text_structure.xml
421 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 23.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący, Marszałek Sejmu Stanisław Car.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#StanisławCar">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#StanisławCar">Jako sekretarze zasiadają pp. Długosz i Kopeć.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#StanisławCar">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym. Dowiaduję się, że p. Kopeć jest nieobecny, wobec tego zamiast p. Kopcia będzie sekretarzował p. Skrypnyk.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#StanisławCar">Protokół i listę mówców prowadzi p. Długosz.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#StanisławCar">Protokół 39 posiedzenia Sejmu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#StanisławCar">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Donimirski, Gauza, Hyla, Jahoda-Żółtowski, Jozanis, Kozubski, Józef Kamiński, Krupa, Łazarski, Maleszewski, Płonka, Pochmarski, Sioda, Szalewicz, Szulczewski, Śląski, Widacki, Wojtowicz, Wolański, Wymysłowski i Zawałykut.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#StanisławCar">Udzieliłem urlopu posłom: Formeli na 2 dni, Hutten-Czapskiemu i Władysławowi Kamińskiemu na 6 dni, Ostafinowi, Wagnerowi i Walewskiemu na 1 tydzień.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#StanisławCar">Od p. Prezesa Najwyższej Izby Kontroli otrzymałem pismo treści następującej. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#StepanSkrypnyk">„Na plenarnym posiedzeniu Sejmu w dn. 12 lutego 1937 r. przemawiając w sprawie budżetu Kontroli Państwowej p. poseł Hermanowicz poddał krytyce działalność N. I. K. opierając się na jej sprawozdaniu z czynności nie za ostatni okres sprawozdawczy (1935–1936), lecz za okres poprzedni 1934/35.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#StepanSkrypnyk">Nie mając pod ręką tego sprawozdania nie mogłem dać Wysokiemu Sejmowi odpowiednich wyjaśnień. Zestawiwszy obecnie stenograficzny tekst przemówienia p. posła Hermanowicza z treściwą sprawozdania N. I. K., na które powoływał się p. poseł, oświadczam co następuje:</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#StepanSkrypnyk">Nie będę podejmował dyskusji nad uwagami p. posła Hermanowicza o wynikach kontroli rachunkowości urzędów wojskowych, podanych na str. 43–45 zeszytu III sprawozdania Kontroli Państwowej za okres 1934/35. Nie mają one zasadniczego znaczenia.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#StepanSkrypnyk">Zauważę jedynie, że uwaga p. posła, iż „N. I. K. nie powiedziała nam nic konkretnego o rachunkowości danego resortu” jest zapewne oparta na nieporozumieniu. P. poseł widocznie nie zauważył ustępu podanego na str. 44 treści następującej: „Na skutek wystąpień Kontroli Państwowej odnośne władze wojskowe wydawały na ogół odpowiednie zarządzenia, mające na celu usunięcie przytoczonych niedomagań”.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#StepanSkrypnyk">Przejdę natomiast do uwag o kontroli przedsiębiorstw państwowych. W swoim przemówieniu p. poseł Hermanowicz, nie wymieniając instytucji, o którą chodzi, przytacza omówione przez N. I. K. na str. 58 i 59 tegoż zeszytu III sprawozdania za okres 1934/35 — wyniki kontroli bilansu i rachunków strat i zysków jednego z przedsiębiorstw Ministerstwa Spraw Wojskowych. Po podaniu tych wyników kontroli p. poseł postawił zarzut zbytniej pobłażliwości N. I. K. względem bilansów przedsiębiorstw państwowych.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#StepanSkrypnyk">Powołując się na sprawozdanie, stwierdzam, że N. I. K. nie kwalifikowała stwierdzonych przez nią faktów w sposób, jaki podaje p. poseł.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#StepanSkrypnyk">N. I. K. w toku kontroli ustaliła fakty, które świadczyły o niewłaściwym sporządzeniu bilansu i rachunku strat i zysków jednego z przedsiębiorstw Ministerstwa Spraw Wojskowych za 1933 r. Nad tymi wynikami kontroli N. I. K. nie przeszła do porządku, lecz zakomunikowała je władzy naczelnej przedsiębiorstw Ministerstwa Spraw Wojskowych. Fakt ten stwierdzono na str. 60 sprawozdania, z zaznaczeniem, że „Ministerstwo nie zajęło jeszcze (wówczas) stanowiska w poruszonych przez N. I. K. wyżej sprawach”.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#StepanSkrypnyk">Powołując się na podane zupełnie obiektywnie na str. 58 i 59 fakty p. poseł Hermanowicz nie wspomniał o fakcie prowadzenia przez N. I. K. korespondencji, mającej na celu uregulowanie poruszonych przez nią spraw.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#StepanSkrypnyk">Zarządzenia Ministerstwa i jego wyjaśnienia N. I. K. podała w swoim sprawozdaniu za ostatni okres sprawozdawczy (1935–1936) w załączniku do zeszytu III na str. 88, o czym również nie wspomina p. poseł Hermanowicz.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#StepanSkrypnyk">Po uwzględnieniu powyższych okoliczności, przytoczonych szczegółowo w sprawozdaniach N. I. K., a pominiętych w rozważaniach p. posła Hermanowicza, Wysoka Izba niewątpliwie dojdzie do przekonania, że N. I. K. spełniła w zupełności swój obowiązek ustawowy, że zatem zarzut pobłażliwości jest nieuzasadniony”.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCar">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#StanisławCar">a) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. o Najwyższym Trybunale Administracyjnym (druk nr 354) — proponuję przesłanie tej sprawy do Komisji Prawniczej, b) o ratyfikacji konwencji o ujednostajnieniu niektórych prawideł, dotyczących zajęcia zabezpieczającego statków powietrznych, podpisanej w Rzymie dnia 29 maja 1933 r. (druk nr 352) — proponuję odesłanie tej sprawy do Komisji Spraw Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#StanisławCar">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że propozycja moja została przyjęta. Sprzeciwu nie słyszę. Sprawy powyższe przekażę do odnośnych komisyj.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#StanisławCar">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (druk nr 300) — rozprawa szczegółowa nad częścią 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości. Sprawozdawca p. Sioda.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#StanisławCar">Proszę Pana Przewodniczącego Komisji Budżetowej o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#StanisławCar">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#ZygmuntKonstantySioda">Wysoki Sejmie! W tegorocznym moim referacie przed Komisją Budżetową starałem się przedstawić sytuację Ministerstwa Sprawiedliwości możliwie dokładnie, by już po raz drugi zwrócić uwagę na niepomyślny stan tego resortu i by wzbudzić zainteresowanie ogółu dla konieczności przeprowadzenia zasadniczych zmian, dających możność i nadzieję poprawy.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#ZygmuntKonstantySioda">W przemówieniu dzisiejszym, oczywiście, muszę się streścić i podtrzymując całość referatu z Komisji Budżetowej ograniczę się do ogólnego zobrazowania budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości z podkreśleniem niektórych charakterystycznych pozycyj, do przedstawienia poważniejszych prac, dokonanych przez tenże resort w roku sprawozdawczym, do przytoczenia najważniejszych niedomagań, które uwidoczniły doświadczenia ubiegłego roku oraz do wysunięcia szeregu postulatów na przyszłość. Co do szczegółów muszę odesłać do treści dokładnego mego referatu z Komisji Budżetowej, przedłożonego Panom w druku sejmowym nr 300.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#ZygmuntKonstantySioda">Budżet Ministerstwa Sprawiedliwości zamyka się w dochodach sumą 38.628.500 zł (cyfry będę podawał zaokrąglone), w rozchodach sumą 88 milionów zł. Oznacza to o 1.371.500 zł dochodów mniej, a o 2 miliony zł rozchodów więcej, aniżeli wykazywał budżet roku ubiegłego. Stosunek budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości do budżetów pozostałych resortów w dalszym ciągu uległ obniżeniu; podwyższono go bowiem o 2,33%, podczas gdy ogólny budżet państwowy w roku bieżącym podniósł się 4%. Obecny budżet Ministerstwa Sprawiedliwości stanowi już tylko 3,83% ogólnego budżetu, podczas gdy w roku ubiegłym wynosił jeszcze 3,88%, w roku 1935/36 4,05%, w roku 1934/35 4,25%. Preliminarz budżetowy przewiduje tylko dochody zwyczajne, wydatki zaś zwyczajne i nadzwyczajne; pierwsze na sumę 87.866.300 zł, drugie 133.700 zł.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#ZygmuntKonstantySioda">Z tychże wydatków zwyczajnych przeznacza się na wydatki osobowe 67.575.140 zł, tj. 76,8%, a na wydatki rzeczowe i inwestycyjne 20.422.860 zł, tj. 23,2%. W roku ubiegłym preliminowano na wydatki osobowe 66.857.520 zł, tj. 77,7%, na wydatki rzeczowe i inwestycyjne 19.142.480 zł, tj. 22,3%. Zwiększają się zatem w roku bieżącym wydatki osobowe o 719.620 zł, tj. o 0,8%, a wydatki rzeczowe i inwestycyjne o 1.280.380 zł, tj. o 1,5%, przy czym główny wzrost przypada na wydatki sądowe, zwiększone o 1014.000 zł. Wydatki nadzwyczajne w kwocie 133.700 zł obejmują resztę ceny kupna za nieruchomość w Lublinie, cenę kupna nieruchomości w Hrubieszowie i Krzywicach oraz resztę kosztów budo wy gmachu instytucyj sądowych w Gdyni.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#ZygmuntKonstantySioda">Stosunek dochodu do rozchodu również wykazuje tendencję zniżkową. Gdy bowiem stosunek ten wynosił w roku 1934/35 74%, w roku 1935/36 65%, a w roku ubiegłym 47%, stanowi on obecnie tylko 43,9%. Głównym źródłem dochodów Ministerstwa Sprawiedliwości są wpływy z wymiaru sprawiedliwości, mianowicie należności sądowe, preliminowane w postępowaniu cywilnym na 32.000.000 zł, w postępowaniu karnym na 3.200.000 zł oraz grzywny w kwocie 1.500.000 zł.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale zarządu centralnego podwyższono wpływy z wydawnictw o 40.000 zł, opierając się na dotychczasowych doświadczeniach, oraz licząc się z tym, że nowe wydawnictwo „Ustawy i Rozporządzenia z lat 1918–1934” przyniesie poważniejszy dochód W związku z powstałym z dniem 1 października 1936 r. obowiązkiem zwrotu przez zarządy miejskie względnie wydziały powiatowe części kosztów utrzymania sądów pracy, przekształconych z sądów przemysłowych i kupieckich, podwyższono pozycję „różne dochody” o 90.000 zł, wpływ z należności sądowych obniżono o 1.572.900 zł.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale więziennictwa podwyższono dochód z pracy więźniów o kwotę 83.000 zł wskutek zwiększenia liczby więźniów, zatrudnionych w warsztatach więziennych, uzyskania lepszej rentowności tychże warsztatów oraz wynajmu pracy więźniów przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#ZygmuntKonstantySioda">W budżecie wydatków zarządu centralnego zastrzeżenie budzi zmniejszenie kredytu na ustawodawstwo bieżące i prace kodyfikacyjne o 10.000 zł. Jest to wprawdzie kwota niewielka, jednak, jak po referacie moim w Komisji Budżetowej Sejmu podkreśliła z całym naciskiem Komisja Budżetowa Senatu — kredyt ten należałoby raczej wydatnie podwyższyć, by wzmóc tempo prac kodyfikacyjnych i unifikacyjnych.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#ZygmuntKonstantySioda">W § 12 spotykamy się z nowym określeniem: „wydatki związane z wykonywaniem urzędu Ministra Sprawiedliwości”, które preliminuje się na 50.000 zł. W kwocie tej mieszczą się koszty reprezentacyjne, wynoszące dotychczas 24.000 zł, pozostałe zaś 26.000 zł mają stanowić rodzaj funduszu dyspozycyjnego. Komisja Budżetowa nie podniosła żadnych zastrzeżeń ani co do zasady, ani też wysokości tej pozycji, która w porównaniu do pozostałych resortów jest umiarkowana. Minister Sprawiedliwości tak samo jak szefowie innych resortów musi być wyposażony nie tylko w odpowiadające zajmowanemu stanowisku fundusze reprezentacyjne, ale również w środki potrzebne do przeprowadzenia należytej kontroli powierzonego mu ważnego odcinka administracji państwowej oraz podniesienia poziomu wymiaru sprawiedliwości. Przyznanie funduszu dyspozycyjnego, obracającego się w przyjętych granicach, jest kwestią zaufania do osoby szefa danego resortu, że oddany do swobodnej dyspozycji fundusz zostanie zużyty zgodnie ze swoim właściwie pojętym przeznaczeniem.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#ZygmuntKonstantySioda">Budżet wydatków wymiaru sprawiedliwości w porównaniu z budżetem ubiegłorocznym wprawdzie wykazuje podwyżkę w kwocie 1.286.600 zł, jednak podwyżka ta jest zupełnie nie wystarczająca, by usunąć spostrzeżone w roku sprawozdawczym niedomagania. Podwyższenie poborów w stosunku do roku ubiegłego o 225.000 zł, przeznaczonych niemal wyłącznie na awanse i wyrównanie nadmiernie wysokich interkalarii, w dalszym ciągu pozostawi bez obsady przeszło 14% etatów, w tym 10,4% sędziowskich i prokuratorskich, co przy wzroście wpływu spraw musi wywołać nadmierne obciążenie i będące jego następstwem obniżenie się poziomu pracy. Podyktowane koniecznością kompresji budżetu jest dalsze obniżenie pozycyj: „podróże służbowe i przesiedlenia” o 20.000 zł, co nie powinno mieć miejsca. Jak bowiem p. Minister Sprawiedliwości w Komisji Budżetowej wyjaśnił, już kredyt dotychczasowy nie wystarczał na pokrycie potrzeb tego działu, tak że Ministerstwo było i będzie zniewolone uzależnić połączone z przeniesieniem awanse sędziów i prokuratorów od zrzeczenia się słusznego ustawowego prawa, które przysługuje awansowanym w przedmiocie zwrotu kosztów, związanych ze zmianą siedziby urzędowania.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#ZygmuntKonstantySioda">Nierealna jest pozycja opłat pocztowych, którą podwyższono zaledwie o 50.000 zł. Tymczasem niedobór tej pozycji w roku sprawozdawczym będzie wynosił 1.500.000 zł, tak że podwyżka o 50.000 zł stanowi zaledwie 3,3% rzeczywiście potrzebnego kredytu. Nastąpi tu w roku budżetowym nieuniknione dalsze zadłużenie Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#ZygmuntKonstantySioda">Jeszcze silniejsze zastrzeżenie wywołuje obniżenie kredytu na remont i konserwację nieruchomości o 60.000 zł. Na wykonanie bowiem najpilniejszych gruntownych remontów w większych budynkach sądowych byłby potrzebny kredyt w kwocie 1.120.000 zł, a na drobny remont dalsze 316.000 zł, czyli razem 1.440.000 zł. Preliminowany kredyt w kwocie 540.000 zł przeto nie wystarcza na przeprowadzenie koniecznych remontów i stan budynków sądowych w dalszym ciągu będzie się pogarszał. Mam nadzieję, że jednym z zadań komitetu gospodarczego, którego utworzenie zapowiedział p. Wicepremier, będzie ustalenie porządku i granic prac budowlanych we wszystkich resortach, zależnie od rzeczywistej potrzeby i możliwości ogólnego budżetu państwowego. Będziemy wtedy mieli wprawdzie mniej wspaniałych i luksusowych gmachów, ale za to nie będziemy potrzebowali się wstydzić całego szeregu ruder, w których urzędowanie grozi nawet niebezpieczeństwem dla urzędujących i publiczności. Równie nierealnym wydaje się kredyt na wydatki sądowe. Podwyższono go wprawdzie o 1.014.000 zł, jednak kwota, którą w tej pozycji preliminował budżet ubiegłoroczny, zostanie przekroczona o okrągło 2.000.000 zł. Nie widzę na razie żadnej podstawy do przypuszczenia, by w roku budżetowym w porównaniu do roku ubiegłego wydatki sądowe mogły się zmniejszyć o 1.000.000 zł, co jedynie uczyniłoby tę pozycję realną. Tak samo nie wystarczy zwiększenie kredytu w dziale więziennictwa ogółem o 1.314.900 zł na to, by dział ten mógł pokryć wszystkie konieczne swoje wydatki. W związku z powiększeniem etatu niższych funkcjonariuszy więziennych o 285 osób, podwyższono pozycje poborów o 370.000 zł. Podwyższono dalej kredyt na remont i konserwację nieruchomości o 326.000 zł do sumy 1.000.000. Podwyżka ta jednak jest niedostateczna, jeżeli się uwzględni, iż w wykonaniu ubiegłorocznego budżetu na ten sam cel wydano 1.290.182 zł, mimo że pokryto zaledwie 25% rzeczywistego zapotrzebowania, oraz jeśli dalej weźmie się pod uwagę, iż dział ten wykazuje już obecnie zadłużenie na ca. 600.000 zł Niedostateczny kredyt uniemożliwi wykonanie niezbędnych robót konserwacyjnych i konsekwencją tego będzie dalsze obniżenie się i tak już niezadowalającego stanu budynków więziennych. Wreszcie podwyższono kredyt na utrzymanie więźniów o 615.000 zł, która to kwota również jest zupełnie niewystarczająca. Zadłużenie w tym dziale wynosi już 2.243.000 zł. Przy tym zaludnienie więzień wykazuje stałą tendencję wzwyż, która nie pozwala liczyć na to, by w roku budżetowym miało być mniej więźniów aniżeli było w roku sprawozdawczym. Obniżono kredyt na pomieszczenia o 14 tysięcy złotych i na wydatki biurowe o 5 tysięcy złotych. Również to obniżenie wydaje się nierealnym, gdyż budżet ubiegłoroczny w tych pozycjach zostanie przekroczony o ca. 3 tysiące złotych, względnie o 22 tysiące złotych, a nie widzę podstawy do przyjęcia w tym dziale, że w roku budżetowym ważniejsze oszczędności będą możliwe.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#ZygmuntKonstantySioda">Na skutek stałej kompresji kredytów, spowodowanej ciężką sytuacją Skarbu Państwa, zadłużenie Ministerstwa Sprawiedliwości od r. 1933 stale wzrasta, mianowicie wynosiło ono: w okresie budżetowym 1929/30 - 3.368.951 zł, 1930/31 - 10.177.000 zł, 1931/32 - 9.267.061 zł, 1932/33 - 5.005.245 zł, 1933/34 - 2.198.901 zł, 1934/35 - 4.984.871 zł, 1935/36 - 4.984.871 zł. W bieżącym okresie budżetowym 1936/37 zadłużenie na dzień 1 listopada 1936 wynosiło 6.999.383 zł, z czego przypada na dział I — prac ustawodawczych — 22.862 zł, na dział II — wymiaru sprawiedliwości — 2.248 - 385, na dział III — więziennictwa — 4.782.136 zł. Już w lutym roku bieżącego zabraknie kredytu na niezbędne wydatki. Na podstawie dotychczasowych danych Ministerstwo przewiduje przekroczenie budżetu w działach II i III o 8.820.000 zł i ma przygotowany wniosek do Ministerstwa Skarbu o przyznanie dodatkowego kredytu na pokrycie koniecznych wydatków do końca budżetowego roku sprawozdawczego. Taki wynik roku sprawozdawczego nie trudno było przewidzieć i podobny wynik przyjąłem też w zeszłorocznym moim referacie budżetowym.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#ZygmuntKonstantySioda">To samo dotyczy obecnego preliminarza budżetowego. W całym szeregu pozycyj po stronie wydatków jest on nierealny i niewątpliwie dozna poważnego przekroczenia, albowiem nawet w granicach przedłożenia rządowego tylko przy realnym uwzględnieniu obecnych warunków i doświadczeń roku sprawozdawczego budżet Ministerstwa Sprawiedliwości na rok 1937/38 powinien się zamykać w wydatkach kwotą mniej więcej 93.000.000 zł, przy czym powinno być dodatkowo wyrównane istniejące już zadłużenie. Przedłożenie rządowe jednak nie uwzględnia jak należy rzeczywistych potrzeb Ministerstwa Sprawiedliwości, a przy właściwym założeniu co do rzeczywistych potrzeb resortu budżet nie powinien być niższy od pierwotnego projektu Ministerstwa Sprawiedliwości, który przewidywał wydatki na 104.787.000 zł. Zredukowanie tego pierwotnego preliminarza budżetowego aż o 16.787.000 zł oznacza poważne niebezpieczeństwo, że Ministerstwo Sprawiedliwości w roku budżetowym mimo najlepszych chęci nie będzie mogło usunąć widocznych obecnie poważnych niedomagań. Bardzo trudno bowiem przeprowadzić jakąkolwiek większą reformę, jeżeli się nie ma nawet środków na to, aby pokryć najkonieczniejsze wydatki bieżące. W żadnym razie nie może być mowy o tym, by Ministerstwo Sprawiedliwości w roku budżetowym 1937/38 mogło pokryć swoje niezbędne potrzeby w granicach przedłożenia rządowego, a należy liczyć się z tym iż już w styczniu 1938 r. Ministerstwo Sprawiedliwości będzie zmuszone zażądać kredytu dodatkowego wyższego, aniżeli nastąpi to w lutym 1937 za rok budżetowy 1936/37. Obawiam się poważnie, że w przyszłym roku zadłużenie Ministerstwa Sprawiedliwości będzie najwyższe z dotychczasowych, mianowicie może przekroczyć nawet zadłużenie dotąd najwyższe z okresu budżetowego 1930/31, kiedy wynosiło ono 10.177.000 zł.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#ZygmuntKonstantySioda">Rozmiar prac, które prowadziło Ministerstwo Sprawiedliwości w roku sprawozdawczym, pozostaje w odpowiednim stosunku do szczupłości budżetu. Na ogół nie wyszły one poza zakres pracy bieżącej, która w tym resorcie jest bardzo żywa i absorbująca. Cały ogrom pracy Ministerstwa Sprawiedliwości przedstawiłem szczegółowo w moim referacie przed Komisją Budżetową. W dziale ustawodawczym należy podkreślić z uznaniem wydanie nowego zbioru pod tytułem: „Ustawy i Rozporządzenia z lat 1918–1934”, z którego ukazały się 4 pierwsze tomy, obejmujące lata 1918 do 1928. Zbiór ten streszcza Dziennik Ustaw, eliminując uchylone w międzyczasie przepisy i uwzględniając dokonane zmiany. Jest to zbiór przeznaczony dla praktyki, pozbawiony charakteru autorytatywnego. Niemniej praca ta stanowi krok naprzód ku uporządkowaniu panującego zamętu prawnego.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale wymiaru sprawiedliwości wykończono gmach dla instytucyj sądowych w Gdyni ogólnym kosztem 1.660.000 zł. W Warszawie kontynuowano intensywnie pracę nad wybudowaniem gmachu sądu grodzkiego, który od ul Ogrodowej wyciągnięto już pod dach. Dalsze prace prowadzi się z kredytu, przyznanego z funduszu inwestycyjnego. Dodatnio przedstawia się szybki tok urzędowania sądów, który zawdzięczamy pełnej poświęcenia pracy sędziów, prokuratorów i urzędników oraz energicznemu nadzorowi ze strony samego Ministerstwa Sprawiedliwości. Mimo niedostatecznych etatów, przy tym dla braku funduszów częściowo nieobsadzonych, mimo znacznego wskutek ciągle wzrastających wpływów nadmiaru pracy sprawy załatwiane są szybko i poważniejszych zaległości nie ma. Nie odnosi się to jednak do Sądu Najwyższego, gdzie celem przyśpieszenia toku pracy nastąpiło pewne, jednak zupełnie niewystarczające, podwyższenie etatów Dział więziennictwa brak dostatecznych kredytów odczuwa najsilniej i należy podziwiać wielką zapobiegliwość, z jaką Ministerstwo Sprawiedliwości radzi sobie z coraz trudniejszymi warunkami, nie zaprzestając przy tym celowych wysiłków w kierunku realizacji nowoczesnej polityki penitencjarnej. Ogromny wzrost przestępczości doprowadził do takiego stanu, że obecnie mamy ponad 60.000 więźniów, podczas gdy normalna pojemność więzień obliczona jest na 40.000. Nie posiadając środków na budowę nowych koniecznych gmachów więziennych, Ministerstwo Sprawiedliwości uzyskało przydział szeregu budynków z innych resortów, które się do potrzeb więziennictwa dostosowuje. W ten sposób powstają nowe więzienia w Brześciu n/B., Chełmnie, Dubnie, Kowlu, Lidzie, Miechowie, Pińczowie i Słonimie. Zagadnienie rozmieszczenia więźniów Ministerstwo Sprawiedliwości rozwiązuje również w drodze ruchomych ośrodków pracy więźniów; które z wynikiem dodatnim zorganizowano po raz pierwszy w roku sprawozdawczym. Ośrodki te przeznaczone są dla więźniów, skazanych po raz pierwszy na karę pozbawienia wolności do jednego roku, i przeprowadzają roboty publiczne, dla których wykonania w normalnym zakresie brak środków. Dla uwięzionych kobiet zorganizowano w marcu 1936 r. pierwszą kolonię rolniczą w Walendowie pod Warszawą, którą prowadzi Zgromadzenie Sióstr Magdalenek. Do kolonii tej kieruje się kobiety pochodzenia wiejskiego w wieku lat 18–40. Z uwagi na dodatnie wyniki karnych kolonii rolnych w ogóle rozszerzono akcję tworzenia większej ilości tego rodzaju ośrodków, by pomieścić w nich możliwie najwięcej więźniów pochodzenia wiejskiego celem dania im możliwości twórczej pracy w swoim zawodzie i jednocześnie zabezpieczenia ich od zgubnych wpływów murów więziennych, a także celem tworzenia własnych źródeł, z których Ministerstwo może czerpać dla zapewnienia koniecznego utrzymania więźniów. Ministerstwo Sprawiedliwości kładzie szczególnie nacisk na produktywną pracę więźniów, wychodząc z słusznego założenia, że jest to najlepszy środek do uzyskania poprawy więźnia przez wzmocnienie w nim poczucia swojej wartości jako pożytecznego członka w społeczeństwie. Poza tym Ministerstwo Sprawiedliwości musi kierować się względami budżetowymi, które wymagają twórczej pracy więźniów, by na tej drodze uzyskać środki do podołania koniecznym zadaniom w dziedzinie więziennictwa. Jeżeli kredyty budżetowe są tak niskie, że nie wystarczają nawet na zapewnienie więźniom regulaminowej racji mydła, to nie można wymagać, by Ministerstwo Sprawiedliwości zatrudniało więźniów nieproduktywnie dlatego tylko, by nie stwarzać konkurencji dla wolnego życia gospodarczego. W planie finansowo-gospodarczym działu więziennictwa Ministerstwa Sprawiedliwości ogólny wpływ z pracy więźniów preliminowany jest na 5.805.180 zł przy 5.371.180 zł rozchodu, tak że zysk z pracy więźniów przewidziany jest w kwocie 434.000 zł i w tej wysokości został uwzględniony w przedłożeniu budżetowym. Obrót „przedsiębiorstwa Ministra Sprawiedliwości”, jak przeciwnicy stosowanego systemu określają dział pracy więźniów, jest wprawdzie poważny, jednak należy uwzględnić, że na obrót ten składa się praca kilkudziesięciu tysięcy więźniów, oraz że niemal cała produkcja idzie na zaspokojenie potrzeb więziennictwa, sądownictwa i częściowo także innych resortów, a tylko w bardzo nikłym procencie trafia do osób lub przedsiębiorstw prywatnych. Celem dokładnego zbadania słuszności podnoszonych w tym przedmiocie zarzutów Ministerstwo Sprawiedliwości w roku sprawozdawczym powołało specjalną komisję kontrolną z p. ministrem Olszewskim na czele. Komisja ta stwierdziła bezpodstawność stawianych zarzutów i nie znalazła podstawy do zarządzenia zmiany stosowanego dotychczas systemu pracy więźniów.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#ZygmuntKonstantySioda">Celem uzyskania poprawy więźniów i zatamowania stałego wzrostu recydywistów Ministerstwo Sprawiedliwości przeprowadza ścisłą segregację więźniów z izolacją tych elementów, których charakter lub antyspołeczne nastawienie grożą szkodliwym oddziaływaniem na więźniów jeszcze niezepsutych i rokujących nadzieję poprawy. Szczególną troską otacza się tu przestępców małoletnich, dla których we wrześniu 1936 uruchomiono centralę badań psychologicznych w Warszawie. Centrala ta daje dokładne wskazówki, do jakiego zakładu należy badanego przekazać oraz jakie metody winny być wobec niego stosowane, by uzyskać z nieletniego przestępcy pożytecznego członka społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#ZygmuntKonstantySioda">Celem podniesienia zdrowotności więźniów przekształcono szereg szpitali i izb chorych stosownie do wymagań nowoczesnej higieny i wprowadzono specjalne inspekcje sanitarne. W tym celu podzielono więzienia na 14 okręgów, przydzielając je pod kontrolę 17 lekarzy inspekcyjnych. Wyniki prowadzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości akcji sanitarnej są dodatnie, czego dowodem nikły procent śmiertelności więźniów, wynoszący zaledwie 0,40% (186 zgonów na 20.477 więźniów-pacjentów).</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#ZygmuntKonstantySioda">Po przedstawieniu w ogólnym zarysie specjalnych prac Ministerstwa Sprawiedliwości w roku sprawozdawczym, przystępuję obecnie do mniej miłego obowiązku sprawozdawcy budżetowego, mianowicie do przedstawienia zauważonych niedomagań resortu. Niedomagania w resorcie Ministerstwa Sprawiedliwości są poważne, i, niestety, muszę stwierdzić, że cały szereg tych niedomagań objąłem już w ubiegłorocznym moim referacie budżetowym z pewnymi postulatami, których realizacja nie nastąpiła.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale ustawodawczym wprawdzie wydano pierwszą część wspomnianego nowego zbioru „Ustaw i Rozporządzeń z lat 1918–1934”, jednak zbiór ten nie jest w stanie usunąć panującego zamętu prawnego, który podkreśliłem już w moim ubiegłorocznym referacie budżetowym. Nie ma on bowiem znaczenia autorytatywnego ani też nie uwzględnia przepisów dzielnicowych, będąc tylko streszczeniem odnośnych roczników Dziennika Ustaw dla użytku podręcznego. W razie wątpliwości obywatel w dalszym ciągu będzie musiał wertować grube tomy Dziennika Ustaw, względnie badać przepisy dzielnicowe i w dalszym ciągu, by uzyskać miarodajne wyjaśnienia co do obowiązywania pewnych przepisów prawnych, będzie musiał prowadzić kosztowne spory do ostatniej instancji sądowej. Istniejącą niepewność prawną jeszcze ciągle potęgują wydawane nowe normy prawne wskutek tego, że nie zawsze są one należycie przemyślane i nie zawsze są dostatecznie skoordynowane z obowiązującymi już przepisami. Wina nie leży tu po stronie Ministerstwa Sprawiedliwości, a po stronie pozostałych resortów, które swoje projekty prawodawcze przedkładają departamentowi ustawodawczemu Ministerstwa Sprawiedliwości do opinii w ostatniej chwili, kiedy uzgodnienie złożonych projektów z ogólnym stanem ustawodawstwa nie jest już możliwe. Jak trudno jest przekonać poszczególne ministerstwa o konieczności uzgodnienia składanych przez nie projektów prawodawczych, o tym przekonaliśmy się podczas pracy naszej w sejmowej Komisji Prawniczej, gdy część projektów musieliśmy odrzucić właśnie z powodu takich zupełnie widocznych braków, których dane ministerstwa usunąć nie chciały. Tok prac unifikacyjnych, które w poważnej mierze przyczyniają się do konsolidowania stanu prawnego, w roku sprawozdawczym, niestety, uległ zahamowaniu i w ciągu tego roku nie ukazała się żadna ustawa o znaczeniu unifikacyjnym. Tymczasem są materie prawne, w których rychła unifikacja jest konieczna, aby usunąć wysoce szkodliwe następstwa zasadniczych rozbieżności w stanie ustawodawstwa poszczególnych dzielnic. Przede wszystkim chodzi o prawo małżeńskie, którego unifikacja od dawna postanowiona i zaprojektowana nie może doczekać się realizacji, mimo że powinna była być przeprowadzona w pierwszym rzędzie. Wobec tego trwają w dalszym ciągu wędrówki chętnych rozwodów na teren województw zachodnich, względnie deprawujące zmiany wyznania jedynie celem uzyskania możności rozwodu. Brak jednolitych przepisów prawnych powoduje coraz częściej gorszące spory o to, czy pewne małżeństwo jest ważne, czy dzieci z wątpliwego drugiego małżeństwa mogą być uważane za pochodzenia ślubnego, wreszcie kto jest prawnym spadkobiercą po osobie, którą łączyły podwójne związki małżeńskie. W ten sposób rok sprawozdawczy nie przyniósł nam nowości, które przyczyniłyby się w znaczniejszym stopniu do usunięcia jednego z kardynalnych niedomagań prawnej organizacji Państwa Polskiego, którym jest ogólna niepewność prawna wskutek braku szerszej kodyfikacji obowiązującego prawa, wskutek braku należytego skoordynowania nowych norm prawnych z dotychczasowym stanem ustawodawstwa, wskutek braku jasności nowych przepisów oraz wskutek zasadniczych rozbieżności prawnych na terenie poszczególnych dzielnic.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale wymiaru sprawiedliwości daje się zauważyć dalsze obniżenie się poziomu pracy sądów, które również stanowi przeszkodę do stworzenia koniecznego w Państwie konstytucyjnym ładu prawnego. Sąd Najwyższy na równi z Najwyższym Trybunałem Administracyjnym powołany jest do tego, by czuwać nad pewnością prawa w Państwie i jasnymi, konsekwentnymi orzeczeniami wyjaśniać w sposób miarodajny zachodzące wątpliwości prawne. Tymczasem w ostatnich latach ta twórcza funkcja Sądu Najwyższego zanika i wyroki jego zaczynają tracić powagę należną orzeczeniom najwyższej instancji sądowej. Coraz częściej bowiem zapadają wyroki sprzeczne, które wprowadzają dezorientację i podkopują zaufanie do słuszności i stałości wyrażanych przez Sąd Najwyższy poglądów prawnych. Zwłaszcza w wątpliwych kwestiach z nowszego ustawodawstwa oczytany w zbiorze orzeczeń Sądu Najwyższego prawnik może przytoczyć wysoki Sądu Najwyższego, zajmujące stanowiska wręcz przeciwne. Przy tym orzecznictwo Sądu Najwyższego zaczyna odbiegać od ogólnie przyjętych zasad interpretacyjnych, wynikiem czego są wykładnie prawa zgoła nieoczekiwane i przez ustawodawcę niezamierzone. Obniżenie poziomu pracy Sądu Najwyższego w głównej mierze powodowane jest nadmiernym obciążeniem sędziów. Na sędziego Sądu Najwyższego w dziale cywilnym przypada 200–250 orzeczeń, podczas gdy w innych państwach załatwia sędzia na tym samym stanowisku 50–100 spraw rocznie. Rozbieżność jest ogromna i nie ulega żadnej wątpliwości że obciążenie sędziów Sądu Najwyższego jest nadmierne. Sędzia tak niezmiernie poważnie obciążony nie ma czasu na gruntowanie prawa i z konieczności pracuje poniżej normalnego swego poziomu. Zmiany na lepsze nie można oczekiwać tak długo, jak długo nie nastąpi wydatne obniżenie normy obciążenia. Stan podobny, aczkolwiek w mniejszym stopniu, wykazują sądy niższych instancyj, gdzie również obciążenie sędziów jest nadmierne. Ustanowione przez Ministerstwo Sprawiedliwości minima obciążenia z uwagi na zaległości, wzrost wpływów i niedostateczne etaty są tak wysokie, że w dziale cywilnym niemal uniemożliwiają dokładną prawniczą pracę sędziego, wymagającą namysłu i studiów. Obciążenie sędziów jest nadmierne do tego stopnia, że w wydziałach kolegialnych, ustanowionych z myślą podniesienia poziomu sądzenia, zna sprawę tylko referent. W ten sposób wydziały trzyosobowe stały się pustą formą, stanowiąc w rzeczywistości wydziały trzyjednostkowe, w których niemal zawsze decyduje referent, bo pozostali członkowie sprawy nie znają, ani nie mają czasu do zajmowania się sprawami współzasiadających w komplecie sądzącym kolegów.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#ZygmuntKonstantySioda">Ujemny wpływ na poziom pracy sędziów ma również stosowany obecnie system kontroli pracy, zwany powszechnie akordowym, bo kładzie nacisk na ilość załatwionych spraw, a nie na jakość załatwiania. Konieczność wypracowania nadmiernego minimum obciążenia zmusza sędziego do pracy powierzchownej, podczas gdy praca jakościowo lepsza nie pozwoli mu tego pensum dopełnić, narażając go na konieczność tłumaczenia się i gorszą ocenę. Tymczasem wydaje się jasne, że główny nacisk powinien leżeć na jakości pracy i że dobrym sędzią jest tylko ten, który wydaje orzeczenia słuszne i należycie uzasadnione, natomiast sędzia, ferujący wyroki krzywdzące i powierzchowne, jest sędzią złym bez względu na to, ile spraw załatwia.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#ZygmuntKonstantySioda">Obniżenie się poziomu pracy sądów jest wpływem również obecnie obowiązującej ustawy uposażeniowej. która doprowadza do ciągłych zmian w obsadzie sadów i powoduje wielokrotnie mianowanie sędziów na nieodpowiadające ich kwalifikacjom stanowiska. Ustawa ta nie przewiduje żadnego szczeblowania z powodu wysługi lat, a dzieli sędziów i prokuratorów na 4 grupy uposażeniowe z ryczałtowym wynagrodzeniem. które wynosi dla sędziów grodzkich 425 zł, dla sędziów okręgowych 575 zł, dla sędziów apelacyjnych 800 zł oraz dla sędziów Sadu Najwyższego 1100 zł. Tylko wyjątkowo sędzia niższej grupy może otrzymać uposażenie grupy wyższej, na odwrót zaś, zdarza się częściej, że sędzia po zamianowaniu go do sądu wyższego przez czas dłuższy zatrzymuje dawne swoje niższe wynagrodzenie, dopóki w drodze zarządzenia Ministerstwa Sprawiedliwości, zależnego od swobodnego uznania, nie zostanie mu przyznane właściwe, przywiązane do danego stanowiska. Uposażenie. Przy takim założeniu jest zrozumiałe, że każdy sędzia co rychlej ubiega się o awans do wyższego sądu, albowiem tylko w ten sposób może uzyskać poprawę bytu, i jest również zrozumiałe, że przy nominacjach do sądów wyższych wyróżnia się w pierwszym rzędzie sędziów z największą wysługą lat, by dać im ekwiwalent, przysługujący im słusznie za długoletnią prace w szeregach sadownictwa. System ten musiał doprowadzić do tego, że sądy grodzkie obsadzone są obecnie siłami najmłodszymi, nie wyłączając ich kierowników, a w miarę hierarchii sadowej spotyka się sędziów coraz starszych i wiekiem i służbą. Nie jest to stan dodatni ani pożądany, albowiem w ten sposób musza następować ciągłe zmiany w obsadzie sądów i muszą znaleźć się sędziowie na stanowiskach które im nie odpowiadają bądź to co do kwalifikacji, bądź też co do upodobania rodzaju pracy. Przecież jest jasne, że dobry kierownik sądu grodzkiego lub dobry sędzia hipoteczny nie koniecznie będzie równie dobrym sędzią apelacyjnym lub nawet sędzią Sądu Najwyższego, gdzie decydują zupełnie inne kwalifikacje i konieczne jest szczególne zamiłowanie do suchej i ścisłej pracy prawniczej. Zaufanie społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości nie koniecznie gruntują orzeczenia sądów wyższych, a przede wszystkim solidna praca sądów pierwszej instancji, z którymi przede wszystkim styka się przeciętny obywatel w codziennych swoich sprawach. Uważam za błąd zasadniczy kwalifikowanie sędziów okręgowych wyżej od kierowników sądów grodzkich. Kierownik sądu grodzkiego zajmuje stanowisko znacznie więcej odpowiedzialne od sędziego okręgowego, przy czym stanowisko to jest reprezentacyjne, którego należyte piastowanie wymaga doświadczenia i wyrobienia życiowego. Jeżeli ma być ugruntowane zaufanie społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości, to należało by położyć szczególny nacisk na właściwą obsadę stanowisk kierowników sądów grodzkich, albowiem najgorsze wyniki daje zła obsada właśnie tych stanowisk, powodując ogólne obniżenie powagi sądownictwa i częstokroć poważne straty Skarbu Państwa z tytułu niewłaściwego nadzoru lub nawet malwersacyj, jak dowiedzieliśmy się ostatnio z prowadzonej przed sądem okręgowym w Gnieźnie sprawy karnej przeciwko młodemu kierownikowi sądu grodzkiego we Wrześni, który do powierzonego mu stanowiska nie dorósł. Obecnie obowiązujący system uposażeniowy ma dalsza zasadniczą wadę, mianowicie narusza pośrednio zasadę niezawisłości sędziowskiej, która w państwie konstytucyjnym jest aksjomatem nie pozwalającym na żadne ograniczenia. Z zasadą niezawisłości sędziego nie da się pogodzić obecna zależność wynagrodzenia sędziego częściowo od uznania władzy przełożonej, albowiem sama możliwość uzyskania większego wynagrodzenia zależnie od uznania władzy przełożonej może wyrobić takie nastawienie sędziego, że starać się on będzie uwzględniać w orzeczeniach swoich życzenia władzy przełożonej. Tymczasem sędzia niezawisły w orzeczeniach swoich winien kierować się tylko ustawą i sumieniem, czego żadne inne względy krępować nie mogą. Na opieszałość lub nieudolność sędziego jest inna rada, mianowicie postępowanie dyscyplinarne, tak że nie można by operować argumentem, iż pewna zależność wynagrodzenia sędziego od uznania władzy przełożonej wpływa dodatnio na wyniki pracy sędziego.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#ZygmuntKonstantySioda">Zagadnienie właściwej ustawy uposażeniowej ma poważne znaczenie również dla aplikantów sądowych, z których ogromna większość dla braku dostatecznych kredytów pracuje bezpłatnie. Utrzymujący się przez kilka lat z własnych środków aplikant sądowy powinien mieć przynajmniej pewność, że po złożeniu egzaminu i uzyskaniu stanowiska sędziowskiego będzie miał takie pobory, które wystarcza mu na utrzymanie rodziny według stanu. Tej pewności obecnie nie ma i niezamożni z domu asesorom wie sądowi coraz częściej opuszczają szeregi sądownictwa, by znaleźć realniejszą podstawę bytu na innych stanowiskach. Coraz mniej jest nowych prawników, którzy mogą pozwolić sobie na trzyletnią bezpłatną aplikację sądową po czteroletnich studiach oraz kilkuletnią pracę w charakterze asesorów sądowych, by wreszcie w 30 roku życia uzyskać stanowisko sędziego grodzkiego z poborami 425 zł miesięcznie, ograniczonymi o różne potrącenia z tym, że może za 5 lat w najlepszym wypadku nastąpi awans do wyższego sądu i zależnie od uznania władzy przełożonej przyniesie poprawę bytu do 575 zł miesięcznie może już do końca kariery sędziowskiej, gdyby dalszy awans już nie nastąpił. Stąd płynące ogólne zniechęcenie spowodowało właśnie w czasie ostatnim nader liczny odpływ zdolnych, młodych sił sędziowskich do zawodu adwokackiego w związku z orzeczeniem Sądu Najwyższego z grudnia 1936 r., ułatwiającym nabycie kwalifikacyj do zawodu adwokackiego przez stawienie na równi sędziowskiej pracy asesora sądowego z pracą zamianowanego sędziego. Nastąpi przez to wzrost obecnego przesilenia w zawodzie adwokackim, albowiem z konieczności spowoduje wzmożoną konkurencję i wszystkie niezdrowe objawy będące następstwem nadmiernej konkurencji, która nie jest uzasadniona rzeczywistą potrzebą interesów ludności. Pauperyzacja stanu adwokackiego w większych miastach postępuje stale i zahamowanie jej jest kwestia palącą, jeżeli nie ma nastąpić dalsze obniżenie się poziomu palestry już do takiego stopnia, że zatraci ona swój właściwy charakter współczynnika wymiaru sprawiedliwości. Palestra polska obecnie jest na najlepszej drodze ku takiemu nader szkodliwemu stanowi, gdy nadto musi walczyć z widocznym przerostem elementów mniejszości narodowych w swoim gronie, by zapewnić przewagę elementu polskiego chociażby tylko we wszystkich władzach korporacyjnych, oraz ze zwiększającą się z dnia na dzień wskutek trwałego kryzysu gospodarczego liczbą pokątnych doradców.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#ZygmuntKonstantySioda">Na zakończenie uwag, odnoszących się do działu wymiaru sprawiedliwości, musze poruszyć raz jeszcze zagadnienie biegłych sądowych, co do których trwają powszechne żale. Biegły sądowy traci coraz bardziej na swojej powadze. albowiem coraz częściej zdarzają się orzeczenia znawców sądowych jaskrawo sprzeczne ze stanem rzeczywistym, które powodują nieuzasadnione postępowanie karne i krzywdzące wyroki sądowe, gdyż sędzia na ogół nie posiada dostatecznych wiadomości fachowych, by móc odróżnić orzeczenie dobre od orzeczenia złego, zwłaszcza gdy chodzi o dziedzinę dla zawodu prawniczego zupełnie obcą. Niepomyślny ten stan jest wynikiem niedostatecznych badań kwalifikacyj osób ubiegających się o tytuł i prawa zaprzysiężonego biegłego sądowego oraz braku dostatecznego nadzoru nad pracą ustanowionych już biegłych sądowych, który by pozwalał usunąć elementy niepowołane bezzwłocznie po stwierdzeniu, że orzeczenia ich nie odpowiadają rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale więziennictwa należy podkreślić jako główne niedomaganie Ministerstwa Sprawiedliwości przeludnienie więzień, o czym już wspomniałem. W więzieniach, przeludnionych nieraz o 100%, z natury rzeczy poprawę przestępcy uzyskać jest bardzo trudno, zwłaszcza, że z przeludnieniem więzień wiąże się sprawa niedostatecznego personelu więziennego. Praca w więzieniach jest bardzo trudna i wymaga daleko posuniętej indywidualizacji przy traktowaniu więźniów, czego bez dostatecznej obsady należycie wykwalifikowanego personelu osiągnąć nie można.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#ZygmuntKonstantySioda">Wzrost przestępczości jest ogromny i przerażający. Gdy w r. 1927 notowano przestępstw 37.000, w r. 1935 liczba ta podniosła się do 115 tysięcy, przy czym szczególnie niepokojącym objawem jest stały wzrost przestępców małoletnich. Po 10 zaledwie miesiącach od chwili zwolnienia więźniów, objętych ostatnią amnestią, liczba ich podniosła się o 20 tysięcy i obecnie mamy już ponad 5 tysięcy więźniów więcej, aniżeli było w roku ubiegłym przed amnestią. Wymowne te cyfry wykazują, że sankcja karna i wykonanie kary pozbawienia wolności straciły zupełnie swój charakter odstraszający i w obecnym stanie rzeczy nie tworzą dostatecznej równowagi przeciwko zwiększonej wskutek ciężkich warunków gospodarczych skłonności do popełniania przestępstw. Nowoczesne metody humanitarne w wykonaniu kary, dążące do uzyskania poprawy więźniów, zawiodły oczekiwania reformatorów i dzisiejszym warunkom zupełnie nie odpowiadają, czego dowodem ogromny wzrost przestępczości w Polsce, gdzie ustawodawstwo karne i system wykonania kary zostały dostosowane do postulatów powojennej polityki kryminalnej. Sam kodeks karny nie jest specjalnie łagodny, a daje sędziemu możność do ostrzejszej represji karnej aniżeli stosowana jest obecnie. Wadą polskiego ustawodawstwa karnego jest jednak to, iż przewiduje ono co do całego szeregu przestępstw bezwzględną karę pozbawienia wolności, mimo że z punktu widzenia interesu publicznego wystarczałaby grzywna, jak no. przy występku zniesławienia z art. 255 k. k. Sędziowie w takich wypadkach z reguły zawieszają wykonanie kary, by w ten sposób odjąć jej ostrze, którego według swego sumienia sędziowskiego nie mogą uznać jako dostatecznie przez oskarżonego zasłużone. Nazbyt zaś częste orzekanie warunkowego zawieszenia kary wyrabia w społeczeństwie przekonanie, że każdy pociągnięty za występek do odpowiedzialności karnej po raz pierwszy może liczyć na zawieszenie grożącej mu kary pozbawienia wolności. Jest jasne, że wskutek podobnego przeświadczenia w znacznym stopniu osłabia się prewencyjne znaczenie ustawy karnej, co razem z humanitarnymi metodami wykonania kary powoduje zanik w szerokich warstwach społeczeństwa odstraszającej od popełnienia przestępstwa funkcji sankcji karnej. Wielką przewagę wśród przestępców mają elementy o antyspołecznym nastawieniu, w stosunku do których metody humanitarne nic nie zdziałają, jak to wykazuje stały wzrost recydywistów. W stosunku do tych elementów kara ma tylko wtenczas znaczenie, jeżeli tak przez wysoki wymiar, jak przez surowe wykonanie podziała odstraszająco.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#ZygmuntKonstantySioda">Przedstawione niedomagania Ministerstwa Sprawiedliwości — przy czym z istoty rzeczy musiałem ograniczyć się do najgłówniejszych o znaczeniu zasadniczym — potwierdzają wyrażone na wstępie mego przemówienia zdanie o niepomyślnym stanie tego resortu. By uzyskać konieczną poprawę, już w najbliższym czasie powinny nastąpić daleko idące zmiany, względnie winny być zapoczątkowane prace, dążące do usunięcia stwierdzonych niewątpliwych niedomagań. W dziale ustawodawczym dla usunięcia panującego zamętu prawnego będzie celowe powołanie do życia specjalnej komisji do uporządkowania stanu prawnego, zorganizowanej na wzór lub też jako osobna sekcja obecnej Komisji Kodyfikacyjnej. Proponowana komisja miałaby za zadanie opracowanie autorytatywnego zbioru wszystkich obowiązujących na ziemiach polskich norm prawnych z wyeliminowaniem przepisów przestarzałych lub sprzecznych z późniejszym ustawodawstwem. Test to dzieło ogromne, jednak w naszych warunkach konieczne i należy wreszcie do niego w sposób konkretny przystąpić. Przy wydawaniu nowych norm prawnych Ministerstwo Sprawiedliwości nie może być jak dotychczas przez pozostałe resorty pomijane, a winny nastąpić stanowcze zarządzenia, poddające każdy projekt prawodawczy pod kontrolę Ministerstwa Sprawiedliwości co do zgodności projektu z techniką legislacyjną i obowiązującym stanem ustawodawstwa. Zalecałoby się również zbadać, czy każdy resort posiada pracowników zdolnych do wykonania trudnej pracy ustawodawczej i zależnie od wyniku takiego badania przeprowadzić ewentualne konieczne zmiany osobowe na odnośnych stanowiskach. Tok prac unifikacyjnych winien ulec przyspieszeniu, co odnosi się w pierwszym rzędzie do ujednolicenia prawa małżeńskiego. Jest to materia niewątpliwie bardzo drażliwa, której uregulowanie bez względu na sposób zawsze wywoła sprzeciwy i zastrzeżenia. Jednak jesteśmy obywatelami jednego Państwa i musimy dążyć do tego, by każdy obywatel miał równe prawa i obowiązki bez względu na to, w jakiej zamieszkuje dzielnicy. Jeżeli maja być rozwody cywilne, to prawo do nich musi przysługiwać wszystkim obywatelom, a nie tylko zamieszkałym na terenie województw zachodnich i osobom zamożniejszym, które mogą sobie pozwolić na specjalne przeniesienie się do województw zachodnich celem uzyskania rozwodu. Przy sposobności ujednolicenia prawa małżeńskiego należało by pomyśleć również o tym, by zagrodzić nagminnemu przepisywaniu majątku z małżonka na małżonka z wyraźnym lub ukrytym celem pokrzywdzenia wierzycieli, przez unormowanie prawa majątkowego małżonków w taki sposób, by każdy małżonek za długi drugiego małżonka odpowiadał przejętym od niego majątkiem bez względu na to, kiedy i w jaki sposób przepisanie mienia nastąpiło.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale wymiaru sprawiedliwości powinna nastąpić zmiana obecnego systemu kontroli prac sędziego w ten sposób, by nacisk nie leżał już na ilości a na jakości pracy. W związku z tym powinna być przeprowadzona rewizja obecnych norm obciążenia w tym kierunku, by nowe normy pozwalały na dokładną pracę sędziego i prokuratora. Koniecznym wydaje się zarządzenie, by w wydziałach trzyosobowych przewodniczący nie miał własnych spraw do referatu, jak jest obecnie, a zajmował się samym przewodnictwem i znał wszystkie rozpatrywane sprawy. Gdyby to dla braku sił nie dało się przeprowadzić, to w takim razie należałoby zerwać z niepotrzebną formą, która tylko komplikuje urzędowanie i zmienić ustawę o ustroju sądownictwa przez powołanie kompletów trzyosobowych jedynie dla spraw o bardzo poważnych objektach albo szczególnie doniosłych. Jeżeliby obniżeniu norm obciążenia miały stanąć na przeszkodzie względy budżetowe, to w żadnym razie nie może się to odnosić do Sadu Najwyższego, którego obsada musi być dostosowana do obecnego wpływu spraw i musi umożliwić sędziemu prace dokładną celem spełnienia doniosłej funkcji Sadu Najwyższego, którą jest miarodajne kształtowanie prawa przez wydawanie jasnych, konsekwentnych i należycie uzasadnionych orzeczeń. Przy obecnym, oczywiście nadmiernym obciążeniu sędziów, Sad Najwyższy wysokim swoim zadaniom podołać nie może. Gdyby zaś wydatne powiększenie składu Sądu Najwyższego z jakichkolwiek względów nie było możliwe, to należało by przeprowadzić reorganizacje ustawy o ustroju sądownictwa celem zmniejszenia wpływów do Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy musi powrócić do dawnego swego wysokiego poziomu i orzeczenia jego musza odzyskać powszechna powagę, bo wkrótce przestaniemy mieć Sąd Najwyższy we właściwym słowa tego znaczeniu. Mam wrażenie, że pewną zmianę w tym kierunku można by uzyskać również przez zmiany organizacyjne w samym Sądzie Najwyższym, w szczególności przez specjalizację sędziów przy równoczesnej rozbudowie sekretariatu prawniczego, któryby segregował sprawy stosownie do przyjętej przez poszczególnych sędziów specjalizacji. Jeżeli sędzia Sadu Najwyższego w ten sposób uzyska możliwość wyspecjalizowania się w pewnym dziale prawnym, niewątpliwie będą rzadsze sprzeczności w orzecznictwie. Poza tym sędziów wyspecjalizowanych można obciążyć większą ilością spraw, albowiem przy zupełnym opanowaniu przedmiotu odpada potrzeba ciągłego przygotowania się w nowych materiach prawnych.