesy rozwoju konsumcji, wzmocnienia aparatu handlowego metodami, które nie przyniosłyby zjawisk zdecydowanie ujemnych na innych odcinkach pracy;</u>
          <u xml:id="u-10.146" who="#StanisławCar">3) że na obcą pomoc finansową w szerokim zakresie na razie liczyć nie można;</u>
          <u xml:id="u-10.147" who="#StanisławCar">4) że wszędzie tam, gdzie wyłoniły się w roku bieżącym rzetelne trudności i potrzeby — Państwo, w granicach możliwości swoich, winno praktycznie te potrzeby uwzględnić, a trudności złagodzić.</u>
          <u xml:id="u-10.148" who="#StanisławCar">Tym zasadom mają odpowiadać i te wnioski, z którymi Rząd przychodzi do Izb ustawodawczych i które pokrótce pragnę scharakteryzować.</u>
          <u xml:id="u-10.149" who="#StanisławCar">Sformowanie preliminarza budżetowego, mającego odpowiadać trzem zasadniczym postulatom Ministra Skarbu, tj. zasadzie realności, oszczędności i równowagi, okazało się w roku bieżącym szczególnie trudne. Był to najcięższy preliminarz, który dotychczas przygotowywałem.</u>
          <u xml:id="u-10.150" who="#StanisławCar">W latach kryzysu zaniedbaliśmy szereg istotnych, bezsprzecznych potrzeb państwowych; w debatach parlamentarnych, przy szczegółowym omawianiu budżetów resortowych zwracali uwagę na te potrzeby również z całym naciskiem i przedstawiciele Izb ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-10.151" who="#StanisławCar">Z drugiej strony istniała konieczność pozytywnego zreformowania podatku specjalnego — oczywiście nie tylko ze względu na moje oświadczenia — ale jeszcze bardziej ze względu na istotne potrzeby i niedostateczność uposażenia niższych grup pracowników państwowych. Ponadto stwierdziliśmy, że w roku bieżącym niektóre wpływy zostały przeszacowane i mimo dobrej koniunktury nie mogą być osiągnięte ani w roku bieżącym ani nawet w roku przyszłym. Wreszcie, należało uwzględnić te wszystkie odciążenia i obciążenia, które spadają na nowy budżet z tytułu obowiązujących ustaw.</u>
          <u xml:id="u-10.152" who="#StanisławCar">Nie wchodząc w tej chwili w szczegóły przedłożenia, które w tym roku zostało sumiennie przepracowane i wypełnione informacjami, które z budżetu uczyniły zagadnienie żywe i interesujące, chcę tylko wskazać na generalne tendencje, zrealizowane tu przez Rząd.</u>
          <u xml:id="u-10.153" who="#StanisławCar">Rząd więc zajął zdecydowanie to stanowisko, iż nie należy w chwili obecnej wydatków budżetowych rozbudowywać w oparciu o nowe tytuły obciążeń społeczeństwa. Wiemy wszyscy, że obciążenia budżetowe na jednego mieszkańca są w Polsce tak samo małe, jak małe są i cyfry gospodarcze w porównaniu z wielkimi państwami zachodu, Gdy w Niemczech same tylko podatki przynoszą do budżetu 291 zł na 1 mieszkańca, gdy w Anglii ta sama cyfra wynosi zwyż 420 zł, w Szwecji 186 zł, w Czechosłowacji 88 zł, to w Polsce dochodzi zaledwie do 36 zł. Mimo to jest to, w naszych warunkach, ciężar dość znaczny.</u>
          <u xml:id="u-10.154" who="#StanisławCar">To też pomimo krzyczących potrzeb państwowych, w imię wzmocnienia własnej koniunktury gospodarczej, odbudowując zwyż 80 miln. zł z wpływów podatkowych — nie projektujemy żadnego nowego, generalnego obciążenia podatkowego.</u>
          <u xml:id="u-10.155" who="#StanisławCar">Przeciwnie — pomimo rozwijającej się koniunktury w Polsce — wysaldowane wpływy z danin publicznych bez wpływów z cła, nie tylko nie wzrastają w tym budżecie, ale maleją prawie o 2% w porównaniu z budżetem bieżącym. Natomiast łącznie z wpływami z ceł, wzrastającymi dość poważnie, dochody z danin publicznych wyrażają się wskaźnikiem niecałe 104 wobec 100, preliminowanych w roku bieżącym. Większy znacznie będzie wzrost wpływów z monopolów, gdyż w stosunku do roku bieżącego wyniesie ok. 108 i największy wzrost wpływów dadzą przedsiębiorstwa państwowe, nastawiane obecnie na współdziałanie w pokrywaniu ciężaru budżetowego, bo 155 w porównaniu z cyfrą wskaźnikową 100 za rok bieżący. To też następują obecnie charakterystyczne przesunięcia w mobilizacji dochodów budżetowych. I tak:</u>
          <u xml:id="u-10.156" who="#StanisławCar">w r. 1937/38 1938/39</u>
          <u xml:id="u-10.157" who="#StanisławCar">Dochody z danin publ. stanowią 56,0% 54,7% całości bud.</u>
          <u xml:id="u-10.158" who="#StanisławCar">Dochody administracyjne (bez dan. publ.) 12,4% 11,8% całości bud.</u>
          <u xml:id="u-10.159" who="#StanisławCar">Dochody z przedsięb. państw. 3,9% 5,5% całości bud.</u>
          <u xml:id="u-10.160" who="#StanisławCar">Dochody z monopolów państw. 27,7% 28,0% całości bud.</u>
          <u xml:id="u-10.161" who="#StanisławCar">100,0% 100,0%.</u>
          <u xml:id="u-10.162" who="#StanisławCar">Jeżeli w rozwoju poprawy gospodarczej Rząd, kładąc obecnie nacisk na potrzeby inwestycyjne, dał pierwszeństwo życiu gospodarczemu przed budżetem w tym sensie, iż budżet państwowy w znakomicie mniejszej mierze skorzysta z poprawy niż gospodarstwo (co potwierdza również rozwój sytuacji dochodowej w przedsiębiorstwach państwowych), to w stosunku do pracowników państwowych Rząd poszedł dalej i dociągnął do granic budżetowych możliwości obecną częściową reformę uposażeń przez projekt ograniczenia poboru podatku specjalnego.</u>
          <u xml:id="u-10.163" who="#StanisławCar">Kto z Panów głębiej wniknie w zaprojektowaną reformę, stwierdzi, że Rząd realizuje na tej drodze — stopniowo, ale energicznie — postulat poprawy bytu gorzej uposażonych pracowników przy równoczesnym zmniejszeniu rozpiętości poborów i poważnej redukcji uposażeń wyższych.</u>
          <u xml:id="u-10.164" who="#StanisławCar">W tej chwili pragnę też stwierdzić, że gdy wedle obecnie obowiązujących norm na 440 tys. pracowników państwowych wszystkich działów, służb, łącznie z wojskiem, tylko 14 tysięcy nie płaciło tego specjalnego podatku, to obecnie — w myśl zaprojektowanej reformy — definitywnie zwolnionych będzie 135 tysięcy osób, stosunkowo duże ulgi otrzyma 230 tysięcy pracowników, małe ulgi uzyska 73 tys. pracowników, a pełne od 17–25% obciążenie obarczy nadal 2000 najwyższych pracowników państwowych. Ten sam rachunek został przeprowadzony w stosunku do emerytów, wdów i sierot, przy czym okazało się, że 60 tysięcy osób zostanie zwolnionych dodatkowo, 20 tysięcy uzyska poważniejszą różnicę na swoją korzyść i 30 tysięcy różnice małe. Suma, jaką uzyskają emeryci po wejściu w życie projektu, wyniesie w stosunku rocznym 8180 tys. zł. W ten sposób — choć nie w tym tempie, jakby tego pragnął Rząd — poczynamy wyrównywać nasz dług wobec ludzi związanych z państwowym warsztatem pracy, którzy naprawdę najofiarniej przyczynili się do przywrócenia równowagi w finansowej gospodarce Państwa, Wreszcie parę słów chcę poświęcić sprawie projektowanego zwiększenia wydatków. Stwierdzam, że i w tym zakresie Rząd postąpił oględnie, stosując zasadę największej celowości i oszczędności, Proszę zanalizować główne pozycje, a okaże się, jak bardzo skromne i niezbędne są te zwiększenia, W resorcie wojska uwzględniono zaledwie wzrost kosztów wyżywienia ludzi i inwentarza, sądzę, że nie mamy prawa zmniejszać realnej wartości budżetu wojskowego, zdając sobie sprawę z tego, jakie walory państwowe on reprezentuje, W budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przewidzieliśmy nową dotację w kwocie 10 miln. zł, łączącą się bezpośrednio z koniecznością reformy finansów komunalnych, o czym będę jeszcze mówił dalej. W resorcie Przemysłu i Handlu poza zwiększeniem wydatków Urzędu Morskiego w Gdyni podwajamy dotację na pracę Instytutu Geologicznego, wiedząc już dziś, że wkład ten niebawem opłaci się Polsce, tak jak żaden inny. W dziale komunikacji wykonujemy pierwszą dopiero część zadania i obowiązku zapreliminowania kwot na konserwację dróg kołowych i konserwację dróg wodnych. Kredyty te są zupełnie niewystarczające, ale są realnym krokiem naprzód. W dziale Ministerstwa Rolnictwa główną pozycję wzrostu stanowią wydatki związane z robotami przy obwałowaniu Wisły. Szkolnictwo ogólnokształcące w budżecie oświaty odzyskało w skromnym zakresie swe prawo do corocznego wzrostu. Wzrost tego budżetu jest na pewno nie wystarczający, ale z punktu widzenia tak słabo rozwijających się możliwości ogólno-dochodowych budżetu Państwa podniesienie wydatku na szkolnictwo ogólne z 207,5 miln. zł w r. 1535/36 do cyfry 231,2 miln. zł, tj. o zwyż 10%, jest pewnym sukcesem. Również wydatki na szkolnictwo akademickie wzrosty w tym okresie z 25,7 miln. zł na 28,7 miln. zł, a wreszcie wzrosła dotacja na pomoc dla młodzieży akademickiej ze 100 tys, zł na 1.100 tys. zł. Wreszcie w pewnym stopniu urealnione zostały kredyty w zakresie budżetu Ministra Opieki Społecznej na państwową pomoc lekarską i na świadczenia socjalne, Jeżeli dodamy do tego fakt, że w roku bieżącym wykonujemy duże — jak na stosunki polskie — inwestycje i roboty publiczne, w związku z czym wzrasta w wielu resortach obsługa długów, to stwierdzimy, że nowy nasz preliminarz nie przekroczył ani o cal konieczności, podyktowanych zasadą realizmu i oszczędności budżetowania.</u>
          <u xml:id="u-10.165" who="#StanisławCar">Oczywiście, iż przed każdym preliminarzem można ustawić piramidę zarzutów formalnych i rzeczowych. Można wołać o prawo budżetowe, aby skrępować mniej lub bardziej Rząd i nie zadowolić się zapewnieniem, że w Skarbie przy współudziale najwybitniejszych fachowców podjęto poważne prace nad tym tematem. Można czynić zarzuty co do wielu drobnych pozycji dochodowych i wydatkowych, można z powodzeniem i słusznością wskazywać, że aparat biurokratyczny nie został skomprymowany, Można zarzucać, że jeszcze i obecnie preliminarz nie jest zupełny w sensie fizycznym, tj. w sensie jednego aktu prawnego.</u>
          <u xml:id="u-10.166" who="#StanisławCar">Wiele zarzutów będzie na pewno opartych na rzeczowych argumentach. Praca nasza musi mieć te wady, które posiada każda praca ludzka. Musi zawierać pewną ilość błędów.</u>
          <u xml:id="u-10.167" who="#StanisławCar">Tym nie mniej mogę to stwierdzić, że budżet nasz jest co roku lepszy i pełniejszy — zarówno pod względem formalno-prawnym, jak i merytorycznym, I w tej dziedzinie pracy państwowej na pewno dziś nie stoimy na drugorzędnym miejscu w rodzinie państw cywilizowanych, żyjących i wydatkujących z upoważnieniem ustawowym w ręku.</u>
          <u xml:id="u-10.168" who="#StanisławCar">Gdy w połowie roku 1936 na posiedzeniu Komisji specjalnej do rozważenia projektu pełnomocnictw dla Rządu zarysowałem pierwszy ogólny plan robót i inwestycji na okres 4-letni, mający pochłonąć 1650–1800 miln. zł w wymienionym okresie, to oczywiście wszędzie wyłonić się musiały obawy i zastrzeżenia. Był więc pewien niepokój, czy plan ten nie jest tylko boczną zasłoną dla przeskoczenia Rządu z polityki deflacyjnej do inflacyjnej; zrodziły się obawy o nowe obciążenia gospodarstwa prywatnego, o nową wezbraną falę rozrostu etatyzmu, o chęć zamaskowania deficytu przez ponowne wyjęcie normalnych wydatków z budżetu zwyczajnego i przerzucenie ich na akcję kredytową. Jeszcze mocniej przejawiły się obawy o całkowite wydrenowanie rynku pieniężnego przez Państwo, o nadmiernie szybki wzrost zadłużenia itd.</u>
          <u xml:id="u-10.169" who="#StanisławCar">Realizacja każdego planu nasuwa oczywiście szereg trudności, ale wydaje mi się, że fundamentalne obawy i troski zostały w znacznej mierze rozproszone. Dziś jest już wiadome, jakimi metodami posługuje się Rząd w tej pracy oraz że na tle tych wielkich zadań może powstać i już częściowo powstała kolaboracja między Państwem a poważnymi jednostkami reprezentującymi gospodarstwo prywatne. Jeżeli ponadto wyodrębni się plan rozbudowy produkcji związany ściśle z wymaganiami obrony Państwa, to plan nasz obejmuje inwestycje niezwykle fundamentalne, pionierskie, takie, na podłożu których może dopiero powstać i krzewić się inicjatywa prywatna. Któż podejmie inicjatywę budowy fabryki w pustkowiu — choćbyśmy mu nawet zaprzysięgli wszystkie możliwe ulgi podatkowe, jeżeli musi sam zbudować długą magistralną linię kolejową, jeżeli musi doprowadzić drogę do warsztatu pracy, postarać się o prąd, o energię cieplną, a przy każdym najdrobniejszym defekcie musi posiadać albo kompletny własny warsztat reperacyjny, albo ponosić konsekwencje pustkowia. To też nasze rozporządzenia dawne o ulgach podatkowych w t. zw. trójkącie bezpieczeństwa okazały się praktycznie prawie nieskuteczne.</u>
          <u xml:id="u-10.170" who="#StanisławCar">Można by powiedzieć, że wykonywany obecnie plan uzbrajać ma teren Rzeczypospolitej do powstania nowych możliwości ekonomicznych, realizowanych już w szerokiej skali społecznej i prywatno-gospodarczej. Stąd też plan pierwszy obejmuje głównie zagadnienia komunikacyjne, melioracyjne, wodne, energetyczne, budowlane oraz zagadnienia podstawowych inwestycji rolniczych i samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-10.171" who="#StanisławCar">Już wspomniałem o tym, że rozpraszając swe wysiłki finansowe, unieruchamiamy duże kapitały, koncentrując je — osiągamy efekty gospodarcze, zezwalające nam na podciągnięcie tempa „marszu wzwyż”. Tym niemniej plan nasz nie może być i nie jest jednostronny. Dążymy przecież nie do zacieśnienia, ale do rozbudowania Polski! Tak więc przykładowo tylko wymieniam, że np. plan przyszłoroczny obejmuje niektóre kapitalne inwestycje zarówno na ziemiach zachodnich, jak też i wschodnich. Na ziemiach zachodnich podjęta zostanie budowa kanału Gopło — Warta, który połączy dorzecze Wisły i Warty w jeden system wodny, a równocześnie należy do rzędu tych inwestycyj, które obalają sztuczne granice zaborów. Pod Wilnem w Szyłanach wykonana będzie również, jak w pierwszym wypadku, pod kierownictwem Funduszu Pracy duża elektrownia wodna, mająca zaopatrzyć tę część kraju w tanią energię, potrzebną dla realizacji programu związanego z dekretem o ulgach podatkowych na kresach północno-wschodnich. Obie inwestycje są już zadecydowane i włączone do planu finansowego. Ale wysiłek największy będzie nadal montowany w t. zw. popularnie już dzisiaj „Okręgu Centralnym”. Wszystkie argumenty polityczne i gospodarcze, w skali ogólno-państwowej, przemawiają za tym, by program ten zrealizować szybko i zdecydowanie.</u>
          <u xml:id="u-10.172" who="#StanisławCar">Tu bowiem stajemy przed dziejową koniecznością. Okręg Centralny nawet jakby i w szczegółach programowych jest nawrotem do podświadomie odczuwanych konieczności geoekonomicznych przez historyczną Polskę, a załamanych przez rozbiory. „Dziennik Handlowy” z czerwca 1787 r. na str. 369 komunikuje: „Województwo Sandomierskie obfite jest w rudy żelazne tak dalece, iż podług doniesienia ma pieców wielkich 23, fryszerek 60, a dymarek 19 Z tego wyrabiają blachy, strzelby, szable i wszelkie gospodarskie narzędzia”. Dziś ponownie w okręgu Sandomierza odkrywamy rudy żelazne i uruchamiać będziemy pierwsze zaczątki hutnictwa. Zagospodarowanie tych ziem zmieni układy strukturalno-ekonomiczne wielu dzielnic Polski. Wisła stanie się w konsekwencji arterią komunikacyjną nie tylko potrzebną, ale i konieczną. Wzmocni się organicznie i technicznie bezpieczeństwo Państwa. Samopoczucie narodu polskiego podwoi się.</u>
          <u xml:id="u-10.173" who="#StanisławCar">Ale gdybyśmy nawet nie chcieli uwzględniać tych potrzeb i zadań historycznych, to same stosunki ludnościowe krzyczałyby tam o uprzemysłowienie tego okręgu. Powiat lubliniecki na Śląsku ma 63 mieszkańców na km2, powiat bydgoski 44, inowrocławski 49, grudziądzki 56, białostocki 45, sochaczewski 71, grójecki 78. Francja ma 76 mieszkańców na km2, Szwecja 14, Finlandia 9, Palestyna 47, Dania 83, bogata Szwajcaria 101, uprzemysłowiony Luxemburg 117, a w okręgu centralnym Polski powiat sandomierski ma 105, łańcucki 110, brzeski 120, bocheński 130, rzeszowski 146, przeworski 148, tarnowski 162!</u>
          <u xml:id="u-10.174" who="#StanisławCar">Jestem zdania, że cyfry te w okręgu, który w znacznej części stoi na najprymitywniejszym poziomie gospodarczym, wołają o aktywny program. Ale po planie 4-letnim musi przyjść plan nowy — szerszy i lepszy.</u>
          <u xml:id="u-10.175" who="#StanisławCar">Gospodarczo-terytorialne podstawy tego okręgu będą musiały być w konsekwencji rozszerzone, Trzeba o nim już dziś myśleć, gdyż w ten sposób może być uświadomiony i może dojrzewać myślowo w społeczeństwie polskim cały nowy plan wielkiej przebudowy. Teren ten ze względu na surowce, ze względu na równowagę ruchu gospodarczego i towarowego „wschód — zachód”, ze względu na interesy ekspansji handlu zagranicznego i złączenie komunikacyj wodnych na szlaku Bałtyk — Morze Czarne musi się w drugiej fazie realizacji prac przesunąć nieodparcie w kierunku południowo-wschodnim. Będzie to okręg zamknięty liniami trzech rzek: Bug — San — Dniestr, a jego stolicą Lwów. W ten sposób nowe obszary włączone będą do planu aktywizacji gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-10.176" who="#StanisławCar">Stronę finansową wykonywanego w roku bieżącym planu inwestycyjnego przedstawiłem poprzednio.</u>
          <u xml:id="u-10.177" who="#StanisławCar">W roku nadchodzącym przewiduje się dalsze wzmocnienie prac i to zarówno w okręgu centralnym, jak i poza tym okręgiem. Przede wszystkim wzrosną własne dochody i możliwości inwestycyjne poszczególnych instytucji państwowych.</u>
          <u xml:id="u-10.178" who="#StanisławCar">Będziemy mieli możność szczegółowego rozpatrzenia tego planu, niezależnie nawet od tego, że w roku bieżącym potrzebne upoważnienia ustawowe będą bardzo skromne. Rząd bowiem stoi na tym stanowisku, iż cała gospodarka pieniężna Państwa nie tylko formalnie musi się opierać na określonych tytułach ustawowych, ale musi być znana Izbom ustawodawczym i opinii publicznej w elementach merytorycznych. W chwili obecnej dając obraz syntetyczny zamierzeń na rok następny, chcę wskazać, że w okresie od 1.1,1938 r. do 31.III. 1939 r. rozporządzać będziemy w przybliżeniu następującymi możliwościami finansowymi tak, jak je widzę dzisiaj. Mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-10.179" who="#StanisławCar">Na roboty publiczne i inwestycje przeznaczymy:</u>
          <u xml:id="u-10.180" who="#StanisławCar">1) z budżetu państwowego (bez Fund. Pracy) ok. 200,0 miln. zł 2) z własnych środków Fund. Pracy „ 60,0 „ „ 3) z nowego planu finansowo-inwestycyjnego „ 450,0 „ 4) z własnych środków przedsięb. państw. i monopo. „ 45,0 „ „ 5) z funduszów na rozb. kolei Śląsk — Gdynia „ 29,0 „ „ 6) z kredytów towarowych i roboczych, kraj. i zagr. „ 100,0 „ „ 7) z autonom. funduszów Wojew. Śląskiego „ 15,0 „ „ 8) z kredytów zarezerwowanych dodatk. dla samorz. „ 12,0 „ „ razem ok. 911,0 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-10.181" who="#StanisławCar">Jeżeli do tego dołączy się sumy, które z mobilizacji finansowej roku bieżącego pozostają na rachunkach w banku i będą wyzyskane dopiero w r. 1938, oraz sumy, które pochłonięte zostaną w zimie na przygotowanie robót na wiosnę, a wreszcie sumy zawarte w budżetach inwestycyjnych samorządowych, łączących się z planem państwowym, to suma inwestycyj publicznych w tym okresie na pewno przekroczy miliard złotych.</u>
          <u xml:id="u-10.182" who="#StanisławCar">Wszystkie wymienione wyżej kwoty mają całkowicie ustalone źródła pochodzenia z wyjątkiem pozycji, wymienionej pod punktem 3) „z nowego planu finansowo-inwestycyjnego ok. 450,0 miln. zł”. Wyjaśniam więc, że mobilizacja tej kwoty ustalonej w szczegółach i w terminach z instytucjami finansowymi opiera się na następujących założeniach:</u>
          <u xml:id="u-10.183" who="#StanisławCar">a) kredyty długoterm. z tzw. sztywnego rynku pień. 275,0 miln. zł b) umowna transza gotówkowa pożyczki zagranicznej 25,0 „ „ c) bilety skarbowe 120,0 „ „ d) kredyty krótkoterminowe w bankach państwowych 30,0 „ „ razem 450,0 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-10.184" who="#StanisławCar">Jeżeli więc pierwszy plan obejmował sumę wydatków na ok. 400–450 miln. zł rocznie, plan następny uległ korekturze do ok. 600 miln. rocznic, to obecnie w relacji rocznej osiągamy cyfrę do 800 miln. zł. Zaznaczam jednak, że w ramach tych cyfr dochody własne kolejowe i pocztowe preliminowane są ostrożnie i zapewne w biegu czasu wykonanie będzie wyższe od preliminarza.</u>
          <u xml:id="u-10.185" who="#StanisławCar">Jednym z najkapitalniejszych zagadnień, interesujących obecnie liczne koła społeczeństwa, jest sprawa reformy podatkowej.</u>
          <u xml:id="u-10.186" who="#StanisławCar">Ustaliliśmy w debatach w roku ubiegłym pewne generalne wytyczne. W szczególności p. sprawozdawca Komisji Budżetowej przy preliminarzu Ministerstwa Skarbu (druk nr 300 cz. 8) formułował: „Reformy podatkowej nie możemy u nas przeprowadzić z dwu względów, ponieważ nam brak dwóch zasadniczych elementów potrzebnych do tej reformy. Jednym elementem jest dokładna statystyka wymiarowa, która by mogła umożliwić jasne zobrazowanie stanu przesunięć wymiarowych, uwypuklenie, gdzie nastąpiło przeciążenie. Ostatnie statystyki mieliśmy do r. 1929/30. Przy budżecie Głównego Urzędu Statystycznego — mówi p. referent Sejmu — „postawiłem wniosek, przyjęty przez Komisję Budżetową, wstawienia specjalnego paragrafu na przeprowadzenie statystyki za dwa lata. Według mojego pojęcia” — kontynuuje słusznie referent — „dwuletnia statystyka nie jest wystarczająca… ażeby mieć prawdziwą podstawę do przeprowadzenia reformy podatkowej”. „Drugi mankament leży w sprawie klasyfikacji gruntów, która będzie ważnym czynnikiem dla przeprowadzenia reformy podatkowej”.</u>
          <u xml:id="u-10.187" who="#StanisławCar">Gdyby jednak już oba zadania zostały wykonane, to i wówczas — wedle opinii p. referenta budżetu Skarbu — wyłonią się trudności natury ściśle finansowej, gdyż każda zmiana systemu wywołuje chwilowe załamanie wpływów. Opinia ta jest całkowicie słuszna i podzielam ją w pełni.</u>
          <u xml:id="u-10.188" who="#StanisławCar">Tak jest istotnie w roku bieżącym np. w odniesieniu do zreformowanego podatku gruntowego. Tym niemniej razem z większością tej Izby uznaję, że systematyczna praca nad ulepszeniem ustawodawstwa podatkowego i jeszcze bardziej nad jego realizacją w życiu jest ważnym warunkiem wzmocnienia koniunktury i wywoływania tych skutków praktycznych, o których uprzednio mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-10.189" who="#StanisławCar">W zakresie polityki podatkowej da się aktualnie rozróżnić trzy zagadnienia:</u>
          <u xml:id="u-10.190" who="#StanisławCar">1) Ogólnie wysuwane żądanie reformy podatkowej prowadzi wielu ludzi do żądania daleko idących zmian, których ani sytuacja Państwa i Skarbu, ani stopień rozwoju życia gospodarczego i poziom administracji nie pozwalają szybko realizować. Gdyby nawet te trudności odpadły, to jeszcze brak nam podstawowych elementów do dużej reformy, tak jak wskazywał na to referent parlamentarny przy budżecie Skarbu na początku roku bieżącego. Mogę jednak stwierdzić, że wysiłek, jaki w ostatnich dwóch latach wykonał aparat skarbowy, zbliża nas do pożądanego celu. Nie potrzebuję przypominać nowych ustaw o podatkach gruntowym od nieruchomości i od lokali, komasacji dodatków i uporządkowaniu egzekucji administracyjnej, które gospodarstwu i obywatelom dały realne korzyści.</u>
          <u xml:id="u-10.191" who="#StanisławCar">2) Wydaje mi się, że jeszcze ważniejszą stwarzamy przesłankę do reformy, kształtując psychologię urzędników skarbowych i płatników podatków. Wiadomo już wszystkim, jak daleko i korzystnie odbiegliśmy w zakresie wzajemnych stosunków urzędów i płatników od atmosfery wrogości, jeżeli taka w przeszłości istniała. Zwalczamy zdecydowanie płatników niesumiennych, a poczynamy iść na rękę płatnikom, którzy aktywnością gospodarczą i sumiennością zeznań wysuwają się na czoło.</u>
          <u xml:id="u-10.192" who="#StanisławCar">3) Mimo wszystkie trudności zamierzam, jak dotychczas tak i nadal, prowadzić pracę nad stopniowym ulepszaniem systemu i kasowaniem jego szczególnie wadliwych wybujałości.</u>
          <u xml:id="u-10.193" who="#StanisławCar">W granicach więc aktualnych potrzeb i możliwości Rząd przedłoży ciałom ustawodawczym projekt reform, które niewątpliwie można by określić mianem „małej” reformy podatkowej. Nie zmieniają one systemu, lecz go ulepszają w tak istotnych punktach, że nazwanie tej reformy małą nie zmniejszy jej znaczenia ani doniosłości.</u>
          <u xml:id="u-10.194" who="#StanisławCar">Przede wszystkim więc zamierzamy znieść od r. 1938/39 świadectwa przemysłowe. Oczywiście nikt sobie nie wyobraża, abyśmy to mobil zrobić bez ekwiwalentu. Dotychczasowy wpływ rozdzielimy na dwie części. Na karty rejestracyjne, które pokryją dotychczasowe dochody samorządu terytorialnego, gospodarczego i szkolnictwa zawodowego z dodatków do świadectw przemysłowych. Było by bowiem błędem odbieranie tym instytucjom ich samodzielności finansowej przez włączenie generalne do podatku państwowego. Kwotę natomiast, którą z dotychczasowych świadectw otrzymuje Skarb Państwa, obniżamy o kwotę wynikającą z przewidzianej ustawowo od 1/I. 1939 r. zniżki podatku obrotowego o 0,1% i pozostałą część, tj. prawie połowę dotychczasowych wpływów skarbowych ze świadectw, przenosimy do podatku oblotowego, podwyższając jego stawkę o 0,1% dla niektórych kategorii płatników. W przeliczeniu tym pewna dalsza zniżka wpływów Skarbu Państwa, która wyniknie ponad zniżkę o 0,1% od 1939 r., pójdzie na korzyść drobnych płatników.</u>
          <u xml:id="u-10.195" who="#StanisławCar">W podatku dochodowym wystąpimy o upoważnienie Ministra Skarbu do zryczałtowania podatku dla drobniejszych płatników; zasada ugody, która tak dobrze zdała egzamin, doznałaby rozszerzenia. Podwójne opodatkowanie — do czasu zasadniczej reformy — zamierzam uchylić przez zwolnienie u osób fizycznych dywidend, wypłacanych przez spółki akcyjne, i procentów od udziałów w spółkach z o. o. Przypominam wreszcie, że podatek specjalny proponuję wydatnie obniżyć, a tym samym zachować dla obrotu gospodarczego zwyż 70 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-10.196" who="#StanisławCar">W dziale podatków pośrednich zwracam się do Izb o upoważnienie do obniżenia stawek, dotyczących piwa, drożdży i patentów od sprzedaży piwa.</u>
          <u xml:id="u-10.197" who="#StanisławCar">Wzmożeniu i ułatwieniu obrotów nieruchomościami będzie służyć — w myśl wniosków, jakie zamierzam złożyć — obniżenie opłaty od przejścia nieruchomości z 6,4% na 5% drogą zmniejszenia państwowej części opłaty z 4,4% na 3% przy równoczesnym wprowadzeniu — w zamian nieżyciowych szacunków prawnych — prawa obiektywnego ustalania faktycznej wartości zbywanych przedmiotów majątkowych. Nadto przejście własności rolnej o wartości do 5.000 zł opłacałoby — w myśl tych propozycji — przez pewien okres czasu opłatę szczególnie niską, bo zaledwie 1%.</u>
          <u xml:id="u-10.198" who="#StanisławCar">Bezpośrednio z rozwojem ożywienia gospodarczego kraju i wzrostem inicjatywy prywatnej łączy się problem ulg podatkowych dla inwestycji gospodarczo celowych. Wnioski, jakie w tej dziedzinie przedłożę Izbom ustawodawczym, będą miały na celu skoordynowanie i uporządkowanie pociągnięć dotychczasowych oraz wyraźne uprzywilejowanie nakładów posiadających znaczenie dla całokształtu gospodarki narodowej. W rozważaniu znajduje się sprawa ograniczenia ulg budowlanych do norm celowych i słusznych, protegujących budownictwo mieszkań małych. Z preterencji korzystać mają inwestycje przemysłowe w Centralnym Okręgu Przemysłowym, a zmiana systemu przy wymiarze podatku dochodowego w zakresie odpisów amortyzacyjnych ułatwi inwestycje w całym kraju.</u>
          <u xml:id="u-10.199" who="#StanisławCar">Wystąpimy również z przedłużeniem przepisów o ulgach motoryzacyjnych, zmierzając do podtrzymania osiągniętych w tej dziedzinie rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-10.200" who="#StanisławCar">Tak więc, idąc zasadniczo na pewne reformy i odciążenia, domagam się bezwzględnie, by zachować umiar i stopniowość w tym pochodzie.</u>
          <u xml:id="u-10.201" who="#StanisławCar">Drugim aktualnym zagadnieniem jest sprawa ustosunkowania się Ministra Skarbu do kwestii kryzysowych długów rolniczych. Jest to zupełnie zrozumiałe na, podstawie wywodów dotychczasowych, że największy wysiłek skierowywać będę ma przecinanie nastrojów i zabiegów kryzysowych. Rolnictwo musi mieć opinię, zgodną ze stanem faktycznym, że jest organizmem gospodarczo zdrowym, zasługującym na zaufanie wierzycieli i instytucyj finansowych. Musimy szybko wrócić do normalnego życia. Dlatego uważam za fakt o dużej wartości ekonomicznej, że wszystkie instytucje finansowe stwierdzają, iż nowe kredyty rolnicze są nie tylko żądane i realizowane z całą ostrożnością przez kredytobiorcę, ale również są spłacane wzorowo, Również poczytuję to za fakt pomyślny, iż między parlamentarnym Kołem Rolników a Skarbem zaistniała kolaboracja we wszystkich ważniejszych zagadnieniach finansowych.</u>
          <u xml:id="u-10.202" who="#StanisławCar">Jeżeli idzie o zagadnienie specjalne, to powołując się na oświadczenia składane w roku ubiegłym, podtrzymuję nadal, że dalsze pogłębienie oddłużenia rolnictwa jest niemożliwe. W roku bieżącym uczyniliśmy szereg kosztownych posunięć w akcji oddłużenia i zasadniczo winniśmy na tym poprzestać.</u>
          <u xml:id="u-10.203" who="#StanisławCar">Zaproponuję natomiast pewne ułatwienia, wypływające ze ścisłego wykonania obecnie obowiązujących ustaw oddłużeniowych. Spełnienie tego obowiązku musi być jednak dostosowane do rozmiarów środków, tak Skarbu Państwa jak i instytucyj kredytowych. Możliwości bowiem nie są nieograniczone.</u>
          <u xml:id="u-10.204" who="#StanisławCar">Analizując zaś stosunki na tle finansowo rolnym, dochodzę do stwierdzenia, że są rolnicy, którzy kryzys zwycięsko przełamali, a wykorzystane przez nich ulgi albo uzdrowiły ich warsztaty lub też warsztaty te przechodzą jeszcze proces uzdrawiania, Ale są również i tacy rolnicy, których warsztaty nadają się wyłącznie do likwidacji, albowiem nie mają żadnych szans wejścia na normalne tory gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-10.205" who="#StanisławCar">Podkreślam z całą stanowczością, że rolnicy drugiej grupy przedstawiają masę znikomo niniejszą, a ich sytuacja nie może być generalizowana.</u>
          <u xml:id="u-10.206" who="#StanisławCar">Stąd wypływa nakaz natury ogólnej, a mianowicie: trzeba przyśpieszyć procesy likwidacyjne gospodarstw beznadziejnie przekredytowanych, gdyż musi być przywrócone zaufanie kredytowe do gospodarstw rolnych.</u>
          <u xml:id="u-10.207" who="#StanisławCar">Otwiera się możność systematycznego zwiększenia konsumcji produktów rolnych na rynku wewnętrznym, otwiera się wielka perspektywa rozwoju upraw specjalnych w związku z nową polityką surowcową, preferującą produkcję krajową, U kilkudziesięciu wzorowych rolników stwierdziłem na podstawie ich zeznań podatkowych wybitny wzrost rentowności. Chcąc iść nadal i jak najszerzej po tej drodze, należy odrodzić zaufanie do rolnika jako do kredytobiorcy, ale to byłoby bezcelowe bez równoczesnego uzdrowienia tego aparatu kredytowego, którego terenem działalności jest wieś i tysiączne rzesze rolników. O tym właśnie zapominać nam nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-10.208" who="#StanisławCar">Trzecim ważkim problematem, który obciąża hipotekę konieczności mego ustosunkowania się wobec Wysokiej Izby, hipotekę zapisaną w okresie tegorocznej sesji nadzwyczajnej, to sprawa uregulowania finansów komunalnych.</u>
          <u xml:id="u-10.209" who="#StanisławCar">Jest ona bardziej skomplikowana i zagmatwana, niż nawet dość wnikliwemu obserwatorowi wydawać się może. Z jednej strony Państwo przyszło samorządom, a szczególnie miastom z braterską pomocą w dość szerokim zakresie. Pomoc ta była bardzo różnorodna, o charakterze umarzania długów, udzielania gwarancyj, oczywiście z ujemnymi skutkami finansowymi dla Skarbu, o charakterze subwencyjnym i kredytowym, idąca w sumy bardzo wysokie i kładąca się ciężkimi konsekwencjami na finansach państwowych. Z drugiej jednak strony Rząd realizował dwie akcje sprzeczne w założeniu w stosunku do samorządu terytorialnego. Z jednej strony zwężał podstawy finansowe samorządu przez obejmowanie dla siebie wciąż nowych źródeł dochodowych, a z drugiej przerzucał wykonywane przez siebie obowiązki — przeważnie kosztowne — na barki samorządu. W ten sposób samorządy doszły do stanu zupełnej wegetacji.</u>
          <u xml:id="u-10.210" who="#StanisławCar">Co gorsza, szereg opłat i podatków, związanych organicznie z życiem, zadaniami i celami samorządowymi, przejął dla siebie bezpośrednio lub pośrednio Skarb. Wydaje mi się, że było by w zasadzie pożądane, by wielkie, ogólno-państwowe źródła dochodowe możliwie w formie najpełniejszej zachować dla spełnienia zadań ogólno-państwowych. Natomiast odwrotnie, wydawało by się, że opłaty czy podatki od gazu czy elektryczności, od żarówek, od konsumcji w zakładach gastronomicznych, od widowisk i totalizatora, może od uboju itp. mogłyby słusznie, z mniejszym kosztem ich poboru, służyć celom samorządowym.</u>
          <u xml:id="u-10.211" who="#StanisławCar">Głębszy program reform, mających posiadać trwalszy sens, nie da się wykonać w krótkim okresie czasu.</u>
          <u xml:id="u-10.212" who="#StanisławCar">Natomiast jestem i nadal przeciwny, by w roku 1938 wprowadzać jakiekolwiek nowe, generalne podatki, a tym bardziej podatki, które by dodatkowo obciążały element pracowniczy. To jest ostatnia klasa społeczna, która generalnie nie odczuła poprawy sytuacji, a musiała odczuć wzrost drożyzny artykułów spożywczych.</u>
          <u xml:id="u-10.213" who="#StanisławCar">Zresztą generalna, natychmiastowa poprawa sytuacji miast o kilkadziesiąt milionów wpływów zwyczajnych nie jest tak samo możliwa, jak niemożliwe jest uniknięcie skutków kryzysu przez Skarb Państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.214" who="#StanisławCar">Toteż proponuję inne rozwiązanie tego zagadnienia. Na pełną reformę finansów komunalnych niezbędny jest 3-letni okres czasu. Aby Skarb nie przedłużał tej sytuacji, a samorządy mogły realnie odczuć poprawę już z wiosną r. 1938, proponuję, by Skarb corocznie dotował związki samorządowe sumą 10 miln. zł aż do zrealizowania zamierzonej reformy. Dotacja ta byłaby budżetową, płatną w tangentach miesięcznych i w roku bieżącym została wprowadzona do budżetu. Rząd opracował pełny program zasad rozdziału tej sumy i w ten sposób równowaga budżetów samorządowych byłaby w znacznym stopniu załatwiona. Byłby to element pierwszy tego programowego działania, ale nie jedyny.</u>
          <u xml:id="u-10.215" who="#StanisławCar">Rząd zamierza więc wystąpić z projektem ustawy, nadającym miastom wydzielonym prawo pobierania specjalnych opłat drogowych, które do r. 1930 były pobierane na zasadzie art. 19 ustawy z dnia 10 grudnia 1920 r. o budowie i utrzymaniu dróg. Z tezą tą mogę się zgodzić, gdyż nie ma ona charakteru obciążenia generalnego. Opłaty te byłyby wprowadzone przede wszystkim od nowowzniesionych budowli, a od innych budowli tylko w tych wypadkach, gdy obciążenie nieruchomości dodatkiem komunalnym do państwowego podatku od nieruchomości byłyby nieznaczne, tam zaś, gdzie dodatek do podatku od nieruchomości jest pobierany według wyższej stawki, pobór opłat drogowych byłby zaniechany.</u>
          <u xml:id="u-10.216" who="#StanisławCar">Wreszcie, poza bezpośrednim polepszeniem sytuacji finansowej samorządu terytorialnego przez podniesienie jego dochodów, pragnę, by Skarb wszedł na nową drogę i rozpoczął odciążać związki samorządowe od pewnych obowiązków przerzuconych na nie w okresie kryzysu,..</u>
          <u xml:id="u-10.217" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.218" who="#StanisławCar">...zwłaszcza od najuciążliwszego obowiązku, obowiązku wypłaty dodatku mieszkaniowego nauczycielom szkół powszechnych. Ciężar jego spada najostrzej na słabe związki, a więc gminy wiejskie i utrudnia wypełnienie istotnych zadań samorządu w dziedzinie szkolnictwa — budowę szkół powszechnych.</u>
          <u xml:id="u-10.219" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.220" who="#StanisławCar">Oczywiście nie jest możliwe, w moim przekonaniu, jakiekolwiek pogorszenie sytuacji nauczyciela; toteż rozwiązanie sprawy polegać winno na przywróceniu stanu sprzed roku 1931, a zatem na przejęciu obowiązku wypłaty dodatku przez Skarb Państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.221" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.222" who="#StanisławCar">Rzecz jasna, że przerzucenie obowiązku wypłaty na Skarb Państwa musi się odbyć stopniowo — w ciągu tych samych trzech kolejnych okresów budżetowych, przy czym w pierwszym okresie byłby przejęty obowiązek najważniejszy, tj. wypłaty do gmin wiejskich, co wynosi według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych około 5,7 miln. zł.</u>
          <u xml:id="u-10.223" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.224" who="#StanisławCar">Mimo najdalej posuniętych wysiłków nie mogłem jeszcze w złożonym Panom preliminarzu budżetowym wstawić odpowiednich na ten cel kredytów. Sądzę jednak, że we wspólnej pracy z Komisją Budżetową Sejmu znajdziemy na ten cel pokrycie — bez zwiększania zresztą jakichkolwiek ciężarów podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-10.225" who="#StanisławCar">Ponadto projektowane są pewne reformy drobniejsze, ale dla poszczególnych samorządów niezwykle ważkie i podnoszone w czasie dyskusji parlamentarnej przez pp. posłów. Idzie tu o współudział w dochodzie samorządu, na którego terenie znajduje się opodatkowany zakład przemysłowy, oraz o zagadnienie uregulowania sprawy miast tzw. ullenowskich. W ten sposób zapoczątkujemy i tu pozytywną reformę, która po 20 latach samodzielności Państwa nie powinnaby mieć charakteru łataniny. Celem naszym jest zdefiniowanie zadań samorządu terytorialnego i ustalenie właściwych mu źródeł dochodu, wystarczających, by przy oględnej i oszczędnej gospodarce mógł te zadania wykonać. Tymczasem na okres potrzebny do zrealizowania tej reformy ustalimy dotację skarbową oraz rozpoczniemy akcję odciążania samorządów od obowiązków, które w istocie swej winny obciążać Skarb Państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.226" who="#StanisławCar">Wreszcie przechodzę do ostatniego, tak żywo i czasem z tak małą znajomością istoty sprawy dyskutowanego problematu. Pragnę słów parę poświęcić sprawie etatyzmu.</u>
          <u xml:id="u-10.227" who="#StanisławCar">Oczywiście, iż każdy obywatel, posiadający dobrą wolę i trochę rozsądku, nie może biadać nad przejęciem przez Skarb Państwa ani tzw. „Wspólnoty Interesów” na Śląsku, ani lasów ks. Pszczyńskiego, ani nawet Żyrardowa. Mógłbym łatwo odeprzeć zarzut programowego rozwoju etatyzmu w odniesieniu do tych obiektów stwierdzeniem, że sprawy te zastałem jako nabrzmiałe wrzody, zatruwające nam współpracę na innej płaszczyźnie, a sam dopomogłem tylko do możliwie najlepszej i najspokojniejszej, zdaje mi się, uczciwej likwidacji.</u>
          <u xml:id="u-10.228" who="#StanisławCar">Ale nie pragnę zasłaniać się względami formalnymi. I ja — i jak sądzę, każdy uczciwy Polak — cieszy się, że te obiekty stały się polskie. To jedno jest pewne, że źródłem decyzji nie były tu namiętności filo-etatystyczne.</u>
          <u xml:id="u-10.229" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.230" who="#StanisławCar">Również mogę wskazać, że w roku bieżącym Bank Gospodarstwa Krajowego sprzedał w ręce prywatne 16 obiektów przemysłowych i 50 obiektów w zakresie nieruchomości miejskiej.</u>
          <u xml:id="u-10.231" who="#StanisławCar">Ale wszystko to nie wystarcza do wskazania i ustalenia linii generalnej w stosunku do zagadnienia. Sądzę, że nasz rozbudowany etatyzm — do tego niekoniecznie rozbudowany we właściwym kierunku — był wynikiem również słabej dynamiki gospodarczej społeczeństwa polskiego. Od pewnego czasu wieje inny wiatr, więc może i tu spotęguje się aktywność inicjatywy prywatnej. Chcąc też pobudzić społeczeństwo nasze do wysiłków, wysuwam wnioski o ulgach inwestycyjnych, by premiować tych, którzy w zgodnym wysiłku z Rządem pracują nad rozbudową naszego aparatu wytwórczego, którzy nie unikają ryzyka gospodarki na własny rachunek. To jeszcze nie wszystko. Pragnę usuwać przeszkody, jakie stwarza im, oparta o mocnego posiadacza, działalność przedsiębiorstw państwowych. I dlatego uczynię wszystko, by zrównać warunki działalności przedsiębiorstw państwowych i prywatnych przede wszystkim w dziedzinie podatkowej: żadnych przywilejów dla przedsiębiorstw państwowych, pracujących na wolny rynek.</u>
          <u xml:id="u-10.232" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
          <u xml:id="u-10.233" who="#StanisławCar">Ponadto zamierzam wprowadzić specjalny, powiedziałbym, „podatek” od etatyzmu, może w postaci obowiązku wypłaty pewnej kwoty od kapitału zakładowego lub od obrotu, by powstrzymać fikcje kalkulacyjne. Dalej zakładanie nowych przedsiębiorstw etatystycznych względnie nabywanie udziałów uzależnić zamierzam od zgody całego Gabinetu.</u>
          <u xml:id="u-10.234" who="#StanisławCar">Nie widzę jednak możliwości zastosowania innych ograniczeń czy rygorów. Ale gdybyśmy jeszcze najdziwaczniejsze nawet pomysły ograniczenia działalności gospodarczej Państwa wymyślili i sformułowali na papierze, to skutki na pewno okażą się praktycznie nikłe, dopóki społeczeństwo nie spotęguje wszechstronnie swych zainteresowań gospodarczych i nie przepoi tym duchem obywatelskim całego aparatu urzędniczego.</u>
          <u xml:id="u-10.235" who="#StanisławCar">Wysoki Sejmie! Kończąc moje sprawozdanie o stanie i ruchu gospodarstwa polskiego w r. 1937, starałem się odpowiedzieć jasno, prosto i uczciwie na wszystkie wątpliwości i pytania, które należało by mi w tej Izbie postawić.</u>
          <u xml:id="u-10.236" who="#StanisławCar">Wysiłek, który zainicjowaliśmy i obecnie realizujemy, jest duży. Każdy z nas, mających zaszczyt zasiadania w Rządzie Rzeczypospolitej, odczuwa cały ciężar troski i odpowiedzialności za dziś i za przyszłość Polski. Wysiłki nasze realizujemy w czasie niezwykle trudnym. Pomiędzy potrzebami i środkami realizacji istnieje wielka dysproporcja. Pomiędzy czasem, potrzebnym dla wykonania choćby części zadania, a niecierpliwością przemęczonego kryzysem społeczeństwa istnieje wielki dystans.</u>
          <u xml:id="u-10.237" who="#StanisławCar">A przecież i to, co czynimy dziś, jest jako pion i drogowskaz naszego życia na pewno niewystarczające.</u>
          <u xml:id="u-10.238" who="#StanisławCar">Jeśli mamy budować i tworzyć nowe życie w Polsce, nie na miarę najbardziej wyciągniętych możliwości, ale na miarę potrzeb — to musimy wzajemny stosunek oprzeć na innych podstawach. Musimy się zgodzić, że pewne zadania i potrzeby są pilniejsze niż te, które dotyczą bliskich nam zainteresowań. Musimy się zgodzić na to, że najszczytniejsza nawet idea, która prowadzi do zniszczenia siły Państwa, spoistości narodu i dynamiki społeczeństwa, do zniszczenia powagi Rządu, która choćby tylko ustala na zewnątrz opinię o nas jako o elemencie mało ważkim i żyjącym w zamęcie pojęć i w bezwładzie działań, jest szkodą równą zbrodni wobec narodu.</u>
          <u xml:id="u-10.239" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.240" who="#StanisławCar">Jakże łatwo dostrzegamy wszystkie różnice materialne, wyrażone w cyfrach statystycznych, pomiędzy Polską a tylu obcymi narodami! W dziesięciu elementach nie dorównujemy Finlandii, w dwudziestu Danii, w trzydziestu Szwecji. Ale czy rzeczywiście porównywaliśmy tam i wzajemny stosunek człowieka do człowieka, społeczeństwa do rządu, urzędnika do obywatela, pisma politycznego do czci ludzkiej, gospodarstwa do zasad moralności?</u>
          <u xml:id="u-10.241" who="#StanisławCar">Żadne różnice w historycznym rozwoju nie mogą istnieć w elementach materialnych, wszystkie spoczywają w człowieku.</u>
          <u xml:id="u-10.242" who="#StanisławCar">Mamy w samym tylko zakresie gospodarczym tyle pilnych i soczystych zadań do wykonania.</u>
          <u xml:id="u-10.243" who="#StanisławCar">Nie mamy potrzeby budowania naszych narodowych ambicyj na jakiejkolwiek nienawiści. Czyż nie mamy pełnego i niewątpliwego prawa w naszej Polsce, by stać się narodem pełno-funkcyjnym, bez czerpania podniety do działań z negacji? Czyż nie jest już zbudzona w Polsce świadomość, że stajemy się narodem nie tylko chłopów, robotników, ziemian i urzędników, ale również kupców, bankierów, żeglarzy, fabrykantów, rzemieślników, kamieniczników, przedsiębiorców? Z tej świadomości rosną dziś i wzrastać będą już bez przerwy nowe siły w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-10.244" who="#StanisławCar">Czyż nie odczuwamy wszyscy jednakowo, jak wielkim symbolem naszej jedności i spoistości stała się Armia Polska?</u>
          <u xml:id="u-10.245" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.246" who="#StanisławCar">W niej widzimy rzeczywistość politycznej niepodległości. Dziś wychodzi z tej strony podnieta do przebudowy struktury materialnej i struktury moralno-politycznej w Polsce w tym zakresie i w tym sensie, jaki dla związania milionowych rzesz obywateli Polski z dziełem obrony narodowej jest współcześnie nieodzowny. I z tej świadomości zbudzić się muszą nowe, dośrodkowe siły w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-10.247" who="#StanisławCar">Pod wodzą Marszałka Piłsudskiego obaliliśmy słupy polityczne, dzielące nas na trzy zabory i umocniliśmy nowe zewnętrzne granice Polski wolnej i zjednoczonej. Ale w ukryciu zaczaiły się jeszcze niewidzialne słupy podziałowe gospodarcze, międzydzielnicowe. Więc musimy je obalać systematycznie, kamień po kamieniu. Wracamy dziś na ślady twórczej polityki ekonomicznej, wynikającej z fizjologii naszego bytu państwowego.</u>
          <u xml:id="u-10.248" who="#StanisławCar">Jakże więc wielkie możliwości dla współistnienia i współdziałania przeróżnych indywidualności i politycznych i gospodarczych otwiera życie Polski przed nami?</u>