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#ZygmuntKonstantySioda">Celem podniesienia ogólnego poziomu sądownictwa powinna nastąpić przede wszystkim zmiana obecnej ustawy uposażeniowej, co jest postulatem zasadniczym, znajdującym pełne poparcie również w stanowisku zrzeszeń sędziów i prokuratorów, domagających się zmiany w tym przedmiocie. Wysokość wynagrodzenia sędziego powinna być zależna w pierwszym rzędzie od wysługi lat, a w żadnym razie nie może być zależna od swobodnego uznania władzy przełożonej. Kierownik sądu grodzkiego nie może być postawiony gorzej od sędziego okręgowego, przeciwnie należy dążyć do tego, by właśnie stanowiska kierowników sądów grodzkich były obsadzane jak najlepiej przez sędziów starszych i doświadczonych, którzy powagą swoją przyczynią się do ogólnego podniesienia poziomu sądownictwa, w adwokaturze nastąpi zmiana na lepsze przez przewidziany projekt zasadniczych zmian prawa o ustroju adwokatury. Wchodzące w grę problemy winny być rozwiązane w kierunku zapewnienia przewagi czynnika polskiego tak co do samej liczby adwokatów, jak co do składu ich władz korporacyjnych. Obecne ostre zaognienie w palestrze między elementem polskim a elementami mniejszości narodowych musi ustąpić, by umożliwić normalne dalsze współżycie adwokatów w ramach należytego uwzględnienia słusznych interesów oraz by zapobiec dalszemu obniżeniu się znaczenia palestry w pracach wymiaru sprawiedliwości. Wobec coraz gorszych warunków materialnych stanu adwokackiego należałoby przeprowadzić rewizję sposobu wynagrodzenia zastępstwa adwokatów w sprawach ubogich, chociażby przez zabezpieczenie ich wynagrodzenia na równi z kosztami sądowymi na wyprocesowanej pretensji. Jeżeli bowiem strona wskutek sumiennej pracy adwokata uzyskuje dochodzona pretensję chociażby tylko częściowo, to bezwzględnie słuszne jest, by z pretensji tej wynagrodziła świadczoną w jej interesie pracę adwokata tak samo, jak zobowiązana jest pokryć koszty sądowe. Trudno wymagać, by adwokat, nie mający nieraz środków na konieczne własne utrzymanie, a czyniący dla strony ubogiej wkłady, był traktowany gorzej od Skarbu Państwa, na którym przede wszystkim ciąży obowiązek niesienia pomocy stronom ubogim. Koniecznym wydaje się również ograniczenie biur porad prawnych do rzeczywistych potrzeb ludności oraz zdecydowana walka z t.zw. pokątnymi doradcami.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#ZygmuntKonstantySioda">Wreszcie co do biegłych sądowych należy wyrazić życzenie, by przy mianowaniu ich postępowano specjalnie przezornie i by nie przyjmowano w charakterze tym osób, które nie mogą wykazać się poważnymi referencjami tak co do swoich kwalifikacji zawodowych, jak i moralnych. Celem usunięcia obecnej znacznej liczby biegłych nieodpowiednich byłoby celowe wydanie stanowczego zarządzenia Ministerstwa Sprawiedliwości, by sędzia o każdym wypadku przedłożenia widocznie mylnego orzeczenia biegłego sądowego był zobowiązany donieść z urzędu nadzorującej biegłych sądowych władzy. Poważną pomocą mogliby być przy tym sędziowie, wyspecjalizowani w pewnej dziedzinie. Przy stale zwiększającym się zasięgu zagadnień, będących przedmiotem orzeczeń sądów, specjalizacja taka coraz więcej staje się konieczną, a osiągnąć ją można w niektórych dziedzinach, jak np. w sprawach samochodowych, bez wielkich trudności i nakładów.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#ZygmuntKonstantySioda">W dziale więziennictwa stawianie postulatów jest najtrudniejsze, albowiem chodzi tu o kwestie zasadnicze, związane z ogólnymi problemami, które przekraczają ramy referatu budżetowego. Muszę się zatem ograniczyć do wskazań ogólnych, których przeprowadzenie wymaga szczegółowych badań, daleko sięgających przygotowań i gruntownych zmian. Pewne jest, iż dotychczasowa polityka karna zawiodła i kontynuowanie jej oznaczałoby dalszy wzrost przestępczości do tego stopnia, że w niedługim czasie byłaby potrzebna nowa ustawa amnestyjna, by zwolnić miejsca w więzieniach dla umieszczenia wszystkich skazanych na karę pozbawienia wolności. Zmiana polityki karnej jest konieczna, co stwierdzają również podobne doświadczenia w innych państwach europejskich. Dokonywuje się zasadnicza zmiana stosunku państwa i społeczeństwa do przestępcy, i coraz słabiej propaguje się dawne hasła metod humanitarnych, a coraz większą przewagę uzyskują zwolennicy obostrzenia kary, wprowadzenia nowych środków karnych, w szczególności chłosty, i zastosowania nowych środków zabezpieczających np. sterylizacji przestępców nałogowych. Dążenia odstraszenia i unieszkodliwienia biorą stanowczo górę nad celem poprawy przez humanitarne traktowanie przestępców. Zdaniem moim, obostrzenia systemu karnego wobec zastraszających doświadczeń ostatniego roku nie da się uniknąć i należałoby przystąpić bez zwłoki do prac przygotowawczych. Uważałbym za celowe wprowadzenie trzeciego rodzaju kary pozbawienia wolności, mianowicie domu karnego dla przestępców o antyspołecznym nastawieniu, w którym tendencja odstraszenia i dolegliwości kary byłaby postawiona na pierwszym miejscu. Tego rodzaju środek karny powstrzymałby niejednego więźnia od powrotu na drogę przestępstwa. W każdym, zaś razie obecny system wykonania kary winien ulec znacznemu obostrzeniu, między innymi przez bezwzględną izolację każdego więźnia co najmniej długoterminowego w pierwszym okresie wykonania kary. Odosobnienie bowiem stanowi główną dolegliwość kary pozbawienia wolności, tak że odstąpienie od zasady izolacji więźnia oznacza odjecie karze pozbawienia wolności głównego jej ostrza.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#ZygmuntKonstantySioda">Zdając sobie sprawę z tego, że zagadnienie przestępczości nie daje się rozwiązać przez sam system kamy, uważam, iż wobec zastraszającego wzrostu przestępczości powinna nastąpić skoordynowana i zdecydowana akcja wszystkich zainteresowanych resortów celem usunięcia różnych podstaw zła, niezależnych od zakresu działania Ministerstwa Sprawiedliwości. Większość przestępców rekrutuje się spośród bezrobotnych, należyte więc rozwiązanie palącego problemu racjonalnej walki z bezrobociem ze znalezieniem właściwych metod postępowania w stosunku do tych elementów, które wolą czerpać z zasiłków publicznych i pomocy bliźnich, zamiast ubiegać się o znalezienie i utrzymanie pracy, napewno uczyniłoby więcej dla zmniejszenia przestępczości aniżeli wybudowanie szeregu nowoczesnych więzień. Tak samo należałoby zniszczyć te kadry przestępcze, które formują się z młodzieży zdemoralizowanej, przy czym w pierwszym rzędzie powinno się tępić natrętną żebraninę dzieci, która w większych miastach przybiera zastraszające rozmiary; jeżeli od dziecka przyzwyczai się człowieka do łatwych zarobków bez potrzebnego w życiu wysiłku, to nie można się spodziewać, by w dalszym swoim rozwoju stał się on pożytecznym członkiem społeczeństwa. Wreszcie należyte zorganizowanie akcji charytatywnej pod nadzorem i przy pomocy Państwa również przyczyniłoby się do poważniejszego zmniejszenia przestępczości, aniżeli ulepszenia systemu wykonania kary.</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#ZygmuntKonstantySioda">Wysoki Sejmie! Według przedstawionego wyniku badań moich, budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w przedłożeniu rządowym jest zupełnie niewystarczający, by zapewnić sprawne działanie wymiaru sprawiedliwości i usunąć jego obecne poważne niedomagania, jeżeli uwzględni się zachodzącą w tym resorcie potrzebę przeprowadzenia zasadniczych zmian natury ustrojowej i administracyjnej oraz konieczność wykonania pilnych prac budowlanych tak konserwacyjnych, jak inwestycyjnych. P. Minister Sprawiedliwości — mając przed sobą wielkie zadania, a nie dysponując dostatecznymi kredytami — znajdzie się nieraz w trudnej sytuacji i będzie musiał pomyśleć o tym, czy koniecznej poprawy budżetowej nie da się uzyskać przez zarządzenia resortowe, dążące do obniżenia wydatków z jednej a podniesienia dochodów z drugiej strony. Pewne ograniczone możliwości istnieją, jak wykazałem bliżej w referacie moim przed Komisją Budżetową, możnaby obniżyć wydatki biegłych oraz śledztw sądowych, a podnieść pewne zbyt niskie koszty sądowe, zryczałtować sądowe opłaty dodatkowe, wprowadzić zmiany do systemu prawa ubogich. Komisja Budżetowa ze swojej strony wysunęła myśl zniesienia instytucji pisarzy hipotecznych, znanych tylko na terenie Królestwa i ziem wschodnich, i zastąpienia ich funkcjonariuszami państwowymi, i uchwaliła odpowiednią rezolucję. Ministerstwo Sprawiedliwości jednak nie jest ani nie może być resortem dochodowym i własnymi siłami przy dotychczasowym skromnym swoim udziale w budżecie ogólnopaństwowym nigdy nie będzie postawione tak, jak tego wymagają rzeczywiste jego potrzeby. Jeżeli przeto wzrastające ciągle braki i niedomagania naszego wymiaru sprawiedliwości mają być usunięte, jeżeli Ministerstwo Sprawiedliwości ma zapewnić sądom i pozostałym organom Ministerstwa Sprawiedliwości należną im powagę i zaufanie społeczeństwa, to jest konieczne, by potrzeby jego zostały należycie uwzględnione w ogólnym budżecie państwowym, który, jak dotychczas, resort ten traktuje po macoszemu, obniżając z roku na rok stosunek udziału jego w generalnym budżecie. Należy uświadomić sobie, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie jest resortem trzeciorzędnym, a reprezentuje jedną z trzech naczelnych władz państwa konstytucyjnego, i że Państwo, które od obywateli swoich żąda poszanowania dla sądów i ich orzeczeń, ma obowiązek postawienia wymiaru sprawiedliwości na takim poziomie, by funkcje swoje mógł spełniać jak należy i treścią swojej pracy przekonywał o tym, że konieczne dla porządku prawnego poszanowanie należy mu się słusznie a nie tylko z racji państwowej.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#ZygmuntKonstantySioda">W związku z ostatnimi obradami w Komisjach Budżetowych stawia się zarzuty, że uchwalamy budżetowe przedłożenia rządowe, o których nierealności jesteśmy przeświadczeni. Jest to zło konieczne, i przeciwnicy nasi — jeżeli zajmą tak jak my stanowisko rzeczowej krytyki w stosunku do pracy i zamierzeń Rządu — musieliby postąpić tak samo. Łatwo jest wykazać niedobór budżetu, jednak bardzo trudno jest wskazać konkretnie określone nowe źródła dochodu, z których niedobór mógłby być pokryty, oczywiście, poza prostym jednak bardzo niebezpiecznym sposobem inflacji. Od szeregu lat toczy się zdecydowana walka o odzyskanie i to bez potrzeby inflacji, równowagi budżetu, którą zachwiała ogólnie znana dekoniunktura gospodarcza; nie można w chwili przełomowej, kiedy według ostatniego przemówienia p. Wicepremiera na posiedzeniu sejmowej Komisji Budżetowej największe trudności zostały pokonane i ogólny deficyt budżetowy jest niemal zlikwidowany, zawracać z właściwie obranej drogi i przystępować do ryzykownych eksperymentów, których wykonanie stawiłoby pod znakiem zapytania utrzymanie niewątpliwych zdobyczy stosowanej od kilku lat konsekwentnej i zdrowej polityki gospodarczej i budżetowej. W budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości w żadnym razie nie można przeprowadzić poważniejszych poprawek. Uległ on bowiem takiej kompresji, że wydatków ograniczyć nie można, zaś dochody jego w największej mierze są zależne od wysokości dotacji ze strony Ministerstwa Skarbu, tak że wskazanie przez referenta budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości źródeł dochodu, mogących pokryć rzeczywisty niedobór budżetu, nie jest możliwe. Na papierowe zaś demonstracje ani nie jest czas, ani nie zachodzi potrzeba.</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#ZygmuntKonstantySioda">P. Minister Sprawiedliwości w przemówieniach swoich na posiedzeniach sejmowej i senackiej Komisyj Budżetowych, jak już uprzednio podczas zjazdu prawników w Katowicach złożył jasne oświadczenie przekonywujące o zmianie kursu w kierowanym przezeń resorcie i zwiastujące zmianę na lepsze. P. Minister Sprawiedliwości wystąpieniami swoimi w związku z ostatnimi aferami, które poderwały zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, dał również dowód, że nie tylko jest ożywiony najlepszymi chęciami do naprawienia obecnego niepomyślnego stanu, ale że już przystąpił do zdecydowanej walki z wszelkimi chwastami, które w swoim resorcie zastał, i za które jako nowy szef nie ponosi odpowiedzialności. Z tego powodu nie zachodzi również potrzeba rozmazywania na terenie sejmowym sprawy Parylewiczowej i jej podobnych, gdyż znajdują się one we właściwym stadium załatwienia. Specjalne rozwodzenie się nad tymi gorszącymi aferami może przynieść tylko dalszą ujmę polskiemu sądownictwu bez korzyści dla jakichkolwiek uzasadnionych interesów wymiaru sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#ZygmuntKonstantySioda">Na zakończenie referatu mojego wyrażam nadzieję, że silny głos, który znalazła tegoroczna debata nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości w społeczeństwie i prasie wszystkich odcieni politycznych, wywoła u czynników miarodajnych należyte zrozumienie wielkiej wagi omawianych w związku z budżetem zagadnień tego resortu i że już w przyszłym roku przedłożenie rządowe będzie przedstawiało budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w wysokości odpowiadającej rzeczywistym jego potrzebom. Dzisiaj imieniem Komisji Budżetowej mogę tylko oświadczyć, że przyjęliśmy przedstawiony preliminarz budżetowy bez zmian i mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o jego przyjęcie.</u>
<u xml:id="u-5.37" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#StanisławCar">Zarządzam zgłaszanie krótkich zapytań do p. sprawozdawcy. Kto z Panów życzy sobie zwrócić się z krótkim zapytaniem do p. sprawozdawcy? Nikt o głos nie prosi, wobec tego otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#StanisławCar">Proszę Panów, do głosu zapisało się 16 mówców. Wobec tego na podstawie art. 72 regulaminu proszę Panów Posłów, którzy zapisali się na listę mówców, aby zechcieli zebrać się w sali Komisji Budżetowej dla ustalenia kolejności i czasu przemówień. Proszę również p. Przewodniczącego komisji, p. Generalnego Referenta i p. Sprawozdawcę, aby wzięli udział w tym zebraniu.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#StanisławCar">Zarządzam krótką przerwę.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 23 do godz. 11 min. 43.)</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#StanisławCar">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#StanisławCar">Głos ma p. Chełmicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#BodanChełmicki">Wysoka Izbo! W związku z budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości pragnę poruszyć zagadnienie niezmiernie ważne dla stosunków prawnych wsi polskiej. Mam na myśli uprzystępnienie hipoteki dla gospodarstw włościańskich w województwach centralnych i wschodnich.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#BodanChełmicki">Dziś, gdy uwagę naszą tak bardzo zajmują prace nad naprawą struktury gospodarczej wsi, w łańcuchu prac tych dotkliwie daje się odczuwać brak tak ważnego ogniwa, jakim jest dostosowana do potrzeb rolnika hipoteka. Brak hipoteki uniemożliwia poprostu rolnikowi spokojne posiadanie gospodarstwa, utrudnia przeprowadzenie dowodu własności, jak również dokładne oznaczenie stanu posiadania. Ten stan rzeczy powoduje często nie tylko niemożność odparcia nieuzasadnionych roszczeń, lecz nadto zły rozkład podatków, szarwarków oraz wiele sporów w sprawach drogowych, wodnych, budowlanych. Przy przechodzeniu własności do innych rąk, a zwłaszcza przy działach rodzinnych, spłatach, bądź też ustanawianiu dożywocia brak hipoteki stwarza niepewność stosunków i rozliczne trudności, gdyż udziały, ciężary, długi i wierzytelności nie mogą być w tych warunkach dostatecznie określone. Tu należy szukać źródła szeregu zatargów i spraw sądowych.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#BodanChełmicki">Wreszcie moment najważniejszy: gospodarstwo pozbawione hipoteki nie ma możności zaciągnięcia kredytu hipotecznego. Czy to w wypadku klęski żywiołowej, czy to nieodzownej inwestycji, czy też spłaty rodzinnej rolnik nie posiadający hipoteki ma uniemożliwiony dogodniejszy kredyt i z konieczności korzysta jedynie z kredytu wekslowego, a nieraz popada w lichwiarskie długi.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#BodanChełmicki">Jeżeli mowa o zagadnieniu kredytu, to wiemy, że wieś przyjęła bardzo przychylnie wiadomość o udzielaniu przez Państwowy Bank Rolny pożyczek na spłaty rodzinne, niestety, sprawa ta napotyka na nieprzezwyciężone trudności i w przeważającej liczbie podania nie mogą być uwzględnione właśnie z powodu nieposiadania przez petentów hipotek. Stąd wniosek, że sprawą hipotek dla mniejszej własności powinni się interesować nie tylko rolnicy, lecz i kredytodawcy, a więc Państwowy Bank Rolny, Związek K. K. O. i spółdzielczość kredytowa. Proszę sobie jeszcze przypomnieć trudności, jakie przysparzały przy akcji oddłużeniowej w rolnictwie gospodarstwa nie posiadające hipoteki.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#BodanChełmicki">Jak się przedstawia stan faktyczny? Znakomita większość gospodarstw mniejszych w województwach centralnych i wschodnich hipotek nie posiada. Odpowiednich danych w tym względzie brak. W każdym razie są okręgi, gdzie zaledwie 5% gospodarstw ma hipoteki. Jeżeli chodzi o mój powiat, to ta cyfra nie wynosi 10% wszystkich gospodarstw. Z drugiej strony obserwujemy też zjawisko, że już uregulowana hipoteka drobnych gospodarstw spoczywa nieraz bezczynnie. Jakaż tego przyczyna? Czy niezrozumienie sprawy przez zainteresowanych? Zapewne w wielu wypadkach tak. Na ogół jednak postępowsi rolnicy odczuwają potrzebę założenia hipoteki i na zebraniach terenowych często związane z tym kwestie podnoszą. Rozbija się jednak wszystko o zbyt wielkie koszta założenia hipoteki oraz o zbyt skomplikowane zabiegi, związane z wywołaniem i korzystaniem z urządzeń hipotecznych. Aby hipoteka dla mniejszej własności spełniała dobrze swe zadanie, musi być dostępna i tania, tak by rolnik jej nie omijał, a przeciwnie, widział interes w korzystaniu z jej urządzeń. Tymczasem według danych, opracowanych w „Życiu rolniczym” przez adwokata Muszalskiego, koszta wywołania hipoteki wynoszą minimum 117 zł, a dochodzić nieraz mogą do sumy pięciuset kilkudziesięciu złotych, zależnie od ilości potrzebnych załączników, niezależnie zaś od wielkości gospodarstwa. Znam przykłady w moim powiecie, gdzie gospodarstwo kilkunastomorgowe musi jednak wykładać na ten cel 200–300 zł.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#BodanChełmicki">Naturalnie zrozumiałe jest, że dla gospodarstwa, którego wartość wynosi kilka lub kilkanaście tysięcy, jednorazowy wydatek paruset złotych staje się niemożliwy do poniesienia. Należy więc radykalnie te koszta obniżyć. Bliższa analiza wykazuje, że spośród kilkunastu składających się na nie pozycyj większość stanowią rozmaite opłaty fiskalne, a mianowicie koszta sądowe, jak również opłaty stemplowe od szeregu wymaganych załączników. Opłaty te są fikcją, gdyż wobec braku chętnych do wywoływania hipotek i tak nie wpływają do Skarbu Państwa. Sądzę, że należałoby je znieść ustawowo. Jak sięgają me informacje, p. Minister wniknął już w sprawę tych nadmiernych opłat i zamierza przyczynić się do jej rozwiązania w duchu przychylnym dla żądań rolniczych.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#BodanChełmicki">Najpoważniejszym jednak składnikiem kosztów wywoływania hipoteki jest, po za opłatami na rzecz Skarbu, koszt sporządzenia planów. Możnaby tu znaleźć wyjście przez powiązanie sprawy planów z klasyfikacją gruntów do podatku gruntowego. Należy tylko tak ująć pracę pomiarów do klasyfikacji gruntów w formę rejestrów gruntowych, by dały się one wyzyskać do celów hipotecznych. Niestety, rolnictwo długo jeszcze będzie zapewne czekać na wykonanie całości prac klasyfikacyjnych z powodu ich zbyt powolnego tempa. Nie przeszkadza to jednak już dziś wykorzystać ten bogaty materiał, który Główna Komisja Klasyfikacyjna zgromadziła w dziale planów. Nie czekając na wykonanie całości, możnaby już obecnie uprzystępnić posiadane plany dla celów hipotecznych. Również zdjęcia lotnicze, w wielu okręgach wykonywane, możnaby wykorzystać, naturalnie przy dopuszczeniu pewnej tolerancji w dokładności. Gdy przy klasyfikacji osiągniemy rejestry pomiarowe, to dołączenie do nich uzupełniającej karty dla działów III i IV hipoteki winno, jak się wydaje, być możliwe. Przykładem może służyć Łotwa, która przy załatwianiu sprawy klasyfikacji gruntów załatwiła jednocześnie powszechne uregulowanie hipotek. Pozostaje jeszcze drugi sposób załatwienia sprawy: choć w praktyce pisarze hipoteczni żądają składania planów, to jednak ustawowo nie jest to konieczne. Stąd możnaby sądzić, że dla potrzeb hipoteki włościańskiej mogłoby wystarczyć dobre określenie nieruchomości przy pierwiastkowej regulacji, np. w drodze ugód oraz badania stron i świadków. Musiałby w tym celu sąd grodzki być uprawnionym do stwierdzenia tą drogą stanu posiadania. W każdym razie nie tylko znaczne obniżenie opłat, lecz również uproszczenie procedury przy wywoływaniu hipoteki wydaje się wskazane.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#BodanChełmicki">Wiem, że sprawa hipoteki dla mniejszych gospodarstw była już poruszana na Komisji Budżetowej i p. Minister odniósł się do niej przychylnie. Nie chcę już wchodzić dalej w szczegóły — jedno jest dla mnie tylko pewne, że sprawa sama przez się niezmiernie jest ważna i pilna. W Sejmie winna ona wzbudzić zainteresowanie, zwłaszcza w łączności z wniesioną przez kol. Bartczaka ustawą o niepodzielności gospodarstw. Projekt p. Bartczaka zmierza do stworzenia zasobnych, twórczych samodzielnych jednostek gospodarczych, a trudno sobie wyobrazić racjonalne i zdrowe funkcjonowanie tych gospodarstw bez jasno ustalonych prawnych podstaw posiadania. Z drugiej strony, nieodzownym warunkiem rozwoju drobnych gospodarstw jest stworzenie podstaw długoterminowego kredytu rolniczego, co wiąże się znowu z zagadnieniem hipoteki.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#BodanChełmicki">Sądzę, że p. Minister Sprawiedliwości, który tak życiowo podchodzi do spraw swego resortu, weźmie do serca poruszone przeze mnie zagadnienie i w niedługim czasie przedstawi nam już konkretne projekty, dotyczące uprzystępnienia hipoteki dla mniejszych gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. ks. Lubelski.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JózefLubelski">Wysoka Izbo! Już ubiegłego roku w tej Wysokiej Izbie zaznaczyłem, że w ostatnich latach zachwiała się wiara w społeczeństwie w bezstronność i sprawiedliwość sądów i że wskutek tego obniżyła się ich powaga. Jedną z głównych przyczyn tego smutnego faktu był brak faktycznej niezawisłości sędziów. Dlatego też z zadowoleniem podnoszę, że obecny p. Minister Sprawiedliwości dał silny wyraz temu publicznie, że jest i będzie gorącym zwolennikiem niezawisłości sędziowskiej i że uważa ją za jedną z głównych podstaw sądownictwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Podoski.)</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#JózefLubelski">Ale, ażeby ta niezawisłość sędziowska de facto istniała, trzeba nie tylko stanowczo zakazać wpływania komukolwiek na wyroki sędziowskie, ale trzeba również stworzyć takie warunki pracy sędziowskiej, aby sędzia przy wydawaniu swoich wyroków nie potrzebował się niczym innym kierować, tylko własnym sumieniem i prawem. W tym celu musi być przywrócona nieusuwalność sędziów. Ponadto poszczególni sędziowie, wydający wyroki, muszą mieć stały przydział na cały rok, aby naczelnik sądu, prezes, czy przewodniczący wydziału bez bardzo ważnych ustawowych przyczyn nie mogli zmieniać kompletów sędziowskich. Były bowiem wypadki, że prezes sądu apelacyjnego, chcąc by sprawy po jego myśli wypadały, odbierał te sprawy sędziom, noszącym wysoko godność sędziowską, a przydzielał je innym sędziom, którzy byli powolni jego życzeniom. Musi być także uregulowana sprawa asesorów, wydających wyroki sędziowskie, których położenie wisi dotychczas w powietrzu i zależy od stanowiska ich przełożonych. Załatwianie kasacji w Sądzie Najwyższym powinno odbywać się na posiedzeniu jawnym, a nie tajnym.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#JózefLubelski">W rządowym projekcie ustawy, wniesionym do Sejmu, o zmianach w ustroju sądów powszechnych i postępowaniu karnym przewidziane jest zniesienie sędziów pokoju i sądów przysięgłych, które to sądy istnieją jeszcze w Małopolsce. Co do sądów przysięgłych, zdaję sobie dobrze sprawę z ich braków i wad, — muszę jednak podkreślić, że w czasach zaborczych spełniały one często bardzo dobrze swoją rolę i niejeden działacz niepodległościowy zawdzięcza im wolność, a nawet życie. Dzisiaj istnieją one w wielu państwach zachodnich jako palladium wolności obywatelskiej. Czy nie lepiej zatem może je zreformować i usunąć ich braki i wady, ograniczyć ich kompetencje, a nie znosić zupełnie?</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#JózefLubelski">Wysokie koszta sądowe powodują, że dzisiaj człowiek ubogi często nie może dochodzić swoich praw, ani domagać się satysfakcji za wyrządzone krzywdy moralne i materialne. Konieczna pod tym względem jest jakaś reforma.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#JózefLubelski">W dosadnych słowach przedstawił p. Minister na Komisji Budżetowej tragiczne wprost położenie bezpłatnych aplikantów sądowych, którzy nieraz całymi latami w najgorszych warunkach życiowych pracują bezpłatnie dla sądownictwa i sprawiedliwości. Przedstawił, że jest ich za dużo w stosunku do wolnych posad sędziowskich. Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę, że oni pełnią obowiązki protokolantów i gdyby ich nie było, Ministerstwo Sprawiedliwości musiałoby opłacać osobnych protokólantów. Za najprostszy postulat sprawiedliwości uważam, żeby ich za pracę wynagradzać, tym bardziej, że niektórzy z nich przepłacają tę pracę bezpłatną zdrowiem, a nawet życiem. Należałoby także w sądownictwie poprawić dolę niższych funkcjonariuszów sądowych, którzy przeważnie dzisiaj są pracownikami kontraktowymi, niepewnymi swego losu i utrzymania.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#JózefLubelski">Społeczeństwo w Małopolsce skarży się na zbyt powolne i obarczone wielkimi formalnościami, a zarazem zbyt kosztowne postępowanie egzekucyjne wskutek wprowadzenia instytucji komorników. Np. egzekucja do kwoty 100 zł według dawnego postępowania egzekucyjnego kosztowała 2 zł 48 gr, a teraz kosztuje 10 zł 60 gr plus koszta klauzuli wykonalności 2 zł i koszty znaczka od każdej prośby i od każdego podania do komornika 50 gr, czyli razem blisko 15 zł.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#JózefLubelski">Wprowadzony od kilku lat w Małopolsce przymus i forma aktu notarialnego, wymagająca odrazu wszystkich stron na miejscu, zablokowały obrót hipoteczny i spowodowały niemożność uporządkowania stanu hipotecznego tak co do własności, jak i ciężarów, czyniąc księgi gruntowe nieaktualnymi. Kupno i sprzedaż pozahipoteczna spowodować może utratę własności przez nabywcę, który nie będąc zaintabulowanym, zaś niewykreślenie długu względnie ciężarów hipotecznych może spowodować obdłużenie i zajęcie wierzytelności już zapłaconej, czyli że dłużnik może być zniewolony do powtórnej zapłaty. Także wielkie opłaty notarialne, skarbowe i komunalne od ceny kupna i długów, płacone z góry bez możności odwołania się do decyzji właściwego urzędu skarbowego powodują, że często uregulowanie spraw majątkowych odkłada się do lepszych czasów dla braku pokrycia wielkich kosztów z tym związanych. Należałoby także opłaty alienacyjne w sprawach kupna realności wartości do 1.000 zł obniżyć do jednego lub najwyżej dwu procent. Należałoby także sądom przywrócić legalizację podpisów, które je wykonywały dawniej za 1 zł a teraz notariusze pobierają za nie 5 zł. Utrudnianie obrotu hipotecznego utrudnia równocześnie bardzo kredyt drobnych właścicieli np. w kasach Stefczyka, obliczonych na małe koszty, a oddaje właścicieli w ręce lichwiarzy na kredyt odręczny i o wysokich odsetkach, a często i świadczeniach ubocznych. Ze względu na to, że wskutek tego przymusu notarialnego niektórzy notariusze i pisarze hipoteczni czerpią bardzo wielkie zyski, należałoby w tych miejscowościach, gdzie notariusze mają te wielkie zyski, pomnożyć liczbę notariatów, by dać możność życia i pracy także i innym, a nie kumulować nadmiernych zysków w jednych rękach. W pierwszym rzędzie te nowo utworzone notariaty należało by przydzielić tym notariuszom, którzy w r. 1933 bez słusznych powodów, czy to ze względów czysto politycznych zostali zwolnieni z notariatów.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#JózefLubelski">W czarnych kolorach, operując wielkimi liczbami, przedstawiał p. Minister Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej smutny stan moralny naszego społeczeństwa w świetle wyroków sądowych. Smutny ten stan ma wiele przyczyn. Jedną z najważniejszych — to nędza szerokich mas społeczeństwa, która je często pcha do zbrodni. I dlatego, jeżeli chcemy zmienić ten stan na lepsze, to musimy prócz podniesienia religijności i oświaty dążyć także do usunięcia nędzy, która we wszystkich krajach i społeczeństwach była i jest złym doradcą i która ludzi o słabszym charakterze pcha często do zbrodni i występków.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wolański.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PWolański">Wysoka Izbo! Już w roku ubiegłym wskazałem na niedopuszczalność czynienia oszczędności w resorcie sprawiedliwości oraz zastrzegłem się przeciw dążeniu do stworzenia w nim samowystarczalności. Niestety, tegoroczny budżet Ministerstwa Sprawiedliwości usiłuje zamknąć jeszcze silniej nożyce i dziś już nie w 43%, lecz prawie w 44% dochody własne mają pokryć wydatki. Ogółem zaś stanowić ma budżet Ministerstwa Sprawiedliwości zaledwie 3.85% budżetu ogólnego.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#PWolański">Nie chcę przypominać i powtarzać znanych prawd o znaczeniu wymiaru sprawiedliwości, tym nie mniej muszę ponownie wskazać na to, że wysokie opłaty sądowe z natury rzeczy pozbawiają szerokie rzesze ubogich nie mogących się wykazać „całkowitym ubóstwem” dostępu do instytucyj sądowych. Mam poważne zastrzeżenia co do celowości wyjęcia z pod oskarżenia publicznego takich przestępstw, jak uszkodzenie cudzej własności oraz uszkodzenie ciała. Co prawda świeżo wniesiony projekt rządowy przewiduje w art. 48 znaczne obniżenie opłat, które, oczywiście, udostępni szerokim masom ściganie tak rozpanoszonej bezkarności z tego powodu. Już w ubiegłym roku wskazywałem na to, że przecież prócz godziwej opłaty wstępnej przede wszystkim za doręczenia, uiszczalnej z góry, możnaby przełożyć obowiązek uiszczenia opłaty od orzeczenia na koniec przewodu w danej instancji, a wówczas zupełnie słusznie przypadałby obowiązek uiszczenia tej opłaty stronie ulegającej w sporze. Zaznaczyć tu muszę, że na terenie apelacji lwowskiej nadal panuje najrygorystyczniejsza reguła odmowy prawa ubogich stronie, która zaledwie różni się od żebraka. W ten sposób wielkie rzesze ludności, w szczególności ukraińskiej, pozbawione są dostępu do sądów państwowych. Tej sui generis niezwykłej oględności sędziów nie dziwię się wobec obowiązujących do dziś okólników, ostrzegających przed udzielaniem prawa ubogich.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#PWolański">W ogóle stoją sędziowie nadal pod grozą odpowiedzialności za rozmaite niesędziowskie funkcje, jak obliczanie opłat, ich akuratne ściąganie, kontrola kasowania znaczków, co zabiera naprawdę zbyt wiele czasu, tak potrzebnego dla ściśle sędziowskich obowiązków. Gdy się zważy, że przecież nadal obowiązują okólniki o jak najszybszym załatwianiu spraw, otrzymujemy obraz bardzo niepocieszający. Sędzia bowiem zwraca uwagę na pośpiech i na ilość załatwionych kawałków, niejednokrotnie zaś nie ma czasu na wnikliwe, jakościowo wyższe załatwienie sprawy. Ponadto widzę, że ma nastąpić dalsza redukcja etatów sędziowskich. W samym okręgu sądowym stanisławowskim mają być zwinięte trzy etaty sędziów okręgowych i pięć etatów sędziów grodzkich. Oszczędność ta absolutnie nie przyczyni się do zbliżenia sądu do ludności. Przy tym odnoszę wrażenie, że oszczędność nastąpi z równoczesnym uszczupleniem ilości sędziów Ukraińców.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#PWolański">Naogół materiał sędziowski jest na wysokości zadania. Nie rozumiem dlaczego poddaje się asesorów sądowych, spełniających funkcje sędziów, jak nie mniej egzaminowanych aplikantów, którzy przecież złożyli niejednokrotnie z bardzo chlubnym wynikiem egzaminy sędziowskie przed właściwymi komisjami w Sądzie Apelacyjnym, ponownym egzaminom, ale przed komisjami ad hoc naprędce składanymi w sądach okręgowych. Miało to miejsce w styczniu 1937 r. — w sądzie okręgowym stanisławowskim i — przyznać muszę — wywołało ogromne zdziwienie, a nawet szereg mniej lub więcej ostrych dowcipów. W ogóle byłoby pożądane przywrócenie sędziom tego poczucia niezawisłości, które zostało zachwiane pracami reorganizacyjnymi, aby zniknęły melancholijne żarty w rodzaju: pragnę jeden rok przed końcem życia być sędzią, jestem tylko p. o. sędziego.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#PWolański">Nie rozumiem stanowiska p. referenta, który w adwokaturze chce rozróżniać adwokatów polskich i należących do mniejszości narodowych. Dotychczas uważałem, zgodnie z Konstytucją, że wstęp do adwokatury zależy od wykazania odpowiednich wiadomości fachowych oraz od kwalifikacji moralnych. W ślad za tym także i władze korporacyjne adwokackie mogą być tworzone chyba tylko zgodnie z obowiązującym prawem, w każdym razie na zasadach równości obywatelskiej. Z chwilą jeśli wystąpi się z hasłami tworzenia różnic między adwokatami na tle ich wyznania i narodowości, to najbliższym krokiem będzie też tworzenie różnic na tle zapatrywań politycznych i społecznych, a w takim razie zejdziemy na równię pochyłą, u końca której widzę jedynie zupełne pogrzebanie najkardynalniejszej zasady równych praw dla wszystkich obywateli.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#PWolański">Chciałbym powrócić jeszcze do personelu kancelaryjnego, o którym wspomniał ks. dr Lubelski. Personel ten winien być koniecznie powiększony i to w znacznej mierze, bo stanowczo przeciąża się go pracą, a na tym cierpi i wymiar sprawiedliwości i udostępnienie instytucji sądów dla szerokiej ludności. Przypomina mi się przy obserwowaniu pracy tych ludzi pewne wspomnienie z czasów mego wyszkolenia wojskowego. Kiedy mianowicie stanowiliśmy tzw. osłonę działa, przyszedł kolejny rozkaz, ażeby znów pójść z działem, zaprzężonym w dobrą parę koni, o dalsze 1/2 kilometra. Oczywiście, że zziajani nie mogliśmy nadążyć. I wtedy powiada komendant ochrony działa do kapitana przy dziale: „Moi ludzie mają tylko jedne płuca!” Proszę Panów, uważam, że ten kancelista sądowy ma tylko jedną rękę i trzeba się liczyć z tym, że tylko tą jedną ręką może wykonać zlecone mu prace.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#PWolański">W ciągu ostatniego roku na terenie apelacji lwowskiej nadal utrzymano numerus clausus, a nawet numerus nullus na listach biegłych sądowych dla fachowców Ukraińców. Nie rozumiem celu tej ekskluzywności. Tu już mowy być nie może o celach fiskalnych. A przecież ogromna masa pierwszorzędnych specjalistów we wszystkich dziedzinach spośród obywateli narodowości ukraińskiej słusznie i z pożytkiem dla ogółu na listach biegłych znaleźć się powinna.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#PWolański">Mam wrażenie, że statystyka wskazująca na wzmożenie się przestępczości w Polsce pod wielu względami krzywdzi opinię mieszkańców Polski. Mianowicie od czasu wprowadzenia nowego kodeksu karnego, jak nie mniej dzięki ujęciu całego szeregu nowych stanów faktycznych jako przestępczych, w powodzi przepisów karnych wzmogła się też cyfra przestępców, którzy dotychczas jako tacy nie figurowali, lub nie byliby figurowali. Jak widzimy, wysokie kary nie wpływają zupełnie na obniżenie się przestępczości ani nie stanowią hamulca dla przestępców i nie zdaje mi się, by wskazówki o. referenta w kierunku zaostrzenia kar, w szczególności w kierunku utworzenia trzeciego rodzaju kar, z chłostą i w ogóle specyficznym reżimem więziennym, mogły wpłynąć na polepszenie sytuacji na odcinku przestępczości. Nigdy wysokość i surowość kar nie wpływa na zmniejszenie przestępstw, jedynie specjalna działalność organizacyj społeczno-humanitarnych i religijnych, o czym już wspominał ks. Lubelski, może tu swą propagandą coś uczynić. Należy to jednak do innego działu. Przeludnienie więzień jest prostym następstwem wyższych stawek przy wymiarze kar pozbawienia wolności. To, co na terenie apelacji lwowskiej i krakowskiej osiągano jednolub dwumiesięcznym więzieniem, nieraz kilkutygodniowym aresztem, to dzisiaj ma się osiągnąć — mimo innego przekonania sędziego — conajmniej 6-miesięcznym więzieniem. Oczywiście, że w ten sposób karani ludzie muszą w dłuższej kolejce oczekiwać na moment odcierpienia kary.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#PWolański">Nie zgodzę się też z zapatrywaniem, jakoby stosowanie dobrodziejstwa z art. 61 k. k. o warunkowym zawieszaniu wykonania kary miało mieć złe następstwa, lub było zbyt liberalne. Zgadzam się, że specjalnie przestępstwa przeciw Skarbowi Państwa, w szczególności mnożące się nadużycia funkcjonariuszów skarbowych, na oględne traktowanie nie zasługują. Gdy jednak idzie o rzekome nieprawidłowości księgowe dawnego wójta z województw południowo-wschodnich, który nawet pisać nie umie, a zużył pieniądze z jednego podatku na inne cele publiczne, gminne, różnica między takim „przestępcą” a naczelnikiem urzędu skarbowego co do napięcia zbrodniczości jest tak wielka, że nawet te czyny pod jeden przepis prawny wahałbym się podciągnąć. A przecież po przemówieniu programowym p. Ministra wielu sędziów zrozumiało jego intencje w ten sposób, iż bezwzględnie odmawiają stosowania dobrodziejstwa z art. 61 k. k. Co się tyczy wykonania kary, to uważam, że reżim specjalnie w odniesieniu do więźniów politycznych, w szczególności do więźniów narodowości ukraińskiej, winien być złagodzony.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#PWolański">Chciałbym jeszcze dotknąć sprawy notariatu. Nie widzę żadnych ulg dla ludności wiejskiej oraz mniej zamożnych mieszkańców miasta, o ile idzie o mniejsze transakcje.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#PWolański">Przyłączam się w zupełności do zapatrywań ks. p. Lubelskiego co do ulg w sprawie legalizacji, co do stanowiska w sprawie komorników, bo w istocie te dwie kwestie, specjalnie dla ludności województw południowo-wschodnich jak nie mniej województwa krakowskiego, mają ogromne znaczenie. Uważam, że jeżeliby powrócono do pierwotnego przekazywania sądom bezpośrednio sprawy egzekucji, niewątpliwie ludność powitałaby to w naszych stronach tylko z wielką ulgą.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hyla.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WincentyHyla">Wysoka Izbo! Budżet Ministerstwa Sprawiedliwości stanowi obecnie 3,85% ogólnego budżetu. W roku ubiegłym, jak nam przedstawił p. referent, wynosił 3,88%, w roku 1935/36 - 4,05%, w roku 1934/35 - 4,25% ogólnego budżetu. Ilość pracy w resorcie Ministerstwa Sprawiedliwości nie zmalała z wielu przyczyn, natomiast widzimy tu obniżkę wydatków, choć w innych resortach zwiększono je. Odbije się to ujemnie na pracach w sądownictwie, a szybkie załatwienie spraw musi powodować osłabienie jakości pracy.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#WincentyHyla">Sposób uzyskiwania dochodów przez Ministerstwo Sprawiedliwości przez pobieranie opłat, szczególnie w sprawach drobnych, nie jest szczęśliwym, gdyż powoduje często, że ludzie biedni nie mają możności korzystania z instytucyj sądowych; utrwala się w tych ludziach przekonanie, że sprawiedliwość może zdobyć tylko człowiek bogaty.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#WincentyHyla">P. referent pisze w sprawozdaniu, że stosunek rozchodów do dochodów wykazuje w dalszym ciągu tendencję zniżkową i stanowi obecnie 43,9%, w roku ubiegłym 47%, w 1935/36 – 65%, w 1934/35 nawet 74%. Nie jest to pocieszający objaw.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#WincentyHyla">Dalej p. referent pisze w sprawozdaniu: „Przy tym obecnie pobierane koszty sądowe zasadniczo nie są tak wysokie, by pod wpływem konieczności państwowej nie można ich było podwyższyć” i przytacza dalej, że istnieje możliwość podwyżki przy pobieraniu opłat sądowych, przy postępowaniu karnym, gdzie koszta — zdaniem p. referenta — są „niestosunkowo niskie”, np. stała opłata za pełne postępowanie przed sądem grodzkim wynosi w sprawach z oskarżenia prywatnego 20 zł. Godzę się z p. referentem na zróżniczkowanie tej opłaty z tym, że dla niezamożnych ludzi opłata ta będzie niższa niż 20 zł, a dla zamożniejszych wyższa. Obywatel, który nie ma możności skorzystania z usług policji państwowej ze względu na przepisy tam obowiązujące, musi mieć możność, nie mając 20 zł, uzyskać sprawiedliwość.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#WincentyHyla">Głównym źródłem dochodu Ministerstwa Sprawiedliwości są należności sądowe, preliminowane w postępowaniu cywilnym na sumę 32 milionów złotych, w postępowaniu karnym 3.200.000 zł, grzywny 1.500.000 zł. Budowanie wymiaru sprawiedliwości na dochodowości resortu jest niewskazane i trzeba dążyć do zmiany tej sytuacji przy poprawiającej się koniunkturze gospodarczej w ten sposób, by Ministerstwo Sprawiedliwości nie było przedsiębiorstwem państwowym, zmuszonym starać się o dochody, ale by pracować mogło na tak ważnym odcinku pracy państwowej niezależnie od wysokości swych dochodów.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#WincentyHyla">Podnoszę tu bardzo ważną sprawę notarialną i pisarzy hipotecznych. Sprawy te muszą być poddane gruntownym rozważaniom, by pisarzy hipotecznych upaństwowić, a czynności wykonywane przez nich uprzystępnić ludności przez obniżkę opłat. P. Minister Sprawiedliwości był łaskaw odpowiedzieć na Komisji Budżetowej na poruszoną przeze mnie sprawę wysokości opłat notarialnych dla malej własności wynoszących ponad 10% od sumy kupna sprzedaży, że „Jeżeli chodzi o koszty notarialne dla mniejszej własności, to trzeba sobie powiedzieć, że jest rzeczą normalną, że koszty przy małych transakcjach są zawsze niewspółmierne do wartości przedmiotu. Poza tym trzeba pamiętać, że notariusz jest poborcą różnych opłat skarbowych i samorządowych i stąd pochodzi ta suma dotkliwa i niewspółmierna z ceną czy wartością przedmiotu. Zresztą, aby rozstrzygnąć to zagadnienie na wniosek Ministerstwa Skarbu i Rolnictwa, które zamierzały obniżyć opłaty skarbowe przy aktach przenosin własności drobnej, wyraziłem zgodę na obniżenie kosztów rejentalnych, tak że poniekąd ta kwestia jak gdyby została rozstrzygnięta? Informowałem się o tę sprawę, jednak w poszczególnych resortach nic konkretnego w tej sprawie nie postanowiono. Istnieje tu potrzeba obniżki bardzo dużej opłat notarialnych dla małej własności, która przy przenoszeniu własności ponosi niewspółmierne koszta, gdyż dochodzą one do 25% ceny kupna-sprzedaży, policzywszy opłaty skarbowe, miernicze, notarialne.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Schaetzel.)</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#WincentyHyla">Ten stan rzeczy powoduje chaos prawny, procesy i bardzo duże szkody, zaprzątając sądy później sprawami cywilnymi i karnymi. Jeśli sama opłata notarialna wynosi dla mniejszych sum np. dla 200 zł 10% z ceny umownej, a oplata od 1.000.000 zł wynosi — jeżeli się nie mylę — 0,32%, to jest do dysproporcja, która musi być zniesiona i trzeba tu szukać wyjścia. Ten stan rzeczy jest wysoce nienormalny i zachodzi potrzeba rozważenia możliwości utworzenia wspólnej puli dochodu notarialnego, z której notariusze mogliby pobierać za pracę wynagrodzenie. W ten sposób można by mniejsze opłaty pobierać od tych, którzy winni korzystać z notariatu.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#WincentyHyla">W końcu proszę Pana Ministra o wyjaśnienie, w jakim stanie jest sprawa Doboszyńskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Zakrocki.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#LudwikZakrocki">Wysoka Izbo! P. sprawozdawca ustalił a także i mój przedmówca wspominał, że budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w roku budżetowym 1934/35 wynosił 4,25% budżetu ogólnego, w następnych latach stale spadał, aby obecnie dojść do 3,85%. Stałe kurczenie się tego budżetu w stosunku do budżetów innych resortów czyni wrażenie, że budżet tego Ministerstwa schodzi na dalszy plan, gdy potrzeby jego z roku na rok wzrastają, co więcej — dyskusje na Komisjach Budżetowych zarówno Sejmu, jak Senatu dały wyraz narastającemu przeświadczeniu, że w obecnych warunkach po Ministerstwie Skarbu resort ten wysuwa się przed inne ze względu na coraz większą wagę zagadnień, jakie przed nim stoją do rozwiązania. Z tych zagadnień pragnę poruszyć kilka ważniejszych.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#LudwikZakrocki">Zatrzymam się najpierw na pracach Komisji Kodyfikacyjnej. W ubiegłym roku ciała ustawodawcze otrzymały i uchwaliły projekty prawa wekslowego i czekowego, opracowane przez tę komisję. W obecnej sesji nie otrzymaliśmy żadnego nowego projektu. Tymczasem w samej tylko dziedzinie prawa cywilnego i niespornego domagają się jak najszybszego przepracowania: z prawa cywilnego wszystkie działy z wyjątkiem zobowiązań, z niespornego — prawo hipoteczne i prawo o postępowaniu w sprawach niespornych. Unifikacja ustaw, szczególnie w tych dziedzinach, staje się z każdym rokiem bardziej palącą koniecznością w miarę, jak zacierają się dawne granice zaborów a nici stosunków prawnych pomiędzy poszczególnymi częściami Państwa stają się coraz silniejsze. Zdaję sobie sprawę z ogromu prac Komisji Kodyfikacyjnej i z trudności na jakie ona napotyka na drodze tworzenia jednolitego ustawodawstwa polskiego. Prace nad nowymi kodeksami w miejsce dawniejszych trwają także w innych państwach niekiedy dziesiątki lat, lecz w międzyczasie obowiązują kodeksy może przestarzałe, ale jednolite na całym obszarze państwa. Potrzeba jednolitości występuje w Polsce coraz silniej, sądzę, że potrzebie tej można choćby częściowo uczynić zadość. Tak np. wydaje mi się, że możnaby już obecnie opracować i wcielić w życie pewne ogólne zasady torujące drogę do wprowadzenia przyszłego jednolitego prawa hipotecznego.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#LudwikZakrocki">Drugim ważnym zagadnieniem, które pragnę poruszyć, jest zagadnienie kształcenia i zatrudnienia młodzieży prawniczej. P. Minister Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej stwierdził, że jakość elementu prawniczego jest niżej krytyki. Z kompetentnej strony słyszałem, że młodzież przychodzi na uniwersytet bez odpowiedniego przygotowania do studiów uniwersyteckich. Perturbacje, jakie w ostatnich latach przechodzi szkolnictwo średnie w związku z przeprowadzanymi tam reformami, nie mogą wpływać dodatnio na poziom wykształcenia uczącej się młodzieży. Ponadto prawie wszystka młodzież, studiująca prawo, czyni to w tym celu, aby w przyszłości uzyskać odpowiednie swemu wykształceniu stanowisko. Tymczasem po skończeniu studiów młodzież ta w ogromnej większości albo otrzymuje bezpłatne aplikantury, albo powiększa kadry bezrobotnej inteligencji. Co gorsze widzi ona, że szereg stanowisk, zajmowanych w innych państwach wyłącznie przez prawników, zajmują u nas ludzie nie mający wykształcenia prawniczego. W takich warunkach młodzież ogarnia zniechęcenie do studiów, co następnie odbija się ujemnie na poziomie wiedzy młodego pokolenia prawników. Przed rokiem ówczesny premier, p. Minister Kościałkowski, oświadczył w tej Wysokiej Izbie, że młodzież, kończąca studia prawnicze, będzie przyjmowana na posady w różnych działach administracji państwowej i bezrobocie wśród niej będzie stopniowo likwidowane. Otrzymał za to oklaski. Przypominając Wysokiemu Rządowi tę obietnicę, wyrażam przekonanie, ze młodzież studiująca prawo niewątpliwie pracować będzie znacznie intensywniej nad swym wykształceniem, gdy będzie mieć pewność, że ta praca nie pójdzie na marne.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#LudwikZakrocki">Przechodzę do sprawy równie ponurej jak ważnej — do sprawy przestępczości w Polsce. Sprawie tej poświęcili dużo uwagi na Komisji Budżetowej zarówno p. Minister Sprawiedliwości, jak i poszczególni członkowie komisji. Prasa różnych odcieni podkreślała zgodnie doniosłe znaczenie oświadczeń p. Ministra w sprawie przestępczości. P. Minister mówił o tym probiernie bez obsłonek w sposób, budzący w społeczeństwie wiarę w jego najlepsze chęci tępienia przestępczości wszędzie gdziekolwiek ona jest, choćby trzeba było sięgnąć bardzo wysoko. W niedługim czasie wykryto cały szereg afer, które wykazują, że zło zakorzeniło się głęboko w naszej polskiej rzeczywistości. Zgodnie z oświadczeniem p. Ministra widzimy, że przestępstwa ścigane są z całą bezwzględnością prawa, lecz równocześnie obserwuje się niezwykłe zjawisko: oto ściganie przestępstwa pociąga za sobą powstawanie przestępstw nowych. Wygląda to paradoksalnie, a jednak tak jest. W jednej z głośnych afer korupcyjnych w toku śledztwa napływały do sądu doniesienia, które następnie okazywały się złośliwością osobników, powodowanych zemstą np. przeciw sędziemu za niekorzystny wyrok lub przeciw adwokatowi za to, że z dobrym skutkiem prowadził sprawę swego klienta przeciw donoszącemu. Niekiedy sprawca doniesienia, wykryty przez poszkodowanego, dostawał się w ręce sprawiedliwości, lecz sprytniejsi z nich potrafili urządzić się w ten sposób, że doniesienia swe kierowali do instytucyj państwowych, które niewiadomo dlaczego, bez należytego sprawdzenia, kierowały je dalej do sądu nie mogąc następnie bez przykrych dla siebie konsekwencyj wydać sprawcy i muszą zasłaniać się tajemnicą urzędową. W takim wypadku oszczerca pozostanie bezkarny, jeżeli nie zostaną wydane właściwe zarządzenia, aby nazwiska ich były podawane poszkodowanym po wykazaniu bezpodstawności doniesienia. Proszę gorąco Pana Ministra Sprawiedliwości, aby się tym zająć raczył.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#LudwikZakrocki">Charakterystycznym zjawiskiem jest fakt, że w Polsce można niekiedy rozwijać długi czas przestępczą działalność, prześlizgując się pomiędzy artykułami prawa karnego, pomimo, że wiele osób bezpośrednio poszkodowanych jest taką działalnością. Przytoczę tu następujący przykład: pewien wyższy urzędnik długi czas pobierał podpisy na wekslach od osób, w których sprawach wydawał urzędowe decyzje. Weksle te oczywiście musieli podpisujący następnie wykupywać. Gdy wreszcie człowiek ten trafił na swego prokuratora, okazało się, że poszkodowani tak wierzyli w jego wpływowość i stosunki, że obawiali się donieść o jego nadużyciach w przekonaniu, że jemu nic się nie stanie, a na skarżących się potrafi on wywrzeć zemstę. Przekonanie to, oczywiście błędne, świadczy jednak o charakterystycznym nastawieniu myślowym pewnej części społeczeństwa. Jestem przekonany, że dalsza akcja oczyszczania społeczeństwa z przestępczego elementu, prowadzona przez p. Ministra, przywróci społeczeństwu poczucie bezpieczeństwa prawnego i wytworzy przeświadczenie, że obrona przed bezprawiem jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem obywatelskim, za którego spełnienie żadna krzywda nikogo spotkać nie może.