          <u xml:id="u-10.249" who="#StanisławCar">Wydaje mi się, iż nadeszła ważna chwila, w której winniśmy z całą energią usunąć atmosferę nieufności i dekompozycji z powierzchni naszego życia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-10.250" who="#StanisławCar">Tego domaga się nie tylko rozum polityczny, ale i sytuacja gospodarcza, wskazująca, że w atmosferze wytężonej pracy, spokoju, pewności jutra, ładu, zdolności do kompromisu — leży obecnie maksimum naszego zbiorowego powodzenia.</u>
          <u xml:id="u-10.251" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-10.252" who="#StanisławCar">Zamierzam dalszy ciąg naszych obrad odroczyć do dnia jutrzejszego do godz. 10 min. 30. Pragnę również, żeby jutro mogły się ukonstytuować komisje, które Panowie przez swoją uchwałę powołali.</u>
          <u xml:id="u-10.253" who="#StanisławCar">Zawiadamiam Panów Posłów, że posiedzenia powołanych przed chwilą komisyj odbędą się we czwartek, dnia 2 grudnia r. b. między godz. 9 min. 30 a 10 min. 30 dla ukonstytuowania się według planu następującego: Komisja Administracyjno-Samorządowa o godz. 9 min. 30 w sali nr 1; Komisja Budżetowa o godz. 9 min. 35 w sali nr 4; Komisja Komunikacyjna o godz. 9 min. 40 w sali nr 2; Komisja Oświatowa o godz. 9 min. 45 w sali nr 3; Komisja Pracy o godz. 9 min. 50 w sali nr 67; Komisja Prawnicza o godz. 9 min. 55 w sali nr 1; Komisja Przemysłowo Handlowa o godz. 10 w sali nr 2; Komisja Regulaminowa o godz. 10 min. 05 w sali nr 3; Komisja Rolna o godz. 10 min. 10 w sali nr 4; Komisja Skarbowa o godz. 10 min. 15 w sali nr 1; Komisja Spraw Zagranicznych o godz. 10 min. 20 w sali nr 2; Komisja Wojskowa o godz. 10 min. 25 w sali nr 3 Komisja Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej o godz. 10 min. 30 w sali nr 4.</u>
          <u xml:id="u-10.254" who="#StanisławCar">Posiedzenie odraczam do jutra do godz. 10 min. 30.</u>
          <u xml:id="u-10.255" who="#komentarz">(Przerwa w posiedzeniu od godz. 15 w dn. 1 grudnia do godz. 10 min. 55 w dn. 2 grudnia 1937 r.)</u>
          <u xml:id="u-10.256" who="#StanisławCar">Wznawiam posiedzenie. Na podstawie art. 45 regulaminu zarządzam rozprawę nad projektem ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39. Na liście mówców zapisało się dotychczas 26 Panów Posłów. Opierając się na art. 71 regulaminu, proszę Panów Posłów, którzy się zapisali do głosu, ażeby zechcieli zebrać się w sali Komisji Budżetowej celem ułożenia kolejności przemówień.</u>
          <u xml:id="u-10.257" who="#StanisławCar">Zarządzam 15-minutową przerwę.</u>
          <u xml:id="u-10.258" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 10 min. 56 do 11 min. 20.)</u>
          <u xml:id="u-10.259" who="#StanisławCar">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-10.260" who="#StanisławCar">Głos ma p. Świdziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BolesławŚwidziński">Wysoka Izbo! Na terenie Sejmu i Senatu zorganizowane zostało Koło Parlamentarne Obozu Zjednoczenia Narodowego. Jako prezes tego Koła w jego imieniu mam zaszczyt oświadczyć:</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#BolesławŚwidziński">Biorąc czynny udział w akcji zorganizowania Narodu dla wypełnienia przeznaczeń, które nasz Naród czekają, grupa posłów i senatorów skupionych w Obozie Zjednoczenia Narodowego postanowiła powołać do życia Koło Parlamentarne celem zorganizowania i pogłębienia pracy swojej w Sejmie i Senacie.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#BolesławŚwidziński">Konstytucja, pod którą widnieje podpis Twórcy naszego Państwa i nieśmiertelnego Nauczyciela Narodu, oraz testament zawarty w czynach i słowach Józefa Piłsudskiego będą naszym drogowskazem. Skupiamy się wedle zasad wyrażonych w deklaracji lutowej płk. Koca, która jest deklaracją ideową Obozu Zjednoczenia Narodowego — jako organizacji Narodu.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#BolesławŚwidziński">Przedłożony Izbom preliminarz budżetowy będzie szczegółowo rozpatrywany w komisji, gdzie będziemy mieli możność dokonania dokładnej analizy cyfr i faktów i skonfrontowania jej z rzeczywistością kraju oraz możliwościami wypełnienia zadań przez Państwo. Tam też określimy swój stosunek do poszczególnych części budżetu.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#BolesławŚwidziński">Stosunek nasz do prac Rządu będzie zawsze rzeczowy z zachowaniem pełnej niezależności w ocenie jego działalności. Każdy pozytywny wysiłek Rządu, zmierzający do powiększenia siły, bogactwa i znaczenia Polski spotka się z poparciem Koła.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Hyla.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Przystępując do prac ustawodawczych mamy przed sobą wielkie zagadnienia gospodarcze, przedstawione nam wczoraj w przemówieniu p. Wicepremiera bardzo obszernie i bardzo wyraziście. Muszę z uznaniem podnieść, że dane, przedstawione nam przez p. Wicepremiera, obrazują nasz dorobek na odcinku gospodarczym i trzeba zapisać na korzyść Rządu, że utrzymuje równowagę budżetową i realizuje plan inwestycyjny, pomagając do budowy tak potrzebnego nam przemysłu w Okręgu Centralnym.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#WincentyHyla">Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę, że jesteśmy państwem, w którym żyje dwadzieścia parę milionów ludności rolniczej i to o tak szalonym zagęszczeniu, to na odcinku prac rolniczych mamy wielkie zaległości i potrzeby nie cierpiące zwłoki w wykonaniu. Prace na odcinku rolniczym można uznać jako zbyt małe w stosunku do potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#WincentyHyla">Rozumiem, że zaległości tych nie usuniemy od razu, lecz rozwój prac nad poprawą naszej struktury rolnej idzie za wolno w stosunku do możliwości, jakie posiadamy.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Ostatnie miesiące były dla wsi bardzo smutne i przykre, wydarzyły się tam bowiem wypadki, podane w komunikacie urzędowym przez p. Premiera i Ministra Spraw Wewnętrznych. Wypadki te budzić muszą największy niepokój i troskę. Ofiary, które poniosła wieś, stanowią dobitne świadectwo, że poważne i wielkie problemy wiejskie natury gospodarczej i politycznej nie znajdują pozytywnych rozwiązań. Żałuję, że p. Premier nie był łaskaw przedstawić nam zagadnień politycznych, jestem jednak przekonany, że w tej kwestii otrzymamy wyjaśnienia w tej Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#WincentyHyla">Wracam jednak do zasadniczych gospodarczych i politycznych dążeń wsi. Zyskujące od wielu lat na zasięgu wpływów t. zw. „sfery gospodarcze” utrudniają wszelkimi sposobami większe posunięcia na rzecz ludności wiejskiej, wychodząc najwidoczniej z założenia, że one jedynie i wyłącznie są powołane do pełnienia kierowniczej roli, zarówno w sprawach gospodarczych jak i politycznych. Stąd też pochodzą owe twierdzenia odnośnie aspiracyj chłopskich w sprawach gospodarczych i politycznych, w których jeśli chodzi o odsunięcie chłopa od wpływu na sprawy polityczne, puszcza się wersje, że „chłopu chodzi tylko o poprawę jego warunków gospodarczych”, zaś jeśli idzie o utrącenie dążeń wsi w sprawach gospodarczych, w szczególności w zakresie głodu ziemi, wysuwa się znów twierdzenie „chłopu nie chodzi o poprawę stosunków gospodarczych ani o ziemię, lecz o wpływy na układ stosunków politycznych”.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#WincentyHyla">Otóż muszę z tego miejsca stwierdzić i to bardzo dobitnie, że chłop polski dąży do uzyskania wpływu zarówno w zakresie spraw politycznych, jak i gospodarczych. Przepisy prawne zawarte w ustawach muszą nosić charakter ogólny i winny być w wykonaniu stosowane do wszystkich obywateli jednakowo bez względu na ich zawód, wpływy, czy znajomości. Można przytoczyć dużo przykładów, że te zasady w wykonaniu doznają poważnego uszczerbku.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#WincentyHyla">W zakresie spraw gospodarczych stan gospodarczy i potrzeby wsi muszą stać się podstawą czy też osią układu stosunków gospodarczych ogólnopaństwowych. Muszą więc z jednej strony być wyeliminowane z życia wszelkie dotychczasowe szkodliwe czynniki z zakresu przemysłu, jak nadmierne ceny, szkodliwe kartele, szkodliwe działanie przemysłu na stan obronności Państwa i na stan rolnictwa, a z zakresu wielkiego rolnictwa nieustępliwość w sprawie reformy rolnej, przy czym ramy ustawy o wykonaniu reformy rolnej winny być rozszerzone.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#WincentyHyla">Ponadto dla wsi koniecznym jest: wprowadzenie odpowiedniego dla niej systemu szkolnictwa oraz umożliwienie młodzieży wiejskiej dostępu do szkół średnich i wyższych przez ograniczenie do minimum obecnych opłat szkolnych w odniesieniu do tej młodzieży, wreszcie znalezienie w budżecie państwowym odpowiednich sum na ogólne cele kulturalno-oświatowe; wprowadzenie w życie środków, mających na celu stopniowe ograniczanie przestępczości w miejsce dotychczasowego jej wzrastania, w którym to celu właściwe ministerstwo winno wystąpić z odpowiednimi projektami ustaw karnych w możliwie najbliższym czasie, przy czym projekty te winny uwzględnić odpowiedniejszy system kar, zależnie od jakości przestępstw, jak też usunąć dzisiejsze możliwości przesuwania spraw karnych w górę i w dół w instancjach sądów karnych; usunięcie wyciągania z ludności wiejskiej środków pieniężnych na opłaty notarialne czy pisarzy hipotecznych; usunięcie dotychczasowego przerostu wpływów władz administracyjnych na różne przejawy życia zbiorowego, jak też i życia osób pojedynczych, a wprowadzenie w to miejsce wykonywania koniecznych zadań administracyjnych, w których obok spraw czysto administracyjnych bezpieczeństwo życia i mienia obywateli winno odgrywać pierwszą rolę; usunięcie dotychczasowych anormalnych stosunków w zakresie osobowej taryfy kolejowej, według której prócz ludności wiejskiej wszyscy korzystają względnie korzystać mogą z pewnych zniżek kolejowych; usunięcie niebywałego wyzysku drobnego rolnictwa w zakresie handlu zbożem i bydłem przez zasadnicze zreorganizowanie tego handlu z uwzględnieniem kierunku spółdzielczego, jak również ułatwienie spółdzielniom rolniczym dostarczanie rolnictwu potrzebnych mu wyrobów przemysłowych; skierowanie większych wysiłków władz państwowych i samorządu na podniesienie stanu zdrowotnego ludności wiejskiej; wprowadzenie takiego podziału sum w planie inwestycyjnym, w którym by rolnictwo i ludność wiejska mogły partycypować w częściach, przypadających na nie, stosownie do ich znaczenia dla Państwa, Zarówno powyższe sprawy najważniejsze, jak też wiele innych spraw, dotyczących ludności wiejskiej całego Państwa jak też poszczególnych regionów, znajdą szczegółowe oświetlenie zarówno w komisjach, jak też i na plenum Sejmu przy szczegółowych debatach. Sprawy regionu małopolskiego opracowywane są przez posłów i senatorów i przy szczegółowych debatach zostaną przedstawione.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#WincentyHyla">Kończę wyrażeniem mojego głębokiego przekonania, że ludność wiejska, która żywi i broni, co wykazała w najcięższych chwilach dla Państwa, która i nadal pragnie dźwigać Polskę wzwyż na apel Naczelnego Wodza, potrafi osiągnąć należne jej warunki w sprawach gospodarczych i politycznych, a osiągnie je tym bardziej, że uzyskanie tych warunków łączy się ściśle z obecną i przyszłą potęgą Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! W roku bieżącym rozpoczynamy debatę budżetową w zupełnie odmiennej atmosferze społecznej niż w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#StanisławHermanowicz">Zautomatyzowany regulaminami klubów partyjnych poseł, wzór dotychczasowego u nas parlamentarzysty — przynajmniej częściowo może być już dzisiaj zaliczony do przeszłości. Współpraca społeczeństwa z Sejmem i odwrotnie staje się coraz bardziej ścisłą, coraz więcej bezpośrednią.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#StanisławHermanowicz">Nabrzmiewaniu procesu konsolidacyjnego przyświeca idea powszechnej zgody narodowej, która pobudza nas do szukania oparcia nie tylko na warstwach czynnych obecnie w życiu społecznym i politycznym, lecz także i na warstwach narastających. W roku ubiegłym, na skutek bodźca ze strony młodych, z tej tu trybuny sejmowej rzuciłem słowa alarmujące, wskazujące na zaniedbanie kontaktu z młodzieżą, Dziś już możemy z zadowoleniem stwierdzić ogromne ożywienie na tym tak ze wszech miar ważnym odcinku naszego życia narodowego. Istniejące bowiem u nas „fronty” polityczne w zwartych szykach ruszyły „frontem” do zagadnień młodzieżowych. Niestety jednak, dotąd najczęściej się tak zdarzało, że młodzież, idąca za hasłem „frontu”, miała dostęp tylko do frontowych tyłów.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#StanisławHermanowicz">Jako członek pokolenia, które niebawem okryje cień przeszłości, poczuwam się do obowiązku ujawnienia niektórych spostrzeżeń naszym następcom — dzisiejszej ukochanej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#StanisławHermanowicz">Jako pokolenie jesteśmy jednym z ogniw wiecznie wirującego łańcucha bytu. Nigdy bowiem nie potrafimy przezwyciężyć praw odwiecznego ruchu narodzin i śmierci, tej wysokiej ceny, którą płacimy za życie, za nasz myślący mózg i świadomą ludzką osobowość, Dziedzictwo po poprzednich pokoleniach i rozpoczęte przez nas nowe prace pozostawić musimy następnym pokoleniom — ich odwadze, temperamentowi i energii. Nie było by bez tego na świecie przemian, a przedewszystkim — ludzkiego życia. Nie mamy wyraźnych między pokoleniami rozgraniczeń, istnieje jednak pewna łączność duchowa między nimi, zamykająca się w etapy, w których odchodzący mają uczynić bilans z dokonanych prac i ustąpić z zajmowanych dotychczas miejsc innym, młodszym i więcej dynamicznym. Dla dobra narodu zmiany te następować winny we wzajemnej zgodzie, bez wstrząsów wewnętrznych, a przede wszystkim bez opóźnienia. Dziś, po tylu latach doświadczenia czy to w pracy społecznej, zawodowej, czy innej, możemy już krytycznie spojrzeć w naszą przeszłość i ocenić ją należycie.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#StanisławHermanowicz">Były dnie wzlotów i upadku. Do pierwszych zaliczamy dnie, w których świtała i zapalała się iskra niepodległości, wielka idea wolności i zmartwychwstania, i dnie wielkiego czynu oręża polskiego. Naszym świętym obowiązkiem jako Polaków było wówczas iść za opatrznościowym Wodzem i na Jego rozkaz zakreślić własnymi krwawymi stopami obecnie suwerenne granice ojczyzny. To też i zrobiliśmy.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#StanisławHermanowicz">Bieżący etap naszego życia upływa już przeważnie pod znakiem troski o przyszłe losy Państwa.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#StanisławHermanowicz">Jeśli pragniemy, by ostatnie nasze życzenia zostały należycie przez następców naszych zrozumiane, to musimy już teraz, dzisiaj nad nimi dokładnie się zastanowić, bo jutro — może być za późno.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#StanisławHermanowicz">Narodową cechą serca każdego Polaka jest ideał: wielka i potężna Rzeczpospolita. Taką mamy ją przekazać następnym pokoleniom. Jeśliby ten zamiar był ponad nasze siły, to doświadczeniem i radą winniśmy pomóc im w pracy. Wskażmy im na tej drodze przeszkody, by dzieło jak najprędzej dojrzało do objawienia całemu światu. Musimy wznowić piękne polskie rycerskie tradycje i czyny, którymi szczyciliśmy się przed narodami ówczesnej Europy i Azji.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#StanisławHermanowicz">Nadmiernego dobrobytu nie zostawiamy.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#StanisławHermanowicz">I wam, kochana młodzieży, nie życzymy go osiągnąć, gdyż wskutek naszych wad plemiennych, tworzy on dogodne warunki do zmaterializowania naszego ideału i kładzie się tamą wszelkim przejawom własnej oryginalnej myśli i twórczości narodowej. Nakazem chwili jest rozwój silnych i państwowo uświadomionych społeczeństw. Co w tym zakresie może zdziałać młodzież polska, oceniająca właściwie swoją rolę w życiu kulturalnym, gospodarczym i politycznym swego narodu, dość dobitnie wskazują przykłady naszej historii. Należyte zrozumienie swojego i czyjegoś miejsca w zespole życia państwowego jest nieodzownym warunkiem osiągnięcia powszechnej konsolidacji narodowej. Zrozumienie to, jako czynnik psychiczny, jest spoidłem życia narodowego. Niestety, jest ono przez nas osłabiane, najczęściej przez t. zw. nałogi, a przede wszystkim nałóg pijaństwa.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#StanisławHermanowicz">Pijaństwo — to paraliż mózgu człowieka i zaczyn naszego rozkładu moralnego i fizycznego. Jeśli choć na chwilę zastanowimy się nad istotą tej plagi szczególnie degenerującej nasze warstwy pracujące, to nasunie się pytanie: czy sztucznym bodźcem w postaci kieliszka alkoholu naprawdę zmienia się pieniaczy, „biedoliniarzy” i wszelką inną niedolę — w entuzjastów życia? Sądzę, że na to pytanie każdy sam sobie obiektywnie odpowie. Wśród szeregu zakłamań, które od wieków bezkrytycznie uprawiamy, dominuje opinia, że kieliszek jest przemożnym szafarzem humoru i źródłem wesołości. Alkohol wytwarza nastrój, ale nigdy nie nazwałbym go wesołym, lecz „pijanym”. A to należy rozróżniać.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#StanisławHermanowicz">Biada narodom pijanym, gdyż po linii ich marszu dziejowego kroczą obok narody trzeźwe. Rzućmy okiem wstecz. Przypomnijmy wiek XVIII z historii naszego narodu. Kto wówczas rządził Rzecząpospolitą? Nie przesadzimy, jeśli powiemy, że nami rządziło pijaństwo. Z jego humoru zrodził się anarchizm szlachty, z jego wesołości mnożyły się w życiu wewnętrznym Państwa zwady i burdy, a rezultatem tego wszystkiego była utrata wolności. Świadectwa współczesnych są bardzo jaskrawe. Kaczkowski w swoich wspomnieniach tak charakteryzuje okres panowania Bachusa: „Ileż to spraw krajowych na sejmach i sejmikach utonęło w antałach wina i beczkach miodu… Magnatowi dość było, że wyłączne swoje przekonanie przelał miodem w drugich. Pili jeszcze na zabój w początkach tego wieku, już nie przy naradach publicznych, ale w wiejskich komnatach i piwnicach…”.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#StanisławHermanowicz">A Karol Sienkiewicz początek XIX wieku tak opisuje: „Młodzież ciemna, próżniacka, buńczuczna, oddająca się hulatykom, którym rząd sprzyjał — smutne wróżyła pokolenie. Ruch umysłowy żaden. Księgarze w tych stronach nic nie przedawali. Rzadki, co tam czytał. Nikt nie pisał. Tworzyła się klasa panów, którzy dumę swoją liczbą tylko posiadanych dusz ograniczali. Sumienie obywatelskie wygasało…”.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#StanisławHermanowicz">Historia est magistra vitae. Stara i stereotypowa jest to maksyma, a jednak tak słuszna, że w obecnej chwili zasługuje na przypomnienie. Naród nasz przeżył największą hańbę, jaką zna historia nowożytnego świata. Potomkowie rycerstwa, okrytego wiekopomną chwałą, pochylili zamroczone głowy przed ościennymi ciemięzcami. Zabrakło siły wewnętrznej, wiary w moc swego ducha. Pijaństwo ją zgnębiło.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#StanisławHermanowicz">Prawdą jest, że typ Polaka z czasów przedrozbiorowych z jego wadami, które były przyczyną katastrofy narodowej, a typ współczesnego Polaka, za którym są cienie niewoli, walki o niepodległość i dzisiejsza wolność, różnią się bardzo umysłowością i charakterem. Instynktowny lęk przed utratą wolności jest troską naszego pokolenia. Dawne ciężkie przeżycia, jak zmory trapią dzisiejszą rzeczywistość, zasłaniają drogi teraźniejszości i często są źródłem braku wiary i pełnego zaufania we własne siły. Odbiły się one ujemnie na naszych charakterach. Uległo spaczeniu należyte poszanowanie dobra państwowego i społecznego. Kult współdziałania i praworządności z wielkim trudem przenika w naszą świadomość, a najgłówniejsze — to zanik entuzjazmu do prawdy i szczerości, który jest niezbędną zaprawą do budowania gmachu jedności i zgody narodowej. Staliśmy się zawadiakami i nałogowymi kłótnikami.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#StanisławHermanowicz">Młodzieży! Wy wyplenicie te wady naszego charakteru. Wasze twórcze życie przed wami. Wkrótce bowiem już nas zluzujecie, zwolnimy wam wszystkie posterunki społeczne i państwowe. Młodzieży! Pamiętajcie, że wy jesteście odpowiedzialni za przyszłość Narodu i Państwa. Pokolenie wasze jest pokoleniem wielkiej myśli, którą zrealizują czynem wasi następcy.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#StanisławHermanowicz">Nie dziwi was zapewne ta nasza troska, z jaką przekazujemy waszemu sumieniu i pieczy dalsze losy wskrzeszonej i odrodzonej Ojczyzny. Troska ta jest uzasadniona tym, że nie zdążyliśmy w dostatecznej mierze dokonać gospodarczej odbudowy Rzeczypospolitej. Po prostu zabrakło nam środków i czasu. Wracając do plagi pijaństwa,...</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#komentarz">(Wesołość. Głosy: A może tak coś o budżecie?)</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#StanisławHermanowicz">...pragnę nadmienić, że nie chcemy, aby w przyszłości spotkały nas zarzuty, które sami często stawialiśmy naszym poprzednikom, że przekazując nam dziedzictwo nie przestrzegli przed zakorzenionym w narodzie ohydnym nałogiem. Dzisiaj właśnie jest ten najwyższy czas dla obecnego pokolenia, by was, młodzieży, przed złem tym ostrzec. Jeśli będziecie konsekwentni — z rad naszych skorzystacie. Jeśli pogardzicie nimi, to w przyszłości sami do tego dojdziecie i z goryczą — jak my dzisiaj — wspominać będziecie wasze „młodzieńcze doświadczenia” jako dni upadku. Przekazujemy wam kilkadziesiąt lat historii. Wy ją ocenicie. Z niej się dowiecie o naszych dalszych błędach, które popełniliśmy jako „niedoświadczeni”. Wy tych błędów popełnić nie możecie! Jeśli je powtórzycie — dopuścicie się wobec Polski ciężkiego grzechu, za który potępią was pokolenia następne. Pamiętajcie, że przyszłość będzie sądziła nie tylko tych, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność wobec Boga i historii, ale i was jako całe pokolenie. Młodzież szczególnie jest surowa w sądach. My również byliśmy nieprzejednani, kiedy w czasach szkolnych przerzucaliśmy w ukryciu kartki historii Polski i z goryczą myśleliśmy, że to ojcowie nasi byli winni, iż nas od zarania życia pozbawiono skrzydeł i skuto w kajdany.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#StanisławHermanowicz">Kochana młodzieży!</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#StanisławHermanowicz">Nie zbagatelizujcie tych przestróg. Przekazujemy je w testamencie, który w takiej chwili jest świadectwem obnażonej prawdy gasnącego serca.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Bogusz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Aby uniknąć wszelkich niejasności i nieporozumień, pozwolę sobie nadmienić i podkreślić, że przemawiam jedynie i wyłącznie we własnym imieniu.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#EdwardFranciszekBogusz">Generalna debata nad budżetem daje możność omówienia całokształtu zagadnień. Pragnę na najważniejsze rzucić snop światła.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#EdwardFranciszekBogusz">Nasza wspaniała Armia i jej Wódz Naczelny to duma, chluba i umiłowanie całego narodu. Całe społeczeństwo bez względu na poglądy i zapatrywania polityczne skupia się około wojska, gotowe w razie potrzeby zdobyć się na największy wysiłek w celu obrony granic Państwa.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#EdwardFranciszekBogusz">Na odcinku polityki finansowej i gospodarczej sytuacja kształtuje się dość pomyślnie. Mamy zrównoważony budżet, rozbudowujemy nowy potężny okrąg przemysłowy. Zarazem obserwujemy widoczną poprawę i ożywienie w życiu gospodarczym. Pracujemy według jakiegoś konkretnego planu, z konstruktywną myślą. Można mieć pewne zastrzeżenia co do globalnej sumy budżetu, można wyrażać pewne wątpliwości, czy p. Minister Skarbu ustalając budżet nie zanadto liczył na dalszą wewnętrzną poprawę koniunktury, można mieć pewne zastrzeżenia co do niewystarczającego może poparcia inicjatywy prywatnej — niemniej jednak z całą szczerością i z całą uczciwością trzeba stwierdzić wyraźną poprawę i duże niezaprzeczone zasługi p. Wicepremiera na tym polu.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#EdwardFranciszekBogusz">Nasza polityka zagraniczna zachowuje całkowitą niezależność i umiejętnie unika wciągania naszego Państwa w niebezpieczne rozgrywki międzypaństwowe. Niezależnie od zawartych sojuszów staramy się utrzymać poprawne stosunki ze wszystkimi sąsiadami. Pewien niepokój w ostatnich czasach wywołują niektóre sprawy, jak np. kwestia Gdańska, jestem jednak przekonany, że p. Minister Spraw Zagranicznych wyjaśni nam to w odpowiednim momencie.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Pozycja ministra spraw zagranicznych na terenie międzynarodowym jest pewniejszą i mocniejszą, o ile wewnątrz państwa jest spokój, o ile wewnątrz państwa jest jasna, wyraźna linia w polityce wewnętrznej. Tego, niestety, nam brakuje i obecnie przechodzę do rozpatrywania tego splotu zagadnień. Podnieśmy zasłonę, przyjrzyjmy się polskiej rzeczywistości, spójrzmy otwarcie prawdzie w twarz. Od dwóch przeszło lat w straszliwej męce wielu polskich dusz szukamy właściwej drogi. Chwilami widzimy ją jasną, wyraźną, jednak kiedy zaczniemy nią kroczyć, jakieś dziwne mgły zasnuwają nam horyzont. Gubimy się, błądzimy i po pewnym czasie jesteśmy w tym samym miejscu, skąd rozpoczęliśmy marsz, skąd rozpoczęliśmy pochód.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#EdwardFranciszekBogusz">Społeczeństwo nasze jest poróżnione, skłócone, panuje ogólna dezorientacja. Dopóki istniał i działał Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem sytuacja była wyraźna. Z jednej strony były wszystkie ugrupowania opozycyjne, różniące się w swoich programach, lecz jednolite w postępowaniu, jeśli chodziło o atakowanie obozu współpracującego z Rządem. Z drugiej strony był silny, zwarty, jednolity obóz prorządowy. Z chwilą rozwiązania Bezpartyjnego Bloku nastąpiła próżnia. Zwarte dotąd, jednolicie postępujące szeregi opozycji trafiwszy na tę próżnię splątały się, pomieszały. Nastąpiła pomiędzy nimi dezorientacja, powstały różne odpryski, różne nowe partie. Wprawdzie niektóre z partyj opozycyjnych zachowały dość wyraźną i znaczną zwartość i siłę, niemniej jednak w czasach ostatnich rozpoczęły niektóre między sobą walkę. Jeśli chodzi o ówczesny obóz prorządowy, obóz Bezpartyjnego Bloku, tam nastąpiła także rozsypka, dezorganizacja, zapanował ogólny zamęt. Sytuacja ta musiała niewątpliwie wpłynąć na położenie Rządu, które nie było łatwe i w pewnej mierze usprawiedliwia popełnione błędy. Te błędy jednak były liczne, a przede wszystkim brak było jednej rzeczy: jasnej i wyraźnej linii politycznej.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#EdwardFranciszekBogusz">Obecny gabinet, na którego czele stoi człowiek ogólnie w Polsce szanowany, niezwykłej pracowitości, niezwykłej ofiarności, nie miał wyraźnego oblicza. Można powiedzieć: gabinet kompromisowy. Ale nawet gabinet kompromisowy musi mieć jakiś uzgodniony plan kompromisowy, który całkiem konkretnie i stanowczo wykonuje. Tego nie dało się zauważyć, natomiast chwilami musiało się mieć wrażenie, jak gdyby, może z konieczności, niektórzy Panowie Ministrowie starali się pracować według własnych koncepcyj i własnych zamierzeń, Nie było jasnej linii i jasnego programu w sprawie młodzieżowej, w sprawie żydowskiej i w sprawie ukraińskiej. Nie było dostatecznych usiłowań wszechstronnego podejścia do wszystkich populacyjnych, gospodarczych i politycznych tak ważnych zagadnień środkowej i zachodniej Małopolski i rozwiązania ich w sposób usuwający cały szereg konfliktów lub trudności. To ostatnie w znacznym stopniu i w dużej mierze przyczyniło się do tragicznych, pożałowania godnych i bardzo bolesnych wypadków lata tego roku. Zbyt częste i zbyt gwałtowne może zmiany w administracji wprowadziły pewien niepokój. Jeżeli do tego dodamy kursujące różne wersje i pogłoski o różnych rzeczywistych czy fikcyjnych zamachach, o różnych „nocach św. Bartłomieja”, to w takim razie będziemy musieli stwierdzić, że, niestety, całość nie przedstawiała się zbyt różowo.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#EdwardFranciszekBogusz">Jakież z tej sytuacji, z tego impasu wyjście? Bo jakieś wyjście znaleźć się musi.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#EdwardFranciszekBogusz">Powaga położenia pod względem polityki wewnętrznej domaga się znalezienia właściwej drogi. Niektórzy jako jedyny i radykalny sposób zaradczy proponują zasadniczą, gruntowną zmianę ordynacji wyborczej i natychmiastowe wybory, Ordynacja wyborcza nie jest doskonała — zapewne. Przede wszystkim w jej wykonaniu popełniono szereg błędów. Ta okoliczność przede wszystkim spowodowała, że spotkała się ona z nieprzychylnym przyjęciem w społeczeństwie, którego znaczna część jest do niej krytycznie ustosunkowana. Trzeba ją zmienić po należytym przepracowaniu, zachowując jej myśl zasadniczą, przewodnią. Zasadniczą myślą, jedynie słuszną, jest umożliwienie ludności głosowania na osoby i wybierania tych jednostek, które są niezależne pod względem politycznym, które pracują społecznie i które mają możność zajmowania potem odpowiedniego, niezależnego stanowiska w parlamencie.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(Głos: Obecna ordynacja wyborcza mówi o tym.)</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#EdwardFranciszekBogusz">Chodziłoby, Panie Kolego, o bardziej życiowe załatwienie tej sprawy i dostosowanie do wymogów rzeczywistości. Myśl zasadnicza powinna być utrzymana. Jeżeli chodzi o termin wyborów, to niezawodnie nie powinny one być opóźnione. Niemniej jednak człowiek nieuprzedzony, nawet opozycjonista, musi przyznać, że przeprowadzenie wyborów w momencie największego rozproszkowania i największego rozbicia społeczeństwa byłoby niewłaściwe. Dokonanie wyborów w tym momencie byłoby pewnego rodzaju podróżą w nieznane, schodzeniem w ciemność. Przede wszystkim musi się społeczeństwo zorganizować i zgrupować w kilku wyraźnych o jasnym obliczu blokach. Najważniejsza rzecz to stworzenie wielkiego polskiego centrum, w którym zgrupowaliby się wszyscy ludzie niezależni, nieprzeżarci doktrynami partyjnymi, pragnący Polski rozbudowującej się i umacniającej na zasadach etyki chrześcijańskiej. Takie centrum, stojące niezłomnie na straży Konstytucji kwietniowej, wyciągające rękę do wszystkich jednostek i grup ludzi dobrej woli, takie centrum, szukające porozumienia ze wszystkimi grupami o podobnych poglądach — stanowiłoby niezawodnie hamulec zasadniczy przeciwko dwu skrajnym prądom: prądowi totalistycznemu i prądowi pragnącemu nawrócić w 100% do szkodliwych metod i stosunków przedmajowych. Zarazem powinna nastąpić tego rodzaju rekonstrukcja gabinetu, by miał on jasną, wyraźną linię postępowania i by cała jego działalność była zharmonizowana z tymi zasadniczymi wytycznymi, które zostały zawarte w deklaracji lutowej, tak powszechnie życzliwie przez ogół przyjętej.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#EdwardFranciszekBogusz">Jeżeli chodzi o polskie centrum, to tym wielkim, silnym polskim centrum może i powinien być Obóz Zjednoczenia Narodowego, chodzi tylko o to, żeby te piękne ramy dotychczasowe zostały wypełnione jak najszybciej treścią, która niezawodnie jest opracowana, tylko która powinna się stać zaraz jak najbardziej zrozumiałą dla ogółu.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wysoka Izbo! Nad ziemiami polskimi kłębią się i przewalają jeszcze różne dziwne mgły, mam jednak wrażenie, że najgorsze jest już poza nami. Tu i ówdzie poprzez mgły przenika promień jasnego słońca. Wierzę niezłomnie, że niedaleką jest chwila, kiedy to słońce zaświeci pełnym blaskiem i w całej okazałości. Wierzę, że niedaleką jest chwila, kiedy społeczeństwo polskie zrozumie potrzebę zorganizowania się, solidaryzmu, umiaru i skupienia się w pewne wyraźne grupy i bloki.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#komentarz">(P. Bakon: Społeczeństwo rozumie, politycy nie rozumieją.)</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#EdwardFranciszekBogusz">Wierzę gorąco, iż nadchodzi moment, kiedy ludzie z dawnego obozu prorządowego odnajdą swój zagubiony, pomylony krok i pomaszerują wspólnie obok siebie i razem z wszystkimi ludźmi dobrej woli. Wierzę wreszcie, że parlament polski, że Sejm polski wniknie głęboko w sytuację, wypowie się mocno i stanowczo i wskaże drogę społeczeństwu jasno i wyraźnie.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#LucjanŻeligowski">Na terenie Sejmu powstało nowe stronnictwo: Obóz Zjednoczenia Narodowego. Aczkolwiek na czele tego stronnictwa stoją ludzie o wysokiej etyce moralnej, aczkolwiek program jego jest taki, że wszyscy bez zastrzeżeń możemy się pod nim podpisać, aczkolwiek to stronnictwo jest pod protektoratem najwyższych osobistości w Państwie — jednakże ja, pytając się mojego sumienia, czy mogę zgłosić akces do tego stronnictwa, otrzymałem ujemną odpowiedź. Czemu? Ponieważ jest to kwestia zasadniczego znaczenia, z zupełną szczerością chcę powiedzieć wszystko, o czym myślę. Jest to moje osobiste zdanie i nie opierałem się na żadnym stronnictwie, a nawet na drugim człowieku.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#LucjanŻeligowski">A więc powstaje nowe stronnictwo. Dlaczego to się dzieje? Powstaje ono w okresie, kiedy mamy nową Konstytucję, kiedy, zdawałoby się, wszystkie drogi polityczne są przed nami wyraźne.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#LucjanŻeligowski">Aby odpowiedzieć na to, musimy się cofnąć do roku 1926. Jak to było? My wiemy, że Marszałek Piłsudski wziął pod swoją opiekę dwa resorty: wojsko i sprawy zagraniczne. Wiemy, że tam jest wszystko dobrze i o nich nie będziemy mówić. Resztę resortów oddał swoim bliskim, ludziom ideowym, którzy bardzo dużo zrobili dla Polski i dla niepodległości. Od tego czasu przeszło 11 lat. Co się za ten okres stało i czemu obecnie, kiedy jest zrobione wszystko, kiedy jest opracowana Konstytucja taka, która, zdawało się, niemal zbliża się do ideału, widzimy znów wszystko to, co było? Ja sam w r. 1925 i w pierwszej połowie r. 1926 byłem ministrem spraw wojskowych i bez obrzydzenia nie mogę wspominać tego czasu, kiedy w stronnictwach politycznych i w prasie była taka atmosfera, która musiała się jakoś zmienić. Otóż wszystko się zmieniło, opracowano nową Konstytucję, wzięli w niej udział ludzie stojący najbliżej Marszałka, a obecnie mówimy, że ta Konstytucja jest zła, staramy się od niej jakkolwiek odejść, wejść na jakieś nowe tory. I zachodzi pytanie, w jakim obecnie jesteśmy momencie, jakie są wielkie linie, jaka jest strategia Państwa Polskiego?</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#LucjanŻeligowski">Mnie się zdaje, że obecnie staramy się rozwiązać dwa zagadnienia: pierwsze — to obóz ideowy, drugie — kwestia totalizmu. Obóz ideowy, który rządził Polską w ciągu 11 lat, ma wielkie zasługi przed Polską. Otóż obóz ideowy, który zdawało by się, kiedy powstała nowa Konstytucja, musi wejść w ramy tej Konstytucji, obóz ten w ramy Konstytucji wejść nie chce, a chce pójść inną drogą — w ramy Konstytucji znowu wskazane przez najlepszych przedstawicieli tego samego obozu.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#LucjanŻeligowski">Czy to jest dobrze dla Polski? I kiedy to się zaczęło? Zaczęło się od okólnika p. Premiera w lipcu przeszłego roku, gdzie było powiedziane że drugą osobą po Prezydencie jest Generalny Inspektor Sił Zbrojnych p. Marszałek Śmigły-Rydz. A przecież Konstytucja nie tak mówi Konstytucja ustala inną gradację: Prezydent Rząd, Parlament i Wojsko. Jakaż konieczność była po temu? Owszem, konieczność jest prawem historii. Bywają rzeczy, które są konieczne a więc są prawem. Ale czy tu była jaka konieczność? Jest prawo, jest Konstytucja, która musi być najmocniejszym trzonem. To nasza kotwica. Jakie by nie były burze, to my, zgrupowani koło jej myśli przewodniej, wytrwamy. Możemy ją zmienić i jeżeli będzie potrzeba, jutro zmienimy, ale bez potrzeby — po co? A jednakże tak się stało. Okólnik był wydany — i w jakiej sytuacji wszyscy stanęliśmy? Okólnik ten był wydany w słowach pełnych uznania dla Wodza Naczelnego. Tak jest, my wszyscy mamy to uznanie, więc jak mieliśmy walczyć z tym okólnikiem? Cóż Sejm miał do zrobienia? Czyż Sejm mógł zaprotestować? Ale, jeżeli w największym choćby stawie zrobimy jakąś dziurkę, choćby tak małą, jak od ukłucia igłą, to woda ze stawu ucieknie. To samo z Konstytucją. Jeżeli my na szczytach zaczniemy to robić, to wtedy cóż będzie świętego? Mam wrażenie, że to, co się stało na terenie Sejmu z O. Z. N., jest dalszym ciągiem tego. A więc ta woda uciekła z wielkiego stawu. To jest jedno.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#LucjanŻeligowski">Drugie — wiemy, że na arenie świata odbywają się wielkie przemiany gospodarcze, widzimy państwa, jak Niemcy i Włochy, które tworzą zupełnie nowy ustrój totalistyczny, stają się potężnymi i bogatymi, prowadzą wojny. My tego nie mówimy otwarcie, lecz wszyscy czujemy, że to nas nęci, że chcielibyśmy zrobić to samo u siebie. Czy w tym jest prawda? Zdaje mi się, że nie. To nie nasze drogi. Naród polski jest więcej wart, niż żeby być pod rządami totalistycznymi.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#LucjanŻeligowski">To już zresztą w naszej przeszłości było. Mieliśmy już totalizmy możnowładców, mieliśmy totalizmy szlachty i totalizmy państw zaborczych i często mamy dziś totalizm naszej administracji.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#LucjanŻeligowski">Do jakiegoż jeszcze totalizmu dążymy?</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#LucjanŻeligowski">Nam potrzeba nareszcie prawdy, nam potrzeba obudzić ducha naszych obywateli, który jest uśpiony. Konstytucja daje możność po temu. My możemy doskonalić wszystko, co będzie tam złego. Ale na cóż my mamy na siebie jakieś jarzmo nakładać, które nie wiadomo jeszcze gdzie i do czego doprowadzi? To jest niezgodne z naszą psychiką, niezgodne z naszą historią ani z całą naszą przeszłością. Już naród polski odpokutował to podczas rozbiorów. To byłoby wysoce fałszywe, jeżelibyśmy zaczęli od tego. Innych musimy szukać dróg. I oto w tych pociągnięciach, w tym tworzeniu O. Z. N.-u na terenie Sejmu dają się wyczuć te odgłosy, że grupa ideowych ludzi, którzy tak dużo zrobili dla Polski, chce nadal mieć wpływy wbrew Konstytucji. Dlaczego? Przecież historia nam mówi, że nie można trwać za długo. A to właśnie jest za długo.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#LucjanŻeligowski">Jestem przekonany, że obóz, który my nazywamy legionowym, który tyle zrobił, jednak odejdzie na ubocze, tam się skonsoliduje, otrząśnie się z tych wszystkich naleciałości, które narosły w przeciągu tego okresu. I mam wrażenie, że odegra wielką rolę w przyszłości dla Polski dlatego, że ma za sobą praktykę rządzenia, on stanie się opozycją jutro, on będzie pilnować, aby mechanizm się nie zepsuł.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#LucjanŻeligowski">Ale obecnie musi powiedzieć: wykonałem swoją rolę i odchodzę.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#komentarz">(Oklaski. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#LucjanŻeligowski">Jeżelibyśmy spoglądając na te kilkanaście lat, które przeszły, zapytali siebie: Cóż to nas najwięcej boli, czegośmy nie zrobili, czego nie uzyskaliśmy, to byśmy powiedzieli, że stało się tak, iż sfery, z których się rekrutuje Rząd, straciły zaufanie społeczeństwa. Dlaczego? Dlaczego obecnie wytworzyła się atmosfera jakiejś nieufności, którą my wszyscy czujemy? Stało się to dlatego, że warstwy rządzące, aczkolwiek złożone z ludzi uczciwych i dobrych Polaków, wchłonęły w siebie dużo elementów ujemnych, karierowiczów i dyletantów, którzy mało myśleli o Polsce, a dbali tylko o siebie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#StanisławCar">Panie Generale, chciałbym prosić o jaśniejsze wytłumaczenie tego ustępu. Czy Pan miał na myśli, że w Rządzie są dyletanci i karierowicze?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#LucjanŻeligowski">Broń Boże. Chcę powiedzieć, że na czele Rządu stoją przecież ludzie najuczciwsi, ale nie mogą otrząsnąć się od tych ludzi, którzy, mam wrażenie, trzymają się ich. Społeczeństwo widzi to i dlatego na ludzi, którzy rządzą, pada to odium. Ci ludzie, o których mówię, bardzo prędko dostosowują się do wszelkich okoliczności. Stali się oni ultra-piłsudczykami i ultra-legionistami, chociaż takimi nigdy nie byli. A więc w urzędach i w całym życiu wytworzyła się niezdrowa atmosfera, zapanował serwilizm, wytworzył się oficjalny kult dla polityki rządowej. Każdy, kogo się spotyka, nie wiadomo co myśli, a ma formułę taką, która wszystkich chwali.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#LucjanŻeligowski">Dalej nie potrafiliśmy docenić wielkiego zagadnienia sprawy ludowej. Sprawa, która była źródłem niemocy naszej w ciągu długiej historii, w ciągu wieków, nie znalazła zrozumienia i nie była doceniana przez myśl państwową ostatnich lat.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(P. Zubrzycki: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#LucjanŻeligowski">Zapomniana została insurekcja Kościuszkowska, i wojna 1831 r., i wysiłki Towarzystwa Demokratycznego na emigracji, i powstanie 1863 r. Jak ongiś honor uwłaszczenia chłopów oddaliśmy w ręce państw zaborczych, tak teraz przez zupełne niezrozumienie duszy 20-milionowej masy zatamowaliśmy jej dostęp do troski i odpowiedzialności za losy Państwa. Tragedią ruchu ludowego było zawsze to, że nie miał dobrych przywódców. Jednakże obecnie wiemy, że na czele tego ruchu stoją ludzie o wysokim patriotyzmie i nie trzeba im tamować pracy, ale ułatwiać, bo w tym jest przyszła moc Polski. Wielkim szczęściem dla Polski jest fakt, że chłopi przy najcięższych warunkach materialnych i moralnych zachowali zdrową psychikę, zdrowy instynkt państwowy, zdrową, choć prymitywną kulturę duchową. Mówią, że tam w ich szeregach jest komunizm. Mieszkam wśród gromad i gmin i w dzielnicy, która jest najbliżej wschodu, a jednak muszę stwierdzić, że nie ma tam żadnego komunizmu. To tym bardziej myślę, że tego komunizmu nie ma w innych dzielnicach Polski.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#LucjanŻeligowski">Powrócę jeszcze do okólnika. Ten okólnik miał według mnie takie złe strony: 1) był on wydany wbrew Konstytucji, 2) tworzył dualizm na szczytach naszego Państwa. W ogóle poczucie odpowiedzialności jest bardzo słabo u nas rozwinięte. A dualizm, który istnieje na szczytach Państwa, jakimże był złym wzorem dla całego narodu! Bo któż jest odpowiedzialny za losy Państwa? Konstytucja mówi, że Prezydent stoi na czele Państwa. Odpowiada on przed Bogiem i historią, a Rząd odpowiada przed Parlamentem. A p. Premier powiedział, że otrzymał rozkaz od Marszałka i przed nim jest odpowiedzialny. A więc jest dualizm. 3) Tym włączyliśmy wojsko do polityki. Owszem, teraz walczą całe narody i wojsko nie było nigdy tak zbliżone do społeczeństwa, jak obecnie. Lecz społeczeństwo musi przyjść do wojska. Wojsko musi być dalekim wzorem cnót żołnierskich. Wojsko nie może iść do obywatela.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#komentarz">(P. Ekert: Naczelnemu Wodzowi należy się honorowe miejsce w Państwie.)</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#LucjanŻeligowski">Owszem, tak jest. Konstytucja nigdzie nie umniejsza jego roli. Pierwsi protestowalibyśmy, jeżeliby nasza Konstytucja w czymkolwiek uwłaczała roli Wodza Naczelnego. Bo to jest najcięższy obowiązek, największa odpowiedzialność, jaka będzie podczas wojny.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#LucjanŻeligowski">Miałem zamiar postawić wniosek, ażeby prosić p. Premiera o cofnięcie okólnika,...</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#komentarz">(Głosy: Nie, nie trzeba.)</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#LucjanŻeligowski">...ale tego nie będę robić, dlatego że myśli w nim zawarte są nam wszystkim zbyt drogie. Z drugiej strony jednak, jeżeliby p. Premier zechciał to zrobić, mnie by się zdawało, że wszystko stanęłoby znowu na swoim miejscu i my byśmy nie potrzebowali szukać jakichś innych, nowych rozwiązań dlatego, że naród polski jest spokojny, wszędzie panuje największy ład i porządek, wszędzie ludzie chcą pracować,...</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Głos: A strajki w Małopolsce?)</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#LucjanŻeligowski">...wszędzie jest zdrowy instynkt państwowy i jeżeli są jakieś nieporozumienia, to, niestety, one są tutaj, na szczytach.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Dudziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JuliuszDudziński">Wysoki Sejmie! Kiedy się słucha przemówienia p. Ministra Kwiatkowskiego, opracowanego nadzwyczaj starannie, popartego danymi statystycznymi i wypowiedzianego z wielką dozą krasomówstwa, jest się mimowoli pod jego urokiem. Nie jeden z nas nabiera przekonania, że przecież wszystko idzie ku lepszemu. Ale kiedy się znowu pojedzie do siebie w teren i widzi się te masy bezrobotnych w każdym miasteczku, te wynędzniałe obdarte rzesze dzieci w szkołach, którym żadne dożywianie już nie pomoże, bo 50% z nich jest zagrożone gruźlicą, 8% ma już gruźlicę, 90% ma krzywicę, próchnicę, anemię, powiększone gruczoły, 50% jest niedostatecznie rozwiniętych, tylko 6% jest zupełnie zdrowych, kiedy się widzi w więzieniu, zbudowanym na 600 więźniów, tych więźniów ponad 1000, kiedy się słucha skarg sąsiadów naokoło, że od kradzieży, młócenia na polu, rozkopywania kopców nie można się obronić, a sądy zawalone tego rodzaju sprawami wydają wyroki z zawieszeniem, bo nie ma miejsca w kryminałach, — wtedy znowu inaczej patrzy się na naszą rzeczywistość i nie wygląda to tak barwnie, jakby się niejednemu zdawało. I wtedy człowiek zadaje sobie pytanie, kto tu właściwie ma rację, czyja rzeczywistość jest bardziej rzeczywista, czy ta widziana przez okrągły rok w terenie, czy ta głoszona w Sejmie przez p. Ministra. Otóż obie rzeczywistości są jak najbardziej rzeczywiste. Wszystkie cyfry, wszystkie dane statystyczne, podane przez p. Ministra Kwiatkowskiego, są jak najbardziej zbliżone do prawdy. Lecz oprócz cyfr, oprócz danych statystycznych, podanych przez niego, istnieje jeszcze cała masa cyfr i danych przez niego nie podanych, a które wywołują grozę.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#JuliuszDudziński">P. Minister przytoczył cyfrę bezrobotnych zatrudnionych, która jest o 150.000 większa niż w roku zeszłym. Jest to cyfra pocieszająca i chociażbyśmy nawet przyjęli za pewnik, że nadwyżka ta nie została uzyskana drogą skrócenia czasu pracy, choć może bardziej dokładnie można by wyrazić ten pocieszający stan w robotniko-dniówkach, to jednak p. Minister nie zaprzeczy, że przyrost naturalny roczny wynosi daleko więcej, niż zwyżka zatrudnionych. Jeżeli porównamy obie te cyfry, to łatwo wywnioskujemy, że ilość bezrobotnych w cyfrach absolutnych nie tylko że się nie zmniejszyła, ale przeciwnie, zwiększyła się znacznie.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#JuliuszDudziński">P. Minister ostrzegał przed błędem sprowadzania wszystkiego do wspólnego mianownika 1928 roku. Rok ten według zdania p. Ministra nie nadaje się w Polsce do porównań, albowiem na wzmożone tempo gospodarcze w tym roku wpłynął taki decydujący czynnik, jak pożyczka zagraniczna. Ale w takim razie i te wszystkie dane statystyczne, dotyczące bieżącego roku, które wczoraj przytaczał p. Minister, również nie nadają się do żadnych porównań, albowiem zostały w znacznej mierze spowodowane tym samym niezdrowym zastrzykiem pożyczki zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#JuliuszDudziński">Panie Ministrze! Nie chcę tu kwestionować ani Pańskiego zapału, ani Pańskiej wytężonej pracy. Jestem z pełnym szacunkiem tak dla jednego, jak i dla drugiej i chociaż nie jestem prorządowcem z zawodu, cieszy mnie każda nowopowstająca fabryka, cieszy mnie Centralny Okręg Przemysłowy. Jedno tylko pytanie niepokoi wielu z nas, a mianowicie, czy to wszystko, o czym Pan tak pięknie mówił, jest na miarę państwową, a przede wszystkim na miarę tych potrzeb, które przed nami stawia nasze geopolityczne położenie? I niepotrzebne tu mi są liczne dane statystyczne poza jedną cyfrą, którą sam p. Minister wymienił — 10 milionów ludzi w Polsce niezatrudnionych produktywnie. Ile dziesiątków lat będzie potrzeba, aby przy Pańskim systemie zatrudnić wszystkich bezrobotnych i zmienić chorą strukturę gospodarczą naszej Ojczyzny na zdrową? Kiedy wreszcie polska gospodarka będzie wchłaniać cały przyrost ludności, dając mu odpowiednią pracę i kiedy wreszcie polski student przestanie myśleć z przerażeniem o chwili ukończenia politechniki lub uniwersytetu? Pewnie, gdy ja teoretyzując mówię o potrzebach, Pan jako realizator będzie mówił o możliwościach, że są one ograniczone, bo przecież mamy tylko tyle a tyle zapasów złota w Banku Polskim. I tu właściwie dochodzimy do sedna zagadnienia, do zagadnienia metody: surowiec, praca, kapitał, no i prawo minimum. Surowiec — coraz większe na nowo odkrywane możliwości czerpania, praca — bezgraniczne poprostu możliwości, no ale i kapitał w ilości minimalnej i wobec tego w kąt, na śmiecie i surowiec i praca ludzka. Bo dla Pana kapitał to papier tego lub innego banku, a nie kwalifikowane ręce robotnika polskiego, a nie dobrze ustawiona głowa polskiego inżyniera. Pewnie, jeżeli kapitałem będzie tylko banknot, tylko niezrealizowany przez nikogo wkład w banku, to wtedy możliwości nasze są tak ograniczone, że mowy nie ma o tym, żebyśmy kiedykolwiek stanęli na równi z innymi kulturalnymi narodami. Nie wydobędziemy się nigdy z objęć polskiej nędzy, będziemy podgnojem dla innych narodów, bo państwa posiadające złoto, jak sam to Pan oświadczył, nie mają zamiaru oddać go komukolwiek.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#JuliuszDudziński">Jeżeli jednak za kapitał będziemy uważali wykwalifikowane ręce robotnika polskiego, dobrze ustawioną głowę inżyniera polskiego, kwalifikacje naszych robotników, to możliwości mnożenia kapitału są nieograniczone. I wtedy nie straszne jest dla nas prawo minimum. Wtedy zagadnienie tworzenia nowych warsztatów pracy będzie funkcją surowca i pracy ludzkiej, a te przecież mamy w obfitości.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#JuliuszDudziński">Panie Ministrze! Wczoraj rozprawił się Pan z przeciwnikami starej pseudoklasycznej teorii ekonomicznej, twierdząc, że chcą. uszczęśliwić ludzkość przez nieograniczone rozdawanie kredytu. Trochę talmudyczne odwracanie zagadnienia, bo nie o rozdawanie kredytu tu chodzi, ale o konieczność zatrudnienia całego narodu. Chodzi tu o realizowanie prawdy odwiecznej, że tylko praca stwarza nowe wartości, że tylko zaprzęgnąwszy do pracy cały naród, możemy odrobić wiekowe zaniedbania kulturalne i gospodarcze naszej Ojczyzny. Jak Pan chce, Panie Ministrze, wygrać wyścig pracy, o którym mówił Marszałek Piłsudski, z takimi np. Niemcami! Wyprzedziły one nas w rozwoju gospodarczym, a pomimo to tam cały naród pracuje, a u nas w tym prymitywie gospodarczym 10 milionów ludzi nie pracuje produktywnie. Czy przy naszej polskiej metodzie prowadzenia tego wyścigu nie będziemy w sytuacji tego, który na challenge wybrał się na żółwiu? Bardzo wygodna jazda i pewna, bo to i zeskoczyć można i znowu wskoczyć, jedzie się pewnie, a tamten na samolocie jak zleci, to się na pewno zabije, o ile nie ma spadochronu. Tylko chodzi o celownik. Kiedy Pan będzie na swoim wierzchowcu pseudoklasycznej teorii ekonomicznej u celownika? Czy dla Pana, Panie Ministrze, czas nie odgrywa w ogóle żadnej roli?</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#JuliuszDudziński">Utarło się w społeczeństwie przekonanie, że Polską rządzi obóz legionowo-peowiacki. Nic bardziej fałszywego, jeśli chodzi o polską gospodarkę. Znając metody pracy jakiegoś artysty, nie trudno poznać jego dzieło. Szukam metod naszej legionowej pracy w polskiej gospodarce i nie znajduję. Przeciwnie — wszędzie staro-endeckie metody. Byliśmy zawsze radykalni, stawialiśmy sobie zawsze wysokie cele. Nie autonomia „przywiślańskiego kraju”, lecz niepodległość Polski. Oto cel. A metoda? Nie wycieranie kątów carskich przedpokoi i zagranicznych ambasad, lecz walka z bronią w ręku. Gdzież są nasze legionowe metody pracy w polskiej gospodarce? Czyśmy uwierzyli w nieograniczone możliwości, tkwiące we własnym narodzie? Czy nie wycieramy teraz przedpokoi międzynarodowej finansjery, wyciągając rękę po parszywe pożyczki?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StanisławCar">Pan Poseł użył wyrazu, który jest niedopuszczalny w parlamencie „parszywe pożyczki”. Przywołuję Pana za to do porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JuliuszDudziński">Czy nie jest to stara, wyśmiewana przez nas ongiś endecka metoda liczenia tylko na pomoc obcą bez wiary we własne siły i własne możliwości? Dlaczego ministrowie skarbu naszego legionowego obozu są takimi samymi apostołami polskiej nędzy, jakimi byli ministrowie endeccy? Przecież Pan widzi, jak w nędzy tej deprawuje się psychika polskiego narodu. Jak rosną już całe pokolenia, które nie zaznały pracy i nie będą chciały pracować, bo przyzwyczaiły się być w nędzy, ale bez pracy i przekonały się, że żyć bez pracy można. Przecież Pan widzi, że sprawa Polski jest dla tych rzesz olbrzymich, dla tych przyszłych obrońców Ojczyzny obojętną, a może się stać nienawistną. I widzi Pan, jak nędza deprawuje urzędnika, który nie mając na pokrycie najprymitywniejszych potrzeb swojej rodziny, jest wrogo nastrojony do każdego, kto jeszcze cośkolwiek w Polsce posiada. I widzi Pan, jak w tych ciężkich warunkach gospodarczych marzeniem każdego jest nie własny warsztat, lecz posadka państwowa, jak w walce z nędzą łamią się nawet najsilniejsze charaktery, które nie mogąc dać sobie rady w otwartej walce z życiem, wyciągają ręce po synekury. Największe spustoszenia ta stosowana przez naszych ministrów skarbu metoda polskiej nędzy porobiła w psychice polskiej, I to trudno teraz będzie odrobić.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#JuliuszDudziński">Lecz odrobić to musimy. Ale żeby to odrobić, trzeba rozentuzjazmować cały naród przez wciągnięcie wszystkich do pracy. Wspominał Pan wczoraj, że wszyscy „opozycjoniści z profesji” i „prorządowcy z zawodu” entuzjazmowali się w Okręgu Centralnym, lecz że entuzjazm ten zgasł po przejechaniu jego granicy, po znalezieniu się na pustych, nędznych, bagnistych równinach.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#JuliuszDudziński">Oto wskazówka dla naszych mężów stanu. Konsolidacja całego narodu może mieć miejsce przy wykonywaniu wielkiego programu gospodarczego, którego obiektem będzie nie tylko Okręg Centralny, ale cała Polska.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#JuliuszDudziński">I nie trzeba się bać wyścigu. Jest on do wygrania. Trzeba tylko do startu stanąć nie na zdartej dychawicznej kapitalistycznej szkapie, lecz na młodym derbiście, który już zdał egzamin, który dowiódł, że wygrać pod dobrym jeźdźcem potrafi, Panie Ministrze! Do Pana jako do jeźdźca mogę mieć zaufanie — nie mam go do Pańskiego systemu, do Pańskiej starej dychawicznej szkapy, która, gdy przejdzie działanie zastrzyku pożyczki zagranicznej, zdechnie nie doszedłszy do celownika.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Wielhorski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WładysławWielhorski">Wysoka Izbo! P. Wicepremier Kwiatkowski we wczorajszym swoim przemówieniu zastanawiał się nad zagadnieniem inwestycyj i trojakim probierzem oznaczał dziedziny, w których Państwo ma te inwestycje koncentrować. Rozumiemy doskonale, że kwestia koncentracji wysiłków, zwłaszcza kiedy środków mamy tak niewiele, jest tezą wyjściową konieczną. Zdajemy sobie również doskonale sprawę z tego, że te probierze, które były wysunięte przez p. Wicepremiera, stanowiły istotnie wyjściowe punkty — myśli najkonieczniejsze. Z trojakiego stanowiska rozpatrywane były konieczności inwestycyj: 1) ze stanowiska ich celowości, ich wydajności ekonomicznej — trzeba bowiem, ze względu na ograniczoną ilość środków, tam wkładać, gdzie się największy efekt ekonomiczny otrzyma, 2) trzeba je tam wkładać, gdzie konieczności ludnościowe, demograficzne wołają o to, gdzie potrzeby są palące. Takie rejony zostały przed nami wykreślone, widzieliśmy szczegółowo nawet daty, widzieliśmy zagęszczenie ludności małorolnej i bezrolnej w nieuprzemysłowionym okręgu Polski południowej. Wreszcie trzeci wzgląd — nadrzędny, wszystko obejmujący, wzgląd na obronność Rzeczypospolitej każę nam w pewne określone tereny pieniądze wkładać. To jest sprawa geopolityczna — tu się mieści trzeci probierz.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WładysławWielhorski">Powyższe trzy najważniejsze momenty łączą się w jeden, który daje możność oceny celowości rzucania grosza.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#WładysławWielhorski">Jeżeli te właśnie probierze, które p. Wicepremier postawił, a które — zgadzamy się — są istotnie fundamentalne i nie ma żadnej wątpliwości, że są one najgłębiej przemyślane i dobrane, dostosujemy do tego, co dookoła nas widzimy, to musimy się nadzwyczaj zaniepokoić wyborem tych rejonów z tego względu, że w pierwszej kolejce idzie Okręg Centralny, ten, który jest na dziś i na jutro terenem prac inwestycyjnych. Nie mamy wątpliwości, że tam taka praca jest konieczna. Nie kwestionujemy bynajmniej tego, że ten okręg został wybrany całkowicie słusznie ze względu na te trzy przesłanki, które poprzedzają decyzję. Następnie, na dzień jutrzejszy i pojutrzejszy zostaje wskazany drugi okręg terytorialny, leżący między Dniestrem a Bugiem, ze stolicą we Lwowie. Natomiast wszystko, co ma w dalszym ciągu podlegać temu procesowi nasycenia inwestycjami, zostało już zupełnie pominięte.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#WładysławWielhorski">Z tego powodu z największą troską wypada zwrócić się do p. Premiera z zapytaniem, dlaczego nie dostrzeżono tutaj w kolejności jednego z najważniejszych obwodów wschodniej Rzeczypospolitej, który zajmuje trzecią część obszaru Państwa, i tutaj tylko jako jedyne światełko rzucono kilka milionów na inwestycję pod Wilnem — na budowę elektrowni? Natomiast cały wielki wał ziemi, stanowiący o obronności Rzeczypospolitej od wschodu, został całkowicie na jutro i na pojutrze — aż do tej granicy, gdzie sięgają horyzonty naszych przewidywań — pominięty.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#WładysławWielhorski">Jak wyglądają te rzeczy przy zastosowaniu do nich tego probierza, który p. Wicepremier z taką słusznością wziął za punkt wyjściowy przy decyzji terenowej wkładów inwestycyjnych, a którym jest wzgląd ekonomiczny, wzgląd rentowności? Olbrzymie bogactwa Polesia, kamienie, kaolin, grafit, które są tam dziś wynajdowane, ich nie trzeba kopać nawet, leżą na wierzchu, łopatą dochodzi się do nich — kwestia zrobienia z tego kraju nędzy, kraju, w którym mógłby się ten przemysł rozwijać, to jest kwestia, która zrealizowana, stosunkowo w niedługim czasie da maksymalne wyniki ekonomiczne. Dalej kwestia przeprowadzenia kanałów wodnych, rozwoju linii kolejowych, olbrzymie możliwości uprzemysłowienia, które są „in statu potentiae”, a które bez wkładu kapitału marnieją. Jeżeli chodzi o okręg południowy Wołynia, to ten okręg, który jest eksporterem produktów żywności i wielu ważnych surowców, błaga od wielu lat o jedną linię kolejową, łączącą go z centrum, z Centralnym Okręgiem Polski, który się teraz buduje, z okręgiem sandomierskim, i tej linii nie może wyżebrać i doczekać się. Z tego powodu te dwa okręgi, które się wzajemnie dopełniają jako konsument i eksporter, pozostają niezłączone z powodu niewybudowania kilkudziesięciu kilometrów linii kolejowej. Czy tego rodzaju nakład nie jest nakładem, który idzie w myśl zasady bardziej ekonomicznego stosowania inwestycyj?</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#WładysławWielhorski">Wreszcie wzgląd demograficzny, istotnie bardzo poważny. Słyszeliśmy tu cyfry, że koło Rzeszowa, Tarnowa mamy do 140 głów na 1 km2, które wołają o miejsce przy stole, przy misie. Istotnie zagadnienie nadzwyczaj ważne. Ale czy sprawa ta na wschodzie przedstawia się lepiej? Czy tam można czekać dłużej?</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski)</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#WładysławWielhorski">Proszę Panów! Nie chodzi o cyfry absolutne, ale chodzi o cyfry takie, które mogłyby dać możność porównania możliwości życiowych. Jak te rzeczy wyglądają? Wprawdzie Wołyń północny czy Polesie mają 40–50 ludzi na 1 km2, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że obszar ziemi zdolnej do uprawy stanowi tam zaledwie połowę, lub jedną trzecią część tego, co jest na terenie województw południowych na 1 km2, to zagęszczenie tej ludności przedstawia się już cyfrą 100. Jeżeli weźmiemy w stosunku do Małopolski małą wydajność tych ziem ze względu na poziom ich kultury, to zagęszczenie to przedstawia się cyfrą 200, czyli że stosunki rzeczywiste muszą być jeszcze gorsze niż w Małopolsce, przyjmując pod uwagę statykę. A zastanówmy się jak wygląda dynamika? Jeżeli na południu roczny przyrost ludności w Małopolsce wynosi 10–11 głów na 1000, a na terenach wschodnich przekracza 25, tam mamy istotną rewolucję demograficzną i stan jest zastraszający wobec braku odpływu do miast i pierwotnej rolniczej, jednostronnej struktury tych ziem. Tak wygląda demografia.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#WładysławWielhorski">Proszę Panów Kolegów! Można by tu jeszcze powiedzieć słusznie: A inicjatywa prywatna? Jesteście twardzi, wytrzymali, macie zdolność do czynu w najtrudniejszych warunkach, więc rozwijajcie się. Inicjatywa prywatna musi przyjść i musi — zanim my przyjdziemy na te ziemie z inwestycjami — utrzymać je na poziomie życia.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#WładysławWielhorski">P. Wicepremier słusznie zastosował wczoraj do swojego rozumowania liebigowską zasadę „minimum”. Zasada ta jest również do zastosowania w fizjologii jak w socjologii, a w szczególności i w ekonomice. Jak ta zasada wygląda w zastosowaniu do ziem wschodnich? Właśnie argument, który p. Wicepremier najzupełniej słusznie wysunął, wygląda w ten sposób, że badania kilku ośrodków naukowych, naprzykład między innymi w Wilnie i Puławach wykazały, że połowa całego obszaru ziem wschodnich, obszaru, który się równa prawie całemu zaborowi austriackiemu przed wojną, jest dziś absolutnie pogrążona w marazmie gospodarczym. To, co się tam dzieje dobrego, to tylko na połowie tego obszaru, bo na drugiej połowie z racji braku melioracyj i komunikacji nie ma zastosowania żaden wkład kapitału, gdyż nie rentuje się on. Stoimy tu więc u kresu możności działania, bo inicjatywa prywatna niczego tam nie dokona, ponieważ nikt nie rzuca pieniędzy w błoto. Taki jest stan rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#WładysławWielhorski">I wreszcie wzgląd ostatni, decydujący, wzgląd obronności. Proszę Wysokiej Izby, istotnie wzgląd obronności jest nadrzędny dla wszystkich. Jak te rzeczy znów wyglądają z tego stanowiska? Może jesteśmy za biedni, aby budować linię Maginota z betonu, jak to zrobili Francuzi, ale jesteśmy dość bogaci — i to jest nasza największa powinność — aby tę linię Maginota w zbudować sercach obywateli ziem wschodnich. Tymczasem, jeżeli się uwzględni te przesłanki, które zacytowałem, obszar ten nie będzie niczym innym jak obszarem dążącym do beznadziejności, a takiej beznadziejności hodować w Rzeczypospolitej i to przez długie lata nie możemy. Z drugiej strony nie mogę zgodzić się z tym choćby na chwilę i nie mogę stać na stanowisku, że Polska jest za biedna na to, aby potrzebom ziem wschodnich, jeśli chodzi o ich „morale”, o ich obronność psychiczną zadość uczynić, Tego rodzaju wniosek a inne odrzucam.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Pacholczyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#AntoniPacholczyk">Wysoka Izbo! Zastanawiałem się, czy mogę dziś przemawiać. Zastanawiałem się dlatego, że wysłuchawszy wczoraj wszechstronnie i głęboko ujętego exposé p. Wicepremiera, przemówienia zarówno w treści, jak i w formie tak głęboko odczutego, nacechowanego wiarą i optymizmem, to gdy dziś w przemówieniach usłyszałem jak gdyby strzały, aby ten zapał ostudzić, czy zupełnie zgasić, to zrodziła się u mnie refleksja, czy słuszne jest takie postawienie sprawy. Należę bowiem do tych, którzy wierzą, że bez optymizmu i wiary nawet przy sprzyjających warunkach natury materialnej trudno coś zdziałać. P. Wicepremier mówił wczoraj o stosunku społeczeństwa do Państwa, kładąc nacisk na pobudzenie społeczeństwa do zgodnego współdziałania w rozwiązywaniu problemów natury państwowej, Jest to dla mnie zagadnienie pierwszorzędne. Dopatruję się jednak pewnego niedomówienia w postawieniu sprawy. Nie tylko należy mówić o stosunku obywatela do Państwa, Rządu i do zagadnień państwowych. Trzeba też mieć na uwadze i mówić o stosunku Państwa — a ściślej — Rządu i całej administracji do obywatela. I o tym właśnie pragnę słów kilka powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#AntoniPacholczyk">Jakże obywatel jest w Państwie traktowany i jako naród i jako jednostka? Muszę powiedzieć, że stosunek administracji do obywatela często pozostawia wiele do życzenia. Ażeby skoordynować wolę społeczeństwa i podciągnąć je do harmonijnego działania, zarówno Rząd jak i administracja winny dążyć do usunięcia wszystkiego, co drażni społeczeństwo i usuwa je od współdziałania.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#AntoniPacholczyk">Doszło w Polsce do tego, że obywatel wstydzi się swego stanu posiadania, wstydzi się ubrać odświętnie, boi się powiedzieć, że ma 5 zł w kieszeni. Dzieje się to dlatego, że gdy się ktoś przyzna, że ma te 5 złotych lub coś więcej, to zostanie zapytany, skąd wziął pieniądze, a może nawet dotknie go ręka egzekutora, wszak „dobrze mu się powodzi”. Wstydzą się więc ludzie swego stanu posiadania, owoców swej pracy, a niekiedy nawet człowiek zamożny chętnie słyszy, gdy mówią o nim jako o biedaku. Zniszczono ambicje człowieka. Że w Polsce jest bieda, to prawda, lecz poza znaną naszą biedą robi się z ludzi dziadów. Trzeba podnosić godność i ambicję obywatela, trzeba dążyć do dania człowiekowi pracy i dążyć do wyrobienia w człowieku ambicji, aby nie wstydził się pracy, lecz aby się wstydził wyciągać rękę po wszelkiego rodzaju jałmużnę. Trzeba dążyć do podniesienia zniszczonej godności obywatela.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#AntoniPacholczyk">Wczoraj p. Wicepremier scharakteryzował nam sytuację gospodarczą, z której wynika poprawa koniunktury. Z tej dodatniej charakterystyki dochodzę do wniosku, że poprawa gospodarcza następuje, chcemy obywatela wciągnąć w orbitę współdziałania w lepszych warunkach, lecz stosujemy stare metody z czasów najniepomyślniejszej koniunktury i z najbardziej niesprzyjającego okresu. Chcę mówić tylko o jednym odcinku — o samorządzie terytorialnym.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#AntoniPacholczyk">Przecież ograniczenia finansowe samorządu datują się z czasów najbardziej niepomyślnej koniunktury. Przecież stosunek do obywatela na terenie samorządu nie jest takim, jak jest pomyślany i napisany w ustawie o ustroju samorządu. Praktyka przy wykonywaniu ustawy temu zaprzecza.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#AntoniPacholczyk">Nie jest dobrze, jeżeli w samorządzie terytorialnym, gdzie obywatel jest najbliżej spraw ogólno-gospodarczych, widzi narzuconych sobie ludzi, do których nie ma zaufania, ludzi, którzy doskonale umieją stawać na baczność, słuchać i wydawać rozkazy, lecz nie posiadają tego, co jest w samorządzie najważniejsze — zaufania miejscowego społeczeństwa. Jeżeli się zdarzy, że przełożony związku samorządowego zasłużył na to, że musi być usunięty i musi go dotknąć ręka sprawiedliwości, jeżeli zachodzi konieczność mianowania komisarycznego przełożonego związku samorządowego, rzadkie są wypadki, aby został mianowany ktoś spośród miejscowych najgodniejszych obywateli. Posyła się z zewnątrz obcego człowieka. Zanim ten obcy człowiek z nominacji zapozna się z miejscowymi warunkami i — nie mówiąc już o zaufaniu — zanim pozyska choćby życzliwe ustosunkowanie się miejscowej ludności do niego, ileż na to trzeba czasu i wysiłku i najczęściej bezskutecznego. A przecież samorząd to najbliższe zainteresowanie miejscowej ludności. Dla warszawianina może jest i obojętne, czy prezydent miasta jest mianowany, może jest to obojętne także dla lwowianina czy poznaniaka, ale w gminie wiejskiej, czy w małym miasteczku to nie jest obojętne dla miejscowego obywatela. Ja, jako mieszkaniec Warszawy, nie jestem w stanie interesować się szczegółami gospodarki miasta, bo to jest olbrzymi aparat. Nie jestem w stanie wniknąć w szczegóły, czy gospodarka miasta jest dobrze, czy źle prowadzona, ale w gminie wiejskiej, w małym mieście, a nawet w powiecie inaczej to wygląda. Tam ludzie interesują się szczegółami, tam istota samorządności jest zagadnieniem kapitalnym.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#AntoniPacholczyk">Jeżeli tedy chcemy zbliżyć społeczeństwo do zagadnień państwowych i pozyskać jego zaufanie, to trzeba usunąć to wszystko, co społeczeństwo zraża i oddala, a rozpocząć trzeba przede wszystkim na terenie samorządu terytorialnego, dlatego że jest to instytucja powszechna i najbliższa obywatela. Kierowanie państwem jest rzeczą niesłychanie ciężką i odpowiedzialną. Rozwiązywanie zagadnień natury gospodarczej, społecznej czy politycznej w skali państwowej, nawet przy najlepszej woli kierowników nawy państwowej, nie da się osiągnąć bez wciągnięcia do współdziałania wszystkich potrzebnych elementów, a nade wszystko bez współdziałania całego narodu. Dlatego przede wszystkim trzeba obywatelowi dać więcej swobody w samorządzie, aby nie tylko pozyskać go do współdziałania, lecz aby obywatel uczuł się współodpowiedzialny za swoje czyny, a wtedy i rezultat będzie lepszy. Mogę się powołać na takie przykłady, gdzie 3.500 ludzi w jednym dniu z dobrej woli, bez przymusu i groźby staje z łopatami i kopie rzekę, odwadnia bagniste łąki i robi to ochoczo. Są powiaty, gdzie święto pracy odbywa się w każdej gminie i tysiące ludzi staje do budowy i naprawy dróg, mostów itp. Pracują ludzie dobrowolnie. Trzeba więc tworzyć warunki po temu, aby ludzie piastujący mandaty w samorządzie cieszyli się zaufaniem i posiadali umiejętność podejścia do ludzi i umieli pobudzać ich do ofiarnej pracy, a wtedy z małych rzeczy dokonanych w poszczególnej gminie będą tworzyły się wielkie wartości i będą dopomagały do realizacji wielkiego planu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#AntoniPacholczyk">Prowadzone wielkie inwestycje pochłaniają niemal wszystkie kapitały, jakimi Państwo dysponuje. Przez zaawansowanie kapitałów w wielkich inwestycjach Państwo nie wspomaga finansowo inwestycyj w poszczególnych ośrodkach kraju. Cała zatem troska o zatrudnienie bezrobotnych spada na samorząd terytorialny. Samorząd zaś został niesłusznie skrępowany, jeżeli chodzi o źródła dochodu, nie ma zatem warunków do zaspokojenia potrzeb miejscowych.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#AntoniPacholczyk">Wobec stwierdzenia przez p. Wicepremiera, że pod względem finansów w samorządzie jest źle i że trzeba szukać środków naprawy, nie mam pod tym względem nic do dodania. Ale, jeżeli p. Wicepremier uznał za konieczne wstawić do budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych 10 milionów złotych na dotacje dla samorządów, jeżeli przypomnę, że mamy już fundusz pożyczkowo-zapomogowy przy Polskim Banku Komunalnym, to wreszcie dojdziemy do tego, że samorząd terytorialny będzie skazany na wystawanie pod drzwiami i żebranie. Z samorządu zrobi się nowego dziada, skazanego na łaskę i niełaskę dysponenta funduszami publicznymi. Ileż to delegacji będzie traciło czas, jakież to rozpocznie się poszukiwanie protektorów, a ile wreszcie zostanie wydanych pieniędzy na koszty podróży, aby jakiś ochłap uzyskać. Przy podziale tej dotacji muszą być niezadowolenia, bowiem nawet przy najlepszej woli dysponujący pieniędzmi nie będzie w stanie sprawiedliwie ich rozdzielić. Nie można wprowadzić funduszów dyspozycyjnych. Samorząd ma potrzeby i powinien mieć środki na zaspokojenie tych potrzeb i to w formie, która nie będzie budziła wątpliwości ani wytwarzała sytuacji żebraczej. Ten serwilizm, jaki się w tych warunkach wytwarza, nikomu nie jest potrzebny.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#AntoniPacholczyk">Nie można też zadowolnić się oświadczeniem, że skumulowanie egzekucji należności samorządowych i państwowych w rękach urzędów skarbowych jest rzeczą dobrą. Zostało uznane przez cały samorząd i przez społeczeństwo, że system ten jest zły. Skoro więc taka jest powszechna opinia, a nawet w Rządzie zdania są podzielone, to nic nie powinno stać na przeszkodzie, aby samorządowi przywrócić prawo egzekwowania swoich należności. Przecież z dziesiątków tysięcy nakazów, wysłanych przez samorząd do egzekucji, samorząd nie otrzymuje nic, albo bardzo mało. Pisanie stosów papierów kosztuje wiele czasu i pieniędzy, a papierki pomnażają jedynie archiwa urzędów skarbowych. W imię dobra i samorządu i Państwa trzeba jak najprędzej z tym skończyć.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#AntoniPacholczyk">Jest bardzo pomyślny i szczęśliwy objaw w społeczeństwie, mianowicie pęd do oświaty. Przed chwilą słyszeliśmy zastraszającą statystykę o stanie zdrowotnym dzieci w wieku szkolnym. Nie zamierzam kwestionować ścisłości tych cyfr. Chodzi jednak o to, aby dziatwa szkolna mogła uczyć się w sprzyjających warunkach lokalnych. Jest wiele dobrej woli w społeczeństwie, jeśli chodzi o budowę szkół. Jakże często nawet w biednych okolicach kraju buduje się szkoły ze składek tak zwanych dobrowolnych, pobieranych poza obowiązującymi ustawami. Ludność chętnie płaci na budowę szkół, a gdy nawet znajdzie się niechętny, to ulec musi pod naciskiem opinii. Jeśli w ten sposób buduje się szkoły, to dlaczego nie można pozwolić na to, aby to wszystko działo się w ramach prawa?</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#AntoniPacholczyk">Fundusz Budowy Szkół i Fundusz Pracy niekiedy dotuje budowę szkół. Lecz nikt nie wie, czy otrzyma pieniądze, ile i kiedy. Stwarza to trudności przy układaniu planu finansowego budowy, a najczęściej z powodu nieudzielenia z góry przewidywanej z tego źródła pomocy nie można wykończyć budowy. Niech więc będzie z góry ułożony plan podziału funduszów, aby nie wprowadzać w błąd samorządu i aby nie rozpoczynano budowy, jeśli z góry będzie wiadomym, że bez pomocy nie można wykończyć budowy.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#AntoniPacholczyk">Gdy p. Wicepremier porównywał wczoraj sytuację gospodarczą naszego kraju z innymi państwami, przyszło mi na myśl, że zanim Polacy pod względem gospodarczym dorównają innym narodom, muszą jeszcze długo pracować. U Polaków nie jest dostatecznie rozwinięty zmysł oszczędnościowy. Aby po drobne oszczędności trafić do najszerszych mas, trzeba stworzyć odpowiednie ku temu warunki, a nade wszystko trzeba stworzyć zaufanie do instytucji, w której mają być lokowane oszczędności. Przykładem zaufania do instytucji oszczędnościowej i rezultatem tego zaufania jest gminna kasa pożyczkowo-oszczędnościowa w Zdunach pow. łowickiego. Około 800 tysięcy zł oszczędności nagromadziła ta kasa od mieszkańców gminy. Dzięki tak pomyślnym rezultatom kasa w Zdunach spełniła wielkie zadania natury gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#AntoniPacholczyk">Aby osiągnąć powszechne zaufanie do gminnych kas pożyczkowo-oszczędnościowych, konieczna jest likwidacja przedwojennych gminnych kas pożyczkowo-oszczędnościowych. Likwidacja zobowiązań tych kas, zwrot lokat najczęściej sierocych wzmoże zaufanie do gminnych kas, a to przyczyni się znakomicie do składania w nich drobnych oszczędności. W sumie dać to może bardzo pomyślne rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#AntoniPacholczyk">Ubiega czas mojego przemówienia. Nie mogę jednak pominąć milczeniem jeszcze jednej kwestii. Mówiłem o organach samorządowych pochodzących z wyboru. Nie mogę nie poruszyć spraw, dotyczących pracowników samorządowych. Nie chcę ani dodatnio, ani ujemnie oceniać w tej chwili pracowników samorządowych. Mam jednak prawo stwierdzić, że dobry pracownik, we właściwych warunkach pracujący i umiejący ułożyć stosunki z organami samorządowymi z wyboru, wybitnie przyczynia się do należytego funkcjonowania samorządu. Jednak pod tym względem nie jest dobrze. Stosunki prawne, jeśli chodzi o pracowników samorządowych, nie są uregulowane. Panuje chaos. Postępowanie dyscyplinarne robi często wrażenie sądów doraźnych, czy samosądów. Na tle roszczeń emerytalnych jest mnóstwo procesów sądowych, które jedną i drugą stronę kosztują olbrzymie sumy. Na tle chęci wyzucia z praw emerytalnych budowane są bezpodstawne procesy karne. Jakże często przy nieuzasadnionych zarzutach pozbawiani są ludzie najpierw pracy, potem wolności osobistej, a w ostatecznym rezultacie bywają uniewinnieni, lecz odebranej mu czci nic i nikt przywrócić nie jest w stanie. Wszystko to razem sprzyja racjonalnemu funkcjonowaniu naszego aparatu samorządowego.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#AntoniPacholczyk">Jeżeli w tej sytuacji Rząd nie podtrzymał projektów ustaw i nie zapowiedział wniesienia nowych projektów o uregulowaniu całokształtu spraw dotyczących pracowników samorządowych, to ja z tego powodu mogę tylko wyrazić wielki żal.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#AntoniPacholczyk">Panie Premierze! Na litość Boską, niechże Ministerstwo Spraw Wewnętrznych znajdzie czas na opracowanie projektów tych ustaw i wystąpi z nimi do Sejmu, aby nareszcie tę tak bolesną sprawę załatwić.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#AntoniPacholczyk">O podatku specjalnym będę mówił na Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#AntoniPacholczyk">Proszę Panów! Jesteśmy w szczęśliwej sytuacji, bowiem wielkie hasło: Naród z Armią, Armia z Narodem pięknie jest realizowane. Obywatel nie tylko pokochał armię, lecz chętnie idzie do jej szeregów. Gościnne przyjmowanie armii przez ludność wsi i miast podczas ćwiczebnych przemarszów jest i budujące i rozrzewniające. Aby całe społeczeństwo porwać do czynu, winno być rzucone i przestrzegane drugie hasło. Hasłem tym winno być poszanowanie prawa. Obywatel musi być pewny, że każdy jest równy wobec prawa, że jeżeli prawu nie uchybi, nic mu się nie stanie, a tego kto wykroczy przeciw prawu, dotknie ręka sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#AntoniPacholczyk">Jeżeli zasada prawa będzie przestrzegana, to miejmy nadzieję, że wielkie plany i wielkie zamierzenia łatwiej będą zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma Wicemarszałek Mudryj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WasylMudryj">Wysoki Sejmie! Tematy przemówień moich i w ogóle sprawy, które w nich poruszam, zdaje mi się, ani do przyjemnych, ani do bardzo pożądanych w tej Izbie nie należą, jednakowoż ich ominąć żadną miarą się nie da. Mam na myśli sprawy ukraińskie w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#WasylMudryj">Nie można twierdzić, że w Polsce nimi nikt się nie zajmuje. Owszem, jest w Polsce oprócz Ukraińców jakiś dziesiątek, czy dwa, trzy dziesiątki Polaków, którzy w słowie i w piśmie zwracają uwagę na wielką doniosłość problemu ukraińskiego i jego należytego załatwienia dla Państwa. Jest trochę urzędników, którzy z obowiązku śledzą życie ukraińskie. Jest administracja, która mechanicznie z dnia na dzień załatwia tak czy inaczej różne sprawy ukraińskie. A poza tym jest jeszcze jakieś 60% Polaków, dla których sprawa ukraińska jest bolączką i balastem, jest przeszkodą w normalnym rozwoju i realizacji wszystkich polskich aspiracyj narodowych. Przeciętny obywatel-Polak, karmiony różnymi projektami endeckimi „na zniszczenie Rusi”, myśli sobie, że rzeczywiście najlepiej było by ten problem z życia Państwa wyrugować, a samych Ukraińców jakoś zlikwidować, czy może zasymilować albo połknąć. Ale tak myśli nie tylko zwykły przeciętny obywatel-Polak, tak myśli, kto wie, czy nie większość administracji polskiej, która winna być czynnikiem nadrzędnym w Państwie o tak wysokim procencie ludności niepolskiej. Nie lepiej przedstawia się ta rzecz, jak to udowodniła dwuletnia praktyka, i w tej oto Izbie. Tutaj nawet przemówień naszych większość niechętnie słucha, albo wcale ich nie słucha i nie zadaje sobie wiele trudu, ażeby sprawę zgłębić, ażeby się jej bliżej przypatrzeć i w obopólnych polsko-ukraińskich interesach wstąpić raz na szlak jej należytego załatwienia.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#WasylMudryj">Przemawiam z tej oto trybuny w dyskusji nad budżetem już trzeci raz. I teraz za trzecim razem nabieram wrażenia, że mam przed sobą jakby zwarty, twardy mur. Rzucam słowa do niego, a one odbijają się jak echo i wracają do mnie.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#WasylMudryj">Ale to samo wrażenie odnoszę często nie tylko tutaj, w tej Izbie. Nie, przeżywam go często i poza nią. Myślę nieraz, że nawet grochem można by rozbić ścianę, o ile jest ona z kamienia czy cegły. Ale tu stoi przede mną ściana inna — ściana jednolitej prawie woli ludzkiej, ściana uprzedzeń i nieufności. A tej ani grochem, ani nawet żelazem, a tym mniej słowem rozbić się nie da. Ruch ukraiński wyrósł w oczach przeciętnego Polaka, a w tym i urzędnika, do stopnia pierwszorzędnego wroga wewnętrznego Polski. Kulturalna działalność ukraińska w wyobraźni przeciętnego Polaka, ale nie tylko jego, to niebezpieczeństwo dla polskiej ekspansji kulturalnej, gospodarcza i spółdzielcza działalność — to niebezpieczeństwo dla polskiej ekspansji gospodarczej. Nawet sport w pojęciu nacjonalistycznych elementów polskich czy innych z nimi spokrewnionych działaczy społecznych i nawet państwowych — to też niebezpieczeństwo dla Państwa. A polityczna działalność ukraińska — to już bezsprzecznie największe niebezpieczeństwo dla Państwa i omal nie widmo wojny. Słowem, życie ukraińskie w Polsce to wielki ciężar i nieszczęście dla Państwa i narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#WasylMudryj">Ale co z tym wszystkim zrobić? Na to oczywiście nikt z tych tak myślących nie daje jasnej odpowiedzi, ale ta odpowiedź logicznie jest całkiem jasna, a w umysłach tej wielkiej rzeszy obywateli Polaków najpopularniejsza. Brzmi ona: wszystko zniszczyć. Jest przecież wśród Polaków wielu takich, którzy wierzą, że jednym pociągnięciem pióra można by unicestwić cały wielki dorobek materialny narodu ukraińskiego w Polsce. Ale oni nie patrzą na to, jakie byłyby tego następstwa. Zapominają także i o tym, co chyba każdemu w dzisiejszych czasach jest jasnym, a mianowicie, że można by zniszczyć wartości materialne narodu, ale żadną siłą ni przemocą nie da się zniszczyć wielkich wartości moralnych narodu ukraińskiego, nie da się wyrwać z niego ducha narodowego, złamać jego naturalnego pędu do życia w charakterze uświadomionej jednostki zbiorowej. I cóż by mogło dać takie zniszczenie dorobku materialnego dla Państwa? Czy może to spowodowałoby przywiązanie do niego, czy wzbudziłoby ochotę obrony jego całości? — Zdaje mi się, że nie. Wręcz przeciwnie. Taka polityka wzmocniłaby tylko w narodzie ukraińskim szeroki grunt dla działalności obcych agentur komunistycznych i dla działalności w ogóle elementów wrogich. Zresztą historia stosunków polsko-ukraińskich zna już i takie próby. Zna i ich następstwa, jakich pełen był wiek XVII i późniejsze.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#WasylMudryj">Jakże działać i jak postępować, ażeby nie tworzyć podłoża dla takiej perspektywy? O tym mówiłem z tej trybuny już dwa razy. I z tego, co powiedziałem dnia 6 grudnia 1935 i dnia 2 grudnia 1936 r., nie zmieniam ani litery. Powtarzać tego wszystkiego, co już mówiłem, a co zawisło w powietrzu, nie mam zamiaru. W trzecim roku naszej polityki normalizacyjnej twierdzę, że w dziedzinie stosunków polsko ukraińskich jest źle. A najlepszym dowodem tego, że właśnie tak jest, uważam fakt ogłoszenia we Lwowie przez t. zw. sekretariat porozumiewawczy polskich organizacyj społecznych odezwy do Ukraińców z propozycją współpracy na bardzo oryginalnych zasadach, bo na zasadach uznania na tych terytoriach Polaków wyłącznymi gospodarzami i przyznania prymatu kultury polskiej na tych ziemiach. Otóż w trzecim roku naszej polityki normalizacyjnej przechodzi ten sekretariat do porządku dziennego nad naszymi propozycjami normalizacji z 1935 r. i wysuwa swoje, przy czym twierdzi, że on jedyny powołany jest do załatwiania sprawy ukraińskiej. A jednym z filarów, od którego miałoby zależeć to załatwienie, jest Stanisław Grabski, znany ukrainofob i grabarz szkolnictwa ukraińskiego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#WasylMudryj">Tymczasem nie tędy droga do rozwiązania problemu ukraińskiego w Polsce. Najodpowiedniejszym miejscem na jego rozwiązanie i uczciwe załatwienie jest parlament. Tylko Izby ustawodawcze drogą ustaw mogą tę sprawę należycie załatwić. Przy dobrej woli może to pójść bardzo łatwo. A więc uchwalenie ustawy o autonomii terytorialnej dałoby w sejmie terytorialnym możność zgodnej współpracy i tak niezbędnego dla Państwa dobrego współżycia między ludnością ukraińską i polską na całym terytorium ziem etnograficznie ukraińskich. A że problem ukraiński jest nie tylko problemem wewnętrzno polskim, ale ma też zasięg międzynarodowy, to takie jego załatwienie w Polsce dałoby wielkie korzyści przede wszystkim dla Polski, dla jej wewnętrznej spoistości i co najważniejsze — dla jej obronności. Próbę wprowadzenia autonomii terytorialnej w życie widzimy teraz w sąsiedniej Czechosłowacji na terytoriach, gdzie żyje większość ukraińska. To Czechosłowacji na pewno nie zaszkodzi. Zdaję sobie dokładnie sprawę z tego, że jeszcze długo w Polsce nie będzie wielu takich państwowców polskich, którzy by chcieli iść na takie załatwienie sprawy ukraińskiej. Ale wierzę, że może nagle przyjść taka chwila przełomowa w dziejach Polski, że od samych Polaków wyjdzie inicjatywa właśnie do takiego załatwienia tej sprawy. Obawiam się, że w takim wypadku to mogłoby być za późno.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#WasylMudryj">Wypadki w Polsce i w świecie posuwają się szybko naprzód. Cała Europa jest dzisiaj jakby wulkanem, w którym kipi, grzmi i kotłuje się i nikt nie zgadnie dnia ani godziny, kiedy ten wulkan wybuchnie. A wybuchnie napewno i zaleje Europę i inne kontynenty pożogą straszliwej wojny, zasieje dymem pożarów na pewno i nasze ziemie. Na wypadek wojny my mamy prawo spodziewać się osiągnąć jak najwięcej korzyści dla siebie. Możemy mieć wiele do zyskania, a prawie nic do straty. Ale Polska, jako Państwo, zdaje się będzie miała dużo więcej do straty w wypadku, gdy wojna zaskoczy ją taką, jak jest dzisiaj, tj z nieuporządkowanymi stosunkami na odcinkach ukraińskim, białoruskim i innych.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#WasylMudryj">A my chcielibyśmy i chcemy właśnie i ze względu na taki wypadek doprowadzić do normalizacji stosunków polsko-ukraińskich w Polsce w interesach obopólnych, Chcemy mieć prawo do wszechstronnego życia narodowego w Państwie. Chcemy przede wszystkim prawa i praworządności. Chcemy jednolitej polityki w sprawach ukraińskich. Chcemy być współgospodarzami na tych ziemiach, gdzie od wieków tworzymy większość, chcemy tam współrządzić i tworzyć wspólnymi siłami harmonijnie dobrobyt i dostatek w tym kraju. Tego my chcemy! Jesteśmy przecież obywatelami, którzy wykonują lojalnie wszystkie obowiązki wobec Państwa i chcemy nadal być takimi. I dlatego mamy prawo wymagać dla nas tego wszystkiego od Państwa.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#WasylMudryj">A cóż się dzieje w rzeczywistości? Co my otrzymaliśmy, co by nas do Polski zbliżało i z nią wiązało, co by pogłębiało naprawdę normalizację stosunków? Otóż poza drobnymi nieistotnymi rzeczami, załatwionymi pozytywnie w przeciągu 2 lat, widzimy dalej stosowanie wobec jednolitego narodu ukraińskiego w Polsce zasady „divide et impera”. Widzimy inną politykę w województwie lwowskim, inną w wołyńskim, inną w tarnopolskim. Widzimy nawet dwa elementy, które składają się na pojęcie administracji, a to element cywilny i wojskowy. Widzimy kolonizację przeludnionych ziem. Obserwujemy, jak czynniki wojskowe mieszają się aktywnie i to do polityki przeciwukraińskiej, pomimo naszego zdecydowanie pozytywnego stosunku do armii, podkreślonego z osobliwym akcentem w enuncjacjach naszych. Widzimy dalej mobilizację opinii polskiej, w niektórych wypadkach pod przewodnictwem znowu osób wojskowych w służbie czynnej, w kierunku zdecydowanie przeciwukraińskim. Czy mam wyliczać więcej? Myślę, że to zbędne. Bo Wysoki Rząd poinformowany jest o tym, co się dzieje i zapewne dobrze się w tych sprawach wyznaje bodaj czy nie większość tej Izby. A może ja się mylę? A może czynniki najodpowiedzialniejsze w Państwie bodaj w teorii do tych spraw inaczej podchodzą? A może ze względu na interes Państwa gdzieś jest, czy może rodzi się jakiś całkiem rzeczowy program rozwiązania i załatwienia tych spraw? Może przypadkiem Rząd ma jakiś program realny? Niestety, nic o tym nie wiemy, ale chcielibyśmy już raz, nie tylko my, ale i cały naród ukraiński w Polsce, coś o tym usłyszeć. Bo w obopólnym interesie naszym nie leży dzisiaj kłótnia i wzajemne uprzedzenia oraz nieufność, ale zgodna współpraca w imię wspólnego dobra. Nie mamy zamiaru i nie chcemy schodzić z tych naszych pozycyj, na które wstąpiliśmy w 1935 r. z żadnych innych względów, a wyłącznie tylko ze względu na ukraiński interes narodowy i narodową rację ukraińską. Dalecy jesteśmy od tego, ażeby zrywać normalizacyjną politykę. Przeciwnie, pragniemy ją w naszym własnym interesie narodowym kontynuować, Ale sprawa normalizacji nie jest rzeczą jednostronną. Leży ona i w interesie Państwa Polskiego. To jest proces polityczny, który musi być prowadzony obustronnie.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#WasylMudryj">Mamy przed sobą budżet. Nawet ze świecą nie znajdziecie i nie odkryjecie w nim bodaj jednej pozycji poważniejszej, która świadczyłaby o tym, że w Polsce jest około 6 milionów Ukraińców i że dla ich potrzeb kulturalnych i gospodarczych w terenie coś się inwestuje, coś się na nie wydaje. Prawne nic się nie inwestuje i prawie nic się nie wydaje. Natomiast wymaga się od obywateli Ukraińców wiele, bardzo wiele. Gdzież ta współmierność między wymaganiami a świadczeniami Państwa wobec zbiorowości ukraińskiej? Nie ma mowy o niej. Jakże mamy się ustosunkowywać do takiego budżetu, z którego wynika, że w Polsce oprócz Polaków nikogo więcej prawie nie ma? Dwa lata ustosunkowaliśmy się pozytywnie do tego kapitalnego dla każdego państwa zagadnienia par excellence politycznego, gdyż budżet finansuje politykę wszystkich resortów. Mieliśmy nadzieję, że nasze dążenia i naszą pracę zrozumieją najodpowiedzialniejsze czynniki w Państwie i przyczynią się do pogłębienia i ugruntowania polityki normalizacyjnej odpowiednimi faktami ze swej strony. Jednakowoż w ciągu dwu lat to się nie stało. Oczywiście, że tego roku nasze stanowisko do budżetu nie będzie niczym innym, tylko wiernym odzwierciedleniem polityki polskiej do naszych narodowych potrzeb, postulatów i w ogóle do naszego życia narodowego.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Marchlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Wysoka Izbo! Na zachodzie Polski ceni się bardzo wysoko realizm w ocenie sytuacji. Otóż wielką dodatnią stroną exposé p. Wicepremiera było niewątpliwie odzwierciedlenie rzeczywistej prawdy, było pozbawione wszelkiego efektu wykazanie tych niewątpliwych zdobyczy, które, jeżeli wspomnimy, że osiągnięte zostały w najcięższych warunkach kompletnego rozbicia wewnętrznego, należy cenić niewątpliwie podwójnie, I dlatego nie jak kol. Dudziński byłem pod urokiem słów, lecz pod urokiem czynu dokonanego. Ale przecież stwierdzenie tego efektywnego dorobku nie znaczy, żebyśmy byli zadowoleni z osiągniętej w tej chwili granicy. Przecież stwierdzenie tego faktu nie zwalnia nas jeszcze od obowiązku wykazywania braków. To zresztą sam p. Wicepremier bardzo jasno podkreślił, że poprawa ta nie występuje jednolicie, nie zamykał oczu na to, że są jeszcze duże niedociągnięcia, których rozwiązanie leży nam przecież wszystkim bardzo na sercu, Słusznie zastrzegał się p. Wicepremier przeciwko temu, aby terroryzować potrzebami lokalnymi, które mogłyby rozproszkować koncentrację sił. Ale jeżeli pewne niedomagania występują w zwartych, większych obszarach, to obowiązkiem naszym, jako przedstawicieli tych ziem, jest jednak o tym referować, stwierdzić to po to, ażebyśmy mogli przy realizowaniu dalszego planu słuszne w danym wypadku uwagi uwzględnić.