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#LudwikZakrocki">Na Komisji Budżetowej powiedział p. Minister, że w Polsce rocznie ginie z rąk zabójców 1.300 ludzi, ciężkich uszkodzeń jest 8.000, a bójek nożowniczych powodujących niebezpieczeństwo kalectwa jest 6.000. Dzieje się to przeważnie na wsi. Ludność włościańska skarży się na stosunki bezpieczeństwa, upatrując przyczynę zła w zbyt rzadkim rozmieszczeniu posterunków policji. Jest faktem, że policja pomimo całej swej sprężystości i ofiarnej pracy z powodu liczebnej szczupłości zadań swych należycie spełniać nie jest w stanie. Potrzeba znacznie zwiększyć ilość posterunków policji na wsi, a po miastach zwiększyć ich siłę liczebną, ale zdaję sobie sprawę, że w tej chwili nie pozwalają na to względy budżetowe. Sądzę, że na razie walkę z tym złem rozpocząć można przez odpowiednią propagandę za pośrednictwem istniejących stowarzyszeń, związków itp.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#LudwikZakrocki">Wysoka Izbo! Polski kodeks karny jest surowy, i gdyby kary na jego podstawie wymierzane były faktycznie i w całej rozciągłości wykonywane, to statystyka przestępstw, obecnie z roku na rok wzrastająca, nie przedstawiałaby się tak niepokojąco jak obecnie. Mamy obecnie ponad 105.000 osób skazanych prawomocnymi wyrokami, których nie można wykonać z powodu braku pomieszczenia w więzieniach. Ten problem musi być rozwiązany nie przez nową amnestię, ale przez zamianę kary pozbawienia wolności na inny rodzaj kary np. na pracę przymusową, kary pieniężne itp. Stałe narastanie owej masy faktycznie nieukaranych przestępców wpływa na obniżenie powagi prawa w społeczeństwie i na zanik obawy przed karą wśród elementu przestępczego. Na tle tej faktycznej bezkarności rzeszy przestępczej pozwolę sobie zilustrować zdarzenie wprost przeciwne, wykazujące niezwykłą niekiedy surowość prawa. Niedawno prasa podała wiadomość następującą: żona robotnika, który wyjechał za pracą do Francji, przyjechała do Polski, przywożąc ze sobą zarobione przez męża kilka tysięcy złotych, aby tu kupić nieruchomość i osiedlić się w kraju. Nie mogąc znaleźć nic odpowiedniego, a zmuszona powracać do Francji, kobieta owa wiozła z powrotem swoje pieniądze. Na granicy przyłapano ją na tym. Aresztowanie, sprawa sądowa — wyrok. Za niedozwolony wywóz pieniędzy za granicę sąd skazał ją na 6 miesięcy więzienia i orzekł przepadek pieniędzy. Zapewne skazana została także na grzywnę, bo za popełnione przez nią przestępstwo przewidziana jest łączna kara więzienia i grzywny, lecz o tym prasa nie wspomina. Zaznaczam i podkreślam, że sąd, orzekając na podstawie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 26 kwietnia 1936 r. w sprawie obrotu pieniężnego z zagranicą oraz obrotu zagranicznymi i krajowymi środkami płatniczymi, zastosował w tym wypadku najniższy dopuszczalny wymiar kary. Wspomniany dekret słusznie przewiduje niezwykle surowe kary dla tych, którzy wyrządzają szkodę Państwu przez niedozwolony wywóz za granicę środków płatniczych lub innych w dekrecie wyszczególnionych wartości w okresie najcięższej walki o przyszłość gospodarczą Państwa, jednak sprawa owej kobiety wywołuje wrażenie, jak gdyby czyn jej stal się przestępstwem raczej ze względów formalnych, ze względu na strukturę przepisu wspomnianego dekretu, aniżeli ze względu na istotę czynu. Obawiam się, że owa rodzina robotnicza nigdy już do Polski powrócić nie zechce i gorzko wspominać będzie utratę dorobku niewątpliwie wielu lat ciężkiej pracy. Dlatego sądzę, ze należy zmienić przepisy karne omawianego dekretu w tym kierunku, aby w wypadkach podobnych do przytoczonego, sąd mógł w drodze wyjątku wydać wyrok uniewinniający, a przynajmniej nie orzekać przepadku pieniędzy.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#LudwikZakrocki">Wysoka Izbo! Tych parę uwag pragnąłem od siebie dorzucić przy sposobności dyskusji nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości. Kończąc je pragnę wyrazić przekonanie, że p. Minister Sprawiedliwości, który ujawnia tak wiele zrozumienia dla potrzeb polskiego życia prawnego znajdzie poparcie w tej Wysokiej Izbie, a w walce z przestępczością, prowadzonej przeciw każdemu przestępcy, bez względu na zajmowane przez niego stanowisko, znajdzie zrozumienie i poparcie całego uczciwie myślącego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Morawski.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JózefMorawski">Wysoka Izbo! Trzy nasze dzielnice, kiedy wstępowały w byt niepodległy, miały, każda osobno, rozwinięte inne stosunki społeczne, inne polityczne i inną rzeczywistość prawną. Podczas gdy np. armia zrosła się między sobą i utworzyła jeden blok, gdzie znikły różnice dzielnicowe w każdej formacji, nie można tego powiedzieć o dziedzinie prawa. Nie chodzi o to, że nie wszystkie dziedziny zostały kodyfikacją i unifikacją objęte, ale o to, że w każdej dzielnicy prawo i struktura zapatrywań jest różna, że prawnicy z trzech zaborów wspólnego języka znaleźć nie umieją. I tutaj właśnie przychodzi ogrom zadań departamentu ustawodawczego. Ale może ważniejsze jest w dziedzinie praw, wydawanych poza resortem Ministerstwa Sprawiedliwości, że napotyka się łamanie tych zasadniczych podstaw prawnych. Nieraz występuje działanie prawa wstecz, wbrew naczelnej zasadzie prawa rzymskiego, które jest wzorem wszystkich praw; nieraz widzimy zaprzeczenie prawa hipotecznego, co mamy w projekcie najnowszej ustawy, gdzie może nie być adnotacji w hipotece, że pewne parcele podlegają ograniczeniom obrotu. To narusza bezwzględnie zasadę bezpieczeństwa ksiąg publicznych.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#JózefMorawski">Poruszam takie szczegóły, albowiem zdarza się bardzo często przy ustalaniu norm prawnych, że nieraz interpretacja prawa leży w rękach czynnika administracyjnego. Ten czynnik administracyjny — mówię tutaj przeważnie o szczeblu starosty — w większej części nie jest prawnikiem. Czy nie jest paradoksem, że podczas gdy rzesze młodzieży prawniczej są bezrobotne, kiedy moc prawników pracuje jako sekretarze w instytucjach, nie mających nic wspólnego z prawem, to stanowiska np. referentów wojskowych w starostwie, które dawniej zajmowali prawnicy, są obsadzone nie prawnikami. Starosta dziś potrzebuje znajomości prawa przy swojej ingerencji przy wykonywaniu ustaw i ingerencji w hipotekach; brak ten daje się odczuć, albowiem nigdy kurs kilkumiesięczny tego prawniczego myślenia nie zastąpi. Przypatrzmy się, kto przeważnie wypełnia kadry bezrobotnej młodzieży prawniczej. Otóż nie widzimy prawników bezrobotnych, którzy posiadają pewne fundusze, albo mają zasoby materialne, ci znajdą łatwo robotę, a tymi bezrobotnymi prawnikami są przeważnie dzieci chłopskie, które łokciami się przepychają. W jednej gminie mojej jest 12 prawników — magistrów praw, którzy roboty nie mają. To ilustruje, jak w tych wypadkach nie pomagają żadne stypendia udzielane przez gminy. A to jest drobny odcinek prawniczy w bezrobociu ogólnym. Teraz słyszy się pogłoski, że w związku z nową ustawą adwokacką aplikanci będą zwalniani, częściowo przynajmniej. Ci aplikanci, którzy przebywali 2–3 lata, co do tych Państwo ma pewne obowiązki, gdyby ci byli zwolnieni, to winni zatrudnienie otrzymać w administracji albo skarbowości.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#JózefMorawski">Z radością powitałem oświadczenie p. Ministra Sprawiedliwości na Zjeździe Prawników w Katowicach i również Komisji Budżetowej o utrzymaniu niezawisłości sędziów. Uważam za słuszne zdanie p. referenta, że stanowisko sędziego grodzkiego nie powinno być związane z jego płacą. Sędzia grodzki jest pionierem kultury w małym miasteczku, stoi on poza partiami a jednocześnie prowadzi poradnię prawniczą, która raz w tygodniu udziela porad miejscowej ludności, przyczyniając się ogromnie do zwiększenia znaczenia tego czynnika. Dlatego niższe płace dla sędziów grodzkich uważam za niesłuszne. Na stanowiska te winni być dobierani ludzie o takcie i wyrobionym charakterze. Tu muszę poruszyć rzeczy regionalne. Jestem przeciwnikiem mówienia o rzeczach regionalnych, ale upoważnia mnie do tego, że p. Minister Sprawiedliwości odpowiedział w tej sprawie posłowi Celewiczowi na Komisji Budżetowej. Chodzi tu o granice sądów. Zostały one w ten sposób uregulowane, że np. Sanok dostał wydział zamiejscowy zamiast sądu okręgowego. Nie można było zrozumieć celu tego. Oszczędności żadnych nie było. Mówiono, że to w związku z podziałem administracyjnym, jednak ten podział administracyjny do dziś dnia nie został zaprowadzony. Słuchy chodziły, że było to osobiste zapatrywanie tak dbającego o dobro sądu p. Parylewicza. Dlatego uważam, że stworzenie wydziału zamiejscowego nie jest zupełnie tym samym co sąd okręgowy, bo wszystkie sprawy rejestru handlowego, jak sprawy personalne, jak ważniejsze sprawy do prokuratury, te wszystkie muszą się odnosić do Jasła a nie do Sanoka, który ma jednak większe agendy, niż sąd okręgowy w Jaśle.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#JózefMorawski">Wracam z krótkiej dygresji regionalnej do spraw znaczniejszych. Przechodzę do sprawy uruchomienia hipotek. To uruchomienie hipotek w naszych powiatach podgórskich postępuje żółwim krokiem. Przecież niewykorzystanie kredytów na spłaty rodzinne w województwie tarnopolskim, stanisławowskim i lwowskim w lwiej części polega na tym, że tych hipotek nie ma, bo zbiór dokumentów wprawdzie daje pewną, ale nie stuprocentową pewność i pożyczek dla braku hipotek nie udziela się. Jak informowałem się, jeszcze parę lat potrwa, a więc przy ustawie o niepodzielności gruntów iluzją będą spłaty rodzinne na naszych terenach. W tym wypadku łączenie tego z klasyfikacją gruntów, jak podał p. Chełmicki, uważam za niewskazane ze względu na to, że dziś przy klasyfikacji nie zawsze jest ustalana własność gruntu. Nieraz posiadanie jest w rękach innych aniżeli właściciela, tak że wprowadziłoby to jeszcze większe zagmatwanie. Jedyną drogą — uważam — przyspieszenia tych prac jest przeznaczenie kredytów na ten cel.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#JózefMorawski">Wreszcie przechodzę do clou, do tego, o czym na każdym zebraniu, na każdym wiecu w Małopolsce się mówi — do przymusu notarialnego. Dyskusja o przymusie notarialnym powtarza się. Jeśli przejrzymy wszystkie stenogramy poprzednie, wszędzie widzimy uderzenie w zasadę wprowadzenia tego przymusu. Posłowie z dzielnic innych nie rozumieją tego tak jak my, którzyśmy tego przymusu nie mieli. Argument, że musi być unifikacja, nie jest istotny. Egzekucja sądowa w Małopolsce działała lepiej, a znacznie mniej kosztowała niż dziś. Naprzykład przy tak zwanych „urzędówkach” chłopi płacą komornikom trzy, cztery razy tyle, co wynosi właściwa kara. Ta unifikacja nie wydała rezultatów. Uważam, że w każdym razie nie była ona zasadniczym, podstawowym argumentem do wprowadzenia u nas przymusu notarialnego. Druga rzecz — bezpieczeństwo prawne. Czasem licha, tania robota w swoich następstwach drożej kosztuje. Ale ja uważam, że tu można by użyć tego argumentu wtedy, gdyby wprowadzenie przymusu notarialnego chociaż w części uzdrowiło stosunki, to jednak je tylko zabagniło. Jeszcze większa niezgodność hipoteczna, jeszcze większe różnice między katastrem a rzeczywistym stanem posiadania uniemożliwią wręcz uporządkowanie sprawy stanu posiadania, bo notariusz (a muszę stwierdzić wysoki poziom notariuszy w Małopolsce), jeśli chce stać na właściwym stanowisku, musi wszystkie przenoszenia własności w międzyczasie zaszłe wykazać, bo inaczej byłby współwinny pewnego rodzaju ukrywania na szkodę Skarbu Państwa. Dziś nie można tych rzeczy rozwiązać i wskutek tego ogólne zabagnienie nie zostało usunięte.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#JózefMorawski">Nie jest to spór między adwokatami a notariuszami, bo na wiecach, gdzie nie ma ani jednego adwokata, ludność podnosi te kwestie. Można zrozumieć, że przy przenoszeniu nieruchomości potrzebny jest notariusz dla sprawdzenia stanu hipotecznego, dla sprawdzenia obciążenia, ale dlaczego pełnomocnictwa udzielane na przenoszenie nieruchomości muszą być robione aktem notarialnym. Jeśli jest kilku właścicieli nieobecnych, cena działki wynosi paręset złotych — przyjmuję nie więcej jak 500 zł — jeśli weźmiemy trzy akty notarialne, jeśli dojdzie do tego opłata, jeśli weźmiemy do tego jeszcze należność notariusza, to dochodzi to wyżej 25% wartości. Jest rzeczą zrozumiałą, iż zmusza to ludność do pozahipotecznego załatwiania sprawy. Uważam, że jeśli teraz nie będzie można przeprowadzić radykalnej zmiany, to jednak należy bezwzględnie dążyć do tego, ażeby przy drobnych transakcjach uwolnić ludność od przymusu notarialnego.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#JózefMorawski">Kończąc swoje przemówienie, wierzę, że Polska oparta na prawie, nad którym czuwać będzie niezawisły sędzia, będzie zdążała do potęgi.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Żałuję, że będę musiał nawiązać do przemówienia p. Ministra Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej a nie mogę oprzeć się na przemówieniu p. Ministra na plenum Sejmu, wystosowanym do ogółu posłów, a nie do skromnego koła członków komisji. Proszę wybaczyć, że wobec tego nie z mojej winy będzie to kwestią spóźnioną. P. Minister był łaskaw powiedzieć, że nie może pel nić funkcji strażnika pieczęci prawa, ponieważ art. 25 Konstytucji mówi tylko o prawie mini stara do zarządzania danym resortem. Uważam że to zapatrywanie nie jest słuszne, albowiem w Konstytucji mieści się rozdział o wymiarze sprawiedliwości, gdzie w art. 64 w punkcie 2 jest powiedziane: „Przez wymiar sprawiedliwości sądy strzegą ładu prawnego w Państwie i kształtują poczucie prawne społeczeństwa” Tym resortem zarządza Minister Sprawiedliwości, a zatem jest rzeczą p. Ministra Sprawiedliwości kierować swoim resortem tak, aby sądy nie tylko strzegły ładu prawnego w Państwie, ale kształtowały poczucie prawne społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#EmilSommerstein">A więc do resortu p. Ministra Sprawiedliwości należy kształtowanie poczucia prawnego w społeczeństwie, a zatem na zasadzie art. 64 Konstytucji ma p. Minister pełnić funkcje strażnika pieczęci prawa.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#EmilSommerstein">P. Minister Sprawiedliwości powiedział, że jest zwolennikiem pełnej niezależności sędziowskiej, niezawisłości zewnętrznej, tj. niezależności od nacisku władzy przełożonej i niezawisłości wewnętrznej — niezależności od nacisku opinii, od nacisku pewnych kierunków, od pewnych namiętności i instynktów. Uważam jednak, że w tej drugiej dziedzinie robi się mało, w każdym razie za mało: niezawisłość wewnętrzna sędziów, o ile chodzi o uwolnienie się faktyczne sędziów od nacisku różnych kierunków, namiętności, wiru walk politycznych, wyznaniowych i narodowościowych w Państwie, dotychczas nie nastąpiło. Muszę właśnie stwierdzić, jako reprezentant ludności żydowskiej, że niestety — stwierdzam to z wielkim bólem — w odniesieniu do ludności żydowskiej ta wewnętrzna atmosfera pełnej niezawisłości sądów, niezawisłości psychologicznej nie nastąpiła.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#EmilSommerstein">Nie wiem, od kiedy kok Marchlewski jest znawcą w dziedzinie sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! Nie ma tej niezawisłości, t. zn. że heca antysemicka, przeciwżydowska niestety dotarła do sanktuarium sprawiedliwości, do świątyni Temidy i zdjęła Temidzie opaskę, która miała zapobiec temu, by Temida nie widziała, jakiego wyznania i jakiej narodowości jest dany podsądny, czy to w sprawie cywilnej czy karnej. Ta opaska jest zdjęta, o ile chodzi o Żydów. Dowodzi tego szereg wyroków, a w pierwszym rzędzie powiem o wyroku przytyckim. Nie mam nic do ujęcia z tego, co powiedziałem na jednym z posiedzeń w roku zeszłym, a za co przywołany zostałem przez p. Marszałka do porządku, podtrzymuję to w całej pełni. Ale chciałbym powiedzieć, że są pewne konsekwencje i echa takiego postępowania władz sądowych. W szczególności muszę się powołać, ze w innym procesie, Gryncajga w Warszawie, prokurator mówił, „że sprawa ma wielkie znaczenie dla Państwa, że oskarżonemu Żydowi należy wymierzyć surową karę, bo oto wyszedł z ghetta do serca Warszawy, aby prowokować Polaków, by szli bić do ghetta. Gdy to następuje, Żydzi podnoszą skargi na terenie międzynarodowym”. Prokurator powoływał się na Przytyk, jako na dowód prowokowania mas polskich przez Żydów. Tak mówił prokurator. On wie wszystko, on wie o ghecie, o biciu Polaków przez Żydów i tym, że z tego powodu są skargi ghetta na terenie międzynarodowym i o tym, że Przytyk jest klasycznym dowodem prowokowania mas polskich przez Żydów. W związku z Przytykiem sąd grodzki w Radomiu skazał głównego organizatora akcji przytyckiej p. Korczaka na 8 miesięcy więzienia i w uzasadnieniu podaje: „Przytyk stał się ośrodkiem wzmożonej agitacji antyżydowskiej. Wielu ze świadków oskarżenia w oskarżonym dopatrywało się głównej sprężyny całej tej akcji antyżydowskiej. Wyniki przewodu wykazały, że oskarżony do swego celu posługuje się środkami nielegalnymi, które pogłębiają niechęć elementu żydowskiego i nawzajem, prowadzą do czynnych wystąpień, zagrażających ładowi i bezpieczeństwu publicznemu, czego dowodem ostatnie krwawe zajścia w Przytyku”. W dalszym ciągu sąd grodzki w motywach wyroku nazywa Korczaka „szkodnikiem wobec Państwa, bo używane przez niego środki prowadzą do wzajemnych krwawych wystąpień i zamętu, szkodząc ojczyźnie, cieszącej się w rzędzie państw zachodniej Europy chlubną kartą tolerancji wobec wszystkich obywateli bez różnicy wyznania i narodowości”. Korczak odwołał się do sądu okręgowego w Radomiu, tego samego, przed którym toczył się proces przytycki. I co zrobił sąd okręgowy? Uchylił wyrok, unieważnił go, a w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że „nie dał wogóle wiary świadkom oskarżenia” (wszystkim bez wyjątku Żydom). A zatem dzieli się świadków wedle wyznania i narodowości. Sędzia ma prawo oceniać sprawę według swego sumienia. Ale w tym sumieniu nie wolno mu mieć przegródek według wyznania i narodowości i niedopuszczalnym jest, by sędzia mówił, że nie wierzy danemu świadkowi dlatego, że jest Żydem. Tak stało się w znanym procesie studentki Cywii Asterblum, gdzie w motywach była ocena zeznań studentów Polaków i Żydów.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#EmilSommerstein">Proszę mi nie przerywać. Wtedy powiedział sędzia, że nie wierzy studentom Żydom, bo oni mają interes w wyniku tej sprawy, a wierzy studentom Polakom. A przecież studenci — Polacy także mają interes, ten interes, żeby studenci Żydzi zostali zasądzeni, bo czują się dotknięci, że o nich mówiono „bydło”, choć nie mówiono „polskie bydło”. Tak nie wolno traktować tej sprawy i tak segregować świadków, bo jeżeli segreguje się świadków według narodowości i wyznania, to dochodzi do takich zajść, jak w procesie w związku z drobnym zderzeniem samochodowym na ulicach Warszawy. Toczy się sprawa w sądzie grodzkim, oddział XIV, nie o to zderzenie, ale przeciwko właścicielowi samochodu, który nie odrazu wylegitymował się, ale o to, że miał się dopuścić — wedle doniesienia posterunkowego Złotopiórskiego — obrady policji, mówiąc po zatrzymaniu samochodu do tegoż posterunkowego: „Dość już maltretowania Żydów przez policję”. Te słowa zostały wypowiedziane w tym momencie, kiedy było naokoło mnóstwo ludzi. Sędzia pyta się donosiciela: „Dlaczego nikogo nie zatrzymał pan na świadka”? Policjant odpowiada, że nie sądził, że to może być potrzebne i w dalszym ciągu powoływał się na to, że jest katolikiem i dlatego mówi prawdę. Szofer, drugi świadek, również katolik, zeznał, że inkryminowanych słów oskarżany nie użył. Ot, i sprawa jasna. Jeżeli sędzia segreguje świadków i ich wiarogodność według wyznania i narodowości, to potem posterunkowy, świadek nie-Żyd, będzie mówił: „tylko ja, katolik, mówię prawdę. Nie mówi prawdy świadek Żyd, a tym mniej mówi prawdę obwiniony Żyd”.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(Głos: Niech Pan nie generalizuje.)</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#EmilSommerstein">Ja nie generalizuję, tylko przytaczam fakty.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#TadeuszSchaetzel">Proszę nie przerywać.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#EmilSommerstein">Nie wiem, dlaczego Panowie nauczyli się używać tego słowa.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#komentarz">(Głos: Talmud.)</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#EmilSommerstein">Nie wiem, czy Panowie zaliczacie siebie do wyznawców Talmudu, bo do znawców Talmudu na pewno nie. Proszę Panów, orzeczenie inne, bardzo ciekawe orzeczenie: Pan Jan G. staje przed sądem w Poznaniu, oskarżony o znieważenie władzy. Mianowicie po wyjściu z kościoła publicznie oświadczył że połowa urzędników i ministrów w Polsce to Żydzi. Został oczywiście oskarżony o znieważenie władzy. Sąd pierwszej i drugiej instancji w Poznaniu uniewinnił oskarżonego, twierdząc, że nie ma żadnej zniewagi, Sąd Najwyższy wyrok uchylił i powiedział, że nastąpiło znieważenie władzy. Powiedział, że świadomość przynależności do danej narodowości jest ściśle związana z osobistą godnością, a imputowanie komuś przynależności do innej narodowości mieści w sobie ubliżenie godności. Słusznie, ale główny powód jest inny: że jest umniejszeniem godności osobistej i obrazą w Państwie Polskim, jeżeli się mówi, że jest dużo Żydów ministrów i urzędników w Polsce.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#komentarz">(Przerywania. Głos: Jest dużo Żydów urzędników.)</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#EmilSommerstein">To jest nieprawda. Jeżeli się szerzy takie niepokojące pogłoski, to owszem, może to wywołać niepokój; to jest jednak nieprawda, bo na pewno nie było ministrów, ani wiceministrów Żydów, nie ma i na pewno nie będzie — a także i urzędników. To mi przypomina pewne bon mot: Zapytywał kanclerza Hitlera pewien wysoki dygnitarz polski, jak w Polsce należy program usunięcia Żydów wykonać. Kanclerz Hitler zaczął go indagować: Ilu macie ministrów Żydów? Nie ma ministrów Żydów. Ilu wiceministrów? — odpowiedź — nie ma. Ilu prezesów sądów? — odpowiedź — nie ma. Ilu prezesów sądów okręgowych? Nie ma. Ilu prezesów sądów grodzkich? — Nie ma. Ilu przodowników, ilu posterunkowych policji? — Nie ma. Wówczas kanclerz Hitler powiedział: „Więc jak wy to robicie? I nikt o tym nie mówi. Cały świat, cała Europa mówi o nas, huczy, pomstuje na nasz program odżydzania, a pomimo to jest tylu jeszcze u nas Żydów na wysokich stanowiskach, a wy nie macie nawet jednego posterunkowego, ani listonosza, ani stróża nocnego w monopolu. I spokojnie jest o tym, i nikt o tym nic nie wie, to jest rzeczywiście dobra organizacja”. Druga rzecz, o której opowiem, jest w Pana materii, p. Marchlewski, z pańskiej dziedziny, z dziedziny bojkotu gospodarczego Żydów. Otóż pismo, dobrze Panu znane, nie wiem, czy i jakie stosunki Pana z nim łączą, pismo „Pod pręgierz” wydawane na terenie woj. poznańskiego, drukuje nekrologi z czarną obwódką tych osób, które bądź kupują u Żydów, bądź sprzedają Żydom.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#komentarz">(P. Marchlewski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#EmilSommerstein">Pan to doskonale zna, ale jednak niezupełnie. Otóż wydrukowało ono artykuł: „Masowa zdrada interesów polskich przez brak uświadom mienia”. I tam były nekrologi dla tych nie-Żydów, którzy bądź kupują u Żydów, bądź sprzedają Żydom. Napisane było: Zmarli dla sprawy. W takich czarnych obwódkach.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#komentarz">(P. Bakon przerywa.)</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#EmilSommerstein">Pan to doskonale zna, ale też niezupełnie. Otóż wśród tych nekrologów umieszczono pewien urząd pocztowy, który robił zakupy u Żydów. Urząd ten oczywiście wniósł skargę i sąd poznański w pierwszej i drugiej instancji nie dopatrzył się w tym żadnej zniewagi i orzekł, że czarna obwódka ma znaczenie symboliczne, a nekrologi oznaczają śmierć dla sprawy antyżydowskiej, zaś końcowy ustęp jest to wyraz oburzenia publicysty o światopoglądzie antysemickim. I sąd uwolnił redaktora od odpowiedzialności sądowej.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(P. Bakon: Pan chce być Sądem Najwyższym.)</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#EmilSommerstein">Dojdziemy zaraz do tego, co powiedział Sąd Najwyższy.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#komentarz">(P. Bakon przerywa.)</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#EmilSommerstein">Niech Pan będzie rozsądny, ja rozumiem, że Pan jest młody i impulsywny, ale później nauczy się Pan inaczej. Więc Sąd Najwyższy nie podzielił zdania obu tych sądów poznańskich i orzekł: „Zniewaga może się też ujawnić piętnowaniem postępowania prawidłowego władzy obowiązanej do równoprawnego i równomiernego traktowania wszystkich obywateli, do ścisłego stosowania ustaw, co sprawca piętnuje w sposób obraźliwy z powodu niezgodności z jego zapatrywaniami”. A w dalszym ciągu Sąd Najwyższy powiedział, że publicysta-antysemita może ujawnić swoje niezadowolenie z istniejących stosunków, ale wyraz tego niezadowolenia nie może przybierać formy znieważającej. A więc trochę inaczej powiedział Sąd Najwyższy i należało by życzyć sobie, ażeby było więcej takich wyroków i więcej takich urzędów, co zasługują sobie na niezadowolenie antysemitów.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#komentarz">(Przerywania. P. Bakon: Jeszcze Pan niezadowolony.)</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#EmilSommerstein">Widzi Pan, ja ujmuję rzeczy objektywnie i podnoszę zarówno to, co jest czarne, jak i to, co jest białe, a Pan podnosi tylko to, co jest czarne w kwestii żydowskiej. Nie mówię, że we wszystkim innym, nie generalizuję. Takie wyroki, które opierają się na tych przesłankach, o których przedtem mówiłem, prowadzą do tego, że coraz bardziej utrwala się nie poczucie prawa, którego ma właśnie przestrzegać p. Minister, ale uczucie przeciwne. I tak podczas napadu na świadka Bornsteina, jeden z oskarżonych w procesie przytyckim, Frączkiewicz, uwolniony od zarzutu zabójstwa Minkowskich, a skazany jedynie za spowodowanie zbiegowiska, powiedział: „Nic nie szkodzi, za zabicie psa grozi 7 dni aresztu, a za zabicie Żyda nic nie grozi”. To są skutki, to są konsekwencje, które prowadzą do tego wszystkiego, co widzimy — i taki jest szerzony „ład prawny”.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#EmilSommerstein">Przechodzę do innej kwestii. P. Minister Sprawiedliwości powiedział, że wiele czynów, które społeczeństwo uważa za przestępne, wymyka się z pod zbyt szerokich oczek sieci, zarzucanej przez władze bezpieczeństwa na przestępców, oni się prześlizgują przez te oczka. Mówił o krypto-komunizmie, sabotażu, naruszaniu mienia publicznego, o nepotyzmie, o protekcjonizmie, ale ani słowa nie powiedział o tej wielkiej agitacji antyżydowskiej, o rozruchach przeciwżydowskich, o bojkocie gospodarczym przy pomocy pikiet i rozbijania łbów, — o tym nic nie powiedział, ani o tym, co się dzieje na wszechnicach, gdzie również bezkarnie rozbija się studentom i studentkom głowy kastetami i laskami z żyletkami. O tym nic p. Minister nie mówił.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-21.17" who="#EmilSommerstein">Proszę mi nie przeszkadzać, są pewne granice lojalności, nie wszystko musi Panów wyprowadzać z równowagi. A przecież p. Minister wie o tym wszystkim. Niestety, nie z aktów sądowych, bo ich albo nie ma, albo są w ilości minimalnej, bo za to nie pociąga się do odpowiedzialności, ale wie skądinąd. P. Minister Oświaty trzy miesiące temu złożył oświadczenie o tym, jak potworne rzeczy dzieją się na wszechnicach, podał to do wiadomości całego społeczeństwa i wezwał społeczeństwo do tego, aby na to zareagowało. A z drugiej strony p. Premier Składkowski na Komisji Budżetowej powiedział, że na terenie jednego województwa popełniono 348 czynów karygodnych przeciw życiu i mieniu tamtejszej ludności żydowskiej. Zapytuję, czy jest 348 aktów oskarżenia w tej sprawie, czy jest 348 spraw sądowych z tamtego terenu? Nie wiem, ile ich jest, proszę o podanie cyfry, ale jeżeli jest 30 albo 40 spraw karnych, to zdaje mi się, że stanowczo więcej nie będzie.</u>
<u xml:id="u-21.18" who="#EmilSommerstein">Dyspozycje kodeksu karnego są za małe, o ile chodzi o bezkarność podjudzania, znieważania i oplwania religii i narodowości żydowskiej i innych w Państwie oprócz religii rzymsko-katolickiej i narodowości polskiej, takie przepisy były we wszystkich kodeksach karnych poprzednich: nie wolno podjudzać, nie wolno obrażać żadnej religii, bo wszystkie są równouprawnione i doznają ochrony państwa. A przecież obrażano w sali sądowej, w procesie przytyckim religię żydowską, a nikt nic nie mówił i nikt nie pociągnął do odpowiedzialności. p. Kowalskiego ani innych adwokatów. Nie wolno podjudzać przeciw żadnej warstwie, żadnej narodowości, a przecież codziennie wszystkie pisma endeckie i onerowskie i wydawnictwa „Samoobrona”, „Pod pręgierz”, „Orędownik”, „Podwawelskie hasło” i jak one się nazywają, codziennie wypisują niestworzone rzeczy i wszystkie potworności przypisują Żydom.</u>
<u xml:id="u-21.19" who="#komentarz">(Głos: To są poganie.)</u>
<u xml:id="u-21.20" who="#EmilSommerstein">Ja dziwię się i podziwiam.</u>
<u xml:id="u-21.21" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-21.22" who="#EmilSommerstein">Proszę mi nie przeszkadzać, ja mam czas ograniczony… podziwiam ten wysoki stopień kultury i odporności moralnej szerokich warstw społeczeństwa, które czytają te artykuły i nie popełniają czynów o wiele potworniejszych, aniżeli te, które dzieją się dotychczas w wyniku akcji antyżydowskiej, nie zabijają i rzną na oślep w tysiące. Dlatego trzeba jak najszybciej wprowadzić odnośne przepisy do kodeksu karnego, ponieważ kodeksy karne wszystkich państw i narodów uwzględniają wyznawców różnych religii i różnych narodowości. Trzeba się przeciwstawić tej agitacji i wziąć się raz do tych wydawnictw, które podjudzają, które są źródłem przestępczości. Trzeba je konfiskować nie tylko w interesie ludności żydowskiej, ale w interesie ładu i porządku publicznego, w celu zapobiegania wprowadzaniu chaosu i rozprężenia. Mówi się, że to czynnik zewnętrzny, agentura obca, podżega i prowokuje — to tym bardziej należy karać nie tylko wykonawców, ale mózg agitacji antysemickiej, organizacje i przywódców, którzy tym kierują i te rzeczy wypisują w codziennej prasie i periodycznych pismach.</u>
<u xml:id="u-21.23" who="#komentarz">(P. Marchlewski: Ale najwięcej przestępców jest Żydów.)</u>
<u xml:id="u-21.24" who="#EmilSommerstein">Mogę podać w tej chwili cyfry, że na 757.000 przestępców w r. 1934/35 w ogóle było 63.266 Żydów, a zatem jest dużo poniżej cyfry ludnościowej.</u>
<u xml:id="u-21.25" who="#komentarz">(P. Marchlewski: A ilu jest przestępców walutowych?)</u>
<u xml:id="u-21.26" who="#EmilSommerstein">Jeżeli Pan ma, to proszę podać te cyfry, pytałem się o nie, lecz tych cyfr nie ma. Tak wygląda nasza moralność, a chyba w dość ciężkich warunkach żyjemy. Ale te cyfry sztucznie się podnosi. P. Minister Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej był łaskaw wspomnieć, że jest zalew spraw o obrazę narodu polskiego ze strony Żydów, więc cyfrę przestępczości Żydów chce się sztucznie powiększyć przez wielką cyfrę przestępstw, które godzą w cześć i honor narodu polskiego. P. Minister oświadczył, że w tym kierunku wydał okólnik do prokuratorów, zalecający specjalną ostrożność. Nie mam potrzeby więcej się tą sprawą zajmować. Leży w interesie wymiaru sprawiedliwości, by jak najprędzej stłumić to, co było oparte na psychozie chwilowej, a nie na rzeczywistych prawdziwych przesłankach.</u>
<u xml:id="u-21.27" who="#EmilSommerstein">Jeżeli chodzi o zawody prawnicze, które podlegają p. Ministrowi, to jest o sądy, urzędy prokuratorskie i o notariat, to chcę skonstatować, że odsetek Żydów jest minimalny, że aplikantów-Żydów do tych zawodów się nie przyjmuje. Zapytuję Pana Ministra, ilu jest w jego resorcie zatrudnionych Żydów? P. Minister Beck na odnośne zapytanie, wystosowane doń na Komisji Budżetowej, odpowiedział, że w jego resorcie pracuje 1,9% osób żydowskiego pochodzenia, a więc tyle łącznie z przechrzczonymi, których jest najwięcej. Przypuszczam, że i w tym resorcie ten odsetek nie będzie wyższy. Mam, oczywiście, Panie Ministrze, słuszne żale, bo należy się kierować nie wyznaniem, nie narodowością, ale jedynie kwalifikacjami odnośnych kandydatów.</u>
<u xml:id="u-21.28" who="#EmilSommerstein">W kwestii adwokatury wniesione są nowe projekty, będę o nich mówić we właściwym czasie na Komisji Prawniczej. Ale nad jedną rzeczą nie mogę obecnie przejść spokojnie do porządku. P. referent podniósł, że nowy projekt prawa o ustroju adwokatury wprowadza aplikację sądową, jako stadium przygotowania do zawodu adwokackiego, nie tylko dla lepszego przysposobienia i dla zapobieżenia pauperyzacji stanu adwokackiego drogą umniejszenia ogólnej liczby adwokatów, ale głównie dla wprowadzenia stosunkowej normy udziału członków mniejszości narodowych w adwokaturze i w jej władzach. Te rzeczy kłócą się z Konstytucją, kłócą się z zasadą równouprawnienia. Nie wolno zamykać drogi do żadnego zawodu, jeżeli kandydat ma przepisane kwalifikacje intelektualne i moralne. Wprowadźcie jakie chcecie egzamina i seminaria, nie wiem jak ciężkie, zaostrzcie egzamin adwokacki, żądajcie nie wiedzieć jakich kwalifikacyj moralnych, ale tego robić nie wolno, żeby według kryterium wyznania i narodowości uwarstwiać adwokaturę i jej władze na zasadzie numerus clausus.</u>
<u xml:id="u-21.29" who="#EmilSommerstein">Wysoka Izbo! O ile chodzi o sprawę wielkiej przestępczości i represji, mamy wniesione dwie nowe ustawy, względnie jedną główną w sprawie nowelizacji kodeksu postępowania karnego. W sprawie zamierzonego zniesienia sądów przysięgłych już p. ks. Lubelski wypowiedział się przeciw temu. Ja się do tego zdania zupełnie przyłączam. Obszerniej tę rzecz będę przedstawiał na terenie Komisji Prawniczej. O ile chodzi o inne postanowienia tego projektu, nie mogę ich z powodu ograniczenia czasu obecnie szeroko analizować, ale jedno muszę powiedzieć. Słusznie p. Minister powiedział, że należy podjąć ostrą walkę, żeby przestępca się nie wymknął. To dawne powiedzenie, że lepiej 10 czy nawet 100 winnych wypuścić, aniżeli jednego niewinnego skazać, jest po części niecelowym, zwłaszcza w okresie wielkiej przestępczości. Ale — a mówię to na podstawie długiego doświadczenia teoretycznego i praktycznego — nie można zacierać granicy między dążeniem do wykrycia sprawcy a obroną oskarżonego. Wyczytałem w tym kodeksie takie postanowienie, które tę granicę trochę zaciera, a w pierwszym rzędzie podważa prawo obrony. Oskarżenie, sądzenie i obrona to są trzy odrębne dziedziny, jak prokurator, sędzia i obrońca — to trzy odrębne osoby. Byłoby tedy źle, gdyby protokóły policyjne, nawet sporządzone bez udziału i zlecenia prokuratora, miały pełną wagę i pełny walor protokółu sądowego, bo wtedy policjant staje się sędzią. O tym jednak obszernie będę mówił na Komisji Prawniczej przy kwestii nowelizacji kodeksu postępowania karnego, zwłaszcza, że jestem członkiem właściwego podkomitetu.</u>
<u xml:id="u-21.30" who="#EmilSommerstein">Chcę skończyć uwagą ogólną, ale przedtem muszę jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę. Agitacja, żeby nie kupować u Żydów, jako u wrogów, ta agitacja bojkotowa drogą ulotek, pikiet i teroru może być karana nawet w ramach istniejących dyspozycyj kodeksu karnego, w ramach istniejących przepisów, ale to się nie dzieje i o to się u p. Ministra upominam w imieniu dziesiątków tysięcy żydowskich egzystencyj gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-21.31" who="#EmilSommerstein">Pan Minister był łaskaw powiedzieć, że jest kryzys prawa, a właściwie nawet nie kryzys prawa, lecz kryzys doktryny prawnej.</u>
<u xml:id="u-21.32" who="#komentarz">(Wicemarszałek Schaetzel dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-21.33" who="#EmilSommerstein">Panie Marszałku, proszę o przedłużenie mi czasu przemówienia jeszcze o 2 minuty.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#TadeuszSchaetzel">Dobrze, przedłuż żarn Panu czas przemówienia o 2 minuty.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#EmilSommerstein">Nie można mówić o kryzysie prawa, ani o kryzysie doktryn prawnych, ale mówi się, że dokonywują się wielkie rzeczy, dokonywuje się zmiana ustrojów i wobec tego prawo będzie się musiało do tego dostosować. Stosunek prawa do ustroju jest ten, że nie prawo powinno się zmieniać wtedy, kiedy się zmienia ustrój, lecz od zmiany ustroju zależy w jakim stopniu prawo będzie wykonywane. Za panowania jednego regime'u prawo nie będzie wykonywane zupełnie, tylko będzie gwałcone: siła będzie wówczas prawem, — coś wręcz innego będzie za panowania innego regime'u — poszanowanie wolności w ustroju demokratycznym. Leopold Jaworski powiada w swych notatkach: „Biada państwu, które zabija prawo dla wolności, a wolność dla prawa”. Maksyma bardzo słuszna, którą ministrowie powinni sobie zapamiętać. A zatem prawo jest wielkie i niezmienne. Nie prawo pogodnej Hellady, którą tak pięknie malował p. Wierzbicki, która dała piękno całemu światu, nie jej prawo, ale prawo rzymskie, prawo Imperium Romanum stało się klasycznym podstawowym niezmiennym prawem ludzkości. Prawa nie można zmienić, prawo jest wieczne, niezależne od południka geograficznego, ani od szerokości geograficznej. Nie prawo dżungli, nie prawo hotentockie, oparte na nienawiści, nie prawo, jakie narodziło się w starych borach pragermańskich, jest tym prawem, ku któremu wspina się wzwyż ludzkość w pochodzie, rozwoju cywilizacji i kultury. Rządzi prawo, które wypływa z najgłębszych, idealistycznych uczuć wszechludzkich i najwznioślejszych myśli ludzkiego intelektu.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#EmilSommerstein">Tego prawa nie można nagiąć ani zmienić, ani go złamać. Biada temu państwu i społeczeństwu, w którym sądzi się sędziów, tzn. w którym prawo nie jest wykonywane należycie przez sędziów.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#EmilSommerstein">Chciałbym skończyć słowami wielkiego myśliciela i socjologa angielskiego Johna Ruskina, który powiedział: „Okażcie bliźniemu sprawiedliwość, zdołacie to kochając go, a nie kochając go nauczycie się go kochać. Gdy jednak niesprawiedliwi jesteście wobec niego, bo go nie kochacie, skończycie na tym, że będziecie go nienawidzieć”. Jeżeli co, to dziedzina wymiaru sprawiedliwości, to minister sprawiedliwości jak najdalej powinni być od takiej predyspozycji do nienawiści, która istnieje, od dalszego potęgowania nienawiści. „Justitia fundamentum regnorum” musi być maksymą w każdym państwie, a w republice tym bardziej. Sztandar Ministra Sprawiedliwości jako kanclerza pieczęci prawa, ma mieć na pierwszym miejscu wypisane te słowa: „Justitia fundamentum Reipublicae”.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach posłów żydowskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#TadeuszSchaetzel">Głos ma p. Hoffman.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JakubHoffman">Wysoka Izbo! Nie jestem prawnikiem, więc siłą faktu nie będę się zajmował prawną stroną zjawisk, związanych z Ministerstwem Sprawiedliwości, ale raczej ich stroną społeczną. Jeżeli chodzi o stronę społeczną, to musimy sobie uświadomić przede wszystkim rzecz zasadniczą, że władza składa się z dwóch czynników: siły i autorytetu.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kielak.)</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#JakubHoffman">Siła jest zawsze tylko fizycznym narzędziem władzy, a jeżeli popatrzymy na dzisiejsze stosunki na wschodzie i na zachodzie od nas, to zobaczymy, że autorytet jest moralnym poparciem siły. Przed wojną i dziś w kilku państwach w Europie mamy inne oparcie autorytetu władzy, i jest nim sprawiedliwość. W naszym kraju, gdzie mamy 3/4 ludności, związanej ściśle z przyrodą i ziemią, ludność jest specjalnie czuła na sprawiedliwość i ta sprawiedliwość musi być zawsze wymierzona dobrze.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#JakubHoffman">Jeżeli chodzi teraz o sprawiedliwość z punktu widzenia społecznego, to widzę mankamenty, co do których, gdy pytałem się kilku prawników, nie potrafili mi dać odpowiedzi. Chodzi o pewne zjawiska, które nie mieszczą się w kodeksach karnych, a które w życiu trafiają się i wyrządzają krzywdę nawet wtedy, kiedy prawo mówi, że wszystko jest w porządku. Dam przykład: kiedy jeden obywatel ma pewne pretensje do drugiego obywatela robi to, co się nazywa zgęszczonym powietrzem koło niego. Obywatel pokrzywdzony ma prawo iść do sądu oskarżyć tamtego i domagać się oczyszczenia i otrzymuje pewną satysfakcję.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(Głos: Powinien otworzyć lufcik.)</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#JakubHoffman">Od tego są sądy. Ale jest i inny moment, kiedy tutaj właśnie sprawiedliwość w postaci prokuratury wkracza w stosunku do pewnego obywatela. Znowu mamy tutaj psychozę i atmosferę wokół tego człowieka utworzoną, że coś nie jest w porządku. Prokurator uznaje, że nie ma podstaw odpowiednich na wytoczenie sprawy, umarza sprawę, ale zostaje w opinii społecznej krzywda moralna w stosunku do tego człowieka. Tutaj prawnie jest wszystko w porządku, ale nastąpiła, jeżeli nie śmierć moralna, to duże pokrzywdzenie obywatela. Jeżeli dziś p. Minister Sprawiedliwości zapowiedział szereg reform, prosiłbym, aby zastanowił się, czy i w tym kierunku można by było i w jaki sposób tego rodzaju krzywdę naprawić. Co do drugiej rzeczy, związanej częściowo z wyżej przedstawioną sprawą, dam jako przykład jeden z artykułów, ogłoszony w „Ilustrowanym Kur jerze Krakowskim” dnia 31 grudnia ub. r. Mówi się tam o dwóch wybitnych powstańcach, o Jarosławie Dąbrowskim i Wróblewskim. Artykuł jest napisany w ten sposób, że szkaluje obu. Prawnie będzie tu znowu wszystko w porządku, gdyż w kilka dni później tenże sam „I. K. C.” ogłosił artykuł innego historyka, ale już bez tytułów i bez tłustego druku, ale znowu zostaje to, co można nazwać śmiercią cywilną i to w stosunku do człowieka bardzo zasłużonego w walkach o niepodległość Państwa. Zdaje mi się, że tu także trzeba by coś zrobić, aby najwyższy prokurator Rzeczypospolitej, jakim jest Minister Sprawiedliwości, wkroczył tu, mimo, że formalnie i prawnie byłoby wszystko w porządku.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#JakubHoffman">Przechodzę do innego momentu. P. Minister w swoim przemówieniu, w Komisji Budżetowej, mówił o krypto-komunizmie. Niewątpliwie akcja komunistyczna sączy się różnymi formami i różnymi drogami. Ale zdaje mi się, że tu znowu byłoby zadaniem p. Ministra Sprawiedliwości czuwać nad tym, aby nie wytwarzała się pewna paniczna psychoza, którą zaczynam obserwować. Boję się, że to gotowe doprowadzić do jeszcze większych szkód, do obniżenia kultury w naszym Państwie i społeczeństwie. Dam znowu pewien przykład. Po wyroku „płomykowym” zdarzył się taki fakt. Przychodzi nauczyciel do dyrektora gimnazjum i powiada: „Przyniosłem dobrą książkę do biblioteki uczniowskiej”, chodzi o wyprawę Czeluskina. Dyrektor pyta, czy to jest rzecz pozytywna o bolszewiźmie, czy nie. Nauczyciel powiada, że tak i daje jako przykład, że wyprawa Czeluskina stała na tej samej wysokości bohaterskiego czynu ogólno-ludzkiego, jak wyprawa dla poszukiwania swego czasu Franklina, Dyrektor się nie zgadza, boi się. A przecież wyprawę Czeluskina wszyscy znamy, ale tu już idzie pewna panika. Drugi wypadek w innej szkole.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#JakubHoffman">To jest co innego, bohaterstwo ogólnoludzkie jest zawsze bohaterstwem, zwłaszcza bezinteresowne.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#JakubHoffman">Dlatego właśnie tu apeluję do p. Ministra, aby położył pewne granice. Inna książka w innej szkole. Oto mjr Lepecki robi kilka wycieczek na północ. Nauczyciel przynosi odnośny książkę do szkoły i powiada: trzebaby to umieścić w bibliotece uczniowskiej. Dyrektor przegląda, powiada: nie, bo jest tam portret Lenina i Stalina — były tam jeszcze jakieś rysunki Kałmuków uśmiechniętych, czy coś innego nie pamiętam. Boję się, do czego my doprowadzimy w kulturze, jeśli wytworzymy taką psychozę. Niewątpliwie, nie jest intencją ani tych dwóch wyroków, ani p. Ministra, aby wytworzyć tę psychozę, ale nie mniej ona się tworzy i to jest rzecz niebezpieczna dla kultury. Przecież, jeśli mamy dążyć do postępu, myśl musi być wolna — i dlatego nie wolno jej tak dalece krępować. Przykłady tu przytoczone przypominają mi pewną książkę w 1920 r. Musiałem się wówczas z tych czy innych powodów interesować pewnymi rzeczami na zachodzie. Między innymi dostarczono mi olbrzymią masę literatury komunistycznej niemieckiej. W jednej z książek, poświęconej poezji komunistycznej, znalazłem bardzo charakterystyczną i ciekawą rzecz. Była to „Nieboska Komedia” Zygmunta Krasińskiego. We wstępie powiedziano, że to polski hrabia dawno już temu rzecz tę napisał i gloryfikowano tę książkę jako dzieło komunistyczne. Jeżeli więc bolszewicy wytworzyli taką psychozę, oceniając dzieło Krasińskiego — i to w dodatku „Nieboska Komedię” — jako wynik triumfu idei komunistycznej, bałbym się, żebyśmy nie popadli przez przesadę w psychozę odwrotną.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#JakubHoffman">Do zagadnień, które mnie interesują także ze stanowiska społecznego, należą masowe aresztowania. W terenie widzę skutki tego. Nie wydaje mi się to dobrym. Jeżeli mówimy, że bieda i nędza jest szkołą życia nie zawsze odpowiednią, to muszę powiedzieć, że częściej się zdarza niestety, że więzienie jest uniwersytetem dla przestępczości. Nie wiem czy p. Minister się nad tym zastanawiał, ale ja osobiście przyznam, że nieraz się zastanawiałem co by tu trzeba było zrobić. Ale obawiam się, że te wielkie aresztowania nie są rzeczą dobrą.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#JakubHoffman">Ostatnia sprawa, w której chciałbym apelować do p. Ministra, to jest sprawa znów związana z zagadnieniem kultury na terenie więzień. Mamy tam. jak mi się wydaje, około 300 nauczycieli. Są to nauczyciele kontraktowi. Jeśli ten nauczyciel ma pracować, a on chce pracować, to dajmy mu etat, żeby on się czuł pewniej. Zawsze to będzie pewien doping w pracy. Nie wątpię, że może to będzie pod względem finansowym trochę bardziej kosztowne, ale pod względem moralnym da nam lepszy efekt i wynik.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Jedynak.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JanHenrykJedynak">Wysoki Sejmie! Nie chcąc się powtarzać, przyłączam się do słów wszystkich przedmówców, którzy poruszali zagadnienie uproszczenia postępowania w sądach, opłat notarialnych i inne kwestie tak bardzo obchodzące zbiedniałą wieś Małopolską.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#JanHenrykJedynak">Jeżeli zabieram głos, to dla dwóch spraw. Jedna, to zapytanie do p. Ministra — wbrew zresztą życzeniu p. referenta, który wyraził pogląd, że sprawa p. Parylewiczowej nie powinna być poruszana. Ta nie chciałbym jej poruszać w tej Wysokiej Izbie po to, aby dać znowu żer dla prasy takiej czy innej i opinii społecznej, ale poprostu z ludzkich względów. P. Minister Sprawiedliwości wygłosił bardzo zasadnicze przemówienie, określił swój własny stosunek do prawa, nakreślił generalną linię swego postępowania w stosunku do sędziów i to się spotkało z niesłychanym uznaniem i aplauzem w Komisji Budżetowej. Zaczął swoje urzędowanie od oczyszczenia atmosfery moralnej w Polsce. Zrobiło mu to w opinii doskonałą markę, zarysowało sylwetkę młodego, energicznego ministra, który rządzi w Polsce w tym okresie czasu, kiedy społeczeństwo i opinia społeczna nie są zorganizowane, kiedy dokonywa się walka o pewną doktrynę społeczną. Tego rodzaju postępowanie p. Ministra może rzeczywiście wpłynąć na wyższy poziom moralny społeczeństwa i na wytworzenie się zdrowej myśli państwowej i społecznej. Zaczął od sprawy, która wzbudziła tyle najrozmaitszych zainteresowań, i muszę powiedzieć — sprzecznych opinij, które przetworzyły się w pewien kompleks psychologiczny w opinii publicznej. Mianowicie społeczeństwo zaczęło się dzielić na pewne obozy, a to w związku z tym przedłużającym się dochodzeniem, które trwa w stosunku do sprawy Parylewiczowej, jedna opinia wyraża pogląd, że oto widocznie coś tam nie jest w porządku, że przewód nie może nastąpić, że Parylewiczowa zaczyna chorować, zaczyna dochodzić do takiego stanu psychicznego, że prawdopodobnie nie będzie mogła zeznawać należycie. Druga opinia, która się wiąże z tą sprawą, jest taka, że widocznie tak długo dochodzenie trwa, bo sprawiedliwość nie ma jej za co pociągnąć do odpowiedzialności. Ze względu na uzdrowienie tej opinii, proszę p. Ministra, aby w tej sprawie, która jest w naszym życiu społecznym i państwowym jedną z najprzykrzejszych, żeby raz wreszcie był łaskaw wydać zalecenie, aby skończyć z tą sprawą i aby możliwie szybko przewód sądowy odbył się.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#JanHenrykJedynak">Druga sprawa, którą zmuszony jestem poruszyć, to jest sprawa Fundacji Jakuba Potockiego. Już przy budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej, poruszałem to zagadnienie. Odpowiedź, której p. Wiceminister Piestrzyński był łaskaw w tej sali udzielić, niestety, nie może mnie zadowolić. Momenty, które on wysuwał, zdaje się, nie wyczerpują tego zagadnienia, a do pewnego stopnia komplikują je i brużdżą. Ponieważ w tej chwili stan pracy tak wygląda, że prokurator — podobno na skutek opinii prasowej, a nie na skutek doniesienia — prowadzi śledztwo w stosunku do jednego tylko wykonawcy testamentu, ponieważ w tej chwili sprawa jest fragmentarycznie potraktowana, prosiłbym, aby p. Minister z tytułu swego urzędu wkroczył w całokształt tej sprawy, która pod względem formalno-prawnym dla mnie, chociaż nie prawnika, wygląda bardzo nieprzyjemnie. Dałem tu z tej trybuny wyraz swojemu niepokojowi, że może być tak, że pewni spadkobiercy, którzy czyhają tylko na braki natury formalno-prawnej, będą dążyć do obalenia tego testamentu, który bądź co bądź jest jednym z zapisów w ostatnich czasach największych na rzecz dobra narodowego i państwowego. Dlatego mnie się zdaje, że prokuratura nie powinna w tej chwili fragmentarycznie tylko tej sprawy badać, i prosiłbym, żeby p. Minister przez swoje organy zechciał wglądnąć w całokształt tej sprawy, a zdaje się, że sprawa przez to bardzoby zyskała, i oczywiście Państwo byłoby spokojne o losy dalsze tej fundacji. Wyraziłem tu już pogląd, że w tych warunkach trzeba by tę sprawę unormować specjalną ustawą. Dlatego, Panie Ministrze, kończę prośbą o zainteresowanie się tą sprawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#StanisławKielak">Udzielam głosu p. Olszewskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Wysoki Sejmie! Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że analizując naszą przeszłość musimy stwierdzić, że nie było takiego okresu w historii naszej, w którym moglibyśmy powiedzieć, że mamy dobry wymiar sprawiedliwości. Poczucie prawne w społeczeństwie nie było nigdy dostatecznie rozwinięte. Za czasów Polski szlacheckiej były okresy, kiedy mieliśmy trybunały obsadzone przez koterię możnowładców. Mówiło się wprost, że są trybunały radziwiłłowskie, sapieżyńskie, czartoryskie, potockie i t. p. Wymiar sprawiedliwości odbywał się z wielką pompą, ale był poza tym zaprzeczeniem wszelkiej sprawiedliwości. Obawiam się, że za niezrozumienie tych zagadnień, do rozwiązania których jest powołane Ministerstwo Sprawiedliwości, możemy w przyszłości drogo zapłacić. Przecież do walki z przestępczością nie trzeba tylko świadomej i zorganizowanej woli, ale trzeba również środków materialnych. Niestety, nie ma zrozumienia tego zagadnienia u nas w naszym społeczeństwie. Najlepszym dowodem jest, że budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w porównaniu z budżetami najbiedniejszych nawet ministerstw jest kopciuszkiem.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#StefanBłażejOlszewski">W przemówieniach swych p. Minister Sprawiedliwości poruszył na Komisji Budżetowej cały szereg zagadnień dotyczących swojego resortu. Ale musimy sobie z tego zdawać sprawę, że do walki z przestępczością musi być powołane również zorganizowane społeczeństwo. Społeczeństwa zorganizowane były od wielu tysięcy lat do prowadzenia walki z przestępczością i śmiem twierdzić, że w tej walce najmniejszy może nacisk kładło się na sankcje karne. U nas w społeczeństwie coraz bardziej szerzy się pogląd, który znajduje też wyraz wśród posłów, że powiększenie sankcyj karnych byłoby ostatecznym rozstrzygnięciem tego niesłychanie skomplikowanego zagadnienia. Mnie się wydaje, że sedno walki z przestępczością znajduje się nie w budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości, że ono leży w tych ponurych cyfrach, które słyszeliśmy przy omawianiu budżetów Ministerstwa Opieki Społecznej i Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Mnie się wydaje, że wraz ze wzrostem dobrobytu materialnego i kultury duchowej mas, zmniejszać się będzie przestępczość w Polsce. Ja nie chcę bronić przestępców. Rozumiem, że pewne przestępstwa specjalnie groźne w czasie i przestrzeni dla pewnych społeczeństw, winny być zagrożone surowszą sankcją karną. Rozumiem, że nieuchwytna karalnie działalność, o ile w pewnych warunkach przynosi szkodę społeczeństwu, winna znaleźć swe ujęcie w kodeksie karnym. Przecież nie ulega wątpliwości, że sabotaż, lokaut i afery giełdowe, które przynoszą wielkie szkody społeczeństwu i rujnują setki tysięcy istnień, są bardzo groźne dla społeczeństwa, a kodeks kamy o nich milczy. Ale chciałbym przestrzec niektórych Panów, że podwyższenie sankcyj karnych bynajmniej zagadnienia walki z przestępczością nie rozwiązuje, że sankcje karne są bardzo niedostatecznym środkiem w walce ze złem. Na terenie parlamentu pojawił się nawet projekt ustawy, która ma wprowadzić obostrzone sankcje karne, aż do kary śmierci włącznie, w stosunku do pewnej grupy przestępstw. W Sejmie mieliśmy dostateczne doświadczenie z ustawą sierpniową z 1919 roku. Ona nic nie rozwiązała, chociaż za stosunkowo drobne przewinienia groziła karą śmierci. Spowodowała wiele niesprawiedliwości, wielu stosunkowo drobnych przestępców wysłała na tamten świat, a wielcy aferzyści, prawdziwi szkodnicy społeczni, drwili sobie dosłownie z jej sankcji karnej. Mnie się zdaje, że wprowadzenie specjalnych obostrzeń, np. kary śmierci dla pewnych przestępstw jest niczym innym jak reakcją społeczeństwa w stosunku do wzrastającej przestępczości, reakcją niedostatecznie przemyślaną, która nic nie rozwiązuje, a wikła to zagadnienie bardzo trudne i bardzo skomplikowane.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#StefanBłażejOlszewski">Proszę Wysokiego Sejmu! Sytuacja kilku tysięcy wykwalifikowanej młodzieży prawniczej jest beznadziejna. Tu nie ma miejsca dla młodzieży prawniczej, wykwalifikowanej zdolnej do objęcia stanowisk sędziowskich. Tu nie ma ratunku. P. Minister Sprawiedliwości nie zatrudni kilku tysięcy tej młodzieży w innych działach administracji państwowej. To nie jest absurdem, ale ponurą rzeczywistością, że młodzież wykwalifikowana na etaty winna oczekiwać 40 lat. Tak się przedstawia sytuacja obecna w kraju. Mnie się wydaje, że trzeba będzie znaleźć sumę w ogólnym budżecie, przynajmniej 5 milionów złotych, na powiększenie etatów sędziowskich. Wszyscy mówcy poprzedni i p. Minister podkreślali, że sądownictwo jest przeładowane pracą. Znalezienie kilku milionów złotych na pokrycie tych etatów przynajmniej zdoła zatrudnić tę wykwalifikowaną młodzież, już gotową do objęcia stanowisk sędziowskich i prokuratorskich.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#StefanBłażejOlszewski">Chciałbym się dowiedzieć, jak się zapatruje p. Minister na wzrastające wśród czynników miarodajnych tendencje wprowadzania wielotorowości sądownictwa. Dla przykładu poruszę to, że mamy te urzędy rozjemcze do spraw rolnych, obsadzone przeważnie przez administrację, nieprawników, którzy zmuszeni są rozstrzygać spory skomplikowane pod względem prawnym. Niezależnie od tego zachodzi tu inny groźny dla budżetów samorządowych objaw. Kontyngent spraw w urzędach rozjemczych jest na wyczerpaniu, natomiast koszty administracyjne aż nadto rozbudowane pozostały sztywne. Urzędy stają się deficytowe, przy czym deficyty te, sięgające od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, zmuszone są pokrywać powiatowe władze samorządowe. Wydaje mi się, że budżety związków samorządowych powiatowych są zbyt na to szczupłe. Już wielki czas, ażeby agendy Urzędów Rozjemczych przejęły sądy, odciążając samorządy, które w związku ze swymi zadaniami jak drogi i opieka społeczna, posiadają i tak skromne budżety, a które to sądy w oparciu o ustawę podołają lepiej tym zagadnieniom.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#StefanBłażejOlszewski">Wszyscy poprzedni mówcy poruszali to zagadnienie i ja sądzę, że nadszedł czas, aby zmniejszyć opłaty hipoteczne. Dotychczas opłaty hipoteczne były nienaruszalnym tabu w Ministerstwie Sprawiedliwości z przyczyn znanych Panom wszystkim, z uwagi na przeznaczenie pisarzy hipotecznych. Skoro inne prądy w sądownictwie powiały i pewne opary zostały rozwiane, sądzę, że opłaty hipoteczne z uwzględnieniem notarialnych mogą być zniesione. Zyska na tym tylko niezamożna ludność, której faktyczny stan posiadania będzie zgodny ze stanem prawnym, a która ze względu na wysokie opłaty hipoteczne omija całkowicie hipotekę.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#StefanBłażejOlszewski">Nie ulega wątpliwości, że ustawy są niedostatecznie opracowane, zwłaszcza zaś dekrety. Nie ulega wątpliwości, że w wielu wypadkach nie są one uzgodnione z całym systematem prawnym. I tu rzuca się pewna myśl, czy nie byłoby pożądanym stworzenie przy Ministerstwie Sprawiedliwości specjalnej rady prawnej, która składałaby się z doświadczonych prawników…</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Była rada prawnicza i nic nie pomogła.)</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#StefanBłażejOlszewski">W takim razie zakres kompetencji był niedostateczny. Sądzę, że koszty byłyby nieduże, a zyskałaby na tym jednolitość sądownictwa.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#StefanBłażejOlszewski">Proszę Wysokiego Sejmu, mnie się zdaje, że społeczeństwo jest zainteresowane głęboko nietylko w niezawisłości sądownictwa, ale również w niezależności Urzędu Prokuratorskiego. W terenie daje się odczuć tu i ówdzie zbyt wielka zależność prokuratury od władz administracji ogólnej. Musimy pamiętać, że najsłuszniejsze nawet cele i zadania administracji mogą być wypaczone przez człowieka, piastuna danego zakresu władzy. Otóż, pokrzywdzony obywatel winien zawsze znaleźć sprawiedliwość w oparciu o niezawisłe sądownictwo, ale również w oparciu o niezależną prokuraturę. Fakty takie są na szczęście jeszcze sporadyczne, jednak je sygnalizuję, uderzam na alarm z uwagi na to, że prawa jednostki są uzależnione nie tylko od niezawisłego sądownictwa, ale i od niezależnej prokuratury.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#StefanBłażejOlszewski">P. Minister Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej ubolewał bardzo nad upadkiem adwokatury w Polsce, przytaczając na potwierdzenie tej tezy pewne przykłady z praktyki adwokackiej. Przykłady są moim zdaniem słuszne, lecz generalizacja tych zjawisk niesłuszna. Adwokatura polska posiada za sobą piękną kartę w historii polskiej. Przez jej szeregi przechodziły najtęższe jednostki polskiej inteligencji, lecz, niestety, ci adwokaci uważają się obecnie za epigonów polskiej adwokatury. Pozwolę sobie rzucić bardzo ważkie pytanie: kio ponosi przeważną odpowiedzialność za obecny stan adwokatury, za opanowanie jej przez elementy, znajdujące się nieraz w rozbieżności z normami etycznymi? Czy nie Ministerstwo Sprawiedliwości? Czyż nie w Ministerstwie Sprawiedliwości kształtowały się normy prawne, które w następstwie spowodowały pauperyzację i napływ do adwokatury elementów niepożądanych? Zapowiedzi p. Ministra naprawy obecnego stanu rzeczy oczekiwane są wśród nas z wielką niecierpliwością.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#komentarz">(Minister Sprawiedliwości p. Grabowski: Jest to w naszym projekcie.)</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#StefanBłażejOlszewski">Z nowym projektem nie zapoznałem się jeszcze.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#StefanBłażejOlszewski">Chciałbym poruszyć tu jeszcze jedno zagadnienie niesłychanie subtelne, trudne, a jak rzadko które w Polsce nabrzmiałe do rozstrzygnięcia. Z całą satysfakcją stwierdzam, że zagadnienie, które mam na myśli, jednolitego prawodawstwa małżeńskiego w Polsce, zostało po raz pierwszy dość szeroko omówione przez p. referenta budżetu p. posła Siodę. Z góry się zastrzegam, że jestem daleki od rozstrzygania na tym tle przepisów religijnych jakiegokolwiek wyznania, ale mam to głębokie przeświadczenie, że ujednostajnienie prawa małżeńskiego w Polsce jest jedną z najpilniej szych konieczności państwowych. Stan obecny jest najbardziej chaotyczny, jak tylko można sobie wyobrazić i pod względem pstrokacizny wiążących w tej dziedzinie przepisów jesteśmy unikatem bez precedensu na całej kuli ziemskiej. Na obszarach Polski obowiązuje pięć wręcz sprzecznych z sobą systematów. W b. dzielnicy pruskiej ślub cywilny jest obowiązujący, a religijny fakultatywny. Rozwodów udzielają sądy państwowe. W województwach południowych sprawy małżeńskie wszystkich wyznań sądzą sądy cywilne, jednak obowiązane są ściśle przestrzegać przepisów kanonicznych każdego wyznania. Rozwody w zasadzie wśród katolików są niedopuszczalne. Zmiana wyznania z katolickiego na inne nie otwiera drogi do rozwodu, jak to ma miejsce w b. Kongresówce. Na kresach wschodnich we wszystkich sprawach rozwodu i unieważnienia małżeństwa przepisy odsyłają do kanonów prawa duchownego. „Swod zakonow” głosi w jednym z artykułów, że „mąż powinien kochać swą żonę jak własne ciało”… A inny artykuł opiewa w poetycznej formie, iż „żona powinna słuchać męża swego, jak głowy rodziny, przebywać w stanie miłości do niego i nieograniczonego posłuszeństwa, wykazywać w stosunku do niego wszelkie przywiązanie i dogadzanie”… Wydaje mi się, że tego rodzaju normy moralne i etyczne nie potrzebują dalszych komentarzy. Najgorzej jednak przedstawia się sprawa w b. Królestwie Kongresowym. Tu już nie tylko poczucie porządku prawnego, ale honor i godność narodu polskiego wołają wielkim głosem o zmianę narzuconego społeczeństwu polskiemu przez Mikołaja I tzw. „prawa małżeńskiego z 1836 r.”. Że to co mówię, nie jest zwykłym frazesem, wystarczy zapoznać się z historią tego prawa choć pobieżnie. Gdy w 1818 r. rząd wniósł projekt prawa małżeńskiego, zmieniający księgę 1 kodeksu Napoleona, a przywracający jurysdykcję kościelną w sprawach małżeńskich, to pomimo przyjęcia przez Senat, Sejm projekt odrzucił, wychodząc m. i. z założenia, że Konstytucja nie zna sądów duchownych. Rozgorzała walka o jurysdykcję duchowną w sprawach małżeńskich, lecz sejmy polskie z 1825 r. jak również z 1830 r. odrzucały ją znakomitą większością. Dopiero po przegranej wojnie 1830 r. Mikołaj I powołał komisję, złożoną wyłącznie z Moskali, która opracowała projekt prawa małżeńskiego dla Polaków, wprowadzając wszędzie, zgodnie ze wskazówkami cara, antytezy w porównaniu z uchwałami nienawistnych sejmów. Projekt ten Mikołaj ukazem z 1836 r. narzucił społeczeństwu polskiemu, jako obowiązującą ustawę, traktując ją jako jedną z kar za spowodowanie powstania, oraz przejściowy pomost, zbliżający Królestwo do praw i urządzeń rosyjskich. Ustawa wprowadziła oddzielne sądy konsystorskie, potraktowała kobietę niżej od mężczyzny i cała owiana jest średniowiecznym bizantynizmem.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#StefanBłażejOlszewski">Stan obecny napawać może każdego, — kto zdaje sobie sprawę z tego, jaką wagę ma rozwój komórki rodzinnej dla narodu i państwa, — głęboką troską. Nie posiadam dokładnej statystyki, lecz w przybliżeniu przeciętnie ponad 30.000 osób rocznie, przeważnie z inteligencji, zmienia wyznanie katolickie w celu uzyskania rozwodu, jest to chyba objaw groźny i niepożądany. Wydaje mi się co najmniej wątpliwe, ażeby w interesie Państwa leżał taki masowy odpływ elementu inteligentnego do innych wyznań. Mogę usiłować zrozumieć, dlaczego Rząd w tak ważnej sprawie zachowuje milczenie, ale również zdaję sobie sprawę z tego, że ujednostajnienie prawa małżeńskiego w Polsce przerasta możliwości inicjatywy ustawodawczej jednego, a nawet grupy posłów. Dlatego też apeluję do Wysokiego Sejmu o zainteresowanie się tym zagadnieniem, ażeby Rząd wobec jednolitej opinii Parlamentu był zmuszony wnieść do laski marszałkowskiej jednolity projekt prawa małżeńskiego.</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Ekert.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Puławski.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#IgnacyPuławski">Wysoka Izbo! Jeżeli pozwalam sobie zająć uwagę Wysokiej Izby, by poruszyć zagadnienie hipoteczne, które szereg przedmówców poruszało, to tylko dlatego, że zgłoszona przeze mnie w swoim czasie na Komisji Budżetowej rezolucja w tej sprawie została zastąpiona przez inną. Co mnie skłoniło do wniesienia tej rezolucji? Ten stan rzeczy, który istnieje u nas na wschodzie. Po kilkunastu latach otrzymaliśmy dekret rozszerzający hipoteki powiatowe na ziemie wschodnie. Po kilku latach usiłowań naszych sprawa ta w zeszłym roku miała ruszyć z miejsca. Żądano od samorządu, który i tak jest obarczony całym szeregiem wydatków, aby zabezpieczył i przygotował odpowiednie lokale. Poszły na to samorządy w zrozumieniu aktualności tego zagadnienia. Dziś mamy nowe żądanie, aby zabezpieczyć jeszcze na 2 lata komorne i utrzymanie lokali, dochody zaś mają iść do szkatuły pisarzy hipotecznych. Skoro nie ma tego, ktoby chciał ponosić ryzyko, zaproponowałem rezolucję, aby Wysoki Rząd wystąpił z ustawą, przejmującą pisarzy hipotecznych na etat Państwa z przejęciem jednocześnie wszelkich opłat na rzecz Skarbu Państwa. P. Referent zmienił rezolucję o tyle, że połączył ją jednocześnie ze sprawą opracowania prawa rzeczowego. Wydaje mi się, że jest to niebezpieczne; obawiałbym się, żeby tym samym sprawa reformy prawa rzeczowego nie poszła ad calendas graecas. P. Minister w odpowiedzi był łaskaw oświadczyć, że skłonny byłby przychylić się do mego poglądu, i że w Komisji Kodyfikacyjnej, opracowującej prawo rzeczowe jest taki pogląd, obawia się tylko, że to może obciążyć Skarb Państwa. Każę te rzeczy rozpatrzyć i sprawdzić; zasadniczo zaś nie ma nic przeciw temu, aby ta reforma nastąpiła. Wydaje mi się, że tutaj cały szereg obaw jest nieuzasadnionych. Jeżeli chodzi o dochody i obawy strat dla Skarbu Państwa, to twierdzę, że gdyby ta reforma nastąpiła już przed 10 laty, mielibyśmy wszędzie hipoteki powiatowe uruchomione i nie byłoby tego zagmatwania i tego wielkiego bałaganu jaki na tym odcinku obecnie panuje.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#IgnacyPuławski">Przecież na Kresach Wschodnich wszystkie transakcje odbywają się tylko w formie 36-letnich umów i to trwa w dalszym ciągu, dlatego, że wywołanie hipoteki dla małego właściciela jest rzeczą niemożliwą. P. Minister był łaskaw powiedzieć, że troszczy się o to, aby dochody pisarza hipotecznego nie przekraczały 3 tysiące zł miesięcznie. Ja się o to nie troszczę, nie kieruje mną zazdrość, chciałbym, aby przeciętny dochód obywatela polskiego wynosił choćby 3000 zł miesięcznie. Chodzi mi tylko o to, by hipoteki były udostępnione dla małych posiadaczy. Obecnie 9/10 właścicieli jest pozbawionych możności wywołania hipotek. I to jest powód, który mnie skłania do ciągłego podnoszenia tego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#IgnacyPuławski">Wysoka Izbo! Jesteśmy powołani nietylko do uchwalania budżetu i sprawowania kontroli, ale również i do reformowania naszego życia społecznego. P. Minister dał wyraz swoim dążeniom do przeprowadzenia reform w sądownictwie. Jest projekt noweli do ustawy o sądach powszechnych: w jednym wypadku prezesowi sądu apelacyjnego daje się prawo zwalniania aplikantów. To jest koniecznością, zgadzam się że aplikantów jest za dużo; wydaje mi się, że niedługo i asesorów przyjdzie zwalniać. Tysiące prawników w ogóle nie ma środków do życia i — że tak powiem — mierzy chodniki. Ale jest w tym projekcie inny artykuł, gdzie mówi się o tym, iż Minister Sprawiedliwości władny jest przedłużyć okres pracy pisarzy hipotecznych ponad 70 lat życia. Czy to jest reforma zgodna z duchem czasu? Tysiące prawników nie ma zatrudnienia. Ludność nie ma hipotek, a jako panis bene merentium, jako dożywocie jest traktowany dzisiaj ustrój hipotek. Należy usuwać te rzeczy, które drażnią społeczeństwo i uniemożliwiają jakie takie uporządkowanie tej dziedziny życia. W chwili obecnej w Państwowym Banku Rolnym opracowuje się projekt dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej, który ma na celu rejestrację długów rolniczych niehipotecznych. Fakt powyższy świadczy o tym, że ta sprawa jest bardzo aktualna. Wiemy, ile trudności było przy konwersji długów, sprawa się przeciąga i wydaje mi się, że do nieskończoności przeciągać się będzie. Rozumiem, że trudno jest przynaglać Komisję Kodyfikacyjną, aby przyśpieszyła tempo prac. Oczywiście w tych warunkach nie pozostaje mi nic innego, jak głosować za tą rezolucją. Jednakowoż jeszcze raz apeluję do p. Ministra, by raczył przyspieszyć reformę wynagrodzeń pisarzy hipotecznych. Zdaje mi się, że ilość mówców, którzy tutaj poświęcili temu zagadnieniu swoje uwagi, świadczy o tym, jak ta sprawa jest aktualna. I dlatego sądzę że p. Minister do tej prośby się przychyli. Uważam, że taka forma wynagrodzeń pisarzy hipotecznych, która uniemożliwia 9/10 ludności korzystanie z hipotek, powinna zniknąć z naszego życia zbiorowego.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Ekert.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#EdwardLudwikEkert">Wysoki Sejmie! Jeżeli dziś zabieram głos w sprawach prawnych, łączących się ze wsią, to dlatego, że byłem na pewnym zebraniu chłopskim, bardzo licznym, gdzie zobowiązano mnie, abym sprawy te poruszył. Są to sprawy notariatu, komorników i opłat sądowych z tym złączonych. I dlatego też skoro zobowiązałem się o tych rzeczach powiedzieć, poruszę je, ale równocześnie naświetlę w sposób do pewnego stopnia inny. Mianowicie te wszystkie ustawy i zarządzenia powodują pewne odbicie społecznopolityczne na dole i z tym odbiciem społecznopolitycznym my, posłowie, w szczególności mamy do czynienia. Panowie urzędnicy bowiem siedzą w gabinetach i nie czują ani tej atmosfery, ani tych stosunków, oni są od tego zabezpieczeni i poruszają się w atmosferze czysto abstrakcyjnej. Natomiast my, posłowie, bezpośrednio odbieramy wrażenia i bezpośrednio znosimy wszystkie przykrości, jakie są z tym związane.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#EdwardLudwikEkert">Na zebraniach chłopskich mówi się, że opłaty notarialne są niesłychane, bo obciążają zbytnio małych rolników. Te obciążenia są sztywne bo na początek wynoszą 20 zł z górą, wypisanie arkusza kosztuje 2 złote, a za pośrednictwo pocztowe każę się płacić 50 groszy. Oprócz tego opłaty sądowe. Jeżeli porówna się z tym, co było przed ustawą notarialną w Małopolsce, gdzie opłaty ograniczały się do opłat skarbowych i samorządowych, następnie do opłaty procentowej, to dziś ta różnica jest zbyt duża i trzeba powiedzieć, że dla małego rolnika jest zbyt dotkliwa. A opłata komornika? Myśmy byli wolni od komorników, dawniej załatwiali to urzędnicy sądowi i opłaty były minimalne. A dziś taka wizyta komornika kosztuje 15, 20, 25 zł. Jeżeli weźmiemy małego rolnika, gdzie chodzi o pretensje niewielkie, najwyżej kilkudziesięcio czy stuzłotowe, to jego wydatki zwiększają się nieraz dwukrotnie. I to jest tragedją chłopów. Na zapytanie tych rolników musiałem powiedzieć, że ich zarzuty są słuszne, ale z tą chwilą znalazłem się w kolizji z administracją, z Rządem, bo okazało się, że jednakowoż zarządzenia Rządu obecnego nie są spełniane.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#EdwardLudwikEkert">Jeżeli mówię o tym, to dlatego, że to jest specjalnością Ministerstwa Sprawiedliwości i każdy wymaga, żeby przy tym Ministerstwie wszystko działo się jak najlepiej, jak najidealniej, żeby nie było narzekań. Muszę powiedzieć, że Ministerstwo, a zatem część Rządu, przez swoje zarządzenia wywołuje niezadowolenie. Chciałbym też zwrócić uwagę, że nie zawsze jest właściwe szukać wszędzie agitacji czy agitatorów partyjnych, ale dobrze jest przyjrzeć się właśnie takiej atmosferze i popatrzeć, czy u źródeł jej nie ma pewnych zarządzeń takich, które nie są słuszne, a które powodują rozgoryczenie.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#EdwardLudwikEkert">Teraz druga sprawa — obsadzanie notariatów. Zakorzenił się u nas zwyczaj, właściwie nie rozumiem dlaczego, że notariaty są jakby panis bene merentium, tym, czym było w dawnej Polsce przedrozbiorowej rozdawanie dochodów z królewszczyzn. Ale do tego daje się notariaty ludziom, którzy z tej sfery nie pochodzą, bo wstępujący w sferę notariatu kandydat musi być prawnikiem, on tam jako dependent pracuje i czeka, że po iluś latach będzie notariuszem, tym bardziej że jego zabezpieczenie jest zupełnie kruche. A tymczasem kto zostaje notariuszem? Notariaty dostają się nagle rozmaitym dygnitarzom, czy to prezesom sądów okręgowych, czy apelacyjnych, czy nawet w tych stronach, skąd ja jestem — były wojewoda dostał notariat. To są rzeczy, które wywołują rozgoryczenie, a do tego cały naród jest przekonany, że są pewne tłuste zarobki, które daje się ludziom uprzywilejowanym. Nie jestem tego zdania, żeby ludziom spenjonowanym dawać notariaty, ponieważ oni niedomagają bądź umysłowo, bądź fizycznie, jeżeli więc człowiek spensjonowany, a więc niedomagający umysłowo albo fizycznie dostaje takie stanowisko, to w tym jest coś nie w porządku. Z tą metodą, która wywołuje wielkie niezadowolenie w społeczeństwie, trzeba skończyć. Dlatego też uważam, że Ministerstwo powinno to zrozumieć i przyjść do przekonania, że społeczeństwo nie jest ciemne i głupie, że wiele rzeczy rozumie i że rzeczy te wywołują niezadowolenie. Dlatego powinno przyjść do tego, aby te niedogodności dla ludności chłopskiej usunąć i żeby te opłaty nie były tak uciążliwe. Notariaty zaś trzeba oddać tym ludziom, którzy na tym chlebie pracują, a nie robić z tego synekur dla rozmaitych dygnitarzy, którzy z chwilą, kiedy odchodzą, są zapytywani: czy pan chce być komornikiem, czy notariuszem? To są rzeczy niepoważne i trzeba zrozumieć, że społeczeństwo te rzeczy widzi i ocenia.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Gauza.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#CzesławGauza">Wysoki Sejmie! Już w ubiegłym roku mówiono o budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości, że „chodzi w dziurawych butach”, ze jest kopciuszkiem w stosunku do innych resortów ministerialnych. Okazało się też, że przewidywania p. sprawozdawcy na rok bieżący, iż budżet okaże się w toku wykonania co do wydatków nierealny, były zupełnie trafne, bowiem zaszła konieczność przekroczenia wydatków o parę milionów złotych. Niemniej z dzisiejszego sprawozdania wynika, iż budżet, który uchwalić mamy, jest w porównaniu do ogólnego budżetu mniejszy od zeszłorocznego i skurczą się z roku na rok. Jest to objawem tym smutniejszym, że resort Ministerstwa Sprawiedliwości obok zaspokojenia koniecznych potrzeb bieżących musi myśleć o stopniowym chociażby wyrównaniu tych zaniedbań, które w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości zastaliśmy po zaborcy w środkowej Polsce, a przede wszystkim na kresach wschodnich. Nie ma tam mianowicie w mniejszych miastach odpowiednich budowli sądowych. Trzeba zaś uświadomić sobie, że każdy wzniesiony na kresach wschodnich gmach państwowy jest tam rzecznikiem polskiej racji stanu, spaja tę ludność z państwowością polską i uczy ją cenić dobrodziejstwa kultury i cywilizacji polskiej. Wybudowanie odpowiednich do potrzeb budynków sądowych umożliwi dopiero umieszczenie wszystkich ksiąg gruntowych przy sądach grodzkich, co jedynie odpowiada zasadzie publicznej wiary do ksiąg gruntowych. Będzie to wielką dogodnością, szczególnie dla ludności wiejskiej, i stanie się założeniem do powstania jednolitego polskiego prawda rzeczowego i hipotecznego. W obecnych bowiem warunkach budynki te nie posiadają dostatecznego pomieszczenia dla wydziałów hipotecznych ani należytego zabezpieczenia dla ksiąg gruntowych. To też z zadowoleniem powitać należy, że czteroletni plan inwestycyjny przewiduje przeszło 24 miliony złotych na budowie sądowe, jakkolwiek kwota ta w porównaniu do istniejących potrzeb jest raczej skromna. Rozumiem, że wymogi finansowe poszczególnych resortów ministerialnych muszą być sharmonizowane z ogólnym planem budżetowym, z naczelną zasadą zrównoważenia budżetu, szczęśliwie urzeczywistnioną przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, dla którego wysiłków w tym kierunku jesteśmy pełni uznania i wdzięczności. Uważam jednak, że kompresja budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości doszła już do granicy możliwości, poza którą bez wielkiej szkody dla wypełnienia doniosłych zadań tego resortu wyjść nie może. To też na przyszłość będziemy musieli się domagać, by budżet Ministerstwa Sprawiedliwości podnieść do wysokości jego realnych potrzeb.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#CzesławGauza">Jeżeli chodzi o zapowiedziane przez p. Ministra Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej reformy ustawodawcze w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości, pragnę przede wszystkim odnośnie zamierzonej nowelizacji prawa o ustroju adwokatury z zadowoleniem stwierdzić, iż dąży ona do usunięcia nieszczęsnego pomysłu z 1932 r., który przewidział odrębne szkolenie aplikantów sądowych i adwokackich. System wspólnego kształcenia adeptów magistratury i palestry, znany z dodatniej strony ziemiom zachodnim, zespoli te dwa zawody, w pracy swej się uzupełniające, nauczy je wzajemnie się szanować i daje uzasadnioną nadzieję, że przyczyni się do podźwignięcia poziomu adwokatury, którego obniżenie w ostatnich latach zaczęło budzić poważne zastrzeżenia w społeczeństwie. Tą drogą stanie się adwokat istotnie znów w całej pełni współczynnikiem wymiany sprawiedliwości, co dla tego stanu musi być dogmatem. Należało by życzyć, by projekt ten znalazł się już niebawem na warsztacie Izb parlamentarnych.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#CzesławGauza">Przechodzę do omówienia pewnych objawów w dziedzinie orzecznictwa cywilnego. Kodeks postępowania cywilnego, wyznający chwalebną zasadę przyśpieszenia toku procesu, co w obecnych czasach szybko zmieniającej się koniunktury gospodarczej jest bardzo ważne, w praktyce zasadę tę urzeczywistnił, o ile chodzi o sądy grodzkie, okręgowe i apelacyjne. Wprawdzie nie można przeoczyć, że dzieje się to kosztem obniżenia jakości orzecznictwa, do czego w dużej mierze przyczynia się napiętnowany już w ubiegłym roku system akordowy pracy sędziowskiej, kwalifikujący sędziego nie. według jakości, lecz ilości wydanych orzeczeń, jak to nam i w tym roku to przedstawił p. sprawozdawca. Dalej z systemem tym łączy się to, że sędzia zbyt skłonny jest do rygorystycznego traktowania formalnych wybiegów proceduralnych, by sprawę jak najwcześniej wziąć do decyzji. Chciałbym tu zwrócić uwagę na art. 404 k. p. c., który pozwala instancji apelacyjnej pominąć nowe fakty i dowody, jeżeli strona mogła je przytoczyć w niższej instancji. Wprawdzie czyni ten przepis wyjątek na ten wypadek, gdy możność lub potrzeba powoływania się na nowe fakty i dowody wynikła później. W praktyce dochodzi się jednakże do takiego stanu, że gdy np. przesłuchany w pierwszej instancji świadek, choćby częściowo zawiódł i sąd, nie godząc się na odroczenie dla wyświetlenia sprawy wydał z miejsca wyrok, druga instancja często odmawia przesłuchania dalszych świadków na tę okoliczność z powołaniem się na art. 404 k. p. c. Taki stan rzeczy nie wydaje mi się słuszny, gdyż trudno z góry przewidzieć, co świadek zezna i w jakim kierunku zajdzie potrzeba uzupełnienia dowodu. Stronie postępowanie takie wyrządza wielką szkodę, gdyż skoro ona łoży niekiedy znaczne nakłady na koszty sądowe, nie zależy jej tylko na śpiesznym formalnym przejściu sprawy przez tok instancyj, lecz przede wszystkim na merytorycznym jej wyświetleniu. Było by wskazanym przy nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego dążyć do złagodzenia tego artykułu w kierunku dopuszczenia w szerszym zakresie prowadzenia dowodu instancji apelacyjnej. Wreszcie wynikiem tej rekordowej pracy sędziów są często lapidarne uzasadnienia orzeczeń, nie zajmujące wcale stanowiska do czynionych przez strony zarzutów. Gdy wywody stron wymagają niekiedy dużo pracy myślowej i zajrzenia w literaturę, by sędzia, mógł dać przekonywujące uzasadnienie w swym orzeczeniu, spotyka się wypadki, że sąd uzasadnienie ograniczył do postawienia raczej pewnej tezy bez bliższego jej poparcia, niekiedy nawet bez powołania się na przepis prawny. Małą pociechą jest w tym wypadku, że Sąd Najwyższy sprawę naprawia, gdyż kasacja wymaga dużych kosztów z uwagi na kaucję kasacyjną, sprawa wraca do sądu Apelacyjnego, a dążenie k. p. c. do szybkiego załatwienia sprawy zostaje w ten sposób unicestwione. Prosiłbym zatem p. Ministra by zechciał wejrzeć w taki sposób kwalifikowania pracy sędziów, gdyż wynik jej w oczach społeczeństwa może tylko obniżyć powagę orzecznictwa, a wina nie jest po stronie sędziego, lecz systemu stosowanego przez nadzór sądowy.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#CzesławGauza">A teraz o zaległościach sekcji III Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. P. sprawozdawca sprawie tej poświęcił dużo wnikliwych uwag. Widziałem niedawno pismo adwokata, który, powiadamiając o wniesionej kasacji, zaznacza, że nie znajdzie się ona rychło na wokandzie Sądu Najwyższego, gdyż jest tam około 4.800 spraw zaległych. Ta wielka ilość zaległości z apelacyj ziem zachodnich nie jest bynajmniej wynikiem manii procesowania się, lecz tłumaczy się to — poza poprzednio już poruszonymi powodami — wyższym poziomem gospodarczym tych ziem, co powoduje oczywiście częstsze konflikty prawne. Mam wątpliwości, czy tym zaległościom zaradzi powiększenie etatów sędziowskich Sądu Najwyższego o 3 stanowiska, o czym mówił p. Minister Sprawiedliwości na Komisji Budżetowej, skoro p. sprawozdawca nam przedstawił, że dopływ spraw w Sądzie Najwyższym wzrasta, w roku sprawozdawczym nawet o 17,24%. Pośpiech w załatwianiu spraw mógłby też odbić się ujemnie na jakości orzecznictwa. Najważniejszą przyczyną nagromadzonych zaległości jest że k. p. c. nadał ziemiom zachodnim dobrodziejstwo skargi kasacyjnej przy obiekcie ponad 500 zł wartości, gdy uprzednio była rewizja dopuszczalna dopiero przy roszczeniach majątkowych ponad 3.000 zł. Uważam tę nowość polskiego ustawodawstwa za bardzo cenną, której nie należało by się w żadnym wypadku wyzbyć. By jednak skutecznie odciążyć Sąd Najwyższy, pragnąłbym poddać pewną sugestię, mianowicie czy nie było by wskazanym utworzenie Senatu Kasacyjnego przy sądach apelacyjnych dla spraw ponad 500 zł do 3.000 zł. Zasada jednolitości orzecznictwa, myślę, nie byłaby tu zbyt narażona, gdyż niezawodnie tezy Sądu Najwyższego oddziałałyby na ewentualny Senat Kasacyjny przy sądach apelacyjnych. Ta jednolitość zresztą szwankuje i w Sądzie Najwyższym, jak na przykładach przedstawił nam to p. sprawozdawca. Główną przyczyną niedomagań Sądu Najwyższego jest jego przeciążenie, któremu skutecznie zaradzić może tylko zmniejszenie jego zakresu działania.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#CzesławGauza">Następnie chciałbym poruszyć sprawę opłat za mieszkania służbowe, zajmowane przez kierowników sądów grodzkich w małych miastach prowincjonalnych, którą to dziedzinę reguluje rozporządzenie Rady Ministrów z 28 stycznia 1934 r. Chodzi mi mianowicie o to, że wspomniane rozporządzenie dla ostatniej kategorii miejscowości, mających poniżej 10.000 mieszkańców, przewiduje komorne w wysokości 3 do 8 zł rocznie od 1 metr2. Na ziemiach zachodnich znajdują się sądy grodzkie w małych miastach, liczące niekiedy 3–5.000 mieszkańców. Przy sądach tych istnieją z czasów zaborczych wille sędziowskie, urządzone na 1 mieszkanie, składające się z 7 do 8 pokojów, co było odpowiednie do wysokiego standartu życiowego w latach przedwojennych, gdy sędzia był o wiele lepiej sytuowany, aniżeli dziś pozwala Państwu naszemu troska o budżet zrównoważony. W praktyce okazuje się, że w małych miejscowościach norma 3 zł na 1 metr2 czyni komorne niewspółmiernie wygórowane w stosunku do czynszu najmu za prywatne mieszkania, których jest tam pod dostatkiem. Postanowienie § 2, że komorne może wynosić tylko 15% uposażenia, nie usuwa tych niedomagań, gdyż 64 zł miesięcznie pozostanie również świadczeniem zbyt wysokim w stosunku do miejscowych czynszów za mieszkanie. Zważyć też należy, że wille te wymagają znacznie więcej materiału opałowego. W budżecie sędziego grodzkiego, przeważnie człowieka młodego, który niekiedy ma jeszcze zobowiązania z czasów akademickich i bezpłatnej aplikacji, każdy złoty poważnie zaważy. P. Minister Sprawiedliwości w przemówieniu swym na komisji w słowach ciepłych i życzliwych okazał, że świadom jest ciężkiego położenia materialnego powierzonych jego pieczy sędziów. Może by więc chociaż na tym skromnym odcinku dało się im przysporzyć pewną ulgę. Zwracam się zatem, do p. Ministra Sprawiedliwości, ażeby zechciał zainicjować znowelizowanie rozporządzenia Rady Ministrów z 28 stycznia 1934 r. w tym kierunku, ażeby wysokość komornego od 1 m2 dla miejscowości kategorii V ustalić na 2 zł, zamiast 3 zł rocznie.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#CzesławGauza">Wreszcie pragnę jako przedstawiciel Pomorza przedstawić p. Ministrowi Sprawiedliwości gorące życzenie tej ziemi za przywrócenie jej sądu apelacyjnego, zniesionego rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z 28 listopada 1933 r. Muszę stwierdzić, że zabranie tej placówki, tak chlubnie przyczyniającej się w ciągu 14 lat swego istnienia do umocnienia państwowości polskiej w tych stronach, do krzewienia polskiej myśli prawniczej, ludność Pomorza odczuła bardzo boleśnie. I dziś społeczeństwo tamtejsze jest jednolite w swym dążeniu do odzyskania z powrotem swej apelacji. Przed trzema tygodniami brałem udział w pomorskim sejmiku wojewódzkim, gdzie rezolucję za przywróceniem sądu apelacyjnego przy jęto jednomyślnie Wiadomo mi wprawdzie, że przy poruszeniu te sprawy na Komisji Budżetowej przez p. Śląskiego p. Minister Sprawiedliwości był łaskaw oświadczyć, iż ze sprawą tą należało by poczekać do czasu uregulowania kwestii przyłączenia pewnych powiatów do województwa pomorskiego. Sądzę jednakże, iż skoro administracja sądowa zdołała wcześniej od administracji ogólnej rozsadzić kordony zaborcze i wcielić okręgi sądów okręgowych we Włocławku i Kaliszu do okręgu sądu apelacyjnego w Poznaniu, nie należało by i teraz sprawy tej uważać za przeszkodę do przywrócenia Pomorzu apelacji. Przemawiają za tym względy wymiaru sprawiedliwości, gdyż miejscowości Pomorza, a w szczególności nasza Gdynia, którą się tak chlubimy i której rozwój wszystkim nam leży na sercu, są oddzielone największymi odległościami od obecnej siedziby sądu apelacyjnego w Poznaniu. Odległość Gdyni od Poznania wynosi około 340 km, a Helu nawet 430 km. Takiej przestrzeni nie ma ludność innych apelacyj do pokonania. Pamiętać trzeba, że Gdynia jest nie tylko najpotężniejszym ośrodkiem handlowym w Państwie, lecz i poważnym ogniwem handlu międzynarodowego. Nie wydaje się słusznym, by świat kupiecki ze swymi procesami, stanowiącymi niekiedy olbrzymie wartości majątkowe, które w postaci opłat sądowych przynoszą Skarbowi Państwa wielkie dochody, musiał się udawać do odległej o 340 km siedziby sądu apelacyjnego. Komunikowanie się zaś ludności ze swą apelacją zdarza się często, chociażby dla osobistego zetknięcia się z adwokatem, czego nigdy nie zastąpi korespondencja. Nie mniej ważkie argumenty natury państwowej zalecają przywrócenie sądu apelacyjnego dla Pomorza. Tam gdzie swą siedzibę mają wysokie władze i urzędy, ogniskuje się też silnie życie kulturalne, które na ziemi pomorskiej tym więcej należy wspierać, gdyż brzeg nasz morski jest zbyt wąski, a natomiast na szerokich przestrzeniach ze wschodu i zachodu otoczone jest Pomorze obszarami kultury niemieckiej. Zatem dla ziemi granicznej doniosłość tego zagadnienia jest olbrzymia. Rozumie to nasz sąsiad zachodni, który po wojnie graniczną mieścinę Piła potrafił przeistoczyć w kilkunastotysięczne nowoczesne miasto z siedzibą rejencji. Proszę zatem najusilniej p. Ministra Sprawiedliwości, by zechciał życzliwie ustosunkować się do powszechnego życzenia społeczeństwa pomorskiego i w niedalekiej przyszłości przywrócić apelację na Pomorzu.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#CzesławGauza">Na zakończenie chciałbym jeszcze wspomnieć o sprawie młodzieży prawniczej. Program i metoda studiów prawniczych znajdują się w ogniu krytyki od dłuższego czasu i słusznie zwrócił p. Minister Sprawiedliwości uwagę na to zagadnienie w trosce o podniesienie poziomu wykształcenia adeptów prawa. Lecz zdaje mi się, że niezadowalające wyniki w przygotowaniu do zawodu sędziowskiego tkwią również w nie zawsze racjonalnym szkoleniu aplikantów. Najczęstszym ich zajęciem jest protokółowanie na rozprawach sądowych, praca, z którą niezawodnie aplikant także winien się zapoznać. Nie może ona jednak stanowić głównego zajęcia przez całe trzy lata szkolenia. Aplikant bowiem winien przecież przygotować się do zawodu sędziowskiego, a więc pod dozorem sędziego, któremu jest przydzielony, sporządzać uzasadnienia wyroków, pogłębiać przy tym swą wiedzę prawniczą przez studiowanie odnośnej literatury, projektować dekrety w sprawach sądownictwa niespornego. Tymczasem szara rzeczywistość wobec braku dostatecznych sił kancelaryjnych spycha go do roli protokolanta, czynności z czasem dla niego mechanicznej, a jednak absorbującej cały jego czas i siły. Uważam też, że zamiast przyjmowania nadmiernej ilości aplikantów na praktykę sądową, którym po zdaniu egzaminu stanowiska sędziowskiego nadać nie można, gdy na 100 wolnych miejsc czeka 700 asesorów, za którymi postępuje 2000 aplikantów, słuszniej było by w przyszłości nie posługiwać się bezpłatnymi aplikantami dla zastąpienia sił do protokółowania. Ci zaś, których się przyjęło, winni w swoim czasie doczekać się stanowiska sędziowskiego. Rozsadzanie „zatoru”, o którym mówił p. Minister Sprawiedliwości na komisji, przez kierowanie nadmiaru asesorów i aplikantów do innych zawodów, będzie w obecnej chwili bardzo wskazane, skoro się już taka sytuacja wytworzyła. W przyszłości należało by raczej zapobiegać powstawaniu zatoru, gdyż przerzucenie asesorów i aplikantów do innych zawodów będzie zawsze połączone z pewną szkodą dla nich. Niezawodnie bowiem administracja państwowa czy samorządowa będzie w pierwszej linii dbała o tych, którzy u niej naukę aplikancką odbyli. Myślę, że w resorcie wymiaru sprawiedliwości musimy być szczególnie czuli na to, by adeptom prawa, pragnącym wstąpić w jej służbę, stała się pełna sprawiedliwość.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Bilak.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#StepanBilak">Wysoki Sejmie! Jedną z podstawowych cech istnienia i rozwoju kultury każdego narodu jest jego język ojczysty, którym posługuje się tak w życiu publicznym jak i prywatnym. Toteż i naród ukraiński przywiązuje szczególną wagę i znaczenie do swoich uprawnień językowych a każde ukrócenie tych praw jest dla nas boleśniejsze od wszelkich innych ograniczeń. Walkę o uprawnienia językowe prowadzi naród ukraiński od pierwszych chwil swego odrodzenia narodowego, rozumiejąc dobrze, że język narodu to najpoważniejszy objaw jego kultury, jego duszy zbiorowej Ukaz Wałujewa z 8 lipca 1863 r. i ukaz Józefowicza z r. 1876, którymi carska Rosja starała się wstrzymać rozwój ukraińskiego drukowanego słowa, pozostaną na zawsze hańbiącymi aktami z historii kultury XIX stulecia. Żywa idea narodowa przezwyciężyła jednak i te przeszkody, a język ukraiński stał się równouprawnionym językiem europejskim, a w szczególności zaszczytną ozdobą literatury słowiańskiej.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#StepanBilak">Przytoczyłem tych parę uwag, aby uzasadnić, że dziedzina uprawnień językowych jest dla nas, narodu ukraińskiego, jedną z najważniejszych, a roszczenia nasze w tym kierunku uzasadnia też — o ile chodzi o Państwo Polskie — przepis art. 109 Konstytucji Rzplitej z 17 marca 1921 r., a utrzymanego w mocy także obecnie po myśli art. 81 obowiązującej Konstytucji z 23 kwietnia r. 1935. W myśl tego przepisu każdy obywatel ma prawo zachowania swej narodowości i pielęgnowania swojej mowy i właściwości narodowych. Zasady powyższego przepisu konstytucyjnego zostały rozwinięte w trzech ustawach językowych z 31 lipca 1924 r. Ze względu na toczącą się dziś debatę nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości, aktualną dla nas jest ustawa o języku urzędowania sądów, urzędów prokuratorskich i notariatów z dnia 31 lipca 1924 r. (Dz. U. R. P. Nr 78 poz. 757).</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#StepanBilak">Przepisy tej ustawy wcale nie zadowalają naszych praw językowych, ale, niestety, i te skromne przepisy ustawowe nie są przez powołane urzędy respektowane. Poruszył tę sprawę na posiedzeniu Komisji Budżetowej w dniu 12 stycznia rb. kol. Celewicz, który domagał się, aby Ministerstwo Sprawiedliwości wydało instrukcję w tym kierunku, że sędziowie i funkcjonariusze sądowi na terenach zamieszkałych przez ludność ukraińską są obowiązani znać język ukraiński w słowie i piśmie. P. Minister Sprawiedliwości w odpowiedzi na to żądanie oświadczył, że zarząd wymiaru sprawiedliwości nie może być skrępowany doborem tylko takich sędziów, którzy znają język miejscowej ludności, że jest rzeczą pożądaną już ze względu na wymiar sprawiedliwości, żeby sędzia znał język miejscowy, ale, o ile sędzia nie zna języka miejscowego, to na to istnieje biegły, tłumacz, aby sędzia mógł się ze świadkiem rozmówić. To właśnie stanowisko p. Ministra Sprawiedliwości zniewala mnie do pewnych ustaleń. Celem uprawnień językowych nie jest tylko umożliwienie porozumiewania się ludności ukraińskiej z władzami. Już jeden z autorów ustaw językowych b. poseł i minister Stanisław Grabski w czasie debaty sejmowej nad tymi ustawami w r. 1924 powiedział, że celem tych ustaw jest zaspokojenie duchowej potrzeby ludności niepolskiej używania w publicznych stosunkach języka macierzystego, chociażby nawet ta ludność umiała i znała język polski.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#StepanBilak">Ludność ukraińska zamieszkała na terenach województw lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego ma już za sobą poważne zdobycze w dziedzinie uprawnień językowych z czasów przedwojennych. Art. 19. konstytucji austriackiej z 21 grudnia 1867 r. przyznawał równouprawnienie wszystkim w kraju używanym językom tak w szkole, urzędach jak i w życiu publicznym. W języku ukraińskim wolno było przemawiać posłom ukraińskim w parlamencie austriackim; dziennik ustaw państwowych był wydawany obok państwowego języka niemieckiego także w tłumaczeniu ukraińskim; w języku ukraińskim wolno było posłom przemawiać, wnosić interpelacje tudzież wnioski w krajowym sejmie galicyjskim; ustawy krajowe i rozporządzenia Wydziału Krajowego ogłaszano obok tekstu polskiego także w języku ukraińskim; napisy na wszystkich urzędach państwowych prócz wojskowych były także w języku ukraińskim. Jeśli zaś chodzi o uprawnienia w dziedzinie sądownictwa, to stronom wolno było używać języka ukraińskiego w słowie i piśmie na obszarze całego lwowskiego wyższego sądu krajowego, który obejmował Galicję wschodnią i Bukowinę. Protokóły z rozpraw i oświadczeń stron, świadków i znawców miały być spisywane w języku ukraińskim, jeśli taki był język macierzysty stron. W wygotowaniach pisemnych, przeznaczonych dla stron, miały sądy używać języka ukraińskiego, jeśli odnośne podania i wnioski były sporządzone w tym języku. Także skargi i wnioski do najwyższych instancyj sądowych w Wiedniu mogły być sporządzane w języku ukraińskim. W sprawach hipotecznych wydawano postanowienia sądu i wykonywano wpisy w księgach gruntowych w języku, w jakim złożono podanie, a nawet pieczęcie notariuszów na naszych terenach były obowiązkowo dwujęzyczne, polsko-ukraińskie.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#StepanBilak">Ustawa językowa Państwa Polskiego z 31 lipca 1924 r. uszczupliła znacznie dotychczasowy stan posiadania uprawnień językowych ludności ukraińskiej. Co więcej, ta ustawa językowa uszczupliła nawet uprawnienia językowe, przewidziane w ustawie, przyjętej przez Sejm Rzeczypospolitej w dniu 26 września 1922 r. w sprawie samorządu województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego. Ustawa ta nie weszła co prawda dotychczas w życie, jednak przynajmniej dla historii chcę tu przypomnieć, że artykuły 22, 23 i 25 tej ustawy przyznawały ludności ukraińskiej, zamieszkałej w tych trzech województwach, o wiele szersze uprawnienia językowe aniżeli te, które dzisiaj posiadamy. Ale, jak wspomniałem, i te skromne uprawnienia, jakie są przewidziane w obowiązującej ustawie językowej, nie są należycie respektowane. I tak np. mimo należytych wniosków stron prawie wcale nie wykonują sądy przepisu, przewidzianego w art. 2 punkt 7 tejże ustawy, w myśl którego do wyroków, orzeczeń i innych załatwień, sporządzonych w języku państwowym, ma być na żądanie strony dołączone urzędowe tłumaczenie na język macierzysty strony. Co więcej są już, niestety, sędziowie — na szczęście nieliczni — którzy przemawianie stron, a w szczególności adwokatów, w języku ukraińskim uważają za pewnego rodzaju demonstrację. Wśród sędziów, w szczególności młodszych i najmłodszych, daje się zauważyć na naszych terenach zupełny brak znajomości języka ukraińskiego. Wpływa to bez wątpienia ujemnie na wymiar sprawiedliwości, gdyż sędzia częstokroć nie rozumie świadka względnie strony, a przecież jedną z podstaw postępowania sądowego jest bezpośredniość. Gdy powyższe ujemne zjawisko poruszono przy pewnej sposobności przed p. prezesem sądu apelacyjnego we Lwowie, to, niestety, nie było można odnieść wrażenia, że dla powyższej sprawy ma on należne zrozumienie. A już naprawdę trudno doszukać się uzasadnienia dla przepisu art. 4 wyżej cytowanej ustawy, w myśl którego adwokaci, zastępujący strony swej narodowości, mają prawo wygłaszania wywodów przed sądem orzekającym w języku macierzystym tylko przed sądami w okręgu sądu apelacyjnego lwowskiego, a nie mają już tego uprawnienia przed sądami na terenie województwa wołyńskiego, posiadającego znaczną przewagę ludności ukraińskiej. P. Minister w odpowiedzi p. Celewiczowi na Komisji Budżetowej wyraził przypuszczenie, że nie ma w sprawach językowych specjalnych kontrowersji, gdyż do Ministerstwa nie wpłynęła z tego tytułu żadna skarga strony procesowej. Pomijam już kwestję, czy Ministerstwo jest instancją, do której strony miałyby wnosić odnośne środki prawne, ale okoliczność, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma wiadomości o zażaleniu z powodu naruszenia uprawnień językowych, nie świadczy jeszcze o tym, że takich naruszeń nie ma. Boję się, czy okoliczność ta nie świadczy raczej o tym, że ludność widzi te naruszenia, odczuwa je boleśnie, ale z różnych powodów nie chce wnosić takich zażaleń.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#StepanBilak">W ścisłym związku z prawami języka ukraińskiego w sądownictwie pozostaje sprawa zwinięcia sądu okręgowego w Sanoku, co miało miejsce w r. 1934, a o czem wspomniał dziś p. poseł Morawski. Sądowi okręgowemu w Sanoku podlegało 10 sądów grodzkich. Sądy grodzkie w Sandoku, Rymanowie, Bukowsku, Ustrzykach, Baligrodzie i Lutowiskach przydzielono do sądu okręgowego w Jaśle, sądy grodzkie w Brzozowie i Dynowie do sądu okręgowego w Rzeszowie, a sąd grodzki w Birczy do sądu okręgowego w Przemyślu. Wskutek przydzielenia wymienionych tu sądów grodzkich do sądów okręgowych w Jaśle przeszły te sądy pod kompetencję terytorialną Sądu Apelacyjnego w Krakowie, na obszarze którego język ukraiński nie posiada żadnych uprawnień ustawowych. W ten sposób drogą zarządzenia administracyjnego skasowano prawa językowe znacznego odłamu ludności ukraińskiej, zamieszkującego te powiaty. Gdy się nadto uwzględni, że przy sądach okręgowych w Jaśle i Rzeszowie nie ma ani jednego sędziego ani urzędnika sądowego narodowości ukraińskiej, to nawet bezpośrednie porozumienie się ludności ukraińskiej z władzami sądowymi jest uniemożliwione względnie bardzo utrudnione. Wskutek tego apelujemy do p. Ministra Sprawiedliwości, aby reaktywował sąd okręgowy w Sanoku i w ten sposób przywrócił ludności ukraińskiej tego terytorium prawa językowe.