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Otóż pragnę stwierdzić to, co nas, mieszkańców Polski zachodniej, a w szczególności Pomorza, zaczyna niepokoić, mianowicie fakt, że w tej niewątpliwie udowodnionej, stwierdzonej poprawie ziemie zachodnie nie biorą tego udziału, jaki by brać powinny. I ciesząc się z tego, że nareszcie dźwigamy per saldo cały poziom życia naszego, powoli wprawdzie, ale niewątpliwie ruszyliśmy z pewnego impasu, stwierdzamy tę drugą niewątpliwą prawdę, że poza wyjątkowymi ośrodkami życia gospodarczego, jak Gdynia czy Bydgoszcz, jednak w całości życie gospodarcze u nas nie ma tego szpurtu, jaki powinien odpowiadać tej poprawie. Składa się na to szereg przyczyn niezależnych ani od Rządu, ani od nas. Pomorze było nawiedzone trzykrotnie żywiołowymi klęskami, jakie spotkały rolnictwo, które jako czynnik decydujący w naszym życiu pomorskim, jako konsument zatraciło swą siłę nabywczą. Ale niewątpliwie obok tego muszą tkwić jeszcze głębsze przyczyny. Jeden tylko jeszcze wspomnę przykład jako dowód tych przyczyn: niesłychanie niska rentowność nieruchomości miejskich, t. zn. zupełna apatia, jaka panuje na tym odcinku, wykazuje, że jednak nie ma tej siły pociągającej w miastach zachodniej Polski, jeżeli wartość nieruchomości, która jest pewnym miernikiem życia gospodarczego, tak dalece spadła, iż utrzymanie nieruchomości zaczyna być nie dochodem, a ciężarem. Otóż chcielibyśmy i pragnęlibyśmy, aby ziemie zachodnie były wciągnięte w orbitę wielkiego planu inwestycyjnego, choćby tylko dlatego, że jednak te ziemie łączą się w dużej mierze siłą swego geograficznego położenia z Okręgiem Centralnym, który w tej chwili się rozbudowywuje. Nie wyobrażamy sobie, jakby ten okręg był żywotny, żeby poprzez ziemie zachodnie do morza nie miał zabezpieczonych dobrych dróg gospodarczych. Otóż dla nas ta ocena Pomorza jest tylko subiektywna, a dowodem tego, że nawet rada gospodarcza województwa poznańskiego również stwierdziła może nie tak daleko idące niepokojące symptomy, ale jednak stwierdziła, że tam znajdujemy się w stanie pewnego impasu. I dlatego chciałbym na tę legendę, która do tej pory panowała, jakoby ziemie zachodnie były przeinwestowane, zwrócić uwagę. Legenda ta upadła. Nie możemy dopuścić do tego, ażeby ziemie zachodnie miały ten osiągnięty poziom zatracić. Jeżeli p. Wicepremier powiedział, że celem naszego programu jest urbanizacja, jest uprzemysłowienie Polski, to tam, gdzie doszliśmy do pewnego stanu idealnego, to jest do dobrej urbanizacji w zachodniej Polsce i względnie dobrego rozmieszczenia przemysłu, z tego dorobku, który tam posiadamy, nie możemy nic uronić. Jeżeli nie poszliśmy w takim tempie rozwojowym, jak te nowe gospodarczo dzielnice, które stwarzamy, to jednak nie możemy do tego dopuścić, ażeby kosztem rozwoju tych dzielnic zachodnich nastąpiły jakieś przesunięcia na minus. A powodem naszej troski jest jeszcze ta ważka przyczyna, że Polska zachodnia to przecież jest dzielnica graniczna, ona graniczy z systemami gospodarczymi, w tej chwili dla nas zupełnie obcymi, które jednak mają ten plus, że są kierowane jednolitą wolą. Wskutek tego musimy i my wykazać po tej stronie ogromną prężność gospodarczą i nie pozwolić, ażeby ten bastion gospodarczy, z którego byliśmy zawsze dumni, został osłabiony.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Są więc jeszcze aspekta polityczne, które z uwagi na charakter tej ziemi występują tu bardzo silnie. O sprawach tych będziemy mieli sposobność mówić obszerniej w Komisji Spraw Zagranicznych przy omawianiu budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dziś ogólnikowo wspomnę o tym, że ani rozwój stosunków z Niemcami, ani sytuacja w Gdańsku nie odejmuje nam tego wielkiego niepokoju, jaki od dłuższego czasu w społeczeństwie Polski zachodniej panuje. Musimy, jeżeli chodzi o Gdańsk, bezwzględnie z dynamiczną siłą gospodarczo zaciążyć w nim po to, ażeby stwierdzić, że Gdańsk jest z Rzecząpospolitą związany na śmierć i życie. Dlatego też musimy stać na straży naszych interesów polskich w Gdańsku i nie pozwolić, ażeby jakikolwiek system, nawet totalny, te interesy polskie tam naruszał.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Jest to równocześnie nakazem dalszej rozbudowy technicznej portu Gdyni, nakazem zupełnie logicznym. Gdynia jest dzisiaj technicznie przeciążona, jest wyzyskana ponad miarę. Trzeba stwierdzić, że tempo rozbudowy Gdyni jest niedostateczne, a braki w odniesieniu do nadbrzeży, miejsc postoju dla statków, magazynów i urządzeń przeładunkowych stwarzają duże trudności przy obsłudze obrotu towarowego, który stale wzrasta. Jeżeli Gdynia jeszcze w ciągu tego roku wykazała dalszą wydajność swojej pracy, to jedynie kosztem nadmiernego eksploatowania wszystkich urządzeń portowych i w dużej mierze dzięki pracy nocnej. P. Wicepremier przyznał, że Gdynia i w ogóle nasza polityka morska zaoszczędziła nam przeszło 2 miliardy zł. Okazuje się więc, że te inwestycje państwowe, jakich dokonujemy na odcinku naszej granicy morskiej, to są inwestycje, które najbardziej i najszybciej się rentują. Jest to lokata, która dziesięciokrotnie się opłaca.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">To samo odnosi się do inwestycyj zaplecza pomorskiego. Pod tym kątem widzenia oceniając sytuację, należy stwierdzić, że nie mamy należytego połączenia z Gdynią, idącego przez suwerenne terytorium polskie. Mamy tam jednotorową linię kolejową — magistralę śląską.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Jeżeli idzie o Wisłę, to jest ona w stanie zaniedbania i spławność jej pozostawia dużo do życzenia. Jeżeli uprzytomnimy sobie znaczenie Centralnego Okręgu przemysłowego i konieczność powiązania go z naszą polityką morską, to uruchomienie odpowiednich środków na budowę dróg bitych i wodnych, które by zabezpieczały należytą komunikację z naszym wybrzeżem, a szczególnie z Gdynią, wydaje się koniecznością istotnie państwową.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">W świetle głębokiej analizy p. Wicepremiera nabiera ogromnego znaczenia rynek wewnętrzny. Jako przedstawiciel życia gospodarczego cieszę się, że w Rządzie na ten rynek wewnętrzny zwrócono należytą uwagę, że podkreśla się znaczenie jego rozwoju. Ale z pojęciem rynku wewnętrznego, urbanizacji i uprzemysłowienia łączy się przecież bardzo ściśle pojęcie kupca, rzemieślnika i przemysłowca. Wspaniały kongres ogólno-polski kupiectwa chrześcijańskiego w Warszawie, odbyty niedawno pod auspicjami najwyższych czynników w Państwie, wykazał poważne siły pozytywne, które już dziś posiadamy w naszych możliwościach, które czekają tylko należytego wyzwolenia. Kongres rzucił hasło unarodowienia handlu, rzucił hasło wciągnięcia do pracy nad realizacją unarodowienia handlu chłopa polskiego i wsi polskiej, ażeby w zgodnej pracy dokonać tego wielkiego dla Polski dzieła.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">Jeżeli p. Hyla w swym przemówieniu wspomniał o konieczności rozbudowy spółdzielczości, to uznaję to, ale chciałbym, żeby umiał także przy tej spółdzielczości ocenić wartość handlu indywidualnego chrześcijańskiego, żeby zechciał zastosować wzór zachodniej Polski, gdzie uciekaliśmy się do spółdzielczości wszędzie tam, gdzie brak było indywidualnego kupca. Jeżeli jednak kupiec spełniał należycie rolę dystrybutora, to w tej dziedzinie nie czyniliśmy mu trudności przez stwarzanie niepotrzebnego rozproszkowania, przez stwarzanie spółdzielczości.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#TadeuszWiktorMarchlewski">O naszym powodzeniu, o wykonaniu naszego programu inwestycyjnego będzie niewątpliwie decydować siła wewnętrzna narodu. I tu z wielką troską patrzymy na ten stan rozbicia. Z największym szacunkiem i z wielką uwagą słuchałem słów p. gen. Żeligowskiego, ale muszę się przyznać, że nie podążałem za jego myślą, nie podążałem za jego wytyczną. Widziałem zbyt dużo sprzeczności, widziałem tę sprzeczność, że jednak gen. Żeligowski w 1926 r. stanął w obronie autorytetu, a dziś nie docenia znaczenia tego autorytetu w naszych warunkach kompletnego już rozproszkowania. Wydaje mi się, że istnieje pewna sprzeczność, której nie rozumiem, bo można wszystko realizować, jeżeli się czuje, że ma się za sobą zwartą i zgodną siłę i że krytyka nie przyciemnia nam pewnych niewzruszalnych prawd. Chciałbym więc wyrazić nadzieję, że dotrzymać kroku za postępem cywilizacji, za postępem kultury będziemy mogli tylko wtedy, jeżeli na chwilę bodaj zawiesimy nasze spory, jeżeli uznamy, że w tej chwili potrzeba nam pewnego, spokojnego i zgodnego wysiłku, aby w dalszym ciągu utrzymać linię rozwojową, może w tej chwili skromną, ale w rezultacie jedynie prowadzącą do gospodarczego wzmocnienia kraju.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hanebach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#AntoniHanebach">Wysoki Sejmie! P. Wicepremier Kwiatkowski we wczorajszym exposé swoim stwierdził, że osiągnięcia gospodarcze uzależnione są nie tylko od momentów ściśle gospodarczych, ale i psychicznych, a przede wszystkim wzajemnego zaufania społeczeństwa i Rządu.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#AntoniHanebach">Zastanawiając się nad celowością przedstawionych nam osiągnięć i dalszego planu prac, doszedłem do przekonania, że jakkolwiek nie ma takiego planu, w którym nie można by się dopatrzyć mniejszych lub większych uchybień, to na pierwsze miejsce muszą być istotnie wysunięte warunki ogólne, które decydują o możliwości wykonania jakiegokolwiek planu. Wielkie wyniki osiągają się wielkimi środkami. Tych wielkich środków nie wyobrażam sobie inaczej, jak wciągnięcie najszerszych warstw społeczeństwa do udziału w życiu Państwa, nie wyobrażam sobie inaczej, jak działanie w warunkach powszechnego zaufania, a przynajmniej zaufania większości zorganizowanego społeczeństwa. Czy działamy wśród takiego zaufania? Negatywnej odpowiedzi nie trzeba chyba z tej trybuny uzasadniać. Analiza tego stanu rzeczy jest istotnym warunkiem powodzenia wszelkich planów twórczych, bowiem może się przyczynić do przywrócenia zaufania do Rządu, do Izb ustawodawczych i do wszystkiego, co nazywamy państwem, Obecny stan życia politycznego określiłbym krótko: rozbiliśmy partyjnictwo, by zjednoczyć społeczeństwo. A jednoczyliśmy społeczeństwo tak, że nie tylko wróciliśmy do smutnego punktu wyjściowego, ale stoimy wobec kompletnego rozbicia i rozkładu, które grozi Państwu nieobliczalnymi następstwami. Rzucaliśmy piękne hasła, ale nie wlewaliśmy w nie treści. Zasadę rzymską „Prawem naczelnym dobro Państwa” realizowalibyśmy tak, jak gdybyśmy mieli na myśli nie żywe państwo, oparte na sile i morale żywych ludzi, a jakiś abstrakt, jakiegoś bożka, któremu nieustannie trzeba składać ofiary i do którego należy modlić się o zmiłowanie. Zorganizowaliśmy samorząd terytorialny, opracowaliśmy ustawę samorządową, która miała wciągnąć całe społeczeństwo w orbitę pracy dla siebie i Państwa. W realizacji tej pięknej zasady doszliśmy do tego, że samorząd mamy na papierze, a de facto rządzi administracja państwowa. Jeżeli to wynika z braku zaufania do społeczeństwa, to nie dziwmy się, że zrodziliśmy w społeczeństwie uczucie wzajemności. To samo, może w mniej ostrej formie obserwujemy w samorządzie gospodarczym i społecznym, Słowem — Syzyfowa praca nad zorganizowaniem życia społeczno-gospodarczego i politycznego Polski sprowadzona została do utrwalenia na papierze szeregu fikcyj, bowiem praktyka jest zaprzeczeniem idei i zasad.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#AntoniHanebach">Społeczeństwo zatęskniło wreszcie do realizacji w życiu codziennym ustaw, począwszy od ustawy konstytucyjnej i skończywszy na ustawach najdrobniejszych. Społeczeństwo domaga się poszanowania prawa, przede wszystkim od jego twórców i stróżów. Niech nam nikt nie mówi, że winni nieposzanowania prawa pociągani są do odpowiedzialności. W życiu codziennym obserwujemy zgoła odmienne zjawisko. Weźmy pierwsze z brzegu przykłady: niewykryci zostali sprawcy napadu na publicystę Wasiutyńskiego, na kierownika ONR-u Piaseckiego, na kierownika Młodej Polski Rutkowskiego, na pracowników drukarni „ABC”, na pochód Bundu. A gdy w jednym wypadku zorganizowanego napadu na redakcję „ABC” sprawca się przyznał, a był nim Związek Młodej Polski, nie tylko nie wyciągnięto właściwych konsekwencyj, lecz związek ten w dalszym ciągu pozostaje jako trzon ideowy Obozu Zjednoczenia Narodowego. Czy to nie podważa najprymitywniejszego poczucia praworządności? Tylko w takiej atmosferze mogą się rodzić potworne plotki o krwawych przełomach, zapowiadanych przez nielegalne pisemka. Petarda, kastet i pałka stały się codziennym argumentem politycznym młodzieży, nieznany sprawca stał się przysłowiowym czynnikiem rozkładu, podczas gdy tworzy się dla niewiadomych celów wielkie procesy, które zawstydzają najprymitywniejsze poczucie instynktu społecznego i państwowego. Wystarczą przykłady trzech procesów. Słynny proces Parylewiczowej, który w pierwszej fazie sprawiał wrażenie powszechnego niemal przekupstwa w najczulszym może aparacie, jakim jest instytucja wymiaru sprawiedliwości, skończył się na nic nie znaczącej w życiu Państwa drobnej aferze kilku spekulantów. Proces skarbowców w nie mniejszym stopniu zdyskredytował cały nasz aparat skarbowy. A toczący się obecnie proces przeciw Studnickiemu czyż nie wywołuje wrażenia, że dla rozgrywek osobistych roztacza się przed światem obraz ponurych stosunków, które zamiast zbliżać oddalają obywatela od właściwego pojmowania obowiązków względem Państwa czy samorządu. A gdy z drugiej strony ktoś słusznie czy niesłusznie stawia zarzuty pod adresem jednej tylko czy kilku osób, odpowiedzialnych za organizację sprawiedliwości, zamyka się drzwi sądu. Ogólne zaś wrażenie jest takie: otwieramy jak gdyby drzwi dla inwektyw i prania brudów, gdy narażony jest prestiż i interes całości aparatu państwowego, zamykamy drzwi, gdy narażony jest interes jednostek.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#AntoniHanebach">Podważenie poczucia sprawiedliwości i umiaru udziela się wszelkim czynnikom sprawującym władzę, że przytoczę tylko jeden jaskrawy przykład: Gdy w Związku Gmin Wiejskich wykryte zostają nie dające się zaprzeczyć nadużycia, nie widzimy mimo upływu dłuższego czasu reakcji ze strony władz. Natomiast nagłą i niesłychanie ostrą reakcję obserwujemy w stosunku do tak wielkiej i zasłużonej organizacji, jaką jest Związek Nauczycielstwa Polskiego. Raz podważone poczucie praworządności hoduje, jak widzimy, zasadę zbrojnych rozstrzygnięć między poszczególnymi grupami politycznymi czy narodowymi, co rzecz prosta w konsekwencji prowadzić może do szerszych walk.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#AntoniHanebach">W obliczu przemian w całym świecie i rozkładu życia publicznego w Polsce najwyższe czynniki w Państwie rzuciły hasło zjednoczenia narodu. Dano temu wyraz w lutowej deklaracji ideowo-politycznej. I znowu stajemy wobec pytania, jak wygląda ta wzniosła idea w jej realizacji?</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#AntoniHanebach">Wysoki Sejmie! Gdyśmy wszyscy zgłosili akces do czynnego udziału w akcji zjednoczenia narodu, gdy między innymi akces zgłosiły organizacje młodych Piłsudczyków, oparto się mimo wszystko na drobnej, ekskluzywnej grupie politycznej, której ośrodkiem jest siejąca zamęt organizacja nielegalna, organizacja, która nagle znalazła środki do działania masowego. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, bo nie leży w moim zamiarze wyciąganie nie przynoszących nam zaszczytu faktów. Chcę tylko powiedzieć, że ta „dziecinna” zabawa w bomby i pałki musi się skończyć. Doszło do tego, że wszelkie organizacje młodzieżowe zamiast myśleć o pracy twórczej najpierw myślą o bojówkach, czy jak to się niewinnie nazywa „straży porządkowej”, bo obawiają się, że będą rozbijane przez niektóre uprzywilejowane organizacje.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#AntoniHanebach">To nie jest rzecz drobna, gdyż ma to swoje smutne konsekwencje, nie tylko z powodu walk w łonie samej młodzieży. Odbiło się to też przy obsadzaniu stanowisk państwowych. Pod tym też kątem zwichnięto dotychczasową politykę w stosunku do mniejszości. W rezultacie doprowadzono do całkowitego zjednoczenia mniejszości przy równoległym rozbiciu własnych szeregów. W tych warunkach dyskredytowana jest wola i hasło rzucone przez najwyższe czynniki w Państwie, dookoła których wszyscy byliśmy i jesteśmy gotowi skupić się.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#AntoniHanebach">Nie można się zatem dziwić, że wiara w realizację pięknego hasła zjednoczenia przez tych, którzy świadomie czy nieświadomie doprowadzili do rozbicia, w bardzo dużym stopniu osłabła. Nie pomogą tu obietnice, zapowiedzi i bicie się w piersi, kredyt został stracony, a odbudować go mogą tylko fakty. Nie dziwmy się, że społeczeństwo obawia się wyskoków w rodzaju kreowania bojówkarskiej organizacji do roli pionu ideowego wielkiego w założeniu obozu, nie dziwmy się, że społeczeństwo może spodziewać się, że jutro mogą być realizowane totalistyczne pomysły poszczególnych polityków czy publicystów. Tu chcę zapewnić zwolenników koncepcyj totalistycznych, że w kraju i w parlamencie znajdzie się olbrzymia większość dla ochrony Rzeczypospolitej przed zabójczymi pomysłami.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#AntoniHanebach">Jeżeli przejdę do momentu aktualnego, a więc do powstałego na terenie parlamentu Koła O. Z. N., to nie wchodząc w rozważania czy interpretacje prawne, stwierdzam, że nie widziałem i nie widzę entuzjazmu nawet pośród tych kolegów, którzy zdecydowali się wejść do Koła. Jedna jest tego przyczyna — realizatorzy zasad nowego obozu nie stanęli od razu na mocnym gruncie ideowym, powodując zgubne dla życia publicznego Polski i realizacji własnej idei naczelnej skutki.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#AntoniHanebach">Na szczęście płaszczyzna porozumienia rozszerza się. Powraca wiara w rzucone przez najwyższe czynniki hasła. Widzimy, że obóz legionowo-peowiacki, który siłą faktów dokonanych stał z boku, postanowił stanąć do pracy społecznej. Coraz liczniejsze grupy zgłaszają swój akces faktyczny na ręce Marszałka Śmigłego-Rydza.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#AntoniHanebach">Powstaje jednak pytanie i śmiem twierdzić, że większość nas stawia je sobie, pytanie, czy dotychczasowi realizatorzy deklaracji lutowej potrafią zawrócić z błędnej drogi, pytanie, czy wejdziemy na drogę wzajemnego zaufania. Pracę widzimy w Polsce wielką, chęci jeszcze większe. Ale nie widzimy jeszcze realnych możliwości zjednoczenia tych wysiłków. Proszę mi darować, nie widzimy ich ani w Rządzie, ani w Obozie Zjednoczenia, ani w społeczeństwie. W tych warunkach trudno optymistycznie patrzeć na wielkie przedstawione nam zamierzenia Rządu w dziedzinie realizowania planu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#StanisławCar">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Przerwa w posiedzeniu od godz. 14 min. 3 do godz. 16 min. 10.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Gdula.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#komentarz">(P. Gdula: Zrzekam się głosu.)</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Madeyski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#ZbigniewMadeyski">Wysoka Izbo! Na sali tej, jak i w całym społeczeństwie dominuje w tej chwili nie kwestia budżetu, ale kwestia pierwszorzędnej politycznej jakości, mianowicie zagadnienie zjednoczenia narodowego. Jeżeli sala ta w założeniu swoim ma odzwierciedlać całe społeczeństwo, to wydaje mi się, że ta generalna nuta obrad, które się na tej sali toczą, istotnie ma swoją wartość, bo tym się przede wszystkim interesują szerokie masy społeczeństwa. Odnoszę wrażenie, że unosi się tu jakby jakaś idea generalna, kto lepiej tę ideę zjednoczenia narodowego rozumie, kto lepiej, szybciej i sprawniej potrafi ją w czyn zamienić.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#ZbigniewMadeyski">Z tego też założenia wychodząc, obecny problem budżetowy od tej strony właściwie winien znaleźć swoje oświetlenie. Zdaje mi się, że dalszy tok obrad to potwierdzi. Będziemy szukali w tym państwowym instrumencie działania, jakim jest budżet, rozwiązania kapitalnego problemu, czy budżet wiąże naród czy go dzieli, czy wykonanie budżetu będzie współdziałać w procesie zjednoczenia narodowego, czy też przeciwnie w ten czy inny sposób współdziałać w rozwoju sił destrukcyjnie oddziaływujących na zwartość społeczną. Idea zjednoczenia narodowego nie jest ani rzeczą nową, ani świeżym wynalazkiem. Została wyprodukowana w ciągu wieloletnich prac państwowych, w których na pewno wszyscy braliśmy udział. Istotne jej źródło tkwi w art. 1 Konstytucji, bo nie inaczej chyba należy rozumieć art. 1, który mówi o tym, że „Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#ZbigniewMadeyski">Patrząc na rzeczywistość polską, wypada stwierdzić, że wbrew tym generalnym założeniom, wbrew tym wszystkim, którzy na wyścigi głoszą hasło zjednoczenia, istnieje w naszej rzeczywistości coś, co jest zaprzeczeniem tego zjednoczenia. Istnieje — zdaniem moim — niesłychane i nieprzyzwoite zakłamanie. Daję tu wyraz swemu osobistemu poglądowi, ale daję także wyraz poglądowi, który ze wszech miar szanuję, poglądowi tych sfer społeczeństwa, z woli których w tej Izbie zasiadam.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#ZbigniewMadeyski">Te tak zwane szerokie masy społeczeństwa martwią się, bo one chcą się zjednoczyć, są jednak bezsilne wobec wielu elementów, które to zjednoczenie uniemożliwiają. Ludzie u dołu chcą oddać z siebie wszystko na to, ażeby zjednoczyć się, a tymczasem z wszystkich stron, krajowych i poza krajowych, zagranicznych wciskają się uparcie różne autorytety, pisane, personalne i wszelkich innych kategoryj, które starają się nasze społeczeństwo rozdzielić. Jednym ze znamiennych bardzo objawów zakłamania jest to, że zbyt wiele szukamy innych artykułów wyznania wiary, zamiast bez zastrzeżeń zejść na grunt Konstytucji, która musi być wykonana nie tylko na papierze, ale i w życiu, od góry do samego dołu. W tej chwili Konstytucja, z uwagi na swój krótki jeszcze czas istnienia, jest napisana tylko na papierze i formalnie tylko w życie wprowadzona. Nie weszła w życie każdego pojedyńczego człowieka i wszystkich środowisk na szerokich ziemiach Rzeczypospolitej rozsianych. Tam nie czuje się nowego reżimu, nie czuje się tych przemian wielkich, które powinny były zajść, aby wykonać 10 pierwszych artykułów Konstytucji — dekalog, z którego jesteśmy dumni, a który prawniczo na wszystkie strony już przerobiliśmy, mimo iż go jeszcze w życie nie wprowadziliśmy.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#ZbigniewMadeyski">Pragnę stwierdzić, że wszystko, co w tej sali robimy i robić będziemy, a przede wszystkim prace nasze nad budżetem Państwa, będą wisieć w powietrzu, jeżeli nie zwiąże się ich organicznie z obywatelem, jednostką, która przecież, według brzmienia Konstytucji, jest „dźwignią życia zbiorowego”. Jeżeli każda jednostka nie poczuje na sobie, że ona jest istotnie motorkiem naszej siły politycznej, to i budżet, i wszelkie wyznania politycznej wiary, i powoływania się na Konstytucję, i rozmaite inne akty i dokumenty będą zawsze tylko teorią, której w żaden sposób z życiem człowieka w Polsce się nie zwiąże. A musimy wciąż pamiętać o rzeczy niesłychanie doniosłej, że mianowicie wszystko, co w tej chwili robimy, robimy nie tylko na użytek chwili bieżącej, a na szereg dziesiątków lat naprzód, że każdy akt prawny, każdy szczegół wykonawczy w stosunku do Konstytucji jest precedensem, że na to, co w tej chwili robimy, będą się powoływały wszystkie pokolenia, które po nas do rządów w Polsce czy do reprezentowania społeczeństwa polskiego dojdą. I od tej strony musimy czuć na sobie odpowiedzialność historyczną wobec tych wszystkich, którzy po nas przyjdą. Odnoszę osobiście wrażenie, że w praktyce naszego życia państwowego tego zasadniczego zrozumienia konieczności pilnego wprowadzenia w życie Konstytucji nie ma. Mówi się o tych rzeczach jakby z pewną wstydliwością, tak jak gdyby sprawy gospodarcze, sprawy socjalne, rozmaite drobiazgi życia politycznego, rozmaite bieżące sprawy polityczne miały dominować ponad kapitalnym zagadnieniem, którym jest kwestia ustroju, który dzisiaj powinien już w całokształcie spraw życia społecznego istnieć.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#ZbigniewMadeyski">Zjednoczenie narodowe, idea, która wyprowadzona z art. 1 Konstytucji, stała się ideą dominującą ponad wszystkimi innymi orientacjami czy myślami politycznymi współczesnej Polski, nie dokona się na papierze i nie dokona się w tej sali. Zjednoczenie narodowe uwarunkowane jest wszechstronną gospodarczą, społeczną, kulturalną i polityczną akcją, nie mówioną, nie pisaną, a realizowaną. Nie paktowanie, nie mechaniczne wiązanie będzie istotną wykładnią sił zjednoczenia narodowego, a to, w jaki sposób, w jakim kierunku i z jakim dynamizmem my wszyscy w społeczeństwie i w Izbach podejmiemy pracę realizacyjną. Jak długo będziemy tylko mechanicznie ludzi wiązać, jak długo będziemy paktować, tak długo nie dosięgniemy do tej jednostki twórczej, która jest podstawą naszego ustroju i podstawą naszej siły państwowej. Dojście do jednostki twórczej może być tylko w tej formie dokonane, że przyjdziemy do niej z pomocą i że zwiążemy ją w wysiłku ku osiągnięciu konkretnych celów. Tych celów rzeczywistość polska wysuwa nam ponad miarę. Zjednoczenie musi być dokonane w pracy realizacyjnej i społeczeństwa i organów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#ZbigniewMadeyski">Tak pojęte zjednoczenie musi nastąpić także w tej Izbie. Takież zjednoczenie musi nastąpić i w Rządzie. Musi ono nastąpić także w tych wszystkich ośrodkach działania, które od tego czasu brały odpowiedzialność za sprawcy publiczne w Polsce, mianowicie w obozie Piłsudczyków. Ale takiego zjednoczenia do tej pory i tu nie ma. Zwracamy się do społeczeństwa i żądamy od niego, aby w imię siły Państwa i w imię kardynalnych postulatów narodowych jednoczyło się, spełniało swoje obowiązki, rezygnowało z wielu korzyści, którymi człowiek w innych społeczeństwach dysponuje. Musimy jednak przede wszystkim w nas samych zbudować niezłomną pod tym względem postawę i tą drogą dopiero zdobyć moralne prawo żądania od społeczeństwa zjednoczenia narodowego — związania się w wielkim wysiłku, który stoi przed nami. Trzeba dać, Wysoka Izbo, przykład od góry.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#ZbigniewMadeyski">Jeśli o tych rzeczach mówię w tej chwili, to dlatego, że chciałbym szukać i w dyskusji generalnej i w dalszych naszych pracach nad budżetem rozwiązania kardynalnego, wiążącego się z tym problemu, mianowicie problemu człowieka w Polsce. Dnia 21 lutego b. r. padły słowa wielkiej wagi, że mianowicie, „społeczna struktura Polski opiera się w swoich podstawach na szerokiej masie robotników i włościan, że dobrobyt, kultura i samopoczucie tych warstw ma najistotniejsze znaczenie dla organizacji Państwa Polskiego. Któż w tej sali zaryzykuje twierdzenie, że dzisiaj to, co w tej chwili cytowałem, istnieje w rzeczywistości, lub że robi się coś, co zbliżać nas ma ku temu celowi.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#ZbigniewMadeyski">Wysoka Izbo! W Polsce nie mamy do tej pory polityki społecznej, nie mamy orientacji, jakiegoś pionu, który by nas wszystkich w pracach parlamentarnych, w pracach rządowych i w całokształcie wysiłków jednostek oraz organizacyj społecznych wszelkiego typu sprowadzał do jednego wspólnego mianownika, który się nazywa: człowiek w Polsce. My polityk społecznych w tej chwili w Polsce mamy kilkadziesiąt, a może i kilkaset. Mamy rozmaite komórki, które się tą sprawą zajmują. Byłbym daleki od prawdy, gdybym negował słuszność działania wszystkich tych komórek. Wiele z nich pracuje z dużą wiarą, zrozumieniem i dobrymi skutkami, ale wszystko to nie jest związane z sobą, nie ma jednego wspólnego kanału, w którym wszystko, co się w tej dziedzinie tworzy, byłoby sprawdzane. Dlatego też twierdzę z całą świadomością, że my w Polsce polityki społecznej nie mamy. Człowiek w Polsce ginie w natłoku rozmaitych formułek ekonomicznych, technicznych i innych. Człowiek ten czeka ciągle. O nim mówi Konstytucja, mówi deklaracja lutowa. O nim ciągle coś ktoś mówi. Ale pionu wszechstronnej, zwartej, związanej w sobie realizacji nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#ZbigniewMadeyski">Słuchając w dniu wczorajszym exposé p. Wicepremiera, nabrałem przekonania, że dużo w Polsce zostało zrobione w tym kierunku, aby nasz stan gospodarczy podnieść. P. Wicepremier ma słuszne podstawy do zadowolenia i optymizmu. Jestem głęboko przekonany, że szerokie sfery społeczeństwa darzą sympatyczną myślą te wszystkie wysiłki, którymi wczoraj Rząd ustami p. Wicepremiera się legitymował. Mam jednak wrażenie, że o ile p. Wicepremier ma słuszne podstawy do zadowolenia, to niektóre inne resorty do tego zadowolenia ani podstaw, ani prawa nie mają, Leży odłogiem w naszej rzeczywistości wielkie zagadnienie uaktywnienia tkwiącej w wielomilionowej masie energii. P. Wicepremier wśród innych liczb rzucił cyfrę 10 milionów ludzi, którzy ze wsi muszą pójść do miast i ośrodków przemysłowych, które w tym celu trzeba stworzyć. 10 milionów ludzi to olbrzymia siła. Gdyby dziś w jakiś sposób cudotwórczy mogła być wprowadzona do gotowych ośrodków miejskich czy przemysłowych, kto wie, czy nie zostałaby zamieniona w siłę destrukcyjną, próbującą rozsadzić nasz układ stosunków społecznych. Nie wiemy, jaka jest ta siła i co z nią zrobić w tych właśnie ośrodkach. Kapitalny problem, który tego przeciętnego człowieka najbardziej interesuje, t. j. kwestia realizacji jego prawa do pracy, nie został nigdzie w sposób miarodajny i wystarczający przestudiowany i przemyślany. Nie chodzi o sezonową, dorywczą pracę czy pomoc, ale o to, żeby te 10 milionów dusz, które idą ze wsi znalazły w normalnym układzie polskim podstawę do samodzielnej i trwałej egzystencji. Mamy wiele elementów działania, przez które staramy się od strony bezpieczeństwa publicznego jako tako sytuację społeczną opanować. Ale wszystko to, to przecież tylko krótkofalowe działanie i my w ten sposób siły dynamicznej, która tkwi w społeczeństwie, a musi być na rzecz zjednoczenia narodowego zmobilizowana, w żaden sposób nie sprowadzimy na tory, które są Polsce potrzebne i pożyteczne. Na to, ażeby kwestię t. zw. bezrobocia, kwestię tych milionów ludzi, naciskających na miasta od strony wsi, rozwiązać w sposób dla Państwa korzystny, trzeba skonstruować i uznać za wiążący dla wszystkich jeden pion, według którego wszystkie współczynniki polityki społecznej się układają. Będę uważał za obowiązek swój i tych kolegów, którzy razem ze mną nad tymi problemami na terenie parlamentarnym pracują, w toku szczegółowej dyskusji sugerować względnie zgłaszać pewne myśli do budżetu, które by poprzez cyfry budżetowe ten problem załatwiły.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#ZbigniewMadeyski">Kończę. Wychodząc z założenia idei nadrzędnej, jaką dla nas w wykonaniu art. 1 Konstytucji jest zjednoczenie narodu, zjednoczenie nie mechaniczne, a zjednoczenie organiczne, wyprowadzam wniosek, aby dla tych szerokich mas robotniczych i włościańskich, które stanowią podstawę struktury społecznej naszego Państwa, skonstruować względnie współdziałać w wytwarzaniu pionu polityki społecznej, który by był wiążący i dla Rządu, i dla Sejmu, i dla całego społeczeństwa. Na to, aby ten cel został osiągnięty, musi zapanować atmosfera prawdy i pracy, a nie atmosfera zakłamania i pustego słowa. Chciałbym, aby w pracach naszych zostały ujawnione dla dobra naszych prac i dla dobra tych, którzy w wykonaniu polityki państwowej biotą realny udział i realną ponoszą odpowiedzialność, te wszystkie elementy, które zaciemniają rzeczywistość, to wszystko, co składa się na istotę słowa, którego użyłem, mianowicie słowa „zakłamania” polityki społecznej, która winna być niezbędnym uzupełnieniem wszystkiego, co dziś robimy, powinien powstać na użytek najistotniejszych potrzeb państwowych odcinek, który bym nazwał polskim frontem robotniczym, który by ze swej strony doprowadził do tego, że robotnik polski — ten, który już jest robotnikiem i ten, który idzie ze wsi, a stanie się robotnikiem za jakiś czas — żeglować będzie pod sztandarem nie czarnym, czerwonym czy czarno-czerwonym, a pod sztandarem biało-czerwonym, narodowym, polskim, że czuć się będzie u siebie gospodarzem, nie będzie się wstydził swego sztandaru narodowego i że pod tym sztandarem ruszy do wielkiej roboty, do tych wielkich celów, które mamy przed sobą. Usunięcie dysproporcji pomiędzy naszymi potrzebami a środkami realizacji tej dysproporcji, którą na każdym fragmencie życia gospodarczego czy społecznego dziś widzimy, może być również osiągnięte, jeżeli przewekslujemy z formułek myślowych tradycyjnych, może znakomitymi autorytetami popartych, ale nie związanych organicznie z naszym życiem gospodarczym, z realnymi psychicznymi i gospodarczymi wartościami w polskim gospodarstwie społecznym tkwiących. Sądzę, że przewekslowanie z tych obcych nam formułek międzynarodowych na formułki ambitnego, na rodowego polskiego myślenia byłoby znakomitym współczynnikiem do tego, by zasadnicze cele, o których na wstępie mówiłem, osiągnąć i by osiągnięciem tych celów związać najszersze masy społeczeństwa jako podstawę struktury społecznej naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Budzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#WacławBudzyński">Będę mówił o jednym fragmencie ogromnego kompleksu gospodarczego i politycznego w Polsce, ale uważam fragment ten za zagadnienie kluczowe. Nie jestem zawodowym prorządowcem i twierdzę, że im bardziej poseł myśli samodzielnie, im bardziej jest krytyczny, tym lepiej dla Państwa. Tymczasem pod wpływem exposé p. Wicepremiera zatracałem krytycyzm, byłem olśniony, oczarowany, zasypany cyframi, czułem się niby mały ptaszek zahipnotyzowany spojrzeniem wielkiego węża i już wpadłem w objęcia Rządu, zbudziło mnie jednak poczucie rzeczywistości terenowej, mianowicie spojrzenie na to, co się robi w Polsce z punktu widzenia małego człowieka na dole, człowieka na dnie. Bo mogą być trzy perspektywy patrzenia: jedna z dołu, z terenu, druga z góry, z Warszawy, trzecia z miejsca, gdzie się realizuje Centralny Okręg Przemysłowy. Poszukałem tej trzeciej perspektywy. Pojechałem w trójkąt bezpieczeństwa i to, co tam widziałem, zgasiło mój entuzjazm. Widziałem wielką ilość krajowych „cudzoziemców” w chałatach i widziałem, że ci krajowi „cudzoziemcy” bogacą się w tempie przyśpieszonym, wykorzystując świetną koniunkturę uprzemysłowienia, które stwarza w trójkącie bezpieczeństwa plan gospodarczy p. Wicepremiera. I to mnie zaniepokoiło. Bo kiedy Żyd bogaci się, to przestaje nosić chałat, zmienia chałat na marynarkę, a wtedy przestaje być Żydem i zaczyna być demokratą.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#WacławBudzyński">Proces ten potęguje się w Centralnym Okręgu Przemysłowym. I to mnie uchroniło od wstrząsu patriotycznego. Nie neguję ważności Centralnego Okręgu Przemysłowego. Uprzemysłowienie — tak, urbanizacja — owszem, tylko pytanie — co z tego Polak ma? Tylko pytanie — czy Polak zaczyna z tego korzystać? Albowiem jak przez Polaka zeuropeizować naszą strukturę ekonomiczną, a więc jak wciągnąć Polaka w orbitę urbanizacji, to jest zasadnicze zagadnienie. Według mnie w Polsce jeszcze bardzo długo winniśmy zważać nie tylko na same cyfry, ale i na to, jaką te cyfry mają narodowość. To jest w Polsce bardzo ważne.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#WacławBudzyński">Że obawy moje nie są próżne, na dowód pozwolę sobie przytoczyć pewne fakty ze świata. Jest w Polsce wybitny inżynier p. E. Kwiatkowski. I jest w Polsce polski mąż stanu, p. Wicepremier E. Kwiatkowski. Otóż apeluję do p. inżyniera E. Kwiatkowskiego, aby był łaskaw zakomunikować p. Wicepremierowi Kwiatkowskiemu pewne fakty ze świata, wielce wymowne i będące ostrzeżeniem dla nas.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#WacławBudzyński">W Marokku francuskim są okręgi przemysłowe, postawione pierwszorzędnie, ale pod ścianami tych wielkich fabryk żebrzą i dziadują tuziemcy. W Chinach są bogate koncesje, ale cudzoziemskie, w Chinach są dzielnice wielkomiejskie, które mogą być wzorem dla urbanistyki w Warszawie, a przecież chiński kulis żyje jedną garstką ryżu przez cały dzień. Więc można by się zapytać, cóż ci Marokańczycy i Chińczycy mają z tego, że u nich są okręgi przemysłowe technicznie dobrze postawione? Jeżeli są prorządowcami, to mogą przeżywać patriotyczny wstrząs, tylko że pieniądze zagarniają inni.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#WacławBudzyński">Panowie, Chiny są u nas w Polsce. Nie potrzeba namawiać do dalekiej podróży, mamy w Dąbrowie Górniczej, w Łodzi, w Pabianicach, wszędzie to samo. Fabryka należy do obcego albo „krajowego cudzoziemca”, w tej fabryce Polak pracuje jako dozorca lub robotnik. Polak chodzi po ulicy i szuka roboty, robotę zaś daje mu obcy i „krajowy cudzoziemiec”. Polak walczy o chleb, o prawo do życia, a obcy i „krajowy cudzoziemiec” otwiera konta w banku. Tak niestety wygląda polska rzeczywistość na tle planu stworzenia Centralnego Okręgu Przemysłowego. Obce koncesje, chronione przez zastępy złożone z P.P.S. i z demokracji liberalnej — oto nasz stan gospodarczy i polityczny.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#WacławBudzyński">Rząd i Sejm, a więc my wszyscy ludzie patriotycznego i gorącego serca — co mamy robić? Musimy zmienić i odwrócić cały ten porządek, a raczej nieporządek rzeczy. Musimy robotnika polskiego uczynić posiadaczem, stróża polskiego zrobić właścicielem fabryki. Oto w paradoksalnym skrócie, ale najrzetelniej to, co powinno być kluczowym zagadnieniem w Polsce, naszym celem nr 1.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#WacławBudzyński">Jak to zrobić? Montujemy Centralny Okręg, uprzemysławiamy go. Pięknie, lecz jeżeli tylko to robimy, to co z tego wychodzi, zastanówmy się. Struktura gospodarcza w trójkącie bezpieczeństwa podobna jest do mego powiatu łaskiego. A więc nędza wsi. Chłop nie ma o co rąk zaczepić, dla dzieci nie widzi żadnej przyszłości. Mówmy tu otwarcie: musi albo zdychać, albo kraść, musi fermentować socjalnie w najdzikszy sposób. W tych warunkach przemysł tam na miejscu zdobywa robotnika na warunkach iście niewolniczych, jak kulisów chińskich, za byle co, za grosze. Jeżeli powstające tam fabryki będą nawet należały do Państwa Polskiego to zbliżymy się do takich warunków, jakie są w Rosji Sowieckiej, gdzie rząd jest bogaty a obywatel dziad. Czy naprawdę chcielibyśmy aby tak samo było w Polsce?</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#WacławBudzyński">Nie neguję potrzeby uprzemysłowienia kraju, uważam jednak, że obok tego uprzemysłowienia, równolegle i równocześnie z nim w tem nie przyśpieszonym musi się odbywać planowa akcja powoływania do życia i wzmacniania polskiego stanu trzeciego.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#WacławBudzyński">Polski stan trzeci już wyrasta sam — bije żywą siłą społeczną z dołu. Rośnie przy tym od najprymitywniejszego warsztatu, od handlu na wózku, po czym wspina się o szczebel wyżej do straganu i jeszcze wyżej do sklepu z detalem, i jeszcze wyżej do drobnego przemysłu przetwórczego, i jeszcze wyżej do hurtu, i dalej do eksportu, i wreszcie do wielkiego przemysłu. Oto w skrócie, błyskawicznym oczywiście, istotnie wszakże odpowiadającym rzeczywistości, szczeble, po których proletariat polski pnie się do zdobycia dla siebie miejsca należnego w strukturze gospodarczej kraju, do swego własnego stanu posiadania. Tylko na tej drodze dochodzimy do urbanizacji Polski. Tylko w ten sposób możemy schwytać w orbitę uprzemysłowienia najrdzenniejszy element polski, to jest robotnika i chłopa, ażeby podnosić ich wyżej w hierarchii społecznej, zaś to, co pozostanie na dole, gdyż nie zdobędzie się na inicjatywę własną, osiągnie dzięki tej akcji większe zarobki, stanie się cenniejszą siłą roboczą, bardziej poszanowaną i lepiej płatną.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#WacławBudzyński">Socjalnie biorąc, ruch ten jest najbardziej radykalny, ponieważ rozwój Polski, jej mocarstwowość i potęgę, siłę Państwa opiera na najmniejszym człowieku, na masach polskich podciągniętych wzwyż, na ich dorobku, dynamice i zdobywczości.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#WacławBudzyński">Istnieje sto sposobów, sto dróg na to, ażeby przyśpieszyć i wzmocnić planowe powstawanie z dołu polskiego stanu trzeciego. Najważniejsza jednak rzecz to odpowiednia polityka podatkowa i kredytowa, odpowiednia w interesie małego człowieka, który wydobywa się z dołu w górę, a więc: straganiarza, rzemieślnika, kupca, drobnego właściciela nieruchomości, bo to są przeważnie Polacy, bo to jest podstawa powstającego w Polsce stanu trzeciego. Tymczasem Rząd na to uwagi wielkiej nie zwraca, polityki takiej nie prowadzi. W exposé p. Wicepremiera nie mówi się o tym nic. Popiera się wciąż rekinów, Lewiatana, a szczupak polski idzie na stół „krajowych cudzoziemców”.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#WacławBudzyński">Musimy przy tym odważnie rozstrzygnąć pewne zagadnienie, zrewidować formułkę tak zwanego świata pracy. Czym jest właściwie świat pracy? Ważne to i dla nas i dla Rządu. A więc czy to jest tylko najemnik umysłowy i fizyczny, czy to jest także taki proletariusz, który wydobywa się z dołu i zdobywa swój własny warsztat? Jeżeli ustalimy, że mianem świata pracy obejmujemy oprócz najemników również ludzi wydobywających się z dołu i zdobywających swój własny warsztat, to wtedy stawiamy w Polsce nie na biernego człowieka, który pobiera gażę czy emeryturę i więcej nic, ale stawiamy na człowieka dynamicznego, na typ zdobywcy. Każda ideologia w Polsce, każde stronnictwo i organizacja musi się zdecydować, na kogo ma stawiać: na typ bierny, czy na typ dynamiczny. Od tej decyzji zależy przyszłość Polski. Z tego punktu widzenia twierdzę, iż socjalizm zgubiłby Polskę najrychlej, dlatego że stawia na typ bierny, na wyrobnika fizycznego i umysłowego, pracującego w kolektywie, a nie na człowieka wydobywającego się z dołu i zdobywającego swój własny warsztat pracy. Niestety, widzimy, iż w Polsce rządzi jeśli nie idea całkiem socjalistyczna, to w każdym razie idea z zapachem socjalizmu, popiera się bowiem niedołęgów, dekoruje się ludzi na bardzo wysokich pensjach z grosza publicznego, natomiast gardzi się człowiekiem, który montuje swój własny warsztat pracy, bije go się dotkliwie jako burżuja, żeby się przypadkiem nie dorobił, bo to jest źle widziane.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#WacławBudzyński">Mówi się, że nie można dawać tego rodzaju ludziom uprawnień, gdyż nie można stwarzać atmosfery cieplarnianej. Stwarzacie jednak atmosferę cieplarnianą dla innego typu, nie dla człowieka dynamicznego, lecz dla człowieka biernego! Gdzie? W spółdzielczości. Wyszła pod tym tytułem książka Stanisława Thugutta. Czytam w niej takie zdanie o ideologii spółdzielczości: „Gdyby nawet zniknęły obecne formy spółdzielczości, zostanie wiecznie żywa jej treść. Tą treścią jest nie co innego, jak ochrona cichego, twórczego człowieka przed odwieczną drapieżnością zaborcy, Życie, jakie spółdzielczość stwarza, będzie może po wierzchu mniej świetne i mniej zduszone w straszliwym wyścigu chciwości i mocy”. Oto ideologia ruchu spółdzielczego. Przytułek dla cichych ludzi, sielanka pacyfistyczna, podczas gdy dokoła nas pali się świat w drapieżnym wyścigu żelaza. Propagujemy hodowlę potulnych baranków, kiedy Polsce potrzeba pokolenia jastrzębi i orłów. Polska potrzebuje nie ciszy, lecz zdobywczości, nie ludzi chronionych i słabych, lecz atakujących i drapieżnych. Bez takich ludzi Polska nigdy nie będzie silna, Nie jestem wrogiem spółdzielczości. Niech będzie i spółdzielczość, uważam jednak, że nie tylko i nie wyłącznie spółdzielczość i że śmiało połowę funduszów, które Państwo łoży na tego rodzaju hodowlę cichego człowieka, lepiej dać na formowanie polskiego stanu trzeciego, na hodowlę jastrzębi i orłów, na ludzi silnych, dźwigających się z dołu, z samego dna nędzy polskiej wyżej, do własnego stanu posiadania.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#WacławBudzyński">Rządzić Polską można i należy dzisiaj w imieniu polskiego stanu trzeciego, albowiem w tym pojęciu mieści się i chłop na rentownym warsztacie, i chłop, który przedostaje się na warsztat inny, i robotnik, i rzemieślnik, i kupiec, i fabrykant. Tu się mieści w ogóle człowiek porastający w siłę, naród dynamiczny, wydobywający się z dołu na górę, tworzący własne warsztaty pracy, przekształcający wreszcie strukturę ekonomiczną swego kraju na miarę Europy zachodniej. Naród taki to żywa etniczna masa, której za ciasno w Polsce gniazdowej, etnograficznej i stąd ta żywa, dynamiczna masa etniczna wydobywa się, idzie dalej na kolonizację wewnętrzną, aby razem z sobą całą Polskę podciągnąć wzwyż. Tak czyniliśmy w w. XIV i w w. XV i w tym była siła starej Rzeczypospolitej, Rząd obecny tego jeszcze nie robi i żadnym montowaniem Centralnego Okręgu Przemysłowego tego się nie załatwi. Rząd ten nie może się zdecydować, w imię czego ma Polską rządzić, a my wołamy: W imię polskiego stanu trzeciego, Rząd ten nie może się zdecydować, do jakiego celu ma Polskę prowadzić, a my wołamy: By proletariusz polski, by nędzarz stał się w Polsce właścicielem własnego warsztatu.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#WacławBudzyński">Rząd ten nie może się zdecydować, na jaki typ człowieka postawić, a my wołamy: Popierajcie zdobywców polskich, organizujcie hodowlę orłów i jastrzębi, nie potulnych baranków.