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#StepanBilak">Jeśli Ministerstwo Sprawiedliwości… (Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości p. Sieczkowski: Tak nie jest.) Będę bardzo szczęśliwy, jeżeli ta sprawa będzie się przedstawiała inaczej.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#komentarz">(Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości p. Sieczkowski: Te sądy, które obowiązywały, tak samo obowiązują bez zmiany.)</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#StepanBilak">Niestety, z własnego doświadczenia wiemy, że ta sprawa przedstawia się inaczej. Bardzo będziemy się cieszyć, jeżeli ten stan zostanie przywrócony.</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#komentarz">(Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości p. Sieczekowski: Nie ma się czego obawiać, bo ten stan, który istniał, istnieje nadal.)</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#StepanBilak">Jeśli Ministerstwo Sprawiedliwości wniknie obiektywnie w całokształt tych spraw językowych, to niezawodnie uzna nasze żądania za uzasadnione i przystąpi do ustawowego ustalenia i rozszerzenia uprawnień językowych narodu ukraińskiego, odpowiadających jego faktycznej sile i godności narodowej.</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Choiński-Dzieduszycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Wysoka Izbo! Jeżeli porusza się nieraz z tej trybuny sprawy przykre i drażliwe, to nie jest to robione w celu jakiejś sensacji, nie w celu popularności, bo wiadomo, że popularność jest zawsze bardzo bliska kompromisu, lecz robi się to jedynie i wyłącznie w celu wyświetlenia pewnych spraw i zbliżenia ich w szybszym tempie do pozytywnego załatwienia. Dzieje się to również dlatego, ażeby czasem uspokoić wzburzone umysły społeczeństwa, ażeby społeczeństwu, które się pewnymi sprawami specjalnie interesuje, dać z tej trybuny zapewnienie, że Sejm i Rząd nie odkładają tych spraw, tylko się nimi pilnie zajmują. Są pewne sprawy, które uważam za potrzebne poruszyć dzisiaj z Wysokiej Trybuny wobec p. Ministra Sprawiedliwości, który jest tym włodarzem praworządności, który kształtuje poczucie prawa i przez to jest do pewnego stopnia wychowawcą społeczeństwa i formuje pośrednio moralność tego społeczeństwa. To poczucie moralności, to poczucie praworządności w społeczeństwie polskim jest jednak niejednokrotnie niepokojone, nawet czasem bardzo obrażane. Uważam, że u nas w Polsce trzeba specjalnie dbać, by się to nie działo i dlatego należy na to uważać może więcej niż w innych krajach. Na to uważać należy, że u nas przeciętny poziom kultury jest jeszcze niestety dosyć niski, gdyż większość naszej ludności to przeważnie jeszcze niebardzo oświecone masy włościaństwa. Ale pomimo braków tego oświecenia, ludność jest bardzo czuła na sprawiedliwość i ma w sobie, w swej duszy wysokie poczucie sprawiedliwości. Włościanin identyfikuje dobrą władzę z dobrym i rzetelnym wymiarem sprawiedliwości. I trzeba przyznać, że nasz chłop polski ma jedną wielką wartość, to jest zdrowy polski rozum, to poczucie, co jest słuszne, a co jest niesłuszne. I widzimy, że chociaż lubi się czasami procesować, to jednak nawet jeżeli wypadnie wyrok dla niego niekorzystny, to potrafi uznać ten wyrok, uznać go pomimo, że własny interes jest czasem obrażany, jednak przed tym wyrokiem się skłania i wewnętrznie go uznaje. Niestety, jednak widzimy niejednokrotnie, że dzieją się w sądownictwie, W wymiarze sprawiedliwości dziwne rzeczy.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Chciałbym tu poruszyć jedną sprawę z bardzo licznych spraw lokalnych, którą dlatego poruszam, że parę razy zwracali się o to moi wyborcy. Niedawno miałem delegację chłopów z pow. trembowelskiego, z Darachowa, która mi przedstawiła taką rzecz. Kupili oni dosyć dawno znaczniejszy obszar od właściciela większego folwarku. Zapłacili wszystko w terminie. Transakcja ta nie została jednak zaznaczona w księgach hipotecznych. W międzyczasie właściciel potrafił dziwnym jakimś rzeczywiście sposobem zaciągnąć bardzo wysoki dług na majątek i długiem tym zostały obciążone niesłychanie wysoko także te morgi, które nabyli chłopi, tak że obciążenie to przenosi w dzisiejszych czasach wartość nabytych działek. Zaskarżyli oni właściciela do sądu okręgowego i wygrali proces. Wniósł apelację sam właściciel i rzeczywiście nie wiadomo jakimi sposobami wyrok wypadł na niekorzyść nowonabywców. Muszę zaznaczyć, że sprawa ta wywołuje bardzo silne poruszenie i bardzo wzburza opinię publiczną ludności wiejskiej w powiecie trębowelskim, tym bardziej że właścicielem jest czynny sędzia. Naturalnie, ja nie jestem ani sędzią, ani prawnikiem, może więc są takie fakty, jakieś prawne rzeczy, na których ja się nie znam, a które umożliwiły wydanie takiego wyroku przez apelację. Jednak dla każdego zdrowo myślącego człowieka, myślącego tym zdrowym chłopskim rozumem, jest rzeczą jasną zupełnie, że stała się im bardzo ciężka krzywda. Uważam, że taka sprawa, a mamy takich bardzo wiele, kolosalnie podważa zaufanie ludności do Państwa i ludność, która chce mieć w Państwie opiekuna, widzi, że tej opieki nie ma i naturalnie staje się bardzo wtedy pochopna do dania posłuchu wszelkiej antypaństwowej, wywrotowej agitacji. Jeżeli p. Minister zechce się tą sprawą zainteresować, mogę mu podać nazwisko tego sędziego. Mówiłem o tym fakcie wojewodzie tarnopolskiemu, nie wiem — to już było dosyć dawno — czy tą sprawą bliżej zainteresował się, czy nie. Jest rzeczą dla mnie zrozumiałą, że w tę sprawę wojewoda nie może się bardzo angażować.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Jest jednak inna rzecz nie lokalna, która i dlatego jest bardzo ważna, że od dłuższego czasu porusza i wstrząsa bardzo głęboko opinię publiczną. Jest to nieszczęśliwa sprawa fundacji im. Jakuba Potockiego. Dokoła tej fundacji wytworzyła się atmosfera duszna, zgniła i nie przejrzysta, jakby zaciemniona zasłoną dymną, rozpuszczana prawdopodobnie przez ludzi, którzy, jak mnie się wydaje, o ile zdołałem się bliżej zapoznać, mają w tym interes, żeby jak najdłużej rozmaite sprawy zostały nieuregulowane i ażeby mogli na tej fundacji żerować,...</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Fundacja dla zwalczania gruźlicy sama zżerana gruźlicą!)</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#JanChoińskiDzieduszycki">...zupełnie nie dbających o to, kiedy ta fundacja po uregulowaniu wszystkich spraw będzie mogła rozpocząć tę piękną działalność, którą spadkodawca jej zakreślił.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Podnoszę tę rzecz dlatego, że chodzi mi tu o funkcjonariusza publicznego, który jest mianowany przez p. Ministra Sprawiedliwości i który podlega nadzorowi Ministerstwa Sprawiedliwości, mianowicie o notariusza, który sporządzał opis majątku fundacyjnego. Zgłosił się on jakoby z polecenia Ministra Opieki Społecznej i Ministra Sprawiedliwości, a ponieważ jest to obiekt ważki, został poruczony nie komornikowi a notariuszowi. Przystąpił on do spisu majątku. Majątek, który przez właściciela razem z domami w Paryżu był oszacowany na 17 milionów zł, po tym oszacowaniu i spisie majątku przez danego notariusza został wyceniony na 37 milionów zł, a więc o 20 parę milionów więcej. Wyda je się to rzeczą może jasną, gdyż naturalnie od wysokości oceny majątku pobierane są także taksy notarialne, które w tym wypadku napewno dojdą do takich sum, które będą korzystne dla danej jednostki, a nie będą korzystne dla fundacji i nie przyczynią się do tego, żeby ta fundacja mogła szybko rozpocząć swoją działalność. Dla ilustracji np., w jaki sposób był ten szacunek robiony, podam tylko parę cyfr. Majątek Telatycze, alienowany przez spadkodawcę w swoim czasie na 250.000 zł, został wyceniony przez notariusza, który robił to ze swoim aplikantem i swoim bratem, na 2,5 miliona zł. Wydaje mi się, że to jest zbyt duża różnica — dziesięciokrotnie wyższy szacunek. Prawdopodobnie tylko te względy, o których mówiłem, mogły się przyczynić do takiego oszacowania tego majątku. Podam inny przykład, który musi nawet laika uderzyć. Koło cegielni, znajdującej się w majątku Raju, są gliniska, a podane jest w tym opisie oszacowanie „wnętrza ziemi” i zapasy bogactw tam się znajdujących na pół miliona złotych.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#komentarz">(Głos: Niesłychane.)</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Są to pozycje, które wydają się może troszeczkę zabawne, ale są właściwie tragiczne, gdyż świadczą o niebardzo sumiennym traktowaniu tej sprawy przez tych, którzy tę pracę przeprowadzali. Młyn np., który kiedyś istniał i został spalony, oszacowany jest jako istniejący. Jest napisane w opisie: surogat młyna, chociaż on nie istnieje.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#komentarz">(Wesołość. Głos: Surogat prawa, a nie surogat młyna.)</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Oszacowany jest on także na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Rozumiem, że każdy człowiek chce i może zarobić, ale wszędzie istnieje pewna miara przyzwoitości. Jeżeli ta miara przyzwoitości jest zanadto przekroczona, to już wchodzi w krąg nie zupełnie może uczciwego postępowania. Ale to nie jest wszystko. Na skutek różnic, które zapanowały między ocenicielami tego majątku, a ocenianie to trwało bardzo długo, nastąpiły pewne konflikty między nimi a wykonawcami testamentu. Oczywiście, bliżej nie chcę się wdawać w te konflikty, chociaż mam najzupełniej jasno sprecyzowane przekonanie, kto miał w tym konflikcie rację. Wiadomo mi z różnych źródeł, że cala prasa była niesłychanie tendencyjnie inspirowana. tym kierunku przeciwko wykonawcom testamentu, którzy moim zdaniem, a znam bliżej jednego, nawet w ostatnich czasach chcąc się lepiej poinformować byłem z nim w kontakcie — jest to znany z uczciwości, bezstronności i twardego, nieustępliwego sądu człowiek — informowałem się i między innymi otrzymałem taki niesłychanie ciekawy dokument. Mianowicie brat jednego z wykonawców testamentu, człowiek, piastujący wysoką godność wojskową, bardzo odpowiedzialny, którego absolutnie nie można posądzać o jakieś tendencyjne przedstawianie rzeczy albo mieszanie się do tych spraw w sposób niewłaściwy, napisał do swego brata list następujący, który jednak chcę odczytać, bo chcę nim zainteresować Ministerstwo Sprawiedliwości. Brzmi on: „W czwartek, dnia 23 b. m.” — to było w styczniu zeszłego roku — „był u mnie notariusz z prośbą, bym skłonił ciebie do zobaczenia się z nim” — ponieważ stosunki były zerwane między notariuszem a wykonawcami testamentu. „W trakcie rozmowy oświadczył mi, iż w stosunku do ciebie żywi zawsze głęboką życzliwość i zapewniał, że nie jest inspiratorem artykułów ukazujących się w prasie. Artykuły te — według jego oświadczenia — ma inspirować sędzia śledczy, który z polecenia Ministerstwa Sprawiedliwości prowadzi w tej sprawie dochodzenie. Na zakończenie notariusz zakomunikował mi, że jest jemu wiadome, iż łącznie z tymi dochodzeniami jest rozważane nawet aresztowanie wykonawców testamentu”.</u>
<u xml:id="u-39.10" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Otóż chciałbym się tu zwrócić z zapytaniem do Pana Ministra, zaznaczam, że nie jestem żadnym prawnikiem, ale wydaje mi się to przecież zupełną niemożliwością, żeby sędzia śledczy mógł inspirować prasę w tym czy innym kierunku, a jeżeli inspirował rzeczywiście, to nie wątpię, że Ministerstwo Sprawiedliwości wyciągnie z tego do końca idące konsekwencje. Jeżeli zaś, jak jest prawdopodobnie, nie inspirował tej prasy, winien jest wówczas ów notariusz, a wtedy myślę, że sylwetka moralna jego stanie w całej nagości i winno się także wobec niego wyciągnąć odpowiednie konsekwencje, tym bardziej, że Ministerstwo Sprawiedliwości, które mianuje notariuszy, sprawuje także nadzór nad całokształtem ich działalności.</u>
<u xml:id="u-39.11" who="#JanChoińskiDzieduszycki">Jeżeli może trochę przydługo zatrzymałem się nad tymi sprawami, to tylko dlatego, żeby było wiadomo i całej Izbie, a także opinii publicznej w Polsce, że tymi sprawami Sejm się interesuje i że na pewno nie pozwoli tej sprawie pozostać w tej ciemności, w dymnej zasłonie, w jakiej się ona obecnie znajduje. Poszanowanie praw we wszystkich dziedzinach da naszemu Rządowi i Państwu tę największą siłę, jaką jest zaufanie obywateli.</u>
<u xml:id="u-39.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#StanisławKielak">Lista mówców została wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#StanisławKielak">Głos ma p. Wiceminister Sieczkowski.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#StanisławKielak">Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości p. Sieczkowski: Pora już spóźniona i dlatego poruszę tylko konkretne zapytania. P. Hyla interesował się sprawą Doboszyńskiego. Mogę oświadczyć, że w sprawie tej śledztwo już jest ukończone, akta są w ręku prokuratury sądu okręgowego w Krakowie, która opracowuje akt oskarżenia. Oczywiście sprawa otrzyma swój bieg normalny.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#StanisławKielak">Co do sprawy p. Parylewiczowej, to jest ona jeszcze w toku śledztwa. Przewidujemy, że akt oskarżenia, który ze względu na bardzo obfity materiał, liczący około 30 tomów, nie mógł być dotychczas wygotowany, będzie wniesiony mniej więcej w kwietniu b. r.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#StanisławKielak">Co do fundacji ś. p. Potockiego, to musimy rozróżnić w niej dwie strony. Panowie rozumieją, że jeżeli chodzi o zagadnienie cywilistyczne, to tutaj rola Ministerstwa Sprawiedliwości jest żadna, to jest kwestia stron i ewentualnego przewodu sądowego. Natomiast jest drugie oblicze tej sprawy, które zatrąca już o dziedzinę karną. Mogę powiedzieć, że śledztwo zostało powierzone sędziemu do spraw szczególnej wagi, jednemu z najlepszych sędziów, i w miarę tego, jak ustali on, że są jakieś czyny karygodne, niewątpliwie dalsze konsekwencje będą wyciągnięte.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#StanisławKielak">Co się tyczy poruszonej w ostatnim przemówieniu osoby notariusza, to muszę powiedzieć, że działalność tego notariusza była dwukrotnie oceniana: raz przez władzę nadzorczą bezpośrednio, która nie dopatrzyła się żadnego czynu, który by kwalifikował go ujemnie. Następnie toczyło się nawet postępowanie dyscyplinarne przed właściwym sadem dyscyplinarnym i wówczas również nie dopatrzono się żadnej winy. Pozostaje jeszcze kwestia wygórowanego szacunku. Ta rzecz jest przedmiotem badania i nie mogę jeszcze w tej chwili dać Panom odpowiedzi.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#StanisławKielak">Któryś z Panów Posłów wyraził obawę, czy nie nastąpi redukcja etatów. Obawa ta powzięta została przez porównanie liczby etatów w obecnym preliminarzu w zestawieniu z poprzednimi. Mogę upewnić p. Posła i wszystkich, którzy się tym interesują, że to nie jest żadna redukcja etatów, jest tylko pewnego rodzaju wyczyszczenie cyfr zawartych w preliminarzu. Dotychczas była w dawnych preliminarzach pewna idealna suma etatów osobowych, które jednak nigdy nie były rzeczywiście obsadzone. Obecnie wprowadzono do naszego preliminarza rzeczywisty stan etatów, ale nie nastąpiła żadna różnica w faktycznej obsadzie i żadne skreślenie etatu żywego człowieka.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#StanisławKielak">Oczywiście nie ma też obawy, ażeby aplikant ci, asesorzy, którzy są w nadmiernej ilości nagromadzeni w sądach, byli usuwani masowo. Tę rzecz likwidujemy stopniowo. Niektórzy przechodzą nawet do innych działów pracy prawniczej. O jakimś masowym rzuceniu na bruk 300 ludzi z pośród dyplomowanych prawników — nie ma mowy.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#komentarz">(Głos: A ów egzamin?)</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#StanisławKielak">Co do egzaminu, to mogę powiedzieć, że nie ma mowy o formalnym egzaminie. Nie chcę powiedzieć, że rzecz była bardzo zręcznie zrobiona. Mogły być takie pozory, że na terenie jednej apelacji skierowano do już egzaminowanych aplikantów pewne pytania, ażeby uświadomić sobie ich predyspozycje, co można by wyzyskać przy dysponowaniu rodzaju zajęć, ale egzaminu oczywiście nie było i nie ma mowy o narzucaniu egzaminu, jeśli nie jest prawem przepisany.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#StanisławKielak">Co do innych kwestii tu poruszonych, może się spotkamy w odpowiednim czasie na Komisji Prawniczej i tam będzie można wiele rzeczy wyjaśnić.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#StanisławKielak">Rozprawa szczegółowa nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Sprawiedliwości została wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-40.12" who="#StanisławKielak">Zarządzam przerwę do godz. 16 min. 30.</u>
<u xml:id="u-40.13" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 15 min. 6 do godz. 16 min. 55.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#BohdanPodoski">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad budżetem Ministerstwa Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#BohdanPodoski">Głos ma sprawozdawca p. Sikorski.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">Sprawozdania Komisji Budżetowej, tak w części dotyczącej budżetu Ministerstwa Komunikacji jak i planu inwestycyjnego, uzupełnione wszechstronnymi wyjaśnieniami n. Ministra Komunikacji, zobrazowały szczegółowo wszelkie sprawy komunikacyjne. Ograniczę się przeto tylko do kilku najistotniejszych momentów w dyskusji komisyjnej.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#BrunonAndrzejSikorski">Przy omawianiu budżetu tego należy pamiętać, że plan inwestycyjny obejmuje 121 milionów zł, czyli 46% wydatków na komunikację. Niektóre wydatki winny niewątpliwie znajdować swe pokrycie w zwyczajnych dochodach, bądź to budżetu administracyjnego, bądź to przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe. Nie można więc w sytuacji tej uważać nadwyżki eksploatacyjnej w wysokości 24,5 miliona zł za istotnie czysty zysk kolei, z chwilą bowiem, gdyby dokonane były minimalne amortyzacje, to niewątpliwie mały zysk zamieniłby się na poważną stratę.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#BrunonAndrzejSikorski">Warunki finansowe kolei pogorszyły się. W stosunku do budżetu za ubiegły rok zmniejszyły się preliminowane dochody o 9.197.000 zł, a wydatki zwiększyły się o 40.893.000 zł. Cyfrowo wzrasta majątek, dochodzą nowe inwestycje, zwiększają się długi, a zmniejszają dochody. Podkreśliłem już na komisji niekorzystny stosunek majątku do obrotu, jednakże również niekorzystny jest stosunek długów do obrotu. Długi wynoszą na dzień 1/I r. b. około 498 milionów zł, a na koniec bieżącego roku będą wynosiły około 575 milionów, czyli przeszło 65% wszelkich dochodów kolei. Ich stały wzrost jest więc niepokojący.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#BrunonAndrzejSikorski">Polskie Koleje Państwowe muszą więc swe finanse sanować przy pomocy trzech środków: 1) sprawniejszej organizacji, pociągającej za sobą oszczędność wydatków, 2) zwiększenia dochodów własnych, 3) przez przelewanie do Skarbu Państwa tylko istotnych zysków.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zrównoważenie dochodów z wydatkami wyłącznie za pomocą podwyższenia taryf byłoby zbyt jednostronne. Na pierwszym miejscu należy więc raczej postawić oszczędność.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#BrunonAndrzejSikorski">W referacie zwróciłem uwagę na olbrzymią dysproporcję w wydatkach różnych dyrekcyj za te same ilości wykonanych prac. Cyfry te, mimo pesymistycznej oceny niektórych dyrekcyj, zawierają w sobie dużo optymizmu, gdyż należy przypuszczać, że usprawnienie organizacyjne powodować będzie równanie na najtaniej, a nie na najdrożej pracujące dyrekcje.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zwiększenie dochodów w dziedzinie przewozu osób należałoby uzyskiwać przez stopniowe kasowanie ulgowych i darmowych przewozów, w ten sposób bowiem wzrośnie wpływ z biletów normalnych, które obecnie przy 27% przejazdów dają 65% wpływów.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#BrunonAndrzejSikorski">Zwiększenie dochodu przez kasowanie ulg w przewozie towarów musi następować po dokładnym zbadaniu każdego indywidualnego wypadku. Sądzę, że na pierwszym miejscu należy postawić drzewo. W bieżącym roku wyłoniła się bowiem paradoksalna sytuacja. Kolej ma płacić za kupione przez siebie drzewo 9,5 miliona zł więcej, a otrzymywać ma za przewożone przez siebie drzewo 10,5 miliona zł mniej. Zwraca również uwagę, że pomimo znacznej obniżki przewozu eksportowanego węgla ilość przewozów spadła poniżej kosztu. Zastanawiające jest, że na kolejach polsko-francuskich przewóz węgla eksportowego wynosi 69%, zaś na P. K. P. ten deficytowy przewóz wynosi tylko 18%, a mimo to koleje francuskie wykazują poważny zysk, podczas gdy polskie koleje państwowe w rzeczywistości wykazują straty. Według obliczeń Ministerstwa przeciętny dochód za tonokilometr wynosi obecnie 3,56 zł, a po pokryciu wszelkich wydatków winien wynosić 4,48 zł.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wreszcie trzeci moment — wtórny w stosunku do obu poprzednich, a wpływający również ujemnie na stan polskich kolei państwowych — to przelew do Skarbu Państwa nieistniejących zysków, powstałych cyfrowo wskutek braku amortyzacji, a w szczególności wskutek zaniedbania taboru. Nie tylko bowiem, że nie modernizuje się dostatecznie taboru, lecz nie kupujemy nawet tej ilości, która corocznie ubywa wskutek normalnego zużycia. W rezultacie więc wykazuje nasz tabor coraz to wyższy przeciętny wiek, podczas gdy na ogół jest on na całym świecie coraz to młodszy: np. nasze parowozy wykazują 21 lat, w Niemczech — 12 lat.</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#BrunonAndrzejSikorski">Fakt, że większość mówców poświęcała na komisji dużo uwag sprawom drogowym i motoryzacyjnym, świadczy najlepiej o doniosłości tych problemów. Wywołują one nie tylko uwagę zagranicy. Np. ostatni przedwczorajszy numer „Nachrichten fur Aussenhandel” podkreślą zły stan dróg w Polsce. Według wspomnianego pisma stan ten jest wypływem nie tyle nie budowania nowych, jak nie konserwowania starych dróg, wskutek czego niszczeje sieć drogowa coraz więcej. Pismo to podkreśla, że oddanie państwowych dróg samorządom bez dania im dostatecznych środków grozi dalszym pogorszeniem stanu rzeczy. Majątek nasz drogowy ocenia się na około 700 mil. zł, istotnie niszczeje on coraz więcej wskutek nienależytego konserwowania. W r. 1935/36 ustalono 6-letni plan drogowy, wynoszący rocznie 130 mil. zł, z czego 45 mil. na konserwacje, a 85 mil. na inwestycje. W pierwszym roku wy dano razem 92 mil., w drugim — 55, a w obecnym planie inwestycyjnym przewiduje sic 50 mil., z czego 12 mil. na konserwacje. Budżet zwyczajny przewiduje tylko spłatę długów i wydatki na administrację.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. Minister Ulrich podkreślił, że przy 100.000 samochodów w Polsce byłby nasz fundusz drogowy niemal samowystarczalny. Problem drogowy robi na pierwszy rzut oka wrażenie błędnego koła, bowiem lepsza sytuacja drogowa uzależniona jest od większych środków na utrzymanie dróg. Większe środki na utrzymanie zależą od większej ilości samochodów, a większa ilość samochodów zależy z kolei od lepszej sieci drogowej. Szereg mówców zwracał na komisji słuszną uwagę, że ilość samochodów zależy jednak również od ceny środków napędnych i od stałości polityki komunikacyjnej, zwłaszcza od rozluźnienia więzów koncesyjnych. Trafnie zdefiniował p. pos. Sowiński granice podziału w działalności między koleją a samochodem. Granicą tą — to przecięcie kosztów własnych kolei i samochodu.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#BrunonAndrzejSikorski">Gdzie i jakie drogi budować, nie jest problemem prostym. Rodzaj dróg zależy od frekwencji. Przy wielkim ruchu samochodowym może nawet autostrada stanowić formę najekonomiczniejszą, a przy zupełnym braku ruchu automobilowego nawet zwykła twarda nawierzchnia może być luksusem.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#BrunonAndrzejSikorski">Kilku członków komisji podkreślało niedostateczność środków, przeznaczonych na regulację arteryj wodnych, w szczególności górskich rzek, powodujących niemal rokrocznie duże straty. Należy podkreślić, że wydatki na prace wodne rosną w ostatnich latach, wydatki te znalazły jednak swoje pokrycie poza budżetem w planie inwestycyjnym.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#BrunonAndrzejSikorski">Referent budżetu Ministerstwa Komunikacji w Senacie p. gen. Zarzycki słusznie podkreślił zagadnienie wydzielenia lotnictwa cywilnego z budżetu eksploatacyjnego P. K. P. i przeniesienia go do budżetu administracyjnego Ministerstwa Komunikacji. Nie sądzę natomiast, aby celowym było utrzymywanie osobnego ministerstwa lotnictwa. Osobiście jestem raczej zwolennikiem skoncentrowania wszystkich środków komunikacyjnych w Ministerstwie Komunikacji, także i żeglugi morskiej, przydzielonej dotąd do Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#BrunonAndrzejSikorski">Uważam za to, że Polskie Koleje Państwowe winny być w rzeczywistości skomercjalizowane, otrzymać kierującego nimi generalnego dyrektora, by Ministerstwo przestało być równocześnie zarządem i nadzorem w jednej osobie, a stało się w rzeczywistości czynnikiem nadrzędnym koordynującym całość środków komunikacyjnych, jakimi są kolej, drogi, powietrze i woda. Słusznie bowiem stwierdził p. Minister Komunikacji, że komunikacje kolejowe, drogowe i wodne należy traktować łącznie, mając na uwadze ogólne cele, to jest interesy obrony Państwa i rozwój gospodarstwa narodowego.</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wnoszę o uchwalenie budżetu z drobnym przesunięciem, uwidocznionym w druku nr 300.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#BohdanPodoski">Proszę Pana Sprawozdawcę o zajęcie miejsca przy stole prezydialnym. Czy kto z pp. Posłów ma jakie zapytania do p. sprawozdawcy?</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#StefanBłażejOlszewski">Zapytuję Pana Referenta, czy został zaniechany projekt budowy linii kolejowej Mława — Ostrołęka, bardzo ważnej pod względem strategicznym i komunikacyjnym, a jeśli został zaniechany, to dlaczego?</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#JakubHoffman">Proszę o wyjaśnienie, czy prawdą jest, że ostatnie zatrzymania i opóźnienia pociągów odchodzących z Warszawy zostały spowodowane zainstalowaniem elektrycznych zwrotnic.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#JakubHoffman">Druga rzecz, co do której chciałem się poinformować, to jest kwestia emerytur dla tych kolejarzy, którzy są obecnie na kresach wschodnich; od roku 1929 do 1932 otrzymywali zaopatrzenie emerytalne, natomiast od r. 1932 nie otrzymują zaopatrzenia emerytalnego, a to dlatego, ponieważ zostało im nadane obywatelstwo.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">W obecnym planie nie jest przewidziana budowa linii Mława — Ostrołęka. Nie wiem, czy p. Minister przewiduje to na następne lata, tak że na to nie mogę odpowiedzieć. Na drugie pytanie również nie mogę odpowiedzieć.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#BohdanPodoski">Otwieram rozprawę szczegółową nad preliminarzem Ministerstwa Komunikacji.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#BohdanPodoski">Jest zapisanych do głosu 15 mówców. Nie chcę na razie wykorzystywać uprawnień regulaminowych, ale apeluję do wszystkich panów mówców, żeby się, o ile możności, streszczali w dyskusji.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Starzak.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#WładysławStarzak">Wysoki Sejmie! Będę mówił o Polskich Kolejach Państwowych. W ostatnich miesiącach kolejnictwo polskie stało się przedmiotem szczególnego zainteresowania opinii publicznej. Szereg bowiem wypadków kolejowych, ze względu na ich zbieżność w czasie i przestrzeni, wywołał w społeczeństwie pewne zaniepokojenie, a dyskusja, przeprowadzona w Komisji Budżetowej podczas obrad nad preliminarzem Ministerstwa Komunikacji i inwestycjami kolejowymi, przewidzianymi w planie inwestycyjnym, oraz przemówienie p. Ministra Komunikacji na tej komisji — zainteresowanie sprawami kolejnictwa pogłębiły. Wyrazem tego były dość liczne artykuły w prasie, omawiające stan kolejnictwa i wyrażające zaniepokojenie stwierdzonym faktem pewnego obniżenia się sprawności tak dobrze dotychczas funkcjonującego, a tak ważnego w życiu państwowym przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#WładysławStarzak">Polskie Koleje Państwowe, mimo, że organizowały się w niezmiernie ciężkich warunkach, mimo, że otrzymały po okupantach linie zdewastowane, tabor zniszczony, budynki spalone — stanęły odrazu na wysokości zadania. Już w czasie walk 1920 roku spełniały całkowicie swą rolę jako organ transportu i manewru. Pomimo olbrzymich trudności, z jakimi musiały wówczas walczyć, w krótkim stosunkowo czasie potrafiły koleje osiągnąć taką sprawność, że zdobyły sobie nie tylko powszechne uznanie w kraju, ale i nader dodatnią ocenę techników zagranicznych. Jeżeli zaś weźmiemy pod uwagę, że ten wysoki stopień sprawności technicznej osiągnęły koleje polskie, odnosząc równolegle w gospodarce swej duże sukcesy finansowe, będziemy musieli stwierdzić, że koleje słusznie zaliczone były do tych dziedzin naszego życia państwowego, którymi możemy się chlubić. Nie było to kwestią przypadku, było to niewątpliwie zasługą pracowników kolejowych, którzy czy to na najwyższych, czy na najniższych stanowiskach z równym poświęceniem budowali sprawność tego przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#WładysławStarzak">Z chwilą jednak, gdy nadeszły ciężkie lata depresji gospodarczej, gdy raz po raz trzeba było spieszyć z pomocą tej czy innej dziedzinie życia gospodarczego, dla kolei polskich dobry ich stan stał się źródłem późniejszych niepowodzeń. Nie wołały one o pomoc, a chociaż także ucierpiały wskutek ogromnego spadku dochodów, potrafiły zdobyć nie tylko potrzebne sumy na eksploatację, ale znaleźć pieniądze na swoje inwestycje. Gdy więc w dobie depresji gospodarczej przyszła potrzeba sięgnięcia do rezerw, koleje uznane zostały za wprost niewyczerpane źródło zasobów. Zmuszono koleje do ustawicznych świadczeń na rzecz eksportu oraz przemysłu i handlu i innych dziedzin. Obniżka taryf kolejowych stała się czymś w rodzaju koła ratunkowego dla różnych dziedzin życia gospodarczego. Koleje są i muszą być oczywiście narzędziem polityki gospodarczej Państwa, niemniej jednak tylko w takim stopniu, który nie grozi zniszczeniem samego narzędzia. Tymczasem koleje nasze były zmuszone prowadzić typową gospodarkę ekstensywną, nie inwestując wystarczająco, likwidując zasoby, zadłużając się, poświęcając nagromadzone rezerwy na przetrwanie. Poza świadczeniami w formie taryf ulgowych koleje wpłacały jeszcze pewne sumy do Skarbu Państwa, a szereg błędów w polityce społeczno-gospodarczej doprowadził do obciążenia ich serwitutami, nie mającymi istotnego związku z zadaniami kolejnictwa.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#WładysławStarzak">Dziś jesteśmy w położeniu rolnika, który mając dobrego, silnego konia, tak go eksploatował, że obecnie koń jest w stanie wyczerpania. Koleje przetrwały kryzys z powodzeniem, dając przy tym z siebie bardzo wiele, lecz wyszły z tego kryzysu osłabione.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#WładysławStarzak">Od lat kilku koleje ograniczały stale renowację swych urządzeń. Stan torów kolejowych — dotyczy to zarówno podtorza, jak i nawierzchni — pogarszał się z roku na rok, w miarę tego, jak zmniejszano kredyty na służbę drogową. Za mało nabywano i nabywa się w dalszym ciągu podkładów, za mało wymienia się podsypki. Zakupy taboru są niewystarczające: parowozów kupujemy o 65% mniej niż potrzeba, wagonów o około 50% mniej. Tabor osobowy jest zbyt szczupły. Równolegle ze zmniejszaniem wydatków na służbę warsztatową obniża się jakość taboru posiadanego i rośnie odsetek obiektów, wymagających naprawy; odsetek ten przekroczył już granice dopuszczalne. Budynki i inne obiekty kolejowe są w stanie bardzo niepomyślnym. Urządzeń technicznych zabezpieczających brak nam w 60%.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#WładysławStarzak">Jako jedyną niemal aktywną pozycję wymienić trzeba budowę nowych linii; inwestycja tego rodzaju w pierwszym okresie korzyści finansowych kolei nie przynosi, a tylko powiększa wydatki eksploatacyjne, co zresztą nie kwestionuje potrzeby budowy nowych linii i urządzeń na szeroką skalę. Zagadnienie braków i niedomagań materiałowych czy technicznych wysuwa się na plan pierwszy.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#WładysławStarzak">Z kolei wypada rozpatrzyć skomplikowany problem pracowniczy tego ogromnego przedsiębiorstwa. Sprawa jest ważna już choćby dlatego, że gdy maszyneria kolejnictwa zaczyna w którymś punkcie szwankować, gdy zdarzają się katastrofy i ujawnia się w związku z tym niepokój w opinii publicznej, odpowiedzialność spada przede wszystkim na ludzi, którzy ten wielki aparat utrzymują w ruchu. Nie obojętne jest więc pytanie, co to są za ludzie, jaki materiał ludzki reprezentują dzisiaj kolejarze polscy.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#WładysławStarzak">Zdaniem moim, odpowiedź na to pytanie jest pozytywna. Materiał ludzki jest dobry, a w wielu wypadkach nawet bardzo dobry, mimo niedostatecznego dopływu ludzi przygotowanych fachowo do tej ciężkiej i odpowiedzialnej służby. Wspomniałem na wstępie, że poziom ogólny naszego kolejnictwa jest wysoki. Skoro tedy weźmiemy pod uwagę te liczne niedociągnięcia materiałowe i techniczne, te braki w taborze i zaniedbania w renowacji urządzeń kolejowych, musimy dojść do wniosku, że dobre funkcjonowanie kolejnictwa zawdzięczamy tej ogromnej armii pracowników, zawdzięczamy pracowitości, obowiązkowości i inicjatywie kolejarza polskiego, który ma już ustaloną opinię w społeczeństwie.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#WładysławStarzak">Mówiłem szczegółowo na Komisji Budżetowej o składzie tego elementu. Wspominałem, ze gros pracowników kolejowych to ludzie wojny, ludzie o nadszarpiętych nerwach, często wyczerpani i przemęczeni, co nie może dziwić nikogo, kto zna z bliska warunki pracy kolejarza — szczególnie na głównych szlakach naszych kolei. Jeżeli z takim elementem ludzkim można tak pracować i tyle dokonać, to tylko dowód ambicji, uspołecznienia i dużych walorów fachowych naszych pracowników kolejowych, zwłaszcza gdy uwzględnimy jeszcze i to, że wynagrodzenie ich jest w zestawieniu z wa runkami i odpowiedzialnością ich pracy bardzo skromne. Rozumiem, że ten ostatni problem jest trudny i delikatny w naszej sytuacji budżetowej, mimo to jednak należało by pragnąć, by stał się on przedmiotem większego zainteresowania władz nadzorczych; szczególnie w danej chwili aktualna jest sprawa podatku specjalnego.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#WładysławStarzak">Jednak nie tylko o ten moment chodzi, chodzi również o to, aby pracownicy kolejowi otoczeni byli większą opieką, a więc chodzi o lepsze uregulowanie warunków pracy, o racjonalny podział tej pracy, szczególniej w służbach tak odpowiedzialnych, jak służba ruchu, umiarkowane karanie za przewiny i o ocenę tych przewin indywidualnie, a nie zbiorowo. Chodzi również o szybki wymiar kary, aby nie trzymano miesiącami ludzi jako zawieszonych, a potem zwalniano. Chodzi wreszcie o lepsze warunki mieszkaniowe, aby pracownicy nie tracili po kilka godzin dziennie na dojazdy do ciężkiej pracy; wreszcie chodzi o rzecz najważniejszą — o nieprzenoszenie ludzi masowo, bez powodu, niespodziewanie, a tylko w razie wyróżnienia to jest awansu lub w drodze karnej i wreszcie w nagłych wypadkach. Jednym słowem chodzi o stworzenie warunków pracy możliwie najlepszych, umożliwiających spokojne wykonywanie tej ciężkiej i odpowiedzialnej pracy. Jakkolwiek są niewątpliwie pewne oznaki poprawy w tej dziedzinie, idzie to ogromnie powoli i nie pozostaje dotychczas w żadnym stosunku tak do potrzeb, jak i do możliwości. Widzę bowiem dużo łatwych sposobów, którymi, że tak powiem, bez większych kosztów można by przyjść pracownikom kolejowym z pomocą.</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#WładysławStarzak">Jest moim głębokim przekonaniem, że się u nas o tym zagadnieniu myśli za mało, że sprawa warunków pracy i potrzeb życiowych pracowników kolejowych winna być przedmiotem większej troski ze strony władz, istnieje zaś w tej dziedzinie wiele możliwości jeszcze nie wyzyskanych.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#WładysławStarzak">Ostatnio w związku z serią katastrof na kolejach dały się słyszeć z wielu stron głosy, że powodem tych smutnych wypadków jest między innymi także i t. zw. przespołecznienie kolejarzy, że poświęcają oni za wiele czasu pracy społecznej, co wywołuje u nich roztargnienie i przemęczenie. Zarzuty takie padały przeważnie ze szpalt prasy, niestety, jednak i ze strony czynników odpowiedzialnych, co zwiększa ich wagę.</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#WładysławStarzak">Wysoka Izbo! Dużo się w Polsce ostatnio mówi o roli pracy społecznej. Jest to zagadnienie, o którym z braku czasu szczegółowo mówić nie będę, choć było by dobrze, aby i ten problem został gruntownie rozpatrzony i wyświetlony przez autorytatywne czynniki. Dziś chcę ograniczyć się do stwierdzenia, że w moim przekonaniu dobrze zorganizowana i wykorzystana praca społeczna może Państwu i społeczeństwu wiele pomóc, nie mówiąc już o tym, jak wielki jest jej wpływ wychowawczy. Wiem, że jest w Polsce dużo fikcyjnego i jałowego „społecznictwa”. W wybujałości te należy wejrzeć i rozumnie je likwidować. Strzeżmy się jednak, byśmy nie wylewali dziecka razem z kąpielą. W naszych specjalnie warunkach, gdy środki materialne Państwa są bardzo małe, a stoi przed nami ogrom zadań do wypełnienia, bezinteresowna praca społeczna setek tysięcy Polaków stanowi kapitał tak wielki i źródło energii tak ważne, że absurdem było by sił tych nie doceniać i ich się pozbywać.</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#WładysławStarzak">Wiem z osobistego doświadczenia, że na odcinku kolejowym praca społeczna wydala poważne owoce, stworzyła wartości całkiem realne, w które uderzać nie wolno, jeśli się nie chcę przynieść nieobliczalnych szkód Państwu. Jeżeli zachodzą wypadki wypaczania tej pracy, względnie nadużywania, winny one być potępiane, a nawet surowo karane. Jednak było by lekkomyślnością i krzywdą, gdyby się próbowało tę najpiękniejszą kartę służby obywatelskiej kolejarza polskiego przekreślać czy choćby kwestionować, przerzucając na nią odpowiedzialność za winy nie popełnione; pozwalam sobie przestrzec przed tym sfery, które po ostatnich wypadkach próbowały nieopatrznie szukać na tym terenie faktycznych powodów niedomagań kolejnictwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#WładysławStarzak">Wracając do sprawy braków materiałowych, muszę podkreślić, że nie można przyczyn obecnego stanu kolei doszukiwać się w winie ich kierownictwa. W okresie największego pogłębienia trudności gospodarczych Państwo i koleje znalazły się w sytuacji przymusowej. Dziś, gdy najobiektywniej stwierdzić można, że koleje dały z siebie wszystko, co dać mogły, że dać więcej już nie mogą, a przeciwnie, wymagają teraz najtroskliwszej pomocy, należy rozejrzeć się za środkami, które by w sposób skuteczny i możliwie szybki wpłynęły na poprawę stanu przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#WładysławStarzak">Pierwszą rzeczą powinno być zbadanie obecnego stanu finansowego i materiałowego Polskich Kolei Państwowych, a przy tej okazji poddanie analizie szeregu pozycyj fikcyjnych, jak np. wartość majątku przedsiębiorstwa, która — ponieważ amortyzacja nie jest uwzględniana — nie ulega zmianie mimo notorycznego obniżania się wartości poszczególnych obiektów.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#WładysławStarzak">Skończyć również należy z układaniem sztucznych bilansów wykazujących nieistniejące nadwyżki, co zaciemnia tylko sytuację, a nikomu nie jest potrzebne, gdyż wiadomo dobrze, że dochody kolei ukryte są w świadczeniach, które — jak mówiłem — ponosi ona na rzecz eksportu, na rzecz przemysłu i handlu, turystyki oraz innych dziedzin życia państwowego. Aby znaleźć środki na konieczne doprowadzenie do stanu mniej więcej normalnego torów, taboru i innych urządzeń kolejowych, świadczenia te należy bezwzględnie poddać rewizji. Trzeba bronić kolej przed nakładaniem na nią obowiązku finansowania szeregu dziedzin, nie mających często żadnego związku z kolejnictwem, oraz cofnąć szereg ulg taryfowych, szczególnie tych, które nawet według zdania reprezentacji czynników zainteresowanych — mam na myśli opinię Związku Izb Przemysłowo Handlowych — są niepotrzebne. Ministerstwo Komunikacji ma zamiar podjąć prace nad zmianą wprowadzonych w roku ubiegłym taryf obniżonych, taryf, które kosztowały koleje w ciągu roku około 100 milionów złotych. Mówiłem w roku ubiegłym, że wprowadzenie takich ulg generalnych jest niebezpieczne i że tak dającemu, jak i biorącemu ulgi te mogą nie wyjść na dobre. Rzeczywiście też wprowadzenie taryf obniżonych przyniosło życiu gospodarczemu korzyści minimalne, w budżecie zaś kolejnictwa stworzyło groźną lukę. Obecnie znaleźliśmy się w przeddzień przykrej operacji podwyższania taryf, operacji, która tylko przy najdokładniejszej analizie stosunków gospodarczych i szczegółowym rozpatrzeniu warunków pracy poszczególnych gałęzi przemysłu i handlu, może być bez wstrząsów przeprowadzona. Rząd będzie musiał zwrócić baczną uwagę na to, by moment podwyższenia kary nie został wykorzystany dla własnych celów przez czynniki niesumienne w przemyśle i handlu.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#WładysławStarzak">Inne dodatkowe wpływy w r. 1937 nie będą zbyt wielkie. Niestety — również wbrew nadziei, wyrażonej przez referenta Budżetu Ministerstwa Komunikacji p. Sikorskiego w referacie komisyjnym — nie można liczyć na to, aby nowy plan inwestycyjny w wydatniejszy sposób ułatwił sytuację kolei. Z wielkiego planu inwestycyjnego koleje otrzymać mają tylko sumę 56 milionów złotych, sumę w stosunku do potrzeb kolejnictwa minimalną, a znacznie mniejszą, niż to miało miejsce w latach ubiegłych.</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#WładysławStarzak">O tym, aby koleje wydobyć mogły jakiekolwiek sumy w drodze stosowania dalszych oszczędności, nie może być mowy. Kilka lat gospodarki ekstensywnej wyczerpało już resztki zapasów, jakie koleje nagromadziły; dziś dalsze oszczędności musiały odbić się dotkliwie na normalnym, sprawnym funkcjonowaniu przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#WładysławStarzak">Było by jednak przesadą twierdzić, że koleje są w stanie złym i oceniać je na podstawie ostatnich nieszczęśliwych wypadków. Podkreślić jednak jeszcze raz muszę, że eksploatowane niemiłosiernie od paru lat koleje znalazły się wreszcie w tej sytuacji, że szybka, a skuteczna pomoc jest dla nich niezbędna. Niestety dyskusje na Komisji Budżetowej nie ujawniły sposobów naprawy. Niewątpliwie jest krokiem naprzód to, że jak zapowiedział p. wicepremier Kwiatkowski „stwarza się pewną stałość dla poprawy stanu kolejnictwa przez to, że koleje nie będą wpłacać sum do Skarbu Państwa?1 Sumy te zresztą w ostatnich latach nie były zbyt duże. Może przyniesie pewne wpływy zapowiedziana przez p. Ministra Komunikacji na tej samej komisji rewizja obniżonych taryf. Jednak p. Minister stwierdził, że na większe wpływy w tej dziedzinie nie należy liczyć. P. Minister stwierdził przy tym, że „nie można naraz poprawić stanu kolejnictwa — mamy jednak już pozycję wyjściową?” Niestety, jeżeli przejdziemy na grunt cyfr — w moim przekonaniu — pozycja ta okaże się słaba, gdyż nawet zestawione razem sumy te nie dają cyfry przekonywującej. Rok, który się rozpoczął, będzie dalej dla kolejnictwa niezmiernie ciężki i wymagać będzie ze strony kierownictwa tego resortu największego wysiłku, by stan kolei wydatnie poprawić.</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#WładysławStarzak">W naszej sytuacji koleje nie są i nie mogą być ani tylko przedsiębiorstwem, którego głównym obowiązkiem jest wygospodarowanie zysku, ani też wyłącznie instytucją użyteczności publicznej, która ma tylko interes publiczny na względzie i nie może być obciążeniem dla Skarbu Państwa. Z uwagi bowiem na znaczenie, jakie dla całego życia gospodarczego mają kolejowe taryfy przewozowe, koleje będą zawsze jednym z elementów gospodarki państwowej, z drugiej jednak strony jako przedsiębiorstwo dbać muszą o to, by prowadzić gospodarkę realnie bezdeficytową, tj. nie tylko nie mieć strat eksploatacyjnych, ale i nie dopuszczać do uszczuplenia wartości swego majątku. Ta podwójna rola kolejnictwa nie zawsze była dostatecznie rozumiana i to właśnie w pewnym stopniu spowodowało dzisiejszy stan tego przedsiębiorstwa.</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#WładysławStarzak">Doświadczenia roku minionego były dla kolejnictwa „memento” ostrzegawczym, że koleje doszły już do tej granicy, na której zmiana systemu gospodarki staje się nieodzowną i konieczną. Rozpoczynający się rok musi więc przynieść w tej dziedzinie zmianę zasadniczą, gdyż tylko w tym wypadku koleje spełnią oba powyższe postulaty: stanowić będą dobrze prosperujące przedsiębiorstwo, będące jednocześnie sprawnym elementem polityki gospodarczej Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Wielhorski.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#WładysławWielhorski">Wysoka Izbo! W ciągu długich dziesięcioleci trzy państwa zaborcze budowały dla potrzeb swojej polityki państwowej aparat środków komunikacyjnych na swoich terytoriach. W szczególności chodzi nam o terytoria, które dziś stanowią Rzeczpospolitą i które były pod zaborami tych trzech państw. Z tego powodu, kiedy przyszliśmy do dziedzictwa naszego i odebraliśmy naszą własność, musieliśmy stanąć wobec faktu posiadania aparatu, który absolutnie nie jest i nie był przystosowany do celów polityki Państwa jako nowego organizmu.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#WładysławWielhorski">Istotnie, na 58.000 km dróg bitych, którymi dziś rozporządzamy, 48.000 otrzymaliśmy w spadku po państwach zaborczych. Zaledwie 10.000 km dróg, a więc 17% wybudowała Rzeczpospolita niepodległa. Jeśli chodzi o drogi kolejowe, to z 20.030 km eksploatowanych dziś kolei 18.000 odziedziczone jest po zaborcach, a więc 90% linij kolejowych było budowane z myślą o polityce komunikacyjnej 3 państw zaborczych. Ciężkie konsekwencje tego odbijają się na naszym życiu gospodarczym. Dlatego też to wszystko, co potrafiliśmy w ciągu 18 lat niepodległości zrobić, nie zdołało związać tych trzech systemów w jedną całość logiczną, która by służyła naszym potrzebom. Poszatkowanie Polski na różne rejony komunikacyjne, na które dziś patrzymy, zawdzięczamy ciężkim skutkom niewoli i w tej dziedzinie więcej aniżeli w jakiejkolwiek innej będziemy odczuwać skutki rozbioru, które dzisiaj wypada nam przezwyciężać.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#WładysławWielhorski">Każde z 3 państw zaborczych zupełnie inną politykę stosowało do ziem Polsce zagrabionych. Prusy i Austria były na stopie czynnej, aktywnej w stosunku do swego przeciwnika — Rosji. Prusy nie tylko traktowały te ziemie, jako śpichlerz i dlatego musiały je wyposażyć w doskonałą sieć komunikacyjną, ale traktowały również np. Śląsk jako wypad na Rosję wobec swojej polityki strategicznej, aktywnej. Ten sam wzgląd przyświecał również Austrii. Mniej zwracała ona uwagi na stronę gospodarczą dróg, natomiast więcej na stronę strategiczną. To nastawienie obu państw zaborczych dało w konsekwencji lepsze wyposażenie tych ziem w arterie komunikacyjne. Natomiast Rosja inaczej do tego zagadnienia podchodziła. Rosja ochraniała ziemiami zabranymi Polsce swoje olbrzymie obszary. Ona nie interesowała się stosunkami gospodarczymi, bo były znikomego znaczenia wobec jej ogromu. Dla względów strategicznych rozmyślnie chciała uczynić z tych ziem bezdroża, aby właśnie tymi bezdrożami w sposób najtańszy zasłaniać się od najazdu wrogów. Z tych względów ta polityka tak różna zaborców dziś postawiła nas wobec tych ciężkich konsekwencyj, które mamy do przeżycia i które będziemy musieli jeszcze długo przeżywać.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#WładysławWielhorski">Na zachodzie mamy kraj, który w obliczu europejskim nie różni się niczym od innych krajów zachodnich: Poznańskie, Pomorze, Śląsk posiadają przeciętnie 34 km dróg bitych na 100 km2 obszaru. To jest Europa XX stulecia. W Kongresówce, szczególnie w zachodnich jej połaciach, które były szczególnie przez Rosjan upośledzone, mamy stosunek już trzykrotnie niższy, a jeżeli przejdziemy do ziem wschodnich, to cofniemy się o całe sto lat. Na tym terenie zupełnych bezdroży i topieli mamy 4,5 km dróg bitych na 100 km2 obszaru, a 2 z ułamkiem kilometry kolei na 100 km obszaru.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#WładysławWielhorski">Oto dziedzictwo, które nam zostawiła Rosja, z jakiego w ciągu 15 czy 18 lat pracy nie potrafiliśmy się dotąd wyzwolić. Jeżeli spójrzmy na ten stan rzeczy pod kątem widzenia naszych konieczności państwowych, konieczności gospodarczych i politycznych, to musimy przyjść do wniosku, że nadal hodowanie tego stanu rzeczy, szczególnie na północno wschodnich połaciach kraju, jest hodowaniem beznadziejności. Ze strony Państwa jest tu potrzebne zwrócenie się do zasadniczych pojęć w tych sprawach. Zarówno w socjologii jak i w ekonomii mamy jedno podstawowe prawo, które klasyczne zastosowanie znajduje w stosunku do zagadnienia, które tu mamy na warsztacie, tak zwane „prawo minimum”. Orzeka ono w stosunku do żywego organizmu, że ten czynnik, który występuje w najskąpszej ilości, hamuje rozwój innych, które w silniejszym stopniu wyposażają dany organizm; uniemożliwia ich wyzyskiwanie. To samo zaś, co ma zastosowanie do żywego organizmu, ma w zupełności zastosowanie i do życia organizmu gospodarczego. Jeżeli z tego stanowiska będziemy oceniali stosunki panujące na 2/3 obszaru ziem wschodnich, na terytorium, które równa się całemu zaborowi austriackiemu — 80 tysięcy kilometrów kwadratowych, jeżeli ponadto spojrzymy na duże płaty w lubelskim, łódzkim, kaliskim, płockim, jako słodkie souvenir'y rosyjskiej okupacji, to będziemy widzieli tego rodzaju tereny, na których nie kapitał płynny, którego jest tak skąpo tam, i oczywiście nie praca ludzka, ale ten czynnik trzeci — komunikacja będzie tym „minimum” i będzie hamował możność pracy gospodarczej i pogrąży sprawę w całkowitą beznadziejność. Kapitał inwestycyjny nie da żadnego wyniku, przekreśli raczej inicjatywę prywatną, albowiem absolutnie nie da możliwości opłacalności żadnej pracy ludzkiej, włożonej w dany teren, czy to w warsztatach rolniczych, czy rzemieślniczych, czy w dziedzinie komunikacyjnej, czy w przemyśle, czy handlu.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#WładysławWielhorski">Nie mówię tego na podstawie podejścia aprioristycznego do tych zagadnień, mówię o tym na podstawie wiedzy konkretnej. Posiadamy dziś w Polsce kilka takich komórek, które te rzeczy badają i mają ciekawe wyniki studiów z ostatnich kilku lat. Jest Komisja Naukowych Badań Ziem Wschodnich przy Prezydium Rady Ministrów, jest Instytut Badań Naukowych Europy Wschodniej w Wilnie, pozatym prowadzi studia Instytut Puławski, a również katedra ekonomiki rolniczej na uniwersytecie w Wilnie.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#WładysławWielhorski">Otóż za ostatnie 4–5 lat wyniki tych prac dają tego rodzaju obraz, że wykazują płaty objęte letargiem gospodarczym, gdzie nic się nie opłaca, obszary, które toną w zupełnej beznadzejności. Nie występuje to tak wyraźnie na terenie b. Kongresówki, natomiast na terenie ziem wschodnich stanowi regułę. Na przeszło 120 tysięcy km2 tych ziem około 80 tysięcy jest dotknięte tym letargiem, to znaczy olbrzymi ten obszar zupełnie nie posiada tempa wzrostu produkcji, żyje w zupełnej beznadziejności w stosunku do dnia jutrzejszego. Jeżeli widzimy tam pewien postęp, to tylko na 1/3 części tego obszaru, będącej lepiej wyposażoną, natomiast 2/3 zupełnie odpadają poza rachunek jakiejkolwiek zdrowej kalkulacji; są terenami martwymi.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#WładysławWielhorski">Proszę Panów, ze strony niektórych czynników gospodarczych w Polsce, szczególnie pochodzących z zachodu, a obeznanych mniej ze stosunkami na ziemiach wschodnich, panuje lekceważące podejście do tego zagadnienia. Mówi się: inwestycje na terenie ziem wschodnich nie są inwestycjami rentownymi; można z nimi zaczekać. Zdaje mi się, że tego rodzaju stanowisko jest oparte na dużym nieporozumieniu — nie chcę powiedzieć ignorancji — z tego względu, że bliższe badanie tych ziem wykazuje — czy to będzie badanie oczami fachowca — rolnika, czy inżyniera, czy geologa, czy innego technika — że te rzeczy zgoła inaczej się przedstawiają. Przebogate czarnoziemy wołyńskie tylko w połowie swych możliwości wytwórczych są wykorzystywane, bo toną w bezdrożach. Bogate glinki nowogródzkie, białostockie, grodzieńskie, duże obszary Wileńszczyzny znajdują się w tej samej sytuacji. Ogromny warsztat produkcji rolnej, który mógłby nam produkować zboże, konopie, len, kartofle, czy burak cukrowy nie ma możliwości rozwoju, nie może podwoić swej produkcji z tego względu, że to się nie kalkuluje, że każdy wkład inwestycyjny ze względu na rentowność włożonego kapitału jest absurdem. Trzeba do tego dodać, że mamy tam ogromny przemysł leśny, który czeka na swoje zracjonalizowanie, na sieci kanałów, na sieci kolejowe, że mamy tam jedyne w Polsce zasoby kamienia na powierzchni ziemi, którego nie trzeba się dokopywać, bo jest w podglebiu, który może zaspokajać potrzeby całego kraju, jeżeli chodzi o drogi bite i o inny użytek kamienia, ale czeka on również na kanały wodne i na drogi kolejowe, żeby móc stanąć na wysokości zadania. To samo dotyczy przemysłu spożywczego, przemysłu drzewnego. Wreszcie mamy pewien cud przyrody na terenie ziem wschodnich w postaci spadu wód w Szyłanach, gdzie wspaniały spad Wilii daje możność elektryfikacji całej Wileńszczyzny przez wykorzystanie tego spadu do tych celów. Wszystko to są rzeczy zupełnie bez ruchu, bez możliwości ujawnienia swoich dobrodziejstw dla życia Państwa Polskiego w warunkach dzisiejszych.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#WładysławWielhorski">Jeszcze jeden czynnik jest tu wysuwany ze strony tych, którzy podnoszą nieopłacalność inwestycyj na tych ziemiach, którzy nie widzą, że ziemie wschodnie są przebogatą krainą z utajonymi możliwościami, ale powiadają, że tam można czekać dłużej niż gdzieindziej, bo naród tam jest cierpliwy, twardo wychowany przez historię, niech więc jeszcze jedno pokolenie zaczeka. Na pierwszy rzut oka tego rodzaju podejście wydaje się słuszne, ale przy bliższym przyjrzeniu się ta sprawa daje zupełnie inny aspekt. Po wojnie zmieniła się psychologia szerokich mas ludzkich. To trwanie w beznadziejności, ta pewna apatia i bierność, która dawała wieśniakowi możność cierpliwego znoszenia życia, uległa gruntownej zmianie. Kto nie widzi tych rzeczy, ten nie patrzy w życie i nie zna go. Prąd, który przyszedł po rewolucji, przeniknął psychikę ludzką, dał w rezultacie czynną postawę wobec życia; dziś nikt nie skłania głowy w beznadziejności, dziś każdy chce spojrzeć życiu w twarz, dźwignąć się nawet w najcięższych warunkach i znaleźć możliwości życia dla siebie i swojej rodziny. Dziś więc nie można liczyć na marazm, na apatyczne trwanie w wyczekiwaniu.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#WładysławWielhorski">Dodajmy do tego, że między ekonomiką ziem wschodnich a demograficzną prężnością tych ziem istnieje bardzo głęboka dysproporcja, wliczmy ten czynnik do naszego rachunku, że wprawdzie tylko 1/6 część ludności Polski mieszka na tych ziemiach, ale 1/4 część przyrostu całej ludności na tych ziemiach się zjawia, że co rok 100 tysięcy obywateli zasiada do stołu i żąda chleba. Jeżeli chodzi o rozwój tych ziem, to warunki, o których mówiłem przedtem, w stosunku do 2/3 tego kraju zupełnie ten rozwój uniemożliwiają. Gromadzenie się ludności na wsi, nacisk na rolę stwarza ferment zupełnie zrozumiały i pogarsza stosunki, gdy chodzi o nastrój ludności. Wreszcie jeszcze jeden czynnik: wszędzie tam, gdzie mamy rozżalenie psychiczne, gdzie mamy stan rozgoryczenia, wszędzie tam podąża wroga nam propaganda i tego nie możemy wykreślić. A niestety trucizna tej propagandy autostrady nie potrzebuje, po bezdrożach ziem wschodnich lekko przechodzi do serc trawionych beznadziejnością i do umysłów, które nie widzą przed sobą bytu, i często gęsto do nich trafia. To jest czynnik pierwszorzędnej wagi, który musimy postawić przed sobą, gdy myślimy o tych rzeczach jako o kluczowych, podstawowych zagadnieniach, bez tego z miejsca ruszyć nie możemy. Czy w takich warunkach może ta ziemia spełnić swoje posłannictwo w przyszłości i ziścić ideały kultury polskiej, czy w tych warunkach marazmu, czy w tych warunkach letargu permanentnego może się ta ziemia w polskość liczebnie i jakościowo zasilić? Czy te ziemie mają możność w tych warunkach tchnąć w siebie ducha z zachodu? Miejscowy lud o wysokiej wartości moralnej, lud ukraiński i białoruski, który tam współżyje z nami, który jest ludem o zachodniej kulturze, czy może tą zachodnią kulturę z Polski czerpać? Nie. Kultura musi tam przyjechać wozem ekonomicznym. To jest żelazne prawo życia, którego przezwyciężyć nie może. Musimy dać tam sieć kolejową, dróg bitych, kanałów, dróg wodnych, aby te ziemie obudzić z dzisiejszego letargu. Z tego względu to jest zagadnienie, przed którym nie możemy się cofać.</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#WładysławWielhorski">Jeżeli tak te rzeczy stoją, że rozwój przyszłości tego kraju zależy od usprawnienia tam komunikacji, to nie można się żadnymi względami zasłaniać, największe trudności muszą być przezwyciężone. Proszę Panów, medycyna zna stosowanie środków heroicznych w pewnych wypadkach, jeżeli chodzi o leki. Mam głębokie przekonanie, że ekonomika narodowa musi sięgnąć do t. zw. środków heroicznych w tym wypadku i z pod ziemi je wydobyć po to, żeby przezwyciężyć konieczności życiowe. Los zdecydował, że ziemie wschodnie nie będą nigdy czynnikiem biernym, nijakim w ekonomice i w życiu politycznym naszego Państwa. Powołane są do tego, aby być bądź czynnikiem pierwszorzędnego znaczenia w naszym rozkwicie, bądź też źródłem rozstroju i niemocy. Musimy twardo przy tym stać i dać sobie odpowiedź. Życie nie czeka. Wybierajmy.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Hermanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo, Panie Ministrzel Obecnie będę mówił o kilku fragmentach z terenu dyrekcji wileńskiej. Na tym terenie pociągi osobowe przeważnie biją wszelkie możliwe rekordy niepunktualności, a katastrofy kolejowe nie pozostają zbyt w tyle. W Wilnie, a nie gdzie indziej, samopas puszczona lokomotywa zademonstrowała ponury obraz zagłady życia, zdrowia i mienia ludzkiego.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#StanisławHermanowicz">Nasz tor kolejowy nie jest jeszcze unowocześniony. Szutrem pokryto zaledwie jeden odcinek Warszawa — Turmonty i to w stopniu niedostatecznym. Niektóre mosty kolejowe budowane prowizorycznie na palach drewnianych tworzą „nieckowate” odcinki toru, np. na Królewszczyznę i Lidę.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#StanisławHermanowicz">Co się zaś tyczy taboru dyrekcji wileńskiej, to według opinii prasy miejscowej p. Minister winien się rumienić za jego stan — podobno jest najgorszy w Polsce. Nowych lokomotyw przydzielono nam znikomą ilość. Zgodnie z oświadczeniem samej dyrekcji, nie posiada ona właściwego taboru w dostatecznym stopniu, jak inne dyrekcje, aby mogła wszystkie linie w okręgu obsłużyć taborem odpowiednim. Jedynie nie pokrzywdzono nas przy podziale zagranicznych aparatów „Pyram”. Rzekomo „Pyram” miał postawić nasze kolejnictwo — jak się mówi — na nogi. Miał być skutecznym dymochłonem w lokomotywach i oszczędnym regulatorem ich palenisk. A w rzeczywistości figlarz „Pyram” dymochłonem skutecznym nie jest i zupełnie nie daje oczekiwanych oszczędności w opale, lecz wręcz przeciwnie, zwiększa nieprodukcyjne zużycie węgla. Jednak na ten szmelc zagraniczny potrafiliśmy wydać krocie milionów złotych, wtedy gdy u nas brak nie tylko sprawnych lokomotyw, wagonów, mostów itp., lecz nawet szutru na torze. Dlaczego kładę taki nacisk na odpowiedni szuter? Bo szuter w naszych warunkach geologicznych to najskuteczniejszy tłumik kurzu, niszczącego zdrowie pasażerów i najbardziej kosztowne części taboru kolejowego. Poza tym odpowiedni szuter to konieczny warunek zwiększenia szybkości pociągów.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#StanisławHermanowicz">Nawiązując do wspomnianej oszczędności na opale, nie należy zapominać, iż w kolejnictwie są gratyfikacje, coś w rodzaju premii za osiągniętą oszczędność w zużyciu węgla przy opalaniu lokomotyw i pociągów. Norma węgla, obliczana w zależności od obciążenia pociągu i długości kursu w kilometrach, staje się parytetem, od którego odchylenia na plus lub minus są odpowiednio regulowane. W wypadku zużycia węgla mniej niż wykazuje norma — powstaje tak zwana „oszczędność”. Pobieżnie rzecz omawiając, sprawa nie budzi zastrzeżeń. Dopiero, gdy zastanowimy się nad charakterem zasad podziału tych oszczędności, stwierdzimy, że istnieje tu specjalnie skomplikowany labirynt.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#StanisławHermanowicz">Oszczędność osiągnięta przez brygady parowozowe jest dzielona między nimi i ich „obserwatorami”, którzy przy podziale są podwójnie uprzywilejowani, a mianowicie obserwatorzy mają udział w globalnej sumie wszystkich oszczędności, osiągniętych przez wszystkie brygady łącznie. Poza tym z obrachunku nie są im potrącane pokrycia wyrównawcze przejazdów deficytowych, które dość często zdarzają się każdej brygadzie parowozowej. Brygady parowozowe w przeciwstawieniu do obserwatorów otrzymują premię wyłącznie od własnych, indywidualnych oszczędności i to od kwot „netto”, czyli po zminusowaniu deficytowych przejazdów. W związku z powyższym należy podkreślić, że niezależnie od tego czy poszczególne brygady parowozowe otrzymają coś tytułem nikłych resztek premii, ich obserwatorzy zawsze czerpią z tego tytułu pokaźne dochody. Np. niektórzy naczelnicy parowozowni uzyskują około 6.000 zł rocznie, a oprócz nich kosztem tychże brygad mają udział w premium węglowym także kanceliści i dyspozytorzy parowozowni.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#StanisławHermanowicz">Ostatnio na tle podziału premium wynikło bardzo charakterystyczne zajście. Pewne zespoły parowozowe postanowiły premium węglowe zaofiarować na Fundusz Obrony Narodowej, a jednak obserwatorzy sprzeciwili się tej decyzji jak najkategoryczniej.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#StanisławHermanowicz">Poza tym w parowozowniach wytworzyły się wielce osobliwe, a w skutkach nieobliczalne zwyczaje. Stosunki i stosuneczki w parowozowniach są stabilizowane jakością i miarą tak zwanych „fund dyspozytorskich”. Fundy dyspozytorskie to przeważnie alkohol we wszystkich jego odmianach, tak produkcji krajowej jak i zagranicznej. Nie trzeba nawet udowadniać, że głównie przyczyną katastrof kolejowych są opary alkoholowe.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#StanisławHermanowicz">Wróćmy raz jeszcze do wspomnianej, wyjątkowo charakterystycznej katastrofy spowodowanej przez samopas puszczoną lokomotywę. Moi informatorzy twierdzą, że głównym sprawcą był dyspozytor. On to w danym wypadku przedwcześnie zdjął maszynistę z omawianej lokomotywy i polecił mu zastępować siebie w parowozowni. Pomocnik maszynisty, pozostawiony sam jeden na szybkobieżnej lokomotywie, manewrując samotnie odprowadzał maszynę na miejsce postoju, przy czym podczas manewrowania na stacji musiał zeskakiwać z lokomotywy będącej w ruchu i w międzyczasie własnoręcznie przestawiać zwrotnice. Po przerzuceniu jednej takiej bocznej zwrotnicy nieborak nie zdążył dogonić lokomotywy, a ta stopniowo rozwijając szybkość, po wyjściu ze stacji z wielkim impetem wpadła na pociąg osobowy zdążający do Wilna.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#StanisławHermanowicz">Wysoka Izbo! Szczerze pragnąłbym wierzyć, iż wszystko to, o czym mówię, to tylko wersie. Sam fakt jednak, że krążą one wśród praktyką wieloletnią doświadczonych emerytów kolejowych, nie pozwala mi pokryć ich niefrasobliwym milczeniem.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#StanisławHermanowicz">Ostatecznie nie jestem jeszcze dość przekonany: czy Pan Minister ma się rumienić za obecny stan toru i taboru kolejowego Dyrekcji Wileńskiej oraz za pyramy, premie węglowe i skandaliczne fundy dyspozytorskie, jednak uważam, że gdyby mu się przytrafiło oglądać, jak traktują pasażerów niektórzy wyżsi urzędnicy Dyrekcji Wileńskiej, to napewno nie uniknąłby rumieńca. Oto dwa typowe fakty, których — niestety — byłem naocznym świadkiem: Dnia 28 sierpnia ub. r. w pociągu podmiejskim zostałem wysoce niewłaściwie potraktowany przez pp. inżyniera i kierownika kasy Dyrekcji Wileńskiej za to, że usiadłem na jednym z wolnych miejsc w przedziale wagonu, w którym oni przebywali. Panowie ci zachowywali się w sposób nie licujący z godnością piastowanych stanowisk aż do chwili, gdy konduktor poinformował ich o posiadaniu przeze mnie legitymacji poselskiej. Fakt drugi zdarzył się wieczorem w dniu Święta Niepodległości Polski i pierwszej powszechnej defilady przed nowozaprzysiężonym Marszałkiem Polski. Niepowszednia o ogólno-państwowym znaczeniu uroczystość narodowa zgromadziła w stolicy wyjątkowo liczne rzesze przybyłych rodaków z wszystkich krańców naszej rozległej Rzeczypospolitej. Stołeczny Zarząd Kolei uczynił wszystko, by ułatwić gościom tak przybycie, jak i odjazd, a jednak jakże odmiennie ustosunkowała się Dyrekcja Wileńska względem powracających z uroczystości. Obecny w tym dniu w Warszawie ówczesny wicedyrektor pozbawił ich 50% miejsc klasy I, jakie były do ogólnej dyspozycji w pociągu pospiesznym Warszawa — Wilno, i sam bezceremonialnie przez cały czas podróży aż do Wilna osobiście pełnił nieustępliwą straż przed jedynie wolnymi miejscami nadmiernie przepełnionego pociągu. Przygodnie obserwując dany gest p. wicedyrektora, kilkakrotnie byłem kuszony myślą, czy panowie inżynier i kierownik kasy Dyrekcji Wileńskiej, którzy w tak brutalny sposób potraktowali mnie jako pasażera pociągu podmiejskiego, nie są przypadkiem zsynchronizowani z ich bezpośrednim zwierzchnikiem. Wobec tego, że psychotechnika nie jest moją specjalnością, postanowiłem z tego miejsca przekazać swoje spostrzeżenia, rozważania i wątpliwości czynnikom bardziej kompetentnym i bezpośrednio odpowiedzialnym za obecne traktowanie obywateli-podróżnych przez administrację kolejową.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Matusiak.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#StefanMatusiak">Wysoka Izbo! Jeżeli mam mówić o budżecie Ministerstwa Komunikacji, to chciałbym dodać kilka uwag nie do samego budżetu, bo to nie zmieni jego pozycji, lecz do zagadnień techniczno-organizacyjnych. Komunikacja jest powszechnie uznana za jedną z najważniejszych arteryj w organizmie państwowym. Czem sprawniejsza komunikacja i doskonalsza, tym większy wywiera wpływ na tok życia gospodarczego, kulturalnego a jednocześnie i na obronność kraju. Włosi dzięki swej sprawnej komunikacji wygrali batalię w Afryce. Zdaniem prasy wygrali wojnę w Afryce szoferzy i robotnicy, którzy budowali drogi.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#StefanMatusiak">Jeżeli chodzi o nasze drogi kołowe, to pozostawiają one bardzo wiele do życzenia, aczkolwiek nie brak nam rąk do pracy i materiału, brak jedynie kapitału, ażeby drogi budować. Podczas gdy państwa ościenne budują autostrady, my zdobywamy się zaledwie na drogi bite i to nie wszędzie. Zdaje się, że o tym mógłby nam więcej powiedzieć p. Minister Skarbu. Pozostaje jeszcze komunikacja wodna. Komunikacji wodnej nie możemy wykorzystać, aczkolwiek wiemy, że jest tańsza o 30% od komunikacji lądowej. Wprawdzie mamy urzędy dróg wodnych, ale nie wiele one mogą zrobić, mając małe środki do dyspozycji. Jeżeli taki Urząd Dróg Wodnych otrzymuje na cały rok 300.000 zł, z czego połowa idzie na robociznę, a reszta na materiały, to rzecz jasna, że wielkich skoków robić nie może i dlatego Wisła i wszystkie nasze rzeki pozostają w takim stanie, w jakim są.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#StefanMatusiak">Przejdę teraz do kolei. Kolej jest przedsiębiorstwem jednym z największych w Państwie, którego majątek wynosi według sprawozdania referenta budżetowego około 8,5 miliarda złotych. Jest to cyfra astronomiczna jak na nasze stosunki. Wobec tak wielkiego kapitału, jaki jest włożony w przedsiębiorstwo, winna kolej bezwzględnie przynieść inne dochody, aniżeli te, które przynosi. Ze sprawozdania p. referenta można wnioskować jedno, że, gdyby kolej była przedsiębiorstwem prywatnym, to bezwzględnie dałaby ona dochody większe. Jednak przedsiębiorcy postawiliby inne warunki aniżeli te, które ma przedsiębiorstwo państwowe. Nie liczyliby się z zagadnieniem całości Państwa, a jedynie z zamkniętym i oderwanym aparatem gospodarczym. Jakie byłyby z tego wyniki, niech posłuży następujący fakt, aczkolwiek wiem, że nie będę w zgodzie ze sprawozdawcą.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#StefanMatusiak">Otóż przed kilku godzinami zwróciła się do mnie delegacja pracowników kolejek dojazdowych z memoriałem, podpisanym przez trzy związki, z prośbą, aby go oddać przy okazji p. Ministrowi Komunikacji. Powstał zatarg między pracownikami a dyrekcją. Strajk trwa 9 dni. Inspektor pracy jest bezsilny, dyrekcja odmawia jakichkolwiek pertraktacyj, sprawa pozostaje nadal otwarta i nie ma jej kto rozstrzygnąć. To jest przedsiębiorstwo prywatne, które chce ciągnąć największe zyski kosztem wyłącznie pracownika, a nie techniki organizacyjnej, Ale skutki są fatalne. Apeluję do p. Ministra Komunikacji, aby był łaskaw wejrzeć w tę sytuację. Memoriał ten pozwolę sobie złożyć p. Ministrowi.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#StefanMatusiak">Proszę Panów! Śmiem zaryzykować twierdzenie, że kolej jako przedsiębiorstwo państwowe może uzyskać większe dochody niż dotychczas, ale Ministerstwo Komunikacji musi spełnić jeden warunek, przede wszystkim musi usunąć kilka czynników, które wpływają ujemnie na gospodarkę i dochodowość kolei. Pozwolę je sobie przedstawić. Trzeba przede wszystkim poznosić wszystkie serwituty kolejowe, jakie obciążają dotychczas koleje, następnie znieść wszystkie darmoowe jazdy, należy podnieść techniczną organizację komunikacji, zwiększyć tonaż taboru, zmniejszyć ilość składów pociągów, które chodzą puste. Jako przykład podam fakt. Z Torunia pociąg wychodzi do Warszawy o godz. 6.20 rano. Pociąg, złożony z kilku wagonów, jedzie aż do samych Skierniewic pusty, dopiero od Skierniewic zaczyna się większy napływ pasażerów do Warszawy. Rzecz jasna, że pociągi chodzić muszą, bo są w rozkładzie jazdy przewidziane, ale w mniejszym składzie będą mniej kosztowne; tu także musi nastąpić reorganizacja. Dalej trzecim ważnym czynnikiem jest elektryfikacja; sądzę, że i p. Minister Komunikacji zgodzi się ze mną, że należy zelektryfikować urządzenia zabezpieczające ruch pociągów.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#komentarz">(Głos: Za co?)</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#StefanMatusiak">Wprawdzie mamy w niektórych dyrekcjach te urządzenia dość dobre. Jeżeli chodzi o urządzenia w dyrekcjach zachodnich, które pozostawił zaborca, były one w latach 1918/19 ostatnim krzykiem mody, dziś też stają się przeżytkiem, ale jeszcze swoje zadanie spełnić mogą. Natomiast jeżeli chodzi o resztę, to bardzo duże są pod tym względem braki.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#StefanMatusiak">Obecnie elektryfikuje się węzeł warszawski. Ale proszę Panów, co z tego wynika, kto na tym zarabia? Najwięcej zarabiają przedsiębiorstwa zagraniczne, bo specjalne narzędzia czy maszyny muszą być sprowadzane z Niemiec, Szwecji albo Anglii, ponieważ nasz przemysł krajowy śpi, nic nie robi w tym kierunku, choć korzysta ze zniżonych taryf. Dlatego należało by przemysł krajowy pobudzić do zainteresowania się tymi dziedzinami, a nie żebyśmy taką czy inną maszynę musieli kupować za granicą.</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#StefanMatusiak">Poza tym należy zreformować administrację. Nie może być takiego scentralizowania, że jest naczelnik czy jego zastępca, ale ostatecznej decyzji wydać nie mogą. Ostatnia decyzja pozostaje w ręku dyrektora, który też musi porozumieć się przedtem z Ministerstwem, które nie zawsze aprobuje inicjatywę dyrektora. W ten sposób gospodarka cierpi. To jest jeden z ważnych czynników, który także ujemnie wpływa.</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#StefanMatusiak">Poza tym trzeba specjalizować pracowników w poszczególnych działach służby, bo kolejarzem nie może być taki, który dziś przyjdzie z ulicy, a jutro będzie dobrze pełnił służbę. Należy szkolić pracownika więcej praktycznie, a nie teoretycznie, szczególnie w służbie wykonawczej. Należy kłaść nacisk na szkolenie praktyczne, a nie teoretyczne. Co z tego, że pracownik uczy się wielu przepisów, w których się gubi, i w końcu nie wie nic, a musi się ich uczyć, bo te wiadomości są mu potrzebne do egzaminu. Oto mały, humorystyczny przykład. Kiedyś mi pracownik opowiadał, że był egzaminowany przez instruktora z różnych przepisów, które wiedzieć rzekomo musi, związanych z kolejnictwem. Pyta go się instruktor z dziedziny gazów: Co Pan zrobi, jak Pan poczuje zapach musztardy? Pracownik namyśla się chwilę i odpowiada, świadomie czy nieświadomie: oglądam się, czy nie wisi gdzie kiełbasa. To są skutki przerostu przepisów. Przede wszystkim należy kłaść nacisk na praktykę. Dalej należy stworzyć odpowiednie warunki pracy i warunki mieszkaniowe, bo to jest najważniejsza rzecz. Nie można tylko mówić, że pracownik pracuje źle albo za mało, ale on musi mieć i warunki możliwe do pracy, a jednocześnie muszą być także zmienione warunki płacy, bo trudno się domagać, aby pracownik miał zdolności i siłę do pracy, jeżeli zarabia 100 zł miesięcznie. Z tych 100 zł kilka procent idzie na różne świadczenia społeczne, na podatek specjalny i zaledwie 60 zł zostaje mu na życie. To nie jest wypadek sporadyczny. Wszystko to ujemnie wpływa na tok gospodarki kolejowej, na jej dochodowość. I chociaż w skrócie pozwolę sobie poddać analizie niektóre czynniki, o których mówiłem, jak serwituty kolejowe i zniżki taryfy.</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#StefanMatusiak">Już w roku ubiegłym mówiłem z tej trybuny, że pęd do zniżki taryfy, do obciążeń kolei odbije się ujemnie na dochodach kolei i p. Minister Komunikacji potwierdził to w tym roku w Komisji Budżetowej przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Komunikacji. Potwierdził, że obniżka taryf nie wzmogła ruchu, nie dała dochodów, które były przewidywane i dlatego suma preliminowana do Skarbu Państwa w wysokości 75 milionów zł nie została wpłacona.</u>
<u xml:id="u-54.11" who="#StefanMatusiak">Dochody kolejowe są naprzód zjadane, a bilans końcowego rachunku wychodzi na zero.</u>
<u xml:id="u-54.12" who="#StefanMatusiak">I wtedy jeżeli ktoś rozpatruje gospodarkę kolejnictwa, to stwierdza, że kolej daje niedobory, że nie umie gospodarować i kładzie to na karb Ministra czy administracji. Dlatego te obciążenia bezwzględnie muszą być zniesione.</u>
<u xml:id="u-54.13" who="#StefanMatusiak">Technika organizacyjna. Fachowcy kolejowi twierdzą, że należy zwiększyć tonaż przewozu. Można by wzmocnić wagon 20 tonowy choćby o jeden resor i wówczas ładować 25 ton zamiast 20 ton. Pociąg dalekobieżny przy tej samej obsłudze i nakładzie materiału byłby wykorzystany. Fachowcy kolejowi dali taką definicję: jeżeli na wzmocnienie taboru wydać sumę od pół do 1 miliona zł, to koleje osiągnęłyby dochodu rocznego więcej o 4 miliony zł. Sądzę, że o taką sumę warto było by się pokusić, aby dochód zwiększyć. Ale, jak powiadam, kolej ciągle cierpi na brak kredytów. Dochody nie wystarczą na ulepszenie i wzmocnienie taboru i urządzeń jeżeli kolej musi je dzielić, jeżeli przez szereg lat były robione oszczędności na personelu, na materiałach, to trzeba ich zaprzestać, gdyż w końcu koleje zostałyby zdewastowane. I niech się Panowie nie dziwią, że w ostatnich czasach zdarzają się wypadki kolejowe i prasa alarmuje. Wypadki nie zawsze są z winy personelu, a tylko z pewnych okoliczności i na to trzeba zwrócić uwagę. Dlatego śmiem twierdzić, że kolej nie może w swoim aparacie przeprowadzać oszczędności takich, jakie zdają się możliwe naszym ekonomistom czy filozofom.</u>
<u xml:id="u-54.14" who="#StefanMatusiak">Dziedzina elektryfikacji. O tym chcę choć w krótkich słowach powiedzieć. Należy zelektryfikować urządzenia kolejowe przede wszystkim w dziale zabezpieczenia ruchu pociągów. Marny dział elektryczny prądów słabych i silnych, sądzę, że gdyby p. Minister wziął to pod uwagę, to można by skomasować te dwa działy, stworzyć jeden dział elektryczny, wyspecjalizować w tym dziale ludzi i niech ten dział daje wtedy inicjatywę z siebie. Ale dział słabych prądów podporządkowany jest działowi drogowemu, zaś dział prądów silnych działowi maszynowemu i ani jeden, ani drugi nie może wiele robić. Dlatego w dziedzinie elektryfikacji idziemy naprzód żółwim krokiem. Pozwolę sobie zakomunikować p. Ministrowi, że w najbliższym czasie złożę odpowiedni memoriał w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-54.15" who="#StefanMatusiak">Dalej, proszę Panów, sprawa podniesienia techniki. Według mnie, a sądzę, że jest w tym zgodne i Ministerstwo, należało by na wszystkich większych dworcach, dworcach węzłowych, pobudować pagórki dla przetaczania i szeregowania pociągów. Takie pagórki są bardzo pomocne, istnieją one w dyrekcjach zachodnich — nie wiem jak w innych — i wpływają dodatnio na zestawianie pociągów, dając 4 godziny różnicy w zestawianiu, a więc zwiększają wydajność pracy.</u>
<u xml:id="u-54.16" who="#StefanMatusiak">Jeszcze kilka uwag w sprawie reformy administracji. W roku ubiegłym zwracałem na to uwagę, że zcentralizowanie kompetencji w decydowaniu różnych spraw leży w ręku Ministerstwa Komunikacji. Dyrekcje muszą mieć większą kompetencję czy to w sprawach personalnych, czy też gospodarczych. Sprawy bywają pilne, które natychmiast muszą być załatwiane i nie można czekać tygodniami na ich uzgodnienie z Ministerstwem. Dyrekcja zwleka i zamawianie materiału trwa co najmniej pół roku. Szczególnie w dziedzinie gospodarczej dyrekcje muszą mieć więcej kompetencji. Gdyby w prywatnym przedsiębiorstwie ktoś miał czekać dłużej na materiał, to nie zarobiłby nic i musiałby wkrótce zbankrutować. Są to momenty ważne, na które większą należy zwrócić uwagę, by kolej miała możność zwiększenia dochodu, a także i wydajności pracy.</u>
<u xml:id="u-54.17" who="#StefanMatusiak">Jeszcze chciałem zwrócić uwagę na warunki pracy. Warunki pracy są, że tak powiem, dość fatalne. Częściowo mówił o nich p. Starzak. Chcę jednak dodać, że jeżeli komuś się zdaje, że warunki pracy w kolejnictwie są idealne, albo że jest w kolejnictwie przestrzegana ustawa o 8-godzinnym dniu pracy, to się myli. Jak długo istnieje ta ustawa, to aczkolwiek ona obowiązuje we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego, nie stosowano jej w przedsiębiorstwach państwowych. Pracownik ma obliczoną pracę według współczynnika, który jest dostosowany do przebiegu pociągo-kilometrów. Ma obliczoną ilość godzin pracy, najmniejszy współczynnik pracy, to jest co daje 16 godzin pracy na dobę, oczywista, że na bocznych liniach, na innych jest 12 godzin, a w niektórych tylko 8. Jeśli chodzi o uwagę, że można by redukować personel, aby były większe dochody, to każdy kolejarz musiałby pracować 24 godziny, więcej nie, bo doba więcej nie ma, chyba, że ktoś wymyśliłby inny kalendarz.</u>
<u xml:id="u-54.18" who="#StefanMatusiak">P. referent wysunął tezę nie swoją, ale byłego inżyniera kolejowego, p. Cywińskiego, który twierdzi, że można by było osiągnąć daleko większe dochody z kolejnictwa, ale trzeba by zredukować 23% personelu. Proszę Panów, już wskazałem, ile personel kolejowy godzin pracuje i nie jestem odosobniony, bo to potwierdził p. Minister Komunikacji i potwierdzi to panom każdy kolejarz. Gdybyśmy teraz jeszcze ten personel zredukowali, ażeby większe osiągnąć dochody, to nie starczyło by już doby, tyle musiałby pozostały personel pracować. I mnie się wydaje, że p. inżynier Cywiński patrzy na koleje przez teleskop, tak jak jeden astronom szwedzki patrzył przez teleskop z wielkiej góry i badał gwiazdy i zauważył, że jedna ma szybszy bieg, a inna bieg wolniejszy. Chciał obracając teleskopem regulować bieg gwiazd, ale zamiast gwiazdami, poruszał teleskopem. Przyszła mgła, zakryła gwiazdy i przez teleskop nie widział nic. Obawiam się, że przez redukcję osiągnęlibyśmy wręcz przeciwny skutek, co by jeszcze pogorszyło naszą gospodarkę kolejową. Dlatego dla mnie te wszystkie teorie wygłaszane przez filozofów-ekonomistów, nie mających z kolejarzami nic do czynienia, nie są ważne. Każdy, kto zostawił trochę zdrowia w tym przedsiębiorstwie, inaczej te sprawy traktuje. Kolej jest przedsiębiorstwem ogólnopaństwowym. Nie tylko ma za zadanie zarobić, ale jednocześnie musi być dostosowana do warunków obronności Państwa, bo nie naszą jest winą, że znajdujemy się w położeniu geopolitycznym nieodpowiednim. I dzisiaj stwierdzam z tego miejsca, i p. Minister to podkreślał, że nam brak personelu kolejowego, ale nie możemy więcej przyjąć, bo kredyty są niewystarczające.</u>
<u xml:id="u-54.19" who="#StefanMatusiak">Proszę Panów, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę w kilku słowach na katastrofy kolejowe. Otóż już wskazałem, że katastrofy kolejowe powstają często w różnych okolicznościach i nie zawsze z winy pracownika. Jedzie komisja, która bada na miejscu wypadku, czy nie zostały przekroczone przepisy kolejowe. Nie ma dwóch zdań, że tu i owdzie pracownik przeoczył przepisy. P. Minister oświadczył w Komisji Budżetowej, że często są to skutki przerostu pracy społecznej. W zupełności p. Minister ma rację. Mamy pewien przerost pracy społecznej w kolejnictwie. Kolejnictwo jako przedsiębiorstwo ma 21 organizacyj, w tym 4 o charakterze ogólno-państwowym, a 17 związków zawodowych. Możliwe, że i ta może być przyczyna, ale z drugiej strony stwierdzić należy, że okoliczności, warunki pracy i płacy powodują często te wypadki. Niech Panowie wezmą pod uwagę, że pracownik, który idzie na służbę, posiada 12 albo 11 kategorię uposażenia, tj. 125 do 150 zł. Jeżeli jest żonaty i dzieciaty, zapłaci 20, 30 zł komornego, to pozostaje mu 70 zł na życie. On idąc na służbę musi myśleć, co będzie jadł na obiad, czy mu starczy czy nie. Sądzę, że jeżeli p. Minister na zjeździe powszechnym K. P. W. oświadczył, że jest reprezentantem kolejarzy, to pozwolę sobie wziąć go za słowo, aby był łaskaw te warunki wykazać na Radzie Ministrów. Niechże p. Minister Skarbu nie robi oszczędności na wydatkach personalnych pracowników kolejowych. Bezwzględnie musi nastąpić reforma uposażeń, trzeba przywrócić chociażby ten stan, jaki był w 1934 r. — a nie był to wcale stan idealny.</u>
<u xml:id="u-54.20" who="#StefanMatusiak">Dalej chciałbym poruszyć inną sprawę. Otóż Panie Ministrze, plan inwestycyjny przewiduje dla komunikacji 56 milionów zł. Sądzę, że Pan Minister skorzysta z tego planu i będzie mógł coś dorzucić na pewne inwestycje kolejowe najbardziej potrzebne. Mam tu na uwadze personel gdyński. Nie przeholuję Panie Ministrze, bo Pan Minister może to sprawdzić, jeśli powiem, że 80% pracowników kolejowych w Gdyni dojeżdża od 20–60 km do pracy. I jaka jest ich praca w takich warunkach? Gdynia, która jest chlubą Polski, miejscem zainteresowania zagranicy, jest katorgą dla pracowników kolejowych. Żaden nie chce iść pełnić służbę w Gdyni. Mam całe stosy próśb i interwencyj w tej sprawie, żeby ich stamtąd wycofać. Pracownik kolejowy zarabia 100–120 zł miesięcznie, z czego na mieszkanie, wynajęte prywatnie, płaci 90 zł, 95% pensji idzie na mieszkanie — są to warunki niemożliwe, muszą bezwzględnie ulec zmianie. Zawiązała się w Gdyni spółdzielnia budowy mieszkań. Może Pan Minister byłby łaskaw im dopomóc, żeby mogli otrzymać kredyt na budowę własnych mieszkań, których w tej chwili brak około 300. Pracownicy starają się mieć własne mieszkania, nie można pozwalać, by jeszcze dłużej dojeżdżali do miejsca pracy.</u>
<u xml:id="u-54.21" who="#StefanMatusiak">W końcu chcę jeszcze prosić p. Ministra, by był łaskaw zwrócić uwagę na urlopy wypoczynkowe dla pracowników, zatrudnionych w dziedzinie zabezpieczania ruchu pociągów. Jest to służba bardzo ważna, a tymczasem mają oni zaledwie 14 dni urlopu. Nie wiem kto był taki mądry, że zaliczył tę kategorię do pracowników fizycznych. Nie wiem, czy można ludzi, mających do czynienia z urządzeniami elektrycznymi, zaliczać do kategorii pracowników fizycznych. Dzieje się tym ludziom krzywda.</u>
<u xml:id="u-54.22" who="#StefanMatusiak">Chciałbym przy okazji poprosić p. Ministra, by był łaskaw zrewidować swe zarządzenia, które wydał w 1936 r., posyłania pracowników na emeryturę. Wierzę, że p. Minister ma dobre intencje, że wysyła się na emeryturę tylko tych pracowników, którzy ukończyli 60 lat. Mówi wprawdzie stare przysłowie, że nowa miotła lepiej zamiata, ale ja twierdzę, ze stare skrzypce lepiej grają.</u>
<u xml:id="u-54.23" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-54.24" who="#StefanMatusiak">Wprawdzie stary kolejarz nie ma już dużo siły, ale ma tę specyfikę pracy i można go jeszcze wykorzystać. Dlatego prosiłbym, by p. Minister był łaskaw wstrzymać to zarządzenie. Szczególnie chodzi mi o Gdańsk, gdzie są specyficzne warunki pracy — o czym wspominałem już w roku ubiegłym. Poza tym powiem, że kolej ma kilka tysięcy pracowników na emeryturze, rocznie płaci się na nie około 90 milionów zł. Zdaje się, że nie leży w interesie Państwa, abyśmy mieli przerosty emerytów, bo lepiej było by płacić za pracę produktywną.</u>
<u xml:id="u-54.25" who="#StefanMatusiak">Kończę reasumując, że jeżeli te wszystkie czynniki będą zrealizowane, to będzie obopólne zadowolenie z jednej i drugiej strony, będą unormowane taryfy i będą zadowolone w Państwie wszystkie sfery gospodarcze.</u>
<u xml:id="u-54.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#BohdanPodoski">Głos ma p. Zawałykut.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#IwanZawałykut">Wysoki Sejmie! Przemawiając imieniem Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej przy budżecie Ministerstwa Komunikacji, pragnę na wstępie zwrócić uwagę na kierunek polityki gospodarczej tego Ministerstwa w stosunku do ziem etnograficznie ukraińskich, a więc w stosunku do południowo-wschodnich województw, do Wołynia i do Polesia.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#IwanZawałykut">I już na wstępie z przykrością muszę podkreślić, iż mimo licznych interwencji ze strony posłów ukraińskich i próśb ze strony społeczeństwa ukraińskiego dotychczas w stosunku do Ukraińców w tej dziedzinie właściwie nic się nie zmieniło. A znikomo drobne posunięcia prawie nie grają tutaj roli. Polityka tego resortu w niczym dotychczas nie przyczyniła się do złagodzenia stosunków polsko-ukraińskich, a więc do utrwalenia tej linii politycznej, jaką obecnie reprezentujemy i jaką pragniemy urzeczywistnić.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#IwanZawałykut">Stwierdzić muszę, że prócz słów nic więcej nie ma. I nie ma żadnych oznak, które by zwiastowały jakąkolwiek zmianę w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#IwanZawałykut">Przystępując konkretnie do omówienia budżetu Ministerstwa Komunikacji zauważamy, że ani w budżecie zeszłorocznym, ani w budżecie na rok przyszły, ani w świeżo uchwalonej ustawie o inwestycjach nie znajdujemy nic takiego, co mogłoby wskazywać na zmianę zamierzeń Ministerstwa w kierunku popierania rozwoju gospodarczego w tej połaci kraju. Nie widzi się tam przeznaczonych funduszów ani na budowę linij kolejowych na naszym terenie, ani na budowę dróg, ani na regulację rzek i potoków górskich.</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#IwanZawałykut">Zacznę od kolei żelaznych. W budżecie przedłożonym nie przewiduje się na terenie południowo-wschodnich województw budowy choćby jednej wązkotorowej kolejki, która osobliwie w okolicach górskich mogłaby wyświadczyć ludności miejscowej poważne usługi gospodarcze czy to w dziedzinie eksploatacji drzewa, czy to w celach turystycznych. W planie inwestycyjnym figuruje pozycja na budowę dróg żelaznych w kwocie 50 milionów, ale na budowę kolei na naszych terenach nie przewiduje się żadnej kwoty. Mamy nadzieję, że p. Minister tę ważną dla nas kwestię weźmie pod uwagę.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#IwanZawałykut">Polityka P. K. P. prowadzona przez lwowską dyrekcję w sprawach personalnych w stosunku do Ukraińców idzie po dawnemu niezmiennym trybem. Po masowym zwolnieniu urzędników i funkcjonariuszy Ukraińców ze służby w kolejnictwie lub po masowym przeniesieniu ich w stan spoczynku w latach 1930–1934 nie przyjęto prawie nikogo do służby. W centrali lwowskiej dyrekcji kolei jest 10 urzędników Ukraińców na około 750 wszystkich urzędników. Na około 500 urzędników ruchu nie ma dotychczas ani jednego urzędnika Ukraińca. Nie świadczy to o przychylnej polityce tej dyrekcji do Ukraińców.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#IwanZawałykut">Po masowym zwolnieniu również w tym czasie robotników kolejowych ukraińskiej narodowości nie przyjmuje się prawie żadnych nowych, a od nielicznych jednostek przyjmowanych tu i ówdzie wymaga się częstokroć i w dalszym ciągu zmiany obrządku religijnego. Dotychczas w dyrekcji lwowskiej panuje duch okólnika z 15.9.1935 r. osławionego inż. Mączki, ówczesnego kierownika oddziału ruchu dyrekcji lwowskiej P. K. P., okólnika nakazującego przyjmować do służby ruchu tylko kandydatów religii rzymsko-katolickiej i tylko należących do narodowości polskiej. Ten okólnik odczytany został w oryginale na Komisji Budżetowej przez kol. posła Celewicza.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#IwanZawałykut">Ów p. Mączka, ówczesny naczelnik biura personalnego w dyrekcji, aresztowany później za różne nadużycia, już obecnie wprawdzie nie działa, ale powołane jego okólnikiem do życia różne małe mączki na pojedyńczych odcinkach kolei żelaznej pracują niestety do dziś dalej. Oni nikogo z Ukraińców nie przyjmują do służby kolejowej, nawet w charakterze robotników. Do służby ruchu Ukraińców prawie przyjmować nie wolno, chociaż to nigdzie nie jest napisane. Taki stan trwa głównie na odcinkach kolei b. dyrekcji w Stanisławowie. I ten stan uważa się niestety do dziś dnia za normalny. Wierzymy w dobrą wolę p. Ministra co do oczyszczenia tej atmosfery, ale przypuszczamy, że o tych sprawach dotychczas p. Minister nie ma dokładnej wiadomości.</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#IwanZawałykut">Nie dopuszcza się dalej na terenie lwowskiej dyrekcji do przetargu i dostaw nikogo z ukraińskich rzemieślników, przemysłowców, choć ich oferty bywają nieraz korzystniejsze od innych ofert. Nie widać dalej ani na wagonach, ani na dworcach kolejowych na terenie południowo-wschodnich województw i woj. wołyńskiego ani jednego napisu w języku ukraińskim, chociaż jest to w interesie samej P. K. P., jako przedsiębiorstwa handlowego. P. K. P., jako przedsiębiorstwo handlowe, powinno pójść na rękę ludności ukraińskiej we własnym dobrze zrozumianym interesie, tym bardziej, że uczyniła to już dawno sąsiadka za Karpatami — Czechosłowacja.</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-56.10" who="#IwanZawałykut">Nic na to nie pomogę, taka ona jest. Leży to zresztą i w interesie politycznym Państwa.</u>
<u xml:id="u-56.11" who="#IwanZawałykut">Nie szanuje się dalej praw języka ukraińskiego w stosunku do klientów ukraińskich na P. K. P. Ja sam osobiście miałem niedawno, bo w dniu 11 grudnia 1936 r., przykry wypadek na stacji Hadyńkowce obok Czortkowa. Zawiadowca tej stacji, gdy zwróciłem się do niego przy nadawaniu większego bagażu w języku ukraińskim, oświadczył mi, że nie rozumie, co do niego mówię. Gdy w grzecznej formie zwróciłem mu uwagę, iż on w interesie P. K. P. jest obowiązany na tym terytorium rozumieć język ukraiński, odpowiedział mi, iż takiego rozporządzenia nie ma i że wobec tego nie jest obowiązany ten język rozumieć, bo trafić się może, że ktoś od niego zażąda rozumienia języka chińskiego. Po takiej obrazie wylegitymowałem się przed p. zawiadowcą i oświadczyłem mu, że jestem posłem, równocześnie zagroziłem, że zrobię użytek z tego jego zachowania się, a mianowicie wniosę zażalenie do Dyrekcji Lwowskiej. Wtedy dopiero p. zawiadowca mnie zrozumiał, przeprosił i załatwił moją sprawę. A działo się to, niestety, w obecności innych ludzi, miejscowych gospodarzy, których powołałem na świadków zajścia. Podaję ten fakt przykry dla mnie osobiście do wiadomości p. Ministra. A teraz dalszy przykry wypadek, wprawdzie zdaje się nie z czasów rządzenia p. Ministra, jednakże skutki jego do dziś dnia jeszcze trwają.</u>
<u xml:id="u-56.12" who="#IwanZawałykut">Komisja dyscyplinarna przy dyrekcji kolejowej we Lwowie wydała orzeczenie z 1 lutego 1937 r. Dz. 38/36, uznające Dymitra Abramiuka, starszego przetokowego, winnym „że w służbie na stacji kolejowej Delatyn w różnym czasie w urzędowaniu używał języka ruskiego i wydawał polecenia służbowe również w tym języku”. Zawiadowca tej stacji zapowiedział mu już przedtem z góry: „Pan tu u nas nie wytrzyma długo”, następnie zmuszał tego starszego funkcjonariusza do zamiatania dworca kolejowego, aby go sprowokować. Zawiadowca swój cel osiągnął.</u>
<u xml:id="u-56.13" who="#IwanZawałykut">A drugi przykład: Stefan Rypan, funkcjonariusz kolejowy na stacji w Stanisławowie, zwolniony został przed 2 laty ze służby jako grekokatolik i Ukrainiec tylko na jeden dzień przed upływem 15 lat służby — naturalnie bez emerytury, bo o to chodziło. Obecnie Rypan procesuje się o swoje prawo, na razie bez skutku.</u>
<u xml:id="u-56.14" who="#IwanZawałykut">Tak wygląda normalizacja ukraińsko-polskich stosunków w tym resorcie na ukraińskich terenach, tak wygląda urzędowanie różnych Mączków w kolejnictwie na terenie Dyrekcji Lwówskiej.</u>
<u xml:id="u-56.15" who="#IwanZawałykut">Przechodzę do dróg. I tu razi zaniedbanie czy lekceważenie, jak dowodzi preliminarz budżetu i ustawa o inwestycjach. Na budowę i utrzymanie dróg mamy w budżecie na rok najbliższy sumę 2.280.COÓ zł. P. Minister Komunikacji oświadczył na Komisji Komunikacyjnej, że wsie w Polsce toną w błocie i dlatego trzeba czym prędzej przystąpić do budowy dróg. Słusznie, ale gdzie fundusze? Z przeznaczonych powyżej na drogi funduszów przypada na województwa południowo-wschodme kwota 250.000 zł. W planie inwestycyjnym figuruje wprawdzie pozycja na budowę i utrzymanie dróg w kwocie 50.000.000 zł, ale z kwoty tej przypada na inwestycje w południowo-wschodnich województwach tylko 1.200.000 zł. Jest to oczywiste upośledzenie naszego kraju, na co słusznie zwrócili uwagę i co podkreślili koledzy posłowie Polacy — Krzeczunowicz i Wojciechowski. Jeśli wieś tonie w błocie, to tonie przede wszystkim wieś ukraińska na Wołyniu i w południowo-wschodnich województwach, bo tu mamy czarnoziem.</u>
<u xml:id="u-56.16" who="#IwanZawałykut">Gdy już jesteśmy przy budowie dróg i ich utrzymaniu, muszę wspomnieć o projekcie nowej ustawy o budowie dróg, wniesionej przez Rząd do Sejmu. Ustawa ta ma na celu wprowadzenie jednolitości administracji i budowy dróg w całym Państwie. Ale projekt ten staje się niebezpiecznym dla samorządów, bo zgodnie z projektem ma przerzucony ciężar utrzymania dróg na samorządy. Większość dotychczasowych dróg państwowych lub przez Państwo utrzymywanych ma przejść wedle tego projektu na barki samorządów. Drogi państwowe na Wołyniu i w trzech województwach południowowschodnich wynoszą łącznie 20.620 km i dotąd są wyłącznie utrzymywane z funduszów państwowych. Obecnie więcej niż połowa z nich, bo blizko 11.000 km miałoby przejść na samorządy wojewódzkie i powiatowe. Byłby to wielki ciężar dla samorządów, bo wydatki na drogi w samorządach musiałyby być kilkakrotnie zwiększone. Samorządy otrzymałyby wedle tej ustawy prawo nakładania samoistnych podatków drogowych, a to odbiłoby się przede wszystkim na ludności wiejskiej i na gospodarce samych samorządów. Gdy ponadto weźmie się pod uwagę ustawę o szarwarkach, wedle której nakładać ciężary na ludność mają prawo także samorządy gminne w formie robocizny na drogach gminnych i gromadzkich w razie budowy budynków gminnych i szkolnych i przy melioracjach gruntów, to obciążenie ludności wiejskiej może przejść granice i doprowadzić do ruiny gospodarczej wsi. Jeśli się dalej weźmie pod uwagę, że ustawa o szarwarkach nie zna najwyższej normy obciążenia ludności i dlatego w niektórych powiatach, np. w powiecie kosowskim województwa stanisławowskiego obciążono cały powiat na szarwarki w 110%, a w mieście Kutach tegoż powiatu w 180% stosunku do podatku gruntowego i przemysłowego, to można sobie uzmysłowić, jak będzie wyglądać obciążenie ludności po wejściu w życie nowej ustawy drogowej i po obciążeniu ludności samoistnym podatkiem drogowym. Ostrzegamy w czas przed tego rodzaju przeciąganiem struny. Wszystko jedno dla płatnika, czy sięga się po grosz podatkowy w tej czy w innej formie podatku państwowego czy samorządowego, bo pieniądz ten podatkowy zawsze z tej samej pochodzić będzie kieszeni. W ten sposób budżety mogą być zrównoważone teoretycznie, ale kieszenie podatników będą zrujnowane. Dlatego w imieniu Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej domagam się zachowania w południowowschodnich województwach i na Wołyniu tego stanu rzeczy, jaki jest dotychczas w sprawach drogowych, to jest, aby na terenie tych województw dotychczasowe drogi państwowe pozostały i nadal na etacie państwowym, a nie były przerzucone na utrzymanie samorządu. Jest to postulat zupełnie usprawiedliwiony ze względu na słabe zagospodarowanie tego kraju. W razie przerzucenia ciężarów utrzymania dróg na samorządy trudno będzie, a może będzie i wyklucz one zatarcie różnicy pod względem gospodarczym między wschodem a zachodem Państwa.</u>
<u xml:id="u-56.17" who="#IwanZawałykut">Nie lepiej przedstawia się sprawa regulacji i obwałowania rzek i potoków górskich w Karpatach wschodnich. Powodzie, prawie rok rocznie się powtarzające, wyrządzają corocznie na około 64 milionów złotych szkód mieszkańcom górskim. Z tego więcej niż połowa przypada na wschodnie Karpaty. Mimo tak strasznego w swych skutkach żywiołu nie przeznacza się na walkę z nim w budżecie państwowym na najbliższy rok zgoła niczego. Mamy wprawdzie w uchwalonej przed kilku dniami ustawie inwestycyjnej pozycję na regulację potoków i rzek górskich w kwocie 15 milionów zł. Ale z tego na regulację rzek w południowo-wschodnich województwach przypada wszystkiego 2.250.000 zł. A więc i w tym wypadku jest widoczne pokrzywdzenie południowo-wschodnich województw i Wołynia. Nie przeprowadzono dotąd regulacji ani rzeki Prutu, ani dzikiego Czeremoszu, ani rzeki Stryj, ani żadnych innych rzek i potoków górskich we wschodnich Karpatach. Wielkie fundusze poszły na budowle wodne w Rożnowie, na Dunajcu i na rzece Soła. Nie zaczęto jednak odbudowy drogi wzdłuż rzeki Czeremoszu od Kut do Rostok i Hryniawy na Huculszczyźnie, chociaż mieszkańcy tej okolicy już od kilku lat błagają o pomoc, nie mogąc przejechać do miasta; przechodzą piechotą lub na koniach.</u>
<u xml:id="u-56.18" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-56.19" who="#IwanZawałykut">Sprawa budowy kanału, łączącego San z Dniestrem, była przedmiotem rozważań jeszcze za czasów austriackich. Sprawa ta jest może teraz bardziej aktualna, aniżeli wówczas. Budowa takiego kanału, łączącego Dniestr z Sanem, a dalej Bałtyk z morzem Czarnym, przyczyniłaby się do szybkiego gospodarczego podniesienia nietylko ziem południowo-wschodnich, ale arteria ta miałaby olbrzymie znaczenie gospodarcze dla całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-56.20" who="#IwanZawałykut">Wspomnieć w końcu muszę o emerytach kolejowych, chociaż ta kwestia właściwie tu nie należy. Ograniczenie względnie odebranie emerytom 25% ich lat służby t. zw. zaborczej i ograniczenie tym samym ich poborów emerytalnych jest dla wszystkich emerytów bez różnicy kategoryj nadzwyczaj krzywdzące. Ale dla emerytów kolejowych jest ono tym bardziej bolące, ponieważ emeryci kolejowi mieli właściwie własne wielkie fundusze, nagromadzone ze składek emerytalnych z czasów austriackich. A fundusze te przejęte zostały w całości przez Skarb Państwa Polskiego w walucie złotej lub w postaci budynków i nieruchomości, które jeszcze wedle obecnej wartości nieruchomości przedstawiają wartość ponad 50 milionów zł. I dlatego przysługuje im przed wszystkimi innymi emerytami prawo żądania naprawienia ich krzywdy i przywrócenia należnej im pełnej emerytury, a nawet prawo domagania się zwrotu ściągniętych z ich emerytur kwot na podstawie dekretu Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-56.21" who="#IwanZawałykut">W końcu pozwolę sobie przedłożyć 2 rezolucje, które brzmią:</u>