</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#WacławBudzyński">Rząd musi wiedzieć, czego chce. Rząd musi mieć decyzję, a nie tak — raz na prawo, raz na lewo, a zawsze? w tył i w tył. Ten Rząd nie jest rządem jednolitej woli działania. Plastycznie można ten Rząd przedstawić jako dramat braci sjamskich Dramat polega na tym, że jeden pcha się na lewo, a drugi pcha się na prawo Trzeba dokonać operacji rozcięcia braci sjamskich i powołać rząd jednolity, że użyję tutaj porównania z Centralnym Okręgiem Przemysłowym — powołać rząd stalowej woli. Apeluję do Pana Premiera, który w r. 1935 poszedł na patrol. Niech Pan Premier wróci z patrolu i poprowadzi Rząd ku stalowej woli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Tomaszkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Wyrażona przez p. gen. Żeligowskiego opinia o istniejącej jakoby sprzeczności pomiędzy powołaniem do życia Koła Parlamentarnego Obozu Zjednoczenia Narodowego a Konstytucją zmusza mnie do zabrania głosu i poczynienia w imieniu tego Koła następujących konstatacyj:</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#LeopoldTomaszkiewicz">Koło Parlamentarne O. Z. N. nie jest i nie będzie stronnictwem ani też jego parlamentarnym odpowiednikiem. Jeśli o założenia ideowe Obozu chodzi, to sam p. gen, Żeligowski stwierdza, że „bez zastrzeżeń wszyscy możemy się pod programem O. Z. N. podpisać”. Dał tedy wyraz przekonaniu, że O. Z. N. istotnie przekreśla płoty i mury, dzielące naród, szukając drogi do zorganizowania wysiłku całego narodu.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#LeopoldTomaszkiewicz">O. Z. N, opiera pracę na Konstytucji jako na fundamencie swych działań. Nie może też istnieć żadna sprzeczność między powstaniem Koła Parlamentarnego a literą Konstytucji. Nie tylko litera Konstytucji, lecz i duch jej w jakiejkolwiek formie nie mógł być naruszony próbą uporządkowania i pogłębienia pracy na terenie parlamentu przez parlamentarzystów, którzy biorą udział w akcji organizowania żywotnych sił narodu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hoffman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#JakubHoffman">Wysoko Izbo! Słyszeliśmy tutaj już dzisiaj kilka przemówień bardzo ogólnych w związku z powstaniem nowego klubu, czy tam koła na terenie parlamentu w związku z Obozem Zjednoczenia Narodowego. Przemówienia te miały charakter bardzo ogólny i bardzo szeroki. Ja tak szeroko nie będę ujmował, zejdę na grunt ciaśniejszy. Chciałbym zająć się przede wszystkim jedną zasadniczą rzeczą, mianowicie tym, do czego nam przysługuje prawo, co jest naszym obowiązkiem, a co według Konstytucji nazywa się kontrolą Rządu.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#JakubHoffman">Kontrola Rządu polega przede wszystkim na kontroli jego działania politycznego. Jeżeli chcemy to działanie polityczne skontrolować, musimy sobie zdać sprawę, czym jest działanie polityczne, co jest miarą tego działania. Miarą działania politycznego jest dojście do konkretnego celu, to znaczy wyjście ze stanu złego w stan znośny i ze stanu znośnego w stan lepszy i tak, do osiągnięcia swego konkretnego celu. Jeżeli p. Premier w imieniu swego Rządu przyszedł swego czasu tutaj i powiedział, że idzie na patrol, niewątpliwie ten moment on sam w imieniu swego Rządu uznał za zły, musiał wyjść na patrol i dopiero szukać na tym przedpolu, co i jak należy robić. Naturalnie, żeby ogarnąć całość działania Rządu od tego momentu do dnia dzisiejszego, trzeba było by długo mówić. Regulamin pozwala przemawiać tylko pół godziny, sami dobrowolnie skróciliśmy sobie jeszcze ten czas, dlatego nie będę w stanie dokonać kontroli całej działalności, a tylko kilku odcinków.</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#JakubHoffman">Jednym z odcinków, który mnie osobiście najbardziej dotyczy jako nauczyciela, jest odcinek działania Rządu w stosunku do najliczniejszej gromady wśród nauczycielstwa, to jest Związku Nauczycielstwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#komentarz">(Głos: Tu Pana boli.)</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#JakubHoffman">Tak jest, między innymi i tu, a po tym będzie jeszcze i coś innego bolało.</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#JakubHoffman">Przechodzę do pierwszego oświadczenia p. Premiera, w którym między innymi powiedział, że zawiesza zarząd Związku Nauczycielstwa Polskiego, ponieważ tolerował ideę komunistyczną i dążenia komunistyczne, pacyfistyczne itd. Sam zarząd według tego oświadczenia nie dokonywał tych rzeczy, tylko tolerował coś, co było w jego wnętrzu, co — nie wiadomo, bo tego w oświadczeniu nie było.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#JakubHoffman">Chciałbym zatrzymać się trochę na tym pacyfizmie i stwierdzić, o ile ta rzecz, na której te posądzenia się opierały, jest rzeczywiście rzeczą karygodną, aby można takie orzeczenie wydać. Mianowicie sprawa pacyfizmu, przynajmniej z tego, co ja wiem autorytatywnie, bo z ust samego p. Premiera, dotyczy pewnej czytanki, a o co chodzi, pozwolę sobie tu przeczytać.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#komentarz">(Czyta)</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#JakubHoffman">„Było nas 20 osób, cała wycieczka nauczycielska. Za otrzymaną przepustką przyprowadził nas żołnierz nad granicę, minęliśmy małą wioskę i weszliśmy na piaszczyste wzgórze. Tuż przed nami ukazał się słup graniczny, obok było widać drugi i trzeci. Po chwili ujrzeliśmy żołnierza KOP-u, jak z pod ziemi wyrósł. Stanęliśmy cicho, jak w kościele. Tu granica Polski, tu kończy się nasza polska ziemia. W dole płynie rzeczka. Za tą rzeczką kawał zielonej łąki, tak jak nasza, a już obca. Na łączce biały rząd kosiarzy, koszą łąkę. Dalej przez pola idą kobiety, wracają widocznie do domu, śpiewają, słychać jakąś smętną piosenkę. Nie widać tylko wsi. Pewno gdzieś daleko za lasem. Zupełnie wierzyć się nie chce, że dwa kroki przed nami to już ziemia obca, to już nie Polska. Stanęliśmy na granicy Państwa Polskiego”.</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#JakubHoffman">To jest czytanka. Z tego, co ja wiem, p. Premierowi powiedziano jeszcze coś, co miało być w tej czytance, ale czego nie było i nie ma. Jeżeli mamy tutaj tego rodzaju czytanki i na tym się opiera osąd o rzekomym pacyfizmie jako niebezpieczeństwie dla Państwa i chce się tu doszukiwać tego niebezpieczeństwa, stwierdzam, że jeśli chodzi o ten odcinek, na tej czytance bazowany, niewątpliwie został tu duży błąd popełniony.</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#JakubHoffman">Teraz jeżeli chodzi o komunizm. Proszę Państwa, ponieważ nie mam nic konkretnego, co Rząd zarzuca temu związkowi na tym odcinku, to stwierdzić muszę, że ani w stosunku do członków zarządu głównego, ani innych członków nie były wytaczane sprawy sądowe o komunizm. Muszę niestety polegać tylko na moim przypuszczeniu, że tak samo jak w sprawie czytanki, którą tu odczytałem, został Rząd błędnie przez kogoś poinformowany.</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#komentarz">(P. Gładysz: A „Płomyczek” z przed roku?)</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#JakubHoffman">Zaraz będę o „Płomyku” mówił. Od siebie chciałbym dodać, że 10 lat byłem członkiem zarządu głównego i mam wrażenie — koledzy mnie tu wszyscy znają — tak dalece głupi bym nie był, aby nie wyczuć, jeżeliby gdzieś była jakaś tendencja popierania komunizmu. Z drugiej strony znacie mnie Panowie i p. Premier i jestem przekonany, że każdy z Was wierzy, że gdyby była tam jakaś robota komunistyczna, tobym tam nie siedział. Zresztą obecnie jestem na urlopie. Jeżeli chodzi o „Płomyk”, o którym mówi p. kolega Gładysz, no cóż, jeden numer „Płomyka” w ciągu 20 lat był omyłkowy. Źle się stało z tym jednym numerem „Płomyka”, ale cóż mam powiedzieć, jeżeli mamy „Płomyk” wydawany z ramienia Rządu przez kuratora i w tym jednym numerze jest 167 błędów i to się posyła dzieciom. Czy to jest dobrze, Panie Kolego? Mam wrażenie, że nie. Może więc skwitujemy już z tego „Płomyka”.</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#komentarz">(Głos: Tak gładko.)</u>
          <u xml:id="u-44.15" who="#JakubHoffman">Tak gładko musi pójść, nie może być inaczej. Jeżeli znajdzie się w ciągu 20 lat jeden numer i na tym tle chce się oskarżać i twierdzi się, że cała organizacja zawsze źle działała, to tutaj robi się bardzo duży błąd. Ale przyjdę jeszcze do tego „Płomyka” i gdzie indziej. P. Premier w drugim swoim oświadczeniu powiedział, że nie pozwoli, ażeby składki nauczycielskie były marnowane — to jest w związku z prasą. Do prasy przejdę potem. Przy „Płomyku” chcę stwierdzić jedno w związku z marnowaniem pieniędzy. Naczelny redaktor i dyrektor wydawnictw otrzymywał 600 zł miesięcznie, obecnie z ramienia komisarza jest dwóch panów, którzy otrzymują po 1500 zł. Takich kwot nikt nie otrzymywał. Jeżeli to się ma nazywać przejściem ze stanu złego w lepszy, to zdaje się, że nie jest to działanie polityczne na plus.</u>
          <u xml:id="u-44.16" who="#JakubHoffman">Jednym z ciężkich kamieni, którymi się dziś rzuca, to jest strajk części nauczycieli. Strajku niewątpliwie ani ja, ani nikt z nas pochwalać nie będzie, ale musimy wyraźnie powiedzieć, czym ten strajk w tym momencie był. Ten strajk był jedyną reakcją honorową na obelgę, jaką rzucono temu nauczycielstwu, albowiem dziś i zawsze tak będzie w Polsce, że nazwy komunizm i komunista są nic tylko symbolami pewnej działalności, która się kwalifikuje pod działanie i sprawdzian sądu, ale są jednocześnie także pewnym dotknięciem na honorze. Jeśli ktoś mnie nazwie komunistą, to muszę się czuć dotknięty na swoim honorze. Jasne jest, że tych kilka czy kilkanaście tysięcy nauczycieli, którzy poczuli się dotknięci, musiało w jakiś sposób zareagować. Trudno było wysyłać świadków, była to rzecz niemożliwa. Musiano zareagować tak, jak było można. To był impuls. Nie pochwalam go, ale muszę stwierdzić, że przeczulenie było tym czynnikiem, który tutaj zadecydował a w danym wypadku uważam to za słuszne i honorowe.</u>
          <u xml:id="u-44.17" who="#komentarz">(Głos: A terror strajkowy?)</u>
          <u xml:id="u-44.18" who="#JakubHoffman">Terroru nie było.</u>
          <u xml:id="u-44.19" who="#komentarz">(Głos: A ja znam przypadki, że był terror.)</u>
          <u xml:id="u-44.20" who="#JakubHoffman">Wypadki zawsze są różne. Tak samo słyszeliśmy od p. Żeligowskiego, że gdzieś tam ten lub ów policjant zrobił jakieś głupstwo, a czy za to odpowiada cały Rząd? Czy to jest istota rzeczy? Nie. Istota rzeczy jest gdzie indziej. Ona tkwi gdzie indziej.</u>
          <u xml:id="u-44.21" who="#JakubHoffman">Przejdę do prasy związkowej, do „Dziennika Porannego”. Powiem, o co chodziło Związkowi. Gdy tworzono ten „Dziennik Poranny”, chciano stworzyć prasę, która by oświetlała szereg zagadnień z życia polskiego z punktu widzenia kultury i oświaty. Chciano utworzyć coś podobnego jak „Polska Zbrojna” jest dla armii i dlatego na pierwszego redaktora wzięto nie dziennikarza kwalifikowanego, ale nauczyciela gimnazjalnego. Okazało się, że on nie potrafił tego poprowadzić i w ciągu trzech tygodni usunięto go. Wzięto drugiego i nie pozwolono mu pisać artykułów politycznych. Pan ten napisał trzy artykuły polityczne w okresie wakacji, a gdy po wakacjach zjechał się zarząd, z tym panem redaktorem rozstano się. I było się w trakcie dalszego poszukiwania tej drogi. Robiła to sama organizacja. Trudne było zmontowanie takiego dziennika, ale do tego dążono. Ale pomijam już to, chodzi mi znowu o działanie polityczne Rządu. Zamknięto dziennik i co uzyskano? Czy uzyskano to, o co chodziło Rządowi? Czy uzyskano to, aby ten jeden, powiedzmy sobie, demokratyczny, niepartyjny dziennik nie wychodził i żeby nie docierał i nie wpływał na nauczycieli? Czy uzyskano coś pozytywnego? Niewątpliwie w zamierzeniach Rządu nie leżało to, co się później stało. Bo pchnięto nauczycieli z objęć, dajmy na to, „Dziennika Porannego” w objęcia „Robotnika”, czy „Dziennika Ludowego”. Tak się stało. Niewątpliwie tutaj działanie polityczne Rządu nie poszło w tym kierunku, w jakim ono pójść chciało.</u>
          <u xml:id="u-44.22" who="#komentarz">(Głos: A zarząd nie polecił prenumeraty Robotnika?)</u>
          <u xml:id="u-44.23" who="#JakubHoffman">Jeżeli o to chodzi, to mogę odpowiedzieć p. Koledze, że w momencie tego strajku i tych pierwszych dni była bardzo wielka kokieteria w stosunku do Związku i udano się do kolegi b. prezesa zawieszonego, aby on nawiązał kontakt ścisły z klasowymi związkami robotniczymi, on odpowiedział, że prezesem nie jest, a moralnie jeszcze do zjazdu odpowiada za organizację i jak długo moralnie za organizację odpowiada, to tak długo z klasowymi związkami nie połączy się, i tu nastąpiło ochłodzenie stosunków. To jest odpowiedź, która wystarczy.</u>
          <u xml:id="u-44.24" who="#JakubHoffman">Przejdę do innej kategorii zjawisk na innych odcinkach. Tutaj niedawno p. Budzyński mówił o chłopie, że się stanie stanem trzecim. Jeżeli chodzi o problem wsi, to niewątpliwie to, co wczoraj powiedział p. Wicepremier Kwiatkowski, przesunięcie tych 10 milionów jednostek z ich terenu pracy, z warsztatów rolnych na teren miejski i przemysłowy nie rozwiązuje zagadnienia, albowiem tutaj musimy mieć również coś innego na uwadze: czynnik aktywnego uobywatelnienia tych 10 milionów ludzi. I jeżeli popatrzę się, jakie w tym okresie czasu jest działanie polityczne, to muszę stwierdzić, że obok wielkiego dodatniego działania politycznego mamy jednocześnie bardzo ujemne działanie, które niewątpliwie musi się jak najszybciej odrobić, żeby się nie załamały pewne rzeczy na tym odcinku. Mam na myśli t. zw. pacyfikację, pacyfikację, która na niektórych odcinkach była w ten sposób prowadzona, że to się odbije na tym młodym pokoleniu, które widziało i słyszało te różne odpowiedzi i ujęcia przedstawicieli władz i niewątpliwie sama szkoła nie da rady wyprostować pionu tego młodego pokolenia i będzie się musiało szereg posunięć pedagogicznych, politycznych i dydaktycznych zrobić w tym kierunku, żeby ten pion zupełnie naprostować i naprawić. W związku z tym pionem niewątpliwie ma dużo do czynienia sprawiedliwość. Jeżeli chodzi o sprawiedliwość, to widzimy że na odcinku politycznym panują rzeczy i zjawiska, w które mnie przynajmniej osobiście jakoś trudno uwierzyć i trudno mi zrozumieć. Jako jeden z przykładów wezmę komunikat rozesłany przez jedną z organizacyj do redakcyj różnych dzienników, gdzie się mówi, że ta organizacja musiała ukarać inną organizację względnie inną redakcję. Proszę Państwa! Ja nie słyszałem i nie czytałem, ażeby ktoś z tej organizacji został pociągnięty do odpowiedzialności. Stara zasada: fiat iustitia pereat mundus, którą ktoś tam gdzieś stworzył jako zdanie, które nie ma znaczenia w życiu politycznym, tu także nie miała zastosowania. Czytałem ogłoszenie jednej organizacji że kogoś ukarała. Przecież Konstytucja i prawo mówią, kto ma w Polsce karać. Ale tu nie miała zastosowania jeszcze i druga rzecz: pociągnięcie do odpowiedzialności, albowiem i Konstytucja i wszystkie ustawy mówią wyraźnie, kto ma prawo karać i w imię czego, w mię prawa jakiego. A tu stało się coś innego. Stało się, że ktoś sam, własnowolnie kogoś drugiego ukarał i oświadczenie to złożył publicznie i publicznie na to odpowiedzi nie otrzymaliśmy żadnej.</u>
          <u xml:id="u-44.25" who="#JakubHoffman">Druga rzecz, która wiąże się ze sprawiedliwością, to jest fragment procesu wojewody Dziadosza. Gdy czytałem w Kurierze Porannym w sprawozdaniu, że prokurator stwierdził, że sąd honorowy oficerski przekroczył swoje kompetencje, to pilnie szukałem znowu przez długi okres czasu jakiegoś wyjaśnienia, czy sąd honorowy oficerski rzeczywiście odwołał swoje orzeczenie wtedy, kiedy prokurator to stwierdził, czy też prokurator został pociągnięty do odpowiedzialności przez sąd honorowy, albowiem ten nie przekroczył swych kompetencyj. I tu jest jakieś nieskoordynowanie działania dwóch czynników: prokuratora Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i sądu honorowego oficerskiego. Zdaje mi się, że tu te rzeczy trzeba uregulować i trzeba je jakoś powiązać.</u>
          <u xml:id="u-44.26" who="#JakubHoffman">Jeżeli chodzi później o terenowe, że tak powiem, inne rzeczy w ramach sądownictwa, o masowe aresztowania, wiem, że na Wołyniu w lecie w sierpniu aresztowano 120 ludzi i po 2 miesiącach wypuszczano 96. Zastanawiałem się nad tym, już mówiłem tutaj o tym raz, czy więziennictwo i droga poprzez więzienie jest skutecznym działaniem dla uobywatelnienia człowieka w Rzeczypospolitej. I wtedy wyraziłem duże wątpliwości co do tego. Jeżeli dziś widzę te wielkie aresztowania i jednocześnie porównam to z tym, że gdy aresztowano jednego z profesorów uniwersytetu, za którym ujął się Senat a mimo tego miał on dużo przykrości, to cóż dopiero ten chłop gdzieś z daleka, za którym się nikt nie ujmie i który siedzi nie dwa dni, ale dwa miesiące. Niewątpliwie on wychodzi stamtąd w niedobrym nastroju, ponieważ siedział w okresie żniw, wychodzi rozgoryczony w stosunku do tak bardzo czułego działu administracji, jakim jest sprawiedliwość. Jeżeli chodzi o sprawiedliwość, przyznam się osobiście — nie wiem czy to słusznie sądzę czy nie — co do tego ostatniego procesu, gdzie w motywach wyroku było powiedziane, że p. adwokat Szumański dotknął p. Ministra Sprawiedliwości, nie wiem, czy dobrze się stało, że proces był przy drzwiach zamkniętych. Niewątpliwie usłyszymy pewne powody, dlaczego to się stało, ale przyznam się, że mnie to bardzo nieprzyjemnie uderzyło, jeżeli w motywach wyroku czytamy, że osobiście został dotknięty Minister Sprawiedliwości i dyrektor departamentu i dlatego to było przy drzwiach zamkniętych.</u>
          <u xml:id="u-44.27" who="#JakubHoffman">Przejdę do innego zagadnienia, do zagadnienia mniejszości narodowych. Ciekawie i szeroko o nim mówił przed chwilą p. Budzyński. Ja stanąłbym na innej zasadzie, uznanej przez dawnych Rzymian, która twierdzi summum ius, suum cuique, to jest zasada, która sprawiła, że Rzym rządził całym orbis. To jest ta sama zasada, którą później Polska stosowała jako równi z równymi, inaczej tylko wyrażona. Jeżeli mamy teraz duże obszary graniczne z większością innych narodowości, to siłą faktu nasz stosunek do zagadnień mniejszości narodowych musi być jasny i konkretny. Jeżeli mówimy, że jesteśmy pod hasłem obrony narodowej, to i to zagadnienie musi być sprecyzowane i musi być pod tym kątem widzenia wzięte.</u>
          <u xml:id="u-44.28" who="#JakubHoffman">W związku z tym przechodzę do zagadnienia młodzieżowego. Jeżeli dnia 11 listopada część młodzieży, t. zw. staro-endecka — ciekawe zestawienie nazw — tłumaczy się, że nie poszła na tę uroczystość, bo tam byli „Turowcy” i „Wiciowcy”, jeżeli jednocześnie wspomnę te różne ekscesy, jakie były na terenie Lwowa, Krakowa i Poznania, jeżeli wspomnę później i pogrzeb tego oficera Żyda, na którego trumnę posypały się butelki i śmiecie, a w kondukcie pogrzebowym brał udział oddział wojska ze sztandarem, to staje przede mną groźne pytanie, jak w czasie wojny zachowa się ta część młodzieży, kiedy przypadkiem kapralem będzie akurat ktoś, kto był Wiciowcem, sierżantem będzie ktoś, który był dawniej w Turze, a oficerem będzie Ukrainiec czy Żyd. Czy i wtedy ten ktoś powie, że on nie będzie wykonywał rozkazów? To jest przecież kapitalne zagadnienie i o tym musimy głośno mówić. Tu nie wystarczy zwrócić się do p. Ministra Spraw Wewnętrznych, do p. Ministra Spraw Wojskowych czy Oświaty, jak i co oni będą robili. Tu całe społeczeństwo musi o tym krzyczeć. Z chwilą, gdy idzie o wojsko, z tą chwilą kończą się wszelkie narodowości, wszelkie partie. To jest symbol Państwa i w ramach tego symbolu wszystko inne musi się przekreślić. Nie śmie nikt powiedzie: Ten był w Turze, a ten w Wiciach, ten Żyd, a ten Ukrainiec. Jeśli Państwo w obliczu grozy wojennej daje Ukraińcowi mandat, że ma być oficerem, to inni muszą go słuchać. Inaczej sobie nie wyobrażam. Jeżeli skonfrontujemy tę rzeczywistość z tym, co się robi koło sprawy mniejszości, to ogarnia mnie przerażenie, to wytwarza się pewna groźna psychoza. Mam nadzieję, że przy debacie nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych usłyszymy z ramienia Rządu już pewien program w sprawie narodowościowej, bo najwyższy już czas, abyśmy ku temu dążyli.</u>
          <u xml:id="u-44.29" who="#JakubHoffman">Jeżeli chodzi o dalsze działanie polityczne, zastanowiłbym się jeszcze nad jednym odcinkiem, który nazwałbym archeologią w polityce. Państwo, to znaczy Rząd, czynniki odpowiedzialne, wszystko jedno jak to nazwiemy, doszły do przekonania, że ta warstwa, która dziś jest, jest nie wystarczająca i sięgają do nowej grupy, nowej warstwy. Sięgnięto do grupy tak zwanej szlachty zagrodowej. Wyciąga się tę szlachtę zagrodową dla tych czy innych celów, ale ja to traktuję w ramach wielkich, wyciąga się tę nową warstwę, która była dotychczas, powiedzmy, poniżoną, podciąga się ją wyżej i chce się też ją uobywatelnić. Ale czy to działanie polityczne jest słuszne? Jeżeli mamy sięgać do archeologii politycznej, to czy raczej nie powinniśmy sięgnąć do XVI wieku, kiedy był wielki rozmach oświatowy i polityczny i kiedy stworzyliśmy taką potężną rzecz, jak Unię Lubelską, a z tym szereg koncepcyj politycznych daleko idących pod względem kulturalnym i politycznym? Zdaje mi się, że tutaj powinienem zaapelować do Rządu, żeby, jeśli posługuje się już historycznymi przesłankami, brał z historii naszej te okresy najświetniejsze, nieprzemijające pomniki naszej przeszłości, żeby na nich bazował i z nich wypady w przyszłość robił.</u>
          <u xml:id="u-44.30" who="#JakubHoffman">Ostatnia sprawa, którą chciałem poruszyć. Niedawno uchwaliliśmy bardzo ważną ustawę o ochronie granic. Kilka miesięcy ona działa i stwierdzić muszę jako ten, który mieszka na odcinku nadgranicznym, że działanie jej nie jest zbyt szczęśliwe. Ażeby nie być gołosłownym, dam na odcinku gospodarczym kilka cyfr, mianowicie opłaty stemplowe za przelanie tytułu własności, czyli akty sprzedaży i kupna. W okresie od 1 stycznia do 1 lipca r. br z jednego okręgu rówieńskiego z tytułu tych opłat wpłynęło do Skarbu Państwa 81.000 zł, a na rzecz samorządu 37.000 zł. Od dnia 1 lipca r. b., to jest od momentu, kiedy obowiązuje ta ustawa, do końca października wpłynęło tylko 1853 zł na rzecz Skarbu Państwa, a 713 zł na rzecz samorządu. To są cyfry, które zdawałoby się niezmiernie mało mówią, ale gdy sięgniemy pod te cyfry, to co się dzieje? Niewątpliwie pp. Ministrowie Sprawiedliwości i Skarbu powiedzą nam. P. Minister Sprawiedliwości przerazi się, co się stało, że dokonuje się tak mało notarialnych aktów kupna i sprzedaży. Niewątpliwie te akty kupna i sprzedaży w życiu są, ale nie przechodzą przez prawne zatwierdzenie. Przyjdzie pewien okres czasu, kiedy trzeba będzie te stosunki uregulować. Będzie to śmierć poprostu na tym terenie. Niewątpliwie wartość obiektów na tym całym wielkim pasie, czyli wartość majątku narodowego, bo niewątpliwie wszystko, co się tam znajduje, należy do majątku narodowego, została niesłychanie obniżona.</u>
          <u xml:id="u-44.31" who="#JakubHoffman">Oczekuję, że Rząd niewątpliwie przyjdzie jeszcze w tej sesji z nowelą do tej ustawy, bo już ten krótki okres czasu pokazał, że trzeba ją znowelizować. A jeśli Rząd tego nie wniesie, to będziemy musieli sami ją znowelizować. Wołałbym, żeby Rząd to zrobił.</u>
          <u xml:id="u-44.32" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! Kończę swoje przemówienie. Przed odejściem winien jestem kilka słów.</u>
          <u xml:id="u-44.33" who="#JakubHoffman">To, co powiedziałem, powiedziałem w swoim własnym imieniu i zawsze za wszystko, co robię, ponoszę całkowicie odpowiedzialność. Jeżeli pozwoliłem sobie na daleko idącą i przykrą krytykę Rządu, to niewątpliwie jestem przekonany, że tak Rząd jak i koledzy święcie mi wierzą, że my wszyscy razem z Rządem robimy to na to, żeby w przyszłości błędów unikać i tylko dla dobra i chwały Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-44.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Prezes Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#StanisławCar">Prezes Rady Ministrów gen. Sławoj Składkowski: Wysoka Izbo! Przyznam się, że chciałem mówić na końcu dyskusji, ale widzę z przełażeniem, że szeregi byłych mówców topnieją. Szereg kolegów powiedziało, co chcieli, i potem ich nie ma na sali. Wobec tego, bojąc się, że będę mówił na końcu tylko do tych niewinnych, którzy nie przemawiali, chcę się wypowiedzieć teraz i, zaskoczony, przemówię może mniej przygotowanie, ale to trudno.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#StanisławCar">Proszę Kolegów, półtora roku rządzenia, rządzenia bez skrystalizowanej większości parlamentarnej i społeczeństwa, rządzenia w atmosferze pustki, która powstała po śmierci Komendanta — półtora roku, to jest długo, to się dłuży nie tylko rządzonym, ale zaczyna się dłużyć i rządzącym. Półtora roku ciągnę, jak mogę, proszę Kolegów, ze zmiennym szczęściem, ciągnę dlatego, że mam poparcie czterech czynników: poparcie autorytetu Pana Prezydenta, Marszałka Śmigłego, który użyczył swego autorytetu temu Rządowi, następnie stale choć powoli poprawiającą się sytuację gospodarczą i wreszcie — pomoc Waszą, Koledzy, bo cokolwiek byście mówili, chociaż nieraz i często nawet jesteście źli na mnie i niechętni, to jednak nie psuliście mi roboty ani razu, ale zawsze, jak mogliście, w tej robocie pomagali.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#StanisławCar">Natomiast nie mogę tu się zgodzić z tym, co powiedział gen. Żeligowski, że Rząd jest nadmiernie chwalony. Ja szukam tych, którzy mnie chcą stale chwalić, ale tego nie ma, chyba, że gen. Żeligowski uważa, że jestem za mało wymyślany i dlatego tak go to razi, że się mnie chwali.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#StanisławCar">Nawiązuję do przemówienia gen. Żeligowskiego, chociaż niestety jest nieobecny i zdaje mi się, że tylko mojemu podeszłemu wiekowi należy zawdzięczać, że nie wyskoczyłem od razu na trybunę i nie ripostowałem na oskarżenie mnie o naruszenie Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#StanisławCar">Proszę Panów, gdyby mi powiedział jakiś zasuszony prawnik, że rok temu naruszyłem Konstytucję, i on do mnie teraz przychodzi i mówi mi: „Naruszyłeś Pan Konstytucję, dziś to Panu mówię”, to pomyślałbym sobie, że tak on rozumuje, że dla niego jest to teoretyczna kwestia, że on może tak sobie mówić, ale jeżeli generał, jeden z najdzielniejszych generałów, zdobywca Wilna, mówi mi w przeszło rok po dokonanym fakcie, że ja naruszyłem Konstytucję, i mówi to spokojnie, po przyjacielsku, a potem prosi mnie, abym cofnął okólnik, którym naruszyłem Konstytucję to mnie nie chce się w to wszystko wierzyć, tu coś nie sztymuje.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#StanisławCar">Jeżeli jakiś drab naruszył Konstytucję — to w dyby go, to votum nieufności, wyrzucić draba z Rządu, przed Trybunał Stanu go. Tak generał reaguje na takie rzeczy, ale nie w ten sposób, że w rok po fakcie mówi się, że naruszyłem Konstytucję.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#StanisławCar">I dlatego nie korzystam z nieobecności gen. Żeligowskiego, przeciwnie, jako były podkomendny znam go dobrze, mam sentyment dla niego i wiem, że gdybym naprawdę naruszył Konstytucję, to nie czekałby rok na to, by wytoczyć dochodzenie w tej sprawie. Działałby natychmiast. Póki nie wytoczy dochodzenia, póki nie spowoduje postawienia mnie przed Trybunałem Stanu — jestem spokojny, że Konstytucji nie przekroczyłem.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#StanisławCar">Proszę Kolegów, w ciągu tego półtora roku ciągnę tą starą moją drogą w kierunku sprawiedliwości społecznej. Nie będę tutaj Wam przykładów cytował, powiem tylko ogólnie, że jednak nastroje, że jednak sytuacja w kraju pomimo wszystkie plotki, pomimo wszystkie „noce”. czy „kwadranse” obiecywane, stopnio uspokaja się, że sytuacja socjalna się poprawia, że zarobki wzrastają, że na ogół biorąc, nie licząc tragicznych dziesięciu dni sierpniowych, mamy w ciągu roku ostatniego jednego zabitego i kilkunastu rannych. Spokój więc jest.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#StanisławCar">Chcę omówić odważnie, aczkolwiek Koledzy to jakoś łagodnie poruszali, ten epizod tragiczny 10 dni w Małopolsce w sierpniu. I chcę tutaj wypić ten kielich goryczy do dna, żeby nie było wrażenia, że unikam odpowiedzialności wobec Wysokiej Izby. Przede wszystkim chcę więc odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w czasie tych 10 dni nie było mnie w Polsce, Wierzyłem, wyznam proszę Kolegów, wyznam, iż wierzyłem, że święto żołnierza polskiego, to jest takie święto, którego nikt nie będzie używał do osobistych i partyjnych rozgrywek. Dalej, wierzyłem w Stronnictwo Ludowe. Stronnictwo Ludowe w swej odezwie napisało co następuje:</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#StanisławCar">„Chłopi, od 16 sierpnia 1937 do 25 sierpnia włącznie strajk chłopski” dalej piszą tak: „w tym czasie wszyscy chłopi w Polsce z wyłączeniem Pomorza, Wileńszczyzny, Wołynia, Małopolski Wschodniej i Śląska Górnego winni nic nie kupować, ani nic nie sprzedawać, nie wyjeżdżać do miast i pracować tylko przy koniecznej pracy na swych gospodarstwach”, a dalej piszą: nie dajcie się jednak sprowokować do żadnych innych wystąpień, zachowujcie się spokojnie, godnie, zastępujcie się na wypadek aresztowania itd.”, a na końcu odezwy jest napisane: „nasz nowy czyn chłopski, ten nasz dziesięciodniowy strajk chłopski, musi być początkiem do przywrócenia chłopu w Polsce praw do życia — współgospodarza, a krajowi ładu, porządku i bezpieczeństwa”.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#StanisławCar">Koledzy, rzeczywiście uwierzyłem tej odezwie i miałem wrażenie, że po święcie żołnierza ten strajk, być może, będzie ograniczony do zwykłego strajku, że przejdzie względnie spokojnie.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#StanisławCar">Ale możecie mi zadać również, Koledzy, pytanie, dlaczego nie przyjechałem natychmiast do kraju, gdy dowiedziałem się, będąc we Francji, że tu dzieją się podobne rzeczy. Proszę Kolegów, czynniki miarodajne francuskie były uprzedzone, że będę tam przez 2 tygodnie i kiedy gazety francuskie zaczęły się rozpisywać, jaka to straszna rewolucja jest w Polsce, po telefonicznym porozumieniu się z Rządem w Warszawie doszedłem do przekonania, że lepiej będzie jednak, żebym nie wracał do Polski, nie wyjeżdżał z Francji, bo wychodziłoby to tak, że Premier polski nie może nawet na 2 tygodnie wyjechać, bo tam zaraz dzieją się okropne rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#StanisławCar">Tak zdecydowałem, tak mi się zdawało, że jest lepiej i dlatego przyjechałem po dwóch tygodniach, jak to było umówione. Może to było źle, może to było dobrze, niewątpliwie jednak aczkolwiek stronnictwo zapewniało, że będzie spokój, to władze bezpieczeństwa i ja powinniśmy byli wiedzieć o mafii istniejącej w tym stronnictwie, która zrobi zamieszki w tajemnicy nawet przed całością władz stronnictwa. Niewątpliwie, żeśmy o tym nie wiedzieli, to jest mój i władz bezpieczeństwa błąd.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#StanisławCar">Przebiegu wypadków nie będę Kolegom odzwierciedlał, wiecie Koledzy, że one nie miały jedynie strajku na względzie, nie były działalnością całego Stronnictwa Ludowego, ale mafii, która w tajemnicy podburzała nie chłopów pełnorolnych, posiadających gospodarstwa — bo tam, gdzie chłop posiadał rolę, to akcja spaliła na panewce — lecz podburzała w sposób podstępny chłopów bezrolnych albo chłopów na gospodarstwach karłowatych, którzy nigdy nie sprzedawali do miast i których zawsze raziło to, że ich sąsiedzi wracali z pieniędzmi z miasta. Oni sami nie sprzedawali swoich produktów do miast, natomiast rozwinęli terror wobec spokojnej ludności, rozwinęli akcję rozbierania mostów, przecinania drutów telefonicznych, niszczenia dróg, napadów na policję.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#StanisławCar">Proszę Panów, reakcja policji musiała być bardzo ciężka. 42 zabitych chłopów, proszę Kolegów, kilkudziesięciu poturbowanych policjantów — też synów chłopskich — leczyło się jeszcze długi czas w szpitalu. Niewątpliwie są to rzeczy tragiczne, niewątpliwie są to rzeczy, które mafia pewnego stronnictwa w sposób bandycki i w tajemnicy nawet przed tym stronnictwem przygotowała. Proszę Kolegów, naturalnie trzeba było strzelać, bo były to rozruchy anarchistyczne, które obejmowały kilka powiatów. Gdybym miał, tak jak to jest we Francji, 60 tysięcy gwardii ruchomej, gdzie w razie rozruchów wysyła się nie wojsko, lecz tę gwardię, która siłą swą bez strzelania tłumi rozruchy, to mógłbym nie strzelać. Niestety, posiadam tej policji za mało i wskutek tego strzelanie było nieuniknione. Czy Rząd zawinił w tym wypadku? Rząd zawinił, że nie przewidział tego wszystkiego na kilka dni naprzód. Czy jednak Rząd nic nie zrobił poza strzelaniem?</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#StanisławCar">W ciągu roku byłem parę razy w Małopolsce i badałem warunki życia ludności. Sprawiłem, że zarobki robotnika rolnego, które wynosiły niejednokrotnie 45 gr za dzień, wzrosły podwójnie. Przecież Rząd w tych właśnie powiatach założył Centralny Okręg Przemysłowy. Pewnie, że nie rozładuje się tego nagromadzenia ludzi, o którym mówił wczoraj p. Wicepremier Kwiatkowski, że jest tam po 160 ludzi na 1 kilometrze kwadratowym. Kiedy byłem niejednokrotnie w tym Okręgu Centralnym, rozmawiałem z robotnikami, z miejscową ludnością. Byli to ludzie, którzy pierwszy raz w życiu po 2 tygodniach pracy dostali 40 złotych na rękę, pierwszy raz mieli te 40 zł w ręku! Właściciel drobnego konika — a kolega Krawczyński był tam ze mną i widział, kiedym te rzeczy badał szczegółowo — właściciel drobnego konika zarabia swoje 8 do 10 zł, a po odliczeniu kosztów pozostaje mu jeszcze 6 do 8 zł, Proszę kolegów, miesięcznie płaci się tam miejscowej ludności 600.000 zł za robociznę i to wchłaniają te powiaty, które dawniej nawet 10,000 zł rocznie nie dostawały.</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#StanisławCar">Nie można więc powiedzieć, że Rząd tylko strzelał, że Rząd wszystkiego zaniedbał. Rząd, moim zdaniem, zrobił wszystko, co mógł, aby przyjść z pomocą ludności. Oby te wypadki sierpniowe były tylko smutnym epizodem.</u>
          <u xml:id="u-45.18" who="#StanisławCar">Proszę kolegów, przejdźmy teraz do Związku Nauczycielstwa Polskiego i do odpowiedzi sympatycznemu koledze Hoffmanowi. Z tym Związkiem Nauczycielstwa Polskiego długo się namyślałem, jakby postąpić z nim, to znaczy z jego zarządem. Kiedy przyszedł do mnie jeden z polityków opozycji po zawieszeniu zarządu i zapytał mnie, czy sobie zdaję sprawę z powagi sytuacji — powiedziałem mu: Tak jest, jestem przygotowany na strajk generalny. Proszę Kolegów, rzeczywiście, zdawałem sobie sprawę, że to jest pociągnięcie o wielkiej wadze państwowej, a nie jakieś pokazanie przez Składkowskiego, kto będzie mocniejszy, czy ja czy oni. Co mnie zmusiło, proszę Kolegów, do tego, aby tak postąpić i dlaczego zrobiłem to teraz, a nie przedtem, na przykład przed pół rokiem?</u>
          <u xml:id="u-45.19" who="#StanisławCar">Ostatnią kroplą, która wyczerpała moją cierpliwość, były artykuły w „Głosie Nauczycielskim”, które zaczęły już otwarcie gloryfikować rządy zaborcze kosztem polskich, którym „Głos Nauczycielski” powinien właśnie służyć. Zarówno w „Głosie Nauczycielskim”, z 19 września tego roku, jak i w „Głosie Nauczycielskim” w roku zeszłym mówi się o tym, że szkoły i nauczyciele byli zupełnie inaczej traktowani przez zaborców, a obecny Rząd traktuje ich w sposób fatalny. To są niedopuszczalne rzeczy, to jest niedopuszczalna krytyka własnej władzy, to jest presja na własną władzę. Ja uważam, że to jest ostatnia kropla. Daję Panom Kolegom te rzeczy do przejrzenia.</u>
          <u xml:id="u-45.20" who="#StanisławCar">Proszę Kolegów, ja nie będę wyliczał ludzi, mnie nie chodzi o ludzi, którzy byli komunizujący, ale chodzi mi o atmosferę, o tolerowanie przez zarząd atmosfery i tę atmosferę postaram się kolegom przedstawić. Nie będę cytował uchwał, jakie były, ale przedstawię atmosferę, która była w piśmiennictwie, będącym pod zarządem Związku Nauczycielstwa Polskiego. Proszę Panów, tutaj jest np. „Teatr w szkole”, gdzie jest przedstawione, jaki ma wpływ wychowawczy teatr w Sowietach. Proszę Panów ja w ogóle uważam, że to nie powinno było się ukazać. U nas wychowuje się dzieci nie w teatrze, tylko w domu i wiemy o tym, że wychowanie naszych matek jest dobre, bo pozwoliło nam przetrwać 150-letnią niewolę.</u>
          <u xml:id="u-45.21" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-45.22" who="#StanisławCar">My dzieci prowadzimy do teatru dla przyjemności i rozrywki, ale nie wychowujemy ich w teatrze. Pewna paniusia pisze, jak trzeba wychowywać i wzdycha, jak jest dobrze w Sowietach, a na końcu pisze: „a gdyby tak u nas?…” i wielokropek. Więc czym to jest? To nie jest tylko tolerowanie! — proszę, niech Panowie Koledzy to sobie przejrzą.</u>
          <u xml:id="u-45.23" who="#StanisławCar">Pisze inna paniusia, że to będzie wychowanie „socjalistyczne”. Oczywiście, pisze się, że to jest wychowanie socjalistyczne, lecz my wiemy, że to nie jest wychowanie socjalistyczne, a bolszewickie. My nie wychowujemy dzieci w teatrze. Tego rodzaju kierunek jest szkodliwy. Jest to kierunek niezgodny z psychiką naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-45.24" who="#StanisławCar">Oto „Płomyki”, o których tak krótko poseł Hoffman mówił. Oto są dwa „Płomyki”. Ja Kolegom je pokażę. Oto „Płomyk” polski i rosyjski, Na „Płomyku” polskim jest przedstawiony obraz Lenca, gdzie jest podpisane „Robotnicy”. To nie prawda, ten obraz nie nazywa się: „Robotnicy”, lecz „Strajk”. To są robotnicy w tragicznym momencie życia, którzy muszą nie pracować. I oto robotnika polskiego, który z zaparciem się siebie w ciężkich warunkach buduje Państwo i który przyczynia się do jego wielkości i obrony, przedstawia się właśnie w momencie strajku. To jest tendencja niezdrowa, to jest kłamstwo. A oto w numerze „Płomyka”, poświęconego Sowietom, są przedstawione małe dziewczynki bolszewickie. Daj im Boże, ja nie mam w sobie ani cienia zazdrości, ani też jakiejkolwiek nienawiści. Niech dzieci w Sowietach tak wyglądają, daj Boże, ale dlaczego przeciwstawiać te wesołe dzieci w Sowietach oto temu obrazowi strajkujących robotników?</u>
          <u xml:id="u-45.25" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-45.26" who="#StanisławCar">W tym numerze „Płomyka” sowieckiego jest jeszcze „List z Syberii” Or-Ota, gdzie syn pisze do matki. Pisze o niedoli na Syberii. W wierszu Or-Ota w przedostatniej strofce pointą całego wiersza jest to, że jedyną pociechę wytrwania w polskości daje mu wiara. Jakieś brudne, bezczelne ręce opuszczają tę strofkę, wyrzucają ją tendencyjnie, żeby dziecku polskiemu nie dać o tej wierze przeczytać. To jest w tym numerze, Koledzy mogą sprawdzić. Czy tak się postępuje? Czy to jest wychowanie polskiego dziecka? My nie chcemy, ażeby nasze dzieci były wychowywane w ten sposób.</u>
          <u xml:id="u-45.27" who="#komentarz">(Oklaski. Głos: Hańba.)</u>
          <u xml:id="u-45.28" who="#StanisławCar">Proszę Kolegów, nie będę mnożył tych przykładów. Ja nie prześladuję żadnych ludzi, nie aresztowałem nikogo, tylko chcę, ażeby uczciwy, patriotyczny, porządny nauczyciel polski na prowincji nie był zmuszany, by podobne paskudztwa przechodziły przez jego ręce do dzieci polskich.</u>
          <u xml:id="u-45.29" who="#komentarz">(Głosy: Brawo. Oklasku)</u>
          <u xml:id="u-45.30" who="#StanisławCar">Myślę, że kolega Hoffman w duszy ze mną się zgadza.</u>
          <u xml:id="u-45.31" who="#StanisławCar">Proszę Kolegów, nie chcę zwalczać związków zawodowych. Nie chcę, ażeby Związek Nauczycielstwa Polskiego znajdował się pod pręgierzem opinii. Zrobiłem wszystko, ażeby jak najprędzej odbyły się nowe wybory, ażeby nowy zarząd pracował w myśl wytycznych narodu polskiego, więcej nic.</u>
          <u xml:id="u-45.32" who="#komentarz">(Oklaski. Głosy: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-45.33" who="#StanisławCar">Nie będę omawiał szeregu innych rzeczy, które były przez Kolegów poruszone. Chcę stwierdzić fakt dla mnie, jako rządzącego, wielkiej doniosłości i będący źródłem wielkiej radości, to jest początek krystalizowania się opinii parlamentarnej. Kto rządzi, ten wie, jak jest ciężko rządzić, jeżeli w parlamencie każdy ma swoje oddzielne zdanie. To oddziaływuje równocześnie na społeczeństwo. Proszę Kolegów, dlatego z radością witam krystalizację opinii parlamentarnej w postaci koła parlamentarnego O. Z. N. Uważam, że dla każdego rządzącego człowieka jest to wielka ulga. Proszę Kolegów, w ten sposób nabieram pewnej odwagi, że nie wywrócę się może przy jakiejś przypadkowej strzelaninie, albo przy jakimś innym przypadkowym epizodzie, bo będę miał opinię w parlamencie i opinię w narodzie, do której będę miał możność się stosować. Mam nadzieję, mogę już marzyć o tym, że być może, uda mi się oddać władzę w ręce, które będą miały za sobą większość w parlamencie i większość w społeczeństwie. A wtedy, kiedy mi się to uda, zobaczycie mnie wesołego i uspokojonego, przechadzającego się na Krakowskim Przedmieściu z rumieńcem na licach, z melonikiem na bakier, wesoło nucącego Pierwszą Brygadę.</u>
          <u xml:id="u-45.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-45.35" who="#StanisławCar">Głos ma p. Skrypnyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#StepanSkrypnyk">Wysoka Izbo! Zabierając głos w imieniu Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia, świadomy jestem wagi obowiązku, który mi został powierzony. Świadomość tę pogłębia jeszcze i to, że zagadnienie ukraińskie, które będzie przedmiotem moich rozważań, wybija się dzisiaj ponad cały szereg innych zagadnień ogólnopaństwowych i stało się już przedmiotem żywego zainteresowania ogółu społeczeństwa polskiego. Prasa polska i to wszystkich odcieni poświęca temu zagadnieniu w ostatnich miesiącach bardzo wiele miejsca. Nie omylę się, jeśli stwierdzę, że ilość wierszy, poświęconych przez prasę polską w ostatnich miesiącach zagadnieniu ukraińskiemu, jest większa od tej, jaką poświęcono tak kapitalnemu zagadnieniu, jak rozbudowa przemysłowa Polski, o której tak przekonywująco mówił wczoraj p. Wicepremier Kwiatkowski.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#StepanSkrypnyk">Niestety, większa część tej prasy podnosząc wielkie znaczenie kwestii ukraińskiej w ogóle, oraz prawie że jednomyślnie stwierdzając konieczność jej ostatecznego i jak najrychlejszego załatwienia, jednocześnie stwarza fatalne podłoże dla rozwiązania właśnie tak kapitalnego zagadnienia, jakim jest w chwili obecnej zagadnienie ukraińskie w Polsce. Czytając tę prasę, która przecież urabia opinię społeczeństwa polskiego, społeczeństwo ukraińskie z niepokojem stwierdza, że ktoś chce nas poróżnić, że ktoś pragnie walki pomiędzy społeczeństwem polskim a ukraińskim, że ktoś dąży do zniszczenia całego dorobku, który zdobyto wysiłkiem wszystkich obywateli Rzeczypospolitej w epoce Piłsudskiego i według Jego wskazań. Świadomi powagi sytuacji chwili obecnej, my — Ukraińcy, obywatele Rzeczypospolitej, z obawą myślimy dzisiaj o jutrze, które przecież, jak i dziś, będzie naszym wspólnym, jak wspólną była nasza przeszłość.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#StepanSkrypnyk">Zapytują mnie Panowie — dlaczego z obawą? Otóż rola prasy w wyrobieniu opinii i stosunku dzisiejszego społeczeństwa do poszczególnych zagadnień o znaczeniu ogólnopaństwowym jest olbrzymia. Z pomocy prasy w rozwiązywaniu wielu problematów korzysta często rząd dzisiejszego państwa. Nieraz do rozwiązania zagadnień, do których w chwili bieżącej brak wyraźnego ustosunkowania się rządu, bierze się prasa sama, z własnej inicjatywy. Do takich zagadnień chwili obecnej należy niewątpliwie zagadnienie ukraińskie w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#StepanSkrypnyk">I oto część prasy polskiej, według naszego zdania, kieruje uwagę społeczeństwa polskiego na fałszywe tory, bowiem drogi myśli politycznej większości prasy polskiej, która się zajmuje obecnie zagadnieniem ukraińskim, idą według drogowskazów, wytkniętych przez ideologię Dmowskich, Głąbińskich, Giertychów i Grabskich. Drogowskazy te, chaotycznie rozstawione przez tych panów, doprowadzały już nieraz do tryumfu Moskwy. I stąd nasza, jako obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, obawa i niepokój wobec jutra. Skutki podobnego uświadomienia społeczeństwa polskiego w kwestii ukraińskiej przez wspomnianą przeze mnie część prasy już odczuwamy w terenie. Tylko ślepy może jeszcze nie zauważyć tego rowu, który zaczyna dzielić obydwa społeczeństwa i to w czasie, kiedy kumulacja wszystkich sił Państwa jest dziejowym nakazem dnia dzisiejszego. Co gorzej, brak wyraźnego stanowiska Rządu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie ukraińskiej zmusza najniższe komórki administracji państwowej do dowolnego rozwiązywania części składowych tego zagadnienia w terenie. I właśnie tu przychodzi z pomocą „zawodowy prorządowiec” Kurierek Krakowski, który. jeśli chodzi o stosunek do zagadnienia ukraińskiego, pragnie dorównać tej części prasy polskiej, która dzisiaj systematycznie urabia wśród społeczeństwa polskiego opinię, że jedyny środek na rozwiązanie zagadnienia ukraińskiego w Polsce — to pozbawienie Ukraińców w Polsce wszystkich cech charakteryzujących ich odrębność narodową, to zniszczenie nas jako narodu. Tę samą zasadę wyznawali i wyznają w stosunku do naszego narodu władcy Moskwy, dzisiejsi rządcy, którzy po wypróbowaniu wszystkich środków przystąpili dzisiaj do tego ostatniego, który już rozlał morze krwi, oraz poddał niesłychanym katuszom fizycznym i moralnym naszych braci tam.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#StepanSkrypnyk">Niech wolno mi będzie z tej wysokiej trybuny złożyć w imieniu Ukraińców, obywateli wolnej i niezależnej Rzeczypospolitej Polskiej, hołd pamięci milionów naszych braci męczenników, ofiar azjatyckiego barbarzyństwa.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#StepanSkrypnyk">Proszę Wysokiej Izby! Sugerowanie społeczeństwu polskiemu rozwiązania kwestii ukraińskiej w Polsce przez użycie siły jest, według najgłębszego naszego przekonania, akcją godzącą w potęgę Państwa Polskiego, jest robotą, ze skutków której mogą się cieszyć jedynie i tylko wrogowie naszego wspólnego dobra, jakim jest Rzeczpospolita Polska.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#StepanSkrypnyk">My, Ukraińcy Wołynia, wierzymy, że geniusz narodu polskiego nie skorzysta z tak słabego i krótkowzrocznego środka, jakim jest siła, bowiem siła jest narzędziem ślepym na wszystko fizycznie nieuchwytne i materialnie odleglejsze. Wiarę swoją czerpiemy z tych wysiłków narodu polskiego, które stworzyły epok; Jagiellonów, oraz w tych tradycjach dawne Rzeczypospolitej, które zostały stworzone w okresach jej największego rozkwitu. Przyświeca nam jeszcze epoka Piłsudskiego, który by najszlachetniejszym wyrazem dążeń geniuszy narodu polskiego i twórcą legendy r. 1920. To też i dzisiaj w imieniu społeczeństwa ukraińskiego Wołynia oświadczamy, że jesteśmy nada wierni deklaracjom o naszym stosunku do Państwa i narodu polskiego, które złożyliśmy po przednio z tej wysokiej trybuny. Jednocześnie uważamy za swój obowiązek, jako obywatele.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#StepanSkrypnyk">Rzeczypospolitej, zwrócić uwagę Waszą, jak reprezentantów narodu polskiego, że sytuacje dnia dzisiejszego jest bardzo poważna, że chwili dzisiejsza jest decydująca o przyszłości, która jak już wspomniałem, będzie naszą wspólną czy tego ktoś pragnie, czy też nie.</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#StepanSkrypnyk">Poczuwamy się do obowiązku zwrócenia uwagi Rządu i społeczeństwa polskiego, że dzisiaj ktoś trzeci chce nas poróżnić, że ktoś trzeci pragnie wzniecenia walki i to wbrew wszelkiej logice faktów, wbrew jak najbardziej ścisłym sformułowaniom ideowym, wbrew nakazom chwili dzisiejszej. Narzuconej nam walk nie przyjmiemy, gdyż świadomi jesteśmy je skutków, które w przeszłości historycznej do prowadzały do obopólnej klęski i mogą do niej powtórnie doprowadzić. Na zapytanie postawione obu społeczeństwom przez wybitnego publicystę i znawcę zagadnienia ukraińskiego Wł. Bączkowskiego „dokąd dążymy, do Grunwaldu czy Pilawiec?” my, Ukraińcy, z całą świadomością i szczerością odpowiadamy: „do Grunwaldu”, gdzie już raz w dziejach byliśmy wspólnie. Nie jest to pusty frazes, bo tak myśl społeczeństwo ukraińskie Wołynia, które w dniu 7 listopada 1937 r. na kongresie Wołyńskiego Zjednoczenia Ukraińskiego w Równem, swe największej organizacji, skupiającej najszersze warstwy społeczeństwa ukraińskiego bez różnic socjalnych, w obecności 748 delegatów, reprezentujących przeszło 10.000 rzeczywistych członków wspomnianej organizacji, uchwaliło następującą rezolucję polityczną, którą pozwalam sobie odczytać:</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#StepanSkrypnyk">„I. Zagadnienie ukraińskie w Rzeczypospolitej zależy w znacznej mierze od działanie sił ogólnopaństwowych. Z tego punktu widzenia śmierć Józefa Piłsudskiego odbiła się niekorzystnie na stanie sprawy ukraińskiej w Polsce W chwili obecnej odbywa się w Rzeczypospolitej walka o podstawy jej ustroju państwowego pomiędzy różnymi prądami politycznymi W tej ideowej walce Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Wołyńskiego Zjednoczenia Ukraińskiego, jako zjazd obywateli Rzeczypospolitej narodowości ukraińskiej, oświadcza, że Polska Piłsudskiego jest najistotniejszym wyrazem perspektyw polityczno-historycznych, które wiążą Rzeczpospolitą Polską w Jej rozwoju ze sprawą ukraińską, i że tylko ta Polska daje moralną gwarancję zaspokojenia narodowych aspiracyj obywateli Rzeczypospolitej narodowości ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#StepanSkrypnyk">Nadzwyczajny Krajowy Zjazd stwierdza, że stoi w swym poczuciu obywatelskim na gruncie kwietniowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która była ostatnim aktem państwowej woli Józefa Piłsudskiego, pod którym położył On swój podpis. W głębokim przeświadczeniu Zjazdu Krajowego Konstytucja ta, która Państwo Polskie traktuje jako wspólne dobro wszystkich jego obywateli, która gwarantuje w imieniu Państwa swobodny rozwój społeczeństwa oraz zabezpiecza obywatelom wolność sumienia, słowa i zrzeszeń — umożliwia narodowo-polityczny, kulturalny i gospodarczy rozwój ludności ukraińskiej. W poczuciu swej odpowiedzialności jako obywateli Rzeczypospolitej Zjazd oświadcza, że dla dobra narodu ukraińskiego i interesów Państwa, jako dobra wspólnego, jest rzeczą konieczną i nieodzowną, aby Rząd Rzeczypospolitej w zagadnieniu ukraińskim zajął jak najwyraźniejsze stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-46.11" who="#StepanSkrypnyk">II. Zjazd Krajowy stwierdza, że dla społeczeństwa ukraińskiego i interesów państwowych Rzeczypospolitej najbardziej pozytywne rozwiązanie zagadnienia ukraińskiego może nastąpić tylko w atmosferze przychylnego stosunku społeczeństwa polskiego do ukraińskich dążeń narodowych.</u>
          <u xml:id="u-46.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-46.13" who="#StepanSkrypnyk">Zjazd stwierdza, że tylko w tych warunkach może być osiągnięte szczere porozumienie społeczeństw w pracy nad rozbudową przyszłości Rzeczypospolitej, jako wspólnej Ojczyzny”.</u>
          <u xml:id="u-46.14" who="#StepanSkrypnyk">Nadto Zjazd stwierdził, że „stoi na stanowisku konieczności wszechstronnego zaspokojenia ukraińskich narodowo-politycznych postulatów zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej, od których nie odstąpi żadną miarą.</u>
          <u xml:id="u-46.15" who="#StepanSkrypnyk">Będąc świadomym tego, że osiągnięcie podstawowych postulatów życia ukraińskiego w Rzeczypospolitej zależy od szeregu czynników, a przede wszystkim od skonsolidowanych wysiłków całego ukraińskiego społeczeństwa, Krajowy Zjazd Wołyńskiego Zjednoczenia Ukraińskiego wysuwa na razie tylko te sprawy, które nie mogą być odłożone i wymagają niezwłocznego rozwiązania”. O innych będę mówił podczas prac komisyjnych oraz przy rozważaniu poszczególnych budżetów resortowych.</u>
          <u xml:id="u-46.16" who="#StepanSkrypnyk">Powracając do rezolucji, stwierdzamy, że społeczeństwo ukraińskie Wołynia świadome jest, że w dążeniach do zaspokojenia swoich potrzeb nie może pozostać samo. Społeczeństwo to świadome jest, że nie żyje w pustce, lecz w organizmie państwowym, gdzie działają różne siły polityczne, co dzisiaj odczuwa ukraińskie społeczeństwo bardzo dotkliwie. Stosunek do tych sił społeczeństwo nasze już wyraźnie ustaliło, gdyż ważnym jest ustalenie, kto jest nieprzyjacielem, lecz o wiele ważniejszym dla nas — kto jest przyjacielem. Kongres wyraźnie to określił w dwóch słowach: „Polska Piłsudskiego”. Jeżeli mimo wszystko, mimo tragizmu dzisiejszych stosunków polsko-ukraińskich, społeczeństwo ukraińskie Wołynia wierzy w pomyślną przyszłość obu narodów i Rzeczypospolitej, to dlatego, że na czele Jej stoją najbliżsi uczniowie Wielkiego Marszałka, którym On powierzył wykonanie swego Testamentu.</u>
          <u xml:id="u-46.17" who="#StepanSkrypnyk">Toteż do nich kierujemy swój apel o jak najrychlejsze przystąpienie do wszechstronnego rozwiązania kwestii ukraińskiej w Polsce oraz o zajęcie przez Rząd jak najwyraźniejszego stanowiska do zagadnienia ukraińskiego i potrzeb społeczeństwa ukraińskiego. Wymaga tego interes obrony Państwa, wymaga tego dzisiejsza sytuacja światowa, wymaga tego od nas troska o los przyszłych pokoleń, bowiem dola i niedola narodu polskiego i ukraińskiego w przyszłości jest całkowicie zależna od tego, jak ułożą swoje współżycie dzisiejsze pokolenia obu narodów, a my jako obywatele wspólnego Państwa przede wszystkim. Społeczeństwo ukraińskie Wołynia nie tylko pragnie, aby przyszłość obu narodów była szczęśliwa i jasna, lecz ciężką pracą dnia codziennego, w warunkach nienormalnych, potwierdza to swoje pragnienie.</u>
          <u xml:id="u-46.18" who="#StepanSkrypnyk">Na koniec chcę złożyć jeszcze krótkie oświadczenie w związku z tym, że w dzisiejszej prasie popołudniowej, a między innymi w „Wieczorze Warszawskim” znalazła się notatka treści następującej: „Znamienne jest, że przystąpili do koła OZN wołyńscy Ukraińcy z posłem Pewnym na czele”. Oświadczam, że poseł Pewny nie jest prezesem naszej grupy parlamentarnej, a nawet nie jest jej członkiem, a następnie zdaje mi się, że sama zasada nieprzyjmowania innych narodowości do Obozu Zjednoczenia Narodowego jest wystarczającym zaprzeczeniem tych wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-46.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Hołyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#JanWalerianHołyński">Wysoki Sejmie! Przedłożony preliminarz budżetowy w stosunku do preliminarza i uchwalonego budżetu na rok bieżący różni się w sumie o 130 milionów zł w dochodach i wydatkach. Chciałbym zastanowić się nad zmianami, jakie zaszły w tym budżecie tak po stronie rozchodów jak i dochodów.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#JanWalerianHołyński">W wydatkach widzimy zwiększenie budżetu na obronę narodową w związku ze zmianami cen na utrzymanie i wyżywienie, tak jak to nam oświadczył wczoraj p. Wicepremier Kwiatkowski. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych poza pewnymi urealnieniami widzimy jedną pozycję 10 milionów zł na zapomogi i dotacje dla samorządu, który znajduje się w ciężkiej sytuacji, o której już obszernie mówił wczoraj tak samo p. Minister Kwiatkowski. W Ministerstwie Skarbu zwyżka wynosi 2 miliony zł, 1 milion idzie na fundusz budowlany, pozostałe różnice idą na pewne urealnienie samego budżetu administracyjnego. W budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości — 3,4 miliona zł, z czego 1 1/2 miliona na wymiar sprawiedliwości, a około 2 na więziennictwo.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#JanWalerianHołyński">Gdy mówię o wymiarze sprawiedliwości, ominąłem jeden resort, który też jest związany z wymiarem sprawiedliwości, a mianowicie Najwyższy Trybunał Administracyjny. Muszę zaznaczyć, że w tym wypadku postulat, głoszony przez nas od bardzo dawna, powiększenia liczby sędziów, aby sprawy nie zalegały tak długo w Najwyższym Trybunale Administracyjnym, znalazł swe urzeczywistnienie w tym budżecie i mam nadzieję, że teraz sprawy będą mogły być dość szybko załatwiane. Uważam to za bardzo ważny postęp, postęp, który może odciążyć administrację, bo przez szybsze załatwianie odwołań w Najwyższym Trybunale Administracyjnym władze administracyjne stosując się do tych wyroków nie będą potrzebowały nieraz wielokrotnie rozpatrywać analogicznych spraw i sprawy te nie będą znowu wpływały do Najwyższego Trybunału Administracyjnego.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#JanWalerianHołyński">W budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu mamy zwyżkę o 2,6 miliona zł. Jeżeli wyeliminujemy budżet morski, który jest utrzymany mniej więcej w tych samych cyfrach, co w roku ubiegłym, to zobaczymy, że mamy zwiększenie dość znaczne na Instytut Geologiczny, zwiększenie bardzo pożyteczne, bardzo potrzebne, natomiast mamy jednocześnie zmniejszenie o blisko milion złotych na popieranie wytwórczości przemysłowej. Pod tym względem nie można uważać, ażeby w dzisiejszych czasach był to postęp w tej dziedzinie. Poza tym są tu tylko pewne urealnienia.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#JanWalerianHołyński">Budżet Ministerstwa Komunikacji zwiększony jest o 24 1/2 mil. zł. Tutaj znajdujemy największą pozycję, dążącą we właściwym kierunku, w kierunku przerzucenia na budżet normalny wydatków na normalne utrzymanie naszych dróg. Jest to suma 20 miln. zł. Tutaj widzimy duży postęp w stosunku do roku ubiegłego. Poza tym powiększono wpływy o 3.200 tys. zł na spłatę dawnych zobowiązań za roboty dawniej wykonane. Pozostaje suma w pewnym wypadku trochę podniesiona, w pewnym wypadku zmniejszona. Stanowi to urealnienie.</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#JanWalerianHołyński">W budżecie Ministerstwa Oświaty widzimy zwiększenie o 14 miln., z tego idzie 10.800 tys. na szkolnictwo ogólnokształcące, 400.000 na szkolnictwo zawodowe i 1 1/2 miln. na szkolnictwo akademickie. Otóż o ile pierwsza pozycja — 10 miln. zł będzie powitana przez nas z wielkim uznaniem, o tyle mam wrażenie, że niedocenianie szkolnictwa zawodowego w Polsce odbije się bardzo ciężko na naszej sytuacji gospodarczej i na rozwoju naszego życia gospodarczego. Zwrócenie bacznej uwagi właśnie na szkolnictwo zawodowe w Polsce, powinno mieć miejsce, powinno się iść właśnie w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-48.6" who="#JanWalerianHołyński">W budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej mamy zwiększenie o 8300 tysięcy, z czego 300 tysięcy na Inspekcję Pracy, świadczenia socjalne — 5 milionów i 2,5 miliona na pomoc lekarską dla funkcjonariuszów państwowych — 2,5 miliona jest to tylko urealnienie pozycji, wyjście z zaległości, jakie w tym dziale były — wreszcie 500 tys. — świadczenia, to tylko część tego, co się powinno znaleźć w tym budżecie. Jeszcze jesteśmy dalecy od tego, żebyśmy wypełniali to, co na nas nakładają ustawy. Mamy dwie rzeczy. Mamy specjalne opłaty pobierane na pomoc dla bezrobotnych nie korzystających z zasiłków i w dochodach na ten cel znajduje się suma 4.800 tysięcy. Natomiast w wydatkach jest tylko suma 1 miliona. Tu już zwracałem na to uwagę w poprzednim roku, zwracam uwagę i w tym roku, że te sumy nie są jeszcze przeznaczone zgodnie ze swoim celem. Tak samo i dopłata do zabezpieczenia przeciwko bezrobociu, która na zasadzie ustawowych przepisów powinna wynosić 50% składek pobieranych od pracodawcy i pracowników, nie znajduje pełnego wyrazu w budżecie. Ta suma powinna wynosić 16 milionów, a wynosi tylko 1 milion, tak jak w roku ubiegłym.</u>
          <u xml:id="u-48.7" who="#JanWalerianHołyński">Poza tymi świadczeniami przypada 2.700 tys. zł na emerytury, 7.100 tys. na renty, 4 miliony na długi. W pozostałych częściach są to drobne urealnienia.</u>
          <u xml:id="u-48.8" who="#JanWalerianHołyński">Jaka jest tendencja, przejawiająca się między preliminarzem budżetowym na rok bieżący a preliminarzami poprzednimi? Otóż tendencja rozwojowa, jak widać z tej krótkiej analizy, z wyjątkiem paru jaskółek, jest taka sama jak była: zaspokajanie bieżących potrzeb, a nie pewne celowe wydatkowanie pieniędzy na większe potrzeby twórcze Państwa. Pieniądze idą przede wszystkim, jak dawniej, na administrowanie, a nie na twórcze potrzeby. Rozumiem trudności przestawienia tego, rozumiem doskonale, że ta rzecz nie da się zrobić w ciągu jednego roku, ale pamiętać musimy, że jeżeli tego przestawienia wydatków nie dokonamy w latach dobrej koniunktury, to na pewno nie dokonamy w latach złej koniunktury. A lata dobrej koniunktury biegną, mamy memento z zagranicy, jak słusznie wczoraj wspominał p. Wicepremier Kwiatkowski, nie chcę bynajmniej straszyć, że to wszystko nastąpi, jednakże to memento jest i na to należy zwrócić uwagę. Koniunktura światowa, oparta przede wszystkim na koniunkturze zbrojeniowej, nie jest normalną koniunkturą. I o ile normalna koniunktura przez zwiększenie obrotów i zwiększenie inwestycyj automatycznie powiększa dalsze obroty, o tyle koniunktura zagranicy oparta na zbrojeniach tak długo działa podnosząco, jak długo podnosi się suma wydatków na ten cel. Sam fakt utrzymania na tym samym poziomie tych sum będzie oddziaływał w pewnym stopniu hamująco na koniunkturę i odbije się na spadku cen surowców.</u>
          <u xml:id="u-48.9" who="#JanWalerianHołyński">Dlatego należy jak najprędzej przystąpić do strukturalnej zmiany naszego budżetu, naszych wydatków, co będzie możliwe tylko wtedy, jeżeli zrewidujemy pozycje budżetu i zastanowimy się, które pozycje są niezbędne, a które trzeba w imię wydatków na cele twórcze odłożyć na później.</u>
          <u xml:id="u-48.10" who="#JanWalerianHołyński">Bardzo słusznie we wczorajszym przemówieniu o. Wicepremier powiedział, że nie można robić nowych wydatków opartych na nowych tytułach podatkowych. Mam wrażenie, że właściwie tutaj należało by dodać zdanie: nowe wydatki twórcze należy robić na ciężar dotychczasowych wydatków administracyjnych, jakie przeważają do dziś dnia w naszym budżecie.</u>
          <u xml:id="u-48.11" who="#JanWalerianHołyński">Przejdę teraz do strony dochodowej. Wzrost dochodów wynosić ma 130 milionów w okrągłych liczbach, tak samo jak wzrost wydatków. Z czego się to składa? Przede wszystkim 36,5 miliona wzrost dochodów w części A — administracja, jak również z danin publicznych, 41,2 miliona w przedsiębiorstwach państwowych i 52,7 miliona w monopolach. Podatki państwowe mają zatem dać 36 milionów więcej. Jeżeli wyeliminujemy z tej sumy cła, oddziaływujące inaczej na życie gospodarcze niż podatki, przekonamy się, że faktycznie podatki mają dać mniej o 22 miliony zł. Ale jeżeli teraz zwrócę uwagę, że jeden jedyny podatek został zmniejszony o 65,5 miliona zł, podatek działający tylko na pewną część społeczeństwa, to reszta społeczeństwa poniesie więcej podatków o 43,5 miliona zł, aniżeli poniosła w roku bieżącym. Poza tymi podatkami znajduje się w budżecie Ministerstwa Skarbu w dziale danin publicznych zwiększenie wpływów z podatków w funduszu budowlanym o 1 milion zł, w funduszu drogowym o 3 miliony zł — razem o 47,5 miliona zł, oraz z funduszu pracy o 16 milionów i z funduszu kwaterunku wojskowego o 1/2 miliona zł, razem o blisko 64 miliony ma nastąpić wzrost wpływów podatkowych dla pokrycia tych zwiększających się wydatków.</u>
          <u xml:id="u-48.12" who="#JanWalerianHołyński">Mówiąc o tych ciężarach zdaje się, że już dzisiaj dowodzić nie potrzeba po całej polemice prasowej, w której brali udział pierwszorzędni ekonomiści, a nawet często ją rozpoczynali, że to przeciążenie podatkowe jest i działa hamująco na koniunkturę i że wyjściem z tego jest przystąpienie do reformy podatkowej.</u>
          <u xml:id="u-48.13" who="#JanWalerianHołyński">W tym miejscu muszę powiedzieć, że p. Wicepremier zaszczycił mnie, cytując w swoim przemówieniu ustępy z mojego referatu o budżecie Ministerstwa Skarbu, godząc się z cytatami dotyczącymi warunków, jakie potrzebne są do reformy podatkowej. Żałuję tylko bardzo, że p. Wicepremier Kwiatkowski nie miał czasu odczytać do końca ustępu, który ja napisałem. W końcowym ustępie, którego początek był łaskaw zacytować, piszę: „Zwracam na to specjalną uwagę i poświęcam temu dłuższe wywody, ażeby Pan Minister Skarbu, o ile wpływy podatkowe roku bieżącego na to pozwolą, zechciał przyjść z dodatkowymi kredytami na ten cel, w każdym razie żeby znalazł odpowiedniej wysokości kwotę na ten cel przy układaniu budżetu na r. 1938/39”. Otóż choć p. Minister Kwiatkowski przyznał mi słuszność i potwierdził, że to są warunki konieczne, nie finansowej strony, ale formalnej strony przygotowania właściwej reformy podatkowej, to jednak w budżecie na rok bieżący nie znajduję tego. W zeszłym roku była wstawiona specjalna pozycja 180 tys. zł na dwuletnią statystykę podatkową. W tym roku — rozumiałem, że znajdzie się suma na jednoroczną statystykę na ten trzeci rok. Nie znajduję tej specjalnej pozycji.</u>
          <u xml:id="u-48.14" who="#JanWalerianHołyński">Poza tym druga sprawa — klasyfikacji gruntów. Kredyty są niewystarczające — spodziewałem się, że jeżeli jest przyznana słuszność mojej tezy, to będą podniesione w budżecie, jednak nie tylko nie są podniesione, ale o 200 tys. zmniejszone. Jednakże rozumiem, że jeżeli p. Minister przyznał mi rację, to nic nie jest stracone i jestem przekonany, że jak przyjdę z wnioskiem o podniesienie tych wydatków, p. Minister Skarbu z aplauzem przyjmie ten wniosek, nie będzie zasłaniał się art. 59 Konstytucji i nie sprzeciwi się podniesieniu tych wydatków.</u>
          <u xml:id="u-48.15" who="#JanWalerianHołyński">Druga strona reformy podatkowej — strona finansowa, o której mówiłem i co do której p. Wicepremier przyznał mi słuszność. Podtrzymuję to co mówiłem, nie cofam i nie zmieniam. A jak będziemy gotowi formalnie do tego, wtedy zastanowić się można nad sposobami znalezienia środków finansowych dla przejścia przez ten okres osłabionych wpływów podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-48.16" who="#JanWalerianHołyński">I przekonany jestem, że okres ten przy właściwej reformie nie będzie bardzo długi, będzie stosunkowo krótki i pomimo obniżonych stawek wpływy podatkowe wzrosną.</u>
          <u xml:id="u-48.17" who="#JanWalerianHołyński">Bardzo dużym postępem są te zamierzenia, które p. Wicepremier nazwał „małą reformą podatkową” i witam je z zadowoleniem, jednakże rozumiem, że te zamierzenia krótkofalowe nie powinny hamować przygotowań rozwiązania zasadniczego zagadnienia, bo musimy pamiętać, że jeżeli nie zrobimy reformy w okresie dobrej koniunktury, nie zrobimy jej w czasie złej. Jak uczy nas tak niedawna historia, w okresie złej koniunktury stawki podatkowe są podniesione. To jest konieczność. Wiemy, że w podatku dochodowym stawki zostały podniesione o circa 100% i to poza szeregiem zwyżek, które bym nazwał zwyżkami ukrytymi, zwyżkami interpretacyjnymi, gdyż interpretacja przepisów po 10 latach istnienia została zmieniona, a interpretowanie naturalnie idzie zawsze nie in minus, ale in plus. Mówię ciągle o okresie kryzysu. Dlatego licząc się, że jednak cykle koniunktury i dekoniunktury po sobie następują, musimy postarać się, ażebyśmy przed tym okresem dekoniunktury — nie twierdzę, że już jesteśmy w przededniu tego okresu, prawdopodobnie mamy jeszcze parę lat przed sobą — mogli przeprowadzić te zmiany, które są tutaj nieodzowne.</u>
          <u xml:id="u-48.18" who="#JanWalerianHołyński">W dziale A dochody czysto administracyjne mają dać 1 1/2 mil. zł.</u>
          <u xml:id="u-48.19" who="#JanWalerianHołyński">Przejdę teraz do działu drugiego, do działu B — Przedsiębiorstwa Państwowe. Przedsiębiorstwa Państwowe mają dać do budżetu o 41 milionów więcej, niż w roku bieżącym. Suma zdawało by się znaczna, ale jak ją zanalizować to przekonamy się, że to są właściwie trzy przedsiębiorstwa, które tę sumę mają dać, poza dwoma, które dają trochę więcej niż poprzednio. A reszta przedsiębiorstw — prawie nic. Kolej ma dać o 17,5 miliona więcej, Lasy Państwowe mają dać o 15 milionów więcej, Poczta o 8,5 miliona więcej, razem 40,5 miliona. Czyli wszystkie pozostałe przedsiębiorstwa mają dać o 700.000 więcej. Tak się dziwnie składa, że akurat Mościce i Polmin mają dać 750.000 więcej. Czyli wszystkie pozostałe przedsiębiorstwa państwowe mają dać o 50.000 mniej, niż dały w budżecie roku bieżącego.</u>
          <u xml:id="u-48.20" who="#JanWalerianHołyński">Wysoka Izbo! Wczoraj p. Wicepremier Kwiatkowski cytował nam tu bardzo obszernie statystykę wzrostu dochodowości w Polsce; cytował nam statystykę, wyliczał dziesiątki urzędów skarbowych, gdzie tak znacznie jest uwidoczniony wzrost dochodowości. Coś tu nie jest w porządku, bo albo statystyka nie jest w porządku, albo przedsiębiorstwa nie są w porządku,...</u>
          <u xml:id="u-48.21" who="#komentarz">(Minister Skarbu p. Kwiatkowski: Inwestują się.)</u>
          <u xml:id="u-48.22" who="#JanWalerianHołyński">...jedno z dwojga. A wniosek należy wyciągnąć taki, że jeżeli jest duży wzrost dochodowości, to pomimo inwestowania powinny wzrastać także wpłaty do Skarbu. Bo przecież my ciągniemy coraz więcej z ludności podatków w ogóle, tak samo i przedsiębiorstwa winny się przyczyniać w większej mierze. A przecież my podnosimy bardzo znacznie wpływy z tych trzech najważniejszych przedsiębiorstw państwowych. Wpływy kolei podnosimy o 17,5 miliona, z 24 na 42 miliony, a przypominam, że istniał jeden jedyny rok, kiedy kolej dała Skarbowi więcej, jak 42 miliony; od tego czasu kolej została obarczona dużymi ciężarami i ma też duże inwestycje do zrobienia potrzebne dla całości tempa rozwoju naszego życia gospodarczego. Z tego powodu przerzucanie całego ciężaru na jedno czy drugie przedsiębiorstwo, a zwalnianie zupełnie z tego inne przedsiębiorstwa, zdaje się, że to też nie jest zupełnie zgodne z tą statystyką, o której mówił wczoraj p. Wicepremier Kwiatkowski.</u>
          <u xml:id="u-48.23" who="#JanWalerianHołyński">Trzecie zwiększenie jest w budżecie monopoli. Wpłaty monopoli mają być zwiększone o 52 miliony, de facto dochód monopoli jest większy, ponieważ znajdujemy zmniejszenie w dochodach Monopolu Zapałczanego na skutek ostatnich zmian, zresztą projekt ustawy znajduje się już w Sejmie; a zatem pozostają monopole, gdzie wpłaty są zwiększone, tj. monopole Tytoniowy, Spirytusowy. Tutaj zwiększenie jest większe niż 52 miliony. Monopol Solny daje zwiększenie tylko o 1 milion, Monopol Loteryjny nie daje żadnego zwiększenia.</u>
          <u xml:id="u-48.24" who="#JanWalerianHołyński">Tak więc widzimy, że mniej więcej po stronie wydatków i dochodów nie mamy zasadniczych zmian strukturalnych, mamy tylko pociągnięcia dalsze, tak jak i w budżecie roku ubiegłego, W tym roku na zeszłej sesji, kończąc analizę struktury budżetu naszego, pozwoliłem sobie przytoczyć i analizę kilkunastu budżetów państw innych. Nie miałem wówczas budżetu Rosji sowieckiej. Dziś posiadam materiały dotyczące Rosji sowieckiej, podam ich źródło — pochodzą z Genewy z wydawnictw Ligi Narodów. Znajduję tam bardzo ciekawe dane. Całe gospodarstwo społeczne t. zw. zsocjalizowane rosyjskie w r. 1935 płaciło mniej do skarbu państwa, aniżeli brało ze skarbu, z jednym jedynym wyjątkiem, o którym zaraz powiem, chociaż tam we wpłatach tych przedsiębiorstw istnieje t. zw. podatek obrotowy, który zastępuje podatki płacone przez te przedsiębiorstwa, nie tylko podatki bezpośrednie, ale wszystkie podatki pośrednie i akcyzy, a zatem tu się mieści akcyza od wódki (monopol wódczany), to, co było podstawą budżetu Rosji carskiej, tu się mieści akcyza od cukru, od mięsa, tłuszczów jadalnych itp. Otóż te przedsiębiorstwa brały więcej, niż wpłacały, Był jeden jedyny podatek, który stanowił wyjątek, a na którym opierał się cały budżet 1935 r. i który stanowił 40% wpływów w budżecie. To był podatek od chleba i na tym opierał się budżet sowiecki. Budżet Rosji carskiej opierał się na podatku od wódki, budżet Rosji sowieckiej opiera się na podatku od chleba. Jeżeli przytoczyłem tutaj te cyfry, to tylko dlatego, że mówiliśmy tyle o komunizmie i nie dawniej, jak 20 minut temu p. Premier tak szeroko o tych sprawach tutaj przemawiał.</u>
          <u xml:id="u-48.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Sommerstein.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#WasylMudryj">P, Sommerstein: Wysoka Izbo! Nie mogę, niestety, pójść śladami mego przedmówcy, który w dyskusji nad exposé w sprawie przedłożonego budżetu trzymał się ściśle budżetu, analizował budżet. Może ja nie mam tych fachowych wiadomości, ażeby taką gruntowną analizę przeprowadzić. Ale jedno jest pewne, że jako reprezentant tej ludności, którą mam zaszczyt zastępować w tej Wysokiej Izbie, nie mogę sobie pozwolić na analizę budżetu — jako reprezentant tej ludności, dla której w budżecie nie ma prawie żadnej pozycji, jako reprezentant tej ludności, która jest poza zasięgiem działania budżetu — jak jedni chcą: Państwa — poza zasięgiem mocy władczej organów Rządu, która jest poza zasięgiem obowiązującej mocy praw Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów gen. Sławoj Składkowski: Jak to poza zasięgiem praw?)</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#WasylMudryj">Powiem zaraz.</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#komentarz">(P. Bakon: Chyba dlatego, że obchodzą prawa polskie.)</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#WasylMudryj">Nie wiem o ile p. Bakon jest znawcą prawa i może nie tylko wiedzieć co jest prawem, ale także i kto je i w jaki sposób obchodził.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#komentarz">(P. Marchlewski; Sprawozdania sądowe.)</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#WasylMudryj">Sprawozdania sądowe są różne i w sądach dzieją się rzeczy niesamowite co do wielu ludzi, nie należących do nas, i co do wielu ludzi, którzy stali kiedyś na wcale wysokich stanowiskach. Więc lepiej o sądach w tej Izbie nie mówić. Czytam tylko wyroki.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#WasylMudryj">P. Wicepremier Kwiatkowski był łaskaw zakończyć swoje przemówienie tymi słowami, że nie ma potrzeby budowania ambicji narodowej polskiej na jakiejkolwiek nienawiści. Nie wiem, czy będę zdezawuowany, ale ja sądzę, że chodzi tu o jakąkolwiek nienawiść przeciw komukolwiek w Państwie, a więc przeciwko jakiemukolwiek obywatelowi, czy grupie obywateli, a zatem i przeciw ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#WasylMudryj">A równocześnie powiedział p. Wicepremier, że w wielu momentach — wedle cyfr statystycznych — jesteśmy w tyle za tym czy innym państwem obcym i mówił dla przykładu o Danii, Finlandii i Szwecji, ale równocześnie powiedział, że nie wolno mechanicznie zestawiać cyfr, ale trzeba patrzeć także, jaki jest stosunek człowieka do człowieka, społeczeństwa do społeczeństwa, urzędnika do obywatela, pisma politycznego do czci ludzkiej — ja powiedziałbym i do czci narodowej — i stosunek moralności do zasad gospodarstwa. Święte słowa, Panie Premierze! O to właśnie chodzi, w tym sedno całego zagadnienia i w tym, Panie Premierze Generale Składkowski, leży to, co ja przedtem powiedziałem: stosunek człowieka do człowieka. O tym prawie myślałem, o wykonywaniu tego prawa, o stosowaniu tego prawa w odniesieniu do nas, do z góry trzy milionowej ludności żydowskiej, obywateli Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Oni nie czują się obywatelami.)</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#WasylMudryj">Odmawiam Panu, Panie Kolego Marchlewski, legitymacji osądzania naszych uczuć obywatelskich. Nie ma Pan ku temu najmniejszych praw, nie jest Pan ani o jotę innym obywatelem Rzeczypospolitej, jak ja i jak wszyscy członkowie społeczności żydowskiej. Nie pozwalam, aby ktokolwiek kwestionował nasze uczucia obywatelskie.</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#komentarz">(Głos: Sam nie wierzy w to. Głos inny: Pan Marszałek nie powinien pozwolić.)</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#WasylMudryj">Proszę mi nie pomagać.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#komentarz">(Wicemarszałek Mudryj dzwoni.)</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#WasylMudryj">Powiedziałem, że w ciągu ostatnich dwóch lat myśl państwowa i polityczna polska szuka koryta. Te dwa lata ostatnie są zwłaszcza ciężkie i przykre dla nas, bo to szukanie koryta politycznego polskiej myśli państwowej odbija się na nas, w oświadczeniach i enuncjacjach widzimy to dokładnie. Mniej więcej dwa lata temu ówczesny premier Kościałkowski powiedział, że jest w Polsce 33 miliony obywateli, a zatem, Panie Pośle Marchlewski, sądząc z tej cyfry, nie kwestionowano nas jako obywateli. „Pamiętajmy — powiedział — że Polska, to nie jest abstrakcja, ale 33 miliony istot żywych, z ich potrzebami materialnymi i duchowymi, z ich wiarą w lepsze jutro. Tej wiary nie wolno nam łamać. I dlatego wspólnym wysiłkiem usunąć musimy wszystko to, co nas od tego jutra oddala. Praca i chleb dla wszystkich”. P. Premier Składkowski na posiedzeniu dnia 2 czerwca 1936 r. był łaskaw powiedzieć:</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#WasylMudryj">„Nawet najbiedniejszy człowiek ma swój ideał życiowy, do którego dąży, trzeba mu tylko stworzyć możliwość pracy. Mój naród uważa, że nikogo krzywdzić nie wolno, podobnie jak uczciwy gospodarz nie pozwoli nikogo krzywdzić w domu. Walka ekonomiczna — owszem, ale krzywda żadna”. Panie Premierze, żal wielki nas ogarnia, że jedno słowo, które padło z Pańskich ust, tak boleśnie i ciężko odbiło się na 3 milionach obywateli Państwa. Znamy Pańską uczciwość i szczerość, wiemy, że to było szczerze powiedziane, że Pan dopuszczając walkę ekonomiczną łączyć ją chciał jednocześnie z wyeliminowaniem krzywdy. Ale co z tego zrobiono? Jak tę rzecz interpretowano od góry aż do dołów, do ostatniego człowieka na ulicy, począwszy od wysokich dostojników poprzez prasę i inne dziedziny życia publicznego?</u>
          <u xml:id="u-49.17" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Szło o odrodzenie gospodarcze Polski.)</u>
          <u xml:id="u-49.18" who="#WasylMudryj">Życzę Panu, Panie Pośle Marchlewski, jako Polakowi, aby odrodzenie Polski szło innymi drogami, moralnymi. Nie ma odrodzenia bez moralności.</u>
          <u xml:id="u-49.19" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Ale bez Żydów.)</u>
          <u xml:id="u-49.20" who="#WasylMudryj">Jeżeli dla Pana nakaz moralności nie istnieje, to ja z Panem dyskusję na tym punkcie skończyłem… Bo, Panie Premierze, gdy brzmiały okrzyki: „Bij Zydów”, wtórowano „owszem”, „precz ze straganami” „owszem”, demolowano sklepy żydowskie i wybijano szyby „owszem”, ale nie pamiętano o krzywdzie. Krzywda przyszła mimo woli Pańskiej, wbrew Pańskim zamiarom, wbrew Pańskiej intencji jako kierownika Państwa i Polaka, członka wielkiego szlachetnego narodu. A w następnym przemówieniu mniej więcej przed rokiem p. Premier mówił o sprawiedliwości społecznej, która jest dla wszystkich jednakowa. Ale równocześnie p. Premier powiedział, że ta rzecz jest łatwa w teorii, ale są trudności i cytował szereg trudności, między innymi także co do Żydów. Mówił p. Premier, że wobec równości wszystkich obywateli zakazane mają być ekscesy antyżydowskie, wszystkie wypadki ekscesów surowo karane. Równocześnie p. Premier mówił o konieczności popierania jednostek najzdolniejszych, które przyjdą do miast ze wsi. Nic przeciwko temu nie mamy, ale czy to są zdolniejsze jednostki, które idą ze wsi, czy one w ogóle idą ze wsi? Statystyka nowych sklepów i straganów mówi nam co innego. Idą jednostki, które się wyposaża od razu w przywileje, pieniądze, koncesje, usuwa się drogą pikiet wszelką konkurencję i to mają być te najzdolniejsze pionierskie jednostki. To ma być początkiem odrodzenia handlu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-49.21" who="#WasylMudryj">21 lutego 1937 r. w deklaracji płk. Koca zostaliśmy wyodrębnieni spośród innych mniejszości narodowych. Oceniono nas w sposób zupełnie swoisty.</u>
          <u xml:id="u-49.22" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-49.23" who="#WasylMudryj">Nie spodziewałem się z Pańskich ust innego określenia — i powiedziano, że trzeba dążyć do samodzielności gospodarczej nie Państwa, ale narodu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-49.24" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Tak.)</u>
          <u xml:id="u-49.25" who="#WasylMudryj">Idzie Pan trochę szerzej, wyłącza Pan nie tylko Żydów, ale i inne mniejszości. A w dalszej konsekwencji Związek Młodej Polski, na czele którego stał z początku płk. Koc, a obecnie p. Jerzy Rutkowski, dawny przywódca zakazanej „Falangi” — w swoich afiszach proklamuje walkę z żydowstwem jako takim, walkę na śmierć i życie — zniszczyć, wyciąć, zgładzić.</u>
          <u xml:id="u-49.26" who="#WasylMudryj">Nie będę szeroko mówił o tym, co się dzieje obecnie w stosunku do naszego społeczeństwa. Chcę mówić o jednej rzeczy, która jest istotną w ostatnim okresie.</u>
          <u xml:id="u-49.27" who="#komentarz">(P. Bakon: Niech Pan powie, co mówił Wise, rabin New-Yorku o Polsce.)</u>
          <u xml:id="u-49.28" who="#WasylMudryj">Przede wszystkim nazywa się Weiss, a powtóre jestem pewien, że Pan wie, bo inaczej by się Pan o to nie pytał.</u>
          <u xml:id="u-49.29" who="#komentarz">(Głos: Może Pan powie?)</u>
          <u xml:id="u-49.30" who="#WasylMudryj">Wysoka Izbo! W ostatnim okresie zaszła rzecz specyficzna, nowa — okoliczność dyskryminacji prawnej ludności żydowskiej, sprawa głośnego wszędzie t. zw. ghetta ławkowego. Przez 2 lata szła agitacja bojówek endeckich i nieendeckich, a ostatnio głównie Związku Młodej Polski,...</u>
          <u xml:id="u-49.31" who="#komentarz">(P. Marchlewski: To konsolidacja.)</u>
          <u xml:id="u-49.32" who="#WasylMudryj">...aby Żydów usunąć z zajmowanych miejsc i przesadzić na lewą stronę. Znaną jest bohaterska walka młodzieży żydowskiej, która poniosła i ponosi ciężkie ofiary — ofiary krwi dla obrony godności swego narodu i własnej.</u>
          <u xml:id="u-49.33" who="#komentarz">(P. Bakon: Ale przecież ginęli studenci Polacy.)</u>
          <u xml:id="u-49.34" who="#WasylMudryj">Proszę Pana, ja tę sprawę załatwiłem zeszłego roku, tę fałszywą buchalterię ustaliliśmy, jeżeli Pan nie ma nowych rzeczy, to lepiej niech Pan nie przeszkadza. Obecnie jednak zarządzeniem władz została ta rzecz zgodnie z życzeniem bojówek załatwiona. A nie tak dawno, kilka miesięcy temu p. Minister Świętosławski był łaskaw powiedzieć, że tego wprowadzić nie może, że to jest wbrew obowiązującym przepisom — wbrew Konstytucji. A więc kto to wprowadził? Panowie rektorzy uniwersytetów, a to jest znowu władza, jest ciągłość władzy, to są organa podległe Ministrowi Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-49.35" who="#komentarz">(Głos: To jest samorząd.)</u>
          <u xml:id="u-49.36" who="#WasylMudryj">Wiemy jak samorząd wygląda. Rektor jest zatwierdzany przez Ministra i podlega Ministrowi. Mamy tę sytuację, że nasza młodzież została zdyskwalifikowana, została zdeklasowana jako obywatele drugiej klasy i sadza się ją z tyłu na osobnych ławkach. Trzeba sobie przypomnieć, że tę dyskryminację według narodowości w szkołach kiedyś wprowadził na tym terenie carski gen. Paskiewicz. Takie dyskryminacje i takie dzielenie według narodowości nie może nic dobrego przynieść Państwu.</u>
          <u xml:id="u-49.37" who="#komentarz">(P. Bakon: Nie można tego porównać.)</u>
          <u xml:id="u-49.38" who="#WasylMudryj">I chce się łamać charaktery, bo gdy młodzież nasza nie chce zająć ławek, na których jest przybita żółta łata średniowiecza, zmusza się ją, żeby usiadła i zakazuje stać, nie wpuszcza się jej do uczelni, jeśli nie oświadczy, że podda je się tym przepisom. I rzecz bardzo znamienna. Istnieje wyższa uczelnia — Szkoła Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. Wawelberga i Rotwanda. Kiedyś przed dziesiątkami lat, kiedy było mało sił technicznych w kraju, przemysł polski się rozwijał przy wielkim udziale żydowskich przemysłowców, tych właśnie Wawelbergów, Rotwandów, Kronenbergów i Blochów.</u>
          <u xml:id="u-49.39" who="#komentarz">(P. Bakon: Ale dzisiaj organizują oni partię komunistyczną. P. Mincberg: Ale będą wkrótce wybory. Marszałek dzwoni.)</u>
          <u xml:id="u-49.40" who="#WasylMudryj">Otóż oni przed dziesiątkami lat ufundowali szkołę, by kształcić polskich techników i elektryków olbrzymim sumptem, I tę szkołę w r. 1919 oddali zmartwychwstałemu Państwu Polskiemu i zawierając umowę zastrzegli się, że nie ma być żadnego ograniczenia w stosunku do studentów Żydów. Ówczesny minister oświaty prof. Lukasiewicz czuł się dotknięty stawianiem takiego żądania, bo — powiedział — w wolnej Polsce wszyscy mają te same prawa, żadnych ograniczeń w stosunku do studentów Żydów nie będzie. Lecz przewidujący fundatorowie obstawali przy swoim i to ich zastrzeżenie znalazło się w akcie notarialnym. I dziś w tej szkole właśnie urządza się ławki dla Żydów, na których się przyczepia żółte łaty, i do tej szkoły, fundowanej z pieniędzy żydowskich przed laty kilkudziesięciu, nie wpuszcza się Żydów studentów, gdyż oni nie chcą siedzieć na tych ławkach, a nie wolno im stać.</u>
          <u xml:id="u-49.41" who="#komentarz">(P. Bakon: Muszą szanować przepisy regulaminu.)</u>
          <u xml:id="u-49.42" who="#WasylMudryj">Są pewne przepisy regulaminowe, które muszą stać niżej niż poczucie godności, moralności i honoru. Nie ma takich przepisów, które by szły na łamanie charakterów.</u>
          <u xml:id="u-49.43" who="#komentarz">(P. Bakon: Musicie szanować polskie prawa i przepisy.)</u>
          <u xml:id="u-49.44" who="#WasylMudryj">Zacznijcie od szanowania własnej Konstytucji, o której dziś mówił p. gen. Żeligowski, od szanowania własnych praw, a wtedy dopiero będziecie mogli orzec, czy i o ile my prawa szanujemy.</u>
          <u xml:id="u-49.45" who="#komentarz">(P. Bakon: Nauk brać od was nie będziemy. P. Marchlewski: Kończyć.)</u>
          <u xml:id="u-49.46" who="#WasylMudryj">Nie Pańska rzecz, władzę policyjną wykonuje tu ktoś inny.</u>
          <u xml:id="u-49.47" who="#WasylMudryj">A więc, Wysoka Izbo, ja nie wiem, jak można pogodzie tę rzecz z tym, co powiedział p. Minister Świętosławski w czasie swego zeszłorocznego przemówienia budżetowego na zapytanie posła Hoffmana, że i on uważa jako główny element w wychowaniu młodzieży wszczepianie i pielęgnowanie zasady poszanowania braterstwa ludzi i miłości bliźniego. Jak pogodzić ghetto ławkowe i żółte łaty średniowiecza z postępem, kulturą i cywilizacją XX wieku, z tradycjami wyższych uczelni na całym świecie i tradycjami wyższych uczelni w Polsce, to dla mnie pozostaje zagadką nie do rozwiązania.</u>
          <u xml:id="u-49.48" who="#WasylMudryj">Wysoka Izbo, w sprawie ghetta ławkowego młodzież nasza nie ugnie się, poniesie ona wszystkie ofiary. Za młodzieżą stoi całe społeczeństwo żydowskie. Wszędzie, gdzie jest światło kultury i cywilizacji, sprawa ghetta ławkowego została należycie oceniona i my jesteśmy pewni, że prędzej czy później w interesie kultury, Państwa i społeczeństwa polskiego Rząd odnośne zarządzenie uchyli.</u>
          <u xml:id="u-49.49" who="#WasylMudryj">Przechodzę do spraw innych. P. Premier był łaskaw powiedzieć, że jest spokój — z wyjątkiem „tych tragicznych dni” w Małopolsce zachodniej. Nie mam zamiaru wracać do tych „tragicznych dni”, do tego tragicznego epizodu, o którym mówił p. Premier, ale chcę, muszę mówić o naszej sytuacji, która ciągnie się miesiącami i latami, a która dla nas wyczerpuje się nie w pojęciu spokoju, ale w pojęciu braku bezpieczeństwa życia, zdrowia i mienia.</u>
          <u xml:id="u-49.50" who="#komentarz">(Przerywania,)</u>
          <u xml:id="u-49.51" who="#WasylMudryj">Czy mam mówić o Brześciu, czy o Częstochowie, czy mam mówić o tych 48 wypadkach, o których p. Premier mówił w zeszłym roku, o tych 348 napadach na terenie jednego województwa białostockiego, do których dołączyło się w międzyczasie tyle nowych ekscesów? Ludność żydowska żyje w ciągłym niepokoju.</u>
          <u xml:id="u-49.52" who="#komentarz">(Głos: I strzela.)</u>
          <u xml:id="u-49.53" who="#WasylMudryj">Strzela, tak, strzela.</u>
          <u xml:id="u-49.54" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-49.55" who="#WasylMudryj">Panowie, trzeba mieć pewną małą dozę uczciwości, trzeba odróżnić, że jest sfera pewnych indywidualnych zwad, kłótni, bójek, ale jest i coś innego, są organizacje, są całe kadry, są panowie z mieczykami, są panowie umundurowani i uzbrojeni, którzy uważają, że trzeba pójść i bić, i mordować, i rozbijać, i niszczyć współobywateli dlatego tylko, że należą do społeczności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-49.56" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-49.57" who="#WasylMudryj">Trzeba mieć trochę obiektywizmu i nie można budować na nienawiści, która zaślepia, niszczy resztki uczuć ludzkich, uczuć wszechludzkich, która zabija na dłuższą metę. Bardzo słusznie powiedział poeta polski Tetmajer: „Jedynym zbawieniem na ziemi tłumić w sobie dzikie ludzkie zwierzę”. Sądzę, że te słowa poety polskiego należało by obecnie we wszystkich miejscach publicznych, na wszystkich drogach, we wszystkich uczelniach wyższych, a może i w świątyniach wybić na murze, aby każdy to czytał i wiedział, jaki ma być drogowskaz w wolnej Polsce dla jej obywateli.</u>
          <u xml:id="u-49.58" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-49.59" who="#WasylMudryj">Nie może być takich sytuacyj, aby jak w Brześciu niszczono mienie przez 16 czy 14 godzin. Wiemy o tym, jak niektórzy panowie z Rządu wówczas oceniali te rzeczy, że przez 14 czy 16 godzin pod bokiem wojewody w mieście wojewódzkim sklepy były niszczone i demolowane.</u>
          <u xml:id="u-49.60" who="#WasylMudryj">P. Premier w komunikacie napisał, że władze wyższe były mylnie informowane, że nie przedsięwzięto środków, które mogły rzecz stłumić w zarodku, ale ludność żydowska przez 14 czy 16 godzin była wydana na łaskę i niełaskę, kto chciał, to niszczył i palił.</u>
          <u xml:id="u-49.61" who="#WasylMudryj">Byłem przed kilku miesiącami w małym mieście Brańsku, w wojew. białostockim, tam także były ekscesy. Była tam p. Marszałkowa Aleksandra Piłsudska i przynajmniej tak długo, jak długo p. Marszałkowa Aleksandra Piłsudska tam była, nie chcieli ci ludzie zaczynać. Zjawił się tam komendant policji w towarzystwie gościa, majora policji pruskiej, który przyjechał studiować stosunki w policji polskiej. Żydzi na rozkaz bojówek oenerowskich zaczęli zamykać sklepy. Pan komendant tamtejszej policji powiada, prawdopodobnie dla utrzymania swojego autorytetu: Żydzi, nie zamykajcie sklepów, bo major policji pruskiej pytał się dlaczego Żydzi nic chcą otwierać. Tłumaczono komendantowi policji, jakie będą konsekwencje — widziano przecież jak to było w innych miastach i miasteczkach, a może i w samym Brańsku. Wtedy powiedział: możecie otworzyć, jak będzie szkoda, to Rząd, to Państwo zapłaci. Wiemy, jak płacono za szkody w Brześciu! Brześć będzie odbudowany naszym wysiłkiem, wszystko powróci do dawnego. My się nie poddamy. Już nieraz powtarzałem: małe cierpienia wyprowadzają z równowagi, wielkie ją przywracają. Nas się nie wykurzy i nie zniszczy. Szkoda wielka jest nasza, my ją wyrównamy, ale szkoda jest również Państwa, szkoda dla porządku społecznego, dla utrzymania ładu, bez którego nie można nic budować. Największe mocarstwa i imperia nadwyrężone uciskiem i reakcją upadały…</u>
          <u xml:id="u-49.62" who="#komentarz">(P. Bakon: Ale te wszystkie państwa wy najpierw dezorganizujecie.)</u>
          <u xml:id="u-49.63" who="#WasylMudryj">Czy Pan Kolega wykłada historię w swym liceum?</u>
          <u xml:id="u-49.64" who="#komentarz">(P. Bakon: Nie trzeba wykładać historii, wystarczy popatrzeć na wschód.)</u>