<u xml:id="u-56.22" who="#IwanZawałykut">1) Sejm wzywa Rząd, aby z funduszów objętych planem inwestycyjnym, a przeznaczonych na budowę kolei żelaznych i dróg, przeznaczyć odpowiednią sumę na te cele na ziemiach wschodnich i południowo-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-56.23" who="#IwanZawałykut">2) Sejm wzywa Rząd, aby z funduszów objętych ustawą inwestycyjną przeznaczyć na regulację rzek i potoków górskich, a w szczególności na regulację Prutu i Czeremoszu kwotę najmniej 5 milionów zł.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Pimonow.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#BorysPimonow">Wysoki Sejmie! Budżet Ministerstwa Komunikacji w warunkach, które istnieją w dziedzinie olbrzymich potrzeb komunikacyjnych w naszym Państwie, musi być przez bardzo długi przeciąg czasu budżetem par excellence deficytowym. Jeśli więc dziś na pewnych głównych odcinkach gospodarki Ministerstwa Komunikacji wyższe racje państwowe wymagają od p. Ministra Komunikacji wykazywania dochodów i złożenia świadczeń na rzecz ogólnych potrzeb państwowych, to zmusza nas to do bardzo powściągliwego stosunku przy rozważaniu działalności i zamierzeń Ministerstwa Komunikacji. Nie zgadzam się z opinią, wyrażoną tutaj przez kol. Starzaka, że słusznym jest na daleką metę stawianie kwestii udziału Kolei Państwowych w gospodarce Państwa jako przedsiębiorstwa w zasadzie koniecznie mającego przynieść zyski. Dlatego chciałbym rozumieć raczej ten stan istniejący obecnie jako smutną konieczność, która zmusza Ministerstwo Komunikacji do odejmowania od serca tych pieniędzy, które wpływają z kolei, by łożyć je na ogólne potrzeby Państwa, gdyż chodzi przede wszystkim o zrównoważenie budżetu państwowego, co jest oczywiście momentem pierwszorzędnej wagi.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#BorysPimonow">Nie zwalnia mnie jednak nawet takie podejście do przedłożonego budżetu Ministerstwa Komunikacji od wypowiedzenia zasadniczej uwagi, że rozpatrywany budżet Ministerstwa Komunikacji zawiera zresztą nie tylko w tym roku, ale już od kilku lat poważną organiczną wadę. Wadę tę upatruję w systematycznym braku specjalnej dotacji na utrzymanie państwowych dróg kołowych. Jeżeli czynię tę uwagę, to ani na chwilę nie przypuszczam, że p. Minister Komunikacji nie zdaje sobie sprawy, że ten stan rzeczy prowadzi do trwonienia i niszczenia majątku narodowego. Bo przecież jeżeli weźmiemy pod uwagę, że większość naszych dróg państwowych posiada nawierzchnie tłuczniowe, t. j. nawierzchnie o charakterze, wymagającym stałej konserwacji, ta uwaga moja wydaje się na czasie i na miejscu.</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#BorysPimonow">Czyniąc tę uwagę wyrażam zdaje mi się opinię całego Sejmu, że każde poczynanie w przyszłości w tym kierunku p. Ministra Komunikacji i próby wywojowania stałych dotacyj na utrzymanie kołowych dróg państwowych spotka się z całkowitym zrozumieniem i najwyższym uznaniem ze strony Sejmu.</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#BorysPimonow">W związku z realizacją przyszłego budżetu Ministerstwa Komunikacji p. Minister zapowiedział, że będzie zmuszony poddać daleko idącej rewizji ulgi taryfowe stosowane i udzielane dotychczas na kolejach. Jestem pełen zrozumienia dla konieczności zrewidowania ulg, które były wywołane wyjątkowymi warunkami, spowodowanymi ogólnym kryzysem gospodarczym i powszechną koniecznością. Bardzo bym przestrzegał jednak, ażeby przy tej rewizji nie zostały przecenione te symptomaty polepszenia stanu gospodarczego, które obecnie zaistniały, i ażeby zbyt raptowne cofnięcie ulg nie zdmuchnęło tego płomyka optymizmu co do nadziei dalszego polepszenia się naszego stanu gospodarczego. Jeżeli obawa ta jest słuszna w stosunku do całości Państwa, to tym bardziej będzie ona uzasadnioną, jeżeli chodzi o system ulg taryfowych, zastosowanych w warunkach kresów wschodnich. Uważam, że warunki gospodarcze na kresach wschodnich są tak specyficzne, że właściwie mówiąc, wogóle nie należy mówić w tym wypadku o ulgach taryfowych, tylko zaś o wprowadzeniu i utrzymaniu norm taryfowych odmiennych od stosowanych w pozostałych dzielnicach Państwa, które by sprzyjały rozwojowi gospodarczemu ziem wschodnich.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#BorysPimonow">Kolega Wielhorski poruszył w sposób znakomity i bardzo przekonywujący to ogromne znaczenie nie tylko pod względem gospodarczym, ale i pod względem politycznym, pod względem możliwości rozwojowych i przyszłości Państwa całego, które mogą odegrać właściwie zrozumiane i właściwie postawione kresy wschodnie. Nie będę powtarzał tych doskonałych argumentów, które przytaczał tu kolega Wielhorski, i ograniczę się do całkowitego zsolidaryzowania się z jego wywodami w tej sprawie i do omówienia tylko niektórych odcinków gospodarki drogowej i komunikacyjnej na kresach wschodnich, które zdaniem moim należy jeszcze usprawnić i uporządkować.</u>
<u xml:id="u-58.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
<u xml:id="u-58.6" who="#BorysPimonow">Proszę Panów, gdy się mówi o ogromie potrzeb ziem wschodnich pod względem drogowym i komunikacyjnym, to należy tu jednak objektywnie stwierdzić, że pomimo bardzo powolnego tempa inwestowania na ziemiach wschodnich pewne rzeczy zostały jednak zrealizowane i wyniki tych poczynań inwestycyjnych w znakomity sposób już dzisiaj wydają swoje owoce, tak pod względem gospodarczym, jak i pod względem politycznym, służąc do ścisłego zespolenia Państwa i podniesienia na duchu obywateli kresów wschodnich.</u>
<u xml:id="u-58.7" who="#BorysPimonow">Wspomnę tutaj o tak doniosłych inwestycjach na ziemiach wschodnich, jak wybudowanie kolei Woropajewo — Druja, jak wybudowanie na ziemiach naszych dość znacznych odcinków szos, dróg bitych, jak znaczne uporządkowanie niektórych odcinków kolejowych i wodnych. Chcę jednak tutaj zwrócić uwagę, że inwestycje te nie są jeszcze należycie wykończone i że efekt tych poczynań inwestycyjnych byłby znakomicie większy, gdyby zostały poczynione jeszcze chociaż drobne i bardzo dostępne dalsze usprawnienia, podyktowane przede wszystkim zasadami należytej polityki komunikacji kolejowej, uwzględniającej istotne potrzeby i wygody tych, którzy mają z tej komunikacji korzystać.</u>
<u xml:id="u-58.8" who="#BorysPimonow">Jeśli więc kolej ma naprzykład charakter miejscowy, to ruch komunikacyjny na tych odcinkach musi być przede wszystkim, jeżeli one mają mieć jakieś realne znaczenie dla ludności miejscowej, zastosowany do jej potrzeb i wygody. Niestety w pewnych wypadkach tak nie jest i zdaje się, że w tej dziedzinie należy jeszcze dalsze usprawnienia poczynić. Tak np. kolej Woropajewo — Druja wybudowana poważnym nakładem pieniężnym wykazuje dotychczas efekt gospodarczy obecnie o wartościach bardzo problematycznych i to nie dlatego, że ta kolej była źle pomyślana i niepotrzebnie została wybudowana — znaczenie jej dla tej połaci kraju jest ogromne, lecz tylko wobec tego, że sposób jej eksploatacji nasuwa jeszcze bardzo dużo do życzenia. Na tym odcinku, który wynosi 89 km, kursuje jedna para pociągów towarowo-pasażerskich. Przejechanie z Drui do Wilna wymaga około 12 godzin.</u>
<u xml:id="u-58.9" who="#BorysPimonow">Sprawa przejechania z Głębokiego do Szarkowszczyzny, tj. przestrzeni wynoszącej 70 km, przedstawia się wręcz paradoksalnie, gdyż trzeba stracić na to około 10 godzin. Więc nic dziwnego, że prawie nie ma takich, którzyby chcieli posługiwać się taką koleją.</u>
<u xml:id="u-58.10" who="#BorysPimonow">Władze kolejowe rozporządzają od niedawna znakomitą zdobyczą techniczną, jaką są pociągi motorowe, dające w pewnych wypadkach doskonałe wyniki. Te pociągi motorowe użyte już na niektórych odcinkach na tej samej Wileńszczyźnie porobiły istne cuda. Podróżują ci, którzy dawniej szli piechotą, albo jeździli końmi, korzystając z tych pociągów motorowych, bo to znakomicie skraca czas do przebycia drogi. Przejazd z Wilna do Głębokiego przez wprowadzenie pociągów motorowych skrócił się prawie o 50%, więc dlaczego nie iść w tym kierunku dalej. Przecież to nie wymaga jakichś nadzwyczajnych inwestycyjnych wydatków, a powoduje właściwe wykorzystanie kolei. Dlatego apeluję jak najgoręcej do p. Ministra Komunikacji, żeby zechciał spowodować zrewidowanie rozkładów jazdy i dalsze wprowadzenie specjalnie lekkich motorowych pociągów dla właściwej obsługi miejscowego ruchu osobowego na przestrzeni całej Dyrekcji Wileńskiej, zaspokajającej potrzeby kolejowo-komunikacyjne prawie całych kresów wschodnich.</u>
<u xml:id="u-58.11" who="#BorysPimonow">Jeszcze jedna drobna uwaga dotycząca inwestycyj na tym odcinku. Kolej Woropajewo — Druja właściwie nie została wykończona. Brak jej kilku drobnych urządzeń, by podnieść gospodarcze znaczenie tej drogi, trzeba dobudować drobną odnogę, gdyż kolej ta zawisa w powietrzu — nie dochodząc do Drui. Należy ją doprowadzić do Dźwiny, względnie do Drujki, która wpada do Dźwiny. Umożliwi to racjonalne przewożenie materiałów drzewnych tą koleją. Dziś bowiem to się nie opłaca, ponieważ trzeba go wyładować z pociągu i przewozić końmi do bindugi i tam jeszcze raz wyładowywać.</u>
<u xml:id="u-58.12" who="#BorysPimonow">Sprowadza to tego rodzaju dodatkowe koszty że nie ma amatorów, którzyby chcieli przewozić drzewo tą koleją.</u>
<u xml:id="u-58.13" who="#BorysPimonow">Poza tym miasto powiatowe Głębokie dość duże, o bardzo poważnych warunkach i możliwościach rozwoju gospodarczego, nie ma odpowiedniego dworca. Jeżeli przytoczę, że stacja ta będąca pod względem ruchu towarowego, jedną z najbardziej ożywionych po Wilnie, posiada swój skład towarowy mieszczący się w jednym wagonie towarowym zdjętym z kół, a sam dworzec, mieszczący się od wielu lat w prymitywnym bardzo baraku, wyglądem swym przypomina raczej pudełko niż dworzec. Apeluję więc do Pana Ministra, żeby był łaskaw zbadać możliwości wybudowania odpowiedniego dworca dla tego miasta. Miałoby to znaczenie nietylko gospodarcze i znaczenie dla usprawnienia wygód pracowników kolejowych i podróżnych, ale miałoby również znakomite znaczenie propagandowo-polityczne, o którym nie należy nigdy zapominać, gdy się ma do czynienia z kresami wschodnimi, które są zamieszkiwane przez ludność narodowo mieszaną.</u>
<u xml:id="u-58.14" who="#BorysPimonow">Istnieje w Polsce wielki problemat motoryzacji. Problemat ten jest duży i skomplikowany. Wysiłki idą różnymi drogami i o nich mówić tu nie będę. Chcę nawiązać znowu pro domo sua do kresów wschodnich. Otóż, jeżeli utrzymywanie i rentowność komunikacji autobusowej jest bardzo problematyczną w obrębie większej części Państwa, gdzie istnieją nawet dobrze uregulowane i utrzymane drogi, to realizacja koncesji na eksploatację dróg autobusowych w warunkach kresów wschodnich jest oczywiście wielkim ryzykiem i poprostu szaleństwem. Uważam, że to szlachetne szaleństwo powinno się spotkać z uznaniem ze strony polityki podatkowej. Byłoby zupełnie słusznym wprowadzenie zróżniczkowania obciążeń podatkowych linii autobusowych do rodzaju nawierzchni i stanu dróg oraz warunków klimatycznych.</u>
<u xml:id="u-58.15" who="#BorysPimonow">Stąd wniosek, który popieram najgoręcej, aby komunikacja autobusowa, którą jest najprościej zorganizować i która może być uruchomiona kosztem kapitału i przedsiębiorcy prywatnego, doznała poparcia przez wyraźnie liberalną politykę obciążeń podatkowych i premiowanie. Postulat ten dotyczy, zdaniem moim, również prywatnych samochodów ciężarowych i osobowych, albowiem liczba samochodów, kursujących na ziemiach wschodnich, jest tak nikła, że nawet we włoskiej obecnie Abisynii ta liczba wypada pomyślniej niż u nas. Zdaje mi się, że w tej dziedzinie istnieje zasadnicze nieporozumienie. Jeżeli istnieją na kresach tak niekorzystne warunki dla rozwoju motoryzacji, to fakt ten powinien być jednak przyjęty pod uwagę i znaleźć realne uwzględnienie go w ogólnej polityce motoryzacyjnej.</u>
<u xml:id="u-58.16" who="#BorysPimonow">Wreszcie jeszcze jedna prośba. Ministerstwo Komunikacji posiada już sporządzony i ustawowo zatwierdzony projekt budowy kolei Ostrołęka — Mława wzdłuż granicy Prus Wschodnich. Niestety projekt ten dotychczas nie jest realizowany, całe ziemie północne Rzeczypospolitej czekają na realizację tej budowy, która w znakomity sposób przysłuży się do ożywienia życia gospodarczego i zbliżenia ziem północnych Rzeczypospolitej do jedynego portu morskiego Gdyni, ukończenie zaś budowy powitają z prawdziwą wdzięcznością i entuzjazmem.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Messing.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#HenrykAleksanderMessing">Wysoka Izbo! Kilku kolegów poruszyło już sprawy komunikacyjne, dotyczące wschodu, lecz jako poseł z terenu wschodniego nie mogę raz jeszcze nie podnieść specjalnego upośledzenia naszych kresów pod względem gęstości sieci kolejowej, przydzielonego nam taboru kolejowego, rozkładu jazdy, szybkości przebiegu pociągów oraz stanu urządzeń stacyjnych. Spycha się na nasze tereny wszystko, co już gdzie indziej zbytnio by raziło. Takich wagoników osobowych, jak te co u nas nieraz kursują, nie widać już na zachodzie kraju. Wiek ich przekroczył od dawna owych 25 lat maksymalnych dla życia wagonów. A urządzenia stacyjne, chociażby w takim Białymstoku, ileż pozostawiają do życzenia! Stację tę pamiętam od lat 36 i nie widzę, by coś się tam zmieniało. Tak samo jak dawniej, by dostać się do pociągów stających na dalszych torach, trzeba lawirować pomiędzy przechodzącymi i odchodzącymi pociągami na torach bliższych, bo tuneli podziemnych nie ma i jakoś nie słychać, by kto o tej inowacji pomyślał. A przecież Białystok, to wielki węzeł kolejowy, dwie pary pociągów międzynarodowych na dobę przezeń przebiega, a nawet Lux trzy razy na tydzień go mija. Nie wiem, czy to Rosjanie tak na wyrost stację białostocką rozbudowali, że nic tam zmienić nie trzeba, czy tez wprost zapomniano raz jeszcze o potrzebach wschodu.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#HenrykAleksanderMessing">Poruszę jeszcze dwie drobniejsze sprawy terenowe.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#HenrykAleksanderMessing">Miasteczko Orla pow. Bielsk Podlaski napróżno od szeregu lat zabiega o przystanek kolejowy na linii Bielsk — Hajnówka — Białowieża. Linia przechodzi o parę kilometrów od miasteczka, ale by towar ładować lub wsiąść do pociągu muszą mieszkańcy Orli jechać do odległej stacji. Może p. Minister zechce łaskawie polecić zbadać tę sprawę i w miarę możności pójść na rękę życzeniom ludności.</u>
<u xml:id="u-60.3" who="#HenrykAleksanderMessing">A teraz jeszcze druga sprawa: jest taka stacja Lewickie między Bielskiem a Białymstokiem. Spalony w czasie wielkiej wojny murowany budynek stacyjny odbudowano tylko w połowie, a druga połowa już 22 lata stoi i niszczeje, ku podziwowi przejezdnych, bo miejscowa ludność już się do tego stanu rzeczy przyzwyczaiła. Jeżeli ta nieodbudowana połowa jest zbędną, to przecież lepiej stojące bez dachu i okien mury rozebrać, a cegłę sprzedać. Chyba, że ma to być swego rodzaju pomnik wielkiej wojny.</u>
<u xml:id="u-60.4" who="#HenrykAleksanderMessing">Przejdę teraz do spraw drogowo-motoryzacyjnych. Zdaniem moim p. sprawozdawca niedostatecznie uwypuklił w swym sprawozdaniu fakt, że jeżeli gęstość sieci dróg o twardej nawierzchni wzrastała i wzrasta, pomimo kryzysu, pomimo zawodu, jaki sprawił Fundusz Drogowy, to jest to przede wszystkim zasługą naszych samorządów, szczególniej jeżeli chodzi o tak ubogie w drogi bite kresy wschodnie. Ten fakt pozwalam sobie podkreślić i polecić uwadze Wysokiej Izby. Nie budujemy wprawdzie u nas autostrad, szos asfaltowych lub z kostki granitowej, lecz powoli i bez pomocy z zewnątrz pokrywamy nasz kraj siecią dróg, często brukowanych tylko, lecz i z tych „kocich łbów” jesteśmy bardzo dumni, bo rozumiemy, iż w ten sposób nie tylko sobie życie ułatwiamy, lecz i do obronności Państwa walnie się przyczyniamy, likwidując nasze przysłowiowe bezdroża. Nie chcę być gołosłownym i jako przykład przytoczę powiat Bielsk Podlaski. W chwili ustąpienia okupantów powiat ten miał 4,4 km. dróg bitych na 100 kilometrów kwadratowych powierzchni. Od roku 1928 zbudowano 125 km. szos, wobec czego gęstość sieci wzrosła do cyfry 6,9 km. na 100 km. kw., a więc wzrost wyniósł przeszło 50%. W chwili obecnej powiat bielsko-podlaski jest w trakcie realizowania uchwalonego przez samorząd dziesięcioletniego planu budowy dróg własnymi silami, przewidującego budowę 320 km dróg bitych. Dwa pierwsze lata wykazały, że plan może być wykonany, gdyż zbudowano w tym okresie przeszło 60 km nowych dróg o twardej nawierzchni. Gros prac wykonywane jest szarwarkiem przez zawiązywane spółki drogowe i ten fakt chcę ze specjalnym naciskiem podkreślić. Wysokiemu podatkowi w pracy, który ludność wiejska dobrowolnie w uchwałach rad gminnych na siebie nakłada, zawdzięczać będziemy podciągnięcie tej połaci Polski wzwyż. Wartość pieniężna tego podatku przekracza wielokrotnie wartość podatku gruntowego i jest on tą wielką daniną wsi, składaną rok rocznie dla dobra ogółu, daniną, o której tak mało się pisze i mówi, niestety.</u>
<u xml:id="u-60.5" who="#HenrykAleksanderMessing">Chłop buduje drogi na kresach — chciałbym, by ta prawda dotarła do świadomości całego społeczeństwa. A mam prawo przypuszczać, iż uświadomienie społeczeństwa pod tym względem nie jest dostateczne. Na dowód niech mi wolno będzie przytoczyć notatkę zamieszczoną w jednym z dzienników stołecznych w związku z przejazdem przez Polskę kilku samochodów na zjazd gwiaździsty do Monte-Carlo. Tytuł tej notatki jest następujący: „Precz z zawalidrogami z polskich szos”. Autor narzeka na tarasowanie dróg przez furmanki i pisze między innymi: „Cóż z tego, że wydaje się miliony na każdy kilometr nowej szosy, kiedy natychmiast po jej ukończeniu wyciągają na nią sznury ponurych, wlokących się pogrzebowo furgonów”, niszczą jezdnie, zatarasowują całą drogę”. A wreszcie kończy swe wywody w ten sposób: „Nie stać nas na niszczenie wielkim wysiłkiem budowanych szos końskimi hacelami i obręczami wozów, dość mamy katastrof i wypadków na szosach, spowodowanych przez nieustępliwe i anarchizujące cały porządek wozy, dość już tych pełnych zdumienia i drwiącej ironii uwag cudzoziemców!”.</u>
<u xml:id="u-60.6" who="#HenrykAleksanderMessing">Cóż można dodać do tych gromkich frazesów? Chyba tylko hasło „Precz z chłopem z dróg bitych”. „Niech jeździ nadal po piachach i błocie”. A przecież ci nocą wożący towary lub produkty do miast „zawalidrodzy” nie dla sportu lub przyjemności to czynią — jadą za zarobkiem lub dla spieniężenia swych produktów w mieście, produktów chyba miastu bardzo potrzebnych. I oni to są budowniczymi tych bitych dróg, z których autor notatki tak pochopnie chciałby ich rugować.</u>
<u xml:id="u-60.7" who="#HenrykAleksanderMessing">Lecz nad rozbudową sieci dróg bitych na wschodzie zawisła obecnie groźna chmura w postaci zamiaru przekazania utrzymania szeregu dróg bitych państwowych — samorządom. Ten projekt może przekreślić wszystkie nasze plany wydobycia się z bezdroży i będziemy musieli mu się z całą stanowczością przeciwstawić. Obszerniej będziemy mieli okazję wypowiedzieć się przy rozważaniu rządowego projektu ustawy o budowie i utrzymaniu dróg publicznych, lecz już obecnie musimy podkreślić nasze obawy co do skutków wprowadzenia w życie tej ustawy w punktach, dotyczących przekazywania samorządom dróg, utrzymywanych dotychczas z funduszów państwowych.</u>
<u xml:id="u-60.8" who="#HenrykAleksanderMessing">Jeżeli chodzi o sprawę motoryzacji Polski, to my rolnicy doniosłość tej sprawy rozumiemy całkowicie i nawet korzystamy na kresach już z jednej z form motoryzacji z wielką radością. Przy słabym rozwoju sieci kolejowej linie autobusowe P. K. P. wielkie nam oddają usługi, ułatwiając dojazdy do miast powiatowych lub wojewódzkich. Zdajemy sobie jednak również sprawę, iż sprawa motoryzacji Polski nie ruszy szybko naprzód w najbliższej przyszłości. Zbyt wiele w tej sprawie popełniono błędów, a niektóre z tych momentów świetnie ujął w swym referacie pan sprawozdawca. Czyż jednak można liczyć na wydatne zwiększenie się ilości aut prywatnych w kraju, gdzie roczny dochód społeczny szacowany jest średnio na zł 400 na głowę, a najtańszy samochód kosztuje około 5.000 zł, nie mówiąc już o niewspółmiernie wysokich kosztach utrzymania. To też mimo zaznaczającej się poprawy gospodarczej kraju trzeba jasno powiedzieć: samochody są za drogie i bez wydatnego obniżenia ich cen, czy to drogą zdecydowanej zniżki opłat celnych, czy drogą stworzenia choćby deficytowego narazie przemysłu rodzimego, sprawa nie ruszy z miejsca.</u>
<u xml:id="u-60.9" who="#HenrykAleksanderMessing">Gdy więc na szybką motoryzację liczyć nie możemy, tym większą uwagę powinniśmy zwrócić na usprawnienie naszego kolejnictwa, bo na nim prawdopodobnie będzie musiała się oprzeć nasza armia przy przewozach i zaopatrzeniu w razie niespodziewanego, zresztą rychłego zbrojnego konfliktu.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Wasilewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#AleksanderJakubWasilewski">Wysoki Sejmie! Trudno jest przy jakimkolwiek budżecie Ministerstwa wogóle mówić o jakimś jednolitym działaniu, o jakimś jednolitym państwowym programie zdrowotnym, gdyż u nas sprawy zdrowotne rozproszone są obecnie aż w siedmiu ministerstwach między innymi i w Ministerstwie Komunikacji. A sprawa lecznictwa, sprawa zdrowia, sprawa higieny i bezpieczeństwa pracy jest to problem, który obecnie, może na równi z obroną narodową, wysuwa się na czoło wszelkich zagadnień w Państwie. Dziś cale społeczeństwo musi przyjść do przekonania i zdać sobie sprawę ze znaczenia zdrowia nie tylko dla jednostki, ale i dla Państwa, dla jego przyszłości, dla bytu jego i potęgi. My lekarze mamy moralny obowiązek wskazać czynnikom miarodajnym na skutki niedoceniania spraw zdrowia i podać realne drogi prowadzące do poprawy. „Zdrowie i jedynie zdrowie fizyczne i moralne — jak powiada profesor uniwersytetu londyńskiego dr. Karol Pearson — decyduje bezwzględnie o istnieniu narodów i Państw. Zdrowie jest opoką, na której jedynie można budować przyszłość narodu. Wprawdzie na rozwój i potęgę danego narodu wpływają i inne czynniki, jak dostateczne środki obrony, bogactwo materiałów surowych wydobywanych w kraju, handel, szkoły kształcące rzemieślników, kupców, uczonych i inżynierów wynalazców, mężów stanu, tradycje i ideały nie dopuszczające, by prywata lub względy klasowe przeważały, gdy chodzi o dobro całego narodu, ale gdy zastanowimy się głębiej nad tymi wszystkimi czynnikami, to dojdziemy do przekonania, że mają one drugorzędne znaczenie, że wszystkie one zależą od zdrowia narodu”.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#AleksanderJakubWasilewski">Człowiek jest dla społeczeństwa i dla Państwa najcenniejszym materiałem organicznym, bez którego nie mogłoby istnieć ani społeczeństwo, ani państwo, w państwie może istnieć bogactwo, rozwijać się handel, przemysł, nauka i sztuka, ale gdy nie stanie tego materiału ludzkiego, lub gdy ten materiał ludzki będzie mniej wartościowy, to takie państwo szybko kłoni się ku upadkowi. Nie kto inny, tylko człowiek stworzył obecną organizację społeczną i polityczną, stworzył wszelkie wartości i on tylko tworzy nowe wartości, on stanowi główne źródło bogactwa narodowego i o tego człowieka powinniśmy dbać.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#AleksanderJakubWasilewski">A teraz jak się przedstawia sprawa lecznictwa, sprawa zdrowia, sprawa higieny i bezpieczeństwa pracy na Polskich Kolejach Państwowych? Chciałbym tę sprawę przedstawić bezstronnie i uwidocznić stronę dodatnią i ujemną.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#AleksanderJakubWasilewski">Na 1 stycznia 1937 roku samych pracowników było 132.938, członków ich rodzin 400.937, emerytów 42.909, czyli razem 576.784.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#AleksanderJakubWasilewski">Tym wszystkim przysługuje kolejowa pomoc lekarska i wszyscy z niej korzystają.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#AleksanderJakubWasilewski">Lekarzy rejonowych wraz z ich pomocnikami jest 454. Czyli w opiece jednego lekarza rejonowego znajduje się mniej więcej 1275 osób. W roku 1936 udzielono porad lekarskich tak ambulatoryjnie, jak i w domu chorego mniej więcej 2 miliony, czyli na jednego lekarza w roku przypada 4.610–4.650 wizyt; dziennie zaś 17–22 wizyt. Liczba ta nie jest duża ale i nie mała, jeśli się weźmie pod uwagę przejazdy do chorego oddalone często o 3 a nawet i więcej godzin drogi. Z tego zestawienia widocznym jest, że każdy chory może być w zupełności dobrze obsłużony przez swego lekarza rejonowego. Prócz tego Ministerstwo Komunikacji zaangażowało 101 lekarzy specjalistów, którzy są rozmieszczeni w większych ośrodkach i 132 dentystów. W większych ośrodkach centralne poradnie lekarskie obejmują światłolecznictwo, elektroterapię, pracownię rentgenowską, chemiczną, chemicznobakteriologiczną i fizykoterapeutyczną. Leczenie szpitalne we wszystkich szpitalach państwowych i samorządowych za opłatą 15% taksy szpitalnej ze strony chorego w 85% pokrywa P. K. P. P. K. P. swoich własnych szpitali posiada 4 (Warszawa, Wilno, Poznań, Brześć nad Bugiem) z 34 lekarzami. Leki, opatrunki i t. p. chorzy otrzymują z aptek prywatnych, umówionych przez Wydział Sanitarny za opłatą 25%, resztę 75% pokrywa P. K. P. P. K. P. posiada swoje własne apteki w liczbie 12 i 3 składnice — Warszawa, Radom, Wilno. Dla piersiowo chorych P. K. P. posiada własne sanatorium w Witkowicach, Bystrej i dom wypoczynkowy we Włodawie i domy wypoczynkowe rodziny kolejowej w Makowie Podhalańskim, Tatarowie, Wiśle, Krynicy i w Rabce.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#AleksanderJakubWasilewski">Co się tyczy lecznictwa kąpielowego i uzdrowiskowego, to przedstawia się ono nieco gorzej, bo tylko w ograniczonej ilości mogą korzystać kolejarze z uzdrowisk w Niemirowie, Busku, Inowrocławiu. Poradnie lekarskie są zaopatrzone w niezbędne przyrządy i instrumenty lekarskie. Do obowiązków lekarzy sezonowych oprócz leczenia pracowników P. K. P., członków ich rodzin i emerytów, należą: badanie lekarskie personelu P. K. P. czy to nowowstępującego, czy też periodycznie całego personelu, które odbywa się co 2 lata, jest bardzo skrupulatne, gdyż najmniejsze przeoczenie jakiejś nieznacznej wady lub ukrytej choroby może pociągnąć bardzo przykre następstwa dla zdrowia samego pracownika lub straty materialne dla Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#AleksanderJakubWasilewski">Jak widzimy, praca lekarzy na P. K. P. jest bardzo ciężka i odpowiedzialna. Słowem Ministerstwo Komunikacji w należytym zrozumieniu wartości zdrowia swych pracowników, członków ich rodzin i emerytów zapewniło im całkowitą pomoc lekarską, a dzięki wzorowej i sprężystej organizacji postawiło lecznictwo na wysokim poziomie.</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#AleksanderJakubWasilewski">A teraz pytanie — czy szerokie rzesze pracowników kolejowych zadowolone są z tej kolejowej pomocy lekarskiej. Według wiadomości otrzymanych przeze mnie nietylko z tej dzielnicy, z którą jestem może bliżej związany, ale i z różnych dzielnic kraju — mogę śmiało twierdzić, że tak i dlatego słowa uznania pod adresem służby sanitarnej, które padły ze strony p. Ministra w roku zeszłym z okazji otwarcia domu wypoczynkowego rodziny kolejowej w Makowie Podhalańskim, były trafne i słuszne.</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#AleksanderJakubWasilewski">Naturalnie, sprawność obsługi sanitarnej na Polskich Kolejach Państwowych cierpi czasem wskutek braku drezyn sanitarnych dla wyjazdów lekarzy do nagłych wypadków. Jest to brak szczególnie dotkliwy na przestrzeniach z rzadkim ruchem kolejowym, lub na dłuższych rejonach lekarskich. Nierzadko lekarz nie może wogóle dostać się do ciężko chorego lub uszkodzonego w wypadku. Zatrzymywanie pociągów, lub uruchamianie parowozów dla przewozu lekarzy kolejowych jest zbyt kosztowne, trudne do wykonania i możliwe tylko w nader rzadkich wypadkach. Dla każdej dyrekcji powinny być zakupione przynajmniej dwie drezyny sanitarne dla nagłych wypadków lub niecierpiących zwłoki zachorowań oraz dla kontroli stanu sanitarnego w przestrzeni. Dysponowanie drezynami ma doniosłe znaczenie również z punktu widzenia przysposobienia sanitarnego w obronie przeciwlotniczo-gazowej na P. K. P., gdzie bez takiego środka lokomocji trudno wyobrazić sobie sprawność i przerzutność drezyn sanitarnych. Zbyt małe jest wynagrodzenie lekarzy, bo są wypadki XIV stopnia służbowego, za niskie ryczałty objazdowe, zwłaszcza w rejonach pozbawionych gęstszego ruchu kolejowego, autobusowego, tramwajowego lub kołowego. Należy ta obsługa obłożnie chorego personelu musiałaby pochłonąć lub przewyższyć całkowite uposażenie lekarza. Z drugiej strony przyjmuje się czasem lekarzy do służby bez odpowiedniej kwalifikacji dla danego stanowiska. Dużą rolę w tych wypadkach odgrywa duży nacisk osób Wpływowych, albo zasługi bojowe i odznaczenia. Pewno, że zasługi bojowe, czy nawet społeczne powinny dawać pierwszeństwo, lecz nie powinno dopuścić się do tego, by one zastępowały w czemkolwiek te kwalifikacje. Taki personel lekarski, mając poparcie osób wpływowych, często lekceważy swoje obowiązki, co podważa zaufanie pracowników do wartości kolejowej opieki lekarskiej i wywołuje tym samym niepotrzebny żal i zgrzyt. I dlatego uważam za konieczne, żeby zwalnianie i przyjmowanie personelu lekarsko-sanitarnego było dokonywane w ścisłym porozumieniu biura personalnego z biurem sanitarnym, które jedynie jest odpowiedzialne za stan służby lekarsko-sanitarnej.</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#AleksanderJakubWasilewski">A teraz druga strona medalu. Jak się przedstawia przy tak zapewnionej opiece lekarskiej stan zdrowotny pracowników P. K. P.? Tutaj mogę śmiało powiedzieć, że zadawalający, a nawet dobry, choć z jednej strony wiąże się ściśle z ogólnym stanem zdrowotności w kraju, z drugiej zaś strony zależy od warunków pracy i od higieny pracy. Nie będę szczegółowo wyliczał, na jakie choroby zapadają pracownicy P. K. P., bo to zajęłoby zbyt dużo czasu, lecz tylko wskażę na zachorowania reumatyczne i pokrewne jak zapalenie stawów, gościec itp., które ściśle są związane z higieną pracy.</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#AleksanderJakubWasilewski">W roku 1936 na te choroby leczyło się 51.057 osób. A przyczyną jest praca w nieodpowiednich warunkach, w lokalach zawilgoconych i zagrzybionych. Nic dziwnego, że pracownik po kilku latach pracy, w przeciągu po 10–12 godzin dziennie staje się jeśli nie kaleką, to chorym na ischias, zapalenie stawów itp. Przykład weźmy z terenu, np. stacje kolejowe Sniatyń — Załucze w Małopolsce wschodniej na granicy rumuńskiej, gdzie biura straży kolejowej i biura straży celnej mieszczą się w barakach zagrzybionych, zawilgoconych. Czy ludzie ci pracując w tak niehigienicznych warunkach po kilka lat będą pełnowartościowymi? Weźmy dalej biura magazynowe w Kołomyi, stację Chryplin i wiele innych gmachów w innych dzielnicach kraju, a mógłbym dać bardzo wiele przykładów. Weźmy nawet w samej stolicy dworzec Gdański, a nawet gmach Ministerstwa Komunikacji na Nowym Świecie. Chciałbym z tej trybuny zaapelować do Pana Ministra, żeby może z tegorocznego budżetu, a może z funduszów przeznaczonych w planie inwestycyjnym znaleźć pieniądze na zaradzenie temu złu.</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#AleksanderJakubWasilewski">Stały brak kredytu nie pozwala na planową akcję polepszenia stosunków sanitarnych nie tylko w kolejnictwie ale i w kraju. Brak aparatów do odkażania wody, ubrań, ubikacyj itd. Brak odpowiednich komór dezynsekcyjnych dla wagonów. Mamy zaledwie w kolejnictwie 2 (w Warszawie i Poznaniu), lecz one nie wystarczą. W połaciach wschodnich kraju, gdzie epidemie tyfusu plamistego nie wygasają, a ludność jest zawszona, potrzeba conajmniej jednej komory dezynfekcyjno-dezynsekcyjnej np. w Brześciu Litewskim. Kolejnictwo nie może być rozsadnikiem wszy i tyfusu plamistego. Chroniczny brak kredytów na podniesienie studzien do minimalnego poziomu spowodował, że większość studzien nie daje odpowiedniej wody do picia w stanie surowym, a w niektórych dyrekcjach nie ma ani jednej studni lub zaledwie kilka procent studzien dających wodę zdatną do picia bez przegotowania. Z tych samych przyczyn marny jest również stan kąpielisk kolejowych i ustępów. Sprawę wody do picia i mycia na P. K. P. należy uważać za postulat niezmiernie pilny zarówno z punktu widzenia kolejnictwa jak i ogólnego polepszenia stosunków w kraju. Na ten cel potrzeba około 10 milionów zł w bieżącym roku budżetowym. Suma ta w porównaniu z palącymi potrzebami sanitarnymi i przysposobieniem w obronie przeciwlotniczogazowej jest minimalne. Domy noclegowe dla drużyn parowozowych i konduktorskich są zupełnie niedostatecznie wyposażone, brak w nich odpowiednich urządzeń higienicznych, bielizny osobistej, wentylacji, łazienek itp. Higieniczne spędzenie wypoczynku po pracy lub między zajęciami służbowymi jest kardynalnym wymaganiem bezpieczeństwa ruchu, zwłaszcza że organizacja P. K. P. nie zawsze pozwala na korzystanie z własnych mieszkań, odległych nieraz o kilka godzin jazdy od miejsca służbowego. Choć w tym wypadku zostało już bardzo wiele uzupełnione przez biuro sanitarne które specjalnie na to zwróciło uwagę.</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#AleksanderJakubWasilewski">Należy dążyć do rozbudowy szpitalnictwa kolejowego, a to ze względu na potrzebę, zakładania szpitali dla celów przysposobienia obrony sanitarnej na P. K. P., które stanowią odrębną organizację. W siedzibie każdej dyrekcji powinien stanąć odpowiednio wyposażony szpital kolejowy.</u>
<u xml:id="u-62.14" who="#AleksanderJakubWasilewski">Na końcu chciałbym zwrócić uwagę na bezpieczeństwo pracy. Sprawozdania z wykonania budżetu wykazują, że straty wskutek wypadków przekroczyły w 1934 r. 7 mil. zł. Składają się na to: koszta lecznictwa, renty i odszkodowania za nieszczęśliwe wypadki, straty na materiałach i inwentarzu, odszkodowanie za towary, straty ogniowe itd., pomijając znaczne, a trudne do cyfrowego ujęcia straty wynikające z nieprzepracowania płatnych godzin roboczych, częściowej lub trwałej niezdolności do pracy oraz zaburzenia w prawidłowym toku służby po każdym wypadku. W latach innych straty wahają się między 5 a 7 milionami zł. W r. 1936 wypadków kolejowych było 13.645, w nich zabitych 110, stłuczeń i obrażeń zewnętrznych 12.852, złamań kości 466, oberwań członków 100, obrażeń wewnętrznych 72, wstrząsów 45. Utworzony przez Ministerstwo Komunikacji jeszcze w r. 1935 referat bezpieczeństwa i higieny pracy nie dysponuje środkami finansowymi na prowadzenie akcji zapobiegania i podnoszenia stanu bezpieczeństwa i higieny pracy na P. K. P. do odpowiedniego poziomu. W roku bieżącym w budżecie nie są przewidziane na ten cel żadne sumy i wskutek tego wszelkie wymagania, stawiane przez ten referat, wątpię, czy zostaną wykonane. I dlatego uważam za konieczne przeznaczenie na wydatki personalne i rzeczowe referatu centralnego i dyrekcyjnych conajmniej 15% sum traconych bezpowrotnie co roku wskutek niedociągnięć i braków w akcji bezpieczeństwa i higieny pracy, a więc mniej więcej około jednego miliona złotych. Cyfry napływające z krajów zachodnich, gdzie akcja ta stoi wysoko, np. Stany Zjednoczone, Anglia, Niemcy, dowodzą, że wydatki na takie cele zapobiegawcze wracają się wielokrotnie. Naprzykład w Stanach Zjednoczonych straty wskutek wypadków w kolejnictwie spadły w ciągu niepełnego dziesięciolecia o 60%, w przemyśle metalurgicznym o 90%; straty ogólne przemysłu, które wynosiły 1 miliard dolarów rocznie, spadły w ciągu tych lat przeciętnie o około 70%.</u>
<u xml:id="u-62.15" who="#AleksanderJakubWasilewski">To jest jedno. A teraz chciałbym zwrócić się do Pana Ministra z następującą prośbą. Mianowicie w roku zeszłym p. Minister na Komisji Budżetowej przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Komunikacji zapowiedział, że rok rocznie będzie przyjmował do kolejnictwa w terminie jesiennym 700–800, a w razie nadzwyczajnej potrzeby do 1000 młodych ludzi. Prosiłbym Pana Ministra, aby przy przyjmowaniu uwzględniał podania synów pracowników kolejowych. Motywuję to tym, że ci młodzi ludzie, synowie pracowników kolejowych od zarania swej młodości są ściśle związani, zrośnięci z kolejnictwem, że ułatwiłoby to, a nawet skróciło ich szkolenie. Z drugiej strony wiemy, że szerokie rzesze pracowników kolejowych są wysoko patriotycznie nastawione i społecznie uświadomione i te zasady wpoili oni w swoje dzieci. Dlatego to ma ważne znaczenie, że wszelka, nie daj Boże, agitacja wywrotowa nie miałaby dostępu do ich szeregów, jak nie miała dostępu i do szeregów ich ojców.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Szumowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#PiotrSzumowski">Wysoka Izbo! Ministerstwo Komunikacji jako resort wybitnie gospodarczy w wysokim stopniu oddziaływuje na życie gospodarcze w Polsce.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#PiotrSzumowski">Od sprawnego i planowego działania kolei zależą ceny na artykuły rolnicze i na artykuły pierwszej potrzeby. Zaś szybka i dostępna wymiana towarowa przy pomocy kolei stabilizuje handel i przemysł. Odpowiednia i proporcjonalnie niska taryfa towarowa zaciera różnice w cenie produktów rolniczych i przemysłowych między kresami a centrum Polski. Sprawna kolej w okresie pokojowym może się przyczynić wybitnie do zwycięstwa w czasie wojny.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#PiotrSzumowski">To też, moim zdaniem, parlament winien Rządowi zwrócić uwagę na wszystkie ujemne strony tego resortu, ażeby to, co leży w granicach możliwości, zostało usunięte, ażeby nie było marnowania tak cennego grosza państwowego przez niedostosowanie do życia różnych rozporządzeń, ażeby to olbrzymie przedsiębiorstwo państwowe, jakim są koleje, rozbudowywało się, a jednocześnie w budżecie dochodowym Państwa stanowiło dużą pozycję.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#PiotrSzumowski">Nie neguję poważnego dorobku, jaki koleje dotychczas osiągnęły, ale jest bardzo wiele braków, które ujemnie wpływają na usprawnienie działalności. Niektóre z nich chcę właśnie podkreślić. Szczególnie chcę poruszyć sprawę handlową kolei.</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#PiotrSzumowski">O ile administracja i personel kolei osobowy stoi na wysokości zadania w stosunku do publiczności, to dział handlowy — mam na myśli ekspedycje towarowe — uważają się za urzędy i w większości po urzędowemu odnoszą się do klientów. Moc najróżniejszych przepisów daje poważną broń w rękę urzędnika w interpretowaniu tych przepisów, a często niespołeczne stanowisko funkcjonariusza zniechęca obywatela do korzystania z usług kolei. Poważne zwiększenie się przewozów towarowych ciężarowymi samochodami i furmankami jest niewątpliwym świadectwem unikania korzystania z kolei. Wprowadzone od pewnego czasu frachty na okaziciela usuwają argument, iż jest to ucieczka przed podatkiem.</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#PiotrSzumowski">W ostatnim czasie jest bardzo żywy odruch wsi do zorganizowanego zbytu. Nieodosobnione są wypadki ładowania przez lokalne kółka rolnicze wsiowe cało-wagonowych ładunków zboża i trzody chlewnej. I tutaj zdarzają się wypadki niechętnego załatwiania przez miejscową obsługę kolejową. Nieznajomość przepisów kolei przez przedstawicieli danego kółka rolniczego, przy nieułatwianiu załatwienia przez personel kolejowy powoduje nieraz straty i zniechęca dany zespół rolników do zbiorowego wysiłku.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#PiotrSzumowski">Wiadomo, iż jest szereg przepisów, przewidujących ulgi dla korzystających z przewozów kolejowych, ale wiadomość o nich jest niedostępna dla szerszego ogółu, a przeważnie tylko lokalne władze kolejowe o tym wiedzą, zachowując tajemnicę i nie uświadamiając zainteresowanych.</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#PiotrSzumowski">Wszelkie przyznawane ulgi powszechne lub wyjątkowe winny być dobrze i właściwie publikowane.</u>
<u xml:id="u-64.8" who="#PiotrSzumowski">Co najmniej za niewłaściwe można uważać przepisy o różnych deklarowaniach nadawcy na listach przewozowych. Przeoczenie jednego słowa powoduje nieraz stratę kilkuset złotych. Mówię tu o tym, który ten towar nabywa.</u>
<u xml:id="u-64.9" who="#PiotrSzumowski">Każdego roku, w okresie siewnym, rolnictwo korzysta z taryfy ulgowej na nasiona, na które są zaświadczenia stacji oceny nasion. Towar taki może być tylko nadany pod adresem rolnika posiadającego gospodarstwo rolne. Uważam to za poważne utrudnienie. Rolnicy na nasiona selekcyjne i standartowe zaopatrują się przeważnie za pośrednictwem spółdzielni rolniczych. Natomiast nasiona wysłane pod adresem producenta, zamieszkałego od stacji kilkanaście i więcej kilometrów bardzo często leżą na stacji odbiorczej na skutek trudności w doręczeniu zawiadomienia. Rośnie składowe, a są często wypadki sprzedania z licytacji podobnych transportów. Apeluję więc do p. Ministra Komunikacji o wydanie rozporządzenia, aby prawo ulgi było stosowane i do transportów nasion selekcyjnych, adresowanych pod adresem spółdzielni rolniczych, reprezentujących faktycznie zrzeszenia rolników.</u>
<u xml:id="u-64.10" who="#PiotrSzumowski">Taryfa towarowa nie jest dostosowana właściwie. Stawki przewozowe od wapna, cementu, cegły, węgla, nawozów sztucznych, ziemniaków itp. są stanowczo za wysokie w stosunku do wartości tych produktów. Wprawdzie p. Starzak stoi na stanowisku nie uwzględniania postulatów gospodarczych, ale jednakże nie można nad tym przejść do porządku. Właściwe i sprawiedliwe ujęcie taryfy towarowej musi być stosowane, by życie gospodarcze miało odpowiednie możliwości rozwoju. Szczególnie nawozy sztuczne winny mieć zastosowaną bardzo niską taryfę, ażeby umożliwić jak najszerszą, powszechna i opłacalną ich użytkowość w rolnictwie. Stosunkowo wysoka taryfa na produkty inwentarza żywego, np. trzoda chlewna i zboże, przy bliższych odległościach powoduje transportowanie tych produktów samochodami i furmankami. Ministerstwo Komunikacji winno przeprowadzić dalszą rewizję taryf w stosunku do wyżej wspomnianych artykułów.</u>
<u xml:id="u-64.11" who="#PiotrSzumowski">Odpowiednio niska i sprawiedliwie ujęta taryfa towarowa zwiększy ilość transportów, ożywi życie gospodarcze i nie zmniejszy, a powiększy wpływy — mały zysk, a duży obrót — kolei.</u>
<u xml:id="u-64.12" who="#PiotrSzumowski">Jeżeli chodzi o tabor kolejowy, to nie posiada on troskliwej i właściwej opieki. P. referent w sprawozdaniu wykazał stan parowozów za 1935 r. — 5.286 sztuk. W cyfrze tej poważny procent stanowią parowozy potrzebujące gruntownego remontu.</u>
<u xml:id="u-64.13" who="#PiotrSzumowski">Niezrozumiałym jest, dlaczego nie przeprowadza się remontu w parowozowniach tam szych, np. Siedlce — Kutno. Tam kosztuje remont parowozu 3.600–4.200 zł, natomiast koncentruje się parowozy do remontu w Warszawie, gazie koszt wynosi 200 i więcej procent, a dochodzi do 15.000 zł. Na stacjach pewnego oddziału eksploatacyjnego stoi około 1.500 wagonów towarowych, w tym 900 4-osiowych, co stanowi przeszło 4.500 osi, a w stosunku do potrzeb danego oddziału przewyższa stan o przeszło 200% potrzebnych na tym oddziale do użytku wagonów. Wagony stoją 5, 6 i więcej lat, pudła na niektórych są zgniłe i porośnięte trawą, tak że w niedługim czasie mogą się stać niezdolne do przetransportowania ich samych. Natomiast w innych punktach jest zapotrzebowanie na tabor, starają się o niego, ale bezskutecznie. Czyż nie można by tego stanu zmienić?</u>
<u xml:id="u-64.14" who="#PiotrSzumowski">Przy budżecie Ministerstwa Komunikacji chcę poruszyć jeszcze jedno zagadnienie, które wprawdzie dotyczy każdego resortu ministerialnego, ale w Ministerstwie Komunikacji posiada szczególną wagę. Mam na myśli pracę społeczną funkcjonariuszów. P. poseł Starzak i p. poseł Matusiak poruszyli już to zagadnienie, ale z innym nieco naświetleniem. Ja tylko jeszcze kilka słów dorzucę. Praca społeczna nie jest pracą łatwą i wymaga specjalnego powołania. Przede wszystkim dobrym społecznikiem jest ten, co dobrze, sumiennie, uczciwie i po obywatelsku wykonuje swą pracę zawodową, a zużyty czas i energia w pracy społecznej nie wpływa na opuszczanie się w pracy zawodowej. Są ludzie, którzy tych dwóch obowiązków pełnić jednocześnie nie mogą. Są tacy, co dobrze pracę zawodową wykonują i są tacy, co społeczną pracą mogą się pochlubić, a zawodowa ich praca poważnie szwankuje.</u>
<u xml:id="u-64.15" who="#PiotrSzumowski">U nas dziś wymaga się od urzędnika państwowego i samorządowego, aby udzielał się społecznie. Moc organizacyj wyższej i niższej użyteczności opiera się przeważnie na urzędnikach i do tego dochodzą organizacje zawodowe, lokalne komitety, zbiórki, obchody itp. Stanowi to taki kompleks pracy i zagadnień, że nic dziwnego, gdy urzędnik ten jest przemęczony i często nie może właściwie swych obowiązków spełniać, że są wypadki, iż niechętnie załatwia interesanta, którego sprawa wymaga studiowania akt i przepisów stosownych.</u>
<u xml:id="u-64.16" who="#PiotrSzumowski">A teraz jak się organizuje pracę społeczną i jak się wytwarzają konflikty? Pan naczelnik danego urzędu zwołuje organizacyjne zebranie, prezesem jednogłośnie wybrano pana naczelnika, na wiceprezesa zastępcę pana naczelnika. Inaczej podwładnym nie wypada postąpić. Pan naczelnik patronuje organizacji, urzędnicy społecznie pracują, po czym pan naczelnik otrzymuje złoty krzyż zasługi lub awans, a powszechnie wiadomo, iż najmniej bezpośrednio przyczynił się do rozwoju danej organizacji. Jechałem raz z jednym urzędnikiem kolejowym, który był silnie zdenerwowany; jako powód podał mi: Proszę Pana, władze wymagają pracy społecznej i jednocześnie ją utrudniają. Jadę z zebrania delegatów kół, na którym wysunąłem zdecydowanie potrzebę lokalu na świetlicę dla naszego koła. Pan prezes, mój przełożony, obraził się i ja teraz jadę zdenerwowany, czy on nie wyciągnie w stosunku do mnie konsekwencyj służbowych. Wysoka Izbo, czy praca tego urzędnika będzie wydajną, gdy on na społecznym odcinku będzie miał podobne przejścia? Znam wypadki, gdzie do mnie zwracano się o interwencję na skutek wczesnego zemerytowania. Za co? Za to, że urzędnik głosował przeciwko swemu przełożonemu przy wyborach do zarządu. W ciągu 3 miesięcy tyle poszło o nim raportów ujemnych, iż biedny społecznik-urzędnik otrzymał 30% emerytury mając lat 40. Obecnie przeklina swoje zaawansowanie się w pracy społecznej.</u>
<u xml:id="u-64.17" who="#PiotrSzumowski">Sądzę, iż w przynaglaniu funkcjonariuszy państwowych do pracy społecznej ze strony wyższych władz winna być stosowana daleki idąca tolerancyjność, a w każdym wypadku dobre sprawowanie obowiązków służbowych winno być istotną kwalifikacją. Gdy dany dobry funkcjonariusz nie będzie umiał prac tych połączyć, to nawet należy mu zabronić czynnego udziału w pracy społecznej.</u>
<u xml:id="u-64.18" who="#PiotrSzumowski">Wysoka Izbo! Przecież prowadzenie w prowincjonalnych miastach wszystkich organizacyj społecznych w olbrzymim procencie oparte jest na urzędnikach państwowych i samorządowych. Czy to nie wpływa na sprawność administracji, czy nie powoduje biurokracji?</u>
<u xml:id="u-64.19" who="#PiotrSzumowski">Resort Ministerstwa Komunikacji jako działu gospodarczego, posiadającego specjalnie fachowy personel, wymaga położenia nacisku ze strony władz przede wszystkim na dobre sprawowanie funkcyj służbowych, od czego zależy bezpieczeństwo komunikacji. W ubiegłym okresie było kilka katastrof kolejowych, szybko po sobie następujących. P. Minister wyciągnął służbowe konsekwencje, zmieniając szereg wyższych urzędników. Jedną z pierwszych przyczyn katastrof niewątpliwie będzie niedbalstwo i niedopatrzenie, ale i przemęczenie, brak wypoczynku odgrywa poważną rolę w dokładnym pełnieniu swych obowiązków, a więc przymuszanie do pracy społecznej w okresie tych kilku godzin przeznaczonych na odpoczynek nie wpływa dobrze.</u>
<u xml:id="u-64.20" who="#PiotrSzumowski">Chcę jeszcze zwrócić uwagę na jeden moment, który zwyczajowo jest stosowany na kolei. Otóż dzięki temu, że każdy kolejarz korzysta z ulg, lub bezpłatnie jeździ, przeważnie mieszka od miejsca zatrudnienia 50–100 i więcej km. Oczywiście 3–4 godziny dziennie traci na jazdę koleją do pracy i z pracy. Jazda koleją nie jest wypoczynkiem. W każdym bądź wypadku na sprawność pracy umysłowej funkcjonariusza kolejowego dodatnio nie wpływa i jeżeli jest to dyżurny ruchu, zwrotniczy itp. winien on przyjść specjalnie do pracy wypoczęty, gdyż w przeciwnym razie o spowodowanie wypadku nie jest trudno.</u>
<u xml:id="u-64.21" who="#PiotrSzumowski">Nie rozumiem stosowania takiej metody, że maszyniści są angażowani do pracy ponad normę swych przepisowych godzin, oczywiście za dodatkowym wynagrodzeniem, praca ponad normę, Wprawdzie dobrowolna, wyczerpuje i zmniejsza bezpieczeństwo. Czy nie możnaby zaangażować nowych sił i tych metod unikać?</u>
<u xml:id="u-64.22" who="#PiotrSzumowski">Wreszcie na zakończenie chcę poruszyć sprawę dróg i motoryzacji. O motoryzacji bardzo dużo się mówi, pisze, a właściwie nic naprzód się me posuwamy. Chcę stwierdzić, iż w naszych warunkach samochód jest luksusem, choćby najtańszy, i nic się pod tym względem nie zmieniło. Jeżeli Państwo nie spowoduje obniżenia ceny samochodów popularnych do kwoty około 3 tys. zł z możnością nabycia na dogodny kredyt, jeżeli benzyna i smary nie będą obniżone o 50%, nie będzie roztoczona kontrola nad stacjami obsługi, a jednocześnie drogi nie będą główną troską Rządu a nie — jak dotąd — tylko samorządu, to długi czas na temat motoryzacji będziemy tylko deklamowali.</u>