          <u xml:id="u-49.65" who="#WasylMudryj">W ostatnim półroczu ekscesy nawet i w Warszawie przybrały wielkie rozmiary. Pamiętam we wrześniu, jak hulano w ogrodzie Saskim, na ulicach i w dzielnicach żydowskich, w Warszawie, w mieście stołecznym, gdzie jest Rada Ministrów, gdzie są wszystkie władze. Gdzież tu jest bezpieczeństwo życia, zdrowia i mienia? A możność pracy uczciwej, o której mówił p. Premier? Bojkot gospodarczy, uświadamiać społeczeństwo polskie, słusznie, czy niesłusznie, dzielić obywateli według wyznania i narodowości, prowadzić akcję: „my obywatele tego narodu czy tego wyznania tylko u nas możemy znaleźć pracę” — od tego są najrozmaitsze środki agitacji, ale zbrodniczą jest agitacja przy pomocy pałek, przy pomocy kastetów, przy pomocy zorganizowanych kadr pikieciarzy, gdzie się od rana do nocy stoi przed sklepami żydowskimi i nie wpuszcza klienteli.</u>
          <u xml:id="u-49.66" who="#komentarz">(Głos: Tylko się poucza.)</u>
          <u xml:id="u-49.67" who="#WasylMudryj">Pan Kolega tej sytuacji jeszcze nie zna, bo u was nie ma pikieciarzy, bo nie macie kupców żydowskich.</u>
          <u xml:id="u-49.68" who="#komentarz">(Głos: Nikt nie gwałci — poucza.)</u>
          <u xml:id="u-49.69" who="#WasylMudryj">Otóż w tym właśnie jest wielka omyłka. To można mówić tu, przy zielonym stoliku, ale proszę zapytać ludność poszkodowaną, uczciwych obywateli miejskich polskich, czy ukraińskich, czy innych — oni powiedzą zupełnie co innego. I tu stwierdzam ciekawą rzecz, w żadnym miasteczku nie ma pikieciarzy — miejscowych obywateli. Nie znajdują się tacy. To też ich sprowadza się z innych miejscowości. Natomiast stwierdzam i to z wielką radością, że w szeregu miejscowości Polacy miejscowi, chłopi i robotnicy sprzeciwiają się pikieciarzom — bronią Żydów. W jakiejś miejscowości pod Krakowem chłopi zniszczonemu Żydowi zwrócili szkodę, urządzili składkę, bo tak nakazywało im sumienie, bo oni rozumieją przykazania religii.</u>
          <u xml:id="u-49.70" who="#komentarz">(Głos: To poco Pan płacze, jeżeli jest dobrze?)</u>
          <u xml:id="u-49.71" who="#WasylMudryj">Ja nie płaczę, tylko przedstawiam stan rzeczy i domagam się, żeby w państwie praworządnym nie rządził terror, żeby rządziła prawowita władza, począwszy od ministra aż do policjanta, żeby prawowita władza miała tę moc, że ona ukróca wszystkie nadużycia, wszystkie ekscesy.</u>
          <u xml:id="u-49.72" who="#komentarz">(Głos: Nie chcecie wykonywać okólników wydawanych przez tę władzę.)</u>
          <u xml:id="u-49.73" who="#WasylMudryj">Wysoka Izbo! Jak te ekscesy wyglądają w takim małym mikrokosmosie, ujawnia się w procesach Mam przed sobą wyjątek z takiego procesu o zajścia w Śniadowie.</u>
          <u xml:id="u-49.74" who="#WasylMudryj">Występują główni aktorzy obok poszkodowanych i obok, jabym powiedział, zbrodniarzy, ale obawiam się, że p. poseł Marchlewski mnie w tej chwili przywoła do porządku. Więc p. prokurator, p. starosta, komendant Policji Państwowej.</u>
          <u xml:id="u-49.75" who="#WasylMudryj">Pan prokurator powiada: „Naród polski stać na to, ażeby swoje zadania ekonomiczne rozwiązywał w drodze legalnej. Wszelkie niegodziwe dybanie na cudze mienie i życie musi być ostro karcone. Ale równocześnie jeden ze świadków, pytany poco był na miejscu ekscesów, powiada: „To było takie ładne, gdy leciały bryzgi szlifowanego szkła z żydowskich luster”. W sprawie zajść w Wysokiem Mazowieckiem prokurator powiada: „Dziś na papierze nie wygląda to może tak wstrząsająco. Otóż to tak łatwo się wymawia: 1.400 wybitych szyb, obalone stragany, ranni Żydzi. Proszę sobie uzmysłowić, jak to wszystko wyglądało w smutnej rzeczywistości. Faktów nie przekreślimy, ekscesy były. Jesteśmy za biedni na to, aby niszczyć własny dobrobyt”. A p. wicestarosta przeprowadza subtelną bardzo analizę, co to jest bojówka i co to jest pikieta. Bojówka, to jest komórka, która jest od razu przygotowana, nastawiona do popełniania ekscesów, a pikieta jest to warta, która ma pilnować, aby chrześcijanie nie kupowali u Żydów.</u>
          <u xml:id="u-49.76" who="#WasylMudryj">A p. komendant policji państwowej powiada: „Gdyby Żydzi po rozbiciu sklepów nie byli robili takiego gwałtu, to te wypadki być może nie przybrałyby tak wielkich rozmiarów”. A sąd w rezultacie uwzględnił jako okoliczność łagodzącą wzgląd na ogólne nastroje i niskie kary przeważnie zawiesił. Ale wracam jeszcze. Obrońca Jezierski powiada: To była wyższa konieczność, ci wszyscy ludzie musieli tak robić, bić, ranić Żydów, demolować stragany, bo tego wymaga interes wyższy w Polsce — unarodowienie handlu i rzemiosła.</u>
          <u xml:id="u-49.77" who="#komentarz">(Głos: To jest reakcja przeciwko Wam.)</u>
          <u xml:id="u-49.78" who="#WasylMudryj">To jest „wprowadzanie moralności do dziedziny gospodarczej”.</u>
          <u xml:id="u-49.79" who="#WasylMudryj">Wysoka Izbo! Mam czas bardzo krótki, ale powiem jeszcze kilka słów o pewnej bardzo przykrej sprawie, o wyrokach, które poruszyły całą opinię i które spowodowały daleko idące zaburzenia — każda instancja mówi co innego. W pierwszej instancji mówi się o wielkiej nienawiści całej ludności żydowskiej przeciwko Państwu, przeciwko armii, przeciwko wszystkiemu co polskie. Dopiero ostatnia instancja musiała skasować tę część motywów, ale szeroka publiczność czyta motywy pierwszej instancji, motywy Sądu Najwyższego bardzo mało kto czyta. To było zło rozszerzane przez wyroki, jakby zatruwanie atmosfery przez zatruwanie studni. A sąd powinien być jak najdalej od tego, co nazywa się agitacją, zatruwaniem atmosfery zatrutymi studniami.</u>
          <u xml:id="u-49.80" who="#WasylMudryj">Czas mój się kończy. Chcę zaznaczyć jedno. My, ludność żydowska, w najcięższej naszej sytuacji nie tracimy wiary, my, ludność żydowska, możemy skonstatować, że do nas odnosić się mogą słowa wielkiego myśliciela włoskiego Jakuba Leopardi: „Wielu pragnie obchodzić się z Tobą nikczemnie i żebyś Ty równocześnie pod ciężarem ich nienawiści z jednej strony był na tyle roztropny i nie przeszkadzał ich nikczemności, a z drugiej strony nie uważał ich za nikczemnych”. Tak „roztropni” my nie będziemy. To jest niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-49.81" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-49.82" who="#WasylMudryj">My wierzymy w to, że przemawiamy z tej trybuny nie tylko do tego Sejmu, ale przemawiamy do społeczeństwa polskiego, do tych mas ludowych, które w niejednej sytuacji zaświadczyły, że nie mają nic wspólnego z uciskiem narodowościowym, religijnym czy jakimkolwiek innym. My uważamy, że przez dopuszczenie tych mas ludowych do załatwienia spraw publicznych przez wprowadzenie nowej reprezentacji, wyszłej z wolnych wyborów całej ludności, dopuszczenie całej ludności do wyborów, nastąpi era lepszej przyszłości dla wszystkich mniejszości i dla najbardziej uciśnionej mniejszości żydowskiej. Dla nich przyniesie ta nowa epoka panowanie prawa, ładu i praworządności. Wyodrębnianie nas z innych mniejszości narodowych, przedstawianie odrębnej kwestii, kwestii żydowskiej, stosowanie zasady „Divide et impera” nie prowadzi do rezultatu. Dowodem, jak inne narodowości to oceniają, jest ustosunkowanie się młodzieży ukraińskiej na uniwersytecie lwowskim w sprawie ghetta ławkowego, dowodem prasa ukraińska, która mówi: zaczęło się od Żydów, a skończy się na nas. W białoruskim piśmie „Christiańska Dumka”, wydawanym przez b. posła ks. Stankiewicza, czytamy, że młody Ozon zwrócił się do młodzieży białoruskiej, ażeby ona również przystąpiła do akcji przeciwżydowskiej, ale ona to odrzuciła i powiedziała, że na nienawiści nie wolno niczego budować, z nienawiścią walczy Kościół, religia, cała światła część społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-49.83" who="#WasylMudryj">My wierzymy w światłą część społeczeństwa polskiego i cieszymy się z tego stanowiska Ukraińców i Białorusinów. Wołamy za wielkim poetą polskim Juliuszem Słowackim: „Niech noc idzie z czarnymi sztandary, ona nie wydrze z naszej duszy wiary”. I my wierzymy za Juliuszem Słowackim, że „płyną ludy jak łańcuch żórawi w postęp”, a zwycięstwo postępu będzie zwycięstwem naszej sprawy, wyzwoleniem i oswobodzeniem ludności żydowskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#StanisławCar">Wysoka Izbo! Przeglądając stenogram przemówienia p. Sommersteina, zauważyłem w tym przemówieniu następujący ustęp: „Sprawozdania sądowe są różne i w sądach dzieją się rzeczy niesamowite co do wielu ludzi nie należących do nas i co do wielu ludzi, którzy stali kiedyś na wcale wysokich stanowiskach. Więc lepiej o sądach w tej Izbie nie mówić. Czytam tylko wyroki”.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#StanisławCar">Dopatruję się w tym ustępie usiłowania zachwiania wiary w bezstronność sądów polskich, a więc rzeczy niedopuszczalnej, i za ten ustęp przywołuję p. Sommersteina do porządku.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#StanisławCar">Głos ma p. Hutten-Czapski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wysoki Sejmie! Na wstępie chcę się zastrzec, że przemawiam w imieniu nie jakiejkolwiek grupy, czy jakiejś organizacji, ale wyłącznie w imieniu własnym.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Rozpoczynając sesję, w dniu wczorajszym usłyszeliśmy wyczerpujące sprawozdanie p. Ministra Skarbu i Wicepremiera Kwiatkowskiego. Z natury rzeczy było to sprawozdanie przede wszystkim gospodarcze. Zawierało ono cały szereg cyfr, między innymi cyfry, dotyczące statystyk międzynarodowych, nad którymi jednakże nie chciałbym się zatrzymywać, gdyż jeżeli się mówi o statystyce dotyczącej Szwecji, można by też mówić i o statystyce egipskiej, a to w moim przekonaniu nie są przykłady porównywalne w naszych rodzimych warunkach.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Słyszeliśmy o równowadze budżetu. Przyznać musimy, że Rząd ze swej strony uczynił bardzo wielki wysiłek, który spotykamy z uznaniem, i który tym bardziej był niewątpliwie trudny, że w miarę poprawy koniunktury nacisk poszczególnych resortów o kredyty staje się coraz większy.</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Słyszeliśmy też o inwestycjach dokonanych, o usystematyzowaniu ich, o rzuceniu tam dużych środków, którymi też robią się istotnie wielkie rzeczy. Niewątpliwie prace w Rożnowie, czy w Porąbce, czy w Stalowej Woli są to przedsięwzięcia wielkie, których realizacja dalsza może dać wielkie wyniki. Zdawać sobie musimy jednakże sprawę, że są to środki całego Państwa rzucane na pewien ograniczony teren, że w planie inwestycyjnym wykonywanym obecnie zaniedbane były te dzielnice Polski, które opieki i pomocy Rządu jednak bardzo potrzebują. Województwa wschodnie, niestety, nie zostały w tym planie należycie uwzględnione. Mam nadzieję, że w planie następnym znaczniejsze na nie przeznaczone będą kwoty. Nie dostaliśmy też sprawozdania z wykonanych robót i przy budżecie nie dostaliśmy preliminarza robót przyszłych, chociaż wykańcza się ten plan z dniem 1 stycznia. Sądziłbym, że jak najszybsze przesłanie do Izb tych materiałów jest rzeczą niezbędną, abyśmy mogli w gruntowny, należyty i niezbyt pośpieszny sposób z problemami tymi się zaznajomić.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Nie podzielam w zagadnieniach ekonomicznych poglądów p. Dudzińskiego, z którym łączą mnie jak najlepsze stosunki i z którym zazwyczaj jestem w zgodzie. Uważam, że wysiłki Rządu w dziedzinie utrzymania waluty w naszych warunkach były właściwe. Wydaje mi się, że zastanawianie się nad zmianą systemu pieniężnego w Polsce na wzór najbliższego państwa zachodniego przy naszym ustroju, w naszych warunkach gospodarczych i w naszych warunkach politycznych obecnie nie byłoby możliwe. Dyskusja, którą p. Dudziński swoim projektem i wystąpieniem rozpoczyna, jest dyskusją niezmiernie interesującą i jest dyskusją, wymagającą ze wszystkich stron dokładnego badania, jednakże problemy te są tak wielkie, że bez bardzo poważnych studiów odrazu uznać je za właściwe oczywiście nie można.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wśród bilansu prac Rządu są problemy codzienne, troski interesujące poszczególne niewielkie może dzielnice i ich części; są też problemy kardynalne, które powinny się przewijać białą nicią we wszystkich Rządu decyzjach i wszystkich posunięciach Rządu.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wydaje mi się, że największym zadaniem Rządu Rzeczypospolitej, zadaniem kardynalnym, które przy każdej większej decyzji powinno być brane pod uwagę, jest umiejętne korzystanie z największego bogactwa Rzeczypospolitej, to jest z naszego dużego przyrostu naturalnego. Rząd musi być dobrym gospodarzem właśnie tego bogactwa. Kłopoty codzienne i drobne sprawy nie powinny skierowywać jego myśli, uwagi i środków w takim kierunku, który by przede wszystkim możliwego wykorzystania pracy i tego naturalnego naszego bogactwa największego nie miał na uwadze. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że codziennie mamy więcej ludzi do wyżywienia, do odziania, do wychowania, do wykształcenia i do przysposobienia z wszelkiego punktu widzenia na dobrych obywateli Rzeczypospolitej. I tu nawiasowo chciałbym zaznaczyć, że informacje, które posiadam, dotyczące zdrowotności naszej ludności, nie są tak pesymistyczne, jak dzisiaj z tej Trybuny słyszeliśmy. Z danych, które uzyskałem z Państwowej Rady Zdrowia, z przyjemnością się dowiedziałem, że jeśli chodzi na przykład o wygląd zewnętrzny poborowych, a w szczególności o ich wzrost, to w ostatnich rocznikach jest pewne nieznaczne, ale dość ogólne polepszenie. Jest to, w moim przekonaniu, bardzo interesujący szczegół. Zadać musimy sobie pytanie, czy wysiłki Rządu szły dostatecznie w kierunku wykorzystania tego przyrostu naszej ludności, a z drugiej strony, czy dostatecznie brano pod uwagę wszystkie związane z tym problemy, a więc przede wszystkim problem wyżywienia.</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jak wygląda kwestia produkcji rolnej w Polsce? Już w ubiegłej sesji miałem zaszczyt z tej trybuny parokrotnie przedstawić, że w moim przekonaniu za mały nacisk kładzie się na to, żeby ziemia, która zawarta jest w granicach Rzeczypospolitej, mogła więcej produkować. P. Minister Skarbu był łaskaw wczoraj mówić o zapasach znacznych pszenicy, to były jednak cyfry dotyczące zagranicy. U nas, niestety, wygląda inaczej. Rokrocznie mamy większą ilość ludności do wyżywienia, produkcja nie wzrasta w tempie należytym. W moim przekonaniu o wiele za mało jest w tym kierunku zwracana uwaga i o wiele za mało w tym kierunku się robi. I do jakich dochodzi się rezultatów? Zadałem sobie trud zebrania danych, dotyczących naszego wywozu zbóż wszelkiego rodzaju łącznie z koniczyną, z nasieniem koniczyny za rok 1936 i za r. 1937, wziąłem przykładowo 3 miesiące; i tak, jeżeli w miesiącach sierpniu, wrześniu i październiku 1936 r. wywieźliśmy 347.500 ton (podaję cyfry zaokrąglone), to w tym samym okresie czasu w r. 1937 wywieźliśmy 45.360 ton, czyli prawie o 300.000 ton mniej. Może ktoś powie, że spowodowane to jest tym, że konsumcja krajowa z poprawą koniunktury wzrasta. Być może, że ma to pewien wpływ, jednakże zwyżka cen zagranicznych zdawało by się, zachęcałaby do większego wywozu. Wydaje mi się, że główny powód polega na czym innym. Główny powód jest ten, że więcej zboża zjadamy w kraju. Co roku zjadamy więcej, a produkujemy go stosunkowo nieznacznie więcej. Polityka ze strony Ministerstwa Rolnictwa w tym kierunku, wydaje mi się, właściwa nie jest. Wydaje mi się, że tam, tak jak rok temu z tej trybuny mówiłem, problemy socjalne i polityczne stanowczo przeważają nad zagadnieniami gospodarczymi i to skierowuje myśl Ministerstwa Rolnictwa na drogę, która nie odpowiada ani jego celom, ani jego zadaniom. Słyszeliśmy zachętę ze strony Ministerstwa Rolnictwa, ażeby nastawiać produkcję rolniczą w kierunku hodowlanym. Wczoraj p. Minister Skarbu stwierdził, że ceny na zboże w ostatnim okresie podniosły się o czterdzieści kilka procent, na produkty hodowlane o 15%. A więc ci, którzy poszli za dobrą radą Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych z pewnością gorzej na tym wyszli. Koniunktura nie stosuje się do życzeń ani panów referentów, ani panów dyrektorów departamentu, ani panów wiceministrów, ani nawet p. Ministra Rolnictwa, — to są rzeczy, które, niestety, tutaj dyktowane być nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jak wygląda sprawa nawozów sztucznych, sprawa tak ważna w Polsce? P. Wiceminister Lechnicki wracając z zagranicznej podróży stwierdził, że nawozy nasze są sprzedawane w Finlandii i w krajach bałtyckich o 50% taniej niż w Polsce. Dlaczego my nie możemy sprzedawać tych nawozów tutaj w kraju i dlaczego sprzedajemy je za granicą notabene po niższej cenie? W ten sposób rynek zbytu dla wywozu naszych zbóż się zmniejsza. Widzimy, że Niemcy obniżyły cenę nawozów sztucznych w celu zachęcenia do ich stosowania jeszcze w roku bieżącym. A u nas? Czytam komunikat, że ze względu na potrzeby rolnictwa ceny nawozów sztucznych w tym roku podniesione nie będą. Z pewnością dla rolnictwa nie jest to wielka zachęta. Przypuszczam, że dążenie do obniżenia cen nawozów sztucznych jest życzeniem całego polskiego rolnictwa, że niewątpliwie będzie przedstawione jeszcze w tej Izbie p. Ministrowi.</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jak wygląda kwestia szkolenia, kwestia uczenia tych dzieci, które dorastają i którymi się musimy opiekować? Wiemy jak wielkie ich ilości są poza szkołą. Znamy ogromne braki lokali szkolnych. Przeglądając budżet tegoroczny, widzę na budowę szkół 50.000 złotych. Pochodzę z województwa wschodniego, reprezentuję okręg nowogródzki o ludności mieszanej. Do mnie nieraz przychodzą moi miejscowi sąsiedzi, którzy mówią: złożyliśmy 500 zł, czy 1000 zł w naszej gromadzie na budowę szkoły. Proszę nam dopomóc. Budowa szkoły na wschodzie to jest kwestia 10 czy 15 tysięcy zł, zależnie od tego, jakiej ma być wielkości, czy z mieszkaniem dla nauczyciela, czy bez. Czy nie było by warto, żeby zamiast wydawać tak wielkie kwoty na rzeczy wielkie i potrzebne może, ale może nie tak bardzo pilne, w centralnych i innych dzielnicach Polski — czy nie warto by w pierwszej linii pomyśleć o zaspokojeniu tych najpilniejszych potrzeb na wschodzie? Wybudowano 100 szkół imienia Marszałka Piłsudskiego na Wileńszczyźnie, zrobiono z tego akt niezmiernie uroczysty. A ileż setek szkół winno powstać, zaś tempo ich budowy musi być z pewnością szybsze Jak wygląda ilość nauczycieli? Trzy lata temu słyszeliśmy o gwałtownym nadmiarze nauczycieli. Cytowano liczbę 16.000 nauczycieli bezrobotnych. Miałem co do tego wątpliwości. Mnie się zdaje, że stoimy obecnie w przededniu gwałtownego braku nauczycieli dla szkół powszechnych. Z danych, które uzyskałem, wydaje mi się, że napływ do liceów nauczycielskich jest bardzo niewielki, zapotrzebowanie zaś co roku wzrasta. Nie jest to winą dzisiejszego Ministra. Przekształcenie szkolnictwa, które nastąpiło dość gwałtownie, nie wiem, czy dostatecznie wzięło pod uwagę ten wzrost zapotrzebowania na siły zawodowe i tutaj być może znajdziemy się za rok czy dwa w dosyć trudnym położeniu, że będziemy mieli braki na tym bardzo istotnym i ważnym odcinku.</u>
          <u xml:id="u-51.10" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">A szkolnictwo zawodowe, które zawdzięczamy też po części reformie przeprowadzonej przez Ministerstwo i skierowaniu młodzieży do szkolnictwa zawodowego, odczuwa też braki olbrzymie w szkolnictwie rolnym i również w szkolnictwie rzemieślniczym. Do jednego z mechanicznych gimnazjów warszawskich zgłosiło się na pierwszy rok 600 kandydatów. Wskazuje to na gwałtowny pęd młodzieży naszej do szkolnictwa zawodowego, pęd słuszny, pęd pożądany, pęd wskazany, któremu też z pomocą budżetową przyjść należy.</u>
          <u xml:id="u-51.11" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Dlatego nie wątpię, że to zagadnienie będzie musiało być w Komisji Budżetowej szczególnie życzliwie potraktowane.</u>
          <u xml:id="u-51.12" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">W zatrudnieniu zrobiono dużo. Tym niemniej znaczne cyfry bezrobotnych jeszcze istnieją. Nie sądzę, żeby mogło być zrealizowane w szybkim czasie to, co p. Premier Składkowski mówił, że bezrobocie będzie kompletnie zlikwidowane. To nie jest tak łatwy problem. To jest bardzo trudna rzecz.</u>
          <u xml:id="u-51.13" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Czy w związku z ilością ludności w Polsce dostatecznie się zastanawiano nad rozbudową małych ośrodków prowincjonalnych? Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o politykę urbanizacyjną w całej Polsce, to my jej jak gdyby nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-51.14" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Środki są rzucane przede wszystkim na rozbudowę wielkich centrów, przede wszystkim stolicy, tj. Warszawy, potem niektórych miast, które potrafią tymi czy innymi środkami rozbudować się. Województwa wschodnie tu znów znalazły się na szarym końcu. Jeżeli chodzi o odciągnięcie nadmiaru ludności wiejskiej do miast, to nie trzeba myśleć tylko o przemyśle i tylko o wielkich miastach. Tu powinno się tworzyć specjalny system ułatwień rozbudowy i dążyć do tego, żeby rozwijały się małe miasteczka na wzór Wielkopolski. Dlaczego w dużym powiecie w centrum Państwa albo na wschodzie jest jedno miasto powiatowe średniej wielkości i prawie żadnego miasteczka? Dlaczego nie można by dążyć do tego, żeby ta ludność była równomiernie rozmieszczona w miastach, wtedy odbije się to na podniesieniu rzemiosła i handlu, czego nam tak bardzo potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-51.15" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Mowa była o obiegu pieniężnym. P. Minister mówił, że obecny obieg pieniężny dorównywa obiegowi pieniężnemu z roku 1928. Wydaje mi się, że tutaj trzeba wstawić korekturę, że w r. 1928 kursowała w Polsce druga waluta, która w międzyczasie istnieć przestała — waluta dolarowa. Wówczas wiele obrotów dokonywanych było w dolarach. Papiery państwowe były emitowane za dolary, jak np. dolarówka. Cyfra tych pieniędzy dolarowych była wówczas obliczana na nie mniej niż 100 milionów dolarów. Przeliczywszy to na złote będziemy mieli, że obieg był wówczas znacznie większy. Nie sądzę, by obieg obecny był wystarczający dla utrzymania odpowiedniej pulsacji życia gospodarczego i sądzę, że w tej dziedzinie bez naruszenia zaufania do naszej waluty niejedno jeszcze dałoby się zrobić.</u>
          <u xml:id="u-51.16" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Nie słyszeliśmy niestety wczoraj — może usłyszymy to później — co zrobiono dla ułatwienia młodzieży wchodzenia w życie. Dwa lata temu słyszeliśmy o ułatwieniach dla wciągnięcia do życia młodzieży kończącej studia. Wiemy, że na wiele stanowisk młodzi ludzie są przyjmowani. Objaw ten istotnie ma miejsce. Nie słyszeliśmy jednak cyfr, nie słyszeliśmy w jakiej mierze młodzież zastępuje odchodzących na emeryturę. To są problemy, które nas interesują. To wchodzenie elementów młodych, które ma miejsce w niektórych ministerstwach, na większą skalę mogłoby w znacznej mierze zmniejszyć te różnice, które w Polsce się wytworzyły pomiędzy pokoleniem starszym, w sile wieku jeszcze się znajdującym, a tym przychodzącym młodszym.</u>
          <u xml:id="u-51.17" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Co zrobiono w sprawie niepodzielności gospodarstw wiejskich? Problem pierwszorzędny. Ustawa została zgłoszona w Izbie przez posła Bartczaka. Nie wiem, czy kredyty, który były przeznaczone, są należycie wyzyskane. O ile słyszałem — nie. Zobaczymy jak ta sprawa dalej się rozwijać będzie. W każdym razie artykuł, który się ukazał w organie zbliżonym do Rządu, mianowicie w Gazecie Polskiej, a który się dość sceptycznie odniósł do tego problemu niepodzielności, mającego tak wielki wpływ dla całego gospodarstwa polskiego — był dość nieżyczliwy.</u>
          <u xml:id="u-51.18" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Co zrobiono w dziedzinie emigracji w ogóle? Znamy starania p. Ministra Becka na terenie Ligi Narodów. Znamy jego przemówienia. Nie wiemy, jak ta sprawa się przedstawia.</u>
          <u xml:id="u-51.19" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wreszcie sprawa żydowska.</u>
          <u xml:id="u-51.20" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Myślałem, że to to samo.)</u>
          <u xml:id="u-51.21" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Przemawiam po pośle Sommersteinie. Będę o niej jednak mówił nie dlatego, że p. Sommerstein był moim przedmówcą. Sprawa ta stanowi najaktualniejszy problem obecnej polityki w Polsce. Sprawa nabiera na ostrości ze względu na to, że ruch nacjonalistyczny się wzmaga, ze względu na to, że istnieje przeludnienie, nadmiar polskich czy innych sił na wsi, który dąży do miast i miasteczek. Nic dziwnego, że w tym stanie rzeczy, gdy ludność się zwiększa, kiedy dążenie do pracy, do zajęcia stanowisk w handlu, w przemyśle i rzemiośle jest coraz większe, stykają się z sobą elementy żydowskie z elementami nieżydowskimi. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że np. w r. 1929 na mniej więcej 200.000 rzemieślników było Żydów około 78.000, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w r. 1933 na ogólną ilość około 400.000 świadectw przemysłowych było około 200.000 wykupionych przez Żydów, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w całym Państwie w stanie lekarskim jest około 35% Żydów, to cóż się temu dziwić, że ten problem nabiera na ostrości, cóż się temu dziwić, że kryzys, trudności finansowe, trudności ekonomiczne, nędza nieraz doprowadzają do wybuchu i do gwałtów.</u>
          <u xml:id="u-51.22" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jakie jest stanowisko ludności żydowskiej? Ja nie wiem, czy cała ludność żydowska by się zgodziła z tym twierdzeniem, jakie p. Sommerstein tutaj wypowiedział. Mówił on o tym, że Żydzi zamieszkali w Polsce zamierzają tu zostać. Ja mam wrażenie, że myśl domu narodowego żydowskiego, myśl Palestyny w szczególności, rzucona w swoim czasie przez Herzla, która przeszła tak wielki rozwój, że ta myśl dążeniom żydostwa polskiego jest dość bliska. I wydaje mi się, że procent tych obywateli polskich, którzy by chętnie wyjechali czy do Palestyny, czy do Ameryki, jest znaczny. Sądzę, że tutaj obowiązkiem i społeczeństwa polskiego i społeczeństwa żydowskiego jest starać się przyczynić, aby te ostrości, wynikające z tych starć Polaków z Żydami i nawet nie tylko Polaków, ale wszystkich innych narodowości słowiańskich na terenie Rzeczypospolitej, znajdowały finał nie w formie walk, bójek i tłuczenia szyb, ale w formie zupełnie wyraźnej wymiany, wyjazdu spokojnego i zgodnego.</u>
          <u xml:id="u-51.23" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ze strony Rządu widoczne było w paru posunięciach zajęcie stanowiska po stronie nacjonalistycznego społeczeństwa polskiego. I to jest zupełnie zrozumiałe. Rząd składa się z elementu polskiego. Rząd jest rządem Rzeczypospolitej Polskiej i nie może nie patrzeć na to i nie słuchać tego, co mówi znakomita większość, jeżeli nie całe 100% społeczeństwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-51.24" who="#komentarz">(P. Sommerstein: A co mówi Konstytucja?)</u>
          <u xml:id="u-51.25" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Wchodzi jednak w rachubę, jak się to mówi i robi. Jeżeli ze strony społeczeństwa polskiego jest żywiołowy ruch wypierania Żydów z placówek handlowych, gospodarczych i innych, to jest to rzeczą zupełnie zrozumiałą, naturalną. Jednak społeczeństwo mniej oczywiście może się zastanawiać i mniejszy na nim spoczywa obowiązek myślenia: A co dalej? A tymczasem nie wiem, czy oprócz wysiłków p. Ministra Spraw Zagranicznych dostateczne były wysiłki ze strony Rządu naszego w kierunku pozytywnego rozwiązania problemu żydowskiego.</u>
          <u xml:id="u-51.26" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Jakie są rezultaty?)</u>
          <u xml:id="u-51.27" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Jeżeli w roku 1935 saldo wyjeżdżających Żydów do Palestyny wynosiło 24.500 ludzi, to saldo to kurczyło się gwałtownie w następnych latach. Jeżeli my weźmiemy pod uwagę, że od stycznia do sierpnia 1936 r. wyjechało Żydów 7.887, to od 1 stycznia do 1 sierpnia 1937 r., tj. roku bieżącego, wyjechało Żydów tylko 1.594.</u>
          <u xml:id="u-51.28" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Wstrzymanie emigracji.)</u>
          <u xml:id="u-51.29" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ja wiem, że to jest wstrzymanie emigracji. Powiem Panu więcej, że tu niewątpliwie i restrykcje dewizowe mają wpływ na to.</u>
          <u xml:id="u-51.30" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Bardzo mały.)</u>
          <u xml:id="u-51.31" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Ale tu w ten sposób problemu nie rozwiążemy, bo z jednej strony rośnie ruch antyżydowski stały i silny, który ma dziś w wielu miejscach zupełnie konkretne rezultaty gospodarcze po myśli całego społeczeństwa polskiego, a z drugiej strony ludność żydowska musi znaleźć jakieś wyjście. Otóż wydaje mi się, że tutaj, na tym odcinku należy wzmóc starania i ze strony Rządu, i ze strony społeczeństwa i organizacyj żydowskich, a też ze strony społeczeństwa polskiego w tym kierunku, żeby ten proces, zupełnie naturalny i zdrowy, jakim jest rozszerzenie płaszczyzny gospodarki narodowej przez element polski w Polsce, mógł się odbywać bez wstrząsów i bez zadrażnień.</u>
          <u xml:id="u-51.32" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Zbliżam się do końca tego, co chciałem po wiedzieć. Czy w ciągu ostatniego okresu w dziedzinie aparatu administracyjnego możemy stwierdzić postęp? Wydaje mi się, że, niestety, nie. Wzrastanie wpływów politycznych, tendencyj politycznych w Ministerstwie Rolnictwa oczywiście musiało zmniejszyć wpływy i możliwości w tej dziedzinie ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Zawsze jest stan taki, że jeżeli jedno ministerstwo jakieś wpływy osiągnie, to drugie musi z nich ustępować. Otóż wydaje mi się, że jeżeli chodzi o aparat naszego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to tutaj postępu organizacyjnego nie widzimy. Znaczenie biurokracji w Polsce wzrasta. Dlaczego? Dlatego, że mnoży się ilość ustaw, dlatego, że mnożą się możliwości ingerencji Państwa w życie obywateli. Każdy minister jest ograniczony w swoich możliwościach pracy. Znamy przecież powiedzenie Pana Marszałka Piłsudskiego, że minister jest w niewoli niemal swoich urzędników. Tak jest. I w każdym aparacie administracyjnym mniej więcej tak się to przedstawia.</u>
          <u xml:id="u-51.33" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Miedziński.)</u>
          <u xml:id="u-51.34" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">Tu więc i u nas wpływ administracji jest bardzo znaczny i z jednej strony administracja ma olbrzymie możliwości, a z drugiej strony jakże ona jest traktowana? Są urzędnicy, którzy są zawieszani w czynnościach służbowych na podstawie okólnika p. Premiera, który miał na celu rzecz słuszną i szczytną: tępienie nadużyć, jednakże nieraz istnieją pozory nadużycia, kiedy właściwie go nie ma, a dany urzędnik cierpi przez to bardzo. Przeszliśmy jesienią tego roku — nie będę mówić o wypadkach wewnętrznych, o których Pan Premier tu mówił — dość gwałtowne zmiany w aparacie administracyjnym. Te zmiany jednakże odbijają się w umysłach naszych urzędników bardzo mocno. Słyszałem, że jeden z trzech wojewodów dowiedział się o swojej dymisji na urlopie. Słyszałem to samo o paru starostach. Nie wiem, czy to ich autorytet podnosi. Wiem o wypadku, że pewien starosta kresowy — mówię „kresowy” ze względu na mieszaną tam ludność — został zaaresztowany (widocznie zupełnie słusznie), ale był prowadzony po aresztowaniu przez miasto, gdzie sam kiedyś urzędował. To nie są rzeczy, które podnoszą autorytet władz w opinii naszej ludności.</u>
          <u xml:id="u-51.35" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">P. Premier w bardzo barwny, żywy i słuszny sposób przedstawił tu nam dzisiaj podstawy swoich posunięć w stosunku do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Ja byłem tym, który złożył w swoim czasie interpelację w związku z numerem „Płomyka”, który później doprowadził do znanego procesu. Ówczesny zarząd Związku Nauczycielstwa Polskiego starał się wobec tego wystąpić i występował w pismach i publicznie przeciwko mnie kilkakrotnie. Dlatego zabieram głos w tej sprawie. Uważam, że posunięcie Rządu merytorycznie było najzupełniej słuszne, szkoda tylko, że nie nastąpiło wcześniej. Niestety, jego wykonanie było takie, że słuszny negatywny stosunek do zarządu przeniósł się w opinii publicznej też na szerokie rzesze Bogu ducha winnych ludzi. Uważam więc, że posunięcie, samo przez się najzupełniej uzasadnione, przeprowadzone było jednak w formie dość ogólnikowej, która wywarła w wielu wypadkach nieuzasadnione refleksy. Mam nadzieję, że ten zarząd, który przyjdzie do władzy w Związku Nauczycielstwa, potrafi znów kierować sprawami Związku tak, aby w przyszłości zyskać zaufanie całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-51.36" who="#komentarz">(Wicemarszałek Miedziński daje znak świetlny, ze czas przemówienia upłynął.)</u>
          <u xml:id="u-51.37" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">W tej chwili kończę, Panie Marszałku.</u>
          <u xml:id="u-51.38" who="#EmerykAugustHuttenCzapski">W Rządzie brak koordynacji można też było stwierdzić w dziedzinie gospodarczej. Ze strony Ministerstwa Skarbu widać było wyraźnie akcentowane wysiłki w kierunku wzmożenia bogactwa narodowego. Ze strony Ministerstwa Rolnictwa wręcz odwrotnie. Przed kilku dniami czytałem o przemówieniu wybitnego ekonomisty francuskiego byłego ministra finansów Germaina Martina. Wygłosił on przemówienie z obliczeniem, ile straciła w ciągu ostatnich lat gospodarka narodowa francuska, o ile miliardów spadła wartość nieruchomości francuskich. Mówił o tym z wielkim ubolewaniem, stwierdzając proletaryzację średniego stanu francuskiego. A u nas? Oto kilka dni temu w organie, który jest uważany za organ prorządowy, mianowicie w Gazecie Polskiej, był duży artykuł o potrzebie obniżenia ceny ziemi. Obniżka ceny ziemi jest niekorzystna dla tych, którzy tę ziemię posiadają. Automatycznie obniża się wartość ziemi wszystkich posiadaczy, nie tylko tych, którzy ją sprzedają, a więc w ten sposób zmniejszają się możliwości kredytowe i gospodarcze wszystkiej ziemi w Polsce. Rząd nie ma wyraźnej wspólnej linii. Składa się z jednostek nieraz wkładających masę pracy i starań, nieraz pracujących w swoim resorcie usilnie, ale i bardzo różnie — i ocena faktów tych nastąpić będzie musiała w Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-51.39" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#BogusławMiedziński">Głos ma p. de Thun.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#TadeuszdeThun">Wysoka Izbo! Rok bieżący jest dla rolnictwa rokiem klęski wyjątkowej, spowodowanej wymarznięciem upraw podczas bezśnieżnej zimy oraz klęską powodzi, gradobicia i niebywałej posuchy.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#TadeuszdeThun">Rozmiary klęski i jej skutki. Według danych, zebranych przez Ministerstwo Rolnictwa w 168 powiatach rolniczych na ogólną ilość 241, wymienione klęski wyrządziły rolnictwu straty, sięgające od 20 do 80% w spodziewanym plonie ziarna oraz 60 do 90% w paszach objętościowych, jak: koniczyna, seradela, siano i słoma. 7/10 ogólnej ilości powiatów Rzeczypospolitej jest nawiedzone klęską. Z ogólnej ilości 168 powiatów, dotkniętych klęskami, wybija się na czoło 51 powiatów różnych województw, a głównie: pomorskiego, białostockiego, warszawskiego, lubelskiego, kieleckiego, gdzie straty w zbiorach wynoszą ponad 50%. Znowu dla orientacji podkreślam, że jest to mniej więcej 1/4 część ogólnej ilości powiatów rolniczych. Wszystkie te straty są stwierdzone przez komisje gminne lub urzędy skarbowe i określają straty przychodu brutto w ziarnie i słomie.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#TadeuszdeThun">Straty te w stosunku do dochodu gotówkowego, który w rolnictwie ma się odwrotnie proporcjonalnie do strat dochodu w ziarnie brutto, zabrały prawie całkowicie dochód rolnictwa, a w przeliczeniu na złote sięgają setek milionów. Niezupełnie dostatecznie, bo niecałkowicie, ale za to zupełnie rzeczowo obrazuje straty rolnictwa fakt, że o ile w latach ubiegłych rolnictwo eksportowało zboże, mąkę pszenną i żytnią, to w roku bieżącym ten eksport nie istnieje, bo ze względów na wyżywienie kraju został przez Rząd wstrzymany.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#TadeuszdeThun">Ileż eksportowaliśmy w dwóch latach ubiegłych? W r. 1935 żyta 414.000 ton, mąki pszennej i żytniej 163.000 ton. W r. 1936 żyta 277.000 ton, mąki pszennej i żytniej 255.000 ton. Gdyby wziąć pod uwagę zeszłoroczny eksport i przemnożyć go przez tegoroczne ceny, uzyskalibyśmy sumę przewyższającą 100.000.000 zł. Byłyby to straty jedynie odnoszące się do eksportu żyta, mąki pszennej i żytniej. Biorąc jako zasadę, że 50% wyprodukowanych płodów rolnych rolnik powinien i musi zostawić na potrzeby gospodarstwa, jasnym się stanie fakt, że w 51 powiatach, gdzie straty wynoszą 50 i więcej procent, gospodarz nie posiada nic na sprzedaż, a tym samym nie ma żadnych możliwości na zdobycie złotówki. W pozostałych 117 powiatach, gdzie straty wynoszą około 30%, klęski zabiały 60% gotówkowego przychodu brutto.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#TadeuszdeThun">Wreszcie muszę tu stwierdzić fakt, na który zgadzają się wszyscy rolnicy, że tegoroczna klęska posuchy, w przeciwieństwie do innych klęsk elementarnych, przyniosła rolnictwu straty, których skutki trwać będą co najmniej przez następne 3-lecie. Rolnicy w powiatach, nawiedzonych klęskami, muszą nawet przy ewentualnie wzmocnionej pomocy ze strony Rządu wyzbywać się z powodu braku paszy co najmniej 25% inwentarza dochodowego, a nie mając ściółki wiosną r. 1938 będą pozbawieni nawozu naturalnego pod okopowe, a jesienią — tegoż nawozu pod rzepaki, pszenicę i okopowe. Straty w zmniejszonym pogłowiu zwierzęcym pokryje się dopiero poprzez przychówek, straty zaś w niedostatecznym zasileniu ziemi obornikiem działać będą przez lat parę, Inwentarz, osłabiony niewystarczającym odżywianiem, nie przyczyni się do wykonania dobrze mechanicznej uprawy. I dlatego, jak powiedziałem przed chwilą, skutki klęski posuchy trwać będą lat co najmniej trzy. Nie jest to jeremiada, a tylko stwierdzenie rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#TadeuszdeThun">Jak to wygląda w terenie na miejscu? Dzięki p. Premierowi, gen, Sławojowi Składkowskiemu, który ma zasadę, że aby dobrze rządzić, trzeba wszystko wiedzieć i widzieć, Wysoki Rząd w osobach p. Premiera i p. Ministra Rolnictwa zapoznał się bezpośrednio z sytuacją na wsi. na terenie powiatów skierniewickiego i rawskiego w dniu 27 listopada. Stwierdzona została sytuacja gospodarstw 16 – 6- i 2-hektarowych.</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#TadeuszdeThun">Zupełnie konkretnie zostało stwierdzone, że gospodarstwo 16-hektarowe posiada zapasy na przeżywienie rodziny, jednakże nie posiada nic na sprzedaż, ani ziarna na zasiew wiosenny, ani paszy ani ściółki. Musi zredukować inwentarz o 25%, pod bydło się nie ściele wcale, na wiosnę powstanie bardzo dotkliwy brak obornika. Potrzebny jest kredyt na paszę i ściółkę, na nawozy pomocnicze oraz na zasiewy wiosenne. Gospodarstwo na kredyt zasługuje.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#TadeuszdeThun">Gospodarstwo 6-hektarowe. Żyta starczyło tylko do siewu i na chleb na 2 miesiące. Obecnie chleba się nie jada, jedynie dzieci na razie dostają go po kawałku. Jedynym środkiem do przeżycia są kartofle i mleko od jednej krowy. Rodzina składa się z 7 osób. Podatki niezapłacone, raty w Państwowym Banku Rolnym z tytułu kredytu na pobudowę po spaleniu nie opłacone, koszty scalenia niezapłacone. Podczas objazdów p. Premiera był właśnie we wsi sekwestrator. Gospodarstwo na kredyt nie zasługuje.</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#TadeuszdeThun">Gospodarstwo 2-hektarowe. Stodoła pusta zupełnie. Rodzina składa się z 8 osób. Jedyny środek do życia 70 mtr. kartofli oraz nadzieja na jakikolwiek zarobek.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#TadeuszdeThun">Nasuwa się wniosek, że organizmem odporniejszym, który ewentualnie może sobie dać radę we własnym zakresie przy tego rodzaju klęsce, jest typ gospodarstwa 16-hektarowego. Gospodarstwa 6–2 hektarowe w takich wypadkach muszą się stać ciężarem dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#TadeuszdeThun">Pozwoliłem sobie zająć czas Wysokiej Izbie tymi przykładami, albowiem są one typowe dla wszystkich 51 powiatów, dotkniętych stratami powyżej 50%.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#TadeuszdeThun">Zaznaczyć muszę, że również tragicznie przedstawia się sytuacja własności ponad 50 ha, jeżeli chodzi o ilość płodów, przeznaczonych na sprzedaż. Poprostu na sprzedaż jest jedynie ziemia, obornika zabraknie, a w płatnościach będą bardzo duże trudności. Nie uważam za możliwe i sprawiedliwe pozostawienie bez pomocy i opieki własności ponad 50 ha. P. Minister Rolnictwa nie będzie chyba chciał, aby klęska posuchy była jednym z elementów wykonywania reformy rolnej, przyczyniając się jednocześnie do wydatnego obniżenia produkcji.</u>
          <u xml:id="u-53.12" who="#TadeuszdeThun">Co dla rolnictwa zostało uczynione w związku z klęską posuchy? Ministerstwo Rolnictwa z sum budżetowych wydało na pomoc dla własności poniżej 50 ha 1.742.000 zł z budżetu własnego oraz spowodowało uruchomienie kredytów siewnych wiosną i jesienią przez Państwowy Bank Rolny i Centralną Kasę w wysokości 7.824.000 zł. Razem rozprowadzono pomiędzy drobne rolnictwo 9 566.000 zł, z czego w formie kredytu ulgowo oprocentowanego 8.109.000 zł i 1.457.000 zł w formie kredytu odrobkowego, względnie dotacyj. Zorganizowano przy pomocy Ministerstwa Rolnictwa zakup interwencyjny bydła, niestety, tylko w województwie białostockim i lubelskim. Przy tej pomocy rolnik mógł sprzedać krowę, która w roku ubiegłym była warta około 180 zł, za około 100 zł, a nie za złotych 60, jak to było przed zakupem interwencyjnym. Wyjednało Ministerstwo Rolnictwa obniżkę taryf przy przewozie paszy i nasion o 66%. Zarządziło sprzedaż ściółki w lasach państwowych. Spowodowało decyzję Komitetu Ekonomicznego Ministrów w sprawie uruchomienia kredytu zastawowego pod zastaw bydła, przeznaczonego na opas, w wysokości około 5 000.000 zł. Należy wyrazić ubolewanie, że aczkolwiek ta decyzja, jak podała prasa, miała miejsce przed dwoma tygodniami, to kredyt ten jeszcze nie zaczął działać, a sprawa jest bardzo paląca.</u>
          <u xml:id="u-53.13" who="#TadeuszdeThun">Mała uwaga co do Lasów Państwowych. Podczas wizytacji p. Premiera dowiedzieliśmy się od wdowy, właścicielki 15-morgowego gospodarstwa, że nie ma sprawiedliwości w Polsce, gdyż Lasy Państwowe wydały zarządzenie, aby nie sprzedawać ściółki gospodarzom, posiadającym ponad 8 ha.</u>
          <u xml:id="u-53.14" who="#TadeuszdeThun">Tyle zrobiono na odcinku Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-53.15" who="#TadeuszdeThun">Co uczyniły inne resorty? Ministerstwo Skarbu. Jedynie białostocka izba skarbowa i częściowo warszawska zdążyły zastosować ulgi, wynikające z ustawy i pobrać płatne w listopadzie podatki gruntowe i daninę państwową z należnymi ulgami. Nie mam danych, jak jest w woj. pomorskim i innych województwach. Wiem, że na terenie lubelskiej izby skarbowej sprawa zastosowania ulg nie została na czas załatwiona i już nawet poszły upomnienia na całość podatków, płatnych w listopadzie. Jest rzeczą powszechną, że w stosunku do podatku dochodowego za r. 1936, którego płatność przypada właśnie w tym roku klęskowym, nigdzie urzędy skarbowe nie chcą zastosować ulg, które zalecił okólnik Ministerstwa Skarbu, ulg, które wyrażają się ograniczeniem albo odroczeniem płatności podatku dochodowego, tam, gdzie stan ekonomiczny gospodarstwa zostałby podważony przez ściągnięcie tego podatku w całości lub jednorazowo.</u>
          <u xml:id="u-53.16" who="#TadeuszdeThun">Jak się ustosunkowały instytucje kredytowe? Wzmocniły atak na dłużnika wszędzie i starają się wyciągnąć jak najwięcej na spłaty zobowiązań, twierdząc, że w rolnictwie nastąpiła poprawa. Niewątpliwie, poprawa nastąpiła poprzez zwyżkę cen na płody rolne, ale nastąpiła tam, gdzie zbiory są normalne. Nie jest tak, jak to wczoraj ujął p. Wicepremier, że zwyżkę cen spowodował wzrost spożycia. Może, ale w bardzo nikłym procencie. Na zwyżkę oddziałał głównie nieurodzaj i psychoza, jaką wytworzył on u samych rolników. Należało by, zdaniem moim, aby Ministerstwo Rolnictwa rozesłało do instytucyj kredytowych wykaz powiatów i gmin, dotkniętych klęskami, a Ministerstwo Skarbu wpłynęło, aby indywidualne podania płatników z tych okręgów były należycie respektowane przez instytucje kredytowe.</u>
          <u xml:id="u-53.17" who="#TadeuszdeThun">Że pomoc dotychczasowa jest niewystarczająca, niech posłużą fakty. W pow. rawsko-mazowieckim, gdzie przeciętnie straty zostały ustalone na 55%, rozprowadzono 64.000 zł w formie kredytu ulgowego i 7.000 zł w formie odrobkowego. Na ogólną ilość 19.444 gospodarstw, z czego poniżej 5 ha 13.331, pomoc otrzymało 481 gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-53.18" who="#TadeuszdeThun">Co należało by uczynić, aby dotknięte klęskami rolnictwo 168 powiatów mogło przeżyć do następnych zbiorów i przetrwać długi, straszny i beznadziejny przednówek, który się zaczął już w listopadzie, t. j. w 2 miesiące po zbiorach? Dać możność przeżyć ludziom. Nie wolno dopuścić, aby rolnik, który produkuje chleb, nie jadł go. Tym, u których zostanie stwierdzone, że chleba nie jedzą, a nie zasługują na kredyt, powinno się stworzyć możność zarobienia nań, czy to poprzez budowę dróg — możność sprzedania kamieni, czy też przez inny zarobek. Jeżeli zarobku poprzez pracę stworzyć nie można, powinni dostać mąkę lub ziarno, aby chleb choć na święta jeść mogli. Powinno być zorganizowane dożywianie dzieci poprzez komitety opieki nad dzieckiem w wieku szkolnym i przedszkolnym tam, gdzie tego wymaga potrzeba. Nie możemy wychowywać nowych roczników podobnych do rocznika 1915, i matek, które po pierwszym dziecku dostają gruźlicy. Sprawa ta nie może być zaniedbana, bo wiąże się z naszą przyszłością.</u>
          <u xml:id="u-53.19" who="#TadeuszdeThun">Należy pomóc rolnikom utrzymać jak największą ilość inwentarza, bo tylko ten daje im dochód i tylko ten poprzez nawóz, jaki produkuje, daje możliwości zwiększania produkcji i podnoszenia kultury rolnej. W tym celu należy jak najśpieszniej zrealizować bardzo szczęśliwą myśl kredytu pod zastaw bydła. Dać spółdzielniom, a gdzie ich nie ma, okręgowym towarzystwom rolniczym lub wydziałom powiatowym kredyt na stworzenie źródeł zakupu pasz po cenach przystępnych, dając równocześnie rolnikom kredyt ulgowy na zakup takowych. Rolnicy nie zasługujący na kredyt powinni dostać paszę na kredyt odrobkowy. Przewidzieć odpowiednie kwoty na pomoc siewną na wiosnę 1938 r. Brak tego kredytu spowoduje, że wiele pola leżeć będzie odłogiem. Obniżyć cenę nawozów sztucznych, która jest zbyt wygórowana i rozprowadzić wiosna między rolników nawóz sztuczny na warunkach kredytu ulgowego i odrobkowego. Obniżenie jest sprawa wyjątkowo pilna, gdyż cenniki wykazały, że jeżeli to nie będzie uczynione, kieska przeniesie się na lata następne, a produkcja obniży się niepomiernie. Mam na uwadze przede wszystkim nawozy pod okopowe, które są podstawą wyżywienia wsi.</u>
          <u xml:id="u-53.20" who="#TadeuszdeThun">Wstrzymać egzekucje z tytułu zaległych podatków i spowodować jak najszybciej ulgowe odpisy od bieżących oraz zalecić instytucjom kredytowym właściwe ustosunkowanie się do rolników dotkniętych kieskami. Wreszcie nie ściągać kredytów klęskowych, udzielonych w roku ubiegłym. o ile w roku bieżącym te same okolice zostały ponownie nawiedzone klęską.</u>
          <u xml:id="u-53.21" who="#TadeuszdeThun">A co najważniejsze, o co specjalnie gorąco Wysoki Rząd prosimy, to o najszybszą decyzję w tej sprawie i ogłoszenie jej. Chodzi o to, aby do rolników zgnębionych i przerażonych dziś swa bezradnością w kiesce mogła przyjść jakaś otucha i aby mogli, ułożywszy choćby jakikolwiek plan przeżycia, zdać sobie sprawę, jak dociągną do nowego zbioru.</u>
          <u xml:id="u-53.22" who="#TadeuszdeThun">Pozostawałaby jeszcze do omówienia sprawa samorządu, który swą odpowiedzialnością obciąża rolnictwo, a który jest jakby przedłużeniem życia i gospodarstwa rolnika. Z chwilą, kiedy urzędy skarbowe, zgodnie z ustawą, umorzą podatki gruntowe w 50%, siłą rzeczy wpływy samorządowe zmniejszą się z tego źródła o 50%. Dam przykład, bo to zawsze najlepiej. Powiat rawsko-mazowiecki stracił z tytułu udziału w podatku gruntowym 44.000 zł, a 14 gmin tego powiatu 41.000 zł, czyli każda gmina około 3.000 zł. Powstaje pytanie, z jakiego źródła samorząd powiatowy i gminny pokryje swą stratę. Zdolności pożyczkowych samorząd nie ma, albowiem w roku ubiegłym był oddłużony i pożyczać nie wolno. Również zachodzi pytanie, skąd gminy, które ledwo żyją, pokryją tak znaczną sumę niedoborów. Konieczne są w tym wypadku dotacje ze strony Rządu. W tej sprawie również prosimy Wysoki Rząd o szybką decyzję i odpowiedź.</u>
          <u xml:id="u-53.23" who="#TadeuszdeThun">We wnioskach końcowych nastręcza się uwaga o konieczności stworzenia kredytu średnioterminowego, nisko oprocentowanego, a to dlatego, że pożyczki tego rodzaju jak klęskowe nie mogą być bez szkody dla organizmu gospodarczego kredytem jednorocznym, jednorazowo spłacanym, a również dlatego, że pozbawione przez kryzys jakiegokolwiek kapitału obrotowego rolnictwo bez kredytu średnioterminowego nie jest w stanie się dźwigać.</u>
          <u xml:id="u-53.24" who="#TadeuszdeThun">Kończąc, zwracam się z prośbą w imieniu Koła Rolników, które upoważniło mnie omówić ten temat jako temat gospodarczy, aby p. Wicepremier zechciał wydać zarządzenia, które spowodowałyby przyśpieszenie udzielania ulg i odbiurokratyzowania sposobu ich udzielania, szczególnie w tych powiatach, gdzie klęska wyraża się 50 lub więcej procentami strat i wystąpiła powszechnie.</u>
          <u xml:id="u-53.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-53.26" who="#TadeuszdeThun">Głos ma p. Światopełk-Mirski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">P. Wicepremier poruszył kilkakrotnie sprawy, obchodzące rolnictwo bezpośrednio i to w sposób, który musi być oceniony przez rolników zasadniczo pozytywnie. Oczekiwaliśmy zresztą wystąpienia p. Wicepremiera z zaufaniem, do czego upoważniała nas wyraźna ewolucja poglądów Ministerstwa Skarbu, idąca w kierunku już nie tylko dostrzegania problemów wsi, ale i doceniania ich wagi. Z prawdziwym zadowoleniem stwierdzamy, że sprawy ściśle rolnicze przestały być domeną tylko jednego ministra, ale przeciwnie weszły w orbitę poważnych zainteresowań Ministra Skarbu i Wicepremiera. Rozumiejąc znaczenie tego uzewnętrznionego wczoraj wyraźnie faktu, rozumiemy także, iż przy charakteryzowaniu sytuacji rolnictwa p. Wicepremier używał barw możliwie optymistycznych, co prawdopodobnie starałby się uczynić każdy, znalazłszy się na jego stanowisku. Oczywiście, nie każdemu udałoby się tak dobrać tony i odważyć słowa.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Ze względów zasadniczych uważam za konieczne poczynić pewne uzupełnienia, na które pozwala mi moje stanowisko jako posła. Operowanie przy ocenie położenia gospodarstw wiejskich zwyżką wskaźnika cen artykułów rolnych wymaga wyjaśnienia, iż jednym z najpoważniejszych czynników zwyżki tych cen jest częściowy nieurodzaj, który dotknął 168 powiatów. Zwyżka ogólnej konsumcji nawozów sztucznych, maszyn rolniczych i t. p. środków produkcji wynika z kilku przyczyn, a mianowicie: 1) konsumcja ta była zawsze stosunkowo niska, 2) pewien procent rolników miał w tym roku dobry urodzaj i korzysta ze zwyżki cen, 3) długoletni okres kryzysu kieruje możliwie duże zasoby na cele inwestycyjne w wygłodzonych pod tym względem gospodarstwach, wreszcie 4) silny popyt na środki produkcji stosunkowo nawet nielicznych rolników wobec niewielkiego ilościowo stałego popytu wywołuje na rynku wybitnie silne zmiany.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Biorąc te wszystkie elementy pod uwagę należy bardzo ostrożnie operować argumentem wybitnej poprawy sytuacji w rolnictwie. Czyniąc te poprawki faktyczne, nie mogę pominąć faktu, iż nareszcie miarodajny przedstawiciel Rządu stwierdził konieczność przywracania, względnie poprawiania rentowności gospodarstw wiejskich (choć w pewnym stopniu) i podkreślił znaczenie spożycia ludności wsi dla całego życia gospodarczego. Doceniamy wielką wartość tej deklaracji, tym bardziej, że przywykliśmy widzieć w p. Wicepremierze człowieka, u którego po słowach następują czyny.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">W swoim exposé p. Wicepremier z cechującą go otwartością stwierdził, że „między Skarbem a parlamentarnym Kołem Rolników powstała kolaboracja we wszystkich ważniejszych zagadnieniach finansowych”. Odpowiada to rzeczywistości. Rolnictwo jest zdrowym organizmem gospodarczym, z którym Minister Skarbu współpracować może, jest zdrowym do tego stopnia, że nawet system kredytowy zupełnie nie przystosowany do potrzeb wsi nie zdołał w tak trudnym okresie uczynić nic więcej, jak tylko osłabić rolę gospodarczą rolnictwa. Radykalne i głębokie przecięcie splotu zawiłości, powstałych z t. zw. zadłużenia kryzysowego, ułatwi pracę nad problemem kredytu rolniczego i stworzy podstawy dla prac Rządu nad stworzeniem warunków dla podniesienia naszego poziomu tak gospodarczego, jak społecznego. Według naszych pojęć regeneracja kredytu rolniczego polega nie tylko na tym, że przywróci się warsztatom rolnym zdolność przyjmowania kredytów, ale również na tym, że kredyty te ulegną dostosowaniu do dochodowości warsztatów rolnych. Stało się to już koniecznością, bo głównym odbiorcą kredytów będzie w coraz większym stopniu włościanin, który nie będzie mógł ich spłacać w drodze częściowej likwidacji posiadanych obszarów, jak to od dziesiątków lat czyniła większa własność.</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Chłop polski musi pracować w takich warunkach, aby nie uszczuplił swego gospodarstwa. Ten zasadniczy motyw musi kierować przede wszystkim ostateczną akcją uporządkowania długów rolniczych. Jeżeli p. Wicepremier potrafi tego dokonać w ramach obowiązujących ustaw finansowo-rolnych, tym lepiej, jeżeli jednak nie, to jakiekolwiek względy formalne i taktyczne nie mogą wpłynąć na wykrzywienie rzeczywistego obrazu. Rozmiar problemu rynku pieniężnego jest olbrzymi, ale swym ogromem nie zasłoni w Polsce zagadnienia produkcji rolniczej i znaczenia wsi. Było by błędem według przekonania całego zorganizowanego rolnictwa, gdyby z dobrej spłacalności nowych kredytów wysnuwać wnioski o możliwości spłaty zadłużenia kryzysowego. Przede wszystkim nowe kredyty otrzymują niezadłużeni, lub mniej zadłużeni, a ponadto w olbrzymiej większości przypadków trwa jeszcze karencja w zakresie spłat kapitałów. Jeżeli istnieją już teraz liczne przypadki niezapłacenia przez rolników dwóch kolejnych rat, to nie trzeba być prorokiem, aby powiedzieć, że ilość tych przypadków wydatnie wzrośnie z chwilą, kiedy trzeba będzie spłacać nie tylko procent, ale i kapitał. Przejście Rządu nad tym momentem do porządku dziennego byłoby możliwe tylko w jednym przypadku, a mianowicie, gdyby Rząd interesował się rozwojem stosunków na przeciąg jednego roku. Ale przecież jesteśmy zwolennikami ciągłości władzy i nikt nie rzuca hasła: po nas niech będzie potop.</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Zgadzamy się chyba wszyscy z poglądem p. Wicepremiera, że warsztaty przekredytowane, sztucznie dziś utrzymane przy życiu, muszą ulec likwidacji. Rzecz prosta likwidacja ta musi przybrać takie formy, aby przyniosła możliwie najmniejsze straty wierzycielom. Istnieje jednak jedna kategoria posiadaczy gospodarstw, co do których zasada ta z pewnością w praktyce zastosowana być nie może. Mam tu na myśli gospodarstwa t. zw. grupy A, w szczególności zaś te, które powstały z parcelacji w okresie przedkryzysowym i które korzystały z kredytów przy kupnie ziemi. Nie mamy dokładnej statystyki, ile tych gospodarstw dziś jest i jak duże jest ich zadłużenie. Z pobieżnych spostrzeżeń obliczam, iż jest ich więcej niż przypuszczamy, są to już nie dziesiątki, a setki tysięcy. Likwidacja tak wielkiej ilości gospodarstw małorolnych tak ze względów gospodarczych jak i społecznych nie jest do pomyślenia. Dla tej kategorii przekredytowanych warsztatów znaleźć będziemy musieli całkiem radykalne środki oddłużeniowe.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Wyrażam przekonanie, że dotychczasowa kolaboracja Koła Rolników i Skarbu pogłębi się i że zgodzimy się na pogląd, iż nie na nędzy wsi, ale na jej bogaceniu się i podnoszeniu kulturalnym, możemy bazować wszelkie programy gospodarczego rozwoju narodu i Państwa. Zmysł rzeczywistości, jaki cechuje naszego kontrahenta, jest dla nas dostateczną gwarancją, że możemy i wspólnie zasiadać do stołu obrad i wspólnie pokonywać trudności, które na naszej drodze niewątpliwie się znajdą zarówno przy rozwiązywaniu zagadnień długów kryzysowych jak i innych problemów.</u>
          <u xml:id="u-54.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-54.8" who="#KazimierzŚwiatopełkMirski">Wicemarszałek Miedziński; Głos ma p. Krukowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#RomanStanisławKrukowski">Wysoka Izbo! Usłyszeliśmy tu wczoraj z ust p. Wicepremiera zachętę do śmiałego spojrzenia w oczy rzeczywistej rzeczywistości naszego położenia gospodarczego bez pomniejszania istotnych osiągnięć, ale i bez zapuszczania zasłony dymnej na nasze braki i niedomagania. Mogę przeto odrazu stwierdzić, że osiągnięcia gospodarcze r. 1937 są bezwątpienia bardzo poważne. Mogę zgodzić się z poglądem p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, że wskaźniki urzędowej statystyki nie wyrażają w sposób dość plastyczny tej poprawy gospodarczej, którą osiągnęliśmy w roku ubiegłym. Na to, by obraz stał się dostatecznie żywy, trzebaby odmalować sytuację poszczególnych przemysłów. Wtedy dopiero okazałoby się, że przekroczyły one szczytowy punkt koniunktury notowany na r. 1928. Przemysł górniczo-hutniczy, przemysł naftowy, cukrowniczy itp. przeżywają w tej chwili prawdziwe eldorado. Dla przykładu tylko wspomnę, że cena ropy naftowej podniosła się mniej więcej o 15%, zbyt mógłby być o wiele większy, niż przemysł naftowy może wyprodukować, a jednocześnie eksport, który był pozycją deficytową, zmalał do minimum. W ocenie tej strony medalu nie różnimy się więc z p. Wicepremierem. Mógłbym tylko dodać, że kontrola nad zyskami osiągniętymi przez przemysł nie jest dostateczna i że mam poważne obawy, czy praktyczne wykonanie kontroli dewiz jest tak dokładne, jak przed rokiem, czy słowem znów zyski te nie odpływają poza granice kraju.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#RomanStanisławKrukowski">Jeżeli natomiast spojrzymy na odwrotną stronę naszej rzeczywistości, na konsumenta — ciemne barwy zastąpią odrazu radosny optymizm. W tym zakresie p. Wicepremier mógł przytoczyć jedną jedyną cyfrę dodatnią, mówiąc, że suma wypłat robotników zwiększyła się w ubiegłym roku o 160 milionów zł. Ale nie wolno nam zapominać, że właśnie wskaźnik wypłat robotniczych utrzymuje się na najniższym poziomie pośród wszystkich wskaźników, osiągając zaledwie 65 punktów w stosunku do 100 w roku 1928. Gdy więc zestawimy krzywą cen hurtowych artykułów rolnych i przemysłowych z jednej strony, a z drugiej strony krzywą nominalnych płac robotniczych i urzędniczych, to otrzymamy dwa ramiona, z których jedno podnosi się wyraźnie ku górze, a drugie opada w dół. Dzisiejszą sytuację gospodarczą charakteryzują więc nowe nożyce cen i płac, lub inaczej mówiąc koniunktura dla producentów i pogłębiająca się depresja konsumentów. W rozwieraniu się tych nożyc widzieć należy nie tylko wyraz upośledzenia warstw pracujących, ale z punktu widzenia gospodarczego groźne memento dla dalszej poprawy gospodarczej. W ostatecznym bowiem wyniku gospodarstwo narodowe opierać się może tylko na konsumencie, o ile w sposób trwały o tym zapominamy — grozi zawalenie się całej struktury produkcyjnej. Cóż Rząd uczynił dla podniesienia konsumenta? W roku ubiegłym uchwaliliśmy tu ustawę o umowach zbiorowych, która powszechnie została uznana za dobrą ustawę. A jednak dalej toczą się zacięte walki we wszystkich niemal gałęziach pracy właśnie o zawarcie umowy zbiorowej, prowadzone kosztem wielkiego napięcia ze strony pracowników umysłowych i robotników i marnujące w rezultacie ogromną ilość pracy ludzkiej. Rząd przypatruje się tym walkom ze spokojem, mimo, iż posiada w swym rozporządzeniu dostateczne środki wpłynięcia na przemysł w kierunku podniesienia zarobków robotniczych i zawarcia umów zbiorowych.</u>
          <u xml:id="u-55.2" who="#RomanStanisławKrukowski">Powiedzmy zresztą zupełnie szczerze, że przykład, który daje Rząd, występując jako pracodawca w stosunku do swoich pracowników, nie jest bynajmniej zachęcający. Mam na myśli sprawę podatku specjalnego. W r. 1935 został on wprowadzony dla ratowania równowagi budżetowej Państwa, jako zabieg nadzwyczajny, przy czym słyszeliśmy miarodajne zapewnienia, iż zostanie on zniesiony nawet przed upływem dwulecia, skoro tylko nastąpi poprawa gospodarcza kraju. Poprawa ta nastąpiła, a tymczasem już w roku ubiegłym Rząd w ustawie skarbowej zażądał przedłużenia podatku specjalnego na dalsze 3 miesiące, a obecnie proponuje nam przedłużenie podatku specjalnego jeszcze na rok i to w tym czasie, gdy np. daleko słabsze pod względem swych możliwości finansowych miasto Warszawa uchwaliło zwracać podatek specjalny w całości pracownikom, zarabiającym nawet 800 zł miesięcznie. Czyżby Rząd nie posiadał realnych możliwości całkowitego uchylenia podatku specjalnego? Wręcz przeciwnie. Cały podatek specjalny przynosi Skarbowi Państwa około 170 milionów zł. Jeżeli zostanie on zmniejszony w myśl propozycji Rządu o 70 milionów zł, będzie on przynosił nadal około 100 milionów zł. Tymczasem budżet na rok przyszły ma być zwiększony o 130 milionów zł. Można więc stwierdzić, że istnieją możliwości kredytowe na całkowite zlikwidowanie podatku specjalnego, a przynajmniej dla osób, których wynagrodzenie nie przekracza 400 zł miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-55.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-55.4" who="#RomanStanisławKrukowski">Oczywiście p. Wicepremier sięgnie po niejeden argument. Z przytoczonych wczoraj danych dowiedzieliśmy się, że nadwyżka 120 milionów zł przeznaczona jest na cele bardzo doniosłe, jak wojsko, oświata, pomoc dla samorządu i t. p. i t. p. Nie będę porównywał wagi tych dwóch celów. Mara jednak głębokie przekonanie, że uchylenie podatku specjalnego jest koniecznością zarówno z punktu widzenia gospodarczego, gdyż wzmocni konsumenta, jak i z punktu widzenia moralności publicznej, na której opierać powinniśmy wszystkie nasze prace państwowe. Należy wreszcie zwrócić uwagę na zupełnie specyficzną formę przedłużania podatku specjalnego. Zamiast przyjść z projektem ustawy nowelizującej dekret Prezydenta z r. 1935 — otrzymujemy po raz już drugi nowelę tego dekretu w postaci jednego z paragrafów ustawy skarbowej. Mam wrażenie, że ta procedura nie jest właściwą. Według mojego np. rozumienia podatek specjalny przestał obowiązywać pracowników samorządowych już w dniu 1 grudnia b. r. Poza tym zanotować można zupełne spaczenie idei podatku specjalnego, a nawet podatku jako takiego w ogóle. Przytoczę pierwszy przykład z brzegu. Podatek ten został wprowadzony dla zachowania równowagi budżetu państwowego, potem wbrew temu założeniu przekazano wpływy z tego podatku od pracowników samorządowych na samorząd terytorialny. Ale wówczas pozostała nieliczna grupka poza wszelkim w ogóle kryterium, a mianowicie pracownicy komunalnych kas oszczędności. Samorząd nie ma tytułu do pobierania tego podatku od pracowników komunalnych kas oszczędności, a więc ściągają go po prostu same kasy na własny rachunek, księgując go jako „wpływy uboczne” lub „sumy przechodnie”. To już jest zupełny dziwoląg podatkowy, który będzie istniał tak długo, dopóki p. Wicepremier nie zdecyduje się załatwić sprawy na właściwej drodze, t. j. w drodze nowelizacji samego dekretu, a nie w drodze ustawy skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-55.5" who="#RomanStanisławKrukowski">Gdy więc sam Rząd jako pracodawca daje takie wzory postępowania, nie dziwmy się, że i inni pracodawcy stosują analogiczne metody. W rezultacie mamy taki niezwykły paradoks, że w okresie poprawy gospodarczej szerokie rzesze pracowników umysłowych i robotników ciągle tracą, zamiast naturalnym biegiem rzeczy — zyskiwać. Powiadam, tracą, gdyż płace nominalne pozostały na niezmienionym poziomie a koszty utrzymania wzrastają. Wskaźniki urzędowe nie wykazują tego wzrostu tak, jak według słów p. Wicepremiera nie obrazują rzeczywistego stanu rzeczy inne wskaźniki urzędowe. Każdy z nas, a więc zarówno p. Wicepremier, jak i członkowie tej Izby, mają na szczęście własne źródło informacji którym jest ich gospodarstwo domowe. Z tego źródła możemy się wszyscy dowiedzieć, że koszty utrzymania wzrosły mniej więcej o 15–20%. Okazuje się przeto w wyniku, że warstwy pracujące w Polsce będą tak samo mówiły o klęsce koniunktury, jak i klęsce kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-55.6" who="#RomanStanisławKrukowski">Jedynym punktem oparcia jako tako trwałym dla pracownika było dotychczas jego mieszkanie. Z komunikatów urzędowych dowiadujemy się, że Rada Ministrów proponuje i ten punkt trwały usunąć z pod nóg pracownika, dowiadujemy się, że Rząd projektuje uchylenie ochrony lokatorów. Nie mając w ręku uzasadnienia rządowego projektu, mogę się tylko domyślać, że motywem jego jest chęć ożywienia ruchu budowlanego. Ależ my już mamy bardzo wielkie ożywienie. Tylko że w tych domach wznoszonych dzisiaj nie może mieszkać żaden pracownik, ani robotnik, bo go na to nie stać. Mam zresztą duże wątpliwości, czy zniesienie ochrony lokatorów wpłynie na dalsze ożywienie. Przytacza się przy tym, że za granicą przeważnie zniesiono już ochronę lokatorów. Tak jest, ale nim to uczyniono, zostały rzucone kolosalne środki na ruch budowlany, tak, iż kwestia mieszkaniowa sama przez się została zlikwidowana. Obliczono, że gdyby u nas chciano zaspokoić pierwsze potrzeby w tym zakresie, należało by wydawać w ciągu 10 lat około 130 milionów zł rocznie. Dopiero po tym terminie nastąpiłby okres względnego nasycenia i można by ochronę lokatorów znieść. Czy Rząd posiada na ten cel kwotę 130 milionów zł rocznie? Nie zmienia sytuacji fakt, że ochrona lokatorów ma być znoszona stopniowo. Może to uśpić czujność różnych ludzi, ale nie stanowi istotnego momentu, gdyż przy obecnych naszych zasobach i za 6 lat nie będziemy mieli dostatecznej ilości mieszkań. Obawiam się, że wprowadzenie tej ustawy w życie wywoła olbrzymi ferment społeczny, istny exodus ludzi pracujących, dla których mieszkanie było jedyną ostoją. Wierzę, że ustawa ta nie znajdzie poparcia Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-55.7" who="#RomanStanisławKrukowski">Kończąc, uważam za najpilniejsze zadanie obecnej chwili wzmocnienie ekonomiczne najliczniejszych rzesz pracujących poprzez podwyżkę płac, która w odniesieniu do pracowników państwowych i samorządowych powinna znaleźć wyraz w całkowitym zniesieniu podatku specjalnego, a w odniesieniu do pracowników i robotników zatrudnionych w przemyśle i handlu — poprzez umowy zbiorowe. Jeżeli nie zdobędziemy się na ten krok, cała poprawa gospodarcza o której tak wymownie mówił wczoraj p. Wicepremier, zawiśnie w powietrzu i przy lada powiewie zostanie zwichnięta. Polska nie może być koniunkturą dla jednych, a dekoniunkturą dla drugich, eldoradem dla jednych, a ogrodem udręczeń dla drugich. Polska musi zmierzać do sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-55.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Wicemarszałek Miedziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#BogusławMiedziński">Wysoka Izbo! Pozwalam sobie zabrać jeszcze parę minut czasu, gdyż obciąłbym odpowiedzieć p. generałowi Żeligowskiemu. Wprawdzie odpowiedział p. generałowi na niektóre jego wywody Szef Rządu, ale ja chcę wyświetlić różnice zdań, które my między sobą — wewnątrz tej Izby marny.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#BogusławMiedziński">P. generał Żeligowski powiedział nam. że się ze sobą sam naradzał co do tego, co mówił, i głęboko patrzył w swoje sumienie; spojrzę i ja w swoje sumienie co do wagi państwowej, znaczenia i trafności lub nietrafności pewnych faktów, które p. gen. Żeligowski poruszył.</u>
          <u xml:id="u-57.2" who="#BogusławMiedziński">Postawiona została teza, że nie są obserwowane w naszym Państwie dostatecznie ramy naszej nowej Konstytucji. W przemówieniu p. gen. Żeligowskiego znalazłem twierdzenie, że rozpoczęło się to zjawisko od okólnika Prezesa Rady Ministrów z dnia 13 lipca 1936 r. Ponieważ było to dość dawno, pozwoli Wysoka Izba, że ja słowa tego okólnika przypomnę. „Zgodnie z wola Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego zarządzam co następuję: Gen. Rydz-Śmigły, wyznaczony przez Pana Marszałka Józefa Piłsudskiego jako pierwszy obrońca Ojczyzny, pierwszy współpracownik Pana Prezydenta w rządzeniu Państwem, ma być uważany i szanowany jako pierwsza w Państwie osoba po Panu Prezydencie”. Przypomnijmy sobie te słowa raz jeszcze. Ja w sumieniu swoim, w swoim myślowym badaniu tej sprawy jako parlamentarzysta i polityk nie mogę znaleźć powodu do niepokoju. Pozwolę sobie sądzić, że jeśli w mowie p. gen. Żeligowskiego był szereg rzeczy, które są naszym wielkim zmartwieniem państwowym, to doprawdy, gdybyśmy nie mieli większych zmartwień niż ten okólnik, sądzę, iż moglibyśmy być w Polsce szczęśliwymi.</u>
          <u xml:id="u-57.3" who="#BogusławMiedziński">P. gen. Żeligowski wylicza władze, które zdaniem jego zostały jak gdyby ze swych miejsc konstytucyjnych poruszone przez ten okólnik. Nie jestem prawnikiem i dlatego nie będę się silił na wywód prawny, czy kolejność wyliczenia pewnych instytucyj w takich czy innych artykułach Konstytucji decyduje o ich wadze hierarchicznej. Jest to zagadnienie prawników, a sądzę, że niekoniecznie też najważniejsze. Ale pozwolę sobie zrobić faktyczną analizę, jak się te przesunięcia przedstawiają naszym oczom zwyczajnie i prosto. Wylicza p. gen. Żeligowski:</u>
          <u xml:id="u-57.4" who="#BogusławMiedziński">Prezydent Rzeczypospolitej, Rząd, Parlament, opierając się na kolejności konstytucyjnej naszych instytucyj państwowych — potem dopiero Wojsko. Pozwolę sobie stwierdzić i przypomnieć, że kwestionowany okólnik zaczyna się od słów: „Zgodnie z wolą Pana Prezydenta Rzeczypospolitej”… A zatem jest rzeczą jasną, że postawienie sprawy zawarte w tym okólniku jest wyrazem woli Prezydenta, że nie jest ani tej woli przeciwne, ani poza tą wolą zrobione. A Konstytucja nasza, skupiając pełnię władzy państwowej w rękach Prezydenta Rzeczypospolitej, tym samym zupełnie konsekwentnie dała mu również pełnię i możliwość obrony swych prerogatyw, gdyby miały ulec jakiemukolwiek naruszeniu. Nie ma takiej instytucji, ani takiej osoby w Państwie, przed która Prezydent nie miałby pełnej możliwości obrony swych prerogatyw konstytucyjnych, gdyby uznał czy uważał je za zagrożone, czy naruszone. Prezydent zatem ma nie tylko prawo i obowiązek, ale pełną możność zawarowania sobie należnych mu praw, wynikających z ustroju rzeczy i nie sądzę, żeby potrzebował w każdej sprawie indywidualnej pomocy z naszej strony.</u>
          <u xml:id="u-57.5" who="#BogusławMiedziński">Drugą instytucją z kolei pominiętą, zdaniem gen. Żeligowskiego, jest Rząd. No, skoro jednak Rząd wydał ten okólnik, to sądzę, że widocznie Rząd nie czuł się zagrożony takim postawieniem sprawy ani w swej możliwości pracy dla Państwa, ani w swych prerogatywach konstytucyjnych, a nie sądzę znów, aby nasza, jako parlamentu czy indywidualnie jako posła pomoc była tu czy potrzebna, czy wskazana, czy kompetentna.</u>
          <u xml:id="u-57.6" who="#BogusławMiedziński">Wreszcie trzecia instytucja — Parlament. Parlament także ma swoje przedstawicielstwo:</u>
          <u xml:id="u-57.7" who="#BogusławMiedziński">Marszałków Sejmu i Senatu, którzy mają i obowiązek, i prawo, i pełną możność działania, gdyby uznali — znowu w swoim sumieniu — takie działanie za konieczne, gdyby uznali prawa, prerogatywy, uprawnienia Izb parlamentarnych za zagrożone lub naruszone. Nie znany mi jest fakt, aby ze strony którejkolwiek z tych instytucyj zakwestionowano lub uznano okólnik za niekonstytucyjny.</u>
          <u xml:id="u-57.8" who="#BogusławMiedziński">P. generał Żeligowski użył w swoim przemówieniu pytającego zwrotu: „Czyż Sejm miał protestować?” Nie protestował i według mego zdania nie miał protestować i wydaje mi się właśnie, że poruszanie tej sprawy dziś jako żywo nie jest — według mego zdania osobistego — koniecznością polityczną, ani — szczególnie — konstytucyjną.</u>
          <u xml:id="u-57.9" who="#BogusławMiedziński">Ale, proszę Wysokiej Izby, poza tą próbą myślenia konstytucyjnego, która każdego z nas obowiązuje, pozwolę sobie zwrócić uwagę jeszcze na jeden moment. Czy uszeregowanie instytucyj w takim czy innym artykule prawa jest dostateczną i wyczerpującą przesłanką dla naszego myślenia, czy nie ma jeszcze przesłanek innych? Proszę Panów, p. generał Żeligowski postawił jako czwartą instytucję po Prezydencie, Rządzie i Parlamencie — Wojsko. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że Naczelny Wódz to nie jest tylko wojsko. Naczelny Wódz to nie jest człowiek, który jest odpowiedzialny tylko za wojsko, to jest człowiek, który jest odpowiedzialny za całokształt obrony kraju i jej przygotowanie. My wszyscy w swoim myśleniu i w swoim sumieniu wkładamy to napewno na jego barki, dlatego, że dziś inaczej być nie może. Wszyscy również wiemy, jak olbrzymia jest różnica w sytuacji dzisiejszej — nie tylko u nas, ale wszędzie na świecie — w pojmowaniu zagadnienia obrony państwa. Nigdzie na świecie nie jest już to tylko wojsko. To jest polityka wewnętrzna i zagraniczna, to jest polityka gospodarcza w olbrzymiej mierze. Przygotowanie obronności kraju nie polega już tylko na sprzęcie ściśle wojskowym i na wyszkoleniu żołnierza. Rozumiemy to i nie potrzebujemy nawet mówić o tych sprawach, bo wszyscy dobrze wiemy, że tak jest w istocie. Minęły te czasy, kiedy w różnych państwach trzymano gdzieś w jakimś gmachu jakiegoś generała i naraz mówiono mu: chodź, nieprzyjaciel zagraża, idź i rozpędź go. Teraz już tak nie jest. Ten, który w razie czego ma stawić opór nieprzyjacielowi, opór zorganizowany, mocny, musi wiedzieć zawczasu po pierwsze, co się dzieje w polityce państwowej, po drugie musi mieć wpływ na szereg resortów. Nie można bodaj wskazać — szczególniej u nas — jaka byłaby dziedzina życia, którą nie miałby obowiązku zainteresować się ten, kto ma być odpowiedzialny za obronę państwa. I nie ma człowieka i stanowiska, na którym ten, kto je pełni, nie musiałby się liczyć w każdym dniu i w każdej godzinie z tym, czego wymaga od niego obrona państwa, której rzecznikiem jest wódz naczelny.</u>
          <u xml:id="u-57.10" who="#BogusławMiedziński">Z tytułu tych spraw, z tytułu tego układu stosunków dzisiejszych wynika rola Naczelnego Wodza, który nie jest tylko wojskiem, jest czymś więcej, jest również mężem stanu, bo nim być musi. I każdy mąż stanu w każdym państwie z jego odpowiedzialnością i jego rolą liczyć się musi. Tak jest dziś wszędzie. A u nas, proszę Państwa, jest to rzecz bardzo pocieszająca, sercu naszemu żołnierskiemu szczególnie miła, że możemy sobie powiedzieć, że najlepiej przygotowani jesteśmy do obrony kraju w dziedzinie wojskowej. Wojsko w swoim wyszkoleniu, w swoim sprzęcie i swoim uzbrojeniu robi postępy, które widzimy. O ten dział z całokształtu zagadnień obrony Państwa najbardziej możemy być spokojni. Natomiast inne dziedziny, które leżą w zakresie resortów tu reprezentowanych i w zakresie tych prac, które każdy w kraju prowadzi czy bierze w nich udział, te inne rzeczy leżące poza wojskiem są największą troską Naczelnego Wodza i nas wszystkich i prawidłową jest rzeczą, żeby on miał w nie wgląd i wpływ na nie, a nie żeby miał upraszać pokornie, aby zaś ktoś był łaskaw jego zdanie uwzględnić, nie żądając motywów, które nie zawsze można przytoczyć.</u>
          <u xml:id="u-57.11" who="#BogusławMiedziński">Dlatego, proszę Wysokiej Izby, pozwolę sobie sądzić, że jeżeli to ukształtowanie w hierarchii potrzeb Państwa i instytucyj państwowych weźmiemy pod uwagę, to może jeszcze mniej niepokoju budziłby ten okólnik.</u>
          <u xml:id="u-57.12" who="#BogusławMiedziński">Wysoka Izbo! Na szczęście zapanowała w społeczeństwie polskim zasada prymatu spraw obrony Państwa nad wszystkimi innymi. Zasada ta ma swoje głębokie podstawy, ale także ma nieodparte konsekwencje. Zgodnie w wolą Prezydenta Rzeczypospolitej, określone przez Szefa Rządu wysokie miejsce Naczelnego Wodza w hierarchii państwowej jest, zdaniem moim, naturalną konsekwencją prymatu obrony Państwa i wysokiej odpowiedzialności spoczywającej na barkach Naczelnego Wodza.</u>
          <u xml:id="u-57.13" who="#komentarz">(Huczne oklasku)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#LucjanŻeligowski">Panie Marszałku, czy mogę prosić o głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#StanisławCar">Panie Generale, według regulaminu może Pan żądać powtórnego udzielenia głosu, przy czym czas przemówienia jest ograniczony do 5 minut.</u>
          <u xml:id="u-59.1" who="#StanisławCar">Głos ma p. Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#LucjanŻeligowski">Zacznę od p. Premiera. Przypomnę sprawę okólnika. Okólnik mnie osobiście zdziwił. Udałem się wtedy do p. Premiera i zapytałem: Panie Premierze, co to znaczy ten okólnik, te słowa, które Pan mówi, o naszym największym szacunku, o naszej miłości, naszym oddaniu Wodzowi Naczelnemu? Na co to potrzeba stwierdzać w sposób biurokratyczny? Przecież żołnierz polski znany jest z miłości i oddania Naczelnemu Wodzowi. Ja przeszedłem największe piekło bolszewickie, dwie rewolucje, kiedy to oficerów żołnierze skazywali na karę śmierci. Żołnierze polscy nigdy tego nie zrobiliby. Jestem pewny, że w najgorszym piekle bolszewickim nasi żołnierze żadnej krzywdy swoim oficerom nie uczyniliby. Dlatego też dziwnym mnie się wydaje, że pomimo tej naszej pięknej tradycji w stosunku do swojego dowództwa, raptem pojawia się okólnik, który mówi, jak my mamy się odnosić do Naczelnego Wodza. P. Premier Składkowski powiedział mi to samo, co tu dziś mówił p. Miedziński, że był to rozkaz Pana Prezydenta. Skłaniamy się przed rozkazem Pana Prezydenta, ale pamiętajmy, że Pan Prezydent ma największą władzę, lecz w ramach Konstytucji, a przecież Konstytucja była napisana przez najpoważniejszych naszych ludzi, zatwierdzona przez największy autorytet. A więc Konstytucja wymienia kolejność. A jednocześnie my wiemy, jakim żołnierzem jest p. generał Składkowski. Ja wiem o tym najlepiej, bo miałem wielkie szczęście przez 18 lat służyć razem z p. generałem Składkowskim.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#LucjanŻeligowski">A więc mi mówił, że to jest rozkaz Pana Prezydenta, a jednocześnie p. generał Składkowski tutaj w Sejmie nam powiedział: „Ja objąłem władzę z rozkazu Marszałka Śmigłego”, a więc dwa rozkazy. My wiemy w jakiej sytuacji jest żołnierz, który wykonuje dwa rozkazy. Toż jest tragedia. A jednocześnie sądząc z tych słów, z tej postawy i z tej mojej intuicji, jakim jest generał Składkowski, to znowu jestem bezbronny, bo ja wiem, że p. generał Składkowski będzie w tragicznej sytuacji, jeśli trzeba będzie te rozkazy wykonywać.</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#LucjanŻeligowski">Obecnie w Sejmie tworzy się O. Z. N. Przecież my widzimy, że bez żadnej woli p. Marszałka jest szereg ludzi, którzy by chcieli, aby jego nazwisko weszło do tych spraw, o których słusznie mówił p. Miedziński, spraw gospodarczych czy politycznych. Oczywiście nie ma dziedziny najmniejszej i nie ma resortu, do którego by Wódz Naczelny nie miał wglądu największego. To widzimy nie tylko u siebie, ale widzimy i gdzieindziej, np. jeżeli weźmiemy rady obrony każdego państwa. Mamy bardzo niedaleką przeszłość za sobą, pamiętamy walkę, jaką stoczył Marszałek przeciwko tym, którzy chcieli uszczuplić kompetencje Naczelnego Wodza. I ja jako Minister Spraw Wojskowych bliski brałem w tym udział, aby tę sprawę postawić na gruncie odpowiednim. Nareszcie przychodzi O. Z. N. w taki sposób, że my widzimy chęć wciągnięcia — ja osobiście mam takie wrażenie — Marszałka do polityki i wtedy ja zwracam się do przeszłości. P. Premier ma rację, kiedy mówi: Jakto, przeszedł rok i Pan milczał i dopiero po roku namyślił się Pan i przychodzi z zarzutem naruszenia Konstytucji. Tak jest, milczałem. Nareszcie po roku, kiedy widzę dalsze posunięcia w tej kwestii, zmusza mnie to do poruszenia tej sprawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#StanisławCar">Pięć minut już upłynęło. Według przepisu regulaminu przy powtórnym zapisaniu się do głosu przysługuje mówcy tylko 5 minut czasu. W przepisie jest zastrzeżenie, że Izba może poszczególnemu mówcy przedłużyć czas jego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#LucjanŻeligowski">Zdaje mi się, że ja wszystko powiedziałem.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#LucjanŻeligowski">Boję się, czy w przemówieniu Wicemarszałka Miedzińskiego nie było akcentu — może się mylę, jestem na to bardzo wrażliwy — czy nie było akcentu, w którym by jakoś kwestionował cały nasz sentyment i całe nasze żołnierskie oddanie dla Wodza Naczelnego. Jeżeliby to było…</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#komentarz">(P. Miedziński: To znaczy Pana Generała?)</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#LucjanŻeligowski">Tak jest.</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#komentarz">(P. Miedziński: Broń Boże, nie kwestionuję.)</u>
          <u xml:id="u-62.5" who="#LucjanŻeligowski">Jeżeli nie, to w takim razie już nie mam nic więcej do powiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-62.6" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Hoffman. Przy powtórnym przemówieniu czas przemówienia ograniczony jest do 5 minut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! Stwierdzani, iż szczegóły podane przez p. Premiera na dzisiejszym posiedzeniu zostały zreferowane niezupełnie ściśle i fragmentarycznie. Wobec tego, że dziś nie ma szczegółowej dyskusji, uważam sprawę za otwartą i później do niej powrócę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#StanisławCar">Lista mówców została wyczerpana. Zamykam rozprawę. Proponuję projekt ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1938/39 odesłać do Komisji Budżetowej. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że propozycja moja została przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę. Wobec tego projekt ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym przekażę przewodniczącemu Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#StanisławCar">Jednocześnie oświadczam, że na podstawie art. 58 ust. 3 Konstytucji winien Sejm rozpatrzyć budżet w ciągu 90 dni od złożenia projektu przez Rząd. Ponieważ budżet został złożony w dniu 27 listopada r. b., Sejm winien zakończyć nad nim pracę do dnia 25 lutego 1938 r.</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#StanisławCar">Wobec tego, że na rozprawę nad sprawozdaniem komisji i przyjęcie go w drugim czytaniu muszę zarezerwować 14 dni, uwzględniając ponadto termin przewidziany regulaminem dla rozdania pp. Posłom druków — wyznaczam dzień 7 lutego roku przyszłego jako ostatni termin, w którym komisja powinna ukończyć swe prace i przedłożyć drukowane sprawozdanie.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#StanisławCar">Przechodzimy do punktu 3 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#StanisławCar">1) o ustanowieniu medalu „Za Długoletnią Służbę” (druk nr 558), 2) o ochronie znaku i nazwy Czerwonego Krzyża oraz godła Związku Szwajcarskiego (druk nr 548), 3) o rejestrowych prawach rzeczowych na pojazdach mechanicznych (druk nr 551) — proponuję odesłać projekty tych ustaw do Komisji Prawniczej, 4) o podatkowym kredycie na r. 1937/38 na pomoc dla gospodarstw rolnych dotkniętych klęskami żywiołowymi (druk nr 532), 5) o dodatkowym kredycie na r. 1937/38 (druk nr 537), 6) o dodatkowych kredytach na r. 1937/38 (druk nr 544), 7) o dodatkowych kredytach na r. 1937/38 (druk nr 547), 8) o konwersji 6 1/2% pożyczki zagranicznej (druk nr 559) — proponuję projekty te odesłać do Komisji Budżetowej, 9) o zmianie warunków dzierżawy Państwowego Monopolu Zapałczanego (druk nr 555), 10) w sprawie zmiany ustawy z dnia 22 października 1931 r. o opodatkowaniu piwa (druk nr 556), 11) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 11 lipca 1932 r. o Monopolu Spirytusowym, opodatkowaniu kwasu octowego i drożdży oraz o sprzedaży napojów alkoholowych (druk nr 557) — proponuję projekty te odesłać do Komisji Skarbowej, 12) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1934 r. o obniżeniu zadłużenia gospodarstw rolnych z tytułu należności Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej (druk nr 546) — proponuję odesłać do Komisji Rolnej, 13) o budowie normalnotorowej kolei Wieliszew — Nasielsk (druk nr 553), 14) o budowie normalnotorowej kolei Szczakowa — Bukowno (druk nr 554), 15) o zmianie ustawy z dnia 12 czerwca 1924 r. o zakresie działania Ministra Kolei Żelaznych i o organizacji urzędów kolejowych (druk nr 552) — proponuję odesłać do Komisji Komunikacyjnej, 16) o zwalczaniu chorób wenerycznych (druk nr 549), 17) o zwalczaniu gruźlicy (druk nr 550) — proponuję odesłać do Komisji Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie projektów ustaw ratyfikacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#StanisławCar">Sekretarz p. Dudziński (czyta): o ratyfikacji porozumienia między Polską a Wielką Brytanią w formie not, wymienionych w Warszawie dnia 31 lipca 1937 r., dotyczącego zniżek celnych na pewne artykuły chemiczne (druk nr 543), o ratyfikacji układu płatniczego między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Francuską, podpisanego w Paryżu dnia 22 maja 1937 r. (druk nr 539), o ratyfikacji porozumienia w formie not, wymienionych w Paryżu dnia 13 i 14 maja 1937 r. o przedłużeniu prowizorycznego układu handlowego między Polską a Francją z dnia 18 lipca 1936 r. i o zmianie art. 5 tego układu (druk nr 540), o ratyfikacji traktatu handlowego i nawigacyjnego między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Francuską, podpisanego wraz z protokółem podpisania w Paryżu dnia 22 maja 1937 r. (druk nr 542), o ratyfikacji podpisanych w Bernie dnia 30 czerwca 1937 r.: 1) porozumienia dodatkowego do układu między Polską a Szwajcarią, dotyczącego uregulowania płatności handlowych, podpisanego w Bernie dnia 31 grudnia 1936 r. 2) protokołu końcowego do powyższego porozumienia (druk nr 534), o ratyfikacji podpisanych w Bernie dnia 30 czerwca 1937 r.: 1) protokołu dodatkowego do układu dodatkowego do konwencji handlowej między Polską a Szwajcarią z dnia 26 czerwca 1922 r., podpisanego dnia 3 lutego 1934 r., 2) protokołu końcowego do listy B, wymienionej w art. 2 powyższego protokołu dodatkowego (druk nr 536), o ratyfikacji podpisanego w Warszawie dnia 30 czerwca 1937 r. IV protokółu dodatkowego do konwencji handlowej między Rzecząpospolitą Polską a Królestwem Węgier, podpisanej w Budapeszcie dnia 26 marca 1925 r. (druk nr 538), o ratyfikacji podpisanego w Wiedniu dnia 29 lipca 1936 r. układu dodatkowego do konwencji handlowej między Polską a Austrią, podpisanej dnia 11 października 1933 r. (druk nr 561), o ratyfikacji podpisanego w Warszawie dnia 29 maja 1937 r. protokółu dodatkowego do protokółu taryfowego między Polską a Estonią, podpisanego w Tallinie dnia 23 lutego 1937 r. (druk nr 541), o ratyfikacji porozumienia między Polską a Norwegią w formie not, wymienionych w Warszawie dnia 18 czerwca 1937 r. w sprawie clenia serów pochodzenia norweskiego (druk nr 545), o ratyfikacji porozumienia między Polską a Finlandią w formie not, wymienionych w Warszawie dnia 17 lipca 1937 r. o cleniu serów po chodzenia finlandzkiego (druk nr 535), o ratyfikacji protokółu celnego z dnia 2 września 1937 r. między Rzecząpospolitą Polską a Królestwem Afganistanu (druk nr 562), w sprawie ratyfikacji międzynarodowej umowy, dotyczącej regulowania produkcji i zbytu cukru, podpisanej wraz z protokółem w Londynie dnia 6 maja 1937 r. (druk nr 533), o ratyfikacji projektu konwencji z dnia 22 czerwca 1935 r. w sprawie ustanowienia, międzynarodowego systemu zachowania uprawnień w ubezpieczeniu na wypadek inwalidztwa, starości i śmierci (druk nr 560).</u>
          <u xml:id="u-65.7" who="#StanisławCar">Proponuję odesłać wszystkie te projekty do Komisji Spraw Zagranicznych. Jeżeli nie usłyszę innych propozycyj, będę uważał, że moje propozycje zostały przez Izbę przyjęte.</u>
          <u xml:id="u-65.8" who="#StanisławCar">Propozycyj innych nie zgłoszono, przeto wszystkie te projekty odeślę do wyżej wymienionych komisyj.</u>
          <u xml:id="u-65.9" who="#StanisławCar">Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany. Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-65.10" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie złożonych interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła ks. dr Józefa Lubelskiego do p. Prezesa Rady Ministrów i Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie strajku chłopskiego i jego pacyfikacji.</u>
          <u xml:id="u-66.2" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła ks. dr Józefa Lubelskiego do p. Prezesa Rady Ministrów i p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie skrępowania wolności prasy przez nadmierne konfiskaty prasowe.</u>
          <u xml:id="u-66.3" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła ks. dr Józefa Lubelskiego do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie postępowania Wolnego Miasta Gdańska w stosunku do ludności polskiej w Gdańsku zamieszkałej.</u>
          <u xml:id="u-66.4" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła dra Emila Sommersteina do p. Prezesa Rady Ministrów jako szefa Rządu i p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zarządzeń rektorskich, wprowadzających oddzielne miejsca dla studentów Żydów na wyższych uczelniach.</u>
          <u xml:id="u-66.5" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła Wojciecha Sosińskiego do p. Ministra Skarbu w sprawie niezaliczenia przez Dyrekcję Polskiego Monopolu Tytoniowego oraz Dyrekcję Monopolów Spirytusowego i Solnego robotnikom uczestnikom walk o niepodległość Polski czasu służby w organizacjach niepodległościowych i formacjach polskich do wysługi emerytalnej.</u>
          <u xml:id="u-66.6" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła Wincentego Gortata do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie tytułu własności szkół powszechnych ufundowanych niegdyś przez zakony, klasztory i różne wyznania religijne.</u>
          <u xml:id="u-66.7" who="#JuliuszDudziński">Interpelacja posła Antoniego Snopczyńskiego do p. Ministra Skarbu w sprawie wygórowanego ustalenia norm szacunkowych dochodowości dla przedsiębiorstw rzemieślniczych i innych przedsiębiorstw w związku z wymiarem państwowego podatku dochodowego na rok podatkowy 1937.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#StanisławCar">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#StanisławCar">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#StanisławCar">O terminie i porządku dziennym następnego posiedzenia będą Panowie Posłowie zawiadomieni na piśmie. Przewiduję jako datę prawdopodobną dzień 9 b. m.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#StanisławCar">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 59.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>