<u xml:id="u-64.23" who="#PiotrSzumowski">Wreszcie pod koniec chcę się zwrócić z prośbą do p. Ministra Komunikacji, mianowicie chodzi mi o rozkład jazdy. Swego czasu między Siedlcami a Lublinem był bezpośredni pociąg. Od dłuższego czasu nie ma tego bezpośredniego połączenia. Siedlce, Sokołów, Węgrów należą do woj. lubelskiego i wszystkie urzędy oczywiście z tym są związane i bardzo często urzędnicy jeżdżą do Lublina. Test to ogromne utrudnienie. Są to pociągi, tak jak tu jeden z panów posłów mówił, ostatniej kategorii i naprawdę jechać dziś z Siedlec do Łukowa to dwie noce męki. Apelowałbym do p. Ministra, aby przynajmniej jeden wagon mógł iść przez Łuków bezpośrednio z Warszawy do Lublina.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#WasylMudryj">Głos ma p. Donimirski.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#JerzyMarianDonimirski">Wysoka Izbo! Gdy w jesieni 1935 r. z inicjatywy p. Wicepremiera Kwiatkowskiego Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów uchwalił obniżenie taryf kolejowych kosztem kwoty 80 milionów zł — życie gospodarcze, a zwłaszcza sfery rolnicze, które najmniej korzystały z poprzednio udzielanych ulg taryfowych, przyjęły tę zniżkę z prawdziwym uznaniem i wielką wdzięcznością. Na tym miejscu chciałbym ze szczególnym naciskiem podkreślić, że Ministerstwo Komunikacji mając bardzo niewiele czasu do przepracowania taryf kolejowych, włożyło wiele trudu w nowe ujęcie taryf, podział zniżek jest przeprowadzony celowo, tak że nowe taryfy, nie licząc drobnych usterek, spotkały się zasadniczo z pełnym uznaniem sfer gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#JerzyMarianDonimirski">Komitet Ekonomiczny postanowił równocześnie, że w przeciągu 6 miesięcy od chwili wprowadzenia zniżek kolejowych przeprowadzi się badania nad celowością tych zniżek, nad skutkami gospodarczymi, jakie zniżki przyniosły. Badania te wreszcie miały dać odpowiedź na pytanie, czy straty poniesione przez kolej wskutek obniżenia taryf zostały choć w części zrekompensowane przez zwiększenie się przewozu.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#JerzyMarianDonimirski">Badania te zostały przeprowadzone w miesiącach letnich i stwierdzono, że na obniżce taryf kolejowych zyskało rolnictwo otrzymując wyższą cenę za swe produkty, zyskał również konsument, a przede wszystkim zniżka taryf przyczyniła się w wysokim stopniu do wyrównania poziomu cen artykułów w poszczególnych dzielnicach.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#JerzyMarianDonimirski">Jeżeli chodzi natomiast o kwestię zwiększenia przewozów, to badając pierwsze 6 miesięcy roku 1936 stwierdzono, że mimo obniżenia taryf kolejowych przewozy kolejowe zmalały. Sfery gospodarcze jednak zwracały już wówczas uwagę, że tak krótki, bo półroczny zaledwie okres czasu nie jest wystarczającym okresem, aby wysnuwać już daleko idące wnioski. Poza tym jeśli chodzi np. o Wielkopolskę, która bierze udział w przewozach kolejowych bez porównania większy, niż by to było uzasadnione jej obszarem lub zaludnieniem, to tam na zmniejszenie się przewozu wpłynęła przede wszystkim katastrofalna susza roku 1935.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#JerzyMarianDonimirski">Dziś, gdy mamy zamknięte obliczenia za rok 1936, konstatujemy, że wprawdzie przewóz w szeregu artykułów za cały rok 1936 w porównaniu z rokiem 1935 jest niższy, a to właśnie z powodu nieurodzajów w roku 1935, to z drugiej strony przewóz artykułów innych, niezależnych od urodzajów, wzrósł znacznie. I tak np. żyta przewieziono w roku 1936 – 77,4% ilości z roku 1935, pszenicy 70% (ale urodzaj pszenicy w roku 1935 wynosił zaledwie 64% przeciętnego urodzaju lat 1931/34), maki przewieziono 95%, bydła 92%, ale już trzody chlewnej o 6% więcej niż w roku ubiegłym, ziemniaków o 21% więcej, jarzyn o 47% więcej. Przewóz artykułów przemysłowych wzrósł poważnie, bo np. cegły o 85%, drzewa nieobrobionego o 69%, wapna o 28%. Jeżeli zaś porównamy ostatni kwartał roku 1935 z ostatnim kwartałem roku 1936, tj. tym okresem, gdy na wzrost przewozu zaczęły wpływać zbiory ostatnie, to widzimy wzrost przewozów żyta o 30%, mąki o 88,5% trzody o 39%, ziemniaków o 42%, a przewóz cegły np. więcej niż się podwoił, bo wzrósł o 126%.</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#JerzyMarianDonimirski">Tak wyglądają stosunki w Wielkopolsce. Niestety nie posiadam materiałów z całej Polski, ale przypadkiem dysponuję materiałami Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych Kraków i stwierdzam, że np. w krakowskiej dyrekcji wzrosły przewozy zbóż o 35% wskutek wysyłania pszenicy z krakowskiego okręgu, deficytowego normalnie w zboże, do Wielkopolski, okręgu normalnie nadwyżkowego. Dalej, w okręgu krakowskim w ostatnim kwartale roku 1936 w porównaniu z takim kwartałem roku 1935 wzrosły przewozy mąki o 51%, bydła o 37,5%, trzody o 104%, mięsa o 63,5%, węgla o 9,6%, olejów mineralnych o 99,6%, nawozów sztucznych o 66,5%, drzewa nieobrobionego o 80,3%, drzewa opałowego o 166,4%, cegły o 45,6%.</u>
<u xml:id="u-66.6" who="#JerzyMarianDonimirski">Niewątpliwie więc zwyżka przewozów kolejowych, które stale wzrastają i mają dalszą tendencję wzrostu, wyrówna w znacznej mierze straty poniesione przez kolej wskutek zniżki taryf kolejowych. Już rok 1936 dał na terenie Poznańskiej Dyrekcji Kolei Państwowej zwyżkę dochodów w wysokości 10 milionów zł w porównaniu z rokiem 1935. Dochody w roku 1934 wynosiły 68,5 miliona zł (mówię tu o cyfrach zaokrąglonych) w roku 1935 – 63.300.000 zł, w 1936 r. 73.000.000 zł widzimy więc, że dochody te przekroczyły nie tylko znacznie dochody roku 1935, ale także i roku 1934.</u>
<u xml:id="u-66.7" who="#JerzyMarianDonimirski">W świetle tych cyfr konstatujemy fakt, że okres kryzysu kolejnictwa wskutek wzrostu przewozów i wzrostu wpływów mija. Efekt zniżek kolejowych łącznie z powiększeniem się urodzajów w roku 1936 staje się już widoczny. Dlatego też obawiam się, że zapowiedziana przez p. Ministra Komunikacji podwyżka taryf kolejowych jest poważnym niebezpieczeństwem i może sparaliżować dotychczasowe efekty. Bo, o ile każda zniżka kolej owa działa na wzmożenie przewozów w powolnym tempie, to zwyżka taryf przeciwnie wywołuje natychmiastową reakcję.</u>
<u xml:id="u-66.8" who="#JerzyMarianDonimirski">Zwracam się z prośba do p. Ministra Komunikacji, aby raczył zaniechać zamiaru podwyższania taryf, a gdyby jednak n. Minister uznał za konieczna pewną rewizję obecnie obowiązujących taryf to proszę o wysłuchanie opinii czynnika fachowego, jakim jest, a właściwie była Państwowa Rada Komunikacyjna. Państwowa Rada Komunikacyjna przestała istnieć w dniu 27 marca 1936 r., gdyż w tym czasie wygasły jej mandaty trzyletnie. Zgodnie z postanowieniami § 2 ustęp 2 rozporządzenia Ministra Komunikacji z dnia 2 czerwca 1932 r. (Dz. U. R. P. Nr 63 poz. 590) przed wygaśnięciem mandatów poprzedniej Rady Komunikacyjnej powinny były być przez p. Ministra Komunikacji rozpisane nowe wybory. Tymczasem nie tylko, że p. minister Butkiewicz tego nie załatwił. ale i obecnie p. Minister Ulrych wyborów nie rozpisał. Państwowa Rada Komunikacyjna działając w swych komitetach dobrze spełniła swe obowiązki. Dlatego też sądzę, że skoro spotykamy się coraz częściej ze strony czynników rządowych z tendencją nawiązania kontaktu ze sferami gospodarczymi (konferencje martinowskie i narady gospodarcze zwoływane przez p. Wicepremiera), tym bardziej zależy nam na utrzymaniu tych więzów, które wypróbowane zostały piętnastoletnim doświadczeniem i tam, gdzie ta współpraca, jak w Radzie Komunikacyjnej, jest przewidziana ustawowo.</u>
<u xml:id="u-66.9" who="#JerzyMarianDonimirski">Wspomniałem o pewnych usterkach taryfowych — taką usterkę widzimy w taryfach na mąkę i zboże. Istnieje taryfa wyjątkowa zwana (mała) p. a. 1. na dowóz zboża do młynów dowożonego z odległości powyżej 200 km i wywóz mąki do portów. Taryfa ta miała uprzywilejować młyny krajowe, uprzywilejowała natomiast młyny położone w Gdańsku, dając tym młynom preferencje w stosunku do młynów Wielkopolski i Pomorza właśnie przez wprowadzenie ograniczenia dwustukilometrowego i przez to, że taryfa eksportowa na zboże została w znaczniejszym stopniu obniżona niż taryfa wewnętrzna, wobec czego młyny poznańskie i pomorskie nie mogą konkurować z młynami gdańskimi.</u>
<u xml:id="u-66.10" who="#JerzyMarianDonimirski">Ze względu na pewne przestawienie się na produkcję hodowlaną zależy nam, by przemiał odbywał się w kraju, by możliwie jak największa ilość otrąb została w rejonach zboża. Dlatego też proszę p. Ministra o rozpatrzenie postulatów naszych młynów krajowych, dotyczących taryfy kolejowej.</u>
<u xml:id="u-66.11" who="#JerzyMarianDonimirski">Omówiwszy pokrótce sprawę taryf kolejowych i Państwowej Rady Komunikacyjnej, chciałbym zatrzymać się jeszcze chwilę nad inną sprawą doniosłej wagi, jaką jest projekt ustawy o budowie i utrzymaniu dróg publicznych, wniesiony przez Rząd do Sejmu, znajdujący się obecnie na warsztacie pracy Komisji Komunikacyjnej.</u>
<u xml:id="u-66.12" who="#JerzyMarianDonimirski">Otóż projekt ustawy budzi bardzo wiele zastrzeżeń, jest zdaniem moim niedostatecznie opracowany i posiada wiele niedociągnięć. Dowodem mojego twierdzenia jest ogromny materiał memoriałowy dostarczony komisji przez organizacje społeczne i zawodowe, przez samorządy gospodarcze i terytorialne z całej Rzeczypospolitej, materiał, który nagromadził wiele krytyki tegoż projektu. Dalszym dowodem jest ogromna ilość zgłoszonych poprawek natury zasadniczej do projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-66.13" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-66.14" who="#JerzyMarianDonimirski">Sądzę, że projekt ustawy nie zawierałby tylu niedociągnięć, gdyby i w tym wypadku była zapytywana o opinię Państwowa Rada Komunikacyjna, a w braku jej istnienia samorządy gospodarcze i terytorialne. Wiem, jak bardzo leży na sercu p. Ministrowi troska o stworzenie dobrej ustawy o budowie i utrzymaniu dróg publicznych w Polsce, już choćby tylko ze względu na obronność Państwa. Wiem, że załatwienie tej sprawy leży na sercu również całemu naszemu społeczeństwu z tych samych przesłanek.</u>
<u xml:id="u-66.15" who="#JerzyMarianDonimirski">Ale na to, aby stworzyć dobrą ustawę, trzeba przede wszystkim wykluczyć pośpiech w jej opracowywaniu. Lepiej będzie, jeżeli ustawa ukaże się trochę później, ale za to będzie opracowana solidnie, ze wszech stron naświetlona i wszystko, co jest do przewidzenia możliwe, uwzględniająca, aniżeli, że ustawa ukaże się w tempie przyspieszonym, wskutek czego będzie niedostatecznie opracowana, ujawni w najbliższym czasie szereg usterek, które potem będzie się rozlicznymi nowelami do ustawy reperowało. Dlatego też uważam za wskazane skierowanie do Pana Ministra prośby o wycofanie złożonego projektu ustawy, przepracować nie go ponowne przy współudziale czynnika społecznego, jakim będą w tym wypadku wobec nieistnienia Państwowej Rady Komunikacyjnej samorządy gospodarcze i terytorialne, doskonale w tej sprawie zorientowane, i przedłożenie Sejmowi udoskonalonego projektu ustawy o budowie i utrzymaniu dróg publicznych. W moim przekonaniu wyszłoby to na dobro i Państwu i społeczeństwu.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Grętkiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#WincentyGrętkiewicz">Wysoka Izbo! Przy rozważaniu budżetu Ministerstwa Komunikacji należało by się zastanowić nad jednym z najtańszych środków komunikacyjnych, jakim są drogi wodne wewnątrz kraju. Na wstępie przytoczę kilka cyfr statystycznych. Polska posiada 14.177 km naturalnych dróg wodnych, w tym rzek żeglownych 4.949 km, rzek spławnych 9.228 km, kanałów 185 km. Niemcy posiadają około 10.000 km rzek żeglownych oraz 2.300 km kanałów; Francja 6.800 km rzek żeglownych oraz 5.300 km kanałów. Zatem stosunek kilometrów rzek żeglownych do kilometrów kanałów wynosi w Niemczech 10 do 2, we Francji 6 do 5, a w Polsce 50 do 2. Z tych cyfr zaczerpniętych z roczników statystycznych za 1935 r. wynika, że sprawa budowy kanałów, łączących poszczególne rzeki żeglowne, jest w Polsce zupełnie zaniedbana. Zdaję sobie sprawę, że budowa licznych i rzeczywiście potrzebnych w Polsce kanałów pociągnęłaby za sobą bardzo poważne wydatki inwestycyjne. Jest jednak w szeregu projektowanych budowli jedna budowla wodna pilna i niezbyt kosztowna. P. referent w swoim drukowanym sprawozdaniu o budżecie Ministerstwa Komunikacji podkreślił, że ważne połączenie Warty z Wisłą przez kanał Warta - Gopło — Wisła może być dokonane w krótkim czasie i niewielkimi środkami. Projekt tej budowy nie został objęty planem inwestycyjnym Rządu na rok 1937, uchwalonym już przez Sejm. Jednak, korzystając z okazji dyskusji nad budżetem Ministerstwa Komunikacji, pozwolę sobie podkreślić wagę gospodarczą tej inwestycji, która, o ile nie może być ze względów finansowych rozpoczęta w bieżącym roku, to w każdym razie powinna, zdaniem moim, znaleźć miejsce w planach inwestycyjnych Ministerstwa Komunikacji w następnym roku. Dla uzasadnienia swego stanowiska chciałbym podkreślić pewne momenty. Warta na terenie woj. poznańskiego została uregulowaną jeszcze w czasach zaboru pruskiego, na terenie zaś b. Kongresówki od Sieradza do ujścia Prosny przed wojną nie było zupełnie uregulowaną; prace regulacyjne na tym odcinku rozpoczęły dopiero władze polskie. Prace te są w toku i o ile w tym tempie roboty będą prowadzone, to w krótkim czasie cały odcinek od Sieradza do ujścia Prosny, tj. do granicy b. zaboru pruskiego, będzie całkowicie uregulowany i wtedy Warta w swym środkowym i dolnym biegu będzie rzeką naprawdę żeglowną. Uregulowana rzeka Warta, wobec zmienionych od chwili odzyskania naszej niepodległości kierunków dróg handlowych w Polsce, nie przyniesie właściwych korzyści, o ile nie zostanie zrealizowana dawno już projektowana budowa kanału Gopło — Warta, który dopiero włączy całą żeglugę na Warcie do linij komunikacyjnych, zdążających przez Wisłę do naszych polskich portów morskich: Gdyni i Gdańska.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#WincentyGrętkiewicz">Ostatnio sprawa budowy kanału Gopło — Warta posunęła się o tyle naprzód, że, jak mi wiadomo, państwowe władze komunikacji wodnej opracowały projekt techniczny i kosztorys budowy kanału obliczony na kwotę około 6 mil. zł oraz są całkowicie przygotowane na rozpoczęcie robót w terenie. Aczkolwiek koszt budowy całego kanału jest bardzo niski, a roboty ziemne ograniczają się do przekopu między Wartą, kompleksem jezior i Gopłem na długości zaledwie kilkunastu kilometrów, znaczenie gospodarcze tej inwestycji jest bardzo ważne dla woj. poznańskiego oraz łódzkiego, województw bardzo silnych gospodarczo, dających 100% pewność, że nowa droga wodna będzie odpowiednio wykorzystana do transportów wodnych, tak że nie ma żadnych obaw, aby inwestycja ta nie była rentowna. Dzisiaj niskimi taryfami kolejowymi, do których Państwo musi dokładać, wpływamy dodatnio na eksport naszych towarów przez polskie porty morskie. Dogodne drogi wodne wewnątrz kraju nie tylko, że zwiększą eksport, lecz również zaoszczędzą nam sumy, które Państwo dokłada w związku ze specjalną niską taryfą towarowokolejową.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#WincentyGrętkiewicz">Doniosłość gospodarczą projektowanego kanału podnieśli na specjalnej konferencji delegaci izb przemysłowo-handlowych i rolniczych zainteresowanych województw. Przedstawiciel izby przemysłowo-handlowej w Łodzi podniósł, że port bawełniany dla przemysłu włókienniczego okręgu łódzkiego byłby o wiele dogodniejszy na Warcie w Uniejowie lub Sieradzu, aniżeli projektowany port w Płocku. Z tego należy wnosić, że nowa droga wodna Warta — Gdynia nie tylko będzie mogła liczyć w swych przewozach na towary eksportowe, lecz również i na masowe ładunki towaru importowanego do kraju.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#WincentyGrętkiewicz">Mając powyższe na uwadze, proszę p. Ministra Komunikacji, aby wziął jeszcze pod rozwagę w granicach możliwości finansowych naszego Państwa sprawę jak najszybszego zrealizowania połączenia wodnego Warty z Wisłą.</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Szymanowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#GenadiuszSzymanowski">Wysoki Sejmie! Przed dwoma laty Sejm uchwalił ustawę o budowie trzech linij kolejowych, mianowicie: Ostrołęka — Mława, Zegrze — Wyszków i Nowojelnia — Nowogródek. Pierwsza i trzecia z tych linij miałyby specjalne znaczenie dla ziem północno-wschodnich. Projektowana linia Ostrołęka — Mława miała skrócić przebieg między ziemiami północno-wschodnimi a portami Bałtyku około 100 km. Nie trzeba dowodzić, jakie by to miało ogromne znaczenie dla rozwoju naszych ziem.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#GenadiuszSzymanowski">Trzecia linia, linia Nowojelnia — Nowogródek była pomyślana jako część większej linii: Białowieża — Jeziornica — Nowojelnia — Nowogródek — Oszmiana. Ta większa linia miała przeciąć jeden z płatów gospodarczych — że posłużę się tu określeniem p. posła Wielhorskiego — płatów zasobnych i bogatych, lecz dotychczas pogrążonych w letargu. Koszty budowy tej linii były stosunkowo niewielkie. Przeciętnie na 1 km koszt wypadał bardzo niski, bo np. przy budowie linii Nowojelnia — Nowogródek wynosił około 80.000 zł. P. poseł Henisz, który referował ustawę w poprzednim Sejmie na posiedzeniu w dniu 20 marca 1935 r., zapewniał Izbę, że pieniądze na budowę tych trzech linij Ministerstwo Komunikacji ma, ze częściowo przewiduje się na to zużycie zasobów, będących w posiadaniu resortu, a częściowo mają być przeprowadzone odpowiednie operacje kredytowe. I cóż z tego? Skończyło się na tym, że przeprowadzono wstępne pomiary i nic więcej nie zrobiono. Ustawa pozostała martwą literą. Jest to jeszcze jeden przykład, jak ziemie północno wschodnie są odsuwane na szary koniec w rzeczywistości polskiej, o czym miałem zaszczyt mówić przy debacie nad planem inwestycyjnym.</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#GenadiuszSzymanowski">Otóż, jeżeli wolno mi powrócić na chwilę do planu inwestycyjnego, to stwierdzić wypada, że w tym planie nie przewidziano nic, aby przystąpić do realizowania zamierzeń, przewidzianych i usankcjonowanych ustawą. Powtarzam, nie przewidziano nic. Planowanie inwestycyj w czteroletnim planie w odniesieniu do ziem północno-wschodnich czy to na odcinku budownictwa kolejowego, czy jakiegokolwiek bądź wygląda tak, jakby Rząd bał się inwestować na ziemiach północno-wschodnich. Proszę Wysokiej Izby, to sugeruje bardzo niewesołe i bardzo przykre myśli. To zapoznawanie żywotnych potrzeb ogromnej połaci Państwa, zapoznawanie i nieliczenie się absolutnie z tymi potrzebami, stawianie raczej na to, że jesteśmy przyzwyczajeni do biedy, że jesteśmy twardzi, że jesteśmy odporni i może jeszcze i to wytrzymamy — określam jako metodę bardzo ryzykowną. To już nie jest kultywowanie marazmu — o czym mówił p. Wielhorski — a powiedziałbym, że to jest zaszczepianie defetyzmu. A ponieważ defetyzmu zaszczepiać nie wolno, domagam się z tego miejsca, aby linie kolejowe, przewidziane wspomnianą ustawą, w szczególności linia, mająca niezmiernie ważne znaczenie dla woj. nowogródzkiego: Jeziornica — Nowojelnia — Oszmiana, była wybudowana, aby p. Minister Komunikacji był łaskaw znaleźć pieniądze na to; wzywam do tego p. Ministra.</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Gdula.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#TadeuszGdula">Wysoka Izbo! Kilku kolegów, a przede wszystkim sprawozdawca stwierdzili, jak ważne jest w życiu gospodarczym budownictwo kolejowe i dróg. Jeżeli popatrzymy na mapę Rzeczypospolitej Polskiej i spojrzymy na dotychczasową politykę zaborców, na dostosowanie do ich wymagań dróg kolejowych, kołowych i wodnych, to musimy stwierdzić, że potrzeba będzie dużo czasu i wysiłków, aby przesunąć i dostosować te wszystkie linie komunikacyjne do potrzeb Polski, aby połączyć morze Bałtyckie z Czarnym i zachód ze wschodem.</u>
<u xml:id="u-72.1" who="#TadeuszGdula">Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że już dziś czy w niedalekiej przyszłości Ministerstwo Komunikacji będzie musiało zwrócić uwagę na wielki ośrodek Warszawę, która w niedalekim czasie stanie się jedynym głównym centrum przewozowym dla zachodu i wschodu.</u>
<u xml:id="u-72.2" who="#TadeuszGdula">Trzeba sobie powiedzieć, że jednak, jeżeli przypatrzymy się cyfrom, które mamy w sprawozdaniu i rozważymy dotychczasowe przemówienia p. Ministra Komunikacji, kol. Starzaka, a także i innych kolegów, to przekonamy się, że stwierdzono tu jednogłośnie, że stan kolejnictwa, a przede wszystkim taboru od dawnego czasu uległ i ulega zniszczeniu i to coraz poważniejszemu. Jeżeli popatrzymy na zestawienia odnawiania i utrzymania taboru, jak wspomniał p. referent, i weźmiemy rok 1929 i 1935, to w roku 1929 dostarczono 165 parowozów, a w 1935 – 22 parowozy, a więc siedem razy mniej, wagonów osobowych 249 i 49, a więc pięć razy mniej, towarowych 3.732 i 539, czyli siedem razy mniej.</u>
<u xml:id="u-72.3" who="#TadeuszGdula">Jeżeli chodzi o stan parowozów, to w roku 1929 mielibyśmy 5.243 parowozy, obecnie cyfra ta jest wyższa, bo wynosi 5.286, jednak ta cyfra ludzi, bo kto by się przypatrzył lepiej parkowi parowozów, to zobaczy całą mozaikę tych parowozów i to takich, których wiek Ministerstwo Komunikacji podciągnęło dość wysoko. To samo dotyczy wagonów osobowych czy towarowych.</u>
<u xml:id="u-72.4" who="#TadeuszGdula">Prawda, tutaj sprawozdawca p. Sikorski nas pociesza, że i W Niemczech i we Francji jest spadek w zamówieniach na parowozy, z tej racji, że tam motoryzacja i elektryfikacja postępuje naprzód. Tego jednakże u siebie zauważyć nie możemy, jeśli chodzi o elektryfikację; jeśli chodzi o motoryzację jeszcze nam daleko do tego, aby z tej racji wyciągnąć taki wniosek, że należy parowozy w coraz to mniejszych ilościach zamawiać. Ciekawa rzecz, w Anglii rozpowszechniła się opinia, że należy budować parowozy szybkobieżne, tj. robiące około 180 km na godzinę, gdyż jak wykazuje doświadczenie, choć przy parowozach szybkobieżnych koszt opału zwiększa się, jednak koszt zużycia materiału oraz koszt personelu zmniejsza się. O ile mi wiadomo, — nie wiem, czy to jest wiadomość sprawdzona — Anglicy czekają, aż na kontynencie wypróbują doskonale wagony motorom we i dopiero wtedy u siebie je wprowadzą. Nie wiem, czy to odpowiada prawdzie.</u>
<u xml:id="u-72.5" who="#TadeuszGdula">Przy przemówieniu z racji uchwalenia ustawy inwestycyjnej pozwoliłem sobie zwrócić uwagę na niektóre momenty związane z eksploatacją nadmierną parowozów. Chciałbym tu zwrócić uwagę np., ile wychodzi węgla na jeden parowozokilometr. Mianowicie w artykule inż. Świeściakowskiego w „Inżynierze Kolejowym” czytamy, że w Niemczech zużywa się na 1 parowozokilometr 16,05 kg węgla, w Austrii — 19 kg, w Polsce — 21,32 kg. Więc mamy dość duże zużycie węgla.</u>
<u xml:id="u-72.6" who="#TadeuszGdula">Jeśli ktoś przegląda prasę, musi zauważyć głęboką troskę społeczeństwa o nasz stan taboru kolejowego. Nie należy się dziwić, że społeczeństwo interesuje się tak tymi zagadnieniami kolejowo-gospodarczymi, bo przecież kryzys nauczył nas myśleć gospodarczo i zwracać uwagę na momenty gospodarcze, więc nic dziwnego, że społeczeństwo zajmuje się coraz wybitniej i zagadnieniami komunikacji. Nie należy się dziwić, że mamy głosy coraz głośniejsze, coraz to silniejsze, które stwierdzają, że na tym polu musi nastąpić radykalna poprawa. Przytoczę niektóre z tych głosów. Blisko 25% posiadanych parowozów należało by skreślić z inwentarza, „albowiem naprawa główna tych parowozów kosztowałaby dwa razy tyle na jednostkę ich siły pociągowej, co parowozów silnych i nowych. Są to martwe dusze, których utrzymanie w inwentarzu powiększa złudnie istotny stan posiadania, a ponadto ich użytkowanie zwiększa znacznie koszta ruchu”. Następnie: „posiadamy około 20% parowozów standartowych, reszta to różnorodny zbiór maszyn odziedziczonych lub nabytych w pierwszych latach naszego istnienia, gdy trzeba było brać to, co było do otrzymania”. Inny głos: „Nie posiadamy parowozów nowoczesnych dla normalnego ruchu pasażerskiego pośpiesznego, dla przyspieszonego ruchu towarowego i specjalnych parowozów lub innych lokomotyw dla ruchu przetokowego”.</u>
<u xml:id="u-72.7" who="#TadeuszGdula">Bardzo dużo miejsca w prasie niefachowej zajmuje sprawa ustalenia typu parowozów. Mam to przekonanie, że w niedługim czasie ustali się typ specjalny polskich parowozów, dostosowany do naszych warunków komunikacyjnych. Mam wrażenie i przekonanie, że nasze parowozy w niczym nie ustępują parowozom światowym, a mrozy swojego czasu dobitnie stwierdziły, że nasze lokomotywy przy 30 stopniach spokojnie mogą pracować, czego nie możemy mówić o lokomotywach z czasów zaborczych.</u>
<u xml:id="u-72.8" who="#TadeuszGdula">Gdy jestem przy głosie, chciałbym również zwrócić uwagę na to, co wydawało się, że jest lokalną bolączką. P. Ministrowi doskonale znana jest sprawa kolei Szczakowa — Bukowno długości 10,5 km. Zdawało się, że ta droga kolejowa ma tylko lokalne znaczenie, ale mógłbym wywnioskować z uwag, które słyszałem z ust kolegów, że wszyscy pragnęlibyśmy widzieć, ażeby nasze dzielnice się naprawdę zrosły, ażeby naprawiły i wyprostowały linie kolejowe tak, jak nam jest to potrzebne, przede wszystkim w centrum Polski, które ma być obroną techniczną dla całego Państwa. Należy się z tym zgodzić, że są tak drobne sieci kolejowe, o których mówić musimy, bo mają wybitne znaczenie i będą je miały na długi okres czasu. Jeżeli się o tym mówi, że linia ta wywoła konieczność budowy drugiego toru linii Szczakowa — Mysłowice, to ta budowa dawno się ciągnie i nie wiem, dlaczego do dnia dzisiejszego to zagadnienie nie jest stawiane jako jedno z zagadnień przynajmniej drugiej kolejności. Bardzo bym serdecznie apelował do Pana Ministra Komunikacji, ażeby sprawę dokończenia linii Szczakowa — Bukowno, gdzie właściwie chodzi już tylko o drobne rzeczy zasadnicze, jak drogi i szyny, można było przeprowadzić i zakończyć. Kolej ta mimo wszystko musiałaby być rentowna, jeżeli swego czasu zjechała delegacja z ministerstwa i ministerstwo już miało przejąć tę kolej i obliczano nawet, że około 150.000 rocznie może ona dawać. Rozwiązań tutaj byłoby kilka. Wiadomo mi, że w tej sprawie interweniowała również delegacja miasta Olkusza, dla którego ta kolej przedstawia życiowy interes. Pragnąłbym dodać, że uruchomienie tej kolei będzie miało znaczenie nietylko dla transportów masowych, bo odciąży odcinek Bukowno — Olkusz, lecz również dla skrócenia czasu jazdy i ożywienia ruchu pasażerskiego, a także ruchu robotniczego między dwiema dyrekcjami: Radom i Katowice. Pomijam tu już zagadnienie turystyczne, mianowicie okolica Bukowna byłaby płucami dla zadymionego Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Apelowałbym do Pana Ministra, aby był łaskaw przedsięwziąć wszelkie możliwe kroki, by ten odcinek dokończyć.</u>
<u xml:id="u-72.9" who="#TadeuszGdula">Skoro jestem przy głosie, pragnąłbym zaapelować do Pana Ministra, aby pomyślnie została przeprowadzona sprawa drogi Katowice — Kraków. Samorządy walczyły w tej sprawie o lepsze z firmami prywatnymi i pokonały te firmy. Tak samo apelowałbym, aby sprawa niesłychanie ważna dla woj. krakowskiego, sprawa drogi Kraków — Zakopane mogła być w szybszym tempie przeprowadzona. Bo przecież woj. krakowskie ma się utrzymywać głównie z uzdrowisk i letnisk. Sprawa drogi Kraków — Zakopane, tylekroć tu poruszana, przypuszczam, że już niedługo będzie zrealizowana. Jeżeli chodzi o koleje, nawet trakcję elektryczną, która ma skrócić drogę między Krakowem i Zakopanem, słuszną jest rzeczą, aby tę sprawę wzięło na siebie przedsiębiorstwo prywatne; przypuszczam, że zagranica zainteresuje się tym zagadnieniem.</u>
<u xml:id="u-72.10" who="#TadeuszGdula">Pragnąłbym jeszcze o jedno prosić. P. Minister wyraźnie oświadczył, że będzie cofał wszelkie ulgi i jest to rzeczą słuszną, jeżeli się poniosło 100 milionów straty przez to, że taryfy kolejowe zostały obniżone. Ale dla woj. krakowskiego życiowym interesem, życiowym zagadnieniem jest kwestia turystyki, kwestia uzdrowisk i letnisk. Czy jednakowoż pomimo wszystko nie dałoby się znaleźć pośrednich nawet źródeł, uzyskać to od tych, którzy jadą do uzdrowisk i letnisk, aby jednak za tę pośrednią cenę utrzymać, a może i rozszerzyć taryfę ulgową dla tych, którzy pragną ratować zdrowie. Ratują zdrowie nie tylko ci, którzy wyjeżdżają, ale i ta masa, która tam nie wyjeżdża, bo nie może wyjechać. I szereg nieraz moich kolegów, którzy są przedstawicielami tak zwanego świata pracy, niejednokrotnie mówiło, że naprawdę było by rzeczą niesłychanie dla nas przyjemną i dla życia gospodarczego również cenną, gdyby te masy robotnicze można było przerzucić z warsztatu pracy na wywczasy robotnicze, czy to nad morze, czy na rozsiane na Podkarpaciu letniska i uzdrowiska. Naturalnie, że tu obniżenia specjalne taryf dla tego rodzaju wywczasów robotniczych będą miały zasadnicze znaczenie. Jeżeli jest to rzecz możliwa, zaapelowałbym w tej materii do Pana Ministra, aby wziął to zagadnienie pod uwagę tym więcej, że zagadnienie to zostało poruszone przez p. Ministra Opieki Społecznej jako zagadnienie, które uważa za niesłychanie pilne i ważne dla życia gospodarczego, które pozwoli światu pracy wykorzystać swoje urlopy i swoje wywczasy odpowiednio dla siebie, dla życia gospodarczego i dla Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#StanisławCar">Głos ma p. Wąsik.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#EdmundWąsik">Wysoka Izbo! Dorzucam kilka uwag do wywodów moich poprzedników odnośnie resortu kolejowego na temat ogólny i personalny.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#EdmundWąsik">Kapitał, włożony przez Państwo w przedsiębiorstwo „Polskie Koleje Państwowe”, wynosi około 8,5 miliarda złotych. Skarb Państwa domaga się oprocentowania tego kapitału i amortyzacji, ale widzimy, że następuje splot sprzecznych interesów wszystkich działów życia gospodarczego, czy to przemysłu, czy handlu, czy kupiectwa, no, i wreszcie dochodzą pracownicy kolejowi. Użytkownicy kolejowi, jak przemysł i handel, domagają się zniżki taryf. Jednakowoż pracownicy kolei ze swej strony powiadają, że praca ich jest ciężka, wysiłek ich jest nadmierny i że są obciążeni wielkimi zadaniami. Dlatego podnoszę ich trudne położenie materialne, że domagają się oni podniesienia płacy i polepszenia warunków pracy. Z tych kilku uwag można stwierdzić, jak wielkie są sprzeczności pomiędzy różnymi interesami, związanymi z gospodarką przedsiębiorstwa „Polskie Koleje Państwowe” a życiem gospodarczym naszego kraju. Rozważając te momenty, będziemy mogli ocenić, w jak trudnym położeniu znajduje się kolejnictwo, żeby splot tych ciężkich interesów rozwiązać ku zadowoleniu wszystkich sfer. P. Minister Komunikacji w swoim przemówieniu na Komisji Budżetowej potwierdził wywody referenta i podniósł ze swej strony, że rok ubiegły stał pod znakiem obniżonych taryf, które w porównaniu do roku 1930 były niższe o 30%. Dochody zmniejszyły się przez to o sumę blisko 80 milionów złotych. Ofiara ta mocno podważa całokształt gospodarki resortu przedsiębiorstwa „Polskie Koleje Państwowe”. Pracownicy kolejowi, którzy z uznaniem oddają wszelkie wysiłki na rzecz podniesienia sprawności kolei państwowych i obowiązki swoje wykonują sumiennie, proszą o podniesienie swych szczupłych uposażeń, dotkliwie zmniejszonych przez ostatni podatek specjalny od poborów. I tu widzimy również splot interesów sprzecznych między sobą. Przedsiębiorstwo samo oczekuje koniecznie zaspokojenia swych potrzeb na odcinku technicznym i zabezpieczenia ruchu. Renowacja urządzeń technicznych musi być zaspokojona, ażeby koleje mogły sprostać swym zadaniom w czasie pokoju i wojny. Bez należytej konserwacji i renowacji urządzeń technicznych, nastąpić musi upadek przedsiębiorstwa, a brak rozwoju oznacza cofanie się. Kolej w obecnym stanie znajduje się u kresu swej zdolności do dalszych ofiar. Należy podnieść stronę dochodową P. K. P. Ogólny plan zrównoważenia budżetu państwowego ciąży również na P. K. P. Ograniczenia finansowe nie pozwalają na dorównanie w szybkim tempie wysiłkom naszych sąsiadów z zachodu. Mimo to stwierdzić należy, że kolejnictwo polskie stoi na wysokim poziomie. Ostatnie katastrofy nie mogą podważyć twardych i konsekwentnie przeprowadzonych zasad Ministerstwa Komunikacji, dążących do rozwoju naszego kolejnictwa i osiągnięcia pod każdym względem stanu najsprawniejszego. Jednak oszczędności, prowadzone od dłuższego czasu, muszą stanowczo uledz zmianie. Ulepszenia techniczne muszą być utrzymane na takiej wyżynie, żeby nie było odwoływań na braki pod tym względem, a to w szczególności przy rozpatrywaniu przyczyn różnych wypadków kolejowych. Oszczędności nie wolno stosować przy eksploatacji, gdzie mowa jest o bezpieczeństwie ruchu. Kolejarz polski zasłużył sobie na opinię zdolnego, sprawnego i obowiązkowego pracownika. Należy mu stworzyć takie warunki pracy, ażeby swą dobrą wolę mógł wykorzystać na powieszenie sprawności naszego kolejnictwa. Jest nieodzownym warunkiem, ażeby wszelkie urządzenia techniczne, tabor, parowozy itd. stały na wysokości swego zadania i kolejarzom służby wykonawczej służyły jako narzędzia, bez jakichkolwiek braków przy wykonaniu ich trudnej, żmudnej i wielce odpowiedzialnej pracy. Kolejarze podnoszą jednak wielkie żale, że po za brakami natury technicznej położenie materialne i warunki bytu zmuszają ich do prośby, ażeby władza zaopiekowała się we większej mierze ich losem. Jeżeli zostały stwierdzone braki techniczne, to podnieść należy, że położenie materialne naszych kolejarzy uległo w ubiegłym roku również znacznemu pogorszeniu. Stosuje się nadal świętówki w służbie drogowej, a stwierdzono, że linie nasze i dworce posiadają słabe podtorze. Dochody z przewozów kolei państwowych powinny przede wszystkim wystarczać na zaspokojenie bieżących potrzeb samego przedsiębiorstwa, a to tak w odniesieniu do wydatków rzeczowych jak i personalnych.</u>
<u xml:id="u-74.2" who="#EdmundWąsik">Dochody kolejowe muszą być powiększone, a dotychczasowe taryfy należy poddać dokładnej rewizji ze względu na za daleko idące stosowanie ulg taryfowych. Przy tym punkcie chciałbym podnieść, jak trudne jest położenie Ministra Komunikacji, ażeby wszelkim potrzebom i dążnościom wszystkich sfer uczynić zadość. Jednak ogólny interes musi tu być najważniejszym czynnikiem, najważniejszą rzeczą jest dochodowość i pokrycie rozchodów, przede wszystkim tak technicznych jak personalnych, gdyż inaczej grozi nam zacofanie w rozwoju kolejnictwa. Pod tym względem kolejnictwo nasze może ulec wielkim zaniedbaniom i nie sprosta tym zadaniom, które na nas ciążyć mogą w ciężkich chwilach. Sądzę więc, że te świadczenia na różne potrzeby natury ogólnej zbytnio ciążą na kolejach, dla utrzymania równowagi między wpływami i rozchodami zmuszone są stosować częstokroć zbyt wielkie oszczędności w wydatkach własnych. I tu przechodzę do bardzo bolesnego momentu, który przez szerokie sfery naszego kolejnictwa jak też i przez pewną część opinii naszej został poddany ostrej krytyce, t.j. do oszczędności. Jestem przekonany, że Ministerstwo Komunikacji stosowało te oszczędności tylko tam, gdzie konieczność do tego zmuszała. Jednakże mogę tu przytoczyć wypadki, że te oszczędności przekroczyły granice, dyktowane tymi powodami, o których później jeszcze będę mówił. Oszczędza się więc przede wszystkim na personelu, ograniczając jego ilość do nadmiernych granic, a jednocześnie pogarszają się z roku na rok warunki materialne, przez co pozbawia się pracowników koniecznego do należytego oddania się pracy spokoju wewnętrznego i równowagi umysłu. Pracownicy bowiem, przeciążeni pracą i pozbawieni właściwych wypoczynków, upadają pod brzemieniem obowiązków a przy tym walczą ze skrajnym niedostatkiem, odkąd płace uległy ogólnemu obniżeniu przy przeszeregowaniu w lutym 1934 r., a następnie od grudnia 1935 r. obłożone zostały wysokim podatkiem specjalnym.</u>
<u xml:id="u-74.3" who="#EdmundWąsik">Przechodzę do momentu, który wprawdzie radośnie został przyjęty — do oświadczenia p. Ministra Komunikacji na Komisji Budżetowej Sejmu co do awansów, ale który przy bliższym przyjrzeniu się przeprowadzeniu tego awansowania nie spełnił tych pierwszych nadziei, jakie były z nim związane. Awanse były przez kilka lat ograniczane, a nawet całkowicie zamknięte i posunięcia w płacach były niemożliwe. Powstały więc pod tym względem wielkie zaległości, tak że obecne awanse nie były w stanie wyrównać tych wszystkich pokrzywdzeń, jakie w tym kierunku nagromadziły się w ubiegłych latach. Oprócz pracowników etatowych i stałych pracuje na P. K. P. ponad 20.000 t.zw. pracowników czasowych, którzy pełnią swe obowiązki po kilka i kilkanaście lat na odpowiedzialnych stanowiskach, posiadając pełne kwalifikacje i przygotowanie służbowe. Stosowanie dniówek przymusowych przy tych pracownikach obniża im zarobki od 10 do 50%, a ponieważ są oni z natury rzeczy najniżej płatni, pozostaje tym pracownikom po zapłaceniu komornego zaledwie 60 do 80 zł na wyżywienie. A stwierdzić należy, że ceny za artykuły spożywcze skoczyły w górę. Mam statystykę konsumów na Śląsku, która wykazuje, że od lipca ub. r. do stycznia r. b. ceny artykułów pierwszej potrzeby podskoczyły od 30 do 50%. Z tego już widać, w jak trudnym i coraz cięższym położeniu znajdują się najniżej płatni pracownicy kolejowi. Stosuje się redukcje w drużynach konduktorskich, w służbie przetokowej i wogóle personelu służby wykonawczej poza oszczędnościami na godzinowym, na dodatkach nocnych, umundurowaniu i ciepłej odzieży. Kasuje się parowozy przetokowe, zmniejsza oświetlenia stacyj i torów, zaoszczędza się na konserwacji szlaku i taboru. Wskutek nieprzyznawania kredytów na budowę domów mieszkalnych wielka część pracowników musi dojeżdżać z rozmaitych podmiejskich ośrodków, przeważnie w centrach przemysłowych, codziennie do swej służby, wskutek czego łatwiej ulegają przemęczeniu. Informują nas, że w okręgach przemysłowych z powodu braku mieszkań przeszło 50% pracowników dojeżdża do swego miejsca pracy. Podczas ostatniej katastrofy w Mysłowicach zginęło kilku kolejarzy, którzy z miejsca zamieszkania dojeżdżali do miejsca służby. Otrzymałem informację, że przeszło 10.000 kolejarzy na ogólną ilość 14.700, zatrudnionych w okręgu dyrekcji katowickiej, dojeżdża codziennie że swego miejsca zamieszkania do miejsca pracy. Te przejazdy wyczerpują pracowników i przedłużają ich pobyt zdala od swoich rodzin. Przy tej sposobności chciałbym p. Ministra zapytać, czy mogą być upłynnione większe środki na budowę domów mieszkalnych albo małych kolonij dla pracowników kolejowych. To by dotyczyło nie tylko śląskiej dyrekcji, ale i dyrekcji w większych okręgach przemysłowych, a więc i warszawskiej i toruńskiej.</u>
<u xml:id="u-74.4" who="#EdmundWąsik">Odmawia się opieki lekarskiej dla rencistów zachodnich okręgów dyrekcji kolejowej, podczas gdy emeryci innych dyrekcji z Opieki takiej korzystają. Sama idea oszczędności jest chwalebna i powinna być stosowana w każdym przedsiębiorstwie, lecz należy stosować te oszczędności tam, gdzie nie zachodzi obawa, że zmniejsza się przez to bezpieczeństwo, a naraża kolejarzy samych na przedwczesne zużycie swoich sił tak umysłowych, jak fizycznych i powoduje długotrwałe choroby. Oszczędności są do osiągnięcia przez uproszczenie administracji, która wydaje setki zarządzeń i okólników, niejednokrotnie całkiem nie życiowych, utrudnia w wielu wypadkach pracę, przysparza niemało zbędnej roboty, zamiast kierując się doświadczeniem i praktycznymi wskazaniami życia starać się w sposób najprostszy wydobyć te efekty, które zapewniłyby najlepszy rozwój kolejnictwa i godziwe warunki pracy personelowi. Zadowolony bowiem i nieprzeciążony nadmiernie obowiązkami pracownik jest najlepszą gwarancją dobrego funkcjonowania i prosperowania każdego przedsiębiorstwa. Słyszy się wiele żalów na podział pracowników jako umysłowo, względnie fizycznie pracujących. Na podstawie tego rozgraniczenia uszczupla się urlopy wypoczynkowe. Słyszy się wielkie żale śród pracowników, że wielka część nie może wykorzystać w terminie, albo w ogóle swoich urlopów wypoczynkowych. Czas pracy stosowany przez turnusy względnie podziały służby podlega ostrej krytyce ze strony personelu. Słyszymy o wysiłkach pracowników zatrudnionych w przemyśle o skrócenie dnia pracy do 6 godzin. Pracownik kolejowy domaga się bezwzględnego przestrzegania przez administrację kolejową 8-godzinnego dnia pracy. Przedstawiano nam wiele materiału, że służba konduktorska, parowozowa i przetokowa przeciąga się do 300 godzin miesięcznie i więcej. Zachodzi tu oszczędnościowe zaliczenie pracy kolejowej w stosunku do efektywnego zajęcia wykazanego. Konduktor pociągu towarowego, który nie ma wykorzystanego brutta, nie może być zaliczony w poczet konduktorów, którzy pobierają kilometrowe wynagrodzenie — godzinowe, gdyż procenty hamowania na to nie zezwalają. Tymczasem konduktor ten wykonuje czynności przy wyładowaniu, załadowaniu towaru i przetoku. Przez niezaliczenie do godzinowego konduktor ten jako zbędny w składzie drużyny konduktorskiej musi przebywać w brankardzie. Tymczasem interes służby i bezpieczeństwa wymaga, żeby każdy konduktor i hamulcowy zatrudniony był na hamulcu, gdyż to tylko podnieść może sprawność i bezpieczeństwo ruchu kolejowego oraz ochronę majątku kolejowego przed kradzieżą.</u>
<u xml:id="u-74.5" who="#EdmundWąsik">Pracownicy podnoszą również wielkie żale na to, że praca rozłożona jest w ten sposób, iż mało korzystać mogą z wypoczynku w niedzielę i nie mogą uczęszczać razem z rodziną na nabożeństwa kościelne, co ujemnie oddziaływa na stosunki rodzinne i wychowanie dzieci.</u>
<u xml:id="u-74.6" who="#EdmundWąsik">W końcu chciałbym zwrócić uwagę na stosunki związków zawodowych w odniesieniu do władzy kolejowej i odwrotnie. Rozbicie ruchu zawodowego w kolejnictwie doszło do szkodliwych rozmiarów. Posiadamy przeszło 18 organizacyj zawodowych kolejowych, które znacznie różnią się od siebie ilością zorganizowanych członków, jak również pracą, jaką w obronie swoich członków w kierunku osiągnięcia dla nich dogodniejszych warunków pracy wykonują. Organizacje te zwalczają się wzajemnie i zużywają energię na liczne spory nie przynoszące żadnej korzyści w życiu zbiorowym. Możność jednak swej bezpłodnej egzystencji zawdzięczają tylko tej okoliczności, iż zostały im przyznane przez władze kolejowe atrybucje związkowe. Stanowi to wielką ujmę dla zrzeszeń silnych, które istotnie spełniają swe doniosłe znaczenie społeczne. Istnienie drobnych organizacyj, opartych na dążeniach egoistycznych a nie mających nic wspólnego z dobrem ogółu i kolejnictwa, przeszkadza w konsolidacji ruchu zawodowego, który ma do spełnienia zaszczytną rolę społeczno-państwową dla dobra szerokich mas kolejarzy, dla zwiększenia sprawności kolejnictwa i dla dobra Państwa naszego. Proszę więc Pana Ministra Komunikacji o wejrzenie w stosunki, panujące w ruchu zawodowym, a specjalnie o pomoc w konsolidacji tego ruchu. Tylko silne i poważne organizacje spełniać mogą ciążące na nich zadania.</u>
<u xml:id="u-74.7" who="#EdmundWąsik">Apeluję do Pana Ministra o obdarzanie pracowników kolejowych nadal swoim wysokim zaufaniem i usunięcie tych bolączek oraz niedomagań, które w krótkich słowach z tego miejsca podnosiłem. Zapewniam ze swej strony, że pracownicy kolejowi dołożą wszelkich sił, ażeby sprawność Kolei polskich mogła osiągnąć w szybszym tempie jak najlepszy rozkwit i sprostać swym ciężkim zadaniom na każdy wypadek.</u>
<u xml:id="u-74.8" who="#EdmundWąsik">W końcu z wielkim zadowoleniem przyjmujemy na Śląsku do wiadomości oświadczenie p. Ministra w Senacie, że likwidacja dyrekcji kolejowej w Katowicach nie jest przewidziana.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#StanisławCar">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Rozprawa została wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-75.1" who="#StanisławCar">Głos ma sprawozdawca p. Sikorski.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#BrunonAndrzejSikorski">Po porozumieniu się z p. Ministrem Komunikacji mogę udzielić odpowiedzi na zapytania pp. posłów Olszewskiego i Hoffmana.</u>
<u xml:id="u-76.1" who="#BrunonAndrzejSikorski">Na zapytanie p. Olszewskiego, czy projektowana budowa kolei Ostrołęka — Mława została zaniechana, mogę odpowiedzieć, że uznana jest celowość budowy tej kolei i mieści się ona w 4-letnim planie. Ponieważ jednakże koszt jej wyniesie 26 milionów zł, nie mogła być uwzględniona w planie na rok 1937/38, co jednakże nie przesądza o budowaniu jej w następnych latach.</u>
<u xml:id="u-76.2" who="#BrunonAndrzejSikorski">Na zapytanie p. Hoffmana, czy faktem jest, że wprowadzenie zwrotnic elektrycznych spowodowało opóźnienie pociągów, mogę odpowiedzieć, że nie zwrotnice były przyczyną, a zamieć śnieżna spowodowała te opóźnienia w ruchu.</u>
<u xml:id="u-76.3" who="#BrunonAndrzejSikorski">Drugie zapytanie dotyczyło, emerytów. Oto przepisy emerytalne dla pracowników Polskich Kolei Państwowych, wydane w 1929 r., istotnie przyznały prawo do emerytury wszystkim b. pracownikom kolejowym państw zaborczych, bez względu na to, czy służyło im prawo do obywatelstwa polskiego z mocy samego prawa, czy też zostało im obywatelstwo nadane później na podstawie decyzji władz administracyjnych. Normy te zostały znowelizowane w 1932 r., albowiem nadanie obywatelstwa polskiego na podstawie decyzji władz administracyjnych nie może pociągnąć przecież za sobą obowiązku Państwa do świadczeń z tytułu służby w obcych państwach.</u>
<u xml:id="u-76.4" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wreszcie p. posłowi Wąsikowi mogę odpowiedzieć, że wobec braku środków na najpotrzebniejsze inwestycje kolejowe musi oczywiście na drugi plan pójść budowa przez koleje domów mieszkalnych.</u>
<u xml:id="u-76.5" who="#BrunonAndrzejSikorski">Wreszcie ze słów p. posła Gduli wynikało, jakobym zlekceważył problem taboru. Pragnę zwrócić uwagę p. posłowi, że w sprawozdaniu swoim odróżniałem krótko i długofalową politykę taborową. Cytuję odnośny ustęp: „Uważam, że odnośnie taboru w Polsce należy stwierdzić, że wobec wielkiego wyniszczenia i minimalnych zakupów w ostatnich latach należy doprowadzić tabor do należytej sprawności. Natomiast na dłuższą metę należy wziąć pod uwagę możliwości elektryfikacyjne i konieczności motoryzacyjne”.</u>
<u xml:id="u-76.6" who="#BrunonAndrzejSikorski">Przypuszczam, że jesteśmy zgodni co do zasady.</u>
<u xml:id="u-76.7" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Starzak, kilkakrotny referent budżetu Ministerstwa Komunikacji, oświadczył, że nie może być mowy o oszczędnościach.</u>
<u xml:id="u-76.8" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Matusiak apelował raczej o zwiększenie ilości pracowników.</u>
<u xml:id="u-76.9" who="#BrunonAndrzejSikorski">Pragnąłbym podkreślić z naciskiem, że do moich uwag o możliwościach oszczędnościowych na kolejach upoważniają mnie dwa niezbite fakty: 1) wykazane przeze mnie różnice w wy datkach w poszczególnych dyrekcjach, dochodzących do kilkuset procent za te same wydatki i wykazane przeze mnie na stronie 9 sprawozdania, 2) fakt, że Polska wykazuje drugą z rzędu największą ilość zatrudnionych osób w stosunku do przebieżonych pociągo-kilometrów. Sądzę, że te dwa fakty w zestawieniu dają pewną możliwość oszczędności przy sprawnym organizowaniu kolei.</u>
<u xml:id="u-76.10" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Szymanowski, mówiąc o warunkach komunikacyjnych na ziemiach wschodnich, użył mocnych słów w rodzaju: kultywowanie marazmu i szerzenie defetyzmu.</u>
<u xml:id="u-76.11" who="#BrunonAndrzejSikorski">P. poseł Wielhorski także podkreślał potrzeby ziem wschodnich.</u>
<u xml:id="u-76.12" who="#BrunonAndrzejSikorski">Uważam konieczność ulepszenia środków komunikacyjnych na wschodzie za truizm, problem leży tylko w tym, skąd wziąć na to środki. Wydobycie tych środków choćby z pod ziemi jest pięknym apelem, który jednak nie daje p. Ministrowi konkretnych wskazań budżetowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#StanisławCar">Rozprawa szczegółowa nad tą częścią budżetu została zakończona. W ten sposób porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-77.1" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekrearza o odczytanie zgłoszonych projektów ustaw poselskich.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-78.1" who="#StepanSkrypnyk">Projekt ustawy złożony przez p. Antoniego Snopczyńskiego w przedmiocie utworzenia rzemieślniczego zakładu inwestycyjnego.</u>
<u xml:id="u-78.2" who="#StepanSkrypnyk">Projekt ustawy złożony przez p. Leopolda Tomaszkiewicza w sprawie zmiany ustawy z dn. 24 marca 1933 r. o ulgach dla nowowznoszonych budowli.</u>
<u xml:id="u-78.3" who="#StepanSkrypnyk">Projekt ustawy złożony przez p. Włodzimierza Krzywoszyńskiego w sprawie zmiany dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 stycznia 1936 r. o ulgach w spłacie zobowiązań spółdzielni rolniczych i ich central (Dz. U. R. P. Nr 3 poz. 23).</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#StanisławCar">Projekty te przyjmuję do laski marszałkowskiej.</u>
<u xml:id="u-79.1" who="#StanisławCar">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie zgłoszonych interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-80.1" who="#StepanSkrypnyk">Interpelacja p. Olszewskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie wstrzymania przez p. Ministra prawa wydawania dyplomów z tytułem naukowym lekarza stomatologa absolwentom Akademii Stomatologicznej w Warszawie.</u>
<u xml:id="u-80.2" who="#StepanSkrypnyk">Interpelacja p. Koja do p. Ministra Skarbu w sprawie przekazania związkom samorządowym województwa śląskiego dodatków do scalonego podatku przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-80.3" who="#StepanSkrypnyk">Interpelacja p. Wełykanowicza do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zakazu używania terminu „ukraiński” w 7 klasowej szkole powszechnej żeńskiej w Kałuszu.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#StanisławCar">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę je p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-81.1" who="#StanisławCar">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
<u xml:id="u-81.2" who="#StanisławCar">Następne posiedzenie odbędzie się we czwartek dn. 18 lutego 1937 r. z następującym porządkiem dziennym:</u>
<u xml:id="u-81.3" who="#StanisławCar">1. Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
<u xml:id="u-81.4" who="#StanisławCar">a) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 sierpnia 1927 r. o zwalczaniu zaraźliwych chorób zwierzęcych (druk nr 355), b) w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa (druk nr 356).</u>
<u xml:id="u-81.5" who="#StanisławCar">2. Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1937/38 (druk nr 300) — rozprawa szczegółowa nad częścią 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-81.6" who="#StanisławCar">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-81.7" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 20 min. 53.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>